Wstąp do KW Warszawa Zapisz się przez internet www.kw.warszawa.pl

1(16)/2009 www.kw.warszawa.pl bezpłatny ISSN 1641-9359

Ksià˝ka wyjÊç Słowo Prezesa 2 Rozstrzygnięcie konkursu na wyprawę KW Warszawa 3 Wspomnienie o Piotrze Morawskim 6 Góry, partnerstwo, życie – rozmowa z Piotrem Morawskim 8 Ciągle mam motywację do wspinania – rozmowa z Kingą Baranowską 14 Determinacja ponad wszystko 20 Wspomnienia z Pharilapchy 26 Dwugłos o tradycji we wspinaczce: Przeciw tradycji 30 Przeciw anarchii 37 Na dalekiej północy 44 Wielkie doświadczenie 48 Studentem być 52 Dżeki Czan 56 Do 48 godzin 60 Podsumowanie sezonu zimowego 2008/2009 64 Zimowy obóz klubowy w Morskim Oku 2009 72 Jak nie zrobiłem… 76 Dźwięki tłuczonego szkła i cygańskie rzępolenia, czyli karnawał 78 Nowości książkowe 84 Po-słowie Po-prezesa 88 Info klubowe 90

A/Zero – Biuletyn Informacyjno-Propagandowy K.W. Warszawa Nr 1 (16)/2009 ISSN: 1641-9359 Wydawca: Klub Wysokogórski Warszawa Redakcja: Joanna Cybulska, Marek Grądzki, Aleksandra Ogłoza, Artur Paszczak, Mariusz Wilanowski. Skład: Klara Żerdzicka. Kontakt z Redakcją: [email protected], [email protected]

Do powstania numeru przyczynili się: Kinga Baranowska, Robert Burak, Jan Gondowicz, Piotr Kłosowicz, Piotr Korczak, Michał Król, Przemysław Maliszewski, Wojciech Nowicki, Marcin Miotk, Mariusz Sochaj, Aleksandra Stańczak, Bartłomiej Tofel, Zbigniew Skierski, Jerzy Rostafiński.

W A/Zero piszemy o sportach nie zawsze bezpiecznych dla Waszego zdrowia i życia. Zespół redakcyjny nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek wypadki powstałe podczas uprawiania przez czytelników sportów propagowanych na łamach A/Zero. Pamiętajcie, robicie to na własne ryzyko. Redakcja A/Zero nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i tekstów zamieszczonych na łamach biuletynu. Kopiowanie materiałów w całości lub części tylko za pisemną zgodą redakcji A/Zero.

Okładka I str.: Morskie Oko nocą. Fot.: Przemysław Maliszewski. Okładka IV str.: Fot.: Przemysław Maliszewski.

W poprzednim numerze niewłaściwie podpisaliśmy jeden z artykułów. Autorstwo tekstu o Rodellar przypisaliśmy Tadeuszowi, a nie Stanisławowi Kiniewiczowi. Kajamy się i obu Panów serdecznie przepraszamy za pomyłkę.

A/ZERO  Słowo Prezesa Dlaczego warto być członkiem KW Warszawa? Jesteśmy klubem prawdziwie koleżeńskim i partnerskim, w którym znajdziesz ludzi podzielających Twoją pasję – góry i wspinaczkę. Znajdziesz kolegów i koleżanki na wspólne wyjazdy, otrzymasz pomoc w sprawach dotyczących Twoich zainteresowań. Poznasz doświadczonych wspinaczy i będziesz mógł się od nich uczyć. W ramach naszej składki – jednej z najniższych w kraju – otrzymasz najbardziej atrakcyjny pakiet korzyści ze wszystkich polskich klubów: • renomowany biuletyn A/Zero przyślemy Ci pocztą do domu, • otrzymasz zniżki nawet do 30% w prawie trzydziestu firmach i sklepach współpracujących z klubem, a także w schroniskach, • będziesz miał możliwość zakupu tańszego sprzętu w ramach zbiorczych zakupów klubowych, • uzyskasz możliwość nabycia klubowych gadżetów, a niektóre z nich otrzymasz bezpłatnie, • będziesz mógł podzielić się z innymi klubowiczami swoimi zdjęciami i artykułami publikowanymi na na- szej stronie internetowej, a także prowadzić tam swój osobisty wykaz przejść, Dlaczego… • ...i wreszcie będziesz mógł opłacić składkę przelewem, a znaczek wyślemy Ci pocztą. • Oferujemy dostęp do klubowej biblioteki oraz bazy przewodnikowej, dzięki czemu – gdziekolwiek się Tragiczna wiadomość o wypadku Piotrka Morawskiego wywołała lawinę myśli. Trudno pogodzić się z fak- udajesz – uzyskasz potrzebne Ci informacje. tem, że tak młodzi ludzie odchodzą. Po raz kolejny z różnych stron padało pytanie o sens wspinaczki w Górach • Będziesz mógł uczestniczyć w klubowych imprezach, szczególnie w wyjazdach i obozach wspinaczko- Wysokich, o motywacje, które nami kierują, gdy wyruszamy na wyprawę. Do tej pory pytania te wydawały mi wych (letnich i zimowych), na których będziesz mógł udoskonalić lub poznać nowe dziedziny wspinaczki się lekko banalne, przecież góry są takie wciągające. Teraz jednak po raz pierwszy zacząłem się dłużej nad i jej techniki pod okiem najlepszych instruktorów. tym zastanawiać. • Posiadamy obszerną i w pełni wyposażoną (DVD, projektor multimedialny, ekran, wzmacniacz, kolumny) Dlaczego my, alpiniści, narażamy życie, zdając sobie przecież sprawę z tego, z jak niebezpiecznym zajęciem siedzibę klubową przy ul. Noakowskiego 10 m. 12. mamy do czynienia? Po prostu wierzymy, że żadne niespodzianki nas nie spotkają, a potencjalne trudności • Będziesz mógł uczestniczyć bądź współorganizować pokazy slajdów i filmów w klubowej siedzibie – wy- pokonamy. W człowieku tkwi takie przekonanie, że nic złego go nie spotka, że akurat jemu się uda. Nie dotyczy starczy, że zgłosisz chęć pokazania swoich materiałów. to tylko nas, alpinistów. Bo czy motocyklista po wypadku kolegi wystawia swój motocykl na sprzedaż? • Uzyskasz możliwość tańszego korzystania z warszawskich ścian wspinaczkowych „Obozowa” oraz „No- Gottfried Benn w stwierdzeniu, że alpinizm jest oporem przeciw wyzwaniu śmierci, zawarł zarówno wiele wowiejska” (wtorek od godz. 20 tylko dla KWW i tylko za 10 zł). pytań, jak i odpowiedzi. My, alpiniści, nie szukamy śmierci. Ponad wszystko kochamy życie, jesteśmy za- • W środy i soboty będziesz mógł korzystać z klubowej bulderowni w lokalu klubowym (w godz. 16–22, chłanni i chcemy czerpać z niego jak najwięcej. Z drugiej strony, tragiczne wypadki się zdarzają, faktycznie opłata 5 zł za wejście). Jeżeli zaś wstąpisz do sekcji bulderowej – uzyskasz dostęp nielimitowany. ryzykujemy – świadomie bądź nieświadomie, raz mniej, raz więcej. • Dzięki współpracy klubu ze szkołami wspinaczkowymi: „Alp Extreme”, „W Pionie”, „Planet Sports”, „Warszaw- Dlaczego, mimo świadomości tych zagrożeń, wyruszamy na kolejną wyprawę, kolejną drogę? Wyruszamy, ska Szkoła Alpinizmu”, „Go Up”, „Pionowy Świat” – uzyskasz w nich 10% zniżki na wszelkie szkolenia. bo w górach czy skałkach odnajdujemy nasze wartości, jest przyroda, przygoda, ludzie. Chcemy obcować A jeżeli będziesz tylko chciał – uzyskasz możliwość współtworzenia naszego klubu i pracy na rzecz śro- z urzekającą górską przygodą, widok direttissimy naszej drogi lub ośnieżonej górskiej grani powoduje, że dowiska górskiego i wspinaczkowego, ponieważ każdy z członków KWW może realizować w ramach niego nasze serca zaczynają bić szybciej. swoje własne inicjatywy. W odpowiedzi na liczne „dlaczego” trzeba też brać pod uwagę ludzi, środowisko i nasz klub. Większość z nas czuje naturalną potrzebę dzielenia pasji z innymi, widać to choćby na obozach, slajdowiskach. Równie ważne jest wtedy nie tylko samo wspinanie, ale wspólne rozmowy, dyskusje o tym, który węzeł jest lepszy. Podobnie jest w himalajskiej bazie i na campie w . Są tam ludzie, którzy nadają na tych samych, górskich falach, i chcemy z nimi dzielić się naszą pasją. Oni nas rozumieją. Rozstrzygnięcie konkursu na wyprawę dla Dlaczego pomimo wielu wypadków decydujemy się kontynuować naszą pasję? Pasja jest silniejsza niż członków klubu strach przed konsekwencjami. Pasja daje nam siłę i energię, bez niej nie potrafimy odnaleźć się w codziennym Na początku tego roku został ogłoszony przez KWW oraz firmę życiu. Odliczamy miesiące do kolejnej wyprawy, już w poniedziałek myślimy o najbliższym wyjeździe w skałki. Salewa konkurs na wyprawę dla członków klubu. Do wygrania były Inne czynności, z pracą włącznie, wydają się nam przykrym obowiązkiem. Każdy z nas ma swój zestaw odpo- nagrody o wartości 6000 zł. wiedzi na pytanie zawarte w tytule. W naszym systemie wartości góry były, są i będą. Mogą się zmienić tylko akcenty – jak często, jak bardzo, z kim, gdzie? Zespół, składający się wyłącznie z członków KW Warszawa, miał A Ty? Dlaczego… przedstawić opis planowanej wyprawy wspinaczkowej. Powinien Marcin Miotk on zawierać cel wyprawy, jej termin, opis i schemat drogi wspi- naczkowej, planowany czas przejścia, a także listę członków wy- prawy. Zgłoszenia można było składać do 15 kwietnia 2009.

 A/ZERO A/ZERO  Zarząd miał wybrać trzech laureatów konkursu (trzy zespoły), przyznając odpowiednio I, II, III miejsce. Na- grody dla zwycięzców konkursu stanowił sprzęt firm Salewa, Dynafit, Silvretta o wartościach: za I miejsce – 3000 zł, za II miejsce – 2000 zł, za III miejsce – 1000 zł. Nagrodzone zespoły zobowiązały się do: przepro- wadzenia wyprawy zgodnie z opisem celu i terminu oraz napisania ilustrowanego artykułu z wyprawy z po- daniem Salewy i KWW jako sponsorów, który zostanie zamieszczony na stronie KW Warszawa lub/i biule- tynie A/Zero. Dodatkowo autorzy wyrażą zgodę na zamieszczenie tekstu we współpracujących z klubem mediach: turnia.pl, wspinanie.pl, NPM, Góry. Ponadto miała także powstać krótka notatka, zamieszczona później na stronie internetowej firmy Salewa, przedstawienia pokazu slajdów z wyprawy w siedzibie Klubu na jesieni 2009 roku. W przypadku niewywiązania się nagrodzonego zespołu z powyższych zobowiązań miał on dokonać darowizny na rzecz KW Warszawa kwoty odpowiadającej wartości otrzymanych nagród. Spośród zgłoszeń do konkursu na wyprawę 2009 członków KW Warszawa zarząd Klubu w głosowaniu wyłonił laureatów: I miejsce: Paulina Janczar, Marta Wawro – Kaukaz – Sella, Mały Ural; II miejsce: Michał Apollo, Marek Żołądek – Peru – Yerupaya; III miejsce: Sylwia Zaremba-Janukowicz – Nepal – Baruntse. Zwycięska wyprawa odbyła się i z tarczą wróciła do kraju. Dziewczy- ny przywiozły świetne zdjęcia i równie ciekawe opowieści, którymi podzielą się z nami na łamach kolejnego numeru A/Zero. Redakcja.

 A/ZERO A/ZERO  POŻEGNANIA POŻEGNANIA

Wspomnienie o Piotrze Morawskim

Wiosną spod Dhaulagiri nadeszła do nas tra- ścia południowej ściany Shisha Pangma (2004, kie obrażenia. Zaklinował się w niej tak, że Peter Ryszard Gajewski, kierownik wyprawy TOPR giczna wiadomość – zginął nasz kolega klubowy droga hiszpańska, jeszcze bez szczytu), w na- Hamor nie był w stanie do niego się dostać, nie na Dhaulaghiri, o wypadku Piotra: Piotr Morawski. Trudno w to uwierzyć, bo Piotr stępnym roku dokonał pierwszego zimowego mówiąc o wyciągnięciu. Natychmiast podążyli był niewątpliwie największym polskim himalaistą wejścia na tę górę, za co uhonorowano go Je- z pomocą koledzy z wyprawy TOPR świadomi Ósmego kwietnia 2009 zdarzył się nie- młodego pokolenia, jednym z najlepszych hima- dynką – najwyższym wyróżnieniem środowiska tego, że z każdą minutą stan Piotra się pogarsza. szczęśliwy wypadek na Dhaulagiri, któ- laistów świata. Miał wielkie plany, wciąż się roz- wspinaczkowego w Polsce. Odtąd Piotr każdego Po dotarciu na miejsce, pomimo zakleszczenia, remu uległ Piotr Morawski, kierownik wijał, żył górami. Niestety, jeden pechowy krok roku, najczęściej w zespole z Piotrem Pustelni- zdołali szybko wydobyć Piotra. Niestety, było już polsko-słowackiej wyprawy Dhaulagiri i jedna fatalna szczelina położyły kres jego wspa- kiem i Peterem Hamorem, atakował najbardziej za późno. i Manaslu. Schodzący w trójkowym zespole niałej karierze. wymagające himalajskie cele: drogę Boninngto- Z ciężkim sercem żegnamy Piotra, wspaniałego Piotr wpadł do szczeliny lodowcowej kil- A zaczęła się ona wyprawą KWW na Chan Tengri na na Annapurnie (2005), „Tryptyk Himalajski” kolegę, prawego i porządnego człowieka, od nie- kadziesiąt metrów poniżej obozu I (5760 w 2001 roku. Piotrek pojechał tam jako żółtodziób Broad Peak – – Cho Oyu (2006), Nan- dawna działacza społecznego – wiceprezesa PZA, m n.p.m.). Jego partnerzy nie byli w sta- i… był w jedynym zespole (razem z Marcinem gę Parbat i sławną zachodnią ścianę K2 (2007), i jednego z największych himalaistów świata, któ- nie wydobyć poszkodowanego ze szcze- Kaczkanem), który osiągnął szczyt. Szybko zorien- wreszcie drogę Gabbarrou na północno-zachod- ry tak wiele mógł jeszcze osiągnąć. Trudno pogo- liny. Poinformowany o wypadku zespół towaliśmy się, że mamy do czynienia z ogromnym niej ścianie Annapurny oraz trawers Gasherbru- dzić się, że odchodzą od nas tacy ludzie. Pamięć wyprawy TOPR, który akurat podchodził talentem popartym olbrzymią motywacją i wyso- mów (2008). „Tres Pedros” stali się w Himala- o wybitnych dokonaniach Piotrka przetrwa jednak do obozu I (Maciej Pawlikowski, Roman kościowymi predyspozycjami. Poznał się też na jach znaną marką. na pewno, pozostanie w pamięci następnych po- Mazik, Tomasz Witkowski), pośpieszył na nim Krzysztof Wielicki podczas zimowej wyprawy W tym roku miały paść droga japońska na koleń alpinistów i będzie stanowiła inspirację dla pomoc. Nasi koledzy wyciągnęli w trudnej na K2 w 2003 roku, która niewątpliwie stanowiła Dhaulagiri i nowy projekt na zachodniej ścianie tych, którzy podejmą kiedyś jego niedokończone i technicznie skomplikowanej akcji poszko- punkt zwrotny w karierze Piotrka. Dość długo prze- Manaslu. Niestety, tragiczna, pechowa śmierć dzieło. dowanego i już na powierzchni lodowca na- konywałem Krzyśka do kandydatury Piotrka – oka- przerwała ten wspaniały marsz Piotra przez tychmiast rozpoczęli reanimację. O godz. zało się, że wybór był trafny, a Piotrek i Marcin Góry Wysokie. Pomiędzy obozami, w łatwym, Żonie Piotrka, Oldze, oraz jego najbliższym 12.40 lekarz wyprawy TOPR Roman Mazik stali się filarami wyprawy. śnieżnym terenie, idąc zupełnie na lekko i tylko składamy wyrazy serdecznego współczucia. stwierdził zgon Piotra Morawskiego. (…) Od tamtej pory Piotrek rozpoczął realizację w bieliźnie Piotrek wpadł z zarwanym mostkiem najtrudniejszych projektów – zimowego przej- śnieżnym do głębokiej szczeliny odnosząc cięż- Artur Paszczak

6 A/ZERO A/ZERO 7 Góry, partnerstwo, życie...

Dzięki, że zgodziłeś się na rozmowę! tunkowej. To oczywiście nie zwalnia od tego, Mam nadzieję, że pomogę! Wiesz, ja jestem strasz- żeby próbować, ale w wielu przypadkach, co ną gadułą, więc w razie czego przerwij mi, ok? pokazał choćby Everest w 2006 roku, zwalnia Nie ma mowy! Do rzeczy. Piotrek, Twoje słowa: to wielu ludzi od poczucia odpowiedzialności. „wyprawa dała nam lekcję wytrwałości, lojalno- Przy tym ruchu jaki jest w Himalajach jest tak ści, wspinania, niesamowitych widoków, oraz jak w życiu. Tam już nie trafia tylko elita wspi- pokazała, jak ważne jest partnerstwo” skłoniły naczkowa, ludzie z zasadami, tylko trafia każ- mnie to rozważań nad górskim partnerstwem. Te dy. Czyli tak jak w życiu znajdzie się taki, który słowa dotyczyły sytuacji, w której napotkaliście sprowadzi, ale i taki, który stwierdzi, że nie ma wspinacza, którego partner zginął, a on sam nie siły i pójdzie dalej. Tak właśnie się działo na miał wystarczająco dużo sił, by zejść. Pomogli- Evereście w 2006, kiedy podczas ataku szczyto- ście mu, uratowałeś mu życie, bo to właśnie Ty wego kilkadziesiąt osób przeszło obok konają- go sprowadziłeś. cego człowieka i nikt mu nie pomógł. Wszystko Jego partner zginął pod szczytem Broad Peak, skończyłoby się normalnie, nic by nie wyszło na a on sam nie miał siły dalej iść. Do samego końca światło dzienne, gdyby nie to, że znalazł na tyle z nim był. Ryzykował też swoim wycieńczeniem, siły, żeby zejść i wszystko wyszło na jaw! No, ale a gdybyśmy się tam nie pojawili to i śmiercią; na to Everest, to jest inna historia. To góra, gdzie pewno sam by nie zszedł. jest dużo złych emocji. Ale wiesz, to jest pierwsze Czy dla Was było oczywiste, że któryś z Was musi niepodważalne prawo, że nie zostawia się kogoś mu pomóc i sprowadzić go, rezygnując z planu? i tyle. Nie ma znaczenia czy jest Twoim partne- Tak, tak… Już na przełęczy było widać, że jest rem czy nie. w takim stanie, że ktoś go musi odholować, ase- Nie mówię o sytuacji, w której Ty jesteś wycień- kurować aż do bazy. On był tak wycieńczony, że czony – o tym trudno mi mówić, bo w takiej na sam mógł zrobić dwa, trzy kroki. Trzeba było go szczęście nigdy nie byłem i mam nadzieję, że nie związać liną i pilnować, żeby nie zrobił jakiegoś będę. Ty nie masz siły, żeby cokolwiek robić, na błędu, przewracał się przez cały czas. dodatek Twój partner jest wycieńczony i może po- Żaden plan na szczęście nie jest z góry założony. jawić się taka sytuacja, że nie masz siły go spro- Wybór był prosty. Było wiadome, że mogę zrobić to wadzić i musisz go zostawić. Na szczęście zawsze co na Cho Oyu, czyli spróbować jeszcze raz wejść. taką siłę miałem. Wtedy to jest jasne – sprowa- Tak zresztą się stało. Ja jestem z tych, którzy lubią dzasz i tyle. całą drogę do wierzchołka, nie sam wierzchołek. Najważniejsza jest chyba lojalność w tym wszyst- Bawi mnie wszystko co jest po drodze, nie tylko kim, co się robi. Czyli ta świadomość, że jak się samo wspinanie, ale i podróż. W związku z tym idzie z kimś, to się idzie z kimś, a nie po to, żeby tak naprawdę pojawiają się oczywiście myśli am- realizować tylko własne cele. bicjonalne jak: nie chce mi się zrezygnować, nie Zdarza się, że cel jest ważniejszy od lojalności? wejdę na wierzchołek, ale w obliczu tego co się Niestety w świecie tak często bywa, we wspina- dzieje, to jest mało ważne. Człowiek uświadamia niu też. To jest na tyle popularna dyscyplina, że Góry, to sobie dosyć szybko. Wiesz, tu nie było żadnych świat wspinania już nie jest elitarny, są różni lu- wątpliwości, że a) człowieka trzeba sprowadzić, dzie i różne podejścia. Często się można spotkać partnerstwo, b) kto ma to zrobić. Padło na mnie i dobrze; żar- z historiami, że brak lojalności, że tylko ambicje, tuję, że dlatego, bo byłem najmłodszy. że wierzchołek… Czy pomoc potrzebującemu wspinaczowi wpisuje Czy ambicja jest więc cechą charakterystyczną życie... się w jakieś szersze niepisane prawa czy kodeks? dla wspinaczy? Oczywiście. Partnera w górach się nie zostawia. Oczywiście! Na przykład w Himalajach są dwie Oczywiście jest ten problem, że powyżej ośmiu różne kategorie ludzi. Są wspinacze – tych jest tysięcy trudno podnieść 3 kilogramy, nie mó- zdecydowana mniejszość – ludzie, którzy żyją gó- Warszawa, luty 2008 roku wiąc już o 80… Jeśli ktoś tyle waży, często się rami, dla gór i często z gór. No i są turyści wyso- uznaje, że z pewnych wysokości po prostu nie kogórscy, dla których to jest przygoda, przygoda Rozmawiał: Wojtek Nowicki da się kogoś sprowadzić bez wielkiej akcji ra- życia. Ci turyści rzadko kiedy odpuszczają, widzą

☞ Wyprawa KW Warszawa w Tien Szan, 2001 rok. Fot.: Mariusz Wilanowski.

 A/ZERO A/ZERO  woJteK nowicKi Góry, partnerstwo, życie...

tylko wierzchołek i nic na około. Wielu rzucało studia, żeby się wspinać. Ale teraz mają małe szanse na powodzenie, i liczę na to, że Trochę to się wszystko zmieniło od czasów, w któ- powstaje nowa kategoria ludzi, którzy tylko wspi- się uda. Gdybym chciał po prostu zaliczyć jakiś rych na Himalaje porywali się tylko śmiałkowie, nają się, sportowcy. wierzchołek, to poszedłbym na drogę normalną. przestrzegający zasad, które środowisko jakoś Ciekawe, że np. piłka nożna skupia ludzi o nieco Z drugiej strony nowy cel jest na ośmiotysięcz- wymuszało. Teraz są różni ludzie i różne po- innym profilu… niku. Pytanie, na które sobie zresztą nie odpo- dejścia. Często zdarzają się ludzie, którzy mają Wiesz co, góry oprócz celów sportowych mają wiedziałem, to czy chcę wejść po prostu na jakąś przerośniętą ambicję i robią wszystko po to, żeby całą tę otoczkę – łono przyrody i tak dalej. No górę, czy chcę się znaleźć w nowym miejscu, osiągnąć cel. i żeby to czuć, jest potrzebny pewien poziom inte- w którym nie byłem. Z mojego punktu widzenia Czy zdarza się, że partnerów dobiera się w spo- ligencji, czy może raczej wrażliwości. Faktem jest, chcę się znaleźć w miejscu, w którym nie byłem, sób cyniczny, to znaczy nie zwracając uwagi na że aby przeżywać wyższe, nazwijmy to, wrażenia, ale rozumiem, że z zewnątrz to może być widzia- znajomość, dobry kontakt czy koleżeństwo, a je- czyli teatr, kultura czy obcowanie z przyrodą, to ne zupełnie w drugą stronę. Pewnie sam nie zdaję dynie na umiejętności techniczne i to czy pomoże jednak jakieś tam wykształcenie czy uświadomie- sobie do końca sprawy z mechanizmów. mi osiągnąć mój cel? nie są potrzebne. Poza tym wspinacze są środo- Co w ogóle daje Ci wspinanie? Po co to robisz? Często tak jest. Ogólnie są dwa sposoby. Jeden wiskiem bardzo zindywidualizowanym, indywi- Po prostu to lubię. Dla mnie to nie jest tylko wspi- to: mam cel i do niego dobieram partnerów, nie dualistycznym w ogóle, bym powiedział. Toteż nanie na szczyt, ale cała otoczka, czyli wyprawy, znając ich; drugi to taki, że relacje budują się wiele nieporozumień między partnerami wynika podróżowanie, obcowanie z innymi ludźmi. Tak W bazie pod Chan Tengri. Fot.: Mariusz Wilanowski z wyprawy na wyprawę i takie oczywiście są pew- również z ich indywidualizmu, a nie z ambicji. naprawdę to jest trochę inny styl życia. Na samej niejsze. Ja miałem do czynienia zarówno z jed- A jak to jest z celami? Ważniejsze jest, żeby górze spędzasz połowę, jak nie mniej czasu całej nymi, jak i drugimi. Teraz mam takie szczęście, cel osiągać czy osiągnąć? Zdarza się przecież, wyprawy. Kiedyś, kiedy nie latali samolotami, że wspinam się z ludźmi, których znam, którzy o czym sam opowiadałeś, że jakiś szczyt trzeba tylko jeździli samochodami, to pod samą górą mi mówili, jak mi mówili. Wielu rzeczy są sprawdzeni i tak się dzieje właściwie od mojej odpuścić. byli miesiąc, a trzy miesiące docierali. Są oczy- można się nauczyć. Przede wszystkim podejścia pierwszej wyprawy. Odkąd wszedłem w środo- Można odpuścić, ale to jak ze wszystkim w życiu wiście ludzie, którzy robią szybkie wejścia po to, do gór, przetrwania w różnych warunkach. Nie wisko, to mniej więcej orientuję się kto jest kim, – jak się coś zacznie, to chce się dokończyć. Przy żeby zaliczać, i nie ma problemu, ale można też chodzi o technikę wspinania, ale przetrwanie. z kim mi się dobrze wspina i jakoś się to toczy. ośmiotysięcznikach dochodzi Korona Himala- się tym dobrze bawić. Poczynając od pierdół jak suszenie butów nad Jakie cechy są charakterystyczne dla środowiska jów, pęd do niej, czyli zaliczanie wierzchołków. W samym wspinaniu dla mnie najfajniejsze jest palnikiem, czy dbanie o dobrą termikę, żeby się wspinaczy? Ale często wraca się sentymentalnie. W tym roku znajdowanie nowej drogi. Stąd chyba taką rze- nie przegrzewać czy coś, kończąc na psychice Na przykład kiedyś wspinali się głównie ludzie będę jechał z Piotrem Pustelnikiem na Annapur- czą, do której będę starał się dążyć, będzie robie- – co można zrobić. Na przykład kilka razy był z wyższym wykształceniem, często pracujący w na- nę. Jadę, żeby pojechać z Piotrem Pustelnikiem, nie nowych dróg albo mało chodzonych. Jakbym teren, w którym ja bym zawrócił, ale Denis szedł, uce. Nie wiem z czego to wynika, ale tak jest. a nie na Annapurnę, na której byłem już dwa razy chciał po prostu znaleźć się na wierzchołku, to w związku z czym i ja szedłem. No i potem się i nie czuję parcia na tę górę, byłem tak dwie go- poszedłbym na drogę normalną razem z setkami okazuje, że jednak można. Nie ze względu na to, dziny od wierzchołka. Oczywiście został niedosyt ludzi. Ale chcę mieć wrażenie odkrywania, być że to było trudne, ale na warunki, które były kiep- i chciałbym być na szczycie, ale nie w najbliższym w miejscach, w których nikogo nie było. To jest skie. Mózg naturalnie działa tak, że jak widzisz, czasie. Ale jak się okazało, że Pusty tam jedzie, najlepsza przygoda! że ktoś idzie to i ty idziesz. Na pewno dzięki De- to stwierdziłem, że pojadę. Taki wybór między Wspinanie w Górach Wysokich to wspaniała nisowi uczyniłem duży skok. celem a możliwościami. lekcja partnerstwa. Niesamowitym przeżyciem Na szczęście mam też tak, że sam oceniam rze- Wspomniałeś o kolekcjonowaniu Korony Hima- było wspinanie na K2 z Denisem Urubką. Ja by- czywistość, nie przykładając do tego autoryte- lajów. Po co się to robi? Żeby sobie coś udowod- łem wtedy początkujący, Denis w połowie swojej tów. Może dlatego, że nie miałem w życiu takich nić, że „dałem radę”, czy żeby znaleźć się w pew- drogi, mocno rozwinięty. Chociaż to raczej była autorytetów, że polegałem w stu procentach. nym gronie osób? bardziej relacja nauczyciel–uczeń, niż stosunek Zawsze mój mózg pracował w tle. Więc może Nie mam zielonego pojęcia (śmiech)! Pewnie partner–partner. Oczywiście z zachowaniem ktoś być dla mnie autorytetem, ale zawsze będę są różne cele. Ewidentnie jest to jedna z najła- partnerstwa, ale to ja tutaj głównie się uczyłem. dyskutował z jego decyzjami, jeśli będę uważał, twiejszych ścieżek, żeby wchodzić na ośmioty- Nie byłem na pewno równorzędnym partnerem że coś jest niesłuszne. To była kwestia tego, że sięczniki drogami normalnymi, wtedy odnosisz dla Denisa. Aczkolwiek ani razu tego nie odczu- zrozumiałem, iż to co mnie i Marcina Kaczka- w cudzysłowie sukcesy, że ten zaliczony, tamten, łem. To akurat przy Denisie było świetne! na różniło od Denisa, oprócz siły fizycznej, to tamten. Wiesz, niektórzy to lubią. Ci, którzy lubią Czego taki nauczyciel uczy? to, co się dzieje w głowie. On wie, na co stać zmagać się z przeciwnościami to wiadomo, że na Dla mnie to była pierwsza wyprawa na ośmio- jego ciało dużo bardziej, a ja – dużo mniej. Koronę nie będą wchodzić. Aczkolwiek chociażby tysięcznik i od razu K2 zimą. W związku z tym Oczywiście to też może być niebezpieczeństwo, Piotr w bazie po zdobyciu Chan Tengri. ja jestem zawieszony gdzieś pomiędzy. Z jednej podchodziłem mniej więcej tak: „ojoj, Jezus Ma- że się coś przeforsuje, ambicja poniesie i sobie Fot.: Mariusz Wilanowski. strony porywam się na jakieś trudne rzeczy, które ria!”. W związku z czym chłonąłem wszystko, co pomyślisz „on idzie, a ja jestem totalnie wy-

