Przemys³aw Grzybowski

Opowieœci spirytystyczne

Ma³a historia spirytyzmu

Katowice 1999 Korekta: Marzena Malajka

Opracowanie typograficzne, graficzne, sk³ad i ³amanie: Mariusz Kulan i Jolanta Olejniczak

Wykorzystane ilustracje archiwalne nieodp³atnie udostêpni³ oœrodek Francuskiego i Frankofoñskiego Zwi¹zku Spirytystycznego w Tours.

Autor z góry dziêkuje za wszelkie g³osy krytyczne i uwagi dotycz¹ce niniejszej pu- blikacji.

Przemys³aw Grzybowski Skrytka pocztowa 23 85-124 Bydgoszcz 39

ISBN 83-86757-37-X

Copyright © by Przemys³aw Grzybowski 1999

Dom Wydawniczo-Ksiêgarski „KOS” s.c. ul. Œciegiennego 62 40-113 Katowice tel./fax (032) 584-045, tel. (032) 598-461 w. 3 e-mail: [email protected] http://www.kos.com.pl

Druk i oprawa: Zak³ady Wydawniczo-Poligraficzne „Concordia”, Ruda Œl¹ska Spis treœci

CZÊŒÆ PIERWSZA Ma³a historia zjawisk mediumicznych ...... 7

Duch z Hydesville ...... 9 Badacze i eksperymenty ...... 17 Francja ...... 31 Stany Zjednoczone...... 55 Ameryka £aciñska ...... 67 Wielka Brytania ...... 79 W³ochy...... 115 Austria i Niemcy ...... 122 Rosja ...... 135 Czechy i S³owacja ...... 147 Polska ...... 149 Skandynawia ...... 184 Hiszpania i Portugalia...... 187 Azja...... 189 Obiecuj¹ce perspektywy ...... 193 CZÊŒÆ DRUGA ¯ywi wœród umar³ych ...... 197

Wspólne korzenie ...... 199 Duch i cz³owiek ...... 208 Kategorie Duchów ...... 218 Prawo wszechœwiata ...... 224 Rodzaje mediów ...... 239 Miejsca nawiedzone ...... 249 Nie wywo³ujcie Duchów! ...... 268 W krêgu dogmatów ...... 278 Nieco filozofii ...... 289 Po drugiej stronie ¿ycia ...... 305 Zwierciad³o duszy...... 321 W duchowej klinice ...... 332 Dlaczego spirytyzm? ...... 372

DODATKI ...... 379

S³owniczek terminologiczny ...... 381 Wykaz symboli spirytystycznych ...... 399 Wa¿niejsze oœrodki spirytystyczne ...... 403 Warto przeczytaæ ...... 407 Bibliografia i Ÿród³a ilustracji ...... 421 Resumo ...... 424 Résumé ...... 425 Ilustracje ...... 427 CZÊŒÆ PIERWSZA

Ma³a historia zjawisk mediumicznych

Fakt, ¿e cz³owiek jest bytem duchowym w ciele materialnym, jest ustalony albo na- le¿a³oby go uwa¿aæ za ustalony. Tym samym odpada g³ówny zarzut przeciwko wie- rze w ¿ycie poœmiertne, a zagadnienie staje siê spraw¹ dowodów i logiki tych¿e do- wodów. Cz³owiek posiada jeszcze inne zdolnoœci poza tymi, które zwi¹zane s¹ z jego narz¹dami i znanymi „zmys³ami”; jego organizm fizyczny nie zdo³a ich wyjaœniæ. Dziedzina badañ psychicznych, pe³na zagadnieñ wielce skomplikowanych, wymaga najpowa¿niejszej pracy badawczej tysiêcy umys³ów naukowych — i pracy takiej do- czeka siê. Wyniki badañ w tej dziedzinie wp³yn¹ w szerokiej mierze na rozwój filozo- fii, religii, na charakter i przysz³oœæ cz³owieka.

Walter Franklin Prince

Duch z Hydesville

Duch z Hydesville

o manifestacji istot ze œwiata pozamaterialnego dochodzi³o we wszystkich czasach i miejscach. Jednak te, które bezpoœrednio doprowadzi³y do naro- Ddzin spirytyzmu, mia³y miejsce dopiero w po³owie dziewiêtnastego stulecia. W amerykañskim Hydesville (stan Nowy Jork, 20 mil od Rochester) ¿y³ Charles B. Rosna — gazeciarz, ojciec piêciorga dzieci. Pewnego dnia 1843 roku, wracaj¹c z pra- cy, zosta³ zatrzymany przez dwóch rabusiów, którzy za¿¹dali od niego piêciuset dola- rów. Gdy odmówi³, zabili go, a cia³o ukryli w piwnicy pobliskiego budynku. Jedenastego grudnia 1847 roku w domu tym — ju¿ wtedy uwa¿anym za nawie- dzony — zamieszka³a rodzina Johna i Margarety Foxów, maj¹cych siedmioro dzieci, z których najstarsza pi¹tka ¿y³a ju¿ we w³asnych gospodarstwach. W przygodê ze œwiatem pozamaterialnym uwik³a³y siê ich trzy córki: pozostaj¹ce pod opiek¹ ro- dziców Margaretta (1838–1893) i Cathie (1841–1892) oraz zamê¿na ju¿ Leah (1818–1890). Najbardziej znana wersja tych wydarzeñ pochodzi z dzie³a Charlesa Richeta „Traité de Métapsychique” (Traktat metapsychiczny), którego autor podaje, ¿e w roku 1847 Cathie mia³a dwanaœcie lat, a Margaretta piêtnaœcie. Dane te jednak sprostowano na skutek listu pani Fox z roku 1868, w którym ustosunkowa³a siê do nie- których zagadnieñ podejmowanych przez badacza. W po³owie marca nastêpnego roku dziewczynki z p³aczem przybieg³y do poko-

Dom rodziny Foxów, w którym mia³y miejsce ju doros³ych, przera¿one natarczywym stu- manifestacje Ducha Charlesa Rosny kaniem w œciany, meble i odg³osami kroków rozlegaj¹cymi siê w ich sypialni. Ojciec ze œwiec¹ w d³oni obszed³ dom dooko³a, po- szukuj¹c przyczyny ha³asów, nic jednak nie znalaz³. Utulone do snu dziewczynki za- snê³y w sypialni rodziców, nie chc¹c wróciæ do siebie. Pukanie zaœ powtórzy³o siê

9 Opowieœci spirytystyczne nastêpnej nocy, a nawet za dnia. Pani Fox, wzburzona zjawiskiem, osiwia³a z ner- wów w ci¹gu tygodnia. S¹siedzi nie uspokoili jej, twierdz¹c, ¿e poprzedni w³aœciciele domu (rodzina Michaela Weakmana, w sk³ad której wchodzi³a informuj¹ca o podob- nych zdarzeniach oœmioletnia dziewczynka) równie¿ skar¿yli siê na dziwne odg³o- sy i z tego powodu po dwóch latach wyprowadzili siê. Ostatecznie dziewczynki dosz³y do wniosku, ¿e pukanie nie jest niebezpieczne i przywyk³y do niezwyk³ych zdarzeñ. Jak to dzieci, bawi³y siê nawet tym wszystkim, nazywaj¹c wyimagi- nowanego sprawcê ha³asu Mr. Splitfoot, czyli Panem Kuterno- g¹. Cathie i Margaretta zorientowa³y siê w koñcu, ¿e zjawiska wystêpuj¹ tylko w ich obecnoœci. PóŸnym wieczorem 30 marca przysz³o im nawet do g³owy porozumieæ siê z tym „czymœ” lub „kimœ”, kto nie dawa³ spokojnie spaæ, bo te¿ tego w³aœnie dnia Margaret Fox ha³asy trwa³y nieprzerwanie. S³ychaæ by³o stukanie do drzwi, w œciany, kroki we wszystkich pokojach i w spi¿arni. NajwyraŸniej dziewczêtom nie wystarczy³o jednak odwagi, bo do próby nawi¹zania kontaktu dosz³o dopiero naza- jutrz. W pi¹tek, 31 marca, rozgardiasz zacz¹³ siê jak zwykle o zmroku. „Panie Ku- ternogo, niech pan zrobi to co ja.” — powiedzia³a Cathie, pstrykaj¹c palcami. Odpo- wiedzia³y jej g³oœne uderzenia w œcianê. Do zabawy w³¹czy³a siê te¿ Margaretta, klaszcz¹c w d³onie i ciesz¹c siê, gdy Kuternoga jej odpowiada³. Zawo³ana do pokoju pani Fox kaza³a niewidzialnemu goœciowi policzyæ do dziesiêciu i wtedy równie¿ rozleg³o siê dziesiêæ uderzeñ. Po chwili, pamiêtaj¹c opowiadania s¹siadów, poleci³a: „Jeœli jesteœ Duchem, zastukaj dwa razy”. Odpowiedzi¹ by³y dwa zamówione dŸwiê- ki. W ten sposób, na bazie odpowiedniej liczby stukniêæ, Foxowie stworzyli coœ w ro- dzaju jêzyka, który pozwoli³ im na uzyskanie ciekawych informacji. Komunikacja by³a tak realistyczna, ¿e pocz¹tkowo Cathie s¹dzi³a nawet, ¿e ktoœ robi im dowcip z okazji przypadaj¹cego niebawem prima aprilis. Okaza³o siê jednak, ¿e w ten niecodzienny sposób stara siê zwróciæ na siebie uwagê Duch Charlesa Rosny. Œwiadomoœæ obecnoœci kogoœ takiego w domu przera¿a³a ca³¹ rodzinê, oj- ciec poszed³ wiêc po s¹siadkê — pani¹ Redfield, która zawsze znajdowa³a radê na k³opoty. Tym razem, nie mniej przera¿ona, wezwa³a do domu Foxów swego mê¿a oraz pañstwa Duesler, Hyde i Jewell. Ca³a noc up³ynê³a na zebraniu w gronie s¹sia- John Fox dów, do którego do³¹czyli wêdkarze wracaj¹cy znad pobliskiej rzeki. Duch opowie- dzia³ obecnym sw¹ historiê i, aby dowieœæ jej prawdziwoœci, proponowa³ przekopaæ piwnicê w celu odnalezienia jego cia³a, co te¿ uczyniono nastêpnego ranka. Jednak z powodu du¿ej wilgotnoœci gruntu i niebezpieczeñstwa zawalenia siê œcian prace przerwano, nie doszukawszy siê niczego. Dopiero 23 listopada 1904 roku „The Bo- ston Journal” (Dziennik Bostoñski) zamieœci³ artyku³ o odnalezieniu ludzkiego szkie-

10 Duch z Hydesville letu w domu w Hydesville, nale¿¹cym niegdyœ do Foxów. W zrujnowanym budynku, na skutek podwy¿szenia siê poziomu wody w piwnicy, zawali³ siê mur zbudowany równolegle do jednej ze œcian, kryj¹cy w powsta³ej w ten sposób niszy szkielet Char- lesa Rosny. Pocz¹wszy od 4 kwietnia, kiedy to Foxowie podzielili siê k³opotem z kimœ spoza krêgu najbli¿szych, przez kilka nastêpnych dni zjawisko potwierdzi³o ponad trzystu œwiadków. Ha³asy oraz nieustanne wizyty ciekawskich i dziennikarzy doprowadzi³y rodzinê na skraj za³amania nerwowego. Dla jej cz³onków, zw³aszcza doros³ych, ca³e to zamieszanie by³o tylko kwesti¹ manifestacji jakiejœ nieszczêœliwej duszy. Cathie wys³ano wiêc do brata mieszkaj¹cego w Auburn (stan Nowy Jork), Margaretta natomiast zna- laz³a schronienie u Leah (trzykrotnie zamê¿nej, nosz¹- cej kolejno nazwiska Fisch, Brown i Underhill) w Ro- chester. Miasto to równie¿ uchodzi³o za miejsce czêœciej ni¿ inne nawiedzane przez Duchy. Przyczyni- ³y siê do tego zjawiska maj¹ce miejsce w obecnoœci Laury — córki by³ego senatora, cenionego sêdziego Johna Wortha Edmondsa (1799–1874). Dziewczynka nie tylko wspomaga³a wystêpowanie efektów dŸwiê- kowych o charakterze inteligentnym. Mia³a ponadto Siostry Fox zdolnoœæ jasnowidzenia, a w czasie organizowanych póŸniej seansów, bêd¹c w transie, mówi³a nieznanymi jej jêzykami. Opisywa³a te¿ widziane czêsto Duchy zmar³ych, których wczeœniej nie zna³a, identyfikowane na podstawie jej s³ów przez uczestników spotkañ. G³oœnym wydarzeniem, które prze- sz³o do historii zjawisk mediumicznych, by³a wizyta w domu Edmondsów Greka, nazwiskiem Evangelides, z którym Laura nagle zaczê³a rozmawiaæ w jego ojczystym jêzyku (mimo ¿e siê go nie uczy³a), informuj¹c goœcia o œmierci jego syna. W Rochester dŸwiêkowe zjawiska, do z³udzenia przypominaj¹ce ha³asy z Hyde- sville, powtórzy³y siê, przy czym okaza³o siê, ¿e w obecnoœci Leah dochodzi do nich ze zdwojon¹ si³¹. Pocz¹tkowy strach zast¹pi³a ciekawoœæ, która doprowadzi³a do pierwszego klasycznego seansu spirytystycznego. Przyjaciel Leah — Isaac Post — przypomnia³ sobie, ¿e brat dziewczynek — David Fox — próbowa³ jeszcze w Hyde- sville rozmawiaæ z Duchem przy pomocy narysowanego alfabetu. Stosuj¹c podobn¹ metodê, uzyska³ nastêpuj¹cy komunikat: „Drodzy przyjaciele, musicie opowiedzieæ o tym ca³emu œwiatu. To pocz¹tek nowej epoki; nie ukrywajcie tego d³u¿ej. Gdy bê- dziecie wype³niaæ to zadanie, Bóg i dobre Duchy zawsze bêd¹ mieæ was w opiece”. Od tej pory manifestacje przybra³y ³agodny charakter i komunikacja z mieszkañcami zaœwiatów uzyska³a zupe³nie nowy wymiar. Siostry Fox us³ucha³y wezwania i wkrótce sta³y siê s³awne w ca³ej Ameryce. Pierw- sze zebranie grupy zafascynowanych zjawiskami spirytualistów odby³o siê 14 listopa-

11 Opowieœci spirytystyczne da 1849 roku w Corintian Hall w Rochester, przynosz¹c fascynuj¹ce rezultaty. Dziewczynki pod opiek¹ Leah ruszy³y wiêc w podró¿ po Stanach Zjednoczonych, wszêdzie demonstruj¹c towarzysz¹ce im efekty w ramach sean- sów urz¹dzanych za pieni¹dze. Publiczne prezentacje najczê- œciej przyjmowano entuzjastycznie. Wszêdzie zaczêto organi- zowaæ komisje i komitety usi³uj¹ce badaæ niezwyk³e zjawiska. Pojawili siê jednak równie¿ zagorzali przeciwnicy sióstr zarzu- caj¹cy im oszustwo, ods¹dzaj¹cy od czci i wiary, oskar¿aj¹cy o konszachty z diab³em. Dochodzi³o wrêcz do fizycznych ata- ków na dziewczynki i gro¿enia linczem. Leah Fox Jednym z najwiêkszych zwolenników i protektorów sióstr Fox by³ znany dziennikarz, wydawca „The New York Tribune” (Trybuna Nowojor- ska) — Horace Greeley, wspierany przez pisarza Jamesa Fenimore’a Coopera (1789–1851) i gubernatora Talmadge’a. To g³ównie dziêki Greeleyowi, 1 czerwca 1850 roku Cathie i Leah pojawi³y siê w Nowym Jorku, gdzie zorganizowany przy ich udziale seans wzbudzi³ sensacjê. Trzy dni póŸniej prasa podsumowa³a ca³e wydarze- nie: „Nie znaleŸliœmy ¿adnych œladów zmowy.(...) Wyszliœmy, zdecydowanie nie da- j¹c wiary w obecnoœæ czynników nadnaturalnych, ale zarazem nie potrafimy sobie wyobraziæ, jakie ludzkie sztuczki mog³yby tu ujœæ niezauwa¿one.(...) Uczestnicy se- ansów s¹ bezwzglêdnie przekonani o dobrej wierze i woli obu pañ, w których obec- noœci daj¹ siê s³yszeæ stukania, i jakakolwiek jest ich przyczyna, pewne jest, ¿e nie s¹ one przez owe panie produkowane. Zbadaliœmy to dog³êbnie, co ca³kowicie nas za- dowoli³o”. Po kilku latach zafascynowana rodz¹cym siê ruchem Leah zwi¹za³a siê z grup¹ badaczy i podjê³a pracê jako ich asystentka. Œledz¹cy rozwój jej zdolnoœci naukowcy zawyrokowali w g³oœnym raporcie, ¿e ma ona nie wiêksze mo¿- liwoœci wp³ywu na pojawiaj¹ce siê odg³osy ni¿ oni sami. W 1857 roku Leah i Cathie znalaz³y siê w grupie mediów staj¹cych przed specjaln¹ komisj¹, powo³an¹ na skutek apelu opubliko- wanego w „The Boston Courier” (Kurier Bostoñski), wzywaj¹- cego do okreœlenia natury s³ynnych manifestacji. W sk³ad gru- py badawczej weszli profesorowie Uniwersytetu Harvarda, ustalaj¹c bardzo surowe i rzetelne zasady eksperymentów. Ich raport nigdy siê jednak nie ukaza³, co wspó³czeœni historycy t³umacz¹ zniechêceniem sceptycznych ekspertów, którzy nie Margaretta Fox doszukawszy siê oszustwa, porzucili badania. Margaretta poœlubi³a s³awnego lekarza, podró¿nika i badacza polarnego Elisha Kenta Kane’a (1820–1857) i przedwczeœnie owdowiawszy, na pewien czas zaniecha- ³a publicznych seansów. W roku 1858 podobnie post¹pi³a wychodz¹ca po raz trzeci za m¹¿ Leah, nie chc¹c przeszkadzaæ w karierze mê¿a — Davida Underhilla, bogate- go przedsiêbiorcy ubezpieczeniowego. Cathie natomiast od roku 1861 zosta³a zaan-

12 Duch z Hydesville ga¿owana w seanse odbywaj¹ce siê w domu bankiera Charlesa Livermoore’a w No- wym Jorku, szukaj¹cego w spirytyzmie pociechy po stracie ¿ony Estelle Marthe. Panna Fox okaza³a siê zdolnym medium materializacyjnym. Na czterysta seansów zorganizowanych z jej udzia³em w domu bankiera, w trakcie stu trzydziestu oœmiu dochodzi³o do manifestacji Ducha pani Livermoore. Zjawa zmaterializowa³a siê kompletnie dopiero w trakcie czwartej z kolei sesji (pocz¹tkowo materializacje by³y fragmentaryczne), lecz podczas nastêpnych spotkañ przystoso- wa³a siê nawet do oœwietlenia wymaganego przy wykonywa- niu fotografii. Pani Livermoore mówi³a, pisa³a (czasem po francusku — w jêzyku, którego medium nie zna³o) i wywo³y- wa³a przemiany materia³ów fotograficznych, co potwierdzi³o wielu œwiadków. Ze szczegó³owych raportów dotycz¹cych tych eksperymentów wynika, ¿e materializacje zakoñczy³y siê po trzysta osiemdziesi¹tym ósmym seansie. Wdziêczny Charles Livermoore umo¿liwi³ Cathie wyjazd do Europy, gdzie w 1871 roku poddana zosta³a w Londynie szczegó³owym badaniom, prowadzonym przez Williama Crookesa. Ten zafascynowany Cathie Fox by³ stukaniem i ha³asami pojawiaj¹cymi siê samoistnie, ilekroæ kobieta opiera³a rêkê o œcianê lub meble. W swych notatkach stwierdzi³, ¿e s¹ to potrójne uderzenia, cza- sem na tyle g³oœne, ¿e mo¿na je us³yszeæ w oddalonych pomieszczeniach. Wystêpo- wa³y one równie¿, gdy badan¹ zamykano w drucianej klatce, umieszczano na przy- mocowanej do sufitu huœtawce — a nawet, kiedy le¿a³a zemdlona na kanapie. Rok póŸniej Cathie poœlubi³a Anglika, adwokata o nazwisku Jencken (zm. 1881). Z ich zwi¹zku przysz³o na œwiat dwóch synów, którzy równie¿ wykazywali silne oznaki medialnoœci dzieciêcej. W 1883 roku Cathie wyjecha³a do Rosji na zaproszenie Aleksandra Aksakowa, gdzie uczestniczy³a w seansach w towarzystwie wysoko po- stawionych osób. Rok póŸniej Margaretta stanê³a przed g³oœn¹ Komisj¹ Seyberta, gremium z³o¿o- nym z dziesiêciu profesorów Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii, pracuj¹cym pod kierunkiem profesora Fullertona. Henry Seybert (zamo¿ny spirytysta z Filadelfii) zapisa³ w testamencie szeœædziesi¹t tysiêcy dolarów na rzecz uniwersytetu, z przezna- czeniem na pokrycie kosztów „(...) bezstronnych badañ wszelkich systemów moral- noœci, religii i filozofii,(...) ze szczególnym uwzglêdnieniem systemu nowoczesnego spirytualizmu”. W sk³ad powo³anej dziêki tym funduszom komisji wchodzi³ tylko jeden uczony przychylny nowemu ruchowi, lecz nawet mimo tak niekorzystnego œro- dowiska w obecnoœci badanej Margaretty dochodzi³o do wielu inteligentnych zja- wisk dŸwiêkowych. Uczeni mimo wstêpnych deklaracji, ¿e przy³apali kilka mediów na oszustwach, nie dokoñczyli swych prac i nie wydali nigdy ostatecznego raportu, oficjalnie wypowiadaj¹c siê tylko na temat realnoœci zjawisk wystêpuj¹cych w obec- noœci Margaretty. Dzia³alnoœæ Komisji Seyberta œrodowiska naukowe oceni³y nagan- nie, zarzucaj¹c zw³aszcza Fullertonowi i jego trzem kolegom nieobiektywizm oraz

13 Opowieœci spirytystyczne chêæ zdyskredytowania za wszelk¹ cenê mediów i przedmiotu badañ. Profesor Ful- lerton by³ autorem wielu fanatycznych wypowiedzi, w których sprzeciwia³ siê spiry- tyzmowi, nie bacz¹c na fakty. Odbywszy podró¿ do Europy, sta³ siê bohaterem skan- dalu, bowiem w jednym z napisanych po powrocie artyku³ów stwierdzi³, ¿e eksperymentuj¹cy ze s³ynnym medium Henrym Slade’em profesor Johan Zöllner jest umys³owo chory. Wielu naukowców domaga³o siê usuniêcia Fullertona z jakichkol- wiek gremiów badawczych. Na tym tle uznanie zdolnoœci Margaretty przez wspo- mnian¹ komisjê jest nie lada wydarzeniem. Mimo wielu pozytywnych orzeczeñ ró¿nych gremiów badawczych, ataki na Ca- thie i Margarettê jednak nie s³ab³y. Chocia¿ nikt nigdy nie udowodni³ im ¿adnego oszustwa, stale ros³a liczba ich przeciwników, nawet w ³onie samej rodziny. Ju¿ o wiele wczeœniej, bo 15 kwietnia 1851 roku, zamieszka³a w Arcadii (stan Nowy Jork) szwa- gierka — Norman Culver, ¿ona Davida Foxa — zezna³a pod przysiêg¹, ¿e dziewczê- ta by³y oszustkami, a Cathie osobi- œcie pokaza³a jej jak wywo³uje dziwne dŸwiêki trzaskaj¹c palcami u nóg. Twierdzi³a te¿, ¿e wystarczy d³ugo i czêsto ogrzewaæ stopy przed kominkiem, dziêki czemu uda siê wydawaæ przypominaj¹ce stukanie odg³osy. Pani Culver utrzymywa³a nawet, ¿e jej samej udawa³o siê cza- sami wywo³aæ sto piêædziesi¹t stuk- niêæ z rzêdu. Biografowie sióstr Fox twierdz¹ jednak, ¿e w tym wypadku powodem ca³ego zajœcia by³a zwy- Rycina z epoki przedstawiaj¹ca badanie zdolnoœci sióstr Fox k³a zawiœæ, a nie umi³owanie praw- dy. Potwierdzaj¹ to specjaliœci w dziedzinie fizjologii, dowodz¹c, ¿e jest niemo¿liwe, by cz³owiek palcami u nóg wytwarza³ odg³osy przypominaj¹ce na przyk³ad ³omota- nie piêœci¹ w œcianê. Równie¿ m¹¿ Margaretty uwa¿a³ swoj¹ ¿onê za zamieszan¹ w podejrzane sprawy. W korespondencji do niej, ujawnionej po jego œmierci w ksi¹¿ce „Listy mi³osne dra E. Kane’a”, kaza³ jej unikaæ „duchów”, nie mog¹c ju¿ znieœæ myœli, ¿e jest uwik³ana w ci¹g niegodziwoœci i oszustw. Sceptycznie nastawiony Kane twierdzi³, ¿e Leah wykorzystuje Margarettê, oraz zarzuca³ wszystkim siostrom hipokryzjê i nadu¿ywa- nie alkoholu — co sta³o siê jednym z koronnych argumentów przeciwników sióstr Fox. Margaretta istotnie popad³a w alkoholizm, gdy po powrocie z Anglii w roku 1876 ¿y³a w nêdzy, szukaj¹c zarobku w publicznych seansach. Kiedy ponownie wy- jecha³a do Anglii, przera¿ona upadkiem siostry Leah postanowi³a nawet doprowa- dziæ do pozbawienia jej praw rodzicielskich wobec dwóch nieletnich synów. Wró- ciwszy do Stanów w 1888 roku, chc¹c siê zemœciæ na siostrze i jednoczeœnie

14 Duch z Hydesville wyci¹gn¹æ jakieœ korzyœci materialne, Margaretta stwierdzi³a w wywiadzie dla „The New York Herald” (Herold Nowojorski), ¿e ma zamiar ujawniæ, i¿ zjawiska mediu- miczne prowokowane przez ni¹ i jej siostrê by³y fa³szywe. Przebywaj¹ca wtedy w An- glii Cathie (te¿ nie maj¹ca ostatnio najlepszych stosunków z Leah) zosta³a wezwana do powrotu. 21 paŸdziernika obie zwo³a³y zebranie w siedzibie Nowojorskiej Akade- mii Muzycznej. Gdy w wype³nionej t³umem po brzegi sali ucich³o, Margaretta oœwiadczy³a: „Wystêpujê tu dzisiaj jako jedna z za³o¿ycielek ruchu spirytystycznego, aby zdemaskowaæ ów ruch jako oszustwo od pocz¹tku do koñca, jako najnêdzniejszy przes¹d, jako najniegodziwsze bluŸnierstwo na œwiecie.” Nagle ku zdziwieniu wszystkich obecnych, wœród grobowej ciszy wywo³anej wra¿eniem, jakie uczyni³y s³owa Margaretty, rozleg³y siê tak dobrze znane jej i wszystkim zainteresowanym, dobiegaj¹ce zewsz¹d, stuki i ha³asy. Mimo ¿e ona sama próbowa³a uspokoiæ zdezo- rientowany t³um, odwróciæ jego uwagê klaszcz¹c, przekrzykuj¹c odg³osy i na pró¿no wo³aj¹c: „To wszystko sztuczki!”, ³oskot trwa³ — zupe³nie jakby setki Panów Kuter- nogów protestowa³y z zaœwiatów przeciwko podwa¿aniu ich racji bytu. Po roku na ³amach „The Celestial City” (Niebiañskie Miasto) siostry po raz pierwszy odwo³a³y swe oœwiadczenie, przyznaj¹c, ¿e uleg³y presji nieprzychylnego œrodowiska. Margaretta obwinia³a za ca³¹ sprawê frustruj¹c¹, trudn¹ sytuacjê mate- rialn¹ i naciskaj¹ce j¹ wysoko postawione osobistoœci Koœcio³a katolickiego, którego wyznawczyni¹ sta³a siê po œmierci swego mê¿a. Równie¿ Cathie, mimo nieszczêsne- go oœwiadczenia, nie zaprzesta³a uczestnictwa w eksperymentach, które w latach 1869–1892 odbywa³y siê w nowojorskim mieszkaniu profesora Langworthy’ego Taylora. Ostatnie lata ¿ycia sióstr Fox, na których cieniem po³o¿y³y siê wczeœniejsze rodzinne sprzeczki, obfitowa³y w kolejne odwo³ania oœwiadczenia o rzekomym oszustwie, przeplatane kolejnymi za³amaniami nerwowymi, pos¹dzeniami ze strony przeciwników o problemy z alkoholem i narkotykami. Margaretta zmar³a w Nowym Jorku, w wynajêtym od jakiejœ rodziny pokoiku przy Dziewi¹tej Ulicy. Przed œmier- ci¹ by³a ca³kowicie sparali¿owana, a dogl¹daj¹ca jej lekarka o nazwisku Mellen (nie zwi¹zana z ruchem spirytystycznym) oœwiadczy³a, ¿e w pokoju pacjentki czêsto da- wa³y siê s³yszeæ stukniêcia w œcianach i pod³odze, stanowi¹ce odpowiedzi na pytania zadawane w myœlach przez chor¹. Nic wiêc nie by³o w stanie zahamowaæ rozwoju wypadków. Dom rodziny Foxów w Hydesville, na skutek po¿aru wznieconego przez t³um podburzony kazaniem pastora–metodysty, uleg³ ca³kowitemu zniszczeniu w roku 1930. Jego replikê wystawiono kilka lat póŸniej w oœrodku spirytystycznym w Lily Dale, w latach piêædziesi¹tych tworz¹c tam muzeum. Owe g³oœne wydarzenia w Stanach Zjednoczonych bezpoœrednio przyczyni³y siê do narodzin nowej nauki empirycznej i teorii moralnej, pocz¹tkowo zwanej nowym spirytualizmem. Ró¿nice w pogl¹dach miêdzy „starymi” a „nowymi” spirytualistami opiera³y siê na odrzucaniu przez tych pierwszych mo¿liwoœci reinkarnacji Duchów. Dziewiêtnastowieczny nowy spirytualizm, nazwany we Francji spirytyzmem, sta³ siê

15 Opowieœci spirytystyczne tymczasem rozleg³ym ruchem spo³ecznym, maj¹cym w samych Stanach Zjedno- czonych oko³o dziesiêciu milionów zwolenników, skupionych w niezliczonych klubach i organizacjach, czytuj¹cych osi¹gaj¹ce kilkudziesiêciotysiêczne (czyli spore jak na tamte czasy) nak³ady ksi¹¿ki i czasopisma. Nauka Duchów przenios³a siê za Ocean i zdobywa³a coraz wiêcej zwolenników — a wszystko zaczê³o siê w³a- œnie w Hydesville...

16 Badacze i eksperymenty

Badacze i eksperymenty

jawiska wywo³ywane przez istoty ze sfery pozamaterialnej lub osoby obda- rzone niecodziennymi zdolnoœciami od najdawniejszych czasów traktowano Zzwykle jako przejawy dzia³alnoœci bogów czy demonów, ostrze¿enia i inne znaki dawane w sposób nadprzyrodzony. Cywilizacja chrzeœcijañska przynios³a za- bobonny strach przed diab³em, który odt¹d sta³ siê w relacjach z wydarzeñ tego typu ich najczêœciej wymienian¹ przyczyn¹. Obawy i niewiedza d³ugo uniemo¿liwia³y podejmowanie jakichkolwiek badañ nad natur¹ kontaktów z mieszkañcami zaœwia- tów i rzadkich zdolnoœci ludzkich. Z pewnoœci¹ jednak wielu szamanów i kap³anów, bêd¹cych motorem rozwoju wszelkich kultur, dzieli³o siê obserwacjami niezwyk³ych zajœæ, których byli œwiadkami, wypracowuj¹c konkretne wnioski — te jednak nie za- chowa³y siê w formie pisemnej. Ich przejawów nale¿y szukaæ w mitach, legendach, przes¹dach i pierwotnej tradycji spo³eczeñstw. Relacje kronikarskie dotycz¹ce manifestacji istot z drugiej strony ¿ycia mo¿na po- dzieliæ na dwie grupy. Pierwsze to przepojone szacunkiem, wznios³e komentarze o ob- jawieniach osób uwa¿anych przez wyznawców ró¿nych religii za œwiête, anio³ów — s³owem: przedstawicieli si³ dobra. Drugi rodzaj notatek stanowi¹ mro¿¹ce krew w ¿y- ³ach, podszyte przes¹dem i przera¿eniem doniesienia o zjawiskach ³¹czonych z si³a- mi niew¹tpliwie „piekielnymi”. Oczywiœcie zarówno do jednych, jak i drugich wypa- da podchodziæ krytycznie, bowiem ich autorzy opierali siê czêsto na relacjach ma³o wykszta³conych œwiadków, nie mog¹cych w pe³ni oceniæ realiów zjawiska. Niejed- nokrotnie opisy podobnych niezwyk³oœci po prostu zmyœlano, by ubarwiæ kronikê, dogodziæ potencjalnemu czytelnikowi (zw³aszcza jeœli ten by³ chlebodawc¹ mi³uj¹- cym takie dziwy) lub zapisaæ siê na d³u¿ej w historii dziêki oryginalnoœci sformu³o- wañ. Kronikarskich opowieœci o diab³ach, anio³ach i œwiêtych nie mo¿na wiêc uwa- ¿aæ za w pe³ni wartoœciowe Ÿród³a naukowe, pozostawiaj¹c je raczej w sferze ciekawostek i traktuj¹c jako kamienie milowe na drodze rozwoju nauk. Pisarze sta- ro¿ytni, badacze œredniowieczni, renesansowi i póŸniejsi (a¿ do czasów dzia³alnoœci

17 Opowieœci spirytystyczne

Swedenborga) niejednokrotnie okreœlali Duchy, bez wzglêdu na ich naturê, mianem demonów — co jednak nie mia³o przyjêtego dziœ negatywnego znaczenia. Rzymski filozof i poeta Tytus Lukrecjusz (ok. 95–55 p.n.e.) nie prowadzi³ praw- dopodobnie ¿adnych badañ, lecz w swych rozwa¿aniach na temat duszy zbli¿y³ siê do spirytystycznej teorii cia³a duchowego. Twierdzi³, ¿e dusza ludzka jest rodzajem po- w³oki, która oddziela siê od cia³a w chwili œmierci i mo¿e szybowaæ w powietrzu, kieruj¹c swymi ruchami. Jego krajan — pisarz Pliniusz M³odszy (ok. 61–ok.114) — w jednym z listów do swego przyjaciela Surii szczegó³owo relacjonuje g³oœn¹ sprawê nawiedzonego domu w Atenach, przypominaj¹c¹ niektóre motywy opowieœci o Duchu z Hydesville. Uszczypliw¹ aluzjê do dzia³aj¹cego ju¿ dwa tysi¹ce lat temu zorganizo- wanego gremium, zajmuj¹cego siê badaniem Duchów, zawiera satyra „Philopseudes e Apiston” (Przyjaciel bzdury albo Niedowiarek), autorstwa Greka Lukiana (ok. 120–180). Satyryk demaskuje tu oszukañcze media, wyszydza zabobony i naiwn¹ wiarê we wszystko co niezwyk³e. W 1873 roku w bibliotece Patriarchatu Jerozolimskiego odkryto niewielk¹ roz- prawê „Didache” (Nauki), napisan¹ prawdopodobnie w Egipcie miêdzy 120 a 160 rokiem. Rzuca ona wiele œwiat³a na organizacjê Koœcio³a katolickiego w pocz¹tkach drugiego wieku i zawiera miêdzy innymi zasady u³atwiaj¹ce odró¿nianie mediów prawdziwych od oszukañczych. Ojciec Koœcio³a Tertulian (ok. 155–ok. 220) opisuje praktyki nawi¹zywania kontaktów z mieszkañcami zaœwiatów, uwa¿aj¹c ich zasady za zgodne z wol¹ bo¿¹. Grzegorz z Cezarei i Nikifor informuj¹, ¿e uczestnicy Soboru Nicejskiego w 325 roku korzystali ze zjawiska pisma bezpoœredniego, co œwiadczy o ich wiedzy na temat warunków jego uzyskania. W czasie gdy trwa³y soborowe kon- ferencje, zmarli biskupi Chrysanthus i Mysonius. Sobór, powzi¹wszy uchwa³y i g³ê- boko ¿a³uj¹c, ¿e zmarli dostojnicy nie mog¹ przy³¹czyæ swych g³osów do wszystkich pozosta³ych, uda³ siê in corpore na ich grób, gdzie jeden z Ojców Koœcio³a powie- dzia³: „Œwi¹tobliwi pasterze, ukoñczyliœmy wszyscy nasz¹ pracê i stoczyliœmy walki w imiê Pana. Jeœli nasze dzie³o jest Mu mi³e dajcie nam znak, k³ad¹c na nim wasz podpis”. Po czym zapieczêtowan¹ uchwa³ê w³o¿ono do grobu, na którym równie¿ umieszczono pieczêæ Soboru. Spêdziwszy ca³¹ noc na modlitwach, nazajutrz o œwi- cie duchowni z³amali pieczêcie i znaleŸli u do³u dokumentu odpowiedni dopisek: „My, Chrysanthus i Mysonius, którzy zgodnie pracowaliœmy wraz z wszystkimi Oj- cami na pierwszym i œwiêtym Soborze Ekumenicznym, choæ obecnie pozbawieni cia³, po³o¿yliœmy jednak w³asnorêczny podpis na ich uchwale”. Nikifor twierdzi, ¿e Koœció³ uzna³ tê manifestacjê za znakomity i istotny tryumf nad swymi nieprzyjació³- mi. Oczywiœcie nie ma ¿adnej gwarancji, ¿e ca³a sprawa nie by³a sprytnie przygoto- wanym przedstawieniem o charakterze propagandowym, lecz sam fakt potwierdzenia mo¿liwoœci takiej w³aœnie komunikacji ze zmar³ymi jest godzien odnotowania i mo¿e œwiadczyæ o czêstej tego praktyce. Najprawdopodobniej pierwsza informacja o typowej manifestacji Ducha (nie li- cz¹c na wpó³ mitologicznych opowiadañ ze œwiata staro¿ytnych), znajduje siê w wie-

18 Badacze i eksperymenty lotomowym zbiorze dziejopisarskim „Monumenta Germaniae Historica” (Dokumen- ty historyczne Germanii). Jego autor wymienia diakona Helpidiusa — powiernika i le- karza króla Ostrogotów Teodoryka Wielkiego (ok. 455–526), który oko³o roku 530 za- cz¹³ uskar¿aæ siê na pojawiaj¹c¹ siê w jego domu zjawê, rzucaj¹c¹ kamieniami. Autor pochodz¹cej z IX wieku niemieckiej kroniki jako jeden z pierwszych w Euro- pie zanotowa³ przypadek nawiedzenia. Zdarzenie mia³o miejsce w gospodarstwie po³o¿onym niedaleko Bingen nad Renem. Zjawiska mia³y bardzo gwa³towny prze- bieg: w powietrzu fruwa³y kamienie, dr¿a³y œciany domów, dochodzi³o do samoza- paleñ, a pos³uguj¹cy siê g³osem bezpoœrednim Duch zarzuca³ wieœniakowi, ¿e sypia z córk¹ jednego z parobków. Duch przeœladowa³ sw¹ ofiarê dok¹dkolwiek siê uda³a. Kronikarz twierdzi, ¿e w koñcu wieœniaka zaczêli unikaæ s¹siedzi i nie pozwalali mu zbli¿aæ siê do swych domów. Podobn¹ informacjê nauka zawdziêcza ¿yj¹cemu w XIII wieku Geraldowi z Walii, donosz¹cym o istocie rzekomo zagra¿aj¹cej kilku mê¿czy- znom. S¹ to jednak tylko krótkie wzmianki. Za wiarygodne historycy uznaj¹ relacje dotycz¹ce rozmów duchownych katolic- kich ze zmaterializowanymi Duchami. Stanis³aw ze Szczepanowa (ok. 1030–1079) w trakcie pewnego procesu rozmawia³ przy œwiadkach ze zjaw¹ szlachcica, który twierdzi³, ¿e od trzech lat znajduje siê w czyœæcu, chcia³by wróciæ na ziemiê, lecz nie mo¿e jednoczeœnie udzieliæ bardziej szczegó³owych informacji na temat ¿ycia poza- grobowego. Podobne zjawisko mia³o miejsce w 1313 roku w Alais we Francji, gdzie kilku zakonników rozmawia³o z Duchem nawiedzaj¹cym dom, którego w³aœcicielem by³ mieszczanin Gui du Tour. G³os zmar³ego by³o s³ychaæ zwykle w obecnoœci ¿ony mieszczanina, najwyraŸniej obdarzonej zdolnoœciami medialnymi. Niew¹tpliwym medium by³a Hildegarda von Bingen (1098–1179) — niemiecka benedyktynka, za³o¿ycielka klasztoru w Rupertsbergu, która ju¿ od trzeciego roku ¿ycia miewa³a symboliczne wizje. Gdy mia³a osiem lat, zosta³a oddana do klasztoru w Disibodenbergu, gdzie œwiadkiem jej wizji by³a miêdzy innymi przeorysza Jutta von Spanheim. Hildegarda zas³ynê³a jako medium mówi¹ce, lecz¹ce i jasnowidz¹ce, a manifestacje, którym podlega³a, okreœla³a mianem wewnêtrznego œwiat³a. Jej wiele dzie³ przepojonych jest g³êbok¹ wiedz¹, której konkluzj¹ jest g³êbokie stwierdzenie, ¿e „to w³aœnie mi³oœæ stworzy³a œwiat i mi³oœæ go uzdrowi”. Hilde- garda uwa¿a³a, ¿e choroby s¹ skutkiem braku równowagi w duszy i ciele cz³owie- ka, zaœ cz³owiek odpowiedzialny jest nie tylko za szczêœcie w³asne, lecz równie¿ za los innych ludzi i stworzeñ. Naukowcy do dziœ zachwycaj¹ siê prostot¹ i trafnoœci¹ jej konkluzji. Wiele cennych elementów do historii badañ zjawisk mediumicznych wnieœli mi- styczni autorzy dzie³ alchemicznych, którzy jak przysta³o na absolwentów œrednio- wiecznych uniwersytetów, ³¹czyli filozofiê materii z umi³owaniem ducha. Niejedno- krotnie trudno jest oddzieliæ w ich pracach symbol od realnie prezentowanego przedmiotu, lecz to sprawia, ¿e czytelnik jest wrêcz zmuszany do wczucia siê w in- tencje mêdrca i pod¹¿ania tropem jego myœli. Kochankowie m¹droœci, czy stra¿nicy

19 Opowieœci spirytystyczne wiedzy — jak zwykli siê nazywaæ, czêsto czerpali swe wiadomoœci z pradawnych Ÿróde³ hermetycznych stowarzyszeñ, wywodz¹cych siê nawet od nieistniej¹cych ju¿ kultur, których dziedzictwo jeszcze dziœ wprawia w zdumienie fachowców i laików. Przeœladowano ich za to, staraj¹c siê zmusiæ do wyjawienia strze¿onych zazdroœnie przed profanami tajemnic. Te ostatnie jednak trafia³y do r¹k tylko takich odbiorców, którym wieloletnie studia pozwoli³y na zg³êbienie s³ownictwa i formu³, stanowi¹- cych dla wiêkszoœci barierê nie do przebycia. Pierwszy drukowany traktat poœwiêcony czarnoksiêstwu „Fortalicium Fidei” (Twierdza wiary), napisany oko³o roku 1459 przez Alphonsusa de Spinê — francisz- kanina, profesora uniwersytetu w Salamance — i wydany w 1467 roku, zawiera miê- dzy innymi opis dziesiêciu odmian demonów. Wprawdzie jest to dzie³o poœwiêcone g³ównie walce z herezj¹ i usiane ca³¹ mas¹ antysemickich przypowieœci (choæ sam autor by³ ¯ydem przechrzt¹), jednak daje wyobra¿enie o pogl¹dach ówczesnego spo- ³eczeñstwa na temat istot pozamaterialnych. Autorem œmia³ej jak na œredniowiecze teorii, mówi¹cej o trzech czêœciach sk³ada- j¹cych siê na istotê ludzk¹ (cia³a materialnego, astralnej duszy i boskiego ducha), by³ s³ynny niemiecki uczony, lekarz, chemik, filozof, profesor uniwersytetu w Bazylei — Philippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Ho- henheim (1493–1541), zwany te¿ Paracelsusem, prekur- sor nowo¿ytnej medycyny, uwa¿any za twórcê jatroche- mii, jeden z pierwszych stosuj¹cych w leczeniu preparaty chemiczne. Trudno powiedzieæ, czy prowadzi³ badania zjawisk o charakterze mediumicznym, czy te¿ jego rozwa¿ania by³y czysto teoretyczne. Mo¿liwe jed- nak, ¿e podczas d³ugotrwa³ych podró¿y do Indii i Egiptu zetkn¹³ siê z dzia³alnoœci¹ tamtejszych mêdrców, któ- rzy przez lata pozostawali wierni pradawnym prakty- Paracelsus kom, a wiêc tak¿e szerokim kontaktom z pozamaterialn¹ sfer¹ ¿ycia. W swych pracach Paracelsus stworzy³ zaak- ceptowane przez okultystów pojêcie cia³a astralnego, ma- j¹cego mo¿liwoœæ manifestowania siê cz³owiekowi w for- mie zjawy czy sobowtóra, którego okreœli³ jako evestrum. G³osi³ tak¿e istnienie procesu reinkarnacji. Eksperymentów ze sfer¹ pozamaterialn¹ dokonywa³ z pewnoœci¹ wspó³czesny Paracelsusowi Cornelius Agrippa z Nettelsheim (1486–1535) — b³yskotliwy filo- zof, prawnik, lekarz, teolog i dyplomata. Arkana wiedzy zg³êbia³ od najm³odszych lat w Kolonii, kontynuuj¹c stu- dia w Pary¿u, gdzie wraz z dwoma Francuzami za³o¿y³ nawet towarzystwo naukowe, wywieraj¹ce du¿y wp³yw na badaczy z terenów Niemiec, W³och i Anglii. Zachêco- Cornelius Agrippa z Nettelsheim

20 Badacze i eksperymenty ny przez opata Thristemiusa ze Spenheim, opracowa³ obszerne dzie³o pod tytu³em „Occulta Philosophia” (Wiedza tajemna), w którym dowodz¹c, ¿e to zamieszka³y w cz³owieku duch jest sprawc¹ wszelkich cudów, odpowiednio do atmosfery swoich czasów dokona³ teoretycznej syntezy zjawisk materialnych z kszta³towan¹ przez wie- ki podbudow¹ filozoficzn¹. Przeœladowany przez Koœció³ za oœwiadczenia o osobi- stych kontaktach z Duchami, uciekaj¹c do Francji, zmar³ w Grenoble. Medialne zdolnoœci materializacji i jasnowidzenia posiada³ znakomity w³oski le- karz Facjus Cardano (1443–1526), który stale nawi¹zywa³ kontakty z istotami z za- œwiatów, uzyskuj¹c od nich informacje o charakterze przepowiedni, co potwierdzi³, kontynuuj¹cy prace ojca, Gerolamo Cardano (1501–1576) — profesor uniwersyte- tów w Mediolanie, Padwie i Bolonii, przedstawiciel renesansowej szko³y filozofii przyrody, zajmuj¹cy siê równaniami algebraicznymi oraz teori¹ dŸwigni i wagi. Zdol- noœci medialne rozwinê³y siê w wieku m³odzieñczym równie¿ u Gerolama. W swoich dzie³ach zawar³ wiêc liczne relacje z kontaktów z Duchami, szczególnie wi¹¿¹ce siê ze zjawiskiem istnienia opiekunów duchowych. Opisywa³ równie¿ doœwiadczane zja- wisko wysy³ania w³asnego cia³a duchowego, okreœlone póŸniej jako eksterioryzacja. Najgorsz¹ s³aw¹ spoœród europejskich mistrzów tamtej epoki cieszy³ siê Niemiec Johann Faust (1480–1540), którego postaæ jest niezwykle popularna i dziœ, dziêki li- terackim i muzycznym parafrazom jego legendy. W rzeczywistoœci by³ on wêdrownym uczonym, alchemi- kiem i wró¿bit¹, który wœród skandali obyczajowych czu³ siê bardzo do- brze, wykorzystuj¹c ludzk¹ naiw- noœæ. Mimo awanturniczego trybu ¿ycia, ukoñczy³ jednak studia teolo- giczne na uniwersytecie w Heidel- bergu, gdzie uzyska³ tytu³ baka³arza. Nastêpnie zas³yn¹³ jako doskona³y mówca, porywaj¹cy t³umy s³uchaczy opowieœciami na tematy mitologicz- Johann Faust ne. Wiadomo, ¿e dotar³ równie¿ do Krakowa, gdzie na Uniwersytecie Jagielloñskim studiowa³ rzekomo „magiê”. Jego g³ównym dzie³em jest traktat „Höllenzwang” (Zmuszenie piek³a), w którym prócz niew¹tpliwie alchemicznych formu³, zawar³ równie¿ ciekawostki o Duchach, rz¹dz¹cych wed³ug niego ró¿nymi dziedzinami ¿y- cia cz³owieka i wiedz¹, oraz porady dotycz¹ce wró¿enia. Faust by³ jednym z nielicz- nych filozofów tego rodzaju, którzy czytelnikom swych ksi¹g i ewentualnym naœla- dowcom otwarcie zalecali dog³êbn¹ znajomoœæ Biblii — co niew¹tpliwie k³óci siê z opiniami o jego umi³owaniu wszystkiego, co piekielne. Obok Paracelsusa i Agrippy, czêsto wymienia siê „ostatniego renesansowego doktora”, jak nazywano el¿bietañskiego filozofa, matematyka i kartografa — Johna

21 Opowieœci spirytystyczne

Dee (1527–1608). Ten Walijczyk ju¿ w wieku dziewiêt- nastu lat zosta³ cz³onkiem presti¿owego Trinitry College w Cambridge, a od roku 1550 wyk³ada³ równie¿ w Pary- ¿u. Jego zainteresowania Duchami datuj¹ siê od spotka- nia z Gerolamem Cardano, choæ pocz¹tkowo Dee szuka³ w zaœwiatach pomocy w studiach zwi¹zanych g³ównie ze sprawami finansowymi. W wyrobieniu powa¿niejszego podejœcia do manifestacji duchowych pomog³y mu w³a- sne zdolnoœci medialne. Jego wyk³ady i prace naukowe sta³y siê popularne zw³aszcza w Niemczech i Czechach, inspiruj¹c ówczesne œrodowiska ezoteryczne. W podró- John Dee ¿ach, dzia³alnoœci alchemicznej, jak równie¿ w bada- niach zwi¹zanych ze zjawiskami mediumicznymi pomaga³ mu Edward Talbot (1555– 1608), znany bardziej jako Edward Kelley. By³ on wykszta³conym w Oxfordzie notariuszem, który umieraj¹c, stwierdzi³, ¿e tajemnice wszechœwiata pozostan¹ w zasiêgu jego rêki i choæ nie okaza³ siê godny, by poznaæ je za ¿ycia, to po œmierci bêd¹ mu objawione. Niezwykle trafne w zetkniêciu z póŸniejszymi ustale- niami naukowców oraz na tle informacji przekazanych przez Duchy, by³y te¿ teorie jednego z geniuszy, przed- wczeœnie usuniêtego ze œwiata nauki, W³ocha Giordana Bruno (1548–1600) — filozofa, astronoma, przyrodnika. Jego burzliwy, choæ krótki ¿yciorys zawiera nazwy miej- scowoœci stanowi¹cych stolice œwiatowej kultury, gdzie pobiera³ nauki. Bruno by³ twórc¹ nowoczesnego pojêcia Edward Kelley pierwotnej materii, któr¹ w swych teoriach ³¹czy³ z dusz¹ œwiata, uwa¿aj¹c je wza- jemnie za przyczyny powstania rzeczy. S³awê przynios³a mu tak¿e nowatorska teoria wieloœci œwiatów i stwier- dzenie, ¿e dusza jest w istocie nie pust¹ form¹, lecz roz- wijaj¹c¹ siê duchow¹ rzeczywistoœci¹ — co w po³¹cze- niu z teori¹ reinkarnacji okaza³o siê jak na jego czasy zbyt niewyobra¿alne i doprowadzi³o go na inkwizycyjny stos. Przez wiele wieków Koœció³ uwa¿a³ go za uczone- go niezwykle niebezpiecznego, bowiem jego praca „Dzie³a wszystkie”, zapisana dekretem Œwiêtego Ofi- cjum na Indeksie Ksi¹g Zakazanych, znajdowa³a siê tam jeszcze w 1948 roku. Podobne idee g³osi³ równie¿ prze- œladowany przez inkwizycjê Tommaso Campanella (1568–1639), renesansowy filozof przyrody i teolog. Tommaso Campanella Twierdzi³ on, ¿e to Duch tworzy i kszta³tuje cia³o, wyra-

22 Badacze i eksperymenty

¿aj¹c przy jego pomocy swoje zdolnoœci. Z pism Campanelli wynika, ¿e prawdopo- dobnie by³ obdarzony zdolnoœciami medialnymi. W roku 1570 w Genewie zosta³a wydana interesuj¹ca praca „De Spectris” (O Du- chach), autorstwa Ludwiga Lavatera (1527–1586). W rozprawie tej szczegó³owo opisano wiele rodzajów zjawisk mediumicznych, uzupe³niaj¹c j¹ charakterystycz- nym glosariuszem mieszkañców zaœwiatów. Autor wyst¹pi³ tu z pozycji sceptyka, co zjedna³o mu wielk¹ przychylnoœæ œwiata naukowego i sprawi³o, ¿e jeszcze dziœ „De Spectris” to jedno z najczêœciej wymienianych dzie³ na ten temat. Ciekawostk¹ jest fakt wykorzystywania angielskiej wersji tej ksi¹¿ki (ukaza³a siê dwa lata póŸniej w Londy- nie) przez Williama Shakespeare’a (1564–1616) i licznych pisarzy el¿bietañskich. Zupe³nie inne podejœcie do kontaktów ze zmar³ymi prezentowa³ hiszpañski in- kwizytor, ojciec jezuita Martin Antonio del Rio (1551–1608), który w pracy „Disqu- isitionum Magicarum” (Magiczne poszukiwania), wydanej w roku 1599, sprecyzo- wa³ ju¿ osiemnaœcie gatunków Duchów. Jego niew¹tpliwie naiwne i pozbawione podstaw komentarze (z wykszta³cenia notabene by³ prawnikiem), œwiadcz¹ mimo wszystko o próbie analitycznej oceny rozpatrywanych przypadków. Oto na przyk³ad szesnasta grupa istot wyró¿niona przez del Rio obejmuje Duchy, które „(...) urz¹dza- j¹ rozmaite sceny i siej¹ zgorszenie. Przyk³adów tego podawaæ nie trzeba, bo ka¿dy je zna. Niektóre wyrywaj¹ noc¹ ludzi ze snu, ³omocz¹ garnkami albo rzucaj¹ kamie- niami. Inne wyci¹gaj¹ spod œpi¹cego siennik tak, ¿e spada on z ³o¿a.” W 1603 roku we W³oszech urodzi³ siê Giuseppe Desa, którego mo¿na uznaæ za pierwsze lewituj¹ce medium bli¿ej poznane dziêki szerokiej dokumentacji na jego temat. Zdolnoœci Desy potwierdzi³o zbyt wielu wiarygodnych œwiadków, by to igno- rowaæ. W latach m³odzieñczych praktykowa³ surow¹ ascezê i doznawa³ ekstaz, w trak- cie których niejednokrotnie unosi³ siê w powietrze. Gdy wst¹pi³ do zakonu, zjawisko to wystêpowa³o czêsto w czasie mszy. Wezwany przed oblicze papie¿a Desa ponow- nie lewitowa³, co nastêpnie obserwowa³o wiele osobistoœci, wœród których znajdo- wa³ siê zainteresowany takimi faktami filozof i matematyk Gottfried Wilhelm Leib- niz (1646–1716). W transach, które sam nazywa³ omdleniami, medium potrafi³o te¿ wspomagaæ ruchy ciê¿kich przedmiotów i ludzi. Wczeœniej uczestnikami podob- nych zjawisk by³ w³oski kaznodzieja i misjonarz, stygmatyk Franciszek z Asy¿u (1181?–1226), w którego obecnoœci wielokrotnie dochodzi³o te¿ do spektakularnych zjawisk fizycznych, oraz mistyczna pisarka hiszpañska Teresa de Cepeda y Ahumada (1515–1582), bardziej znana jako Teresa z Avila, któr¹ unoszon¹ w powietrzu przy- trzymywa³y jej kole¿anki z zakonu. Z naukowców jeszcze odrodzeniowych, których konkluzje odpowiada³y filozo- ficznej stronie póŸniejszego spirytyzmu (choæ trudno powiedzieæ, czy mia³y zwi¹zek z eksperymentami, czy raczej stanowi³y rezultat przemyœleñ czysto teoretycznych), na wspomnienie zas³uguj¹ Jan Baptista van Helmont (1577–1644) i jego syn Mercurius van Helmont (1618–1699). Obaj ogniskowali w sobie odziedziczon¹ po œredniowieczu mistykê i wiedzê przyrodnicz¹, rozbudowuj¹c systemy Paracelsusa i Agrippy z Net-

23 Opowieœci spirytystyczne

telsheim. Van Helmont–ojciec twierdzi³ miêdzy in- nymi, ¿e ponad ludzkim rozumem stoi jeszcze wie- dza ducha, a jej zdobycie nie wi¹¿e siê z prac¹ mó- zgu, lecz serca. W 1658 roku tytu³ magistra nauk wyzwolonych na uniwersytecie w Oxfordzie otrzyma³ Joseph Glanvill (1636–1680), kapelan króla Karola II, wielki mi³oœnik nauk tajemnych, zwany przez prze- ciwników „najzdolniejszym z obroñców zabobo- nu”. Do historii przesz³o jego niezwykle popularne dzie³o „Saduceismus Triumphatus” (Tryumfuj¹cy saduceizm), w którym opisa³ miêdzy innymi wi- dziane na w³asne oczy poczynania tak zwanego Jan Baptista i Mercurius van Helmont poltergeista z Tedworth, sk³adaj¹ce siê z lewitacji ludzi i przedmiotów, ha³asów oraz materializacji zjaw w chwili œmierci cz³owieka. Mankamentem jego pracy jest niestety ca³kowity bezkrytycyzm i ³atwowiernoœæ, z jakimi przyj- mowa³ wszelkie relacje s¹dowe, na których siê opiera³. Z koñca XVII wieku pochodzi najprawdopo- dobniej pierwsza udokumentowana relacja œwiad- ków na temat zjawiska bilokacji, czyli wysy³ania cia³a duchowego przez osobê ¿yj¹c¹, postrzega- nego przez innych ludzi. Zjawisko relacjonowa- ne przez pastora Thomasa Tilsona mia³o miejsce Fragment strony tytu³owej pracy Josepha 3 czerwca 1691 roku w Rochester, gdzie w sy- Glanvilla „Saduceismus Triumphatus”, pialni dwojga dzieci pojawi³a siê zjawa ich matki, przedstawiaj¹cy dobosza z Tedworth niejakiej Marii Goffe, która ze wzglêdu na z³y stan zdrowia przebywa³a wtedy w West- mulling. Okolicznoœci faktu potwierdzi³y precyzyjnie osoby opiekuj¹ce siê dzieæmi i chor¹, która zmar³a na- stêpnego dnia. Najs³ynniejszym badaczem œwiata Duchów na pod- stawie w³asnych doœwiadczeñ, w okresie przed spiryty- zmem, by³ Emmanuel Swedenborg (1688–1772) — syn szwedzkiego biskupa, utalentowany matematyk, che- mik, anatom, fizyk, fizjolog, a poza tym ogrodnik, mu- zyk i poeta w³adaj¹cy biegle jedenastoma jêzykami. Ten geniusz by³ te¿ autorem licznych memoria³ów dotycz¹- cych finansów, zagadnieñ militarnych, handlu, górnic- twa i geologii. Jego rozleg³a wiedza i wybitne zdolnoœci Emanuel Svedenborg organizatorskie sprawi³y, ¿e za zas³ugi dla Królestwa

24 Badacze i eksperymenty

Szwecji w dziedzinie przemys³u otrzyma³ tytu³ szlachecki i zosta³ cz³onkiem parla- mentu. Swedenborg zg³êbia³ œwiat pozamaterialny g³ównie dziêki osobistym dozna- niom, co umo¿liwia³y mu dobrze rozwiniête zdolnoœci jasnowidzenia i inne rodzaje medialnoœci, z których korzysta³ przez ca³e ¿ycie. Doœwiadcza³ lewitacji, wizji sym- bolicznych oraz bezpoœrednich kontaktów z Duchami, opisuj¹c to wszystko w wielu pisanych po ³acinie dzie³ach, przepojonych g³êbok¹ filozofi¹, w której dŸwiêcza³o wiele hase³ sprecyzowanych póŸniej przez spirytystów. Swedenborg potwierdza³, ¿e cz³owiek po œmierci zachowuje swe wszystkie umiejêtnoœci, zdolnoœci, sposoby my- œlenia, wierzenia i uprzedzenia, korygowane jedynie przez doœwiadczenie. Mówi³ o odpowiedzialnoœci ka¿dej istoty ludzkiej za swe czyny, podkreœlaj¹c mo¿liwoœæ poprawy i zadoœæuczynienia za krzywdy wyrz¹dzone bliŸnim. Wykazywa³ zale¿noœci miêdzy ¿yciem cz³owieka na ziemi a stanem jego duszy po œmierci, potwierdzaj¹c teoriê przyk³adami czerpanymi ze swych wizji i komunikatów pochodz¹cych od ma- nifestuj¹cych siê Duchów. Biografowie Swedenborga wspominaj¹ jego liczne wypowiedzi o charakterze proroczym (m.in. przepowiedzenie po¿aru w Sztokholmie oraz œmierci cara Piotra III (1728–1762)), jak równie¿ s³ynny seans w paŸdzierniku roku 1761, w trakcie którego królowa Szwecji kontaktowa³a siê przez niego ze swym zmar³ym przed trzema laty bratem. Swedenborg jako pierwszy publicznie mówi³ o dostêpnej ka¿demu mo¿liwo- œci komunikowania siê z Duchami, wywieraj¹c ogromny wp³yw na ¿ycie inteligencji XVIII i XIX wieku: „Nie wierzcie mi tylko dlatego, ¿e ujrza³em Niebo i Piek³o, ¿e rozmawia³em z anio³ami. Wierzcie mi dlatego, ¿e mówiê wam to samo, co powie wam wasza œwiadomoœæ i intuicja, jeœli dok³adnie ws³uchacie siê w ich g³os.” Do rozwoju badañ nad sfer¹ materialn¹ œwiata rysowanego w wizjach - borga, jak ma³o kto, przyczyni³ siê kontrowersyjny Franz Anton Mesmer (1734– 1815) — niemiecki lekarz, absolwent medycyny na Uniwersytecie Wiedeñskim, którego prace stworzy³y fundamenty do rozwoju nowoczesnych zastosowañ hipno- zy i psychoterapii. Teoria Mesmera (w gruncie rzeczy oparta na za³o¿eniach Paracelsusa) g³osi³a, ¿e wszystko we wszechœwiecie, ³¹cznie z cia³em ludzkim, przenika uniwersalna energia, okreœlona przez niego mianem ma- gnetyzmu zwierzêcego lub psychicznego fluidu. Ka¿de cia³o przyrównywa³ do ¿ywego magnesu, który choruje, gdy zostanie zak³ócona równowaga jego biegunów. Do poprawy stanu pacjenta mia³ siê przyczyniæ lekarz, prze- kazuj¹cy magnetyczn¹ si³ê. Choæ skierowane w zupe³nie inn¹ stronê, ustalenia Mesmera wspomog³y wiele lat póŸniej badania nad promieniowaniem cia³a duchowe- go. W swoim czasie jednak terapiê mesmerystów wyszy- Franz Anton Mesmer dzono (oficjalnie potêpi³y j¹ instytucje religijne), choæ medyczne prace „cudownego doktora” — jak go nazywano — z powodzeniem kontynuowali John Elliotson

25 Opowieœci spirytystyczne

(1791–1868), James Braid (1795–1860) czy hra- bia Armand Marie Jacques de Chastanet de Puységur (1751–1825). Ustalone przez nich pojê- cia magnetyzmu i somnambulizmu do dziœ uwa¿a siê za kluczowe w przygotowaniu gruntu pod przysz³e badania naukowe parapsychologów. Inny zwolennik teorii Mesmera — Francuz Jean Deleuze (1753–1835) — prowadzi³ studia zjawisk mediumicznych, ³¹cz¹c je bezpoœrednio z ¿yciem po œmierci, którego dowodów doszukiwa³ siê zw³aszcza w fakcie powstawania materialnych zjaw. Mesmeryœci stworzyli coœ w rodzaju zorga- nizowanego ruchu spo³ecznego, którego schy³ek przypad³ na pocz¹tki spirytyzmu. Bo¿ena P³onka– Franz Anton Mesmer z pacjentk¹ Syroka, wspó³czesna historyczka medycyny, tak okreœla ich wzajemne zale¿noœci: „Stosunek ruchu magnetycznego do spirytystów nie by³ jednoznacznie pozytywny. Wprawdzie niektórzy mesmeryœci zbli¿yli siê do spirytystów lub okultystów, w³¹czaj¹c siê do istniej¹cych tajnych stowarzyszeñ lub grup spotkaniowych, inni pozostali obojêtni wobec pokrewnego i czêsto ³¹czonego z nimi ruchu. Niektórzy, po krótkiej fascynacji ruchem spirytystycznym, publicznie odcinali siê od wszelkich z nim zwi¹zków, piêtnuj¹c przy tym sam spirytyzm jako Ÿród³o intelektualnych nadu¿yæ.” Jeszcze w duchu epoki oœwiecenia powsta³ wydany w roku 1818 „S³ownik pie- kielny” Jacquesa Albina Simona Collina de Plancy. Autor postara³ siê o zgromadzenie jak najwiêkszej liczby informacji o niezwyk³ych zjawiskach, ich przyczynach i uczest- nikach. Obok wielu absurdalnych teorii (np. o kotach uczestnicz¹cych w sabatach, czy prowadz¹cym do wampiryzmu kretynizmie), de Plancy zebra³ sporo ciekawostek dotycz¹cych relacji ludów prymitywnych ze sfer¹ pozamaterialn¹, przyk³ady manife- stacji Duchów, a nawet sporz¹dzi³ alfabetyczny spis mieszkañców zaœwiatów — choæ niew¹tpliwie podkreœliæ nale¿y, ¿e wiêkszoœæ jego danych ma wartoœæ g³ównie etnograficzn¹. Niestety, pewnego dnia de Plancy z niewiadomych przyczyn zmieni³ radykalnie swój sposób podejœcia do nauki, z obiektywnego na ortodoksyjnie katolicki. Sprawi³o to, ¿e szóste paryskie wydanie s³ownika nak³adem Henri Plona w roku 1863 (opatrzone not¹ Imprimatur, któr¹ sygnowa³ biskup Pierre–Louis Parisis), sta³o siê ju¿ nawet jak na po³owê XIX wieku karykatur¹ dzie³a naukowego. Spoœród badaczy francuskich, na uwagê zas³uguje równie¿ wywodz¹cy siê z krê- gu mesmerystów baron du Potet (lub Dupotet) — doktor nauk medycznych, który zacz¹³ eksperymentowaæ z mediami w roku 1821, badaj¹c lewitacje, aporty i odpor- noœæ cia³a ludzkiego na ogieñ. Twierdzi³ on, ¿e to w³aœnie magnetyzm by³ „magi¹” sta- ro¿ytnych mêdrców. W roku 1845 za³o¿y³ s³ynne czasopismo „Journal du magneti- sme” (Dziennik Magnetyzmu).

26 Badacze i eksperymenty

Podobne badania prowadzi³ w latach dwudziestych XIX wieku niemiecki lekarz i poeta Justinus Kerner (1786–1862), skupiaj¹c siê na zjawisku medialnoœci ja- snowidzenia i opêtañ przez Duchy ni¿sze. Spoœród jego kilku prac, najwiêkszy rozg³os zyska³a dwutomowa ksi¹¿ka wydana w roku 1829, poœwiêcona s³ynnej Jasno- widz¹cej z Prevorst, czyli Fryderyce Wanner–Hauffe (1801–1829). Fryderyka ju¿ od najm³odszych lat miewa³a sny o cha- rakterze proroczym. Przy pomocy leszczynowej laseczki poszukiwa³a wraz z ojcem–leœniczym minera³ów. W spo- sób szczególny reagowa³a na niektóre miejsca, gdzie doznawa³a bólu i dreszczy, a ich przyczyny nikt nie by³ Justinus Kerner w stanie wyt³umaczyæ. Podobne wra¿enia miewa³a na cmentarzach i w koœcio³ach, a szczególnie w opuszczonej kuchni zamku Löwenstein, gdzie — jak twierdzi³a — widywa³a niewidzialne dla innych zjawy. W obecnoœci tego niezwyk³ego medium dochodzi³o do prawie wszystkich rodzajów manifesta- cji Duchów: ruchów przedmiotów, zjawisk dŸwiêko- wych, lewitacji, materializacji, wysy³ania w³asnego cia³a duchowego (niekiedy widzialnego dla innych) itp. Medialnoœæ Jasnowidz¹cej z Prevorst oraz jej si³y fi- zyczne zosta³y w szybkim tempie wyeksploatowane, co przyczyni³o siê do œmierci w m³odym wieku. Wielu wia- rygodnych œwiadków twierdzi³o, ¿e bywa³y czasami dni, gdy w jej pokoju prawie bez przerwy materializowa³y siê zjawy, anonsuj¹c swe pojawienie otwieraniem drzwi. Fryderyka, jako pierwsze medium zainteresowane filo- Jasnowidz¹ca z Prevorst zoficzno–moralnymi skutkami manifestacji istot z za- œwiatów, prowadzi³a z Kernerem prace badawcze nad przypadkami opêtañ i nawie- dzeñ, odbywaj¹c d³ugotrwa³e rozmowy z Duchami. Zajêcie to nie zawsze by³o dla niej przyjemne — tym bardziej, ¿e zw³aszcza pod koniec ¿ycia, do manifestacji Du- chów w jej obecnoœci dochodzi³o nawet wbrew jej woli. Medium wiedzia³o i s³ysza³o wszystko, co dzia³o siê w okolicy, zgodnie ze stanem faktycznym opisuj¹c rozmaite zjawiska. Interesuj¹ce eksperymenty, dotycz¹ce jasnowidzenia Fryderyki, doktor Kerner przeprowadza³ przy wykorzystaniu baniek mydlanych, szklanki z wod¹ oraz zapieczêtowanych kartek papieru. O Jasnowidz¹cej z Prevorst pisa³ miêdzy innymi znany filozof i teolog Dawid Friedrich Strauss (1808–1874): „Jej twarz mia³a wyraz cierpi¹cy, rysy by³y szlachet- ne i delikatne, opromienione bosk¹ jasnoœci¹. Mowa jej by³a mi³a, powolna, uroczy- sta oraz dziwnie dŸwiêczna i rytmiczna. Treœæ jej wynurzeñ by³a pe³na podnios³ych uczuæ.(...) Jej rozmowy o Duchach b³ogos³awionych i nieszczêœliwych, lub te¿ roz-

27 Opowieœci spirytystyczne mowy z nimi, nacechowane by³y tak¹ szczeroœci¹ i prawd¹, ¿e ani przez chwilê nie mo¿na by³o w¹tpiæ, ¿e istotnie jest to osoba widz¹ca, obcuj¹ca z wy¿szym œwiatem.” Fryderyka przepowiedzia³a te¿ w³asn¹ œmieræ, a w okreœlonym czasie czuwaj¹ce u jej wezg³owia matka i siostra ujrza³y najpierw stoj¹cego tu¿ obok zmar³ego ojca, zaœ po chwili wchodz¹cego przez drzwi Ducha–opiekuna medium, który asystowa³ swej partnerce w œmiertelnej metamorfozie. Dwutomowe dzie³o Justinusa Kernera, po- œwiêcone dzia³alnoœci Jasnowidz¹cej z Prevorst, wywo³a³o burzê dyskusji w krêgach inteligencji i teologów niemieckich, przygotowuj¹c grunt pod póŸniejsze prace pa- rapsychologów. W ci¹gu kilku lat od czasu pierwszych przygód sióstr Fox, nawi¹zywanie kontak- tów z zaœwiatami wzbogaci³o siê o rekwizyt: okr¹g³y stolik na trzech nogach (notabe- ne wyci¹gniêty z lamusa, bowiem ju¿ rzymscy wró¿bici u¿ywali czegoœ podobnego). Seanse przy jego u¿yciu sta³y siê tak powszechne, ¿e w koñcu wzbudzi³y zainteresowanie naukow- ców. Pocz¹tkowo najwiêcej by³o domoros³ych ba- daczy, próbuj¹cych w towarzystwie przyjació³ wywo³aæ i opisaæ „paranormalne” zjawiska. Nie- którym z nich wiod³o siê zupe³nie nieŸle, a po pewnym czasie rezultaty ich eksperymentów, pu- blikowane w formie rozchwytywanych broszurek, zainteresowa³y powa¿nych fachowców, którzy do jakichkolwiek nowoœci podchodzili z pe³nym sceptycyzmu ch³odem racjonalistów. Doskonale dzia³a³a tu regu³a, której autorem jest szwajcarski badacz natury Louis Agassiz (1807–1873): „Za ka¿dym razem, gdy nowy i niezwyk³y fakt jest ukazywany nauce, ludzie mówi¹ najpierw, ¿e to niemo¿liwe; póŸniej, ¿e to k³óci siê z ich religi¹, a w koñcu, ¿e przecie¿ i tak ka¿dy o tym wie- Rycina z epoki przedstawiaj¹ca seans spirytystyczny z wykorzystaniem sto³u dzia³”. Tak wiêc utytu³owani akademicy, w wiêk- i alfabetu szoœci materialiœci ufaj¹cy tylko matematycznym formu³om, coraz czêœciej obejmowali swymi badaniami zjawiska rejestrowane przez entuzjastów nowego spirytualizmu. Powodem rozpoczêcia prac nad manifestacjami by³a zwykle niewiara w ich realnoœæ, chêæ doszukania siê oszustwa lub fundamentu re- wolucji naukowej, b¹dŸ zwyczajna ludzka ciekawoœæ. Jeszcze inni, bêd¹c zagorza³ymi przeciwnikami nowych spirytualistów, wystêpowali z gruntu wyznawanych teorii teo- logicznych. Zwalczali wiêc „duchy” jak tylko mogli, a do eksperymentów przyst¹pili wy³¹cznie po to, by udowodniæ œwiatu, ¿e spirytyœci k³ami¹. Empiryczne badania wy- kaza³y jednak, ¿e sprawa jest powa¿niejsza, ni¿ siê wszystkim z pocz¹tku wydawa³o. Poza stwierdzeniem realnoœci zjawisk dziej¹cych siê w obecnoœci sióstr Fox i wielu osób obdarzonych podobnymi zdolnoœciami, pierwszym obserwowanym i opisanym

28 Badacze i eksperymenty naukowo faktem by³o poruszanie siê przedmiotów, co okreœlono ogólnym mianem wiruj¹cych lub tañcz¹cych stolików. Stoliki napêdzane niewidzialn¹ si³¹ rusza³y siê we wszystkich kierunkach, unosi³y swobodnie nad pod³og¹, a towarzyszy³y temu rozmaite zjawiska dŸwiêkowe: trzeszczenie, stukniêcia i ha³asy, bynajmniej nie bê- d¹ce efektami procesu rozsychania siê drewna. Stolik oczywiœcie nie jest jakimœ szczególnym meblem, by mia³ zas³u¿yæ na tytu³ „przyczyny rewolucji naukowej”. W czasie eksperymentów wykorzystywano go tylko dlatego, ¿e najwygodniej jest za- siadaæ w³aœnie wokó³ sto³u, ni¿ na przyk³ad doko³a trzydrzwiowej szafy. Do pierwszych badañ manifestacji o charakterze inteligentnym dosz³o tak¿e przy pomocy sto³ów. Unosi³y siê one pochy³o nad pod³og¹ i jedn¹ nog¹ wystukiwa³y umó- wione sygna³y, udzielaj¹c w ten sposób odpowiedzi na zadawane pytania. Pocz¹tko- wo by³y to stwierdzenia „tak” lub „nie”; póŸniej pojawi³y siê d³u¿sze komunikaty z wy- korzystaniem liter alfabetu. Mebel wykonywa³ okreœlon¹ liczbê stukniêæ, odpowiadaj¹c¹ kolejnemu numerowi litery w alfabecie, tworz¹c w ten sposób ca³e wyrazy i zdania, lub obraca³ siê odpowiednio tak, by zawieszona nad blatem strza³ka stanê³a nad okreœlon¹ liter¹ abecad³a, wypisanego na nim koliœcie. Chc¹c nie chc¹c, nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy eksperymentów musieli uznaæ istnienie ja- kiejœ inteligencji, która porozumiewa³a siê w ten oryginalny sposób. Teraz problemem sta³o siê ustalenie czym, a mo¿e raczej kim s¹ komunikuj¹ce siê istoty. Spoœród powa¿- nych naukowców nikt bowiem nie dopuszcza³ do siebie myœli, ¿e tajemniczym nadaw- c¹ mog¹ naprawdê byæ jakieœ „duchy”. Jednak i w tym wypadku, sceptycy musieli wkrótce zweryfikowaæ swe pogl¹dy, uznaj¹c fakty. Manifestuj¹ce siê byty inteligent- ne stanowczo twierdzi³y, ¿e s¹ duszami zmar³ych, którzy ¿yli niegdyœ lub bêd¹ ¿yæ na ziemi, oraz kaza³y nazywaæ siê Geniuszami albo Duchami. Kolejnym niepodwa¿al- nym ustaleniem ekspertów by³ fakt, ¿e do manife- stacji Duchów dochodzi wy³¹cznie w obecnoœci pewnych osób, które ju¿ wczeœniej zaczêto z ³a- ciñska nazywaæ mediami — czyli poœrednikami miêdzy dwoma œwiatami, sferami ¿ywych i tych, których zwyk³o siê okreœlaæ jako umarli. Rejestrowanie komunikatów przekazywanych przy pomocy sto³ów wiruj¹cych lub pukaj¹cych w pod³ogê by³o d³ugotrwa³e i mêcz¹ce. Duchy jednak same wyznaczy³y now¹, wygodniejsz¹ me- todê. 10 czerwca 1853 roku w Pary¿u, w domu pewnego badacza zajmuj¹cego siê wiruj¹cymi stolikami od czterech lat, odebrano komunikat na- stêpuj¹cej treœci: „Przynieœ z s¹siedniego pokoju koszyczek; przymocuj do niego o³ówek; po³ó¿ to na papierze, a na brzegu koszyczka u³ó¿ swoje Rycina z epoki przedstawiaj¹ca seans palce”. Gdy polecenie wykonano, po kilku chwi- spirytystyczny z wiruj¹cym stolikiem

29 Opowieœci spirytystyczne lach koszyczek poruszy³ siê, a o³ówek bardzo czytelnie napisa³: „Kategorycznie za- braniam ci mówiæ komukolwiek o tym, co w³aœnie ci powiedzia³em; gdy bêdê pisaæ nastêpnym razem, zrobiê to lepiej”. Identyczne polecenia otrzyma³o w tym samym czasie wiele osób w ró¿nych czêœciach œwiata. Podobnie jak w przypadku miêdzy innymi szczegó³owo relacjonowanych zjawisk dziej¹cych siê w obecnoœci Leah Fox, badania dowiod³y, ¿e medium nie ma jakiego- kolwiek wp³ywu na ruch koszyczka. Ponadto, aby unikn¹æ ryzyka choæby najmniej- szego oszustwa, brzegu rekwizytu dotyka³y dwie, a nawet trzy osoby. Otrzymywane komunikaty ró¿ni³y siê miêdzy sob¹ pod wzglêdem charakterów pisma, jêzyka, tema- tyki i poziomu intelektualnego. Po pewnym czasie badacze doszli do wniosku, ¿e koszyczek jest tylko przed³u¿eniem rêki medium oraz ¿e mo¿e ono równie dobrze przekazywaæ komunikaty trzymaj¹c o³ówek palcami. Doœwiadczenia potwierdzi³y tak¿e inne formy zdolnoœci medialnych. Uznano, ¿e mo¿na komunikowaæ siê z Ducha- mi równie¿ wykorzystuj¹c wszystkie ludzkie zmys³y, a nawet bez namacalnego i wi- dzialnego udzia³u medium. Rozwijaj¹cy siê ruch spirytystyczny inspirowa³ badania zjawisk mediumicznych. Istnia³a te¿ zale¿noœæ odwrotna, bowiem pocz¹tkowo nie zwi¹zani z nauk¹ Duchów badacze, w trakcie prowadzonych doœwiadczeñ, niejednokrotnie przekonywali siê do nowych, jak¿e fascynuj¹cych idei. Jednak czas najbardziej spektakularnych manife- stacji mia³ dopiero nadejœæ...

30 Francja

Francja

rekursorem nowoczesnych prac spirytualistycznych we Francji, we wczesnym okresie dzia³alnoœci sióstr Fox, by³ Louis Alphonse Cahagnet (1809–1885) — Pz zawodu tokarz meblowy, który w latach 1848–1856 og³osi³ kilka rzetelnych i ciesz¹cych siê dobr¹ opini¹ w œwiecie naukowym ksi¹¿ek o zjawiskach mediumicz- nych. Spoœród nich na szczególn¹ uwagê zas³uguj¹ jego raporty z seansów z medium jasnowidz¹cym Adel¹ Maginot. To na ich temat s³yn¹cy ze sceptycyzmu i wrogiej postawy wobec spirytyzmu Franck Podmore napisa³ piêædziesi¹t lat póŸniej: „W ca- ³ej literaturze spirytystycznej nie znam sprawozdañ, które by osi¹gnê³y taki poziom pewnoœci, a w których dobra wiara i inteligencja autora by³y tak oczywiste.” Prace Cahagneta za- wiera³y tak¿e pierwsze idee nowoczesnej filozo- fii spirytualistycznej. Podobnej wartoœci studia prowadzi³ równolegle markiz Jules Eudes de Mi- rville (autor pracy „Duchy i ich manifestacje flu- idyczne”). Za ojca francuskiego spirytyzmu, i spi- rytyzmu w ogóle, uznaje siê jednak zw³aszcza jednego badacza... Denizard-Hippolyte Léon Rivail urodzi³ siê trzeciego paŸdziernika 1804 roku w Lyonie. Ten niew¹tpliwie niezwyk³y cz³owiek znany jest przede wszystkim ze swoich prac naukowych. Autorami jego jedynych wiarygodnych biografii, opartych na dokumentach i relacjach znajomych byli Henri Sausse („Biografia Allana Kardeca”) i André Moreil („Allan Kardec — jego ¿ycie, jego dzie³o”) — to g³ównie z tych Ÿróde³ pocho- Allan Kardec dz¹ poni¿sze informacje.

31 Opowieœci spirytystyczne

Oto zachowany akt urodzenia: „12 vendémiaire’a roku XIII, akt urodzin Denizar- da Hippolyte-Léona Rivaila, urodzonego wczoraj o godzinie 7, syna Jean-Babtiste- Antoine’a Rivaila prawnika, sêdziego, i Jeanne Duhamel, jego ma³¿onki, zamieszka- ³ych w Lyonie, ulica Sala, 76. P³eæ dziecka zosta³a rozpoznana jako mêska. G³ówni œwiadkowie: Syriaque-Frederic Dittmar, dyrektor przedsiêbiorstwa wód mineralnych przy ulicy Sala, i Jean-François Targe, równie¿ ulica Sala, na ¿¹danie lekarza Pierre Radamel ulica Saint-Dominique nr 78. Akt odczytano, œwiadkowie podpisali, równie¿ Mer dzielnicy du Midi. Przewodnicz¹cy Trybuna³u, Podpisano: MATHIOU. Wypis sporz¹dzi³: Kancelista Trybuna³u, Podpisano: MALHUIN.” Wielu cz³onków rodu Rivail s³ynê³o jako rzetelni pracownicy magistratu i pale- stry. Dom, w którym urodzi³ siê Denizard, zosta³ zburzony w ramach poszerzania uli- cy w latach 1840–1852, przeprowadzanych po powodzi w roku 1840. Rivail zosta³ ochrzczony w koœciele Saint-Denis de la Croix-Rousse, który w tamtych czasach znajdowa³ siê poza granicami Lyonu. Oto wypis z aktu chrztu, wystawiony na druku skarbowym wartoœci 25 centymów: „Wypis z Rejestru Chrztów parafii Saint-Denis en Bresse, diecezji Lyon. Piêtnastego dnia miesi¹ca czerwca roku tysi¹c osiemset pi¹tego w tej¿e parafii zosta³ ochrzczony Hippolyte-Léon Denizard, urodzony w Lyonie, syn Jean-Babti- ste’a Antoine’a Rival, prawnika, i Jeanne Louise Duhamel, ojciec chrzestny Pierre Louis Perrin, matka chrzestna Suzanne Gabrielle Marie Vernier, zamieszka³a w mie- œcie Bourg - podpisano Barthe proboszcz, kopia wypisu wydana dwudziestego ósmego paŸdziernika tysi¹c osiemset trzynaœcie. Podpisano: CHASSIN, proboszcz.” Na temat pierwszych lat edukacji Denizarda Rivaila nie ma pewnych danych. Mo¿na jedynie przypuszczaæ, ¿e w latach 1810-1814 z racji wieku uczêszcza³ do szko³y podstawowej. Najprawdopodobniej burzliwe wydarzenia polityczne i militarne we Francji na prze³omie lat 1814– 1815 sk³oni³y pañstwa Rivail do wys³ania syna w jakieœ spokojniejsze miejsce, gdzie móg³by kontunuowaæ sw¹ edukacjê. Wybór pad³ na oœrodek Johanna Heinricha Pe- Amélie Boudet-Kardec stalozziego (1746–1827) w szwajcarskim Yverdon — szko³ê renomowan¹ i o wiele pewniejsz¹ pod wzglêdem bezpieczeñstwa uczniów od zapewne niemniej odpowiednich, lecz le¿¹cych w samym centrum zawirowañ poli- tycznych, podobnych placówek paryskich. Na decyzjê pañstwa Rivail mog³a te¿ wp³yn¹æ broszura autorstwa innego znamienitego pedagoga. Marc-Antoine Julien de

32 Francja

Paris (1775–1848) — prekursor pedagogiki porównawczej, by³ od 1806 roku wycho- wankiem szko³y w Yverdon oraz autorem wydanego szeœæ lat póŸniej opracowania: „Wyk³ad metody wychowawczej Pestalozziego”. Jest rzecz¹ prawdopodobn¹, ¿e ro- dzice Rivaila znali tê ksi¹¿kê. Od 1818 roku Denizard Rivail, jako jeden z najzdolniejszych i ulubionych uczniów Pestalozziego, zacz¹³ pomagaæ w lekcjach m³odszym kolegom. Gdy Pesta- lozzi wyje¿d¿a³, Rivail zastêpowa³ go w instytucie. Jako praktykuj¹cy katolik by³ w protestanckim œrodowisku czêsto nara¿any na przejawy niechêci ze strony s¹sia- dów i kolegów. Nie pozosta³o to bez wp³ywu na jego charakter i przyczyni³o siê do ukszta³towania g³êbokiego przekonania o potrzebie tolerancji. Najprawdopodobniej w 1819 roku Rivail opuszcza szko³ê, by kontynuowaæ naukê we Francji. By³ wtedy, jak pisze Henri Sausse: „(...) m³odzieñcem ros³ym i przy- stojnym, o dystyngowanych manierach, prywatnie pe³nym poczucia humoru, do- brym i uczynnym.” Zda³ egzaminy maturalne z literatury i nauk œcis³ych, z których interesowa³y go szczególnie: fizyka, chemia, geologia i biologia. Nie wystarczy³o mu to jednak, postanowi³ wiêc zaj¹æ siê medycyn¹. Po studiach uzyska³ tytu³ doktora nauk medycznych, zas³yn¹wszy z b³yskotliwej obrony swej pracy doktorskiej. W 1822 roku zosta³ objêty obowi¹zkiem s³u¿by wojskowej, a dwa lata póŸniej przeprowadzi³ siê do Pary¿a, gdzie kontynuowa³ swe prace naukowe. By³ cz³onkiem wielu towa- rzystw naukowych, z których na szczególn¹ uwagê zas³uguje Królewska Akademia Nauk w Arras. W 1831 roku uhonorowa³a ona Rivaila w konkursie pierwsz¹ nagrod¹ za pracê: „Jaki system studiów najlepiej odpowiada potrzebom epoki?”. W œrodowisku literatów i wychowawców, w którym siê obraca³, Rivail pozna³ pannê Amélie Gabrielle Boudet (1795–1883) — nauczycielkê. Biograf badacza Hen- ri Sausse charakteryzuje j¹ tak: „Drobna, dobroduszna, mi³a i poci¹gaj¹ca, bogata je- dynaczka, inteligentna i ¿ywa, dziêki swemu uœmiechowi i zaletom zosta³a zauwa¿o- na przez pana Rivail, w którym pod postaci¹ cz³owieka weso³ego i komunikatywnego dostrzega³a wykszta³conego oraz przyjaznego myœliciela, pe³nego godnoœci i do- œwiadczenia.(...) Panna Amélie Boudet by³a wiêc o dziewiêæ lat starsza od pana Riva- il, lecz z wygl¹du dawano jej dziesiêæ lat mniej, gdy 6 lutego 1832, w Pary¿u podpi- sywali swój akt ma³¿eñstwa Hippolyte-Léon-Denizard Rivail, szef Instytutu technicznego, ulica de Sèvres (Metoda Pestalozziego), syn Jean-Baptiste’a Antoine’a i pani Jeanne Duhamel, zamieszka³ych w Château-du-Loir, z Amélie-Gabrielle Bo- udet, córk¹ Juliena Louisa i pani Julie-Louise Seigneat de Lacombe, zamieszka³ych w Pary¿u, 35, ulica de Sèvres.” O ich prywatnym po¿yciu wiadomo bardzo niewiele. Biografowie i przyjaciele zgodnie zwracaj¹ jednak uwagê na wspó³pracê ma³¿onków w dzia³alnoœci pedagogicznej i naukowej. Przy wspomnianej ulicy de Sèvres 35, na wzór szko³y Pestalozziego, Denizard ju¿ wczeœniej za³o¿y³ Instytut Rivail, którego uczniowie poza przedmiotami zawodowy- mi zajmowali siê naukami œcis³ymi, literatur¹, sztuk¹ i wychowaniem fizycznym. W tym celu wszed³ do spó³ki ze swym wujem, który wniós³ konieczny kapita³.

33 Opowieœci spirytystyczne

Wspólnik by³ jednak notorycznym hazardzist¹. Przegrawszy ogromne sumy w Spa i Aix-la-Chapelle, zmusi³ siostrzeñca do likwidacji Instytutu w 1834 roku. Po sprze- da¿y maj¹tku wspólnicy uzyskali po 45 tysiêcy franków. Kwotê tê Rivail powierzy³ jednemu z przyjació³ — handlowcowi, który jednak zbankrutowa³. Po zamkniêciu Instytutu pedagog utrzymywa³ siê z prowadzenia ksi¹g rachunko- wych trzech przedsiêbiorców, co dawa³o mu roczne przychody w wysokoœci 7 tys. franków. Wieczorami poœwiêca³ siê gramatyce, arytmetyce i studiom pedagogicz- nym, t³umaczy³ angielskie i niemieckie prace naukowe. Na jêzyk niemiecki prze³o¿y³ m.in. prace pedagoga François de Salignac Fénelona (1651–1715). Jako lingwista pos³ugiwa³ siê biegle jêzykami: niemieckim, angielskim i holenderskim (powierz- chownie zna³ równie¿ polski). Wraz ze swym koleg¹ Lévy-Alvaresem opracowywa³ programy zajêæ dla uczniów i uczennic ze szkó³ przedmieœcia Saint-Germain. W swym domu organizowa³ w latach 1835–1840 bezp³atne, ciesz¹ce siê du¿¹ popularnoœci¹ kursy chemii, fizyki, astronomii, anatomii porównawczej. W 1848 roku Rivail zosta³ wyk³adowc¹ w Liceum Polimatycznym, gdzie prowadzi³ zajêcia z fizjologii, astrono- mii, chemii i fizyki. Wœród jego prac pedagogicznych i naukowych, publikowanych od 1824 roku zw³aszcza w Pary¿u, nie brakowa³o poradników dydaktycznych, pla- nów, opracowañ metodycznych i projektów reform edukacyjnych, adresowanych do deputowanych, rz¹dów i w³adz uniwersytetów. Szczególne uznanie zyska³y progra- my zajêæ opracowane dla Liceum Polimatycznego oraz teksty dyktand, które zosta³y zaaprobowane przez Sorbonê i by³y wielokrotnie wznawiane. Jego ostatnie prace pe- dagogiczne ukaza³y siê w 1849 roku. W latach 1848–1849 Rivail poœwiêci³ siê bada- niom magnetyzmu zwierzêcego i somnambulizmu. Jego wspó³czeœni twierdz¹, ¿e Rivail by³ cz³owiekiem zrównowa¿onym i spokoj- nym, zaœ we wszelkie prace czy badania wk³ada³ metodyczny wysi³ek i ch³ód racjo- nalnie rozumuj¹cego naukowca. Pocz¹tkowo nie dawa³ pos³uchu sensacjom o zjawi- sku wiruj¹cych stolików i uporczywie odmawia³ zapaleñcom próbuj¹cym zaci¹gn¹æ go na seans. Jednak w po³owie XIX wieku ca³a Francja oszala³a na punkcie kontak- tów ze œwiatem zmar³ych, a mnogoœæ zjawisk i osób je obserwuj¹cych nie mog³a nie podnieciæ umys³ów naukowców. W 1854 roku jeden z paryskich felietonistów pisa³, ¿e wzd³u¿ ca³ych Pól Elizejskich i Montmartru nie ma chyba ani jednego stolika, któ- ry by nie wirowa³. Otrzymywano zaœ przes³ania od zmar³ych cz³onków rodzin, zaczê- ³y objawiaæ siê najró¿niejsze osoby i opisywaæ niesamowite czasem rzeczy. Uczest- nictwo w seansach sta³o siê wrêcz towarzyskim obyczajem. W 1854 roku znany magnetyzer Fortin opowiedzia³ Rivailowi o zaskakuj¹cych rezultatach seansów od- bywaj¹cych siê w domu jego znajomych. Podczas tych spotkañ stoliki nie tylko tañ- czy³y po pokoju, lecz równie¿ odpowiada³y na pytania. S³ysz¹c takie opowieœci, na- ukowiec zaprotestowa³: „(...) uwierzê w to wszystko, jeœli to zobaczê i kiedy ktoœ mi udowodni, ¿e stó³ ma mózg do myœlenia, nerwy do czucia i mo¿na go zahipnotyzo- waæ. Póki co jednak pozwólcie, ¿e traktowaæ to bêdê jako bajkê na dobranoc”. Pre- tekstem do podjêcia g³êbszych studiów sta³y siê dopiero opowiadania niejakiego

34 Francja

Carlottiego, jednego ze starych przyjació³ Rivaila, który entuzjastycznie wypowiada³ siê na temat spotkañ z Duchami. W maju 1855 roku Rivail wzi¹³ udzia³ w przyjêciu zorganizowanym w salonach pani Roger, s³ynnego medium somnambulicznego. Spotka³ tam urzêdnika pañstwo- wego nazwiskiem Patier — cz³owieka zrównowa¿onego, który cieszy³ siê zaufaniem wielu osób. Ten szczegó³owo opowiedzia³ mu o seansach, w których sam uczestni- czy³ i zaprosi³ do wziêcia udzia³u w eksperymencie. Rivail ugi¹³ siê pod presj¹ towa- rzystwa i przyby³ na wyznaczone miejsce — tym chêtniej, ¿e zaproszenie na to spo- tkanie przyj¹³ tak¿e René Taillandier z paryskiej Akademii Nauk, zajmuj¹cy siê tym zagadnieniem od pewnego czasu. Pierwsze wra¿enia nie by³y zbyt zachêcaj¹ce, lecz Taillandier nalega³, by jego sceptyczny kolega przestudiowa³ piêædziesi¹t zeszytów zawieraj¹cych raporty z wczeœniejszych spotkañ odbytych w ci¹gu ostatnich piêciu lat. Rivail przyj¹³ wyzwanie, a praca ta tak go zainteresowa³a, przekonuj¹c w koñcu do realnoœci i odpowiedniej wartoœci studiowanych zjawisk, ¿e kolejne lata swego ¿ycia poœwiêci³ kompleksowym badaniom spraw, które wielu ludziom wydawa³y siê nadnaturalnymi. W sk³ad grupy asystuj¹cej mu w pierwszych badaniach wchodzili miêdzy innymi: pañstwo Carlotti, Taillandier, Tiedeman–Manthese, ojciec i syn Sar- dou oraz wydawca Didier. Rivail d¹¿y³ do ustalenia racjonalnych przyczyn zjawiska wiruj¹cych stolików oraz opisania rz¹dz¹cych nimi praw. We wspó³pracy z licznymi mediami, uczestni- cz¹c w setkach seansów i sporz¹dzaj¹c z nich dokumentacjê, studiuj¹c tysi¹ce rapor- tów z przeprowadzanych w ca³ym œwiecie eksperymentów, stworzy³ dzie³o, na które sk³adaj¹ siê charakterystyki g³ównych zasad zachodzenia zjawisk nazwanych mediu- micznymi oraz wywód teorii filozoficznej skodyfikowanej na podstawie komunika- tów pochodz¹cych od manifestuj¹cych siê istot. Pierwsza jego praca na ten temat — „Ksiêga Duchów”, ukaza³a siê drukiem 18 kwietnia 1857 roku (nak³adem wydawnic- twa wspomnianego Didiera), przynosz¹c informacje o nieœmiertelnoœci duszy ludz- kiej, pochodzeniu i naturze Duchów, a tak¿e opis mo¿liwoœci ich kontaktowania siê ze œwiatem materialnym. Anna Blackwell — autorka przek³adów dzie³ Allana Kardeca na jêzyk angielski, znaj¹ca badacza osobiœcie, pisa³a: „Charakteryzowa³a go krzepka postawa, pe³na wy- razistej si³y dzia³ania. Jego oczy mia³y szarawy odcieñ. By³ wytrwa³y i aktywny w swej pracy. Mia³ ³agodny temperament, naznaczony przewidywaniami i realizmem spra- wiaj¹cym niekiedy wra¿enie ch³odu, czemu towarzyszy³ naturalny sceptycyzm. Lo- giczny w swych rozumowaniach i argumentacji, zawsze znajdowa³ praktyczne wyko- rzystanie swoich pomys³ów. By³ te¿ bardzo daleki od mistycyzmu i przesady, jak równie¿ od przesadnego entuzjazmu towarzysz¹cego niekiedy odkryciom. Utrzymu- j¹c to wszystko w równowadze, wys³awia³ siê powoli, w sposób prosty, bez nacisku, ze szczeroœci¹ i uczciwoœci¹ — w³aœciwoœciami, które zawsze charakteryzowa³y jego osobowoœæ. Staraj¹c siê nie wywo³ywaæ niekoñcz¹cych siê dyskusji, jak rów- nie¿ nie unikaj¹c uczestniczenia w nich, kiedy ju¿ wynik³y, przyjmowa³ ciep³o goœci,

35 Opowieœci spirytystyczne którzy przybywali ze wszystkich stron œwiata, respektuj¹c pogl¹dy ka¿dego z nich. Z kurtuazj¹ odpowiada³ na stawiane mu zarzuty. Cierpliwie informowa³ tych, którzy pytali, jak doszed³ do poznania innego œwiata. Opowiada³ o wszystkim otwarcie i ja- sno. Czasami na jego twarzy pojawia³ siê mi³y i zabawny uœmiech. Przyjmowa³ ludzi z rozmaitych warstw spo³ecznych, od tych najskromniejszych po literatów, arty- stów i naukowców. Napoleon III, który interesowa³ siê doktryn¹ Duchów, wielokrot- nie przyjmowa³ go w pa³acu w Tuileriach.” 1 stycznia 1858 roku Rivail wyda³ pierwszy numer czasopisma „La Revue Spi- rite” (Przegl¹d Spirytystyczny). Wkrótce sta³o siê ono najwa¿niejszym periody- kiem nowego ruchu spo³ecznego, prezentuj¹cym jednoczeœnie najœwie¿sze odkry- cia naukowe. W pierwszych latach istnienia z „La Revue Spirite” wspó³pracowali miêdzy innymi: Henri Azam, Alfred Bénézech, Ernest Bozzano, Audry Bourgeois, Gabriel Delanne, Léon Denis, Léon Chevreuil, Hubert Forestier, Louis Gastin, Ga- briel Gobron, Lucien Graux, Juin Leva, Gaston Luce, Jean Mayer, Raoul Montan- don, Henri Reynault i inni. 1 kwietnia tego¿ roku Rivail za³o¿y³ w Pary¿u pierwsze w œwiecie formalne stowarzyszenie spirytystyczne pod nazw¹: Paryskie Towarzy- stwo Studiów Spirytystycznych. Organizacja ta i czasopismo sta³y siê wkrótce g³ównym motorem badañ zjawisk mediumicznych oraz popularyzacji nauki spiry- tystycznej. Rivail prowadzi³ swe prace badawcze jeszcze przez wiele lat, wspó³pracuj¹c z dzie- si¹tkami mediów. Na seanse przychodzi³ zaopatrzony w ca³e listy pytañ, które zada- wano manifestuj¹cym siê istotom. By unikn¹æ oszustw, te same pytania zadawa³ w ró¿- nych miejscach, przy wykorzystaniu ró¿nych mediów. Kolejne szeœæ ksi¹¿ek na temat spirytyzmu (nie licz¹c rozmaitych broszur i artyku³ów) opublikowa³ w latach 1861–1868. W „Ksiêdze mediów” zawar³ informacje dotycz¹ce naukowej strony spi- rytyzmu. „Ewangelia wed³ug spirytyzmu” jest zbiorem szeroko komentowanych ko- munikatów na tematy moralne. „Geneza”, „Opêtanie” i pozosta³e prace to dzie³a szczegó³owe, zawieraj¹ce odpowiedzi na pytania najczêœciej zadawane przez bada- czy i pierwszych odbiorców nauki Duchów oraz charakteryzuj¹ce ¿ycie w sferze po- zamaterialnej. By unikn¹æ zamieszania w œwiecie naukowym, w którym by³ bardzo znany, Rivail ksi¹¿ki swe firmowa³ pseudonimem Allan Kardec. Zaczerpn¹³ go z ko- munikatu przekazanego w trakcie jednego z seansów, którego autorem mia³ byæ jeden z Duchów opiekuj¹cych siê badaczem. Stwierdzi³ on, ¿e Rivail ¿y³ ju¿ kiedyœ w cza- sach pañstwa galijskiego i wtedy nazywa³ siê w³aœnie Allan Kardec. Uzasadniaj¹c u¿ycie pseudonimu, Rivail podkreœla³ jednoczeœnie, ¿e to nie on jest autorem wspo- mnianych prac, ¿e sta³ siê jedynie redaktorem i selekcjonerem przekazów pochodz¹- cych od wielu Duchów. Ustalona w tamtych czasach definicja mówi: Spirytyzm to nauka o pochodzeniu, naturze i przeznaczeniu Duchów oraz o ich zwi¹zkach ze œwiatem materialnym. Formu³ka ta okreœla jednak spirytyzm tylko w wê¿szym, œciœle eksperymentalnym zakresie. Bior¹c pod uwagê dorobek kolejnych pokoleñ naukowców, mo¿na sfor-

36 Francja mu³owaæ definicjê szersz¹: Spirytyzm to nauka empiryczna o pochodzeniu, natu- rze i przeznaczeniu Duchów oraz o ich zwi¹zkach ze œwiatem materialnym, która na podstawie faktów rejestrowanych podczas seansów eksperymentalnych i poza nimi buduje okreœlony system filozoficzny, a ten — jeœli zostanie zaakceptowany i wykorzystany w ¿yciu przez cz³owieka — mo¿e staæ siê charakterystycznym typem moralnoœci. Zwolennicy starej filozofii spirytualistycznej stanowczo podkreœlali ró¿nice w po- gl¹dach w³asnych i ich kolegów z grup „nowego spirytualizmu”, ustalenie przejrzy- stej nazwy sta³o siê wiêc niezbêdne. Na podkreœlenie zas³uguje fakt, ¿e to same Du- chy zaproponowa³y okreœlenie nowej nauki mianem spirytyzmu. Nie by³ to jedyny przypadek, w którym nazwa rodz¹cego siê zjawiska ustalona zosta³a przez mieszkañ- ców sfery pozamaterialnej. PóŸniej wiele faktów otrzyma³o miana i definicje w³aœnie dziêki komunikatom z zaœwiatów. Kardec, okreœlaj¹c spirytyzm, w kilku zdaniach stwierdzi³: „Spirytyzm jest nauk¹, która dowodzi metod¹ eksperymentaln¹ realnoœæ istnienia duszy i jej nieœmiertelnoœci. Dostarcza nam pewnoœci kontaktów miêdzy ¿ywymi i tymi, których nazywa siê zmar³ymi. Spirytyzm jest filozofi¹, która odpo- wiada wszelkim aspiracjom serca i rozumu”. Wieloletnie badania Allana Kardeca dowiod³y, ¿e w zjawisku wiruj¹cych stoli- ków — jak i w innych, zachodz¹cych podczas seansów spirytystycznych oraz sponta- nicznie — nie ma nic nadprzyrodzonego: wszystko opiera siê na prawach natury, któ- re wczeœniej nie zosta³y odkryte przez cz³owieka. Zapocz¹tkowane we Francji badania zaczê³y te prawa ujawniaæ. O tym, jak wa¿n¹ rolê odgrywaj¹ one w spiryty- zmie, Kardec wypowiada³ siê wielokrotnie, stwierdzaj¹c: „Spirytyzm bêdzie nauko- wy albo nie bêdzie go wcale”. Kodyfikator zasad spirytyzmu zmar³ 31 marca 1869 roku w czasie przeprowadzki do nowego mieszkania i zosta³ pochowany w Pary¿u, na cmentarzu Père Lachaise. Na jego nagrobku umieszczono motto: „Narodziæ siê, umrzeæ, odrodziæ ponownie i wci¹¿ siê rozwi- jaæ — takie jest prawo”, na którego g³êbokim sen- sie opiera siê ca³a teoria filozoficzna spirytyzmu. Od tamtej pory grób ten zdobi¹ zawsze œwie¿e kwiaty po³o¿one przez tych, którym nauka ta przy- nios³a pociechê moraln¹, otuchê i nadziejê. Cha- rakterystyczny nagrobek w kszta³cie dolmenu by³ przez wiele lat miejscem swoistych pielgrzymek mi³oœników spirytyzmu, cz³onków rozmaitych stowarzyszeñ ezoterycznych, turystów i zwy- k³ych ciekawskich. Prasa brukowa wielokrotnie pisa³a o rzekomych tajemniczych ceremoniach, które odbywa³y siê nocami w jego pobli¿u, choæ nigdy nie ujêto ¿adnych sprawców. W roku 1990 Grób Allana Kardeca

37 Opowieœci spirytystyczne ze zbiórki publicznej pokryto koszty konserwacji chwiej¹cego siê nagrobka, uszko- dzonego dotkniêciami zwiedzaj¹cych cmentarz, którzy twierdzili, ¿e kamienie pro- mieniuj¹ niezwyk³¹ energi¹. Oczywiœcie ¿adne badania nie potwierdzi³y tej opinii — natomiast faktem jest, ¿e grób Allana Kardeca nawet w renomowanych przewodni- kach (np. Michelina) uchodzi za jedno z najbardziej ukwieconych miejsc pamiêci na paryskich cmentarzach. Jednym ze wspó³pracowników Kardeca by³ Pierre–Gaétan Leymarie (1827– 1901) — polityk, literat, pierwszy redaktor naczelny „La Revue Spirite”. Leymarie wraz z ¿on¹ i przyjació³mi zbiera³, porz¹dkowa³, t³umaczy³ oraz publikowa³ po francusku informa- cje o zjawiskach mediumicznych i badaczach z za- granicy. Jako pierwszy zapozna³ francusk¹ opiniê publiczn¹ z pracami Williama Crookesa i fotogra- fiami transcendentalnymi. To w³aœnie z tymi foto- grafiami wi¹za³a siê g³oœna sprawa karna przeciw- ko Leymariemu, którego oskar¿ono o publikacjê na ³amach „La Revue Spirite” fa³szywych mate- ria³ów. W roku 1875 udowodniono bowiem, ¿e rzekomy fotograf medialny Jean Buguet (1841– 1901) produkowa³ w swym atelier zdjêcia przedsta- wiaj¹ce „zmar³ych”, wykorzystuj¹c w tym celu wy- cinki prasowe, muœlin, koronki, manekina i ca³¹ masê akcesoriów. Bugueta i Leymariego skazano Fotografia transcendentalna przedstawiaj¹ca na rok wiêzienia oraz grzywnê, choæ po szesnastu medium wraz z jego cia³em duchowym latach redaktor „La Revue Spirite” zosta³ oficjalnie zrehabilitowany, udowadniaj¹c w s¹dzie, ¿e o oszustwie nie wiedzia³ i dzia³a³ w dobrej wierze. W 1878 roku Leymarie zorganizowa³ Naukowe Towarzystwo Studiów Psycholo- gicznych, które bezpoœrednio kontynuuj¹c prace Kardeca, stworzy³o pierwsze t³uma- czenia jego ksi¹¿ek na kilka jêzyków europejskich. Z jego inicjatywy powsta³o wiele organizacji spirytystycznych w Belgii, W³oszech i Hiszpanii. Dwa lata póŸniej Ley- marie sta³ siê g³ównym organizatorem pierwszego francuskiego kongresu spiryty- stycznego. Jego grób, znajduj¹cy siê równie¿ na paryskim cmentarzu Père Lachaise, bardzo przypomina grób Kardeca, a na czole dolmenu widnieje has³o: „Umrzeæ — to opuœciæ cieñ, by wejœæ do œwiat³a”. Wœród uczestników pierwszych seansów Kardeca by³ dramaturg i satyryk Victo- rien Sardou (1831–1908). W marcu 1897 roku w paryskim Teatrze Renesansowym wystawiono jego sztukê pod tytu³em „Spirytyzm”, która wywo³a³a wiele reakcji ze strony krytyków jako pierwszy w œwiecie utwór sceniczny poœwiêcony tej tematyce. Nie by³ zreszt¹ jedynym przedstawicielem œwiata kultury zafascynowanym now¹ fi- lozofi¹. Gor¹cym zwolennikiem spirytyzmu by³ równie¿ s³ynny pisarz, polityk —

38 Francja

Victor Marie Hugo (1802–1885). Przebywaj¹c wraz z rodzin¹ na wygnaniu na wy- spie Jersey, bra³ udzia³ w licznych seansach, w trakcie których okaza³o siê, ¿e obda- rzony sporymi zdolnoœciami medialnymi jest równie¿ jego syn Charles. Wiêkszoœæ komunikatów by³a tam przekazywana drog¹ ustn¹ i pisemn¹, choæ w trakcie jed- nego z seansów w roku 1854 dosz³o nawet do komplet- nej materializacji, któr¹ pisarz w swych wspomnieniach nazywa Bia³¹ Dam¹. Hugo nale¿y te¿ do wielu przedsta- wicieli literatury, którzy kontynuuj¹ pracê pisarsk¹ rów- nie¿ po œmierci, drog¹ medialn¹. Jedn¹ z ksi¹¿ek po- dyktowanych przez Ducha Victora Hugo jest powieœæ „W mroku i œwietle”, przekazana poprzez brazylijskie medium Zildê Gamê. Spoœród postaci œwiata literackiego i paranaukowego o negatywnym wydŸwiêku, których dzia³alnoœæ wyrz¹- Victor Hugo dzi³a zapewne wiêcej szkody ni¿ po¿ytku, zjawiskami mediumicznymi interesowa³ siê s³ynny Gérard Encausse (1865–1919) — bardziej znany jako Papus Okultysta, dzia³acz hermetycznych organizacji. W jego pracach, zawieraj¹cych wielce kon- trowersyjne teorie sprzeczne z wieloma pozytywnymi nur- tami myœli, znaleŸæ jednak mo¿na i tak¹ niezwyk³¹ jak na Papusa refleksjê: „Spirytyzmowi nale¿y siê zas³uga roze- rwania ¿elaznej obro¿y, któr¹ materializm sku³ i spowi³ swoich wierz¹cych. Spirytyzm postawi³ œwiat przed nie- zbitymi faktami, a z faktami powszechnymi nie mo¿na walczyæ.” François Marie Gabriel Delanne (1857–1926) — pi- Gérard Encausse sarz, in¿ynier — uwa¿any jest za g³ównego spadkobiercê Allana Kardeca we francuskim ruchu spirytystycznym. Jego ojciec — Alexandre Delanne — by³ bliskim przyjacielem badacza, a w dniu pogrzebu Kardeca wyg³osi³ mowê po¿egnaln¹ na cmentarzu. Matka natomiast — Alexandrine Delanne — by³a medium czêsto bior¹cym udzia³ w jego eksperymentach. W roku 1883 Gabriel Delanne opublikowa³ sw¹ pierwsz¹ pracê na temat spirytyzmu „Le Spiritisme devant la Science” (Spirytyzm wobec nauki). Niektórzy historycy, nie uznaj¹c prekursorstwa Allana Kardeca, twierdz¹, ¿e to dopiero od tego momentu spirytyzm sta³ siê w pe³ni nauk¹ — trudno powiedzieæ, czy s³usznie. Delanne by³ wspó³za³o¿ycielem i fundatorem wielu organizacji (w tym w roku 1919 Francuskiego Zwi¹zku Spirytystycznego) oraz czasopism spirytystycznych, jak równie¿ autorem Gabriel Delanne

39 Opowieœci spirytystyczne ksi¹¿ek, które prócz popularyzacji spirytyzmu wnios³y do nauki wiele cennych teorii. O nauce, której zg³êbianie zajê³o mu ca³e ¿ycie, pisa³: „Jeœli spirytyzm zdoby³ milio- ny adeptów w ca³ym œwiecie, to nie tylko dlatego, ¿e przynosi ludzkoœci naukow¹ demonstracjê istnienia duszy i jej nieœmiertelnoœci, lecz tak¿e poniewa¿ proponuje logiczne rozwi¹zania wszystkich zagadek, których religie czy filozofie nie mog³y rozwik³aæ do dziœ. Nie zadowala siê tylko pocieszaniem tych, których utrata bli- skich sk³oni³a do pogr¹¿enia siê w rozpaczy, lecz przy pomocy teorii, która ³¹cz¹c sprawiedliwoœæ z dobroci¹ Boga, odpowiada na nasze pytania o nasze pochodzenie i przeznaczenie, opieraj¹c wszystko na nauce.” Wspó³pracownikiem Delanne’a w rozpowszechnia- niu spirytyzmu by³ Léon Denis (1846–1927), pisarz za- interesowany przede wszystkim filozoficzn¹ stron¹ na- uki Duchów, równie¿ nazywany czêsto nastêpc¹ Kardeca, honorowy prezes Francuskiego Zwi¹zku Spiry- tystycznego. Jego liczne prace naukowe, stanowi¹ce spójn¹ kompilacjê zarysów wielu nurtów filozoficznych, pisane w niezwykle przystêpnym stylu, do dziœ s¹ popu- Léon Denis larne na ca³ym œwiecie i rozchodz¹ siê w wielotysiêcz- nych nak³adach. Spoœród spirytystycznych autorów jest on niew¹tpliwie najbardziej bliski czytelnikom, bez wzglêdu na ich poziom wykszta³cenia i pogl¹dy. Denis wiód³ bardzo ruchliwy tryb ¿ycia, co wi¹za³o siê z wykonywaniem pracy kupca prowadz¹cego interesy w wielu krajach. Pierwszy kontakt ze spirytyzmem mia³ w roku 1864, kiedy zetkn¹³ siê z „Ksiêg¹ Duchów” Kardeca, co wspomina³ w sposób nastêpuj¹cy: „Kupi³em j¹ i czyta³em w ukryciu, bo moja matka by³a niezwykle suro- wa, gdy chodzi³o o dobór mojej lektury. To zabawne, lecz odkry³a w koñcu m¹ skrytkê i sama te¿ zaczê³a czy- taæ tê ksi¹¿kê pod moj¹ nieobecnoœæ. Przekona³a siê, tak jak ja, o piêknie i wielkoœci tej nowej nauki.” Kolejnym krokiem by³ rozwój jego zdolnoœci medialnych, zw³asz- cza w kierunku pisma automatycznego, choæ te zanik³y póŸniej gwa³townie, gdy duchowi opiekunowie me- dium postanowili, by rozwija³o siê g³ównie jako mów- ca. W 1870 roku wst¹pi³ na ochotnika do wojska, gdzie s³u¿y³ w randze porucznika pod komend¹ polskiego ge- nera³a Ludwika Mieros³awskiego (1814–1878). Wtedy te¿ narodzi³a siê jego ogromna sympatia do Polaków, któr¹ póŸniej wyra¿a³ wielokrotnie, miêdzy innymi w przedmo- wach do swych t³umaczonych na jêzyk polski dzie³. De- nis przez ca³e ¿ycie organizowa³ prelekcje i konferencje naukowe poœwiêcone prezentacji spirytyzmu na tle aktu- Grób Léona Denisa na cmentarzu alnego stanu nauk. By³ chyba jedynym popularyzatorem, w Tours

40 Francja który nigdy nie zebra³ w prasie nieprzychylnej recenzji. Jego dzia³alnoœæ poza Fran- cj¹ obejmowa³a Belgiê, Holandiê, Szwajcariê i Algieriê. W czasie pierwszej wojny œwiatowej zmar³a jego wieloletnia sekretarka — pani Forget, obdarzona zdolnoœciami medialnymi, które pozwala³y jej na przekazywanie komunikatów niejednokrotnie odnosz¹cych siê do powstaj¹cych prac Denisa. Po ko- niec ¿ycia, mimo ¿e jego stan zdrowia znacznie siê pogorszy³, rozpocz¹³ naukê gry na fortepianie i organach, a ksi¹¿ki pisa³ wykorzystuj¹c jêzyk Braille’a, polecaj¹c swym znajomym maksymê zaczerpniêt¹ od Victora Hugo: „Kiedy oko cielesne gaœnie, wte- dy zapala siê oko duchowe i œlepy widzi w cieniu mnóstwo jasnoœci”. Camille Flammarion (1842–1925) — pisarz, wybitny popularyzator astronomii, za³o¿yciel obserwatorium w Juvisy pod Pary¿em — by³ autorem wielu prac na temat spirytyzmu, opartych na szczegó³owych badaniach. Do historii przesz³a jego zasada: „Nie wolno nam niczego odrzucaæ z góry, choæby wydawa³o siê to nam nieprawdo- podobne, albowiem œwiadectwo naszych zmys³ów jest niewystarczaj¹ce i nieraz mylne!”. Flammarion zarzuca³ niejednokrotnie przedstawicielom nauki urzêdowej, ¿e nie- s³usznie potêpiaj¹ zjawiska stanowi¹ce przejawy dzia³ania niewidzialnych si³, choæ te coraz natarczywiej domagaj¹ siê swego uznania. W swej najg³oœniejszej ksi¹¿ce „Zagad- nienia duszy” stwierdzi³: „Doœwiadczenie i badania na- Camille Flammarion ukowe dowodz¹ niezbicie, ¿e œwiat duchowy jest tak samo rzeczywisty jak nasz œwiat zmys³owy.” I choæ na pocz¹tku swych prowadzonych przez szeœædziesi¹t lat ba- dañ nie by³ przekonany o realnoœci manifestacji Duchów podczas seansów, to w koñ- cz¹cym jego karierê naukow¹ przemówieniu, wyg³oszonym w roku 1925 do cz³onków Towarzystwa Badañ Psychicznych, Camille Flammarion przyzna³ siê do zmiany wczeœniejszego stanowiska: „Cz³owiek posiada nieznane zdolnoœci, które s¹ zdolno- œciami ducha: istnieje taka rzecz jak sobowtór (double), myœl mo¿e pozostawiæ po sobie obraz, pr¹dy psychiczne przenosz¹ siê przez atmosferê. ¯yjemy w centrum nie- widzialnego œwiata, zdolnoœci duszy prze¿ywaj¹ rozk³ad cielesnego organizmu, ist- niej¹ domy nawiedzone; wyj¹tkowo rzadko manifestuj¹ siê zmarli — nie ma ¿adnej w¹tpliwoœci, ¿e takie zjawiska zdarzaj¹ siê. Telepatia istnieje zarówno miêdzy zmar- ³ymi a ¿yj¹cymi, jak miêdzy ¿yj¹cymi.” Ma³o kto wie, ¿e Flammarion by³ tak¿e znakomitym medium psychogra- ficznym. Jednym z najs³ynniejszych badaczy zjawisk mediu- micznych we Francji, by³ dyrektor paryskiej politechniki, pu³kownik Albert de Rochas, hrabia d’Aiglun (1837– 1914). Jego publiczne wyst¹pienia popieraj¹ce realnoœæ zjawisk i teorie spirytystyczne wywo³ywa³y czêsto wrze- nie w œrodowisku naukowym. Najg³oœniejsz¹ prac¹ pu³- Albert de Rochas

41 Opowieœci spirytystyczne kownika by³a wydana w roku 1924 ksi¹¿ka „Les Vies succesives” (Kolejne ¿ywoty), zapocz¹tkowuj¹ca trwaj¹c¹ do dziœ dyskusjê nad hipnotycznym badaniem poprzed- nich wcieleñ. De Rochas zajmowa³ siê ponadto sugesti¹, lewitacj¹, jasnowidze- niem i innymi przejawami medialnoœci. Badaniom tych zjawisk poœwiêca³ ca³y swój czas od roku 1902, zakoñczywszy b³yskotliw¹ karierê wojskow¹, której rezultatem by³y miêdzy innymi liczne prace z dziedziny topografii i toponimii oraz t³umacze- nia dzie³ Filona z Bizancjum i Herona z Aleksandrii. Zainteresowawszy siê metap- sychik¹, w celach badawczych podró¿owa³ do W³och i Portugalii, a wiêkszoœæ eks- perymentów przeprowadza³ w swej willi Angélas w okolicach Voiron. Jako pierwsze bada³ media ³atwo daj¹ce siê zahipnotyzowaæ i jasnowidzów postrzegaj¹cych ludzkie organy wewnêtrzne. Jako jeden z pierwszych badaczy mówi³ o mo¿liwoœci wysy³ania przez cz³owieka cia³a duchowego, które za spraw¹ wytwarzanej energii jest w stanie wywo³ywaæ rozmaite zjawiska — zarówno w przypadku osób ¿yj¹cych, jak i zmar- ³ych. Na tym tle zajmowa³ siê wystêpowaniem sympatii miêdzyludzkiej, talentów muzycznych i zjawiska sugestii. Hrabia de Rochas sta³ siê te¿ celem wielu ataków ze strony konserwatywnych przedstawicieli œwiata naukowego i krêgów religijnych, którzy oskar¿ali go, ¿e do sfery uczuæ stara siê wpleœæ idee materialnej wszak energii. Doœwiadczenia innych badaczy zmusi³y jednak adwersarzy do przyznania mu racji. Jednym z kluczowych pojêæ, które odegra³o rolê w pracach pu³kownika, by³a idea cia³a duchowego — tworu, który wed³ug niego: „(...) pozwala zrozumieæ wiêkszoœæ zjawisk magnetyzmu i spiry- tyzmu; i dlatego to w³aœnie jego badaniu powinni poœwiêciæ siê ci, którzy tworz¹ na- uki psychiczne.” Interesuj¹ce eksperymenty, maj¹ce na celu badanie wysy³ania przez media cia³a duchowego na wielkie odleg³oœci, de Rochas przeprowadza³ równie¿ na sesjach wy- jazdowych: „Przez ponad szeœæ miesiêcy jedno z moich mediów w Pary¿u, pani Lam- bert, œledzi³a niezwykle szczegó³owo ¿ycie jakiegoœ in¿yniera, którego ¿adne z nas nie zna³o, a który opuœci³ sw¹ rodzinê na skutek trudnoœci finansowych, wyjecha³ daleko zarabiaæ, a od d³u¿szego czasu nie by³o o nim ¿adnych wieœci. Przy pomocy przedmiotu, który do niego nale¿a³, a który wk³ada³em medium w rêce, uœpiwszy je magnetycznie, ono znajdowa³o go w Ameryce Po³udniowej, podaj¹c mi nazwê miast i hoteli, gdzie zwykle przebywa³, czytaj¹c je z tablic informacyjnych czy na dwor- cach. Podawa³o mi nawet tytu³y gazet, które widzia³o w jego rêkach. Sprawdzi³em, ¿e te miasta, te hotele, te gazety, o których ona nie mia³a ¿adnego pojêcia po przebu- dzeniu, istniej¹ naprawdê. Jeœli zaœ chodzi o sam¹ osobê, informacje potwierdzi³ nasz konsul w La Paz, gdzie in¿yniera widziano, jak przez wiele tygodni kierowa³ budow¹ fabryki. On sam nigdy nie powróci³ i — jak stwierdzi³a pani Lambert — pojawi³ siê dopiero po œmierci, w otoczeniu grupy Duchów samobójców.” Pu³kownik de Rochas eksperymentowa³ z wieloma s³ynnymi mediami: miêdzy innymi z Eusapi¹ Palladino, Danielem Dunglasem Home’em, Elisabeth d’Espérance. O ile jego prace znane by³y g³ównie w krajach frankofoñskich, to zasiêg miêdzynaro-

42 Francja dowy uzyska³y dokonania zw³aszcza dwóch niestrudzonych naukowców francuskie- go pochodzenia. Badaczem wspó³pracuj¹cym ze wszystkimi chyba g³oœnymi mediami swoich cza- sów by³ Charles Robert Richet (1850–1935) — fizjolog, immunolog, profesor medy- cyny na uniwersytecie paryskim, redaktor czasopisma „Revue Scientifique” (Przegl¹d Naukowy), w 1913 roku laureat Nagrody Nobla za prace nad anafilaksj¹. Z ch³od- nym sceptycyzmem przez czterdzieœci lat prowadzi³ bada- nia rozmaitych zjawisk mediumicznych, z których najs³yn- niejsze by³y prace z Eusapi¹ Palladino. Przeprowadzane doœwiadczenia i publikowane raporty z racjonalnymi kon- kluzjami zjednywa³y Richetowi wielu przeciwników. Jego wydany w roku 1922 „Traktat metapsychiczny” wy- Charles Richet wo³a³ w œwiecie naukowym podobn¹ burzê, jak pierwsze referaty Louisa Pasteura (1822–1895) o mikrobach. Richet nie ulega³ jednak zaczep- kom i zaproszeniom do niewnosz¹cych nic konkretnego akademickich dyskusji, za- wsze zas³aniaj¹c siê zasad¹: „Nie starajmy siê wyjaœniaæ; naszym zadaniem jest groma- dziæ fakty i kontrolowaæ je, zachowuj¹c ca³kowit¹ niezale¿noœæ — wyt³umaczenie przyjdzie póŸniej”. W 1923 roku stworzy³ tak¿e pojêcie parapsychologii jako nowej nauki, któr¹ zdefiniowa³ nastêpuj¹co: „Parapsychologia jest nauk¹ badaj¹c¹ zjawiska mechaniczne lub psychiczne, które zosta³y wywo³ane przez si³y zdaj¹ce siê posiadaæ charakter inteligentny lub przez nieznane moce utajone w umyœle ludzkim”. Ta s³yn- na definicja otworzy³a badaczom drogê do poszukiwañ w sferze zjawisk mediumicz- nych, bez odwo³ywania siê do wartoœci i pojêæ natury filozoficzno–religijnej. Dziœ rozbudowan¹ o wiele nowych ga³êzi wiedzy para- psychologiê okreœla siê mianem psychotroniki. Badane wielokrotnie zjawiska Richet podzieli³ na trzy kategorie: telepatyczne (czytanie w myœlach i jasnowidzenie), telekinetyczne (ruchy przedmio- tów niezale¿ne i wywo³ywane si³¹ woli) oraz tele- plastyczne (tworzenie materii widzialnej i niewi- dzialnej — na przyk³ad ektoplazmy). W 1890 roku Richet wysun¹³ inicjatywê stworzenia „Roczników Nauk Psychicznych”, na ³amach których publiko- wano odt¹d najcenniejsze raporty naukowe badaczy zjawisk mediumicznych. W roku 1919 tytu³ czaso- pisma zmieniono na „Przegl¹d Metapsychiczny”. W 1918 roku Richet i Gabriel Delanne badali osiemnastoletni¹ wówczas Evê Carrere w trakcie Ben Boâ seansów organizowanych w willi Carmen u genera³a Noëla w Algierze. W sposób kompletny materializowa³ siê tam Duch ka¿¹cy siê nazywaæ Ben Boâ. W pocz¹tko-

43 Opowieœci spirytystyczne wej fazie zjawiska, na oczach uczestników, z kondensowanej w powietrzu ektopla- zmy kszta³towa³a siê jasna, œwiec¹ca kula, która powoli zstêpowa³a na pod³ogê, by po chwili przekszta³ciæ siê w postaæ mê¿czyzny z turbanem na g³owie. W trakcie ba- dania mo¿na by³o dok³adnie badaæ oddech, temperaturê i elastycznoœæ cia³a zjawy. Duch ten, daj¹c liczne dowody swej pró¿noœci, by³ te¿ autorem komicznej sceny, o któ- rej obaj badacze póŸniej czêsto opowiadali, bawi¹c audytoria. Po jednym z ekspery- mentów uczestnicy nagrodzili naukowców i medium oklaskami. S³ysz¹c to, Ben Boâ zmaterializowa³ siê powtórnie i uk³oni³, myœl¹c, ¿e aplauz przeznaczony by³ dla niego. 24 czerwca 1925 roku profesor Richet wyg³osi³ na uniwersytecie swój po¿egnal- ny przed przejœciem na emeryturê wyk³ad, zawieraj¹c w nim refleksjê stanowi¹c¹ konkluzjê pracy ca³ego ¿ycia: „Mamy tu ca³kiem now¹, dopiero œwitaj¹c¹ naukê, która otwiera przed nami nieograniczone horyzonty. Istniej¹ bowiem nadzwyczajne fakty, które nie budz¹ ¿adnej w¹tpliwoœci. S¹ to zjawiska nowe, nieoczekiwane, ale nie sprzeczne. Za niepojête uwa¿a³bym, gdybyœcie w¹tpili w ich istnienie; stwierdzi- liœmy bowiem na podstawie licznych i niezbitych dowodów, ¿e duch posiada tajem- nicze zdolnoœci, nam nieznane. Wy m³odzi bêdziecie mo¿e ogl¹daæ niektóre z tych nowych, cudownych horyzontów — bowiem wiedza duchowa rozwija siê z nies³ycha- n¹ szybkoœci¹. Ja nie ujrzê ju¿ tych szczêœliwych czasów, ale dumny jestem z tego, ¿e je przewi- dzia³em.” Mimo przejœcia w stan spoczynku jako pra- cownik uniwersytecki, Richet przeprowadza³ w roku 1928 interesuj¹ce eksperymenty z pani¹ Kahl, która przejawia³a rzadkie zdolnoœci me- dialne w kierunku zjawiska dermografii. W cza- sie seansów na skórze jej piersi i przedramion Rysunki zarejestrowane przez Charlesa Richeta podczas badania zjawiska dermografii, przy pojawia³y siê „odbitki” prezentowanych przez wspó³udziale pani Kahl eksperymentatorów przedmiotów i sugerowanych s³ownie wyobra¿eñ. Znaki mia³y postaæ zaczerwienieñ skóry, które powstawa³y w ci¹- gu kilku sekund i utrzymywa³y siê tak d³ugo, jak medium zwraca³o na nie uwagê. Obok nazwiska Richeta, w literaturze przedmiotu najczêœciej pojawiaj¹ siê infor- macje dotycz¹ce badañ nie mniej pracowitego naukowca, którym by³ Gustave Geley (1868–1923). Uchodzi³ on za cz³owieka ma³o towarzy- skiego, a jego znajomi (np. córka profesora Olivera Lodge’a) twierdzili, ¿e wydawa³o siê, i¿ zawsze coœ pi- sze w swoim gabinecie lub bierze w³aœnie udzia³ w ja- kimœ seansie. Jednak takie zamkniêcie siê w sferze w³a- snych badañ pozwoli³o Geleyowi na uzyskanie bezprecedensowych rezultatów. Urodzi³ siê w Montceau–les–Mines. Poœwiêciwszy Gustave Geley siê karierze medycznej, przeprowadza³ badania w szpita-

44 Francja lach Lyonu, pracuj¹c te¿ na Wydziale Medycyny tutej- szego uniwersytetu. Za pracê doktorsk¹ otrzyma³ pierw- sz¹ nagrodê, a póŸniej przez wiele lat oddawa³ siê prakty- ce lekarskiej. Spoœród zagadnieñ mediumicznych najbardziej interesowa³y go wzajemne oddzia³ywania duszy i materii. Zas³yn¹³ te¿ jako skrupulatny badacz zja- wiska materializacji. Gdy w roku 1918 w Pary¿u Jean Meyer za³o¿y³ Miêdzynarodowy Instytut Metapsychicz- ny, Geley porzuci³ praktykê lekarsk¹ w Annecy i zosta³ jego pierwszym dyrektorem. Tu wspó³pracowa³ miêdzy in- nymi z Charlesem Richetem, Camillem Flammarionem i Ernestem Bozzano. Po jego œmierci kierownictwo instytutu i redakcjê „Przegl¹du Me- tapsychicznego” obj¹³ doktor Eugène Osty (1874–1939) — lekarz, parapsycholog, badacz zdolnoœci mediów nie- mieckich Rudiego i Willego Schneiderów, który jako pierwszy w œwiecie opisa³ zjawisko dermografii i zasto- sowa³ po³¹czon¹ z elektrycz- nym systemem alarmowym sieæ podczerwieni oddzielaj¹c¹ medium od lewituj¹cych przedmiotów, s³u¿¹c¹ do wykry- wania ewentualnych oszustw. Fascynuj¹ce by³y rezultaty eksperymentów organizo- wanych przez Geleya i pani¹ Juliette Alexandre–Bisson w 1918 roku, stanowi¹ce kontynuacjê prac tej pierwszej z baronem Adalbertem Schrenck–Notzigiem. W czasie tych seansów, dziêki wspó³pracy medium Marthe Béraud (1897– 1943), bardziej znanej jako Eva Carrere, dochodzi³o do materiali- zacji wielu Duchów, które prócz Geleya i wspomnianych wy¿ej naukowców bada³ tak¿e William James Crawford (1890–1930) — profesor fizyki w Instytucie Technicznym Uniwersytetu Queens w Belfa- œcie, specjalista od manifestacji fizycznych, telekinezy, materializacji i badacz miejsc nawiedzonych. Wspó³pracu- j¹c równie¿ z medium Kathleen Goligher, Geley doszed³ do wniosku, ¿e w trakcie eksperymentów nale¿y zwróciæ uwa- Ró¿ne formy dŸwigni psychicznej, wspomagaj¹cej zjawisko gê na zmiany wagi mediów i cia³ podlegaj¹cych przemia- wiruj¹cych stolików nom. Ustali³ miêdzy innymi, ¿e w przypadku lewitacji ja-

45 Opowieœci spirytystyczne kiegoœ przedmiotu waga cia³a medium wzrasta o wagê tego przedmiotu. Do jego suk- cesów nale¿y równie¿ zwi¹zana z tym zjawiskiem teoria ektoplazmatycznej dŸwigni psychicznej, czyli tworu przypominaj¹cego dŸwigar, który wy³aniaj¹c siê z cia³a me- dium, oddzia³uje bezpoœrednio na lewituj¹ce przedmioty. Wykona³ on wiele zdjêæ dŸwigni i okreœli³ szczegó³owo ich naturê. Do badanych przez Geleya materializacji zjaw dochodzi³o po zahipnotyzowaniu Evy Carrere, a materializowane twory w postaci r¹k, nóg, kompletnych istot i przed- miotów z materii nieo¿ywionej powstawa³y na oczach naukowców z ektoplazmy wydobywaj¹cej siê z otworów cia³a medium lub koncentruj¹cej siê na jej piersi. Eks- perymenty przeprowadzano przy czerwonym œwietle, czasem wykorzystuj¹c nawet sto œwiec. Przed seansem medium rozbiera³o siê do naga i by³o dok³adnie badane (na- wet ginekologicznie), by stwierdziæ, czy czegoœ nie ukrywa. Nastêpnie zaszywano je w trykotow¹ pow³okê, na twarz zak³adaj¹c specjaln¹ siatkê zapobiegaj¹c¹ ewentual- nemu u¿yciu przedmiotów ukrytych w ustach czy w ¿o³¹dku. Laboratoryjne warunki pozwoli³y na sporz¹dzenie szczegó³owej dokumentacji fotograficznej (przy u¿yciu œwiat³a magnezjowego), prezentuj¹cej proces materializacji w poszczególnych jego fazach. Wykonane zdjêcia dok³adnie ukazuj¹ powstaj¹ce z ektoplazmy zjawy oraz zmiany dokonuj¹ce siê w ciele medium. Po badaniach Evy Carrere w roku 1915 Ge- ley wyg³osi³ w Pary¿u wyk³ad, precyzyjnie opisuj¹c wystêpuj¹ce zjawiska: „Mate- rializacje, o których mówiê, rozwija³y siê przed moimi oczami od powstania a¿ do koñca, a œwiadectwo mych zmys³ów potwierdza³y aparaty rejestruj¹ce i zdjêcia foto- graficzne. Medium dawa³o zawsze dowody dobrej woli i bezwzglêdnej uczciwoœci. Rezygnacja, z jak¹ Eva C. poddawa³a siê przykrym niekiedy badaniom jej medial- nych zdolnoœci, zas³uguje ze strony ludzi nauki na szczere wyrazy uznania i wdziêcz- noœæ. Zjawiska wy³aniaj¹ siê na posiedzeniach po pewnym czasie przygotowaw- czym; medium jêczy, narzeka i przypomina kobietê w bólach porodowych. Cierpienia dochodz¹ do najwy¿szego paroksyzmu w chwili powstawania zjawiska — ustaj¹, gdy materializacja siê koñczy. Okreœlenie objawów by³oby nastêpuj¹ce: od cia³a medium od³¹cza siê substancja, pocz¹tkowo bezpostaciowa, nastêpnie wielopo- staciowa. Substancja zapowiada siê przez powstawanie bia³ych, œwiec¹cych i wilgot- nych p³atów na czarnej sukni medium, najczêœciej z lewej strony. Ten objaw jest za- powiedzi¹ zjawiska pojawiaj¹cego siê nieraz od pó³ do ca³ej godziny przed innymi zjawiskami; czasami nie ma innych zjawisk. Wystêpuje ona w³aœciwie z ca³ego cia³a medium, w szczególnoœci z palców, g³owy, wg³êbieñ i otworów. Najczêœciej, i najdo- godniej dla badania, wystêpuje z ust — widzieæ mo¿na wydzielanie siê z wewnêtrz- nej strony policzków, z podniebienia i dzi¹se³.” Geley pobra³ próbki ektoplazmy i prze- bada³ pod mikroskopem, co doprowadzi³o do sporz¹dzenia szczegó³owego opisu jej struktury: „Wystêpuje pod wieloma postaciami: najczêœciej bywa plastycznym cia- stem, prawdziw¹ protoplazmatyczn¹ mas¹. Czasem mog¹ to byæ cienkie niteczki, niekiedy proste i sztywne w³ókna ró¿nej gruboœci — a kiedy indziej szerokie pasma albo b³ona, b¹dŸ te¿ rodzaj cienkiej tkaniny o postrzêpionych i niewyraŸnych brze-

46 Francja gach.(...) Z ust medium wychodzi z wolna sznur bia³ej materii o szerokoœci dwóch palców i zwisa a¿ na kolana, przyjmuj¹c na oczach widzów ró¿norodne formy. Cza- sem rozpoœciera siê szeroko jako b³onowata tkanka z dziurami i wzdêciami, czasem œci¹ga siê i kurczy, potem nabrzmiewa i rozwija siê na nowo. Tu i ówdzie wysuwaj¹ siê z tej masy wyd³u¿enia, jakby pseudopodia, przyjmuj¹c na kilka sekund formê pal- ców jako pierwszy zawi¹zek rêki i cofaj¹ siê w masê z powrotem. Wreszcie sznur zwê- ¿a siê sam w sobie i wyd³u¿a na kolanach medium. Potem koniec jego unosi siê, oddala od medium i zbli¿a ku pisz¹cemu te s³owa. Widzê jak ten koniec pêcznieje niby p¹czek, z którego rozwija siê w pe³ni ukszta³towana rêka. Dotykaj¹c jej, czujê, ¿e jest normal- na, z koœæmi, palcami i paznokciami. Potem rêka cofa siê, maleje i niknie w koñcu sznura, który wykonuje jeszcze kilka poruszeñ, kurczy siê i wraca do ust medium.” Formy tworów ektoplazmatycznych wydzielanych przez Evê Carrere by³y bardzo ró¿ne: od autonomicznych œwietlistych kul ewoluuj¹cych w kierunku przedstawieñ figuralnych, poprzez p³askie p³achty materii pokryte dwuwymiarowym rysunkiem, a¿ do trójwymiarowych zjaw postaci ludzkich i przedmiotów materialnych (np. bu- tów czy papierosów). Niektóre fotografie prezentuj¹ fakt utraty przez medium czêœci cia³a oraz dynamicznoœæ pojawiaj¹cych siê tworów. Jednymi z najs³ynniejszych w œwiecie materializacji, badanych przez Geleya, pa- ni¹ Bisson i kilka innych osób, by³y realizowane przy wspó³pracy Evy Carrere mani- festacje Emilie de Sainte–Amaranthe, znanej jako Madame de Sartine. Zjawisko mia³o miejsce w ci¹gu dziewiêciu seansów, do których dochodzi³o w okresie od 11 stycznia do 11 marca 1918 roku w Pary¿u. Kontrolê fotograficzn¹ sprawowa³ Paul Le Cour, medyczn¹ — Jules Courtier. Komunikaty s³owne przekazywane by³y przy po- mocy tabliczki z alfabetem. Pierwszy z nich przedstawia³ manifestuj¹cego siê Ducha: „Emilie de Sainte—Amaranthe, zgilotynowana w 1794. Bêdziecie siê mn¹ zajmowaæ codziennie”. Istotnie, przebiegaj¹ce na opisanych powy¿ej zasadach zjawisko pro- wadzi³o do materializacji osoby, której istnienie i œmieræ zosta³y zweryfikowane na podstawie Ÿróde³ historycznych. W trakcie manifestacji zjawa ukazywa³a siê pod ró¿nymi postaciami: czasem jako zmêczona kobieta z trójkolorow¹ kokard¹ we w³o- sach, nosz¹ca œlady œmierci w postaci rany na szyi, innym razem jako zadbana osoba o ¿ywym spojrzeniu. Stale badano te¿ stan fizjologiczny zjawy, wykazuj¹c istnienie w pe³ni normalnego cia³a, charakteryzuj¹cego siê zwyczajnym pulsem i innymi ozna- kami ¿ycia. Ciekawym elementem eksperymentów przeprowadzanych przez doktora Geleya by³o wykonywanie parafinowych odlewów materializuj¹cych siê postaci. Oto frag- ment raportu autorstwa Jamesa Birda, zastêpcy redaktora naczelnego „The Scientific American” (Amerykañski Naukowiec), który towarzyszy³ badaczowi w roku 1923: „Geley postanowi³ uzyskaæ trwa³y œlad obecnoœci zmaterializowanych form. W tym celu zawsze mia³ pod rêk¹ pewn¹ iloœæ stopionej parafiny.(...) Pojawiaj¹ca siê rêka istotnie zanurza siê w naczyniu z parafin¹ i od razu siê wycofuje, pokryta cienk¹ war- stw¹ masy, która natychmiast siê œcina.” Po zdematerializowaniu siê zjawy, powsta-

47 Opowieœci spirytystyczne wa³y w ten sposób jakby rêkawiczki, ze œciankami o gruboœci oko³o 1,5 milimetra. Wype³nione gipsem prowadzi³y do zachowania charakterystycznych odlewów (za- równo r¹k, jak i stóp), których Geley zgromadzi³ kilkadziesi¹t. Niektóre z nich, mimo ¿e nale¿a³y do zjaw osób doros³ych, s¹ o wiele mniejsze lub wiêksze, co zgodne jest ze stwierdzonym czêsto ju¿ wczeœniej wystêpowaniem form materializacyjnych, ró¿- ni¹cych siê wielkoœci¹ od klasycznych rozmiarów cz³owieka. Manifestuj¹ce siê Duchy t³umaczy³y to zjawisko trudnoœciami w procesie koncentro- wania materii, który mia³ jedynie wspomagaæ przekaz okreœlonej idei, a nie s³u¿yæ doskonale- niu efektów zjawiska samego w sobie. Seanse Geleya z polskimi mediami — Janem Guzikiem i Frankiem Kluskim — przynios³y podobnie bo- gate rezultaty. Gustave Geley niekoniecznie zgadza³ siê z filo- zoficznymi za³o¿eniami spirytyzmu. By³ nawet zwolennikiem teorii, wed³ug której materializacje stanowi³y namacaln¹ projekcjê wyobra¿eñ me- dium. W jednym ze swych dzie³, œwiadcz¹c o swo- im skrajnie racjonalnym podejœciu do nauki, pi- sa³: „Prawa rz¹dz¹ce œwiatem materialnym nie Gipsowe wype³nienie parafinowego odlewu rêki zjawy zmaterializowanej w obecnoœci posiadaj¹ sta³oœci niewzruszonej i absolutnej — Franka Kluskiego, porównane z rêk¹ jak siê s¹dzi; maj¹ one tylko wartoœæ wzglêd- medium. Zdjêcie wykonano w paryskim Instytucie Badañ Metapsychicznych n¹.(...) Nie ma nierozwi¹zalnej zagadki i nic nie- poznawalnego, jak równie¿ nadnaturalnego ani nadnormalnego. Porzuæmy ostatecz- nie te pospolite wyra¿enia, pod którymi ukrywa siê nasza niewiedza!”. Zak³ada³ te¿ istnienie niematerialnej energii psychicznej, która nie jest generowana przez me- dium, lecz przyci¹gana przez nie w czasie seansu z zewn¹trz. To w³aœnie ta energia wed³ug badaczy–spirytystów emitowana jest z cia³ duchowych Duchów. Doktor Geley zgin¹³ tragicznie w katastrofie lotniczej, w drodze do Pary¿a z war- szawskiego Kongresu Metapsychicznego. W latach 1907–1909 Hector Durville, autor s³ynnej pracy „Zjawy osób ¿yj¹- cych”, przeprowadza³ badania prowadz¹ce do poznania natury cia³a duchowego. Bra³o w nich udzia³ dziewiêæ mediów — kobiet, które by³y wprowadzane w trans hipnotyczny i w tym stanie wysy³a³y swe cia³a duchowe (Durville nazywa³ je fluida- lami) na niewielk¹ odleg³oœæ. Fluidal by³ zawsze niewidzialny dla eksperymentatora i tylko przy wyj¹tkowo du¿ej gêstoœci móg³ byæ fotografowany. Dostrzega³y go jed- nak media somnambuliczne, a Durville opracowa³ te¿ techniczn¹ metodê rejestracji obecnoœci fluidala. By³ to fosforyzuj¹cy ekran pokryty siarczkiem wapniowym, na- œwietlony œwiat³em s³onecznym i trzymany nastêpnie przez cztery—piêæ dni w ciem- noœci. W czasie eksperymentów tak przygotowany rekwizyt reagowa³ na blisk¹

48 Francja obecnoœæ fluidala rozb³yskami, podczas gdy w innych miejscach laboratorium, a na- wet w pobli¿u cia³a medium, pozostawa³ ciemny. W przypadku ka¿dego z dziewiêciu mediów wykorzystywanych przez Durville’a przebieg eksperymentu by³ zawsze po- dobny. W pobli¿u medium pocz¹tkowo tworzy³y siê dwie fluidyczne kolumny, które w miarê pog³êbiania hipnotycznego transu ³¹czy³y siê w jedn¹, przypominaj¹c¹ k³¹b pary wodnej o wymiarach wiêkszych ni¿ samo medium. W nastêpnym stadium flu- idal nabiera³ kszta³tów ludzkich, naœladuj¹c wszystkie ruchy medium, po którego le- wej stronie siê znajdowa³. Kolejn¹ fazê rozwoju zjawiska Durville osi¹ga³, stale po- g³êbiaj¹c trans asystentki. Wtedy jej cia³o duchowe oddala³o siê, ujawniaj¹c coraz to nowe mo¿liwoœci, np. przechodzenia przez przedmioty materialne. Jak wykaza³y ba- dania, cia³o duchowe ani na chwilê nie traci³o kontaktu z medium. Po³¹czone by³o za pomoc¹ tworu okreœlonego przez Durville’a mianem fluidycznej taœmy lub sznura, w której media dostrzeg³y wystêpowanie dwóch istotnych pr¹dów — jakby kana³ów s³u¿¹cych przekazywaniu energii. Pr¹d dolny bieg³ od medium do jego cia³a ducho- wego, górny — w przeciwnym kierunku. W czasie gdy cia³o duchowe przebywa³o poza materialnym, receptory zmys³owe medium by³y ca³kowicie „od³¹czone”, a wszel- kie wra¿enia z zewn¹trz odbiera³ fluidal. Badania te potwierdzi³y zreszt¹ liczne ko- mentarze Duchów i mediów nie zwi¹zanych bezpoœrednio z eksperymentem, wyka- zuj¹c niezbicie, ¿e do manifestacji cia³a duchowego dochodziæ mo¿e nie tylko spontanicznie, lecz równie¿ w ramach intencjonalnych dzia³añ w laboratorium. Inte- resuj¹ce obserwacje Durville’a dotyczy³y te¿ stanu wykorzystywanych przez niego wspó³pracowniczek: „¯ywotnoœæ mediów zmniejsza siê tym bardziej, im mocniej za- gêszcza siê substancja fluidala lub im wyraŸniejsze i silniejsze staj¹ siê manifestacje. Si³a musku³ów znika ca³kowicie, wzrok wygasa, puls i oddychanie staj¹ siê niedo- strzegalne i niewyczuwalne, temperatura znacznie spada i ustrój popada w ciê¿ki le- targ, z którego trudno medium obudziæ. Gdy wskutek intensywnej dzia³alnoœci swego fluidala zostaje ono os³abione, albo gdy ten zostanie nagle podra¿niony lub przestra- szony, wówczas medium mo¿e popaœæ w niemoc, która wymaga ³agodnych, ale inten- sywnych oddzia³ywañ magnetycznych, trwaj¹cych od dwóch do trzech kwadransów. Po przyjœciu do siebie, cia³o medium jest zesztywnia³e i nale¿y takiego cz³owieka wprowadziæ w lekki sen magnetyczny. Widzimy, ¿e medium nara¿one jest na ró¿ne przykre stany, które mog¹ mu groziæ niebezpieczeñstwem. Doœwiadczony ekspery- mentator mo¿e jednak omin¹æ wszystkie wymienione trudnoœci.” Badaczem, który zajmowa³ siê zjawiskami mediumicznymi poza prac¹ zawodo- w¹, by³ Paul Gibier (1851–1900) — s³ynny lekarz, asystent przy Muzeum Historii Naturalnej w Pary¿u, uczeñ Louisa Pasteura, kierownik Instytutu Badañ nad Wœcie- klizn¹ w Nowym Jorku; autor pracy „Spirytyzm a wschodni fakiryzm”, w której opu- blikowa³ s³ynne fotografie tabliczek z pismem bezpoœrednim, uzyskane w czasie se- ansów z Henrym Slade’em oraz reprodukowa³ zdjêcia Williama Crookesa, Florence Cook i Katie King. Przebywaj¹c w Anglii, Gibier eksperymentowa³ tak¿e z Willia- mem Staintonem–Mosesem, potwierdzaj¹c jego medialnoœæ.

49 Opowieœci spirytystyczne

Eksperymenty ze Slade’em pozwoli³y na ustalenie wielu okolicznoœci towarzy- sz¹cych zjawisku pisma bezpoœredniego, choæ w ich trakcie dochodzi³o te¿ do in- nych manifestacji. Doktor Gibier przeprowadzi³ z nim w Pary¿u trzydzieœci trzy se- anse, z których po³owa przynios³a niewielkie rezultaty, a dwa by³y ca³kowicie ja³owe. Seansom towarzyszy³o zwykle cztery—piêæ osób. We wspomnianej pracy Gibier pisa³: „Rozpoczynaliœmy od sprawdzenia pomieszczenia, jeœli nie by³o to moje mieszkanie. Medium kazaliœmy zdj¹æ buty, aby zbadaæ jego nogi. Zagl¹daliœmy do wnêtrza rêkawów, pod ubranie itp. Dziœ chcielibyœmy wrêcz prosiæ go o przeba- czenie za te wszystkie zabiegi. Zjawiska zachodzi³y przy œwietle dziennym, przy oknie wychodz¹cym na wielk¹ ulicê dzielnicy Etoile, na prostym stole z czarnego drewna, który za ka¿dym razem odwracaliœmy i sprawdzaliœmy na wszelkie mo¿liwe sposoby.” Pierwsze manifestacje mia³y charakter zjawisk czysto fizycznych, typu: ruchy i ³amanie siê przedmiotów czy g³oœne uderzenia w meble i œciany. Kolejne za- chodzi³y przy wykorzystaniu rysików i tabliczek: „W czasie wielu seansów Slade trzyma³ pod sto³em tabliczkê, na której spoczywa³ rysik. Widzieliœmy, jak rysik rysu- je krzyw¹ liniê, by powróciæ spod sto³u i upaœæ na jego œrodek. Wiele razy widzieli- œmy, jak ardezowa tabliczka wysuwa³a siê z rêki Slade’a, umieszczaj¹c siê pod sto- ³em, przebywszy ca³¹ jego d³ugoœæ: 1,08 m, by delikatnie osi¹œæ w naszych d³oniach. Kiedy j¹ trzymaliœmy, mieliœmy wra¿enie oporu wywo³ywanego przez inn¹ rêkê, któ- ra j¹ trzyma³a.” Interesuj¹co przebiega³y te¿ seanse, podczas których dochodzi³o do inkorporacji manifestuj¹cych siê Duchów. G³os medium ulega³ modyfikacji w zale¿- noœci od komunikuj¹cego siê Ducha, podobnie jak jêzyk przekazywanego komunika- tu — Slade mówi³ nawet wierszem w narzeczu karaibskich Indian. Duch pewnego szkockiego lekarza ustami medium udziela³ porad medycznych, a manifestacjom tym towarzyszy³y zachodz¹ce przy œwietle dziennym materializacje d³oni, które badacze mogli bez przeszkód dotykaæ. Medium znanym we Francji i poza ni¹ by³a Jeanne Laval (1895–1975), której szczyt kariery przypada na lata 1919–1937. Jednym ze œwiadków i badaczy licznych manifestacji w jej obecnoœci by³ pastor Alfred Bénézech, niegdyœ dyrektor Wydzia³u Teologii na uniwersytecie w Montauban. Jeanne Laval wspomaga³a zjawiska pisma automatycznego (przekazuj¹c zarówno poezjê, dzie³a proz¹, partytury muzyczne, jak i pieœni), g³osu bezpoœredniego i inkorporacji, materializacji i dematerializacji przed- miotów. Bêd¹c w transie przemawia³a w ró¿nych jêzykach, g³osami mêskimi i ¿eñ- skimi. Przy jej pomocy manifestowa³o siê wiele istot, z których niew¹tpliwie najbar- dziej p³odnym i fascynuj¹cym by³ Duch ukrywaj¹cy siê pod imieniem Symbol, przedstawiaj¹cy siê jako inspirator poetów i ró¿nego rodzaju badaczy. Pani Laval przez wiele lat przyjaŸni³a siê z Augustynem Lesage’em (1876–1954), najs³ynniejszym medium maluj¹cym œwiata. Cz³owiek ten, nie posiadaj¹c ¿adnego wykszta³cenia, pracowa³ jako górnik do³owy w kopalni wêgla kamiennego. Jego ¿y- ciowa przygoda ze œwiatem Duchów rozpoczê³a siê w 1911 roku, o czym tak opowia- da: „Pracowa³em, le¿¹c w niewielkim kanale o œrednicy piêædziesiêciu centymetrów,

50 Francja nieco oddalonym od szybu i kopalnianego ruchu. W mil- czeniu. Towarzyszy³ mi tylko stukot mojego kilofa. Gdy nagle us³ysza³em g³os, g³os bardzo wyraŸny, który po- wiedzia³ mi: »Pewnego dnia bêdziesz malarzem«. Rozej- rza³em siê doko³a, by sprawdziæ, sk¹d dochodzi. Nikogo nie by³o. By³em sam. By³em zdumiony i przera¿ony. Wy- chodz¹c z kopalni, nikomu o tym nie mówi³em, ani przy- jacio³om, ani dzieciom, ani ¿onie. Myœleliby, ¿e mam halucynacje, ¿e oszala³em. Zachowa³em to wydarzenie w tajemnicy i sta³em siê bardzo niespokojny, myœl¹c, ¿e wariujê. Do g³owy by mi wtedy nie przysz³o, ¿e mog¹ byæ rzeczy nie do wyjaœnienia. Przez pewien czas scho- dzi³em do kopalni ze strachem. Myœla³em, ¿e znów us³y- szê g³osy. Lecz one ju¿ siê nie pojawi³y. Od tamtej pory nigdy ich ju¿ nie s³ysza³em. Minê³o osiem, mo¿e dziesiêæ miesiêcy; nie myœla³em ju¿ o g³osach ani o strachu, kiedy pewnego dnia w czasie rozmowy z kolegami w kopalni us³ysza³em, jak jeden powiedzia³: »Wiecie, zdaje siê, ¿e s¹ Duchy i nawet mo¿na siê z nimi porozumieæ. Czyta- ³em o tym. To siê nazywa spirytyzm«. Ta nowina mnie poruszy³a. Powiedzia³em sobie: czy to ma jakiœ zwi¹zek Augustyn Lesage w stroju górnika z moimi g³osami?”. Chêæ zdobycia wiedzy na ten temat zaprowadzi³a Lesage’a do grupy spirytystycznej w Sin–le–Noble, kierowanej przez medium lecz¹ce Jeana Béziata. Tam podczas jednego z seansów rêka górnika zaczê³a dr¿eæ niezale¿nie od jego woli, by wkrótce chwyciæ o³ówek i napisaæ komunikat, w którym informacja g³osu z kopalni zosta³a potwierdzona. Od tej pory medialnoœæ Le- sage’a zaczê³a szybko ewoluowaæ. Jako pierwsza komunikowa³a siê przez niego jego zmar³a przed trzema laty siostra Marie, pod- pisuj¹c siê wyraŸnie pod przekazami pisemnymi i rysunkami. Kolejne kroki medium odbywa³y siê na wyraŸne polecenia jego duchowych opieku- nów z zaœwiatów. Zdobywanie wiedzy, zakup pêdzli i farb, p³ótna, sposób malowania i wszyst- kie pozosta³e szczegó³y zosta³y Lesage’owi wy- t³umaczone jasno, odpowiednio do jego zdolno- œci pojmowania. Uleg³y zmianie jego zwyczaje: niedzielne wypady z kolegami i odpoczynek po pracy w kopalni zast¹pi³o malowanie, które — Augustyn Lesage pracuj¹cy w kuchni jak twierdzi³ — nigdy go nie mêczy³o, mimo ¿e

51 Opowieœci spirytystyczne

pocz¹tkowo wychodzi³o nie naj- lepiej. Pierwszy namalowany ob- raz mia³ wielkoœæ dziewiêciu me- trów kwadratowych i odpowiada³ stylem doskona³ej miniaturze. Przez wiele kolejnych lat, naj- czêœciej w kuchni Lesage’a, po- wstawa³y obrazy, które jeszcze dziœ szokuj¹ ka¿dego, kto je ogl¹- da. Tak jak i pierwsza, s¹ to prace wielkiego formatu, maj¹ce cza- sem po kilka metrów kwadrato- wych powierzchni. Przedstawione na nich po- staci i przedmioty namalowane zosta³y technik¹ piktografii, to jest w formie p³asz- czyzn z³o¿onych z tysiêcy ma³ych kropeczek. W roku 1927 Lesage otrzyma³ zaproszenie doktora Eugène’a Osty’ego i prezentowa³ swo- je mo¿liwoœci w trakcie trwaj¹cego miesi¹c publicznego eksperymentu w Miêdzynarodo- wym Instytucie Metapsychicznym w Pary¿u. Tematyka prac tego niezwyk³ego medium oscylowa³a najczêœciej wokó³ symbolicznych przedstawieñ teorii filozoficznych, obfituj¹c w wyo- bra¿enia œwiêtych ze wszy- stkich krêgów kulturowych, wplecionych w ko- ronkowe ornamenty. Najwiêksz¹ sensacjê wzbudzi³a jednak sprawa obrazu „Egipskie ¿niwa” przedstawiaj¹cego sceny jednoznacz- nie kojarzone z ¿yciem staro¿ytnych nad Ni- lem, bêd¹cego jednym z dwunastu p³ócien o tej tematyce. W lutym roku 1939 niejaki Fournier — przyjaciel medium — zaprosi³ Lesage’a na wycieczkê do Egiptu. Wspominaj¹c tê niezwy- k³¹ podró¿, Lesage stwierdzi³, ¿e wœród zwie- dzanych œwi¹tyñ, piasków i kamieni czu³ siê bardzo swojsko, zupe³nie jakby zna³ te okolice „Egipskie ¿niwa” od dawna. Prowadz¹cy wycieczkê archeolog

52 Francja postanowi³ pokazaæ turystom w okolicach As- suanu teren wykopalisk, które dwa lata temu wynios³y na œwiat³o dzienne pozosta³oœci wsi z czasów XVIII dynastii, zamieszkanej nie- gdyœ przez 700—800 robotników zajmuj¹cych siê królewskimi pochówkami. Znaleziono tu równie¿ grobowiec jednego z mieszkañców, imieniem Mena, ozdobiony scenami z jego ¿y- cia. Jakie¿ by³o zdziwienie Lesage’a i obec- Fragment obrazu „Egipskie ¿niwa” Augustyna nych osób znaj¹cych jego obrazy, gdy stwier- Lesage’a dzili, ¿e jedno z malowide³ zawiera niepozostawiaj¹ce cienia w¹tpliwoœci motywy identyczne z przedstawionymi na p³ótnie „Egipskie ¿niwa”. Przypadek ten, którego g³ównym bohaterem by³ prosty górnik, który przez lata nie opuszcza³ swej wioski i na- wet nie s³ysza³ o podobnych niezwyk³oœciach, przekona³ wielu badaczy do realnoœci komunikacji medialnej i idei reinkarnacji. Lesage wielokrotnie poddawany by³ pu- blicznym badaniom przez ca³e sztaby psychiatrów, lekarzy, dziennikarzy, policjan- tów, malarzy, a nawet archiwistów. Nikt nie stwierdzi³ jakiegokolwiek oszustwa, ze zdumieniem konstatuj¹c szczeroœæ i rzadko spotykan¹ dobr¹ wolê medium. Jego obrazy (ponad osiemset) by³y prezentowane na wielu wystawach; na ich temat powsta³y setki ksi¹¿ek i artyku³ów. Na trzy lata przed œmierci¹ Lesage zaprzesta³ ja- kichkolwiek podró¿y, nie pisa³ te¿ ju¿ pamiêtników, na co nie pozwala³a mu arterioskleroza i czêœciowa utrata s³uchu. Do historii przesz³y s³owa wypowie- dziane z g³êbi serca przez tego prostego cz³owieka, któremu los wyznaczy³ w dziejach nauki jedn¹ z naj- trudniejszych, lecz zarazem najciekawszych ról do odegrania: „Nie chcê oszukaæ kogokolwiek. Nie od- czuwam do nikogo niechêci. Nie ¿yczê nikomu Fragment rysunku w grobowcu Mena krzywdy. Nie chcê ani bogactwa, ani s³awy. Pragnê tylko gor¹co, by mi uwierzono, bo to co mówiê jest prawd¹, bo to co uczyni³em jest autentyczne. Chcia³bym przede wszystkim, ¿eby wiadomoœæ z niewidzialnych kra- in zosta³a w œwiecie zrozumiana, z szacunkiem i podziwem, jakie tylko mo¿e wzbudziæ.(...) Wype³niwszy tê piêkn¹ i szlachetn¹ misjê z wielkim zainteresowa- niem, odchodzê w wielk¹ podró¿ uwolniony od dóbr tego œwiata, z wiar¹ s³u¿¹cego dobrej sprawie.(...) Trzeba byæ pokornym wobec cierpienia. Nie mogê ju¿ czytaæ ani malowaæ. Jestem jak dobry robotnik, który skoñczy³ pracê i cieszy siê czekaj¹- cym go przyjemnym odpoczynkiem gdzieœ tam. Ufam w bo¿¹ dobroæ, która mo¿e wszystko”.

53 Opowieœci spirytystyczne

Za³o¿one przez Allana Kardeca Paryskie Towarzy- stwo Studiów Spirytystycz- nych przekszta³cone zosta³o we Francuski Zwi¹zek Spiry- tystyczny. Po latach do orga- nizacji do³¹czy³y grupy z in- nych pañstw frankofoñskich i dziœ powsta³y z przekszta³- cenia Francuski i Frankofoñ- ski Zwi¹zek Spirytystyczny ma wiele oœrodków w ca³ej Francji, utrzymuj¹c kontakty z zagranic¹. Najbardziej Strony tytu³owe wspó³czesnych aktywne centra znajduj¹ siê w Tours i Lyonie, uchodz¹c wydañ „La Revue Spirite” w œwiecie za najpowa¿niejsze oœrodki studiów nad nauk¹ Duchów. W 1989 roku — po wieloletniej przerwie wy- wo³anej problemami natury prawnej — ponownie zaczêto wydawaæ fachowe czasopismo spirytystyczne: kwartal- nik, nadal nosz¹cy tytu³ „La Revue Spirite”. Z najnowszych dokonañ spirytystów francuskich wy- mieniæ nale¿y nieprzerwane od lat eksperymenty z wyko- rzystaniem klasycznych ju¿ rodzajów medialnoœci oraz pionierskie prace z dziedziny transkomunikacji (prowa- dzone w Pary¿u i Angers). We wrzeœniu 1993 roku grupy mediów dzia³aj¹ce przy Francuskim i Frankofoñskim Zwi¹zku Spirytystycznym rozpoczê³y seriê eksperymen- tów maj¹cych na celu sporz¹dzenie szczegó³owej (pisem- Strona tytu³owa biuletynu Francuskiego Instytutu Badañ nej i fotograficznej) dokumentacji zjawisk materializacji i Eksperymentów Spirytystycznych Duchów i przedmiotów w czasie seansów spirytystycz- nych. Po roku 2000 organizacja ta planuje uruchomienie swych pierwszych w Euro- pie domów pomocy spo³ecznej.

