http://pza.org.pl T RE SC

K2 contra Everest (J. Nyka) . . 1 Góry najwyższe 1985 (Z. Kowalew­ ski) 2 W Garhwal, w Garhwal, miły bra­ cie (J. Wala) 6 Gangotri I nową drogą (Anna Bruz- dowicz-Dudek) 7 Południowa ściana Dhaulagiri (E. Chrobak) Ii jesienią, zimą (A. Hajzer) 10 Himalchuli — grudzień 1986 (J. Stę­ pień) 13 Manaslu — 'Wiosną 1987 (W. Szy­ mański) 15 Noe] Ewart Odęli (H. Adama Carter) 15 Aconcagua 1987 (A. Gardas) . . 17 W cieniu Aconcagua (L. Cichy) . 18 Cordillera Real 1986 (W. Zmur- ko) 20 Polscy alpiniści w Pamirze (R. Knap­ czyk) 21 Powrót w Wysoki Atlas (K. Ignas) . 21 Nad ziemią i pod ziemią (D. Pię­ tak) 22 Turniej gwiazd (J. Nyka) ... 23 Zima 1986—1987 w Tatrach Polskich (K. Łoziński) ...... 24 Ben Nevis i Kazalnica (J. Majer) . 26 Zlepieńcowe wieże Meteorów (W. Jo.- nowski) 27 Wypadek w Jaskini Bystrej (J. Gro­ dzicki) 30 Lamprechtsofen 1987 (R. Kardaś) . 33 Chiang Dao (Ch. Parma) .... 34 Jaskinie w Indiach (J. Mikuszcw- ski) 35 Pas biodrowy — tak, ale... (T. So- licki) 36 Spadoloty na start (J. Nyka) . . 38 Wspinaczki w Australii (W. Panka- nin) 33 Co nowego w Tatrach? .... 39 Nowe drogi w Tatrach ... 40 Wspinaczki skałkowe 41 Różne góry, różne lata .... 43 Jaskinie i speleologia 44 Sprawy organizacyjne .... 45 Wypadki 46 Spcr zęt i ekw ipu n e k 47 Pożegnania .... III str. okładki Zdjęcie obok: Kondor nad doliną Horeones Fot. Ewa Zarębska

Na okładce: W Dolinie jastrzębiej Fui. Andrzej Drobnik

http://pza.org.pl JÓZEF NYKA K2 contra Everest

W początku 1986 r. świat obiegła sensa­ rykańskiej? Otóż zeszłoroczna wyprawa na cyjna wiadomość, że amerykańscy uczeni do­ K2 od strony Tybetu została wyposażona w konali nowego pomiaru wysokości K2 (8611 eksperta w osobie George Wallersteina z m) i ustalili, iż w rzeczywistości jest on o Wydziału Astronomii Uniwersytetu Wa­ 10 m wyższy od Kverestu (8848 m). O zmia­ szyngtońskiego oraz w precyzyjne przyrzą­ nach na stanowisku pierwszej góry świata dy do prowadzenia pomiarów w oparciu o słychać było już nieraz., toteż znawcy spraw specjalne satelity nawigacyjne (Transit górskich i tą wiadomość skwitowali wzrusze­ Navigational Saiellites). Z sondażowego po­ niem ramion. Czy można w niej jednak wi­ miaru wynikło, iż punkty oznaczone na pod­ dzieć t}'lko ciekawostkę, czy może zapowiedź stawowej dla rejonu K2 mapie Spendera z zmian na mapach gór? r. 1938 w rzeczywistości leżą średnio o 247 m wyżej, niż tam podano, co niejako automa­ Błąd pomiarowy rzędu 250 m przy szczy­ tycznie podnosi cały masyw w górę. Po­ cie tak wybitnym, jak K2, wydaje się mało twierdziły to zresztą przeprowadzone równo­ prawdopodobny, z drugiej jednak strony legle wyrywkowe pomiary triangulacyjne. ciągle mamy do czynienia z korektami kot Słabą stroną amerykańskiego eksperymentu wysokich wierzchołków, i to niekiedy zna­ był brak specjalistów do poszczególnych cznymi. Tak np. w ostatnich latach w sto­ dziedzin prac pomiarowych, a także to, że sunkowo lepiej pomierzonych Himalajach namierzono się na jeden tylko tor satelity, „urósł" aż o 48 metrów. W „Tater­ podczas gdy rewidując wysokość Ulugh niku" 1/1984 omawiał te zmiany Zbigniew Muztagh wykorzystano 36 przelotów różnych Kowalewski. W sezonie 1979—80, stosując no­ satelitów (choć, trzeba przyznać, skrajne woczesne metody satelitarne, US Geołogical różnice między poszczególnymi pomiarami Survey przeprowadziła rewizję o 20 lat nie przekroczyły 8 m). Jest nadzieja, że roz­ wcześniejszych pomiarów na- Antarktydzie. głos, jakiego nabrał niespodziewany awans W jej wyniku najwyższy szczyt kontynentu, K2, zachęci Amerykanów do wysłania w Mount Vinson, został zdegradowany do klasy jego rejon — najlepiej od strony Baltoro — czterotysięczników, spadając z 5140 do wyprawy naukowej, która ostatecznie spra­ 4897 m. Pociągnął przy tym w dól wszyst­ wę przesądzi. kie inne wierzchołki w otoczeniu. Jeszcze jaskra wszy wynik dały pomiary dopplerow- skie masywu Ulugh Muztagh w Chinach, Jest zrozumiałe, że razem z K2 wyższe który w publikacjach figurował z kotą 7724 koty musiałyby też otrzymać inne szczyty w m, w rzeczywistości zaś liczy tylko 6987 m •— otoczeniu, co paru z nich mogłoby zapew­ różnica 737 metrów! nić miejsce na liście ośmiotysięczników. Alpinistom polskim może nie zależeć na de­ tronizacji Everestu, ale awans ponad kreskę Jeżeli chodzi o samo Karakorum, warto „8000" Gasherbruma III (obecnie 7952 m) czy przypomnieć, iż już amerykańska Tactical Kunyang Chhisha (7852 m) powitalibyśmy z Pilotage Chart wniosła tu ileś lat temu zna­ niemałą radością. mienne przesunięcia, m.in. pojawiły się na niej takie ośmiotysięczniki, jak Kunyang W oparciu • doniesienie amerykańskie i Chhish (8154 m) i Distaghil Sar (8073 m). własne założenie — zupełnie nieuzasadnio­ Pracując nad mapami Karakorum, Jerzy ne! — iż poprawka 24? m odnosi się rów­ Wala od dawna sygnalizował niską jakość nież do Himalajów, znany baskijski eksper!, dotychczasowych materiałów' kartograficz­ Xavier Eguskitza, ogłosił w ostatnim nume­ nych. „Nigdy nie przypuszczałem, że pomię­ rze „Pyrenaica" listę potencjalnych ośmioty­ dzy tymi wszystkimi mapami, jakie mam sięczników: doliczył się ich 48 — 32 głów­ do dyspozycji, mogą być tak wielkie roz­ nych i 16 bocznych! Listę tę zaliczyć można bieżności i takie odchylenia od rzeczywistej do science fiction, interesujący jest jednak topografii terenu" — pisze w liście do „Ta­ wyłaniający się z niej obraz eksploracji owej ternika" z 12 kwietnia 1987 r. elitarnej „prawie pięćdziesiątki". Otóż z tych 48 szczytów już tylko 6 (w tym zaledwie Jak jednak doszło do owej sensacji ame­

1 http://pza.org.pl 1 główny. Namche Barwa w Tybecie) zacho­ ski, w rzeczywistości winien być jednak wało dziewiczość. Na pozostałe 42 pierw­ polski, co naszą przewagę umocniłoby jesz­ szych wejść dokonały wyprawy z 12 krajów, cze bardziej. Dodać trzeba, że wykaz nie przy czym najbogatsze zdobycze mają: uwzględnia narodowości poszczególnych zdo­ Polacy 9 (10) szczytów bywców — nic wyodrębniono Szerpów, a np. Anglicy 7 szczytów Dhaulagiri figuruje jako zdobycz tylko Austriacy tl szczytów szwajcarska. Japończycy 3 szczytów. Satelitarne metody .pomiarowe wniosą być Włosi i Francuzi „zaliczyli'" po 3 szczyty. może zmiany do ustalonej od lat listy 14 Amerykanie, Szwajcarzy i Niemcy — po 2, ośmiotysięczników. O tym. czy będzie to re­ Chińczycy, Hiszpanie i Czechosłowacy — po wolucja, przekonamy się już zapewne w naj­ jednym. Wątpliwy pozostaje P29, który w bliższych latach. Na razie Messner może zestawieniu baskijskim figuruje jako japoń­ spać spokojnie.

ZBIGNIEW KOWALEWSKI

Był to rok w miarę udany. Poprowadzono 7 nowych dróg na ośmio-tysięeznikL pokona­ li o Ma sh erbr um od półn o cy. Trzy p i ęk ne drogi wytyczono na Amai Dablang. Wejścia­ mi na Dhaulagiri, Cho Oyu i oraz. pokonaniem zachodniej ściany Gasher- bruma IV polscy alpiniści nadal .utrzymują się w czołówce himalajskiej. W moim omó­ wieniu uwzględniam tylko przedsięwzięcia najważniejsze, po szczegóły odsyłając czytel­ ników do szczegółowych kronik publikowa­ Ruediego Meiera. 14 kwietnia cel osiągnęli nych -w „Wierchach". Podobnie jak w opra­ Andre Rieder i Alain Vaucher. Wejście zo­ cowaniu poprzednim, wysokości szczytów stało powtórzone jeszcze 18 i 20 kwietnia. podaję często w 2 wersjach: najpierw da­ wniejszej, a następnie nowszej. KHUMBTJ HIMAL. Arne Naess kierował dużą norweską ekspedycją, która normalną drogą wprowadziła na NEPAL - 21MA 1034-65 (8848 m) trzy zespoły. Tworzyli je: Christian Bonington, Odd Eliassen, Bj0rn Myrer-Lund, Z ok. 20 wypraw, jakie w tym sezonie Pertemba, Dawa Nura 1 Ang Lhakpa w dniu działały w Himalajach, tylko polskie wypra­ 2 L kwietnia; Arne Naess Ralph HÓj'bakk wy na Dhaulagiri i Ćho Oyu dokonały : : Stein Peter Aashelm, Havard Nesheim. wejść podczas właściwej zimy kalendarzo­ Sundare Sherpa (po. raz. czwarty na wierz­ wej. chołku!), Perriba Dorje, Ang Rita i Chowang Rinzing 29 kwietnia, wreszcie 30 kwietnia HiMALAlE SIKKIMU I CENTRALNE - WIOSNA — Richard Bass. David Breashears i Ang Phurba (67—69 wejście;. Naoe Sakashita KANGCHENDZONGA HI UAL. Silna wy­ kierował japońską wyprawą, która dokonała prawa jugosłowiańska (kierownik Anion Skarja) zamierzała pokonać północną ścia­ sportowych wejść na trudne szczyty Cholaise nę szczytu Yaluntg Kang (Kangchendzongn (6440 m) i Taiboche (6542 m). W dniu 2 ma­ West. ok. 8450 mi. olbrzymie zagrożenie la­ ja Sakashitaj i Masiayuki Ariake osiągnęli winowe zmusiło jedr-uk zespół do zmiany Amai Dablang (6856, 6812 m), po pokonaniu trasy wejścia i atak poprowadzono lewym ściany zachodniej. skrajem ściany głównego wierzchołka, drogą CHO OYU HIMAL. Zimowa wyprawa An­ japońską z wariantami wyprawy Wartha. W drzeja Zawady omówiona została szczegóło­ dniu 22 kwietnia v. górnego obozu (BI 00 m) wo w T. 1/85. Wiosną działała tu wyprawa wyruszyli w kierunku zachodniego wierz­ chińska: 1 maja klasyczną droga z lodowca chołka Borut Bregant i Tomo Cesen. Szczyt Gyabrag szczyt osiągnęli Xiao Doubujie. osiągnęli o godzinie 16.30 (11 wejście). Pod­ Danzihenduonji, Renąuingpingchuo, Bianba, czas powrotu na wysokości 8300 m spadł w Lawang, G esang i Wangj la. Tym samym przepaść Borut Bregant, który wszedł na szlakiem, kolejnych wejść dokonała wypra­ szczyt bez tlenu. Jego zwłoki nie zostały od­ wa hiszpańska: 15 maja na szczycie stanęli nalezione. Pierwszego wejścia na główny Juan Jose Amezgaray, Juan Cuserio Oiarz- wierzchołek Ohmi Kangri (7045 m) doko- bal, Inaki Quere.jeta i Miguel Ruiz de Apn-

2 http://pza.org.pl daca oraz 17 maja Juan Ignacio ApaUaniz, ANNAPURNA HIMAL. Północno-zachod­ Kabier Garaioa (kierownik) i Felipe Uriarte nia ściana Annapurny (8091 m) była celem (12—14 wejście). Wacław Otręba kierował pol­ wyprawy kierowanej przez Reinholda Mess­ ską wyprawą, 'W której skład weszli Ame­ nera. Ea/.a została założona 9 kwietnia na rykanie Mark Richey i Rick Wilcox. Celem wysokości. 4100 m. W trzy dni później było pokonanie długiej i trudnej grani założono w ścianie obóz I (5100 m). Teraz wschodniej. Obóz III (7000 m) założono u ekipa podzieliła się: Messner i Hans sióp południowej ściany Ngozumpa Kang I Kammerłander udali się na drogę klasycz­ (7806 m). Po wypadku lawinowym, w któ­ ną na północnej flance, aby ubezpieczyć so­ rym poszkodowani zostali Karol Sopicki i bie powrót po pokonaniu ściany. W tym sa­ Marek Rosłan, Polacy zaniechali dalszej mym czasie trójka ich towarzyszy zaporę- czowała ścianę północno-zachodnią dO' wy­ działalności na tej drodze. Obaj Ameryka­ sokości 6100 m, gdzie stanął obóz II. W dniu nie 22 maja dokonali drugiego wejścia na 23 kwrietnia Kammerłander i Messner osią­ Ngo-zumpa Kang I (7306 m). Próba przeby­ gnęli w tej ścianie wysokość 7400 m i mimo cia wschodniej grani Cno Oyu załamała się złej pogody, po ciężkim biwaku, następnego na skalnych turniach (7800 m). Mirosław dnia stanęli na wierzchołku (13 wejście). Gardzielewski, Jacek Jezierski i Michał Ko- Do bazy powrócili, tą samą drogą. chańczyk przenieśli się tymczasem na lodo­ wiec Gyabrag. W dniu 28 maja dwaj pierw­ DHAULAGIRI HIMAL. Po wejściu na si osiągnęli w stylu alpejskim klasyczną dro­ Annapurnę, Messner i Kammerłander szyb­ gą wierzchołek Cho Oyu (8153, 8201 m, 15 ko udali się pod Dhaulagiri (8167 m) — wejście). wierzchołek oisiągnęli 15 maja klasyczną dro­ LANG TANG HIMAL. Klasyczną drogą gą (28 wejście, dwunasty ośmiotysięcznik zdobyły Shisha Pangma (8013. 8046 m) dwie Messnera). wyprawy. W dniach 10, 12 i 19 maja wierz­ chołek osiągnęli uczestnicy wyrprawy au­ striackiej, kierowanej przez Markusa BHUTAN, SIKKIM I HIMALAJE CENTRALNE Scbmucka: Oswald Gassler, Peter Wórgótter, JESIEŃ I .eopold Schausberger, Baltasar Kendler, Thomas SchŁlcher, Helmut Waigner, GotfSEried HIMALAJE BHUTANU. Pierwszego wejś­ Heinzel. Leopold Karner, Hanns Schell, Max cia na Masang Kang (ok. 7200 m) dokona­ Wetlsteiii, Angclo Vedani i Josef Wangeler. ła wyprawa japońska, kierowana przez W dniu 23 maja na szczyt wszedł również Ryohei Hori. Zdobywcami byli: Góro Hitani, Wioch Giuliano De Marchi (14—17 wejście). Shigeki Nakayama. Toshihirc- Tsuhihiro i Sohtaro Yokoyama (13 października). Wej­ MANASLU HIMAL. Długą wschodnią grań ście zostało powtórzone 15 i 15 październi­ Manaslu (8156, 8163 m) prÓbo>wało pokonać ka. już kilka wypraw, ale osiągnięto zaledwie wysokość 6000 m. Wyprawą austriacką kie­ MAKALU HIMAL. W dniu 1 październi­ rował Wilfried Studer. Po założeniu obozów ka drogą klasyczną weszli na Makalu (8481, na 5500 i 6000 m alpiniści pokonali dolną 8463 m) Włosi Sergio Martini (kierownik), partię wschodniej grani i osiągnęli TZW. Dol­ Fausto Stelani, Almo Giampisi i Fa-bio Ste- ne Plateau. Górna: część grani, prowadząca do dile oraz Hiszpan Juan J. Sansebastian (23 dziewiczego wschodniego wierzchołka 7992 wejście). m, była bardzo trudna, po założeniu obozu III (6500 ni) alpiniści wytrawersowali więc KHUMBU HIMAL. Na południowej ścia­ do drogi klasycznej. 30 kwietnia wierzchołek nie Lhotse Polacy osiągnęli wysokość ponad główny Manaslu osiągnęli Studer i Ang Ka­ 8200 m. ale fatailna pogoda nie pozwoliła rni (25 wejście). W trakcie próby drugiego Im dokończyć drogi (T. 2/86). Drogą chiń­ wejścia zginął Thomas Juen. ską przez Chang La osiągnęła F.verest wy­ prawa hiszpańska, kierowana przez Conrada Btancha. W dniu 23 s:erpni.a na szczycie Drosa Jugosłowlnn r»a Yahmg Kang stanęli: Oscar Cadiach, Antonio Sors. Carles Valles, Sambu Tamang i Narayan Shresta. 30 października normalną drogą od południa na Everest weszła wyprawa japońska. Człon­ kami zespołu szczytowego byli: Etsuo Akut- su, Satoshi Kimoto, Hideki Nazuka, Teruo Saegusa, Mitsuyoshi Sato, Kuniaki Yagihara (kierownik) i Noboru Yama,da (70—71 wej­ ście). W tym sanrym czasie Od południa działała również olbrzymia wyprawa hin­ duska, którą kierował Jagjit Singli. Nie po­ wiódł się żaden atak szczytowy, a śmierć poniosło aż 5 osób. W dniu 7 grudnia Ame­ rykanie Carlos Buhler i Michael Kennedy stanęli na wierzchołku Amai Dablang — po pokonaniu w stylu alpejskim trudnej i pięk­ nej północno-wschodniej ściany.

3 http://pza.org.pl chołku, stanęli Noboru Yamada i Yasuhira Salto (26 wejście). Silna wyprawa czechosłowacka (kierownik Jifi Nowak) pokonała prawe ograniczenie skrajnie trudnej zachodniej ściany Dhaula­ giri. Po założeniu 4 obozów, w dniu 25 paź­ dziernika Joset Ralkoncaj i Jose! Nezerka dotarli w łatwym już terenie do wysokości 7250 m. Podszczytowe plateau, przez które prowadzi droga japońska z r. 1978. było już niedaleko. Niestety, alpinistom nie udało' się go osiągnąć, ponieważ nastał okres bardzo złej pogody. Jugosłowiańska ekspedycja ata­ kowała Dhaulagiri ścianą wschodnia, z Lo­ dowca Wschodniego. Atak poprowadzono na prawo od drogi Kurtyki, zaczynając go ze znacznie niższego' punktu. W dniu 26 paź­ dziernika Stanę Belak (kierownik). Marjan Kregar, Andrej Stremfelj i. Iztoik Tomrazitn oisiągnęli północno-wschodnią grań, na któ­ rej zabiwakowali. Podobnie jak Czechosło- wacy, tak i Jugosłowianie zmuszeni zostali przez niepogodę do odwrotu. Pierwszego przejścia wschodniej ściany Dhaulagiri z wejściem jednym ciągiem na wierzchołek, dokonali Szwajcarzy Erhard Loretan, Pier- re-Alain Steiner i Jean Troillet (kierownik). W ciągu 2 dni pokonali oni drogę Kurtyki i 8 grudnia stanęli na wierzchołku (29 wej­ ście). Po raz kolejny okazało się, że na po­ czątku grudnia pogoda jest lepsza i stabil­ niejsza niż na przełomie października i lis­ topada. Południowa ściana Lhotse — z prawej Lhotse Shar (3400 m). Nad cyfrą ,,3" dotąd dziewiczy środkowy wierzchołek Lhotse (8426 na). 1) Próba jugosłowiańska z r. 1081 (w górze 2 war ianty) : 2) HIMALAJE ZACHODNIE droga czechoslawacka z r. 1934; 3) Próba polska z r. 1985 (T. 2/86 s. 56) ; 5) Próba Francuzów (V. Fine i M. Fauouut). Od strony lodowca Diamir działało kilka wypraw, które atakowały Nanga Parbat (8125 m) drogą niemiecką z 1962 roku. Do­ konano następujących wejść: 8 lipca Hi- Cho Oyu zdobyły dragą normalną dwie roshi Hanada i Mamoru Kikuchi; 8 lipca wyprawy, "W" dniu. 3 października na szczyt Laurence de la Ferierre i Bernard Muller; weszli Japończycy Mitsugu Kitamura, Toi- 12 lijpca Miehael Dacher i Peter Habełer chiro Mlitani i Norio Nakanishi. Roger oraz 15 lipca Anna- Czerwińska,. Krystyna Marshall kierował międzynarodową wypra­ Palmowska i Wanda. Rutkiewicz (20—22 i wą, która miała dokonać zimowego wejścia 24 wejście). W dniu 13 lipca na Nanga Par- i w listopadzie :zdoibywała aklimatyzację na bat stanęli Andrzej Heinrich, Jerzy Kukucz­ niższych szczytach. Jej dwaj członkowie z ka, Sławomir Łobodziński i Oarlos Carsolio Czechosłowacji, Duśan Becik i Jaromir Stej- po pokonaniu całości słynnego południowo¬ slkail, w dniu 5 grudnia osiągnęli szczyt w - wschodni ego filara (23 wejście). stylu alpejskim (16 i 17 wejście).

Z Shisha Pangana mamy do odnotowania KARAKORUM tylko jedno wejście, dokonane 14 września 1985 przez wyprawę szwajcarską (kierownik W HISPAR MTJSTAGH Japończycy Kengo Markus Itten). Na szczycie stanęli Oswald Nakahara, Yasushi Muranaka, Tadao Sugi- Oelz, Marcel Riiedi 1 Diego. Wellig. moito (kierownik) oraz Ang Nima dokonali 12 sierpnia pierwszego wejścia na Malan- Południowo-wschodnią grań Himalchuli gutti Sar (ok, 7000 m). (7893 m) pokonali 16 października Japoń­ czycy Hideaki. Okamoto i Noibuyuki Takeda BALTORO MUSTACH. Wyprawy szwaj­ oraz Nepalczyk Motiłał Gurung. Na dziewi­ carska i 'iraneuska w szybkim tempie po­ czy Himalchuli Nortti (7371 m) weszły dwie konały żebro Abruzzi na K2 (8611 m). wyprawy (T. 1/86 s. 10). Trzej Japończycy, Wierzchołek osiągnęli: 19 czerwca Norbert którzy w końcu października skutecznie ata­ Joos i Marcel Riiedi; 6 lipca Erie Escoflier kowali Everest, mając doskonałą aklimaty- (kierownik) oraz 7 lipca Daniel Lacroix i zaję w grudniu wybrali się na Manaslu dro­ Stephane Schaffter (12—15 wejście). Japoń­ gą .normalną. W dniu 14 grudnia na wierz­ czycy Kazunari Murakami, Noboru Yamada

4 http://pza.org.pl i Ken.ji Yoshida dokonali 24 lipca 16 z kolei w dniu 23 lipca na wierzchołku stanęli: Shin wejścia. Wyprawą kierował Kazuo Tobita. Kashu (kierownik), Seishi Wada, Tsuneo Wszystkie wejścia odbyły się bez tlenu. Sbigehj.ro, Riichi Nishizutsuml, Etsuo Terau- Podczas powrotu ze szczytu na wysokości chi, Hiraoki Ito, Yoichi Yabukawa, Mune- 8400 m zaginął Lacroix. Wojciech Kurtyka hiko Ybimarnoto, Tetsuya Toyoima i Masashi i Robert Schauer pokonali w stylu alpej­ Tatsuta (4 w"ejśc:e). Dzień później powtó­ skim słynną zachodnią ścianę Gasherbruma rzyli wejście, idąc w dolnej partii ściany in­ IV (7925 m), ale wierzcho-fcka nie byli w nym wariantem, Austriacy: Miehael Larcher. sianie osiągnąć (T. 2 85 s. 61). Włosi Pier- Andreas Orgler i — kierownik wyprawy — antonio Camozzi i Agostino da Polenza Robei'1 Renzler. (kierownik) wytyczyli nową drogę na pół­ nocno-zachodniej ścianie I (8068 m), na prawo od drogi Habelera i Messnera. Po 8 biwakach wierzchołek osią­ gnęli 9 czerwca'. Na Gasherbrum II (8035 m) Elbrus 1987 łącznie weszły 42 osoby, ale nie poprowa­ w tegoroczne.! alpiniadzie „Elbrus 1987" (25 dzono na niego żadnej nowej drogi. kwietnia — 8 maja) udział wzięły delegacje z CSRS, NRD, Mongolii, Rumunii, Węgier oraz RFN. Pol­ W RIMO MUSTAGH w dniu 14 lipca wy­ ski Związek Alpinizmu reprezentowali Jerzy Bar­ szczewski, Leszek Cichy (kierownik), Aleksander prawa brytyjsko-indyjska dokonała I wej­ Lwów i Paweł Kubalski. Głównym punktem pro­ ścia na Rimo II (7233 m) — dwójkę szczyto­ gramu byio wejście na Elbrus, zaplanowane na wą tworzyli James Fotheringham i Dare 3 maja. Dzień, wcześniej pogoda była ładna, ze­ Wilkinson. psuła się jednak w nocy. Mimo padającego śniegu, mgły i silnego wiatru postanowiliśmy wyruszyć w gore. Południową ścianą osiągnęliśmy wierzcho­ SASER MUSTAGH. Wyprawa japońsko- łek zachodni (5633 m), następnie zaś prz?z prze­ -indyjska bezskutecznie atakowała trudny łęcz weszliśmy na wschodni (5631 m). Fakt, że Saser Kangri II (7513 m). W dniu 7 wrześ­ w tak ciężkich warunkach plan wejścia udało nam się zrealizować w całości, został przez go­ nia Phu Dorjee, Sonam Wangdus, Tsewang spodarzy przyjęty z dużym uznaniem. W dniu Smanla i Cherup Chholdon dokonali pierw­ tym tylko dwóch innych u:zestników spotkania — Węgier i Czech — zdołało osiągnąć wierzcho­ szego wejścia na jego zachodni wierzchołek łek wschodni, a trudne zimowe warunki sprawi­ (ok. 7400 m). ły, że zanotowano aż 7 upadków w li:dzie, z tego 4 zakończone leczeniom szpitalnym. W czasie MASHERBRUM RANGĘ. Wspaniałym alpiniady nawiązaliśmy szereg interesujących kon­ sukcesem zakończyła się japońska wypra­ taktów, m.in. 7. nowymi kierownictwami Federacji Alpinizmu oraz MiędzynarodoW7/ch Obozów Alpi­ wa na Masberbrum (7821 m) od północy. nistycznych. Po pokonaniu trudnej i niebezpiecznej drogi L-eaZek Cichy

http://pza.org.pl 5 JERZY WALA

W GARHWAL, W GARHWAL. MIŁY BRACIE

Jerzy Wala (kierownik) i Jerzy Zgłobica. Z ogółem 13 osób zaledwie 5 miało doświad­ czenie alpejskie, co ograniczało samodziel­ ność zespołów. Bazę wysuniętą (5200 rn) założyliśmy na środkowej morenie lodowca Sundar, zaś Fot. J. Nyka obóz I (5900 m) — pod przełęczą w północ­ nej grani Satopantha. W trakcie wejść akli­ Rzeszowski KW należy do klubów mło­ matyzacyjnych, z namiotów (5700 m) pod dych, niezasobnych jeszcze w doświadczenia wschodnim stokiem Bhagirathi II w dniu wyprawowe. Na swoim koncie miał tylko 13 października Czyż, Szczepanek i Ignas wyjazdy w góry Elburs w Iranie zimą 1977 r. osiągnęli wysokość 6512 m. W naszym są­ oraz w góry Ladakhu w 1984 • ten drugi siedztwie ulokowały się 2 zwaśnione grupy uwieńczony wejściem na szczyt 6100 m na szwajcarskie. Jedna z nich, kierowana przez południe od Lch. Ubiegłoroczna udana wy­ Kurta Grafa, dołączyła do nas, szybko jed­ prawa na Satopanth, w dość trudnych je­ nak zrezygnowała z akcji, z wyjątkiem sa­ siennych warunkach, była dalszym spraw­ mego kierownika. dzianem jego samodzielności. W dniach 18—24 października przy dosko­ Bazę rozbiliśmy obok moreny lodowca nałej pogodzie, lecz niskiej temperaturze (na Chaturangi (4500 m), nic nie wiedząc o ko­ grani ok. —30°C), osiągnięty został cel wy­ legach obozujących po przeciwnej stronie prawy. Trójka Czyż, Makaran i Szczepanek Gangotri (T. 2/86 s. 90). W skład ekipy wcho­ po oporęczowaniu ostrej śnieżnej grani (z dzili: Marek Baczyński (Kraków), Jacek pomocą lgnasa I Ruszały) oraz założeniu Czyż, Krystian Ignas, Maciej Karoń, Marek obozu II (ok. 6400 m) weszła 22 październi­ Lip, Urszula Madejczyk (lekarka), Andrzej ka 1986 w ciągu 6 godzin na Satopanth Makara u, Roman Myśliwiec, Kazimierz Ru­ (7075 m) i jeszcze tego samego dnia wróciła szała, Marek Rząsa, Wiesław Szczepanek, do obozu I. Ich miejsce w1 „dwójce" zajęli

Północna flanka szczytu Sato-pantn nad lodowcem Sundar. 1) droga szwajcarska (normalna) grania północna, przebyta kilka razy przez Polaków; oznaczono Obozy grupy rzeszowskiej; 2) droga grania północno-zachodnią (Japończycy 1983); 3) wariant japoński (1983); a) ostra grań śnieżna — kluczowy odcinek drogi. Fot. i oprać. Jerzy Wala

http://pza.org.pl Graf i Rząsa, aie próba wejścia następnego łą ilość opadów po północnej stronie Hima­ dnia załamała się na wysokości 6850 m. lajów Garhwaiu, co jest korzystne zarówno Szwajcara zawiodła pewność siebie., nad­ dla turystów jak i wspinaczy. Utrudnieniem mierna ufność w Diamox oraz mała aktyw­ natomiast są opłaty za wejścia na szczyty, ność we wcześniejszym okresie. Rząsa od­ i to już od 5000 m*. Tego problemu nie ma mroził poważnie duże palce u nóg. W r. przy trekkingach, z naszej strony należałoby 1986 wrzesień i październik .nie sprzyjały więc rozwijać turystykę połączoną z wejścia­ działalności wspinaczkowej: do 19 paździer­ mi na przełęcze, nawet trudne, coś jak tu­ nika nie najlepsza pogoda, miękki śnieg, sła­ rystyka wysokogórska w ZSRR. Mogłoby to bo związany z lodowym podłożem, długie usatysfakcjonować niejednego taternika i noce przy silnym mrozie — wszystko to dać mu niezłe przygotowanie wyprawowc. zbliżało warunki do zimowych. Zachodnie i Wschodnie Himalaje Garhwaiu Rejon lodowców Gangotri i Chaturangi jest obecnie jednym z najliczniej odwiedzanych za­ należą do nielicznych rejonów, dla których kątków Himalajów. Ma on duże walory turystycz­ są dostępne wielkoskalowe mapy, jak no E. ne i wspinaczkowe, a Satopanth może dla nas z Huberta 1 : 150 000, wydana przez Schweizeri- powodzeniem spełniać role. niedostępnego Nosza- ka. Dojazd jest najszybszy i najtańszy z New sche Stiftung fur Alpine Forschungen. W Delhi (autobusem do Gangotri). Baza tury styczno- szkole wysokogórskiej w Uttarkashi widzia­ -pielgrzymkowa w Bhujbas (3700 m), '.i km poni­ łem mapę Survey of India w skali 1 : 50 000 żej Gaumuhh (3390 m), umożliwia turystom, któ­ rych tu petno, jednodniowe wypady na lodowce. — bardzo dokładną, ale zasłanianą firanką, Liczne są też małe grupy wspinaczkowe, atakujące w pokoju zamkniętym na klucz. Stwierdzi­ trudne cele. Sprawia to, że dużo jest wypadków łem także, iż wysocy urzędnicy indyjskiej górskich. Celowe byłoby wystąpienie PZA na fo­ rum I.TTAA z, wnioskiem o założenie, wysiłkiem Fundacji Górskiej (IMF) nie są kompetentni międzynarodowym, stacji pogotowia ratunkowego w topografii własnych gór i o wszystko w Bhujbas, może nawet z helikopterem. Wielkie zwracają się do centrum w Manali (?). rzesze pielgrzymów i turystów dążących do „źró­ deł Gangesu", czyli wypływu potoku Bhngirathi z lodowca Gangotri, powodują trudności z wynaję­ ciem mulów i kulisów. * Aktualny cennik opłat wygląda następująco: Występowanie lodowców gruzowych i roz­ szczyty niższe niż G00O m • - 400 doi. 1.TSA; fiOfll— —liiiOO m — iiOO doi.; 6501—7000 — 900 doi.; powyżej ległej strefy wytopiskowej w obrębie lodow¬ 7000 m — 1200 doi.; Nun i Kun — 1300 doi.; szczy­ ców Gangotri i Chaturangi wskazuje na ma- ty w Karakorum (razem z Hindusami) — 2001) cit:•:.