10 A/ZERO A/ZERO 11 woJteK nowicKi Góry, partnerstwo, życie...

kończony” to może się to zakończyć tragicznie. przez innych. Jak jesteś zmęczony totalnie to wy- ryzyka. Gdybym to traktował jako ryzyko, to Na razie się staram! To kwestia chęci i woli dru- Zresztą wiele takich przypadków było. Ktoś nie chodzi natura. Bo nie masz siły udawać, więc jak bym pewnie tam nie jeździł. Ja z natury jestem giej osoby. To tak jak z marynarzem, ciężko z nim wytrzymał tempa partnera i zginął. Taka de- masz ochotę coś zrobić, to po prostu to zrobisz. strachliwy raczej (śmiech) i bardzo lubię swoje żyć, szczególnie, że ta filozofia gór przechodzi na likatna granica. Ja Denisa traktowałem jako To jest jedyna różnica. Tak jak mówię, nie ma życie. Dużo więcej ryzykuję w Tatrach niż w Hi- życie codzienne. Jesteś przyzwyczajony do nieza- partnera i nauczyciela, a nie jako autorytet. różnicy w psychice między wnoszeniem siatek, malajach, gdzie tego wspinania jest dużo mniej. leżności, do samodzielnych, szybkich decyzji. To Chłonąłem wiele rzeczy, ale też siadaliśmy a pomocą na osiem i pół tysiąca. Tam to wolniej się dzieje. Albo czekasz w bazie właśnie ten indywidualizm wspinaczy. Z czasem w namiocie, dyskutowaliśmy o dalszych pla- Można więc założyć, że jeżeli ktoś sprawdził się na pogodę, albo jesteś w namiocie sam i nic się coraz ciężej jest żyć w trybie normalnym. Tutaj nach i to zupełnie na zasadzie partnerskiej w górach, to sprawdzi się także jako przyjaciel, nie dzieje. mogą powstać nieporozumienia. Na szczęście „zróbmy to, a może zróbmy tamto”. osoba godna zaufania na nizinach? A ile czasu spędzasz w górach, na wyprawach? cztery miesiące to mniej niż pół roku, więc to Kiedy wspinacz nie wytrzymuje tempa partnera, W tę stronę to chyba gorzej działa. Z opowieści Od trzech lat mniej więcej cztery miesiące wciąż mniejsza część życia (śmiech)! gdzie jest wtedy ich partnerstwo? wszelkich wynika, że w górach ludzie są inni. Nie w roku. To jedna trzecia! Piotrek, te statystyczne wyliczanki brzmią jak W przypadku Gór Wysokich słuszne jest to, że stają wobec takich codziennych problemów, jakie Czy góry są Twoim sposobem na życie? usprawiedliwianie się! droga na szczyt to jest dopiero połowa, a druga są tutaj na dole jak pieniądze, praca, rodzina. Jak najbardziej tak. W moim przypadku było Chyba masz rację... połowa to zejście, ta gorsza połowa. I to niestety Poza tobą, górą, partnerem i innymi rzeczami to tak, że wyjazdy tam były uzupełnieniem nor- głównie wynika z tego, że jeżeli nie zachowa się związanymi z naturą to nic innego nie ma. Czyli malnego życia, ale nawet nie zauważyłem, kiedy sił na zejście przy wejściu, to jest to tylko twoja możesz super się dogadywać, a po zejściu nie, bo przerodziło się to w filozofię życia i jestem tymi ocena. Oczywiście partner może powiedzieć „słu- są inne warunki. górami całkowicie pochłonięty. Łatwo przesko- chaj, moim zdaniem jesteś za słaby”, ale partner- Jak się przygotować psychicznie przed wyjazdem czyć przez taką granicę. stwo tutaj nie ma nic do rzeczy. Możesz wejść w góry? Motywujesz się w jakiś sposób, koncen- Jak to powiedział kiedyś Krowa, to jest tak, że na wierzchołek we dwóch, po czym ty schodzisz trujesz? do pewnego momentu masz życie przerywane totalnie wycieńczony, twój partner na luzie, no Z praktyki wiem, że jak się jedzie z „czystą gło- wyprawami, na które jeździsz, ale nawet nie i to ty popełniasz błąd. Partnerstwo tutaj nie ma wą”, to dużo więcej można osiągnąć. Im bardziej zauważasz, kiedy wyprawy stają się przerywa- znaczenia. To twój wybór, żeby pójść na wierz- się myśli o tym, co się ma niezałatwione na dole, ne życiem. Podstawa to zachowanie równowa- chołek. Każdy musi swoją granicę sam poznać; tym ma się mniejszą motywację w górach. To gi. Kiedy przejdzie się taką granicę, łatwo jest zachować równowagę między ambicją, a zdro- bardzo wpływa na motywację. Dużo łatwiej się się zatopić w górach, żeby uciekać od tego co wym rozsądkiem. To jest największy problem. Ja zawraca, jak masz coś niepozałatwiane. Taka jest tutaj, a po drugie żyć tylko tamtym życiem, to nazywam czerwonym światełkiem. Trzeba wie- rzecz gryzie od środka i tracisz motywację. a tutaj też przecież jest parę spraw, które trzeba dzieć, w którym momencie to światło się zapala, Koncentracja jest potrzebna przy krótkiej dro- załatwić. żeby zawrócić. dze ze wspinaniem technicznym. W Górach Wy- Mówi się, że wspinanie to ryzyko. Ja bym tego Zdarza się, że ambicje przesłaniają czerwone sokich jest inna sytuacja. Jesteś miesiąc czy dwa nie określił jako ryzyka. Ja to powoli zaczynam Odpoczynek podczas zawodów Salomon Adventure Trophy światełko? poza domem, no i włącza ci się mechanizm, że rozumieć. Po tych kilku latach w Górach Wyso- 2003. Fot.: Klara Żerdzicka. Zdarza się niestety i wtedy to się kończy tragicz- chcesz jak najszybciej wrócić i coś tam wypro- kich mogę stwierdzić, że tak jak z każdą pasją nie. Lepiej słuchać czerwonego światełka. stować. Gdy taka rzecz gryzie cię codziennie jak – wpadasz w to i tak jak z uzależnieniem. Czy są takie sytuacje, na które w górach jest leżysz w namiocie, po pewnym czasie wymiękasz Tęsknię za Kathmandu, chcę się powspinać, przyzwolenie, a w warunkach normalnych nie? i chcesz wracać. Tutaj i tak jesteś oderwany od nie potrafię się od tego uwolnić. To się staje A co w dzisiejszym wspinaniu zostało z tego ro- Tak, na przykład przytulanie się z facetem, kiedy rzeczywistości i musisz być skoncentrowany. twoim życiem. Czasami się zastanawiasz po mantyzmu wspinania? jesteś facetem (śmiech)! Kiedy spaliśmy z De- Jakbym teraz pojechał na kilka dni w Tatry co, że dokładasz do tego, ale i tak cały czas Co innego u każdego. Jedni szukają celów nisem do siebie przytuleni, on wtedy się śmiał, i wspinałbym się, myśląc o jakimś problemie, to jeździsz. sportowych i spełnienia ambicji, inni czegoś że nie dałem mu spać, bo całą noc się trząsłem by była dekoncentracja. Podpisujesz się pod słowami Jerzego Kukuczki: innego. Ja jestem chyba bardziej z pokolenia z zimna. Ale tak naprawdę to robisz to samo na Wróćmy na chwilę do Twojego cytatu, do frag- „Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie”? romantyzmu górskiego. Góry są w mojej filo- co dzień – kiedy ktoś jest słabszy, to mu poma- mentu, w którym mówiłeś o niesamowitych wi- Ja na szczęście tego tak nie odbieram. To też zofii romantycznej najważniejszym czynnikiem. gasz. I nieważne czy przez przytulenie czy przez dokach. To doznanie metafizyczne. Wspinasz kwestia różnicy pokoleń. Góry kiedyś były dużo W głowie zostają po długich wieczorach w bazie niesienie bagaży po schodach, mechanizm jest się także dla takich chwil? bardziej niedostępne i romantyczne niż są teraz. np. opowieści o przesądach, motyl, widmo... Ja ten sam. Specyfiką Gór Wysokich jest np. ogrze- Tak, między innymi po to jeżdżę w góry; bo jest Ja chciałbym się normalnie zestarzeć, w oto- jestem człowiekiem mało przesądnym, ale kilka wanie się nawzajem, czy popularne teraz słowo tam pięknie, bo mi się podobają, bo lubię tam czeniu wnuków. Nie chcę, żeby góry były całym z nich na mnie wpłynęło, więc jakoś to działa. – sytuacje ekstremalne, a tak naprawdę jest to przebywać, bo jest walka ze sobą. To wszyst- moim życiem, nie chcę tam zginąć, w żadnym Oj, zagadałem się (patrzy na zegarek)! Lecę do przeniesienie schematów z życia codziennego. ko na raz. Musi być coś, co tam pcha. U mnie wypadku. Pezety, dokończymy później! W życiu codziennym łatwiej jest takimi sytua- jest ewidentnie ciąg do przygody. Wychowałem Da się połączyć życie górskie, to w końcu cztery Dzięki, cześć! cjami manipulować, by zostały dobrze odebrane się na książkach podróżniczych. Nie czuję np. miesiące w roku, z życiem pozagórskim? Poleciał. Nie dokończymy.

12 A/ZERO A/ZERO 13

☞ P0dpis ROZMOWA Z KINGĄ BARANOWSKĄ

Kinga, przede wszystkim gratulujemy zdo- bycia kolejnego, szóstego już ośmiotysięcz- nika. Wiemy z Twoich relacji na bieżąco za- mieszczanych na stronie, że nie było łatwo. Chciałbym porozmawiać o Twojej ostatniej wyprawie i zapytać Cię o kilka spraw zwią- zanych z planami na przyszłość. Muszę przyznać, że w Górach Wysokich idzie Ci dość sprawnie, a skuteczność za- iste godna podziwu. Niewiele jednak bra- kowało, a wszystko zakończyłoby się na etapie trekkingu. Wyprawa na Kanczendzongę różniła się trochę od poprzednich także bardzo dłu- Szczyt Kanczendzongi. Przed Kingą na wierzchołku byli gim trekkingiem do bazy, podczas które- Koreańczycy. go się rozchorowałaś. Czułaś wtedy, że możesz w ogóle nie mieć szansy zatako- wania szczytu? W ogóle nie dopuszczałam do siebie takich myśli. Wiedziałam, że antybiotyk mnie osłabi, Musiałam się z takim mitem zmierzyć już ale wolałam to niż potencjalną poważną cho- wcześniej w swojej głowie, inaczej nie zdecy- robę w trakcie wyprawy, np. zapalenie płuc. dowałabym się pojechać na Kanczendzongę. Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci z ata- Osoba Wandy bardzo kojarzy się z tą górą. ku szczytowego lub w ogóle akcji górskiej na Dla mnie ważne było, by tam na miejscu o niej Kanczendzondze ? pamiętać, a szczególnie 13 maja, w rocznicę jej Bardzo długie odcinki między obozami i sporo zaginięcia. Odprawiliśmy pudżę, były tam też Ciągle mam motywację seraków po drodze. Gdy następuje załamanie osoby, które ją znały i wspominały. pogody, a ty tkwisz gdzieś wysoko, znajdu- Obiecałam sobie wcześniej, że jeśli uda mi się jesz się w pułapce. Samo wyjście na szczyt to stanąć na wierzchołku, to cały trud zadedyku- do wspinania niekończący się kuluar z głębokim śniegiem, ję właśnie jej. I tak się stało. a potem wielogodzinne kluczenie, by wyjść na Kanczendzonga to ośmiotysięcznik z grupy – rozmowa z Kingą Baranowską grań. Aby to zrobić bez tlenu, potrzeba kil- wysokich – jak bardzo odczuwalna była różni- kunastu godzin, niestety wielu wspinaczom ca w działalności na tej górze a Twoimi wcześ- Rozmawiał: Mariusz Wilanowski brakuje dnia na zejście. Poważnym proble- niejszymi, niższymi ośmiotysięcznikami? mem jest też wiatr, na tej wysokości czasami Dla mnie różnica była ogromna. Logistyka jest Zdjęcia: Kinga Baranowska wieją prądy strumieniowe i jest tam naprawdę inna, śpi się wyżej niż zwykle. Noc na 7700 m niebezpiecznie. Z tego powodu wyszliśmy na nie należy już do przyjemnych, zakładany jest szczyt później, dopiero o drugiej w nocy, a pla- zwykle obóz czwarty. Powyżej 8500 m idzie się nowaliśmy wyjść o północy. zdecydowanie wolniej i trzeba bardzo staran- Czytałem gdzieś, że na Kanczendzondze czu- nie rozłożyć siły, by nie zabrakło ich w trakcie łaś obecność Wandy. Czy cały ten bagaż emo- zejścia. Całe szczęście, że miałam bardzo do- cji związany z historią Wandy Rutkiewicz na brą odporność organizmu i mimo wcześniej- tej górze bardzo na Tobie ciążył i przeszkadzał szego brania antybiotyku, czułam się na tyle w skupieniu się na działalności górskiej? Czy dobrze, by bez tlenu wejść na szczyt. Pomógł po wejściu poczułaś, że mit góry, „która poże- mi w tym znacznie Immunocal (proteiny), ra kobiety”, prysnął? które brałam codziennie, bo właśnie takie

☞ Kinga Baranowska w bazie pod Kanczendzongą.

14 A/ZERO A/ZERO 15 MARIUSZ WILANOWSKI ROZMOWA Z KINGĄ BARANOWSKĄ

dbanie o każdy szczegół procentuje w efekcie przedsięwzięciem? Może warto pomyśleć o or- kich, czasy świetności Polaków w Himala- końcowym. Z tego miejsca chcę im serdecznie ganizacji niezależnej wyprawy od podstaw, jach minęły 20 lat temu. Mam wrażenie, że podziękować za opiekę nad moim zdrowiem znaleźć silnego partnera? Czy to jest problem w Polsce pokutuje wciąż stereotyp wypraw podczas wyprawy. braku odpowiednich osób w Polsce? Zawady. Prawda jest jednak taka, że teraz Czy Twoje stosunki z Hiszpanami popsuły To, że ludzie się wspinają w teamach między- trudno zorganizować (nie jak w przypadku się po tym jak zasugerowałaś, że jeden z nich narodowych, jest dość powszechne, szczególnie Hiszpanów, Włochów czy też Rosjan) dużą (Juanjo Garra) nie zdobył szczytu Kanczen- u osób, które nie mają problemów z porozu- wyprawę z Polski. A jeśli już takowe są, dzongi? miewaniem się w innym języku i są w stanie to – nie ukrywajmy – nie zawsze jest na Nie tylko ja widziałam to, że Juanjo zawrócił, zaakceptować odmienność kulturową oraz nich sielankowo. Poziom ich organizacji i nie tylko mi się to nie spodobało. Kilka osób inną mentalność. Ważniejsze raczej jest to, ja- też budzi wiele zastrzeżeń. Robi się coś z Hiszpanii również zauważyło tę sytuację i wy- kie oni mają doświadczenie i czy nie znaleźli się po taniości, zawsze kosztem naszego bez- raziło swoją dezaprobatę. Być może Juanjo nie w tych górach przypadkowo. Od kilku sezonów pieczeństwa. Zespół to często zbieranina był zadowolony, że mu to powiedzieliśmy, ale wspinam się z Hiszpanami i nie traktuję tego różnych ludzi, z różnymi aspiracjami, nie uważam, iż nie należy tak postępować, a także jako doczepki, bo jesteśmy przyjaciółmi i jest mamy przecież zbyt wielu czynnych hima- akceptować takich zachowań. to już któryś z kolei nasz projekt. Są to ludzie laistów, którzy regularnie jeżdżą w góry. Podczas większości swoich wypraw dołączałaś świetnie przygotowani. To samo mogę powie- Często wstają od biurka i jadą, a w po- Autoportret na szczycie. do jakiejś grupy i działaliście na górze razem dzieć o Dodo ze Słowacji, czy Radku z Czech łowie wyprawy mówią, że muszą wracać, (jak teraz z Hiszpanami). Czy nie uważasz, – pewnie nie raz jeszcze gdzieś się wybierzemy. bo kończy im się urlop. Kanczendzonga że atakowanie trudniejszych ośmiotysięczni- Poza tym trzeba to głośno powiedzieć, że już nie zajęła mi dwa miesiące i gdybym miała jeszcze ków na tzw. doczepkę może być ryzykownym gramy pierwszych skrzypiec w Górach Wyso- odczuwać tego typu presję, nie byłabym w stanie ukrywasz, że pojawił się on w Twoich planach. opracować żadnej logistyki i skoncentrować się Co wpłynęło na zmianę podejścia w tym te- na wspinaczce. Dobranie sobie partnera, który macie? Kolejne szczyty w kapowniku, chęć byłby na podobnym do ciebie poziomie, miał wykorzystania dobrego czasu, poczułaś się podobny plan na góry i z którym świetnie się silna…? w dodatku czujesz, nie jest takie proste. Nadal uważam, że jest to megatrudne przed- Wracając do organizacji własnej wyprawy. Dla sięwzięcie, wymagające wielu wyrzeczeń. Nie mnie „duża” oznacza przynajmniej siedem umiem odpowiedzieć, czy wystarczy mi moty- osób, bo wtedy spadają koszty pozwolenia. Po- wacji do ciągłej walki o fundusze na wyprawy. wszechną praktyką w górach najwyższych jest Dobrze wiesz, że to wszystko nie spada samo to, że ludzie łączą się w bazie w większe grupy, z nieba, tylko muszę się nachodzić po firmach, by mniej płacić, a wspinają już w małych dwu- być swoim agentem i PR-owcem, bo takie są lub trzyosobowych zespołach. prawa rynku. Ciągle mam natomiast moty- Organizacja wyprawy od podstaw to dużo wację do wspinania i na szczęście mechanizm, większe pieniądze. W czasach ogólnego kryzy- który mnie jeszcze nie zawodzi, czyli umiejęt- su, mówiąc brutalnie, ciężko czasem zorgani- ność absolutnego wyłączenia się i skoncen- zować pieniądze dla jednej osoby, a co dopiero trowania na celu. Jadę tam po to, by zrobić dla kilku. Poza tym nie każdy potrafi to robić, wszystko co w mojej mocy i stanąć na wierz- ludzie się poddają po paru niepowodzeniach, chołku, jeśli góra na to oczywiście pozwoli. kiedy ktoś po raz kolejny zatrzaskuje ci drzwi Swoje dotychczasowe ośmiotysięczniki atako- przed nosem. Nieczęsto mogłam liczyć na po- wałaś i zdobywałaś bez użycia tlenu. Widzisz moc w tej kwestii. Jeśli miałabym to robić na się na K2 i Evereście bez tlenu? większą skalę, to może gdybym organizowała Myślę, że na K2 będę wchodzić bez tlenu, co do jedną wyprawę na kilka lat, dałoby się to tak Everestu – jeszcze nie wiem. Trzeba być w bar- dopieszczać. dzo dobrej formie, by zdążyć zejść bezpiecznie W zeszłym roku zaprzeczałaś jakoby Korona do obozu niżej. Jak wiadomo, tlen znacznie to Himalajów była Twoim celem, obecnie nie tempo przyspiesza.

☞ Pudża w bazie na tle słynnego Jannu.

16 A/ZERO A/ZERO 17 MARIUSZ WILANOWSKI ROZMOWA Z KINGĄ BARANOWSKĄ

Co myślisz o kobiecym wyścigu do Ko- rony Himalajów, którego jesteśmy świad- kami? Czy myślisz, że Edurne po drugiej takiej sytuacji w Górach Wysokich, kiedy jej życie leżało w rękach wspomagającego zespołu, zmieni coś jeśli chodzi o jej zdo- bywanie korony? Czy z psychologicznego punktu widzenia ta sytuacja da jej tzw. kopa, jak to miało miejsce po K2? Na pewno nie odpuści, będzie jeszcze bar- dziej się asekurowała i będzie bardziej ostrożna, ale wejdzie na oba pozostałe szczy- ty. Hiszpanie uruchomili „machinę”, dającą jej poczucie względnego bezpieczeństwa. Telewizja hiszpańska i duży koncern tele- komunikacyjny wspierają zawsze cały team wyprawy. Edurne ma zapewnioną specjali- styczną opiekę medyczną we własnym kraju na wypadek, gdyby jej potrzebowała (słynna klinika w Saragossie, gdzie leczy się odmro- żenia). Ma osobistego trenera, który przygo- towuje ją po kilka godzin dziennie. Jest obję- ta specjalnym programem dla sportowców. Ma też dostateczne zaplecze finansowe, by w razie czego wyszli po nią Szerpowie z tle- nem, może też wezwać helikopter, gdyby po- jawiły się objawy obrzęku mózgu (tak było w przypadku Kanczendzongi). Wyścig jest wtedy, kiedy zaprzęgniemy się do tego w naszych głowach. Poddamy się Miałaś być teraz na wyprawie na Gasher- temu psychicznie i poczujemy presję, że coś brum I i II. Co się stało, że nie jesteś z ol- musimy. Takie wyścigi mogą się skończyć sztynianami na wyprawie? tragicznie. Koreanka, która wchodziła na Tak. Coś już drugi rok z rzędu nie pozwa- tlenie tego samego dnia co ja na Kanczen- la mi jechać do Pakistanu. Widocznie tak dzongę, zginęła niedawno na Nanga Par- ma być i trzeba to zaakceptować. Poza bat. Postanowiła zostać pierwszą kobietą tym i tak miałabym duży problem ze sfi- na świecie z Koroną Himalajów, wspina- nansowaniem tych Gasherbrumów, więc jąc się na szczyty z tlenem i przenosząc może dobrze, że tak się stało. się z bazy do bazy helikopterem. Tempo Najbliższe plany to…? okazało się dla niej zabójcze. Jeśli nie lato, to może jesień. Jestem Nie wiem co jest w głowach Edurne, Ger- w trakcie rozwiązywania tego tematu. My- linde oraz Nives, mam tylko nadzieję, że ślę o Shisha Pangma w Tybecie. Jak będę wszystkie trzy bezpiecznie ukończą ten już coś wiedziała na pewno, dam znać. kilku czy też kilkunastoletni projekt, jaki Dziękuję Ci za rozmowę i życzę w górach sobie zaplanowały. tylu powrotów, co wyjść.

W drodze do obozu I.

18 A/ZERO A/ZERO 19

☞ P0dpis TYTUŁ

Jeśli sądzić po determinacji, z jaką Adam Paweł Szlachta, Tomasz Walkiewicz (media) Karpiński dążył do zorganizowania pierw- oraz Jarosław Woćko. Uzupełniali ją ope- Determinacja szej polskiej wyprawy w Himalaje, nie ule- rator telewizyjny Rafał Szendzielarz oraz gało wątpliwości, że zarówno wyprawa doj- hinduski oficer łącznikowy Ganji. Organi- dzie do skutku, jak i szczyt zostanie zdobyty. zacja wyprawy w Himalaje Indyjskie różni ponad wszystko Wydaje się to dzisiaj nieprawdopodobne, się znacznie od tych w Himalaje Nepalu lub ale już w 1924 roku Karpiński przedstawił nawet Karakorum. Wniosek o pozwolenie kompleksowy projekt wyprawy na Everest, trzeba złożyć do IMF (Indian Mountainee- zawierający jej skład oraz potencjalne źród- ring Federation), najlepiej z dwuletnim wy- ło finansowania. Swoimi pomysłami wy- przedzeniem, a sam dokument należy także przedził w Polsce dwa pokolenia. Zapewne opłacić. Zarówno przy rozpoczęciu, jak i za- z powodów prestiżowych pozwolenia od kończeniu wyprawy należy przejść szczegó- Tekst: Marcin Miotk (www.miotk.pl) Brytyjczyków nie uzyskał, ale Himalaje na- łową odprawę w biurze IMF. Instytucja ofi- Zdjęcia: Marcin Miotk i Grzegorz Mróz (www.goup.pl) dal spędzały mu sen z powiek. Próbował cera łącznikowego, znana również z Nepalu dalej. Wreszcie pod koniec lutego 1939 roku i Pakistanu, w Indiach odgrywa rolę szcze- otrzymał pozwolenie na zorganizowanie gólną – oficer bardzo angażuje się w sprawy wyprawy w Himalaje Garhwalu. Wybór celu wyprawy. Wynika to nie tylko z tradycji, ale należał do Polaków. Karpiński celował wy- przede wszystkim z poważnego traktowa- soko i wybrał dziewiczą Nanda Devi East nia przez władze Indii działalności górskiej (7434 m), sąsiadującą z głównym wierzchoł- w obszarze Parku Narodowego Nanda Devi. NANDA DEVI EAST kiem Nanda Devi zdobytym przez Brytyj- Nie bez znaczenia jest również fakt, że to re- czyków w 1936 roku, który aż do pokonania jon przygraniczny wielkiego sąsiada – Chin. EXPEDITION 2009 Annapurny w roku 1950 był najwyższym Oficer pomaga nam wynająć tragarzy. Co szczytem osiągniętym przez człowieka. ciekawe, każdy z nich może wziąć tylko Szybko skompletowano mocny skład: tyle kilogramów, na ile pozwala specjalne Adama Karpińskiego (kierownik), Stefana rozporządzenie IMF. Nasi biorą po 25 kg. Bernadzikiewicza, Jakuba Bujaka i Janusza Stosujemy się do miejscowego zwyczaju Klarnera. Czasu na wszystko było mało, bo i podpisujemy dwujęzyczną umowę z szefem uczestnicy chcieli zdążyć przed czerwcowym tragarzy – nasz oficer, prawnik z wykształce- monsunem. Realia były wtedy jednak zupeł- nia, podchodzi do tematu bardzo poważnie. nie inne niż dzisiaj – długi rejs do Bombaju, Z powodów urlopowych Grzesiek Mróz (vel wielogodzinna podróż koleją indyjską oraz Gelo) oraz ja dołączyliśmy do wyprawy po kilkunastodniowy trekking do bazy wyma- dwóch tygodniach. Trzydniowy trekking do gały wielkiej siły i determinacji. Dzięki nim bazy był dla nas dość ciężki, pędziliśmy, aby 2 lipca 1939 roku Bujak i Klarnet stanęli na choć trochę nadrobić stracony czas. szczycie Nanda Devi East. Tak powstała naj- trudniejsza droga w Himalajach przed dru- W kierunku przełęczy gą wojną światową. Rozpoczęła się historia Bazę główną (4200 m) zakładamy prawie polskiego himalaizmu. dokładnie w miejscu tej z historycznej wy- prawy z 1939 roku. Ma ono wiele zalet: jest Oficer ci pomoże bezpieczne, prawie na zielonej trawce, a co W skład naszej wyprawy weszli: Jan Len- najważniejsze – zapewnia znakomity widok czowski (pomysłodawca i kierownik), Daniel na górę. Kolejnym etapem jest baza wysunię- Cieszyński, Marcin Miotk, Grzegorz Mróz, ta (ABC – Advanced Base Camp), położona Narcyz Sadłoń (lekarz), Grzegorz Sosiński, na wysokości 5000 m. Dalej kierujemy się na

☞ Marcin na grani Nanda Devi (zdjęcie w lustrzanym odbiciu).

20 A/ZERO A/ZERO 21 Marcin Miotk DeterMinacja ponaD wszystko

dzących na przełęcz. Leniwie zaczynamy go- się zdaje. Zawsze powtarzam wszystkim, że tować – ja swoje muesli i płatki, Jarek i Daniel jestem ciepłolubny, a na wyprawę jadę się wy- stawiają na podwójną „chińską”. Makaron grzać :). Na poważnie – jak dodamy do tego z rana jak śmietana? :) O trzeciej wychodzi- gorąca nocne mrozy w okolicach dwudziestu my. Jest wyjątkowo ciemno, bo mamy nów. stopni, to widać, z jakimi dziennymi ampli- Resztki transzei z poprzednich wyjść wska- tudami temperatury mieliśmy do czynienia. zują kierunek. Słońce dopada nas przy skał- W końcu południowa mgła przynosi ochło- ce. Z depozytu zabieramy 200 m poręczówki, dzenie, można zabrać się za gotowanie i kla- jedzenie, gaz. Droga na Longstaff wygląda rowanie sprzętu na następny dzień. teraz jak teren przygotowań olimpijskich bob- sleistów – cały stok to zbiór rynien i rynienek Na grani pozostałych po obsuwającym się z przełęczy To ma być kluczowe wyjście – rodzaj przedłu- śniegu. Pojawia się nawet strumyk wody, żonego ataku szczytowego. Plan jest następują- a z czasem wręcz rzeka, która nie zamarza cy: wychodzimy w trójkę z Danielem i Jarkiem, Lekarz zawsze pomoże. nawet w nocy przy kilkunastostopniowym poręczujemy w kierunku kopuły szczytowej na Tragarze podczas posiłku – dobry chwyt to podstawa. mrozie! W górnych partiach natomiast coraz 6500 m, gdzie zakładamy obóz, ruszamy na więcej lodu – chodzenie z dwoma dziabkami atak szczytowy, zakładając liny do Wielkiego staje się obowiązkowe. Na przełęcz dociera- Uskoku, nocujemy w namiocie szturmowym na przełęcz Longstaffa (5900 m), która otwiera my w dobrej formie. Janek wita nas herbatą. 7000 m, wchodzimy na szczyt i schodzimy bez- się mieści, jego część ewidentnie znajduje się drogę na szczyt. Do końca dnia próbujemy odpocząć przed pośrednio na 6500 m. Plan ambitny, ale realny, na nawisie. Robimy porządne auto do poręczy Budzik dzwoni bezlitośnie o godzinie dru- kolejnym wyjściem. Słońce jednak nie daje zakładając stabilną pogodę i brak większych nie- i bliskiej ścianki. Mimo to spędzamy noc jakoś giej w nocy. Chcemy wyjść jak najwcześniej nam wytchnienia. Temperatura zmierzona spodzianek. Życie pokaże… nieswojo, czując Dolinę Lawan pod karima- i uniknąć niszczącego słońca, które już od w namiocie dochodzi do 48 stopni Celsjusza. Po pierwszym wyjściu z Gelem już na grani tą. Wspinaczka sprawiała mi tego dnia dużo 5.30 operuje bezlitośnie na stokach prowa- Dodatkowa ochrona ze śpiworów na niewiele czuję się jak w domu. Kilometrowe urwiska po radości, bo tak naprawdę o to w alpinizmie obu stronach nie robią już takiego wrażenia. chodzi – mamy namiot, liny, jedzenie. Nie ma Powoli nabieramy tempa – wejście na pierwszą powrotu do poprzedniego obozu. Jest tylko turnię jest najbardziej pionowe i zalodzone. jeden kierunek – do góry. Kolejne dwie pokonujemy niemal siłą rozpę- du. Czujności za to wymaga Śnieżna Kopa. Kierunek szczyt Niespotykana gdzie indziej kruszyzna grozi Kolejnego dnia ruszamy dalej. Sytuacja nie w każdej chwili kamienną lawiną. Poręczowa- jest zbyt wesoła, bo lin poręczowych nie zo- nie idzie sprawnie, mamy tylko nadzieję, że już stało nam dużo. Kończą się skały, a zamiast niedługo grań się skończy i będziemy mogli ze spodziewanymi łatwymi polami śnieżnymi założyć kolejny obóz. Nic z tego. Około godzi- mamy do czynienia ze stromą śnieżną granią ny 16 decydujemy się na poszukiwania plat- z nawisami. Niby teren do przejścia, ale nie formy na namiot, co na stromej grani Nanda ma ani czasu, ani sprzętu na poręczowanie Devi East jest zajęciem równie trudnym, jak czy chodzenie z lotną. Nadszedł czas szyb- znalezienie wolnej drogi w majowy weekend kich i dramatycznych decyzji. Każdy z nas w Rzędkowicach. Aby zwiększyć nasze szanse, musi zdecydować, co dalej. Głosuję za tym, szybko dzielimy się zadaniami – Jarek, wyko- by schodzić – bazuję raczej na ilości sprzętu, rzystując stare poręcze, wyrusza na poszuki- który posiadamy i intuicji, bo żaden z nas nie wania do góry, a my z Danielem zaczynamy wie, czego możemy spodziewać się dalej. Da- mozolnie rąbać platformę w lodzie w miejscu, niel się waha, Jarek jest za kontynuowaniem w którym stoimy – po prostu szkoda czasu na wspinaczki. W końcu decydujemy, że Jarek poszukiwanie czegoś lepszego. Po godzinnej z Danielem idą dalej, a ja schodzę po dodat- pracy podziwiamy nasze dzieło. Namiot ledwo kowe liny i wynoszę je do końca poręczówek.