54 Stany Zjednoczone

Stany Zjednoczone

iostry Fox uwa¿ane s¹ czêsto za pionierki amerykañskiego spirytyzmu, a na- wet spirytyzmu w ogóle. Ta druga opinia jest raczej przesadzona, bo ich po- Sdejœcie do manifestacji Duchów mia³o charakter g³ównie zarobkowy — co wcale nie znaczy, ¿e wszystkie media postêpowa³y podobnie. Niew¹tpliwie jednak dzia³alnoœæ publiczna sióstr Fox przyczyni³a siê do szerokiej propagandy zjawisk okreœlanych jako „paranormalne”, lecz inspiruj¹cy badania naukowe ruch na podbu- dowie spirytualistycznej organizowali najczêœciej ludzie wykszta³ceni, jak choæby wspomniany John Worth Edmonds. Ten ju¿ w roku 1850 wyda³ ksi¹¿kê „Spirytu- alizm”, która poruszy³a krêgi naukowe. Po raz pierwszy osoba tak znana i powa¿ana publicznie wystêpowa³a w obronie zjawisk potêpianych zwykle jako przejawy dzia- ³alnoœci diab³a. Edmonds zacz¹³ od prostych, lecz logicznych opisów manifestacji Duchów, których by³ œwiadkiem, umiejêtnie ³¹cz¹c je ze spirytualistyczn¹ filozofi¹. Za jego przyk³adem poszli inni, ¿e wspomnieæ choæby tylko profesora Richarda Har- ra (1799–1874), który rozpocz¹³ pierwsze w Stanach Zjednoczonych naukowe studia nad efektami inteligent- nymi. Do prekursorów spirytyzmu ³¹czonych z okresem dzia³alnoœci sióstr Fox, a nawet je poprzedzaj¹cych, zali- cza siê obdarzonego rozleg³ymi zdolnoœciami medialny- mi Andrew Jacksona Davisa (1826–1910), nazywanego „ojcem nowoczesnego spirytualizmu” lub „pó³nocnoame- rykañskim Allanem Kardecem”. Jako dziecko, Davis mie- wa³ pierwsze kontakty z Duchami, które widywa³ w posta- ci zmaterializowanej, gdy przekazywa³y mu wiele informacji dotycz¹cych przysz³oœci. Pochodzi³ z ubogiej rodziny, a ze wzglêdu na z³y stan zdrowia uczêszcza³ do szko³y tylko przez szeœæ tygodni, pracuj¹c póŸniej jako Andrew Jackson Davis

55 Opowieœci spirytystyczne szewc. Jednak dziêki zdolnoœciom medialnym, rozwijaj¹cym siê od chwili œmierci jego matki, zdoby³ rozleg³¹ wiedzê, która pozwoli³a mu na publikacjê wielu interesu- j¹cych dzie³. By³ pierwszym tak s³ynnym medium lecz¹cym, rozpoznaj¹cym choroby i podaj¹cym sposoby uzdrowienia, którego pacjentów liczy siê w tysi¹cach. 6 marca 1844 roku po raz pierwszy zosta³ uniesiony przez Duchy w powietrze i przeniesiony z Poughkeepsie — gdzie zamieszkiwa³ — do znajduj¹cych siê w odleg³oœci piêædzie- siêciu piêciu kilometrów gór Catskill, gdzie zmaterializowa³y siê przed nim dwa Du- chy, podaj¹ce siê za jego opiekunów. PóŸniejsze badania identyfikacyjne wykaza³y, ¿e byli to rzymski lekarz Claudius Galenus (ok. 130–ok. 200) i Emanuel Sweden- borg. Wkrótce, dziêki rozwijaj¹cej siê medialnoœci, Davis zas³yn¹³ jako poliglota wypowiadaj¹cy siê w wielu jêzykach na temat mitologii, archeologii, biblistyki, za- gadnieñ socjalnych i lingwistycznych. Mimo nieposiadania prawie ¿adnego wy- kszta³cenia, przez erudytów swojej epoki uwa¿any by³ za cz³owieka, który „odwie- dzi³ wszystkie chrzeœcijañskie biblioteki œwiata”. Filozofia zawarta w dzie³ach przekazanych przez Davisa, analogicznie do wczeœniejszych prac Swedenborga, sta- nowi³a pomost miêdzy pradawnymi wyobra¿eniami na temat œwiata pozamaterialne- go a wspó³czesnym pogl¹dem na ¿ycie, przepe³nione materializmem i echami bujnie rozwijaj¹cej siê cywilizacji. Œwiat Duchów jawi³ siê tu jako sfera mo¿liwoœci, prze¿y- wanych intensywnie uczuæ i braterstwa opartego na zasadach powszechnego altruizmu. Przemawiaj¹ce przez Davisa istoty wykazywa³y wartoœæ mi³oœci, przyjaŸni i pracy jako czynników wiod¹cych do postêpu ka¿dego cz³owieka, bez wzglêdu na to na ja- kim stopniu rozwoju znajduje siê obecnie. Gor¹cymi zwolennikami przekazywanej przez niego koncepcji rzeczywistoœci byli póŸniej miêdzy innymi Edgar Allan Poe (1809–1849) i Arthur Conan Doyle. W latach 1845–1847 Davis dyktowa³ w transie obszern¹ rozprawê filozoficzn¹ „Prawa natury”. G³ówn¹ ide¹ przekazywanych przez niego komunikatów by³a kon- kluzja g³osz¹ca, ¿e „(...) poza œwiatem widzialnym istnieje œwiat niewidzialny — wiêkszy, cudowniejszy i doskonalszy od naszego œwiata ziemskiego, ugruntowany na nieskoñczonej mi³oœci.” Zasady przekazywane przez Davisa stanowi³y niejako wstêp do póŸniejszych teorii filozoficznych i nadal s¹ czêsto publikowane, zw³aszcza w An- glii i Stanach Zjednoczonych. Badacze fenomenologii spirytystycznej podkreœlaj¹, ¿e w 1847 roku przepowiedzia³ on rych³e nadejœcie okresu, w którym Duchy bêd¹ manifestowaæ siê ludziom w sposób namacalny, co rozpocznie zakrojone na szerok¹ skalê badania nad istnieniem ¿ycia pozagrobowego. Cztery lata póŸniej wyda³ kolej- n¹ pracê, traktuj¹c¹ miêdzy innymi o zjawiskach mediumicznych, do których docho- dzi³o w domu pastora Phelpsa w Stratford. Davis ustali³, ¿e wywo³ywane by³y one przez obdarzonego zdolnoœciami medialnymi m³odego syna pastora oraz przez piêæ Duchów, które sam widzia³ w transie. Z nies³ychan¹ jak dot¹d precyzj¹ Davis opisywa³ w swych komentarzach proces œmierci i oddzielania siê duszy od cia³a. W roku 1856 przepowiada³ wynalazki zwi¹- zane z motoryzacj¹, lotnictwem, kolejnictwem i poligrafi¹. Wysy³aj¹c swe cia³o du-

56 Stany Zjednoczone chowe, odbywa³ te¿ liczne podró¿e po zaœwiatach. Jak twierdzi³, niejednokrotnie od- wiedza³ sferê, do której trafia³y zmar³e dzieci, gdzie znajdowa³o siê coœ w rodzaju szko³y. Rozentuzjazmowany tym, co zobaczy³, 25 stycznia 1863 roku za³o¿y³ w Do- dsworth Hall, Broadway i Nowym Jorku pierwsze w œwiecie licea spirytystyczne, których idea szybko rozprzestrzeni³a siê w krajach anglojêzycznych. Jednym z amerykañskich pionierów spirytyzmu by³ te¿ s³ynny pisarz, ekonomista i dyplomata, ambasador Stanów Zjednoczonych w Neapolu — Robert Dale Owen (1801–1877). Spuœcizn¹ po jego studiach jest miêdzy innymi praca naukowa „Za- gadnienia dwóch œwiatów” oraz szczegó³owe raporty z seansów materializacyj- nych, w których bra³y udzia³ Cathie i Leah Fox oraz Daniel Dunglas Home. Pierwsza powa¿na organizacja spirytystyczna w Ameryce powsta³a w roku 1851 w Nowym Jorku, przyjmuj¹c nazwê Towarzystwa Studiów Spirytystycznych Zjawisk Mediumicznych. Jego cz³onkami stali siê przede wszystkim przedstawi- ciele inteligencji: lekarze, duchowni, prawnicy, literaci, politycy. Amerykañski ruch spirytystyczny i badania zjawisk mediumicznych pierwszych dziesiêcioleci charakteryzuj¹ rozleg³e kontakty z naukowcami i mediami pracuj¹cymi w Anglii. Jako reakcja na tendencje do oddzielenia nauki od filozofii, w 1885 roku powsta³o w Nowym Jorku Amerykañskie Towarzystwo Badañ Psychicznych, zajmuj¹ce siê studiami nad fenomenami mediumicznymi. W latach 1889–1906 naukowcy zrze- szeni w tym stowarzyszeniu œciœle wspó³pracowali z londyñskim Towarzystwem Badañ Psychicznych. Jednym z badaczy fizycznej strony zjawisk mediumicznych by³ w tamtym okresie profesor William Denton, który w roku 1854 eksperymentalnie potwierdzi³ wystêpo- wanie zjawiska psychometrii przy wykorzystaniu okazów geologicznych. Jako jeden z pierwszych Amerykanów, na seansach mediumicznych organizowanych w roku 1876, uzyska³ parafinowe odlewy materializuj¹cych siê zjaw. Na podkreœlenie zas³uguje fakt, ¿e to w³aœnie na kontynencie amerykañskim naj- wczeœniej zaczêto zajmowaæ siê g³ównie filozoficznymi i moralnymi skutkami zja- wisk mediumicznych. By³o to rezultatem przesytu manifestacjami o charakterze materialnym i niejednokrotnie agresywn¹ lub fa³szyw¹ dzia³alnoœci¹ mediów, któ- re w celach zarobkowych je wspomaga³y. Najs³ynniejsz¹ afer¹ oszukañczych me- diów by³a sprawa braci Iry i Williama Davenportów, którzy w latach 1855–1880 do- robili siê maj¹tków, organizuj¹c publiczne seanse, w trakcie których zachwycali publicznoœæ rzekomymi materializacjami d³oni rozwi¹zuj¹cych wêz³y i graj¹cych na instrumentach muzycznych. Davenportowie byli w rzeczywistoœci sprytnymi iluzjo- nistami, których sztuczki czêsto demaskowali przedstawiciele czujnej, jak zwykle, konkurencji. Pocz¹tkiem koñca kariery braci–oszustów by³ pokaz, w trakcie którego pewien angielski tkacz z hrabstwa Lancaster przywi¹za³ ich do krzese³ wyj¹tkowo skomplikowanym splotem sznurów, zwanym „g³upim Tomem”, z którego nie potrafi- li siê oswobodziæ — i tym razem nie dosz³o do ¿adnych zjawisk. Zdemaskowanie wielu podobnych przypadków sprawi³o, ¿e dalsze badania posz³y g³ównie w kierun-

57 Opowieœci spirytystyczne ku manifestacji psychicznych, daj¹cych ³atwiej sprawdzalne i jaœniejsze dowody ist- nienia pozamaterialnej sfery ¿ycia ludzkiego. U schy³ku XIX wieku g³ównymi organizacjami spirytystycznymi w Stanach Zjed- noczonych by³o Narodowe Towarzystwo Spirytualistyczne z siedzib¹ w Waszyngto- nie oraz zawi¹zany w Saginaw (stan Michigan) Zwi¹zek Mediów Spirytualistycz- nych. Tamtejszy ruch od pocz¹tku charakteryzowa³ rozmach i masowoœæ, nie dziwi wiêc fakt powstania jedynych w swoim rodzaju instytucji, które mo¿na by okreœliæ mianem letnich obozów. Najs³ynniejsze dzia³a³y przez wiele lat od roku 1873 w Lily Dale (stan Nowy Jork) i Lake Pleasant (stan Massachusetts). W latach trzydziestych XX wieku najwiêcej mediów i chêtnych do prac pod ich kierunkiem ciekawskich poja- wia³o siê w Camp Silver Bell (stan Pensylwania). Tu, oprócz rozleg³ego parku i kom- pleksu hotelowego z zapleczem, znajdowa³ siê oœrodek badawczy prowadzony przez znane medium materializacyjne Ethel Parrish–Post i jej mê¿a — pastora Myrona Po- sta. Pani Post zas³ynê³a dziêki wspomaganiu materializacji Ducha Indianki Silver Bell (Srebrny Dzwon), od której imienia wzi¹³ nazwê oœrodek. Z eksperymentów tych zachowa³a siê szczegó³owa dokumentacja fotograficzna, ukazuj¹ca poszczegól- ne fazy materializacji. Posiad³oœæ Silver Bell powsta³a na gruntach zapisanych Po- stom w testamencie przez pewnego zamo¿nego spirytystê, który zastrzeg³, by po ich œmierci sta³a siê przytu³kiem dla starszych mediów. Coroczne zjazdy w Camp Silver Bell gromadzi³y setki uczestników, w tym niejednokrotnie jednorazowo oko³o dwudziestu mediów o dobrze rozwiniêtych zdolno- œciach. Dzia³alnoœæ spirytystyczna w Pensylwanii z po- wodzeniem kontynuowana jest do dziœ. Niew¹tpliwie najs³ynniejszym medium amerykañskim wszechczasów by³a zamieszka³a w Bostonie Lenore Piper (1859–1950). Swoje zdolnoœci medialne odkry³a w roku 1884, wpadaj¹c nagle w trans podczas wizyty u niewido- mego uzdrowiciela–jasnowidza, nazwiskiem Cocke. Od tej pory sama zaczê³a urz¹dzaæ seanse, z których jeden w roku 1885 tak zaszokowa³ teœciow¹ s³ynnego psychologa i filozofa Williama Jamesa (1842–1910), ¿e przekona³a ziêcia o koniecz- Lenore Piper noœci rozpoczêcia badañ nad tym fascynuj¹cym przypad- kiem. Ten wraz ¿on¹ odwiedzi³ pani¹ Piper i rozpocz¹³ szczegó³owe eksperymenty, które kontynuowali miêdzy innymi: doktor in¿ynier Richard Hodgson (1855–1905) — sekretarz i wiceprezes amerykañskiego Towarzystwa Badañ Psychicznych; profesor logiki i etyki Uniwersytetu Richard Hodgson Columbia James Hyslop (1854–1920); profesor psycholo-

58 Stany Zjednoczone gii Granville Stanley Hall (1844–1924) z uniwersytetu w Baltimore, a tak¿e Oliver Lodge, Charles Richet, Henry Sidgwick, Frederick Myers, Andrzej Lang. Ka¿dy z nich usilnie stara³ siê zdemaskowaæ medium jako oszustkê, lecz ani im, ani komisji ba- dawczej brytyjskiego Towarzystwa Badañ Psychicznych siê to nie uda³o. Szczegól- nie sceptyczny Hodgson wynaj¹³ nawet prywatnych detektywów, obserwuj¹cych bez przerwy medium i jego rodzinê. W Anglii umieszczono pani¹ Piper w domu Olivera Lodge’a, w œrodowisku ca³kowicie obcym, do którego nie mieli dostêpu ¿adni jej krewni czy znajomi. Przynoszono tu medium ró¿ne drobne przedmioty (ig³y, guziki, medaliony, kosmyki w³osów osób ¿yj¹cych i zmar³ych), na podstawie których okre- œla³o losy ich posiadaczy, zadziwiaj¹c badaczy wypowiedziami na temat spraw ca³- kowicie mu obojêtnych. Niejednokrotnie, celem unikniêcia oszustw lub zak³óceñ na- tury telepatycznej, przedmioty podawa³ nie ich posiadacz, lecz wyznaczony przez badaczy poœrednik. Pani Piper stanowczo i zawsze bezb³êdnie wypowiada³a siê na temat ¿yciorysów w³aœcicieli przedmiotów, a bêd¹c w transie naœladowa³a ich chód, sposób mówienia, dawa³a wyraz przyzwyczajeniom i charakterystycznym elementom kultury jêzyka. Przeprowadzaj¹cy badania Hodgson stwierdzi³: „Tysi¹c tych zmar³ych postaci odtwarza³a Miss Piper, a zachowanie ka¿dej z nich zgodne jest z prawd¹, ka¿da mówi inaczej, myœli inaczej i inn¹ prezentuje psychikê. Takie masy osób, pe³nych indywidualnego ¿ycia, bez cienia udawania, nie mog³y przecie¿ znaleŸæ dla siebie miejsca w jednej duszy, boby musia³a byæ chyba nie dusz¹ ludzk¹, ale ca³ym œwia- tem!”. William James mia³ podobne odczucia: „Moja wczeœniejsza wiedza o jej sean- sach oraz osobista znajomoœæ z pani¹ Piper kaza³y zdecydowanie odrzuciæ wersjê czytania w myœlach i uwierzyæ, ¿e jest obdarzona mocami nadprzyrodzonymi.” Po- cz¹tkowo sceptyczny Hyslop te¿ w koñcu skapitulowa³: „Dowody zmuszaj¹ nas do uznania teorii spirytystycznej za racjonalnie mo¿liw¹ i godn¹ szacunku.(...) Wolê wie- rzyæ, ¿e osobiœcie rozmawia³em z moimi zmar³ymi krewnymi; takie wyt³umaczenie jest prostsze.” Badania medialnoœci pani Piper trwa³y nieprzerwanie do roku 1910, póŸniej odbywa³y siê sporadycznie, a wydane drukiem raporty z doœwiadczeñ maj¹- cych orzec o jej uczciwoœci obejmuj¹ ponad trzy tysi¹ce stron tekstu. Duchy wcielaj¹ce siê w Lenore Piper manifestowa³y siê pod nazwiskami Juliusza Cezara (100?–44 p.n.e.), Moj¿esza (1. po³. XII w. p.n.e.?), literatów Waltera Scotta (1771–1832) i George’a Eliota (1819–1880) lub stosowa³y pseudonimy: Rektor, Im- perator, Doktor Phinuit. Ten ostatni zosta³ pewnego dnia zast¹piony przez Ducha okreœlaj¹cego siê z pocz¹tku inicja³ami G.P. Nastêpnie stwierdzono, ¿e to zmar³y tra- gicznie w wypadku w roku 1892 George Pellew (lub Pelham) — przyjaciel doktora Hodgsona, który obieca³, ¿e po œmierci bêdzie próbowa³ skontaktowaæ siê z nim przez medium. Chc¹c dowieœæ to¿samoœci Ducha, zorganizowano seans, w którym wziê³o udzia³ sto piêædziesi¹t osób — w tym trzydzieœci, które zna³o Pellewa za ¿ycia. Komunikuj¹cy siê przez pani¹ Piper bezb³êdnie rozpozna³ wszystkich, a nawet, jak za ¿ycia, t³umaczy³ greckie teksty (tego jêzyka medium nie zna³o), co stwierdzi³ miêdzy innymi sprawuj¹cy kontrolê eksperymentu Hodgson. Wcielenie Duchów w znajduj¹-

59 Opowieœci spirytystyczne ce siê w transie medium i zjednoczenie z jego cia³em duchowym by³o bardzo œcis³e, co prowadzi³o do sugestywnego przekazu reakcji komunikuj¹cych siê istot. Pani Pi- per przypomina³a komunikuj¹ce siê Duchy dziêki barwie g³osu, ruchom, charaktery- stycznemu zachowaniu, niejednokrotnie ulegaj¹c zjawisku transfiguracji. Do grona komunikuj¹cych siê Duchów do³¹czyli wkrótce sami jej zmarli w miêdzyczasie ba- dacze — Myers oraz Hodgson, który tu¿ przed œmierci¹ stwierdzi³: „Bada³em me- dialnoœæ pani Piper przez piêtnaœcie lat. Pragn¹³em pocz¹tkowo wykazaæ, ¿e ona bez- wiednie wprowadza w b³¹d lub dzia³a podstêpnie; zbli¿y³em siê do niej jako materialista z zamiarem zdemaskowania jej. Dziœ mówiê po prostu: wierzê. Demon- stracja nast¹pi³a w taki sposób, ¿e odjê³a mi mo¿liwoœæ wszelkiej w¹tpliwoœci.” W po³owie roku 1911, byæ mo¿e pod wp³ywem psychicznego wstrz¹su na skutek eksperymentów nieudolnie przeprowadzanych przez Stanleya Halla i jego asystent- kê, Lenore Piper przesta³a zapadaæ w transy. Fakt ten nie dziwi, bowiem Hall, chc¹c sprawdziæ, w jakiej mierze medium pozostaje w transie znieczulone, nak³uwa³ je szpil- kami tak, ¿e czu³o ból jeszcze po przebudzeniu. Usi³owa³ te¿ wprowadzaæ je w b³¹d, przedk³adaj¹c do analizy fikcyjne przedmioty. Beztroski badacz, traktuj¹cy pani¹ Pi- per jak potencjaln¹ oszustkê, musia³ w koñcu uznaæ wy¿szoœæ faktów. Transy jednak ju¿ nigdy nie powróci³y, lecz jakby w zamian wykszta³ci³y siê u niej sk³onnoœci do pisma automatycznego. Dwa lata póŸniej rozpoczê³a siê kariera medialna Pearl Curran (zm. 1938), gospo- dyni domowej z Saint Louis. Swoje pierwsze doœwiadczenia przeprowadzi³a wyko- rzystuj¹c tabliczkê ouija — prymitywny rekwizyt w postaci deseczki ze wskazówk¹, przesuwanej automatycznie po alfabecie. Pani Curran zaczê³a jednak wkrótce wyko- rzystywaæ klasyczne pismo automatyczne jako metodê szybsz¹ i dok³adniejsz¹. By³o to konieczne, bowiem otrzymywane komunikaty, sygnowane przez Ducha Patience Worth, przybiera³y ju¿ postaæ rozbudowanych poematów i powieœci. Za ¿ycia mate- rialnego Patience by³a nale¿¹c¹ do grupy kwakrów wieœniaczk¹, pos³uguj¹c¹ siê sie- demnastowiecznym dialektem hrabstwa Dorset, które opuœci³a, udaj¹c siê do Amery- ki. Jej kontakty z pani¹ Curran okaza³y siê niezwykle owocne. Jednego tylko wieczoru medium napisa³o dwadzieœcia dwa poematy, a przez piêæ lat jego utwory osi¹gnê³y ponad dwa miliony s³ów. Wed³ug doktora Waltera Franklina — przewodni- cz¹cego Bostoñskiego Towarzystwa Badañ Parapsychologicznych — poœmiertne dzie³a Patience Worth s¹ imponuj¹cym œwiadectwem przetrwania zarówno osobowo- œci po œmierci cia³a, jak i pal¹cej ambicji literackiej, niezrealizowanej za ¿ycia. Sama zmar³a utrzymywa³a, ¿e jej pracy przyœwieca nie tylko chêæ zaspokojenia ambicji li- terackich, lecz wy¿szy cel, maj¹cy unaoczniæ ludzkoœci odwieczn¹ prawdê nieœmier- telnoœci. S³ynnym wspó³czesnym medium by³ Edgar Cayce (1877–1945), urodzony w Hop- kinsville (stan Kentucky). Od najm³odszych lat mówi³ rodzicom, ¿e rozmawia ze zmar³ymi, a gdy skoñczy³ siódmy rok ¿ycia, zaczê³a siê u niego rozwijaæ medialnoœæ jasnowidzenia, której przejawów doznawa³ nawet w czasie zajêæ szkolnych. Charak-

60 Stany Zjednoczone

terystycznym elementem w jego ¿yciorysie jest równie¿ bar- dzo wczesne zainteresowanie siê lektur¹ Biblii. Jako m³odzie- niec zacz¹³ te¿ wprowadzaæ siê w trans, by w takim stanie wyg³aszaæ komentarze o charakterze medycznym i przepisy- waæ chorym oryginalne kuracje. W œwiecie znane s¹ zw³asz- cza pesymistyczne przepowiednie Cayce’a dotycz¹ce naj- bli¿szej przysz³oœci oraz liczne wypowiedzi natury religijnej. Zbyt wielka rozbie¿noœæ tematyczna jego wizji, powi¹zana z mistycznymi w¹tkami teorii, które wyra¿a³ w wielu ksi¹¿kach, nie pozwala na jednoznaczn¹ ocenê realnej wartoœci przekazywanych przez niego komunikatów. Ed- gar Cayce i jego dzie³a rozpowszechniane dziœ przez jego Edgar Cayce syna wzbudzaj¹ wiele kontrowersji — tym bardziej, ¿e przypisuje siê mu ponad czternaœcie tysiêcy przepowiedni na dziesiêæ tysiêcy tema- tów, co nawet w krêgach mi³oœników literatury ezoterycznej brzmi raczej ma³o wia- rygodnie. W Virginia Beach dzia³a za³o¿ony przez medium szpital oraz fundacja wspomagaj¹ca badania i propaguj¹ca jego sylwetkê. Podobn¹ renomê ma jasnowidz¹ca Jeane Dixon (ur. 1918), której przypisuje siê wiele spe³nionych przepowiedni dotycz¹cych ¿ycia politycznego w Stanach Zjed- noczonych i wiele nietrafnych, dotycz¹cych na przyk³ad „koñca œwiata”. Spoœród najbardziej niezwyk³ych mediów amerykañskich wspo- mnieæ wypada równie¿ dentystê medialnego Willarda Ful- lera, który na oczach œwiadków wype³nia³ zêby pacjentów b³yskawicznie materializowanymi plombami, sprawiaj¹c nawet, ¿e w ustach starców „ros³y” nowe zêby. S³awê osi¹- gnêli te¿ Belita Adair, która ju¿ w wieku piêtnastu lat kompo- nowa³a jako poœrednik Duchów Bacha i Chopina, oraz pia- nista John Lill pozostaj¹cy w kontakcie z Beethovenem. W 1958 roku w³adze miejskie Miami (stan Floryda) po- prosi³y holenderskie medium Petera Hurkosa (w³aœciwie Piet van der Hurk) o pomoc przy wyjaœnieniu sprawy mor- derstwa taksówkarza. Medium wsiad³o do samochodu ofia- ry, po czym szczegó³owo opisa³o sprawcê czynu, nie pomi- jaj¹c jego nazwiska, które wed³ug niego mia³o brzmieæ Smitty. Hurkos doda³, ¿e ten sam cz³owiek zabi³ w Miami jeszcze innego cz³owieka i opisa³ okolicznoœci tego zdarze- Jeane Dixon nia. Policja istotnie odnotowa³a podobny przypadek, lecz nie kojarzy³a go ze spraw¹ taksówkarza. Po pewnym czasie aresztowano marynarza, nazwiskiem Charles Shmit, który w trakcie œledztwa przyzna³ siê do pope³nienia obu zbrodni. Medialnoœæ Hur- kosa uaktywni³a siê na skutek upadku z drabiny, po którym trafi³ do szpitala z roz- poznaniem pêkniêcia czaszki. Wkrótce potem odkry³, ¿e potrafi czytaæ w myœlach

61 Opowieœci spirytystyczne

innych ludzi i ma zdolnoœæ przewidywania przysz³oœci. Jego zdolnoœci przejawia³y siê w tak intensywny sposób, ¿e Hur- kos nie by³ zdolny do koncentracji i wykonywania jakiejkol- wiek pracy. Podobnie wykorzystywano te¿ innego Holendra — Gerarda Croiseta (ur. 1909), który ju¿ od najm³odszych lat wiedzia³ o sprawach dziej¹cych siê nawet bardzo daleko. On równie¿ zyska³ œwiatow¹ s³awê dziêki pracy detektywistycz- nej, podaj¹c policji niekiedy wiêcej szczegó³ów zbrodni ni¿ sam sprawca w czasie przes³uchania. We wrzeœniu 1963 roku w Elmirze (stan Nowy Jork) rozpoczê³y siê manifestacje, których bohaterami byli obda- rzona zdolnoœciami medialnymi poetka Jane Roberts i Duch Gerard Croiset ukrywaj¹cy siê pod symbolicznym imieniem Set. Ca³kiem nieoczekiwanie Jane wpad³a w trans i automatycznie zaczê³a pisaæ pracê, opatrzon¹ przez komunikuj¹c¹ siê istotê tytu³em „Wszechœwiat fizyczny jako konstrukcja my- œlowa”. W trakcie kolejnych posiedzeñ dzie³o dotycz¹ce spraw materii i energii, przestrzeni i czasu, realnoœci i przyczynowoœci, reinkarnacji, idei Boga itp. rozros³o siê do ponad szeœciu tysiêcy stron maszynopisu ujêtych w czterech tomach, staj¹c siê jedn¹ z najs³ynniejszych wspó³czesnych ksi¹¿ek ezoterycznych. Ten zbiór komuni- katów zawieraj¹cy podane bardzo nowoczeœnie i naukowo treœci uzyska³ pozytywne oceny wielu niezale¿nych naukowców i nieustannie wzbudza zainteresowanie kó³ akademickich dostrzegaj¹cych w nim przejaw wy¿szej myœli. Lata szeœædziesi¹te XX stulecia w historii amerykañskiego spirytyzmu i parapsy- chologii zdominowa³a jednak sprawa psychofotografii. Zainteresowanie t¹ sfer¹ zja- wisk nast¹pi³o na skutek odnotowania przypadku zdolnego medium wspieraj¹cego przemiany fotograficzne Teda Seriosa — alkoholika i awanturnika, który w warunkach laboratoryjnych wspomaga³ powstawanie obrazów na emulsji fotograficznej. Ekspery- menty te przeprowadzano pod kierunkiem parapsychologa Jule’a Eisenbuda, z wyko- rzystaniem aparatów i materia³ów firmy Polaroid (co pozwoli³o na wykluczenie jakich- kolwiek manipulacji w trakcie obróbki negatywów). Tematy obrazów generowanych parapsychicznie przez medium by³y czêsto podsuwane przez badaczy, dziêki czemu mo¿na je by³o porównaæ ze zdjêciami autentycznych osób lub obiektów. Niekiedy po- kazywano Seriosowi jakieœ zdjêcie lub rysunek, a on, patrz¹c na aparat, powodowa³ pojawienie siê fotografii z zamówionym motywem. Niekiedy dla wzmocnienia kon- centracji u¿ywa³ kartonowej rurki. Medium generowa³o obrazy równie¿ na monitorach i na taœmie filmowej. Eksperymenty te mia³y wielu przeciwników, do czego przyczyni³ siê fakt wprowadzania siê w trans przy pomocy alkoholu. Pod koniec lat szeœædziesi¹- tych zdolnoœci Seriosa zaczê³y zanikaæ — potrafi³ on ju¿ tylko zaczerniaæ lub zabielaæ materia³ œwiat³oczu³y, nie bêd¹c w stanie wywo³ywaæ szczegó³owych rysunków. W roku 1966 ukaza³a siê ksi¹¿ka „Sugestywne przypadki reinkarnacji”, autorstwa Iana Stevensona — profesora z Uniwersytetu Charlottesville (stan Wirginia), psy-

62 Stany Zjednoczone chologa zajmuj¹cego siê wyszukiwaniem œladów reinkarnacji w pamiêci swoich pa- cjentów metod¹ hipnotycznej regresji. Uczestnicy eksperymentów Stevensona (g³ównie dzieci poni¿ej szóstego roku ¿ycia) dobrowolnie poddaj¹ siê transowi hip- notycznemu, podczas którego „cofaj¹ siê myœlami” w przesz³oœæ. Badacz przestudio- wa³ w ten sposób oko³o dwóch tysiêcy przypadków, a osi¹gniête przez niego wyniki badañ s¹ bardzo interesuj¹ce. Jak sam twierdzi, do tego typu pracy sk³oni³o go „(...) rosn¹ce uczucie zawodu, poniewa¿ dostêpna wiedza o dziedzicznoœci i wp³ywach œrodowiska — rozpatrywane ³¹cznie czy oddzielnie — czêsto nie stanowi¹ dostatecz- nego wyt³umaczenia osobowoœci.” Jak twierdzi, przydatne okazuje siê tu jednocze- sne stosowanie metod pracy historyka, prawnika i psychiatry. Wed³ug Stevensona prawie ka¿dy cz³owiek jest w stanie przypomnieæ sobie siebie z poprzednich wcie- leñ. Mo¿liwe jest ustalenie miejsc zamieszkiwania, pozycji spo³ecznej, wiêzów ro- dzinnych i kontaktów towarzyskich, upodobañ. Niektóre osoby przypomnia³y sobie pod wp³ywem hipnozy nawet kilkaset wcieleñ. Stevenson gromadzi tak¿e relacje s³awnych osobistoœci, dotycz¹ce rzekomo ich poprzednich wcieleñ. Wprawdzie tego typu materia³ naukowy jest ma³o wiarygodny, lecz zawiera charakterystyczne ciekawostki. Na przyk³ad genera³ George Smith Pat- ton (1885–1945) przypomnia³ sobie bitwê, któr¹ stoczy³ w 217 roku p.n.e. jako ¿o³- nierz os³awionego X Legionu Rzymskiego. Zabrany na miejsce walk, potrafi³ opisaæ ruchy wojsk, a na pytania zdumionych kolegów odpowiada³: „Ja tu po prostu by³em”. Twierdzi³ tak¿e, ¿e w poprzednich wcieleniach bra³ udzia³ w wyprawach krzy¿o- wych. Ma³o kto wie, ¿e Patton by³ równie¿ medium jasno- widz¹cym i potrafi³ niekiedy bardzo precyzyjnie przewi- dywaæ przysz³oœæ. S³ynny francuski fryzjer Paco Rabanne bardzo lubi stroiæ swe klientki w tuniki i wszelkiego ro- dzaju pow³óczyste szaty. Paco utrzymuje, ¿e w przesz³oœci by³ miêdzy innymi kap³anem egipskim — st¹d zami³o- wanie do tego typu mody. Uwa¿a równie¿, ¿e jego obec- ne ¿ycie jest ju¿ dziesi¹tym i byæ mo¿e ostatnim. Na ksi¹¿kach opisuj¹cych jego rzekome doœwiadczenia rein- karnacyjne fryzjer robi œwietny interes, zapewniaj¹c tym samym przyp³yw klienteli w swych salonach. Wiêkszoœæ przypadków opisywanych przez Iana Ste- vensona jest jednak udokumentowana w sposób racjonal- ny i niepozostawiaj¹cy ¿adnych w¹tpliwoœci. Spoœród zwolenników jego metod badawczych wymieniæ mo¿na choæby tylko terapeutê z Cardiff (Wielka Brytania) Arna- la Bloxhama, równie¿ stosuj¹cego hipnozê, czy Egipcja- Keith Milton Rhginehart s³yn¹cy nina profesora Isaaca Nassifa z uniwersytetu w Kairze — z publicznych przedstawieñ, w trakcie których w ustach autora wielu prac z dziedziny metafizyki, parapsycholo- materializowa³ ró¿ne przedmioty gii i spirytyzmu. Ten drugi uzupe³nia wnioski Stevenso- (np. koniki morskie)

63 Opowieœci spirytystyczne

na i twierdzi, ¿e mimo i¿ wygl¹d zewnêtrzny cz³o- wieka uzale¿niony jest od genów rodziców, to jed- nak Duch charakteryzuj¹cy siê pewnymi sta³ymi cechami cia³a duchowego mo¿e nadaæ cia³om ma- terialnym w kolejnych wcieleniach podobny wy- gl¹d. Stosuj¹c metodê Nassifa, nale¿y porówny- waæ fotografie (ryciny, portrety itp.), cechy osobowoœci, pogl¹dy konkretnych osób, a uzyska siê dowody potwierdzaj¹ce informacje uzyskane Murzyñska stygmatyczka Cloretta Robertson drog¹ hipnotycznej regresji. Wed³ug Nassifa Tho- mas Wentworth (1593–1641) by³ poprzednim wcieleniem Ducha animuj¹cego postaæ Winstona Churchilla (1874–1965), Voltaire (1694–1778) pojawi³ siê na œwiecie po- nownie jako Georg Bernard Shaw (1856–1950); a Blaise Pascal (1623–1662) ¿y³ jako Pierre Teilhard de Chardin (1881–1955). W 1977 w Nowym Jorku ukaza³a siê g³oœna ksi¹¿ka doktora Raymonda Moody’ego „¯ycie po ¿yciu”, prezentuj¹ca zagadnienie istnienia ¿ycia po œmierci w kontekœcie ra- portów o zjawisku œmierci klinicznej. Moody zainteresowa³ siê parapsychologi¹ w po- ³owie lat szeœædziesi¹tych jako student filozofii na Uniwersytecie Wirginia i zacz¹³ kolekcjonowaæ opisy doœwiadczeñ przedœmiertnych (podobne prace podejmowa³a te¿ Elizabeth Kübler–Ross). Jego zainteresowanie zrodzi³o siê pod wp³ywem relacji doktora George’a Ritchiego — psychiatry z Wirginii, który w 1943 roku prze¿y³ œmieræ kliniczn¹ na skutek zaka¿enia uk³adu oddechowego. Moody ukoñczy³ studia medyczne, a w ci¹gu dziesiêciu lat zebra³ i opracowa³ oko³o stu piêædziesiêciu po- dobnych relacji, staj¹c siê klasykiem badañ w tej dziedzinie. Stany Zjednoczone s¹ tak¿e kolebk¹ zjawisk mediumicznych, w których g³ówn¹ rolê, prócz mediów, odgrywaj¹ urz¹dzenia techniczne. Ju¿ w roku 1861 rozpoczê³a siê tu kariera fotografii Duchów, kiedy to William Mumler (zm. 1884) — grawer z Bosto- nu — najprawdopodobniej jako pierwszy, uzyska³ takie zdjêcie zupe³nie przypadko- wo. Na wywo³ywanym autoportrecie pojawi³a siê sylwetka jego zmar³ej kuzynki. Wietrz¹c w tym œwietny interes, postanowi³ wykorzystywaæ produkty swych ekspery- mentów na skalê przemys³ow¹. Oskar¿ony o oszustwo, wygra³ jednak proces w No- wym Jorku, uwolniony od zarzutów przez ekspertów fotograficznych i licznych œwiadków realnoœci fotografowanych zmar³ych. W paŸdzierniku 1920 roku równie¿ zafascynowany spirytyzmem genialny wynalazca Thomas Alva Edison (1847– 1931) opublikowa³ na ³amach „The American Magazine” (Magazyn Amerykañski) artyku³, w którym stwierdzi³, ¿e bliski jest nawi¹zania kontaktu ze zmar³ymi przy po- mocy swych aparatów elektrycznych, co dziœ okreœla siê mianem transkomunikacji. Niejako kontynuuj¹c poszukiwania w tym kierunku, niezmiernie ciekawe rezultaty osi¹gn¹³ w 1977 roku elektronik George Meck, wspó³pracuj¹c z medium Williamem Johnem O’Neilem. Przy pomocy w³asnorêcznie skonstruowanego aparatu (odbiorni- ka z t³umion¹ wstêg¹ boczn¹) kontaktowali siê z Duchem, który przedstawia³ siê jako

64 Stany Zjednoczone

Doe Dick i utrzymywa³, ¿e jest lekarzem zmar³ym w 1973 roku. Rok póŸniej Meck nawi¹za³ ponad dwudziestogodzinn¹ konwersacjê z Duchem George’a Jeffriesa Mu- ellera, zmar³ego w roku 1967 doktora fizyki, który pomóg³ mu nawet ulepszyæ jego aparat. Identyfikacja komunikuj¹cej siê osoby nast¹pi³a równie¿ bardzo wspó³cze- sn¹ metod¹. Poproszono Ducha o podanie numeru posiadanej za ¿ycia karty kredy- towej. Ten poda³ go bezb³êdnie, uzupe³niaj¹c kilkoma numerami telefonów s³u¿¹- cych mu w pracy, wœród których by³y równie¿ tajne kody NASA. Dziêki wspó³pracy Mecka i Ducha Muellera powsta³ aparat o nazwie „Spiricom — Mark IV” (istniej¹cy w kilku wersjach, z których w³aœnie czwarta jest najdoskonalsza), umo¿liwiaj¹cy sto- sunkowo swobodn¹ rozmowê z mieszkañcami sfery pozamaterialnej przy wykorzy- staniu fal radiowych. Nie jest to oczywiœcie odpowiednik krótkofalówki, bowiem w czasie eksperymentów konieczna jest obecnoœæ medium. Program budowy aparatu realizowany by³ pod auspicjami The Metascience Foundation (Fundacji Metanauko- wej), trwa³ dziesiêæ lat, a jego koszty poch³onê³y oko³o dziesiêciu milionów dolarów. W 1979 roku badacze Rogo i Bayless opublikowali dokumentacjê, z której wynika, ¿e wielokrotnie uda³o im siê przeprowadzaæ rozmowy ze zmar³ymi przy pomocy tele- fonu. Ich doœwiadczenia zosta³y wykorzystane kilka lat póŸniej przez Anglika Kena Webstera, który zebra³ oko³o dwustu piêædziesiêciu komunikatów z zaœwiatów, uzy- skanych poprzez komputer. Najbardziej frapuj¹ce by³y przekazy od pos³uguj¹cego siê jêzykiem staroangielskim Ducha twierdz¹cego, ¿e jego ostatnie wcielenie przypa- d³o w XVI wieku. Za jeden z najwiêkszych autorytetów w dziedzinie badañ metapsychicznych uwa- ¿a siê w Stanach Zjednoczonych nazywanego ojcem parapsychologii eksperymental- nej profesora Josepha Banksa Rhine’a (1895–1980) — dyrektora pracowni parapsy- chologii Uniwersytetu Duke w Durham (stan Pó³nocna Karolina), dyrektora Fundacji Badañ nad Istot¹ Cz³owieka, autora bestsellerów „Spostrzeganie poza- zmys³owe” (wyd. 1934 r.) i „Spostrzeganie pozazmys³owe po szeœædziesiêciu la- tach” (wyd. 1966 r.). Znana jest jego wypowiedŸ na temat spirytyzmu: „Teraz jest ju¿ jasne, ¿e spirytyzm opiera³ siê na podstawach, które do pewnego stopnia by³y s³uszne; istotnie, osoby praktykuj¹ce go czasami komunikowa³y siê z „zaœwiatami”, a nawet dokonywa³y „cudów” w sensie ponadfizycznych zdarzeñ wykraczaj¹cych poza zwyk³e doznania zmys³owe. Seanse spirytystyczne nie by³y a¿ tak bardzo niedo- rzeczne, oszukañcze czy poni¿aj¹ce, za jakie je czasem uwa¿ano, chocia¿ w wielu wypadkach takimi by³y, o czym mogê sam zaœwiadczyæ. W istocie rzeczy przekazy- wa³y one wa¿ne treœci, pochodz¹ce jednak nie z zaœwiatów, lecz z obszaru nauki. Naprawdê istniej¹ mo¿liwoœci wymiany informacji le¿¹ce poza rejonem dzia³ania miêœni i zmys³ów, tak jak to implikowali spirytyœci. W koñcu najwczeœniejsze wskazówki o zdolnoœciach psi (psychicznych i parapsychicznych) wydobyto z pro- stych pokazów mediumizmu”. Wspó³czesne amerykañskie grupy spirytystyczne korzystaj¹ przewa¿nie z osi¹- gniêæ naukowych renomowanych oœrodków uniwersyteckich, gdzie w instytutach fi-

65 Opowieœci spirytystyczne zyki, chemii i psychologii prowadzi siê wiele badañ zjawisk mediumicznych. Ich podstawowa dzia³alnoœæ jest jednak — dziêki wspomnianej wy¿ej tendencji — ukie- runkowana g³ównie na zagadnienia filozoficzne. Jedn¹ z takich organizacji jest po- wsta³e w 1984 roku w Filadelfii (stan Pensylwania) Towarzystwo Wychowawcze im. Allana Kardeca, które w 1992 roku zaczê³o realizowaæ zakrojony na szerok¹ skalê program „Vision 2000”, maj¹cy na celu popularyzacjê spirytyzmu w Stanach Zjed- noczonych. Towarzystwo jest instytucj¹ nieprzynosz¹c¹ dochodu, a jego dzia³alnoœæ opiera siê wy³¹cznie na ochotnikach.

66 Ameryka £aciñska

Ameryka £aciñska

Ameryce £aciñskiej ruch spirytystyczny rozwin¹³ siê g³ównie w Brazylii i Argentynie, choæ liczne grupy formalne powsta³y tak¿e w Chile, Ekwa- Wdorze, Kolumbii, Meksyku, Paragwaju, Peru, Urugwaju i Wenezueli. Do historii zjawisk mediumicznych przesz³y s³ynne materializacje Ducha kilkunastolet- niej Mary Brown, zachodz¹ce przy wspó³pracy kostary- kañskiego medium Ofélii Corrales. W Gwatemali, gdzie wyra¿enia „spirytyzm” i „spiryty- styczny” s¹ prawnie zakazane (!), wspó³czeœnie pod egid¹ towarzystwa heliozoficznego prowadzona jest zakrojona na szerok¹ skalê dzia³alnoœæ charytatywna. Z inicjatywy Genara Bravo Rabanalesa i jego syna Edwina, w kraju tym dzia³a ponad dwieœcie piêædziesi¹t szkó³ i oœrodków oœwiatowych. Celem wsparcia lokalnej dzia³alnoœci Miê- dzynarodowa Rada Spirytystyczna postanowi³a zorganizo- waæ w³aœnie w Gwatemali 3. Œwiatowy Kongres Spiryty- styczny w 2001 roku. Najpotê¿niejsz¹ organizacj¹ w tym rejonie œwiata jest Materializacja Mary Brown Brazylijska Federacja Spirytystyczna (FEB). Statutowo jest to posiadaj¹ce osobo- woœæ prawn¹ cywilne stowarzyszenie u¿ytecznoœci publicznej, prowadz¹ce dzia³al- noœæ kulturaln¹, filantropijn¹ i religijn¹. Nale¿y podkreœliæ, ¿e specyficzny tempera- ment mieszkañców tego regionu œwiata sprawia, i¿ wiele form dzia³alnoœci tutejszych organizacji spirytystycznych przypomina formy religijne w europejskim sensie tego s³owa. Wynika to jednak ze specyfiki warunków lokalnych i poziomu wykszta³cenia osób, do których dzia³alnoœæ ta jest skierowana. Federacja powsta³a 2 stycznia 1884 roku w , z inicjatywy portugalskiego fotografa Augu- sta Eliasa da Silvy i dwunastu spirytystów, wœród których znajdowa³ siê jej pierwszy przewodnicz¹cy, marsza³ek Raymundo Ewerton Quadros. Pocz¹tkowo skupia³a oko-

67 Opowieœci spirytystyczne

³o tysi¹ca grup (po stu latach dzia³alnoœci ju¿ ponad piêæ tysiêcy). Jej organem prasowym jest wydawany nieprze- rwanie od 21 stycznia 1883 roku „Reformador” (Refor- mator), osi¹gaj¹cy w roku 1996 nak³ad czterdziestu trzech tysiêcy egzemplarzy. Jedn¹ z najnowszych inicja- tyw dzia³aczy federacji stanowi „Projekt Internet”, zak³a- daj¹cy umieszczenie w miêdzynarodowej sieci kompute- rowej czterech wersji jêzykowych (portugalskiej, angielskiej, francuskiej i hiszpañskiej) g³ównych dzie³ Allana Kardeca i nowinek naukowych z dziedziny feno- menologii mediumicznej. Pierwsze wirtualne ksi¹¿ki sta³y siê dostêpne latem 1997 roku. Dziœ pod adresem www.geae.org mo¿na znaleŸæ oko³o 2500 interaktyw- Strona tytu³owa miesiêcznika nych ksi¹¿ek spirytystycznych w kilkunastu jêzykach. „Reformador” Ciekawostk¹ jest tak¿e zrealizowanie w 1998 roku pro- jektu wystawienia na scenie opery opartej na motywach powieœci mediumicznej „Ciro i Célia”, której autorem jest Duch Emmanuel inspiruj¹cy medium Francisco Candido Xaviera. Przedstawienie wielokrotnie pojawi³o siê na scenach Rio de Jane- iro i , jest równie¿ dostêpne na kasetach video i p³ytach kompaktowych. Federacja dziêki funduszom pochodz¹cym z dotacji rz¹dowych, darowizn i spad- ków prowadzi zakrojon¹ na szerok¹ skalê dzia³alnoœæ dobroczynn¹: buduje przytu³ki dla bezdomnych, domy dziecka, oœrodki medyczne, jad³odajnie, szko³y i oœrodki pro- filaktyki œrodowiskowej, prowadzi ró¿norodne akcje charytatywne. Jednym z twór- ców filantropijnego oblicza tej organizacji by³ doktor Adolpho Bezerra de Menezes (1831–1900) — lekarz, polityk, dziennikarz, który swój maj¹tek rozdysponowa³ na cele dobroczynne. Elementem dzia³alnoœci federacji jest nieodp³atna pomoc medycz- na œwiadczona zarówno przez lekarzy, jak i media lecz¹ce. Tak rozleg³a aktywnoœæ brazylijskich spirytystów mo¿liwa jest wy³¹cznie dziêki poparciu rz¹du i zaanga¿o- waniu licznych ochotników. Wspó³pracuj¹ca z federacj¹ spirytystyczna organizacja charytatywna „Lar Fabiano de Cristo” zosta³a zaproszona do wspó³pracy z Organiza- cj¹ Narodów Zjednoczonych i UNESCO, uzyskuj¹c mo¿liwoœæ prezentacji raportów ze swej dzia³alnoœci na konferencjach tych miêdzynarodowych gremiów. Brazylijska Federacja Spirytystyczna wykorzystuje w swych kontaktach zagranicznych miêdzy innymi stworzony w roku 1887 przez bia³ostockiego lekarza Ludwika Zamenhofa (1859–1917) miêdzynarodowy jêzyk esperanto. Z dzia³alnoœci¹ Brazylijskiej Federacji Spirytystycznej zwi¹zane s¹ te¿ prace Spi- rytystycznego Towarzystwa Wydawniczego im. Francisco Valdomiro Lorenza (1872–1957). Jego patron to czeskiego pochodzenia lingwista i pedagog, który po przybyciu do Brazylii w 1893 roku rozpocz¹³ dzia³alnoœæ pedagogiczn¹ i literack¹. By³ autorem miêdzy innymi t³umaczenia „Bhagavad–gity”, pierwszych s³owników i podrêczników portugalsko–polskich dla Polaków osiad³ych w Kurytybie oraz

68 Ameryka £aciñska wielu prac w jêzyku esperanto. Lorenz to tak¿e medium s³yn¹ce z przypadków bilokacji. Towarzystwo jego imie- nia prowadzi wielojêzyczn¹ dzia³alnoœæ wydawnicz¹. Od 1930 roku kilka stacji radiowych z Rio de Janeiro nadaje regularnie spirytystyczne audycje (podobnie jak rozg³o- œnie argentyñskie), a na pocz¹tku lat dziewiêædziesi¹tych treœci te przeniknê³y tak¿e do telewizji i sieci komputero- wej Internet. Ciekawostk¹ jest te¿ fakt, ¿e Brazylijska Fe- deracja Spirytystyczna przyczyni³a siê do wydania w la- tach 1957, 1964 i 1969 jedynych w œwiecie znaczków pocztowych o tematyce spirytystycznej. Niezale¿nie od fe- deracji, w samej tylko Brazylii ukazuje siê kilkadziesi¹t pe- Francisco Valdomiro Lorenz riodyków spirytystycznych. Jednym z najs³ynniejszych mediów brazylijskich by³ urodzony w Botucatu (region São Paulo) syn w³oskiego emigranta — Carlos Carmine Mirabelli (1889–1951). Jego medialnoœæ rozwija³a siê od wczesnych lat m³o- dzieñczych, lecz gwa³townie wzros³a oko³o roku 1911. Wtedy to Mirabelli straci³ posadê subiekta w sklepie obuwniczym, bowiem w jego obecnoœci pud³a z towara- mi unosi³y siê w powietrzu, pary butów z wystawy fru- nê³y wprost do r¹k klientów, a nawet znika³y bez œladu. Sprawa nabra³a rozg³osu, zaœ m³odzieñca umieszczono w zak³adzie psychiatrycznym na obserwacji. Dwóch do- gl¹daj¹cych go lekarzy po oko³o trzech tygodniach wyda- Brazylijskie znaczki pocztowe ³o raport, w którym stwierdzili, ¿e Mirabelli na pewno nie o tematyce spirytystycznej jest chory, lecz obdarzony „(...) nastêpstwami promieniowania si³ nerwowych, które mamy wszyscy, lecz które on posiada w ogromnym nad- miarze.” Istotnie, „si³y nerwowe” medium sprawia³y, ¿e w jego pobli¿u przedmioty nie tylko siê porusza³y, lecz nawet zmienia³y stan skupienia, przekszta³caj¹c siê w ciecz, le- witowa³y lub traci³y sta³e kszta³ty, wij¹c siê na oczach œwiadków jak ¿ywe. Mirabelli wspomaga³ te¿ medialnie przenoszenie przedmiotów na wielkie czasem odleg³oœci, powstawanie w powietrzu zapachów, rozmaite zjawiska dŸwiêkowe (w tym g³os bezpoœredni) oraz grê instrumen- tów muzycznych. Zachodz¹ce w jego obecnoœci materia- Carlos Carmine Mirabelli lizacje i dematerializacje przedmiotów (a nawet samego

69 Opowieœci spirytystyczne

medium) trwa³y czasem tylko oko³o minuty — co w historii fenomenologii spirytystycznej jest swoistym rekordem. Do niektórych z tych zja- wisk dochodzi³o nawet wtedy, gdy medium spa³o. Dziêki wspó³pracy z Duchami Mirabelli przeka- zywa³ w trzydziestu siedmiu jêzykach komunikaty na zasadach pisma automatycznego. W transie czytelnie pisa³ m.in. po persku, japoñsku, hebraj- sku, arabsku, w sanskrycie i we wszystkich jêzy- kach europejskich, choæ poza eksperymentami zna³ tylko hiszpañski i portugalski. By³ tak¿e jasnowi- dzem, telepat¹, potrafi³ b³yskawicznie przenosiæ siê z miejsca na miejsce i lewitowaæ, co wielokrotnie stwierdzano i fotografowano. Najs³ynniejszym Lewituj¹cy Mirabelli przypadkiem dematerializacji i przeniesienia siê w przestrzeni Mirabellego by³o jego znikniêcie z przedzia³u poci¹gu jad¹cego do Santos i pojawienie siê w laboratorium przygotowywanym do eksperymentu, jeszcze przed wjazdem poci¹gu do miasta. W czasie innego seansu publicznego, przywi¹za- ne rzemieniami do krzes³a medium znik³o na oczach wszystkich i zosta³o odnalezio- ne na innym piêtrze, le¿¹c na kanapie z papierosem w ustach. Seanse spirytystyczne z udzia³em Mirabellego mia³y miejsce w pomieszczeniach kompletnie oœwietlonych, umo¿liwiaj¹cych surow¹ kontrolê zachodz¹cych zjawisk. Jednym z najbardziej znanych by³ eksperyment przeprowadzany przez dwudziesto- osobowy zespó³ ekspertów do spraw badañ psychicznych, kierowany przez doktora Suzê. Mirabelli zapowiedzia³ seriê zjawisk dŸwiêkowych i kompletn¹ materializacjê osoby bliskiej jednemu z badaczy. Istotnie — po serii ha³asów w laboratorium poja- wi³a siê nagle dziewczynka, jak siê okazuje, zmar³a przed kilku laty córka Suzy, która nastêpnie œciska³a ojcu rêce i pozwoli³a siê badaæ. Naukowcy sprawdzali puls, zrobili ponad dwadzieœcia fotografii i przeprowadzili rozmowê z Duchem. Zjawisko trwa³o dok³adnie trzydzieœci szeœæ minut. Badania zdolnoœci Carmine Mirabellego przez ten zespó³ prowadzone by³y w okresie ponad oœmiu lat, czego owocem by³a szczegó³owa dokumentacja i oficjalne potwierdzenie zjawisk. Poniewa¿ wœród badaczy przewa¿a- li lekarze, zjawom czêsto badano puls i odnotowywano spostrze¿enia o charakterze medycznym. Na przyk³ad w czasie jednej z sesji przedmiotem badañ by³a zjawa po- pularnego biskupa Josego C. Barrosa, która po pe³nym zmaterializowaniu siê i krót- kiej rozmowie z obecnymi zaczê³a siê kurczyæ, a przed znikniêciem osi¹gnê³a wyso- koœæ trzydziestu centymetrów, wci¹¿ zachowuj¹c wszelkie proporcje. Badaj¹cy manifestacjê dentysta stwierdzi³ nawet obecnoœæ plomb w zêbach Barrosa. Zdrowe zêby — zgodnie ze stanem sprzed œmierci — stwierdzono natomiast u zjawy Ducha by³ego ministra spraw zagranicznych Brazylii barona Branka, który da³ siê badaæ i fo- tografowaæ przez oko³o godzinê, wykonuj¹c czynnoœci polecone przez naukowców.

70 Ameryka £aciñska

Na seansach z Mirabellim materializowa³y siê miêdzy innymi zjawy kalifa Haruna Ar–Raszida (763 lub 766–809), malarza Rafaela Santi (1483–1520), poety Torquaty Tasso (1544–1595) czy w³oskiego medium Eusapii Palladino. Podobne eksperymenty przeprowadzali z tym medium Miguel Karl, Enrico de Gaes, Carlos de Castro i Thadeu Medeiros. Carmine Mirabelli zgin¹³ w 1951 roku potr¹cony przez samochód. Jego synowie, mimo sceptycznego podejœcia do spirytyzmu, oœwiadczyli póŸniej, ¿e ich ojciec by³ w stanie wywo³ywaæ najniezwyklejsze zjawiska w dowolnym miejscu i czasie. ¯ona natomiast znana by³a z pe³nych rezygnacji wypowiedzi na temat nieustannych mani- festacji Duchów w ich mieszkaniu. W 1973 roku Brazylijski Instytut Badañ Psycho- biofizycznych powo³a³ specjalny zespó³ naukowców, na czele którego stan¹³ Guy Lyon Playfair — Anglik, znany popularyzator dzia³alnoœci Mirabellego w Wielkiej Brytanii. Prace tego gremium nie potwierdzi³y stawianych wielokrotnie zarzutów, ja- koby medium mia³oby byæ oszustem. Do identycznych wniosków dosz³o wiele po- dobnych grup badawczych, a Mirabelli do dziœ pozostaje dla sceptyków jedn¹ z naj- wiêkszych zagadek nauki. W 1944 roku w Pindamonhangaba (region São Paulo) mia³y miejsce spektakular- ne eksperymenty, w których bra³ udzia³ Francisco Antunes Bello, medium kierowane przez Ducha wystêpuj¹cego pod imieniem Padre Zebeu (Ojciec Zebeu). W czasie seansów dochodzi³o do lewitacji i przenoszenia przed- miotów, materializacji zjaw Duchów, zjawiska g³osu bezpoœredniego i uleczeñ. Przypadek ten zosta³ szczegó- ³owo zbadany przez Urbana Pereirê z instytutu naukowe- go w Araras. Cztery lata póŸniej w willi doktora Joviano w Minas Gerais badano podobnie widowiskowe materia- lizacje trzynastu Duchów, które wspomaga³o medium Francisco Lins Peixoto. Powstawaniu zjaw (niekiedy dwóch jednoczeœnie) z wydzielanej przez medium ekto- plazmy towarzyszy³y gwa³towne zjawiska dŸwiêkowe. Niektóre ze zjaw intensywnie œwieci³y w ciemnoœci, co Francisco Lins Peixoto pozwoli³o je fotografowaæ. Inne, za pozwoleniem Duchów, fotografowano przy œwietle elektrycznym, identyfikuj¹c ze znanymi obecnym zmar³ymi. Z Ameryki Po³udniowej wywodz¹ siê te¿ g³oœne media wspó³czesne. W styczniu 1971 roku zgin¹³ w wypadku samochodowym jeden z najs³ynniejszych chirurgów medialnych — José de Freitas, zwany Arigô Ze. Nie maj¹c wykszta³cenia, na co dzieñ wykonywa³ pracê górnika, a sw¹ pierwsz¹ operacjê mediumiczn¹ prze- prowadzi³ wrêcz mimowolnie. Pewnego dnia, w po³owie lat piêædziesi¹tych, odczu³ wewnêtrzny przymus wdarcia siê do pokoju, w którym umiera³a na raka macicy jego s¹siadka. Uczyniwszy to, gwa³townie wbi³ w jej cia³o kuchenny nó¿ i wydoby³ chor¹ tkankê. W nastêpstwie tego wydarzenia Arigô dozna³ szoku, z którego d³u¿szy czas nie móg³ siê otrz¹sn¹æ, zaœ uleczona s¹siadka wyzdrowia³a. Lekarz, którego wezwa-

71 Opowieœci spirytystyczne

no po przeprowadzonym przez medium zabiegu, stwierdzi³, ¿e wykrojonym i wyrzuconym do umy- walki przedmiotem istotnie by³ guz nowotworowy. Przekonany w koñcu o swym powo³aniu Arigô otworzy³ w rodzinnym mieœcie Congonhas do Campo coœ w rodzaju prymitywnego szpitalika. Tu przeprowadzi³ tysi¹ce podobnych operacji, pracu- j¹c zawsze w transie, przy wykorzystaniu zwyk³ych no¿yczek i kuchennych no¿y, w ca³kowicie nieste- rylnych warunkach. Nigdy jednak ¿aden z jego pa- cjentów nie ucierpia³ z powodu zaka¿enia. Prze- prowadzane przez niego zabiegi by³y najczêœciej bezkrwawe. Jedynym „medycznym” przedmio- tem, który Arigô stosowa³ czasami, zajmuj¹c siê oczami pacjentów, by³a wata, po krótkiej modli- Arigô podczas operacji twie medium pokrywaj¹ca siê jak¹œ substancj¹. Dziennie udziela³ pomocy oko³o trzystu osobom, nie przyjmuj¹c od nikogo ¿adnej rekompensaty. Arigô uwa¿a³ siê za narzêdzie w rêkach Boga i twierdzi³, ¿e w ope- racjach pomaga mu Duch zmar³ego w 1918 roku w Estonii niemieckiego lekarza Adolphusa Fritza. Œwiadkowie potwierdzali, ¿e podczas operacji medium mówi³o z niemieckim akcentem. Sam doktor Fritz doda³, ¿e wspieraj¹ go koledzy innych naro- dowoœci, a dowodem jego s³ów by³y fachowe komentarze, wrêcz rozmowy w kilku jê- zykach, artyku³owane przez medium w czasie operacji. Poza transem Arigô pos³ugi- wa³ siê tylko portugalskim. Nie by³ tak¿e œwiadomym wykonywanych medialnie czynnoœci, a gdy pokazano mu film prezentuj¹cy jeden z jego zabiegów, po prostu zemdla³ z wra¿enia. Operacje przeprowadzone przez medium trwa³y czasem tylko kilka sekund, choæ w klasycznej klinice mog³y sprawiæ wiele problemów nawet doœwiadczonym chirur- gom. Przyk³adem tego mo¿e byæ usuniêcie ³agodnego no- wotworu z ramienia amerykañskiego badacza, nowojor- skiego neurologa Andriji Puharicha (ur. 1918), który wraz z zespo³em obserwowa³ ponad tysi¹c operacji prze- prowadzanych w Congonhas. Nowotwór w ramieniu Amerykanina usytuowany by³ w okolicach wa¿nego nerwu i dlatego jego lekarz zwleka³ z podjêciem decyzji o operacji, motywuj¹c to zbyt du¿ym ryzykiem. Arigô usun¹³ guz scyzorykiem w ci¹gu kilkudziesiêciu sekund. Raporty grupy badawczej Puharicha wspominaj¹ te¿ po- rady medyczne udzielane przez medium bez wykonywa- nia operacji. Poœwiêcaj¹c ka¿demu pacjentowi oko³o mi- Andrija Puharich nuty, Arigô stawia³ zawsze trafn¹ diagnozê i doradza³

72 Ameryka £aciñska kuracjê, wykazuj¹c drobiazgow¹ dok³adnoœæ przy wypisywaniu niejednokrotnie bar- dzo z³o¿onych recept. Czêsto poleca³ lekarstwa wycofane z obiegu, a nawet zakaza- ne, przepisuj¹c je w dawkach uwa¿anych za zagra¿aj¹ce ¿yciu. Nigdy jednak pacjen- tom nic z³ego siê nie sta³o — wprost przeciwnie: zalecenia medium ratowa³y im ¿ycie. Puharich wspomina o nielicznych chorych, którym Arigô odmówi³ leczenia mimo postawienia diagnozy. Badania zespo³u amerykañskiego wykaza³y, ¿e wszystkie te przypadki by³y beznadziejne. Prace Arigô by³y wielokrotnie poddawane skrupulat- nym kontrolom równie¿ przez inne grupy naukowców. ¯aden z badaczy, nawet mimo skrajnie sceptycznego nastawienia, nigdy nie stwierdzi³ oszustwa medium czy halu- cynacji u pacjentów. Pozytywnie wypada³y te¿ kontrole próbek krwi czasem poja- wiaj¹cej siê podczas zabiegów: zawsze nale¿a³a ona do osób operowanych. W latach szeœædziesi¹tych José Arigô sta³ siê kimœ w rodzaju bohatera narodowe- go, bowiem skutecznoœæ i iloœæ jego zabiegów by³a naprawdê szokuj¹ca. W³adze przymyka³y oczy na tê dzia³alnoœæ, w koñcu nie mog³y jednak ignorowaæ tysiêcy pa- cjentów zje¿d¿aj¹cych po pomoc z ca³ego kraju oraz badaczy i dziennikarzy zaintere- sowanych sensacj¹. Na skutek oskar¿eñ nieprzychylnych œrodowisk, mimo pozytyw- nych zeznañ pacjentów i opinii lekarzy o poprawie ich stanu zdrowia, medium dwukrotnie aresztowano pod zarzutem wykonywania zabiegów medycznych bez li- cencji. Odbywaj¹c od roku 1965 karê pó³tora roku wiêzienia, Arigô wypuszczany by³ jednak przez dozorców, by nadal operowaæ. Od 1968 ogranicza³ siê tylko do diagno- zowania i zalecania lekarstw. Sw¹ œmieræ Arigô przepowiedzia³ parê miesiêcy wcze- œniej, o czym poinformowa³ kilka osób. Francisco Candido Xavier jest medium, którego popularnoœæ wykracza daleko poza krêgi spirytystyczne nie tylko w Brazylii. Urodzi³ siê 2 kwietnia 1910 roku w mia- steczku Pedro Leopoldo (departament Minas Gerais) jako syn robotnika i praczki. Ukoñczy³ tylko szko³ê podstawow¹, a póŸniej pracowa³ w przêdzalni, by³ pomocni- kiem sklepikarza, kelnerem, kuchcikiem i pomocnikiem w lokalnym departamencie Ministerstwa Rolnictwa. W 1961 roku przeszed³ na emeryturê, bêd¹c niezdolnym do jakiejkolwiek pracy na skutek nieuleczalnej cho- roby oczu i dusznicy (angina pectoris). Xavier ju¿ jako czteroletni ch³opiec widzia³ Duchy i rozmawia³ z nimi — miêdzy innymi ze sw¹ zmar³¹ matk¹. W szkole zas³yn¹³ jako autor b³yskotliwych wypracowañ, których autorstwo te¿ przypisywa³ Duchom. Gdy mia³ siedemnaœcie lat, jego zdolnoœci medialne zaczê³y rozwijaæ siê w szybkim tempie, ewoluuj¹c zw³aszcza w dziedzi- nie psychografii. Pomog³y mu w tym prace w stwo- rzonej niedawno lokalnej grupie spirytystycznej „Luiz Gonzaga”. Komunikaty przekazywane przez niego zawiera³y tak wielki ³adunek moral- Francisco Candido Xavier podczas seansu

73 Opowieœci spirytystyczne

no—filozoficzny, ¿e niejednokrotnie by³y niezrozumia³e nie tylko dla niego, lecz tak¿e dla wielu s³abiej wykszta³- conych cz³onków grupy. W 1931 roku Francisco po raz pierwszy nawi¹za³ bezpoœredni kontakt z Duchem o imie- niu Emmanuel (w ostatnim wcieleniu portugalskim ksiê- dzem Manuelem de Nobreg¹, fundatorem miasta Salvador w stanie ), który sta³ siê jego opiekunem i mento- rem. Z tego okresu pochodzi te¿ zbiór dwustu piêædzie- siêciu dziewiêciu wierszy otrzymanych w czasie jednego seansu od Duchów piêædziesiêciu szeœciu poetów, zna- nych na ziemi i nadal tworz¹cych w zaœwiatach. Przepro- wadzaj¹cy szczegó³ow¹ analizê tych wierszy literaturo- Emmanuel znawca Huberto de Campos stwierdzi³ w koñcowym raporcie, ¿e: „(...) autorów cechuje ten sam gatunek natchnienia i te same w³aœciwo- œci stylistyczne, jakie by³y ich udzia³em na tym œwiecie.” Sam Campos po œmierci równie¿ do³¹czy³ do grona Duchów komunikuj¹cych siê poprzez Xaviera, co wywo- ³a³o niezwyk³¹ reakcjê ze strony ¿ony uczonego. W roku 1944 pani Campos wytoczy- ³a medium proces, domagaj¹c siê udzia³ów w prawach autorskich do ksi¹¿ek przeka- zywanych psychograficznie przez Ducha jej mê¿a. Sprawa nabra³a rozg³osu, co przyczyni³o siê do jeszcze wiêkszej popularnoœci Xaviera. Powództwo pani Campos oddalono. Spoœród ksi¹¿ek stworzonych medialnie przez Xaviera na wyró¿nienie zas³uguje kolekcja komunikatów bêd¹cych czymœ w rodzaju pamiêtnika Ducha ukrywaj¹cego siê pod pseudonimem Andre Luiz. Pamiêtniki te, stanowi¹ce opowieœæ zmar³ego le- karza, relacjonuj¹cego swe prze¿ycia w zaœwiatach od momentu œmierci, zosta³y wy- dane w szesnastu tomach. Tylko w jêzyku portugalskim wznawiano je ponad czter- dzieœci razy, a poszczególne czêœci przet³umaczono na kilkanaœcie jêzyków obcych. Chico (zdrobnienie imienia Francisco) Xavier w ci¹gu czterdziestu lat swej medialnej pracy napisa³ psychograficznie oko³o czterystu ksi¹¿ek (powieœci, tomików poetyckich, dzie³ hi- storycznych i prac dla dzieci) o objêtoœci przekra- czaj¹cej ³¹cznie trzydzieœci piêæ tysiêcy stron dru- ku, nie licz¹c komunikatów osobistych i tekstów obcojêzycznych (niejednokrotnie w formie lustrza- nego odbicia). Do kompletu dochodzi kilkanaœcie ksi¹¿ek napisanych przez niego i m³ode medium Waldo Vieirê metod¹ korespondencji krzy¿owej. Wszystkie powstawa³y publicznie w czasie cotygo- dniowych seansów w Pedro Leopoldo i Uberabie, Chico Xavier ze zmaterializowan¹ zjaw¹ dok¹d medium przeprowadzi³o siê w 1959 roku.

74 Ameryka £aciñska

W 1963 roku w czasie s³ynnych seansów w Uberabie, w których prócz Xaviera bra³y udzia³ media Otalia Diogo z Campinas (region São Paulo) i Feitosa z São Pau- lo, dochodzi³o do spektakularnych materializacji fotografowanych (z u¿yciem nawet kolorowych materia³ów œwiat³oczu³ych marki Kodak i Ilford) przez Nedyra Mendesa da Rocha, przy wykorzystaniu dziewiêciu aparatów fotograficznych. Oprócz intere- suj¹cych faktów — takich jak materializacja ektoplazmy graj¹cej na organkach — odnotowano równie¿ dematerializacje ksi¹¿ek podarowanych przez Xaviera zjawie siostry Józefy. Xavier podczas seansów zasiada przy stole, na którym le¿y sterta kartek papieru, zas³ania lew¹ rêk¹ oczy, a praw¹ notuje dyktowane mu przez Duchy teksty w takim tempie, ¿e wymaga to pomocy asystenta zmieniaj¹cego kartki. Charakter pisma me- dium jest bardzo wyraŸny, a powstaj¹ce utwory nie wymagaj¹ ju¿ ¿adnych poprawek przed oddaniem do druku. Francisco Candido Xavier jest statystycznie najp³odniej- szym „pisarzem” Brazylii, a drugim w krajach portugalskojêzycznych. Wiedz¹c, ¿e rzeczywistymi autorami prac s¹ Duchy, zrzek³ siê wszelkich dochodów z wydanych ksi¹¿ek, w ca³oœci przeznaczaj¹c je na cele dobroczynne. Poprzez Chica na ponad dziesiêciu tysi¹cach seansów objawi³o siê ponad siedemset Duchów. W jego obecnoœci dochodzi³o te¿ do materializacji postaci znanych z opowie- œci Andrego Luiza. Z seansów tych, organizowanych w latach siedemdziesi¹tych, zachowa³a siê bogata dokumentacja fotograficzna. Xavier to cz³owiek wielkiej skromnoœci i pogody ducha, który mimo s³awy oraz wielu dr êcz¹cych go chorób s³y- nie z poczucia humoru i otwartoœci. Otrzymywane przez niego komunikaty ze œwiata pozamaterialnego zawieraj¹ filozoficzne przes³ania o mi³oœci, mi³osierdziu i brater- stwie, a tak¿e charakteryzuj¹c¹ siê aktualnoœci¹ i spójnoœci¹ wiedzê naukow¹ w ró¿- nych dziedzinach. Brazylijska Akademia Literatury kilkakrotnie zg³asza³a jego kan- dydaturê do literackiej Nagrody Nobla, mimo ¿e naukowcy oficjalnie nie potrafi¹ wyt³umaczyæ pochodzenia dzie³ przekazywanych przez to medium. Uwagê œwiata pod koniec lat siedemdziesi¹tych XX stulecia skupi³o jednak nie tyle medium tworz¹ce uznan¹ literaturê, co efekty bardziej spektakularne. Urodzony 16 sierpnia 1967 roku w São Paulo, brazylijski psycholog Luiz Antonio Gasparetto wielokrotnie pokazywany by³ w telewizji jako „fenomen”, oddaj¹c swe cia³o do dys- pozycji Duchów malarzy takich jak: Paul Cézanne (1839–1906), Edgar Hilaire De- gas (1834–1917), Eugène Delacroix (1798–1863), Albrecht Dürer (1471–1528), Henri Matisse (1869–1954), Amadeo Modigliani (1884–1920), Claude Monet (1840–1926), Pablo Picasso (1881–1973), Candido Portinari (1903–1962), Rem- brandt (1606–1669), Auguste Renoir (1841–1919) czy Henri de Toulouse–Lautrec (1864–1901). Medium to niejednokrotnie maluje obrazy rêkoma i nogami jednocze- œnie, w czym uwidacznia siê jego wybitnie instrumentalna funkcja wzglêdem Ducha. Gasparetto styka³ siê ze zjawiskami mediumicznymi praktycznie od pocz¹tku ¿y- cia, bowiem gdy mia³ cztery miesi¹ce, jego ojciec przekona³ siê do spirytyzmu, obser- wuj¹c matkê — s³ynne medium, przekazuj¹ce ustne komunikaty w obcych jêzykach,

75 Opowieœci spirytystyczne których poza seansami nie zna. Medialnoœæ matki ewoluowa³a póŸniej w kierunku psy- chografii, dziêki czemu opublikowa³a wiele ksi¹¿ek. W wieku trzynastu lat Luiz zosta³ ca³kowicie sparali¿owany. Wed³ug rady jednego z Duchów–opiekunów matki, zanie- siono go do centrum spirytystycznego, gdzie odzyska³ zdrowie i od jednego z mediów dowiedzia³ siê, ¿e ma w ¿yciu do wykonania bardzo powa¿n¹ pracê. Od tej pory bra³ udzia³ w spotkaniach spirytystów i rozwija³ stopniowo swe zdolnoœci rysunku me- dialnego, a w odpowiednim czasie podj¹³ studia psychologiczne pod kierunkiem Car- la Rogersa i Rollo Maya. Gwa³towny rozwój medialnoœci Gasparetta nast¹pi³, gdy mia³ on osiemnaœcie lat. Za namow¹ przyjació³ pojecha³ do Uberaby, gdzie mieszka Francisco Candido Xa- vier. Podczas jednego ze spotkañ, w trakcie którego rozmawiano na tematy filozo- ficzne, Luiz usiad³ przy stole, maj¹c przed sob¹ plik kartek papieru i o³ówki. Xavier psychograficznie przekazywa³ komunikaty pisemne w pokoju obok. Gasparettto pod wp³ywem kilku Duchów w ci¹gu godziny narysowa³ piêtnaœcie portretów o wymia- rach 30 x 60 centymetrów. Niektóre z nich przedstawia³y zmar³ych z rodzin osób obecnych na spotkaniu. O swej pracy medium wypowiada siê w sposób nastêpuj¹cy: „Pocz¹tkowo czujê telepatyczne zaproszenie do pracy. Nastêpnie odczuwam flu- idyczn¹ obecnoœæ Duchów artystów. Jakaœ si³a momentalnie opanowuje moje rêce, poruszaj¹c nimi automatycznie. Jest dla mnie rzecz¹ oczywist¹, ¿e mam woln¹ wolê i mogê przerwaæ w dowolnym momencie.” W 1974 roku, na zlecenie Brazylijskiego Instytutu Badañ Psychobiofizycz- nych, o Luizie Gasparetto nakrêcono film prezentuj¹cy jego pracê, nad którego wykonaniem czuwa³ s³ynny w obu Amerykach operator, specjalista od zdjêæ na- ukowych William Gericke. W czasie trwaj¹cego dziewiêædziesi¹t minut seansu, przeprowadzonego z inicjatywy Angielki Elsie Dubugras, pod kontrol¹ Herna- niego Guimaresa Andradego (twórcy i dyrektora Brazylijskiego Instytutu Stu- diów Psychobiofizycznych), Suzuko Hashizume i Guy’a Lyona Playfaira, Gaspa- retto namalowa³ kilkanaœcie portretów. Ka¿dy z nich wykonywa³ mniej wiêcej cztery minuty, rysuj¹c jednoczeœnie dwiema rêkami. Czêsto jedna rêka rysowa³a górn¹ czêœæ postaci, podczas gdy druga zajmowa³a siê doln¹. W niektórych przy- padkach lewa rêka rysowa³a twarz i d³onie, zaœ prawa pracowa³a nad garderob¹. Czasami rysunek powstawa³ „do góry nogami”, w lustrzanym odbiciu itp. Naj- prostsze rysunki powstawa³y w czasie pó³ minuty, bardziej skomplikowane — od dziesiêciu do dwudziestu minut. Wiele Duchów sportretowanych przez Gasperet- ta w czasie tego eksperymentu zosta³o rozpoznanych, a na obrazach pojawi³y siê równie¿ postaci Allana Kardeca, królowej El¿biety I (1533–1603), Thomasa Edwarda Lawrence’a (1888–1935), Williama Buttlera Yeatsa (1865–1939) i wie- le innych znanych osobistoœci. Gdy prace te pokazano niezale¿nym ekspertom, którzy przed prezentacj¹ nie znali ich pochodzenia, stwierdzili oni, ¿e „(...) gdy- by nie pewnoœæ, i¿ podpisuj¹cy siê na p³ótnie artyœci ju¿ dawno nie ¿yj¹, mo¿na by zaryzykowaæ stwierdzenie, ¿e to w³aœnie oni s¹ autorami prac.” W 1978 roku

76 Ameryka £aciñska widzowie emitowanego w brytyjskiej telewizji na ¿ywo programu „Nationawi- de” byli œwiadkami wejœcia w trans Gasparetta i namalowania obrazów przez Duchy Picassa, Cézanne’a i Renoira. Równie¿ tym razem obrazy powstawa³y w ta- kim tempie, ¿e widzowie przy telewizorach zarzucili autorom programu, i¿ puœci- li taœmê video na przyspieszonych obrotach. Luiz Gasparetto czêsto wystêpuje na seansach publicznych, pracuj¹c przy wtórze muzyki klasycznej z pomoc¹ asystenta, który podaje mu papier i p³ótno. Dochód ze sprzeda¿y powsta³ych w ten sposób prac, po odliczeniu kosztów materia³u, Brazylij- ska Federacja Spirytystyczna przeznacza w ca³oœci na cele dobroczynne. Dotychczas Gasparetto stworzy³ ich ponad trzy tysi¹ce. Mimo ¿e wiêkszoœæ jego prac dokonuje siê pod auspicjami organizacji spirytystycznych, on sam nie uwa¿a siê za spiryty- stê. Nie interesuj¹ go dzia³ania filantropijne, filozofiê uwa¿a za smutn¹, deklaruje siê tak¿e jako homoseksualista. Jego zdolnoœci medialne byæ mo¿e s¹ ju¿ w fazie zaniku, bowiem Duchy komunikuj¹cych siê przez niego malarzy kilkakrotnie ostrzega³y go przed tym faktem, zwracaj¹c uwagê na szkodliwy styl ¿ycia wiedzio- ny przez medium. W maju 1992 roku odby³ siê w São Paulo Miêdzynarodowy Kongres Transkomu- nikacyjny poœwiêcony zagadnieniom nawi¹zywania kontaktów z Duchami przy po- mocy nowoczesnej aparatury elektronicznej. Wziê³y w nim udzia³ œwiatowe autory- tety w dziedzinie spraw ¿ycia pozamaterialnego, miêdzy innymi Raymond Moody (syn) ze Stanów Zjednoczonych i profesor Ralf Determayer z Niemiec. Podczas jed- nej z publicznych prelekcji dokonano prezentacji aparatu o nazwie „Vidicom”, na którego ekranie pojawi³a siê miêdzy innymi postaæ zmar³ego przed kilku laty Szweda Jürgensona, który komunikowa³ siê z naszym œwiatem przy pomocy systemu „Elec- tronic Voice Phenomena” (EVP). W sierpniu 1995 roku Rio de Janeiro goœci³o uczestników pierwszego Œwiatowego Kongresu Spirytystycz- nego, w którym, prócz mediów i sympatyków ru- chu z Brazylii, wziê³y udzia³ delegacje oœrodków spirytystycznych z trzydziestu czterech krajów — ³¹cznie ponad dwa tysi¹ce szeœæset osób. Jednym z uczestników kongresu by³ Divaldo Pe- reira Franco (ur. 1927) — medium mówi¹ce i wi- dz¹ce, s³yn¹ce z licznych podró¿y po œwiecie po- œwiêconych propagowaniu spirytyzmu. Podczas jego prelekcji wielokrotnie dochodzi do prze³a- mania bariery jêzykowej. S³uchacze nieznaj¹cy Divaldo Pereira Franco portugalskiego lub hiszpañskiego, którymi medium zwykle siê pos³uguje, doskonale rozumieli o czym mówi, dyskutuj¹c z nim nawet nad podejmowanymi zagadnienia- mi. Charakterystycznym zjawiskiem zachodz¹cym w czasie prelekcji Divalda jest równie¿ materializacja zapachów.

77 Opowieœci spirytystyczne

Ju¿ jako dziecko Divaldo widzia³ i s³ysza³ Duchy, z jednym z nich o imieniu Jagu- arasu bardzo siê nawet zaprzyjaŸni³. Prace medialne rozpocz¹³ w wieku dwudziestu lat w Feira de Santana, a do dziœ opublikowa³ oko³o stu piêædziesiêciu dzie³ psycho- graficznych, przekazywanych przez ró¿ne Duchy w formie powieœci, kronik, opo- wiadañ, wierszy, naukowych prac filozoficznych, historycznych, psychologicznych, psychiatrycznych, a nawet ksi¹¿ek dla dzieci. W Salvadorze (stan Bahia) za³o¿y³ to- warzystwo Mansao do Caminho (Dom Drogi) — przygotowuj¹ce do adopcji bez- domne dzieci — i kieruje jego pracami. Przysz³oœæ ruchu spirytystycznego w Ameryce £aciñskiej jest œciœle zwi¹zana z fi- lantropijn¹ dzia³alnoœci¹ grup i ich federacji. Mimo ¿e do Europy dociera niewiele informacji na ten temat, spirytyzm od lat bije tam rekordy popularnoœci.

78 Wielka Brytania

Wielka Brytania

nglia wyp³ynê³a na rozleg³e wody nowego spirytualizmu w 1852 roku za spraw¹ pañ Hayden i Roberts, które goszcz¹c w rozentuzjazmowanej sean- Asami Ameryce, same zaczê³y zajmowaæ siê wiruj¹cymi stolikami, a po powro- cie do domu propagowa³y zwi¹zane z nimi nowe idee. Jedna z pierwszych angielskich grup spirytystycznych powsta³a dziêki wolnomyœlicielom zamieszka³ym w Keighley (hrabstwo Yorkshire), skupionym wokó³ czasopisma „The Yorkshire Spiritual Tele- graph” (Duchowy Telegraf Yorkshire). Miejscowoœæ ta na d³ugo sta³a siê wiod¹cym oœrodkiem spirytystycznym w Anglii. Oko³o roku 1860 zaczêto wydawaæ w Londynie pierwsze czasopismo spirytystyczne. Dwanaœcie lat póŸniej by³y takie ju¿ cztery, a ka¿- de wychodzi³o w nak³adzie piêædziesiêciu tysiêcy egzemplarzy. Jedn¹ z prekursorek spirytyzmu w Anglii by³a te¿ Emma Hardinge–Britten (1823– 1899), autorka g³oœnych prac „Nowoczesny amerykañski spirytualizm” i „Cuda dzie- wiêtnastego wieku”. Uchodzi³a ona za medium, lecz jej aktywnoœæ nie wzbudza³a wielkiego entuzjazmu, bowiem kojarzono j¹ z dzia³alnoœci¹ towarzystw teozoficz- nych i grup o charakterze wybitnie religijnym. Zapisane przez ni¹ tzw. „siedem zasad spirytyzmu” podyktowa³ jej rzekomo Duch dzia³acza politycznego Roberta Owena (1771–1858). Angielski œwiat naukowy pocz¹tkowo sceptycznie odnosi³ siê do jakichkolwiek nowinek o Duchach. Jed- nym z najzagorzalszych zwolenników spirytyzmu by³ jednak sekretarz Królewskiego Towarzystwa Naukowe- go, profesor matematyki uniwersytetu w Londynie — August de Morgan. W roku 1863 opublikowa³ rozprawê „Zagadnienia œwiata Ducha”, zawieraj¹c w niej stwier- dzenie, które wstrz¹snê³o sceptycznym œwiatkiem jego kolegów: „Jestem przekonany, ¿e mamy przed sob¹ tak August de Morgan

79 Opowieœci spirytystyczne zwane zagadnienia zmys³owe, w które w ogóle nie mo¿na w¹tpiæ, a których nie mo¿- na wyt³umaczyæ ani podstêpem, udawaniem czy z³udzeniem, ani te¿ przypadkiem lub ok³amywaniem samego siebie. Jeœli chodzi o mnie — czujê pewny grunt pod nogami. Oœwiadczam szczerze i otwarcie, ¿e spirytyœci znajduj¹ siê na drodze prowadz¹cej do postêpu i rozwoju fizykalnej wiedzy, zaœ ich przeciwnicy wystêpuj¹ przeciwko po- stêpowi.” Wobec takiej opinii nie mo¿na by³o pozostaæ obojêtnym — tym bardziej, ¿e wzorem Amerykanów pojawi³y siê przy okazji skierowane do naukowców propo- zycje nie do odrzucenia. W roku 1868 profesor G. Damiani w Clinton zaproponowa³ swym kolegom profesorom J. Tyndallowi i G. H. Lewesowi nagrodê w wysokoœci trzydziestu tysiêcy franków francuskich na osobê, jeœli uda im siê ustaliæ oszustwa wystêpuj¹ce w trakcie rzekomych manifestacji Duchów. Obaj nie stanêli jednak do wspó³zawodnictwa, bowiem zapoznawszy siê ze zjawiskami i raportami na ich te- mat, uznali wyzwanie za niewykonalne. Równie¿ z inicjatywy Amerykanina, wspomnianego Johna Wortha Edmondsa, w roku 1869 powo³ano w Londynie Towarzystwo Dialektyczne, którego g³ównym celem sta³o siê badanie zjawisk mediumicznych. W jego sk³ad wesz³o trzydziestu szeœciu cz³onków, przewa¿nie znanych uczonych, w tym miêdzy innymi: Edward Carpenter, Thomas Henry Huxley, John Lubbock, August de Morgan, John Tyndall, Cromwell Fleetwood Varley, Alfred Russel Wallace i inni. Powsta³a na zlecenie tego gremium bezprecedensowa komisja z³o¿ona z trzydziestu trzech ekspertów analizo- wa³a miêdzy innymi zdolnoœci medialne Daniela Dunglasa Home’a, orzekaj¹c w s³yn- nym raporcie realnoœæ wystêpowania nie zbadanych jak dot¹d zjawisk, których zaist- nieniu sprzyja obecnoœæ osób obdarzonych specjalnymi zdolnoœciami. Komisja uzna³a za niepodwa¿alne zachodzenie ca³ego wachlarza fenomenów, otwieraj¹c tym samym œwiatowej nauce drogê do badañ zakrojonych na szerok¹ skalê. Huxley, ko- mentuj¹c te badania, wyrazi³ myœl, która jeszcze dziœ inspiruje parapsychologów: „Znane jest skoñczone, nieznane jest nieskoñczone; intelektualnie stoimy na ma³ej wyspie otoczeni niezmierzonym oceanem niewyjaœnio- nego. Naszym zadaniem jest pozyskanie — z ka¿dym pokoleniem — nieco nowego l¹du.” Jednym z pierwszych, który przyj¹³ zlecenie badañ od Towarzystwa Dialektycznego i w ich nastêpstwie fascy- nowa³ siê rewelacjami nowego spirytualizmu, by³ Wil- liam Crookes (1832–1919) — fizyk i chemik, odkrywca talu i toru 234, s³yn¹cy z badañ nad zjawiskami towarzy- sz¹cymi przep³ywowi pr¹du elektrycznego przez rozrze- dzone gazy, cz³onek i – w koñcu – przewodnicz¹cy Kró- lewskiego Towarzystwa Naukowego w Londynie, który za swe zas³ugi dla nauki uzyska³ tytu³ szlachecki. Do pierwszych kontaktów Crookesa ze œwiatem pozamate- William Crookes rialnym dosz³o dziêki jednemu z najs³ynniejszych me-

80 Wielka Brytania diów œwiata, jakim by³ Daniel Dunglas Home (1833– 1886). Obserwacje Crookesa dotycz¹ce towarzysz¹cych medium zjawisk mia³y miejsce w czasie dwudziestu dziewiêciu sesji, które odby³y siê w latach 1870–1873. Home zachêca³ badacza do daleko posuniêtego scepty- cyzmu: „Chcia³bym Williamie, abyœ traktowa³ mnie jak kuglarza, jakbym usi³owa³ ciê oszukaæ, stosuj¹c wszel- kie mo¿liwe sztuczki. Nie zwa¿aj na moje uczucia, nie bêdê siê czu³ ura¿ony.” Zawsze wymaga³ te¿, aby wszystkie seanse odbywa³y siê przy pe³nym oœwietleniu. Po kilku eksperymentach, ju¿ w lipcu 1871 roku, Cro- okes oœwiadczy³ na ³amach czasopisma „The Quarterly Journal of Science” (Kwartalnik Naukowy), ¿e jest prze- konany o realnoœci zjawisk prezentowanych przez Ho- me’a — a istotnie by³o na co popatrzeæ... Urodzony w Edynburgu (Szkocja) Home wychowy- wany by³ przez ciotkê Mary Cook w Grenville w Stanach Zjednoczonych, dok¹d wyjecha³ wraz z ni¹, maj¹c dzie- wiêæ lat. O matce Daniela, tak¿e obdarzonej zdolnoœcia- Daniel Dunglas Home mi medialnymi, mówiono, ¿e ma „szósty zmys³”. W ro- dzinie tej mediami widz¹cymi byli te¿ dwaj wujowie — Colin i Mackenzie. Zdolnoœci medialne Home’a, tak jak w przypadku sióstr Fox, ujawni³y siê ze szcze- góln¹ si³¹ w okresie dojrzewania, choæ ju¿ w wieku czterech lat ze wszystkimi szcze- gó³ami zrelacjonowa³ rodzicom œmieræ jego kuzynki. Maj¹c trzynaœcie lat, oœwiad- czy³ opiekunom, ¿e widzi Ducha swego przyjaciela, który zakreœli³ w powietrzu trzy ko³a, co znaczy, ¿e od trzech dni nie ¿yje. Doroœli wyœmiali go, lecz wkrótce istotnie nadesz³a wiadomoœæ, ¿e kolega umar³ trzy dni przed wizj¹ Daniela. Cztery lata póŸ- niej za Oceanem zmar³a te¿ matka Home’a, o czym sama go zawiadomi³a, równie¿ manifestuj¹c mu siê pod postaci¹ zjawy. Od tej pory twierdzi³, ¿e jest w sta³ym kon- takcie z Duchami, czego postrzegalnym dla innych efektem by³y rozmaite zjawiska dŸwiêkowe. Pewnego wieczoru, w kilka miesiêcy po œmierci matki, Home k³ad³ siê spaæ, gdy nagle us³ysza³ trzy silne uderzenia nad ³ó¿kiem. Pocz¹tkowo s¹dzi³, ¿e ktoœ z niego ¿artuje, lecz w koñcu doszed³ do wniosku, ¿e nie mog³a ich spowodowaæ ¿adna do- strzegalna si³a. Ca³¹ noc spêdzi³ na nas³uchiwaniu. Innym razem nast¹pi³o wiele mocnych uderzeñ w stó³, czego œwiadkiem by³a równie¿ ciotka Home’a. Jako fana- tyczna zwolenniczka Koœcio³a szkockiego, zawsze podejrzliwie patrzy³a na sio- strzeñca o wyraŸnych sk³onnoœciach ku wyznaniu weslejañskiemu, zaœ tym razem (bêd¹c pod wra¿eniem pog³osek o „cudach” w domu sióstr Fox) stwierdzi³a po pro- stu, ¿e jej podopieczny sprowadzi³ do domu diab³a. Ze z³oœci rzuci³a w medium krze- s³em, a nastêpnie uda³a siê po trzech duchownych (ka¿dego innego wyznania), by

81 Opowieœci spirytystyczne pomogli jej wypêdziæ z domu demona. Jako pierwszy pojawi³ siê anabaptysta, który kaza³ m³odzieñcowi uklêkn¹æ i wraz z nim odmawiaæ modlitwê. Gdy tak uczyni³, rozleg³y siê ciche uderzenia, które po chwili przekszta³ci³y siê w nieznoœny ³omot. Home zapewnia³ póŸniej, ¿e manifestacje te zrobi³y na nim ogromne wra¿enie i w³a- œnie wtedy postanowi³ niez³omnie byæ pos³usznym owej niezwyk³ej sile, która dla niego oznacza³a tylko dobro i prawdê. Dwaj pozostali kap³ani równie¿ nie mogli daæ sobie rady ze zjawiskiem i radzili pozostawiæ Home’a w spokoju jako nieuleczalne- go. Zjawiska wiêc trwa³y, ba — objê³y nawet resztê domowników. Kiedy pewnego dnia, w obecnoœci wuja i ciotki medium, stó³ zacz¹³ gwa³townie poruszaæ siê, kobieta po³o¿y³a na nim Bibliê, twierdz¹c, ¿e chce w ten sposób wypêdziæ demony. Gdy to nie poskutkowa³o, sama usiad³a na meblu, ten jednak wraz z ni¹ jeŸdzi³ po pokoju. W mo- mencie gdy ca³y dom zacz¹³ rozbrzmiewaæ stukaniem i innymi ha³asami, m³odzieñca wyrzucono na ulicê. Inna, mieszkaj¹ca w pobli¿u, ciotka Home’a, która us³ysza³a o tych manifesta- cjach i kiedyœ zagadnê³a medium na ten temat, udzieli³a mu rady, która zapad³a mu g³êboko w duszê: „Danielu, moje dziecko, nie bój siê — Bóg jest z tob¹, któ¿ móg³by byæ przeciw tobie! Pod¹¿aj ku dobremu, kochaj prawdê, b¹dŸ pe³en mi³oœci, a bêdzie ci siê dobrze dzia³o. Twoja misja jest pe³na chwa³y, powinieneœ nawracaæ niewierz¹- cych, leczyæ chorych i nieœæ pomoc cierpi¹cym”. Zdolnoœci medialne Home’a w pe³ni rozwinê³y siê w nastêpnych latach. Wtedy te¿ zas³yn¹³ dziêki pierwszej publicznej lewitacji, co mia³o miejsce w sierpniu 1852 roku w Cleveland (stan Ohio) podczas kongresu spirytystycznego, na który przyby³ jako jed- no z dziesiêciu tysiêcy amerykañskich mediów. Dziêki spirytualistycznej gor¹czce ogarniaj¹cej Amerykê, po opublikowaniu rewelacji sióstr Fox, szybko spotka³ osoby, które zainteresowa³y siê nim, by na publicznych pokazach robiæ maj¹tki, choæ on sam nigdy nie ¿¹da³ ¿adnej zap³aty. Daniel Dunglas Home przyby³ do Anglii w roku 1855 parowcem „Afrika”, witany armatnimi salwami. Jednak pobyt w starym kraju wi¹za³ siê z niezbyt dla niego przy- jemnymi wydarzeniami. W parlamencie kilku poruszo- nych delegatów doprowadzi³o do dyskusji, czy medium nie nale¿a³oby poddaæ leczeniu. W czasopiœmie nauko- wym „Nature” (Natura) ukaza³ siê artyku³, którego autor, Daniel Dunglas Home lewituj¹cy nie próbuj¹c nawet badaæ niezwyk³ych zdolnoœci Ho- podczas seansu me’a, sugerowa³, ¿e ten jest hipnotyzerem albo wilko³a- kiem! Równie¿ deklarowana neutralnoœæ œwiatopogl¹dowa i negatywny stosunek do duchowieñstwa dostarczy³y medium wielu k³opotów: pewien pastor w Ealing oficjal- nie og³osi³ Home’a „sprzymierzeñcem szatana”. Podczas seansu, po obiedzie spo¿ywanym w towarzystwie s³ynnego ma³¿eñstwa poetów Elizabeth (1806–1861) i Roberta (1812–1889) Browningów, Home popisy-

82 Wielka Brytania

wa³ siê swymi zdolnoœciami, oczarowuj¹c pani¹ domu. Wykonany przez dzieci Browningów, le¿¹cy na stole wia- nek z powojów uniós³ siê nagle do góry i osiad³ na g³owie Elizabeth. Zazdrosny m¹¿ po- stanowi³ zemœciæ siê na me- dium, pisz¹c na jego temat ciêt¹ satyrê pod tytu³em „Mr. Sludge the Medium” (Pan Szlam, medium), która jedno- czeœnie godzi³a w spirytyzm, co wzbudzi³o wokó³ ruchu wiele zamieszania. Kontakty Home’a z innymi artystami Elizabeth Browning nale¿a³y do bardziej udanych. Robert Browning Jego gor¹cymi zwolennikami byli m.in. rodacy: lord Edward George Bulwer–Lytton (1803–1873), pisarz i polityk; John Ruskin (1819– 1900), teoretyk i krytyk sztuki; William Makepeace Thackeray (1811–1863), pi- sarz oraz s³ynny amerykañski poeta romantyczny Henry Wadsworth Longfellow (1807–1882). Do jeszcze wiêkszych przykroœci doprowadzi³o Home’a chyba jedyne w jego ka- rierze, podyktowane bied¹, przyjêcie pieniêdzy od starszej wdowy, nazwiskiem Jane Lyons, która nastêpnie oskar¿y³a go o wy³udzenie. S¹d uzna³ wdowê Lyons winn¹ krzywoprzysiêstwa, Home’owi nakazuj¹c jednak zwrot pieniêdzy. Orzek³ jednocze- œnie, ¿e powódka pad³a ofiar¹ ba³amuctwa, jakim jest spirytyzm. Mimo tych nieprzy- jemnych zajœæ Home wszêdzie podejmowany by³ jako medium s³yn¹ce z niewiary- godnych wrêcz zdolnoœci, które chêtnie demonstrowa³ przy œwiadkach. Home, korzystaj¹c z zaproszeñ i ciesz¹c siê mo¿liwoœci¹ propagowania spiryty- zmu, wiele podró¿owa³. Zw³aszcza podró¿ do W³och obfito- wa³a w niezwyk³e zdarzenia. W grudniu 1855 roku we Floren- cji kilku przeciwników medium podburzy³o rozfanatyzowany t³um, co zaowocowa³o zamachem na Home’a. O zmroku w po- bli¿u domu, w którym mieszka³, zadano mu trzy ciosy sztyle- tem, ale uratowa³ go gruby p³aszcz i chowany w kieszeni klucz, po którym ostrze zsunê³o siê. Toskañski minister Lan- ducci ostrzeg³ Home’a, by nie wychodzi³ wieczorem z domu, bo zagra¿aj¹ mu wieœniacy podburzeni przez duchownych, którzy rozpowszechnili absurdaln¹ wiadomoœæ, ¿e medium udziela siedmiu sakramentów Koœcio³a katolickiego ropuchom w celu wywo³ywania zmar³ych! Dziêki protektoratowi polskiego hra- biego Aleksandra Branickiego (ucznia s³ynnego Eliphasa Le- viego) medium mog³o odbyæ podró¿ do innych miejscowoœci. Eliphas Levi

83 Opowieœci spirytystyczne

W Neapolu pozna³ Roberta Dale Owena, s³ynnego amerykañskiego spirytystê, któ- ry póŸniej w jednej ze swych prac wspomnia³ dwa udane eksperymenty. W Rzymie Home, aby za³agodziæ nieco skandale prowokowane przez katolickich duchownych, przeszed³ ze szkockiego protestantyzmu na katolicyzm, s¹dz¹c naiw- nie, ¿e ochroni go to przed atakami. Ceremonia ta odby³a siê z wielk¹ pomp¹, a prze- prowadzaj¹cy j¹ dostojnik koœcielny Pio Nono obdarowa³ medium specjalnym srebr- nym medalem. Neofit¹ zainteresowa³ siê natychmiast papie¿ Pius IX (1792–1878), zapraszaj¹c medium na audiencjê w Watykanie. Przyjêcie, jakie zgotowano goœcio- wi, by³o wprost niesamowite: na powitanie urz¹dzono tam egzorcyzmy i wezwano Home’a do natychmiastowego wyrzeczenia siê jego „stosunków z szatanem”. ¯adne t³umaczenia nie przekona³y g³owy Koœcio³a, która odes³a³a sw¹ owieczkê do Pary¿a. W kraju wolnoœci i otwartoœci na naukowe rewelacje Home sta³ siê ulubieñcem wy¿szych sfer. Ciekawostk¹ jest fakt nieudanej próby zdemaskowania go jako oszu- sta, której autorem by³ sam ksi¹¿ê Klemens von Metternich (1773–1859), s³ynny po- lityk austriacki — co jeszcze przyczyni³o siê do wzrostu popularnoœci medium. Pewnego razu, w rozœwietlonej komnacie na dworze Napoleona III (1808–1883), Home wspomaga³ medialnie lewitacjê obrusa le¿¹cego na od- dalonym o kilka metrów stole. Metternich, bêd¹cy zago- rza³ym przeciwnikiem medium, znienacka wszed³ pod mebel, by sprawdziæ, czy za zjawiskiem nie kryje siê ja- kaœ sztuczka. W chwili gdy tylko znalaz³ siê pod blatem, zosta³ wrêcz og³uszony potokiem stukniêæ i ³omotów wy- dobywaj¹cych siê z wnêtrza sto³u. Sam cesarz te¿ wynaj¹³ grupê kuglarzy i iluzjonistów, którzy mieli zdemasko- waæ rzekome sztuczki Home’a — oczywiœcie nic nie Napoleon III wykryli. W trakcie jednego z seansów, w którym oprócz medium i cesarza bra³a te¿ udzia³ cesarzowa Eugenia (1826–1920) oraz ksi¹dz Monte- bello, dosz³o do materializacji rêki, która dotyka³a obecnych i zostawi³a po sobie au- tograf Napoleona I (1769–1821). W 1857 roku Home bra³ udzia³ w eksperymencie w Baden–Baden, w którym uczestniczy³ równie¿ pruski regent. W Bordeaux, na zamku ministra marynarki Duco- sa, przy pe³nym oœwietleniu lewitowa³ pod sufitem, pozostawiaj¹c buty w rêkach hra- biego Beaumont, który uwiesi³ siê u jego stóp. Rok póŸniej Home zrobi³ furorê u królo- wej holenderskiej w Hadze oraz na spotkaniu wolnomularzy w Amsterdamie. Pewnego dnia Home stwierdzi³ w obecnoœci krewnych, ¿e oto dostrzeg³ swego brata przebywaj¹cego za krêgiem polarnym, poluj¹cego z dwoma oficerami marynarki na niedŸwiedzie. Brat nieszczêœliwie wpad³ w lodowy uskok, gdzie zamarz³. Z wizji Home’a wynika³o, ¿e cia³o zmar³ego odnaleziono dopiero nastêpnego dnia. Prawdzi- woœæ zdarzenia potwierdzono piêæ miesiêcy póŸniej, po powrocie ekspedycji, w któ- rej bra³ udzia³ brat medium.

84 Wielka Brytania

Z³y stan zdrowia (postêpuj¹ca gruŸlica) sk³oni³ Home’a do zmiany klimatu i po- nownego wyjazdu do W³och, gdzie pozna³ Aleksandrê Kroll, która po pewnym cza- sie zosta³a jego ¿on¹. Œwiadkiem tego œlubu by³ Aleksander Dumas (1802–1870), który zabra³ pana m³odego do Petersburga, gdzie przedstawiono go carowi Aleksan- drowi II (1818–1881). W czasie dwuletniego pobytu m³odej pary w Rosji przyszed³ na œwiat ich syn — Gregor D. Home, który równie¿ wykazywa³ zdolnoœci medialne. W Rosji zdolnoœci Home’a skutecznie bada³ i potwierdzi³ na korzyœæ teorii spiryty- stycznej znany chemik Aleksandr Butlerow, który przekonany tym co ujrza³, od tam- tej pory sta³ siê entuzjastycznym rzecznikiem nowej nauki. W 1862 roku na gruŸlicê umiera ¿ona Home’a. Za³amany Home ponownie wy- je¿d¿a do Rzymu, gdzie postanawia zerwaæ z eksperymentami i zarabiaæ na ¿ycie jako rzeŸbiarz. Jednak w mieœcie tym tradycyjnie ju¿ czeka³y go nieprzyjemne przy- gody. Niepokojony przez miejscow¹ policjê musia³ t³umaczyæ, ¿e nie jest czarnoksiê¿- nikiem, a jego zdolnoœci medialne s¹ od niego ca³kowicie niezale¿ne. Policjantów nie przekona³y s³owa medium — tym bardziej, ¿e w czasie przes³uchañ w ca³ym posterun- ku s³ychaæ by³o dziwne odg³osy i porusza³y siê meble. Home’a wydalono z miasta. W czasie eksperymentów Home unosi³ siê nad pod³og¹, wylatywa³ jednym oknem i wraca³ drugim, podró¿uj¹c w podobny sposób równie¿ miêdzy budynkami. Pewnej zimowej nocy w roku 1868 w pozycji horyzontalnej wyfrun¹³ na ulicê z okna znajdu- j¹cego siê na trzecim piêtrze Ashley House (dzielnica Victoria) w Londynie i wróci³ s¹siednim, co potwierdzili œwiadkowie: kapitan Charles Wynne, jego kuzyn Lord Adare (by³y korespondent zagraniczny londyñskiej gazety „The Daily Telegraph” (Codzienny Telegraf)) i Master of Linsday. Swój stan w czasie zjawiska Home opisy- wa³ jako coœ w rodzaju ekstazy religijnej, wywo³anej b³ogos³awieñstwem ze strony komunikuj¹cych siê Duchów. Przeciwnicy spirytystycznej koncepcji zdolnoœci Ho- me’a twierdzili, ¿e zjawisko to mog³o byæ przypadkiem zbiorowej hipnozy lub ¿e medium w rzeczywistoœci buja³o siê miêdzy oknami na linie. Czas jednak zweryfikowa³ fakty i kaza³ odsun¹æ bezpodstawne podejrzenia. Podczas lewitacji cia³o Ho- me’a niekiedy wyd³u¿a³o siê, nawet o dwadzieœcia cen- tymetrów, a obserwatorzy sygnalizowali, ¿e odczuwaj¹ coœ w rodzaju falowania powietrza. Jeden ze œwiadków twierdzi³, ¿e trzymaj¹c Home’a w czasie takiego ekspe- rymentu, czu³ wyraŸnie jak medium rozsuwaj¹ siê ¿ebra. Istniej¹ tak¿e relacje dotycz¹ce udzielania siê tej zdolno- œci osobom obserwuj¹cym seans. Odnoœnie lewitacji, która by³a g³ównym przedmiotem badañ Crookesa, Home twierdzi³ stanowczo, ¿e jest unoszony przez Du- chy, dodaj¹c jednak: „B¹dŸ co b¹dŸ, gdybym run¹³ spod sufitu niejednej z sal, w których by³em unoszony, nie Daniel Dunglas Home wylatuj¹cy oknem móg³bym unikn¹æ powa¿nych obra¿eñ.” Crookes obli-

85 Opowieœci spirytystyczne czy³, ¿e unosz¹cego siê w powietrzu Home’a widzia³o bez w¹tpienia ponad sto osób, a œwiadkowie niejednokrotnie wisieli uczepieni jego nogawek. W towarzy- stwie szeœciu innych œwiadków badacz obserwowa³ te¿ „(...) bardzo silne wibracje krzese³, sto³u i pod³ogi, a wreszcie samych œcian i okien.” By³ równie¿ œwiadkiem, jak wspó³pracuj¹ce z Home’em Duchy spowodowa³y lewitacjê krzes³a wraz z siedz¹c¹ na nim kobiet¹. Lord Adare sporz¹dzi³ szczegó³owe raporty z seansów Home’a, do- kumentuj¹c co najmniej szesnaœcie przypadków lewitacji sto³ów. Medium, mimo pozostawania w p³omieniu, nie wykazywa³o te¿ jakiejkolwiek re- akcji na wysok¹ temperaturê. Obserwatorów szokowa³a szczególnie scena, gdy wk³a- da³o g³owê i rêce miêdzy ¿arz¹ce siê wêgle, nie demonstruj¹c póŸniej ¿adnych skut- ków dzia³ania ognia. Niezwykle rzadkim zjawiskiem by³o przekazywanie przez Home’a „swej mocy” innym uczestnikom eksperymentów. Brali oni w rêce tl¹ce siê popio³y, zawiniête w chustkê, nawet po wielu minutach nie odczuwaj¹c nastêpstw trzymania ¿aru w rêkach. Crookes opisuje przypadek, gdy Home wzi¹³ do rêki rozpa- lon¹ do czerwonoœci bry³kê wielkoœci pomarañczy, trzymaj¹c j¹, dmucha³, by rozpa- li³a siê do bia³oœci, a zdumionemu badaczowi zwraca³ jeszcze uwagê na wydobywa- j¹ce siê z niej p³omienie. Potrafi³ równie¿ modyfikowaæ temperaturê w³asnego cia³a. W trakcie i po eksperymentach tego typu nie by³o czuæ zapachu spalenizny, nie ule- ga³y zniszczeniu równie¿ chusteczki po¿yczane przez medium od obserwatorów (Crookes dokona³ nawet chemicznej analizy jednej z nich, nie stwierdziwszy niczego szczególnego). W obecnoœci Home’a dochodzi³o równie¿ do bardziej powszechnych manifestacji o charakterze fizycznym: niektóre przedmioty znika³y lub stopniowo ulega³y demate- rializacji, by pojawiæ siê po chwili w innym miejscu. S³ychaæ te¿ by³o rozmaite dŸwiêki (stukanie, drapanie, wybuchy itp.) — rejestrowano nawet ca³e serie odg³o- sów, o czym mówi fragment raportu sporz¹dzonego przez cz³onka Królewskiego Towarzystwa Naukowego Mastera of Linsday: „Wtedy wszyscy us³yszeliœmy ptaka lataj¹cego po pokoju, który gwizda³ i szczebiota³. Nastêpnie doszed³ nas odg³os po- tê¿nej wichury hulaj¹cej w pomieszcze- niu.” Podczas pewnego eksperymentu Cro- okes sporz¹dzi³ izolowan¹ miedzianym drutem i zapieczêtowan¹ klatkê, w której umieœci³ akordeon. Home móg³ delikatnie dotykaæ instrumentu, lecz nie mia³ dostêpu do jego miecha. Zreszt¹ nie by³o to koniecz- ne, bo akordeon wygrywa³ melodie, nawet gdy medium nie mia³o z nim fizycznego kontaktu. Najczêœciej pojawia³ siê utwór pod tytu³em „Home, Sweet Home” (stano-

Daniel Dunglas Home podczas eksperymentu wi¹cy jakby ¿artobliw¹ aluzjê do nazwiska z akordeonem w klatce medium), a uwolniony z klatki instrument

86 Wielka Brytania fruwa³ w kó³ko po pokoju w rytm granego walca. Zachodzi³y te¿ zjawiska czêœciowej materializacji Duchów. W pokoju pojawia³y siê eteryczne, lecz namacalne d³onie (nawet ca³e ramiona), które dotyka³y obecnych lub ujmowa³y pióra, wypisuj¹c ró¿ne komunikaty — po czym rozwiewa³y siê. Zbyt czêste eksperymentowanie nadwerê¿a³o jednak zdrowie Home’a, wiêc ze sw¹ drug¹ ¿on¹ (siostr¹ Aleksandra Aksakowa) osiad³ na sta³e we Francji, poszuku- j¹c ³agodniejszego klimatu. Wolny czas poœwiêca³ g³ównie pisaniu autobiografii, czê- sto zarabiaj¹c na chleb jako lektor. W czasie pobytu w Pa- ry¿u, 21 czerwca 1886 roku, zas³ab³ nagle i nie odzyska³ ju¿ przytomnoœci. Umar³ w biedzie, w przeciwieñstwie do organizuj¹cych mu podró¿e agentów, którzy na jego zdolnoœciach dorobili siê maj¹tków. Pochowano go na cmentarzu Saint–Germain–en–Laye obok jego córki. Po latach Crookes napisa³, ¿e przeprowadzane z Home’em eksperymenty: „(...) wydaj¹ siê ostatecznie dowodziæ istnienia nowej si³y, w jakiœ nieznany sposób zwi¹zanej z ludzkim organizmem, któr¹ mo¿na by nazwaæ si³¹ pa- rapsychiczn¹.(...) Cz³owiek mo¿e j¹ wysy³aæ i dzia³aæ ni¹ na odleg³oœæ, wywo³uj¹c skutki wybiegaj¹ce poza obrêb zwyk³ego doœwiadczenia i postrzegania.” Grób Daniela Dunglasa Home’a S³awa i zainteresowanie ze strony prasy, które przynios³y Williamowi Crookeso- wi jego badania, nie sz³y w parze z sympati¹ kolegów ze œrodowiska naukowego. Ci czêsto odnosili siê do jego dokonañ sceptycznie, a nawet wrogo. Przyk³adem takiego stosunku mo¿e byæ g³oœna sprawa poœwiêconych badaniu zjawiska materializacji eksperymentów Crookesa z medium Florence Cook (1856–1904), wzbudzaj¹ca wie- le kontrowersji na skutek budowanych wokó³ niej plotek. Na owych seansach, organizowanych przez Crookesa od roku 1874, wielokrotnie dochodzi³o do materializacji Ducha Katie King. Istota ta, której manifestacje odnoto- wano ju¿ w latach szeœædziesi¹tych XIX stulecia w Sta- nach Zjednoczonych, twierdzi³a, ¿e za ¿ycia na Ziemi na- zywa³a siê Ann Owen Morgan, bêd¹c córk¹ by³ego pirata Henry’ego Owena Morgana (1635–1688), z czasem mia- nowanego gubernatorem Jamajki. Katie King utrzymy- wa³a te¿, ¿e w przesz³oœci by³a z³odziejk¹ i morderczyni¹, a obecnie wyznaczono jej misjê przekonania ludzi o real- noœci œwiata pozamaterialnego, czego mia³a dokonaæ dziêki spektakularnym materializacjom. Florence Cook Florence Cook mia³a w dniu podjêcia aktywnoœci me- dialnej niespe³na siedemnaœcie lat. Obdarzona silnymi zdolnoœciami, sta³a siê obiek- tem sporej aktywnoœci Duchów. Jedn¹ z jej najs³ynniejszych przygód by³o wzniesie-

87 Opowieœci spirytystyczne

nie siê w powietrze wobec licznego grona uczennic szko- ³y, w której pracowa³a, zakoñczone obdarciem jej z gar- deroby — co zaowocowa³o skandalem i utrat¹ posady. Bezrobotna Florence zaczê³a wraz z siostr¹ organizowaæ domowe seanse, na które uczestnicy wchodzili za zapro- szeniami, a ich g³ówn¹ atrakcjê stanowi³y w³aœnie mate- rializacje Katie King. Pocz¹tkowo zjawa mia³a postaæ szcz¹tkow¹: najpierw pojawia³y siê same rêce lub g³owa. Nastêpnie, ju¿ w pe³ni zmaterializowana Katie pozwala³a siê dotykaæ i fotografo- waæ, swobodnie rozmawia³a z uczestnikami eksperymen- Materializacja Katie King tów, siada³a im na kolanach, œpiewa³a piosenki, a nawet pisa³a listy. W czasie innych seansów Duch ukazywa³ siê po dwudziestu minutach od wejœcia medium w trans, w którym przebywa³o za kotar¹ oddzielaj¹c¹ je od obserwa- torów. W pe³ni zmaterializowana zjawa ukazywa³a siê w bia³ym stroju, uzupe³nio- nym zwojem materii przypominaj¹cym woalkê. W doœwiadczeniach z Florence Cook (organizowanych w laboratorium i bibliote- ce badacza oraz w mieszkaniu sêdziego J. C. Luxmoore’a) towarzyszy³ Crookesowi miêdzy innymi znany fizyk, in¿ynier Cromwell Fleetwood Varley, który by³ pomy- s³odawc¹ systemu kontroli pozwalaj¹cego rozró¿niæ medium od zjawy. W tym celu stosowano obwód elektryczny, którego zmiany oporu mierzono galwanometrem. Funkcjê elektrod pe³ni³y z³ote monety i naczynia wype³nione rtêci¹. Gdy na polece- nie badaczy zjawa zanurza³a palce w rtêci, galwanometr zupe³nie nie reagowa³, nato- miast w przypadku medium sygnalizowa³ wyraŸny opór. Celem wykazania zale¿no- œci fizycznej miêdzy medium i zjaw¹, do rtêci dodawano trudno zmywalny barwnik anilinowy lub atrament. Gdy nosz¹ca brudne pla- my na palcach zjawa dematerializowa³a siê, œlad na medium wystêpowa³ w okolicach jego ³okci. William Crookes o jednym z eksperymentów z Florence Cook pisa³: „Nigdy nie ukaza³a siê zjawa rzekomego Ducha Katie King tak doskona- le, w tak jasnej postaci, jak tym razem. Prawie dwie godziny przechadza³a siê po pokoju i rozma- wia³a poufale z obecnymi. Kilkakrotnie wziê³a mnie pod ramiê, przy czym mia³em wra¿enie, jak- by przy moim boku kroczy³a ¿ywa osoba. W my- œlach prosi³em j¹ nastêpnie, ¿eby mi pozwoli³a uœcisn¹æ jej rêkê, jak gdybym nie mia³ ko³o siebie Ducha, ale jak¹œ prawdziw¹ damê. Duch zgodzi³ siê na to chêtnie i gdy to uczyni³, przekona³em siê, William Crookes i zjawa Katie King ¿e zjawa by³a tak mocno zmaterializowana, i¿ czy-

88 Wielka Brytania ni³a wra¿enie, jakby to by³a ¿ywa panna Cook. Wst¹pi- ³em wobec tego ostro¿nie do przedzia³u za zas³on¹, gdzie namacalnie stwierdzi³em obecnoœæ medium le¿¹cego nie- przytomnie na pod³odze w tak zwanym transie; w tej sa- mej czarnej, aksamitnej szacie, jak przed posiedzeniem. Zaœwieci³em jej w twarz, uchwyci³em j¹ za rêkê, lecz ona ani drgnê³a, jakby by³a uœpiona, a obejrzawszy siê, wi- dzia³em zjawê Ducha Katie stoj¹c¹ za ni¹ w d³ugiej bia- ³ej szacie. Podnosi³em i obraca³em lampkê elektryczn¹ tak, abym oœwietli³ ca³¹ postaæ Ducha Katie i przekona- ³em siê, ¿e mam przed sob¹ istotnie zjawê Katie, której rêkê uœcisn¹³em przed chwil¹. Trzykrotnie ogl¹da³em medium pannê Cook le¿¹c¹ na pod³odze, trzymaj¹c j¹ za rêkê i przekonuj¹c siê, ¿e to rêka osoby ¿yj¹cej. Trzykrot- nie zwraca³em lampkê ku zjawie Ducha Katie, ¿eby j¹ widzieæ dok³adnie. Przekona- ³em siê z ca³¹ pewnoœci¹, ¿e ona stoi przede mn¹, podczas kiedy równoczeœnie me- dium le¿a³o nieprzytomne na pod³odze.” W seansach organizowanych w pracowni Crookesa w okresie trzech miesiêcy, poza szeœcioma–siedmioma mniej znanymi œwiadkami, uczestniczyli tak¿e doktor Gully z Akademii Chirurgii w Londynie i hrabia Louis Hammon (1866–1930), czyli s³ynny jasnowidz Cheiro, którzy potwierdzili realnoœæ zjawy. On sam relacjonowa³ zjawisko bardzo precyzyjnie: „12 marca 1874 roku na seansie odbytym w moim mieszkaniu Katie chodzi³a miêdzy nami i rozmawia³a przez jakiœ czas, po czym skry³a siê za zas³on¹.(...) Wróciwszy na swoje stanowisko obserwacyjne, znów ujrza³em Katie, która oœwiadczy³a, ¿e mo¿e mi siê pokazaæ jednoczeœnie ze swym medium. Gaz zosta³ przyæmiony, Katie wziê³a ode mnie lampê fosforo- Cheiro w¹. Pozwoliwszy siê widzieæ przy jej œwietle w ci¹gu kilku sekund, zwróci³a mi lampê i rzek³a: »Niech pan wejdzie teraz i zobaczy moje medium«. Wszed³em za ni¹ do bi- blioteki i przy œwietle mojej lampy zobaczy³em pannê Cook, le¿¹c¹ na kanapie w po- ³o¿eniu, w jakim j¹ zostawi³em. Obejrza³em siê wko³o siebie, lecz Katie ju¿ zniknê- ³a.(...) Gdy wróci³em na swoje miejsce, Katie wkrótce zjawi³a siê i powiedzia³a, ¿e ca³y ten czas sta³a przy pannie Cook. Wyrazi³a ¿yczenie, i¿ chcia³aby teraz sama zro- biæ pewne doœwiadczenie. Wzi¹wszy z moich r¹k lampê fosforow¹ i wchodz¹c za zas³onê, poprosi³a, bym przez tê chwilê nie zagl¹da³ do gabinetu. Po kilku minutach odda³a mi lampê, mówi¹c, ¿e próba jej siê nie uda³a, ¿e ca³y fluid medium jest wy- czerpany, lecz ¿e próbê ponowi innym razem. Mój najstarszy syn, czternastoletni ch³opiec, który siedzia³ na wprost mnie w takim po³o¿eniu, ¿e móg³ widzieæ, co siê dzieje za zas³on¹, powiedzia³, ¿e wyraŸnie widzia³ lampê fosforow¹ jakby unosz¹c¹

89 Opowieœci spirytystyczne

siê w przestrzeni nad pann¹ Cook, która le¿a³a nieruchomo na kanapie, lecz nie dostrzeg³ nikogo, kto by lampê trzyma³.” Wszyscy badacze zjawiska materializacji zjaw duchowych byli wrêcz uczuleni na punkcie odpowiedniego oœwietlenia przedmiotu eksperymentu. Podyktowane to by³o koniecznoœci¹ sprawowania maksymalnej kontroli nad medium oraz unikniê- cia przypadków ewentualnego oszustwa. Wszyscy uczestnicy (tak¿e ci z czasów eksperymentów w domu Cooków) widywali jednoczeœnie medium i Ducha przy œwietle gazowym. Wtedy te¿ wykonano ponad czterdzieœci fotografii zjawy przy œwietle lampy ³ukowej: osobno, w towarzystwie Florence lub z Crooke- sem. W¹tpliwoœci jednak nie opuszcza³y obserwatorów ani na chwilê. Œwiadcz¹ o tym wspomnienia obecnej w czasie badañ pani Florence Marryat, która relacjonowa³a miêdzy innymi wypytywanie zjawy o przy- czyny zaciemnienia: „Pytanie to zdawa³o siê j¹ denerwowaæ i odpowiedzia³a tylko: »Mówi³am wam wszystkim wielokrotnie, ¿e nie mogê przebywaæ w zbyt jasnym œwietle. Dlaczego? Sama nie wiem. Jest to dla mnie niemo¿liwe i jeœli chcecie spraw- dziæ, czy mówiê prawdê, zapalcie wszystkie p³omienie gazowe, a zobaczycie co siê ze mn¹ stanie«. Postanowiono przeprowadziæ tê próbê m.in. w obecnoœci S. C. Halla, wybitnego badacza z tamtego okresu. Katie podda³a siê jej, chocia¿ póŸniej wyjaœni³a, ¿e przygotowaliœmy jej wskutek tego niewys³owion¹ mêczarniê. Stanê³a pod œcian¹ sa- lonu o powierzchni oko³o szesnastu stóp kwadratowych i wyci¹gnê³a ramiona w bok, jakby by³a ukrzy¿owana. Nastêpnie odkrêcono wszystkie krany i p³omienie gazowe zap³onê³y do pe³nej wysokoœci. Dzia³anie œwiat³a na Katie istotnie by³o zdumiewaj¹- ce. Tylko przez sekundê zachowa³a normalny wygl¹d, nastêpnie zaczê³a stopniowo siê rozp³ywaæ. Dematerializowanie siê jej postaci mogê porównaæ do stapiania siê woskowej lalki na silnym ogniu. Najpierw zaczê³y zacieraæ siê rysy twarzy, które sta- ³y siê niewyraŸne i zdawa³y siê zbiegaæ jedne w drugie. Oczy zapad³y siê w oczodo- ³ach, nos znikn¹³, czo³o równie¿ zapad³o siê. Nastêpnie zdawa³y siê znikaæ koñczyny dolne, a postaæ Katie osuwa³a siê coraz ni¿ej i ni¿ej na dywan, jak pokruszona bu- dowla. W koñcu pozosta³a nad pod³og¹ tylko g³owa, nastêpnie ma³y stos bia³ego okrycia, który szeleszcz¹c, nagle znikn¹³, jak gdyby szarpniêty jak¹œ niewidzialn¹ rêk¹ — a my staliœmy przy œwietle trzech p³omieni gazowych i gapiliœmy siê na miejsce, gdzie przedtem sta³a Katie King.” Po¿egnalny seans odby³ siê 21 maja 1874 roku. Katie z podarowanych jej na po- ¿egnanie kwiatów uplot³a wianek, napisa³a kilka listów, podpisuj¹c je jako Annie Owen Morgan, oraz odciê³a no¿yczkami kosmyki swych w³osów i skrawki odzie¿y, by ofiarowaæ je obecnym na pami¹tkê. Powsta³e ubytki zjawy natychmiast wype³ni³y siê materi¹. Presja ze strony przeciwników badacza, jak i perypetie sercowe Florence Cook, przyczyni³y siê do powstania teorii oszustwa zwi¹zanej z tymi eksperymentami, któ-

90 Wielka Brytania rej korzeni zaczêto doszukiwaæ siê jeszcze w okresie, gdy Crookes pracowa³ nad zdolnoœciami Home’a. Dobroczyñc¹ panien Cook, wspieraj¹cym ich domowe sesje, by³ zamo¿ny wdowiec, nazwiskiem Blackburn. Goœcie pojawiaj¹cy siê na tych sean- sach kierowali siê wy³¹cznie ciekawoœci¹, traktuj¹c wszystko, co siê dzieje, jak nie- dzieln¹ rozrywkê. Nie dziwi wiêc fakt, ¿e wœród uczestników znajdowa³y siê równie¿ osoby, którym chodzi³o nie tyle o same eksperymenty, co o wzglêdy ich organizato- rek. Sprawc¹ pierwszego skandalu, który póŸniej przypomniano sobie w krêgach plotkarskich, by³ niejaki Volkman, darz¹cy uczuciem pannê Agnes Nichols (1850– 1917), bardziej znan¹ jako Samuel Guppy — te¿ obdarzon¹ zdolnoœciami medialny- mi i stanowi¹c¹ coœ w rodzaju konkurencji Florence Cook. (To na seansach panny Guppy w roku 1872 odnotowano oficjalnie pierwsze „angielskie” materializacje. Medium przebywa³o zamkniête w czymœ w rodzaju szafy, spoza której wy³ania³a siê zmaterializowana g³owa zjawy. Medium materializowa³o te¿ na ¿yczenie ró¿ne przedmioty, z których najbardziej spektakularne by³y kilogramy œwie¿ych owoców, pó³torametrowy s³onecznik, a nawet ¿ywe ryby. Guppy zas³ynê³a te¿ z przeniesienia jej w czasie jednego z seansów z jednego budynku do drugiego.) Volkman, zarzucaj¹c pannie Cook oszustwo, w czasie jednego z seansów rzuci³ siê na zjawê Katie, usi³uj¹c zerwaæ z niej garderobê, by tym samym udowodniæ, ¿e Duch to w rzeczywistoœci prze- brane medium. Podejrzeñ Volkmana nic nie potwierdzi³o, lecz osi¹gn¹³ on swój cel, zdobywaj¹c serce pani Guppy i ¿eni¹c siê z ni¹ po trzech latach. Zajœcie nie spodoba- ³o siê jednak Blackburnowi, który rozwa¿y³ mo¿liwoœæ zaprzestania publicznych wystêpów Florence i poddania jej obserwacji uznanego naukowca. Wybór pad³ w³a- œnie na s³yn¹cego z doœwiadczeñ z Home’em Williama Crookesa. Ten zgodzi³ siê rozpocz¹æ badania, a celem unikniêcia niekorzystnego wp³ywu œrodowiska Cooków zaproponowa³ rodzicom Florence, by pozwolili córce czasowo zamieszkaæ w jego pracowni. Wyrazili na to zgodê, co w przysz³oœci mia³o staæ siê przyczyn¹ plotek, ja- koby ca³a sprawa materializacji Katie King by³a tylko woalk¹ skrywaj¹c¹ intymne kontakty badacza i medium. Jeszcze inni twierdz¹, ¿e to tylko Crookes da³ siê wy- strychn¹æ na dudka, zapatrzony w istotnie urocz¹ pannê Cook. Ona sama (w momen- cie gdy misja Katie King dobieg³a koñca — co zjawa zapowiedzia³a trzy lata wcze- œniej) oœwiadczy³a, ¿e od trzech miesiêcy jest ju¿ ¿on¹ niejakiego Cornera. Jej mo¿liwoœci medialne, przynosz¹ce jak dot¹d dochody, zaczê³y wygasaæ, a¿ w koñcu w roku 1880 lord Sitwell przy³apa³ j¹ nawet, gdy usi³owa³a udawaæ zjawê jakiejœ ko- biety, tañcz¹c w ciemnoœciach w samej bieliŸnie. Po œmierci Crookesa Corner oœwiadczy³ wrêcz, ¿e jego ¿ona istotnie uwiod³a naukowca i zmusi³a do publicznego potwierdzenia prawdziwoœci zjawy — tego zarzutu jednak g³ówny zainteresowany nie móg³ ju¿ odeprzeæ. Katie natomiast zmaterializowa³a siê ponownie w roku 1974 podczas seansu organizowanego przez Fulvia Rendhella w Rzymie. Tu równie¿ szczegó³owo fotografowano proces materializacji i dematerializacji przy pomocy b³on fotograficznych wra¿liwych na podczerwieñ. Zachowanie Katie King przypo- mina³o jej wczeœniejsze dokonania. Znamiennym stwierdzeniem by³o udzielenie

91 Opowieœci spirytystyczne przez Ducha odpowiedzi na pytanie o mo¿liwoœæ podszywania siê pod niego Floren- ce Cook. Zjawa oœwiadczy³a rozbrajaj¹co, ¿e to niemo¿liwe, bo by³a od medium du¿o ³adniejsza. Mimo ¿e ostatnia faza eksperymentów zachodzi³a w atmosferze skandalu, podsy- canego nawet przez usi³uj¹ce nieudolnie oczyœciæ siê z obyczajowych zarzutów me- dium, nie zaszkodzi³o to naukowej reputacji Williama Crookesa, który nadal uwa¿a- ny by³ za jeden z najwiêkszych autorytetów w dziedzinie badañ zjawisk mediumicznych, a jego dzie³a dla wielu badaczy stanowi³y podstawowy podrêcznik w rozpoczêtych studiach. Do historii przesz³a jego wypowiedŸ na temat zjawisk me- diumicznych: „Nie mówiê, ¿e jest to mo¿liwe; mówiê, ¿e to jest realne”. 20 lutego 1882 roku, g³ównie dziêki staraniom Williama Crookesa i na wniosek profesora fizyki Williama F. Barretta (1844–1925), powsta³o w Londynie Towarzy- stwo Badañ Psychicznych (póŸniejsze Towarzystwo Badañ Parapsychologicz- nych), do którego jako cz³onkowie–za³o¿yciele weszli tak¿e: filozof z Uniwersyte- tu Cambridge, profesor Henry Sidgwick (1838–1900) oraz poeta i psycholog Frederick W. H. Myers, bêd¹cy jego pierwszym prezesem przez dwadzieœcia lat. Zdaniem inicjatorów dzia³alnoœci tej instytucji wszelkie zjawiska medialne by³y tyl- ko przejawem mo¿liwoœci psychicznych cz³owieka, st¹d te¿ z za³o¿enia ich naczel- nym celem sta³o siê „(...) badanie niektórych niejasnych zjawisk okreœlanych pospo- licie jako psychiczne.” Do miêdzynarodowego grona cz³onków zwyczajnych towarzystwa nale¿eli miêdzy innymi: Henri Bergson, Hans Driesch, Camille Flam- marion, Edmund Gurney, William James, Olivier Lodge, lord Rayleigh, Charles Ri- chet, Edmund Dawson Rogers, Balfour Stewart, John William Strutt i inni. Siedem lat póŸniej towarzystwo utworzy³o swój oddzia³ w Stanach Zjednoczonych, który w roku 1906 (po œmierci doktora Richarda Hodgsona) przekszta³cono w Towarzystwo Ba- dañ Psychicznych. W 1889 roku londyñskie Towarzystwo Badañ Psychicznych przeprowadzi³o jedn¹ z pierwszych w œwiecie ankiet maj¹cych ustaliæ, ile osób wierzy, ¿e zetknê³o siê z Du- chami. Ankieta zawiera³a tylko jedno pytanie: „Czy dozna³(a) pan(i) kiedykolwiek na jawie wra¿eñ zmys³owych o charakterze wzrokowym, czuciowym lub s³ucho- wym, które w pan(a)(i) mniemaniu nie by³y wynikiem ¿adnych zewnêtrznych przy- czyn materialnych?”. Rezultat badania by³ doœæ zniechêcaj¹cy, bowiem twierdz¹co odpowiedzia³y 1684 osoby (oko³o dziesiêciu procent badanej próby), natomiast 15313 zaprzeczy³o. Szeœædziesi¹t szeœæ procent respondentów, którzy zetknêli siê z owymi zjawiskami, stwierdzi³o, ¿e zdarzy³o im siê to tylko raz w ¿yciu. W roku 1892 odby³ siê w Londynie wielki zjazd przedstawicieli psychologii do- œwiadczalnej, z których wielu zajmowa³o siê badaniem zjawisk mediumicznych. G³oœnym echem odbi³ siê wtedy referat profesora Charlesa Richeta, który stwierdzi³ miêdzy innymi, ¿e: „(...) przysz³oœæ nauki zale¿y od rozwoju psychologii transcen- dentalnej, poznania i zbadania istoty oraz dzia³ania niewidzialnych si³ ducha ludzkie- go i przyrody.”

92 Wielka Brytania

Spoœród badaczy obdarzonych jednoczeœnie wielkimi zdolnoœciami medialnymi najs³ynniejszy by³ William Stainton–Moses (1839–1892) — znany te¿ pod pseudo- nimem Oxon Duchowny, absolwent i wyk³adowca uni- wersytetu w Oksfordzie, lekarz, wydawca czasopisma spirytystycznego „Light” (Œwiat³o). Po siedmioletniej pracy duszpasterskiej prowadzi³ wyk³ady z medycyny na uniwersytecie w Londynie. Do roku 1872 zjawiska me- diumiczne nie bardzo go zajmowa³y, by³ nawet ich zago- rza³ym przeciwnikiem, a ksi¹¿kê lorda Adare’a na temat Home’a nazwa³ „najbardziej ponur¹ bzdur¹, jaka siê kie- dykolwiek ukaza³a”. Wtedy jednak przypadkowo wpad³a mu w rêce g³oœna praca Owena „Zagadkowa Ziemia”, William Stainton–Moses wywieraj¹c takie wra¿enie, ¿e odt¹d entuzjastycznie za- cz¹³ uczestniczyæ w seansach spirytystycznych. W trakcie jednego z nich dosz³o do ma- terializacji zjawy jego zmar³ego przyjaciela, co do g³êbi wstrz¹snê³o Staintonem–Mo- sesem. Doszed³ jednak do wniosku, ¿e spotkania tego typu nie zawsze s¹ organizowane przez osoby powa¿ne, wiêc nie daj¹ szansy rzetelnych badañ. Dlatego te¿ postanowi³ stworzyæ w³asn¹ grupê, w sk³ad której pocz¹tkowo weszli jego najbli¿si i przyjaciele. Okaza³o siê, ¿e sam obdarzony jest niezwykle rzadkim rodzajem zdolnoœci. Pierwszymi oznakami medialnoœci Staintona–Mosesa by³y powtarzaj¹ce siê w jego obecnoœci dŸwiêki i stukania, które dawa³y odpowiedzi na ró¿ne pytania. Pewnego sierpniowego dnia, po powrocie z koœcio³a, spostrzeg³ na swym ³ó¿ku ró¿ne przed- mioty toaletowe u³o¿one w formie krzy¿a, czemu towarzyszy³y rozmaite zjawiska dŸwiêkowe — równie¿ po opuszczeniu przez niego pokoju. Wezwany przyjaciel stwierdzi³, ¿e nadal przybywa przedmiotów, a uk³adany z nich krzy¿ zaj¹³ ju¿ ca³e ³ó¿ko. Zjawisko to, stanowi¹ce dowód dzia³ania niewidzialnych si³ inteligentnych, wstrz¹snê³o m³odym duchownym i odmieni³o jego ¿ycie. Po czternastu dniach w cza- sie jednego z seansów wyst¹pi³y nowe zjawiska, o których Stainton–Moses tak pisa³ w swoich wspomnieniach: „Prze¿yliœmy cudowne sprawy. Najpierw przesuwa³y siê przed naszymi oczami ró¿ne przedmioty w pokoju — jakby niewidzialn¹ rêk¹ prze- stawiane i przenoszone. Potem ma³y aryston — instrument muzyczny — zosta³ rzu- cony do jednego k¹ta pokoju, a ³awka, na której siedzia³em przy stole, by³a razem ze mn¹ odci¹gana od sto³u a¿ ku œcianie w taki sposób, ¿e by³em twarz¹ odwrócony od uczestników seansu. Nastêpnie ³awka podnios³a siê wraz ze mn¹ przesz³o dwa decy- metry nad pod³ogê i zosta³a tam jakby zawieszona w przestworzu — sam zaœ odczu- wa³em, jakbym unosi³ siê w powietrzu coraz to wy¿ej i wy¿ej, bez jakiegokolwiek strachu, a obecnym opowiada³em, co odczuwa³em i co siê dzia³o. Osi¹gn¹wszy naj- wy¿sze miejsce podczas uniesienia w powietrze, zrobi³em na œcianie kreskê o³ów- kiem, który trzyma³em w d³oni; póŸniej okaza³o siê, ¿e kreska ta znajdowa³a siê tu¿ pod sam¹ powa³¹. By³em wtedy w pe³ni œwiadomy. Zjawisko to powtórzy³o siê a¿

93 Opowieœci spirytystyczne dziewiêæ razy, raz zaœ w ten sposób, ¿e ³awka pozosta³a nieporuszona — ja zaœ unie- siony w górê i posadzony na stó³ na oczach wszystkich goœci.” Relacje Staintona–Mosesa stanowi¹ jeden z najbardziej wzruszaj¹cych dokumen- tów w historii fenomenologii spirytystycznej, zawieraj¹ bowiem nie tylko suche opi- sy faktów naukowych, lecz s¹ œwiadectwem prze¿yæ kogoœ, kto odkrywa nowy œwiat, jednoczeœnie stanowi¹c jego jak¿e bogat¹ cz¹stkê. Niekiedy to co siê dzia³o, nie by³o zbyt przyjemne dla g³ównego bohatera wydarzeñ: „Nie lubi³em nigdy tego rodzaju przejawów i jak mog³em, opiera³em siê, zwraca³em przeciwko nim. Przekona³em siê jednak, ¿e nie zawsze mog³em im przeszkodziæ, a jeszcze mniej wywo³ywaæ pewne zjawiska na w³asne ¿yczenie. Czêsto bywa³y mi przynoszone ró¿ne drobne przed- mioty z innych pokojów domu. Pewnego razu przyp³yn¹³ w powietrzu ma³y dzwone- czek z jadalni, dŸwiêcz¹c przy tym bez przerwy.(...) Zauwa¿aliœmy czêsto, ¿e na kilka godzin przed seansem wionê³a przez pokój cudowna woñ. Niekiedy by³ to zapach pewnych kwiatów ogrodowych; innymi razy by³y to dotychczas nieznane, dziwne, eteryczne i odurzaj¹ce wonie, nie znane nam na Ziemi. Kiedy indziej zaœ rozchodzi³a siê po ca³ym domu przenikliwa woñ drzewa sanda³owego, ró¿y, sporyszu itd. Zjawi- sko to trudne do opisania. Doœwiadczaliœmy nieraz, ¿e zapachy te jak deszcz spusz- cza³y siê od stropu, a pr¹dy orzeŸwiaj¹ce przechodzi³y przez pokój. Gdy by³o ciem- no, widzia³em ów pachn¹cy pr¹d na w³asne oczy, a czasem przedstawia³ siê jako œwietliste fale, które zauwa¿ali tak¿e i inni obecni; widzieliœmy go zaœ zazwyczaj przed odczuciem woni. Ten woniej¹cy i orzeŸwiaj¹cy pr¹d odznacza³ siê jeszcze i tym, ¿e wion¹³ jakby pasem przez pokój, a poza tym pasem by³o duszne i gor¹ce powietrze bez woni.” Bior¹cy udzia³ w seansach ze Staintonem–Mosesem doktor S. Speer kontynuowa³ opowieœæ nie mniej interesuj¹co: „Mieliœmy posiedzenie i zjawiska nadzwyczajne. S³up œwietlisty oko³o 7 stóp wysoki porusza³ siê po pokoju, a obok niego z lewej stro- ny wynurza³a siê jakaœ œwietlista postaæ. Podczas wprowadzania Staintona w trans przez duchowego kierownika seansu, zobaczyliœmy za g³ow¹ medium œwietlisty krzy¿, otoczony — niby poœwiat¹ — promieniami. Z poœwiaty tej wytworzy³y siê nowe œwietliste postacie i gromadka wysmuk³ych jaœniej¹cych s³upków, które trwa³y przesz³o pó³ godziny. Imperator — tak nazywa³ siebie kierownik duchowy seansu — objaœnia³ nam ustami medium Staintona–Mosesa, ¿e ów œwietlisty s³up to on sam, zaœ owe œwietliste postacie za nim to jego duchowi pomocnicy, a owe gromadki s³up- ków jaœniej¹cych z ty³u to s³abiej zmaterializowane postacie obecnych istot ducho- wych. Przewodnik duchowy zaznaczy³ jeszcze, ¿e moglibyœmy ju¿ dawniej widzieæ jego zmaterializowan¹ postaæ z osobna, gdyby siê nasze ¿ycie duchowe wczeœniej rozjaœni³o. Czêsto odzywa³y siê na posiedzeniach ró¿ne dŸwiêki. Niekiedy by³y to zwyk³e odg³osy stukania, ale czasem mia³y pewien okreœlony charakter, oznaczaj¹cy, czy to spokój i ukojenie lub te¿ rozstrój, zniecierpliwienie, gorycz i inne nastroje du- cha. S³yszano tak¿e czêœciej w powietrzu tony jakby dŸwiêcz¹cej struny. DŸwiêki te rozlega³y siê i rozbrzmiewa³y podczas seansu równoczeœnie w kilku pokojach.” Po-

94 Wielka Brytania twierdza³o to te¿ samo medium: „DŸwiêki te wzmaga³y siê i wzmacnia³y codziennie, a po dwóch miesi¹cach by³y wprost og³uszaj¹ce. Jeœli ktoœ z uczestników by³ chory albo pogoda nie sprzyja³a — wtedy i dŸwiêki i wonie by³y mniej przyjemne, a czasami by³y tak melancholijne i przejmuj¹ce smutkiem, ¿e stawa³y siê nie do zniesienia. A gdy to zachodzi³o, nie by³o tak¿e zjawisk œwietlnych. Wtedy gêsty mrok zapada³ w pokoju i pospiesznie koñczyliœmy posiedzenia.” Powy¿sze zjawiska mia³y miejsce w obecnoœci Staintona–Mosesa z nies³abn¹c¹ si³¹ przez osiem lat. Jednoczeœnie jednak rozwinê³y siê u niego zdolnoœci mówienia i pisa- nia w transie. S³ysza³ tak¿e ró¿ne Duchy, zawsze odpowiednio sprawdzaj¹c ich to¿sa- moœæ. Ciekawy przebieg mia³a jedna z manifestacji Ducha–opiekuna, który udziela³ medium porad o charakterze medycznym. Stainton–Moses poprosi³ go wtedy, by da³ mu dowód, ¿e nie jest li tylko jego w³asnym wyobra¿eniem. Duch poleci³, by me- dium opró¿ni³o swe biurko i na dobê w³o¿y³o do niego arkusz papieru, pióro i ka³a- marz z atramentem. Nastêpnego dnia w biurku znalaz³ narysowany na papierze krzy¿, pod nim has³o „In hoc signo vinces!” (Pod tym znakiem zwyciê¿ysz!) oraz piêknie wykaligrafowan¹ modlitwê po grecku. W czasie przekazywania ustnych ko- munikatów podczas seansów twarz Staintona–Mosesa ulega³a transfiguracji, zmie- nia³ siê te¿ g³os — odpowiednio do komunikuj¹cej siê istoty i zawartoœci przekazu. Eksperymenty te przynios³y jedne z najpowa¿niejszych dowodów istnienia ¿ycia po œmierci i komunikacji Duchów z ludŸmi, uzale¿nionej od warunków fizycznych me- dium i obserwatorów. Obok Staintona–Mosesa, jedn¹ z najciekawszych postaci londyñskiego ruchu spiry- tystycznego by³a niew¹tpliwie pani Hope, bardziej znana jako Elisabeth d’Espérance (1849–1928). Jej zdolnoœci medialne przejawia³y siê ju¿ od najm³odszych lat, g³ównie w postaci materializacji, przyniesieñ przedmiotów i widzenia Duchów. Jako dziew- czynka widywa³a zmar³e dzieci, bawi¹c siê z nimi i traktu- j¹c jak osoby ¿ywe. Pani d’Espérance umia³a te¿ dobrze rysowaæ, co pozwala³o jej portretowaæ widziane Duchy. By³a skromn¹ osob¹ o tylko podstawowym wykszta³ceniu. Do historii przesz³a jako medium wspomagaj¹ce ma- terializacje Ducha Yolande — zmar³ej w wieku piêtnastu lat Arabki. Manifestacje Yolande trwa³y o wiele d³u¿ej ni¿ s³ynne spotkania z Katie King. W trakcie materializa- cji Duch pobiera³ cz¹stki cia³a od medium tak, ¿e pani d’Espérance traci³a na pewien czas czêœæ koñczyn dol- nych. Najciekawsza by³a tu jednak obserwacja Ducha tej Elisabeth d’Espérance m³odej dziewczyny, prezentuj¹cej siê uczestnikom eksperymentu jako osoba wrêcz niezrównowa¿ona, która w pomieszczeniu eksperymentalnym, a niekiedy nawet poza nim, wyprawia³a wiele niestosownych rzeczy. Zjawa by³a tak realistyczna, ¿e kiedyœ pewien mê¿czyzna, nie poinformowany o odbywaj¹cym siê seansie, podszed³

95 Opowieœci spirytystyczne

do niej i usi³owa³ wzi¹æ na rêce, ta jednak natych- miast siê rozwia³a. By³o to oczywiste naruszenie zasad bezpieczeñstwa i w konsekwencji doprowa- dzi³o medium do ciê¿kiej choroby. Sensacyjne by³y te¿ inne materializacje wspo- magane przez pani¹ d’Espérance. Duch, który ka- za³ nazywaæ siê Ixora Crocata, materializowa³ siê wewn¹trz karafki. Zjawa przedstawiaj¹ca siê jako Népenthes ukazywa³a siê i dematerializowa³a przy pe³nym œwietle, w krêgu stworzonym przez uczestników seansu, nie wymagaj¹c od medium zapadniêcia w trans. Œwiadkowie twierdz¹, ¿e zja- Zjawa Yolande wa szokowa³a wrêcz sw¹ niezwyk³¹ urod¹ i bla- skiem piêknych oczu. W trakcie jednego z seansów napisa³a w jêzyku starogreckim zdanie, którego nikt nie potrafi³ przet³umaczyæ. Wynajêty lingwista odczyta³ je bez trudu: „Jestem Népenthes, wasza przyjació³ka. Kiedy dokucz¹ wam smutek i k³opo- ty, wezwijcie mnie — Népenthes — a przybêdê wam z pomoc¹”. Pewnego razu Népenthes zmaterializowa³a siê obok pani d’Espérance, w krêgu utworzonym przez zaproszonych na seans dziennikarzy, lekarzy i wysoko postawionych urzêdników pañstwowych. Pojawi³a siê wtedy z diademem na g³owie, otoczona b³yszcz¹c¹ aur¹. W 1880 roku, podczas jednego z eksperymentów, Yolande postawi³a na œrodku poko- ju wype³nion¹ do po³owy piaskiem karafkê, przykryt¹ p³acht¹ cienkiego materia³u i sta- nê³a obok, polecaj¹c obecnym œledziæ przebieg wydarzeñ. Po chwili materia³ zacz¹³ siê unosiæ, a po jego zdjêciu okaza³o siê, ¿e w naczyniu znajduje siê w pe³ni zmaterializo- wana roœlina. Dziesiêæ lat póŸniej (28 czerwca) w obecnoœci pani d’Espérance wyros³a dwumetrowej wysokoœci lilia, pachn¹ca bardzo intensywnie, z jedenastoma w pe³ni rozwiniêtymi kwiatami. Yolande stwierdzi³a jednak, ¿e ma pewne k³opoty z jej zde- materializowaniem, wiêc do nastêpnego seansu roœlinê przechowano w zaciemnio- nym pomieszczeniu. Na seansie w dniu 5 lipca lilia zdematerializowa³a siê w ci¹gu oœmiu minut. Elisabeth d’Espérance by³a badana miêdzy innymi przez Aleksandra Aksakowa, Gabriela Delanne’a, Friesego, Oxleya i Johana K. F. Zöllnera. Swe ostatnie lata ¿ycia spêdzi³a w Skandynawii, propaguj¹c spirytyzm. Przed œmierci¹ zd¹¿y³a jeszcze zapi- saæ myœl, z któr¹ póŸniej identyfikowa³o siê wiele mediów, badaczy i zwyczajnych spirytystów: „Teraz gdy znalaz³am kres tego, czego szuka³am przez d³ugie lata, lata niewdziêcznych studiów ogarnianych promieniami s³oñca i burzami, przyjemno- œci¹ i cierpieniem — mogê wykrzykn¹æ ze wszystkich si³ i z radoœci¹ do tych wszyst- kich, którzy zechc¹ mnie wys³uchaæ: znalaz³am Prawdê! Bêdzie ona tak¿e wasz¹ re- kompensat¹, jeœli bêdziecie jej szukaæ z uporem, pokor¹ i szczeroœci¹”. Jednym ze znamienitych przeciwników spirytyzmu w Anglii by³ genialny fizyk i chemik, cz³onek Royal Society — Michael Faraday (1791–1867). Staraj¹c siê oba-

96 Wielka Brytania liæ realnoœæ zjawiska wiruj¹cych stolików, stwierdzi³ doœwiadczalnie, ¿e ruchy przedmiotów wskazuj¹cych litery na alfabecie i samych stolików mog¹ byæ prowo- kowane w sposób nieœwiadomy przez miêœnie uczestników seansu. Faraday posypa³ talkiem eksperymentalny stolik, co sprawi³o, ¿e d³onie uczestników œlizga³y siê po jego powierzchni i seans siê nie uda³, bo badane przedmioty pozosta³y nieporuszone. Publikacjom raportu z tego eksperymentu towarzyszy³y komentarze na temat spiryty- stycznych oszustw i zarzuty, ¿e kilka pozostaj¹cych w zmowie osób mo¿e te¿ œwia- domie kierowaæ ruchem mebla lub znajduj¹cych siê na nim przedmiotów, by odpo- wiednio preparowaæ fa³szywe komunikaty. Krzewicielem idei spirytystycznych w Anglii by³ tak¿e s³ynny podró¿nik, przy- rodnik i in¿ynier, reformator spo³eczny, bliski wspó³pracownik Charlesa Darwina — Alfred Russel Wallace (1823–1913). Oprócz dzie³ przyrodniczych, które przynios³y mu s³awê, opu- blikowa³ interesuj¹ce rozprawy: „Pogl¹d naukowy na zagadnienia nadprzyrodzone”, „Obrona spiry- tualizmu nowoczesnego — jego zjawiska i nauki” oraz „O cudach i nowoczesnym spirytualizmie” — któr¹ przet³umaczono na wiele jêzyków obcych. Zainteresowa³ siê spirytyzmem w roku 1865, do czego przyczyni³ siê Spencer Hall. Pierwsze do- œwiadczenia przeprowadzi³ z mediami Williamem Staintonem–Mosesem, Hensleighiem Wedgewo- odem i ksiêdzem Mockiem. Wtóruj¹c de Morga- nowi, pisa³: „Wnoszê i stwierdzam zarazem, ¿e wskazywa³em zawsze sprawy i zagadnienia godne zbadania i dociekania, jakimi s¹ zagadnienia i zja- Alfred Russel Wallace wiska nadzmys³owe — duchowe. Wykaza³em przy tym, ¿e tak zwana wiedza ducho- wa nie jest przedmiotem, z którego mo¿na by siê pogardliwie naœmiewaæ i ¿e nie jest prawd¹, jakoby nie by³a warta zastanowienia siê choæby przez chwilê. Posiadam wiele istotnych a potwierdzonych faktów z tego zakresu i móg³bym je zupe³nie spokojnie daæ do zbadania ka¿demu powa¿nemu, szukaj¹cemu Prawdy naukowco- wi, gdyby tylko zechcia³ 2–3 godziny tygodniowo poœwiêciæ rzetelnemu badaniu tych zagadnieñ. Niestety — dotychczas nie uczyni³ tego ani jeden z nich.” Wallace broni³ swych zasad miêdzy innymi w g³oœnym publicznym referacie w roku 1887, a je- denaœcie lat póŸniej kierowa³ obradami Miêdzynarodowego Kongresu Spiryty- stycznego w Londynie. Jednymi z eksperymentów, które przekona³y Wallace’a do istnienia ¿ycia pozagro- bowego, by³y doœwiadczenia z fotografi¹ transcendentaln¹: „Uczestniczy³em w trzech seansach, samemu wybieraj¹c miejsce. Po ka¿dym z nich wraz ze mn¹ pojawia³a siê na negatywie druga osoba. Pierwszy by³ mê¿czyzna z no¿em, druga jakaœ eteryczna postaæ trzymaj¹ca bukiet kwiatów. Za trzecim razem poprosi³em, by Duch stan¹³

97 Opowieœci spirytystyczne przede mn¹. W trakcie wywo³ywania zdjêcia pojawi³a siê kobieca sylwetka przede mn¹, czêœciowo zakrywaj¹c moje cia³o. Asystowa³em przy wszystkich wywo³aniach zdjêæ i w ka¿dym przypadku sylwetka Ducha pojawia³a siê natychmiast w momencie wlania wywo³ywacza. Moja postaæ ukazywa³a siê oko³o dwudziestu sekund póŸniej. Nie rozpozna³em ¿adnej z postaci na negatywach, lecz na odbitkach z trzeciego eks- perymentu rozpozna³em z ca³¹ pewnoœci¹ moj¹ matkê, tak¹ jaka by³a za ¿ycia. Nie przypomina³o to zdjêcia wykonanego za ¿ycia, lecz podobieñstwo by³o doskona³e, dla mnie niepodlegaj¹ce dyskusji.” Pierwsze angielskie fotografie Duchów zosta³y wykonane w latach 1872–1873 przez zawodowego fotografa o nazwisku Beattie, który bra³ udzia³ w eksperymentach organizowanych przez niejakiego doktora Thomsona. Beattie by³ cenionym fachow- cem w swej dziedzinie, a zjawiskami mediumicznymi zainteresowa³ siê, wycofawszy siê z ¿ycia zawodowego. W jego doœwiadczeniach uczestniczy³y nie tyle media mate- rializacyjne, co mówi¹ce i widz¹ce. Te drugie sy- gnalizowa³y czêsto, ¿e w momencie gdy ich mó- wi¹cy koledzy wejd¹ w trans, widz¹ towarzysz¹ce temu jakieœ mg³y, œwietliste gwiazdy i inne zja- wiska, które k³êbi¹c siê i poruszaj¹c, przybieraj¹ w koñcu kszta³ty ludzkie. Beattie ustawi³ aparat fo- tograficzny w pokoju seansowym i wykonywa³ zdjêcia o ekspozycji materia³u œwiat³oczu³ego do- chodz¹cej do czterech minut. Sporz¹dzi³ w ten spo- sób kilkaset fotografii, z których kilka by³o na tyle interesuj¹cych, by zamieœciæ o nich artyku³ w po- wa¿nym czasopiœmie fotograficznym. Pierwsze zmaterializowane zjawy fotografowane by³y naj- czêœciej w ciemnoœci z wykorzystaniem œwiat³a magnezjowego — niekiedy same wydziela³y œwia- t³o. Na przyk³ad na seansach z medium Wil- liamem Eglintonem materializowa³ siê Arab w towarzystwie piêknej kobiety, którzy oœwietlali siê sami, emituj¹c œwiat³o z d³oni — co zosta³o uwiecznione przez malarza Ja- mesa Tissota. W 1905 roku równie¿ William Hope (1863–1933) — cieœla, fotograf i medium — og³osi³, ¿e on tak¿e potrafi fotografowaæ dusze zmar³ych. Wyst¹pienie Hope’a do- prowadzi³o do powstania stowarzyszenia Fotografie transcendentalne powsta³e na skutek oddzia³ywania Duchów bezpoœrednio na materia³ „Crewe Circle” (Ko³o z Crewe), które prze- œwiat³oczu³y prowadzi³o pionierskie prace badawcze nad

98 Wielka Brytania tak zwan¹ fotografi¹ transcendentaln¹. Zjawisko to powstaje na skutek wp³ywu wy- wieranego przez Duchy na materia³y œwiat³oczu³e, przy obecnoœci medium, które jest dawc¹ potrzebnej energii. Istniej¹ dwie odmiany fotografii transcendentalnych. Pierwsza to zdjêcia mediów lub innych osób, które po wywo³aniu negatywu ujawnia- j¹ obecnoœæ w kadrze istot ze sfery pozamaterialnej, prezentuj¹cych siê, w zale¿noœci od warunków, fragmentarycznie lub w ca³oœci. Drugi rodzaj wi¹¿e siê z wywiera- niem wp³ywu na nienaœwietlany negatyw zamkniêty w kasecie. Po wywo³aniu mate- ria³u na kliszy uzyskuje siê obrazy przekazywane przez Duchy (przedstawienia po- staci, wyobra¿enia symboliczne, krajobrazy itp.) — choæ w tej metodzie s¹ one mniej wyraŸne. Przeciwnicy spirytyzmu i opisywanych przez niego zjawisk, zw³aszcza w fotografii trans- cendentalnej jako w zjawisku nowym i b³yskawicz- nie upowszechnionym, starali siê doszukiwaæ oszustw. Skandale z tym zwi¹zane by³y czêste i g³o- œne, bowiem mimo ¿e poszczególne media w sprzy- jaj¹cych warunkach (wœród nastawionych przy- chylnie przyjació³, bez atmosfery pe³nej napiêcia) wspomaga³y naprawdê spektakularne zjawiska, to jednak gdy na sali zasiadali niejednokrotnie wrogo nastawieni dziennikarze i naukowcy, materia³y fo- tograficzne czêsto nie ulega³y przemianom, co na- tychmiast okreœlano jako dowód skazuj¹cy. W pra- cach Crewe Circle oraz powa¿nie zainteresowanego Sir Artur Conan Doyle spraw¹ Królewskiego Towarzystwa Fotograficznego bra³ tak¿e udzia³ s³ynny pisarz i spirytysta Artur Conan Doyle (1859–1930), któ- ry o Williamie Hopie pisa³: „Jest rzecz¹ zrozu- mia³¹, ¿e go wœciekle atakowano, ale wszystkie kolejne zarzuty rozwiewa³y siê jak dym, a jego umiejêtnoœci ros³y w miarê up³ywu czasu. ¯adne uczciwe medium nie mo¿e zagwarantowaæ nie- zmiennego sukcesu, ale prawdopodobnie nie mi- niemy siê z prawd¹, stwierdzaj¹c, ¿e Hope odnosi³ sukcesy w trzech przypadkach na piêæ, chocia¿ jego fotografie ró¿ni¹ siê pod wzglêdem ostroœci i wartoœci.” Doyle pochodzi³ z katolickiej rodziny, otrzyma³ gruntowne wykszta³cenie w kolegium jezuickim, ukoñczy³ studia lekarskie i podró¿owa³ po arktycz- nych morzach. Sukces jego pierwszej ksi¹¿ki bele- Fotografia transcendentalna z wizerunkiem Artura Conan Doyle’a, trystycznej sk³oni³ go do zajêcia siê wy³¹cznie pi- uzyskana w obecnoœci pani Dean sarstwem. Stworzy³ nie tylko postaæ detektywa

99 Opowieœci spirytystyczne

Sherlocka Holmesa, lecz równie¿ wiele dzie³ przygodowych, fantastyczno–nauko- wych, esejów, jak równie¿ opracowa³ jedn¹ z najlepszych „Historiê spirytualizmu” oraz traktat „Przypadek fotografii spirytystycznej”. Niektórzy historycy pos¹dzaj¹ pisarza o naiwnoœæ, przytaczaj¹c jako przyk³ad s³ynn¹ sprawê „elfów” z Cottingley. W listopadzie 1920 na ³amach czasopisma „The Strand Magazine” (Magazyn Wybrze¿a) Doyle og³osi³, ¿e s³ynna entuzjastka zjawisk mediumicznych i wszelkich dziwów — panna Felicia Rudolphine Scatcherd — poin- formowa³a go, i¿ na pó³nocy Anglii w miejscowoœci Cot- tingley ¿yje rodzina Arthura Wrighta, w sk³ad której wchodz¹ miêdzy innymi dwie urocze dziewczynki (dzie- siêcio- i trzynastoletnia). W 1917 roku córka pana domu — Elsie — bardzo czêsto bawi³a siê w lesie w towarzy- stwie swej kuzynki Frances Carpenter. Od pewnego cza- su dziewczynki zaczê³y opowiadaæ rodzicom rozmaite historie o malutkich stworzeniach, z którymi bawi¹ siê w lesie. Pewnego dnia ojciec Frances mia³ ju¿ doœæ tych relacji i poleci³ dziewczynkom sfotografowaæ stworki. Te posz³y do lasu, a po godzinie wróci³y, oznajmiaj¹c, ¿e zdjêcia zosta³y zrobione. Ojciec odda³ film do wywo³ania,

Zdjêcia „elfów z Cottingley”, a gdy przyszed³ go odebraæ, zdumiony fotograf powie- opublikowane przez Artura dzia³: „To coœ najbardziej nadzwyczajnego, co widzia³em Conan Doyle’a w ¿yciu!”. Fotografie przed- stawiaj¹ bowiem dziewczynki otoczone malutkimi po- staciami, unosz¹cymi siê w powietrzu za spraw¹ jakby motylich skrzyde³. Postacie te przypominaj¹ swym wy- gl¹dem bajkowe elfy czy duszki kwiatowe — tak deli- katne, ¿e nie rzucaj¹ cienia na znajduj¹ce siê w pobli¿u roœliny. Ludziki maj¹ zaledwie kilka centymetrów wzro- stu i zdaj¹ siê byæ zaprzyjaŸnione z dziewczynkami. Trzy lata póŸniej na skutek starañ przewodnicz¹ce- go Towarzystwa Teozoficznego w Bradford Edwarda L. Gardnera (wynajêtego przez Doyla) zarówno nega- tywy, jak i dziewczynki zosta³y poddane skrupulatnym badaniom. Henry Snelling — najwybitniejszy brytyjski ekspert do spraw fa³szerstw fotografii, pracuj¹cy dla Koda- ka — dok³adnie przeanalizowa³ negatywy i w specjalnym raporcie nie stwierdzi³ ¿ad- nych fa³szerstw: „Negatywy s¹ jak najbardziej uczciwe, bez monta¿y, otrzymane przy pomocy jednego ujêcia na wolnym powietrzu. Ukazuj¹, ¿e figurki s¹ w ruchu. Nie s¹ to zdjêcia wykonane przy u¿yciu papierowych figur, czarnego t³a albo innych technik monta¿u. Moim zdaniem mamy tu do czynienia z autentycznymi negatywa- mi”. W listopadzie 1920 roku wyposa¿one w aparat z filmem oznakowanym przez Snellinga dziewczynki ponownie wys³ano do lasu, by raz jeszcze sfotografowa³y

100 Wielka Brytania stworki. W ci¹gu czternastu dni uda³o im siê wykonaæ dwie dobre fotografie. Rów- nie¿ i w tym wypadku badacze nie stwierdzili fa³szerstwa. Do badañ w³¹czyli siê te¿ ekspert w sprawach radiestezji major Hall–Edwards, medium Geoffrey Hodson, sztaby niezale¿nych psychologów, fizyków i specjalistów z kilku innych dziedzin. Frances i Elsie opowiada³y, ¿e ludziki te pojawiaj¹ siê w chwi- li, gdy tylko o nich pomyœl¹. Zbli¿aj¹ siê zaœ w momencie, gdy wyczuj¹, ¿e dziew- czynki nie maj¹ wobec nich ¿adnych wrogich zamiarów. Stworzenia te by³y tak lek- kie, ¿e z ³atwoœci¹ utrzymywa³y siê na powierzchni liœci. Kolor postaci by³ mieszanin¹ zieleni oraz barw kwiatów malwy i lawendy. D³onie i twarze ludzików by³y prawie nieskazitelnie bia- ³e. Sprawa sta³a siê nie lada sensacj¹ i przez wiele lat nie wracano do niej, jako do niewyjaœnionego dziwu natury. Dopiero w 1978 roku amerykañski prestidigitator James Randi zauwa¿y³, ¿e istoty ze zdjêæ s¹ bardzo podobne do wró¿ek przedstawionych na rysunkach w ksi¹¿ce „Pre- zent Ksiê¿nej Marii”, która ukaza³a siê dwa lata przed powstaniem zdjêæ. Burza wokó³ dziewczynek i ich opo- wieœci rozgorza³a wiêc ponownie. Po latach, milcz¹ce jak dot¹d Frances i Elsie stwierdzi³y, ¿e dokona³y misty- fikacji, chc¹c wywo³an¹ sensacj¹ uratowaæ Elsie od kary za wejœcie do strumienia. W 1983 roku parapsycholog James Randi Joe Cooper opublikowa³ zeznanie obu pañ, ¿e fotografie istotnie by³y fa³szerstwem, lecz tylko dlatego, ¿e niezwyk³e istoty nie pozwala³y robiæ sobie zdjêæ. Zreszt¹, Fran- ces na kilka lat przed œmierci¹ ujrza³a je ponownie i próbowa³a zarejestrowaæ ama- torsk¹ kamer¹, jednak i tym razem jej siê nie powiod³o. Czy istotnie chodzi³o o spryt- ne oszustwo, które uœpi³o tak¿e czujnoœæ Doyle’a — trudno powiedzieæ, bo ekspertyza Snellinga by³a niew¹tpliwie wiarygodna, zaœ g³ówne bohaterki opowieœci (zmar³e w latach 1986 i 1988 jako panie Hill i Way) jeszcze kilka- krotnie zmienia³y zdanie. Niejako kontynuuj¹c swe prace badawcze z okresu ¿ycia materialnego, Doyle komunikowa³ siê równie¿ po œmierci, przy wspó³pracy medium panny Dean, materia- lizuj¹c siê czêœciowo b¹dŸ kompletnie oraz wywo³uj¹c przemiany fotograficzne. Prace Doyla zainspirowa³y miêdzy innymi tokijskiego badacza zjawisk mediumicz- nych — profesora Tomokichi Fukurai, który rejestrowa³ na p³ytkach fotograficznych znaki japoñskiego pisma, uzyskiwane przy wspó³udziale jego obdarzonej zdolno- œciami medialnymi ¿ony. Eksperymenty te przeprowa- Fotografia transcendentalna dzane by³y w wielu oœrodkach naukowych Tokio, co po- uzyskana w obecnoœci pani Dean twierdzi³o autentycznoœæ i rzetelnoœæ ich rezultatów.

