<<

UNIWERSYTET JAGIELLOŃSKI W KRAKOWIE Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej Instytut Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej Studia stacjonarne

Bartosz Toboła Nr albumu: 1054915

SYLWETKA STANISŁAWA LEMA W PRASIE POLSKIEJ W LATACH 1952-1961

Praca magisterska napisana pod kierunkiem dr hab. Wojciecha Kajtocha

Kraków 2015

1:7197381960

Z podziękowaniami

- dla Pana dr hab. Wojciecha Kajtocha za pouczające spostrzeżenia na temat czasów odległych i nieco abstrakcyjnych dla przedstawiciela „pokolenia wolnej Polski” oraz za ciekawe dyskusje nad twórczością (szczególnie wczesną) Stanisława Lema - dla Rodziny za nieustające, z reguły konieczne (nie tylko potrzebne) wsparcie - dla Wujka dr hab. Adama Krawca, ożywczego ducha w momentach zwątpienia

2

2:1121064460 Spis treści

STRESZCZENIE ...... 5 WSTĘP ...... 6 1. TECHNIKA I METODA BADAWCZA ...... 9 1.1. Dobór próby, jednostka analizy i jednostka pomiaru ...... 9 1.2. Podział na kategorie tekstów wchodzących w skład próby ...... 10 1.3. Klucz kategoryzacyjny oraz omówienie zawartości kategorii ...... 11 1.4. Analiza leksykalna ...... 17 2. ANALIZA STATYSTYCZNA ZAWARTOŚCI TEKSTÓW ...... 19 2.1. Analiza tekstów z podziałem na gatunki prasowe ...... 19 2.2. Analiza wyników: kategorie LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE oraz podkategorie fantastyka Lema i fantastyka w ogóle ...... 23 2.3. Analiza wyników: kategoria LEM oraz występowanie słów autor i pisarz oraz pisarstwo i twórczość...... 26 2.4. Analiza wyników: kategoria DZIEŁO ...... 32 2.5. Analiza wyników: występowanie słów społeczeństwo, ludzkość, a także pojęć filozofia, komunizm, imperializm, kapitalizm, moralność oraz pojęć „kognitywistycznych” – umysł, mózg, rozum, poznanie ...... 35 2.6. Wykorzystanie wyników ...... 39 3. POZYCJA PISARSKA STANISŁAWA LEMA W LATACH 1952-61 ...... 40 3.1. Socrealizm i twórca ...... 40 3.2. Między fantazją a nauką, Wellsem a Jefremowem ...... 43 3.3. „Eskapizm, czyli dezercja i ogólna demobilizacja” ...... 46 3.4. O naukowości i (dalej) o współczesności ...... 48 3.5. Między „pisarstwem” a „twórczością”. „Upodmiotawianie” Lema ...... 54 3.6. W szrankach socrealizmu ...... 55 3.7. Odwilż ...... 56 3.8. Między pierwszo- a drugorzędnością ...... 58 3.9. Początki „science-fiction” ...... 60 3.10. Nostalgia za „Czasem nieutraconym”. Niepokój o literacką drogę ...... 61 4. PROBLEMATYKA UTWORÓW OKIEM PRASY ...... 71 4.1. Problematyka „Astronautów” ...... 71 4.2. Problematyka „Sezamu” ...... 76 4.3. Problematyka „Obłoku Magellana” ...... 77 4.4. Problematyka „Czasu nieutraconego” ...... 78 3

3:2943755022 4.5. Problematyka „Dialogów”...... 79 4.6. Problematyka „Dzienników gwiazdowych”...... 81 4.7. Problematyka „Edenu” ...... 83 4.8. Problematyka „Inwazji z Aldebarana” ...... 84 4.9. Problematyka „Śledztwa” ...... 85 4.10. Problematyka „Pamiętnika znalezionego w wannie” ...... 86 4.11. Problematyka „” ...... 87 5. LEM W RECENZJACH I WYWIADACH ...... 89 5.1. Lem-filozof ...... 89 5.2. Lem-kreator ...... 96 5.3. Lem-artysta ...... 98 5.4. Lem-pisarz fantastyczny ...... 104 5.5. Lem-osoba, czyli o pisarza przymiotach umysłu i o Lemie wyrażeniach wprost ..... 106 5.6. Lem-prywatnie, czyli Lem z wywiadów ...... 110 PODSUMOWANIE ...... 115 BIBLIOGRAFIA ...... 117 Literatura podmiotu ...... 117 Literatura przedmiotu ...... 122 ANEKS ...... 123 Spis tabel ...... 123 Spis rysunków ...... 124

4

4:1066324241 STRESZCZENIE

Niniejsza praca zawiera analizę zawartości artykułów poświęconych twórczości i osobie Stanisława Lema ukazanych w prasie polskiej na przestrzeni lat 1952-1961. Stanisław Lem, jako prekursor fantastyki naukowej na gruncie powojennej literatury polskiej, stanowił niewątpliwie fenomen sui generis. Jak okres od wydania jego pierwszej powieści fantastycznonaukowej „Astronauci” do opublikowania zaliczanej do klasyki gatunku „science-fiction” powieści „Solaris” widziała ówczesna krytyka? W oparciu o analizę opublikowanych na łamach prasy tekstów dotyczących osoby i twórczości pisarza przybliżona zostanie prasowa sylwetka pisarza. Rozdział „Technika i metoda badań” zawiera prezentację podziału na kategorie i podkategorie, według którego przeprowadzono badania zebranych artykułów prasowych. W rozdziale „Analiza statystyczna zawartości tekstów” przedstawione zostały rezultaty badań wraz z komentarzem. W części narracyjnej pracy, na którą składają się rozdziały: „Pozycja pisarska Stanisława Lema”, „Problematyka utworów okiem prasy” oraz „Lem w recenzjach i wywiadach” znajduje się pogłębiona analiza poszczególnych kategorii i podkategorii z przytoczeniem zawartości tekstów źródłowych.

5

5:9449962136 WSTĘP

Kształtowana przez lata – szczególnie od czasu wydania powieści "Solaris", która na trwałe weszła do klasyki światowej literatury „science-fiction” - sylwetka Stanisława Lema jako wybitnego pisarza-filozofa oraz najwybitniejszego polskiego przedstawiciela literatury fantastyczno-naukowej doczekała się po śmierci zasłużonej, pomnikowej formy. W tym kontekście jakże interesująco jawi się początkowy okres twórczości pisarza, pełen zawirowań i lawirowań w poszukiwaniu literackiej tożsamości, na którą nie bez znaczenia (a wręcz decydujący) wpływ miały czasy pisarskiego debiutu i działający w tych czasach krytycy. Pierwszą wszakże powieść Stanisława Lema "Astronauci" wydano drukiem w postaci książkowej w 1951 r. - w okresie głębokiego socrealizmu. Po dziesięciu latach znajomość nazwiska pisarza oraz jego książek osiągnęła wymiar światowy. Jak ową dekadę literackich poczynań Lema postrzegała ówczesna prasa? Kogo widziała w Lemie, jako kto jawił się Lem krytykom? Jak rejestrowała rosnącą popularność jego twórczości? W oparciu o analizę opublikowanych na łamach prasy tekstów dotyczących osoby i twórczości pisarza mam zamiar przybliżyć prasową sylwetkę Stanisława Lema. Dokładny okres, który poddaję analizie, to lata od 1952 (wtedy ukazały się pierwsze recenzje "Astronautów" do 1961 (rok wydania "Solaris", a jednocześnie dogasających ech ekranizacji "Milczącej gwiazdy" powstałej na kanwie "Astronautów"). Dekadę tę na pół dzieli (w małym przybliżeniu) październik 1956 roku, który symbolicznie kończy okres panowania na ziemiach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej realizmu socjalistycznego jako oficjalnie obowiązującej metody twórczej. Okoliczność ta rodzi naturalne pytania, jak prezentowały się losy pisarza po „październikowej odwilży” oraz jak bardzo okres ten zaznaczył się w jego literackiej biografii. W dotychczas ukazanych publikacjach dotyczących życia i twórczości Stanisława Lema w tym okresie nie brakuje domysłów i spekulacji ta temat szczególnie dwóch wątków: kierunku pisarskiego rozwoju, jeśliby napisany w latach 1948-50 „Szpital przemienienia” nie został zinterpretowany jako „chybiony ideologicznie”1 i nie musiał przechodzić perypetii wydawniczych, by w końcu jako jedna z trzech części „Czasu nieutraconego” ukazać się w 1955 roku (w konsekwencji czego oficjalnym debiutem stała się wydana w 1951 roku powieść fantastyczno-naukowa „Astronauci”), oraz stosunku pisarza do czasów obowiązywania

1 Bereś S., Rozmowy ze Stanisławem Lemem, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987, s. 24 6

6:6010641992 doktryny socrealistycznej. Tematyki drugiego zagadnienia dotyka w Stanisława Beresia „Rozmowach ze Stanisławem Lemem”2 sam pisarz, stwierdzając:

W „Sezamie” jest kilka opowiadań, które z ducha i poetyki są najbardziej socrealistyczne w moim dorobku”.

O należącej do tego zbioru noweli „Topolny i Czwartek” mówi:

„to jest najbardziej socrealistyczne paskudztwo, jakie kiedykolwiek napisałem”.

Powyższą autokrytykę nazywa „przesadnym okrucieństwem”3 Wojciech Orliński, który wypowiada się także o ideologicznych wstawkach w „Astronautach”, „Sezamie” czy „Obłoku Magellana” pisząc, że „są wyraźnie umieszczone na odczepnego – za co wówczas ganili autora czujni krytycy”4. Podobny ton pobrzmiewa w stwierdzeniu Antoniego Smuszkiewicza5, który analizując „Obłok Magellana” mówi o obecnej w powieści „tendencyjności jako haraczu płaconym epoce socrealizmu”. Wyrażenie to wpisuje się w jedną z dwóch teorii - określających pogląd autora „Astronautów” na swoją działalność twórczą w epoce socrealizmu - przywołanych przez Marka Oramusa6:

Na temat stosunku Lema do komunizmu znam dwie teorie: pierwsza to taka, że Lem, chcąc zaistnieć literacko, zgodził się płacić obowiązkowy trybut, przedstawiając w swych początkowych utworach sprawy tak, jak tego wymagał realizm socjalistyczny. (…) Druga z teorii, którą sam wyznaję, zakłada, że Lemowi komunizm i socjalizm nie były tak obmierzłe, jak sugeruje dzisiaj, i smarując wizje ludzkości szczęśliwej a bezkonfliktowej, nie za bardzo zapierał się siebie, gdyż, w jego przekonaniu, tak być miało: szczęście ludzkości, owszem, ale nie od razu, więc i ofiary jakieś muszą być, skoro istnieją siły, co się temu przeciwią.

2 Rozmowy..., s. 28 3 Orliński W., Sezam i inne opowiadania [w:] Co to są sepulki?, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 194 4 Orliński W., Socrealizm [w:] Co to są sepulki?, s. 202 5 Smuszkiewicz A., Stanisław Lem, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1995, s. 34 6 Oramus M., Gdzie są komuniści?!!! [w:] Bogowie Lema, Wydawnictwo KURPISZ, Przeźmierowo 2007, s. 187-8 7

7:4508392685 Nie jest moją intencją ani zadaniem dokonywać oceny wyżej przytoczonych sądów, potwierdzać je bądź im zaprzeczać. Pragnę w oparciu o zgromadzony materiał tekstów ukazanych na łamach ówczesnej prasy zrekonstruować prasowy obraz Stanisława Lema przy użyciu metody naukowej, czyli analizy zawartości czasopism. W tym miejscu należy zaznaczyć, że problem recepcji książek Lema w prasie tego okresu został już wcześniej podjęty przez Andrzeja Stoffa artykułem „Krytyka o pierwszych utworach Stanisława Lema (Astronauci, Sezam, Obłok Magellana)”. Autor analizując reakcję krytyki literackiej na pojawienie się wczesnych dzieł pisarza skupia się przede wszystkim na aspekcie odbioru zjawiska fantastyki naukowej „przypomnianej” literatom przez Lema. Nie stosuje jednak w swojej pracy obiektywnej metody naukowej, wykorzystującej badania empiryczne (co, swoją drogą, w erze przedkomputerowej musiałoby należeć do zadań niełatwych, jeśli nie arcytrudnych), ograniczając się do referowania, popartych cytatami, opinii i poglądów krytyków oraz ferowania sądów własnych. Inna sprawa, że praca znawcy twórczości Lema i literatury fantastycznej w ogóle, dotyczy tylko trzech pierwszych utworów, publikowanych w latach 1951-55, nie obejmuje jednak całej dekady – od wydania „Astronautów” do ukazania się „Solaris”.

8

8:3380336291 1. TECHNIKA I METODA BADAWCZA

1.1. Dobór próby, jednostka analizy i jednostka pomiaru

Bibliografię tekstów opracowałem na podstawie Polskiej Bibliografii Literackiej za lata 1952-1961, przeglądając wszystkie artykuły, których tytuły figurowały pod hasłem LEM STANISŁAW. Interesowały mnie ukazujące się na łamach prasy wypowiedzi dotyczące pisarza i/lub jego twórczości, ale także niektóre jego wypowiedzi własne7 oraz polemiki z krytykami. Stanowią one cenne źródło wiedzy o osobie pisarza, szczególnie o jego stosunku do krytyki (tudzież krytyków). Dotarłem do 125 tekstów8, które sklasyfikowałem według gatunków prasowych. Na próbę, którą poddałem szczegółowym badaniom metodą analizy zawartości, złożyło się 70 artykułów, w przeważającej większości tekstów krytycznoliterackich (tj. 64 recenzje ukazanych na przestrzeni omawianej dekady utworów literackich; resztę próby stanowiły: 3 listy do redakcji, 2 wzmianki o książkach w tekstach poświęconych tematyce społeczno-politycznej oraz 1 felieton literacki). Poza nawiasem szczegółowych badań znalazło się 55 pozostałych tekstów (w tym m.in. polemiki pisarza z krytyką oraz wywiady), na których treść powołuję się w narracyjnej części niniejszej pracy. Natomiast wszystkie 125 artykułów zasilają konto statystyk mówiących o ogólnej liczbie ukazanych tekstów z podziałem na gatunki prasowe.

7 Nie dotyczy to tekstów literackich, popularno-naukowych czy społeczno-politycznych publikowanych przez Lema, których nie uwzględniałem z uwagi na brak związku z przedmiotem analizy. 8 Jako że niewielka część tekstów, które poddaję badaniom, została zdigitalizowana (dostępne w formie skanów były tylko artykuły publikowane w „Życiu literackim” i „Dzienniku Polskim”), przy użyciu aparatu fotograficznego dokonałem rejestracji ich „papierowej” wersji, by następnie „przepuścić” zdjęcia przez program ABBYY Fine Reader 12, który z mniejszym lub większym powodzeniem dokonał identyfikacji zarejestrowanego na zdjęciu tekstu. W przypadku mniejszego powodzenia, skądinąd inteligentnego programu, własnoręcznie wprowadzałem tekst do komputera. Uzyskanie treści artykułów w wersji elektronicznej pozwoliło na przeprowadzenie dwóch rodzajów badań: powierzchniowego (polegającego na zliczaniu znaków przypadających na stworzone kategorie, których prezentacją zajmę się niżej) i leksykalnego – przy użyciu programu MonoConc Pro, który pozwala na zbadanie frekwencji i konkordancji wybranych słów. Przy użyciu tego programu zbadałem częstotliwości występowania na przestrzeni czasu interesujących mnie wyrażeń, których listę przedstawię w dalszej części. 9

9:1979118888 1.2. Podział na kategorie tekstów wchodzących w skład próby

Jak podaje Walery Pisarek, „w szerokim znaczeniu przez analizę zawartości przekazu rozumie się rozkładanie go na elementy prostsze lub wyodrębnienie jego cech, właściwości i elementów oraz następnie klasyfikowanie ich zgodnie z przyjętym systemem kategorii”9. Niniejszym podjąłem próbę usystematyzowania zebranych tekstów, system kategorii konstruując w oparciu o naturalny podział wynikający z charakteru, jaki znamionuje recenzję jako gatunek prasowy - która traktuje o pisarzu, jego dziele oraz szerzej o jego literaturze, jak i zawiera inne wątki podejmowane przez krytyka na marginesie omawianych utworów pisarza. W ten sposób wyodrębniłem 4 zasadnicze kategorie: LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE. Kategorie zasadnicze podzieliłem na podkategorie. Ich podział zaprezentowany zostanie w dalszej części tego rozdziału. Podstawą wyodrębnienia kategorii LEM (a potem jej poszczególnych podkategorii) uczyniłem te fragmenty recenzji, które odnosiły się do osoby pisarza, czego wskaźnikami było występowanie słów Lem, autor, pisarz. Celem wprowadzonego podziału na kategorie i podkategorie było wykazanie stopnia koncentracji uwagi krytyki na poszczególnych kwestiach, mierzonego ilością znaków tekstowych; innymi słowy: zamierzałem zbadać, jaką powierzchnię tekstów poświęcano danemu tematowi (przy czym, rzecz jasna, najistotniejszą z badawczego punktu widzenia kategorię stanowiła kategoria LEM). Podział przeprowadzałem w skali akapitu, który (w przypadku występowania w nim więcej niż jednej kategorii lub podkategorii10), dzieliłem według proporcji. Reasumując metodę prowadzania badań: jednostką analizy ustanowiłem akapit, jednostką pomiaru - znak tekstowy (z uwzględnieniem spacji).

9 Pisarek W., Analiza zawartości prasy, Ośrodek Badań Prasoznawczych, Kraków 1983, s. 29 10 Przypadków takich była przeważająca ilość, szczególnie w odniesieniu do podkategorii Lem-osoba, bowiem o sferze zdolności intelektualnych, przymiotach umysłu Lema traktowały zazwyczaj partykularne zdania 10

10:2332697743 1.3. Klucz kategoryzacyjny oraz omówienie zawartości kategorii

Tabela 1. Tabela ukazuje podział na kategorie i podkategorie, stanowiący klucz kategoryzacyjny zastosowany w analizie zawartości tekstów

Lem-kreator Lem-artysta Lem-pisarz fantastyczny LEM Lem-filozof Lem-twórca Lem-osoba książka treść DZIEŁO problematyka bohater konstrukcja fantastyka Lema LITERATURA literatura Lema w ogóle INNE fantastyka w ogóle

Kategorię INNE budują wszystkie wątki, które nie dotyczą bezpośrednio (a pośrednio – przez kontekst) Lema, jego utworu lub szerzej – literatury. Postanowiłem wyodrębnić najbardziej wyróżniający się wątek, który opatrzyłem nazwą fantastyka w ogóle. Zaliczam do niego kwestie fantastyki naukowej poruszane przez krytykę obok Lema i oprócz Lema, czyli dotyczące genezy i historii (w tym innych przedstawicieli), a także definicji gatunku – szczególnie po roku 1956, kiedy zaczyna się mówić z angielska o „science-fiction”. Na kategorię LITERATURA składa się podkategoria fantastyka Lema, którą konstytuują wypowiedzi krytyki towarzyszące omawianiu utworów fantastyczno-naukowych pisarza, traktujące fantastykę na przykładzie Lema, oraz podkategoria literatura Lema w ogóle, zawierająca w sobie omówienia utworów Lema w szerszym ujęciu – jako dorobku pisarza. Kategorię DZIEŁO podzieliłem na 5 podkategorii: książka w ogóle, treść, problematyka, bohater i konstrukcja. Podstawą wyodrębnienia kategorii LEM (a potem poszczególnych podkategorii) 11

11:2093171404 uczyniłem zbadanie kontekstów występowania słów Lem, autor, pisarz. Z kategorii zasadniczej LEM wyodrębniłem 5 następujących podkategorii, które pokrótce (z uwzględnieniem z przykładów ilustrujących zagadnienie) omówię poniżej: Lem-kreator, Lem-artysta, Lem- pisarz fantastyczny, Lem-filozof, Lem-twórca oraz Lem-osoba. Lem - kreator odnosi się do postrzegania Lema jako podmiotu czynności twórczych dzieła literackiego. Lem traktowany jest jako „architekt” świata przedstawionego, jako sprawca odpowiedzialny za kreację wizji, motywów, wątków, bohaterów. Mówiąc ogólnie, kategoria ta odnosi się do tego, co Lem pokazuje (przedstawia, konstruuje, planuje). Przykłady:

1) Jeżeli autor zabiera się ostro do rzeczy, śmiało zarysuje pewne watki i zagadnienia, podnieci ciekawość czytelnika, potem zaś uwikła się w trudnościach i, aby wyjść z nich jakoś możliwie najdogodniej, nie zrealizuje perspektyw, które zarysował i nie dotrzyma obietnic, jakie poczynił czytelnikowi — to czytelnik czuje się zawiedziony. Takie właśnie uczucie ogarnia nas, gdy odkładamy po przeczytaniu powieść fantastyczno-naukową Stanisława Lema [1].

2) Lem, posługując się na przemian to własną narracją, to cytatami z amerykańskiego czasopisma, stara się nam przekazać niepokój człowieka, zagrożonego niebezpieczeństwem atomowym. Fragment ów służy autorowi w bardzo istotnym przedsięwzięciu, ma on bowiem ugruntować przełom, dokonany poprzednio w postawie bohatera i pchnąć go jeszcze o krok dalej na jego drodze ku partii [27].

3) Lem nie umieszcza dat określających jakiś, przyszły oczywiście, czas akcji jego książki, posługuje się zmyślonymi, fikcyjnymi nazwiskami przyszłych ziemskich znakomitości (...). Lem każe pojechać swoim bohaterom na odległą planetę i oglądać dwa wschody słońca — czerwony i niebieski — po to tylko, aby, umieściwszy ich w tej nieludzkiej scenerii, pokazać ich ludzkie natury [67].

4) Autor wymyśla (...) przeróżne piony organizacyjne, szarże, tytuły. Za tym idą fikcyjne doświadczenia, pojęcia służb, wydziałów, a wreszcie kierunków działania, cały system swoistych nauk [70].

Lem - artysta pojawia się przy omówieniu warsztatu pisarskiego, artyzmu, kunsztu literackiego sensu stricto, dotyczy zdolności, umiejętności, kompetencji pisarskich, ale także (alboi przede wszystkim) ich przejawów, efektów (opisów, wizualizacji). W ujęciu ogólnym, odnosi się do tego, jak Lem pokazuje. 12

12:1622509828 Przykłady:

1) Opisy dziwacznych krajobrazów obcej planety, martwego lasu, czarnej rzeki, stopionego miasta, perspektywy sferycznej to duże osiągnięcia pisarskich umiejętności [9].

2) Pełne napięcia sceny operacji budzą zaufanie do pióra pisarza [33].

3) Najbardziej charakterystycznymi cechami tej prozy są: dążność do precyzji i dyskursywność. Oczywiście w owej dążności do precyzji, sygnalizowanej pewną scjentyfikacją języka, logicznością składni czy dużą wrażliwością na stopniowanie, różnicowanie zjawisk — wiele jest cech osiemnastowiecznego pastiszu i zabawy [48].