Ach, jak tu pięknie!

22 A/ZERO A/ZERO 23

☞ P0dpis Marcin Miotk Determinacja ponad wszystko

Do chłopaków próbuje jeszcze dojść Janek, pierwsze relacje. Około godziny 9 zgłasza się medialnej udało się przypomnieć krajowej ale stromizna grani powoduje, że zawraca. Jarek. Niestety, w partiach szczytowych moc- i międzynarodowej publice pierwszą polską Żal mi włożonej pracy, zostaje mi tylko kibi- no wieje, robi się mglisto. Dodatkowo skarży wyprawę w Himalaje, której uczestnicy, zdo- cować chłopakom. się na gorsze samopoczucie i ogólne osłabie- bywając w 1939 roku szczyt Nada Devi East, Podczas wieczornej łączności okazało się, nie. Jest tylko jedno wyjście – szybkie zejście poprowadzili najtrudniejszą drogę wspinacz- że mimo początkowych trudności grań w dal- do bazy – nie można ryzykować zdrowia. Już kową w Himalajach przed drugą wojną świa- szej części lekko się wypłaszcza i po godzinie wiemy, że to koniec ataku szczytowego, a tym tową. Niezdobycie przez wyprawę szczytu kolegom udało się założyć obóz na 6500 m. samym wyprawy. Mimo tego, nikt nie czuje tylko potwierdza trudności i wyzwania, jakie Kolejnego dnia Daniel z Jarkiem zeszli po się zawiedziony. Jest może niedosyt, bo do- napotkali polscy alpiniści 70 lat temu. Obiek- depozyt zostawiony przeze mnie i Jasia na szliśmy wysoko i byliśmy o krok od zdobycia tywnie należy podkreślić, że fragmenty grani końcu lin poręczowych, aby dzień później szczytu. Każdy po wielotygodniowym wysił- w ciągu tych lat zmieniły się nie do poznania zaporęczować odcinek do wysokości 6900m. ku chciałby wznieść ręce w geście triumfu. – widoczne na materiałach filmowych z 1939 Martwi nas tylko pogoda – tylko z rana przez Z drugiej strony jednak, wszyscy szczęśliwie roku jej długie i śnieżne odcinki są teraz nie- kilka godzin jest słonecznie, ale już po połu- zeszli do bazy, nikomu nic poważnego się nie mal zupełnie odsłonięte i straszą kruszyzną. dniu pojawiają się mgły i opady. Nadchodzi stało, więc w mojej opinii wyprawa była uda- Ale żeby nie twierdzić, że kiedyś mieli łatwiej, 26 maja – dzień zapowiadanego ataku szczy- na. Szczyt poczeka. można sobie tylko wyobrazić, jak skąpym towego. Wszystko układa się po naszej myśli i prymitywnym sprzętem wysokogórskim – drogę mamy częściowo zaporęczowaną, Do następnego razu dysponowali Polacy w tamtym czasie. Dla zdrowie chłopakom dopisuje. Od rana w ba- Wyprawa odniosła również kilka sukce- upamiętnienia pierwszego wejścia na Nan- zie krzątanina, każdy z napięciem czeka na sów pozasportowych. Dzięki dobrej oprawie da Devi East uczestnicy wyprawy odsłonili w okolicach bazy tablicę pamiątkową z in- skrypcją: „Nanda Devi East, 2.7.1939, first ascent: A. Karpiński, J. Bujak, S. Bernadzi- kiewicz, J. Klarner. Poland”. Planowana już jest kolejna wyprawa na Nanda Devi East. Doświadczenia tegorocznej z pewnością zaprocentują.

Schemat drogi pokrywającej się z trasą pierwszych zdobywców. Gelo napiera.

24 A/ZERO A/ZERO 25

☞ P0dpis WSPOMNIENIA Z PHARILAPCHY

Jesteśmy na wysokości około 5400 m Jest godzina 23, stoimy z Przemkiem na sta- n.p.m. Coraz bardziej zimno oraz zmęcze- nowisku gdzieś na wysokości 5500 m n.p.m. nie dają się nam we znaki. Spadają na nas W ciemnościach słychać, jak nad naszymi gło- bryły lodu, mam lekko odmrożone palce wami Andrzej walczy z każdym metrem nowej Wspomnienia u nóg. Ale cel jest jeden... drogi. Co jakiś czas jesteśmy bombardowani Pharilapcha to mierząca 6017 m n.p.m bryłami lodu. Te, przed którymi nie sposób góra o tysiącmetrowej ścianie, która znajdu- się schować, zadają bolesne ciosy. Mróz jest je się w Nepalu w rejonie Doliny Khumbu. coraz bardziej dokuczliwy. Mimo to powo- Do tej pory na północnej ścianie wytyczo- li poruszamy się w górę. Kuluar, którym się z Pharilapchy no tylko jedną drogę, w jej prawej części. wspinamy, to typowy mikst – cienki lód, kru- Nasz zespół w składzie: Andrzej Sokołow- cha skała i słaba asekuracja. Przed rozpoczę- ski, Przemek Wójcik i niżej podpisany po- ciem wspinaczki postanowiliśmy zabrać tylko stanowił wspiąć się nową drogą, centralnym linę połówkową. Minimalna ilość sprzętu kuluarem, prosto na szczyt. Zajęło nam to ułatwiała nam sprawne poruszanie. Było to trzy i pół dnia. Bez poręczowania i zakłada- jednak bardzo ryzykowne posunięcie – w razie nia wcześniejszych obozów, jednym ciągiem ucięcia jednej z lin zostałaby nam tylko jedna Tekst: Michał Król czyli w stylu alpejskim. na trzech…

☞ Przemek na początku lodowego progu (WI 5) w środkowej części kuluaru. Fot.: A. Sokołowski.

Północno-wschodnia ściana Pharilapchy 6017 m n.p.m.

26 A/ZERO A/ZERO 27 MICHAŁ KRÓL WSPOMNIENIA Z PHARILAPCHY

Jesteśmy zmęczeni i marzymy o dużej dniu jest najsilniejszym ogniwem zespołu, Uczestnicy wyprawy pragną podziękować: półce, na której wygodnie się wyśpimy. Jak decyduje się na wspinaczkę lekko zalodzoną sponsorom głównym: się później okazuje, każdy z nas musi zado- płytą. Na końcu wyciągu musimy pokonać Subaru Import Polska wolić się siedzącym i niewygodnym miej- jeszcze kruchy kuluar. Nieco znużeni piono- Polski Związek Alpinizmu scem biwakowym. Rankiem następnego wą ścianką dochodzimy na półkę, na której sponsorom wspierającym: dnia wychodzimy ze śpiworów, wstawiamy czeka Andrzej. Robi się późno, o wierzchoł- DirectAlpine śnieg na herbatę. Na szczęście zapowiada ku nie ma co marzyć. Musimy biwakować Regamet się piękna pogoda. Zza chmur wyłania się 100 metrów pod szczytem. Nieco sfrustro- Freerajdy Mount Everest. Nie możemy doczekać się wani idziemy spać. Jednak nazajutrz pierw- kolejnego dnia wspinaczki. Mimo naszego sze promienie słońca dodają nam nadziei, że entuzjazmu, wspinamy się wolno, z rzadka w tym dniu bezpiecznie osiągniemy szczyt Andrzej na pierwszym wyciągu WI 4. zakładając bezpieczną asekurację. Sypki Pharilapchy. Kilka godzin później jesteśmy Fot.: Michał Król. śnieg nie pozwala na płynne poruszanie na wierzchołku. Za nami w pełnym słońcu się w stromym terenie. Szukanie chwytów lśni Everest, który swoimi rozmiarami przy- i stopni pod śniegiem zajmuje czasem na- tłacza pozostałe szczyty. Jest 11 listopada wet 40 minut. Co jakiś czas zmieniamy się – Dzień Niepodległości. na prowadzeniu. Kolejne metry kierują nas 8–11.11.2008 Dzień Niepodległości M7, pod pionową ścianę. Andrzej, który w tym WI5+, 1300 m.

Przemek i Michał w górnej części środkowego filara ok. 5750 m. Fot.: A. Sokołowski.

Andrzej i Michał po pierwszym biwaku. Fot.: Michał Król.

28 A/ZERO A/ZERO 29

☞ P0dpis DwugłosNAZWISKO o tradycji we wspinaczce Dwugłos o tradycji we wspinaczce

W każdej dziedzinie ludzkiej aktywności funk- ją w tym momencie „wspinaczkową”) stało się musiło pojmowanie drogi jako ciàgu konkretnych cjonują pojęcia, które są ich ikonami, stanowią samo przejÊcie Êciany jako problemu (stricte chwytów, a ponieważ możliwe były do zastosowa- punkty archimedesowe, do których należy się wspinaczkowego). Od tego umownego momentu nia rożne sposoby czy patenty zamiast „chwytu”, odwołać. W alpinizmie, pojmowanym jako ze- nie wszystkie drogi w polskich górach zasługują zaczęto operować terminem „przechwytu”, który spół dyscyplin, takim pojęciem jest bez wątpie- na miano „taternickich”. Alpinizm, a w ślad za odnosił się już nie do ściany czy skały, ale wykony- nia droga. Każda dyskusja – teoretyczna, czy nim taternictwo, weszły w epokę „rozwiązań ścia- wanego przy przejÊciu ruchu. Wspinaczka w skał- po prostu towarzyska, w naszym wspinaczko- nowych”. Początkowe próby koncentrowały się po kach – w szczególności na drogach o najwyższych wym gronie koncentruje się zawsze wokół tego prostu na odnalezieniu najłatwiejszej możliwości trudnościach, streszczała się do polemiki: „wolno Tekst: Piotr „Szalony” Korczak kto, co i gdzie załoił (w domyśle – jakie drogi?). sforsowania danego urwiska, będącego „obiektem czy nie wolno tego się łapać”. Skorzystanie z jed- Wreszcie, wykaz przejść – biografia wspinaczko- problemu”. Narzucało to dosyć żałosną estetyk´ nego dodatkowego chwytu „poza drogą” mogło wa, zredukowana często do fetyszu „zeszycika”, dróg (co sobie właśnie wtedy uświadomiono! wszak obniżać jej trudności w sposób bardzo bywa najcenniejszym skarbem każdego z nas nieraz kluczono bowiem po całej ścianie w poszu- radykalny. W ten sposób pojęcie drogi wspinacz- (z wyjątkiem piszącego te słowa, który w ramach kiwaniu jej słabych punktów). „Alpy Hannibala” kowej ewoluowało od prostego umiejscowienia „kontrindukcji” oddał swój zeszycik pewnej bar- zostały zredukowane do „ściany”, niemniej ruty- na skale (ścianie) w kierunku zdefiniowania go dzo nieistotnej osobie). na przejścia była podobna – byle jak najłatwiej... poprzez koniecznoÊç wykonywania takiego czy Stało to w zasadniczej niezgodzie z ideą „wyzwa- innego ruchu (czyli przechwytu). Czym jest droga? nia”, które zaczęło definiować motywację alpini- O ile w skałkach to oderwanie nigdy nie doko- Dla pierwszego, historycznego zdobywcy gór, stów i taterników, odróżniającą ich od zwykłych nało się w sposób zupełny, o tyle na sztucznych którym był Hannibal (a alpinizm jest wytworem turystów (motyw psychologiczny), jak i z estetyką obiektach – wręcz samo się narzucało. Sztuczne okcydentalnym i tutaj szukajmy jego genezy), – bo jeszcze nie „stylem” przejścia. Ta ostatnia ściany zdefiniowały drogę jako tor przeszkód i to droga stanowiła po prostu mo˝liwoÊç przejÊcia potrzeba wygenerowała pierwsze koncepcje „dro- o charakterze ruchomym... Stało się tutaj możliwe przez góry. W czasach rzymskich znano już gi idealnej”. Tak narodziła się era diretissima swoiste podnoszenie poprzeczki – to ono nadało kilka dróg „przez Alpy” (rzecz jasna jeszcze nie – jako drogi najdoskonalszej z możliwych, tzn. sens drodze, a nie jakiś obiektywny układ chwy- „w Alpach”), o charakterze czysto utylitarnym uwzględniającej geometrię ściany i forsującej ją od tów czy formacji. W ten sposób, historycznie rzecz i komunikacyjnym. Przebycie ich – oczywiście środka podstawy do wierzchołka – wedle zaleceń ujmując, droga uzyskała nową jakość definicyjną. w warunkach letnich – było jednak ogromnym wertykalizmu. Możliwości prowadzenia diretissim Nie można już wobec niej stosować błędu pro- wyzwaniem, często skutkującym śmiercią. i super diretissim były poniekąd spiritus movens stego umiejscowienia. Tak jest przynajmniej na W 1786 roku zdobyto Mt. Blanc, co powszech- techniki sztucznych ułatwień, która oznaczała po sztucznej ścianie. Pytanie brzmi – czy w ogóle są nie uważa się za moment narodzin alpinizmu. prostu kontrindukcję względem dotychczasowe- inne ściany niż sztuczne, tzn. inne niż te, które Motywem tego przejścia były zarówno ciekawość, go, „klasycznego” stylu (był on de facto bardzo widzimy oczami wspinaczkowej wyobraźni? Wi- jak i sens eksploracyjno–naukowy. W Polsce ów różnorodny, daleki od współczesnego rozumienia dzimy je bowiem inaczej niż „normalny człowiek”, sens kulminuje chociażby w tatrzańskiej działal- tego słowa w polskim języku – tożsamego z free który spoglądając np. na urwisko Młynarczyka, ności Stanisława Staszica. W jego czasach „dro- climbing). myśli sobie „po chuj tam będę wchodził?” – chyba ga” uległa już pierwszemu „redukcjonistycznemu Już w latach 30. XX wieku, w niektórych re- nie ma co do tego wątpliwości. doprecyzowaniu”. Oznaczała mo˝liwoÊç wejÊcia jonach Alp, takich jak Dolomity, pojęcie drogi Moje stanowisko jest następujące (i radykal- na szczyt. Cały wiek XIX, tak w Alpach, jak i w Ta- ulega konsekwentnej redukcji do rozwiàzania lo- ne) – nie ma innych ścian niż sztuczne! Innych trach, jest poszukiwaniem możliwości wejścia na gicznej formacji Êciany, np. filara czy ciągu za- niż „przetworzone” naszą łojancką wyobraźnią, poszczególne wierzchołki. W pierwszej kolejności cięć. Stąd już tylko krok do drogi rozwiązującej sam fakt technologii, która legła u podstawy wy- – te najwybitniejsze, z czasem te bardziej pośled- wolnà połaç Êciany. Wreszcie, w latach 60., gdy stępowania czy to Młynarczyka, czy panelu na nie. Potem zaczęto poszukiwać możliwości alter- era diretissimy osiągnęła swoje apogeum, a tech- Koronie jest drugorzędny. natywnych, co zdefiniowało „drogę” jako ka˝dà nika sztucznych ułatwień sięgnęła po „mordercę W wyniku przyjęcia tej postawy – esse est per- mo˝liwà tras´ wiodàcà na szczyt. Poszukiwanie niemożliwego” (nit), droga zaczyna polegać na cipi, płynęło wiele konkretnych rozwiązań, w któ- takich możliwości stało się autonomiczną moty- przebyciu dowolnie wybranego kawałka Êciany. rych partycypowałem, choćby wykute chwyty na wacją „alpinizmu”, który w tym momencie osta- Era diretissimy upadła wraz z renesansem wspi- Chomeinim. Niemniej, po kolei – droga nie może tecznie utracił sens eksploracji naukowej i ewoluo- naczki klasycznej – w rozumieniu free climbingu. się obejść bez trudności technicznej. wał w kierunku „mierzenia się z wyzwaniem”, a w Motorem postępu i inspiracją były tutaj skałki, dalszej perspektywie w kierunku sportu. zasadniczo oferujące krótkie formy wspinaczkowe Trudność ponad wszystko Kiedy w 1910 roku padła w Tatrach południowa o długości nieprzekraczającej jednego wyciągu. „Trudność” – bez tego słowa nie może się ściana Zamarłej Turni, istotą „drogi” (nazwijmy Zagęszczenie dróg na jednej ścianie (skale) wy- odbyć żadna dyskusja o wspinaniu, ani nawet

☞ Fot.: Piotr Turkot/ wspinanie.pl.

30 A/ZERO A/ZERO 31

☞ P0dpis Piotr Korczak Dwugłos o tradycji we wspinaczce banalne chwalenie się wykazem przejść, nie ją OS solo, nie zastanawiając się specjalnie nad wość poprowadzenia trudnych dróg, od poło- wyższych trudności w postaci dróg, aczkolwiek może być przeprowadzony żaden wewnątrz- grożącym niebezpieczeństwem. Na VII–kowej giego i mokrego komina. Ładna skała częściej wystarczająca jest tutaj nawet prezentacja jed- środowiskowy ranking. Trudność stała się klu- drodze już się zastanowi i zapewne zacznie sto- występuje tam, gdzie drogi są „syte” (co jest do- nego przechwytu, który wnosi istotne novum. czową jakością dla drogi w momencie, gdy ich sować ostrożne i miękkie ruchy. Gdzieś w oko- datkowym argumentem za wspinaczkowym esse Rola demiurga jest dosłowna – raz stworzone wytyczanie w górach oderwało się na dobre od licach stopnia 7a (VIII) zaczną się poważne = percipi) czyniącym wszystkie Êciany (skały) trudności poddają się „rezonansowi kształto- sensu eksploracyjnego. Stało się to na etapie problemy psychiczne – wspinanie nabierze cha- sztucznymi. Direttissima, jako wzorzec drogi twórczemu” – tym samym są łatwiej osiągalne rozwiązań ścianowych, chociaż już znacznie rakteru rzetelnie stresującego, każdy ruch będzie musi z reguły mierzyć się z większymi trudnoś- dla następców. O ile parę lat temu nieliczni wcześniej wejścia na niektóre wierzchołki były analizowany co do skutków, a nasz mistrz dłu- ciami niż droga biegnąca krawędzią, czy zała- wspinali się na poziomie VI.5, a dojście do tego uznawane za trudne – w kontekście innych – ła- go będzie się nad nim zastanawiał. Każdy z nas maniem ściany, etc. Ergo trudność techniczna poziomu kosztowało ich kilka sezonów pracy, twych. Trudność jest jedynym pojęciem z kręgu wspinających się, miał (w zależności od swojego nie poddaje się żadnemu istotnemu de gustibus, o tyle dzisiaj nietrudno jest spotkać wspinacza, około wspinaczkowych, które nie poddało się poziomu) dostęp do podobnej empirii. nie relatywizuje się, a przynajmniej nie w takiej który mierzy się z takimi drogami już pod ko- historycznej precesji czy interpretacji z prostego Wniosek, który się narzuca: trudnoÊci psy- skali, co droga wspinaczkowa rozpatrywana hi- niec pierwszego sezonu. Wspinacz ten korzysta powodu – trudność (drogi wspinaczkowej) to po chiczne nigdy nie istniejà w sposób autonomicz- storycznie. Jest najistotniejsza. To jej poszuki- z dobrodziejstw „rezonansu”. Raz odkryty la- prostu trudnoÊç techniczna. A w każdym razie ny! Istnieją one jedynie w oparciu o trudności wanie, tzn. egzemplifikujących ją dróg (de facto birynt (przez pojedynczego szczura, który chce – da się przeprowadzić taką redukcję w sposób techniczne, tym samym do nich się sprowadzają, ciągów przechwytów – ruchów, które musimy się z niego uwolnić) staje się „zrozumiały” dla zasadny. a jedynym co je czyni jest kontekst sytuacyjny wykonać – oczywiście przy ich pewnej subiek- całej gromady wrzuconej w identyczną sytuację. Trudność techniczna oczywiście jest bardziej (tzn. nasze stricte techniczne i fizyczne możliwo- tywnej interpretacji) jest zasadniczym wyzwa- Rozwiązanie przychodzi zdecydowanie wcześ- skomplikowana niż konstytuujące ją dwa słowa. ści plus asekuracja – tzn. jej brak). niem. Dotyczy to całego alpinizmu – rozumia- niej. To empiria. Podobnie jest z drogą, tzn. Zawiera miarę wysiłku czysto fizycznego, tak Tak się zazwyczaj dzieje – owszem, są wyjąt- nego jako zespół dyscyplin. To poszukiwanie jej trudnościami. Stanowią one labirynt i o ile koncepcyjnego – polegającego na właściwym ki – ale i te natury pozornej, np. w górach naj- zresztą jest jedynym spoiwem, na którym opiera jest „lider – demiurg”, który wcześniej się z nimi odczytaniu drogi (tzn. składających się na nią wyższych, gdzie trudności psychiczne mogą być się homogeniczność alpinizmu. Jest naszym uporał, nie mówiąc już o tym, że je „ustawił”, ich ruchów), jak i trudność techniczną sensu stric- generowane np. warunkami pogodowymi, topo- „wyżej, dalej, szybciej”! Owo poszukiwanie załojenie stanowi mniejszy problem dla innych. to – wymóg zastosowania takich, a nie innych grafią, niemożliwością łatwego odwrotu. Jednak trudności technicznej, paradygmat moralny jaki Przekłada się to na statystykę przejść. Toteż technik wspinania. Dla uproszczenia trudność i tutaj, krok po kroku dałoby się przeprowadzić to wyznacza, powoduje, że bulderowiec podaje najistotniejsza i nieprzecenialna we wspinaniu, techniczna będzie dalej traktowana jako pewien ich redukcję do trudności technicznych jako ich rękę himaliście (i vice versa), dysponując zupeł- zresztą w jakiejkolwiek ludzkiej innowacyjnej pojęciowy monolit, niemniej trzeba było przypo- zasadniczej podstawy. Ekwipunek himalaisty nie inną emocjonalnością i intencjonalnością działalności (a innowacyjność to mierzenie się mnieć o jego składowych elementach. waży swoje, niczym zbroja kopijnika, i człowiek tego gestu niż w przypadku powitania użytkow- z labiryntami) jest rola demiurga – odkrywcy. Twierdzę, że poszukiwanie trudności weń wyposażony porusza się inaczej niż zagoń- nika roweru wodnego. Jedyną wydajną metodologią, jaką powinien technicznej drogi było, przynajmniej od pewnego czyk w postaci bulderowca... Niedotlenienie i stres Tworzenie dróg, które są egzemplifikacją co- posługiwać się demiurg, jest anything goes, czy- momentu, i jest jedynym dającym się wyodrębnić termiczny sprowadzają się do czysto fizycznego raz wyższych trudności, jest jedynym istotnym li „wszystko ujdzie”. Żadne przyzwyczajenia, sensem i motywacją alpinizmu – odróżniającym wysiłku organizmu walczącego o przetrwanie zadaniem każdego pokolenia wspinaczy. Cała żadna „tradycja” nie może być obligatoryjnym go od turystyki, działalności eksploracyjnej, czy – chociaż rzecz jasna fizjologia ta jest inna, niż reszta ich działalności jest w zasadzie mało punktem wyjścia w egzemplifikowaniu nowych naukowej w górach. Wniosek ten wydaje się być w przypadku strzału do klamy oddalonej o 110 istotnym dodatkiem sprowadzalnym do zna- trudności. Ich dostarczenie stanowi absolutnie na pozór obrazoburczy, zwłaszcza w kontekście cm. Topografia – implikująca komplikację wy- czenia np. literatury górskiej. Bez tej podstawy kluczowe zadanie. wysiłku mentalnego, jaki trzeba włożyć we wspi- cofu też ma w perspektywie dodatkowy wysiłek wspinanie zatraciłoby swój sens i swoje wytłu- Myślenie takie może wydawać się herezją. nanie. Zdaniem niektórych, ów czysty wysiłek fizyczny, który trzeba ponieść, a przynajmniej maczenie. Każde pokolenie ma swoich liderów A gdzie styl? Wszak istnieją fair means w spor- mentalny definiuje tzw. trudności psychiczne założyć taką możliwość. Zresztą – mówiąc bez wyłonionych – w o tyle demokratycznym pro- cie, a wspinanie poniekąd mierzy do tej roli. – a one mogą stanowić co najmniej równorzęd- ogródek – w himalaizmie chodzi dokładnie o to cesie, że każdy może się wspinać, poświęcając Wszak istnieje „uświęcona” tradycja, albo co ną miarę oceny wartości przejścia. To oczywisty samo, co w skałkach – o prowadzenie coraz trud- tej działalności wiele, aż do uczynienia jej cał- więcej, powszechna zgoda, że należy się wspinać fałsz – wynikający z braku refleksji nad tym, co niejszych (technicznie) dróg – oczywiście w ra- kowitą dominantą egzystencji. Oczywiście nie tak, a nie inaczej. Należy odrzucić ten balast! uprawiamy. mach rysujących się możliwości i uwarunkowań każdy kto dotyka skały tak potrafi – wspinanie Z prostego powodu – styl przejścia jest tylko Weźmy pod uwagę następującą sytuację: tej dyscypliny. nie jest tutaj wyjątkiem. O ile jednak w „normal- funkcją chronologii. Nigdy nie jest on współ- wspinacz robiący 8a OS ma za zadanie zmierzyć Trudność techniczna jest miarą wszechrze- nym” życiu społecznym w warunkach demokra- czesny z drogą ilustrującą nową trudność). Gdy się z serią „psychicznych” dróg, tzn. takich, na czy we wspinaczkowej rutynie. Bez niej nie da cji nie przysługują z tytułu „wybicia się” żadne zdobywano Everest, użyto dziesiątek tragarzy, których konsekwencje odpadnięcia są bardzo po- się zdefiniować jakichkolwiek innych walorów inne przywileje niż finansowe, lub przewidzia- butli z tlenem, aby „posadzić” na wierzchołku ważne, albo przynajmniej potencjalny lot z cruxa wspinaczki, czy opisać drogi. Ba, jest rzeczą ne systemem politycznym, o tyle we wspinaniu dwóch wybrańców. Styl tego przejścia ocenio- jest długi i stresujący. Nietrudno zauważyć, że oczywistą jej iunctim z estetyką. Każdy z nas – podobnie jak w sztuce – niewątpliwie jest osią- no dopiero ex post, w kontekście następnych droga V+ nie będzie żadnym wyzwaniem dla uzna za lepszy (tzn. ładniejszy) cel np. śmiało galna rola demiurga! Dla nielicznych – niemniej wypraw i wejść, wreszcie w kontekście stylu naszego „królika doświadczalnego”. Przejdzie przewieszony filar, na którym istnieje możli- jednak... Ich rolą jest dostarczenie nowych, alpejskiego, który jest dzisiejszym obligiem.