101 Opowieœci spirytystyczne

Wspó³czesny badacz fotografii transcendentalnej Simeon Edmunds w pracy „Foto- grafia Spirytystyczna”, wydanej w 1968 roku, stwierdzi³ jednak, ¿e „(...) nie sposób znaleŸæ zdjêcia Duchów z tamtego okresu, przy którym ca³kowicie mo¿na wykluczyæ mistyfikacjê”. Wed³ug niego kolejnym problemem do rozwi¹zania jest interpre- tacja zdjêæ tego typu — badacze stopniowo odchodz¹ od otoczki spirytystycznej na rzecz lansowania tezy o cha- rakterystycznej odmianie psychokinezy. Sir Oliver Lodge (1851–1940), przemawiaj¹c w 1931 roku w londyñskim Towarzystwie Spirytystycznym, tak wyrazi³ siê o Doyle’u: „Jego metody nie s¹ moimi meto- dami. On uwa¿a³ siê za misjonarza, za skarbnika wiel- kiej prawdy, któr¹ musia³ dzieliæ z innymi bez wzglêdu na to, czy jej po¿¹dali, czy j¹ odrzucali i oœmieszali. Nie mo¿na jednak nie podziwiaæ jednolitoœci oraz oddanej Sir Oliver Lodge ofiarnoœci jego ¿ycia i nauki. Czasem, jak mi siê zdaje, brak³o mu przebieg³oœci wê¿a, ale wszyscy musz¹ uznaæ szlachetnoœæ jego pobudek.” Profesor Lodge by³ rektorem uniwersytetu w Birmingham i s³yn¹cym ze scepty- cyzmu d³ugoletnim przewodnicz¹cym Towarzystwa Badañ Psychicznych. Mimo nie- nagannej opinii trzeŸwo myœl¹cego naukowca, jemu równie¿ postawiono zarzut na- iwnoœci, spotêgowanej bólem po stracie dziecka. O realnoœci ¿ycia po œmierci Lodge przekona³ siê bowiem dopiero na skutek komunikatów swego syna Raymonda, który zgin¹³ w czasie pierwszej wojny œwiatowej, a nastêpnie kontaktowa³ siê z rodzin¹ poprzez wiele mediów, miêdzy innymi: Lenore Piper, Gladys Osborne Leonard i Al- freda Vout Petersa. Raymond przekaza³ t¹ drog¹ tak wiele szczegó³ów, o których móg³ wiedzieæ tylko on lub jego rodzice, ¿e przekona³o to Lodge’a, który ca³¹ sprawê opisa³ w g³oœnej ksi¹¿ce „Raymond — o ¿yciu i œmierci”. W swej ostatniej pracy „Moja filozofia” Oliver Lodge stwierdzi³: „Opieraj¹c swe wnioski na doœwiadczeniu, jestem bezwzglêdnie przekonany nie tylko, ¿e ¿ycie po- œmiertne istnieje, ale ¿e zosta³o udowodnione przez fakty oddzia³ywania na materiê, wywo³uj¹c skutki fizykalne.” Wspomniany Frederick W. H. Myers (1843–1901) — profesor filologii klasycznej uniwersytetu w Cambridge — by³ najwybitniejszym w Anglii przedstawicielem filo- zoficznego spirytyzmu. Wraz z filozofem Edmundem Gurneyem (1847–1888) i Franckiem Podmore’em (1856–1910) — autorem najpowa¿niejszej w œwiecie kompilacyjnej rozprawy „Media dziewiêtnastego wieku” — opracowa³ najwiêkszy w dziejach nauki zbiór przy- Alfred Vout Peters padków spontanicznych manifestacji medialnych, wyda-

102 Wielka Brytania ny w 1903 roku i uznany za kamieñ wêgielny wspó³cze- snych badañ parapsychicznych. Myers na podstawie szczegó³owych badañ doszed³ do wniosku, ¿e dysponu- jemy znacznie wiêkszymi mocami, ni¿ nam siê wydaje, o czym przekona³y go zjawiska w obecnoœci Lenore Pi- per i Williama Staintona–Mosesa. Jego ksi¹¿ka na ten temat, wydana równie¿ ju¿ po œmierci autora, zas³u¿y³a w oczach krytyków na miano „najbardziej wyczerpuj¹cej pracy z dziedziny zjawisk paranormalnych” (Colin Wil- son) i „przepastnej skarbnicy informacji o dziwnych i czê- sto cudownych zjawiskach, jakie rozgrywaj¹ siê na wy- ¿szych piêtrach domu ludzkiej duszy” (Aldous Huxley). Frederick Myers Zreszt¹ Myers by³ aktywnym badaczem nie tylko za ¿ycia na Ziemi. W dziejach na- uki zanotowano interesuj¹cy przypadek zjawiska korespondencji krzy¿owej, do któ- rego dosz³o w ramach eksperymentu przeprowadzanego w rocznicê jego œmierci. Wziê³y w nim udzia³ Margarett Verrall (wyk³adowczyni jêzyków klasycznych w Newn- ham College w Anglii) oraz zamieszka³a w Indiach Alice Fleming — siostra pisarza Rudyarda Kiplinga (1865– 1936), wystêpuj¹ca pod pseudonimem Pani Holland. Ko- munikuj¹cy siê przez bêd¹c¹ w transie pani¹ Verrall Duch Myersa poleci³ jej napisaæ o „(...) tekœcie, który trzeba odczytaæ, a który da odpowiedŸ”. Komunikat za- notowany przez Pani¹ Holland zawiera³ nastêpuj¹ce zdanie: „Nie jestem w stanie rêk¹ pani kreœliæ greckich liter i dlatego nie mogê podaæ tekstu jakbym chcia³, prze- to odsy³am do I Kor. XVI, 13”. By³ do odsy³acz do frag- Edmund Gurney mentu pierwszego listu aposto³a Paw³a do Koryntian, który brzmi: „Czuwajcie, trwajcie w wierze, b¹dŸcie mê¿ni, b¹dŸcie mocni”. Pierwsze s³owa tego zdania wyryte s¹ nad bram¹ Sel- wyn College w Cambridge, przez któr¹ przechodzili do swych mieszkañ profesor Myers i pani Verrall. W in- skrypcji tkwi³ drobny b³¹d, który razi³ Myersa, o czym za ¿ycia wspomina³ kilkakrotnie swej kole¿ance. Pani Holland nie zna³a pani Verrall, nie by³a te¿ nigdy w Cam- bridge i oczywiœcie nie wiedzia³a o napisie nad bram¹. Frederick Myers sta³ siê tak¿e jednym z Duchów–opie- kunów Lenore Piper. Niew¹tpliwie najniezwyklejszym popularyzatorem spirytyzmu na Wyspach Brytyjskich by³ William T. Stead William T. Stead (1849–1912) — g³oœny publicysta i wydawca, który za

103 Opowieœci spirytystyczne publiczne wyst¹pienia przeciwko demoralizacji trafi³ nawet do wiêzienia. W 1909 roku — po œmierci syna — Stead otworzy³ pierwsze w Anglii biuro, w którym za- trudnia³ media pisz¹ce, mówi¹ce i jasnowidzów, specjalizuj¹cych siê w kontaktach ze sfer¹ pozamaterialn¹. Nazwa³ je „Bureau Julia” na czeœæ jego zmar³ej w 1893 roku przyjació³ki i wspó³pracowniczki Julii Ames — dziennikarki i dzia³aczki spo³ecznej, z któr¹ stale komunikowa³ siê poprzez media. Pracowali tu miêdzy innymi Wesley Adams, Robert King i Alfred Vout Peters. Swoj¹ w³asn¹ œmieræ przepowiedzia³ dwa- dzieœcia lat wczeœniej, co potwierdzi³ jasnowidz Cheiro. Zgin¹³ w sposób tak niezwy- k³y, jak ¿y³ — do ostatniej chwili bra³ udzia³ w akcji ratowniczej ton¹cego „Titanica” i w koñcu rzuci³ siê do morza, stwierdziwszy: „Nie ma œmierci; to tylko jakby przejœcie z jednego pokoju do drugiego. A wiêc do widzenia!”. Po tym wypadku biuro przesta³o istnieæ, a córka publicysty, Estella, za³o¿y³a w 1914 roku wydawnictwo i ksiê- garniê propaguj¹ce literaturê spirytystyczn¹, opatruj¹c je imie- niem ojca. Stead na d³ugo przed œmierci¹ obiecywa³, ¿e jeœli tyl- ko bêdzie to mo¿liwe, da z zaœwiatów jakiœ sygna³. Dotrzyma³ s³owa i pojawi³ siê na seansie organizowanym przez medium pa- ni¹ Wriedt (doktora prawa), w którym wziêli udzia³ miêdzy inny- mi serbscy dyplomaci. Minister Miyatoviæ pisa³ o tym w swych pamiêtnikach: „W chwilkê póŸniej zjawi³o siê œwiat³o z ty³u za medium, przenosz¹c siê z lewej strony gabinetu na praw¹, jak- by za podmuchem ³agodnego wietrzyku. W tej rozlewaj¹cej Pani Wriedt siê z wolna jasnoœci znajdowa³ siê duch mego przyjaciela Wil- liama Steada, albo raczej on we w³asnej osobie, odziany w swój zwyczajny ubiór. Mój przyjaciel Hinkoviæ, który zna³ Steada tylko z fotografii, rzek³: »Tak, to pan Ste- ad!«. Duch Steada zrobi³ przyjazny ruch w moj¹ stronê i znik³. Pó³ minuty póŸniej zjawi³ siê na nowo i stan¹³ naprzeciw mnie, patrz¹c na mnie i k³aniaj¹c siê. Pojawi³ siê jeszcze po raz trzeci. Us³yszeliœmy wówczas te s³owa: »Tak, jestem Stead, Wil- liam T. Stead. Mój drogi przyjacielu Miyatoviciu, jestem bardzo szczêœliwy, ¿e pana tu widzê. Przyby³em, ¿eby wam daæ nowy dowód, ¿e jest ¿ycie po œmierci i ¿e spiry- tyzm jest wiedz¹ prawdziw¹«.” Ciekawostk¹ z tego okresu, której boha- terami byli tak¿e mieszkañcy œwiata poza- materialnego, jest równie¿ s³ynna afera opactwa Glastonbury. Frederick Blight Bond — ceniony archeolog i badacz staro- ¿ytnoœci — wynajêty zosta³ przez przed- stawicieli Koœcio³a anglikañskiego do przeprowadzenia tu wykopalisk. Kopaæ za- Ruiny zabudowañ opactwa Glastonbury cz¹³ w roku 1908, a strumieñ funduszy na

104 Wielka Brytania badania p³yn¹³ nieprzerwanie, bowiem Bond odnosi³ niebywa³e wrêcz sukcesy. Szyb- ko znalaz³ zburzone przez króla Henryka VIII (1491–1547) wie¿e opactwa i wiele in- nych znacz¹cych zabytków. Praktycznie wszêdzie, gdzie tylko wbija³ w ziemiê szpa- del, dokonywa³ rewelacyjnych odkryæ. Dziesiêæ lat póŸniej naukowiec, pewny swojej pozycji, ujawni³, ¿e przy bada- niach zatrudnione by³o tak¿e znane me- dium pracuj¹ce metod¹ automatyzmu graficznego — John Alleyne Bartlett, który kontaktuj¹c siê z grup¹ zmar³ych zakonników okreœlaj¹cych siê jako Sto- warzyszenie z Avalon, otrzymywa³ pre- Rysunek automatyczny, wykonany przez J. A. Bartletta cyzyjne wskazówki, gdzie nale¿y kopaæ. Po opublikowaniu tej wiadomoœci w³adze koœcielne uzna³y dzia³alnoœæ Bonda za bluŸnierstwo, wstrzyma³y dotacje i nakaza³y zakoñczenie pracy wykopaliskowych, oficjalnie stwierdzaj¹c, ¿e s¹ one bezcelowe. Niezwykle kontrowersyjn¹ postaci¹ by³a urodzona w Szkocji Helen Duncan (1898–1956) — ostatnie medium przeœladowane w Wielkiej Brytanii na mocy zwal- czaj¹cej czary ustawy z 1735 roku. Najwiêksz¹ popularnoœæ zdoby³a w latach trzy- dziestych i czterdziestych, bior¹c udzia³ w seansach, w trakcie których materializo- wa³y siê zjawy osób zmar³ych bêd¹cych krewnymi lub znajomymi uczestników. W roku 1931 medium zainteresowa³ siê poszukuj¹cy sensacji Harry Price (1881–1948) — zwany ³owc¹ Duchów — który z upodobaniem œciga³ oszukañcze media i odwiedza³ wszelkie nawie- dzone miejsca, w swych badaniach pos³uguj¹c siê najnowoczeœniejsz¹ aparatur¹. Zdemaskowa³ te¿ pani¹ Duncan, która imitowa³a ektoplazmê przy pomocy kawa³ka gazy. Dwa lata póŸniej pewna policjantka ujawni³a, ¿e medium to wyprodukowa³o zjawê z podœwietlonej kamizelki. Podczas rozprawy w Edynburgu pani Duncan zosta³a uznana winn¹ oszustwa i ska- zana na zap³acenie grzywny w wyso- Harry Price w laboratorium koœci dziesiêciu funtów. W czasie drugiej wojny œwiatowej zamieszka³a w Portsmouths, gdzie wzorem wielu mediów w tym czasie urz¹dza³a seanse maj¹ce na celu ustalenie losów osób zaginionych. W 1943 roku mia³a miejsce kolejna dziwna historia, przysparzaj¹c pani Duncan nowych problemów. Podczas jednego z seansów zmaterializowa³ siê marynarz, który uton¹³ na statku HMS „Barham”. Okaza³o siê jednak, ¿e wieœci o katastrofie mia³y przez najbli¿sze trzy miesi¹ce charakter poufny, a to sprawi³o, ¿e uznano, i¿ medium stanowi zagro¿enie dla bezpieczeñstwa narodowego. Profilaktycznie aresztowano

105 Opowieœci spirytystyczne

wiêc Helen Duncan pod zarzutem w³óczêgostwa, a rok póŸniej (gdy przenios³a siê do Old Bailey) wysuniêto zarzuty na mocy wspomnianej ustawy o czarach. Proces, uznany za rozprawê stulecia, przyci¹gn¹³ t³umy dziennikarzy i ciekawskich. W jego trakcie ponownie postawiono medium za- rzut oszustwa, twierdz¹c, ¿e zmaterializowane zja- wy s¹ tylko tworami z cienkiego muœlinu, który pani Duncan ukrywa w ¿o³¹dku. Oskar¿ona przed- stawi³a jednak wiarygodne zaœwiadczenie lekar- skie i zdjêcia rentgenowskie, z których wynika³o, ¿e ¿o³¹dek ma ca³kowicie normalny, a to uniemo¿- liwia podobne sztuczki. W obronie medium wystê- powa³o wielu œwiadków potwierdzaj¹cych real- Seans z udzia³em Helen Duncan noœæ i to¿samoœæ materializuj¹cych siê Duchów. Badacze zwracali uwagê na kszta³t i wagê zjaw oraz na wiele innych czynników, któ- re powinny przechyliæ szalê sprawiedliwoœci na korzyœæ medium. S¹d zdecydowa³ jednak inaczej, skazuj¹c je wraz z trzema wspó³pracownikami na dziewiêæ miesiêcy wiêzienia w Holloway Prison. Proces sta³ siê jednak bezpoœredni¹ przyczyn¹ zast¹- pienia przestarza³ej ustawy o czarach przepisem o oszukañczych mediach, który wszed³ w ¿ycie w roku 1951. Jak na ironiê, oczywiœcie pierwszym (i ostatnim!) medium œciganym na mocy no- wego przepisu znów by³a Helen Duncan. W 1956 roku pogr¹¿on¹ w transie si³¹ wy- ci¹gniêto j¹ z seansu, zapalaj¹c œwiat³a i rozpoczynaj¹c rewizjê pomieszczenia w po- szukiwaniu rekwizytów. Przeszukanie niczego nie wykaza³o. Ze zrozumia³ych wzglêdów ucierpia³o natomiast samo medium, które dozna³o szoku. Gwa³towne cof- niêcie siê ektoplazmy powoduje naruszenie struktury organizmu medium, czego na- stêpstwem s¹ obra¿enia fizyczne i psychiczne. Na ciele Helen Duncan wyst¹pi³y licz- ne œlady przypominaj¹ce oparzenia. Szeœæ tygodni po tym zajœciu pani Duncan zmar³a. W latach osiemdziesi¹tych materializowa³a siê w czasie seansów z medium Rit¹ Gold, organizowanych przez Towarzystwo Badañ Parapsychologicznych. W 1998 roku pra- sa brytyjska poinformowa³a, ¿e Jack Straw — minister spraw wewnêtrznych — przy- rzek³ wdro¿yæ postêpowanie maj¹ce na celu poœmiertn¹ rehabilitacjê Helen Duncan. Przy okazji ujawniono, ¿e w jej sprawê ingerowa³ interesuj¹cy siê spirytyzmem Win- ston Churchill i w liœcie do sekretarza Herberta Morrisona ¿¹da³ wyt³umaczenia „(...) dlaczego s¹d w 1944 roku powo³uje siê na anachroniczne osiemnastowieczne prawo- dawstwo oraz marnuje czas i pieni¹dze na takie b³azeñstwa?”. Œwiadczy to, ¿e histo- ria tego medium zapewne jeszcze siê nie zakoñczy³a. Interesuj¹ce eksperymenty, maj¹ce na celu badanie promieniowania cia³a ducho- wego, przeprowadza³ lekarz Walter J. Kilner (1847–1920). Wykorzystywa³ w tym celu specjalny ekran sporz¹dzony z p³askich szklanych naczyñ, wype³nionych alko-

106 Wielka Brytania holowym roztworem barwnika dicyjaniny. Potwierdzi³, ¿e aura ta zmienia siê w za- le¿noœci od samopoczucia fizycznego i psychicznego cz³owieka, jak równie¿ doko- na³ jej podzia³u na czêœci wewnêtrzn¹ i zewnêtrzn¹. Sympati¹ Arthura Conan Doyle’a, George’a Bernarda Shawa (1856–1950) i Carla Gustava Junga (1875–1961) cieszy³o siê inne angielskie medium — Eileen Garrett (1893–1970). W dwa tygodnie po urodzeniu zosta³a sie- rot¹ na skutek samobójstw matki i ojca, zwi¹zanych z ja- k¹œ sekt¹. Wychowywana by³a przez ciotkê i jej mê¿a, którego, jeszcze jako dziecko, ujrza³a po jego œmierci. Duch przepowiedzia³ najwa¿niejsze czekaj¹ce j¹ wyda- rzenia: studia w Londynie i zdolnoœæ przewidywania przysz³oœci, która mia³a siê rozwin¹æ pod kierunkiem za- ³o¿yciela Akademii Studiów Parapsychologicznych — Hewata Mackenzie. Prorocze wizje Eileen Garrett sta³y siê codziennym wydarzeniem, gdy osi¹gnê³a wiek dwu- dziestu lat. Bêd¹c w transie, ujrza³a miêdzy innymi swe- go mê¿a poranionego w okopach pierwszej wojny œwia- towej i g³oœn¹ katastrofê sterowca R101 w 1928 roku nad francuskim Beauvais. Po tym ostatnim wydarzeniu Eileen Garrett przez d³ugi czas otrzymywa³a od Ducha kieruj¹cego maszyn¹ porucznika H. Carmi- chaela Irvina komunikaty, których wiarygodnoœæ potwierdzili miêdzy innymi Harry Price i major Oliver Villiers z Brytyjskiego Ministerstwa Lotnictwa Cywilnego. Ten ostatni, mimo uprzedniego sceptycyzmu, przekona³ siê do spirytyzmu, a bêd¹c œwiadkiem manifestacji Ducha Irvinga we w³asnym mieszkaniu, poprosi³ pani¹ Gar- rett o zorganizowanie jeszcze jednego seansu. Odby³ siê on 31 paŸdziernika 1930 roku i pozwoli³ na rozmowê z wieloma uczestnikami fatalnego lotu z zastosowaniem szczegó³owego technicznego s³ownictwa, którego medium nie mog³o znaæ. Po latach pisarz i badacz Archie Jarman, który od pocz¹tku studiowa³ sprawê R101, relacjonuj¹c jej przebieg dla presti¿owego pisma „The Psychic News” (No- woœci Psychiczne), stwierdzi³: „Sprawa ta rozros³a siê do znacznych rozmiarów, zajê³a szeœæ miesiêcy, a uzyskane rezultaty wype³ni³y 455 stron druku. Przedsiê- wziêto dwie podró¿e do Francji w celu odszukania ostatnich œwiadków katastrofy w Beauvais, zasiêgano opinii bieg³ych z dziedziny lotnictwa, odby³o siê równie¿ spotkanie z konstruktorem silnika wysokoprê¿nego do R101, w którym wzi¹³ udzia³ posuniêty w latach, ale bardzo jeszcze czerstwy pilot bliŸniaczego sterowca R100. Powo³ywano wci¹¿ nowych ekspertów technicznych, badano mapy nawiga- cyjne i analizowano wiedzê techniczn¹ pani Garrett. Wiedza ta okaza³a siê równa zeru, pani Garrett ledwo orientowa³a siê, jak siê puszcza latawce. Wkrótce sam do- k³adnie pozna³em problemy astronomii, aerodynamiki, geodezji, jak te¿ powi¹za- nia polityczne i skandaliczne t³o ca³ej tej sprawy. Specyficzny charakter nadaje temu przypadkowi aspekt techniczny, jest on moim zdaniem jedyny w swoim ro-

107 Opowieœci spirytystyczne dzaju(...). S¹dzê, ¿e przypuszczenie, jakoby Eileen zdoby³a informacje ze Ÿróde³ tego œwiata, jest doprawdy absurdalne.” W roku 1931 Eileen zosta³a zaproszona przez Amerykañskie Towarzystwo Badañ Psychologicznych do Nowego Jorku, gdzie odby³a wiele seansów w jego siedzibie oraz na wielu uczelniach. Wœród obserwuj¹cych j¹ przez prawie trzy lata badaczy byli miêdzy innymi Hereward Car- rington, Sylvan Muldoon, Andrija Puharich i Joseph Banks Rhine. In- teresuj¹cym eksperymentem by³o zaprezentowanie jej kilku przed- miotów umieszczonych w zapieczê- towanych i ponumerowanych koper- tach. Wœród nich znajdowa³a siê babiloñska tabliczka pokryta pismem klinowym. Medium precyzyjnie j¹ opisa³o, charakteryzuj¹c tak¿e osobê, która zapakowa³a j¹ do koperty. Nad- Joseph Banks Rhine zoruj¹cy eksperyment doktor Law- rence LeShan stwierdzi³, ¿e opis wspó³pracownika by³ tak wierny, i¿ pozwoli³by na zidentyfikowanie go wœród dziesiêciu tysiêcy osób. Profesor Carrington — kierow- nik Amerykañskiego Instytutu Psychicznego w Nowym Jorku — doszed³ do wnio- sku, ¿e w medialnoœci pani Garrett znaczn¹ rolê odgrywa dojrzewanie p³ciowe. Stwierdzi³, ¿e jedn¹ z przyczyn tego faktu mo¿e byæ gromadzenie siê sporych iloœci energii, która nie znajduj¹c ujœcia w inny sposób, wspomaga wystêpowanie zjawisk mediumicznych. Seanse Eileen Garrett przyczyni³y siê do odszukania wielu zaginionych osób i prze- kona³y licznych sceptyków o istnieniu ¿ycia po œmierci. Charakterystyczne zjawisko odnotowali badacze obserwuj¹cy medium poddane narkozie. Nawet wtedy jej dwaj duchowi opiekunowie — hinduski ¿o³nierz Uvani i Abdul Latifa, lekarz ¿yj¹cy w XII wieku na dworze Saladyna (1138–1193) — nie przestawali przekazywaæ komunika- tów, porozumiewaj¹c siê miêdzy sob¹ w jêzyku hindi. W 1951 roku Eileen Garrett za- ³o¿y³a w Nowym Jorku Fundacjê Parapsychologiczn¹ i Nowojorskie Stowarzyszenie Parapsychologiczne, których pracami kieruje dziœ jej córka. Jednym z bardziej znanych mediów angielskich zajmuj¹cych siê nawi¹zywaniem kontaktów z zaœwiatami zawodowo by³a Gladys Osborne Leonard (1882 lub 1888– 1968), której opiekunem by³ Duch hinduskiej dziewczyny Fedy, rzekomo zmar³ej przy porodzie oko³o roku 1800. Doœwiadczenia z pani¹ Leonard przeprowadzali w sie- dzibie brytyjskiego Towarzystwa Badañ Psychicznych profesorowie Oliver Lodge, William Barrett i pastor Bernard Drayton Thomas (zm. 1953). Ich badania wykaza³y uczciwoœæ medium i tylko niewielki odsetek pomy³ek przy podejmowanych spra- wach. Jednym z ciekawszych przypadków by³o odnalezienie zaginionego pokwito-

108 Wielka Brytania wania, czego medium podjê³o siê w 1921 roku na proœbê pani Dawson Smith, pragn¹- cej skontaktowaæ siê ze swym zmar³ym synem. W trakcie pierwszej rozmowy z matk¹ zmar³y wspomnia³ o jakiejœ starej torebce z wa¿nym kwitem w œrodku. Pani Smith nie wiedzia³a, o co chodzi, lecz po pewnym czasie otrzyma³a poczt¹ z Hamburga ra- chunek, którego syn rzekomo nie uregulowa³. Dopiero poszukiwania dowodu wp³aty i znalezienie go we wspomnianej przez Ducha torebce wyjaœni³y ca³¹ sytuacjê. Niezwykle interesuj¹c¹ form¹ przekazywania komunikatów przez Duchy jest zjawisko g³osu bezpoœredniego, kiedy to wypowiedŸ osoby zmar³ej, znajduj¹cej siê w kontakcie z medium, s³yszana jest „z powietrza”. Jednym z najbardziej zna- nych brytyjskich mediów pos³uguj¹cych siê t¹ metod¹ by³ Leslie Flint, którego po- nad czterdziestoletnia kariera publiczna usta³a w 1976 roku. Wszystko zaczê³o siê natomiast od seansów lokalnej grupy spirytystycznej, w trakcie których Duchy po- cz¹tkowo wzmacnia³y swe g³osy przez tubê. Jedn¹ spoœród wielu s³awnych osób ma- nifestuj¹cych siê poprzez Flinta by³ Rudolf Valentino, który na seansie zmaterializo- wa³ siê w arabskim stroju, pos³uguj¹c siê inicja³ami R.V. Potwierdzenie jego obecnoœci przyniós³ list autorstwa pewnego niemieckiego medium, które w czasie w³asnego seansu te¿ rozmawia³o z Duchem aktora, otrzymuj¹c od niego adres grupy Anglika. Pocz¹tkuj¹cy Flint przyj¹³ to zdarzenie z wielkim zadowoleniem. W prze- sz³oœci, w ramach wspomaganych przez niego eksperymentów, wielokrotnie s³ysza- no i nagrywano g³osy Amy Johnson–Mollison (1903–1941), Marilyn Monroe (1926– 1962), George’a Bernarda Shawa (1856–1950), Oscara Wilde’a (1854–1900) czy lekarki Elizabeth Garratt Anderson. Jak wykaza³y szczegó³owe obserwacje badaj¹- cych Flinta — George’a Woodsa i Betty Greene, którzy przez piêtnaœcie lat nagrywa- li jego seanse (uzyskuj¹c ponad piêæset czytelnych zapisów g³osu bezpoœredniego) — za jego poœrednictwem komunikowa³a siê ca³a plejada znanych osobistoœci. Chc¹c udowodniæ oszustwo, medium rewidowano, wi¹zano i kneblowano taœm¹ kle- j¹c¹, nape³niano mu usta barwion¹ wod¹ — g³osy jednak pojawia³y siê zawsze. Ka- mera przystosowana do wykonywania zdjêæ w podczerwieni zarejestrowa³a zarys ektoplazmatycznej krtani, „zawieszonej” oko³o szeœædziesiêciu centymetrów nad medium, która znika³a, gdy Flint wybudza³ siê z transu. Jak widaæ, Wielka Brytania nie mo¿e narzekaæ na brak mediów obdarzonych zdolnoœciami wspo- magania spektakularnych zjawisk. Do ich grona zalicza siê równie¿ Rosemary Brown, której rêce od 1964 roku kierowane s¹ przez Duchy kompo- zytorów: Johanna Sebastiana Bacha (1685–1750), Ludwiga van Beethovena (1770–1827), Johanne- sa Brahmsa (1833–1897), Fryderyka Chopina (1810–1849), Ferenca Liszta (1811–1886), Sier- Rosemary Brown gieja Rachmaninowa (1873–1943) i Franza Schu-

109 Opowieœci spirytystyczne berta (1797–1828). Wed³ug krytyków utwory muzyczne komponowane i wykonywa- ne przez odpowiednio inspirowane medium brzmi¹ autentycznie oraz posiadaj¹ ce- chy charakterystyczne dla sygnuj¹cych je ze sfery pozamaterialnej kompozytorów. Wytwórnie p³ytowe Philips i K–Tel Recordings wyda³y ju¿ cztery p³yty z utworami Rosemary Brown. Uzasadniaj¹c te publikacje, s³ynny muzykolog angielski Sir Do- nald Tovey stwierdzi³: „Porozumiewaj¹c siê z nami za poœrednictwem muzyki i roz- mowy, zorganizowana grupa muzyków, którzy odeszli z naszego œwiata, usi³uje prze- kazaæ ludzkoœci tê naukê, ¿e œmieræ fizyczna jest przejœciem z jednego stanu œwiadomoœci do innego, w którym cz³owiek zachowuje sw¹ indywidualnoœæ.(...) Nie przekazujemy muzyki Rosemary Brown tylko dla przyjemnoœci; mamy nadziejê, ¿e implikacje tych zjawisk wzbudz¹ zainteresowanie wielu inteligentnych ludzi, na tyle bezstronnych, ¿e rozwa¿¹ i zbadaj¹ nieznane obszary umys³u i psyche cz³owieka.” Jego kolega Lloyd Weper podziela tê opiniê: „Jestem przekonany, ¿e Rosemary posia- da zdolnoœæ medialn¹ absolutnie autentyczn¹. Muzyka, któr¹ przekazuje, odpowiada pod ka¿dym wzglêdem stylom kompozytorów, z którymi, jak s¹dzi, jest w kontakcie. Student muzyki móg³by nauczyæ siê naœladowaæ styl kompozytora z przesz³oœci, lecz Rosemary nie ma koniecznego wykszta³cenia muzycznego. Jej muzyka wiêc, jak siê zdaje, pochodzi z innego Ÿród³a.” Zdolnoœci medialne Rosemary Brown rozwinê³y siê bardzo wczeœnie, choæ pocz¹t- kowo polega³y g³ównie na widzeniu i s³yszeniu Duchów. Kontakty „robocze” z kom- pozytorami (jak twierdzi medium) nast¹pi³y znacznie póŸniej: „Niektórzy z tych muzyków z przestrzeni sk³adaj¹ mi wizytê doœæ czêsto, na przyk³ad: Chopin, Brahms i Rachmaninow. Schubert przyszed³ kilka razy. Oczywiœcie najczêstszym goœciem jest Liszt. Zreszt¹ to on ukaza³ mi siê pierwszy. Mia³am wtedy siedem lat. Nie wiedzia³am, kim jest, i nawet nie zadawa³am sobie tego pytania. Wtedy zna³am ju¿ Duchy ró¿nego rodzaju i wcale mnie to nie porusza³o. Tego dnia Liszt powiedzia³ mi po prostu, ¿e za ¿ycia by³ kompozytorem. Doda³ te¿: »Kiedy bêdziesz du¿a, po- wrócê i dam ci muzykê«. Maj¹c piêtnaœcie lat, zobaczy³am portret Liszta i dowie- dzia³am siê, kim by³ mój goœæ z dzieciñstwa. Lata mija³y, wysz³am za m¹¿ i urodzi- ³am dzieci, lecz Liszt wci¹¿ nie wraca³. Czasami zadawa³am sobie pytanie: czy Liszt dotrzyma obietnicy? Czy mo¿e zmieni³ zdanie? Mo¿e uwa¿a, ¿e nie jestem w stanie odebraæ tej muzyki? Lecz Liszt powróci³ dopiero po œmierci mojego mê¿a. Kiedy spy- ta³am, dlaczego tak d³ugo siê nie pokazywa³, stwierdzi³, ¿e by³ jednak ze mn¹ w sta³ym kontakcie. Czeka³ na odpowiedni moment, w którym bêdzie móg³ zacz¹æ dyktowaæ mi muzykê i przyprowadziæ innych kompozytorów.” Wspó³praca pani Brown z goœæmi z zaœwiatów jest dla obserwatora bardzo cieka- wym zjawiskiem. Wykonuj¹c utwory, w zale¿noœci od manifestuj¹cego siê kompozy- tora, medium zachowuje siê inaczej przy instrumencie, przybieraj¹c odpowiednie pozy i w ró¿ny sposób uk³adaj¹c d³onie na klawiaturze. Równie¿ tworzenie poszcze- gólnych utworów ró¿ni siê w ka¿dym przypadku: „Brahms, na przyk³ad, bez trudu mo¿e pozostawaæ w kontakcie przez dwie albo trzy godziny. To prawda, ¿e ma nad-

110 Wielka Brytania zwyczajn¹ zdolnoœæ koncentracji. Czêsto, gdy razem pracowaliœmy, mia³am trudno- œci z kontynuowaniem, taka by³am zmêczona. Podobnie jest z Lisztem. Chopin te¿ jest do tego zdolny, lecz on pracuje tak szybko, ¿e nie potrzebuje zostawaæ zbyt d³u- go. Mia³am bardzo d³ugie seanse robocze z Beethovenem. Przez trzy tygodnie opra- cowywaliœmy sonatê fortepianow¹ w czterech ruchach. Bach — przeciwnie — rzad- ko dyktuje jeden utwór w ca³oœci. Daje mi dwie–trzy strony i kiedy jego obraz siê zaciera, mówi: »Dokoñczymy innym razem«.” Pewnego dnia dyrygent, kompozytor i pianista Leonard Bernstein (1918–1990) nieoczekiwanie zaprosi³ pani¹ Brown na obiad. Oto jak medium relacjonuje okolicz- noœci tego spotkania: „Po obiedzie poprosi³ mnie, bym pokaza³a mu utwory, które przynios³am. Jeszcze rano odwiedzi³ mnie Duch Rachmaninowa, by popracowaæ nad kompozycj¹, któr¹ przerabialiœmy wczeœniej. Nie mia³am wtedy czasu, lecz Rachma- ninow nalega³, wyjaœniaj¹c, ¿e bêdê jej potrzebowa³a wieczorem. Chocia¿ mia³am zamiar zostaæ wieczorem w domu, ta uwaga zdziwi³a mnie. Gdy po po³udniu otrzy- ma³am zaproszenie Leonarda Bernsteina, Rachmaninow wróci³ i powiedzia³: »Nie zapomnij wzi¹æ ze sob¹ tego, co podyktowa³em ci rano. Ten utwór spodoba siê panu Bernsteinowi«. By³ to utwór bardzo trudny i Leonard Bernstein, widz¹c moje zak³o- potanie, zaproponowa³, ¿e sam go zagra. Najpierw przejrza³ partyturê i stwierdzi³, ¿e jest napisana na pianino. Rzadko s³ysza³am tak subtelne wykonanie. Tak jak przewi- dzia³ Rachmaninow, Leonard Bernstein entuzjastycznie przyj¹³ utwór, nie zgadzaj¹c siê tylko z tempem, które niew¹tpliwie Ÿle przepisa³am. Przesta³ wiêc graæ, mówi¹c: »To tempo jest nie do opanowania«. W nastêpstwie tego rozmawia³am o ca³ej sprawie z Rachmaninowem, który naniós³ poprawkê, mówi¹c: »S¹dzê, ¿e teraz pan Bernstein bêdzie zadowolony«.” Ze wspó³czesnych s³aw œwiata muzycznego równie¿ Yehudi Menuhin i Richard Rodney Ben- nett osobiœcie poznali pani¹ Brown, s³uchali wy- konywanej przez ni¹ muzyki i byli pod wra¿eniem. Ten ostatni przyzna³: „Wielu ludzi potrafi impro- wizowaæ, ale nie mo¿na imitowaæ takiej muzyki bez lat æwiczeñ. Ja sam nie potrafi³bym stworzyæ imitacji muzyki Beethovena.” W œwiecie medialnej sztuki innego rodzaju do- skonale czuje siê Mattew Manning (ur. 1955), ob- darzony zdolnoœciami pozwalaj¹cymi na wywo³y- wanie bardzo ró¿nych zjawisk. Ju¿ w dzieciñstwie odnotowywano w jego obecnoœci przypadki ru- chów przedmiotów, które nastêpnie nasili³y siê, Mattew Manning przybieraj¹c postaæ wrêcz natrêtn¹. Mattew by³ nawet wyrzucany z ³ó¿ka, œwiat³a same siê zapala³y, na œcianach pojawia³y siê dziw- ne napisy. Dopiero rozpoczêcie eksperymentów spirytystycznych pozwoli³o medium

111 Opowieœci spirytystyczne na roz³adowanie energii w sposób ukierunkowany. Wkrótce okaza³o siê, ¿e potrafi tak¿e wysy³aæ swe cia³o duchowe, a najwiêksze sukcesy odnosi, maluj¹c, rysuj¹c i pi- sz¹c w sposób automatyczny. Poza przekazywaniem komunikatów od wielu znanych osób (np. filozofa Bertranda Russella (1872–1970)), maluje charakterystyczne obra- zy sygnowane przez: Aubreya Vincenta Beardsleya (1872–1898), Albrechta Düre- ra (1471–1528), Ferdynanda von Oliviera (1785–1841), Pabla Picassa (1881– 1973) i Paulusa Pottera (1625–1654). Niezwyk³ymi doœwiadczeniami z w³asn¹ dusz¹ by³y „wêdrówki” Manninga tro- pami jego w³asnych poprzednich wcieleñ, w trakcie których spotyka³ Duchy osób znanych mu w dawnych czasach. Komunikowa³ siê z nimi póŸniej metod¹ pisma au- tomatycznego, a charakterystycznym wydarzeniem z tej dzia³alnoœci by³o pojawienie siê na œcianie pokoju medium trzystu podpisów siedemnastowiecznych mieszkañców wioski, do której dotar³, cofaj¹c siê pamiêci¹ wstecz. W 1973 roku stwierdzi³, ¿e on te¿, podobnie jak pokazywany w telewizji Uri Geller, potrafi zginaæ sil¹ woli meta- lowe przedmioty. Dziœ jego dzia³alnoœæ ogranicza siê przede wszystkim do lecze- nia, w czym — jak twierdzi — g³ówne zas³ugi maj¹ jego wspó³pracownicy ze sfery pozamaterialnej. Zdolnoœci medialne Mattew Manninga by³y wielokrotnie badane przez naukowców — ¿aden z nich nie stwierdzi³ oszustwa, potwierdzaj¹c si³ê i real- noœæ efektów ponad wszelk¹ w¹tpliwoœæ. G³oœnym wspó³czesnym medium s³ysz¹cym by³a, bêd¹ca córk¹ kowala, Doris Fi- sher Stokes (zm. 1987), która mimo urodzenia w Wielkiej Brytanii zdoby³a popular- noœæ g³ównie w Australii i Nowej Zelandii. Bêd¹c dzieckiem, widzia³a Duchy towarzysz¹ce cia³u zmar³ego, co bardzo martwi³o jej rodziców. Pe³n¹ pracê medialn¹ rozpoczê³a jednak dopiero po wyj- œciu za m¹¿, po drugiej wojnie œwiatowej. W trak- cie seansów nigdy nie potrzebowa³a ¿adnych na- strojowych bodŸców, przyæmionego œwiat³a ani transu. Z uczestnikami eksperymentów, jak i z ko- munikuj¹cymi siê Duchami rozmawia³a w sposób bardzo swobodny. Doris by³a jedynym medium, które publicznie przyzna³o siê do pope³nienia oszustwa. Stwierdzi³a, ¿e w pierwszym okresie publicznych seansów do przekazywanych komu- nikatów wplata³a czasem informacje zas³yszane Doris Fisher Stokes przypadkowo od publicznoœci. Zakaza³ jej tego jednak sprawuj¹cy opiekê nad medium Duch, ukrywaj¹cy siê pod imieniem Ramono- now. Poleci³ jej przeprosiæ oszukanych i przyznaæ siê do oszustwa, w przeciwnym wypadku gro¿¹c utrat¹ zdolnoœci i przerwaniem kontaktu z mieszkañcami zaœwiatów. Od 1985 roku w Wielkiej Brytanii mieszka równie¿ Uri Geller, urodzony w 1946 roku w Tel Awiwie. Po separacji rodziców spêdzi³ jakiœ czas w kibucu, a potem wyje-

112 Wielka Brytania cha³ wraz z matk¹ na Cypr do Nikozji, gdzie uczêszcza³ do gimnazjum Terra Santa. W 1967 roku wróci³ do Izraela, by wzi¹æ udzia³ w wojnie szeœciodniowej i podczas walk zosta³ ranny w oba ramiona. W oœrodku rehabilitacji pozna³ swoj¹ przysz³¹ ¿onê Hannê Shtrang, której brat Shim- shon sta³ siê najwiêkszym popularyzatorem uzdol- nieñ medium w œwiecie. Geller ju¿ od najm³odszych lat potrafi³ odczy- tywaæ ludzkie myœli, wyginaæ le¿¹ce na d³oni ³y- ¿eczki i zmieniaæ po³o¿enie wskazówek zegara — o czym zaœwiadczaj¹ jego najbli¿si i koledzy szkolni. Od 1969 roku wystêpowa³ publicznie, za- Uri Geller rabiaj¹c w ten sposób na ¿ycie. Do jego podstawowego repertuaru wchodzi³o wygi- nanie metalowych przedmiotów i telepatyczne porozumiewanie siê z osobami spo- œród widowni. W sierpniu 1971 roku do Izraela uda³ siê doktor Andrija Puharich, by przeprowadziæ szczegó³owe studium przypadku. Konkluzj¹ jego prac by³o kontro- wersyjne stwierdzenie o udziale w zjawiskach obcych inteligencji z kosmosu, co podkopa³o znacznie reputacjê badacza. Na zaproszenie Puharicha Geller odwiedzi³ te¿ Stany Zjednoczone, gdzie seanse eksperymentalne przeprowadzono z nim w In- stytucie Naukowym Stanford, pod kierunkiem fizyków Harolda Puthoffa i Russella Targa. Wszelkie próby wypad³y na korzyœæ medium. Uri Geller wspomaga³ równie¿ zjawisko aportów (przeniesieñ). W po³owie lat siedemdziesi¹tych, kiedy by³ goœciem profesora Johna Hasteda z uniwersytetu lon- dyñskiego, doprowadzi³ do przeniesienia podrobów mro¿onego indyka z jego wnê- trza na stó³. Innym razem, w czasie rozmowy z pisarzem i badaczem Colinem Wilsonem, z którym mia³ wyjechaæ do Barcelony, wokó³ medium zmaterializowa³y siê i fruwa³y w powietrzu hiszpañskie monety. W 1979 roku Geller — jak twierdzi — przeszed³ na emeryturê. Osiad³szy w Wiel- kiej Brytanii, czêsto wystêpowa³ w audycjach radiowych, wywo³uj¹c rozmaite zjawi- ska w domach s³uchaczy i zachêcaj¹c naukowców do podejmowania badañ. Popularny iluzjonista brytyjski David Berglas, obserwuj¹cy Gellera przez piêtnaœcie lat, stwier- dzi³: „Jeœli jest autentycznym medium i faktycznie robi to, co sobie przypisuje, i za po- moc¹ takich œrodków, jakie sobie przypisuje — to jest jedyn¹ osob¹ na œwiecie, która to potrafi. Jego demonstracje s¹ wyj¹tkowo sk³adne. Jest prawdziwym fenomenem, trze- ba mu to przyznaæ.” Jednak amerykañscy koledzy Berglasa — Charles Reynolds i Ja- mes Randi — orzekli, ¿e medium jest jednak oszustem, choæ nie przedstawili ¿adnych dowodów. Zmêczony skandalem Geller wycofa³ siê z publicznych wystêpów i zacz¹³ zajmowaæ siê ró¿d¿karstwem, staj¹c siê wkrótce multimilionerem. Galeriê wspó³czesnych mediów z tej czêœci œwiata zamyka Coral Polge — rysuj¹- ca ¿ona spirytysty Toma Johansona (medium lecz¹cego). Na ca³ym œwiecie znane s¹

113 Opowieœci spirytystyczne

jej rysunki portretowe Duchów, które wykonuje pó³automatycznie, przekazuj¹c ponadto inne wra- ¿enia dotycz¹ce ogólnej prezencji i stanu manife- stuj¹cych siê istot. Od 1950 roku wykona³a ponad czterdzieœci tysiêcy rysunków, z których ogromna wiêkszoœæ przedstawia³a rozpoznane przez obec- nych na seansie osoby zmar³e. Interesuj¹ce prace badawcze, potwierdzaj¹ce konkluzje Amerykanina Iana Stevensona na temat reinkarnacji, prowadzi emerytowany psychiatra doktor Arthur Guirdham (ur. 1905) — lekarz z West Country, konsultant w dziedzinie psychiatrii. Zga- dza siê on ze spirytystyczn¹ teori¹ g³osz¹c¹, ¿e wiele chorób wynika ze skutków opêtania i przejœæ Coral Polge w poprzednich wcieleniach. Swe badania opiera wy³¹cznie na analizie przypadków klinicznych, a do jego najwiêkszych sukcesów za- licza siê bezprecedensowe stwierdzenie przypadku reinkarnacji grupowej, której uczestnikami byli przedstawiciele dzia³aj¹cej w œre- dniowiecznej Langwedocji sekty katarów. Rezulta- ty prac Guirdhama, opublikowane w licznych ksi¹¿kach, nieustannie wywo³uj¹ liczne dyskusje w œwiecie nauko- wym, doktor nie zezwala bowiem na dostêp bada- czy do swoich wspó³pracowni- ków i pacjentów. Wydaje siê, ¿e po g³oœnych w XIX wieku Rysunki wykonane przez Coral Polge manifestacjach w Stanach Zjednoczonych przyszed³ czas na eks- perymenty przeprowadzane przez badaczy i media w Wielkiej Brytanii. Na szczêœcie w tym kraju tra- dycja tego typu badañ jest g³êboko zakorzeniona i jeœli dziœ mia³yby pojawiæ siê po- wa¿ne stwierdzenia na temat nowych odkryæ w dziedzinie parapsychologii, to w³a- œnie tam.

114 W³ochy

W³ochy

e W³oszech autorem cennych prac na temat zjawisk mediumicznych by³ Cesare Lombroso (1835–1909) — psychiatra, antropolog kryminalny, Wprofesor uniwersytetów w Pawii i Turynie, wyj¹tkowy sceptyk, który za- s³yn¹³ skutecznymi wyst¹pieniami w obronie pos¹dzanej o oszustwa Eusapii Palladi- no (1854–1918). Ta ostatnia by³a najwybitniejszym medium fizycznym w historii nauki. Matka Eusapii zmar³a na skutek powik³añ po porodzie, a ojciec zosta³ zamor- dowany, gdy mia³a dwanaœcie lat. Szok psychiczny dojrzewaj¹cej dziewczyny przy- czyni³ siê do ujawnienia i gwa³townego wzrostu jej zdolnoœci medialnych, co nast¹pi³o w rok po tym wydarzeniu podczas prywatnego seansu w Neapo- lu. Stwierdzono wtedy, ¿e w kierunku Eusapii przesuwaj¹ siê nawet bardzo ciê¿kie meble, nie- jednokrotnie tak¿e unosz¹c siê w powietrzu. W roku 1872 manifestuj¹cy siê w Londynie Duch nazwiskiem John King, poinformowa³ ¿onê w³oskiego badacza Damianiego, ¿e w Neapolu ¿yje ponownie wcielona jego córka, która obda- rzona jest ogromnie rozbudowan¹ medialnoœci¹. Pod wskazanym adresem Damiani odnalaz³ w³a- œnie Eusapiê Palladino. Jej kariera rozpoczê³a siê jednak g³ównie dziêki profesorowi Ercolemu Chiai, który w liœcie otwartym adresowanym do Cesarego Lombrosa zwraca³ uwagê na to niezwy- Eusapia Palladino k³e medium, apeluj¹c o rozpoczêcie badañ. Lom- broso podj¹³ wyzwanie w 1891 roku i wraz z piêcioma wspó³pracownikami przeko- na³ siê o autentycznoœci zjawisk oraz uczciwoœci medium. Rok póŸniej zaczê³a pracê specjalna komisja, z³o¿ona z siedmiu naukowców ró¿nej narodowoœci, na czele któ-

115 Opowieœci spirytystyczne rej stan¹³ rektor uniwersytetu i dyrektor obserwatorium astronomicznego w Mediola- nie — profesor Giovanni Virginio Schiaparelli (1835–1910). Po odbyciu siedemna- stu eksperymentów komisja sporz¹dzi³a sprawozdanie zakoñczone pozytywnym dla medium werdyktem. Wkrótce Eusapia sta³a siê w œrodowiskach naukowych najbar- dziej poszukiwanym medium. Badacze przybywali do niej nawet z odleg³ego Peters- burga, zaœ ona sama wyje¿d¿a³a na seanse do Cambridge, Genui, Palermo, Pary¿a, Rzymu, Turynu i Warszawy. Profesor Enrico Morselli, przez d³u¿szy czas badaj¹cy zdolnoœci Eusapii Palladino, sporz¹dzi³ listê trzydziestu dziewiêciu rodzajów zjawisk, do których dochodzi³o w jej obecnoœci. By³y to miêdzy innymi ruchy przedmiotów, lewitacje, zjawiska dŸwiêko- we, optyczne, zmiany wagi i temperatury, pismo bezpoœrednie, czêœciowe materiali- zacje i w³aœciwie ca³a gama znanych ju¿ nauce przejawów aktywnoœci Duchów, wystêpuj¹cych w ró¿nym natê¿eniu. Interesuj¹cymi doœwiadczeniami by³o przypomi- naj¹ce nieco prace Geleya wykonywanie odcisków zjaw w misie wype³nionej glin¹. Najwa¿niejsze pod wzglêdem stosowanych metod i narzêdzi badania przeprowa- dzono jednak w paryskim Generalnym Instytucie Psychologicznym. W sk³ad tamtej- szego zespo³u wchodzili miêdzy innymi: chemicy Pierre Curie (1859–1906) i Maria Sk³odowska–Curie (1867–1934), filozof Henri Bergson (1859–1941) i Charles Ri- chet (wszyscy zostali w przysz³oœci laureatami Nagrody Nobla) oraz fizjolog Jacques Arsène d’Arsonval (1859–1940). W trakcie eksperymentów, poza wspomaganiem tradycyjnych zjawisk, Eusapia roz³adowa³a na odleg³oœæ elektroskop oraz zwiêkszy- ³a nacisk na szalkê wagi o siedem kilogramów. Sam Richet przeprowadzi³ z tym me- dium ponad sto eksperymentów. Camille Flammarion stwierdzi³ ponadto, ¿e gdy me- dium mia³o z³y humor, zachodz¹ce zjawiska stawa³y siê destrukcyjne. W 1908 roku w Neapolu trzech cz³onków Towarzystwa Badañ Parapsychologicznych — Everard Feilding, Hereward Carrington i Wirtley Baggaly — przeprowadzi³o podobne bada- nia w czasie jedenastu posiedzeñ. S¹ one tym istotniejsze, ¿e owa trójka badaczy cie- szy³a siê wrêcz z³¹ s³aw¹ obserwatorów nazbyt wymagaj¹cych i sceptycznych. Jednak i oni wydali pozytywn¹ opiniê na temat zjawisk maj¹cych miejsce w obecnoœci Eusapii. Wa¿nym odkryciem eksperymentów z pani¹ Palladino by³o stwierdzenie wystêpowania ete- rycznych tworów nazwanych pseudopodiami (ni- bynó¿kami), czy dŸwigniami psychicznymi, które unosi³y przedmioty b¹dŸ przyczynia³y siê do ich poruszania. Twory te, niewidzialne przy œwietle dziennym, a ujawnione na fotografiach wykony- wanych z u¿yciem czerwonego œwiat³a, wychodzi- ³y niejednokrotnie z cia³a medium lub kondenso- Eksperyment z udzia³em Eusapii Palladino wa³y siê w jego s¹siedztwie.

116 W³ochy

Wiele cennych informacji dotycz¹cych osobo- woœci medium przynios³y badania przeprowadzo- ne przez Juliana Ochorowicza w latach 1892– 1894. Zarówno on, jak i Morselli, Flammarion czy Carrington wielokrotnie byli œwiadkami prób oszustw dokonywanych przez Eusapiê. Czêsto zmêczona, znudzona eksperymentami lub znie- cierpliwiona, stara³a siê przyspieszyæ bieg wyda- rzeñ. Innym razem, znajduj¹c siê w g³êbokim tran- sie, mimowolnie uwalnia³a siê z krêpuj¹cych j¹ wiêzów, by poruszyæ sto³em czy tupn¹æ w pod³o- gê. Jej miêdzynarodow¹ karierê uwieñczy³ w 1909 Jedno z ostatnich zdjêæ Eusapii Palladino roku wyjazd do Stanów Zjednoczonych. W³aœnie tam przy³apano Eusapiê na oszustwie publicznie, gdy w trakcie seansu manipulowa- ³a rêkami i nogami. Jednak te epizody nie odbi³y siê na wiarygodnoœci medium, które wielokrotnie udowodni³o, ¿e zachodz¹ce w jego obecnoœci zjawiska s¹ realne i uczciwe. Badacze, spodziewaj¹c siê ewentualnych zak³óceñ toku doœwiadczenia przez Eusapiê, najczêœciej krêpowali j¹ specjalnym strojem, przywi¹zywali sznurami do krzes³a, trzymaj¹c jednoczeœnie za wszystkie koñczyny. W takich warunkach ¿ad- ne oszustwo nie by³o mo¿liwe. Ciekawostk¹ w tym wzglêdzie sta³ siê raport wybitne- go amerykañskiego magika Howarda Thurstona, który stwierdzi³, ¿e zjawiska, jakich by³ œwiadkiem, w ¿aden sposób nie dadz¹ siê wy- jaœniæ w kategoriach kuglarskich sztuczek. Pani Palladino, mimo kobiecego sprytu, nie by³aby na- wet w stanie wymyœliæ jakiegoœ podstêpu, bo nie cieszy³a siê opini¹ osoby zbyt inteligentnej, a nie- którzy twierdzili nawet, ¿e by³a analfabetk¹. Eusapia Palladino manifestowa³a swe zdolno- œci wielokrotnie równie¿ po œmierci, pozostawiaj¹c w wielu grupach spirytystycznych gipsowe i glinia- ne odlewy swej twarzy, czy inne pami¹tki tego typu. Spoœród w³oskich spirytystów prowadz¹cych badania zjawisk mediumicznych s³awê zdoby³ Odlew w glinie wizerunku Eusapii Ernest Bozzano (1862–1938) — filozof, psycho- Palladino po manifestacji jej ducha log, historyk, literaturoznawca, cz³onek za³o¿y- na seansie spirytystycznym ciel i cz³onek honorowy Miêdzynarodowego Instytutu Metapsychicznego w Pary¿u. W latach 1891–1921 w swej bibliotece w Savonie gromadzi³ materia³y dotycz¹ce zjawisk mediumicznych, opracowuj¹c ponad trzy tysi¹ce tomów poœwiêconych od- rêbnym przypadkom. Publikacje ksi¹¿kowe tego badacza obejmuj¹ ³¹cznie ponad szesnaœcie tysiêcy stron i dotycz¹ miêdzy innymi bilokacji, manifestacji metapsy- chicznych u zwierz¹t, wp³ywu Duchów na cz³owieka, zjawisk mediumicznych w chwi-

117 Opowieœci spirytystyczne

li œmierci i doœwiadczeñ metapsychicznych ludów pry- mitywnych. Jego ksi¹¿ka „Zjawiska nawiedzenia” za- wiera interesuj¹ce pod wzglêdem statystycznym rezulta- ty badañ dotycz¹ce spontanicznych manifestacji Duchów. Wspomina on o 532 przypadkach wyst¹pienia zjawisk mediumicznych, popartych relacjami œwiadków, z których 32 to dzieci, a 52 — reaguj¹ce w odpowiedni sposób zwierzêta. Wed³ug Bozzano w 374 przypadkach dosz³o do materializacji zjaw, a w pozosta³ych mia³y miejsce ha³asy, g³os bezpoœredni i ruchy przedmiotów. 184 razy zjawy poprzedza³y tragiczne wypadki zakoñ- czone œmierci¹, zaœ w 71 wypadkach dochodzi³o do œmierci naturalnej lub samobójczej. Ernest Bozzano Dalsze informacje tego rodzaju zebrane przez Erne- sta Bozzano dotycz¹ identyfikacji zjaw. W trakcie obserwowanych przez niego sean- sów dochodzi³o te¿ do ciekawych zjawisk materializacji i przyniesieñ rozmaitych przedmiotów: „W marcu 1904 roku uczestniczy³em w seansie w domu pana Perettie- go. Medium to nale¿a³o do krêgu naszych najbli¿szych przyjació³ i posiada³o nad- zwyczajne uzdolnienia psychokinetyczne. Potrafi³o na przyk³ad dokonywaæ natych- miastowych przyniesieñ na ¿yczenie. Poprosi³em Ducha–opiekuna, ¿eby przyniós³ mi kawa³ek pirytu, który le¿a³ na moim biurku w miejscu oddalonym o mniej wiêcej dwa kilometry. Duch odpowiedzia³ poprzez medium, ¿e jest ju¿ niemal zupe³nie wy- czerpany, ale mimo to spróbuje. Niebawem wyst¹pi³y u medium typowe spazmatycz- ne drgawki, sygnalizuj¹ce materializacjê aportu, ale nie s³yszeliœmy, ¿eby coœ spad³o na stó³ czy na pod³ogê. Duch–opiekun wyjaœni³ nam, ¿e wprawdzie uda³o siê zdema- terializowaæ i sprowadziæ czêœæ ¿yczonego przedmiotu, ale ¿e na jego powtórn¹ mate- rializacjê ju¿ nie wystarczy mu si³. Nastêpnie doda³: »Zapalcie œwiat³o«. Us³uchaliœmy i stwierdziliœmy, ¿e stó³, pozosta³e meble i dywany, a tak¿e ubrania i w³osy uczestni- ków seansu pokrywa³a cieniutka warstewka b³yszcz¹cego py³u pirytowego. Gdy wróci³em do domu, zobaczy³em, ¿e kawa³ek pirytu le¿y na moim biurku, ale znacznie go uby³o.” Podsumowuj¹c swe wieloletnie prace, Bozzano stwierdzi³: „Ktokolwiek, zamiast grzêzn¹æ w ja³owych dyskusjach, podejmuje systematyczne, dog³êbne badania w dzie- dzinie zjawisk metapsychicznych i prowadzi je przez d³ugie lata, gromadz¹c nie- zmierny materia³ faktów i przyk³adaj¹c do nich metody naukowe, musi — ka¿dy bez wyj¹tku — nabraæ przekonania, ¿e zjawiska metapsychiczne stanowi¹ przedziwny zbiór dowodów, wykazuj¹cych istnienie i przetrwanie ducha po œmierci cia³a. Takie jest moje najg³êbsze przekonanie i nie w¹tpiê, i¿ czas poka¿e, ¿e mam racjê.” G³oœnym popularyzatorem spirytyzmu we W³oszech by³ Cesare Bandy — dzien- nikarz i literat. Pocz¹tkowo uchodzi³ za jednego z najwiêkszych przeciwników real- noœci zjawisk mediumicznych i budowanych wokó³ nich filozofii. Przekona³y go do-

118 W³ochy

piero gruntowne studia, co opisa³ w t³umaczonej na wiele jêzyków pracy „Dzieje spirytyzmu”. Rzecznikiem zmiany wrogiego nastawienia wobec spirytyzmu, które panowa³o we w³oskich sferach koœcielnych, by³ lekarz papie¿y Leona XIII i Piusa X — doktor Giuseppe Lapponi, autor znanego dzie³a „Hipnotyzm i spirytyzm”. To dziê- ki niemu zaczêto w Watykanie œledziæ rezultaty badañ w tej dziedzinie, choæ nigdy nie doprowa- dzi³o to do wydania jakiegokolwiek oficjalnego oœwiadczenia. Jednak od bodŸców usprawiedli- wiaj¹cych uczynienie takiego kroku a¿ roi³o siê w krêgach koœcielnych. ¯arliwe przekonania reli- Cesare Bandy gijne spo³eczeñstwa i etos tradycji sprawi³y, ¿e na ziemi w³oskiej odnotowano najwiêcej przypadków zjawiska stygmatyzacji, które tak¿e stanowi jeden z przejawów medialnoœci. W 1901 roku chora na gruŸlicê dwudziestotrzyletnia Gemma Galgani modli³a siê w swym pokoju, po czym na jej ciele odkryto rany przypominaj¹ce œlady po biczowa- niu, a ubranie mia³a przesi¹kniête krwi¹. Przez nastêpne dwa lata (a¿ do jej œmierci) stygmaty te pojawia³y siê w ka¿dy czwartek. Jak pisze badaj¹cy ten przypadek Ger- mano di Stanislao: „W okresie zbli¿ania siê ekstazy rany na d³oniach Gemmy powoli ciemnia³y, a nastêpnie pêka³y, tworz¹c rozdarcie przechodz¹ce przez d³oñ na wylot. Zgrubia³e, pociemnia³e cia³o i zakrzep³a krew przy- biera³y kszta³t gwoŸdzi z grubymi g³ówkami.” Jed- nym z najs³ynniejszych stygmatyków i mediów w³oskich by³ kapucyn Francesco Forgione (1887– 1963), znany bardziej jako ojciec Pio. Poza zdol- noœciami jasnowidzenia i telepatii, ojciec Pio po- siada³ zdolnoœæ leczenia, wspomaga³ powstawanie zjawisk zapachowych, potrafi³ te¿ wysy³aæ na cza- sem du¿e odleg³oœci swe cia³o duchowe. Mimo in- tensywnoœci zjawisk wokó³ ojca Pio i wielu ich œwiadków, Œwiête Oficjum og³osi³o w maju 1923 i lipcu 1924 roku komunikaty, w których stwierdzi- ³o, ¿e: „(...) przeprowadzone badania nie wykaza³y nadprzyrodzonego charakteru zjawisk(...)” i we- zwa³o wiernych, by zastosowali siê do tego orze- czenia. By³a to najprawdopodobniej jedyna wypo- Ojciec Pio wiedŸ pochodz¹ca z tak wysokich sfer koœcielnych, której autorzy w sposób niew¹tpliwie niezamierzony przyznawali racjê spirytystom i niezale¿nym badaczom, dowodz¹cym, ¿e w zjawiskach mediumicznych nie ma nic „cudownego”. Historycy

119 Opowieœci spirytystyczne twierdz¹ jednak, ¿e komunikaty te podyktowane zosta³y zabiegami dyplomatyczny- mi wspó³pracuj¹cych przedstawicieli Watykanu i rz¹du faszystowskiego (faszyœci w Niemczech równie¿ za wszelk¹ cenê starali siê wyciszyæ g³oœn¹ sprawê Teresy Neumann), którym wszelkie niezwyk³oœci w obliczu napiêtej sytuacji w Europie by³y bardzo nie na rêkê. Nieco mniej znana jest siostra Elena Aiello z Cosenzo w Kalabrii, u której prze- bieg zjawiska wystêpowania i krwawienia stygmatów by³ podobny jak u Teresy Neu- mann. Interesuj¹cym przypadkiem by³a tak¿e uboga szwaczka, analfabetka — Teresa Musco (1943–1976), u której stygmaty pojawi³y siê w 1969 roku, kiedy te¿ dok³ad- nie przepowiedzia³a datê swojej œmierci. Z ran stygmatycznych ca³kowicie przebite mia³a tylko d³onie. Innym zjawiskiem mediumicznym zaobserwowanym w jej obec- noœci by³o krwawienie rzeŸb. Cia³o Teresy Musco przez piêæ dni po œmierci nie pod- lega³o te¿ ¿adnym zmianom, choæ póŸniej normalnie siê roz³o¿y³o. Jakby na ironiê, to w³aœnie we w³oskich krêgach koœcielnych narodzi³a siê tak¿e nowa dziedzina badawcza zjawisk mediumicznych, okreœlana mianem transkomuni- kacji instrumentalnej. Chodzi tu po prostu o na- wi¹zywanie kontaktów z mieszkañcami zaœwiatów za pomoc¹ wspó³czesnych urz¹dzeñ technicznych. Choæ zakoñczone niewielkim sukcesem ekspery- menty s³u¿¹ce porozumiewaniu siê z Duchami drog¹ radiow¹ przeprowadza³ ju¿ fizyk, laureat Na- grody Nobla — Guglielmo Marconi (1874–1937), to jednak przygoda œwiata z transkomunikacj¹ zaczê³a siê dopiero po drugiej wojnie œwiatowej. 17 wrzeœnia 1952 roku, w laboratorium ekspery- mentalnym Uniwersytetu Katolickiego w Medio- lanie, pracuj¹cy nad eliminacj¹ szumów z nagra- nia œpiewów gregoriañskich ojcowie Ernetti (specjalista w dziedzinie fizyki cz¹stek elementar- Guglielmo Marconi nych i fizyki kwantowej) i Gemelli (przewodni- cz¹cy Akademii Pontyfikalnej) przypadkowo zarejestrowali g³os osoby zmar³ej. Oj- ciec Gemelli zmêczony k³opotami technicznymi w pewnym momencie westchn¹³: „Och, tato! Pomó¿ mi.” — myœl¹c o swym nie¿yj¹cym rodzicu. Po chwili, ods³uchu- j¹c nagranie, obaj wyraŸnie us³yszeli tak drogi Gemelliemu g³os, który zapewnia³: „Oczywiœcie, ¿e ci pomogê, jestem zawsze przy tobie!”. Zaskoczeni zakonnicy pono- wili próbê, a wtedy z g³oœnika pad³a reprymenda: „G³uptasie, czy nie widzisz, ¿e to ja!?”. O ca³ej sprawie poinformowano natychmiast Watykan, wiêc wkrótce Ernetti i Gemelli stanêli przed papie¿em Piusem XII. Ten wyda³ iœcie salomonow¹ opiniê, uspokajaj¹c swych podw³adnych, ¿e mimo wszystko nie wkroczyli na zakazan¹ przez Koœció³ œcie¿kê: „B¹dŸcie spokojni, to tylko fakt czysto naukowy, który nie ma nic wspólnego ze spirytyzmem. Magnetofon to aparat obiektywny, nie dzia³aj¹cy na

120 W³ochy zasadzie sugestii. Rejestruje pochodz¹ce z zewn¹trz drgania fal dŸwiêkowych. To doœwiadczenie mo¿e zapo- cz¹tkowaæ nowe badania naukowe celem potwierdzenia wiary w zaœwiaty”. Tak siê te¿ sta³o — choæ najwiêkszy- mi specjalistami w tej dziedzinie nie stali siê duchowni. W³adze koœcielne wynajê³y w tym celu Austriaków: An- dreasa Rescha, który rozpocz¹³ badania na uniwersytecie w Latranie, i wspó³pracuj¹cego z nim fizyka Franza Se- idla (zm. 1982). Badania przeprowadzane przez duchownych zainspi- rowa³y tak¿e naukowca œwieckiego Marcella Bacciego, który od koñca lat szeœædziesi¹tych wspó³pracowa³ z ze- spo³em badawczym z Wiednia. W 1970 roku podjêto co- Franz Seidl tygodniowe kontakty z mieszkañcami zaœwiatów przy pomocy psychofonu, na który sk³ada³a siê nadawczo–odbiorcza aparatura radiowa. Pocz¹tkowo g³os rejestrowano wy³¹cznie na taœmach magnetycznych, po roku uzyskuj¹c ju¿ mo¿liwoœæ bezpoœred- niego prowadzenia dialogu. W 1978 roku Antonio Della Bella jako pierwszy uzyska³ portrety osób ze sfery pozamaterialnej przy pomocy telewizora. Ich to¿samoœæ po- twierdzili obserwuj¹cy eksperyment œwiadkowie. Poniewa¿ seansu nie utrwalono przy pomocy kamery, jego uczestnicy potwierdzili fakty oficjalnie pod przysiêg¹. Rozwój ruchu spirytystycznego we W³oszech napotyka stale trudnoœci wywo³y- wane przez g³êboko zakorzenion¹ ideologiê katolick¹. Próby tworzenia grup i prowa- dzenia publicznej dzia³alnoœci s¹ szybko wygaszane przez protesty œrodowisk proko- œcielnych, co nie wró¿y dobrze przysz³oœci spirytystów w tym kraju. Wyj¹tek stanowi¹ niewielkie oœrodki spirytystyczne w miejscowoœciach Aosta i Cattolica (w okolicach Mediolanu), które dzia³aj¹c od kilku lat w mieszkaniach prywatnych, prowadz¹ skromne prace badawcze nad nauk¹ Duchów.

121 Opowieœci spirytystyczne

Austria i Niemcy

krajach niemieckojêzycznych w latach 1845–1868 ukazywa³y siê prace wybitnego wiedeñskiego chemika, barona Karla Freiherra von Reichen- Wbacha (1788–1869), który abstrahuj¹c od badañ pierwszych spirytystów (zajêtych wtedy zjawiskami materializacji), dowodzi³ istnienia naturalnej energii przenikaj¹cej wszelk¹ materiê organiczn¹ i nieorganiczn¹ — si³y ¿yciowej, któr¹ okreœla³ mianem odu. Przeprowadza³ eksperymenty z mediami widz¹cymi i jasnowi- dzami, kontynuowane póŸniej w Pary¿u przez pu³kownika de Rochasa i doktora Luy- sa. Jednym z pierwszych doœwiadczeñ Reichenbacha by³o spotkanie z obdarzon¹ zdolnoœciami medialnymi dziewczynk¹ Angelik¹ Sturman, która widzia³a promie- niowanie umieszczonego w ciemnym pokoju kryszta³u górskiego. Nastêpnie wyko- na³ tysi¹ce doœwiadczeñ z osobami medialnymi i charakteryzuj¹cymi siê podatnoœci¹ na wp³ywy magnetyczne. Bada³ wp³yw swoich wspó³pracowników na innych ludzi i przedmioty materialne w ich otoczeniu. Reichenbach najprawdopodobniej jako pierwszy w œwiecie przeprowadza³ eksperymenty wykazuj¹ce dzia³anie medialnoœci na roœliny. Na wiele lat przed Kirlianem i innymi wypowiada³ siê te¿ na temat istnienia ludzkiej aury, która zmienia siê w zale¿noœci od stanu zdrowia i nastroju cz³owieka. Baron de Guldenstubbe ja- ko pierwszy w Niemczech uzy- ska³ w roku 1856 zjawisko pi- sma bezpoœredniego. Pocz¹tki jego studiów nad zjawiskami mediumicznymi wi¹¿¹ siê jed- nak ze spraw¹ spektakular- nych manifestacji fizycznych, których pocz¹tek mia³ miejsce w 1844 roku w miasteczku Zjawisko optyczne na grobie Arensburg, po³o¿onym na ba³-

122 Austria i Niemcy tyckiej wyspie Oesel, gdzie baron by³ prezesem s¹du koœcielnego. Wszystko zaczê³o siê w czerwcu na miejscowym cmentarzu, gdzie konie osób odwiedzaj¹cych groby bliskich zachowywa³y siê bardzo dziwnie. Niektóre z nich bez widocznej przyczyny stawa³y dêba, inne traci³y przytomnoœæ, a nawet pada³y martwe. By³y te¿ takie, które dostawa³y ataków sza³u i trzeba by³o je zabiæ. Pobie¿ne oglêdziny pozwoli³y ustaliæ, ¿e zajœcia te mia³y miejsce zawsze w pobli¿u grobowca rodziny Buxhoewden. Kilka dni póŸniej w czasie nabo¿eñstwa odprawianego w s¹siedniej kaplicy rodzinnej, z gro- bowca Buxhoewdenów zaczê³y dobiegaæ niezwyk³e ha³asy. Po jego otwarciu okaza³o siê, ¿e wszystkie trumny s¹ porozrzucane po posadzce. Baron wdro¿y³ oficjalne œledztwo w tej sprawie, nakazuj¹c uporz¹dkowaæ kryptê, zamkn¹æ i opieczêtowaæ. Po kilku dniach historia powtórzy³a siê i tym razem powo³ana przez barona komisja œledcza podjê³a bardziej radykalne kroki. Sprawdzono œciany i rozkopano pod³o¿e krypty, by sprawdziæ, czy nie ma tam jakiegoœ przejœcia — niczego jednak nie zna- leziono. Odrzuciwszy koncepcjê o dzia³aniu cmentarnych z³odziei, uporz¹dkowano trumny, wysypano pod³ogê grobowca popio³em, wejœcie zamkniêto i zapieczêtowano (niektóre z pieczêci sprytnie ukryto), a przed nim wystawiono pe³ni¹ce s³u¿bê dzieñ i noc warty wojskowe. Po up³ywie trzech dni komisja œledcza nakaza³a otwo- rzyæ grobowiec, aby przekonaæ siê o skutecznoœci podjêtych dzia³añ. ¯adna z pieczê- ci nie by³a uszkodzona, a na warstwie popio³u brak by³o najmniejszych œladów. Mimo to wœród trumien panowa³ chaos: niektóre sta³y odwrócone pionowo, inne le- ¿a³y porozrzucane, jedna musia³a upaœæ z takim impetem, ¿e pêk³a i wystawa³y z niej ludzkie szcz¹tki. Rada miejska Arensbergu i rodzina Buxhoewden postanowili prze- nieœæ trumny w inne miejsce, po czym zapanowa³ tu spokój. Nieco mniej znanym pionierem fenomenologii mediumicznej by³ filozof, baron La- zar von Hellenbach. Prowadzi³ swe prace w Chorwacji i w Wiedniu, badaj¹c zdolnoœci medialne Bastiana, Williama Eglintona, Flowera, Hansena, Henry’ego Slade’a i baro- nowej Vay. Eksperymenty przeprowadza³ niejed- nokrotnie w obecnoœci cz³onków rodziny cesar- skiej i przedstawicieli wiedeñskich sfer dworskich. Jego liczne publikacje wywo³ywa³y wrzawê w krê- gach niemieckiej inteligencji i w œwiecie nauko- wym, co przyczyni³o siê do szybkiej popularyzacji zagadnieñ zjawisk mediumicznych. Hellenbach jako jeden z pierwszych opublikowa³ przekazany przez baronow¹ Vay komunikat o ¿yciu w zaœwia- tach sygnowany przez Immanuela Kanta (1724– 1804): „Szybkoœæ myœli przeœciga chy¿oœæ œwiat³a. Jeœli myœlisz o czymœ, to w tej samej chwili jesteœ na miejscu swoich myœli — to zaœ jest w³aœciwo- œci¹ pewnych istot. Przestrzeñ jest tylko ide¹, ludz- kim wyobra¿eniem. Nie znam ani godziny, ani Lazar von Hellenbach

123 Opowieœci spirytystyczne dnia, ani przestrzeni w sferze, w której siê znajdujê. Myœl, wola i dzia³anie s¹ jednym i tym samym.” Hellenbach otwarcie stwierdza³ istnienie nadzmys³owej istoty ludzkiej i duchowej œwiadomoœci kierowanej przez wy¿sz¹ si³ê, nieuœwiadamian¹, lecz wyczuwaln¹ i ko- nieczn¹. Doœwiadczalnie stwierdzi³, ¿e ka¿dy cz³owiek jest odrêbn¹ osobowoœci¹, odnosz¹c to do typowo spirytystycznej teorii ¿ycia po œmierci i reinkarnacji. Jako pierwszy sprzeciwia³ siê tak¿e traktowaniu spirytyzmu jako religii: „Spirytyzm nie bêdzie religi¹ przysz³oœci, poniewa¿ by³oby to znowu objawienie, w dodatku rozpro- szone. Nowoczesny spirytualizm dostarcza natomiast pouczaj¹cych dowodów, stwierdzonych dla naukowego i rozumowego pojmowania prawdy.(...) Jak¿e inaczej ukszta³towa³yby siê rzeczy, gdyby ka¿dy wiedzia³, ¿e nasz ziemski ¿ywot jest tylko przemijaj¹cym zjawiskiem, a nasze czyny pozostaj¹ uwiecznione po wsze czasy i wy- wo³uj¹ nieuniknione nastêpstwa! Jak¿e inaczej rozumielibyœmy, ¿e prac¹ nasz¹ stwa- rzamy nie tylko przemijaj¹ce twory, ale ¿e wytwarzamy przez to zdolnoœci i przymioty trwaj¹ce wiecznie; ¿e mi³oœæ, przyjaŸñ oraz poœwiêcenie rodz¹ i przynosz¹ owoce tak¿e poza grobem; ¿e nie mo¿e byæ gorszej, a równoczeœnie g³upszej zasady, jak uwa¿aæ nasz dobrobyt materialny za jedyny cel ¿ycia.” Pierwszym naukowcem niemieckim poproszonym o wydanie opinii na temat real- noœci zjawisk mediumicznych, wobec zalewu fali manifestacji i mediów, by³ Ludwig Büchner (1824–1899) — filozof, lekarz i fizjolog, autor wydanej w roku 1855 ksi¹¿- ki „Si³a i materia”. Büchner odpowiedzia³ na apel pewnego nowojorskiego towarzy- stwa, oferuj¹cego badaczowi, któremu uda siê wykazaæ nieprawdziwoœæ spirytystycz- nych fenomenów, nagrodê w wysokoœci dziesiêciu tysiêcy dolarów. Mimo usilnych starañ, zrzek³ siê pretendowania do nagrody, bo jego badania spe³z³y na niczym. W³aœciwy ruch spirytystyczny w Niemczech zapocz¹tkowa³ jednak Rosjanin Aleksandr Aksakow, który w roku 1866 rozpocz¹³ wydawanie serii t³umaczeñ prac naukowych pod god³em „Niemieckiej Biblioteki Spirytystycznej”, a w roku 1874 ufundowa³ w Lip- sku pierwsze niemieckie czasopismo poœwiêcone badaniom zjawisk mediumicznych „Psychische Studien” (Studia Psychiczne). Od tej pory to w³a- œnie Lipsk sta³ siê g³ównym oœrodkiem ruchu spiry- tualistycznego krajów niemieckich i austro–wê- gierskich. Niemieckim odpowiednikiem Allana Kardeca pod wzglêdem charakteru prac badawczych i po- pularyzacji spirytyzmu by³ profesor Johan Karl Friedrich Zöllner (1834–1882) — astronom i fi- zyk, wyk³adowca uniwersytetu w Lipsku. Uczony ten wynalaz³ astrofotometr i kalorymetr oraz opra- Johan Karl Friedrich Zöllner cowa³ matematyczne podstawy interesuj¹cej teorii

124 Austria i Niemcy czwartego wymiaru, któr¹ zastosowa³ m.in. w pracy „Über Wirkungen in die Ferne” (O dzia³aniach na odleg³oœæ), uzasadniaj¹c przy jej pomocy fenomeny zachodz¹ce na seansach spirytystycznych. By³ praktykuj¹cym protestantem, a jego pionierskie prace na temat zjawisk mediumicznych i ich filozoficznego wydŸwiêku spotka³y siê w Niem- czech ze stanowczymi protestami materialistycznie nastawionych naukowców i kon- serwatywnego kleru. Zöllnerowi zarzucano ³atwowiernoœæ, zamroczenie umys³u i pa- danie ofiar¹ sprytnych oszustów. Opór badacza oraz zgromadzone przez niego doœwiadczalnie dowody naukowe przekona³y jednak wielu oponentów i przysporzy- ³y mu wspó³pracowników. Jednymi z pierwszych byli: jego kolega z uczelni profesor Ulritze i medium Hansen. Zöllner, wspomagany przez profesorski zespó³ w sk³adzie: Wilhelm Weber (fi- zyk), Gustaw Theodor Fechner (fizyk i filozof) i Wilhelm Scheibner (matematyk), przeprowadzi³ w Niemczech jedne z g³oœniejszych eksperymentów z amerykañskim medium Henrym Slade’em (1836–1905), s³yn¹cym g³ównie ze wspomagania zjawiska pisma bezpoœrednie- go. Nieco wczeœniej dwaj s³ynni uczeni berliñscy: Her- mann Ludwig von Helmholtz (1821–1894) i Rudolf Vir- chow (1821–1902) og³osili, ¿e by³oby poni¿ej ich godnoœci zajmowanie siê badaniem zjawisk, które s¹ sprzeczne z logik¹. Henry Slade — syn Amerykanina i Francuzki — uro- dzi³ siê w Shatynii (hrabstwo Fradonia) w Ameryce Pó³nocnej, a jego zdolnoœci medialne zaczê³y siê obja- wiaæ ju¿ w wieku dzieciêcym, o czym tak opowiada³: „Gdy jeszcze jako ch³opiec uczêszcza³em do szko³y, czêsto z ró¿nych stron dawa³y siê s³yszeæ stukania, na- Henry Slade wet w mojej ³awce, co œci¹ga³o na mnie surowe kary, bo- wiem oskar¿ano mnie, ¿e stukam nogami — a i dziœ jeszcze to samo mi przypisu- j¹.(...) Wszêdzie spotyka³em ludzi, którzy oskar¿ali mnie o oszustwo, ale to znów dla osób powa¿nych stawa³o siê powodem do œciœlejszego badania rzeczy.” Z zawodu by³ lekarzem dentyst¹, a jego kariera jako medium rozwija³a siê g³ównie dziêki wielu seansom organizowanym w Europie i Australii. W roku 1860 zaczê³y wystêpowaæ pierwsze oznaki pisma bezpoœredniego i od tej pory Slade podró¿owa³ po œwiecie, seansuj¹c oraz poddaj¹c siê badaniom rozmaitych naukowców. W 1876 roku, po krótkim pobycie w areszcie, uda³o mu siê unikn¹æ skazania na mocy angielskiego prawa o zwalczaniu czarów. Trzy lata póŸniej, przebywaj¹c w Australii, Slade dozna³ parali¿u prawej strony cia³a, który po kilku latach ograniczy³ siê tylko do nogi. Mimo choroby eksperymentowa³ jednak czêsto, co wiele osób przekona³o ostatecznie o tym, ¿e nie stosuje ¿adnych kuglarskich sztuczek, bo fizycznie — pow³ócz¹c praw¹ nog¹ i nie poruszaj¹c sprawnie rêk¹ — nie jest do nich zdolny. Badaj¹cy zdolnoœci medium we Francji Paul Gibier stwierdzi³: „Pewni jesteœmy, ¿e gdyby w doœwiadcze-

125 Opowieœci spirytystyczne niach swych chcia³ w czymœ oszukiwaæ, prêdko by to dostrze¿ono, gdy¿ w ogóle nie posiada³ ¿adnych uzdolnieñ prestidigitatora”. Doœwiadczenia Zöllnera i Slade’a z pismem bezpoœrednim, przeprowadzane w Ber- linie i Lipsku od roku 1877, przebiega³y wed³ug upowszechnionej metody. Do za- mkniêtego pude³ka wk³adano czysty papier i o³ówek. Nad pude³kiem lub w pobli¿u medium trzyma³o swoje rêce, a po jego otwarciu znajdowano gotowe komunikaty. Inn¹ technik¹ by³o wykorzystywanie ardezowych tabliczek i rysików, mocno zwi¹za- nych sznurkiem. Tabliczki k³adziono na drewnianym stoliku w znacznej odleg³oœci od medium. Najczêœciej to nie medium dostarcza³o materia³y do eksperymentu — starano siê w ten sposób unikn¹æ ewentualnego oszustwa, na przyk³ad dostarczenia papieru nas¹czonego atramentem sympatycznym. Jednym z dowodów realnoœci zja- wiska by³y tabliczki pokrywaj¹ce siê napisami jednoczeœnie w szeœciu jêzykach, nie- jednokrotnie nie znanych nikomu spoœród obecnych (sam Slade mówi³ tylko po an- gielsku). Profesor Zöllner uzyska³ tak¿e podobn¹ metod¹ odciski stóp i r¹k zjaw na czernionych sadz¹ tabliczkach oraz obserwowa³ krótkie materializacje r¹k (w kolo- rze czerwonym i brunatnym), które wspomaga³y wyst¹pienie zjawiska pisma bezpo- œredniego. Wszystkie te fakty okreœla³ mianem przejawu dzia³ania si³ czwartego wy- miaru — œwiata nadzmys³owego. Oto jeden z komunikatów otrzymanych w czasie eksperymentów ze Slade’em: „Mili Przyjaciele! Macie przed sob¹ zagadnienie o da- lekosiê¿nym znaczeniu dla ca³ej ludzkoœci. Bêdzie dobrze, jeœli trzymaæ siê bêdzie- cie planu, który Wam okreœliliœmy, aby rozkwit³o to dobro, jakie z waszych badañ ma wyp³yn¹æ. Nie szukajcie przy tym nigdy ani poklasku, ani s³awy, nigdy nie ³¹czcie nawet cienia zysku z t¹ œwiêt¹ spraw¹, albowiem nie od ludzi, lecz od Boga pochodz¹ te rzeczy”. Pojawia³y siê równie¿ wiersze i towarzysz¹ce zjawiska fizyczne — na przyk³ad w postaci wyrzucanego w powietrze scyzoryka s³u¿¹cego do temperowania rysików. W trakcie jednego z eksperymentów pêk³ na pó³ parawan o potê¿nej drew- nianej ramie, Slade doprowadza³ te¿ do odchylania kierunku ig³y kompasu. Zöllner, imituj¹c eksperymenty Crookesa, przynosi³ równie¿ akordeon, który w obecnoœci medium wygrywa³ ró¿ne melodie. Zaobserwowano tak¿e chwilowe przeniesienie zdolnoœci medialnych na profesora Scheibnera, który dotykany przez Slade’a wspo- maga³ podobne zjawiska. Profesor Zöllner by³ te¿ œwiadkiem jednych z pierwszych zbadanych naukowo zjawisk rozebrania medium przez Duchy. Polega to na dokonuj¹cym siê za spraw¹ dematerializacji zdjêciu odzie¿y z medium, które jest bez przerwy trzymane przez badaczy za wszystkie koñczyny, co uniemo¿liwia wykonanie tej czynnoœci w inny sposób (o podobnych zjawiskach donosi³ te¿ Ernest Bozzano). Opisa³ równie¿ udane, opieraj¹ce siê na tych samych zasadach eksperymenty, w trakcie których przenoszo- ne by³y skórzane pierœcienie — pocz¹tkowo zawieszone na stalowej strunie, a po za- koñczeniu doœwiadczenia znajdowane na sto³owej nodze. G³ówne konkluzje swych prac wy³o¿y³ Zöllner w obszernym dziele „Wissenschaftliche Abhandlungen” (Roz- prawy naukowe).

126 Austria i Niemcy

Najpopularniejsze w krajach niemieckich oka- za³y siê jednak publikacje Karla du Prela (1839– 1899) — doktora filozofii i psychologii, wyk³adow- cy uniwersytetów w Monachium i Tübingen. Jego przepojone lotnymi ideami filozoficznymi kompila- torskie prace o charakterze porównawczym i histo- rycznym, uchodz¹ za jedne z najpowa¿niejszych ujêæ spirytyzmu teoretycznego, w zestawieniu z za- gadnieniami nauk spo³ecznych i przyrodniczych. Du Prel stara³ siê wykazywaæ zale¿noœci istniej¹ce miêdzy wszystkimi dziedzinami ludzkiej dzia³al- noœci, odmitologizowuj¹c wiedzê i nadaj¹c jej charakter u¿y-

teczny, zw³asz- Karl du Prel cza w procesie doskonalenia cz³owieka. Podobny charakter mia³y te¿ prace przyrodnika i psycholo- ga Michaela Perty’ego, profesora uniwersytetów w Monachium i Bernie, który bada³ zjawiska prze- jawów istnienia duszy, odnosz¹c je tak¿e do œwia- ta zwierzêcego. Badaczem ³¹cz¹cym umiejêtnoœci naukowego patrzenia na œwiat ze zdolnoœciami medialnymi by³ doktor Bernard Cyriax. Pocz¹tko- wo zwalcza³ spirytyzm i jego zwolenników, lecz po kilkuletnim pobycie w Stanach Zjednoczo- nych, gdzie prowadzi³ praktykê lekarsk¹, wróci³ na sta³e do Niemiec, by rozpocz¹æ dog³êbne studia Michael Perty zjawisk mediumicznych. W roku 1881 zacz¹³ wy- dawaæ w Lipsku periodyk „Neue Spiritualistische Blätter” (Nowa Prasa Spirytualistyczna), po kilku latach przemianowane na „Zeitschrift für Spiriti- smus” (Czasopismo o Spirytyzmie). Spoœród Niemców badaczem o najbogatszym dorobku naukowym, stworzonym g³ównie w opar- ciu o liczne kontakty zagraniczne, by³ baron Adal- bert von Schrenck–Notzig (1862–1929) — doktor neurologii z Monachium. Dziêki rzadkim pod wzglêdem dok³adnoœci i rzetelnoœci doœwiadcze- niom rozszerzy³ on i udoskonali³ metody badania zjawisk mediumicznych, wykazuj¹c na drodze œci- œle naukowej ich realnoœæ. Schrenck–Notzig praco- wa³ pocz¹tkowo w Monachium, towarzysz¹c eks- Bernard Cyriax

127 Opowieœci spirytystyczne perymentom du Prela, który by³ jego nauczycielem i wzorem do naœladowania. Na- stêpnie towarzyszy³ uczonym francuskim, prowadz¹c badania w Pary¿u i Nancy. Jego kolejnym krokiem by³o za³o¿enie monachijskiego Towarzystwa Psychologicz- nego, dziêki któremu przeprowadzono liczne doœwiadczenia z wieloma znanymi me- diami — miêdzy innymi z Berandem, Williamem Eglintonem, Gazerrem, Eusapi¹ Palladino, Stanis³aw¹ Popielsk¹ i Stanis³aw¹ Tomczykówn¹. Do historii przesz³y jednak zw³aszcza rewelacyjne doœwiadczenia Schrenck–Not- ziga z mediami Juliette Bisson i znajduj¹c¹ siê pod jej opiek¹ m³od¹ Ev¹ Carrere, przeprowadzane w mieszkaniu tej pierwszej, jak i w laboratorium badacza. System kontroli zachodz¹cych wtedy materializacji zosta³ doprowadzony wrêcz do perfekcji, a zjawiska rejestrowa³o jednoczeœnie dziewiêæ aparatów fotograficznych. Eva rozbie- rana by³a przed seansem do naga, skrupulatnie badana i w koñcu zaszywana w dwuczê- œciowy trykot. Zahipnotyzowana siedzia³a na sto³ku, w odseparowanym gabinecie za czarn¹ zas³on¹, któr¹ rozchylano w czasie wyst¹pienia zjawisk, co pozwala³o ujrzeæ zarówno medium, jak i materializacje. Pewne pojêcie o zachodz¹cych zjawiskach daje ten oto fragment raportu pani Bis- son z jednego z seansów przeprowadzonych z Ev¹ w jej domu, na rok przed zapro- szeniem do Monachium: „Eva zaproponowa³a mi, ¿ebym sama z ni¹ robi³a ekspery- menty, poniewa¿ czuje siê doskonale. Uœpi³am j¹ o godzinie 8.45 — i natychmiast po zapadniêciu w hipnozê zaczê³o siê charakterystyczne rzê¿enie i dziwnie zmateriali- zowany kszta³t ukaza³ siê na lewym ramieniu medium jeszcze zanim zawar³a zas³onê. Siedzia³am przed gabinetem. Materia oddzieli³a siê od ramienia Evy i bia³a plama porusza³a siê po czarnym tle gabinetu. Przez ten czas trzyma³am rêce Evy. PóŸniej Eva rozchyli³a firankê bardzo szeroko i ujrza³am w g³êbi gabinetu, jakieœ piêædziesi¹t centymetrów od g³owy Evy, coœ jakby twarz, która na mnie patrzy³a. Liczê siedem- dziesi¹t sekund — zjawa siê nie porusza. Rêce Evy ci¹gle w moich rêkach. Eva, wi- docznie przyci¹gniêta widziad³em, wyprostowuje ramiê (z moj¹ rêk¹) w kierunku zjawy, która zniknê³a, wydaje gwa³towny krzyk i popada w omdlenie na moich oczach. PóŸniej mi powiedzia³a, ¿e materializacja zosta³a powstrzymana przez zbyt mocno wpadaj¹ce œwiat³o, ¿e materia zbyt gwa³townie cofnê³a siê w g³¹b jej cia³a, wskutek czego zrobi³o siê jej tak niedobrze, ¿e straci³a przytomnoœæ. Zasunê³am wiêc zas³onê, stale trzymaj¹c rêce Evy, i pozwoli³am jej odpocz¹æ. Ca³kiem powoli otwie- ra siê na nowo zas³ona i znów spostrzeg³am g³owê w tyle gabinetu, obok g³owy Evy. Przez dziesiêæ sekund zjawa nie rusza siê. PóŸniej zmala³a i powoli znik³a. Nagle Eva ¿¹da ode mnie, abym szybko rozpru³a szwy; zdziera z siebie trykot i siedzi przede mn¹ ca³kiem naga. Zaczê³a siê teraz seria nadzwyczajnych zjawisk. Na nagiej piersi zjawi³a siê p³aska, du¿a, ciemnoszara plama, bia³a na zewnêtrznych brzegach, trwa³a jakiœ czas i zniknê³a w okolicy pêpka. Widzia³am dok³adnie, jak tam zosta³a wch³oniê- ta. Zas³ona znowu by³a jakiœ czas zasuniêta, przy czym nie puszcza³am jej r¹k. U otwo- ru firanki ukaza³a siê na nowo bia³a plama; przenios³a siê na jej cia³o, a by³a tego samego kszta³tu co poprzednio, tylko trochê wiêksza. Liczê przy otwartej zas³onie

128 Austria i Niemcy dwadzieœcia dwie sekundy; nagle materia kurczy siê na jej ciele pod k¹tem prostym do osi cia³a i tworzy szerok¹ wstêgê od biodra do biodra, rozszerzaj¹c¹ siê pod pêp- kiem. I to zjawisko zwija siê i znika w pochwie. Medium rozwiera na moje ¿ycze- nie uda i widzê, jak materia przybiera doœæ dziwaczny kszta³t orchidei i, powoli siê zmniejszaj¹c, wchodzi do pochwy. Podczas ca³ego tego procesu trzyma³am jej rêce. Eva oœwiadczy³a: »Poczekaj trochê, spróbujemy u³atwiæ jej przejœcie«. Pod- nosi siê, wstêpuje na fotel, siada na porêczy, podczas gdy nogi jej spoczywaj¹ na siedzeniu. Rozwiera nogi. Przed moimi oczami, przy otwartej zas³onie, wychodzi z jej pochwy masa o kszta³cie kuli i œrednicy oko³o dwudziestu centymetrów i sa- dowi siê z wielk¹ szybkoœci¹ na górnej czêœci jej uda. Rozpoznajê w tej masie nie- zbyt jeszcze wyraŸn¹ twarz, której oczy na mnie spogl¹daj¹. Gdy siê jeszcze bar- dziej schylam, aby lepiej widzieæ, g³owa podnosi siê przed moimi oczyma i ulatuje nagle od medium w cienie gabinetu, niedostêpna moim oczom. Medium znów po- pada w omdlenie.” W czasie seansów ze Schrenck–Notzigiem u Evy wystêpowa³y wy³¹cznie zjawi- ska materializacyjne — pocz¹wszy od ledwo widocznych ob³oczków ektoplazmy, poprzez g³owy i inne czêœci ludzkich cia³ o twardej konsystencji. Zjawiska w miarê kontynuowania seansów przybiera³y na sile i wyrazie. Niezwyk³e by³y formy mate- rializacyjne do z³udzenia przypominaj¹ce arkusze papieru pokryte wyobra¿eniami ludzkich twarzy, jakby wyciêtych z ogromnej gazety. Wybudzona z transu Eva nigdy nie pamiêta³a, co siê wydarzy³o. W 1912 roku badacz og³osi³, ¿e stwierdzi³ w czasie badania mikroskopowego, i¿ ektoplazma wydzielana przez medium Evê Carrere ma naturê organiczn¹. Pod koniec roku zaprosi³ te¿ do Monachium polskie medium ma- terializacyjne Stanis³awê Popielsk¹, zapoznaj¹c j¹ z wynikami badañ jej francuskiej kole¿anki. Nauczona doœwiadczeniem Popielska te¿ zaczê³a wytwarzaæ ektoplazmê. Ona równie¿ w czasie badañ ubierana by³a w specjalnie skrojony trykot, a na g³owê wk³adano jej przyszywany do stroju muœlinowy worek. Wy³aniaj¹ca siê z ust medium ektoplazma przenika³a przez worek, zaœ po skoñczonym do- œwiadczeniu podobn¹ drog¹ by³a przez nie wch³a- niana. To w³aœnie we wspó³pracy ze Stanis³aw¹ Popielsk¹ dokonano pierwszych w œwiecie filmo- wych zdjêæ ektoplazmy. Podobne eksperymenty, choæ nie tak bardzo spektakularne, badacz ten przeprowadza³ ze zna- nym medium austriackim Rudim Schneiderem (1908–1957), w obecnoœci którego dochodzi³o do materializacji, lewitacji i drobnych zjawisk fizycz- nych. Baron Schrenck–Notzig wierzy³ w istnienie ¿ycia po œmierci, nie by³ jednak spirytyst¹, odrzu- caj¹c filozoficzn¹ stronê tej nauki, lecz nigdy nie Rudi Schneider

129 Opowieœci spirytystyczne

czyni³ tego z przek¹sem czy ironi¹. Mimo gwa³townego charakteru, który prowadzi³ go czêsto do burzliwych dys- kusji naukowych, zawsze koñczy³ je po- godnie, stwierdzaj¹c: „Nie spierajmy siê, tylko pracujmy!”. Jednym z najs³ynniejszych mediów niemieckich obdarzonych zdolnoœcia- mi somnambulicznymi i do wspomaga- nia efektów materialnych by³a bawar- ska stygmatyczka Teresa Neumann Teresa Neumann w czasie zjawiska mediumicznego... (1898–1962) z Konnersreuth. Od 1926 roku w ka¿dy pi¹tek prze¿ywa³a wizje zwi¹zane z „mêk¹ Chrystusa”, którym towa- rzyszy³o wiele chorób. Pewnego dnia wizje usta- ³y, a na ich miejsce pojawi³y siê krwawi¹ce regu- larnie co pi¹tek stygmaty na g³owie, d³oniach, stopach i boku, z których wyp³ywa³o za ka¿dym razem nawet pó³ litra krwi. Czêste utraty przy- tomnoœci przez Teresê da³y naukowcom mo¿li- woœæ dok³adnego zbadania jej ran i ustalenia au- tentycznoœci zjawiska. Okaza³o siê równie¿, ¿e niejednokrotnie z otworów w jej ciele wyrastaj¹ twory przypominaj¹ce kszta³tem gwoŸdzie. Poja- wieniu siê stygmatów towarzyszy³y tak¿e inne nie- codzienne zjawiska. Na trzydzieœci piêæ lat przed sw¹ œmierci¹ Teresa przesta³a jeœæ i piæ (tolerowa- ³a tylko komunijne op³atki), a jej przewód pokar- ... i poza nim mowy skurczy³ siê i w koñcu wysech³. Podczas ekstaz mówi³a miêdzy innymi w jêzy- ku aramejskim, którym najprawdopodobniej porozumiewa³ siê Jezus. Niestety w³adze koœcielne, jak i faszystowskie cywilne, stara³y siê nadaæ sprawie charakter cudownoœci lub ca³kowicie j¹ wyciszyæ, nie dopuszczaj¹c do medium niezale¿nych badaczy. Doktor Eduard Aigner, który stwierdzi³ realnoœæ zjawisk, lecz odrzuci³ ich rzekomo „cudowny” charakter, grzmia³ w roku 1929 na ³amach czasopisma „Zeit für Parapsychologie” (Czas dla Parapsychologii): „Mnie, jako niekatolickiemu lekarzo- wi, odmówiono pozwolenia na lekarskie badanie, do którego mia³em zapewnion¹ po- moc ze strony kilku instytutów uniwersyteckich. Ale gdzie¿ s¹ katoliccy lekarze? Gdzie jest sekcja medyczna Katolickiego Wydzia³u Akademickiego ¿¹dana przez prasê w Konnersreuth? Gdzie jest katolicki psychiatra? Prasa lewicowa mówi o bra- ku odwagi! Je¿eli w tym wzglêdzie stosunki nie zostan¹ uporz¹dkowane, to w Kon- nersreuth zbli¿ymy siê do katastrofy, która ani lekarzom, ani teologom nie mo¿e byæ mi³a. Bezczynne przygl¹danie siê i milczenie nie harmonizuje z nakazem naukowego

130 Austria i Niemcy d¹¿enia do prawdy.” Obserwuj¹cy Teresê Neumann doktor Fritz Gerlich, autor naj- obszerniejszego dzie³a na temat zjawisk w Konnersreuth, zosta³ w roku 1934 przez hitlerowców uwiêziony i zamordowany. Przewrót hitlerowski w Niemczech zahamowa³ w tym kraju wszelk¹ dzia³alnoœæ spirytystyczn¹. Przedstawiciel niemieckich spirytystów, niejaki Bruns z Hanoveru, w roku 1933 usun¹³ niemieckie organizacje spirytystyczne z miêdzynarodowych gre- miów, bowiem pañstwowa ideologia Hitlera zakazywa³a prac w jakichkolwiek po- wszechnych akcjach humanitarnych i pacyfistycznych. Podobnie sta³o siê ze spiryty- zmem w³oskim. Po drugiej wojnie œwiatowej najs³ynniejszym medium niemieckim sta³ siê Hans– Peter Paulussen (ur. 1947) — kucharz z Moguncji, który zas³yn¹³ z uzyskania zezwo- lenia na produkcjê maœci przeciwko œwierzbi¹czce. Paulussen twierdzi, ¿e szczegó³o- w¹ recepturê maœci uzyska³ w czasie seansu spirytystycznego, w trakcie którego manifestowa³ siê doktor Gustav Nussbaum — ¿ydowski lekarz, zamordowany w 1944 roku w obozie koncentracyjnym w Oœwiêcimu. Po serii testów klinicznych medium otrzyma³o licencjê na produkcjê maœci, któr¹ nazwano „Alphaderm”. W jej sk³ad wchodzi dwadzieœcia osiem olejków eterycznych oraz zió³ (m.in. dziurawiec, rumian szlachetny, aloes, smaczliwka w³aœciwa, g³o¿yna pospolita). Nie ma tu miêdzy inny- mi wywo³uj¹cego wiele szkodliwych skutków ubocznych kortyzonu i innych sub- stancji stosowanych dotychczas w leczeniu tej choroby. Jak wykaza³y testy, w osiem- dziesiêciu procentach maœæ ³agodzi w znacz¹cy sposób objawy œwierzbi¹czki. Wspó³czesne medium austriackie Georg Rieder fascynuje badaczy sw¹ zdolno- œci¹ do widzenia na wskroœ przedmiotów i wgl¹dania w ¿ywy organizm celem sta- wiania diagnozy odnoœnie stanu zdrowia. Podobne zdolnoœci posiada dziœ równie¿ Bu³garka S³awka Sewriukowa, badana przez doktora Iwona £ozeñskiego. Nauko- wiec twierdzi, ¿e jego wspó³pracownica jest w stanie ujrzeæ nawet wewnêtrzn¹ struk- turê atomu, co pozwala jej wyjaœniæ zasady wielu zjawisk mediumicznych. Byæ mo¿e tylko zbiegiem okolicznoœci jest fakt, ¿e podobnie jak we W³oszech, powojenne odrodzenie badañ zjawisk mediumicznych dokona³o siê za spraw¹ nowo- czesnej techniki. Niezale¿nie od badañ prowadzonych przez Meeka w Stanach Zjed- noczonych, w Niemczech pracowa³ specjalista od elektroniki akustycznej — Hans Otto König, a konstruowana przez niego aparatura umo¿liwi³a niezwykle precyzyjn¹ komunikacjê ze zmar³ymi. König zbudowa³ kilka urz¹dzeñ, których g³ównym elemen- tem s¹ generatory ultradŸwiêków pracuj¹ce w czêstotliwoœci okreœlo- nej wczeœniej przez Konstantina Raudivego. Ca³oœci dope³niaj¹ po³¹- Hans Otto König

131 Opowieœci spirytystyczne

czone z demodulatorem bloki odbiorcze, wzmac- niacze, czu³e mikrofony i magnetofony. Wed³ug Königa „(...) dziêki generatorowi dewiacyjnemu z dwoma przetwornikami piezoelektrycznymi, tworzy siê dodatkowa czêstotliwoœæ interferencyj- na, bêd¹ca noœnikiem komunikatów z zaœwiatów.” Jego urz¹dzenia by³y badane miêdzy innymi przez naukowców z Politechniki Monachijskiej, którzy nie doszukali siê kamufla¿u. Zainteresowanie pra- cami Königa by³o tak wielkie, ¿e telewizja luksem- burska zaprosi³a go do programu na ¿ywo, w trak- cie którego przeprowadzono rozmowy ze zmar³ymi cz³onkami rodzin osób obecnych w studiu. Aby unikn¹æ jakiegokolwiek oszustwa, ca³a aparatura pod³¹czana by³a na oczach publicznoœci i odpo- wiedniej komisji z³o¿onej z fachowców. Dziêki

Fazy powstawania transkomunikacyjnego kilku tysi¹com listów z proœbami od telewidzów, obrazu prezentuj¹cego twarz Romy program ten emitowano jeszcze trzykrotnie. Po- Schneider (1938-1982) dobny program wyemitowa³a dwukrotnie Telefis Eireann (Telewizja Irlandzka), przy czym poœród zaproszonych goœci znajdowali siê tak¿e przedstawiciele Koœcio³ów anglikañskiego i katolickiego. Duchowni stwierdzili, ¿e wyniki przeprowadzonych eksperymentów nie s¹ sprzeczn¹ z nauk¹ ich Koœcio³ów — przeciwnie, oœwiadczyli, ¿e teoria g³osz¹ca, i¿ mo¿na us³yszeæ g³osy zmar³ych, by³aby potwierdzeniem istnienia ¿ycia pozagrobowego. W latach 1970–1971 s³ynne Trinity College (Kolegium Trójcy Œwiêtej) w Cam- bridge zachêca³o nawet swych magistrantów do po- dejmowania badañ w tej dziedzinie. W latach osiemdziesi¹tych fizycy Klaus Schre- iber i Martin Wenzel w Aachen przeprowadzili Klaus Schreiber udane próby nawi¹zania kontaktów z zaœwiatami przy pomocy telewizora i magneto- widu pracuj¹cego na zasadzie sprzê¿enia zwrotnego. Dziesi¹tki fotografii przedsta- wiaj¹cych postaci ze sfery pozamaterialnej (w tym dwie zmar³e ¿ony Schreibera) to rezultat tych fascynuj¹cych badañ. Metoda ta zosta³a z powodzeniem wykorzystana (m.in. w czasie programów te- lewizyjnych emitowanych na ¿ywo) równie¿ w Luksemburgu przez ma³¿eñstwo naukowców Maggy i Julesa Harsch–Fischbachów — twórców Luksemburskiego Ko³a Studiów Transkomunikacyjnych, najpowa¿niejszego obecnie oœrodka tego typu. W trakcie ich badañ, na taœmach video zarejestrowano nie tylko nieruchome sekwencje obrazów, lecz równie¿ uda³o siê przeprowadziæ bezpoœrednie rozmowy

132 Austria i Niemcy z postaciami ze sfery pozamaterialnej, m.in. z Friedrichem Jürgensonem, Konstan- tinem Raudivem i Hann¹ Buschbeck. Raudive, jak siê okazuje, kontynuuje w za- œwiatach swe prace nad transkomunikacj¹ instrumentaln¹ i pomaga Luksembur- czykom rozwi¹zywaæ wiele problemów technicznych. Dziêki tej wspó³pracy zainicjowano równie¿ kontakty za pomoc¹ komputera, co nastêpuje poprzez nagry- wanie na dyskietkê tekstów przy od³¹czeniu od jednostki centralnej wszelkich urz¹dzeñ peryferyjnych. Teksty takie udaje siê nastêpnie wydrukowaæ na zwyk³ej drukarce komputerowej. Z komunikatów uzyskanych dziêki transkomunikacji instrumentalnej w Luksem- burgu wynika, ¿e najwiêksz¹ przeszkodê w kontaktach mieszkañców sfer materialnej i pozamaterialnej stanowi bariera czasu i energii potrzebnej do nawi¹zania kontaktu. Dlatego te¿ niezbêdne jest wspó³dzia³anie w eksperymentach me- diów i aparatury o od- powiedniej czu³oœci. Ma³¿onkowie Harsch– Fischbachowie twier- dz¹, ¿e w zaœwiatach istnieje coœ w rodzaju centrali poœrednicz¹- cej w kontaktach miê- ... i jej obraz uzyskany drog¹ transkomunikacji dzy dwiema sferami. Przy odtwarzaniu taœm z eksperymentów

Zmar³a ¿ona Klausa jako pierwsz¹ s³ychaæ trzykrotnie zg³aszaj¹c¹ siê centralê, która Schreibera... po otrzymaniu potwierdzenia po³¹czenia przekazuje informa- cje w obie strony. To miejsce przekazu funkcjonuje pod nazw¹ Stacja Wspó³czasu lub Grupa Strumienia Czasu, a kieruje ni¹ zmar³a badaczka, doktor Swejen Salter, któ- rej wizerunek wielokrotnie pojawia³ siê na ekranach monitorów w czasie seansów. Podobne eksperymenty wykonuj¹ obecnie doktor Ralf Determayer, in¿ynier Mar- tin Wenzel, profesor Ernest Senkowski i francuski ksi¹dz François Brune. Adolf Ho- mes i Friedrich Malkhoff z Rivenich w 1991 roku uzyskali najd³u¿szy, jak dotych- czas, nieruchomy obraz transkomunikacyjny na ekranie telewizora — trwa³ pe³ne trzy minuty. Doktor Dieter Kaempgen — lekarz praktykuj¹cy homeopatiê — opraco- wa³ kilka receptur nowych leków, korzystaj¹c ze wskazówek uzyskanych od zmar- ³ych na taœmie video i magnetofonowej. Z transkomunikacj¹ instrumentaln¹ wi¹¿¹ siê ju¿ bardzo aktualne skandale natury prawnej. S¹d w Wiedniu stan¹³ przed problemem, czy prawa do w³asnoœci intelektu- alnej powinny nale¿eæ do przekazuj¹cego komunikaty medium, czy raczej do spad- kobierców komunikuj¹cego siê zmar³ego. Powodem w tej bezprecedensowej sprawie by³ syn zmar³ego w 1986 roku austrackiego publicysty Jörga Mauthe, który domaga³ siê dochodów i praw do ksi¹¿ki, któr¹ jego ojciec podyktowa³ po œmierci medium Lotte Ingrisch.

133 Opowieœci spirytystyczne

Upadek grup spirytystycznych na terenie krajów niemieckojêzycznych, wywo³a- ny dramatycznymi wydarzeniami z czasów faszyzmu i komunizmu, doprowadzi³ do za³amania ruchu na tych terenach. Obecnie istniej¹ tendencje do jego odnowy (zw³aszcza na terenie dawnych Niemiec Zachodnich) i wszystko na to wskazuje, ¿e g³ównym motorem dzia³alnoœci bêd¹ badania nad transkomunikacj¹ i akcje o charak- terze dobroczynnym.

134 Rosja

Rosja

rawdopodobnie jeden z pierwszych seansów spirytystycznych na terenie Rosji z zachowaniem wzorców zachodnioeuropejskich zosta³ zorganizowany w 1854 Proku przez hrabiego Gustawa Olizara, w krêgu rodzinnym. Posiedzenia trwa³y a¿ do roku 1863, a w ich trakcie dochodzi³o do prowadzonych w jêzyku francuskim rozmów, których bohaterem by³ Duch polecaj¹cy nazywaæ siê Almagenna. Jednym z propagatorów spirytyzmu by³ w tym czasie hrabia Aleksiej Konstantinowicz To³- stoj (1817–1875) — poeta, który finansuj¹c przez pewien czas dzia³alnoœæ Daniela Dunglasa Home’a, bra³ udzia³ w wielu seansach z jego udzia³em. Pionierem rosyjskiego spirytyzmu naukowego i filo- zoficznego by³ Aleksandr Niko³ajewicz Aksakow (1832–1903) — doktor filozofii, radca stanu, osobisty doradca cara Aleksandra III. Spirytyzmem interesowa³ siê od roku 1855, kiedy to rozpocz¹³ systematyczne ba- dania zjawisk mediumicznych. Wspó³pracowa³ z wielo- ma mediami — miêdzy innymi z Williamem Eglinto- nem, Elisabeth d’Espérance, Danielem Dunglasem Home’em, Katie King, Eusapi¹ Palladino i Henrym Sla- de’em. By³ wspó³za³o¿ycielem i wydawc¹ pierwszego w Rosji tygodnika spirytystycznego „Rebus”, którego pierwszy numer ukaza³ siê 11 paŸdziernika 1881 roku. Aleksandr Niko³ajewicz Aksakow Dochód ze sprzeda¿y tygodnika przeznaczany by³ na utrzymanie sto³ówki dla ubo- gich, a w pierwszych numerach, poza artyku³ami naukowymi, zamieszczano tak¿e zagadki, szarady i rebusy. Z czasem te ostatnie ca³kowicie zniknê³y z ³amów pisma, które sta³o siê najpowa¿niejszym organem rosyjskich badaczy zjawisk mediumicz- nych. Oto jeden z tekstów zamieszczony w tym czasopiœmie („Rebus” nr 43, 1910 r.): „W rocznikach ateñskiego s¹du znajduje siê opis interesuj¹cej sprawy wykrycia

135 Opowieœci spirytystyczne zbrodniarza-mordercy za poœrednictwem snu, którego dozna³a siostra zamordowane- go. By³ to przypadek nastêpuj¹cy: Kupiec Antonios, obywatel Pireusu, wyjecha³ w 1903 r. w³asnym statkiem do Syry. Towarzyszy³o mu dwóch marynarzy, z których jeden imieniem Spiros Balizykis pochodzi³ z Krety. Po pewnym czasie, po gwa³townej burzy marynarze przybyli do Syry sami, opowiadaj¹c, ¿e statek zaton¹³, a oni sami uratowali siê z najwiêksz¹ trud- noœci¹. Jednak w noc znikniêcia Antoniosa, jego siostra widzia³a we œnie, ¿e jej brat zo- sta³ uduszony i wrzucony do morza. Wiedz¹c jak Balizykis zawsze by³ przywi¹zany do jej brata, u którego s³u¿y³ od dziesiêciu lat, nie zwróci³a na ten sen uwagi. Po up³ywie pewnego czasu sen siê powtórzy³, a Antonios zwróci³ siê w nim do siostry z wyrzutami: »Dlaczego zwlekasz z wykryciem prawdy o mordzie na mnie pope³nionym. Czy¿byœ i ty by³a wspólniczk¹ morderców? IdŸ, popatrz na statek i na nowy dom, które sobie Balizykis kupi³ za pieni¹dze, których pozbawi³ mnie wraz z ¿y- ciem, krzywdz¹c przez to i ciebie.« Przera¿ona kobieta obudzi³a siê i na drugi dzieñ rozpoczê³a poszukiwania. W isto- cie znalaz³a w dot¹d nieznanym sobie miejscu statek i dom, o którym mówi³ jej brat. Donios³a o tym w³adzy. Balizykis, który po dwóch dniach wróci³, zosta³ aresztowa- ny; przyzna³ siê, ¿e udusi³ swego pana we œnie, zaœ cia³o wrzuci³ do morza. Wskaza³ te¿, gdzie ukry³ siê jego towarzysz. Ten, równie¿ aresztowany, przyzna³ siê do winy.” Cenzura nie pozwala³a Aksakowowi na szersze badania i publikacjê ich rezulta- tów, bra³ wiêc udzia³ w wielu pracach naukowych za granic¹: zw³aszcza w Niemczech i we W³oszech. W lutym 1878 roku wraz z profesorem Butlerowem, na zaproszenie ksiêcia Konstantego Paw³owicza (1827–1892), wzi¹³ jednak udzia³ w specjalnym sean- sie z medium Henrym Slade’em, w trakcie którego uzyskano przyk³ady pisma bezpo- œredniego, co zosta³o bardzo pozytywnie przyjête na carskim dworze. W roku 1892 by³ jednym z sygnatariuszy g³oœnego raportu tak zwanej Komisji Profesorów, potwier- dzaj¹cego realnoœæ zjawisk mediumicznych zachodz¹cych w ciemnoœciach (oprócz niego swoje podpisy z³o¿yli miêdzy innymi: Angelo Brofferio, Ercole Chiaia, Giu- seppe Gerosa, Cesare Lombroso, Karl du Prel, Charles Richet i Giovanni Schiaparel- li). W 1900 roku, za wybitne zas³ugi dla rozwoju nauki, Aksakow zosta³ wybrany ho- norowym przewodnicz¹cym Kongresu Spirytualistycznego w Pary¿u. Poza licznymi t³umaczeniami, artyku³ami i pracami o mniejszej objêtoœci, najwa¿- niejszym dzie³em Aksakowa jest „Animizm i spirytyzm”, wydany w roku 1890 jako reakcja na broszurê o spirytyzmie, opublikowan¹ w roku 1955 przez Eduarda von Hart- manna (1842–1906) — filozofa, twórcê panpsychizmu. Rosyjski badacz rozró¿ni³ tu trzy rodzaje zjawisk mediumicznych — personizm, animizm i spirytyzm. Pierwsze to wed³ug niego nieœwiadome zjawiska psychiczne, powstaj¹ce w obrêbie sfery fizycznej medium, których cech¹ charakterystyczn¹ jest personifikacja, czyli przejmowanie przez medium charakteru obcej osobowoœci. Do tej grupy Aksakow zaliczy³ elementar- ne zjawiska z wiruj¹cymi stolikami i inteligentne reakcje medium, w trakcie których

136 Rosja zachodzi rozszczepienie osobowoœci na „ja” œwiadome i nieœwiadome. Do animizmu Aksakow zaliczy³ nieœwiadome zjawiska psychiczne, które powstaj¹ poza obrêbem sfery fizycznej medium — na przyk³ad przenoszenie myœli, lewitacje i materializacje. Dowodzi³, ¿e elementy si³y psychicznej s¹ nie tylko zwyk³ymi przejawami œwiadomo- œci, lecz tak¿e materialnymi oœrodkami si³y. Zjawiska zaliczone do spirytyzmu, mimo ¿e pozornie identyfikowaæ je mo¿na z dwiema poprzednimi grupami, to jednak wywo- ³ywane s¹ z ca³¹ pewnoœci¹ przez czynniki bêd¹ce przejawami obcej osobowoœci, czyli Duchów. Aksakow jako pierwszy s³usznie wytkn¹³ spirytystom b³¹d przypisywania wszystkich zjawisk tylko Duchom, bez zwracania uwagi na mo¿liwoœæ ich wystêpowa- nia dziêki oddzia³ywaniu samego medium. Domaga³ siê uwa¿nej kontroli ka¿dego fak- tu naukowego i zastosowania jego wyk³adni odpowiedniej do rzeczywistoœci. Po latach Aksakow tak pisa³ o swej pracy: „Nie mo¿na sobie obraæ wy¿szego i wznio- œlejszego zadania w jednym ¿yciu na Ziemi ponad udowadnianie transcendentalnej, nadzmys³owej natury cz³owieka, która jest po- wo³ana do nies³ychanie wy¿szych przezna- czeñ, ani¿eli nasz ziemski ulotny byt! (...) A je- œli uda³o mi siê dodaæ choæby jeden kamieñ do budowy Œwi¹tyni Ducha, któr¹ ludzkoœæ wier- na swemu wewnêtrznemu g³osowi budowa³a od wieków, bêdzie to dla mnie jedyn¹ i najwy¿- sz¹ nagrod¹, na jak¹ zas³u¿y³em.” Gor¹cym zwolennikiem nowego spirytuali- zmu by³ tak¿e krewny i wspó³pracownik Aksa- kowa, Aleksandr Michaj³owicz Butlerow (1828–1886) — chemik, profesor Uniwersyte- tu Petersburskiego, cz³onek Petersburskiej Aka- demii Nauk. On tak¿e wspó³pracowa³ z „Rebu- sem”, a zas³yn¹³ w rosyjskim œwiecie naukowym, publikuj¹c raporty z doœwiadczeñ z Danielem Aleksandr Michaj³owicz Butlerow Dunglasem Home’em. Badania te przeprowadzano w listopadzie 1870 roku oraz zim¹ 1871/72. Pocz¹t- kowo poœwiêcano im tylko jeden wieczór tygodniowo, a ich sta³ymi uczestnikami oprócz Butlerowa i Home’a byli Aleksandr Aksakow (bêd¹cy kuzynem ¿ony Ho- me’a), jego ¿ona oraz kuzynka Butlerowa — póŸniej spotkania przybra³y formy bar- dziej rozbudowane. W obecnoœci Home’a dochodzi³o do zjawisk dŸwiêkowych, ru- chów przedmiotów, gry na akordeonie i materializacji d³oni, o których Butlerow pisa³ tak: „Te wyraŸnie odczuwane dotykiem rêce porusza³y przedmioty, bra³y je i przeno- si³y, przy czym nieruchomoœæ i zupe³ne nieuczestniczenie, w mechanicznym znacze- niu tego s³owa, Home’a w tym samym czasie by³a skonstatowana z ca³¹ pewno- œci¹(...). Przypuszczenia, ¿e obecni byli ofiar¹ halucynacji nigdy nie mog³em uwa¿aæ za dopuszczalne. Ja oraz inni obecni w trakcie badanych objawów, w ca³ej pe³ni by-

137 Opowieœci spirytystyczne

³em œwiadomy normalnego stanu moich zmys³ów, œwiadcz¹cych o realnoœci tego, co zachodzi³o, zreszt¹ niezale¿nie od zaufania do takiego subiektywnego wra¿enia nie mog³em zatrzymywaæ siê na podobnym przypuszczeniu. W¹tpiê, ¿eby którykolwiek powa¿ny badacz zgodzi³ siê dopuœciæ identyczn¹, ogóln¹, zbiorow¹ halucynacjê 8–10 osób jednoczeœnie. Wiêkszoœæ tych zjawisk zdradza charakter umys³owy. Na przy- k³ad ruchy, pukania, podniesienia i dotykania czêsto zachodzi³y na proœbê obecnych w jakiœ okreœlony sposób, np. powtarzaj¹cy siê okreœlon¹ iloœæ razy; za ich poœred- nictwem sk³adane by³y zdania, litera za liter¹ itp.(...) DŸwiêki z pocz¹tku zwykle by³y s³abe, przypominaj¹ce trzeszczenie drewna, jakiœ chrzêst w stole, póŸniej si³a ich wzmaga³a siê, dochodz¹c do wielkiej mocy, jakby ciosów wymierzanych piêœci¹ lub nog¹. Tak ró¿norodne ciosy rozlegaj¹ siê to w stole, to w krzes³ach, w pod³odze lub w œcianach, nieraz te¿ by³em œwiadkiem, jak z pomoc¹ takich uderzeñ ró¿nego charakteru, rozlegaj¹cych siê w ró¿nych miejscach, wskazywane by³y litery alfabe- tu dyktowane przez nas. Pewnego razu zdarzy³o mi siê znaleŸæ pod sto³em, trzymaj¹c w rêku zapalon¹ œwiecê; pukania bardzo wyraŸnie rozlega³y siê na powierzchni sto³u nad moj¹ g³ow¹, widzia³em przy tym nieruchome nogi Home’a.(...) Wra¿enia, o któ- rych ju¿ wspomnia³em, przedstawiaj¹ce siê uczestnikom seansu w postaci dotykania r¹k, s¹ objawem stosunkowo rzadkim, wymagaj¹cym widocznie bardzo wysokiego stop- nia rozwoju uzdolnienia mediumicznego. W pe³nym œwietle, a przecie¿ jednak w prze- strzeni stosunkowo ciemnej, bo pod sto³em, dozna³em dotkniêcia r¹k tylko w obecnoœci Home’a. Crookes i liczni badacze nie tylko dotykali tych r¹k, ale i widzieli je przy œwie- tle na seansach Home’a. Ja tylko jeden raz na jego posiedzeniach, schyliwszy siê pod stó³, ujrza³em ciemn¹ sylwetkê rêki na klawiaturze harmonijki, któr¹ Home trzyma³ za przeciwny jej koniec, a druga jego rêka le¿a³a na stole. Nieraz mi siê zdarza³o zupe³nie wyraŸnie czuæ dotkniêcia, czêsto potem z mojej rêki opuszczonej pod stó³ brano ró¿ne przedmioty, np. dzwonek, o³ówek, chustkê, i przenoszono. Rêce wszystkich obecnych, nie wy³¹czaj¹c Home’a, le¿a³y wtedy na stole, na którym pali³y siê dwie œwiece. Home by³ zupe³nie nieruchomy; o tym, ¿e nie mia³ on ¿adnych przyrz¹dów, którymi móg³by siê pos³ugiwaæ, nikt nie móg³ mieæ najmniejszej w¹tpliwoœci; nogi jego obute by³y pod kontrol¹ i nie porusza³y siê. Jestem przekonany, ¿e ktokolwiek mia³ sposobnoœæ wiêcej razy uczestniczyæ w seansach Home’a, nie bêdzie móg³ powa¿nie traktowaæ przypusz- czenia o pos³ugiwaniu siê jakimi b¹dŸ przyrz¹dami, sztucznymi rêkami lub obna¿ony- mi nogami. Rêce, o których mówiê czêsto, unosi³y zwisaj¹cy brzeg obrusa, dotykaj¹c uczestników poprzez jego tkaninê. Widzia³em np. jak raz brzeg obrusa zosta³ uniesiony 3–4 werszki nad powierzchniê sto³u, gdy tymczasem Home fizycznie zupe³nie w tym nie uczestniczy³. Szczególnie wyraŸnie uczu³em dotkniêcie w styczniu 1872 roku na seansie z Home’em, odbytym w moim gabinecie w obecnoœci kilku znajomych. Opu- œci³em dzwonek na stó³ i poczu³em wyraŸnie, jak moja rêka by³a dotykana przez deli- katne, malutkie, niejako dzieciêce paluszki, które wreszcie z ca³¹ ostro¿noœci¹ odebra³y z mojej rêki dzwonek. Dzwonek ten, puszczony z mojej rêki, nie upad³, ale zacz¹³ dzwoniæ, poruszaj¹c siê w przestrzeni pod sto³em.”

138 Rosja

Interesuj¹ce eksperymenty Butlerowa z Home’em dotyczy³y te¿ zmian ciê¿aru przedmiotów dotykanych przez medium: „Pierwszy raz ze „zmian¹ ciê¿aru” spotka- ³em siê w lutym 1871 roku w mieszkaniu A. N. Aksakowa. Objaw wyst¹pi³ bardzo wyraŸnie. Towarzystwo z³o¿one z 10 osób zajê³o miejsce za ciê¿kim czworok¹tnym sto³em o czterech nogach. Ciê¿ar jego wynosi³ 5–6 pudów. Gdy stó³ rozpocz¹³ ruchy, Home zaproponowa³ zbadanie zmiany jego ciê¿aru. Wszyscy próbowali, dochodz¹c do tego samego wyniku. Po wypowiedzeniu ¿yczenia, by stó³ sta³ siê lekki, próbuj¹cy unieœæ go za krawêdŸ mia³ wra¿enie, ¿e jakieœ obce wsparcie pomaga mu w uniesie- niu sto³u. Stó³ uniesiony wtedy i utrzymywany wag¹ ko³ysa³ siê silnie w górê i w dó³. Po wypowiedzeniu ¿yczenia, by stó³ sta³ siê ciê¿ki, trzeba by³o bardzo wielkiego wysi³ku, aby oderwaæ go od pod³ogi. Wyra¿ono ¿yczenie, by stó³, lekki przy unosze- niu, sta³ siê ciê¿ki w chwili, kiedy zosta³ ju¿ uniesiony. Wtedy ³atwo by³o unieœæ go za kra- wêdŸ, w tej jednak chwili wydziera³ siê z r¹k, jak gdyby przyci¹gany przez pod³ogê. W tym czasie Home siedzia³ biernie na swoim miejscu, u pod³u¿nej krawêdzi sto³u, po³o¿ywszy lekko rêkê na powierzchni.” Redakcyjnym koleg¹ Aksakowa i Butlero- wa by³ Wiktor Iwanowicz Pribitkow, którego dom sta³ siê wrêcz przybytkiem naukowców badaj¹cych zjawiska mediumiczne. Przepro- wadzano tam doœwiadczenia z wieloma rosyj- skimi i zagranicznymi mediami. Jego dzie³o „Mediumizm”, przet³umaczone na wiele jêzy- ków, spotka³o siê z ciep³ym przyjêciem ze stro- ny œwiata naukowego. Pribitkow z w³asnej kie- szeni przez ponad dwadzieœcia lat ³o¿y³ na Wiktor Iwanowicz Pribitkow utrzymanie „Rebusa”. W roku 1903 z powodu z³ego stanu zdrowia przekaza³ redakcjê Piotrowi Czystiakowowi, który na krótko przed rewolucj¹ paŸdziernikow¹ z przyczyn finansowych wstrzyma³ wydawanie pisma. Œwiatowej s³awy chemik Dmitrij Mendelejew (1834–1907) w nastêpstwie wizyty w Rosji Daniela Dunglasa Home’a, powo³a³ w 1875 roku w Petersburgu uniwersy- teck¹ Komisjê do Zbadania Zjawisk Zwanych Mediumicznymi i stan¹³ na jej czele. Uzasadniaj¹c swój krok, tak pisa³ do w³adz Wydzia³u Fizycznego Uniwersytetu Pe- tersburskiego: „Zjawisk tych nie mo¿na ignorowaæ, a przeciwnie, trzeba je dok³adnie zbadaæ — to znaczy stwierdziæ, co spoœród nich nale¿y do dziedziny znanych wszyst- kim zjawisk naturalnych, co nale¿y do rzeczy zmyœlonych i halucynacji, co zaœ do haniebnych oszustw, i wreszcie stwierdziæ, czy któreœ z nich nie nale¿¹ do kategorii zjawisk dotychczas nie wyjaœnionych i wynikaj¹cych z nieznanych jeszcze praw przyrody. Po takim zbadaniu zjawiska te utrac¹ znamiê tajemniczoœci poci¹gaj¹cej

139 Opowieœci spirytystyczne tak wielu ludzi i w ten sposób mistycyzm zostanie pozbawiony wszelkich podstaw.” Cz³onkowie Komisji brali udzia³ w wielu eksperymentach, a swe raporty zamiesz- czali miêdzy innymi na ³amach „Rebusa” i „Nowych Czasów”. Oto fragment relacji dotycz¹cej eksperymentu przeprowadzonego w lutym 1876 roku w mieszkaniu Aksa- kowa, w którym wziêli udzia³ miêdzy innymi: Butlerow, kompozytor Richard Wa- gner (1813–1883) i pisarz Fiodor Dostojewski (1821–1881): „Seans nale¿a³ do szczególnie owocnych, Duch odgadywa³ imiona napisane na kartce, powtarza³ stuk- niêcia. A¿ wreszcie stó³ zako³ysa³ siê mocno w ró¿ne strony, pozostaj¹c niekiedy na jednej nó¿ce, i nagle gwa³townie uniós³ siê na mniej wiêcej 6 werszków i natychmiast siê opuœci³. Takie podnoszenie powtórzy³o siê kilkakrotnie. Niekiedy stó³ opada³ ko- muœ na nogê, co wywo³ywa³o œmiech, a wtedy stó³ pochyli³ siê, pozostaj¹c na jednej nodze i zacz¹³ siê ko³ysaæ w rytm œmiechu. Z kolei rozpocz¹³ on wêdrówkê i przeszed³ na œrodek pokoju, pokonuj¹c odleg³oœæ oko³o 2 arszynów. PóŸniej pod stó³ pod³o¿o- no dzwoneczki oraz akordeon i wkrótce rozleg³o siê dzwonienie oraz da³y siê s³yszeæ dŸwiêki wydobywaj¹ce siê z akordeonu.” W tym samym roku Mendelejew wyg³o- si³ cykl wyk³adów o spirytyzmie, niejednokrotnie w ich trakcie zaciekle polemizu- j¹c z obecnym na sali Aksakowem. Do publicznej dyskusji na temat zjawisk mediumicznych gwa³townie w³¹czy³y siê te¿ w³adze religijne. Wystêpuj¹ca na ³amach prasy cerkiewnej Tatiana Swietowa pisa³a: „Oprócz nieœmiertelnoœci duszy, na któr¹ spirytyzm mo¿e siê powo³ywaæ nie inaczej, jak w towarzystwie ka¿dej religii — pogañskiej i chrzeœcijañskiej — nie jest on nosicielem ¿adnej nowej i podnios³ej idei, a sama nieœmiertelnoœæ duszy, któr¹ wed³ug jego przekonania potwierdza, jest przezeñ trywializowana; wyciska on na niej jakieœ banalne i pospolite piêtno, pozbawia j¹ poetyckiej i moralnej aureoli. Jest to wspó³czesna odmiana zabobonu dorównuj¹cego œredniowiecznej demonologii. Wyra¿am nadziejê, ¿e wiruj¹ce stoliki i zmaterializowane duchy trafi¹ tam, gdzie zna- laz³y siê ju¿ tañcz¹ce czarownice, chiromanci i astrologowie.” Trudno powiedzieæ, czy komentarz ten wyra¿a³ stanowisko Cerkwi prawos³awnej, która podobnie jak Koœció³ ka- tolicki nigdy nie wyda³a oficjalnego komunika- tu w tej sprawie. Do ciemnych kart historii rosyjskiego „spi- rytyzmu” badacze zaliczaj¹ postaæ Jeleny Pie- trowny B³awatskiej (1831–1891), za³o¿yciel- ki os³awionego Towarzystwa Teozoficznego. Jej ¿ycie wype³nia³y niezwyk³e podró¿e, afery i skandale. Zmieniaj¹c kochanków, B³awatska zmienia³a te¿ miejsca pobytu i zajmowa³a siê dos³ownie wszystkim. Po ucieczce spod opieki dziadka w towarzystwie kapitana ¿aglowca tra- Jelena Pietrowna B³awatska fia do Konstantynopola; stamt¹d przedostaje

140 Rosja siê do Kairu, gdzie zakochany w niej naukowiec Albert Rawson op³aca jej trzymie- siêczny kurs u znanego magika Paulosa Metamona. W Kairze B³awatska zaczyna za- ¿ywaæ marihuanê, a nastêpnie kolejno zostaje wolty¿erk¹ w cyrku, prowadzi serbski chór królewski, udziela lekcji gry na fortepianie, kieruje fabryk¹, sprzedaje sztuczne kwiaty, podrabia wyroby alabastrowe, hoduje kury, w mêskim przebraniu walczy pod sztandarami Garibaldiego... Ociera siê te¿ o krêgi okultystów i domoros³ych parapsy- chologów, bawi¹c siê organizacj¹ seansów, a nawet zak³adaj¹c w Kairze rzekome To- warzystwo Spirytystyczne. Mimo ¿e wiele osób uznaje j¹ za autorytet zarówno mo- ralny, jak i naukowy, a stworzony przez ni¹ i jej mê¿a Olcotta system filozofii teozoficznej uwa¿a³o siê jeszcze w okresie miêdzywojennym za odmianê spiryty- zmu — Jelena B³awatska nigdy nie by³a spirytystk¹, a jej prace nigdy nie wykroczy³y poza kr¹g spektakularnej szarlatanerii, staj¹c siê zw³aszcza w Rosji modnym zajê- ciem elity intelektualnej. W paŸdzierniku 1906 roku odby³ siê pierwszy Wszechrosyjski Zjazd Spirytuali- stów, w którym wziê³o udzia³ ponad czterysta osób zaproszonych imiennie. Ten spo- sób przyci¹gniêcia uczestników podyktowany by³ niebezpieczeñstwem przekszta³ce- nia siê zjazdu w mityng polityczny, co po wydarzeniach rewolucji 1905 roku by³o nagmin- ne w czasie wszystkich publicznych spotkañ. Rewolucja paŸdziernikowa i rz¹dy komuni- stów spowodowa³y zahamowanie dzia³alnoœci spirytystycznej na terenach Rosji, a nastêpnie w ca³ym Zwi¹zku Radzieckim. Wiele mediów, badaczy i organizatorów grup spirytystycz- nych zosta³o umieszczonych w ³agrach, a na- wet w szpitalach dla psychicznie chorych, co skutecznie zniechêci³o ich ewentualnych na- stêpców. Niektórym naukowcom uda³o siê jed- nak kontynuowaæ rozpoczête wczeœniej prace badawcze nad zjawiskami mediumicznymi, su- geruj¹c zwierzchnikom, ¿e mo¿e to mieæ wiel- kie znaczenie — na przyk³ad militarne. Ci¹- g³oœæ badañ po rewolucji zapewni³ sobie profesor W³adimir Michaj³owicz Bechtieriew W³adimir Michaj³owicz Bechtieriew (1857–1927), za³o¿yciel i pierwszy dyrektor Instytutu Badañ Mózgu na uniwersy- tecie w Leningradzie (obecnie Instytut Bechtieriewa). W roku 1922 za³o¿y³ tam Komitet Badañ Sugestii Mentalnej, który uruchomi³ pierwszy w œwiecie rz¹dowy program studiów nad si³ami ludzkiej psychiki. Program badawczy zespo³u Bechtie- riewa wkrótce rozszerzony zosta³ na zjawiska fizyczne, jasnowidzenie i hipnozê. Do jego wspó³pracowników nale¿eli miêdzy innymi Konstantin P³atonow i Leonid Wasiliew.

141 Opowieœci spirytystyczne

Leonid Wasiliew (1891–1966) — neurop- sycholog, autor g³oœnej pracy „Tajemnicze zjawiska psychiki cz³owieka” — uwa¿any jest za prekursora badañ parapsychologicz- nych w Zwi¹zku Radzieckim, który jako pierwszy zatrudniony zosta³ do prac nad wyko- rzystaniem zjawisk mediumicznych w sferze militarnej. W dzieciñstwie wpad³ do rzeki, nie umiej¹c p³ywaæ, i dozna³ bardzo silnego prze- ¿ycia natury telepatycznej, co okreœli³o jego za- interesowania na ca³e ¿ycie. To on, ekspery- mentuj¹c z wykorzystaniem o³owianych p³yt, doprowadzi³ do obalenia teorii w³oskiego neu- rologa Francisca Cazzamaliego zak³adaj¹cej, ¿e myœli s¹ czymœ w rodzaju fal radiowych. Wasiliew stwierdzi³ eksperymentalnie, ¿e my- œli mog¹ przenikaæ przez o³ów, jak równie¿ przez siatkê Faradaya. W 1926 roku w Zwi¹zku Radzieckim powo- Leonid Wasiliew ³ano Eksperymentaln¹ Komisjê Hipnozy i Psy- chofizyki, której zadaniem mia³o byæ badanie zjawisk postrzegania pozazmys³owego i wszystkiego, co siê z tym ³¹czy. Dwa lata póŸniej wspó³pracuj¹cy z tym gremium Wasiliew odwiedzi³ oœrodki parapsychologiczne w Niemczech i Francji, a w 1932 roku zosta³ mianowany kierownikiem Instytu- tu Badañ Mózgu, otrzymuj¹c zadanie do- œwiadczalnego zbadania telepatii. W trakcie przeprowadzanych w tym czasie prac Wasilie- wowi uda³o siê wykazaæ, ¿e osoby wprowa- dzone w trans hipnotyczny mo¿na budziæ tele- patycznie z odleg³oœci ponad 1500 kilometrów. Na kilka lat przed œmierci¹ Wasiliewa opu- blikowano jego prace, czego powodem by³y najprawdopodobniej pog³oski, ¿e marynarka Stanów Zjednoczonych planuje wykorzysta- nie telepatii do komunikacji z okrêtami pod- wodnymi. Ujawniono wtedy, ¿e podobne eks- perymenty by³y prowadzone od ponad trzydziestu lat równie¿ w Zwi¹zku Radziec- kim, na polecenie bardzo wysoko postawionej osobistoœci. W 1960 roku na kongresie nauko- wym Wasiliew powiedzia³: „Odkrycie energii Siemion Kirlian z ¿on¹ w laboratorium

142 Rosja umo¿liwiaj¹cej postrzeganie pozazmys³o- we mia³oby rangê porównywaln¹ z wyna- lezieniem bomby atomowej”. Nie dziwi wiêc fakt, ¿e w okresie zimnej wojny do jego prac przywi¹zywano tak wielk¹ wagê. Rok póŸniej mianowano go dyrektorem In- stytutu Parapsychologii na uniwersytecie w Leningradzie. W 1939 roku in¿ynier elektronik Sie- mion Kirlian, naprawiaj¹c urz¹dzenie do elektroterapii w laboratorium badawczym w Krasnodarze na Ukrainie, za bardzo zbli- ¿y³ d³oñ do elektrody. Wstrz¹sowi, którego dozna³ towarzyszy³a iskra œwiat³a w rodzaju tej, która przeskakuje w rurce z na³adowa- nym elektrycznie neonem. Badacz postano- Aparat kirlianowski pozwala fotografowaæ miêdzy wi³ sprawdziæ, co siê stanie, gdy na drodze innymi aurê ludzi i roœlin iskry umieœci siê materia³ œwiat³oczu³y. Rozwijaj¹c pomys³, wraz z ¿on¹ Walentyn¹ umieœci³ dwie metalowe p³yty jako elektrody, na jednej z nich k³ad¹c kliszê fotogra- ficzn¹ i wk³adaj¹c rêkê miêdzy p³yty, w³¹czy³ pr¹d. Na wywo³anym filmie widaæ by³o charakterystyczn¹, jasn¹ aurê wokó³ opuszków palców. Rok póŸniej og³osi³ oficjalnie, ¿e przy wy- korzystaniu transformatora Nikoli Te- sli i koncepcji naukowych George’a de la Warra, wynalaz³ generator wytwa- rzaj¹cy pole magnetyczne o natê¿eniu 75 000—20 000 drgañ na sekundê. Je- ¿eli w wytworzonym przez niego polu umieœci³o siê kliszê fotograficz- n¹ i jakiœ przedmiot z materii o¿ywionej, otrzymywa³o siê obraz eterycznego cia³a otaczaj¹cego istoty ¿ywe. Przy pomocy kirliangrafu (tak bowiem nazwano wynala- zek) mo¿na fotografowaæ cia³a duchowe ludzi i zwierz¹t, a tak¿e eteryczn¹ aurê ota- czaj¹c¹ roœliny. Najbardziej rewelacyjne okaza³y siê fotografie osób umieraj¹cych. Na zdjêciach tych wyraŸnie widaæ œwietlisty zarys cia³a duchowego od³¹czaj¹cego siê od pow³oki materialnej. Kirliangrafia — subdyscyplina naukowa stworzona dziê- ki temu wynalazkowi — rozpowszechni³a siê bardzo szybko w ca³ym œwiecie. Naj- nowsze badania przy wykorzystaniu kirliangrafu dowodz¹ teorii relacjonowanej przez media widz¹ce, wed³ug której kolor aury otaczaj¹cej ¿ywy organizm zmienia siê w zale¿noœci od nastroju i stanu zdrowia badanej istoty. Uzupe³nieniem prac Kir-

143 Opowieœci spirytystyczne liana by³y badania brazylijskiego uczonego, doktora Hernaniego Guimarãesa Andra- dego, któremu jako pierwszemu uda³o siê osi¹gn¹æ dziœ powszechne fotografie ko- lorowe. W latach siedemdziesi¹tych w Zwi¹zku Radzieckim zainicjowano równie¿ badania psychofotografii. Jako pierwszy zagadnieniem tym zaj¹³ siê psychiatra z Permy Giena- dij P. Krochalew, wed³ug którego zjawisko to jest pochodne halucynacji wzrokowych, podlega prawom optyki i mo¿na je rejestrowaæ przy pomocy zwyczajnego aparatu foto- graficznego. W czasie eksperymentów badacz opiera³ siê na teorii Wladimira T. Bachu- ra, wed³ug którego halucynacja wzrokowa rozci¹ga siê jako trójwymiarowy obraz od mózgu pacjenta na zewn¹trz. Krochalew do fotografowania halucynacji wzrokowych u¿y³, prócz aparatu fotograficznego, czegoœ w rodzaju rozbudowanych okularów, przypominaj¹cych maskê p³etwonurka. W eksperymentach wykorzystywano chorych dotkniêtych alkoholowymi psychozami, notuj¹c wypowiadane przez nich s³owa zwi¹zane z halucynacj¹. Fotografie wykonywano w ca³kowitej ciemnoœci z odleg³o- œci 15–35 cm, przy wykorzystaniu filmów o czu³oœci 65–250 GOST i czasie naœwie- tlania 1,25–5 sekund. Negatywy wywo³ywano i utrwalano równie¿ w ca³kowitej ciem- noœci. Uzyskano w ten sposób obrazy przedstawiaj¹ce zwierzêta, postaci i przedmioty, potwierdzone póŸniej przez pacjentów. Krochalew twierdzi, ¿e w ten sposób ju¿ nied³ugo bêdzie mo¿na rejestrowaæ nie tylko halucynacje alkoholików, lecz rów- nie¿ na przyk³ad wizje twórcze naukowców i artystów. W tym przypadku rodzi siê pytanie o etycznoœæ takiego sposobu uzyskiwania informacji — zw³aszcza jeœli mia³o- by siê to dokonywaæ wbrew woli badanych. Ze wspó³czesnych mediów rosyjskich najs³ynniejsza jest niew¹tpliwie Nina Mi- chaj³owna Ku³agina, o której po raz pierwszy prasa donios³a w 1968 roku. W jej obecnoœci dochodzi³o g³ównie do zjawisk fizycznych, lewitacji i ruchów przedmio- tów: od najdrobniejszych do wa¿¹cych oko³o czterystu kilogramów. Przedmioty po- rusza³y siê nie tylko pojedynczo, lecz tak¿e grupami lub w sposób okreœlony przez eksperymentatorów. Emitowana przez Ku³aginê energia oddzia³ywa³a na wszelkiego rodzaju materia³y, a nawet na organizmy ¿ywe, czego przyk³adem by³o celowe za- trzymanie przez medium czynnoœci ¿yciowych u myszy. W latach 1978–1984 zdol- noœci Ku³aginy badali naukowcy z Instytutu Mechaniki Precyzyjnej i Optyki w Le- ningradzie, Instytutu Badawczego Radioin¿ynierii i Elektroniki oraz Wy¿szej Szko³y Technologicznej im. Baumanna w Moskwie. Wed³ug raportów opracowanych przez badaczy z tych instytucji, rêce medium generowa³y niezwykle silne pola elektroma- gnetyczne i akustyczne, przewy¿szaj¹ce si³ê pola magnetycznego Ziemi, które z kolei przewy¿sza si³ê normalnego pola magnetycznego generowanego przez ludzi od dzie- siêciu do dziesiêciu milionów razy! W warunkach laboratoryjnych stwierdzono na- wet, ¿e na skutek dzia³ania Ku³aginy odchyleniu podlega³ nawet promieñ lasera. Zja- wiskom tym towarzyszy³y fizjologiczne zmiany stanu medium: przyspieszona akcja serca, wzrost ciœnienia, zwiêkszony poziom cukru we krwi i utrata wagi. W 1986 roku w czasopiœmie „Cz³owiek i Prawo” ukaza³ siê artyku³, w którym Ku³aginie za-

144 Rosja rzucono oszustwo. Medium odwo³a³o siê do s¹du i po dwóch latach bezprecedenso- wej w Zwi¹zku Radzieckim rozprawy wy- gra³o j¹, oczyszczaj¹c siê z zarzutów. Od 1983 roku na uniwersytecie w Tasz- kencie, pod kierunkiem profesora Piatera Su- s³owa prowadzone s¹ badania nad transko- munikacj¹ instrumentaln¹. Bierze w nich udzia³ zespó³ piêciu psychologów, którzy opracowali metajêzyk porozumiewania siê ze sfer¹ pozamaterialn¹ przy pomocy kom- puterów. Do eksperymentu w³¹czono trzy- Nina Michaj³owna Ku³agina dziestu siedmiu nieuleczalnie chorych, któ- rych zgon spodziewany by³ w najbli¿szym czasie. Ka¿demu z chorych (nauczonych metajêzyka) przydzielono indywidualny znak rozpoznawczy, znany (w celu wyelimi- nowania oszustwa) tylko kieruj¹cemu eksperymentem. Osoby te zobowi¹za³y siê, ¿e po œmierci nawi¹¿¹ kontakt z badaczami w³aœnie z wykorzystaniem metajêzyka, „podpisuj¹c siê” kodowanym znakiem rozpoznawczym. Pierwsze komunikaty od zmar³ych zaczê³y siê pojawiaæ w sierpniu 1990 roku. Jako pierwszy zg³osi³ siê zmar³y na raka w wieku 39 lat fizyk, który w swych komu- nikatach okreœli³ œmieræ jako „przyjemny proces prowadz¹cy do takiego rodzaju eg- zystencji, w którym koñcz¹ siê ból, strach, smutek i inne podobne im odczucia”. Miejsce, w którym obecnie siê znajduje, okreœli³ jako „otoczone przez œwiat³o i cie- p³o oraz przepe³nione potê¿n¹ mi³oœci¹”. Zapytany o powód nawi¹zania kontaktu ze œwiatem materialnym, stwierdzi³: „Próbujê siê z wami kontaktowaæ, aby upewniæ ¿yj¹- cych, ¿e nie musz¹ baæ siê œmierci”. Taszkencki eksperyment wywo³a³ spore porusze- nie w œwiecie naukowym, planowana jest jego kontynuacja w szerszym zakresie. Wed³ug raportu akademika Jurija Kobzariewa, przed³o¿onego przed rozpadem Zwi¹zku Radzieckiego prezydium Naukowo–Technicznego Towarzystwa do Spraw Komunikacji Radioelektronicznej im. Popowa w Moskwie, badania psychokinezy, jasnowidzenia, telepatii i sugestii prowadz¹ oficjalnie: Wy¿sza Szko³a Techniczna im. Baumanna w Moskwie, Moskiewski Instytut Energetyki, Instytut Badañ Psycho- logii Ogólnej i Pedagogicznej Rosyjskiej Akademii Pedagogiki w Moskwie, Rosyj- ska Akademia Nauk w Puszczino, Pañstwowy Uniwersytet w Petersburgu, Politech- nika w Petersburgu, Jednostka Naukowo–Przemys³owa „Kwantum” w Krasnodarze, Pañstwowy Uniwersytet w Tbilisi, Pañstwowy Uniwersytet w A³ma Acie, Ukraiñski Instytut Cybernetyki w Kijowie. Do tej listy doliczyæ mo¿na moskiewskie instytuty: Instytut Problemów Radiokomunikacji, Instytut Problemów Kontroli, Instytut Gene- tyki Molekularnej, Instytut Radiotechniki i Radiokomunikacji, Instytut Fizyki dla In- ¿ynierów, Instytut Badawczy i Instytut Psychiatrii w Charkowie oraz kilkanaœcie wy- dzia³ów bioelektroniki w ró¿nych miastach rosyjskich. Œwiadczy to o randze nadanej

145 Opowieœci spirytystyczne badaniom zjawisk mediumicznych na tym terenie. Ciekawostk¹ jest niew¹tpliwie opublikowanie treœci rozmów przeprowadzanych przez parapsychologa doktora Car- la Sargenta z Uniwersytetu Cambridge i angielskiego mistrza szachowego Billa Harsto- na z rosyjskimi mistrzami Wiktorem Korcznojem i Borysem Spasskim. Wynika z nich, ¿e rosyjskich graczy rutynowo szkoli siê z wykorzystaniem hipnozy i postrzegania pozazmys³owego.

146 Czechy i S³owacja

Czechy i S³owacja

Czechach i na S³owacji (poza niemieckojêzyczn¹ czêœci¹ dawnej monar- chii austro–wêgierskiej) rozwój dzia³alnoœci spirytystów datuje siê od Wdrugiej po³owy lat osiemdziesi¹tych XIX stulecia, kiedy to by³y komisarz rz¹dowy w Czeskich Budziejowicach — František Pavlièek — przet³umaczy³ na jêzyk czeski i opublikowa³ w roku 1880 dzie³a Allana Kardeca („Ksiêgê Duchów” i „Ksiêgê Mediów”). Ksi¹¿ki entuzjastycznie przyjête przez krêgi inteligenckie doprowadzi³y do powstania wielu grup spirytystycznych. Seanse organizowano nie tylko w miesz- kaniach, lecz równie¿ w popularnych lokalach. Do pierwszych g³oœnych spotkañ do- sz³o przy wspó³udziale zaproszonego Henry’ego Slade’a, w którego obecnoœci docho- dzi³o do zjawisk z pismem bezpoœrednim. Na skutek wspólnej akcji propagandowej sceptycznych krêgów naukowych, rz¹- du i przedstawicieli Koœcio³a, wydano w Czechach bezprecedensowy oficjalny zakaz organizowania gdziekolwiek seansów, gro¿¹c grzywna- mi i kar¹ wiêzienia. Spirytyzm okreœlono mianem ruchu, który og³upia lud, szerzy zabobon, zagra¿a zdrowiu i bez- pieczeñstwu publicznemu. Tymczasem wed³ug danych statystycznych, w roku 1890 na terenie samych tylko Czech by³o oko³o szeœæ- dziesiêciu tysiêcy spirytystów. W roku 1922 liczba ta wzros³a do oko³o trzystu tysiêcy w ca³ej Czechos³owacji. Ich dzia³alnoœæ skupia³a siê wokó³ licznych, jak nigdzie indziej, czasopism. W roku 1894 Jaro Janeèek za³o¿y³ pierwszy w Czechach periodyk spirytystyczny „Hvìzda Záhrobní” (Gwiazda Pozagrobowa), który od roku 1897 ukazywa³ siê pod tytu³em „Život” (¯ycie). Trzy lata póŸ- niej zacz¹³ wychodziæ wydawany przez Karela Sezem- Milan Ryzl – czeski badacz zjawisk skiego „Posel Záhrobní” (Pos³aniec Pozagrobowy), uka- mediumicznych

147 Opowieœci spirytystyczne zuj¹cy siê do 1939 roku oraz kolejne tomy dzie³ popularnonaukowych w ramach „Ksi¹¿nicy Spirytystycznej”. Tylko przez trzy lata ukazywa³o siê w Pradze czasopi- smo „Nové Slunce” (Nowe S³oñce), wydawane od roku 1900. Od 1919 roku w Ostra- wie Jan Kuchar i Jan Rezner wydaj¹ „Spiritistická Revue” (Przegl¹d Spirytystycz- ny) — do 1948 roku ukaza³y siê 23 numery tego pisma. Po roku 1920 powsta³o jednak a¿ piêæ nowych pism spirytystycznych, w tym ukazuj¹ce siê po niemiecku „Die Glocke” (Dzwon). Sam Karel Se- zemský og³osi³ drukiem ok. 420 ró¿nych prac na temat spirytyzmu. Dzia³alnoœæ spirytystyczn¹ w Czecho- s³owacji skutecznie st³umiono po drugiej wojnie œwiatowej. W 1947 roku odby³ siê ostatni zjazd czechos³owackich spirytystów. Od tej pory dzia³alnoœæ tego typu organiza- cji zosta³a zakazana, podobnie jak wydawa- nie i rozpowszechnianie literatury przed- Pavel Stepanek – wspó³czesne czeskie medium miotu. Do dziœ przetrwa³y tylko nieliczne nieoficjalne grupy na terenie S³owacji (np. w Nitrze), Œl¹ska Cieszyñskiego i Zaol- zia, które sw¹ dzia³alnoœæ zaczê³y rozwijaæ ponownie po roku 1989. W 1992 roku ponownie ukaza³y siê drukiem „Ksiêga Duchów” i „Ksiêga Me- diów”. W Brnie zaczêto wydawaæ czasopismo „Život” (¯ycie). Przyczyni³o siê to do powstania nowych grup spirytystycznych, których dzia³alnoœæ rozwija siê m.in. w Bra- tys³awie, Brnie i Pradze.

148 Polska

Polska

pracowanie fenomenologii mediumicznej i historii spirytyzmu dotycz¹cych Polski jest przedsiêwziêciem trudnym, bowiem dostêp do Ÿróde³ informacji Ojest bardzo ograniczony. Brakuje archiwów grup spirytystycznych, a litera- tura przedmiotu dostêpna w bibliotekach znajduje siê zwykle na listach tak zwanych prohibitów — to znaczy, ¿e osoby chc¹ce z niej skorzystaæ, dysponowaæ musz¹ od- powiednim zezwoleniem. Powodem tego jest najczêœciej unikalnoœæ zbiorów, bo- wiem wiele ksi¹¿ek spirytystycznych jeœli nawet trafi³o na polski rynek, to b³yska- wicznie z niego znika³o (czêsto za spraw¹ jezuitów tropi¹cych prace objête Indeksem Ksi¹g Zakazanych), zachowa³y siê wiêc nieliczne egzemplarze. Inne kr¹¿¹ nieopubli- kowane wœród zainteresowanych czytelników i prywatnych kolekcjonerów pod po- staci¹ maszynopisów, odpisów i fotokopii, docieraj¹c do niewielkiego grona odbior- ców. Rarytasem s¹ wiêc paryskie czy londyñskie wydania t³umaczeñ dzie³ œwiatowej s³awy parapsychologów, powsta³e nad Wis³¹ w innych jêzykach prace rodzimych ba- daczy, publikowane w niewielkich nak³adach przez profesjonalistów, czy tr¹c¹ce mysz- k¹ i charakterystycznym mesjanizmem polskie wydawnictwa spirytystów z terenu Œl¹- ska Cieszyñskiego. Niejednokrotnie ich wartoœæ obni¿aj¹ fatalne przek³ady z jêzyków obcych lub (choæ tu tylko pozornie!) trudny do przyswojenia archaiczny jêzyk. Dopiero w ostatnich latach dokonuje siê renesans literatury tego typu, która stopniowo zaczyna pojawiaæ siê na rynku, chocia¿ z powy¿szych powodów s¹ to publikacje skromne, ma- j¹ce g³ównie wartoœæ historyczn¹, a dla wspó³czesnego czytelnika stanowi¹ce czêsto ciê¿kostrawne czytad³a. Przyk³adem tego typu nowinek mog¹ byæ nieudolnie prze- drukowane (z jeszcze przedwojennymi b³êdami i bez jakiejkolwiek redakcji) prace Léona Denisa czy kilkakrotnie powielane fragmenty „Ksiêgi Duchów” Allana Kar- deca w przek³adzie Józefa Chobota, prezentowane polskiemu czytelnikowi jako dzie- ³o kompletne, choæ w rzeczywistoœci to tylko jedna trzecia rzeczywistej jego objêto- œci. Wydawcy najczêœciej nastawiaj¹ siê wy³¹cznie na zysk, nie dysponuj¹c ¿adn¹ wiedz¹ na temat autorów i ich dzie³, na czym traci czytelnik, otrzymuj¹c opakowany

149 Opowieœci spirytystyczne w œwie¿¹ ok³adkê bubel i w rezultacie zniechêca siê do wszystkiego, co siê z ksi¹¿k¹ wi¹¿e. Publikacje takie opatruje siê pe³nym marketingowych pu³apek garniturem ha- se³ i „recenzji” sugeruj¹cych, ¿e czytelnik bêdzie mieæ do czynienia z dzie³em rodza- ju zakazanego owocu czy sensacyjnej rewelacji. Zwykle te¿ to, co naprawdê warto- œciowe, nale¿y umiejêtnie wy³uskaæ spoœród zalewu efektownych ksi¹¿eczek, które zw³aszcza w Stanach Zjednoczonych funkcjonuj¹ jako sprzedawane w kiosku lektu- ry do podró¿y, posiadaj¹ce w¹tpliw¹ wartoœæ naukow¹, a u nas — wy³¹cznie z braku rzetelnej wiedzy i literatury przedmiotu — uchodz¹ za bestsellery. Historia polskiego spirytyzmu nie mo¿e byæ te¿ rozpatrywana bez ujêcia przez pryzmat warunków spo³ecznych kraju nad Wis³¹. G³êboko zakorzenione tradycje re- ligijne i polityczne oraz wieloletnie problemy gospodarcze, maj¹ce wp³yw na rozwój nauk i stan oœwiaty spo³eczeñstwa, nie pozwoli³y na szersze rozpowszechnienie siê niejednej idei, w tym tak¿e spirytyzmu — nawet jego strony czysto eksperymentalnej. Mimo trudnoœci, mo¿na jednak mówiæ o donios³ych dokonaniach w tej dziedzinie... Podobnie jak w innych krajach, pocz¹tki badañ zjawisk mediumicznych i ruchu spirytystycznego na ziemiach polskich zwi¹zane s¹ z echami propagowanego przez Franza Antona Mesmera i kontynuatorów jego prac magnetyzmu. Od stycznia 1816 roku ukazywa³ siê „Pamiêtnik Magnetyczny” za³o¿ony przez pisarza, dzia³a- cza spo³ecznego — Ignacego Emanuela Lachnickiego (1793–1826), który redago- wa³ go w Wilnie do grudnia 1818 roku. Lekarz królewski Jean Baudouin de Courtenay (zm. 1822) wydaje w roku 1820 w Warszawie podrêcznik o leczeniu magnetycznym „Rzut oka na Mesmeryzm, czyli systematy wzajemnych wp³ywów i skutków, objaœnia- j¹cy teoriê i praktykê magnetyzmu zwierzêcego”. Zarówno magnetyzm, jak i pierw- sze doniesienia o zjawiskach mediumicznych stanowi³y tu przedmiot negatywnej krytyki b¹dŸ — dziêki romantycznym nurtom filozoficznym — podstawê do formo- wania spirytualistycznych podstaw rozumowania. W ten sposób ze sprawami ¿ycia poza materi¹ stykali siê miêdzy innymi literaci: Antoni Malczewski (1793–1826), Adam Mickiewicz (1798–1855), Cyprian Kamil Norwid (1821–1883), Józef Korze- niowski (1797–1863), Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887), Antoni Edward Ody- niec (1804–1885), Andrzej Towiañski (1799–1878), Juliusz S³owacki (1809–1849), Tomasz Zan (1796–1855) i postêpowa m³odzie¿ — promieniœci, filomaci, filareci. Ma³o kto zdaje sobie sprawê, ¿e stowarzyszenie promienistych zosta³o za³o¿one przez Tomasza Zana na skutek jego zainteresowañ magnetyzmem i lektury „Pamiêt- nika Magnetycznego”. Obserwuj¹c poczynania magnetyzerów, zauwa¿y³ on, ¿e oso- by magnetyzowane trac¹ na jakiœ czas zdolnoœæ œwiadomej kontroli swych poczynañ. Zan wywnioskowa³ z tego, ¿e ludzkiej œwiadomoœci towarzyszy podœwiadomoœæ, któr¹ uzna³ za bardziej rzeczywist¹ ni¿ œwiat doznañ rozumu i zmys³ów. Interesuj¹cy epizod wniós³ do historii spirytyzmu dramatopisarz i poeta Zygmunt Krasiñski (1812–1859), którego szwagier — interesuj¹cy siê zjawiskami mediumicz- nymi hrabia Aleksander Branicki (1821–1877) — pozna³ w roku 1855 we Florencji Daniela Dunglasa Home’a i na kilkanaœcie miesiêcy sta³ siê jego protektorem. Dwa

150 Polska lata póŸniej przebywaj¹cy w Pary¿u Krasiñski bardzo zainteresowa³ siê medium i za- prasza³ je do swego mieszkania na seanse. W pierwszym z nich uczestniczy³a rów- nie¿ hrabina Delfina Potocka (1805 lub 1807–1877), a rezultaty eksperymentu by³y dla jego uczestników wstrz¹saj¹ce, o czym Krasiñski tak pisa³ w jednym z listów: „Home, medium amerykañskie, przez Aleksandra Branickiego utrzymywane, nies³y- chanych dokazuje cudownoœci. Dzwonki same chodz¹ po pokojach i wabi¹ siê dŸwiêkiem swych serc, poruszanych niewidzialnymi si³ami. Chustki lataj¹ w powie- trzu i zawi¹zuj¹ siê na wêz³y same. Rêce pod stolikiem jakieœ nieludzkie, zaœwiato- we, wstaj¹ i dotykaj¹ osób przy stoliku siedz¹cych, a niektórym widocznie objawiaj¹ siê. Cesarz i cesarzowa je widzieli... Pani Delfina przedwczoraj tak¹ rêkê czu³a na w³asnej i ledwo nie zemdla³a!” Zainteresowania Krasiñskiego mia³y jednak niezdrowe podstawy, bowiem zajmo- wa³y go nie tyle zdolnoœci Home’a, co jego rzekome kontakty z diab³em. Sceptyczny i najwyraŸniej ma³o rozumiej¹cy to, co widzia³ poeta, dos³ownie przeœladowa³ me- dium swymi teoriami i próbami nawracania, uwa¿aj¹c je za przedstawiciela anty- chrysta, a dziennik demokratyczny „Indépendence” (Niezale¿noœæ) pewnego dnia zanotowa³ nawet, ¿e: „(...) hrabia K. uczyni³ ze swego salonu ober¿ê szatana.” By³o to echo jednego z ostatnich seansów Home’a w domu Krasiñskiego, w trakcie które- go uleg³ chyba najciê¿szemu w swym ¿yciu atakowi katalepsji, o czym donios³y dzienniki oraz Krasiñski w liœcie do Adama So³tana: „Posiedzenie by³o u mnie, ale nic a nic nie pokaza³o siê, tylko medium samo dosta³o strasznego napadu nerwowego i kona³o d³ugo na swojej kanapie.” Home, maj¹c dosyæ tych nieuzasadnionych ata- ków, po prostu ucieka³ przed Krasiñskim — wykluczy³ go z grona uczestników swych seansów, prosz¹c, by przesta³ siê nim zajmowaæ. Do przeciwników wiruj¹- cych stolików nale¿eli te¿ Norwid, Odyniec, Korzeniowski i Kraszewski, daj¹c wy- raz swoim pogl¹dom w drwi¹cych utworach. Echa spirytyzmu pobrzmiewaj¹ jednak w wielu polskich utworach romantycznych, takich jak choæby tylko „Anhelli”, „Dziady”, „Nieboska komedia”... Pierwsze prace Allana Kardeca i innych prekursorów spirytyzmu naukowego do- tar³y na ziemie polskie wraz z przedstawicielami ówczesnej inteligencji odbywaj¹cy- mi czêste podró¿e do Francji, jak równie¿ dziêki korespondencji z emigrantami. Sy- tuacja spo³eczno–polityczna kraju nie pozwala³a w tych czasach na tak bujny rozwój grup spirytystycznych, jak mia³o to miejsce gdzie indziej. Niemniej jednak grupy ta- kie powstawa³y, choæ najczêœciej g³ównym zajêciem ich uczestników by³o organizo- wanie nie zawsze powa¿nych eksperymentów, maj¹cych na celu przede wszystkim sprowokowanie jak najwiêkszej iloœci spektakularnych efektów o charakterze mate- rialnym. Nie brakowa³o osób przeciwnych nauce — autorów publikacji, w których spirytyzm uchodzi³ za dzie³o szatana czy narzêdzie antyreligijnych praktyk. Stawiane w tych pracach zarzuty opiera³y siê przede wszystkim na rzekomej obrazie uczuæ religijnych, nie stanowi³y jednak racjonalnej polemiki, czy to pod wzglêdem nauko- wym czy filozoficznym. Gdy moda minê³a, wiêkszoœæ „towarzystw stolikowych”

151 Opowieœci spirytystyczne rozpad³a siê, a pozosta³y tylko te, które w spirytyzmie widzia³y jego prawdziwe war- toœci: system filozoficzny i zbudowany na jego podstawie kodeks moralny. Nigdy jednak nie dosz³o do zorganizowania ruchu o charakterze ogólnokrajowym, tak jak mia³o to miejsce w innych krajach. Zainteresowanie prasy polskiej zjawiskami mediumicznymi datuje siê od 1853 roku, kiedy to pojawi³o siê wiele szerszych publikacji na ten temat. Redakcja krakow- skiego „Czasu” podjê³a nawet decyzjê o stworzeniu sta³ej rubryki zawieraj¹cej nowin- ki dotycz¹ce zw³aszcza wiruj¹cych stolików. Felietony te nie zawiera³y wa¿nych in- formacji naukowych, a mia³y raczej charakter sensacji, ploteczki, niekiedy nawet kaczki dziennikarskiej. Ró¿ni¹c siê w tonie w zale¿noœci od autora, podobnie jak ar- tyku³y w brukowej prasie amerykañskiej i zachodnioeuropejskiej, dowodz¹ rozmachu i niewielkiej racjonalnoœci mody na zabawy ze stolikami. Oto fragmenty kilku z nich: „Dzienniki amerykañskie, a nawet listy prywatne pisane do Krakowa przez pew- nego lekarza z St. Louis, rozwodzi³y siê szeroko o duchach, które ka¿dy mniej wiêcej mo¿e wywo³ywaæ i rozmawiaæ z niemi za pomoc¹ pukania. Co wiêcej duchy te ame- rykañskie sprowadzi³ nawet jakiœ spekulant do Londynu, i tam robi³ z niemi ekspery- menta, ka¿¹c sobie p³aciæ ka¿de posiedzenie po piêæ gineów.(...) Podobn¹ próbê od- byto w tych dniach we Wroc³awiu, jak o tem dzienniki szl¹skie donosz¹. Dzia³o siê to w restauracyi pana Rogali, przy ulicy Junker und Schweidnitzer Strassen Ecke. To- warzystwo sk³ada³o siê z siedmiu mê¿czyzn, którzy posiedziawszy z pó³ godziny, zu- wa¿ali, i¿ stó³ ruszy³ siê z miejsca naznaczonego kred¹, a potem zacz¹³ swoje ewolu- cye. Ca³a ta scena trwa³a 43 minut. Niemasz w tem nic niepodobnego, ¿eby i u nas niespróbowano tego doœwiadczenia, którem miasta hanzeatyckie szczególniej siê teraz zajmuj¹, a które przedstawia ca³kiem now¹ zagadkê badaczom tajemnych si³ natu- ry.(...) Dot¹d próbowano tylko ze sto³ami z mahoni. Umiejêtnoœæ prêdko wynajdzie prawa, pod³ug których odbywa siê ta operacya. Pewien z uczonych bremeñskich zaczy- na robiæ doœwiadczenia z kompasem; o rezultacie jednak nic niewiadomo. Przedmiot ten dostarczy obfitego materya³u i dla ludzi powa¿nych i weso³ych, dla akademików i ¿artobliwych pisemek. Ka¿dy dzieñ przyniesie zapewne co nowego.” („Czas”, nr 84/1853, s. 2); „Kraków 15 kwietnia. Tañce ze sto³ami s¹ teraz na dziennym porz¹dku. Nie ma tak ma³ego zebrania, gdzieby nie próbowano ciekawego eksperymentu, który tyle robi w Ameryce i Niemczech ha³asu. Wczoraj, o jednej prawie godzinie, wziêto siê do doœwiadczeñ w obu resursach tutejszych. W starej resursie experyment niepo- wiód³ siê wcale, czy dlatego ¿e staroœæ i m³odoœæ posiada w sobie owego tajemnicze- go fluidu? Tego nie wiemy, zgo³a ¿e stolik sta³ nieporuszony jak za dobrych czasów, gdy tymczasem w powszechnej resursie wybrany do tañca stó³ okr¹g³y tak siê rozbu- ia³, ¿e a¿ nogê z³ama³. Podobnie staæ siê mia³o na zebraniu w pewnym prywatnym domu. Biedne sto³owe nogi! (...) nieomieszkamy sumiennie zawiadamiaæ czytelni- ków naszych, o postêpach sto³ów i stolików w sztuce choreograficznej.” („Czas”, nr 86/1853, s. 3);

152 Polska

„Fremdenblatt pisze, ¿e w niedzielê robiono doœwiadczenia ze sto³em w Währing pod Wiedniem. 18–letni m³odzieniec w kilka minut po utworzeniu ³añcucha r¹k, uczuwa³ bóle i rwanie w stawach, a nareszcie d¿¹czkê i odst¹pi³ od sto³u, który na- tychmiast zatrzyma³ siê. Za powrotnem przezeñ dotkniêciem siê sto³u, takowy bez- zw³ocznie posuwaæ siê zacz¹³, ale m³odzieniec niemóg³ d³ugo utrzymaæ siê na no- gach i sk³oniwszy siê na krzes³o, zasn¹³ natychmiast. Ca³¹ noc przepêdzi³ on w tym œnie, miotany wstrz¹œnieniami nerwowemi i gwa³townem dr¿eniem cia³a i gor¹cz- k¹, a nazajutrz by³ blad, wycieñczony i ¿ali³ siê na ból w piersiach i stawach. Kury- er Warszawski donosi równie¿ o zemdleniu dwóch dam czyni¹cych próbê ze sto³a- mi i przestrzega, aby nieu¿ywano do tych doœwiadczeñ osób s³abych, mianowicie zaœ dzieci. Rzeczywiœcie, doœwiadczenia powtarzane nie w celu naukowym, ale dla pro- stej tylko ciekawoœci s¹ ju¿ zbytecznemi, skoro prawie wszyscy byli ju¿ œwiadkami tego zjawiska, i nie potrafi¹ z niego nic wydobyæ. Dla tego zostawmy tê rzecz bada- czom, a zapisujmy tylko spostrze¿enia ich jako drogowskazy wiod¹ce ku zg³êbieniu si³ przyrody. Pisma warszawskie podaj¹ nastêpuj¹cy epigramat kr¹¿¹cy w stolicy z powo- du tej sto³omanii: »Za có¿ nas tak drêczycie panie i panowie Staliœmy dot¹d cicho po k¹tach i rogach. Có¿ to siê wam zrobi³o? Czyli w waszej g³owie Taki jest teraz rozum, jak i u nas w nogach?«” („Czas”, nr 93/1953, s. 4); „Zaraza dopytywania siê sto³ów, ju¿ przesz³a z miasta do wsi. Lud nasz sk³onny zawsze do wiary w rzeczy nadzwyczajne, w wielu swoich potrzebach zaczyna siê udawaæ do rady sto³ów, przychodzi po to do miasta, albo do panów; bo swoim sto³om dot¹d nieufa.(...) Strze¿my siê przywi¹zywaæ wiary do tego co jest zwodnicz¹ mar¹, co w drodze rozrywki i bez myœli poczête, pró¿nej tylko ciekawoœci schlebia.” („Czas”, nr 115/1853, s. 1–2); „Od niejakiego czasu, jak wiecie zapewne, wieje na nas wiatr mistycyzmu i nad- zwyczajnoœci z Niemczech przyby³y. O stolikach nic wam zapewne nie doniosê ta- kiego, cobyœcie ju¿ niedoœwiadczali u siebie, wiem bowiem, i¿ wielce ju¿ jesteœcie posuniêci na tej drodze, powiem wam tylko, ¿e w zak³adzie pana Pika optyka miasta Warszawy, wyrabiaj¹ siê stoliki z o³ówkiem osadzonym zamiast nogi. Te stoliki za przy³o¿eniem do nich rêki, same pisz¹ odpowiedzi na zapytania, a odpowiedzi owe bardzo czêsto maj¹ byæ zadziwiaj¹ce... niedorzecznoœci¹. — Oprócz magnetyzerów stolikowych mamy tu jeszcze kilku innych magnetyzerów, którzy wszystkie te sztuki jakie wam wasz korespondent ze Strasburga za wielkie dziwowisko opisa³, jako chleb powszedni pokazuj¹. Wszyscy oni zajmuj¹ siê tam podniesieniem ludzi w po- wietrze za pomoc¹ woli, o czem pisa³ francuzki Journal du magnétisme, je¿eli to da siê uskuteczniæ, to balony stan¹ siê niepotrzebne, a poczta odbywaæ siê bêdzie za po- moc¹ magnetyzowanych pos³añców, którzy bêd¹ po powietrzu lataæ. Owó¿, ¿eby was przekonaæ do jak wysokiego doszliœmy ju¿ w tym wzglêdzie stopnia, powiem wam i¿

153 Opowieœci spirytystyczne znam jednego, który mi przysi¹g³ i¿ by³ przy tem jak pan P. znany magnetyzer war- szawski uœpi³ konia snem magnetycznym i w trakcie tego snu koñ podyktowa³ dla chorego receptê najpoprawniejsz¹ ³acin¹.” („Czas”, nr 152/1853, s. 1); „Odpowiedzi tych duchów nie mog¹ nas dziwiæ, gdy¿ jasnowidz¹ce mówi¹ to wszystko, co te duchy, tylko nie nazywaj¹ siê duchami. Widzia³em janowidz¹c¹ San- domirsk¹, co dyktowa³a gazety z nieba, dopóki siê policya w to nie wda³a.(...) Jeœli ta sprawa ze stolikami jest faktem zadziwiaj¹cym, to natomiast jej pojedyñcze wyda- rzenia s¹ wielce pociesznemi. Np. ¯ydzi pytali siê stolików o numera na loteryê i sta- wili znacznie, a ¿aden nie wyszed³. Jakaœ pani spowiada³a siê przed kap³anem na tamtym œwiecie, a chcia³a iœæ do komunii na tym œwiecie. Inna ma dwóch œwiêtych z Pary¿a, co szepcz¹ jej do ucha, co ma robiæ w domu. Tam Skarga dyktuje kazanie, tu Kochanowski robi wiersze, a Sobieski gdzieœ na drugiem piêtrze, s³u¿y od poga- danki. S³ysza³em o Aleksandrze wielkim, co opiekuje siê jak¹œ pani¹, i ma byæ w cale dobry cz³owiek z niego. Inna ma sobie anio³em stró¿em Machometa, a inna przestaje skromnie na œwiêtym Michale archaniele. Pannie jakiejœ stoi znowu ci¹gle jej ko- chanek u boku, którego ona nie zna³a za ¿ycia. Dla tej w stoliku siedzi matka, a dla tej w stoliku siedzi córka, i dokupuj¹ siê tych stolików drogo; a co najlepsze by³o- by, to z inn¹ idzie duch do Czêstochowy, bez paszportu oboje w kieszeni, a piel- grzymka siê uda³a.” („Czas”, nr 248/1853, s. 1–2). Doniesienie o pierwszym polskim eksperymencie przeprowadzonym z wykorzy- staniem wiruj¹cego stolika przez zawodowych naukowców zamieœci³ równie¿ „Czas” w 1853 roku. Spotkanie to odby³o siê w domu s³ynnego okulisty profesora Antoniego S³awikowskiego (1796–1870), a jego g³ównymi bohaterami by³a ¿ona gospodarza, córki ksiêgarza Józefa Czecha (1806–1876) oraz pracownicy Uniwersy- tetu Jagielloñskiego — chemik, prawnik i fizyk, profesorowie: Emilian Czyrniañski (1824–88), Edward Fierich (1817–1896) i Stefan Kuczyñski (1811–1887) (niekiedy wspó³pracowa³ z nimi architekt i malarz — profesor Feliks Radwañski (1789– 1861)). Oto obszerny raport Kuczyñskiego z ich pierwszego eksperymentu, zamiesz- czony w dzienniku jako „List o skacz¹cych sto³ach”: „Kraków d. 14 kwietnia 1853. Odczytawszy z niedowierzaniem artyku³ o skacz¹- cych sto³ach w N.84 Czasu, niespodziewa³em siê, ¿e jeszcze tego samego dnia przeko- nam siê o istotnej prawdzie zjawisk, w nim opisanych. To rych³e naoczne przekonanie siê o tak ciekawem i tajemniczem zjawisku, zawdziêczam prof. S³awikowskiemu, który ze zwyk³¹ sw¹ uprzejmoœci¹ zaprosi³ mnie dzisiaj do siebie, w celu robienia doœwiad- czeñ opisanych w pomienionym artykule. Widz¹c jak w obszernej sali, w obec licz- nie zgromadzonych goœci, przy kilku stolikach nadarmo usi³owano wywo³aæ po¿¹da- ne ruchy; zaprosi³em napó³ ¿artem, napó³ serio kilka osób do ubocznego wê¿szego o jednem oknie pokoju. Tam wbudzaj¹c w sobie siln¹ wiarê, i¿ mog¹ byæ w naturze si³y, których nie znamy, siedliœmy przy orzechowym stoliku 3 stopy d³ugim, 2 stopy

154 Polska szerokim, 2 stopy wysokim, przestrzegaj¹c jak najœciœlej dope³nienia wszystkich wa- runków, od których wed³ug wspomnianego artyku³u zale¿y udanie siê doœwiadczenia. By³o nas osób szeœæ, trzy damy i trzech mê¿czyzn. Utworzyliœmy wiêc ko³o z trzech par z³o¿one, tak i¿ ka¿dy mê¿czyzna mia³ swoj¹ damê po prawej rêce, po lewej zaœ damê poprzedzaj¹cej pary. O godzinie 5 po³o¿y³a ka¿da osoba sk³adaj¹ca ko³o, palec ma³y rêki prawej na palec ma³y u lewej rêki obok siedz¹cej osoby. Po 10 minutach uczu³em wiatr lekki od palców id¹cy do ³okcia w rêce lewej, wnet i inne osoby w kole bêd¹ce uczu³y, ju¿ to pewne ciep³o w koñcach palców rozchodz¹ce siê przez rêce do ramion, a nawet do twarzy ju¿ to lekkie dr¿enie w rêkach, i rodzaj pr¹du wewnêtrzne- go p³yn¹cego od jednej rêki do drugiej, który przypomina³ wstrz¹œnienia sprawiane przez bardzo s³abe pr¹dy magneto—elektryczne, tak zwane libracye. Te zjawiska od- t¹d to siê wzmacnia³y, to os³abia³y, wszako¿ nie zawsze równoczeœnie u wszystkich osób w kole bêd¹cych; czasem zdawa³o siê, jak gdyby kolejno udziela³y siê od lewej do prawei. Niektóre osoby czu³y ciep³o i wspomniane dr¿enie w lewej, inne w prawej rêce, a nawet zdawa³o siê z opisów, ¿e uczucia ró¿ne by³y nieco w ró¿nych osobach. Po 25 minutach od chwili rozpoczêcia doœwiadczenia, noga sto³u po³o¿ona ze strony po³udniowo zachodniej z trzaskiem posunê³a siê ku wschodowi blisko o 1 cala. Od- t¹d to trzaskanie sto³u i towarzysz¹ce mu posuniêcie siê jednej ze czterech jego nóg, powtarza³o siê ju¿ to w krótszych, ju¿ to w d³u¿szych ustêpach, tak i¿ ca³y stó³, które- go d³u¿sze boki pierwotnie równoleg³e by³y do d³u¿szych œcian pokoju, po up³ywie 40 minut skrêci³ siê widocznie. Obrót odbywa³ siê od zachodu przez po³udnie ku wschodowi i pó³nocy na oko³o nogi pó³nocno—zachodniej. Przed ka¿dem porusze- niem siê sto³u wzmacnia³o siê wspomniane dr¿enie r¹k podobnie¿ ciep³o w rêkach, u niektórych osób w d³oniach, i opisane wy¿ej pr¹dy we wszystkich osobach ko³o sk³adaj¹cych; tak i¿ zwracaj¹c pilnie uwagê na te uczucia, posuniêcie sto³u na kilka- dziesi¹t sekund mo¿na by³o przepowiedzieæ. Po up³ywie godziny pomienione pr¹- dy i uczucie ciep³a ci¹gle siê wzmaga³y; stó³ dr¿a³ coraz silniej, rêce wszystkich osób w kole bêd¹cych widocznie siê trzês³y. Potem wydawa³o siê jakoby górna czêœæ sto³u okrêcaæ siê, i od nóg oderwaæ siê chcia³a. O godzinie 6 i 45 minucie, to jest w piêæ kwadransów od chwili zamkniêcia ko³a, stó³ rozpocz¹³ doœæ nagle formalny obrót, od zachodu przez po³udnie ku wschodowi i pó³nocy. Myœmy powstali. Usuniêto krzes³a. Uczucie które mnie naówczas ca³ego przejê³o, by³o nadzwyczaj przyjemne. Jakieœ b³ogie ciep³o od sto³u przez rêce rozchodzi³o siê po ca³em ciele. Weso³oœæ nie do opi- sania — rodzaj uniesienia. Stó³ porywa³ ze sob¹ do ochoczego kr¹¿enia, jakby do tañca. Palce zdawa³y siê lekko przyci¹gane do sto³u. Kilku z widzów utrzymywa³o, i¿ stó³ kr¹¿y³ oko³o jednej tylko nogi, to jest oko³o pó³nocno—zachodniej w pomienio- nym wy¿ej kierunku. Lecz gdy przy skrêceniu siê sto³u o 90 blisko stopni w w¹zkim pokoju jedna z osób ko³o sk³adaj¹cych, unikaj¹c zetkniêcia siê z kr¹¿¹cym sto³em opar³a siê o sofê i tym sposobem w ruchu wstrzyman¹ zosta³a; stó³ zacz¹³ siê pochy- laæ ku stronie pó³nocnej, a nogi sto³u trzeszczeæ i ³amaæ siê poczê³y. Naówczas ta sama osoba odepchnê³a stó³ nog¹ w kierunku od wschodu ku zachodowi. Ko³o na

155 Opowieœci spirytystyczne chwilê przerwane znów zamkniêto. Wtedy to rozpoczê³o siê coraz bardziej przyspie- szane kr¹¿enie sto³u, które prawie mimowolnie nas porywa³o do ochoczego i rów- nie¿ przyspieszonego kr¹¿enia, czyli raczej biegania, bynajmniej nas nie utrudza- j¹c. Po trzech obrotach stó³ zosta³ uszkodzonym, ko³o przerwane i obrót usta³. Stó³ sta³ na posadzce woskowanej. Myœmy siedzieli na krzes³ach drewnianych, niewy- s³anych. Stó³ by³ o czterech nogach wywijanych na zewn¹trz, bez kó³ek; s³owem do obrotu wcale niestosownie zbudowany. S¹dz¹c i¿ Szanowny redaktor chêtnie za- mieœci w swem piœmie tak rych³e sprawdzenie tego szczególnego zjawiska, zostajê z winnem powa¿aniem Kuczyñski Prof. fizyki w Uniw. Jag. P.S. Osoby ko³o sk³adaj¹ce by³y Pani domu, dwie panny, Dr. Fierich dziekan i prof. prawa, Dr. Czyrniañski prof. chemii w tutejszym Uniwersytecie i wy¿ej podpisany.” („Czas”, nr 87/1953, s. 2). Po powstaniu styczniowym ukazuje siê dzie³o „Fantazyjne objawy zmys³owe”, traktuj¹ce o hipnozie, magnetyzmie i zjawiskach pokrewnych. Jego autorem jest dok- tor Wiktor Szokalski (1811–1891), naczelny lekarz Instytutu Oftalmicznego w War- szawie, profesor G³ównej Szko³y Warszawskiej. Z pracy tej korzysta³o póŸniej wielu polskich i zagranicznych badaczy. W lipcu 1869 roku we Lwowie wyszed³ pierwszy numer polskiego czasopisma spirytystycznego — miesiêcznika „Œwiat³o Zagrobo- we”. Jego redaktorami byli Malwina i Karol Gromadziñscy, wspierani przez francu- skiego emigranta o nazwisku Letronne. Periodyk ten ukazywa³ siê jednak tylko przez rok. Wydawany w Krakowie „Ilustrowany Kurier Codzienny” zjawiskom mediu- micznym i badaniom sfery pozamaterialnej ¿ycia poœwiêca³ raz w tygodniu ca³¹ ko- lumnê (do wybuchu pierwszej wojny œwiatowej). Autorem licznych publikacji z dzie- dziny spirytyzmu by³ Witold Ch³opicki — redaktor pierwszego polskiego dwutygodnika spirytystycznego „Dziwy ¯ycia”, wydawanego w latach 1902–1908 w Warszawie, na ³amach którego pojawia³y siê miêdzy innymi liczne przek³ady frag- mentów dzie³ obcojêzycznych. Entuzjastycznym badaczem zjawisk mediumicznych by³ doktor Jakub Jodko–Narkiewicz (1847–1905) — le- karz, elektrotechnik, wynalazca, który jako jeden z pierw- szych w Europie bada³ zjawiska promieniotwórczoœci i ra- dioaktywnoœci. Opieraj¹c siê na pogl¹dach Reichenbacha, potwierdza³ promieniowanie cia³a ludzkiego za ¿ycia. Ju¿ na pó³ wieku przed Siemionem Kirlianem wykonywa³ zdjêcia promieniowania roœlin, monet, a nawet aury cia³a ludzkiego, opisuj¹c je w odniesieniu do stanów psychicz- nych, usposobienia i stanu zdrowia cz³owieka. Najwiêkszy rozg³os w kraju i za granic¹ uzyska³ jed- Julian Ochorowicz nak Julian Ochorowicz (1850–1917) — publicysta, pe-

156 Polska dagog, psycholog, absolwent Szko³y G³ównej i Wydzia³u Matematyczno–Fizycznego Uniwersytetu Warszawskiego, doktor filozofii wszechnicy w Lipsku, pierwszy w Pol- sce badacz hipnotyzmu, telepatii i medialnoœci fizycznej. Zjawiskami mediumiczny- mi zainteresowa³ siê w czasach studenckich, rozpatruj¹c je kolejno wed³ug nurtów mesmeryzmu, hipnotyzmu i spirytyzmu. W gronie kolegów wykonywa³ doœwiadcze- nia z wiruj¹cymi stolikami i hipnoz¹, widz¹c przyczynê tych zjawisk w czynnikach przyrodniczych. Po odbyciu studiów i serii wyk³adów na uniwersytecie we Lwowie, przez wiele lat pracowa³ w Pary¿u. By³ tak¿e fizykiem teoretycznym, wynalazc¹ hip- noskopu (s³u¿¹cego do sprawdzania wra¿liwoœci hipnotycznej i rozpoznawania cho- rób nerwowych) oraz fonografu (szeœæ lat przed Edisonem) i termomikrofonu. Jego prace, g³ównie w jêzykach francuskim i niemieckim, znane s¹ w ca³ym œwiecie na- ukowym — niestety, wiele z nich zaginê³o jeszcze w postaci rêkopisów. Do grona wspó³pracowników Ochorowicza zaliczali siê miêdzy innymi: Angelo Brofferio, Ca- mille Flammarion, Gustave Geley, Richard Hodgson, Piotr Lebiedziñski, Cesare Lombroso, Oliver Lodge, Frederick Myers, Karl du Prel, Charles Richet, Albert de Rochas, Giovanni Schiaparelli, Adalbert Schrenck–Notzig, Henry Sidgwick, Ksawe- ry Watraszewski i inni. Wraz z nimi najpowa¿niejsze seanse badacz ten organizowa³ w Pary¿u, Rzymie, Mediolanie, na wyspie Roubaud na Morzu Œródziemnym, w War- szawie i swoim domu w Wiœle. Jego zasad¹ w pracy i przy popularyzacji jej rezulta- tów by³o wielokrotnie powtarzane stwierdzenie: „Kto chce — niech uwierzy, kto nie chce — niech sam szuka”. Znane s¹ eksperymenty Ochorowicza, w których bra³y udzia³ media: Eusapia Palladino, Jadwiga Domañska (w ostatnich latach ¿ycia jego sekretarka) i Stanis³awa Tomczykówna. Jego bliskim wspó³pracownikiem by³ pisarz Boles³aw Prus (1847–1912), który wspomnienia z seansów opisa³ na kartach „Eman- cypantek”, zaœ Ochorowicza uwieczni³ pod postaci¹ Ochockiego w „Lalce”. Na sean- se te uczêszcza³ te¿ malarz Henryk Siemiradzki (1843–1902). Eksperymenty zwi¹zane z mediumizmem i hipnoz¹ Ochorowicz opisa³ w piêcioto- mowym dziele „Zjawiska mediumiczne”, przet³umaczonym na wiele jêzyków i wyso- ko ocenionym przez naukowców. Badacz sceptycznie odnosi³ siê do spirytyzmu, twierdz¹c, ¿e zjawy manifestuj¹ce siê w czasie seansów s¹ wy³¹cznie wytworem psy- chiki mediów. Zjawiska mediumiczne t³umaczy³ ma³o znanym lub nieznanym w ogó- le dzia³aniem si³y myœli, uczuæ i woli oraz istnieniem cia- ³a duchowego, a tak¿e oddzia³ywaniem niewidzialnych energii wytwarzanych przez cia³o materialne. S¹dzi³ te¿, ¿e myœli i wyobra¿enia mediów mog¹ w wyj¹tkowych wypadkach same wywo³ywaæ zjawiska s³uchowe, wzro- kowe i czuciowe. Teoriê tê okreœli³ mianem ideoplastii. W latach 1909–1912 Julian Ochorowicz eksperymen- towa³ w Wiœle i w Warszawie z m³odym medium — pan- n¹ Stanis³aw¹ Tomczykówn¹, która wkrótce zyska³a miê- dzynarodow¹ s³awê. Badacz tak wyszkoli³ medium, ¿e Stanis³awa Tomczykówna

157 Opowieœci spirytystyczne

okreœlone zjawiska wywo³ywa³o w stanie hipnozy po zapo- wiedzi i na zamówienie. Stworzy³o to szczególnie cenne dla eksperymentatorów warunki powtarzalnoœci i nieprzypad- kowoœci zjawisk. Ogromnym u³atwieniem pracy by³ te¿ fakt, ¿e dochodzi³o do nich nie w ciemnoœci, lecz przy czer- wonej lampce, a nawet œwietle dziennym. Tomczykówna wspomaga³a wystêpowanie wielu fenomenów fizycznych: podnosi³a przez zbli¿enie d³oni i utrzymywa³a w powietrzu drobne przedmioty (no¿yczki, dzwonek), potrafi³a zatrzy- maæ przedmioty bêd¹ce w ruchu, unieruchomiæ mecha- nizm zegara lub sprawiæ, by kulka ruletki wpad³a do okre- œlonej dziurki. W trakcie tych zjawisk Ochorowicz zaobserwowa³, ¿e z palców medium wy³ania siê jakaœ substancja przybieraj¹ca postaæ nitek, zdolna do dzia³a- nia mechanicznego i odporna na ogieñ. Okreœli³ j¹ mia- nem promieni sztywnych. Efektem wspó³pracy Ochorowicza i Tomczykówny by³o uzyskanie pierwszych w œwiecie fotografii cia³a du- chowego. Podczas jednego z eksperymentów medium wy- wo³a³o na b³onie fotograficznej, zwiniêtej w rulon i w³o¿o- nej do butelki, obraz d³oni. Z raportu wynika, ¿e zahipnotyzowana Tomczykówna po³o¿y³a rêce na butel- ce i wkrótce odnios³a wra¿enie, jakby butelka siê rozsze- rza³a, rêce jej drêtwia³y i w koñcu z krzykiem pad³a na pod³ogê. Po wywo³aniu b³ony okaza³o siê, ¿e widniej¹ca na niej d³oñ jest wiêksza od d³oni medium i d³oni badacza, a jej kciuk spoczywa na palcu wskazuj¹cym. W czasie innego seansu przeprowadzano podobny eksperyment — z t¹ tylko ró¿nic¹, ¿e ba- dacz mia³ za³o¿ony naparstek. Na kliszy ukaza³ siê jed- nak obraz d³oni mniejszej ni¿ d³oñ Ochorowicza, a na- parstek umieszczony by³ na innym palcu. Badacz t³umaczy³ to zjawisko projekcj¹ myœli i materializowa- niem siê wyobra¿eñ dziêki dzia³aniu czynnika, który okreœla³ jako energiê psychiczn¹. Cennymi ekspery- mentami Ochorowicza z tym medium by³o wykonywa- nie odbitek myœli na p³ytkach fotograficznych (zjawi- sko to o wiele bardziej precyzyjnie rejestrowa³ na uniwersytecie w Tokio doktor Fukurai, wspó³pracuj¹c z medium pani¹ Nagao). Interesuj¹ce fotografie wykonane klasyczn¹ metod¹

Eksperymenty ze Stanis³aw¹ przedstawiaj¹ Ma³¹ Stasiê — zjawê, któr¹ zarówno me- Tomczykówn¹ dium, jak i badacz uwa¿ali za uosobienie marzeñ Tomczy-

158 Polska

kówny. Znajduj¹ce siê w transie hipnotycznym medium poleci³o ustawiæ w ciemnym pokoju aparat fotograficzny z otwartym obiektywem. Samo wraz z Ochorowiczem czeka³o w pomieszczeniu obok. Po chwili w szparze nad progiem zaciemnionego pokoju dawa³ siê zauwa¿aæ b³ysk i rozlega³o siê pukanie informuj¹ce, ¿e zdjêcie zo- sta³o wykonane. Przedstawia³o jednak spowit¹ w rêcznik (o który poprosi³a wczeœniej Ochorowicza) dziewczyn- kê, zupe³nie nie podobn¹ do Tomczykówny. Ma³a Stasia by³a zreszt¹ — w przeciwieñstwie do medium — z³oœli- wa i charakteryzowa³ j¹ dzieciêcy upór. Badacz, mimo ¿e rêczy³ za uczciwoœæ eksperymentu, nie by³ w stanie wy- t³umaczyæ zjawiska przy pomocy swej teorii o sobowtó- Ma³a Stasia rze uosabiaj¹cym dzieciñstwo medium. Wysi³ki Ma³ej Stasi prowadz¹ce do uzyskania fotografii Tomczykówna okupi³a trwaj¹cymi dwie doby bólami i omdleniami. Inn¹ zjaw¹ materializuj¹c¹ siê w jej obecnoœci by³ Wojtek, którego cechowa³a wielka si³a, pozwalaj¹ca mu na przesuwanie ciê¿kich przedmiotów. Rów- nolegle z Ochorowiczem, w latach 1908–1914, ze Stanis³aw¹ Tomczykówn¹ eksperymentowali tak¿e Piotr Lebiedziñski (w Warszawie), Charles Richet, Teodor Foulrnoy i Maria Sk³odowska-Curie (w Pary¿u) oraz Adalbert Schrenck-Not- zig (w Monachium). Wspó³pracownikiem Juliana Ochorowicza, jednym z pier- wszych polskich spirytystów, by³ doktor Ksawery Watraszew- ski (1853–1929) — sto³eczny erudyta, lekarz naczelny war- szawskiego Szpitala Ujazdowskiego. Pod pseudonimem Dr. Franciszek Habdank wyda³ wiele prac na temat zjawisk me- diumicznych i filozofii spirytystycznej. By³ te¿ g³ównym sponsorem ukazuj¹cych siê kwartalnie w Warszawie w la- tach 1924–1929 „Zagadnieñ Metapsychicznych” (pod re- dakcj¹ Prospera Szmur³y) poœwiêconych badaniom zjawisk mediumicznych, na ³amach których zamieszczane by³y miê- Stanis³awa Tomczykówna dzy innymi liczne komunikaty z seansów spirytystycznych. wydzielaj¹ca ektoplazmê przez Szczególn¹ popularnoœæ zdoby³y sobie jego relacje z seansów siatkê uniemo¿liwiaj¹c¹ z mediami Mart¹ Czerniegiewiczow¹ i Jadwig¹ Domañsk¹. medium oszustwo Wspó³praca Watraszewskiego z pani¹ Domañsk¹ — wybitnym medium mówi¹- cym i jasnowidz¹cym — zaowocowa³a interesuj¹cymi przyk³adami komunikatów, rzekomo autorstwa s³awnych Polaków. Pracuj¹c w transie, Domañska w³ada³a te¿ nieznanymi jej w stanie œwiadomoœci jêzykami: staroegipskim, greckim i ³acin¹. Zas³ynê³a jako autorka trafnych przepowiedni dotycz¹cych wydarzeñ politycznych

159 Opowieœci spirytystyczne i klêsk ¿ywio³owych. Do g³oœniejszych komunikatów przekazanych przez to me- dium nale¿¹ podyktowane przed Ducha podaj¹cego siê za Juliana Ochorowicza ar- tyku³y (tu¿ przed œmierci¹ on sam bada³ jej zdolnoœci). Materia³y te odbiega³y jed- nak znacznie od prac Ochorowicza publikowanych za ¿ycia i nie zawiera³y w³aœciwie nic konkretnego — mo¿na wiêc s¹dziæ, ¿e zarówno medium, jak i ba- dacz padli ofiar¹ oszusta z zaœwiatów lub w³asnej naiwnoœci. Pozytywn¹ sensacjê wzbudzi³y natomiast rozmowy z Duchami wieszczów narodowych, przeprowadza- ne miêdzy innymi w czasie s³ynnego seansu zorganizowanego przy okazji sprowa- dzenia do kraju zw³ok Juliusza S³owackiego. Oto fragment wypowiedzi Ducha po- ety na temat przewiezienia jego szcz¹tków do Polski: „O tê garœæ popio³u Wam chodzi. Tak mi siê chce rzec: »Nie ruszajcie popio³ów, by Was nie oskar¿y³y!«. Ale znów — jeœli w tkliwych uczuciach mych dawnych ziomków dojrzewa pragnienie jakiegoœ posiadania czegoœ z dawnego Juliusza — jeœli to jest wypiastowane w du- szy, niejako z pami¹tkami przesz³oœci ju¿ dziœ sp³owia³ej powi¹zane — to niech i tak bêdzie! Có¿ mnie, o, ci wszyscy, którzy mnie s³yszycie, wasze ziemskie dzisiaj wraz z waszymi pragnieniami interesowaæ mo¿e, gdy moje wczoraj kaza³o mi wyl¹- dowaæ na dalekich, nie znanych mi brzegach?! ¯ale moje, wyœpiewane ongiœ w stro- fach, nie dosiêgaj¹ ju¿ waszego pokolenia... Tamci — ju¿ wszyscy tutaj! I nie oskar¿am! Równi w obliczu Boga, nosimy swój ca³un Wiecznoœci, a garœæ popio- ³ów, które tam zosta³y, mog¹ byæ przechowywane w mauzoleach, jak rozniesione wichrem po szerokich drogach. Duch mój radosny jest, ¿eœcie wolni! Do wolnej ziemi niech wraca proch wolnego ducha! Lecz wola³bym zaiste, gdyby do wolnych dusz pada³ poryw ku Odrodzeniu. Có¿, tak jeszcze nie jest!(...) Fryderyk mówi³ mi, ¿e w spi¿ go zaklêliœcie. Adam œni swój sen królewski przez œpi¹ce strze¿ony Ryce- rze. Powiedzcie, bawicie wy siê, czy czuwacie?(...) Nie przecz mi panie! (do Wa- traszewskiego) Znam bowiem spo³eczeñstwo i naród, z którego wyszed³em! Prêd- ko siê u Was budz¹ poczynania, prêdko te¿ i zapomnienie!(...) Tak, bo jeœli poemami was darzy — to ten dawny œpiewak. Z krañców Wszechœwiata wydarta strofa dŸwiêczy dawnoœci¹; lecz jeœli mówi to, co zosta³o z dawnego Juliusza — wierzcie mi — innymi odzywa siê dŸwiêki!”. W¹tek rozpoczêty przez S³owackiego kontynuuje z zaœwiatów równie¿ Zygmunt Krasiñski: „Mówiæ wam chcia³em, ¿e nie te mogi³y Pamiêtnych, których mauzolea strzeg¹ anio³y kamienne, a jedynie te, które s¹ ¿yw¹ krwi¹ serc, wartoœæ maj¹ dla tych, dla których ju¿ w ogóle wartoœci na ziemi nie ma. Wartoœæ bowiem jest zmienna i tak¹ przedstawia ona cenê, jakim jest stosunek do niej d³u¿nika. Dlatego wartoœæ nigdy nie jest oceniona, a przeceniona i niedoceniona. Ocena jest równie¿ wzglêdna w stosunku do wartoœci tego, co jest cenione; krytyka nie godzi siê zazwyczaj ze spra- wiedliwoœci¹, ocena z wartoœci¹, kunszt ze sztuk¹, u ludzi: myœl ze s³owem, a s³owo zazwyczaj z czynem”. W 1927 roku Jadwiga Domañska zapisa³a te¿ sugestywny wiersz podyktowany przez Ducha przedstawiaj¹cego siê jako Juliusz S³owacki:

160 Polska

„Rymy s¹ nieudolne... Któ¿ nimi wypowie Uczuæ g³êbiê lub myœli, gdy szuka wyrazu? Rym siê klei leniwie — i w s³owo po s³owie Trudno jest zakl¹æ Wszechœwiat i Ducha od razu...

