Droga Do Mniejszego Zla.Pdf
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
.424478 Andrzei Paczkowski Droga do „mniejszego zła” strategia i taktyka obozu uitadzu lipiec 1980-sticzeA 19 8 2 Wydawnictwo Literackie 2 VS /JO &OOJL l<o„C V © Copyright by Andrzej Paczkowski © Copyright by Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002 Wydanie pierwsze Projekt okładki i stron tytułowych Marek Pawłowski Redaktor prowadzący Anita Kasperek Redaktor Elżbieta Stanowska Redaktor techniczny Bożena Korbut Wszystkie książki Wydawnictwa Literackiego oraz bezpłatny katalog można zamówić: ul. Długa 1, 31-147 Kraków bezpłatna linia informacyjna 0 800 42 10 40 http://www.wl.net.pl księgarnia internetowa: www.wl.net.pl e-mail: [email protected] teł ./fax: (+48-12) 422 46 44 ISBN 83-08-03174-9 W s t ę p W dziejach Polski (i nie tylko Polski, rzecz jasna) są wydarzenia, które wśród ich uczestników i obserwatorów, a później pomiędzy historykami, wywołują dramatyczne debaty i konflikty. Nie mają jednoznacznie pozytywnej lub negatywnej konotacji także w świadomości zbiorowej czy w społecznej pamięci, nawet jeśli znalazły się już w kano nie narodowej mj^logii. Żeby nie sięgać zbyt daleko w przeszłość, można podać przykłady powstania stycznio wego 1863 r. czy powstania warszawskiego 1944 r. Jedy nym, ale też niecałkowicie skutecznym lekarstwem, które łagodzi konflikty i cywilizuje spory, jest — jak się wydaje — upływ czasu. Wystarczy wspomnieć, że przez wiele lat od mienny stosunek do powstania styczniowego był znaczą cym wyróżnikiem dla co najmniej dwóch ważnych obo zów politycznych — legionowego i narodowego. Aczkol wiek i dziś w dyskusjach na temat tradycji romantycznej czy też, używając sformułowania Adama Bromkego, opo zycji „idealizm-realizm” w polskiej myśli politycznej, nie brakuje ani tych, którzy potępiają „powstańczy szantaż” (jak Lech Mażewski1), ani takich, którzy uważają, że bez powstań Polacy nie byliby Polakami2. Temperatura sporu jest znacznie niższa niż przed osiemdzisięciu czy stu laty. 1 L. Mażewski Powstańczy szantaż. Od konfederacji barskiej do stanu wojennego, Elbląg 2000. 2 Tak można interpretować np. to, co Zbigniew Brzeziński pisał w 1986 r.: „W niektórych okresach świadomość narodowa mo że być odnowiona przez dramatyczne przedsięwzięcia, pociągają 5 Jeśli opinie na temat powstania warszawskiego są wciąż bardzo emocjonalne, to nie dlatego, że w 1944 r. Polacy stali przed innym dylematem niż w XIX wieku („bić się czy nie bić”), ani też z tej przyczyny, że skutki klęski były znacząco inne niż w roku 1830 czy 1863. Dzieje się tak - jak sądzę — z prostego powodu, iż powstanie to jest bliskie w czasie, znajduje się w obszarze „historii żywej”, której uczestnicy wciąż jeszcze są aktywni, a pamięć o nim ma charakter „pa mięci bliskiej”, przekazywanej w kręgu rodzinnym. Wiele wskazuje, iż stosunek do stanu wojennego, wprowadzonego 13 grudnia 1981 r., długo jeszcze będzie prowrokował gwałtowne dyskusje i głęboko dzielił opinię publiczną. Ukazują to badania ankietowe, w których odse tek osób uważających, iż wprowadzenie go było uzasad nione, jest niezmiennie — zarówno przed, jak i po 1989 r. — i wyraźnie większy niż mających inne zdanie. Wyniki an kiet z ostatnich dziesięciu łat wskazują wahania raczej nie wielkie i utrzymujące się na ogół w proporcjach 5:3, nie można więc przewidzieć, ani jak będzie kształtował się ów podział w przyszłości, ani też, czy stan wojenny znajdzie się — i z jakim znakiem: dodatnim czy ujemnym — bezpo średnio w sferze narodowej mitologii. Pośrednio już do niej trafił, gdyż niewątpliwie stał się jednym z ważniej szych czynników kreujących mit Solidarności3, który bez stanu wojennego nie miałby nader istotnego elementu ce za sobą ofiary” (Z. Brzeziński Spadek po zi7nnej wojnie, Warsza wa 1993, s. 28). 3 Trafna wydaje się konstatacja Ireneusza Krzemińskiego, iż „Solidarność z całkiem niezwykłego, ale zdecydowanie realnego, poddającego się badaniu i analizie, zjawiska przemieniła się defini tywnie w mit, którego kontury i zawartość treściowa nie były do końca jasne” (I. Krzemiński „Solidarność”. Projekt polskiej demokra cji, Warszawa 1997, s. 243). Dotyczy to, rzecz jasna, sytuacji sprzed 1990 r. O zmitologizowaniu fenomenu Solidarności może np. świadczyć fakt, iż w jednym z sondaży opinii publicznej wykona nych w 20-lecie strajków z sierpnia 1980 r. aż 67% osób, które głoso wały w 1997 r. na listę SLD (a więc przeciwników Solidarności), uznało, że Solidarność odegrała pozytywną rolę w dziejach Polski. 