32 A/ZERO A/ZERO 33

☞ P0dpis Piotr Korczak Dwugłos o tradycji we wspinaczce

Ale zagadnienie absolutnie bazowe – zdefinio- ultra. Demiurgowie powinni zostać wyposażeni logiką – niemniej kosztem ogromnych kompro- skich. W praktyce tradycjonalizm w górach (dla wanie najwyższych wtedy trudności – pozo- w przyzwolenie „kontrindukcji” (czyli zaprzecze- misów. Nigdzie indziej, niż w tradycji saskiej, nie przykładu) polega na wymiennym stosowaniu stało. To samo dotyczy „epokowych” przejść nia wszelkim dotychczasowym wzorcom), byle jest lepiej widoczna dystynkcja pomiędzy „faktem procedur i postulatów obu ww. tradycji. Nieusu- w skałach, czy na alpejskich ścianach. Sam fakt skalę przesunąć przynajmniej „o cyfrę, o dwie”... utworzenia trudności”, a „chronologią”. W samej walna jest jedynie suma oszustw, która ewoluu- ich powstania i „egzemplifikowania” przez nie Jeżeli to wymaga zniszczenia istniejącej drogi, Saksonii drogi były prowadzone (tworzone) przy je albo w stronę saską albo „brytyjską”, wedle trudności był ogromnym dobrodziejstwem na np. Nienasycenia – należy to uczynić! I przemo- użyciu stylu AF, co de facto jest techniką hakową. de gustibus autorów drogi. tle chronologicznych wydarzeń, które na tych delować „matrycę skały” tak, aby dostarczyła Dopiero kolejne, chronologicznie przejścia owo- Jest jedna bardzo denerwująca metoda, bo drogach nastąpiły, czyli „szlifowania sposobu np. VI.9. Chronologia, na skutek mechanizmu, cowały ciągiem trudności w rozumieniu obligu przecież nie przywara tradycjonalistów. Nazwał- przejścia”. Wyzwanie raz postawione, ukazy- który opisałem, dostarczy później tak czy owak korzystania z miejsc NHR – jako „odpoczynko- bym ją zawłaszczającą. Otóż tradycja zaczyna wane w swoich trudnościach (technicznych), dobrego stylu – w wykonaniu innych oczywiście wych”, kończących wyciąg. Wiele z historycznych się, wedle tej metody polemicznej, wraz z na- zostaje obudowane niejako „dodatkowymi wa- – niemniej korzystających z dobrodziejstw „rezo- dróg nie doczekało się przedefiniowania na RP rodzinami samego alpinizmu. Dopiero później runkami”. Przykładowo, droga przebyta na raty nansu”. (czyli na drogi klasyczne) – oznaczałoby to po wspinanie doświadcza zerwania z nią, czy odej- przez zespół trzyosobowy generuje wyzwanie Zasadniczo, poprzez taki a nie inny model, prostu konieczność przebicia przelotów, a to jest ścia od niej. To oczywiście wersja „nieskalanego jej przebycia przez odpowiednio mocną dwój- widzę realizację postępu we wspinaniu. Nie sprzeczne z literą tradycji saksońskiej. Aplikacja początku”. O wiele bardziej drażniące jest uzna- kę albo zgoła w systemie „indywidualnego RP” będę ukrywał, że to, co nazywamy „tradycją”, tej tradycji w góry przyniosła podobny efekt jak wanie rutyny, ekonomii działania za cnotę (tra- (vide Metallica). Niemniej, bez „bazowego fak- a co jest w efekcie trzymaniem si´ niespójnych uporczywe trzymanie się jej w skałkach Sakso- dycyjną). W górach siłą rzeczy z pobudek stricte tu” dostarczenia trudności (w postaci Metalliki przyzwyczajeƒ, stanowi ogromny, wręcz zabój- nii. Te ostatnie dawno zostały zdetronizowa- logistycznych prowadzi się większość dróg „od chociażby), rutyna indywidualnego RP byłaby czy balast, zwłaszcza ze swoim nieodróżnianiem ne z miana rejonu, gdzie „tworzono trudność”. dołu”, przy uklasycznieniach często korzysta ze niemo˝liwa. Toteż styl daje się redukować do etyki ogólnej od profesjonalnej, z przyzwyczaje- Podobnie drogi w górach, rejonach skałkowych, starego „złomu”. Tak jest szybciej i taniej, wspina- chronologii, a jego status we wspinaczce jest co niem „błędu prostego umiejscowienia” drogi oraz poprowadzone wedle tej tradycji „odstają” co cze także są leniwymi ludźmi. Jest to procedura najmniej pośledni w stosunku do faktu samego innymi cechami, które w jej (tradycji) mniemaniu najmniej o 2–3 stopnie w dół od aktualnych eks- naturalna i jedyna do sensownego zastosowania dostarczenia trudności. czynią ją lepszą. tremów spod znaku „etyki RP”. w kilkusetmetrowej ścianie, zwłaszcza o słabo Sprawy, o których tutaj mówię mogą budzić Tradycja brytyjska podjęła inny cel. Jest nim rozpoznanej topografii. Niemniej tradycja zapi- sprzeciw. Moim zdaniem płynie on z zasadniczej Tradycja wystawienie pomnika „tradycjonaliście”. Po- suje takie przejścia na swoje konto zapominając pomyłki – przyzwyczajenia. Otóż istnieje etyka Najoględniej stanowi ona wersję – zreduko- mnik taki stanowi droga, która ma w założeniu o tym, że cnocie (za jaką chce uchodzić) powi- ogólna, która dotyczy relacji międzyludzkich wanej do wymogów naszej dyscypliny – religii minimalizować ilość przelotów in situ, a najle- nien towarzyszyć wybór! I że nie polega ona na i etyka szczegółowa – profesjonalna dotycząca objawionej, która dysponuje kamiennymi tab- piej nie posiadać ich w ogóle. Cel ten jest tak propagandzie, i to dość prymitywnej, podobnej jakiejś ludzkiej aktywności. Ta ostatnia zawsze licami z podarowanym (z nieba, chociaż moim istotny, że kompromis, a raczej „suma oszustw”, do stwierdzenia, że wszystkie przejawy humani- będzie zawierała poważny ładunek woluntary- zdaniem bardziej z sufitu) regulaminem „jak na- przyjął postać rutyny anything goes. Dozwolone taryzmu są lewicowe. Niemniej tradycjonaliści zmu w stosunku do pierwszej (ogólnej). Z prostej leży się wspinać”. W realnym oglądzie tradycja jest wszystko to, co w „etyce RP” – wędka, upor- nie potrafią zrezygnować z tej osobliwej reklamy. przyczyny – gdyby nie było owego woluntaryzmu, jest szeregiem niezbyt spójnych przekonań, uwa- czywe patentowanie „na śmierć”, wielokrotne Jakżeby inaczej, w jaki inny sposób okazaliby się nie byłoby możliwe wyróżnienie danej dyscypli- runkowań lokalnych, wreszcie przyzwyczajeń, próby prowadzeń etc. Od etyki RP tradycję być „pięknymi”? ny z tła innej ludzkiej aktywności. Skoro ów wo- które cechuje duży ładunek emocjonalny. Rolą brytyjską różni tylko jej negatywny stosunek do Te wszystkie wyżej wymienione cechy tradycji luntaryzm jest sine qua non dyscypliny, musi się tradycjonalistów jest bowiem nie tyle wspinanie przelotów in situ i zakaz preparacji skały – cho- czynią ją sprowadzalną do kategorii estetycznej. jakoś odciskać w jej etyce i nie ma tu powodu do się (i kluczowe zadanie wspinaczkowe, jakim ciaż z tym w praktyce bywało różnie. Pomnik, Nie etycznej – bo „etyka praktyczna” każdej tra- darcia szat... jest tworzenie trudności), ile ocena jak wspinajà jaki tworzy ta tradycja, polega na wygenero- dycji jest jak widać bardzo niskiej próby. Estety- Zmierzam do prostego wniosku, że każde si´ inni, aczkolwiek i sami tradycjonaliści. Tra- waniu drogi, pod którą – najlepiej nieznający zowanie tradycjonalistów polega na dosłownym pokolenie wspinaczkowe powinno powierzyć dycja jest niespójna. Najoględniej – najgłębsze lokalnych uwarunkowań, a wizytujący łojarz spijaniu zachwytów nad ich drogami. Na niczym „dostarczanie trudności” swoim „demiurgom” pękniecie wewnątrz tradycji polega na jej histo- – dosłownie „posra się w gacie” (na sam jej wi- innym!... Oczywiście w oderwaniu od kontekstu i etycznie rozliczać ich tylko z tego, że nie sà rycznej genezie. Narodziła się ona w nawiązaniu dok...). Tak z reguły jest, gdyż ów łojarz nie zna przejścia. Etyka RP podobnej hipokryzji nie za- skuteczni, a nie np. z wykutej klamy, np. tego, do wspinaczkowych wzorców wypracowanych „kontekstu poprowadzenia drogi”, ewentualnie wiera. Koncentruje się wreszcie na tym, co naji- że w roku 2008, dysponując potężną aparaturą w Saksonii i na Wyspach Brytyjskich. O ile nie ktoś powie mu na ten temat półgębkiem kilka stotniejsze – na trudności technicznej. Ergo, tra- mięśniową i niewspółmiernymi możliwościami są one zupełnie przeciwstawne – to przynajmniej zdań. A problem, czyli drogę do załojenia, ma dycja nie ma ˝adnej siły jako argumentacja. Ma treningu (np. w stosunku do pokolenia Nowej o co innego w nich chodzi. przed oczami – jest ona wyzwaniem. Z reguły siłę o tyle, o ile znajduje „poputczików”, którzy Fali) nadal „ani dygną” na 9a – nie mówiąc już Tradycja proweniencji saksońskiej (uważam ją stoi za nim lokals i mówi „weź i przystaw się”. chcą się pławić w jej estetyzujących postulatach o włączeniu się do światowej rywalizacji (pole- za „uczciwszą”) stawia nacisk na fundamentalny Tradycja brytyjska jest wyjątkowym wręcz kon- i „spijać zachwyt” z niezasłużonego szacunku, ze gającej wszak na „dostarczaniu nowych trud- oblig tworzenia drogi od dołu. Wszystko inne jest glomeratem hipokryzji i przemilczeń! I w tym „sławy”. Jestem bardzo daleki od lekceważenia ności”). I z tego, że w polskich skałkach VI.7, tej rutynie podporządkowane. W tym sensie wy- „grzechu pierworodnym” tkwi zdecydowana jej tej siły (a inną tradycja nie dysponuje). Jest to bo- no może z plusem, pokutuje wciąż jako non plus różnia się na tle tradycji brytyjskiej pewną etyczną niższość od rozwiązań i postulatów saksoń- wiem siła zelotyzmu religijnego, wiary objawio-

34 A/ZERO A/ZERO 35

☞ P0dpis Piotr Korczak Dwugłos o tradycji we wspinaczce nej, która nie jest usuwalna za pomocą żadnej stym i prawie moralnym we mnie”. Kultura za- – jest on postawą może i szlachetną, ale utopij- nia niż polityka. Nie chce podlegać takiej samej argumentacji czy dania przykładu, że można się czyna ustawiać płotki i poprzeczki – nasz nowy, ną w realizacji. Niezmienianie rzeźby skalnej jest ocenie – chociaż dotyczy zachowań publicznych. wspinać wydajniej. Zresztą, jakież to argumenty ale przecież sztuczny tor przeszkód. Byt ludzki jednym z takich absolutystycznych dogmatów Gdy się proponuje jej intymność ludzkiego wnę- obaliły bogów słowiańskich, germańskich, czy dokonuje skoku ontycznego, dzięki swej sztucz- – na niwie naszej dyscypliny. Dogmatów, które trza czy domu, wtedy ona skwapliwie powołuje azteckich? Z pewnością nie argumenty werbal- ności. Dzięki temu, że obcuje z problemami, powinny ustąpić wartościowaniu sytuacyjnemu! się na... prawa polityczne. Ale zawsze – tak czy ne, i nie płynące z ukazania jakiejś lepszej rutyny których nie postawiła natura. Skoro wspinanie Pewna miara sztuczności dróg powinna być ak- owak – chce siedzieć na pierwszym i najwyższym działania. Walka, spór z tradycją w obrębie wspi- jest częścią kultury, a jest nią chociażby jako ceptowalna – inna nie, a która – o tym powinien krześle. Chociaż nie ma żadnego racjonalnego nania ma taki sam charakter jak ww. przykłady sport, to gdzie jest uzasadnienie przywołanej decydować sformułowany powyżej moralny pa- uzasadnienia. A „zwykła” polityka ma – jej mia- i oznacza podobny balast! na początku reguły? Tej, która głosi, że „tylko radygmat trudności technicznych jako wspinacz- rą jest po prostu skuteczność. Religia była – a i Dodatkowa hipokryzja tradycjonalistów polega natura wyznacza prawdziwe problemy” (praw- kowej miary wszechrzeczy. to tylko podobno – skuteczna tylko w 1 (słownie na tym, że korzystają z dobrodziejstwa wspomnia- dziwe – czyli warte podjęcia trudu rozwiąza- Wszystko, co służy dostarczaniu nowych trud- „jednym” przypadku). Mówi się o tym, że niejaki nego już wyżej rezonansu, tzn. mają oni możliwość nia). Gdzie uzasadnienie dla tego, że tylko na- ności, jest dobre i pożądane (w naszej dyscyplinie Jezus Chrystus zmartwychwstał... Tymczasem obcowania z trudnościami zdefiniowanymi przez turalna skała jest obiektem (jedynym godnym!) rzecz jasna – o niej dyskutujemy). Wszystko inne skutecznych polityków były tysiące, podobnie jak innych – bynajmniej nie tradycjonalistów. Nie ma naszej wspinaczkowej przygody, że najmniejsza ma w najlepszym razie neutralną kwalifikację. dziesiątki wybitnych wspinaczy, którzy „stworzy- przykładu wytworzenia nowych trudności w opar- przydana jej sztuczność jest po prostu destruk- Nawet styl – ten zresztą, jak wspomniałem, za- li owe trudności”. ciu o gorset tradycji (niechby tożsamej, jak sama cją, a sama myśl o tym wspinaczkową „myślo- wsze jest kwestią chronologii – a zazwyczaj jedy- Podobne roszczenia ma tradycja we wspina- deklaruje, z dobrym stylem i czystymi środkami). zbrodnią”? nie wlecze się w ariergardzie (nowych trudności). niu. Jej racjonalizacja jest ˝adna – oprócz czysto To „kontrindukcja” i eksperymenty prowadzą „de- Nie ma ˝adnego uzasadnienia tych postu- Nie bójmy się sztuczności! To jest apel całkiem estetycznych preferencji, a argument de gustibus miurgów” do nowych trudności. A nie tradycja!... latów, przynajmniej racjonalnego. Albowiem humanistyczny – i to wcale nie przez „ch”, bo ta- jest przecież najmarniejszym z marnych... Tra- Tradycjonaliści z tego korzystają – zresztą jedyny uzasadnienie konwencjonalne płynące z po- kim (c)humanizmem często posługują się religij- dycja, tradycjonaliści nie partycypują w żadnym postęp, jaki zachodzi immanentnie we wspinaniu, trzeb i duchowych pretensji tradycjonalistów jest ni tradycjonaliści (na szczęście nie wspinaczkowi postępie w naszej dyscyplinie. Nie tworzą nowych wedle ich receptur też dotyczy jedynie trudnoÊci z pewnością bardzo mocne. Niemniej daje się – mimo niepokojących tendencji). Tylko na polu trudności technicznych. Stylu też nie doskonalą technicznych. Jak w każdym innym wspinaniu ono sprowadzić jedynie do ich „widzimisię” – sztuczności, kultury, sztuki jesteśmy „równi bo- – albowiem OS, RP, solo są po prostu pewnymi zresztą (patrz wywód na początku) tradycjonali- próba racjonalizacji daje druzgocący efekt odwo- gom/Bogu” – jak kto woli… Tylko tutaj możemy kliszami przynależnymi całemu wspinaniu (tzn. ści nie doskonalà stylu, bo mają go za raz dany łania się do mitu dobrej natury – patrz powyżej... stwarzać, a nie tylko przetwarzać. W każdym in- skalnemu). Ergo tradycjonaliści są po prostu z nieba na swoich mentalnych, a kamiennych tab- Niniejszy wywód, moim zdaniem, skutecznie nym rozdaniu, a zwłaszcza w rozdaniu Natury „klubem zainteresowanych” w czerpaniu ze źród- licach. Chcą się wspinać „coraz trudniej”, bo tylko deprecjonuje nie tylko tradycjonalizm we wspi- jesteśmy w dupie! Pytanie retoryczne do trady- ła prestiżu, jakim powinna się cieszyć tradycja. to daje „coraz wyższe trudności psychiczne” (np. naniu, z jego nabożnym głaskaniem skały, „aby cjonalistów: czy pragniecie, aby wspinanie się Swoją wiarę proliferują odwołując się do ludzkiej w etyce brytyjskiej), tylko, choćby nie wiadomo nie uczynić jej krzywdy”. Deprecjonuje wiele po- tam znalazło?... potrzeby ekskluzywności – dość konformistycznej jak ciągnąć ich za języki, nigdy nie ujawnią swoich chodnych postaw ludzkich, takich jak oszalałe – wszak w istocie każdy z nas chce być wyjątko- motywacji. wersje ekologii, czy medycyny naturalnej, która *** wy... Przekraczają barierę śmieszności z należytą Wniosek jest bardzo bulwersujący. Otóż przy za cel postawiła sobie obyć się bez antybiotyków, powagą kapłana sprawującego najbardziej ab- zastosowaniu do wspinania „suwmiarki” etyki nawet kosztem życia pacjenta... Moja wypowiedź ma dwa zasadnicze źródła. surdalną liturgię – www.wspinanie.pl. u końca ogólnoludzkiej (co bardzo lubią robić sami tra- Z wywodu mojego, że cała kultura jest sztucz- Jednym jest gniew. Gniew, który budzi tradycjo- 1–szej dekady XXI wieku informuje o „tradach” dycjonaliści twierdząc, że ich postulaty z niej na i że nie ma innych ścian niż sztuczne – tzn. nalizm we wspinaniu. Nie dlatego, że istnieje, że w stopniu VI+ (sic!), chociaż VI.6+ w etyce RP to mają niby wypływać) starcie tradycji z etyką RP przetworzone wyobraźnią wspinaczkową, nie ludzie wspinają się – tak czy owak definiując go za mało, aby zasłużyć na odrębną notatkę. Takie zdecydowanie wypada na korzyść tej ostatniej. płynie jednak wcale oblig holistycznej destrukcji na swoje potrzeby. Mój gniew budzą tylko nie- postępowanie, sama jego możliwość budzi gniew Garb, balast hipokryzji jest zbyt wielki! Wszyst- zastanej rzeczywistości, czy jakiegoś jej przykra- zasłużone roszczenia tradycjonalistów, tożsame – gniew niezasłużonego przywileju. ko co człowiek osiągnął – osiągnął wbrew wania wedle własnego uznania. Nie płynie też z roszczeniami przedstawicieli wielkich religii. Drugie źródło mojej wypowiedzi to moje naturze, w sensie walki z jej i własnymi uwa- żaden oblig tworzenia tylko sztucznych dróg, Religia jest zachowaniem politycznym. Nietrud- lata. Pisząc te słowa kończę 47 lat... Jest to runkowaniami. Ta walka dała efekt w postaci używania we wspinaniu dłutka i betonu, zastę- no dostrzec tę zależność analizując byle wycinek wiek, w którym mimo najlepszych starań, nie kultury, która jest po prostu artefaktem mental- powania skały panelem, a notatnika z zapisywa- historii. Religia generuje tyleż zła co polityka, można już oczekiwać pozycji wspinaczkowego nym. W momencie, w którym zaczynamy owym nymi drogami – pamięcią ruchową. Jedyna rada owszem – być może tyleż samo dobra. To są „demiurga”, ani jej piastować. Nie ma możli- artefaktem dysponować, poniekąd kończy się jaka płynie jest taka, aby nie załamywać rąk, gdy jej możliwości – nigdy nie wykraczają one poza wości celowania w zasłużone z tytułu wprowa- dominacja natury. A z pewnością kończy się jej są stosowane tytułem eksperymentu „kontrin- politykę, albowiem „po owocach ich poznacie” dzania nowych trudności przywileje. Jednym dominacja jako fałszywego, dobrego mitu. Już dukcyjne” względem natury metody, takie które –i polityka i religia są „widzialne”. A jednak, słowem, mój dzień dzisiejszy oddala argument nie tylko natura, ale nasza własna kultura wy- „zamieniają ją w artefakt”. Załamywanie rąk jest z niewiadomego tytułu, który wydaje się być „interesowności” i ustawiania realiów we wspi- znacza nam poprzeczkę. Nie tylko napełnianie bowiem najlepszym papierkiem lakmusowym dość prostym mechanizmem psychologicznym naniu pod siebie. Jest to natomiast czas dobry brzucha jest ważne, ale myśl o „niebie gwieździ- absolutyzmu moralnego. Dla przypomnienia – religia domaga się jakiegoś lepszego traktowa- na refleksję. A refleksja – to żal z powodu tego,

36 A/ZERO A/ZERO 37

☞ P0dpis Piotr Korczak Przeciw anarchii co się zrobiło i czego się nie uczyniło. Otóż nia – bo „trzeba było łapać Pana Boga za nogi” najbardziej żałuję faktu, że nie trzymałem się jak po temu była okazja! konsekwentnie postawy, którą powyżej arty- Teraz przyznaję bez ogródek – to względy kułowałem, że mając ją sprecyzowaną od lat stricte towarzyskie, fakt iż posiadałem takich, co najmniej ponad dwudziestu paru – reali- czy innych kolegów, nieraz nawet „dyżurnych zowałem ją „po kątach” i z poczuciem (wtedy) wrogów”, którzy deklarowali tradycjonalizm, możliwości „złapania na gorącym uczynku”. uniemożliwił mi konsekwentne podążanie za To był zasadniczy błąd –rozumowanie wska- swoimi przekonaniami, dotyczącymi wspinania. zuje jasno, że to ja – nie adwersarze – miałem I tego żałuję, chociaż to jedna strona medalu... rację. Empiria, tzn. skuteczność także świad- Ile z tego tytułu byłoby „takich klam” jak na czy na moją korzyść. Choćby w bezpośredniej Chomeinim czy Metallice (należy je rozpatrywać konfrontacji. Pamiętam swój pierwszy wyjazd już raczej w charakterze głupawki, tzw. „drugiej w czeskie piachy (w 1986 roku) w towarzystwie młodości”) – tego nie wiem... Tak czy owak nie- śląsko–łódzkiej ekipy. Oni poszli na pierwszą słusznie represjonowałem swoje chęci, chociaż drogę VIIc, ja zacząłem od IXc, tego samego może z tego tytułu dziś mam przyjaciół i dobrych dnia zrobiłem pierwszą swoją Xa. Podczas znajomych. To z kolei jest niewątpliwy zysk. tego wyjazdu też – na Suchych Skałach – zro- I w tym momencie – znów muszę się ukłonić biłem flashem drogę, która we francuskiej skali – nie ma żadnego innego powodu do szacunku miałaby 7c, aczkolwiek jej standardy ubezpie- dla tradycjonalizmu wspinaczkowego, niż ten, że czenia były zgoła inne. A jednak nie potrafi- wyznają go moi koledzy. Ten fakt był dla mnie łem się pozbyć pewnej wstrzemięźliwości. Tak kluczowy w pracach nad Porozumieniem Ta- wspinaczkowej, jak i życiowej – na swoją zgu- trzańskim. Tego akurat nie żałuję. Ambiwalencja Tekst: Artur Paszczak Dwugłos o tradycji we wspinaczce bę, poniekąd na niekorzyść polskiego wspina- – to jedyny smak tak wspinania, jak i życia. Fot.: Tadeusz Grzegorzewski.

Przyznaję chętnie i mam nadzieję – obiektyw- żające: co gorsza, one są kompletnie nieprzewidy- nie, że artykuł mojego świetnego kolegi Szalonego walne. Gdyby faktycznie zezwolić demiurgowi na wzbudził mój autentyczny zachwyt, lecz jedno- realizowanie własnej wizji bez żadnych ograniczeń cześnie przecież wywołał zadziwienie. Zachwyt w imię wielkiego dzieła nowej trudności, stanowi- nad konsekwencją i spójnością wywodu, nad czy- łoby to gigantyczny eksperyment o niemożliwych telnością wniosków i odwagą myśli, powiedzmy do wyobrażenia skutkach. Trudno wymyślić, do sobie otwarcie – obrazoburczych. Zadziwienie, że czego byłaby zdolna jednostka wyzwolona z kon- Szalony wykazuje taki brak zrozumienia dla istoty wenansów – czy pojawiłyby się sztuczne chwyty tradycji we wspinaniu – tym bardziej zaskakujący przykręcone do ściany Kazalnicy, jak to się stało u zdeklarowanego, jak mi się zdawało, konserwaty- w Mamutowej? Albo całkowicie i tym razem kon- sty! Bo owszem; wywód jest całkowicie spójny, ale sekwentnie wykute linie na Wołowej? Rozpatry- tylko w odniesieniu do zawartych przesłanek. Przy wanie takiego faktu w kategoriach estetycznych uwzględnieniu innych – w rozumowaniu nieświa- wywołuje odruchowy sprzeciw, ale nawet bez tej domie lub intencjonalnie pominiętych – wywód, cezury, nawet zwolennikom rekordu, trudno było- jak uważam, pozostaje eleganckim sofizmatem. by zaakceptować ten stan rzeczy, a przecież jest Zaatakuję dwa filary rozumowania Szalone- on immanentnie wpisany w koncepcję Szalonego. go: teoremat trudności technicznej i twierdzenie W miejsce rzekomej religii objawionej (tradycji) o bezsensie tradycji, najpierw jednak poświęcę proponuje Szalony de facto sekciarstwo trudności krótki akapit zagrożeniom płynącym z potencjal- – z demiurgiem jako nowym kapłanem. Tradycja, nego wprowadzenia w życie jego postulatów. kościec wielkiej umowy pomiędzy kolejnymi po- koleniami, zostałaby zastąpiona nihilistycznym Demiurg czyli kto? materializmem symbolizowanym przez cyfry, Konsekwencje wprowadzenia w życie koncepcji wśród których, nomen omen, sześć pełni zasad- „omnipotentnego demiurga” nie są tylko przera- niczą rolę…

38 A/ZERO A/ZERO 39 Artur Paszczak Dwugłos o tradycji we wspinaczce

Mnożąc wątpliwości dalej – kto namaszczałby WFN jest trudniejszy technicznie od Dru? Wcale nia ku nowym wyzwaniom. Czy mogło być zatem - atak od dołu i bez rozpoznania – jako element demiurga, powstaje zasadne pytanie? nie – ale jest trudniejszy ogólnie, i wie to każdy, inaczej niż tak, że brytyjski dżentelmen przeniósł równych szans; W dążeniu do rekordu wszyscy mogliby czuć się kto się z nim odważył zmierzyć. stare zasady na arenę nowego pojedynku, jaką - zakaz ingerencji w skałę – jako element dobrych równi, a więc samo to dążenie mogłoby – w sy- Nie bez powodu mówi się w świecie wspinacz- stały się góry? manier; tuacji braku zasad – uchodzić za wystarczający kowym o „powadze” drogi, „zaangażowaniu”, Zasady fair means to nic innego jak kodeks - wspinaczkę klasyczną – jako element elegancji. przyczynek do awansu i, poprzez samonamasz- jakiego wymaga. Takie drogi to kwintesencja alpi- rycerski dostosowany do potrzeb i warunków al- Zwróćmy uwagę, że wspinaczka hakowa stano- czenie, doprowadzić do całkowitej anarchii, któ- nizmu, takie drogi zawsze wzbudzały największy pinizmu. To zasady honorowego pojedynku na wi istotne naruszenie etosu, i styl ten miał z etyką rej ceną byłaby dewastacja skał i gór, wynikająca zachwyt – „Himalaja Alpine Style” stał się biblią równych warunkach. Każda ze stron ma swoje zawsze poważne problemy, szczególnie w zakre- z ich totalnego uprzedmiotowienia. Jedynym alpinistów przecież nie z powodu cyfry, choć rów- przewagi, ale każda posiada też ograniczenia. sie używania wierceń, których nie mógł uniknąć, ograniczeniem, które zapobiega takiemu stano- nie błędnie byłoby powiedzieć, że i bez względu Dżentelmen te ograniczenia akceptuje, nawet, jeśli a które starał się rozpaczliwie ograniczyć. Tkwiła wi rzeczy, jest jakiś rodzaj konsensu pomiędzy na nią. grożą one porażką. tu poważna sprzeczność stanowiąca w istocie nie- poszczególnymi środowiskami, pomiędzy dąże- Cyfra i Psycha to przenikające się wzajemnie Zasady fair means mówią w skrócie tyle tylko rozwiązywalny problem, który stał się zarzewiem niem do rekordu a bezpiecznym status quo. W tym składniki, dopiero wspólnie dające istotę przeżycia i aż tyle, że góra musi mieć szansę wygrać. To jest upadku hakówki i spowodował ostatecznie wielki ujęciu konsens taki staje się czymś niezbędnym, w alpinizmie, to nasze yin i yang, które tylko łącznie właśnie kwestia stylu. Dlatego Mummery zostawił i nieuchronny come-back free-climbingu. Dlatego nieuniknionym i nieuchronnym – jeśli chce się zapewniają spełnienie. Osobno stanowią jedynie kartkę z informacją absolutely inaccessible by fair klama wykuta na Metallice stanowi, być może, ele- konstruktywnie realizować swoje pasje. Dlatego, puste, wypreparowane surogaty, o czym łatwo się means ponieważ miał świadomość, że góra JEST ment postępu technicznego, ale jest jednocześnie wbrew temu, co twierdzi Szalony, Porozumienie przekonać, wspinając się na ściance i na wędkę. do pokonania. W ten sposób zaprzeczył roli om- czymś po prostu nieeleganckim, czymś nie fair, nie jest z niczyjej strony aktem ustępstwa – ono A zatem to, że trudności psychiczne (w sensie nipotentnego demiurga, na rzecz arbitra elegantia- co w dżentelmenie musi wzbudzić niesmak. A jeśli jest po prostu koniecznością, historycznym fatum. poczucia zagrożenia) są tak trudne do uchwycenia rum. Bo to smak, styl, to że gentelman never runs nie wywołuje reakcji to tylko dlatego, że chodzi Demiurg skazany jest na egzystencję w przestrze- integralnie, nie stanowi żadnego dowodu na to, że określają skalę zwycięstwa, nie zaś samo zwycię- o kolegów… niach zamkniętych zasadami – być może ze stratą nie istnieją one autonomicznie. Wręcz przeciw- stwo. Kiedy Brytyjczycy pod komendą sławnego Jest prawdą, że styl w pewnym stopniu redu- dla rekordu, ale z zyskiem dla samego wspinania. nie, tak jak w całym alpinizmie, gdzie duchowość Lorda Lovata (uzbrojonego w strzelbę Wincheste- kuje się do chronologii. Zawsze jednak styl lepszy dopełnia się z fizycznością, tak i tu one muszà ra) atakowali w 1944 most w Normandii, to szli u zarania będzie wzbudzał w tradycjonalistach Trudność jako suma percepcji istnieć. To taka wspinaczkowa zasada nieozna- krokiem marszowym, przy dźwięku kobzy grającej większe uznanie, co nie przeszkadza im przecież W miejsce Esse est percipi Szalonego ja wolę pro- czoności – w chwili, gdy go oświetlimy, elektronu „Blue Bonnets over the Order”, pomimo siekących pracować na rzecz poprawy tego gorszego. Tra- ste, ale przekonujące Perception is reality. Ta często już tam nie ma, ale przecież on istnieje! Więc choć w nich niemieckich karabinów MG-42. Podobnie dycjonaliści, jako wspinaczkowi konserwatyści, są przywoływana teza zawiera w sobie z pozoru tyl- element psychiczny ciągle wymyka się naszemu nasz Wieniawa, idąc z meldunkiem do 5 pułku bowiem w znacznej mierze praktykami, nie zamie- ko banalne stwierdzenie, że to subiektywny odbiór opisowi, to jest nieodmiennie związany z naszym piechoty w czasie sławetnych walk nad Styrem, rzają polec na szańcu swego etosu w imię obrony decyduje o postrzeganiu rzeczywistości – w tym przeżyciem, jest jego nieodłącznym składnikiem, ani na chwilę nie przyspieszył kroku w otwartym dawno straconych pozycji – starają się jednak przypadku to indywidualne doświadczenie deter- co, być może, wyraża credo wspinacza konserwa- terenie pomimo prażącego do niego rosyjskiego wpływać na ogólne oblicze wspinania korzystając minuje poziom określany jako stopień, czy skala tysty, w odróżnieniu od wspinacza kartezjanisty. snajpera. „Takiej frajdy ja, ułan, nie mogłem spra- obszernie z dobrodziejstw stylu RP. Tak, tradycjo- trudności. Szalony stwierdza rzecz oczywistą, że wić obywatelom z piechoty”, wspominał. Styl, for- naliści bezczelnie korzystają z „rezonansu” i dzięki poziom ten będzie różny dla różnych wspinaczy, Tradycja i styl jako spuścizna ma, fason – te elementy ze słownika dżentelmena temu podnoszą poprzeczkę wysoko – tworzà nowe w zależności od ich psychiki i wytrenowania. Czy Spójrzmy jak rozwinął się alpinizm, a ściślej, zagościły w świcie alpinistów od samego początku trudnoÊci. Ale są to trudności na innej płaszczyź- eliminuje to jednak istnienie trudności psychicznej kto go rozwijał. i od tego początku zaczęły również nieuchronnie nie niż „przechwyt” – weźmy pierwszy z brzegu jako integralnego składnika ogólnej trudności? Otóż rozwijali go brytyjscy głównie dżentel- erodować. przykład: Arca de los Ventos w Patagonii, poprowa- Wbrew tezie Szalonego, można jednak wypre- meni (posiłkując się naturalnie tubylczą ludnoś- Słusznie powołując się na tradycję brytyjską dzona w nienagannym stylu. Potem trawers Torres parować trudność psychiczną z trudności ogólnej, cią), dla których istnienie kodeksu honorowego i saksońską Szalony, moim zdaniem, nieprawidło- – podobnie. To są nowe granice trudności dzisiaj, wyzuć ją z elementu technicznego. Weźmy trawers było czymś równie naturalnym jak oddychanie. wo definiuje tę pierwszą – Brytyjczyk bardzo by się ale granice wykraczające daleko poza pojedynczy pod wschodnią Blanca – kilkaset metrów space- Zwróćmy uwagę – powoli odchodził w niebyt czas zdziwił, gdyby usłyszał słowa Piotrka. Obleganie ruch gimnastyczny. Weźmy Steve’a House’a na ru pod wiszącymi serakami. Technicznie zerowy, ciągłych wojen, na których tradycyjnie wyżywali dróg, styl head-point, nie stanowią o istocie tego sty- Nanga Parbat, Marko Prezelja na Chomolhari, psychicznie – o czym łatwo się przekonać – wcale się szlachetnie urodzeni. Nieodłącznym towarzy- lu. Określają one jedynie dopuszczalne ustępstwa, weźmy redefiniujące styl i szybkość przejścia na niełatwy. Weźmy przejście Wielkiego Kuluaru tej szem tychże wojen był jakiś rodzaj kodeksu rycer- na jakie ewentualnie styl ten jest gotów pójść. Ale Denali, takie jak Light Traveller chociażby. Jest ściany – przejście w stopniu I, może II, do dziś nie- skiego (i to bez względu na geografię – od Japonii są to wyłącznie koncesje na rzecz niezaprzeczalnej z czego wybierać, co więcej, w ostatnich latach powtórzone. Dlaczego? Przecież łatwe! po Amerykę i Afrykę), jakiś etos, który nadawał potrzeby śrubowania trudności technicznej, której obserwujemy, po latach erozji, falę powrotu do Weźmy drogi na Filarze Narożnym i przy- tej walce walor równie szlachetny, jak świadectwo tradycja w ogóle nie neguje. Tradycja mówi tylko tradycji, bo wszyscy potrzebują koniec końców wy- mierzmy je do choćby Dru. Na tym pierwszym, urodzenia jej uczestników. A szlachetnie urodzeni jak to robić, aby być godnym ukłonu. miaru szerszego niż tylko „paradygmat przechwy- w sezonie przejścia można policzyć na palcach zaczynali się właśnie nudzić w tym nowym, spo- Najkrócej ujmując, etyka brytyjska narzuca tu”. Wszyscy wyczuwamy przecież, że chodzi o coś jednej ręki – na Dru idą w setki. Dlaczego? Czy kojnym świecie, zwrócili więc swe zainteresowa- (według ważności): jeszcze. I powiem więcej – mgliście dociera do nas,