ANNA BRUZDOWICZ-DUDEK

Kobieca wyprawa w Himalaje Garhwaiu zorganizowana została przez KW Trójmiasto. Kierowniczką była Ewa Kalinowska, a u¬ czestnikami: Anna Bruzdowicz-Dudek, Da­ nuta Kasiura (lekarka), Jolanta Patynowska. Felicja Paszek i Marek Bumblis. Naszym ce­ lem było poprowadzenie nowej drogi na Gangotri I (6672 m) — od strony południo¬ wo-zachodniej, z doliny Jaonii Bamak. Dojście do bazy zajęło 4 dni, łącznie z przeprawą przez Ganges w Lohan-Nag. Bazę (4500 m) założyliśmy 17 września 1986 r., bazę wysuniętą w 3 dni później, na wyso­ kości ok. 5000 m. Następnie zaporęczowano niewidoczny na zdjęciu skalny f:Qar o wyso­ kości ok. 500 m (22 września — 4 październi­ ka, z tygodniowym załamaniem pogody). W dniu 4 października stanął na szczycie filara obóz I. Dalsza droga prowadziła systemem Droga z obozu I na Gangotri I. Oznaczono biwaki alpejskim przez lodowiec, na którym trzy­ Fot. Jolanta Patyno,' si;a krotnie biwakowaliśmy. Ostatni biwak zało­ żyliśmy na wysokości ok. 6200 m pod prze­ drogi: na filarze II, III, dwa miejsca IV; łęczą poiudniowo-zaehodnią i z niego nastą­ szczeliny na lodowcu pokryte półmetrowa pił atak szczytowy, prowadzony granią za­ warstwą śniegu; z górnego biwaku droga chodnią. 12 października 1986 na szczycie śnieżno-lodowa o trudnościach III do prze­ (6672 m) stanęli: Ewa Kalinowska, Anna łęczy i II od przełęczy do szczytu. Podczas Bruzdowicz-Dudek, Jolanta Patynowska, Fe­ powrotu do bazy 15 października zginęła licja Paszek i Marek Bumblis. Trudności Ewa Kalinowska, (zob. s. 46).

http://pza.org.pl 7 Warunki pogodowe były niekorzystne. Oci topograficznym o .b. malej szczegókwości. 17 września do 15 października popołudniami Dolina Jaonli Bamak jest rzadko odwiedza­ codziennie padał śnieg. Duży opad przyniosło na, a w jej otoczeniu uchowały się jeszcze tygodniowe załamanie pogody w końcu ciziewicze szczyty, nie mówiąc o możliwoś­ września. W dniu ataku szczytowego wiał b. C ciach wytyczania nowych ładnych dróg. Z silny wiatr przy temperaturze ok. —25 C. Po 15 października zapanowała piękna i sło­ 6-tysięczników górujących nad nią najcie­ neczna lecz. b. mroźna pogoda. kawszy wydaje się Jaonli (6632 m). Szczegó­ Nasza wyprawa miała charakter eksplo­ łowe materiały na ten temat ukażą sic w racyjny, dysponowała bowiem materiałem biuletynie naszego klubu.

EUGENIUSZ CHROBAK

Mieliśmy już zezwolenie władz nepalskich, przygotowania do wyprawy były w pełnym toku, a brakowało nam jeszcze kompletu in­ formacji o dotychczasowych przejściach ściany. Wiadomo było. że w r. 1981 Jugosło­ wianie pokonali w stylu alpejskim jej prawą polać oraz że próba przejścia lewej części nie powiodła się Messnerowi w r. 1977. Rzu­ ciłem się więc na książkę Messnera „Die liło się na nas..." To dotyczyło skalnej czę­ grossen Wandę" — obszerny rozdział ..Dnau- ści, natomiast jodowe partie miały "wyglą­ lagiri-Sudwand" miał być naszym przewod­ dać tak: „... Lód miał tu spadek podobny, nikiem. Z tą nadzieją czytałem pierwsze sło­ jak w dolnej części północnej ściany Les wa tego tekstu. Po skończeniu lektury być Droites... Nad barierą skalną... było pole lo­ może zwróciłbym się do Ministerstwa Tury­ dowe, jeszcze stromsze i groźniejsze... Od­ styk; Nepalu o zmianę zezwolenia, gdyby nie ważyliśmy się wejść w to wielkie pole lo­ zimowy sukces na południowo-wschodnim dowe, które swą stromizną przerastało wszy­ filarze Cho Oyu, który mnie natchnął wiarą stko, co dotychczas poznałem w lodzie..." I W powodzenie. w końcu: wzrastało w nas przekonanie, Wyprawa składała się z 16 uczestników, z że nasze szanse są bliskie zera, jeżeli w których każdy w miarę swoich możliwości ogóle nie zerowe i że — choć po prostu nie przyczynił się do realizacji jej zadania. Otn mogliśmy w to uwierzyć — z naszym do­ skład ekipy: Kazimierz Ambroży, Maciej świadczeniem, naszą wiedzą i umiejętnościa­ Berbeka, Eugeniusz Chrobak (kierownik), mi nie jesteśmy w stanie w tym gigantycz­ Mikołaj Czyżewski (Francja), Mirosław Dą­ nym murze ze skał i lodu odkryć drogi, któ­ sał, Stanisław Dudek. Andrzej Karst, Michał ra dałaby nam szansę osiągnięcia szczytu Kwaśny. Jain Patter son (Kanada), Maciej lak, by przy tym nie zginąć." Pawlikowski, Dean Smith (Kanada), Emil Na przekór wszystkiemu: ponurej aurze Staszków (lekarz), Włodzimierz Stoiński. roztaczanej wokół ściany, wilgotnemu mon- Anna Szermer, Jan Świder i Jerzy Zając sanowi w czasie dojścia, pijawkom, dżungli (Australia). porastającej urwiste zbocza Thulo Khola. trzykrotnie przekraczanej rwącej rzece, a Z „MESSNEREM" W RĘCE wyżej codziennym opadom śniegu, wreszcie załamaniom pogody i trudnościom, jakich Z kraju wyjechaliśmy wyposażeni we rzeczywiście nie szczędziła nam ściana, „od­ wzmiankę Jugosłowian o ich przejściu oraz kryliśmy" jednak nową drogę jej lewa czę­ w horrorystyczny opis Messnera. W Kat­ ścią, i to dość blisko środka. mandu wracałem często do tego drugiego z Zanim jednak zdołaliśmy przełamać opór nadzieją, że znajdę informacje, które umknę­ trzykilometrowej ściany, nieoczekiwaną dla ły mi wcześniej, a które okażą się nam po­ nas przygodą stało się samo dojście do bazy. mocne, W końcu nauczyłem się go prawie Pierwsze 6 osób z dwójką tragarzy — prze­ na pamięć; ..... W następnym dniu próbowa­ moczonych, zziębniętych, bez sprzętu i żyw­ liśmy dalej, ale nawało się coraz bardziej ności - dotarło na miejsce bazy (3800 m) w jasne, że w środkowej części ściany skały dniu 16 września. W dolinie, obok walą­ są przerażająco kruche. Musieliśmy wspinać cych się szałasów pasterskich w Fedi, po­ się po dosłownie pionowej ścianie, którą została całość bagażu wraz z resztą ekipy. tworzyły kamienie ułożone jak w murze bez Tragarze z Pokhary porzucili ładunki i wró­ zaprawy, luźno jeden na drugim... Wydawa­ cili do domów. Kilku miejscowych łudzi no­ ło się wtedy, że cudem to wszystko nie zwa- sząc na raty wyprawrowe bębny, przez wiele

S http://pza.org.pl dni łamało wewnętrzny sprzeciw, forsując pozrywane lawinami liny. W szczelinie pod mosty zbudowane z kilku z grubsza ociosa­ „Organami" założyły one obóz IVa (6400 m). nych gałęzi i trawersując urwiste zbocza, 25 października założyliśmy we dwóch z zabezpieczone iluzorycznie linami poręczo­ Dąsałem przejściowy obóz IVb (6700 m), wymi. Ostatecznie sprzeciw został przełama­ wkopując się w śnieżną fałdę „Organów". ny podniesieniem stawek do granic naszych Polowa namiotu przytwierdzona została do możliwości. Tak więc dopiero po 16 dniach lodu, pozostała część, wypełniona sprzętem, od wyruszenia z Pokhary, oddzieleni od po­ zwisała nad lodowcem, leżącym 2000 m ni­ łudniowej ściany linią zielonych moren, roz­ żej. Schodząc do obozu III zrobiliśmy miej­ paliliśmy ogień bazowy. sce Pawlikowskiemu i Stoińskiemu, którzy najpierw po naszych poręczówkach, a potem w dziewiczym terenie próbowali wejść na TRZY KILOMETRY ŚCIANY „Poduszkę". Nieudaną próbę zakończyli efek­ townym trawersem pod serakiem, pokonu­ 18 września, po jednodniowym wypadzie, jąc szklistą gładź lodowych pól. znalazłem miejsce pod bazę wysuniętą i dal­ szą drogę pod ścianę. 19 września rozbiliśmy 26 października przeprowadziliśmy zmiany namiot bazy wysuniętej (4300 m), a następ­ w zespołach. Wspinałem się teraz z Deanem nego dnia — z najbardziej doświadczonymi Smithem. Niosąc wyposażenie obozu V i liny członkami zespołu — Berbeką, Dąsałem i poręczowe, spotkaliśmy Pawlikowskiego w Pawlikowskim — przeszliśmy lodowiec i kil­ obozie IVb. Późnym popołudniem założyliś­ kaset metrów ściany. Drogę wytyczyliśmy my „czwórkę" na „Poduszce" (7100 m). Cu­ mniej więcej zgodnie z wcześniejszymi zało­ downy czerwony zachód słońca zapowiadał żeniami, a także z linią zaprojektowaną złotą jesień i... szalone wiatry od północy. przez Messnera, wrysowaną przez niego na 27 października wyszedłem z Pawlikowskim zdjęciu u pani Elizabeth Hawley w Kat­ z zamiarem założenia obozu V. Mieliśmy z mandu. sobą ostatnie 40 m liny poręczowej i kilka Naszym celem stała sic najwybitniejsza haków. Wydawało się, że teren puści nas wypukła formacja w lewej połaci ściany — łatwo aż po samą grań poludniowo-zachod- z 1200-metrową częścią skalną w dole, wy­ nią. Tymczasem bezchmurne wczoraj niebo żej przechodzącą w lodowe ostrze filara, wy­ szybko zaciągnęły mgły podnoszące się z do­ prowadzające pod serak, przez nas nazwa­ lin — w śnieżycy straciliśmy orientację. ny ..Poduszką". Depresje z obu stron, zbie­ Próby sforsowania mikstowej bariery zakoń­ rające śnieg i walące się seraki, nazwaliś­ czyły się rozbiciem namiotu obozu przejścio­ my ze względu na stereofoniczne hałasy ka­ wego Va (7300 m). Następnego dnia pokona­ nałem lewym i kanałem prawym. liśmy trudności V stopnia, osiągając począ­ tek trawersu śnieżnego, podprowadzającego 20 września Berbeka i Pawlikowski pod­ pod grań. Zużywszy wszystkie haki, umo­ ciągnęli poręczówki do wysokości 5300 m, cowaliśmy ostatnią poręczówkę i ruszyliśmy gdzie następnego dnia Karst i Świder roz­ w dół. Minęli nas idący w górę Berbeka i bili namiot obozu I. Rozbudowany później Czyżewski. Z bazy odchodziła już pierwsza do 2 namiotów, został on przeniesiony w partia tragarzy, byliśmy ostatnimi zespoła­ prawo pod okapy, które go ratowały od mi w ścianie. zniszczenia przez pyłówki. Do 30 październi­ ka wychodziliśmy kilka razy na przemian Berbeka i Czyżewski przenieśli namiot w zespołach Berbeka — Pawlikowski oraz obozu Va i założyli właściwą „piątkę" tuż po­ Dąsał •— Chrobak, poręczując najbardziej niżej grani. Była to prawdopodobnie wysoi- strome i kruche partie skalne. Miejscami po­ kość 7500 m. Zespół przeżył ciężką noc w ręczówki trzeba było rozwieszać podwójnie, zniszczonym przez wiatr namiocie. W dniu zabezpieczając się w ten sposób przed ka­ 31 października rano, po nicstromych śnież­ mieniami. Wreszcie na wyrąbanej w lodzie nych płaszczyznach Berbeka osiągnął samo­ platformie stanął namiot obozu II (5800 m). tnie grań południowo-zachodnią, dołączając W dzień po założeniu „dwójki" przeszliśmy naszą drogę do drogi japońskiej z r. 1978. ostatnie 200 m skały, okapy omijając trud­ Do szczytu było jeszcze dość daleko, ale te­ nym terenem mikstowym. Szalejąca śnieżyca ren już bez trudności. Niestety, wiatr o sile zmusiła nas do odwrotu. Dalszą drogę otwo­ huraganu nie pozwalał myśleć o kontynuo­ rzyli Pawlikowski i Stoiński, przebijając się waniu wejścia, choć problem samej ściany przez kolejne spiętrzenia seraków, nawisów, południowej był już rozwiązany. grani, stromych lodowych ścianek. Utrzymujące się wichury i sztywny termin powrotu, wyznaczony trzymiesięcznymi bile­ OSOZY III-V tami lotniczymi, odebrały nam szansę osią­ gnięcia szczytu. Ostatni zespól zszedł do ba­ 9 października Berbeka i Czyżewski zało­ zy 1 listopada. Następnego dnia szczątkowa żyli obóz Ula (6000 ra). Po parodniowym zała­ już baza została ostatecznie zlikwidowana. maniu pogody, które spędziło wszystkich do 9 listopada opuściliśmy Nepal. bazy, obóz ten został przesunięty 100 m wy­ żej. Dwa zespoły — Berbeka z Czyżewskim Dhaulagiri South Face. Ejepedi.tion organised by i Kwaśny z Dudkiem —• pomimo poręczówek the Klub Wysokogórski Kraków, led by Eugeniusz Chrobak. The 16-member team included 2 Ca- z trudem pokonały zaśnieżony teren, wiążąc nadians, 1 Australian and 1 Frenehman (both of http://pza.org.pl 9 Pollsh parentage). Basc Camp 3800 m 011 Septem- Bad weathsr hampered the progress. On October ber 13, I9KS, Advanced B. C. 4300 m, five camps 31 Maciej Berbeka rcached solo tbe SW ridge, at .1:100, 5EO0, fttOO, Tion and im) m (3 ol them joining at c. 7550 m tbe 1973 Japanese route. rr^itfcrl). Vory hard climbing on rotlen rock and Strong wind and time shortage prevente.

ARTUR HAJZER

potkaliśmy na duże trudności skalne. Ciąg eksponowanych turni udało się jednak po­ konać dość szybko, a to dzięki poręczówkom pozostałym po wyprawach japońskiej i au­ striackiej. Drugi biwak rozbiliśmy na wyso­ kości 6050 m. Następnego dnia droga wio­ Fot. dła terenem łatwiejszym, choć ciągle życie Marla Jakubowska uprzykrzał nam kopny śnieg. Kolejny biwak (6400 m) założyliśmy po> przejściu wyjątko­ wo niemiłego wiszącego kotła (dolne pła- Wyprawa w składzie: Elsa Aviła, Carios teau). łączącego dolny odcinek grani z pół­ Caryolio (oboje Meksyk), Edward Wester- nocno-wschodnią ścianą Manaslu. Kończące lund (Austria), Artur Hajzer. Jerzy Kukucz­ się zapasy gasu tu jednak zmusiły nas do ka (kierownik), Wojciech Kurtyka i Ryszard odwrotu. Tera.z dopiero, schodząc (!), zakła­ Warecki, miała zaatakować w ciągu jednegn daliśmy obozy. Po dokładnej analizie terenu sezonu (jesień 1986) dwa szczyty ośmioty­ rozstawiliśmy je na wysokości 6400 (II) i sięczne — Manaslu (8168 m) i Annapurnę 5600 m fi). (8091 m). Manaslu jako „łatwiejszy" poszedł na W bazie zatrzymało zias na dłużej głębo­ pierwszy ogień. Chcieliśmy uporać się z nim kie załamanie pogody. Dwa kolejne wypady jak najszybciej, głównym celem wyprawy (już bez Avili) z powodu dużego zagroże­ była bowiem południowa ściana Annapurny. nia lawinowego zakończyły się fiaskiem: Na działalność pod Manaslu skłonni byliśmy pierwszy w obozie I, drugi na wysokości przeznaczyć 2—8 tygodnie, w ikażdym razie 5750 m. Śnieg sypał niemal codziennie. Taka na taki okres przygotowane były zapasy ży­ sytuacja utrzymywała się do połowy paź­ wności. W planie mieliśmy nową drogę: dziernika. Pod znakiem zapytania stanął wschodnią grań. Jest to formacja niewątpli­ plan zaatakowania Annapurny. Nasze menu wie bardzo wybitna i logiczna, jednakże, komponowane było już nie z własnych pro­ jak się miało niebawem okazać — przydłu­ duktów, lecz z tych, jakie udało nam się ga i nudna. Zaczyna się bardzo nisko. U jej sprowadzić z okolicznych wiosek. 19 paź­ dolnego końca stoi szkoła, do której uczęsz­ dziernika wycofał się z wyprawy Kurtyka. czają dzieci z l.ybelańskiej wsi Samy. Bazę By 1 to moment, kiedy pod Manarlu doi arło (4400 m) założyliśmy S września na stokach pierwsze rozpogodzenie. prawej (orogr.) moreny lodowca Manaslu. w okolicy, gdzie grań nabiera charakteru 20 października opuściliśmy bazę — Car­ wysokogórskiego. Jeszcze przed rozpoczę­ solio, Kukuczka i ja — z mocnym poslano- ciem akcji u Ryśka Wareckiego wystąpiły objawy zapaleaia płuc: 36 września wraz z Pod Manaslu. 7. tylu J. Kukuczka i A. Hajzer, z Westerlundem odleciał helikopterem do Kat­ przodu w kraciastej ko:.zuli Carlos Carsolio. mandu.

NA WSCHODNIEJ GRANI

Atak na szczyt poprzedzić miały dwa wy­ pady aklimatyzacyjne w stylu „ws-zyscy ra­ zem i możliwie jaic najwyżej7'. 17 września opuściliśmy bazę piątką Aviła, Carsolio. Kur­ tyka, Kukuczka i ja. Zaporęczowany wcześ­ niej kuluar wyprowadził nas na ostrze gra­ ni (ok. 5300 m) i od tej pory wspinaliśmy się w większości z asekuracją lotną. Trudne warunki śniegowe wymagały częstych zmian w prowadzeniu. Główną trudność stanowiły zagradzające drogę śnieżnolodowe grzyby i firnowe kalafiory. Po biwaku (5600 m) na- 10 http://pza.org.pl wleniem: teraz aibo nigdy. Na miejscu obo­ zu I /. trudem zdołaliśmy odszukać i odko­ pać pozostawiony tam namiot. Pomimo po­ prawy pogody warunki śnieżne nadal nie były korzystne. 21 października — po mie­ sięcznej przerwie —• osiągnęliśmy w końcu obóz II. Wierzchołek zamierzaliśmy zdobyć „z odbicia". Wydawało nam się, że dzięki temu. poprawimy naszą nie najlepszą aklima­ tyzację. Wyruszyliśmy więc z „dwójki" na lekko, trudne warunki kazały nam jednak zawrócić do niej już z wysokości 7000 m. Następnego dnia, skarżący się na odmroże­ nia palców. Carsolio zszedł do bazy. Akcję kontynuowaliśmy we dwójkę. Po pokonaniu stromego stoku firnowego osiągnęliśmy wy­ sokość 7300 m, gdzie u podstawy skalnej piramidy szczytowej Ma.na.slu Wschodniego (7002 m) rozbiliśmy obóz I i I. Od tego pun­ ktu zaczynały się właściwe trudności drogi. Po noclegu zaporęczowaliśmy ich pierwszy odcinek (100 m IV — pokryte niezwiązanym śniegiem płyty). Rankiem następnego dnia wyruszyliśmy z obozu z zamiarem zdobycia szczytu. Niestety, poręczówki skończyły się. a trudności techniczne nie zmalały. Kolejne Nowa droga na Manaslu z obozami 5500, ułOO, 7.100 kruche wyciągi (IV) pokonywaliśmy bardzo i 7000 m. Z lewej wierzchołek główny (S103 m), powoli. O godzinie 14 byliśmy dopiero na przed nim ostry wierzchołek wschodni (7992 m). wysokości 7600 m. Przed nami ciągnęła się Fot. Jerzy Kukuczka długa grań, która łączy wierzchołek wschod­ ni z głównym. Zjazdami wycofaliśmy się do obozu III. Burza, jaka rozpętała się w nocy, partie lodowe) połączyliśmy się z naszą dro­ utwierdziła nas w słuszności podjętej decy­ gą dopiero na wysokości 6300 m, tj. nieco zji. poniżej dotychczasowego obozu II. Czwarty biwak rozbiliśmy w miejscu, gdzie załamał Ze szczytu jednak nie zrezygnowaliśmy. się nasz poprzedni atak (7600 m). Następne­ Po nocy spędzonej w obozie II wytrawerso­ go dnia czekały mis poważne trudność: waliśmy" północno-wschodnią ścianą w kie­ skalne (100 m IV), po których pokonaniu runku drogi normalnej, którą osiągnęliśmy osiągnęliśmy najwyższy punkt grani wschod­ na wysokości 7500 m. Przywitał nas mocny niej", by dotrzeć wreszcie na podszczytowe wiatr, który w*zmagał się z minuty na minu­ plateau. Wiał przenikliwy wiatr, była mgła tę. Doszło do tego, że nie zdołaliśmy nawet i mróz, a Carios skarżył się na odmrożenia rozbić namiotu. Świtu oczekiwaliśmy owinię­ palców. Wszystko to razem zmusiło nas do ci płachtą, przywiązani do haka wbitego po­ kolejnego biwaku (7950 m). między kamienie. Rankiem myśl o ataku Rano 10 listopada 1986 r. huraganowy nawet nie przeszła nam przez głowę. Prze­ wiatr i słaba widoczność pozwoliły na wyj­ ciwnie — zapadła decyzja o zakończeniu ście z namiotu dopiero o godzinie 8. Carios wyprawy. Schodząc zlikwidowaliśmy wszyst­ postanowił jednak w nim pozostać. O 9.45 kie obozy, depozyty i liny poręczowe. 30 stanęliśmy na szczycie tylko we dwójkę. Był października byliśmy z powrotem w bazie. to dwunasty ośmiotysięczni!; Jurka Kukucz­ ki i j ego d zi e wi ą ta n o w a dro g a na s zc ży­ tach tej klasy. Wiatr i silny mróz nie pozwo­ ZMIANA DROGI ] - SZCZYT liły nam jednak cieszyć się sukcesem. Po zrobieniu obowiązkowego zdjęcia, natych­ Po dniu odpoczynku zapomnieliśmy jednak miast ruszyliśmy w dół. Szybko wróciliśnry O1 szalejących w górze wiatrach I rozpoczę­ do namiotu i jeszcze tego samego dnia ze­ liśmy przygotowania do następnego szturmu. szliśmy drogą normalną do wysokości 6400 Było to możliwe dzięki żywnościowej i m. Zaskoczyły nas jej trudności — szcze­ sprzętowej (gaz) pomocy ze strony wyprawy gólnie skomplikowane okazało się sforsowa­ kolumbijskiej (7300 m na drodze normalnej) nie lodospadu. Pomimo wyraźnej pomocy, oraz działającej od strony doliny Pungen jaką były kolumbijskie trasery. musieliśmy grupy jugosłowiańskiej (do 6300 m). jeszcze raz zabiwakować (5900 m). Do bazy dotarliśmy 12 listopada. Teraz dopiero oka­ 5 listopada wyruszyliśmy w trójkę: Ku­ zało się, że Carios oprócz białych plamek kuczka, Carsolio i ja. Ponieważ mieliśmy już na czubkach palców u dłoni ma także po­ dosyć dolnego odcinka grani wschodniej, ważne odmrożenia stóp. Do Samy, skąd który za każdym razem skutecznie wysysał wraz z Jurkiem odlecieli helikopterem do z nas wolę w-alki. ominęliśmy ten fragment Katmandu, transportowany był na plecach drogi. Po dwóch dniach wspinaczki lew^ą po­ niezawodnych Tybetańczyków. łacią północno-wschodniej ściany (b. trudne 11 http://pza.org.pl Annapurna — obozy wyprawy zimowej Fot. Jerzy Kukuczka

ANNAPURNA ZIMĄ stemu. Po. 3 dniach podejścia i wspinaczki (poręczowanie) w zespole Kukuczka, Rutkie­ Bazę opuściłem jako ostatni 68. dnia na­ wicz i ja, założyliśmy obóz Iii (6050 ni). szego pobytu pod Manaslu. Był 14 listopada. Dopiei'0 następnego dnia (23 stycznia) Wie­

Do zakończenia formalnego' sezonu jesien­ licki i Warecki rozbili obóz 11 (5600 m); a nego pozostał jeden dzień. Wynikało z tego obóz I (4900 m) powstał w końcowej fazie niezbicie, że z Annapurny nici. Jurek przed wyprawy, czyli 27 stycznia. Założyli go Wan­ wejściem do helikoptera otrzymał list, do­ da .Rutkiewicz i Michał Toikarzewski. 28 niesiony przez gońca z Katmandu, w któ­ stycznia wyruszyliśmy z jedynki, dzieląc się rym Warecki informował, że udało mu się na dwTa zespoły: Rutkiewicz — Kukuczka i przedłużyć nasze po/wolenie do końca listo­ Wielicki — Haj;zer. Moim i Krzyśka zada­ pada. Jurek, chyba w porywie emocji, na­ niem było przeskoczenie ofooizu II i dotar­ pisał wtedy do mnie (nigdy mu tego nie cie od razu do trójki. Dzięki, rozbiciu na ze­ zapomnę): .....mamy 16 dni, pędź na łeb na społy uniknąć mieliśmy konieczności nosze­ szyję do Katmandu, może się uda..." Pod­ nia dodatkowego namiotu. Niestety, odci­ czas gdy ja „pędziłem", on leciał samolo­ nek do trójki okazał się zbyt długi i w tem do Polski, dowiedziawszy się w Mini­ elekcie wszyscy spotkaliśmy się i nocowa­ sterstwie Turystyki, że uzyskanie zgody na. liśmy w dwójce. Do obozu III bez przeszkód przedłużenie działalności jest nierealne. dotarliśmy następnego dnia. Spędzona w nim noc należała do najtrudniejszych. Pale uderzeniowe lawin, schodzący w okolicy targały namiotami, częściowa je zasypując. Pod Annapurną znaleźliśmy się dopiero Z nożami, w rękach, w półśnie czuwaliśmy 18 stycznia 1987 r. Zmienił się skład wypra­ aż do rana. Po takim „noclegu" kontynuo­ wy. Uczestniczyli w niej: Wanda Butkie­ waliśmy wspinaczkę. Trudny teren lodowy wicz, Jerzy Kukuczka (kierownik), Michał wymagał za poręczowa ni a. Wspinając się, Tok.arzewT.skl (lekarz), Artur Hajzer, Ryszard atakowani, byliśmy przez pyłówki i. grad Warecki, oraz Jacek Pał- bryłek Lodu,, zwiewanych z góry przez sza­ kiewicz (Włochy). lejący w kopule szczytowej wiatr. W końcu Zdecydowaliśmy się na wspinaczkę drogą w bardzo niedogodnym terenie zmuszeni zo­ normalną. Za ułatwienia techniczne podczas staliśmy do ciężkiego nieplanowanego biwa­ akcji zapłaciliśmy drogo, prowadząc w trud­ ku (6500 m). To tutaj spadające kamienie i nym terenie (przełęcz 4300 m) długą kara­ odłamki lodu. podziurawiły nasz namiot jak wanę. Kiedy 20 stycznia po raz pierws;zy sito. Wreszcie 31 stycznia rozbiliśmy wygod­ wyruszaliśmy z bazy (4200 m). odbywał się ny obóz IV (6800 m). jeszcze wahadłowy transport ładunków, zde­ ponowanych w różnych tajemniczych miej­ Pomimo', że plan wyjścia został wykona­ scach. ny, razem z Kukuczką postanowiliśmy pójść Znowu działaliśmy według osobliwego sy­ wyżej i spróbować założyć obóz V. Wanda 12 http://pza.org.pl z Krzysiem zeszli do bazy. Dojście do miej­ ciai do bazy. Tak szybkie tempo możliwe by­ sca obozu V (7300 m) było łatwe technicz­ ło tylko dzięki utrwalonej aklimatyzacji, nie, ale trudne orientacyjnie i męczące. Ku­ przywiezionej z Manaslu i Makalu. Pomimo siła bliskość szczytu... Po dniu odpoczynku, lekkiego charakteru wyprawy, założyliśmy 3 lutego wyruszyliśmy w jego kierunku. Z 5 obozów i ok. 600 m lin poręczowych. radością powitaliśmy zmianę pogody: zaczai Główme trudności stanowiły twarde, wywia­ padać śnieg, krajobraz spowiła gęsta mgła, ne pirogi lodowe. Droga charakteryzuje się ale za to—co było dla nas najważniejsze — dużym zagrożeniem ze strony lawin śnież­ przestał wiać wiatr. Idąc na wyczucie, osią­ nych i lodowych (obrywy seraków). Pogoda, gnęliśmy podstawę skalnej kopuły szczyto­ w odróżnieniu od tej na Manaslu (nie li­ wej. Stromy kuluar, trudny z powodu ma­ cząc wiatru), była -dobra. V/ bazie tylko raz łej ilości śniegu, wyprowadził nas na szczyt spadł śnieg, a I tak w ciągu jednej nocy (fiOOl m), nie pokonany dotąd przez Pola­ został wywiany, a wiatr powalił przy tej ków. Była godzina 16. Kolejny, przedostatni okazji większość namiotów. Poza tym wyda­ już szczyt ośmiotysięczny Jurka1 i drugi mój. wało mi się, że było o wiele ciepłej (!). Po­ Pierwsze wejście zimowe na Annapurnę, dobne odczucia wyniosłem też z wypraw gdyż rzekomy sukces wyprawy południowo- poprzednich (Lhotse jesień 1985 i Kangchen- koreańskiej v. 8 grudnia 1984 r. został uzna­ dzonga zima 1985—86), kiedy po raz pierw­ ny za mistyfikację. I tu jednak, podobnie szy spostrzegłem że wTarunki jesienne mogą jak na Manaslu, czas naglił. Znowu tylko być ostrzejsze niż zimowe. Miejmy nadzieję, parę fotek i w dół. W nocy dotarliśmy do że nie jest to obowiązującą regułą •— wska­ namiotu, a po diwóeh dniach do bazy. Pod­ zują na to zresztą doświadczenia innych czas zejścia najwięcej problemów mieliśmy wypraw — i zima nie okaże się najdogod­ z odnalezieniem zasypanych i zawianych po­ niejszym sezonem do uprawiania wspinaczki ręczówek. w Himalajach. Wanda i Krzyś podjęli próbę drugiego ata­ ku, wyruszając w górę 6 lutego. Bez więk­ Manaslu (S1B3 m) ••- new route; Annapurna (8091 m) — first winter ascent. Leader: Jerzy Ku­ szych przeszkód osiągnęli obóz IV, gdzie 9 kuczka. The autumn expedition climbed the long lutego u Wandy wystąpiły pierwsze objawy east ridge of Manaslu and than the NE face via choroby górnych d>róg oddechowych. Pomi­ new route. Bivouacs on the face at 5500, 0300, 7300. 7G00 and 7950 m. Summit on November 10, mo tego wspięli się jeszcze do wysokości 1980 by Artur Hajzer and Jerzy Kukuczka. Very 7000 m, jednakże nasilające się dolegliwości active member was Carios Carsolio Irom l\lex:co. nakazywały zaprzestanie akcji. 11 lutego, w The winter cxpcdition set out for Annapurna. Camps at 4900, 5600, 13050, G80O and 7300 m on the asyście dwójki likwidującej (Tokarzewski i odginał route. Summit on Fcbruary 3, 1987 by Warecki), bezpiecznie powrócili do bazy. Artur Hajzer and Jerzy Kukuczka (his l3th eightthousander). Attempt made by Wanda Rut­ Nasze wejście .na szczyt Annapurny na­ kiewicz and Krzysztof Wielicki (February S—9) stąpiło w drugim wyjściu, 16 dnia od dotar- failed at 7000 m.