Lem - pisarz fantastyczny to pisarz spełniający (lub nie) zestaw wymagań (np. znajomość nauk ścisłych), pozwalających (zdaniem krytyki) zakwalifikować go jako przedstawiciela gatunku fantastyki naukowej, inaczej: przejawy bycia pisarzem fantastyki naukowej. Przykłady:

1) Niejeden z mniej doświadczonych czytelników weźmie wywody Lema za prawdziwe. To dobrze świadczy o pisarzu fantastycznym! [1]

2) Autor wykazuje kompletną nieznajomość podstawowych faktów z teorii względności [24].

Lem - filozof to Lem i idee oraz poglądy (filozoficzne, ideologiczne), jakie prezentuje, to także to, co go „interesuje”; pojawia się w kontekście problematyki (konkretnych) dzieł, prezentacji i interpretacji poglądów filozoficznych w nich zawartych. Przykłady:

1) Autor wyszedł daleko poza widnokrąg myślenia pisarzy kapitalistycznych. Stara się ocenić świat przyszłości z pozycji marksistowskich [4]

2) Nauka jest dla Lema oknem otwierającym widok na wielką problematykę życia, jak mitologia religijna lub metafizyka dla pisarzy dawnych [29].

13

13:6203238816

3) Pisarz szuka rezultatów nowych stosunków cywilizacyjnych, pokazując zmianę psychiki ludzkiej, uwarunkowanej mechanizacją i automatyzacją życia, także ukazując możliwość powstania świata, w którym człowiek stanie się niewolnikiem własnych pomysłów i sam się niejako zautomatyzuje [56].

Lem – twórca to pisarz traktowany jako twórca autonomiczny, jako zjawisko literackie, pojawia się przy okazji próby określania jego statusu pisarskiego (i wartości jego literatury), ale także (i przede wszystkim) holistycznego omawiania dokonań pisarskich, sposobu (i zmiany) myślenia o literaturze, ewolucji zainteresowań i problematyki literackiej, jaką podejmuje11. Przykłady:

1) Pisarz, który zdobył sobie szeroki rozgłos opisami przygód w międzyplanetarnej przestrzeni, który stał się jedynym w naszej literaturze przedstawicielem powieści fantastyczno-naukowej, zstępuje na ziemię, prezentuje szeroko rozbudowaną, trzytomową powieść współczesną [28]

2) Zakresem doniosłych motywów, a nawet poziomem sztuki pisarskiej Lem niemal dorównał „Drodze przez mękę“ Tołstoja. Tylko gdy Tołstoj pisał o głównych czynnikach i najważniejszych osobach rewolucji, Lem — że pominiemy przesunięcie geograficzne (Polska) i historyczne (okupacja niemiecka, pierwsze lata po wyzwoleniu) tego samego w istocie problemu (rewolucja socjalistyczna) — obrał sobie temat nieco skromniejszy: sytuację warstwy inteligenckiej na skręcie historii. Innymi słowy A. Tołstoj objął całość, Lem zaś wyznaczył sobie może nie łatwiejsze, ale nie tak ambitne zadanie: przedstawić to co widać niejako na scenie, nie zapuszczając przeważnie żurawia za kulisy. Solidna to, nieraz jedynie dopuszczalna dla poważnego pisarza metoda, dająca możność dotarcia, przez autentyzm opisywanych wydarzeń do realistycznej syntezy wyższego rzędu [34].

11 Podkategoria „Lem-twórca” dotyczy tego samego obszaru tematycznego, co podkategoria „literatura Lema w ogóle”, czyli omówień dorobku literackiego pisarza. Wprowadzam to rozróżnienie, by zaakcentować widoczną w tekstach zmianę sposobu mówienia o Lemie. „Literatura Lema w ogóle” dotyczy bowiem omówień sytuujących Lema w kontekście swojej literatury, jednak omówienia literatury Lema w kontekście Lema dotyczą „Lema-twórcy”. Problem opiszę szczegółowiej przy okazji omawiania rozdziału „Pozycja pisarska Lema” 14

14:6505784288 3) Stanisław Lem dawno już zerwał z poetyką realistyczną, z weryzmem. Obiektywnie rzecz biorąc — stała się szkoda: ambicje i osiągnięcia pewnych partii Czasu nieutraconego przekonują bowiem, że pisarz ten zna dobrze prawo wielodenności owej poetyki, że potrafi poprzez codzienne konkrety dotrzeć do szerokich, filozoficznych uogólnień. Ponieważ zaś rozporządza dużą kulturą nie tylko humanistyczną, lecz także przyrodoznawczą i socjologiczną, zainteresowaniami doprawdy luksusowymi na tle współczesnej polskiej prozy — należałoby namawiać go, by powrócił na opuszczone przez siebie szlaki [48]

4) Nowy tom opowiadań Stanisława Lema jest kontynuacją uprawianej przez pisarza tematyki fantastycznej, równocześnie sygnalizuje przemiany, jakie przechodzi jego twórczość. W „Astronautach“ (1951 r.) i „Obłoku Magellana“ (1955 r.) zajęty był Lem sprawami społecznymi, ukazaniem szczęśliwego świata przyszłości, w którym bezklasowe społeczeństwo nie wiedzące, co znaczy słowo zbrodnia, wykorzystuje potężną technikę dla swego szczęścia i dąży do nowych zdobyczy. Akcentem dominującym w tych powieściach była wiara w człowieka. Jednak pisarz obracający się w normalnych ramach tematyki fantastycznej — między zwycięstwem człowieka a zniszczeniem cywilizacji — musiał zająć się i tą drugą możliwością: zniszczeniem cywilizacji, o czym czas dzisiejszy każe nam myśleć coraz częściej. Przedtem napisał jeszcze Lem „Dzienniki gwiazdowe“. W książce tej, rezygnując z zupełnej oczywistości, dawał czytelnikowi do odczytania aluzyjny podtekst, budował świat groteski. Deformacja groteskowa w „Dziennikach” służyła satyrze społecznej [56]

5) Właśnie nie tak dawno zaanonsowałem Lema — kryminologa, a już w księgarniach zjawia się nowy Lem — tym razem w klasycznej roli, to znaczy jako naukowy fantasta czy, jeśli kto woli, fantastyczny naukowiec. Bo też każdy z jego pomysłów, zwróćcie uwagę, proponuje czytelnikom znacznie więcej niż tylko fantazję. Jest w nich zawsze jakaś świeża koncepcja naukowa, jakaś propozycja intelektualna, jakiś adres filozoficzny [64]

15

15:8754375866 W ujęciu ogólnym wyżej zaprezentowane podkategorie, zilustrowane przykładami12, podzielić można na te dotyczące sfery obrazu – tego, co Lem „pokazuje”, czyli kreator, artysta, oraz dotyczące sfery myśli – tego, co „przekazuje” - filozof, twórca. Podkategoria pisarz fantastyki naukowej sytuuje się na pograniczu obu porządków. Postanowiłem wyróżnić także dodatkową podkategorię Lem-osoba. Lem - osoba to Lem wyabstrahowany ze swoich dzieł, Lem i jego (własna!) inteligencja, umysł, wiedza, kultura. Do podkategorii tej zaliczyłem też wszystkie sformułowania określające Lema wprost, nazywające go bezpośrednio. Przykłady:

1) Spotkała się bogata i wrażliwa wyobraźnia z dużą wiedzą i inteligencją [9]

2) Jest to książka nieprzeciętna, pisana przez człowieka o solidnym przygotowaniu naukowym. Mówię o „Astronautach" Stanisława Lema [8]

3) „Dzienniki“ ukazują nam Lema nie tylko jako autora powieści fantastycznych, ale także jako wspaniałego, niezrównanego satyryka i humorystę [42].

Celem wyżej zaprezentowanego podziału na kategorie i podkategorie było wykazanie stopnia koncentracji uwagi krytyki na poszczególnych kwestiach, mierzonego ilością znaków tekstowych; innymi słowy: zamierzałem zbadać, jaką powierzchnię tekstu poświęcano danemu tematowi (przy czym, że jasna, najistotniejszą z badawczego punktu widzenia kategorię stanowi kategoria LEM, której omówienie stanowić będzie większość narracyjnej części pracy). Podział przeprowadzałem w skali akapitu, który (w przypadku występowania w nim więcej niż jednej kategorii13), dzieliłem według proporcji. Reasumując metodę prowadzania badań: jednostkę analizy stanowił akapit, jednostkę pomiaru - znak tekstowy (z uwzględnieniem spacji).

12 Celowo podałem więcej przykładów ilustrujących podkategorię Lem-kreator oraz Lem-twórca. Zmiana (na przestrzeni omawianego okresu) rozmiarów szczególnie tych dwóch kategorii wizualizuje zmianę myślenia (pisania/mówienia) o Stanisławie Lemie (na przestrzeni omawianego okresu). 13 Przypadków takich była przeważająca ilość, szczególnie w odniesieniu do podkategorii Lem-osoba, bowiem o sferze zdolności intelektualnych, przymiotach umysłu Lema traktowały zazwyczaj partykularne zdania 16

16:4404646710 1.4. Analiza leksykalna

Jak podaje Wojciech Kajtoch14, „zazwyczaj analiza zawartości pisma pozwala zorientować się, jakim tematom poświęca ono więcej lub mniej miejsca, mierzonego w znakach druku lub centymetrach kwadratowych, a polega na treściowej kategoryzacji całych wypowiedzi lub ich logicznie/merytorycznie wydzielonych części (akapit, lead, tytuł). Można grupować, analizować i zliczać postacie - można i słowa”. Dla uzupełnienia oraz wzbogacenia badania z zastosowaniem „klasycznej” analizy zawartości, przeprowadziłem także analizę leksykalną. W pierwszym rzędzie postanowiłem zbadać częstotliwość występowania słów autor i pisarz odnoszących się do Lema (te odnoszące się do innych pisarzy i autorów pomijałem), wraz z podziałem na konteksty ich występowania15, które przyporządkowałem do 7 kategorii. 6 z nich stanowi odpowiedniki (wraz z definicjami) podziału zastosowanego w badaniach powierzchniowych: Lem-osoba, Lem-filozof, Lem-artysta, Lem-pisarz fantastyczny, Lem- kreator, Lem-twórca16. Podaję po jednym przykładzie ilustrującym poszczególne kategorie17:

Lem-osoba:

Dzięki wiedzy psychologicznej autora, w komunistach Lema nie ma nic z deklaratywności, jakkolwiek nurt dyskusji filozoficznej jest wśród nich ciągle żywy [31]

Lem-filozof:

Ta zwariowana na pozór książka mieści w sobie olbrzymi ładunek wiary w człowieka, w zwycięstwo jego śmiałej twórczej myśli. A dzieje się to dzięki nielitościwej, choć przecież w tak wesołą szatę ubranej walce, którą autor wypowiada wszelkiemu skostnieniu myślowemu, bierności, tępocie, małości ludzkiej [45]

14 Kajtoch W., Słownictwo a analiza zawartości prasy, [w:] https://pbn.nauka.gov.pl/getFile/79 15 Konteksty występujące w przedziale 10 słów poprzedzających i następujących po słowie autor lub pisarz. 16 Kategorię tę poszerzyłem (względem tej dotyczącej badania powierzchniowego) o określenia statusu pisarskiego, typu: „popularny pisarz”, „znany autor” 17 Dla większej czytelności przykłady przytaczam w pełnych zdaniach 17

17:2123356539 Lem-artysta:

Dalej frapuje silny realizm tej fantastycznej powieści i ostrość rysunku, z jaką młody autor umie wizję swą nam ukazać [6].

Lem-pisarz fantastyczny:

Każdy widzi od razu, że autor popełnił błąd rzeczowy. Albowiem gdybyśmy nie 1 kg, ale całe 40 wyrzucili z rakiety, i to z prędkością niewiele mniejszą od prędkości... światła, czyli od 300-000 km/sek., to „Kosmokrator“ jeszcze nie byłby w stanie opuścić Ziemi, gdyż wówczas osiągnąłby prędkość zaledwie- około 5- km/sek., a nie — 11,2! [13]

Lem-kreator

Jest to najbardziej fantastyczne opowiadanie: dla zabawienia czytelnika przemieszał autor do szczętu wszystkie niemal obszary Kosmosu [21]

Lem-twórca

Książki jego są różnymi wizjami penetracji człowieka w Kosmos. Mimo że sam temat i swoisty monopol literacki autora w tej dziedzinie prawie automatycznie zapewnia jego książkom dużą poczytność, każda kolejna pozycja Lema jest ambitna myślowo i literacko [60]

Wprowadziłem dodatkową kategorię Lem-autor książki, która odnosi się do „technicznych”, „czystych” użyć słów autor i pisarz, np.:

Sprawa Verne`a przywodzi na myśl sprawę Lema, autora „Astronautów", jednej z najbardziej przejmujących książek, jakie napisano po wojnie [25]

Postanowiłem także zbadać częstotliwość występowania słów twórczość, pisarstwo jako wskaźników pozycji pisarskiej Stanisława Lema. Dla pogłębionej analizy problematyki utworów zbadałem częstotliwość występowania słów społeczeństwo, ludzkość, a także komunizm, kapitalizm, imperializm oraz filozofia. Dodatkowo prześledziłem występowanie pojęć „kognitywistycznych”, jak umysł, mózg, poznanie, rozum. 18

18:1112233887 2. ANALIZA STATYSTYCZNA ZAWARTOŚCI TEKSTÓW

2.1. Analiza tekstów z podziałem na gatunki prasowe

Ilość ukazujących się na łamach prasy recenzji utworów Lema była z oczywistych względów najbardziej związana z aktywnością literacką pisarza, nie bez małego wpływu pozostawała jednak aktywność krytyki. Nie można zapomnieć jednocześnie o przesunięciu czasowym występującym między wydaniem utworu a publikacją recenzji. Duże zainteresowanie, obfitujące w liczne polemiki, wzbudził oficjalny prozatorski debiut: ukazało się wtedy aż 11 tekstów poświęconych „Astronautom”18. Jako że kolejna książka Lema, zbiór opowiadań „Sezam”, wydana została w 1954 roku, rok 1953 stoi nadal pod znakiem „Astronautów” - tym razem omawianych mniej literacko, a bardziej „naukowo” - przez redaktorów czasopisma „Problemy”. Lata 1954-1957 balansują na linii średnio 7 tekstów recenzenckich na rok (mimo ukazania się w tym okresie aż 4 nowych pozycji: „Obłoku Magellana”, „Czasu nieutraconego”, „Dzienników gwiazdowych” i „Dialogów”). Zwraca jednak uwagę ich rozmiar: jak między rokiem 1954 a 1955 różnica w ilości opublikowanych recenzji wyniosła 1, tak w 1955 ich rozmiar (sumaryczna liczba znaków) w porównaniu z rokiem wcześniejszym był ponad dwukrotnie większy (patrz rys.2). To zasługa tekstów ukazanych na temat „Czasu nieutraconego”. Z kolei poświęcona tej trzytomowej powieści Lema recenzja Jerzego Kwiatkowskiego (zdecydowanie najbardziej rozbudowana spośród wszystkich recenzji ukazanych na temat twórczości Lema w omawianej dekadzie, bo licząca 28635 znaków, czy, dla lepszego wyobrażenia - 8 stron A4 czcionką 12 bez interlinii) w dużym stopniu wpływa na wynik liczbowy w 1957 roku, stanowiąc 35% wszystkich znaków tekstowych przypadających na ten rok. Na marginesie ciekawostka: „Czasowi nieutraconemu” poświęcono co prawda nie najwięcej recenzji (bo tylko 7), ale najwięcej powierzchni, bo 22,3% spośród wszystkich

18 Należy jednakże nadmienić, że 2 spośród nich były przeinaczoną (skróconą bądź poszerzoną o inne tematy) wersją wcześniej już ukazanych tekstów. Przypadki te dotyczą recenzji Ludwika Grzeniewskiego (którego tekst ukazał się najpierw w „Nowej Kulturze”, a później „Twórczości”) oraz Andrzeja Trepki (publikującego najpierw w Ilustrowanym Kurierze Polskim, a następnie w czasopiśmie „Wieś”). Podobnie rzecz miała się z tekstem Leszka Herdegena, który został wydrukowany w Dzienniku Polskim w 1952 roku, a jego skrócony, nieco urozmaicony przedruk zaprezentowany w czasopiśmie „Wieś” zainaugurował obecność Lema w prasie w roku 1954. 19

19:6731867421 znaków przypadających na omawianą dekadę lat 1952-1961. Zbliżony wynik osiągnęli „Astronauci” (21,6% - analogicznie: procent wszystkich znaków z okresu 1952-61), ale w tym przypadku aż 3 recenzje się powtórzyły, o czym informuję w przypisie 18. Rok 1958 przynosi tylko 3 recenzje, a to za sprawą chwilowej „stagnacji” w literackiej produkcji Lema (która wynikała, jak sam pisarz wspominał [92], z koncentracji swojej uwagi na pracy przy ekranizacji filmu „Milcząca gwiazda”, powstającej na kanwie „Astronautów”). Szczyt popularności (objawiony piętnastoma recenzjami) wśród recenzentów swoich książek osiągnął prasowy Lem w 1959 roku. Zainteresowanie krytyki nie było przypadkowe, wszak ukazały się wówczas aż 3 nowe tomy pisarza: „Śledztwo”, „Inwazja z Aldebarana” oraz „”. Zgoła odmiennie przedstawia się rok następny: pojawiła się wówczas tylko jedna recenzja książek Lema. Za to powstało aż 13 poświęconych filmowi „Milcząca gwiazda” (patrz rys. 1 i tabela 2). Kończący omawiany okres rok 1961 przynosi 5 recenzji: jedną „Obłoku Magellana” (jako lektury szkolnej), dwie „Pamiętnika znalezionego w wannie” (któremu w jednym z tekstów uwaga dzielona jest na „Bajki robotów”) oraz dwie - powieści „Solaris”. Jak wykazuje wykres obrazujący ilość znaków, będących sumą wszystkich poświęconych recenzjom w danym roku (rys. 2.), najmniej „liczne” były roczniki 1953, 1958 i 1960. Wobec tego faktu postanowiłem połączyć te lata z latami sąsiadującymi, by uniknąć zniekształceń wynikających ze zbyt małej próby. Zabieg taki jest uzasadniony także z racji podobieństwa tematycznego: ukazane w roku 1953 dwa teksty dotyczą „Astronautów”, którzy byli tematem numer jeden w 1952 roku. Z kolei jeden z trzech artykułów ukazanych w 1958 roku stanowi aż 63% wszystkich ukazanych tego roku. Jest to recenzja Jerzego Kwiatkowskiego dotycząca „Dzienników gwiazdowych”, zatem utworu, który jest głównym przedmiotem omówień tekstów publikowanych w 1957 roku. Zasada podobieństwa tematycznego nie dotyczy co prawda roku 1960, ale jako że ukazała się wtedy tylko jedna recenzja (omawiająca „Eden” i „Inwazję z Aldebarana” publikowane w 1959), zaliczam ją nie do 1959 roku, a do mniej „licznego” 1961 roku.

20

20:1076510840 25 wszystkie artykuły artykuły z recenzjami 20 20 18 17

15 15 12 12 12 12

11 9 9 10

Liczbaartykułów 8 8 7 4 6 5 5 3 2 1 0 1952 1953 1954 1955 1956 1957 1958 1959 1960 1961 Przedziały czasowe [w latach]

Rysunek 1. Zależność liczby artykułów dotyczących twórczości i osoby Stanisława Lema, które ukazały się w polskiej prasie w latach 1952-61. Górny wykres przedstawia liczbę wszystkich artykułów, natomiast wykres dolny ilustruje tylko te artykuły, które były recenzjami utworów S. Lema. Linie przerywane służą wyłącznie ułatwieniu śledzenia zmian.

Tabela 2. Liczba artykułów, które ukazały się w polskiej prasie w latach 1952-61, dotyczących twórczości i osoby Stanisława Lema. W wierszach przedstawiono rozkład sumarycznej liczby (ostatni wiersz) na poszczególne gatunki prasowe, w kolejnych latach (patrz też: rysunek 1)

Gatunek/Rok 1952 1953 1954 1955 1956 1957 1958 1959 1960 1961 sprostowanie 1 3 informacja 1 2 wypowiedź własna autora (w ankiecie) 1 1 1 autowywiad 1 1 1 felieton 1 recenzja filmu lub sztuki 13 1 wywiad 1 3 1 3 5 5 wzmianka o książce w tekście 1 2 1 1 notatka o książce 1 3 polemika autora 1 1 2 recenzja książki 11 2 7 8 6 8 3 15 1 5 Sumaryczna liczba artykułów 12 4 12 9 12 17 9 18 20 12

21

21:1151298276 90000 83928 77816 80000 77651 76603

70000 60583 60000

50000 46595

40000 35118

30000 21116 21951

Liczba znaków Liczba tekstowych 20000

10000 2556 0 1952 1953 1954 1955 1956 1957 1958 1959 1960 1961 Lata

Rysunek 2. Sumaryczna liczba znaków tekstowych zawartych w recenzjach utworów Stanisława Lema (w danym roku) w okresie 1952-61.

22

22:1132495779 2.2. Analiza wyników: kategorie LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE oraz podkategorie fantastyka Lema i fantastyka w ogóle

W niniejszym podrozdziale znajduje się analiza wyników kategorii LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE oraz podkategorii fantastyka Lema i fantastyka w ogóle. Wyniki analizy przedstawione zostały na wykresach (Rysunek 3 i 4) i w tabeli (Tabela 4).

60%

50%

40% LEM DZIEŁO 30% LITERATURA 20% INNE

10% Udział Udział procentowyznaków tekstowych 0% 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 Przedziały czasowe [w latach] Rysunek 3. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem czterech kategorii (LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby znaków tekstowych przypadających na daną kategorię przez liczbę wszystkich znaków tekstowych w danym okresie. W obrębie jednego przedziału czasowego wartości sumują się do 100%. Patrz też: tabela 3.

Tabela 3. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem czterech kategorii (LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby znaków tekstowych przypadających na daną kategorię przez liczbę wszystkich znaków tekstowych w danym okresie (ostatni wers). W obrębie jednego przedziału czasowego wartości sumują się do 100%.

kategoria/okres [w latach] 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 LEM 17% 10% 12% 20% 24% 28% 31% DZIEŁO 43% 44% 38% 48% 50% 47% 43% LITERATURA 18% 23% 11% 6% 11% 5% 6% INNE 23% 23% 39% 26% 15% 21% 20% liczba wszystkich znaków 105055 46595 77651 60583 99767 76603 37674 w danym okresie

23

23:1267690166 Pobieżny rzut oka na rys. 3 oraz tabelę 3 pozwala stwierdzić kilka interesujących zjawisk. Po pierwsze, pik kategorii INNE w 1955 roku wiąże się z ukazaniem „spóźnionego debiutu”, który przeszedł istną „odyseję wydawniczą” [29], czyli publikacją „Czasu nieutraconego”. Na marginesie trzytomowej powieści Lema krytycy dokonują rozliczenia z literaturą (w szczególności epiką) realizmu socjalistycznego, rozprawiając się jednocześnie - przy okazji prezentacji perypetii wydawniczych - z funkcjonującym w „okresie minionym” aparatem kultury. Prym w literaturoznawczych wywodach, jak to sam krytyk formułuje, „zanotowanych na marginesie „Czasu nieutraconego” [27], wiodą Aleksander Ścibor-Rylski oraz Ludwik Flaszen. Na tle epiki Lema pojawiają się rozbudowane porównania dokonań pisarzy polskich okresu realizmu socjalistycznego, jak i zagranicznych reprezentantów ogólnie pojętego realizmu, jak Tomasz Mann, Lew Tołstoj, Stendhal.