40 A/ZERO A/ZERO 41

☞ P0dpis Artur Paszczak

że jedyne ściany to Êciany naturalne, jedyne drogi Nie potrzeba nam wszechmocnych demiur- to te, które zapisane są już w skale, a których nasze gów – ale przecież potrzeba nam, i jak pokazuje przykryte łuskami oczy i niewprawne ciała nie są historia zawsze je mieliśmy, wielkich osobowości, jeszcze stanie odkryć. To dlatego Steve Gerberding wyznaczających nowe horyzonty i kreślące nowe zjechawszy wywierconą linią Highway to Hell na symbole trudności. Te nietuzinkowe postacie, które El Capie powiedział – „tam nie ma drogi”. Bo to, wyłamując się z rutyny i szarości, koniec końców co spreparowane, choć istnieje obiektywnie, to su- odnajdywały dotychczas wspólny język w spuściź- biektywnie stanowi tylko pewnego rodzaju żenują- nie tradycji wspinania, były i zawsze będą naszym cy artefakt, nad którym, co najwyżej, przechodzi- spiritus movens. Bo przecież bez względu na wyzna- my do porządku jak nad przypadkowym faux-pas waną etykę wszyscy wspinacze świata mówią jed- w dobrym towarzystwie. nym językiem – a jest to język „szarego zeszyciku” - Jednocześnie przecież przyznać muszę, i to bez tak kompletnie niezrozumiały dla człowieka spoza niechęci, że nowa jakość we wspinaniu rodzi się zadziwiającego kręgu wspinania. Nie da się ukryć, z konfliktu i starcia i – zgodnie ze swą wojenną ge- że trudność napędza nasz rozwój. Kwestionowanie nezą – z walki dwóch stylów. Postrzegam tę walkę tego to zaprzeczanie istocie alpinizmu. Chylę więc jako korzyść, jako atut – o ile żadna ze stron nie czoła przed kapliczką trudności bo wiem, że nie zwycięża w niej na trwałe. Musimy myśleć jak zdra- może ona stać pusta. Jakkolwiek mocno chciałbym dziecki Jogaiła, który krocząc po grunwaldzkim po- zatrzymać czas to przecież wiem, że skazani jeste- bojowisku już zamyślał o restauracji Zakonu, i nie śmy na rozwój i postęp. Dlatego zgoda; potrzebu- możemy pozwolić na eliminację żadnej z naszych jemy demiurgów, ale zamkniętych w klatce, złotej kultur, bo to zubożyłoby nasz świat i nasz rozwój klatce, którą czasem, nie za często, siłą swej wizji przyszły w sposób niepowetowany. W tym wielkim i swej woli zdołają przenieść i postawić w zupełnie zamyśle tkwi mądrość i wartość Porozumienia nowym miejscu. – jak sądzę – i przyczynek do jego trwałości. My zaś, podążymy tam za nimi.

42 A/ZERO NA DALEKIEJ PÓŁNOCY

I. Pomysł IV. Inwestycje Taras w Podlesiach, kawka z mlekiem Kryzys gospodarczy na świecie doprowadza o szóstej rano w piękny sierpniowy poranek do załamania nerwowego wielu finansistów. i myśl: „Może by tak uciec do krainy trolli? Rekin finansjery – Koparka, znany ze świet- Ale z kim? Może samemu?”. No i pojawił się nych ruchów biznesowych postanawia zaku- Łysy z pozdrowieniem „jak tam, Jagódka?”. pić korony norweskie w najwyższym punkcie Dalej padło pytanie, czy będzie właściwym ich wartości... Okazało się, że lądujemy pod Na dalekiej partnerem. kreską. Na szczęście Łysy inwestuje chwilę Życie pokazało, że okazał się najlepszy. We- wcześniej w dach nad budynkiem gospodar- dług sierpniowych planów mieliśmy pojechać czym niewiadomego przeznaczenia przy swo- w trójkę: Koparka, Łysy i Słupek. im domu – być może przyniesie to dochody po powrocie. II. Trening Kolejna noc, mroźny styczeń, –22 stopni V. Start pólnocy- Celsjusza. Śpię w samochodzie, teraz to już Podróż rozpoczęliśmy romantycznym po- Tekst: Łysy & Koparka trochę dla treningu przed mroźną Norwe- szukiwaniem nowego właściciela maski od Zdjęcia: z archiwum TC 4-liga gią, choć nie byłby to przecież mój pierwszy Mini Morrisa w okolicach Świnoujścia i szu- biwak w górach zimą... To, że w dupę do- kaniu łańcuchów na koła, które miały doko- staniemy, jest oczywiste, ale po co teraz? nać cudów w zwalczaniu nieprzewidzianych Łysy napisał w nocy sms, że śpi na tarasie przeszkód. przed domem... Rano drugi sms, że da- wało zimnem od desek, a puchowy śpiwór VI. Pierwsze potyczki zamarzł. Pomyślałem, że pogięło go już Dopływamy promem do Ystad i rozpo- kompletnie i zrobiło mi się raźniej, nie tyl- czynamy „marsz na północ”. Szwecja wita ko ja zmarzłem. Przecież u niego było o 2,5 nas opadami śniegu, posuwamy się wolno stopnia zimniej. Druga noc też nie była do przodu, myśląc, że skoro tu na południu kolorowa... U mnie zimno, a Łysemu córka tak pada, to na dalekiej północy najpewniej powiedziała: „Tato, ale w górach nie śpi się na równych deskach, od których jest ciepło, tylko na kamieniach”. I Łysy spędził noc na ogrodowych kamieniach... Jeszcze dwa miesiące do wyjazdu, a my chyba już pojechaliśmy. Rzeczywistość sta- ła się niemal przyzwyczajeniem. Wróbelku o ładnych oczach i blond włosach, dzięki za wsparcie, jedno trzeźwo myślące istnienie... Słupek nie bierze udziału w treningach, nie daje się nawet na nie namówić, patrzy tylko na nas z politowaniem, myśląc pewnie „Im to już nawet dentysta nie pomoże”.

III ... Słupek delikatnie oznajmia, że rezygnuje z wyjazdu z niewiadomych przyczyn. Razem Łysy na szczycie z panoramą w tle. z Łysym postanawiamy kontynuować trening, nie zważając na przeszkody.

☞ Lodospad Kopi.

44 A/ZERO A/ZERO 45 ŁYSY & KOPARKA NA DALEKIEJ PÓŁNOCY

IX. Akcja 1 XIV. Akcja 4 pełniając formalności ideologicznych – wspina- Czwarty dzień pobytu, stoimy pod ścianą Jugosławia... Piękna linia poprowadzo- nie w górach równa się pik. Jakiej góry, jeszcze oszpejeni totalnie w niezliczoną ilość asorty- na przez mieszkańców wymienionego kraju. nie wiemy, bo coś nam z mapy nie pasuje. Na mentów wspinaczkowych i odziani szczelnie 500 m wspinania w terenie 5+/7. Morze skal- piku dech w piersi zatrzymał nasze okrzyki ra- przed rażącym nas słońcem. nych rys, zacięć i okapików. Po 250 m robi się dości. Widok powaliłby nawet antyestetę. Fior- Dalsze dwa dni polegają na wspinaniu, bi- dość chłodno i płyta 7- z brakiem asekuracji dy–fiordy, góry–góry. Na zejściu przez dżunglę wakowaniu i schodzeniu z góry... Opowieści betonuje nas na dobrą godzinę. Łysy w końcu norweską doznajemy uczucia zgnojenia. Moż- o pyłówkach, mrozie, wietrze i niezliczonych naparł, tworząc tajemnicze ustawienia nie- na krzyczeć co chwilę jak w „Madagaskarze”: ilościach wyciągów pozostawiamy domy- znane Kamasutrze. Na zadane cichym głosem „przyroda mnie zaatakowała”. słom. Jak było naprawdę, wiemy tylko my. pytanie, czy noga stoi, odpowiadałem jeszcze W bazie ustaliliśmy, że droga przebiega pół- Kwitujemy to w domku po powrocie krótko ciszej: „Nie walnij, bo będziesz miał dwójkę”. nocno-zachodnią wystawą góry Nonshaugen. – ale mieliśmy szczęście. Podsumowując, wy- Po 300 m skalnego wspinania w kleterkach szło około 32–35 wyciągów. Przy 29. wycią- i rękawiczkach zjeżdżamy. XVII. Meta gu Łysy oznajmia, że zrobiłby drugie tyle... Stwierdzamy, że dość dziwne te siódemki… Pada, pada, pada. Powoli zbieramy się do Przed moimi oczami świeciły wtedy tylko wyjazdu. Łysy napiera. gwiazdki, więc odpowiedziałem, że ja nie. XV. Doświadczenie Przez trzy tygodnie pobytu dwa dni padał Okazało się, że siódemki to ósemki. Od dziś deszcz, dwa, może trzy dni śnieg. X. Wykłady postanawiamy nie ruszać się bez cienkich ha- Temperatury poniżej zera, ale nie kosmicz- zginiemy. Norwegia... Bardzo cięż- Zejście ze ściany to zdobywanie zasobu ków. Poddaliśmy się, więc „ręce do góry, bę- nie, maksymalnie –12, za to prawie cały czas kie warunki na drodze E06 i E136... Słońce wiedzy na temat lawin. Na pytanie: „Czy nie dzie weselej”. wiało. Wiatr jest chyba wpisany na stałe do przez cały czas razi nas w oczy. Drugiego dnia jest lawiniasto?”, Łysy odpowiadał „Ani przez kalendarza, ale i do tego można się przyzwy- w południe, 1100 km od Ystad, docieramy do chwilę, Kopareczko, nie jest lawiniasto”. Tak XVI. Akcja 5 czaić. Andalsnes. Jeszcze tylko parę kilometrów za- uspokajając się, dotarliśmy bezpiecznie do Stoimy pod ścianą. Łysy zapomniał kasku, Nasze działania wspinaczkowe przebiegały mkniętą drogą do campingu. Droga Trolli 63 doliny. więc teraz sam stoję, a Łysy zasuwa po niego w dolinie Romsdal i Isterdalen w górach Nor- jest zamykana na okres zimowy, bo w okoli- do bazy. Z mapy wynika, że góra ma z 1000 m, wegii. cach przełęczy pod Bispenem jest całkowicie XI. Choroby tropikalne więc wspinania będzie z 900 m. Podczas wyjazdu przeszliśmy północną zasypana tonami śniegu, lodem i lawinami. Dzień odpoczynkowy równa się bigos i duża Napieramy nitkami lodowymi i kuluarami ścianę Kongena – 1200 m, 34 h (pierwsze ilość toniku zawierającego chininę, naturalne śnieżnymi. Po około 12 pełnych wyciągach polskie przejście zimowe), północno-zachod- VII. Baza lekarstwo na malarię. Wiadomo wszystkim, że wychodzimy na pole śnieżne i stwierdzamy, nią ścianę Nonshaugen – 800 m + ok. 400 m Nasz domek na campingu przeraża nas przy tak dużych ilościach słońca choroba roz- że nie urobiliśmy nawet połowy. A biwak nam polami śnieżnymi na pik (nowa droga) oraz standardem, postanawiamy chociaż nie myć wija się błyskawicznie. nie w głowie. Zresztą nic nie mamy. Tniemy na 220 m lodospadu bez nazwy. się codziennie i natychmiast robimy „trollo- gumowo do filarka. Intuicja mówi – tam jest Łysy natomiast samotnie wszedł z nartami wanie” (dla niewtajemniczonych oznacza to XII. Akcja 2 łatwo. Wspinamy się rozwiązani po gigantycz- na Bispena i zjechał z niego od przełęczy mię- ograniczenie przestrzeni życiowej przez roz- Biały, lśniący lodospad, śliczny. Jego dni nym polu śnieżnym z 300–400 m do piku, do- dzy Kongenem a Bispenem. łożenie całego sprzętu po obiekcie, najlepiej są policzone, robi się za ciepło. Napieramy w widocznym miejscu). na 220 m pionowego lodowego raju. Mało nie tracimy życia... z przegrzania. Na dole już VIII. Dieta umieramy, ja z pragnienia, Łysy z głodu. Na bazie przed wspinaniem zapanował głód... Co będziemy jeść? Inwestujemy w sma- XIII. Akcja 3 lec z żółtym serem i ząbki kiszonego czosnku Łysy rano oddalił się z nartami na Bispena. z ogórków przegryzane łyżeczkami czekolady. W przebraniu rycerza husarii potajemnie się Dało nam to około 800 kcal na głowę i odru- wdarł od tyłu, przybił piątkę z Biskupem i zje- chy wymiotne pod ścianą. Ciągle brzmią mi chał na nartach. Działo się to w piątek trzyna- w uszach słowa Łysego: „Robuś, więcej prze- stego... Więcej szczegółów Łysy nie zdradził. konania”.

W poszukiwaniu zejścia. ☞

46 A/ZERO A/ZERO 47 WIELKIE DOŚWIADCZENIE

– Bonete i Pissis? – zdziwił się strażnik parku. – Przecież już po sezonie, tam jest dużo śniegu. Wielkie –To chyba dobrze? – odparłem. – Jest śnieg, czyli będzie też woda. – I myślisz, że możesz tam pojechać sam? Do- jechałeś tu na tym rowerze, ale jak wjedziesz w Punę? I jeszcze chcesz przejść przez góry do Doświadczenie Catamarca? Niby jak? – No, na rowerze, przecież mówię. – Ale tam jest wysoko, zimno i nie ma schronisk. I kamienie wielkie. W ogóle, to nie dostaniesz pozwolenia, kto cię potem będzie ratował? Nie możesz jechać. – To dzwoń po żandarmerię, niech mnie zatrzy- mają. Przełęcz graniczna Christo Redentor (w okolicy Aconcagui). – Głupi jesteś – skapitulował wreszcie strażnik i spisał moje dane. – Zobaczycz, że tu zawrócisz.

W głowie strażnika nie mieściło się, że ktoś bazowego slacka i całymi może być na tyle nieodpowiedzialny, żeby chcieć dniami się nawadniam. Kiedy wreszcie dochodzę wejść na sześciotysięcznik bez pomocy agencji, do dwójki, to wydaje mi się, że następnego dnia samochodu terenowego i to jeszcze samemu. Wi- wbiję się w lodowiec i będę na szczycie. Jasne... dział tam już wielu turystów, ale to było dla niego Po kilku dniach ciągłego wiatru, opadu śnie- nowością. Trzymałem przed nim klasę i udawa- gu i kilku nieudanych próbach przekopania się łem, że wiem co robię, ale tak naprawdę zżerała w górę ostatecznie z żalem porzucam myśl o wej- mnie niepewność, jak to będzie. ściu lodowcem i trawersuję do dwójki na drogę Puna de Atacama – największe nagromadzenie normalną. I tak nie ma już nikogo po tej stronie sześciotysięczników w Ameryce. Niby same powul- góry. Na drodze normalnej też jest tylko jeden kaniczne trekingowe bałuchy, ale za to na pustyni zespół, który zresztą także zrezygnował wcześ- i daleko od cywilizacji. Godziny spędzone nad niej z lodowca. Kiedy oni przez dwa dni z rzędu zdjęciami i Google Earth rozbudzały wyobraźnię, zostają zdmuchnięci podczas prób ataku szczy- ale nie mogły wyjaśnić, jak to będzie znaleźć się sa- towego, ja leżę w namiocie i leczę ślepotę śnież- memu na tym wysokogórskim odludziu. ną, której nabawiłem się w trakcie trawersu po utracie okularów. Wreszcie i ten ostatni zespół Najpierw jednak była Aconcagua (6959 m). schodzi, ale zostawiają mi okulary, żebym mógł Do Argentyny wjechałem z Chile na rowerze i na się bezpiecznie ewakuować następnego dnia po najwyższym andyjskim szczycie zamierzałem się nich. Budzę się o ósmej rano, a tutaj niespodzie- zaaklimatyzować przed następnymi, trudniej do- wanie lampa. Nie po to czekałem tyle dni na tych stępnymi górami. A na Aco, wiadomo – pełna 5800, żeby teraz nie spróbować. Trochę wieje, ale cywilizacja, rozbudowane bazy, lekarze, śmigło, udaje mi się przetorować na wierzchołek. Zdoby- muły i masa ludzi. No, może nie taka masa, bo wam więc popularny szczyt trekingowy w stylu kryzys i końcówka sezonu, ale mimo to ruch był. alpejsko-oblężniczym – ekstra, nie? Mimo to ja- Dolina Vacas wprowadza mnie do Plaza Argenti- kaś tam satysfakcja jest – pewnie jestem jednym na – pustoszejącej bazy pod Lodowcem Polaków. z niewielu, którym dane było zaznać samotności Nie śpieszę się specjalnie z wyjściem wyżej, bo na Aco ;-). Z poparzeniami na twarzy i odchu- i tak wieje, a dla mnie to pierwsze dni na wysoko- dzony o dobre parę kilogramów schodzę do pu- ści. I saturację mam beznadziejną. A wyobraża- stoszejącej bazy. A do góry znów w promieniach łem sobie, że będę biegał po tej górze – przecież słońca ciśnie przerzedzony długim oczekiwa- Tekst i zdjęcia: Piotr Kłosowicz wszyscy mówią, że Aco to łatwizna. Katuję więc niem tłumek.

☞ Koncertowa przeprawa przez bezdroża Puna de Atacama.

48 A/ZERO A/ZERO 49 PIOTR KŁOSOWICZ WIELKIE DOŚWIADCZENIE

wyżej 6000 m wyprowadzają mnie o zachodzie tydzień przepycham rower po bezdrożach, żeby słońca na szczyt. Jeszcze tylko ostrożne zejście po znaleźć się po północnej stronie masywu Monte odsłoniętym przez nieustający wiatr lodzie, znowu Pissis. A tam znowu błękitna laguna, flamingi, penitenty i po dwudziestu godzinach od wyjścia wikunie i zaśnieżone szczyty kolejnych sześcioty- jestem z powrotem w namiocie. Poszło szybko sięczników. Przytłoczony potęgą Puny i brakiem i sprawnie – odwet na stylu wzięty. I znowu rower, zapasów jedzenia docieram wreszcie do asfaltu znowu doliny i normalne jedzenie. I widoki. i uciekam na parę dni 120 km w dół doliną do – Lampka – mówi facet na stacji benzynowej, najbliższego miasteczka. patrząc na kierownicę mojego ledwo widocznego Wracam na Punę już tylko po to, żeby wejść od spod sakw roweru. argentyńskiej strony na Ojos del Salado (6893 m) – Lampka – potwierdzam. i przez przełęcz Paso San Francisco (4800 m) zje- – Możesz jeździć nocą. chać do Chile. Tyle jeszcze wielkich gór dookoła, – Mogę, ale nie jeżdżę. – Chociaż w nocy może ale już mnie do nich nie ciągnie. Czy w tym bez- i lepiej, bo nie tak gorąco – dodaję po chwili na- kresie ma znaczenie to, co jest sto metrów większe, mysłu. a co mniejsze? Która z tych gór jest warta wejścia – No – tym razem potwierdza on. – Ale w nocy na nią, a która nie? Na Ojos wchodzę w cztery Obóz drugi na drodze Polaków (Aconcagua). nie można podziwiać krajobrazów! – zauważa dni od asfaltu do asfaltu. Prawdopodobnie nową Aklimatyzacja w Plaza Argentina. po dłuższej ciszy, zadowolony ze swojego cen- drogą, ale czy ma to w tym terenie znaczenie? nego spostrzeżenia. Jakby co, mam już gotową nazwę: Ruta varsovia- potwierdzi, I znowu rower, znowu doliny Rozglądamy się obaj po okolicy. Z jednej strony na ;-). Jeszcze tylko przejazd przez wspomnianą że na drugie imię ma ona Wielkie Do- i normalne jedzenie. Kilka dni później zregene- jego stacja benzynowa. Naprzeciwko widać jakieś przełęcz graniczną i jestem z powrotem w Chile. świadczenie. rowany stoję w dolinie Rio Colorado i patrzę na 20 km szerokiej, wznoszącej się łagodnie pustyn- Ponad tysiąc kilometrów pedałowania później południowe stoki Mercedario (6700 m). Trochę nej doliny, a przez jej środek biegnie droga, którą wracam po trzech miesiącach do Santiago de Chi- PS. mięknie mi rura na widok półtorakilometrowej przed chwilą przyjechałem. Po obu stronach do- le. Pętla zostaje zamknięta – umysł pozostaje ot- Podziękowania dla sponsorów wyjazdu – Cros- śnieżno-lodowej rampy, którą prowadzi czeka- liny w odległości kilku kilometrów wznoszą się warty. Jeśli komuś trąci to mistyką, ma rację. Nie so (sakwy rowerowe), Extrawheel (przyczepki ro- jąca na mnie droga. Niby to tylko 45-60 stopni wały kruchych, porośniętych kaktusami gór. wstydzę się tego. Myślę, że każdy, kto był na Punie, werowe) i Spot (komunikatory satelitarne). nachylenia, ale od razu na myśl przychodzi mi – Fakt, bez widoków to nie to samo... mój turystyczny czekan i wizja długiego ślizgu aż W miejscu, gdzie nie ma nic, trudno zajmować Zejście z Bonete Chico. W tle masyw Monte Pissis. na czekające u podstawy ściany pole penitentów. się czymś innym niż podziwianie widoków. Ewen- Z obozu pod drogą na 4400 m wygląda to wszyst- tualnie można sobie jeszcze urządzić sjestę. ko już może nie tak groźnie, ale za to wydaje się jeszcze większe. Zmuszam się nawet do wczesnej Kilkaset kilometrów dalej na północ spotykam (jak na mnie) pobudki i o piątej wbijam się w od- mojego zdziwionego strażnika parku... dzielające mnie od lodowca penitenty. Godzinę Kiedy tylko oddalam się z punktu kontroli, później udaje mi się z nich wyplątać i przechodzę znowu powinny ogarnąć mnie wątpliwości co do przez szczelinę brzeżną. Kolejnych kilka godzin samotnej przeprawy przez Punę. Ale nie ogarnia- zajmuje przewalczenie w wietrze stromej części ją – podziwiam krajobrazy. 3000 m wyżej stoję drogi i nareszcie długie połogie pola śnieżne po- z rowerem pod błękitnym niebem, nad błękitną laguną, po środku rozległej wyżyny, z której wy- rastają kopczykowate szczyty przyprószonych śniegiem andyjskich kolosów. Żadnych zerw, sera- ków, grozy gór wysokich. Tylko wielka przestrzeń. Właściwie na wszystkie szczyty można wejść „drogą warszawską” – tam gdzie wola i ochota. Więc wchodzę – na Bonete Chico (6759 m), i na oba wierzchołki rzadko odwiedzanego od połu- dniowej strony Pissis (6795 i 6791 m) – tam, gdzie nie da się podjechać samochodem terenowym, przez co w zasadzie nie notuje się wejść. Potem Charakterystyczne skały u wylotu żlebu Canaletta (Aconcagua). 50 A/ZERO A/ZERO 51

☞ P0dpis Studentem być...

Bycie studentem daje nieskończone możliwości i pozwala realizować nawet najdziwniejsze plany. Dlatego, korzystając z tego wspaniałego okresu w życiu, postanowiłam na kilka miesięcy wyje- chać i powspinać się w pomarańczowym wapie- niu. Gdy w Warszawie panowała nieciekawa sza- ra pogoda, wskoczyłam do samolotu i udałam się na południowy wschód. Najpierw przez miesiąc wygrzewałam się na Kalymnos, ale w związku z ograniczonymi funduszami, które pod koniec tego czasu były już na wyczerpaniu, postanowi- łam przemieścić się jeszcze na trzy miesiące do Turcji. Tam załatwiłam sobie darmowe zakwate- rowanie i wyżywienie (oraz wszelkiego rodzaju picie też :) ) w zamian za trochę pracy na terenie ogródka wspinaczkowego. Autorka na drodze Diplomarbeit 7b w sektorze Trebenna. Geyikbayiri, rejon wspinaczkowy, o którym mowa, znajduje się na samym południu Turcji nie- opodal miasta Antalya. Jego nazwa pochodzi od leżącej tuż obok małej wsi tureckiej i niestety nie miesiące. Oprócz mnie było jeszcze kilka innych jest zbyt chwytliwa. Ale mniejsza o to. Drogi zaczę- osób z różnych krajów (Niemcy, Belgia, Szwaj- to obijać pod koniec 2000 roku i do tej pory jest ich caria), pracujących na takich samych zasadach, już prawie 500. W sumie powstało tu 30 różnych czyli jeden dzień pracy i jeden dzień wolnego na sektorów. Olbrzymią zaletą rejonu jest to, że od jed- wspinanie. Potem okazało się, że praca jest tylko nego sektora do drugiego można się przemieszczać rano i wieczorem, więc w środku dnia było kil- na piechotę. Nie trzeba wsiadać do samochodu ka godzin w sam raz na wspinanie :). Większość ani na skuter (choć jazda skuterem to też całkiem pracowników przyjechała, tak jak i ja, bez part- niezła atrakcja). Główna ściana skalna ciągnie się nerów wspinaczkowych, więc bez problemu się jakieś trzy–cztery kilometry wzdłuż jedynej w za- w tej kwestii dogadaliśmy. sięgu wzroku drogi. Jeden poziom niżej mamy ko- Wspinanie… Spędziłam tu już tyle miesięcy lejną długą ścianę, a naprzeciwko niej (po przejściu i dalej nie mam dość. Są tu sektory poprzewie- przez teren campu i małą rzeczkę) kolejny spory szane ze stalaktytami i wspinaniem w dachu. sektor. Zatem całe wspinanie jest skoncentrowane Szczególnie te położone na górnej ścianie o na- na stosunkowo niewielkim terenie. zwach Sarkit i Magara (czyt. maara) robią wyjąt- Znajdzie się tu coś dla każdego: od 4- do 8c kowe wrażenie. Kilka dróg to super klasyki, np. w skali francuskiej. Generalnie Turcy używa- Geyikbayiri Games (7b+), droga, która ciągnie ją skali UIAA, ale w nowej wersji przewodnika się wzdłuż jednej długiej czarnej tufy; albo Jah wspinaczkowego po rejonach Antalyi podano Jah City (7a+), czyli 40 metrów zróżnicowanego także wszystkie wyceny w skali francuskiej. Prze- wspinania z tufami na początku i olbrzymim wodnik można kupić na terenie campu. Poza stalaktytem wiszącym w dachu oraz zaskakują- Geyikbayiri zostało tam też opisanych kilka cej końcówce na krawądkach, z której oczywiście innych mniejszych rejonów, takich jak Olym- wszyscy wypadają :). Są też sektory z wertykal- pos i Akyarlar, które również warto odwiedzić. nym, technicznym wspinaniem, np. Anatolia, Dobrym pomysłem jest wynajęcie samochodu w którym znajdzie się też trochę tuf (Power na taki jednodniowy wypad (koszt to 23 euro za Slave 7b+; Turkish Airways 8a+), lub Yilan. Na dzień). Można to zrobić na campie Josito, jed- rozgrzewkę podczas pierwszych dni wspinania nym z dwóch campingów dla wspinaczy w Geyik- nadają się sektory położone koło Josito, czyli Tekst i zdjęcia: Ola Stańczak bayiri, prowadzonym przez Niemców i Turków. na niższej ścianie skalnej, np. Turkish Standard, To właśnie tam zamieszkałam na ponad trzy gdzie można znaleźć zarówno drogi techniczne

☞ Bruno na drodze Quantum Gigantum 8a w sektorze Guzel Manzara (czyli piękny widok), w tle miasto Antalya.

