ISSN 2084-4999 | 1,23 zł (23%#22 VAT) | wrzesień-październik 2014 Dźwięk:

Obraz:

Słowo:

Interakcje:

Redaktor naczelny Tadeusz Bisewski Redakcja Maciej Kaczmarski Korekta Agnieszka Kalus Michał Adamski Jakub Milszewski Agnieszka Młynarczyk Wydawca numer 22 Dawid Myśliwiec Fundacja Alterpop wrzesień-paźdz. 2014 Wojciech Onyśków Plac Kaszubski 8/205 ISSN 2084-4999 Dawid Wiktorski 81-350 Gdynia JESTEŚMY W BIBLIOTEKACH!

UDAŁO SIĘ! Dzięki zbiórce na Wspieram.to uruchomiliśmy specjalny adres internetowy dla bibliotek. Adres ten biblioteki ustawiają jako jedną ze stron startowych na komputerach dla czytelników.

Sprawdź czy w Twojej bibliotece jest już Alterpop :).

Serdeczne podziękowania za wsparcie otrzymują: Portal księgowości internetowej wFirma.pl, Misja: K.S.I.Ą.Ż.K.A., Michał Adamski, Bartek Barański, Elżbieta Bisewska, Jeremiasz 'Jerry' Bremer, Sławomir Czarnecki, Marcin Galicki, Piotr Głazik, Jadwiga "Hedvige" Hołowiecka, Bartłomiej Jaworski, Marta Jeruszka, Dominika Kałabun, Jaśmina Kamińska, Joanna Kirstein, Mateusz Koziorowski, Karol Król, Kajetan Kusina, Jakub Milszewski, Agnieszka Młynarczyk, Wojtek Onyśków, Emilia Polkowska, Paweł Sulżycki, Marta Szloser, Łukasz Wal- czyński, Dawid Wrona i siedmiu Anonimowych Wspieraczy.

Doładuj telefon i czytaj Alterpopa: doladowania.alterpop.pl * z potwierdzeniem doładowania zawsze otrzymasz link do najnowszego numeru PREMIERY płytowe #acid #braindance ********** Przez ponad 20 ostatnich lat Richard D. James pracował na takie epitety, jak „geniusz”, „wizjoner” czy „najważ- niejszy twórca muzyki elektronicznej”. Zaczynał od nagrywania skromnych produkcji na taśmach. Dziś sam two- rzy sprzęt, na którym gra, i występuje na jednej scenie z Krzysztofem Pen- dereckim i orkiestrami. Jego sytuacja jest komfortowa, bo nic nie musi już nikomu udowadniać (czy tak naprawdę kiedykolwiek musiał?). Nadal jednak robi swoje. Bez napinania się, prężenia muskułów i oglądania się na mody. Na dodatek robi swoje tak, jak nikt inny. Przekonuje o tym najnowszy, pierwszy od 13 lat studyjny longplay nagrany pod pseudonimem Aphex Twin. Nie ma na Syro ścigania się z trendami, nie ma wypłynięcia na głębokie wody eksperymentów ani prób dokonania następnego przewrotu w muzyce. Jest za to mnóstwo pierwszorzędnych aphexowych dźwięków. Przestrzenne syntezatory, ustawione nieco w po- przek melodie, rytmika wahająca się od techno i hip-hopu, aż po breakbeat

◄ klikaj numer strony, aby wracać do spisu treści i jungle, ambientowe plamy, kwaśne wkręty, glitchowe odpryski oraz dzi- waczne wokalne sample poszatkowane z głosów samego Ryszarda i członków jego rodziny. Najbardziej zadowoleni będą fani serii Analord oraz dwóch znakomitych krążków zrealizowanych pod szyldem The Tuss, Confedera- tion Trough i Rushup Edge. Największe rozczarowanie spotka zapewne tych, którzy oczekiwali drugiego czy trzeciego Selected Ambient Works. Jeśli ktoś spodziewa się przełomów, pozostaje kąpiel w Dunajcu. Syro to wielki powrót, a kto tego nie widzi, ten australopitek pitekantropus.

#bass music #hip-hop DJ Shadow The Liquid Amber EP ***** Pierwszy od trzech lat premierowy materiał Josha Davisa rozczarowuje. Zaledwie trzy utwory, w tym popełnio- ny przez Machinedrum remiks – i to najbardziej oczywistego kawałka Ame- rykanina – czyli Six Days. To przyzwo- ita przeróbka, utrzymana w stylistyce footwork/juke, ale dlaczego akurat ten utwór? Czy dlatego, że jest największym przebojem Shadowa? Pozostała dwójka jest, niestety, całkiem przeciętna. Ghost Town to ukłon w stronę trapu, utwór nawet kończy się wystrzałem rewol- weru. Być może znów chodziło o ko- niunkturalizm. O Mob lepiej nie mówić, bo brzmi raczej jak zapis zmagań po- czątkującego adepta sztuki samplingu, a nie utwór mistrza instrumentalnego hip-hopu i autora tak dziejowych płyt, jak Endtroducing..., The Private Press czy Psyence Fiction w ramach projektu UNKLE. Davis ciągle kombinuje, jakby tu nie nagrać drugiej części genialnego debiutu. I dobrze, ale efekty nie powa- lają. I tak już od prawie dziesięciu lat. Quo vadis, Josh?

#jazz #tribute-album Dylan Howe Subterranean. New Designs on Bowie’s Berlin ******* Brytyjczyk Dylan Howe, syn gitarzysty Steve’a Howe’a (znanego z ośmiominu- towych solówek granych w grupie Yes u boku Ricka Wakemana paradującego w nocnej koszuli), to utalentowany perkusista-samouk, który postano- wił przerobić fragmenty przełomowej „Trylogii Berlińskiej” Davida Bowiego na modłę jazzową. Najwięcej utworów, bo cztery, zaczerpnął z pierwszej części tryptyku, Low – w tym niezapomnianą Warszawę napisaną pod wpływem pie- śni Helokanie Stanisława Hadyny. Dwie kompozycje pochodzą z płyty „Heroes” i tylko finalna część trylogii, albumLod - ger, nie ma tu swojego przedstawiciela. Są za to przeróbki All Saints i Some Are – kawałków z tamtego okresu, które nie trafiły na ostateczne wersje albumów. Interpretacje bębniarza i towarzyszą- cych mu instrumentalistów (wśród których jest nie tylko sławny tatko, ale i Adrian Utley, gitarzysta Portishead) są wierne oryginałom i zarazem pełne intrygujących improwizacji. Słychać tu zarówno szacunek dla materiału wyjściowego, jak i wyraźny rys autor- ski. Howe udowadnia też to, czego dowiódł przed nim m.in. Philip Glass, który przed laty przerobił trylogię na minimalistyczne symfonie – muzyka Bowiego jest absolutnie ponadgatun- kowa i ponadczasowa.

#alt-rock #post-postpunk Interpol El Pintor **** Tytuł piątego albumu Interpol to ana- gram nazwy zespołu oraz hiszpańskie określenia malarza. Co tym razem zmalowali nowojorczycy? Ano wła- śnie... anagram. Piosenki wypełniające El Pintor brzmią bowiem tak, jak te z czterech poprzednich płyt, zwłasz- cza z ostatniej, zatytułowanej, uwaga, Interpol. Mają po prostu zmienione tytuły i akordy w innych konfiguracjach (co do tego drugiego nie jestem zresztą pewien, przynajmniej w niektórych przypadkach). Największa zmiana, jed- na z niewielu i niekorzystna, to odejście basisty Carlosa Denglera. Brak jego charakterystycznie dudniącego szycia jest wyraźnie słyszalny. Paul Banks, Skala ocen: który przejął jego obowiązki na czte- ********** rech strunach, jest poprawny, ale nie Space Ritual ma pazura ani tej giętkiej funkowości. Stairway********* To Heaven Dokładnie to samo można powiedzieć o całym albumie. Interpol tak bardzo To musi******** być miłość stara się zdyskontować sukcesy z prze- szłości, że jedyne, co osiąga, to wy- Dusza diabłu******* sprzedana wołanie ochoty na powrót do dwóch ****** pierwszych płyt. Zespół padł też ofiarą Nadciąga noc komety zawyżonych oczekiwań. Tyle że poza I Can’t Get No Satisfaction***** graniem w kółko tego samego nie robi zbyt wiele, żeby wyjść im naprzeciw. Welcome To The Jungle**** Aphex niby też nie nagrał niczego od- *** krywczego, ale jak to brzmi! Ale Aphex Ta piosenka powstała dla pieniędzy jest geniuszem. Paul Banks raczej nim ** nie jest, choć miewał momenty. Na Mam tak samo jak ty końcu tego tunelu tli się jednak świa- Kim jest człowiek,* tełko – z każdą taką płytą oczekiwania jeśli nie człowiekiem tylko maleją. Może nowojorczycy, zanim znów osiągną wyżyny, muszą dotrzeć na dno i odbić się od niego. Jeśli tak, to do celu już niedaleko.

#breakcore #wszystcore Venetian Snares My Love Is A Bulldozer ********** Kolejna petarda od Aarona Funka – genialnego wizjonera najtwardszych odmian elektroniki. Samozwańczy sur- realista z Kanady rozpoczyna My Love Is A Bulldozer od jazzowych bębnów, do których po chwili dołącza kobieca wokaliza. Na wtoczenie ciężkiej artylerii nie trzeba długo czekać i już wkrót- ce The 10th Circle of Winnipeg prze- istacza się w pędzącego na złamanie karku potwora, torując drogę reszcie uzbrojenia. Szybkie, połamane beaty napędzają wściekłe metalowe gitary, przestrzenne syntezatory przeplatają się z orkiestrowymi aranżami, tekto- niczne basy ciągnął w dół i podrzucają w górę, a w niemal połowie utworów słychać wokal Kanadyjczyka, który jest zapewne jednostką równie niezwykłą, jak muzyka, którą tworzy. No bo kto inny odważyłby się na teksty w stylu „Mój kutas jest tak twardy, że mógłby rozpaść się na pół” czy „Urodziłem się, by całować twoją twarz” melodeklamo- wane głosem psychola? Dla równowa- gi – są tu również bardziej poetyckie chwile, jak np. w cudownym instru- mentalu She Runs. Nic nie jest czarne ani białe, ale w tym wypadku nie mam wątpliwości – Weneckie Werble nadal grzmią jak żadne inne, a wybijana przez nie breakcore’owa opera to arcydzieło. Opracował: Maciej Kaczmarski #metal #technikagłupcze #zimnymetal Decapitated Blood Mantra ********* Radujcie się siostry i bracia, kiedy któraś z polskich gwiazd metalu wy- daje nową płytę, bo jak już to robi, to wszelkie ochy i achy są zasłużone. Po świetnych krążkach Behemotha i Vadera przyszła kolej na Decapitated (a to nie koniec w tym roku!). Zespół dowodzony przez niezmor- dowanego Vogga, jednego z najlep- szych fachowców technicznej metalo- wej gitary, wypuścił właśnie na polski rynek album Blood Mantra i za chwilę pojedzie w trasę po całym kraju, a po- tem pozwiedza ze swoim zimnym de- ath metalem świat. Zawartość krążka zachęca, żeby wybrać się na koncert. Już sam początek, niepokojące dźwię- ki akordeonu (Vogg ukończył szkołę muzyczną grając na tym instrumen- cie), wieszczy, z czym będziemy mieli do czynienia. Blood Mantra to trzy kwadranse wojny o surowce, religię czy zrealizowaną ot tak z nudów. Otwierający album Exiled in Flesh to przede wszystkim niebezpieczny riff przetaczający się przez uszy słuchacza niczym eskadra bombowców. Potem jest tylko lepiej: The Blasphemous Psalm to the Dummy God Creation to jihad w wersji blitzkrieg, podczas gdy tytułowy Blood Mantra zaskakuje nowym dla Decapitated groove’em. Kilka nowinek w charakterystycznym brzmieniu zespołu będzie pewnie miało tyle samo zwolenników i prze- ciwników, co nie znaczy, że są kon- trowersyjne. Death metal zwykł być muzyką postępową, a Decapitated wywalają drzwi do postępu kopem z glana.

#metal #sludge #ciężariciśnienie Spirit Spirit (EP) ******** Spirit to ekipa poskładana z muzyków warszawskiego Vagitarians, które zdą- żyło sobie zdobyć publiczność, zanim przeszło do historii. W międzyczasie muzycy ci wkroczyli na nieco więk- sze metalowe sceny. bo objęli etaty perkusisty i gitarzysty w Corruption, z którym zdążyli nagrać świetną płytę. Dzięki temu byłem bardzo ciekaw, co też Vincent Vega i Rutkoś nawyrabia- li na boku, kiedy głównodowodzący Corruption nie patrzył. A pod szyldem Spirit nawyrabiali sporo bardzo fajnej muzyki. EP-ka zatytułowana po prostu Spirit jest dostępna na bandcampo- wym profilu zespołu za kilka dolców, więc zaopatrzyć się w nią powinien każdy, kto gustuje w muzyce ciężkiej, dusznej i nieoczywistej. W czterech utworach nie znajdziemy alkoholo- wej radości Corruption, a raczej kli- mat z Gojiry połączony z desperacją, świetnymi aranżacjami i wysokimi umiejętnościami poszczególnych muzyków. Warto mieć tę formację na oku. #metal #prostowtwarz #hardcore Lostbone Not Your Kind ****** Lostbone to jeden z tych zespołów, które zyskują sobie publiczność przede wszystkim częstymi koncertami, bo scena to ich żywioł. Dotychczas nie byłem wielkim fanem studyjnych po- czynań grupy, ale Not Your Kind może to zmienić. Lostbone płynnie miesza u sie- bie wszystko co ciężkie, agresywne i ostre. Efekty są bardzo dobre – Not Your Kind zawiera 12 utworów, po- śród których nie ma czasu na złapa- nie oddechu. Szybkie numery będą koncertowymi pewniakami, te wol- niejsze nadrabiają za to ciężarem. Już rzut oka na tracklistę da nam pojęcie, o co Lostbone chodzi. Tytuły takie jak Into the Pit, Through Hell We Rise, Pathetic, Fuck This czy No Religion pokazują, że zespół jest w swojej mu- zyce dość bezpośredni, jak również wskazują inspiracje Warszawiaków. Na szczęście na Not Your Kind poprawiło się to, co wcześniej mnie w Lostbone irytowało. Wokale Bartona w końcu brzmią jak powinny. Jest odpowiednio brutalnie i melodyjnie, kiedy trzeba – wcześniej wokalista próbował być bardziej brutalny niż pozwalał mu na to głos. Tutaj głos i intencje idą razem, za co plusik od recenzenta. Ciekawost- ką jest gościnny udział kilku nazwisk znanych rodzimym fanom ciężkich brzmień: Titusa z Acid Drinkers, Lipy z Illusion i Lipali, Darona z Frontside, Kosy z Made of Hate czy Pacha z Huge Ccm i Vedonist. #dym #doom #bród #smród Bitchcraft Bitchcraft (EP) ******* Bitchcraft to jeden z tych zespołów, które nigdy nie będą na świeczniku. Ich twórczość jest powolna, zadymio- na, brudna i pełna przysłowiowego szatana. Ktoś, kto nie jest wtajemni- czony w meandry stylistyki, mógłby stwierdzić, że EP-ka Bitchcraft jest po prostu nagrana w garażu na kasecia- ku pamiętającym lata świetności Pet Shop Boys, ale tak nie jest. Bitchcraft muszą grać brudno i wolno, głos wo- kalistki musi rozbrzmiewać jakby zza wieka trumny, a riffy obowiązkowo muszą być trytonowe, bo tryton to w końcu diabeł w muzyce. Cztery dłu- gie, powtarzalne do znudzenia (jak na doom metal przystało) kawałki, którym towarzyszy jadowita kolorystycznie szata graficzna z obowiązkowymi bo- haterami w postaci rudej wiedźmy i diabła, sprawią, że Tony Iommi pęknie z dumy. Opracował: Jakub Milszewski

#elektronika #pop #Wielka Brytania La Roux Trouble In Paradise ******* Gdy w 2010 roku zakończyło się pierw- sze duże tourne La Roux, wizerunek Elly Jackson mógłby spokojnie poja- wiać się na opakowaniach kartonów od mleka z podpisem „Czy widziałeś tę dziewczynę? Zgłoś nam to!”. Na szczęście po pięciu latach nieobec- ności rudowłosa osóbka dała znaki życia. I to całkiem wyraźne. A przybrały one formę dziewięciu roztańczonych, słonecznych i pełnych optymizmu kompozycji. Jackson po raz kolejny z nieukrywaną satysfakcją sięga po synth-pop początku lat 80 i przerabia go na własną, specyficzną formułę, która tym razem została ubarwiona post-punkową motoryką i ultra-po- pową przebojowością. Dla bywalców modnych nocnych klubów Trouble in Paradise to po prostu pozycja obo- wiązkowa.

#indie rock #gitary #spoon Spoon They Want My Soul ******** Ósmą płytę w karierze amerykańskiego zespołu zapowiadał wypuszczony pod koniec lipca singiel Inside Out. Intry- gująca partia harfy, hipnotycznie uwo- dzący beat, wzorowo poprowadzona melodia – tak, apetyty zostały mocno pobudzone. Dodatkowego zamieszania narobiły również różne audio-wizualne zajawki, które indie-popowe kapela serwowała od czasu do czasu swoim fanom. No i w końcu nadszedł czas na danie główne, czyli album They Want My Soul. Jak na prawdziwych mistrzów muzycznej kuchni przystało, Spoon przyrządził – po raz kolejny zresztą – przepyszne danie, a w zasadzie 10 dań, które podawane jedno po dru- gim, zniewalają swoim wyszukanym smakiem, zmysłowym aromatem i nęcącym wyglądem. Zestaw to iście eklektyczny – obok klasycznych gitaro- wych kawałków w stylu Rent I Pay czy Rainy Taxi pojawia się elektroniczno- -futurystyczny New York Kiss z bujają- cym groove’em, post punkowy Outlier z przestrzennymi klawiszami w tle czy lekki, przyjemny i roztańczony Do You. Można śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z najlepszym longplayem Spoon od czasów Kill The Moonlight wypuszczonego 12 lat temu. Na liście obowiązkowych rzeczy do przesłu- chania wpiszcie sobie koniecznie ten tytuł.

#elektronika #eksperyment Deadmau5 while (1<2) ***** Kanadyjczyk Joel Zimmerman, aka De- admau5, w ciągu kilku lat burzliwej kariery zdążył ugruntować swoje na- zwisko jako jednego z czołowych pro- ducentów i DJ-ów na świecie. Właśnie wrócił z podwójnym wydawnictwem, które ukazuje tego niezwykłego mu- zyka w nietypowy sposób. 1<2 to roz- legła i ambitna podróż po wszystkich aspektach „Deadmau5owego” świata – glitch, electro house, techno, indu- strial – wszystkie te gatunki mieszają się w gorącym tyglu Zimmermana. Jed- nak nie ma już tej parkietowej energii jak wcześniej. Pojawił się za to mrok i niepokój. Artysta przyznaje, że duży wpływ na jego obecną twórczość ma Trent Reznor z NIN i rzeczywiście da się to wyczytać z 25 pozycji zgroma- dzonych na 1<2. #metal #industrial Godflesh Decline & Fall ********* Godflesh to bezapelacyjnie jeden z naj- ważniejszych bandów w historii muzyki ekstremalnej. Potężne gitarowe ściany dźwięku, wściekły wokal i zdehuma- nizowana w swojej prostej formule mechaniczność – tak w skrócie można opisać brzmienie i zarazem znak roz- poznawczy brytyjskiego duetu tworzo- nego przez Justina Broadricka i G.C. Greena. Lata 90. należały całkowicie do nich. Później nastąpiła dłuższa przerwa, podczas której panowie zajęli się swo- imi własnymi projektami. Teraz obaj powracają ze wspólną EP-ką Decline & Fall zapowiadającą album A World Lit Only By Fire, który ma ukazać się jesie- nią tego roku. Z czym mamy dokładnie do czynienia? Z czterema monumental- nymi, brutalnymi, ociekającymi gorącą, gęstą magmą utworami, które z gracją i subtelnością walca miażdżą wszystko na swojej drodze. Automat perkusyjny niczym włączony na pełną moc młot pneumatyczny wystukuje monotonny rytm, w którym można się całkowicie zatracić, a gitara wespół z basem wci- skają w ziemię i nie pozwalają się z niej nawet na chwilę podnieść. I tak przez ponad 20 minut. A więc stary dobry Godflesh? A jakże! I to w najlepszej odsłonie. Aż strach pomyśleć, co się bę- dzie działo na długogrającym krążku… Opracował: Kamil Downarowicz #rock #historia #atomowe serca #psychodeliczne posiłki #latające świnie How I met Pink Floyd Każda reaktywacja tej grupy zawsze jest zaskoczeniem. Gdy wszyscy już tracą nadzieję na jakąkolwiek aktywność pod szyldem Pink Floyd, nagle pojawia się informacja o wspólnym występie lub nagraniach – jednak często już po fakcie. Tak stało się i tym razem, gdy 5 lipca Polly Samson – żona Davida Gilmoura – wspomniała na Twitterze: „Btw Pink Floyd album out in October is called The Endless River”. I nie wiadomo, czy celowo nie napisała „new album”, bo materiał niestety nie będzie nowy. Ma pochodzić z sesji nagraniowych do dotychczas ostatniego krążka zespołu The Division Bell. Na nowej płycie usłyszymy trzech Floydów, w tym nieżyjącego już klawiszowca Ricka Wrighta. Jednak jak do tego wszystkiego doszło, opowiem niczym w How I Met Your Mother – od samego początku...