JOZEF STĘPIEŃ

Celem zimowej wyprawy zorganizowanej przez KW we Wrocławiu było pierwsze zi­ mowe wejście na jeden z najwyższych sie­ dmiotysięczników himalajskich, Himalchuli (7893 m). Ekipę tworzyli Jacek Barancewicz (lekarz), Tadeusz Bryś, Jacek Klincewicz, Krzysztof Królikowski, Wiesław Panejko, Józef Stępień (kierownik) i Marek Trzecia­ kowski (fotograf z paszportem indywidual­ nym). W Delhi czekaliśmy 2 tygodnie na przylot cargo, 1 grudnia wszyscy spotkaliśmy się w Katmandu. W dniu 5 grudnia wyprawa wy­ ruszyła 2 samochodami do Bothe Odar, skąd karawana 60 tragarzy poniosła ładunki przez Phałesang, Besihahar, Kudi i Nayagaon — aż pod południową ścianę Himalchuli North (7371 m), gdzie 12 grudnia założyliśmy bazę (3900 m). Następnego dnia spadł śnieg 20 cm

Himalchuli — próba wrocławska z obozami I i II. Strzałką oznaczono Unię upadku J. Kuncewicza.

Fot. Józef Stępień http://pza.org.pl Himalchuli v. doliny Marsyandi. Oznaczono obozy i najwyższy o¬ siągnięty punkt. Fot. Marek Trzeciakowski

Na zdjęciu niżej: Jacek Kiince- wicz Fot. Marek Trzeciakowski

grubości. Obóz I (5000 m) stanął 15 grudnia darem ruszyliśmy w górę. Około godz. 14 na grani ograniczającej od południa lodowiec wszyscy byliśmy na miejscu, niestety Jacek spływający ze ściany Himalchuli North. W już nie ocidychał. Akcję reanimacyjną pro­ dniach 18 i 19 grudnia pogoda załamała się wadziliśmy przeszło godzinę — w ciężkich ponownie, a śniegu spadło około pół metra. warunkach, ponieważ zaczął padać śnieg i 21 grudnia podjęliśmy próbę dotarcia przez wiać silny wiatr. O godz. 15.30 lekarz stwier­ pola śnieżne na właściwą grań, z powodu dzi! zgon. zbyt głębokiego śniegu musieliśmy się jed­ nak cofnąć do obozu 1, by następnego dnia spróbować wejść na grań wprost. Po zało­ żeniu 300 m lin poręczowych, 23 grudnia wy­ cofaliśmy się do bazy, gdzie spędziliśmy Wi­ gilię. Kolejną próbę założenia obozu II pod­ jęliśmy 26 grudnia. Następnego dnia Klin­ cewicz i Panejko, przy zakładaniu poręczó­ wek wspomagani przez Barancewicza, osią­ gnęli górną część śnieżnej grani, wyprowa­ dzającej na plateau, gdzie rozbili obóz II (5600 m).

28 grudnia do ..dwójki"' dotarli ze sprzę­ tem Bryś i Królikowski, zaś 29 grudnia •—• Stępień. Klincewicz I Panejko poręCZOwali w tym dniu pierwszą barierę seraków, osią­ gając wysokość 6000 m. Aby uzupełnić zao­ patrzenie obozu II, 30 grudnia postanowiliś­ my zejść całym zespołem do bazy. Opuści­ łem „dwójkę" jako pierwszy, Bryś, Klince­ wicz i Panejko wyruszyli pół godziny póź­ niej. Pogoda była dobra, choć na niebie po­ jawiły się pierwsze chmury. Poniżej obozu I spotkałem idącego w górę Królikowskiego, Ciało znieśliśmy do bazy, gdzie czuwaliś­ a o godz. 12.30 byłem już w bazie. O godz. my całą noc, nie mogąc przyjść do siebie po 13.10 przybiegł tam zmęczony Panejko z wia­ przeżytym szoku. 31 grudnia pogrzebaliśmy domością, że powyżej „jedynki", w łatwym Jacka pod dużym głazem. Tego samego dnia terenie na wysokości ok. 5000 m potknął się zapadła decyzja o zaprzestaniu dalszej dzia­ i spadł ok. 800 m Jacek Klincewicz. Panejko łalności. W dniu 2 stycznia wraz z Trzecia­ i Bryś odnaleźli go nieprzytomnego i udzie­ kowskim wyruszyłem do Katmandu, zaś po­ lili mu pierwszej pomocy. Bryś został przy zostali uczestnicy zajęli się likwidacją obo­ nim, Panejko zaś pobiegł po lekarza. Drogą zów i bazy, którą opuścili 7 stycznia. 12 sty­ radiową zawiadomiliśmy o wypadku Króli­ cznia spotkaliśmy się w stolicy Nepalu — kowskiego, sami zaś wraz z lekarzem i sir- niestety, nie było już między nami Jacka.

http://pza.org.pl WOJCIECH SZYMAŃSKI Manaslu - wiosną 1987

Wyprawa została zorganizowana przez KW wiejszą już część ściany, znaną Pankiewiczowi 1 Toruń przy współpracy łódzkiego KW. Ce­ Wilczyńskiemu z r. 19SI4. lem było pierwsze przejście liczącej 3000 m Wspinając się wyłącznie nocą, dwójka o- wysokości ściany południowo-wschodniej. W siągnęia 19 maja wysokość 6200 m, a następ­ skład ekipy wchodzili: Krzysztof Pankiewicz, nego dnia 6700—6800 m. Niestety, teren mię­ Ludwik Wilczyński (dwójka ścianowa). Woj­ dzy 6200 a 7200 m okazał się b. stromy i nie ciech Szymański (kierownik), Milan Matis, dający możliwości asekuracji, a głęboki cu- Pavel Scevlik (obaj CSRS) i Eva Demant krowaty śnieg zwalniał tempo wspinaczki. (Berlin Zachodni, lekarka). Groźba przedłużenia czasu przejścia o kilka Wyprawa opuściła Katmandu 5 kwietnia dalszych dni, jak i pierwsze oznaki załama­ i 16 kwietnia założyła bazę nad wsią Sama, nia pogody zmusiły zespół do odwrotu, któ­ mniej więcej w miejscu jesiennej bazy Ku­ ry nastąpił 20 maja. Decyzja ta okazała się kuczki (4400 ra). W diniu 21 kwietnia opuścił szczęśliwa, gdyż ,v dniach 20—23 maja na­ wyprawę chory Sceylik. Zespół ścianowy wy­ stąpiło głębokie załamanie pogody, które konał do 14 maja trzy wyjścia aklimatyza­ niechybnie uwięziłoby dwójkę wysoko w cyjne na drodze normalnej, zakończone bi­ ścianie. wakiem na wysokości 7100 m. Działalność Próba przejścia ściany została doprowa­ utrudniały duże opady śniegu, trwające od dzona mniej więcej do połowy jej wyso­ końca kwietnia do połowy maja. 17 maja kości. Koncepcja przejścia opierała się na dwójka ścianowa przeszła wraz z W. Szy­ obserwacjach poczynionych przez Pankiewi­ mańskim na lodowiec Pungen, gdzie następ­ cza i Wilczyńskiego jesienią 1984 r., kiedy nego dnia Pankiewicz i Wilczyński z biwaku dostęp do jej podstawy był b. niebezpieczny. na wysokości 4800 m podjęli próbę przejścia Zimowe i wiosenne opady śniegu umożliwi­ ściany. W. Szymański pozostał na morenie, ły dogodniejsze wejście w ścianę, choć w z zadaniem obserwowania zespołu I odbie­ trakcie naszej wyprawy seraki coraz bar­ rania sygnałów świetlnych. dziej się uaktywniały. W konkluzji uważamy, że najpewniejszą porą jest tu okres zimy i

Południowo-wschodnia ściana składa się Ł 2 czę­ wczesnej wiosny, przy czym za zimą prze­ ści, rozdzielonych niewybitnym filarem. Prawa po­ łać ma charakter skalny, lewa w dolnej części mawia stabilniejsza pogoda. mikstowy, w górnej zaś śnieżno-lodowy. Plan za­ kładał pokonanie jej stylem alpejskim w 4—5 dni. Manaslu (816:1 m). A party led by Wojciech Nadzieję na to dawał śnieżno-lodowy teren na Szymański attempted the 30(10 m high SE face.. prawo od przełamania ściany, doprowadzający do The high point of 6700—6300 m was reached on martwego seraka w pobliżu ostrza (7100—7200 m). May 20, 19B7 by Krzysztof Pankiewicz and. Ludwik Trawers w lewo wyprowadza stąd na lewa, łat­ Wilczyński.

oel Ewart Ode

21 lutego 1987 r. zmarł w Anglii w sę­ najbliższych 14 lat najwyższy szczyt zdoby­ dziwym wieku Noel E. Odell, bodaj ostatni ty przez człowieka. W wyprawach brał u- z bohaterów pionierskich brytyjskich wy­ ciział także po. wojnie — w r. 1949 wszedł praw na Everest. Urodzony 25 grudnia 1890 jako pierwszy na Mount Vancouver (4786 m) r., z zawodu był geologiem, przez długie la­ w Góiraich Sw. Eliasza na Alasce. Jego wi- ta profesorem w Cambridge. Dużo wspinał talność była godna podziwu. Mając 95 lat się w górach Anglii i w Alpach, w 1. 1921 uprawiał jeszcze turystykę górską, do koń­ i 1923 był uczestnikiem wypraw na Spitsber­ ca życia pracował naukowo i udzielał się gen. W r. 1924 powołano go .w skład wy­ organizacyjnie. Na dzień przed śmiercią u¬ prawy na Everest, w której trakcie pięć ra­ czestniczył w mityngu alpinistycznym ku zy osiągnął wysokość 7500 m i dwa razy czci Dona Whillainsa! Odszedł do swoich — bez tlenu — 8200 m. To on odprawiał wielkich przyjaciół — Nortona, Tiłmana. Mallory:ego i Irvine'a w drogę na szczyt, Malloryego, Longstaf.fa — jako jeden z os­ on widział ich ostatni w luce pomiędzy tatnich członków tej legendowej już gene­ chmurami. W łatach 1930—33 wspinał się w racji, (jn.) Kanadzie i na Grenlandii, w 1938 ponownie szturmował Everest, ale światową pozycję zdobył dokonując w r. 1936 wraz z Harol­ 7 dem W. Tllmanem pierwszego wejścia na Kitka lat temu redaktor ,,Taternika' po­ Nanda Devi (7816 m) — wówczas i przez prosił H. Adamsa Cartera o postawienie Noelowd Odellowi — swemu partnerowi z http://pza.org.pl i5 znajomością spraw alpinistycznych na całym ś wmiecie). N.E. Odell: To zrozumiałe. Byłem szcze­ gólnie wzruszony otrzymaniem tytułu hono­ rowego członka amerykańskiej wyprawy, która przeszła wschodnią ścianę Everestu od strony lodowca Kangchung. H.A. Carter: Było i jest wiele spekulacji na temat waszej, wyprawy z 1924 roku i. te­ go, czy Mallory i Irvine mogli byli dotrzeć do wierzchołka Everestu. Jaka jest twoja opinia na ten temat? N.E. Odell: Nikt nie wie, co się wówczas wydarzyło. Są jednak dziwne okoliczności. Pewien człowiek napisał do mnie, żo ogar­ nięty nieznaną siłą doznał czegoś, co odczy­ tał jako telepatyczne przesłanie od Sandy Iiwinea. Oczywiście to nie żadna poszlaka, lecz zwykła bzdura. Wiesz jednak, że Wyn Harris i Lawrence Wagner w 3 lat później znaleźli wysoko pod First Step czekan. Nie jest to miejsce szczególnie strome, a więc czekan nie był upuszczony wyżej, lecz po­ zostawił go tu któryś ze wspinaczy. Uwa­ żam, że stało się to w trakcie zejścia. O ile 7. lewej Adams Carter, z prawej — OP H. K I E. w Alpach można się czasami pokusić o ata­ Ocieli, wówczas 83-letnl. Fot. Ann Carter kowanie szczytu bez czekana, o. tyle nic takiego nie mogło mieć miejsca na Evereś¬ cie. Prawdopodobnie jeden z nich — Mal­ Nanda Devi w 1936 roku —• kilku pytań w lory lub Irvin.e — przysiadł tu, może już po Imieniu naszego pisma. Rozmowa odbyła się ciemku, i czekan zostawił. Niżej jest taki w Cambridge w dniu !i grudnia 1983 roku. fragment, ,gdzie łatwo się pośliznąć, zwłasz­ H.A. Carter: Nie wyglądasz na swoje la­ cza w ciemności. Domysły te, oczywiście, ta, poruszasz się jak młodzik, ciągle jesacze nie rzucają światła na problem ich bytnoś­ chodzisz w góry. Kiedy wspinałeś się ostatni ci na wierzchołku. Wiele zależało od szczęś­ raz? cia i górskich kwalifikacji Irvine'a. Nie był on wspinaczem klasy Mallory'ego. Jednak N.E. Odell: Nie jestem całkiem pewien. przed wyprawą szkoliłem go w Take Dis­ Pamiętam, że w- r. 1956 po szwajcarskiej trict, a wcześniej już razem poikonywaliśmy wyprawie na Everest zostaliśmy zaproszeni lody i śniegi na Śpitsibergenie — twierdzę, z Johnem Huntem do Rosenlaui. Nasi gos­ że nie był takim nowicjuszem, jak się nie­ podarze wyglądali na: zdziwionych, kiedy się raz utrzymuje. okazało, że my, starsi panowie, mamy ocho­ tę na kilka dobrych skalnych dróg w Engel - Tłum.: Monika Nyczanka hórner. Lecz jestem pewien, że wspinałem się jeszcze o. wiele później. Tak jak upra­ wiałem wędrówki górskie, dlaczego zresztą miałbym ich zaniechać? Trzy lata temu za­ proszono mnie do Japonii. Byłem niepocie­ szony z powodu złej pogody, która nie po­ Z KATMANDU DO LHASSY zwoliła mi zobaczyć z japońskich gór tyle, Wiosną tego roku byłem kolejny raz na trek- ile bym chciał. kingu w Himalajach, tym razem w rejonie Eve¬ restu, na trasie od Jiri do Kala Pattar. Cała dro­ H.A. Carter: Czy alpinizm był dla ciebie ga zajęła nam 17 dni, w tym 1S dni marszu. Po powrocie do Katmandu postanowiliśmy zrobić tylko formą wypoczynku, czy leż głębiej wypad do Tybetu (wizy chińskie załatwiliśmy wpłynął na twoje życie? uprzednio w Warszawie). Ta część eskapady trwała 11 dni, w tym 3 diii dojazd i 4 dni po­ N.E. Odell: Moje losy były silnie związa­ wrót. Kolegów, którzy wybierają się lam przez ne z górami, choćby poprzez zawód. Już ja­ Kodaii chciałbym przestrzec, że podróż przez chińską miejscowość Khasa (inna nazwa Zhang- ko 12-letni chłopiec pojechałem z matką do mu) może być w pewnych okresach niemożliwa. Lake District — od tego momentu nigdy nie Chodzi o ok. 10-kilomeirowy odcinek pieszy od przestałem być miłośnikiem gór. W dzisiej­ granicy do Khasy, który w pewnej partii jest po deszczach (a nawet deszczu) całkowicie zablo­ szych czasach młodzi ludzie często zaczy­ kowany przez lawiny błota. Od spotykanych tu­ nają się wspinać i wkrótce rzucają góry dla. rystów uzyskałem informację, że niemożliwe jest nowych zainteresowań. Moja droga była cał­ obecnie odbywanie trekkingów w Rolwalingu. Były tam podobno jakieś wypadki śmiertelne i kiem inna. obecnie trasa jest zamknięta, a policja pilnie strzeże przejścia. Nasz trekking odbyliśmy jako H.A. Carter: Oczywiście, interesujesiz się członkowie rzutkiego Towarzystwa Przyjaźni Pol- współczesnymi sukcesami himalajskimi... sko-Ncpalskiej. (Odell wykazał się w rozmowie wspaniałą Henryk Rączka (Kielce)

16 http://pza.org.pl ANDRZEJ GARDAS

W wyprawie zorganizowanej przez Polski Klub Górski udział wzięli: Jacek Bilski, Le­ szek Cichy, Benon Czechowski, Andrzej Gardas (kierownik), Ryszard Kołakowski, Piotr Konopka, Paweł Kubalski, Piotr Mali­ nowski, Kazimierz Pucia, Anna Skowroń- ska-Gardas {lekarka), Ewa Szczęśniak, Zbi­ gniew Winiarski, Ewa i Marek Zarębscy. Fot. Eu;a Zarębska Naszym celem był rejon najwyższego szczy­ tu Ameryki, Aconcagua (6960 m), gdzie w tym roku panowało „lato stulecia", które Dwójka zakopiańska, Konopka i Winiar­ zapewniało znakomitą pogodę, równocześnie ski, pokonała w bardzo ładnym stylu w nie­ jednak było przyczyną wyjątkowo niebezpie­ spełna 2 dni drogę francuską (31 stycznia — cznych warunków na południowej ścianie. 1 lutego). Cztery osoby — Jacek Bilski, Be­ Po dużych opadach śniegu zimą, długotrwale non Czechowski, Andrzej Gardas i Paweł wysokie temperatury w ciągu dnia powodo­ Kubalski — dokonały w dniach 23 i 24 sty­ wały obrywanie się stabilnych zwykłe sera­ cznia wejścia drogą polską. W sumie szczyt ków 1 wytopienie lodu w dolnych partiach osiągnęło 13 uczestników, w tym 8 dwukrot­ ściany. nie. Benon Czechowski, Leszek Cichy, And­ Najciekawszym osiągnięciem wyprawy a rzej Gardas, Piotr Konopka i Paweł Kubal­ zarazem najlepszym w ogóle wyczynem roku ski weszli na szczyt i wrócili na Plaża de w tym rejonie było trzecie przejście drogi Mułas drogą normalną w ciągu 1 dnia, przy jugosłowiańskiej, dokonane przez Cichego i czym Leszek i Piotr osiągnęli czas 13 godzin Kołakowskiego w dniach od 25 do 31 stycz­ w tę i z powrotem. nia 1987. Skrajnie trudna droga jugosłowiań­ Jednodniowe wejścia na Aconcagua wzbu­ ska wiedzie południowym filarem południo­ dziły małą sensację wśród międzynarodowe­ wo-zachodni ego wierzchołka i jest najtrud­ go tłumu turystów i andynistów na Płaza niejszą z dróg wuodących na Aconcagua. de Mulas. Początkowo sądziłem, że jest to Stopienie lodu w dolnych partiach zmusiło pomysł nieco szalony, ale gdy sam spróbo­ naszą dwójkę do pokonania ok. 1000 m wy­ wałem : po 16 godzinach przy dość trud­ sokości nowymi wariantami. W linii drogi nych warunkach (silny wiatr) bez proble­ oryginalnej lodospady zamieniły się w wo­ mów wróciłem do bazy uważam, żc przy do­ dospady, uniemożliwiające wszelką działal­ brej kondycji i aklimatyzacji jest to najbar­ ność. Po 7 dniach wspinaczki i 6 biwakach dziej ekonomiczny sposób pokonania góry. Leszek • Rysiek wrócili do bazy na Plaża zwłaszcza że droga normalna nie nastręcza de Mulas (4200 m). Do osiągnięć kobiecego trudności technicznych. Na drodze tej spoty­ audynizmu należy zaliczyć pierwsze kobiece ka sdę. gromady ludzi, z których znaczna (i pierwsze polskie) przejście drogi argentyń­ część nie bardzo ma pojęcie o prawidłowej skiej przez Lodowiec Polaków, dokonane aklimatyzacji. Tak np. zespół niemiecko-ar- przez Annę Skowrońską-Gardas i Ewę gentyński postanowił wchodzić na szczyt po Szczęśniak w dniu 25 stycznia 1987 roku. 2 godziny dziennie — aż do skutku. Rezulta­ Droga ta, o nachyleniu 55—t5QJ, w tym sezo­ tem były ciężkie odmrożenia rak i nóg u nie miała głównie charakter śnieżny z od­ Niemca, Argentyńczyk zaś pozostał na szczy­ cinkami lodu. Schodząc z drogi polskiej cie na zawsze. Anna Skowrońska-Gardas miałem przyjemność obserwować, jak nasze spędziła w dół Amerykanina, który z obja­ panie bez związania się liną pomykają w wami ataksjl (początki obrzęku mózgu) pró­ górę, doganiając i częściowo wyprzedzając bował pełznąć na szczyt. Nierzadkie są też dobry zespół meksykański. W tym samym wypadki wśród doświadczonych alpinistów. czasie droga ta była celem dużej wyprawy I tak w dniu 27 stycznia na drodze francus­ andynistek z Ameryki Południowej, okazała kiej śmierć ponieśli Hiszpan Fełix de Pablo:- się jednak dla nich zbyt trudna*. oraz Francuz Dominique Radigue, guide de haute montagne i od r. 1984 członek redakcji ,,Verttcala';. "Czołowe alpinistki Ameryki Południowe]" zrze­ Po zakończeniu działalności w górach, du­ szyły sio w r. 1S3G w na razie nieoficjalna Co:i- żym powodzeniem cieszyły się pokazy zabra­ fraternidad Femenina Latinoamer:cana de Monta­ na, która w lipcu tego roku zorganizowała o-OSO- nego przez nas filmu z zimowego wejścia bowe wejście na Cerro Huayna Potosi (G130 m). Polaków na Everest, na które przychodziło Wyprawą na Aconcagua kierowała Argentynka po kilkaset osób. Szczególnie wzruszające by­ Carina Vaca Zeller. Klub zamierza podnieść andy- nizm żeński do poziomu ,,krajów alpinistycznie ły spotkania z miejscową Polonią — gościny rozwiniętych/'. (Red.) u pp. Gębarskich w Mendozie na pewno

17 http://pza.org.pl długo nic zapomnimy. Równie miło wspomi­ Skowrońska-Gardas and E'.va Szczęśniak are the namy pobyt u oo. Franciszkanów, jak i wy­ first women's team to nave climbed the Argen- tinian route via the Giacifir dc los Polae::s (on datną pomoc naszych kolegów klubowych, January 25, 1987). From January 25 to ,11 Leszek Hanki i Jurka Sosińskich w Buenos Aires. Cichy and Ryszard Kołakowski complcted the third Wyjazd należy uznać za bardzo udany: u- ascent of the superb but dangerous Yugosiav czcstnicy nie tylko zrealizowali główne pla­ route on the south face wili; sonie 1000 m of new ny sportowe lecz również dobrze zaprezen­ varianfcs (V-f, ice up to 00~>. Piotr Konopka and Zbigniew Winiarski climbed the south face by towali i propagowali za granicą nasz kraj i the French route in less than 2 days (January 31, nasze osiągnięcia w światowym himalaizmie. February 1). Some one-day a^oents via the north aide were completed, two of them in 13 hours A 14-member Polish expedition led by Andrzej Plaża dc Mulas — summit — Plaża de Mulas. Gardas climbed on the Aconcagua (G960 m). Anna

LESZEK CICHY

— Czy nie odstąpilibyście nam paru śrub tytanowych? —• Możemy porozmawiać, ale dopiero, jak zrobimy południową ścianę. — A jaką drogę chcecie robić? — Jugosłowiańską... •—• To może jednak sprzedajcie nam te Fot. .1. Nyka śruby teraz! Rzeczywiście, naszym głównym celem, któ­ ry wyznaczyliśmy sobie jeszcze w Warsza­ dniowego wejścia z Płaza de Mulas (4200 .m) wie, była południowa ściana, a konkretnie na szczyt i z powrotem. Mimo słabej jeszcze droga jugosłowiańska, przebyta w r. 1982 i aklimatyzacji (dziesiąty dzień pobytu w gó­ wyprowadzająca na południowy wierzchołek. rach), wejście zajęło mi 9 godzin, powrót 3, Droga trudna i niebezpieczna — dobra ju­ co z godzinnym pobytem na szczycie dało gosłowiańska czwórka wspinała się nią 13-godzinne przejście. Pod koniec wyprawy 3 1/2 dnia. taki „wyczyn" udał się kilku innym uczest­ Pod Aconcagua znaleźliśmy się dość nie­ nikom. spodziewanie. Kiedy w listopadzie 1986 r. Niestety, łatwość drogi jest przyczyną wie­ upadł projekt polsko-japońskiej wyprawy zi­ lu tragedii. .Już podczas naszego pierwszego mowej na Annapurnę, postanowiliśmy dołą­ wypadu do bivacco „Berlin" 1,5750 m) natknę­ czyć się do organizowanej przez PKG wy­ liśmy się na grupę zdeteriorowanych tury­ prawy w Andy. W końcu grudnia znaleźliś­ stów. Kompletnie wyczerpany Austriak osu­ my się w Buenos Aires, a po 10 dniach na nął się na. Pawła Kubalskiego z jękiem Płaza de Mulas. Przedziwnie to miejsce. Płas­ „umieram" i nie puścił go. dopóki nie uzy­ ka piaszczysta rówień pod zachodnimi skło­ skał zapewnienia, że sprowadzimy go do ba­ nami Aconcagua, ze strumykiem płynącym zy. Następnego dnia zespól biwakujący na przez środek. Ta część Andów jest sucha i Plaża de Condores poderwały rano drama­ pozbawiona roślinności. Ale za to jakie ko­ tyczne okrzyki „Help, help!", a potem pol­ lory skał! Od jasnych, prawie białych, po­ skie „Na pomoc!" Okazało się, że to Zby­ przez zielone, czerwone i brązowe, aż do szek Winiarski taszczył słaniającego się, zupełnie czarnych. W ciągu sezonu kłębi się ciężko odmrożonego Niemca, którego argen­ tu masa ludzi, gdyż Płaza de Mulas stanowi tyński partner pozostał martwy na szczycie. miejsce spotkania alpinistów z całego świa­ Wybrał się z nim w górę bez aklimatyzacji. ta — od ekstremalistów, aż po zwykłych tu­ Szóstego dnia Niemiec zawrócił, Argentyń­ rystów, których przyciąga wysoki lecz łatwy czyk zaś powlókł się sam na wierzchołek i od tej strony szczyt. W ciągu naszego poby­ tam zmarł. tu stało tu przeciętnie ok. 70 namiotów a obóz „Aconcagua Trek" funkcjonował przez Dla mnie i dla Ryśka Kołakowskiego ta całe 2 miesiące, zmieniały się tylko turnusy. pierwsza część wyprawy była tylko wstępem do celu zasadniczego: południowej ściany. Z Ekstremaliści realizują przedziwne pomy­ Płaza de Francia urwisko to robi wrażenie. sły. Już nie tylko lotnie, ale i spadochrony z Ogromne, prawie trzykilometrowe, obwieszo­ wierzchołka na południową stronę. W tym ne lodowczykami, pełne grzmotu walących roku pewien Francuz zjechał w 2 1/2 go­ się seraków, których pył i podmuchy docie­ dziny na specjalnym rowerze górskim z wy­ rały aż do naszego- namiotu. Po gwarnym sokości 6000 m do samej bazy. Do tych po­ Plaża de Mulas, tu panuje pustka, i cisza. mysłów dołączyłem się i ja, dokonując jedno- Dwa lub trzy namioty, kilka lub kilkanaście

18 http://pza.org.pl Południowa ściana Aconcagua (6960 m) — z lewej filar jugosłowiański, z prawej •— droga francuska. Oznaczono biwaki zespołów polskich. .Fot. Ewa Zarębska

przejść ściany w ciągu sezonu. Aconcagua to Dzień szósty. Półtor.a wyciągu w pionowym a nawet przewieszonym lodospadzie (VI, Al). Jedy­ •nie Alpy. gdzie w każdej chwili można we­ ne na całej drodze ślady po Jugosłowianach. Po zwać helikopter. Tu służby ratowniczej po południu silny wiatr zwiewa pyłówki i uniemożli­ prostu nie ma. Naprawdę, jest to ściana de­ wia nam osiągnięcie wierzerfołka. Nocujemy 2(lil m poniżej grani. cyzji. Dzień siódmy. Podszczytowe skałki, spadający Czy możliwe jest przekazanie naszych kamień trafia tym razem Ryśka. Narastające zmę­ przeżyć z jej przejścia w paru zdaniach? Na czenie i rozpierająca nas radość. Potem jeszcze pewno nie, przynajmniej nie dla mnie. Dla­ długa, 1,5-kilometrowa grań do wierzchołka głó­ wnego (G9G0 m) i do drogi zejściowej. Pod wie­ tego ograniczę się do garści faktów. czór docieramy do bivaeco ,,Berlin-',

Dzień pierwszy. Cztery wyciągi V, v-[ w sza­ lenie kruchym terenie. Lodospad, którym szli Ju­ Następnego dnia było dwugodzinne zejście gosłowianie, jest stopiony, eo zmusza nas do po­ do bazy, gdzie czekali na nas Andrzej Gar­ prowadzenia własnego wariantu ok. 100 m na pra­ das i — jako lekarka — Anka Skowrońska. wo od ich drogi. Zostaję ugodzony kamieniem w lewe ramie. Na szczęście nie byliśmy odmrożeni. Bark Ryśka wymagał tylko okładów, zaś na moim Drugi, dzień. Łatwiejsze wspinanie ciągami de­ ramieniu widniał potężny niebiesko-zielony presji i mokrych kominów, wciąż na prawo od właściwej drogi. Biwak w miejscu, skąd nie wi­ siniak. Jak na kruszyznę, którą pokonaliśmy dać możliwości przebicia się dalej w górę. My­ i stale lecące gdzieś z góry kamienie, wy­ ślimy o wycofaniu się. szliśmy z naszej przygody stosunkowo cało. Dzień trzeci. Finezyjny trawers w lewo otwiera dalszą drogę, ale w miejscu kolejnego jugosło­ wiańskiego „sopla:' szumi następny wodospad. W bazie czekali na nas też wspinacze ar­ Znowu musimy trawersować w prawo do piono­ gentyńscy, którym obiecaliśmy odstąpić śru­ wych zlcpieńeowych kominów, najbardziej kru­ by tytanowTe. Transakcja została zawarta. chych, jakie w moim wspinaniu widziałem. Pod wieczór wreszcie łączymy się z właściwą drogą. Stąd nic ma już jednak odwrotu.

Dzień czwarty. Najpierw 400-metrowe Snieżno- -lodowe pole, strome lecz. trochę nudne, potem Rodziny naszych zmarłych Kolegów potrzebują ?< bardzo trudne wyciągi skalne. Niewygodny bi­ wak. pomocy. Oio numer konta, na które można prze­

Dzień piąty, Kolejne dwa bardzo trudne wycią­ kazywać dołki: NBP IV O.M. 1049-5799-132 (z do­ gi, w skale a następnie stromy lodospad. Łatwiej­ piskiem; na Fundusz Berbeki). szymi polami podchodzimy pod zasadnicze spięt- t rżenie na wysokości 6500 m. http://pza.org.pl 19 WALDEMAR ŻMURKO

Wyprawa KW w Bydgoszczy wyjechała 19 maja 1986 r. na zaproszenie Club Andino Bollviano w składzie: Lech Bądzyński, Ma­ rek Koszelak, Maciej Marczak, Adam Pie- rzyński, Krzysztof Wesołek i Waldemar Żmurko (kierownik). Trasa dwumiesięczne­ go wyjazdu wiodła przez Kubę i Peru, tak Uczestnicy wyprawy: M. Marczak, W. Żmurko. L. więc pobyt w Boliwii był stosunkowo krót­ Bądzyński i A. Pierzyński --z tylu M. Kaszelak ki: od 1 czerwca do 5 lipca 1986. Wspinaliś­ i K. Wesołek. my się w 3 rejonach Cordillera Real: An- cohuma, Huayna Potosi i Illimani, co zajęło REJON ANCOHUMY nam łącznie 22 dni. Pozostały czas poświę­ T ciliśmy na spraw y organizacyjne i odpoczy­ Nie nazwany szczyt ok. 5200 m, ścianą połud­ nek w La Paz, które było naszą bazą wypa­ niową — Bądzyński i 2murko, !) vi 1986. dową. Polscy misjonarze-werbiści, skupieni :\ie nazwany szczyt ok. 5fi!50 m, ścianą północ­ wokół misji w La Paz, udzielili nam za­ na — Koszelak, Marczak, Pierzyriski i Wesołek, 10 VI: Bądzyński 17 vi. równo serdecznej gościny, jak i wydatnej Aukana (6205 m), prawdopodobnie nową drogą pomocy. Wyrazem naszej wdzięczności było ścianą zachodnią — trudności lodowe 45—50": włączenie księży Kazimierza Mroza i Euge­ Bądzyński, Marczak, Pierzyński i Żmurko, 12 VI. niusza Jaworskiego do składu wyprawy przy Ancohuma (6427 m), granią zachodnią Mar­ wejściach na Huayna Potosi i Illimani. czak, 12 VI; Bądzyński i Żmurko 13 Vi. Najwięcej czasu spędziliśmy w najciekaw­ Hancnpiti (I>0ii5 m), nową drogą środkiem pół­ nocno-zachodniej ściany — lód 55—60", trudności szym pod względem wspinaczkowym rejo­ skalne V-r Al: Koszelak i Wesołek, 13 VI. Zdję­ nie Ancohumy, dotąd raczej nie odwiedza­ cie ściany na s. 43. nym przez wyprawy polskie. Pełny wykaz Illampu (G372 m) — nowa droga lewą częścią przejść przedstawia się następująco: południowej ściany — lód 45—60^: Marczak i Żmurko, 16 i 17 VI.

HUAYNA POTOSI, ILLIMANI

Huayna Potosi (6094 m), drogą francuską na za­ chodniej ścianie: Koszelak, Żmurko i Wfisołek, 2G VI. Drogą normalną przez ścianę wschodnią: Bądzyński, Marczak, Pierzyński, ks. Jaworski oraz małżeństwo Edith i Kurt Junghans z Mona­ chium, 27 VI. Illimani Sur (6402 m). drogą normalną ścianą zachodnią: Bądzyński, Koszelak, Pierzyński i ks. Mróz oraz Niemcy K. i E. Junghans, 1—2 VII 11186.