52 A/ZERO A/ZERO 53 Ola Stańczak Studentem być... z krawądkami, jak i trochę przewieszeń z dużymi wspomnianym sektorze Trebenna, który jako chwytami (Mission to Mars 6c+). Po drugiej stro- jedyny ma wystawę północną i właściwie jest sy- nie, nie więcej jak 10 minut piechotą od Josito, stemem jaskiń i filarów (jest to jeden z najwięk- znajduje się sektor Trebenna, oferujący wspina- szych sektorów i w razie złej pogody oferuje wspi- nie o zupełnie innym charakterze. Skała jest tu nanie na wiele dni). Pod koniec maja robi się już raczej biała i szara, spora część dróg ma trud- nieznośnie gorąco i aż do września ciężko jest tu niejszy problem boulderowy. Sektor jest o tyle wytrzymać. Dlatego miesiące letnie zdecydowanie ciekawy, że biegną tu koło siebie drogi o każdym odradzam. stopniu trudności. Oferuje wspinanie po bardzo W przypadku rezerwacji miejsca w Josito ciekawych i zróżnicowanych formacjach. Warto można załatwić sobie transport z lotniska lub spróbować dróg, takich jak Diplomarbeit (7b) czy dworca autobusowego w Antalyi na camp. Koszt No Money No Dance (7c). Znajduje się tu też chy- to 40 euro (za samochód). Można też próbować ba największa ilość dróg o wycenie 8a i 8b. Sporo na własną rękę, ale nie jest łatwo i trzeba się kilka wspinania w przewieszeniach i w dachu. razy przesiadać. Jeden autobus i trzy różne mini- Dla wielbicieli dróg przewieszonych z duży- busy dojeżdżają do wsi Cakirlar (czyt. czakirlar), mi chwytami odpowiedni będzie również sektor a stamtąd najłatwiej jest złapać stopa w kierunku Alabalik. Ale aby naprawdę się tam dobrze ba- wsi Geyikbayiri. Uwaga, aby nie przeoczyć zjaz- wić, trzeba chyba polubić „rope drag” i „loose du z lewo w dół prowadzącego na teren Josito stone”. Ja strasznie tam klęłam, bułując się przy – znajduje się jeszcze przed wsią i oznaczony jest Sektor Right Cave, w tle widać rejon Trebenna. wpinaniu liny to expresów, a wypadanie z dróg odblaskowym zielonym napisem. Mimo to zda- razem z dużymi, obluzowanymi chwytami raczej rza się go nie zauważyć, szczególnie gdy jedzie w rzeczywistości jest prowadzony głównie przez danie w jednej z wielu restauracji (polecam „Gu- nie jest dla mnie super atrakcją, a co dopiero dla się wzdłuż wspaniałego pomarańczowego muru Holendrów. Nazywa się on Climber’s Garden. neyliler”). Problemów żołądkowych związanych asekuranta… Sektor wymaga nieco czyszczenia skalnego, znajdującego się oczywiście po prze- Jest mniejszy, nie serwuje się tam jedzenia i nie z tutejszą kuchnia nigdy nie miałam, a wodę piję i wtedy może się okazać całkiem fajnym miej- ciwnej stronie niż zjazd na camp. ma baru, ale za to jest dostępna dla wszystkich prosto z kranu – tak jak wszyscy. Nie ma się co scem. Jeśli natomiast 8a+ jest w waszym zasięgu, Noclegi na terenie Josito można zarezerwować kuchnia i jadalnia. Zakupy można zrobić w mar- obawiać. warto się tam wybrać i spróbować drogi o nazwie w namiotach lub domkach. W przypadku tych kecie w Cakirlar albo w Antalyi. Climber’s Gar- A skoro już jesteśmy w Turcji, to warto wybrać Neptunalia. To jeden z klasyków rejonu. pierwszych raczej nie ma problemu z dostęp- den ma zupełnie inną atmosferę niż Josito. Jest się do słynnego tureckiego hamam i odprężyć Rejon Geyikbayiri znajduje się około 500 m nością miejsc, ale domki polecam rezerwować tam raczej spokojnie i jeśli nie mamy ochoty za w saunach, jacuzzi, a przede wszystkim podczas n.p.m., więc na szczęście nie ma tam takiej wil- z wyprzedzeniem. Z rana można wykupić sobie bardzo imprezować, a raczej naszym celem jest masaży w olejkach, pianie i innych temu podob- gotności powietrza jak w Antalyi. Jest też chłod- śniadania w przedziale cenowym od 3 do 5 euro, relaks i odespanie ciężkich dni pracy, to będzie nych. Plus peeling całego ciała… i to wszystko za niej. Najlepsza pogoda na wspinanie zaczyna się, a dla wielbicieli samodzielnego gotowania pozo- to lepszy wybór. A jeśli nie lubimy gotować, przy naprawdę śmiesznie małe pieniądze. moim zdaniem, w październiku. W zeszłym roku stają kuchenki gazowe, które też można wypoży- wyjściu z campu mały bar prowadzi rodzina tu- Jest także parę możliwości trekkingowych: wspinałam się też tutaj we wrześniu i było znośnie czyć na campie za 1 euro dziennie. Co wieczór po recka. krótkich – kilkugodzinnych, do ruin antycznego – raczej za gorąco na wspinanie w słońcu przez wspinaniu ludzie spotykają się w barze, w którym W środku sezonu, gdy oba campy są już cał- miasta położonych niedaleko Josito, oraz dłuż- cały dzień, ale można było znaleźć zacienione sek- można zjeść obiad i wypić piwo (lub coś innego kiem zapchane, istnieje możliwość wynajęcia po- szych – powiedzmy, całodniowych, na szczyty tory. Deszcz teoretycznie powinien popsuć plany według uznania). Cena posiłku waha się między koju we wsi Geyikbayiri albo w Antalyi. otaczających gór. Co kto lubi. wspinaczkowe w okolicach grudnia i stycznia, ale 7 a 8,5 euro. Piwo 2 euro. Dobra zabawa w barze W dni restowe na pewno warto zobaczyć stare Spędziłam w Geyikbayiri kilka miesięcy i jak pogoda jest dość nieprzewidywalna i na przykład co wieczór: bezcenna. miasto w Antalyi albo wybrać się tam na plażę dotąd się nie nudzę. Szczerze polecam, bo miej- tej zimy padało tylko kilka dni. W przypadku zbyt Poza campem Josito jest też odrobinę wyżej – o ile ktoś lubi takie atrakcje. Można też usiąść sce na wyjazdy wspinaczkowe jest świetne, a do- wysokich temperatur czy opadów istnieje możli- położony (wzdłuż tej samej drogi w kierun- w jednej z kafejek lub pubów znajdujących się datkową atrakcją jest egzotyka samej Turcji. Za- wość wspinania w jaskiniach oraz we wcześniej ku wsi Geyikbayiri) tzw. camp turecki, który wzdłuż wybrzeża albo zjeść tradycyjne tureckie praszam!

Sektor Geyikbayiri (horni steny).

54 A/ZERO A/ZERO 55

☞ P0dpis DŻEKI CZAN

Powiedzmy sobie szczerze – dzień w górach Najchętniej bym się jeszcze wysrał do kom- bez wajchy, zwłaszcza zimą, jest dniem stra- pletu, ale akurat organizm nie potrzebuje. conym. Co komu po sytych ruchach, skoro Głębszy oddech, sprężenie. Znacie to gładko przyszły… – pach, pach, pach z Kingsajzu, i już się wpaso- Wielkosobotni poranek przywitał nas podej- wuję. Paszcz pisał, że asekuracja wyśmienita, rzanie dużą ilością świeżego śniegu. Cóż, miał i faktycznie – na pierwszych metrach tkam gę- być Kocioł, będzie Kamień. Może to i zwykłe sto, a co przelot to lepszy. W tym szale biorę dupodajstwo, ale po piątym przeżegnaniu na nieuważnie dziabkę nad liną i w trudnościach krótkim przecież podejściu wątpliwości co do mam agrafkę z lonży. Wiedziałem, wiedzia- Tekst: Paweł „Dr Know” Olendzki słuszności wyboru mijają. Mniej prestiżowe łem, że coś się spierdzieli, za dobrze szło! Ner- miejsce, ale trudności mają być zacniejsze wowo się wyplątuję i jeszcze bardziej nerwowo – siedem minus. Słyszę głosy w głowie. Słyszę napieram w górę – i pac, oczywiście w dół. Od też inne – spoko, spoko, damy radę. Te aku- razu mi ulżyło – wszystko zadziałało idealnie rat zza pleców, od partnera – dodają otuchy, i czeluść nie wessała. Cofam się i wypinam a jakże. Z drugiej strony brzmią trochę jak – wszak styl jest najważniejszy. A na dodatek wyrok, bo, tak jak przypuszczałem, fama po Blondas – król stylu – siedzi w schronie i jesz- tegorocznym memoriale skazywała mnie na cze mnie będzie z RK rozliczał – a wiadomo sukces poprowadzenia trudności. RK to teraz AF, a już słyszałem, że od AF to Dochodzę na stan przed kruksem. Wygod- i TR lepsze. ny jest. Widzę, że Wojtuś się rozsiadł, wszyst- Drugie podejście. Tym razem już tylko mło- ko założone poprawnie, co cieszy, bo pierwszy tek – oczywiście na wyjściu z trudności – zsu- raz się razem wspinamy w górach (w skałach nął się z pleców, zadyndał na repie i zahaczył. się sprawdzał, osobowościowo mi pasuje i co Standardowe „luzu! – masz luz! – aaa, to mło- najważniejsze – jest dzielny). Patrzymy: hoho, tek!” i jestem na śniegach pod Ślicznym Za- jakież cudne zacięcie skalne nad nami, z rysą cięciem. Kapkę odsapnąłem i do góry. Teren – wygląda na bardzo trudne. piątkowy, wielkiej urody, asekuracja bardzo Dobra, dobra, myślę, nie takie zacięcia dobra, długie sięgnięcia. Aż szkoda, że tak u mnie w kamieniołomie się wędkowało tej szybko się kończy. A kończy się taką wyrwą zimy. Ale zaraz mnie naszło, że nie jesteśmy u mnie w kamieniołomie, tu wędkować nie będziemy. Z lewej wygląda łatwiej – Wojtuś reklamuje, wymachuje schematem, a tam wyraźnie zaznaczone zacięcie, tyle że dro- ga je mija, z lewej właśnie! Patrzę na ten właściwy przebieg. Faktycznie, niby łatwiej wygląda, ale jakoś tak się przewiesza, i nad lufę trzeba tam wypiąć dupsko, co mnie specjalnie nie cieszy. Jeszcze raz się upew- niam, oglądam to miejsce na schemacie – nie ma rady, tamtędy. Nie przyszliśmy tu przecież tworzyć nowych wariantów, tylko sprawdzić się na wycenionych odcinkach. Zatem czas na taktykę. Wybieram light drugie miejsce and fast, czyli redukcję obciążenia szpe- Wbitka w w konkursie literackim jarki. Złom kaziowy waży sporo, więc Bruce’a. Fot.: Jacek Kierzkowski. na najlepsze gÓrskie short-story większość haków i igieł zostaje na stanie.

☞ Trudności na Bruce Lee. Napiera Tomek K. Fot.: Jacek Kierzkowski.

56 A/ZERO A/ZERO 57 PAWEŁ „DR KNOW” OLENDZKI DŻEKI CZAN

mieliśmy po jednym na łeb. Macam kieszenie wspinaczkowa, normalnie jak w blokach na je technicznie, że niby nóżkę dobrze wstawi, – bryndza. Został w klapie plecaka na stanie. bieżni. Tylko stopera brakuje! po czym stwierdza, że tu trzeba pociągnąć, co No to jestem w dupie – coś mi majaczy, że tu Pierwsza myśl – lina nieobciążona – jest styl! gładko czyni, i parę minut później ściąga mnie wypada stan, ale z pustej szpejarki to i Salo- Druga – jakie zajebiste drzewo! Idealne! Co na plato do kamsztora na herbatkę i papiero- mon nie naleje. ja od niego chciałem – będzie dobry stan! Ro- ska. Na drugiego – a jakże – skoczyłem. Zaczynam się szamotać po półce i nagle… bię auto i informuję partnera, a tam w radyj- Tu mała dygresja – na pewno pamiętacie tę ku: skąd tyle luzu się wzięło, hę? Jak to skąd? scenę z Pulp Fiction, jak Butch (Bruce – no- Cofnąłem się! men omen) miota się po sklepie w poszuki- A dalej to już bez historii. Przychodzi Woj- waniu broni godnej sytuacji. Chwyta po kolei tuś, zasiada jak kura na grzędzie przy igiełce różne instrumenty, aż podnosi głowę i do- powyżej. Mamy wszak gotowy wysył, przeka- znaje oświecenia, gdy widzi katanę. Takoż zujemy sobie pocztą taśmową sprzęt. Wyciąga i ja uniosłem głowę, i doznałem iluminacji schemat i wszystko się wyjaśnia – z zacięcia – pięć–sześć metrów nade mną, w ponurej jednak w prawo. Startuje, certoli się chwilę przewieszonej ściance, zakończonej grzyw- z przekrokiem nad wyrwą. „Może byś sko- ką traw, zobaczyłem światło w tunelu – jest! czył, co? – judzę – skacz!”, „A goń się! Było Warunki dalekie od idealnych. Fot.: Jacek Kierzkowski. Jest odstrzelony flejk! Jak nic na moje rynny skakać jak miałeś okazję!”. Prowadzi ostatnie – a hoho, może i nawet opasam go taśmą? spiętrzenie. Znaczy najpierw próbuje zrobić Szybka konsultacja przez radyjko, ile mamy pod ścianką, więc trzeba wyjść na którąś ze liny, i już z werwą tłukę igłę przed startem. Fot. Tomek Czopowicz. stron, ale którą? Prawa strona zaśnieżona, na Siadła do połowy. Dobra, dobra, myślę – to krawędzi jakieś rachityczne drzewko. Po lewej tylko parę metrów. Skracam i napieram –parę jakoś tak skalniej do końca, na półę, nie widać ruchów i będę w domciu. A tu rzetelny pion Stan na drodze Bruce Lee. jaką, ale intuicja mnie tam pcha – wrzucam się zrobił – nic to, byle do tych dwóch kęp Fot.: Jacek Kierzkowski. kosteczkę i wychodzę w lewo. pod flejkiem. Pierwsza nieco gówniana, ale A tam śniegu w wuj. Macam w zaspie, znaj- ostrze jakoś siedzi, zginam rękę, byle do góry duję jakiś dziobek, odkurzam. Dziobek dupny, – i ciach! pętelki nie zarzucę, ale dupny dosłownie, bo Co to do wuja?! Zamiast krzepkiej kępy ja- z rowem w środku. Popukałem – ładnie brzmi, kaś kupa suchego mchu?! Ostrze czesze toto więc dobra nasza, coś w niego wsadzimy. Pa- jak koński ogon. Nerwowo grzebię głębiej, ale trzę na szpejarkę… i pewnie bym coś wsadził, cały czas przelatuje. Lewa ręka się nuży. Co gdyby było co. Od tej wyśmienitej asekuracji gorsza, zabita dziabka zaczyna się ruszać. zostało niewiele – jakiś ekspres, malutki me- Cztery metry niżej wesoło wystaje igiełka. chanik, dwie rynny, łyżka i igła. Przymierzam Prawą wywijam bezskutecznie… Nieubłaga- – nic nie siada. Zachciało się cieciowi lajt en nie nadchodzi koniec, ale jeszcze myślę – trze- fasta… Miałbym igły, tobym półę naszpiko- ba się cofnąć i to szybko. Krzyczę: wybieraj! wał i miał fajrant. Rozglądam się – w prawo schodzę! do drzewka ze trzy metry z przekrokiem nad Nie usłyszał… A ja zamiast zejść, lecę bez- wyrwą. Nie ma mowy, nie po to wyszedłem ładnie w tył, jak szmata… z zacięcia, żeby tam wpaść! Jakieś cztery me- Ląduję i patrzę jaka sytuacja – lina luźno try w lewo jakaś choineczka wątpliwej kondu- do igły. Jestem dwa metry poniżej niej, koło ity, tyle, że trzeba zejść dwa metry w dół. Tym tego lewego drzewka, nóżki na baczność wbite bardziej nie ma mowy. W takim śniegu luźnym w półę, kolanka razem (mówiła Matka Sio- to ja w dół chodzić nie będę! Schemat, gdzie strze – „ściskaj kolanka, nie będzie manka”), jest schemat! A jakże – u Wojtka na stanie… lekko ugięte, dziabki zabite w śnieg jak od No dobra, to jego – ale gdzie mój? Przecież linijki. Generalnie, idealna startowa pozycja

58 A/ZERO A/ZERO 59

☞ P0dpis DO 48 GODZIN

dział: Idź do tamtej kobiety. Widać po niej Jedną ze wspanialszych rzeczy w Tatrach kasę. Oszołomiona piętnastoma godzinami jest ich szata roślinna. Olbrzymie świerki, w podróży, puściłam to mimo uszu. Po chwili które na początku lata urzekają zapachem. przy moim stoliku stanął młody mężczyzna Połacie kosodrzewiny, dające poczucie bez- o fizjonomii odwiecznych mieszkańców Pod- pieczeństwa i odsłaniające drapieżne turnie. hala i wypalił stanowczo: Niech mi pani da Krocie szemrzących strumyków lub grzmią- Tekst: Grażyna Cieplińska złotówkę, brakuje mi do kiełbasy! cych wodospadów. Zakamuflowanie portfela zabrało mi tyle cza- Chciałam z tego zabrać jak najwięcej ze su, że ponowne jego wydobywanie mogło trwać sobą, choćby na taśmie filmowej. zbyt długo. Odparowałam jednak, że nie mogę Żółty szlak przywiódł mnie do Czerwone- pomóc, bo sama mam bardzo mało pieniędzy. go Stawu. Stąd była już niedaleka droga na Facet nie dał się przekonać i nalegał dalej. Nie Krzyżne, a ludzi przede mną zaczęło przyby- tłumaczyłam się już, ale zapytałam równie sta- wać. Był to bowiem ten moment, w którym nowczo: „Pozwoli mi pan zjeść?!” On na to: „Nie dogoniłam maruderów. Kolejny powód do pozwolę!”. Odwrócił się jednak na pięcie i skie- dumy? Raczej uświadomienie sobie orzeź- rował do wyjścia. Przy drzwiach rzucił jeszcze wiającej mocy górskiego powietrza. Ostatnia pod moim adresem kilka niecenzuralnych słów. prosta na przełęcz była świetna. Krajobraz Nie wiem, jak zachowałabym się w innych wa- mało przyjazny, ale taki lubię najbardziej. runkach, ale nie było czasu na kolejną reakcję. Usłyszałam nawet krzyk orła – tak mi się Wiem natomiast, że obcesowość pod moim wydaje – potem krakanie, bez cienia wątpli- adresem nie popłaca. Wprawdzie nie należy wości. Ktoś z Orlej Perci strącił głaz – zeszła trzecie miejsce generalizować, lecz chciało by się powiedzieć: lawinka kamieni. Spacer dobiegał końca. w konkursie literackim Cóż... Zakopane. Jak na ironię, to nie w górach, Tłumek z każdym metrem gęstniał coraz na najlepsze gÓrskie short-story ale nad morzem przyjmują mnie lepiej. Być może bardziej. W miejscu, w którym należało użyć w obu przypadkach zachodzi zjawisko pewnego rąk, dopadł mnie mały kryzys (nieunikniony Fot. Dominik Cysewski. rodzaju patriotyzmu lokalnego. po nieprzespanej nocy). Nawet jednak w ta- Wędrówkę i filmowanie rozpoczęłam w Kuź- kich sytuacjach nie lubię, gdy ktoś mówi mi, Dziesięć lat temu urządzałam jednodniowe sierpnia. Jak zwykle – pociągiem osobowym nicach o 8:40. Pierwsze kadry objęły wody By- jak mam po tych górach chodzić. wypady w Tatry. Miałam 650 kilometrów do z Piły do Poznania, a dalej pośpiesznym do strej i fragmenty Nosala, a dalej Doliny Jawo- punktu wejścia w którykolwiek ze szlaków. Póź- Zakopanego. Najlepszym momentem w po- rzynka. Nią chodzę najczęściej, gdy zmierzam niej moje wyjazdy stały się coraz dłuższe i bar- dróży był ten, gdy skład opuszczał Nowy Targ na Halę Gąsienicową. Droga żółtym szlakiem, dziej komfortowe. Dziś, gdy na podróże mam i zaczynał wspinać się – niemal bez wysiłku moim zdaniem, jest ciekawsza, bardziej uroz- mniej pieniędzy, postanowiłam wskrzesić daw- – na południe. Zatopione w gęstych mgłach maicona. Jak na osobę nie w pełni zaaklima- ny zwyczaj – wszak duch we mnie nie zaginął. miasto wśród zalanych słońcem Gorców przy- tyzowaną poradziłam sobie z nią lepiej niż Kilka miesięcy wcześniej kupiłam kamerę, a za pominało krater wygasłego wulkanu. Takiego kiedykolwiek. Z Przełęczy między Kopami jedyny godny rejestracji obraz uznałam góry. widoku nie da się zapomnieć. panoramowałam Podhale oraz pierwsze wi- W swojej kolekcji posiadam dwa profesjonalne Była 7:30, gdy pociąg wtoczył się na sta- doczne szczyty z otoczenia Hali Gąsienicowej. filmy o polskich Tatrach. Brakowało mi choćby cję w Zakopanem. Od tego momentu zaczął Z tego miejsca spowite lekką mgiełką wygląda- migawki na temat Hali Gąsienicowej i Doliny się wyścig z czasem. Między toaletą a prze- ją czasami jak duchy tych samych gór. Pięciu Stawów Polskich. chowalnią bagażu znalazłam chwilę na ciepłe Potem Hala z jej uroczymi szałasami. Zbli- Po niemal tropikalnym lipcu 2006 roku śniadanie. żenie na Kasprowy Wierch, Orlą Perć, kolejna nadszedł deszczowy sierpień. Codzienne W restauracji dworcowej nie było wielu osób. panorama. Szkoda, że najpiękniejsze ujęcia śledzenie prognozy pogody dla Zakopane- Większość z nich stanowili zbici w grupkę kie- wychodzą pod słońce. go doprowadziło w końcu do ustalenia daty rowcy busów. Gdy byłam zajęta konsumpcją Po krótkiej przerwie w Murowańcu obra- Fot. Dominik Cysewski. wycieczki. Długość (czy raczej „krótkość”) jajecznicy, docierały do mnie strzępy rozmowy łam kierunek: Hala Pańszczyca – pierwsze wyjazdu ułatwiała decyzję. Wyruszyłam 15 – ktoś prosił o pieniądze, ktoś inny odpowie- novum tego dnia.

60 A/ZERO A/ZERO 61

☞ P0dpis Grażyna Cieplińska

Po perturbacjach z turystami, którzy „sie- Nie pamiętam już, jakie inne refleksje towa- dzieli mi na ogonie” obrałam właściwy dla rzyszyły mi w drodze w dół, lecz gdy dotarłam siebie wariant trasy. I tak o godzinie 15 osiąg- do Palenicy Białczańskiej, pomyślałam – jak nęłam Krzyżne. zwykle – że opuszczając góry zostawia się to, Jak piszą w przewodnikach i twierdzę ja, co w nich najcenniejsze – naturę. Nawet naj- panorama z tego miejsca jest fantastyczna. cudowniejsze miasto nie jest w stanie jej do- Kamera znowu poszła w ruch. równać. Po powrocie do Zakopanego ruszy- Tę przełęcz wyraźnie ukochał wiatr. Z pew- łam w pogoń za oscypkiem. Było to zadanie nością wespół z nieubłaganym czasem pchnął powierzone mi przez rodzinę (żeby był z tego mnie na żółty szlak do Doliny Pięciu Stawów. wyjazdu jakiś pożytek). Poniżej siodła trasa jest piarżysta, co daje Gdy wsiadłam do pociągu w kierunku Po- się we znaki stawom kolanowym. Moje, gdyż znania, stało się jasne, że podróż będzie raczej pochodzę z bagien, są już z natury niezbyt wygodna. Mało kto wracał do domu w środku zdrowe. Ale nic to, skoro się weszło, trzeba długiego weekendu. Kiedy pociąg ruszył po- też i zejść. Początkowo planowałam zajrzeć czułam, że już tęsknię za tymi górami. Pożeg- na Rusinową Polanę, by kupić tam świeży nałam je na stojąco. ser, lecz z każdym kwadransem stawało się Do końca trasy cały przedział miałam dla to mniej prawdopodobne. Co kawałek zatrzy- siebie. Nareszcie można było się wyspać. Dra- mywałam się, by dokręcić kolejne kadry. Kie- matycznym momentem w podróży powrotnej dy dotarłam do brzegu Wielkiego Stawu, nie było znalezienie się na nizinach, a wysiadka było nawet czasu, by wstąpić do schroniska. o ósmej w Poznaniu to symboliczny gwóźdź Poszłam wzdłuż wodospadu Siklawa. Okaza- do trumny. Do domu miałam już tylko sto ki- ło się to korzystne dla filmu, zdobyłam kilka lometrów. W końcu pojawił się kolejny pociąg cennych ujęć. Na jednym z nich widać wyraź- i mnie tam zawiózł. nie, że skała pomiędzy dwoma strugami wody Na dworcu w Pile byłam przed południem. przypomina pysk szympansa. I to był już prawdziwy... koniec. Zmieściłam Jednak potem zejście jedną z moich ulu- się w 48 godzinach (nie pierwszy raz w życiu), bionych dolin – Roztoki, mimo jej łagodnego nawet na filmie widać, że mi się śpieszyło. nachylenia okazało się prawdziwą gehenną. Tylko, że ten wyjazd nie był już taki, jak owe Każdy krok był jak wbijanie gwoździ w kolana. sprzed lat, gdy samo Zakopane wydawało się Ponadto świadomość, że o 20:30 ma odjechać być miejscem magicznym. Widać i od „zako- mój pociąg psuła ostatnie chwile wycieczki. pianiny” można się uniezależnić.

Fot.: Dominik Cysewski.

Rys.: Mariusz Sochaj.

62 A/ZERO A/ZERO 63 Podsumowanie sezonu zimowego 2008/2009

Zima 2008/2009 nie należała z pewnością W Tatrach Zachodnich można odnotować • Hobrzański (3 wyciągi OS, dalej Długosz- do udanych, pod względem pogody był to jeden wytyczenie nowej drogi na Filarze Wolfa o na- Popko RP) M7+ z najgorszych sezonów w ostatnich latach. Pomi- zwie Derwisz i Anioł, na Słowacji natomiast sporo 10h, Krzysiek Banasik, Maciek Ciesielski mo tego jednak, w Morskim Oku dokonano kilku powspinali się szczególnie Magda Drózd i Adam i Marcin Księżak, 10.02.2009 wartościowych przejść, większość przy okazji Ryś. Warte odnotowania jest także „prawie kla- • Droga Skłodowskiego M5 polsko-słoweńskiego obozu. Nie po raz pierw- syczne” przejście Sprężyny na Małym Młynarzu OS 4.5 h, Jacek Kierzkowski i Ryszard szy okazało się, że nie ma jak zdrowy sportowy – drogi długiej i rzadko zimą pokonywanej. Kuzdrowski, 03.2009 doping, który zawsze pojawia się na wspólnych Mi´guszowiecki Szczyt Wielki: wyjazdach. Toteż pomimo fatalnych warunków, Wykaz Przejść • Pn-wsch Filar V+ pod dyktando Staszka Piecucha, napierano dzień Adam Ryś i Adam Zalesko, 10-11.01.2009 w dzień. Staszek zasłużył sobie nawet na miano Polska „the Tank” ze względu na swój bezkompromiso- Morskie oko Czołówka MSW: wy styl napierania. Podobno koledzy Słoweńcy Kocioł Kazalnicy: • Starek-Uchmański M7 skarżyli się półgębkiem, że wywiera on na nich • Długosz-Popko M7- OS, D. Debeljak i A. Jeglić, 07.02.2009 zbyt dużą presję, i że w takich warunkach to nor- OS, Krzysztof Banasik i Maciek Klein, • Starek-Uchmański M7 malnie by się nie wspinali… 10.01.2009 OS, Maciek Ciesielski i Marcin Księżak, To właśnie Stachowi i Pawłowi Kopcie przy- • Długosz-Popko M7- 07.02.2009 padł laur największego osiągnięcia, jakim bez Andrzej Biborski i Stefan Siekanka, • Szare Zacięcie V+ A0 wątpienia było pierwsze klasyczne pokonanie 17.01.2009 5.5h, Adam Ryś i Bartek Sokołowski, całości Innominaty. Trudne warunki, świetny styl • Orzeł z Epiru M6+ 7.02.2009 i bardzo dobry czas stawiają to przejście wśród OS, Karol Dąbrowski, Adam Ryś i Bartek So- • Szare Zacięcie V+ A0 wybijających się w ostatnich sezonach, zwłaszcza kołowski, 17.01.2009 5.5h, Krzysiek Banasik i Wojtek Kozub, że trudności drogi zostały wycenione na ok. M8. • Cień Wielkiej Góry M6 7.02.2009 Co jeszcze istotniejsze, wyciągów w pobliżu tego Agnieszka Tarasińska i Przemek Bucharowski, • Starek-Uchmański V+ A0 stopnia jest na drodze aż trzy. 18.01.2009 6.5h, Kuba Hornowski i Wojtek Kozub, Wspomnieć też trzeba o onsajtowym odha- • Cień Wielkiej Góry M6 11.02.2009 czeniu Wariantu Stefki do Hobrzańskiego (Mar- OS 3 h, Adam Ryś i Adam Zalesko, 01.2009 • Szare Zacięcie z wariantem prostującym M7 cin Księżak), co spowodowało, że droga ta jest • Cień Wielkiej Góry M6 OS 6h, D. Debeljak i A. Jeglić, 11.02.2009 obecnie pierwszym kandydatem do przejścia kla- OS 5 h, Alek Barszczewski i Kuba Matuszew- • Szare Zacięcie z wariantem prostującym M7 sycznego – do usunięcia pozostało tylko A0 na ski, 02.2009 5.5h, Paweł Kopta i Staszek Piecuch, trawersie po płycie. • Cień Wielkiej Góry V+ A0 12.02.2009 Przy okazji niejako okazało się, że zdaniem 4.5 h, Jacek Kierzkowski i Ryszard Kuzdrow- • Szare Zacięcie z wariantem prostującym M7 doświadczonych w stosowaniu skali M Słoweń- ski, 02.2009 5.5h, Maciek Ciesielski i Marcin Księżak, ców nasze wyceny morskooczne odpowiadają • Innominata M8 12.02.2009 tejże skali, co niejako położyło kres wielu roz- OS 12h (pierwsze przejście zimowo-klasycz- terkom dotyczącym tego, czy aby nasze wyceny ne), Staszek Piecuch i Paweł Kopta, 9.02.2009 Kazalnica Cubryƒska: nie są niedoszacowane. Mamy więc w Moku • Długosz-Popko V+ A0 • Jagiełło-Roj M5 z powrotem skalę M, natomiast w Tatrach Za- 10h, Wojtek Kozub i Bartek Sokołowski, OS, Karol Dąbrowski i Paweł Olendzki, chodnich, jak się zdaje, funkcjonuje w większości 9.02.2009 01.2009 przesunięta o pół stopnia w górę skala tatrzań- • Parada Jedynek V+ A0 ska o ponad 20-letniej tradycji. Dobrze to czy 10h, Adam Piepzycki i Adam Ryś, 9.02.2009 Próg Dolinki za Mnichem: nie – to już inna sprawa, ale przynajmniej teraz • Uskok Laborantów M8- • Danie Książęce M7+ mamy jasność. OS 10h, D. Debeljak i A. Jeglić, 09.02.2009 solo (nowa droga), Marcin Księżak, W związku ze złymi warunkami oblężenie • Orzeł z Epiru M6+ 18.11.2008 przeżywały oczywiście Bula i Plecy – powstał OS 5.5h, T. Cuder, B. Ortar i Andrzej Soko- • Zemsta Nietoperzy M7+ cały repertuar nowych dróg (także za sprawą łowski, 10.02.2009 OS, Marcin Księżak i Tomek Lewandowski, naszych klubowiczów) w tym niektóre bardzo • Długosz-Popko M7- 9.01.2009 trudne. Wypada się cieszyć – wszak ogródek do OS 9h, T. Jereb, A. Tratnik i M. Żupin, Podsumowanie sezonu zimowego 2008/2009 Artur Paszczak, Marek Grądzki treningu „narzędziówki” jest to wyśmienity. 10.02.2009 ☞ Fot.: Przemysław Maliszewski.

