10 Znakomitych Utworów Na Wakacje – Plener
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Recenzje 10 znakomitych utworów na wakacje – plener Kiedy znajdziemy się w plenerze, od razu 2. Pink Floyd Marooned z płyty przypominamy sobie sens i zasadność lata. The Division Bell (1994) Jak właściwie przetłumaczyć słowo „marooned”? Nieistotne, czy będzie to plaża nad Bałtykiem, W sensie dosłownym chodzi o porzucenie na wyspie, czy na Karaibach. Nie ma znaczenia, ale nie w znaczeniu katastrofy. W kontekście brzmie- nia tego niezwykłego utworu oraz tematyki chętnie czy chodzi o weekend nad jeziorem, tydzień podejmowanej przez Pink Floyd, chyba skusiłbym się na działce czy miesiąc w mglistych górach. na „bezludny raj”, w najbardziej pozytywnym znacze- niu. „Marooned” to coś w rodzaju zesłania na piękną, Ten czas należy do nas i musimy go ale opuszczoną wyspę. wykorzystać w 100 %. Najlepiej z dobrą muzyką. Dźwiękowa przestrzeń utworu jest umiejscowiona na jakiejś dzikiej plaży, pełnej dalekich pisków mew Michał Dziadosz i kojącego szumu fal. Trudno jednak tę kompozycję na- zwać klasycznym ambientem. To po prostu instrumen- talny pejzaż, ale zagrany przez pełny rockowy skład. oniżej dziesięć wybitnych utworów, które świetnie O ile wszyscy muzycy są grzeczni i zachowawczy, o tyle się sprawdzą w plenerze. Kiedy już zajdzie potrze- grający na gitarze David Gilmour buduje bardzo długą ba, by odgłosy natury wzbogacić piękną muzyką. solówkę, która, w pewnym sensie, zastępuje tutaj śpiew. Lejące się brzmienie, wzbogacone rzędem tradycyjnych 1. Porcupine Tree The Moon floydowskich efektów, ale także nowoczesnym wówczas Touches Your Shoulder „whammy”, jest kwintesencją uwznioślonej perfekcji. z płyty The Sky Moves Sideways Polecany utwór stanowi dowód na to, że dobra muzyka (1995) spokojnie może zastąpić tysiąc najpiękniejszych słów. „Springtime is over, don’t head for home”. Idealny A jeśli nasza rekomendacja to za mało – przypomi- utwór na początek lata. Cudowne zaklęcie pozosta- namy, że w roku 1995 kompozycja zgarnęła Grammy. wienia przeszłości za sobą i rozkwitu magicznego uczucia. W pierwszej części kompozycja jest aku- 3. Sam Yahel Brain Damage styczna i stonowana. Później przeradza się w dyna- z płyty Jazz Side Of The Moon miczną, psychodeliczną, a nawet lekko kakofoniczną (2008) strukturę. Ten utwór najlepiej koresponduje z przyrodą, gdy Porcupine Tree należy do wąskiego grona wybit- dzień jest słoneczny, a wiatr delikatnie pogania chmu- nych przedstawicieli trzeciej fali brytyjskiego rocka ry. Jeśli do tego możemy sobie pozwolić na pozycję progresywnego. Najważniejszą postacią w grupie jest horyzontalną i bezpośrednią obserwację wspaniałego jej lider, Steve Wilson. Przez lata uformował się dość widowiska – to właśnie przy tej muzyce wrażenie bę- stabilny skład, a w nim m.in. Richard Barbieri (wcze- dzie zwielokrotnione. Celowo nie piszę tutaj o „The śniej Japan) oraz Gavin Harrison (od 2007 także Great Gig In The Sky”, gdyż w omawianej wersji, para- w King Crimson). Szczyt artystycznych możliwości doksalnie, to właśnie „Brain Damage” przejął funkcję zespołu przypadł na lata 90. XX wieku. Szczyt po- „pejzażową”. Zresztą, nie tylko rekomendowana kom- pularności – na lata 2000. Porcupine