Ogółem uczestnicy weszli stylem alpejskim na 6 szczytów 6-tysięcznych i na dwa 5-ty- sięczne — na 3 szczyty poprowadzono nowe drogi. Pod względem sportowym najciekaw­ szym wejściem .był środek ściany Hancopiti. Za pośrednictwem „Taternika" chcielibyśmy serdecznie podziękować polskim księżom w La Paz oraz rodzinom pp. Albrizzio i Sa- germann w Peru za miłe towarzystwo, goś­ cinę i udzieloną wyprawie pomoc.

Od Redakcji. Przypomnijmy, że w naszych oficjalnych atlasach i wydawnictwach geo­ graficznych, w tym lakże podręcznikach szkolnych, Ancohuma d,o niedawna miała wysokość 7014 m i cieszyła się sławą naj- loyższego szczytu Ameryki. Wielokrotne in- tenoencje ..Taternika" w tej sprawie u toy- dawców nie odnosiły skutku.

A 6-member Polish team ied by Waldemar Żmurko accompli.sńcd 11 alpi.ne-style scents, among them 3 possib.ly new routes: Aukana Illampu - nowa droga lewą częścią południowej (6205 m) via the west face on June 12, 1986, Ściany. Hancopiti (0055 m) via tbc central part Ol' the nortłiwest face on June 13 and Illampu (6372 m) Wszystkie zdjęcia: Adam Pierzyński via the left side of the south face on June 16—17. 20 http://pza.org.pl RYSZARD KNAPCZYK Polscy alpiniści w Pamirze

W okresie od 13 lipca do 13 sierpnia 1986 lei 7-tysiecznik pamirski, na Pik Kommunizma r. uczestniczyliśmy w XIII Międzynarodo­ weszła w r. 1334). Zdzisław Sedlak osiągnął wyso­ kość GB00 m (lii lipca — 2 sierpnia). wym Obozie Alpinistycznym w Pamirze. Polską ekipę tworzyło 9 osób zatwierdzonych Podczas schodzenia z Piku Kommunizma, przez KS PŻA oraz 5 osób z PAKA: Barbara w łatwym terenie na wysokości 5100 m do­ Bajsarowicz, Włodzimierz Derda, Józef Goź­ szło do wypadku: pośliznął się Ryszard dzik, Amalia Kapłoniak, Ryszard Knapczyk Knapczyk i spadł z grani, doznając kontu­ (kierownik), Bogdan Kowalczyk, Jan Muskał, zji kolana i ogólnych obrażeń. Pierwszej po­ Paweł Lipka, Krystyna Niederle-Goraj, Ka­ zimierz Pucia, Zdzisław Sedlak, Leszek Si­ mocy udzieliły mu koleżanki Bajsarowicz, kora, Anna Skowrońska-Gardas i Jacek Ta- Skowrońska-Gardas i Niederle-Goraj. fel. Głównym zadaniem naszej grupy było Biorąc pod uwagę założenia wyjazdu, u¬ zdobycie doświadczenia wysokościowego. dział naszej ekipy w obozie „Pamir 80" na­ Pod Pikiem Lenina znaleźliśmy się 16 lipca, leży ocenić dodatnio: 12 osób weszło na je­ by następne dwa dni poświęcić aklimatyzacji den, a 6 na dwa siedmiotysięczniki. Myślę na Piku Pietrowskiego (4700 m) z biwakiem że w przyszłości warto by przedłużyć poby­ na wysokości 4300 m. 19 lipca helikopter ty w Pamirze o 5 dni (postulował to już przerzucił nas do bazy na Lodowcu Moskwi- Jan Wolf w T. 2/85). Możliwe byłoby wów­ na (4200 m). Po wypadach aklimatyzacyj­ czas wejście na 3 siedmiotysięczniki, a akcja nych na Piku Kommuiiizma, Piku Kor żenię w- górska mogłaby być prowadzona bardziej ra­ skoj i Piku Czetyrioch dokonaliśmy wejść na cjonalnie. Zmiana taka jest możliwa, wystar­ szczyty siedmiotysięczne. czy opłacić dodatkowe dni, np. kosztem 1—2 miejsc, i tak notorycznie nie wykorzystywa­ Pik Korżeniewskoj (7105 m), drogą Cetlina: 25 nych. lipca — niplta i Goździk (22—2G lipca); 27 lipca Sikora (2G—27 lipca); 2B lipca — Kapłoniak i Kna­ Od Redakcji. Pamirskie lato 1986 było po­ pczyk (26-23 lipca) oraz Bajsarowicz i Skowroń­ ska-Gardas (25—30 lipca); 23 lipca • - Derda, Mus- godne i obozy radzieckie przyniosły raczej kat i Pucia (27—29 lipca); 7 sierpnia — Talel bogate wyniki. W górach gościły ekipy z 18 (0—7 sierpnia). Krystyna Niederle-Goraj osiągnę­ krajów, najliczebniejsze ze Szwajcarii, USA, ła 30 lipca wysokość 6300 m. Hiszpanii i Bułgarii. Sensację wzbudzili Pik Kommunizma (7iS3 m), drogą Borodkina (z Francuzi Christophe Meveret (23) i Emma- T,ndowea Waltera): 31 lipca — Kowalczyk i Taie) nuel Combeaux (27), którzy z Piku Lenina (2tt lipca — 1 sierpnia); 2 sierpnia — Knapczyk (31 lipca — 3 sierpnia); 4 sierpnia — Derda, Muskat wrócili na spadochronach typu parapente. i Pucia (2—5 sierpnia). W dniu 1 sierpnia na Pik Jedno z najciekawszych wejść zrealizowali Duszanbe (G950 m) doszli Goździk i Sikora; Paweł Bułgarzy, którzy w piątkę pokonali drogę Lipka osiągnął wysokość 6750 m (31 lipca — 2 sierpnia). Mysłowskiego na liczącej 2500 m wwsokości południowej ścianie Piku Kommunizma Pik Lenina (7134 m), wschodnią granią: 2 sierp­ nia — Amalia Kapłoniak (był to jej trzeci z ko­ (7483 m, 27 lipca — 2 sierpnia).

KRYSTIAN IGNAS

O Atlasie mówiło się w naszym klubie od trzech lat, najpierw z myślą o nartach, pó­ źniej zaś — o wyjeździe na wspinaczki zi­ mowe. Informacje o działalności wspinacz­ kowej w tych górach m.eliśmy skąpe, jeśli nie liczyć „Taterników" 2/1968, 3/1969, 4/1971, 2/1972 i 2/1973, w których znaleźliśmy opisy polskich wypraw z lat 1967—1972. W póź­ niejszym okresie uwaga alpinistów polskich skoncentrowała się na górach Azji Central­ Przygotowanie wyprawy zajęło nam za­ nej i Wysoki Atlas „wyszedł z mody". Od­ ledwie 2 miesiące. Problemy zaproszeń, pasz­ świeżenie polskiej obecności w tych ciągle portów, wiz zostały pokonane gładko, znacz­ jeszcze interesujących dla wspinaczy górach nie przykrzejsze okazały się natomiast kło­ 'by!o jednym z naszych celów. poty finansowe. Bilet lotniczy zamiast pla- http://pza.org.pl 21 Północna obrywy płaskowyżu Tazarhart — ściana północno-wschodnia. KL — Kuluar Lodowy. Fot. Stanisław Zuch

nowanych w październiku 80 000 zi, w mar­ 4. Środkiem filara ograniczającego Żleb Zejścio­ cu, kosztował już 120 000. a koszt 140 kgnad- wy od prawej: Karoń i Makaran, 17 UJ, trud­ ności IV, 7 sodzin. bagażu (170 000 zł) o mało- nas ostatecznie nie 5. Lewą stroną filara ograniczającego Żleb dobił. W dwa dni od wyjazdu z Rzeszowa Zejściowy od prawej: Karoń i Makaran, ,10 III, grupa KW w składzie Krystian Ignas. Ma­ trudności V+, 4 godziny. ciej Karoń, Andrzej Makaran i Stanisław Zych zna-azła się w Casablance. Nasz wy­ Tak więc północne ściany Tazarhart zo­ bór padł na słabo dotąd wyekspłorowane stały pokryte rzadką siecią dróg, które prze­ północne obrywy płaskowyżu Tazarharl. W byliśmy jako pierwsi Polacy, a na dwóch Club Ałpin Francais w Marakeszu, podobnie być może i pierwsi w ogóle (śładów wcze­ jak i później w Imlil, dowiedzieliśmy się, śniejszych wspinaczek nie zauważono). Jak że znana jest tam tylko jedna droga zimo­ to było dawniej w zwyczaju, i my weszliś­ wa: lodowy kuluar wiodący od północy. my również na Toubkal — w dwudnio­ Nasz namiot stanął w odległości 0,5 km wym wypadzie z naszej bazy i z noclegiem od schronu „Lepiney", w miejscu zburzone­ w schronisku Neltnera. Stwierdziliśmy tu go przez lawiny schronu z r. 1984. Wspi­ naocznie, że obecnie Atlas Wysoki to zimą naczki zaczęliśmy 17 marca. Ignas i Zych rejon głównie narciarski. Dowodziła tego du­ udali się w kierunku Kułuaru kodowego, ża grupa Szwajcarów, zjeżdżających ze zaś Makaran i Karoń wybrali filar ograni­ wszystkich możliwych przełęczy i szczytów. czający z prawej strony Zleb Zejściowy. W Naszą bazę opuściliśmy 1 kwietnia, żegnani Kuluarze Lodowym nasze zdziwienie byio przez sympatycznego gospodarza schroniska wielkie: zamiast kaskad lodowych zastaliś­ Lepiney. Żałowaliśmy, że przez złe rozpla­ my kopny śnieg, poprzegradzany niełatwy­ nowanie zaopatrzenia nie mogliśmy zostać mi progami skalnymi. Brak odpowiednie­ tam dłużej, gdyż w ponad 5-kiłometrowej go sprzętu, a po południu opad śniegu zmu­ ścianie Tazarhart zostało jeszcze mnóstwo siły nas do odwrotu. Lepiej powiodło się do zrobienia. Może następnym razem? drugiej dwójce: dotarła ona do przełamania filara, tworzącego do tego miejsca rodzaj kazalnicy i nie dochodząc już stąd do sa­ mego płaskowyżu zeszła w dół żlebem w Nad ziemią i pod ziemią prawej części filara. Nastąpiło teraz załama­ nie pogody, które trwało do 22 marca. Od Wspinaczki jaskiniowe i powierzchniowe 22 rozpoczęliśmy działalność na nowo, do­ były w programie wyprawy Speleoklubu konując jeszcze 5 wejść północną ścianą Dąbrowa Górnicza, działającej jesienią 1986 płaskowyżu. Z wszystkich przebytych przez r. we Francji i w Maroku. W drodze do nas dróg na wyróżnienie zasługują nastę­ Afryki, zespół w składzie Krzysztof Koza pujące: (kierownik wyprawy), Mirosław Libera, Da­ riusz Piętak i Andrzej Porębski dokonał II polskiego trawersowania Jaskini Pierre Saint 1. Filarom ograniczającym z lewej strony Lodo­ wy Kuluar: Karoń i Makaran, 22—24 III 1037, Martin na odcinku Gouffre Tete Sauvage trudności Vf, AO, lii godzin. (D9) — Salle dc la Verna. Przejście zajęło 2. Prawą stroną £ilara ograniczającego Lodowy nam 16 godzin, a w uzyskaniu zezwolenia Kuluar z prawej strony: Ignas i Zych, 24—2") III, pomogli nam Jean Michel Rainaud z ASRR trudności IV, 11 godzin. oraz Ruben Gomez z ARSIP. Warto przypo­ 3. Grzędą ograniczającą z lewej strony żleb Zejściowy: ignas i Zych, 30 III, trudności III, i) mnieć, iż od r. 1982 głębokość Pierre Saint godzin. Martin, będącej systemem podziemnej rzeki 22 http://pza.org.pl Saint Viineent, wynosi 1342 m (względem o¬ Skrajem prawej części ściany — Koza i Libera, tworu M31, 2058 m n.pim.). Łączna długość i XI 1936. Trudności V, 2 i/2 godziny. jej korytarzy liczy obecnie 51 km. Na terenie Tunezji poszukiwaliśmy jaskiń W dalszym ciągu wyprawy działaliśmy w w masywie Djebel Rizas, niestety z nega­ Atlasie Wysokim, gdzie poprowadziliśmy 5 tywnymi wynikami. Wracając do kraju by­ przypuszczalnie nowych dróg na 300-metro- liśmy gośćmi Gruppo Spełeologico Palermo wej ścianie szczytu Djebel Ażurki (3673 m), CAI na .Sycylii. Pokonaliśmy tam kilkanaście położonego między Ait Mehammed a Zaouia standardowych dróg w masywie^ Monte Ahansal: Pellegrino, zbudowanym z przyczepnych Filarem w lewej części ściam- — Koza i Libera. skał wapienno-dolomitowych. Drogi mają 3 XT 1936. Trudności V, 4 godziny. po 2—3 wyciągi i prezentują pełną gamę Filarem w środkowej części ścianv — Piętak, trudności — słowem raj dla skałołazów. Do 3 XI 1986. V—. Płytami w środkowej części ściany — Porębski kraju wróciliśmy w połowie grudnia. i W. Wowro, 3 XI 1935. Trudności V, i godziny. Prawym filarem — Porębski i Wowro, 4 XI 1986. Trudności IV, 3 godziny. Dariusz Piętak

Ze śmiercią w plecaku

Po swej efektownej letniej trylogii — pół­ ścianą. Tu znowu poszło mu gładko i o godz. nocnych ścianach Eigeru, Matterhornu i 20.23, po 5 godzinach, znalazł się na szczycie. Grandes Jorasses w ciągu 23 1/2 godziny — Cała trylogia — une performance sportive Christophe Profit postanowił wyczyn ten. extraordinaire — zajęła mu 42 godziny, nie­ powtórzyć w warunkach zimy, czego próbo­ spełna 2 doby. Filar Croza kosztował go 2,5 wał już w roku zeszłym. „Wiedziałem •— mó­ kg ubytku na wadze, 4,5 kg stracił, na Eige- wi — że nie da się tego załatwić w ciągu rze, 1,2 kg na Matterhornie — w sumie 8.2 jednej doby, chciałem jednak zrobić całe kg ze skromnej przecież masy ciała. Czy od­ przejście w jednym ciągu, bez snu czy odpo­ czuwał brak snu? Nie, o wiele dokuczliwsze czynku." Na ten sam pomysł wpadł sportowy było zimno, a także bóle mięśni. Caiej im­ konkurent Profita, Erie Esooffier, i oto dwaj prezie towarzyszyła wrzawa mediów: dzien­ niezwykli maratończycy stanęli w dołkach nikarze, film, transmisje na żywo, konfe­ startowych. rencje prasowe na szczytach. Reporterzy nie odstępowali go nawet w ścianach, krążąc CHRISTOPHE PROFIT helikopterami.

W dniu 12 marca 1987 r. o godzinie 2.45 ERIC ESCOFFIER Profit wszedł w filar Croza, z którym upo­ rał się w ciągu zaledwie 6 godzin. „Wejście Przejście Escofficra nie miało takiej opra­ bez jakichkolwiek problemów'7, za to na wy, jest on bowiem z natury skromniejszy. szczycie ekipy dziennikarzy i „le ballet in- Nie dlatego jednak poniósł porażkę. Zaczął fernal des helicopteres". Pomny krytyki po swoją łańcuchówkę nocą 11 marca od Eige­ swej letniej łańcuchówce, z Grandes Jorasses ru — dość pechowo, nie mógł bowiem zna­ —• godzina 9.15 —• zleciał na ultralekkiej leźć wejścia w ścianę i stracił kilka godzin, lotni (prototyp 2,4 kg wagi) do Courmayeur. wobec czego odłożył start o jeden dzień. gdzie czekała nań ekipa telewizyjna, a także Północna ściana Eigeru zajęła mu tyle samo opieka medyczna. Mikrobusem wrócił do czasu, co Profitowi: nieco więcej niż 17 go­ Chamonix, skąd — po spotkaniu z prasą — dzin. Podobnie jak konkurent, i on nie sko­ helikopter przerzucił go pod Eiger. W ścia­ rzystał ze spadochronu, lecz wrócił na Kleine nę wszedł o godz. 16, czyli już na schyłku Scheidegg helikopterem, by do Zermatt po­ dnia, by wspinać się nocą. Warunki były gnać własnym Peugeotem 309. W nocy spadł niekorzystne, dużo śniegu i mróz ok. 30°. śnieg i północna ściana wyglądała niemiło, Samotny wspinacz przeżył kilka kryzysów. O mimo to Erie zaatakował ją o godzinie 10. świcie pokonał Trawers Bogów i po 17 1/2 Wspinaczka była uciążliwa i ruch w górę godzinach wspinaczki osiągnął szczyt, znów powolny. Noc zaskoczyła go 300—400 m po­ pełen dziennikarzy, filmowców i pomocników. niżej szczytu. Jean Afanassieff wezwał he­ Drogę w dół miał odbyć z pomocą spadołotu likopter, jednak wspinacz oświadczył, że ra­ (parapente), warunki startowe nie były jed­ no ruszy dalej. Ponieważ noc była mroźna nak dobre, a sam Profit zmęczony. Chcąc nie (—30 do —35°), opuszczono mu na lince chcąc skorzystał więc z helikoptera. Po po­ kurtkę puchową i inne ciepłe rzeczy. Sięga­ siłku, kąpieli i badaniach lekarskich (wraga, jąc po worek, Escoffier stracił jeden z cze- krew, serce) na Kleine Scheidegg •— przelot kaników i to był ostateczny (choć może tyl­ do Zermatt. O godz. 14.15 opuścił schronisko ko honorowy) sygnał do poddania się. „Nie Hórnli i o 15.15 zaczął wspinaczkę północną pozostało mu nic innego, jak pozwTol.ić zdjąć

http://pza.org.pl 2s się ze ściany — pisały gazety — i zawrzeć mowanych firm i czasopism płynie żywa go­ znajomość z synkiem, Kevinem, który uro­ tówka, a jako przewodnicy górscy ustawiają dził się parę dni wcześniej w Lyonie, a któ­ się na całe życie. Fakt, że podrywają do na­ rego jeszcze nic widział." śladownictwa ludzi słabszych od siebie, Jak uzasadniasz swoją przegraną? — py­ zwłaszcza młodzież, zdaje się ich nie mart­ tano. „Profit miał 80% szansy, ja miałem wić. tylko 50. On był co najmniej po dwa razy Pojedynkiem gwiazd emocjonowała się na każdej z dróg, ja Eigeru nie znałem w cała Francja za pośrednictwem telewizji i ogóle, a i w przygotowania włożyłem zna­ radia. Z przejścia Escoffiera Jean Afa- cznie mniej wysiłku, zdając się — jak to nassleff nakręcił film, zadowolony z epilo­ jest w moim charakterze — na improwiza­ gu, który wniósł do scenariusza dramaturgię cję. Ale słuszność jest po stronie Christopha, przegranej. Wspaniale ilustrowane reportaże Mamy do czynienia z ryzykiem zbyt wiel­ ukazały się zarówno w wielkich magazy­ kim, by wolno było pozwolić sobie na luk­ nach ogólnych, jak i górskich. Jedno, co nas sus improwizowania." w nich uderzyło, to całkowite przeoczenie — czy raczej przemilczenie — znamiennego TOMO ĆESEN prologu do tej efektownej trylogii. Otóż rok W"cześniej wszystkie te ściany przeszedł zimą Obaj wspinacze stosowali w pewnych samotnie Jugosłowianin, Tomo Cesen, z na­ miejscach asekurację linową, na Eiger ze w stępującym harmonog:amem: 6—7 marca najbardziej niebezpiecznych momentach nie (głównie nocą) Eiger w 12 godzin, 9 marca była ona jednak możliwa. Tam też Profit Grandes Jorasses — Całun — w 4 godziny, osiągnął — jak oświadczył — „swoje grani­ 11—12 marca Matterhorn w 10 godzin. Nie ce", a nawet był bliski paniki. Finansowały było przy tym telewizji ani helikopterów, oba przedsięwzięcia firmy produkujące nie miał naw"et lotni, a opiekę radiową za­ sprzęt, nie był to więc pojedynek bezintere­ pewniał mu siedzący pod ścianami przyja­ sowny. Trzeba tu z naciskiem powiedzieć, iż ciel. Tomo nie budourał swojej życiowej ka­ wyczynów tych podejmują się wytrawni za­ riery, a na dodatek nie spodziewał się od wodowcy, pewni swoich nerwów i swego nikogo złamanego grosza. I to on chyba jest rzemiosła, mimo to stawką jest życie, bo cichym bohaterem tej niezwykłej gonitwy — nikt nie może wykluczyć przypadku, a i ze śmiercią w plecaku. margines bezpieczeństwa zbliża się do zera. Ale też mają dużo do wygrania. Od rekla- Józef Nyka

KRZYSZTOF ŁOZIŃSKI

Miniony sezon zimowy był pod względem przejścia drogi Hobrzańskiego i SułowskicgO' aury kapryśny i dość nietypowy. Niezwykle (Ryszewski i Koszelak) oraz kombinacji dro­ mroźny styczeń, pogodny i w miarę ciepły gi Starka i filara Mięguszowieckiego Szczytu luty, wreszcie przedwcześnie wuosenny ma­ (Waloszczyk i Liszewski). Kilka nowych dróg rzec, obfitujący w opady śniegu, przeplata­ poprowadzono w Tatrach Zachodnich .(Wolf, jące się z głębokimi odwilżami i wiatrami Kopyś, Fluder i inni). Chciałbym tu też halnymi. Korzystne warunki panowały prak­ zwrócić uwagę na osiągnięcia Kazimierza tycznie tylko w lutym i w pierwszych Woźniaka, którego znamy jako producenta dniach marca. Późna jesień i wczesna wio­ sprzętu, a przecież jest on także świetnym sna w taternictwie od kilku lat przestały taternikiem. istnieć jako sezony, głównie za sprawą ko­ misji sportowych klubów, dla których przej­ ścia dokonywane w tym czasie nie liczą się CZTERDZIESTOLATKI jako zimow-e. Abyśmy jednak nie wpadli w samouwiel­ Biorąc pod uwagę krótki okres dobrych bienie, sięgnijmy do małej statystyki. Do po­ warunków i niewielką liczbę wspinających sezonowego wykazu wybrałem 22 najlepsze się, sezon należałoby uznać za zaskakująco drogi polskich zespołów i 3 zespołów zagra­ owocny. Dokonam} kilku przejść na bardzo nicznych. Jeszcze 10 lat temu przejść na po­ wysokim poziomie, wśród których na szcze­ dobnym poziomie byłoby czterokrotnie wię­ gólne wyróżnienie zasługują: nowa droga na cej. Spośród tych 22 przejść aż 17 (77%) do­ ścianie Kotła Kazalnicy (Kurtyka i Marcisz), konane zostało przez ludzi z tej samej od drugie w ogóle przejście drogi Momatiuka, szeregu lat grupy „wyczynowych wetera­ Michnowskiego i Muskata na Kazalnicy (Ra- nów". Nazwiska co najmniej 12 osób można ganow"icz i Kubiak), samotne przejścia drogi znaleźć w każdym niemal posezonowym wy­ Czoka (Szmeja), kantu Wielkiego Zacięcia kazie od lat 15, a może i więcej. Średnia (Kiedrowski) oraz wschodniej ściany Czar­ wieku tej dwunastki przekracza 40 lat, a nych Ścian (Wolf), wreszcie piękne stylowo średnia stażu górskiego — 30 sezonów. Pa- 24 http://pza.org.pl trząc z tej perspektywy naicz.(sivoy Andrzeja gazie stają bezradni wobec dystansu, jaki Marcisza uznać za juniora, zaś Marka Ra- dzieli ich od tamtejszej średniej klasy, wo­ ganowicza i Andrzeja Puszą — za młodzi­ bec dróg, na których nie ma spitów ani rin­ ków. Nie mówmy więc, że polskie taterni­ gów, a szczyt oddalony jest nie o 3 lecz o ctwo jest dobre, lecz że jest stare, ale jare. 30 wyciągów.

Po raz pierwszy od szeregu lat w wykazie Być może coś nadal źle funkcjonuje w na­ nie zmieściło się ani jedno przejście szym systemie szkolenia adeptów. Pytałem kobiece. Na dobrą sprawę nie było z czego moich rówieśników, należących do aktualnej wybierać. Czyżby osobliwy przypadek? tatrzańskiej czołówki, jaką drogą wkraczali Przejrzałem trzy poprzednie zestawienia po­ w góry. Wielu z nich nie kończyło żadnych sezonowe (zimowe i letnie). Wybaczcie mi, kursów — w arkana liny wprowadzali ich panie, niedyskrecję co do wieku, ale w wy­ starsi koledzy, którzy pomagali, radzili, kazach tych więcej niż jeden raz pojawiły świecili przykładem. Może należałoby przy­ się 4 nazwiska: mojej rówieśniczki Danuty wrócić tę atmosferę, zacząć więcej myśleć Wach (39) oraz „juniorek" — Moniki Nie- i mówić o Tatrach, pobudzić do nowych ini­ dbalskiej, Bernadetty Stano i Ireny Dębow- cjatyw Komisję Tatrzańską PZA, baczniejszą T skiej (średnio po 30 lat). Nie jest zresztą ta­ uw agę zwracać na praktyczne szkolenie na­ jemnicą, że poza wymienioną czwórką oraz rybku, zwłaszcza w ramach tzw. szkolenia nieobecną ostatnio w Tatrach Iwoną Gron- koleżeńskiego, które wyraźnie zamieniło się klewicz-Marciszową (też „juniorką") żadna z — no, są chlubne wyjątki — w szkolenie naszych pań na poważniejsze drogi zimowe komercyjne... Jeżeli nie zajmiemy się tymi w Tatrach nie chodzi. Sytuacja jest więc problemami serio, nie zlikwidujemy nadmia­ niewesoła: o ile męska czołówka ma nielicz­ ru barier i nie wprowadzimy ułatwień, to za nych następców, o tyle damska nie ma ich kilka lat — po himalaizmie zimowym i czys­ w ogóle! to kobiecym — będziemy musieli zapropono­ wać światu nową konkurencję: old boys SUKCESY SĄSIADÓW exped.itions. Tytuł mojego artykułu mówi wprawdzie Przypatrzmy się teraz dokonaniom na Ka­ tylko o Tatrach Polskich, z kronikarskiego zalnicy. Degradacja niektórych dróg na tej obowiązku odnotujmy jednak, że oprócz te­ ścianie, o której pisałem w poprzednim nu­ go istnieje jeszcze druga sfera naszej dzia­ merze ,,Taternika", na szczęście dotyczy tyl­ łalności taternickiej, mianowicie obozy zi­ ko lata, nie wymyślono bowiem dotąd me­ mowe w schroniskach słowackich. Organizu­ tody „ospitowania" mrozu, wiatru, pyłówek je się ich kilkanaście w ciągu sezonu, a nie­ i lawin w Bańdziochu. Zimą Kazalnica po­ które mają całkiem interesujące wyniki. zostaje nadal miernikiem sportowego pozio­ Niestety, brak sprawozdań —• przynajmniej mu wspinaczy. Cóż tu jednak widzimy? od większości kierowników — nie daje moż­ Kant filara przeszli w 11 godzin taternicy ności objęcia ich jakimkolwiek ogólnym pod­ słowaccy. Jest to już trzecia — po direttissi- sumowaniem. mie i superdirettissimie — droga na Kazal­ nicy, która pierwsze jednodniowe przejście I na koniec jeszcze jedna sprawa. Róbmy zimowe otrzymuje od naszych sąsiadów zza wszystko, by nie dać się usunąć z gór. Stra­ tatrzańskiej miedzy. Jeżeli dodamy do tego, ciliśmy na Hali Gąsienicowej schroniska że i na Mięguszowieckim Szczycie kombina­ „Wyżnie" i „Księżówkę", następnie zaś przy cja ściany czołowej i dalszego ciągu filara Morskim Oku „stare" i „nowe". W tym roku została w najlepszym jak dotąd stylu poko­ nie było już nawet zimowego obozowiska, a nana przez kolegów z Czechosłowacji, doj­ dochodzą słuchy, iż władze wojewódzkie dziemy do słusznego wniosku, że zaczynamy przebąkują o potrzebie zamknięcia „Roztoki". przegrywać nawet na własnym boisku. Nasza przestrzeń życiowa w Tatrach kurczy się z roku na rok, a przecież nie utrzymamy A co robi taternicka młodzież? Ano prze­ czołowej pozycji w świecie, mając bazę szko­ bija się mozolnie przez kursy i egzaminy, leniową za granicą i średnią wieku powyżej zalicza COS lub kosztowne szkolenie indy­ 40 lat. widualne, by wreszcie stwierdzić, że w gó­ rach nie może liczyć na żadną pomoc ze strony starszych kolegów, zajętych pracą „na NOWE DROGI I WARIANTY kominach" lub walką o miejsce na podium w kategorii „wyczynowców zawodowych". W Mały Kozi Wierch — nowa droga północną ściana: Marek Grochowski i Andrzej Skłodowski,. tę lukę chętnie wciskają się lokalni gwiaz­ 23 III 1987. III+ (2 wyciągi, G wyciągów I—II). dorzy z Hali Gąsienicowej lub Pięciu Sta­ Kozi Wierch — północnym żebrem na turnię we wów, wyrośli na rozwiązywaniu problemów wschodniej grani: Eugeniusz Chrobak, Krzysztof Polakiewicz i Adam Ziarkowski 23 III 1987. Trud­ Koziego Wierchu. To oni, a nie instrukto­ ności IV. 7 w-yciągów, 3 godziny. rzy PZA, są prawdziwymi wychowawcami Przełączka nad Dolinką Buczynową — wejście młodego pokolenia. Młodzi ludzie nauczeni opisane w rubryce „Nowe drogi". w skałkach, że najważniejszy jest „przypak", Mięguszowiecki Szczyt — ściana czołowa filara — nowy wariant i. kombinacja do drogi Czarnym a w Pięciu Stawach, że sukces stanowi wy­ Zacięciem. Opis zob. „Nowe drogi". prostowanie drogi Motyki na Zamarłej Tur­ Kocioł Kazalnicy Mięguszowieckiej — nowa dro­ ni, po roku czy dwóch lądują w Alpach, ga w rejonie drogi Długosza i Popki: Grzegorz Cieślak i Krzysztof Wesołek, 21—22 I 1987. V+, Al. http://pza.org.pl 25 tdtUSćta — itwyjii filarem z wyprostowaniem (droga Łozińskiego wzmiankowana w T. 2/U4 s. 77 nr 2A): J. Ryszewski, M. Koszelak i Kruszyński, 13 XII 19SG, Mięguszowiecki Szczyt — ścianą czołową filara, droga i-Iobrzańskiego i Sułowskiego: j. Ryszew­ ski i M. Koszelak, 10 II 1987 (w 1 dzień).

CIEKAWSZE POWTÓRZENIA

Mięguszowiecki Szczyt — Kombinacja drogi Star­ ka i Uchmańskiego i filara (z wariantem wprost w kopule szczytowej): Krzysztof Liszewski i Piotr Waloszczyk, 7—U 1987 (efektywny czas 14 godzin), II przejście zimowe całości „największego proble­ mu zimowego" rejonu Morskiego Oka (rok wcze­ śniej w podobnym czasie pokonali ściano i filar taternicy czescy, idąc trudniejszą drogą Michnow- skiego i Skarżyńskiego). Filar Mięguszowiecki: An­ drzej Dutkiewicz i Jerzy Brenejzen, 13—15 III 1987: Jerzy Mienrowski i Marek Seweryński, IG—17 III; zespół brytyjski w połowic marca. Droga Surdela J±L'- ,11 , *± na wschodniej ścianie: D. i P. Kopczyńscy, 12—13 III 1987; Wojciech Wayda i Paweł Skudlarski, 16—17 II 1987. Kazalnica Mięguszowiecka. Droga Dąsała, M. Momatiuka i Muska ta: Marek Raganowicz i Da­ riusz Kubiak, 2—6 II 1987. II przejście drogi. Dro­ ga „Pająków": Marek Danielak i Maciej Pa­ wlikowski, 18—20 II 19B7. Droga Czyżewski-Adle- rek: Kazimierz Wożniak i Jerzy Gurbowlcz, 13—14 III 1987 (jak dotąd, najszybsze przej­ MIĘGUSZOWIECKI ście zimowe). Droga Długosza i Momatiuka: Paweł Kosiński i T. Żurawski II 19H7; \,ai 'V—>> 5ZCZYI -.Czotdwka' Bogdan Stefko i Wiesław Wrona, 6 II 1987; Sło­ KOMBINACJA „CZARNEGO wacy Prohaska i Groh, 15 III 1937. „Kant filara": J. Hoffman i R. Vacek, 16 III 1987 (li godzin, ZACięCA" Z NOWYM najszybsze przejście zimowe — również Słowacy); ' WARIANTEM Mirosław Tatarek i piotr Czajkowski, 14—15 III 1937. „Wielkie Zacięcie": Jarosław Cyrankiewicz, Jacek Kantyka, Andrzej Pusz i Witold Szmęja, Wycena irudnos:: 1—4 II 1987 (po zaporęczowaniu 3 wyciągów). Dro­ w warunkach zinowych. ga Łapińskiego i Paszuchy: Zbigniew Wach z al­ pinistą brytyjskim, 14—16 III 1987 (Zbigniew Wach przeszedł tą drogę w zimie po raz trzeci). Diret- tissirna: Andrzej Pusz i Jarosław Cyrankiewicz, 13—15 III 1987 (2 dni, najszybsze polskie przejście zimowe). Kocioł Kazalnicy. Droga Gryezyńskiego i Berbe- ki: F.ogdan Stefko i Marek Zierhoffer, 3 II 1937 (1 dzień). Droga Czeczki i Łozińskiego: Dorota FLryn i Bogdan Stefko, 10 II 1987 (10 1/2 godziny, Kocio! Kazalnicy Mięguszowieckiej — nowa dro­ najszybsze przejście zimowe). Droga Cieślaka i ga w rejonie Wielkiego Ścieku: Wojciech Kurty­ Wesołowskiego: Leszek Wojtcczek i Bogdan Stef­ ka i Andrzej Marcisz, 26—28 II 1987. rv, A2, lód ko, 24 I 1987 (14 godzin, II przejście drogi). 80—90°, 26 godzin. Część wejść dokonanych w Tatrach Sło­ PIERWSZE WEJŚCIA ZIMOWE wackich znaleźć można w odpowiednich ru­ brykach kroniki. Za uzupełnienia do wyka­ Zadni Granat — zachodnia ścianą, drogą R. Ko­ walewskiego i s. Skierskiego: Ryszard Kołakowski zów dziękujemy kol. kol. Władysławowi Ja­ i Andrzej Skłodowski, 3 Xii 1986. IV+. nowskiemu i Andrzejowi Skłodowskiemu.