Jest lot, który ponad rymu kunszt wyrasta, Jest trud, co ponad s³ów dŸwiêk mêskim œpiewem dzwoni Jest ugór, który krajaæ trzeba p³ugiem Piasta I czyn jest, co siê nigdy bezczynem nie p³oni...

Jam z tych, co lot, wraz z trudem czyn — w jedno ogniwo Zwi¹za³ duchem — i œmia³ym twórczych duchów gestem Mych pól znojnych ogarn¹³ wybuja³e ¿niwo, W którego plonie szumnie dŸwiêczy s³owo Jestem!

Jestem — i niech Was nie wstydz¹ popio³y Gdy s¹ serca, co proch Wasz wznios¹ pod Niebiosa! Ja Waszym krwawiê sercem, Jam Wami weso³y. Jam w Was, z Wami, nad Wami — jam ³ez Waszych rosa.

I pomnijcie — gdy w Wasze piersi Duch ¯ywota Uderzy, a dusze bêd¹ po ob³okach lataæ, Dla Was to bêdzie dar mój s³oñc girlanda z³ota... Do serc waszych uderzê — sercem chcê ko³ataæ!”

Kolejnym wspó³pracownikiem Juliana Ochorowicza by³ wybitny in¿ynier Piotr Lebiedziñski (1860–1934) — przyrodnik, chemik, fotograf, inicjator powo³ania, kierownik naukowy i honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Badañ Psychicz- nych w Warszawie. W badaniach swych stosowa³ wy³¹cznie klasyczne metody na- ukowe i zas³yn¹³ jako pierwszy Polak, któremu w warunkach laboratoryjnych uda- ³o siê otrzymaæ trwa³¹ ektoplazmê. Jego g³ówn¹ asystentk¹ by³a Stanis³awa Popielska. Jej zdolnoœci medialne ujaw- ni³y siê, gdy mia³a piêtnaœcie lat, po œmierci przyjació³ki Zofii, która ukaza³a siê jej w chwili zgonu. W pe³ni rozwinê³y siê jednak dziêki cz³onkowi Warszawskiego To- warzystwa Psychofizycznego Schneiderowi, który wprowadzi³ j¹ na seanse z medium materializacyjnym Stefani¹ Banasiuk. Zjawy pojawiaj¹ce siê na seansach w obecnoœci obu mediów wykorzystywa³y uprzednio przygotowane przez badaczy bia³e przeœcie- rad³a, s³u¿¹ce im do os³oniêcia ukszta³towanych nie do koñca fragmentów oraz spe³- niaj¹ce funkcje pomocnicze. Wielu nieznaj¹cych tej metody sceptyków, ogl¹daj¹c dziœ zdjêcia z takich w³aœnie eksperymentów, nies³usznie doszukuje siê dowodów oszustwa mediów i naiwnoœci badaczy, uwa¿aj¹c tkaniny za nieudoln¹ imitacjê ekto-

161 Opowieœci spirytystyczne plazmy. Eksperymenty z paniami Banasiuk i Popielsk¹ odbywa³y siê przy oœwietle- niu umo¿liwiaj¹cym rozpoznanie godziny na rêcznym zegarku oraz czytanie wiêk- szego druku. Media umieszczone by³y za parawanem w zamkniêtej komisyjnie ¿ela- znej klatce. Zjawy natomiast chodzi³y po pomieszczeniu, podawa³y rêce œwiadkom zjawiska. Dematerializowa³y siê gwa³townie po po¿egnaniu uœciskiem rêki, a okry- waj¹ce je przeœcierad³o opada³o na pod³ogê. Do historii fenomenologii spirytystycznej przesz³y seanse Stanis³awy Popielskiej, na których materializowa³a siê jej wspomniana przyjació³ka Zosia, czego dowodem, oprócz szczegó³owych raportów, s¹ tak¿e w³aœnie fotografie. Medium le¿a³o w czasie eksperymentu za zas³on¹ na kanapie, bêd¹c przywi¹zanym zapieczêtowanymi ta- siemkami lub zamkniêtym w siatkowym worku. Zjawa pojawia³a siê przed zas³on¹ ju¿ ubrana w przeœcierad³o, oddala³a siê od Popielskiej i wykonywa³a polecone przez badaczy czynnoœci: gra³a na fortepianie, bra³a i podawa³a ró¿ne przedmioty, zdejmo- wa³a poprzypinane szpilkami do œciany karteczki z numerami. W czasie pierwszych seansów porozumiewa³a siê z eksperymentatorami okreœlonym systemem dŸwiêków lub wskazuj¹c litery na tablicy. PóŸniej nauczy³a siê mówiæ, a nawet gwizdaæ. Jed- nym z uczestników tych seansów by³ prezes Towarzystwa Badañ Psychicznych, ar- chitekt francuskiego pochodzenia — profesor Alfons Gravier (1872–1953), który tak wspomina³ niektóre zjawiska: „Zauwa¿yæ mo¿na, ¿e zjawa jest brunetk¹ o weso³ym wyrazie twarzy, podczas gdy medium jest jasn¹ blondynk¹. Zjawa czasem przez p³ót- no podaje rêkê, bywa rzadziej, ¿e podaje rêkê nag¹. Rêka zjawy jest drobna, ciep³a, doskonale sformowana i odznaczaj¹ca siê du¿¹ si³¹ uœcisku. Zjawa bywa ró¿nego wzrostu, od jednego metra, i mniej metra, a¿ do naturalnej wielkoœci kobiety œrednie- go wzrostu. Czêsto roœnie w oczach lub maleje. Czêsto na ¿¹danie p³ótno opada na ziemiê, jakby opró¿nia³ siê balon z jakiegoœ gazu, po chwili znów nadyma siê i zjawa ponownie staje siê pe³na. Zjawa przewa¿nie szybuje w powietrzu lub jakby sunie po ziemi. Ruchy jej s¹ niezmiernie szybkie, ciche, precyzyjne, czynnoœci wykonywane przez zjawê odznaczaj¹ siê wielk¹ zrêcznoœci¹. Si³a zjawy bywa czasami bardzo znaczna i o ile ma zaufanie, ¿e nikt jej nie bêdzie próbowa³ pochwyciæ, potrafi wyjœæ przed kotarê i usun¹æ przemoc¹ osobê wraz z krzes³em, jeœli znajduje siê na jej dro- dze.(...) Zdarza³o siê, ¿e zjawa rozochocona chóralnym œpiewaniem melodii tanecz- nej sama tañczy³a przed kotar¹, obracaj¹c siê podobnie jak tuman piasku poruszany wiatrem.(...) Bywa³a lewitowana w tych samych warunkach gitara, jak równie¿ i ¿ywy kot, który przypadkowo znalaz³ siê na seansie, a którego Zosia kaza³a sobie podaæ. Nale¿y dodaæ, ¿e kot nie zdradza³ najmniejszego lêku — owszem, g³oœnym mrucze- niem wykazywa³ du¿e zadowolenie, a by³ doskonale s³yszanym, gdy noszony przez zjawê zatacza³ szerokie ko³a woko³o medium. Wreszcie kot zosta³ oddany przez kota- rê szeroko otwart¹ ponad g³ow¹ medium, przy czym trzymany by³ za skórê karku przez zupe³nie niewidoczn¹ si³ê. Wygl¹da³ jak zawieszony w powietrzu.” Zosia nakrêca³a te¿ pozytywkê, a nawet grywa³a ni¹ bez u¿ycia korbki, uprzednio rzucaj¹c j¹ w stronê obecnych. Zbyt wœcibscy eksperymentatorzy, którzy w obserwa-

162 Polska cjach przekraczali wyznaczon¹ przez zjawê granicê, byli jakby dla ¿artu lekko ude- rzani „zawieszonym w powietrzu” kijem. W czasie seansów ze Stanis³aw¹ Popielsk¹ dochodzi³o te¿ do zjawisk materializacji i dematerializacji drobnych przedmiotów. Zjawa podawa³a przez kotarê papierosy, papieroœnice, ³añcuszki, mankiety i spinki, które przechodzi³y przez materia³ jakby „przez wodê”. Si³a oddzia³uj¹ca na przed- mioty by³a niewidoczna, lecz na zas³onie pojawia³y siê œlady, jakby operator mia³ zrêczne i silne rêce. Po przyjeŸdzie z Monachium (gdzie by³a badana przez Schrenck–Notziga) pani Popielska powróci³a do eksperymentów z Piotrem Lebiedziñskim. To w³aœnie wtedy (dok³adnie 20 lutego) mia³o miejsce s³ynne doœwiadczenie z uzyskaniem próbki ek- toplazmy do badañ. Oto fragment raportu badacza: „W roku 1916 uda³o mi siê uzy- skaæ cz¹stkê ektoplazmy w celu jej zanalizowania. By³o to po³¹czone z pewnymi trudnoœciami, poniewa¿ medium by³o przekonane, ¿e strata czêœci ektoplazmy mo¿e byæ dla jej organizmu szkodliwa. Zgodzi³a siê jednak, kiedy jej wyt³umaczy³em, ¿e do analizy mikrochemicznej wystarczy minimalna iloœæ, jakaœ cz¹stka grama. Do- œwiadczenie odby³o siê w sposób nastêpuj¹cy: po ukazaniu siê ektoplazmy z ust me- dium i gdy Zosia uzna³a chwilê za stosown¹, po³o¿y³em na kolanach medium siedz¹- cego na krzeœle parownicê porcelanow¹, bezpoœrednio pod ektoplazm¹. Wówczas od zwisaj¹cej z ust medium ektoplazmy oddzieli³ siê jej kawa³ek, œrednicy oko³o jedne- go centymetra, i spad³ do parownicy. Parownica zosta³a przykryta szk³em i zabrana z kolan medium. Substancja wygl¹da³a jak piana z bia³ka. Po wyschniêciu mia³a œrednicê 5 mm. Analiza dokonana w pracowni bakteriologicznej Muzeum Przemys³u i Rolnictwa przez dra Wac³awa D¹browskiego w mojej obecnoœci da³a rezultaty na- stêpuj¹ce: 1. G³ówn¹ czêœæ sk³adow¹ ektoplazmy stanowi substancja bia³kowa, o s³abo wi- docznej strukturze w³óknistej i ziarnistej. Substancja ta zawiera t³uszcz w postaci kropelek. 2. Substancja nie zawiera cukrów i w ogóle wêglowodanów. 3. Substancja zawiera jako domieszkê leukocyty i komórki nab³onkowe pochodz¹ce z jamy ustnej oraz pewn¹ iloœæ mikroorganizmów tego¿ pochodzenia. Poza tym mieliœmy pewn¹ iloœæ w³osków we³nianych i bawe³nianych (kurz z po- wietrza). Te domieszki znajdowa³y siê, jak by³o do przewidzenia, przewa¿nie na powierzchni kawa³ka ektoplazmy poddanego analizie. Wnêtrze by³o od nich wolne. Tym siê t³umaczy pewna ró¿nica po- miêdzy analiz¹ nasz¹ i monachijsk¹, dokonan¹ przez Schrenck–Notziga, któremu pos³a³em dla po- równania czêœæ ektoplazmy pochodz¹cej z czêœci zewnêtrznej. Schrenck–Notzig znalaz³ bardzo wiel- k¹ iloœæ komórek i mikroorganizmów. Mikroskopowy obraz ektoplazmy

163 Opowieœci spirytystyczne

4. Substancja posiada w³asnoœci bakteriobójcze lub w ogóle sterylizacyjne, gdy¿ cz¹stki jej, posiane na nastêpuj¹cych po¿ywkach: bulionie peptonowym, bulionie miêsnym, wodzie dro¿d¿owej z 5% cukru i beczce piwnej z 5% cukru, a umieszczone w termostacie, do czterech dni nie da³y œladu wegetacji, na pi¹ty dzieñ rozwinê³y siê mikroorganizmy i pleœnie. Bia³ko kurze zbite na pianê, wysuszone i zasiane na tych samych po¿ywkach, w tych¿e warunkach da³o wegetacjê ju¿ po kilku godzinach.” Zdolnoœci medialne Stanis³awy Popielskiej zaczê³y zanikaæ, gdy wysz³a za m¹¿. Kolejne eksperymenty przynosi³y coraz gorsze wyniki. W 1932 roku dosz³o nawet do kompromitacji tak dobrze znanej p³atnym mediom, które nie chc¹c pogodziæ siê ze strat¹ zdolnoœci, eksperymentowa³y nadal w nadziei na naiwnoœæ badaczy. Popielska zosta³a zaproszona do paryskiego Miêdzynarodowego Instytutu Metapsychicznego, gdzie w trakcie jednego z seansów kieruj¹cy nim szef instytucji doktor Osty niespo- dziewanie wykona³ zdjêcie, z którego wynika³o, ¿e medium uwolni³o z przymocowa- nej do sto³ka taœmy jedn¹ z r¹k, usi³uj¹c wywo³aæ nim rzekome zjawiska fizyczne. By³ to jednak jedyny przypadek oszustwa, który w ¿aden sposób nie mo¿e rzutowaæ na wczeœniejsze eksperymenty Stanis³awy Popielskiej. Podobne prace badawcze, zakrojone na nieco mniejsz¹ skalê, prowadzi³o w Pol- sce wielu uczonych. Józef Edward Abramowski (1868–1918) — profesor psychologii na Uniwersyte- cie Warszawskim, za³o¿yciel Instytutu Psychologicznego — szczególnie zaintereso- wany by³ zagadnieniami podœwiadomoœci, sugestii, spirytyzmu eksperymentalnego. Jego liczne prace nie mia³y du¿ych nak³adów, dlatego te¿ postaæ ta jest dziœ nieco zapomniana. Od zagadnieñ spo³ecznych przeszed³ do zainteresowania podœwiado- moœci¹, prowadz¹c niekonwencjonalne badania. Bra³ udzia³ w wielu seansach spiry- tystycznych, spotyka³ siê z cadykami, leczy³ sugesti¹, a nawet prowadzi³ dzia³alnoœæ polityczn¹ jako socjalista. Ju¿ od najm³odszych lat pracowa³ bardzo aktywnie — do tego stopnia, ¿e niekiedy ca³kowicie wyczerpany musia³ na jakiœ czas odsuwaæ siê od aktywnego ¿ycia w cieñ domowego zacisza. Po takich okresach zwykle nastêpowa³ zwrot ku nowym zainteresowaniom. W zwi¹zku z tym niektórzy twierdzili, ¿e dzie³o ¿ycia Abramowskiego to jakby twórczoœæ paru odmiennych, ró¿nych od siebie oso- bowoœci. Rok przed œmierci¹ zacz¹³ pisaæ nocami „Poemat œmierci”, twierdz¹c, ¿e robi to „jak gdyby pod dyktando jakiegoœ nieznanego g³osu”. Edmund Libañski (1862–1928) — dzia³acz spo³eczny, cz³onek Towarzystwa Me- tapsychicznego we Lwowie — zna³ wiêkszoœæ g³oœnych mediów swoich czasów. Cennym owocem jego prac jest ksi¹¿ka „Dziwy spirytyzmu”, poœwiêcona rezultatom badañ mediów niemieckich i angielskich. Interesuj¹ce eksperymenty wykonywa³ Józef Œwitkowski (1876–1942), muzyk i teo- retyk fotografii, pracownik Uniwersytetu Lwowskiego, prezes Towarzystwa Parap- sychologicznego we Lwowie. Swe badania medialnoœci fizycznej ogranicza³ g³ównie do ruchów przedmiotów i zjawiska materializacji. Obdarzony zdolnoœciami medial- nymi, eksperymentowa³ sam ze sob¹, wysy³aj¹c w³asne cia³o duchowe — o czym tak

164 Polska pisa³ w jednym z raportów: „Próba z 6 lutego 1937 roku. Zamierzam wzi¹æ (myœlo- wo) udzia³ w seansie w Wilnie. Nie by³em tam nigdy, nie znam ¿adnego z uczestni- ków, wiem tylko, o której godzinie zaczyna siê seans. Widzê cztery osoby i »wiem«, ¿e naprzeciw mnie siedzi medium. Usi³ujê sk³oniæ je telepatycznie, aby ka¿dej z nich poda³o rêkê. Za kilka dni otrzymujê wiadomoœæ listown¹, ¿e tego dnia by³y na sean- sie cztery osoby, i ¿e medium wyci¹gnê³o rêkê do ka¿dego z obecnych.(...) Na innym seansie tam¿e ponawiam próbê telepatyczn¹, podania rêki obecnym przez medium; widzê jedn¹ osobê uœpion¹ prócz medium i próbujê j¹ (telepatycznie) obudziæ. List potwierdza fakt podawania obecnym rêki i fakt zaœniêcia, a potem obudzenia siê jed- nej uczestniczki.” Œwiatow¹ s³awê zyska³ Prosper Szmur³o (1879–?), za³o¿yciel i prezes Polskiego Towarzystwa Psychofizycznego, cz³onek wielu podobnych organizacji za granic¹. Interesowa³a go szczególnie hipnoza, choæ bada³ te¿ zdolnoœci wielu mediów — miê- dzy innymi: Jadwigi Domañskiej, Jana Guzika, Franka Kluskiego i Stanis³awy Po- pielskiej. Filozoficzn¹ stronê spirytyzmu, a zw³aszcza zagadnienia dotycz¹ce ewolu- cji spo³eczeñstw, podejmowa³ w swych publikacjach pu³kownik Kazimierz Chodkiewicz (1892–1988). By³ on autorem wielu ksi¹¿ek dotycz¹cych teorii zjawisk mediumicznych w powi¹zaniu z klasycznymi dziedzinami ¿ycia — na przyk³ad interesuj¹cej rozprawy „Wiedza du- chowa a wychowanie”. W wydanej w 1932 roku broszurce „Wiedza tajemna czy wiedza duchowa” stwierdzi³: „O spirytyzmie s¹dz¹ dziœ przewa¿nie materialiœci, ¿e jest on dziecinad¹ i zabawk¹, pole- gaj¹c¹ na pukaniu stolikami i innych objawach rzekomego kontaktu z duchami! Myl¹ siê grubo — spirytyzm wyszed³ ju¿ dawno z powijaków, rozszerza siê, zgarniaj¹c tysi¹ce wyznawców i za- mienia siê po prostu w religiê o bardzo wznios³ym œwiatopogl¹dzie. Trzeba siê najpierw zapoznaæ szczegó³owo z wszystkimi tymi zagadnieniami, Kazimierz Chodkiewicz by potem dopiero móc je os¹dzaæ, a nie wydawaæ wyroku potêpiaj¹cego na podsta- wie przerzuconej broszurki w rodzaju P. Heuze’a „Czy umarli ¿yj¹” lub odcinka ja- kiegoœ tygodnika albo miesiêcznika. Kto te rzeczy bada sumiennie i bez uprzedzeñ — wrasta powoli w ten œwiat nadzmys³owy, wkorzenia siê w jego teren, zaczyna ro- zumieæ jego tajniki, zyskuj¹c równowagê i spokój ducha, i jaœniejszy pogl¹d na swój w³asny los i ogólne po³o¿enie obecnej ludzkoœci.” Entuzjastycznym spirytyst¹ i pro- pagatorem metapsychologii by³ zmar³y w roku 1931 £ucjan Böttcher, docent Poli- techniki Lwowskiej. Z jego kilkunastu prac najcenniejsze s¹ „Wiruj¹ce stoliki” i „Pro- blemat ¿ycia pozagrobowego”. Badaczem zjawisk mediumicznych by³ tak¿e profesor Uniwersytetu Warszawskiego Ignacy Matuszewski (1858–1919).

165 Opowieœci spirytystyczne

Wszyscy ci naukowcy nie byliby w stanie przedsiê- wzi¹æ nic, gdyby nie sk³onne do wspó³pracy media. Oprócz wspomnianych wy¿ej pañ, w Polsce dzia³a³o wiele mediów œwiatowej s³awy, które eksperymentowa- ³y nie tylko w kraju, lecz równie¿ wielokrotnie badane by³y przez ekspertów zagranicznych. Jako pierwszy zas³yn¹³ Jan Guzik (1873–1928), ma- ³omówny syn tkacza. Na jego zdolnoœci medialne zwró- ci³ uwagê pasjonuj¹cy siê spirytyzmem rzeŸbiarz Sitek, wynajmuj¹cy warszawskie mieszkanie matce medium. Sitek zaprasza³ Guzika na seanse, gdy ch³opiec mia³ za- ledwie dziesiêæ lat. To tak¿e on zaprowadzi³ go do Ochorowicza i Ch³opickiego. Jan Guzik Medialnoœæ Guzika ujawni³a siê w pe³ni, gdy jako m³odzieniec praktykowa³ w garbarni Jana Osoñskiego. Pewnego dnia niespodziewa- nie spad³y na niego ciê¿kie dêbowe drzwi, doprowadzaj¹c do trwaj¹cej dwa dni nie- przytomnoœci. Gdy po paru tygodniach Guzik wróci³ do pracy, w jego obecnoœci przesuwa³y siê lub unosi³y w powietrzu ciê¿kie przedmioty, pêka³o szk³o, ¿elazo wy- dawa³o charakterystyczne dŸwiêki. W izbie, w której sypia³ wraz z innymi praktykan- tami, po zgaszeniu œwiat³a przesuwa³y siê meble, s³ychaæ by³o ha³asy, a ze œpi¹cych œci¹gane by³y ko³dry. Dogl¹daj¹cy czeladników majster pocz¹tkowo uwa¿a³ wszyst- ko za ¿arty swych podopiecznych. W mieszkaniu ch³opca jednak te¿ przewraca³y siê sto³y i krzes³a, t³uk³y siê szklanki. Po czterech latach praktyki Guzik wyjecha³ do Kielc, a gdy w 1896 roku doprowadzi³ do bankructwa w³asny zak³ad, powróci³ do stolicy i zosta³ medium zawodowym, oddaj¹c siê intensywnie (czasem nawet trzy razy dziennie!) eksperymentom za pieni¹dze. W trakcie jego seansów dochodzi³o do zjawisk dŸwiêkowych, optycznych, gwa³- townych powiewów powietrza, materializacji Duchów i istot podobnych do zwierz¹t (np. charakterystycznych ma³p, psów, ³asic, szczurów), zamkniête w skrzyniach in- strumenty muzyczne wygrywa³y melodie, a prowadzone przez Duchy pióra i o³ówki wypisywa³y komunikaty na papierze, czego szczególn¹ precyzjê podkreœlano przy identyfikacji charakteru pisma osoby zmar³ej. Pierwsze materializacje w obecnoœci Jana Guzika mia³y postaæ szcz¹tkow¹. Nastêpnie cz³ekopodobne zjawy przypomina- ³y wygl¹dem medium i by³y nieme, by w roku 1906 zacz¹æ mówiæ. W latach 1908– 1912 materializacje sta³y siê kompletne, a fizjonomia zjaw nie pozostawia³a ¿adnych w¹tpliwoœci uczestnikom seansów, którzy bez problemów identyfikowali swych zna- jomych zmar³ych. W m³odym wieku Guzikowi przytrafia³y siê te¿ przypadki spontanicznego wysy- ³ania w³asnego cia³a duchowego, zw³aszcza podczas seansów. Wydarzenie takie wspomina miêdzy innymi pewien ziemianin, zatrudniaj¹cy medium w charakterze ogrodnika: „Pewnego wieczoru urz¹dziliœmy seans, który odznaczy³ siê bardzo po-

166 Polska wa¿nymi objawami. Medium, wbrew swemu usposobieniu, zapad³o tym razem w g³ê- boki trans, trwaj¹cy ca³e prawie posiedzenie. Gdy doœæ póŸno w nocy skoñczyliœmy seans i Janek wróci³ do swego domu o jakie pó³ wiorsty odleg³ego od miejsca zebra- nia, zaraz na progu matka go zapyta³a, jak ma sobie wyt³umaczyæ dziwne jego, przed paru godzinami zachowanie. — Co chcesz, matka, przez to powiedzieæ? — pyta zdzi- wiony ch³opak. — Och nie udawaj, a przecie¿ by³a mo¿e dziewi¹ta; gdy zapuka³eœ do drzwi, otworzy³am je, bo jeszcze nie spa³am. Wszed³szy, nic do mnie nie mówi¹c, pocz¹³eœ zrzucaæ z siebie ubranie, k³ad³eœ je mrucz¹c coœ do siebie, na zwyk³ym miej- scu, a ukl¹k³szy nastêpnie do pacierza i odmówiwszy go, jak gdyby nigdy nic wsze- d³eœ do ³ó¿ka i ko³dr¹ siê okry³eœ. Raptem ni z tego ni z owego, jakby coœ sobie przy- pomniawszy, zerwa³eœ siê z poœcieli na równe nogi, ubra³eœ siê na nowo i s³owa nie rzek³szy, wypad³eœ z izby. Janek z szeroko otwartymi oczami s³ucha³ swej matki, a na- stêpnie wzruszywszy ramionami i uœmiechn¹wszy siê, bo bajania owe bra³ za senne marzenie opowiadaj¹cej, pad³ znu¿ony na ³ó¿ko, które w istocie by³o pos³ane, jakby je ktoœ przed chwil¹ opuœci³. Nazajutrz zapytywani s¹siedzi stwierdzali, i¿ rzeczywi- œcie matka Janka wypytywa³a ich wczoraj oko³o godziny dziewi¹tej wieczorem, czy nie wiedzieliby, co mog³o siê staæ z jej jedynakiem, który tak nagle z izby wybieg³- szy, gdzieœ siê zapodzia³.” W latach 1909–1912 Jan Guzik wielokrotnie odbywa³ podró¿e do Petersburga na zaproszenie cara Miko³aja II (1868–1918), z którym w 1911 roku w Carskim Siole odby³ udany seans, wspomagaj¹c materializacjê ojca cara — Aleksandra III (1845– 1894). W okresie najwiêkszej aktywnoœci medialnej Guzika w jego obecnoœci poja- wia³o siê niekiedy kilka zjaw, które rozmawia³y ze sob¹, a nawet k³óci³y siê. Popular- noœæ medium systematycznie wzrasta³a, co nie dziwi przy charakterystycznej dla niego s³ownoœci i uprzejmoœci. Badania zdolnoœci Guzika przeprowadza³ miêdzy in- nymi Julian Ochorowicz, jednak eksperymenty wykonywane w stresuj¹cej dla me- dium atmosferze (badacz g³oœno wydawa³ polecenia kontroli) nie przynios³y oczeki- wanych rezultatów. W roku 1921 Gustave Geley i Charles Richet z paryskiego Miêdzynarodowego Instytutu Metapsychicznego przeprowadzili w swych pracow- niach posiedzenia, które zdumiewaj¹c ekspertów, rozs³awi³y Jana Guzika w œwiecie. Dwa lata póŸniej, po dziesiêciu seansach z polskim medium, komisja naukowa z³o¿o- na z czterech profesorów Sorbony wyda³a kontrowersyjny raport, stwierdzaj¹c, ¿e zjawiska, do których dochodzi w jego obecnoœci, s¹ w istocie oszustwem. Orzeczenie to wywo³a³o polemikê w krêgach naukowych i zaowocowa³o opublikowaniem spe- cjalnego oœwiadczenia, podpisanego przez trzydziestu czterech wybitnych badaczy, opowiadaj¹cych siê za realnoœci¹ zjawisk. Jan Guzik by³ nastawionym wy³¹cznie na zysk, typowym medium zawodowym, a za zarobione pieni¹dze utrzymywa³ ¿onê i syna. Przed seansami lubi³ te¿ dobrze zjeœæ i napiæ siê wódki. Owocem tego by³o demaskowanie medium jako oszusta, który pomaga sobie, uwolniwszy z zabezpieczeñ rêkê lub nogê. Sprzyja³ temu fakt, ¿e seanse z Guzikiem odbywa³y siê najczêœciej w ciemnoœciach, a strach medium

167 Opowieœci spirytystyczne przed aparatem fotograficznym nie dopuszcza³ robienia zdjêæ, chocia¿ na przyk³ad choæby tylko sam Geley wypowiada³ siê o potrzebie sfotografowania zw³aszcza zjaw „zwierzêcych”. O ile materializacje z ca³¹ pewnoœci¹ by³y oryginalne, to pod- czas wielu eksperymentów okaza³o siê, ¿e rzekoma zimna d³oñ zjawy dotykaj¹ca policzków osób obecnych jest w rzeczywistoœci bos¹ stop¹ medium, a „lewituj¹ce” sto³y unoszone by³y jego kolanem. Guzik twierdzi³ wtedy, ¿e nie by³ w kondycji psychicznej umo¿liwiaj¹cej przeprowadzenie udanego eksperymentu, wiêc ucieka³ siê do oszustwa, nie chc¹c zawieœæ nadziei uczestników. W 1923 roku oszustwo Guzika zdemaskowa³ w Warszawie Harry Price. W czasie tych eksperymentów Guzik rzekomo materializowa³ niezwyk³e zjawy zwierzêce, które wydawa³y dŸwiêki i œwieci³y w ciemnoœci oczami. Price ustali³, ¿e do stworzenia „materiali- zacji” pos³u¿y³y medium rêce i nogi, a œwiec¹ce oczy okaza³y siê plamami fosforu na poñczosze. Profesor Schrenck–Notzig stwierdzi³ jednak w 1925 roku, ¿e „(...) sztuczki Guzika by³y znane badaczom ju¿ od dawna, ale nie ujmuj¹ wagi realnym zjawiskom u niego obserwowanym.” Jan Guzik, mimo zagro¿enia zdrowia (by³ chory na gruŸlicê), intensywnie ekspe- rymentowa³ nawet prawie w przeddzieñ przedwczesnej œmierci, wywo³anej ca³kowi- tym wyczerpaniem fizycznym i psychicznym. Choæ nie uwa¿a³ siê za spirytystê, przyznawa³, ¿e pojawiaj¹ce siê zjawy s¹ osobami zmar³ymi. Twierdzi³, ¿e wywo³uj¹- ca zjawiska si³a wy³ania siê z niego i nabiera widzial- nych kszta³tów. Najs³ynniejszym polskim medium by³ jednak Teofil Modrzejewski (1880–1943), bardziej znany jako Fra- nek Kluski — warszawski urzêdnik bankowy, dzienni- karz, krytyk teatralny i poeta. Skromny, ma³omówny, lecz niezwykle pracowity, zas³u¿y³ sobie w miêdzyna- rodowych krêgach naukowych okresu miêdzywojenne- go na miano „króla wspó³czesnych mediów”, nadane mu przed doktora Gustave’a Geleya. Nigdy nie by³ me- dium zawodowym, odrzuca³ te¿ wszelkie propozycje eksperymentowania za pieni¹dze. O swej medialnoœci Gustave Geley podczas kongresu parapsychologicznego mówi³ niechêtnie, nie próbuj¹c jej nawet t³umaczyæ. w Warszawie Twierdzi³ po prostu, ¿e „(...) pragnie dzieciom zostawiæ uczciwe nazwisko, a gdyby pisa³ o zjawiskach wystêpuj¹cych w jego obecnoœci, œwiat nigdy by mu nie uwierzy³ i uwa¿a³ go za oszusta.” By³ g³êboko wierz¹cym katolikiem. Naukowcy, bior¹c pod uwagê intensywnoœæ i ró¿norodnoœæ zjawisk wystêpuj¹cych w jego obecnoœci, stawiali Kluskiego na równi z Ev¹ Carrere, Eli- zabeth d’Espérance, Danielem Dunglasem Home’em czy Eusapi¹ Palladino. Nikt nigdy nie przy³apa³ go na oszustwie, nawet na jego próbie. Franek Kluski miewa³ kontakty ze sfer¹ pozamaterialn¹ ju¿ od dzieciñstwa, o czym pisa³ w jedynym tego rodzaju dokumencie: liœcie sporz¹dzonym na proœbê Geleya.

168 Polska

Utrzymywa³, ¿e jego zdolnoœci medialne s¹ prawdopodobnie dziedziczne, bowiem ob- darzeni nimi byli równie¿ jego ojciec i wuj. Jak wiêkszoœæ wielkich mediów, Franek ju¿ w dzieciñstwie by³ s³abego zdrowia: ciê¿- ko przechodzi³ szkarlatynê, ospê i po³¹czo- ny z zapaleniem p³uc tyfus. Charakteryzo- wa³ siê marzycielskim temperamentem, stroni³ od zabaw z rówieœnikami, szukaj¹c Franek Kluski w czasie seansów materializacyjnych samotnoœci. Wtedy doznawa³ przeczuæ przysz³ych wydarzeñ, widywa³ rzeczy dzie- j¹ce siê w oddalonych miejscach. W wieku piêciu–szeœciu lat szczególnie wyraŸnie zacz¹³ widzieæ Duchy i rozmawiaæ z nimi w przekonaniu, ¿e s¹ to osoby ¿yj¹ce. We wspomnianym liœcie zawarta jest in- teresuj¹ca relacja z wydarzeñ pewnego zimo- wego wieczoru, gdy rodzice wyszli z domu, pozostawiaj¹c Kluskiego w towarzystwie in- nych dzieci, pod opiek¹ m³odej niañki. Dzie- ci bawi³y siê w czymœ w rodzaju namiotu zrobionego z koca narzuconego na oparcia dwóch krzese³. W pewnym momencie z oko- lic stoj¹cego nieopodal pieca zaczê³y dobywaæ siê niezwyk³e ha³asy oraz wyp³ynê³a b³êkitna mg³a, która otoczy³a m³ode medium. Ch³opiec uspokoi³ przera¿onych towa- rzyszy zabawy i sparali¿owan¹ strachem opiekunkê, a po chwili zmienionym g³osem zacz¹³ opowiadaæ historiê o umar³ych. Wkrótce w pokoju dosz³o do innych zjawisk: gas³a lampa, bez przerwy bi³ zegar i s³ychaæ by³o kroki kogoœ niewidzialnego. Pojawi³y siê te¿ zjawy zmar³ych dzieci i innych osób, które szybowa³y po ca³ym pomieszczeniu, wprawiaj¹c w zachwyt obecnych. Wieczór zakoñczy³ nag³y powrót pañstwa Modrze- jewskich i reprymenda dla niañki, która nie po³o¿y³a dzieci spaæ. M³odoœæ Franka Klu- skiego wype³nia³y te¿ inne zjawiska mediu- miczne. Wielokrotnie wysy³a³ swe cia³o du- chowe i odwiedza³ sferê pozamaterialn¹. W czasie spacerów po lesie widywa³ zjawy psów, kotów i wilków, które przywo³ywa³ i zabiera³ ze sob¹, co wielokrotnie potwier- dza³y towarzysz¹ce mu dzieci. Zjawy ludzi pojawia³y siê te¿ wieczorami i w nocy przy ³ó¿ku ch³opca, zawsze traktuj¹c go bardzo uprzejmie. W wieku szesnastu lat Kluski zakocha³ siê w dziewczynie, która wkrótce umar³a. Od tamtej pory we wszyst- kich wa¿niejszych momentach ¿ycia widywa³ zmar³¹, choæ wizja ta by³a przykra,

169 Opowieœci spirytystyczne

przedstawia³a j¹ bowiem w trumnie. W po- dobny sposób dziewczyna materializowa³a siê te¿ póŸniej w czasie kilku seansów. Jedy- ny przypadek, gdy pojawi³a siê jako postaæ ¿yj¹ca, mia³ miejsce w cztery lata po jej œmierci, kiedy zmaterializowa³a siê, siedz¹c na ³ó¿ku medium, d³ugo z nim rozmawia³a, czyta³a wiersze i ca³owa³a. Miêdzy dwudziestym a czterdziestym pi¹tym rokiem ¿ycia medialnoœæ Franka Kluskiego czasowo zanik³a, co sprawi³a du¿a aktywnoœæ zawodowa i rodzinna. Jedynym niezwyk³ym wydarzeniem z tego okresu jest odniesienie w pojedynku rany tak ciê¿kiej, ¿e zwykle prowadzi to do œmierci. Kula pistoletowa przebi³a mu serce, wchodz¹c w cia³o w okolicy czwartego ¿ebra. Zdjêcie rentgenowskie wykonane póŸniej wykaza³o jednak, ¿e tkwi¹cy we- wn¹trz pocisk z czasem przesun¹³ siê, opad³ na wysokoœæ dziesi¹tego ¿ebra. Opi- suj¹cy zdumienie lekarzy Kluski twierdzi³, ¿e od czasu pojedynku odczuwa³ w czasie seansów, lub bezpoœrednio po nich, silne bicie serca (mimo ¿e nie by³ wtedy bezpo- œrednim wspó³twórc¹ zjawisk, to jednak bra³ udzia³ w seansach jako widz). Medialnoœæ Kluskiego ponownie ujaw- ni³a siê przypadkiem w koñcu 1918 roku, kiedy uczestniczy³ w seansie z Janem Gu- zikiem, organizowanym przez doktora Tadeusza Soko³owskiego (1877–1950) — wybitnego lekarza, jednego z najlepszych w Polsce znawców hipnozy, prezesa Pol- skiego Towarzystwa Metapsychicznego w Warszawie. Gdy Guzik siê po¿egna³, uczestnikom spotkania przysz³o do g³owy sprawdziæ, czy do zjawisk dochodzi te¿ bez udzia³u s³ynnego medium. Okaza³o siê, ¿e to w³aœnie obok Kluskiego wyst¹pi³y zjawiska œwietlne. Ten pocz¹tkowo nie chcia³ uznaæ faktu, pok³óci³ siê nawet z kole- gami. Po kilku tygodniach podj¹³ jednak se- anse (najczêœciej we w³asnym domu), zawsze z doskona³ym rezultatem. Latem i jesieni¹ 1920 roku wyjecha³ do Pary¿a na zaprosze- nie Geleya, pod którego kierunkiem odby³ w Miêdzynarodowym Instytucie Metapsy- chicznym szereg udanych eksperymentów. Wykorzystywane zdolnoœci medialne Kluskiego utrzymywa³y siê do 1925 roku. Ze statystyk naukowych wynika, ¿e œwiad- kami samych tylko materializacji by³o wtedy ponad czterysta osób, w tym: szeœciu

170 Polska profesorów wy¿szych uczelni, dwudziestu lekarzy, jedenastu in¿ynierów, trzech che- mików i doktorów filozofii. Oko³o szeœciuset piêædziesiêciu razy dochodzi³o do ma- terializacji zjaw ludzi i zwierz¹t, które przybra³y w sumie oko³o dwustu piêædziesiê- ciu ró¿nych form. Spoœród zjaw najwiêkszy odsetek stanowili zmarli znani uczestnikom eksperymentów. W zale¿noœci od stopnia rozwiniêcia zdolnoœci medial- nych, panuj¹cych warunków i kondycji medium, zjawiska przybiera³y zmienne for- my. Niekiedy by³y to twory niewidzialne lub eterycznie mgliste, lecz wyczuwalne na przyk³ad dziêki zmianie temperatury czy innym oznakom fizjologicznym. Pojawia³y siê te¿ materializacje czêœciowe w postaci r¹k, nóg, torsów, które na oczach ekspe- rymentatorów ewoluowa³y. W latach 1919–1922 podczas wielu seansów dochodzi³o do materializacji przypominaj¹cej ma³pê w³ochatej istoty, któr¹ samo medium nazywa- ³o pitekantropem. Jeden ze œwiadków tak relacjonowa³ to zjawisko: „Ma³pa by³a obda- rzona tak ogromn¹ si³¹ fizyczn¹, ¿e z ³atwoœci¹ przesuwa³a po pokoju ciê¿k¹ biblio- teczkê pe³n¹ ksi¹¿ek, przenosi³a kanapê nad g³owami uczestników seansu i dŸwiga³a na wysokoœæ cz³owieka najciê¿sze osoby wraz z fotelami. Chocia¿ jej zachowanie bu- dzi³o niekiedy lêk i œwiadczy³o o niskim poziomie inteligencji, nigdy nie by³o w nim nic z³oœliwego. W istocie rzeczy ma³pa przejawia³a raczej dobroæ, ¿yczliwoœæ i pos³u- szeñstwo.” Kompletnie zmaterializowane postaci ludzkie rozmawia³y z uczestni- kami seansu, zachowuj¹c siê jak za ¿ycia i okazuj¹c swoiste cechy charakteru. Nie- zwyk³a by³a materializacja œredniowiecznego lekarza, który bada³ puls uczestnikom seansu i stawia³ diagnozy. Znana jest równie¿ fotografia wykonana w roku 1919 (jed- na z piêtnastu zachowanych), przedstawiaj¹ca medium ze zmaterializowan¹ zjaw¹ po- tê¿nego ptaka, oraz przypadek zjawy Turka, która ukaza³a siê w roku 1920 przy pe³nym œwietle. Tak ma³a iloœæ zachowanych zdjêæ wywo³ana jest faktem, ¿e po seansach foto- graficznych Kluski czu³ siê szczególnie Ÿle, starano siê wiêc oszczêdzaæ mu przykroœci. Ciekawym zjawiskiem by³y te¿ wychodz¹ce z cia³a medium fluidyczne rêce, któ- re mimo ¿e koñczy³y siê kilka metrów od niego, to przekrêca³y wy³¹cznik œwiat³a, pisa³y na maszynie lub przy pomocy o³ówka (czêsto w obcych jêzykach, przy zacho- waniu charakteru pisma komunikuj¹cego siê zmar³ego). Maszyna znajdowa³a siê naj- czêœciej w odleg³oœci dwóch–trzech metrów od medium, choæ odnotowano przypadek, gdy umieszczona by³a w pokoju obok. W ró¿nych wa- runkach, odpowiednio do zachodz¹cych zjawisk, w pobli¿u bêd¹cego w transie Kluskiego czuæ by³o woñ ró¿, pomarañczy, ambry, miêty, sanda³owca, aromatycznych zió³, cedru, a nawet dzikich zwie- rz¹t. Pocz¹tkom materializacji towarzyszy³ zwykle zapach ozonu. Niezwykle interesuj¹ce by³y te¿ zjawiska projekcji czy materializacji myœli, foto- grafowane przez badaczy. Medium skupia³o sw¹ uwagê na przedmiocie lub idei okreœlonej w eks-

171 Opowieœci spirytystyczne

perymencie, a po chwili nad jego g³ow¹ po- jawia³ siê zmaterializowany obraz. Podobne „odbitki” wykonywano tak¿e bezpoœrednio na materia³ach œwiat³oczu³ych. Uczestnicy seansów Franka Kluskiego wspominaj¹ jego lewitacje, nag³e demate- rializacje, umiejêtnoœæ okreœlania charakte- ru cz³owieka z jego aury, odczytywanie za- Gipsowe wype³nienia parafinowych odlewów, pieczêtowanych listów, liczne drobniejsze uzyskanych w paryskim Instytucie Badañ Metapsychicznych, równie¿ przy wspó³udziale zjawiska materialne oraz œwiadome lub polskich mediów spontaniczne przypadki bilokacji — o czym pisa³ miêdzy innymi pu³kownik Norbert Oko³owicz w s³ynnej ksi¹¿ce „Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim”: „Kilkakrotnie zdarza³o siê osobom (pozo- staj¹cym z nim w bli¿szych stosunkach) obserwowaæ mglist¹ postaæ medium najczê- œciej wieczorem lub w nocy u siebie w mieszkaniu. Pojawienie siê jej by³o krótko- trwa³e, a porozumieæ siê z ni¹ mo¿na by³o tylko czasami, szeptem lub pukaniem. Robi³a na ogó³ wra¿enie mglistej i powiewnej, jakkolwiek chwilami nie ró¿ni³a siê niczym od ¿yj¹cego cz³owieka. Czasami znów rozwiewa³a siê szybko, a z miejsca, gdzie zniknê³a, odzywa³y siê porozumiewawcze stukania. Prawie zawsze po znikniê- ciu tego zjawiska telefonowano do Modrzejewskiego do domu, najczêœciej budz¹c go wtedy ze snu. Obecnoœæ jego w domu sprawdziæ mo¿na by³o zawsze, o ile Mo- drzejewski by³ w Warszawie, zdarza³y siê bowiem takie wypadki tak¿e i wtedy, gdy przebywa³ za granic¹. Stwierdzono przy tym, ¿e postaæ ta odziana by³a w ubranie podobne do tego, jakie w danej chwili mia³o medium na sobie. Raz nawet dr Gustaw Geley (listopad 1920) widzia³ Modrzejewskiego w pobli¿u jego dawnego mieszkania w Pary¿u i to wtedy, kiedy Modrzejewski by³ w Warszawie, co po powrocie do Pary- ¿a udowodni³ za pomoc¹ paszportu. Mo- drzejewski interpelowany w tej sprawie pamiêta³ zazwyczaj szczegó³y swojej »wi- zyty« i przyznawa³, ¿e mo¿e to robiæ œwia- domie, podczas kiedy dawniej podobne wy- cieczki przytrafia³y mu siê czêsto bez jego œwiadomej woli. Podobny proces zdaje siê zachodziæ i w czasie seansów materializa- cyjnych i trwa tym silniej, w im g³êbszy stan zapada medium. Czêsto widziano Modrze- jewskiego ukazuj¹cego siê u znajomych w tym czasie, kiedy odbywa³ siê seans.” Badacze ustalili te¿ ponad wszelk¹ w¹t- pliwoœæ, ¿e istnia³a zale¿noœæ miêdzy sposo-

172 Polska bem od¿ywiania siê a zjawiskami za- chodz¹cymi na seansach Kluskiego. W okresach gdy zarówno medium, jak i uczestnicy eksperymentów nie jedli miêsa oraz powstrzymywali siê od alkoholu, zjawiska by³y bogatsze, jaœniejsze i bardziej wyraziste. Do- chodzi³o do nich te¿ poza seansami. Pewnej nocy Kluski nie móg³ usn¹æ, gdy¿ ksiê- ¿yc zbyt jasno œwieci³ za oknem. W momencie gdy pomyœla³, ¿e dobrze by by³o czymœ go zas³oniæ, ciê¿ka szafa stoj¹ca w pokoju przesunê³a siê, zas³aniaj¹c okno. Kiedy indziej uskar¿a³ siê na ból zêba. Gdy po³o¿y³ siê na kanapie, przyk³adaj¹c policzek do poduszki, zapad³ w trans. Zaniepokojona cisz¹ ¿ona, wchodz¹c do pokoju, ujrza³a, ¿e m¹¿ spokojnie œpi, a na szafce le¿y œwie¿o wyrwany z¹b. Charakterystyczne dla seansów z Frankiem Kluskim przeprowadzanych na za- mówienie naukowców by³o wykonywanie parafinowych odlewów czêœci cia³ zma- terializowanych postaci (r¹k, nóg, palców, ust), które stanowi¹ jeden z koronnych do- wodów realnoœci zjaw. Niektóre z nich bowiem przedstawiaj¹ d³onie splecione, czego fizycznie nie by³by w stanie wykonaæ ¿aden oszust bez po³amania ewentualnej formy przy wyjmowaniu koñczyn. Przeprowadzaj¹cy tego typu eksperymenty w War- szawie i Pary¿u Gustave Geley i Charles Richet, aby uniemo¿liwiæ medium jakiekol- wiek oszustwo, w ostatniej chwili dodawali (bez jego wiedzy) do parafiny barwniki, uzyskuj¹c absolutn¹ pewnoœæ, ¿e pozosta³e po eksperymencie odlewy nie mog³y byæ przyniesione z zewn¹trz. Richet w wydanej w 1933 roku pracy „Wielka nadzieja” opisuje nawet zabawne zdarzenie: „Zanotujê nastêpuj¹cy przypadek, o którym s³y- sza³em od dra Geleya. W jego doœwiadczeniach z Kluskim u¿ywano wiadra z rozto- pion¹ parafin¹. Uczestnicy seansu wyra¿ali ró¿ne ¿yczenia. Jeden mówi³: »Chcemy foremki rêki a¿ po ³okieæ«. Drugi mówi³: »Chcemy foremki nogi dziecka«. Wówczas Geley, zniecierpliwiony, zawo³a³: »A dlaczego nie pupy?!«. W kilka sekund potem da³ siê s³yszeæ wielki plusk w parafinie, która opryska³a uczestników. I w parafinie odtworzy³a siê foremka poœladków, foremka jednak tak krucha i drobna, ¿e nie mo¿- na by³o sporz¹dziæ odlewu gipsowego.” Wspomniany Norbert Oko³owicz przekaza³ te¿ cenne uwagi dotycz¹ce osobowo- œci medium: „W³aœciwoœci medialne Kluskiego rozwija³y siê nie w laboratorium, lecz w ramach codziennego, znojnego ¿ycia i walki o byt. Obserwuj¹c z bliska ¿ycie Kluskiego, wiedzia³em, ¿e ró¿ni siê ono bardzo od ¿ycia cz³owieka prze- ciêtnego. Olbrzymia wra¿liwoœæ z jed- nej strony, a czêste zmiany stanu — raz jakby oszo³omienia, drugi raz jakby znów jasnej trzeŸwoœci — stwarza³y nieustannie dziwny splot

173 Opowieœci spirytystyczne

sytuacji, w których nie zawsze nawet jego najbli¿si mieli mo¿noœæ orientowaæ siê nale¿ycie. Kluski na ogó³ o¿ywia³ siê dopiero wieczorem, dni spêdzaj¹c zwyczajnie, jakby w stanie lekkiej apatii, machinalnie wykonuj¹c swe obowi¹zki. Ca³a jego twórczoœæ, nie tylko jako medium, lecz jako poety i dziennikarza, uze- wnêtrznia³a siê dopiero w godzinach nocnych.(...) Tu wystêpuje dziwna w³aœciwoœæ jego organizmu, pozwa- laj¹ca mu na poœwiêcenie trzech godzin na dobê na sen, po którym czu³ siê zupe³nie wypoczêty, tak jak ktoœ inny po przespaniu ca³ej nocy. Wyj¹tkowe w³aœciwoœci jego organizmu objawia³y siê w wielkiej iloœci ciê¿kich cho- rób, które przechodzi³ w ¿yciu. Podupada³ na zdrowiu nagle, a rozwój choroby w paru godzinach zdawa³ siê dochodziæ do punktu kulminacyjnego. W krótkim cza- sie gor¹czka raptem ustêpowa³a.(...) Te gwa³towne i krañcowe wahania stanu zdro- wia fizycznego maj¹ u Kluskiego odpowiednik w jego stanie psychicznym, który waha siê równie¿ krañcowo. Przy tym wszystkim daje siê zauwa¿yæ pewne uzale¿- nienie stanu fizycznego od stanu psychicznego.(...) Stosunkowo naj³atwiej przecho- dzi³y te dolegliwoœci psychiczne i fizyczne, które mia³y zwi¹zek z seansami. Czasami rano, na drugi dzieñ po seansie, wystêpowa³y na ciele Kluskiego nawet doœæ du¿e, krwawi¹ce i ropiej¹ce rany, które najwy¿ej po dwóch dniach znika³y bez œladu, nie pozostawiaj¹c na ciele nawet najdrobniejszej blizny.(...) Do przypad³oœci fizycz- nych nale¿y w pierwszym rzêdzie wra¿enie oparzenia d³oni, nóg i twarzy po sean- sach, na których uzyskano parafinowe foremki. Wra¿enie to jest takie samo, bez wzglêdu na to, czy uzyskane foremki mia³y kszta³t ko- biecych, czy wy³¹cznie dziecinnych r¹k. Jest to znamien- ne tym bardziej, ¿e na rêkach medium nie ma najczêœciej cz¹stek pochodz¹cych z pochlapania parafin¹, znajdu- j¹c¹ siê czêsto w du¿ej iloœci na rêkach i ubraniach uczestników. Wra¿enie oparzenia nóg wystêpuje wtedy, gdy uzyskiwano foremki nóg itd. Podobne wra¿enie opa- rzenia, lecz ca³ej ju¿ twarzy i g³owy, a czêœciowo i in- nych miejsc cia³a, odnosi³o siê do medium po seansach, w czasie których ukazywa³a siê zjawa cz³owieka ze œla- dami oparzenia na twarzy, nazywana »opaleñcem« oraz zjawa obanda¿owana — nazywana »oparzeñcem«. Re- akcja ta trwa³a godzinê lub dwie po seansie. Nieprzyjemne fizyczne uczucia bólu, zranieñ i ró¿nych dolegliwoœci wystêpowa³y w ogóle po seansach, gdy ukazywa³y siê zjawy nosz¹ce na sobie widoczne œlady chorób, zranieñ itd. Uczucie fizycznego wy- czerpania, o którym samo medium wyra¿a³o siê: »czujê siê tak, jakbym nosi³ wê-

174 Polska giel«, wystêpowa³o zw³aszcza wtedy, gdy w pierwszym okresie medialnoœci czêsto pojawia³a siê zjawa »cz³owieka pierwotnego«, podnosz¹ca i przesuwaj¹ca ciê¿kie meble i uczestników — oraz w ogóle wtedy, gdy przewa¿a³y gwa³towniejsze objawy ruchowe. Boleœniejsze i d³u¿ej trwaj¹ce œlady wystêpowa³y czasami, gdy zjawy bi³y siê miêdzy sob¹, u¿ywaj¹c do tego ciê¿kich narzêdzi (seans 23 V 1922 r.), albo gdy jakaœ zjawa potr¹ci³a któryœ z mebli (seans 25 IV 1922 r.) lub te¿ gdy uczestnicy, chc¹c sprawdziæ realnoœæ zjawiska, starali siê zjawê uchwyciæ i mocno j¹ uderzyli (seans w dniu 27 V 1923 r.). Gdy zaœ medium po prostu zapomnia³o przed seansem opró¿niæ kieszenie z drobiazgów, pozostawiaj¹c miêdzy innymi zegarek, to po seansie wyst¹pi³ na ciele doœæ bolesny czerwony œlad, pochodz¹cy jakby od oparzenia i maj¹cy dok³adny kszta³t zegarka z ³añcuszkiem.” O stanie Franka Kluskiego po seansach pisa³ tak¿e z trosk¹ bior¹cy udzia³ w dwóch z nich jego redakcyjny kolega, literat, lekarz — Tadeusz Boy–¯eleñski (1874–1941): „Przykro na niego patrzeæ: oczy wpó³b³êdne, twarz obrzêk³a. Kaszle, w chustce pe³- no krwi (nie jest to, wyjaœnia mi jeden z obecnych lekarzy, powa¿ny krwotok, ale ra- czej wyniki chwilowego przekrwienia). Kto by go widzia³ w tym stanie, temu z pew- noœci¹ nie powsta³aby w g³owie myœl, aby ten cz³owiek zaprasza³ nas po to, by urz¹dziæ sobie naszym kosztem jak¹œ mistyfikacjê. Nie mo¿na ani chwili w¹tpiæ: jesteœmy w obliczu cudownej w³aœciwoœci.” Œwiadkami seansów z Frankiem Kluskim, oprócz wspomnianych wy¿ej, byli równie¿ miêdzy innymi: na- ukowcy ró¿nych dziedzin — Aleksander Bylina, Henri Breuil, Everard Feilding, Camille Flammarion, Armaud Gramont, Czes³aw Jankowski, Leon Karwacki, Hewat Mackenzie, Kazimierz Nencki, Juliusz Potocki — oraz przedstawiciele polskiej kultury — literat Andrzej Nie- mojewski, aktor Juliusz Osterwa i ksi¹dz Stefan Lubomir- ski. Stefan Ossowiecki tak wypowiada³ siê na temat zja- wisk zachodz¹cych w obecnoœci Franka Kluskiego: „Objawy te zrobi³y na mnie wra¿enie bardzo silne, g³êbo- ko przekona³y mnie, ¿e osobowoœæ trwa poza œmierci¹ cia³a.(...) Uwierzy³em w nieœmiertelnoœæ duszy i reinkarnacjê, czyli kolejnoœæ jej cie- lesnych istnieñ na ziemi.(...) Przez takie media, jakim jest p. Kluski, powinno siê uzy- skaæ ten powa¿ny wstêp dla poszukiwañ prawdy, w nim jest bogate pole do niezmier- nych odkryæ, z których ludzkoœæ powinna skorzystaæ.” Potwierdza³ to cytowany ju¿ Norbert Oko³owicz: „Trudno mi jest wyliczaæ, ile osób skutkiem samego tylko uczestniczenia w seansach z nim odzyska³o równowagê ¿yciow¹, zachwian¹ ciê¿ki- mi przejœciami. Ile ciê¿kich i brzemiennych ³ez zosta³o otartych w chwilach zetkniêcia siê z tymi dziwami. Ile osób uwierzy³o w wiecznoœæ ewolucji i w wiecznoœæ istnienia duszy ludzkiej. Ile wiary odzyskano!”.

175 Opowieœci spirytystyczne

Cytowany wy¿ej Stefan Ossowiecki (1868–1944) by³ najs³ynniejszym polskim medium jasnowidz¹cym. Uro- dzony w Moskwie, ukoñczy³ studia w Petersburskim In- stytucie Technologicznym i prowadzi³ za³o¿on¹ przez ojca (asystenta Mendelejewa) fabrykê chemiczn¹. Ju¿ jako czternastoletni ch³opiec odznacza³ siê zdol- noœciami telepatycznymi, które wkrótce przekszta³ci³y siê w medialnoœæ fizyczn¹: na seansach w jego obecnoœci porusza³y siê przedmioty, a o³ówki wypisywa³y ró¿ne ko- munikaty (na przyk³ad po grecku). Po pewnym czasie Ossowiecki potrafi³ si³¹ woli przesuwaæ i przenosiæ ciê¿- kie przedmioty. Chc¹c uniemo¿liwiæ mu jakiekolwiek Stefan Ossowiecki oszustwo, zwi¹zywano go sznurami i k³adziono na pod- ³odze w koszuli z zawi¹zanymi na plecach d³ugimi rêkawami. Ossowiecki jest autorem s³ynnej autobiografii „Œwiat mego ducha”, w której tak pisa³ o jednym ze swoich sean- sów: „Ostatnie doœwiadczenie œci¹gania ku sobie przedmiotów robi³em w mieszkaniu pani Olesza wobec ca³ego szeregu osób. Bêd¹c mocno zwi¹zanym, przesun¹³em z miejsca bardzo ciê¿k¹ pal- mê, a w obecnoœci tak¿e kilku osób, miêdzy którymi by³ K. Biskupski, Dr. £empicki i p³k. ¯ó³kiewski. Le¿¹c na pod³odze, œci¹gn¹³em z kominka w przeci¹gu 1 i pó³ minuty ogromny zegar, z³o¿ony z ró¿nych czêœci. Po- wlok³em go do siebie z odleg³oœci trzech, a mo¿e wiê- cej metrów, sta³ zaœ on na wysokoœci 1 metra, i stamt¹d bardzo zrêcznie i sprawnie wraz ze wszystkimi swymi czêœciami sp³yn¹³ jak gdyby do mego boku. Takich do- œwiadczeñ robi³em w Rosji setki, by³em ogólnie znany i podziwiany z tego powodu.(...) Moje zdolnoœci telekine- Rysunek wykonany przez Stefana Ossowieckiego podczas tyczne póŸniej zupe³nie mnie opuœci³y, przekszta³ciwszy eksperymentu z jasnowidzeniem siê w dar jasnowidzenia.” Istotnie — potrafi³ on odczyty- waæ listy w zapieczêtowanych kopertach, widywa³ aurê i na tej podstawie okreœla³ stan psychofizyczny jej w³aœciciela. Badaczy i zwyk³ych ciekawskich zdumiewa³ umiejêt- noœci¹ okreœlania przesz³oœci przedmiotów materialnych, których losy opisywa³ cza- sem w granicach kilku tysiêcy lat. Przepowiada³ te¿ wydarzenia polityczne, poszuki- wa³ zaginionych, ustala³ fakty zwi¹zane z przestêpstwami i katastrofami. Wysy³a³ swoje cia³o duchowe do czasem bardzo oddalonych miejsc, sk¹d przynosi³ rozmaite przedmioty. Zjawiska bêd¹ce udzia³em Ossowieckiego by³y niekiedy tak zdumiewaj¹ce, ¿e powierzchowni badacze z góry odmawiali jakichkolwiek eksperymentów, uznaj¹c, ¿e i tak maj¹ do czynienia z oszustem. Tymczasem sam Charles Richet pisa³: „Dla mnie, jak równie¿ i dla Geleya, pewnoœæ, ¿e nie zachodzi tu ¿adne oszustwo, jest tak

176 Polska wielka, jaka by³aby potrzebna do zas¹dzenia cz³owieka na œmieræ.” Oprócz nich, zdolnoœci tego fascynuj¹cego medium badali Hewat Mackenzie, Eugène Osty, Adal- bert von Schrenck–Notzig, Bestermann, Dingwall, Neumann i inni — potwierdzaj¹c jego uczciwoœæ oraz realnoœæ towarzysz¹cych mu zjawisk. W warszawskich eksperymentach Stefana Ossowieckiego bra³ udzia³ Józef Pi³- sudski (1867–1935) wraz z adiutantem porucznikiem Œwirskim, genera³ Kazimierz Sosnkowski (1885–1969), a interesuj¹cy szkic poœwiêci³ mu tak¿e literat Adam Grzyma³a Siedlecki (1876–1967). Zainteresowani eksperymentami byli te¿ prezy- dent Ignacy Moœcicki (1867–1946), aktor Juliusz Osterwa (1885–1947), pianista i poli- tyk Ignacy Jan Paderewski (1860–1941), filozof i socjolog Leon Petra¿ycki (1867– 1931), kompozytor Karol Szymanowski (1882–1937) i polityk Andrzej Wierzbicki (1877–1962). Poetka Maria Jasnorzewska–Pawlikowska (1891–1945), bior¹ca udzia³ w seansach wraz z ca³¹ rodzin¹ Kossaków, swe wra¿enia przela³a nawet na papier, nadaj¹c jednemu ze zbiorów swych wierszy tytu³ „Profil bia³ej damy”. Na prze³omie XIX i XX wieku dzia³a³o w Polsce wiele podobnych mediów, choæ nie wszystkie cieszy³y siê dobr¹ s³aw¹. Do takich zaliczyæ mo¿na Czes³awa Norberta Czyñskiego (1859–1932), znanego te¿ pod pseudonimem Punar Bhawa, którego cha- rakteryzowa³y zdolnoœci jasnowidzenia i umiejêtnoœæ œwiadomego wysy³ania cia³a duchowego. Czyñski nigdy nie by³ spirytyst¹. Pocz¹tkowo zwi¹za³ siê z francuskimi martynistami, którymi swego czasu kierowa³ s³ynny Papus. Nastêpnie przeniós³ siê do Petersburga i Warszawy, gdzie w krêgach okultystycznych popisywa³ siê hipnoz¹, wydaj¹c swe teorie drukiem. W 1909 roku uda³o mu siê odnaleŸæ poszukiwanego przez policjê zbrodniarza Andrzeja Gilewicza. By³ jednym z nielicznych mediów, które potrafi³y wysy³aæ swe cia³o duchowe na bardzo du¿e odleg³oœci, potrafi¹c przy jego pomocy wykonywaæ ustalone wczeœniej czynnoœci. O takim zjawisku wspomina Boles³aw Wójcicki, uczestnik jednego z eksperymentów Czyñskiego: „Zaproszony by³em raz na seans z Janem Guzikiem, z którym oczywiœcie seansowa³em ju¿ nie- raz i przedtem. Wiedz¹c o zdolnoœciach Czyñskiego dowolnego wysy³ania swego so- bowtóra i pragn¹c urozmaiciæ seans, uda³em siê do niego i zaproponowa³em jakiœ ob- jaw, po którym moglibyœmy przekonaæ siê o jego obecnoœci. — Dobrze — powiedzia³ Czyñski — postaram siê zjawiæ o godzinie 9.30 wieczorem. Ale niech Pan weŸmie ze sob¹ jab³ko i po³o¿y na szafie lub komodzie. Mo¿e uda mi siê podzie- liæ je na czêœci i rozdaæ obecnym. W dniu seansu kupi³em ³adne jab³ko i po³o¿y³em na kredensie w g³êbi pokoju. Zgaszono œwiat³o, zaczê³y siê pukania, dotkniêcia, œwiate³ka... Nagle wszystkie objawy usta³y, a rozleg³ siê g³os Czyñskiego: »Dobry wieczór; przyszed³em nieco wczeœniej«(by³a godzina 9.22). Us³yszeliœmy g³uchy stuk spadaj¹cego jab³ka, po chwili zaœ poczuliœmy jego zapach, nawet smak, gdy¿ niewidzialna rêka wsunê³a w usta uczestników seansu po kawa³eczku pokrajanego jab³ka.” Karierê publiczn¹ Czyñskiego zakoñczy³o w roku 1930 pos¹dzenie go o zwi¹zki z satanistami.

177 Opowieœci spirytystyczne

Jednym z mediów, których dzia³alnoœæ rozpoczê³a siê w czasach narodzin spiryty- zmu, choæ kszta³towa³a siê dziêki wp³ywom ró¿nych nurtów filozoficznych, by³a hra- bina Romana Stecka, znana te¿ pod pseudonimem Myrtha Noel. Charakteryzowa³a siê medialnoœci¹ widzenia, lecz zas³ynê³a g³ównie z przepowiedzenia zamachu w Sara- jewie i wydarzeñ politycznych zwi¹zanych z rozpoczêciem pierwszej wojny œwiatowej oraz œmierci prezydenta Gabriela Narutowicza (1865–1922) i zamachu stanu Józefa Pi³sudskiego. Hrabina Stecka twierdzi³a, ¿e wszelkie informacje polityczne o charakte- rze przepowiedni uzyskiwa³a od manifestuj¹cych siê jej Duchów. Polskie media wykorzystywane by³y równie¿ do celów polityczno–militarnych. Oprócz Stefana Ossowieckiego, do najs³ynniejszych w tej dziedzinie nale¿a³ Wolf Messing (1891–1966), który zaskakiwa³ œwiat swymi zdolnoœciami jasnowidzenia i wprawiania nawet przypadkowo spotkanych osób w stan transu hipnotycznego. Jedn¹ z jego pierwszych g³oœnych przygód tego rodzaju by³a ucieczka z domu w wie- ku dziewiêciu lat i natychmiastowe zahipnotyzowanie w poci¹gu konduktora, który odpowiednio do woli medium skasowa³ czysty skrawek papieru, uwa¿aj¹c go za bi- let. Messing organizowa³ w Warszawie publiczne seanse, odnosz¹c osza³amiaj¹ce sukcesy. Sto³eczna prasa szeroko rozpisywa³a siê na temat odnalezienia przez niego skradzionych klejnotów rodowych Czartoryskich. Ju¿ w 1937 roku medium przepo- wiedzia³o ze szczegó³ami wojnê œwiatow¹ i klêskê Niemiec, czego nie zapomnia³ mu Adolf Hitler (1889–1945). Za jego ujêcie wyznaczono nagrodê w wysokoœci 200 ty- siêcy marek. Uwiêziony przez gestapo Messing zahipnotyzowa³ jednak swych stra¿- ników i uciek³. Tu¿ po wojnie zosta³ zatrzymany ponownie, tym razem przez wys³anni- ków Iosifa Stalina (1879–1953), który bardzo interesowa³ siê jego zdolnoœciami i aby je wypróbowaæ, poleci³ zorganizowanie napadu na bank z wykorzystaniem hipnozy. Napad siê powiód³, lecz wyprowadzony z równowagi urzêdnik bankowy, odpowia- daj¹cy za stan kasy, zmar³ wskutek tego na zawa³ serca. Uwiêziony przez s³u¿by spe- cjalne Messing ponownie wyrwa³ siê z wiêzienia i chc¹c udowodniæ Stalinowi swoj¹ moc, stosuj¹c hipnozê, przedosta³ siê do jego gabinetu, sugeruj¹c stra¿nikom, ¿e jest £awrentijem Beri¹ (1899–1953), szefem radzieckich organów bezpieczeñstwa. Roz- mowa, do której dosz³o po tym fakcie zaowocowa³a wspó³prac¹, do dziœ owian¹ ta- jemnic¹. Niektórzy twierdz¹, ¿e Messing pracowa³ a¿ do œmierci jako „tajna broñ” Stalina, a nastêpnie jego miejsce zajê³o medium rosyjskie Teofil Dadaszew, który specjalizuje siê w odczytywaniu myœli osób niemówi¹cych po rosyjsku. Zdolnoœcia- mi Messinga interesowali siê miêdzy innymi Mohandas Karamchand Gandhi (1869– 1948) i Albert Einstein (1879–1955). Spoœród dzia³aj¹cych w okresie miêdzywojennym polskich mediów rysuj¹cych najwiêkszy rozg³os zyska³ wilnianin Marian Gru¿ewski (1885 lub 1898–1963), któ- rego medialnoœæ ujawni³a siê ju¿ we wczesnym dzieciñstwie, utrudniaj¹c mu nawet naukê. W czasie eksperymentów, którym asystowa³, stwierdzono przypadki lewita- cji, przenoszenia przedmiotów, materializacji ektoplazmatycznych r¹k i g³ów oraz g³osu bezpoœredniego i telepatii. Oto jak sam Gru¿ewski opowiada³ doktorowi

178 Polska

Osty’emu o swych pierwszych seansach, organizowanych za namow¹ kuzyna: „Z po- cz¹tku seanse odbywa³y siê w ciemnoœci, potem przy œwietle czerwonej lampki. Po miesi¹cu stó³ zacz¹³ unosiæ siê w górê pod wp³ywem dotyku r¹k, a nastêpnie bez ¿ad- nego dotyku, ale pod warunkiem, ¿e tworzyliœmy ko³o, trzymaj¹c siê wszyscy za rêce. Potem jakaœ niewidzialna si³a przynosi³a na stó³ ró¿ne przedmioty znajduj¹ce siê w pokoju. ¯ycz¹c sobie coraz nowych zjawisk, k³adliœmy na stole papier i o³ówki. Po ukoñczonym seansie znajdowaliœmy na papierze skreœlone ró¿ne sentencje i wska- zówki. Wreszcie nast¹pi³y zjawiska jeszcze wa¿niejsze: materializacje r¹k, g³ów, g³osu. Niekiedy te materializacje wy³ania³y siê z s¹siedniego pokoju.” Od 1919 roku, dziêki pomocy Prospera Szmur³y, Gru¿ewski pracowa³ jako medium tworz¹ce w g³êbokim transie prace symboliczne, maluj¹c w stylach barokowym, rene- sansowym, klasycystycznym i impresjonistycznym. O swej pracy mawia³: „Rêkê pro- wadzi jakby niewidzialna si³a — nieraz daj¹ca do zrozumienia w sposób myœlowy, kim jest i w jakiej epoce ¿y³a na ziemi. Moje cia³o ju¿ nie jest moje, nie mogê ju¿ myœleæ. Nagle doznajê potê¿nego wstrz¹su i tracê œwiadomoœæ. Po zbudzeniu, czasami zdarza mi siê przypomnieæ sobie tê lub ow¹ wizjê, ale obraz nie jest jasny i zanika, tak jak zanikaj¹ wspomnienia niektórych snów.” Pos³ugiwa³ siê pastelami i farbami olejnymi. W liœcie do doktora Osty’ego Szmur³o pisa³, ¿e w obecnoœci Gru¿ewskiego stwierdzi³ liczne przypadki telekinezji, pisma bezpoœredniego i zjawisk œwietlnych, zachodz¹- cych w stopniu wy¿szym ni¿ w przypadku Guzika. Najwa¿niejsze by³o jednak me- dialne malastwo, o którego pocz¹tkach opiekun naukowy medium pisa³ tak: „W 1919 roku (gdy Gru¿ewski by³ ju¿ cenionym medium, produkuj¹cym podczas seansów cie- kawe zjawiska w transie, w który wprawia³ sam siebie przy pomocy pewnej koncentra- cji i specjalnego rytmicznego oddychania) poradzi³em mu raz, aby przygotowa³ papier i o³ówki i wzbudzi³ w sobie przed zapadniêciem w trans siln¹ chêæ narysowania cze- goœ(...). Ju¿ pierwsza próba tego rodzaju da³a wynik dodatni, nastêpne zaœ powiod³y siê jeszcze lepiej(...). Rysuj¹c, oczy ma zamkniête lub mo¿e przymkniête. Nie podnosz¹c opuszczonych powiek, medium ujmuje o³ówek i, pozornie bezw³adnie, nie kreœl¹c ¿ad- nego konturu, szybko i chaotycznie rzuca na papier to tu, to tam jakieœ linie, kreski, pla- my, które dopiero przy koñcu ³¹cz¹ siê ze sob¹ w harmonijn¹ ca³oœæ(...). Ma siê wra¿e- nie jakby medium od razu widzia³o na czystym jeszcze papierze ca³y — dla innych niewidzialny — obraz, który tylko utrwala o³ówkiem lub kredk¹. Niektóre rysunki wy- konane by³y w absolutnej ciemnoœci(...). Potem p. Gru¿ewski zacz¹³ malowaæ pastela- mi i olejno du¿e wielobarwne obrazy o wysokim poziomie artystycznym, w dzieñ, przy œwietle, ale ju¿ w g³êbokim trwaj¹cym niekiedy nawet godzinê transie, pod- czas którego oczy miewa³ otwarte. Niektóre obrazy wymaga³y paru seansów. Cza- sem w transie wyjaœnia³ znaczenie i symbolikê obrazów(...). Przy przebudzeniu siê z transu p. Gru¿ewski nie pamiêta³ nigdy, co siê dzia³o podczas jego trwania, czy i co wtedy malowa³ i mówi³.” W tym samym czasie wpadaj¹ce w trans medium zaczê³o te¿ improwizowaæ wierszem na zadany temat. Jego zdolnoœci poddawane by³y badaniom miêdzy inny-

179 Opowieœci spirytystyczne mi w paryskim Miêdzynarodowym Instytucie Metapsychicznym przez doktora Osty’ego. Pierwsza wystawa prac plastycznych Mariana Gru¿ewskiego odby³a siê w Warszawie w 1921 roku. By³ on chyba jedynym polskim medium, którego prace wystawiane by³y wielokrotnie za granic¹ (m.in. w Pary¿u — 1927 r., Atenach — 1929 r. i Rzymie — 1930 r.). Jego przedwojenne malarstwo transowe odnosi³o siê g³ównie do przejawów ¿ycia poza materi¹. Po drugiej wojnie œwiatowej zaczê³a w nim dominowaæ tematyka zwi¹zana z pradawnymi l¹dami i kulturami (m.in. cykl poœwiê- cony Atlantydzie). Po wojnie Marian Gru¿ewski mieszka³ w Toruniu i £odzi. Pod koniec ¿ycia nie malowa³ ju¿ w transie, utrzymywa³ siê z wykonywania portretów na zamówienie. Zmar³ samotnie w biedzie, ca³kowicie zapomniany. Znakomitym malarzem medialnym by³ tak¿e Jan Radwan Radziszewski z Warsza- wy, którego prace, podobnie jak Gru¿ewskiego, powstawa³y w g³êbokim transie. Jego prace nie zyska³y takiego rozg³osu jak Gru¿ewskiego, lecz by³y bardzo popular- ne w œrodowisku warszawskich artystów i okultystów. Oprócz wspomnianych, w miêdzywojennej Polsce dzia³a³y liczne media jasnowi- dz¹ce, których zdolnoœci niczym nie odbiega³y od ich kolegów z zagranicy. Wymie- niæ tu nale¿y Mariê Bia³obrzesk¹, Sabinê Churamowicz, Zofiê Kattow¹, Antoninê Primê, Mariê Przybylsk¹ (wiceprzewodnicz¹c¹ Towarzystwa Badañ Psychicznych), El¿bietê Schmal–Widkowsk¹, Gizelê Winiarsk¹ i W³adys³awa Pra¿mowskiego, z któ- rym doktor Soko³owski przeprowadzi³ w roku 1934 ciekawy eksperyment jasnowi- dzenia na odleg³oœæ. Spoœród publikacji na temat zjawisk mediumicznych i osób z nimi zwi¹zanych na uwagê zas³uguj¹ przede wszystkim cztery tomy „Encyklopedii okultyzmu wspó³cze- snego”, autorstwa Ludwika Szczepañskiego (1872–1954). W tym pierwszym tego rodzaju dziele w Polsce zawarto zarys fenomenologii s³awnych mediów do roku 1936, krytyczn¹ charakterystykê œrodowisk podejmuj¹cych badania oraz relacjê sta- nu nauk w tej dziedzinie. Szczepañski by³ wybitnym literatem, dziennikarzem, preze- sem Towarzystwa Metapsychicznego w Krakowie i redaktorem „Kuriera Metapsy- chicznego”, ukazuj¹cego siê jako tygodniowy dodatek do „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Pismo to redagowane by³o w du¿ej czêœci dziêki listom od czytelników. Szczególnie aktywne grupy spirytystów dzia³a³y w okresie miêdzywojennym na Œl¹sku. W latach 1921–1929 ukazywa³ siê tam miesiêcznik „Odrodzenie” wydawany pod kierunkiem Józefa Chobota (1875–?) — nauczyciela i urzêdnika, jednego z czo- ³owych popularyzatorów spirytualizmu w Polsce. „Odrodzenie” wydawane by³o po- cz¹tkowo w Cieszynie, póŸniej w Katowicach. Zawiera³o liczne materia³y z dziedzi- ny duchowoœci, w tym tak¿e spirytyzmu. Chobot za³o¿y³ w Wiœle Ksi¹¿nicê Wiedzy Duchowej — wydawnictwo popularyzuj¹ce literaturê spirytualistyczn¹ — by³ te¿ autorem interesuj¹cych prac z zakresu historii tej dziedziny. Na Œl¹sku ukazywa³ siê Miesiêcznik Wiedzy Duchowej „Hejna³”, wydawany po- cz¹tkowo przez sekretarza Towarzystwa Metapsychicznego w Krakowie Jana Hady- nê (1899–1971). Hadyna zajmowa³ siê popularyzacj¹ parapsychologii od 1929 roku.

180 Polska

Cztery lata póŸniej za³o¿y³ wydawnictwo — Bibliotekê Wiedzy Duchowej i redagowa³ miesiêcznik „Wiedza Duchowa”, przemianowany póŸniej na „Lotos”. Obo- wi¹zki Hadyny w redakcji „Hejna³u” przej¹³ w 1934 roku Jan Pilch, m¹¿ s³ynnej wizjonerki Agnieszki Pil- chowej. Oficyna Wydawnicza „Hejna³” przygotowywa- ³a tak¿e polskie wydania dzie³ Allana Kardeca i innych znanych spirytystów (fragmenty zamieszczane by³y tak- ¿e na ³amach miesiêcznika). Publikacje te nie zawsze jednak by³y opracowane fachowo, zawiera³y liczne nie- doci¹gniêcia redaktorskie, a w wydaniu ca³ej serii prac Kardeca przeszkodzi³a zawierucha wojenna. Agnieszka Pilchowa (1886 lub 1888–1944), znana te¿ jako Agni P. Agnieszka Pilchowa — z wykszta³cenia nauczycielka — ju¿ od najm³od- szych lat przejawia³a zdolnoœci medialne. Jej póŸniejsza dzia³alnoœæ mia³a miejsce w okolicach Ostrawy: w Radwanicach, Jaworznie i Mariañskich Górach. W roku 1919 w Pradze zosta³a poddana szczegó³owym badaniom zespo³u uniwersyteckiego, który zainteresowany by³ jej zdolnoœciami jasnowidzenia i leczenia. Cieszy³a siê tam sympati¹ prezydenta Tomaša Garrigue’a Masaryka (1850–1937), który zapropono- wa³ jej nawet willê na Hradczanach. Medium odmówi³o jednak i przenios³o siê do Polski, gdzie spotka³o swego drugiego mê¿a — Jana Pilcha. Oboje aresztowani przez hitlerowców trafili do Ravensbrück, gdzie Agnieszka zginê³a. Jan powróci³ do Wis³y, by uporz¹dkowaæ w formie niewielkiej ksi¹¿eczki spuœciznê po ¿onie i redakcji „Hej- na³u”. Prace spirytystów cieszyñskich zawieraj¹ wiele aluzji do modnego w okresie miêdzywojennym mesjanizmu narodowego i dlatego s¹ czêsto lekcewa¿one jako nie- aktualne, choæ dla badaczy zjawisk mediumicznych stanowi¹ bardzo ciekawy materia³. Z „Hejna³em” przez pewien czas zwi¹zana by³a tak¿e Halina Bronikowska–Smo- larska (1899–1964), medium pisz¹ce i jasnowidz¹ce. Przekazywane przez ni¹ wier- sze, publikowane na ³amach wydawanego przez Pilchów miesiêcznika, doczeka³y siê tak¿e wydania ksi¹¿kowego nak³adem Wydawnictwa „Ludziom Dobrej Woli” w Sta- nach Zjednoczonych. Zdolnoœci jasnowidzenia wykorzystywa³a Smolarska zw³asz- cza po drugiej wojnie œwiatowej, pomagaj¹c wielu osobom w odszukiwaniu zaginio- nych i przekazuj¹c rady udzielane przez zmar³ych krewnych. Medium to posiada³o te¿ zdolnoœæ wysy³ania swego cia³a duchowego, co potwierdzi³o wielu œwiadków w Piotrkowie, Warszawie i £odzi. Po œmierci Halina Bronikowska–Smolarska komu- nikowa³a siê poprzez medium Józefê Jasiewicz (1912–1984), ¿onê s³ynnego ezotery- ka Eugeniusza Jasiewicza. Przekaza³a w ten sposób ponad tysi¹c utworów. Józefa Ja- siewicz miewa³a te¿ symboliczne wizje i sny, a w latach 1956–1960 przekazywa³a interesuj¹ce komunikaty sygnowane m.in. przez Duchy zbrodniarzy. Badaniem zjawisk mediumicznych w tym okresie zajmowa³ siê równie¿ profe- sor Stefan Manczarski (1899–1979) — radioelektronik, geo- i biofizyk, dyrektor

181 Opowieœci spirytystyczne

Zak³adu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. Jego badania wykaza³y, ¿e jednym z no- œników informacji przekazywanych telepatycznie jest promieniowanie elektroma- gnetyczne mózgu. Interesowa³ siê równie¿ zjawiskami pre- i retrokognicji, wyko- rzystuj¹c w czasie eksperymentów wzory kart sporz¹dzone przez Friedricha Zöllnera. W okresie miêdzywojennym istnia³o w Polsce kilka organizacji parapsycholo- gicznych. W 1920 roku w Warszawie powsta³o Polskie Towarzystwo Badañ Psy- chicznych za³o¿one przez Piotra Lebiedziñskiego i Tadeusza Soko³owskiego. Rów- nolegle dzia³a³o za³o¿one rok póŸniej przez Prospera Szmur³ê Warszawskie Towarzystwo Psychiczno–Fizyczne i utworzone pod patronatem Ksawerego Watra- szewskiego Towarzystwo Metapsychiczne, z którego wy³oni³o siê w roku 1927 Polskie Stowarzyszenie Metapsychiczne im. Juliana Ochorowicza. Stanis³aw Breyer i nastêp- nie Ludwik Szczepañski pe³nili funkcjê prezesów Towarzystwa Metapsychicznego w Krakowie, natomiast Józef Œwitkowski szefowa³ Towarzystwu Parapsychologicz- nemu im. Juliana Ochorowicza we Lwowie. W marcu 1938 roku ukonstytuowa³o siê w Warszawie Polskie Towarzystwo Parapsychologiczne, ³¹cz¹c wszystkie istniej¹ce poprzednio na tym terenie organizacje. Prezesem zosta³ Alfons Gravier, wiceprezesa- mi Tadeusz Soko³owski i Stanis³aw Krzemieniewski, a Stefan Ossowiecki og³oszony zosta³ cz³onkiem honorowym. W 1923 roku odby³ siê w Warszawie II Miêdzynarodowy Kongres Badañ Psy- chicznych, wzbudzaj¹c du¿e zainteresowanie zarówno oficjalnych kó³ naukowych, jak i wielu mi³oœników spirytyzmu i parapsychologii. W sk³ad komitetu organiza- cyjnego, którego siedziba znajdowa³a siê na Uniwersytecie Warszawskim, weszli przedstawiciele w³adz pañstwowych i miejskich oraz znani naukowcy — m.in.: Artur Chojecki, Janina Garczyñska, Alfons Gravier, Leon Karwacki, Piotr Lebie- dziñski i W³adys³aw Wytwicki. Wœród zaproszonych z zagranicy byli Gustave Ge- ley, Fritz Grunewald, Gardner Murphy, Wilhelm Neumann, Adalbert Schrenck–Not- zig i René Sudre. Wszyscy oni uczestniczyli w wielu odczytach i eksperymentach, badaj¹c zdolnoœci medialne Jana Guzika, Stefana Ossowieckiego, Stanis³awy Po- pielskiej, Marii Przybylskiej i innych. Po drugiej wojnie œwiatowej dzia³alnoœæ spirytystów w Polsce znacznie os³ab³a, przesta³a siê te¿ ukazywaæ literatura przedmiotu. Niektórzy dzia³acze zginêli w cza- sie dzia³añ wojennych lub zostali zamordowani w obozach koncentracyjnych — inni wyemigrowali, nie utrzymuj¹c œciœlejszych kontaktów z krajem. Spowodowa³o to obecny katastrofalny wrêcz stan wiedzy na temat spirytyzmu. Dowodem tego mo¿e byæ fakt, ¿e przez wiele lat za najg³oœniejszego polskiego spirytystê jeszcze do nie- dawna uchodzi³ nies³usznie astrolog Leszek Szuman (1903–1984), autor niezwykle popularnej w Polsce ksi¹¿ki „¯ycie po œmierci”. Niestety praca ta, stanowi¹ca zbiór artyku³ów i ciekawostek na temat zjawisk mediumicznych i w³asnych teorii autora, a¿ roi siê od b³êdów i nigdy nie uzyska³a pozytywnych ocen za granic¹. Na podkre- œlenie zas³uguje fakt, ¿e Szuman nigdy spirytyst¹ nie by³, a jego wiedza na temat cha-

182 Polska rakteru zjawisk mediumicznych wykazana w publikacjach nie wykroczy³a poza kr¹g popularnych, lecz nie zawsze prawdziwych opinii. Ze wspó³czesnych mediów polskich najs³ynniejszy by³ niew¹tpliwie Czes³aw Andrzej Klimuszko (1905–1980) — ksi¹dz, franciszkanin, którego zdolnoœci w dzie- dzinie jasnowidzenia rozwinê³y siê w czasie drugiej wojny œwiatowej, miêdzy innymi pod wp³ywem zmian w organizmie wywo³anych pobiciem przez hitlerowców w roku 1940. Gdy po wojnie obj¹³ probostwo w Prabutach, zas³yn¹³ jako specjalista w od- najdywaniu osób zaginionych lub ich grobów. W swych pracach pos³ugiwa³ siê prze- wa¿nie fotografiami, z których wkrótce potrafi³ te¿ odczytywaæ choroby przedsta- wionych osób. Medialnoœæ Klimuszki nigdy nie by³a badana, choæ potwierdzi³o j¹ wielu œwiadków. W prasie pojawia³y siê ataki na jego osobê, co przyczyni³o siê do stworzenia wokó³ medium atmosfery niezdrowej sensacji. Ksiêdza zapraszano te¿ na kongresy parapsychologiczne do Szwajcarii, Niemiec i Monako. Z mediów lecz¹cych na wspomnienie zas³uguje te¿ Stanis³aw Nardelli (1928– 1985) — ekonomista, który od roku 1978 pracowa³ nad w³asn¹ metod¹ leczenia ener- gi¹, uzyskuj¹c wiele klinicznych potwierdzeñ swej skutecznoœci. Dokonywa³ tak¿e magnetyzacji wody, która w wyniku tego powodowa³a szybszy wzrost roœlin oraz go- jenie siê ran i owrzodzeñ. Najs³ynniejszym dokonaniem Nardellego by³ odbyty w 1981 roku grupowy seans na stadionie w Tarnowie, gdy w ci¹gu jednego dnia oddzia³ywa³ na sto tysiêcy osób. Ze wspó³czesnych mediów jasnowidz¹cych szczególnie prasa wspomina Mariana Wêc³awka i W³adys³awa Biernackiego. Pierwszy (bazuj¹cy na snach o charakterze prekognicyjnym) zas³yn¹³ g³ównie dziêki wspó³pracy z policj¹, choæ przypisuje mu siê równie¿ liczne przepowiednie dla osób prywatnych. Biernacki zosta³ skompromi- towany opublikowaniem przez katolickie wydawnictwo w Holandii (a nawet w Bel- gii, w jêzyku esperanto!) zbioru jego fa³szywych przepowiedni, dotycz¹cych trzeciej wojny œwiatowej i œmierci wielu g³ów pañstw. Renesans polskiego spirytyzmu rozpocz¹³ siê w pocz¹tkach lat dziewiêædziesi¹- tych. Wtedy to powsta³a pierwsza powojenna (nieformalna) grupa spirytystyczna w Bydgoszczy, wspierana przez oœrodki we Francji i Brazylii. Ruchowi spirytystycz- nemu w naszym kraju potrzeba dziœ przede wszystkim literatury fachowej i funduszy na rozwiniêcie szerokiej dzia³alnoœci charytatywnej.

183 Opowieœci spirytystyczne

Skandynawia

tosunkowo ma³o danych na temat mediów i badaczy zjawisk mediumicznych dociera z terenów Skandynawii. Po okresie fascynacji pismami Swedenbor- Sga, tamtejsze spo³eczeñstwa nie wykazywa³y wiêkszego zainteresowania nowymi ideami. Rewelacj¹ sta³y siê dopiero nastêpstwa przypadkowego odkrycia szwedzkiego producenta filmowego Friedricha Jürgensona de Höora (1903–1987). 12 czerwca 1959 roku w Molnbo pod Sztokholmem nagrywa³ on g³osy ptaków. Powróciwszy do domu, przes³u- chiwa³ zarejestrowane dŸwiêki i ze zdumieniem stwierdzi³, ¿e oprócz odg³osów natury na taœmê magnetofonow¹ nagra³y siê dŸwiêki tr¹bki i g³osy jakichœ mê¿czyzn mówi¹cych po szwedzku i nor- wesku. Pocz¹tkowo s¹dzi³, ¿e to magnetofon sp³a- ta³ mu jakiegoœ figla. Jednak jesieni¹ tego¿ roku, powtarzaj¹c eksperyment, us³ysza³ nagle w s³u- chawkach: „Prosimy, poczekaj, poczekaj, s³uchaj nas”. Od tej pory Jürgenson prowadzi³ sta³e bada- nia tego ciekawego zjawiska, a pomaga³ mu w tym miêdzy innymi szwedzki parapsycholog Björkhem. Niektóre nagrania opublikowano nawet na p³ycie Friedrich Jürgenson de Höor gramofonowej, natomiast w roku 1967 Jürgenson wyda³ ksi¹¿kê „G³osy z Wszechœwiata”. Ta zainteresowa³a doktora Hansa Bendera z Instytutu Badañ nad Psychologi¹ i Higien¹ Psychiczn¹ uniwersytetu we Frybur- gu, który zainicjowa³ akademickie badania zjawisk rejestrowanych przez Jürgenso- na, w³¹czaj¹c do wspó³pracy specjalistów z Trinity College Uniwersytetu Cambridge w Wielkiej Brytanii, dzia³aj¹cych pod kierunkiem profesora Davida Ellisa. W ra- mach tych badañ ustalono, ¿e jeœli w³¹czyæ opcjê nagrywania na czyst¹ taœmê w ci-

184 Skandynawia szy, to po jej odtworzeniu istotnie daj¹ siê s³yszeæ ludzkie g³osy, czego dowodem s¹ równie¿ impulsy oscylograficzne na taœmie video. W 1980 roku Jürgenson rozpocz¹³ realizacjê filmu popularnonaukowego o swoich badaniach. W trakcie tych prac uzy- ska³ nieprzerwany zapis d³ugoœci trzydziestu minut, wykorzystuj¹c fale o d³ugoœci 1480, 500 i 600 metrów, w godzinach od dwudziestej do dwudziestej pierwszej. Ju¿ jako profesor, Bender eksperymentowa³ z pomoc¹ naukowców z monachijskiego In- stytutu Maxa Plancka i Centralnego Biura Technologii Telegraficznej w Berlinie. W czasie gdy Jürgenson publikowa³ sw¹ pierwsz¹ ksi¹¿kê, Hans Bender zajmo- wa³ siê innym interesuj¹cym przypadkiem, którego g³ówn¹ bohaterk¹ by³o medium wywieraj¹ce spontanicznie wp³yw na sieci elektryczne i telekomunikacyjne. Spra- wa zaczê³a siê w 1967 roku w pewnym biurze prawniczym w Rosenheim (Bawa- ria), w którym zatrudniono dziewiêtnastoletni¹ kobietê imieniem Anna–Maria. W po- mieszczeniu tym przepala³y siê i rozpada³y na czêœci ¿arówki, a telefony dzwoni³y bez powodu. Fachowcy ustalili, ¿e liczniki rejestrowa³y rozmowy, których nikt nie prze- prowadza³. Pewnego popo³udnia zarejestrowano czterdzieœci szeœæ po³¹czeñ w ci¹gu piêtnastu minut. W systemie oœwietleniowym firmy elektrycy znaleŸli uszkodzenie spowodowane nag³ym, nies³ychanie wysokim przep³ywem pr¹du, co jednak nie spo- wodowa³o przepalenia bezpiecznika. Po pewnym czasie, w godzinach pracy biura lampy pod sufitem zaczê³y ko³ysaæ siê tak gwa³townie, ¿e obija³y siê o strop, t³uk¹c tynki, i rozpada³y na czêœci; obrazy wisz¹ce na œcianach równie¿ siê ko³ysa³y. Bender ustali³, ¿e to Anna–Maria jest medium wspomagaj¹cym zjawiska. Dowodem tego by³ fakt, ¿e powtarza³y siê one w innych miejscach, do których trafi³a po zwolnieniu z biu- ra prawniczego. Gwa³townoœæ manifestacji pog³êbi³a siê: przesuwa³y siê szafy, szu- flady biurek otwiera³y siê z trzaskiem, wspó³pracownice by³y pora¿ane pr¹dem, a krze- s³o medium unosi³o siê i podskakiwa³o. Na k³opotliwe zjawiska skar¿y³ siê równie¿ narzeczony Anny–Marii, który graj¹c w bowls, denerwowa³ siê, gdy tablica rejestru- j¹ca wyniki meczu „wariowa³a”. Aktywnoœæ medialna Anny–Marii usta³a wraz z wyj- œciem za m¹¿. Rewelacyjne rezultaty prac Jürgensona porównywano z dokonaniami pierwszych badaczy wykorzystuj¹cych aparaturê elektroniczn¹ w kontaktach z istotami ze sfery pozamaterialnej. Pionierem w tej dziedzinie by³ Wêgier Attila von Szalay, zajmuj¹cy siê akustyczn¹ analiz¹ zjawiska g³osu bezpoœredniego od 1936 roku. Dwadzieœcia lat póŸniej do jego badañ w³¹czy³ siê Amerykanin Bayley, który po trzech latach opubli- kowa³ w czasopiœmie Amerykañskiego Towarzystwa Badañ Psychicznych raporty dotycz¹ce nagrywania g³osów z zaœwiatów — ówczesny œwiat naukowy nie zareago- wa³ jednak na te informacje. Podobne badania przeprowadza³ tak¿e (z lepszym skutkiem) Konstantin Raudive (1909–1974) — profesor psychologii na uniwersytetach w Uppsali i Rydze, filozof, t³umacz i powieœciopisarz, ¿arliwy katolik. W latach 1965–1974, wspó³pracuj¹c z dok- torem fizyki Alexem Schneiderem, filozofem Peterem Banderem i elektronikiem Theodorem Rudolphem, zebra³ ponad sto tysiêcy nagrañ uzyskanych w warunkach

185 Opowieœci spirytystyczne

laboratoryjnych. Ich publikacje na temat realnej mo¿liwoœci nawi¹zywania kontaktów z zaœwiata- mi s¹ dla niedowiarków szczególnie szokuj¹ce. Raudive jest autorem hipotezy g³osz¹cej, ¿e Du- chy, komunikuj¹c siê ze œwiatem materialnym, po- trzebuj¹ tak zwanego tonu pilotuj¹cego o czêsto- tliwoœci oko³o 70–80 herców. Wydawca prac Raudivego — Anglik Colin Smythe — postanowi³ przeprowadziæ w³asne testy pod nadzorem eksper- tów z wytwórni p³ytowej Pye Records. 27 marca 1971 roku, w obecnoœci zespo³u Raudivego i eks- pertów pracuj¹cych dla wojskowych s³u¿b specjal- nych, odtwarzano czyste taœmy przez osiemnaœcie minut. Przy przes³uchiwaniu zapisu wyró¿niono ponad dwieœcie g³osów, z których tylko dwadzie- œcia siedem by³o nieczytelnych. Sir Robert Mayer, Konstantin Raudive dyrektor wytwórni, us³ysza³ g³os swego zmar³e- go przyjaciela Arthura Schnabela. Powtórny eksperyment przyniós³ podobne rezul- taty, a nagrane g³osy Duchów zwraca³y siê do obecnych w ich ojczystych jêzykach, u¿ywaj¹c krótkich, lecz wyraŸnych zdañ. Zainteresowanie pracami Raudivego wyka- zali nawet przedstawiciele Watykanu. W maju 1981 roku w Fuldzie odby³ siê Miê- dzynarodowy Kongres Transkomunikacyjny, w trakcie którego zaprezentowano oko- ³o szeœædziesiêciu zapisów magnetofonowych, uzyskanych w ró¿nych czêœciach œwiata. Rezultatem wspó³pracy Raudivego z Paulem Gettym by³o skonstruowanie elektronicznego urz¹dzenia nazwanego psychofonem, s³u¿¹cego do bezpoœredniego ods³uchiwania komunikatów ze sfery pozamaterialnej. Duñska wytwórnia filmów Parallax opracowa³a seriê popularnonaukowych obra- zów „Historie paranormalne”, prezentuj¹cych w formie czêœciowo fabularyzowanej wa¿niejsze zjawiska mediumiczne. Filmy te opowiadaj¹ miêdzy innymi o pracach Williama Crookesa z Danielem Dunglasem Home’em i Florence Cook, prezentuj¹ sylwetki wspó³czesnych mediów, takich jak: Luiz Antonio Gasparetto, Uri Geller, Jean–Pierre Girard, Jose Alberto Lima Medrado, Thomas Green Morton, Carlo Vul- cano. Ciekawostk¹ s¹ tu tak¿e relacje z prac Iana Stevensona na temat reinkarnacji. Spoœród skandynawskich popularyzatorów parapsychologii na wspomnienie za- s³uguj¹ tak¿e: medium Einer Nielsen (wspomagaj¹cy s³ynne materializacje duñskiej ksiê¿niczki Astrid) oraz badacze — Erlendur Haraldsson, pastor Liljeblad, Sven Steffenson czy Karlis Osis.

186 Hiszpania i Portugalia

Hiszpania i Portugalia

krajach Hiszpanów, Basków i Kataloñczyków mocno ugruntowany œwia- topogl¹d katolicki, a nastêpnie dramat dyktatury frankistów, zahamowa³y Wwiele przejawów d¹¿eñ do rozwoju nauk w tej dziedzinie. Do historii przesz³y jednak materializacje Ducha, imieniem Eleonora, która pojawia³a siê pod- czas seansów z medium Carmen Dominguez, organizowanych w Barcelonie. Eleono- ra by³a zrównowa¿ona, spokojna, pe³na powagi i godnoœci. Wielokrotnie przemawia- ³a do uczestników eksperymentu, podawa³a im rêce, pozwala³a dotykaæ swych w³osów i garderoby. Gor¹c¹ zwolenniczk¹ spirytyzmu by³a te¿ Amalia Domingo So- ler (1835–1909) — poetka, której prace powsta³e za ¿ycia, jak i komunikaty po- œmiertne stanowi¹ dobre przyk³ady spirytystycznej literatury filozoficznej. Dziœ spirytyzm prze¿ywa w Hiszpanii swój renesans. Ka¿dego roku powstaj¹ nowe grupy, tworzone najczêœciej przez m³odych ludzi, których w spirytyzmie poci¹- ga przede wszystkim jego strona moralna, przejawiaj¹ca siê miêdzy innymi w wyni- kaj¹cych ze studiów ¿ywio³owych akcjach dobroczynnych. Spoœród krajów europej- skich to w³aœnie w Hiszpanii ukazuje siê najwiêcej czasopism spirytystycznych. W 1989 roku w Madrycie ukonstytuowa³a siê Europejska Federacja Spirytystycz- na, w której sk³ad wesz³o kilka organizacji krajowych. Organem prasowym tego gre- mium sta³ siê francuski „La Revue Spirite”, w którym przez kilka lat w specjalnej wk³adce ukazywa³y siê artyku³y w jêzykach: angielskim, esperanto, hiszpañskim, portugalskim, w³oskim, a nawet — sporadycznie — polskim. W listopadzie 1992 roku w Madrycie odby³ siê Œwiatowy Kongres Spirytystyczny, w trakcie którego do- sz³o do utworzenia Miêdzynarodowej Rady Spirytystycznej, sk³adaj¹cej siê z cz³on- ków wielu reprezentacji narodowych. Rada zajmuje siê koordynacj¹ prac poszcze- gólnych organizacji, zarówno gdy chodzi o badania naukowe, jak i dzia³alnoœæ dobroczynn¹. Podczas kongresu dyskutowano tak¿e nad wieloma problemami drê- cz¹cymi wspó³czesne spo³eczeñstwa, na przyk³ad o sprawach profilaktyki antynarko- tykowej i AIDS.

187 Opowieœci spirytystyczne

Ruch spirytystyczny w Portugalii narodzi³ siê w koñcu XIX wieku dziêki mi³oœni- kom nauki, którzy brali udzia³ w organizowanych w Pary¿u kongresach spirytystycz- nych. Po powrocie do kraju zainicjowali oni pierwsze eksperymenty i rozpowsze- chnili informacje na temat doktryny Duchów g³ównie drog¹ ustnych przekazów. Co ciekawe, w Portugalii, jak w ma³o którym kraju, ko³a spirytystyczne opiera³y siê w tam- tych czasach na krêgach rodzinnych. Pierwszym znanym medium by³ Fernando La- cerda, który zas³yn¹³ dziêki licznym komunikatom psychograficznym. W 1920 roku w miejscowoœci Leira zaczê³o ukazywaæ siê czasopismo „O Espîrita” (Spirytysta), którego redaktorem by³ Antonio Xavier Gorina. Piêæ lat póŸniej w Lizbonie odby³ siê pierwszy portugalski kongres spirytystyczny, firmowany przez wielu przedstawicieli ówczesnej inteligencji, wœród których by³ miêdzy innymi genera³ Viriato Zaferino Passalaqua, lekarz i pisarz Antonio Joaquim Freire oraz adwokat i literat Afonso Acacio Martins Velho. Wœród pierwszych dzia³aczy portugalskiego ruchu spiryty- stycznego by³o te¿ wielu naukowców: matematyk i pisarz Antonio Lobo Vilela, le- karka i pisarka Amélia Cardia, przewodnicz¹cy Towarzystwa Akademickiego w Li- zbonie Alberto Zagalo Fernandez, profesor Wydzia³u Naukowego Uniwersytetu Lizboñskiego Adolfo Sena, przewodnicz¹cy Najwy¿szego Trybuna³u Sprawiedliwo- œci prawnik João José da Silva i inni. W 1926 roku Portugalska Federacja Spirytystycz- na zaczê³a wydawaæ w Lizbonie „Revista de Esprîtismo” (Przegl¹d Spirytystyczny), ukazuj¹cy siê (z przerw¹) do dziœ. W latach 1933–1970 Portugali¹ rz¹dzi³ dyktator António Oliveira de Salazar (1889–1970), zakazuj¹c dzia³alnoœci wielu organizacjom, w tym równie¿ spiryty- stycznym. Budynki nale¿¹ce do Portugalskiej Federacji Spirytystycznej zosta³y skonfiskowane, a cenzura pozwala³a na ukazywanie siê w okrojonej formie tylko dwóch czasopism tematycznych — „Estudos Psiquicos” (Studia Psychiczne) i „Fra- ternidade” (Braterstwo). Cztery lata po œmierci dyktatora przedstawiciele federacji zwrócili siê do rz¹du portugalskiego z proœb¹ o zwrot zagarniêtych dóbr, lecz do dziœ nie otrzymali ¿adnej odpowiedzi. W 1980 roku ukaza³o siê pierwsze portugal- skie wydanie dzie³ Allana Kardeca. Obecnie dzia³alnoœæ spirytystów w Portugalii jest bardzo prê¿na, o czym œwiadczy choæby tylko zorganizowanie w paŸdzierniku 1998 roku 2. Œwiatowego Kongresu Spirytystycznego w³aœnie w Lizbonie.

188 Azja

Azja

spomniany przy okazji dokonañ wspó³czesnych badaczy amerykañskich George Meek w 1975 roku wyruszy³ ze specjaln¹ ekspedycj¹ naukow¹ na WFilipiny, gdzie od lat piêædziesi¹tych XX stulecia datuje siê przyrost licz- by chirurgów medialnych. W raporcie tej komisji stwierdzono miêdzy innymi, ¿e: „(...) istnienie i praktykowanie kilku rodzajów zjawisk psychoenergetycznych przez kilku miejscowych uzdrowicieli zosta³o ustalone ponad wszelk¹ w¹tpliwoœæ. Odkryto praktykê materializacji i dematerializacji ludzkich tkanek i narz¹dów, a tak¿e przed- miotów nieo¿ywionych.” Zespó³ Meeka wykluczy³ mo¿liwoœæ oszustwa i stwierdzi³, ¿e mimo braku œrodków znieczulaj¹cych czy zachowania zasad higieny, nie zanoto- wano tam przypadków zaka¿enia ani szoku pooperacyjnego. Do podobnych wniosków doszed³ tak¿e autor wielu publikacji poœwiêconych zja- wiskom mediumicznym Lyall Watson (ur. 1939) — przyrodnik, podró¿nik, doktor uniwersytetu w Londynie. By³ on naocznym œwiadkiem ponad tysi¹ca zabiegów tego typu, wykonanych przez dwudziestu dwóch filipiñskich chirurgów medial- nych. Jego obserwacje dotyczy³y zw³aszcza fizycznych warunków operacji i stanu pacjentów, których niejednokrotnie dotyka³: „Ca³y za- bieg trwa oko³o piêciu minut i jest bardzo konkretny. Zazwyczaj nie ma tu gwiazdorstwa, ¿adnej muzyki, bêbnów, kadzide³ — niczego co od- wraca³oby uwagê od tego, co siê dzieje.” W odró¿nieniu od wspo- mnianego Brazylijczyka Arigô, wiele filipiñskich mediów nie pos³uguje siê Operacja przeprowadzana przez medialnego chirurga na Filipinach ¿adnymi narzêdziami, a zabiegi wy-

189 Opowieœci spirytystyczne konuje, dematerializuj¹c i materializuj¹c fragmenty cia³a pacjenta, poprzez skupia- nie energii przekazywanej d³oñmi. Tu te¿ media najczêœciej nie maj¹ ¿adnego wy- kszta³cenia, a komunikuj¹ce siê Duchy, pracuj¹ce zwykle w zespo³ach, niejednokrot- nie daj¹ dowody swej specjalistycznej wiedzy w wykonywanych bezkrwawych lub krwawych zabiegach. Skupieni w Chrzeœcijañskim Zwi¹zku Spirytystycznym Filipin chirurdzy medialni praktykuj¹ najczêœciej w ubogich chatach, wykonuj¹c skomplikowane operacje w tran- sie. Spoœród kilkudziesiêciu najs³ynniejszych, najbardziej znani to Antonio Agpaoa, Blance, Johannitos Flores, Jun Labo, Marcello, Mercado, Terte, Jose Segundo, Edi- valdo Silva i Sizon. Na podkreœlenie zas³uguje tu charakterystyczne zjawisko utraty zdolnoœci medialnych przez chirurgów, którzy swe praktyki uczynili zajêciem przy- nosz¹cym zarobek, przenosz¹c swe „kliniki” z chat do luksusowych hoteli i przyjmu- j¹c odpowiednie do warunków honoraria. Przyk³adem jest niew¹tpliwie najs³ynniej- szy Agpaoa (ur. 1939), którego wielokrotnie potwierdzana medialnoœæ zaczê³a wygasaæ od momentu, gdy poœwiêci³ siê nie leczeniu ludzi, co jak dot¹d robi³ z wiel- kim powodzeniem, lecz administrowaniu za³o¿onym specjalnie dla niego szpitalem i towarzystwem religijnym „Phillippine Spiritual Church of Science and Revelation” (Filipiñski Duchowy Koœció³ Nauki i Objawienia). Operacje przeprowadzane przez Agpaoê by³y bezkrwawe, a ingerencja w ciele pacjenta dokonywa³a siê za spraw¹ dematerializacji i materializacji tkanek. Chore miejsca okreœla³ obserwuj¹c promie- niowanie cia³a duchowego i lokalizuj¹c ognisko choroby opuszkami palców. Agpaoa s³yn¹³ te¿ jako medium jasnowidz¹ce, materializacyjne i wspomagaj¹ce efekty fi- zyczne — na przyk³ad zapalanie przedmiotów, na które patrzy³. W 1973 roku w³oska ekipa telewizyjna zdemaskowa³a jego oszustwo, gdy w czasie operacji rzekome ka- mienie nerkowe okaza³y siê kawa³kami pumeksu. Podobnie jak on skoñczy³o wielu oszustów, jednak mimo to filipiñscy chirurdzy medialni nadal stanowi¹ dla materiali- stycznie nastawionych badaczy nie lada zagadkê. Jednym z najbardziej znanych ob- serwatorów chirurgii medialnej jest japoñski fizjolog Hiroshi Motoyama (ur. 1925). W swych pracach wykorzystuje aparaturê elektroniczn¹, badaj¹c reakcje fizjologiczne medium i pacjenta w trakcie zabiegu. Jego eksperymenty wielokrotnie dowiod³y real- noœci zjawiska i pozytywnych skutków dla pacjenta. Motoyama wykaza³ te¿ liczne przypadki dzia³ania chirurgów medialnych na odleg³oœæ (nawet na wiele kilometrów). Jose Segundo (ur. 1941) jest jednym z nielicznych Filipiñczyków, który wykonuje operacje medialne równie¿ za granic¹ (przebywa³ tak¿e w Polsce). Nie deklaruje zwi¹zków z ¿adn¹ organizacj¹ œwiatopogl¹dow¹, choæ jest przekonany, ¿e w tym, co robi, najwiêksz¹ rolê odgrywaj¹ si³y wy¿sze: „Sam nie wiem, jak to siê dzieje. Gdy by³em dzieckiem, nagle w moim pokoju zobaczy³em chmury. Us³ysza³em g³os: — Jose, mo¿esz leczyæ, pomagaæ ludziom na ca³ym œwiecie. Bóg zapyta³ mnie te¿, czy wolê byæ medium, czy uzdrowicielem. Powiedzia³em, ¿e uzdrowicielem i tak siê te¿ sta³o. My na Filipinach jesteœmy bardzo blisko Boga. Jesteœmy jego narzêdziami.(...) To fenomen przeznaczony dla biednych ludzi. Wiele osób mnie pyta, czemu takie

190 Azja operacje s¹ mo¿liwe tylko na Filipinach. Odpowiadam, ¿e na Zachodzie jest za du¿o umys³u, a za ma³o wiary. A pierwszym uzdrowicielem jest przecie¿ Chrystus.(...) Nie mogê nikogo nauczyæ tego co robiê, bo sam nie wiem, jak to siê dzieje. Niewa¿ne, jak pomaga uzdrowiciel. Wa¿ne, ¿e pomaga”. W trakcie Œwiatowego Kongresu Uzdrawiania w Bazylei Segundo wobec zgro- madzonej publicznoœci wyj¹³ ga³kê oczn¹ pacjenta i wyczyœci³ rêk¹ oczodó³, do- prowadzaj¹c niedowiarków do omdlenia z wra¿enia. W trakcie operacji nie wpada w trans, jest ca³kowicie przytomny i zjada du¿e iloœci lodu, bowiem — jak twierdzi — wnêtrze jego organizmu bardzo siê rozgrzewa i przypomina roz¿arzony piec. Jego pacjenci nie czuj¹ bólu, choæ odczuwaj¹ niekiedy wra¿enie szczypania, rozchodzenia siê tkanek, ciep³o itp. Bezpoœrednio po operacjach na ich ciele pozostaj¹ zaczerwie- nienia i blizny przypominaj¹ce szramy od zadrapania pazurem. Pojawiaj¹ siê te¿ os³a- bienie i zawroty g³owy. Œlady te znikaj¹ jednak w ci¹gu kilku godzin. W czasie V Festi- walu Ezoterycznego w Krakowie Segundo przeprowadzi³ dwie operacje pod okiem fotoreporterów i kamerzystów, obserwowane przez liczn¹ publicznoœæ na wielkim ekranie telewizyjnym. Filipiñczykowi towarzyszyli m³odsi koledzy — Pedro Demo- sen jr., Harry Lukingan i Rodolfo Ligligon twierdz¹cy, ¿e potrafi¹ to samo co on. Profesor Zbigniew Królicki — dyrektor Studium Edukacji Ekologicznej we Wro- c³awiu — obserwuj¹cy zabiegi Segundo stwierdzi³: „Dzia³ania Filipiñczyków mo¿na podzieliæ na trzy grupy. Pierwsza to klasyczna bioterapia. Druga to akupresura i ma- sa¿. Natomiast same operacje mo¿na tak¿e podzieliæ na dwie kolejne grupy: gdy Jose rzeczywiœcie zag³êbia rêce w cia³o i faktycznie usuwa w ten sposób chor¹ tkankê i gdy wyci¹ga z cia³a atrybut choroby — guzik, kawa³ek papieru, sznurek, drucik albo coœ podobnego. Zdajê sobie sprawê, ¿e to brzmi niesamowicie, ale Filipiñczyka obser- wowali najwybitniejsi iluzjoniœci œwiata i nie byli w stanie stwierdziæ tu ¿adnego oszustwa, ¿adnej sztuczki. Nie wiadomo sk¹d bior¹ siê w rêkach czy w ciele pacjenta te przedmioty. Jose mówi, ¿e tylko symbolizuj¹ chorobê, ¿e wyrzucaj¹c je z organizmu, wyrzuca te¿ schorze- nie.(...) Wszystko robi na pod³o¿u silnej wiary. Jose Se- gundo uwa¿a, ¿e je¿eli cz³owiek uwierzy, ¿e jest zdrowy, to znaczy, ¿e jest ju¿ zdrowy”. Dokonania Segundo i jego kolegów pozostawiaj¹ jednak wiele w¹tpliwoœci. Za zabiegi media te pobiera- j¹ od pacjentów op³aty, a w wielu przypadkach (nawet w 60%) ich dzia³ania s¹ nieskuteczne, co byæ mo¿e œwiad- czy o dzia³aniu autosugestii u osób uzdrowionych. W Azji jednym z najbardziej kontrowersyjnych me- diów jest urodzony w roku 1926 Satyanarayana Raju, bardziej znany jako Sai Baba. Wiele osób twierdzi, ¿e w jego obecnoœci dochodzi do materializacji przedmio- Sai Baba tów, uzdrowieñ i zjawisk o charakterze telepatycznym.

191 Opowieœci spirytystyczne

Sai Baba nie by³ jednak nigdy badany przez naukowców, na co nie chcia³y siê zgo- dziæ otaczaj¹ce go grupy fanatyków religijnych. Mimo ¿e sam twierdzi, i¿ jego zada- niem jest przyczynienie siê do unikniêcia œwiatowej katastrofy i zachowania pokoju, jego dzia³alnoœæ wzbudza wiele kontrowersji, przy czym oskar¿a siê go nawet o pe- dofiliê.

192 Obiecuj¹ce perspektywy

Obiecuj¹ce perspektywy

akreœlony powy¿ej zarys fenomenologii z pewnoœci¹ nie jest kompletny. Niektóre zagadnienia zosta³y tylko zasygnalizowane, a ich kompletne opisy NznaleŸæ mo¿na w szczegó³owej literaturze przedmiotu. Gor¹cymi zwolenni- kami spirytyzmu, œwiadkami niekiedy fascynuj¹cych zjawisk byli równie¿ Henry Ja- mes (1843–1916), Théophile Gauthier (1811–1872), Jean Babtiste Lacordaire (1802–1861), Jack London (1876–1916), Jules Michelet (1798–1874), George Sand (1804–1876), Upton Sinclair (1878–1968), Robert Luis Stevenson (1850–1894) i inni. Objêtoœæ niniejszej publikacji nie pozwala te¿ na choæby zasygnalizowanie w kilku zdaniach prac takich naukowców jak: C. Bradlaugh, W. Braud, L. Bulwer, F. Cazza- malli, A. N. Chowrin, R. Crookall, G. M. Glaskin, Ch. Honorton, W. J. Kilner, N. Ko- tik, K. Kuchynka, A. Lewis, W. McDougall, E. Mattiesen, J. Maxwell, R. A. Monroe, S. Percival, Z. Rejdak, G. Schmeidler, F. Sculthorp, S. G. Soal, G. N. M. Tyrrell, D. J. West i wielu innych, niejednokrotnie œwiatowej klasy specjalistów od wybranego odcinka badanej rzeczywistoœci. Wspó³czesna fenomenologia wci¹¿ czeka na swego kronikarza i byæ mo¿e czekaæ bêdzie jeszcze d³ugo, bowiem na nieszczêœcie nadal aktualne jest maj¹ce ju¿ kilkadziesi¹t lat pesymistyczne stwierdzenie Piotra Lebie- dziñskiego: „Niestety od pewnego czasu okolicznoœci s¹ dalekie od korzystnych dla poszukiwañ. Nie tylko publicznoœæ, ale nawet niektórzy badacze parapsychologii utrzymuj¹, ¿e media s¹ to istoty zdegenerowane i anormalne i ¿e medialnoœæ jest sta- nem patologicznym. Z drugiej strony, zawziêta propaganda w prasie wszystkich kra- jów, przeciwko badaniom parapsychologicznym oczernia wszystkie media ogó³em jako oszustów. To wszystko odbiera ca³¹ ochotê osobom uzdolnionym medialnie, aby daæ siê poznaæ jako medium i byæ potraktowanym jako psychopata lub oszust.” Nie znaczy to oczywiœcie, ¿e badania zjawisk mediumicznych wykazuj¹ tendencjê do za- mierania. Wielu naukowców zajmuje siê nimi czêsto jakby „przy okazji”, w odniesie- niu do eksperymentów z dziedziny biologii, chemii, fizyki czy psychologii. Jest to zjawisko bardzo korzystne, bowiem ka¿de odkrycie nowych praw natury, zwi¹zanych

193 Opowieœci spirytystyczne z pozamaterialn¹ sfer¹ bytu, dokonuje siê dziêki temu w œrodowiskach najczêœciej nie- zale¿nych naukowców, pracuj¹cych dla du¿ych oœrodków uniwersyteckich — czemu towarzyszy sta³y dop³yw œrodków na badania, jak równie¿ poparcie autorytetów dla nowych teorii. Dziœ o wiele rzadziej dochodzi do spektakularnych rezultatów kontaktu ze œwia- tem pozamaterialnym. Wiele zjawisk zosta³o ju¿ dog³êbnie opisanych i zbadanych, wiêc nie ma potrzeby powrotu do pierwszych lat istnienia nowoczesnej nauki parap- sychicznej. Same Duchy twierdz¹ równie¿, ¿e owo nasilenie gwa³tow- nych zjawisk w okresie narodzin spi- rytyzmu mia³o udowodniæ naukow- com, ¿e maj¹ do czynienia z realnym œwiatem ¿ycia po œmierci, nieroze- rwalnie zwi¹zanym ze œrodowiskiem cz³owieka. Cel ten zosta³ osi¹gniêty, nawet jeœli co jakiœ czas odzywaj¹ siê g³osy sprzeciwu. Spirytyzm, jak ka¿da nauka, cha- Manifestacja Ducha Adolfa Hitlera podczas seansu rakteryzuje siê tym, ¿e w³aœciwie w Casablance ka¿dy eksperyment wnosi doñ coœ nowego. I chocia¿ podstawowe zasady ustalone jeszcze w czasach Allana Kardeca pozostaj¹ niezmienne, ka¿dego roku pojawiaj¹ siê nowe metody pracy, nowatorskie rozwi¹zania techniczne i konkluzje rozszerzaj¹ce zakres tematyczny nauki. Przyk³a- dem dokonuj¹cego siê postêpu, nawet w ³onie grup spirytystycznych o niewielkich ten- dencjach naukowych, mo¿e byæ zjawisko ewolucji organizowanych seansów. W cza- sach pionierów spirytyzmu Duchy wywo³ywano po imieniu. Doœwiadczenie wykaza³o jednak, ¿e ze wzglêdów bezpieczeñstwa i na skutek wymogu kontroli ko- munikatów nie nale¿y tego czyniæ. I choæ z pewnoœci¹ zabrzmi to nieprawdopodob- nie — wspó³czeœni spirytyœci nie wywo³uj¹ Duchów. Wspó³pracuj¹ce z doœwiad- czonymi grupami Duchy pojawiaj¹ siê na seansach w œciœle okreœlonym celu, niejednokrotnie realizuj¹c stworzony wspólnie z mediami i badaczami program kon- taktów. Media zaœ ograniczaj¹ siê tylko do dysponowania swymi zdolnoœciami, po- zostawiaj¹c pracuj¹cym z grup¹ Duchom–opiekunom kierowanie przep³ywem ko- munikatów. Nie znaczy to oczywiœcie, ¿e w czasie eksperymentów nie dochodzi do dyskusji, czy nawet niezwyk³ych k³ótni pomiêdzy reprezentantami obu œwiatów. Po prostu wszystko odbywa siê na zasadach logiki, w powadze i zrozumieniu celu wyko- nywanej w ten sposób pracy. Media i eksperymentatorzy maj¹ równe prawa z komuni- kuj¹cymi siê Duchami, wiêc mog¹ wyra¿aæ w³asne opinie i ustalaæ odpowiadaj¹cy im rytm seansów. W czasie lektury dalszych rozdzia³ów tej ksi¹¿ki nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e sformu³owanie „wywo³anie” pojawia siê tylko w cytatach z raportów za- czerpniêtych z wczesnych dzie³ Allana Kardeca.

194 Obiecuj¹ce perspektywy

Kolejnym zjawiskiem charakteryzuj¹cym tylko wspó³czesny spirytyzm jest orga- nizowanie tak zwanych seansów lecz¹cych. Badania dowiod³y, ¿e choroby cia³a ma- terialnego i duchowego maj¹ bezpoœredni zwi¹zek ze stanem duszy ludzkiej. Wiele zale¿noœci istnieje równie¿ miêdzy ¿yciem materialnym a obci¹¿eniami z poprzed- niego wcielenia. Pocz¹tkowo jako jeden z elementów eksperymentów, a póŸniej jako ich g³ówny cel, kilkadziesi¹t lat temu jednoczeœnie w ró¿nych czêœciach œwiata Du- chy zaproponowa³y niezwyk³y rodzaj terapii, dokonuj¹cej siê przy wspó³udziale me- diów lecz¹cych i istot ze sfery pozamaterialnej. Najczêœciej diagnozy nie maj¹ cha- rakteru czysto medycznego, lecz stanowi¹ raczej opis duchowego stanu osoby chorej na tle œrodowiska natury moralnej. Podobne s¹ równie¿ metody leczenia, choæ tu nie- kiedy stosuje siê bezpoœrednie przesy³anie maj¹cego pozytywny wp³yw fluidu i for- my przypominaj¹ce psychoterapiê — zw³aszcza gdy w tym ostatnim przypadku ma siê do czynienia z Duchami opêtuj¹cymi. Jest to nowa, fascynuj¹ca ga³¹Ÿ spirytyzmu eksperymentalnego, która stanowi g³ówny przedmiot zainteresowañ wielu grup. S³yn¹cy z pikantnych dowcipów Georg Bernard Shaw stwierdzi³ kiedyœ, ¿e œwi¹- tynia w Lourdes jest najbardziej bluŸnierczym miejscem na ziemi. Zwraca³ przy tym uwagê na fakt, ¿e znajduj¹ce siê w niej vota to pami¹tki uzdrowieñ w postaci kul, wózków inwalidzkich czy pasów, natomiast ca³kowicie brakuje tam szklanych oczu, drewnianych nóg lub peruk. Fakt ten pozwala wed³ug niego zak³adaæ ograniczenie mocy Boga i to na tym w³aœnie polega owo bluŸnierstwo. Istotnie, okazuje siê, ¿e wszelkie fizyczne uzdrowienia wywo³ane drog¹ medialn¹ powstaj¹ na zasadzie sa- moregeneracji ludzkiego organizmu, co byæ mo¿e œwiadczy o uruchamianiu w tym procesie jednej z ma³o znanych funkcji cia³a duchowego. W historii paramedycyny nie odnotowano przypadku odroœniêcia uciêtej koñczyny — inne s¹ faktem i nikt powa¿ny im nie zaprzecza, a naukowcom pozostaje tylko zbadanie mechanizmu uleczenia. Wobec powy¿szego przegl¹du zjawisk mediumicznych, form ich badania, sposo- bów kontroli i innych aspektów tej sfery rzeczywistoœci, raz jeszcze nale¿y podkre- œliæ, ¿e spirytyzm jest przede wszystkim nauk¹, opart¹ na namacalnych faktach. I to dopiero na ich podstawie, po odpowiedniej logicznej weryfikacji i systematyzacji, bu- duje siê teoriê filozoficzn¹ — unikaln¹, bo powsta³¹ z po³¹czenia idei ludzi i Duchów.

195 Opowieœci spirytystyczne

196 CZÊŒÆ DRUGA

¯ywi wœród umar³ych

Kto wie, mo¿e ¿ycie jest tym, co ludzie nazywaj¹ œmierci¹ — zaœ œmieræ to to, co na- zywaj¹ ¿yciem?

Eurypides

Wspólne korzenie

Wspólne korzenie

dee poruszaj¹ce spo³eczeñstwa do g³êbi nigdy nie rodz¹ siê nagle. Kie³kuj¹c z zal¹¿- ków wiedzy rzuconych przez mêdrców na ugory cywilizacji, czasem dopiero po Iwielu latach osi¹gaj¹ kszta³t przewidziany w marzeniach. Allan Kardec twierdzi³, ¿e spirytyzm jako filozofia, mimo swej neutralnoœci religijnej, jest w rzeczywistoœci potwierdzeniem podstawowych zasad nauki moralnej chrzeœcijañstwa. Stwierdzenie to (choæ aktualne w czasach Kardeca) zostanie dziœ niew¹tpliwie uznane za jedno- stronne i niepe³ne, bowiem w identyczny sposób mo¿na by dokonaæ porównania spi- rytyzmu z innymi nurtami myœli, reprezentowanymi czy to przez poszczególne reli- gie o korzeniach o wiele starszych ni¿ chrzeœcijañstwo, czy przez póŸniejsze teorie filozoficzne i tradycje, zawsze rodz¹ce siê na bazie g³êbszych idei mistycznych bêd¹- cych powszechnym dziedzictwem. To w³aœnie taki swoisty wspólny mianownik mia- ³a na myœli Evelyn Underhill, autorka wydanej w 1912 roku g³oœnej pracy „Misty- cyzm”: „Najsilniej rozwiniête ga³êzie ludzkiej rodziny maj¹ jedn¹ specyficzn¹ wspóln¹ cechê. Usi³uj¹ one stworzyæ — w gruncie rzeczy sporadycznie i czêsto wbrew warunkom zewnêtrznym — osobliwy, ale zarazem charakterystyczny typ oso- bowoœci; typ, któremu nie wystarcza to, co oparte na doœwiadczeniu. Mówi¹c jêzy- kiem ich przeciwników, maj¹ sk³onnoœæ ku temu, by »zaprzeczaæ obserwowanemu œwiatu i dziêki temu odkrywaæ inn¹ rzeczywistoœæ«. Ludzi tych spotykamy i na Wschodzie, i na Zachodzie, w staro¿ytnoœci, œredniowieczu i w czasach nowo¿yt- nych.(...) Bez wzglêdu na to, gdzie i kiedy siê pojawili, ich cele, doktryny i metody by³y de facto takie same. Ich doœwiadczenie tworzy wewnêtrznie spójne i czêsto wza- jemnie uzupe³niaj¹ce siê systemy, które musimy wzi¹æ pod uwagê, gdy pragniemy zdo- byæ ca³oœciow¹ ocenê potencja³u i energii ducha ludzkiego lub te¿ rozs¹dnie rozpra- wiaæ o jego zwi¹zkach z nieznanym, bo le¿¹cym poza granicami zmys³ów œwiatem”. U schy³ku dwudziestego stulecia œwiat naukowy najwyraŸniej zda³ sobie sprawê, ¿e wbrew pogl¹dom materialistów, ewolucja jest odzwierciedleniem przemian doko- nuj¹cych siê w œwiadomoœci cz³owieka. Nie przebiega ona tylko na p³aszczyŸnie bio-

199 Opowieœci spirytystyczne logicznej, lecz dokonuje siê w ramach pozornie niemo¿liwego do ogarniêcia procesu doskonalenia siê sfery wewnêtrznej, któr¹ coraz czêœciej okreœla siê jako œwiat duszy. Badania antropologiczne i historyczne dowodz¹, ¿e przemiany kulturowe dokonywa- ³y siê mniej wiêcej w tym samym czasie w ró¿nych czêœciach œwiata, przybieraj¹c prawie identyczne formy. Pocz¹wszy od pojawienia siê prymitywnego kultu Wielkiej Macierzy oko³o dziesi¹tego tysi¹clecia p.n.e., poprzez porównywalne na ró¿nych tere- nach zmiany spo³eczno—polityczne i gospodarcze — wyst¹pienie nowych form ¿ycia dawnych myœliwych i zbieraczy zdaje siê wyp³ywaæ z jednego ogniska myœli. Kolejne stopnie rozwoju uzewnêtrzniaj¹ siê w postaci narodzin nowych form wyrazu ducha: w systemach religijnych, kszta³cie organizacji spo³ecznej, sztuce, architekturze itp. Rezultatem rosn¹cego niepokoju œwiadomoœci, zwi¹zanego z coraz wiêksz¹ wie- dz¹ o œwiecie, by³o d¹¿enie do poznania wszystkiego, co niezwyk³e. St¹d wziê³y po- cz¹tek wêdrówki ludów w poszukiwaniu nowych przestrzeni ¿yciowych, nowych barw, idei i doznañ. Opuszczaj¹c swe dawne siedziby i znajduj¹c nowy dom gdzieœ daleko, nasi przodkowie poznawali przy okazji inne ludy, obyczaje, pogl¹dy, roœliny, zwierzêta — co doprowadzi³o ich do wiedzy o ogromie œwiata oraz do niezaspokojo- nego, jak dot¹d, g³odu jego ogarniêcia. Od tej pory ka¿da ruchliwoœæ cz³owieka da siê uzasadniæ w³aœnie wywo³an¹ przemianami œwiadomoœci potrzeb¹ zdobywania coraz to nowych doœwiadczeñ, która znajduje ujœcie w mniej lub bardziej drastycznej postaci. Szczególnie w trzecim tysi¹cleciu przed nasz¹ er¹ daje siê zauwa¿yæ nag³y wzrost tendencji do wspólnego ujmowania tego, co jeszcze kilkaset lat temu koñczy- ³o siê za op³otkami. Przyczynia siê do tego rozwój handlu, który sta³ siê pomostem rzuconym przez morza i l¹dy, wiod¹cym do po³¹czenia siê ludów niejednokrotnie ca³kiem sobie obcych. Nastêpstwem duchowego zbratania by³o powstanie wielkich kultur nad Nilem, Tygrysem, Eufratem i Indusem. Proces ten trwa³ a¿ do drugiej po- ³owy drugiego wieku. Z pó³nocnej i œrodkowej Azji nap³ynê³y wielkie masy ludzi, czêœciowo wtapiaj¹c siê w zastane kultury lub je niszcz¹c. Pod koniec drugiego ty- si¹clecia i na prze³omie pierwszego wieku p.n.e. uczestnicy wêdrówek osiedlili siê na swych nowych terenach i stopniowo wznawiali stosunki handlowe. Rozpoczyna siê okres w dziejach, kiedy za spraw¹ lepszego przep³ywu informacji umys³ cz³owieka zaczyna ewoluowaæ coraz szybciej. Narody od strefy wp³ywów Grecji, poprzez Egipt, do Chin dokonuj¹ wymiany idei religijnych, koncepcji filozoficznych, dzie³ sztuki i przedmiotów codziennego u¿ytku, które na wozach kupców powoli, lecz sku- tecznie docieraj¹ tak daleko, jak tylko mo¿e siêgn¹æ wyobraŸni¹ ówczesny cz³owiek. Niektóre z tych kultur rodz¹ siê jakby gwa³townie, prze¿ywaj¹ niezwykle intensywny okres „z³otego wieku” i gin¹ pozornie bezpowrotnie, pozostawiaj¹c swym nastêpcom zagadki, których rozwi¹zywanie jest jedn¹ z najbardziej twórczych czynnoœci. Ana- logii doszukiwaæ siê mo¿na we wczeœniejszych i póŸniejszych okresach dziejów ludzkoœci: kultury ludów Fenicji, Harappa, Nazca i wielu im podobnych stanowi¹ doskona³y przyk³ad, którego alegori¹ mo¿e byæ legenda o zaginionej cywilizacji Atlantydy. Kiedy nauka ogranicza³a siê tylko do sfery materialnej, ducha pozosta-

200 Wspólne korzenie wiaj¹c garstce „wtajemniczonych”, kszta³towa³y siê podwaliny systemów potwier- dzanych lub odrzucanych przez wieki dziêki kolejnym doœwiadczeniom. Filozofia staro¿ytnych Egipcjan dostrzega³a w ciele materialnym tylko coœ w ro- dzaju opakowania dla duszy, która wyposa¿ona jest w niewidzialne cia³o okreœlane mianem Ka. Na dzie³ach sztuki i œcianach rozmaitych konstrukcji mo¿na czasem uj- rzeæ wyobra¿enie Ka, które stoi za lub obok cz³owieka — zupe³nie jakby Egipcjanie byli œwiadomi mo¿liwoœci jego wysy³ania. Z ide¹ cia³a duchowego nierozerwalnie ³¹czyli przekonanie o wiecznoœci ¿ycia i prze¿yciu duszy w sferach pozamaterial- nych. Rozwiniêcie tych teorii przynosi staroegipska Ksiêga Umar³ych. M³odsza od niej Tybetañska Ksiêga Umar³ych „Bardo Thödol”, w g³êbokich pod wzglêdem filozo- ficznym traktatach dotycz¹cych ceremonii i rytualnych przepisów zwi¹zanych z umie- raniem, zawiera ca³¹ gamê aluzji do charakteru œmierci cz³owieka, warunków wej- œcia w zaœwiaty i zamieszkuj¹cych tam istot. Najniezwyklejszy okres w dziejach ludzkoœci przypad³ na lata 800–200 p.n.e. Mia³ wtedy miejsce charakterystyczny rozwój g³êbokich idei, które ukszta³towa³y kulturê duchow¹ wielu narodów. To wtedy pojawiaj¹ siê na ziemi: Budda (ok. 560– 480 p.n.e.), Eliasz (ok. IX w. p.n.e.), Jeremiasz (ok. 650–586 p.n.e.), Konfucjusz (551–479 p.n.e.), Laozi (ok. VI w. p.n.e.), Platon (427–347 p.n.e.), Sokrates (469– 399 p.n.e.), Zaratustra (ok. 628–ok. 551 p.n.e.) i inni podobni im myœliciele, porywa- j¹cy t³umy p³omiennymi s³owami, p³yn¹cymi prosto z serca. Nie by³y to jednak zwyczajne, przepojone entuzjazmem i przekonaniem autora o w³asnej wartoœci teorie. Wszystkich tych mêdrców ³¹czy zdolnoœæ racjonalnego pojmowania œwiata i bytu oraz pogl¹d, ¿e dos³ownie wszystko dzieli siê na dwie uzupe³niaj¹ce siê zasady — du- cha i materiê, œwiadomoœæ i cia³o, przedmiot i podmiot. Cz³owiek umieszczony w tym zwi¹zku pe³nym jednoczeœnie harmonii i sprzecznoœci zaczyna wed³ug nich d¹¿yæ do wyzwolenia siê z krêpuj¹cej go niedoskona³oœci. Pojawia siê idea cz³owieka praw- dziwego, rzeczywistego, który uwiêziony w krêpuj¹cym jego zdolnoœci ciele mate- rialnym, stara siê za wszelk¹ cenê osi¹gn¹æ wyzwolenie, zbawienie, wolnoœæ, choæ czêsto sk³ania go ku temu tylko niejasna idea, wyp³ywaj¹ca jakby ze œrodka, mo¿e w³aœnie z czegoœ, co nale¿a³oby nazwaæ nowoczeœnie dusz¹. Idee te, emanuj¹ce ze œwiat³ych umys³ów, niesione w œwiat przez wêdrownych nauczycieli i poszukiwaczy wiedzy, staj¹ siê kamieniem wêgielnym œwiêtych ksi¹g takich jak Bhagavad–gita, Biblia, Koran, osnow¹ filozoficznych traktatów i dialogów. Jeœli odrzuci siê na bok regionalne nalecia³oœci uwarunkowane si³¹ tradycji i nieczystoœci, odpowiadaj¹ce materialnej naturze ¿ycia na ziemi, okazuje siê, ¿e dos³ownie wszêdzie cz³owiek jed- nakowo postrzega³ te same wartoœci, staraj¹c siê je wyjaœniæ i przekazaæ przysz³ym pokoleniom. Mêdrcy chaldejscy, jak równie¿ zwolennicy Zaratustry, mówili o istnieniu wy- ¿szej duszy niebiañskiej i ni¿szej, o charakterze ziemskim. Dusze te, pragn¹c poka- zaæ siê ludziom, mog³y przybieraæ ró¿ne postaci (zjawisko materializacji). Wœród Greków powszechnie funkcjonowa³y pojêcia dwóch dusz: jednej bêd¹cej siedzib¹

201 Opowieœci spirytystyczne inteligencji i drugiej, ³¹czonej z uczuciami. Ta druga by³a te¿ traktowana jako odbicie istoty wy¿szego rzêdu, zajmuj¹c pozycjê poœredni¹ miêdzy pierwsz¹ dusz¹ a cia³em fizycznym. Okreœlano j¹ mianem ejdolonu, który jak klasyczne cia³o duchowe posiada³ zdolnoœæ manifestowania siê, a po œmierci cz³owieka na co dzieñ przebywa³ w miejscu zwanym Acheronem. W pismach Herodota (ok. 485–ok. 425 p.n.e.) i Maksyma z Tyru odnaleŸæ mo¿na relacje dotycz¹ce manifestacji ejdolonu, do z³udzenia przypomina- j¹ce relacje parapsychologów. Z kultury staro¿ytnej Grecji wywodzi siê te¿ pojêcie demonów, czyli Duchów — dobrych lub z³ych — wype³niaj¹cych przestrzeñ dziel¹c¹ niebo i ziemiê. Duchy pre- zentuj¹ce najwy¿szy stopieñ rozwoju nazywano bogami. Po œmierci cz³owieka de- mon, który strzeg³ go za ¿ycia, prowadzi duszê ludzk¹ do krainy zmar³ych, aby tam zosta³a os¹dzona. Odnajdujemy tu pocz¹tki idei opisywanego przez spirytyzm Ducha opiekuñczego. Uchodz¹cy za pionierów nowoczesnej wiedzy filozofowie w poszukiwaniu wie- dzy odbywali dalekie wêdrówki na wschód. Anaksagoras (ok. 500–ok. 525 p.n.e.), Demokryt (ok. 460–ok. 370 p.n.e.), Empedokles (ok. 483–423 p.n.e.), Pitagoras (ok. 572–ok. 497 p.n.e.), Tales (ok. 620–ok. 540 p.n.e.) i inni odwiedzili odleg³e kraje, sk¹d zaczerpnêli wiedzê jak¿e ju¿ blisk¹ dziœ Europejczykom. Inne wspólne idee po- jawia³y siê dziêki g³êbokim rozmyœlaniom, nawet bez ruszania siê z miejsca. Kseno- fanes (570–475 p.n.e.), analogicznie do wspó³czesnego mu Hindusa Buddy, sformu- ³owa³ nowoczesn¹ koncepcjê religijn¹, dochodz¹c do wniosku, ¿e istnieje tylko jeden Bóg, najwy¿szy wœród bogów i ludzi, którego moc duchowa pozwala mu panowaæ nad wszystkim. Wprawdzie Budda to siebie, jako osi¹gaj¹cego najwy¿szy stopieñ m¹droœci, ustanowi³ centrum teorii, lecz idea by³a absolutnie ta sama. Pitagoras, równie¿ dziêki swym wschodnim kontaktom, wprowadzi³ w Grecji wiedzê na temat reinkarnacji, choæ niektórzy badacze doszukuj¹ siê jej Ÿróde³ (nie- s³usznie) raczej w Górnym Egipcie. Powstaj¹ca w okresie pitagorejskim indyjska filo- zofia samkhya i religia Buddy traktuj¹ duszê jako twór uwiêziony w ciele, którego do wolnoœci mo¿e doprowadziæ tylko doskonalenie siê w ramach uci¹¿liwych, lecz ko- niecznych wcieleñ. Pitagoras przekonany by³, ¿e dusza jest do cia³a przykuta i pogrze- bana w nim za karê. Wtórowa³ mu Empedokles, który na dodatek wspomina³ o czymœ w rodzaju s¹du dokonuj¹cego siê po œmierci cz³owieka — kiedy to zapada decyzja, czy dusza ma siê ponownie wcieliæ, wejœæ do wy¿szych krain kosmosu — czy pozo- staæ w s¹siaduj¹cym z Ziemi¹ Tartarze, krainie zmar³ych. Pitagoras mówi³ te¿ otwarcie o swych poprzednich wcieleniach, uwa¿aj¹c, ¿e by³ Euforbosem, Piranderem, a nawet synem Hermesa, maj¹cym go obdarzyæ w³aœnie zdolnoœci¹ poznania poprzednich wcieleñ. W pe³nym licznych analogii do œwiata Indii systemie pitagorejskim odnaleŸæ mo¿na wiele innych pogl¹dów, które od¿ywaæ bêd¹ przez wieki u ró¿nych mêdrców i znajd¹ potwierdzenie w filozofii spirytystycznej: 1) rozró¿nienie nieba (sfery o najwy¿szym stopniu rozwoju), ziemi i powietrza (sfery najbli¿szej ziemi);

202 Wspólne korzenie

2) niebo zamieszkane przez bogów (Duchy wy¿sze), ziemia przez ludzi, powie- trze przez demony (Duchy ni¿szych kategorii); 3) wyodrêbnienie dwóch organów poznania — nieœmiertelnego (duszy) i mate- rialnego (zmys³ów fizycznych), który rozpada siê wraz z cia³em; 4) wyodrêbnienie prymitywnej, grubej materii i subtelnego, eterycznego przybra- nia duszy (cia³a duchowego). Sokrates utrzymywa³, ¿e posiada zaufanego demona, który mówi mu o przysz³o- œci i udziela stosownych rad. Uwa¿a³ go za g³os zes³any mu przez Opatrznoœæ. Wspominaj¹ o tym miêdzy innymi: Apulejus (ok. 125–po 170), Cyceron (106–43 p.n.e.), Ksenofont (ok. 430–ok. 355 p.n.e.), Maksym z Tyru, Platon i Plutarch (ok. 45–po 120). Ten ostatni dodaje, ¿e nieodzownym warunkiem kontaktu z takim demo- nem jest pe³en harmonii, spokojny umys³. Platon przytacza w „Theages” takie s³owa Sokratesa: „Od czasów dzieciñstwa towarzyszy mi ze zrz¹dzenia nieba pewna prawie boska istota, której g³os niekiedy odwodzi mnie od ró¿nych przedsiêwziêæ, ale nigdy nie doradza mi, abym wykona³ to czy tamto.” W „Obronie Sokratesa” cytuje go równie¿ Ksenofont: „Ów proroczy g³os s³ysza³em podczas ca³ego mego ¿ycia, jest on na pewno bardziej niezawodny, ani¿eli znaki uzyskane z lotu lub wnêtrznoœci ptaków. Nazywam go bogiem albo demonem. Przyjacio³om moim przekaza³em otrzymane w ten sposób oznajmienia i do dziœ g³os ów nie objawi³ mi nigdy nicze- go nieprawdziwego.” Wiele wspólnego z filozoficzn¹ koncepcj¹ œwiata spirytyzmu ma równie¿ Sokra- tejski pogl¹d na doœwiadczenie, akceptowany zreszt¹ chêtnie przez pierwszych chrzeœcijan. Sokrates g³osi³ zasadê „poznaj sam siebie” i twierdzi³, ¿e dog³êbne bada- nie ludzkiej natury daje szersze spojrzenie równie¿ na œwiat pozamaterialny. Wed³ug niego nic, co ma charakter regu³ w naturze i ¿yciu, nie jest przypadkowe. Platon, pisz¹c o nieœmiertelnej duszy, traktuje j¹ jako czynnik ¿ycia, bez którego cia³o jest martwe. Dusza jest dla niego przeciwieñstwem materii, poniewa¿ ta jest z re- gu³y bezw³adna, zaœ dusza jest Ÿród³em ruchu oraz stanowi noœnik ludzkiej m¹droœci i doœwiadczenia. Zniszczalne materialne cia³o i jego zmys³y s¹ dla duszy jedynie tymczasowym opakowaniem, instrumentem s³u¿¹cym poznawaniu rzeczywistoœci. Wed³ug Platona dusza jest niematerialna, niezale¿na od cia³a; w przeciwieñstwie do z³o¿onego z czêœci cia³a — jest niez³o¿ona, a wiêc i doskonalsza. Cia³o jest dla duszy wiêzieniem, dlatego te¿ dopiero wraz z jego œmierci¹ zaczyna siê prawdziwe ¿ycie duszy. Cz³owiek to dla Platona po prostu dusza w³adaj¹ca cia³em. Nawi¹zuj¹c do zagadnieñ rozpatrywanych przez filozofów orfickich, Platon po- stawi³ pytanie: „Dlaczego dusza — twór doskona³y i wieczny — zwi¹zana jest z nie- doskona³ym i nietrwa³ym cia³em?”. Daj¹c odpowiedŸ, stwierdzi³, ¿e pierwotnie du- sza istnia³a bez cia³a; zaci¹¿y³ na niej grzech, dla odkupienia którego zosta³a z³¹czona z cia³em. Gdy wina zostanie zmazana, dusza odzyska sw¹ wolnoœæ. Jest tu wiêc uzasadnienie œmierci i reinkarnacji, a tak¿e sugestia istnienia ¿ycia w zaœwia- tach. Zdaniem Platona œwiatem materialnym rz¹dz¹ niewzruszone prawa, wyp³ywa-

203 Opowieœci spirytystyczne j¹ce z wprowadzaj¹cej ³ad boskiej myœli. Wszelkie zmiany zarówno w materii, jak i w tym, co ona otacza, bior¹ siê z idei rodz¹cych siê w duchu. W biblijnych ksiêgach Starego i Nowego Testamentu dostrzec mo¿na zarówno ewolucjê pogl¹dów dotycz¹cych Boga (od typowo pasterskiej, starotestamentowej wersji Boga–dyktatora — do uniwersalistycznego Ojca wszystkich ludzi w naucza- niu Jezusa), jak i wiele interesuj¹cych ciekawostek — na przyk³ad ten intryguj¹cy fragment wyraŸnie mówi¹cy o reinkarnacji: „I pytali Go uczniowie, mówi¹c: Czemu wiêc uczeni w Piœmie powiadaj¹, ¿e wpierw ma przyjœæ Eliasz? A On, odpowiadaj¹c, rzek³: Eliasz ju¿ przyszed³ i nie poznali go, ale zrobili z nim, co chcieli. Tak i Syn Cz³owieczy ucierpi od nich. Wtedy zrozumieli uczniowie, ¿e mówi³ do nich o Janie Chrzcicielu.” (Mateusz 17, 10–13). Wœród ¿ydów, w reinkarnacjê nie wierzyli tylko saduceusze, którzy s¹dzili, ¿e wraz ze œmierci¹ wszystko siê koñczy. Pogl¹dy ca³ego narodu na ten temat nie by³y jednak jasno okreœlone, gdy¿ o duszy i jej ³¹cznoœci z cia³em mia³ on raczej mgliste pojêcie. ¯ydzi wierzyli, ¿e cz³owiek umar³y mo¿e od¿yæ, nie podaj¹c jednak dok³ad- nego sposobu, w jaki mo¿e siê to dokonaæ. „Talmud” naucza, ¿e dusza Abla reinkar- nowa³a siê w ciele Seta, a nastêpnie Moj¿esza. W „Zoarze” równie¿ znajduje siê in- formacje o próbach wêdrówki przez cia³a podejmowanych przez dusze, co potwierdzaj¹ kabaliœci twierdz¹cy, ¿e prowadzi to do oczyszczenia. Powy¿szy frag- ment umkn¹³ najwyraŸniej korektorom, którzy przez wieki dostosowywali oficjalne wersje Biblii do dogmatów religijnych przyjêtych przez poszczególne Koœcio³y. Uzupe³niaj¹ go równie¿ wersety z trzeciego i dziewi¹tego rozdzia³u Ewangelii œwiê- tego Jana, jedenastego rozdzia³u ksiêgi Mateusza i kilka innych. (W ogóle ca³e Pismo Œwiête pe³ne jest równie¿ relacji ze zjawisk mediumicznych: materializacji zjaw, g³osu i pisma bezpoœredniego, przemian cia³ materialnych, transfiguracji itp.) Wspó³- czesne badania wykazuj¹ zaœ wiele zbie¿noœci, lub mo¿e nawet to¿samoœæ nauki mo- ralnej Jezusa Chrystusa (4 p.n.e.–30 lub 33) i teorii religijnych grup esseñczyków, czy bardziej radykalnych qumranitów — którzy z kolei zaczerpnêli liczne wzorce ze Wschodu. Historyk Józef Flawiusz (ok. 37–103) w jednej z dygresji dzie³a o wojnie ¿ydow- skiej pisa³, ¿e w czasie snu dusze ludzkie unosz¹ siê, obcuj¹ z Bogiem i maj¹ widze- nia na temat przysz³ych zdarzeñ. Przyznawa³ siê równie¿ do wiary w reinkarnacjê. Twórca filozoficznej szko³y neoplatonizmu Ammonios Sakkas (ok. 175–242) rów- nie¿ twierdzi³, ¿e dusza mo¿e oddzielaæ siê od cia³a podczas snu lub w czasie g³êbo- kich rozmyœlañ. Nauki neoplatoñczyków podziela³ Orygenes (ok.185—ok.254) oraz inni Ojcowie i œwiêci Koœcio³a (np. wspomniany wczeœniej Tertulian, Bazyli Wielki (329–379), Cyryl Jerozolimski (313–387)), wspominaj¹c wyraŸnie o ciele ducho- wym. Okreœlali je jako dusze poœrednie, obrazy, widma, cienie, Agoéidé czy Astroéidé — co znaczy: œwiec¹ce jak gwiazda. Wierzono wtedy, ¿e owe fluidyczne cia³a maj¹ mo¿liwoœæ zamanifestowania siê cz³owiekowi, zw³aszcza w momencie lub po œmierci — na przyk³ad, gdy nie dosz³o do odpowiedniego pogrzebu, czy kiedy

204 Wspólne korzenie zmar³y chcia³ przekazaæ jak¹œ wa¿n¹ wiadomoœæ. Przekonania te (byæ mo¿e bêd¹ce nastêpstwem eksperymentów) potwierdzaj¹ wszelkie póŸniejsze badania, w trakcie których ustalono wystêpowanie blasku cia³a duchowego, jego aury itp. Orygenes wyra¿a³ ponadto wa¿kie argumenty œwiadcz¹ce wed³ug niego o istnieniu duszy przed wcieleniem siê na Ziemi, o reinkarnacji i mo¿liwoœci zamieszkiwania innych œwia- tów. Inny Ojciec Koœcio³a — Hieronim ze Strydonu (ok. 347–419) — przet³umaczy³ greckie wyra¿enie ewangeliczne „pneuma” na ³aciñskie „spiritus” (duch), uznaj¹c wraz z ewangelistami, ¿e istniej¹ duchy dobre i z³e. Mimo odrzucenia koncepcji rein- karnacji przez Sobór Nicejski w 325 roku, w ³onie Koœcio³a znajdowa³a ona wielu sympatyków, nawet wœród najwy¿szego duchowieñstwa. O s³usznoœci teorii g³osz¹- cej istnienie cia³a duchowego w 414 roku pisa³ do Aureliusza Augustyna (354–430) Evodius — biskup Uzali. Podobne zdanie na ten temat mieli póŸniej Jan z Tessalonik (przemawiaj¹cy w roku 737 na soborze w Nicei) i Bernard z Clairvaux (1090–1153). Zwolennikiem teorii reinkarnacji i wieloœci zamieszka³ych œwiatów by³ jeszcze w XV wieku kardyna³ Nicolao de Cusa, zachêcany przez papie¿y Eugeniusza IV (ok. 1383– 1447) i Miko³aja V (1397–1455). Interesuj¹cym zbiorem relacji dotycz¹cych zjawisk mediumicznych (z których przynajmniej niektóre mo¿na uznaæ za wiarygodne) jest monumentalne dzie³o „Acta Sanctorum” (Dzieje Œwiêtych), którego redakcjê z inicjatywy Jeana Bollanda (1596—1655) rozpoczêli w roku 1610 jezuici. ZnaleŸæ tu mo¿na opisy wiêkszoœci zjawisk badanych przez parapsychologiê. Wiedza na temat subtelnych w³aœciwoœci ludzkiego cia³a i duszy, wolna od do- gmatów i barier nauki tworzonych bardzo czêsto w oparciu o tendencje polityczne rz¹dz¹cych, zachowa³a siê w bibliotekach cz³onków wielu organizacji o charakterze hermetycznym, takich jak elity zakonu templariuszy, ró¿okrzy¿owcy czy póŸniejsi wolnomularze. Niejednokrotnie stawa³a siê ona motorem nowych ruchów spo³ecz- nych o szlachetnych celach i sposobach dzia³ania. Na istniej¹cym od wieków w ludzkich umys³ach intuicyjnym przekonaniu o nie- œmiertelnoœci duszy wszêdzie i we wszystkich epokach budowano teoriê reinkarna- cji. Nie tylko wspomniani hinduiœci, platoñczycy i neoplatoñczycy przyznawali tej myœli racjê. Wtórowali im gnostycy, sufici, kabaliœci, katarzy, wielu wczesnych Oj- ców Koœcio³a, niektóre od³amy muzu³manów i ludy, których lista zapewne nie mia³a- by koñca — Aborygeni, Balijczycy, Eskimosi, Irokezi, Dakoci, Hopi, plemiona Ame- ryki Œrodkowej i Po³udniowej, wczeœni Germanie, Celtowie... Spoœród wielkich umys³ów œwiatowej kultury (niejednokrotnie otwarcie sprzyjaj¹cych spirytyzmowi), o istnieniu reinkarnacji przekonani byli: Honoré de Balzac (1799–1850), Arnold Bennett (1867–1931), William Blake (1757–1827), Thomas Carlyle (1795–1881), Samuel Taylor Coleridge (1772–1834), Humphry Bartolomew Davy (1778–1829), John Donne (1572–1631), Fiodor M. Dostojewski, Ralph Emerson (1803–1882), Henry Fielding (1707–1754), Benjamin Franklin (1706–1790), Sigmund Freud (1856–1939), Johann Wolfgang von Goethe (1749–1832), Georg Wilhelm F. Hegel

205 Opowieœci spirytystyczne

(1770–1831), Hermann Hesse (1877–1962), David Hume (1711–1776), Aldous Hux- ley, Julian Sorell Huxley (1887–1975), Thomas Henry Huxley (1825–1895), Carl Gustav Jung, Gottfried Wilhelm Leibniz, John Boynton Priestley (1894–1984), Paco Rabanne (ur. 1934), Joseph Banks Rhine, Bertrand Russell (1872–1970), Friedrich Schiller (1759–1805), Arthur Schopenhauer (1788–1860), Baruch Spinoza (1632– 1677), Percy Bysshe Shelley (1792–1822), Henry David Thoreau (1817–1862), Lew N. To³stoj (1829–1910), Leonardo da Vinci (1452–1519), Voltaire, Walt Whitman (1819–1892), William Wordsworth (1770–1850), William Butler Yeats (1865–1939) i wielu, wielu innych. Wspó³czesny angielski psycholog, autor bestselleru „Œwiat jasnowidz¹cych” — doktor Lawrence LeShan — analizuj¹c istniej¹cy we wspó³czesnej nauce stan wie- dzy na temat istoty cz³owieka w kontekœcie istnienia zjawisk mediumicznych, stwier- dzi³, ¿e zmiana koncepcji cz³owieka jest dziœ nieunikniona: „Nasz aktualny, kulturo- wy obraz cz³owieka upowa¿nia do stwierdzenia, ¿e mo¿na go okreœliæ jako »racjonalny« i »poznawalny za pomoc¹ zmys³ów«. Cz³owiek to miêœnie, koœci i ner- wy. Stanowi niezwykle skomplikowan¹ formê organizacji materii — i to ju¿ wszyst- ko, czym jest. W takim ujêciu ka¿dy z nas jest samotn¹ wysp¹; jest oddzielony od innych tak, jak jednego roweru nie ³¹czy nic z innym. To nasza skóra stanowi granicê naszego ja i oddziela nas od œwiata i innych (ju¿ sam ten fakt ma kolosalny wp³yw na to, jak traktujemy siê wzajemnie). Jeœli widzê drugiego cz³owieka jako kogoœ od- miennego ode mnie, to jest wysoce prawdopodobne, ¿e potraktujê go inaczej ni¿ sie- bie. Jeœli natomiast postrzegam drugiego cz³owieka i siebie jako nale¿¹cego do jed- nej ca³oœci, to najprawdopodobniej bêdê go traktowa³ jak siebie samego. Jedynie kochaj¹c, wspó³czuj¹c, doœwiadczaj¹c Boga, prze¿ywaj¹c ekstazê, œmiej¹c siê czy poœwiêcaj¹c dla innych — jesteœmy w stanie przerzuciæ pomost nad dziel¹c¹ nas przepaœci¹ i staæ siê cz¹stk¹ jednego kontynentu. Ka¿dy cz³owiek stanowi odrêbne indywiduum — mimo ¿e jest zbudowany z tych samych atomów, moleku³ i struktur fizycznych.(...) Cz³owiek jest czymœ znacznie wiêcej ni¿ zak³adaliœmy. Dysponuje- my faktami ewidentnymi i bezdyskusyjnymi, które nie mog³yby mieæ miejsca, gdyby cz³owiek by³ tylko tym, za co uwa¿aliœmy go dot¹d. Gdyby by³ tylko i wy³¹cznie sum¹ koœci i cia³a, gdyby dzia³a³ jedynie na podobieñstwo maszyny i gdyby by³ »sa- motn¹ wysp¹«, to nie by³by w stanie czyniæ takich rzeczy, o których wiemy, ¿e czasa- mi czyni. Fakty te w naukowy sposób postuluj¹ istnienie nowej koncepcji cz³owieka, nowego sposobu patrzenia na siebie i innych. Dostarczaj¹ dowodów na to, by rozs¹d- nie twierdziæ, ¿e w cz³owieku istnieje coœ wiêcej ni¿ to, co postulowa³y dotychczaso- we koncepcje.(...) Mieliœmy sen; sen, ¿e byliœmy podobni do anio³ów, a obudziliœmy siê z d³ugimi i z³otymi piórami w d³oni. »Niemo¿liwe« fakty z zakresu ESP s¹ w³a- œnie tymi piórami. Mówi¹ o tej naszej cz¹stce, która d³ugo by³a skryta w mg³ach le- gend, sztuki, marzeñ sennych, mitów i mistycyzmu, a któr¹ na przestrzeni ostatnich dziewiêædziesiêciu lat uprawomocniono badaniami naukowymi. W koñcu pojêliœmy, ¿e cz³owiek to coœ wiêcej, ni¿ nam siê wydaje, zdecydowanie wiêcej ni¿ wyobra¿ali

206 Wspólne korzenie sobie materialistyczni filozofowie. Cz³owiek jest powi¹zany z innymi i Wszechœwia- tem na sposób, którego jeszcze nie rozumiemy. Jest to sposób oparty na prawach zu- pe³nie innych ni¿ zasady funkcjonowania ludzkich zmys³ów. Zamkniêcie w sobie, samotnoœæ w œwiecie s¹ — przynajmniej po czêœci — iluzj¹.(...)”. Rezultaty badañ zjawisk mediumicznych wymagaj¹ ustalenia nowej pozycji w po- dejœciu do cz³owieka, uwzglêdniaj¹cej wszelkie aspekty jego istoty. Jeden ze wspó³- czesnych badaczy metapsychizmu G. N. M. Tyrrell tak okreœli³ sens tej dziedziny poszukiwañ: „Spróbujmy teraz, zanim zawê¿aj¹cy pogl¹d naukowca z laboratorium zacznie obowi¹zywaæ, dostrzec, jak obszerny jest nasz przedmiot badañ. Powinni- œmy jeszcze raz spróbowaæ zobaczyæ go oczyma Frederica Myersa jako przestrzeñ stanowi¹c¹ miejsce spotkania religii, filozofii i nauki, ci¹¿¹c¹ ku temu, by uchwyciæ wszystko, co da siê uchwyciæ z natury ludzkiej osobowoœci”. W tym kontekœcie interesuj¹ce staje siê potraktowanie spirytyzmu jako jednego ze stopni w historii nauki — stopni wiod¹cych do zdobycia rzetelnej wiedzy o nas samych. Duchy wy¿sze manifestuj¹ce siê w czasie seansów spirytystycznych twier- dz¹, ¿e wszelkie idee moralne, z których czerpi¹ systemy religijne i doktryny filozo- ficzne, pochodz¹, mówi¹c najproœciej, od Opatrznoœci. Ich sposób g³oszenia na Zie- mi oraz formy zewnêtrzne uzale¿nione s¹ od cech œrodowiska, w którym s¹ rozpowszechniane, a wiêc od poziomu kultury, zdolnoœci pojmowania rzeczywisto- œci, istniej¹cych pierwotnie przekonañ, tradycji i warunków materialnych kszta³tuj¹- cych œwiadomoœæ cz³onków okreœlonego spo³eczeñstwa. St¹d wyp³ywa tak podkre- œlana w spirytyzmie idea tolerancji dla œwiatopogl¹du ka¿dego cz³owieka, jego przekonañ spo³ecznych i religijnych. K³óci siê to oczywiœcie z wszelkimi przejawami fundamentalizmu, œwiadcz¹c jednoczeœnie o g³êbokiej dojrza³oœci tej myœli i rozle- g³ych, jak rzadko, perspektywach.