Po drugie, uwagę zwraca wzajemna relacja między kategorią LITERATURA a kategorią LEM. Kiedy na początku obie kategorie znajdują się na tym samym pułapie, od roku 1955 zaczynają się rozchodzić: sukcesywnie rośnie wartość kategorii LEM, podczas gdy wartość kategorii LITERATURA notuje spadek. Wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze, omówienia literatury zaczynają zasilać kategorię LEM, a konkretnie podkategorię Lem- twórca. Po drugie, coraz mniej mówi się o fantastyce Lema (podkategorii zaliczanej do kategorii LITERATURA), a coraz więcej o fantastyce w ogóle, podkategorii zaliczanej do kategorii INNE. Tę wzajemną relację ilustruje poniższy wykres:

16 14 12 10 8 fantastyka Lema 6 fantastyka w ogóle

tekstowych[%] 4

2 Udział Udział procentowyznaków 0 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 Przedziały czasowe [w latach]

Rysunek 4. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem dwóch podkategorii (fantastyka Lema i fantastyka w ogóle). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby znaków tekstowych przypadających na daną podkategorię przez liczbę wszystkich znaków tekstowych przypadających na dany okres.

24

24:2090746347 Na wykresie znajdującym się na rys. 4. dwie sprawy zwracają szczególną uwagę. Pierwsza to spadek do zera obu omawianych podkategorii w roku 1956. Dzieje się tak za sprawą wydanej w 1955 roku jedynej (w omawianej dekadzie) niemającej związków z fantastyką powieści „”, która w 1955 roku dzieli jeszcze uwagę krytyków na „Sezam” i „Obłok Magellana”, 1956 roku jednak dominuje niemal niepodzielnie. Wprawdzie ukazuje się w tym roku jedna recenzja „Obłoku Magellana”, jednak jej autor Ludwik Flaszen poświęca miejsce innym sprawom (m.in. rozważaniom na temat utopii oraz pierwszorzędności literatury). Druga sprawa to spadek do zera, po niewielkim wzroście w latach 1957-8, wartości podkategorii fantastyka Lema przy gwałtownym wzroście wartości podkategorii fantastyka w ogóle. Bierze się to z faktu, że na fali poodwilżowej zapanowała moda na zachodnią kulturę, a wraz z nią pojawiło się zainteresowanie „science-fiction”19 i krytyka, posażna w trochę większą świadomość funkcji gatunku i szerszą o nim wiedzę, zaczyna traktować fantastykę „w oderwaniu” od Lema, jako szersze, ewoluujące zjawisko, a jego jedynie za jednego z przedstawicieli. W tym miejscu należy zaznaczyć, że wszelkie omówienia dorobku pisarskiego Lema, na który przecież w większej mierze składa się tematyka fantastyczna, trafiają do podkategorii Lem-twórca. Omawiania fantastyki w ogóle po roku 1956 nie podejmę się, bowiem wykracza poza ścisłe ramy tematyczne (i objętościowe!) tej pracy. Tematem tym zajmowało się zresztą dużo mądrzejszych głów, czego konsekwencją jest opracowanie go w stopniu niemałym. Poruszę za to, przy okazji omawiania fantastyki Lema, kwestię fantastyki w ogóle do 1956 (czy raczej 1955) roku.

19 Kajtoch W., Wstęp do Solaris, Wydawnictwo Literackie „Li -TWA", Częstochowa 2011, s. 144-45 25

25:5120591827 2.3. Analiza wyników: kategoria LEM oraz występowanie słów autor i pisarz oraz pisarstwo i twórczość

Zamieszczone w tym podrozdziale wykresy (Rysunek 5, 6, 7 i 8) i tabele (Tabela 5, 6, 7 i 8) zostały opracowane na podstawie wyników analizy kategorii LEM oraz występowania słów autor i pisarz oraz pisarstwo i twórczość.

100% 90% 80% 70% osoba 60% twórca 50% filozof 40% pisarz fantastyki 30% kreator 20% artysta

Udział znakówUdział procentowytekstowych 10% 0% 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 Przedziały czasowe [w latach]

Rysunek 5. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem sześciu podkategorii (Lem-osoba, Lem-twórca, Lem-filozof, Lem-pisarz fantastyki, Lem-kreator, Lem- artysta). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby znaków tekstowych przypadających na daną podkategorię przez liczbę wszystkich znaków tekstowych przypadających na kategorię LEM w danym okresie. W obrębie jednego przedziału czasowego wartości prezentowane w postaci wykresu warstwowego sumują się do 100%. Patrz też: tabela 4.

26

26:5706673860 Tabela 4. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem sześciu podkategorii (Lem-osoba, Lem-twórca, Lem-filozof, Lem-pisarz fantastyki, Lem-kreator, Lem-artysta). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby znaków tekstowych przypadających na daną podkategorię przez liczbę wszystkich znaków tekstowych przypadających na kategorię LEM w danym okresie (ostatni wiersz). W obrębie jednego przedziału czasowego wartości prezentowane w postaci wykresu warstwowego sumują się do 100%.

podkategoria/okres [w latach] 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 artysta 31% 5% 10% 12% 10% 14% 3% kreator 39% 44% 36% 52% 20% 13% 37% pisarz fantastyki 20% 21% 11% 0% 0% 4% 0% filozof 7% 3% 22% 11% 38% 18% 9% twórca 0% 23% 21% 21% 27% 49% 45% osoba 3% 4% 0% 4% 5% 2% 6% liczba wszystkich znaków 17444 4986 8998 12415 23346 21136 11567 w danym okresie

W przekroju całego omawianego okresu zaobserwować można wyraźną tendencję do zmiany zainteresowania krytyki poszczególnymi aspektami twórczości Lema, charakteryzującą się w ogólnym ujęciu koncentracją uwagi w latach 1952-6 na sferze obrazu (tym, co Lem „pokazuje”), a w okresie 1957-1961 - na sferze myśli (tym, co Lem „przekazuje”). Kiedy od 1952 do 1956 roku dominującą w skali wszystkich podkategorią jest Lem-kreator (która najwyższe osiągi notuje przy okazji publikacji dwóch utworów: „Astronautów” i „Czasu nieutraconego”), tak od 1957 roku coraz więcej mówi się o Lemie-twórcy i Lemie-filozofie. Lem-artysta przez całą dekadę oscyluje wokół 10% liczby znaków przypadających na kategorię LEM (z wyjątkiem lat 1952-53, kiedy przyjmuje wartość najwyższą, oraz okresu 1960-61, kiedy zainteresowanie tą podkategorią spada). Podobnie zbliżoną do stałej wartość przyjmuje podkategoria Lem-osoba, którą nie przekracza w całościowym przekroju 5% (liczby znaków przypadających na kategorię LEM). Z kolei o Lemie-pisarzu fantastycznym pisze się relatywnie najwięcej w latach 1952-55. W roku 1956 za sprawą publikacji „Czasu nieutraconego” temat ten zupełnie zanika, by odnowić się w niewielkim stopniu w latach 1957- 59. Przyczynę tego zjawiska wyjaśniono przy okazji omawiania wykresu ukazującego relację między podkategoriami fantastyka Lema i fantastyka w ogóle. Zbliżone wyniki do uzyskanych z pomiaru polegającego na zliczaniu słów przypadających na daną kategorię/podkategorię, odnajdujemy na wykresie (rys. 6) powstałym po przeprowadzeniu badań częstotliwości występowania słów autor i pisarz w uwzględnieniem kontekstów ich występowania. Widoczny jest wyższy (względem poprzedniego wykresu) wynik kategorii Lem-osoba, który tłumaczyć należy powiązaniem z tymi właśnie słowami

27

27:7355061927 omówień przymiotów umysłu pisarza – jego inteligencji, wiedzy, wyobraźni. Natomiast dodatkowo wprowadzona kategoria autor książki obrazuje interesujące zjawisko: utrzymuje dosyć wysoki wynik w latach 1952-56, by w kolejnych latach uzyskać wartość marginalną. W połączeniu z wysokim wynikiem kategorii „kreator” nasuwa następujący wniosek: w latach 1952-56 Lem traktowany był przeważnie „technicznie”, „przedmiotowo”, pojawiał się przywoływany jako „ten” odpowiedzialny za swoje dokonania, za dzieło będące produktem jego pisarskiej działalności. Na status taki składać się mogły dwa czynniki, z których pierwszy w większej mierze: epoka literacka realizmu socjalistycznego oraz unosząca się jeszcze nad pisarzem atmosfera debiutu. Dodać należy jeszcze nie będący bez znaczenia stosunek krytyki do uprawianego przez pisarza gatunku.

100% 90% 80% 70% osoba 60% twórca

występowania słów 50% filozof 40% pisarz fantastyki 30% autor książki kreator 20% artysta

10% Udział Udział procentowy 0% 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 Przedział czasowy [w latach]

Rysunek 6. Udział procentowy występowania słów autor i pisarz w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem kontekstu występowania tych słów (podział na kategorie: Lem-osoba, Lem-twórca, Lem-filozof, Lem-pisarz fantastyki, Lem-autor książki, Lem-kreator, Lem-artysta). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby występowania danego słowa w danym przedziale czasowym przez liczbę występowania wszystkich słów użytych w badanych tekstach w danym przedziale czasowym. W obrębie jednego przedziału czasowego wartości prezentowane w postaci wykresu warstwowego sumują się do 100%. Patrz też: tabela 5.

28

28:1140550270 Tabela 5. Liczba (wyrażona w wartościach bezwzględnych) występowania słów autor i pisarz, w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem kontekstu występowania tych słów. Wiersz ostatni zawiera sumaryczną liczbę występowania w danym okresie.

kategoria/okres [w latach] 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 artysta 2 0 4 3 0 0 0 kreator 37 12 10 14 0 7 6 autor książki 13 9 7 2 0 1 1 filozof 5 2 4 3 0 12 2 osoba 7 3 1 4 0 4 3 naukowiec 15 2 5 0 0 1 0 przekrojowo 0 5 5 4 0 21 14 Liczba wszystkich wystąpień słów 79 33 36 30 0 46 26 w danym okresie

O rosnącej od 1956 roku pozycji pisarskiej Lema świadczy sukcesywny wzrost wartości kategorii Lem-twórca (rys. 6). Prestiż pisarza rośnie jednak wcześniej – wraz z ukazaniem się „Czasu nieutraconego”. Wizualizuje to poniższy wykres częstotliwości występowania słowa pisarz (rys. 7). Spadek w 1956 roku tłumaczyć należy niskim użycie tego słowa (w odniesieniu do Lema) w stosunku do wszystkich słów użytych w recenzjach tego roku. Przypominam, że wiele pisze się przy okazji publikacji wzmiankowanej epickiej powieści o aparacie kultury czasów socrealizmu. Na poniższym wykresie zwraca także uwagę występowanie słowa autor. Po zdecydowanym górowaniu nad „pisarzem” zbliża się w 1955 roku do podobnego pułapu, by odbić się od minimum i notować powolny wzrost do roku 1961. Warto w tym przypadku spojrzeć na kontekst występowania tego słowa (rys. 6): do 1955 roku dominuje autor książki i kreator, od 1956 - twórca, filozof.

29

29:4616984321 0,50% 0,45% 0,40% 0,35% 0,30% 0,25%

słowa autor 0,20% pisarz 0,15% 0,10%

0,05% Udział występowania Udział procentowydanego 0,00% 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 Przedziały czasowe [w latach]

Rysunek 7. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby występowania danego słowa w danym przedziale czasowym (patrz tabela 6) przez liczbę występowania wszystkich słów użytych w badanych tekstach w danym przedziale czasowym.

Tabela 6. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach).

okres [w latach] 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 autor 64 28 20 23 37 29 19 pisarz 15 7 16 7 20 17 7

Teza o rosnącej w oczach krytyki pozycji pisarskiej Lema znajduje także potwierdzenie

w wykresie ukazującym częstotliwość występowania słów pisarstwo i twórczość (rys. 8).

30

30:3718125702 0,10%

0,09%

0,08%

0,07%

0,06%

0,05%

0,04%

0,03%

0,02%

0,01%

0,00%

1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 Udział Udział procentowywystępowania słowadanego Przedziały czasowe [w latach]

pisarstwo twórczość

Rysunek 8. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby występowania danego słowa w danym przedziale czasowym (patrz tabela 7) przez liczbę występowania wszystkich słów użytych w badanych tekstach w danym przedziale czasowym.

Tabela 7. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach).

kategoria/okres [w latach] 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 pisarstwo 0 2 2 0 4 6 0 twórczość 0 0 3 2 6 10 1

O pisarstwie zaczyna się mówić w 1954 roku, o twórczości - w 1955. Co ciekawe, liczba występowania słowa pisarstwo przyjmuje wartość zerową w 1956 roku – w czasach dominacji „Czasu nieutraconego”. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, że przy okazji recenzowania trylogii Lema niewiele uwagi poświęca się omawianiu dorobku, koncentrując ją na samej książce. Od 1956 roku oba słowa notują wzrost, choć bardziej nobilitująca twórczość dominuje nad pisarstwem, które przez niektórych krytyków używane jest jako synonim „twórczości”, u innych natomiast ma zabarwienie pejoratywne – wyrażające lekceważący stosunek do gatunku fantastyki naukowej (science-fiction). Spadek występowania słów pisarstwo i twórczość obserwowany w latach 1960-61 tłumaczyć należy niewielką ilością ukazanych recenzji literackich, które zdominowane zostają przez recenzje filmu „Milcząca gwiazda”, oraz płodnością pisarza, z której owocami (wydanie

31

31:4692817977 „Pamiętnika znalezionego w wannie”, ”Powrotu z gwiazd”, „Bajek robotów” i „Solaris”) krytyka nie potrafiła sobie poradzić, nie poświęcając miejsca niektórym pozycjom w ogóle („Powrót z gwiazd”), a co dopiero ich omówieniu w kontekście całej twórczości.

2.4. Analiza wyników: kategoria DZIEŁO

Znajdujący się w tym podrozdziale wykres (Rysunek 9) oraz tabela (Tabela 9) zostały opracowane na podstawie wyników analizy kategorii DZIEŁO.

100% 90% 80% 70%

60% konstrukcja 50% treść 40% problematyka 30% bohater książka 20%

Udział znakówUdział procentowytekstowych 10% 0% 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 Przedział czasowy [w latach]

Rysunek 9. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem pięciu podkategorii (konstrukcja, treść, problematyka, bohater, książka). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby znaków tekstowych przypadających na daną podkategorię przez liczbę wszystkich znaków tekstowych przypadających na kategorię DZIEŁO w danym okresie. W obrębie jednego przedziału czasowego wartości prezentowane w postaci wykresu warstwowego sumują się do 100%. Patrz też: tabela 8.

32

32:9530166201 Tabela 8. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem pięciu podkategorii (konstrukcja, treść, problematyka, bohater, książka). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby znaków tekstowych przypadających na daną podkategorię przez liczbę wszystkich znaków tekstowych przypadających na kategorię DZIEŁO w danym okresie (ostatni wiersz). W obrębie jednego przedziału czasowego wartości prezentowane w postaci wykresu warstwowego sumują się do 100%.

podkategoria/okres [w latach] 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 książka 14% 33% 25% 13% 14% 15% 12% bohater 25% 7% 12% 38% 17% 17% 13% problematyka 32% 17% 39% 31% 41% 51% 50% treść 21% 43% 12% 14% 25% 14% 25% konstrukcja 8% 0% 12% 4% 3% 3% 0% liczba wszystkich znaków 45408 20210 29628 29087 49810 35753 16274 w danym okresie

Do podkategorii książka zaliczałem wszelkie opinie i sądy o charakterze ogólnym wypowiadane na temat danej książki. Wyjątek stanowi zbiór opowiadań „Sezam”, który opublikowany w 1954 roku, recenzje zbierał także w 1955. W przypadku tego utworu krytyka niewiele miejsca poświęciła bohaterowi oraz problematyce, w przewadze ograniczając się do jednozdaniowych stwierdzeń, niejednokrotnie zawierających w sobie odniesienie do obu kategorii. Z racji trudności w odseparowaniu wspomnianych podkategorii, ilość znaków nominalnie mających im przypadać zaliczyłem do podkategorii książka. Wysoki wynik osiągnięty w latach 1954-55 podyktowany jest wyżej wspomnianymi uwarunkowaniami. Widzimy zresztą, że z wyjątkiem „sezamowego” okresu, stopień poświęconej tej kategorii uwagi oscyluje między 12% a 15% (liczby znaków przypadających na tę podkategorię w stosunku do liczby wszystkich znaków przypadających na kategorię DZIEŁO) w przekroju całego omawianego okresu. Podkategoria treść zawiera w sobie wszystkie „neutralne”, czyli polegające jedynie na przytoczeniu nieinterpretowanej treści, fragmenty recenzji służące krytykom do skrótowej prezentacji utworu, stanowiącej najczęściej punkt wyjścia do dalszych rozważań. Podkategoria konstrukcja dotyczy tych fragmentów recenzji, w których krytycy czynili uwagi pod kątem konstrukcji (kompozycji) danej książki. Jako że obecność tej kategorii w przekroju ogólnym jest marginalna, warto zatrzymać się tylko przy dwóch przypadkach, w których przybiera istotniejszą wartość, czyli w latach 1952-3, oraz w roku 1955. Pierwszy ze wskazanych przypadków dotyczy „Astronautów”, drugi „Czasu nieutraconego”. Dla przykładu Aleksander Ścibor-Rylski recenzując pierwszą powieść Lema pisze: książka jest „rozłupana“ pośrodku, (…) z punktu widzenia konstrukcyjnego trudno się pogodzić z faktem, iż właściwa

33

33:7053235012 akcja, właściwa fabuła zaczyna się dopiero po półtorej setce stron [3]. Ten sam autor zabiera głos na ten temat epickiego dzieła Lema: „Czas nieutracony" ma budowę niesforną, miejscami wprost peszącą i dziwaczną, a wszędzie — bardzo niespokojną [27]. Podobnie rzecz ujmuje Ludwik Flaszen: Rozlewa się i kipi z formy „Czas nieutracony” [29]. Jak wynika z wykresu, podkategoria bohater najwyższe osiągi zyskuje w 1956 roku, a dzieje się tak za sprawą omówień postaci Stefana Trzynieckiego (pospołu z poetą Sekułowskim) z „Czasu nieutraconego”. Wart uwagi jest także bohater zbiorowy „Astronautów”, czyli człowiek komunizmu. W latach 1957-69 wyróżnia się z kolei . Miejsce w tym czasie poświęca się również Ijonowi Tichemu. Podkategoria problematyka najwyższą wartość przyjmuje w latach 1959-61, kiedy ukazuje się „Śledztwo”, „Eden”, „Inwazja z Aldebarana”, a później „Pamiętnik znaleziony w wannie” oraz „Solaris”. Podkategoria ta zostanie szczegółowo omówiona w rozdziale „Problematyka utworów okiem prasy”.

34

34:9585866913 2.5. Analiza wyników: występowanie słów społeczeństwo, ludzkość, a także pojęć filozofia, komunizm, imperializm, kapitalizm, moralność oraz pojęć „kognitywistycznych” – umysł, mózg, rozum, poznanie

Niniejszy podrozdział prezentuje za pomocą wykresów (Rysunek 10, 11, 12) oraz tabel (Tabela 10, 11, 12) wyniki analizy leksykalne (występowanie słów społeczeństwo, ludzkość, a także pojęć filozofia, komunizm, imperializm, kapitalizm, moralność oraz pojęć „kognitywistycznych” – umysł, mózg, rozum, poznanie)

0,25%

0,20%

0,15%

społeczeństwo 0,10% ludzkość

0,05%

Udział występowania Udział słów procentowydanych 0,00% 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 Przedział czasowy [w latach]

Rysunek 10. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby występowania danego słowa w danym przedziale czasowym (patrz tabela 9) przez liczbę występowania wszystkich słów użytych w badanych tekstach w danym przedziale czasowym.

Tabela 9. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach).

okres [w latach] 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 ludzkość 32 13 7 2 2 4 0 społeczeństwo 23 1 9 7 2 4 10

35

35:8068459923 Najwyższe występowanie słowa ludzkość w latach 1952-53 oraz 1960-61 wiąże się z omawianiem dwóch utworów ukazujących projekcję cywilizacji przyszłości: „Astronautów” (przy okazji których gorliwie mówi się o społeczeństwie komunistycznym – stąd bardzo wysokie występowanie słowa „społeczeństwo” w latach 1952-4) oraz „Obłoku Magellana”, który w 1961 roku omawiany jest jako przykład lektury szkolnej (w liczbach bezwzględnych to 7 na 10 użyć). Wysoki wynik występowania obserwowalny jest także w latach 1955-56 – również za sprawą „Obłoku Magellana”, ale i „Sezamu” (w tym przypadku rok 1955). Z kolei słowo społeczeństwo mały wzrost notuje w 1959 – dzięki społeczeństwu edeńskiemu. Wykres poniższy (rys. 11) ukazuje z kolei występowanie słów z zakresu filozofii i ideologii. W tym miejscu nadmienić należy, że słowa wyszukiwałem po morfemach fleksyjnych, zatem na wyrażenie „filozofia” składają się słowa: filozoficzny, filozofia, na „komunizm”: komunizm, komunistyczny, komunista, na „kapitalizm”: kapitalizm, kapitalistyczny, na „imperializm”: imperializm, imperialistyczny, uimperialistycznienie. A „moralność” to po prostu moralność. Zaobserwować można dwie przeciwstawne tendencje: kiedy „wymiera” „komunizm”, a wraz z nim „kapitalizm” i „imperializm”, „rodzi się” „filozofia”. „Moralność” (w tym kontekście komunistyczna) święci tryumfy w „Astronautach”, pojawia się także w „Czasie nieutraconym” oraz w „Dziennikach gwiazdowych” (w opowieściach o pilocie Pirxie) – choć już w mniejszej dawce i nie komunistyczna. Odnośnie jeszcze do „komunizmu”, dużą częstotliwość występowania pojęcie to „zawdzięcza” człowiekowi komunizmu „Astronautów” oraz komunistom „Czasu nieutraconego”. Z kolei gwałtownie rosnąca od 1956 roku „filozofia” wiąże się szczególnie z publikacją „Dzienników gwiazdowych”, „Dialogów”, „Śledztwa”, „Inwazji z Aldebarana” i „Edenu”, w mniejszym stopniu „Pamiętnika znalezionego w wannie” i „Solaris” (w których filozofia występuje pod postacią epistemologicznego Kontaktu i Nieznanego).