Tree istnieje do pozycja jest znakomita, ale i cała płyta. dziś i ma się dobrze, choć Steve Wilson działa rów- Oryginalna „The Dark Side Of The Moon” Pink nież solo oraz w wielu kooperacjach. Floyd to, oczywiście, rzecz święta i nie chodzi tu Fot. Joanna Mościcka 92 Hi•Fi i Muzyka 7-8/17 Recenzje o porównania. Natomiast na dziesiątki niezłych, śred- żenie uporządkowanej lekkości, bez syndromu wal- nich i fatalnych interpretacji wielkiego dzieła propo- czyka. Gitara gra cudny temat, zapętlony w poetyckiej zycja Sama Yahela jest naprawdę godna polecenia. metaforze upojenia. „Song Of Aeolus” płynnie prze- Na krążku, prócz samego lidera, który zasiadł za chodzi w kolejne utwory i właściwie nie wiemy, kie- hammondem, zagrali: gitarzysta Mike Moreno, per- dy się kończy. Mimowolnie wchłaniamy je wszystkie. kusista Ari Hoenig i saksofonista Seamus Blake. Pły- Ta płyta to arcydzieło, mówię Wam. ta jest sygnowana nazwiskami ich wszystkich. Niby skład kameralny, ale każdy gra dokładnie to, co ma 5. David Sylvian Orpheus grać, a interpretacja zachowuje równowagę pomiędzy z płyty Secrets Of The Beehive szacunkiem dla wiekopomnego dzieła a wariacjami (1987) na temat. Prawie cała płyta Sylviana z roku 1987 brzmi letnio Muzycy doskonale rozumieją, o co chodzi w twór- i wakacyjnie, mimo że nie jest to najłatwiejsza mu- czości Pink Floyd. W przeciwieństwie do wielu jazz- zyka pod słońcem. Polecany utwór to optymistycz- manów, nie gardzą prostotą tych dźwięków, a bardzo na opowieść o losie poety, który jest obserwatorem inteligentnie i z pokorą, choć nie bez odwagi, odtwa- życia, ale równocześnie niewolnikiem własnej wraż- rzają je na nowo. liwości w postrzeganiu świata. Akustyczne brzmienie Na koniec mała uwaga do tych, których zmrozi- małego składu, wzbogacone cudowną, skradającą ła obecność hammonda. Niektórzy nie są w stanie się skrzydłówką Marka Ishama, na której muzyk gra znieść jazgotu generowanego przez ten instrument, oszczędne i pozornie leniwe solo, stanowi idealne tło ale spokojnie. Hammond niejedno ma imię i niejed- dla Davida Sylviana i jego charakterystycznej frazy. ną barwę. Na tym krążku został wykorzystany subtel- „Orpheus” jest znakomitym przykładem kompozycji, nie i z wyczuciem. A nawet jeśli jazgot się pojawia, to której można słuchać bez końca. Sylvian, rzecz jasna, z rzadka… i „przypieka” niczym październikowe stworzył wiele ambientów i zamiast „Orfeusza” mógł- słońce nad Morzem Śródziemnym. by się tutaj znaleźć którykolwiek z nich. Ale miło bę- dzie, jeśli równowaga utworów wokalnych w stosun- 4. Soft Machine Song of Aeolus ku do instrumentalnych zostanie choć symbolicznie z płyty Softs (1976) zachowana. Soft Machine jest uznawana za jedną z najwybit- niejszych brytyjskich grup z pogranicza jazz-rocka, 6. Andy Summers/Robert Fripp rocka progresywnego i hipisowskiej psychodelii. Jest Lakeland/Aquarelle z płyty może niezbyt znana w kręgach słuchaczy mainstrea- I Advance Masked (1982) mowych, ale doceniana w środowisku muzyków i po- Ten krótki i uroczy utwór idealnie pasuje do ple- śród fanów dźwięków z tamtych lat. neru, ale tutaj znalazł się trochę na siłę. O wiele le- Soft Machine to klasa sama w sobie. Uwielbiani piej bowiem koresponduje z marcowym horyzontem, przez