207 Opowieœci spirytystyczne

Duch i cz³owiek

pirytyœci na podstawie rezultatów doœwiadczeñ i komunikatów uzyskanych od wysoko rozwiniêtych Duchów, mówi¹ o istnieniu nieœmiertelnej duszy (lub Sducha — co w tym sensie pisane jest ma³¹ liter¹) i niewidzialnego œwiata, któ- ry nierozerwalnie zwi¹zany jest ze œwiatem ludzi. Istota ludzka sk³ada siê z trzech czêœci i to w³aœnie dusza jest najwa¿niejsz¹ z nich. Jest tworem absolutnie niematerialnym, w którym zasadzaj¹ siê wra¿enia zmys³ów, idee, myœli. W niej kumuluj¹ siê pogl¹dy na rzeczywistoœæ i uczucia, a tak¿e energia napêdzaj¹ca cia³o materialne, z którego dusza korzysta w miarê potrzeb. Dusza nie mo¿e ¿yæ samodzielnie. Funkcje jej p³aszcza ochronnego pe³ni cia³o duchowe o eterycznej konstrukcji. Gêstoœæ jego cz¹stek jest zupe³nie inna ni¿ w zna- nych na Ziemi przedmiotach materialnych, lecz nie mo¿na powiedzieæ, ¿e jest niema- terialne. Cia³o duchowe istot s³abiej rozwiniêtych w zasadzie niczym nie ró¿ni siê zewnêtrznie od cia³a materialnego cz³owieka. Posiada okreœlone rysy twarzy, wzrost, spe³nia funkcje biologiczne i wykonuje czynnoœci. Duch, dziêki swej woli i zdolno- œciom uzale¿nionym od stopnia rozwoju, mo¿e nadawaæ swemu cia³u duchowemu ró¿ne formy, a tak¿e przy jego pomocy oddzia³ywaæ na materiê — na przyk³ad w trak- cie seansów. Charakterystyczn¹ w³aœciwoœci¹ cia³a duchowego jest wysy³anie ener- gii nasyconej myœl¹ — co sprawia, ¿e dzia³a ona nie tylko na tworz¹c¹ j¹ istotê, lecz wywiera wp³yw na jej otoczenie. Duchy postrzegaj¹ wiêc wrêcz w sposób materialny ka¿dego rodzaju myœli, odbieraj¹c je tym wyraŸniej, im same s¹ czystsze i bardziej doœwiadczone. Przedostaj¹ca siê do otoczenia tego typu energia sprawia, ¿e niektóre miejsca staj¹ siê oœrodkami promieniowania konkretnych idei. Pozwala to na skupia- nie siê na jednym obszarze istot o podobnych przekonaniach, podejmuj¹cych wspól- ne dzia³ania — czego dowodem jest wiele wydarzeñ z historii ludzkiej cywilizacji. Os³ona duszy ma tym bardziej eteryczn¹ budowê i otacza j¹ tym wiêkszy blask (wra- ¿enie powstaj¹ce przy stwierdzeniu promieniowania), im bardziej rozwiniêty jest Duch. Cia³a duchowe istot wolnych od wp³ywu materii, znajduj¹cych siê na najwy¿-

208 Duch i cz³owiek szych stopniach rozwoju, s¹ w ludzkim rozumieniu prawie przezroczyste. Po³¹czenie cia³a duchowego z cia³em materialnym dokonuje siê za spraw¹ wiêzad³a w postaci przypominaj¹cej b³yszcz¹c¹ niæ. To drugie jest tworem, którego naturê i budowê zna- my bardzo dobrze, choæby tylko z lekcji biologii. Za ¿ycia cz³owieka jego cia³o du- chowe sprawuje funkcjê czynnika poœredniego pomiêdzy dusz¹ i cia³em material- nym, którym nieustannie steruje, odpowiadaj¹c za wszelkie procesy fizjologiczne umo¿liwiaj¹ce kontakt ze œwiatem zewnêtrznym. Mianem Ducha (tu pisanym przez du¿e „D”) okreœla siê duszê wraz z cia³em du- chowym, pozbawion¹ cia³a materialnego. Na tej podstawie mieszkañców wszech- œwiata mo¿na podzieliæ na Duchy wcielone (inkarnowane) i wolne, pozostaj¹ce cza- sowo lub stale poza materi¹ w jej ziemskim rozumieniu. W czasie snu, gdy cia³o materialne odpoczywa, oraz w stanach zak³ócenia jego zwyczajnej aktywnoœci (trans, œpi¹czka, utraty przytomnoœci itp.) Duch ma mo¿liwoœæ czêœciowego od³¹cze- nia siê od materii. Z cia³em spaja go jednak nieustannie wspomniane fluidyczne wiê- zad³o, które jest bardzo elastyczne i do momentu zgonu nie jest mo¿liwe jego zerwa- nie w sposób mechaniczny. Duch odbywa wiêc spotkania w sferze pozamaterialnej, ma mo¿liwoœæ przygotowania jakichœ spraw, które zajmuj¹ go w czasie aktywnoœci fizycznej. Wtedy równie¿ mo¿e zamanifestowaæ siê w czasie seansów czy w innych okolicznoœciach. Po przebudzeniu, wêdrówki takie pozostawiaj¹ niekiedy mgliste wspomnienie, traktowane najczêœciej jak resztki snów. W sytuacjach, gdy opuszcze- nie cia³a materialnego mia³o na celu przygotowanie jakiegoœ wa¿nego w ¿yciu wy- darzenia, objawia siê to w postaci wra¿enia okreœlanego jako przeczucia. Œwiadczy to o podrzêdnej roli cia³a materialnego w ¿yciu Ducha. Dla niego instrumentem o wiele bardziej przydatnym, obdarzonym wiêkszymi mo¿liwoœciami, jest w³aœnie cia³o du- chowe, którego funkcje s¹ w czasie ¿ycia cz³owieka na Ziemi znacznie ograniczone. Poza materi¹ wysoko roz- winiêty Duch mo¿e wykorzystywaæ mo¿liwoœæ b³yska- wicznego pokonywania przestrzeni, latania, dokonywa- nia przekszta³ceñ struktury materii, kszta³towania rzeczywistoœci za pomoc¹ myœli czy idei oraz wykony- wania wielu innych czynnoœci nie maj¹cych odpowiedni- ka w sferze materialnej Ziemi. Mimo istnienia wœród Duchów podzia³u na p³eæ mê- sk¹ i ¿eñsk¹, im bardziej rozwiniêta jest dana istota, tym mniejsze ma to dla niej znaczenie. Ró¿nica ta staje siê wa¿na tylko w œwiecie materialnym, gdzie s³u¿y prokre- Zmaterializowana zjawa obok acji i zdobyciu doœwiadczeñ o okreœlonym charakterze. medium pogr¹¿onego w transie Mo¿e siê bowiem zdarzyæ, ¿e jakiœ Duch nie by³ w stanie wykszta³ciæ w sobie pew- nych cech, którym sprzyja ¿ycie w takiej a nie innej p³ci. Mo¿e on wtedy wcieliæ siê w organizm o cechach p³ciowych przeciwnych jego istocie i nie bêdzie to mia³o ne- gatywnego wp³ywu na jego rozwój. Duchy wy¿sze, mimo ¿e okreœlaj¹ siê charakte-

209 Opowieœci spirytystyczne rystycznymi dla jednej lub drugiej p³ci imionami, twierdz¹ najczêœciej, ¿e p³eæ jest im ca³kowicie obojêtna. Od najdawniejszych czasów œmieræ wydawa³a siê cz³owiekowi przera¿aj¹cym, tajemniczym zjawiskiem. Spirytystyczne doœwiadczenia uzupe³niaj¹ rezultaty badañ naukowych i dowodz¹, ¿e œmieræ jest rzecz¹ zupe³nie naturaln¹, czekaj¹c¹ ka¿dego z nas, a zabiegi maj¹ce na celu osi¹gniêcie nieœmiertelnoœci cia³a s¹ bezcelowe. Mia- nem œmierci okreœla siê najczêœciej d³ugotrwa³y proces oddzielania siê Ducha od cia- ³a materialnego. W przypadku ka¿dego cz³owieka zjawisko to ma odmienny prze- bieg, uwarunkowany osi¹gniêtym poziomem jego rozwoju oraz stopniem przywi¹zania do materii. U osób œwiadomych koniecznoœci zaistnienia tej przemiany i na dodatek zdaj¹cych sobie sprawê z bezwartoœciowoœci dóbr materialnych w tych okolicznoœciach proces ów zachodzi o wiele ³atwiej i czasem rozpoczyna siê ju¿ na kilka tygodni przed zgonem. Sam moment od³¹czenia siê Ducha od cia³a materialne- go (równoznaczny z zerwaniem fluidalnego wiêzad³a i innych po³¹czeñ tego typu) jest w tym przypadku b³yskawiczny i z regu³y nie wywo³uje przykrych sensacji. Lu- dzie charakteryzuj¹cy siê przeciwnym obliczem odczuwaj¹ mniejsze lub wiêksze cierpienia, bêd¹ce rezultatem ich stylu ¿ycia. Od³¹czenie od cia³a trwa tutaj o wiele d³u¿ej i czêsto nawet jeszcze po zerwaniu wiêzad³a Duch pozostaje przy ciele, zasko- czony „nowym” dla niego stanem. Wyj¹tek stanowi œmieræ gwa³towna: w wypadkach, na skutek samobój- stwa itp. Wtedy Duch prze¿ywa po zgonie d³ugotrwa³e zak³ócenia osobowoœci. Niektóre osoby, mimo ¿e wiedz¹, i¿ œmieræ jest nie- unikniona i stanowi ca³kowicie naturalne zjawisko, nie wyzbywaj¹ siê do koñca swego pobytu w materii panicz- nego strachu przed t¹ przemian¹. Duchy wy¿sze, t³uma- cz¹c, ¿e w takich przypadkach przyczyn¹ strachu jest niepokój duszy w obliczu nie- zrealizowanych zadañ czy niepodjêtych obowi¹zków, zalecaj¹ rewizjê dotychczasowych dzia³añ i podjêcie ak- tywnoœci, póki jest jeszcze czas. Bez wzglêdu na rodzaj œmierci ka¿dy Duch doœwiad- cza tak zwanego szoku poœmiertnego. Jest to trwaj¹cy ró¿- nie, w zale¿noœci od wielu czynników, okres adaptacji do nowego œrodowiska. W przypadku istot, których przyczy- n¹ œmierci by³a d³ugotrwa³a choroba lub — wprost prze- ciwnie — nieszczêœliwy wypadek, szok poœmiertny trwa d³u¿ej i s³u¿y g³ównie odbudowie nadwerê¿onych zak³ó- ceniami materialnymi struktur cia³a duchowego. Zjawi- Fotografie kompletnie sko to mo¿e w takich wypadkach zachodziæ przez kilka zmaterializowanych zjaw tygodni, a nawet lat. Podobnie dzieje siê, gdy charaktery- uzyskane w podczerwieni

210 Duch i cz³owiek zuj¹cy siê materialistycznymi ideami Duch wrêcz instynktownie broni siê przed wej- œciem do innego œwiata, co prowadzi do zaburzeñ, które po prostu mo¿na okreœliæ jako chorobê psychiczn¹. Duchy, które uwolni³y siê od materii stopniowo i s¹ œwia- dome swej sytuacji, odzyskuj¹ pe³niê si³ czasem ju¿ po kilku godzinach i pierwszy okres po powrocie do sfery pozamaterialnej staje siê dla nich przyjemnym czasem wypoczynku po ziemskich trudach. Zdarza siê jednak równie¿, ¿e Duch zachowuje zupe³n¹ œwiadomoœæ i dziwi siê bardzo, widz¹c swe martwe cia³o, p³acz¹c¹ rodzinê, s³ysz¹c rozmowy o w³asnej œmierci. Próbuje wtedy (wykorzystuj¹c wczeœniejsze doœwiadczenia) zwróciæ na sie- bie uwagê, niejednokrotnie wywo³uj¹c niewielkie zjawiska mediumiczne — ruchy i pêkniêcia przedmiotów, krótkotrwa³e materializacje, zjawiska dŸwiêkowe itp. Naj- czêœciej po umieraj¹cego przybywaj¹ z zaœwiatów cz³onkowie jego rodziny, przyja- ciele, znajomi, aby powitaæ go w sferze Duchów i wyjaœniæ jego obecn¹ sytuacjê. W drastycznych przypadkach, przy umieraj¹cych z³oczyñcach, pojawiaj¹ siê te¿ ich dawne ofiary. Stosunkowo czêsto tu¿ przed zgonem Duch jest na tyle uwolniony od materii, ¿e pozwala mu to stwierdziæ ich obecnoœæ i zasygnalizowaæ obecnym, co zwykle t³umaczy siê majaczeniem lub przyjmuj¹c jako coœ cudownego, wywo³uje ca³- kiem niepotrzebne zamieszanie. Intensywnym wra¿eniem umieraj¹cego (tego o czy- stym sumieniu) jest wtedy uczucie ogromnej lekkoœci, odczuwanej jeszcze podœwia- domie radoœci z pozbycia siê cia³a materialnego, które wszak jest zniszczalne i ulega chorobom. Towarzyszy temu narastaj¹ce poczucie obojêtnoœci w stosunku do œwiata ludzi i coœ w rodzaju têsknoty do jak najszybszego wejœcia w zaœwiaty. Tak czêsto prezentowana pod najkoszmarniejszymi postaciami œmieræ nie jest wiêc koñcem ¿ycia, rozp³yniêciem siê w nicoœci, czy przejœciem do stanu wiecznego spo- czynku. W chwili zgonu zostaj¹ zerwane tylko pospolite wiêzy ³¹cz¹ce Ducha ze œwia- tem cielesnym. Uwolniony, jeœli nie chce pozostaæ wœród ludzi, ulatuje w przestrzeñ, gdzie czeka go normalne ¿ycie, praca, kontakty spo³eczne, nowe wyzwania i perspek- tywy. Cz³owiek po œmierci nie pozbywa siê te¿ swoich uczuæ, pogl¹dów czy cech charakteru. Nie staje siê tak¿e m¹drzejszy jak za dotkniêciem czarodziejskiej ró¿d¿- ki, choæ dziêki rozbudzeniu pamiêci jego zakres pojmowania niejednokrotnie znacz- nie siê rozszerza. Duchy okreœlaj¹ zgon jako powtórne narodziny. Duchy wy¿sze twierdz¹, ¿e ca³y wszechœwiat zosta³ stworzony przez Boga, który jest wieczny, niezmienny, jedyny, wszechmog¹cy, bezgranicznie dobry i sprawiedli- wy. Stan duszy w momencie stworzenia przypomina nieco sytuacjê niemowlêcia, które w chwili narodzin nie posiada jeszcze ¿adnej wiedzy, systemu wartoœci, umie- jêtnoœci. Jest to jakby letarg, z którego dusza wybudza siê w procesie ¿ycia, dzia³aj¹c pod wp³ywem warunków zewnêtrznych œrodowiska, w którym zosta³a umieszczona. Tworzone dusze nie ró¿ni¹ siê niczym od siebie. Nie s¹ ani dobre, ani z³e. Przed ka¿d¹ z nich pojawiaj¹ siê równe mo¿liwoœci doskonalenia siê, zdobywania doœwiadczeñ i wiedzy, rozwijania uczuæ. Opatrznoœæ, jako uosobienie dobra i sprawiedliwoœci, nie faworyzuje ¿adnej z dusz, gdy¿ by³oby to niezgodne z ustalonymi przezeñ prawami.

211 Opowieœci spirytystyczne

Ka¿dy Duch, a w momencie gdy nast¹pi wcielenie — ka¿dy cz³owiek, posiada woln¹ wolê. To w³aœnie dziêki niej zachodz¹ przemiany w umyœle, wp³ywaj¹ce na rodzenie siê upodobañ, sympatii, uczuæ, d¹¿eñ ¿yciowych. Nabywanie kolejnych do- œwiadczeñ powoduje rozwój woli i jej ukierunkowanie ku dobru lub z³u. Wszystkie stworzenia zawieraj¹ce choæby najmniejsz¹ iskierkê ¿ycia podlegaj¹ prawom rozwoju, nieustannego doskonalenia siê. Proces ten zmierza tylko w jednym kierunku — wszystko roœnie, piêknieje, dojrzewa, czasem ulega destrukcji, daj¹c jednak ¿ycie innym organizmom. Ten pêd do ¿ycia mo¿e zostaæ zahamowany, mo¿e nawet ustaæ na d³u¿szy czas, lecz nigdy nie zwróci siê w przeciwnym kierunku. Nic, co ¿yje, nie mo¿e cofn¹æ siê w rozwoju w naturalny sposób. Podobnie cz³owiek mo¿e kierowaæ swym rozwojem tak, ¿e bêdzie on zachodzi³ bardzo szybko lub czasem na- wet zatrzyma siê w miejscu. Postój taki nie bêdzie jednak trwaæ zbyt d³ugo, poniewa¿ prêdzej czy póŸniej i tak doprowadzi do powa¿niejszych zaburzeñ oraz trudnego do zniesienia cierpienia. Cz³owiek nie zosta³ stworzony, aby ¿yæ w samotnoœci. Pojawia siê na œwiecie w oto- czeniu innych ludzi, najró¿niejszych ¿ywych stworzeñ oraz przedmiotów z materii nieo¿ywionej. Dziedziczone po rodzicach cechy fizyczne s¹ jedynie pancerzem, który os³ania id¹cego po drodze rozwoju Ducha, b¹dŸ utrudnia mu tê drogê, jeœli taki jest plan wcielenia. Cia³o fizyczne choruje, starzeje siê z ka¿d¹ chwil¹, wy- czerpuj¹ siê jego mo¿liwoœci, zamieraj¹ poszczególne tkanki — jednak wykorzy- stuj¹cy je Duch jest niezniszczalny i jego ewolucja ma zupe³nie inny charakter. Nie jest to typowy postêp materialny, w którym dochodzi do przyrostów masy czy do- skonalenia funkcji organów fizycznych. Rozwój duchowy przebiega na p³aszczy- znach intelektualnej i moralnej, wi¹¿¹c siê z warunkowan¹ przez nie umiejêtnoœci¹ wykorzystania coraz to nowych wrodzonych mo¿liwoœci cia³a duchowego. Cz³o- wiek, gromadz¹c doœwiadczenia, poznaje coraz to nowe wartoœci, dziêki którym kszta³tuje swój intymny stosunek do innych stworzeñ i ca³ej wszechogarniaj¹cej rzeczywistoœci. Powstaj¹ wtedy ró¿nego rodzaju wiêzi uczuciowe — budzi siê sympatia i niechêæ, mi³oœæ i nienawiœæ, tolerancja i odrzucenie. Wed³ug Duchów wy¿szych, najpowa¿niejszym zadaniem cz³owieka jest doprowadzenie do stanu, w którym wszelkie antypatie znikn¹, a jego naczelnym przes³aniem ¿yciowym sta- nie siê mi³oœæ — szybuj¹ce ponad podzia³ami braterskie uczucie przejawiane w sto- sunku do wszystkich istot; uczucie wywo³uj¹ce dobroæ, uœmiech, otwartoœæ i chêæ pomocy innym. To w³aœnie do tego idea³u zd¹¿aj¹ wszystkie Duchy i w tym zasadza siê sens ich istnienia. Droga do takiego celu nie jest ³atwa. Cz³owiek napotyka na niej kwiaty i kamie- nie. Rozszerzaj¹c tê poetyck¹ przenoœniê, Duchy wy¿sze twierdz¹, ¿e ka¿dy powi- nien uczyæ siê ¿yæ tak, by kamienie zamieniaæ w kwiaty. Jeœli jeszcze tego nie potrafi, niech chocia¿ stara siê je usuwaæ. Wobec niew¹tpliwego ogromu takiego przedsiê- wziêcia rodz¹ siê pytania: czy mo¿liwe jest pokonanie takiej drogi? Czy w ci¹gu kil- kudziesiêciu lat ¿ycia wystarczy czasu, aby wyjœæ ze stadium barbarzyñstwa i staæ siê

212 Duch i cz³owiek cz³owiekiem pe³nym mi³oœci? Odpowiedzi¹ na te pytania jest idea reinkarnacji — zjawiska umo¿liwiaj¹cego ci¹g³oœæ zapocz¹tkowanych procesów ewolucji. Reinkarnacja jest powrotem Ducha do ¿ycia materialnego w nowym ciele, budo- wanym specjalnie w tym celu. Nie ma ono nic wspólnego z cia³em z poprzedniego wcielenia. Gdy ma dojœæ do aktu zap³odnienia, Duch, dla którego przeznaczone bê- dzie nowe cia³o, ju¿ oczekuje w pobli¿u rodziców. Moment zap³odnienia jest zjawi- skiem wymagaj¹cym ogromnej iloœci energii, która niejako „popchnie” nowe ¿ycie. Ta powstaje z po³¹czenia uzupe³niaj¹cych siê energii matki i ojca, zawartych w orga- nizmie p³odnej kobiety i w komórkach plemnikowych, które œciœle otaczaj¹ komórkê jajow¹, os³aniaj¹c j¹ jakby energetycznym polem ochronnym. Uzupe³niaj¹ j¹ ele- menty przekazywane przez wcielaj¹cego siê Ducha, który w momencie powstania komórki zygotycznej ³¹czy siê z ni¹ przy pomocy cia³a duchowego i odt¹d kieruje rozwojem swej pow³oki materialnej poprzez wszystkie fazy ¿ycia p³odowego. Jego cia³o duchowe w okresie ci¹¿y przechodzi stopniowe przemiany, przygotowuj¹ce Ducha do rozpoczêcia bytowania w nowych warunkach, rozwijaj¹ siê funkcje stero- wania procesami fizjologicznymi cia³a materialnego. Stopniowo zacieraj¹ siê wspo- mnienia ze sfery pozamaterialnej i poprzednich wcieleñ. Dopiero w czasie porodu dochodzi do ca³kowitego po³¹czenia wcielaj¹cego siê Ducha z organizmem mate- rialnym, lecz jego mo¿liwoœci kierowania cia³em s¹ jeszcze przez pewien czas ograniczone. Pe³niê w³adzy nad wszystkimi funkcjami cia³a materialnego Duch uzyskuje dopiero w momencie zakoñczenia siê uwarunkowanego biologicznie okresu dojrzewania. Duch istoty ludzkiej mo¿e wcieliæ siê tylko w cia³o ludzkie. Zwierzêta maj¹ inn¹ naturê, kieruj¹ siê g³ównie instynktem samozachowawczym i nie podlegaj¹ prawom rozwoju moralnego. Dusze zwierz¹t posiadaj¹ zupe³nie odmienn¹ strukturê. Otacza- j¹ca duszê zwierzêcia substancja fluidalna (w naszym pojêciu niematerialna) musi przejœæ jeszcze wiele przemian, aby w przysz³oœci byæ wykorzystan¹ do wspierania tak skomplikowanego tworu, jakim jest dusza ludzka. Istota doskonalsza nie mo¿e wcieliæ siê w cia³o tworu mniej doskona³ego — by³oby to ca³kowicie nielogicznym zaprzeczeniem praw natury. Popularna w niektórych systemach religijnych i filozoficznych idea przechodze- nia duszy przez ³añcuch coraz doskonalszych istot pojawi³a siê w chwili, gdy noœnik uczuæ i doœwiadczenia przedstawiono jako twór posiadaj¹cy pewne cechy materii, stawiaj¹c znak równoœci miêdzy dusz¹ i cia³em duchowym. Cz¹steczki materii (tak¿e tej subtelnej, niepostrzegalnej dla cz³owieka, tworz¹cej równie¿ strukturê cia³ ducho- wych) kr¹¿¹ w ramach istniej¹cego w przyrodzie naturalnego obiegu i dziêki temu staj¹ siê sk³adnikami istot coraz doskonalszych. Owo zjawisko wyczuwali intuicyj- nie twórcy metempsychozy — idei reinkarnacji w cia³a zwierz¹t. Przy za³o¿eniu, ¿e pierwotne pojêcie duszy mia³o w³aœnie taki sens, idea wêdrówki dusz poprzez cia³a roœlin, zwierz¹t, do cz³owieka by³aby uzasadniona. Staje siê ona jednak nielogiczna w momencie brania pod uwagê tylko ca³kowicie niematerialnej duszy.

213 Opowieœci spirytystyczne

W zale¿noœci od stopnia rozwoju i wydarzeñ z przesz³oœci, Duchy wcielaj¹ siê na ziemi, aby sp³aciæ zaci¹gniête d³ugi moralne — rozwijaj¹c siê pod wzglêdem moral- nym i intelektualnym — lub spe³niæ pomocnicz¹ misjê wobec i wœród s³abiej rozwi- niêtych istot. W ramach trudnych niekiedy przejœæ ¿yciowych Duch hartuje siê, zdoby- wa doœwiadczenia przydatne mu w przysz³oœci, gdy na przyk³ad pojawia siê w ciele ponownie, by wspomóc maj¹cych problemy cz³onków swej rodziny i inne istoty, któ- re kocha. Wszelkiego rodzaju z³oczyñcom, których niski stopieñ rozwoju sprawia, ¿e czêsto robi¹ prowadz¹ce do cierpienia b³êdy, reinkarnacja daje szansê naprawienia wyrz¹dzonego z³a, zrekompensowania krzywd ewentualnym ofiarom i zdobycia wie- dzy pozwalaj¹cej na szybszy rozwój w przysz³oœci. Wszystkie Duchy poddawane s¹ ró¿nego rodzaju próbom, odpowiadaj¹cym ich celom i d¹¿eniom. Maj¹ szansê wyko- rzystania zdobytych doœwiadczeñ w praktyce, sprawdzenia swych umiejêtnoœci i w ra- zie potrzeby dokszta³cenia siê w tej czy innej dziedzinie. Z regu³y Duchy wysoko rozwiniête przyjmuj¹ do wykonania misje pomocy swym s³abszym braciom, co stwa- rza im szansê okazywania swoich uczuæ i stanowi Ÿród³o zadowolenia — nagrodê za wczeœniejsze trudy. Duch, reinkarnuj¹c siê, zastaje œrodowisko charakteryzuj¹ce siê nowymi dla nie- go warunkami, bowiem gdy przebywa³ w zaœwiatach, na ziemi up³yn¹æ mog³o wiele lat. Okres oczekiwania na nowe wcielenie jest w przypadku ka¿dego Ducha inny i zale- ¿y od jego potrzeb. Jedna istota mo¿e ¿yæ poza materi¹ dziesi¹tki, a nawet setki lat (np. ukarany z³oczyñca, którego nale¿y przygotowaæ do nowego ¿ycia, czy ktoœ przy- gotowuj¹cy siê do wykonania skomplikowanego zadania), innej wystarcza kilka dni (np. komuœ obarczonemu wa¿n¹ misj¹, przerwan¹ na skutek nieszczêœliwego wypad- ku). Nie znaczy to jednak, ¿e nowe ¿ycie sk³ada siê z samych niewiadomych. Czas i miejsce reinkarnacji mog¹ zostaæ tak ustalone, aby Duch spotka³ siê z ludŸ- mi, z którymi powinien lub chce siê spotkaæ, bo najczêœciej mia³ z nimi do czynienia w poprzednim wcieleniu. Oni te¿ maj¹ teraz nowe cia³a, lecz ich dusze pozostaj¹ nie- zmienione pod wzglêdem d¹¿eñ i systemów wartoœci. Bêdzie wiêc okazja do odno- wienia wiêzów uczuciowych, mo¿liwoœæ pojednania z dawnymi wrogami, naprawienia b³êdów. Tak donios³e czynniki jak wiêzy rodzinne, sprawy zwi¹zane z wykszta³ceniem i zawodem, wa¿niejsze dramaty i radoœci s¹ zawsze czêœci¹ szczegó³owego planu wcielenia, sporz¹dzanego dla ka¿dego Ducha, zanim po³¹czy siê z materi¹. Wszystko zale¿y od jego stopnia rozwoju i ma konkretny cel. Zjawiska przypadkowe stanowi¹ zwykle tylko nieliczne epizody, traktowane jak dodatkowe próby. Plan wcielenia jest zakodowany w duszy i powraca jako marzenia, rodz¹ce siê projekty na najbli¿sz¹ przysz³oœæ, wnioski wyp³ywaj¹ce z po³¹czenia faktów. Intere- suj¹cym na tym tle zjawiskiem jest wyczuwanie wiêzi istniej¹cej miêdzy konkretny- mi osobami (m³odzie¿ nazywa to czasem mi³oœci¹ od pierwszego wejrzenia). Tu rów- nie¿ g³ówn¹ rolê odgrywa cia³o duchowe, którego charakterystyczne promieniowanie krzy¿uje siê niejednokrotnie z energi¹ wysy³an¹ przez inne istoty. W momencie ze- tkniêcia siê znajomych z poprzednich wcieleñ, czy z okresu ¿ycia pozamaterialnego,

214 Duch i cz³owiek w obu organizmach budzi siê trudne do okreœlenia uczucie jakby radoœci, podniece- nia, fascynacji. Mo¿e to byæ równie¿ przejawem reakcji duszy na wyst¹pienie spo- tkania jako zaplanowanego wczeœniej faktu. Wi¹¿e siê z tym równie¿ wystêpuj¹ce niekiedy zjawisko, gdy ju¿ „na pierwszy rzut oka” podœwiadomie ma siê pojêcie o czy- imœ charakterze i jego ewentualnych cechach. Proces realizacji planu wcielenia jest jednak na tyle istotny, ¿e ¿aden cz³owiek nie pozostaje zdany tylko na w³asne si³y. Oprócz wcieleñ grupowych, planowanych przez kilka istot wspieraj¹cych siê wzajemnie i reinkarnuj¹cych siê najczêœciej jako rodzina (lub grupa zawodowa, artystyczna itp.), istnieje wiele czynników wspomaga- j¹cych na drodze do doskona³oœci. Jednym z nich jest posiadany przez ka¿dego Duch–opiekun. Jest to zawsze istota bardzo wysoko rozwiniêta, która w odpowied- nich momentach skierowuje cz³owieka na w³aœciw¹ drogê, by plan wcielenia móg³ zostaæ jak najlepiej zrealizowany. Duch ten bez przerwy czuwa nad swym podopiecz- nym, dodaj¹c mu si³, inspiruj¹c odpowiednimi ideami, udzielaj¹c rad i strzeg¹c przed negatywnym oddzia³ywaniem istot ni¿szego rzêdu. W wierzeniach religijnych nazy- wa siê go Anio³em Stró¿em, opiekuñczym Duchem lub Geniuszem, czy po prostu Opiekunem. Oprócz niego ka¿dym cz³owiekiem opiekuje siê wiele Duchów, które mo¿na by okreœliæ jako „rodzinne”, choæ ich sympatia wyp³ywa niekoniecznie z daw- nych wiêzów krwi, lecz na przyk³ad ze wspólnych zainteresowañ czy prowadzonych prac. Kontakty z Duchami opiekuñczymi odbywaj¹ siê nieprzerwanie na zasadzie przysy³ania myœli, co jest mo¿liwe dziêki jednej z funkcji cia³a duchowego. Docho- dzi do nich równie¿ podczas wspomnianej aktywnoœci Ducha w czasie snu. W tym kontekœcie, marzenia senne o charakterze proroczym lub symbolicznym s¹ najczê- œciej dobrymi radami i ostrze¿eniami tych Duchów. W przypadku mediów funkcjê tego typu spe³niaj¹ czasami wywo³ywane przez opiekunów wizje somnambuliczne, czy manifestacje innego rodzaju, znane choæby tylko z seansów. Wspomnieniem z okresu aktywnoœci pozamaterialnej i poprzednich wcieleñ s¹ te¿ niekiedy przypadki zjawi- ska okreœlanego przez naukowców jako „déja vu” — kiedy cz³owiekowi wydaje siê, ¿e jakaœ sytuacja ju¿ siê wydarzy³a, lub poznaje miejsce, w którym fizycznie jest po raz pierwszy. Tu równie¿ daj¹ znaæ o sobie przedstawione wy¿ej okolicznoœci. Bardzo istotnym elementem procesu reinkarnacji jest zablokowanie pamiêci Du- cha o poprzednich wcieleniach i jego ¿yciu w œwiecie pozamaterialnym. Czynnikiem decyduj¹cym o tym zjawisku jest koniecznoœæ osi¹gniêcia okreœlonego w planie wcielenia celu pobytu w materii. Gdyby cz³owiek pamiêta³ o swoich b³êdach z po- przednich wcieleñ, o niejednokrotnie burzliwych wydarzeniach i ich konsekwen- cjach, jego nowe materialne ¿ycie by³oby bardzo utrudnione. Przesz³oœæ zaprz¹ta³aby mu ca³y czas, sk³aniaj¹c do jej nieustannego rozpamiêtywania, co uniemo¿liwia³oby konkretne dzia³anie. Gdyby jego b³êdy z poprzednich wcieleñ by³y bardzo powa¿ne, to z ich œwiadomoœci¹ móg³by za³amaæ siê i drêczony wyrzutami sumienia zamkn¹æ siê w sobie, zatrzymuj¹c siê w rozwoju duchowym. Drastycznym, lecz jasnym przy- k³adem mo¿e byæ Duch, który wcieli³ siê w rodzinie z³o¿onej, celem sp³acenia d³ugu

215 Opowieœci spirytystyczne moralnego, z osób pozbawionych przez niego ¿ycia w poprzednich wcieleniach. Mog¹ to byæ zarówno s³abiej rozwiniête Duchy, którym jeszcze dostarczy³ k³opotów, jak równie¿ istoty wy¿sze, bior¹ce na siebie zadanie udzielenia mu pomocy. Bez wzglêdu jednak na charakter ich powtórnego spotkania, najwa¿niejszy w tym uk³a- dzie Duch, posiadaj¹c pamiêæ, nie móg³by spojrzeæ im prosto w oczy, nie mówi¹c ju¿ o doprowadzeniu do powstania uczuæ wzajemnej sympatii i mi³oœci. Z drugiej strony, móg³by byæ równie¿ nara¿onym na przejawy nienawiœci ze strony poszkodowanych. Czasowa utrata pamiêci zapobiega takim sytuacjom i pozwala skupiæ siê na konkret- nych celach. Po œmierci z³¹czonych takim zadaniem Duchów, pamiêæ ich odbloko- wuje siê, a dawne nienawiœci bledn¹ na najœwie¿sze wspomnienie wspólnych prze- ¿yæ, starañ o rodzinne dobro, prze¿ywanych razem radoœci i rozterek. Prowadzi to do analizy przebiegu wcielenia i wyci¹gniêcia odpowiednich wniosków, w których uwa- gê zwraca siê tylko na sprawy naprawdê istotne. Tu równie¿ przejawia siê dzia³al- noœæ Duchów—opiekunów, które maj¹c szersze spojrzenie na ca³e ¿ycie swych pod- opiecznych, bior¹ udzia³ w przygotowaniu planu ich wcielenia i pomagaj¹ dokonaæ ich analizy po powrocie do sfery pozamaterialnej. Mimo ¿e dziœ dokonuje siê eksperymentów z przeszukiwaniem duchowej pamiêci — na przyk³ad drog¹ hipnozy — informacje uzyskiwane w ten sposób maj¹ dla na- ukowców znaczenie czysto badawcze, a dla pacjentów s¹ tylko Ÿród³em niezdrowej sensacji. Duchy wy¿sze odradzaj¹ poddawanie tego typu doœwiadczeniom jako sprzecznym z natur¹ ¿ycia na Ziemi. Jeœli bowiem cz³owiek mia³by znaæ swoj¹ naj- dalsz¹ przesz³oœæ, by³by w stanie dokonywaæ tego bez dodatkowych sztucznych za- biegów. Wyj¹tek stanowi¹ sytuacje o charakterze terapeutycznym, zw³aszcza w œro- dowiskach, w których wiedza o reinkarnacji jest powszechna. Tu bowiem, jeœli znajomoœæ jakiegoœ faktu z poprzedniego wcielenia mia³aby odwieœæ kogoœ od sa- mobójstwa czy pomóc w rehabilitacji (np. po wypadku uwarunkowanym wydarze- niem z przesz³oœci), Duchy opiekuñcze dopuszczaj¹ mo¿liwoœæ uniesienia zas³ony czasu, lecz odbywa siê to pod œcis³¹ kontrol¹. Reinkarnacja w powy¿ej opisanym sensie jest jedynym logicznym wyt³umacze- niem istnienia na œwiecie cierpienia, nierównoœci spo³ecznych i intelektualnych. To, co spotyka cz³owieka w ¿yciu obecnym, jest wynikiem jego postêpowania w po- przednich wcieleniach. Jeden wielki b³¹d (np. morderstwo) odkupuje siê czasami na- wet w kilku kolejnych wcieleniach, bo jednego ¿ycia nie wystarcza, aby naprawiæ wyrz¹dzone innym krzywdy i zdobyæ ich mi³oœæ. Wdaj¹c siê w pomocn¹ w tym wzglêdzie teologiczn¹ dyskusjê na temat wieloœci istnieñ, mo¿na sformu³owaæ kilka frapuj¹cych pytañ: skoro Bóg jest sprawiedliwy i dobry, to dlaczego mia³by fawory- zowaæ pewne dusze, daj¹c im lepsze zdrowie, wiêcej inteligencji czy pieniêdzy? Ja- kim prawem i w imiê jakiej sprawiedliwoœci? Co zawini³y dzieci chore od urodzenia? Dlaczego niektórzy ludzie rodz¹ siê ociemniali i g³usi, podczas gdy inni ciesz¹ siê wyœmienitym funkcjonowaniem wszystkich zmys³ów? Za co cierpi¹? Dlaczego jedni od zawsze op³ywaj¹ w dostatki, a inni mimo wysi³ków umieraj¹ z g³odu? Na jakiej

216 Duch i cz³owiek podstawie Opatrznoœæ mia³aby dokonywaæ tak surowego podzia³u? Przyjmuj¹c tezê g³osz¹c¹, ¿e cz³owiek ¿yje tylko jeden raz, na powy¿sze pytania nie mo¿na udzieliæ racjonalnych odpowiedzi, a jedynym wnioskiem by³oby podwa¿enie boskiej spra- wiedliwoœci i dobroci, przy jednoczesnym uznaniu, ¿e wœród tworzonych dusz jedne s¹ z góry skazane na ¿ycie w przepychu, inne zaœ na wieczne cierpienia. Dokonywa- nie niczym nieuzasadnionego podzia³u na dusze bardziej i mniej uprzywilejowane by³oby po prostu (ju¿ nawet tylko w ludzkim wymiarze) tyrani¹, nie maj¹c¹ nic wspólnego z jak¹kolwiek z opatrznoœciowych cech! Jedynym logicznym rozwi¹za- niem tych problemów jest w³aœnie œwiadomoœæ istnienia reinkarnacji. Tu ka¿dy otrzymuje szansê naprawienia b³êdów w warunkach, na które sam zas³u¿y³. Ka¿dy cz³owiek odpowiada za swe czyny, pracuj¹c i ucz¹c siê lub — z drugiej strony — marnotrawi¹c czas; sam kszta³tuje swoj¹ przysz³oœæ, wykorzystuj¹c nowe mo¿liwo- œci. Celem ¿ycia ludzkiego jest wiêc praca, zdobywanie doœwiadczeñ i uczuæ oraz sta³y rozwój moralny duszy w d¹¿eniu do doskona³oœci. Reinkarnacja u³atwia ten proces, który mo¿e trwaæ nieskoñczenie, stale wzbogacaj¹c siê o nowe, godne pozna- nia wartoœci.

217 Opowieœci spirytystyczne

Kategorie Duchów

ak g³osi definicja sformu³owana jeszcze w czasach Allana Kardeca, Duchy to istoty inteligentne, wype³niaj¹ce wszechœwiat poza œwiatem materialnym. Bê- Jd¹c stworzeniami wyposa¿onymi w woln¹ wolê, pod wp³ywem której kszta³tuj¹ swoj¹ osobowoœæ, maj¹ ró¿ne charaktery i znajduj¹ siê na ró¿nych poziomach roz- woju moralno—intelektualnego. Celem u³atwienia badañ naukowych dokonano wielu podzia³ów Duchów na gru- py charakteryzuj¹ce siê tak¹ czy inn¹ cech¹, bior¹c pod uwagê wystêpowanie u nich okreœlonych cech charakteru czy form zachowañ. Oczywiœcie podzia³y te stanowi¹ formu³ê wy³¹cznie umown¹, bo — tak jak w przypadku ludzi — nie jest mo¿liwe „zaszufladkowanie” ka¿dej jednostki. Odzwierciedleniem tendencji do usystematy- zowania istot tego typu jest równie¿ wystêpowanie hierarchii istot „nadprzyrodzo- nych” w ka¿dym z systemów religijnych. Z tych czysto naukowych najpopularniej- szy jest niew¹tpliwie podzia³ zaproponowany przez Allana Kardeca. Na tle klasyfikacji tworzonych przez innych badaczy wydaje siê najbardziej przejrzysty i spójny, choæ nazewnictwo poszczególnych kategorii jest dla wspó³czesnych badaczy nieco archa- iczne. Wed³ug Kardeca iloœæ kategorii Duchów jest niezliczona, a istniej¹ce miêdzy nimi granice s¹ p³ynne. Ogólnie przyj¹³ on, ¿e istniej¹ trzy podstawowe rzêdy Du- chów, wœród których mo¿na wyró¿niæ po kilka klas. Do rzêdu pierwszego nale¿¹ Duchy, które osi¹gnê³y ju¿ doskona³oœæ — Duchy czyste. W rzêdzie drugim — poœrednim — znajduj¹ siê istoty, których wielkim pra- gnieniem jest d¹¿enie do dobra. Posiadaj¹ one wiedzê, doœwiadczenie i m¹droœæ, lecz musz¹ jeszcze przejœæ wiele prób, by znaleŸæ siê w wy¿szej kategorii. Do najni¿szego — trzeciego rzêdu — zaliczaj¹ siê osobniki niedoskona³e, zwykle okreœlane mianem Duchów ni¿szych. Ich g³ówne cechy to brak wykszta³cenia, sk³onnoœæ ku z³u, uleganie wszelkiego rodzaju pasjom. S¹ wœród nich Duchy istotnie z³e, bardzo niebezpieczne, lecz równie¿ i takie, których niedoskona³oœæ przejawia siê tylko w lekkomyœlnoœci, nieodpowiednich ¿artach, zami³owaniu do siania niepokoju i oszukiwania.

218 Kategorie duchów

Ustalona przez Allana Kardeca szczegó³owa charakterystyka poszczególnych ka- tegorii Duchów, zaczynaj¹c od koñca klasyfikacji, przedstawia siê nastêpuj¹co:

Rz¹d trzeci: DUCHY NIEDOSKONA£E W przypadku tej grupy mówi siê o panowaniu materii nad duchem, sk³onnoœci ku z³u, braku wykszta³cenia, dumie, egoizmie i wszelkich wywodz¹cych siê z tych cech przy- warach. Duchy te maj¹ intuicyjne wyczucie Boga, lecz Go nie rozumiej¹. Nie wszyst- kie z nich s¹ z³e z natury. U niektórych wystêpuje du¿a doza lekkomyœlnoœci, braku lo- giki w postêpowaniu i raczej podstêpnoœæ ni¿ rzeczywista z³oœliwoœæ. Jeszcze inne nie czyni¹ ani dobra, ani z³a — i w³aœnie niepraktykowanie dobra œwiadczy o ich ni¿szoœci. Inne — przeciwnie: czerpi¹ przyjemnoœæ ze z³a i ciesz¹ siê, gdy maj¹ okazjê je czyniæ. Mog¹ kierowaæ siê przebieg³oœci¹ lub z³oœliwoœci¹ bez wzglêdu na to, jaki jest stopieñ ich rozwoju intelektualnego. Nie ho³duj¹ ¿adnym wy¿szym ideom ani uczuciom. Ich wiedza o sprawach œwiata duchowego jest bardzo w¹ska, a posiadane informacje mie- szaj¹ im siê z osobistymi wyobra¿eniami zaczerpniêtymi najczêœciej z ¿ycia material- nego. Ich charakter ujawnia siê w ich s³owach. Ka¿dy Duch, który manifestuj¹c siê spontanicznie lub w czasie seansów, wplata do swych komunikatów idee z³a, mo¿e zo- staæ zaklasyfikowany do tego rzêdu. Podobnie ka¿da z³a myœl, któr¹ z zewn¹trz inspiro- wany jest cz³owiek, pochodzi od Duchów tej kategorii. W rzêdzie tym ma siê do czy- nienia z Duchami niebezpiecznymi dla ludzi — jak i z tymi, które istotnie nie czyni¹ dobra, lecz nie zawsze ich dzia³ania s¹ szkodliwe. Duchy z³e, jawnie czy skrycie, za- wsze atakuj¹ najs³abszy punkt ludzkiego charakteru. Czêsto czyni¹ to bez wyraŸnego powodu, wy³¹cznie na skutek odczuwanej nienawiœci do dobra. Duchy te widz¹ szczêœcie istot dobrych, a zazdroœæ i zawiœæ wzbudzaj¹ u nich cierpienie. Pamiêtaj¹ i odczuwaj¹ nadal rozterki z ¿ycia fizycznego, w ich stanie s¹ one jednak bardziej wydumane ni¿ rzeczywiste. Naprawdê Duchy te cierpi¹ nie z po- wodu z³a zaznanego, lecz na skutek niegodziwoœci wyrz¹dzonych innym. Poniewa¿ cierpienia te s¹ intensywne i d³ugotrwa³e, wydaj¹ im siê ca³¹ wiecznoœci¹, które to z³udzenie jest tak¿e elementem ich kary. W rzêdzie trzecim wyró¿niono piêæ podrzêdnych klas istot.

Klasa dziesi¹ta — Duchy nieczyste Sk³aniaj¹ siê ku z³u i jest ono ich g³ównym zajêciem. Jako Duchy oddzia³uj¹ce na ludzi, czy to poprzez inspiracjê, czy w komunikatach na seansach spirytystycznych, daj¹ zdradliwe rady, siej¹ niepokój i wzajemn¹ nieufnoœæ. Nak³adaj¹ wszelkie maski, aby oszukaæ. Zwi¹zuj¹ siê z osobami o wystarczaj¹co s³abych charakterach, by uczy- niæ je wykonawcami swych sugestii, maj¹c na celu g³ównie ich ruinê psychiczn¹ i fi- zyczn¹. Ciesz¹ siê, opóŸniaj¹c rozwój tych, którzy przegrywaj¹ we wszelkiego ro- dzaju próbach ¿yciowych. Duchy tej klasy mo¿na stosunkowo ³atwo rozpoznaæ po zawartoœci i formie ich komunikatów. Przepojone s¹ one trywialnoœci¹ i brakiem delikatnoœci w wyra¿aniu

219 Opowieœci spirytystyczne myœli — co zarówno u Duchów, jak i u ludzi zawsze jest znakiem moralnej i intelek- tualnej ni¿szoœci. Komunikaty te ujawniaj¹ nieszlachetnoœæ ich sk³onnoœci. Nawet jeœli Duchy te niekiedy u¿ywaj¹ m¹drych s³ów, by oszukaæ, w koñcu zdradzaj¹ swe pochodzenie, nie potrafi¹c odgrywaæ tej farsy przez d³u¿szy czas. Niektóre ludy uczyni³y z nich z³oœliwych bogów; inne nazywaj¹ je demonami, z³ymi geniuszami czy Duchami z³a. Ludzie animowani przez takie istoty wykazuj¹ sk³onnoœci do wszelkich niegodziwoœci, które z kolei procentuj¹ nienawiœci¹, lubie¿noœci¹, okru- cieñstwem, hipokryzj¹, chciwoœci¹, sk¹pstwem, zak³amaniem itp.

Klasa dziewi¹ta — Duchy lekkomyœlne S¹ to Duchy niewykszta³cone, kpiarsko usposobione, lubi¹ce oszukiwaæ dla ¿artu, nie- œwiadome konsekwencji swych czynów. Mieszaj¹ siê do wszystkiego, na wszystko maj¹ odpowiedŸ, zupe³nie nie zwracaj¹c uwagi na prawdê. Zabawiaj¹ siê, dostarczaj¹c niewielkich przykroœci i niewielkich radoœci; wymyœlaj¹ rozmaite wyzwiska i obelgi; przy pomocy ¿artów i oszustw wprowadzaj¹ w b³¹d tylko dla œmiechu. S¹ uzale¿nione od Duchów inteligentniejszych, wobec których spe³niaj¹ funkcje s³u¿ebne. Komunikuj¹c siê z ludŸmi, u¿ywaj¹ mowy dowcipnej i ¿artobliwej, lecz prawie zawsze ogólnej. Wykorzystuj¹ manie i przywary niektórych osób, aby je napiêtno- waæ w sposób zgryŸliwy i sarkastyczny. Raczej dla zabawy ni¿ ze z³oœliwoœci przy- bieraj¹ sobie dziwaczne imiona, szydz¹c z naiwnoœci tych, którzy im wierz¹.

Klasa ósma — Duchy pseudoœwiat³e Posiadaj¹ pozornie rozleg³¹ wiedzê i na pró¿no wierz¹, ¿e wiedz¹ jeszcze wiêcej. Maj¹c pewne doœwiadczenie w niektórych dziedzinach, nadaj¹ swym komunikatom powa¿ny ton, co czêsto wprowadza w b³¹d nieostro¿nych badaczy. Ich umiejêtno- œci i wykszta³cenie s¹ najczêœciej tylko wypadkow¹ uprzedzeñ i wyobra¿eñ wynie- sionych z ich ziemskiego istnienia. Jest to pomieszanie kilku prawd z absurdalnymi b³êdami, przez które przeœwieca zarozumia³oœæ, duma, zazdroœæ i upór, od których Duchy te jeszcze siê nie uwolni³y. Nie dopuszczaj¹ ¿adnej dyskusji z ich pogl¹dami.

Klasa siódma — Duchy neutralne Te nie s¹ wystarczaj¹co dobre, aby czyniæ dobro — ani wystarczaj¹co z³e, by czyniæ z³o. Przechodz¹ na jedn¹ lub drug¹ stronê i nie wybijaj¹ siê ponad przeciêtnoœæ ludz- k¹, czy to pod wzglêdem moralnym, czy intelektualnym. Czuj¹ siê zwi¹zane ze spra- wami ziemskimi i têskni¹ do banalnych uciech tego œwiata.

Klasa szósta — Duchy niepokoj¹ce i stukaj¹ce W³aœciwie nie chodzi tu o Duchy odznaczaj¹ce siê jakimiœ specjalnymi cechami. Klasa ta zosta³a wyodrêbniona ze wzglêdu na charakterystyczne zachowania niektó- rych istot podczas seansów i manifestacji spontanicznych. Duchy te mog¹ równie dobrze nale¿eæ do takiej czy innej klasy trzeciego rzêdu. Manifestuj¹ jednak sw¹

220 Kategorie duchów obecnoœæ najczêœciej przy pomocy prymitywnych efektów fizycznych — takich jak rozmaite ha³asy, stukanie, przemieszczenia i ruchy przedmiotów, niewielkie zjawiska optyczne (np. falowanie powietrza) itp. Istoty te bardziej ni¿ pozosta³e Duchy wyka- zuj¹ swe przywi¹zanie do materii i zdaje siê, ¿e to w³aœnie one (dziêki posiadaniu umiejêtnoœci oddzia³ywania na powietrze, wodê, ogieñ i cia³a sta³e) w wielu wypad- kach wywo³uj¹ liczne zjawiska naturalne zachodz¹ce na kuli ziemskiej. Wszystkie Du- chy potrafi¹ wywo³aæ tego typu zjawiska, lecz Duchy lepiej rozwiniête zwykle polecaj¹ ich wykonanie Duchom tej kategorii, które s¹ bardziej przydatne do spraw material- nych ni¿ intelektualnych. Równie¿ Duchy wy¿sze korzystaj¹ z us³ug istot tej klasy.

Rz¹d drugi: DUCHY DOBRE Naczelne cechy tych istot to panowanie ducha nad materi¹ i pragnienie dobra. Jakoœæ i umiejêtnoœæ praktykowania dobra przez takie Duchy maj¹ zwi¹zek ze stopniem roz- woju, który osi¹gnê³y. Jedne posiadaj¹ wiedzê, inne m¹droœæ i dobroæ. Te najbardziej rozwiniête odznaczaj¹ siê jednoczeœnie wiedz¹ i przymiotami moralnymi. Poniewa¿ jeszcze zupe³nie nie wyzby³y siê swej materialnoœci, zachowuj¹ pewne pozosta³oœci ¿ycia cielesnego, które uwidaczniaj¹ siê czy to w ich mowie, czy w obyczajach. Gdy- by nie to, by³yby Duchami doskona³ymi. Rozumiej¹ Boga i nieskoñczonoœæ, korzy- staj¹c ju¿ ze szczêœcia istot dobrych. Ciesz¹ siê z dobra, które czyni¹, i gdy uda im siê zapobiec z³u. £¹cz¹ca je mi³oœæ jest dla nich Ÿród³em ogromnego szczêœcia, którego nie zak³óca zazdroœæ, wyrzuty sumienia, czy jakiekolwiek z nieszlachetnych uczuæ drêcz¹cych Duchy trzeciego rzêdu. Jednak wszystkie one musz¹ przejœæ próby, by osi¹gn¹æ doskona³oœæ. Inspiruj¹ ludzi dobrymi myœlami, zawracaj¹ ich ze z³ej drogi. Ochraniaj¹ tych, którzy zas³uguj¹ na ich opiekê, likwiduj¹c wp³yw Duchów niedoskona³ych na jed- nostki, którym wp³yw ten nie odpowiada. Ludzie animowani przez te Duchy s¹ serdeczni, nie znaj¹ nienawiœci, zazdroœci czy zawiœci, czyni¹ dobro powodowani nie chêci¹ zysku, lecz z samej mi³oœci do do- bra. Do tego rzêdu nale¿¹ Duchy zwane popularnie dobrymi geniuszami, geniuszami opiekuñczymi, Duchami dobra. W dawnych czasach uwa¿ano je za czyni¹cych dobro bogów, anio³ów, archanio³ów, czy serafinów. W rzêdzie drugim wyró¿niono cztery podrzêdne kategorie.

Klasa pi¹ta — Duchy ¿yczliwe Ich g³ówn¹ cech¹ jest dobroæ. Chêtnie robi¹ przys³ugi i ochraniaj¹ ludzi, mimo ¿e nie dysponuj¹ szerok¹ wiedz¹. Rozwój tych istot dokona³ siê bardziej w kierunku moral- nym ni¿ intelektualnym.

Klasa czwarta — Duchy uczone Wyró¿nia je g³ównie zasób wiedzy. Zajmuj¹ siê nie tyle moralnymi, co naukowy- mi sprawami, w kierunku których wykazuj¹ wiele zdolnoœci. Traktuj¹ naukê je-

221 Opowieœci spirytystyczne dynie z punktu widzenia jej po¿ytecznoœci, nie ³¹cz¹c z ni¹ pasji w³aœciwych Du- chom niedoskona³ym.

Klasa trzecia — Duchy œwiat³e Ich charakter formuj¹ najwy¿sze zalety moralne. Nie posiadaj¹ niezmiernej wiedzy, lecz odznaczaj¹ siê zdolnoœci¹ intelektualn¹, pozwalaj¹c¹ w³aœciwie oceniaæ ludzi i zjawiska.

Klasa druga — Duchy wy¿sze Te ze sw¹ wiedz¹ ³¹cz¹ m¹droœæ i dobroæ. Ich mowa wyra¿a jedynie serdecznoœæ, jest zawsze godna i czêsto przepiêkna. Wy¿szoœæ tych Duchów ponad innymi po- zwala im na przekazywanie w³aœciwej wiedzy na temat spraw œwiata pozamaterial- nego — w granicach tego, co wolno cz³owiekowi wiedzieæ. Chêtnie porozumiewa- j¹ siê z ludŸmi, którzy szczerze szukaj¹ prawdy, maj¹c dusze na tyle uwolnione od ziemskich powi¹zañ, by mogli tê prawdê poj¹æ. Odwracaj¹ siê od kontaktuj¹cych siê z nimi powodowanych wy³¹cznie ciekawoœci¹ oraz od tych, którzy pod wp³y- wem materii odchodz¹ od praktykowania dobra. Gdy wyj¹tkowo wcielaj¹ siê na Ziemi, przybywaj¹ wype³niæ jak¹œ misjê, a w oczach ludzi s¹ uosobieniem typu do- skona³oœci, do jakiego d¹¿y siê na tej planecie.

Rz¹d pierwszy — DUCHY CZYSTE Przesz³y one wszystkie stopnie hierarchii, wyzbywszy siê wszelkich materialnych nie- czystoœci. Osi¹gn¹wszy doskona³oœæ dostêpn¹ ka¿demu ze stworzeñ, nie musz¹ ju¿ do- œwiadczaæ prób i cierpieñ. Nie musz¹c ju¿ wcielaæ siê w zniszczalne cia³a, doœwiadcza- j¹ niemo¿liwego do opisania ludzkim jêzykiem szczêœcia, poniewa¿ nie drêcz¹ ich ju¿ potrzeby ¿ycia materialnego. Stan ten nie jest bynajmniej korzystaniem z jakiejœ mono- tonnej bezczynnoœci. Duchy te s¹ niezwykle aktywnymi wys³annikami i wspó³pracow- nikami Boga, którego polecenia wype³niaj¹, utrzymuj¹c harmoniê we wszechœwiecie. Panuj¹ nad wszystkimi Duchami ni¿szymi od siebie, pomagaj¹c im w doskonaleniu siê i wyznaczaj¹c zadania. Jednym z zajêæ Duchów czystych jest wspieranie ludzi, gdy ci odczuwaj¹ ból; kierowanie ich ku dobru i odkupieniu b³êdów, oddalaj¹cych cz³owieka od najwy¿szego szczêœcia. Podobnie jak w rzêdzie drugim, Duchy tej kategorii ludzie tradycyjnie zaliczali do niebiañskich istot najwy¿szego rzêdu.

Jak wynika z powy¿szego schematu, aby post¹piæ w górê moralnej hierarchii, na- le¿y wykazaæ siê odpowiednim stopniem rozwoju intelektualnego i moralnego. Od- powiednio do niego Duchy reinkarnuj¹ siê w œwiatach charakteryzuj¹cych siê zbli¿o- nym poziomem cywilizacji. Ziemia nie jest ani jednym z najs³abiej, ani najlepiej rozwiniêtych — znajduje siê raczej w œrodku drogi. Podobnie jak inne œwiaty bêdzie stale ewoluowaæ i w przysz³oœci jej mieszkañcy osi¹gn¹ poziom cywilizacji zbli¿ony do obecnych œwiatów wy¿szych.

222 Kategorie duchów

Na podkreœlenie zas³uguje fakt wystêpowania niekiedy znacznej ró¿nicy miêdzy przejawami materialnej hierarchii ziemskiej i powszechnej duchowej. Piastowanie wysokiego stanowiska, czy posiadanie w³adzy na ziemi, wcale nie jest równoznaczne z zajmowaniem wysokiego miejsca w hierarchii Duchów. Czêsto w³adza i pieni¹dze s¹ tylko elementami ciê¿kich prób, którym poddawane s¹ Duchy niedoskona³e. Przy- k³adem takiej sytuacji mo¿e byæ relacjonowany przez Allana Kardeca przypadek wysokiego dygnitarza, który na ziemi by³ bardzo powa¿any z racji swego stanowiska. W³adza i dostatek, a tak¿e okazywany mu szacunek uderzy³y mu jednak do g³owy tak, ¿e zapomnia³ o zasadach braterskiej mi³oœci, skromnoœci, pokory. Manifestuj¹c siê na seansie w jakiœ czas po œmierci, Duch ten relacjonowa³ sw¹ sytuacjê w zaœwia- tach i stwierdzi³, ¿e spotka³ tam Duchy swych ziemskich podw³adnych — ludzi ci- chych, sumiennych i pokornych, odznaczaj¹cych siê piêknymi zaletami serca, mimo ¿e w owym wcieleniu nie da³o znaæ o sobie ich wykszta³cenie. Na skutek dzia³ania obiektywnych zasad, dygnitarzowi, który nie wyszed³ zwyciêsko ze swej ziemskiej próby, postawiono w zaœwiatach za wzór jego dawnych s³u¿¹cych. Unikniêciu podobnych sytuacji mo¿e pomóc tylko ¿ycie przy zachowaniu praw, o których istnieniu i dzia³aniu informuj¹ wszystkie Duchy wy¿sze.

223 Opowieœci spirytystyczne

Prawo wszechœwiata

uchy wy¿sze mówi¹ o istnieniu w œwiecie dwóch rodzajów praw. Jedne — wynalezione przez cz³owieka — wywodz¹ siê z tworzonej przez wieki tra- Ddycji spo³ecznej. Prawa te s¹ odmienne w ró¿nych kulturach, zawsze dosto- sowane do stopnia ich rozwoju i wzorców akceptowanych przez wiêkszoœæ cz³onków spo³ecznoœci. W nastêpstwie tego czasem jakiœ fakt w jednym miejscu i czasie uwa- ¿any jest za zbrodniczy, w innym zaœ akceptuje siê go jako w pe³ni uzasadniony. Drugi rodzaj to wieczne i niezmienne prawo naturalne, obowi¹zuj¹ce jednakowo wszelkie istoty. Odnosi siê ono do wszystkich œwiatów, które — tak jak dusze — otrzyma³y w momencie stworzenia identyczne mo¿liwoœci rozwoju i gwarancjê rów- nego traktowania. Stanowi ono zbiór dzia³aj¹cych w ka¿dej sytuacji regu³ moral- nych, pozwalaj¹cych na rozró¿nienie dobra i z³a we wszystkich aspektach ¿ycia. Dotyczy równowagi we wszechœwiecie, dróg rozwoju duchowego, precyzuj¹c jedno- czeœnie sankcje dla istot ³ami¹cych przyjête zasady. Wypadkowa idea poszczegól- nych regu³ sk³adowych prawa naturalnego (niejako zakodowana w ludzkim sumie- niu) jest prosta: postêpuje siê dobrze — czyli zgodnie z prawem — gdy ma siê na celu dobro. Z³o w ka¿dej postaci jest odstêpstwem od prawa. Jeœli zawodzi rozumo- we podejœcie do spraw moralnych, najprostsz¹ zasad¹ u³atwiaj¹c¹ korzystanie z pra- wa naturalnego staje siê powszechnie znana zasada: czyñ innym tak, jakbyœ chcia³, aby oni uczynili tobie. Wed³ug Duchów wy¿szych, z³o istniej¹ce na Ziemi jest rezultatem dzia³añ za- mieszkuj¹cych j¹ istot inteligentnych. Bóg, jako uosobienie dobra i doskona³oœci, nie móg³by stworzyæ z³a, gdy¿ by³oby to sprzeczne z Jego natur¹. Jedynie wolna wola Ducha, s³abego i podatnego na wp³ywy materii, wywo³uje z³o oraz bêd¹ce jego g³ów- nym nastêpstwem cierpienie. Cz³owiek czyni¹cy z³o jest tym bardziej winny, im wiêksza jest jego œwiadomoœæ. Za czynienie z³a ka¿dy prêdzej czy póŸniej zostaje uka- rany, odpowiednio do jego rozmiarów. Wtedy brane jest pod uwagê nie tylko z³o wy- rz¹dzone, lecz tak¿e takie, ku któremu sk³oni³o siê innych. Podobnie winna jest istota

224 Prawo wszechœwiata sama niewyrz¹dzaj¹ca z³a, lecz wykorzystuj¹ca to czy- nione przez kogoœ innego — co jest równoznaczne z jego tworzeniem. Ka¿dy odpowiada te¿ za z³o, które wynik³o z braku czy- nienia przez niego dobra, je bowiem powinien czyniæ na miarê swoich mo¿liwoœci. Osoba, choæby najbardziej nie- szczêœliwa, zawsze znajdzie wokó³ siebie wiele okazji do czynienia dobra, co niekoniecznie jest równoznaczne z ja- kimiœ wielkimi czynami. Wystarczy zwyczajne bycie po- ¿ytecznym dla innych i pomaganie zawsze wtedy, gdy jest to mo¿liwe. Dobrem jest choæby zwyk³y uœmiech czy przy- jazne spojrzenie, jeœli tylko szczerze wyp³ywaj¹ z serca. Allan Kardec Mo¿e siê zdarzyæ, ¿e jakaœ istota przebywa w œrodowisku, w którym dostrzega przede wszystkim z³o, mimo i¿ jest ono sprzeczne z jego natur¹. Stan taki (o ile nie jest wydumany!) stanowi niew¹tpliwie próbê, któr¹ Duch narzuci³ sobie, sporz¹dza- j¹c plan wcielenia. Walka z pokusami ma go zahartowaæ i dowieœæ jego wytrzyma³o- œci. Jest tak¿e wyrazem pe³nej pokory rezygnacji, z któr¹ przyjmuje wyroki Opatrzno- œci. Zas³ugi wyp³ywaj¹ce z czynienia dobra s¹ odpowiednie do warunków, w których to nast¹pi³o. Dobro uczynione bez wiêkszego wysi³ku, czy przypadkowo, nie ma tak du¿ej wartoœci jak to okupione ciê¿k¹ prac¹ i wyrzeczeniami. Prawo naturalne opisywane w komunikatach uzyskiwanych w czasie seansów spi- rytystycznych ju¿ w czasach Allana Kardeca umownie podzielono na kilka zasad ele- mentarnych, z których ka¿da odnosi siê do innego przejawu aktywnoœci ¿yciowej.

Prawo sprawiedliwoœci, mi³oœci i mi³osierdzia Sprawiedliwoœæ to szacunek dla praw wszystkich istot. Na ziemi wi¹¿e siê z poszano- waniem prawa spo³ecznego i ¿yciem wed³ug przyjêtych ogólnie zasad. Dotyczy to zarówno wartoœci materialnych, które zw³aszcza w tych warunkach s¹ niezwykle istotne, jak równie¿ okolicznoœci natury psychicznej, kszta³towania swej obecnoœci wœród innych w ramach okreœlonych regu³ spo³ecznych. Na p³aszczyŸnie duchowej sprawiedliwoœæ stanowi przekonanie o prawie do ¿ycia wszystkich istot wed³ug ich w³asnych zasad, tolerowanie ich obecnoœci i odrêbnoœci. Mi³oœæ i wyp³ywaj¹ca z niej postawa mi³osierdzia stanowi¹ podstawê i regulator prawa. Komentuje to Duch Wincentego a Paulo (1581–1660): „Kochajcie siê wza- jemnie — oto ca³e prawo: boskie prawo, wed³ug którego Bóg kieruje œwiatami. Mi- ³oœæ jest prawem ci¹¿enia dla ¿yj¹cych i organicznych istot. Ci¹¿enie jest prawem mi³oœci dla nieorganicznej materii. Nigdy nie zapomnijcie, ¿e Duch, obojêtnie jaki jest jego stopieñ rozwoju i jego sytuacja, czy jest wcielony czy wolny, znajduje siê zawsze pomiêdzy tym wy¿szym, który go prowadzi i doskonali — i jakimœ ni¿szym, wobec którego on sam pe³ni te same obowi¹zki. B¹dŸcie wiêc dobroczyñcami, nie tylko wyjmuj¹c z kieszeni pieni¹¿ek, który ch³odno dajecie odwa¿aj¹cemu siê was o to

225 Opowieœci spirytystyczne prosiæ, lecz tak¿e id¹c na spotkanie ukrytym nêdzom. B¹dŸcie wyrozumiali wobec z³ych uczynków waszych bliŸnich. Zamiast potêpiaæ niewiedzê i brak cnoty, nauczaj- cie i umoralniajcie ich. B¹dŸcie ³agodni i wielkoduszni wobec wszystkich najmniej- szych istot Natury, a w ten sposób bêdziecie pos³uszni prawu Boga”.

Prawo pracy Prac¹ jest ka¿de zajêcie przynosz¹ce po¿ytek. Mo¿liwoœæ od¿ywiania siê, zaspokoje- nia podstawowych potrzeb, odpowiednie samopoczucie i racjonalne korzystanie ze stosunków spo³ecznych zawdziêcza siê tylko w³asnej pracy — fizycznej lub intelek- tualnej, która mo¿e byæ jednoczeœnie œrodkiem rozwoju i kar¹. W naturze wszystko pracuje na miarê mo¿liwoœci. Czyni¹ to równie¿ zwierzêta, choæ ich dzia³ania ograni- czaj¹ siê do starañ o samozachowanie — dlatego te¿ nie przynosz¹ postêpu i s³u¿¹ tylko utrzymaniu równowagi w œrodowisku. Osoby, które op³ywaj¹c w dostatki, nie musz¹ ciê¿k¹ prac¹ zdobywaæ œrodków do ¿ycia, powo³ane s¹ do wiêkszego wykorzystania swych intelektów dla dobra w³asne- go i innych. Daje im to równie¿ wiêcej czasu, w którym maj¹ mo¿liwoœæ czynienia dobra. Podobna zale¿noœæ istnieje w zwi¹zkach rodzinnych, gdzie rodzice powinni pracowaæ na swoje dzieci, a dzieci zrekompensowaæ te wysi³ki, gdy ich opiekunom staroœæ nie pozwoli na wiêksze obci¹¿enia. Granica mo¿liwoœci wykonywania pracy pokrywa siê z granic¹ mo¿liwoœci si³ fizycznych i psychicznych. Osobom chorym lub niezdolnym do pracy opiekê powinny zapewniæ spo³ecznoœci, których s¹ cz³onkami. Jak twierdz¹ Duchy wy¿sze, najczêstsze naruszenia prawa pracy dotycz¹ narzucania komuœ obowi¹zków ponad jego si³y i nieuzasadnione ¿ycie kosztem wysi³ków innych. Elementem natury jest równie¿ obowi¹zek odpoczynku odpowiedniego do wyko- nanej pracy, co s³u¿y regeneracji si³ organizmu i stanowi czas na przygotowanie siê do realizacji nowych zadañ.

Prawo reprodukcji Od pocz¹tku istnienia ludzkoœci, po Ziemi st¹pa³o ponad dwieœcie miliardów osób. Ka¿dego roku umiera ponad piêædziesi¹t milionów ludzi — to jest oko³o stu czter- dziestu tysiêcy w ci¹gu godziny i stu na minutê. By zachowaæ naturaln¹ równowagê, na miejsce umar³ych wcielaj¹ siê kolejne Duchy, zajmuj¹c nowo powsta³e przestrze- nie ¿yciowe tak, ¿e liczba ludzi na Ziemi roœnie. Równie¿ obecna populacja powoli jest wypierana przez now¹, z³o¿on¹ z Duchów bardziej rozwiniêtych. Jednym z przejawów dzia³ania prawa reprodukcji w œwiecie ludzi jest zawieranie ma³¿eñstw. Z duchowego punktu widzenia, wspó³czeœnie zgodne z natur¹ s¹ tylko zwi¹zki monogamiczne, bowiem w poligamii nie mo¿e byæ mowy o prawdziwej mi- ³oœci, a istot¹ takiego zwi¹zku s¹ wy³¹cznie korzyœci natury fizycznej. Sprzeczne z prawem natury jest te¿ zawarcie zwi¹zku ma³¿eñskiego przy za³o¿e- niu z góry jego nierozerwalnoœci, co opiera siê wy³¹cznie na zasadach stworzonych przez ludzi. Ma³¿eñstwo ma byæ bowiem rezultatem mi³oœci dwojga bratnich dusz,

226 Prawo wszechœwiata

³¹cz¹cych siê ze sob¹ w celu wykonania jakiegoœ zadania. Jeœli jednak z jakiegoœ po- wodu pomiêdzy ma³¿onkami narasta nienawiœæ, z której wyp³ywa z³o (dla nich sa- mych i dla otoczenia: dzieci, bliskich, znajomych) — to dalsze utrzymywanie na si³ê tego zwi¹zku nie ma najmniejszego sensu i jest wrêcz szkodliwe. Zrodzone z³o pro- mieniuje na zewn¹trz, nale¿y wiêc zlikwidowaæ jego Ÿród³o, czyli roz³¹czyæ osoby, które ju¿ siê wzajemnie nie akceptuj¹ i dzia³aj¹ na swoj¹ szkodê. Do sytuacji takiej dochodzi najczêœciej, gdy ma³¿eñstwo zosta³o zawarte przypadkiem, bez przemyœle- nia lub stanowi³o nieudan¹ próbê realizacji zamierzeñ z okresu sprzed wcielenia obojga Duchów. Nastêpstwem tego jest zwykle nowe wcielenie w podobnych warun- kach. Prawo naturalne narusza te¿ cz³owiek, który nie wchodzi w œcis³e zwi¹zki wy- ³¹cznie z powodu egoizmu, chc¹c osi¹gn¹æ jak najwiêcej korzyœci cudzym kosztem. Wyj¹tek stanowi¹ osoby, które do ¿ycia w samotnoœci i rezygnacji z ¿ycia rodzinnego sk³ania poœwiêcenie siê czynieniu dobra. Sprzeciwieniem siê prawu reprodukcji jest niew¹tpliwie pozbawienie kogokol- wiek ¿ycia bezpoœrednio lub poœrednio — na skutek wydanego komuœ polecenia. Podwójn¹ zbrodni¹ jest zabicie nienarodzonego dziecka. Z jednej strony jest to po- zbawienie ¿ycia bezbronnej istoty, z drugiej — sztuczne zachwianie równowagi zdrowotnej kobiety. Jedynym przypadkiem, w którym usuniêcie ci¹¿y staje siê do- puszczalne, jest istnienie zagro¿enia ¿ycia matki. W takiej sytuacji mniejsze z³o sta- nowi przerwanie istnienia, które dopiero siê rozpoczyna, ni¿ unicestwienie trwaj¹ce- go ju¿ wiele lat. Œrodki antykoncepcyjne uwa¿ane s¹ przez Duchy wy¿sze za mniej szkodliwe (bo bêd¹ce mimo wszystko ingerencj¹ w naturaln¹ równowagê organi- zmu), jednak lepiej jest ich rozs¹dnie u¿ywaæ, ni¿ póŸniej zabijaæ bez zastanowienia lub wieœæ ¿ycie w niechcianych okolicznoœciach. Spoœród wspó³czesnych problemów natury moralnej równie¿ eutanazja uznawana jest przez Duchy wy¿sze za wykroczenie przeciwko prawu naturalnemu. Cz³owiek bowiem cierpi fizycznie lub psychicznie tylko tyle, na ile zosta³o to okreœlone w pro- gramie wcielenia. Niekiedy nawet zdarza siê, ¿e Duchy osób pozbawionych ¿ycia w ten w³aœnie sposób wyra¿aj¹ póŸniej swe rozgoryczenie i maj¹ pretensje do cz³on- ków rodziny, którzy uniemo¿liwili im wype³nienie ich próby do koñca.

Prawo samozachowania W instynkt samozachowawczy wyposa¿one s¹ wszystkie ¿ywe istoty. U niektórych jest on wy³¹cznie mechaniczny, zaœ u innych (w tym tak¿e u cz³owieka) wi¹¿e siê z pro- cesami myœlowymi. Jest to jedna z podstawowych zasad natury, bowiem jakikolwiek rozwój jest mo¿liwy tylko za ¿ycia. Cz³owiek poszukuj¹cy œrodków do ¿ycia, oprócz wykorzystywania swych si³ fi- zycznych i intelektu, czerpie korzyœci z dóbr dostarczanych mu przez Ziemiê: roœlin, zwierz¹t, przedmiotów z materii nieo¿ywionej, których iloœæ z regu³y jest wystarcza- j¹ca. Jeœli wiêc istniej¹ miejsca, gdzie czegoœ brakuje, to dzieje siê tak, poniewa¿ albo nie potrafi on zdobyæ potrzebnych mu dóbr, albo te¿ zdoby³ je ju¿ i zmarnotra-

227 Opowieœci spirytystyczne wi³. W przypadku, gdy rz¹dy niektórych pañstw handluj¹ broni¹, a ich obywatele umieraj¹ z g³odu, to nie natura jest niezapobiegliwa, lecz cz³owiek nieumiej¹cy re- gulowaæ swego ¿ycia. Prawo samozachowania uzasadnia wiêc koniecznoœæ starañ o ochronê œrodowiska naturalnego, które maj¹ polegaæ na racjonalnym wykorzysty- waniu jego zasobów w ka¿dej sytuacji. Cz³owiek ma prawo wykorzystywaæ roœliny i zwierzêta tylko wtedy, gdy jest to konieczne dla jego przetrwania: zaspokajaj¹c g³ód lub potrzebê bezpieczeñstwa. Wszelkie odstêpstwa (np. zabijanie zwierz¹t dla przyjemnoœci czy pieniêdzy) s¹ nad- u¿yciem prawa naturalnego i karze siê za nie w sferze pozamaterialnej czy przysz³ym ¿yciu. Duchy wy¿sze twierdz¹, ¿e w dalekiej przysz³oœci, kiedy ludzie rozwin¹ siê mo- ralnie na tyle, by uznaæ zwierzêta za swych braci, nie bêd¹ ich zabijaæ nawet z g³odu.

Prawo zniszczenia W naturze nieprzerwanie dokonuje siê proces niszczenia, wiod¹cy do regeneracji zu- ¿ytej materii i nadania jej doskonalszych form. Z jednej strony przybiera on formy niekontrolowane, czego przyk³adem jest obumieranie tkanek organizmów istot ¿y- wych, czy zjawiska przyrodnicze o charakterze klêsk ¿ywio³owych. Z drugiej — sta- nowi dzia³alnoœæ w pe³ni uœwiadamian¹ przez istoty inteligentne, a wiêc jednocze- œnie kontrolowaln¹, czego przyk³adem mo¿e byæ unicestwianie stworzeñ w ³añcuchu pokarmowym. ¯ywe stworzenia, zdobywaj¹c po¿ywienie, wzajemnie niszcz¹ swe materialne pow³oki, co wp³ywa na utrzymanie równowagi w przyrodzie i jest racjo- nalnym wykorzystaniem wszelkich elementów. Z prawem zniszczenia wi¹¿¹ siê wystêpuj¹ce co jakiœ czas wojny i kataklizmy, poch³aniaj¹ce niejednokrotnie wiele ofiar. Allan Kardec w trakcie jednego z sean- sów, na pytanie „W jakim celu Bóg zsy³a na ludzkoœæ owe klêski?” — uzyska³ nastê- puj¹c¹ odpowiedŸ: „Aby sk³oniæ j¹ do szybszego marszu. Czy¿ ju¿ nie powiedzieliœmy wam, ¿e zniszczenie jest konieczne do moralnej poprawy Duchów, otrzymuj¹cych w ka¿dym kolejnym wcieleniu nowe, doskonalsze mo¿liwoœci? Zawsze nale¿y widzieæ cel, by oceniæ, co niesie ze sob¹ dane zjawisko. Patrzycie na te katastrofy przez wasz w³asny pryzmat, nazywacie nieszczêœciami, bo przynosz¹ wam straty. Jednak wstrz¹sy te s¹ czêsto niezbêdne, aby sprawy lepiej siê u³o¿y³y i by w ci¹gu kilku lat dokona³o siê to, co w innym wypadku wymaga³oby stuleci. — Czy Bóg, aby poprawiæ ludzkoœæ, nie móg³by u¿ywaæ innych œrodków ni¿ sie- j¹ce zniszczenie nieszczêœcia? Tak, u¿ywa ich codziennie, bo da³ cz³owiekowi mo¿liwoœci rozwijania siê po- przez poznanie dobra i z³a. Cz³owiek jednak nie wykorzystuje ich; nale¿y wiêc uka- raæ go za jego dumê i sprawiæ, by odczu³ swoj¹ s³aboœæ.(...) Przypadkowe ofiary tych nieszczêœæ znajd¹ w innym istnieniu wysokie wynagrodzenie za swoje cierpienia, je- œli tylko bêd¹ umia³y znieœæ je cierpliwie.(...) Dobro p³yn¹ce z tego typu katastrof odczuwaj¹ najczêœciej dopiero nastêpne pokolenia.(...) Nieszczêœcia s¹ cierpieniami,

228 Prawo wszechœwiata które dostarczaj¹ cz³owiekowi okazji nie tylko do æwiczenia intelektu i wykazywania cierpliwoœci oraz poddania siê woli Boga. S¹ tak¿e okazj¹ do praktykowania poœwiê- cenia, wyrzeczeñ i mi³oœci wobec bliŸniego.(...) — Co prowadzi cz³owieka do wojny? Panowanie natury zwierzêcej nad duchow¹ i ¿¹dza pe³nego zaspokojenia pasji. Bêd¹ce barbarzyñcami narody uznaj¹ jedynie prawo silniejszego, dlatego wojna jest dla nich stanem normalnym. Proporcjonalnie do rozwoju cz³owieka wojny staj¹ siê jednak rzadsze, poniewa¿ unika on ich przyczyn, a jeœli jest to konieczne, potrafi po- ³¹czyæ z nimi humanitaryzm. — Jak traktowaæ cz³owieka, który wznieca wojnê dla w³asnego zysku? To prawdziwy zbrodniarz, któremu potrzeba bêdzie wielu istnieñ, by sp³aciæ wszystkich zabitych, których wojna przynios³a. Musi ponieœæ karê za ka¿dego cz³o- wieka, którego œmieræ spowodowa³ celem zaspokojenia swej ambicji.(...)”. Za przejawy ³amania prawa o podobnym charakterze Duchy wy¿sze uzna³y poje- dynki i karê œmierci. Wspó³czesny cz³owiek, stoj¹cy ju¿ na odpowiednio wysokim stopniu rozwoju moralnego, nie powinien zabijaæ kogokolwiek.

Prawo spo³eczeñstwa Ludzie i Duchy zostali wyposa¿eni w mowê i inne œrodki s³u¿¹ce nawi¹zywaniu kontaktów. Instynktownie pragn¹ wiêc ¿ycia w grupie, bo to pozwala rozwijaæ siê, a w razie potrzeby otrzymywaæ pomoc. Nikt nie mo¿e w pe³ni rozwin¹æ siê bez wspó³udzia³u innych osób. Kontakty spo³eczne umo¿liwiaj¹ nie tylko wymianê do- œwiadczeñ i gwarancjê zaspokojenia podstawowych potrzeb organizmu fizycznego. S¹ równie¿ rozleg³ym polem badawczym, na którym ka¿dy testuje swoje umiejêtno- œci, koryguje wady, rozwija zdolnoœci i uczestniczy w ¿yciu innych osób. Najmniejsz¹ i pierwsz¹ grup¹ spo³eczn¹, z któr¹ styka siê ka¿da istota, jest jego rodzina. W œwiecie zwierz¹t stosunki rodzinne s¹ chwilowe i opieraj¹ siê nie na uczuciach, lecz na instynkcie samozachowawczym. Cz³owiek buduje rodzinne struk- tury na fundamencie odwiecznych wartoœci, takich jak mi³oœæ, przyjaŸñ, szacunek itp. W miarê rozwoju moralno—intelektualnego jednostki, obejmuje ona krêgiem rodziny coraz wiêksze grupy spo³eczne — przy czym idea³em, o którym mówi¹ Du- chy wy¿sze, bêdzie stan uto¿samiania siê z rodzin¹ powszechn¹, z³o¿on¹ ze wszyst- kich istot. Pozostawanie w izolacji od spo³eczeñstwa stanowi zak³ócenie realizacji prawa naturalnego, poci¹gaj¹ce za sob¹ niejednokrotnie powa¿ne nastêpstwa. Osoby, mimo woli, samotne postrzegane s¹ przez Duchy jako godne najwy¿szego szacunku. S¹ to Duchy poddane próbie najciê¿szej z mo¿liwych lub odbywaj¹ce surow¹ karê za po- wa¿ne przewinienia. Samotnoœæ ma im pomóc w osi¹gniêciu czasem bardzo odleg³e- go celu lub sk³oniæ do refleksji nad zagadnieniami stanowi¹cymi element planu wcie- lenia. Ich obecnoœæ stanowi tak¿e próbê dla spo³eczeñstwa, które ma obowi¹zek zainteresowaæ siê nimi i zapewniæ opiekê.

229 Opowieœci spirytystyczne

Przypadkiem o zupe³nie przeciwnym wydŸwiêku s¹ samotnicy dobrowolni, któ- rzy pod pozorem ucieczki przez z³em zamykaj¹ siê w odosobnieniu, czasem narzuca- j¹c sobie ca³kowicie nieuzasadnione regu³y milczenia i braku kontaktów z kimkol- wiek. Jeœli izolacja ta nie ma na celu na przyk³ad wykonania jakiejœ powa¿nej pracy, a jest rezultatem pobudek wy³¹cznie egoistycznych, osoby takie s¹ traktowane jako uchylaj¹ce siê od czynienia dobra. Z duchowego punktu widzenia ich rozwój zatrzy- muje siê w miejscu. Oto komentarz jednego z Duchów wy¿szych na temat takiego trybu ¿ycia: „Spytajcie tylko, komu to s³u¿y, a otrzymacie odpowiedŸ. Jeœli s³u¿y tyl- ko tej osobie, która go wiedzie i uniemo¿liwia jej czynienie dobra innym ludziom, jest to wy³¹cznie egoizm, bez wzglêdu na to jak piêkny by³by do niego pretekst. Zno- siæ brak œrodków do ¿ycia i pracowaæ dla innych, oto prawdziwe wyrzeczenie na mia- rê chrzeœcijañskiego mi³osierdzia.(...) Kto dobrowolnie narzuca sobie cierpienia my- œl¹c tylko o sobie samym, ten jest egoist¹. Mi³osierny jest ten, kto cierpi dla dobra innych.(...) Instynkt samozachowawczy zosta³ dany wszystkim istotom, by chroniæ je przed niebezpieczeñstwami i cierpieniem. Biczujcie waszego Ducha — nie wasze cia- ³o, upokórzcie wasz¹ dumê, zduœcie egoizm, który jak w¹¿ gryzie wasze serce. W ten sposób uczynicie dla w³asnego postêpu wiêcej, ni¿ zrobilibyœcie przy pomocy rygo- rów ju¿ nieodpowiednich w waszych czasach”.

Prawo postêpu „Bracia, wasz œwiat siê niepokoi, wasz œwiat boi siê, wasza planeta pozbawiona jest równowagi. Musicie jednak zrozumieæ, ¿e jest to element ewolucji. Ta zaœ nie mo¿e dokonaæ siê inaczej jak tylko przez próby, bowiem wiêzy porozumienia na waszej planecie nie s¹ (ogólnie mówi¹c) wystarczaj¹co rozwiniête, abyœcie przeszli bezpo- œrednio do spraw subtelnych i œwiêtych, do mi³oœci miêdzy wszystkimi. Dlatego cier- pienie ludzi oczyszcza ich samych i jest to jedyny sposób, aby zrozumieli, gdzie znaj- duje siê prawda i pokój — tak upragnione i poszukiwane przez wszystkich. Jedni cierpi¹ w milczeniu, widz¹c nieporozumienia swych braci, inni g³oœno potêpiaj¹ woj- nê. Maj¹ racjê, lecz po³owa ludnoœci œwiata nie osi¹gnê³a jeszcze poziomu koniecz- nego do zrozumienia tych rzeczy. Religie dostarczy³y im prawide³, lecz ludzie ton¹ bezkrytycznie w dogmatach, hermetyzmie i fanatyzmie. Bracia, Ziemia bêdzie pewnego dnia edenem mi³oœci, lecz trzeba, aby ludzkoœæ przetrwa³a wszystkie konieczne poœwiêcenia. Ci, którzy dzisiaj cierpi¹ — powróc¹, by móc korzystaæ z pokoju i dobrodziejstw. Nie niepokójcie siê! Módlcie siê, a wasze myœli ulec¹, by stworzyæ barierê jak pêtlê wokó³ negatywnych si³, które tylko marz¹ o krwi, wojnie i podbojach we wszelkich mo¿liwych formach. To w was tkwi si³a, któr¹ Bóg daje ka¿demu, kto pragnie dobra ludzkoœci. Oszczêdzicie cierpieñ, jeœli odnajdziecie j¹ w sobie. Nie obawiajcie siê niczego, co siê teraz dzieje — to tylko próba, która nie potrwa d³ugo. Jest to cena za dobro ludzkoœci, sprawiedliwoœæ spo- ³eczn¹ i szczêœcie narodów. Pozwólcie, by przepe³ni³a was boska mi³oœæ, a bêdziecie w stanie czyniæ dobro, piêkno, ¿yczliwoœæ, braterstwo i powszechny pokój.”

230 Prawo wszechœwiata

Komunikat ten zarejestrowa³a jedna z francuskich grup spirytystycznych na sean- sie zorganizowanym 20 stycznia 1990 roku. Jest on komentarzem dotycz¹cym wojny w Zatoce Perskiej. Mimo ¿e móg³by stanowiæ interesuj¹c¹ wyk³adniê prawa znisz- czenia, jego g³ówn¹ ide¹ jest jednak postêp bêd¹cy uczestnictwem ca³ej ludzkoœci. Komunikuj¹cy siê Duch wykazuje zale¿noœæ miêdzy cywilizacj¹ a stopniem rozwoju moralno–intelektualnego jej twórców, rysuj¹c jednoczeœnie realny obraz przysz³oœci. Jego wypowiedŸ w naturalny sposób uzupe³nia komentarz zanotowany w stenogra- mie z seansu ponad sto lat wczeœniej przez Allana Kardeca: „— Historia ukazuje nam liczne narody, które dotkniête wieloma klêskami popa- d³y w barbarzyñstwo. Gdzie tu jest postêp? Gdy jakiœ dom ma siê zawaliæ — niszczycie go, by zbudowaæ nowy, bardziej so- lidny i wygodny. Zanim jednak zostanie on zrekonstruowany, w waszym mieszkaniu panuje nieporz¹dek i zamêt. Zrozumcie tak¿e i to: byliœcie biedni i mieszkaliœcie w ru- derze; bogacicie siê i porzucacie j¹, by zamieszkaæ w pa³acu. Potem przychodzi nê- dzarz taki, jakim wy byliœcie, by zaj¹æ miejsce w waszej ruderze i cieszy siê bardzo, bo ma ju¿ dach nad g³ow¹. Tak wiêc dowiedzcie siê, ¿e Duchy wcielone w tym zde- generowanym narodzie nie s¹ tymi samymi, które tworzy³y go w okresie chwa³y. Tamte — ju¿ rozwiniête — odesz³y do bardziej doskona³ego mieszkania i rozwinê- ³y siê jeszcze bardziej. Inne natomiast, mniej rozwiniête, przysz³y na to miejsce, które z kolei same te¿ kiedyœ opuszcz¹.”

Prawo równoœci Ka¿dy cz³owiek posiada swój niepowtarzalny charakter, upodobania, zainteresowa- nia, zdolnoœci czy sk³onnoœci; odznacza siê okreœlonym statusem materialnym b¹dŸ przynale¿noœci¹ do jakiejœ odrêbnej grupy spo³ecznej; s¹ ludzie wykszta³ceni i pro- œci, powa¿ni i lekkomyœlni. Wobec takiego stanu rzeczy nie dziwi fakt, ¿e teorie g³o- sz¹ce bezwzglêdn¹ równoœæ wszystkich ludzi s¹ czêsto przyjmowane niezbyt przy- chylnie, traktowane z pob³a¿liwym przymru¿eniem oka lub wrêcz wrogo. Jedyn¹ równoœci¹, o jakiej mo¿na mówiæ, jest równoœæ wszystkich wobec pra- wa naturalnego. Ró¿nice istniej¹ce wœród ludzi na Ziemi wynikaj¹ jedynie z faktu posiadania przez ka¿dego Ducha wolnej woli. Mimo ¿e podlegaj¹ tym samym pra- wom, to jednak ka¿dy z nich potrzebuje innego czasu do zrozumienia lub naucze- nia siê pewnych rzeczy. W zale¿noœci od stopnia korzystania z intelektu, poszcze- gólne jednostki kszta³tuj¹ swój status materialny. W tym kontekœcie ca³kowicie nieuzasadnione staje siê dokonywanie drastycznych podzia³ów ludzi ze wzglêdu na narodowoœæ, rasê, œwiatopogl¹d, wiek czy p³eæ i ustalanie na tej podstawie hierar- chii tych „lepszych” i tych „gorszych”. Ró¿nice poszczególnych jednostek przy- czyniaj¹ siê do tworzenia powszechnego charakteru ca³ego spo³eczeñstwa, w któ- rym ró¿ne cechy uzupe³niaj¹ siê wzajemnie. I choæ jeszcze dziœ nie jest to dostrzegane, materialne uwypuklanie tej nierównoœci jest tylko kwesti¹ czasu, bo jak twierdz¹ Duchy wy¿sze: „Wieczne s¹ tylko prawa Boga. Czy¿ nie widzicie, ¿e

231 Opowieœci spirytystyczne stopniowo, dzieñ po dniu, ona ginie? Nierównoœæ taka przeminie, gdy ustanie pa- nowanie dumy i egoizmu. Pozostanie jedynie nierównoœæ zas³ug. Przyjdzie dzieñ, kiedy dzieci wielkiej rodziny stworzeñ Boga nie bêd¹ siê rozró¿niaæ na pod- stawie mniej lub bardziej czystej krwi. Tylko duch jest mniej lub bardziej czysty, a to nie zale¿y od pozycji spo³ecznej.”

Prawo wolnoœci Absolutna wolnoœæ nie istnieje, bowiem cz³owiek, który mia³by jej doœwiadczaæ, musia³by ¿yæ w kompletnej izolacji od spo³eczeñstwa, zdany wy³¹cznie na samego siebie. ¯ycie w spo³eczeñstwie nak³ada na ka¿dego obowi¹zek akceptacji i szacunku wobec charakteru bycia innych. Jedyn¹ rzecz¹, której nikt nie ma mo¿liwoœci ograniczyæ, jest myœlenie. Na tym tle, zw³aszcza w spo³eczeñstwach charakteryzuj¹cych siê niskim stopniem demokra- tyzacji, dochodzi czêsto do ³amania prawa naturalnego, co komentuje jeden z Du- chów wy¿szych: „Zmuszanie ludzi, by postêpowali wbrew temu co myœl¹, jest czy- nieniem z nich hipokrytów. Wolnoœæ sumienia jest jedn¹ z cech charakterystycznych prawdziwej cywilizacji i postêpu”. Mniej lub bardziej sprawiedliwe prawa i stosunki spo³eczne niejednokrotnie ograniczaj¹ wolnoœæ — w postaci zbyt konserwatywnych regu³ wspó³¿ycia lub jako niezbêdny œrodek kary. Niekiedy jednak cz³owiek sam ogranicza swoj¹ woln¹ wolê, blokuj¹c funkcje materialnego organizmu poprzez prowadzenie niezdrowego trybu ¿ycia, korzystanie z u¿ywek, alkoholu, narkotyków itp. Na tym tle istota ludzka jest jedyn¹ we wszechœwiecie, która z w³asnej woli pozbawia siê wolnoœci. Cz³owiek pozornie nie jest w stanie unikn¹æ wszystkich wydarzeñ, nawet jeœli taka jest jego wola. Jego dzia³ania s¹ bowiem uzale¿nione od przyjêtego planu wcie- lenia i czasem chocia¿ chcia³by odsun¹æ od siebie coœ nieprzyjemnego, to podœwia- domie i tak d¹¿yæ bêdzie do tego realizacji. W takim wypadku wartoœci¹ nadrzêdn¹, decyduj¹c¹ o wyborze drogi, jest rozwój moralny Ducha.

Prawo adoracji „Bóg zawsze b³ogos³awi tych, którzy czyni¹ dobro. £agodzenie cierpieñ biednych i zgnê- bionych to najlepszy sposób oddawania Mu czci. Niech moje s³owa nie znacz¹, ¿e Bóg potêpia ceremonie, które urz¹dzacie, by modliæ siê do Niego, lecz z pewnoœci¹ wiele pieniêdzy mog³oby byæ wykorzystanych po¿yteczniej, ni¿ siê to robi. Bóg ko- cha prostotê we wszystkim.” Ten fragment komunikatu stanowi wyraz d¹¿enia Duchów wy¿szych, by wszyst- ko — nawet tak podnios³a rzecz jak okazywanie czci — mia³o wymiar utylitarny. Adoracja stanowi element prawa natury, o czym œwiadczy wystêpowanie jej u wszyst- kich ludów, choæ w ró¿nych formach. Jest ona wyrazem podœwiadomej pewnoœci ist- nienia si³y sprawczej pe³nej dobra i sprawiedliwoœci, która bez wzglêdu na okolicz- noœci stanowi Ÿród³o opieki i pomocy.

232 Prawo wszechœwiata

Charakterystycznym rodzajem twórczej myœli jest modlitwa, czyli nawi¹zanie mistycznego kontaktu z Bogiem czy wybranym Duchem, w czasie którego mo¿na dziêkowaæ, prosiæ lub czciæ si³ê, do której siê zwraca. Myœl jest charakterystyczn¹ form¹ energii, wobec tego nie jest istotna forma czy iloœæ modlitwy, lecz realna ja- koœæ i idea, któr¹ chce siê w ten sposób wyraziæ z w³asnej woli. Edgar Jackson — wspó³czesne medium lecz¹ce — uj¹³ to zagadnienie jeszcze szerzej: „Modlitwa, jako specjalny stan œwiadomoœci, wykracza poza zwyk³e znaczenia realnoœci i nierealno- œci; œwiadomego i nieœwiadomego, organicznego i nieorganicznego, subiektywne- go i obiektywnego; ku miejscu, gdzie ma siê do czynienia z totalnoœci¹ bytu, w jed- nym i tym samym czasie — w sposób, który tworzy wra¿liwoœæ na ca³oœæ”.

Wina i kara Stosunek wolnych Duchów i ludzi do prawa naturalnego ma odpowiednie konse- kwencje. Na podstawie dog³êbnej analizy i systematyzacji tysiêcy wypowiedzi ró¿- nych Duchów, zespó³ badawczy Allana Kardeca opracowa³ coœ w rodzaju kodeksu zawieraj¹cego informacje na temat zale¿noœci stanu istot inteligentnych. Do jego sporz¹dzenia pos³u¿y³y wypowiedzi Duchów szczêœliwych i nieszczêœliwych, do- œwiadczonych i niedoœwiadczonych — znajduj¹cych siê w rozmaitych sytuacjach i sta- nach psychicznych, co nadaje mu pe³n¹ miarodajnoœæ:

1. Duch cierpi w ¿yciu duchowym na skutek wszystkich niedoskona³oœci, których nie zd¹¿y³ poprawiæ w ¿yciu cielesnym. Jego szczêœliwy lub nieszczêœliwy stan od- powiada stopniowi oczyszczenia czy nieczystoœci. 2. Absolutne szczêœcie towarzyszy tylko doskona³oœci, czyli kompletnemu oczyszczeniu Ducha. Wszelka niedoskona³oœæ jest ze swej strony przyczyn¹ cierpieñ i pozbawieniem doznañ pozytywnych, podobnie jak wszelki osi¹gniêty postêp jest Ÿród³em przyjemnoœci i ukojeniem cierpieñ. 3. Nie istnieje ani jedna niedoskona³oœæ duszy nie poci¹gaj¹ca za sob¹ zgub- nych i nieuniknionych nastêpstw — podobnie jak nie istnieje ¿adna dobra cecha nie bêd¹ca Ÿród³em przyjemnoœci. 4. Na skutek dzia³ania prawa postêpu, które daje ka¿dej duszy mo¿liwoœæ zdoby- cia brakuj¹cego jej dobra oraz wyzbycia siê z³a odpowiednio do w³asnych starañ i woli, daje siê zauwa¿yæ, ¿e przysz³oœæ stoi otworem przed ka¿dym z ludzi. Bóg nie odpy- cha ¿adnego ze swych dzieci, przyci¹gaj¹c je raczej w miarê jak osi¹gaj¹ doskona- ³oœæ, uznawszy zas³ugi ka¿dego wed³ug jego tworów. 5. Skoro cierpienie zale¿y od niedoskona³oœci, tak jak i przyjemnoœæ od doskona- ³oœci, dusza odczuwa sw¹ karê lub nagrodê gdziekolwiek siê znajduje, nie potrzebu- j¹c do tego jakiegoœ okreœlonego miejsca. Piek³o jest wszêdzie tam, gdzie znajduj¹ siê dusze cierpi¹ce — podobnie niebo jest tam, gdzie dusze s¹ szczêœliwe. 6. Dobro i z³o, które siê czyni, wyp³ywaj¹ z posiadanych cech. Nieczynienie do- bra, kiedy mo¿na je uczyniæ, jest rezultatem niedoskona³oœci. Jeœli wszelka niedosko-

233 Opowieœci spirytystyczne na³oœæ jest Ÿród³em cierpienia, to Duch musi cierpieæ nie tylko za uczynione z³o, lecz tak¿e za dobro, którego nie uczyni³ w ziemskim ¿yciu. 7. Duch cierpi za uczynione z³o oraz dlatego, ¿e jego uwaga stale skierowana jest na nastêpstwa tego z³a. W ten sposób lepiej rozumie, czego robiæ nie powinien i stara siê poprawiæ. 8. Poniewa¿ sprawiedliwoœæ Boga jest bezgraniczna, dobro i z³o s¹ surowo roz- patrywane i nie ma nawet jednego czynu czy z³ej myœli, które nie poci¹ga³yby fa- talnych nastêpstw. Nie istnieje te¿ ani jedna zas³uga czy dobra myœl, które by prze- pad³y, poniewa¿ takie czyny s¹ pocz¹tkiem postêpu istot nawet najbardziej perwersyjnych. 9. Ka¿dy b³¹d i ka¿de zrealizowane z³o s¹ d³ugiem, który musi zostaæ sp³acony. Jeœli nie zostanie on uregulowany w jednym istnieniu, koniecznie musi zostaæ w na- stêpnych, poniewa¿ wszystkie istnienia s¹ ze sob¹ powi¹zane. Kto rozliczy siê ze wszystkiego w jednym wcieleniu, ten nie potrzebuje czyniæ tego po raz kolejny. 10. Duch cierpi, czy to w œwiecie duchowym, czy w fizycznym. K³opoty i koleje losu doœwiadczane w ¿yciu cielesnym pochodz¹ od niedoskona³oœci, s¹ zap³at¹ za b³êdy uczynione w obecnym albo w poprzednich istnieniach. Na podstawie natury cierpieñ w cielesnym ¿yciu, mo¿na oszacowaæ b³êdy pope³nione w poprzednim ist- nieniu oraz naturê niedoskona³oœci bêd¹cych ich przyczyn¹. 11. Odkupienie winy zale¿y od natury, okolicznoœci i powagi b³êdu. Dlatego te¿ ten sam b³¹d mo¿e spowodowaæ zaistnienie ró¿nych form odkupienia go w mniej lub bardziej sprzyjaj¹cych warunkach. 12. Nie istnieje absolutna ani jednolita regu³a mówi¹ca o naturze i czasie trwania kary. Jedyne generalne prawo g³osi, ¿e wszelki b³¹d bêdzie ukarany, a ka¿da zas³uga nagrodzona wed³ug swej wagi. 13. D³ugoœæ kary zale¿y od zaawansowania procesu poprawy winnego Ducha. ¯adnym wyrokiem nie obci¹¿a siê go na okreœlony czas. Zakoñczenie cierpieñ przy- nosi tylko powa¿na poprawa, rzeczywisty i szczery powrót do dobra. W ten sposób Duch jest zawsze sêdzi¹ swego losu, przed³u¿aj¹c cierpienia poprzez obstawanie przy z³u lub ³agodz¹c je przez praktykowanie dobra. Skazanie na odbywanie kary przez z góry okreœlony czas mog³oby niepotrzebnie przed³u¿aæ cierpienia oczyszczo- nego ju¿ Ducha lub uwolniæ od cierpieñ istotê jeszcze nie oczyszczon¹. Moralne z³o bêd¹ce przyczyn¹ cierpienia przed³u¿a je tak d³ugo, jak z³o to istnieje — lub os³abia w miarê jego zmniejszania siê. 14. Teoretycznie wobec powy¿szej regu³y, dla winowajcy, który nigdy by siê nie poprawi³, kara by³aby wieczna. W praktyce jest to prawie niemo¿liwe, bo ¿adna isto- ta nie jest w stanie trwaæ w uporze tak d³ugo, co by³oby sprzeczne z prawem postêpu. 15. Fakt, ¿e jakiœ Duch nie przewiduje koñca swojej kary, uwa¿aj¹c j¹ za wieczn¹, stanowi oznakê jego ni¿szoœci i nieznajomoœci prawa naturalnego. 16. ¯al za pope³nione b³êdy, chocia¿ jest pierwszym krokiem do regeneracji, nie wystarcza jednak do przebaczenia. Konieczne jest równie¿ zadoœæuczynienie oraz

234 Prawo wszechœwiata naprawienie wyrz¹dzonych krzywd i ich nastêpstw. Przebaczenie natomiast jest ³a- sk¹, a nie puszczeniem winy w niepamiêæ. 17. Pokuta mo¿e mieæ miejsce zawsze i wszêdzie. Jeœli dojdzie do niej póŸno, to winowajca bêdzie cierpia³ d³u¿ej. Tak d³ugo jak oznaki winy nie znikn¹, odkupienie sk³adaæ siê bêdzie z cierpieñ moralnych i fizycznych, bêd¹cych jej nastêpstwami. Trwaæ one bêd¹ czy to w obecnym ¿yciu, w duchowym po œmierci, czy te¿ w innym cielesnym istnieniu. Naprawa sk³ada siê z uczynienia dobra tym, którym wyrz¹dzi³o siê z³o. Kto nie naprawia swoich b³êdów w danym istnieniu z powodu s³aboœci lub z³ej woli, ten w przysz³ym wcieleniu bêdzie mieæ kontakt z osobami, które skar¿y³y siê na niego. Wtedy to w dobrowolnie wybranych warunkach bêdzie mia³ szansê oka- zania swej wdziêcznoœci za ³askê przebaczenia i uczynienia im tyle dobra, ile przy- sporzy³ z³a. Nie wszystkie b³êdy poci¹gaj¹ za sob¹ bezpoœrednie i rzeczywiste straty. Niekiedy, porzuciwszy obowi¹zki, rezygnuje siê z przyjêtych do wype³nienia misji. W takich wypadkach naprawa dokonuje siê, gdy robi siê to, co mia³o zostaæ zrobione, lecz zosta³o zaniedbane. Podobnie jest, gdy pokornieje siê, bêd¹c uprzednio dum- nym; obdarza uczuciem — po wczeœniejszej surowoœci; staje siê mi³osiernym — po okresie egoizmu; serdecznym — po d³ugim czasie z³oœliwoœci; pracowitym — po ¿yciu w lenistwie; u¿ytecznym — jeœli by³o siê paso¿ytem itp. W ten sposób Duch rozwija siê, wyci¹gaj¹c zyski ze swej przesz³oœci. 18. Niedoskona³e Duchy s¹ usuwane ze szczêœliwych œwiatów, których harmo- niê by naruszy³y. Pozostaj¹ w œwiatach ni¿szych, sp³acaj¹c swe b³êdy troskami ¿ycia i oczyszczaj¹c siê z niedoskona³oœci a¿ do chwili, gdy zas³u¿¹ na wcielenie w œwia- tach wy¿szych, lepiej rozwiniêtych pod wzglêdem moralnym i intelektualnym. Miejscami przeznaczonymi do odbywania kar s¹ œwiaty stworzone specjalnie do odkupienia b³êdów, wokó³ których skupiaj¹ siê niedoskona³e wolne Duchy, ocze- kuj¹c na nowe wcielenie, które pozwoli im naprawiæ z³o — pomagaj¹c jednocze- œnie w rozwoju. 19. Nie istnieje Duch niebêd¹cy w stanie rozwin¹æ siê, skazany na wieczn¹ ni¿- szoœæ — co by³oby zaprzeczeniem prawa postêpu. Rozwój istoty staje siê powolny, gdy jej upór trwania przy z³u jest du¿y. W tym stanie mo¿e ona pozostawaæ lata i wie- ki, w koñcu jednak przyjdzie moment, kiedy na przekór swej arogancji, pod wp³y- wem cierpienia, uzna maj¹c¹ nad nim w³adzê wy¿sz¹ si³ê. Kiedy pojawi¹ siê pierw- sze oznaki skruchy, Duch taki zacznie odczuwaæ nadziejê. 20. Dowodem opatrznoœciowej opieki nad Duchem jest sta³a obecnoœæ jego opiekuna. Jednak interwencja tego drugiego prawie zawsze odbywa siê niepostrze- ¿enie i to w taki sposób, aby nie wywieraæ ¿adnego nacisku. Podopieczny bowiem musi rozwin¹æ siê na skutek impulsu w³asnej woli. Nie istnieje ¿adne przeznaczenie zmuszaj¹ce Ducha do sk³aniania siê ku takim czy innym wartoœciom. Gdy tylko zrobi on krok w kierunku dobra, natychmiast odczuje tego pozytywne skutki. 21. Odpowiedzialnoœæ jest wy³¹cznie osobista. ¯aden Duch nie bêdzie cierpia³ za b³êdy innych, chyba ¿e to on wywo³a³ je, daj¹c z³y przyk³ad, lub nie zapobieg³ im,

235 Opowieœci spirytystyczne mimo ¿e móg³ tego dokonaæ. Dlatego te¿ na przyk³ad samobójca zawsze bêdzie uka- rany — ten jednak, kto go do tego doprowadzi³, cierpieæ bêdzie jeszcze bardziej. 22. Chocia¿ ró¿norodnoœæ kar jest nieskoñczona, niektóre z nich s¹ jednak cha- rakterystyczne tylko dla Duchów ni¿szych, a ich nastêpstwa i pewne elementy s¹ mniej wiêcej takie same. Natychmiastow¹ kar¹ dla istot zwi¹zanych g³ównie z ¿y- ciem materialnym (co przynosi szkody rozwojowi duchowemu) jest spowolnienie oddzielania siê duszy od cia³a materialnego, cierpienia towarzysz¹ce œmierci i prze- budzeniu siê w innym ¿yciu oraz szok poœmiertny. W przypadku osób o czystym su- mieniu, które ju¿ w ¿yciu materialnym by³y noœnikami ¿ycia duchowego, od³¹czenie siê od cia³a materialnego przebiega szybko i bez zak³óceñ, a szok poœmiertny prawie siê nie pojawia. 23. Bardzo czêstym zjawiskiem wystêpuj¹cym u Duchów charakteryzuj¹cych siê ni¿szoœci¹ moraln¹ jest stan, w którym uwa¿aj¹ siê one za istoty nadal ¿yj¹ce ¿yciem materialnym. Z³udzenie to mo¿e trwaæ nawet wiele lat, a wi¹zaæ siê bêdzie ze wszyst- kimi potrzebami i k³opotami ¿ycia materialnego. 24. Dla zbrodniarza kar¹ dostarczaj¹c¹ mu niewys³owionych cierpieñ jest sta³a (realna b¹dŸ narzucona w postaci wizji) obecnoœæ ofiar i powtarzanie siê okoliczno- œci pope³nionych zbrodni. 25. Istniej¹ Duchy ton¹ce w gêstej ciemnoœci. Inne znajduj¹ siê zupe³nie odizolowa- ne w przestrzeni, niepokojone niewiedz¹ zarówno o w³asnym po³o¿eniu, jak i o czeka- j¹cym je losie. Bardziej winni znosz¹ tortury o wiele ostrzejsze, poniewa¿ na ogó³ nie przewiduj¹ ich koñca. Niektórym nie pozwala siê widzieæ ich najbli¿szych. Wszyscy doœwiadczaj¹ odpowiednio zintensyfikowanego takiego z³a, bólu i wyrzeczeñ, któ- rych dostarczyli innym. Sytuacja ta trwa tak d³ugo, a¿ pragnienie zadoœæuczynienia i pokuty uspokoi ich, pozwalaj¹c przeczuæ mo¿liwoœæ zakoñczenia tego stanu, co za- le¿eæ bêdzie tylko od samego Ducha. 26. Dla porzuconego wœród ni¿szych klas dumnego Ducha cierpieniem bêdzie wi- dzieæ, jak ci, których za ¿ycia nienawidzi³, s¹ ulokowani wy¿ej, w pe³ni chwa³y i dobro- bytu. Hipokryta widzi wyniesione na œwiat³o dzienne, przejrzane i odczytane przez wszystkie Duchy swoje najbardziej sekretne myœli, nie mog¹c niczego ukryæ ani przes³oniæ. Lubie¿nik nie jest w stanie nasyciæ swoich potrzeb, stale odczuwa pod- niecenie, co jest dla niego przyczyn¹ okropnych cierpieñ. Chciwiec widzi nieunik- nione zmarnowanie jego skarbów. W przypadku egoisty ani jego pragnienie, ani g³ód nie s¹ zaspokajane; pozornie porzucony przez wszystkich nie dostrzega znik¹d po- mocy — a wszystko dlatego, ¿e za ¿ycia zajmowa³ siê tylko sob¹ samym. 27. Jedynym œrodkiem do unikniêcia lub umniejszenia nastêpstw b³êdów jest na- prawienie ich natychmiast. Im d³u¿ej zwleka siê z napraw¹, tym trudniejsza bêdzie ona w przysz³oœci. 28. Sytuacja Ducha po œmierci jest taka, jak¹ sam sobie przygotowa³ w ¿yciu ma- terialnym. Jeœli nie poprawi siê, wci¹¿ bêdzie mia³ do rozpoczêcia misjê, która nie- ustannie stawaæ siê bêdzie coraz ciê¿sza.

236 Prawo wszechœwiata

29. Czasowe cierpienia uzale¿nione od woli s¹ jednoczeœnie karami i leczniczymi bodŸcami s³u¿¹cymi do uzdrowienia z³a. Duchy poddane próbom to jakby chorzy znosz¹cy schorzenia spowodowane ich w³asnym niedbalstwem, przyjmuj¹cy mniej lub bardziej nieprzyjemne, odpowiednie do choroby lekarstwa. Kres choroby bêdzie tym bli¿szy, im pacjent aktywniejszy i sk³onniejszy do wspó³pracy z towarzysz¹cymi mu lekarzami. Jeœli chory przez w³asn¹ niezapobiegliwoœæ przed³u¿a sw¹ chorobê, to ci drudzy nie ponosz¹ za to odpowiedzialnoœci. Ca³¹ istotê idei kar za b³êdy i losu duszy ludzkiej, jeden z Duchów wy¿szych zawar³ w stwierdzeniu: „Ka¿demu wed³ug jego czynów — zarówno w niebie, jak i na ziemi: takie jest prawo Boskiej Sprawie- dliwoœci”.

Analizuj¹c opisywane przez Duchy prawo naturalne, dochodzi siê do wniosku, ¿e w³aœciwie jego wyk³ad nie wnosi ¿adnych nowych wartoœci, poza znanymi ju¿ z wiêk- szoœci pozytywnych systemów filozoficznych i religii. Istotnie jest to powtórzenie po- wszechnych regu³, pozbawione jedynie dogmatycznego lub politycznego opakowania. Duchy twierdz¹, ¿e w³aœnie fakt, i¿ prawo to jest „stare jak œwiat”, œwiadczy o jego wiecznoœci oraz zakodowaniu siê w umys³ach jako obowi¹zuj¹cej regu³y ¿ycia i œmier- ci. W tym miejscu a¿ siê prosi, by przytoczyæ s³owa s³ynnego wspó³czesnego pa- rapsychologa — wspomnianego doktora Lawrence’a LeShana — który rozpatruj¹c zagadnienie leczenia medialnego, wkroczy³ na œcie¿kê interpretacji uk³adu cz³o- wiek–Bóg–Wszechœwiat, osi¹gaj¹c jednoznaczne wnioski: „Powracaj¹cy motyw »Bóg jest Mi³oœci¹« wydaje siê oznaczaæ dok³adnie to, ¿e istnieje moc, energia wi¹- ¿¹ca Kosmos i skierowana zawsze na jego harmonizacjê oraz urzeczywistnienie siê odrêbnych, lecz powi¹zanych ze sob¹ czêœci. W cz³owieku si³a ta objawia siê i wyra- ¿a jako mi³oœæ i stanowi »bosk¹ iskrê« w ka¿dym z nas. Kiedy si³a ta jest rozpoznana i wsparta przez kulturê, mo¿liwy staje siê harmonijny stosunek cz³owieka do siebie samego i do innych ludzi, do reszty Wszechœwiata; mo¿liwe staje siê najbardziej nie- powtarzalne, nape³niaj¹ce groz¹ samospe³nienie. Kiedy si³a ta zostaje zignorowana albo zd³awiona, energia ulega zablokowaniu i wypaczeniu, a w historii ludzkoœci wyra¿a siê nienawiœci¹, g³odem w³adzy, materialistyczn¹ chciwoœci¹ i w koñcu, jak nam to ukazuje dehumanizacja czasów wspó³czesnych, realn¹ mo¿liwoœci¹ takiego wypaczenia ekspresji swej energii, które wiedzie do samozniszczenia. Wydaje mi siê, ¿e wyzwanie wobec nauki, cz³owieka, naukowego eksperymentu w ostateczno- œci i nieodwracalnie polega na tym, czy potrafi on zaakceptowaæ fakt, i¿ stanowi czêœæ energii Wszechœwiata i ¿e mo¿e harmonijnie istnieæ jedynie w jego obrêbie poprzez sw¹ zdolnoœæ do mi³oœci — nieograniczonej”. Niezwyk³ym przyk³adem to¿samoœci idei bliskich ka¿demu cz³owiekowi, bez wzglêdu na œwiatopogl¹d czy jakiekolwiek wartoœci, na podstawie których mo¿na do- konaæ burz¹cego podzia³u, jest tekst „Dezyderaty”, anonimowego dokumentu z 1692 roku, znalezionego przypadkiem w czasie remontu koœcio³a pod wezwaniem œwiête- go Paw³a w Baltimore, tu parafrazowany przez jednego z Duchów:

237 Opowieœci spirytystyczne

„PrzechodŸ ³agodnie przez ha³as i poœpiech, pamiêtaj¹c jaki spokój mo¿na zna- leŸæ w ciszy. O ile to mo¿liwe, bez wyrzekania siê siebie b¹dŸ na dobrej stopie ze wszystkimi. Wypowiadaj swoj¹ prawdê jasno i spokojnie. Wys³uchaj innych, nawet têpych i nieœwiadomych — oni te¿ maj¹ swoj¹ opowieœæ. Unikaj g³oœnych i napastli- wych — s¹ udrêk¹ ducha. Porównuj¹c siê z kimkolwiek, mo¿esz staæ siê pró¿ny lub zgorzknia³y, zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie. Niech twoje osi¹gniêcia i plany bêd¹ dla ciebie Ÿród³em radoœci. Wykonuj sw¹ pracê z sercem, jakkolwiek skromna by by³a, bo przecie¿ to j¹ jedynie posiadasz w zmiennych kole- jach losu. B¹dŸ ostro¿ny w interesach, na œwiecie bowiem tyle oszustwa. Niech ci to jednak nie przes³oni prawdziwej cnoty, której szukaj w cichoœci serca. Wielu ludzi d¹¿y do wznios³ych idea³ów i wszêdzie ¿ycie jest pe³ne heroizmu. B¹dŸ sob¹, zw³aszcza nie udawaj uczucia ani te¿ nie podchodŸ cynicznie do mi³oœci, albowiem wobec osch³oœci i rozczarowañ to ona jest wieczna jak trawa. Przyjmuj spokojnie, co ci lata doradzaj¹, z wdziêkiem wyrzekaj¹c siê sprawek m³odoœci. Rozwijaj si³ê du- cha, by mog³a os³oniæ ciê w nag³ym nieszczêœciu. Nie drêcz siê tworami wyobraŸni. Wiele obaw i b³êdów rodzi siê ze znu¿enia i samotnoœci. Obok zdrowej dyscypliny b¹dŸ dla siebie ³agodny. Jesteœ dzieckiem wszechœwiata, nie mniej ni¿ drzewa i gwiaz- dy. Masz prawo byæ tutaj. I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie, wszechœwiat jest bez w¹tpienia na dobrej drodze. Tak wiêc ¿yj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci siê wydaje, czymkolwiek siê trudnisz i jakiekolwiek s¹ twoje pragnienia. W zgie³ku i za- mieszaniu ¿ycia zachowaj w duszy pokój. Przy ca³ej swej z³udnoœci, znoju i roz- wianych marzeniach jest to piêkny œwiat. B¹dŸ uwa¿ny. D¹¿ do szczêœcia. Czyñ tak, jakbyœ chcia³, by tobie uczyniono. Kochaj — a reszta nale¿y do przysz³oœci!”.

238 Rodzaje mediów

Rodzaje mediów

a¿dy cz³owiek jest w naturalny sposób obdarzony zdolnoœciami medialny mi, ró¿nice dotycz¹ tylko stopnia rozwoju tej funkcji i sposobu jej wykorzy- Kstania. W przypadku mediów aktywnych, wspomagaj¹cych spektakularne zjawiska o ró¿nym charakterze, ich rozwiniête zdolnoœci s¹ zazwyczaj jednym z ele- mentów planu wcielenia. Pozosta³e osoby najczêœciej nie wykraczaj¹ poza codzienne, zwykle w ogóle nie uœwiadamiane, kontakty z Duchami opiekuñczymi i rodzinnymi. Medium nie mo¿na rozpoznaæ po jakichœ materialnych oznakach. O rozbudowa- nej medialnoœci danej osoby niekiedy œwiadczyæ mog¹ (poza zjawiskami na sean- sach) niektóre wypadki z jej ¿ycia. W obecnoœci osób maj¹cych rozpocz¹æ pracê me- dialn¹ dochodzi do manifestacji prowokowanych przez duchowego opiekuna, niekoniecznie zwi¹zanych z budz¹cym siê rodzajem medialnoœci. Maj¹ one na celu wy³¹cznie zwrócenie uwagi medium na niecodziennoœæ zjawisk w jego otoczeniu, co na ogó³ sk³ania do lektury i szukania kontaktów z grupa- mi fachowców. Kolejnym krokiem jest rozwijanie me- dialnoœci pod kierunkiem doœwiadczonych mediów i ba- daczy. Medialnoœæ stanowi jedn¹ z rozbudowanych funkcji cia³a duchowego, opart¹ na ukierunkowanym najczêœciej intencjonalnie wysy³aniu energii lub ³¹czeniu jej z ener- giami istot pozamaterialnych (Duchów lub/i cia³ ducho- wych innych ludzi). Funkcja ta mo¿e byæ wrodzona i wy- kszta³cona w odpowiednim okresie albo nabyta na przyk³ad skutkiem powa¿nych zmian w ciele material- nym, ³¹cz¹cych siê z zak³óceniem funkcjonowania cia³a Jack Webber wydzielaj¹cy duchowego. Choæ istniej¹ potwierdzone przypadki me- ektoplazmê, przyczepiaj¹c¹ siê dialnoœci ma³ych dzieci, wykszta³canie siê medialnoœci do urz¹dzeñ rezonansowych, wspomagaj¹cych efekty akustyczne wrodzonej nastêpuje najczêœciej w okresie dojrzewania.

239 Opowieœci spirytystyczne

Nastêpnym etapem jest jej rozwój prowadz¹cy do rozszerzania lub za- mierania zdolnoœci, w zale¿noœci od potrzeb danej osoby. Analiza proce- sów fizjologicznych s³ynnych me- diów wykaza³a pewien zwi¹zek ich zdolnoœci ze sfer¹ seksualn¹. Wiêk- szoœæ z nich charakteryzuje siê spo- rym temperamentem erotycznym, co prawdopodobnie powi¹zane jest z wy- Warsztat pracy medium rysuj¹cego stêpowaniem nadmiaru energii, która jeœli nie zostanie zu¿yta przy wspomaganiu manifestacji, niejako „odk³ada siê” i wp³y- wa na fizyczn¹ stronê tej w³aœnie sfery ¿ycia — i vice versa. Zdolnoœci medialne posia- daj¹ równie¿ zwierzêta, czasem w postaci bardzo rozbudowanej — potrafi¹ widzieæ Duchy, okazywaæ im swe uczucia, a nawet przekazywaæ ich pewne reakcje. Z medialnoœci¹ nierozerwalnie wi¹¿e siê rozwój moralny i intelektualny. Badania wykaza³y, ¿e aby mog³o dojœæ do kontaktu medium i Ducha, musi nast¹piæ zjawisko okreœlane mianem zjednoczenia cia³ duchowych, polegaj¹ce na wyrównaniu wibracji fal emitowanych przez oba organizmy energii. Im s³abiej rozwiniête (mniej oczyszczo- ne z wp³ywu materii) jest medium, tym mniejsze staj¹ siê jego mo¿liwoœci u³o¿enia wspó³pracy z Duchami wy¿szych kategorii, które nie widz¹c celowoœci kontaktów i per- spektyw rozwoju medium, bêd¹ go unikaæ. Ich miejsce zajm¹ natychmiast Duchy ni¿- sze, którym stan cia³a duchowego medium bêdzie bardziej odpowiadaæ. Wi¹¿e siê to z niebezpieczeñstwem naruszenia równowagi organizmu medium, które tym sposobem nara¿one bêdzie g³ównie na kontakt z energi¹ o negatywnym, wrêcz destrukcyjnym charakterze. Duchy wy¿sze podkreœlaj¹ wiêc koniecznoœæ nieustannego doskonalenia siê mediów pod wzglêdem moralnym i intelektualnym, co pozwoli na wiêzi ze sfer¹ pozamaterialn¹ charakteryzuj¹ce siê wiêkszym bezpie- czeñstwem i ³atwoœci¹ wspó³pracy. Nawi¹zanie kontaktu z medium i próby przekazania komunikatów s¹ dla Du- chów wszystkich kategorii dosyæ ³atwe, bowiem media charakteryzuj¹ siê silniejszym ni¿ u pozosta³ych osób pro- mieniowaniem cia³a duchowego. Sprawia to, ¿e s¹ bardzo szybko postrzegane przez Duchy i najczêœciej na skutek tego w ich otoczeniu stale przebywa ktoœ chc¹cy zamani- festowaæ swoj¹ obecnoœæ. W takich wypadkach uwidacz- nia siê kolejna funkcja Ducha–opiekuna, który zapobiega Mary Marshall wydzielaj¹ca ewentualnym „napaœciom” na medium, a w czasie seansów ektoplazmê i wpomagaj¹ca kieruje wspó³prac¹ ze sfer¹ pozamaterialn¹, okreœlaj¹c gra- zjawiska optyczne nice bezpieczeñstwa, które medium akceptuje lub nie.

240 Rodzaje mediów

Medialnoœæ jest funkcj¹ przezna- czon¹ do wykorzystania tylko w szcze- gólnych sytuacjach. Wystêpowanie nieprzerwanej gotowoœci medium do wywo³ywania zjawisk i przekazywa- nia komunikatów jest stanem niena- turalnym oraz œwiadczy o jego za- burzeniach fizjologicznych lub psychicznych. Prowadzi to najczê- œciej do chorób, a w drastycznych przypadkach nawet do œmierci wywo- ³anej nadu¿yciem medialnoœci i wy- eksploatowaniem organizmu. Ofiara- mi tego zjawiska s¹ czêsto media charakteryzuj¹ce siê wybuja³¹ egzal- tacj¹, d¹¿¹ce do demonstrowania wszystkim „nadnaturalnej” (jak same mniemaj¹!) mocy i imponowania ni¹. Niejednokrotnie s¹ to media znajdu- j¹ce siê pod sta³ym wp³ywem Du- chów ni¿szych. Aby praca nad kontaktami ze œwiatem pozamaterialnym przebiega- ³a bez zak³óceñ i niebezpieczeñstw, medium musi odznaczaæ siê pewnymi cechami. Duchy, tak jak ludzie, sym- patyzuj¹ z osobami o podobnym stopniu rozwoju intelektualnego, mo- ralnego, zainteresowaniach, upodo- baniach itp. Dlatego te¿, aby medium otrzymywa³o komunikaty od Duchów wy¿szego rzêdu (o co przecie¿ cho- dzi), powinno wieœæ okreœlony tryb ¿ycia, d¹¿yæ do czystoœci ducha i cia- ³a, praktykowaæ dobro, wyzbyæ siê egoizmu itp. Palenie tytoniu, za¿ywa- nie narkotyków czy nadu¿ywanie al- koholu prowadz¹ do uszkodzeñ orga- nizmu fizycznego i cia³a duchowego — co sprawia, ¿e medium mo¿e mieæ Zjawisko „znikania” medium bêd¹ce skutkiem na³o¿enia siê rozmaite trudnoœci w pracy na sean- cia³a duchowego na cia³o materialne

241 Opowieœci spirytystyczne sach. Brak kontroli nad sob¹ i brak mo¿liwo- œci jasnego rozumowania stanowi¹ narusze- nie zasad bezpieczeñstwa i eliminuj¹ me- dium jako osobê niewiarygodn¹. Negatywne uczucia i ¿¹dze, którymi nasycona jest emi- towana przez nie energia, zawsze przyci¹ga- j¹ Duchy ni¿sze. Wszystko to nara¿a na nie- bezpieczeñstwo nie tylko nieodpowiedzialne medium, lecz tak¿e pozosta³ych uczestników seansu. Naj³agodniejsz¹ form¹ tak niefraso- bliwej medialnoœci s¹ fa³szywe komunikaty, a najdrastyczniejsz¹ — pojedyncze lub na- wet zbiorowe opêtania. Medium nie powin- no odczuwaæ dumy z powodu posiadania w³aœciwoœci medialnych, gdy¿ nie s¹ one jego zas³ug¹. Skromnoœæ, uczynnoœæ, chêæ pomocy cierpi¹cym ludziom i Duchom, mi- ³oœæ kierowana do ca³ego otoczenia, rzetel- Harry Houdini w skrzyni do badania mediów noœæ i uczciwoœæ — oto cechy dobrego me- dium. Praca medialna jest bowiem misj¹ wi¹¿¹c¹ siê z ogromn¹ odpowiedzialnoœci¹, której celem jest przekazanie wiedzy maj¹cej wp³yw na rozwój moralny cz³owieka. Nawet doœwiadczone media nie zawsze s¹ w stanie zachowaæ wszystkie obo- wi¹zuj¹ce regu³y pracy, a to sprawia, ¿e niejednokrotnie zapadaj¹ na zdrowiu lub trac¹ swoje zdolnoœci. Utrata medialnoœci wywo³ana jest najczêœciej jej nadu¿y- ciem. Medium mo¿e straciæ swoje mo¿liwoœci, je¿eli wykorzystuje je w z³ych celach, pobiera op³aty za wywo³ywane zjawiska, podchodzi do pracy ambicjonalnie, zbyt czêsto i za intensywnie bierze udzia³ w eksperymentach, poœwiêca siê doœwiadczeniom sprzecznym z charakterem ba- dañ podjêtych przez jego grupê itp. Do utraty me- dialnoœci mog¹ przyczyniæ siê wszelkie u³omno- œci moralne, których medium jest œwiadome, lecz nawet nie próbuje ich zwalczyæ. U niektórych mediów zdolnoœci zanikaj¹, poniewa¿ dalsza pra- ca mo¿e byæ dla nich niebezpieczna, bo wi¹¿e siê z du¿ymi wydatkami energii, które mog¹ nega- tywnie odbiæ siê na zdrowiu. W takich wypad- kach utrata medialnoœci jest wywo³ywana i kon- Fotografia transcendentalna uzyskana w obecnoœci Williama Hope’a trolowana przez opiekuna medium. U wielu mediów ich zdolnoœci zanikaj¹ czasowo, zw³asz-

242 Rodzaje mediów cza gdy podstawowym celem ich aktywnoœci sta- je siê rodzina lub bardzo wa¿ne zadania natury zawodowej. Ze wzglêdu na stopieñ emocjonalnego zaanga- ¿owania medium w wystêpuj¹ce w jego obecnoœci zjawiska, wyró¿nia siê media naturalne (mimo- wolne) i samodzielne (fakultatywne). W przypad- ku tych pierwszych, do zjawisk w ich obecnoœci dochodzi spontanicznie — bez udzia³u, a nawet wbrew, ich woli. Nie maj¹ one wp³ywu na prze- bieg zjawiska i czêsto nie s¹ nawet w stanie nawi¹- zaæ bli¿szego kontaktu z manifestuj¹c¹ siê istot¹. Jest to cecha na ogó³ nieprzyjemna, bowiem ko- munikaty Duchów wy¿szych t¹ metod¹ s¹ niezwy- kle rzadkie, a istoty ni¿sze nie umiej¹ przekazaæ Fotografia transcendentalna uzyskana niczego wartoœciowego, poza manifestacj¹ swej w obecnoœci pani Gal obecnoœci lub dzia³aniami z³oœliwymi. O medialnoœci naturalnej mo¿na mówiæ w przy- padku zjawisk w miejscach nawiedzonych, okreœlanych potocznie jako poltergeist, jak równie¿ gdy medium na skutek szkodliwej dzia³alnoœci utraci³o mo¿liwoœæ kon- troli i zosta³o ukarane takim rodzajem medialnoœci. Media œwiadome ca³kowicie kontroluj¹ zjawiska i przekazywanie poszczególnych komunikatów, zwykle maj¹c poczucie osobowoœci i charakteru manifestuj¹cych siê istot. Mog¹ w ka¿dej chwili przerwaæ zjawisko lub w przypadku manifestacji fizycznych w³asnego cia³a duchowe- go — kszta³towaæ je wedle upodobania. Niejednokrotnie medialnoœæ naturalna stanowi pierwszy etap w rozwoju si³ medialnych i z czasem przekszta³ca siê w œwiadom¹. Dziel¹c media ze wzglêdu na charakter rejestrowanych w ich obecnoœci zjawisk, wyró¿nia siê te do wywo³ywania efektów fizycznych oraz specjalizuj¹ce siê w prze- kazach o charakterze inteligentnym. Do pierwszej grupy zalicza siê media wspoma- gaj¹ce zaistnienie ruchów i przemian struktury cia³ bezw³adnych, materializacji, zja- wisk optycznych, dŸwiêkowych, zapachowych itp. W przypadku grupy drugiej wystêpuj¹ komunikaty zawieraj¹ce ró¿nego rodzaju informacje o charakterze s³ow- nym (mówione, pisane, g³os bezpoœredni), niewerbalnym (dŸwiêki i ruchy przedmio- tów stanowi¹ce odpowiedzi na pytania lub bêd¹ce elementami rozbudowanego prze- kazu), plastycznym (rysunki, obrazy, rzeŸby, odlewy, odciski itp.), optycznym (wizje symboliczne, materializacje myœli) i mechanicznym (przy wykorzystaniu aparatury elektronicznej, materia³ów fotograficznych itp.). Jest to jednak podzia³ sztuczny, bo- wiem najczêœciej zwyczajnym zjawiskom fizycznym towarzysz¹ manifestacje inteli- gentne, przy czym jedne i drugie wspomagane s¹ przez to samo medium. Poszczególne zdolnoœci krzy¿uj¹ siê wiêc i uzupe³niaj¹, by w zale¿noœci od charakteru medium i jego pracy przyjmowaæ nawet bardzo rozbudowane formy. W obu grupach wyodrêbnia siê kilka rodzajów szczegó³owych:

243 Opowieœci spirytystyczne media do efektów fizycznych * energetyzuj¹ce — potrafi¹ wspieraæ sw¹ energi¹ inne media lub wspomagaæ do- wolne zjawiska fizyczne; bardzo czêsto spotykane; * typtologiczne — wywo³uj¹ lub wspomagaj¹ stukniêcia i ha³asy; najczêœciej natu- ralne; bardzo czêsto spotykane; * motoryczne — wywo³uj¹ lub wspomagaj¹ wywo³ywanie ruchów cia³ bezw³ad- nych; bardzo czêsto spotykane; * lewitacyjne — wywo³uj¹ lub wspomagaj¹ przeniesienie w powietrzu i uniesienia cia³ bezw³adnych (równie¿ innych osób): popularne mniej lub bardziej, w zale¿no- œci od klasy zjawiska; te doprowadzaj¹ce do w³asnej lewitacji przy wykorzystaniu swego cia³a duchowego (bez udzia³u Duchów) s¹ niezwykle rzadkie; * do efektów muzycznych — wywo- ³uj¹ lub wspomagaj¹ wydobywanie siê dŸwiêków z instrumentów mu- zycznych bez ich dotykania (ewentu- alnie przy minimalnym kontakcie); bardzo rzadkie; * materializacyjne — wspomagaj¹ powstawanie fluidalnych, dotykal- nych, widzialnych dla wszystkich Margaret Crandon z czêœciowo zmaterializowan¹ zjaw¹ obecnych zjaw; bardzo rzadkie; * do g³osu bezpoœredniego — wspomagaj¹ zwykle niewidzialne materializacje oœrod- ków mowy, wykorzystywanych przez Du- chy bezpoœrednio; bardzo rzadkie; * do aportów — odmiana mediów motorycz- nych; wspomagaj¹ przynoszenie czasem nawet ze znacznych odleg³oœci przedmio- tów materialnych, czemu towarzyszy odpo- wiednio ich de- i materializacja; rzadkie; * do pracy w ciemnoœciach — odmiana wszystkich innych rodzajów mediów, wy- magaj¹cych do pracy ca³kowitej ciemno- Paul Elhoney materializuj¹cy kwiat œci, maj¹cej na celu utratê kontaktu fizycz- nego z otoczeniem; po wielu æwiczeniach mog¹ równie dobrze pracowaæ przy œwietle; bardzo rzadkie;

media czuj¹ce (wra¿liwe) — posiadaj¹ zdolnoœæ wyczuwania obecno- œci Duchów, ich natury, to¿samoœci i intencji; Kwiaty zmaterializowane przez Paula Elhoneya media innych typów maj¹ tê zdolnoœæ mniej

244 Rodzaje mediów

lub bardziej rozwiniêt¹; w przypadku spe- cjalizacji tylko tej funkcji, spotykane rzadko; media s³ysz¹ce * fizyczne — s³ysz¹ g³osy Duchów przy po- mocy uszu; nie potrzebuj¹ transu i spe- cjalnych warunków; rzadko spotykane; * mentalne — s³ysz¹ g³osy Duchów jakby z w³asnego wnêtrza, do czego wykorzy- stuj¹ cia³a duchowe; czêsto spotykane; Przedmioty materializowane i zjawiaj¹ce siê na zasadzie aportów w obecnoœci Jacka Webbera media mówi¹ce * inkorporacyjne — komunikuj¹cy siê Duch czasowo wciela siê w organizm (czêsto bêd¹cego w transie) medium, wykorzystuj¹c jego organy mowy; medium nie ma wp³ywu na formê przekazu i najczêœciej nie pamiêta póŸniej jego treœci; najczê- œciej jest œwiadome samego zjawiska i mo¿e je przerwaæ w ka¿dej chwili; towarzyszy temu niekiedy transfigura- cja twarzy medium i zmiany barwy g³osu; czêsto spoty- kane; * intuicyjne — medium, wykorzystuj¹c w³asny zasób s³ów, przekazuje komunikat, którego idea (lub poszcze- gólne elementy) pojawiaj¹ siê w jego umyœle dziêki zjednoczeniu z cia³em duchowym komunikuj¹cego siê Ducha; medium jest w pe³ni œwiadome sytuacji — wyj¹- tek stanowi¹ pocz¹tkuj¹cy, maj¹cy trudnoœci z rozró¿- nieniem idei w³asnych i przekazywanych z zewn¹trz; Eva Carrere wydzielaj¹ca czêsto spotykane; ektoplazmê * ksenoglosyjne — odmiana dwóch poprzednich rodza- jów mediów, charakteryzuj¹ca siê przekazywaniem komunikatów w jêzykach ob- cych (nieznanych medium); bardzo rzad- ko spotykane; media widz¹ce — widz¹ Duchy i cia³a duchowe, bêd¹c w transie lub w zwyk³ym stanie; niektóre widz¹ tylko Duchy w³aœnie komunikuj¹- ce siê na seansie, inne zauwa¿aj¹ istoty stale przebywaj¹ce w otoczeniu; w zale¿- noœci od klasy zjawiska powszechne lub Eksperyment z planszet¹ i alfabetem rzadko spotykane;

245 Opowieœci spirytystyczne media somnambuliczne — znajduj¹c siê w transie lub w zwyk³ym stanie, doznaj¹ wizji o charakterze symbo- licznym i niekiedy proroczym; w zale¿noœci od klasy zjawiska powszechne lub rzadko spotykane; media lecz¹ce * fizyczne — ingeruj¹ce bezpoœrednio w organizm chorego przy wykorzystaniu na- rzêdzi lub zjawisk de- i materializacji cia³a; specjalizuj¹ siê we wspó³pracy z Du- chami chirurgów i innych lekarzy; rzadko spotykane; * mentalne — wywieraj¹ce wp³yw na chorego bez fizycznej (w ziemskim znaczeniu) ingerencji w jego organizm, wykorzystuj¹c promieniowanie cia³ duchowych, w³a- snego lub wspó³pracuj¹cego Ducha; niekiedy w ró¿ny sposób przekazuj¹ komuni- katy o charakterze recept i porad medycznych; w zale¿noœci od klasy zjawiska po- wszechne lub rzadko spotykane; media pneumatograficzne — odmiana stanowi¹ca skrzy¿owanie mediów psychograficznych i do wywo³ywa- nia zjawisk fizycznych; w ich obecnoœci (na przygotowanym materiale lub przed- miotach w otoczeniu) pojawiaj¹ siê komunikaty pisemne, niekiedy w obcych jêzy- kach i z towarzyszeniem rysunków; bardzo rzadko spotykane; media psychograficzne (pisz¹ce i rysuj¹ce) * mechaniczne (pasywne, automatyczne) — przy ich pomocy Duchy bezpoœrednio przekazuj¹ swoje myœli, kieruj¹c fluidy na rêkê medium trzymaj¹c¹ o³ówek; ko- munikaty mog¹ mieæ formê tekstu, rysunku, zapi- su nutowego itp.; medium nie wie, co pisze; ruch rêki, a nawet sposób trzymania o³ówka s¹ nieza- le¿ne od jego woli; myœl pod¹¿a za przekazem; rêka porusza siê bez przerwy tak d³ugo, jak Duch ma coœ do powiedzenia; w zale¿noœci od klasy zja- wiska po- wszechne lub rzad- Przyk³ad rozbudowanego komunikatu na ko spoty- zasadzie pisma automatycznego (Kinga) kane; * intuicyjne — medium, wykorzystuj¹c w³asne zdolnoœci pisarskie lub rysowni- cze, przekazuje komunikat, którego idea (lub poszczególne elementy) pojawiaj¹ Przyk³ad pisma automatycznego wyra¿aj¹cego siê w jego mózgu za spraw¹ zjednoczenia idee Ducha w jêzyku niezrozumia³ym dla z cia³em duchowym komunikuj¹cego siê uczestników seansu (Katarzyna)

246 Rodzaje mediów

Ducha; myœl poprzedza przekaz; medium jest w pe³- ni œwiadome sytuacji — wyj¹tek stanowi¹ media pocz¹tkuj¹ce, maj¹ce trudnoœci z rozró¿nieniem idei w³asnych i przekazywanych z zewn¹trz; czêsto spotykane; * pó³mechaniczne — po³¹czenie cech dwóch po- przednich typów; medium czuje, ¿e rêka jest kiero- wana niezale¿nie od jego woli, lecz jednoczeœnie œwiadome jest zawartoœci komunikatu; myœl towa- rzyszy przekazowi; najpopularniejsze; * poligloci — pisz¹ w obcych sobie jêzykach; rzadko spotykane; * analfabeci — media przekazuj¹ce komunikaty pi- semne, niepotrafi¹ce poza seansami pisaæ i czytaæ; rzadko spotykane; media inspirowane — do tego rodzaju mo¿na zaliczyæ ka¿d¹ osobê, któ- ra w stanie normalnym lub w transie, bez wiêk- szych trudnoœci, otrzymuje komunikaty czêsto na- wet sprzeczne z jej wczeœniejszymi ideami; Fazy rozwoju automatyzmu graficznego odmiana mediów intuicyjnych; wystêpuje tu du¿a pocz¹tkuj¹cego medium pisz¹cego trudnoœæ w odró¿nieniu myœli (Pawe³) w³asnej medium od przekazu; myœli pochodz¹ce z zewn¹trz po- jawiaj¹ siê spontanicznie; nieœwiadomymi mediami tego typu jest wiêkszoœæ artystów — st¹d bior¹ siê przyp³ywy natchnie- nia, „mêki twórcze” itp.; czêsto spotykane;

media przeczuwaj¹ce — odmiana mediów inspirowanych; zdolnoœæ przeczuwania mo¿e byæ mniej lub bardziej rozwiniêta; wi¹¿e siê ona ze zja- wiskiem podwójnego widzenia, to jest widzenia nastêpstw spraw teraŸniej- szych i zwi¹z- ków pomiêdzy wydarzeniami; rzadko spotykane; media pobudzaj¹ce — chocia¿ same nie wykazuj¹ zdol- £uk elektryczny powstaj¹cy przy napiêciu kilku milionów noœci do takiej czy innej formy woltów. Niektórzy badacze twierdz¹, ¿e jego forma stanowi analogiê do form kszta³tuj¹cej siê ektoplazmy, co – byæ przekazywania komunikatów, ich mo¿e – œwiadczy o pokrewieñstwie obu zjawisk

247 Opowieœci spirytystyczne

obecnoœæ i wysy³ana przez nie energia wspomaga wystêpowanie zjawisk, w któ- rych uczestnicz¹ inne media; zwykle jest to stan przejœciowy, prowadz¹cy do wy- kszta³cenia siê konkretnego rodzaju medialnoœci; s¹ niezwykle przydatne w du- ¿ych grupach badawczych; czêsto spotykane; media transkomunikacyjne — obdarzone s¹ zdolnoœci¹ wspomagania komunikowania siê Duchów za pomoc¹ wspó³czesnych urz¹dzeñ mechanicznych: radia, te- lewizji, telefonów, kom- puterów, magnetycznych noœników dŸwiêku i ob- razu; odmiana mediów do wywo³ywania zjawisk fizycznych; coraz czê- œciej spotykane. Hilda Levis fa³szuj¹ca materializacjê bukietu kwiatów Medialnoœæ nie jest sztuk¹ ani zawodem. Istnieje tylko dziêki wspó³pracy z Du- chami i je¿eli te odejd¹, ¿adne wysi³ki nie s¹ w stanie jej przywróciæ.

248 Miejsca nawiedzone

Miejsca nawiedzone

tak zwanym nawiedzeniu mo¿na mówiæ w przypadku d³ugotrwa³ych mani- festacji Duchów zachodz¹cych w jednym miejscu lub w stosunku do tej sa- Omej osoby (wzglêdnie grupy osób). Niekiedy zamiennie u¿ywa siê okreœle- nia poltergeist, choæ przy jego pomocy zwyk³o siê raczej opisywaæ spontaniczne manifestacje Duchów, niekiedy krótkotrwa³e i wywo³ane nie tyle planowym dzia³a- niem istoty ze sfery pozamaterialnej, co raczej wykorzystaniem przez ni¹ nadarzaj¹- cych siê warunków do manifestacji — na przyk³ad gwa³townego odblokowania me- dialnoœci w przypadku dojrzewaj¹cych dzieci. Nawiedzenia maj¹ najczêœciej przebieg spokojny i choæ niepokoj¹ ich œwiadków, to jednak czêsto Duchy nie maj¹ wrogich zamiarów, nie chc¹ te¿ zabawiæ siê kosztem obserwatora. Poltergeist kojarzo- ny jest zwykle z agresywnymi zjawiskami fizycznymi, brutalnoœci¹ i nieprzewidywal- noœci¹ skutków. Zjawiska tego typu przyjmuj¹ formy wybitnie prowadz¹ce do prze- straszenia obserwatora lub wywo³ania budz¹cych zdumienie efektów. Na temat materializacji Duchów spotykanych w tak zwanych miejscach nawie- dzanych wypowiedzia³ siê miêdzy innymi wspomniany Piotr Lebiedziñski. Wprawdzie badacz stawia znak rów- noœci miêdzy zjawami Duchów i manifestacj¹ wys³ane- go cia³a duchowego osoby ¿yj¹cej, co wprowadza do jego teorii pewien zamêt, jednak niektóre uwagi s¹ nie- w¹tpliwie cenne: „Widma z »domów nawiedzanych« po- dobne s¹ do zjaw, jakie ukazuj¹ siê na seansach, albo do sobowtórów, wysy³anych przez ludzi umieraj¹cych lub bêd¹cych w niebezpieczeñstwie, jakkolwiek zjawy te nie s¹ »duchami«, gdy¿ osoby, które je wytwarzaj¹, ¿yj¹ jeszcze. Ludzi, którzy zginêli œmierci¹ gwa³town¹, by³o na œwiecie bardzo du¿o, gdy tymczasem zjawiska nawie- Rycina z epoki przedstawiaj¹ca dzania nale¿¹ do wzglêdnie rzadkich; musz¹ one wyma- s³ynnego dobosza z Tedworth

249 Opowieœci spirytystyczne

gaæ jakichœ warunków specjalnych. Takim warunkiem mog³aby byæ medialnoœæ. Mo¿na tedy przypuœciæ, ¿e osoby, których widma ukazuj¹ siê w domach nawiedza- nych by³y mediami, lub te¿ ¿e ich medialnoœæ objawi³a siê w chwili œmierci pod wp³ywem wstrz¹œnienia psy- chicznego, spowodowanego przera¿eniem, obaw¹ œmier- ci, uczuciem zemsty nad morderc¹ itp. Medium maj¹ce umrzeæ wytwarza sobowtóra czy zjawê, która pozostaje. 1. Widma, i w ogóle zjawiska nawiedzenia, maj¹ cha- rakter automatyczny, tak jakby by³y w rzeczy samej kie- rowane myœl¹ przewodni¹ czy te¿ ostatni¹ wol¹ osoby Zdemolowane mieszkanie po umieraj¹cej, w zamiarze ujawnienia dokonanej zbrodni, manifestacji z³oœliwego Ducha zemsty, ¿¹dania chrzeœcijañskiego pogrzebu, spe³nienia niedope³nionego zobowi¹zania, wynagrodzenia krzywd, ukazania siê osobom dro- gim itp. 2. Zjawiska nawiedzenia ustaj¹ zwykle, gdy te ¿¹dania lub cele zostan¹ spe³nione, w przeciwnym razie trwaj¹ przez czas d³u¿- szy, a nastêpnie powoli i stopniowo zanikaj¹. 3. W wiêkszoœci wypadków widma uka- zuj¹ siê tam, gdzie dokonano zbrodni, gdzie zosta³y pochowane cia³a ofiar lub gdzie oso- by, których widma ukazuj¹ siê, mieszka³y za ¿ycia, s³owem tam, gdzie pozostawi³y coœ Lewitacje przedmiotów w Saint Jean de la Maurienne ze swej substancji (resztki cia³, krew, ubrania) lub te¿ gdzie ziemia, mury i meble przechowa³y psychometryczne œlady ich bytnoœci. Poniewa¿ usuniêcie z danego miejsca cia³ lub przebudowanie domostw powoduje zni- kanie objawów nawiedzenia, przeto mo¿na przypuœciæ, ¿e obecnoœæ substancji pozosta³ych po zmar³ych u³atwia materializowanie siê widm.” Teoria ta mimo niew¹tpliwych sukcesów Lebiedziñ- skiego na polu mediumizmu eksperymentalnego nie zosta- ³a zaakceptowana, bowiem oparta jest nie tyle na przes³an- kach naukowych, co raczej na przes¹dach dotycz¹cych nawiedzenia. Zawiera ona wiele elementów powtarzaj¹- cych siê w tysi¹cach podobnych opowieœci, których bo- haterami s¹ Duchy i przera¿eni „nadprzyrodzonymi” zja- wiskami mieszkañcy domu lub jego okolic. W Polsce ciekawym przewodnikiem po nawiedzonych miejscach,

Rycina z epoki przedstawiaj¹ca polecanym zw³aszcza turystom, jest ksi¹¿ka „Duchy pol- Ducha z Guillonville skie” autorstwa Bogny Wernichowskiej i Macieja Ko-

250 Miejsca nawiedzone z³owskiego, w której znaleŸæ mo¿na miêdzy inny- mi urocz¹ relacjê o zdarzeniach na zamku w Nie- dzicy. Gdy w 1949 roku ekipa remontowa prowadzi³a tam prace konserwatorskie, in¿ynierowi kieruj¹ce- mu robotami przytrafi³a siê niecodzienna przygo- da. Wieczorem, gdy wszyscy opuœcili zamek, przy- pomnia³o mu siê, ¿e musi jeszcze wymierzyæ jakieœ okno — wróci³ wiêc, zabieraj¹c ze sob¹ po- mocnika. Na dziedziñcu zamkowym panowa³a ci- Pude³ka nadpalone podczas manifestacji sza, zanosi³o siê na spokojn¹ noc. Kiedy przyst¹pi³ w Londynie do mierzenia otworu okiennego, poczu³ bardzo silny podmuch zimnego wiatru. Zdzi- wi³ siê nieco i spojrza³ przez okno, lecz wszêdzie panowa³ spokój. Nagle, nad g³owa- mi robotników przelecia³a belka, któr¹ uprzednio zamknêli zamkowe wrota, i z hu- kiem uderzy³a o œcianê. Wystraszeni mê¿czyŸni spojrzeli w kierunku, z którego nadlecia³a. Zobaczyli otwarte drzwi zamkowej kaplicy i stoj¹c¹ na jej progu kobietê o charakterystycznym typie urody, ubran¹ w bia³¹, œwietlist¹ szatê. Pozostawiwszy narzêdzia, puœcili siê biegiem do wsi i w pierwszej napotkanej chacie opowiedzieli o ca³ym wydarzeniu. Gospodyni nawet zbytnio siê nie zdziwi³a i stwierdzi³a, ¿e po prostu spotkali Ducha Uminy — ksiê¿niczki inkaskiej zasztyletowanej niegdyœ w³a- œnie na progu kaplicy. Ducha tego widzia³o tak wiele osób, ¿e w tym wypadku trudno jest mówiæ o halucynacji, bujnej wyobraŸni, czy plotce maj¹cej na celu przyci¹gniê- cie turystów. Duchy jawnie nawiedzaj¹ce ludzi wcale jednak nie musz¹ mieæ historycznego ro- dowodu. W roku 1990 w Bydgoszczy, w mieszkaniu pewnego m³odego ma³¿eñstwa przez wiele tygodni dochodzi³o do systematycznych manifestacji pocz¹tkowo nie- zidentyfikowanego Ducha. Zjawiska mia³y charakter g³ównie materialny: zapala³o siê i gas³o œwiat³o, pêka³y szklane przedmioty; mimo ¿e mieszkanie znajdowa³o siê na czwartym piêtrze, s³ychaæ by³o pukanie w zewnêtrzn¹ szybê okna. Zaniepokojona ro- dzina poprosi³a o interwencjê spirytystów, którzy stwierdzili, ¿e przebywa tu Duch ojca w³aœciciela mieszkania, usi³uj¹cy poro- zumieæ siê ze swym synem w ten w³aœnie sposób. Przekazawszy drog¹ medialn¹ infor- macjê o swym stanie, Duch odszed³ w za- œwiaty, a wszelkie k³opotliwe dla mieszkañ- ców zjawiska usta³y. Najwiêcej opowieœci o nawiedzeniach, poltergeistach i niezamierzonych spotka- niach z Duchami, których uczestnikami by³y Ch³opiec przywi¹zany do ³ó¿ka celem zapobie¿enia niekiedy zupe³nie przypadkowe osoby, zna- atakom z³oœliwego Ducha podczas manifestacji leŸæ mo¿na w prasie brukowej i popularnej w Anglii w 1945 roku

251 Opowieœci spirytystyczne

literaturze ezoterycznej. Powinny byæ one jednak traktowane niezwykle ostro¿nie, niekiedy nawet z przymru¿eniem oka, bo w wielu przypadkach „dokument” mo¿e mieæ charakter kaczki dziennikarskiej i o po- my³kê nie trudno. Niekiedy spontaniczne manifestacje s¹ tak realistyczne, ¿e ich œwiadkowie zdaj¹ sobie sprawê ze zdarzenia dopiero po ja- kimœ czasie. W 1950 roku grupa dyploma- tów zje¿d¿aj¹ca na nartach w okolicach Oslo (Norwegia) natknê³a siê na staromod- nie ubran¹ kobietê, mówi¹c¹ ze szkockim akcentem. W pewnym momencie kobieta nagle znik³a, a zaniepokojeni jej losem mê¿czyŸni ustalili, ¿e stoj¹cy nieopodal

Samochód i buty przemieszczone podczas dom przed czterdziestu laty nale¿a³ do wie- manifestacji fizycznych w Paragwaju w 1973 roku œniaka maj¹cego za ¿onê Szkotkê. Oboje ju¿ dawno nie ¿yli. Siedem lat póŸniej w jednym z helsiñskich hoteli dochodzi³o do manifestacji Ducha prezydenta Finlandii Juha Kustiego Paasikiviego (1870–1956), który przechadza³ siê po korytarzach, a nawet jeŸdzi³ wind¹, nie naciskaj¹c guzików. Przyzwyczajeni do jego obecnoœci za ¿ycia goœcie hotelowi dopiero po chwili zasta- nowienia wpadali w przera¿enie, uœwiada- miaj¹c sobie, ¿e prezydent nie ¿yje od kilku miesiêcy. Z jednym z najniezwyklejszych przypad- ków nawiedzenia nauka zetknê³a siê w 1850 roku we francuskim Cideville (Norman- dia), gdzie dochodzi³o do zjawisk wywo³y- wanych jednoczeœnie przez Duchy i me- Œlady ognia po manifestacji z³oœliwego Ducha dium wysy³aj¹ce swe cia³o duchowe. Rzecz w Brazylii mia³a miejsce na plebanii zamieszkiwanej przez wiejskiego proboszcza, ojca Tinela, a g³ównym sprawc¹ zjawisk by³ najpraw- dopodobniej czterdziestoletni Felix Thorel, wynajêty przez pewnego znachora, aresztowanego na skutek donosu z³o¿onego przez ksiêdza za prowadzenie nielegal- nej praktyki lekarskiej. Œwiadkami manifestacji by³o ponad trzydzieœci osób, które ich prawdziwoœæ potwierdzi³y przed s¹dem, gdy ksi¹dz oskar¿y³ Thorela o czarno- ksiêstwo. Jak wynika z akt s¹dowych, Thorel mia³ dotkn¹æ dwóch uczniów ojca Ti- nela, którzy natychmiast zostali opêtani i funkcjonowali w mieszkaniu proboszcza jako epicentrum z³oœliwych ataków ze sfery pozamaterialnej. Zaczê³o siê ca³kiem nie- winnie: od stukniêæ w œcianê, które odpowiednio do poleceñ œwiadków stawa³y siê sil-

252 Miejsca nawiedzone niejsze lub uk³ada³y w rytm piosenek. Ch³opcy na polece- nie biskupa Pary¿a opuœcili plebaniê, lecz zjawiska pozo- sta³y. W pokojach przesuwa³y siê sto³y, szczypce i ³opatka do wêgla wyskakiwa³y z kominka i wskakiwa³y doñ z po- wrotem, w powietrzu fruwa³ m³otek i œwiecznik, a drzwi nie dawa³y siê otwieraæ. W koñcu zaczê³y siê czêœciowo materializowaæ zjawy, które bi³y uczniów proboszcza. On sam tak wspomina³ jedno ze zjawisk: „Widziad³o na kszta³t widma ludzkiego odzianego w bluzê straszy³o mnie przez piêtnaœcie dni wszêdzie, dok¹dkolwiek siê uda³em, a nikt poza mn¹ nie by³ w stanie go dostrzec”. W czasie s¹dowej konfrontacji okaza³o siê, ¿e zjawa mia- ³a postaæ Thorela. Thorel na dodatek zapowiada³ zaist- nienie takich czy innych zjawisk, na przyk³ad tañców Przedmioty powyginane podczas mebli i powypadania okien w ca³ej plebanii. Pewnego spontanicznych manifestacji dnia widmo Thorela ukaza³o siê na pod³odze. Gdy w miejsce to wbito gwoŸdzie, je- den z nich roz¿arzy³ siê do czerwonoœci, a deski zaczê³y dymiæ. Jeden z gwoŸdzi zo- sta³ wbity w miejscu, gdzie zjawa mia³a policzek. Kilka dni póŸniej zauwa¿ono, ¿e Thorel ma ranê w tym samym miejscu, co œwiadczy o tym, ¿e plebaniê nawiedza³ osobiœcie, wysy³aj¹c swe cia³o duchowe. Sprawê tê bada³ miêdzy innymi specjalnie przyby³y z Pary¿a markiz Jules Eudes de Mirville, który przeprowadzi³ tu ekspery- menty typtologiczne. Proces zakoñczy³ siê skazaniem Thorela na pokrycie kosztów s¹dowych, a proboszcz bezpowrotnie utraci³ swoich uczniów. Prawdziw¹ kopalni¹ opowieœci o nawiedzeniach i manifestacjach Duchów znanych osób s¹ Wyspy Brytyjskie. Za „najbardziej nawiedzony przez Duchy budynek Anglii” uwa¿a siê proboszczówkê w Borley, po³o¿onym na granicy hrabstw Essex i Suffolk. Niesamowitym opowieœciom sprzyja³ na- strój panuj¹cy w tym miejscu. By³a to po- nura, otoczona drzewami wiktoriañska budowla, wzniesiona w 1863 roku dla wie- lebnego Henry’ego Bulla. Po nim probo- stwo obj¹³ jego syn Harry, zainteresowany eksperymentaln¹ stron¹ spirytyzmu. Gdy Harry Bull zmar³ w 1927 roku, relacje o na- wiedzonym domu przekroczy³y pewn¹ granicê przyzwoitoœci, bowiem pojawi³y siê w nich konie ci¹gn¹ce powozy–widma, bezg³owi mê¿czyŸni, dziewczêta w bieli Lewitacje przedmiotów podczas manifestacji w Leeps oraz zjawa zakonnicy przechadzaj¹ca siê po probostwie i ogrodzie widziana przez rodzinê proboszcza nawet przy œwietle dziennym. Przypadek ten stanowi³ ostatni¹ wielk¹ sprawê Harry’ego Price’a, który

253 Opowieœci spirytystyczne pojawi³ siê tu w 1929 roku w towarzystwie dzien- nikarza z „The Daily Mirror” (Codzienne Zwier- ciad³o), które to czasopismo szeroko informowa³o o dzia³alnoœci badacza. Price, studiuj¹c historiê posiad³oœci, ustali³, ¿e w XIV wieku zamordowano tu zakonnicê, której zarzucono mi³oœæ do jakiegoœ mnicha. Byæ mo¿e wiêc czarna zjawa mia³a coœ wspólnego z tym wydarzeniem. Jednak w miêdzy- czasie do proboszczówki wprowadzi³ siê starszy duchowny, nazwiskiem Foyster, z m³od¹ ¿on¹ Ma- riann¹. Ona (mimo niew¹tpliwej urody) najwyraŸ- niej nie spodoba³a siê niewidzialnym mieszkañ- com Borley, bowiem ju¿ na powitanie jakaœ tajemnicza si³a podbi³a jej oko, a nocami uporczy- wie wyrzuca³a j¹ z ³ó¿ka. Na œcianach pojawia³y siê adresowane do Marianny napisy — b³agania o mo- dlitwê i msze za cierpi¹ce dusze. Price podejrzewa³ nawet, ¿e to sama Marianna mo¿e byæ sprawczy- ni¹ przynajmniej niektórych zjawisk, lecz niczego pewnego nie ustali³. Gdy w 1935 roku Foysterowie wyprowadzili siê, zjawiska usta³y. Przebywaj¹cy w probostwie przez nastêpne cztery lata Price z gru- Sto³y lewituj¹ce i spadaj¹ce na badaczy p¹ badaczy nie zanotowa³ szczególnych rewelacji. podczas wspó³czesnych eksperymentów Dopiero w 1939 roku wnêtrze budynku strawi³ po¿ar i po tym wydarzeniu zjawiska ponownie przybra³y na sile. Okoliczni mieszkañcy wraz z lokalnym policjantem utrzymywali, ¿e w czasie po¿aru w p³omieniach widaæ by³o poruszaj¹ce siê postacie. W 1943 roku w piwnicy proboszczówki przypadkowo znaleziono nadpalon¹ kobiec¹ czaszkê i po³¹czono j¹ z histori¹ zamordowanej zakonnicy. Rok póŸniej resztki domu uleg³y zniszczeniu, a zjawiska „przenios³y siê” do koœcio³a parafialnego stoj¹cego po drugiej stronie drogi. Price do ostatniej chwili (zmar³ na atak serca, nie ukoñczywszy badañ) nie znalaz³ dowodów oszustwa, co znacznie nadszarpnê³o jego s³awê demaska- tora. Mimo niew¹tpliwych zas³ug, oskar¿ano go o dyletanctwo, jednak nikt nigdy nie roz- wi¹za³ zagadki nawiedzeñ w Borley. W karierze Price’a by³o wiêcej nieroz- wi¹zanych spraw przypadków spontanicz- nych manifestacji. Jedn¹ z najbardziej nie- zwyk³ych by³a zagadka mówi¹cej mangusty Probostwo w Borley podczas badañ archeologicznych z wyspy Man, której pocz¹tek mia³ miejsce

254 Miejsca nawiedzone w 1932 roku na farmie Cashens Cap w Dal- by. Zaczê³o siê od dziwnych ha³asów i poja- wienia siê cienia, którym zainteresowa³ siê rolnik James Irving. Obserwowa³ on zjawi- sko przez dziurê w stropie, widz¹c rzekomo ma³e, pokryte futerkiem ³apki. Nagle w³aœci- ciel ³apek przemówi³ do Irvinga po angiel- sku, twierdz¹c, ¿e ma na imiê Gef i jest man- gust¹. Sprawa nabra³a rozg³osu tym bardziej, ¿e po pewnym czasie opowiadano, Spontaniczna manifestacja bêd¹ca po³¹czeniem materializacji i zjawisk optycznych, podczas i¿ zwierz¹tko pos³uguje siê kilkoma jêzyka- rzekomych objawieñ nad koœcio³em w egipskim mi, œpiewa hymny, czyta w ludzkich my- mieœcie Zeitoun w 1968 roku œlach, a zdenerwowane rzuca ró¿nymi przedmiotami. Mówi¹c¹ mangust¹ zaintereso- wali siê dziennikarze i naukowcy, lecz sprawa stopniowo ucich³a, nie doczekawszy siê ostatecznych os¹dów, zaœ kilka lat póŸniej nowy w³aœciciel farmy poinformo- wa³ o zastrzeleniu ma³ego futerkowego stworzenia. W 1925 roku Harry Price spotka³ siê w Kopenhadze z niejakim Iltydem Nichol- lem twierdz¹cym, ¿e od wielu lat jest obrzucany przedmiotami, które nagle materiali- zuj¹ siê w powietrzu nie wiadomo sk¹d. Niekiedy aport ma postaæ niezwyk³ego niby–prezentu. Pewnego dnia, jad¹c autobusem, Nicholl poczu³ nagle, ¿e oto œciska w rêku dzbanek z gor¹c¹ kaw¹. Innym razem, równie¿ w autobusie, na jego kolanach pojawi³o siê pud³o z eleganckim francuskim kapeluszem. W czasie spaceru z Pri- ce’em Nicholla uderzy³a w nogi lec¹ca agrafka. Rok póŸniej badacz wyjecha³ do Wiednia, by stawiæ czo³a przypadkowi 13–letniej Rumunki z Talpy — Eleonory Zu- gun, któr¹ nazywano diablic¹, bowiem gdy mia³a dziesiêæ lat, sta³a siê ofiar¹ nieco- dziennego oddzia³ywania ze sfery pozamaterialnej. Na jej twarzy i ca³ym ciele zaczê³y siê nagle pojawiaæ prêgi, œlady ugryzieñ i zadrapañ. Mimo ¿e przera¿ona rodzina wy- s³a³a dziewczynkê do klasztoru, sk¹d przeniesiono j¹ do Wiednia, zjawiska nie usta³y. Towarzyszy³y im ponadto ha³asy i ruchy przedmiotów. W czasie spotkania z Price’em, w obecnoœci Eleonory przez pokój przelecia³ spory nó¿ i wbi³ siê w drzwi. Na- stêpnie dziewczynka zosta³a ugryziona, czego oznak¹ by³y œlady zêbów na jej przedramieniu. Po chwili w powietrzu przefrunê³o lusterko, na ciele Eleonory pojawi³o siê wiêcej œladów gry- zienia, a w pokoju zmaterializowa³ siê te¿ czarny pies. Poruszony do g³êbi Price postanowi³ zabraæ Rumunkê do swego laboratorium w Londynie, S³ynna „kobieta bez cienia” – przyk³ad spontanicznej manifestacji Ducha gdzie równie¿ dosz³o do wielu spektakularnych zjawisk. Badacz nie stwierdzi³ ¿adnego oszustwa,

255 Opowieœci spirytystyczne

a sprawa Eleonory zakoñczy³a siê pewnego dnia tak nagle, jak siê zaczê³a. Zjawiska usta³y, zaœ dziewczyna wróci³a do Ru- munii i zosta³a fryzjerk¹. Harry Price uwielbia³ na- wiedzone miejsca, zw³aszcza gdy okazywa³o siê, ¿e sprawca- mi zjawisk s¹ jak najbardziej materialne osoby, które wystar- czy z³apaæ za rêkê i podaæ ten fakt do prasy. Czasem jednak los p³ata³ mu figle. Pewnego

Krwawi¹ca ikona i p³acz¹ca figura – przyk³ady wykorzystania przez razu podró¿owa³ Orient Ekspre- Duchy do manifestacji przedmiotów kultu religijnego sem z Wiednia do Ostendy, zu- pe³nie przypadkiem spêdzaj¹c noc w — jak siê okaza³o — nawiedzonym przedziale. O drugiej w nocy wyrwa³ go ze snu ha³as przypominaj¹cy strza³ z pistoletu. Stwier- dziwszy, ¿e wko³o panuje spokój, badacz ponownie zasn¹³, lecz po chwili obudzi³o go szarpanie za ramiê, którego wykonawcy nie by³o widaæ. W Ostendzie ktoœ z ob- s³ugi poci¹gu przyzna³, ¿e w czasie poprzedniej podró¿y w przedziale tym, dok³adnie o tej porze, zastrzeli³ siê jakiœ malwersant. Na te same zjawiska skar¿yli siê te¿ inni pasa¿erowie. Do wyst¹pienia spontanicznych manifestacji duchowych niejednokrotnie mimo- wolnie przyczyniaj¹ siê dzieci obdarzone dzieciêc¹ medialnoœci¹. W 1889 roku w ka- nadyjskim Quebecu jedenastoletnia dziewczynka, imieniem Dinah, sta³a siê celem z³oœliwych ataków ze sfery pozamaterialnej. Na farmie jej przybranych rodziców „same” t³uk³y siê naczynia, pojawi³y siê p³omienie. Dziewczynka widzia³a i rozma- wia³a ze sprawc¹ tych zjawisk, co potwierdzi³o wielu œwiadków. Kiedy niejaki Wo- odcock przypadkiem zauwa¿y³, jak Dinah rozmawia z Duchem w drewutni, us³ysza³ z powietrza stek wyzwisk i groŸby, ¿e ktoœ skrêci mu kark. Duch twierdzi³, ¿e jest diab³em, a gdy w drewutni zebra³ siê t³umek ciekawskich, urz¹dzi³ prawdziwe przed- stawienie. Poza prowokowaniem lewitacji kamieni i wybuchów ognia, piêknie œpie- wa³, a w koñcu zmaterializowany uniós³ siê w powietrze i znikn¹³. W 1962 roku w kalifornijskim Big Bear City któreœ z pi¹tki dzieci zamieszka³ych wraz z rodzicami w bungalowie wspomaga³o medialnie ciekawe zjawisko w postaci deszczu kamieni. Spore niekiedy od³amki skalne powoli szybowa³y tam w powietrzu i ³agodnie opada³y na dach bungalowu. Nigdy nikogo nie uderzy³y, a podniesione oka- zywa³y siê byæ gor¹ce. Zjawisko trwa³o nieprzerwanie przez cztery miesi¹ce i usta³o, gdy rodzina wyprowadzi³a siê. Interesuj¹cy przypadek odnotowano te¿ w 1966 roku w angielskim Pontefract (hrabstwo Yorkshire), gdzie mia³y miejsce spektakularne zjawiska fizyczne. Wszystko zaczê³o siê pewnej wrzeœniowej nocy w domu pañstwa

256 Miejsca nawiedzone

Pitchard, którzy wyjechali na wakacje, pozostawiaj¹c piêtnastoletniego Philipa pod opiek¹ babki — pani Sarah Scholes. W pewnym momencie w domu zrobi³o siê bar- dzo zimno, a z miejsca po³o¿onego mniej wiêcej w po³owie drogi miêdzy sufitem a pod³og¹, zacz¹³ opadaæ delikatny bia³y py³, który pokry³ wszystko. Tworzy³y siê te¿ ka³u¿e lodowatej wody, które gdy tylko zosta³y wytarte, pojawia³y siê ponownie. Ciê¿ka szafa w jednym z pokojów „wysz³a” z k¹ta, w którym sta- ³a, fotografiê œlubn¹ w³aœcicieli domu jakby ktoœ przeci¹³, a ram- ka, w której siê znajdowa³a, zosta³a rozbita. Wszystko wróci³o do normy, gdy powróci³a z wakacji reszta rodziny. Spokój trwa³ jednak tylko przez dwa lata. PóŸniej nast¹pi³a seria ty- powych w takiej sytuacji zjawisk fizycznych: w powietrzu uno- si³y siê garnki, inne przedmioty gospodarstwa domowego poru- sza³y siê, tapety czêœciowo odkleja³y siê od œciany i równie¿ lewitowa³y. Sprowadzony celem odprawienia egzorcyzmów ksi¹dz podchodzi³ do zjawisk sceptycznie i dopiero gdy przed oczami przefrun¹³ mu lichtarz, poradzi³ rodzinie zmieniæ miej- sce zamieszkania. Sceptyczna obserwatorka wydarzeñ — jedna z ciotek — zosta³a bardzo szybko przekonana co do realnoœci zjawisk, które pocz¹tkowo przypisywa³a dzieciom, gdy z lo- dówki wyfrun¹³ dzbanek z mlekiem i wyla³ jej sw¹ zawartoœæ na g³owê. Kiedy w powietrzu zaczê³y unosiæ siê garnki, zaintonowa³a pieœñ „Na- przód ¿o³nierze Chrystusa” (by³a cz³onkini¹ Armii Zbawienia), a wtedy kierowane przez Ducha jej w³asne rêkawiczki unios³y siê w powietrze i dyrygowa³y w takt melo- dii. Wkrótce potem rodzina zda³a sobie sprawê z obecnoœci w domu jakiejœ mglistej postaci. Jeden z s¹siadów ujrza³ nawet zjawê mê¿czyzny w szacie z kapturem, któr¹ oczywiœcie natychmiast ochrzczono mianem Czarnego Mnicha. Pewnego dnia to najprawdopodobniej on wci¹ga³ po schodach na górê dwunastoletni¹ Dianê, której na szyi pozosta³y po tej przygodzie czerwone œlady palców. Wkrótce potem Philip zobaczy³ Czarnego Mnicha stoj¹cego za matow¹ szyb¹. Gdy podszed³ bli- ¿ej, by mu siê lepiej przyjrzeæ, zjawa zniknê³a, przenikaj¹c przez pod³ogê — na tym manifestacje siê zakoñczy³y. Badaj¹cy ten przypadek pisarz Colin Wilson stwierdzi³, ¿e to Philip i Diane Pritchard — dojrzewaj¹ce dzieci w³a- œcicieli nawiedzonego domu — wspomaga³y medialnie owe zjawiska. Jego samego wydarzenia w Pontefract Popularne fotografie przedstawiaj¹ce zjawy, wykorzystywane przekona³y ostatecznie do istnienia w literaturze ezoterycznej i przewodnikach turystycznych

257 Opowieœci spirytystyczne

Duchów: „By³em w tym czasie przekonany, ¿e poltergeist jest rodzajem ujawnienia siê podœwiadomej psychiki.(...) Po przeprowadzeniu rozmów z rodzin¹ Pritchardów i ich s¹siadami doszed³em niechêtnie do wniosku, ¿e teoria »nieœwiadomej psychiki« jest po prostu nie do obrony. Powróci³em do pogl¹du, który zasugerowa³ mi badacz pa- rapsycholog i pisarz Guy Lyon Playfair, ¿e poltergeist to pewien rodzaj pozbawione- go cia³a ducha, który ma zami³owanie do psot.” Wilson stwierdzi³ te¿, ¿e przybranie przez Ducha postaci Czarnego Mnicha by³o efektem pods³uchania przez niego roz- mowy, podczas której rodzina dzieli³a siê opowieœci¹ o takiej w³aœnie postaci. Niespe³na dwadzieœcia lat póŸniej na przedmieœciach Cardiff (Walia) dosz³o do zjawisk podobnej natury, choæ tym razem bêd¹ce ich motorem dziecko oddzia³ywa³o z drugiej strony rzeczywistoœci. Sprawa mia³a miejsce w pewnym warsztacie, gdzie w pracuj¹cych tam ludzi uderza³y lekko kamyki, patyki i monety materializuj¹ce siê w powietrzu. Robotnicy w pewnym momencie zaczêli odrzucaæ te przedmioty, a naj- wyraŸniej bawi¹cego siê z nimi Ducha nazwali Pete. Pewnego dnia zmaterializowa³a siê zjawa oko³o dwuna- stoletniego ch³opca, w krótkich spodenkach i czapce na g³owie. Z warsztatu znikn¹³ wtedy pluszowy miœ i szma- ciana pi³ka. Od tej pory da³y siê s³yszeæ nierówne, powta- rzaj¹ce siê dŸwiêki, dochodz¹ce gdzieœ znad budynku. Gdy dwaj mê¿czyŸni wspiêli siê na dach, znaleŸli tam za- ginione zabawki i doszli do wniosku, ¿e s³yszane dŸwiêki by³y odg³osami odbijanej przez Ducha pi³ki. Nie zawsze spontaniczne manifestacje maj¹ tak przyjemny przebieg. W sierpniu 1971 roku w Bélmez de la Moraleda (okolice hiszpañskiej Kordoby) rozpo- czê³y siê trwaj¹ce wiele miesiêcy manifestacje Du- chów, które do swych celów wykorzystywa³y kuchenn¹ pod³ogê w domu nale¿¹cym do niejakiej Marii Gomez Jedna z twarzy, które pojawi³y siê na pod³odze w Belmez de la Pereiry. Pojawia³y siê na niej niemo¿liwe do usuniêcia Moraleda wizerunki twarzy i symboli, którym towarzyszy³y roz- maite efekty dŸwiêkowe, w tym nawet g³os dziecka. Rysunki ewoluowa³y w miarê czasu, stare twarze zastêpowa³y nowe, a gdy mieszkañcy zaadaptowali na kuchniê inne pomieszczenie, „przenios³y siê” tam wraz z nimi. Miejscowe w³adze zaniepo- kojone t³umami ciekawskich, gromadz¹cymi siê przed nawiedzonym domem, zleci³y zerwanie pod³ogi i po³o¿enie nowej. Nie przynios³o to oczekiwanych rezultatów, bo rysunki pojawi³y siê ponownie. Badacze zjawiska ustalili, ¿e wspomaga je medialnie sama pani domu, o czym œwiadczy³ fakt, ¿e w zale¿noœci od jej samopoczucia i na- stroju, twarze zmienia³y kszta³t, traci³y barwy i blak³y. Zjawisko usta³o równie nagle, jak zaistnia³o. W 1973 roku Manfred Cassirer z londyñskiego Towarzystwa Badañ Psychicz- nych zosta³ wezwany do firmy ogrodniczej w Bromley (hrabstwo Kent), gdzie w nie-

258 Miejsca nawiedzone wyt³umaczalny dla pracowników spo- sób znika³y deski, by za jakiœ czas po- jawiæ siê znowu. Dochodzi³o te¿ do przeniesieñ zegara z biurka na pod³ogê. Jednak najciekawszym zjawiskiem, które przera¿a³o pracowników, by³o sypanie siê z sufitu nawozu (raz nawet w dwóch gatunkach), który na stole uk³ada³ siê w kszta³t twarzy. W chwili gdy siê na ni¹ patrzy³o, twarz pozosta- Twarz usypana z nawozu podczas manifestacji w Bromley wa³a nieruchoma, zaœ po odwróceniu wzroku zdawa³a siê rozp³ywaæ. 31 sierpnia 1977 roku zaczê³o siê najs³ynniejsze wspó³czesne nawiedzenie, które bada³o wielu profesjonalistów, co pozwoli³o ustaliæ bez ¿adnych w¹tpliwo- œci jego przebieg i przyczynê. Pierwszymi obserwatorami ca³ej gamy manifesta- cji by³a mieszkanka dwurodzinnego domu w Londynie (w raportach okre- œlana jako pani H.), jej czworo dzieci oraz wiele osób postronnych. Zaczê³o siê od klasycznych stukniêæ w œciany i pod³ogi, ruchów i lewitacji, sponta- nicznych samozapaleñ, materializacji i dematerializacji rozmaitych przed- miotów. Dosz³y do tego przypadki g³osu bezpoœredniego i mimowolne lewitacje mieszkañców domu. Jedna z dziewczynek kilkakrotnie przema- Lewitacje dziewczynki podczas manifestacji w Elfield wia³a zmienionym g³osem, wystêpuj¹c jako istota reprezentuj¹ca kilka innych Du- chów. Poza potokiem wyzwisk pod adresem badaczy i innych obserwatorów zjawi- ska stwierdzono, ¿e komunikuj¹cy siê mieszkaniec sfery pozamaterialnej istotnie posiada informacje, których dziewczynki nie by³yby w stanie zdobyæ. Badaczami po- ltergeista z Elfield (jak okreœlono ten kla- syczny w literaturze parapsychologicznej przypadek) byli Guy Lyon Playfair i Mau- rice Grosse — cz³onkowie londyñskiego Towarzystwa Badañ Psychicznych. Nie- które tutejsze zjawiska zarejestrowano na taœmie magnetycznej i sfotografowano. Chocia¿ wiele osób zarzuca³o badaczom ³a- Badacz Maurice Grosse z przedmiotami twowiernoœæ i niekonsekwencjê, to jednak zniszczonymi podczas manifestacji w Elfield fakty w Elfield potwierdzi³o tak wielu dzien-

259 Opowieœci spirytystyczne

nikarzy, policjantów, lekarzy i zwy- czajnych postronnych œwiadków, ¿e mimo procesów s¹dowych i nagród za zdemaskowanie oszustwa, nikt ni- gdy nie podwa¿y³ zeznañ ofiar mani- festacji i ich badaczy. Ciekawostk¹ ze œwiata wspó³cze- snej parapsychologii brytyjskiej jest afera „nawiedzonego” komputera ze Stockport. W tutejszym biurze archi- Reakcja dzieci na zjawiska mediumiczne w Elfield tektonicznym przez wiele miesiêcy dochodzi³o do niecodziennych manifestacji, w których g³ówn¹ rolê odgrywa³ kom- puter. Wszystko zaczê³o siê w dniu, gdy porz¹dkuj¹ca biuro sprz¹taczka zauwa¿y³a pulsuj¹cy œwiat³em monitor. Z pocz¹tku myœla³a, ¿e ktoœ zapomnia³ wy³¹czyæ kom- puter, lecz po chwili zorientowa³a siê, ¿e kabel zasilaj¹cy jest wyci¹gniêty z gniazd- ka, a urz¹dzenie nie jest pod³¹czone do sieci. Kilka dni póŸniej maszyna zaczê³a w³¹- czaæ siê samoistnie, a na monitorze zaczê³y pojawiaæ siê równe ci¹gi znaków, rysunków i obrazów, czemu towarzyszy³y rozmaite dŸwiêki. Zjawisko zbadali specja- liœci pracuj¹cy dla renomowanego czasopisma komputerowego „PCA”, nie stwierdza- j¹c ¿adnych usterek sprzêtu. Zarejestrowanie manifestacji na taœmie video i kolejne analizy pozwoli³y wykluczyæ jak¹kolwiek manipulacjê. Nie stwierdzono dzia³ania jakichœ dodatkowych pól elektromagnetycznych ani wirusów komputerowych. Spra- wê zakoñczy³a kasacja komputera, do którego bali siê zbli¿yæ pracownicy firmy. Guy Lyon Playfair najbardziej nawiedzonym krajem œwiata nazwa³ Brazyliê, ba- daj¹c i opisuj¹c wiele zaistnia³ych tu przypadków spontanicznych manifestacji du- chowych, czêsto bardzo z³oœliwych. Jednym z nich by³a g³oœna sprawa domu w Soro- caba w pobli¿u Sao Paulo, gdzie w 1972 roku dochodzi³o do licznych zjawisk fizycznych, byæ mo¿e wspomaganych medialnie przez dwunastoletni¹ dziewczynkê. Poza stukaniem, lewitacjami mebli i przewracaniem siê zbiornika na wodê, docho- dzi³o do aportów cegie³, które fruwa³y w powietrzu, niejednokrotnie atakuj¹c miesz- kañców. Dwanaœcie lat póŸniej Brazylijski Instytut Badañ Psychobiofizycznych do- niós³ o przypadku z³oœliwego nawiedzenia, który mia³ miejsce równie¿ na przedmieœciach Sao Paulo, w Guarulhos. W jednym z tutejszych mieszkañ ³ama³y siê ró¿ne przedmioty, pojawia³ siê ¿wir i ceg³y, zaœ na meblach pojawia³y siê rysy i ciêcia wykonane jakimœ ostrym przedmiotem. Po pewnym czasie wszyscy cz³onkowie za- mieszka³ej tu rodziny zaczêli odczuwaæ dotkliwe zadrapania na ciele. Niektórzy mie- wali wizje lub wrêcz twierdzili, ¿e widuj¹ jakieœ monstrualne stworzenia o potê¿nych pazurach lub mê¿czyznê ze zdeformowan¹ twarz¹. W nawiedzonym domu wybucha- ³y po¿ary, znika³y i pojawia³y siê znowu pieni¹dze, materializowa³y siê kartki papie- ru z wymalowanym czerwonym krzy¿em. Pod jednym z ³ó¿ek znajdowano ga³êzie rozmarynu i skrzy¿owane no¿e, a w powietrzu unosi³y siê zapalone bia³e œwiece. Nie

260 Miejsca nawiedzone uda³o siê ustaliæ, kto z rodziny móg³ posiadaæ tak rozwiniête zdolnoœci medialne, by wspomagaæ te wszystkie zjawiska. Badacze doszli do wniosku, ¿e powodem zak³ó- ceñ mog³y byæ jakieœ prymitywne ceremonie jednej z afroamerykañskich sekt. W londyñskiej twierdzy Tower widywano podobno zjawy œciêtych w³aœnie tutaj: Anny Boleyn (ok. 1507–1536) — drugiej ¿ony króla Henryka VIII (1491–1547), ksiê¿- nej Margaretty Salisbury (zm. 1541), lorda Waltera Raleigha (ok. 1554–1618), Jane Grey (1537–1554) i eteryczne postaci dzieci, najprawdopodobniej zamordowanych w tym ponurym miejscu ksi¹¿¹t. Zjawy arystokratów pojawiaj¹ siê równie¿ w Blicking Hall i na rzece Eden (Anna Boleyn), w Hampton Court (Katarzyna Howard [ok. 1521– 1542] i Henryk VIII), w Windsorze (Henryk VIII, El¿bieta I [1533–1603], Jerzy III [1738–1820]), w Sawston Hall (Maria I Tudor [1516–1558]) itd. Kopalni¹ opowieœci o londyñskich zjawach i miejscach nawiedzonych jest wspania³a ksi¹¿ka autorstwa Mi- leny Dabiæ „Londyn, w którym straszy”. Podobny charakter maj¹ opowieœci francu- skie, których autorzy umieszczaj¹ zjawy znanych z historii osób w parkowych alejkach i komnatach Wersalu, Luwru, zamków nad Loar¹ i wielu s³ynnych miejsc. Prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln (1809–1865) s³yn¹³ z zami- ³owania do spirytyzmu. Wraz z ¿on¹ bra³ udzia³ w wielu eksperymentach, z których najs³ynniejszy by³ ten, w trakcie którego dosz³o do lewitacji siedz¹cego na fortepia- nie cz³onka jego osobistej ochrony. Po œmierci Lincoln nie opu- œci³ jednak Bia³ego Domu i wielokrotnie ukazywa³ siê nie tylko kolejnym mieszkañcom, lecz równie¿ zwyk³ym urzêdnikom. Je- den ze wspó³pracowników prezydenta Benjamina Harrisona (1833–1901) zosta³ nawet oddelegowany na specjalny seans spirytystyczny, w czasie którego poproszono Lincolna, by stara³ siê nie przeszkadzaæ swym nastêpcom w wype³nianiu s³u¿bo- wych obowi¹zków. PóŸniej zjawê wielokrotnie widywali miê- Abraham Lincoln dzy innymi: Theodore Roosevelt (1858–1919), królowa Holandii Wilhelmina (1880– 1962), Winston Churchill (1874–1965) i Dwight Eisenhower (1890–1969). Nawiedzenia i spontaniczne manifestacje o charakterze fizycznym czêsto stano- wi¹ pami¹tkê dramatycznych wydarzeñ: wojen, bitew, potyczek. Ich œwiadkami by- waj¹ najczêœciej osoby przypadkowe, a fakty te chêtnie opisywane s¹ przez kronika- rzy — co wcale nie znaczy, ¿e wszystkie nale¿y uznaæ za wiarygodne. Oto kilka ciekawszych przyk³adów. W 1557 roku dziejopisarze francuskiego Lyonu zanotowali pojawienie siê wœród chmur armii zjaw na koniach. Trudno powiedzieæ, ile w tym wyobraŸni, a ile rzeczy- wistej manifestacji. Potwierdzone natomiast s¹ liczne zjawiska mediumiczne maj¹ce miejsce na polu niedaleko Edgenhill, gdzie w 1642 roku rozegra³a siê pierwsza bitwa angielskiej wojny domowej. Dwa miesi¹ce po tym wydarzeniu kilku miejscowych pastuchów rozg³osi³o, ¿e pilnuj¹c byd³a na dawnym polu walki, znaleŸli siê nagle miêdzy dwiema widmowymi armiami, które star³y siê ze sob¹ i zniknê³y. Towarzy- szy³y temu wszelkie zjawiska dŸwiêkowe charakterystyczne dla bitew. Zjawisko to

261 Opowieœci spirytystyczne powtarza³o siê przez jakiœ czas, co stwierdzi³a specjalna komisja wydelegowana przez króla Karola I (1600–1649). Urzêdnicy rozpoznali ponadto Ducha Sir Edmun- da Verneya — poleg³ego w czasie bitwy królewskiego chor¹¿ego. Podobnie by³o pod Sedgemor (hrabstwo Somerset), gdzie w 1685 roku buntownicza armia ksiêcia Mon- mouth zosta³a zmasakrowana przez oddzia³y króla Jakuba II (1633–1701). Od tego czasu nad polem bitwy s³ychaæ niekiedy jej zgie³k i krzyki umieraj¹cych, pojawiaj¹ siê ¿o³nierze, zjawa kobiety op³akuj¹ca œmieræ kogoœ bliskiego. Podobno jedn¹ ze zjaw jest sam ksi¹¿ê Monmouth. W latach trzydziestych XX wieku niezwyk³¹ przygo- dê prze¿y³ tam pewien londyñski dziennikarz, który jad¹c przez wrzosowisko, o ma³o nie zderzy³ siê z jeŸdŸcem na koniu. Zjawa by³a tak realistyczna, ¿e londyñczyk krzyk- n¹³ nawet coœ na powitanie i dopiero nie otrzymawszy odpowiedzi, zorientowa³ siê, ¿e nie s³ychaæ uderzeñ koñskich kopyt o ziemiê. Po chwili jeŸdziec przeskoczy³ nad pobliskim mostem i znikn¹³ — most te¿. W 1785 roku w miejscowoœci Ujazd na Œl¹sku, podczas pogrzebu genera³a von Casela, setki œwiadków widzia³o zjawy ¿o³nierzy, maszeruj¹ce po niebie w szyku. Podobne wydarzenie mia³o miejsce w chorwackim Varardin, gdzie wœród chmur po- jawia³ siê oddzia³ piechoty maszeruj¹cy pod komend¹ oficera z obna¿onym mie- czem. Zjawy by³y widoczne przez kilka godzin i pojawia³y siê przez trzy kolejne dni. We francuskim Dieppe, po ponad piêædziesiêciu latach od zakoñczenia drugiej wojny œwiatowej mo¿na us³yszeæ na pla¿y odg³osy nieudanego desantu aliantów z 1942 roku. Œwiadkami zjawiska trwaj¹cego czasem nawet wiele godzin by³o oprócz mieszkañców miejscowoœci kilkaset osób. W 1956 roku w piwnicach Treasurer’s House w Yorku, usytuowanych w miejscu, w którym archeolodzy znaleŸli pozosta³o- œci rzymskiego obozu wojskowego, ujrzano maszeruj¹cy oddzia³ legioni- stów prowadzony przez oficera na koniu. Bezprecedensowym przyk³adem uwik³ania Duchów w procedury s¹- dowe sta³a siê w 1990 roku sprawa nawiedzonego domu w Nyack, na przedmieœciach Nowego Jorku. Bu- dynek zosta³ zakupiony przez pewne- go urzêdnika bankowego, który wp³aciwszy zaliczkê, zorientowa³ siê, ¿e w domu stale ukazuj¹ siê zja- wy trzech osób, zmar³ych jeszcze przed amerykañsk¹ wojn¹ domow¹. Nie otrzymawszy zwrotu zaliczki, wytoczy³ proces w³aœcicielce domu S³ynny „nawiedzony dom” w Amityville Helen Ackley, wed³ug której obec-

262 Miejsca nawiedzone noœæ Duchów bynajmniej nie mog³a byæ powodem uniewa¿nienia transakcji. Pani Ackley potwierdzi³a, ¿e manifestacje wystêpuj¹ od wielu lat, Duchy s¹ ³agodne, za- bawne i strasz¹ niezwykle rzadko. Twierdzi³a równie¿, ¿e chcia³aby je zabraæ ze sob¹, gdy bêdzie siê przeprowadzaæ, bo uwa¿a je za wspania³ych przyjació³. Dowo- dem tych s³ów by³y szokuj¹ce sêdziów opowieœci dotycz¹ce jej dzieci, które gdy by³y ma³e otrzymywa³y od Duchów prezenty, a nawet by³y budzone o odpowiedniej porze za pomoc¹ trzês¹cych siê ³ó¿ek. Wobec takiej sytuacji wyrok s¹dowy (mimo niewda- wania siê bieg³ych w rozwa¿ania natury spirytystycznej) by³ niekorzystny dla sprze- daj¹cej. Duchy uznano za rezydentów, a sprzedaj¹cej odmówiono prawa do oferowa- nia domu jako nadaj¹cego siê do natychmiastowego zamieszkania. W 1991 roku zmar³ popularny aktor i re¿yser amerykañski Michael Landon, zna- ny szerokiej widowni z seriali „Bonanza”, „Ma³y domek na prerii” i „Autostrada do nieba”. W tym ostatnim obrazie Landon odtwarza³ postaæ anio³a, który pojawi³ siê wœród ludzi, by czyniæ dobro i zapobiegaæ nieszczêœciom. Ma³o kto wie, ¿e bodŸcem do realizacji tego filmu by³y dla artysty intymne prze¿ycia zwi¹zane ze œwiatem po- zamaterialnym. Jego najwiêkszym powiernikiem i przyjacielem by³ ojciec, którego œmieræ prze¿y³ szczególnie boleœnie. W kilka dni po pogrzebie Landon modli³ siê przy jego grobie. W pewnym momencie poczu³, ¿e ktoœ stan¹³ za nim i po³o¿y³ mu na ramieniu rêkê. Us³ysza³ te¿ g³os: „Nie b¹dŸ smutny, mój synu, czujê siê dobrze i je- stem szczêœliwy”. Refleksje po tym wydarzeniu postanowi³ przelaæ na papier w for- mie scenariusza, który by³by ho³dem z³o¿onym ojcu, a jednoczeœnie informowa³ lu- dzi o istnieniu ¿ycia po œmierci. Landon twierdzi³, ¿e w czasie pisania scenariusza idee pojawia³y siê w jego g³owie z zawrotn¹ szybkoœci¹, a nie mniej nadzwyczajnym dla niego faktem by³o za³atwienie wszystkich formalnoœci produkcyjnych w ci¹gu trzech dni — co w Hollywood trwa przewa¿nie kilka miesiêcy. Epilog serialu „Au- tostrada do nieba” równie¿ dopisa³o ¿ycie, o czym Landon tak pisa³ w swoim pa- miêtniku: „Po zakoñczeniu realizacji ostatnich scen, gdy przyst¹pi³em do monta¿u, zapyta³em w myœlach ojca, czy jest z tej pracy zadowolony. Po chwili poczu³em ogromny spokój i ogarnê³o mnie nieokreœlone uczucie. I wtedy raz jeszcze us³ysza- ³em niezapomniany g³os mego ojca, który mówi³: — Tak mój synu, jestem bardzo zadowolony.” Niekiedy o nawiedzeniu mówi siê tak¿e w przypadku, gdy nie widaæ przebiegu niepokoj¹cych zjawisk, a o tym, ¿e do czegoœ dosz³o œwiadcz¹ spektakularne skutki. Do takich nale¿a³a s³ynna sprawa pewnego grobowca na Barbados, o której doniesie- nia w 1943 roku przyæmi³y nawet wieœci z frontu. 24 sierpnia grabarze pod nadzorem delegatów lo¿y wolnomularskiej otworzyli opieczêtowany grobowiec Sir Evana MacGregora, pochowanego tu dwa lata wczeœniej. Spoczywa³y tu równie¿ szcz¹tki Alexandra Irvine’a, za³o¿yciela lo¿y na Barbados. Krypta by³a wykuta w skale i wy- stawa³a nad poziom gruntu na oko³o pó³tora metra. Do wewn¹trz by³o tylko jedno wejœcie po schodach prowadz¹cych w dó³. Otwór komory grobowej zamyka³y opie- czêtowane drzwi, za którymi znajdowa³a siê jeszcze gruba kamienna p³yta.