36

36:5901179206 0,30%

0,25%

0,20% filozofia komunizm 0,15% kapitalizm imperializm 0,10% moralność

0,05% Udział Udział procentowywystępowania danych słów

0,00% 1952-53 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-61 Przedział czasowy [w latach]

Rysunek 11. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby występowania danego słowa w danym przedziale czasowym (patrz tabela 10) przez liczbę występowania wszystkich słów użytych w badanych tekstach w danym przedziale czasowym.

Tabela 10. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach).

okres [w latach] 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 filozofia 8 0 6 6 37 25 7 komunizm 27 5 10 13 0 0 0 kapitalizm 11 2 3 2 3 0 0 imperializm 9 4 2 0 0 0 0 moralność 21 2 3 7 2 3 0

Jak wykazuje poniższy wykres (rys. 12) obrazujący występowanie pojęć „kognitywistycznych” (i tu znowu należy zaznaczyć, że na „umysł” składa się umysł, umysłowy, umysłowość, na „rozum”: rozum, rozumowanie, rozumienie, rozumny, na „poznanie”: poznanie, poznawanie, poznawczy. A na „mózg” tylko mózg), szczególnie lata 1957-59 stoją pod znakiem rozumu (a konkretnie tego wynikającego z optymizmu i racjonalistycznego sceptycyzmu zawartego w „Dziennikach gwiazdowych”), któremu

37

37:2740320834 patronuje mózg (głównie „Dialogów” i z „Inwazji z Aldebarana”), umysł i poznanie (głównie związane z problematyką gnoseologiczną „Śledztwa”). Wysoki wynik „rozum” w okresie 1952-53 zawdzięcza rozumnym istotom z planety Wenus.

0,18%

0,16%

0,14%

0,12%

0,10%

0,08%

0,06%

0,04%

0,02%

0,00% Udział występowania Udział słów procentowydanych 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 Przedziały czasowe [w latach]

umysł mózg rozum poznanie

Rysunek 12. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach). Uzyskane wartości (w procentach) powstały w wyniku dzielenia liczby występowania danego słowa w danym przedziale czasowym (patrz tabela 11) przez liczbę występowania wszystkich słów użytych w badanych tekstach w danym przedziale czasowym.

Tabela 11. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach).

okres [w latach] 1952-3 1954 1955 1956 1957-58 1959 1960-1 umysł 3 0 2 2 3 7 2 mózg 5 0 3 3 13 12 4 rozum 13 0 3 5 13 18 0 poznanie 6 1 0 0 5 12 4

38

38:9227910646 2.6. Wykorzystanie wyników

Zaprezentowane w tym dziale wyniki stanowią szkielet teoretyczny, a ich analiza służy ogólnej orientacji w podejmowanej tematyce. Pogłębiona analiza poszczególnych kategorii i podkategorii z przytoczeniem zawartości tekstów źródłowych znajdzie się w narracyjnej części pracy, na którą składają się rozdziały: „Pozycja pisarska Stanisława Lema”, „Problematyka utworów okiem prasy” oraz „Lem w recenzjach i wywiadach”. Rozdział „Pozycja pisarska Stanisława Lema” powstał w oparciu o wyniki badań powierzchniowych dotyczących podkategorii literatura Lema w ogóle, fantastyka Lema (z kategorii LITERATURA), fantastyka w ogóle (z kategorii INNE), Lem-twórca (z kategorii LEM), a także o wyniki badań leksykalnych. Z kolei rozdział „Problematyka utworów okiem prasy” zawiera analizę podkategorii problematyka20 ze szczególnym zwróceniem uwagi na reakcję krytyki na ukazanie się „Astronautów”, a rozdział „Lem w recenzjach i wywiadach” - omówienie pozostałych podkategorii z kategorii LEM, czyli Lem-kreator, Lem-artysta, Lem-pisarz fantastyki naukowej, Lem-filozof. W skład tego rozdziału wchodzi także podrozdział Lem-osoba oraz Lem-prywatnie prezentujący obraz Stanisława Lema w przeprowadzonych z nim wywiadach.

20 Spośród podkategorii należących do kategorii DZIEŁO jest to jedyna (ze względu na swoją wartość i zawartość) podkategoria, którą poddaję szerszemu omówieniu. 39

39:9602921429 3. POZYCJA PISARSKA STANISŁAWA LEMA W LATACH 1952-61

3.1. Socrealizm i twórca

Nie sposób pierwszą dekadę faktycznego istnienia (od prozatorskiego debiutu) w przestrzeni publicznej (medialnej, prasowej, literackiej) nazwiska Lem omówić bez baczenia na kontekst społeczno-politycznych, a w konsekwencji kulturalno-literackich realiów. Rysujący się wyraźnie podział na dwa okresy: przed i poodwilżowy, a ściślej: socrealistyczny i post- socrealistyczny ma bowiem odzwierciedlenie w sposobie postrzegania literatury i twórcy przez krytykę. Przyjmuje się, że cezurami występowania i obowiązywania w literaturze polskiej (ale i w sztuce) doktryny socrealistycznej są lata 1949-1956, a umownymi wydarzeniami otwierającymi i zamykającymi ten okres - zjazd Związku Literatów Polskich w Szczecinie (20 a 23 stycznia 1949 roku), na którym uchwalono obowiązującą wszystkich pisarzy "metodę twórczą", oraz "odwilż październikowa" roku 1956. Umowność tych dat stanowi przedmiot historycznoliterackiej dyskusji, w którą jednak zamiaru wchodzić nie mam (nie to jest bowiem przedmiotem badań), ograniczając się do skrótowej prezentacji faktów. Jak wśród politycznych, a promieniujących geograficznie na cały Blok Socjalistyczny, symptomów zanikania obowiązującej formuły socrealistycznej jako najpoważniejszy wymienia się śmierć Stalina w 1953 roku, stanowiącą naturalny początek okresu rozliczeniowego rządów Wielkiego Wodza, okresu usankcjonowanego potępiającym zbrodnie stalinizmu tajnym referatem Chruszczowa, przedstawionym na XX zjeździe KPZR w lutym 1956 roku, tak za zwiastun rozwijania się tej formuły może posłużyć wygłoszone 16 listopada 1947 roku z okazji otwarcia radiostacji we Wrocławiu przemówienie Bolesława Bieruta, w którym dostrzegalna jest zapowiedź ograniczającej samodzielność pisarską instrumentalizacji działań kulturalnych, postulat prowadzącej do realizowania administracyjnych wytycznych planowości kultury oraz ideę etatyzacji literatury, mającej pełnić rolę służebną wobec interesów państwa21. Decydujące znaczenie dla ukształtowania programu realizmu socjalistycznego miał IV zjazd ZZLP, obradujący w styczniu 1949 r. w Szczecinie. Przede wszystkim dlatego, że nadał

21 Za: Smulski J., Od Szczecina do ... Października. Studia o literaturze polskiej lat pięćdziesiątych, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2002. s. 14

40

40:4260037702 zgłoszonym postulatom obowiązującą hierarchię: prymat zadań ideowych literatury nad jej ambicjami warsztatowymi. W przemówieniach S. Żółkiewskiego (Aktualne zagadnienia powojennej prozy) i W. Sokorskiego (Nowa literatura w procesie powstawania) realizm socjalistyczny, eufemistycznie nazwany "nową literaturą") zdefiniowany został jako - w pierwszym rzędzie - wykładnik ideowej postawy pisarza, jego czynnego udziału w politycznych przeobrażeniach kraju. Oba wystąpienia cechowała wstrzemięźliwość w rozważaniu kwestii formy; rolę postulatu artystycznego spełniało wskazanie tradycji - pozytywnej (realizm) i negatywnej (psychologizm i naturalizm)22. Importowana ze Związku Radzieckiego (a ściślej: z tego kraju eksportowana), obowiązująca oficjalnie na terenie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej od 1949 do 1956 roku jedyna słuszna metoda twórcza realizmu socjalistycznego implikowała określony status literatury. Literatura, jako jedna z form świadomości społecznej (stanowiąca owoc poznawczej działalności człowieka, którego poznanie uwarunkowane jest historycznie, a zatem klasowo), obiektywnie wyrażać miała określone klasowe interesy. Przy takim założeniu, pisarz kierując się zgodnie z zasadą ludowości komunistycznymi ideałami (które ludowe masy pragną w życie wcielić), miał być tych interesów wyrazicielem. A jako że za wyznaczanie tych interesów i ich implementację odpowiedzialna była komunistyczna partia, pisarz musiał reprezentować tożsame z jej wytycznymi myślenie, stając wobec władzy w roli partnera. Konsekwentnie pozostając w zgodzie z zasadą ludowości i partyjności, powinien wychodzić naprzeciw najistotniejszej potrzebie klasy robotniczej, jaką było zdobycie wiedzy o otaczającej ją rzeczywistości, do czego służyć miała pisarzowi estetyka realizmu23. Specyfika epoki polegała na konsekwentnym ujmowaniu twórczości artystycznej w kategoriach polityczno-ideologicznych24. Literatura zaś spełniała rolę służebną wobec władzy, a pisarz tym samym spychany był do roli transmitera (czy raczej narzędzia, instrumentu transmisji) wytycznych partyjnego aparatu kultury. Można powiedzieć zatem, że zarówno przez władzę, jak i krytykę, traktowany był instrumentalnie, przedmiotowo – miał spełniać oczekiwania, miał podejmować określone wątki, określoną problematykę, miał ukazywać świat

22 Ibidem, s. 15 23 Skrótowo przedstawiony szkic o statusie literatury i twórcy w epoce realizmu socrealistycznego powstał na podstawie: Kajtoch W., Socrealizm jako sposób myślenia o literaturze, Wydawnictwo Literackie „Li -TWA", Częstochowa 2011, s. 80-82 24 Wołowiec G., NOWA KULTURA [w:] Słownik realizmu socjalistycznego, Wydawnictwo „Universitas”, Kraków 2004 , s. 146 41

41:8188597279 podług stawianych mu wymagań. Zjawisko to dotyczyło bezwzględnie wszystkich pisarzy tworzących w tym okresie, dotyczyło zatem i debiutującego w 1951 roku powieścią fantastyczno-naukową Lema. W istocie, mimo dezorientacji krytyki wobec odmienności gatunkowej literatury uprawianej przez pisarza, recenzje pierwszych utworów, a szczególnie „Astronautów”, zdeterminowane są przez ważkie dla epoki tematy. Dominuje zatem problem człowieka komunizmu, zagadnienie komunistycznej moralności, sprawa konfliktu, czyli komunizm versus kapitalizm (imperializm). Temat ten szerzej zostanie omówiony przy okazji prezentacji problematyki utworów Lema. Podobnie rzecz miała się z prowadzonymi wokół książek Lema sporami. W atmosferze sporów rodziła się bowiem pozycja pisarska Stanisława Lema. Dla zorientowania się w specyfice dyskusji literackiej tamtych czasów posłużę się fragmentem pochodzącym ze „Słownika realizmu socjalistycznego”25:

„Na gruncie w pełni ukształtowanego socrealizmu pod pojęciem dyskusji kryły się działania służące realizacji kilku różnych celów. W pierwszej kolejności – transmitowaniu oficjalnie usankcjonowanych treści ideologiczno-artystycznych do szerokich kręgów środowiska literackiego. Dyskusje stanowiły niezbędny składnik wszystkich kampanii ideologiczno-artystycznych podejmowanych przez władze na gruncie literatury, towarzyszyły inauguracji kolejnych tzw. etapów realizmu socjalistycznego. Punkt wyjścia takich dyskusji stanowiła zazwyczaj wypowiedź któregoś z dygnitarzy partyjnych zarządzających kulturą bądź jednego z prominentnych krytyków literackich. Często stanowiły one odbicie wcześniejszych wydarzeń zachodzących na gruncie sowieckiego życia literackiego. Powyższy cel spełniały dyskusje nad podstawowymi zagadnieniami doktrynalnymi, np. problemem realizmu, formalizmu, schematyzmu i deklaratywności, zaangażowania politycznego pisarzy, liryki socjalistycznej, roli funkcji krytyki literackiej, karykatury i satyry politycznej.”

Zagadnienie schematyzmu czy problem realizmu również w niemałym stopniu zaznaczyły swoją obecność w recenzjach pierwszych utworów Lema. Swoich utworów przed zarzutami o niepoprawność ideologiczną bronił Lem dwukrotnie26. Dwukrotnie też, w

25 Wołowiec G., DYSKUSJE LITERACKIE [w:] Słownik realizmu socjalistycznego, Wydawnictwo „Universitas”, Kraków 2004 , s. 46 26 O interwencji pierwszej wspomnę przy okazji omawiania problematyki „Astronautów” w rozdziale „Problematyka utworów okiem prasy” 42

42:1672961057 odpowiedzi na formułowane przez gorliwego inżyniera Eustachego Białoborskiego „naukowe sprostowania” dotyczące ścisłości danych naukowych i technicznych zawieranych w jego książkach, czynił pisarz polemiczne uwagi nad literaturą fantastyczną, przyczyniając się do wypracowania przez krytykę zrębów definicyjnych fantastyki naukowej, wyznaczenia roli oraz wskazania kierunku interpretacji gatunku. Ale po kolei.

3.2. Między fantazją a nauką, Wellsem a Jefremowem

Reakcja pierwszych recenzentów na pojawienie się „Astronautów”, objawiona publikacjami ubranymi w zbiorczy tytuł "Dwugłos o Astronautach” (na który składał się tekst Ludwika Grzeniewskiego "Niedotrzymana obietnica" oraz Zofii Woźnickiej "Nieco abstrakcyjny spór o filozofię Astronautów"), wydanymi w jednym numerze Nowej Kultury, dowodzi, że wiedza na temat gatunku fantastyki naukowej, jego genezy i na historycznej mapie literatury emanacji, była niewielka. Gatunkowe novum i curiosum „Astronautów” sprawia, że Grzeniewski rozpoczyna swój tekst zdaniem: "Ukazała się w ostatnich miesiącach na półkach księgarskich pierwsza polska powieść fantastyczno-naukowa” [1], ustanawiając Lema prekursorem literackiego zjawiska w skali naszego kraju. Błędu tego nie popełnia Aleksander Ścibor-Rylski, który przytaczając przykład Bruno Winawera („największego z przedwojennych pisarzy – popularyzatorów”) pisze o „naszej rodzimej literaturze popularno-naukowej czy naukowo-fantastycznej: istniała wprawdzie i czytywaliśmy ją, ale pożytku z niej było niewiele” [3]. Idąc niejako tym tokiem stwierdza w kolejnej recenzji Adam Hollanek, że „Astronauci” to „pierwsza powieść polska, która w pełni zasługuje na tytuł fantastyczno-naukowej” [4]. Z kolei dla Andrzeja Trepki książka „wyłamuje się z rodowodu powieści fantastycznej jako pozycja pionierska” [7]. Kwestię chronologii i obecności gatunku w literaturze polskiej i miejsca „Astronautów” rozstrzyga Leszek Herdegen uznając powieść fantastyczno-naukową Lema za „pierwszą w literaturze powojennej” [10]. Wiedza krytyki o innych autorach uprawiających ten rodzaj pisarstwa wzrasta z natury rzeczy wraz z kolejnymi recenzjami, choć trudno mówić o rzetelnym, pogłębionym opracowaniu. Co ciekawe, poszerzenia tematu podejmuje się autor publikujący już wcześniej na łamach innego pisma, przy czym robi to w sposób zaiste subtelny, przedrukowując w przeważającej ilości zawartość już napisanego artykułu, jedynie poszerzając „nowy” właśnie o 43

43:8268844843 treści dotyczące przeszłości polskiej i zagranicznej fantastyki naukowej27. Tą metodą Ludwik Grzeniewski naprawia swój błąd popełniony w „Nowej Kulturze” [1] pisząc w „Twórczości” [8]: „w literaturze naszej powieść fantastyczna ma już swoją tradycję”, za przykład podając trylogię Jerzego Żuławskiego („Na srebrnym globie”, „Stara ziemia”, „Zwycięstwo”). Początków literatury fantastycznej w ogóle Grzeniewski upatruje w powstałych w dobie pozytywizmu optymistycznych powieściach Juliusza Verne’a i Kamila Flammariona. Nie szczędząc sobie komentarzy „właściwych” dla czasów wydania recenzji, prezentuje także twórczość bardziej współczesnych wówczas pisarzy zagranicznych: Wellsa, którego „technokratyzm ujawnił swe antyhumanistyczne oblicze” oraz Aldousa Huxleya z wydaną w 1949 r. powieścią "Ape and Escence" ("Małpa i istota rzeczy"), będącą „skowytem przerażonego śmiertelnie przedstawiciela świata gnijącego imperializmu, który przeczuwając własny kres stara się zastraszyć i ogłupić swojego czytelnika.” Dla kontrastu przywołuje „duże osiągnięcia” ("Gwiezdne okręty" J. Jefremowa oraz "Patent AV” Ł. Łagina) w literaturze radzieckiej, którą cechuje „głęboki optymizm mający swe źródło we wspaniałych, pokojowych perspektywach rozwojowych społeczeństwa socjalistycznego” oraz „wizjach nieograniczonego, pokojowego rozkwitu ludzi uwolnionych po wsze czasy z pęt ustroju niosącego zacofanie, ciemnotę i wojny”. „Astronautów” Grzeniewski sytuuje w tym samym nurcie, przytaczając jeden z fragmentów z powieści Lema jako „piękną odpowiedź na te ponure wizje”. Leszek Herdegen [10] przywołując dokładnie te same przykłady innych przedstawicieli gatunku, stwierdza:

Dla autorów, którzy pisali swe książki w warunkach ustrojów kapitalistycznych, kiedy nauka nigdy nie była i nie jest oddana całkowicie w służbę pragnącego poznać świat człowieka, podróże międzyplanetarne były jeszcze jednym nie spełniającym się marzeniem i ucieczką od rzeczywistości. Równocześnie obca im była znajomość filozofii marksistowskiej, dzięki której możemy dialektycznie przewidywać i całkiem konkretnie zarysować obraz przyszłego świata. — Z tych to powodów powieści pisarzy burżuazyjnych, dając nieraz niejedną słuszną tendencję humanistyczną (Verne, Żuławski), lub zawierając elementy satyry antykapitalistycznej (np. Wellsa "Wojna światów") — nie spełniały jednak poważniejszej funkcji wychowawczo-społecznej.

27 Przypadek „przedruku” tyczy się także Leszka Herdegena, którego „Wzywa nas Ziemia” ukazana w 1952 roku w Dzienniku Polskim pojawia się pod tym samym tytułem w 1954 r. w tygodniku „Świat” z tą tylko różnicą, że w wersji krótszej, wersję szerszą zawierająca zagadnienia z historii fantastyki naukowej zamieszcza autor za pierwszym razem. 44

44:5322508733

W tej samej recenzji Herdegen [10] podejmuje próbę zdefiniowania fantastyki na przykładzie „Astronautów”, potykając się o domniemaną sprzeczność pojęć „fantazja”, „realność”, „wyobraźnia”, „nauka”:

Powieść jest fantastyczna, a więc stworzona przez nieskrępowaną rygorami prawdopodobieństwa wyobraźnię: powieść jest naukowa, a więc nie tylko mówi o zdobyczach przyszłej wolnej nauki — ale również naukowy, czyli materialistyczny światopogląd autora towarzyszył jej tworzeniu. Jak te sprzeczności pogodzić? W Jaki sposób fantastyka i myśl racjonalistyczna mogą się uzupełniać? To nie realizm! To mitologia! O co właściwie chodzi?

W zakończeniu recenzji krytyk odpowiada sobie na postawione pytanie:

Umiejętne utrzymanie proporcji między realnością a fantazją, między bujną wyobraźnią a rzeczywistymi osiągnięciami dzisiejszej nauki — decyduje o realizmie powieści Lema.

Wśród krytyków w fantastyce Lema tego okresu widoczne jest poszukiwanie punktów odniesienia do wzorców literackich epoki, zatem zachodzi wynikająca z konieczności silna potrzeba odnajdowania realizmu. Dostrzec to można, oprócz zaprezentowanego wyżej przykładu, w recenzji Andrzeja Kijowskiego [9]:

Powieść Lema przenosi nas w teoretyczny świat, między teoretycznych ludzi i teoretyczne zdarzenia. I na tym polega jej fantastyka. Ale fantazja ta jest tylko przedłużeniem teorii, która z życia wyrosła i życie kształtuje. I na tym polega realizm powieści Lema.

Nie inaczej jest w recenzji Starowieyskiej-Morstinowej, którą „frapuje silny realizm tej fantastycznej powieści” [6]. Na recenzję tę warto powołać się także z innego powodu. Otóż jej autorka używa w odniesieniu do „Astronautów” określeń „fantazyjno-przyszłościowa” oraz „fantazyjno-awanturnicza”. Należy zwrócić uwagę, że nie tylko ona podejmuje próbę innego niż powszechnie przyjęty sposobu definiowania nazewnictwa gatunku. U Zofii Woźnickiej, która swoją recenzję poświęca problematycznej problematyce utworu28, pojawia się sformułowanie „fantastyczno-naukowo-filozoficzna“.

28 Omówieniem owej problematycznej problematyki zajmę się w dziale "Problematyka utworów okiem prasy" 45

45:3410405760 Nie brakuje też inwencji recenzentom „Sezamu”. Pojawiają się zatem opowiadania „satyryczno-fantastyczne” [16] oraz powieść „fantastyczno-alegoryczna” [23] - ale to w odniesieniu do „Boskiej komedii”, w której Andrzej Kijowski próbuje szukać korzeni fantastyki.