1967 The Piper At The Gates Of Dawn W sąsiednim studiu kompleksu Abbey Road dobiegały końca prace nad Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band gru- py The Beatles. Tymczasem zamroczo- ny narkotykami Syd Barrett siedział na podłodze i godzinami improwizował kolejne gitarowe zagrywki. Producent Norman Smith nie do końca był skłon- ny zrozumieć zamierzenia artystyczne Geniusza. Mimo wszystko powstało dzieło niezwykłe, zaskakujące słucha- cza nawet w dzisiejszych czasach. The Piper At The Gates of Dawn Zespół w początkowym składzie

Pobudzona dźwiękami wyobraźnia skiem Rogera podpisany jest również buduje niezwykłe pejzaże. Psychode- utwór Take Up Thy Stethoscope And liczne projekcje obrazów z O czym szu- Walk, którego tytuł jest parafrazą słów mią wierzby Kennetha Grahame’a – to Jezusa „weź swe łoże i idź” (Łk. V 24). w nawiązaniu do tej książki powstał Między melodyjną opowieścią o hob- tytuł krążka. Płytę otwiera nieśmiertel- bicie Bilbo Bagginsie – The Gnome na, bo grana przez Pink Floyd na kon- – a jednym z pierwszych singli Pink certach z przerwami aż do ostatniej Floyd – Scarecrow – znajdujemy tajem- trasy p.u.l.s.e, kompozycja Astronomy niczą kompozycję Chapter 24. Słowa Domine. Piosenka uznana za pionier- do tego utworu pochodzą z opisu 24 ską w dziedzinie tzw. space-rocka była, heksagramu chińskiej księgi-wyroczni obok Interstellar Overdrive, niewy- I-Cing. Ostatnim utworem jest Bike. To czerpanym źródłem inspiracji dla wielu humorystyczne, młodzieńcze wyzna- artystów. Ta druga kompozycja to pra- nie miłości zakończone szyderczym wie dziesięciominutowa suita oparta i obłąkanym śmiechem. na prostym riffie, lecz ozdobiona prze- Ta płyta to seria zagadek. Często myślnymi improwizacjami. Pierwsze możemy się tylko domyślać zamierzeń pomysły Rogera Watersa to przede Syda i kolegów. Nie zakłóca to jednak wszystkim inicjatywa dla utworu Pow przyjemności wsłuchiwania się w te R. Toc H., który jest muzyczną ilustracją niesamowite dźwięki. Nie do wiary, co stanu odurzenia marihuaną. Nazwi- stworzyła grupa młodych studentów. 1968 powiednią. Tajemniczość tytułowego A Saucerful Of Secrets utworu zostaje podkreślona brakiem lirycznego wokalu. Pod koniec utworu Od premiery pierwszej płyty minął występuje jedynie krótka wokaliza, któ- zaledwie rok, który okazał się bardzo ra kojarzy się z późniejszą suitą Atom ważnym okresem dla zespołu. W tym Heart Mother. Sami muzycy przyzna- czasie narkotyczne eksperymenty Syda li po latach, że właśnie kompozycja zawalały kolejne występy. Klapą okaza- A Saucerful Of Secrets inspirowała ich ła się trasa z Jimim Hendrixem i kilkoma w dalszej twórczości. To od niej można czołowymi grupami, m.in. The Nice, wykreślić linię prostą przechodzącą którego gitarzysta, David O’List, ratował przez wspomniane Atom Heart Mo- występy Floydów, zastępując Syda. Nic ther, następnie Echoes, aż do The Dark dziwnego, że zaczęto rozglądać się Side Of The Moon. za nowym „śpiewającym gitarzystą”. Drugim utworem, który zapisał się Wybór padł na Davida Gilmoura – daw- na kartach historii zespołu jako nie- nego przyjaciela Syda. Wprawdzie we zwykle istotny, jest Set The Controls wkładce albumu umieszczono nazwi- For The Heart Of The Sun pomysłu Wa- sko Syd Barrett, jednak nie możemy tersa. Jeszcze w latach 2000 i 2002 Ro- z pewnością stwierdzić, ile rzeczywiście ger wykonywał ten utwór na solowych wniósł do nowego materiału. Mimo koncertach. Jest to również następne wszystko nie podlega wątpliwości, kto nawiązanie w twórczości Pink Floyd tak naprawdę nadał kierunek twórczo- do literatury starochińskiej. Kolejne ści Pink Floyd. wersy zostały zaczerpnięte z różnych Ta płyta jest może nieświadomą, wierszy pochodzących z okresu pano- lecz naturalną kontynuacją The Piper wania dynastii Tang. Całość złożyła się At The Gates Of Dawn. Spodek pełen na historię pilota statku kosmicznego, tajemnic wydaje się wręcz nazwą od- który, ulegając skłonnościom autode- strukcyjnym, ustawia tor lotu pojazdu prosto w Słońce. Możliwe jest również, że to jedyny utwór, w nagraniu które- go wzięła udział cała piątka Floydów, w tym zarówno Syd, jak i Dave. Ten krążek wydaje się mało spój- ny wewnętrznie. Całość brzmieniowa, koncepcyjna i liryczna jest tak samo niesprecyzowana, jak zespół i jego skład w tym okresie. Jednak jest to niezwykle istotny krok do przodu. Do- wód samodzielności po utracie lidera i jednocześnie pożegnanie z nim.

A Saucerful Of Secrets Jedno z nielicznych zdjęć Pink Floyd z dwoma gitarzystami 1969 wizacji i kolaży dźwiękowych. Na al- More bumie panuje straszny chaos, nawet gatunkowy. Od awangardowo-jazzo- Francuski reżyser Barbet Schroeder wych eksperymentów (Up The Khyber) zaproponował Pink Floyd całkiem przechodzimy od delikatnych ballad spore wynagrodzenie za stworzenie (Crying Song), bluesa (More Blues), aż muzyki do filmu More. Jak wspomina do hard rocka (The Nile Song). Całość David Gilmour, pozwoliło to po raz okazała się nieświadomym strzałem pierwszy zarobić muzykom więcej niż w dziesiątkę. Oprócz zaskakującej po- technicznym. Mimo licznych zobowią- pularności, jaką zdobyła płyta, muzy- zań koncertowych w tamtym okresie kom udało się coś ponadto – stworzyli zespół znalazł tydzień, aby zarejestro- dźwiękowe ilustracje idealnie pasujące wać wymagany soundtrack. Z powodu do scen filmowych, a nawet momen- szybkiej organizacji sesji nie zdołano tami je uzupełniające. Panuje opinia, zaprosić do studia Normana Smitha, że ta muzyka dużo lepiej prezentuje ani żadnego innego realizatora, dzięki się w filmie niż na płycie. I chociaż film czemu otrzymaliśmy pierwszy krążek został już dawno zapomniany, to mu- „produced by Pink Floyd”, co – jak się zyka jest nadal żywa. okazało – miało przejść do zwyczaju Pozostała jeszcze kwestia pomię- zespołu. dzy wymową filmu, a historią Barretta. Być może właśnie wtedy Roger stał Obraz wprawdzie potępiał tzw. twarde się liderem grupy. To on tak napraw- narkotyki, lecz jednocześnie zachęcał dę przygotował na tę płytę piosenki do używania marihuany oraz LSD. To (np. Green Is The Colour, Cymbaline), drugie często było uważane za niegroź- podczas gdy reszta zespołu ograni- ne, jednak zespół pamiętał przygody czyła się do instrumentalnych impro- Syda z tym narkotykiem. Możliwe, że muzycy nie byli jeszcze wtedy w pełni świadomi tego, co działo się z ich kole- gą, a prace nad More potraktowali jako zwyczajny i przede wszystkim dobry zarobek.

More Pełne instrumentarium zespołu wraz z technicznymi 1969 Równie interesująca jest zawartość Ummagumma drugiej płyty. Znajdują się tu solowe kompozycje każdego z członków ze- To być może najdziwniejszy projekt społu. Pierwszą jest czteroczęściowa w historii grupy. Za tytuł posłużyło slan- kompozycja Ricka Wrighta pt. Sysy- gowe określenie stosunku płciowego phus. Jest to niezwykły, pełen patosu zasłyszane jeszcze w Cambrigde, cho- i zamierzonego efekciarstwa kolaż ciaż Nick Mason zastrzega, że nazwa różnych brzmień i instrumentów. Ro- została wybrana przede wszystkim ger Waters zaproponował dwa utwory ze względu na intrygujące brzmienie – Grantchester Meadows oraz pomysł tego słowa. o najdłuższym w dziejach zespołu ty- Wydawnictwo składa się z dwóch tule Several Species Of Small Furry płyt. Pierwsza zawiera koncertowe Animals Gathered Together In A Cave wersje dobrze znanych już kompozy- And Grooving With A Pict. Ten drugi cji: Astronomy Domine, Careful With wydaje się niewinną zabawą z przy- That Axe, Eugene, Set The Controls For spieszaniem taśmy i dodawaniem The Heart Of The Sun oraz A Saucerful pogłosu. W tamtym czasie taka tech- Of Secrets. Są to wykonania bardziej nika mogła być niezwykle istotna dla rozbudowane i urozmaicone w porów- autora – wystarczy przysłuchać się naniu z wersjami studyjnymi. Znany nieco późniejszemu soundtrackowi brytyjski dziennikarz John Peel recen- do filmu The Body, na którym Waters zując jeden z występów, który wykorzy- szeroko korzystał z tego rodzaju efek- stano na płycie, porównywał zagraną tów. David Gilmour okazał się w tej w nim muzykę do „krzyków umierają- sytuacji człowiekiem-orkiestrą. W taki cych galaktyk zagubionych w stromych sposób samodzielnie zarejestrował ko- korytarzach czasu i przestrzeni” – nie lejne partie instrumentalne, że wydaje znajdziemy trafniejszego określenia. się, jakby grał w tym utworze cały ze- spół. The Narrow Way to również jego debiut liryczny. W czasie powstawa- nia tego utworu Dave wraz z Rogerem pomagali Barrettowi w nagraniu jego pierwszej solowej płyty The Madcap Laughs. Ten fakt podpowiada nam, że tekst kompozycji Dave’a opowiada właśnie o Sydzie i jego walce z własny- mi „koszmarami”. Koncepcja płyty okazała się dla Nic- ka Masona jedyną okazją do wydania utworu będącego wyłącznie jego pomy- słem (The Grand Vizier’s Garden). On sam nigdy nie miał ambicji kompozytor- skich. Z perspektywy czasu stwierdził, że Ummagumma ta kompozycja, jak i reszta eksperymen- tów z Ummagummy, nigdy nie powinna w żadnym stopniu przełomowy, lecz jak- trafić na płytę. Byłaby to wielka strata. że skromniej wyglądałaby dyskografia Może ten album nie jest perfekcyjny ani Pink Floyd bez Ummagummy.

Tył okładki solowej płyty Syda pt. The Madcap Laughs 1970 i nieprzewidywalną konstrukcję mi- Atom Heart Mother liona dźwięków. Jemu zawdzięczamy strukturę i brzmienie całości. To on Matka o atomowym sercu, a na okład- musiał użerać się z muzykami sesyjny- ce krowa beznamiętnie patrząca na mi. Po latach wspominał: „Ludzie gra- słuchacza. Na płycie wita nas tytułowa, jący na instrumentach dętych potrafią prawie 24-minutowa suita z udziałem być bandą bezlitosnych skurwieli...”. chóru i sekcji instrumentów dętych. Wreszcie jego głos słyszymy w dzie- To właśnie nowe instrumentarium więtnastej minucie i ósmej sekundzie zmusiło zespół do zaproszenia oso- nagrania, gdy napomina wspomnia- by z zewnątrz (sami nie byli w stanie nych muzyków: „Cisza w studiu!”. poradzić sobie z aranżacją skompliko- Co do tytułu kompozycji, jak i całe- wanych partii chóru i dęciaków). Tym go krążka, to według opowieści zwią- człowiekiem był Ron Geesin – twórca zany jest z nim dziennikarz John Peel, z kręgu szalonej awangardy, z którym który podrzucił Watersowi wydanie zwłaszcza Nick i Roger utrzymywali Evening Standard z 16 lipca 1970 r., stosunki koleżeńskie. mówiąc: „Założę się, że znajdziesz od- Okazało się, że ten artysta miał wię- powiedni tytuł tutaj”. Wewnątrz miał cej do powiedzenia na temat głównej znajdować się artykuł pt. Matka o ato- kompozycji, niż to grupa planowała. mowym sercu (Atom Heart Mother) Trudno dokładnie oceniać jego wkład, opowiadający o matce pięciorga dzieci, ale wiadomo, że to on pracował sa- której wszczepiono stymulator serca motnie w studiu, gdy grupa koncerto- zasilany energią atomową, co też mia- wała po całej Europie. To właśnie on ło niezwykle spodobać się Rogerowi. z prostego, przypominającego motyw Historia ta wydaje się niewiarygodna ze starego westernu, układu riffów Gil- i taka też jest, jak dowiódł pewien fan moura stworzył wielką, pełną patosu prowadzący stronę internetową o ze- spole. Zadał sobie trud przejrzenia brytyjskich gazet z tego dnia i jedyne co znalazł to artykuł w The Times, któ- rego tytuł brzmiał Zasilanie nuklearne kobiecego serca (Nuclear Drive For Woman’s Heart), i co istotne, nie było w nim mowy o żadnym potomstwie. Wynika z tego, że owszem inspiracją był artykuł prasowy, lecz to Roger na- dał tytułowi ostateczny kształt i zna- czenie. Jego autorstwa jest następny utwór na płycie. Przeciętnej długo- ści piosenka If kontrastuje z poprze- dzającą ją suitą przede wszystkim za Atom Heart Mother sprawą delikatnej gitary akustycznej i nadzwyczaj subtelnemu akompania- muzycznej opowieścią o dziewczynach, mentowi zespołu. W ogólnym zarysie do których „mówimy żegnaj, zanim tekst opowiada o utraconej przyjaź- zdążyliśmy powiedzieć sobie witaj”. ni, co jest wyraźnym nawiązaniem do Poprzez propozycję Gilmoura Fat Old sytuacji między Rogerem a Sydem. Sun przechodzimy do końcowej kom- Zwłaszcza znamienne wydają się być pozycji pt. Psychodeliczne śniadanie poruszające słowa: „A gdybym był Alana (Alan’s Psychedelic Breakfast). szalony, czy nadal mógłbym uczest- To w sumie zabawa nagrana dla za- niczyć w grze?”. Przypomnieć należy, pełnienia miejsca na płycie. Podstawą że to właśnie Waters wykluczył z gry są zarejestrowane odgłosy kuchenne chorego na schizofrenię przyjaciela. znane nam z codziennego porannego Następna kompozycja jest autor- śniadania: kapanie wody, odpalanie stwa Wrighta. Summer ‚68 opowiada gazu, smażenie jajek – te niestandar- o doświadczeniach z trasy po Stanach dowe dźwięki uzupełnione zostały Zjednoczonych. Autor wspomina to lekkimi i łatwostrawnymi melodyjka- następująco: „Latem 1968 roku gro- mi. Końcowe odgłosy kapania wody upies były wszędzie. Spadały z nieba na edycji winylowej zostały zapisane i zajmowały się tobą jak służące, robi- w sposób szczególny – ostatni rowek ły ci pranie, spały z tobą i zostawiały płyty był głębiej wyżłobiony i krople z porcją syfa”. Utwór jest poetycką spadały w nieskończoność, dopóki i niezwykle urozmaiconą w warstwie ktoś nie wyłączył adaptera. 1971 fowej pedal steel guitar Fendera. Za Meddle niesamowite brzmienie odpowiedzial- ny jest mały prymitywny monofoniczny Muzycy właściwie nie mieli żadnego syntezator VCS 3, który w rękach Roge- konkretnego projektu. Zasiedli w studiu ra był narzędziem nieprzewidywalnym. zupełnie nieprzygotowani, lecz udało Po tym mocnym uderzeniu następuje im się stworzyć 24 luźno ze sobą połą- czone motywy, które następnie złożyły śliczna, niepozorna i delikatna balla- się na kompozycję określaną żartobli- da A Pillow Of Winds z przepięknymi wie Nothing – parts 1-24, a ostatecznie wielośladowymi efektami wokali i gi- nazwaną Echoes. Montażu dokonano tar. Zakończeniem Fearless jest od- na niezwykle nowoczesnych wówczas śpiewany przez fanów drużyny piłkar- magnetofonach szesnastośladowych, skiej FC Liverpool fragment ich hymnu co pozwoliło np. Gilmourowi na mi- – piosenki You’ll Never Walk Alone. strzowskie aranżacje partii kilku gitar. Stanowiło to niezwykłe dopełnienie Kompozycja okazała się wyśmienitym, utworu opowiadającego o strachu niezwykle barwnym efektem prawie przed światem i tłumem oraz o ogól- półrocznego wspólnego wysiłku wszyst- nym zagubieniu człowieka. Pozostały kich członków zespołu. dwie drobnostki – miłe dla ucha, lecz Płytę rozpoczyna One Of These Days grane na żywo przez zespół prak- małoznaczące San Tropez Rogera oraz tycznie do ostatniej trasy p.u.l.s.e. De- banalny blues pod nazwą Seamus. moniczne partie dwóch gitar basowych Ten ostatni utwór byłby kompletnie zapisują się na stałe w pamięci już po niewart wzmianki, gdyby nie pewien pierwszym przesłuchaniu. Niezwykle nietypowy gość – pies Steve’a Marriot- ciekawa kompozycja i niesamowita ta (lidera The Small Faces). Gilmour solówka zagrana na starej dwugry- opiekował się nim w czasie nieobec- ności właściciela i wtedy zauważył nie- zwykłe zdolności wokalne kundelka imieniem Seamus. Grupa postanowiła to wykorzystać i na poczekaniu stwo- rzyła kompozycję, w której zaśpiewał pies.

Meddle W tym samym roku ukazała się składanka pt. Relics 1972 You’re In jest właściwie kontynuacją Obscured By Clouds i rozbudowaniem kompozycji głównej. Dopiero przy Burning Bridges mamy Największe dzieło grupy, suita The do czynienia z prawdziwą piosenką, Dark Side Of The Moon, istniało już w której udział wziął cały zespół. Ty- i było przedpremierowo grane na kon- tuł Free Four stanowi wolną parafrazę certach, gdy zespół zdecydował się początkowego odliczania „one, two, zarejestrować jeszcze jedną płytę z no- three, four”, co świadczyć może, jeśli wym materiałem. Krążek jest kolejnym nie o lekceważącym podejściu Roge- (drugim po More) efektem współpra- ra do swojego utworu, to chociażby cy z francuskim reżyserem Barbetem Schroederem, który zaproponował o luźnej atmosferze, jaka panowała grupie nagranie muzyki do filmu La w trakcie sesji nagraniowej. Ostatni Vallee (polski tytuł: Dolina). W tym celu utwór Absolutely Curtains byłby ideal- zaprosił członków zespołu do Straw- nym wstępem do większej suity, która berry Studios, mieszczącego się w pa- mogłaby okazać się dużym sukcesem. łacyku Chateau d’Herouville (dawniej Tymczasem utwór urywa się w połowie miejsce pobytu Fryderyka Chopina) czwartej minuty i ostatnie co słyszymy, studia nagraniowego. Na miejscu była to tajemniczy śpiew członków plemie- sala bilardowa, basen i piwnica pełna nia Mapuga z Nowej Gwinei. win – warunki do pracy były więc od- Krążek nie zabija efektownością powiednie. ani perfekcją. Jest wręcz odwrotnie – Głównym motywem tytułowej mamy tu ogromną dawkę wyjątkowo kompozycji jest efekt zabawy Gil- luźnego, jak na Pink Floyd, podejścia moura na syntezatorze VCS 3, której do muzyki. Jedno jest pewne. Po czeka- towarzyszy wprowadzająca w trans jącym na grupę sukcesie perfekcyjnie delikatna sekcja rytmiczna. When dopracowanego The Dark Side Of The Moon, taka płyta nie miałaby już prawa się ukazać.