6 konstytutywnego — cierpienia. Cokolwiek by powiedzieć o ogłaszanym wielokrotnie końcu „symboliczno-roman- tycznego” stylu w polskiej kulturze, a więc i w polskim oglądzie świata (dawnego i obecnego), bycie ofiarą uła twia mitologizację i idealizację. Nie tylko zwycięzcy cho dzą w glorii. W każdym razie w Polsce. Mniejsza z tym: nie zamierzam zajmować się tu ani mitem Solidarności, ani miejscem w jego obrębie stanu wojennego. Chciałbym przedstawić tylko próbę opisu — na tyle chłodnego, na ile to jest dla mnie możliwe - zamy słów i procedur, które doprowadziły do tego, że 12 grud nia 1981 r., około godziny drugiej po południu, ministro wie obrony narodowej i spraw wewnętrznych otrzymali rozkaz wprowadzenia stanu wojennego. Interesować mnie będą mechanizmy związane z jego przygotowaniem i za inicjowaniem: procesy decyzyjne, obieg informacji, tryb prac legislacyjnych i logistycznych. A więc to, co można określić jako strategię i taktykę obozu władzy — czy też sprawującej władzę ekipy (ekip) — wobec fali strajkowej z lata 1980 r. i sytuacji, która powstała po jej wygaśnięciu. Nie będzie to więc historia Polski lat 1980-1982, lecz tylko mały jej fragment. Sądzę jednak, że fragment ważny, gdyż istniejący wówczas system, niezależnie od tego, jak go na zwiemy — jedni mówią o realnym socjalizmie, inni o real nym komunizmie, socjalizmie państwowym, posttotalitar- nym autorytaryzmie czy autorytaryzmie postkomunistycz nym — opierał się na zasadzie, co do której rozumienia wszyscy są zgodni, a którą Leszek Nowak określił jako „trójpanowanie” (polityczne, gospodarcze, ideologiczne). A zatem od ośrodka władzy, ulokowanego na szczytach scentralizowanej, hierarchicznej partii komunistycznej, za leżało bez porównania więcej niż w państwie demokracji przedstawicielskiej, do której standardów stopniowo przy zwyczajamy się i uważamy je za normalne. Napisałem, że chcę podjąć próbę „chłodną, na ile to możliwe”, gdyż zdaję sobie sprawę, jak trudno oderwać 7 się od własnej biografii (przynajmniej z lat 1980-1989). Nadto zgadzam się z Normanem Daviesem, który — choć w zupełnie innym kontekście — napisał, że „atmosfera poli tyczna musi z pewnością odbić się na przebiegu i kierun ku akademickich studiów i debat” Być może nawet gdy bym nie uczestniczył po żadnej ze stron w konflikcie, który doprowadził do stanu wojennego, i tak nie mógł bym go widzieć naprawdę chłodnym okiem. Był to bo wiem w znacznym stopniu konflikt wartości, rozgrywał się między osobami (siłami) wyznającymi odmienne aksjolo gie, a przecież uprawiający akademickie studia i uczestni czący w akademickich debatach, jeśli mają być rzetelni i pomocni, nie mogą obyć się bez systemu wartości. Nie uchronnie więc ich aksjologie są przynajmniej częściowo zbieżne z systemem wartości — oczywiście w wersjach uogólnionych, czy nawet schematycznych — którejś ze stron konfliktu. Nie wiem, jak wielki musi istnieć dystans do problemu, aby badacz mógł powiedzieć, iż pozostaje całkowicie bezstronny wobec racji ideowych czy świato poglądowych, wyrażanych przez swych bohaterów (lub antybohaterów). Gdzie są granice empatii lub antypatii ba dacza wobec przedmiotu, którym się zajmuje? W takim stanie rzeczy rodzi się oczywiście pytanie, czy historyk powinien zajmować się tak gorącymi i świeży mi dziejami. Nie ma na nie dobrej odpowiedzi, poza tą chyba, że skoro zajmują się nimi inni — np. socjolodzy — m ogą to robić także słudzy Clio. W końcu jeden z proto plastów historiografii, Tukidydes, opisywał wojnę pelopo- neską, w której sam brał udział. Anim ja Tukidydes, ani stan wojenny wojną peloponeską, ale spróbować wolno. Jakkolwiek debata nad stanem wojennym jest bar dzo gorąca i trwa nieomal od chwili jego wprowadzenia, w tym zakresie, którym się zajmuję, to dotąd nie zaowoco wała opracowaniami monograficznymi. Nie sposób doko 4 N. Davie.s Smok wawelski nad Tamizą. Eseje, polemiki, wy kłady, Kraków 2001, s. 106 (pierwodruk 1990). 8 nać tu przeglądu literatury dotyczącej sytuacji w Polsce w latach 1980-1982 ani nawet tylko tej części, która ma za przedmiot konflikt władza-Solidarność, do czego w grun cie rzeczy sprowadza się większość publikacji. Jest ich ogromnie dużo, a ten okres historii Polski należy do tych, które były — zwłaszcza jeśli brać pod uwagę literaturę obco języczną — najczęściej opisywane. Chciałbym tylko pokrót ce scharakteryzować główne kategorie owych publikacji. Uderza znaczna liczba tekstów o charakterze osobi stym: pisane w pierwszej osobie lub w formie wywiadu- -rzeki wspomnienia, relacje powstałe w trakcie parasądo- wych procedur (przesłuchania przed Komisją Odpowie dzialności Konstytucyjnej Sejmu5) lub w czasie konferencji naukowych6, polemiki, czy to z innymi uczestnikami wy darzeń stanu wojennego, czy z wypowiedziami, które po jawiały się w mediach. Są też, mniej liczne, wspomnienia Zagranicznych uczestników lub obserwatorów, jednak z re guły sprawy polskie są w nich częścią — czasami margi nalną — większych całości. Obszerniejsze, ale mało dokład ne, są właściwie tylko wspomnienia gen. Witalija Pawło wa7. Większość wypowiedzi krajowych pochodzi od ludzi z obozu władzy, co niewątpliwie ułatwia