A/ZERO 65

☞ P0dpis Artur Paszczak, Marek Grądzki Podsumowanie sezonu zimowego 2008/2009

Rys.: Marcin Księżak Rys.: Marcin Księżak

66 A/ZERO A/ZERO 67

☞ P0dpis Artur Paszczak, Marek Grądzki Podsumowanie sezonu zimowego 2008/2009

Bula pod Bandziochem: • Cień wielkiej buli M6/6+ • Od Zmierzchu do Świtu M7 OS 4h (pierwsze przejście zimowo-klasycz- OS 6.5h (nowa droga), Krzysiek Bana- ne), Agnieszka Tarasińska i Krzysiek Banasik, sik, Marcin Księżak i Marcin Suchar, 12.02.2009 29.11.2008 • Od zmierzchu do świtu M7 • Bladym Świtem M6 Flash 4h, Kuba Hornowski i Bartek Sokołowski OS, Mikołaj Hotówko i Paweł Strzelecki, • Defekt Mózgu M7- 12.2008 OS 3h, Alek Barszczewski i Marek Grądzki, • Cień Wielkiej Buli M6+ A2 12.02.2009 4.5h (nowa droga), Marek Grądzki i Rafał Na- • Fat boy slim M8+ wrot, 4.12.2008 (pierwsze przejście zimowo-klasyczne), zespół • Młody w Zacięciu (nowy wariant – lewe pro- słoweński, 13.02.2009 stowanie Światełka w Tunelu) • Wejście Smoka M8 Piotr Bucki i Tomasz Piasecki, 29.12.2008 RP, Kuba Hornowski i Bartek Sokołowski • Młoda w depresji (nowa droga – depresja na 13.02.2009 lewo od Środkowego Żeberka) • Bladym Świtem M6 Piotr Bucki i Dorota Piasecka, 31.12.2008 OS 4 h, Paulina Janczar i Marta Wawro, • Bruce Lee i Złodzieje Dróg M6/6+ 02.2009 OS 2 h, Krzysztof Banasik i Maciek Klein, 01.2009 Słowacja • Bruce Lee i Złodzieje Dróg M6/6+ Dolina Białej Wody AF 6 h, Asia Twardowska, Jacek Kierzkowski • Alicja w Krainie Czarów WI 5 M7 i Tomasz Klimczak, 02.2009 Tomek Lewandowski, Krzysztof Starek i Piotr • Od Zmierzchu do Świtu (bez wyciągu M7) Sztaba, 12.01.2009 M6+ OS 4h, Ela Kamińska i Jacek Kierzkow- • Alicja w Krainie Czarów WI 5 M7 ski, 02.2008 Maciek Ciesielski i Tadek Grzegorzewski, • Wejście Smoka M8 27.02.2009 RP (nowa droga), Adrian Urbanek, Marcin • Alicja w Krainie Czarów WI 5 M7 Karda i Marcin Poznański, 1.02.2009 Michał Król i Przemek Wójcik, 28.02.2009 • Defekt Mózgu M7- • Alicja w Krainie Czarów WI 5 M7 OS, Krzysztof Nowak i Mariusz Nowak, Darek Melaniuk, Marcin Poznański, 21.03.2009 1.02.2009 • Wejście Smoka M8 Wiszàce Ogrody: (pierwsze powtórzenie), Maciek Bedrejczuk • Flying Icicle M7 WI5 i Tomek Ostasz, 7.02.2009 40m (nowa droga), Darek Melaniuk i Marcin • Obozowa Cesta M8- Poznański, 1.2009 RP (nowy wariant - prostowanie Globalnego • Walkabout M6+ (nowa droga) Ocieplenia), Paweł Kopta i Staszek Piecuch, Marcin Poznański, 1.2009 7.02.2009 • Galileo M6+ (nowa droga) • Żebro + W samo południe + Globalne Marcin Holewa i Marcin Poznanski, 1.2009 ocieplenie OS, M. Żupin i M. Knavs, 8.02.2009 Mały Młynarz: • Od Zmierzchu do Świtu M7 • Sprężyna M6 1*A0 OS 4h, Jarek Liwacz i Andrzej Sokołowski, 15h, Kuba Hornowski, Wojtek Kozub i Marcin 12.02.2008 Michałek, 12.12.2008 • Fat boy slim (nowa droga/wariant) VIII A0 6h, A. Pieprzycki i A. Sokołowski, 12.02.2008

68 A/ZERO A/ZERO 69

☞ P0dpis Artur Paszczak, Marek Grądzki Podsumowanie sezonu zimowego 2008/2009

Alicja w Krainie Czarów

Wiszące ogrody, Dolina Białej Wody, Galileo

Dolina Kieżmarska Złoty Kopiniak (Szczepaƒského Veža): Topo Wiszące Ogrody w Dolinie Białej Wody. Skrajny Kie˝marski Stra˝nik • kombinacja: Medulienka + Droga Szcze- (Dolný Kezmarský Strážnik): pańskiego M5/6 1. Flying Icicle M7 Droga startuje kilka metrów na prawo od Fly- • Spomienka M6 OS, Robert Grzanka, Bartek Sokołowski Darek Melaniuk i Marcin Poznański. ing Icicle. Pierwsze kilka metrów to trawy i ska- OS, Robert Grzanka i Bartek Sokołowski, i 30.12.2008 Droga startuje wywieszonym terenem (ubez- ła (spity i haki), potem wejście na sopel z lewej 28.12.2008 pieczonym w spity) doprowadzającym do lo- strony i dalej polewa do ringa zjazdowego. Dolina Mięguszowiecka dospadu WI5. W połowie lodospadu znajduje Zielonym kolorem oznaczony jest projekt (jest Mała Złota Kazalnica (Ušatá Stráž): Galeria Szatana: się spit, który został osadzony w czasie pierw- to otwarty projekt). • Polska Cesta, M6 • Popradska Cesta M6- szego przejcia, kiedy było bardzo mało lodu. 3. Galileo M6+ OS, Robert Grzanka i Bartek Sokołowski, OS 250m, Magda Drózd i Adam Ryś, Obecnie przy dobrych warunkach lodowych Marcin Holewa i Marcin „Flower” Poznański. 29.12.2008 28.12.2008 jest możliwa asekuracja z samych śrub lodo- Droga znajduje się na prawo od Walkabout Zadnia Baszta: wych. Na końcu drogi znajduje się ring zjazdo- i startuje terenem skalnym (spity, dłuższa pęt- • Droga Zamkowskiego (WHP 603) M5 wy. Droga ma około 40 m. la i friend nr 2) doprowadzającym do lekkiego OS 600m, Magda Drózd i Adam Ryś, 2. Walkabout M6+ przewieszenia. Potem wprost przez przewiesz- 30.12.2008 Marcin Poznański. kę i lód do ringa zjazdowego.

70 A/ZERO A/ZERO 71

☞ P0dpis ZIMOWY OBÓZ KLUBOWY W MORSKIM OKU 2009

Miałem niewątpliwą przyjemność zna- lezienia się na tegorocznym klubowym obozie, który z winy pana Greenspana od- bywał się w Morskim Oku, zamiast w kos- mopolitycznym hotelu gdzieś na obczyź- nie. Niestety byłem tam krótko, w zasadzie to przez mniejszą połowę (i tak dość dra- stycznie skróconej) imprezy. Ale zgodnie z moją naczelną zasadą „nie wiem, ale się chętnie wypowiem”, postanowiłem napi- sać kilka słów na jego temat. A w zasadzie to uczestniczyłem tylko w jednym większym spotkaniu klubo- wiczów, ale za to jakim! Zostaliśmy zaszczyceni wizytą samego dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego, Pa- Podobno ćwiczono chodzenie po lodowcu. wła Sławińskiego. Na szczęście przyje- chał z obstawą – nie wiem, jak by się wydarzenia potoczyły, gdyby nie komen- dant Wlazło, człowiek budzący powszech- A-zero hamowania czekanem. ny podziw i respekt. Jego afgańsko-iracka przeszłość o mało nie przyćmiła naprawdę ciekawej dyskusji. Przy tej okazji udało się przedstawić wzajemnie sporo argumentów i racji. Chyba wtedy po raz pierwszy padła propozycja nie likwidacji, a tylko relokacji Szałasisk. Wyjaśniono również kwestie pod- chodzenia na nartach pod drogi. Dyrektor okazał się sympatycznym i życzliwym nam człowiekiem, którego zapalczywość jednych i lizusostwo innych klubowiczów nie znie- chęciły. Dodatkowo spotkanie dało asumpt do stworzenia zarysów scenariusza konty- nuacji serialu „Kryminalni” pod tytułem „Parkowcy”. Przebój murowany, a postać tajemniczej Faunistki ze świstakiem na kolanach (stylizowanej na Ernscie Stavro Blofeldzie, który, nawiasem mówiąc, miał polskie korzenie) ma szansę zostać jedną z najbardziej mrocznych i tajemniczych fem- me fatale polskiej kinematografii. Nad kon- cepcją tego serialu pracowała wąska grupa klubowiczów odseparowanych w Starym Tekst: Jerzy Rostafiński Schronie. Jako że i ja tam siedziałem, to nie mogę opisać większości ciekawych wyda- Zdjęcia: Przemysław Maliszewski rzeń obozu, w których po prostu nie brałem

☞ Łuna nad Morskim Okiem.

72 A/ZERO A/ZERO 73 JERZY ROSTAFIŃSKI ZIMOWY OBÓZ KLUBOWY W MORSKIM OKU 2009

dwie firmy: Nestle i Grupa Żywiec. W płat- kach śniadaniowych odkryto, początkowo wzgardzone, karty do gry w domino z wi- zerunkami bohaterów obrazu „Madaga- skar”. I tak Alex, Melman czy Marty zastą- pili nam Dudusia, Gela i innych dzielnych łojantów. Ze względu na nieletnich czytel- ników biuletynu nie wymienię wszystkich wersji gry w tę odmianę domina, które narodziły się w mniej lub bardziej spa- czonej wyobraźni ludzi z pozoru poważ- nych – znanych instruktorów wspinacz- ki, szacownych dam czy poważnych ojców – i na co dzień ludzi powszechnie respektowanych. Tylko Jacek K. (znany użytkownik wspinaczkowych serwisów internetowych) stanowił łącznik po- Nocne Polaków rozmowy. między budynkami i to dzięki niemu jako tako się trzymaliśmy i nie straciliśmy po- czucia wspólnoty z resztą obozu. udziału. Dodatkowo gdy tylko przyjechałem, Podobno nawet się wspinano. Podobno ktoś blisko połowa uczestników postanowiła wyje- jeździł na nartach. Podobno ktoś połamał ko- chać. Zaskakujące! muś kije. Podobno ćwiczono chodzenie po Poza tym, dorośli i poważni ludzie mieszka- lodowcach. Podobno nikt nie chorował. Było Podobno nawet się wspinano. li w Nowym, więc my, biedna, nieśmiała mło- całkiem fajnie. dzież, zostaliśmy mimowolnie zepchnięci na ny konieczności przeniesienia taboru, a jest to PS. 2. Poznałem bardzo sympatyczną klubo- margines. Jedyną pociechę zafundowały nam PS. Przy okazji udało się ustalić, kto jest win- (dane usunięte przez redakcję, z powodu uza- wiczkę, ale nie wiem kim była. Ktokolwiek wi- sadnionych obaw o życie delikwenta). dział, ktokolwiek wie – proszę o pomoc! I nagle wybuchło tysiąc słońc!

74 A/ZERO A/ZERO 75

☞ P0dpis NAZWISKO TYTUŁ

…Łapińskiego i Paszuchy …Sprężyny na Kościelcu Dziełu temu poświęciłem kiedyś sporą część lu- Dobry początek nastąpił – oto właściwe sło- tego. Zima była tęga, więc w Moku rozgorzał wielki wo! – jeszcze za czasów mody na wspinanie Jak nie spór szkół przedwstępnych. Jedna nakazywała w wibramach. Łapało się wewnętrznym brze- podchodzić pod co bliższe pagóry marszobiegiem giem podeszwy krawądki i zadziorki. To była w podkoszulku i gaciach, ściągnąć pod ścianą prze- technika! Zaraz na dolnych płytach bucior się zrobiłem... pocone ciuchy, bohatersko przebierać się w suche ześlizgnął i przydepnąłem sobie kciuk. Słyszeli- i napierać. Druga – wręcz przeciwnie. Dziko kłapiąc ście, żeby komu zdarzyło się coś tak głupiego? zębami w kociołku, wpuszczałem właśnie w portki Za drugim razem po małej godzinie coś w gó- zieloną bajową koszulę, gdy zakręciło mi w nosie. rze szurgło, trzasło, z paskudnie tępym odgło- Kichnąłem jak smok. Zerwa z miejsca splunęła py- sem gruchło o piargi. Słowem, jak nic zleciał łówką, która zabrała plecaki. Znaleźliśmy je, kiedy ktoś Kominem Świerza. Zjechaliśmy z pierw- zrobiło się jasno. Wtedy także odkryłem, że nie szego wyciągu szukać zwłok. Był to trup wa- mam na nosie okularów. lizki! Spory, skórzany. Z obu stron wydarło mu Po tygodniu, w nowych okularach, zaufałem dziury. Wyłaziła piżama, ręcznik, inne flaki. Za- drugiej szkole. Kurtkę puchową, stuptuty i podwój- braliśmy ciało na Karb szukać właściciela. ne zawraty wdziałem, siedząc jeszcze na łóżku. Ale Za trzecim razem umyśliłem się przed tra- jak już coś robić, to na całego, prawda? Włożyłem wersem pokrzepić. To był chleb z serem. To Tekst: Jan Gondowicz i raki. Po co później paluchy odmrażać? Z czeka- był błąd. Dwa kroki później hyknęło mi tak znie- nem w jednej ręce, a juwlem w drugiej, cichutko, nacka, że omal nie puściłem chwytów. „Masz bo trzecia w nocy, wszedłem na schodki, z których stracha?”, spytała Masza. „Mam czkawkę!”, drugi miał się okazać ostatnim. W pełni wykorzy- wyjaśniłem. Przełożyłem ręce i hyknęło, aż mi stując przyspieszenie ziemskie, zawinięty w chod- dech zaparło. „Napij się wody!”, poradziła. „Tu- nik z dwóch pięter, wyrżnąłem łbem w drzwi Dziu- taj?”, zgrzytnąłem, robiąc chwiejnie następny ni. Te zaś w mig się otworzyły i wychynęła z nich ruch. Hyknęło, aż miałem mroczki w oczach. głowa w papilotach. A trzeba wam wiedzieć, że „Kupa śmiechu!”, skomentowała. Walnąłem się Dziunia w papilotach była zawsze sama z siebie w kark. „Często ci się tak robi?”, zaciekawiła się wściekła. Spuśćmy zasłonę milczenia na ciąg dal- Masza. Zrobiłem krok. Hyknęło z samego dna szy tej sceny. organizmu. „Rozluźnij się!”, wpadła na pomysł. Kiedy przestało mnie już strzykać w krzyżach Hyknęło. Byłem u końca trawersu. Nacisnąłem po przeszuflowaniu wywrotki koksu, postanowi- sobie palcem gardło. Hyknęło tak, że o włos łem udoskonalić moją metodę. W następnej parze puściłbym pawia. Absolutny luft wirował mi nowych okularów, z worem na plecach, czekanem w oczach. Spojrzałem w górę na szparę w oka- w zębach, butami pod pachą, naręczem lin i ciu- pach, wziąłem głęboki oddech. No i puściłem chów, ale w skarpetkach, jak nietoperz w ciąży tego pawia. przefrunąłem do lodowatej sionki. Nastąpiła jak A nazajutrz ruszyliśmy z Maszą w inne ściany. zwykle wymiotna jajecznica, wymiotna herbata, wymiotne dociąganie sznurowadła, gdy wtem dru- ga stopa wpuszczona w but natrafiła na coś dziw- nego. Rozległ się najwymiotniejszy ze wszystkiego trzask i w cholewce zapieniło się białko z żółtkiem. O perfidne podłożenie jajka do dziś dnia posądzam, wnioskując ze stylu żartu, ówczesnego obserwa- tora PZA, Zbyszka S., który takoż po dziś dzień się tego wypiera. A nazajutrz ruszyliśmy z Maszą w inne ściany. Fot.: Przemysław Maliszewski

76 A/ZERO A/ZERO 77

☞ P0dpis DŹWIĘKI TŁUCZONEGO SZKŁA I CYGAŃSKIE RZĘPOLENIA CZYLI KARNAWAŁ

Tekst: Bartłomiej Tofel pomniałem) niezwykłe wydarzenie. Byłem pewien, że okaże się wielką klapą, stratą czasu i potężną porcją żenady i kto wie, może dlate- go mnie tak miło zaskoczył. Początkowo byłem spięty. A to przebranie nie do końca przemyślane i na dodatek nieory- ginalne (dzięki Czoper!). A to obawa przed tym, co tu powiedzieć i dlaczego akurat to, a nie co innego. Więc piłem. Co było robić? A to wódeczkę, a to naleweczkę, a to piwecz- ko. Piłem i rozglądałem się po bokach, wy- czekując znajomych, którzy mieli mnie urato- wać z opresji skrępowania. A ci, jak na złość, przybierali bardzo powoli, jak czekająca na powódź rzeka, gdy akurat nie zanosi się na nic większego niż mżawka. Nie samym wspinaniem człowiek żyje. Fot.: Wojtek Nowicki. Potem robiło się zdjęcia. Takie, śmakie, owakie, byle ciekawe i nieco mniej nudnawe niż zwykła dokumentacja. Ambicja wspierana procentami walczyła z obawą przed niepowo- wionych światła i wścibskich oczu. Wyglądało dzeniem. Jakieś miśki w maskach gazowych to malowniczo, trochę jak scena ze Schiz i zmuł paradowały mi przed obiektywem, deliryczne, w Las Vegas, w której nakwaszony Raul Duke, upite pudełka magnezji skakały po taboretach, notabene doktor dziennikarstwa i postać au- podróżniczki siekały dawno wymarłe lampar- tentyczna, siedział w knajpie hotelowej, ocze- ty zardzewiałymi maczetami, a tu czy tam kując na pokój, a przed nim paradowały pijane członek Pavulon Expedition Team prowadził i rozpustne jaszczury. podejrzane interesy z wujkiem Escobarem. Gdzieś tam za półmetkiem imprezy za- Nad całym tym parkiem rozpusty unosiły się kręciłem się zupełnie. Mój łunochod cudem papugi spłoszone z gałęzi fałszywym false- tem Padre Pederastia śpiewającego na całe gardło „Alleluja! I hej do przodu”. Potem wciąż robiło się zdjęcia, a jedno- cześnie robiło się gorzej (w sensie, że lepiej i nie że zdjęcia). Pojawiły się jakieś natręt- Gdzie nie wystarcza rzeczywistości, tam pod nimi podpisy stały się dla mnie tajem- ne orangutany, napalone kocice, zabłąkane zaczyna się wyobraźnia. Tak jest w przypad- nicą (którą pewnie były zawsze dla innych kowbojki z butelką Smirnoffa w dłoni w miej- ku podróży (na hulajnodze, z teściową na oglądających) i nie potrafię odgadnąć, co scu Winchestera, zbiegłe z moskiewskiego plecach, do Honolulu) i wspinaczek (Warian- wyrażały. Z pewnością były to rzeczy godne baletu albo himalajskich łąk primabaleriny ty Małolata tylko prawą ręką, może być bez zapamiętania – zabawne, przerażające, cie- i rosomak na łańcuchu. Słowem płeć piękna teściowej), tak też będzie w przypadku tego kawe, ukazujące ukryte znaczenie każdego w nadmiarze i rozkwicie. I to wszystko, te tekstu. Nie jest to zresztą jedyna przyczyna... kadru. Ale cóż, skoro klucza brak? Opowieści wszystkie bestie, pokraki, piękności, ułomki Po prostu nie pamiętam już, co dokładnie się znajomych też nie rozpraszają mroków nie- i dziwne mutanty pulsowały, wiły się, pełzały działo (i powiedzmy sobie szczerze, kogo by pamięci, więc zostaje mi jedynie zdać się na w rytm muzyki i dziwacznych spazmów wo- interesowała dokładna chronologia tamtych wyobraźnię. kalnych co bardziej opętanych człowieczyn, wydarzeń?). Zdjęcia nie są w stanie otwo- Bal to było (chciałoby się napisać „nieza- obściskiwały się po kątach, panoszyły w co Przedstawiciele Republiki Indii. Fot.: Wojtusiek Nowicki. rzyć wrót pamięci, ba, nawet umieszczone pomniane”, ale przecież nie mogę skoro za- większych zakamarkach i miejscach pozba-

☞ Tak się bawi zarząd KWW. Fot.: Wojtek Nowicki.

78 A/ZERO A/ZERO 79 BARTŁOMIEJ TOFEL DŹWIĘKI TŁUCZONEGO SZKŁA I CYGAŃSKIE RZĘPOLENIA CZYLI KARNAWAŁ przemieszczał się pomiędzy bulderownią, mowe – uczestniczyli krótko i intensywnie. ukradł rower i musieli wracać na brzeg nor- gdzie mali chłopcy w okularach i szelkach Inni byli raczej jak flauta – posuwali się po- malności wpław, ale ja nic o tym nie wiem, ćwiczyli nowe przystawki, siłownią, gdzie na woli, acz stanowczo po ścieżkach upojenia, bo orbitowałem wówczas w jeszcze innym zmyślnych przyrządach zaległo wiele siłaczy by w końcu wycofać się spokojnie i taktownie układzie gwiezdnym. i siłaczek, odważnie trenujących ciało przed wraz z porannym odpływem. Ale większość Na koniec, a trzeba wam wiedzieć, że było kolejnym rejsem łódką Bols, a kuchnią, w któ- falowała w zgodnym, lekko roziskrzonym już koło czwartej, zostało nas wszystkiego rej kolejne plany naprawy świata snuł plemnik rytmie, bardziej przypominając zadowoloną sześć zwłoków (tak, zwłoków, celowo tak doktora Alberta Heina razem z Maksymilia- ze swojego stanu zagubienia boję ratunkową napisałem!). Flintstone, Kapitan Ameryka, nem III Cze Gewarą. niż jakąkolwiek falę. Ponoć w pewnym mo- Magnezja, Dr Jones oraz konający gdzieś Patrząc w kategoriach ogólnych prawid- mencie podpłynęła do niej zaalarmowana w kącie Tomasz Al-Dżazira. Rzeczywistość łowości, ludzie przychodzili i odchodzili przez sąsiadów policja. Szeptało się potem stawała się coraz bardziej nierealna, wybite niczym fale morskie. Niektórzy jak te sztor- po kątach, że ktoś przebił im ponton albo okienko w toalecie łypało nieprzychylnie, al- kohol stopniowo wyparowywał. Za to widmo W himalaizmie też liczy się magnezja. Fot.: Bartomiej Tofel. sprzątania stawało się coraz bardziej realne. Czym prędzej opuściłem lokal, grożąc na od- chodnym, że i tak zapiszę się do KW Kraków Wrogi element z UKA. Fot.: Bartłomiej Tofel. (z czego ostatecznie nic nie wyszło) i przez pustawe ulice, na których sterczeli smutni sprzedawcy kebabów oraz rozbitkowie z in- nych imprez, dopłynąłem (tak, to właściwe Devil inside... Fot.: Wojtek Nowicki. słowo na określenie wężowych ruchów) do mrocznej jamy, zwyczajowo zwanej miesz- kaniem. I dopiero wtedy, gdy po kilku godzi- nach snu obudziłem się jeszcze lekko pijany, zakończył się dla mnie bal karnawałowy KW Warszawa roku pańskiego 2009. Bal za- pomniany, a mimo to godzien pamięci i rocz- nic wszelakich.

Królowie życia. Fot.: Wojtek Nowicki.

80 A/ZERO A/ZERO 81

☞ P0dpis B

a l K

a r n

a

w

a

l – o

w

y

K

W W W W W W

W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W W

a a a a a

r r r r r r r r r r

s s s s s s s s s s

z z z z z z z z z z

a a a a a a

w w w w w w

a a a a

2 2 2

0 0 0

0 0 0

9 9 9

Rys.: Mariusz Sochaj.