JANUSZ MAJER

Klub Wysokogórski w Katowicach nawią­ John McKeever, Sean Smith, Mike Wool- zał współpracę z British Mountaineering ridge i Alan Hinkes. Council, której efektem była wymiana grup W Szkocji mieszkaliśmy w Clachaig Inn, wspinaczy. W dniach 5—22 lutego 1987 r. Glencoe. Wspinaliśmy się w rejonie Ben przebywali w Szkocji Mirosław Dąsał, Woj­ Nevis (1343 m), najwyższego szczytu Wielkiej ciech Dzik, Janusz Majer (kierownik), Ry­ Brytanii. W okresie tygodnia przeszliśmy szard Pawłowski, Jerzy Szadziński, Zbig­ słvnne drogi tego rejonu: Zero Gully (IV), niew Wach i Łukasz Walichiewicz. W okre­ Green Gully (IV), Point Five Gully (V), sie od 7 do 27 marca gościli w Polsce: Jonat­ Smith's Route (V), Hadrian's Wall Direct (V), han Tinker, Andrew Black, Ph.il Butler, Si­ typowe dla Ben Nevis płyty pokryte centy­ mon Yates, Mark Miller, Colin McLean, metrową warstwą szadzi (kiepska asekura­ Geoff Hornby, Andy Cave, Henry Todd, cja), Phycodelice Wall (V), Indicator Wall

26 http://pza.org.pl (V), drogi dłuższe -- Orion Face (V) i Ru- kłym wwdarzeniem, zarówno jeśli chodzi o bicon Wall (V) oraz 2 drogi w stopniu VI •— rodzinną atmosferę, jak i bogatą listę dużej Astral Highway i Mercury. Towarzyszyła klasy dróg, które przebyto". nam grupa 7 wspinaczy angielskich, m.in. Brytyjczycy wspinali się w Tatrach, mie­ Alison Hargreaves, która wiosną 1988 weszia szkając w schronisku PTTK w Roztoce. Ze nową trudną drogą na Kangtegę (6779 m). względu na niebezpieczeństwo lawin, wspi­ 15 lutego Dąsał, Pawlikowski i Walichiewicz nano się głównie na Mnichu. Kilka zespo­ wyjechali do kraju, pozostali zaś odwiedzili łów połsko-brytyjskich przebyło drogę Stani­ rejon. Lochnagar na wschodnim wybrzeżu, sławskiego, rysę Strzelskiego, drogę Łapiń­ przechodząc tam drogi Polyphernus Gully i skiego na Niżnią Mnichową Przełączkę. Dwie Parallel Guliy B — obie w stopniu V. W samodzielne dwójki brytyjskie — Jon Tinker rejonie Glencoe W. Dzik przeszedł North i Andy Cave oraz Phil Butler i Andy Black Buttress w Buachaille Exime Mor. ,.Polacy pokonały mimo ogólnie trudnych warunków wspinali się szybko i umiejętnie, pokonując filar Mięguszowieckiego Szczytu (bez wa­ wszystkie drogi w dobrym czasie" — ocenia riantu wprost w kopule szczytowej). Ze względu na złe warunki śnieżne wycofano ..,High" 5/1987. się z paru dróg na Kazalnicy. Najbardziej Zaliczyliśmy także kilka imprez towarzy­ wartościowym przejściem obozu była droga szących, jak uroczystą kolację Alpine Climb- Łapińskiego na tej ścianie, którą pokonali ing Group w Kinghouse czy wizytę w fabry­ John McKeevcr i Zbigniew Wach. czce North Cape. J. Majer wygłosił też 3 prelekcje ilustrowane przezroczami o pol­ Ze strony angielskiej całą organizacją skich wypraw-ach na filar SSW K2 i na po­ opiekował się Andy Penshaw. Wymianę grup łudniową ścianę Lhotse. obie strony zgodnie oceniają jako sukces W trakcie wspinaczek przekonaliśmy się, organizacyjny, sportowy i towarzyski. Atmo­ że słynne szkockie „piątki" przy użyciu no­ sfera wspólnych wspinaczek i pobytów w woczesnych narzędzi do poruszania się w schroniskach była wyjątkowo serdeczna, a terenie lodowym (foot-fangi, „dziabki" Gri- rozmowy, prelekcje i dyskusje pozwoliły le­ vela) są dla ludzi, zaś wspinanie się w szko­ piej poznać się wzajemnie 1 głębiej wniknąć w tajniki odmiennych, a jednak podobnych ckim lodzie, nie tak twardym jak w Ta­ „szkół" wspinania - - brytyjskiej i polskiej. trach, daje dużo przyjemności. Wszędzie by­ Współpraca będzie kontynuowana. Uczestni­ liśmy przyjmowani b. serdecznie, a naszej cy wyjazdu do Szkocji pragną serdecznie po­ wizycie towarzyszyło żywe zainteresowanie dziękować Peterowi i Eileen Daines za udzie­ prasy. W całostronicowym omówieniu w lenie bezpłatnej gościny w Claehaig Inn. „High" stwierdzono, że „wizyta była niezwy­

WŁADYSŁAW JANOWSKI

Latem ubiegłego roku Sudecki Klub Wy­ sokogórski zorganizował wyjazd w grupę skalną Meteora w północnej Grecji. Zespół tworzyli Kazimierz Śmieszko i Władysław Janowski, na miejscu dołączyli do nas Anna Beutlcr i Michał Downarowiez. R e jon Meteora zy s ku je os ta tnio na p o pu - larnośei. Piszą o nim niemal wszystkie ma­ gazyny górskie, coraz liczniejsze są rzesze wspinaczy. Znajduje się tu około 50 masyw­ Fot. Jacek Jaśko nych baszt skalnych i około 80 turni z dro­ gami wspinaczkowymi, zgrupowanych w 4 skupieniach. Rozciągająca się tuż nad miej­ względem położenia porównywalne z najzu- scowością Kalambaka rozległa ściana masy­ clrwalej zlokalizowanymi średniowiecznymi wu Aghia (630 m), najwyższego szczytu Me­ zamkami. Cztery z nich są jeszcze zamiesz­ teorów, osiąga wysokość ponad 300 m. Nie­ kane. Nie ma żadnych zapisów, które świad­ co niższe są ściany Alyssosu (wschodnia), czyłyby o pierwszych wejściach na szczyty Aghion Pnewma (północno-zachodnia i pół­ kilkaset lat temu. Zakonnica Theotekni w nocno-wschodnia) oraz Sourłoti (zachodnia). książce „Meteory — skalny las Grecji" wspo­ mina, że jedyne pisemne świadectwo znajdu­ je się w biografii Św. Atanazego Meteoryty, WYCZYNY PRZODKÓW który miał się tu osiedlić jako pierwszy. W Przed wiekami na skalach Meteorów, ster­ r. 1344 powstał klasztor na Platis Lithos. czących na kilkaset metrów ponad równiną Oglądając skały i ślady na nich pozostawio­ Tesalii. wybudowano 24 klasztory, pod ne łatwo dociec, jakim sposobem przed wie- http://pza.org.pl 27 kami zdobywano ich wierzchołki. Z przysta­ stromej ściany 20 m wysokości (wspinaczka wionej do ściany drabiny wykuwano otwory, w terenie IV), a następnie trudnego 80-me- w których osadzano drewniany wspornik, by Łrowego komina. Owce wciągano do góry z na nim ustawić następną 5- do 6-metrową pomocą lin. by wiosną spuścić je w dół w drabinę i z niej założyć kolejny wspornik. I len sam sposób. tak w odstępach 6-metrowych posuwano się ku górze, czasem przez zupełnie pionowe i Z HAKAMI I LINA. gładkie ściany. W ten sposób zdobyto przed wiekami turnie Alyssos, Moni i Ypsilotera. Ale dopiero od lata 1975 skały Meteorów7 Jednak nie wszyscy zdobywcy korzystali na szerszą skalę zainteresowały wspinaczy. ze sztucznych ułatwień. W przewieszonym Do wiosny 1987 r. poprowadzono tam ok. terenie blisko szczytu Alyssos pierwsza oso­ 240 dróg. Do najbardziej zasłużonych eks­ ba wspinająca się tędy w XIV wieku mu­ ploratorów należą Niemcy Dietrich Hassę siała pokonać —- prawdopodobnie klasycznie (86 dróg), Heinz Lothar Stutte (24 drogi), — trudności sięgające dzisiejszego V stop­ Sepp Eicninger (18 dróg). Hans Weninger nia. W żadnej innej części świata nie zano­ i Udo Daigger (po 15 dróg). Większość tur­ towano tak wczesnych przejść wspinaczko­ ni w Meteorach już zdobyto1, ale wciąż wie­ wych. Autentyczne przykłady wspinaczek, le problemów jest, do rozwiązania. Obowią­ świadczące o tym, że nie posługiwano się zuje tam stara zasada, że drogi wytycza się sztucznymi środkami, znaleziono także na z dołu a nie z góry (metodą w-ędki), niedo­ Diabelskiej Turni. Metalowy krzyż, przecho­ puszczalne jest także wcześniejsze lustro­ wywany w klasztorze Varlaam, pozostaje wanie terenu / pomocą zjazdu. Aktualnie jedną z największych zagadek Meteorów najtrudniejsze drogi osiągają stopień VII-| . Podanie mówi, że ustawiono go na Aghion przy czym niektóre ..siódemki'7 powstały Pnewma na prośbę Stefana Duszana, wład­ przez odhaczanie dawniejszych dróg hako­ cy Serbów, po jego zwycięstwie nad Kpiru- wych. Ponieważ pewne partie ścian są po­ sem i Tesalią w r. 1348. Na dół zwiózł go zbawione naturalnej rzeźby, stosowanie helikopter w r. 1975. Jak do tej pory nie sztucznych środków, takich jak nity, pętle znaleziono śladów owej starej drogi na ten czy ławeczki jest nieuniknione, w trakcie trudny szczyt. Innym budzącym respekt osią­ powtórzeń powinno się jednak ich użycie gnięciem dawnych wspinaczy były wejścia redukować, a nie powiększać. Trudność' gospodarcze na Sourloti. Aby umożliwić ok. określane są w Meteorach według skal: 30 owcom wypas na wierzchołku — podobno UIAA — klasycznej i hakowej (A0 — A2). w ciągu zimy — konieczne było pokonanie Stosuje się stałe haki: LStanowiskowe, prze- 23 http://pza.org.pl lotowe i do zjazdu. Zastosowanie znajdują gi oznaczono gwiazdkami), wszystkie jako też specjalne nity i ringi, instalowane przez pierwsi Polacy. pierwszych zdobywców dróg. Liczba haków Skala Dcrapiani — Nordlicht (V4-) 30 VIII; Es jest stała — nie wolno dobijać nowych, gcht auch ohne! (VII—) 30 VIII; *ściana połud­ ani likwidować istniejących. Ze sprzętu niowo-wschodnia (VII—) 1 IX; *Schweine gehabt (V+) 6 IX (siódme przejście); Diekes Ende (VII—) warto mieć kostki — stopery i duże roz­ 1 IX. miary hexentrików. Przyrządów takich, jak Skały Ypsilotcra — zachodni kant wprost (VI—) friendy czy skyhooki należy raczej uni­ 31 VIII; Himmełsleiter (VI) 31 VIII; Das fehlte kać — zamiast nich podczas pierwszych noch (VII) 9 IX (ósme przejście). przejść zalecane jest osadzanie haków. Obo­ Kreni Petra (Eehofels) — ściana północna (VII-i ) wiązuje zakaz używania, magnezji. 31 VIII (dziesiąte przejście klasyczne). Dzwon (Glocke) — *Glockenspieł (VI) 1 IX. Materiałem skalnym Meteorów jest zle- Mitra (Eischofsmiiize) — !"'Meteoritenweg (VII—) pieniec: piaskowiec z „zapieczonymi1" w 1 IX. nim jak rodzynki w cieście krzemieniami. Aghion Pnewma (Heiliger Geist) — Wahnsirrns- yerschneidung (VII) 2 IX; *TraurnpfIeiler (V+) 3 IX; Niektóre partie zbudowane są z czystego s Weg des Wassers (VII-f-) 3 IX; „Heiliger Geist" piaskowca, inne znów składają się prawie (VII+, VIII—, AO) 4 IX — dziesiąte przejście, wyłącznie ze związanych piaskowcowym le­ A O na ringu na drugim stanowisku oraz na 2 piszczem otoczaków. kolejnych spitach nad czwartym stanowiskiem. Piramida (Pyrarnidenspitze) — *kant nad doli­ ną (V-f) 3 IX. JEDZIEMY W METEORY Strażnik Świętego Ducha (Heiliggeistwachter) — ;!kant poludniowo-zachodni 4 IX. Sourloti — 'Kyyotenuse (VI) 5 IX; Linio des W razie wypadku w Meteorach nie można Fallenden Tropfens (VI) 8 IX. liczyć na pomoc. W Grecji nie ma pogoto­ Modi — Schwarzes Scnai (VII-)-) 3 IX — drugie wia górskiego ani helikopterów przystoso­ przejście, dziesiąte wejście na szczyt. wanych do prowadzenia akcji ratowniczych. Skała Bantowa (Eremitenfels) — Schweizerkas Ale godne zauważenia jest to, że w rejonie (VII—) 10 IX (dwunaste przejście). Aghia (Grosse Heilige) — Kontrastprogramm tym od początku ekspansji wspinacz;' nie (VI-)-) 10 IX (dwunaste przejście). zdarzył się dotąd żaden poważniejszy wy­ Alyssos — Schlangenweg (VH+) 10 IX (drugie padek, choć w ostatnich latach wiele turni przejście klasyczne, szóste w ogóle). zdobyto setki razy. Od Redakcji. Ponieważ główną eksplora­ Wspinanie w Meteorach bardzo się nam cję przeprowadzili w Meteorach wspinacze spodobało. Szczególnie ładne jest ono w z RFN, oni ponadawali drogom nazwy, nie otwartych ścianach, mniej atrakcyjne są ry­ pirzetłumaczone 'dotąd na język grecki. Wię­ sy i kominy, które bywają kruche. Chciał­ cej: ponazywali również niektóre bezimien­ bym ten ogród skalny gorąco polecić wszy­ ne turnie (lub te, któirych nazw miejsco­ stkim, a najbardziej tym, którzy mają żył­ wych nie znali) i to nazewnictwo weszło do kę eksploratorów, gdyż problemów do roz­ literatury światowej. W zestawieniu dróg wiązania jest tam jeszcze bez liku. Najlep- zachowujemy ich niemieckie nazwy, zaś s zy okres d o wsp in ani a stano w i. tu wiosn a nazwy turni w tym języku podajemy w (koniec marca — początek maja), coraz licz­ nawiasach po ich przekładach polskich lub niejszych zwolenników zyskuje też jesień. — jeśli istnieją — greckich. Podstawowy Latem gorący i suchy klimat wymaga sta­ przewodnik pt. „Meteora" opracowali Die­ rannego planowania wspinaczkowego dnia trich Hassę i Heinz Lothar Stutte. Jego dru­ (działalność wczesnym Tankiem i po połud­ gie, rozszerzone wydanie (1986) obejmuje niu). Wymienione niżej drogi przeszliśmy 240 dróg, a dwujęzyczny tekst i pomysłowe w zespole Kazimierz Śmieszko i Władysław piktogramy ułatwiają korzystanie. Cena w Janowski, ew. także Anna Beutler (te dro­ RFN 38 DM.

wspinaczek podczas jej ataku. Nieznośny ból za­ mieni drogę w mordęgę, a nadto wystąpić mogą Ody w górach boli głowa zaburzenia wzroku lub narządów ruchu, niebez­ pieczne dla całego zespołu. Uporczywy ból głowy, W mięsie,czniku „Alpin" 4/1987 dr med. Lutz Pe­ nie ustępujący pod wpływem tabletek, zwłaszcza ter zajmuje sie problemem — tylko z pozoru mar­ połączony z dusznością, biciem serca czy wymio­ ginalnym — bólu głowy w górach. Zdaniem auto­ tami, może wskazywać na początek choroby gór­ ra, ludzie wrażliwi na zmiany pogody nierzadko skiej . Ratunkiem jest wtedy spieszny powrót w reagują tą dolegliwością na przesunięcia frontów dół. atmosferycznych, w górach częstsze i głębsze, niż na nizinach. Szczególnie trudne mogą być dla nich Dr Peter przypomina o jeszcze jednym rodzaju dni z wiatrem halnym, kiedy do bólu głowy do­ bólu: po uprzednim uderzeniu głową podczas łączają się niepokoje typu sercowego. U wielu upadku czy nawet o występ skały w trakcie wspi­ osób ból głowy wywołują napięcia związane ze naczki. Jeśli wystąpi przy tym choćby krótka wspinaniem, np. podświadome stany lękowe przed utrata przytomności, diagnoza brzmi: wstrząs [rudną drogą. „W takich sytuacjach — czytamy — mózgu. Ostry alarm należy ogłosić, jeżeli ofiara ludzie mogą się czuć ciężko chorzy i wcale tego takiego wypadku — czasem pozornie zupełnie bła­ samopoczucia nie symulują." Przy bólach typu na­ hego — straci przytomność ponownie. Chodzi pięciowego lepszy od pastylki jest masaż głowy, wówczas być może o krwawienie wewnątrzczasz- niekiedy pomaga wypicie czarnej kawy. Alpiniści kowe i natychmiastowa pomoc — najlepiej z po­ cierpiący na migrenę, nie powinni podejmować mocą helikoptera — jest koniecznością, (jn)

29 http://pza.org.pl JERZY GRODZICKI

Wypadek w Jaskini

W niedzielę 15 luteg.i 1987 r. w godzi­ nach wieczornych weszła do Jaskini Bystrej grupa taterników jaski ni owych z Akade­ mickiego Klubu Grotołazów z Krakowa, ma­ jąc jako cel eksplorację V syfonu, odkryte­ go w r. 1974 przez wyprawę Speleoklubu Warszawskiego PTTK. kierowaną przez J. Grodzickiego. W akcji udział wzięli: Piotr Kulbicki (kierownik), Andrzej Baias 1 zapro­ Gdy minęło ok. 20 minut, Balas próbował szony Jugosłowianin, Aleksej Petrujkić. przejść syfon za Petrujkiciem. Przy całko­ Około godz. 22 trójka dotarła do Sali Wodo­ witym braku widoczności szedł nogami w spadów. Balas i Petrujkić rozpoczęli forso­ dół. ze ścian odrywały się wanty i kamie­ wanie I syfonu, podczas gdy Kulbicki ocze­ nie. Przy przegięciu syfonu nie mógł wyma­ kiwał na ich powrót, Petrujkić szedł pierw­ cać dalszej drogi i powrócił na powierzch­ szy, zakładając poręczówki w kolejnych sy­ nię. Po dalszych 20 minutach usłyszał w sy­ renach. Po osiągnięciu syfonu V. około godz. fonie odgłos wypływającego z aparatu po­ 1 w nocy rozpoczął jego eksplorację, nato­ wietrza. Gdy Petrujkić nie wypłynął na po­ miast Balas pozostał nad syfonem, umówiw­ wierzchnię. Bałaś ponownie usiłował sfor­ szy się z Petrujkiciem, że ten powróci naj­ sować syfon - j tym razem bez skutku. Po dalej po la minutach. uływie około godziny wypływ powietrza z apratu umilkł i Balas samotnie powrócił do Kułbickiego, a następnie wyszedł na po­ wierzchnię, aby zawiadomić GOPR o wy­ JASKINIA BYSTRA padku. lokalizacja w terenie Akcja ratownicza podjęta przez Grupę Tatrzańską GOPR w dniu 10 lutego o godz. 0 10Q 200 300 m 9.15 p.rz eb i egał a w 5 etapach. 1. Na wezw^alnie GT GOPR przybywa z Warszawy ekipa z Warszawskiego Klubu Płetwonurków PTTK i około godz. 22 roz­ poczyna akcję w jaskini, uprzednio ubezpie­ czonej przez ratowników GOPR. W skład grupy wchodzą: Andrzej Blacha, Jacek Ksią- żak, Sławomir Makaruk i Marek Rekus. Na­ stępnego dnia między godz. 1 a 5 rano gru­ pa ta nurkując poprzez 4 syfony osiąga V syfon i podejmuje próbę jego przejścia (Re­ kus i Blacha}. Według relacji nurków, wi­ doczność w syfonie nie przekracza 20 cm, ze ścian studni odpadają kamienie o znacz­ nej wielkości, a poręczówka pozostawiona przez Petrujkicia wklinowana jest pomiędzy bloki w stropie w przegięciu syfonu na głę­ bokości 12 m. Wobec kompletnego braku widoczności, obu nurkom mimo kilku prób nie udaje się wymacać dalszej drogi. W tej sytuacji wycofują się z jaskini, wychodząc na powiei-zcbnię 17 lufego około- godz. 10 rano. 2. W dniach 18—19 lutego do jaskini wchodzi grupa [płetwonurków z Jugosławii, zaalarmowanych wiadomością o wypadku. Akcja ta jest wspierana przez licznych ta­ terników jaskiniowych, nie ma> natomiast oficjalnego wsparcia GOPR —- ratownicy GT GOPR biorą w niej udział ochotniczo, po

l) Wywierzysko Bystrej; 2) dolny otwór jaskini; ;i) otwór górny (sztuczny); 4} Piąty Sylon; 5) nar­ tostrady. 30 http://pza.org.pl Kys.i 10

o

•10J I syton Krysziafowy Syfon

U góry: Przekrój syfonów końcowych Jaskini By­ towana przez Naczelnika Miasta Zakopane. strej zrzutowany na płaszczyznę :N—s. u dołu — szkic przekroju Piątego Syfonu. Przy Naczelnictwie GOPR powołany zostaje zespół w składzie: Mariusz Bereza (AKG), Zestaicii: Jerzy Grodzicki Kazimierz Byrcyn-Gąsienica (GOPR, zastęp­ ca kierownika). Jerzy Giżejewyski (Speleo­ gadzinach pracy, zgodnie z zarządzeniem klub Warszawski PTTK), Jerzy Grodzicki kuratora GT GOPR, p. Kwietnia. Jugosło­ (Oddział Warszawski PTPNoZ, kierownik), wianie docierają do V syfonu, jednak — po­ Krzysztof Kaliński (GOPR), Piotr Heimroth dobnie jak uprzednio ich koledzy polscy — (AKG). Roman Kubin (GOPR), Piotr Kulbic­ nie są w stanie znaleźć drogi poprzez jego ki (AKG), Jan Roj-Gąsienica (GOPR), Wal­ p rzegi ęc: e. W całości potwierdzaj ą zn any demar Roszczynko (SW PTTK). Zespół po­ już opis sytuacji w syfonie. dejmuje natychmiast działania organizacyjne. 3. Od 19 lutego GOPR organizuje następ­ 25 lutego cały sprzęt zostaje zgromadzony ną akcję ratunkową, wspieraną przez rato­ w Kuźnicach i przetransportowany pod o¬ wników z Centralnej Stacji Ratownictwa twór jaskini. Górniczego oraz płetwonurków z WKP Między godz. 16 i 23 tego dnia udaje nam PTTK. Górnicy zabezpieczają sztuczny prze­ się wypompować wstępne syfony i otwo­ kop, omijający wstępne syfony, którym — rzyć drogę dla sprzętu w głąb jaskini. Do mimo jego ciasnoty — prowadzone są wszy­ godziny 19 dnia 17 lutego do Sali Wodospa­ 7 stkie akcje w głąb jaskini, prowadzą też roz­ dów przetransportowano pompę wagi 43 kg poznanie zewnątrz, w celu ustalenia lokali­ ułożono 700 mb kabla energetycznego i 350 zacji V syfonu w stosunku do powierzchni mb węży strażackich o średnicy 52 mm, terenu. Grupa płetwonurków z WKP PTTK zainstalowano też łączność telefoniczną z przybywa z Warszawy późnym wieczorem 21 otworem. Do godziny 6 rano 28 lutego zosta­ lutego. Tworzą ją: Andrzej Blacha, Jacek je opróżniony I syfon, a następnie jeziorka Ksiązak, Sławomir Makaruk, Sławomir Pac­ między I i II syfonem oraz przeniesiona nad ko, Marek Rekus, Andrzej Sroczyński i An­ II syfon pompa z kablem i wężami. Wskutek toni Szabunio. W dniu 22 lutego rano, w awarii sieci energetycznej w Kuźnicach, pra­ niedzielę, płetwonurkowie wspierani przez ce w jaskini ulegają przerwie do godz. 8 ra­ ratowników GOPR wchodzą do jaskini i po no 29 lutego. Pompowanie syfonów1 II, III przebyciu 4 syfonów (Biacha, Rekus i Sza­ i IV oraz jeziorek między IV i V syfonem bunio) usiłują osiągnąć dno syfonu V nur­ zajmuje czas do godz. 11 dnia 2 marca. Od kując w czystej wodzie Syfonu Kryształo­ tej chwili nieprzerwanie trwa pompowanie wego, znajdującego się ok. 40 m przed syfo­ V syfonu. Niestety, po 41 godzinach woda nem V (rys. 1). Po zejściu na głębokość 12 m w nim stabilizuje sic zaledwie ok. 8 cm po­ i po przejściu 27 m zalanego wodą koryta­ niżej pierwotnego poziomu. W tej sytuacji rza, Marek Rekus natrafia na zwężenie nie Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego do pokonania. W tej sytuacji ponownie za­ sprowadza z RFN wysokowydajne pompy nurza się w syfonie V, stwierdzając brak szwedzkie, które docierają do Zakopanego możliwości sforsowania jego przegięcia wo­ wczesnym rankiem 6 marca. bec całkowitego braku widoczności. Akcja kończy się 22 lutego powrotem ratowni­ W tym czasie specjaliści z Centralnej Sta­ ków na powierzchnię około godz. 22. cji Ratownictwa Górniczego usiłują zlokali- 4. Tego samego dnia ratownicy z Central­ nej Stacji Ratownictwa Górniczego prowa­ dzą radiolokacyjne pomiary emisji nadajnika umieszczonego przez płetwonurków nad V syfonem, celem ustalenia jego położenia względem powierzchni terenu. Pomiary nie przynoszą rezultatów, ponieważ aparatura nie jest przystosowana do pracy w tempe­ raturach ujemnych. W tym czasie Jerzy Grodzicki przedstawia Naczelnictwu GOPR koncepcję dotarcia do V syfonu poprzez wypompowanie wody z poprzedzających syfonów, łącznie z wstęp­ nymi. Określona zostaje ilość niezbędnego sprzętu technicznego oraz możliwość uzyska­ nia go z Centralnej Stacji Ratownictwa Gór­ niczego i od służb miejskich Zakopanego. 23 lutego o godz. 12 koncepcja zostaje zaakcep­

31 http://pza.org.pl zować V syfon na powierzchni terenu — z by nieuzasadnione, nadmierne ryzyko. W ich pomocą przekonstruowanego odbiornika i w ocenie wypadek ten był typowym wypad­ oparciu o umieszczone w jaskini 3 nowe na­ kiem nurkowym. dajniki — niestety, i tym razem bez rezul­ tatów. Piotr Kulbicki wykonuje pomiar szkieletowy głównego ciągu jaskini od V sy­ fonu do otworu i na tej podstawie Jerzy Grodzicki określa lokalizację miejsca wy­ padku w stosunku do powierzchni terenu. Od 6 do 9 marca trwa pompowanie V syfo­ nu przy pomocy pomp szwedzkich, jednak napływ wody z krasowego systemu V syfo­ nu przekracza ich wydajność i nie pozwala obniżyć poziomu wody w syfonie o więcej, niż 15 cm w stosunku do pierwotnego lustra, pomimo wvpomnowania z V syfonu ok. 2000 m* wody. 5. W tym czasie strona jugosłowiańska na­ wiązuje w dniach o i 6 marca rozmów;- z Francją na temat wprowadzenia do akcji profesjonalnych ratowników podwodny cli. Ekipa francuska, k ierowana przez kul. Ser- ge Horvatha. dociera na Kalatówki 13 mar­ ca około godz. 18 wieczorem. Jerzy Grodzic­ ki przekazuje Francuzom informacje o jaski­ ni i syfonie oraz relacjonuje przypuszczalny przebieg wypadku. Francuzi uzgadniają swój plan akcji z możliwościami ew. wsparcia przez ratowników polskich. Około godz. 21 dwTójka Francuzów z przewodnikiem udaje się do jaskini celem zapoznania się z doj­ Alefcsej Petrujkić (26), fizyk, student elektroniki, utalentowany pianista. Według relacji jego kole­ ściem do syfonu V. gów klubowych, posiadał duże doświadczenie w nurkowaniu swobodnym w wodach otwartych. Je­ Następnego dnia (19 marca) około godz. 9 go staż jaskiniowy wynosi! okoto 2 lat, a zakoń­ rano do jaskini wyrusza 4-osobowy zespół czone tragicznie nurkowanie w Jaskini Bystrej francuski — dwóch nurków i dwech ubez­ było jego drugim nurkowaniem w jaskiniach. pieczających wraz ze wspierającą ich 5-oso- bową grupą polsko-jugosłowiańską (ratownik GOPR, taternicy jaskiniowi i Jugosłowianie Na podstawie wszystkich znanych obecnie z klubu Petrujkicia). Grupa ta dociera do faktów można odtworzyć przebieg tragedii V syfonu około godz. 11. Dwójka Francuzów w sposób następujący: zanurza się w klarownej już wodzie, do­ strzega przejście przez przegięcie i 10 m da­ Aleksej Petrujkić zanurza się w syfonie lej znajduje ciało Alekseja. Zostaje on wy­ i płynie głową w dół, w czystej wodzie ma­ dobyty na powierzchnię syfonu, po czym ca­ jąc dobrą widoczność i nie zdając sobie la grupa wycofuje się z jaskini. Około godz. sprawy, że za nim woda staje się całkowi­ 16 kpt. Horvath i Jcan-Claude Frauchon cie nieprzezroczysta. Pokonuje syfon, wy­ (szef grupy nurków) składają oficjalne spra­ nurza się po drugiej stronie i przywiązuje wozdanie Naczelnikowi GOPR. mgr. Jerzemu linkę poręczową. Następnie penetruje par­ Klimińskiemu i dr. Jerzemu Grodzickiemu. tie za syfonem (?) i (lub) czeka na towarzy­ sza (?). Po około 30—40 minutach rozpoczy­ Ofiara wypadku znajdowała się pod dru­ na powrót, trzymając się linki poręczowej i gim (licząc od wejścia) przegięciem syfonu (tym samym) naprężając ją. Napięta linka {rys. 2), bez maski nurkowej na twarzy, przechodzi przez szczelinę w przegięciu sy­ całkowicie oplatana linką poręczową o śred­ fonu, czego nurek w bardzo mętnej wodzie nicy 3 mm. Od ciała w górę — na nieznaną nie dostrzega. Idąc w.zdłuż poręczówki, nie­ stronę syfonu — na widoczną odległość 5—7 m biegła linka poręczowa. Zatopiony spodziewanie natrafia na niedostępną, ciasną korytarz syfonu ma w tym miejscu ok. 0,7 m szczelinę. Wpada w panikę, zrywa maskę i szerokości i ok. 2 m wysokości, zwężając w agonii oplątuje się linką poręczową. Po u¬ się u góry w ciasną szczelinę. Ciało znajdo­ tracie przytomności opada bezwładnie na wało się w zagłębieniu w dnie korytarza dno korytarza. (marmicie), mając na sobie kompletny apa­ Warto tu podkreślić, że wypompowanie sy­ rat oddechowy, lampę na kasku i nóż w fonów ułatwiło bądź nawet w ogóle umo­ pochwie na nodze. Ratownicy musieli od­ żliwiło ekipie francuskiej osiągniecie celu. ciąć aparat, aby wydobyć ciało przez prze­ Poprzedzające akcje Polaków i Jugosłowian gięcie syfonu. Aparat pozostawili w syfo­ wymagały dojścia i powrotu ratowników nie, stwierdzając, że ponowne wejście za przez 4 trudne syfony, co poważnie obcią­ przegięcie celem jego wydobycia stanowiło­ żało ich fizycznie i psychicznie, pow^odowa-

32 http://pza.org.pl lo też .konieczność transportu pod wodą ca­ uniemożliwiających ratownikom spokojne łego wyposażenia, w tym dodatkowych bu­ zjedzenie posiłków, blokujących oba telefo­ tli z powietrzem — w efekcie ogromnie ny i wysmażających mrożące krew repor­ zwiększając stopień trudności i ryzyka ak­ taże i doniesienia, często niewiele mające cji w V syfonie. Ponadto wspomniane nur­ wspólnego z faktami. Przykładem może tu kowania odbywały się w warunkach całko­ być kuriozalny wręcz artykuł J. Kulczyń­ witego braku widoczności w wodzie, co przy skiego („Rzeczywistość" z 29 marca 1987), w ciasnocie wstępnej studni i spadających ze którym oceny działań naszych płetwonur­ ścian kamieniach uniemożliwiało znalezienie ków były niezgodne z prawdą i oszczercze, drogi przez zwężenie w przegięciu syfonu. podobnie zresztą jak rozważania na temat Wypompowanie 2000 ms wody oczyściło sy­ możliwości i kwalifikacji ratowników GOPR. fon z mułu i spowodowało napływ czystej Oczywiście, na Grupę Tatrzańską GOPR po­ wody, a następnie stały jej przepływ, unie­ sypał się grad oskarżeń, że nie jest zdolna możliwiający zamącenie. do podejmowania ratowniczych akcji nur­ Po zakończeniu akcji przez Francuzów, ra­ kowych w jaskiniach. Jest to oczywista townicy GT GOPR w nocy z 14 na 15 mar­ prawda, ale zdaniem piszącego te słowa nie ca wydobyli ciało Aleksę ja. z jaskini. powód do stawiania jej zarzutów. Bo czy Ostateczny sukces akcji ratunkowej był w ktoś zastanowił się, jaki miałoby sens utrzy­ dużej mierze wynikiem działań podjętych mywanie w stanie gotowości minimum 4 przez rodziców Alka, Jovanki i Milana Pe- wyspecjalizowanych w nurkowaniu jaski­ trujkiciów, którzy przebywali na Kalatów­ niowym ratowników wraz z bardzo drogim kach od 24 lutego. Ich konsekwentne i wy­ (w dewizach) sprzętem, skoro na przestrze­ trwałe starania, prowadzone od 8 marca, ni ostatnich 30 lat zdarzyły się w Tatrach zaowocowały przyjazdem grupy ze Spełeo- — w latach 1958, 1966, 1979 i 1987 — za­ -Secours Francais, pomimo zażądania przez ledwie 4 wypadki, wymagające interwencji władze Francji olbrzymiej kwoty 600 000 płetwonurków jaskiniowych? Ile pieniędzy franków, wpłaconej tytułem kaucji przez Ju­ należałoby przeznaczyć na utrzymywanie w gosławię. Warto tu wspomnieć, że po zakoń­ stanie gotowości takiej grupy (treningi w czeniu pompowania polscy płetwonurkowie basenie, wodach otwartych 1 jaskiniach, apa­ — koledzy- Rekus, Makaruk i Blacha — byli raty oddechowe, skafandry, sprężarki i całe gotowi do podjęcia próby jeszcze jednego wyposażenie) po to, aby raz na 8 lub 10 lat zejścia w głąb syfonu. Jednak w sytuacji, mogła ona wziąć udział w akcji? I to w sy­ gdy przyjazd Spełeo-Secours był już uzgod­ tuacji, kiedy Grupie Tatrzańskiej brakuje niony pomiędzy rządami Jugosławii, Francji środków na sprzęt podstawowy, taki jak i Polski, przeprowadzenie akcji (która mo­ narty, buty, liny itp. Przyjęta przez GT gła zakończyć się fiaskiem, np. ze względu GOPR zasada współpTacy z płetwonurkami na konieczność usunięcia pod wodą zwalo­ jaskiniowymi z klubów PZA jest w tej sytua­ nych głazów) byłoby nie fair w stosunku do cji jedynym rozsądnym wyjściem — np. Francuzów-, zmuszonych w takim razie do Spćleo-Secours też opiera się na płetwonur­ nurkowania w zmąconej wodzie. kach z różnych klubów, a więc amatorach. Oczywiście, wypadek i akcja ratunkowa Zasadzie tej należy jednak stwarzać odpo­ były atrakcyjnym materiałem dla prasy, ra­ wiednie warunki do jej realizowania, czemu dia i telewizji. Przez schronisko na Kala­ ostatnio klimat panujący w GOPR nie tówkach przewalał się tłum reporterów, sprzyjał.