Obscured By Clouds Tylko zespół, kamery i ruiny amfiteatru w Pompejach 1973 nieprzypominający niczego z dorobku The Dark Side Of The Moon grupy, a jednak wyśmienicie prezentu- jący się w tym miejscu płyty. Pędzące Ten album to historia muzyki rockowej. bliżej nieokreślone dźwięki to ilustracja Najprawdopodobniej najważniejszy naszego tempa życia i zapewne jedno- w dorobku grupy. Owszem, nie ma cześnie upływającego czasu, o którym tu błogich, delikatnych partii gitary jak szerzej w następnej kompozycji Time. w Shine On You Crazy Diamond z Wish Piosenka ta rozpoczyna się szalonym You Were Here. Nie ma tu również kon- biciem dzwonów, dzwonków i dzwo- cepcji na miarę The Wall. Co właściwie neczków – ten piękny i początkowo jest tu najważniejsze – trudno określić. wstrząsający dźwiękowy kolaż jest Może teksty Rogera, genialne melodie, autorstwa Alana Parsona (później li- linie wokalne i partie instrumentów, dera Alan Parsons Project), realizatora perfekcyjny montaż, całościowa kon- dźwięku w Studio B na Abbey Road. cepcja i jej realizacja. Taki opis brzmi Muzycy często zostawiali go same- sucho, ale gdy staje się piękną muzyką, go z niedokończonym materiałem, gdy nie pojmujemy geniuszu jej twór- zwłaszcza gdy w telewizji leciał mecz ców, to staje się ideałem, w którym nie piłki nożnej lub odcinek Latającego potrafimy znaleźć słabego momentu. Cyrku Monty Pythona. Wtedy Alan Bicie serca, tykanie zegara, krzyk – takie brał sprawy w swoje ręce, a Floydom odgłosy wprowadzają nas na ciemną przedstawiał gotowe propozycje. Jest stronę księżyca. „Oddychaj głęboko...” on również odpowiedzialny za jakże (tymi słowami rozpoczyna się Breathe), istotne na tym albumie brzmienie. To bo przed tobą trzy kwadranse najwięk- właśnie jemu udało się osiągnąć kom- szych muzycznych przeżyć. promis między ostrym i energicznym On The Run to dziwny twór naro- zacięciem, a łagodną i delikatną har- dzony z syntezatorów, brzmieniowo monią. The Great Gig In The Sky było właściwie niczym niewyróżniającą się melodią Wrighta, dopóki w studiu nie pojawiła się piosenkarka Clare Tory. Swą wokalizą nadała temu utworowi wręcz magiczną otoczkę. Z kolei Mo- ney wpada w ucho już po pierwszym takcie. Wykorzystany w piosence ba- sowy riff nie był całkiem nowy. Po- wstał już w 1969 roku, gdy telewizja BBC zamówiła u Pink Floyd muzykę do zilustrowania lądowania człowieka na Księżycu. Nic dziwnego, że ten motyw musiał zostać użyty na jego ciemnej stronie. Tutaj również słyszymy coś zupełnie nowego dla Pink Floyd, a mia- The Dark Side Of The Moon nowicie saksofon. Zagrał na nim przy- Klatka z koncertowej animacji do utworu Time jaciel grupy Dick Parry. Zaproszenie oni jednak zbyt ostrożni i nieufni, aby tego zupełnie nieznanego i mało pro- powiedzieć coś ciekawego i godnego fesjonalnego muzyka było pomysłem wykorzystania na płycie. Najciekawsze Gilmoura. Okazało się to strzałem kwestie wyszły z ust portiera Jerry’ego w dziesiątkę. Fachowy muzyk sesyjny Driscolla, który wypowiedział kluczowe nie zagrałby w tak surowy sposób. dla płyty słowa: „Zawsze byłem szalony. W muzykę wplecione zostały wy- Szalony jak większość z nas...”, „Tak na- powiedzi pracowników Abbey Road prawdę nie ma żadnej ciemnej strony i muzyków akurat tam przebywających. Księżyca. W rzeczywistości on cały jest Pewnego dnia Roger napisał na kart- ciemny...”. kach około dwudziestu pytań i rozwie- Mało by brakowało, a płyta nosi- sił je po całym studiu. Były one bardzo łaby zupełnie odmienny tytuł (Eclip- różnorodne, przykładowo: „Co znaczą se – A piece For Assorted Lunatics), dla ciebie słowa: ciemna strona Księży- bowiem w tym samym czasie grupa ca?”, „Kiedy ostatni raz zachowałeś się Medicine Head nazwała swój krążek gwałtownie?”. Wpuszczani do środka dokładnie tak samo, jak planowali ludzie przechodzili od pytania do py- Floydzi. Na szczęście ich płyta okaza- tania, odpowiadając po kolei na każde ła się strasznym niewypałem i zespół z nich. Wśród tych osób był m.in. Paul mógł spokojnie powrócić do intrygu- McCartney i cała formacja Wings. Byli jącej nazwy Ciemna strona Księżyca. 1975 czesnym świecie stało się czymś tak Wish You Were Here kurewsko smutnym, to zupełnie się wycofać. Tak jak Syd. O tym jest Shine Po sukcesie ostatniej płyty muzycy za- On You Crazy Diamond. Ten utwór nie jęli się sprawami osobistymi, zwalniając jest tak naprawdę o Sydzie. Syd to tyl- tempo działalności zespołu. Niewątpli- ko symbol wszystkich ekstremalnych wie trudno było zabrać się do pracy przypadków nieobecności, odsunięcia nad następcą The Dark Side Of The się od życia”. Moon. Po wielu próbach i namysłach Welcome To The Machine oraz Have muzycy zdecydowali się pójść w trochę A Cigar to dwie kompozycje opowia- innym kierunku. Udało się – powstał dające o trudach i smutkach bycia kolejny historyczny krążek. gwiazdą muzyki rockowej. Pierwsza Shine On You Crazy Diamond, we- opowiada o tym, że praca muzyka po dług niektórych fanów najpiękniejszy latach staje się czymś strasznie me- utwór w całym dorobku Pink Floyd, chanicznym. Cała produkcja zaczyna powstawał w sposób „naturalny”. Cała przypominać wielką maszynę. Taką sy- grupa usiadła razem i wymyślała ko- tuację przeżywało właśnie Pink Floyd. lejne motywy. Całość zainspirował Gil- Był to właściwie pierwszy poważny mour początkowym riffem gitary. Ta kryzys w zespole. Dwa wymienione niezwykle delikatna, a jednocześnie wyżej utwory były czymś w rodzaju bardzo silna muzyka wprowadza słu- autoterapii Rogera, która miała po- chacza w krainę najwyższych lotów, móc w szczerym zabraniu się do pracy. z której nie ma ochoty się wracać. Gwoli ścisłości należy zaznaczyć, że W kwestii przesłania utworu Waters kompozycję Have A Cigar nie śpie- wypowiedział się następująco: „Dla wa ani Roger, ani Dave. W rolę szefa niektórych ludzi jedyny sposób zmie- firmy płytowej przyjmującego wizytę rzenia się z faktem, że życie we współ- młodego zdolnego zespołu wcielił się gościnnie Roy Harper. Zaproszenie tego wokalisty Roger wspomina na- stępująco: „Nie pamiętam, kto wpadł na ten pomysł; być może ja sam, ma- jąc pewnie nadzieję, że reszta powie: »Ależ nie, ty to zrób, Rog«. Tymczasem nic takiego się nie stało. Wszyscy krzyk- nęli: »Świetny pomysł«”. Roy wypadł wyśmienicie, zwłaszcza pytając pod koniec pierwszej zwrotki: „A przy oka- zji, który z was to Pink?”. Kompozycja tytułowa Wish You Were Here powstała w niestandardowy spo- sób. Zastanawiając się nad kryzysem w grupie, cała czwórka pewnego dnia Wish You Were Here usiadła razem, aby szczerze porozma- Naklejka na folię wersji winylowej wiać na ten temat. Ciekawsze sformu- żyserce, gdy wszedł jakiś człowiek. Nie łowania Roger spisał na kartce, po czym miałem pojęcia, kto to taki, bowiem złożył z tego jeden z bardziej przejmują- bardzo przytył od czasu, gdy widziałem cych tekstów w historii grupy. Do tych go poprzednio. A w dodatku ściął wło- słów przepiękną muzykę napisał David. sy. Pamiętam, że był ubrany w płaszcz Tak powstał chyba najbardziej popular- przeciwdeszczowy do samej ziemi, ny, zaraz po Another Brick In The Wall, a w dłoni trzymał brązową papierową part 2, przebój Pink Floyd. torbę, w której miał lemoniadę i cu- Na tym krążku znajdziemy wiele kierki. Usiadł za moimi plecami i przy- smutku, samotności oraz nawiązań glądał się temu, co robię. Wyprowadzi- do sytuacji Barretta. Czy przypadkiem ło mnie to z równowagi. Nie miałem było, że właśnie podczas tej sesji na- pojęcia, że to Syd. Nie poznałem go”. graniowej odwiedził on Abbey Road? Stary przyjaciel został wyproszony ze Roger wspomina to następująco: „Pa- studia. Tę sytuację Roger musi teraz miętam, że siedziałem w studiu w re- wspominać wyjątkowo smutno. 1977 Wing, która początkowo miała ukazać Animals się w całości z solówką Snowa Whi- te’a (zaprzyjaźnionego muzyka se- Okładka utrzymana w ciepłych barwach syjnego), łączącą te dwa fragmenty. zachodzącego słońca przedstawia lata- Łagodny, miłosny tekst zaśpiewany jącą świnię nad budynkiem londyńskiej przy akompaniamencie wyłącznie gi- elektrowni Battersea – symbolu pań- tary akustycznej stanowi przeciwwagę stwa kapitalistycznego. Ten sympatycz- dla pozostałych zjadliwych i rozbudo- ny latający zwierzak został zapożyczony wanych muzycznie kompozycji. Dwa z klasycznej dziecięcej rymowanki The z trzech utworów powstały już w trak- Flying Pig i stanowi metaforyczny obraz cie prac nad Wish You Were Here. She- człowieka w nowoczesnym społeczeń- ep znane wcześniej jako Raving And stwie. Nadmuchiwana świnia zagościła Drooling oraz Dogs skomponowane u Pink Floyd na stałe i towarzyszyła pod nazwą You Gotta Be Crazy. grupie na koncertach właściwie do Pies jest rodzajem karierowicza, samego końca. który dochodzi do celu wszelkimi moż- Przedstawienie schematów ludz- liwymi sposobami. Kiedy ktoś będzie kich zachowań za pomocą zwierząt próbował mu w tym przeszkodzić, on (na płycie są to świnie, psy i owce) nie- z przyjemnością wbije śmiałkowi nóż uchronnie kojarzy się z powieścią Fol- w plecy. Ostatecznie jednak zostaje wark zwierzęcy, lecz nie jest to do koń- pokonany, bo przecież takich ludzi ca właściwe skojarzenie. Powiązania jak on jest więcej, a każdy z nich so- są bardzo luźne, a George Orwell nie bie wzajemnie szkodzi. Owce to z kolei posiada przecież monopolu na stoso- ludzie prości, ulegli i bojaźliwi. Zacho- wanie zwierzęcych alegorii. wują się zgodnie z tłumem, całkowi- Płyta posiada budowę klamrową. cie podporządkowując się odgórnym Jej początek i koniec stanowią dwie wymogom. Gdy jednak sytuacja staje części prostej piosenki Pigs On The się nadzwyczaj ciężka, są one w stanie sprzeciwić się i doprowadzić do buntu. Wzorem dla świń była Mary Whiteho- use, działaczka Narodowego Stowa- rzyszenia Widzów i Słuchaczy, która w roku 1967 zaatakowała Pink Floyd, widząc w nich propagatorów LSD, wol- nego seksu i wszelkiego możliwego zła. Świnie są więc ludźmi nadającymi sobie prawo rzecznika dobra społecz- nego, bezpodstawnie osądzającymi ludzi i decydującymi za nich. To wzór przywódców narodowych i religijnych, ludzi wielkiego biznesu i wszelkich na- dętych wyróżniających się jednostek. Podczas pracy nad tą płytą po raz pierwszy Roger całkowicie przejął nad- Animals zór nad produkcją. Reszta muzyków nie pozostała jednak bez winy. Większość razie, jest to pierwszy album, w którym nie była w stanie wnieść nic nowego wszystko od okładki, przez teksty (które do jego pomysłów, chociaż narzucona i tak od kilku lat jedynie on tworzył), aż reszcie zespołu dominacja bez wątpie- do brzmienia każdego instrumentu są nia do tego nie zachęcała. W każdym zgodne z zamysłem „mistrza Rogera”.

Latająca świnia na tle jednego z kominów elektrowni Battersea 1979 okropnym światem zewnętrznym, lecz The Wall zbudowany z tak tragicznych wspo- mnień zaczyna go ograniczać, co jest Dwupłytowe wydawnictwo jest trze- przyczyną dręczącego go bólu. cim (obok The Dark Side Of The Ta smutna historia jest piękna Moon oraz Wish You Were Here) naj- w swoim tragizmie, przez co zachwy- ważniejszym dziełem Pink Floyd. Mamy ca bez reszty. Wartych wyróżnienia tu do czynienia z rozbudowaną, wie- jest kilka kompozycji. Comfortably lowątkową koncepcją przedstawiają- Numb przede wszystkim za cudowną cą życie człowieka w okrutnym ota- finałową partię solowej gitary Davida czającym go świecie. Każde przeżycie Gilmoura. The Trial za pozostające jest cegła w jego osobistym murze. na zawsze w głowie motywy opero- Trzy części utworu Another Brick In we autorstwa znanego kompozyto- The Wall przedstawiają najważniejsze ra Boba Ezrina i genialny wokal Rogera wydarzenia z życia Pinka – bohate- naśladujący kilka postaci. No i wspo- ra płyty, a kilka lat później również mniany już Another Brick In The Wall, filmu, którego scenariusz oparto na part 2 chociażby za sukces komercyjny utworach z The Wall. W części pierw- (jedyny w historii grupy singiel, który szej dowiadujemy się o śmierci ojca trafił na pierwsze miejsce billboardu). bohatera na wojnie, co stało się jego Płytę ozdobiła efektowna trasa życiową tragedią (jest to motyw au- koncertowa (niestety ostatnia w peł- tobiograficzny Rogera). Część druga nym składzie grupy). Na koncertach (najbardziej znana) to trudne przeżycia budowano kilkunastometrowy mur, szkolne. Trzecia zaś opowiada o tra- który w połowie przedstawienia szczel- gicznej miłości. Mur zbudowany ze nie odgradzał muzyków od widowni. złych doświadczeń zaczyna przerastać Publiczność była zdezorientowana do Pinka. Owszem, jest on osłoną przed tego stopnia, że gdy podczas pierwsze- go koncertu zapaliła się górna część dekoracji, ludzie uznali to za cześć widowiska i spokojnie wpatrywali się w pożar i gaszącą go ekipę techniczną. W ostatnich latach Roger wystawiał analogiczne przedstawienie na solowej trasie – w tym trzykrotnie w Polsce. Jak narodził się cały pomysł, Roger wyjaśnia następująco: „To było w lipcu 1977 roku po koncercie Pink Floyd na Stadionie Olimpijskim w Montrealu. Podczas tego występu publiczność robiła tyle hałasu, że straciłem pa- nowanie nad sobą. W pewnej chwili pochyliłem się w stronę faceta, któ- The Wall ry próbował wdrapać się na estradę, i plunąłem mu w twarz. Schodziłem ze wizji wszystko się zaczęło”. Innym po- sceny zawstydzony swoim okropnym mysłem na podkreślenie odległości zachowaniem i przygnębiony. A gra- dzielącej muzyków od publiczności nie wielkich stadionowych koncertów było założenie przez muzyków sesyj- jako doświadczenie wyobcowujące od nych masek przypominających twarze publiczności wydało mi się czymś bez- członków zespołu. Ludzie oglądający sensownym. To wtedy w wyobraźni występ z dalszej odległości myśleli, pojawił się obraz muru, rzeczywiste- że widzą Pink Floyd, gdy ci podczas go, fizycznego muru, odgradzającego pierwszego numeru byli schowani za mnie od słuchaczy. I właśnie od tej sceną.

Przygotowania do koncertu – kukła przedstawiająca nauczyciela 1983 (autorstwa Michaela Kamena!) oraz The Final Cut orkiestra symfoniczna – lecz porusze- nie tematu śmierci ojca i poszerzenie Podtytuł płyty brzmi: A Requiem For go o analizę przyczyny tego zdarzenia The Post War Dream By Roger Waters. oraz ostra krytyka politycznych decyzji Więc już jawnie dowiadujemy się, że całość skomponował Waters, a resz- Wielkiej Brytanii tworzy z tego dzieła ta zespołu zagrała praktycznie jako logiczną kontynuację Muru. muzycy sesyjni, nie zawsze zresztą The Fletcher Memorial Home to odpowiadający wymaganiom Rogera. miejsce, w którym zebrani zostali Ricka nie było już w zespole, rozstał światowi dyktatorzy od Napoleona się z grupą po trasie The Wall. Per- do Hitlera. Będąc zamknięci w Domu kusyjne partie Masona często spo- pamięci Fletchera (to drugie imię ojca tykały się z dezaprobatą lidera i były Rogera), mogą swobodnie bawić się odrzucane. Największy wkład z reszty w swoje chore gierki. Na płycie zostaje muzyków włożył Gilmour. Miał nawet również poruszona aktualna wówczas znaczący wpływ na jeden z tekstów sprawa konfliktu o Falklandy. „Maggie, (Not Now John). Jednak obydwaj ar- what have you done?” – pyta Roger tyści pracowali w osobnych studiach, brytyjską premier Margaret Thatcher. nie mogąc znieść już wzajemnego Nie mógł zrozumieć tej krwawej poli- towarzystwa. tycznej zagrywki zbrojnej o mały skra- Krążek można uznać za kontynu- wek bezużytecznej ziemi na drugim ację pewnych motywów The Wall. końcu świata. Wprawdzie muzycznie różni się diame- Po premierze płyty zespół nie był tralnie – dominuje melancholijna gita- w stanie grać razem. Nie doszło do ra (zazwyczaj akustyczna – zagrał na żadnej trasy, a dwa lata później Roger niej Waters), smutne partie fortepianu ogłosił, iż odchodzi z zespołu. Twierdził przy tym, że reszta grupy nie będzie w stanie bez niego dalej tworzyć pod szyldem Pink Floyd. Rozpoczął karierę solową.

The Final Cut Motyw łączący utwory z The Wall oraz The Final Cut 1987 Nick i Dave) metaforycznie opowia- A Momentary Lapse Of Reason da o ludzkich ambicjach, a być może przede wszystkim o ambicjach Gilmo- Czym było Pink Floyd po odejściu Ro- ura, dla którego utrzymanie działalno- gera i wcześniejszym wykluczeniu z ze- ści Pink Floyd bez Rogera było sprawą społu Ricka? Na okładce tego albumy honoru. Z kolei tekst Sorrow jest autor- znalazła się informacja, że grupa skła- da się z dwóch osób – Nicka Masona stwa Davida i uważa się go za najwięk- i Davida Gilmoura – co ustanawia Nicka sze osiągnie literackie gitarzysty. Cały jedynym członkiem grupy będącym utwór zarejestrowano bardzo szybko w zespole od samego początku do zaraz po napisaniu tekstu. Solówkę końca. Siłą napędową w tym momen- nagrano za pierwszym podejściem. cie stał się Dave i pierwsza płyta bez Uwagę zwraca okładka autor- Watersa jest w znacznej części jego stwa Storma Thorgersona. Rzeka łó- autorstwa, co Roger nazwał „oszu- żek ustawionych na plaży przylądka stwem”. Tak jakby zapomniał, że za Saunton Sands w Wielkiej Brytanii. poprzednim krążkiem (The Final Cut) Trzydziestu robotników rozstawiało również stoi jedna osoba – on sam. osiemset łóżek dwukrotnie (pierwsze- David zaprosił do studia wielu zdolnych go dnia zaczął padać deszcz). Koszty instrumentalistów, którzy mieli pomóc były ogromne, ale efekt zapiera dech w utrzymaniu stylu Pink Floyd. Przykładowo, przy opisie utwo- w piersiach. ru Learning To Fly widnieją nazwiska: David Gilmour, Anthony Moore, Bob Ezrin, Jon Carin. Tekst Moore’a o nauce latania (lekcje pilotażu brali wówczas

A Momentary Lapse Of Reason Zapis koncertów ukazał się ponazwą Delicate Sound of Thunder 1994 beztroskich lat dzieciństwa w Cam- The Division Bell bridge. To z tego tekstu pochodzi tytuł płyty The Division Bell. Storm Dotychczas ostatnia studyjna płyta Pink Thorgerson wyreżyserował przepięk- Floyd. Po trasie promującej poprzedni ny teledysk do tego utworu. Tytuło- album Nick i Rick, którego zaproszo- wy Division Bell to dzwon, który wzywa no na scenę, odzyskali siły twórcze. brytyjskich parlamentarzystów na gło- Zmieniono również technikę tworze- sowanie. W utworze stanowi on sym- nia nowego materiału. Zespół siadał bol podziału między beztroską dzieciń- w czwórkę (rolę basisty przejął młody stwa a odpowiedzialnością dorosłości. zdolny muzyk Guy Pratt) i grali to, co Najbardziej doniosłym fragmentem przychodziło im do głowy, rozwijając płyty jest instrumentalna kompozy- kolejne wątki. Pomysłów powstało tyle, cja Marooned i ujmująca solówka gi- że wystarczyłoby na dwa albumy, co tarowa Davida. Szybsze i łatwiejsze zresztą ma się niebawem ziścić. Gorzej w odbiorze Keep Talking mówi o tym, z tekstami. Nikt w zespole nie czuł się że gdyby ludzie więcej ze sobą roz- na siłach przygotować teksty dorów- mawiali, to lepiej by się rozumieli. nujące dokonaniom lirycznym Rogera. W utworze wykorzystano słowa słyn- Wtedy w życiu Davida pojawiła nego fizyka Stephena Hawkinga, który się Polly Samson (jego późniejsza cierpi na stwardnienie zanikowe bocz- żona). Dave zaproponował jej napi- ne, przez co jedyną dla niego możli- sanie kilku tekstów na płytę. Jej pomy- wością werbalnego porozumienia się sły uświetniły m.in. takie kompozycje jest komputerowy syntezator mowy. jak: What Do You Want From Me?, Wzmacnia to wymowę słów: „Przez Take It Back, Keep Talking, Lost For miliony lat ludzie żyli jak zwierzęta, po Words, czy może najważniejsza High czym wydarzyło się coś, co wyzwoliło Hopes. Ten ostatni to wspomnienie moce naszej wyobraźni – nauczyliśmy się mówić”. Te słowa można by uznać za motyw przewodni całego krążka, bo mniej lub bardziej prawie każdy utwór porusza kwestię porozumienia międzyludzkiego bądź jego braku i wy- nikających z tego sytuacji.