3.3. „Eskapizm, czyli dezercja i ogólna demobilizacja”

Ten sam Andrzej Kijowski, który recenzją wykazującą związki fantastyki z siedmioma kręgami piekła Dantego kończy symbolicznie pewien okres, o czym będzie jeszcze wspomniane, rozpoczyna omawianie „Sezamu” od silnego uderzenia w literaturę Lema, w gatunek, który uprawia – w pozycję pisarską. Uderzenia, które wywołuje natychmiastową reakcję pisarza. Kijowski w wydanym w „Życiu Literackim” felietonie zatytułowanym sugestywnie „Widmo krąży” [15], utrzymanym z początku w lekkim, niby „nie na serio” tonie, w zakamuflowanej formie, nie wymieniając wprost pisarza, w którego wymierza ostrze swojej krytyki {„nie chcę ujawniać jego nazwiska, a gdybym powiedział, że np. [opowiadania – przyp. autora] działy się mrokach strasznie dalekiej przyszłości, jakby na samym już jej dnie (o ile przyszłość ma w ogóle dno), gdybym o takim więc szczególe napomknął, wszyscy by już wiedzieli o kim mowa}, uchylając kulisów wieczorku literackiego, wypowiada się o czekających na wydanie opowiadaniach „Sezam”. Kijowski wychodząc od przykładu „dowcipnych” opowiadań Lema, snuje refleksję nad stanem bieżącej literatury polskiej, nad jej kształtem, znaczeniem, potrzebami, oraz nad odpowiedzialnością pisarza, który powinien pełnić rolę „agitacyjną, propagandową, wychowawczą”, zajmując się społecznymi problemami – by dla kontrastu stwierdzić, że Lem „robi koziołka w czeluście czasu przyszłego, buja sobie wśród mgławic, żongluje planetami i tysiącleciami, barci nas, śmieszy, przestrasza”, co stawia go w jednym rzędzie z pisarzami poruszającymi wątki historyczne, erotyczne czy kryminalne, będące przejawem walki ze schematyzmem i ucieczki od tematu współczesnego. Podsumowując Kijowski wypowiada stwierdzenie: To — znaczy, te opowiadania — zjawisko niewątpliwie negatywne. Eskapizm czyli dezercja i ogólna demobilizacja [15]. Wobec takich oskarżeń Lem nie pozostaje bierny i w kolejnym numerze „Życia literackiego” [74] publikuje obszerny komentarz do całej sprawy, którego początkowy fragment przytaczam poniżej:

46

46:1100482361

Rzecz miała się tak: na posiedzeniu krakowskiej sekcji prozy przeczytałem kolegom dwa nieduże opowiadanka, zaznaczając na wstępie, że są to rzeczy błahe i dla mnie marginesowe, coś w rodzaju okruchów, które każdemu bodaj pisarzowi sypią się z warsztatu. Opowiadanka te – według mojej kwalifikacji, która znalazła na ogół zgodę kolegów – są czymś pośrednim między powiastką filozoficzną typu wolterowskiego, a z lekka groteskową muenschauseniadą. Mówiąc zaś, po prostu, są to kilkustronicowe kawały, nie umieszczone ani w realnej przestrzeni, ani w realnym czasie, świadomie operujące anachronizmem. Akcja ich ustawiona jest w taki sposób, że „przejechałem się” w nich po kilku idealistycznych kierunkach zachodniej filozofii współczesnej i dałem prztyczka pseudonaukowemu dogmatyzmowi. W czasie dyskusji, odpowiadając na pytania kolegów, dodałem, że drobiazgi te wstawiłem do większego tomu opowiadań fantastyczno-naukowych i satyrycznych, dziejących się współcześnie, traktując je jako drobne ziarnka pieprzu, które mają ów tom okrasić. Podkreślałem też, że podobnego gatunku ani sam nie mam zamiaru kontynuować, anibym tego nikomu nie radził i to nawet nie dlatego, że trzeba nam przede wszystkim wielkich problemów tematyki współczesnej, ale po prostu dla tego, że są to historyjki raczej błahe, a jakże można budować literaturę z błahostek? Tego wszystkiego nie przyjął do wiadomości obecny na posiedzeniu kolega A. Kijowski, który w felietonie zmieszczonym w „Życiu Literackim”, a zatytułowanym „Widmo krąży”, uczynił sobie ze mnie odskocznię dla kasandrycznego obwieszczenia groźby eskapizmu i „antyschematyzmu za wszelką cenę”, jakie grożą naszej literaturze. Zarodki tych niebezpieczeństw dostrzegł w moich opowiadaniach.

Do dyskusji o miejscu twórczości Lema wśród ówczesnej literatury włącza się Olgierd Terlecki artykułem „O pisarstwie Stanisława Lema – felieton dyskusyjny” [17]. Krytyk w następujący sposób referuje poglądy poprzedników:

Po ukazaniu się „Astronautów" pojawiło się kilka recenzji z tej książki. Większość z nich gorliwie udowadniała autorowi jego rzekome oderwanie od życia. W pojęciu bowiem niektórych krytyków wszystko, co nie dzieje się w Nowej Hucie lub na spółdzielczym polu, jest oderwane od życia. I oto jakiś dziwak napisał powieść fantastyczną: powieść o wyprawie na planetę Wenus. A więc — hejże na Lema!

Na zakończenie formułuje bardzo istotne stwierdzenie:

W sumie — myślę, że jest bardzo osobliwym nieporozumieniem umieszczanie Lema niejako na marginesie naszej bieżącej produkcji literackiej. Jest to krzywdzące nie tylko

47

47:1125970170 dla autora, lecz i dla czytelnika. Zapominając, lekceważąc to tak niebanalne, tak pełne pasji, żaru i urody zjawisko, jakim jest w naszej literaturze pisarstwo Stanisława Lema — krytyka nasza wystawia sobie świadectwo niezbyt pochlebne. Przyszłość jest tematem niezwykle frapującym; rzadko jednak znajduje twórcę, który umie zamknąć ją w porywającym kształcie. Myślę, że Lema trzeba zaliczyć do takich właśnie twórców.

Problem recepcji literatury Lema porusza także na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” J. Nik [20].

Kiedy Stanisław Lem wydał w 1951 roku swoich „Astronautów“ — złośliwi krytycy mruczeli: „Oho, patrzcie państwo! Jedni wymigują się od współczesności pisząc hurtem sztuki historyczne, a ten znalazł inne wyjście: uciekł... w przyszłość. I to dokąd? Na samą Wenerę!“ Aliści od tamtego czasu przyzwyczajono się do tego, że można nie tylko pisać o roku 2000, o odległych ciałach astralnych, o cudownych wynalazkach przyszłości — ale także dlatego być czytywanym przez tysięczne rzesze. Jednym słowem przyznano Lemowi, co najmniej milczeniem, prawo do fantazji. Dzisiaj, jeśli ktoś wspomina o Stanisławie Lemie, od razu staje przed oczami podróż rakietą na Wenus i jeszcze dalej, w gwiazdy.

J. Nik zwraca również uwagę na jednoznaczne skojarzenie literatury Lema z fantastyką, w użytym stwierdzeniu „monopol“ autora na fantastykę nie wygasł dostrzegając jednocześnie unikatowość jego literackiej działalności.

3.4. O naukowości i (dalej) o współczesności

W roku 1953 ukazała się w naukowym czasopiśmie „Problemy” recenzja dotycząca „Astronautów” [12]. Recenzja, która stanowi zaczyn kolejnej batalii, jaką stoczy Lem (w asyście niektórych krytyków literackich) – batalii o kształt, rolę, znaczenie oraz formułę ówcześnie pojmowanej fantastyki naukowej. Jej autor, Andrzej Ziemięcki, wyzywa naukowców na pojedynek z „Astronautami”:

W wypowiedziach dotychczasowych o „Astronautach“ nie zabrali jeszcze głosu naukowcy. Nawet ci najbardziej zainteresowani: matematycy, fizycy, astronomowie. Być może, że fantazja naukowa nie stanowi dla nich dostatecznie poważnego tematu do naukowego podejścia. Zdaje się wszakże, że tutaj nie chodziłoby o krytykę czy analizę 48

48:4220347854 ścisłości naukowej Lema, lecz raczej o rozpatrzenie kierunku ewolucji dzisiejszej nauki, a okazyjne stwierdzenie jej możliwości, ewentualnie o zafiksowanie tych pomysłów, które by się dały najłatwiej przenieść z krainy fantazji w rzeczywistość.

Rękawicę rzuconą przez kolegę z redakcji podnosi inżynier Eustachy Białoborski. Jednak dokładnie na przekór sugestii Ziemięckiego, by nie dokonywać „analizy ścisłości naukowej”, tworzy „wybór omyłek i błędów” [13], który „odbiera w dużym stopniu książce charakter «naukowości». A błędy podane w sugestywnej formie barwnego i lekkiego opowiadania są tym bardziej szkodliwe”. Inżynier swoją wypowiedź kwituje stwierdzeniem: „Mizerna polska literatura rakietowa nie wzbogaciła się zbytnio omawianą książką. A szkoda!”29 Artykuł o takiej treści podziałał na oskarżonego jak płachta na byka. Lem odpowiadając na zarzuty inżyniera Eustachego nie szczędzi sobie uszczypliwości. Wobec powyższego nie wypada nie przytoczyć ironicznej odpowiedzi [72] w całości:

Z prawdziwą przyjemnością przeczytałem w lipcowym numerze „Problemów“ artykuł E. Białoborskiego, w którym wykazał on, że dane konstrukcyjne pocisku międzyplanetarnego, jakie podałem w mojej książce „Astronauci" nie spełniają postulatu ścisłości fizykalnej i technologicznej i że rakieta taka, jak mój „Kosmokrator" nie mogłaby dolecieć do planety Wenus. Dotąd większość czytelników ,, Astronautów“ uważała, że autor tej książki rozwiązał wszystkie trudności, stojące na drodze urzeczywistnienia lotów gwiazdowych z pomocą energii atomowej, i tym samym stanął w rzędzie najwybitniejszych wynalazców

29 Dla orientacji w treści artykułu Białoborskiego przytaczam jeden z przykładów postulowanych przez inżyniera „błędów Lema”: „Oto «Kosmokrator» wraca już z planety Wenus na Ziemię. „W tym dniu rano wyłączono silniki i rakieta leciała dzięki przyciągającej sile Słońca“ — opowiada nam Autor na str. 328. Jest to znów niemiły błąd przeciwko prawom mechaniki planetarnej. Wyobraźmy sobie, że samochód z zamkniętym silnikiem zjeżdża na dół po stromej drodze. Na pytanie, kto go napędza, brzmi odpowiedź: „Przyciągająca siła Ziemi“. Samochód zjeżdżając z góry zbliża się do środka Ziemi pod wpływem siły przyciągania. Rakieta w przestrzeni może w podobny sposób zbliżać się do środka Słońca, czyli „spadać“ w jego stronę, lotem bezsilnikowym. Wówczas można powiedzieć, że rakieta leci „dzięki“ przyciągającej sile Słońca. Gdy lecimy z Ziemi, położonej dalej od Słońca — na Wenus, bliższą Słońcu, to wówczas rzeczywiście Słońce może „napędzać“ rakietę. Jednakże gdy droga wiedzie z Wenus na Ziemię, to siła przyciągania słonecznego przeciwdziała ruchowi rakiety i opóźnia jej bieg. Rakieta w „polu“ słonecznym oddala się od centrum przyciągania, czyli niejako „drapie się“ pod słoneczną „górę“. Gdy samochód rozpędem bierze górę na Ziemi, czy możemy powiedzieć, że porusza się „dzięki przyciągającej sile Ziemi“? Oczywiście — nie” [13]. 49

49:5089445844 świata. Od opublikowania artykułu Białoborskiego nikt już nie będzie próbował zbudowania rakiety w oparciu o dane, zawarte w „Astronautach“ i tym samym nie narazi się na przykre rozczarowanie. Imieniem szerokich rzesz czytelniczych wyrażam nadzieję, że p. Białoborski opublikuje w najbliższym czasie szereg dalszych prac, w których podda surowej krytyce dane naukowe, zawarte w licznych powieściach fantastyczno- naukowych, cieszących się od lat wielką poczytnością najzupełniej niezasłużenie, gdyż i ich autorzy przez ignorancję bądź też niedbalstwo wprowadzają w błąd czytelnika. Najpierw zapewne wykaże p. Białoborski, że okręty międzyplanetarne, opisywane w książkach „W 98 godzin z Ziemi na Księżyc“ Verne‘a, „Pierwsi ludzie na Księżycu“ Wellsa, „Na srebrnym globie“ Żuławskiego nie mogłyby dolecieć do celu (Verne i Żuławski używali armaty do wyrzucenia pocisku, Wells zaś zastosował metal, izolujący od grawitacji). Potem kolej przyjdzie na większość powieści fantastyczno-naukowych, cieszących się niezasłużonym zupełnie rozgłosem, a więc inne dzieła Verne`a („80000 mil podmorskiej żeglugi”, „Kometa Gallia”), Wellsa („Wehikuł czasu“), Jefremowa, Ochotnikowa i Adamowa. Jeżeli po przeprowadzeniu tej analizy ostaną się jakieś powieści wymienionego gatunku, czytelnik będzie mógł wreszcie sięgać po nie ze spokojem.

Wypowiedź Lema spotyka się z krótkim, acz wymownym komentarzem [73] redakcji „Problemów”:

Zamieszczając powyższą dowcipną wypowiedź S. Lema redakcja pragnie zaznaczyć, że nie uważa za słuszny jego stosunek do krytyki nieścisłości naukowych zawartych w ,,Astronautach“. Przede wszystkim, powoływanie się na błędy innych autorów powieści fantastycznych nie jest usprawiedliwieniem błędów własnych. Po wtóre, należy oceniać ważkość owych błędów z uwzględnieniem stanu nauki w czasie, gdy dana książka powstawała: co za czasów np. Verne‘a specjalnie nie raziło, dziś mogłoby być niedopuszczalne. Po trzecie — ważną cechą dobrego pisarza powieści fantastycznej jest m. in. pewien t a k t naukowy, który pozwala mu odróżniać fantazję naukową od jawnej sprzeczności z podstawowymi prawami przyrody, krótko mówiąc — od naukowego nonsensu.

Sprostowanie redakcji bynajmniej nie zamyka sporu o naukowość utworów Lema. Zagadnienie to powraca jak bumerang za sprawą listu pt. „Sezam absurdów” [18], jaki niezmordowany Eustachy Białoborski publikuje na łamach „Dziennika Polskiego” w komentarzu do felietonu Olgierda Terleckiego [17]. Inżynier w stylu i formie podobnej do zaprezentowanej przy okazji „recenzowania” „Astronautów” uważa, że Lem popełnia „błędy o charakterze nonsensów naukowych”. Wytknąwszy nieścisłości pojawiające się w noweli „Topolny i Czwartek”, Białoborski z dozą sarkazmu oferuje Lemowi swoje dobre rady: 50

50:7782736852

Czy nie lepiej byłoby dla Lema ograniczyć swą fantazję twórczą do więcej ogólnych tematów, niż uporczywie czepiać się ścisłej wiedzy? Bezpieczniej chyba i rozsądniej jest prowadzić dyskusje społeczne i polityczne z Indiotami, Durynałami i Kurdeplami (nazwiska te są wyjęte z „Sezamu“) zamiast kazać polskim uczonym pod egidą Polskiej Akademii Nauk — rozwiązywać absurdalne zagadnienia absurdalnymi metodami? [18]

Polemikę z inżynierem ponownie podejmuje atakowany pisarz, którego znamienną w kontekście określenia funkcji i roli fantastyki wypowiedź [76] „Dziennik Polski” publikuje w jednym numerze pod zarzutami naukowca.

Pisarstwo fantastyczno-naukowe nie zostało odkryte przeze mnie i nie ja stworzyłem jego konwencję, czyli umowność, to jest ową „milczącą zgodę", jaka zachodzi między autorem a czytelnikiem, gdy ten bierze się do czytania jego książki. Zwykły czytelnik wie, że książka taka, jak np. „Astronauci", ma inny cel, niż służyć za podręcznik do budowy rakiet, i że zawarte w niej dane "techniczne" maja taki mniej więcej charakter, jak dekoracje na scenie teatralnej... Od każdego utworu literackiego, a więc i od fantastyczno- naukowego wymagać trzeba prawdy uogólnionej, przedstawienia zjawisk typowych, a nie naturalistycznej kopii życia, posługującej się książką adresową, ankietą personalną i tablicą logarytmów.

Na tę wypowiedź Lema powołuje się Adam Włodek [21], który oprócz przytoczenia wyżej prezentowanego fragmentu, nie pozostawia złudzeń co do swojego stosunku do inżynierskich interwencji („dziwią mnie zawsze «sprostowania merytoryczne» naukowców (…) — dlatego oburzenie wywołać musiała szczególnie napastliwa wypowiedź na temat «Sezamu», opublikowana przez Eustachego Białoborskiego w «Dzienniku Polskim»”), popierając Lema pogląd na fantastykę stwierdzeniami: „Literatura fantastyczno-naukowa nie przylega ściśle do poważnych prac naukowych” oraz: „fantastyka jest ciekawym i sugestywnym sztafażem — nie problemem”. Podobnie rolę fantastyki (na przykładzie twórczości Lema) postrzega J. Panasewicz [16], pisząc, że „jest właściwie tylko kostiumem oblekającym współczesne sprawy i zdarzenia”. Stronę Lema trzymają także inni literaci, próbujący wykazać metaforykę i niedosłowność jego fantastycznej twórczości, zachowującej jednocześnie duży związek ze współczesnością. To słowo-klucz pojawia się zresztą dosyć często, bo na 10 opublikowanych w 1954 roku - 17 razy. Częstotliwość jego występowania kontekstowo powiązanego z fantastyką ukazuje tendencję krytyki do poszukiwania argumentów poświadczających tezę o 51

51:6337765913 przystawalności twórczości Lema do realiów literackich epoki. Olgierd Terlecki [17] jeszcze o „Astronautach” stwierdza: „Powieść Lema, choć fantastyczna, mocno tkwi we współczesności”. O trzech opowiadaniach „Sezamu” („Kryształowa kula“, „Electronic Subversive Ideas Detector“ i „Klient P A N A B O G A"), mówi z kolei J. Nik [20], że „są przykładem jak nawet fantastyczna forma może służyć współczesności”. Wspomniany już J. Panasewicz [16], chcąc przy okazji uchwycić ewolucję twórczości Lema, podaje:

Jeżeli w „Obłoku Magellana" autor mówi nam o nie pozbawionych podstaw naukowych przyszłych wyprawach międzygwiezdnych ludzi epoki komunizmu — to zawarte w omawianym tomie „Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego" są tylko żartobliwie rzucaną w przestrzeń kosmiczną powiastką o współczesności.

Na generalizujące literaturę Lema istotne stwierdzenie zdobywa się Adam Włodek [21]:

Pamiętajmy, że współczesnymi są wszystkie książki Stanisława Lema: wędrując wyobraźnią przez najdalsze choćby przestrzenie i w najodleglejszym chociażby czasie — mierzy pisarz sens swoich wędrówek najistotniejszymi problemami ideowo-społecznymi naszej przestrzeni i naszego czasu.

Dywagacje o tak ujmowanej współczesności literatury fantastycznej Lema znajdują odzwierciedlenie w spinającym klamrą wypowiedzi na ten temat tekście Andrzeja Kijowskiego [23]:

Twórczość Stanisława Lema określa się zwykle mianem fantastyczno-naukowej. Konsekwentnie więc żąda się od niej wszystkich ostrożności, które zachować winien uczony przewidujący na podstawie dotychczasowych badań i osiągnięć ewentualne możliwości rozwojowe nauki i techniki. Ciągle słyszę naokoło pretensje do Lema, że coś tam u niego jest „wyssane z palca", „nie możliwe“ etc. Przyznam, że mnie to niewiele obchodzi i twierdzę, że realistyczny sens przyszłościowych wycieczek literatury nie jest zależny od rzetelności przesłanek laboratoryjnych, ale od rzetelności przesłanek ideologicznych, swe mających w rzeczywistości — nie tej wcale, która kiedyś będzie, ale tej, która była i jest. Mało nas zajmuje technika podróży międzyplanetarnych i geografia galaktyki, zajmuje nas naprawdę tylko ziemia i współczesne nam życie.

Po publikacji Kijowskiego pojawia się w kolejnym numerze Nowej Kultury list [24] nadesłany przez studentów IV roku matematyki UW, który stanowi kontynuację przyjętego 52

52:7523357150 przez naukowców sposobu traktowania fantastyki w kategoriach popularyzatorstwa naukowego. Swój pogląd egzemplifikują frazą:

Zadaniem książki fantastyczno-naukowej jest przede wszystkim popularyzacja nauki, podanie w sposób zajmujący jej najnowszych wyników i możliwości rozwoju.

By po przeanalizowaniu „Sezamu” i „Obłoku Magellana” dojść do wniosku:

Naszym zdaniem powieści fantastyczno-„naukowe“ w stylu utworów St. Lema nie tylko nie spełniają przeznaczonej sobie roli, ale są nawet szkodliwe, gdyż zatruwają umysły laików fałszywymi wiadomościami, spreparowanymi li tylko dla sensacji.

Polemiki z treścią listu podejmuje się tym razem nie sam pisarz, a Olgierd Terlecki [25], który w stylu podobnym do tego, w jakim przyzwyczaił czytelników Lem rozprawiać się z naukowcami, drwi z publikacji przedstawicieli nauk ścisłych:

Brak wyobraźni, jakaś straszliwa ograniczoność w pojmowaniu nietrudnej przecież lektury, pogarda dla fantazji, bez której nie byłoby nic z dzisiejszego świata i bez której nie będzie świata przyszłości — to smutne cechy pracowników Zakładu Aparatów Matematycznych i studentów matematyki, tej wspaniałej nauki, najbardziej poetycznej z nauk. Przykro słuchać, gdy w jej imieniu mądrzy się On-wie-lepiej, czytelnik-zadufek, który w literaturze szuka jedynie pola do popisu własną pseudo-mądrością.

Do głosu sprzeciwu wobec traktowania utworów Lema jak podręcznika do fizyki dołącza się jeszcze recenzującym „Sezam” artykułem „Pochwała fantazji” Daniel Trylewicz [26] – po czym spór o naukowość utworów Lema wygasa, ustępując miejsca dywagacjom na temat „Czasu nieutraconego”. Niniejszym Trylewicz podsumowuje:

Lem zadebiutował 3 lata temu powieścią „Astronauci" o wyprawie na Wenus. Powieść zdobyła z miejsca poczytność, przyjęta została z entuzjazmem przez młodzież i z... zastrzeżeniami przez niektórych naukowców. Wskazywali oni, że autor często jest na bakier z prawami fizyki. Tyle, że może zbyt dosłownie i zbyt serio potraktowali stronę naukowo techniczną, którą jak to widać wyraźnie w nowej książce - ma u Lema czysto umowny charakter, stanowiąc raczej pretekst, odskocznię do przedstawienia w fantastycznym świetle zgoła nie-fantastycznych problemów.