263 Opowieœci spirytystyczne

Po otwarciu opieczêtowanych drzwi i usuniêciu kamiennej p³yty, robotnikom za- grodzi³y drogê piêtrz¹ce siê ceg³y — by³o to bardzo dziwne. W trakcie uprz¹tania gruzu okaza³o siê, ¿e miêdzy nimi tkwi pionowo odwrócona o³owiana trumna, wa¿¹- ca 600 funtów, której miejsce by³o w niszy na przeciwleg³ej œcianie. Zdziwienie wszystkich wywo³a³ fakt, ¿e przecie¿ nikt nie naruszy³ pieczêci, a w samej trumnie pojawi³y siê jakieœ trzy ma³e otwory. Co wiêcej, z wnêtrza grobowca zniknê³a trumna Irvine’a. Szczegó³owe dochodzenie nic nie wykaza³o, choæ pozwoli³o na wyelimino- wanie wszelkich klasycznych czynników: dzia³ania z³odziei grobów, profanacji do- konanej przez fanatyków, ¿artów itp. Niemo¿liwoœci¹ by³oby wyniesienie trumny bez z³amania pieczêci i przy wychodzeniu z grobowca ustawienie innej tak, ¿eby ta- rasowa³a jego wnêtrze. Przy okazji przypomniano sobie, ¿e w pocz¹tku ubieg³ego stulecia Barbados ¿y³o podobn¹ spraw¹, której „bohaterem” by³ grobowiec rodziny Chase. Tu równie¿ kilkakrotnie przy okazji otwierania krypty celem nowych po- chówków stwierdzano, ¿e z³o¿one wewn¹trz trumny by³y poprzestawiane w tajemni- czy sposób mimo ogromnej wagi (by³y wykonane z o³owiu). Dosz³o do tego, ¿e trak- cie kolejnych ceremonii pogrzebowych ich uczestnicy robili zak³ady, czy i tym razem wnêtrze grobowca bêdzie zdewastowane. Zbadanie miejsca centymetr po centyme- trze nie pozwoli³o na ustalenie klasycznej przyczyny niezwyk³ych zjawisk. Œwiadka- mi wydarzeñ by³ brytyjski gubernator Barbados, wicehrabia lord Combermere i dwóch urzêdników rz¹dowych. Pod naciskiem opinii publicznej, która twierdzi³a, ¿e grobo- wiec jest nawiedzony przez Duchy, trumny przeniesiono gdzie indziej, a miejsce pozostawiono puste, umieszczaj¹c na suficie krypty znak zapytania... Oczywiœcie grobowce, krypty i groby, jako popularne akcesoria œmierci, zawsze by³y przedmiotem opowieœci z dreszczykiem, zw³aszcza jeœli zmar³y pozostawi³ szczegó³owe wskazówki dotycz¹ce pogrzebu, jakby zapowiadaj¹c, ¿e wydarzy siê coœ niezwyk³ego — na przyk³ad, gdy rodzina nie bêdzie mia³a zamiaru zrealizowaæ testamentu. Tak w³aœnie po¿egna³ siê ze œwiatem materialnym zmar³y w 1883 roku doktor Arnold Herring z amerykañskiego Red Land (stan Luizjana), który za¿yczy³ sobie, by pochowano go w ceglanej krypcie, a¿ do chwili, gdy bêdzie mo¿na prze- nieœæ jego zw³oki na cmentarz rodzinny w Georgii. Rozporz¹dzi³ ponadto, ¿e jego cia³o ma byæ z³o¿one do metalowej trumny, hermetycznie zamkniêtej przez zaluto- wanie. Tê nale¿a³o z kolei umieœciæ w wiêkszej trumnie wykonanej z piniowego drewna. Kryptê nale¿a³o starannie zamurowaæ. Ostatni¹ wolê œciœle wykonano. Po up³ywie dwóch i pó³ roku rodzina Herringa zdecydowa³a siê nie przenosiæ jego cia³a do Georgii, ale pochowaæ w pobli¿u domu. Kryptê wiêc otwarto i przyst¹piono do ekshumacji. Przy zamurowywaniu krypty po pogrzebie wykorzystano deskê z pi- niowego drewna, na której u³o¿ono ceg³y, spojone nastêpnie zapraw¹. Po ich usuniê- ciu stwierdzono, ¿e spodnia strona deski jest wilgotna i mo¿na na niej rozpoznaæ wyraŸne zarysy sylwetki cz³owieka, przypominaj¹ce zdjêcie rentgenowskie. G³ówne ¿y³y i têtnice by³y ciemnoczerwone, p³uca nieco jaœniejsze, a okolica mózgu odcina³a siê od t³a bia³ym kolorem. WyraŸnie mo¿na by³o rozpoznaæ szkielet, a zw³aszcza ¿e-

264 Miejsca nawiedzone bra. Pod wp³ywem dzia³ania œwiat³a s³onecznego wizerunek zacz¹³ bledn¹æ, choæ jego istnienie stwierdzi³o wielu œwiadków. Podobny obraz ujawniono na wewnêtrznej stro- nie pokrywy drewnianej trumny. Widz¹c to, przera¿ona zjawiskiem rodzina postanowi- ³a nie otwieraæ metalowej trumny i pochowaæ Herringa wed³ug jego ¿yczenia. Jak wykaza³y badania, istotami nawiedzaj¹cymi mog¹ byæ równie¿ Duchy zwie- rz¹t. Ernest Bozzano w jednej ze swych prac opisuje przygody pewnego ch³opca bêd¹cego naturalnym medium widz¹cym. Ch³opczyk pewnego dnia przybieg³ z krzy- kiem do ojca, twierdz¹c, ¿e w jego pokoju s¹ dwa ogromne psy — rudy i czarny — oraz ¿e nie wróci do pokoju, boj¹c siê, ¿e go pogryz¹. Ojciec uspokoi³ malucha, mó- wi¹c, ¿e psy chc¹ siê tylko bawiæ. Zagwizda³ i choæ nic nie widzia³, zacz¹³ g³askaæ powietrze wokó³ siebie. Ch³opiec zorientowa³ siê, ¿e psy s³uchaj¹ ojca i póŸniej ni- gdy ju¿ nie ba³ siê tych zjaw, mimo ¿e spotyka³ je jeszcze wielokrotnie. W rozmowie z Bozzano ojciec przyzna³, ¿e gdy ch³opiec by³ niemowlêciem, w ich domu zdech³y dwa du¿e wy¿³y, bêd¹ce ulubieñcami ca³ej rodziny. Zwierzêta mog¹ te¿ sygnalizowaæ obecnoœæ Duchów w miejscach nawiedzonych. Brazylijscy spirytyœci przeprowadzili interesuj¹ce doœwiadczenie w jednym z takich domów. Celem sprawdzenia reakcji zwierz¹t na tego typu zjawiska, do jednego z po- kojów wpuszczono kolejno kota, psa i kobrê. Kot i kobra po wejœciu do pomieszcze- nia natychmiast przyjê³y pozycjê obronn¹, zaœ pies, podwin¹wszy ogon, uciek³. Me- dium widz¹ce stwierdzi³o, ¿e istotnie w domu tym przebywa od jakiegoœ czasu Duch ni¿szy, wywo³uj¹c spektakularne zjawiska. Podobn¹ opowieœæ, choæ dotycz¹c¹ raczej pojedynczej manifestacji, przytacza równie¿ Ernest Bozzano, powo³uj¹c siê na relacjê jednej z uczestniczek jego ba- dañ: „Jedna z moich przyjació³ek ze studiów pojecha³a do Indii pracowaæ jako le- karka–misjonarka. W nocy z 28 na 29 paŸdziernika (by³am wiêc wtedy w Lozan- nie) obudzi³am siê przed szóst¹ zaniepokojona cichym pukaniem do drzwi. Do mej sypialni prowadzi³ korytarz zakoñczony schodami wiod¹cymi do mojego piêtra. Zostawia³am drzwi otwarte, aby mój du¿y bia³y kot móg³ wychodziæ w nocy i ³apaæ myszy, których w domu by³o pe³no. Pukanie powtórzy³o siê. Nocny dzwonek nie zadzwoni³ i nie s³ysza³am tak¿e, by ktoœ wchodzi³ po schodach. Przypadkowo me spojrzenie pad³o na kota, który zwykle zajmowa³ miejsce w nogach mojego ³ó¿ka. Kot siedzia³, jego sierœæ by³a zje¿ona, ca³y siê trz¹s³ i mrucza³. Drzwi uchyli³y siê, jakby popchniête lekkim wiatrem, i zobaczy³am jak¹œ postaæ spowit¹ w coœ w ro- dzaju paruj¹cej bieli, zupe³nie jakby woalka na jakimœ czarnym tle. Nie mog³am dobrze rozró¿niæ twarzy. Postaæ zbli¿y³a siê do mnie, poczu³am na sobie lodowaty powiew i s³ysza³am jak kot wœciekle prycha. Instynktownie zamknê³am oczy, a kie- dy je otworzy³am, wszystko zniknê³o. Kot ca³y siê trz¹s³ i by³ zlany potem. Przy- znam, ¿e nie myœla³am o mej przyjació³ce z Indii ani te¿ o ¿adnej innej osobie. Mniej wiêcej piêtnaœcie dni póŸniej dowiedzia³am siê, ¿e moja przyjació³ka zmar³a w nocy z 29 na 30 paŸdziernika w Srinagarze, w Kaszmirze. PóŸniej dowiedzia³am siê, ¿e pêk³a jej przepona.”

265 Opowieœci spirytystyczne

Autorów relacji takich jak przedstawione powy¿ej traktuje siê czêsto jako osoby obdarzone wybuja³¹ wyobraŸni¹, histeryków, k³amców, a nawet psychicznie cho- rych. Nie dziwi wiêc fakt, ¿e ludzie, nawet jeœli s¹ ca³kowicie pewni swojego kontak- tu ze sfer¹ pozamaterialn¹, nie mówi¹ o tym g³oœno, boj¹c siê oœmieszenia czy na- piêtnowania ze strony konserwatywnych œrodowisk. Istotnie, wiêkszoœæ opowieœci o Duchach strasz¹cych w zamkach, opuszczonych domach, na rozstajnych drogach i w podobnie upiornych miejscach opiera siê g³ównie na reakcji — wzmocnionej strachem — wyobraŸni, uzupe³nionej o zas³yszane legendy. Czasem w³aœciciele ta- kich miejsc lub w³adze samorz¹dowe na w³asn¹ rêkê tworz¹ i rozpowszechniaj¹ mro- ¿¹ce krew w ¿y³ach plotki, chc¹c w ten sposób przyci¹gn¹æ turystów, przysparzaj¹c klientów lokalnym przemys³owcom i kupcom. Nie znaczy to jednak, ¿e miejsc uwa- ¿anych za nawiedzone nie ma. Niekiedy zdarza siê, ¿e zmar³y po ockniêciu siê z szoku poœmiertnego powraca do swego domu, próbuj¹c nawi¹zaæ kontakt z cz³onkami rodziny. Czasami robi to w spo- sób bardzo spektakularny: rozbija szklanki, lustra, wazony; porusza klamkami, prze- suwa drobne przedmioty; otwiera, dzwoni lub puka do drzwi; gasi œwiat³o i urz¹dze- nia elektryczne itp. Najczêœciej stara siê dotkn¹æ osoby przebywaj¹ce w jego pobli¿u, chce obj¹æ swoich bliskich, poca³owaæ, z³apaæ za rêkê. Widz¹c nieskutecznoœæ swo- ich dzia³añ (jego bliscy nie widz¹ Ducha, nie reaguj¹ na jego gesty i s³owa), dener- wuje siê, a przesycone negatywnymi myœlami fluidy jego cia³a duchowego wywo³u- j¹ zawirowania cia³ duchowych ludzi, co zewnêtrznie manifestuje siê w postaci bólu g³owy, ¿o³¹dka, stanów lêkowych itp. Takim nieszczêœliwym Duchom czêsto udziela siê pomocy podczas seansów spirytystycznych, t³umacz¹c ich obecn¹ sytu- acjê. Najczêœciej jednak wkraczaj¹ do akcji duchowi opiekunowie zarówno zagu- bionej istoty, jak i jej bliskich, a nieprzyjemna sytuacja nie trwa zbyt d³ugo. Duchy, zw³aszcza ni¿szych kategorii, a wiêc bardzo przywi¹zane do wartoœci materialnych, wracaj¹ czasem do miejsc, w których up³ynê³y ostatnie lata ich ¿ycia materialnego. Powodem powrotu i pozostania tam mo¿e byæ przekonanie o trwa³ym zwi¹zku z przedmiotami czy osobami, prowadz¹ce do prób dogl¹dania dawnego ma- j¹tku i podw³adnych lub wspó³pracowników. W innych wypadkach ich intencje oparte s¹ na czystym altruizmie i sympatii, któr¹ ¿ywi¹ do miejsca i jego mieszkañców. Kolejnym motywem s¹ kary dla z³oczyñców, którzy umieszczeni zostaj¹ na si³ê w danym miejscu, by mieæ przed oczami sceneriê swoich zbrodni. W ka¿dym przy- padku chodzi jednak o istoty ogarniête materializmem, Zjawisko optyczne podczas które kontakty ze œwiatem fizycznym przedk³adaj¹ nad uroczystoœci religijnych w Bretanii rozwój duchowy. Ich manifestacje najczêœciej nie s¹ prze-

266 Miejsca nawiedzone jawem z³oœliwoœci, a wrêcz przeciwnie. Chc¹ one poinformowaæ przechodniów o swej obecnoœci; daæ do zrozumienia, ¿e czuwaj¹ nad nimi lub nie odrywaj¹ siê od jakiegoœ miejsca, prosz¹c o respektowanie ich obecnoœci. Duchy cierpi¹ce zwracaj¹ na siebie uwagê, prosz¹c o pamiêæ o nich i moralne wsparcie, niekiedy równie¿ o modlitwê. Tylko w wyj¹tkowych wypadkach istoty ze sfery pozamaterialnej wywo³uj¹ zjawiska nastawione na przestraszenie czy skrzywdzenie cz³owieka. Najczêœciej ¿yj¹ swoim w³asnym ¿yciem, a ujawniaj¹c sw¹ obecnoœæ, potwierdzaj¹ sta³¹ ³¹cznoœæ dwóch œwiatów. Wœród Duchów, podobnie jak wœród ludzi, spotyka siê osoby bardzo towa- rzyskie, jak i lubi¹ce samotnoœæ. Te drugie niekiedy zamieszkuj¹ wyludnione okoli- ce, domy czy ruiny, doskonale czuj¹c siê w miejscu omijanym przez ludzi, którego z³¹ s³awê staraj¹ siê jeszcze podtrzymaæ. Najczêœciej nie trwa to jednak zbyt d³ugo, bowiem tego typu samotnoœæ z w³asnego wyboru niczemu nie s³u¿y, wiêc po jakimœ czasie opuszczaj¹ zamieszkiwane miejsce, pozostawiaj¹c po sobie historie z dresz- czykiem. Spirytyœci, jak i niezale¿ni badacze s¹ zgodni co do tego, ¿e zjaw nie nale¿y siê baæ. Duchy nie s¹ w stanie zrobiæ ¿adnej krzywdy cz³owiekowi, który sam ich do tego nie sprowokowa³ — na przyk³ad zachêcaj¹c do coraz „zabawniejszych” manife- stacji czy pozwalaj¹c kierowaæ sob¹ Duchom ni¿szym. Spotkanie ze zjaw¹ musi przebiegaæ na zasadach ch³odnego krytycyzmu i w chwili upewnienia siê, ¿e istotnie ma miejsce; powinno prowadziæ do zdobycia informacji o przyczynie manifestacji. Ze zjawami mo¿na porozumieæ siê werbalnie lub w myœlach, a ich odpowiedzi mog¹ przybraæ formê wszelkich zjawisk mediumicznych. W przypadku spotkania Duchów wyraŸnie cierpi¹cych warto zainteresowaæ siê histori¹ ich samych lub miejsca, w któ- rym siê ukazuj¹, co niejednokrotnie doprowadzi do zdobycia wartoœciowej wiedzy. Wobec stanu nauk dotycz¹cego istnienia œwiata pozamaterialnego i zamieszkuj¹cych go inteligentnych istot, traktowanie opowieœci o Duchach li tylko jak bajek jest nieuza- sadnione. Lepiej jednak, by wiedza pochodzi³a nie z legend czy plotek, lecz z materia- ³ów o charakterze naukowym.

267 Opowieœci spirytystyczne

Nie wywo³ujcie Duchów!

trzymywanie namacalnego kontaktu ze sfer¹ pozamaterialn¹ jest pozornie czynnoœci¹ atrakcyjn¹, która fascynuje zw³aszcza osoby szukaj¹ce sensacji, Umocnych wra¿eñ i ca³kowicie nieœwiadomych powagi tego zjawiska, dla których „wywo³ywanie Duchów” to œwietna zabawa towarzyska. Najczêœciej pierw- sze niewinne eksperymenty maj¹ miejsce w gronie kolegów, na kolonii, wczasach, w domach studenckich czy w ramach spotkañ towarzyskich. Pikanterii ca³ej sprawie dodaje fakt, ¿e zjawiskom mediumicznym od lat nadaje siê posmak owocu zakazane- go, co jeszcze bardziej podnieca uczestników takich zabaw. Nie wiedz¹ oni jednak, ¿e wkraczaj¹c w sferê pozamaterialn¹, ocieraj¹ siê o ogrom- ne niebezpieczeñstwo. Dobrze jest, kiedy „seans” nie udaje siê i koñczy tylko rozczarowaniem. Nie zawsze jednak jego organizatorzy maj¹ takie szczêœcie. Najmniejszym zagro¿eniem jest szok psychiczny, który mo¿e wywo³aæ widok pracuj¹cego medium czy ja- kiegokolwiek zjawiska me- diumicznego. Poruszaj¹ce siê przedmioty, dotkniêcia niewidzialnych r¹k, s³yszane g³osy i ha³asy mog¹ przypra- wiæ domoros³ego ekspery- mentatora o siln¹ nerwicê. Niekiedy wywo³uje j¹ równie¿ widok naturalnego me- dium, które wykorzystywane przez Duchy ni¿sze uwiel- biaj¹ce takie zabawy, mo¿e dostaæ drgawek, zacz¹æ krzyczeæ i rozmawiaæ innym g³osem, zachowywaæ siê Jack Webber wydzielaj¹cy nieodpowiednio, a w drastycznych przypadkach nawet ektoplazmê

268 Nie wywo³ujcie Duchów! zaatakowaæ obecnych lub okaleczyæ siebie. Powodem takiego zjawiska jest fakt manifestowania siê istot o upodobaniach i intencjach podobnych do organizatorów spotkania. Na zasadzie „ci¹gnie swój do swego” do zabawy przy³¹czaj¹ siê istoty nastawione wy³¹cznie na rozrywkê, które widz¹c doskona³ych kompanów wœród rozochoconego towarzystwa, wykorzystuj¹ ich naiwnoœæ, p³ataj¹c figle odpowied- nie do atmosfery i zdolnoœci medialnych uczestników — niekiedy bardzo rozbudo- wanych, choæ przez lata niewykorzystywanych. Czêsto zabawom tym towarzyszy alkohol, narkotyki i papierosy, os³abiaj¹ce jeszcze reakcje organizmu, a wiêc otwieraj¹- ce potencjalnym wrogom kolejne furtki. Nie znaj¹c metod pracy medialnej, zasad bezpieczeñstwa i kontroli ekspery- mentów, beztroscy mi³oœnicy przygód igraj¹ z ogniem, którego skutków nawet nie s¹ w stanie sobie wyobra- ziæ. Niestety w wielu przypadkach refleksja przychodzi dopiero poniewczasie, a z nastêpstwami zabawy trudno jest uporaæ siê nawet specjalistom. Coœ, co mia³o sta- nowiæ niewinn¹ rozrywkê, pozostawia œlady w psychi- ce na ca³e ¿ycie. W przypadku podobnych zabaw Duchy opiekuñcze s¹ najczêœciej bezsilne, nie mog¹ bowiem in- gerowaæ w wolê cz³owieka. Jeœli ten chce coœ zrobiæ, zrobi to, a jeœli jest odpowiednio s³aby, by nie przerwaæ zanim jest jeszcze za póŸno, zabawê koñczy z³o¿one zja- wisko okreœlane popularnie mianem opêtania. Pierwsz¹ faz¹ opêtania jest egzaltacja, na której z³o- œliwy Duch ni¿szy (lub ca³a ich grupa) zaczyna budowaæ mistern¹ sieæ swego podstêpu. Dotyczyæ on mo¿e ca³ej grupy osób lub czêœciej jednej, która odznacza siê s³ab¹ wol¹ i odpowiednio miêkkim charakterem, co Duch wy- czuwa bezb³êdnie, wykorzystuj¹c odpowiednio do sytu- acji. Pocz¹tkiem s¹ owacje, którymi nierozwa¿ny ekspe- rymentator przyjmuje coraz to bardziej niezwyk³e dla niego zjawiska. Przekonany o obecnoœci kogoœ silnego, Lewitacje przedmiotów w trakcie obdarzonego niezwyk³¹, a mo¿e cudown¹ moc¹, mimo- seansu Jacka Webbera wolnie zachêca go do wywo³ywania kolejnych dziwów. I choæ zabawa zaczê³a siê od niewinnych pytañ typu: „Czy jest tu Duch?” lub „Czy zdam maturê?” — ewoluuje ona w kierunku doznañ bardziej wyrafinowanych. Mile po³echtane w swej pró¿noœci domoros³e media skupiaj¹ siê coraz bardziej i brn¹ w sferê pozamaterialn¹, chc¹c zaimponowaæ kolegom swymi zdolnoœciami, co natychmiast spotyka siê z pozytyw- n¹ reakcj¹ „wspó³pracowników” z zaœwiatów. Stopniowo zaczyna siê pojawiaæ fascynacja tym, co siê dzieje, podsycana przez Ducha, który inspiruje uczestników myœl¹, ¿e to oni s¹ tak fantastycznymi mediami,

269 Opowieœci spirytystyczne i¿ mog¹ wywo³aæ dos³ownie wszystko, co chc¹. Niewidzialny wróg, aby zrobiæ dobre wra¿enie, poda kilka nieistotnych, lecz prawdziwych faktów, co przekona uczestni- ków spotkania o jego wiarygodnoœci. Najczêœciej prezentuje siê im pod jakimœ robi¹- cym dobre wra¿enie imieniem, w co na ogó³ wszyscy bezkrytycznie wierz¹. Nastêpnie zaczyna roztaczaæ perspektywy œwietlanej przysz³oœci, jeœli tylko eksperymenty bêd¹ kontynuowane, co rzekomo przyniesie ich uczestnikom korzyœci materialne i m¹droœæ. Oczywiœcie g³ównym przewodnikiem grupy bêdzie ów „wspania³y Duch”, który „od- kry³” uœpione si³y obecnych i odt¹d bêdzie ich uczyæ, jak je odpowiednio wykorzystaæ. £atwowierni amatorzy, a czasem równie¿ dumne media zaawansowane, daj¹ siê z³a- paæ na podobne przynêty, na co tylko czekaj¹ ich „przyjaciele” z zaœwiatów. Wraz ze wzrostem zaufania do kontroluj¹cego sytuacjê Ducha ni¿szego, s³uchaj¹- cy go ludzie jednocz¹ siê z jego cia³em duchowym, co wywo³uje pierwsze dolegliwo- œci natury fizycznej. Pojawiaj¹ siê czêste bóle g³owy i ¿o³¹dka, wymioty, zaniki pa- miêci, nieuzasadnione stany lêkowe, sny o niezwyk³ej tematyce, które — choæ „przyjaciel Duch” t³umaczy reakcj¹ na przyrost mocy — s¹ w rzeczywistoœci oznaka- mi organicznego odrzucania wp³ywu ska¿onej materii istoty ni¿szej. Zaczyna docho- dziæ do przejawów sta³ej ingerencji w sferê psychiczn¹ ofiary. Cz³owiek opêtany za- czyna nieprzerwanie s³yszeæ g³os swego „przyjaciela”, niejednokrotnie doskonale imituj¹cego g³osy osób drogich ofierze. Pojawia siê te¿ chêæ jak najczêstszego ekspe- rymentowania, namacalnego odczucia „part- nera” z zaœwiatów i utrzymywania z nim sta- ³ego kontaktu. Ostatni¹ faz¹ jest ju¿ tylko ca³kowite — psychiczne i fizyczne — zaw³adniêcie ofiar¹. Duch ni¿szy sk³ania j¹ do wykony- wania rozmaitych poleceñ. Dochodzi wte- dy do kompromituj¹cych scen, bowiem opêtany pozbawiony jest wszelkiego kry- tycyzmu i uzale¿niony od ka¿dej zachcianki Ducha. W najmniej odpowiednim momencie zaczyna mówiæ niestworzone rzeczy, pos³u- guje siê wyzwiskami, obra¿a spotkane osoby, wykonuje najdziwaczniejsze czynnoœci (np. mo¿e rozebraæ siê w miejscu publicznym — jak podaje jeden z badaczy zajmuj¹cych siê opêtaniem), przy ka¿dej okazji manifestuj¹c

Strona og³oszeniowa z francuskiego czasopisma, agresjê wobec œrodowiska. Jeœli jego zdol- zawieraj¹ca anonsy wró¿ek, astrologów i mediów noœci medialne s¹ istotnie dobrze rozwiniê- te, mo¿e przemawiaæ w innych jêzykach, wykazywaæ umiejêtnoœci telepatyczne, wp³ywaæ na przedmioty materialne, a nawet dokonywaæ czêœciowej transfiguracji w³asnej postaci. W skrajnych przypadkach dochodzi do samookaleczeñ i prób samo-

270 Nie wywo³ujcie Duchów! bójczych. Gdy ofiara jest ju¿ ca³kowicie zdegenerowana, czêsto umieszczona w szpi- talu psychiatrycznym lub bliska œmierci, „przyjaciel” nagle opuszcza j¹ i szuka sobie innego, nie mniej przychylnego œrodowiska. Do opêtania dochodzi tylko w przypadku, gdy ofiara stworzy Duchowi ni¿szemu dogodne warunki. Mo¿e to byæ okreœlona postawa moralna i styl ¿ycia — a wiêc nie tylko zabawa w seanse spirytystyczne. Opêtanie mo¿e te¿ byæ nauczk¹ lub kar¹ za igraszki ze sfer¹ pozamaterialn¹. W takich wypadkach zjawisko jest w pe³ni kontro- lowane przez prawdziwego opiekuna ofiary, który maj¹c w³adzê nad Duchem ni¿- szym, gdy tylko dostrze¿e u swego podopiecznego oznaki chêci poprawy, przerywa dramat i inspiruje g³êbok¹ refleksj¹ nad tym, co siê wydarzy³o. W codziennym ¿yciu ka¿dy jest nara¿ony na ró¿nego rodzaju zakusy ze strony istot trzeciego rzêdu. Ode- gnaæ je mo¿e tylko zdobycie sympatii Duchów wy¿szych, co bêdzie wi¹za³o siê z ich sta³¹ opiek¹. Z³o z dobrem nigdy siê nie zgodzi, tak wiêc kimœ, kto czyni dobro, Du- chy ni¿sze bêd¹ siê po prostu brzydziæ i jeœli ich obecnoœæ nie bêdzie mia³a charakteru jakiejœ próby, najczêœciej trzymaæ siê bêd¹ z daleka. Dla osób maj¹cych ogromn¹ ocho- tê na zabawê w seans jedynym ratunkiem jest poskromienie swych zapêdów i pozosta- wienie eksperymentów naukowcom, którzy s¹ œwiadomi warunków i ewentualnych skutków swej pracy. Mi³oœnikom sensacji pozostaje wiêc literatura — rozrywka twórcza, bezpieczna i na pewno nie szkodliwa. Z zaœwiatów nie grozi cz³owiekowi absolutnie nic, jeœli tylko w³asn¹ niefrasobliwoœci¹ nie œci¹gnie na siebie uwagi z³ych si³. Bardziej od Duchów nale¿y baæ siê ludzi, oni bowiem mog¹ uczyniæ krzyw- dê nawet wbrew woli ofiary. Z opêtaniem wi¹¿e siê popularyzowane za spraw¹ ksi¹¿ek i filmów fantastycz- nych zagadnienie egzorcyzmów. Wyrafinowane Duchy trzeciego rzêdu, posiadaj¹ce wiedzê, lecz przesi¹kniête z³em, najczêœciej œwietnie siê bawi¹, gdy uwa¿a siê je za diab³y. Aby zrobiæ wiêksze wra¿enie na obecnych, reaguj¹c na zabiegi egzorcysty, bêd¹ doprowadzaæ opêtanego do coraz wymyœlniejszych póz i gestów, co tylko wy- d³u¿y jego cierpienia. Oddzia³ywanie wod¹ œwiêcon¹ czy znakiem krzy¿a, jak czyni¹ to „zawodowi” egzorcyœci, skutkuje tylko w przypadku, gdy chory Duch jest przeko- nany, ¿e jest demonem i w³aœnie tych rzeczy powinien siê wystrzegaæ. Musi to byæ jednak istota bardzo prymitywna, przesi¹kniêta ziemskimi przes¹dami, nieposiadaj¹- ca elementarnej wiedzy na temat zale¿noœci miêdzy materi¹ i sfer¹ ducha. Niejedno- krotnie krzycz¹cy i wykonuj¹cy teatralne gesty egzorcysta sam jest opêtany przez jednego ze swych dawnych „klientów”, a wtedy jego dzia³ania s¹ tylko ¿a³osnym przedstawieniem. Podobnie jest z zaklêciami i stosowaniem ró¿nego rodzaju praktyk „magicznych”. Magia ludowa i towarzysz¹ce jej obyczaje najczêœciej oparte s¹ wy- ³¹cznie na zabobonach, ludzkiej niewiedzy i naiwnoœci. Racjonalne w powy¿szym kontekœcie podejœcie do egzorcyzmów prezentuje Ro- sell Hope Robbins — autor opublikowanej po raz pierwszy w 1959 roku „Encyklope- dii czarów i demonologii”: „W demonologii chrzeœcijañskiej koncepcja opêtania przez z³e duchy zredukowana zosta³a do opêtania przez diab³a w jego równie¿ chrze-

271 Opowieœci spirytystyczne

œcijañskim wydaniu. Ten zaœ z kolei jako diabe³ chrzeœcijañski uznawa³ najwy¿sz¹ w³adzê chrzeœcijañskiego Boga, a co za tym idzie by³ pos³uszny rozkazom chrzeœci- jañskiego ksiêdza egzorcyzmuj¹cego w imieniu Boga i Koœcio³a. Z tym wszystkim rytua³ egzorcyzmu chrzeœcijañskiego niewiele odbiega od podobnych praktyk stoso- wanych przeciwko opêtaniu przez demony w innych wierzeniach religijnych. Jedy- nie ¿ywio³owy i prymitywny poltergeist, jak zauwa¿aj¹ demonolodzy, nie by³ w sta- nie uznaæ chrzeœcijañstwa i wobec tego s³abo reagowa³ na egzorcyzmy, ale mimo to katolickie ksi¹¿ki do nabo¿eñstwa zawiera³y modlitwy przeciwko ha³aœliwym demo- nom, nawiedzaj¹cym nie tylko domostwa, ale nawet i ³o¿a ma³¿eñskie. Praktyka od- prawiania egzorcyzmów bierze swój pocz¹tek ze wzmianek zawartych w Nowym Te- stamencie (np. »w imiê moje wypêdz¹ demony«), zosta³a wprowadzona do Koœcio³a bardzo wczeœnie, a egzorcyœci byli jedn¹ z czterech grup funkcjonariuszy koœciel- nych, którzy otrzymali ni¿sze œwiêcenia. S³awa, jak¹ siê cieszyli, odegra³a niebaga- teln¹ rolê w krzewieniu nowej wiary.(...) Wzmianki pochodz¹ce z wczesnego okresu chrzeœcijañstwa pozwalaj¹ ustaliæ, ¿e ówczesne formy ceremonii egzorcystycznych niewiele odbiega³y od ich postaci ostatecznej, ustalonej w Rituale Romanum. By³y tylko nieco prostsze i sk³ada³y siê wy³¹cznie z litanii, modlitw i ceremonii nak³adania r¹k na egzorcyzmowanego. Pisz¹cy w II w. n.e. Orygenes podkreœla³ moc magiczn¹ liter sk³adaj¹cych siê na imiê Jezus: »widziano nieomylnie, jak imiê to wypêdza³o miriady z³ych duchów z dusz i cia³ ludzkich, tak wielka jest bowiem moc, jak¹ wy- wiera ono na tych, z których owe demony usz³y«. Moc tych wczesnych egzorcystów rozci¹ga³a siê tak¿e i na zwierzêta.” Na Duchy trzeciego rzêdu mo¿e oddzia³ywaæ jedynie autorytet moralny. Jeœli eg- zorcysta czy rozmawiaj¹ce z Duchem ni¿szym medium nie bêdzie takim autorytetem lub nie pozyska wspó³pracy Duchów wy¿szych, to jego dzia³ania nie bêd¹ skuteczne. W przypadku klasycznych egzorcyzmów jedynym bodŸcem przynosz¹cym pozytyw- ne skutki jest nasycona mi³oœci¹ i wspó³czuciem myœl, która sprowadza Duchy wy- ¿sze umiej¹ce zadzia³aæ w odpowiedni sposób. Media rozmawiaj¹ce z Duchami opê- tuj¹cymi najpierw staraj¹ siê wybadaæ ich sytuacjê i we wspó³pracy z Duchami wy¿szymi udzieliæ pomocy nie tylko opêtanemu, lecz równie¿ jego niewidzialnemu wrogowi, który mimo ¿e jest agresywny, pozostaje zawsze tylko cierpi¹c¹ z jakiegoœ powodu istot¹, równie¿ zas³uguj¹c¹ na mi³oœæ i pomoc. Taka atmosfera walki z Du- chami opêtuj¹cymi sprawia, ¿e rozmowa tego typu przynosi ulgê ofierze, wrogowi, a eksperymentatorów jest w stanie nauczyæ czegoœ nowego o zale¿noœciach miêdzy œwiatami ludzi i Duchów. Sens rozmów z istotami ni¿szymi komentuje jeden z Du- chów cytowanych przez Allana Kardeca: „Ka¿dy cierpi¹cy i smutny Duch opowie wam o swoim upadku, o szaleñstwach, które go pogr¹¿y³y. Uka¿e wam nadzieje, zmagania i okrucieñstwo, wyrzuty sumienia, brak nadziei i ból. Wszystko to opowie wam, ukazuj¹c Boga s³usznie zdenerwowanego, który karze grzesznika z ca³¹ suro- woœci¹. Kiedy bêdziecie go s³uchaæ, pojawi¹ siê u was dwa uczucia: litoœci i strachu. Litoœci dla Ducha i strachu o was samych. I jeœli wys³uchacie jego skarg, zobaczycie,

272 Nie wywo³ujcie Duchów!

¿e Bóg nigdy go nie opuszcza, czekaj¹c na pokutuj¹cego grzesznika, wyci¹gaj¹c do niego ramiona, gdy tylko ten postara siê poprawiæ. Ujrzycie w koñcu pozytywny roz- wój winowajcy, do którego mieliœcie szczêœcie siê przyczyniæ, z ochot¹ i mi³oœci¹ chirurga obserwuj¹cego zabliŸnianie siê rany, któr¹ codziennie siê zajmuje”. Rzetelne badania naukowe, w ramach których dochodzi do œcis³ych kontaktów z mieszkañcami zaœwiatów, prowadzone s¹ przy zachowaniu skrajnych œrodków ostro¿noœci. Pocz¹wszy od czasu trwania eksperymentów, poprzez kontrolê mediów, zjawisk i to¿samoœci manifestuj¹cych siê istot, wszystko poddawane jest surowej analizie logicznej, która w momencie poja- wienia siê choæby drobnych niezgodnoœci uprawnia badacza do ca³kowitego odrzuce- nia konkluzji badañ trwaj¹cych nawet lata- mi. Bardzo przydatne okazuj¹ siê uwagi niezale¿nych obserwatorów, którzy w prze- ciwieñstwie do nawet mimowolnie nie- obiektywnych uczestników eksperymentu s¹ w stanie wychwyciæ fakty niekiedy nie- zwykle istotne. Rozpoczêcie jakichkolwiek badañ wymaga rozleg³ej podbudowy teore- tycznej, bo te¿ có¿ móg³by zdzia³aæ beztro- ski eksperymentator bez znajomoœci natury Duchów, praw rz¹dz¹cych ich manifesta- cjami i ca³ej masy szczegó³ów, nad którymi pracowa³y setki naukowców przez dziesiêciolecia. W sk³ad wspó³czesnych grup badawczych wchodzi najczêœciej kilka- naœcie osób, spoœród których przynajmniej dwie trzecie to fachowcy legitymuj¹cy siê kilkuletnim doœwiadczeniem. Eksperymenty przeprowadzane s¹ w dobrze oœwietlonych pomieszczeniach, wyposa¿onych w aparatu- rê kontroln¹, gdzie ¿aden szczegó³ nie mo¿e ujœæ uwadze organizatorów badañ. Wiele mediów o s³abym charakterze nie wytrzymu- je takich warunków. Wol¹ one wspó³praco- waæ z mniej wymagaj¹cymi „fachowcami”, dla których licz¹ siê efektowne przekazy, ni¿ doœwiadczaæ surowej krytyki i odrzucania wielu komunikatów jako potencjalnie fa³- szywych. Dowodem racjonalnego sceptycy- zmu charakteryzuj¹cego rzetelnych badaczy mo¿e byæ stwierdzenie Rogera Pereza, prze- wodnicz¹cego Francuskiego i Frankofoñ- Bill Silver (w³aœc. William Roy) ukazuj¹cy skiego Zwi¹zku Spirytystycznego, który metody, z wykorzystaniem których fa³szowa³ jako medium z kilkudziesiêcioletni¹ prakty- zjawisko g³osu bezpoœredniego

273 Opowieœci spirytystyczne k¹ uwa¿a, ¿e „Duchom w ¿adnym wypadku nie nale¿y wierzyæ na s³owo. Ka¿dy ko- munikat pozbawiony stuprocentowej pewnoœci i zgodnoœci odczuæ bezwzglêdnie wszystkich uczestników seansu powinien byæ odrzucony, jako niewnosz¹cy prawdy. Prawda niepe³na nie jest prawd¹. Lepiej jest bowiem odrzuciæ nawet dobry komuni- kat, który — jeœli tak by³o w istocie — i tak powróci prêdzej czy póŸniej, ni¿ przyjmo- waæ coœ, co w przysz³oœci okazaæ siê mo¿e b³êdem, lecz wtedy bêdzie ju¿ za póŸno”. Doœwiadczenie uczy, ¿e Duchy pod wzglêdem psychicznym nie ró¿ni¹ siê od lu- dzi. Mo¿na spotkaæ wœród nich osoby zrównowa¿one i powa¿nie traktuj¹ce badaczy, lecz równie¿ i nieodpowiedzialnych mêdrków, którzy celem zaspokojenia w³asnej am- bicji mówiæ bêd¹ cokolwiek, nawet rzeczy pozbawione sensu. Komunikaty Duchów ni¿szych, choæ niekoniecznie z³oœliwych, charakteryzuj¹ siê niespójnoœci¹ idei, bra- kiem wiedzy, potocznymi sformu³owaniami i g³êbokim materializmem. Media udzielaj¹ce im swych cia³ doznaj¹ przykrych sensacji (np. bólu, drgawek, ró¿nego rodzaju zapaœci) i ubytków energii, których regeneracja trwa czasem bardzo d³ugo. Prowadzenie takich eksperymentów wymaga, oprócz orientacji mediumicznej, rozle- g³ej wiedzy z dziedziny medycyny, fizyki, chemii i fizjologii, co uczestnikom gwa- rantuje bezpieczeñstwo i oddala perspektywê wyst¹pienia nieprzewidzianych zja- wisk. Zdarzaj¹ siê bowiem nierozwa¿ne media, które przy okazji eksperymentuj¹ same z sob¹ i maj¹c zaufanie do obserwatorów, d¹¿¹ do jak najwiêkszej eksploatacji swych mo¿liwoœci, staraj¹c siê ustaliæ ich granicê. Wpuszczaj¹ one niekiedy Duchy ni¿sze i nie potrafi¹c zjednoczyæ siê z ich cia³ami duchowymi lub ustaliæ korzystniej- szych regu³ wspó³pracy, nara¿aj¹ siebie i innych na niebezpieczeñstwo zak³óceñ energetycznych, fa³szywych komunikatów, gwa³townych reakcji organizmu itp. Dla- tego te¿ s¹ grupy badawcze, które nigdy nie obserwowa³y wiruj¹cych stolików, nie doœwiadcza³y zjawisk dŸwiêkowych czy optycznych, a ich prace ukierunkowane by³y od razu na sferê wy¿sz¹, charakterystyczn¹ dla komunikatów psychicznych, w³aœciwych istotom lepiej rozwiniêtym — choæ i tu tak¿e celowo unika siê kontak- tów z Duchami niezapowiedzianymi przez opiekunów seansu. Wspó³praca z Duchami wy¿szymi, które niejednokrotnie proponuj¹ wspólne spo- rz¹dzenie planu eksperymentów i okreœlony cel do zrealizowania, charakteryzuje siê systematycznoœci¹, wysokim poziomem bezpieczeñstwa i po¿ytecznoœci¹ przyœwie- caj¹cych grupie idei. Charakterystycznym dla eksperymentów na pewnym poziomie fachowoœci jest fakt prowadzenia dyskusji z Duchami i wypracowywania wspólnych wniosków. Czasami dochodzi do burzliwej wrêcz wymiany argumentów, zw³aszcza jeœli komunikuj¹ce siê strony nie maj¹ zbyt du¿ej wiedzy i uparcie obstaj¹ przy swo- ich stanowiskach. Takie prezentowanie pogl¹dów jest niekiedy inspirowane przez Du- chy wy¿sze, które po fakcie komentuj¹ zaistnia³e zjawiska, wykazuj¹c mocne i s³abe strony rozumowania ka¿dej ze stron. One same nigdy jednak nie narzucaj¹ swego stanowiska, ograniczaj¹c siê do sugestii, propozycji, zwracania uwagi i odsy³ania do przyk³adów, co ma sk³oniæ badaczy do uto¿samiania siê z wnioskami, a nie ze œlep¹ ich akceptacj¹, co nie prowadzi do ¿adnego rozwoju, lecz wrêcz przeciwnie.

274 Nie wywo³ujcie Duchów!

Szczytem nieodpowiedzialnoœci i nierozwagi jest eksperymentowanie indywidu- alne. W pierwszych latach istnienia spirytyzmu popularne podrêczniki „wywo³ywa- nia Duchów” zaleca³y wrêcz æwiczenia w domu. Doœwiadczenia wykaza³y jednak, ¿e takie postêpowanie pozbawia eksperymentuj¹cego jakiejkolwiek kontroli i zabezpie- czeñ, staj¹c siê w rzeczywistoœci pierwszym krokiem do opêtania. Podobnym zjawi- skiem, charakterystycznym dla grup o niskim stopniu poczucia powagi eksperymen- tu, jest polecanie Duchom wykonywania ró¿nych czynnoœci, najczêœciej wed³ug wzorców czerpanych z literatury naukowej, co ma na celu osi¹gniêcie jak najciekaw- szych efektów. To równie¿ prowadzi do zak³óceñ i wycofania siê ze wspó³pracy Du- chów wy¿szych, które nie widz¹c celu w powtarzaniu czegoœ, co zosta³o ju¿ dog³êbnie zbadane i opisane, po prostu odejd¹, a ich miejsce zajm¹ istoty ni¿sze, temperamentem odpowiadaj¹ce nierozwa¿nym badaczom. Nawi¹zywanie kontaktów z Duchami jest dziedzin¹ wiedzy niezwykle skompli- kowan¹ i choæ dostêpn¹ ka¿demu, to jednak nie dla ka¿dego wskazan¹. Badacza ce- chowaæ musi odpowiednia motywacja, cha- rakter i przede wszystkim wiedza, a jeœli któryœ z tych elementów nie wspó³gra z inny- mi, ingerencja w sferê pozamaterialn¹ koñczy siê najczêœciej tragedi¹. Zw³aszcza w krajach Europy Zachodniej i Ameryki Pó³nocnej spotkaæ mo¿na wiele og³oszeñ umieszczanych w prasie i innych œrodkach masowego przekazu przez rozmaite osoby œwiadcz¹ce us³ugi ezoteryczne, okreœla- j¹ce siê jako media, guru, wró¿bici, czarowni- cy itp. Podkreœliæ nale¿y, ¿e ich dzia³alnoœæ nie ma nic wspólnego ze spirytyzmem, choæ — o ile nie stanowi sprytnego oszustwa — niekiedy opiera siê na prymitywnych zjawi- skach mediumicznych. Tego rodzaju naci¹ga- Akcesoria oszukañczych mediów wykorzystywane cze funkcjonowali we wszystkich kulturach podczas publicznych seansów od zawsze, prosperuj¹c tym lepiej, im mniejszy by³ poziom wykszta³cenia tworz¹- cych je spo³eczeñstw. W przypadku jasnowidzów i wró¿ek u¿ywaj¹cych kart, szklanych kul czy innych akcesoriów, kontakt ze sfer¹ pozamaterialn¹ i œci¹ganie stamt¹d informacji odbywa siê na zasadzie komunikacji z Duchami ni¿szymi, które chêtnie wspomagaj¹ takich osobników; dowartoœciowuj¹c siê w ich mniemaniu, jednoczeœnie nie wiedz¹, ¿e ³a- mi¹ prawo naturalne. Gdyby cz³owiekowi by³o dane znaæ przysz³oœæ, nie musia³by uciekaæ siê do tak prymitywnych sposobów, lecz korzysta³by w pe³ni z mo¿liwoœci w³asnego cia³a duchowego. Tymczasem bêd¹ca naturalnym medium wró¿ka wchodzi w kontakt z Duchem ni¿szym lub osobiœcie dokonuje „przegl¹du” energii emitowa-

275 Opowieœci spirytystyczne nej przez cia³o duchowe klienta, z którego promieniuj¹ idee jego planu wcielenia. Docieraj¹ te¿ do niej fragmenty rozmów prowadzonych przez Duchy opiekuñcze in- teresanta lub istoty za takie siê podaj¹ce, co w przypadku gdy medium nie potrafi kontrolowaæ to¿samoœci swych „wspó³pracowników”, prowadzi do nieszczêœæ. Du- chy wy¿sze wypowiadaj¹ siê zdecydowanie przeciwko tym praktykom, powo³uj¹c siê nie tylko na prawo naturalne, gdy chodzi o klienta, lecz ostrzegaj¹c zdegenerowa- ne media przed odpowiedzialnoœci¹ za w³asne czyny w sferze pozamaterialnej. Im bardziej wró¿ka œwiadoma jest swego kontaktu ze sfer¹ pozamaterialn¹, tym wiêk- sza ci¹¿y na niej odpowiedzialnoœæ i powa¿niejsza bêdzie kara za jej postêpowanie. W oœrodkach badañ spirytystycznych Duchy wy¿sze manifestuj¹ce siê na seansach poœwiêconych leczeniu chorych podaj¹ informacje dotycz¹ce przysz³oœci — podobnie jak informacje z poprzednich wcieleñ — tylko w wyj¹tkowych wypadkach (np. zagro- ¿enie samobójstwem). Niekiedy dochodzi równie¿ do indywidualnych manifestacji spontanicznych, kiedy to Duchy opiekuñcze, nie maj¹c innej mo¿liwoœci wp³yniêcia na swego podopiecznego, manifestuj¹ mu siê otwarcie na powy¿szych zasadach. Podobny jest stosunek Duchów wy¿szych do astrologii, amuletów, zaklêæ, formu³ magicznych i tym podobnych zjawisk. Komentuj¹c to zagadnienie, podkreœlaj¹ logicz- n¹ zale¿noœæ, w ramach której materia nie mo¿e mieæ wp³ywu na sferê ducha, a wiêc na przekonania, uczucia, d¹¿enia, plany itp. Cia³a fizyczne wywieraj¹ wp³yw tylko fi- zyczny, a jeœli ktoœ twierdzi, ¿e jego losy zmieniaj¹ siê zale¿nie od uk³adu planet, noszonego wisiorka czy tasiemki z napisem, to ulega on daleko posuniêtej sugestii lub autosugestii, co prowadzi do samorealizacji takich „przepowiedni”. Wobec tego nie dziwi fakt, ¿e na zjawiska tego typu podatne s¹ zw³aszcza osoby niewykszta³cone lub ³atwowierne i to one padaj¹ najczêœciej ofiar¹ „fachowców” od przysz³oœci. Du- chy ni¿sze bardzo czêsto sprzyjaj¹ tym ostatnim, niekiedy wp³ywaj¹c na potencjalne ofiary otwarcie, by mia³y one poczucie wartoœci uzyskanych informacji i sta³y siê dla siebie samych pu³apk¹. Oczywiœcie wszystko to wi¹¿e siê z wy³udzaniem pieniêdzy. Zw³aszcza w czasopismach francuskich, angielskich i amerykañskich naci¹gacze tacy, aby dodaæ sobie presti¿u w oczach potencjalnych klientów, podaj¹ siê za spiry- tystów lub powo³uj¹ na rzekome zwi¹zki z organizacjami spirytystycznymi. Jest to jawne oszustwo, bowiem dzia³alnoœæ organizacji spirytystycznych nigdy nie odbywa siê na podobnych zasadach, nigdy te¿ (czegokolwiek by dotyczy³a) nie jest nastawio- na na osi¹gniêcie jakichkolwiek materialnych zysków. Z nauk¹ t¹ nigdy nie idzie w pa- rze fa³sz i lukratywne przedsiêwziêcia bazuj¹ce na nieszczêœciu lub niedokszta³ceniu kogokolwiek. Wobec powy¿szego, istotnym zagadnieniem staje siê wykszta³cenie odpowiednie- go stosunku do powy¿szych zagadnieñ wœród dzieci. Rodzice, opiekunowie i pedago- dzy najczêœciej lekcewa¿¹ tê dziedzinê wiedzy, pozostawiaj¹c j¹ w sferze przes¹dów. Tymczasem dziecko niejednokrotnie ma dostêp do bezwartoœciowych czasopism czy literatury, w których nieodpowiedzialni autorzy propaguj¹ wrêcz mo¿liwoœæ ³atwego kontaktowania siê z zaœwiatami, podaj¹c opisy prymitywnych najczêœciej metod i za-

276 Nie wywo³ujcie Duchów! chêcaj¹c nawet do w³asnych prób. Szczególnie aktywni na tym polu s¹ niektórzy psy- chotronicy, organizatorzy rozmaitych kursów i targów ezoterycznych, wydawcy cza- sopism i ksi¹¿ek, którzy nie posiadaj¹c doœwiadczeñ eksperymentalnych, upowszech- niaj¹ najczêœciej t³umaczone materia³y, które w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej uwa¿ane s¹ za literaturê brukow¹, a w Polsce traktowane s¹ jako miaro- dajne Ÿród³a. Wydawcy, nieœwiadomi charakteru grona odbiorców swoich towarów, s¹ skutkiem tego przyczyn¹ wielu nieszczêœæ. Dziecko nie powinno czytaæ, s³uchaæ, ogl¹daæ materia³ów o eksperymentach me- diumicznych i przede wszystkim braæ w nich udzia³u. Zw³aszcza w czasie wycieczek, obozów czy kolonii wychowawcy niekiedy wrêcz zachêcaj¹ do „wywo³ywania du- chów”, ciesz¹c siê, ¿e wystraszone dzieci le¿¹ póŸniej pod ko³drami i nie ha³asuj¹. Zagadnienia dotycz¹ce sfery pozamaterialnej s¹ tematem wy³¹cznie dla doros³ych, a i wœród nich tylko dla osób rozs¹dnych i wykszta³conych.

277 Opowieœci spirytystyczne

W krêgu dogmatów

eœli czujecie siê zaanga¿owani w jak¹œ religiê, praktykujcie j¹! — zw³aszcza gdy sk³ania was ona do czynienia dobra. Bóg patrzy przede wszystkim na wasze in- Jtencje. Szanujcie wierzenia i pogl¹dy innych: ka¿dy cz³owiek ma prawo do w³a- snej drogi i jest ona dla niego dobra. Komunikat ten oddaje charakter idei powszech- nej tolerancji œwiatopogl¹dowej g³oszonej przez Duchy wy¿sze i media. Niektórzy przedstawiciele wspó³czesnej nauki wtóruj¹ w tym wzglêdzie mistykom: „Bez wzglê- du na to, czy przyjmuje siê pozycjê kwiatu lotosu, klêczy w koœciele, wiruje w tañcu derwiszów czy kontempluje s³owa kaba³y, to zawsze poszukuje siê stosownej drogi, by d¹¿yæ ni¹ ku zakorzenieniu w œwiecie o innej metafizyce; by osi¹gn¹æ jednoœæ z Ko- smosem istniej¹c¹ wtedy, gdy to co ogólne i relacyjne w jednostce dominuje nad tym co indywidualne, nieci¹g³e i niepowtarzalne”(Lawrence LeShan). O ile nikt nie wypowiada siê negatywnie na temat charakteru moralnoœci spiryty- stycznej, to na polu akademickich dyskusji z dziedziny teologii dochodzi niekiedy do pasjonuj¹cych polemik. Zdecydowanie negatywnie nastawionych do spirytyzmu jest wielu przedstawicieli Koœcio³ów katolickiego, prawos³awnego i grup wyznaniowych Œwiadków Jehowy. Wiêkszoœæ protestantów przyjmuje konkluzje tej nauki z sympa- ti¹, zaœ muzu³manie, buddyœci i przedstawiciele innych wiêkszych religii nie zajmuj¹ oficjalnych stanowisk. ¯adna z instytucji wyznaniowych nie prowadzi (przynajmniej oficjalnie) badañ nad zjawiskami mediumicznymi, choæ z artyku³ów pojawiaj¹cych siê w niektórych sponsorowanych przez nie czasopismach wynika, ¿e ¿ywo siê nimi interesuj¹. Ojciec Koœcio³a Aureliusz Augustyn (354–430) twierdzi³, ¿e cuda nie zdarzaj¹ siê w sprzecznoœci z natur¹, a jedynie w sprzecznoœci z tym, co jest znane jako natura. Spi- rytyzm jest nauk¹, która dowodzi, ¿e cudów w powszechnym pojêciu nie ma. Fakty uznawane przez teologów za cuda to po prostu zjawiska wywo³ane w ramach istniej¹- cych praw natury. Sprawy kilkaset lat temu uwa¿ane za nadnaturalne lub cudowne dziœ ³atwo jest wyt³umaczyæ, a czêsto nawet uzyskaæ i zbadaæ w ramach eksperymentów.

278 W krêgu dogmatów

Od chwili narodzin spirytyzmu w gremiach teologicznych ró¿nych wyznañ istnie- j¹ trzy g³ówne teorie dotycz¹ce zjawisk manifestowania siê ducha ludzkiego: — animistyczna — Ÿród³a zjawisk mediumicznych doszukuje siê w duszy same- go medium, nie zaœ w manifestacjach istot inteligentnych dzia³aj¹cych z zewn¹trz; przyjmowana zw³aszcza przez duchownych paraj¹cych siê psychotronik¹; — prospirytystyczna — w pe³ni akceptuje odkrycia naukowe, choæ nie zgadza siê z ich nastêpstwami filozoficznymi; przyjmowana niechêtnie, lecz z koniecznoœci coraz czêœciej; — demonistyczna — upatruje we wszelkich zjawiskach mediumicznych (rów- nie¿ np. w hipnozie i telepatii) wy³¹cznie przejawów dzia³alnoœci szatana; jej podsta- wy s¹ bardzo kruche i za³amuj¹ siê wobec logicznej analizy faktów naukowych, dla- tego te¿ ma ona coraz mniej zwolenników. Oczywiœcie pierwszymi przedstawicielami Koœcio³a, którzy wypowiadali siê na temat spirytyzmu, byli katoliccy duchowni francuscy, jako pierwsi maj¹cy dostêp do dzie³ Allana Kardeca. Ju¿ 20 czerwca 1853 roku s³ynny ojciec Jean Babtist Lacorda- ire stwierdzi³: „Byæ mo¿e tak¿e poprzez rozpowszechnienie spirytyzmu Bóg chce doprowadziæ do rozwoju si³ duchowych, proporcjonalnie wobec rozwoju si³ mate- rialnych, by cz³owiek nie zapomnia³ o nich w dobie cudów techniki, tak aby dwa œwiaty uzupe³nia³y siê wzajemnie, œwiat cia³a i œwiat Ducha.” Opat Maronzeau tak pisa³ do Kardeca: „Uka¿cie cz³owiekowi, ¿e jest nieœmiertelny, nic nie mo¿e bardziej wspomóc was w tym szlachetnym zadaniu ni¿ stwierdzenie istnienia Duchów w za- œwiatach i ich manifestacji. Tym samym przyjdziecie na pomoc religii, staj¹c po stro- nie zwolenników Boga.” Nawet s³ynny opat Le- canu (autor dzie³a „Historia szatana”) doceni³ moraln¹ stronê spirytyzmu: „Pos³uguj¹c siê do- k³adnie maksymami zaczerpniêtymi z »Ksiêgi Duchów« Allana Kardeca, ju¿ na ziemi mo¿na zostaæ œwiêtym.” Bardzo pozytywnie wobec nauki Duchów od- nosili siê duchowni anglikañscy, z których wielu obejmowa³o nawet przewodnictwo w grupach spirytystycznych, czego przyk³adem s¹ angielscy pastorzy: Norman MacLean, John Lamond, Vale Owen czy biskup Norfolku. Nie dopatruj¹c siê wiêkszych rozbie¿noœci miêdzy filozoficznym Jean Babtist Lacordaire spirytyzmem i chrzeœcijañstwem, cenne prace na temat zjawisk mediumicznych pu- blikowali pastorzy: Charles L. Tweedale i Dayton Thomas. Ich opinie podzielali duchowni amerykañscy. Ksi¹dz Fergyson, autor dzie³a „Protoko³y rewelacji ze sfer du- chowych”, o wp³ywie i znaczeniu spirytyzmu pisa³: „Wierzê i wiem, ¿e by³em i dot¹d jestem rzeczywiœcie w kontakcie — rozumnym i b³ogos³awionym obcowaniu – z Du- chami wy¿szymi, które odesz³y z tego œwiata. Pytacie siê, có¿ dobrego mo¿e z tego

279 Opowieœci spirytystyczne wynikn¹æ, a my odpowiadamy wam odkrywaniem prawdy o najdro¿szych, naj- wznioœlejszych i najœwiêtszych zagadnieniach cz³owieka oraz rozpraszaniem ciem- noœci, które gêst¹ mg³¹ zasnuwaj¹ wszelk¹ œwiadomoœæ ludzk¹ o œmierci i naszym przeznaczeniu. Czystoœæ, ra- doœæ i anielska pogoda, Bo¿a mi³oœæ i œwiêtoœæ nape³nia- j¹ szukaj¹c¹ szczêœcia duszê cz³owieka, gdy z ¿yw¹ wiar¹ pogr¹¿a siê w nauce spirytyzmu. Wiara ta rozbudza i od- radza; skrusza skamienia³e z³em serca, uœmierza dzikoœæ fanatyzmu i przeœladowania religijnego; wywo³uje ³zy skruchy w oczach zatwardzia³ego grzesznika; naprowa- dza obojêtnych i dumnych na drogê dziecinnej prostoty w obcowaniu z bliŸnimi, rozniecaj¹c w nich szczere uczucia mi³oœci synowskiej i braterskiej do tych, których cia³a ju¿ dawno oddano ziemi; przywraca rozpadaj¹ce

Autografy Duchów znanych siê rodziny pod opiekê ojcowsk¹ Tego, który wszyst- osobistoœci uzyskane przez kich nazywa swoimi dzieæmi; obraca wzgardliwy Ch. L. Tweedale’a metod¹ pisma bezpoœredniego (autografy uœmiech w g³êbok¹ wiarê, a bluŸnierstwa w s³owa b³ogo- oznaczone gwiazdk¹ to oryginalne s³awieñstwa i serdecznej pomocy; prowadzi wszystkich podpisy do porównania) do wewnêtrznej wiary, wyp³ywaj¹cej z wiecznej prawdy i nieskoñczonej mi³oœci. Maj¹c wiêc przed sob¹ takie cele i nadzieje, pytaæ siê jesz- cze — jakie dobro mo¿e p³yn¹æ z wszechobecnego i ¿arliwego porozumiewania siê ze œwiatem ducha? — równa siê pytaniu: co jest dobrego w wierze w nieœmiertel- noœæ, niebo i Boga?”. Wtórowali mu: ksi¹dz Balow — „Mogê zaprawdê powiedzieæ, ¿e przez badanie zagadnieñ duchowych sta³em siê lepszym, czystszym i doskonalszym.” — i ksi¹dz Gerwis — „Jest wiele zjawisk, o których przeko- na³em siê osobiœcie; wszystkie one zgodnie wyka- zuj¹ u¿ytecznoœæ i rozumnoœæ przejawów tych niewidzialnych pracowników, którzy nieustannie s¹ ko³o nas i o wiele lepiej znaj¹ nasze sprawy, myœli i zamiary, ani¿eli my sami na ziemi znamy siê miêdzy sob¹; oni ¿yj¹ i wspó³dzia³aj¹ z nami bez przerwy”. Przyk³adów podobnych wypowie- dzi mo¿na by podaæ znacznie wiêcej. Koœció³ katolicki, zwalczaj¹c spirytyzm, w rze- czywistoœci oficjalnie nigdy nie wypowiedzia³ siê na temat pochodzenia i natury zjawisk opisywa- nych przez tê naukê. Papie¿ Pius IX (1792–1878) Fotografia transcendentalna dekretem z kwietnia 1864 roku potêpi³ nie tylko przedstawiaj¹ca Ch. L. Tweedale’a (w œrodku) z rodzin¹. Nad nimi wizerunek zabawy z wiruj¹cymi stolikami, lecz tak¿e lekturê W. Appleyarda (por. jego zdjêcie za ¿ycia literatury spirytystycznej. Prace Allana Kardeca w lewym górnym rogu)

280 W krêgu dogmatów znalaz³y siê na Indeksie Ksi¹g Zakazanych w 1866 roku, choæ ju¿ wczeœniej sta³y siê przedmiotem ataków ze strony duchowieñstwa. Powodem takiej sytuacji by³y nie tyl- ko niewygodne dla teologów niejasnoœci zwi¹zane z fenomenologi¹ mediumiczn¹, lecz równie¿ niektóre komentarze Kardeca dotycz¹ce strony dogmatycznej religii (prezentowane poni¿ej) — o czym w tamtych czasach ma³o kto odwa¿a³ siê otwarcie dyskutowaæ, a pewien niesmak pozosta³ do dziœ. Niezapomnianym w historii spirytyzmu i œwiatowej kultury pozostanie rok 1861, kiedy to na inkwizytorskim stosie spalono w Barcelonie trzysta publikacji spiryty- stycznych. Ksiêgarz Maurice Lachatre zamówi³ je wtedy do swego sklepu, lecz prze- sy³ka nigdy do niego nie dotar³a, bowiem skonfiskowa³y j¹ hiszpañskie s³u¿by celne, oddaj¹c w rêce dzia³aj¹cego z upowa¿nienia Œwiêtego Oficjum biskupa Barcelony. Allan Kardec zwróci³ siê do niego z proœb¹ o zwrot ksi¹¿ek, lecz otrzyma³ negatywn¹ odpowiedŸ: „Koœció³ katolicki jest powszechny, a te ksi¹¿ki s¹ sprzeczne z wiar¹ ka- tolick¹, wiêc rz¹d nie mo¿e pozwoliæ, by pogwa³ci³y moralnoœæ i religiê innych pañstw.” Kolejne zabiegi dyplomatyczne nie przynios³y zmiany tej decyzji, co do- prowadzi³o do przedstawienia rodem ze œredniowiecza, potwierdzonego dokumen- tem autodafé: „Dziœ, dziewi¹tego paŸdziernika tysi¹c osiemset szeœædziesi¹tego pierwszego roku o dziesi¹tej rano, na placu w mieœcie Barcelonie, w miejscu, gdzie dokonywano egzekucji kryminalistów skazanych na ostatni¹ mêkê, na rozkaz bisku- pa tego miasta, zosta³o spalonych trzysta tomów i broszur o spirytyzmie, a mianowicie: La Revue Spirite, pod redakcj¹ Allana Kardeca. La Revue Spiritualiste, pod redakcj¹ Plerarta. Ksiêga Duchów Allana Kardeca. Ksiêga Mediów Allana Kardeca. Co to jest spirytyzm? Allana Kardeca. Fragment komunikatu o Sokratesie podyktowany przez Ducha Mozarta. List pewnego katolika o spirytyzmie Doktora Granda. Historia Joanny d’Arc, przez ni¹ sam¹ podyktowana pannie Ermance Dufau. Realnoœæ Duchów wykazana przez pismo bezpoœrednie, Barona de Guldenstubbe. W autodafé uczestniczyli: Ksi¹dz ubrany w szaty zakonne, trzymaj¹cy krzy¿ w jednej rêce i pochodniê w drugiej, Notariusz wyznaczony do zredagowania protoko³u autodafé, Dependent notariusza, Wy¿szy urzêdnik administracji celnej, Trzech funkcjonariuszy celnych, wyznaczonych do podtrzymywania ognia, Agent celny reprezentuj¹cy w³aœciciela ksi¹¿ek skazanych przez biskupa, Niezliczony t³um t³ocz¹cy siê na ulicach i wype³niaj¹cy plac, gdzie wznosi³ siê stos. Kiedy ogieñ poch³on¹³ trzysta tomów lub broszur spirytystycznych, ksi¹dz i jego pomocnicy wycofali siê wœród okrzyków i z³orzeczeñ wielu obecnych, którzy krzy-

281 Opowieœci spirytystyczne czeli: Precz z Inkwizycj¹! Nastêpnie wiele osób zbli¿y³o siê do stosu i zbiera³o jego popio³y”. Wydarzenie to przynios³o skutek przeciwny do zamierzonego, przyczynia- j¹c siê do jeszcze wiêkszej popularyzacji spirytyzmu. Do dziœ obowi¹zuje orzeczenie papie¿a Benedykta XV (1854–1922) i Œwiêtej Kongregacji Obrzêdów z 27 kwietnia 1917 roku, które brzmi: „Wzbronione jest uczestniczenie we wszystkich seansach spirytystycznych, zarówno czynne jak i bier- ne, zarówno z u¿yciem hipnotyzmu jak i bez niego.” Wed³ug Allana Kardeca zakaz ten wyprowadzono jeszcze z prawa Moj¿eszowego jako jedyny nie przestarza³y, a w Biblii mo¿na go odnaleŸæ miêdzy innymi we frag- mentach: „Nie bêdziecie zwracaæ siê do wywo³ywaczy Duchów ani wró¿bitów. Nie wypy- tujcie ich, bo staniecie siê przez to nieczystymi; Ja, Pan, jestem Bogiem wa- szym.”(III Ksiêga Moj¿eszowa 19, 31); „A jeœli mê¿czyzna albo kobieta bêd¹ wywo³ywaæ duchy lub wró¿yæ, to ponios¹ œmieræ. Ukamienuj¹ ich, krew ich spadnie na nich.”(III Ksiêga Moj¿eszowa 20, 27); „Niech nie znajdzie siê u ciebie taki, który przeprowadza swego syna czy swoj¹ córkê przez ogieñ, ani wró¿bita, ani wieszczbiarz, ani guœlarz, ani czarodziej, Ani zaklinacz, ani wywo³ywacz duchów, ani znachor, ani wzywaj¹cy zmar³ych; Gdy¿ obrzydliwoœci¹ dla Pana jest ka¿dy, kto to czyni, i z powodu tych obrzydli- woœci Pan, Bóg twój, wypêdza ich przed tob¹.”(V Ksiêga Moj¿eszowa 18, 10–12). Regu³a ta by³a w czasach Moj¿esza bardzo wa¿nym prawem. Hebrajski prawodaw- ca, niew¹tpliwie inspirowany przez si³ê wy¿sz¹, przygotowywa³ bowiem naród ¿ydow- ski do przyjêcia w swym ³onie dawcy czystej nauki moralnej — Jezusa Chrystusa. Jak twierdzi Allan Kardec, staro¿ytne media zajmuj¹ce siê „prorokowaniem” nie posiada³y wiedzy, która pozwoli³aby im odró¿niæ manifestuj¹ce siê Duchy oraz wy- kryæ zawarte w komunikatach oszustwa. Wszystko, co pochodzi³o z zaœwiatów, ak- ceptowa³y najczêœciej bezkrytycznie i bez prób kontroli to¿samoœci manifestuj¹cych siê istot. Gdyby przes¹dny naród ¿ydowski nadal utrzymywa³ w taki sposób kontakty z zaœwiatami, narazi³oby to zabiegi Moj¿esza na uszczerbek lub fiasko, bo komuni- kuj¹ce siê Duchy ni¿sze celowo mog³yby przekazywaæ destrukcyjne informacje. Jako przewiduj¹cy polityk, Moj¿esz chcia³ ponadto, aby jego naród porzuci³ wszystkie z³e nawyki zdobyte w Egipcie, gdzie na ka¿dej ulicy mo¿na by³o znaleŸæ czarowni- ków i wywo³ywaczy Duchów, którzy za pieni¹dze „œwiadczyli us³ugi dla ludnoœci”. Izraelici nie mogli posiadaæ wspólnych zwyczajów z narodami, z którymi przyjdzie im walczyæ, tote¿ Moj¿esz musia³ im wpoiæ obrzydzenie do wszystkiego, co w jakiœ sposób upodobni³oby ich do nieprzyjació³ — pocz¹wszy od podstawowych zagad- nieñ religijnych, koñcz¹c na popularnych wizytach u „proroków”. Na podkreœlenie zas³uguje fakt, ¿e Moj¿esz zakazuje przede wszystkim wywo³y- wania i wypytywania Duchów, co wyraŸnie wskazuje intencje ludzi komunikuj¹- cych siê nimi w tamtych czasach. Nie przekreœla natomiast mo¿liwoœci kontaktowa- nia siê z istotami manifestuj¹cymi siê spontanicznie, czego sam wielokrotnie by³

282 W krêgu dogmatów

œwiadkiem i czerpa³ z tego korzyœci. Uzasadniaj¹c sw¹ decyzjê, prawodawca ukaza³ te praktyki jako nieaprobowane przez Boga — gdyby bowiem przedstawi³ to prawo jako ustanowione przez siebie samego, nikt by go nie pos³ucha³. Wprowadzenie kary œmierci by³o jedynym œrodkiem na utrzymanie w pos³uszeñstwie niezdyscyplinowa- nego narodu. Zreszt¹ w tamtych czasach nie by³o du¿ego wyboru kar, a Moj¿esz nie móg³ przecie¿ na pustyni zbudowaæ wiêzienia. Teoria demonistyczna mówi, ¿e istoty manifestuj¹ce siê na seansach to demony, Duchy z³a. Moj¿esz zakaza³ jednak wywo³ywania duchów zmar³ych, doskonale wie- dz¹c, ¿e mog¹ oni powróciæ. Skoro zaœ w czasach Moj¿esza zmarli mogli porozu- miewaæ siê z ludŸmi, to dlaczego dzisiaj nie mieliby tego robiæ? Jeœli wiêc zmarli przychodz¹, ¿eby porozumieæ siê z ludŸmi, to czy znaczy to, ¿e wszyscy oni s¹ wy- ³¹cznie demonami (we wspó³czesnym, pejoratywnym znaczeniu)? Zreszt¹ Moj¿esz w ¿aden sposób nie wspomina tu tych ostatnich. Poza tym, czy demony — jak okre- œlaj¹ wszelkie Duchy demoniœci — mog³yby nieustannie potwierdzaæ prawdziwoœæ pozytywnych nauk moralnych, zachêcaæ do praktykowania mi³oœci i modlitwy, uza- sadniaæ potrzebê mi³osierdzia i zdobywania wykszta³cenia? Dzia³a³yby przecie¿ na w³asn¹ szkodê, a to jest ca³kowicie nielogiczne! Zreszt¹, dlaczego Bóg mia³by po- zwalaæ na manifestowanie siê tylko Duchów z³ych, przy wprowadzaniu zakazu kon- taktowania siê z ludŸmi Duchów dobrych? Na ten argument teoria demonistyczna nie znajduje odpowiedzi. Mimo ¿e przedstawione argumenty stanowi¹ racjonaln¹ pole- mikê z tezami teologów przeciwnych spirytyzmowi, to jednak utrzymywanie przez Koœció³ zakazu nawi¹zywania kontaktu ze sfer¹ pozamaterialn¹ jest posuniêciem bardzo rozs¹dnym, zw³aszcza ze wspomnianych wczeœniej wzglêdów naukowych. WydŸwiêk tego stanowiska z³agodzi³a w okresie miêdzywojennym publiczna wy- powiedŸ g³oœnego francuskiego kaznodziei, ojca Mainage: „Zajêcia spirytystyczne s¹ przez Koœció³ najformalniej zabronione. Badania naukowe nie s¹ zabronione, lecz go- r¹co zaleca siê pozostawiæ tê pracê ludziom z odpowiednimi kwalifikacjami”. Profesor Uniwersytetu Lwowskiego, ksi¹dz doktor Kazimierz Wais w podobnym duchu pisa³ w 1920 roku: „W³aœnie okolicznoœæ, ¿e istnienie niektórych faktów spirytystycznych nie jest na pewno udowodniona, sprawia, i¿ dzisiaj nie mo¿na jeszcze wydawaæ o ich przy- czynach i naturze ostatecznego wyroku. Zanim to nast¹pi, nale¿y wpierw przy pomocy obecnych metod i œrodków naukowych zabraæ siê do gruntownego ustalenia owych nie sprawdzonych dotychczas faktów. Pod tym wzglêdem — sprawiedliwoœæ ka¿e to za- znaczyæ — na sumieniu uczonych ci¹¿¹ liczne pecta omissionis. Bo jeœli prawd¹ jest, ¿e ogó³ przeciêtnych ludzi wierzy na œlepo we wszystkie zjawiska spirytystyczne, to nie mniej jest prawd¹, i¿ do wyj¹tków nale¿¹ uczeni, którzy na spirytyzm patrz¹ bez iro- nicznego uœmiechu i uwa¿aj¹ go za przedmiot godny swoich badañ.” Wœród wspó³cze- snych duchownych, mimo wypowiedzi œwiadcz¹cych o braku wiedzy naukowej na te- mat charakteru zjawisk mediumicznych, daje siê jednak zauwa¿yæ tendencje do uznania realnoœci mo¿liwoœci komunikowania siê zmar³ych z ¿yj¹cymi. Reprezentan- tem postêpowych teologów katolickich jest wspomniany ksi¹dz François Brune, który

283 Opowieœci spirytystyczne chêtnie studiuje wszelkie zjawiska mediumiczne, choæ przez wiele lat trudno mu by³o uznaæ nadrzêdn¹ rolê mediów. W 1994 roku w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „–Match” stwierdzi³ nawet: „Spirytyzm w ogólnym znaczeniu tego terminu, to jest komunikacja z Duchami z zaœwiatów, zawsze by³ uwa¿any przez Koœció³ za coœ normalnego. Ten dar pozwala rozró¿niæ Duchy mog¹ce nam pomóc od tych, które mog¹ zaszkodziæ i które s¹ niebezpieczne! Spirytyzm zbada³ to wszystko szczegó³owo i przewidzia³, jak nale¿y obchodziæ siê z Duchami uznanymi za niebezpieczne.” Polski biskup Zbigniew Józef Kraszewski w artykule zamieszczonym w „Kalen- darzu rodziny katolickiej na rok 1978”, wypowiadaj¹c siê na temat miejsc nawie- dzonych, stwierdzi³: „Samo zjawisko jest bardzo nieprzyjemne dla mieszkañców, ale z punktu widzenia naukowego jest po prostu doœwiadczalnym dowodem na ist- nienie duchów. W czasach wiêc dzisiejszego materializmu jest dobr¹ lekcj¹ pogl¹do- w¹ dla niedowiarków.” WypowiedŸ ta — jedna z wielu podobnych, ukazuj¹cych siê na ca³ym œwiecie — œwiadczy o pocz¹tkach racjonalnego podejœcia przedstawicieli Koœcio³a do faktów. O ile jeszcze tu¿ po drugiej wojnie œwiatowej gwa³townie wystê- powali oni przeciwko zjawiskom mediumicznym, spirytyzmowi i zagadnieniom po- krewnym, o tyle mniej wiêcej od po³owy lat siedemdziesi¹tych daje siê zauwa¿yæ prowadzenie polityki ignorancji faktów i wyciszania wszelkich dyskusji, co byæ mo¿e œwiadczy o przygotowaniach do zmiany oficjalnego stanowiska, do czego obli- guj¹ Koœció³ rezultaty niezale¿nych badañ naukowych. Na podkreœlenie zas³uguje te¿ fakt, ¿e wiêkszoœæ uczonych zwi¹zanych z krêgami religijnymi, w przeciwieñstwie do ich kolegów ze œwieckiego œwiata nauki akade- mickiej, uznaje realnoœæ zjawisk spirytystycznych. Istniej¹ce w ³onie Koœcio³a roz- bie¿noœci opinii dotycz¹ce komunikowania siê ze sfer¹ pozamaterialn¹ doprowadzi³y do tego, ¿e wielu duchownych identyfikuje spirytyzm tylko z wywo³ywaniem Du- chów, nie zauwa¿aj¹c lub nie chc¹c zauwa¿yæ wartoœci moralnych jego skutków i dzia- ³alnoœci dobroczynnej spirytystów. W seminariach duchownych ca³kowicie przemil- cza siê lub bagatelizuje kwestiê istnienia ruchu spirytystycznego, wspominaj¹c klerykom tylko o sektach i stowarzyszeniach religijnych umieszczaj¹cych w swych nazwach odpowiedni przymiotnik. Sytuacja ta rzutuje równie¿ na stan œwiadomoœci wiernych, którzy nauczeni doœwiadczeniem w wielu podobnych sprawach najczê- œciej ju¿ sami zupe³nie nie wiedz¹ komu wierzyæ i na jakiej podstawie. Poza zagadnieniami reinkarnacji czy nawi¹zywania kontaktów ze sfer¹ pozamate- rialn¹, w dyskusjach miêdzy teologami i spirytystami czêsto porusza siê ideê stanu dusz przed narodzinami i po œmierci cia³a. Zjawisko istnienia duszy przed narodzinami cia³a wiêkszoœæ teorii teologicznych odrzuca, sk³aniaj¹c siê ku koncepcji o charakterze dogmatu, ¿e dusza tworzona jest w chwili poczêcia istoty ludzkiej. Dyskusja staje jednak w martwym punkcie, gdy dogmatowi przeciwstawi siê ideê sprawiedliwoœci realizowan¹ w ramach zjawiska reinkarnacji — tu bowiem dochodzi do zetkniêcia bezkrytycznej wiary teoretycz- nej z logik¹ i doœwiadczeniem, co raczej nie wró¿y szybkiego rozwi¹zania sporu.

284 W krêgu dogmatów

G³ówne teorie na temat ¿ycia duszy po œmierci cia³a sprowadzaj¹ siê do trzech pod- stawowych nurtów, wed³ug których mo¿e siê ona znaleŸæ w jednej z trzech sytuacji: — rozp³yn¹æ siê lub wegetowaæ w pustce; — zostaæ poch³oniêt¹ przez jak¹œ istotê czy ognisko idei o powszechnym zasiêgu; — zachowaæ œwiadom¹ indywidualnoœæ i wieœæ dalsze ¿ycie w okreœlonych wa- runkach pozamaterialnych lub materialnych. Obraz przysz³ego ¿ycia znany z bliskich europejskiemu krêgowi kulturowemu religii nie jest zachêcaj¹cy, a wywo³uje nawet niepokój. Z jednej strony teolodzy mó- wi¹ o mêkach dusz w wiecznym ogniu, maj¹cych na celu odkupienie grzechów pope³- nionych w krótkim i ulotnym ¿yciu. Wiek goni wieki, a dla takich nieszczêœliwców nie ma ju¿ nawet pociechy czy nadziei, zaœ pokuta nie przynosi nic. Z drugiej strony po- jawiaj¹ siê unieruchomione i smutne dusze w czyœæcu, oczekuj¹ce interwencji ¿yj¹- cych, którzy bêd¹ siê za nich modliæ lub op³ac¹ za nich modlitwy. Dusze te nie czyni¹ nic, by siê rozwin¹æ i ul¿yæ sobie dziêki w³asnym staraniom. Zapomnienie przez lu- dzi by³oby dla nich skazaniem na wieczny pobyt w tym nieprzyjemnym miejscu. Po- nad tymi dwiema najliczniejszymi kategoriami mieszkañców zaœwiatów znajduje siê klasa wybrañców, korzystaj¹ca z kontemplacyjnego b³ogostanu. Owa ich wieczna nieu¿ytecznoœæ jest ju¿ bezwzglêdnie lepsza od pustki, nie mo¿e byæ jednak niczym innym jak tylko nudn¹ monotoni¹. Jak wykaza³y badania statystyczne przeprowadzo- ne w krajach Europy Zachodniej, taki obraz dogmatycznego ¿ycia po œmierci nie za- spokaja nawet aspiracji wiêkszoœci osób wierz¹cych, nie odpowiadaj¹c tym bardziej ludziom nieuto¿samiaj¹cym siê tak¹ czy inn¹ religi¹, bo wed³ug tych ostatnich do- gmat ten sprzeczny jest z instynktown¹ ide¹ rozwoju — jedyn¹, która logicznie pro- wadzi do szczêœcia. Ludziom coraz trudniej jest zrozumieæ, ¿e oto niewykszta³cony cz³onek margine- su spo³ecznego, ze stêpionym lub nigdy nie istniej¹cym poczuciem moralnoœci, tylko za spraw¹ krótkotrwa³ej czynnoœci (chrztu i ¿alu za grzechy) znajduje siê po œmierci w takiej samej sytuacji co cz³owiek, który po d³ugich latach pracy zdoby³ wy¿szy stopieñ wiedzy i moralnoœci. Podobnie nie do przyjêcia jest fakt, ¿e dziecko umar³e w m³odym wieku, zanim jeszcze posiad³o œwiadomoœæ swoich czynów, mia³oby do- œwiadczaæ tych samych przywilejów tylko dziêki ceremonii, w której jego wola w ¿a- den sposób nie uczestniczy³a. Konkluzja po analizie takiego obrazu sytuacji jest pro- sta. Jeœli przysz³e szczêœcie nie zale¿y od postêpowej ziemskiej pracy, lecz mo¿na je osi¹gn¹æ za spraw¹ zewnêtrznych praktyk, a nawet nabyæ za pieni¹dze s³u¿¹ce op³a- ceniu ceremonii, to niecelowe staje siê inwestowanie czasu, wysi³ków i œrodków we w³asny rozwój intelektualno–moralny, bo mo¿na je spo¿ytkowaæ na zwyk³e, mate- rialne przyjemnoœci, a po œmierci i tak jakoœ to bêdzie. Wbrew pozorom teoria ta jest najbardziej materialistyczna z mo¿liwych, bo szczêœcie po œmierci staje siê tu towa- rem, który w najgorszym wypadku „wykupi¹” za umieraj¹cego jego spadkobiercy lub mi³osierni wierni modl¹cy siê za cierpi¹cych w czyœæcu. Dla mi³oœników wiedzy lubi¹cych rozwi¹zywaæ dialektyczne zagadki pozostaje jeszcze kwestia stanu dusz

285 Opowieœci spirytystyczne stworzonych przed narodzinami „nowoczesnych” koncepcji teologicznych, dusz sta- ro¿ytnych, zarówno z³oczyñców, jak i ludzi cnotliwych, które teoretycznie nie maj¹ równych szans z osobami podlegaj¹cymi ceremonia³om i mimo zas³ug lub przewi- nieñ zawsze zostaj¹ poza marginesem. Wobec powy¿szego nie dziwi fakt, ¿e popularne obyczaje pogrzebowe sk³aniaj¹ do ¿a³owania utraty ziemskiego ¿ycia oraz do strachu przed istnieniem po drugiej stronie. Œmieræ otoczona jest ¿a³obnymi ceremoniami, bardziej nadaj¹cymi siê do podsycania przera¿enia, ni¿ do wzbudzania nadziei. Opisuj¹c œmieræ, nadaje siê jej odra¿aj¹cy wygl¹d, bardzo rzadko wspominaj¹c o niej jak na przyk³ad o œnie. Przej- œciu do byæ mo¿e szczêœliwszego œwiata towarzyszy tu jedynie lament tych, co zosta- j¹ i swych zmar³ych ¿egnaj¹ tak, jakby mieli ich ju¿ nigdy wiêcej nie zobaczyæ (mimo ¿e deklaruj¹ wiarê w zupe³nie coœ innego). W imieniu zmar³ych ¿a³uj¹ utraty ziemskich doznañ, zupe³nie jakby nie by³o podobnych w zaœwiatach. „Co za nie- szczêœcie — mówi¹ — umrzeæ tak m³odym, bogatym i szczêœliwym, z piêknymi per- spektywami!” Idea lepszej przysz³oœci z trudem pojawia siê w ich rozumie, poniewa¿ nie jest w nim zakorzeniona. Teolodzy umieszczaj¹ dusze zmar³ych w regionach dostêpnych jedynie myœli, co powoduje, ¿e staj¹ siê oni jakby obcy ¿yj¹cym. Prowadzi to do stworzenia nie- mo¿liwej do przeskoczenia bariery, której fundamentem jest przekonanie o zerwa- niu wszystkich kontaktów i niemo¿noœci porozumienia siê. Jeœli dusze s¹ w piekle, ginie wszelka nadzieja zobaczenia ich jeszcze kiedyœ, chyba ¿e samemu by siê tam posz³o. Jeœli znajduj¹ siê wœród wybranych, ¿yj¹ zaabsorbowane wy³¹cznie swoim szczêœciem i najwy¿ej pod postaci¹ œwiêtych dost¹pi¹ kiedyœ zaszczytu mo¿liwoœci powrotu na ziemiê oraz zorientowania siê w sytuacji tych, na których dawniej im zale¿a³o. Dusze cierpi¹ce w czyœæcu s¹ jakby najbli¿sze, lecz to im trzeba pomagaæ i w³aœciwie nie wiadomo jak d³ugo to potrwa. Wszystko to stwarza miêdzy ¿yj¹cy- mi i zmar³ymi ogromny dystans, który sugeruje cz³owiekowi przejêtemu sprawami codziennoœci, ¿e roz³¹czenie z bliskimi jest wieczne, a przynajmniej niezwykle d³ugotrwa³e i mgliste. Tymczasem wielu wola³oby mieæ przy sobie — mimo cier- pienia — swoich najbli¿szych, zamiast widzieæ, jak odchodz¹ na zawsze, nawet do nieba. Poza tym pojawia siê pytanie, czy ta dusza w niebie bêdzie szczêœliwa, wi- dz¹c kogoœ ze swych cz³onków rodziny czy przyjació³ wiecznie gorej¹cych w pie- kielnym ogniu, bez szansy na ratunek? Tradycja teologiczna budowana na potrzeby posiadaj¹cych œrodki materialne instytucji, w pewnym momencie zatraci³a racjê bytu i dziœ, cz³owiekowi schy³ku dwudziestego wieku, przyzwyczajonemu do otrzymywania logicznych odpowiedzi na logiczne pytania, po prostu przestaje wy- starczaæ. Obraz przysz³ych losów duszy ludzkiej uzupe³niaj¹ dogmaty o S¹dzie Ostatecz- nym i jego konsekwencjach. Wed³ug tej teorii ustan¹ tu mêki czyœæcowe, z których uczestników jedni zostan¹ zaliczeni do ju¿ szczêœliwego grona b³ogos³awionych, in- nych zaœ str¹ci siê do piek³a. Ci cierpi¹cy w piekle od wieków bêd¹ mieæ teraz jedyn¹

286 W krêgu dogmatów szansê obrony swych praw przed s¹dem, choæ jeœli wyrok ma byæ zale¿ny od wyroku umieszczaj¹cego ich w piekle ju¿ wczeœniej, to raczej nie powinni mieæ nadziei na jak¹kolwiek odmianê swej sytuacji. Stan tych ukaranych na wiecznoœæ jest naprawdê nie do pozazdroszczenia i móg³by pos³u¿yæ jako kanwa nowego filmu re¿yserowi horrorów. Oto bowiem najprawdopodobniej niewystarczaj¹ce by³o ich rzucenie po œmierci na pastwê smutku, pokuty i fizycznych cierpieñ duszy œwiadomej utraconego dobra. W dniu S¹du Ostatecznego wydobywa siê te dusze z g³êbi otch³ani, sprowa- dzaj¹c powtórnie na ziemiê nie celem pocieszenia, lecz by je przyoblec w dawne cia- ³a (schorowane, starcze, pokryte znakami ¿ycia i œmierci), które teraz otrzymuj¹ moc niezniszczalnoœci i wiêkszej czu³oœci na tortury fizyczne. Grzesznicy ci zostaj¹ rzu- ceni na wiecznoœæ w p³omienie piekielne, a odpowiednie istoty (nie karane!) dbaj¹, aby nie wygas³ ogieñ pod kot³ami. Nie doœæ, ¿e dochodzi tu do zaprzeczenia wszel- kim prawom fizyki i biologii, ale na dodatek ulega zburzeniu najpiêkniejsza idea chrzeœcijañstwa — idea mi³osiernego Ojca, który lituje siê nad grzesznym dzieckiem i daje mu szansê odkupienia win. Dogmatyczne piek³o siêgaj¹ce korzeniami czasów Moj¿esza przerasta pod ka¿dym wzglêdem piek³o pogan. Idea takiego piek³a i wiecznych kar mia³a sw¹ racjê bytu w okresie, gdy strach okazywa³ siê jedynym œrodkiem do okie³znania ludzi s³abo rozwiniêtych intelektual- nie i moralnie. Cz³owiek bli¿szy materii jest bardziej prymitywny, a moralna m¹- droœæ rozwija siê u niego najpóŸniej. Dlatego te¿ w swych wyobra¿eniach upodabnia on Boga — sêdziego, dawcê nagród i kar — do swej w³asnej natury. Bóg w czasach Moj¿esza, prezentowany przez pierwszych teologów, by³ wiêc absolutnym suwere- nem, despotycznym królem, który zamkniêty w swoim pa³acu nigdy nie ukazuje siê najskromniejszym poddanym, a wymaga ofiar, krwi, dóbr i bezwzglêdnego pos³u- szeñstwa. Wyznawca zaakceptowa³ wiêc Boga i wszystko, co siê z nim wi¹¿e tylko ze wzglêdu na formê materialn¹, widz¹c Go uzbrojonego w gromy, siej¹cego spusto- szenie podobnie do niezwyciê¿onej armii. Dla prymitywnego Hebrajczyka Bóg ³a- godny i dobry nie by³by Bogiem, lecz s³abym stworzeniem niepotrafi¹cym zmusiæ do pos³uchu. Nie dziwi wiêc fakt, ¿e idea krwawych m¹k piekielnych i wiecznego potê- pienia odpowiada³a ludziom tamtych czasów, zgadzaj¹c siê z ich przekonaniami. Tamtym ludziom potrzeba by³o religii podobnych do ich surowej, pasterskiej natury. Fakt uczynienia wtedy z Boga istoty mœciwej œwiadczy o dostosowaniu idei sfery sa- crum do profanum, gdzie wyraziciel regu³y „oko za oko, z¹b za z¹b” nawet w imieniu si³y wy¿szej by³ wyrazicielem panuj¹cego prawa spo³ecznego. W miarê rozwoju kultury ludzie stali siê zdolni do przyjêcia o wiele sprawiedliw- szej, we wspó³czesnym pojêciu, doktryny moralnej Jezusa, który g³osi³ Boga jako mi³osiernego Ojca wszystkich stworzeñ, mówi¹c o Jego Królestwie nie z tego œwiata i dodaj¹c: „Kochajcie siê wzajemnie i czyñcie dobro waszym nieprzyjacio³om”. I choæ pocz¹tkowo idee te by³y uznane za rewolucyjne, dopiero przysz³oœæ nada³a im w³a- œciwy blask — co jednak nie przyczyni³o siê do rezygnacji z pierwotnych teorii form kar za grzechy, bo naruszy³oby to podstawy religijnych prawodawców, realizuj¹cych

287 Opowieœci spirytystyczne ju¿ nie czyste idee duszy, lecz zajmuj¹cych siê sprawami swej rozrastaj¹cej siê mate- rialnej instytucji o charakterze politycznym. Twórcy doktryn teologicznych zoriento- wali siê jednak, ¿e — odpowiednio do wzrostu œwiadomoœci spo³ecznej i poziomu wykszta³cenia — wierni zaczynaj¹ dostrzegaæ rozbie¿noœæ miêdzy przekazywanymi im s³owami Mistrza, a regu³ami propagowanymi przez kap³anów, co wraz z odej- œciem niezadowolonych mo¿e przynieœæ wymierne straty. W 593 roku pojawia siê wiêc dogmat o czyœæcu, choæ o tym miejscu nie wspomina ani Stary, ani Nowy Testa- ment. Jest to jednak niezaprzeczalnie idea bardziej racjonalna i lepiej odpowiadaj¹ca jakiejkolwiek sprawiedliwoœci ni¿ wieczne potêpienie. Bez czyœæca dla duszy istnia- ³yby tylko dwie przeciwne drogi: wielkiego szczêœcia lub wiecznego potêpienia. Co jednak mia³oby siê staæ z duszami obci¹¿onymi ma³ymi przewinieniami? Uczestni- czy³yby one w szczêœciu sprawiedliwych, bêd¹c niedoskona³ymi, lub doœwiadcza³y- by tortur przeznaczonych dla najwiêkszych zbrodniarzy, mimo ¿e na takowe nie za- s³u¿y³y. Czyœciec sta³ siê wiêc konieczn¹ odpowiedzi¹ dla wymagaj¹cych autorów niewygodnych pytañ. Na wszelki wypadek nigdy nie sprecyzowano miejsca po³o¿e- nia czyœæca ani charakteru cierpieñ tam doœwiadczanych. Chocia¿ wielu wiernych — najczêœciej tych najprostszych i najs³abiej wykszta³- conych — przyjmuje dos³ownie dogmaty o niebie, piekle, czyœæcu i wiecznym potê- pieniu, wspó³czesna teologia sk³ania siê do uznania tych idei za wy³¹cznie symbo- liczne, co œwiadczy o dostosowywaniu doktryn do rzeczywistoœci, choæ niestety nie poci¹ga za sob¹ racjonalizacji dogmatów. Obraz sytuacji duszy po œmierci, prezentowany przez Duchy, jawi siê jako rzeczy- wistoœæ w pe³ni logiczna, racjonalna i mo¿liwa do przyjêcia nawet przez osoby nie zwi¹zane z tak¹ czy inn¹ religi¹. Cz³owiek jest tu bowiem istot¹ w pe³ni odpowie- dzialn¹ za swoje czyny, maj¹c¹ szansê naprawienia b³êdów i zdobycia wiedzy pozwala- j¹cej na unikniêcie ich w przysz³oœci. Nawet przemawiaj¹ce obrazowo do wyobraŸni cz³owieka piek³o, czyœciec i niebo nie s¹ wyodrêbnionymi miejscami zamieszka³ymi przez osobników o sprecyzowanych cechach, lecz stanami œwiadomoœci duszy, któ- rych mo¿e ona doœwiadczaæ zarówno w ¿yciu materialnym, jak i duchowym. Ci¹- g³oœæ ¿ycia i ³¹cznoœæ jego poszczególnych faz pozwala na stopniowy rozwój pod ka¿dym wzglêdem w towarzystwie tych, których siê kocha, ceni, uwa¿a za autorytet — bez niebezpieczeñstwa utraty wszystkiego za spraw¹ jednego b³êdu, ³¹cz¹cej siê z po- zbawieniem uczuæ i nadziei na lepsz¹ przysz³oœæ. Idea taka w ¿aden sposób nie k³óci siê ze stron¹ moraln¹ wspó³czesnych systemów teologicznych, a wrêcz prze- ciwnie — stawia je w œwietle bardziej racjonalnym, pozbawionym otoczki absurdal- nych dziœ symboli i regu³, których korzenie siêgaj¹ kultur sprzed dwóch–trzech tysiê- cy lat. Mo¿e wiêc warto zastanowiæ siê nad stwierdzeniem, ¿e spirytyzm stanowi najwyraŸniej brakuj¹ce ogniwo miêdzy nieaktualn¹ ju¿ dogmatyczn¹ teologi¹ a aspi- racjami nowoczesnego umys³u ludzkiego, który mimo niew¹tpliwej materializacji wszelkich sfer aktywnoœci nigdy nie bêdzie w stanie ¿yæ bez œwiadomoœci duchowe- go istnienia.

288 Nieco filozofii

Nieco filozofii

zia³aj¹ce w Brazylii stowarzyszenie wydawnicze im. Francisca Valdomira Lorenza dostarcza miêdzynarodowym krêgom czytelników nie tylko litera- Dturê typowo spirytystyczn¹, lecz równie¿ prace wspó³czesnych filozofów. Jednym z nich, niestety zupe³nie nieznanym w Polsce, jest Huberto Rohden. Huberto Rohden urodzi³ siê 30 grudnia 1894 roku w Tubarâo (region ). Studio- wa³ w oraz uzyska³ dyplomy z nauk œcis³ych, filozofii i teologii uniwersytetów w Ins- brucku (Austria), Valkenburgu (Holandia) i Neapo- lu (W³ochy). Powróciwszy do Brazylii, pracowa³ jako nauczyciel, prelegent i pisarz. Opublikowa³ ponad piêædziesi¹t dzie³ o charakterze nauko- wym, teologicznym i religijnym. Wiele z nich przet³umaczono na inne jêzyki (m.in. esperanto i jê- zyk Braille’a). W latach 1945–1946 korzysta³ ze stypendium Funduszu Badañ Naukowych Uniwersytetu Prin- ceton w New Jersey (Stany Zjednoczone), gdzie Huberto Rohden towarzyszy³ Albertowi Einsteinowi i okreœli³ fundament „filozofii wszechœwiato- wej” — przyjmuj¹c jako podstawê ludzkiej myœli i ¿ycia sam¹ istotê wszechœwiata, szczególnie uwypuklaj¹c harmoniê pomiêdzy matematyk¹, metafizyk¹ a mistyk¹. Wtedy te¿ w³adze Uniwersytetu Amerykañskiego w Waszyngtonie (Stany Zjedno- czone) zaproponowa³y mu wyg³oszenie cyklu wyk³adów z filozofii i religioznaw- stwa porównawczego, co te¿ czyni³ przez piêæ lat. Na uniwersytecie tym zosta³ wspó³twórc¹ Centrum Brazylijskiego, s³u¿¹cego wymianie kulturalnej miêdzy Brazyli¹ i Stanami Zjednoczonymi, którego honorowym przewodnicz¹cym by³ se- nator doktor Nereu Ramos. Podobne zaproszenia otrzyma³ z Miêdzynarodowego

289 Opowieœci spirytystyczne

Chrzeœcijañskiego Uniwersytetu w Metace (Japonia) i Uniwersytetu MacKenzie w São Paulo (Brazylia). W roku 1952 Huberto Rohden ufundowa³ w São Paulo Instytut „Alvorada” (od³am œwiatowego ruchu „New Thought, New Outlook, New–Geist, Self–Realiza- tion”), organizuj¹c popularne kursy na temat filozofii wszechœwiatowej i ewange- licznej oraz prowadz¹c oœrodki duchowego odosobnienia (aszramy) w wielu stanach Brazylii. Osiem lat póŸniej odby³ podró¿e do Palestyny, Egiptu, Indii i Nepalu. Umar³ 7 paŸdziernika 1981 roku. Prezentowane poni¿ej fragmenty prac Huberto Rohdena s¹ wizytówk¹ charakteru jego filozofii — myœli bardzo pozytywnej, traktuj¹cej cz³owieka jako element œwiata funkcjonuj¹cego na zasadach równowagi pod ka¿dym wzglêdem. Mimo ¿e autor nie przyznawa³ siê do zwi¹zków z jak¹kolwiek organizacj¹ religijn¹ czy polityczn¹, w jego filozofii dostrzega siê elementy pierwotnej myœli chrzeœcijañskiej, nasycone niezwy- k³ym uniwersalizmem. Sprawia to, ¿e dzie³a Rohdena s¹ bliskie ka¿demu.

Twoja dusza Twoja dusza jest œwiat³em — nie gaœ go... Twoja dusza jest harf¹ — nie rozstrój jej... Twoja dusza jest lustrem — nie zarysuj go... Twoja dusza jest kwiatem — nie sprawiaj, by wi¹d³... Twoja dusza jest Ÿród³em — nie zanieczyszczaj jego wód... Twoja dusza jest œwi¹tyni¹ — nie profanuj jej... Twoja dusza jest wierszem — nie odbieraj mu rymów... Twoja dusza jest dziewic¹ — uszanuj jej czystoœæ... Twoja dusza jest tajemnic¹ — zamilcz o jej sekretach... Twoja dusza jest têcz¹ — kontempluj jej piêkno... Twoja dusza jest wolna — nie wiêŸ jej... Twoja dusza jest tchnieniem Boga — broñ jej boskiego ¿ycia...

* * * Jeœli twoja dusza jest tym wszystkim, o cz³owieku, dlaczego nie czynisz swego ¿ycia odbiciem w³asnej duszy?... Nie cia³o stworzy³o duszê — lecz dusza tworzy cia³o... Duchowa dusza jest architektem materialnej konstrukcji twojej istoty... Dusza formuje cia³o, rozlewa krew, uzbraja koœci, naprê¿a nerwy, rozwija skórê — daje ¿ycie bezw³adnemu organizmowi... Dusza jest aktywn¹ zasad¹, panuj¹c¹ nad pasywnym elementem... Dusza jest tym, co myœli i chce, co czuje i kocha, co wyobra¿a sobie i przypomina... Dusza jest tym, co dla cudów nauki i sztuki zap³odni³o powierzchniê ziemi... Dusza jest tym, co materialny chaos przekszta³ca w uporz¹dkowany kosmos... Dusza jest tym, co nieœmiertelne ¿yje nadal po œmierci cia³a...

290 Nieco filozofii

Dusza jest tym, co dla nowego ¿ycia odbudowuje rozproszone cia³o... Jeœli to wszystko robi dusza, przyjacielu, to dlaczego poœwiêcasz cia³u 24 godziny dnia — i ani jednej godziny duszy? Dlaczego nie poœwiêcasz jej z przyjazn¹ troskliwoœci¹ nawet jednej godziny dziennie?... Dlaczego nie wzbogacasz jej, jeœli uboga?... Dlaczego nie leczysz jej, jeœli chora?... Dlaczego nie uwalniasz jej, jeœli uwiêziona?... Dlaczego nie wzmacniasz jej, jeœli s³aba?... Dlaczego nie ¿ywisz jej, jeœli g³odna?... Dlaczego nie dajesz jej piæ, jeœli spragniona?... Dlaczego nie oœwiecasz jej, jeœli pragnie œwiat³a?... Dlaczego nie pozwalasz jej oddychaæ bosk¹ atmosfer¹, jeœli pragnie Boga?... B¹dŸ mi³osierny dla swej duszy, o cz³owieku — bo twoja dusza jest twoim ¿yciem... Twoja dusza jest tob¹ samym...

* * * Œwietliki Poœród ciemnej nocy ujrza³em twoje fosforyzuj¹ce latarenki, mój ma³y œwietliku. I oniemia³em... Nie wobec blasku twoich œwiate³ek, lecz z powodu twej arogancji. Czy s¹dzisz, ¿e nie ma innego œwiat³a poza twoim? Czy swoj¹ g³owê uwa¿asz za jedyne Ÿród³o jasnoœci? Czy s¹dzisz, ¿e ca³y œwiat jest ciemny pod twoj¹ nieobecnoœæ? Czy wiesz, dlaczego twoje œwiate³ka wydaj¹ ci siê takie mocne? Bo tak g³êboka jest otaczaj¹ca ciê ciemnoœæ! Gdybyœ nie fruwa³ noc¹, gdybyœ nie przesypia³ dnia, mój niewiedz¹cy œwietliku, ujrza³byœ na niebie ogromny jaœniej¹cy przedmiot... Kontemplowa³byœ ocean œwiat³a, rozci¹gaj¹cy siê od horyzontu do horyzontu... Widzia³byœ epopejê kolorów, rozprzestrzeniaj¹c¹ siê na wszystkie d³ugoœci i sze- rokoœci œwiata... S³ysza³byœ powietrze, przepe³nione apoteoz¹ s³onecznych promieni... Czu³byœ zapach kwiatów, unosz¹cy siê niby woñ kadzid³a w kierunku tronu jasne- go przyjaciela... A twoje latarenki by³yby nie œwiat³em, lecz ciemnoœci¹.

* * * Poœród ciemnej nocy ujrza³em blask twojego mózgu, ludzki œwietliku. I oniemia³em... Patrzy³em os³upia³y, bo stwierdzi³em, ¿e ignorujesz swoj¹ w³asn¹ niewiedzê. Mêdrzec wie, ¿e nie wie nic — g³upiec nie wie, ¿e nic nie wie.

291 Opowieœci spirytystyczne

Wiedzieæ o swojej niewiedzy, to pocz¹tek wiedzy. Nie wiedzieæ o swojej niewiedzy, to zamkniêcie drzwi na wszelk¹ wiedzê. To pierwsze — to szko³a podstawowa; drugie — to kompletny analfabetyzm. Jak ma³a sfera rzucona do morza, tak¹ jest nasza wiedza w oceanie niewiedzy. Im bardziej ta sfera roœnie, tym wiêkszy staje siê jej kontakt z otaczaj¹cymi woda- mi — a im bardziej roœnie nasza wiedza, tym bardziej realna staje siê dla nas niewie- dza, otaczaj¹ca nas ze wszystkich stron. Dlatego mêdrzec bardziej wierzy swej niewiedzy, ni¿ swojej wiedzy. Jednej jest zupe³nie pewien — w drug¹ mo¿e w¹tpiæ. W miarê powiêkszania siê wiedzy zwiêksza siê iloœæ punktów kontaktu z morzem niewiedzy, w którym p³ywa owa skromna sfera. Lecz poniewa¿ morze jest niezmierzone, a sfera malutka, wiedz¹cy wyznaje szczerze swoj¹ pokorê — bo pokora jest prawd¹. I wschodzi w jego duszy wielkie pragnienie wiary... Wiary s³owom tego kto wie, ¿e nic nie wie... Wiary, która wzbogaci jego ubóstwo... Wiary, która wype³ni bosk¹ pe³ni¹ jego ludzk¹ pustkê... I przyæmiewaj¹ promienie s³oneczne blask fosforyzuj¹cych latarenek... Budzi siê œwietlik z nocnego lunatykowania... Do aktywnoœci za dnia.

(„Od duszy, do duszy”)

Nieco inny charakter ma powsta³a w okresie zimnej wojny powiastka filozoficzna „Zdarzy³o siê miêdzy rokiem 2000 a 3000 — Prognoza o ludzkoœci z bomb¹ atomo- w¹ i bez Chrystusa”. Stanowi on g³os protestu Huberta Rohdena w dyskusji o wyko- rzystywaniu chrzeœcijañstwa jako narzêdzia w sporach politycznych wspó³czesnego œwiata. Jednym z czynników maj¹cych wp³yw na powstanie tej pracy w okresie zim- nej wojny by³ artyku³ z kwietnia 1969 roku, opublikowany na ³amach wydawanego przez niemieckich jezuitów miesiêcznika „Stimmen der Zeit”. W artykule tym ojciec Hirschmann uzasadni³ w sposób pozytywny tezê, ¿e wojna atomowa mo¿e byæ spra- wiedliwa, jeœli stanie siê narzêdziem obrony „chrzeœcijañstwa” na ziemi. W podob- nym sensie pisa³ ojciec Gundlach (duchowy doradca papie¿a Piusa XII), potwierdza- j¹c, ¿e wojna atomowa i zniszczenie nawet ca³ego narodu (oczywiœcie radzieckiego) jest nie tylko sprawiedliwe, lecz staje siê nawet obowi¹zkiem sumienia, jeœli tylko naród ten stoi na drodze ekspansji chrzeœcijañstwa. Te absurdalne wypowiedzi du- chownych s¹ wed³ug Rohdena dowodem na to, jak daleko wspó³czesna teologia odesz³a od zasad mi³oœci bliŸniego g³oszonych przez Chrystusa i jak wiele mo¿e zmieniæ siê w istocie ludzkiej, która posiada w³adzê, pieni¹dze i wp³yw na sumie- nia narodów...

292 Nieco filozofii

Zdarzy³o siê miêdzy rokiem 2000 a 3000 1 — Min¹³ rok 2000... Ca³a ludzkoœæ intensywnie przygotowywa³a siê do godnego uczczenia koñca drugie- go i pocz¹tku trzeciego tysi¹clecia chrzeœcijañskiej ery. Lecz oto wszystkie zak¹tki kuli ziemskiej obieg³a wiadomoœæ o rych³ym powrocie Chrystusa na ziemiê! Nikt jeszcze dobrze nie rozumia³ sposobu, w jaki owa wiado- moœæ z zaœwiatów zosta³a zarejestrowana w pracowniach naukowych. Jedynie kilka uprzywilejowanych, wa¿nych osób wiedzia³o o tej tajemnicy i stanowczo twierdzi³o, ¿e Chrystus powróci na œwiat z pocz¹tkiem trzeciego tysi¹clecia, by sprawdziæ, co ludzie uwa¿aj¹cy siê za jego uczniów uczynili z jego Ewangelii. Natychmiast po rozpowszechnieniu siê tej alarmuj¹cej wieœci dziêki gazetom, ra- diu i telewizji, œwieccy i religijni przywódcy chrzeœcijañskiego œwiata zachodniego zgromadzili siê na specjalnym zebraniu w Œwiatowej Stolicy, by zadecydowaæ, co nale¿y zrobiæ wobec tego nieoczekiwanego wydarzenia. Wszyscy zgodzili siê, ¿e sy- tuacja jest niezwykle niebezpieczna, zupe³nie jak trzêsienie ziemi, które mog³oby wzruszyæ fundamenty tysi¹cletnich instytucji. Po d³ugotrwa³ych obradach jednomyœlnie stwierdzili, ¿e aby obroniæ œwiatowy pokój i porz¹dek, nale¿y zakazaæ inwazji Chrystusa na cywilizowany œwiat, a zw³asz- cza na chrzeœcijañski Zachód, gdzie niebezpieczeñstwo jest powa¿niejsze i bardziej g³êbokie. Je¿eli zaœ nie uda siê zapobiec przybyciu Chrystusa na œwiat — bo nikt nie wie o jego nadzwyczajnych si³ach — wyznaczy siê korpus policji i specjalnych de- tektywów, aby skrupulatnie œledzili wszystkie kroki niebezpiecznego m¹ciciela, ce- lem zapobie¿enia, by nie zagrozi³ swymi rewolucyjnymi ideami szanowanym insty- tucjom zachodniej cywilizacji, tak œwieckim jak i religijnym. Lecz pomimo wszystkich przedsiêwziêtych œrodków, wczesnym rankiem 1 stycz- nia roku 2001 na g³ównym placu Œwiatowej Stolicy pojawi³a siê dziwna osoba, która przez specjaln¹ policjê natychmiast zosta³a aresztowana i doprowadzona przed Œwia- towy Najwy¿szy Trybuna³ na odpowiednie przes³uchanie. Za¿¹dano od nieznajomego intruza dowodu osobistego lub paszportu, lecz ten nie mia³ ¿adnego dokumentu oprócz siebie samego. Zapytany przez Przewodnicz¹cego Najwy¿szego Trybuna³u, czy to on jest Jezusem Chrystusem, twórc¹ chrzeœcijañ- stwa, nieznajomy odpowiedzia³: — Tak, to ja jestem Jezus Chrystus, lecz nie jestem twórc¹ chrzeœcijañstwa, o któ- rym mówisz. Zapytano go, czy jest duchowym przewodnikiem chrzeœcijan, lecz aresztowany z tym samym spokojem i precyzj¹ odpowiedzia³: — Jestem Chrystusem, lecz nie jestem chrzeœcijaninem. — Po co przyby³eœ na ziemiê? — Przyby³em, by powtórzyæ to, co powiedzia³em w pierwszym wieku. Wobec tej odpowiedzi, przera¿enie i oburzenie zapanowa³o wœród delegatów sta- nów i Koœcio³ów, uczestnicz¹cych w Œwiatowym Zgromadzeniu.

293 Opowieœci spirytystyczne

— Czy¿byœ nie wiedzia³ — powiedzia³ jeden z duchownych ministrów — ¿e nie ¿yjemy ju¿ w pierwszym wieku? Czy nie rozumiesz, ¿e twoje idee z tamtych czasów ju¿ dawno zosta³y przewy¿szone i zmodyfikowane przez dwudziestowieczn¹ cywili- zacjê chrzeœcijañsk¹, a ¿aden œwiat³y obywatel Ery Atomowej nie widzi mo¿liwoœci wykorzystania zasad twojej Ewangelii? — Przemin¹ niebo i ziemia — odpowiedzia³ zapytany — lecz moje s³owa nie przemin¹. Prawdziwe œwiat³o przyby³o na œwiat, lecz ludzie bardziej ukochali ciem- noœæ ni¿ œwiat³o, bo ich uczynki by³y z³e... Wœród zgromadzenia œwiat³ych osób da³y siê s³yszeæ szepty oburzenia, po któ- rych nast¹pi³o d³ugie milczenie. W koñcu Oskar¿yciel Publiczny o budz¹cych szacu- nek bia³ych w³osach i brodzie zbli¿y³ siê i przyjaŸnie zwróci³ do Nazarejczyka: — Proponujê porozumienie. Og³oœ powtórnie Ewangeliê, oczywiœcie pod kontrol¹ naszego komitetu; jednak nie powtórzysz nawet czêœci z tego, co powiedzia³eœ w czasie Kazania na Górze. Zrozum, ¿e ten dokument jest zbyt niezgodny z wysokimi norma- mi naszej kultury i zachodniej cywilizacji. O ile dobrze pamiêtam, wymaga³eœ od swoich uczniów — poza innymi dziwactwami — ¿eby kochali swoich nieprzyja- ció³ i czynili dobrze z³oczyñcom; powiedzia³eœ nawet, ¿eby ktoœ uderzony w jeden policzek nadstawi³ drugi; ¿eby cz³owiek, zamiast odzyskiwaæ przed trybuna³em skra- dzion¹ tunikê, odda³ z³odziejowi tak¿e p³aszcz. (Dyskretne œmiechy w zgromadze- niu.) Otó¿, Jezu, wszyscy wiemy, ¿e jesteœ cz³owiekiem inteligentnym i bêd¹cym w sta- nie zrozumieæ, ¿e taka filozofia jest zbyt fantastyczna, a nawet pozytywnie truj¹ca i nie powinna byæ g³oszona w wieku fizyki j¹drowej i podboju Ksiê¿yca. Mówca uczyni³ pauzê, aby oskar¿ony siê broni³ i okreœli³ swoje stanowisko. Ten jednak nadal milcza³. Wtedy Prokurator uczyni³ gest do sekretarza Zgromadzenia, który opuœci³ pomieszczenie i zaraz powróci³, trzymaj¹c w obu rêkach, bardzo ostro¿nie, d³ugi ciemny przedmiot, który po³o¿y³ na stó³. Mówca wskaza³ ów przed- miot i zapyta³ Jezusa: — Czy wiesz, co to jest? A skoro zagadniêty pozosta³ w milczeniu, orator mówi³ dalej: — Od razu pomyœla³em, ¿e tego nie wiesz, bo w pierwszym wieku nie by³o jesz- cze tego cudu naszej nauki i techniki. Wiedz, ¿e jest to bomba atomowa z wodoru. Nie wa¿y nawet dziesiêciu kilogramów, lecz ten aparat zostanie przeniesiony przez zdalnie sterowany samolot, który zrzuci go na jakiekolwiek miasto na ziemi, a wte- dy nie uratuje siê ¿adna ¿ywa istota ani nie zachowa ¿adna budowla — wszystko zostanie zniszczone i obrócone w proch z szybkoœci¹ b³yskawicy. Nasza nauka mi- litarna jest dobrodziejstwem: mo¿e zabiæ tysi¹ce czy miliony ludzi w nieca³¹ se- kundê, oszczêdzaj¹c im wszelkich cierpieñ, bo nawet nie ma czasu na odczucie tak szybkiego unicestwienia. Kaza³eœ nam kochaæ nieprzyjació³, by ich nie mieæ — lecz my znaleŸliœmy œrodek o wiele bezpieczniejszy i skuteczny, by usun¹æ naraz tysi¹ce i miliony naszych nieprzyjació³. Jest to proces szybki i pewny, podczas gdy zalecana przez ciebie mi³oœæ jest niepewna i d³ugotrwa³a, poza tym wystawi³a ona

294 Nieco filozofii twoich uczniów na niebezpieczeñstwo bycia zabitym przez tych, których oni nie chcieli zabiæ. Mówca siêgn¹³ po ³yk wody, czy czegoœ innego, podczas gdy pozostali obecni ¿ywo wymieniali pogl¹dy.

* * * Wtedy o g³os poprosi³ jeden z najwa¿niejszych chrzeœcijañskich teologów, które- go rygorystyczny ortodoksyzm znany by³ w ca³ym œwiecie. Powiedzia³ on: — Abyœ nie myœla³, Jezu, ¿e idee te s¹ spraw¹ niewierz¹cych, przytoczê opiniê jednego z najwiêkszych œwiêtych naszego Koœcio³a, Tomasza z Akwinu; z pewno- œci¹ spotka³eœ go w niebie, gdzie wed³ug oficjalnej deklaracji nieomylnych nauczy- cieli naszego Koœcio³a znajduje siê od XIII wieku. Mówi¹cy wyj¹³ ze stoj¹cej w pobli¿u biblioteczki dwa opas³e tomy, otworzy³ je na okreœlonej stronie i po³o¿ywszy na stó³ przed Zgromadzeniem, powiedzia³: — Czy znasz Summa Theologiae i Summa contra Gentiles, których autorem jest nasz s³ynny Doctor Angelicus? Wiem, ¿e nie czyta³eœ ani nie pisa³eœ — jak my — ksi¹- ¿ek, dlatego w skrócie wyjaœniê, ¿e najs³ynniejszy teolog naszego Koœcio³a pisa³ po ³a- cinie o zakazie zabijania. Oczywiœcie mówi on, ¿e nie mo¿emy zabijaæ kogokolwiek. Jednak czasami zabiæ nie tylko nie jest grzechem, lecz staje siê obowi¹zkiem chrzeœci- jañskiego sumienia. Nasz s³ynny i œwiêty teolog okreœla cztery przypadki, w których nie jest grzechem zabicie drugiego cz³owieka, czy raczej innych ludzi, bowiem ich liczba nie zmienia istoty sprawy: 1–o) w przypadku s³usznej obrony; 2–o) w przypadku spra- wiedliwej wojny; 3–o) w³adza cywilna mo¿e ukaraæ œmierci¹ wa¿nych przestêpców; 4–o) doktorzy Koœcio³a mog¹ zezwoliæ na ukaranie œmierci¹ niepokornych heretyków. I có¿ o tym powiesz? Czy zaprzeczysz s³usznoœci s³ów Tomasza z Akwinu, nawet bior¹c pod uwagê, ¿e jego doktryna zosta³a wielokrotnie aprobowana i rekomendowa- na przez nasz nieomylny Koœció³? Wiem, ¿e ty w swym Kazaniu na Górze stanowczo odrzuci³eœ mo¿liwoœæ zabicia cz³owieka, w jakimkolwiek wypadku; nie pozwoli³eœ na- wet Szymonowi Piotrowi, naszemu reprezentantowi w tamtych czasach, aby zabi³ czy zrani³ jednego z twych niesprawiedliwych napastników w Ogrodzie Oliwnym. Lecz co by siê sta³o, gdybyœmy przyjêli twoj¹ doktrynê „niestawiania oporu z³u”? Od absurdal- nej filozofii twojej Ewangelii wolimy m¹dr¹ politykê twojego ucznia Piotra. Nie powracaj wiêc do ponownego g³oszenia zasad nieodpowiadaj¹cych tysi¹com powa¿nych instytucji, które w twoim imieniu stworzyliœmy na powierzchni Ziemi podczas tych dwóch tysi¹cleci chrzeœcijañstwa... Nie wymagaj od nas, byœmy powró- cili do ciemnoty pierwszego wieku; przyjmij lepiej œwiat³o dwudziestego stulecia, które dziœ przekazujemy naszym spadkobiercom w trzecim tysi¹cleciu.

* * * Milczenie, z jakim Nazarejczyk wys³ucha³ tego wszystkiego, pozwoli³o zgroma- dzonym s¹dziæ, ¿e jest on gotów zmieniæ swoje pogl¹dy. Dlatego te¿ podniós³ siê naj-

295 Opowieœci spirytystyczne wiêkszy autorytet w dziedzinie nauk spo³ecznych i ekonomicznych, zbli¿y³ siê do aresztowanego i przemówi³ pieszczotliwym, wrêcz b³agalnym g³osem: — Pos³uchaj, Jezu z Nazaretu, rady szczerego przyjaciela. Kiedy pojawi³eœ siê na ziemi, panowa³ ostry konflikt miêdzy klasami i rodami. By³o wielu niewolników i nie- wielu panów, lecz tych niewielu uciska³o pozosta³ych. Niewolnicy nie mieli jakich- kolwiek praw, a wszelkie obowi¹zki; panowie nie mieli jakichkolwiek obowi¹zków, a wszelkie prawa — nawet do zabicia niewolnika z powodu zwyk³ej zachcianki. Wszystko to zniknê³o w naszym demokratycznym spo³eczeñstwie. Proklamowaliœmy równoœæ ludzi wobec prawa. Dzisiejsza ludzkoœæ sk³ada siê tylko z dwóch klas, lecz obie maj¹ równe prawa. Nie dziw siê temu. Istnienie klas jest rzecz¹ konieczn¹, w prze- ciwnym wypadku nie by³oby podstaw do podzia³u pracy. Jest rzecz¹ wa¿n¹, ¿eby obie mia³y takie same prawa, fundamentalne i wieczne. Skrupulatnie podkreœlamy tê równoœæ praw, obu klasom obiecuj¹c królestwo niebieskie. Jest to jeden z najwa¿- niejszych postêpów wspó³czesnej ideologii chrzeœcijañskiego spo³eczeñstwa. Bogatym przyrzekamy królestwo niebieskie pod warunkiem, ¿e oddadz¹ czêœæ produktu ich przedsiêbiorstw dobroczynnym lub religijnym stowarzyszeniom; a oni zgadzaj¹ siê, regularnie oddaj¹c wysokie procenty swoich operacji. S¹ to nasi przyja- ciele i dobroczyñcy. Zaœ ubogim mówimy: — Wytrzymajcie przez kilka lat wasze cierpienia i karê ze strony posiadaj¹cych w³adzê! Cierpienie jest przeznaczeniem ludzkoœci... Cierpienie jest kluczem do nieba... „Szczêœliwi ci, którzy cierpi¹ niesprawiedliwoœæ, bowiem ich jest królestwo niebieskie!” Im bardziej cz³owiek cierpi, tym bli¿szy jest Jezuso- wi, królowi cierpi¹cych... Nied³ugo bêdziecie mieli wieczne szczêœcie jako spadek... W ten sposób udaje siê nam uspokoiæ sumienia rewolucjonistów i godz¹ siê oni z sytuacj¹, a nawet s¹ nam wdziêczni za pocieszenie. Jeœli nie by³oby spo³ecznej nêdzy, nie moglibyœmy okazaæ naszego chrzeœcijañ- skiego mi³osierdzia, tak bardzo potrzebnego dla odkupienia; dlatego doprowadzili- œmy do nêdzy, by mieæ okazjê praktykowaæ mi³osierdzie. Jak widzisz, Jezu, uda³o siê nam doprowadziæ do równowagi dwóch klas, które sk³adaj¹ siê na chrzeœcijañskie spo³eczeñstwo. Nie niszcz teraz sw¹ Ewangeli¹ tego, co my stworzyliœmy nasz¹ teologi¹. Rewolucja niczego nie rozwi¹zuje — decyduje tylko cierpliwoœæ i umi³owanie pokoju. Quieta non movere! Nie ruszaj tego, co jest spokojne! To stare przys³owie wykorzystujemy jako normê w naszej dzia³alnoœci. Pozostaw wiêc wszystko tak, jak jest...

* * * Temat zosta³ ju¿ najprawdopodobniej wyczerpany, kiedy podniós³ siê godny sza- cunku mê¿czyzna, okryty nieskaziteln¹ szat¹ z bia³ego jedwabiu z potrójn¹ koron¹ na g³owie, i powolnie gestykuluj¹c, godnie powiedzia³: — Przyjaciele i koledzy. Proszê pozwoliæ mi zakoñczyæ ten g³ówny punkt zgro- madzenia. Mówiliœcie o potrzebie zmienienia kilku punktów w Ewangelii Nazarej-

296 Nieco filozofii czyka, aby dostosowaæ j¹ do wymagañ naszej epoki, zaœ my bez zastrze¿eñ zgadzamy siê z wasz¹ opini¹. Byæ mo¿e jednak zapomnieliœcie, ¿e my, ja i mój Koœció³, ju¿ zre- alizowaliœmy czêœciowo te zmiany dziêki przebieg³oœci i sprytowi naszych szanow- nych teologów, od czasów œredniowiecza do dnia dzisiejszego. Jednak nie doszliœmy jeszcze go podstawowego punktu, od którego zale¿y ca³a reszta. Nikt nie zaprzeczy, ¿e ¿yjemy w epoce tryumfuj¹cego chrzeœcijañstwa. Bez pieniêdzy nie zrobiono by nic. To nie rz¹dy zaczynaj¹ lub koñcz¹ wojny, o których mówiliœcie — to ludzie lubi¹cy wojnê. Bez ich poparcia wojna nie dojdzie do skutku; kiedy oni bêd¹ chcieli, wojna siê skoñczy. To oni produkuj¹ broñ, to oni zaopatruj¹ walcz¹cych. Có¿, Nazarejczyk nie rozumie nawet podstawowych zasad chrzeœcijañstwa. Jeœli pozwolimy mu wejœæ do naszego nowoczesnego œwiata, on ponownie og³osi, jak to ju¿ uczyni³, nierealne zasady z pierwszego wieku. Z pewnoœci¹ powtórzy to, co po- wiedzia³ w tamtych czasach: „Za darmo dosta³eœ, za darmo oddaj.”; „Nie zachowuj- cie z³ota ani srebra, ani miedzi w waszych sakiewkach, ani torby podró¿nej, ani dwóch tunik, ani butów, ani laski; albowiem robotnik zas³uguje na swoje jedzenie.”; „Nie mo¿ecie s³u¿yæ Bogu i Mamonie!”. Podczas trzech pierwszych wieków po œmierci Nazarejczyka jego uczniowie sta- rali siê realizowaæ tê nieszczêsn¹ filozofiê — i ka¿dy wie, ¿e zupe³nie im siê to nie uda- ³o. Chrzeœcijañski Koœció³, zamiast panowaæ nad œwiatem, ¿y³ przeœladowany i musia³ uciekaæ pod ziemiê, do katakumb, bez prawa oddychania wolnym powietrzem, czy ujrzenia œwiat³a s³onecznego. Czy¿ to nazywa siê sukcesem Królestwa Bo¿ego? Na szczêœcie na pocz¹tku czwartego wieku pojawi³ siê wielki wyzwoliciel, cesarz Konstantyn Wielki, fundator i patron naszego Koœcio³a. Wyci¹gn¹³ on z podziemi Rzymu nêdzny, anonimowy Koœció³ oraz uczyni³ zeñ politycznie i finansowo naj- wiêksz¹ potêgê na wiele stuleci. Wyniós³ jego zwierzchników na najwy¿sze szczyty administracji publicznej, da³ im spo³eczny i polityczny presti¿, finansow¹ i wojsko- w¹ si³ê — a Koœció³ zrozumia³, ¿e lepiej jest panowaæ ni¿ cierpieæ; lepiej z broni¹ w rêku przeœladowaæ wrogów, ni¿ byæ przez nich przeœladowanym i mordowanym. Tak to rozpocz¹³ siê tryumf Królestwa Bo¿ego na ziemi. Od czasów Konstantyna Wielkiego, poprzez epokê Karola Wielkiego (VIII wiek), a¿ do Grzegorza Wielkiego (XIII wiek) moi poprzednicy szli od tryumfu do tryumfu, a¿ do przekszta³cenia siê w absolutnych panów religijnego i œwieckiego œwiata Europy. Po tym okresie, na skutek pojawienia siê heretyckich idei, utraciliœmy si³ê militarn¹ i presti¿ polityczny; nie mo¿emy ju¿ og³aszaæ wojen krzy¿owych i walk religijnych przeciwko niewier- nym; zabroniono nam nawet rzucaæ w ogieñ Inkwizycji zatwardzia³ych heretyków. Jednak bocznymi drogami na powrót osi¹gnêliœmy œwiatow¹ w³adzê i zapanowali- œmy nad ludzkimi sumieniami groŸb¹ kary wiecznego potêpienia, a dziêki temu moral- nemu panowaniu nad duszami ponownie zdobyliœmy szeroki presti¿ wœród miêdzyna- rodowych finansistów i polityków. Wystarczy powiedzieæ, ¿e moi ambasadorowie znajduj¹ siê we wszystkich krajach kuli ziemskiej i korzystaj¹ z nadzwyczajnej wol-

297 Opowieœci spirytystyczne noœci. W dawnych czasach twoi uczniowie, Nazarejczyku, starali siê byæ „proœci jak go³¹bki”, jak mawia³eœ w swym poetyckim stylu; my jednak wolimy wype³niaæ tylko drug¹ czêœæ twego powiedzenia i jesteœmy „przebiegli jak wê¿e”. Có¿, nic z tego coœmy uczynili nie by³oby mo¿liwe bez politycznego presti¿u i bez si³y pieni¹dza. Powiedzia³eœ Jezu, ¿e nikt nie mo¿e s³u¿yæ dwóm panom, Bogu i pie- ni¹dzu — my zaœ zaprzeczyliœmy jednostronnej filozofii i udowodniliœmy faktami, ¿e mo¿emy pogodziæ tych dwóch panów, zaœ owa zgodnoœæ spraw Boga i Cezara bar- dziej posuwa naprzód sprawê chrzeœcijañstwa ni¿ twoja naiwna, nierealna filozofia. Wystarczy powiedzieæ, ¿e nasi ksiê¿a za spraw¹ œwiêtych pos³ug i liturgii koœcielnej zbieraj¹ ka¿dego dnia na œwiecie oko³o 500 milionów dolarów, przeznaczonych na religijne i dobroczynne cele — oraz inne, o których nie by³oby ciekawie wspominaæ. WyobraŸ sobie, Jezu, ile pieniêdzy daj¹ nam twe b³ogos³awione s³owa: „Oto cia³o moje, oto krew moja!”. I jak¹ krzywdê naszym finansom wyrz¹dzi³by fakt, gdyby lu- dzie przestali pobo¿nie wierzyæ w twoj¹ realn¹ obecnoœæ pod postaci¹ chleba i wina! Co by siê sta³o, gdyby naszym ksiê¿om nie uda³o siê wpoiæ ludowi codziennej prze- miany na o³tarzu, na któr¹ posiadamy niezaprzeczalny monopol?!... Na szczêœcie nasi teolodzy posiadaj¹ œrodki i metody, by zapobiec tej klêsce... Dlatego, Jezu, nie powracaj teraz, by rujnowaæ nasze interesy proklamowaniem zasad zapisanych w twojej Ewangelii. Twój dawny uczeñ Iskariota niejasno odkry³ to, co ty widzisz dzisiaj w pe³nych barwach. Dlatego, gdy w swej przenikliwoœci do- strzeg³ on fiasko twego niepraktycznego idealizmu, on — praktyk — stara³ siê przy- najmniej uratowaæ to, co by³o do uratowania. Te trzydzieœci srebrnych monet, które osi¹gn¹³ dziêki swej polityce finansowej, mo¿na uznaæ za pierwsz¹ cz¹stkê tej gigan- tycznej masy walorów pieniê¿nych, które Koœció³ chrzeœcijañski posiada wspó³cze- œnie — walorów niezbêdnych, by tryumf Królestwa Bo¿ego wœród ludzi nie by³ pró¿- nym marzeniem. Prawd¹ jest, ¿e masy ignorantów nadal uwa¿aj¹ chrzeœcijañstwo za czysto religij- ny idea³ — a warto jest podtrzymywaæ tê ignorancjê wœród mas — wiêc my w tym celu ustaliliœmy imprimatur na ksi¹¿ki, koœcielne kary i ekskomuniki. Bez³adne masy nie s¹ gotowe towarzyszyæ ewolucji œwiata. Koœció³ to my, hierarchiczni zwierzchni- cy, Koœció³ nauczaj¹cy — masy s¹ tylko ucz¹cym siê Koœcio³em, jakby bezw³adnym i pasywnym dodatkiem. Jest wiêc rad¹ ¿yczliwego przyjaciela, Jezu, ¿ebyœ nie powraca³ do swych sta- rych antyekonomicznych zasad. Jeœli siê na to nie zgodzisz, my, jako odpowiedzial- ni zwierzchnicy Koœcio³a chrzeœcijañskiego, bêdziemy zmuszeni zrobiæ to, co nasi koledzy z Koœcio³a izraelskiego uczynili wtedy, gdy ty og³osi³eœ siê jako rewolu- cjonista i niszczyciel tysi¹cletnich instytucji koœcielnych i zap³aci³eœ œmierci¹ za sw¹ wojowniczoœæ. B¹dŸ rozs¹dny, Jezu! Nie wchodŸ do naszego œwiata, bo w nim nie ma dla ciebie miejsca! Pozwól nam, Chryste, broniæ interesów twojego chrze- œcijañstwa! Chrzeœcijañski lud — z nielicznymi wyj¹tkami — jest ju¿ wystarczaj¹- co uczulony na ataki twojego ducha. Komu wstrzykniêto szczepionkê naszej ko-

298 Nieco filozofii

œcielnej teologii, ten nie ma ju¿ alergii na twego ducha, Chryste! Sam zobaczysz, ¿e my realizujemy nasze chrzeœcijañstwo o wiele lepiej bez ciebie lub wbrew tobie, ni¿ z tob¹!...

* * * Nasta³o d³ugie milczenie. G³owy pañstw i teolodzy spogl¹dali na siebie, oczeku- j¹c odpowiedzi Nazarejczyka. On jednak nie mówi³. Powiód³ tylko spojrzeniem po- nad g³owami obecnych z w³aœciw¹ tylko sobie pobo¿noœci¹ i ³agodnym cieniem do- brej woli. PóŸniej w eskorcie uzbrojonych stra¿ników podszed³ do drzwi. W miejscu publicznym w cudowny sposób znikn¹³, zupe³nie jakby zgas³o œwiat³o, nie pozosta- wiaj¹c œladu. W tym samym momencie wszystkie rozg³oœnie radiowe Œwiatowej Sto- licy rozpowszechni³y informacjê o ca³ym zajœciu, z proœb¹ do policji na ca³ym œwie- cie o aresztowanie dziwnego intruza, gdziekolwiek by siê pojawi³. Nikt go jednak nie uj¹³, bo nie sta³ siê widzialny. We wszystkich koœcio³ach dzwony œwi¹tecznie bi³y, a cywilne w³adze nakaza³y wystrzelenie tysiêcy i milionów rakiet oraz wynajê³y muzyków, by œwiêtowaæ wiel- kie zwyciêstwo chrzeœcijañskiego œwiata nad Chrystusem, tryumf cywilizacji nad ob- skurantyzmem Nazarejczyka. W ca³ym œwiecie og³oszono trzy dni wolne.

* * * Przez resztê owego dnia i przez ca³y tydzieñ pierwszego miesi¹ca trzeciego ty- si¹clecia zaplanowane zabawy przebiega³y udanie jak nigdy dot¹d. Wieczorami ogromna elektrownia atomowa przesy³a³a œwiat³o i pr¹d, rozœwietlaj¹c przestrzeñ wspó³œrodkowymi okrêgami wielobarwnego œwiat³a, którego odblaski osi¹gnê³y miejsca odleg³e o dziesi¹tki kilometrów. W³aœciwie mo¿na powiedzieæ, ¿e przez ty- dzieñ nie by³o nocy; Œwiatowa Stolica by³a nieustannie oœwietlona rozb³yskami ja- snoœci jak za dnia. Po kilku dniach wydarzenie pojawienia siê Chrystusa wydawa³o siê niepewnym i mglistym snem, który szybko zag³uszy³y g³oœne zabawy g³osz¹ce nadejœcie trzecie- go wieku chrzeœcijañskiej ery... Bardzo wiele mówiono o „odkupieniu”. Dobrani mówcy nie przestawali wychwa- laæ powagi „chrzeœcijañskiego odkupienia” i nieporównywalnej osobowoœci „Odku- piciela”. Nikt jednak nie zna³ dok³adnego znaczenia wyra¿enia „odkupienie”. Z cze- go zostaliœmy odkupieni? Czy z grzechu? Lecz przecie¿ grzech nadal istnieje, nawet powszechniej i w wiêkszych rozmiarach ni¿ przedtem! Wobec tej zagadki, mówcy woleli nie dotykaæ sedna sprawy i poprzestawali na poruszaniu zagadnieñ spraw ¿y- cia codziennego, wi¹¿¹c je z dotychczasow¹ tradycj¹. Tak te¿ uczyniono.

299 Opowieœci spirytystyczne

2 — Min¹³ rok 3000... S³oñce dopiero co pojawi³o siê na horyzoncie, kiedy na rozleg³ej równinie wyros³a syl- wetka cz³owieka o majestatycznym wyrazie twarzy, odzianego w bia³¹ tunikê i szary p³aszcz. Sta³ poœrodku równiny i rozgl¹da³ siê, zupe³nie jakby czegoœ szuka³. Nastêpnie skierowa³ siê ku wysokiemu pagórkowi z kamieni, na którym sta³a ta- bliczka z kilkoma s³owami napisanymi w dziwacznym jêzyku. Jednak samotny wê- drowiec znaj¹cy wszystkie jêzyki œwiata natychmiast poj¹³ sens napisu. Przet³uma- czony, znaczy³ on: „Wyspa Manhattan, w³asnoœæ Niezwyciê¿onego Plemienia”. Potem by³y rudery, a przed jedn¹ z nich siedzia³a grupa na wpó³ nagich mê¿czyzn, zajêtych wyrobem i reperacj¹ rybackich sieci. Podró¿ny w bia³ej tunice zbli¿y³ siê do mê¿czyzn i przyjaŸnie pozdrowi³ w ich jêzyku. — Uda³o siê nam odzyskaæ nasz¹ wyspê — powiedzia³ jeden z najstarszych, który najprawdopodobniej by³ wodzem, czy kacykiem. — Wyspa ta wed³ug bardzo starej tradycji nale¿a³a do Niezwyciê¿onego Plemienia. Nawet jej nazwa istnieje w naszym jêzyku. Potem — przed wielu laty — odebrano j¹ nam, a zrobili to najeŸdŸcy o bia³ej twarzy, takiej jak twoja, przyjacielu. Lecz ty zdaje siê nie masz podobnych zamiarów. Mo¿esz u nas zostaæ. Teraz, gdy biali pozabijali siê wszyscy nawzajem strasznymi maszynami z ogniem i grzmotami, wyspa znów jest nasz¹ w³asnoœci¹. Niestety nie jest ju¿ taka ³adna jak kiedyœ. Spójrz na tê grotê... Przywódca palcem pokaza³ przepaœæ, coœ jakby krater wulkanu, i doda³: — Nie zbli¿aj siê jednak! Byæ mo¿e otaczaj¹ce powietrze jest jeszcze zatrute. Zrobi³y j¹ przed wiekami grzmi¹ce maszyny bia³ych, którzy wybudowali tutaj i wo- kó³ wyspy wielkie miasto. Wielu ludzi z naszego plemienia umar³o przez piekielne promienie pozostawione na ziemi i w powietrzu przez te maszyny. W poprzek p³ynie wielka rzeka, któr¹ biali nazwali Hudson, lecz teraz ma ona znowu piêkne imiê w na- szym jêzyku. Cz³owiek w tunice wolno szed³ przez wyspê i jej otoczenie w rozleg³¹ i chaotycz- n¹ pustyniê ruin, splecion¹ z nisk¹ i chor¹ roœlinnoœci¹, poprzecinan¹ dziesi¹tkami dziur wype³nionych czarn¹ wod¹. — Tutaj — wyjaœnia³ przywódca, palcem pokazuj¹c rozleg³¹ przestrzeñ us³an¹ gigantycznymi blokami kamienia — znajdowa³a siê, jak mówili nasi przodkowie, najwiêksza budowla bia³ych ludzi. Czy mo¿esz odczytaæ, co jest wyryte na tym ka- mieniu? Cz³owiek w bia³ej tunice zatrzyma³ siê i przeczyta³: „Empire State Building”...

* * * Nastêpnego dnia nikt nie znalaz³ nawet cienia cz³owieka w bia³ej tunice. PóŸniej dowiedziano siê, ¿e ktoœ widzia³ go spokojnie id¹cego na wschód po wodach Oceanu Atlantyckiego. Posiada³ on niepojêt¹ zdolnoœæ wydobycia cia³a poza prawo ci¹¿enia i przeniesienia gdziekolwiek z szybkoœci¹ myœli.

300 Nieco filozofii

W okreœlonym miejscu na morzu zatrzyma³ siê i rozejrza³ po wodach, jakby cze- goœ szuka³. W koñcu stan¹³ przed ogromn¹ boj¹, przymocowan¹ do dna oceanu ³añ- cuchem. Na jej szarym grzbiecie odczyta³ napis czerwonymi literami: „Na dnie tego morza spoczywaj¹ ruiny Londynu”. Ci¹gle stoj¹c przed boj¹, cz³owiek w bia³ej tunice ujrza³ w pobli¿u ³ódŸ z rybaka- mi. Wszed³ na ma³y kamieñ wy³aniaj¹cy siê spoœród ciemnozielonych wód i skinie- niem d³oni dawa³ znaki rybakom, by siê zbli¿yli. Z pewn¹ ostro¿noœci¹ zbli¿yli siê do nieznajomego, który najwyraŸniej wy³oni³ siê z morza. Mówili jêzykiem podobnym do tego legendarnych wikingów, ¿yj¹cych przed tysi¹cami lat. Po chwili oœmielili siê i zdecydowali porozmawiaæ z nieznajomym. — Odwiedzasz miejsce po dawnych Wyspach Brytyjskich? — zapyta³ jeden z ry- baków. — Trudno bêdzie je znaleŸæ. S³yszeliœmy od naszych przodków, ¿e œmiercio- noœne maszyny przyby³e z nieba nad Syberi¹ ze wszystkiego, co istnia³o, uczyni³y ob³ok dymu i kupkê popio³u. Przez d³ugi czas nikt nie móg³ tutaj ³owiæ ryb. Wszystko by³o zatrute. Nawet na brzegach naszych ziem pojawi³y siê ryby tak zatrute, ¿e wielu naszych, zjad³szy je, natychmiast umar³o. — Jeden z naszych mêdrców — doda³ drugi — myœli, ¿e znalaz³ miejsce, na któ- rym sta³a przedtem westminsterska katedra, o której mówi¹ stare ksi¹¿ki; postawi³ znak, który tu widzisz. Lecz nikt nie jest pewien, czy wskazuje on w³aœciwe miejsce.

* * * Kilka dni póŸniej cz³owieka w bia³ej tunice widziano na brzegu rzeki Tyber. Szuka³ miejsca, w którym przed wiekami sta³ luksusowy pa³ac i przepiêkny koœció³ owego mê¿- czyzny w szatach z bia³ego jedwabiu, z potrójn¹ koron¹ na g³owie, który w roku 2001 tak elokwentnie broni³ ekonomicznego chrzeœcijañstwa. Nie uda³o mu siê jednak, bo rozleg³¹ powierzchniê staro¿ytnego miasta na siedmiu pagórkach pokry³a woda, przybrawszy for- mê rozleg³ego jeziora. Dosz³o do tego, poniewa¿ dop³ywy i koryto Tybru by³y tak zablo- kowane ruinami domów, pa³aców i koœcio³ów, ¿e wody rozla³y siê na licz¹cym wiele kilometrów gruncie poza naturalnymi korytami, tworz¹c wielki s³odkowodny zalew. Na drugim brzegu jeziora sta³y proste domki, zamieszkane przez nie mniej pro- stych rolników. Gdy nieco póŸniej dostrzegli oni cz³owieka w bia³ym stroju, przyjaŸ- nie zaprosili go, czêstuj¹c orzeŸwiaj¹cym napojem. Pielgrzym przyj¹³ zaproszenie. Przywo³awszy mroczne wspomnienia, rolnikom uda³o siê odtworzyæ nieco histo- riê ostatnich wieków. Mieszkaniec pa³acu — mówili — który uwa¿a³ siê za jedynego reprezentanta Boga na ziemi, zosta³ zmuszony do ucieczki w przebraniu na drugi brzeg morza, bo ludzie pochodz¹cy z wielkiego kraju na pó³nocy Europy i Azji naje- chali Italiê i rozpowszechniali doktrynê zupe³nie przeciwn¹ tej, któr¹ g³osi³ w³adca pa³acu. Gdy ich misja nie powiod³a siê, z tego samego kraju przylecia³y œmierciono- œne maszyny i zrujnowa³y antyczne miasto na brzegach Tybru. — Przez d³ugi czas — doda³ rolnik — ten potê¿ny kraj z pó³nocy panowa³ nad œwiatem. Nawet uciekiniera z Rzymu aresztowano i zabito w zamorskim kraju, w któ-

301 Opowieœci spirytystyczne rym zamieszka³. Lecz w koñcu ten sam kraj z Europy Pó³nocnej z powodu zbytniego bogactwa i w³adzy uwi¹d³ stopniowo w swym luksusie i dumie — a dziœ sta³ siê ruin¹ i pustyni¹, zreszt¹ tak jak i pozosta³e kraje. — Kiedyœ — powiedzia³ ktoœ — chcia³em odwiedziæ ruiny Moskwy, lecz nie uda- ³o mi siê nawet zbli¿yæ; ktoœ wszêdzie poumieszcza³ plakaty z napisem: „Radioak- tywnoœæ. Zagro¿enie ¿ycia. Zachowaj odstêp”. Nie widzia³em doko³a ¿adnej ¿ywej istoty, ani cz³owieka, ani zwierzêcia, ani ro- œliny.

* * * Jeszcze d³ugo cz³owiek w bia³ej tunice odwiedza³ inne kraje i miasta na wybrze¿u za morzem. Nigdzie jednak nie znalaz³ œladów œwietnej nauki i techniki, panuj¹cych na ziemi przy okazji jego próby powrotu na pocz¹tku trzeciego tysi¹clecia. Wszêdzie panowa³y ruiny i zniszczenie. Tylko na polach znalaz³ ludzi prostych, spokojnych, ³agodnych, ¿yj¹cych dobrze i pokornie. Pewnego razu przyszed³ obcy wêdrowiec na rozleg³¹ równinê, niedaleko od miejsca, w którym przed trzema tysi¹cami lat zacz¹³ g³osiæ doktrynê wspaniale po- korn¹ i pokornie wspania³¹ — doktrynê, której wielcy tego œwiata nie mogli lub nie chcieli rozumieæ. Na wschodzie rozci¹ga³y siê wody du¿ego jeziora o wodach zupe³nie czystych i nie- bieskich, na którego brzegu sta³y bia³e i spokojne domostwa, otoczone uœmiechniêty- mi ogrodami i sadami. Wœród tych domów panowa³ jeszcze wiêkszy spokój. Obcy w bia³ej tunice spacerowa³ zamyœlony wolnym krokiem przez ten i inne kra- je, ws³uchuj¹c siê w rytm czystego ¿ycia pulsuj¹cego w ¿y³ach ka¿dej jednostki i ka¿- dej spo³ecznoœci. Nie znalaz³ ani policjantów, ani zbiorów praw, ani œmiercionoœnej broni, ani czegokolwiek co zm¹ci³oby dynamiczny pokój i radosne szczêœcie tego malutkiego œwiata. Wszed³ na górê, a tysi¹ce mê¿czyzn, kobiet i dzieci sz³o za nim — za cz³owie- kiem, którego nie poznali cielesnymi zmys³ami czy zdolnoœciami umys³u, lecz które- go duchowa zgodnoœæ z ich duszami wskaza³a go jako przyjaciela i mistrza. Tajemniczy wêdrowiec usiad³ na szczycie pagórka i powiedzia³: „Szczêœliwi ubodzy duchem, bo ich jest królestwo niebieskie. Szczêœliwi czystego serca, bo oni Boga ogl¹daæ bêd¹. Szczêœliwi czyni¹cy pokój, bo nazywaæ ich bêd¹ synami Bo¿ymi. Szczêœliwi ci, którzy spragnieni s¹ i z³aknieni sprawiedliwoœci, bo zostan¹ nasyceni. Szczêœliwi mi³osierni, bo i oni mi³osierdzia dost¹pi¹. Szczêœliwi p³acz¹cy, bo zostan¹ pocieszeni. Szczêœliwi pokorni, bo oni odziedzicz¹ ziemiê. Szczêœliwi jesteœcie wy, kiedy czyniæ wam bêd¹ zarzuty, bêd¹ przeœladowaæ i ob- rzucaæ kalumni¹ w imiê moje! Cieszcie siê i radujcie, bo wielka jest wasza nagroda w niebie!”.

302 Nieco filozofii

Kiedy Mistrz wyrzek³ te s³owa, krótkie, lecz wiele znacz¹ce, milczenie wokó³ by³o tak g³êbokie, ¿e sta³o siê s³yszalne nawet radosne bicie tysiêcy serc, a blask ty- siêcy oczu wyraŸnie rozœwietli³ otaczaj¹ce zielone ³¹ki... Wszyscy s³uchaj¹cy mieli dziwne wra¿enie s³yszenia echa s³ów zagubionych w przestrzeni czasów i miejsc; s³ów, których realny sens dopiero teraz rozkwit³ w g³êbi ich dusz. Wtem, pewien stary pasterz wykrzykn¹³: — Przypominam sobie, ¿e s³ysza³em ju¿ te same s³owa... tak... Ze starego pisma, które zostawi³a mi moja dobra matka. I pobieg³ do domu, otworzy³ star¹ drewnian¹ skrzyniê i wyj¹³ zeñ na wpó³ rozdar- t¹ ksi¹¿kê, a otworzywszy j¹, powiedzia³: — Oto ona, Ewangelia wed³ug œwiêtego Mateusza, rozdzia³y pi¹ty, szósty i siód- my: Kazanie na Górze... Szczêœliwi ubodzy duchem... Szczêœliwi czystego serca... Szczêœliwi czyni¹cy pokój... Bo¿e mój! Jakie¿ to piêkne! I ludzie to zapomnieli?! Wszyscy, bardzo zaciekawieni, chcieli przeczytaæ tê star¹ nowoœæ. PóŸniej pytali obcego, czy to on wyrzek³ te s³owa przed wiekami. A Mistrz odpowiedzia³: — Tak, przed wielu wiekami powiedzia³em to w tym samym miejscu; lecz ludzie nie byli gotowi, by zrozumieæ i prze¿yæ moje nauki; nie obudzili Królestwa Bo¿ego, które by³o w nich. Nie uda³o siê im umocniæ suwerennoœci boskiej substancji ponad tyrani¹ ludzkich okolicznoœci. Oni urz¹dzali odczyty, kazania, filozofowali i pisali wiersze o przes³aniu Ewangelii, lecz nie zaakceptowali jej jako normy dla swego ¿y- cia. Teraz, po wielu z³ych uczynkach i ostrych cierpieniach kilku obudzi³o siê dla da- j¹cej wolnoœæ prawdy. — Dlaczego dopiero teraz? — zapyta³ dr¿¹cym g³osem ktoœ ze s³uchaj¹cych. Mistrz nie odpowiedzia³. Nasta³a d³uga, sugestywna cisza na równinie i pagór- kach Kurun Hattin, gdzie siê znajdowali. W koñcu Mistrz odpar³ ciê¿kim i powa¿- nym g³osem: — Kto mo¿e, ten musi, a kto mo¿e i musi, lecz nie dzia³a, ten jest winien — a wina rodzi cierpienie... Cierpienie jednak, kiedy jest zaakceptowane i zrozumiane, daje nadziejê na odkupienie. Wys³uchawszy tych kilku m¹drych s³ów, pasterze spojrzeli jeden na drugiego pe³- ni podziwu, zupe³nie jakby s³uchali istoty nie z tego œwiata. W koñcu jeden z nich zdecydowa³ siê spytaæ: — Co znacz¹ te zagadkowe s³owa: „Kto mo¿e, ten musi, a kto mo¿e i musi, lecz nie dzia³a, ten jest winien”?... Mistrz odpowiedzia³: — Kto mo¿e poznaæ prawdê o sobie samym, a nie zna, ten staje siê winnym d³u¿- nikiem; a ka¿da wina prowadzi do cierpienia. Z³y uczynek stwarza z³o — takie jest niezmienne prawo Wszechœwiata mojego Ojca. Nikt nie jest z³y bezkarnie. Ten kto tego nie wie, czyni z³o i myœli, ¿e mo¿e oszukaæ wieczne prawo. Tak postêpuje g³u- piec. Mêdrzec zaœ nie robi z³ych rzeczy i w ten sposób nie sieje ziaren z³a ani dla siebie, ani dla innych.