Lamprechtsofen 1987

Po zdobyciu rekordu w podziemnej wspi­ Madej, Jan Matysiak, Piotr Kulbicki, Jan naczce, „najwyższa" jaskinia świata była Orłowski, Zbigniew Rysiecki i Jerzy Verey przez kilka lat zamknięta dla Polaków. Do­ — okresowo współdziałali z nami Aleksan­ piero w r. 1986 wyprawa KKTJ (T. 2/86 der Tront i Wolfgang Gadermayer z Lan- s. 82) uzyskała możliwość dalszej eksploracji desverein fur Hóhlenkunde Salzburg. jej najwyższych partii. Wracaliśmy z niej Wśród problemów, jakie rozważaliśmy zafascynowani jej wspaniałością i zadowole­ przed wyprawą, jeden stawiał pod znakiem ni z odkryć, które pozwalały mieć nadzieję zapytania wszelkie perspektywy sukcesu. na spektakularny wynik w przyszłości. Po­ Była to konieczność znalezienia obejścia wrót był więc zarazem początkiem następ­ groźnego zawaliska Feierabend (-f-730 m), nej wyprawy. Odbyła się ona w czasie od odcinającego drogę od najwyższych partii 5 stycznia do 6 lutego 1987 r., tym razem systemu: wielu ton chwiejnie wiszących gła­ jako centralna wyprawa KTJ PZA, ponow­ zów, których dolna część dwukrotnie tąpnę­ nie pod kierownictwem Andrzeja Ciszew­ ła w końcowej fazie poprzedniej wyprawy. skiego. Udział w niej wzięli: Aleksander Chruściel, Jacek Dulęba, Rafał Kardaś, W niższych partiach w rejonie King-Konga Grzegorz Kleszyński, Krzysztof Lasoń, Artur próby eksploracji podejmowali z biwaku na

33 http://pza.org.pl -4-430 m Ciszewski z Dulębą (11—13 stycz­ masywu okaże się oczywista. Zrozumieli to nia). Jednocześnie Kleszyński i Rysiecki oraz Francuzi i Polacy, którzy w r. 1931 nieza­ Kardaś i Verey wyruszyli na biwak do leżnie od siebie przeprowadzili pierwsze re­ Allendehalle (+665 m, 12—15 stycznia). Zna­ konesanse. W r. 1985 pojawili się tam pono- leźli oni obejście zawaliska, nowa droga oka­ zała się jednak znacznie dłuższa i wymagała żmudnego poszerzania ciasnej szczeliny. Ko­ lejna zmiana — Chruściel i Kulbicki (16—19 stycznia), Lasoń i Madej (17—22 stycznia) oraz Ciszewski i Dulęba (19-22 stycznia) — dalej poszerzała przejście, po czym wspięła się od dołu studnią Wasserschacht i dotarła do właściwych problemów. Nastąpił kolejny przełomowy moment wyprawy: dwójka Ci­ szewskiego minęła „napoczęty'' w zeszłym roku komin (perspektywy niewielkiego, pod­ wyższenia rekordu kosztem ponad 200 m wspinaczki) i wyszukała dalsze przejście na południe, w głąb masywu, stając u wejścia do wielkiej szczeliny nazwanej Taumelklamm. Próby eksploracji podejmowane były także z dolnego biwaku (+ 430 m), gdzie działali Orłowski i Tront (15—17 stycznia). Do góry udały się zespoły Kleszyński i Rysiecki oraz Chruściel i Kardaś (23—27 sty­ cznia). „Zmiana" ta odkryła 530 m koryta­ rzy, zakładając dziesiątki metrów trawersów w Taumelklamm, pokonując Etagenversturz i docierając do Ramolhalłe. W ostatnim ata­ ku Lasoń i Madej oraz Ciszewski i Dulęba (28'—31 stycznia) po wspinaczce nad Ramol­ halłe osiągnęli olbrzymie galerie (Perlengang) z obiecującym, fantastycznie silnym przewie­ wem. Jednocześnie od 28 stycznia do 1 lute­ go z Tigerberg-Biwak (+470 m) Kulbicki i Verey oraz Matysiak i Orłowski eksploro­ wali ciąg studni z wodą, skracający drogę między Kneipkłamm (+270 m) i biwakiem. Wyprawa nasza odkryła 1050 m nowych, trudnych technicznie partii, znajdując po­ szukiwaną od lat drogę w głąb masywu, gdzie czekają na przyłączenie głębokie jas­ kinie Nebelsbergkaru. Zatrzymaliśmy się na poziomie +340 m, ale o 400 m dalej na po­ łudnie i o tyleż zarazem bliżej tak oczekiwa­ nego Wielkiego Wyniku. Rafał Kardaś

Im Januar 1987 setzten Spaleologen aus Polen die Untersuchung des Lamprechtsofens fort. Es wur- den 10j0 ni ncucr Gangstreeken entdeckt, die etwa 400 m tiefer siidwarts in das Innere des Massivs vordringen. Der Versueh endete iiier in -f-B40 m Hohe, der weitere Weg steht aber oiien. Die Gruppe "twarde von Andrzej Ciszewski geleitet.

Jeden z najwyższych masywów górskich Tajlandii, Doi Luang Chiang Dao> (2225 m), zbudowany jest z wapieni, których miąż­ szość przekracza 1800 m. Jeśli dodać, że u jego podnóża, na wysokości 410 m, leży otwór prawie 5-kilometrowej jaskini Tham Chiang Dao, to atrakcyjność speleologiczna 34 http://pza.org.pl wriie Francuzi i w kilkunastoosobowej wy­ prawie skartowali 14 jaskiń, a w 1986 r. Polacy (Parma i Miśkowiec), by przygoto­ wać grunt dla organizowanej już dużej wy­ W marcu 1937 r. działała na terenie Indii prawy. Francuzi skarżyli się na brak wody speleologiczna wyprawa badawcza Polskiego w rejonie działania, trudne warunki tere­ Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi w nowe oraz bandytyzm i guerillę. Nasz reko­ nesans potwierdzał te oceny, a miejscowa składzie: Andrzej Kozik, Andrzej Marusz- policja odradzała zapuszczanie się w głąb czak, Jerzy Mikuszewski (kierownik), Sta­ masywu... nisław Misztal i Andrzej Skalski. Terenem prac była strefa występowania proterozoicz- Wyprawa, zorganizowana przez Alpini­ nych wapieni (wiek ok. półtora miliarda lat) styczny Klub Eksploracyjny w Sopocie i za­ platformowej części Dekanu w prowincji twierdzona przez KTJ PZA, działała w Taj­ Bastar, w stanie Madhya Pradesh. Szczegó­ landii od 22 stycznia do 5 marca 1987 r. W łowym rozpoznaniem objęto zjawiska kraso­ jej skład weszli: Krzysztof Dudziński, Stani­ we w tych wapieniach w dolinie rzeki Kan- sław Miśkow"iec, Bogna Parma, Christian ger — 30 km na południowy zachód od miej­ Parma (kierownik), Władysław Piechocki, scowości Jagdalpur. Walory przyrodnicze te­ Andrzej Pietrzyk, Tadeusz Bojek, Włodzi­ go terenu spowodowały utworzenie w r. 1982 mierz Rudolf, Andrzej Stachurski, Zbigniew Parku Narodowego Doliny Kanger. Szczepkowski, Tomasz Świder i Andrzej Wo­ Wśród najważniejszych rezultatów działal­ liński. ności wyprawy wymienić należy: rozpozna­ •iuż czwartego dnia od przylotu do Bang­ nie i wykonanie dokumentacji fotograficznej koku dotarliśmy wynajętą ciężarówką 800 jaskiń Kotomsar (ok. 600 m długości i 40 m km na północ do miejscowości Chiang Dao głębokości) i Green Chamber (ok. 100 m dłu­ (ok. 400 m njp.m.), skąd rozpoczęliśmy tran­ gości i 25 m głębokości); zebranie materiału sporty na plateau podszczytowe Doi Chiang geologicznego do dokonania próby interpre­ Dao (ok. 2050 m) oraz eksplorację znajdują­ tacji historii rozwoju geomorfologii badanego cych się tam lejów i zapadlisk krasowych. obszaru; przeprowadzenie badań biospeleo- Dojście do niemal wszystkich otworów wy­ łogicznych, w których ramach zidentyfiko­ magało użycia maczet: teren jest porośnię­ wano szereg form fauny jaskiniowej jako ty dżunglą, krzewami i gęstymi trawami po­ gatunki zupełnie nowe dla nauki; przepro­ nad dwumetrowej wysokości. Odkryto tam, wadzenie penetracji powierzchniowej rejonu wyeksplorowano i skartowano kilkanaście i stwierdzenie występowania ok. 7 otworów pionowych jaskiń — niestety, wszystkie koń­ jaskiń, co otwiera możliwości dalszej dzia­ czyły się zamulonymi zawaliskami i nie ro­ łalności eksploracyjnej oraz rozszerza cele kowały szans na uzyskanie większych głę­ badawczo-naukowe. Udało nam się też na­ bokości. Przeniesiono więc bazę 600 m niżej, wiązać współpracę z dyrekcją Parku Kanger do Nyarkhat, skąd kontynuowano dalszą w zakresie badań jaskiń i przekazywania eksplorację, odkrywając i kartując kilkanaś­ doświadczeń w dziedzinie ich wykorzystania cie innych jaskiń. Równolegle prowadzono dla turystyki z uwzględnieniem wymogów poszukiwania we wschodnich zboczach ma­ ochrony środowuska, szczególnie że ekosys­ sywu, w wyniku czego na konto wyprawy tem występujących tam jaskiń jest czymś dopisano dwie następne jaskinie. W ostatniej wyjątkowym w skali światowej. fazie podjęliśmy eksplorację zachodniego Na podkreślenie zasługuje fakt, że wymie­ krańca masywu w rejonie wsi Ban Mae niony rejon, mimo opublikowania monogra­ Khong, sporządzając plany 4 jaskiń, w tym fii jaskiń Indii i Nepalu, został dla świato­ najdłuższej — Tham Kimi (1913 m). W po­ wej speleologii odkryty przez polską wy­ bliżu wsi Huygoh skartowano jeszcze dwie prawę. jaskinie o długości przeszło 860 m. Jerzy Mikuszewski Tak więc wyprawa w ciągu 24 dni dzia­ łalności górskiej wyeksplorowała i skarto­ wała 36 jaskiń o łącznej głębokości przeszło 700 m i łącznej długości ponad 4,2 km, Du­ W książce Michała Jagiełły pt. „Wo­ żo to, czy mało? Dużo, jeśli porównać z wy­ lanie w górach" (SiT 1987) na stro­ nikiem francuskim, a także wziąć pod uwa­ nie 4 mylnie wydrukowano podpis do gę rozległość masywu i trudności terenowe zdjęcia znajdujqcego się na 1 stronie oraz jakość i ilość wykonanych przez wy­ prawę pomiarów kartograficznych w jaski­ okładki. Właściwy podpis: Tatry - niach i na powierzchni. Mało, jeśli uwzględ­ Wielki Szczyt Mięguszowiecki i Cubry- nić marzenia o bardzo głębokich jaskiniach. na. Za błqd ten Autora i Czytelników No cóż, polski wkład w poznanie masywu przeprasza Doi Luang Chiang Dao jest znaczący, a re­ kordowe jaskinie będą tam być może eksplo­ rować następne wyprawy. REDAKCJA TURYSTYCZNA Christian Parma Wydawnictwa „Sport i Turystyka"

Mapką rys. Tadeusz Rojek

35 http://pza.org.pl TADEUSZ SOLICKI

Pas biodrowy - tak, ale...

W r. 1970 brytyjska firma „Troll" wypuś­ gosłupa. Sytuacja jest tym groźniejsza, im ciła na rynek nowy model uprzęży asekura­ większa jest siła, dłuższy czas jej działania cyjnej, wymyślony przez Dona Whillansa oraz mniejsze napięcie mięśni brzucha i i nazwany „Whilłans Sit". Zastosowana pod­ szyi. Tu kilka słów o ostatnim z wymienio­ czas głośnej wyprawy angielskiej na .połud­ nych czynników. Wisząc w uprzęży biodro­ niową ścianę Annapurny, szybko rozprze­ wej bez użycia rąk, wspinacz utrzymuje pio­ strzeniła się ona — najpierw w skałkach, nową pozycję ciała głównie dzięki napięciu później także w big wali clknbing. Do Pol­ mięśni brzucha. Całkowite ich rozluźnie­ ski trafiła niemal natychmiast i dziś jest nie powoduje odwrócenie górnej części tu­ stosunkowo pospolita zarówno w Tatrach, łowia głową do dołu. Jeśli dodatkowo luź­ jak i innych górach. Używa jej też więk­ ne będą mięśnie szyi — głowa poleci bez­ szość czołowych polskich wspinaczy — przy­ władnie, co grozi poważnymi urazami krę­ kłady promieniują, szczególnie w kierunku gów szyjnych (przykładem może być śmier­ początkujących. telny wypadek S. Bagińskiego w Alpach la­ Pit Schubert z Sicherheitskreis Deutscher tem 1986 r.). Alpenverein, znany autorytet w dziedzinie Zdaniem Pita Schuberta, im korzystniej­ badań technicznych sprzętu wspinaczkowe­ szy jest przebieg upadku, tym bezpieczniej­ go w aspekcie warunków bezpieczeństwa, sze stosowanie uprzęży biodrowej. I odwrot­ przeprowadził szereg doświadczeń z uprzę­ nie: jeśli lot jest długi, pozycja ciała ukośna żami z użyciem manekina zaopatrzonego w lub pozioma, reakcja zwolniona wskutek zestaw tensometrów'. Ich wyniki, połączone chwilowego oszołomienia lub braku przy­ z analizą raportów alpejskich służb rato­ tomności, a napięcie mięśni brzucha i szyi wniczych, pozwoliły na wyrobienie pełniej­ nieznaczne lub żadne — tym groźniejsze bę­ szego poglądu na problem odpadnięć w pa­ dą konsekwencje. W terenie o dużych trud­ sach biodrowych. Efekt końcowy takiego od­ nościach, na ogół pionowym lub przewieszo­ padnięcia zależy m.in. od następujących nym, a także w stromych gładkich płytach, czynników: ryzyko odpadnięcia jest wprawdzie większe, ale z 'uwagi na częstisze punkty przelotowe 1) wysokości upadku (długości lotu); długie loty właściwie nie grożą, a wspinacz 2) współczynnika odpadnięcia; po odpadnięciu spada prawie swobodnie. 3) sposobu asekuracji (dynamiczna — statyczna): Natomiast na drogach łatwiejszych liczba 4) sity, jaka wywiąże się w wyniku lotu i za­ przelotów jest mniejsza i ewentualny lot działa na ciaio wspinacza; może być bardzo długi. Dodatkowo pojawia 5) położenia ciała w momencie odpadnięcia a się groźba, że wspinacz, zanim zawiśnie na następnie zakończenia lotu; linie, uderzy o skałę i straci przytomność. H} reakcji na odpadnięcie: Wniosek nasuwa się sam: na łatwych, 7) budowy ciała wspinacza. „szkolnych" drogach w przypadku odpadnię­ cia uprząż biodrowa niemal gwarantuje po­ Z jednej strony wiadomo, że tysiące od­ ważne urazy. Warto, aby pamiętali o tym padnięć skałołazów w pasach biodrowych początkujący, którym aktualna moda może odbywają się bez najmniejszych urazów-. Z przysłonić zdrowy rozsądek. A sko co j uż drugiej jednak — znane wypadki, śmiertel­ jesteśmy przy podziale na „nowicjuszy" i ne (a jest ich niemało) skłaniają do zasta­ „fachowców" trzeba dodać, że ci drudzy nowienia się, gdzie i jak przebiega granica mają większe szanse wyjścia cało z upad­ pomiędzy bezpiecznym i niebezpiecznym ob­ ku. Po pierwsze dlatego, że są na ogół le­ szarem stosowania uprzęży biodrowych. piej umięśnieni, a po drugie, że prawdopo­ dobnie imają już za sobą loty, nie stracą SZTUKA BEZPIECZNEGO SPADANIA więc głowy i w chwili odpadnięcia odpo­ wiednio zareagują. Dla wy trenowanych Punkt wpięcia liny do uprzęży biodrowej wspinaczy skalnych ryzykowne są dopiero wypada — przy większości modeli — na długie npadki — według Pita Schuberta, po­ wysokości środka ciężkości ciała wspinacza. nad 10-metrowe. Kiedy na ten punkt zadziała gwałtowna si­ ła o znacznej wartości (moment hamowania CZY WARTO TRENOWAĆ LOTY? upadku przez linę) powstaje niebezpieczeń­ stwo, że ciało ulegnie odkształceniu poza Niebezpiecznemu „odkształceniu ciała" fizjologicznie dopuszczalną granicę. Górna można zapobiec, napinając błyskawicznie część tułowia wraz z głową opadnie ku do­ mięśnie brzucha i szyi i chwytając się liny. łowi, co może spowodować groźne urazy krę­ Reakcja taka powinna być odruchowa, bo-

36 http://pza.org.pl Rysunki nie wymagają objaśnień

A 1

\ 1f

Rys. Sepp Lassmann

wiem na myślenie nie ma już czasu. Od­ najbezpieczniejszym sposobem wiązania się padnięcie może jednak nastąpić np. w wy­ nadal pozostaje uprząż biodrowo-piersiowa, niku uderzenia kamieniem — szok nie po­ produkowana w najrozmaitszych modelach zwala wówczas na działania ochronne i i wariantach — z punktem przymocowania bezwładnie spadający wspinacz musi obrócić liny nie niżej, niż wyrostek mieczyk owa ty się głową w dół, a wtedy uraz kręgosłupa mostka. Dotyczy to szczególnie długich lo­ jest niemal pewny. tów, zwłaszcza bez udziału świadomości wspinacza. Wymowny może tu być wypa­ Na temat „nauki latania" opinie są po­ dek, jakiemu uległ alpinista angielski, który dzielone, jeśli jednak wziąć się za nią, za­ podczas trawersowania grani Zahnkofel czynać należy od upadków krótkich, z ma­ został porażony piorunem i spadł ok. 30 m łym współczynnikiem, starając się, aby lot w północną ścianę. Zaopatrzony w zestaw był swobodny. Taki trening ma dobre stro­ Mark V i uprząż piersiową, odzyskawszy ny: wspinacz opanowuje strach przed od­ przytomność spokojnie czekał na pomoc, był padnięciem, obserwuje i kontroluje swoje bowiem zbyt osłabiony, by podjąć próbę sa­ reakcje. Można przypuszczać, że odpadnię­ modzielnego wyjścia po linie. Gdyby dyspo­ cie w terenie górskim nie wywoła u niego nował jedynie pasem biodrowym,,. skutki szoku a jedynie wyuczone odruchy. Druga pozostawiam wyobraźni Czytelnika. Żeby strona medalu — oprócz ryzyka samych ćwi­ zaś tę wyobraźnię jeszcze bardziej poruszyć, czeń — to groźba, że wspinacz zbytnio u- pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź jedne­ wŁsrzy w siebie i przy dłuższym locie „stra­ go z ratowników włoskich, likwidujących ci jpanowanie nad kierownicą'1. No i jeszcze wypadek na Filarze Freney: „...to był strasz­ jedno: do ćwiczeń może lepiej nie używać ny widok, głowa i nogi zwisały w dół... bar­ polskich lim.. ki dotykały stóp... jego ciało przypominało niedomknięty scyzoryk..." Sama uprząż biodrowa — poza wymienio­ nymi już mankamentami — przy niefortun­ nym upadku grozi wyśliźnięciem się z niej Od Redakcji. W krajach alpejskich poja­ i lotem do stóp ściany. Znanych jest kilka wiły się już produkowane w kilku mode­ tego typu wypadków, z reguły zakończonych — lach — pełne uprzęże, zachowujące zalety śmiercią. Warto tu też wspomnieć o roli plecaka, który pogłębia urazy kręgosłupa i pasa biodrowego. Problematyka wiązania się zwiększa groźbę ich powstania. w biodrach będzie jednym z głównych te­ matów jesiennej konferencji lekarskiej w Wracając do rezultatów doświadczeń Si­ Londynie, organizowanej przez Komisję Me­ cherheitskreis DAV stwierdzić trzeba, że dyczną UIAA. http://pza.org.pl 37 Spadoloty na start

Świat górski ogarnęło nowe szaleństwo: spadochron wyposażony w cechy lotni — wydłużony prostokąt w kształcie nadmuchi­ wanego materaca, z otwartymi komorami. Startuje się rozbiegiem ze szczytów lub zbo­ czy górskich i lata pod wiatr, którego pręd­ kość nie może być większa niż 30 km/godzi­ nę. Spadolot opada pod kątem 22^ — z wy­ sokości 1000 m pokonuje się dystans ok. 2,o km. Zderzenie z ziemią równa się zesko­ kowi z... taboretu. Obsługa jest dziecinnie łatwa, steruje się przez pociąganie linek noś­ nych. Kurs szkoleniowy trwa zaledwie 5 dni. (20 lotów) i kosztuje 200—250 dolarów. Sam spadolot ma, zależnie od wagi skoczka. 20--30 m- powierzchni i waży 3 kg. Aktual­ ny koszt całego wyposażenia wynosi ok. 1500 dolarów, jednakże ceny szybko schodzą w dół. Loty są wyjątkowo bezpieczne. Mimo iż w pewnych rejonach jest to już sport masowy, wypadki notuje się bardzo rzadko,

We Francji, ojczyźnie nowego hobby, przy­ jęła się dla niego nazwa parapente, którą też zapożyczyli Hiszpanie i Włosi. Wrażliwi na czystość własnego języka Niemcy wprowa­ dzili nazwę Gleitschirm. Polskiego określe­ nia brak — proponujemy ..spadolot", a nuż się przyjmie? W krajach alpejskich na chyb­ Fot. Gerard Kosidci cika przygotowywane są podstawy prawne nowego sportu — w Szwajcarii i Austrii już twórnie sprzętu górskiego konstruują spe­ wymagane jest specjalne ..prawo jazdy". cjalne modele spadoloiów dla alpinistów: Wszystkie bez wyjątku zachodnie magazyny lżejsze, przystosowane do krótkich startów i górskie pełne są materiałów o „parapente" do wpięcia w uprząż wspinaczkową. Pisze — technicznych, instruktażowych, wspomnie­ się, że nadchodzi kres żmudnego schodzenia niowych. Drukowane są długie katalogi mo­ ze szczytów — po wspinaczce będzie się z deli, a kolorowe zdjęcia wypierają już opat­ nich po prostu latać. Ptakiem być •—• oto no­ rzone fotografie z wspinaczek skalnych. Wy- wa fascynacja alpinisty, (jn)

ViCtoiia. Australijczycy uważają go za trzeci pod względem atrakcyjności rejon wspinaczkowy świa­ Wspinaczki w Australii ta — po Alpach i po Yosemite, wiele w tym racji: oryginalne krajobrazy, świetna skala. ok. 4(100 dróg Od paru lat mieszkam w Sydney i jesieni człon­ — od b. łatwych do najtrudniejszych. Wśród tych kiem tutejszego Kockclimbing Club, a duża część drugich słynna ,,Punks in tiie Cym", poprowadzo­ wolnego czasu wypełnia mi wspinanie. Australij­ na w r. 1935 przez Wollganga Giillicha w ;',2 stop­ skie góry i skałki to prawdziwy raj dla skaloia- niu UUejszej skaii. Spotkanie, zorganizowane przez ZÓW, nic też dziwnego, że rockclirabing rozwinął Louisa Shephard, mistrzynię skalną Australii, sie lu na szeroka skalę już 15 lat temu. „Poziom ściągnęło całą wspinaczkowa śmietankę świata. Ja wspinania jest tu wyższy, aniżeli gdziekolwiek in­ przeszedłem m.in. drogi Tannin (10), MorCydd (19), dziej r.a świecie", pisr.ł w r. 1H7D Edward Pyatt. Cassandra (lii), Skin (IB), Missing Link (17) i kilka W wielu rejonach w-ystępuje dość kruchy piasko­ łatwiejszych. Urocze były wieczorne „posiady" wiec, nie brak też jednak gór ze skałą wyjątkowo przy slajdach i filmach zc skalnych ogrodów całej liią. Dokonałem wielu wspinaczek w piaskowco­ Ziemi. wych Elue Mountains (lilD km od Sydney) oraz w również piaskowcowej WOlgan Vailcy (:i0Q km). y. rejonów nie poznanych do tej pory pr/e/c W styczniu niRG zwiedziłem Tasmanię, wspinajar innie, na uwago zasługują m.in. Mount Buiialo — się na głośnej kwarcowej górze Frenchman's Cap grani- z b. trudnymi drogami, a także Grampians (1444 m) oraz nad prześliczną Coles Bay, gdzie v. głośną drogą „passport to Tnsanity", której okap granitowe skały wyrastają prosto z morza. Góry wystający na 25 stóp odhaczyła Nyrie Dood w 12 Tasmanii są b. malownicze a na wdele turni nie lat po pierwszym (hakowym) i jedynym przejściu da się wejść drogami łatwiejszymi niż 111. W (trudności 26). Ciekawi mnie też Moonarie — nie­ marcu odbyłem wypad w- Warrumbungle nanges samowite urwisko w Południowej Australii, cie­ — góry pochodzenia wulkanicznego, b. lite, nieste­ szące sie opinią „the best elifi :n the world". ty, gorące i tak suche, że wodo trzeba przynosić Australia to wielki kraj z mnóstwem gór i re­ z dolu. Najw.ższym szczytem jest tu Mount jonów skalnych, z tysiącami trudnych dróg i le­ Exmoutli (1227 m). gionem wybitnych wspinaczy. I tylko jeden man­ Na przełomie października i listopada uczestni­ kament: tak daleko stąd do Polski... czyłem — jako jedyny Polak — w Internationa! Climbing Meei w rejonie Mt. Arapilcs w stanie Włodzimierz Pankanin 38 http://pza.org.pl OBÓZ W BRNCZALOWEJ CHACIE nia sanitarne i ogrzewcze (m.in. po południowo- zachodniej stronie budynku założono kolektor sło­ Zimowy obóz kwalifikacyjny PZA odbył się w neczny, ma też powstać turbina napędzana przez Tatrach Słowackich, w oparciu o schronisko nad wiatr). Zgodnie z polityką TANAP, by w Tatrach Zielonym Stawem Kieżmarskim (15 II nie rozszerzać bazy pobytowej, nie zmieniła się 1 III 1987). Uczestnikami byli: Zofia Bachleda, liczba miejsc noclegowych w schronisku. Igor Bakon, Marek Głogoczowski (instruktor), Warto przypomnieć, że Zbójnicka Chata ma już Dariusz Grzelewski, Władysław Jamroziński, Jacek 80-letnią historię. Zbudowała ją w r. 1907 służba Jania, Dariusz Kołoczek, Cezary Krysztofik, Ma­ leśna, jako chatkę dia straży myśliwskiej, w r. rek Lip, Krzysztof Loska, Monika Niedbalska (in­ 1910 przekazując w użytkowanie turystom. Później struktor), Krzysztof Pankiewicz (kierownik, in­ Klub czechosłowackich turystów (KĆST) wyremon­ struktor), Marek Probulski, Bogdan Stefko, Marek tował ją 1 opatrzy ł mianem Zbójnickiej Chaćy Szczypka, Piotr Szymański. Zbigniew Trzmiel i podczas gdy polscy taternicy zwali ją „Trupiar­ Piotr Waloszczyk (instruktor). Impreza została nią". zorganizowana przez Biuro Turystyki Zagranicz­ Monika Nyczanka nej PTTK na zasadzie „grupy turystyki kwalifi­ kowanej". Dość dobra pogoda oraz raczej korzyst­ ne warunki sprzyjały aktywności wspinaczkowej. Mimo pewnego zróżnicowania umiejętności, wszys­ Z!MĄ W DOLINIE KIEŻMARSKIEJ cy uczestnicy wykazywali ambicje i zapał do wspinania. Ogółem odbyto 27 wspinaczek, pokonu­ W marcu 1987 r. jako uczestnicy 7-osobowegO' jąc 15 różnych dróg i ścian. Oto ważniejsze z nich obozu KW w Katowicach wspinaliśmy się w oto­ — najciekawsze oznaczono gwiazdkami: czeniu Doliny Kieżmarskiej. Aura nie sprzyjała: po pogodnym zwykle ranku zaczynało wiać i sy­ Dumy Szczyt wschodnią ścianą, *drogą Martisa, pać, co skutecznie Hamowało ambitniejsze próby VI, AO — I przejście zimowe: Głogoczowski 1 wejść. Jednak metodą doboru relatywnie bezpie­ Trzmiel 25—2u II. cznych, formacji udało nam się. przejść 21 dróg, z. Złoty Kopiniak, *dire,ttissima: Jamroziński i Stef­ których kilka zasługuje na wymienienie. ko 18 II; *superdirettissima: Kołoczek, Krysztofik i Szymański 35—26 II. Czarny Szczyt — kominem Motyki (WHP 3527) : D. Grzelewski i 3. Wiftosiński, 17 III (I wejście w Złota Baszta, *droga Smida i Rybicki: Jamroziń­ czasie zimy kalendarzowej). ski, Szczypka i Stefko 21. II i 25—26 II; *droga Boćka: Głogoczowski i Waloszczyk 22 II, Lip i Kozia Turnia — drogą Dieśki (WHP 3876) : M. Pankiewicz 25 II; „Chrudimska cesta": Kołoczek Kupś i ,1. Trybus, 18 III (I polskie przejście zimo­ i Krysztofik 22 II; ..Kant Wetaerowki": Kołoczek we) ; D. Grzelewski i J. Witosiński, 24 III. i Krysztofik 16 II. Kozia Turnia — częściowo nowa droga górną czę­ Kieżmarski Szczyt, Komin Stanisławskiego do ścią lewej depresji południowej ściany: D. Grze­ Niemieckiej Drabiny: Jania j Probulski 17—13 II; lewski i J. Wiltosiński, 13 III. Od miejsca, gdzie- droga WHP 3871 zaczyna trawers w kierunku Kołoczek i Pankiewicz 20 II; Lio i Loska 22 II; r Bakon i Grzelewski 25—26 II. środkowego filara południowej ścian5 -— wprost do góry przez płytowe zacięcie (IV). Następnie depre­ Kopa Kieżmarska, droga Psotki: Pankiewicz i sją, ograniczoną od prawej wspomnianym filarem Trzmiel 18 II; Bakon i Grzelewski 19 II. na wierzchołek. Zimą IV, :; godziny. Wielka Złota Kazalnica, droga Palenićka: Ba­ Kozi Mnich -— środkiem połudmowo-zachodniej chleda i Niedbalska 18 II; Kołoczek i Krysztofik ściany drogą Brycha i Fiścrowej (latem V+, 3 go­ lii II; Bakon i Grzelewski 19 II. dziny) : M. Kupś i J. Trybus, 22 III. I polskie Kopa Kieżmarska, droga Nitscha: Trzmiel i Wa­ przejście — opis drogi w „Kronice". loszczyk 16 II. Kieżmarski Kopiniak — środkiem północnej ścia­ Kieżmarski Kopiniak, droga Matray-Rybansky: ny (zacięciem): D. Grzelewski i j". Witosiński, Jamroziński i Lip 17 II. 20 III (II przejście zimowe?). Zacięcie to, w mo­ . Jastrzębia Turnia, Długim Jastrzębim Żlebem nografii Małego Kieżmarskiego Szczytu w T. 4/80 oraz drogą WHP 3723; Trzmiel I Głogoczowski opisane pod nrem 11), stanowi godną polecenia zi­ 17 II (I polskie wejście zimowe). mową drogę., wiodącą efektownym pasażem skal­ nym o trudnościach V z miejscami A0. Skrajna Gajnista Turnia, *droga Neumana: Gło­ goczowski, Trzmiel i Waloszczyk 21 II (I przejście Jacek Wiltosiński zimowe). Nie powiodła się, niestety, podjęta przez Pankie­ wicza i Trzmiela próba przejścia drogi Chrobaka NOWE WŁADZE GT GOPR na Złotej Turni, uchodzącej za najtrudniejszą zimą w całym rejonie. Zespół, nie widząc możliwości W dniu 29 kwietnia 1987 odbyło się nadzwyczaj­ pokonania dostępnymi mu środkami w zastanych ne zebranie Grupy Tatrzańskiej GOPR, zwołane na warunkach (obfity, słabo związany śnieg) gładkich wniosek większości jej członków. Po kilkumiesięcz­ płytowych „schodów" (V-|-), wycofał się pod ko­ nych perturbacjach nastąpiło przesilenie i w efek­ niec trzeciego wyciągu. cie powołano nową Radę Grupy, w której składzie Krzysztof Pankiewicz znaleźli się wszyscy poprzedni członkowie oraz dwóch nowych ratowników. Przewodniczącym zos­ tał ponownie Józef Janczy, lekarz, z Zakopanego. W kilka dni później, na wniosek Rady, kierowni­ ZBÓJNICKA CHATA ZMÓW W SŁUŻBIE ctwo GOPR mianowało naczelnikiem GT GOPR Piotra Malinowskiego (43). Jest on instruktorem 8 listopada 1986 r. otwarto ponownie jedno z ratownictwa górskiego, znanym taternikiem i alpi­ najpopularniejszych schronisk Tatr Słowackich — nistą, zaś w ostatnich latach był kierownikiem zbójnicką Chatę w Dolinie Staroleśnej. W trakcie COS PZA na Hali Gąsienicowej. Zastępcami na­ 4-letniego remontu obiekt został gruntownie zmo­ czelnika zostali Kazimierz Gąsieniea-Byrcyn oraz dernizowany, powiększono jadalnię, rozbudowano Maciej Gąsienica. pomieszczenia dla personelu, wymieniono urządze­ Andrzej Skłodowski http://pza.org.pl 3? Nowe drogi w Tatrach 200 m do wierzchołku W. Turni \ i \ turniczka