The Division Bell Monumentalna scena z trasy p.u.l.s.e

2014 The Endless River Nieznany jeszcze materiał sprzed dwu- dziestu lat ma się ukazać lada dzień. Zapowiada się piękne pożegnanie z pokoleniami fanów.

Tadeusz Bisewski

The Endless River #różne gatunki #jedna historia Amen,

Czyli jak sześć sekund zmieniło bieg wydarzeńbracie w muzyce.

W 1969 roku funkowo-soulowa grupa standardu podkolorowana funkiem. The Winstons wydała jeden z najpo- Typowy wypełniacz, na który wów- pularniejszych singli w swojej karie- czas niewielu zwróciło uwagę. Dziś rze. Utwór Color Him Father dotarł do zapewne mało kto potrafiłby zanucić drugiego miejsca listy przebojów R&B, Color Him Father. Natomiast Amen, zajął też siódmą pozycję w zestawie- Brother – konkretnie zaś cztery takty niu Billboard Hot 100, a rok później perkusyjnej solówki Gregory’ego C. jej kompozytor, Richard L. Spencer, Colemana – słyszał każdy, nawet jeśli został za nią uhonorowany nagrodą o tym nie wie. Grammy. Na drugą stronę winylowego krążka trafił kawałek Amen, Brother, The Winstons instrumentalna wersja gospelowego Amen, Brother

Prawie 20 lat później, w drugiej połowie lat 80., kiedy o The Winstons nie pamiętał już prawie nikt (grupa rozpadła się krótko po nagraniu prze- bojowego singla), niejaki Breakbeat Lenny umieścił spowolnione bębny z Amen, Brother na składance dla di- dżejów i producentów pt. Ultimate Breaks and Beats. Sześciosekundo- we solo Colemana na bębnach było znane wśród nich już wcześniej. Po wydaniu kompilacji stało się jednym z najpowszechniej samplowanych bre- aków w historii muzyki. Odpowiednio The Winstons zwolnione lub przyspieszone stało się Amen, Brother ścisłą i esencjonalną podstawą utwo- The Winstons rów z tak rozmaitych konwencji, jak electro funku (The King of the Beats hip-hop, breakbeat, hardcore, digital Mantronix – szalenie ważny utwór w tej hardcore, rave, jungle, drum’n’bass historii), jungle (Original Nuttah Shy FX i breakcore. Brytyjski producent Luke & UK Apachi), drum’n’bass (Inner City Vibert ma nawet osobny projekt, na- Life Goldiego) czy w digital hardcore zwany stosownie Amen Andrews, (Deutschland [Has Gotta Die] Atari Te- w ramach którego w niemal każdym enage Riot). Sampel zaczął przenikać utworze umieszcza amen breaka do industrialnego rocka (The Perfect w różnych mutacjach, permutacjach Drug Nine Inch Nails), britpopu (D’You i konfiguracjach. Know What I Mean Oasis), a nawet do Pełna lista twórców, którzy posłu- reklam dżinsów, gier komputerowych żyli się solówką Colemana, jest zresztą w rodzaju Need For Speed 3 i seriali poza jakimkolwiek zasięgiem, bo amen telewizyjnych, takich na przykład jak break zdążył pojawić się niemal wszę- Futurama. dzie. Już nie tylko w rapie (klasyczne Mantronix przykłady: Bring The Noise Public Ene- my i Straight Outta Compton N.W.A.), King Of The Beats Pierwsza minuta i dwudziesta szó- nie słyszano, żeby perkusista grał w ten sta sekunda Amen, Brother. Dęciaki, sposób”. Pisarz Michael S. Schneider organy i gitara basowa cichną i wtedy posunął się jeszcze dalej, spekulując, że stery przejmuje Gregory C. Coleman. solówka Colemana posiada właściwo- Dwa pierwsze takty to powtórze- ści matematycznego złotego podziału nie poprzedniej struktury rytmicz- – starożytnej proporcji, która według nej. W trzecim takcie muzyk zwleka Greków odpowiadała za wyjątkowe z uderzeniem w werbel, w czwartym walory estetyczne. rezygnuje z pierwszego uderzenia, po czym wchodzi z synkopowanym ryt- mem, dość nieoczekiwanie przerwa- Amen break nym – przedwczesnym, zdawałoby się (normal, fast and slow) – biciem w talerz. Cztery takty, sześć sekund ze strony „B” singla zespołu Choć amen break samplowano jednego przeboju i status prawdopo- dziesiątki (jeśli nie setki) tysięcy razy, dobnie najczęściej używanego sam- ani dysponent praw autorskich – Ri- pla wszech czasów. Niejaki Dillinja, chard L. Spencer – ani perkusista jeden z pionierów jungle, wspominał, Gregory Coleman nigdy nie otrzymali że swego czasu toczono niemal bitwy żadnego honorarium za tantiemy. Po- o to, kto popisze się najbardziej po- dobno Coleman dostał 1000 dolarów mysłowym wykorzystaniem breaka, od anonimowego darczyńcy, jednak a jazzowy saksofonista Pete Wareham nigdy nie zostało to potwierdzone. wyznał, że kiedy ktoś puścił mu amena, Bębniarz zmarł w biedzie w 2006 przed oczami błysnęło mu ostatnie 20 roku. Z kolei Spencer dowiedział się lat życia. W czym tkwi fenomen amen o zamieszaniu, jakie wykonał sampel breaka? pochodzący z jego kompozycji, do- Jednym z tropów jest na pewno piero w 1996 roku, po telefonie od charakterystyczny styl gry Colemana. brytyjskiego producenta poszukują- Wzór solówki jest równy i rytmiczny, cego taśmy-matki z Amen, Brother. a przez to niezwykle wdzięczny do sam- Autor pierwotnego wykonania określił plowania, aranżowania i przetwarzania, poczynania producentów i didżejów brzmiący znakomicie zarówno w wer- w ostry sposób – jako ponury plagiat. sji spowolnionej, jak i przyspieszonej. „Coleman włożył w to solo swoje serce Rezygnując z trzymania się rytmu hi- i duszę, a teraz ci wszyscy kolesie na -hatów, Coleman wypełnił przestrzeń tym żerują, zbijając fortunę” – mówił nagłym uderzeniem w talerz, tuż po w jednym z wywiadów. „połamaniu” pierwotnego rytmu. Ten Rozgoryczenie Spencera jest zrozu- sam rytm, przyspieszony do co naj- miałe. Nie ulega jednak najmniejszej mniej 170-180 uderzeń na minutę, wątpliwości, że siadając za bębnami nabiera właściwości tyleż tanecznych, pewnego dnia roku pańskiego 1969, co wręcz frenetycznych. Tom Skinner, Gregory C. Coleman unieśmiertelnił brytyjski muzyk sesyjny z Londynu, jego (i swoje) dzieło, przy okazji nie- w jednym z wywiadów potwierdził nie- chcący zmieniając historię muzyki. zwykłość amen breaka: „To język, który istniał już wcześniej, ale nigdy przedtem Maciej Kaczmarski #soundtrack #superbohaterowie #przeboje Super muzyka Bez czego nie mogą się obejść filmy o superbohaterach? Niektórzy z Was pomyślą o efektach specjalnych, inni o odpowiednim aktorze wcielającym się w główną postać lub o scenariuszu wiernie odtwarza- jącym uniwersum komiksu. Lecący właśnie w kinach obraz Strażnicy Galaktyki pokazuje, że jest jeszcze jedna niezwykle istotna kwestia, o której nie mogą zapomnieć reżyserzy z Hollywood – muzyka.

Chris Pratt, bohater ekranizacji Guar- z lat 60. i 70., przez co muzyka staje dians Of The Galaxy, zostaje porwany się w filmie ważniejsza niż dziesiątki jako dziecko przez kosmitów, a jedy- wybuchów, walk i pościgów, których nym przedmiotem, który udaje mu jesteśmy świadkami. Mało tego, to się przemycić na statek, jest walkman. muzyka pociąga akcję do przodu i ma Przedmiot ten towarzyszyć będzie już realny wpływ na poczynania oraz wy- zawsze Prattowi podczas jego gwiezd- bory bohaterów. Nic dziwnego, że OST nych przygód. Na ekranie nasz bohater do Strażników sprzedaje się tak dobrze słucha w kółko klasycznych kawałków na całym świecie. Jak się okazuje, w ciągu ostatnich Wikingów, jak nie hołdujący maskulini- dwudziestu pięciu lat – które moż- stycznej kulturze Manowar? Testoste- na śmiało nazwać złotą erą kina su- ron kapie obficie z heavy metalowej perbohaterskiego – powstało wiele melodii, solo gitary przywołuje pio- godnych uwagi ścieżek dźwiękowych runy, a słowa „zmiażdż niewiernych do filmów o Supermanie, Batmanie, na swej drodze/niech będą zbawieni X-menie, Hulku, Thorze itd. Często pod Twoim młotem” brzmią niemal jak ich wspólną cechą charakterystycz- starożytna modlitwa. Jest moc. ną jest pompatyczność, marszowość i doniosłość. Sytuacja zmienia się, gdy Snoop Dog zaczniemy mówić nie o całych płytach, ale o piosenkach promujących dany Batman & Robin 2002 blockbuster, do których zatrudniono zespoły znane ze świata popkultury. „Zimny dzień​​ w Gotham, w jaskini Bat- Tutaj mamy prawdziwą różnorodność mana trwa chill” rapuje Snoop Dogg gatunkową – od rocka poprzez hip hop, (wtedy jeszcze nosił taką ksywę) na pop, muzykę elektroniczną i heavy me- pochodzącym z 2002 roku utworze tal. Które z tych utworów są najlepsze? stworzonym do przefatalnego filmu Oto nasza subiektywna superlista: Batman & Robin. Jest to najgorsza i za- razem najbardziej kiczowata ekraniza- Prince cja przygód Batmana, w której twórcom nie udało się skopać jednej, jedynej Batdance rzeczy – muzyki. Kto by pomyślał, że 1989 honor uszatego superbohatera uratuje Niezapomniany film Tima Burtona po- palący jointa gangsta… siada także niezapomnianą piosenkę Prince’a, która promowała dzieło ame- Michael Buble rykańskiego reżysera. Batdance to soczysta porcja popu z charakterystycz- Spider-Man 2006 nym dla księcia funkowym zacięciem. Prawdziwą perełką jest teledysk do Każdy kto widział film o człowieku tego kawałka, w którym widzimy twór- pająku, który z niezwykłą gracją prze- cę Purpurowego Deszczu przebranego mieszcza się pomiędzy wieżowcami w połowie za Człowieka Nietoperza, Nowego Jorku przy pomocy pajęczyn w połowie za Jockera. Takiego Two- wypuszczanych z nadgarstków przy- -Face’a jeszcze nie widzieliście. zna, że żaden inny gatunek muzyczny nie zobrazuje lepiej tego obrazka niż Manowar swingujący jazz. Stylowy, lekko zma- nierowany – taki właśnie jest utwór Thor prezentowany przez Michaela Buble’a, 1984 który usłyszeć możemy w filmie Spi- Kto inny mógł napisać utwór do filmu der-Man 2. Peter Parker z pewnością o perypetiach napakowanego boga byłby na tak. Queen Flash 1980 Wydany w 1980 roku singiel Flash można dzisiaj śmiało określić jako le- gendarny. Podniosły refren, marszowe tempo, synthowy podkład, popowa melodyka. Queen nie tylko napisał tę piosenkę na potrzebę filmu Mike’a Hodgesa, ale stworzył do niego całą ścieżkę dźwiękową, która jest ważnym punktem w dyskografii załogi dowo- dzonej przez Freddiego Mercury’ego.

The Ramones Queen Spiderman 1995 Seal Ta piosenka być może nie powinna się Kiss From A Rose znaleźć na naszej liście, bo stanowi tło 1995 muzyczne dla filmu… animowanego. Batman Forever nie był z pewnością Nie sposób o niej jednak nie wspo- dobrym filmem. Mało tego, był filmem mnieć. W końcu kultowi The Ramo- bardzo, bardzo, bardzo złym, którego nes zagrali punkowy hymn na cześć do dzisiaj fani Nietoperza nie potrafią Człowieka-Pająka! No bo przy czym zapomnieć reżyserowi Joelowi Schu- najlepiej zwalcza się siły ciemności, macherowi. Zgoła inaczej wyglądała jak nie przy żywiołowych riffach made sytuacja ze ścieżką dźwiękową do filmu. from New York? Kawał dobrej roboty wykonał Seal, komponując balladę Kiss From A Rose, Drowning Pool którą jeszcze dzisiaj można usłyszeć Man Without Fear często w radiu. „Ba-ya-ya, ba-da-ba- 2003 -da-da-da, ba-ya-ya” – klasyk! Filmy o superbohaterach są dynamicz- ne, efekciarskie i kręcone z prawdzi- U2 wym rozmachem. Dlatego tak dobrze Hold Me, Thrill Me, pasuje do nich muzyka tzw. ciężka, oparta w głównej mierze na gitarach. Kiss Me, Kill Me 1995 Dobrym tego przykładem jest zespół Drowning Poll, który nagrał kompo- Bono przebrany za Jockera w teledysku zycję do filmuDaredevil . Rozpędzone stylizowanym na komiks? Tak właśnie riffy, agresywny wokal, gęsta perkusja wyglądał obraz do utworu Hold Me, – herosi to lubią. Thrill Me, Kiss Me, Kill Me nagranego Soundgarden Live To Rise 2012 Na początku obecnej dekady, po kilku- nastoletniej przerwie, do życia powrócił legendarny grunge’owy zespół Soundgar- den. Chris Cornell ponownie chwycił za mikrofon i pokazał światu, że jest w zna- U2 komitej formie. Teledysk do pierwszego nowego kawałka Soundgarden Live To na potrzeby filmu Batman Forever. Rise znalazł się we wchodzącym 11 maja Piosenka utrzymana w glamrockowym 2012 roku do polskich kin filmie Aven- klimacie stała się hitem w USA oraz gers. Są tu emocje, jest pompatyczny Wielkiej Brytanii. Otrzymała również klimat i świetna gitarowa solówka, czyli nominacje do MTV Movie Award. idealny przepis na hit. W naszym kraju piosenka okupowała wysokie miejsca na rockowych listach przebojów. Zasłużenie. Kamil Downarowicz

Soundgarden PREMIERY filmowe #szpiegowski reż. Anton Corbijn Bardzo poszukiwany człowiek ****** Dobre kino szpiegowskie zawsze w ce- nie, szczególnie w czasach, gdy kon- wencja ta popadła w niełaskę. Nowy film Antona Corbijna, który z dobrej strony pokazał się przy okazji Control i Amerykanina, w zwiastunie prezen- tował się obiecująco. Historia tajnej komórki niemieckiego wywiadu, zajmu- jącej się tropieniem i unieszkodliwia- niem potencjalnych islamskich terro- rystów, zapowiadała się interesująco, tym bardziej, że w głównej roli wystąpił zmarły przed kilkoma miesiącami Philip Seymour Hoffman. Rzeczywistość okazała się nieco roz- czarowująca – Bardzo poszukiwanemu człowiekowi zabrakło pazura, jakim powinien charakteryzować się rasowy thriller szpiegowski. Trudno oprzeć się wrażeniu, że główna intryga to przysłowiowa burza w szklance wody. Główny złoczyńca nie jest wystarcza- jąco zły, a zagrożenie nie wydaje się być groźne. Film ratuje doskonała jak zwykle dyspozycja Hoffmana, a także równie imponujące występy aktorów drugoplanowych – Rachel McAdams, Willema Dafoe i znakomitej niemiec- kiej aktorki Niny Hoss. Dzięki zdjęciom doskonałego operatora Benoît Del- homme’a Hamburg, w którym rozgry- wa się akcja, wygląda na miasto, do którego chciałoby się pojechać. Film Corbijna imponuje pod wzglę- dem formalnym, jednak zawodzi na polu kreowania intrygi. Bardzo poszu- kiwany człowiek nie będzie dziełem, które wydobędzie z impasu konwencję kina szpiegowskiego.

#thriller #zemsta #kino niezależne reż. Jeremy Saulnier Blue Ruin ******** Niewątpliwą zaletą dokonań twór- ców kina niezależnego jest surowość stylu, która nie jest pożądanym to- warem w nurcie mainstreamowym. Thriller napisany i wyreżyserowany przez Jeremy’ego Saulniera, który od lat wspiera rozwój kina niezależnego jako operator, na tej właśnie surowości opiera swą formę. Autor bez pośpiechu wprowadza nas w historię bohatera żyjącego w tytułowej niebieskiej ru- inie, czyli rozpadającym się Pontiacu. Stopniowo odkrywane fabularne kar- ty umiejętnie budują napięcie, choć mocne sceny obecne są w Blue Ruin niemal od początku. Saulnier opowiada piękną w swej prostocie historię zemsty, która – choć wyegzekwowana po wielu latach ocze- kiwania – dokonana zostaje w spo- sób chaotyczny i nieuwzględniający konsekwencji. Neurotyczny kloszard Dwight wymierza sprawiedliwość za krzywdy wyrządzone jego rodzinie, lecz nie zdaje sobie sprawy, że właśnie ściąga na nią jeszcze większe niebez- pieczeństwo. W rozgrywającym się na amerykańskiej prowincji dreszczowcu myśliwy staje się zwierzyną, by w finale ponownie stać się myśliwym. Anonimowość obsady, w której je- dynie pojawiający się w rewelacyjnym epizodzie Devin Ratray może zostać rozpoznany przez szerszą widownię, to ogromna zaleta Blue Ruin. Anonimowy mściciel, wyglądający jak oderwany od liczydła aspołeczny księgowy, jest w swej chaotycznej wendecie dużo bardziej przekonujący niż całe zastępy Johnów Rambo, Punisherów i innych herosów.

#Kanada #psychologiczny reż. Denis Villeneuve Wróg ********* Są filmy, po obejrzeniu których umysł widza przez długie godziny pozostaje w katatonicznym stanie, usiłując po- składać w całość rozkrzyczane frag- menty obejrzanego dzieła. Wróg Denisa Villeneuve’a to właśnie jeden z takich filmów. Kanadyjski reżyser to jeden z tych twórców, których należy uważnie obserwować – każdy kolejny obraz wychodzący spod jego ręki jest bar- dziej intrygujący niż jego poprzednik. Jednocześnie Villeneuve’owi udaje się tworzyć dzieła odrębne i indywi- dualne, które pozornie nie mają wiele wspólnego z pozostałymi pozycjami jego filmografii. A jednak jest coś, co wydaje się tego twórcę interesować szczególnie mocno – wewnętrzny ludz- ki niepokój. Głównie to uczucie rodzi się w wi- dzu, gdy ogląda opowieść o Adamie, uniwersyteckim wykładowcy, który w poleconym przez kolegę z pracy filmie odnajduje swego sobowtóra. Niespodziewane odkrycie stanie się za- Skala ocen: lążkiem niebezpiecznej obsesji, która ********** wywróci życie i tożsamość głównego God must have been a fuckin’ genius bohatera (bohaterów?) do góry noga- I just met a wonderful********* new man. mi. W tym skrajnie niejednoznacznym He’s fictional but you can’t have everything filmie niepokój jest podstawowym ele- mentem budulcowym, wspieranym My mum******** always said, przez świetną grę Jake’a Gyllenhaala, life is like a box of chocolates Mélanie Laurent i Sary Gadon. I love you, honey******* bunny! Wróg to film, w którym nic nie jest jasne, a porozrzucane tu i ówdzie in- May the Force be****** with you terpretacyjne tropy raz po raz pro- wadzą widza w ślepy zaułek. Ten film Too weird to live, and too rare***** to die to potężnie oddziałujący na psychi- **** kę thriller, dzięki któremu Villeneuve Coco Jumbo i do przodu powinien zadomowić się w czołówce Huston, we’ve got a problem*** północnoamerykańskich reżyserów. Ja tu widzę niezły burdel** #komiks #marvel #przygodowy reż. James Gunn Albercik! Wychodzimy!* Strażnicy Galaktyki ******** Przez 80 lat istnienia Marvel Comics dorobiło się tak potężnego uniwersum superbohaterów, że przeniesienie ich wszystkich na wielki ekran zajęłoby kilka następnych stuleci. Można być więc spokojnym o kondycję filmowej gałęzi komiksowego imperium, szcze- gólnie po obejrzeniu rewelacyjnych Strażników Galaktyki. Przywołujący na myśl najlepsze dokonania kina Nowej Przygody, film Jamesa Gunna jest wspaniałą podróżą przez wszechświat, w którym aż roi się od drani chcących posiąść władzę absolutną. Wśród nich jest też kilko- ro takich, którym leży na sercu los mieszkańców kosmosu, choć sami nie należą do postaci krystalicznych. W tytułowej grupie znajduje się ziem- ski złodziejaszek, ponętna zabójczy- ni, bezwzględny osiłek, gadający szop i antropomorficzne drzewo. Każde z osobna jest jak tykająca bomba, zaś razem… Cóż, razem są jak 5 tykających bomb, które podczas dwugodzinnego seansu wybuchają co najmniej kilku- nastokrotnie. Strażnicy Galaktyki są przezabaw- ni, co zawdzięczają znakomicie dobra- nej obsadzie. Ta osobliwa grupa ma w sobie dużo więcej uroku niż wszy- scy dotychczas sfilmowani herosi ra- zem wzięci, a Chris Pratt ma wszelkie dane, by już wkrótce zastąpić Roberta Downey Jra na pozycji największego zawadiaki filmowego świata Marvela.