Pink Floyd oraz innych kolegów po fachu, nie z wolna niosącym wiosnę na zimowy jeszcze grunt. zdobyli rozgłosu przede wszystkim przez brak wo- Ale jako że raczej nie powstanie artykuł pt. „10 utwo- kalu i typowych radiowych hitów. W połowie lat 70. rów na wiosenne roztopy”, „Lakeland/Aquarelle” wy- XX wieku przeżywali jednak „małą-wielką popular- lądowało na letniej liście i niech tak zostanie. ność”. Przez skład przewinęli się m.in. Allan Hold- Andy Summers, oprócz podskakiwania na koncer- sworth czy Andy Summers. Grać w Soft Machine tach swej macierzystej grupy The Police, zajmował zwyczajnie wypadało. się innymi projektami, w tym twórczością solową. Album „Softs” jest zwariowany, hipisowski, narko- W roku 1982 nagrał także płytę z Robertem Frippem tyczny, ale spójny brzmieniowo i dojrzały. Wypełnia (King Crimson). Efekt jest niesamowity. Powstało go muzyka instrumentalna, która smakuje szcze- naturalne, harmonijne połączenie dwóch, jedynie po- gólnie wybornie w księżycową lipcową noc pośród zornie odległych światów. Kawał dobrej roboty. Choć jabłkowych sadów. Rekomendowana kompozycja to jej się akurat w tym specjalnie nie czuje, raczej wielki odpoczynek od szaleństw i odjechanych utworów, talent. Wybitni gitarzyści krzyżują znakomite kon- okraszonych zwariowanym metrum i solówkami cepcje i tworzą unikalną jakość. na perkusji. Jak na Soft Machine zaskakuje prostotą. Nie jest to jednak muzyka łatwa. Strukturalnie Sekcja rytmiczna sunie na trzy, choć słuchacz ma wra- przypomina klasyczną, a rocka i jazzu w niej niewie- Hi•Fi i Muzyka 7-8/17 93 Recenzje le. Formalnie to głównie dwie gitary. Jedna bardziej ści, delikatna barwa Korga Tritona i poetycki głos rytmiczna, druga syntezatorowa. Ale role nie są przy- wokalisty. Uwagę zwracają nieszablonowe harmonie pisane na siłę. i nieoczywiste rozwiązania rytmiczne, które skłania- ją słuchacza, by postrzegał pierwszą część utworu 7. Erik Wøllo Valley z płyty w kategoriach swobodnej struktury. Później wchodzi Emotional Landscapes cały band, Żytecki wciska przester i gra liryczne te- (2003) maty, pełniące funkcję solówki. Świetny utwór. Tak Można szpanować erudycją, bo większość ludzi nie nastrojowy, że idealny nie tylko w plener. ma pojęcia, kim jest Erik Wøllo. Nawet jego roda- cy są zaskoczeni, kiedy o nim wspominamy, rozma- 9. Manual Tourmaline z płyty wiając o norweskich twórcach. A to dziwne, bo ten Azure Vista (2005) kompozytor, gitarzysta i klawiszowiec w niczym nie Skoro wpłynęliśmy w areały projektów jeszcze nie ustępuje największym mistrzom muzyki ilustracyj- bardzo znanych, to czemu nie wspomnieć o znako- nej. Pozostaje aktywny od czterdziestu lat, a samych mitym duńskim Manualu? To twór głównie jedno- płyt solowych nagrał ponad dwadzieścia. Do naszej osobowy, udający zespół i robiący to wdzięcznie. playlisty (szczególnie po utworze duetu Summers/ „Lazurowy widok” ujmuje spójnością i konsekwen- /Fripp) najlepiej pasuje „Valley”, choć z ręką na ser- cją brzmieniową. Pasmowo wygląda nieźle, choć nie cu można polecić całą płytę „Emotional Landsca- jest to produkcja na tyle doskonała, by można było pes”. Podobnie jak „Wind Journey” (2001) oraz wie- sprawdzać na niej sprzęt. Muzycznie jednak rozbraja. le innych. Zacznijcie