303 Opowieœci spirytystyczne

— Powiedz nam, Mistrzu, jak mo¿e cz³owiek poznaæ prawdê o samym sobie? — zapyta³ m³odzieniec z t³umu. — Kto zwraca oczy swej duszy do wnêtrza samego siebie, ten zna Prawdê, a Praw- da ta uwolni go od z³ych uczynków i od z³a. Kto zaœ obraca swymi cielesnymi oczami tylko wokó³ siebie, ten pozostanie w niewiedzy i b³êdzie — i nie bêdzie uwolniony ani od z³ych uczynków, ani od z³a. — Mój Bo¿e! — wyszepta³a do siebie m³oda dziewczyna. — Po co uczyæ siê jesz- cze filozofii ziemskich mistrzów, kiedy m¹droœæ Mistrza jest tak prosta?... — Spójrz oczyma duszy do swego wnêtrza — powiedzia³ m³ody pasterz. — Ro- biê to ka¿dego dnia zaraz po przebudzeniu i od tamtej pory czujê siê szczêœliwy, bo czujê siê wolny od z³a. — Prawda, wolnoœæ, szczêœcie — szeptali pasterze, patrz¹c siê na siebie, jakby budzili siê z tysi¹cletniego snu w zupe³nie nieznanym œwiecie. Tego samego ranka równiny i pagórki Kurun Hattin, na po³udniowy zachód od Jeziora Galilejskiego, wydawa³y siê byæ bardziej zielone i weselsze ni¿ kiedykol- wiek. Przesycony tysi¹cem zapachów wietrzyk wia³ ze wschodu, delikatnie pochyla- j¹c bia³e i czerwone lilie kwitn¹ce doko³a. I tego wiosennego poranka, o œwicie roku 3001, narodzi³a siê nowa ludzkoœæ — nowe stworzenie w Chrystusie. Duch Ewangelii obudzi³ siê z d³ugiego zimowego snu i zaœpiewa³ pieœñ zwyciêstwa. Królestwo Bo¿e, które zosta³o proklamowane na powierzchni Ziemi przed trzy- dziestoma wiekami, wykie³kowa³o w ludzkich duszach... Kilku chrzeœcijan i niechrzeœcijan przyjê³o naukê Chrystusa... Zaczê³y siê Zielone Œwi¹tki... Boskie Ja rozbi³o pow³okê ludzkiego ego... Z poczwarki narodzi³ siê motyl, szybuj¹c w jaœniej¹cej œwiat³em przestrzeni i ¿y- wi¹c siê kroplami przeczystego nektaru!... Nasta³y nowe niebo i nowa ziemia!... Alleluja!

304 Po drugiej stronie ¿ycia

Po drugiej stronie ¿ycia

asady spirytyzmu jako nauki empirycznej i teorii filozoficznej zosta³y opra- cowane g³ównie na podstawie analizy komunikatów z seansów eksperymen- Ztalnych. Rozmowy z Duchami charakteryzuj¹ siê czêsto sporym dramatyzmem, ukazuj¹c sytuacje rozgrywaj¹ce siê w œwiecie dla nas najczêœciej niepostrzegalnym. Lektura raportów robi du¿e wra¿enie, zw³aszcza jeœli czytelnik uœwiadomi sobie, ¿e relacjonowane historie to nie fikcja literacka, lecz opowieœæ wziêta z ¿ycia — nawet jeœli to ¿ycie rozgrywa siê w zupe³nie innym wymiarze...

Spotkanie ze œmierci¹ W zbiorze relacji z seansów, których g³ównym uczestnikiem by³o brazylijskie me- dium Rose dos Anjos, znajduj¹ siê komentarze Duchów na temat pierwszych chwil po œmierci. (W nawiasach komentarz autora.) „Gdy dowiedzia³em siê o mojej ciê¿kiej chorobie, czu³em, ¿e zbli¿a siê koniec. Medycyna nie wynalaz³a jeszcze odpowiednich œrodków, by³em wiêc skazany na po- woln¹ œmieræ. Przez d³ugi czas wszystko wirowa³o mi w g³owie: choroba, szpital, in- teresy. Czu³em, ¿e jestem w strasznych opa³ach. Chcia³em natychmiast wstaæ i zaj¹æ siê moimi sprawami. Choroba jednak nadal mnie niszczy³a i wci¹¿ ba³em siê koñca. Zawsze odwiedzali mnie przyjaciele, nios¹c otuchê, a¿ tu nagle pojawi³a siê moja zmar³a matka, mówi¹c, ¿e nie jestem ju¿ chory! — Jak to mo¿liwe ? — myœla³em. — Moja choroba jest nieuleczalna! Nic nie rozumia³em. Dlaczego matka mia³aby mnie oszukiwaæ? Wtedy ona ukaza³a mi prawdê: — Synu, nie masz ju¿ cia³a. Nie masz ju¿ tak¿e choroby, która ciê drêczy³a! — A wiêc umar³em? — Nie, synu, to co w nas ¿yje to duch. Cia³o jest materi¹, która siê rozk³ada. Przy- by³am tutaj pierwsza, dlatego mogê ci pomóc. Pozostaniesz w ³ó¿ku dopóki nie na- bierzesz si³.

305 Opowieœci spirytystyczne

Gdy dowiedzia³em siê, ¿e utraci³em cia³o, lecz ¿e nadal ¿yjê, czu³em ogromn¹ wolnoœæ i wielk¹ nadziejê bycia nadal tym, kim by³em.” Nery

„Jako cz³owiek nie zdoby³em wielkiego doœwiadczenia, bo nie ¿y³em d³ugo. Umar³em w bardzo m³odym wieku. Tu tak¿e nie zdoby³em zbyt du¿ej wiedzy, bo przyby³em dopiero niedawno. Wydaje mi siê, ¿e jestem taki m³ody, jak by³em.(...) Zaatakowa³a mnie ciê¿ka choroba: bardzo cierpia³em, zdaj¹c sobie sprawê z powagi sytuacji. W miarê mo¿liwoœci zawsze stara³em siê znosiæ najostrzejsze bóle bez skar- gi. Nie potrafiê uzmys³owiæ sobie czasu, który min¹³, aby opisaæ zmiany, jakie zasz³y. Wiem, ¿e d³ugo by³em nieprzytomny. Gdy obudzi³em siê, zauwa¿y³em zaraz, ¿e zo- sta³em przeniesiony w szpitalu na inne miejsce. Myœla³em, ¿e wymaga tego moja pie- lêgnacja. By³em zaskoczony, ¿e rodzice i wujostwo opuœcili mnie na d³u¿szy czas, tym bardziej ¿e wczeœniej prawie ode mnie nie odchodzili. Próbowa³em cierpliwie czekaæ. Czu³em, ¿e mój stan zdrowia siê poprawia i myœla³em, ¿e gdy oni wreszcie przyjd¹, bêd¹ mieli mi³¹ niespodziankê. Poniewa¿ czas mija³ i nikt nie przychodzi³, zacz¹³em siê niepokoiæ. Bóle powróci³y i zacz¹³em bardzo cierpieæ. Pewnego razu odwiedzi³a mnie sympatyczna stara kobieta, która opiekowa³a siê mn¹ z matczyn¹ troskliwoœci¹. To bardzo mnie uspokoi³o. Powiedzia³a mi, ¿e bêdzie czêsto przycho- dziæ i ¿e siê zaprzyjaŸnimy. Bardzo j¹ polubi³em i spyta³em kiedyœ, jak siê nazywa. Ona odpowiedzia³a: — Nazywaj mnie babci¹! To doda³o mi otuchy, nie by³em ju¿ porzucony. Mia³em nawet babciê, sympatyczn¹ i mi³¹. Gdy ból siê powtórzy³, babcia wróci³a i tym razem mówi³a do mnie inaczej, lecz zawsze ze spokojem. Opowiedzia- ³a mi o wszystkim, ¿e moja misja na ziemi by³a krótka, lecz wype³niona wielkimi cierpieniami. — Nie masz ju¿ tamtego cia³a ani tamtej g³owy (ch³opiec zmar³ na skutek nowotwo- ru umiejscowionego na twarzy), wobec tego nie masz choroby, która ciê dotknê³a. — Jak to? Przecie¿ ci¹gle mnie boli, przecie¿ nadal jestem w szpitalu! Jeœlibym umar³, nie czu³bym bólu i bym nie rozmawia³. Nieboszczyk nie mówi, zapomnia³aœ? — Ty nie jesteœ nie¿ywy. Jesteœ Duchem, a Duch nie umiera. To co umiera jest tylko materialnym cia³em!” Chiquinho

„Pewnego popo³udnia rozbola³ mnie ¿o³¹dek i za chwilê bardzo Ÿle siê poczu³em. Gdy przyszed³ lekarz, zbada³ mnie i wtedy zemdla³em. Inaczej — to ja myœla³em, ¿e zemdla³em, podczas gdy w rzeczywistoœci umar³em. Poniewa¿ wci¹¿ widzia³em wielki rozgardiasz, poœpiech, p³acz i przygotowania do jakiejœ ceremonii — s¹dzi- ³em, ¿e majaczê. Nie mog³em zrozumieæ, dlaczego wszyscy tak bardzo siê boj¹, gdy ja tylko zemdla³em. Po jakimœ czasie przyszli s¹siedzi i przyjaciele, a p³acz trwa³. To ju¿ mnie zdenerwowa³o, lecz nie mog³em mówiæ. Ból w piersiach nie ustawa³ i na dodatek bola³a mnie g³owa. Widzia³em to wszystko, lecz nie mog³em siê wtr¹ciæ.

306 Po drugiej stronie ¿ycia

Harmider by³ tak du¿y, ¿e ju¿ siê wystraszy³em, ¿e pochowaj¹ mnie ¿ywcem. Lecz po jakimœ czasie przybyli lekarze i przyjaciele, którzy s³uchali, co mówiê, i których ja s³ysza³em. Najpierw powiedzieli mi, ¿e muszê iœæ do szpitala, bo siê Ÿle czujê.(...) Gdy nast¹pi³a ma³a poprawa, stwierdzi³em, ¿e mogê wróciæ do domu. O¿ywi³em siê i powiedziano mi, ¿e ktoœ z rodziny przyszed³ do mnie. Promienia³em z radoœci. Zaraz pomyœla³em, ¿e przyszli po mnie, aby mnie st¹d zabraæ. Otworzy³y siê drzwi i wesz³o dwóch mê¿czyzn. Z pocz¹tku ich nie pozna³em, lecz oni weso³o podeszli i je- den z nich zapyta³: »Ju¿ nas nie pamiêtasz? Jesteœmy twoi bracia Rucho i João Cami- lio«. S³ysz¹c ich, o ma³o znów nie zemdla³em. O Bo¿e, widzê dusze z tamtego œwia- ta! Co to jest? Moi bracia zmarli przed tyloma laty! Jak¿e mogê ich widzieæ? Jednak tego by³em pewien: byli to oni we w³asnej osobie. Jakim sposobem — nie wiem, lecz tak by³o.” Pampílio

Czêsto na seansach spirytystycznych pojawiaj¹ siê rodzice pragn¹cy otrzymaæ ja- kiœ znak od swych zmar³ych dzieci. Autorem kolejnego przekazu jest Duch kilkuna- stoletniego ch³opca, który zgin¹³ w wypadku samochodowym. „Mój komunikat jest dla mamusi, lecz mam nadziejê, ¿e przyda siê wszystkim mamom, które mia³y nieszczêœcie widzieæ swoje dzieci umieraj¹ce tragicznie. Wiem, ¿e sprawi³em ci ból. Chcê jednak mamo, ¿ebyœ wiedzia³a, jak wiele cierpia³em, umie- raj¹c, a tak¿e beznadziejnie têskni¹c, chc¹c wróciæ do domu, do was wszystkich! Próbowa³em to zrobiæ wiele razy, gdy jeszcze by³em powa¿nie zraniony i g³êboko oszo³omiony. (Nie by³ œwiadomy, ¿e jego ziemskie ¿ycie ju¿ siê skoñczy³o. Znajdu- j¹c siê w szoku poœmiertnym, stara³ siê wiêc porozumieæ z rodzicami.) Co za rozpacz! Nikt mnie nie s³ysza³, nikt mi nie pomóg³. Tak bardzo siê stara³em, lecz wci¹¿ napotyka³em wielki smutek i wielki ból na wszystkich twarzach. Nie mo- g³em zrozumieæ. Po d³ugim b³¹kaniu siê ulicami w poszukiwaniu moich kolegów, zmêczony i bez wsparcia, p³aka³em, popad³em w rozpacz. By³em s³aby, straci³em du¿o krwi. Zabra³ mnie bardzo sympatyczny cz³owiek (Duch opiekuñczy ch³opca), który powiedzia³, ¿e jest naszym krewnym. Zaprowadzi³ mnie do szpitala.(...) Prosi- ³em go, ¿eby uprzedzi³ was, gdzie jestem. Myœla³em, ¿e nie przejmujecie siê mn¹, bo jesteœcie Ÿli za moje zachowanie. Nie mog³em niczego wyjaœniæ, bo sam nie wiedzia- ³em, jak to siê sta³o. Wiedzia³em, ¿e samochód jedzie bardzo szybko, prosto na przy- jació³ znajduj¹cych siê przed nami. I oto potê¿ne zderzenie. Nie s³ysza³em ani nie widzia³em nic wiêcej. Wpad³em w szok. Wszystko siê we mnie burzy³o.(...) Gdy tylko znalaz³em siê w szpitalu, sprawy zaczê³y siê polepszaæ. Nie czu³em siê przynajmniej opuszczony. Stale czeka³em na mamê i tatê, którzy na pewno mie- li przyjœæ i zabraæ mnie do domu. Czas mija³, a ja czu³em siê coraz lepiej. Mój krewny przyszed³ znowu. Byliœmy ju¿ wtedy przyjació³mi. Bardzo siê ucieszy³em, ¿e wróci³ i poprosi³em o wieœci z domu. On uœmiechn¹³ siê i powiedzia³: — Dzisiaj porozmawiamy jak mê¿czyzna z mê¿czyzn¹. Najpierw wystraszy³em siê, myœl¹c,

307 Opowieœci spirytystyczne

¿e martwi siê moim stanem. Tak jednak nie by³o, chodzi³o o coœ wiele gorszego. Zacz¹³ mi mówiæ o œmierci. Natychmiast odpowiedzia³em: — Teraz ju¿ nie umrê. Czujê siê o wiele lepiej. On jednak uparcie chcia³ mówiæ o nieobecnoœci mojej ro- dziny w szpitalu. Wtedy wszystko sobie pouk³ada³em.(...) Jestem teraz Duchem. To dlatego mamusia nie zwraca³a na mnie uwagi, gdy próbowa³em wróciæ do domu. Dlatego tatuœ, mamusia i moje rodzeñstwo byli tacy smutni. Prawdê mówi¹c, czu- ³em siê szczêœliwy: wiêc nie gniewali siê na mnie!? Jak¹ ulgê czu³em! Tak bardzo kocham tatê i mamê! Mój przyjaciel poinformowa³ mnie o wielu sprawach. Powiedzia³, jak zacz¹æ nowe ¿ycie, poniewa¿ przyby³em tutaj przed wyznaczonym terminem.(...) (Duch ten widocznie mia³ po¿egnaæ siê z Ziemi¹ nieco póŸniej i w inny sposób.) Mamusiu, to jest moja historia, trochê skrócona od dnia, kiedy widzieliœmy siê po raz ostatni. Pro- szê ciê, abyœ mi przebaczy³a i wybacz mi tak¿e, ¿e nie nalega³em wczeœniej, by wy- si¹œæ z tego samochodu. To, co póŸniej wycierpia³em, wystarczy³o, aby sp³aciæ wszystkie moje grzechy. Mamo, twój syn jest teraz odpowiedzialnym cz³owiekiem honoru, który wiele siê natrudzi, aby pomóc tym wszystkim, którzy napotykaj¹ prze- szkody. Mam nadziejê, ¿e odt¹d twoje serce bêdzie siê na œwiecie cieszyæ, bo twój syn ¿yje. On ¿yje, mamusiu, i jest bardzo blisko ciebie. Ja ci to mówiê. Ufaj, mamu- siu! Przyjdzie dzieñ, w którym znów siê spotkamy, tym razem na zawsze. Twój syn ¿yje i jest szczêœliwy, mimo ¿e ci¹gle têskni. Gdy jesteœ smutna, zbli¿am siê do cie- bie, by ciê pocieszyæ, lecz twój smutek jest tak g³êboki, ¿e nie mo¿esz wyczuæ mojej obecnoœci. W takich chwilach wznieœ swoj¹ myœl, a jestem pewien, ¿e bêdzie ona wraz z moj¹ — i wtedy po³¹czeni pocieszymy siê nawzajem.(...)” Rô

Opowiadaj¹ce o swych pierwszych prze¿yciach w zaœwiatach Duchy w chwili rozmowy z badaczami by³y œwiadome swej obecnej sytuacji. Ich komunikaty by³y jednak przekazywane prawdopodobnie pod kontrol¹ i pod dyktando jakiegoœ lepiej rozwiniêtego Ducha, bo mimo ¿e s¹ raczej proste — wrêcz naiwne — zawieraj¹ w¹t- ki dydaktyczne i uogólnienia ca³kowicie nie pasuj¹ce do charakteru komunikuj¹cych siê osób. Wprawdzie identyfikacja tych Duchów wypad³a pomyœlnie, lecz ich wypo- wiedzi s¹ zbyt „g³adkie”. Zapewne stanowi³o to element programu realizowanego przez grupê mediów Rose dos Anjos, do której nale¿a³o wiele osób niewykszta³co- nych i taki rodzaj przekazów im odpowiada³. Niejaki Jobard za ¿ycia na Ziemi by³ dyrektorem Muzeum Przemys³u w Brukseli, katolikiem, a zmar³ na padaczkê 27 paŸdziernika 1861 roku, w wieku szeœædziesiêciu dziewiêciu lat. 8 listopada tego¿ roku pojawi³ siê na seansie Paryskiego Towarzystwa Studiów Spirytystycznych, którego cz³onkiem by³ za ¿ycia i zanim ktokolwiek o nim wspomnia³, przekaza³ nastêpuj¹cy komunikat: „Jestem tutaj ja, którego chcecie wywo³aæ, by zamanifestowaæ siê poprzez to me- dium, o które jak dot¹d na pró¿no zabiega³em. Przede wszystkim chcia³bym opisaæ

308 Po drugiej stronie ¿ycia moje wra¿enia dotycz¹ce œmierci. Czu³em jakiœ niemo¿liwy do opisania wstrz¹s. W jednej chwili pamiêta³em o moich narodzinach, m³odoœci, staroœci — ca³e ¿ycie ukaza³o mi siê w pamiêci. Czu³em jedynie jak¹œ pobo¿n¹ chêæ znalezienia siê w koñ- cu w regionach opisanych przez nasz¹ wiarê. Potem ca³y zamêt usta³: by³em wolny, a moje cia³o le¿a³o bezw³adne. Ach! Drodzy przyjaciele, jakiej przyjemnoœci doznaje siê bez ciê¿aru cia³a! Jakiej radoœci, wobec wielkoœci Przestrzeni! Jednak nie myœl- cie, ¿e nagle sta³em siê wybrañcem Pana. Nie, jestem miêdzy Duchami, które na- uczywszy siê trochê, musz¹ siê jeszcze wiele nauczyæ! Po krótkim czasie przypo- mnia³em sobie o was i zapewniam was o mojej sympatii. Chcecie wiedzieæ, jakie Duchy mnie przyjê³y? Jakie by³y moje wra¿enia? Byli to w³aœnie ci, których wywo³ywaliœmy: ci bracia, którzy brali udzia³ w naszych pracach. Widzia³em œwiat³oœæ, lecz nie mogê jej opisaæ. Stara³em siê rozró¿niæ to, co by³o au- tentyczne w komunikatach. By³em gotów sprzeciwiæ siê temu, co by³oby b³êdne, go- tów byæ b³êdnym rycerzem prawdy w tym œwiecie, takim jakim by³em w waszym”. Dalsza rozmowa badaczy z Jobardem dotyczy³a szczegó³ów: „— Gdzie pan siê teraz znajduje i jakim byœmy pana zobaczyli, jeœliby nam po- zwolono? D.: — Znajdujê siê obok medium, maj¹c wygl¹d zewnêtrzny taki sam jak Jobard, który siedzia³ przy waszym stole, bo wasze œmiertelne oczy, jeszcze zas³oniête, nie potrafi¹ widzieæ Duchów inaczej, jak tylko pod ich œmierteln¹ postaci¹.(...) — Czy zajmuje pan to samo miejsce, co wtedy, gdy uczestniczy³ pan w naszych seansach, bêd¹c jeszcze wcielonym? D.: — Tak, i wiecie o tym ju¿ od dawna. Bêdê zajmowaæ to miejsce wielokrotnie, nawet bez waszej wiedzy, bo Duch mój bêdzie tu mieszkaæ.(...) — Czy pamiêta pan, ¿e ju¿ kiedyœ znajdowa³ siê w takim samym stanie przed swoim ostatnim wcieleniem? Czy odczuwa pan jak¹œ zmianê w tym wzglêdzie, po- równuj¹c pana obecn¹ sytuacjê z t¹ dawn¹? D.: — Pamiêtam poprzednie istnienia i czujê, ¿e siê poprawi³em, bo identyfikujê siê z tym, co widzê, podczas gdy bêd¹c zbity z tropu w poprzednich istnieniach, do- strzega³em jedynie ziemskie b³êdy.(...) — Czy pamiêta pan swe przedostatnie wcielenie — to, które poprzedzi³o pana Jobarda? D.: — Ach! Dobrze je pamiêtam. By³em mechanikiem drêczonym przez nêdzê i chêæ ulepszenia swego rzemios³a. Jako Jobard zrealizowa³em marzenia biednego robotni- ka i dziêkujê Bogu, którego bezgraniczna dobroæ pozwoli³a wykie³kowaæ drzewu, którego nasionko umieœci³ w moim mózgu.(...) — Czy komunikowa³ siê pan ju¿ gdzie indziej? D.: — Ma³o siê komunikowa³em. W wielu miejscach pewien Duch przybiera³ moje imiê. Czasem ja by³em obok niego, zupe³nie nie mog¹c komunikowaæ siê bez- poœrednio. Moja œmieræ by³a tak nag³a, ¿e cierpiê jeszcze na skutek kilku ziemskich wp³ywów. Abym móg³ wyraziæ swe myœli, nieodzowne jest wytworzenie siê sprzyja-

309 Opowieœci spirytystyczne j¹cej, przyjaznej atmosfery. Nied³ugo bêdê ju¿ dzia³aæ niezale¿nie, lecz teraz jeszcze nie mogê tego zrobiæ. Kiedy jakiœ cz³owiek umiera, bêd¹c trochê s³awnym, wo³aj¹ go ze wszystkich stron, a niezliczone Duchy staraj¹ siê przyw³aszczyæ jego to¿samoœæ. Zdarzy³o mi siê to w wielu wypadkach.” Tym razem uwagi komunikuj¹cego siê Ducha s¹ o wiele cenniejsze, bo dziêki pra- com w towarzystwie spirytystycznym ma œwiadomoœæ, które z podawanych przez niego informacji mog¹ interesowaæ obecnych. Rozmowy tego typu by³y popularne zw³aszcza w pierwszych latach istnienia spirytyzmu, kiedy eksperymenty opiera³y siê g³ównie na wywo³aniach, co — jak wynika równie¿ z wypowiedzi Jobarda — wi¹za³o siê z dodatkowymi trudnoœciami z identyfikacj¹ Duchów. Jean Sanson zmar³ 21 kwietnia 1862 roku. On równie¿ by³ cz³onkiem Paryskie- go Towarzystwa Studiów Spirytystycznych. Maj¹c œwiadomoœæ z³ego stanu zdro- wia i czuj¹c, ¿e zgon siê zbli¿a, skierowa³ do przewodnicz¹cego towarzystwa list, w którym prosi³ o wywo³anie jego Ducha zaraz po œmierci, by móg³ przekazaæ in- formacje o przebiegu tego zjawiska. Seans odby³ siê na kilka godzin przed pogrzebem w pomieszczeniu, w którym Sanson zmar³. Przebiega³ w nastêpuj¹cy sposób: „Wywo³anie. Duch Sansona: — Odpowiadam na wasz¹ proœbê, by wype³niæ obietnicê. — Mój drogi panie Sanson — spe³niaj¹c obowi¹zek, z przyjemnoœci¹ wywo³uje- my pana jak najwczeœniej po œmierci, tak jak pan sobie ¿yczy³. D.: — Jest to wyj¹tkowa ³aska, któr¹ da³ mi Bóg, abym móg³ daæ znaæ o swoim istnieniu. Dziêkujê wam za dobr¹ wolê, lecz jestem tak s³aby, ¿e ca³y siê trzêsê. — Tak wiele pan cierpia³, ¿e jak s¹dzê mo¿emy pana zapytaæ, jak siê pan teraz czuje. Czy nadal miewa pan swoje bóle? Porównuj¹c dzisiejsz¹ sytuacjê z t¹ sprzed dwóch dni, co pan czuje? D.: — Jestem w bardzo szczêœliwej sytuacji. Stan¹³em na nogi, jestem jakby od- nowiony i nie czujê ju¿ wiêcej dawnych bólów. Przejœcie od ziemskiego ¿ycia do ¿y- cia Duchów zaczê³o wywo³ywaæ u mnie jakiœ niezrozumia³y stan, bo czasami jeste- œmy przez wiele dni pozbawieni jasnoœci umys³u. Ja jednak skierowa³em jak¹œ proœbê do Boga, ¿eby pozwoli³ mi mówiæ do moich najdro¿szych, i Bóg siê zgodzi³. — Po jakim czasie odzyska³ pan przytomnoœæ? D.: — Po oœmiu godzinach.(...) — Czy zachowa³ pan zdolnoœæ myœlenia a¿ do ostatniej chwili? D.: — Tak. Mój Duch zachowa³ swoje mo¿liwoœci i kiedy ju¿ nie widzia³em, czu- ³em. Moje ca³e istnienie rozwinê³o siê w pamiêci i m¹ ostatni¹ myœl¹, moj¹ ostatni¹ modlitw¹ by³a proœba, ¿ebym móg³ nawi¹zaæ z wami kontakt tak, jak robiê to teraz. Potem prosi³em Boga, ¿eby was chroni³, ¿eby spe³ni³o siê marzenie mego ¿ycia. — Czy by³ pan œwiadomy chwili, w której pañskie cia³o wyda³o ostatnie tchnie- nie? Co siê panu sta³o w tym momencie? Jakiego uczucia pan dozna³? D.: — Odchodzi ¿ycie i wzrok, lub raczej, wzrok Ducha gaœnie. Znajduje siê pust- kê, nieznane i bêd¹c przyci¹ganym si³¹, której nie znam, znajduje siê w œwiecie rado-

310 Po drugiej stronie ¿ycia

œci i wielkoœci! Nic nie czu³em, nic nie rozumia³em, a jednak jakieœ niewymowne szczêœcie, wolne od ciê¿aru bólów, doprowadza³o mnie do cudownej ekstazy.(...) Nie bójcie siê œmierci, moi przyjaciele — jest to stadium ¿ycia, jeœli umiecie dobrze ¿yæ. Jest to szczêœcie — jeœli dobrze na nie zas³u¿ycie, lub raczej jeœli przejdziecie wasze próby! Powtarzam: b¹dŸcie odwa¿ni i pe³ni dobrej woli! Nie przywi¹zujcie nawet najmniejszej wartoœci do ziemskich bogactw, a zostanie wam to wynagrodzone. Nie mo¿na korzystaæ z wielu rzeczy, nie odbieraj¹c czegoœ innym i nie czyni¹c moralnie jakiegoœ du¿ego, ogromnego z³a. Niech mi ziemia lekk¹ bêdzie”. Dwa dni póŸniej mia³ miejsce kolejny seans z udzia³em Sansona, na którym odpo- wiada³ na pytania: „— W jaki sposób ukaza³y siê panu Duchy, czy w ludzkiej postaci? D.: — Tak, mój drogi przyjacielu. Tu na ziemi Duchy ucz¹ nas, ¿e w innym œwie- cie zachowuj¹ tê sam¹ formê, która s³u¿y³a im jako pow³oka i jest to prawd¹. Lecz jaka¿ ró¿nica istnieje miêdzy niezgrabnym tworem, który tam nieporadnie siê snuje, a cudown¹ eterycznoœci¹ cia³a duchowego! Brzydota ju¿ nie istnieje, bo jej kszta³ty straci³y twardoœæ zasady formuj¹cej charakter, co wyró¿nia ludzk¹ rasê. Bóg uszczê- œliwi³ te zgrabne cia³a, które elegancko siê poruszaj¹. Ich jêzyk zawiera nieprzet³u- maczalne dla was tony, a spojrzenie ma moc osi¹gniêcia gwiazd! WyobraŸcie sobie to, co móg³ stworzyæ w swej wszechmocnoœci On — architekt architektów — a wte- dy bêdziecie mieæ mgliste pojêcie o formie Duchów.” Zaprezentowane powy¿ej komunikaty przekazane zosta³y przez istoty szczêœliwe, lub przynajmniej nie narzekaj¹ce na swój stan. Nie wszystkie Duchy mog¹ siê jednak cieszyæ tak¹ sytuacj¹. Wypowiedzi bohaterki kolejnego komunikatu œwiadcz¹, ¿e jej stan psychiczny nie jest najlepszy. W ostatnich chwilach ¿ycia na Ziemi by³a dwu- dziestopiêcioletni¹ dziewczyn¹, bogat¹ i nieco frywoln¹, któr¹ pró¿noœæ sk³ania³a ra- czej ku rzeczom bezwartoœciowym, ni¿ ku czemuœ powa¿niejszemu. Dziewczyna mia³a jednak dobre serce, by³a uczuciowa i dobroduszna. Umar³a w swoim domu z nie- znanych wczeœniej przyczyn. Trzy dni po œmierci Duch ten zosta³ wywo³any przez znajomych i tak siê wypowiada³: „Nie wiem, gdzie jestem. Co za zamêt mnie otacza! Zawo³aliœcie mnie i przy- sz³am. Nie rozumiem, dlaczego nie jestem w domu. Martwi¹ siê moj¹ nieobecnoœci¹ i choæ tam jestem, nie poznaj¹ mnie. Moje cia³o nie nale¿y ju¿ do mnie, a mimo to czujê jego ch³ód. Chcê je opuœciæ, a ci¹gle bardziej siê do niego przywi¹zujê. Jestem jakby dwiema osobami. Ach, kiedy w koñcu zrozumiem, co mi siê sta³o? Muszê ko- niecznie tam iœæ. Moje drugie „ja” — co siê z nim stanie podczas mojej nieobecno- œci? ¯egnajcie”. Przywi¹zanie do œwiata materialnego sprawia, ¿e Duch doœwiadcza czegoœ w rodza- ju rozdwojenia jaŸni, co jest po prostu elementem szoku poœmiertnego. Po kilku dniach dziewczynê wywo³ano ponownie i wtedy jej samopoczucie by³o ca³kowicie inne: „Dziêkujê, ¿e siê za mnie modliliœcie. Czujê dobroæ Boga, który oszczêdzi³ mi cier- pieñ i niepokojów, mog¹cych nast¹piæ po od³¹czeniu siê mego Ducha. Mojej biednej

311 Opowieœci spirytystyczne matce bêdzie bardzo trudno siê uspokoiæ, lecz zostanie pocieszona. To, co w jej oczach uchodzi za wielkie nieszczêœcie, jest rzecz¹ nieuniknion¹ i niezbêdn¹: to wszystko. Ja bêdê obok niej a¿ do koñca jej ziemskiej próby, pomagaj¹c jej wytrzymaæ. Nie jestem nieszczêœliwa, lecz muszê zrobiæ wiele, ¿eby zbli¿yæ siê do sytuacji szczêœliwych. Bêdê prosi³a Boga, by zgodzi³ siê na mój powrót na Ziemiê, aby tam odzyskaæ czas, który straci³am w moim ostatnim istnieniu. Niech wiara was wspiera, moi przyjaciele. Ufaj- cie w skutecznoœæ modlitwy, zw³aszcza tej p³yn¹cej z serca. Bóg jest dobry. — Czy d³ugo czu³aœ siê zagubiona? D.: — Zrozumia³am œmieræ w tym samym dniu, gdyœcie siê za mnie modlili. — Czy ten stan by³ bolesny? D.: — Nie. Nie cierpia³am. Myœla³am, ¿e œniê i czeka³am na przebudzenie. Moje ¿ycie nie by³o pozbawione bólów, lecz ka¿dy wcielony w waszym œwiecie musi cier- pieæ. Zda³am siê na wolê Boga, a On doceni³ moj¹ rezygnacjê. Dziêkujê wam za mo- dlitwy, które pomog³y mi poznaæ siebie sam¹. Dziêkujê, z przyjemnoœci¹ zawsze po- wrócê. ¯egnajcie”. Hélène

François Riquier, umieraj¹c, zapisa³ w spadku swoim braciom wielki maj¹tek. Wczeœniej jednak wynaj¹³ pewnej kobiecie dom. Kobieta ta po wielu latach zapo- mnia³a o w³aœcicielu, nie wiedz¹c nawet, czy jeszcze ¿yje. W 1862 roku jedna z córek owej kobiety, maj¹ca sk³onnoœci ku zjawiskom magnetycznym i bêd¹ca jednoczeœnie dobrym medium, poinformowa³a matkê, ¿e pan Riquier chce z ni¹ rozmawiaæ. Za kil- ka dni odby³ siê seans, na którym zanotowano tak¹ rozmowê: „— Czego pan od nas chce? D.: — Pieniêdzy, które przyw³aszczyli sobie ³ajdacy, by je miêdzy sob¹ podzieliæ! Sprzedali moje posiad³oœci, domy — wszystko, aby siê wzbogaciæ! Zmarnotrawili moje dobra, zupe³nie jakby ju¿ do mnie nie nale¿a³y. Dopilnujcie, ¿eby sta³a siê spra- wiedliwoœæ, bo mnie ju¿ nikt nie s³ucha, a ja nie chcê takich œwiñstw. Oni mówi¹, ¿e jestem lichwiarzem, a sami zatrzymali moje pieni¹dze. Dlaczego nie chc¹ ich oddaæ? Czy s¹dz¹, ¿e zosta³y zdobyte nieuczciwie? — Ale¿ pan umar³, mój drogi panie, i nie potrzebuje ju¿ pieniêdzy. Niech pan b³aga Boga, ¿eby da³ panu nowe istnienie w ubóstwie, aby odkupi³ pan lichwiarstwo z ostat- niego ¿ycia. D.: — Nie, nie bêdê móg³ ¿yæ w ubóstwie. Potrzebujê moich pieniêdzy, bez któ- rych nie mogê ¿yæ. Zreszt¹ nie potrzebujê innego istnienia, bo teraz jestem ¿ywy. — Czy pan cierpi? (Pytanie to zosta³o zadane, by Duch zacz¹³ myœleæ realistycznie.) D.: — Och, tak! Znoszê tortury bardziej bolesne, ni¿ te spowodowane okrutn¹ chorob¹, bo teraz cierpi moja dusza. Wci¹¿ mam przed oczami niesprawiedliwoœæ jakiegoœ ¿ycia, która dla wielu ludzi sta³a siê przyczyn¹ skandali. Mam œwiadomoœæ, ¿e nie jestem godnym po¿a³owania biedakiem, lecz moje cierpienie jest tak du¿e, ¿e ktoœ musi mi pomóc wyjœæ z tej przykrej sytuacji.

312 Po drugiej stronie ¿ycia

— Bêdziemy siê za pana modliæ. D.: — Dziêkujê! Módlcie siê, ¿ebym zapomnia³ o moich ziemskich dobrach, bez tego nie mogê pokutowaæ. ¯egnajcie i dziêkujê”. François Riquier, Rue de la Charité nr 14

Pewne medium w Hawrze wywo³ywa³o Ducha swego znajomego. Duch przy- szed³, lecz powiedzia³: „Chcia³bym nawi¹zaæ kontakt, lecz nie mogê pokonaæ istnie- j¹cej przeszkody. Jestem zmuszony pozwoliæ, aby zbli¿yli siê ci nieszczêœliwi cier- pi¹cy”. Po chwili zanotowano nastêpuj¹cy spontaniczny komunikat: „Jestem w strasznej otch³ani! Pomó¿cie mi... Ach, mój Bo¿e! Kto zabierze mnie z tej przepaœci? Kto sw¹ mi³osiern¹ rêk¹ wspomo¿e nieszczêœnika po³ykanego przez fale? Wszêdzie plusk fal i nawet jednego przyjaznego s³owa, by mnie pocieszyæ i po- móc w tej ostatniej chwili. Ta g³êboka noc jest jednak œmierci¹, wraz z jej wszystkimi przymiotami, a ja nie chcê umrzeæ! Ach, mój Bo¿e! To nie nadci¹gaj¹ca œmieræ, lecz ju¿ dokonana! Jestem na zawsze oderwany od tych, którzy byli dla mnie drodzy... Widzê moje cia³o, a to co przed chwil¹ czu³em, to tylko wspomnienie œmierci... Zli- tujcie siê nade mn¹, kto zna moje cierpienie. Módlcie siê za mnie, bo nie chcê ju¿ znosiæ m¹k agonii, jak to siê dzieje od tej fatalnej nocy! Wiêc to jest kara, dobrze to czujê... B³agam was, módlcie siê!... Ach, morze... ch³ód... Po³kn¹ mnie fale!... Pomo- cy!... Zlitujcie siê, nie przeganiajcie mnie! Uratujemy siê oboje na tej desce!... Ach, duszê siê... Fale po³kn¹ mnie, a moi najbli¿si nie bêd¹ mogli mnie zobaczyæ... Lecz nie! Co ja widzê? Moje cia³o ko³ysze siê na falach... Modlitwy matki bêd¹ wys³ucha- ne... Biedna matka! Gdyby mog³a przypuszczaæ, ¿e jej syn jest jeszcze nêdzniejszy ni¿ w rzeczywistoœci, modli³aby siê wiêcej. Ona jednak s¹dzi, ¿e op³akuje mnie jako ofiarê, a nie jako ukaranego nieszczêœnika!... Ach, czy wy, którzy to wiecie, bêdzie- cie nieprzejednani? Nie, z pewnoœci¹ bêdziecie prosiæ w mojej intencji”. François Bertin

Pocz¹tkowo uczestnicy seansu s¹dzili, ¿e chodzi tu o jakiœ niesmaczny ¿art. Jed- nak w czasie kontroli to¿samoœci okaza³o siê, ¿e manifestuj¹cy siê Duch rzeczywi- œcie ma du¿e problemy. Zanim uton¹³ w morzu, uratowa³ wiele ofiar katastrofy pew- nego okrêtu. Mimo ¿e œmieræ nast¹pi³a przed kilkoma dniami, nadal odczuwa³ jej wszystkie skutki, co œwiadczy o g³êbokim szoku poœmiertnym istoty od³¹czaj¹cej siê od cia³a materialnego gwa³townie. Po pewnym czasie Duch ten pojawi³ siê jeszcze kil- ka razy na seansach i da³ znaæ, ¿e modlitwy w jego intencji przynios³y pozytywny sku- tek. Nie wyjaœni³ jednak zawi³ego w¹tku œmierci, bêd¹cej jednoczeœnie kar¹. W koñcu, poproszony o komentarz, powiedzia³: „By³em bardzo winny, a najbardziej drêczy³ mnie fakt, ¿e jestem traktowany jak ofiara, podczas gdy wcale ni¹ nie by³em. W poprzednim wcieleniu zaszy³em w wor- ku wielu ludzi i rzuci³em ich do morza. Módlcie siê za mnie!”. Komentarz Bertina uzupe³ni³ jeden z Duchów wy¿szych:

313 Opowieœci spirytystyczne

„Uczynienie tego wyznania przyniesie wielk¹ pociechê temu Duchowi, który na- prawdê by³ bardzo winny. Istnienie, które w³aœnie zakoñczy³, by³o jednak bardzo ho- norowe: by³ kochany i szanowany przez swoich prze³o¿onych. Okolicznoœci te by³y owocem dobrych postanowieñ, powziêtych jeszcze przed powrotem na ziemiê, gdzie pragn¹³ byæ tak ludzkim, jak niegdyœ by³ okrutnym. Wykazane przez niego oddanie (chodzi o ratowanie ton¹cych) by³o przejawem poprawy, lecz musia³ jeszcze sp³aciæ dawne d³ugi przy pomocy próby koñcowej — próby œmierci takiej, jakiej doœwiad- czy³. On sam chcia³ siê oczyœciæ przez takie tortury, które narzuca³ innym, i proszê zauwa¿yæ, co za idea go przeœladuje: smutek z tego powodu, ¿e uwa¿a siê go za ofia- rê! Ta pokora bêdzie mu policzona. Porzuci³ w koñcu drogê odkupienia win, by wejœæ na drogê odnowy, na której bêdziecie mogli wspieraæ go swymi modlitwami, sk³ania- j¹c do marszu krokiem mocnym i zdecydowanym”. Niekiedy uczestnicy seansów maj¹ do czynienia z komunikatami, które s¹ dowo- dem makabrycznych okolicznoœci towarzysz¹cych rozstaniu ze œwiatem materialnym komunikuj¹cej siê istoty. W 1950 roku we w³oskim miasteczku Camerino kilku bada- czy eksperymentowa³o z medium Mari¹ Bocca, która w pewnym momencie zasygna- lizowa³a, ¿e w pomieszczeniu znajduje siê Duch niejakiej Rosy Menichelli. Zmar³a, urodzona w odleg³ym o dziesiêæ kilometrów Castel–Raimondo (co pozwoli³o na jej identyfikacjê), twierdzi³a, ¿e zosta³a pochowana ¿ywcem na cmentarzu w Cameri- no i prosi o dokonanie ekshumacji, by innym oszczêdziæ tak okropnych doœwiadczeñ. Jednym z eksperymentatorów by³ doktor Giuseppe Stoppolini — profesor anato- mii na uniwersytecie w Camerino, ciesz¹cy siê wielkim powa¿aniem lekarz i psycho- log. Na jego proœbê w³adze niezw³ocznie wyrazi³y zgodê na ekshumacjê, nie dopytu- j¹c siê o szczegó³y. Z akt przechowywanych w miejscowym szpitalu wynika³o, ¿e Rosa Menichelli, nosz¹ca po mê¿u nazwisko Spadoni, zmar³a 4 wrzeœnia 1939 roku w wieku trzydziestu oœmiu lat na gor¹czkê po³ogow¹, której towarzyszy³a niewydol- noœæ serca. Pochowano j¹ dwa dni póŸniej na wschodnim cmentarzu, w grobie nr 10, w 47. rzêdzie. Informacje by³y wiêc bardzo precyzyjne, a przy ekshumacji asystowa- li: doktor Mateo Marcello z izby lekarskiej Camerino, patolog doktor Alfredo Pe- sche, fotograf i trzej przedstawiciele w³adz. Po otwarciu trumny ukaza³ siê wstrz¹saj¹cy widok. Pozycja znalezionych zw³ok istotnie œwiadczy³a, ¿e Rosa zosta³a pochowana w stanie œpi¹czki. Doktor Stoppolini wszcz¹³ kampaniê na rzecz obowi¹zkowego balsamowania zw³ok, na skutek której wiele gmin we W³oszech zmieni³o praktykê pochówków, aby w przysz³oœci nie dopu- œciæ do takich nieszczêœliwych wypadków.

Krok do w³asnego piek³a Duchy samobójców to istoty doznaj¹ce w sferze pozamaterialnej najwiêkszych cier- pieñ, a rozmowa z nimi odbywa siê wy³¹cznie poprzez bardzo doœwiadczone media. Pewnego dnia podczas seansu, w którym uczestniczy³a grupa psychiatrów, me- dium zasygnalizowa³o pojawienie siê zrozpaczonego i krzycz¹cego z bólu Ducha.

314 Po drugiej stronie ¿ycia

Z analizy sytuacji wynika³o, ¿e by³a to kobieta niegdyœ sprzedaj¹ca warzywa na jed- nej z ulic dzielnicy Alcantara w Lizbonie. Mia³a dwóch synów i mê¿a, który ca³kowi- cie siê nimi nie interesowa³. Obowi¹zek utrzymywania rodziny spoczywa³ wiêc na jej barkach. M¹¿, gdy nie móg³ sk³oniæ ¿ony do spe³nienia jego zachcianek, atakowa³ dzieci i terroryzowa³ ca³¹ rodzinê. Pewnego dnia kobieta nie wytrzyma³a kolejnego upokorzenia. Przysz³o jej wtedy do g³owy, ¿e wszystko mo¿e siê skoñczyæ wraz ze œmierci¹. Wiedzia³a, ¿e z tym wi¹za³by siê ból, lecz przecie¿ tylko przez chwilê... Jedy- nie widok dzieci powstrzymywa³ j¹ przed zamachem na w³asne ¿ycie. Po jakimœ czasie, gdy g³ód, choroba dzieci i d³ugi podkopa³y dom rodzinny, pozbawiona resztek nadziei dosz³a do przekonania, ¿e nie jest w stanie d³u- ¿ej tak ¿yæ. Doprowadzona kolejn¹ k³ótni¹ i pobiciem do ostatecznoœci, pobieg³a w kierunku stacji kolejowej, przez któr¹ bez zatrzymywania siê przeje¿d¿a³y poci¹gi do Cascals. Wszystko siê skoñczy — pomyœla³a — i rzuci³a siê pod pêdz¹cy parowóz. W ostatnim momencie wspomnia³a jeszcze dzieci, lecz na odwrót by³o ju¿ za póŸno. W tej samej chwili poczu- ³a jak ko³a poci¹gu przewalaj¹ siê po jej cie- Rysunek symboliczny przedstawiaj¹cy samobójcê le, us³ysza³a trzask ³amanych koœci, a jej (Katarzyna) cz³onki drga³y jeszcze przez chwilê, pulsuj¹c resztk¹ ¿ycia materialnego. Kawa³ki cia³a zosta³y rozrzucone po ca³ym torze, kobieta jednak wci¹¿ mia³a wra¿enie, jak- by w ogóle nie umar³a. Widzia³a siebie zdeformowan¹, s³ysza³a trzask koœci. Wy- dawa³o siê jej, ¿e czuje potworny ból w ka¿dym kawa³ku rozerwanego na strzêpy cia³a. Widzia³a nadbiegaj¹cych ludzi i krew, du¿o krwi. Krzycza³a, lecz nikt nie zwraca³ na ni¹ uwagi. Podbieg³a do policjanta, lecz na pró¿no. PóŸniej przyszli ja- cyœ urzêdnicy i pozbierali jej resztki do drewnianej skrzynki. Myœla³a, ¿e jest ofia- r¹ jakiegoœ koszmarnego snu, lecz wci¹¿ czu³a ból we wszystkich czêœciach cia³a. S³ysza³a, jak ktoœ mówi, kim by³a i gdzie mieszka³a, lecz nikt nie zwraca³ na ni¹ uwa- gi. Bez przerwy mia³a w uszach stukot przewalaj¹cego siê po niej poci¹gu i chrzêst mia¿d¿onych cz³onków. Po pewnym czasie zaczê³a na dodatek zauwa¿aæ doko³a siebie nieznane, niezwy- k³e osoby, które œmia³y siê z niej i popycha³y j¹. Powiedzia³y, ¿e s¹ do niej podobne, ¿e te¿ tak skoñczy³y. Wszystkie by³y ubrane na czarno, be³kota³y i wy³y z bólu, na twarzach mia³y grymas cierpienia. Niektóre, zlane potem, pryska³y na boki krwoto- kami z uszu. Mia³a wra¿enie, ¿e wokó³ panuje nieprzenikniona noc. Jednak poprzez ciemnoœci widzia³a nieustannie swe cia³o rozgniatane na torze i postacie swych syn- ków — chorych i g³odnych, których z powodu w³asnej s³aboœci pozbawi³a jedynej opieki. Czasem jakiœ wicher odrywa³ j¹ od toru i gna³ do domu, w którym s³ychaæ by³o coraz s³abszy p³acz dzieci, a m¹¿ nurza³ siê w moralnym bagnie.

315 Opowieœci spirytystyczne

Duch opowiada³ o swoich cierpieniach, przerywaj¹c co chwila szlochem i krzy- kiem bólu. Osoba przewodnicz¹ca seansowi próbowa³a go pocieszyæ i przekonaæ do uleg³oœci wobec kary. Duch prosi³, by pozwolono mu pozostaæ w ciele medium, bo wtedy ból staje siê mniejszy i nie widaæ otaczaj¹cych go ciemnych istot. Wydawszy ostatni krzyk, po chwili opuœci³ seans, koñcz¹c swe opowiadanie rozpaczliwym stwierdzeniem: „I to jest œmieræ, Bo¿e mój!”. Relacja ta zosta³a potwierdzona przez œwiadków tragedii, uda³o siê te¿ odnaleŸæ starszego syna tej kobiety. Duch samobójcy doznaje najczêœciej czegoœ w rodzaju iluzji, która powoduje, ¿e jego cia³o duchowe odczuwa ból fizyczny. Pozosta³e cierpienia zawsze w jakiœ spo- sób odpowiadaj¹ rodzajowi zadanej œmierci. Topielcy b¹dŸ uduszeni cierpi¹ na nie- ustanny brak powietrza; zmarli od trucizny czuj¹ ogieñ pal¹cy im trzewia; wisielcy nie przestaj¹ odczuwaæ na szyi dusz¹cego powroza; ci, którzy unicestwili siê przy pomocy jakiegoœ narzêdzia (np. no¿a czy broni palnej), nie mog¹ pozbyæ siê ich ostatniego wra¿enia. Jednak trudniejsze do zniesienia s¹ cierpienia psychiczne. Du- chy samobójców na ogó³ s¹ umieszczane w miejscach, w których mog¹ stale widzieæ, jak wiele nieszczêœcia przynios³a ich œmieræ. Widz¹ p³acz¹cych krewnych, cierpi¹ce dzieci albo w³asnych rodziców. Widz¹, jak wszystko to, czym siê zajmowali, popada w ruinê, a oni nie s¹ w stanie ju¿ nic zrobiæ. Ponadto cierpi¹ jeszcze bardziej z tego powodu, który przywiód³ ich do samobójstwa. Ci, którzy zabili siê na skutek samot- noœci, staj¹ siê jeszcze bardziej samotni; tchórze odczuwaj¹ jeszcze wiêkszy strach itp. Duchy samobójców dopiero po przekroczeniu bariery œmierci potrafi¹ zrozu- mieæ, jak wielkim b³êdem jest targniêcie siê na w³asne ¿ycie. Manifestuj¹c siê na se- ansach, b³agaj¹ o modlitwê i ostrzegaj¹ ewentualnych naœladowców. François–Simon Louvet zabi³ siê, skacz¹c z Wie¿y Franciszka I w Hawrze: „Czy odczujecie litoœæ wobec cierpi¹cego nêdznika, od dawna znosz¹cego okrut- ne tortury? Ach! pustka... przestrzeñ... spadam... umieram... Pomocy! Bo¿e, mia³em tak nêdzne ¿ycie... Ja, biedny diabe³, g³odowa³em czêsto w m³odoœci; dlatego zwy- k³em du¿o piæ, wstydzi³em siê wszystkiego i wszystkiego nie znosi³em. Chcia³em umrzeæ i rzuci³em siê... Ach, mój Bo¿e! Co za chwila! Cierpiê! B³agam was, módlcie siê za mnie. Nie mogê zostaæ d³u¿ej w tym stanie... Módlcie siê za mnie”. Inny rodzaj kary wynika z fragmentu stenogramu z seansu poœwiêconego mani- festacjom Ducha dziewczyny, która z powodu narzuconego jej ma³¿eñstwa pope³- ni³a w towarzystwie dawnego kochanka samobójstwo przez uduszenie. „Wywo³anie samobójczyni. — Czy widzisz ukochanego, który zabi³ siê wraz z tob¹? D.: — Nie widzê nikogo, nawet Duchów, które b³¹kaj¹ siê wraz ze mn¹ w tym œwiecie. Co za noc! I jaka gruba p³achta zakrywa mi czo³o! — Jakiego dozna³aœ uczucia, gdy obudzi³aœ siê w innym œwiecie? D.: — Dziwnego! Czu³am ch³ód, a jednak moje cia³o gorza³o. Mia³am lód w ¿y- ³ach i ogieñ na czole! Ogieñ i lód jakby mnie po¿era³y! I myœla³am, ¿e umrê znowu! — Czy czujesz jakiœ ból fizyczny?

316 Po drugiej stronie ¿ycia

D.: — Moje ca³e cierpienie siedzi tu, tu... — Co chcesz przez to powiedzieæ? D.: — Tu, w moim mózgu; tu, w moim sercu... — Czy s¹dzisz, ¿e ta sytuacja bêdzie trwa³a zawsze? D.: — Ach, zawsze, zawsze, zawsze! Czasem s³yszê piekielne œmiechy, straszne g³osy, które mówi¹: i tak zawsze!” W marcu 1865 roku w domu pewnego kupca umiera³ ciê¿ko chory, dwudziesto- jednoletni m³odzieniec. Czuj¹c zbli¿aj¹c¹ siê œmieræ, wezwa³ do swego pos³ania mat- kê, by uœcisn¹æ j¹ po raz ostatni. Ona, obejmuj¹c syna, powiedzia³a: „IdŸ mój synu, wyprzedŸ mnie, bo ja nied³ugo pójdê za tob¹”. To powiedziawszy, odesz³a z twarz¹ ukryt¹ w d³oniach. Osoby bêd¹ce œwiadkami tego wydarzenia dosz³y do wniosku, ¿e by³ to po prostu wybuch rozpaczy, któr¹ czas uleczy. Jednak po œmierci chorego mat- ki szukano w ca³ym domu i w koñcu znaleziono j¹ w spi¿arni powieszon¹. Pogrzeby ch³opca i samobójczyni odby³y siê tego samego dnia. W kilka dni po tym wydarzeniu wywo³ano Ducha m³odzieñca. „Czy wiesz o samobójstwie twojej matki, którego przyczyn¹ by³a rozpacz po twej œmierci? D.: — Tak, i gdyby nie rozpacz z tego powodu, czu³bym siê szczêœliwy. Biedna, dobra matka! Nie mog³a wytrzymaæ próby tej chwilowej roz³¹ki i posz³a po³¹czyæ siê ze swym synem, wchodz¹c na drogê, która go od niej oddzieli³a. I to na ile czasu!(...) Módlcie siê za ni¹ i nade wszystko nie naœladujcie jej.(...) Matki, które mnie s³ucha- cie, kiedy agonia pozbawi ¿ycia oczy waszych dzieci, pamiêtajcie, ¿e tak jak Chry- stus wchodz¹ one na szczyt Kalwarii, sk¹d wznios¹ siê do chwa³y wiecznej. Benjamin C.

Wywo³anie matki. D.: — Chcê zobaczyæ moje dziecko. Czy jesteœcie w stanie mi je oddaæ? Okrutni! Zabraliœcie je ode mnie, by zaprowadziæ je do œwiat³a, a mnie pozostawiliœcie w ciem- noœci. Chcê go. Chcê go, bo nale¿y do mnie! Czy nic dla was nie znaczy matczyna mi³oœæ? Przecie¿ nosi³am go w brzuchu przez dziewiêæ miesiêcy, karmi³am go pier- si¹, karmi³am moim cia³em jego cia³o, moj¹ krwi¹ jego krew. Prowadzi³am jego pierwsze kroki, uczy³am wymawiaæ imiê Boga i s³odkie imiê matki. Uczyni³am z nie- go cz³owieka pe³nego aktywnoœci, inteligencji, uczciwoœci, mi³oœci synowskiej, by go utraciæ, gdy realizowa³ moje nadzieje, kiedy œwietlana przysz³oœæ ju¿ pojawi³a siê przed jego oczami! Nie, Bóg nie jest sprawiedliwy. On nie jest Bogiem matek, nie rozumie ich bólu i smutków. A kiedy ja odda³am siê œmierci, by nie roz³¹czaæ siê z sy- nem, wtedy ukradziono mi go! Mój synu! Mój synu, gdzie jesteœ? — Biedna matko, podzielamy twój ból. Lecz znalaz³aœ smutny œrodek, by po³¹- czyæ siê z synem. Samobójstwo jest zbrodni¹ w oczach Boga, a ty musisz wiedzieæ, ¿e Bóg karze wszelkie niepos³uszeñstwa wobec swoich praw. Nieobecnoœæ syna jest twoj¹ kar¹.

317 Opowieœci spirytystyczne

D.: — Nie, uwa¿a³am Boga za lepszego od ludzi. Nie wierzy³am w Jego piek³o, lecz wierzy³am w z³¹czenie kochaj¹cych siê dusz. Pomyli³am siê. Bóg nie jest ani sprawie- dliwy, ani dobry — dlatego, ¿e nie rozumie intensywnoœci mego bólu i mojej mi³oœci! Ach, kto odda mi syna? Czy straci³am go na zawsze? Litoœci! Litoœci, mój Bo¿e! — Uspokój siê i pomyœl, ¿e istnieje sposób, abyœ znowu ujrza³a syna, lecz nie znajdziesz go, bluŸni¹c przeciw Bogu. D.: — Powiedziano mi, ¿e nigdy go nie zobaczê i zrozumia³am, ¿e zaprowadzono go do raju. Jeœli chodzi o mnie, to czy jestem mo¿e w piekle? W piekle matek? Ono istnieje, zreszt¹ widzê je. — Twój syn nie jest stracony na zawsze, zobaczysz go, lecz musisz na to zas³u¿yæ. Twój syn zawsze ciê widzi i kocha, ¿a³uj¹c tej smutnej sytuacji, w której siê znalaz³aœ i nieustannie czeka na chwilê po³¹czenia siê z tob¹. Jedynie od ciebie zale¿y kiedy to nast¹pi — prêdzej, czy póŸniej. Módl siê i powtarzaj za mn¹: »Mój Bo¿e wybacz mi, ¿e w¹tpi³am w Tw¹ sprawiedliwoœæ i dobroæ. Jeœli mnie ukara³eœ, przyznajê, ¿e zas³u- ¿y³am. Proszê przyjmij moj¹ proœbê i oddanie siê Twej œwiêtej woli«. Po chwili: D.: — Jakie œwiat³o nadziei rozb³ys³o w³aœnie w mojej duszy! To jakby b³yskawi- ca w otaczaj¹cej mnie ciemnoœci. Dziêkujê, bêdê siê modliæ... ¯egnajcie”. Bohater poni¿szego komunikatu by³ cz³owiekiem wykszta³conym, lecz bardzo przesi¹kniêtym ideami materialistycznymi. Na proœbê jednego z krewnych zosta³ wywo³any przez cz³onków Paryskiego Towarzystwa Studiów Spirytystycznych, w dwa lata po samobójczej œmierci (utopi³ siê). „Wywo³anie. D.: — Cierpiê, by³em niegodziwcem. — Jesteœmy zmuszeni wywo³aæ pana w imieniu pañskich krewnych, którzy natu- ralnie chc¹ wiedzieæ o pañskim losie. Mo¿e pan nam powiedzieæ, czy jest to dla pana k³opotliwe, czy przyjemne? D.: — K³opotliwe. — Czy pañska œmieræ by³a dobrowolna? D.: — Tak. (Wcielony w medium Duch pisze ze skrajn¹ trudnoœci¹. Jego charakter pisma jest nieregularny, gruby, konwulsyjny i prawie nieczytelny. Skoñczywszy pisaæ, zdener- wowa³ siê, z³ama³ o³ówek i podar³ papier.) — Niech pan siê uspokoi, wszyscy bêdziemy siê za pana modliæ. D.: — Jestem zmuszony wierzyæ w tego Boga. — Co sk³oni³o pana do samobójstwa? D.: — Znudzenie jakimœ ¿yciem bez nadziei. — Chcia³ pan oderwaæ siê od ¿ycia. Czy to siê panu uda³o? Czy teraz jest pan szczêœliwy? D.: — Dlaczego nicoœæ nie istnieje? — Proszê opisaæ nam jak najlepiej pañsk¹ obecn¹ sytuacjê.

318 Po drugiej stronie ¿ycia

D.: — Cierpiê z powodu obowi¹zku wierzenia we wszystko, czemu zaprzecza- ³em. Straszliwie niepokojony, mój Duch jest jakby paleniskiem. — Sk¹d pochodzi³y pana dawne materialistyczne idee? D.: — W poprzednim wcieleniu by³em niegodziwcem i dlatego w nastêpnym ska- za³em siê na niepokój niepewnoœci — to dlatego siê zabi³em. — Kiedy siê pan topi³, czy myœla³ pan o nastêpstwach? Jakie by³y pañskie prze- myœlenia w tamtej chwili? D.: — ¯adne, poniewa¿ wszystko by³o dla mnie niczym. Potem, odbywszy skaza- nie, zrozumia³em, ¿e bêdê musia³ jeszcze dalej cierpieæ. — Czy teraz jest pan przekonany o istnieniu Boga, duszy i przysz³ego ¿ycia? D.: — Ha! Wszystko to strasznie mnie drêczy! — Czy widzia³ pan ponownie swojego brata? D.: — Ach! Nie! — Dlaczego nie? D.: — Po co m¹ciæ nasz¹ beznadziejnoœæ? Odosabniamy siê w nieszczêœciu, a ³¹- czymy w szczêœciu. Takie s¹ realia. — Czy bêdzie panu przeszkadza³a obecnoœæ pañskiego brata, którego mo¿emy wezwaæ obok pana? D.: — Nie róbcie tego, nie zas³ugujê na to. — Dlaczego siê pan temu sprzeciwia? D.: — Bo on te¿ nie jest szczêœliwy. — Boi siê pan jego obecnoœci, a jednak mo¿e byæ ona dla pana korzystna. D.: — Nie, póŸniej... — Czy ma pan jakieœ przes³anie dla pañskich krewnych? D.: — Niech siê za mnie modl¹. — Zdaje siê, ¿e w krêgu pañskich przyjació³ s¹ tacy, którzy podzielaj¹ pañskie opinie. Czy ¿yczy pan sobie, ¿ebyœmy coœ im o tym powiedzieli? D.: — Ach, nieszczêœliwi! Niech wierz¹ w inne istnienie, oto moje gor¹ce ¿ycze- nie. Jeœli mogliby oceniæ moj¹ bolesn¹ sytuacjê, wiele by przemyœleli. (Nastêpuje teraz wywo³anie równie¿ zmar³ego brata Ducha, który podziela³ po- dobne teorie, lecz siê nie zabi³. Mimo ¿e jest nieszczêœliwy, jest jednak spokojniej- szy, charakter jego pisma jest wyraŸny i czytelny.) D.: — Obraz naszych cierpieñ niech bêdzie po¿yteczn¹ lekcj¹, przekonuj¹c¹ was o realnoœci innego istnienia, w którym odkupuje siê swoje b³êdy, wyp³ywaj¹ce z niedo- wiarstwa. — Czy pan i pañski brat, którego dopiero co wywo³ywaliœmy, widujecie siê? D.: — Nie, on mnie unika. — Jest pan bardziej spokojny ni¿ pañski brat. Czy mo¿e pan precyzyjniej opisaæ swoje cierpienia? D.: — Czy wy nie cierpicie tam na ziemi, za swoj¹ dumê, za swoj¹ dufnoœæ, gdy przychodzi wam poznaæ wasze b³êdy? Czy wasz Duch nie buntuje siê przeciw ideom

319 Opowieœci spirytystyczne tych, którzy ujawniaj¹ wasze b³êdy? No w³aœnie! WyobraŸcie sobie, ile musi wycier- pieæ Duch, który przez ca³e ¿ycie by³ przekonany, ¿e prócz niego nie istnieje nic i ¿e ponad wszystkim zawsze stoi jego racja. Znajduj¹c siê raptem wobec tej imponuj¹cej prawdy, Duch ten czuje siê unicestwiony, upokorzony. Do tego dochodz¹ jeszcze wyrzuty sumienia, ¿e tak d³ugo zapomina³o siê o istnieniu tak dobrego, tak wyrozu- mia³ego Boga. Sytuacja ta jest nie do wytrzymania. Nie istnieje spokój ani odpoczy- nek; nie ma siê ani odrobiny spokoju, poza chwilami kiedy ³aska bo¿a, to jest mi³oœæ Boga nas dotyka.(...) Tylko modlitwa naszych braci mo¿e pomóc nam w tych bole- snych chwilach.”

320 Zwierciad³o duszy

Zwierciad³o duszy

poœród wspó³czesnych polskich grup spirytystycznych na uwagê zas³uguje byd- goska, zawi¹zana w listopadzie 1991 roku, która jako jedyna utrzymuje rozleg³e Skontakty ze œwiatowymi centrami badañ nad zjawiskami mediumicznymi. Powstanie jej zosta³o jednak zapowiedziane ju¿ w sierpniu tego¿ roku podczas spotkania mediów francuskich i w³oskich we francuskim Tours, w którym bra³ udzia³ tak¿e Pawe³ (media zaprezen- towano w tej czêœci bez ujawniania nazwisk). Komunikaty przekazywa- ne podczas tego seansu zawiera³y g³ównie nauki moralne. Te skiero- wane do spirytystów bydgoskich zi- lustrowano rysunkiem przedstawia- j¹cym drzewo. Franco (w³oskie medium rysuj¹ce i mówi¹ce) dory- sowa³ po chwili przytulon¹ do drze- Media francuskie i w³oskie bior¹ce udzia³ w seansie wa dziewczêc¹ twarz. Element ów w siedzibie USFF w Tours, podczas którego zosta³o okaza³ siê osobistym przekazem dla zapowiedziane powstanie bydgoskiej grupy spirytystycznej Paw³a od kogoœ bliskiego z zaœwiatów. Ta charakterystyczna forma pozdrowieñ znik- nê³a z rysunku po kilku tygodniach, a jej au- torka manifestowa³a siê tak¿e podczas seansu w Ipatindze (Brazylia), w trakcie którego za- przyjaŸnione z Paw³em medium brazylijskie równie¿ rejestrowa³o komunikaty w sprawie dzia³alnoœci spirytystycznej w Polsce. W³oskie medium Pia w otoczeniu mediów francuskich Pocz¹tkowo bydgoscy spirytyœci zajêli przed seansem w siedzibie USFF w Tours siê g³ównie prac¹ charytatywn¹. Ze zrozu-

321 Opowieœci spirytystyczne

mia³ych powodów nikt nie próbowa³ orga- nizowaæ seansów. Media francuskie i w³o- skie jeszcze latem postanowi³y przyjechaæ do Bydgoszczy, by pomóc w pierwszych eksperymentach. Na czele szeœcioosobo- wej grupy, która przyby³a jednak dopiero w styczniu nastêpnego roku, sta³ Roger Perez — przewodnicz¹cy Francuskiego i Franko- Franco przygotowuje siê do seansu w siedzibie foñskiego Zwi¹zku Spirytystycznego. W gru- USFF w Tours pie zabrak³o W³ochów, przes³ali oni jednak kasetê magnetofonow¹ z ¿yczeniami. W trakcie jej nagrywania Franco wpad³ w trans i przekaza³ skierowany do Paw³a komunikat, którego autorem by³ najprawdopo- dobniej jeden z Duchów opiekunów grupy bydgoskiej: „To naprawdê wspania³e wiedzieæ, co bêdzie siê dzia³o tutaj i tam. Co za przemia- na siê dokona! W waszej misji chodzi g³ównie o to, byœcie poznali siê wzajemnie, porozumieli siê z innymi, zrozumieli samych siebie i wytrwali w pracy. Najwa¿niej- szym jest, by uczyæ siê, budowaæ, konkretyzowaæ rzeczy, o których wiecie z ksi¹¿ek, a które tkwi¹ w waszych sercach. To dlatego rozpocznie siê u was ta praca. Wa¿ne jest przede wszystkim, abyœcie nie utracili tego, co ju¿ osi¹gnêliœcie, nie budowali rzeczy bezu¿ytecznych, a w sposób realny wprowadzili w czyn to wszystko, co w was tkwi. Nie dogmatyzujcie niczego. Szanujcie siê wzajem- nie, bowiem wszystko jest pewnym sposobem bycia — a byt to najwa¿niejszy motyw wszechrzeczy. Wytrwa³oœæ, nauka, sta³oœæ, rozumnoœæ, krytycyzm — wszystko to musi byæ w was, a wy w tym. Drogi synu, do zobaczenia niebawem! Do zobaczenia!”. Podczas publicznych prelekcji zorganizowa- nych w Bydgoszczy przez Francuzów wysz³y na jaw zdolnoœci medialne niektórych ich uczestni- ków. Tak¿e wiêkszoœæ dzia³aczy grupy bydgoskiej okaza³a siê byæ dobrze zapowiadaj¹cymi siê me- diami, dlatego te¿ po konsultacji z Perezem posta- nowiono zorganizowaæ pierwsze spotkanie me- diów. Atmosfera sensacji towarzysz¹ca tej wizycie œci¹gnê³a nie tylko publicznoœæ na prelekcje, lecz równie¿ ciekawskich ze œwiata pozamaterialnego. Wielu spoœród nich nie podoba³o siê to, co mia³o siê wydarzyæ. Przebieg pierwszego seansu zak³ó- Rysunek symboliczny, który pojawi³ siê bezpoœrednio przed powstaniem ca³y niesamowite ha³asy, które negatywnie wp³y- rysunków przywodz¹cych na myœl styl wa³y na koncentracjê rozpoczynaj¹cych pracê pol- Pabla Picassa (Katarzyna) skich mediów. Mimo przeszkód, po kilkunastu

322 Zwierciad³o duszy minutach zosta³ przekazany pierwszy komunikat, pisany przez Paw³a jednoczeœnie po polsku i fran- cusku: „Bóg z wami. Ufajcie! Nie bójcie siê niczego. Przed wami œwiat³o: to mi³oœæ. B¹dŸcie ostro¿ni, nigdy nie przestawajcie ufaæ w dobroæ Boga. Jeste- œmy tu, by wam pomóc. Jesteœmy tutaj, by wykonaæ tê pracê mi³oœci. Nigdy nie zapominajcie, ¿e w ¿y- ciu mi³oœæ jest wszystkim. To rzecz najwa¿niejsza. Rozpoczêliœcie wasz¹ pracê, robi¹c bardzo dobre rzeczy, lecz teraz nadszed³ czas, aby skrystalizo- waæ struktury silniejsze, piêkniejsze i bardziej czu³e na cierpienie innych. Módlcie siê bardzo czêsto, bo teraz potrzebujecie wiele modlitwy i wiele mi³oœci. Jesteœmy z wami, nigdy was nie opuszczamy. Moje dzieci, b¹dŸcie odwa¿ne, przed wami jest bardzo wiele pracy. Jesteœcie wystarczaj¹co silni, by j¹ wykonaæ. Niech Chrystus bêdzie waszym wzorem i waszym oparciem. Ufajcie Mu. Ci bra- cia, którzy przyjechali z innego pañstwa, s¹ tacy sami jak wy. Jêzyk i narodowoœæ nie s¹ wa¿ne. Najwa¿niejsze jest to, ¿e tworzymy jedn¹, wielk¹ rodzinê. My tak¿e jesteœmy czêœci¹ tej rodziny. To rodzina Bo¿a. Spójrzcie na te samotne dzieci, na tych chorych — oni was potrzebuj¹. Pomó¿cie im. To wasza misja. Nie jesteœcie sami. Niech Bóg was prowadzi”. Podczas seansu pojawi³o siê wiele osobistych komunikatów skierowanych do poszczególnych polskich mediów. Christiane (francuskie medium Rysunki symboliczne w stylu Pabla Picassa rysuj¹ce) rysowa³a portrety duchowych opieku- (Katarzyna) nów uczestników seansu oraz Duchów inspiruj¹cych ca³¹ grupê. Ponownie wyst¹pi³o symboliczne przedstawienie drzewa, któremu towarzyszy³ komunikat stwierdzaj¹cy, ¿e jest to alegoryczne wyobra¿enie bydgoskiej grupy spirytystycznej. Pieñ drzewa to solidne podstawy, na których zbudowana zosta³a struktura organizacji — dzia³ania na rzecz cierpi¹cych; ga³êzie to poszczególne osoby, a zielona korona symbolizuje rozwój i nadziejê. W czasie spotkania pojawi³o siê te¿ wiele rysunków z przedstawie- niami kwiatów — symboli medialnoœci. Te obrazuj¹ce media polskie mia³y jeszcze zamkniête kielichy. „Otworzy³y siê” one dopiero po kilku miesi¹cach. Jeden z rysunków przedstawia³ Ducha wylatuj¹cego z jakiegoœ p³on¹cego przed- miotu i by³ tak realistyczny, ¿e nawet Francuzi nie doszukiwali siê w nim ¿adnego

323 Opowieœci spirytystyczne

znaczenia symbolicznego. W czasie omawiania rezultatów spotkania okaza³o siê, ¿e przed kilkoma tygo- dniami bliski przyjaciel Ryszarda (jednego z polskich mediów) sp³on¹³ w wypadku samochodowym i ock- n¹wszy siê ju¿ z szoku poœmiertne- go, mia³ teraz okazjê do zamanife- stowania swojej obecnoœci. Po wyjeŸdzie Francuzów media bydgoskie rozpoczê³y regularne eks- Rysunek symboliczny (Adam) perymentowanie w ramach cotygo- dniowych spotkañ mediów i seansów lecz¹cych. Ich uczestnicy wys³uchiwali historii upadków i wzlotów istot stoj¹cych na ró¿nych stopniach rozwoju, opowieœci o ich szczêœciu i cierpieniu, nauk moralnych oraz byli œwiadkami wielu zjawisk mediu- micznych. Wspólne prze¿ycia, czasem bardzo trudne, potwierdzi³y tylko zaczerpniê- t¹ z literatury wiedzê. Potwierdzi³a siê zasada g³osz¹ca, ¿e mi³oœæ jest wieczna i na- wet œmieræ nie jest dla niej granic¹; ¿e skarbem jest wiedza, doœwiadczenie i wszelka praca. Na spotkania przychodzi³y te¿ t³umy goœci ze sfery pozamaterialnej. Jedni przybywali, by pracowaæ, innym dane by³o otrzymaæ pomoc lub przekazaæ kilka s³ów pozostaj¹cym jeszcze w ciele bliskim. Przychodzili te¿ bezimienni lub ukrywaj¹- cy siê pod pseudonimami nauczyciele, którzy w piêknych s³owach udzielali lekcji bra- terskiej mi³oœci, wzajemnego szacunku i mi³osierdzia. Niektóre Duchy prosi³y o kon- kretn¹ pomoc lub modlitwê za swoich bliskich. W pierwszych eksperymentach bra³a udzia³ doœæ liczna grupa mediów, których zdolnoœci znajdowa³y siê dopiero w jednej z pierwszych faz rozwoju. Poszczególne osoby wykazywa³y pocz¹tkowo sk³onnoœci do kilku form zjawisk mediumicznych. W miarê postêpu prac badawczych, zdolnoœci poszczególnych mediów uleg³y rozbu- dowaniu i ju¿ po oko³o piêciu miesi¹cach da³o siê zauwa¿yæ tendencje do specjaliza- cji. Media mówi¹ce z pocz¹tku funkcjonowa³y na zasadzie intuicyjnego odbioru wp³ywu Duchów. Dopiero po pewnym czasie zaczê³o dochodziæ do inkorporacji, naj- pierw tylko Duchów wy¿szych, póŸniej tak¿e istot trzeciego rzêdu. Media rysuj¹ce i pisz¹ce, w zale¿noœci od sytuacji i umiejêtnoœci komunikuj¹cego siê Ducha, prze- kazywa³y komunikaty na zasadach automatyzmu graficznego b¹dŸ inspiracji. Intere- suj¹cym zjawiskiem by³o wystêpowanie w grupie sporej liczby mediów rysuj¹cych. Podczas pierwszych tygodni wspólnej pracy du¿¹ rolê odgrywa³y media somnambu- liczne — w trakcie jednego eksperymentu odnotowywano czasem po kilka wizji. Somnambulizm przekszta³ci³ siê u niektórych osób w zdolnoœæ widzenia Duchów. Bardzo rzadko dochodzi³o do zjawisk o charakterze czysto fizycznym. Przyk³ady manifestacji dŸwiêkowych (stukania i inne ha³asy), materializacji i dyslokacji przed- miotów odnotowywa³y tylko niektóre media we w³asnych mieszkaniach. W trakcie se-

324 Zwierciad³o duszy ansów media kilkakrotnie odczu³y za- pach pal¹cej siê œwiecy, fio³ków i cy- tryny, lecz by³y to jedyne zjawiska tego typu. W przypadku manifesto- wania siê Duchów ni¿szych (zw³asz- cza tych z³oœliwych), niektórzy czuli nieprzyjemne uciski na ramiona, g³o- wê, agresywne dotkniêcia, szarpniê- cia, a po seansie skar¿yli siê na fizycz- ne os³abienie organizmu. Obecnoœæ Duchów wy¿szych potwierdzana by³a wra¿eniem przyjemnego ciep³a i przy- Rysunek symboliczny (Kasia) jacielskich gestów z ich strony, trzymanych na ramieniu lub g³owie medium d³oni, orzeŸwiaj¹cych powiewów itp. W przypadku, gdy dochodzi³o do inkorporacji Ducha w medium mówi¹ce, odczuwa³o ono czêsto w sposób bardzo realny niektóre czêœci jego cia³a duchowego (fluidyczne d³onie, usta itp.). Niekiedy medium integrowa³o siê z Duchem tak intensywnie, ¿e przejmowa³o niektóre jego doznania. Podczas jedne- go z seansów inkorporowa³ siê Duch dziewczyny utopionej w stawie, odczuwaj¹cy jeszcze wra¿enia gwa³townego szoku poœmiertnego. Przekazuj¹cemu komunikat me- dium udzieli³y siê wszelkie odczucia topielicy: duszenie siê, ból w p³ucach, próby wy- pluwania szlamu, wra¿enie spl¹tania nóg wodorostami itp. Wszystkie media stosunko- wo szybko posiad³y zdolnoœæ wyczuwania obecnoœci Duchów. Niektóre ju¿ po kilku miesi¹cach by³y w stanie odró¿niæ Duchy wy¿sze od istot trzeciego rzêdu i rozpozna- waæ swojego opiekuna. Oto sk³ad grupy mediów bior¹cych udzia³ w pocz¹tkowych eksperymentach. Pierwsza zdolnoœæ medialna podana po myœlniku jest podstawow¹ funkcj¹ danego medium podczas seansów. Pozosta³e wystêpowa³y w postaci szcz¹tkowej b¹dŸ ujaw- nia³y siê tylko w okreœlonych przypadkach (np. gdy inne medium by³o nieobecne na seansie). W wykazie zosta³y one zhierarchizowane na podstawie statystycznej czê- stotliwoœci wystêpowania. Zdolnoœæ leczenia jest w³aœciwoœci¹ sta³¹, wystêpuj¹c¹ u poszczególnych mediów niezale¿nie od sytuacji. Niektóre z wymienionych osób wziê³y udzia³ tylko w kilku spotkaniach. Adam — medium mówi¹ce, rysuj¹ce, pisz¹ce. Barbara — medium rysuj¹ce, pisz¹ce, mówi¹ce. Bogdan — medium do wywo³ywania efektów fizycznych, energetyzuj¹ce, som- nambuliczne. Dariusz — medium widz¹ce, rysuj¹ce, pisz¹ce, somnambuliczne. Eugenia — medium lecz¹ce. Grzegorz — medium somnambuliczne. Honorata — medium mówi¹ce, somnambuliczne, rysuj¹ce. Jerzy — medium mówi¹ce.

325 Opowieœci spirytystyczne

Joanna — medium mówi¹ce, rysuj¹ce. Katarzyna — medium widz¹ce, somnambuliczne, mówi¹ce, pisz¹ce, rysuj¹ce. Kasia — medium rysuj¹ce, pisz¹ce, somnambuliczne, mówi¹ce, widz¹ce. Kinga — medium rysuj¹ce, pisz¹ce, mówi¹ce. Pawe³ — medium mówi¹ce, rysuj¹ce, pisz¹ce. Piotr — medium mówi¹ce. Regina — medium mówi¹ce, somnambuliczne, lecz¹ce. Robert — medium mówi¹ce, obdarzone czu³ym zmys³em analitycznym. Ryszard — medium lecz¹ce, pisz¹ce, somnambuliczne, rysuj¹ce. Stefan — medium rysuj¹ce, mówi¹ce. Tomasz — medium rysuj¹ce, mówi¹ce. Witold — medium mówi¹ce, rysuj¹ce. Zenon — medium mówi¹ce, pisz¹ce, lecz¹ce. Oto kilka komunikatów zarejestrowanych na seansach bydgoskiej grupy mediów. „ChodŸcie zobaczyæ, jak wielu nas tu przyby³o. Tak wa¿ne rzeczy siê tu dziej¹, ¿e na ka¿de spotkanie przychodz¹ t³umy. Ka¿de serce otwarte jest na s³owa i obrazy, z któ- rych p³ynie nauka i œwiat³o tak jasne, tak dobre. Pamiêtajcie, ¿e nikt nie jest doskona³y. Tylko Bóg wie, jak daleka droga jest jesz- cze przed ka¿dym z nas. To droga trudna — trudna tym bardziej, ¿e musimy przeby- waæ j¹ w materialnych uniformach. Przeznaczono nam jednak ¿ycie w œwiat³oœci i tyl- ko od nas zale¿y, jak szybko tam dojdziemy. Niech mi³oœæ i m¹droœæ bêd¹ naszymi drogowskazami, niech nogi nasze nie zapadaj¹ siê w b³ocie uczynionego przez nas z³a. Kierujcie siê sercem i tylko sercem, bo s³owa uczyni³y ju¿ tak wiele cierpienia. S³owa wywo³a³y wiele wojen, choæ s¹ tylko nieistotnym zlepkiem g³osek. Uczucie i intuicja poprowadz¹ was pewniej. Zaufajcie swemu sumieniu — ono jest nieomyl- nym przewodnikiem. I wybaczajcie tym, którzy zechc¹ was zawróciæ z drogi — s¹ oni jeszcze daleko w tyle i wiele marszu przed nimi, a w plecakach maj¹ kamienie. Nie cofajcie siê i œmia³o patrzcie do przodu. Ojciec zawsze was prowadzi i ani na chwilê nie pozbawia was opiekunów. Ufajcie i kochajcie — to najwa¿niejsze, by nie zgin¹æ w drodze. Nadzieja, mi³oœæ i szczera wiara jeszcze ni- gdy nikomu nie wyrz¹dzi³y krzywdy. Jest to do- wodem, ¿e stanowi¹ integralne i powszechne prawo wszechœwiata. Niech wiêc wam nie za- braknie tych trzech cnót, niech rosn¹ w was i sta- le owocuj¹ — wtedy nie przepadniecie. Ufajcie, b¹dŸcie dobrej myœli. ¯yczê wam tego z ca³ego serca.” Rysunek symboliczny (Kasia) Tomasz

326 Zwierciad³o duszy

„¯ycie jest wielk¹ rzek¹, pe³n¹ wirów i podwodnych ska³. Uczmy siê, jak omijaæ niebezpieczne miejsca i p³yn¹æ pod pr¹d, jeœli wymaga tego od nas sytuacja.” Mohandas Karamhand Ghandi

Oczywiœcie nie ma ¿adnej gwarancji, ¿e autorem powy¿szego komunikatu jest hinduski przywódca. Duchy czêsto pos³uguj¹ siê imionami osób, z których pogl¹da- mi siê zgadzaj¹ lub których nauka je inspiruje. Pewnego dnia na spotkaniu poja- wi³ siê Duch mnicha buddyjskiego. By³ to mê¿czyzna o szlachetnej twa- rzy, z ogolon¹ g³ow¹, ubrany w czer- wone szaty. W rêku trzyma³ drewnia- n¹ miskê: rekwizyt–symbol, o którym tak pisa³: „Jesteœcie jak zaczyn w rêkach Pana, który zrobi z was chleb dla swych dzieci. A gdy ju¿ zostaniecie Rysunek symboliczny (Kasia) tym chlebem, dbajcie, by nie wda³a siê w was pleœñ i aby was ptaki daremnie nie roz- dzioba³y. B¹dŸcie chlebem sprawiedliwych i biednych, a tak¿e tych, którym na próbê zosta³o dane bogactwo. Dzielcie siê sob¹ z biedakami tego œwiata, z m¹drymi i z tymi, którzy dopiero siê ucz¹. Ka¿dy z was jest innym chlebem, który gdy wszystkie bochny siê zbierze do ko- sza, jest póŸniej rozdawany na dro- dze ¿ycia przez Wêdrowca, który dojdzie wszêdzie tam, gdzie Go wzy- waj¹ i oczekuj¹ — ale równie¿ i tam, gdzie wszyscy o Nim zapomnieli lub nigdy Go nie poznali. Jesteœcie chle- bem, który powsta³ z mi³oœci i takim chlebem b¹dŸcie. Niech was ten wspania³y Piekarz b³ogos³awi, nim Rysunek symboliczny (Adam) da was do spo¿ycia. Nie utraæcie ani okruszyny tego pokarmu dla duszy, bez którego i ona umiera. Niech was Bóg b³ogos³awi. Oto miska, z któr¹ czekam na wasz chleb”. Czasami do wyra¿enia swych uczuæ Duchy potrzebuj¹ tylko kilku s³ów: „Przyjmujcie cierpienie z pokor¹ i skruch¹, dziêkuj¹c za nie Ojcu, bo jest tak mi- ³oœciwy, ¿e zechcia³ was nauczyæ przyjmowaæ ból. To jest bardzo wa¿ne w waszym ziemskim ¿yciu. Módlcie siê, a zostaniecie wys³uchani.” Z.

327 Opowieœci spirytystyczne

„Z mi³oœci jesteœcie stworzeni i przez mi³oœæ. Módlcie siê, abyœcie w mi³oœci siê obracali.” E.

„Nie zawsze, moi mili, aby zobaczyæ mi³oœæ, trzeba patrzeæ oczami. Czasem trzeba zag³êbiæ siê, spojrzeæ w serce, bo tylko tam mo¿na j¹ znaleŸæ. Jest ukryta przed nienawiœci¹ tego œwiata. Patrzcie wiêc w serce, pamiêtaj¹c, ¿e nie zawsze to, co po- wierzchowne, jest prawdziwe!”; „Cieszcie siê z najprostszych rzeczy, bo tylko one mog¹ wam daæ radoœæ. Nie zwa¿ajcie na trud- noœci i smutki — s¹ tylko prób¹ i lekcj¹.” Albert

Rysunek symboliczny (Katarzyna) „Gdy jesteœcie spragnieni, pijcie z tego niebie- skiego dzbana, który zosta³ wam dany i stoi zawsze przed ka¿dym z was. Kiedy zostanie woda w dzbanie — a jest on bez dna — dajcie tym, którzy przyjd¹ was prosiæ o pomoc.” Wasza siostra

„Czasami wiêksz¹ biedê mo¿ecie znaleŸæ w pa³acach. Bogactwem jest cnota, a nie klejnoty i z³oto.” Ten, który cierpia³ z powodu biedy

Charakterystycznym elementem niektórych spotkañ mediów by³y komunikaty po- siadaj¹ce pewn¹ wartoœæ artystyczn¹. W oœrodkach spirytystycznych, dzia³aj¹cych od wielu lat, istniej¹ media specjalizuj¹ce siê w pracach tego typu. Media bydgoskie, nie maj¹c spektakularnych osi¹gniêæ, w czasie seansów rejestrowa³y niekiedy komu- nikaty w formie g³êbszych wierszy czy spontanicznych, prostych rymowanek lub ry- sunków wyró¿niaj¹cych siê spoœród pozosta³ych przekazów walorami artystycznymi.

Tak czêsto kwiaty gubi¹ p³atki £odygi chyl¹c ku stertom gnoju. I tylko s³oñce swym wiekuistym oddechem O¿ywia na wpó³ obumar³e cia³a. Tak bywa w przyrodzie. Takie jej prawo. ¯ycie cz³owieka jest podobnym obrazem. Dlatego strze¿my siê kroków w kierunku sterty gnoju. Szukajmy s³oñca i wyci¹gajmy rêce do jego promieni. Ono nas przyjmie i ogrzeje. Œwiat³em mi³oœci. Tadeusz

328 Zwierciad³o duszy

Mi³oœci potrzeba! Jedynym pragnieniem szczêœcia tchnienie, Je¿eli zechcecie, a gdy si³a w g³osie i mi³oœæ w s³owach — dla dziecka to wiêcej jest ni¿ wp³yw materii i martwe przedmioty rzucone w k¹t póŸniej bezwiednie le¿¹ce — samotne, jak dziecko. Wasz Brat

Mi³oœæ jest oddaniem tego co wszystkim w Tobie jest, Cierpieniem co smaga boleœniej ni¿ ból, i szczêœciem do innych nieporównywalnym — jedynym, wartym prze¿ycia.

Bij¹ce œwiat³o Ksiê¿yca Oœwietla nasz¹ drogê... Przez ¿ycie Czeka w ciszy, jak milczenie na ustach. Nawet wtedy gdy w¹tpisz. ¯eby czekaæ, ¿eby to prze¿yæ, ¿eby zrozumieæ. Ale to zdarza siê raz w ¿yciu... Kamil

Id¹c ka¿d¹ drog¹ Nie zwalniaj kroku, Patrz przed siebie Bracie, Bóg jest œwiat³em w mroku.

Choæ jest cierpieñ wiele, Œwiat z³y i ponury, Dawaj innym mi³oœæ, Rozbij w sercach mury.

Tyle ju¿ prze¿y³eœ, Tyle ³ez wyla³eœ, Choæ wszystko ju¿ by³o,

Nic nie zapomnia³eœ. Rysunek symboliczny (Katarzyna)

329 Opowieœci spirytystyczne

Ka¿da kropla potu, Drgnienie serc i duszy, Jest krokiem do przodu — Inaczej nie ruszysz.

Niech Ciê Bóg prowadzi, Œciska Ciê za rêkê, Droga Twa jest jasna, Zd¹¿asz tam, gdzie piêknie. Wasz Brat

Niech was oczy nie omyl¹, Kiedy biedê poznaæ przyjdzie, Rysunek symboliczny (Katarzyna) Bo nie tam jest jej domostwo, Gdzie siê stare œciany chyl¹.

W serca patrzcie, bo czasami, Bieda siedzi w nich g³êboko, Gdy¿ bogactwo, choæ tak wielkie, Nigdy nie jest ³atw¹ cnot¹.

Jest to bardzo smutna bieda, Któr¹ znaleŸæ jest tak trudno, Wiele czasem czasu trzeba, By rozwik³aæ obraz z³udny.

Poœród z³ota, bogactw, pychy, Tkwi¹ z³e ludzkie udrêczenia, Cz³owiek choæ bogaty — g³uchy, Œlepy na strach i cierpienie.

I to jest najwiêksz¹ bied¹, Kiedy oczu nam brakuje, Kiedy rozum patrzy w pustkê, Z³oto jasny wzrok zepsuje.

Rêkoma Katarzyny, Kasi, Barbary, Dariusza i Paw³a rysowane by³y czêsto nie- zwyk³e obrazy. Po zakoñczonym eksperymencie wszyscy ze zdziwieniem przygl¹dali siê subtelnym portretom obecnych na seansie Duchów, malowid³om przypominaj¹- cym obrazy kubistów czy dziwacznym kompozycjom figuralnym, których sensu naj- czêœciej od razu nikt nie rozumia³. W wielu rysunkach wystêpuj¹ harmonijne po³¹-

330 Zwierciad³o duszy czenia barw. Inne zaskakuj¹ symbo- licznymi detalami. S¹ te¿ i takie, które powstawa³y bardzo szybko — w cza- sie godzinnego eksperymentu Da- riusz potrafi³ niekiedy narysowaæ kil- kadziesi¹t portretów, prowadz¹c jednoczeœnie rozmowy z ich autora- mi. By³y tak¿e eksperymenty, w cza- sie których s³ychaæ by³o muzykê. Jeden z opiekunów zapowiedzia³, ¿e w przysz³oœci któreœ z mediów bê- dzie w sposób automatyczny pisaæ nuty i poprosi³, by na seanse przyno- siæ papier nutowy. Oto komunikat– modlitwa jednego z zaprzyjaŸnio- Rysunek symboliczny (Katarzyna) nych Duchów, koñcz¹cy seans: „Panie! Ty Wielki W³adco, Ty Ojcze Najmilszy wszelkiego stworzenia, który dajesz ¿ycie i si³y naj- wiêksze najmniejszym choæby istotom, przyjmij pieœñ nasz¹, która niech chwali Ciê we wszystkich zak¹tkach wszechœwiata, a w sercach wszyst- kich cierpi¹cych, pogr¹¿onych w bólu, w czarnych otch³aniach zapomnienia doprowadzi, ¿e zakwitn¹ tam kwiaty Twojej mi³oœci — jak¿e piêkne, jak¿e dumne, niezniszczalne. Panie nasz, Ojcze! My, hi- pokryci, którym da³eœ tak wiele, a którzy zwraca- my Ci tak ma³o, nie jesteœmy w stanie odwdziê- czyæ siê za tyle dobroci. Wybacz nam, ¿e postêpujemy tak, jak postêpujemy i naucz, jak mamy ¿yæ, by ka¿de nasze tchnienie i ka¿da sekun- Rysunek symboliczny (Christiane) da ¿ycia by³y jedn¹ wielk¹ pochwa³¹ Twojego Stworzenia. Na tych, którzy pracuj¹ zeœlij, Panie, to co najpiêkniejsze, niech deszcz kwiatów spadnie na nich wszystkich, a nam pozwól dodawaæ im si³ jeszcze d³ugo, d³ugo. Dziêkujemy Ojcze. Dziêkujemy sercem, bo usta nie potrafi¹ wypowiedzieæ tego, co czuje ka¿dy z nas. Dziêkujemy za wszystko. A was bracia zapewniam o swo- jej mi³oœci i opiece. Do zobaczenia, najmilsi! Spotkamy siê, gdy zakwitn¹ ró¿e.” Franciszek

331 Opowieœci spirytystyczne

W duchowej klinice

o prelekcji zorganizowanej przez bydgosk¹ grupê spirytystyczn¹ w lutym 1992 roku, do jednego z mediów podesz³a zrozpaczona kobieta. Stwierdzi³a, ¿e dwa Plata temu zginê³a w wypadku jej córka i teraz ca³e ¿ycie straci³o dla niej wszelki sens. Nieszczêœliwa matka bi³a siê z samobójczymi myœlami i nie mog³a znaleŸæ dla sie- bie miejsca, s¹dz¹c, ¿e na zawsze utraci³a swe ukochane dziecko. Problem postanowio- no rozwi¹zaæ, zg³aszaj¹c j¹ na seans lecz¹cy jako chor¹ o sk³onnoœciach samobójczych. Podczas eksperymentu coœ niepokoj¹cego zaczê³o dziaæ siê z Honorat¹. Po cha- rakterystycznej wypowiedzi mo¿na siê by³o zorientowaæ, ¿e wcieli³ siê w ni¹ Duch zmar³ej dziewczyny, którego przybycia raczej siê spodziewano. (W nawiasach — ko- mentarz autora.) „P.: — Dlaczego p³aczesz? H.: — Tam jest tak piêknie, a ty, matko, nie chcesz mnie tam puœciæ. Twoje myœli przytrzymuj¹ mnie przy tobie. Nie mogê odejœæ i zostawiæ ciê w tym bólu. Ja cierpiê bardzo, bo widzê, jaki piêkny œwiat na mnie czeka, i widzê, jak ty bardzo cierpisz. Stojê na pograniczu, blisko ciebie, ale ty ju¿ nie mo¿esz mnie zobaczyæ. Pozwól mi odejœæ tam, gdzie jest piêknie i spokojnie. S³yszê piêkny œpiew, widzê czyste niebo, czysty b³êkit, a ty mi nie pozwalasz odejœæ. Mamo, jestem przecie¿ twoim dzieckiem, wybierz, co dla mnie najlepsze. Ja p³aczê!”. Widz¹c, w jakim stanie znajduje siê zmar³a dziewczyna, na proœbê opiekuna se- ansu Pawe³, inspirowany przez kogoœ ze sfe- ry pozamaterialnej, próbuje j¹ uspokoiæ: „P.: — Jesteœmy z tob¹. Zobacz, wszy- Automatyczne rysunki symboliczne, wykonywane scy zebrali siê tu, aby ci pomóc. Wytrzyj grubym rysikiem (Kinga) ³zy. Twoja mama po prostu bardzo ciê ko-

332 W duchowej klinice cha i bardzo chce ci pomóc, bo nie jest pewna, co siê z tob¹ dzieje. Zobaczysz, ¿e to, co przed chwil¹ powiedzia³aœ, przyniesie jej wielk¹ ulgê, doda si³, które pozwol¹ jej wytrwaæ w têsknocie. Nie p³acz, ju¿ nied³ugo bêdziecie razem. Ty ju¿ teraz bêdziesz mog³a odejœæ do œwiata, do którego tak bardzo têsknisz, a twa mama kiedyœ pójdzie za tob¹. Uwierz nam, proszê. Otrzyj ³zy i powiedz mamusi, co mo¿e jej najbardziej pomóc”. Dziewczyna nieco siê uspokoi³a, choæ przez ca³y czas, gdy Pawe³ mówi³, dygota³a i cicho szlocha³a. Inkorporacja w Honoratê by³a kompletna, wiêc zachowanie i wszel- kie zewnêtrzne reakcje Ducha dziewczyny sta³y siê dobrze widoczne: „H.: — Matko, pamiêtaj o mnie i wiedz, ¿e jest mi bardzo dobrze. Ale pamiêtaj, nie przychodŸ do mnie zbyt pochopnie. (Jest to aluzja do myœli samobójczych.) Bóg sam ciê wezwie, a ja bêdê czeka³a na ciebie. Bêdê noc¹ przychodzi³a do ciebie, bêdê ci œpiewa³a pieœni morza i spokoju. Nie rób nic zbyt pochopnie. Kochaj mnie i módl siê”. Katarzyna obserwuj¹ca wydarzenia w sferze pozamaterialnej stwierdzi³a, ¿e zmar³a dziewczyna pojawi³a siê na seansie w towarzystwie swego opiekuna, który mia³ postaæ korpulentnego mê¿czyzny o sumiastych w¹sach. Duch ten, widz¹c ogromne wzruszenie swej podopiecznej, postanowi³ samemu przemówiæ do zrozpa- czonej matki, szybko inkorporuj¹c siê w Paw³a: „P.: — Siostro matko. Mówi do ciebie ten, kto od pocz¹tku istnienia œwiata jest z twoj¹ córk¹. Opiekujê siê tym dzieckiem, nie dam jej zgin¹æ. Tak¿e i teraz trzymam j¹ mocno za rêkê. Ona nigdy o tobie nie zapomni, zawsze bêdzie z tob¹. Proszê, nie przyci¹gaj jej swoimi myœlami. Ona zawsze do ciebie przychodzi, ale p³acze, bo wi- dzi, ¿e i ty p³aczesz. Nie smuæ siê, siostro, ufaj w dobroæ Boga, bo jeszcze nigdy nie s³yszano, by pozostawi³ kogoœ bez opieki. Nie p³acz, siostro, i nie ka¿ p³akaæ swojej córce. Wiele ³ez jest naprawdê w tym spotkaniu, ale wszystko przeminie i te ³zy w przy- sz³oœci rozjaœni¹ niebo, na którym bêdzie tylko s³oñce, mi³oœæ i wielkie szczêœcie. Ufaj, siostro, tak jak ju¿ teraz ufa twoje w³asne dziecko. Ono przesz³o ju¿ na drug¹ stronê, ale bêdzie szczêœliwe, kiedy mu na to pozwolisz. Córka bardzo ciê kocha, ni- gdy o tobie nie zapomina. Proszê ciê tak¿e w jej imieniu, nie nadu¿ywaj tej mi³oœci, bo ta chwilowa próba, to rozstanie — to naprawdê bardzo ma³a rzecz. Przed wami jest wiele szczêœcia, wiele mi³oœci i nigdy nic was ju¿ nie roz³¹czy. Daj jej spokój, siostro, bardzo ciê proszê. Ona na pewno zawsze o tobie pamiêta, sama o tym s³ysza- ³aœ. My te¿ towarzyszymy ci, jesteœmy z tob¹ zawsze, ca³a nasza rodzina. Nigdy ciê nie opuszczamy, zw³aszcza w chwilach bólu. Wytrwaj, siostro, bo ¿ycie, którym teraz ¿yjesz, to tylko chwila. Przed tob¹, w niedalekiej przysz³oœci jest nadzieja i mi³oœæ, a tobie brakuje tylko wiary i sama dobrze o tym wiesz. B¹dŸ silna, moje dziecko, b¹dŸ silna, tak jak silna jest teraz twoja córka. Ona codziennie modli siê za ciebie, codziennie p³acze i smuci siê, ¿e ty jesteœ smutna. Córeczko! — tak do niej wo³asz. Ona to s³yszy, jest zawsze przy tobie i bardzo ciê kocha. Gdy bêdziesz potrzebowa³a jej pomocy, nigdy ci jej nie odmówi. A teraz, proszê, zapomnij o tym, co by³o, i pa-

333 Opowieœci spirytystyczne miêtaj, ¿e twoja córka nale¿y ju¿ do innego œrodowiska, które jednak jest bardzo bli- sko ciebie. Ufaj, siostro, bardzo ci ¿yczymy, ¿ebyœ wytrwa³a. I ty wytrwasz, bo takie jest twoje przeznaczenie. Moje dziecko, czy chcesz jeszcze coœ mamie powiedzieæ? (Te ostatnie s³owa opiekun skierowa³ do Ducha dziewczyny.) H.: — Mamo, mi³oœæ jest ponadprzestrzenna. Ja j¹ czujê w ka¿dej chwili. Nie musisz mnie trzymaæ tak blisko siebie. Mamusiu! Wiem, ¿e kiedyœ przyjdziesz do mnie. Gdy nadejdzie ten czas, sama zobaczysz jak tam piêknie, jak spokojnie. Ciesz siê z tego, ¿e mog³am zobaczyæ to przed tob¹. Mamuniu!”. Nastêpnie Duch dziewczyny, wykorzystuj¹c rêce Honoraty, narysowa³ dla matki dwa rysunki i poprosi³ media o ich przekazanie. Odchodz¹c w towarzystwie opieku- na, dziewczyna obieca³a, ¿e gdy tylko bêdzie mog³a, bêdzie przychodziæ na seanse i pomagaæ swym nowym znajomym w pracy. Istotnie — Dariusz i Katarzyna kilka- krotnie sygnalizowali póŸniej jej obecnoœæ. Pierwszy rysunek portretowy, jaki poja- wi³ siê na spotkaniach bydgoskich mediów przedstawia³ w³aœnie j¹. By³a dla grupy pierwszym znajomym z zaœwiatów, którego to¿samoœæ zwi¹zan¹ ze sfer¹ ziemsk¹ okreœlono ponad wszelk¹ w¹tpliwoœæ. Spotkanie mediów 31 lipca 1992 roku zosta³o przerwane natrêtnymi oddzia³ywa- niami niespodziewanego goœcia. Nie by³y to z³oœliwe ataki. Po prostu ktoœ usi³owa³ za wszelk¹ cenê inkorporowaæ siê w któreœ z mediów lub na si³ê przekazaæ komuni- kat pisemny. Kasia ujrza³a wreszcie niecierpliwego Ducha i stwierdzi³a, ¿e najpraw- dopodobniej by³ on narkomanem. Opiekun seansu napisa³ wtedy rêk¹ Zenona nastê- puj¹c¹ informacjê: „Ten brat utrudnia Wam pracê, pomódlcie siê za niego, bo potrzebuje Waszej po- mocy. Wyt³umaczcie mu, co powinien zrobiæ. Pomó¿cie mu. W tej chwili nic nie ro- zumie; nie rozumie sk¹d siê tu wzi¹³”. Jednoczeœnie Kasia zaczê³a pisaæ inny komunikat, którego autorem by³ najpraw- dopodobniej jeden z przyjació³ lub krewnych natrêtnego Ducha: „Przepraszam, ale on czeka tak d³ugo. Przyszed³em tu z nim, aby mu pomóc. Wy mo¿ecie to zrobiæ. Bêd¹ dla was nauk¹ prze¿ycia jego i wielu innych, którzy z nim przyszli. Oni tak¿e potrzebuj¹ pomocy. On sam bardzo cierpi. Przedawkowa³ i na skutek tego zmieni³ miejsce pobytu. (Chodzi o przeniesienie siê w zaœwiaty.) Bra³ narkotyki bardzo d³ugo, a zacz¹³ wczeœnie. Bêd¹c jeszcze dzieckiem, wpad³ w z³e towarzystwo. Brak zainteresowania ze strony rodziców, pozostawienie samemu so- bie i oto co z tego wysz³o! Jest mi ciê¿ko i przykro patrzeæ na jego mêczarnie. Mo¿e- cie mu daæ mi³oœæ — narkotyk, o którym nie wie. Ja ju¿ nie mam si³y. Nie dopuszcza mnie do siebie. Nie chce, abym mu pomóg³.” W tym samym czasie Duch narkomana wcieli³ siê w Adama i prowadzi³ rozmowê z Paw³em: „A.: — Cierpiê. P.: — Co ci dolega? A.: — Duszno mi, boli mnie wszystko.

334 W duchowej klinice

P.: — Kim jesteœ? A.: — Straci³em to¿samoœæ. P.: — Sk¹d siê tu wzi¹³eœ? A.: — Ktoœ chcia³ mi pomóc. P.: — A czy ty sam chcesz sobie pomóc? A.: — W tej sytuacji? P.: — Nie ma sytuacji bez wyjœcia. Nawet jeœli ktoœ inny chcia³ ci pomóc, to znaczy, ¿e jest na- dzieja, ¿e wszystko mo¿e byæ dobrze. A.: — Sytuacja jest beznadziejna. P.: — Dlaczego? Opowiedz mi o niej. A.: — Jestem taki s³aby, cierpiê. P.: — Czy wiesz dlaczego cierpisz? A.: — Wiem, ¿e wszystko, wszystko sprowadza siê do czegoœ nierealnego. P.: — Co przez to rozumiesz? A.: — Stan po za¿yciu wiêkszej dawki narkotyku. P.: — Czy warto by³o? A.: — Na chwilê chyba tak, lecz póŸniej... P.: — A teraz ju¿ rozumiesz, ¿e zrobi³eœ Ÿle? A.: — Nie rozumiem, co siê ze mn¹ sta³o. P.: — Teraz nie musisz tego rozumieæ. Zada³em ci najpierw pytanie: czy zdajesz sobie sprawê, ¿e zrobi³eœ Ÿle? (Przyznanie siê cierpi¹cego Ducha do pope³nionego b³êdu zwykle przynosi wielk¹ ulgê, dlatego Pawe³ nalega.) A.: — Wiem, ¿e zrobi³em nie tak. P.: — Ale czy Ÿle? »Nie tak« to nie zawsze »Ÿle«. Ka¿dy pope³nia b³êdy. A.: — Wtedy to nie by³o wa¿ne. P.: — Tak, ale teraz cierpisz. Nie ma cierpienia bez z³a. Wobec tego zastanów siê i przyznaj, ¿e zrobi³eœ Ÿle. A.: — To by³o takie przyjemne. P.: — Czy warto by³o? A.:— (milczy) P.: — Mo¿e inaczej: czy widzisz jakiœ zwi¹zek miêdzy swym obecnym cierpie- niem, a tym co robi³eœ kiedyœ? A.: — Chyba tak. P.: — Czy teraz ju¿ nie masz podobnych wizji? (Pozornie Paw³owi chodzi o wizje narkotyczne, lecz w rzeczywistoœci próbuje zo- rientowaæ siê, w sferze jakich myœli pozostaje jego rozmówca. Duchom pozostaj¹cym pod silnym wp³ywem materii bardzo czêsto wydaje siê, ¿e znajduj¹ siê jeszcze w œwie- cie ludzi. Maj¹ charakterystyczne wizje, w których przeplataj¹ siê elementy obu œwiatów.) A.: — Tak, ale bardzo rzadko.

335 Opowieœci spirytystyczne

P.: — I co widzisz? A.: — Ciemnoœci. Szaroœæ. Ciemny k¹t na ulicy, gdzie spêdzi³em bez nadziei ca³e ¿ycie. P.: — Tak, ale to ¿ycie ju¿ minê³o. A.: — Ci¹gle tu tkwiê. P.: — Dlaczego nie chcesz st¹d odejœæ? A.: — Nie mam si³y. P.: — Jak to nie masz si³y? Nie jesteœ ju¿ s³abym cz³owiekiem, przecie¿ ju¿ nie ¿yjesz. A.: — Jestem taki s³aby. (Uwaga Paw³a najwyraŸniej nie dotar³a do Ducha, gdy¿ zupe³nie na ni¹ nie zare- agowa³. Rozmowa zostaje wiêc skierowana na inne tory, Pawe³ powraca do idei po- mocy.) P.: — Czy chcesz, aby ktoœ ci pomóg³? A.: — Nikt nie jest w stanie mi pomóc. P.: — To niewa¿ne, co ty o tym myœlisz. Czy chcesz, aby ktoœ ci pomóg³? A.: — Czy kogoœ to obchodzi? P.: — Powtarzam: czy chcesz, aby ktoœ ci pomóg³? A.: — Czy w ogóle jest to mo¿liwe? P.: — Jest to mo¿liwe, lecz jest jeden warunek. Zada³em ci wczeœniej pytanie: czy uwa¿asz, ¿e zrobi³eœ Ÿle? Jeœli przyznasz, ¿e to, co siê z tob¹ dzia³o: narkotyki, wizje, samobójstwo (bo wszystko siê do tego sprowadza), by³o z³e, to wtedy ktoœ ci pomo- ¿e. Pojawi siê ktoœ, kto wyci¹gnie do ciebie rêkê. My ju¿ j¹ wyci¹gamy jako ludzie, chocia¿ ty sam ju¿ nie nale¿ysz do naszego œwiata, nie mo¿esz siê od niego oderwaæ. Lecz rêkê wyci¹gnie ktoœ inny. Jest ich wielu. Tylko mówiê ci, ¿e jest warunek. Mu- sisz uznaæ, ¿e to, co zrobi³eœ, by³o z³e. Spróbuj. A.: — To wszystko... (Duch najwyraŸniej ma zamiar zmieniæ temat.) P.: — No. A.: — To takie straszne. P.: — Opowiedz mi o tym. A.: — Tu nie ma o czym opowiadaæ. ¯ycie bez celu. ¯ycie bez sensu. ¯ycie dla siebie. Nikt mnie nie obchodzi³. Nie obchodzi³o mnie, co siê dzieje wokó³ mnie, czy ktoœ siê o mnie martwi, czy mnie szuka. Byle bym tylko mia³ co braæ, byle bym nie by³ na g³odzie. Stale szuka³em narkotyków. Kiedyœ przypadkowo wzi¹³em za du¿o i ju¿ mnie nie ma. P.: — Jesteœ. Jak uwa¿asz, czy teraz ktoœ siê o ciebie martwi? (Tym razem to Pa- we³ zmienia temat, poniewa¿ w pobli¿u pojawi³ siê Duch matki narkomana, co zasy- gnalizowa³y media sprawuj¹ce kontrolê.) A.: — Po co ktoœ mia³by siê o mnie martwiæ? P.: — A czy ktoœ ciê kiedyœ kocha³? A.: — Matka. Chyba tylko moja matka.

336 W duchowej klinice

P.: — No w³aœnie. Czy wiesz, ¿e twoja matka jest tutaj? A.: — Sk¹d wiesz? P.: — Bo mogê odczuæ niektóre rzeczy, których ty nie czujesz. Czy chcesz j¹ zobaczyæ? A.: — Nie mam œmia³oœci. P.: — Drêczy ciê sumienie? Ale ona ciê kocha i ju¿ dawno ci wybaczy³a. Wiêc jeœli bêdziesz chcia³ j¹ naprawdê zobaczyæ, przeprosiæ j¹ za to cierpienie, za te ner- wy, to te¿ j¹ zobaczysz. A.: — Ale ja nie chcê jej zobaczyæ. P.: — Na pewno? A.: — Jest mi to obojêtne. P.: — To b³¹d. Jak mo¿esz jej nie kochaæ?! Chocia¿ za to, ¿e siê o ciebie martwi- ³a, ¿e na ciebie czeka³a i teraz przebaczy³a ci to wszystko. Nie czujesz nawet wdziêcznoœci? Ona tu przysz³a po to, ¿eby ciê zabraæ, abyœ nie le¿a³ ju¿ na tej uli- cy. Chce ciê wzi¹æ do siebie, do domu, zaopiekowaæ siê tob¹, umyæ ciê, nakar- miæ, napoiæ. A.: — Tego siê nie da zrobiæ. P.: — Czego siê nie da? A.: — Nie zas³ugujê na to. P.: — To niewa¿ne, ¿e nie zas³ugujesz. Czy matka nie wyci¹gnê³aby swego syna z najg³êbszego wiêzienia? Przecie¿ to jest matka, a nie obcy cz³owiek! A.: — To nic. P.: — Porozmawiajmy w inny sposób. Czy ty, gdybyœ mia³ zdobyæ narkotyk, nie wszed³byœ do najg³êbszego œcieku? A.: — Tak, wszed³bym. P.: — No widzisz. I ty w³aœnie jesteœ takim narkotykiem twojej matki. Ona tak bardzo ciê potrzebuje, tak bardzo ciê pragnie. Chce ciê mieæ na co dzieñ, na zawsze, blisko siebie. Nawet je¿eli daleko, to chocia¿ pragnie wiedzieæ, co robisz, gdzie je- steœ, czy nie jest ci Ÿle. Wiêc dziwisz siê, ¿e przysz³a tu teraz do ciebie? A.: — I chce, bym z ni¹ znowu ¿y³? P.: — Zawsze mo¿na spróbowaæ, prawda? A.: — Ale ona bêdzie cierpieæ i znów j¹ zawiodê. P.: — Nadal chcesz braæ narkotyki, je¿eli przyzna³eœ, ¿e cierpisz z ich powodu? Gdybyœ mia³ okazjê powrotu do ¿ycia, czy znowu by³byœ narkomanem? A.: — Nie mogê tego powiedzieæ. To jest silniejsze ode mnie. P.: — A jak siê czujesz teraz? A.: — Nêdznie. P.: — Ale czy s¹ to cierpienia fizyczne, czy raczej psychiczne? A.: — Psychiczne. P.: — W³aœnie. A po narkotykach cierpia³eœ fizycznie, prawda? A.: — Tak.

337 Opowieœci spirytystyczne

P.: — No wiêc, które cierpienia s¹ lepsze? Jeœli w ogóle tak mo¿na zapytaæ. Zwracam ci uwagê, ¿e je¿eli... A. (przerywa): — Cia³o nie by³o takie wa¿ne. (Ta uwaga jest niezwykle istotna, mówi¹c wiele o obecnym stanie Ducha i mo¿liwoœciach jego ewolucji.) P.: — Pewnie, ¿e nie by³o wa¿ne. Widzisz, teraz masz ju¿ tê przewagê, ¿e zrozumia³eœ, i¿ chodzi nie tyle o cia³o, co o uczucia. Mo¿esz wiêc siê po- prawiæ, jeœli chcesz. Je¿eli to zrozumia³eœ, to ju¿ jest krokiem do przodu. Teraz wiêc przyjmij tê opiekê. Fakt, zrobi³eœ b³¹d, bardzo du¿y, ale wszyscy ci go wybaczyli. Je- œli zrozumia³eœ i chcesz byæ lepszy, mo¿esz siê poprawiæ. Jeœli nie bêdziesz bra³, wszystko bêdzie w porz¹dku. A.: — Nikt mi nie przebaczy. P.: — A dlaczego nie? Zabi³eœ kogoœ, zrobi³eœ komuœ krzywdê? Nie. By³eœ tylko egoist¹, bra³eœ narkotyki, ¿eby tobie by³o dobrze. Nikomu innemu celowo nie zrobi- ³eœ krzywdy, tylko sobie. A jeœli wyrz¹dzi³eœ j¹ przy okazji swojej matce, to ona ci wybaczy³a. Bo ona jest matk¹, ona potrafi przebaczaæ, bo ciê kocha. Wiêc jak, chcesz do niej wróciæ? A.: — Je¿eli mnie kocha. P.: — No pewnie, ¿e ciê kocha, jak mo¿esz w to w¹tpiæ. Dlaczego by tu przysz³a? A.: — Jak mi pomo¿e? P.: — Tak jak bêdziesz chcia³. Zapewni ci dom, opiekê i przede wszystkim da ci bardzo du¿o si³y. Bêdziesz móg³ normalnie ¿yæ i bardzo mo¿liwe, ¿e bêdziesz mia³ szansê rozpoczêcia wszystkiego od pocz¹tku. A.: — Tak myœlisz? P.: — Jestem tego pewien. A.: — Co siê w³aœciwie ze mn¹ dzieje? (Intensywne pozytywne myœlenie wywo³a³o wokó³ cierpi¹cego Ducha zawirowa- nia fluidów, co spowodowa³o, ¿e stopniowo zaczyna opadaæ z niego warstwa nieczy- stej materii. Powoduje to natychmiastow¹ reakcjê w postaci czêœciowego odbloko- wania pamiêci Ducha. Pierwsz¹ oznak¹ tego procesu jest powrót œwiadomoœci w³asnej to¿samoœci.) P.: — Teraz? A.: — Kim jestem? P.: — Jesteœ sob¹. Masz imiê. A.: — Pawe³, czy jakoœ tak. P.: — Przypomnisz sobie wszystko z czasem. Zobaczysz, ¿e jednak masz wspo- mnienia, wprawdzie tylko wspomnienia z dzieciñstwa, ale masz. A.: — Nie wiem, co ja zrobiê. Nie umiem ju¿ ¿yæ z ludŸmi.

338 W duchowej klinice

P.: — Zapomnij o tym, co by³o kiedyœ. Jest tyl- ko przysz³oœæ. Przesz³oœæ nie jest wa¿na. Stan¹³eœ znowu na pocz¹tku drogi. A.: — Nie mogê tak zapomnieæ. P.: — Postaraj siê, to dla twojego dobra. Wiem, ¿e gryzie ciê sumienie, lecz teraz w³aœnie, ¿ebyœ siê znalaz³ w tym lepszym œrodowisku, w ramio- nach matki, musisz choæ na chwilê zapomnieæ. A.: — Postaram siê. P.: — To wspomnienie jeszcze bêdzie przeœladowaæ, jeszcze bardzo d³ugo, na pewno. Ale teraz zapomnij i nawet powiedz sobie w myœlach, ¿e bardzo chcia³byœ znowu byæ z matk¹; ¿eby znowu da³a ci szansê; ¿eby znowu uczy³a ciê stawiaæ kroki. I ona za chwilê siê pojawi przed tob¹, za chwilê j¹ zobaczysz. A. (po chwili): — Jest, wyci¹ga rêce. P.: — Ty te¿ wyci¹gnij do niej rêkê, na pewno ciê nie odepchnie, przecie¿ ciê ko- cha. IdŸ do niej. Masz jeszcze tê resztkê si³y, idŸ do niej na spotkanie. Wstañ, spróbuj siê podŸwign¹æ. Powiedz coœ do niej. Dlaczego nic nie mówisz? A.: — Przepraszam! P.: — Widzisz, o ile ³atwiej? A. (do matki): — Wiêc naprawdê mi przebaczy³aœ? WeŸmiesz mnie do domu? P.: — Wiêc jak, zostaniesz z ni¹? A.: — Bardzo tego chcê. P.: — I to jest w³aœnie to, czego chcia³em ciê nauczyæ: ¿ebyœ sam chcia³ rozpocz¹æ wszystko od nowa. To jest pierwszy krok. To niewa¿ne, ¿e teraz jeszcze nie rozu- miesz wielu rzeczy. Matka ciê nauczy. Nie martw siê. A.: — Dobrze. P.: — Zostañ z matk¹. I jeœli wierzysz w Boga, to dziêkuj Mu, bo to dziêki Jego dobroci mo¿esz prze¿ywaæ to wszystko. A.: — Dziêkujê wam.” Podobnym przypadkiem by³a sprawa nikotynika, którego Duch pojawi³ siê bez wczeœniejszej zapowiedzi podczas eksperymentu 21 sierpnia 1992 roku. Spotkanie to obfitowa³o w piêkne komunikaty moralne. Nagle, zupe³nie nieoczekiwanie Kasia odebra³a nastêpuj¹cy przekaz pisemny: „Czy ktoœ pomo¿e temu bratu? Nie mo¿e oddychaæ. Pali³ papierosy i to go dopro- wadzi³o do œmierci”. Komunikat ilustrowany by³ rysunkiem przedstawiaj¹cym szar¹ postaæ Ducha po- ruszaj¹cego siê po omacku w k³êbach zanieczyszczonej materii. Opiekun cierpi¹cego poinformowa³, ¿e nie mo¿e on swobodnie mówiæ, gdy¿ nieustannie dusi siê dymem tytoniowym. Cierpi w ten sposób ju¿ od kilku lat, co jest skutkiem powolnego, lecz skutecznego samobójstwa. Zenon, który by³ g³ównym pomocnikiem w tej sprawie, przej¹³ wiêkszoœæ odczuæ cierpi¹cego Ducha. Przekazywany przez niego komunikat

339 Opowieœci spirytystyczne rwa³ siê, przerywany ciê¿kim oddechem i chwilami odpoczynku dla zaczerpniêcia tchu. Duch by³ na ziemi cz³owiekiem prostym, lecz mia³ œwiadomoœæ nastêpstw pale- nia. Oto treœæ rozmowy, któr¹ przeprowadzi³ z nim Pawe³: „P.: — Czy ju¿ mo¿esz mówiæ? Z.: — Tak, chcia³bym mówiæ. P.: — Chcê ci pomóc w jakiœ sposób. Czy móg³byœ nam opowiedzieæ o swoich cierpieniach? Z.: — Mam opowiadaæ? P.: — Spróbuj. Wiem, ¿e ci ciê¿ko, ale twoje s³owa bêd¹ dla nas wa¿n¹ lekcj¹. Z.: — O cierpieniach bardzo trudno siê opowiada. Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawê. O przyjemnoœciach du¿o ³atwiej. Tak, ja cierpiê, ale tak naprawdê to nie wiem dlaczego. P.: — Podobno za ¿ycia sporo pali³eœ. Czy to prawda? Z.: — Pali³em. P.: — Jak du¿o? Ile dziennie? Z.: — No, nie wiem. Czterdzieœci mo¿e. P.: — Czy lekarz nie mówi³ ci, ¿e to jest szkodliwe? Z.: — No, o tym s³ysza³em, ¿e to jest szkodliwe, ale trzeba by³o paliæ. P.: — Trzeba by³o? Dlaczego? Z.: — No, bo co robiæ? P.: — Wiêc pali³eœ z nudów? Z.: — Z nudów i jeszcze coœ mi tam... To by³o potrzebne. Bez tego coœ mi bra- kowa³o. P.: — Czy zdajesz sobie sprawê, ¿e ju¿ nie jesteœ cz³owiekiem, ¿e jesteœ Duchem? Z.: — No, byæ mo¿e. P.: — Teraz ju¿ nie mo¿esz paliæ, prawda? Z.: — Nie. P.: — A ³atwo ci siê oddycha? Z.: — Nie jest ³atwo. P.: — Co ciê otacza. Czy siê poruszasz w czystym powietrzu? (Pawe³ chce uzyskaæ komentarz do sytuacji przedstawionej na rysunku.) Z.: — Nie. To s¹ takie, takie chmury. Pe³no tego. To jest takie nieprzyjemne. No, ciê¿ko tak, ciê¿ko oddychaæ. Ciê¿ko mi jest mówiæ. P.: — Czy móg³byœ opowiedzieæ mi coœ wiêcej. Ja niestety tego nie widzê. Opo- wiedz mi jak teraz ¿yjesz. Czy widzisz kogoœ, czy jesteœ samotny? Jak siê czujesz? Czy w ogóle ktoœ ci pomaga?

340 W duchowej klinice

Z.: — Trochê niektórych widzê, ale oni tak zbytnio siê mn¹ nie interesuj¹. Nieraz przebywam w ich otoczeniu, ale udaj¹, ¿e mnie nie zauwa¿aj¹. Nie chc¹ ze mn¹ na- wet choæ trochê porozmawiaæ. P.: — Dlaczego? Czy wiesz? Z.: — Oni mnie tylko potêpiaj¹. Nawet nie wiem czasem, czy nie za przesadnie tego wszystkiego. No, ja wiem, ¿e tak jak w tej chwili, to nie jest przyjemne odczu- waæ to wszystko, ale co mam zrobiæ? Muszê w tym byæ. P.: — Ile mia³eœ lat kiedy umar³eœ? Z.: — No, ile to ju¿ lat... P.: — Nie pytam siê, jak dawno, ale w jakim by³eœ wieku. Z.: — To nie by³ jeszcze taki bardzo podesz³y wiek. P.: — Czy mia³eœ rodzinê? Z.: — Tak. P.: — Czy oni zostali na ziemi? Z.: — Jeszcze niektórzy zostali. P.: — Czy widzia³eœ ich kiedyœ? Po œmierci oczywiœcie. Z.: — Ja przychodzi³em do nich, ich widzia³em, ale oni udawali, ¿e mnie nie widz¹. P.: — Oni ciê naprawdê nie widzieli, bo jesteœ Duchem, a nie cz³owiekiem. Z.: — Tak, ale ja im stara³em siê dawaæ jakieœ znaki. P.: — Wiem, ale na pewno tego nie widzieli, bo powtarzam ci, ¿e jesteœ Duchem. Ludzie na pewno ciê nie widz¹. Ja te¿ ciê nie widzê. Wiem, ¿e jesteœ, ale ciê nie widzê. Z.: — Tak. Oni powinni mi jakoœ pomagaæ w tym wszystkim. P.: — Mówisz, ¿e powinni ci pomagaæ. A czy ty wiesz, ¿e zrobi³eœ im wielk¹ krzywdê? Z.: — Mo¿e trochê. Nie by³a to chyba taka a¿ du¿a krzywda. P.: — Nie taka du¿a? Czy wiesz, ¿e jesteœ samobójc¹? Z.: — Tak, samobójc¹. Ale ilu ludzi pali... P.: — Nie mówimy, ilu ludzi. Mówimy o tobie. Dlatego, ¿e pali³eœ, umar³eœ wcze- œniej i zostawi³eœ rodzinê bez opieki. Teraz siê dziwisz, ¿e ktoœ ma ci to za z³e; ¿e kiedy jacyœ inni ludzie wiedz¹ o tym wszystkim i gdy ciê widz¹, odwracaj¹ siê od ciebie? Z.: — Ja im krzywdy nie robi³em, ja tylko pali³em sobie. P.: — W³aœnie. Pali³eœ, ¿eby by³o ci dobrze, a o nich nie pamiêta³eœ. Mimo ¿e le- karze mówili ci, ¿e jest to niebezpieczne — niestety, pali³eœ. Przepowiadali ci, ¿e umrzesz wczeœniej. By³eœ jednak potrzebny swojej rodzinie. By³y potrzebne twoje si³y, twoje rêce, twój rozum. A teraz widzisz: wracasz do nich, mówisz, a oni ciê nie widz¹, nie zwracaj¹ na ciebie uwagi. Z.: — No, tak. Mo¿e niew³aœciwie z nimi postêpowa³em. Ale i oni te¿ nie poma- gali mi w tym wszystkim, ¿ebym móg³ zwalczyæ ten na³óg. P.: — Sam by³eœ taki s³aby? Czy chcia³eœ to w ogóle zwalczyæ? Z.: — No, tak bardzo nie chcia³em, bo by³o to dla mnie jednak przyjemnoœci¹. P.: — W³aœnie. Dlatego nie zrzucaj na nich winy. Im to przeszkadza³o.

341 Opowieœci spirytystyczne

Z.: — Za ma³o mnie przekonywali. P.: — Wiêc to tylko ich wina, a nie twoja? Ty jesteœ niewini¹tkiem? Z.: — No, trochê mam winy. P.: — Trochê? To oni kupowali ci papierosy? To oni wsadzali ci je do ust i pod- palali? Z.: — Nie. P.: — No wiêc jak? Kto tu jest winien? Ja jestem winien, czy oni? Z.: — No, oni mniej. P.: — Ee tam. Czy oni w ogóle s¹ winni? Z.: — Mo¿e nie. P.: — W³aœnie. Tu w³aœnie chodzi³o o to, ¿ebyœ zrozumia³, ¿e winien jesteœ tylko ty. Czy zdajesz sobie z tego sprawê? Z.: — No, na pewno nie powinienem tego robiæ. P.: — To dobrze, ¿e jesteœ tego œwiadomy. Z.: — No, ale co teraz, dalej? P.: — Mo¿esz sobie poradziæ. Z.: — Poradziæ, ale ja siê duszê w tym wszystkim. P.: — Wiem. Czy umiesz siê modliæ? Z.: — No, trochê to ja chyba kiedyœ siê modli³em. P.: — A teraz? Z.: — Teraz jak mogê siê modliæ, jeœli nie mogê nawet dobrze mówiæ, bo duszê siê w tym? P.: — Mo¿esz siê modliæ w myœlach. Nie potrafisz? Z.: — W myœlach to trochê trudne. P.: — Spróbuj poprosiæ Boga, ¿eby ³atwiej ci siê oddycha³o. Z.: — No, w³aœnie tak troszeczkê wspomnia³em o Bogu, ¿eby przez sekundê po- myœla³ o mnie. P.: — I co, pomog³o? Z.: — No, jest mi jakby ju¿ l¿ej oddychaæ. (Duch rzeczywiœcie zacz¹³ ³atwiej mówiæ.) P.: — A widzisz. Z.: — Tak siê wzruszy³em, ¿e chyba nawet ³zy mi trochê widaæ. P.: — Ja ich niestety nie widzê, ale to nie szkodzi. Poradzê ci coœ. Jeœli bêdziesz chcia³, ¿eby te chmury ust¹pi³y zupe³nie, musisz siê bardzo du¿o modliæ. Ju¿ nied³u- go przyjdzie lepszy czas. Mo¿e nawet jeszcze dzisiaj. Z.: — To tak du¿o modliæ siê trzeba? P.: — Oczywiœcie. Chcia³aby dusza do raju od razu? Niestety. Najpierw zrobi³eœ krzywdê swoim bliskim, teraz musisz za to odcierpieæ. Z.: — Ja nie tyle im zrobi³em krzywdê, ile sobie. P.: — To te¿ jeszcze chcia³em od ciebie us³yszeæ. Dzia³a³eœ na swoj¹ niekorzyœæ. To by³o samobójstwo, prawda?

342 W duchowej klinice

Z.: — No, mo¿e to i tak siê nazywa, ale to by³o dzia³anie takie d³ugoterminowe. Nie nag³e. P.: — Wiem. Rozumiem. D³ugo to trwa³o. Z.: — Tak, ale systematycznie mój organizm by³ wykañczany. To tak mogê po- wiedzieæ w tej chwili wielu palaczom, ¿e taki piêkny dymek, tak piêknie nieraz wy- gl¹daj¹cy, niebieski, to jest coœ okropnego, przed którym chcia³bym przestrzec wielu, którzy tak zapominaj¹ o tym i w stresach, i w ró¿nych trudnych sytuacjach ¿ycio- wych, jak¿e z lekk¹ rêk¹ siêgaj¹ po to narzêdzie samobójstwa. Tak, to jest narzêdzie samobójstwa. Nie wygl¹da to mo¿e a¿ tak tragicznie, ale jest to zgubne w swych skutkach. Nie dajmy siê og³upiæ. Nie s³uchajmy innych, którzy nas namawiaj¹ do brania tego w rêkê. Mogê powiedzieæ, ¿e w tej chwili jest mi bardzo Ÿle i ¿e tak mu- szê siê mêczyæ w tych okropnych chmurach, które mnie tak mêcz¹, dusz¹. ¯ycie jest okropne.” Ta ostatnia wypowiedŸ by³a najprawdopodobniej inspirowana przez jednego z opie- kunów. Wprawdzie wyra¿a obecne uczucia chorego Ducha, lecz jaskrawy dydak- tyzm, którym jest nasycona, raczej nie odpowiada jego mentalnoœci i inteligencji. Wraz z cierpi¹cym palaczem przyby³ na seans jego zmar³y brat. W czasie, gdy miêdzy Zenonem i Paw³em toczy³a siê rozmowa, Duch ten pisemnie przekazywa³ nastêpuj¹cy komunikat: „On teraz dusi siê w dymie. Nie chcia³ uwierzyæ, ¿e po œmierci te¿ bêdzie siê mê- czy³ z tym, co go zabi³o. (Jest to prawdopodobnie aluzja do rozmów, które Duch pa- lacza jeszcze za ¿ycia materialnego przeprowadza³ z jednym z opiekunów.) W³aœci- wie to on sam siê w pewnym stopniu zabi³. To by³ jego dobrowolny wybór, pali³, nawet kiedy by³ ju¿ powa¿nie chory, a ludzie, którzy chcieli mu pomóc, prosili, mó- wili, ¿eby tego nie robi³. A on nikogo nie s³ucha³, nawet ¿ony i dzieci, które tak bar- dzo prosi³y ojca: »tato przestañ«. Nawet dzieci nie s³ucha³. Pomija³ dobre rady i co z tego teraz ma? No w³aœnie to, co teraz mówi. Smutno mi, gdy na niego patrzê. Nie mogê z nim porozmawiaæ, bo gdy zaczynam mówiæ, on dusi siê okropnym kaszlem, który wyciska mi ³zy. Nie mogê tego s³uchaæ. Chcê was prosiæ o pomoc dla niego. Ja nie dajê rady. Byæ mo¿e jestem zbyt s³aby.” Andrzej

Ciekawym przypadkiem zg³oszonym na kolejnym seansie przez same Duchy by³ problem noworodka. Zaczê³o siê od enigmatycznego rysunku symbolicznego, przed- stawiaj¹cego trójk¹tn¹ tacê srebrnego koloru, na której le¿a³ owoc brzoskwini. Ponad nim unosi³ siê sporych rozmiarów nó¿, a doko³a widnia³y wyobra¿enia skrzyde³ i serc. Interpretacjê przedstawionych motywów przyniós³ komunikat przekazany poprzez medium mówi¹ce. Brzoskwinia symbolizowa³a dopiero co narodzone dziecko. Trój- k¹tna taca by³a alegori¹ trójk¹ta Opatrznoœci, œwiadcz¹c, ¿e ca³a sytuacja uwarunko- wana jest dzia³aj¹cym prawem naturalnym. Nó¿ wyobra¿a³ niebezpieczeñstwo gro- ¿¹ce noworodkowi, zaœ skrzyd³a i serca uosabia³y coœ w rodzaju bariery ochronnej,

343 Opowieœci spirytystyczne któr¹ tworz¹ Duchy opiekuñcze i ludzie staraj¹cy siê utrzymaæ dziecko przy ¿yciu. Komentarz sytuacji pochodzi³ od opiekuna dziecka: „Gdzieœ zupe³nie niedaleko grupa ludzi w bia³ych fartuchach walczy o ¿ycie nie- wielkiej istoty zamkniêtej w inkubatorze. Gdyby oczy ich dusz by³y otwarte, ujrzeli- by rozgrywaj¹cy siê w pobli¿u dramat. Oto niedawny morderca jest przeœladowany przez swoj¹ ofiarê, która nie mo¿e mu zapomnieæ wyrz¹dzonej krzywdy. Cia³o tego maleñkiego cz³owieka animuje Duch z³oczyñcy, który w swoim poprzednim ¿yciu zdoby³ sobie wielu nieprzyjació³. Wyrokiem Opatrznoœci wcieli³ siê powtórnie w tym niegoœcinnym œwiecie, by choæ czêœciowo naprawiæ wyrz¹dzone z³o i wynagrodziæ swym ofiarom dawne krzywdy. Nie wszyscy jednak przebaczyli mu i zapomnieli jego czyny. Od chwili œmierci z r¹k owego Ducha, przebywa w jego pobli¿u istota kipi¹ca chêci¹ zemsty, dysz¹ca ¿¹dz¹ odwetu. Nawet teraz, gdy Duch niedawnego mordercy przechodzi stan przejœciowy, w którym pamiêæ jego nie obejmuje ju¿ tak odleg³ej przesz³oœci, jego dawna ofiara — dziœ przeœladowca — nie opuszcza go ani na chwilê. I tylko nieustanna obecnoœæ opiekunów, którzy niestrudzenie kontroluj¹ sytuacjê, utrzymuje to dziecko przy ¿yciu. Có¿ to jednak bêdzie za ¿ycie! Duch ten, moc¹ sobie samemu wymierzonej kary, do koñca swych ziemskich dni podlegaæ bê- dzie wp³ywowi swej dawnej ofiary. I choæ jako cz³owiek nie bêdzie œwiadomy istnie- j¹cego niebezpieczeñstwa, bo dane mu mo¿liwoœci rozumowania bêd¹ znacznie ograniczone, to jednak jako Duch cierpieæ bêdzie bardzo, widz¹c, jak dzia³ania po- dobne do tych, które by³y jego udzia³em, teraz uniemo¿liwiaj¹ mu harmonijny roz- wój. Kara bowiem zawsze odpowiada winie i potrzeba wiele czasu, by naprawiæ wy- rz¹dzone krzywdy, by uzyskaæ mo¿liwoœæ znalezienia drogi do doskona³oœci. Niech Bóg b³ogos³awi tym biedakom, niech w ³asce swej wspiera wszystkich opiekunów. Dla was tu obecnych niech opowieœæ ta bêdzie lekcj¹ i przestrog¹. By jednak serca wam nie krwawi³y, powiem, ¿e Duchom tym przeznaczone jest wytrwaæ w owej pró- bie; ¿e rych³y jest czas, w którym po³¹czy je uczucie jak¿e odmienne od nienawiœci.”

Sprawa Gejlena Pod koniec marca 1992 roku kilka mediów dosz³o do wniosku, ¿e dzieje siê coœ nie- pokoj¹cego. Niektóre zaczê³y podupadaæ na zdrowiu, inne uwik³a³y siê w zupe³nie niezrozumia³e komplikacje. Problemy zdrowotne nie by³y zaskoczeniem, bowiem pocz¹tkuj¹ce media niekiedy maj¹ k³opoty z dobrym samopoczuciem, poniewa¿ ich organizm dopiero zaczyna przystosowywaæ siê do tak bezpoœredniego kontaktu z isto- tami z innej sfery. Istnieje równie¿ œcis³a zale¿noœæ miêdzy fizycznym stanem zdro- wia medium a charakterem komunikuj¹cych siê przez nie Duchów. Ka¿dy Duch dru- giego rzêdu, lub ni¿szy, pozostawia po sobie materialne, „brudne” œlady wywieraj¹ce wp³yw na cia³o duchowe medium, czego rezultatem jest chwilowe os³abienie. Prze- wa¿nie jednak znika ono w kilkanaœcie minut (w drastycznych przypadkach po dwóch–trzech godzinach) po seansie. Trudnoœci wystêpuj¹ce tym razem by³y bar- dziej dotkliwe i d³ugotrwa³e. Po konsultacji z mediami francuskimi pojawi³o siê po-

344 W duchowej klinice dejrzenie, ¿e ktoœ z zaœwiatów usi³uje powa¿nie zak³óciæ pracê grupy. Tak rozpocz¹³ siê jeden z najciekawszych okresów w dzia³alnoœci grupy, stanowi¹cy dla pocz¹tku- j¹cych mediów lekcjê i próbê zdrowego rozs¹dku. W czasie licznych seansów lecz¹cych bydgoszczanie rozpatrywali miêdzy innymi kilka przypadków opêtania. Wejœcie w tak bliski kontakt z Duchami ni¿szymi mog³o wiêc œci¹gn¹æ na pracuj¹ce systematycznie media zagro¿enie w postaci oddzia³ywañ niewidzialnych wrogów. Potwierdzeniem tej hipotezy by³a wizja symboliczna Kata- rzyny, w której ujawni³ siê Duch trzeciego rzêdu, istotnie dzia³aj¹cy na niekorzyœæ grupy. Inne media te¿ spotka³y siê z nim nawet poza eksperymentami, co pozwoli³o na ustalenie charakteru jego oddzia³ywañ i przygotowanie odpowiedniej strategii obronnej. W wizji Katarzyny Duch ten manifestowa³ siê jako Gejlen. Samo imiê jest tu naj- mniej istotne, lecz on za wszelk¹ cenê stara³ siê sk³oniæ media do zainteresowania siê w³aœnie jego pochodzeniem. Niedoœwiadczone media przez kilka dni stara³y siê do- ciec, czy istnia³ kiedyœ ktoœ o takim imieniu oraz czy jego dzia³alnoœæ mog³a w jakiœ sposób wi¹zaæ siê z owym Duchem. Dopiero po pewnym czasie wszyscy zdali sobie sprawê, ¿e chodzi tu tylko o odci¹gniêcie uwagi od spraw naprawdê istotnych. Naj- wiêkszym zagro¿eniem ze strony Gejlena by³a jego inteligencja i umiejêtnoœæ poja- wiania siê pod prawie ka¿d¹ postaci¹. By³ to Duch dumny, zafascynowany swoimi mo¿liwoœciami i przekonany o ca³kowitej bezkarnoœci. Manifestuj¹c siê Katarzynie, pokaza³ siê jako zakonnik w œnie¿nobia³ym habicie, bawi¹cy siê kielichem. Wplecenie do wizji kielicha jako symbolu medialnoœci suge- rowa³o, ¿e Gejlen sam by³ obdarzony rozbudowanymi zdolnoœciami i byæ mo¿e mia³ doœwiadczenie w pracy medialnej. T³umaczy³o to pojawienie siê wielu fa³szywych komunikatów i postaci, które z pozoru nastawione przyjaŸnie, po dog³êbnej analizie ich przekazów, okazywa³y siê Duchami ni¿szymi. Sam Gejlen jakby dla zabawy po- kazywa³ Katarzynie, jak podszywa siê b³yskawicznie pod rozmaite osoby. Chc¹c wywo³aæ jak najlepszy efekt, zak³ada³ na twarz maski, które przybiera³y rysy twarzy poszczególnych mediów. Ostatnim elementem tej swoistej szopki by³o œci¹gniêcie wszystkich za³o¿onych masek i ukazanie w sposób bardzo naturalistyczny obdartej ze skóry czaszki. Nastêpnie Gejlen próbowa³ zastraszyæ Katarzynê, ukazuj¹c jej jej w³asny pogrzeb i gro¿¹c, ¿e wizja wkrótce siê zrealizuje, jeœli medium nie przestanie zajmowaæ siê jego osob¹. Ofiar¹ podobnej manifestacji Gejlena sta³ siê równie¿ Adam, zaatakowany nie w czasie eksperymentu, lecz w domu. W wywo³anej przez Ducha wizji powtórzy³y siê motywy z nak³adaniem masek i straszeniem. Najciekawsze by³y jednak jej koñco- we fragmenty. Gejlen zabra³ medium na spacer po mieœcie. Pokazywa³ mu, jak potra- fi zamieniæ siê w kogo tylko chce — na przyk³ad w prowadz¹cego procesjê ksiêdza, który po chwili rzuci³ na ziemiê niesiony krzy¿. Gejlen sugerowa³ w ten sposób, ¿e ¿adne wartoœci i symbole nie maj¹ dla niego znaczenia, co zreszt¹ ju¿ nied³ugo mia³y potwierdziæ przeprowadzone z nim rozmowy. Podczas somnambulicznej wycieczki

345 Opowieœci spirytystyczne

Adam równie¿ zosta³ zaci¹gniêty na cmentarz. Tam brutalnie wepchniêto go do œwie- ¿o wykopanej mogi³y, w której Gejlen w towarzystwie kilku Duchów ni¿szych usi³o- wa³ go zabiæ. Sytuacjê roz³adowa³o pojawienie siê nad g³ow¹ medium d³oni trzyma- j¹cej jaœniej¹cy krzy¿ — co sugerowa³o, ¿e postêp w sprawie przynieœæ mo¿e tylko interwencja Duchów wy¿szych. Pierwsz¹ form¹ zabezpieczenia przed oddzia³ywaniem Gejlena by³y odpowiednie myœli i próby podejmowania z nim rozmów skierowanych na zagadnienia zwi¹zane z jego stanem. Duch, jak siê okaza³o, stroni³ od wszelkiego rodzaju przejawów wspó³- czucia czy sympatii, nie znosz¹c, gdy ktoœ mówi³ mu, ¿e go kocha lub chce mu pomóc. Najczêœciej nie pozostawa³ d³u¿ej w pobli¿u tak przemawiaj¹cej osoby i odchodzi³. Media umówi³y siê wiêc, ¿e w przypadku wyczucia obecnoœci tego Ducha stosowaæ bêd¹ tê w³aœnie metodê. Najciekawsz¹ przygodê tego rodzaju mia³ Dariusz, który pew- nego dnia wyraŸnie odczu³ obecnoœæ Gejlena w swoim pokoju. Odpowiedni monolog medium doprowadzi³ do dramatycznej, lecz jednoczeœnie wrêcz komicznej sytuacji. Gejlen rozwœcieczony tak¹ obron¹ uciek³ do przedpokoju, gdzie przez kilkanaœcie mi- nut miota³ siê, wywo³uj¹c rozmaite zjawiska fizyczne i ha³asuj¹c czym popadnie. Po kilku podobnych spotkaniach nieszczêœliwy Duch przycich³ i prawie nie dawa³ znaku ¿ycia. Jego negatywne oddzia³ywania wyraŸnie os³ab³y. Od czasu do czasu prowokowa³ tylko wy³¹cznie fizyczne efekty, chc¹c kogoœ przestraszyæ lub odci¹- gn¹æ od wykonywanej pracy. G³ównymi autorami tych zjawisk by³ jednak nie tyle sam Gejlen, co kilka prymitywnych Duchów trzeciego rzêdu, które pozostawa³y na jego us³ugach. On sam przyczai³ siê i tylko czeka³ na okazjê zrobienia czegoœ w spo- sób bardziej wyrafinowany. Moment ostatecznej rozgrywki mia³ jednak dopiero na- dejœæ. Wszyscy zdawali sobie sprawê, ¿e bêdzie musia³o dojœæ do rozmowy z nim podczas seansu, nikt jednak nie wiedzia³, kiedy to nast¹pi. Podczas spotkañ mediów nic nie zapowiada³o tego wydarzenia, pozostawa³o wiêc tylko czekaæ. Na seansie lecz¹cym 15 maja roz- patrywano miêdzy innymi przypa- dek pewnego ma³¿eñstwa. Opisywa- ne w liœcie objawy wskazywa³y jednoznacznie na istnienie silnego wp³ywu osoby zmar³ej na stan zdro- wia tej pary. W ich mieszkaniu nie dochodzi³o do ¿adnych manifestacji fizycznych, co pozwala³o przypusz- czaæ, ¿e przebywaj¹cy tam Duch wcale nie chce zwróciæ na siebie uwagi, tylko stara siê zaszkodziæ swoim „gospodarzom”. Najdziwniej- Rysunek portretowy wykonany przez medium sprawuj¹ce szym by³ jednak fakt, ¿e komunikaty kontrolê podczas manifestacji Gejlena (Katarzyna) w tej sprawie zawiera³y tylko ogólne

346 W duchowej klinice informacje natury moralnej. Duch opiekuj¹cy siê chorymi dopiero na zakoñczenie wspomnia³, ¿e ktoœ im na dodatek przeszkadza — na tym komunikat siê urwa³. By³a to sytuacja nietypowa, bowiem ilekroæ by³y rozpatrywane przypadki opêtañ, interwen- cja by³a natychmiastowa. Tym razem, poniewa¿ nie istnia³y powody, by przypusz- czaæ, ¿e uzyskany komunikat by³ fa³szywy, przypadek trzeba by³o od³o¿yæ do konty- nuacji. Jednak po zakoñczeniu seansu Katarzyna zaprezentowa³a pisemny przekaz, którego pierwsza czêœæ jest spontaniczn¹ wypowiedzi¹ Ducha usi³uj¹cego opêtaæ wspomnian¹ parê, druga zaœ to odpowiedzi Ducha w dialogu z medium: „I co? NieŸle mi to wysz³o, prawda? Nie znoszê was, idioci! Co wy sobie myœli- cie? Ja mogê zrobiæ wszystko, co zechcê, wszystko, co mi siê podoba. Nienawidzê was. Po co robicie to wszystko? Dla kogo? Dla nich? Co z tego macie? Co wam przyj- dzie z tego gadania? Œmiejê siê, jak was widzê. Co wy w³aœciwie udajecie? I jeszcze to wasze g³upie poczucie humoru! Co w tym jest œmiesznego? B¹dŸcie Ÿli! Po to jeste- œmy stworzeni. Jak to nie? Ty œmiesz mi mówiæ, ¿e nie! Nie rozœmieszaj mnie. Wi- dzisz przecie¿ jak¹ mam w³adzê nad wszystkim! Nawet nad tob¹, nad ni¹, nawet nad t¹ ca³¹ rodzin¹...”. Komunikat urwa³ siê w pewnym momencie. Katarzyna stwierdzi³a, ¿e jego au- tor bardzo siê czegoœ boi, a przyjêta przez niego poza jest mocno przesadzona. Wtedy jeszcze nic nie by³o wiadomo na temat jego to¿samoœci, a jakiekolwiek wnioski by³y w tej sytuacji przedwczesne. Przypadek by³ kontynuowany w czasie seansu lecz¹cego 19 czerwca. Na uwagê zas³uguje fakt, ¿e jego rozpatrywanie pla- nowano dopiero na nastêpny seans, jednak karta z opisem przypadku pojawi³a siê ju¿ w trakcie eksperymentu, dostarczona przez któregoœ z opiekunów seansu dziêki zjawisku aportu. Tym razem Duch opêtuj¹cy komunikowa³ siê przez Ryszarda i prowadzi³ dialog z Adamem, jednak przynajmniej na pozór ca³kowicie zmieni³a siê jego postawa. W pro- wadzonej rozmowie nie ukazuje siê ju¿ jako zarozumia³y demon, lecz usi³uje wmó- wiæ, ¿e jest b³¹dz¹c¹ istot¹, która chce pomóc nawiedzanej rodzinie. Nie potrafi jed- nak odgrywaæ tej komedii zbyt d³ugo i zdradza sw¹ prawdziw¹ naturê przy pomocy odpowiednich wyra¿eñ, demonstruj¹c pewnoœæ siebie i staraj¹c siê zapêdziæ Adama w kozi róg. Jego wypowiedzi s¹ bardzo inteligentne, co œwiadczy, ¿e nie jest to zwy- czajny, b³¹dz¹cy Duch. Z jego s³ów wynika, ¿e by³ œwiadkiem wielu seansów, dosko- nale orientuj¹c siê w spirytystycznej metodyce i fenomenologii. Przemawiaj¹c usta- mi Ryszarda, Duch sili³ siê na kpiarski, ironiczny ton, chwilami podchwycany przez Adama, nauczonego doœwiadczeniem, ¿e z Duchami ni¿szymi zawsze nale¿y rozma- wiaæ ich jêzykiem: „R.: — (...) Co byœcie chcieli, ¿ebym uczyni³? Jak mam postêpowaæ? Nie znam innej drogi. A.: — Znasz, doskonale znasz. R.: — Tak ci siê tylko wydaje. A.: — Myœlisz, ¿e jesteœ sprytny?

347 Opowieœci spirytystyczne

R.: — Wydaje ci siê, ¿e jestem sprytny. Ale ja nie wszystko wiem, nie wszystko znam, nie wszystko rozumiem. Jestem przywi¹zany do tej siostry, do tego domu. A.: — Co to znaczy przywi¹zany? R.: — Przywi¹zany. ¯ycie mnie zwi¹za³o z tym domem. A.: — To by³o dawno. R.: — I jest teraz. Ty tam nie jesteœ. A.: — Spójrz na swoje cia³o. Masz cia³o? R.: — Nie mam. Ale to nie znaczy, ¿e mnie tam nie ma. Ja tam jestem. Wska¿ mi coœ innego, ja inaczej nie umiem. Jest tak, jak jest. Nie ruszê siê st¹d. Tu jest moje miejsce. A.: — Co to znaczy, twoje miejsce? Przecie¿ ci ludzie ¿yj¹. Nie zwracaj¹ na cie- bie uwagi. R.: — No w³aœnie, nie zwracaj¹. Ja robiê wszystko, ¿eby zwrócili, a oni nie reagu- j¹. (Stwierdzenie to jest k³amstwem. W domu ma³¿onków nie dochodzi³o wszak do ¿adnych manifestacji fizycznych. Jedynym widzialnym znakiem oddzia³ywania tego Ducha by³ stale pogarszaj¹cy siê stan zdrowia. Adam jednak idzie tropem wskaza- nym przez Ducha, by przy³apaæ go na oszustwie.) A.: — Dlaczego robisz to wszystko? R.: — Bo chcê zwróciæ ich uwagê, ¿e jestem tu z nimi. A.: — Ale komu to jest potrzebne do szczêœcia, ¿e ty jesteœ z nimi? R.: — Im. A.: — Im? Im chyba nie. R.: — A mnie tak siê wydaje. A.: — Tak ci siê tylko wydaje. Zwróæ uwagê, ¿e nie robi¹ nic, by sobie o tobie przypomnieæ, ¿eby zauwa¿yæ twoj¹ obecnoœæ. Dlaczego? Dlatego, ¿e ciê nie potrze- buj¹. Nie jesteœ im niezbêdny do szczêœcia. R.: — Tak s¹dzisz? A.: — Tak. Masz swoje ¿ycie. Zastanów siê nad swoim ¿yciem. Co robisz, aby ¿yæ; ¿yæ normalnie; aby siê zmieniæ; osi¹gn¹æ jakiœ cel; ¿eby twoje ¿ycie nabra³o ja- kiegoœ sensu? R.: — Po co ma nabraæ jakiegoœ sensu? Ja nie znam innej drogi. A.: — Zmuœ siê chocia¿ raz. Je¿eli nie chcesz siê zmusiæ, to chocia¿ postaraj siê mnie wys³uchaæ. Pos³uchaj tego, co chcê ci powiedzieæ. R.: — Te¿ coœ. Chcesz byæ moim kaznodziej¹? A.: — Nie chcê byæ twoim kaznodziej¹. Jeœli bêdziesz chcia³, to mo¿esz te s³owa puœciæ mimo uszu. W ka¿dym b¹dŸ razie jest to dla ciebie jedyna droga. Niewa¿ne, czy siê z tym zgadzasz, czy nie. Nie mo¿esz zrozumieæ, ¿e tym ludziom tylko prze- szkadzasz? Nie pomagasz im. R.: — Czy s¹dzisz, ¿e to jest tylko przeszkadzanie? A.: — Tylko i wy³¹cznie. Nic wiêcej. Czy pomoc¹ jest straszenie, wywo³ywanie frustracji i niepokoju w ich domu? Czy ma to coœ wspólnego z jak¹kolwiek pomoc¹?

348 W duchowej klinice

R.: — A jak¹ inn¹ pomoc ja im mogê daæ? A.: — Nie masz im dawaæ ¿adnej pomocy. Oni sobie sami pomog¹. Oni maj¹ swo- je ¿ycie, ty masz swoje. Zrozum to w koñcu. R.: — Ciê¿ko zrozumieæ. Chce mi siê œmiaæ. A.: — Z czego chcesz siê œmiaæ? R.: — Z tego, co mówisz. A.: — To powiedz, co osi¹gn¹³eœ w swoim ¿yciu? R.: — Chyba wiele osi¹gn¹³em, bo jak jestem miêdzy nimi, to jest tak, jak jest. A.: — No w³aœnie, nic nie osi¹gn¹³eœ. Nie uwa¿asz, ¿e jesteœ œmieszny? R.: — A czy mo¿na osi¹gn¹æ coœ wiêcej? A.: — Tak, tylko ty tego nigdy... R.: — W jaki sposób? (Przerywa, œmieje siê.) A.: — Nigdy nie mia³eœ okazji zobaczyæ wzoru. R.: — W jaki sposób? A.: — S¹ na to sposoby. Je¿eli bêdziesz tak zacietrzewiony, to nigdy do nich nie dojdziesz. R.: — (œmieje siê) A.: — Po pierwsze odejdŸ od tych ludzi, daj im spokój. Oni ciebie nie potrzebuj¹. Tak samo ty ich nie potrzebujesz. R.: — A gdzie ja znajdê innych przyjació³? A.: — Znajdziesz innych przyjació³. R.: — Oni mi byli bliscy, chocia¿ mnie siê boj¹. Gdzie ja bêdê szukaæ innych? A.: — Znajdziesz i to szybko. Je¿eli tylko zwrócisz swoje oczy w inn¹ stronê. Je- ¿eli zaczniesz inaczej myœleæ. R.: — Chcia³bym wiedzieæ, co to znaczy »inaczej myœleæ«. Ja nie umiem inaczej myœleæ. A.: — Ciê¿ko jest z tob¹ rozmawiaæ. R.: — Ciê¿ko jest. A.: — Mo¿na to jednak przezwyciê¿yæ. Przestañ wreszcie twierdziæ, ¿e to twoi przyjaciele. Co to za przyjaciele, którzy siê od ciebie odwracaj¹? Gdzie twój honor i ambicja? To duma! R.: — Wchodzisz mi na ambicjê. A.: — Gdybyœ mia³ ambicjê, to ju¿ dawno byœ siê odwróci³. Przecie¿ oni ciê naj- normalniej w œwiecie ignoruj¹. Czy sprawia ci przyjemnoœæ to, ¿e siê ciebie boj¹? R.(tryumfalnie): —A widzisz? A.: — To normalne, ¿e siê boj¹. Gdybyœ by³ na ich miejscu, te¿ byœ siê ba³. Nie ma powodu, ¿ebyœ by³ z tego dumny. R.: — A w jaki sposób znaleŸæ innych przyjació³? Móg³byœ mi na to odpowie- dzieæ? A.: — Bardzo prosto — s¹ wokó³ ciebie, trzeba ich tylko zauwa¿yæ. Ale ty do tej pory nie chcia³eœ tego widzieæ.

349 Opowieœci spirytystyczne

R.: — I dobrze, bo — jak dot¹d — oni mi wystarczali. A.: — Do czego ci wystarczali? Porzuæ w koñcu tê myœl, ¿e oni s¹ ci do czegoœ potrzebni. Inaczej zgnijesz w takiej egzystencji. R.(œmieje siê): — Jeœli twierdzisz, ¿e jest inne wyjœcie, inna droga. Czy móg³byœ mi j¹ wskazaæ? Gdzie jest tak wielu przyjació³? Móg³byœ mi pokazaæ, udowodniæ? Mo¿e zrozumiem, ¿e tak jest. Mo¿e wtedy bêdê myœla³ inaczej, lecz na razie ja nie znam innej drogi. Ja niczego nie osi¹gnê. A.: — Mogê ci j¹ wskazaæ, tylko ty sam musisz tego chcieæ. Udowodniê ci, ¿e ta droga istnieje, lecz musisz tego chcieæ. Pamiêtasz, kiedyœ mówili ci o Bogu, ¿e trzeba wierzyæ, trzeba ¿yæ. Ty mia³eœ swoj¹ prawdê, swoj¹ racjê — i do czego ciê ona do- prowadzi³a? R.: — S³uchaj, mówisz mi o Bogu, a kto to w ogóle jest? Umiesz mi to wyt³uma- czyæ? A.: — Postaram siê, ale nie wiem, czy zrozumiesz. Bóg jest Tym, który stworzy³ nas; który stworzy³ œwiat, w jakim siê znajdujemy; w którym znajduj¹ siê twoi przyja- ciele. Twoi rzekomi przyjaciele. On nie ingeruje w nasze ¿ycie. Sprawuje tylko pieczê nad tym wszystkim. Nie jest sêdzi¹ w twoim mniemaniu. Sêdzi¹ jesteœ ty sam. Tak, jak bêdziesz ¿y³, tak bêdziesz oceniany, zas³u¿ysz na odpowiedni¹ zap³atê. Nic wiêcej. I dla- tego dalej tak postêpuj¹c, niczego nie osi¹gniesz. W¹tpiê, czy jest ci z tym dobrze. R.: — Ka¿dy siê miota, a jak nie ma innej drogi, to idzie t¹, któr¹ ma. I mnie tak jest dobrze. A.: — Czemu upar³eœ siê przy tym, ¿e nie ma innej drogi. R.: — Bo mi jej nie wskaza³eœ. A.: — Ca³y czas próbujê to zrobiæ, lecz ty nie chcesz o niej s³uchaæ. R.: — No, s³ucham, zamieniam siê w s³uch. A.: — Zamieniasz siê w s³uch. Czy móg³byœ pozbyæ siê tego kpiarskiego tonu? A tak w ogóle, co ty o nas myœlisz? Kim jesteœmy dla ciebie? Jeszcze jednymi przyja- ció³mi?” OdpowiedŸ Ducha na to pytanie, jak i jego kolejne wypowiedzi utrzymane by³y w konwencji ca³ej tej rozmowy. Na koniec Adam zaproponowa³ mu, by zastanowi³ siê nad tym wydarzeniem i przyszed³ za tydzieñ przedstawiæ swoje refleksje. Po za- koñczeniu seansu Katarzyna stwierdzi³a, ¿e odnosi wra¿enie, i¿ ów Duch opêtuj¹cy przypomina w jakiœ sposób Gejlena, choæ – jak dot¹d — nikt nawet nie próbowa³ ko- jarzyæ go z tym przypadkiem. Dok³adniejsza analiza zgromadzonych wczeœniej ma- teria³ów wykaza³a, ¿e podobieñstwo istotnie jest bardzo du¿e. Sugestia Katarzyny znalaz³a potwierdzenie w komunikacie przekazanym na zasadach pisma automatycz- nego podczas kolejnego spotkania mediów. Opiekun seansu potwierdzi³, ¿e Duch opêtuj¹cy to Gejlen. Wtedy równie¿ ustalono, ¿e wszelkie problemy bydgoskich me- diów zaczê³y siê w³aœnie z chwil¹, gdy list zawieraj¹cy zg³oszenie tego przypadku znalaz³ siê w archiwum grupy. Gejlen, wiedz¹c, ¿e za jakiœ czas bêdzie musia³ zmie- rzyæ siê z mocnym przeciwnikiem, stara³ siê wstrzymaæ jej prace. Wobec zaistnia³ych

350 W duchowej klinice faktów i ujawnienia rewelacyjnych szczegó³ów, kolejny seans lecz¹cy zapowiada³ siê bardzo interesuj¹co. Rozpocz¹³ siê od ustnego komunikatu jednego z opiekunów, zaanga¿owanego w techniczn¹ stronê eksperymentu: „To, ¿e dzisiaj od samego pocz¹tku towarzysz¹ nam ró¿nego rodzaju ha³asy, jak siê domyœlacie, nie jest oczywiœcie przypadkowe. Jest tu z nami nasz stary znajo- my, próbuje przeszkodziæ, zaznaczyæ swoj¹ obecnoœæ, tak jak przypuszczaliœcie. Nie wystarczy jedno spotkanie, aby uœwiadomiæ mu, jak daleko zabrn¹³ w swoich b³êdach i w b³ocie, z którego nie tak ³atwo siê wydostaæ. Trzeba jeszcze trochê po- czekaæ, aby ca³kowicie da³ spokój rodzinie, któr¹ siê »zaopiekowa³«. Ale tak jak to zosta³o powiedziane na ostatnim seansie, jego kariera w tym domu nie potrwa ju¿ d³ugo. Je¿eli sam siê nie opamiêta, opamiêtaj¹ go si³y stokrotnie przewy¿szaj¹ce jego mo¿liwoœci. My ze swej strony musimy modliæ siê za tê rodzinê, stworzyæ nie- widzialn¹ os³onê. Opêtani musz¹ g³êboko wierzyæ w si³ê powodzenia, musz¹ wie- rzyæ w to, ¿e s¹ zdolni odizolowaæ od siebie z³o, bo le¿y to w ich mocy. Czêœciowo sami s¹ winni, ¿e ten bardzo cierpi¹cy Duch znalaz³ sobie schronienie w ich miesz- kaniu. Musz¹ z nim stan¹æ do walki.(...) Przyjdzie mu za to zap³aciæ. Kiedyœ sobie to w pe³ni uœwiadomi. Ale nie do nas nale¿y wymierzanie kary. My jesteœmy po to, by s³u¿yæ pomoc¹”. W czasie przekazywania tego komunikatu Gejlen rêk¹ Katarzyny wypisywa³ nowe wyzwiska. Po chwili jednak przerwa³ i zacz¹³ naradzaæ siê z grup¹ Duchów ni¿szych, które przyby³y z nim na seans, lecz nie trwa³o to d³ugo, bo na skutek od- dzia³ywania jednego z Duchów wy¿szych na si³ê zosta³ inkorporowany w Paw³a. Zorientowawszy siê, ¿e zosta³ rozpoznany, chcia³ za wszelk¹ cenê unikn¹æ ponownej rozmowy z Adamem. Jednak opiekun seansu zmusi³ go równie¿ do tego. Od momen- tu zjednoczenia z cia³em duchowym Paw³a, Gejlen bez przerwy kiwa³ siê na boki, ko³ysa³ g³ow¹ i okazywa³ wszelkie oznaki zdenerwowania. Nadal jednak przyjmowa³ swoj¹ dawn¹ pozê. Kontrola sytuacji sprawowana by³a poprzez Katarzynê i Zenona. Oto fragmenty stenogramu z tego seansu: „P.: — Wy idioci, co wy sobie w ogóle myœlicie? Gard³o mnie boli od œmiechu, jak patrzê na was. Jestem tu ju¿ od dobrej godziny i dawno tak siê nie uœmia³em. Tak jak tydzieñ temu myœlicie, ¿e mnie z³amiecie, ¿e zrobicie mi coœ. Jestem za m¹dry. S³uchajcie! Jestem za m¹dry, za wiele potrafiê, za wiele wiem! Wy jesteœcie tylko... Do piêt mi nie dorastacie! Banda g³upców! Nawet mnie nie widzicie! (œmieje siê). No spróbuj, powiedz coœ (zwraca siê do Adama). A.: — Dam ci siê wygadaæ. P. (œmieje siê): —Ja mogê mówiæ bardzo d³ugo. Nic ci z tego nie przyjdzie, ¿e ja bêdê mówi³. Znudzi ci siê. A.: — Czemu? Jesteœ taki m¹dry? Pos³uchamy twoich m¹droœci. P.: — Jestem m¹dry, jestem bardzo m¹dry. Wiem o wiele wiêcej od ciebie, a ty jesteœ tak¹ wsz¹, jesteœ tak¹ gnid¹, zreszt¹ jak wy wszyscy tutaj! Wydaje siê wam,

351 Opowieœci spirytystyczne

¿e robicie piêkne rzeczy, ogromne, ¿e macie serca — a to jest wszystko gówno! Ju¿ wam kiedyœ napisa³em, ¿e tylko z³o jest najpiêkniejsz¹ rzecz¹ œwiata. Tak, nie œmiej siê, nie œmiej, dziecko drogie, bo jak pos³uchasz tego, co mam ci do powie- dzenia, to na pewno zm¹drzejesz. Wszystko, co wy mówicie, to mrzonki. Jak ktoœ mo¿e kochaæ, je¿eli cierpi i ¿yje w takim bagnie na ziemi! To jest bez sensu, moje dziecko. Ja ¿yjê o wiele d³u¿ej od ciebie i chodzê nie tylko tam po ziemi, ale tak¿e tutaj u nas i widzê, ¿e te prawa, o których mówicie, to wszystko bzdury(...). Ja je- stem m¹dry i ja wiem to wszystko. No, œmiej siê z tego! Sam zobaczysz, ty te¿ bê- dziesz kiedyœ tak cierpia³. Mogê to sprawiæ w ka¿dej chwili. Mogê ciê zabiæ, mogê spowodowaæ wypadek na ulicy, mogê ci wyt³uc oczy za ka¿dym razem, kiedy do ciebie mówiê. A.: — Ca³e szczêœcie, ¿e ciê nie widzê. Ca³e szczêœcie, ¿e nie czujê tych zapa- chów. (Adam jest inspirowany przez któregoœ z opiekunów. Jednym z elementów cierpie- nia Gejlena jest nieopuszczaj¹ca go ani na chwilê koszmarna wizja. Postrzega siê on jako cz³owieka pokrytego b³otem i cuchn¹c¹ materi¹. Jego chora wyobraŸnia ka¿e mu od czasu do czasu traktowaæ ten »strój« jako przepiêkny p³aszcz. Jednak co chwi- lê realna wizja powraca i Duch stale nêkany jest tego typu obrazem.) P.: — A jak ty œmierdzisz! Nawet sobie nie wyobra¿asz, jak ty œmierdzisz. Jak tyl- ko tu wszed³em, to a¿ mnie odrzuci³o, tak strasznie œmierdzisz. A.: — To dlaczego tu przyszed³eœ? P.: — Przyszed³em, poniewa¿ coœ mi tu kaza³o przyjœæ, poniewa¿ podobno mogê tu znaleŸæ przyjació³. Pamiêtasz, jak ostatnio mi o tym mówi³eœ? Coœ mi kaza³o tu przyjœæ. (Jest to aluzja do interwencji Duchów wy¿szych. Gejlenowi nie jest jednak ³atwo przyznaæ siê do tego, wiêc próbuje Adama zagadaæ.) A.: — Przyszed³eœ poniewa¿ coœ ci kaza³o. Takiemu m¹drali jak ty coœ kaza³o tu przyjœæ? P.: — Có¿, czasem miewam takie kaprysy, a ta si³a, która kaza³a mi tutaj przyjœæ, jest podobno najwiêkszym zwierzêciem wszechœwiata! A.: — Ty jesteœ cz³owiekiem? P.: — Oczywiœcie, nawet sobie nie wyobra¿asz jakim. Nawet nie wiesz, jaki je- stem zabawny, jakie mam piêkne cia³o, jaki piêkny strój, ile z³ota. Co, zazdroœcisz mi tego? Gdybyœ móg³ zobaczyæ, jaki jestem jasny, ile mam klejnotów, ile mam z³ota, ile mam srebra, ile mam doko³a siebie brylantów i jaki mogê zrobiæ z tego piêkny u¿y- tek. Nie œmiej siê! Ty mi zazdroœcisz, bo nie masz nic. Bo co ty mo¿esz mieæ? Nawet rodziny nie masz normalnej! (Ten przytyk jest bardzo bolesny dla Adama, wi¹¿¹c siê z jego prywatnymi k³opota- mi. Wplecenie go do komunikatu œwiadczy o tym, jak g³êboko Gejlen wnikn¹³ w pry- watne sprawy mediów.) A.: — Nigdy nie chcia³bym dojœæ do punktu, w którym ty siê znajdujesz. Nie chcia³bym tego srebra i z³ota.

352 W duchowej klinice

P.: — Wolne ¿arty, zawsze o tym marzy³eœ. Jest tyle rzeczy, o których tylko mo- ¿esz marzyæ, których nie mo¿esz sobie kupiæ, a ja mogê mieæ wszystko. Absolutnie wszystko! A.: — Popatrz sobie na to. (Pokazuje rysunek, narysowany rêk¹ Katarzyny przez jednego z opiekunów. Jest to czerwone serce. Gejlen widzi jednak najprawdopodob- niej coœ zupe³nie innego, poniewa¿ widok ten doprowadza go do furii. Podobnie bê- dzie siê dzia³o w przypadku kolejnych rysunków.) P.: — No i co. Czerwone serce, taki symbol, zupe³nie niepotrzebny. Zupe³nie nie- potrzebny. I co z tego, ¿e na to patrzê? Nie pokazuj mi tego, brzydzê siê tym! A.: — Zobacz. P.: — Nie, to jest okropne. Przestañ, bo siê rozp³aczê. A.: — To jest wspania³e. P.: — Rozp³aczê siê ze wzruszenia. A.: — Przyda³oby ci siê. P.: — Przestañ, wyrzuæ ten bohomaz! A.: — Nie mam zamiaru, on tu bêdzie z nami przez ca³y czas. P.: — Tym chcesz mnie wystraszyæ? Co mi chcesz tym uœwiadomiæ? Co to za symbol? Co to znaczy? (...) (Jest ju¿ zupe³nie wyprowadzony z równowagi. Zaczyna przeklinaæ.) A.: — Chcê ci uœwiadomiæ, kim jesteœ. P.: — Kim jestem? To jestem ja. To nie jestem ja. Ja jestem inny. (Ze zdenerwowania pl¹cze mu siê jêzyk. NajwyraŸniej nie wszystkie s³owa Adama docieraj¹ do jego œwiadomoœci.) A.: — I to jest w³aœnie smutne. P.: — Co jest smutne, ja siê dobrze czujê, nie cierpiê! A.: — Ty siê dobrze czujesz? P.: — Oczywiœcie, ¿e siê dobrze czujê. A.: — Pos³uchaj samego siebie. P.: — Po co mam ciebie s³uchaæ, czujê siê œwietnie. A.: — Nie mnie. Pos³uchaj samego siebie. P.: — Dobrze siê czujê, dobrze siê s³yszê. A.: — Biedny jesteœ. P.: — Nie jestem biedny, jest mi bardzo dobrze. Jestem cz³owiekiem, jest mi bar- dzo dobrze, dobrze siê czujê. A.: — Wszyscy ciê tu s³ysz¹. S³ysz¹ twój nerwowy g³os. S³ysz¹, jak siê zapa- dasz. P.: — Nerwowy? Jestem bardzo spokojny w tym momencie! A.: — Popatrz na to serce. P.: — Po co mam na nie patrzeæ? A.: — Ono ciê oœlepia. P.: — Wcale nie. Nie bêdê na to patrzy³.

353 Opowieœci spirytystyczne

A.: — Boisz siê? Ty? Taki odwa¿ny? P.: — Nie! Czego mam siê baæ? Ja siê nie bojê niczego. A.: — Boisz siê. P.: — Te¿ mia³bym czego siê baæ! A.: — Popatrz. Czerwieñ, mi³oœæ. P.: — Czy zwróci³eœ uwagê na te czarne obwódki? (Usi³uje zmieniæ temat, odwró- ciæ uwagê.) A.: — Czarne obwódki? P.: — Bardzo czarne, jakie okropne. A.: — (Orientuje siê w sytuacji i powraca do komentarza.) Jest ca³e wype³nione czerwieni¹. To symbol mi³oœci. P.: — Nie ma mi³oœci. Co to jest mi³oœæ? Ja te¿ mam serce i moje serce jest tylko z³e. A.: — Dlaczego jest z³e? P.: — Bo tak siê przyzwyczai³em i dobrze mi z tym. A.: — Tak siê œwietnie czujesz? P.: — Oczywiœcie! A.: — To czemu siê tak pocisz? (Po Pawle ciurkiem œcieka pot, mimo stosunkowo niskiej temperatury panuj¹cej w pomieszczeniu. Œwiadczy to o prawie ca³kowitym przeniesieniu doznañ Ducha na medium.) P.: — Ja siê nie pocê. Jest mi bardzo przyjemnie. Ach, jakie to piêkne uczucie! Ach, jak przyjemnie jest k¹paæ siê we w³asnym pocie! A.: — W brudzie, w smrodzie. P.: — W jakim smrodzie? To jest przyjemne. Kapie ze mnie z³oto. Pot koloru z³ota. A.: — Zobacz, upad³o na ziemiê, staje siê brudne i œmierdz¹ce. P.: — Ja tego nie widzê. A.: — Spójrz na ziemiê. Patrz. P.: — Nie widzê. Nie bêdê patrzy³. K³amiesz. A.: — To ty k³amiesz, nic nie wiesz. P.: — K³amiesz. K³amiesz. Jestem szczêœliwy. A.: — Nie masz pojêcia, czym jest prawdziwe szczêœcie. Popatrz na to swoje z³o- to, jak czernieje. P.: — Patrzê i nic nie widzê. K³amiesz. A.: — Patrz na to serce. P.: — Tylko ja mam serce. A.: — Nie jesteœ zdolny! Nigdy nie bêdziesz mia³ takiego serca, jeœli nie bêdziesz chcia³. P.: — Widzisz, jesteœ hipokryt¹! Sam sobie przeczysz, bo us³ysza³em tutaj, ¿e ka¿- dy mo¿e osi¹gn¹æ coœ w przysz³oœci. A.: — No wiêc ci mówiê: je¿eli bêdziesz chcia³, bêdziesz mia³ takie serce. P.: — Ja kiedyœ chcia³em i co?