#kino akcji #retro reż. Patric Hughes Niezniszczalni 3 **** Każda formuła kiedyś się wyczerpuje, nawet tak pozornie niezawodna jak ta, którą w 2010 roku przedstawił światu Sylvester Stallone. Niezniszczalni jako próba restytucji wielkich gwiazd kina akcji lat 80. i 90. sprawdzili się znako- micie, wywołując prawdziwą modę na retrokino. Seria o jednostce najemni- ków do zadań specjalnych urosła już do rozmiarów trylogii, jednak jej trzecia odsłona nie zachęca do czekania na kontynuacje. Gdzieś stępił się żart Niezniszczal- nych, a nowym członkom grupy bra- kuje charyzmy i magnetyzmu, który przyniósł sukces filmowi sprzed czte- rech lat, a także jego sequelowi w 2012 roku. Czerstwe dowcipy wywołują jedynie zażenowanie widza, a i sami aktorzy nie wyglądają na szczególnie rozbawionych. Na dodatek można od- nieść wrażenie, że oglądany film jest tylko kosmetyczną przeróbką poprzed- nich części. Choć każdą z nich nakręcił inny reżyser, przez ekran przewijają się te same pojedynki, pościgi i strzelani- ny. Z recepty na sukces, jaką wydawał się mieć Stallone, tym razem upieczo- no całkowity zakalec. Przy całkowitym obniżeniu oczeki- wań Niezniszczalni 3 mogą uchodzić za przeciętnej jakości rozrywkę, jednak nawet oddani fani Sly’a i spółki mogą się poczuć rozczarowani filmem Pa- tricka Hughesa.

#sequel #komiks #kino noir reż. Robert Rodriguez, Frank Miller Sin City 2: Damulka warta grzechu ******* Dziewięć lat temu Robert Rodriguez do spółki z Frankiem Millerem nakręcił film, który był powiewem świeżości w konwencji kina komiksowego. Wyko- rzystał sztafaż konwencji noir i podkrę- cił go do maksimum, wykorzystując jej ikonografię do stworzenia całej galerii interesujących postaci. To dziwne, że tak długo musieliśmy czekać na sequel dzieła, które z miejsca zyskało status kultowego. Sin City 2: Damulka warta grzechu to film, który można uznać za wzorowy przykład bezrefleksyjnego podążania wcześniej wytyczoną ścieżką. Choć w przypadku filmu Rodrigueza nie do końca można uznać to za zarzut, brak innowacyjności w stosunku do pier- wowzoru z 2005 roku jest niemałym rozczarowaniem. Doszło oczywiście do kilku zmian personalnych, które w kontekście całości należy uznać za udane, lecz trudno wyzbyć się uczucia potężnego déjà vu. Dobrze znów zobaczyć Mickeya Ro- urke’a w roli nieokrzesanego Marva, wciąż przyjemnie patrzy się na Jessicę Albę i Rosario Dawson, zaś Lady Gaga jako Bertha to raczej ciekawostka niż wartościowy dodatek do obsady. Trze- ba docenić Rodrigueza za stylistyczną konsekwencję, a Franka Millera za to, że nie pozwolił Sin City 2 podzielić losu kontynuacji ekranizacji innego swoje- go komiksu – 300.

#animacja #anime #Japonia #Studio Ghibli reż. Hayao Miyazaki Zrywa się wiatr ********* Jeżeli Hayao Miyazaki dotrzyma sło- wa i Zrywa się wiatr będzie ostatnim jego filmem, z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że współzałożyciel Studia Ghibli zakończył karierę tak, jak ją prowadził – po mistrzowsku. Ostatni film geniusza japońskiej animacji jest tym, czym jego dzieła zawsze były – arcydziełem. Historie z wytwórni Ghibli dzielą się na dwie grupy – magiczne, opowia- dające o nadprzyrodzonych światach i fantastycznych wymiarach, i reali- styczne, mocno wpisane w historię i kulturę Japonii. Zrywa się wiatr na- leży do tego drugiego zbioru, lecz choć jest opowieścią bardziej „przyziemną”, to jej bohatera trzeba uznać za postać wyjątkową. Traktuje bowiem o losach Jiro Horikoshiego, wybitnego inżyniera i projektanta japońskich samolotów bojowych, którego życiorys pełen był fascynujących wydarzeń. Choć w prak- tyce jest to film biograficzny, Miyaza- kiemu ponownie udało się stworzyć wspaniałą baśń o potędze marzeń i konsekwencji w dążeniu do ich zre- alizowania. Emerytura Hayao Miyazakiego to jedna ze smutniejszych wiadomości, z jakimi w ostatnich latach musiało zmierzyć się środowisko światowej animacji, a zwłaszcza fani kultowego Studia Ghibli. Na dodatek sama wy- twórnia ogłosiła, że zawiesza działal- ność twórczą, zajmując się jedynie dystrybucją dotychczas stworzonych dzieł. To cios dla wielbicieli anime na całym świecie, ale jeśli to rzeczywi- ście był ostatni akt w bogatej historii słynnego studia, pożegnanie wypadło bardzo okazale. Opracował: Dawid Myśliwiec

Czytasz za darmo? Wyślij SMS-a

Nie mamy nic przeciwko darmowemu przesyłaniu znajomym numerów naszego pisma! Jeśli jednak posia- dasz ten numer z takiego źródła, a uważasz, że jest on wart swojej ceny - zapłać ją! To tylko 1.23 zł, a poz- wala nam kontynuować i rozwijać naszą działalność.

Wyślij HPAY.ALTERPOP na numer 7155 (1.23 zł ) #wspomnienie #kultowy aktor #filmografia Robin Williams 1951-2014 Zamiast słowa wstępnego – cytat ze Strażników Alana Moore’a: Kiedyś usłyszałem dowcip. Przychodzi facet do lekarza. Mówi, że jest w de- presji. Mówi, że jego życie jest trudne i okrutne. Mówi, że czuje się samotny w wielkim świecie, a jego przyszłość jest bardzo niepewna. Lekarz mówi: „Kuracja jest prosta. Wielki klown Pagliacci daje występ dziś wieczorem. Idź na jego występ, to powinno poprawić ci humor”. Ale facet zaczyna płakać. Mówi: „Panie doktorze, to ja jestem Pagliacci”.

Nie będzie wspominkowej biografii, miast tego wszystkiego – subiektywny wyliczanki żon, anegdot o kokainie wybór dziesięciu najlepszych ról Robina z Johnem Belushim i historii o tym, jak Williamsa w kolejności chronologicz- to jego partie w scenariuszach często nej. W małym hołdzie aktorowi, który były opatrzone komentarzem „Robin zapewnił całemu pokoleniu kawał dzie- improwizuje” w miejsce dialogów, za- ciństwa i kawałek dorosłości.

Good Morning, Vietnam Good Morning, Vietnam szym podejściem. Nic dziwnego, że 1987 nagrodzono go pierwszym w karierze Kiedy widzi się ten tytuł, nie sposób nie Złotym Globem i pierwszą nominacją usłyszeć w głowie tych słów z werwą do Oscara. Good Morning, Vietnam wykrzykiwanych przez Williamsa. Rola dotyczy krwawego konfliktu, ale to Adriana Cronauera (postać prawdziwa) zabawny komediodramat ze świet- była dlań wręcz stworzona. Cronau- nym drugim planem (Bruno Kirby jako er to spiker radiowy, który w ramach nudziarz-służbista przekonany o swo- walki z cenzurą urozmaica poranne im vis comica) i nienachalnym, choć wiadomości celną satyrą, bezlitosnym gorzkim komentarzem historycznym. komizmem i rock’n’rollem. Słuchacze- -żołnierze go kochają, przełożeni, nie Stowarzyszenie umarłych poetów licząc jednego poczciwego generała, 1989 nie znoszą. Sytuacja komplikuje się Niekonwencjonalne metody nauczania wraz z rozwojem konfliktu w kraju. To Johna Keatinga, na które składają się pokaz wielkiego talentu, prawdziwy m.in. zachęcanie do stania na ławkach tour de force Williamsa, który w roli i wyrywanie kartek z książek, wyzwalają radiowca prowadził dialogi na kilka uczniów prestiżowej szkoły ze sztyw- różnych głosów, prezentował pro- nych, czarno-białych ram skostniałej gnozę pogody w stylu Himilsbacha, instytucji. „Chłopcy, musicie starać kpił z polityków (kapitalny, zręcznie się odnaleźć swój własny głos. Bo im zmontowany „wywiad” z Nixonem) dłużej zwlekacie, tym mniejsza szan- i ujawniał hipokryzję armii. Większość sa na to, że w ogóle go odnajdziecie. radiowych monologów to improwiza- Thoreau powiedział, że większość ludzi cje aktora zarejestrowane za pierw- żyje w cichej desperacji. Nie gódźcie się na to. Zerwijcie oko- wy!” mówił Keating cie- płym głosem Williamsa w jednej ze scen. Jeden z uczniów zapłaci za wol- ność najwyższą cenę, zaś konsekwencje ponie- sie niepokorny belfer. Film Weira w pewnych kręgach ma już status kultowego. Podobno zainspirował też wiele karier nauczycielskich (acz nie ma pewności, czy słowo „kariera” jest tu na miejscu). Przekaz Stowarzyszenia Umar- Stowarzyszenie umarłych poetów łych Poetów będzie ak- Aladyn tualny tak długo, jak długo istnieć będą do osobistej tragedii przyjaciela. Terry opresyjne formy edukacji czy władzy Gilliam, niegdysiejszy członek Monty jako takiej. Końcowa scena, w której Pythona, zrealizował film niezwykły – uczniowie Keatinga stają na ławkach swego rodzaju wielkomiejską baśń dla i melodeklamują zwolnionemu z pracy dorosłych, w której dobro ostatecznie nauczycielowi słynne słowa „o kapita- zwycięża, a siła przebaczenia sobie nie, mój kapitanie”, należy do klasyki i innym goi stare rany. Sekwencja walca kina. na nowojorskim dworcu Grand Cen- tral Terminal, kiedy Parry widzi Lydię, Fisher King obiekt swoich westchnień, to jedna 1991 z najpiękniejszych scen w historii kina. Włóczęga Parry to rola dla Williamsa wymarzona. Zwariowany romantycz- Aladyn ny kloszard z tragiczną przeszłością. 1992 Współczesny błędny rycerz, który szu- Dla wielu jest to najlepsza kreacja Ro- ka Świętego Graala i drogi do serca bina Williamsa, a mowa przecież o roli zahukanej dziewczyny, urzekł krytykę dubbingowej w filmie animowanym i publiczności – aktor otrzymał za swoją i to nawet nie pierwszoplanowej. Ale rolę Złoty Glob i nominację do Oscara, jako szalony, roztańczony Dżin cieszący a sam film uhonorowano Srebrnym się wolnością i pomagający tytułowe- Lwem na festiwalu filmowym w We- mu bohaterowi, Williams rzeczywiście necji. Fisher King opowiada o przy- ukazał pełnię swojego komediowe- jaźni Parry’ego z byłym prezenterem go geniuszu. Większość partii Dżina radiowym, cynicznym Jackiem (Jeff mówiącego z szybkością karabinu Bridges), który niegdyś przyczynił się maszynowego była improwizowana. Roger Ebert pisał w recenzji dla „Chi- a niedługo później jego żona, Miranda, cago Sun – Times”, że Robin Williams żąda rozwodu. Decyzją sądu trójka i animacja byli dla siebie stworzeni dzieci Hillardów trafia pod opiekę mat- i wreszcie się spotkali. A sam Aladyn ki. Daniel przeprowadza się do pod- jest równie klasyczną produkcją co łego mieszkanka. Zdesperowany eks- Król Lew. Film wywołał jednak protesty -mąż zrobi wszystko, żeby przebywać wśród społeczności arabskich, kryty- z ukochanym potomstwem. Kiedy więc kujących zamerykanizowanie legendy Miranda zamieszcza w gazecie ogło- i ukazanie niekorzystnego wizerunku szenie w poszukiwaniu gosposi, Daniel świata Wschodu. Największy niepokój przybiera postać pani Doubtfire – bry- wzbudziła linijka „tu, gdzie odcinają ci tyjskiej niani o nienagannych manie- ucho, jeśli im się nie spodobasz”, która rach i bezkompromisowych metodach ostatecznie została zmieniona przez wychowawczych, która jednak potrafi korporację Disneya na niebudzący już siarczyście zakląć i skutecznie obronić kontrowersji tekst. się przed ulicznym złodziejaszkiem. W tej podwójnej roli Williams, z całą Pani Doubtfire swoją nieco nieporadną, owłosioną 1993 fizycznością, dał brawurowy popis ak- Daniel Hillard, aktor trudniący się pod- torstwa, nie gorszy niż Dustin Hoffman kładaniem głosu w kreskówkach, ma w Tootsie. Był zarówno zabawny, jak kiepski dzień. Najpierw traci pracę, i poruszający, zaś sam film, nawiązujący

Pani Doubtfire Być człowiekiem do optymistycznego tonu kina Franka dniowiecze, aż po czasy nowożytne Capry, należy do grona klasyków lat 90. i współczesne. Być człowiekiem to i panteonu kina komediowo-familijne- powolna, filozoficzna przypowieść go. Do tego stopnia, że kiedy słyszę o miłości, pożądaniu, utracie, nadziei, Dude Looks Like a Lady Aerosmith, beznadziei i – ostatecznie – o życiu widzę panią Doubtfire grającą w piłkę. i śmierci. Obraz ludzkości u Forsytha jest bezlitosny – choć czasy się zmie- Być człowiekiem niają, popełniamy wciąż te same błędy 1994 – to jednak niepozbawiony ciepła i zro- Jeden z mniej znanych filmów z Wil- zumienia wobec losu zwykłych ludzi. liamsem. Obok gwiazdora, będące- go wówczas u szczytu kariery, przez Buntownik z wyboru ekran przewinęła się plejada gwiazd: 1997 John Turturro, Vincent D’Onfrio, Hector Nietypowy psychoterapeuta Sean Ma- Elizondo, William H. Macy, Lorraine guire (Williams) pomaga stanąć na nogi Bracco i Ewan McGregor w jednej ze 21-letniemu Willowi (Matt Damon) – ge- swoich wczesnych ról. Ale sam film nie niuszowi matematycznemu, który jest zebrał dobrych ocen i poniósł kasowe jednocześnie pracownikiem fizycznym fiasko, przez co kreacja Williamsa nie i chuliganem z traumatycznym dzieciń- zdobyła należnego uznania. Aktor wcie- stwem. Stopniowo Maguire staje się lił się w postać everymana, a właściwie dla Willa kimś w rodzaju ojca, którego w pięć reinkarnacji niejakiego Hectora, chłopak nigdy nie miał. Spotkania są którego dusza wędruje od początków również formą terapii dla bezdzietne- ludzkości, poprzez starożytność i śre- go psychoterapeuty zmagającego się Bezsenność z bólem po śmierci ukochanej żony. cech aktora. W Bezsenności artysta nie- Cierpliwość, mądrość i dobroć, ale też mal całkowicie zrezygnował z elemen- swego rodzaju zwyczajność Maguire’a tów humorystycznych, tworząc jedną składają się na pełnokrwistą postać, ze swoich najmroczniejszych kreacji. którą Williams zagrał z godnością, spo- Walter Finch, autor tanich kryminałów, kojem i smutnym humorem. Cztero- jest głównym podejrzanym w sprawie minutowy monolog na ławce w par- brutalnego zabójstwa 17-letniej dziew- ku to jedno z najbardziej pamiętnych czyny na prowincji na Alasce. Śledz- osiągnięć aktora, który za swoją rolę twu dowodzi Will Dormer (Al Pacino), został nagrodzony pierwszym i jedy- który przybył tu wraz z partnerem ze nym w karierze Oscarem. słonecznego Los Angeles. Tragiczny wypadek sprawia, że mężczyźni wikłają Bezsenność się w skomplikowaną, niebezpieczną 2002 grę toczoną w scenerii malowniczego Dokonania Williamsa, nawet te najza- pustkowia, gdzie słońce świeci niemal bawniejsze, zawsze były podszyte me- przez całą dobę, potęgując u Dormera lancholią. Nawet przed jego śmiercią tytułową przypadłość. Gęsty, wciąga- wydawało się, że zaistniały na styku jący klimat filmu Nolana i sugestywne rozpaczy i rozbawienia. Ta swoista rów- przełożenie objawów bezsenności na nowaga między komedią a dramatem język kina, wsparte przez kapitalne stanowiła jedną z charakterystycznych aktorstwo, przyczyniły się do sukcesu komercyjnego i artystycznego. O roli na, niepokojąca i ewidentnie niesta- Williamsa pisano zaś, że od dawna nie bilna psychicznie, ale trudno z nią nie miał lepszej. Jako wyciszony, zimny sympatyzować. Wielka w tym zasługa psychopata był naprawdę przerażający. Williamsa, który zagrał oszczędnie, na półtonach – a jednak z ogromną Zdjęcie w godzinę siłą. Ostatecznie trudno orzec, czy 2002 Parrish to bezwzględny socjopata, czy Równie nietypową rolę co w Bezsenno- boleśnie zagubiony desperat, który ści wykreował Williams w debiutanc- nie wie, co robi. Ten skromny, lecz kim filmie Marka Romanka, cenionego trzymający w napiêciu dreszczowiec twórcy wideoklipów (m.in. niesławnego spodobał się zarówno publiczności, Closer Nine Inch Nails). Wysmakowana, jak i krytyce, która pisała o motywach utrzymana w chłodnej i oszczędnej jak z Hitchcocka. Dla niżej podpisa- tonacji strona wizualna nie przesłoni- nego kreacja Sy’a to najdoskonalsza, ła wciągającej historii. Sy Parrish jest najbardziej dojrzała rola Williamsa. niepozornym, przeraźliwie samotnym pracownikiem zakładu fotograficznego, Najlepszy ojciec świata który popada w obsesję na punkcie 2009 szczęśliwej rodziny wywołującej u niego Ktoś mógłby zapytać, dlaczego zamiast zdjęcia. Parrish to postać nieodgadnio- Moskwy nad rzeką Hudson czy Świata

Zdjęcie w godzinę według Garpa na listę trafił ten skrom- w wykonaniu Williamsa to postać tra- ny, niezależny film. Odpowiedź jest pro- giczna – bezradny ojciec łaknący sławy, sta – bo to jedna z najlepszych ostat- gotów posunąć się do etycznie wątpli- nich kreacji Robina Williamsa i jego wych czynów, by osiągnąć cel. A jed- powrót do formy po kilku chudszych nak trudno z nim nie sympatyzować. latach (kiepskie komedyjki w rodzaju Starych wyg czy Wielkiego wesela). Aktor potrafił też zabłysnąć w epizo- Najlepszy ojciec świata opowiada o li- dzie, tak jak wulgarny świadek w znako- cealnym nauczycielu imieniem Lance mitym dreszczowcu Umrzeć powtórnie Clayton (Williams), który chciałby być Kennetha Branagha, tracący ostrość uznanym i bogatym pisarzem, ale wy- aktor w Przejrzeć Harry’ego Woody- dawcy odrzucili wszystkie jego książki ’ego Allena czy cierpiący na depresję i opowiadania. Lance jest rozwodni- gwiazdor w Całym życiu z wariatami kiem samotnie wychowującym syna, Jonasa Pate’a (z perspektywy czasu jest Kyle’a – nieznośnego, socjopatycznego to upiornie prorocza rola). Jeśli istnieje i aroganckiego nastolatka z obsesją na niebo, Robin Williams pewnie już tam punkcie seksu i asfiksji autoerotycz- jest, tuż obok Belushiego, Billa Hicksa nej. Niespodziewany wypadek Kyle- i George’a Carlina. ’a sprawi, że życie jego ojca zostanie przewrócone do góry nogami. Film jest Maciej Kaczmarski komedią tak czarną, że momentami przechodzi w tragedię. Sporo tu ab- surdu oraz satyry na ludzką hipokryzję i mechanizm działania mediów. Lance

Najlepszy ojciec świata #obyczajowy #dorastanie #linklater #arcydzieło Dyskretny urok dorastania Gdyby kiedyś powstała definicja filmu kompletnego, Boyhood bez wątpienia spełniałoby większość wprowadzonych przez nią kryteriów. Richard Linklater jak mało który reżyser potrafi w swoich dziełach uchwycić coś na pozór banalnego, ale wyjątkowo trudnego do spor- tretowania – codzienne życie.