53

53:7551888397 3.5. Między „pisarstwem” a „twórczością”. „Upodmiotawianie” Lema

Daniel Trylewicz nie jedyny30 z podziwem donosi o dużej poczytności fantastyki Lema. Wobec takich uwag nie dziwi fakt, że dość wcześnie, bo już w 1954 roku, raptem po wydrukowaniu jednej tylko książki („Astronautów”), a przy okazji omawiania kolejnej („Sezamu”), pada pod adresem Lema określenie „popularny pisarz fantastyczny” [19]. W tym samym roku (trzeba dodać, że oprócz wymienionych wyżej dwóch pozycji książkowych Lema na horyzoncie wydawniczym widać drukowany w odcinkach w „Przekroju” „Obłok Magellana”) pojawiają się pierwsze próby szerszego, przekrojowego uchwycenia działalności literackiej (świadomie używam tego neutralnego wyrażenia) pisarza. I choć Panasewicz [16] pisząc o zawartej w „Sezamie” satyrze na stosunki amerykańskie stwierdza, że „z szerokiej skali podejmowanych przez Lema tematów i uprawianych gatunków literackich ten odpowiada jemu jak rzadko który”, słowo pisarstwo pojawia się dopiero w artykule Olgierda Terleckiego [17] opublikowanym pod wiele mówiącym tytułem „O pisarstwie Stanisława Lema – felieton dyskusyjny”. O twórczości z kolei po raz pierwszy mówi w 1955 roku Andrzej Kijowski [23]. Wspominana już nieraz recenzja jest dodatkowo przełomowa o tyle, że widać w niej zmianę jakościową w podchodzeniu do omówień dorobku pisarskiego Lema. Bo jak dotąd mówiono o Lemie w kontekście jego literatury (zatem: o „książce Lema”, „powieści fantastyczno- naukowej Lema”, czy trochę szerzej: o „fantastyce Lema”), od tej pory zaczyna się mówić o literaturze w kontekście Lema. Lem zaczyna być „upodmiotawiany” w stosunku do tego, co składa się na jego dorobek pisarski. Sygnalizuje to poniższe zdanie: „pisarz ten steruje coraz bardziej w kierunku utopijno-alegorycznym” Taka forma ujęcia świadczy o traktowaniu Lema, w pryzmacie ewolucji jego twórczości, jako niezależnego twórcy, z przyznaniem autonomii na drodze literackich poszukiwań31. Tendencję do innego sposobu postrzegania osoby pisarza potwierdza także wykres32 wizualizujący kontekstowe użycie słów pisarz i autor. Jeśli do 1955 dominowało

30 W swoich recenzjach informuje o tym także Ścibor-Rylski [3] oraz Olgierd Terlecki [17], informacja taka pojawia się także w „Nowościach kulturalnych” pisma „Od A do Z” [75] 31 Wprawdzie wyżej wspomniane kryterium „podmiotowości” spełnione zostaje w zdaniu pochodzącym z artykułu „Fantastyka i satyra” opublikowanego w 1954 roku w piśmie „Szpilki”: „Stanisław Lem kroczy więc dobrą i słuszną drogą, gdy używa fantastyki dla mocniejszego jeszcze wyrażenia satyry”, dotyczy trochę innego aspektu. Przede wszystkim nie wykazuje zmiany myślenia o literaturze, a afirmację dotychczas obranego kierunku. 32 Patrz: Rysunek 6. 54

54:2675117167 użycie tych słów w kontekście „technicznym” - autor książki, kreator, tak rośnie użycie kategorii filozof i twórca. Tak sformułowane „upodmiotowienie” Lema w stosunku do jego literatury nastąpi na poważnie od roku 1957, kiedy wydane zostaną „Dzienniki gwiazdowe”. Ale już w 1955 roku pozycja pisarska rośnie (widać to po częstotliwości występowania słowa pisarz), co wiąże się z faktem, że z otchłani cenzorskich głębin wynurza się zanurzony w nurcie socrealizmu „Czas nieutracony”.

3.6. W szrankach socrealizmu

Tymczasem jeszcze kilka uwag do „granicznego” artykułu Andrzeja Kijowskiego [23], jakie nasuwają się po przeczytaniu poniższego fragmentu:

(…) istniała i istnieje na zachodzie literatura drugiej i trzeciej klasy, której fantastyka bierze swe źródło w technicznych kombinacjach. Obliczona na drobnomieszczańskiego odbiorcę, przesłania mu obraz kapitalistycznej rzeczywistości wspaniałościami przyszłego świata, który ma być królestwem mądrych maszyn, literatura ta, ochrzczona fantastyczno-naukową, spełnia więc rolę narkotyku, nieomal równorzędnego z kryminalistyką i pornografią. Rzecz zabawna: dotychczasową twórczość Lema potraktowano właściwie na równi z ową literaturką i zastanawiano się tylko nad możliwością jej uprawiania w ramach socjalistycznego realizmu.

Pomijając charakterystyczny styl i umoralniający wydźwięk pierwszej części wypowiedzi, w oczy rzucają się dwie rzeczy: wzmiankowany stosunek krytyki do reprezentowanego przez Lema gatunku (stosunek ten towarzyszyć będzie także niektórym recenzjom kolejnych fantastycznych utworów pisarza) oraz użycie z nazwy określenia na ustępująca opokę literacką. Kijowski bowiem jako pierwszy mówi o „socjalistycznym realizmie”. Co ciekawe, w tylko jednej późniejszej recenzji - autorstwa Jerzego Kwiatkowskiego [46], a dotyczącej „Czasu nieutraconego”, pojawi się słowo „socrealizm”, tym razem jednak w liczbie wystąpień aż 12. Kwiatkowski w bardzo rozbudowanym szkicu literackim (największym pod względem objętości, o czym już wspominałem w rozdziale

55

55:6643225176 „Wyniki i ich analiza”) analizując tom II i III epickiej trylogii, dokonuje „rozliczenia” Lema z socrealizmu, znajdując usprawiedliwienie dla ideowo-koncepcyjnych problemów powieści:

Lem, pisarz, którego krytyk ma prawo traktować jako indywidualność ulegającą zbiorowej sugestii, lecz także walczącą z tą sugestią — przeprowadzając się do innej poetyki dlatego popełnił błąd, że zmuszała go ona do szczegółowej konfrontacji tez powieści z ideowymi tezami socrealizmu. Właśnie w tych tomach powieści Lem mówi o sprawach, wobec których drażliwość socrealizmu przybierała rozmiary patologiczne: mówi o partii, mówi o pierwszym okresie po wyzwoleniu. (...) Występująca w drugim i trzecim tomie „Czasu nieutraconego” Lemowska odmiana socrealizmu zalicza się jednak do odmian najsympatyczniejszych: dąży do postawy obiektywnej, intelektualnej, jest maksymalnie humanistyczna. Dzieje się tak dlatego, że w naiwnościach Lemowskich więcej jest ze społecznika-pozytywisty niż z socrealisty sensu stricto. (...) Owo osadzenie książki w tradycji, znaczna kultura literacka autora, pogłębiając nawet niekonsekwencje powieści — stąd bowiem wywodzi się nieadekwatność wątku głównego i epickiego, zdecydowanie politycznego tła — owe związki z tradycją sprawiają, że Lem z honorem opuszcza socrealistyczne szranki.

Nikt więcej33 z wyrażeniem „realizm socjalistyczny” czy „socrealizm” przy omawianiu książek Lema mierzyć się nie podjął, choć w zastępstwie pojawiło się, łącznie zaledwie 4 razy, wyrażenie „okres miniony” oraz dwukrotnie - „odwilż”.

3.7. Odwilż

A to „odwilż” właśnie pozwoliła na ukazanie się omawianego wyżej przez Kwiatkowskiego „spóźnionego debiutu”, który przeszedł istną „odyseję wydawniczą” [29], czyli publikację „Czasu nieutraconego”. Wszyscy prawie krytycy (z wyjątkiem Tadeusza Dworaka z „Tygodnika Powszechnego”) podejmujący się omówienia tej „wielkiej formy epickiej” [28] zwracają uwagę na perypetie wydawnicze i praktyki cenzorskie aparatu kultury.

33 Nie brakuje oczywiście odniesień nie wprost do specyfiki tworzenia w okresie realizmu socjalistycznego. Za przykład może posłużyć zdanie Tadeusza Dworaka [34] wypowiedziane w Tygodniku Powszechnym w 1956 w artykule pt. „Czas nieutracony”: „Lem zrozumiał, co jest łatwo powiedzieć, trudniej wykonać — że powieściopisarstwo jest twórczością, nie zaś reprodukcją”. 56

56:3569697279 Dla ilustracji kilka przykładów, na początek jeden z bardziej pikantnych w tym temacie ustępów autorstwa Ścibora-Rylskiego [27]:

Dlatego z takim gniewem patrzę na cenzorów, redaktorów, wydawców i wszelkiego autoramentu sekretarzy, jednym słowem na ludzi, którzy wówczas zasiadali w literackim biurze przepustek; gotów jestem wielkodusznie dzielić z nimi winę nie wnikając, czyja cząstka większa, ale nie mam zamiaru brać jej ty1ko na siebie! Tymczasem, proszę, na ogół żadna z tamtych osób nie poczuwa się teraz do grzechu, wszyscy są czyści, nieskalani, dziewiczy, każdy wyrzut ich dziwi i — co gorsza — uraża. Oni przecież niczego nie chcieli, ślepe media dyrektyw, biedni lunatycy „etapu“! (…) Trzy lata temu maszynopis „Czasu nieutraconego“ (opatrzony tymczasowym tytułem "Rzeka ognista“), został przez „Książkę i Wiedzę“ przygotowany do druku; na własne oczy widziałem fioletową pieczątkę cenzury, zezwalającą na opublikowanie utworu, a mimo to powieść nie została wtedy wydana. Cóż, proszę państwa, zaszło, czy może etap się zmienił? Nie, zmienił się tylko prezes wydawnictwa. I oto książka Lema, jedna z ciekawszych pozycji prozy współczesnej, miała się od tej chwili tułać przez trzy lata po biurkach redaktorów i „recenzentów wewnętrznych“, aby dopiero tej jesieni doczekać się wydania w Krakowie.

Nie mniej dowcipnie, ale równie poważnie sprawę postrzega Ludwik Flaszen [29]:

Na ostatniej karcie nowej powieści Stanisława Lema widnieje data jej ukończenia: 1950; na karcie tytułowej data wydania: 1955. Pięć lat więc tułał się jej sążnisty maszynopis po biurkach wydawnictw, błagając redaktorów o litość i zrozumienie, zaprzątając mózgi i sumienia recenzentów wewnętrznych. (...) Nie, stanowczo nie rozumiem, jak mogło się stać, że „Czas nieutracony" był problemem wydawniczym. Niby wiem, a nie rozumiem. Nie rozumiem. Wyparowały niuanse doktrynerskich uzasadnień, został czysty nonsens, zbitka absurdalnych teoretycznych wybiegów. (...) Pisarzowi stała się krzywda. Powiada gdzieś Norwid o dwóch współczesnościach pisarza: doraźnej i wiecznej. Tej pierwszej został Lem pozbawiony, o drugą musi się potykać z czasem upływającym.

Danuta Kępczyńska [31] z kolei w „Trybunie Ludu” określa lapidarnie, acz jasno i jednoznacznie: 57

57:7593995558

Praktyka wydawnicza, związana z książką Lema, jest tego rodzaju, że nie można nazwać jej inaczej, jak tylko szkodnictwem wobec naszej literatury.

Wypowiedź Kępczyńskiej zawiera również zdanie warte uwagi ze względu na ukrytą w sobie tezę (która zaprzątała zapewne umysł niejednego biografa Lema!) o tym, że losy pisarza mogłyby się potoczyć zgoła inaczej, gdyby nie „asekurancki stosunek wydawnictw do powieści Lema” [31]:

Szereg lat, które minęły Lemowi pod znakiem gorzkich niepowodzeń, wyczerpujących siły trudności materialnych i uciekania od spraw dzisiejszych bodaj na konstelacją Magellana, być może przyniósłby nam jeszcze jedną, czy jeszcze dwie powieści na miarą talentu autora.

Tezy takiej nie stawia w „Dzienniku Polskim” Jerzy Skórnicki [28], dysonans poznawczy wynikający z odmienności gatunkowej prezentowanej dotychczas przez Lema uznając za atut - i wśród powodów, dla których „zainteresowanie nową powieścią Stanisława Lema stało, się (…) faktem w pełni realnym”, wymienia „bezsprzecznie działający moment swego rodzaju sensacji literackiej”, argumentując:

Pisarz, który zdobył sobie szeroki rozgłos opisami przygód w międzyplanetarnej przestrzeni, który stał się jedynym w naszej literaturze przedstawicielem powieści fantastyczno-naukowej, zstępuje na ziemię, prezentuje szeroko rozbudowaną, trzytomową powieść współczesną. Rzecz wprawdzie miała się całkiem odwrotnie: Lem najpierw odbył wędrówkę po Starej Ziemi, zanim nieprzyjęty przez Redaktora i Wydawcę przeniósł się na Obłok Magellana — ale ostatecznie nie zmniejsza to wymiaru sensacji.

3.8. Między pierwszo- a drugorzędnością

Choć atmosfera buntu przeciw krzywdzącym dla pisarza praktykom, czyniącym z niego ofiarę systemu, działa jak najlepszy promotor dla jego twórczości, na tle rzucanych w cenzurę gromów Lem urasta do rangi „pełnoprawnego” pisarza nie tylko przez działania aparatu kultury, ale i (a może i przede wszystkim) przez formę gatunkową, jaką przyjmuje jego powieść. Krytycy nie mają wątpliwości, że podjęcie tematu współczesnego, ubranego w 58

58:3235357733 dodatku w epickie szaty, stawia Lema automatycznie na uprzywilejowanej pozycji. Widać to we fragmencie wypowiedzi Kępczyńskiej [31]:

Lem pokazał w swojej powieści, że na twardym, ziemskim gruncie czuje się jako pisarz nie gorzej, niż wśród gwiazd swych powieści fantastycznych. Trudno oczywiście wystawiać cenzurki książkom, ale nie można pominąć faktu, że powieść współczesna Lema ma dla nas oczywiście o wiele większy "ciężar gatunkowy", niż jego powieści fantastyczne.

Określenie „wiele większy «ciężar gatunkowy»” użyte względem „powieści współczesnej”, a usytuowane w opozycji do „powieści fantastycznych”, potwierdza sygnalizowany już, a pojawiający się również później, problem stosunku krytyki nie tyle do możliwości literackich Lema, co do uprawianego przezeń gatunku. Stosunek ten widać także w recenzji Ludwika Flaszena [30] poświęconej przyćmionemu „Czasem nieutraconym”, a wydanemu w tym samym, 1955 roku, „Obłokowi Magellana”. Flaszen rozpoczynając swój artykuł pytaniem: „Czy «Obłok Magellana» — najnowszą powieść Stanisława Lema — zaliczyć można do literatury pierwszorzędnej?”, snuje rozważania nad „pierwszorzędnością” i „drugorzędnością” literatury, by, przywołując przykłady Manna, Tołstoja, Wellsa i Huxleya, dwóch ostatnich zaliczając do „światowej ekstraklasy drugorzędności”, dojść do wniosku, że „jest drugorzędność nie tyle pochodną sprawności pisarskiej, ale rzeczą gatunku”. Na tle tak zarysowanego dialektycznie zestawienia, podejmując rozprawę nad genezą, historią, definicją, rolą i funkcją utopii (po drodze wspominając, że „umiłowanym gatunkiem mistrzów drugorzędności jest powieść utopijna”), do którego to gatunku zalicza „Obłok Magellana”, stwierdza:

„Niezłym majstrem jest Lem w swej drugorzędności, i niejednego naszego pierwszorzędniaka zakasować potrafi”.

Stwierdzenie to jednak nie przeszkadza mu wyrazić troski o losy pisarza:

„leży mi na sercu dalsza biografia pisarska autora „Czasu nieutraconego" — powieści, którą dowiódł, że nieobcy mu jest profil literatury pierwszorzędnej”

Zdanie to sygnalizuje przybierające z czasem niemałe rozmiary zjawisko, które określiłbym mianem „nostalgii za «Czasem nieutraconym»”. 59

59:1098055703 3.9. Początki „science-fiction”

Pojawienie się bowiem w 1957 roku nowej pozycji z nurtu fantastyki naukowej („Dzienników gwiazdowych”) „w miejsce” oczekiwanej przez część krytyków powieści współczesnej prowokuje do wydawania sądów na temat, że zacytuję Flaszena [30], „biografii pisarskiej” Lema. Wśród krytyków zaczyna rysować się podział na zwolenników i przeciwników upodobanej przez Lema fantastyki, która w ustach recenzentów przybiera angielskie imię „science-fiction”34. Przy tej okazji na ważny aspekt zwrócić należy uwagę: choć niektórzy krytycy nadal uważają Lema za jedynego w Polsce przedstawiciela fantastyki35, fantastykę zaczyna się traktować „w oderwaniu” od niego. Zatem, w porównaniu do okresu realizmu socjalistycznego, zanika „fantastyka Lema” na rzecz „fantastyki w ogóle” - i pojawia Lem jako jej przedstawiciel. Bierze się to z tego, że krytyka, posażna w trochę większą świadomość funkcji gatunku i szerszą o nim wiedzę, przystępuje uzbrojona w bardziej rozbudowany aparat pojęciowy. Szczególnie w 1959 roku pojawia się Lem na tle szerszych omówień, ale to i dlatego, że sam dokłada swoją teoretyczną cegiełkę publikując w 1959 roku w „Twórczości” szkic pt. „Science-fiction”. Jan Gniewski, autor pierwszej na temat „Dzienników gwiazdowych” recenzji opublikowanej na łamach „Nowin Literackich i Wydawniczych” [38], na przykładzie Lema dostrzega zmianę funkcji fantastyki. W recenzji tej widać ponadto sygnalizowane wcześniej zjawisko „upodmiotawiania” Lema.

„Astronauci” i „Obłok Magellana” Stanisława Lema pozostają do dziś jedynymi powieściami, które stwarzają jakąś wizję, zawierającą próbę przedstawienia perspektyw,

34 Wyrażenie „science-fiction” pojawia się w artykułach poświęconych Lemowi pierwszy raz w 1957 roku w czasopiśmie „Prawo i życie” [39] 35 Władysław Kopaliński w artykule „Rozpędowe koło fortuny” [36] pisze: „nasz jedyny nadworny fantasta”, zaś Wanda Leopold w tekście „Stara Kosmoska” [60] sprawę ujmuje tak: „Popularny na Zachodzie gatunek «» nie ma u nas żadnej tradycji (poza sporadycznym wyjątkiem, wznowionej niedawno powieści Jerzego Żuławskiego «Na srebrnym globie»), a i współcześnie rodzaj ten jest w naszej literaturze samotnie uprawiany przez Stanisława Lema. Książki jego są różnymi wizjami penetracji człowieka w Kosmos. Mimo że sam temat i swoisty monopol literacki autora w tej dziedzinie, prawie automatycznie zapewnia jego książkom dużą poczytność, każda kolejna pozycja Lema jest ambitna myślowo i literacko. Autor nigdy nie eksploatuje wyłącznie sensacyjności tematu i umiejętności plastycznej konkretyzacji fantastycznej wizji. 60

60:3670946644 wynikających z potężnego przełomu naukowego. W obu tych wypadkach chodzi jednak o wnioski głównie społeczne. W „Obłoku Magellana", konstruując jakiś mniej lub bardziej realny świat przyszłości, pisarz bada lub badać próbuje wpływ rozwoju techniki na stosunki między ludźmi. Fantastyka służy tutaj, podobnie jak u Wellsa, stwarzaniu obrazów przyszłości, które autor traktuje na serio, posługuje się nimi dla ostrzeżenia przed niebezpieczeństwami, wynikającymi z rozwoju techniki lub wyrażenia swej wiary w ludzkość. W „Astronautach” Lem jeszcze staranniej unika wszelkiego podtekstu filozoficznego, ograniczając się do bardzo przejrzystych aluzji społecznych. Dopiero w wydanych ostatnio „Dziennikach Gwiazdowych” pisarz wychodzi z zaklętego kręgu, sfera jego dociekań staje się o wiele szersza i ciekawsza. W zawartych w tym tomiku opowiadaniach Lema przestaje interesować ścisłość naukowa, na którą jeszcze w „Astronautach” zwracał dość baczną uwagę, nie buduje już optymistycznych utopii, nie ogranicza się do wniosków społecznych. Fantastyka potrzebna mu jest po to, by rozważać interesujące problemy filozoficzne lub, by jak w większości opowiadań Ijona Tichego, budować groteskowy, satyryczny obraz współczesnego świata. Warto najpierw kilka słów poświęcić filozoficznym opowiastkom Stanisława Lema. (...) W „Astronautach” i „Obłoku” cofał się przed opisem mieszkańców innych planet. W fantastyce "na serio” chce mieć zawsze możliwość odwrotu — albo do jakiejkolwiek motywacji naukowej albo do konstrukcji filozoficznej.

3.10. Nostalgia za „Czasem nieutraconym”. Niepokój o literacką drogę

W recenzji Gniewskiego uwagę zwraca sformułowanie „fantastyka na serio”. „Na serio” nie traktuje fantastyki Danuta Kępczyńska [40], która w podsumowaniu recenzji „Dzienników” sugeruje, że zbiór opowiadań „robi wrażenie pisarskiej zabawy wytchnienia autora „Czasu nieutraconego.” Dopełnia wypowiedź stwierdzeniem:

Tom jest (...) świetną rozrywką dla czytelnika. Jesteśmy więc wdzięczni Lemowi za te bajki dla starych i młodych, dla poszukiwaczy satyry, humoru, sensacji, naukowej fantastyki i pogodnej wiary w człowieka. Jednakże Lem jest autorem, od którego ze szczególną niecierpliwością oczekujemy nowej, współczesnej powieści.

61

61:5106083132 Sugerowaną przez Kępczyńską „zabawę wytchnienia” w zgoła innym ujęciu prezentuje opublikowana w Nowej Kulturze w 1957 roku w dziale „Książki” notatka [90] o nowych publikacjach Lema:

Gdy ktoś mówi o "zastoju" w polskiej literaturze, należy mu przypomnieć Lema: oto pisarz, któremu dopiero "odwilż" pozwoliła w pełni rozwinąć skrzydła. Nie mówimy już nawet o tym, że dopiero teraz mógł wydać swój "Czas nieutracony" - jedną z ambitniejszych powieści współczesnych, jakie napisano po wojnie. Chodzi nam przede wszystkim o tzw. "produkcję bieżącą". W ciągu pierwszej połowy tego roku Lem zdążył już wydać dwie książki, swą piątą i szóstą z kolei pozycję. Obie wyrastają z rzadkiej u nas tradycji literatury filozoficznej.

Jednak podobny do ujętego przez Kępczyńską, wypełniony tęsknotą za „Czasem nieutraconym” stosunek do drogi pisarskiej Lema wyraża w recenzji sugestywnie zatytułowanej „Rakieta na wirażu” Jerzy Kwiatkowski [48]. Jego wypowiedź, z racji znaczenia, jakie nosi, warto przytoczyć w większych fragmentach:

Stanisław Lem dawno już zerwał z poetyką realistyczną, z weryzmem. Obiektywnie rzecz biorąc — stała się szkoda: ambicje i osiągnięcia pewnych partii Czasu nieutraconego przekonują bowiem, że pisarz ten zna dobrze prawo wielodenności owej poetyki, że potrafi poprzez codzienne konkrety dotrzeć do szerokich, filozoficznych uogólnień. Ponieważ zaś rozporządza dużą kulturą nie tylko humanistyczną, lecz także przyrodoznawczą i socjologiczną, zainteresowaniami doprawdy luksusowymi na tle współczesnej polskiej prozy — należałoby namawiać go, by powrócił na opuszczone przez siebie szlaki. Znane są jednak wydawnicze dzieje Czasu nieutraconego. Lem zareagował na nie jak zawiedziony kochanek. Skoro poetyka ta zdradziła go, skoro przyniosła mu tyle kłopotów — należało ją ukarać. Niech nie myśli, że jest jedyną i niezastąpioną. Pisarz więc — zrazu z przekory — popadł w romans z fantastyką. I w związku tym, coraz bardziej szczęśliwym — zapomniał po trosze o dawnej miłości. Zapewne, jego obecna twórczość jest mniej ambitna — jednak także i te książki Lema, które zostały napisane na zasadzie poetyk arealistycznych, reprezentują już w tej chwili znaczną wartość literacką.