koniec trudności Na prawo od. północno-wschod­ Ą _ PRZEŁĄCZKA niej ściany K az alnicy Miętusie] znajduje się duża depresja, ogra­ ~\ NAD DOLINKĄ niczona z prawej wybitnym fila­ BUCZYNOWĄ rem, zw. Twarda Ściana. Kilar 6w przecięty jest mniej więcej w po­ lowie wysokości systemem pólek, z rosnącą na nich kępą drzew. Droga nasza "cierpnie lewą stroną filara, dwa ostatnie wyciąg: po­ krywają sie być może z drogą Nowińskiego i Wacława z r. :!)"!;. * - Wejście w ścianę w linii spadku wspomnianej kępy drzew. Sche­ mat drogi na s. 41.

SKRAJNA TURNIA MAŁOŁĄCKA

Północnym żebrem: .Tacek Flu­ der i Wojciech pfadt 7 marca :i.OJJT. Trudności i'V" z miejscom V, czas I yjrzejśeia ii godzin. Oprać. M. Dasal Wejście w Śc.:.;i.'ię w miejscu, gdzie skały północnej ściany Skrajnej Turni schodzą najniżej do żlebu: Zagon, ok. 30 in na prawo od punktu, w którym pra­ wa droga Dzika i Pronobisa skrę­ ca ze żlebu w ścianę, depresji miedzy Pośrednią a Skrajną Tur­ nią Mułołacką. Szczegół;.' na schemacie jak wyżej.

Jacek

TWARDA ŚCIANA WIELKA TURNIA Od potno cnego-wschodu; Jacek Fluder i Wojciech Sapok 111—li Nowa droya północną ścianą stycznia 19(17. Trudności V+, Al, .,przez monolit'': Mirosław Dasal czas pierwszego przejścia 13 go­ i Jan Muskat 18—1!) marca liiilC dzin. Uwaga; Wspinaczki tylko za Trudności IV-;-, Al, 3 z miejsca­ zgodą TPN. mi V h A3, C/as efektywnego wspinania lii godzin, MAŁY KOZI WIERCH Tc partię ściany zamierzaliśmy n.zojsć już w- /i':-pc •• • u— ialiśmy się jednak po :'. wycią­ gach ze względu na zła pogodę, Droga dsicli się na dwie części. Pierwsza, licząca 2 peine wyciągi hakowe, to środek zbliżonego do pionu monolitu północne; ściany. M. Grochou/Ski A.Skłodowski Przejście tego fragmentu, l>o\\ ięk- szonego o trzeci wyciąg, zajęło nam cały dzień, tu też skupione są gSówne. trudności drogi. Ko­ nieczne okazało się osadzenie :>. nitów i korzystanie ze skyhuoc- ków. Drugą częsó drogi stanowi długa śnieżna depresja, zwieńczo­ na trudną skalną ścianką. Przej­ ście jej to efektowna wspinaczka na przyrządach systemem skąpo rozrzuconych ten wek. częściowo w ekspozycji, powyżej ścianki trudności kończą się i droga, ob­ M.?.5\ chodząc z lewej charakterystyczną turniczkę, po ok. 200 m osiąga plateau wierzchołkowe Wielkiej Turni. Mirosław Dasal

MAŁY KOZI WIERCH

Nowa droga północną ścianą — pomiedzv filarem Szczuki a dro­ gą WHP 130: Marek Grochowski i Andrzej Skłodowski '-'2 marca 10H7 r. Trudności III | •, 3 godziny. D-oga przebyta w warunkach zi­ 60 m prawy komin Mroza mowych, latem może być bardzo krucha. Rys. Stefan Nyka 40 http://pza.org.pl PRZEŁĄCZKA NAD DOLINKĄ BUCZYNOWĄ

Wschodnia ścianą: Jan Wolf IG IV 1987, trudności IV, czas przejścia zimą 4 godziny. Droga W TWARDA ŚCIANA może sic częściowo pokrywać z drogą Łąckiego i Uszyńskiego z r. 19G4, ew. z drogą Bernadta i Sa­ wickiego z 3953 r., przypuszczam jednak, że tamtych przejść, juko letnich, dokonano depresjami, które wiodą z obu stron drogi. W czasie mojego przejścia obie de­ presje były narażone na lawinki pyłowe i przez to mniej dogodne do wspinaczki. Opisy wzmianko­ wanych dróg nie zostały opubli­ kowane, a ponieważ przebyty przeze mnie teren nie wykazywał żadnych śladów eksploracji, przedstawiam na schemacie prze­ bieg przejścia. W warunkach zi­ mowych jest to interesujące roz­ wiązanie ściany. Rysunek na stronie poprzedniej. Jan Walf

MIĘGUSZOWIECKI SZCZYT

Ściana czołowa północno-wscho­ dniego filara: nowy duży wa­ riant, przedłużający od dołu dro­ gą Czarnym Zacięciem. 4 wycią­ gi, w warunkach zimowych V, Aż, 4e. Całość nowej kombinacji 25 godzin. Schemat drogi na s. 26.

Naszym zamiarem było popro­ wadzenie nowej drogi przez naj­ większą strefę przewieszoną ścia­ ny. Próba (zob. szkic) załamała się z powodu ulewnego deszczu (w zimie) o 10 m od końcowych trudności. Wyciągi od pierwszego do połowy czwartego przebyłem w drugiej połowie marca 1987 z Andrzejem Maciatą, dalej do koń­ Opr. J. hludtr ca próbyr w pierwszych dniach kwietnia 1987 z Jerzym Gurbowi- czem. Pierwszego przejścia Czar­ nego Zacięcia dokonałem w r. ZADNI MNiCH stycznym dużym zacięciem poci 1972 z Janem Krzysztofem Ho- okap z rysą (krucho), skąd nie­ brzańskim. Ubolewając nad złym Wariant do drogi Nyki na po­ co w lewo na krawędź. Dalej pro­ stylem powstania nowej kombina­ łudniowej ścianie: Anna Beutler sto do góry kruchą ryską i ścian­ cji, podaję jej schemat, z nadzie­ i Władysław Janowski 10 sierpnia ką z ryską na stopień, po czym ją, żc doczeka się rychło ładniej­ 193G. Trudności V+, 1 godzina. w prawo na stopień na kancie szych przejść. Początek -wspinaczki ze żlebu poniżej spiętrzenia (hak), gdzie ok. 10 m poniżej Przetąezki pod łączymy się z drogą Nyki. Krzysztof Łoziński Zadnim Mnichem. Charaktery­ Władysław Janowski

KW WARSZAWA W VERDON ładnym stylu przeszła La Rever Cest Bien (Gc) i Delirium Tres Mince (Gc), zaś w towarzystwie M. W dniach od lii września do 15 października Nowotnika z obozu PZA — Cafe dans les Dos 1986 r. odbyci się w rejonie Vcrdon obóz zorganizo­ (7 ab). wany przez KW Warszawa. W skład ekipy weszli: Ryszard Gos Anna Błażejewska, Hanna Sekular, Jacek Boja- ęowski-, Marek Głogoczowski, Ryszard Gos (kie­ rownik), Paweł Herzyk, Krzysztof Janiszewski, Piotr Kajak. Wojciech Kubań oraz Piotr Panufnik. UWAGA: GÓRY SOKOLE Już sam pobyt w tej Mekce wspinaczy skałkowych Francji dostarcza niezapomnianych wrażeń, nam Opracowujemy nowy przewodnik wspinaczkowy na dodatek piękna pogoda pozwoliła na dokonanie po Górach Sokolich i innych grupach skalnych wielu wspinaczek. Najciekawsze odbyli Paweł He- Rudaw Janowickich. Chcemy zawrzeć w nim mo­ rzyk i Piotr Panufnik (Luna Bong Ge. OS; Dingo żliwie kompletną informację o dotychczasowych Maniaąue Gc, OS; Neoropolis Sc, OS: Try Sec Gc dokonaniach. Prosimy więc Kolegów interesują­ OS; LTncal Ta, AF). Wojciech Kubań i Krzysztof cych się tym rejonem o przekazywanie nam uwag TTaniszewski przeszli Mort a Venice (Gc, AF). Na na temat dotychczasowego przewodnika Jerzego uwagę zasługuje postawa Hanny Sekular, która w Kołankowskiego oraz nadsyłanie materiałów doty-

http://pza.org.pl 41 czacych nowych dróg. Posiadaczy dobrych zdjęć Wszyscy trzej najlepsi panowie pochodzą z lub szkiców ścian prosimy o udostępnienie ich do Francj i; ew. zużytkowania w naszym opracowaniu. Z góry dziękujemy za pu-inoc i współpracę. Kasze adresy: 1. Jacky Godoffe — 13 p, Kazimierz Giazek, Instytut Matematyczny Uniwer­ 2. Didicr Haboutou — 11 p. sytetu Wrocławskiego, pl. Grunwaldzki 2; 50—30* Patrick Edlinger — 11 p. Wrocław; tel. 21-15-OU. Władysław Janowski, ul. Pstrowskiego 3/2; 53--500 Jelenia Góra; tel. do Martin Atkinson z Anglii jest jedenasty, Stefan SKW 262—14. Głowacz z RFN — trzynasty. Z uwagi na ograni­ K. Głazek i w. Janowski czoną bazę porównawczą, lista ta ma charakter raczej ciekawostko wy.

EKSPANSJA TRWA RHM 1987

Wspinacze skalni poszukują terenów działania na Doroczny zlot wspinających się pari — Kendez- całym świecie — meldunki o nowych rejonach -vous llautes Montagnes — odbył sie w dniach skalnych napływają z Kamerunu, Jordanii, Alryki 12—10 kwietnia 1937 r. w słynnej Paklenicr w Ju­ Południowej, Tajlandii i wielu innych stron. Na gosławii. Wzięła w nim udział imponująca liczba Oceanie Indyjskim leży mały archipelag Sesze­ 90 alpinistek z Hi krajów, w tym kilka o" głośnych le złożony z 90 wysp i wysepek usianych grani­ w świecie nazwiskach. Mimo iż pierwsze 3 'dni towymi skalami o wyszukanych kształtach i for­ wypadły z programu z powodu niepogody, rów­ mach. W r. 193G wspinała się tam rekonesansowa nież wyniki sportowe spotkania są bardzo dobre. grupa Francuzów — wśród nich słynny Jaeky Dwójki żeńskie — często międzynarodowe — prze­ Godoffe. Piszą o raju skałkowym i boulderlngo- bywały trudne drogi, z klórvcli parę otrzy mało wym: szorstki tarciowy granit, bujna przyroda, pierwsze przejścia kobiece (np. Brid Klina, Funk- czyste plaże, niczym nie skażony folklor. Popro­ cija). Jedną z gwiazd spotkania była Hiszpanka wadzono dziesiątki dróg w stopniu VII—, autorką Myriam Garcia Pascual, która w r. im Świeciła kilku jest. Christine Grouilier. Odkryto też parę triumfy w Yosemite (m.in. jako pierwsza nieame- talentów wspinaczkowych wśród młodocianych tu­ rykanka na „El Nose" i na „Regular"). Przy oka­ bylców. Wyprawę sfinansowało bogate pismo zji zlotu zanotowano też kilka osiągnięć męskich: ,,vertical". Janez Skok poprowadził nową drogę o trudnoś­ ciach VTT—, a takie drogi, jak Santana (VIII—), Stimula (Vm-r) czy TJtopiła liS (VII-|-) poknnai on MOŻE TYM RAZEM DO BUŁGARII? sight. Imprezę przygotowała i prowadziła Inez Bożić. Wraczańskie Skały (Wraczai-.skite skali) zdoby­ wają opinię „Verdonti Półwyspu Bałkańskiego'-, leli niezwykłe walory odkryli wspinacze z NRD, Fot. Roman Hryciów głównie Berud Arnold, który ostatnio coraz czę­ ściej działa poza swoim Hohenstcin. Podczas ostat­ niego pobytu poprowadził on tam m.in. takie dro­ gi, jak „Zeleneto czudowiszte" (VIII—), „Dżudż.e- to" (VIII—). ,,Spjasztata krasawica" (VITI—), ,,Or- ganowata tryba-' (VTII), „Ryba (=kant) nad grada" (na prawo od ,,Byłgaro-polska drużba", VIII). Za najładniejszą uważa drogę „Jużnoto rebro", wiodą­ cą we wspaniałej skale o trudnościach vm-f-. Bemd dokonał też kilku efektownych wejść solo­ wych, m.in. drogami „Sofia" oraz „Wtori kongres na BTS" (z zejściem droga ,,Dyga"). Ponieważ dziewiczej skały są w tym rejonie cale hektary, zapowiedział rychły powrót, (jn)

MISTRZOWIE SKAŁY

Stefan Głowacz I liii Wicsmeier z RFN gościli wiosną 19B7 r. w Japonii, demonstrując miejsco­ wym asom przewagi europejskiej szkoły wspina­ nia. Po przejściu on sight serii czołowych drog japońskich, w tym słynnej .,Excellent Power'' (ix+), w tamtejszym głównym parku wspinacz­ kowym Ogawayama poprowadzili w ciągu 4 dni 20-nietrową drogę nazwaną „Ninja", ocenioną na X. Obaj wspinacze spędzą w tym roku 2 miesiące w Ameryce, potem kilka tygodni w Anglii, a u^reszcie miesiąc w jakimś egzotycznym raju wspi­ naczkowym. Zbierają or.i materiały do zapowie­ dzianej na r. 108S książki ,,Skała wokół świata". Tymczasem Wolfgang Grillich wspina się w ojczy­ stej Frankenjura. .lego nowa droga „Wall Street" na Krottcnseer Turm otrzymała ocenę X, a w „opracowaniu" jest kilka innych dróg — ^wydat­ nie trudniejszych". „Czy będzie kiedyś koniec tej spirali?" — zapytuje „Der Bergsteiger7'.

RZECZYWIŚCIE NAJLEPSI!

W oparciu o wyniki czterech dużych imprez za­ wodniczych roku 19tt — dwóch we Francji i dwóch we Włoszech (Arco di Trento i Bardoncc- ehia). Francuska Federacja Wspinaczkowa (FFK) zestawiła międzynarodową listę mistrzów skały. W kategorii pań przodują punktowo:

1. Lynn Hill (USA) — 21 R. 2. Cathcrine :oestivelle (Francja) — 11! p. 3. Isab"lle Patissier (Francja) -- 17 p. 42 http://pza.org.pl ZIMA NA ARARACIE łowie września, nie osiągnąwszy celu. Z 49 dni pobytu wyprawy w górach, tylko 9 nadawało się W celu popularyzacji alpinizmu zimowego w r.o prowadzenia efektywnej działalności. górach Turcji, tamtejsza Federacja Góiska zorga­ Kazimier z Głazek nizowała w lutym I9i?fci r. między narodowa wypra­ wę, która dokonała pierwszego ..nietureckiego" wejścia zimowego na najwyższy szczyt kraju, Ararat {Agri Dagh, 5155 m). Z polskiej strony udział w imprezie wzięli Grzegorz Szarejko i LUBLINIACY NA HUASCARANIE Grzegorz Siekierski — od Ankary poczynając, na koszt gospodarzy. W dniach 9 i 10 lutego odby­ liśmy w Ankarze spotkania z władzami i człon­ Latem ubiegłego roku przebywała w Peru wy­ kami Federacji oraz dziennikarzami. 10 lutego prawa Lubelskiego KW w składzie: Barbara Wilk. po południu wyjechaliśmy autobusem do Doghu- Jan Chmielewski, Andrzej Chodorowski, Mieczy­ beyazit we wschodniej Turcji, skąd 12 lutego ra­ sław Kwapień (kierownik), Stanisław Sadlak, Zbig­ no wyruszyliśmy ciężarówką do podnóża góry niew Waszak, Robert Waszkiewicz i Ryszard Zie- miakowicz (lekarz). W położonej najbliżej Kuaraz 1 z. wysokości ok. 1600 m rozpoczęliśmy wejście dolinie Ishinka B. Wilk i R. Waszkiewicz weszli na Ararat. Oprócz nas dwóch w wejściu wzięło 22 czerwca 198S na Ne\ ad o Ishinca (5f>:i0 m) i jego udział 11 Turków, 2 Austriaków, dwoje Anglików, trąba n ta ok. 5400 m. Następnego clnia trasę tę 2 Rosjan, 2 Węgrów oraz l Niemiec. Założyliśmy powtórzyli Chmielewski, Chodorowski, Sadiak i 'i biwaki na wysokości 2200, liEOO i 4500 m. Wejścia "ziemiakowicz. Działalność kontynuowano w słabo na wierzchołek nastąpiły 14 (Austriak i Niemiec) uczęszczanej dolinie Ulta. W towarzystwie kole­ i 15 lutego (pozostali). Stanęło na szczycie 11 osób: gów^ z wyprawy toruńskiej próbowaliśmy zdobyć Angielka, Austriak, Niemiec, obaj Rosjanie, obaj Nevado Contrahieróas, osiągając 29 czerwca wierz­ Węgrzy, trzej Turcy i jeden Polak — niżej pod­ chołek w północnej grani, oznaczony jako Con- pisany. Grzegorz Szarejko wycofał się z wyso­ trahierbas Norte (ok. 5480 m). Wejścia dokonaliśmy kości ok. 4800 m ze względu na pogarszające się wszys.y z wyjątkiem Waszaka i Kwapicha. Godzi samopoczucie. Z ostatniego biwaku (2 noclegi) się zaznaczyć, iż dolina Ulta jest bardzo atrak­ zjechaliśmy na nartach — pieszo zeszli, tylko Ro­ cyjna wspinaczkowo, lecz duże odległości od ścian sjanie i Turcy, lii lutego późnym wieczorem wró­ uniemożliwiają operowanie stylem alpejskim. ciliśmy do Doghubeyazit. Następnie ud.aliśrcy się pod Huascaran. Po kil­ Grzegorz Siekierski kudniowej akcji na wierzchołek wyższy, tj. połud­ niowy (ci768 m) weszli 8 lipca Chmielewski, Sadlak. Również w lutym 1087 r. Turecka Federacja Ziemiakowicz i Waszkiewicz, zaś 9 lipca Barbara Górska. zorganizowała międzymarodowe wejście Wilk, Chodorowski i Kwapich. Następnego dnia narciarskie na Ararat. Oprócz gospodarzy, i gru­ dwójka Wilk i Waszkiewicz weszła także — mimo py 7 Włochów, w imprezie wzięli udział Jugo­ b. silnego wiatru — na trudniejszy wierzchołek słowianie, Czechosłowacy i Ans:licy. W lipcu północny (6655 m), Na szczególną uwagę zasłu­ 1387 r. Ararat będzie celem międzynarodowej ,,al- guje postawa Barbary Wilk, która po wejściu piniady", która wyniesie na szczyt model' Arki na sz .-zyt główny oraz fatalnej nocy w śnieżycy Noego, jako symbol Pckoju. (Red.) na przełęczy 'ck. fiOOO m) okazała się zdolna do dalszego wysiłku. Wejście na Huascaran jest rekordem wysokości naszego niezbyt przecież silnego środowiska. Suk­ ces ten zdaje się potwierdzać słuszność przyjętej NANGA PARBAT 1986 w LKW taktyki przygotowań do poważniejszych przedsięwzięć przez uprzednie zgrupowania w W lecie 1986 r. brałem udział w wyprawie na trudnych górach europejskich. Trzy wyjazdy w Nanga Parbat od strony lodowca Diamir, zorga­ góry Skandynawii (1984 Jotunheimen. 1985 góry nizowanej przez KW w Katowicach — z udziałem Laponii i Trollwcggen) dobrze przygotowały u¬ i! osób spoza Klubu. Skład ekipy był następują­ czestników do zmierzenia sic z Andami. cy: Marek Phonobis (kierownik), Kazimierz Mal­ czyk (kierownik organizacyjny). Wojciech Dzik, Robert V/aszkie.icicz Andrzej Gągor, Kazimierz Głazek (KW we Wroc­ ławiu), Andrzej Mostek, Andrzej Niziński (KW Ja­ strzębie), Jadwiga Skawińska (służba medyczna), Adam Wróblewski, i tvan Urbanoyió jr. (IAM.KS Yysokć Tatry, CSRS). Hancopiti — poiska droga ścianą północno-zachod­ Wyprawa wyruszyła z Polski 21 i 2i? lip a nią, z lewej tiała Kopuła, Ancohuma. Zdjęcie do I3f!;i r. — 2 sierpnia zaczęliśmy organizować ka• sprawozdania na s. 20. rawanę przy moście Bunar na Karakorum High Way. Bazę założyliśmy 7 sierpnia na morenie lo­ dowca Diamir (4000 m). 10 sierpnia powstał obóz I (,^000 m) zaś w 4 dni później obóz II (6200 m). W fhiiu 15 sierpnia udało nam się rozbić obóz III (7100 m). Po dokonaniu kilku wypadów trans­ portowych i aklimatyzacyjnych, 2-1 sierpnia ood:ę- to pierwszy atak szczytowy, Co którego wyzna­ czono Urbanovića i Głazka (wspomagać ich mieli Mosl.eł: i Niiimski). r:o sie i pnia os^ą^r.elśmy obC1; III (bez Mostka), lecz załamanie pogody udarem­ niło dalszą wspinaczkę i kierownik wycofał zespó! do bazy. Powrót zaczęliśmy 27 sierpnia (w tym dniu dotarłem do wysokości 7200 m — jak się później okazało, był to najwyższy punkt osiągnięty przez wyprawę). Następna czwórka szturmowa (Dzik, Mal:.zyk, Pronobis i Mostek) doszła do obozu III ,v dniu 28 sierpnia, lecz ciężkie warunki i za­ grożenie lawinowe zatrzymały także i ją. Na po­ czątku września przedsięwzięto jeszcze dwie próby ataku szczytowego, ale ze względu na duże opa^y śniegu tylko pierwsza z grup zdołała dotrzeć ..do obozu II. Wyprawa zakończyła działalność w po­

http://pza.org.pl 43 CZĘSTOCHOWIANIE W DOLOMITACH OBÓZ ŁKW POD CIVETTĄ

Latem 1986 r. przebywała w Dolomitach grupa W zgrupowaniu (1—20 VIII 1986) udział wzięli: alpinistów z Częstochowskiego KW w skiadzie: Janusz Anforowicz, Sylwia Florek, Wiesław Flo­ Andrzej Janina, Jacek Kaczmarzyk, Halina Kaniut, rek, Seweryn Goszczyński, Zbigniew Jarzębowski. Andrzej Leśniak. Mirosław Tatarek, Leszek Tomi­ Jacek Kermen, Katarzyna Kędzia, Adam Lazarek, czek, Krzysztof Treter, Jarosław Turski i .Tacek Zbigniew Pisarkiewicz, Janusz Kosiek, Romuald Włodarczyk (kierownik). Wykaz zawiera wybór Stępniewski, Karol Szczęśniak oraz Piotr Walosz­ ciekawszych przejść dokonanych w trakcie obo­ czyk (kierownik, KW Warszawa). Łącznie doko­ zu: nano 31 wspinaczek, pokonując 20 różnych dróg. Największą wartość mają przejścia Anf orowicza Torre Yenezia — Gan Diedro (VII): Kaczmarzyk i Goszczyńskiego, którzy klasycznie pekonali dro­ i Leśniak 27 VII 1986; Via Liberta (VI, A/3): Tre­ gi Carlessa na Torre di Valgrands (VII) i Cassina ter i Turski 4 VIII. na Tore Trieste (VII-)-, według Częstochowian Torre Trieste — droga Carlesso-Sandri (VII, AO): VII—). Warto też wymienić przejścia Kermena i Turski i Włodarczyk 28 VII; droga Cassina (VII, Lazarka na Cima su Alto, (Ratti-Vitali, V+), AO): Tomiczek i Treter 28 VII; Tatarek i Wa­ Castello delia Busazza (Messner, V+) i Torre loszczyk (spoza obozu) 12 VIII. Yenezia (Via Antonello Checco, V?, II przejście, oraz Couzy-Schatz VI—). Drogę Livanosów na Civetta — droga Messnera (V + A2, pierwsze Cima delie F.lephante (V+, poprzednio VI A2) polskie przejście): Kaczmarzyk i Leśniak 3 VIII. przeszli Waloszczyk z tow., jak również Anfo­ Cima Grandę di Lavarcdo — droga Comici- rowicz i Kosiek. Po opuszczeniu Dolomitów, część -Dimai (VII, AO): Turski i Włodarczyk 4 VIII. uczestników wspinała się w rejonie Arco, w „skał­ kach", których ściany liczą do !;00 m wysokości. Cima Piccołissima — droga Cassina (VII-): Tur­ ski i Włodarczyk 3 VIII. Jacek Włodarczyk Jacek Kermen

Jaskinie i speleologia

NAJDŁUŻSZA POLSKA JASKINIA NOWE TYSIĄCMETRÓWK)

Prowadzona przez grotołazów z Katowickiego Trzecia edycja „Atlasu wielkich jaskiń świata" Klubu Speleologicznego, wspomaganych siłami (T. 2/86 s. 83) już w- chwili wydania wymagała środowiska krakowskiego i — wcześniej — za­ uzupełnień. Najciekawsze zmiany zaszły na liście brzańskiego systematyczna eksploracja systemu jaskiń o największej deniwelacji. Speleolodzy ra­ jaskiniowego Wysoka — Za Siedmiu Progami dzieccy w trzech dalszych jaskiniach przekroczyli przyniosła znaczące efekty. Wnętrze masywru Ku „magiczny tysiąc": w Jaskini Iljuchina (Kaukaz Turni stało się miejscem największych bez wątpie­ Zachodni, masyw Arabika) osiągnięto głębokość nia osiągnięć w jaskiniach tatrzańskich w ostat­ —1220 m, w Jaskini Kujbyszewskiej (Arabika) nich 10 latach. Wspaniałe, z trudem wywalczone —1110 m, a w Jaskini Pantiuchina (Kaukaz za­ odkrycia partii Za Siedmiu Zaciskami, Koloseum chodni, masyw Bzyb) —1025 m, nie kończ.ąc defi­ (UO-metrowy zjazd, najdłuższy w Tatrach), Wiel­ nitywnie eksploracji w żadnej z nich! Kilka dal­ kiego Kanionu, Partii Sosnowych i wielu innych szych jaskiń Kaukazu i Tienszar.ti zbliża się do bocznych ciągów powiększyły długość systemu z granicy tysiąca metrów. Inne zmiany w „Atlasie", ok. 2,5 km w r. 1978 do 9550 m według stanu z to np. awans na trzecią pozycję jaskini Laminako kwietnia 1987 roku. Pod względem długości wysu­ ateak w Hiszpanii. W trakcie wyprawy bułgar­ nęły one jaskinię tę na pierwsze miejsce W Pol­ skiej w r. 198S, po przenurkowaniu czwartego sy­ sce, przy czym deniwelacja 460 m (+209, —251 m) fonu osiągnięto w niej głębokość 1355 m. zapewnia jej trzecią pozycje na liście najgłębszych jaskiń kraju. Włodzimierz Porębski Osiągnięcia te mogły zostać urzeczywistnione dzięki przychylnności Dyrekcji TPN, gdyż wąwóz Kraków, w którego górnej części znajdują się Otwory systemu, nie jest udostępniony dla szero­ NOWINKI SPOD ZIEMI kiego ruchu jaskiniowego. Marian Napierała ® Chelosiowa Jama koło JaworznŁ na Kielecczyź- nie jest najdłuższą w- Polsce poza Tatrami (por. T 2/86 s. 95). Mówi o niej J. Bednarz z STJiA w Kielcach: Jaskinia ma 1890 m długości, a jej NOWOŚCI Z MIĘTUSIEJ nazwa pochodzi od przezwiska odkrywcy głównego ciągu, doc. Chlebowskiego z Instytutu Geologicz­ Mimo „detronizacji", Jaskinia Miętusia uległa nego w Warszawie. Stwierdzono, iż ciek wodny również pewnemu wydłużeniu. Zimą 1987 r. po jaskini łączy się z ujęciem w Białogonie, z tego niewielkich odkryciach i uzupełnieniach dokumen­ też powodu jej wnętrze udostępniane jest tylko do tacji (Speleoklub Warszawski a także AKG AGH badań naukowych. Ogółem w rejonie kieleckim i SG Poznań) uzyskano tu łączną długość 9487 m jest ok. 30 jaskiń, z których 6 przekracza dłu­ i... niespodziewany spadek na drugą pozycję, Bar­ gość 100 m. dziej spektakularne jest w tej sytuacji wywspi- nanie się w rejonie Sali bez Stropu do poziomu © Trzy ogromne sale jaskiniowe, w tym naj­ +22 m (M. Adamski i R. M. Kardaś), co zwięk­ większą w Rumunii, o rozmiarach 310 X 103 X 35 szyło deniwelację jaskini do 263 m. Mimo wszyst­ m, odkryto w jaskini Valesa Firii w górach Bihor. ko — pozostało jeszcze parę problemów. „Wyścig" Ciekawostką jest występowanie w niej kryształów- trwa, wydaje się jednak, że „czarnym koniem" kalcytu o długości 75 cm i wadze do s,5 kg. pod­ będzie w nim — Wielka Śnieżna. ziemna rzeka płynąca przez jaskinię na długości Rafał M. Kardaś 3 km ma aż 28 syfonów. I jeszcze nowina spoza Tatr: Nasi południowi sąsiedzi w wielodniowej Uwaga: Na opublikowanej W T. 2/86 s. 95 liście akcji na przełomie 1986 i 87 roku przekopali namu- największych jaskiń Polski należy wnieść dwie lisko między „turystycznymi" jaskiniami Demia- dalsze poprawki: Jaskinia Naciekowa ma 95 m nowską Pokoju I Dcmianowską Wolności, łącząc giębokosci (—62, +33 m), zaś długość Wielkiej je w system o długości 21,5 km (druga pozycja w Śnieżnej wynosi 7530 m. Czechosłowacji). (W. Porębski)