Twórczość 54-letniego filmowca do- wodzi, że odnalazł on swoje miejsce gdzieś pomiędzy amerykańskim kinem mainstreamowym i jego nurtem nie- zależnym. Unika eksperymentalnych środków filmowych, ale wciąż opo- wiada w sposób charakterystyczny dla twórców indie. Jego historie rozwijają się niespiesznie, jednak od począt- ku do końca angażują widza, który po zakończeniu seansu ma wrażenie, jakby rozstawał się nie z bohaterami filmowymi, a swoimi przyjaciółmi czy członkami rodziny. Kulminacją tego humanistycznego stylu jest właśnie Boyhood, będące czymś z pogranicza antropologicznego eksperymentu i kina familijnego. Pierwsze sceny swojego opus ma- gnum Linklater zaczął kręcić w maju 2002 roku, gdy odtwórca głównej roli, Ellar Coltrane, miał niespełna 8 lat, zaś ostatni klaps na planie tego filmu za- Boyhood padł w sierpniu 2013 roku. Powstające Richard Linklater przez 11 lat dzieło zostało nakręcone Dojrzewający bohater eksperymenta- w ciągu zaledwie 45 dni zdjęciowych, mi i alkoholem znajduje artystyczną a ekipa filmowa co roku spotykała pasję, doznaje pierwszych miłosnych się, by sfilmować bohaterów zmie- zawodów, ucząc się funkcjonowania nionych upływem czasu. Dzięki temu w dość skomplikowanej sytuacji ro- wspaniałemu eksperymentowi widzo- dzinnej. Linklaterowi udało się stwo- wie bodaj po raz pierwszy mogą po- rzyć historię o dorastaniu, w której czuć prawdę ekranu w filmowej fikcji. trudno dostrzec słabe punkty. Boy- Boyhood to opowieść o dorastaniu, hood to jak połączenie uwielbianego w której główny bohater rzeczywiście niegdyś serialu Cudowne lata z 400 dorasta, zmieniając się na oczach wi- batami Truffaut, w którym beztroska downi. Zmieniają się także wszyscy amerykańskich przedmieść skonfron- wokół – Ethan Hawke z 32-letniego towana jest z koniecznością formuło- lekkoducha zmienia się w dojrzałego wania oczekiwań wobec życia. Mason mężczyznę, a atrakcyjna mama prota- obserwuje błędy swoich opiekunów, gonisty zmienia się w doświadczoną starając się wyciągnąć wnioski tylko kobietę sukcesu. po to, by z podobną bezradnością sta- Widzowie obserwują, jak niewin- nąć wobec wyborów, które czekają na ność 8-letniego Masona przeradza niego u progu dorosłości. się w nastoletni bunt, jak ze spora- Historia opowiadana przez Linklate- dycznych kontaktów z dziewczętami ra nie może być traktowana jako uni- wykluwa się seksualna ciekawość. wersalna przypowieść, gdyż niezwykle mocno zakorzeniona jest w amerykań- Trudno dziś wyrokować, czy Boy- skim kontekście. Czyni to z niej praw- hood będzie najwspanialszym filmem dziwy podręcznik jankeskiej mental- w dorobku Richarda Linklatera, który ności i kronikę pierwszej dekady XXI ma przecież na koncie m.in. doskonałą wieku w USA. Reżyser wkracza tym trylogię o jednej z najbardziej roman- samym na zupełnie inny, nieosiągalny tycznych par w historii kina (Przed dla wielu reżyserów poziom realizmu. Dzięki temu zwłaszcza widzowie w Sta- wschodem Słońca, Przed zachodem nach mogą utożsamić się z bohaterami Słońca, Przed północą). Bez cienia wąt- i wspominać, gdzie byli, gdy np. no- pliwości można jednak stwierdzić, że wym prezydentem ogłoszony został pochodzący z Teksasu reżyser stworzył Barack Obama. Narracja Linklatera dzieło, które jest pochwałą zwykłego pozostaje na wskroś humanistyczna, życia, jakiej w kinie od dawna nie było zorientowana na uczucia i przeżycia i jeszcze długo może nie być. bohaterów – nieco idealizowanych, ale bardzo wiarygodnych i bliskich życiu. Dawid Myśliwiec #biografia #oscar #hollywood Kurtyna, która opadła zbyt wcześnie Długo nie był brany pod uwagę jako aktor, który byłby w stanie udźwi- gnąć ciężar roli pierwszoplanowej. Nie tylko ze względu na swoją urodę, która daleka była od wizerunku amanta, ale także przez to, że miał dar tworzenia charakterystycznych kreacji drugiego planu. Jednak gdy już otrzymał angaż do głównej roli, od razu przypieczętował ją Oscarem. Często grywał postaci skomplikowane, niespokojne, którym trudno było żyć we własnej skórze. Jak się okazuje, Philip Seymour Hoffman, który w wieku niespełna 47 lat wprowadził do swojego organizmu śmiertelną mieszaninę narkotyków, nie różnił się wiele od postaci, w które się wcielał.

Stwierdzenie, że urodzony w Fairport w stanie Nowy Jork aktor wcielał się głównie w neurotyków, byłoby jednak sporym nadużyciem. Wystarczy przy- pomnieć, że po oscarowej kreacji w Ca- pote Bennetta Millera wcielił się w de- monicznego złoczyńcę w trzeciej części serii Mission: Impossible, a w 2007 roku zachwycał rolą rzutkiego agenta CIA w Wojnie Charliego Wilsona. Mimo swej słusznej postury – Hoffman był niewysoki, ale korpulentny – nieczęsto bywał zatrudniany do ról jowialnych lekkoduchów. Przyczyna była prosta – w aktorskim anturażu Philipa tkwił pewien niewypowiedziany mrok, jakiś dojmujący smutek, którego nie przykry- wały nawet częste i poczciwe uśmiechy Philip Seymour Hoffman artysty. W jednym z wywiadów z 2006 Capote roku Hoffman przyznał, że w wieku fabuł tego twórcy, od niewielkiej roli 22 lat przeszedł odwyk – wcześniej w Ryzykancie po pierwszoplanową po- pił i ćpał, zażywając, jak sam przyznał, stać lidera sekty w Mistrzu. Już suma wszystko co wpadło mu w ręce. Czy to efektów tej współpracy, prawdziwy demony nałogów ścigały go przez całą kalejdoskop różnorodnych filmowych karierę, predysponując do ról skonflik- wcieleń, świadczy o niezwykłej aktor- towanych wewnętrznie, autodestrukcyj- skiej wszechstronności, a przecież jest nych bohaterów? W świetle informacji to jedynie wycinek bogatego dorobku o śmierci Philipa, potwierdzającego Hoffmana. Przez ponad dwie dekady tragiczny powrót do uzależnienia po zagrał on w blisko 60 filmach pełno- ponad dwóch dekadach, ta hipoteza metrażowych, współtworzył kilka- staje się bardzo wiarygodna. naście przedstawień na Broadwayu, Anderson, bracia Coen, Kaufmann, a w ostatnich latach życia zdążył tak- Lumet, Nichols – nazwiska reżyserów, że zadebiutować jego reżyser. O tym którzy zaufali aktorskiemu talentowi ostatnim fakcie z jego biografii, wobec bladolicego Philipa, z powodzeniem ograniczonej dystrybucji jedynego wy- można odnaleźć w rankingach najbar- reżyserowanego przez Philipa Seymo- dziej uznanych i szanowanych filmow- ura filmu, wie pewnie niewielu. ców Hollywood. Szczególnie pierwszy Niewątpliwą przyjemność obcowa- z wymienionych, Paul Thomas Ander- nia ze wspomnianym debiutem mieli son, darzył go rzadko spotykanym za- w 2011 roku widzowie drugiej edycji ufaniem. Hoffman wcielał się w bohate- wrocławskiego American Film Festiva- rów pięciu z sześciu pełnometrażowych lu. Nakręcony w 2010 roku Jack Goes Boating to niezwykle ciepła, pokrzepia- dziś wątpić, że ten sukces osiągnął, jąca historia neurotycznego kierowcy zawdzięczając go jasno sprecyzowanej limuzyny, który dla nowo poznanej etyce pracy. Liczne były jego wypo- kobiety rozpoczyna lekcje pływania wiedzi na temat podejścia do zawodu i gotowania, chcąc zabrać potencjalną aktora, który często przedstawiał jako wybrankę na rejs łódką i ugotować jej wyjątkowo trudną i odpowiedzialną wspaniałą kolację. Przenosząc na duży profesję. Hoffman niejednokrotnie ekran rolę, którą odtwarzał wcześniej podkreślał, że aktorstwo to rodzaj w teatrze, Hoffman stworzył bodaj naj- powołania – takiego, które jest swo- bardziej subtelną kreację w karierze, istym emocjonalnym masochizmem, a jego Jack – niezdarny, ale dobrodusz- nieustanną introspekcją i autointer- ny poczciwiec – jest być może postacią pretacją. Czytając wywiady z aktorem, najbliższą samemu artyście. Ta jedna łatwo można odnieść wrażenie, że pra- rola, samotna, nieśmiało pozytywna ca w filmie i teatrze była dla niego cię- i krucha łódka na oceanie skompliko- żarem oraz męczącym obowiązkiem. wanych, posępnych bohaterów, wyróż- Jednak prawda wydaje się być inna. nia się na tle jego dwudziestoletniego O aktorstwie mówił chętnie i dużo, dorobku. Czyżby P.S. Hoffman musiał gdyż w ten sposób usiłował walczyć sam stanąć za kamerą, by wydobyć słowami ze stereotypem aktora-gwiaz- z siebie bardziej wrażliwą, optymistycz- dora, którym przecież nigdy się nie ną stronę swego aktorskiego ego? stał. „Widzowie poddadzą się akto- W jednym z wywiadów powiedział: rowi, gdy uwierzą, że to, co oglądają, „Ambicja, energia do działania, chęć jest prawdą” – mówił, opisując swoje bycia w centrum zainteresowania, przygotowania do arcytrudnej roli Tru- chęć osiągnięcia sukcesu… To wszyst- mana Capote’a, która wymagała od ko gdzieś we mnie tkwi”. Nikt nie może niego wielu miesięcy przygotowań, by

Wojna Charliego Wilsona Mistrz oddać na ekranie specyficzny sposób Charliego Kaufmana, bodaj najbardziej bycia i mówienia legendarnego autora. ekscentryczna produkcja, w jakiej wy- Ta wiarygodność była jedną z najważ- stąpił P.S. Hoffman. W debiucie reży- niejszych cech jego aktorstwa. serskim słynnego scenarzysty zagrał Równie przekonująco wypadał za- dramaturga zmagającego się z kryzy- równo jako genialny i ekscentryczny sem twórczym i osobowościowym, któ- pisarz, jak i zmanierowany młody bo- ry mimo zagubienia próbuje zachować gacz, zaś w autentyzm jego kreacji nie resztki swej tożsamości. Widz czuje do można było zwątpić nawet wtedy, gdy tej postaci ogromną sympatię, choć wcielał się w drag queen w Bez skazy zrozumienie jej nie należy do łatwych Joela Schumachera. Choć przyznawał, zadań. Film Kaufmana to też świetny że niekiedy zmuszony był przyjmować przykład zawodowej odwagi Hoffmana, propozycje zawodowe ze względów który, podejmując decyzje dotyczące finansowych, w jego filmografii trudno jego kariery, nie obawiał się ryzyka odnaleźć słaby punkt. Nawet gdy film, i często angażował się w projekty nie- w którym występował, nie był najwyż- zależne, nierokujące finansowo. Po szych lotów, jak choćby wspomniany występie w trzeciej części blockbuste- wcześniej Mission: Impossible III, jego ra o przygodach Ethana Hunta zagrał kreacja broniła się sama. Grę Hoffma- w kameralnym dramacie Rodzina Sa- na wyróżniał pewien szczególny rodzaj vage, zaś pomiędzy kolejnymi odsło- godności – choć jego aparycja w nie- nami sagi Igrzysk śmierci znalazł czas, których wcieleniach była odpychająca, by wcielić się w głównego bohatera nadawał swoim postaciom szlachetny w debiucie reżyserskim Johna Slatte- szlif. Znakomitym przykładem zastoso- ry’ego God’s Pocket. Nie uległ pokusie wania tej umiejętności jest rola Cade- gromadzenia bajecznej fortuny, za co na Cotarda w Synekdocha, Nowy Jork widzowie mogą mu tylko podziękować – dzięki temu jego filmografia przypo- uprawiał seks z Ewą Gawryluk, zosta- mina szkatułkę pełną kosztowności, ła przerwana nagle i przedwcześnie. w której każdy egzemplarz jest nieza- W tkance Hollywood powstała ogrom- leżnym dziełem sztuki. na wyrwa, którą trudno będzie zapeł- Jego śmierć była ogromnym szo- nić. W pokoleniu czterdziestokilkulet- kiem dla środowiska filmowego na nich aktorów próżno szukać artysty całym świecie. Regularnie występował tak uniwersalnego, który prowadziłby w dużych produkcjach kinowych, do- swoje życie zawodowe z klasą i odwagą. piero co wrócił z festiwalu w Sundance, „Przebywanie w moim towarzystwie na którym premierę miały dwa filmy nie jest przyjemne” – przyznał kiedyś z jego udziałem, a do kin wejdą jesz- Hoffman. Nawet jeśli rzeczywiście tak cze dwie kontynuacje Igrzysk śmierci, było, widzowie na całym świecie mówią w których wciela się w Plutarcha He- wspólnym głosem: będzie nam brako- avensbee. Kariera, która zaczynała się wać Twojego towarzystwa, Phil. w 1991 roku w… Polsce, gdzie na planie Szulera Adka Drabińskiego Hoffman Dawid Myśliwiec PREMIERY książkowe #powieść kryminalna Charles Willeford Nadzieja dla umarłych ******** Druga opublikowana w Polsce książka Willeforda to kryminał ze sporą dawką humoru, zawierający liczne komplika- cje i wiele wątków, które prowadzą do wspólnego celu. Detektyw Hoke wraz z latynoską partnerką prowadzi dość łatwe śledztwo w sprawie domnie- manego samobójstwa młodego nar- komana. Aby zwiększyć swoje szanse na awans, ich zwierzchnik przydziela im dodatkowo tajne zadanie zajęcia się nierozwiązanymi sprawami sprzed lat. Co dziwne i niespodziewane, wkrót- ce, dzięki zbiegowi okoliczności, uda- je im się rozwiązać jedną z zagadek. Hoke wciąż jednak węszy w sprawie samobójcy, bo coś nie daje mu spo- koju (najbardziej macocha chłopaka, którą ma nadzieję zaciągnąć do łóżka). Wszystko komplikują prywatne kłopoty policjantów. Książkę po samą okładkę wypeł- niają liczne wątki sensacyjne i oby- czajowe, które składają się na portret amerykańskiego gliniarza pracującego w mieście okrytym złą sławą. To po- wieść dostarczająca inteligentnej roz- rywki. Lekka, ale niegłupia, przyjemna, lecz niebanalna. Polskie wydanie wy- różnia się szatą graficzną – powieść zilustrował Mikołaj Moskal.

#reportaż #nekrofil #morderca Waldemar Ciszak, Michał Larek Martwe ciała ******** Martwe ciała to reportaż opisujący działalność i proces nekrofila i mor- dercy z Poznania. Jako że dotychczas nie powstała żadna odrębna publikacja na temat sprawy, która na początku lat osiemdziesiątych bulwersowała mieszkańców Wielkopolski, autorzy postanowili zebrać dostępne infor- macje i dotrzeć do osób, które miały styczność z oskarżonym Edmundem Kolanowskim. Ten zapisał się w anna- łach kryminalistyki swoim modus ope- randi oraz nietypowym zboczeniem, które popchnęło go do nekrofilii oraz morderstw w celu pozyskania pod- niecających go części kobiecego ciała. Chwilami książka jest obrzydliwa, tak jak obrzydliwe były poczynania Kolanowskiego. Opisy tego, co robił ze zwłokami, choć nie są bardzo szcze- gółowe, za sprawą wyobraźni czytel- nika ożywają przed oczami. Trzeba być gotowym na mocne przeżycia, gdy czyta się ten reportaż, a jest on bardzo ciekawie napisany, konkretny, pozbawiony zbędnych opisów, dłużyzn i wątków pobocznych.

#powieść #literatura obca Michael Ondaatje Przy dziecięcym stole ******* Autor zapisał się w pamięci czytelni- ków powieścią Angielski pacjent. Przy dziecięcym stole dotyczy innego eta- pu życia człowieka. Narratorem jest jedenastoletni chłopiec, Michael, któ- Skala ocen: ry wyrusza w trzytygodniową podróż Sto********** lat samotności statkiem z Cejlonu do Londynu bez opieki osoby dorosłej. Taka podróż Miasto********* grzechu jest dla chłopca wielką przygodą. Sam ******** statek jest miejscem spotkań osób, któ- Cień wiatru rych drogi w innym wypadku nigdy by *******Gra w klasy się nie przecięły. Podróżuje nim m.in. więzień, trupa kuglarzy, niesłysząca Czas jest najprostrszą****** rzeczą dziewczyna, botanik i złodziej. To nieco nostalgiczna opowieść Moja***** walka... o dzieciństwie, dorastaniu i o tym, że **** będąc dzieckiem, trudno ocenić nie- Kronika sportowa które sytuacje, a ich sens dociera do Paulo Coelho*** człowieka dopiero po latach. Powieść wyróżnia mnogość opowiedzianych Żegnaj laleczko** historii, ludzkich charakterów i wyda- rzeń stawiających dorastających bo- Czas pogardy* haterów na pograniczu dzieciństwa i dorosłości. Na uwagę zasługuje styl i język powieści.

#powieść kryminalna Ian Rankin Stojąc w cudzym grobie ********* John Rebus, bohater książek Rankina, przeszedł już na emeryturę. Nie spędza jej, siedząc na fotelu i słuchając płyt. Podejmuje pracę w policji jako cywil w wydziale zajmującym się zamknięty- mi sprawami. Tam właśnie odnajduje go matka zaginionej wiele lat temu dziewczyny i kieruje jego uwagę na kolejne podobne przypadki zaginięć młodych kobiet w okolicy głównej trasy prowadzącej na północ. Rebus bez przekonania i dla świętego spokoju próbuje połączyć wskazane sprawy. Gdy okazuje się, że coś w tym może być, zostaje gościnnie zaproszony przez starą przyjaciółkę, Siobhan Clarke, do pracy w zespole, gdzie może wykazać się swoją wiedzą i doświadczeniem w związku z najnowszym zaginięciem nastolatki. Przy tej książce nie patrzy się na zegarek i nie liczy czasu. Oprócz oczy- wistych zalet – czyli osoby głównego bohatera – Rankin prezentuje bardzo ciekawą, skomplikowaną i trzymającą w napięciu fabułę kryminalną. Postacie drugoplanowe są istotne dla rozwoju akcji i zostały obdarzone unikalnymi cechami, wielokrotnie zmieniając bieg zdarzeń. Uwagę zwraca niedopaso- wanie starego policjanta do nowych porządków w policji i jego kontro- wersyjne metody śledcze. Doskonała rozrywka i wspaniały powrót jednego z ulubionych detektywów.

#powieść obyczajowa Joyce Maynard Ostatni dzień lata ******* Jest długi weekend, ostatni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Media ostrzegają przed falą upałów. Trzyna- stoletni Henry mieszkający na uboczu miasteczka namawia mamę na zakupy w markecie. Tam właśnie spotykają Franka, więziennego zbiega, który po- trzebuje ich pomocy. Mama Henry’ego, nie zadając zbędnych pytań, postana- wia zaopiekować się mężczyzną, choć domyśla się konsekwencji tej decyzji. Świetny pomysł na fabułę i rów- nie dobre wykonanie. Akcja zdaje się rozwijać powoli, tym bardziej, że oglą- damy ją z punktu widzenia chłopca, który zdarzenia interpretuje na swój sposób. To subtelna powieść o miłości i trudach dorastania oraz o tym, że najlepiej słuchać swojego serca, nie poddając się podszeptom „życzliwych”. Duszna atmosfera książki podsyca- na jest informacjami o rekordowych upałach, tłumionym erotyzmem, któ- ry wreszcie musi znaleźć ujście, oraz nieuchronnością dramatycznych wy- darzeń.

#opowiadania #fantastyka Dimitry Glukhovsky Witajcie w Rosji ******* Dimitry Glukhovsky, popularny pisarz znany na całym świecie z serii Metro 2033, w tej książce odchodzi nieco od konwencji, do której przyzwyczaił swo- ich czytelników. Na warsztat wziął Rosję i Rosjan i napisał o nich przesycone sarkazmem opowiadania. Ich forma na pierwszy rzut oka jest lekka, miła i przyjemna – w końcu to fantastyka. Jednak po chwili zaczyna nas coś uwierać, rzeczywistość uparcie wypływa ponad fantastyczne czary- -mary. W opowiadaniach co prawda pojawiają się kosmici i różne zjawiska nadprzyrodzone, ale niczym nie da się zamaskować smutnej i przerażającej prawdy o współczesnej Rosji. Autor pochyla się nad takimi tematami jak: medialny kult jednostki, wyzysk ro- botników przywożonych z najdalszych rubieży kraju, łapówkarstwo, progra- mowe niszczenie prawych i uczciwych, samowola zamożnych. Glukhovsky wydaje się być rozczarowany swoim państwem, jest krytyczny w stosunku do niego i zauważa to, co wielu Rosjan po prostu zaakceptowało. Ta pozornie lekka lektura sprawia, że czytelnik czę- ściej otwiera szeroko oczy ze zdziwie- nia, niż uśmiecha się pod wpływem zgrabnie przemyślanej puenty czy fa- bularnego rozwiązania.