Kwiatkowski w dalszej części wnikliwie prześledza biografię pisarską Lema, za punkt wyjścia biorąc recenzowane „Dzienniki gwiazdowe”.

62

62:8722871287 Do książki tej, a raczej do głównej jej części, zatytułowanej Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego, doszedł Lem drogą okrężną, prześledzoną już zresztą przez krytykę przy okazji Sezamu, którego pewne fragmenty weszły do Dzienników. Jest to droga od Verne’a w wydaniu naiwnie-marksistowskim do Swifta — w wydaniu międzyplanetarnym. Nie ma tu już mowy o tym, czy planety, które odwiedza w swych licznych podróżach , mogą wyglądać w rzeczywistości tak czy inaczej — jest natomiast rzeczą pewną, że nie wyglądają tak, jak je Lem przedstawia. Z punktu widzenia nauki Dzienniki są czystą homorystyką, parodią, zabawą. Z punktu widzenia literackiego są satyrą alegoryczno- komiczną. Lem wszedł do literatury z wielką powagą na obliczu. Pisywał nawet liryczne, tradycyjne wiersze. Niespodziewanie okazało się, że jest świetnym humorystą. To wzbogacenie jego twórczości, zdradzające wielostronność literackiego odczuwania, stanowi dla krytyka śledzącego losy pisarza — powód do radości.

Tak zdefiniowanej radości próżno jednak szukać w podsumowaniu recenzji, której autor, biorąc za przykład opowiadanie „Szczur w labiryncie”, stwierdza:

Poszukując dla nowych treści nowych środków wyrazu, Lem-artysta cofa się: jest to zjawisko naturalne. Szczur w labiryncie interesuje nie jako sztuka, lecz jako objaw: stanowi bowiem dowód istnienia w literaturze pewnych wiraży, których krzywizny obowiązują nie tylko twórców posługujących się ekwipażami współczesnymi. Jak się okazuje, te same prawa dotyczą pisarza używającego na co dzień rakiety międzyplanetarnej. I ona także wiraż ten musi wykonać.

W sukurs Kwiatkowskiemu idzie recenzując „Śledztwo” i „Inwazję z Aldebarana” Włodzimierz Maciąg [53]. Analizę utworów czyni tylko pretekstem do wyrażenia opinii na temat gatunku science-fiction, dokonując na tym tle refleksji nad rozwojem literackim Lema.

Recenzja poniższa nie zostałaby prawdopodobnie napisana, gdyby autor obydwu książek Stanisław Lem, niejako do niej nie upoważnił. Otóż w roku 1955 Lem wydał trzytomową powieść „Czas nieutracony”, rzecz bardzo ambitną, miejscami świetną, która postawiła młodego autora w czołówce odwilżowej prozy. Od tego czasu upłynęły cztery lata, pełne wydarzeń literackich, dyskusji, dające niewątpliwą inspirację dla dalszych poszukiwań, prób, eksperymentów. Otóż Lem, po pełnym obietnic wstępie, z tej ambitnej interesującej krytyka drogi pisarskiej zdaje się wycofywać. Jest to autor dość młody, aby projekty twórcze na przyszłość mógł zmienić. Tej potrzebie chciałaby niniejsza recenzja sprostać: chce ona dać wyraz niepokojowi o drogę literacką autora. Autor zawsze sam daje recenzentom skalę oceny i kryteria i właśnie dlatego nową książki Lema należy

63

63:3383708795 potraktować poważnie. Tom opowiadań „Inwazja z Aldebarana“ kontynuuje nurt fantastyczno-naukowy, który zapewnia autorowi wielką popularność, ale zarazem „spycha go na pozycję” pisarza-profesjonalisty od spraw tego rodzaju i w gruncie rzeczy rzetelną twórczość literacką ogranicza. Lem rozpoczął pisać rzeczy fantastyczno-naukowe w tzw. minionym okresie, kiedy sceneria przyszłości i technicznej niespodzianki pozwalała podejmować problematykę przy temacie współczesnym właściwie niemożliwą, próby oceny naszej cywilizacji, ukazywanie jej sprzeczności, absurdów, pozwalała także kontynuować pośrednio pewną problematykę moralną uznaną za nierealistyczną. Tak zresztą odczytywała jego powieści i opowiadania krytyka i ona właśnie nie chciała uważać Lema za fachowca od science-fiction, ale za pisarza, który obrał swoistą metaforykę. Tymczasem nowe książki stawiają to dorozumienie pod znakiem zapytania.

Maciąg [53] głosi pogląd, że „literaturze science-fiction pozostaje do dyspozycji wieczne powtarzanie tych samych sytuacji duchowych, przeniesionych z literatury zwykłej” i że „z samej istoty swojej [literatura ta] skazana jest na naśladownictwo, na wtórność treściową, i szansa, jaką pozostawia ona ambitniejszemu autorowi, polega tylko na pomysłowości w organizowaniu rekwizytów”. Wobec takich uwarunkowań, podsumowuje:

(…) autorowi pozostaje z filozoficznego punktu widzenia — popularyzatorstwo, z literackiego — wymyślanie sensacyjności. Typ zainteresowań zazwyczaj tak autora prowadzi: istotne problemy, które go pasjonują, są czymś niezależnym od samej literatury, której zostawia tylko warstewkę fabularności. Lem uprawia przyrodoznawstwo przystrojone listkiem literatury. Nie wydaje się jednak, aby błąd ten był nieusuwalny. Literatura wymagałaby innej po prostu inspiracji, bardziej z trzewiów płynącej niż z teoretycznych spekulacji. Filozofia dopiero na pewnym piętrze staje się kombinacją twierdzeń, najpierw jest samym życiem, i wtedy właśnie jest sprawą literatury.

Polemikę z Maciągiem na tle Lema i jego literatury podejmuje na łamach „Trybuny Ludu” Wacław Sadkowski [54]:

Wiele się ostatnio mówiło o literaturze współczesnej. Wydaje się jednak, że w dyskusjach tych pojęcie literatury współczesnej bywa często zawężane do utworów o ściśle współczesnej tematyce. Co wtedy uczynić z powieścią, która poprzez historyczną tematykę, poprzez historyczny kostium mówi o prawach dzisiejszych, aktualnych? Co uczynić z tzw. literaturą przyszłościową, z powieściową fikcją ukazującą człowieka 64

64:3833813194 podróżującego w międzygwiezdnej przestrzeni? Przecież ta walka już się rozpoczęła — czyż ta przyszłość nie staje się współczesnością? Nie w tematyce samej kryje się tajemnica współczesności literatury, lecz w jej treści — w tym, co mówi o człowieku, o sensie i perspektywach jego życia. Oto znów dwie jednocześnie wydane książki - powieść "Śledztwo" i "Inwazja z Aldebarana" - przypominają pisarza, którego twórczość zaliczyć trzeba do literatury współczesnej, choć tematyka jego książek nie ma nic wspólnego z powszednią rzeczywistością. Stanisław Lem od kilku lat intensywnie wyrabia sobie pozycję jednego z najszerzej i najżywiej czytanych pisarzy współczesnych. Seria "fikcji astronautycznych" („Astronauci”, „Obłok Magellana", „Sezam”, „Dzienniki gwiazdowe”), wyrobiła mu ogromną popularność, głównie wśród młodzieży, wśród czytelników najżywiej chyba reagujących. Książki te „chwyciły” zresztą nie tylko u nas, przełożono je na kilka języków. Odpowiadają one bowiem rosnącym zainteresowaniom dla wielkiego, wspaniałego rozwoju nauki i techniki. Krytyka literacka zainteresowała się Lemem poważnie z powodu Jednej tylko książki — „Czasu nieutraconego”. Jest to pozycja najbliższa klasycznym upodobaniom i zainteresowaniom literackim; w tej powieści o latach wojny wyłożył Lem najbardziej szeroko własne i doświadczenia, przemyślenia, obsesje. Wagę książki podkreślał fakt, i że ukazała się po wielu latach wydawniczych wahań, obaw i zastrzeżeń. Ten „trudny poród” ułatwił jej przyjęcie przez opinię literacką. Zastrzegam się — nie chodzi mi bynajmniej o umniejszenie znaczenia tej książki, istotnej i cennej w dorobku pisarza. Chodzi mi tylko o sprostowanie mniemania, jakoby to była „jedyna prawdziwa” powieść Lema, podczas gdy cala reszta jego twórczości jest rzemieślniczym wyrobnictwem. Mniemaniu temu przeczą proporcje i dynamika twórczości Lema. Mniemanie to jednak, dosyć rozpowszechnione (i to do dziś — czego najlepszym dowodem recenzja Włodzimierza Maciąga, opublikowana niedawno w „Życiu Literackim") wywarło także pewien wpływ na pisarza. Następną (po „Czasie nieutraconym") jego książką były "Dialogi" — książka niby filozoficzna, traktująca o perspektywach cybernetyki, ujęta w formę dyskusji między rzecznikiem tej nauki a przedstawicielem tradycyjnego materialistycznego poglądu na świat, w którym bez trudu rozpoznawaliśmy przeciętnego współczesnego marksistę. Książka miała być próbą wyjścia poza zlekceważone beletrystyczne „chałtury" — okazała się jednak kompletną pomyłką ideową i artystyczną. Uchybiała podstawowym zasadom dialogu, który ma być przecież starciem równorzędnych partnerów, sporem intelektualnym; zamiast tego sporu, rzecznik cybernetyki tłumaczył swemu nierozgarniętemu rozmówcy podstawowe sprawy, miażdżył najlżejszą próbę jego wątpliwości, przytłaczał go ogromem perspektyw, których słuchacz nawet nie mógł ogarnąć swoim rozumem. Z tym błędem artystycznym wiązał się fałsz ideowy, który zresztą rychło obaliła rzeczywistość. W kilka zaledwie miesięcy po ukazaniu się książki Lema wystrzelono pierwszego sztucznego satelitę ziemi, w półtora roku później wypuszczono ku Słońcu pierwszą sztuczną planetę. Marksizm zdał 65

65:6588640859 znakomicie egzamin z „uwspółcześnienia" naukowego — chyba nie dzięki korepetycjom, jakich udzielił mu mędrzec „Dialogów” Lema. Przypominam tu „Dialogi" i polemikę, jaką z nimi na tym miejscu w owym czasie podjąłem, gdyż na okładkach obu wydanych ostatnio książek Lema wydawcy niefrasobliwie pomieścili reklamy m. in. tej nieudanej i zdezaktualizowanej pozycji. Przypominam „Dialogi" także dlatego, że obie nowe książki Lema świadczą o przezwyciężeniu przez pisarza pokusy porzucenia prozy fabularnej dla mirażu, który okazał się pomyłką i fałszem. W ostatnich książkach Lem odzyskuje równowagę beletrysty. Cykl opowiadań o „pilocie" kosmicznym Pirxie należy chyba do najlepszych i najmądrzejszych kart jego twórczości. „Śledztwo" zaś jest jedną z najinteligentniejszych powieści detektywistycznych, jakie u nas w ostatnim czasie napisano.

Tomasz Łubieński [58], choć prezentuje odmienny od Sadkowskiego pogląd na literacko-filozoficzne znaczenie „Dialogów”, odnosząc się do „Inwazji z Aldebarana”, której część stanowią przygody pilota Pirxa, ustala podobną hierarchię ważności utworów Lema.

Stanisław Lem wszedł kilka lat temu do naszej współczesnej literatury jako specjalista od określonej tematyki. Wszedł na puste miejsce, a więc z natury cenny i niezastąpiony, uprzywilejowany i pożądany. Mógł pozostać, bez względu na okoliczności, przy ambicjach Astronautów — dobrej powieści dla młodzieży z ogólnikowym, ideologicznym morałem. Nie wykorzystał jednak tego przywileju i pułapki zarazem, jakiej podlega specjalistyczna, „fachowa“ literatura. Wraz z ogólnym wzrostem ambicji wzrosły także i ambicje Lema. W Czasie nieutraconym wyszedł poza swoją bezpieczną i wygodną pozycję pisarską. W Dialogach z powodzeniem eseizował problemy naukowo-filozoficzne. Inwazją z Aldebarana wreszcie wrócił do swojej podstawowej tematyki, bogatszy o przemyślenia i doświadczenia kilku lat. To chyba najciekawsza książka Lema.

Dyskusji na temat statusu twórczości Lema nie ma końca w recenzji Bogdana Czeszki [62] w „Przeglądzie kulturalnym”, który dotykając problemu zróżnicowanej recepcji utworów, wyraża lekceważący stosunek do uprawianego przez pisarza gatunku, widoczny choćby w użyciu słowa „pisarstwo”, rozumianego jako „rzemiosło”, „robotę literacką”.

Stanisław Lem należy do tych pisarzy, którzy cieszą się sympatią czytelników, ale w „środowisku” jest nieco inaczej. Uznanie czytelników powoduje niepokój znajomych, którzy znów ze swej strony błąkają się w osądach spowodowanych tym pisarstwem i skłonni są raczej uznać, że w gruncie rzeczy jest to jednak literatura jakby drugiego, być

66

66:5564089846 może, rzutu. Bo i sensacja, i wygrywanie zaciekawienia kosmicznego ludzi bezradnych w swym poznaniu spraw gwiazdowych, podejrzane powodzenie... Wszak wiadomo, że filister lubi być straszony na niby trybem: „Boicie się czarnego luda?” — I tak dalej, dalej i dalej, a Lem książki pisze, ludzie czytają, i ja też, i przyznaję się do tego bynajmniej nie ze snobizmu nakazującego subtelnemu eseiście o delikatności stylu równej, powiedzmy, delikatności pyłku na motylich skrzydłach głosić, że nic poza najbardziej nachalnymi amerykańskimi kryminałami nie czyta. Przyznając się do tego, że lubię to pisarstwo, czynię to nie przeciwko komukolwiek. Uważam pisarstwo Lema po prostu za dobrą robotę literacką. Rzemiosło solidne, myśli nie pozbawione ciężaru, imaginacja znakomita.

Dostrzegając rozpiętość gatunkową tematów podejmowanych przez Lema, nad rangą jego twórczości zastanawia się także w „Orce” Wojciech Grątkowski [65]:

Dziwny to pisarz ten Lem. Nierówny, kapryśny i z każdym nowym tomem — inny. Przeskakując od pobłogosławionego przez krytykę „Czasu nieutraconego” do „Śledztwa”, od satyry do „czystej” fantastyki naukowej zręcznie unika zaszufladkowania. (...) Czy twórczość Lema (poza „Czasem nieutraconym”) to tylko literatura sensacyjna, literatura „B”? Wbrew ogólnie przyjętym sądom skłonny jestem twierdzić, że nie.

O „różnych obliczach” Lema mówi także, podejmując się przekrojowej prezentacji jego pisarskich dokonań (jako nieliczny zwracając uwagę na „przed-astronautyczną” przeszłość), Jerzy Siewierski [66]:

Czołowy przedstawiciel naszej rodzimej science fiction, Stanisław Lem, rozpoczął swoją twórczość od typowej „kosmicznej opowieści z dreszczykiem”. Taki bowiem charakter nosiła jego pierwsza (nie opublikowana dotąd w wydaniu książkowym), a drukowana w odcinkach w roku 1945 w tygodniku „Świat Przygód” powieść Człowiek z Marsa. Wszystkie następne książki Lema były już książkami z tezą, poruszały bardzo różnorodną i nieraz trudną i złożoną problematykę, a dreszczyk „kosmicznej grozy”, rozmaite pomysłowe niesamowitości, którymi Lem umie sypać jak z rękawa, były tylko atrakcyjnym dodatkiem do całości. W swej twórczości Lem zaprezentował nam bardzo różne swoje oblicza. Raz spotykaliśmy Lema moralistę, to znowu Lema filozofa-amatora przedstawiającego zawsze głęboko oryginalne (choć czasami z sobą sprzeczne...) i momentami szokujące poglądy, innym zaś razem Lem jawił się nam jako zjadliwy satyryk i dowcipny humorysta.

67

67:5824565482 Do rozważań na temat fantastyki widzianej przez pryzmat utworów Lema wraca w 1961 roku, odwołując się do własnej recenzji, popełnionej przy okazji publikacji „Dzienników Gwiazdowych”, Włodzimierz Maciąg [70]. Krytyk głosi wprawdzie odmienny od wyrażonego wcześniej pogląd na twórczość i rozwój literacki pisarza, rehabilitując jego postawę pisarską, pozostawia jednak w posumowaniu ton niezadowolenia.

Parę lat temu zarzucałem Lemowi, że to, co pisze, jest uprawianiem przyrodoznawstwa przystrojonego tylko listkiem literatury: w gruncie rzeczy problem literacki w jego utworach nie zmieniał się (człowiek wobec maszyny, nad którą przestaje panować, która się buntuje, grozi, straszy itp.), a to, co wprowadzał pomysłowy autor, miało wartość inwencji technicznej. Obmyśleć nowy typ maszyny, nowy wariant planety, nowy typ technicznego udogodnienia — to nie wzbogaca samej literatury. Kresem pomysłowości jest maszyna zamieniająca się w człowieka (np. mózg elektronowy). Maszyna zdobywa w końcu świadomość, może myśleć, może „kochać i nienawidzić”, literatura zaś może niejako zaczynać swoje od początku i powtarzać to wszystko, co mówiła o ludziach. Od tego czasu pisarz wydał kilka książek, które od powyższego schematu zaczęły odchodzić i zarzutowi memu zaprzeczać. Pisarz — nie wyrzekając się zresztą swej pomysłowości w sferze fantastyki — odszukiwał jednak jakieś nowe sytuacje także w sensie literackim, fantastyka schodzić poczęła na drugi plan. Powieść Pamiętnik znaleziony w wannie, którą będziemy tu omawiać, różni się już dość znacznie od wszystkich wcześniejszych książek fantastyczno-naukowych. Traktuje przede wszystkim akcydentalnie samą fantastykę: może ona istnieć i może jej w ogóle nie być, istotne treści książki mają pozafantastyczny charakter, wiążą się z pewnymi doświadczeniami współczesnego życia i — co bardzo ważne — ze współczesną literaturą, Kafką, Gombrowiczem, ze współczesnymi obsesjami literackimi. Fantastyce zostawił autor margines: trzeba czytelnika przenieść w odległą przyszłość, aby to, co dzieje się dzisiaj, mogło zostać opisane z dystansem i swobodą, aby zmiana proporcji i kształtów znaleźć mogła swe quasi-logiczne uzasadnienie. (…) Lem jako artysta wyobraża sobie świat jako wielki i skomplikowany mechanizm, jako kolosalną maszynę, którą można rozkręcać, badać rodzaje ruchu, nawet można pytać o budownictwo i jego zamiary. Zdaje mi się jednak, że to, czym żyje literatura, jest z innej sfery pojęć. Ona żyje tym właśnie, co w człowieku obce mechanistyczności, tym, co jest lepkie, mokre, co się samo mnoży a potem gnije i śmierdzi. (To zdanie powierzam naszym dowcipnym cytatologom.) Pamiętnik znaleziony w wannie jest niewątpliwie nowością na tle poprzedniej twórczości Lema. Ale nowość ta przypomniała te same skazy (czy właściwości) pisarskiej wyobraźni.

68

68:9506384289 O ewolucji postawy myślowej Lema prezentowanej w kolejnych utworach, a rzutowanej na tło ogólnych trendów filozoficzno-literackich obserwowanych na przykładzie gatunku „science-fiction”, pisze w recenzji „Solaris” Stanisław Grochowiak [68]:

(…) A powieść fantastyczna? Dziwnie sposępniała. Zresztą ten proces sposępnienia da się nawet zaobserwować — w błyskawicznym skrócie — na twórczości samego Lema. Katastroficzni co nie co „Astronauci” w ostatecznym swoim wydźwięku byli jeszcze bardzo bliscy optymizmowi Verne'a (dużo bardziej — nota bene — od wspaniałej wizji ludzi na "Mare Imbrium" u Jerzego Żuławskiego). Przerażenie wypływało tu z bodźców zewnętrznych, z obrazu ruin wenusjańskiej cywilizacji— jeśli chodzi o astronautów, to samozadowoleniem nie odbiegali daleko od dziewiętnastowiecznych gwiazdokrąźców. To samo da się powiedzieć o nudnawym „Obłoku Magellana”. Ale nagle — poprzez sarkazm i ironię "Dzienników gwiazdowych”, przez serię pochmurnych opowiadań w rodzaju „Młota” — Lem coraz bardziej zanurza się w ciemną i niepokojącą atmosferę planety „Solaris”. Jest to atmosfera lęku, samotności, cierpienia. Można by powiedzieć atmosfera „egzystencjalna”, gdyby ten termin jeszcze cokolwiek znaczył. I jest to atmosfera — w jaskrawym kontraście do ,.Astronautów” — wysokich napięć intelektualnych. (...) Lem jest pisarzem, który znakomicie wyczuwa prawa swojego czasu. Z książki na książkę pogłębia swoją wiedzę nie tylko techniczną, ale i filozoficzną, swoją wyobraźnię nie tylko poetycką ale intelektualną. Cała jego drapieżność i atrakcyjność jest w tym mądrym wysiłku.

Tematykę zmiany kryteriów rządzących gatunkiem fantastycznym na przykładzie „Solaris”, podejmuje także, rozpoczynając swoje rozważania od cytatu z powieści, Krzysztof T. Toeplitz [67]. Zawarta w ostatnim z przytaczanego fragmentu zdaniu myśl nosi znamiona potwierdzonej z perspektywy czasu proroczej projekcji, a jednocześnie stanowi symboliczne zamknięcie niniejszego omówienia dziesięcioletnich perypetii literackich pisarza.

"Wcale nie chcemy zdobywać Kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemie do jego granic, jedne planety mają być pustynne jak Sahara. Inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska... Nie szukamy nikogo, oprócz ludzi, nie potrzeba nam Innych światów. Potrzeba nam luster, me wiemy, co począć z Innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy. Chcemy znaleźć własny, wyidealizowany obraz; to mają być globy, cywilizacje doskonalsze od naszej, w innych spodziewamy się znowu znaleźć wizerunek naszej prymitywnej przeszłości".

69

69:2422807045 Jak na autora science-fiction, jest to stwierdzenie likwidatorskie: wyrusza on na przygodę spotkania z innymi światami, z góry wiedząc, że nie jesteśmy ich w stanie przyjąć, akceptować, ba, nawet po prostu zrozumieć. Jednakże jak na pisarza-humanistę, jest to zdanie jedynie możliwe i logiczne. Nie będzie przygód, dziwolągów, znienacka rozwikłanych zadań, w wyniku których przez dodanie lub odjęcie jednej niewiadomej nagle ujawni się na Marsie lub Wenus cywilizacja Inków, termitów lub kultura Krakowskiego Przedmieścia. Za to, być może, Solaris Stanisława Lema okaże się jedną z licznych science-fiction, które za lat pięćdziesiąt czytać będzie można bez zawstydzenia lub, co gorsza, współczucia dla ubóstwa ludzkiej wyobraźni.