44 http://pza.org.pl Sprawy organizacyjne

KOMISJA SPORTOWA Lepiej niż w latach poprzednich zdecydowana większość klubów i przedstawiała się sprawa wyko- federacji zrzeszonych w Ul A A u- Komisja Sportowa PZA w bie- rzystania miejsc przydzielonych znała zasadność objęcia przez żącej kadencji (podobnie jak i w klubom na kursach centralnych, UIAA opieka i tej gałęzi sporto- poprzedniej) pracuje pod prze- gorzej 'natomiast było z turnusa- wego wspinania. Ponieważ do- wodnictwem niżej podpisanego, ml klubowymi, na które miejsca tychczasowa praca centralnej eg- Skiada się ona z 17 osób, z cze- zamawiano na wyrost. Na zorga- zekutywy Unii zyskała przychyl- go 11 to reprezentanci klubów a nizowanych w maju 1987 r. dwóch ne opinie, postanowiono wystąpić 3 — członkowie zarządu Związku, kursach instruktorskich I stopnia do Kongresu z wnioskiem o prze- Sekretariat prowadzą Ziemowit J. przeszkolono łącznie 18 osób — dłużenie mandatu Prezesa i Rady Wirski (jako pracownik etatowy), kierownikiem był Wojciech Swię- na lata 1983—5)0. Zbigniew Kowalewski oraz Paweł cieki. Ze względu na brak kadry Sesja Rady poprzedzona była Kubalski. Sprawy omawiane są instruktorskiej nie odbył się na- zebraniem Komisji Wypraw, któ- na zebraniacli odbywanych mniej tomiast zaplanowany kurs in- rej przewodniczy obecnie Jean więcej raz na miesiąc. Komisja struktorski IT stopnia. Panuje Coudray. Przygotowano propozy- planuje imprezy centralne i koor- powszechny pogląd, iż konieczne cje zmian w regulaminach wy- dynuje inicjatywy klubów, doko- jest czynienie dalszych starań o prawowych poszczególnych kra- nuje też rozdziału środków bu- zaangażowanie dla COS kilku in- jów himalajskich w kierunku ich dżetowych PZA, przeznaczonych struktorów etatowych — 3 łub 4 ujednolicenia, a także wstępny na działalność sportową (w r. osoby związarr;: ze Szkołą na sta- projekt ,,kodeksu etyki wyprawo- 1987 ok. 7 000 000 zł i 10 000 doi, — le w znacznym stopniu rozwiążą- wej". Sporo czasu zajęła dysku- nie licząc wyprawy na K2). łyby jej problemy. Sja nad problemami Zespołu Do- Oprócz wyżej wymieniony-eh, w I jeszcze jedna sprawa, nieco kumentacji, na którego przewod- skład Komisji wchodzą: Zygmunt wstydliwą: pod koniec kwietnia nicząeą zaproponowano Annie A. Heinrich, Maciej Pawlikowski, Komisja Szkolenia PZA ogłosiła Bertholet z GAF. Janusz Majer (PZA), Ryszard Ko- dwie unifikacje dla instruktorów Andrzej Paczkowski łakowski (PZA), Krzysztof Wielic- — na powołanych kilkadziesiąt ki, Janusz Skorek, Krzysztof Pan- osób zgłosiły się... trzy. SZKOLENIE ZWANE KOLEŻEŃSKIM kiewicz, Michał Bulik, Ryszard piotr MallnotcSki Papaj, Mirosław Nowotnik, Lu- 1 ' Jedną z dwu głównych form

dwik Wilczyński. Wojc:ech Gala p0 p0wl0cie Piotra Malinow- praktycznego szkolenia narybku oraz A. Marciniak. skiego do pracy w- GT GOPR jest w PZA — obok COS — sy- Adam Bilczewski (zob. s. 39), kierowmictwo admini- Stem indywidualny, od paru lat stracyjne COS objął Andrzej Bla- ograniczony do osób poslaJają- SZUKAMY KONTAKTU cha, zaś funkcje szefa szkolenia cych uprawnienia instruktorski':. powierzono Januszowi Kubicy. System ten, ongiś świetnie funk- Zespół alpinistów TJ „Alpin" (Red.) ejonujący na zasadach kolcżeii- Praga proponuje współpracę ze- skich, z czasem uległ zwyrodnie- społowi alpinistów z Polski Z PRAC UIAA niu i nabrał cech komercyjnych, na polu działalności sportowej. Kandydatom na taterników, któ- Adres: Sasa Balaban; Na Petyn- W Segowii W Hiszpanii zebrała rzy z braku miejsc nie zostali ce 72; 105 00 Prana 6 — Efevnov. sie w dniu 25 kwietnia 1987 r. przyjęci do „Betlejemki", a ma- Czechosłowacja. Rada UIAA. Ustalono składy oso- ją za sobą wymagane przy g ot o- bcwe poszczególnych komisji ro- wanie teoretyczne i skałkowe, O- COS ZIMĄ 1986-87 boczych - PZA ze swej strony ferują swoją pomoc wyspecjali- wyznaczył delegatów do Komisji zowanl instruktorzy, oczywiście W zimowym sezonie szkolemo- Lekarskiej, Komisji Wypraw, Ko- nie z dobrego serca. Przechodzą wym 1986—87 odbyły się w „Betle- misji Ochrony Gór oraz Zespołu oni •/. adeptami okrsśkme regula- jemce" dwa turnusy centralne n Dokumentacji. zebrani przyjęli minem szkolenia kwantum dróg stopnia (15 II 7 III i 8 —28UJ). program redakcyjny zreforniowa- — jedni uczciw-ie, z poczuciem Łącznie przeszkolono 26 osób — „Biuletynu UIAA", który od odpowiedzialności za przyszłe lo- zdecydowanic mniej niż w roku nru 1" wydawany jest w skrom- sy podopiecznego, inni jednak na ubiegłym, kiedy analogiczne kur- nlejszej i tańszej technice. Ko- chybcika, zdarza się że w 2—Z dni, sy ukończyły 42 osoby. Przyczyną misja Ochrony Gór przypomniała, często w niezgodzie z Obowiązu- byłv, jak zwykłe, braki w" obsa- ^ zgodnie z postanowieniem Kon- jąeymi przepisami i wytycznymi dzie instruktorskiej. Udało się na- gresu 1986 (T. 2/86 s. 91), 26 wrze- PZA. Honorarium'.' — Eikluamie tomiast utrzymać raczej wysoki śnia będzie światowym Dniem przeszło 20 000 zł od łebka... Prak- poziom szkolenia, a to głównie Czystych Gór. Długą dyskusję tyki te znane są środowiskowym dzięki zaangażowaniu kadrv in- wywołała sprawa ustalenia przez komisjom egzaminacyjnym od lat, struktorów. Należy wiec sądzić, Komisję Alpinizmu UIAA ramo- ostatnio nasiliły się jednak do te- że absolwenci ukończyli kursy wy eh zasad regulaminowych za- go stopnia, że zarząd PZA był dobrze przygotowani do samo- wodów we w-spinaczce skalnej, zmuszony zawiesić dwóch instruk- dziełnej działalności w górach. W Warte podkreślenia jest to, że po torów w wykonywaniu obowiąz- szkoleniu wzięli udział nastenują- łatach zabiegów podejmowanych ków. Czy powściągnie to jednak cy instruktorzy: Bogdan Janków- głównie przez delegatów ZSRR — innych? ski, Eugeniusz Chrobak, Jacek Jaworski, Ewa Szczęśniak. Józef Goździk, Stanisław Dudek, Ry­ szard Gos, Mieczysław7 Ziacii. Ma­ 30 lat temu, 13 sierpnia 1957 r., zgina! w Alpach śpiesząc rek Raganowicz, Andrzej Sobo­ lewski, Leszek Łącki, Andrzej na ratunek potrzebującym pomocy Sidorowicz, Ryszard Kołakowski i Wojciech Szymendera. Cieszy sta­ WAWRZYNIEC ŻUŁAWSKI ły udział w szkoleniu — latem i z.imą — Bogdana Jankowskiego, a także powrót do Betlejemki „se­ taternik, alpinista, pisarz górski, kompozytor, wskrzesiciel niorów" Sobolewskiego i Łąckie­ Klubu Wysokogórskiego w r. 1956 i jego Prezes, a nade go. Na poziom szkolenia niemały wpływ miała obecność kolegów wszystko niezawodny partner i Przyjaciel. Jego pamięć Chrobaka j Jaworskiego, z jak najlepszej strony pokazali się będzie wśród nas zawsze żywa. młodzi instruktorzy, z którymi PZA wiązać może duże nadzieje POLSKI ZWIĄZEK ALPINIZMU na przyszłość.

45 http://pza.org.pl ŻYJMY DŁUŻEJ

W programie każdego kursu dla początkujący cli jest wykład na temat niebezpieczeństw gór. Mówi się o lawinach, kamieniach, niepogodzie itp., czę­ sta zapomina sio jednak o niebezpieczeństwie pod­ stawowym, jakim jest oddalenie od ludzi, powodu­ jące, że stosunkowo Jatwy do opanowania przez lekarza wypadek może stać się zagrożeniem dla życia, gdyż pomoc może nadejść dopiero po kilku godzinach a nawe: i dniach. Czas oczekiwania na ratunek można znacznie skrócić przez używanie śmigłowców i radiotelefo­ nów. Na wyposażenie GOPR w sprawne śmigłowce ratownicze nie mamy wpływu, ale radiotelefony możemy zabierać już teraz — są do dyspozycji na obozowiskaeii lub u dyżurnych ratowników w schroniskach. Oto przykiad: O wypadku na filarze Grońskiego latem 1980 r.

Anna Bruzdoicicz-Dudck Tadeusz Solickt

46 http://pza.org.pl Sprzęt i ekwipunek

BADANIA SPRZĘTU WSPINACZKOWEGO POWTÓRKA Z... MECHANIKI

W związku z wejściem w życie z dniem 31 lip­ Podczas lektury artykuliku Marka Pokszana w ca 1985 i-, zarządzenia Przewodniczącego GKKFiS T. 2/86 nasunęły mi się pewne spostrzeżenia. w sprawie uprawiania alpinizmu, Komisja Bezpie­ Mimo moich nieśmiałych prób (T. 1/85) wprowa­ czeństwa Górskiego PZA utworzyła komórkę do dzenia na stałe do nomenklatury taternickiej badan technicznych sprzętu, który nie posiada określeń zgo.dnych z normą UIAA, nadal w pow­ atestu fabrycznej kontroli technicznej w państwo­ szechnym użyciu pozostają słowa: „asekuracja", wym nakładzie przemysłowym. Badania wytrzy­ „podciąg" i „zjazdówka", zamiast — prawidło­ małościowe i technologiczne wykonywane są na wych — „liną pojedyncza", „lina podwójna", „lina Politechnice Warszawskiej pod kierunkiem człon­ pomocnicza". ka Komisji. Henryka Mierzejewskiego. Działalność Marek pokszan słusznie pisze o roli asekuracji la finansowaną jest przez Zarząd PZA. Badaniom dynamicznej, ale w odniesieniu do w-spólczynnika poddawany jest sprzęt nadesłany do Komisji Bez­ wydłużenia (elastyczności) używa określeń, nie­ pieczeństwa PZA przez producentów lub osoby za­ jasnych. Pisze mianowicie, że liny zachodnie cha­ mierzające wszcząć produkcję. Oceniając wyniki rakteryzują się wydłużeniem 8—10%, a liny polskie badań stosuje się następujące kryteria: starego typu 40%. Podanie wydłużenia bez okre­ ślenia siły, jaka je wywołuje, nie ma sems-u. By nie 1. Zgodność z normami UIAA. Niestety, szeregu wdawać się w zbytnie dywagacje, krótko przy-po- testów przewidzianych w tych normach nie da się mina m: u nas wykonać ze względu na brak specjalnych stanowisk badawczych. W takich przypadkach 1) Wydłużenie całkowita (maksymalne). Lina wykonywane są testy zastępcze. poddana działaniu rosnącej siły wydłuża się- stop­ niowo aż do zerwania. W takim przypadku: 2. Sprzęt nie objęty normą UIAA oceniany jest według własnych kryteriów Komisji Bezpieczeń­ 1. zerw. — 1. pocz. stwa. w.e. = 100% 1. pocz. .1. Wymagana jest powtarzalność produkcji. Jej technologia powinna zapewnić powtarzalność pa­ 2) Wydłużenie graniczne. Wydłużenie powstające rametrów istotnych dla bezpieczeństwa. pod wpływem chwilowego obciążenia „siłą grani­ czną"* (wediug normy UIAA nie może ona prze­ W przypadku pozytywnego wyniku badań, na­ kraczać 1200 kG). desłany sprzęt uzyskuje akceptację Komisji, co zgodnie z p. 2 załącznika do wymienione",> wcze­ ). 1200 — 1. pocz. śniej zarządzenia oznacza dopuszczenie go do sto­ w.g. = 100°/c sowania w sporcie wspinaczkowym. Nadawca I. pocz. sprzętu otrzymuje odpowiednie zaświadczenie. Do 20 czerwca 1087 r. takie zaświadczenia otrzymali 3) Wydłużenie użytkowe (statyczne). Ocenia sic; następujacy producenci: je testem UIAA, w-edług którego próbkę liny ob­ R. Then, ul. Akademii Umiejętności 80 m. 19: ciąża się ciężarem 80 kG. 4'!-:iOO Bielsko-Biała: młotki, karabinki lekkie 2500 i 2200, karabinek stalowy zakręcany 280(1 kG. 1.80 — 1. pocz. w.s. = 100% TL Tokarzewska, ul. Łukowa 2 m. 60; 02-7H7 War­ ł, pocz. szawa: pasy asekuracyjne, pętle express:.iwe. G. Sermanowicz i M. Skotnicki, ul. Leśniczówka W punkcie 1. liny wykazują wartość w.c. w gra­ IZM. 26-ui Skarżysko-Kamienna: karabinek lekki nicach od 40 do 70%, w punkcie drugim — w.g. 2.5110 kG. wynosi ok. 20%. Przeciętna lina cechuje się wy­ dłużeniem użytkowym w granicach 6—12%, przy­ K. Wozniak, ul. Włoszka 3/93, 25-343 Kielce: płyt­ czyni najczęściej jest to wartość 3—10%. Liny prze­ ka Stichta, rolki zjazdowe, haki skalne i lodowe, znaczone dla speleologów (zwane statyczny-mi) są młotki, czekanomłotek, czekan oraz półwyroby — celowo „usztywniane" i ich współczynnik kostki i friendy. w.s. = 1—2%. W praktyce interesować nas bę­ S. Walkosz, ul. Nowobielawska 77, 58-260 Biela­ dzie wyłącznie w.s. Oczywiście lina „miękka" po­ wa: urządzenia zaciskowe do lin, rolki zjazdowe, siada większą zdolność pochłaniania energii upad­ friend (półwyrób). ku wspinacza, niż lina „twarda" (sztywna), ale elastyczność łatwo może stać się wadą, choćby Zaakceptowanie wzoru przez Komisję oznacza, przedłużając bez potrzeby długość lotu, a tym że spełnia on podstawowe wymagania z punktu samym zwiększając prawdopodobieństwo obrażeń widzenia bezpieczeństwa, lecz nie świadczy o tym. ciała. że Komisja jest zadowolona z wszystkich własnoś­ Aleksander Lico w ci użytkowych. Pełna ocena przydatności sprzętu należy do nabywców. Komisja liczy w tym wzglę­ "•• Siła graniczna — maksymalna siła występują­ dzie na działanie praw rynkowych, wymuszających ca w czasie hamowania upadku. Działa bezpośi-e- dzięki konkurencji (już na szczęście istniejącej) dnio na ciało wspinacza (spadającego). Wielkość ta stopniową poprawę jakości sprzętu. jest cechą charakterystyczną danej liny. Niem. — Przedmiotem szczególnej uwagi jest podstawo­ Fangstoss; ang. — maximum force, impact wy sprzęt asekuracyjny — liny 1 karabinki. W tej strength, impact force; franc. — force cle choc. sprawie Komisja Bezpieczeństwa Górskiego postu­ luje objęcie kontrolą techniczną nic tylko wzoru, ale również dostaw do klubów. Opracowane zo­ stały zasady Statystycznej kontroli odbiorczej par­ SPROSTOWANIE tii sprzętu, zgodne z przyjętymi w Polsce i obo­ wiązującymi normami. Wprowadzenie tych zasad W wy^kazie przejść lata 1985 r. zamieszczonym W życie wymaga jednak sprawnej organizacji w T. 2/86 podano na s. 72, że przeszedłem z Ja­ dystrybucji oraz zachowania dyscypliny przy za­ nem Kuncewiczem drogę Hnbrzańskiego i Sułow- kupach sprzętu przez kluby. W obecnych warun­ skiego na Buczynowej Strażnicy (II przejście). W kach wzajemnego ..wyrywania sobie" znikomy;ch rzeczywistości była to droga Hobrzańskiego, Krzy­ ilości lin, jakie produkowane są w kraju, zadanie żanowskiego i Bożen;/ Trzopek (opis w T. 1/86 to może okazać się niewykonalne. s. 39), zaś moim partnerem był Gerard Kowalski. Apeluję do autorów wykazów wejść o uważniej­ Henryk Mierzejewski sze czytanie „Książki wyjść". KBG PZA Krzysztof Zdzitowiecki

47 http://pza.org.pl TATERNIK NR 1 (262) 1987

SUMMARY ORGAN POLSKIEGO ZWIĄZKU ALPINIZMU POŚWIĘCONY SPRAWOM TATERNICTWA, K2 Higher than Everest? (J. Nyka) ... i ALPINIZMU I SPELEOLOGII Himalaya Chronicie 1935 (Z, Kowalewski) . 2 Gangotri I by New Route (Anna Bruzdawicz- Redaktor: Józef Nyka, ul. Klaudyny 12 m. 79, -Dudek) 7 01-684 Warszawa. Tel. 330-775. Dhaulagiri South Pace (E. Chrobak) ... 8 Manaslu New Route, Annapurna First Winter Adres Redakcji: Asccnt (A. Ilajzer) 10 Himalchuli and Manaslu — Two Attempts Młodzieżowa Agencjo Wydawnicza - (./. Stępień, W. Szymański) .... i:j 15 ui. Stanów Zjednoczonych 53 : Noel Ewart Odell (H. Adams Car(er) . . 15 04-028 Warszawa Aconcagua 1987 (A. Gurdas, L. Cichy) . . 17, 13 p. 227 (II piętro); Cordillera Real 1981! (W. Żmurko) ... 20 Teł. 13-20-40 do 49 w. 318 lub 297 In the High Atlas (K. Ignas, D. Piętak) . .21,22 tei. bezpośredni 13-02-43. Winter Climbs in the Polish Tatras I33ii—37 (K. Łoziński) 24 Adres Polskiego Związku Alpinizmu: British—Polish Exchange (J. Majer) ... 2l> 00-010 Warszawa, ul. Sienkiewicza 12 p. 444 Meteora (W. Janowski) 27 Tel. 26-69-56 The Diving Accident in the Bystra Cave (J. Grodzicki) 30 Cave Exploration in Austria (Lamprecht- CENA NUMERU 100 ZŁ soien), Thallandia and India (R. Kardaś, Cli. Parma, J. Mikaszewski) .... S3—135

PRENUMERATA: What's New in the Tatras? -— 39. New Routes in the Tatras — 40. Free Climbing — 41. Diverse Climbs — 43. Cavhrg — 44. Organisation — 45. Instytucje 1 zakłady pracy zlokalizowane w mias­ Mountain Accidents — 46. Equipinent 47. In Me- tach wojewódzkich bądź tych, w których znajdują moriam — 49. się oddziały RSW „Prasa-Książka-Ruch", zamawia­ ją prenumeratę w tych oddziałach. Instytucje i zakłady pracy mieszczące się w miejscowościach, gdzie nie ma oddziałów RSW „Prasa-Książka- INHALT Ruch", opłacają prenumeratę w urzędach poczto­ wych i u doręczycieli. K2 contra Mount Everest fJ. Nyka) ... 1 Prenumeratorzy indywidualni zamieszkali w mias­ Himalaja-Chronik 1985 (Z. Kowalewski) . . 2 tach — siedzibach oddziałów RSW „Prasa-Książka- Garhwal ais Expeditionsziel (J. Wala) . . ii Ruch", opłacają prenumeratę w urzędach poczto­ Gangotri 1 auf neuer Roule (Anna Bruzdo- wych (przy użyciu „blankietu wpłaty") na rachu­ nek bankowy: Centrali Kolportażu Prasy i Wy­ wicz-Dudek) 7 dawnictw w Warszawie ul. Towarowa 2a, nr konta Die Stidwand des Dhaulagiri (E. Chrobak) 8 NBP XV Oddział w Warszawie nr 1153-201045-139-11. Manaslu — neue Route, Annapurna — crste Prenumeratorzy indywidualni zamieszkali na wsi 1 w miejscowościach, gdzie nie ma oddziałów RSW Winterbesteigur.g (A. llajzer) .... Ki „Prasa-Książka-Ruch", opłacają prenumeratę w zwei Versuche: Himalchuli und Manaslu (J. urzędach pocztowych bądź u doręczycieli. Stępień, W. Szymański) 13, 15 Noel Ewart Odell — Gesprgch und Nachruf Prenumeratę ze zleceniem wysyłki za granicę (H. A. Carter) 10 przyjmuje RSW „Prasa-Książka-Ruch", Centrala Kolportażu Prasy i Wydawnictw, ul. Towarowa 28. Aconcagua 1987 (A. Gardas, L. Cichy) . . 17, 18 00-958 Warszawa, konto NBP XV Oddział w War­ Neue Routen in der Cordillera Real (W. szawie nr 1153-201045-139-11. Prenumerata ze zlece­ Zmurko) 20 niem wysyłki za granicę pocztą zwykłą jest droż­ Polnisehe Mannschaft im Pamir (R. Knap­ sza od prenumeraty krajowej o 50% dla zlecenio­ czyk) 21 dawców indywidualnych i o 100% dla Instytucji Im Hohen Atlas (K. Tgnas, D. Piętak) . . 21, 22 I zakładów pracy. Drei ,,AIoenw,iinde" In einem Zuge (J. Ny­ ka) 23 Winter 198(5—87 in der Polnischen Tatra (K. Łoziński) 24 Poinisch-Englischer Bergsteigeraustausch (J- Majer) 26 Tódlicher Taucherunlall in der Bystra Hóble (J. Grodzicki) 30 WYDAWCA; Hóhlenforschung in Oesterreich (Damprecht- sofen), Thailand und Indian (R. Kardaś. RSW „Prasa-Książka-Ruch" Młodzieżowa Agencja Wy­ Ch. Parma, j. Mikuszewski) .... 22—3.1 dawnicza, 04-028 Warszawa, ul. Stanów Zjednoczonych 53. Gcfahren der Hiiiiteneinseilung (T. Soltckl) . 36 Telefony: Dyrektor 10-41-22, Dział Produkcji Prasowej 10-66-21. Biuro Reklam i Ogłoszeń, 00-679 Warszawo, ul. Wilcza 62. Telefon 28-07-32. Neues ans der Tatra — 38. Neue Routen in der Tatra — 40. Das Sportklcttern — 41. Expeditionen und Bergfahrten — 43. Hóhlenforschung — 44. Aus Druk: PZG RSW „Prasa-Książkc-Ruch", 00-375 Warszawa, dem Organłsationsieben — 4.1. Bergunfalle — 40. ul. Smolna 10/12. Zom. 395. K-66. Ausriistung — 47. Nachrufe — 43.

18 http://pza.org.pl Pożegnania

DOBROSŁAWA MIODOWICZ-WOLF „Mrówka"

Drobna, szczupła, W szkolnym chałacie, pojawiła się w siedzibie Kola Krakowskiego KW jesienią 1970 r. Miała wtedy 17 Jat. W tydzień później de­ biutowała na Boleehowickiej Grani. Do Klubu przyszła mając za sobą tekturę wspomnień Wa­ wrzyńca Żuławskiego. Bez wątpienia była to naj­ ważniejsza książka w jej żyem. Litery układały sifi w stówa, a te kreśliły fascynujący obraz lu­ dzi gór. ucieleśniających kilka „prostych" idei, wśród których zasady lojalności, honoru i wza­ jemnej odpowiedzialności zajmowały miejsce naj- pocześniejsze. Świat wartości „Wawy" pozostawał w głębokiej zgodności z jej własnym rozumieniem PZA w Alpy. Wspinała się na Grandes Jorasses, rzeczy i spraw. ale niepogoda sprawiła, że jedynym sukcesem sta­ lą się północna ściana Tour Ronde. Wyjeżdżała też Szybko zdobyła doświadczenie tatrzańskie i już na obozy z innymi partnerami. W r. 1977 byia na zimą 1972 z J. Mączką i M. Rusinowskim pokonała Kaukazie, gdzie wraz z Anna Okopińską i Halina piękny 13-wyciągowy filar wschodniej ściany Zad­ Kriigcr dokonała I kobiecego przejścia „Deski" na niej Baszty (I przejście). W ciągu kilku sezonów LTłutau-Czanie, W Alpach z Barbarą Sienicką poznała ściany wielu rejonów Tatr — w różnych (-Kalmusową) zrobiła drogę Couturiera na Aiguil- warunkach i porach roku. Wspinała się z różnymi le Verte, a z Macieiem Berbeką — „Majorkę" na partnerami i partnerkami, a tych, z którymi łą­ Mont Blanc. czyła się liną, obdarzała bezgranicznym zaufaniem. Systematycznie jeździła w skałki i odwiedzała z.a- Latem 1980 r. nastąpił wyjazd w Pamir i jej krzówczański kamieniołom, gdzie rozwiązywanie pierwsze wejście wysokościowe: Pik Korżcniew- skalnych problemów urozmaicały rozmowy z klu­ skoj (7105 m). Drugi pobyt w tych górach — w r. bowymi przyjaciółmi. W r. 1974 miała już niezgor­ 1983 — przyniósł dalsze podwyższenie rekordu: Pik szą kolekcję pierwszych skałkowych przejść ko­ Kommunizma (7483 m). Nastały teraz lata fascy­ biecych, a także tytuł mistrzyni Polski, zdobyty na nacji wielkimi górami Azji. „Mrówka" oddała im zawodach w Dolinie Będkowskiej. W lipcu 1974 r. się bez. reszty. Uczestnicząc w organizowaniu wy­ została przyjęta na Wydział Etnografii UJ, na któ­ praw, z uporem i konsekwencją pokonywała rym studia ukończyła w r. 1979. A w górach otwo­ wszelkie przeszkody — nie było dla niej rzeczy rzyła nową karle, sięgając po najtrudniejsze dro­ niemożliwych. A przecież oprócz wypraw miała gi tatrzańskie. Przeszła wtedy zerwy Młynarczyka. jeszcze dom i rodzinę, pracę zawodową w Muzeum Małego Młynarza, Łomnicy, Żółtej Ściany. Byia Etnograficznym, nie mówiąc już o skałkach i tre­ partnerem niezawodnym i równorzędnym, nie u¬ ningach klubowych (w r. 1983 uzyskała tytuł tre­ nikającym prowadzenia trudnych wyciągów, choć nera II klasy w aloinizmie i udzielała sie w przecież towarzyszyli jej na ogól dobrzy i sprawni KWW). wspinacze. W Karakorum poznała nowych przyjaciół, pro­ Od zimy 1975 r. zaczęła wyjeżdżać w góry z Ja­ fesjonalistów himalaizmu: Petera Ilabelera. Step- nem Wolfem. Nastąpiły intensywne wspinaczki zi­ hane Schafftera, Alana Rouse'a. Uczyła się od nieb mowe. W lutym przeszła komin Węgrzynowicza, a nowego stylu, przede wszystkim całkowitej samo­ W grudniu pierwszą drogę dwudniową — „Korosa- dzielności i niezależności na dużych wysokościach. dowicza" na wschodniej ścianie Łomnicy. Błysko­ W r. 1984 osiągnęła obóz III (7350 m) na K2, w tliwym wyczynem było przejście w krótki syl­ 1985 samotnie wysokość ok. 8059 m pod wierzchoł­ westrowy dzień trudnej drogi Kriśśaka na połud­ kiem Nanga Parbat, gdzie była o krok od suk­ niowej ścianie Kieżmarskiego Szczytu (I przejście cesu, wreszcie 4 sierpnia 1SB6 — ok. 8500 m pod zimowe). W kwietniu I97fl r. przebyła drogę Koguta szczytem K2. na Małym Jawuruwym (T przejście zimowe), a tak­ że nową drogę na Jaworowym Szczycie. W następ­ Tragiczne zejście Żebrem Abruzzi było niesamo­ nym sezonie były zimowe drogi na pośredniej witą próbą wytrzymałości i odporności, a przede Grani, w marcu 1979 wspaniała wschodnia ściana wszystkim egzaminem moralnym. Wagę tego zna­ Ganku (dwa dni) oraz nowa droga na Dzikiej miennego „punktu wyboru" pokazała nam Dobru- Turni. Latem 1980 uczestniczyła w przejściu now-ej sia tak wyraźnie, jak kiedyś Klimek Bachleda czy drogi na ścianie Wielkiej Turni. Wcześniejsze Wawa żuławski, a przecież skala trudności była sezony przyniosły jej nadto nowe drogi na Za­ nieporównywalna. Nie poddała sie psychozie umie­ marłej i Wołowej Turni, klasyczne przejście wią­ rania i przez długich 7 dni walczyła na -i tysią­ zanki dróg Łapińskiego i Studnićki na Galerii Gan­ cach o życie swoje i sześciorga łudzi. Ona i Willi kowej oraz IT przejście mitycznej drogi Ślimaka Bauer wychodzili, odkopywali namioty i próbo­ na Rogowej Grani (to ostatnie z bratem, Kosi­ wali poderwać innych do zejścia. Oni na j pełni ci kiem). Zimą 1981 r. przeszła ostatnią już drogę rozumieli grozę sytuacji, lecz byli jedynymi go­ tatrzańską, a była nią Kozia Wyżnia wprost od towymi ratować sie rozpoczynając zejście jak północy. Potem urodził się syn, Łukasz, i Dobro- najwcześniej. Ruszyli w dół, kiedy już nic nie mo­ sława nie wspinała się już sportowo. gli zrobić dla innych. Schodzili „holując" pasy­ wnego Dienibcrgera. Dobrusia pomagała w zejściu W Alpy wyjechała z J. Wolfem po raz pierwszy do ostatka, torowała na równi z Willim, podtrzy­ w r. 1976. Przeszli wtedy m.in. drogę Guillota mywała Kurta na duchu. Do momentu, kiedy po na Mont Blanc du Tacul (I powtórzenie), w Do­ osiągnięciu zbawczych poręczówek mogła się usu­ lomitach zaś — Philippa i Flamma na Civetcie. nąć w cień nocy, kiedy minął ją DLcmberger a W r. 1979 były pamiętne 4 dni ..drogi przewodni­ ona pozostała, mając świadomość, że jednak się ków" na Petit Dru, a w Dolomitach droga Yinar- udalc i że chyba ktoś wróci i powie nam, jaką zera na Marmolacie. Zimą 1981 r. Dobrosława — była dziewczyną. na trwałe przylgnęło już do niej przezwisko ,,Mró- • wka" — uczestniczyła w wyjeździe centralnym Konstanty Miodowicz i -Jon Wolf

http://pza.org.pl CENA ZŁ 100 PL ISSN 0137-8155

Zdjęcie do artykułu Eugeniusza Chrobaka na s. 8: Południowa ściana Dhaulagiri (8167 m). Z prawej droga jugosłowiańska z r. 1981 (oznaczono biwaki), z lewej - droga polska z jesieni 1986 r. (oznaczono obozy w ich ostatecznej lokalizacji). Fot Stanę Belak. Rysunek u dołu: Wojciech Serafin.

http://pza.org.pl