#biografia Kalina Błażejowska Uparte serce. Biografia Poświatowskiej ********* O Poświatowskiej wiemy, że młodo umarła na serce, pisała sporo eroty- ków, a na zdjęciach zwykle jest smutna. Kalina Błażejowska wykonała kawał do- brej roboty, by pokazać Poświatowską jako człowieka, którego można polubić lub wręcz przeciwnie, lecz nie moż- na wobec niego pozostać obojętnym. Zbeletryzowana biografia opiera się na wielu źródłach – listach, dokumentach, wycinkach z gazet, wspomnieniach osób, które znały poetkę. Tam, gdzie autorka uznała to za słuszne, zasto- sowała dialogi, w innych miejscach są cytaty z listów, jeszcze w innych fragmenty wierszy, które powstały pod wpływem jakiegoś wydarzenia. Nie ma dłużyzn, nie rozwija się wątków pobocznych, a przedstawione wyda- rzenia mają duże znaczenie i pokazują bohaterkę z różnych perspektyw. Upartemu sercu daleko do laurki. Okazuje się, że poetka była kapryśna, kochliwa, często egoistyczna, złośliwa. Oczywiście jest wiele przykładów na to, że była również wielkoduszna, ro- dzinna, sumienna, uparta, pracowita, ambitna. O wnikliwości Błażejowskiej oraz umiejętności przedstawienia bo- haterki świadczy to, że po zapoznaniu się z biografią można mnożyć w nie- skończoność przymiotniki opisujące Poświatowską. #powieść kryminalna Rafael Estrada Co mówią umarli **** Na plaży w okolicy Kartageny zna- leziono ciało zaginionej nastolatki. Dziewczyna została zgwałcona i oka- leczona przed śmiercią. Ze względu na to, że wieczór spędzała w towarzy- stwie chłopaka, logicznym było przy- pisanie mu winy. Równie oczywistym było przekazanie tej prostej sprawy w ręce najmłodszego i najmniej do- świadczonego policjanta w zespole. Rola Juanita Proezy miała polegać na przesłuchaniu podejrzanego, napisaniu raportu i skierowaniu sprawy na dro- gę prawną. Ten jednak nie daje wiary podejrzeniom i podchodzi do zadania z otwartą głową i mnóstwem dobrych chęci. Zeznania chłopaka kierują jego uwagę na twórczości Nabokova i Klub Lolity – miejsce zrzeszające samych mężczyzn, dżentelmenów będących śmietanką towarzyską miasta. Estrada napisał wyjątkowo topor- ny kryminał – kiepska jest i zagadka kryminalna, i sposób poprowadzenia akcji. Autor nie wysilił się zbytnio, nie stworzył żadnych pobocznych wąt- ków ani podejrzanych. Nitka wiedzie wprost do celu i tylko kwestią czasu jest domyślenie się motywu zbrodni oraz sposobu jej popełnienia. Nie wy- starczy powołać się na znanego autora i jego najbardziej popularne dzieło, by utrzymać przy sobie czytelników. #psychologia Kevin Dutton Mądrość psychopatów ******* Podtytuł tej książki Lekcja życia pobra- na od świętych, szpiegów i seryjnych morderców przybliża nas do tezy, jaką stawia autor, próbując udowodnić, że bycie psychopatą nie jest najgorszym, co mogłoby nas spotkać – przynajmniej w niektórych sytuacjach i zawodach. Cechy takie jak: bezwzględność, kon- centracja, odporność psychiczna, nie- ustraszoność są pożądane przez wielu z nas. Strasznie robi się dopiero wtedy, gdy cechy te zaczynają dominować nad rozsądkiem, sumieniem i empatią. Dutton dotarł do osób, które w spe- cjalistycznych testach osiągnęły wy- soki poziom cech psychopatycznych – agentów służb specjalnych, biznes- menów, chirurgów, prawników. W ich zawodach łatwiej jest tym, którzy po- trafią wyłączyć emocje i skoncentro- wać się na celu. Co odróżnia ich od psychopatycznych morderców? Fakt, iż potrafią przełączyć się na normalny tryb, gdy wychodzą z pracy. Obrazowo mówiąc, różni ich tylko przełącznik, który nie działa u osadzonych w za- kładach zamkniętych. To pozycja po- pularnonaukowa, więc chwilami na- tykamy się na język fachowy, jednak większość książki napisana jest przy- stępnie, obfituje w przykłady, opisy eksperymentów i dość toporne próby rozśmieszenia czytelnika. Tak, autor nieco błaznuje. Nie zmienia to faktu, że próba udowodnienia słuszności tezy postawionej na wstępie udaje mu się wyśmienicie. #powieść psychologiczna Annelies Verbeke Śpij! ****** Szczęśliwi ci, którzy nie wiedzą, co to bezsenność. Maya, nie pamięta już, jak to jest być wyspaną. Od dłuższego czasu cierpi na bezsenność, na któ- rą nie pomagają rady znajomych ani leki. Rozdrażnienie wynikające z niewy- spania sprawia, że nie wytrzymują ani przyjaźnie, ani związek. Podczas jednej z nocnych wypraw poznaje Benoit, dużo od niej starszego mężczyznę, który zmaga się z podobnym proble- mem. Ta opowieść o dwóch życiowych rozbitkach nie tyle nakreśla problem bezsenności, co zagubienia we współ- czesności. Zmęczenie i niewyspanie jest katalizatorem zachowań, które powszechnie uznawane są za niedo- puszczalne, niemoralne lub dziwne. Kłopoty materialne, nieumiejętność bycia w związku, zachwiane relacje in- terpersonalne stawiają Mayę w gronie wyrzutków. Śpij! to niepokojąca lektura. Boha- terowie budzą niechęć. Powieść przed- stawia świat pod mocno powiększają- cą lupą, gdzie już zacierają się kontury rzeczy, lecz doskonale widać nagroma- dzony na ich powierzchni brud, wobec czego na pewno nie jest to książka, którą się lubi. A jednak po przeczytaniu trudno o niej zapomnieć. Opracowała: Agnieszka Kalus #literatura faktu #praca Kim zostaniesz, jak będziesz duży? „Ten to ma dobrze!” – mówimy często z zazdrością i żałujemy, że zabrakło nam motywacji, talentu, odwagi, by wybrać zupełnie inny zawód. Zdarza się oczywiście, że czasem mówimy „za żadne skarby nie zamieniłbym się miejscami” i zastanawiamy się, co może skłonić człowieka do wyboru zawodu niecieszącego się społecznym uznaniem. Dobra wiadomość jest taka, że istnieją książki, które ostudzą waszą zazdrość, pokazując nieznane oblicze niektórych pożądanych zawodów oraz dobrą stronę tych, których raczej sami byście nie wybrali.

Kto ci napluł do talerza restauracyjnej, jak i na zapleczu. Jego Najpopularniejszym demaskatorskim dzień pracy nigdy się nie kończy, co cyklem jest seria Babylon autorstwa przy odpowiednim nastawieniu moż- Imogen Edwards-Jones. Pisarka przy na zaakceptować i polubić. Gorzej, że współpracy anonimowego wspólnika, praktycznie każdego dnia dzieje się coś byłego lub aktualnego przedstawicie- niezwykłego i wymagającego szybkiej la opisywanej profesji, przedstawia reakcji i opanowania. Na marginesie 24 godziny z życia wybranej instytucji dodam, że z książki dowiecie się też, kto lub firmy. Książek tego typu powstało pluje wam do talerza i za co najwięcej sporo. Ta pod tytułem Restauracja przepłacacie, wybierając się do drogiej Babylon pokazuje działalność lokalu restauracji. gastronomicznego uhonorowanego prestiżową gwiazdką Michelin. Oglą- Same wyjątkowe przypadki damy ją z punktu widzenia właścicie- Szpital Babylon to straszna, a jednocze- la i menadżera w jednej osobie. Na śnie zabawna opowieść o oddziale po- jego dzień składa się użeranie z za- mocy doraźnej przy szpitalu w jakimś patrzonym w siebie szefem kuchni, wielkim mieście. Machina szpitalna roszczeniowymi klientami i niesolid- narzuca zatrudnionym tam lekarzom nymi dostawcami. Musi być wciąż wyśrubowane normy i określa czas, na stanowisku, by w zarodku zgasić jaki powinni poświęcić jednemu pa- wszelkie punkty zapalne zarówno w sali cjentowi. Nie dziwi więc, że personel podrzuca sobie chorych, starając się wad. Nic bardziej mylnego – ta praca pozbyć nadmiaru obowiązków. Stres, składa się przede wszystkim z wad. tempo pracy, wysokie wymagania Jedyną niepodważalną zaletą są widoki i oczekiwania, odpowiedzialność za za oknem, lecz aby je podziwiać, trze- życie pacjentów i przemęczenie spra- ba mieć na to czas. Dostawy jedzenia wiają, że wielu z nich jedzie na wspo- czasem przybywają z opóźnieniem lub magaczach i szuka okazji do zabawy. Tą w ogóle nie docierają do tego odległe- może być coś tak trywialnego jak tatuaż go zakątka ziemi. Goście zostawiający na wzgórku łonowym nieprzytomnej na wyspie dziesiątki tysięcy dolarów, pacjentki. Uwagę czytelnika przykują którzy na co dzień przyzwyczajeni są fragmenty, w których opisywane są do luksusów i stawiają niemożliwe do nietypowe przypadki trafiające do izby spełnienia wymagania. Każdego dnia przyjęć oraz te, z których dowie się, przed szefem zespołu piętrzą się nowe jakie panie przechodzą najbardziej problemy i sprawy do rozwiązania, szczegółowe badania. Zdaje się, że staż a najwięcej ich pojawia się podczas w opisywanym szpitalu przetrwają tyl- deszczowej pogody, gdy goście się nu- ko najwięksi ekstrawertycy z nieludzką dzą. Plaża Babylon to dowód na to, że odpornością na zmęczenie i stres. praca marzeń nie istnieje, a pieniądze nie czynią człowieka szczęśliwym ani Praca marzeń nawet zadowolonym z wakacji. Wydawać by się mogło, że nie ma lep- szej pracy niż ta opisana w Plaży Baby- Nie czytać w samolocie lon. Zarządzanie luksusowym kurortem Air Babylon zwodzi okładką – lecący położonym na jednej z bajecznie pięk- samolot w tym przypadku nie zapowia- nych wysp na Pacyfiku nie może mieć da sielanki. Wbrew pozorom nie jest to

Imogen Edwards-Jones Imogen Edwards-Jones Imogen Edwards-Jones Restauracja Babylon Szpital Babylon Plaża Babylon książka wakacyjna, a czytanie jej w po- decyduje się je wykonywać. Nie znając dróży samolotem może skończyć się dokładnie specyfiki pracy, nie umiemy atakiem paniki. Na kartach tego wydaw- wymyślić ani jednej zalety ich wyko- nictwa stopniowo odkrywamy tajniki nywania. Mrok niewiedzy rozjaśnią działalności lotniska i niewielkiej linii książki, w których do głosu dochodzą lotniczej. Opowiada menadżer, który przedstawiciele dziwnych profesji. Jed- w swojej pracy zetknął się z setkami na z nich nosi tytuł Zakład pogrzebowy dziwnych i niezwykłych przypadków na przedstawia. Dobrze, że do nas trafiłeś terenie lotniska i w powietrzu. Za nie- i jest odpowiedzią autora i właściciela które z kryzysów odpowiadają pasaże- zakładu pogrzebowego, Petera Wilhel- rowie, za inne załoga, która niekończący ma, na rozliczne pytania znajomych się jet-lag zapija alkoholem. Nietrudno i nowopoznanych osób o szczegóły się domyślić, że sprzyja to różnym eks- pracy w takim miejscu. Przede wszyst- i sekscesom, co stawia bezpieczeństwo kim Peter zaspokaja ciekawość czytelni- lotu pod dużym znakiem zapytania. ków, opisując procedurę od momentu Bycie menadżerem na lotnisku to ciężka przyjęcia zlecenia do chwili, gdy nie- harówka i wielka odpowiedzialność za boszczyk trafia do ziemi. W dalszych pasażerów oraz członków załogi. Czy rozdziałach ze swadą opowiada o róż- tańsze loty są wystarczającą nagrodą nych nietypowych przypadkach, z któ- za stres, presję i odpowiedzialność? rymi zetknął się w swoim zakładzie. Mimo drastycznej tematyki w książce Druga strona medalu nie ma taniej sensacji, a każda strona Wszyscy znamy takie zawody, które przesycona jest szacunkiem zarówno nie kuszą ani prestiżem, ani zarobka- dla martwych, jak i żywych klientów. mi, i zastanawiamy się, kto i dlaczego Praca w takim miejscu nie jest pewnie

Imogen Edwards-Jones Peter Wilhelm Piotr Matysiak Air Babylon Zakład pogrzebowy... Na marginesach życia szczytem marzeń człowieka, ale książka anegdot, pokazują skondensowaną Petera Wilhelma przekonuje, że nie rzeczywistość. Nie od dziś wiado- jest to wybór najgorszy z możliwych. mo, że książki uczą. W tym przypad- ku mogą uchronić niejednego z nas Na marginesie przed życiową pomyłką i zawodową Jest jeszcze opowieść za naszego ro- katastrofą. dzimego podwórka. Na marginesach życia. Zapiski kuratora sądowego – Agnieszka Kalus książka autora występującego pod pseudonimem Piotr Matysiak to bar- dzo emocjonalne zapiski o pracy w za- wodzie kuratora i o podopiecznych, którym najczęściej nie da się pomóc. Plastyczne opisy wizyt w ich domach, mieszkaniach, norach, barłogach i me- linach robią niezatarte wrażenie. Jeśli dodamy do tego zawodowe kontakty z ludźmi, którzy kolejne dzieci przeli- czają na zasiłki, a te z kolei na butelki taniego wina, otrzymamy obraz pro- fesji, w której przetrwają najtward- si i najbardziej zahartowani. Można zadać sobie pytanie, skąd w ogóle biorą się chętni i na tyle odważni, by przekraczać progi mieszkań alkoho- lików i awanturników. Co ich napę- dza? Na pewno nie zarobki – autor jeździ rozklekotanym, starym samo- chodem. Między wersami znajdziemy odpowiedź. Oprócz adrenaliny, jest to nadzieja, że komuś jednak uda się pomóc, i satysfakcja, gdy podopieczny wyrwał się ze swojego destrukcyjnego środowiska.

A ty kim zostaniesz? Marzysz o przekwalifikowaniu się, za- mierzasz zostać lekarzem, pilotem, restauratorem? Najpierw zweryfikuj swoje marzenia, sięgając po książki, które bez żadnej ściemy opowiadają, jak pracuje się w danym zawodzie, nie kryją negatywów, nie szczędzą #powieść kryminalna Hercules Poirot wciąz tropi... Zjawisko to nie jest nowe, choć od zawsze budzi spore kontrower- sje. Głosy oburzenia płyną z wielu stron, co zwykle nie zniechęca do doprowadzenia projektu do końca. Najbardziej protestują ci, którzy ostatecznie i tak to kupią, czyli czytelnicy. O czym mowa? O książkach, które są albo kontynuacją znanego cyklu, albo dają nowe życie znanym bohaterom po śmierci autora, który je stworzył. Takich oficjalnych kontynuacji doczekało się Przeminęło z wiatrem, książki Jane Austen czy cykl o Sherlocku Holmesie. Najnowszym wydawnictwem tego typu są Inicjały zbrodni, powieść detektywistyczna napisana przez Sophie Hannah o Herculesie Po- irot – bohaterze stworzonym przez Agathę Christie.

Wielu czytelników poczuło niepokój, gdy kilka miesięcy temu podano do wiadomości, że spadkobiercy Agathy Christie wybrali Sophie Hannah, uzna- ną pisarkę i autorkę poczytnych kry- minałów, do napisania powieści z Her- culesem Poirot. Przyznam, że ja także nie byłam zachwycona. Zastanawiałam się, po co w ogóle ożywiać na nowo tę postać. Dla pieniędzy? To wiadomo, ale czy rzeczywiście jest zapotrzebo- wanie na nowe książki a’la Christie? Przy najbliższej okazji sprawdziłam, czy uwielbiany przez miliony czytelników Sophie Hannah Hercules przypadkiem nie ucierpiał na Inicjały Zbrodni skutek tego eksperymentu. Powieść zaczyna się od przysło- Z początku byłam nieco najeżona wiowego trzęsienia ziemi, czyli trzech i podejrzliwa, jednak po kilkudziesięciu trupów oraz tajemniczej nieznajomej, stronach porzuciłam uprzedzenia i po- która w stanie najwyższego zaniepo- płynęłam z treścią. Nie jest źle, Poiro- kojenia zjawia się w ulubionej kawiarni towi krzywda się nie dzieje, zachowano Poirota. Sprawę zbrodni z ramienia realia początku XX wieku, nowy przy- Scotland Yardu ma rozwikłać Catch- jaciel detektywa, Catchpool, mógłby pool, prywatnie znajomy Herculesa. być co prawda bardziej rozgarnięty, W rzeczywistości to sławny Belg kieruje lecz i tak jest dość uroczy. Zagadka śledztwem, starając się nauczyć mniej kryminalna też ujdzie – bywały lepsze doświadczonego kolegę wyciągania i gorsze zarówna w przypadku Christie, wniosków i zadawania właściwych jak i Hannah. Kilkakrotnie odniosłam pytań. Intryga kryminalna jest dość wrażenie, że w niektórych fragmen- skomplikowana, co widać w mowie tach autorka za bardzo się stara, pró- końcowej Herculesa oraz wyjaśnie- buje komplikować akcję na siłę, a stąd niach osoby zatrzymanej. Czytelni- już niedaleka droga do tego, by „prze- kowi ciężko samemu wywnioskować, dobrzyć”. Jakkolwiek dobrze się bawi- jak doszło do zbrodni, choć autorka łam podczas lektury, wciąż nie umiem podrzuca tropy. Poirot, szczycący się udzielić odpowiedzi na pytanie, czy nieprzeciętnym wąsem i jeszcze bar- światu na pewno potrzebne są kolejne dziej wyjątkowym umysłem, ogarnia powieści ze starymi bohaterami. wszystkie wątki, prześwietla wszelkie kłamstwa i dociera do samego sedna. Agnieszka Kalus

Agatha Christie #fantasy #barbarzyńcy Solomon Kane Okrutne przygody Robert E. Howard z powodzeniem może być nazywany dziś ojcem barbarzyńców – żaden inny twórca w historii fantastyki nie zdołał wprowadzić do gatunku tak wielu charakterystycznych postaci, z czego jedna do dzisiaj pozostaje twarzą sword and sorcery. Conan z Cimmerii odniósł niebywały sukces, Kull z Atlantydy został raczej zapomniany, zaś warstwą kurzu przykryła się sylwetka Solomona Kane’a. Polscy czytelnicy mają jednak właśnie okazję zapoznać się z trzecim z li- terackich dzieci Teksańczyka.