354 W duchowej klinice

A.: — Nikt ci w tym nie pomo¿e. P.: — Nikt mi w tym nie pomo¿e? Ka¿demu chcecie pomagaæ, a mnie nie pomo¿e- cie? Dlaczego nie chcecie mi pomóc? A.: — Chcieliœmy, tydzieñ temu. Odwróci³eœ siê do nas plecami. P.: — Widzisz, jacy jesteœcie? A ka¿dy by chcia³ pomagaæ! Robiæ wszystko, po- magaæ jedno drugiemu, wyci¹gaæ rêce, a tacy jesteœcie s³abi. I co? Tydzieñ temu siê nie uda³o i ju¿ nie chcemy pomagaæ? Och, jak ³adnie! A.: — Nadu¿y³eœ zaufania. P.: — Czyjego zaufania? Mia³em tu przyjœæ na jeszcze jedn¹ rozmowê i co? Na- wet nikt mnie nie spyta³, co siê sta³o od ubieg³ego tygodnia. (Jest to aluzja do jakichœ wydarzeñ ze sfery pozamaterialnej. Najprawdopodobniej Gejlen zda³ sobie sprawê, ¿e jego dzia³ania s¹ stale kontrolowane przez Duchy wy¿sze.) A.: — Co siê sta³o? P.: — Myœlisz, ¿e ci teraz powiem? Teraz to ja nie chcê! A.: — Je¿eli siê teraz odwrócisz, to nikt ci ju¿ nie pomo¿e. P.: — Gadasz! Nie wierzê w to! A.: — Zobacz, tak wygl¹daj¹ twoje z³ote szaty. (Pokazuje rysunek wykonany przez Katarzynê, przedstawiaj¹cy rzeczywisty wize- runek postaci Gejlena.) P.: — To jest k³amstwo! Nie k³am. A.: — To nie k³amstwo. Tak wygl¹daj¹ twoje z³ote szaty. P.: — (œmieje siê) A.: — To jest œmieszne? To jest tragiczne. P.: — Kto je widzia³? A.: — Katarzyna je widzia³a. Ona chce ci pomóc. P.: — Nie chcê waszej pomocy. A.: — Odwracasz siê? P.: — Ja siê nigdy nie odwracam, zawsze tu przychodzi³em. Nie chwalê siê swoj¹ obecnoœci¹. Jestem skromny. A.: — Ty jesteœ skromny? Popatrz na owo z³oto na swoich szatach. P.: — Ono jest symbolem w³adzy. A.: — Ta czerñ? P.: — Nie widzê ¿adnej ró¿nicy. Te szaty s¹ piêkne. Kapi¹ od z³ota. Ka¿dy kamieñ jest oznak¹ w³adzy. Zobaczcie, co zrobi³em z t¹ rodzin¹.(...)”. Adam jeszcze przez chwilê rozmawia³ z Gejlenem. Czas seansu zbli¿a³ siê jednak do granicy bezpieczeñstwa i wokó³ pracuj¹cych mediów zaczê³o krz¹taæ siê coraz wiêcej Duchów opiekuñczych. Sytuacja ta przerazi³a Gejlena do tego stopnia, ¿e w ja- kiœ sposób wyrwa³ siê z cia³a Paw³a i uciek³. Opiekun seansu nie interweniowa³ — przypadek od³o¿ony zosta³ do powtórnego rozpatrzenia. Z analizy treœci komunikatów wynika, ¿e walka o Gejlena trwa³a tak¿e poza sean- sem, w sferze pozamaterialnej. Niestety nie by³o na ten temat ¿adnych przekazów

355 Opowieœci spirytystyczne szczegó³owych. Jednak stenogram z kolejnego seansu ujawnia wiele szczegó³ów dotycz¹cych form tych oddzia³ywañ. Gejlen ponownie zosta³ na si³ê inkorporowa- ny w Paw³a i rozmawia³ z Adamem. Do inkorporacji dosz³o z wielkimi oporami ze strony Ducha, który by³ œmiertelnie przera¿ony. Kontrolê sprawowa³y Kasia i Kata- rzyna. Ta ostatnia w koñcowej czêœci seansu tak¿e w³¹cza siê do rozmowy, udzielaj¹c swego cia³a jednemu z Duchów, który przyby³ pomóc Gejlenowi: „K.: — (...) On ma na twarzy kaganiec. Nie mo¿e zrobiæ nic z³ego. (Jest to wizja symboliczna bêd¹ca oznak¹ opieki wy¿szego rzêdu. Dla Gejlena jednak przedstawia siê niezmiernie realistycznie, co jest jeszcze jednym powodem cierpienia. Opiekun seansu sugeruje, by Adam zwróci³ na to uwagê w kontekœcie przesz³oœci Ducha.) A.: — Dlaczego masz na twarzy kaganiec? P.: — To wy mi go za³o¿yliœcie. Wszystko przez was. Coœcie ze mn¹ zrobili? (P³acze.) A.: — Dlaczego nas obarczasz win¹? P.: — Dlaczego mnie tak boli? A.: — Nie chcemy, ¿eby ciê bola³o. P.: — Dlaczego jestem tutaj? A.: — Nie chcia³eœ przyjœæ? P.: — Nie. A.: — Dlaczego? Czy ktoœ z nas zrobi³ ci coœ z³ego? P.: — Tak. A.: — Co? Opowiedz nam. P.: — Nie mogê. A.: — Czy to dotyczy twojej przesz³oœci? P.: — Nie powiem. A.: — Dlaczego? P.: — Nie chcê. A.: — Opowiedz nam o tym. P.: — Nie mogê. A.: — S³uchamy ciê. Nikt z ciebie nie bêdzie szydzi³ ani drwi³. P.: — Nie wierzê wam. A.: — Postaraj siê uwierzyæ. P.: — Nie mam po co. A.: — Dlaczego tak s¹dzisz? P.: — Ca³y czas mi coœ robicie. A.: — Nikt tu nie zrobi³ ci nic z³ego. P.: — Jak to nie? Dlaczego mnie tak boli? A.: — Opowiedz nam o swojej przesz³oœci. Je¿eli opowiesz, twój ból w du¿ym stopniu stanie siê mniejszy. P.: — To nieprawda.

356 W duchowej klinice

A.: — Uwierz w to. P.: — Nie. A.: — Choæ raz w ¿yciu w coœ uwierz. P.: — Nie wierzê ci. Nie wierzê wam. Nie wierzê w nic. A.: — Postaraj siê uwierzyæ. P.: — Nie bêdê wierzy³, nie chcê. A.: — Opowiedz nam o swojej przesz³oœci. P.: — Nie mogê. A.: — Postaramy siê ci pomóc. Spróbuj, je¿eli tak cierpisz. P.: — Nie chcê. A.: — Je¿eli tak bardzo cierpisz, powróæ w sw¹ przesz³oœæ. Nie masz nic do stra- cenia. P.: — Ja chcê wróciæ. (Ma na myœli sferê pozamaterialn¹. Chce opuœciæ seans.) Nie chcê tu byæ. Nie chcê tu byæ! A.: — To ³aska, ¿e mo¿esz byæ tutaj z nami, wykorzystaj to. P.: — Jest mi tu Ÿle. Jest mi tu bardzo Ÿle. A.: — Mo¿e ci byæ dobrze. To zale¿y od ciebie. P.: — Nie chcê, nie mogê. A.: — Powróæ pamiêci¹ do swojej przesz³oœci. P.: — Nie potrafiê. A.: — Skup siê. P.: — Nie potrafiê. A.: — Skoncentruj siê. P.: — Nie chcê. A.: — Powróæ do swojej przesz³oœci. Pomo¿emy ci. P.: — To nieprawda. Zabijacie mnie. Zabijacie mnie powoli ju¿ od pewnego czasu! A.: — Nikt z nas ciê nie zabija. P.: — Jak to nie! A.: — Zabija ciê twoja nienawiœæ. P. (nie s³ucha): — Dlaczego mnie tak boli? Dlaczego nie mogê nic zrobiæ moimi rêkoma? Dlaczego nie mogê otworzyæ oczu? Dlaczego nie mogê powiedzieæ tego, co chcê? Co mi przeszkadza? Dlaczego jesteœcie tacy? A.: — Nikt z nas ci tego nie zabrania. P.: — Jak to nie? A.: — To si³y, które s¹ nad tob¹. P.: — Jakie si³y? Nie ma takich si³. Nic nie ma. Ja jestem najpotê¿niejszy. A.: — To w³aœnie te si³y i ta wiara powoduj¹, ¿e stajesz siê tak ma³y. P.: — Jakie si³y? Jaka wiara? Co to jest? Nie rozumiem, o czym mówisz. Wiem tyl- ko, ¿e kiedy przychodzê tutaj, dziej¹ siê z³e rzeczy. Nie mam r¹k! Koñcz¹ siê w nad- garstkach, tam s¹ kikuty! (To kolejny element potwornej wizji Gejlena.) A.: — Co to takiego, te z³e rzeczy?

357 Opowieœci spirytystyczne

P.: — Nie mam r¹k! Dlaczego nie mam r¹k? Patrzê, ale ich nie ma. A.: — Nareszcie stajesz siê normalny. P.: — Normalny, bez r¹k? Co to za ¿ycie! A.: — Nareszcie nie mo¿esz nikomu wyrz¹dziæ krzywdy. P.: — Jak to nie mogê! Ca³y czas to robiê. Ale dlaczego nie mam r¹k? Nie ma r¹k! A.: — Bêdzie tak nadal. To bêdzie trwa³o. P.: — Niech ona mi powie, ta czarna, dlaczego nie mam r¹k. Ona wie. (Ma na myœli Katarzynê, która w tym czasie mia³a kolejn¹ symboliczn¹ wizjê. Gejlen, widz¹c wywo³uj¹cego j¹ opiekuna Katarzyny, domyœli³ siê, ¿e dotyczy ona jego osoby.) A.: — Tak, bo ona widzia³a fragment twojej przesz³oœci i wie, co wtedy robi³eœ. Czy chcesz, ¿eby nam o tym opowiedzia³a? Czy sam nam o tym opowiesz? P.: — Ja nie wiem. Ja nie powiem. Niech ona mi powie. A.: — Wiêc chcesz, ¿eby nam o tym opowiedzia³a? (Gdyby Gejlen sam opowiedzia³ o swojej przesz³oœci, by³oby to dla niego silniej- szym prze¿yciem ni¿ opowieœæ Katarzyny. Adam stara siê wymusiæ to opowiadanie.) P.: — Tak. A.: — Tak trudno ci siê do tego przyznaæ? P.: — Ja nie wiem. Ja nic nie wiem. Ja wiem tylko, ¿e nie mam r¹k i ¿e mnie boli. Dlaczego mi uci¹³eœ rêce? A.: — Naprawdê chcesz, ¿eby ci o tym opowiedzia³a? P.: — Nie wiem, ale coœ mi mówi, coœ mi ka¿e poprosiæ o to. Nic nie chcê. Ja sam nie chcê, ale ktoœ mi ka¿e! A.: — Wiêc poproœ. P.: — Bojê siê. A.: — Nie bój siê, poproœ. (Bierze Paw³a za rêkê.) P.: — Nie, nie ³ap mnie, to mnie boli jeszcze bardziej. Nie mo¿na. Nie chcê. A.: — Zadajê ci jeszcze raz pytanie. Opowiesz nam o swojej przesz³oœci sam, czy chcesz, ¿eby ona nam o tym opowiedzia³a? Oczekujê konkretnej odpowiedzi, teraz. P.: — Dlaczego mnie ch³ostasz. Czego chcesz ode mnie? A.: — Teraz! Proszê, opowiedz nam o niej. S³uchamy ciê. (Nastêpuje interwencja jednego z Duchów wy¿szych.) P.: — Dobrze ju¿, powiem, tylko zostaw mnie. Przestañ! (Kolejna interwencja z ze- wn¹trz. Coœ siê dzieje w sferze pozamaterialnej. Nastêpuje przerwa w rozmowie. Gejlen powtórnie siê inkorporuje.) P.: — Bo¿e mój! Co ja mówiê?! Co ja mówiê?! Tego imienia nie wymawia³em przez tyle lat. To jest tak potworne, tak straszne. Jak jasno! Gdzie ja jestem? Wiem tylko, kim jestem teraz. Stary, wyrafinowany diabe³. Tak mi z tym dobrze. (Kolejna interwencja. Opiekunowie dochodz¹ do wniosku, ¿e trzeba postêpowaæ bardziej ra- dykalnie.) Puœæ mnie, zostaw, sk³ama³em, wiem. Ju¿ powiem. Powiem, co chcecie wiedzieæ. Ale nie dlatego, ¿e ja chcê, lecz dlatego, ¿e mi ka¿¹. Tak wiele z³a. Morze krwi. Wielkie morze krwi. Z niego wy³aniaj¹ siê ludzkie rêce, nogi, twarze z wy³u-

358 W duchowej klinice pionymi oczyma. Poder¿niête gard³a. To ja to zrobi³em. Nawet nie wiecie, jak¹ przy- jemnoœæ mo¿na czerpaæ z podrzynania garde³! (Interwencja.) Zostaw! I wy siê pyta- cie o moj¹ przesz³oœæ! Z.: — ¯a³uj tego i nie œmiej siê z tego, co robi³eœ! P.: — Mogê siê z tego œmiaæ. A.: — ¯e cierpisz? P.: — Ja wiem, ¿e cierpiê. (Œwiadczy to o przemianie, jaka dokona³a siê w Gejlenie od ostatniego seansu.) A.: — Bêdziesz jeszcze bardziej cierpieæ, jak bêdziesz siê œmia³. P.: — Nic nie szkodzi. Nic nie szkodzi, ¿e bêdê cierpia³. A.: — Czy oczekujesz czegoœ od nas? Czego byœ chcia³? P.: — Niczego nie oczekujê, mam wszystko. K.: — To znaczy, co masz? Powiedz! P.: — Bardzo wiele. K.: — Co? Wymieñ. P.: — Wszystko. Wszystko. W³adzê. K.: — Wracasz do swojej dawnej pozy. P.: — Nie mogê wróciæ do swojej dawnej pozy. Oni mi nie ka¿¹. (Aluzja do opie- kunów seansu.) K.: — Jesteœmy tu po to, ¿eby ci pomóc. P.: — Ja wiem. (Stwierdzenie szczere — jeszcze jedna oznaka g³êbokiej przemiany wewnêtrznej Ducha.) K.: — Wspó³czujemy ci. P.: — To nieistotne. K.: — To, co powiedzia³eœ, stanowi dla nas lekcjê. Nikt siê nie œmieje z tego, ¿e taka by³a twoja przesz³oœæ. P.: — Nie. Nic tu nie mo¿na zrobiæ. Bo wy nie wiecie najwa¿niejszego. Ka¿¹ mi powiedzieæ, wiêc wam powiem. (Uspokoi³ siê, przesta³ p³akaæ i dyszeæ. Dziwi siê swojemu stanowi.) Znamy siê bardzo dobrze. Bo¿e, czemu ja jestem taki spokojny? Czemu jestem taki spokojny? Co siê sta³o? Znamy siê bardzo dobrze, od wielu lat. To tak trudno spojrzeæ w oczy tym, którzy kiedyœ wyszydzili, wydrwili, doprowadzili do upodlenia. Jak s³odkie jest uczucie zemsty. Kiedy widaæ, jak oni sami nienawidz¹ siê wzajemnie. Kiedy wik³aj¹ siê wzajemnie w uplecione przeze mnie sieci, a potem nie rozumiej¹, co siê sta³o. Jak to przyjemnie zadawaæ cios sztyletem prosto w serce, a po- tem patrzeæ, jak wij¹ siê, jak p³acz¹. A.: — Naprawdê sprawia ci to przyjemnoœæ? P.: — Czy nigdy tego nie doœwiadczy³eœ? Czy ty siê nigdy nie mœci³eœ? Czy ju¿ zapomnia³eœ, jak sta³eœ po mojej stronie? Jak wy wszyscy byliœcie po mojej stro- nie? I co potem? (To stwierdzenie, jak i poprzednie s¹ aluzjami do jakichœ wydarzeñ z przesz³o- œci, z poprzednich wcieleñ. Jeœli wypowiedŸ ta jest prawdziwa — a wszystko na to

359 Opowieœci spirytystyczne wskazuje — Gejlen i obecne media spotkali siê ju¿ kiedyœ w doœæ mrocznych okolicz- noœciach.) A.: — Stwierdzi³eœ, ¿e... P.: — Nie przerywaj mi. I co potem? Zostawili mnie w pó³ drogi! I co? Odeszli zupe³nie daleko. A ja zosta³em sam. I jak tu siê nie mœciæ? A.: — Jak mo¿emy to naprawiæ? P.: — Ha! Naprawiæ?! Tysi¹clecia naprawiæ?! Chyba ¿artujesz. Sam mówi³eœ mi tydzieñ temu, ¿e wygl¹dam jak oblepiony b³otem. A sam zobacz, jak ty wygl¹dasz. Jak wy wszyscy wygl¹dacie. Jesteœcie tacy jaœni. Tyle w tym ciep³a. Takiego dziwne- go uczucia, którego ja nie znam. Którego nie zazna³em ju¿ od tysi¹cleci. A.: — Ale mo¿esz je poznaæ. P.: — Nie. Ja ju¿ nic nie mogê. A.: — Mo¿esz. P.: — Za wiele z³a jest za mn¹. A.: — Zobacz, jak wiele w twoim ¿yciu wydarzy³o siê w ostatnich tygodniach. Zobacz, jak wiele. P.: — Samo z³o. A.: — To nie jest z³o. To jest ³aska, która na ciebie sp³ynê³a. P.: — Czy czynienie innym z³a jest ³ask¹? Wiêc jednak jest si³a, która ka¿e czyniæ z³o! A.: — Nie mówiê o tym, ¿ebyœ czyni³ z³o. P.: — Ile ju¿ go uczyni³em! Tylko to czyni³em ostatnimi czasy. Tylko to robi³em, nic wiêcej. I co? A.: — Czy naprawdê uwa¿asz, ¿e to, i¿ spotkaliœmy siê tutaj, nie ma dla ciebie ¿adnego znaczenia? P.: — Oczywiœcie, ¿e nie! Bo zosta³em tu œci¹gniêty na si³ê. I to jest jeszcze jedna zemsta. A.: — A jak wiele doœwiadczy³eœ. P.: — Jak wiele z³ego! A.: — Od nas? P.: — Tak. A.: — Dlaczego tak s¹dzisz? P.: — Nie mam r¹k, nie mogê ciê z³apaæ za gard³o, nie mogê ci wyd³ubaæ oczu, nie mogê ich dusiæ, nie mam r¹k. Nie mam nic. Nie mogê wam zrobiæ nic. (W tym mo- mencie zmieniono taœmê magnetofonow¹.) P.: — Widzicie, znowu przerwa. A.: — I co z tego? P.: — Jestem silny. A.: — Ta przerwa nie by³a spowodowana twoj¹ ingerencj¹. (Jest to aluzja do za- k³óceñ wywo³ywanych przez Gejlena na wielu innych seansach. Potrafi³ miêdzy inny- mi unieruchomiæ magnetofon.) P.: — Przecie¿ to ja zrobi³em, tak jak ostatnio.

360 W duchowej klinice

A.: — Opowiemy ci teraz, jak zabija³eœ. P.: — Co mi powiesz? (Adam jest wyczerpany. Do rozmowy wtr¹ca siê Katarzyna inspirowana przez jednego z opiekunów w formie wizji symbolicznych.) K.: — Dlaczego zmieniasz temat? Ci¹gle mówisz o rzeczach b³ahych. P.: — A jest tu jakiœ wa¿ny temat? K.: — Tak. Na przyk³ad to, jak zabija³eœ. Dlaczego nie chcesz o tym us³yszeæ? Dlaczego nie chcesz mówiæ? P.: — Co wy mo¿ecie o tym wiedzieæ? K.: — Wszystko. Pamiêtasz? Znamy siê. P.: — Nie znamy siê. A.: — Znamy siê, ale to niewa¿ne. Pos³uchaj... P.: — Nie bêdê s³ucha³. K.: — Bêdziesz s³ucha³. Bêdziesz s³ucha³, bo ci tak ka¿ê. Nie przeszkodzisz mi. Nie jesteœ w stanie, a ja ci bêdê opowiada³a. A.: — Teraz s³uchaj. Masz milczeæ i nie przerywaæ. (Katarzyna wykorzystuje poszczególne elementy swej wizji.) K.: — Pamiêtasz? To by³o dawno. By³eœ ohydny i okrutny. Mia³eœ taki du¿y miecz. By³a wojna, mo¿e po, mo¿e przed. To by³o dawno. Nigdy nie mia³eœ rodziny. Wszystkich nienawidzi³eœ, a z tym mieczem chodzi³eœ jak wielki pan. Zabija³eœ, wbi- ja³eœ ten miecz w plecy. Ucina³eœ g³owy. A wiesz dlaczego? Tylko dlatego, ¿e tak ci siê chcia³o. Bez wa¿nego powodu. Chcia³eœ to robiæ. Po prostu to robi³eœ. To by³ taki wybryk, taka g³upia rzecz. Pamiêtasz? On by³ taki wielki. Jak wchodzi³ w szyjê tych, którzy póŸniej ginêli. I co, nie œmiejesz siê? Widzisz, nie przeszkodzi³eœ mi. Nawet marny cz³owiek mo¿e ci przeszkodziæ. Jesteœ po prostu tchórzem. Dlaczego mi nie przeszkodzi³eœ? Powiedz. Czemu mi nie przeszkodzi³eœ? P.: — Bo on mi nie kaza³. (Ma na myœli jednego z opiekunów.) On tu stoi obok mnie i ca³y czas mówi, co mam robiæ. K.: — Czy¿by? On ci mówi co masz robiæ, a ty go s³uchasz? Jesteœ taki pos³uszny, taki dobry. P.: — Nie jestem dobry. K.: — No to czemu go s³uchasz? Udowodnij, ¿e jesteœ silny! P.: — Nie mów do mnie. K.: — Bêdê mówi³a, nie przeszkodzisz mi. P.: — Ja jestem najsilniejszy. K.: — Ju¿ nie. Nigdy nie by³eœ naprawdê silny. Jedynym twoim atutem by³o to, ¿e ciê nie widziano. A kiedy ¿y³eœ — to fakt, ¿e mia³eœ broñ... P. (przerywa): — Nadal j¹ mam. K.: — I w ogóle nie mia³eœ sumienia. P.: — Co to jest sumienie? K.: — Gdzie ta twoja broñ? Gdzie ona jest? P.: — Mam j¹ tu.

361 Opowieœci spirytystyczne

K.: — Gdzie? Trzymasz j¹ w tej d³oni, której nie masz? Gdzie masz rêce? Czym trzymasz tê broñ? Znowu k³amiesz! P.: — Dlaczego znowu nie mam r¹k? (Wizja braku r¹k pojawia siê tylko wtedy, gdy Gejlen zaczyna o tym myœleæ.) K.: — No w³aœnie. Gdzie ta broñ? Gdzie te z³ote szaty? Gdzie to ciep³o, które mo¿esz mieæ? P.: — Jakie ciep³o? K.: — Takie, jak my mamy. P.: — Co to jest? K.: — A spójrz na nas. P.: — Ca³y czas patrzê i nic nie widzê. K.: — My chcemy ci je daæ. P.: — Nie chcê tego. K.: — Nie chcesz? Tyle razy mówi³am ci, ¿e ciê kocham. (Aluzja do wspomnia- nych rozmów poza seansami.) I co? Co czujesz? P.: — Nie wierzê ci. K.: — Nie wierzysz mi? To dlaczego mnie atakujesz? Dlaczego? Dlaczego chcesz przeze mnie mówiæ? P.: — Bo ciê nienawidzê. K.: — Jak to nienawidzisz? Wiesz jakie to jest b³ahe? P.: — K³amiesz. K.: — Nie k³amiê. Ja nie k³amiê, wiem, co mówiê. Ty nawet s³uchaæ nie potrafisz, a chcesz rz¹dziæ. Gdzie ty masz w³adzê? Nie masz jej. Nigdy jej nie mia³eœ. Wydawa- ³o ci siê tylko. Spójrz na siebie, jak ty wygl¹dasz. P.: — Wszystko jest dobrze, tylko ja nie mam r¹k. K.: — Cierpisz z tego powodu? P.: — (milczy) K.: — Powiedz mi, czy cierpisz z powodu, ¿e nie masz r¹k? P.: — Nie, jestem dumny. K.: — To dlaczego ci¹gle o tym mówisz, ¿e ich nie masz? Mówisz z wyrzutem, z ¿alem, z przykroœci¹. P.: — (milczy) K.: — Dlaczego mówisz, ¿e ich nie masz w³aœnie w ten sposób? P.: — Bo siê dziwiê. K.: — Czemu? Co jest takiego dziwnego? P.: — Sama byœ siê zdziwi³a, gdybyœ jeszcze wczoraj mia³a rêce, a dzisiaj by ich nie by³o. K.: — Przecie¿ ty nie ¿yjesz na Ziemi. Nie jesteœ cz³owiekiem. P.: — A kim jestem? K.: — Ju¿ nie nale¿ysz do tego œwiata. Zreszt¹ sam o tym dobrze wiesz i nie zmie- niaj tematu.

362 W duchowej klinice

P.: — Naucz mnie, kim jestem. A: — Pamiêtasz? Spójrz. (Pokazuje rysunek przedstawiaj¹cy dwa serca. Jedno z nich jest wielkie i czerwone, drugie zaœ malutkie i ca³e czarne.) Zgadnij, gdzie na tym rysunku jest twoje serce? P.: — Ja nie mam serca. A.: — Zobacz to biedne, ma³e, czarne serce. To jesteœ w³aœnie ty. K.: — Takie okropne, przegni³e, ca³e w b³ocie. A.: — Spójrz. P.: — Nie chcê z wami rozmawiaæ. A.: — To nie zale¿y od ciebie. P.: — Ja chcê z niego wyjœæ. (Ma na myœli Paw³a.) K.: — Masz cia³o? Pamiêtasz, jak mi siê pokazywa³eœ? Nie mia³eœ cia³a, by³eœ tyl- ko szkieletem. Pamiêtasz to? To by³o wtedy, gdy spotkaliœmy siê pierwszy raz. P.: — Jak ³atwo ciê przestraszyæ. K.: — Nie przestraszy³am siê, dobrze o tym wiesz. Gdybym siê przestraszy³a, to by mnie tutaj nie by³o. Przecie¿ pokazywa³eœ mi mój pogrzeb. Mówi³eœ, ¿e mnie za- bijesz, jeœli tutaj przyjdê i powiem o wszystkim. I co? Nic siê nie sta³o. P.: — Poczekaj. K.: — Nie, nic siê nie stanie. P.: — Gdyby nie ta wasza obstawa, by³oby tu inaczej. K.: — Nie by³oby inaczej. Nie przestraszy³eœ mnie, pamiêtasz? Nie uda³o ci siê, wiêc nie by³oby inaczej. Nie by³o wtedy obstawy. Byliœmy sami, sam na sam. P. (odbiega od tematu): — Zrobi³em wam ³askê, ¿e jestem poœród was. K.: — Nie zrobi³eœ nam ¿adnej ³aski. Chcieliœmy ci pomóc i to dziêki nam jesteœ tutaj. Gdyby nie nasze dobre chêci, nigdy byœ siê tutaj nie znalaz³. P.: — Nie ma dobrych chêci. Jest tylko zemsta. Wy te¿ siê mœcicie. Ca³y czas siê mœcicie. Za to, ¿e ja mœci³em siê na was. A.: — Nie mœcimy siê na tobie. Po prostu ci wspó³czujemy. P.: — Nie znam tego uczucia. K.: — To poznaj. P.: — Po co? K.: — ¯eby ci by³o ciep³o, ¿ebyœ mia³ rêce, cia³o — po to. ¯ebyœ mia³ przyjació³. P.: — Mam przyjació³. K.: — Wydaje ci siê. Jesteœ silny, dlatego ich masz. Ale teraz oni uciekaj¹. A.: — Zobacz, jak siê przestraszyli. Nie ma ich ju¿ tutaj. S¹ tak marni jak ty. P.: — Jestem potê¿ny. A.: — Chcesz zobaczyæ kogoœ potê¿nego, to spójrz. To jest potêga, która znajduje siê nad tob¹. (Pokazuje portret opiekuna, który pilnuje Gejlena.) P.: — (milczenie) A.: — To jest prawdziwa potêga. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawê.

363 Opowieœci spirytystyczne

P.: — Kto to jest? (Od tej pory szepcze.) A.: — To jest pan i w³adca. Ca³e twoje ¿ycie jest mu podporz¹dkowane. On zade- cyduje o twojej przysz³oœci. P.: — Dlaczego tak bol¹ mnie oczy. A.: — Od œwiat³a. P.: — Dlaczego on tak œwieci? A.: — Bo jest wspania³y. P.: — Ja te¿ jestem wspania³y, ale nie œwiecê... A.: — On jest wszystkim. A do ciebie dociera zaledwie jakiœ tam procent pro- mieni, które bij¹ od niego. (Coœ dzieje siê w sferze pozamaterialnej. Rozmowa siê rwie.) P.: — Nie widzê go. A.: — Nie widzisz go? P.: — Ju¿ nie. A.: — A co widzisz? P.: — Jest czarno. A.: — Spójrz jeszcze raz. P.: — Nie widzê rysunku, widzê przestrzeñ. Widzê bardzo czarne niebo. A.: — Nie k³am. Nie ok³amiesz nas. Widzisz wspania³e œwiat³o, które ciê zabija, które ciê upokorzy³o. P.: — Nie widzê go. Jak gor¹co. Przestañ. Coœ ty zrobi³? Przestañ! A.: — Spójrz na jego twarz, na œwiat³o, jakie bije od jego postaci. P.: — Nie mogê. A.: — Na ¿ar i gor¹co, jakie bij¹ z jego serca. One ciê stopi¹. P.: — Jak gor¹co. A.: — Ma byæ gor¹co. To dopiero czêœæ tego wspania³ego ognia, który ciê znisz- czy, je¿eli nie zmienisz swojego ¿ycia. P.: — Co mam zmieniæ? A.: — Zmieniæ swoje ¿ycie. P.: — Nie umiem ¿yæ inaczej. A.: — Umiesz. Gdybyœ nie potrafi³, nigdy byœ siê tutaj nie znalaz³. K.: — Je¿eli chcesz, nauczymy ciê. Ale ty nie chcesz, co? Przyznaj siê. P.: — Nie chcê. A.: — Spójrz na to œwiat³o. P.: — Nie bêdê. A.: — U kresu dni twego panowania nie bêdziesz widzia³ nic oprócz tego œwiat³a. Ono siê stanie twoj¹ kar¹, bêdzie ciê spala³o. Twoja wiecznoœæ tak w³aœnie bêdzie wygl¹daæ. Ty wiesz, ile tu jest wspania³ego, gor¹cego œwiat³a. P.: — Potworne. A.: — Wspania³e. Tak w³aœnie bêdzie. P.: — To nieprawda.

364 W duchowej klinice

A.: — Niestety dla ciebie tak. To prawda i doskonale zdajesz sobie z tego spra- wê. Najgorsze jest to, ¿e bêdziesz siê topi³. Twoja czerñ stanie siê coraz bledsza. Nawet twoi ¿a³oœni przyjaciele odwróc¹ siê od ciebie. Staniesz siê tak s³aby, tak mizerny. P.: — Oni s¹ po mojej stronie. (Aluzja do Duchów ni¿szych, które mu kiedyœ towa- rzyszy³y.) K.: — Bêdziesz mniejszy od ka¿dego z nich. A.: — Doskonale zdajesz sobie sprawê, ¿e siê odwróc¹ w odpowiedniej chwili. Dot¹d imponowa³eœ im. Teraz ju¿ ich nie ma. Ju¿ dawno stchórzyli, a ty ju¿ nie masz nawet si³y, ¿eby siê przeciwstawiæ. Po prostu nie móg³byœ siê przeciwstawiæ. Nie jest to w twojej mocy. Ka¿dy promieñ tego œwiat³a jest stokroæ silniejszy od ca³ej twojej mocy. To smutne dla ciebie, lecz prawdziwe. Musisz w to uwierzyæ. Spójrz na to. P.: — Czego ode mnie chcesz? A.: — ¯ebyœ siê ukorzy³ i zrozumia³. P.: — To wy siê ukorzycie przede mn¹. (Adam otrzymuje od Katarzyny informacjê, ¿e w pobli¿u pojawi³ siê Duch kobiety trzymaj¹cej na rêku ma³e dziecko.) A.: — Spójrz. Czy w tym œwietle zauwa¿asz kogoœ? P.: — Widzê j¹ i co z tego? Kim ona jest? A.: — Nie bêdê ci wyjaœnia³, bo wiesz. Nie oszukasz nas. P.: — Nie wiem, kto to jest. A.: — Ju¿ kiedyœ próbowa³a ci pomóc, lecz ty odrzuci³eœ jej pomoc. Kiedyœ ko- cha³eœ j¹, póŸniej j¹ zniszczy³eœ. J¹ i jej dziecko. Doskonale wiesz. P.: — Nie pamiêtam. A.: — Ona jest otoczona œwiat³em, a mimo to przysz³a tu, by ci pokazaæ, ¿e chce dla ciebie dobrze. P.: — Kto to jest? A.: — Zobacz, jak jej ³zy ciekn¹ po twarzy. Ona p³acze z twojego powodu. P.: — Nie znam jej. A.: — Czy te ³zy ciê nie rani¹? P.: — Tak wiele ich wywo³a³em. Jedne wiêcej, jedne mniej. To nieistotne. A.: — Bardzo istotne. Jej ³zy powinny ciê raniæ szczególnie. Przyjrzyj siê im. P.: — Czemu s¹ czerwone? A.: — S¹ pe³ne bólu, cierpienia, ale i mi³oœci do ciebie. P.: — Nie znam jej. A.: — Znasz doskonale. Przestañ k³amaæ. P.: — Czego ona chce? A.: — Ciebie. P.: — Nie wiem, co powiedzieæ. (D³ugie milczenie.) Dlaczego ona tak patrzy? A.: — Czeka, a¿ siê zdecydujesz. P.: — Na co?

365 Opowieœci spirytystyczne

K.: — Czy s³yszysz, co ona mówi? Czy chcesz, ¿eby mówi³a przez kogoœ z nas? P.: — Nie s³yszê. Nie wiem, co powiedzieæ. A.: — Pos³uchaj tej kobiety. Pos³uchaj, co ci powie. P.: — Ona mówi, ale ja nic nie s³yszê. (Nastêpuje inkorporacja Ducha kobiety w Katarzynê.) K. (p³acze): — Jak mo¿esz mnie nie pamiêtaæ? Nie mów, ¿e mnie nie pamiêtasz. Dziecka te¿ nie pamiêtasz? P.: — Co to za g³os? A.: — Dobrze wiesz. P.: — Czyj to g³os? Powiedz mi. K.: — Kiedyœ da³am ci mi³oœæ. Da³am ci jej tak du¿o. Chcê ci j¹ nadal dawaæ. P.: — Ale ja ciê nie znam. K.: — Tak ma³o dla ciebie znaczy³am? Tak ma³o? P.: — Jesteœ jedn¹ z wielu. K.: — Wiêc chocia¿ teraz przyjmij to, co dajê. P.: — Jakim prawem? K.: — Prawem mi³oœci. Prawem modlitwy. Tak siê modli³am o ciebie. Tak siê modli³am. Nie wiem, czy nie ¿a³owaæ. Widz¹c ciebie, mo¿na ¿a³owaæ, wierz mi. P.: — Kim ty jesteœ? K.: — Kim ja jestem? A jak myœlisz, kim ja jestem? Kim ja jestem? P.: — Widzia³em w koœciele taki obraz... To twój portret. (Stwierdzenie doœæ dziwne — mo¿e to byæ aluzja do Maryi. Gejlen jest tak przejê- ty, ¿e nawet obecnoœæ Ducha tej kategorii nie zdziwi³aby go zbytnio. Zmarli dosyæ czêsto traktuj¹ pierwsze spotkane Duchy wy¿sze jako osobistoœci z ziemskiego ¿ycia religijnego.) K.: — Co dalej? P.: — Nie wiem. Ju¿ nic nie wiem. K.: — A pamiêtasz to dziecko? Spójrz na nie. Przyjrzyj siê mu. Zobacz jak ono wygl¹da, co ci przypomina. Kogo ci przypomina? P.: — Jest wiele dzieci na œwiecie. K.: — Ja nie mówiê o wszystkim! Mówiê o tym, które tutaj jest. O tym, które ci pokazujê. Czy¿byœ go nigdy nie widzia³? Nie k³am. Przypomnij sobie. Dobrze poszu- kaj w swej pamiêci. P.: — Ktoœ je zabra³. K.: — Ktoœ je zabra³! Kto je zabra³? P.: — Nie wiem. Wiem, ¿e go zabi³em. Mia³o niebieskie oczy, krêcone blond w³osy. K.: — I krew, która po nim œcieka³a. P.: — Wiêc nie tylko zabra³, ale i zabi³? K.: — WeŸ to dziecko na rêce, proszê ciê. P.: — Ja nie mam r¹k. Bo¿e, czemu ja nie mam r¹k?!

366 W duchowej klinice

(Teraz dopiero mo¿na zrozumieæ, dlaczego Gejlen zosta³ pozbawiony r¹k. Wizja ta ma wstrz¹sn¹æ jego sumieniem.) K.: — WeŸ to dziecko. Chocia¿ teraz powiedz mu, ¿e je kochasz, ¿e ci ¿al. Spró- buj, zobaczysz, jakie to jest cudowne. Spróbuj coœ zmieniæ. A.: — WeŸ je na rêce. P.: — Nie mogê. K.: — Ja ci je dajê, weŸ je. (Adam i Katarzyna ³api¹ Paw³a za rêce. Duch ponownie widzi swoje rêce.) P.: — Nie mogê go wzi¹æ. K.: — Mo¿esz. WeŸ je proszê. Zobacz — ono tak prosi, tak patrzy, tak czeka. Tak bardzo prosi, ¿ebyœ je wzi¹³ na rêce. P.: — Nie mogê znieœæ tego spojrzenia. (p³acze) K.: — Mo¿esz. Ono nie ma do ciebie ¿alu. Ono po prostu chce twojego uczucia. Ono tylko tego chce. P.: — Ja nie umiem kochaæ. K.: — A sk¹d ty mo¿esz o tym wiedzieæ? WeŸ je. P.: — Nie umiem kochaæ. Ju¿ nie wiem, zapomnia³em. K.: — Ja ciê nie proszê o to, byœ kocha³, lecz ¿ebyœ wzi¹³ je na rêce. A.: — Spójrz na nie. Ono ma klucz do twojego serca. P.: — Ja wiem, ale nie mogê siê otworzyæ. A.: — Mo¿esz. Spójrz na nie. To twoja ostatnia szansa. P.: — Kiedy otworzê to serce, wyp³ynie z niego morze krwi. Zaleje je, utopi. Uto- pi to dziecko. A.: — Nie utopi. P.: — Utopi wszystko. Wyp³ynie wiele krwi. A.: — Ma wyp³yn¹æ. P.: — Dlaczego? A.: — Zobaczysz. Zrób to. P.: — Dlaczego ma wyp³yn¹æ? Ja go nie chcê zabiæ! A.: — Masz tylko wzi¹æ to dziecko na rêce. Masz otworzyæ swoje serce. K.: — WeŸ je i potrzymaj chocia¿ przez chwilê. Przytul je. Tylko o to prosimy we dwoje. P.: — Czy nie rozumiecie, ¿e wszystko, co biorê do r¹k, umiera? ¯e wszystko, czego siê tykam, za chwilê le¿y martwe u moich stóp? (Jest to aluzja do jeszcze jednej z wizji przeœladuj¹cych Gejlena.) K.: — Ono nie umrze, zobaczysz. WeŸ je na rêce, nie zrobisz mu krzywdy. P.: — Nie chcê siê na nim mœciæ, nie mam powodu. Nie mogê. A.: — Nie zrobisz mu krzywdy. K.: — Zobacz, trzymasz moj¹ rêkê, a czy ja umieram? Nie umieram. Stojê i pro- szê ciê, ¿ebyœ wzi¹³ je na rêce — wiêc weŸ.

367 Opowieœci spirytystyczne

A.: — Przed tob¹ du¿a szansa, wykorzystaj j¹. P.: — (£amie siê, dr¿y, p³acze.) A. (zwraca siê do innych mediów): — Pomódlmy siê o to, ¿eby wzi¹³. (I do Gejle- na.) Jesteœmy z tob¹, nic siê nie stanie. P.: — Ja nie chcê go zabiæ. K.: — Nie zabijesz go, weŸ je na rêce. A.: — To dziecko jest pod ochron¹. Nic mu nie zrobisz, nawet gdybyœ chcia³. P.: — Kto je chroni? K.: — Jego w³asna mi³oœæ je chroni, mi³oœæ tego dziecka. P.: — Ja nie wiem, co to jest mi³oœæ. A.: — Nie musisz wiedzieæ. WeŸ je tylko na rêce. Nie broñ siê przed tym. K.: — Spójrz, jakie ono jest s³odkie. Tak patrzy na ciebie tymi niebieskimi ocza- mi. Œmieje siê i prosi ciê. Zobacz, jak siê ³adnie œmieje. P.: — Dlaczego? A.: — Bo chce ci pomóc. K.: — Ono ciê lubi, zobacz. P.: — Nigdy ¿adne dziecko do mnie nie podesz³o. ¯adne dziecko. K.: — Ale teraz jest inaczej. P.: — Dlaczego? A.: — Teraz masz szansê. Teraz jest inaczej. P.: — Kto mi da³ tê szansê? K.: — Oni wszyscy, którzy tutaj siedz¹, my. Ju¿ dawno. To nie jest wa¿ne. Mo¿e kiedyœ to zrozumiesz, ale teraz chcemy tylko, ¿ebyœ je wzi¹³. Popatrz, o ile ³atwiej ci to przychodzi. A.: — WeŸ je, póki masz w³adzê w swoich d³oniach. K.: — Jeszcze trochê. Dopóki masz te rêce. Dopóki je masz, zrób to, proszê ciê. To dziecko te¿ ciê tak prosi. A.: — Masz jeszcze trochê czasu. K. (po chwili): — I jak? (Gejlen ostro¿nie ujmuje dziecko, co Pawe³ odczuwa niezwykle realistycznie.) P.: — O Bo¿e! To jest takie delikatne. K.: — Jakie, opowiedz. P.: — Ma serce! K.: — ¯yje. P.: — Ma serce, Bo¿e drogi! Dlaczego? K.: — Zobacz, ono siê œmieje. P.: — Dlaczego siê œmieje? K.: — Bo ciê lubi. P.: — Jak mo¿na lubiæ kogoœ, kto nie ma twarzy? (Aluzja do jeszcze jednej wizji.) K.: — Mi³oœæ nie zwraca uwagi na takie szczegó³y. Ono ciê kocha. Poza tym, w jego oczach jesteœ ³adny. Bo mi³oœæ sprawia, ¿e ten, kogo siê kocha, jest piêkny. Ja te¿ wi-

368 W duchowej klinice dzê, ¿e jesteœ ³adniejszy. Naprawdê jesteœ. Czy nie chcesz takim pozostaæ? Czy nie warto? Kiedyœ mi siê podoba³eœ, teraz te¿. Tylko trochê mi szkoda tego czasu, który zmarnowa³eœ. Teraz mo¿na to naprawiæ. Taka szansa ju¿ nigdy siê nie powtórzy. Chcesz trzymaæ to dziecko dalej? Opiekowaæ siê nim? Chcesz ¿eby patrzy³o na cie- bie, mówi³o, ¿e jesteœ ³adny? P. (bardzo cicho): — Tak. K.: — Ale pamiêtaj, ¿e musisz mu dawaæ. P.: — Ja nic nie mam. K.: — Masz. Masz du¿o. Przecie¿ da³eœ mu uczucie, trzymasz je teraz na rêkach. Czujesz to? Nie umiesz nazwaæ tego uczucia, ale ono jest. Niech tak pozostanie. Spróbuj. A.: — Spójrz, to dziecko przynios³o ci serce. Spójrz na nie. P.: — Ono ma kwiaty. Niebieskie kwiaty. A.: — Dla ciebie. P.: — Dlaczego? A.: — Chce ci pomóc. My te¿. P.: — Nie zas³ugujê na to. K.: — Niewa¿ne, czy zas³ugujesz, czy nie. Sk¹d ty mo¿esz o tym wiedzieæ. To, ¿e my ci je dajemy, oznacza, ¿e mo¿esz sobie na to zas³u¿yæ. Mo¿esz. Powtarzam, mo- ¿esz. Je¿eli zechcesz. P.: — Jak? K.: — Trzymaj je i nie wypuszczaj. A.: — Sta³eœ siê opiekunem tego dziecka. Jesteœ odpowiedzialny za jego ¿ycie. To, co siê z tym wszystkim stanie, zale¿y wy³¹cznie od ciebie. K.: — Spójrz na tych wszystkich ludzi, którzy tutaj siedz¹. Oni daj¹ ci to samo. To samo, co to dziecko. Ja te¿ ci to dajê. P.: — Oni s¹ czyœci, ja jestem brudny. K.: — To dziecko te¿ jest czyste, a jakie to piêkne uczucie mieæ je, mieæ jego spoj- rzenie. Oni daj¹ ci coœ wiêcej, daj¹ ci mi³oœæ. My dajemy ci tê mi³oœæ. P.: — Ja mam brudny p³aszcz. Pobrudzê je. K.: — To nic. Nie pobrudzisz. A nawet je¿eli, to nikt z nas nie bêdzie mia³ o to pretensji. A.: — Z ka¿dym dniem ten brud bêdzie znika³ pod warunkiem, ¿e bêdziesz praw- dziwym opiekunem dla tego dziecka, ¿e pokochasz je gor¹co. P.: — Nie potrafiê. A.: — Potrafisz. K.: — Ja zawsze bêdê przy tobie, pamiêtaj o tym. Zawsze. Musimy byæ razem. Tym razem musimy byæ naprawdê razem. A.: — Sta³eœ siê kimœ odpowiedzialnym za ¿ycie innych. Od ciebie zale¿y, co z tym zrobisz. K.: — Ja ciê poprowadzê, poka¿ê ci wszystko. Poka¿ê ci, jak ¿yæ. Nauczê ciê. Dam ci to, co bêdzie potrzebne. Zobaczysz, ¿e twoje rêce pojawi¹ siê na sta³e, lecz

369 Opowieœci spirytystyczne nie bêd¹ ju¿ s³u¿y³y do trzymania broni. Bo jeœlibyœ tylko wzi¹³ j¹ w swoje rêce, po- myœla³ Ÿle o kimkolwiek, one by zniknê³y. To dziecko by zniknê³o i ja te¿. Nie straæ tego, proszê ciê. Nie chcê znowu p³akaæ. Uratuj nasze ¿ycie. P.: — Oni bêd¹ siê mœciæ. K.: — Nie bêd¹ siê mœciæ. Oni dadz¹ ci mi³oœæ, dadz¹ ci przyjaŸñ. P.: — Nie rozumiem. K.: — Nie musisz. Jeszcze jest czas. Zrozumiesz. Na razie uwierz mi. Czy mi wie- rzysz? P.: — (milczy) K.: — Spójrz na mnie. Patrz mi w oczy i mi powiedz, kim ja dla ciebie jestem? Zaufaj mi. Pamiêtasz, kiedyœ wo³a³eœ mnie, chocia¿ sam o tym nie wiedzia³eœ. P.: — To by³o tak dawno. K.: — Tak. Teraz jest inaczej. Teraz widzimy wszystko jasno. Ty widzisz wszystko jasno. A ja wiem, czego potrzebujesz. Chcê ci to daæ. Oni te¿ chc¹ ci to daæ. Oni nie maj¹ za z³e, ¿e zrobi³eœ tyle z³ego. W zamian chc¹ ci daæ w³aœnie uczucie, przyjaŸñ. P.: — Zabior¹ mi to dziecko. K.: — Nie zabior¹ ci. Zobacz, czy ktokolwiek próbuje je odebraæ? A przecie¿ mogliby to zrobiæ. P.: — Dlaczego tego nie robi¹? K.: — Bo ciê kochaj¹. Kochaj¹ to dziecko. I oni nigdy nie zrobi¹ ci nic z³ego. A.: — Czy zrozumia³eœ to, co chcieliœmy ci powiedzieæ? P.: — Nie wiem. Chyba tak. A.: — Bóg zechcia³ zmyæ twoje winy. Chwal Go za to i mów o tym wszystkim. Niech ten obraz zostanie w twojej pamiêci, a dziecko niech czuje siê w pe³ni bez- pieczne w twoich rêkach. Jego ¿ycie zale¿y od ciebie. Pamiêtaj o tym. K.: — Pamiêtaj, ¿e je¿eli kiedykolwiek poka¿esz siê tym ludziom, oni zawsze przyjm¹ ciê z radoœci¹, ale musisz mieæ dobre intencje. Pamiêtaj, ¿e je¿eli one bêd¹ z³e, zniknie wszystko: ja, dziecko, twoje rêce. Wszystko. Nie zmarnuj tego, proszê ciê. A ja ci pomogê. Zaopiekujê siê tob¹. Tak jak ty powinieneœ kiedyœ mn¹. P.: — Ja nie pamiêtam. K.: — Nie pamiêtasz? Niewa¿ne. To jest teraz niewa¿ne. P.: — Chcê odpocz¹æ. A.: — Dobrze. (...)”. Sprawa Gejlena, ci¹gn¹ca siê przez ponad trzy miesi¹ce, obejmuj¹ca rozmaite for- my zjawisk mediumicznych i dotykaj¹ca wielu zasad ¿ycia w sferze pozamaterialnej, stanowi³a dla bydgoskich mediów cenn¹ lekcjê. Jak ma³o który przypadek, wykaza³a zale¿noœci miêdzy sfer¹ cia³a i ducha oraz dzia³anie prawa naturalnego w zaœwiatach. Powy¿sze fragmenty stenogramów to tylko bardziej interesuj¹ce wycinki. Rozmowy z Gejlenem by³y d³ugotrwa³e i obfitowa³y w wiele dramatycznych momentów. Zaprezentowano tu niewielki fragment dorobku eksperymentalnego bydgoskiej grupy mediów w okresie od stycznia do paŸdziernika 1992 roku. Komentarze i przy-

370 W duchowej klinice k³ady dotycz¹ tylko pierwszego etapu prac, a ka¿dy eksperyment przynosi nowe, fa- scynuj¹ce materia³y. Gdy prace nad tym wydawnictwem dobiega³y koñca, manifestu- j¹ce siê Duchy zaproponowa³y, by organizowaæ seanse tematyczne. Ka¿de spotkanie by³o wiêc poœwiêcone odrêbnemu zagadnieniu, a zapraszani z zaœwiatów goœcie opo- wiadali o wszystkim na podstawie w³asnych prze¿yæ. Rezultaty tych spotkañ s¹ inte- resuj¹ce, a otrzymane komunikaty byæ mo¿e pos³u¿¹ w przysz³oœci jako materia³ do nowych publikacji.

371 Opowieœci spirytystyczne

Dlaczego spirytyzm?

sk³ad Miêdzynarodowej Rady Spirytystycznej, bêd¹cej najbardziej re- prezentatywnym formalnym gremium tego rodzaju, wchodzi oko³o trzy- Wdziestu organizacji narodowych. Œwiadczy to, ¿e spirytyzm jest we wspó³czesnym œwiecie szeroko rozpowszechniony i jego perspektywy rosn¹, co jest postrzegane przez niezale¿ne czynniki jako fakt pozytywny — zw³aszcza w krajach trzeciego œwiata. Spirytyzm jest systemem naukowo–filozoficznym, który dotyczy rozleg³ego wy- cinka rzeczywistoœci — jego sympatycy nie wspó³tworz¹ jednak ¿adnej religii, sekty, partii, czy jakiejkolwiek innej organizacji o podobnym charakterze. P³ynna jest na- wet definicja „spirytysty”, bowiem za takiego uwa¿a siê najczêœciej uczestnika eks- perymentów mediumicznych, choæ owo okreœlenie powinno raczej dotyczyæ osoby akceptuj¹cej za³o¿enia filozoficzne i ¿yj¹cej wed³ug ich zasad. To drugie staje siê zaœ regu³¹ czysto umown¹, bowiem wiele systemów filozoficznych mówi o mi³oœci, tole- rancji, szacunku dla drugiego cz³owieka i wszystkich ¿ywych istot — co wcale nie znaczy, ¿e przypisuj¹ one sobie monopol na te wartoœci, podobnie wiêc nie mo¿na te¿ wyrokowaæ o spirytyzmie. Od pocz¹tku istnienia ruchu sympatyków nauki Duchów, wielokrotnie podkreœla- no jego neutralnoœæ, otwartoœæ i d¹¿enie do upowszechnienia przedmiotu swych za- interesowañ wy³¹cznie jako naukowego modelu ¿ycia, ³atwego do zaakceptowania przez tych wszystkich, którym nie odpowiadaj¹ tworzone na podbudowie dogmatów religijnych, czy idei materialistycznych, teorie. Celem powstaj¹cych organizacji sta- je siê natomiast skupienie wolontariuszy wokó³ idei pomocy drugiemu cz³owiekowi, pomocy materialnej i duchowej — choæ to zw³aszcza ta pierwsza forma odgrywa tu wiod¹c¹ rolê. Przede wszystkim w krajach trzeciego œwiata dzia³alnoœæ spirytystów przejawia siê w rozmaitych akcjach dobroczynnych lub sta³ych formach pomocy. Dziêki funduszom uzyskanym ze sprzeda¿y ksi¹¿ek, czasopism, pocztówek, ze zbió- rek publicznych, spadków, darowizn i pochodz¹cych z innych Ÿróde³, spirytyœci bu-

372 Dlaczego spirytyzm? duj¹ ochronki, przytu³ki, domy dziecka, szko³y, hospicja, jad³odajnie, szpitale i gabi- nety lekarskie, uczestnicz¹ w akcjach humanitarnych. Organizacje akceptuj¹ce zasa- dy spirytyzmu i umieszczaj¹ce w swych nazwach odpowiednie przymiotniki czy na- zwiska równie dobrze mog³yby prowadziæ identyczn¹ dzia³alnoœæ na przyk³ad pod szyldem Czerwonego Krzy¿a, czy jakiegokolwiek gremium filantropijnego. W seansach spirytystycznych bierze udzia³ tylko niewielki odsetek szczególnie zainteresowanych badaniami sympatyków ruchu, który obejmuje dziœ oko³o piêtna- stu milionów formalnych cz³onków. Wiêkszoœæ spirytystów nawet nie wchodzi do la- boratoriów, a pracuje spo³ecznie, bo pewnego dnia zafascynowa³a ich owa niezwyk³a filozofia, nie pretenduj¹ca do posiadania wiedzy na temat prawdy absolutnej. W spi- rytyzmie nie ma dogmatów, przykazañ, z góry okreœlonych zasad i regu³, których na- le¿y bezwzglêdnie przestrzegaæ; nie ma kap³anów, form kultu, œwi¹tyñ, ceremonii, charakterystycznych ubrañ, symboli, rekwizytów i tym podobnych elementów, w³aœciwych grupom d¹¿¹cym do zademonstrowania i zachowania swej odrêbnoœci. Spirytyzm niczego nie zwalcza, niczemu siê nie przeciwstawia. Jedyn¹ ide¹ ca³ko- wicie z nim sprzeczn¹ jest materializm, który stopniowo zaczyna traciæ barwy w ze- tkniêciu z rezultatami badañ naukowych, dowodz¹cymi istnienia duszy prze¿ywaj¹- cej œmieræ cia³a i obiektywnych praw rz¹dz¹cych wszechœwiatem. Filozoficzna strona spirytyzmu to powrót do korzeni œwiadomoœci opartej na uczuciach wolnych od polityki, nietolerancji, podzia³ów rasowych, maj¹tkowych i czysto zewnêtrznych form kultu, przez wieki prowadz¹cych cz³owieka do wojen, zbrodni i ekspansji. Dziœ coraz czêœciej zdarza siê, ¿e przy eksperymentalnym stole spotykaj¹ siê ra- cjonalnie myœl¹cy akademiccy naukowcy, duchowni ró¿nych wyznañ i zwyczajni poszukiwacze wiedzy, by wspólnie rozwa¿aæ treœci zawarte w otrzymanych z zaœwia- tów komunikatach. Pod wzglêdem naukowym mo¿na bez wahania stwierdziæ, ¿e ba- dania spirytystyczne zapocz¹tkowane przez Allana Kardeca i jego nastêpców stanowi¹ naturalny kamieñ milowy w dziejach wiedzy, wiod¹cy w kierunku parapsychologii i psychotroniki. Jeœli nawet ktoœ nie wierzy w istnienie Duchów i nie przypisuje im autorstwa doktryny moralnej, to jednak nie mo¿e zaprzeczyæ faktowi, ¿e spirytyzm przyniós³ milionom ludzi nadziejê na lepsze jutro, przywróci³ chêæ do ¿ycia i pracy, wyt³umaczy³ istnienie bólu, cierpienia i nierównoœci spo³ecznych. To sprawia, ¿e na- uka ta staje siê jednym z najwiêkszych sprzymierzeñców idei pokoju, braterstwa, so- lidarnoœci miêdzy ma³ymi grupami spo³ecznymi i ca³ymi narodami. Na szczêœcie mi- nê³y ju¿ czasy, gdy niewiedzê kompensowa³o siê rzucaniem kl¹tw na tych, którzy przekroczyli ogólnie przyjête pogl¹dy, wybiegaj¹c myœlami daleko w przysz³oœæ. Mimo wielu ataków na spirytyzm, usi³owania przypisania mu tendencji obrazobur- czych i destrukcyjnych, nikomu nie uda³o siê wykorzeniæ jego zasad i przedstawiæ dowodów obalaj¹cych obiektywne teorie naukowe lub zawieraj¹cych dogmatyczne uzasadnienie cudów. Wszystko to œwiadczy, ¿e nauka ta istotnie zawiera elementy o charakterze powszechnych wartoœci, zrozumia³e dla milionów ludzi, a wiêc byæ mo¿e bêd¹ce perspektyw¹ dla przysz³ych pokoleñ, których pojedynczy cz³onkowie

373 Opowieœci spirytystyczne najprawdopodobniej ¿yæ ju¿ bêd¹ w g³êbszym poczuciu wiêzi z ogólnoludzk¹ rodzi- n¹, daj¹c¹ ka¿demu równe prawa, przywileje i obowi¹zki. Wspó³czesna nauka aka- demicka (zw³aszcza fizyka) zdaje siê pod¹¿aæ w kierunku stworzenia nowatorskiego podejœcia do cz³owieka i jego œrodowiska. Albert Einstein w wywiadzie udzielonym w 1972 roku dziennikarzowi „The New York Post” stwierdzi³: „Istota ludzka jest czê- œci¹ ca³oœci, zwan¹ przez nas Wszechœwiatem, czêœci¹ ograniczon¹ w czasie i prze- strzeni. Doœwiadcza ona siebie, swych myœli i uczuæ jako czegoœ odseparowanego od ca³ej reszty — rodzaju optycznego z³udzenia œwiadomoœci. Z³udzenie to stanowi dla nas rodzaj wiêzienia, ograniczaj¹c nas do osobistych pragnieñ i do zwi¹zków z kilko- ma najbli¿szymi nam osobami. Naszym zadaniem musi staæ siê wyzwolenie z tego wiêzienia poprzez rozszerzenie krêgu wspó³odczuwania tak, by ogarn¹æ nim wszyst- kie ¿yj¹ce stworzenia i ca³¹ przyrodê w jej piêknie. Nikt nie jest w stanie dokonaæ tego w sposób ca³kowity, ale samo d¹¿enie jest ju¿ czêœci¹ wyzwolenia i podstaw¹ wewnêtrznego bezpieczeñstwa”. Analogie miêdzy ideami zawartymi w tej wypowie- dzi a g³ównymi zasadami filozofii spirytystycznej s¹ niezaprzeczalne. Cz³onkami formalnych organizacji spirytystycznych jest dziœ wiele milionów osób na ca³ym œwiecie. Sympatyków nauki jest znacznie wiêcej, o czym œwiadcz¹ choæby tylko nak³ady literatury przedmiotu i wznowienia poszczególnych dzie³. Dzieje siê tak dlatego, ¿e cz³owiek ju¿ od zarania swego istnienia szuka³ odpowiedzi na pytania: kim jest?, sk¹d przychodzi?, dok¹d zmierza?. Spirytyzm proponuje odpo- wiedŸ bardzo prost¹ i logiczn¹, nie naruszaj¹c dotychczasowych wzorców moralnych i naukowych, lecz uzupe³niaj¹c je o nowe elementy, których zbadanie przynieœæ mo¿e oprócz posiadanej dziœ nadziei, równie¿ pewnoœæ opart¹ na stwierdzonych na- ukowo faktach. Tylko pewnoœæ zaakceptowana drog¹ w³asnego rozumowania, a nie przyjêta na zasadzie „bo tak siê naucza”, mo¿e wszak daæ cz³owiekowi pe³niê poczu- cia w³asnej wartoœci i wolnoœci sumienia. Mo¿e w³aœnie dlatego warto zainteresowaæ siê tym, co maj¹ do powiedzenia istoty bêd¹ce naszymi drogimi zmar³ymi, opiekuna- mi i przewodnikami, którzy z w³asnej woli chc¹ uczyniæ coœ dla tych, co cierpi¹ i nie widz¹c wyjœcia z sytuacji, popadaj¹ w rozpacz prowadz¹c¹ do zatrzymania siê na drodze postêpu. Filozofia spirytystyczna wykazuj¹ca wartoœæ wszelkiej tolerancji, lansuj¹ca ob- raz jednostki samodzielnej i w pe³ni odpowiedzialnej za swoje czyny, sta³a siê ko- œci¹ w gardle wszelkich systemów budowanych na bazie myœli totalitarnej. Nigdy nie zosta³a zaakceptowana przez twórców faszyzmu, komunizmu, fundamentalistycz- nych doktryn dogmatycznych, czy teorii maj¹cych na celu uzale¿nienie istoty na sku- tek jej niewiedzy i braków materialnych. To œwiadczy, ¿e jest to filozofia w pe³ni no- woczesna i mimo antycznych korzeni odpowiadaj¹ca cz³owiekowi u progu trzeciego tysi¹clecia. S³aboœci¹ wspó³czesnego spirytyzmu jest niedostateczne upowszechnienie od- kryæ naukowych dotycz¹cych zjawisk mediumicznych. Prowadzone badania (o ile ich inicjatorami s¹ oœrodki spirytystyczne, a nie na przyk³ad oœrodki uniwersyteckie

374 Dlaczego spirytyzm? realizuj¹ce w³asne programy badawcze) nie zawsze koñcz¹ siê opublikowaniem rze- telnej i dobrze opracowanej dokumentacji. Nie pozwala to na wymianê informacji miêdzy poszczególnymi oœrodkami i sprawia, ¿e ta dziedzina wiedzy o racjonal- nych i w pe³ni akceptowalnych podstawach pozostaje nadal w sferze ma³o wiarygod- nych teorii, o ile nie ignorowanych w ogóle, to w najlepszym przypadku zaliczanych tylko do paranauki. W tej sytuacji dla przeciêtnego odbiorcy spirytyzm pozostanie zjawiskiem takim, jakim prezentowaæ go bêd¹ teoretyzuj¹cy teolodzy i pasjonuj¹cy siê ezoteryk¹ pseudobadacze, którzy do tej samej rodziny zjawisk bez skrupu³ów za- liczaj¹ inteligentne manifestacje zmar³ych i na przyk³ad wró¿enie z kart. Bez naukowych opracowañ fenomenologii i podtrzymania zapocz¹tkowanej w ubie- g³ym stuleciu debaty nad faktami, spirytyzmowi grozi zamkniêcie w krêgu przybie- raj¹cej charakter masowy koncepcji ¿ycia, której groziæ bêdzie przekszta³cenie siê w ruch o charakterze religijnym lub nawet politycznym. Przyk³adem takiego biegu rzeczy mo¿e byæ bujny rozwój grup spirytystycznych w krajach Ameryki Po³udnio- wej, gdzie przy zaanga¿owaniu niekiedy ogromnych œrodków, mimo wspania³ych rezultatów prac charytatywnych, nauka zostaje sprowadzona do postaci szcz¹tko- wej i staje siê przedmiotem doktrynalnych sporów. Na skutek tego daje siê zauwa¿yæ wyraŸn¹ ró¿nicê w stosunku do spirytyzmu w Europie (bazuj¹cej na wzorcach karte- zjañskich) i w Ameryce (gdzie zaczynaj¹ dominowaæ tendencje populistyczne). We wspó³czesnym œwiecie tylko precyzyjnie udokumentowane fakty s¹ w stanie poko- naæ barierê czasu i sk³oniæ ludzi do g³êbszej refleksji nad w³asnym ¿yciem — a to przecie¿ jest celem Duchów wy¿szych. Poznanie w spirytyzmie opiera siê na przeko- naniu moralnym i materialnym — pierwsze uzyskuje siê dziêki rozumowi i doœwiad- czeniu, drugie drog¹ obserwacji faktów. Szkoda by³oby utraciæ szansê, któr¹ daje nam wszystkim mo¿liwoœæ obcowania ze sfer¹ pozamaterialn¹ i uczenia siê rzeczy daj¹cych odpowiedŸ na podstawowe pytania o wszystko, co nas dotyczy. Wspó³cze- œni badacze zjawisk mediumicznych doskonale zdaj¹ sobie sprawê, ¿e fakty wyma- gaj¹ od nich okreœlenia nowych fundamentów nauki, choæby nawet trzeba by³o zmie- niæ wiele popularnych stereotypów. Doskona³¹ konkluzj¹ tej myœli jest stwierdzenie Luisy Rhime: „Badania z zakresu parapsychologii doprowadzi³y do odkrycia nowego rodzaju percepcji, nie ograniczonego ani czasem, ani przestrzeni¹. S¹ to zjawiska, których ci¹gle nie potrafimy wyjaœniæ. Wydaje siê, i¿ potrzebna jest jakaœ inna ni¿ dot¹d obowi¹zuj¹ca koncepcja struktury obiektywnej rzeczywistoœci; po to, by zja- wisko to mo¿na by³o poj¹æ. Paranormalne zdolnoœci odkryte przez parapsychologów pasuj¹ do wspó³czesnej koncepcji œwiata mniej wiêcej tak samo, jak fakt znikania za horyzontem okrêtów do koncepcji p³askiej ziemi. Sprzecznoœæ zawarta w tym ostat- nim przyk³adzie mog³a byæ rozwi¹zana jedynie przez nowe i rewolucyjne podejœcie, które tak¿e bêdzie konieczne, by wyjaœniæ dane parapsychologii”. O charakterze filozofii spirytystycznej i sposobie jej realizacji mówi jeden z ko- munikatów, bêd¹cy jakby przes³aniem goœcia ze œwiata pozamaterialnego do miesz- kañców s¹siedniej sfery:

375 Opowieœci spirytystyczne

„Moi najmilsi! Tak wiele z³a jest dziœ w naszym œwiecie. Tak wiele krzywd wy- rz¹dzamy sobie ka¿dego dnia, a przecie¿ szczêœcie i przyjaŸñ zale¿¹ tylko od nas sa- mych. Pamiêtajcie, ¿e tak jak wy postêpujecie, tak postêpowaæ bêd¹ z wami. Prze- baczajcie, b¹dŸcie wyrozumiali, b¹dŸcie mi³osierni, wielkoduszni, wrêcz rozrzutni w rozdawaniu mi³oœci. Dawajcie, bo wam te¿ ktoœ da; przebaczajcie, bo wam te¿ ktoœ przebaczy. Poni¿ajcie siê, bo przyjdzie czas, ¿e ktoœ was wyró¿ni. Upokórzcie siê, jeœli trzeba, a zaskarbicie sobie szacunek i wdziêcznoœæ tych najprostszych. Szanujcie pracê i jej rezultaty. Kochajcie tych, którzy pracuj¹ dla was i nie niszczcie owoców ich trudu. Jeœli nie macie si³, by pracowaæ tak jak oni, przynajmniej nie utrudniajcie niko- mu ¿ycia. Przeciwnie: rozdawajcie uœmiech, dobr¹ radê, ciep³e s³owa i spojrzenia — to wszak tak niewiele kosztuje. Pomagajcie sobie wzajemnie i kochajcie siê, bo w mi³o- œci jest wszystko, czego wam potrzeba. IdŸcie moi kochani, rozwa¿ajcie i komentujcie te s³owa. Wybaczajcie waszym braciom, tak jak i wy potrzebujecie, aby oni wam przebaczali. Jeœli wyrz¹dzili wam krzywdy, to jest to jeszcze jeden powód, abyœcie byli litoœciwi wobec ich sprawców, albowiem zas³uga z przebaczenia jest odpowiednia do wyrz¹dzonej szkody. Nie by³o- by ¿adn¹ zas³ug¹ zapomnienie niesprawiedliwoœci wyrz¹dzonej wam przez waszych braci, jeœli by³yby to tylko ma³e ranki. Zapomnijcie z³o wam wyrz¹dzone i myœlcie tyl- ko o jednej rzeczy: o dobru, które mo¿ecie uczyniæ; o szczêœciu, które mo¿ecie nieœæ innym ludziom. Zobaczcie, jak wielu z nich was potrzebuje. Kto wszed³ na tê drogê, ten nawet w myœlach nie powinien z niej schodziæ, poniewa¿ ka¿dy odpowiada za swoje myœli. Starajcie siê wiêc tak¿e, aby waszych myœli nigdy nie zabrudzi³a chêæ zemsty za wyrz¹dzone wam przykroœci. Szczêœliwym jest ten, kto mo¿e spaæ spokoj- nie ka¿dej nocy, przedtem powiedziawszy sobie: »Nie mam nic przeciwko mojemu bliŸniemu. Kocham go i na miarê moich si³ staram siê mu pomagaæ«. Kochajcie siê, moi najmilsi! Mi³oœæ jest wszystkim! Nie ma rzeczy wa¿niejszej od mi³oœci! Niech nikt o tym nie zapomina. Niech ka¿dy wasz krok opiera siê na twardej drodze rozs¹dku. Wobec choæby cie- nia w¹tpliwoœci, czy to, co robicie, jest s³uszne i dobre zastanówcie siê, czy przynie- sie to komuœ po¿ytek. Ten, komu brakuje wiedzy, powinien siê uczyæ na miarê swych mo¿liwoœci. W ¿yciu ka¿dy znajdzie siê na drodze pe³nej kwiatów i kamieni. Wiedza potrzebna wam bêdzie do znalezienia celu w ich labiryncie, do usuniêcia kamieni i za- siania kwiatów — te zaœ, gdy wyrosn¹, stan¹ siê drog¹ dla tych, którzy przyjd¹ po was. Wiedza p³ynie nie tylko z ksi¹¿ek, które przemawiaj¹ do najwytrwalszych. Znajdziecie j¹ w promieniach s³oñca, zapachu traw, uœmiechu dziecka, b³êkicie nieba i ³zie skrzywdzonego cz³owieka. Takich lekcji, przerabianych w cichoœci serca, w bli- skoœci z Bogiem jako najserdeczniejszym Przyjacielem i Ojcem, nie zast¹pi nic. Uczcie siê wiêc, pamiêtaj¹c, ¿e wiedza to postêp, a postêp to szczêœcie dla wszyst- kich istot. Radoœæ, jak¹ sprawicie Bogu waszymi postêpami, bêdzie dla Niego naj- piêkniejszym darem, bez wzglêdu na to jakimi s³owami Go wys³awiacie. Dla Niego liczy siê czyn, intencja i czyste serce. Reszta to tylko ornament.

376 Dlaczego spirytyzm?

Pamiêtajcie nie tylko o ludziach, s¹ jeszcze zwierzêta. To w³aœnie dlatego, ¿e maj¹ mniej rozumu od was, musicie im pomagaæ. Ludzie uczynili im tak wiele z³ego i ro- bi¹ to nadal. Zobaczcie, jak czêsto dzieci Ÿle wychowane przez doros³ych mêcz¹ swoich ma³ych przyjació³. Jak bezmyœlnie niszcz¹ ma³e ¿yj¹tka zamieszkuj¹ce osie- dlowe trawniki i leœne zacisza. Jaka to wielka niesprawiedliwoœæ. Wszak zwierzêta te¿ s¹ stworzone przez Boga i w takim samym stopniu, w takiej samej mierze zas³u- guj¹ na szacunek, nawet te najmniejsze. Ka¿de z nich jest potrzebne; ka¿de wnosi coœ do tego œwiata, w którym wszyscy ¿yjemy. Ka¿de zwierzê, tak jak i cz³owiek, ma pra- wo ¿yæ. Pomó¿cie im wiêc, nie tylko broni¹c je, ale daj¹c im to, co macie najlepsze- go. Chodzi mi nie tylko o ¿ywnoœæ — dajcie im swoje uczucia, o ile jest to mo¿liwe. Nie zaniedbajcie tego, proszê, i powiedzcie innym. Zwierzêta czêsto lepsze s¹ od lu- dzi. Niestety, taka jest prawda. Czasem niektórzy z nas nie zas³uguj¹ nawet na szacu- nek. Pamiêtajcie o tym. Pamiêtajcie o naszych ma³ych braciach. Nie odp³acajcie im kamieniami za mi³oœæ i przywi¹zanie. Nie zabijajcie tych, którzy swym skromnym istnieniem buduj¹ podstawy tego œwiata”.

377 Opowieœci spirytystyczne

378 DODATKI

S³owniczek terminologiczny

S³owniczek terminologiczny

Anaglezja — (z grec. anaglesia — niewra¿liwoœæ) zjawisko niewra¿liwoœci na ból wystêpuj¹ce u bêd¹cych w transie mediów. Mo¿liwe do uzyskania równie¿ za pomoc¹ hipnozy. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego.

Anamneza — (z grec. anamnesis — przypomnienie) zjawisko przypominania sobie wydarzeñ z poprzednich wcieleñ lub z aktywnoœci Ducha poza cia³em mate- rialnym. U osób pozbawionych rozwiniêtych zdolnoœci medialnych mo¿e wy- st¹piæ na skutek hipnozy, zaburzeñ fizjologicznych lub szoku powypadkowe- go. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego.

Animizm — (z ³ac. anima — dusza) doktryna filozoficzna przypisuj¹ca duszê wszystkim przedmiotom i zjawiskom. Animiœci g³osz¹ mo¿liwoœæ oddzia³y- wania duszy ludzkiej tylko za ¿ycia cz³owieka, wykluczaj¹c prawdopodobieñ- stwo uczestnictwa Duchów w zjawiskach mediumicznych.

Anio³ — (z ³ac. angelus i z grec. aggelos — pos³aniec) wed³ug popularnych wyobra- ¿eñ istota posiadaj¹ca cechy ludzkie i boskie, najczêœciej reprezentuj¹ca do- bro, bêd¹ca jego uosobieniem. W tym sensie z anio³em, archanio³em czy serafi- nem mo¿na identyfikowaæ na przyk³ad Ducha wy¿szego w klasyfikacji Allana Kardeca. (Patrz: Duch)

Anio³ Stró¿ — patrz: opiekun

Aport — (z franc. apporter — przynosiæ) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na przynoszeniu ró¿nych przedmiotów (z materii nieo¿ywionej lub organizmów ¿ywych — roœlin i zwierz¹t) przez Duchy czasem nawet ze znacznych odle- g³oœci. Dziêki zjawisku ich dematerializacji i powtórnej materializacji, przy-

381 Opowieœci spirytystyczne

niesienie nastêpuje poprzez mury i drzwi pomieszczenia eksperymentalnego. W rzadkich przypadkach przedmioty wysuwaj¹ siê bezpoœrednio z cia³a me- dium. Wspó³czeœnie notuje siê aporty towarzysz¹ce doœwiadczeniom z trans- komunikacj¹ instrumentaln¹. Inaczej: aportacja. (Patrz: asport, transkomuni- kacja)

Asport — 1. zjawisko dematerializacji przedmiotu przenoszonego przez Ducha, sta- nowi¹ce pierwszy etap aportu. 2. przeciwieñstwo aportu. (Patrz: aport)

Aportacja — patrz: aport

Astrosom — (z grec. astron — gwiazda + soma — cia³o) patrz: cia³o duchowe

Aura — (z ³ac. aura — lekki blask) okreœlenie widma promieniowania cia³ ducho- wych istot ¿ywych i niektórych przedmiotów z materii nieo¿ywionej, charak- teryzuj¹cego siê zmienn¹ barw¹, intensywnoœci¹ i struktur¹ wewnêtrzn¹. Aurê widuj¹ niektóre media, do jej badania wykorzystuje siê kirliangraf. (Patrz: au- roskopia, cia³o duchowe, kirliangraf)

Auroskopia — (z ³ac. aura — lekki blask + z grec. skopeo — ogl¹dam) zjawisko postrzegania aury w stanie transu lub pobudzenia mediumicznego. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego.

Autofania — (z grec. autos — sam, w³asny + phanos — przejrzysty) patrz: autoskopia

Automatyzm graficzny — (z grec. automatos — samoczynny + grapho — piszê) zjawisko wykorzystania rêki medium przez Ducha do przekazania komunikatu w formie pisemnej lub rysunkowej. Medium czêœciowo lub ca³kowicie nie jest œwiadome zawartoœci przekazu. Inaczej: pismo automatyczne lub rysunek au- tomatyczny. (Patrz: psychografia)

Autoskopia — (z grec. autos — sam, w³asny + skopeo — ogl¹dam) zjawisko wyczu- wania przez medium stanu w³asnego organizmu niekiedy z du¿¹ dok³adnoœci¹. Odmiana jasnowidzenia. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego. Inaczej: autofania. (Patrz: jasnowidzenie)

Bilokacja — (z ³ac. bis — dwa razy + locatio — umieszczenie) zjawisko polegaj¹ce na pozornym znajdowaniu siê tej samej osoby w dwóch ró¿nych miejscach. Jego fundamentem jest wys³anie i materializacja cia³a duchowego medium. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego. (Patrz: eksterioryzacja)

382 S³owniczek terminologiczny

B³¹kanie siê — tu: stan Duchów poza materi¹ w okresie pomiêdzy kolejnymi wcie- leniami. Zachodzi u wszystkich Duchów poza czystymi, które nie musz¹ ju¿ wcielaæ siê. B³¹kaj¹ce siê Duchy w zale¿noœci od stopnia oczyszczenia s¹ szczêœliwe lub nie, maj¹ œwiadomoœæ swoich poprzednich istnieñ i pope³nio- nych b³êdów, co pozwala im wybraæ przysz³e próby.

Bóg — najwy¿sza inteligencja, pierwotna przyczyna wszechrzeczy. Jest wieczny, niezmienny, niematerialny, jedyny, wszechmog¹cy, w najwy¿szym stopniu sprawiedliwy i dobry, nieskoñczony w swej doskona³oœci.

Cia³o astralne — patrz: cia³o duchowe

Cia³o bezw³adne — tu: przedmiot z materii nieo¿ywionej bêd¹cy celem oddzia³y- wañ Ducha w czasie manifestacji fizycznych. Okreœlenie wykorzystywane przez badaczy zjawisk mediumicznych. Inaczej: cia³o bierne.

Cia³o bierne — patrz: cia³o bezw³adne

Cia³o duchowe — cia³o Ducha, na które sk³ada siê uniwersalny fluid, otaczaj¹cy Ÿród³o inteligencji. Pow³oka duszy, u istot wcielonych s³u¿¹ca jako ³¹cznik z cia³em materialnym, u Duchów wolnych stanowi ich cia³o posiadaj¹ce w³aœciwoœci materialne w stopniu nieznanym na ziemi. Jest Ÿród³em twórczej energii pozwalaj¹cej na œcis³y kontakt z otoczeniem i dokonywanie w nim przemian. Jego promieniowanie (tak¿e liczba i jakoœæ funkcji) jest tym wiêk- sze, im lepiej rozwiniêty jest Duch. Nie mo¿e funkcjonowaæ bez duszy. Mo¿e zostaæ wys³ane poza cia³o materialne, z którym po³¹czone jest flu- idycznym wiêzad³em. Stanowi fizyczny czynnik wszystkich zjawisk mediu- micznych. Inaczej: astrosom, cia³o astralne, cia³o eteryczne, cia³o fluidycz- ne, perisprit, sobowtór.

Cia³o eteryczne — (z ³ac. aether — przestwór nieba, powietrze) patrz: cia³o duchowe

Cia³o fluidyczne — (z ³ac. fluidus — p³ynny) patrz: cia³o duchowe

Dematerializacja — (z ³ac. de — po + materia — materia) zjawisko fizyczne, w któ- rym dochodzi do rozk³adu elementów zjawy lub cia³a bezw³adnego. Elementy te mog¹ zostaæ wykorzystane do kolejnych transformacji (np. w przypadku aportu), ewentualnie zostaæ zwrócone medium lub innemu œrodowisku, z któ- rego zosta³y pobrane przez Ducha. Przeciwieñstwo materializacji. (Patrz: aport, materializacja)

383 Opowieœci spirytystyczne

Demon — (z grec. daimon — duch, moc nadprzyrodzona) popularne okreœlenie upa- d³ego anio³a, istoty reprezentuj¹cej z³o, bêd¹cej jego uosobieniem. Inaczej: diabe³, szatan, duch ciemnoœci. W staro¿ytnoœci okreœlenie Ducha w ogóle, bez nadawania negatywnego znaczenia. W klasyfikacji Allana Kardeca okre- œlenie odpowiadaj¹ce Duchom ostatniej klasy trzeciego rzêdu, przy za³o¿eniu idei, ¿e istoty te s¹ z³e wiecznie. (Patrz: anio³)

Dermografia — (z grec. derma — skóra + grapho — piszê) zjawisko mediumiczne, w trakcie którego na skórze medium pojawiaj¹ siê komunikaty w formie ry- sunków lub tekstów. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego.

Dermoskopia — (z grec. derma — skóra + skopeo — ogl¹dam) zjawisko mediu- miczne polegaj¹ce na „widzeniu” za pomoc¹ dotyku. Medium wyczuwa palca- mi i jest w stanie opisaæ pojedyncze symbole lub rozbudowane obrazy umiesz- czone na p³askich powierzchniach. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego.

Dezinkarnacja — (z ³ac. dis- — roz- + incarnatio — wcielenie) zjawisko opuszcze- nia przez Ducha cia³a materialnego w chwili œmierci. Moment rozpoczêcia, czas trwania i cechy jej przebiegu (bolesnoœæ, œwiadomoœæ istnienia zjawiska itp.) zale¿¹ od stopnia przywi¹zania Ducha do materii. Przeciwieñstwo inkar- nacji. (Patrz: inkarnacja, œmieræ)

Diabe³ — (z grec. diabolos — donosiciel, oskar¿yciel, z³oœliwy oszczerca) patrz: demon

Duch — Istota inteligentna o indywidualnych cechach, zamieszkuj¹ca wszechœwiat, wspó³tworz¹ca œwiat niematerialny i podlegaj¹ca naturalnym prawom rozwo- ju. Wyposa¿ona w cia³o duchowe (wcielona lub wolna) dusza jednostki, która ¿y³a lub bêdzie ¿yæ na Ziemi (lub w innych œwiatach). W po³¹czeniu z cia³em materialnym, w zale¿noœci od swego charakteru tworzy istotê ludzk¹ lub zwie- rzêc¹.

Duch opiekuñczy — patrz: opiekun

Duch rodzinny — Duch, który wi¹¿e siê z jak¹œ osob¹ lub rodzin¹, przebywaj¹cy stale w pobli¿u. Najczêœciej opiekuje siê tym, kim siê interesuje, odpowiada- j¹c na zauwa¿one potrzeby. Niekiedy sygnalizuje swoj¹ obecnoœæ w sposób fi- zyczny lub mentalny. W skomplikowanych przypadkach wywiera negatywny wp³yw na osoby, w których pobli¿u przebywa — wtedy dochodzi do ingeren- cji Duchów opiekuñczych.

384 S³owniczek terminologiczny

Duch stukaj¹cy — Duch ni¿szego rzêdu wed³ug klasyfikacji Allana Kardeca, mani- festuj¹cy sw¹ obecnoœæ lub porozumiewaj¹cy siê przy pomocy stukania. (Patrz: typtologia)

Dusza — zasada niematerialna, Ÿród³o energii, ognisko zmys³ów, idei, uczuæ i myœli. ¯yje wy³¹cznie przyobleczona w cia³o duchowe, przy pomocy którego uk³ada swe stosunki ze œrodowiskiem. Jest nieœmiertelna, zindywidualizowana, posia- da niepowtarzaln¹ osobowoœæ i okreœlony stopieñ rozwoju.

Dyslokacja — (z ³ac. dis — roz + locatio — umieszczenie, ulokowanie) zjawisko mediumiczne, w którym dochodzi do rozproszenia i przemieszczenia elemen- tów cia³ bezw³adnych. Wystêpuje jako zjawisko niezale¿ne lub jako jedna z faz aportu. (Patrz: aport)

DŸwignia psychiczna — twór ektoplazmatyczny wykorzystywany przez Duchy do unoszenia przedmiotów materialnych, najczêœciej w trakcie zjawiska wiruj¹- cych stolików. Jeden koniec dŸwigni oparty jest o poruszany przedmiot, a dru- gi ³¹czy siê z medium lub „zawieszony” jest w powietrzu nasyconym emitowa- nym przez Ducha fluidem. (Patrz: ektoplazma)

Ekstaza — (z grec. ekstasis — odwrócenie ducha) tu: paroksyzm emancypacji duszy zachodz¹cy w czasie ¿ycia cielesnego, w nastêpstwie którego dochodzi do cza- sowego ograniczenia funkcjonowania niektórych zmys³ów i organów. W tym stanie dusza jest po³¹czona z cia³em bardzo s³abymi wiêzami i czuje siê bar- dziej zwi¹zana ze œwiatem pozamaterialnym ni¿ cielesnym. Wystêpuje jako stan naturalny i spontaniczny, choæ mo¿e byæ równie¿ wywo³ywana sztucznie poprzez dzia³anie œrodków materialnych. Towarzyszy jej wyraŸna percepcja istot i zdarzeñ ze sfery pozamaterialnej oraz uaktywnienie zdolnoœci medial- nych. (Patrz: emancypacja duszy, dusza)

Eksterioryzacja — (z franc. exteriorisation — uzewnêtrznienie) wys³anie przez cz³o- wieka cia³a duchowego na niekiedy du¿e odleg³oœci. Zachodzi œwiadomie lub nieœwiadomie, w transie, we œnie lub przy zwyczajnym stanie organizmu fizycz- nego. W zale¿noœci od klasy zjawiska osoba eksterioryzuj¹ca potrafi mniej lub bardziej korzystaæ ze zmys³ów cia³a duchowego. (Patrz: emancypacja duszy)

Ektoplazja — (z grec. ektos — na zewn¹trz + plasma — twór) zjawisko wydzielania ektoplazmy przez media materializacyjne. (Patrz: ektoplazma, ektoplazmia)

Ektoplazma — (z grec. ektos — na zewn¹trz + plasma — twór) materialna substan- cja wydzielaj¹ca siê z cia³a medium b¹dŸ tworz¹ca siê z cz¹steczek otoczenia

385 Opowieœci spirytystyczne

w trakcie zjawiska materializacji, amorficzna lub polimorficzna. Twór bardzo delikatny, nietrwa³y, bêd¹cy noœnikiem energii. W dotyku — w zale¿noœci od stopnia materializacji — delikatna, miêkka, nieco lepka. Gdy zjawa rozwiewa siê, wszystkie pobrane przez Ducha cz¹steczki powracaj¹ do Ÿród³a. Z ektopla- zmy powstaj¹ czêœci cia³ materialnych lub kompletne zjawy istot ¿yj¹cych, dŸwignie ektoplazmatyczne i przedmioty z materii nieo¿ywionej. Skupiska ek- toplazmatyczne wystêpuj¹ce w ramach eksperymentów fizycznych s¹ w stanie unosiæ nawet kilkudziesiêciokilogramowe przedmioty. Inaczej: teleplazma. (Patrz: dematerializacja, ektoplazja, ektoplazmia, fluid)

Ektoplazmia — (z grec. ektos — na zewn¹trz + plasma — twór) zjawisko tworzenia siê ektoplazmy z cz¹steczek pobranych przez Ducha z otoczenia.

Emancypacja duszy — stan charakterystyczny dla ¿ycia cz³owieka, w trakcie które- go dusza wyzwala siê z materialnych wiêzów, odzyskuj¹c swobodê niektórych zdolnoœci cia³a duchowego, co pozwala jej na ³atwiejsz¹ komunikacjê z istota- mi ze sfery pozamaterialnej. Zachodzi g³ównie w czasie snu, w stanach eksta- tycznych i somnambulicznych. (Patrz: eksterioryzacja)

ESP — (z ang. extrasensory perception — pozazmys³owe postrzeganie) patrz: po- strzeganie pozazmys³owe

Ewokacja — (z ³ac. evocatio — wywo³anie) wezwanie skierowane do Duchów obecnych w czasie seansu. W pierwszych latach istnienia spirytyzmu przybie- ra³o formê imiennych odezw. Obecnie zast¹pi³a j¹ inwokacja oraz komentarz na temat natury i celów spotkania. (Patrz: inwokacja, seans spirytystyczny)

Fluid — (z ³ac. fluidus — p³ynny) umowne okreœlenie delikatnej materii wype³niaj¹- cej wszechœwiat, nie postrzeganej przez cz³owieka. Podstawowy noœnik ener- gii w czasie zjawisk mediumicznych. Jeden ze sk³adników struktury cia³ du- chowych. (Patrz: cia³o duchowe, manifestacja duchowa)

Fotografia transcendentalna — (z ³ac. transcendens — przekraczaj¹cy) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na dokonywaniu siê przemian w obrêbie materia³ów œwiat³oczu³ych. Efektem jest uzyskanie na negatywie lub pozytywie obrazu manifestuj¹cego siê Ducha, ewentualnie wywo³anego przez niego obrazu o cha- rakterze figuralnym, literackim czy symbolicznym. W przypadku fotografowa- nia ludzi lub zwierz¹t, celem uzyskania fotografii transcendentalnej, Duch po- jawiaj¹cy siê póŸniej na pozytywie nie jest widoczny ani w otoczeniu, ani na negatywie. Zjawisko mo¿liwe do uzyskania intencjonalnie lub rejestrowane jako proces samorzutny.

386 S³owniczek terminologiczny

Geniusz — (z ³ac. genius — duch opiekuñczy) patrz: opiekun, Duch

Glosolalia — (z grec. glossa — jêzyk + laleo — mówiê) zjawisko przekazywania ustnych komunikatów w jêzykach nie znanych medium poza transem. (Patrz: ksenoglosja)

G³os bezpoœredni — s³yszalne dla wszystkich komunikowanie siê Duchów bez po- mocy g³osu medium. Do zjawiska dochodzi dziêki materializacji tworu przy- pominaj¹cego krtañ, powstaj¹cego z widzialnej (lub nie) ektoplazmy, pobranej z cia³a medium lub z otoczenia. Inaczej: pneumatofonia.

Ideografia — (z grec. idea — wyobra¿enie + grapho — piszê) zjawisko przekazy- wania przez Duchy komunikatów wy³¹cznie w postaci symboli.

Ideoplastia — (z grec. idea — wyobra¿enie + plastos — uformowany) zjawisko ma- terializowania siê idei powsta³ej w umyœle medium lub Ducha, w postaci ekto- plazmatycznego wyobra¿enia symbolicznego lub konkretnego przedmiotu. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego. (Patrz: cia³o duchowe)

Ideoplazja — (z grec. idea — wyobra¿enie + plastos — uformowany) zjawisko wy- dzielania siê ektoplazmy lub okreœlonych form promieniowania aury cia³a du- chowego, stanowi¹cych podstawê ideoplastii. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego. (Patrz: cia³o duchowe)

Inkarnacja — (z ³ac. incarnatio — wcielenie) proces ³¹czenia siê Ducha z tworzo- nym specjalnie dla niego cia³em materialnym. Rozpoczyna siê w momencie powstania komórki zygotycznej, a koñczy pe³nym po³¹czeniem w trakcie po- rodu. (Patrz: dezinkarnacja, reinkarnacja)

Inkorporacja — (z ³ac. in — w + corpus — cia³o) zjawisko mediumiczne polegaj¹- ce na czêœciowym lub ca³kowitym wykorzystaniu przez Ducha cia³a material- nego medium, najczêœciej do przekazania komunikatu ustnego.

Interioryzacja — (z ³ac. interior — bêd¹cy bli¿ej œrodka) koñcowa faza zjawiska eksterioryzacji, powrót cia³a duchowego do organizmu fizycznego.

Inwokacja — myœl, modlitwa, odwo³anie siê, zwrócenie lub przekaz o podobnym charakterze skierowany do Duchów towarzysz¹cych seansowi spirytystyczne- mu w jego pierwszym etapie lub pracy indywidualnej mediów. (Patrz: ewo- kacja)

387 Opowieœci spirytystyczne

Jasnowidzenie — zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na postrzeganiu pozazmys³o- wym osób, przedmiotów i ich stanów, zjawisk oraz zdarzeñ, niekiedy odle- g³ych w czasie i przestrzeni. Zachodzi w momencie, gdy podlegaj¹ca zjawisku osoba zna coœ obecnie istniej¹cego, ale nie mo¿e o tym wiedzieæ dziêki swoim materialnym zmys³om albo wyprowadzaæ wniosków z innych dostêpnych in- formacji, przy czym jej informacje nie s¹ znane nikomu innemu. Przejaw jed- nej z funkcji cia³a duchowego. W zale¿noœci od stopnia rozwoju zdolnoœci, medium mo¿e odbieraæ t¹ drog¹ wra¿enia w³aœciwe zmys³om wzroku, s³uchu, powonienia i smaku. Inaczej: kryptestezja, metagnomia.

Katalepsja — (z grec. katalepsis — uchwycenie, ujêcie) stan cia³a medium charak- teryzuj¹cy siê pozbawieniem klasycznych reakcji i odruchów. Niekiedy towa- rzyszy transom (mediumicznym i hipnotycznym) i skurczom miêœni prowa- dz¹cym czasowo do katapleksji (czêœciowego lub ca³kowitego zesztywnienia cia³a materialnego).

Kirliangraf — urz¹dzenie wynalezione przez Siemiona Kirliana, s³u¿¹ce do fotogra- fowania aury istot ¿ywych i przedmiotów z materii nieo¿ywionej, wykorzystu- j¹ce pole magnetyczne oraz materia³y œwiat³oczu³e (czarno–bia³e i kolorowe).

Komunikat spirytystyczny — tu: produkt inteligentnej manifestacji Ducha maj¹cy na celu wymianê myœli miêdzy nim a cz³owiekiem, do którego siê zwraca. Rozró¿- nia siê komunikaty frywolne (dotycz¹ce spraw bez znaczenia), grubiañskie (zawieraj¹ce treœci i s³ownictwo sprzeczne z dobrym smakiem), powa¿ne (wy- kluczaj¹ce jak¹kolwiek frywolnoœæ bez wzglêdu na tematykê), kszta³c¹ce (nasy- cone treœciami o charakterze naukowym, moralizatorskim, filozoficznym itp.).

Korespondencja krzy¿owa — zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na przekazywaniu przez ró¿ne media (przebywaj¹ce w ró¿nych, czasem bardzo oddalonych miej- scach) odpowiadaj¹cych sobie komunikatów. Rozmaite mog¹ byæ te¿ sposoby przekazu: poprzez media mówi¹ce, pisz¹ce, wywo³uj¹ce efekty pisma bezpo- œredniego itp. Ka¿dy komunikat zawiera pozornie nie wi¹¿¹ce siê ze sob¹ zda- nia, które nabieraj¹ sensu dopiero w momencie po³¹czenia wszystkich „czê- œci”. Inaczej: korespondencja sk³adana.

Korespondencja sk³adana — patrz: korespondencja krzy¿owa

Kryptestezja — (z grec. kryptos — ukryty + aisthesis — czucie) patrz: jasnowidzenie Kryptoskopia — (z grec. kryptos — ukryty + skopeo — ogl¹dam) patrz: jasnowi- dzenie

388 S³owniczek terminologiczny

Ksenoglosja — (z grec. ksenos — obcy + glossa — jêzyk) zjawisko mediumiczne, w trakcie którego medium przekazuje komunikaty (ustne, pisemne, na zasa- dzie pisma bezpoœredniego) w nieznanym mu jêzyku (jednym lub wielu). (Patrz: glosolalia)

Lewitacja — (z ³ac. levitas — lekkoœæ, lotnoœæ) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na pozornie samoistnym unoszeniu siê w powietrzu przedmiotów z materii nieo¿ywionej lub istot ¿ywych. W rzeczywistoœci wywo³ane jest oddzia³ywa- niem Duchów lub przejawem jednej z funkcji cia³a duchowego medium.

Magnetyzowanie — (z grec. magnetes — magnetyczny) przesy³anie fluidów nasy- conych pozytywn¹ energi¹ przez medium lecz¹ce lub Ducha. Zachodzi w cza- sie seansu lecz¹cego lub jako zjawisko wyodrêbnione.

Manifestacja — tu: zjawisko sygnalizowania obecnoœci i komunikowania siê Ducha w sposób mo¿liwy do zarejestrowania przy pomocy zmys³ów cia³a materialne- go, w zale¿noœci od okolicznoœci postrzegane zarówno przez media lub/i oso- by nie pobudzone medialnie. Ze wzglêdu na charakter wyró¿nia siê manifesta- cje: utajone (Duch skrycie oddzia³uje tylko na myœl), jawne (postrzegalne za pomoc¹ zmys³ów), fizyczne (o charakterze materialnym — ha³asy, ruchy przedmiotów itp.), inteligentne (zawieraj¹ jak¹œ myœl), spontaniczne (nieza- le¿ne od woli obserwatora, bez uprzedniego wywo³ania Ducha), prowokowa- ne (na ¿yczenie obserwatora, poprzedzone wywo³aniem), zjawy (Duch staje siê widzialny dla obserwatora).

Materializacja — (z ³ac. materialis — materialny) zjawisko fizyczne, w którym Duch, pobieraj¹c cz¹steczki materii z otoczenia lub cia³a materialnego me- dium, doprowadza do powstania widzialnej i dotykalnej (rzadziej) zjawy. Za- chodzi intencjonalnie w czasie eksperymentów oraz samoistnie przy wspó³- udziale mediów naturalnych. (Patrz: dematerializacja, ektoplazja, ektoplazma, ektoplazmia, ideoplastia)

Medialnoœæ — (z ³ac. medialis — poœrednicz¹cy) zespó³ w³aœciwoœci cia³a ducho- wego istot ¿ywych umo¿liwiaj¹cy nawi¹zywanie i podtrzymywanie kontak- tów z mieszkañcami sfery pozamaterialnej oraz wykonywanie czynnoœci skierowanych na przedmioty materialne przy wykorzystaniu fluidów i ener- gii emitowanej przez cia³o duchowe. Inaczej: sensytywnoœæ. (Patrz: me- dium) Medium — (z ³ac. medium — poœrednik) istota obdarzona medialnoœci¹, bêd¹ca po- œrednikiem miêdzy sfer¹ materialn¹ i pozamaterialn¹ wszechœwiata. W zale¿- noœci od stopnia rozwoju medialnoœci jest w stanie wywo³ywaæ lub wspoma-

389 Opowieœci spirytystyczne

gaæ okreœlone zjawiska o charakterze inteligentnym lub czysto fizycznym. Ce- ch¹ charakterystyczn¹ mediów poœrednicz¹cych, zw³aszcza w kontaktach z Du- chami, powinna byæ okreœlona postawa moralna i styl ¿ycia odpowiedni do ro- dzaju podejmowanych dzia³añ. (Patrz: medialnoœæ)

Metagnomia — (z grec. meta — poza + gnome — rozum) patrz: jasnowidzenie

Metapsychika — (z grec. meta — poza + psychikos — dotycz¹cy duszy) nauka zajmuj¹ca siê badaniem zjawisk fizycznych lub psychologicznych, których sprawcami s¹ si³y, jak siê zdaje, inteligentne lub nieznane w³aœciwoœci ducha — definicja autorstwa Charlesa Richeta. (Patrz: parapsychologia, psychotro- nika)

Monoideizm — (z grec. monus — jedyny + idea — wyobra¿enie) stan Ducha lub medium przejawiaj¹cy siê skupieniem uwagi na tylko jednym przedmiocie lub czynnoœci, przy ca³kowitym oderwaniu siê od rzeczywistoœci. Niekiedy towa- rzyszy transom.

Nawiedzenie — zespó³ zjawisk towarzysz¹cy przebywaniu Ducha lub grupy Du- chów w jednym miejscu przez d³u¿szy czas, w trakcie którego dochodzi do spontanicznych manifestacji duchowych (najczêœciej fizycznych), stanowi¹- cych niekiedy zak³ócenie normalnego trybu ¿ycia ludzi. W zale¿noœci od natu- ry i intencji manifestuj¹cych siê istot, zjawisko przybiera formy ³agodne lub agresywne. Ustaje samoistnie oraz na skutek interwencji mediów lub Duchów wy¿szych. (Patrz: poltergeist)

Nyktalopia — (z grec. nyktos — noc + al — œlepy + ops — wzrok) zdolnoœæ widze- nia w ca³kowitych ciemnoœciach, wystêpuj¹ca u niektórych mediów. Przejaw jednej z funkcji cia³a duchowego.

Opiekun — Duch wy¿szy sprawuj¹cy opiekê nad istot¹ ¿yw¹, zespo³em zjawisk lub dziedzin¹ dzia³alnoœci, charakteryzuj¹cy siê wysokim stopniem wiedzy i po- czuciem moralnego charakteru swej misji. Inaczej: Anio³ Stró¿, Duch opie- kuñczy, Geniusz itp.

Opiekun medium — Duch wy¿szy sprawuj¹cy opiekê nad sfer¹ dzia³alnoœci me- dialnej cz³owieka. Decyduje o charakterze i tempie rozwoju zdolnoœci medial- nych, a w przypadku dojœcia do podjêcia pracy medialnej odpowiada za bez- pieczeñstwo medium i wszelkie zjawiska zwi¹zane z nawi¹zywaniem kontaktów z zaœwiatami przez swego podopiecznego.

390 S³owniczek terminologiczny

Opiekun seansu — Duch wy¿szy sprawuj¹cy pieczê nad wszystkimi mediami pracuj¹- cymi podczas seansu spirytystycznego. Dba o bezpieczeñstwo uczestników eks- perymentu, ustala kolejnoœæ i charakter manifestacji poszczególnych Duchów.

Panestezja — (z grec. pan- — wszystko + aisthesis — dostrzeganie) funkcja cia³a duchowego okreœlana jako wszechwra¿liwoœæ, polegaj¹ca na postrzeganiu po- zornie wszelkich bodŸców p³yn¹cych ze œrodowiska. Ograniczona przez mate- riê i stopieñ rozwoju Ducha. £¹czy siê z jasnowidzeniem i innymi rodzajami medialnoœci.

Parakineza — (z grec. para — przy, obok + kinesis — ruch) poruszanie przedmiotu za pomoc¹ koñczyn, przy wykorzystaniu zwielokrotnionej energii telekine- tycznej cia³a duchowego.

Parapsychologia — (z grec. para — przy + psyche — dusza + logos — zbiór, ro- zum) synonim metapsychiki okreœlony przez Ernesta Boiraca. (Patrz: metapsy- chika, psychotronika)

Perisprit — (z grec. peri — wokó³, dooko³a + spiritus — duch) patrz: cia³o duchowe

Piktografia — (z ³ac. pictus — malowany + z grec. grapho — piszê) zjawisko me- diumiczne polegaj¹ce na przekazywaniu idei przez Ducha, za pomoc¹ medium maluj¹cego lub rysuj¹cego formy w postaci p³aszczyzn z³o¿onych z tysiêcy ma³ych kropek.

Pismo automatyczne — (z grec. automatos — samoczynny) patrz: automatyzm gra- ficzny, psychografia

Pismo bezpoœrednie — zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na pojawianiu siê komu- nikatów pisemnych bez wykorzystania czêœci cia³a medium i jakichkolwiek in- nych narzêdzi fizycznych. Manifestuj¹cy siê Duch czerpie potrzebne mu cz¹- steczki z otoczenia, umieszczaj¹c je w formie tekstów lub rysunków na papierze, tabliczkach, œcianach, meblach i innych przedmiotach, niekiedy na- wet pod nieobecnoœæ medium. Inaczej: pneumatografia.

Pismo intuicyjne — zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na przekazywaniu przez Du- cha komunikatów drog¹ pisemn¹ lub rysunkow¹, przy wykorzystaniu czêœci cia³a i zasobu s³ów medium, które ca³kowicie lub czêœciowo œwiadome jest treœci przekazu. Wysy³ana przez Ducha idea komunikatu jest kszta³towana przez medium i to dziêki niemu uzyskuje ostateczny kszta³t. Jedn¹ z odmian zjawiska jest rysunek intuicyjny.

391 Opowieœci spirytystyczne

Pismo lustrzane — odmiana pisma automatycznego charakteryzuj¹ca siê tym, ¿e li- tery pojawiaj¹ siê w formie lustrzanego odbicia. Komunikaty takie odczytuje siê przy wykorzystaniu zwierciad³a. (Patrz: pismo automatyczne)

Planszeta — prymitywny rekwizyt wczesnych eksperymentów mediumicznych w po- staci zaopatrzonej w rysik deseczki, która trzymana przez medium porusza siê po papierze „notuj¹c” komunikaty. We wczeœniejszej postaci stanowi³a ta- bliczkê wyposa¿on¹ w strza³kê, s³u¿¹c¹ do wskazywania liter i odpowiedzi „tak” lub „nie” na odpowiednich planszach.

PMIR — (z ang. psimediated instrumental response — nieœwiadome dzia³ania para- normalne) pojêcie stworzone przez amerykañskiego parapsychologa Rexa Stanforda, który twierdzi, ¿e wielu ludzi mimowolnie pos³uguje siê na co dzieñ zdolnoœciami medialnymi, nie zdaj¹c sobie z tego sprawy.

Pneumatofonia — (z grec. pneuma — powietrze, duch + phone — dŸwiêk, g³os) patrz: g³os bezpoœredni

Pneumatografia — (z grec. pneuma — powietrze, podmuch, wiatr, duch + grapho — piszê) patrz: pismo bezpoœrednie

Pobudzenie mediumiczne — zjawisko czasowego uaktywnienia funkcji cia³a du- chowego, pozwalaj¹cych na wykonywanie czynnoœci charakterystycznych dla mediów. U cz³owieka wi¹¿e siê œciœle z wykorzystaniem energii cia³a material- nego, wiêc nie mo¿e byæ nadu¿ywane. Stan sta³ego pobudzenia medialnego przejawiaj¹cy siê nieustannym wspomaganiem zjawisk mediumicznych œwiadczy o zak³óceniu równowagi psychicznej lub fizycznej medium.

Pokuta — tu: wysi³ki podejmowane przez Ducha ukaranego za b³êdy w ¿yciu ciele- snym. W postaci cierpieñ moralnych ma miejsce w stanie b³¹kania siê; w for- mie cierpieñ fizycznych — za ¿ycia w ciele. K³opoty w ¿yciu materialnym s¹ niekiedy jednoczeœnie próbami i pokut¹ za czyny z przesz³oœci. (Patrz: b³¹ka- nie siê, próba)

Poltergeist — (z niem. poltern — stukaj¹cy + Geist — Duch) zjawisko spontanicz- nych krótkotrwa³ych manifestacji lub nawiedzenia przez Duchy najczêœciej ni¿sze, wywo³uj¹ce zazwyczaj spektakularne efekty fizyczne. (Patrz: nawie- dzenie)

Postrzeganie pozazmys³owe — udokumentowana zdolnoœæ zdobywania informacji o ludziach, zdarzeniach lub przedmiotach w odleg³ym miejscu i(lub) czasie bez

392 S³owniczek terminologiczny

wykorzystania klasycznych zmys³ów. Jedna z funkcji cia³a duchowego okreœla- na w akademickiej literaturze naukowej jako ESP. Zjawiska zaliczane do tego krêgu s¹ dziœ niekiedy okreœlane jako niemo¿liwe, gdy¿ pozostaj¹ w sprzeczno- œci z podstawowymi opisanymi prawami fizyki.

Prekognicja — (z ³ac. prae — przed, najpierw + cognitio — rozpoznawanie, poszu- kiwanie) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na postrzeganiu przez cz³owieka wydarzeñ maj¹cych wydarzyæ siê w mniej lub bardziej odleg³ej przysz³oœci. Osoba podlegaj¹ca zjawisku nie ma w momencie wyst¹pienia zjawiska ¿ad- nych informacji, na podstawie których mog³aby przysz³y stan rzeczy przewi- dzieæ.

Premonicja — (z ³ac. prae — przed, najpierw + monitio — upomnienie, przestro- ga) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na otrzymywaniu ostrze¿eñ ze sfery pozamaterialnej odnoœnie najczêœciej gwa³townych wydarzeñ w mniej lub bardziej odleg³ej przysz³oœci. Jedna z odmian jasnowidzenia. (Patrz: jasno- widzenie)

Próba — tu: wydarzenia w ¿yciu cielesnym, dziêki którym Duch oczyszcza siê w za- le¿noœci od sposobu, w jaki je przyjmuje. Jeœli planuj¹cy wcielenie Duch wy- biera sobie próby ponad si³y, opóŸnia to jego rozwój.

Psychofonia — (z grec. psyche — dusza + phone — dŸwiêk, g³os) komunikowanie siê Duchów przy wspó³udziale medium mówi¹cego.

Psychofotografia — (z grec. psyche — dusza + photos — œwiat³o + grapho — pi- szê) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na fotografowaniu myœli medium lub innych osób obecnych w czasie eksperymentu. Niekiedy b³êdnie uto¿samiane z fotografi¹ transcendentaln¹. (Patrz: fotografia transcendentalna)

Psychograf — (z grec. psyche — dusza + grapho — piszê) intuicyjne lub automa- tyczne medium pisz¹ce.

Psychografia — (z grec. psyche — dusza + grapho — piszê) komunikowanie siê Ducha przy wspó³udziale medium pisz¹cego. Ma wiele odmian w zale¿noœci od rodzaju medium. (Patrz: pismo automatyczne, pismo intuicyjne)

Psychokineza — (z grec. psyche — dusza + kinesis — ruch) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na oddzia³ywaniu Ducha lub medium na cia³o bezw³adne, prowa- dz¹ce do jego ruchów lub transfiguracji.

393 Opowieœci spirytystyczne

Psychometria — (z grec. psyche — dusza + metreo — mierzê) zjawisko mediumicz- ne polegaj¹ce na jasnowidzeniu przy wykorzystaniu przedmiotów material- nych. (Patrz: jasnowidzenie)

Psychotronika — nauka interdyscyplinarna badaj¹ca interakcje zachodz¹ce na odle- g³oœæ miêdzy organizmami ¿ywymi a otaczaj¹cym je œrodowiskiem (we- wnêtrznym i zewnêtrznym) oraz energetyczne informacyjne manifestacje tych interakcji, umo¿liwiaj¹ce ich obiektywizacjê oraz poznanie tych zdolnoœci cz³owieka, które dot¹d nie zosta³y zweryfikowane, co pozwala g³êbiej poj¹æ materiê organiczn¹ i otaczaj¹cy œwiat — definicja opracowana przez Miêdzy- narodowe Stowarzyszenie Badañ Psychotronicznych. (Patrz: metapsychika, parapsychologia)

Reinkarnacja — (z ³ac. re — znów + incarnatio — wcielenie) powrót Ducha do ¿y- cia w ciele materialnym, tworzonym specjalnie w tym celu, nie maj¹cym nic wspólnego z cia³em z poprzedniego ¿ycia. Proces uwarunkowany jest czynni- kami natury moralnej, stanowi¹c jedno z ogniw w ewolucji Ducha. (Patrz: dez- inkarnacja, inkarnacja)

Retrokognicja — (z ³ac. retro — wstecz + cognitio — poszukiwanie) zjawisko me- diumiczne polegaj¹ce na jasnowidzeniu zjawisk przesz³ych. (Patrz: jasnowi- dzenie)

Rysunek automatyczny — patrz: automatyzm graficzny

Rysunek intuicyjny — patrz: pismo intuicyjne

Seans lecz¹cy — (z franc. seance — posiedzenie) odmiana seansu spirytystycznego, w trakcie którego przy wspó³pracy Duchów wy¿szych udziela siê pomocy cierpi¹cym ludziom lub Duchom. W seansach tego typu bior¹ udzia³ media le- cz¹ce. (Patrz: medium, seans spirytystyczny)

Seans spirytystyczny — (z franc. seance — posiedzenie) sesja o charakterze ekspe- rymentu naukowego, w trakcie której z zachowaniem sta³ych regu³ i œrodków postêpowania, przy pomocy mediów, dochodzi do nawi¹zania bli¿szego kon- taktu ze œwiatem pozamaterialnym. W zale¿noœci od programu grupy badaw- czej, seanse s³u¿¹ otrzymywaniu komunikatów od Duchów, uzyskiwaniu ma- teria³ów do badañ nad zjawiskami fizycznymi lub udzielaniu pomocy cierpi¹cym. (Patrz: medium, seans lecz¹cy, spotkanie mediów)

394 S³owniczek terminologiczny

Sematologia — (z grec. sema — znak + logos — s³owo, mowa) komunikowanie siê Duchów przy pomocy ruchu cia³ bezw³adnych.

Sensytywnoœæ — (z ang. sensitive — czu³y) wystêpowanie u cz³owieka w stopniu wiêkszym ni¿ u innych prekognicji, telepatii, jasnowidzenia lub zdolnoœci wy- wo³ywania innych zjawisk mediumicznych. (Patrz: medialnoœæ)

Sobowtór — patrz: cia³o duchowe

Somnambulizm — (z ³ac. somnus — sen + ambulare — spacerowaæ) stan emancy- pacji duszy bardziej kompletny ni¿ w przypadku snu. Charakteryzuje siê wiêk- szym uaktywnieniem zdolnoœci duszy, jej mo¿liwoœci percepcji, kierowania cia³em, precyzyjniej ni¿ na jawie lub we œnie. Wyró¿nia siê somnambulizm na- turalny (spontaniczny, powsta³y bez udzia³u czynników zewnêtrznych) i magne- tyczny lub sztuczny (wywo³any hipnoz¹ lub oddzia³ywaniem o charakterze materialnym). (Patrz: emancypacja duszy)

Spirytualista — (z ³ac. spiritualis — duchowy) zwolennik, adept spirytualizmu. (Patrz: spirytualizm)

Spirytualizm — (z ³ac. spiritualis — duchowy) pogl¹d filozoficzny g³osz¹cy istnie- nie niematerialnej duszy, zak³adaj¹cy przetrwanie intelektu po œmierci. Duch jest tu pierwiastkiem niezniszczalnym i niezale¿nym od materii, a ca³y œwiat cielesny jest jedynie jego przejawem. Spirytualizm stanowi podstawê wiêk- szoœci religii.

Spirytysta — (z ³ac. spiritus — duch) adept spirytyzmu. Akceptuje za³o¿enia tej na- uki i uznawszy za³o¿enia filozofii spirytystycznej, charakteryzuje siê okreœlo- nym typem moralnoœci. (Patrz: spirytyzm)

Spirytyzm — (z ³ac. spiritus — duch) nauka empiryczna o pochodzeniu, naturze i prze- znaczeniu Duchów oraz o ich zwi¹zkach ze œwiatem materialnym, która na podstawie faktów rejestrowanych podczas seansów eksperymentalnych, i poza nimi, buduje okreœlony system filozoficzny, a ten — jeœli zostanie zaakcepto- wany i wykorzystany w ¿yciu przez cz³owieka — mo¿e staæ siê charaktery- stycznym typem moralnoœci.

Spotkanie mediów — odmiana seansu spirytystycznego. W trakcie takich spotkañ spontanicznie manifestuj¹ siê Duchy ró¿nych kategorii, by w zale¿noœci od programu badawczego grupy mediów przekazaæ komunikaty dotycz¹ce cha- rakteru ¿ycia w sferze pozamaterialnej, zagadnieñ natury filozoficznej i na-

395 Opowieœci spirytystyczne

ukowej lub uczestniczyæ w dyskusji na wczeœniej ustalone tematy. Podczas ta- kich spotkañ powstaj¹ tak¿e dzie³a literackie, plastyczne, kompozycje muzyczne oraz dochodzi do zjawisk natury fizycznej. (Patrz: seans spirytystyczny)

Stereotyt — (z grec. stereos — trwa³y, solidny) zespó³ cech dotykalnych zjaw, po- zwalaj¹cy na badanie ich natury przy pomocy metod i narzêdzi naukowych.

Stygmat — (z grec. stigma — piêtno) patrz: stygmatyzacja.

Stygmatyzacja — (z grec. stigma — piêtno) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na pojawianiu siê na ciele ludzkim oznak o charakterze figuratywnym lub imita- tywnym (stygmatów), czêsto ³¹czonych z odczuciami natury religijnej. W dra- stycznych przypadkach towarzysz¹ mu trwa³e zmiany fizjologiczne organi- zmu. (Patrz równie¿: dermografia)

Szok poœmiertny — stan Ducha po dezinkarnacji, wywo³any procesami towarzysz¹- cymi oddzielaniu siê cia³a duchowego od materii. W wiêkszoœci wypadków ma postaæ snu. Czas trwania i przebieg zjawiska uzale¿nione s¹ od cech indy- widualnych ka¿dego Ducha. (Patrz: dezinkarnacja)

Œmieræ — nieodwracalne zjawisko ustania wszelkich funkcji ¿yciowych cia³a mate- rialnego w wyniku od³¹czenia siê od niego Ducha. (Patrz: dezinkarnacja, Duch)

Telekineza — (z grec. tele — daleko + kinesis — ruch) zjawisko mediumiczne pole- gaj¹ce na poruszaniu siê przedmiotów, pokonywaniu przez nie odleg³oœci, bez postrzegalnej w sposób klasyczny przyczyny fizycznej. Przejaw jednej z funk- cji cia³a duchowego.

Telepatia — (z grec. tele — daleko + patein — odczuwaæ) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na porozumiewaniu siê na zasadach przekazywania myœli, zacho- dz¹ce miêdzy dwiema lub wiêcej istotami. Zachodzi w momencie, gdy podlega- j¹ca zjawisku osoba zna coœ obecnie istniej¹cego, ale nie mo¿e o tym wiedzieæ dziêki swoim materialnym zmys³om albo wyprowadzaæ wniosków z innych dostêpnych informacji — korzysta wiêc z wiedzy innej osoby lub osób. Je- den z przejawów funkcji cia³a duchowego. Teleplazma — (z grec. tele — daleko + plasma — twór) patrz: ektoplazma

Trans — (z ³ac. trans- — poza) stan organizmu medium przypominaj¹cy lekki sen, charakteryzuj¹cy siê obni¿on¹ œwiadomoœci¹, zmniejszonym kontaktem ze œwiatem materialnym i mniejsz¹ wra¿liwoœci¹ na bodŸce materialne. Mo¿liwy

396 S³owniczek terminologiczny

do osi¹gniêcia dziêki hipnozie, jako zjawisko fizyczne wywo³ane przez Du- chy w trakcie seansów spirytystycznych lub poza nimi. W lekkim transie medium kontroluje otoczenie i mo¿e wykonywaæ czynnoœci zale¿ne od jego woli. W transie g³êbokim medium najczêœciej nie panuje nad swym cia³em ma- terialnym, bêd¹c zdanym wy³¹cznie na oddzia³ywania eksperymentatorów i po- zostaj¹cego w kontakcie z innymi Duchami swego opiekuna. (Patrz: medium, opiekun medium)

Transfiguracja — (z ³ac. transfiguratio — przeobra¿enie) zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na zmianie rysów twarzy i niektórych czêœci cia³a medium w czasie eksperymentów, bêd¹ce przejawem jednej z funkcji cia³a duchowego medium lub stanowi¹ce reakcjê na oddzia³ywania manifestuj¹cego siê Ducha. Towa- rzysz¹ mu niekiedy zmiany barwy g³osu medium i zjawiska optyczne. Okreœle- nie u¿ywane niekiedy w odniesieniu do cia³ bezw³adnych ulegaj¹cych prze- mianom na skutek oddzia³ywañ medium lub Ducha.

Transkomunikacja — (z ³ac. trans- — poza + communicatio — ³¹cznoœæ, rozmo- wa) popularne okreœlenie nawi¹zywania kontaktu z istotami ze sfery pozama- terialnej — dziœ stosowane w dwóch zakresach: * transkomunikacja instrumentalna (T.C.I.) — kontakt przy wykorzystaniu nowoczesnej aparatury elektronicznej i innych przedmiotów materialnych; * transkomunikacja medialna (T.C.M.) — kontakt przy poœrednictwie (wspó³udziale) cz³owieka charakteryzuj¹cego siê zdolnoœciami medialnymi.

Transtekst — (z ³ac. trans- — poza + textus — tekst) komunikaty ze sfery pozamate- rialnej w formie pisanej, pojawiaj¹ce siê na ekranach komputerów lub telewi- zorów w ramach transkomunikacji instrumentalnej. (Patrz: transkomunikacja)

Transvideo — (z ³ac. trans- — poza + video — widzê) komunikaty ze sfery pozama- terialnej w formie graficznej, pojawiaj¹ce siê na ekranach komputerów lub te- lewizorów w ramach transkomunikacji instrumentalnej. (Patrz: transkomuni- kacja)

Typtolog — (z grec. tipto — pukam) medium wykazuj¹ce zdolnoœci do typtologii. (Patrz: typtologia)

Typtologia — (z grec. tipto — pukam + logos — s³owo, mowa) komunikowanie siê Duchów przy pomocy stukniêæ. Jedna z najbardziej prymitywnych form prze- kazywania komunikatów. W przypadku gdy zjawisko przybiera formê rozbu- dowan¹ w system pozwalaj¹cy na notowanie wyrazów i zdañ, mo¿na mówiæ o typtologii alfabetycznej. Ze wzglêdu na rodzaj stukniêæ rozró¿nia siê typto-

397 Opowieœci spirytystyczne

logie: ruchu (stukaj¹cy przedmiot unosi siê i opada — np. noga stolika) oraz intymn¹ lub pasywn¹ (dŸwiêk wydobywa siê z wnêtrza nieruchomego przed- miotu).

Wiêzad³o — tu: wytwór cia³a duchowego s³u¿¹cy przekazywaniu energii i substancji eterycznych do cia³a materialnego. W zale¿noœci od sytuacji mo¿e rozci¹gaæ siê lub b³yskawicznie kurczyæ, umo¿liwiaj¹c prawid³owy przebieg eksteriory- zacji. Postrzegane przez media w postaci sznura o srebrzystym, œwietlistym zabarwieniu. (Patrz: eksterioryzacja)

Wizja — zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na rejestrowaniu za pomoc¹ zmys³ów cia³a duchowego wra¿eñ dotycz¹cych osób, sytuacji lub rzeczywistoœci abs- trakcyjnej, niekiedy odleg³ych od obserwatora w czasie i przestrzeni. Zachodzi na jawie, w ramach stanów ekstatycznych wywo³anych bodŸcami materialny- mi, pod wp³ywem hipnozy.

Zasada intelektualna — jeden z umownych sk³adników duszy, powszechna zasada inteligencji wspólna dla ludzi i zwierz¹t, zindywidualizowana w ka¿dym ga- tunku. Niekiedy nazywana dusz¹ witaln¹. (Patrz: dusza)

Zasada ¿yciowa — jeden z umownych sk³adników duszy, powszechna zasada ¿ycia materialnego, wspólna dla wszystkich istot organicznych — ludzi, zwierz¹t i ro- œlin — zindywidualizowana w ka¿dym gatunku. Niekiedy nazywana dusz¹ in- telektualn¹. (Patrz: dusza)

Zjawa — zjawisko mediumiczne polegaj¹ce na manifestowaniu siê istot ze œwiata pozamaterialnego w postaci widzialnej dla cz³owieka. Wystêpuje w postaci eterycznej (cienistej, niedotykalnej) lub stereolitycznej (namacalnej, w stanie cia³a sta³ego). W odró¿nieniu od wizji, postrzegana jest za pomoc¹ zmys³ów cia³a materialnego i zachodzi w miejscu, w którym znajduje siê obserwator. (Patrz: wizja)

398 Wykaz symboli spirytystycznych

Wykaz symboli spirytystycznych

Przedstawione poni¿ej symbole powtarza³y siê najczêœciej w rysunkach i wizjach reje- strowanych podczas eksperymentów grupy mediów w Bydgoszczy. Wiêkszoœæ z nich jest adekwatna do idei kulturowych lokalnego œrodowiska, mo¿na te¿ mówiæ o analo- giach miêdzy nimi a symbolami notowanymi w innych grupach europejskich. Ich znaczenie zosta³o okreœlone przez Duchy b¹dŸ ustalono je na podstawie badañ prze- prowadzonych przez inne grupy spirytystyczne. W zestawieniu znajduj¹ siê jednak tylko te, co do których znaczenia nie ma ¿adnych w¹tpliwoœci. W czasie seansów pojawia siê ich jednak o wiele wiêcej, lecz nie zawsze istnieje mo¿liwoœæ rozszyfro- wania idei przekazu bez ujêcia go w szerszym kontekœcie. Niekiedy ich przes³ania ujawniaj¹ siê dopiero po jakimœ czasie. Symbole wystêpuj¹ najczêœciej jako oddzielne ideogramy lub wkomponowane s¹ w rozbudowane przedstawienia, maj¹ce zwi¹zek z jakimœ problemem. Pokrywaj¹ siê treœciowo z zawartoœci¹ komunikatów ustnych i pisemnych, co jednak wcale nie oznacza, ¿e s¹ tworem wtórnym. Mimo ¿e rysunki symboliczne i wizje zwykle s¹ przekazywane nieco szybciej ni¿ pozosta³e komunikaty, to jednak idea komunikuj¹- cego siê Ducha skierowana jest w tym samym czasie do wszystkich mediów. Tylko bariera materialna i stopieñ rozwoju medialnoœci konkretnej osoby wp³ywaj¹ na szybkoœæ przekazu. Oto niektóre symbole i ich czêœciowa interpretacja. Wieloœæ znaczeñ poszczegól- nych ideogramów wynika z faktu, ¿e w przedstawieniach z³o¿onych z wielu elemen- tów ten sam symbol nabiera ró¿nych znaczeñ. Sytuacja taka wystêpuje zw³aszcza w przypadku seansów lecz¹cych, gdy komunikaty dotycz¹ stanu psychicznego i fi- zycznego osoby chorej lub kogoœ z jej otoczenia.

Bluszcz, powój — nadzieja na pozytywne zakoñczenie k³opotliwej sytuacji, postêp. Najczêœciej zakoñczony czerwonym kwiatem lub jego p¹czkiem, co sugeruje stopieñ zaawansowania sprawy lub zbli¿aj¹cy siê jej koniec.

399 Opowieœci spirytystyczne

Chleb — mi³osierdzie, mi³oœæ braterska. Delfin — prawda, ¿ycie, opieka Duchów wy¿szych. D³oñ — pomoc, opieka, przyjaŸñ. Dom — cz³owiek, serce, wartoœci drogie danej osobie i jej œrodowisko. Droga — ¿ycie ludzkie, przeznaczenie. Drzwi — 1) zamkniête — skrytoœæ, brak otwartoœci na ludzi. 2) otwarte — otwartoœæ na ludzi i otoczenie. Dzban — cz³owiek i jego wnêtrze, charakter. Fontanna — grupa spirytystyczna, Ÿród³o si³ twórczych. Go³¹b — Duch, dorobek duchowy. Góra — 1) wysi³ek, zmaganie z cierpieniem. 2) sta³oœæ wartoœci w jakimœ okresie. Gwiazda — dusza ludzka wolna od materii. Jednoro¿ec — doskona³oœæ, piêkno, idea³. Kamieñ — b³¹d, wyrzut sumienia, d³ug moralny. Kielich — poœwiêcenie, praca medialna. Klatka — zamkniêcie w sferze materialnej. Klepsydra — up³yw czasu, nietrwa³oœæ jakiejœ rzeczy. K³os — cz³owiek, sprawy moralne. Kolory — 1) czarny — z³o, z³oœliwoœæ, ni¿szoœæ duchowa, cierpienie. 2) czerwony — mi³oœæ, dobroæ, przyjaŸñ. 3) niebieski — boskoœæ, ³aska, niematerialnoœæ. 4) szary — materialnoœæ, ni¿sza sfera zaœwiatów, cierpienie. 5) zielony — nadzieja, rozwój, postêp. 6) ¿ó³ty — bezpieczeñstwo, opieka Opatrznoœci. Kolumna — ³¹cznoœæ œwiatów materialnego i niematerialnego. Koniczyna — pozytywne rozwi¹zanie sytuacji wywo³anej ingerencj¹ ze sfery poza- materialnej, nadzieja. Koœció³ (budynek) — materialne wartoœci religijne. Krzy¿ — nauka moralna, wartoœci etyczno–moralne. Ksiêga — m¹droœæ, nauka moralna, pisma filozoficzne. Kwiat — 1) medialnoœæ, medium. Stopieñ rozwiniêcia kielicha sugeruje stan roz- woju zdolnoœci medialnych. Kolor (czarny lub czerwony) sugeruje cha- rakter podejœcia medium do jego pracy i œrodowiska pozamaterialnego, z którym ma najbli¿szy kontakt. 2) dwa skrzy¿owane kwiaty — wspólne przeznaczenie dwojga ludzi. 3) zjawiska duchowe. Lampa — wiedza naukowa, m¹droœæ ¿yciowa. Las — ¿ycie i jego koleje. Gêstoœæ i stopieñ dojrza³oœci roœlin sugeruj¹ charakter faktów z ¿ycia danej osoby. Laska — spirytyzm, pomoc.

400 Wykaz symboli spirytystycznych

Liœæ — ¿ycie. £añcuch — wspólna droga ¿yciowa, ³¹cznoœæ idei i zdarzeñ. £ódŸ — cz³owiek, œrodowisko. £za — cierpienie, smutek, ¿al. Maska — fa³sz, k³amstwo. Miecz — interwencja Duchów wy¿szych. Motyl — duch, dusza. Mur — izolacja cz³owieka w œrodowisku, przeszkoda natury materialnej. Nietoperz — z³oœliwy Duch trzeciego rzêdu, inteligentny Duch opêtuj¹cy. No¿yce — zabieg chirurgiczny, operacja, koniecznoœæ radykalnej interwencji. Odwa¿nik — ciê¿ar spraw materialnych. Ogieñ — uczucie, mi³oœæ. Oko — 1) brak nadziei, wyczekiwanie. 2) otwarte oczy na rysunkach portretowych — Duch szczêœliwy. 3) zamkniête oczy na rysunkach portretowych — Duch cierpi¹cy. Orze³ — si³a, zwyciêstwo wartoœci moralnych. Paj¹k — czyhaj¹ce z³o, grupa Duchów ni¿szych, negatywne wartoœci. Pegaz — poezja. Symbol obecnoœci Duchów tworz¹cych poezjê. Towarzyszy naj- czêœciej poetyckim komunikatom lub zapowiada ich pojawienie siê. Pióro — inspiracja, natchnienie. Pochodnia — nieœmiertelnoœæ. Ptak — duch, dusza. Serce — 1) mi³oœæ. 2) (w kontekœcie innych symboli): a) Serce czerwone — cz³owiek, jego pozycja w otoczeniu; b) serce czarne — Duch trzeciego rzêdu, wcielony lub wolny; c) serce niebieskie — Duch wy¿szy, opiekun, Duch rodzinny. Sowa — m¹droœæ ¿yciowa, rozs¹dek. Stó³ — seans lecz¹cy, spotkanie mediów. Œwieca — 1) modlitwa. 2) œwieca dopalaj¹ca siê, z rozlanym u podstawy woskiem — schy³ek ¿y- cia danej osoby. Iloœæ wosku sugeruje pozosta³y czas ¿ycia w materii. Tarcza — opieka Duchów wy¿szych. Trójk¹t, trójk¹t z okiem — Opatrznoœæ. Trójz¹b — 1) w kolorach niebieskim, zielonym, z³otym — mi³oœæ, nadzieja, wiara. 2) w kolorze czarnym — b³¹d, z³o, cierpienie. Tunel — przejœcie do ¿ycia pozamaterialnego. Waga — dzia³aj¹ce prawo. Winogrona — spirytyzm. Wir — oddzia³ywanie osoby zmar³ej, opêtanie. Niekiedy w wirze znajduj¹ siê wy- obra¿enia Duchów opêtuj¹cych, co sugeruje ich liczbê i charakter. Woda — ¿ycie, prawda.

401 Opowieœci spirytystyczne

Wstêga — ³¹cznoœæ pewnych wartoœci, zdarzeñ lub idei, np. czerwona wstêga — wiêzy mi³oœci; czarna wstêga — wiêzy cierpienia lub nienawiœci. Zbroja — si³a moralna, cnota.

402 Wa¿niejsze oœrodki spirytystyczne

Wa¿niejsze oœrodki spirytystyczne

Argentyna Confederacion Espiritista Argentina S. de Bustamante 463, Buenos Aires (C.P. 1173)

Australia Allan Kardec Study Group PO BOX 440 Ashfield NSW 2131,

Austria Grupo Spiritista Allan Kardec Wimbergergasse 7/1, 1010 Wien

Belgia (Europa) „Amour et Charité”, Confederation Spirite Européenne Rue Agimont 27/29, 4000 Liège

Brazylia Federaço Espirita Brasileira Rua Souza Valente, 17 — CEP 20941-040 Rio de Janeiro — RJ

Chile Sociedad Espirita Jesus de la Caridad Pasage Sgto.Saberon 1435, Pobl. 21 de Mayo, Antofagasta

Ekwador Fraternidad Espirita Cristiana Hombres de Buena Voluntad Ciudadela Huancavilca MzD-1, Villa 1, Castilla, 11336 Guayaquil

403 Opowieœci spirytystyczne

Estonia Spirita Centro Amo-August Kilk Mere 83-3, 45501 VÕSU

Francja Union Spirite Française et Francophone 1 rue Docteur Fournier, 37000 Tours

Gwatemala Cadena Heliosóphica Guatemalteca 14 Avenida 9-66, Zona 12, Ciudad de Guatemala C.A.

Hiszpania Federacion Espirita Española Calle de la Madera, No 1 Bajos (28004) Madrid

Japonia Comunhao Espirita Crista „Francisco Candido Xavier” 104 –to, Chuo–ku Toyomi–cho 14-3 Taiyo Toyomi So 608 Tokyo

Kanada Juraci Vaz Sampaio 65 Harbour Square Apt. 3205 Toronto M5T. 2L4

Kolumbia Confederacion Espiritista Colombiana Crais # 49-28 3er. piso, A.A. 18847

Meksyk Central Espirita Mexicana Milton # 25, Col. Anzures — 11590

Nikaragua Andrea R.Simóes Aragon Colonial Las Robles # 103VI ETAPA, Managua

Panama Fraternidad Espirita „Dios, Amor y Caridad” Apartado 1981 Zona P. 9A Panama

404 Wa¿niejsze oœrodki spirytystyczne

Paragwaj Centro de Filosofia Espiritista Paraguayo Calle Amancio Gonz lez (Nazareno) No 265, Asunción

Peru Centro de Fraternidad Espirita Francesco de Asis Cefefas Lizardo Montero 350, La Perla — Callao

Polska Towarzystwo Studiów Spirytystycznych im. Allana Kardeca Bydgoszcz (grupa nieformalna)

Portugalia Federaçâo Espirita Portuguesa Casal de Cascais, Lote 4R/CA, Alto da Damaia

Puerto Rico Escuela de Consejo Moral de Puerto Rico Apartado 592, San Juan P.Rico 00936

S³owacja p/a Josef Grman Hlboká 57, 94901 Nitra

Stany Zjednoczone Federacion Espirita Kardeciane de Florida Inc. 1150 N.E. 137 Street, Min. Miami Florida

Szwajcaria Centre d’Etudes Spirites de Geneve 1231 Conches, B.P. 31 Genève

Szwecja Gruppen för Spiritistiska Studier Allan Kardeck Aspiousgrand 44. 16577 Hasselby

Urugwaj Federacion Espiritista Uruguayo Salto 1245 Apto 203, Montevideo

405 Opowieœci spirytystyczne

Wenezuela Movimiento de Cultura Espirita Apartado Aereo 3425, Caracas 1010

Wielka Brytania Allan Kardec Study Group 105 Church Hill, London E17 3BD

W³ochy Centro Italiano Studi Spiritici „Allan Kardec” c/o Domenico Romagnolo, Via Brocherel 15/2, 11100 Aosta

Wiele organizacji spirytystycznych posiada swe strony w sieci komputerowej In- ternet. ZnaleŸæ je mo¿na miêdzy innymi pod has³ami: spiritism, spiritisme, Allan Kardec, modern spiritualism. Nale¿y jednak zwróciæ uwagê, ¿e przymiotnika tego u¿ywaj¹ równie¿ sekty i stowarzyszenia nie maj¹ce w istocie ze spirytyzmem nic wspólnego.

406 Warto przeczytaæ

Warto przeczytaæ

Mi³oœnikowi wiedzy poszukuj¹cemu szerszych informacji o spirytyzmie mo¿e oka- zaæ siê pomocny poni¿szy wykaz literatury dostêpnej w jêzykach francuskim, espe- ranto i polskim. Francuskim — poniewa¿ jest to jêzyk, w którym wydano wszystkie dzie³a Allana Kardeca i innych prekursorów spirytyzmu, a tak¿e najwa¿niejsze prace z dziedziny metapsychiki. Esperanto — bowiem jêzyk ten wykorzystywany jest przez wiele organizacji spirytystycznych na ca³ym œwiecie i dziêki niemu uzyskuje siê szybki dostêp do wielu nowinek naukowych. W przypadku publikacji w jêzyku polskim nie mo¿na mówiæ o istnieniu wielu ty- powych dzie³ spirytystycznych. W wykazie ujêto wobec tego nie tylko takie w³aœnie „rodzynki wydawnicze”, lecz tak¿e najpopularniejsze pozycje ezoteryczne poruszaj¹ce w taki czy inny sposób zagadnienia zwi¹zane ze zjawiskami mediumicznymi. W przy- padku gdy „autorem” jest medium, w nawiasach podano imiê dyktuj¹cego Ducha.

a) Jêzyk francuski. (Najlepiej opracowane pod wzglêdem merytorycznym i re- dakcyjnym s¹ wydania nak³adem Editions Vermet, Paris i Editions Union Spirite Française et Francophone.)

Periodyki

„Bulletin I.F.R.E.S.” — kwartalnik wydawany przez Institut Français de Recherche et d’Experimentation Spirite (Francuski Instytut Badañ i Eksperymentów Spiryty- stycznych) we wspó³pracy z Union Spirite Française et Francophone (Francuski i Fran- kofoñski Zwi¹zek Spirytystyczny), poœwiêcony zagadnieniom mediumicznym. Uka- zuje siê od kwietnia 1997 roku. „La Revue Spirite” — kwartalnik Union Spirite Française et Francophone; konty- nuacja czasopisma wydawanego przez Allana Kardeca, kontynuacja–odpowiednik „La Nouvelle Revue des Spirites”, wznowionego w 1985 roku.

407 Opowieœci spirytystyczne

„Le Spiritisme Christique” — kwartalnik popularnonaukowy wydawany przez Union Spirite Française et Francophone. „Bulteno de la Spiritista Konfederacio Eýropa” — wielojêzyczny biuletyn Euro- pejskiej Konfederacji Spirytystycznej, po³¹czony z „La Revue Spirite”; od 1999 roku wydawany po portugalsku jako osobna publikacja.

Literatura zwarta

Bazerque J.: Les cahiers spirites (tak¿e w wersji dŸwiêkowej) Le passage Contrôle de médiumnité, contrôle d’identité La mort, une renaissance spirituelle Le suicide L’obsession et la médiumnité La médiumnité Boirac: Etude scientifique du spiritisme Bozzano E.: Au moment de la mort Les manifestations métapsychiques et les animaux Phénom nes Psychiques au moment de la mort Les phénomènes de bilocation Les phénomènes de hantise La médiumnité polyglotte (Xenoglossie) A propos de l’Introduction à la Métapsychique Humaine Brune F.: Les morts nous parlent Carrel A.: La Priere Chevreuil L.: Le spiritisme incompris Le spiritisme dans l’Eglise On ne meurt pas Connan Doyle A.: Histoire du spiritualisme Crookes W.: Recherches sur les Phénomènes du Spiritualisme Discours Recents sur les Recherches Psychiques Crouzet J.P.L.: Repertoire du spiritisme Delanne G.: La Reincarnation L’Ame est immortelle Les Apparitions Matérialisées des Vivants et des Morts Recherches sur la médiumnité Le Spiritisme devant la Science L’évolution animique Le Phénomène Spirite Denis L.: Après la mort Dans l’invisible

408 Warto przeczytaæ

Jeanne d’Arc médium La vieillesse Le pourquoi de la vie Le problème de l’Etre et de la Destinée Les dogmes, les sacraments, les cultes Domingo y Soler A.: Te perdono Les faits qui prouvent Durville H.: Le fantôme des vivants Flammarion C.: Dieu dans la nature La mort et son mystère La Pluralité des Mondes habités Les Forces naturelles inconnues L’inconnu et les Problèmes psychiques Franco D.P.: Au seuil de l’infini (Joanna de Ângelis) Lumière spirite (Joanna de Ângelis) Le passage (Otilia Gonçalves) Gastin L.: La science de l’âme Geley G.: De l’inconscient au conscient Ectoplasmie et Clairvoyance Essai de Revue Générale et d’interprétation synthétique du Spiritisme L’être subconscient Gurney E., Myers F., Podmore F.: Les Hallucinations Télépathiques Kardec A.: Caractère de la Révélation Spirite Le Ciel et l’Enfer L’Evangile selon le Spiritisme La Genèse, les Miracles et les Predictions selon le spiritisme Instructions et Recueil des Prières Instructions pratiques sur les Manifestations Spirites Le Livre des Esprits Le Livre des Médiums L’Obsession Les Oeuvres posthumes Qu’est–ce que le Spiritisme? Le Spiritisme à sa plus simple expression. Voyage spirite en 1862 Lancelin C.: Méthode de dédoublement personel Lantier J.: Le spiritisme Laval J.: L’heure des Révélations Lodge O.: L’évolution biologique et spirituelle

409 Opowieœci spirytystyczne

Moreil A.: Allan Kardec, sa vie son oeuvre Myers E.W.H.: La personalité humaine, sa survivance Perez R.: La reincarnation L’Eglise face au spiritisme Pourquoi je ne crois pas à l’astrologie Richet C.: Traité de métapsychique Rinaldi S.: Transcommunication instrumentale: contacts avec l’au– –delà par des moyens techniques Rochas A. de: L’Exteriorisation de la Sensibilité Sausse H.: Biographie d’Allan Kardec (z przedmow¹ Gabriela Delanne) Serré L.: Cosmogonie spirite Les valeurs morales du spiritisme Le perisprit Réponse synthetique du spiritisme aux questions cruciales Serré L., Tavernier R.: Spiritualisme vers la lumiere Simonet M.: A l’écoute de l’invisible Sollier P.: Les Phénomènes d’autoscopie USFF: Controle de mediumnité, controle d’identité La communication L’histoire de Katie King Itineraire spirite La mort, une rennaissance spirituelle L’Obsession et la mediumnité Le Spiritisme, qu’en savons–nous? Le suicide Synthese du spiritisme Vesme C. de: L’histoire du spiritualisme experimental Xavier F.C.: Et la vie continue (Andre Luiz)

b) Esperanto

Periodyki

„Almanako Lorenz” — rocznik Spirita Eldona Societo F. V. Lorenz „Komunikoj” — kwartalnik Spirita Eldona Societo F. V. Lorenz „Spiritisma Esperanto–Informilo” — dwumiesiêcznik Federaçao Espirita Brasileira

Literatura zwarta

A.M.: Kaj la plej nobla estas amo... Andrea J.: Interrilatoj spirito–materio

410 Warto przeczytaæ

Anjos R. dos: Ha! Se mi scius... (ró¿ne Duchy) Araujo H.L.: De Francisco el Asizo por Vi Castro A.M. de: La turmentego de la memmortigantoj Denis L.: La kialo de l’vivo Fonseca M.: La lasta eliro Francini W.: Paroloj al miaj gefiloj Sur flugiloj de trobo kaj de esperanto Franco D.P.: Filigranoj el lumo (Rabindranath Tagore) La fabelo pri la miraklo de la amo (Selma Lagerlöf) La semisto Lumo de l’ espero (Joanna de Ângelis) Vivo feliæa (Joanna de Ângelis) Gama Z.: En ombro kaj en lumo (Victor Hugo) Jacinto R.: Malbona lupo reenkarniøinta Valo de l’nebulo Kardec A.: Kio estas Spiritismo? La Æielo kaj la Infero La Evangelio laý la Spiritismo La Libro de la Mediumoj La Libro de la Spiritoj Spiritista preøaro Lorenz F.V.: Bhagavad–gita Brazila antologio poezia Vo æoj de poetoj el la spirita mondo (ró¿ne Duchy) Nassif I.: La du aspiroj de la homaro La mortintoj kaj la mortantoj La senmorta kaj la senviva Spiritismo kaj homfaritaj religioj Neto P.C.: Mediuma poemaro Pereira Y.A.: Memora¼oj de sinmortiginto Rohden H.: De animo al animo Einstein — la enigmo de la matematiko Imperativoj de la vivo Kosma filozofio de la Evangelio Mahatmo Gandhi Prediko sur la monto Survoje al kosma konscio Tiel diris la majstro Tio okazis inter la jaroj 2000 kaj 3000 Vojo al feliæo San–Thiago L.: Homeopatio kaj Spiritismo

411 Opowieœci spirytystyczne

Souza D.P. de: Homaranismo, la interna ideo Thiébault J.: Materiiøoj en Mantes Ubaldi P.: Spiritaj mesaøoj Vieira W.: Feliæaj la simplaj (Valerium) Werdin J.: Unuaj paþoj al perfekteco Xavier F.C.: Ago kaj reago (Andre Luiz) Antaý du mil jaroj... (Emmanuel) En pli granda mondo (Andre Luiz) Esperanto kiel revelacio (F. V. Lorenz) Infanoj en la Transmondo (Marko) Kristana agendo (Andre Luiz) La konsolanto (Emmanuel) Nia hejmo (Andre Luiz) Patro nia (Meimei) Paýlo kaj Stefano (Emmanuel) Sur la vojo al la lumo (Emmanuel) (Pe³ny wykaz dzie³ Francisco Candido Xaviera, opublikowanych do roku 1976 w³¹cznie, zawiera ksi¹¿ka podyktowana przez Ducha Francisco Valdomiro Lorenza „Esperanto kiel revelacio”.)

c) Jêzyk polski

Periodyki

„Dziwy ¯ycia” — pierwszy polski dwutygodnik spirytystyczny, wydawany w latach 1902–1908 przez Witolda Ch³opickiego w Warszawie. „Odrodzenie” — miesiêcznik wydawany w latach 1921–1929 pod kierunkiem Józe- fa Chobota w Cieszynie i Katowicach, zawieraj¹cy materia³y z dziedziny duchowo- œci, m.in. spirytyzmu. „Œwiat³o Zagrobowe” — pierwszy polski miesiêcznik spirytystyczny, wydawany w latach 1869–1970 we Lwowie pod redakcj¹ Malwiny Gromadziñskiej. „Zagadnienia Metapsychiczne” — kwartalnik wydawany w latach 1924–1929 w Warszawie, poœwiêcony badaniom zjawisk mediumicznych, sponsorowany przez Ksawerego Habdank Watraszewskiego. „Miesiêcznik Wiedzy Duchowej »Hejna³«” — miesiêcznik lat trzydziestych okre- su miêdzywojennego wydawany w Wiœle przez spirytualistów pod kierunkiem Jana Hadyny, Jana Pilcha i Agnieszki Pilchowej. „Zeszyty Spirytystyczne” — nieoficjalny miesiêcznik nieformalnego Towarzystwa Studiów Spirytystycznych im. Allana Kardeca w Bydgoszczy, wydawany nieregularnie od roku 1993 w nak³adzie kilkudziesiêciu egzemplarzy w formie fotokopii, zawieraj¹cy g³ównie t³umaczenia tekstów z jêzyka francuskiego, portugalskiego i esperanto.

412 Warto przeczytaæ

„Czwarty Wymiar”, „Faktor X”, „Fenomen”, „Nexus”, „Nieznany Œwiat”, „Nie z tej ziemi”, „Sfinks”, „Trans”, „Wiedza Tajemna”, „Wró¿ka” — wspó³czesne czasopisma ezoteryczne, niekiedy zamieszczaj¹ce teksty na temat zjawisk mediu- micznych. „Tajemnice Umys³u” — pismo popularnonaukowe, prezentuje, propaguje, promuje mo¿liwoœci umys³u cz³owieka z ich praktycznym ukierunkowaniem.

ród³a zwarte

Abramowski J.E.: Dusza i cia³o Prace z psychologii doœwiadczalnej Telepatia doœwiadczalna jako zjawisko kryptomnezji ród³a podœwiadomoœci i jej przejawy Allan J., Butterworth J., Langley M.: Wiary i wyznania Ash D., Hewitt P.: Ludzie jak bogowie Atkinson W.W.: Potêga myœli Baudouin de Courtenay J.: Rzut oka na mesmeryzm Barzini L.: W krainê tajemnic z Eusapi¹ Palladino Benedikt B.D.: Zaœwiaty - fantazja czy rzeczywistoœæ? Bernal A., Stefañski L.E.: Widzenie skórne Bia³czyñski C.: Stworze i zdusze Bodnar W.: Eksterioryzacja — fakty i znaki zapytania Boruñ K.: Spór o Duchy W œwiecie zjaw i mediów Boruñ K., Manczarski S.: Tajemnice parapsychologii Boruñ K., Boruñ–Jagodziñska K.: Ossowiecki — zagadki jasnowidzenia Bozzano E.: Pok³osie z autobiografii pani Champion de Crespigny Böttcher £.: Problemat ¿ycia pozagrobowego (Nieœmiertelnoœæ duszy) Stoliki wiruj¹ce Brackett A.E.: Materializacje Brandler P.: Kszta³cenie Ducha Breyer S.: Gdzie prawda? Nauka i religia Religia absolutna Zagadka cz³owieka Z pogranicza zaœwiatów Z rozmyœlañ lekarza

413 Opowieœci spirytystyczne

Broughton R.S.: Parapsychologia, nauka kontrowersyjna Browne M.T.: ¯ycie po œmierci Brune F.: Zmarli mówi¹ do nas Budzyñski S.: Bóg, Wszechœwiat, Cz³owiek Spoza innego wymiaru Œwiat w oczach jasnowidzów Bugaj R.: Eksterioryzacja — istnienie poza cia³em Fenomeny paranormalne Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski Burchacka I.: Ojciec Pio Stygmatycy XX wieku Burnham S.: Ksiêga anio³ów Butlerow A.: Mediumizm Camp L. Sprague de, Camp Catherine C. de: Duchy, gwiazdy i czary Canadeo A.: Duchy — fakty czy fikcja Cavendish R.(red.): Tajemnice œwiata Cavendish R., Rhine J.B.: Œwiat tajemny Ch³opicki W.: Z teki „spirytysty” Chobot J.: Nowoczesny ruch spirytualistyczny ze szczególny uwzglê- dnieniem Polski Spirytualizm i spirytyzm polski Wizerunek ducha polskiego i jego dorobek dziejowy Chodkiewicz K.: Anatomia cia³ niewidzialnych cz³owieka Cztery ¿ywio³y Ewolucja ludzkoœci Genesis z Ducha — komentarz Kraków — ognisko si³ tajemnych Magnetyzm leczniczy Micha³ Nostradamus — jego ¿ycie, dzie³a i przepowiednie Narodziny œwiata — zarys kosmogonii okultystycznej Okultyzm a nauka Prawo reinkarnacji Œwiadomoœæ ksiê¿ycowa — studium ezoteryczne o istocie i symbolice snów Wiedza duchowa a wychowanie Wiedza tajemna czy wiedza duchowa Collin de Plancy J.: S³ownik wiedzy tajemnej Conan Doyle A.: Nowe objawienie (Co to jest spirytyzm?) Tajemnicze krainy

414 Warto przeczytaæ

Cooper S.: Reinkarnacja Crolard J.–F.: Odrodziæ siê po œmierci Currie I.: Nie wszystek umrê Cybulski N.: Spirytyzm i hipnotyzm Cygielstrejch A.: Julian Ochorowicz jako psycholog Dabiæ M.: Londyn, w którym straszy Däniken E. von: Objawienia Deleuze J.P.F.: Praktyczna instrukcja o magnetyzmie zwierzêcym Denis L.: Chrystianizm a spirytyzm Duchy i media Mediumizm a Biblia (fragmenty Dans l’invisible — t³um. J. Kreczyñska) Medialnoœæ a geniusz (fragmenty Dans l’invisible — oprac. P. Grzybowski) Na co ¿ycie? (Le pourquoi de la vie — t³um. J. Kreczyñska) Po co ¿yjemy? (Le pourquoi de la vie — t³um. P. Grzybowski) Wielka zagadka ¯ycie po œmierci Dêbicki M.: Nieœmiertelnoœæ cz³owieka jako postulat filozoficzny przy- rodoznawstwa Dobrzyñska–Rybicka L.: Ze studiów nad automatyzmem graficznym Donimirski A.: Czy ¿yjemy tylko raz? Drogi w Nieznane Na krawêdzi Niepoznanego Poza czas i przestrzeñ Zagadkowy œwiat Dryjski A.: Badania eksperymentalne nad automatyzmem graficznym Mózg i dusza Dubrow A., Puszkin W.: Parapsychologia i wspó³czesne przyrodoznawstwo Dynowska W.: Czy tylko raz ¿yjemy? Ewangelia ¿ycia doskona³ego (zwana Pi¹t¹ Ewangeli¹) Eadie B.J.: W objêciach jasnoœci Eysenck H.J., Sargent C.: Wyjaœnianie niewyjaœnionego Felsztyn T.: Poza czasem i przestrzeni¹ Figuier: Nazajutrz po œmierci Flammarion C.: Œwiaty nieznane Wielkoœæ œwiatów zamieszkiwanych Zagadnienia duszy

415 Opowieœci spirytystyczne

Fort C.: Fenomeny fortyjskie Franco D.P.: Bajka o cudzie mi³oœci Frank J.: O magnetyzmie zwierzêcym Fuller J.G.: Cayce odpowiada Geley G.: Materializacja zjawisk duchowych Gibier P.: Spirytyzm — studium historyczno krytyczne i doœwiadczalne Gleic A.: Glosariusz okultyzmu Gordon S.: Encyklopedia zjawisk paranormalnych Grzyma³a–Siedlecki A.: Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim Gurney E., Myers F., Podmore F.: Dziwy ¿ycia Hadyna S.: Przez okna czasu Haining P.: Leksykon duchów Hansel C.E.: Spostrzeganie pozazmys³owe Haskovcova H.: Miêdzy ¿yciem a œmierci¹ Heuze P.: Czy umarli ¿yj¹? Hohlenberg J.: Kilka doœwiadczeñ z eksterioryzacji œwiadomoœci Hovey W.A.: Odgadywanie myœli Jaworska J.(red.): Prawda czy fantazja? Jacolliot L.: Œwiat zagrobowy w œwietle nauk tajemnych Jethon Z., Nowicka K.: Rozdro¿a nauki Jodko–Narkiewicz J.: Fotografia na us³ugach fizjologii Johnson R.C.: Eksperymenty psychiczne Jung C.G.: O psychologii i patologii tzw. zjawisk tajemnych Kant I.: Marzenia jasnowidz¹cego objaœnione przez marzenia meta- fizyki Kardec A.: Co to jest duchownictwo? (wydanie z 1863 r.) Jak kontaktowaæ siê z tamtym œwiatem Ksiêga Duchów (fragmenty) Spirytyzm (wybór fragmentów ró¿nych dzie³) Spirytyzm najproœciej Karma R.: Jasnowidzenie Kerner J.: Jasnowidz¹ca z Preworst Kirchner: Potêga spirytyzmu Klimowicz T.: Poszukuj¹cy, nawiedzeni, opêtani Klimuszko Cz.: Moje widzenie œwiata Kuszten: Czas, przestrzeñ i wiecznoœæ Küng H.: ¯ycie wieczne? Lachnicki I.E.: Krótka wiadomoœæ o magnetyzmie zwierzêcym Lafforest R.: Domy, które zabijaj¹

416 Warto przeczytaæ

Lapponi G.: Hipnotyzm i spirytyzm LeShan L.: Œwiat jasnowidz¹cych Lewis C.S.: Cudy, wprowadzenie ogólne Libañski E.: Dziwy spirytyzmu Tajemnice zjawisk spirytystycznych w œwietle badañ nauko- wych Matuszewski I.: Czarnoksiêstwo i mediumizm w Pismach Maurey E.: Egzorcyzmy Maeterlinck M.: Goœæ nieznany Œmieræ Maryloon: Czy fantazja (dramat mediumiczny) Matela L., Sakowska O.: Tajemniczy kr¹g zjawisk psi Matela.L., Stefañski L.E., Szymañski J.A.: Psychotronika Matuszewski I.: Czarnoksiêstwo i mediumizm Maziarczyk Z.: Rehabilitacja niekonwencjonalnie... Michelet J.: Czarownica Misraki P.: Doœwiadczenie w œmierci Miœ H., A.: Okultyzm, magia i wró¿by Monroe R.: Eksterioryzacja Moody R.A.: Refleksje nad ¿yciem po ¿yciu ¯ycie po ¿yciu Moody R., Perry P.: W stronê œwiat³a ¯ycie przed ¿yciem Mroczek-Dumanowska A.: Cz³owiek w labiryncie magii Myer-Czetli N., Czetli S.: Niemy œwiadek Neimen C., Goldman E.: Po œmierci Neville R.: ¯ycie po œmierci Nitecki M.: Telepatia a mistyka Zjawiska spirytystyczne w oœwietleniu nauki i objawienia Nowalska E.: Ziemia w oczach zaœwiatów Nuland B.S.: Jak umieramy Ochorowicz J.: Duch i mózg — studium psychobiofizyczne Nowe formy energii (nie publikowana) O skojarzeniach ideoorganicznych (nie publikowana) O sugestii myœlowej Pierwsze zasady psychologii

417 Opowieœci spirytystyczne

Psychologia i medycyna Wiedza tajemna w Egipcie Zjawiska mediumiczne Oko³owicz N.: Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim Olszewski A.: Boski gwa³t Ossowiecki S.: Œwiat mego Ducha i wizje przysz³oœci Ostrzycka A., Rymuszko M.: Nieuchwytna si³a Powrót nieuchwytnej si³y Palagin P.: Mity astrologów i psychoterapeutów Pearson L.(red.): Œmieræ i umieranie Perty M.: Osobliwoœci œwiata widzialnego i niewidzialnego Piechowski J.: Edgar Cayce Pilch J.: Z ¿ycia jasnowidz¹cej A.P. Pilchowa A.: Jasnowidzenie (ze wstêpem K. Chobotowej pt. Gdy duch siê budzi) Ostrze¿enie przed fa³szywymi prorokami Pamiêtniki jasnowidz¹cej Spojrzenie w przysz³oœæ ¯ycie na Ziemi i w Zaœwiecie, czyli wêdrówka dusz Picknett L.: Encyklopedia zjawisk paranormalnych Pikulski Z.: Obietnice parapsychologii Pilarczyk M.: Tajemnice parapsychologii P³onka–Syroka B.: Mesmeryzm — od astrologii do bioenergoterapii Podwodnyj A.: Cia³a subtelne Pod¿arski A.: Ostrze¿enie przed fa³szywymi prorokami Powell E.: Cia³o astralne oraz inne zjawiska astralne Preis F.: Szkolnictwo a Wiedza Duchowa Prel K. du: Mistyka staro¿ytnych Greków Spirytyzm Preus R., Czupryñska A., Perz P.: S³ownik parapsychologiczny Prieur J.: Dusza zwierz¹t Pu³aski £.(opr.): Ksiêga rzeczy dziwnych Rabanne P.: Trajektoria Randall N.: ¯ycie po œmierci Richet C.: Wiedza metapsychiczna Ritchie G.G.: Powrót z jutra Robbins R.H.: Encyklopedia czarów i demonologii Rodewyk A.: Demoniczne opêtanie dzisiaj Rohden H.: Zdarzy³o siê miêdzy rokiem 2000 a 3000

418 Warto przeczytaæ

Sedlak W.: Bioplazma — nowy stan materii Seton J.: Zasady nauki o duchu Simma M.: Moje prze¿ycia z duszami czyœæcowymi Siwek P.: Metody badañ zjawisk nadprzyrodzonych Wêdrówka dusz — reinkarnacyjne utopie W pogoni za nieœmiertelnoœci¹ Skórkowski A.: Rys nauki o œmierci Spencer A., Spencer J.: Ksiêga duchów Stead W.T.: Listy z Zaœwiata Stefañski L.E., Komar M.: Od magii do psychotroniki Struve H.: O nieœmiertelnoœci duszy Synteza dwóch œwiatów Swedenborg E.: Nowa Jerozolima O niebie i jego cudach, równie¿ o piekle Dziennik snów Synteza dwóch œwiatów Szczepañski L.: Czy umarli mówi¹ z nami? Spirytyzm wspó³czesny Cuda wspó³czesne Mediumizm wspó³czesny i wielkie media polskie Nauki tajemne, wró¿biarstwo i magia dni naszych Okultyzm — fakty i z³udzenia Strachy, widma, seanse spirytystyczne i dziwy fakirów Szczepañski L., Breyer S., Libañski E., Tomanek L.: Dziwy mediumizmu Szokalski W.: Fantazyjne objawy zmys³owe Szpetnara S.: Teresa Neumann Szulc M.: Spotkania z podœwiadomoœci¹ Szuman L.: Przepowiednie i proroctwa ¯ycie po œmierci Œwitkowski J.: Cz³owiek niewidzialny (zawiera wyk³ad Charlesa Richeta „Wiedza metapsychiczna”) Okultyzm i magia w œwietle parapsychologii Wstêp w œwiaty nadzmys³owe Taylor J.: Nauka i zjawiska nadnaturalne Teodorowicz S.: Zjawiska mistyczne i ich wyt³umaczenie Tokarczyk A.: Tamten œwiat Trojanowski S.: Parapsychologia Œwiat³o astralne Tuwanowa Z.: In¿. Stefan Ossowiecki polski jasnowidz Wallace A.R.: O cudach i nowoczesnym spirytyzmie

419 Opowieœci spirytystyczne

Wasiljew L.: Tajemnicze zjawiska psychiki cz³owieka Wasylewski S.: Pod urokiem zaœwiatów Watraszewski F. (Habdank): Karta z zamkniêtej ksiêgi bytu O reinkarnacji Z tajemnych dziedzin ducha Z zaœwiatów ¯yjemy Watson L.: Biologia œmierci Weiss B.L.: Poza czas i nieœmiertelnoœæ Welfare S., Fairley J.: Arthura C. Clarke’a ksiêga tajemnic Tajemniczy œwiat Arthura C. Clarke’a Wernichowska B., Koz³owski M.: Duchy polskie White M.: Z archiwum X w œwietle nauki Wilczyñski S.: Pod znakiem Wodnika Wilson I.: Umys³ poza czasem? ¯ycie po œmierci Wolska A.: Elektromagnetyzm Wo³yniowicz T.: Œwiadomoœæ poza grobem Œwiat³a na granicy czasów Wonsowski S.W.: Wspó³czesna nauka o magnetyzmie Wotowski S.A.: Tajemnice ¿ycia i œmierci Wycza³ko K.: Nauka a okultyzm Xavier F.C.: Chrzeœcijañska Agenda Zacchi A.: Spirytyzm i ¿ycie pozagrobowe Zawadzki: Œmieræ cia³a nie jest œmierci¹ duszy ¯ernicki B.: Mózg

420 Bibliografia i Ÿród³a ilustracji

Bibliografia i Ÿród³a ilustracji

1) Aksakow A.N.: Animizm i spiritizm. Sankt Petersburg 1893. 2) Almanako Lorenz. Spirita Eldona Societo F. V. Lorenz, Rio de Janeiro 1981–1997. 3) Anjos R. dos: Ha! Se mi scius... . Lembra — Livraria Espirita „Brasil Central”, Brasilia 1981. 4) Biblia to jest Pismo Œwiête Starego i Nowego Testamentu. Brytyjskie i Zagranicz- ne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1985. 5) Boruñ K.: Spór o Duchy. Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1992. 6) Bugaj R.: Eksterioryzacja — istnienie poza cia³em. Wydawnictwo Czasopism i Ksi¹¿ek Technicznych SIGMA NOT, Warszawa 1990. 7) Bugaj R.: Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski. Zak³ad Narodo- wy im. Ossoliñskich Wydawnictwo, Wroc³aw — Warszawa — Kraków — Gdañsk — £ódŸ 1986. 8) Bugaj R.: Fenomeny paranormalne — Czy poza prawami natury? Oficyna Wy- dawniczo–Poligraficzna i Reklamowo–Handlowa „Adam”, Warszawa 1994. 9) Burnham S.: Ksiêga anio³ów. Zysk i S–ka Wydawnictwo, Poznañ 1996. 10) Cavendish R.: Tajemnice œwiata. Oficyna Wydawnicza Multico, Warszawa 1995. 11) Chobot J.: Nowoczesny ruch spirytualistyczny. Ksi¹¿nica Wiedzy Duchowej, Wi- s³a 1937. 12) Cherpillod A.: Le Plessis–Bourré et l’alchimie. Edition de l’auteur, Courgenard 1993. 13) Chevreuil L.: Le spiritisme dans l’Eglise. Editions Jean Meyer, Paris 1937. 14) Crouzet J.-P.: Les merveilles du spiritisme. Nouvelles Editions Debresse, Paris. 15) Denis L.: Chrystjanizm a spirytyzm. Wydawnictwo „Hejna³”, Wis³a 1935. 16) Denis L.: La kialo de l’Vivo. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Janeiro 1982. 17) Doyle A.C.: The history of Spiritualism. Cassel and Company Ltd, London, New York, Toronto and Melbourne.

421 Opowieœci spirytystyczne

18) Edwards H.: The mediumship of Jack Webber. Psychic Book Club, London 1942. 19) Encyklopedia popularna PWN. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995. 20) Eysenck H.J., Sargent C.: Wyjaœnianie niewyjaœnionego. Œwiat Ksi¹¿ki, Warsza- wa 1995. 21) Farkas Viktor: Niewyt³umaczalne zjawiska. Marba Crown Ltd., Warszawa 1994. 22) Gordon S.: Encyklopedia zjawisk paranormalnych. Wydawnictwo Al Fine, War- szawa 1995. 23) Gruber E., Kersten H.: Pra–Jezus. Wydawnictwo URAEUS, Gdynia 1996. 24) Haining P.: Leksykon duchów. Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1990. 25) Itinéraire Spirite. Union Spirite Française et Francophone, Tours. 26) Kardec A.: Kio estas Spiritismo?. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Janeiro 1966. 27) Kardec A.: La Æielo kaj la Infero. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Janeiro 1981. 28) Kardec A.: La Evangelio laý Spiritismo. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Janeiro 1980. 29) Kardec A.: La Genése selon le Spiritisme. Editions de Mortagne, Quebec 1988. 30) Kardec A.: La Libro de la Mediumoj. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Jane- iro 1964. 31) Kardec A.: La Libro de la Spiritoj. Federaçao Espirita Brasileira, Brasilia 1989. 32) Keller J. (red.): Zarys dziejów religii. Iskry, Warszawa 1988. 33) Klimowicz T.: Poszukuj¹cy, nawiedzeni, opêtani. Z dziejów spirytyzmu i okulty- zmu w literaturze rosyjskiej. Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc³awskiego, Wro- c³aw 1992. 34) La mediumnité. Centre de Doctrine et d’Initiation Spirite Christique, Tours. 35) LeShan L.: Œwiat jasnowidz¹cych. Dom Wydawniczy „Rebis”, Poznañ 1992. 36) Le spiritisme: de quoi s’agit–il? Centre de Doctrine et d’Initiation Spirite Christi- que, Tours. 37) Martins de Castro A.: La turmentego de la memmortigantoj. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Janeiro 1970. 38) Matela L., Sakowska O.: Tajemniczy kr¹g zjawisk psi. Studio Astropsychologii, Bia³ystok 1997. 39) Matela L., Stefañski L.E., Szymañski J.A.: Psychotronika — mini encyklopedia. Wydawnictwo Czasopism i Ksi¹¿ek Technicznych SIGMA NOT, Warszawa 1993. 40) Minois G.: Koœció³ i nauka. Tom I. Oficyna Wydawnicza Volumen, Wydawnic- two Bellona, Warszawa 1995. 41) Montandon R.: La photographie transcendentale. Societé d’Etudes Psychiques de Genève, Genève 1936. 42) Namer E.: Sprawa Galileusza. Czytelnik, Warszawa 1985.

422 Bibliografia i Ÿród³a ilustracji

43) Napoleao L.: Nosso amigo Chico Xavier. Editora Napoleao Ltda. Uberaba - Mi- nas Gerais. 44) Nassif I.: La mortintoj kaj la mortantoj. Spirita Eldona Societo F. V. Lorenz, Rio de Janeiro 1979. 45) Nassif I.: La senmorta kaj la senviva. Isaac Nassif, Rotterdam 1975. 46) Notter A., Deroeux D. i in.: Augustin Lesage 1876-1954. Philippe Sers Editeur, Paris 1989. 47) Picknett L.: Encyklopedia zjawisk paranormalnych. Wojciech Pogonowski, War- szawa 1993. 48) P³onka–Syroka B.: Mesmeryzm — od astrologii do bioenergoterapii. Oficyna Wydawnicza Arboretum, Wroc³aw 1994. 49) Rabanne P.: Trajektoria. Krzysztof Rudolf Pietraszewski, New Avalon, Warsza- wa 1997. 50) Revue Spirite (La). Nr 1–35. USFF, Tours 1989–1998. 51) Rizzini J.: Materializaçoes de Uberaba. Editora Nova Luz. Rio de Janeiro. 52) Robbins R.H.: Encyklopedia czarów i demonologii. Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 1998. 53) Rohden H.: De animo al animo. Spirita Eldona Societo F. V. Lorenz, Rio de Jane- iro 1977. 54) Rohden H.: Imperativoj de la vivo. Spirita Eldona Societo F. V. Lorenz, Rio de Janeiro 1983. 55) Rohden H.: Tio okazis inter la jaroj 2.000 kaj 3.000. Spirita Eldona Societo F. V. Lorenz, Rio de Janeiro 1978. 56) Serré L., Tavernier R.: Spiritualisme vers la lumiere. Editions Fernand Lanore & François Sorlot Editeur, Paris 1983. 57) Stadler H.: Leksykon papie¿y i soborów. Oficyna Panda, Warszawa 1992. 58) Szczepañski L.: Mediumizm wspó³czesny i wielkie media polskie. Nauka i Kultu- ra, Kraków 1936. 59) Szczepañski L.: Spirytyzm wspó³czesny. Nauka i Kultura, Kraków 1936. 60) Szuman L.: Skorowidz polskich parapsychologów. Centrala Us³ugowo–Wytwór- cza „Ró¿d¿karz”, Poznañ 1991. 61) Œwiat tajemny — leksykon magii okultyzmu i parapsychologii. Red. R. Caven- dish. Wydawnictwo £ódzkie, £ódŸ 1992. 62) Tweedale Ch.L.: News from the next world. The Psychic Book Club, London 1940, tom 1 i 2. 63) Xavier F.C.: En pli granda mondo. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Janeiro 1977. 64) Xavier F.C.: Nia hejmo. Federaçao Espirita Brasileira, Rio de Janeiro 1959. 65) Xavier F.C.: O Esperanto como revelaçao. Instituto de Difusao Espirita, São Pau- lo 1988.

423 Opowieœci spirytystyczne

Resumo

„La spiritismaj rakontoj” estas la verko ne tiom scienca, kiom populariga. En øia unua parto estas priskribitaj la æefaj mediumaj manifesta¼oj, la plej studitaj kaj studa- taj de sciencoj kazoj de mediumaj kapabloj, malkovritaj en diversaj landoj diver- stempe. La aýtoro kvankam videble simpatias kun la spiritisma klarigo de tiuj feno- menoj, prezentas faktojn kaj teoriojn objektive, ne timante eæ la diskutindajn temojn, kiel kazoj de falsa¼oj aý la aferoj daýre plenaj de duboj. Æion ligas kiel æeno, la histo- rio de spiritisma filozofio kaj movado, kaj la prezentitaj detaloj tutcerte estos nova¼o por multaj personoj. Kun la paøoj de la dua parto de la libro, oni faras tute nekutiman vojaøon tra la mondo de spiritoj, moralaj reguloj kaj naturaj leøoj. Øi okazas danke al la prezentitaj spiritaj komunika¼oj, ricevitaj de diversaj mediumoj en diversaj situacioj. Multaj el ili estas æerpitaj el la klasika spiritisma kaj parapsikologia literaturo, inter alie el la verkaro de Allan Kardec. Aliaj prezentas samptempe la naskiøon kaj evoluon de iu nuntempa pola spiritisma grupo. Æion æi akompanas helpmaterialo en formo de aneksoj: spiritisma glosaro (kun etimologiaj rimarkoj), listoj de spiritismaj simboloj kaj organiza¼oj, ordigita indekso de literatura¼oj en tri lingvoj. Ili estos valoraj precipe por la polaj legantoj, en kies lando tiuspeca literaturo estas relative rara kaj jam delonge oni bezonis iun kunordi- gon de kelkaj aferoj — eble tiu æi verko helpos. „La spiritismaj rakontoj” havas do la formon de iu populariga sed faka leksikono, en kiu æiu trovos interesajn al si aferojn: þatanto de sciencoj — ordigitan materialon por studoj kaj bibliografiajn informojn; simpla scivolemulo — rakontojn, kiuj eksci- tos lian imagon kaj eble gvidos al certaj konkludoj. La aýtoro, malkovrante antaý æiu speco de leganto la pordojn de la psika scienco kaj rememorigante la regulojn de la spiritisma filozofio, donas en moderna formo la impulson al studado, meditado kaj seræado de respondoj je la æefaj demandoj de la homa genro: Kiu ni estas? De kie ni venas? Kien ni iras? Kaj kvankam li ne pretendas trovi la respondon, liaj sugestoj kaj rimarkoj estas nepre diskutendaj.

424 Resumo

Résumé

„Récits spirites” est une oeuvre plus populaire que scientifique. La première partie décrit les manifestations médiumniques les plus étudiées, et des cas de médiumnité scientifiquement répertoriés dans divers pays et des époques différentes. L’auteur, bien que montrant une sympathie certaine pour une explication spiritiste de ces phénomènes, présente objectivement les faits et les théories, sans omettre les cas di- scutables, les impostures et les incertitudes. L’histoire de la philosophie spiritiste et le mouvement sont intimement liés, et les faits précis ici seront une découverte pour beaucoup de lecteurs. Dés les premières pages de la seconde partie, nous entreprenons un voyage peu ordinaire dans un monde de spirites, de règles de morales et de lois naturelles. Et ceci grâce des communications reçues par des médiums, dans diverses situations. De nombreux cas sont pris dans la littérature classique du spiritisme et de la parapsycho- logie, en particulier dans l’oeuvre de Allan Kardec. D’autres exposent la naissance et l’évolutions d’un groupe spirite en Pologne. Tout ceci s’accompagne d’annexes: un glossaire spirite (avec des remarques éty- mologiques), une liste de symboles et d’organisations spiritistes, un indexe alphabéti- que en trois langues de nombreux textes qui seront d’une grande valeur pour les lec- teurs polonais pour qui cette littérature est relativement rare. Depuis longtemps il fallait faire une mise au point sur ces questions. Ce livre y aidera peut—être. Les „Récits spirites” ont donc l’aspect d’une encyclopédie de vulgarisation du spiri- tisme, dans laquelle chacun trouvera un sujet d’intérêt. L’amateur de curiosités scienti- fiques, d’objets etudiés et classés, d’informations bibliographiques, aussi bien que le simple curieux de récits qui excitent l’imagination, et qui le conduiront peut—être cer- taines conclusions... L’auteur en ouvrant la voie des sciences psychiques et en rappelant les régles de la philosophie spirite, convie dans une forme moderne l’étude, la médita- tion, la recherche de réponses aux questions fondamentales de l’homme: que sommes nous? D’où venons nous? Où allons nous? Et bien qu’il ne pretende trouver une répon- se définitive, ses suggestions et ses remarques méritent d’être prises en consideration.

425 Opowieœci spirytystyczne

426