A/ZERO 83 NOWOŚCI KSIĄŻKOWE NOWOŚCI KSIĄŻKOWE

Smukłe lodowe łydki i śnieżne w mgłach oddalenia pośladki przywodziły na myśl Zwyczajna biografia Cytując znaną żurnalistkę, to książka „obrzydliwie i zatrważająco polska. krągłości… podwójny wierzchołek majaczącego na horyzoncie nadzwyczajnego pióra Po polsku uboga, przaśna, nędzna!”. Bzdury! Może nie ma w niej zachwytu Elbrusa. Z każdym kolejnym krokiem coraz głębiej nad polskością i polskim etosem, ale niby dlaczego miałby być? To książka Bartłomiej Tofel penetrowałem krainę błogości. Stopniowo zmienił Ola & Bart o wspinaczce, a nie studium patriotyzmu. A o wspinaczce mówi w ujmująco się krajobraz. Wędrowałem teraz przez zaokrąglony prosty, bezpretensjonalny i pozbawiony niepotrzebnej wzniosłości sposób. i pełny, lecz zdradliwy labirynt pociągających prze- Autor zręcznie prowadzi nas przez pierwsze zatrważające próby wspinacz- wieszek i okapów zachodniej Petit Dru, by na chwie- kowe i kursy, wejście w środowisko (na szczęście – wrocławskie!), po wy- jących się na nogach dopełznąć poprzez płaskie pod- jątkową atmosferę klubu wysokogórskiego (nie to co u nas, co?) czy prace brzusze urwiska Eigeru ku ukrytemu w gąszczach na wysokościach (te znikające w niewiadomy sposób elementy konstrukcji spisu treści klejnotu – pierwszego przejścia Filaru budynków, które nigdy nie zostają odnalezione na ziemi). Zobaczymy tu ży- Freney Białej Góry. Cóż to było za wejście! Cóż za ciorys wspinaczkowy, jakich wiele – bez wielkich przejść, honornych wspi- przygoda! Cóż za gwiaździsta otoczka głowy nasze- naczek, mrożących krew w żyłach przygód czy oszałamiających sukcesów. go ogiera – Chris Bonnigton, Ian Clough i Don Whil- Tę pozorną zwyczajność obficie okraszono solidną i smaczną porcją aneg- lans. Istna rozkosz górskich zmysłów. Szaleństwo dot (wiadomo oczywiście, która jest najbardziej znana), opowieści mniej w mrocznych załomach strzelistej wyobraźni. i bardziej błahych oraz małą dawką głębszych refleksji. Gdyby tego było mało! Ah, gdyby! Gdyby nie była to Dystans, skromność, niesamowite poczucie humoru, lekkie pióro bardzo zgrabnie, lekko i bezpretensjonalnie napisana i piękna, także wspinaczkowa, polszczyzna to wyróżniki tej pozycji. proza. Gdyby nie obfitowała w galerię żywych, wspa- PS. Dla bardziej obeznanych ze środowiskiem wydawców literatury niale namalowanych postaci. Gdyby nie opisywała ży- górskiej i stałych bywalców wszelkich przeglądów smaczkiem będzie wotnych problemów oraz milowych kroków polskiego niewątpliwie epilog do wydania drugiego. Można by rzec, tak się należy taternictwa i światowego alpinizmu. Gdyby nie była bawić i tak nie należy robić interesów ;-) pełna błyskotliwego dowcipu i ciekawej akcji. Gdyby TOMASZ HRECZUCH, „PROSTOWANIE ZWOJÓW”, WYDANIE II, STAPIS 2009. Książka wpadła mi w ręce w ukraińskich Gorga- nie obfitowała w tę głębię przeżywania grozy przyrody nach jako prezent urodzinowy od członków tajemni- i piękna przygody, której niektórym z nas tak często Pani Ania w Himalajach czej Sekcji „R” KW Warszawa. Życzenia, blask og- brakuje, gdy walczymy w mroźnej ścianie. Gdyby tego Artur Paszczak ka przechodzą, innym razem pocą się ręce, a jeszcze niska, pierwsze przymrozki, księżyc w pełni. Pełen wszystkiego było mało zawsze pozostałyby nostal- Książkę tę po prostu innym wybucha się histerycznym śmiechem. Trzy romantyzm. Weszliśmy razem do namiotu, lecz nim giczne zdjęcia autorstwa Jana Długosza, Czesława połknąłem w dwa wie- góry – Everest, Lhotse i Makalu, dają Ance asumpt rozebrałem ją wzrokiem, musiało minąć jeszcze kil- Momatiuka, Macieja Bały czy Bronka Kunickiego, czory, a trzeba wam wie- do przypomnienia wielu wypraw i ludzi, do ożywienia kanaście dni, kilkadziesiąt kilometrów, kilka flaszek. wspaniale uzupełniające taniec pióra starego mistrza. dzieć, że fanem literatury ogromnej części przykurzonej historii najnowszej pol- A i wówczas nie było łatwo. Opierała się, wylegując Małe wejrzenia w przeszłość taternictwa, starodawny górskiej nie jestem. Nie skiego himalaizmu, począwszy od wyprawy na Ma- kusząco na parapecie, pokrywając się stopniowo ekwipunek, duszę wspinaczki. jestem, bo jest przeważ- kalu w 1988 r. Była to wyprawa pamiętna, bo współ- kurzem i starością. Dopiero pewnego popołudnia Krótko mówiąc – ta książka jest lepsza niż kobieta nie nudna i źle napisana. organizowana przez KWW. Brali w niej udział Zbyszek ciągnąca się godzinami milcząca biel pustych ścian i warto mieć ją w łóżku, a przynajmniej w zasięgu Dlatego właśnie wielkim Skierski, Tomek Kopyś i Rysiek Kołakowski. To właś- złamała jej nieustępliwość. Udało mi się wreszcie po- ręki, na półce. Jeśli nie na całą noc, to przynajmniej plusem „Górfanki” jest to, nie na tej wyprawie Rysiek dał Ance w twarz, a parę znać rozkosze jej delikatnego wnętrza, ukrytego pod na kilka długich, upojnych popołudni, kiedy czas pły- że się nie wysila – na sztu- dni potem zaginął pod szczytem. Dodatkowo Carlos intrygującą okładką ze śnieżną kopułą Szchary z roku nie wolno, a lenistwo wycieka ze ścian. Lecz uwa- kę, głębokie przemyślenia Carsolio oskarżył potem Polaków o nieudzielenie mu pańskiego 1959. żajcie! Po lekturze może ogarnąć was nieodparta czy udawaną skromność. pomocy. O tym wszystkim Anka pisze bez udawania, Opowiadań było kilkanaście. Układały się wzdłuż chęć wyruszenia w góry. Byle zaraz. Byle dalej. Byle Za to Anna Czerwińska bez cienia sztuczności, wprost, chciałoby sie powie- rosnącej skali egzotyki i niedostępności celu. Je- wyżej. Byle z przyjaciółmi. jest w tej książce szczera, czasem nawet bezlitośnie, dzieć – po męsku. Warto to przeczytać, choćby po to dwabne stopy ginęły w śnieżnej tatrzańskiej kurnia- No dobra, przyznaję. Może rzeczywiście się zaga- dzięki czemu dostajemy do ręki opowieść prawdziwą, żeby uśmiać sie przy fragmencie jak to „Falvity szcze- wie w okolicach Czeskiego Szczytu. Smukłe łydki lopowałem. W końcu to tylko książka. Wróćmy więc żywą i wiarygodną. Opowiada o prawdziwym wspina- biotały przez radio” i jak to Ance „dało po ambicji”, idealnie imitowały lodowe kominki przemierzanej sa- na koniec do konkretów. Trzynaście opowiadań. 339 niu, jest pełna anegdot a nawet złośliwości, które tak że aż na to Makalu wlazła. Podsumowując, „GórFanka motnie wschodniej ściany Mięgusza. Kolana przypo- stron. Tylko 38 złotych. I bonus, którym chwalą się często ukrywa się przed postronnymi, bo to przecież II” to świetna, bezkompromisowa opowieść. Ale po- minały łagodne śnieżne krągłości i Dome wydawcy – tło historyczne każdego z opisywanych nie wypada tak o kolegach... Kto jest jednak wolny od wiedzmy sobie szczerze – taką rzecz może stworzyć du Gouter. Było na czym zawiesić oko, nie powiem. w książce przejść, notki biograficzne występujących zazdrości czy małostkowych myśli? Kto ma na tyle tylko ktoś, kto naprawdę ma o czym opowiadać. A bez Blady papier gładko przesuwał mi się pod palcami. w niej postaci, publikacyjna historia każdego tekstu odwagi, aby o tym uczciwie napisać? Anka Czerwiń- wątpienia Anka ma, jak mało kto. Dlatego w górskiej Czas przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie. oraz prawie setka dotychczas niepublikowanych fo- ska nie musi umizgiwać się do publiczności, pisze jak bibliotece „Górfanka” zajmuje pozycję wyjątkową. Urocze ramiona niepostrzeżenie przechodzi- tografii. Smacznego! było, jak czuła, jakie naprawdę wynosiła wrażenia. ANNA CZERWIŃSKA, „GÓRFANKA. NA SZCZYTACH ły w długie i delikatne palce Muru Bezingi. Tonące JAN DŁUGOSZ, „KOMIN POKUTNIKÓW”, ISKRY 2008. I jest to koktajl niesamowity – chwilami ciarki człowie- HIMALAJÓW”, ANNAPURNA 2008.

84 A/ZERO A/ZERO 85

☞ P0dpis NOWOŚCI KSIĄŻKOWE NOWOŚCI KSIĄŻKOWE

Siedmiotomowa Podróż sentymentalna Bardziej znany przede wszystkim jako autor „Siedmiu lat w Tybecie”, Hein- pigułka wiedzy Aleksandra Ogłoza rich Harrer tym razem pisze o podróży sentymentalnej do kraju, który kiedyś był dla niego drugą ojczyzną. Podróż tę odbył na początku lat osiemdziesiątych, Aleksandra Ogłoza trzy dekady po tym, jak został zmuszony do opuszczenia Tybetu. W ciągu tych lat Banda Czworga zrobiła swoje. Razem z Harrerem obserwujemy upadek kul- tury tybetańskiej, konsekwentnie niszczonej przez chińskich okupantów. Autor wraca do miejsc, które zna z czasów swojego pobytu w Tybecie, do miejsc, których już nie ma, a które składały się na jego wyjątkowość – miasta klasz- tory, stare warownie, budowle, miejsca kultu (pomaga w tym bogaty materiał fotograficzny uzupełniający publikację). Jego oczami obserwujemy Tybet z po- czątku lat osiemdziesiątych, przez jego pryzmat poznajemy historię kraju oraz ludzi, którzy odegrali w niej kluczową rolę – arystokratów, dalajlamów, misty- Zaledwie kilka tygodni temu na rynku ukazał się kompleksowo opracowano hasła opisujące nie tylko ków (szczególnie Dalajlama XIV jawi się na kartach książki nie jako przywódca kolejny, czwarty już tom „Wielkiej encyklopedii gór systemy, łańcuchy i pasma górskie, ale również te duchowy, a przyjaciel, zwykły człowiek). Jedno pozostaje niezmienne – ludzie i alpinizmu”, poświęcony w całości pasmom gór- poświęcone ważniejszym masywom, szczytom, do- spotkani przez autora, uczciwi, prostolinijni, wierni tradycyjnym wartościom, skim obu Ameryk. Zanim jednak przyjrzymy się mu linom i lodowcom oraz związanym z nimi działaniom ideałom i wyznawanej wierze. W ciągu 50 lat okupacji Chińczykom nie udało się bliżej, przypomnijmy te części serii, które zostały alpinistycznym. Było to jedno z głównych kryteriów zmusić ich do posłuszeństwa, pozbawić tożsamości narodowej. już wydane. przy doborze haseł, tuż obok znaczenia geograficz- Posłowie Janusza Korwina-Mikke uświadamia jednak, że Tybet oglądany Prace nad encyklopedią rozpoczęły się niemal nego, historycznego i kulturowego. Zabrakło nato- przez Harrera i uwieczniony w tej książce to kraj odległy od dzisiejszego 12 lat temu. Dwoje redaktorów, Małgorzata i Jan miast informacji o tematyce jaskiniowej, które być o niemal kolejne 30 lat. Niestety. Kiełkowscy, podjęło się zadania wymagającego może znajdą się w osobnej publikacji poświęconej HEINRICH HARRER, „POWRÓT DO TYBETU”, STAPIS 2009. ogromu zaangażowania i włożonej pracy. Postano- speleologii. W części tej zawarto ponad 4300 haseł, wili zawrzeć w jednej publikacji informacje na te- 235 specjalnie przygotowanych map oraz liczne, mat gór i działalności alpinistycznej. Szybko jednak kolorowe (w trzech wkładkach) i czarno-białe foto- okazało się, że jest to zadanie trudne, wymagające grafie (w tekście). W prace nad tym tomem zaanga- połączenia wiadomości z wielu dziedzin – nie tylko żowani byli ponadto Piotr Atanasow oraz Krzysztof geografii czy nauk biologicznych, ale także historii, Sas-Nowosielski. Everest 8,850 tradycji, kultury i sztuki. Ponadto ważnym elemen- Trzecia pozycja z tej serii przedstawia wszyst- K2 8,611 tem, na którym chcieli skupić się redaktorzy, były kie europejskie systemy i łańcuchy górskie, ważne tematy związane z alpinistyczną eksploracją gór masywy, doliny oraz szczyty. Uwagę skupiono nie Kanchenjunga 8,586 świata, szczególnie z dokonaniami Polaków. Po- tylko na górach, podobnie jak w tomie wcześniej- Lhotse I 8,516 wstało w ten sposób dzieło łączące kompleksową szym, opisano także rejony skalne, jeziora, rzeki i interdyscyplinarną wiedzę o wszystkim, co jest i miejscowości górskie. Cztery tysiące haseł wzbo- Makalu I 8,463 związane z górami. Projekt szybko przekroczył za- gacono o 200 map oraz 600 fotografii, w tym 145 kładane ramy, postanowiono zatem opublikować go kolorowych. W tomie tym duży nacisk położono na Cho Oyu 8,201 nie w jednym, jak początkowo planowano, a w sied- tematykę tatrzańską. Zawarto w nim także obszer- Dhaulagiri 8,167 miu tomach uporządkowanych tematycznie. ne informacje na temat Alp, Pirenejów i licznych Pierwszy z nich wprowadza odbiorcę w problema- pasm Bałkanów, nie zabrakło też innych regionów Manaslu I 8,163 tykę ujętą w kolejnych pozycjach, przedstawia w po- górskich Europy – od Gibraltaru aż po Ural. Spo- Nanga Parbat 8,125 nad 2400 hasłach informacje ogólne o górach (za- rą część haseł alpejskich napisał Janusz Kurczab, wierające także wiadomości geologiczne, ze świata góry Bułgarii prezentuje Piotr Atanasow. Autora- Annapurna 8,091 roślinnego i zwierzęcego oraz dotyczące termino- mi tej części encyklopedii są również Aleksander logii geo- i topograficznej), związane z alpinizmem Kwiatkowski, Michał Ronikier oraz Krzysztof Sas- Gasherbrum I 8,068 i powiązanymi z nim sportami, a także jego historią, Nowosielski. Broad Peak 8,047 rozwojem, ideologią. Nie zabrakło też opisów używa- „WIELKA ENCYKLOPEDIA GÓR GÓR I ALPINIZMU”, RED. nego sprzętu. W drugim tomie, całkowicie poświęconym już Azji MAŁGORZATA I JAN KIEŁKOWSCY, TOM I–III, STAPIS Shishma Pangma 8,013 (75% powierzchni tego kontynentu zajmują góry) 2003–2007.

86 A/ZERO www.GORYonline.com A/ZERO 87 górski magazyn sportowy

☞ P0dpis PO-SŁOWIE PO-PREZESA AZERO_105x148_npm:npm 28.11.2008 12:19 Strona 4

LODOWIEC MAGAZYN

Przyrost mas śniegu TURYSTYKI Wieloroczne, Odkładanie pamięci. www.npm.pl GÓRSKIEJ Gromadzenie.

Na wierzchu gruzowisko. Chaotyczne. Kamienie. Ostre.

Powolna przemiana W larwę. Cielsko bezkształtne, Pajęczyny szczelin zakryte. Czyhające pustki. Mrok i chłód w głębinie. Czekają. Na ofiarę. Ruch lodu Operacja słoneczna. Znikomy. Grzyb skalny Groźny. Z blatem Osunięcie kamienia. Granitowym, Dynamizm statyczny. Płaskim. Miażdżenie powolne. Obok woda. Piętna wyciskanie, Kapanie, Milion ton Szemranie, W podłoże wtłoczone. Znikanie W otworze. Gadanie z głębi. Bulgotanie. Czasem jęk głęboki. Huk i jazgot. Rzeka podziemna. Wzbieranie, drążenie, W otchłań przepadanie. Kanalizacja Pierwotna Nieuregulowana, Wytapianie pamięci. Wypluwanie niestrawionych resztek, Materii ropiejącej. A g o n i a i ś m i e r ć l o d u U wylotu Ryk i furia Wody. nowy poziom możliwości narodziny . Ś W I Ę T Zbigniew Skierski E J

R Z E K I

88 A/ZERO Info klubowe Zniżki

Jak przystąpić do Klubu: Bulderownia: BCA TIYO POINT do 20% Nie stawiamy żadnych barier formalnych – każdy może Bulderownia znajduje się w lokalu klubowym ul. Noakow- bcaccess.com www.tiyopoint.pl Dystrybutor BCA (Back Country Access) oferuje po [email protected] wstąpić do naszego klubu, uczestniczyć w wyprawach, wyjaz- skiego 10/12. specjalnych cenach sprzęt lawinowy przy zamówieniach Internetowy sklep podróżniczy dach, wycieczkach, w naszych regularnych imprezach i spot- Bulderownia jest dostępna dla wszystkich członków KW realizowanych przez klub – kontakt [email protected]. 42-200 Częstochowa kaniach. Jako organizacja prawdziwie społeczna istniejemy Warszawa we środy i soboty w godz. 16–22 (opłata 5 PLN ul. Dekabrystów 82 Kayland (MountX) tel.: 0 603.623.824 dzięki aktywności i zaangażowaniu naszych członków – jeśli za wejście). www.mountx.pl www.kayland.com Aktualne zniżki dla członków KW: 5–20 % w zależności od produktu. więc uważasz, że i Ty możesz wnieść wkład w nasz rozwój Dla osób należących do sekcji bulderowej – bulderownia jest do- [email protected] – serdecznie zapraszamy! Jeżeli uprawiasz sporty wspinacz- stępna codziennie w godz. 8–22, poza zajęciami treningowymi. Dystrybutor obuwia Kayland – MountX oferuje e-biwak.pl do 12% kowe i możesz to udokumentować przedstawiając posiadane po specjalnych cenach dla członków klubu wybrane modele – szczegóły www.e-biwak.pl w aktualnościach. [email protected] uprawnienia (karty, zaświadczenie o ukończonym kursie) lub Obozy: Internetowy sklep turystyczny. wykaz przejść (może być skałkowych lub bulderowych) – to Co roku KW Warszawa organizuje wyjazdy dla członków klubu, YETI do 30% tel.kom. 0 606-707-102 otrzymujesz status członka zwyczajnego (nie musisz nam mające na celu podniesienie umiejętności wspinaczkowych www.yeti.com.pl tel: 055 245 00 32; fax: 055 245 00 33 [email protected] Dla członków Klubu z opłaconymi składkami 12% zniżki na produkty. przysyłać kopii dokumentów czy wykazu, ale możesz zostać oraz wymianę doświadczeń między bardziej i mniej doświad- Producent kurtek i śpiworów puchowych. W rubryce uwagi wpisywać „KWW” celem identyfikacji. o to poproszony, jeżeli pojawią się wątpliwości). Jeżeli nato- czonymi kolegami oraz koleżankami. Są one bardzo popularne Zakupy można realizować: miast nie uprawiasz wspinaczki (bo np. uprawiasz trekking, tu- i bierze w nich udział nawet do 60 osób, które świetnie się 03-710 Warszawa, ul. Okrzei 18 ADVENTURE/CAMPUS do 10% rystykę górską itp.) – to możesz wstąpić do klubu otrzymując na nich bawią, ale także – dzięki prowadzonym wykładom tel. 022 670 12 53 w.14; fax. 022 618 33 01 Warszawa, C.H. Auchan Osobą kontaktową jest Pani Anna Bielicka. Specjalny 30% rabat dla członków ul. Puławska 46 status członka uczestnika, którego jedynym ograniczeniem – dowiadują wielu ważnych rzeczy z dziedzin topografii, bez- KWW na bieliznę termoaktywną Native Planet. Na produkty YETI od ceny tel. 022 716 95 25 jest limitowana możliwość kandydowania do władz klubu. pieczeństwa i taktyki działania w górach. internetowej jest 25% rabatu, na pozostałe produkty 20% rabatu. Warunkiem Warszawa, C.H. Targówek jest posiadanie ważnej legitymacji członkowskiej z opłaconymi składkami. ul. Głębocka 15 tel. 022 313 12 03 Zapisać się do Klubu można: W obozie może wziąć udział każdy członek klubu bez wzglę- MAŁACHOWSKI do 20% Warszawa, Hala Sportowa KOŁO Osobiście: We wtorki w godzinach ścianki klubowej (Nowo- du na doświadczenie. Jednak z powodu ograniczonej ilości www.malachowski.com.pl ul. Obozowa 60 wiejska 37B, w godz. 20–22) lub w lokalu klubowym (Noakow- miejsc każda osoba zainteresowana wyjazdem zobowiązana [email protected] tel. 022 877 33 70 skiego 10/12) w czasie slajdów bądź innego spotkania (aktualne jest wypełnić formularz zapisu na obóz, który jest umieszcza- Pracownia Sprzetu Alpinistycznego. 43-426 Dębowiec, ul. Skoczowska 49 ALPIN SPORT/HIMOUNTAIN Zakopane do 10% info na stronie, można też mailować [email protected]). ny na stronie klubowej z odpowiednim wyprzedzeniem. tel.: 033 856 22 61 www.sfpl.pl Dla członków klubu 20% zniżki na wszystkie produkty (nie dotyczy szycia na miarę). [email protected] Korespondencyjnie przez Internet: opłacając wpisowe Osoby nieposiadające doświadczenia (szczególnie dotyczy to Outdoor, ski tour, alpinizm, wspinaczka. MARABUT do 20% 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 11 i składkę przelewem na konto Klubu i przesyłając swoje dane obozów zimowych) powinny rozważyć opcję wspinania pod www.namioty.pl tel. 0 18 201 70 95, [email protected] do Klubu za pośrednictwem formularza zamieszczonego na opieką instruktora, za symboliczną opłatą ok. 350 zł/tydzień. [email protected] 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 28 stronie internetowej Klubu (www.kw.warszawa.pl). Gdy przy- Wszyscy uczestnicy obozu muszą także mieć świadomość, że Namioty ekspedycyjne, wyprawowe, turystyczne. tel. 0 18 201 44 41, [email protected] 32-070 Czernichów 451 34-500 Zakopane ul. Krupówki 65 stępujesz korespondencyjnie – legitymację wyślemy Ci pocztą wyjeżdżają na własną odpowiedzialność i samodzielnie podej- tel.: 012 270 24 24 tel. 0 18 201 72 84, [email protected] do domu (zdjęcie wkleisz sam). mują swoje wspinaczkowe decyzje – klub zapewnia jedynie Dla członków klubu 15% zniżki przy zakupie do 5 szt. i 20% przy zakupie 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 43 rezerwację miejsc, pomoc w zakresie wyboru celów, litera- powyżej 5 szt. tel. 0 18 201 42 18, [email protected] turę, schematy i dobrą poradę starszych kolegów, na których 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 48 MONTANO do 20% tel. 018 201 30 08, [email protected] Składki: zawsze można liczyć. www.montano.pl www.sklep.montano.pl 34-500 Zakopane, Droga na Bystre 2A 1. uczący się do lat 26 – opłata roczna 50 PLN + 50 PLN wpi- [email protected] tel. 0 18 201 27 36, [email protected] sowe. Gdy wstępujesz w drugiej połowie roku (po 1 lipca): Warunkiem uczestnictwa w obozie jest także posiadanie ak- Firma MONTANO zajmuje się produkcją odzieży dla ludzi Kasprowy Wierch aktywnych. Tworzymy odzież dla wspinaczy, ponieważ tel. 0 18 201 42 18, [email protected] składka wynosi 30 PLN + wpisowe 50 PLN, tualnego ubezpieczenia, obejmującego uprawianie alpinizmu sami z niej korzystamy. Sklepy czynne: 2. osoby powyżej 26 lat - opłata roczna 70 PLN + 70 i koszty akcji ratunkowej z użyciem helikoptera. Polecane tel. 018 266 56 32, 0 888 862 397 pn.–cz. w godz. 11–18, pt. i sb. 11–19, nd. 11–16. PLN wpisowe. Gdy wstępujesz w drugiej połowie roku przez nas jest ubezpieczenie związane z wykupieniem człon- Od 20 do 30% zniżki na odzież, sprzęt i akcesoria wspinaczkowe. (po 1 lipca): składka wynosi 50 PLN + wpisowe 70 PLN, kostwa w OeAV. UWAGA: wyroby MONTANO dostępne są z klubowym logo – podaj prośbę ALPINSKLEP do 10% przy zamówieniu. www.alpinsklep.pl 3. instruktorzy – 50% zniżki w składce i wpisowym, [email protected] 4. dzieci i młodzież do 26 roku życia, jeżeli oboje rodzice są PLUS Bike Shop do 20% Turystyka, wspinaczka, trekking. członkami KW – 50% zniżki w składce i wpisowym, www.rowery.com.pl Sklep firmowy HiMountain [email protected] 02-591 Warszawa, Metro Pole Mokotowskie 5. dzieci i młodzież do 26 roku życia, posiadające jednego Rowery górskie, części, akcesoria. ul. Batorego 39 rodzica – 50% zniżki w składce i wpisowym, Warszawa, Ursynów, ul. Zamiany 12, tel. 0 22 825 81 61 6. członkowie innych klubów zrzeszonych w PZA – bez wpi- tel. 022 644 29 02 Sklep otwarty: pn.–pt. w godz. 11–19, sob. w godz. 10–16, od listopada do sowego (po okazaniu legitymacji z opłaconymi bieżącymi Lokal klubowy NIP Godziny otwarcia: pn.–pt. w godz. 11–19, sob. 10–14 marca w niedz. w godz. 11–15 ul. Noakowskiego 10/12 526 16 90 727 składkami), Warszawa SUMMIT (ASOLO) do 20% AZYMUT do 10% 7. Emeryci i renciści bezpłatnie. REGON www.summit-asolo.pl www.sklepazymut.pl Korespondencja 000987911 [email protected] [email protected] Znżka na sprzęt alpinistyczny, w tym obuwie marki Sprzęt wspinaczkowy, turystyczny, rowery, Ścianki klubowe: ul. Jankowska 5/12 02-129 Warszawa KRS ASOLO. Indywidualnie zniżka 10–20% w zależności od zamawianego towaru. akcesoria rowerowe, narty, snowboardy. Klub wynajmuje obecnie jeden obiekt – ściankę wspinaczkową 0000122453 Na grupowe zamówienia zniżka nawet powyżej 20% w zależności od rodzaju Przemyśl, ul. 3-go Maja 12 w Centrum Wspinania „W Pionie” na ul. Nowowiejskiej 37b. Sekretariat i ilości tel.: 016 679 02 10 Godziny dla klubowiczów przewidziane są we wtorki od godz. Wtorki, godz. 19.30–22.30 Konto Sklep: Katowice, ul. Kościuszki 10 Godziny otwarcia: pn–pt. 10–18, sob. 10–14 ul. Nowowiejska 37B Millennium Big Bank SA tel. 0 32 251 36 57 Ustrzyki Dolne, ul. 29-go listopada 26 20 do 22.15 – opłata 10 zł. Członkowie Klubu mogą też nabywać 87 1160 2202 0000 0000 1850 2085 tel. 0 13 461 34 74 w klubie tańsze karnety (na 10 wejść w dowolnym terminie) na Internet ul. Jankowska 5/12 Salewa do 30% Godziny otwarcia: pn.–pt. 9–17, sob. 9–14 ściankę w Centrum Wspinaczkowym „On Sight” na ul. Obozo- http://kw.warszawa.pl 02-129 Warszawa www.salewa.com Jarosław, Pl. Mickiewicza 11 Partner Klubu tel. 0 16 621 67 68 wej 60 – cena 140 zł. Szczegóły wkrótce na klubowej stronie internetowej Godziny otwarcia: pn.–pt. 9–17, sob. 9–14

90 A/ZERO A/ZERO 91

☞ P0dpis Zniżki

BERGSON do 10% ROBERT`S OUTDOOR EQUIPMENT do 10% www.bergson.pl www.rgsport.pl www.roberts.pl [email protected] [email protected] Warszawa, ul. KEN 36 lok 33, Galeria Ursynów, Specjalizuje się w produkcji odzieży i śpiworów tel.: 022 649 13 54 ocieplanych puchem. Gdynia, ul. Nowodworcowa 15 CERRO TORRE SPORT do 15% tel.: 058 629 42 98, 0 58 352 08 97 www.cerrotorre.pl Sieć sklepów Jacka Fludera – CERRO TORRE SPORT SHERPA do 10% Warszawa, C.H. Klif, ul. Okopowa 58-72 www.sherpa.pl Kraków, C.H. M1, Aleje Pokoju 67 [email protected] tel. 0 12 296 59 00 Sklep górski Kraków, ul. Sienna 14 Warszawa, ul. Żelazna 59 tel. 0 12 429 68 12 tel. 022 455 85 35 Wrocław, C.H. Auchan, ul. Francuska 6 Dla członków KW z ważną legitymacją i opłaconą składką 10% zniżki na tel. 0 71 780 66 47 wszelki asortyment nieobjęty promocją. Wrocław, C.H. Marino, ul. Paprotna 7 Katowice, C.H. Supersam, ul Piotra Skargi 6 SKLEP PODRÓŻNIKA do 10% tel. 0 32 781 03 77 www.sp.com.pl Zabrze, C.H. M1, ul. Plut.R.Szkubacza 1 [email protected] tel. 0 32 777 04 10 Sprzęt wspinaczkowy, turystyczny, narty, przewodniki, Legnica, Galeria Piastów, ul. Najśw. Marii Panny 9 mapy i literatura. tel. 0 76 727 74 55 Warszawa, ul. Grójecka 46/50 Radom, C.H. M1, ul. Grzecznarowskiego 21 tel. 022 668 66 08 tel. 0 509 819 985 Warszawa – K1, ul. Kaliska 8/10 tel. 022 822 64 81 EXPEDITION do 10% Warszawa – K2, ul. Kaliska 8/10 www.expedition.com.pl tel. 022 822 54 87 [email protected] Sklep turystyczny EXTREME SPORT – Zakopane do 7% Warszawa, Al.Solidarności 129/131 (obok Sądów) www.extreme.z-ne.pl tel.: 0 22 652 20 35 [email protected] Zakopane, ul. Krupówki 36 HIMOUNTAIN do 10% tel.: 018 206 29 99 www.himountain.pl Warszawa, C. H. Reduta, Al. Jerozolimskie 148 MARIENSZTAT SPORT do 7% Warszawa, ul. Królewska 2 (wejście od Krakowskiego Przedmieścia) www.mariensztat.pl Warszawa, C.H. Arkadia, Al. Jana Pawła II 82 [email protected] Warszawa, Janki, C.H. Geant, ul. Mszczonowska 3 Warszawa, ul. Mariensztat 19A – Centrum Sportów Górskich Warszawa, ul. Garbarska 5 – sklep firmowy THE NORTH FACE MULTAN EXTREME do 10% tel. 0 22 827 19 58 www.multanex.com.pl Czynne: pn.–pt. w godz. 11–19, sb. 10–15 [email protected] Warszawa, Al. Jana Pawła II 32 POLAR SPORT do 7% www.polarsport.pl tel. 0 22 620 36 76, 0 22 652 31 56 www.polarsport.pl Godziny otwarcia: pn.–pt. 10–20, sob. 10–16 Sklep górski POLAR SPORT oferuje duży wybór odzieży i sprzętu do turystyki, wspinaczki, alpinizmu, skitoringu. Najlepsze marki, konkurencyjne ceny, QUIKSILVER-ROSSIGNOL do 10% częste promocje. Zapraszamy na www.polarsport.pl i do naszego sklepu przy www.pmsport.pl ul. Siennej 15 w Krakowie. Dla członków klubu za okazaniem legitymacji tel. 0 12 422 42 49, 0 801 000 362 klubowej z opłaconymi składkami 10% zniżki na wszystkie produkty w sklepach: Sklepy Turystyczne “Horyzont” do 5% QUIKSILVER-ROSSIGNOL Fashion House Outlet www.e-horyzont.pl Gdańsk, ul. Przywidzka 8 Sklepy Turystyczne i sklep internetowy oferują członkom KWW zniżkę 5%. QUIKSILVER-ROSSIGNOL CH KLIF Centrum Handlowe TARGÓWEK, lokal nr 120 Gdynia, al. Zwycięstwa 256 ul. Głębocka 15, 03-287 Warszawa ROSSIGNOL PRO SHOP Pasaż Handlowy RYNEK 13 tel. 0 22 674 15 77, [email protected] Kraków, ul. Rynek Główny 12 ul. Mariensztat 8, 00-302 Warszawa QUIKSILVER-ROSSIGNOL GALERIA KAZIMIERZ tel. 0 22 538 92 05, [email protected] Kraków, ul. Podgórska 34 Plac Konstytucji 5, 00-657 Warszawa QUIKSILVER-ROSSIGNOL GALERIA KRAKOWSKA tel. 0 22 628 36 73, [email protected] Kraków, ul. Pawia 5 QUIKSILVER-ROSSIGNOL STARY BROWAR TANIEWSPINANIE.PL do 5% Poznań, ul. Półwiejska 42 www.taniewspinanie.pl QUIKSILVER-ROSSIGNOL Fashion House Outlet [email protected] Sosnowiec, ul. Orląt Lwowskich 138 Jakub Jasiński QUIKSILVER-ROSSIGNOL GALERIA MOKOTÓW tel. 0 607 568 590, [email protected] Warszawa, ul. Wołoska 12 Bartłomiej Kierpiec QUIKSILVER-ROSSIGNOL ZŁOTE TARASY tel. 0 661 916 642, [email protected] Warszawa, ul. Złota 59, Khumbu S.C. QUIKSILVER-ROSSIGNOL SADYBA BEST MALL ul. Gutowa 1, 34-531 Murzasichle Warszawa, ul. Powsińska 31 tel. 0 12 294 13 08 ROXY-ROSSIGNOL CH ARKADIA Warszawa, ul. Jana Pawła II 82 QUIKSILVER-ROSSIGNOL Fasion House Outlet Wszystkie zniżki za okazaniem legitymacji Warszawa, ul. Puławska 42E QUIKSILVER-ROSSIGNOL ARKADY WROCŁAWSKIE z opłaconymi składkami za bieżący rok.

92 A/ZERO