Solomon diametralnie różni się od swoich rówieśników – nie jest to bez- względny wojownik wywodzący się z surowej krainy, lecz angielski pu- rytanin i śmiertelnie niebezpieczny przeciwnik stawiający raczej na prze- biegłość niż brutalną siłę. Jednak na- wet na przedstawiciela wyspiarskiego imperium czekają niebezpieczeństwa z repertuaru dziewięciu kręgów piekiel- nych – zarówno te bardziej namacalne (za przykład niech posłużą niebezpiecz- ni rzezimieszkowie), jak i metafizyczne w postaci tajemniczych istot i zaklęć. Przygody Solomona Kane’a w jakiś dziwny, nieuchwytny sposób znacząco różnią się od tego, co czytelnicy mogli Robert E. Howard podziwiać już w opowiadaniach o Cy- Solomon Kane meryjczyku czy Kullu. Jak wspomniano wcześniej, Anglik nie jest typem zawa- diaki, który niemal przy każdej okazji skory jest do rozpłatania kilku czere- pów (wystarczy przypomnieć sobie Conana – krzywe spojrzenie rzucone mu w gospodzie mogło skutkować na- głym wzrostem śmiertelności w lokalu) – co więcej, nawet jego niepospolite umiejętności fechtunkowe nie zapew- niają mu całkowitego bezpieczeństwa. W Okrutnych przygodach jest kilka tek- stów, w których purytanin znajduje się między przysłowiowym młotem a kowadłem, a pomoc przychodzi mu z najmniej oczekiwanej strony. I, co ciekawe, to jest właśnie ten aspekt, który najmocniej odróżnia przygo- dy Solomona od jego późniejszych „braci”. Mowa zaś o dość specyficznej fan- Robert E. Howard tastyczności jego eskapad – bliżej im nie do sword and sorcery (czyli epic- motywu zbrodni i kary. Nawet jeśli ta kich przygód i ratowania pięknych w przypadku trzech wspomnianych kobiet z mieczem w ręku i pieśnią na wyżej tekstów dosięga zbrodniarzy ustach), lecz raczej czegoś na kształt z zaświatów. ludowych, mrocznych opowieści czy Sam Solomon Kane to także intry- nawet baśni braci Grimm. Inaczej gująca postać. Po części wykreowany mówiąc, mowa tu o najprostszym na kogoś pokroju gorliwego inkwizy- schemacie – jest zbrodnia, jest także tora ma także w sobie coś z postaci i kara, nawet jeśli odległa w czasie, to Conana – mowa tu o mocno rozwi- z pewnością nieuchronna. Najlepiej niętym poczuciu sprawiedliwości. obrazuje to chyba pierwsze opowiada- Jest to mieszanka iście wybuchowa, nie, czyli Czaszki wśród gwiazd, i prze- bo z jednej strony nawet najgorsze konanie szwarccharakteru o dosko- pomioty piekielne nie są bohaterowi nałości swojej zbrodni – tymczasem straszne, z drugiej zaś nie waha się on prawdę o niej Solomon poznaje z dość wykorzystywać ich mniej lub bardziej nieoczekiwanego źródła, pozwalając bezpośrednio, jeśli ma to oznaczać jednocześnie lokalnemu upiorowi na ocalenie jego skóry i jednocześnie wy- dokonanie zemsty. Podobnych przy- mierzenie kary odpowiedniej osobie. kładów jest w Okrutnych przygodach Wręcz nie sposób nie użyć tu znanego zdecydowanie więcej. Nawet króciutka powiedzenia „cel uświęca środki”. Bo Prawa ręka zatracenia czy Grzechot najwyraźniej takie słowa przyświecają kości to swego rodzaju ukoronowanie Solomonowi podczas jego podróży. W przedmowie do recenzowanego wowzorach. Nie jest ich zbyt dużo, ale wydania tekstów Howarda możemy skutecznie potrafią wybić z czytelni- dowiedzieć się, że fabuła opowieści czego rytmu. o Solomonie jest znacznie bardziej su- Kto wie, jak dzisiaj wyglądałby do- rowa niż w przypadku późniejszych robek Howarda, gdyby nie jego nagła dzieł Teksańczyka. I tak jest faktycz- śmierć? Mimo wszystko pozostawił on nie – warstwa tekstowa jest tutaj na- czytelnikom trzy bardzo charaktery- prawdę odarta z każdego elementu, styczne dla sword and sorcery i fan- który nie był autorowi niezbędny do tastyki ogółem postaci, nawet jeśli przedstawienia konkretnej sytuacji. Solomon Kane pasuje do swoich młod- Aczkolwiek ten zabieg obnaża niekiedy szych braci jak pięść do nosa. Jednak niedoskonałości warsztatu Howarda iście grimmowski klimat towarzyszący – nigdy nie był on wirtuozem pióra jego przygodom i charakterystyczne i w Okrutnych przygodach widać to wykorzystanie przez Teksańczyka niekiedy aż nazbyt dobrze. Niektóre fragmenty bywają po prostu męczą- schematu zbrodnia–kara z powodze- ce za sprawą narracyjnego chaosu – niem nadrabia zarówno braki warszta- niekiedy do tego stopnia, że podczas towe, jak i poświęcenie większej uwagi lektury niemalże trzeba robić kilkumi- unikom i sztuczkom bohatera, nie zaś nutowe przerwy. A potęguje to fakt, że nad wyraz efektownym (i krwawym) – wzorem poprzednich wznowień Ho- starciom. Dla czytelników oczarowa- warda – tłumacz postanowił zachować nych klimatem opowieści z Conanem tekst w niezmienionej formie łącznie i Kullem w roli głównej to rzecz obo- z błędami, jakie znajdowały się w pier- wiązkowa. Dawid „Fenrir” Wiktorski PREMIERY

#hack’n’slash #akcja #fantasy gier Sacred 3 ******* Sacred 3 to idealny przykład rozmienia- nia kultowej serii na drobne. Twórcy, chcąc wyjść naprzeciw obecnie panu- jącym trendom, całkowicie odcięli się od dorobku swoich kolegów (trzecia część została stworzona przez inne studio). W rezultacie otrzymaliśmy zu- pełnie nową grę, której celownik na pewno nie został wymierzony w fanów poprzednich części. Na domiar złego luneta snajperska nieco się rozregu- lowała, a rykoszetem oberwał każdy bez wyjątku. Sacred 3 nie może pochwalić się otwartym światem. Wręcz przeciwnie – jest liniowy do bólu, gdzieniegdzie da- jąc jedynie pozorną możliwość wyboru ścieżki. Nie przeszkodziło to jednak twórcom w umieszczeniu zablokowa- nych lokacji, które na pewno pojawią się w formie płatnych dodatków. Nie tędy droga, wędrowcze! Na szczęście na strudzonego po- dróżnika czeka chwila wytchnienia i wbrew pozorom nie zapewni jej dziewka napotkana w przydrożnej karczmie, a posoka krwi tryskająca z aorty rozczłonkowanego właśnie demona. Pod względem walki Sacred 3 daje z siebie wszystko. Potyczki są efektowne i satysfakcjonujące. Na chwilę można zapomnieć o innych bolączkach gry. A tych jest całkiem sporo. Nie miej- sce tu jednak i czas na wymienianie każdej z osobna. Sacred 3 to przyjem- na młócka w nieco innym stylu niż Dia- blo. W zalewie bliźniaczo podobnych gier można jej powierzyć swój miecz... lub laskę, jeżeli bliżej wam do bujają- cych w obłokach.

#crpg #Bezimienny #piraci Risen 3: Władcy tytanów ********* Risen 2 podzielił fanów studia Piranha Bytes na tych, którzy pirackie klimaty pokochali, i na tych, którzy zasnęli już po pierwszej butelce rumu. Trójka, choć nawiązuje do spuścizny Gothica, zdaje się ten podział cementować. Tę grę albo się uwielbia, albo nienawidzi. Władcy tytanów stawiają przed nami jeszcze bardziej otwarty świat. Po krótkim wprowadzeniu, z które- go dowiadujemy się, w jakie kłopoty wpadliśmy, gra daje nam wolną rękę i starą łajbę do dyspozycji. Zwiedzić można kilka wysp i kawałek kontynen- tu, a w każdym z tych miejsc czeka na nas ogrom zadań do wykonania. Jedne interesujące, inne wręcz trywialne, ale do tego „Piranie” przyzwyczajają nas od lat. Risen 3 czerpie garściami z dorobku poprzednich części – tak pod wzglę- dem walki, jak i rozwoju postaci. No- wością jest sterowanie własnym stat- kiem, choć czynność ta nie należy do najprzyjemniejszych. Szczury lądowe będą rzucać wyzwiskami ku uciesze Beliara. Niepowtarzalny jest natomiast kli- mat. Tam, gdzie trzeba, twórcy pusz- czają do nas oko, by za chwilę rzucić nas na pożarcie bezwzględnym be- stiom. Udany powrót zaliczyła magia, która w drugiej części była zastąpiona przez voodoo. Wszystko to składa się na apetycz- ną i lekkostrawną całość. W gardle mogą stanąć wyłącznie pirackie na- leciałości, jeżeli ktoś nie trawi dużej ilości grogu i przyśpiewek o portowych pięknościach. Dla fanów pozycja obo- wiązkowa.

#FPS #postapokalipsa #2w1 Metro Redux ********* Jedna z najbardziej klimatycznych gier ostatnich lat doczekała się odświeżenia w jakości HD. Choć zazwyczaj jestem przeciwny takim zabiegom, uważając je za zwykły skok na kasę, w tym przypad- ku muszę zdjąć maskę gazową i wyrazić uznanie dla ukraińskich programistów. Metro Redux to nie tylko przekon- wertowanie grafiki do wyższej rozdziel- czości. To także całkowita zmiana me- chaniki pierwszej części (Metro 2033), która – nie bójmy się tego powiedzieć – w oryginalnej postaci była toporna i ciężka w odbiorze. Dzięki temu po- nownie mamy możliwość przeżycia przygody w moskiewskim metrze i od- świeżenia wydarzeń zarówno z Metra 2033, jak i zeszłorocznej kontynuacji o podtytule Last Light. Grając w Metro Redux na każdym radioaktywnym kroku czujemy, że twórcy włożyli w to swoje serce. Lo- kacje są nie tylko ładniejsze. Pojawi- ło się też wiele nowych elementów otoczenia, a nawet drobnych misji pobocznych, które dodają smaczku postapokaliptycznej tułaczce. Metro Redux to idealna okazja dla wszystkich tych, którzy z jakichś powo- dów nie mieli przyjemności obcować z tą serią. Jesienna zgnilizna za oknem i niepokojąca mgła stwarzają idealne podłoże do nadrobienia zaległości.

#symulacja #życie The Sims 4 ***** Z pozoru trywialna gra o życiu od wielu lat okupuje topowe miejsca list prze- bojów. Jej najnowsza część miała być podsumowaniem 14-letniego dorob- ku serii i uwypukleniem najlepszych elementów. Niestety na chęciach się zakończyło, bowiem czwórka to nie- zrozumiały krok wstecz. Zamiast nowych możliwości gracze otrzymali denerwujące ograniczenia. Twórcy wykastrowali grę z ważnych elementów i prawdopodobnie będą je sprzedawać jako oddzielne dodatki. Takim sposobem w symulacji życia nie napotkamy małych dzieci i nie wyką- piemy się w przydomowym basenie. Co jak co, ale zabawy nad wodą w to- warzystwie Kostuchy to znak rozpo- znawczy całej serii. Na szczęście braki równoważone są przez ciekawe nowości. Intuicyjny kreator postaci czy nieznany dotąd system emocji sprawdzają się wyśmie- nicie. Podobnie jest z funkcjami spo- łecznościowymi, dzięki którym może- my skorzystać z projektu budowlanego innych graczy. Mimo wszystko w obecnej formie The Sims 4 wywołuje znużenie i poczu- cie wtórności. Pozycja wyłącznie dla najbardziej zagorzałych fanów. Resz- ta może poczekać na kilka dodatków, które załatają braki, a w tym czasie skierować swój wzrok ku The Sims 3. To wciąż świetna gra.

#postapokalipsa #crpg #turowa Wasteland 2 ******** Wasteland 2 to gra, która miała przy- pomnieć, za co tak właściwie kocha- my drugiego Fallouta, i jednocześnie podkreślić najważniejsze elementy dobrego cRPG-a. Całkiem sporo, jak na grę finansowaną z pieniędzy graczy. Czy obietnice zostały spełnione? Na to pytanie trudno jest odpo- wiedzieć jednoznacznie. Wasteland 2 to faktycznie duchowy spadkobierca Fallouta i czuć to na każdym kroku. Postapokaliptyczny świat wprowadza w zadumę i uświadamia, że wszystko może się zdarzyć, a każda społeczność rządzi się swoimi prawami. Nie brakuje tu elementów humorystycznych. Saty- ra przeplata się ze śmiertelną powagą, Skala ocen: tworząc unikalny klimat. Kult mnichów **********Balls of steel czczących bombę atomową to pierw- szy z brzegu przykład. Zabawny i jed- *********Headshot! nocześnie niebezpieczny, wszak broń masowego rażenia w rękach szaleń- ********I live, again ców nigdy nie prowadzi do dobrego ******* zakończenia. Let’s rock W Wasteland 2 urzeka mnogość War. War never****** changes wyborów i niejednoznaczność ich skutków. Często wybieramy pomiędzy Przed wyruszeniem w***** drogę, śmiercią jednych, a życiem drugich. należy zebrać drużynę Żadna decyzja nie jest jednak do końca **** słuszna, zupełnie jak w prawdziwym Finish him! życiu. Bomb has been planted*** Przytłacza również ogrom posta- pokaliptycznego świata. Często natra- Blood for the Blood God** fiamy na mikrospołeczności, których * uczymy się od zera. Szacunek u jed- Game over nych nie oznacza bowiem taryfy ulgo- wej u innych. Na respekt trzeba sobie zapracować, wykonując trywialne, jak i bardziej skomplikowane zadania. Wasteland 2 to diament wymaga- jący sporo szlifów, by lśnił pełnym bla- skiem. W oczy kłują wszędobylskie błę- dy, które potrafią mocno uprzykrzyć rozgrywkę. Radioaktywnym odpadem jest także polonizacja. Z rodzimym językiem ma to niewiele wspólnego. W niektórych momentach należy się mocno głowić, co autor miał na myśli. A przecież nie jest to gra logiczna! Powrót na łono niegościnnych pustkowi to mimo wszystko najlep- sza rzecz, jaka mogła spotkać fanów Fallouta. Drobne potknięcia są w peł- ni rekompensowane przez znakomity klimat i ogromny świat, który wciąga na długie godziny.

#MMO #science fiction #strzelanka Destiny ***** Podstawowym problemem Destiny jest przeszłość jej twórców. Ojcowie kultowej serii Halo zapowiedzieli bo- wiem, że stworzą nową grę i całkowicie odetną się od swoich korzeni. Chcieli dać nam coś unikatowego. A wyszło jak zawsze. Destiny na kilometr cuchnie Halo, jednak w tym przypadku nie jest to komplement. Autorzy nie mogli się zdecydować, w którą stronę pójść. Stanęli na rozdrożu i zamiast wybrać którąś ze ścieżek, postanowili wykopać własny tunel, który zawalił się kilka mi- nut później. Lokacje w grze są imponujące, jed- nak wzbudzają nasze zainteresowanie wyłącznie za pierwszym razem. Później jest już tylko nudny grind i strzelanie do tych samych grup przeciwników. Nie powala również fabuła. Jest drętwa i bez polotu. Na szczęście sytuację ratuje walka. Strzały z broni są soczyste i posiadają to coś, co sprawia, że kąciki ust mimo- chodem składają się do uśmiechu po zapakowaniu kulki centralnie między oczy. A gdy dodamy do tego zadania wykonywane z żywymi graczami czy wreszcie tryb PvP, może się okazać, że Destiny to ciekawa opcja na leniwe popołudnie. Odczucia byłyby zupełnie inne, gdy- by Destiny nie zostało wykreowane na największą premierę tego roku. Obec- nie jest to przerost formy nad treścią i mocno niewykorzystany potencjał. To zaledwie przeciętna gra. Opracował: Wojciech Onyśków #adaptacja #egranizacja #film Z kamerą wśród gier Dobre egranizacje można policzyć na palcach jednej ręki. Większość gier, która w mniejszym lub większym stopniu nawiązuje do filmo- wego hitu, powstaje wyłącznie z myślą o wyciągnięciu dodatkowych pieniędzy z kieszeni wiernych fanów. Od każdej reguły istnieją jednak wyjątki i to właśnie nimi należy się zainteresować.

Wycieczka w przeszłość Spielberga – tak gra zasługiwała wy- Gry na bazie filmów powstawały od sa- łącznie na zapomnienie. Recenzenci mego początku istnienia elektronicznej byli zgodni – to najgorsza egranizacja w historii naszej branży i to właśnie rozrywki. Jednym z pierwszych tytułów z tego względu pudełka z podobizną był niechlubny E.T. O ile do samego przybysza z kosmosu zostały zakopane filmu nie można się przyczepić – to i zalane betonem na pustyni. jedna z najlepszych produkcji Stevena Nieco lepiej wypa- dła adaptacja przygód młodzieńca, którego co roku w okresie przed- świątecznym możemy spotkać na Polsacie. Home Alone, czyli Ke- vin sam w domu, był prostą zręcznościówką i w swojej roli sprawdzał się znakomicie. Ucieczka małym chłopcem przed dwoma niezdarami przy wykorzystaniu zróżnico- Home Alone wanych elementów oto- Król Lew czenia dawała dużą satysfakcję. I choć czyło się natychmiastowym zgonem, gra mieściła się na jednej dyskietce, a zastrzelenie drapieżnika w drzwiach a jej przejście nie zajmowało więcej jak blokowało dostęp do kolejnej lokacji ze godzinę, na zawsze pozostała w mojej względu na wyciekający z ciała kwas. pamięci. Pomimo umownej grafiki Aliens po- Niewątpliwym hitem lat osiemdzie- trafiło porządnie przestraszyć. I nagle siątych był filmObcy . Podczas gdy na wzrastały rachunki za prąd, bo nikt dużym ekranie, a później na taśmach nie chciał zasypiać przy zgaszonym odtwarzanych przez hałasujący ma- świetle. gnetowid królowała Ellen Ripley, posia- Ostatnim przykładem epoki pikse- dacze ZX Spectrum przemierzali klau- la jest Król Lew. Gra została wydana strofobiczne pomieszczenia słynnego w tym samym roku, w którym do kin statku kosmicznego. Aliens był swego przedarł się dziecięcy wyciskacz łez. rodzaju celowniczkiem i protoplastą Komputerowa adaptacja była przy- dzisiejszych FPS-ów. Rozgrywka pole- jemną platformówką, która ofero- gała na przemieszczaniu się po 250 po- wała olśniewającą jak na tamte czasy mieszczeniach statku przy akompania- oprawę audiowizualną. Feeria barw mencie skrzeczących obcych. Liczył się przeplatała się ze zróżnicowaną i czę- nie tylko refleks, ale także pomyślunek. sto pomysłową rozgrywką. Król Lew Bliskie spotkanie z ksenomorfem koń- miał wszystko, co potrzebne do świa- Enter the Matrix towego sukcesu. Zarówno w kinie, jak Enter the Matrix przedstawiał wy- i na ekranach (czasem czarno-białych) darzenia, które rozgrywały się równo- monitorów. legle do filmowej trylogii. Gracz wcielał się w Ghosta i Niobe. Postacie te na Uzupełniając historię srebrnym ekranie pojawiały się epizo- Growe adaptacje filmów albo bezpo- dycznie, jednak odegrały bardzo waż- średnio przedstawiają wątki z dużego ną rolę w wojnie z maszynami, o czym ekranu, albo luźno do nich nawiązują. dowiadujemy się właśnie z gry. Twórcy Ciekawym urozmaiceniem tego sche- nie pozostawiali fanom zbyt dużego matu są tytuły uzupełniające historię. wyboru – w Enter the Matrix trzeba Było tak w przypadku Enter the Matrix. było zagrać. Tym bardziej, że był to Uniwersum stworzone przez (jeszcze kawał naprawdę dobrej strzelaniny. wtedy) braci Wachowskich zna chyba Brudny klimat Matrixa wręcz wylewał każdy, kto urodził się przed końcem się z ekranu, a zastosowany tu bullet ubiegłego wieku. Aby zagłębić się we time swoją miodnością nie ustępował wszystkie wątki i błyszczeć niespotyka- Maxowi Payne’owi. A gdy z magazynku ną wiedzą na temat Matrixa, należało wystrzelona została ostatnia kula, nie poznać również grę. pozostawało nic innego, jak solidny kop z półobrotu w twarz – rzecz jasna aparycja, niski, niepokojący głos i pew- po uprzednim odbiciu się od ściany. ność siebie towarzyszyły nam przez Drugą adaptacją, która idealnie cały czas. To właśnie dzięki temu gracz wpisywała się w koncepcję fabularne- czuł się łowcą, pomimo iż zamknięty go uzupełnienia, były Kroniki Riddicka: był w najlepiej strzeżonym więzieniu Ucieczka z Butcher Bay. Gra stanowiła w całej galaktyce. kontynuację filmu Pitch Black i wy- Studio Starbreeze AB postawiło jaśniała, w jaki sposób wyjęty spod na dwojaką konstrukcję gameplayu. prawa skazaniec wydostał się z tytu- Oprócz typowej strzelanki, dużo tu łowego więzienia. było również elementów skradan- Ucieczka z Butcher Bay jest bez kowych, w których obserwowaliśmy wątpienia jedną z najlepszych, jeżeli świat zza pleców bohatera. To właśnie nie najlepsza grą powstałą na bazie wtedy podziwialiśmy kunszt Vina Die- filmu. Na taki sukces złożyło się kil- sela i to w tych momentach budowany ka elementów – przede wszystkim był klimat zaszczucia. Ucieczkę z But- osobiste zaangażowanie Vin Diese- cher Bay musi znać każdy szanujący la, czyli aktora, który w kinie wcielał się fan ciężkiego science fiction. się w postać Riddicka. Jego potężna

Kroniki Riddicka: Ucieczka z Butcher Bay Błądząc po Śródziemiu króla przystało. Dzięki temu ponowne Władca Pierścieni nie ma szczęścia do rozegranie dobrze znanych scen spra- growych adaptacji. Na kanwie powieści wiało masę frajdy! Tolkiena powstało i nadal powstaje mnóstwo tytułów, jednak większość Napisy końcowe z nich reprezentuje co najwyżej średni Egranizacja może być udana, jeżeli poziom. Białym krukiem tego stada jest twórcy od samego początku postawią Powrót Króla. Czysta, niczym nieskrę- sobie ambitne cele – zainteresować powana akcja, znane postacie i epickie fana, nakarmić go dodatkowymi in- bitwy, które na długo zapadają w pa- formacjami o jego ulubionym filmie mięć – czy do szczęścia fani Śródziemia czy zaoferować możliwość bliższego potrzebują czegoś więcej? poznania bohaterów, których podziwiał Niezaprzeczalnym atutem gry była na srebrnym ekranie. Niestety studia filmowa licencja. Twórcy wiarygodnie deweloperskie zazwyczaj żerują na przenieśli większość postaci, zacho- filmowej licencji i często zapominają, wując ich -wygląd i charakter znany że jest to dopiero pierwszy krok ku z wielkiego ekranu. Legolas podczas dobrej grze. A fani takich rzeczy nie walki droczył się z Gimlim, Gandalf słu- wybaczają... żył swoją wiedzą i magią, a Aragorn za- chowywał rozsądek, jak na przyszłego Wojciech Onyśków

Powrót Króla