70

70:9916228725 4. PROBLEMATYKA UTWORÓW OKIEM PRASY

4.1. Problematyka „Astronautów”

Jak sygnalizowałem w rozdziale poprzednim („Pozycja pisarska Stanisława Lema…”), przez recenzje dzieł Lema omawianych w latach 1952-56 przewijają się ważkie dla ówczesnej literatury tematy (o czym świadczy także częstotliwość występowania słów komunizm, imperializm, kapitalizm, a także społeczeństwo i ludzkość): zagadnienie komunistycznej moralności, zagadnienie konfliktu (polaryzacja wizji porządku społecznego: komunistyczny versus kapitalistyczny) oraz motyw człowieka komunizmu (i szerzej: społeczeństwa przyszłości). Druga rzecz, na którą zwracałem uwagę w poprzednim rozdziale, to forma i formuła dyskusji toczonej w epoce realizmu socjalistycznego, która szczególnie na przykładzie „Astronautów”, utworu skądinąd nowatorskiego, przybiera dość osobliwy kształt. Całe zjawisko, wykorzystując analogię meteorologiczną, można przyrównać do burzy i efektu rozchodzenia fal akustycznych. Po silnym wyładowaniu objawionym gromkim uderzeniem, następuje sukcesywne wyciszanie drgań, konsekwentne oczyszczanie atmosfery, krystalizacja obrazu. W przypadku pierwszej powieści fantastycznej Lema takim silnym grzmotem była publikacja na łamach „Nowej Kultury” „Dwugłosu o «Astronautach»”, na którą złożył się głos Henryka Grzeniewskiego („Niedotrzymana obietnica”) [1] oraz Zofii Woźnickiej („Nieco abstrakcyjny spór o filozofię Astronautów”) [2]. Natychmiastowo pojawił się jednak „rezystor”, „piorunochron” - Aleksander Ścibor-Rylski, autor artykułu „W sprawie «Astronautów» głos trzeci i zapewne nie ostatni” [3]. Bronił się także sam Lem, publikując „O «Astronautach» głos autora” [71]. Prezentację dyskusji, jaka wywiązała się w roku 1952 na łamach prasy za sprawą publikacji w Nowej Kulturze, warto rozpocząć od przedstawienia podsumowującego głosu Leszka Herdegena [10], ukazującego istotę sporu - dotyczącego ideologicznej wymowy powieści Lema:

Twierdzono na przykład, że konflikt między Wenusjanami a Ziemią jest sztuczny i „wykombinowany“ przez autora, ponieważ nie pokazał on Wenusjan-agresorów i nie udowodnił kim oni w istocie byli; mówiono, że człowiek epoki komunizmu został ujęty przez Lema statycznie, że nie rozwija się w toku opowiadania i ukazany jest tylko z „zawodowej" strony; pisano w końcu, że upadek społeczeństwa Wenusjan nie jest

71

71:1801168458 dostatecznie wyjaśniony, ponieważ autor nie mówi nic o ustroju i porządku społecznym panującym przed zagładą życia na Wenus.

Na ostrzu krytyki znajdują się dwa zasadnicze zagadnienia, wokół których ogniskował się spór: kwestia międzyplanetarnego konfliktu oraz wizja człowieka przyszłości. Herdegen rekonstruując zarzuty Grzeniewskiego [1] i Woźnickiej [2] nazywa konflikt „sztucznym”, "wykombinowanym"; sam Grzeniewski zdaje się mówić więcej [1]:

Staje przed nami zagadnienie konfliktu między mieszkańcami Wenus a obywatelami naszej planety, ale przecież po drugiej stronie brak partnerów, gra toczy się tylko z jednej strony, akcja ginie w „wielkiej niewiadomej". Konflikt może się toczyć tylko między kimś a kimś, jeśli po drugiej stronie nie ma nikogo, trudno w ogóle mówić o jakimś konflikcie.

Woźnicka [2] z kolei twierdzi, że "wypaczenie książki Lema" polega na "przeniesieniu spraw tylko i wyłącznie między ludźmi zachodzących, na szersze tło". Dalszy, dopełniający tę wypowiedź fragment, brzmi jak podejrzenie o jakże niepożądaną ówcześnie (bo niezgodną z materialistyczną wizją marksizmu) metafizykę:

W książce Lema dobrze zorganizowane społeczeństwo reprezentuje nasza ziemska ludzkość, a źle zorganizowane — społeczeństwo Wenusjan. Zachodzący między nimi konflikt jest społecznym, a więc tylko między ludźmi możliwym, konfliktem. Przerzucając te sprawy w przestrzeń międzyplanetarną, rozsądzając te ludzkie z nieludźmi spory z obiektywnego stanowiska, autor zmusza nas niejako do wyskoczenia ze skóry. Alegoria przezeń stworzona nie rzutuje się logicznie na nasz, tylko i wyłącznie ludzki, byt. Zamiast konkretnej moralności, ziemskiej i bliskiej nam, mówimy o moralności międzyplanetarnej, obowiązującej wszelkie stwory obdarzone inteligencją. Dlatego książka Lema sugeruje jakąś ponadludzką, uniwersalną moralność. (...) Nie wierzymy w solidarność wszelkich inteligencji, natomiast związani jesteśmy gatunkową, ludzką solidarnością. Jeżeli Wenusjanie chcieli skolonizować Ziemię dlatego, że nie mieli już surowców na swojej planecie, nie byli w owych abstrakcyjnych kategoriach międzyplanetarnej moralności ani grzeszni, ani karygodni. Podobieństwo do imperialistów jest tu naciągane, a analogia — sztuczna.

Lem [71], najwyraźniej wyczuwając gęstniejącą atmosferę oskarżenia o ideologiczne nieposłuszeństwo, broni się atakując (bo, trzeba zaznaczyć, słowo „metafizyka” w recenzji Woźnickiej nie pada): 72

72:8087703155

To rozumowanie krytyka jest fałszywe, a wypływa z błędu logicznego. Nie istnieje żadna „uniwersalna, ponadludzka moralność”, a tylko moralność ludzi, którzy w nowej sytuacji, nie spotkanej dotąd w historii, pobierają nowe decyzje moralne. Moralność powstaje w działaniu, jest uwarunkowana historycznie i dlatego jest zmienna. Działanie ludzi w konflikcie z inną planetą wyprowadza się ze słów uczonego na str. 45: „My, ludzie, nie uważamy się za lepszych ani gorszych od wszystkich innych mieszkańców wszechświata". Tak więc normy postępowania w stosunku do innych istot inteligentnych wyznacza w społeczeństwie komunistycznym po prostu międzyludzka zgoda społeczna, są to normy, których ludzie mają przestrzegać wobec tych istot, bo się tak umówili, ale z tego nie wynika odwracalność stosunku, to jest, że tym samym istoty owe muszą się podporządkować analogicznym prawom moralnym. Skądże miałyby je znać? Ta umowa ludzi to nie żadne objawienia, ale zwykłe posiedzenie, na którym pobiera się decyzję moralną drogą głosowania (str. 44). Skąd więc, powtarzam, mogliby mieszkańcy Wenery cośkolwiek o tych normach wiedzieć? Tak, TO byłaby metafizyka, ale tego nie ma w powieści. Jest tylko w recenzji Woźnickiej. I taki to, przez siebie stworzony system etyki metafizycznej, przypisuje mi Woźnicka”

Zanim jednak zdąży Lem sformułować przytoczoną odpowiedź, w jego obronie pośpieszy Aleksander Ścibor-Rylski [3], który na łamach „Sztandaru Młodych”, już w 2 dni po ukazaniu się „Dwugłosu” Grzeniewskiego i Woźnickiej, w ten sposób odniesie się do treści ukazanych w „Nowej Kulturze”:

Jak można było na czterech szpaltach, liczących w sumie coś około pięciuset wierszy, nie wspomnieć ani słowem o tym, że „Astronauci“ są książką wyrosłą ideologicznie przede wszystkim z ruchu obrońców pokoju i że wydźwięk tej książki jest paląco aktualny, żywy na dziś, głęboko antyimperialistyczny i antywojenny. Jak można było, u licha, nie spostrzec, że Lem przy końcowym, wstrząsającym obrazie zniszczonego miasta każdemu kamieniowi każe krzyczeć: tak mogłaby wyglądać nasza rodzona, własna Ziemia, jeślibyśmy pozwolili tonącemu imperializmowi pociągnąć za sobą całą ludzkość na dno!

Dla rozwiania wszelkich wątpliwości dodaje na koniec:

„Astronauci“ to prosty rachunek, to wizja dwóch dróg, jakie otwierają się przed narodami naszego globu: albo droga radosnego, zwycięskiego, komunistycznego budownictwa pokoju, albo — tamto.

73

73:1023897767 Odważne, bezkompromisowe wystąpienie Ścibora-Rylskiego ma szalenie istotne znaczenie dla dalszej percepcji problematyki „Astronautów”, stanowi punkt zwrotny w postrzeganiu pierwszej powieści Lema. Wobec powyższego wydaje się, że interwencja autora [71] w prasowym sporze z Zofią Woźnicką [2] nie była konieczna. Woźnicka [5], podejmując rzuconą przez Lema rękawicę, mimo że wytacza działo ciężkiego kalibru, kapituluje sama. Odnosząc się do drugiego aspektu, jakiego tyczył się konflikt (nomen omen!) z Lemem, czyli zagadnienia człowieka komunizmu przejawiającego się w kreacji bohaterów, pisze:

Nie, tradycja marksizmu nie jest dla tych humanitarnych uczonych żywa. Bohaterowie Lema posługują się fałszywą logiką, a należą do elity umysłowej społeczeństwa. Wszystkie te zarzuty świadczą o jednym — o braku dostatecznie mocnej podbudowy ideologicznej „Astronautów“.

Na koniec jednak dodaje:

Jeżeli przekonanie, że książką swoją Lem włącza się do wielkiego ruchu obrońców pokoju nie zostało wypowiedziane wprost w recenzji, stało się to dlatego, że uważam to przekonanie, tkwiące u podstaw moich nad „Astronautami“ rozważań, za rzecz tak oczywistą, że wypowiedzenie go expresis verbis uznałam za zbędne.

Propozycja Ścibora-Rylskiego, by postrzegać „Astronautów” jako książkę „wyrosłą ideologicznie przede wszystkim z ruchu obrońców pokoju”, przyjęta została nie tylko przez Woźnicką, ale i kolejnych recenzentów, odbijając się głośnym echem jeszcze w roku 195436, jak i nawet w latach późniejszych. Adam Hollanek [4] w takich słowach prezentuje problematykę:

Książka Lema jest utworem głębokim, wielowarstwowym, pełnym filozoficznych dociekań i sformułowań. Jest przede wszystkim książką alegoryczną. (...) Na podstawie losów społeczeństwa wenusjańskiego wskazuje wyraźnie sprawy naszej planety. Książka jest wstrząsającym ostrzeżeniem ludzkości przed nową wojną i jej skutkami.

36 Olgierd Terlecki na łamach „Dziennika Polskiego” drukuje w 1954 r. artykuł opatrzony tytułem „O pisarstwie Stanisława Lema – felieton dyskusyjny”, w którym o pierwszej powieści Lema formułuje następujące stwierdzenie: „Nad «Astronautami» rozwinęła się dyskusja, w której ktoś stwierdził, że jest to książka, wyrosła z ruchu obrońców pokoju. I to jest najtrafniejsza, najcelniejsza uwaga, jaką o tej książce wypowiedziano.” 74

74:1026066991 Podobnie rzecz ma się u Andrzeja Kijowskiego [9], dla którego alegoria "konfliktu międzyplanetarnego" wydaje się czytelna:

(...) los mieszkańców Wenus jest jakby drugim wariantem losu ludzkości — gdyby ludzkość nie zrzuciła jarzma kapitalizmu, gdyby nie zdołała zbudować ustroju wolnego od wojen, ustroju zaprzęgającego siły przyrody w służbę człowieku — wtedy Ziemia wyglądałaby tak jak Wenus.

Potwierdzenie sensu powyżej przytoczonych fragmentów, ubrane w inną szatę literacką, znaleźć można w wypowiedzi Zofii Starowieyskiej-Morstinowej [6]:

(...) zasadniczym „wydźwiękiem“, zupełnie jawnie przez autora zamierzonym, jest potępienie świata kapitalistyczno-imperialistycznego, wraz z jego zaborczymi wojnami (samozniszczenie mieszkańców planety Wenus, trwających uparcie w takim właśnie ustroju) i równocześnie ukazanie rozmachu, rozwoju i siły społeczeństwa komunistycznego.

Zofia Starowieyska-Morstinowa zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt problematyki „Astronautów”:

Cała (...) książka jest jakby peanem na cześć rozumu. Jest też ta powieść w jeszcze większym stopniu, peanem na cześć nauki.

Kiedy dla Morstinowej powieść jest „peanem na cześć rozumu”, dla Kijowskiego [9], w ogólnym rozrachunku,

"Astronauci" to książka o możliwościach człowieka — to książka na cześć człowieka.

Bardziej ogólnikowo i w pięknie brzmiących słowach, jednym zdaniem ocenia problematykę „Astronautów” Andrzej Trepka [7]:

Poprzez wszystkie kartki książki przebija miłość ludzi i wiara w ludzi.

Na zakończenie warto przytoczyć inny fragment jego wypowiedzi [7], która stoi w skrajnej opozycji do zarzutów Woźnickiej [2]:

75

75:6758241610 Wielką pionierską zasługą Lema jest próba rozszerzenia zasad moralnych do skali galaktycznej! Problem filozoficzny otwierający olbrzymie możliwości dyskusji, zwłaszcza gdy staniemy na pozycji wyjściowej Lema, że „muszą istnieć wspólne prawa, którym poddana jest historia istot rozumnych“.

4.2. Problematyka „Sezamu”

Jako że „Sezam” stanowi zbiór kilku krótkich opowiadań, krytycy ograniczają się przeważnie do pobieżnego zrelacjonowania treści, problematykę i bohatera określając dość lakonicznie. J. Panasewicz pisze [16], że to satyra na stosunki amerykańskie, i że „satyryczno- fantastyczne" opowiadania celnie biją w „naukę" i „kulturę" „made in USA”. Wtóruje mu J. Nik [20]: „Dominuje satyra antyimperialistyczna”. Podobnie brzmi J. Szeląg [19]: „Z wyjątkiem dwóch opowiadań37, wszystkie te utwory mają skierowane ostrze przeciwko imperialistom i wrogom pokoju, wszystkie noszą wybitne cechy demaskatorskie”. Trochę szerzej wypowiada się Adam Włodek [21] analizując jedno z opowiadań:

„Klient Pana Boga“ — to satyra na współczesne życie USA: seria pozornych paradoksów prowadzi do śmieszno-poważnego wniosku, że w dolarowym ustroju najbardziej aktywny gangster jest i tak świętym w porównaniu z imperialistycznymi „ojcami ojczyzny".

Znacznie więcej miejsca problematyce „Sezamu” poświęca Andrzej Kijowski [23]. Jego zdaniem „Podróż dwudziesta czwarta" Ijona Tichego, o którym opowiadania wchodzą w skład zbioru „Sezam”, „wybiega poza strefę żartów, a dochodzi do bardzo precyzyjnie zbudowanej alegorii historiozoficznej, pokazującej tragiczną przemianę społeczeństwa liberalnego w totalne”. Z kolei o opowiadaniu "Hormon agatropowy", w którym, jak stwierdza, widoczne są nawiązania do tradycji Defoe`a i Swifta, pisze:

„satyryczny sens tej nowelki występuje poprzez przedłużenie w czas dzisiejszy pysznego persyflażu utopijnej powieści awanturniczej pt. „Rękopis znaleziony w butelce". Rękopis ten dostaje się do rąk Dullsa, któremu potem śnią się perypetie akcji amerykanizacyjnej

37 Mowa o „Topolnym i Czwartku” (traktujących o „odkryciu naukowym”) i o „Sezamie” (o sztucznym, myślącym mózgu). Omówienie tych opowiadań znajduje się tylko w niektórych recenzjach. 76

76:7134712436 przeniesionej do idealnego kraju z fantastycznej utopii. Mamy tu więc do czynienia z zabiegiem identycznym, jaki zastosowany został w „Robinsonie Kruzoe“ czy w „Przypadkach Doświadczyńskiego": skonfrontowanie współczesnego pisarzowi społeczeństwa z utopijnym społeczeństwem patriarchalnym. Ponieważ jednak istnienie takiego społeczeństwa jest sprzeczne ze stanem naszej wiedzy o prawach rozwoju społecznego, odrodzenie utopii musi dokonać się w formie persyflażowej.

4.3. Problematyka „Obłoku Magellana”

„Obłok Magellana” stanowi najbardziej „zaniedbaną” przez recenzentów pozycję książkową Lema, a to ze względu na równolegle (w tym samy roku) opublikowany „Czas nieutracony”. Sumarycznie „Obłokowi Magellana” poświęcono raptem 2 pełne recenzje (w tym jedną w 1961 roku, kiedy omawiany był jako lektura szkolna), w dwóch innych tylko o nim wzmiankując.

Olgierd Terlecki [17] pisze:

„Obłok Magellana" jest — jak mi się zdaje — udaną wizją sprawy, którą nazwę humanizmem epoki komunizmu.

Podobnie stwierdza Eligiusz Zaworski [22], dla którego książka jest „przesycona głębokim humanizmem, ogromną troską o człowieka”, wtrąciwszy dla kontrastu zdanie: „Jakże inna jest ta książka od krwiożerczych amerykańskich fantazji”. Również opozycyjnie do problematyki zawartej w twórczości zachodnich imperialistów postrzega zawartość problemową „Obłoku Magellana” Ludwik Flaszen [30]:

Dzieje miłości, przypadki śmierci i niepokoju wobec niej, jakimi salwuje autor ludzką problemowość swej powieści, są zarazem polemiką z burżuazyjnymi utopiami, co komunistyczną przyszłość rade by widzieć jako świat bezduszny i zautomatyzowany, a człowieka jako tępego robota wypranego z istotnej problematyki moralnej.

Z dostrzeżeniem optymistycznego humanizmu problem ma Witold Wirpsza [32] mówiąc o „poczuciu izolacji” i „samotności istot ludzkich”, które „smażą się we własnym sosie” przez dziesięć lat pobytu na pokładzie pocisku międzyplanetarnego „Gea”. 77

77:2086146349 Pesymistyczne impresje na temat niektórych wątków „Obłoku Magellana” wyraża także na marginesie eseju o stanie techniki polskiej Władysław Kopaliński [36], którego zdanie spotyka się z ostrym sprzeciwem Kazimierza Bernasia [37] z „Życia literackiego”:

O różne już rzeczy czepiali się Lema rozmaici fachowcy bez wyobraźni. Ostatnio jednak czepił go się człowiek z wyobraźnią — mianowicie Władysław Kopaliński w „Życiu Warszawy". Z okazji wymyślenia przez Lema pewnej maszyny, powtarzającej układy zdań ludzkiej mowy („Obłok Magellana"), Kopaliński wyzłośliwia się na temat staropolskich „gadających Turków", kilka akapitów wcześniej urągając Lemowi za niewymyślenie mieszkańców innych ciał niebieskich: ponadto nazywa „jedną z najpesymistyczniejszych scen, jakie ukazała proza polska" tę właśnie scenę, w której mówiąca maszyna nie chce zabić człowieka. Otóż, skoro żąda się od Lema wymyślania pozaziemskich istot, można mu chyba pozwolić na wymyślenie maszyn nie z tej (obecnej) ziemi. I trzeba być już całkiem osobliwego kalibru pesymistą, by dopatrzeć się pesymizmu w scenie, w której owa maszyna okazuje się absolutnie niezdolna do zrobienia krzywdy człowiekowi; zmontowano ją bowiem tak, że może człowiekowi tylko pomóc. Straszny, nieludzki pesymizm... albo gadanie o książce, którą zna się w urywkach.

4.4. Problematyka „Czasu nieutraconego”

Już na przykładzie omawiania „Obłoku Magellana” widać wśród krytyki tendencję do odnajdywania w tym utworze „ciemniejsze tonacji”, noszącej znamiona filozofii egzystencjalnej. Tendencja taka pojawia się także w odniesieniu do „Czasu nieutraconego”, co sygnalizuję również analizując podkategorię Lem-filozof w rozdziale „Lem w recenzjach i wywiadach”. Jednak dominującą narrację mówienia o problematyce „Czasu” zilustrować można pojawiającymi się w recenzjach jednozdaniowymi przykładami:

„Czas nieutracony” to akces inteligenta polskiego do komunizmu [46].

[to] książka o ideowym akcesie [29]

[„Czas nieutracony”] jest książką o czasie, w którym inteligent dojrzewał do socjalizmu” [31]

78

78:1050312753 Również w jednym zdaniu, jednak o większej zawartości, określa problematykę Tadeusz Dworak [34] - jako „sprawy życia i śmierci, zdrady i wierności, kultury i niepodległości; walkę narodu o byt i klasowe przemiany rewolucyjne”. O wielowątkowości i wielowarstwowości problematyki „Czasu nietraconego” pisze także Jerzy Skórnicki [28]:

Rozegranie powieści w ostro zarysowanych kategoriach politycznych i moralnych, nasycenie jej problemami winy i kary, krzywdy i sprawiedliwości, przypadku i prawidłowości, odpowiedzialności i tchórzostwa sprzyja powstawaniu wokół powieści atmosfery dyskusyjnej. Powieść nie tylko że przedstawia kilka zachodzących na siebie losów ludzkich, ale definiuje szereg najważniejszych pojęć naszego współczesnego życia.

Ludwik Flaszen [29] mówi z kolei o „atmosferze ciężkich doświadczeń”:

„Czas nieutracony“ posiada, mimo miejsc rozrzedzonych, swą własną, dość mocno stężoną atmosferę. Jest to atmosfera ciężkich doświadczeń; poważnego trudu myśli, niełatwych problemów, w jakich tak szczodrze wyposażył nas wiek dwudziesty. Dalecy jesteśmy tu od sielanek, w jakie nieuchronnie przeistaczają się litwory, które zawierając wiedzę o trudnościach czasu, tak ścisłe i pewne podają recepty zbawienia, że aura tragiczności wyparowuje z nich zupełnie — i pozostaje naiwnie megalomańska zupa spraw ostatecznie i do końca świata rozwiązanych.

Jerzy Kwiatkowski [46] stwierdza, że:

Ta powieść o śmierci — to bezustanne poszukiwanie punktu oparcia, stałe dążenie do optymizmu. Gdyż śmierć — konieczność otwierająca i zamykająca powieść, śmierć — zbrodnia, która jest jej treścią — znajdują w tej książce swych partnerów: kogoś, kto reprezentuje wieczny upór i niezniszczalność życia, i kogoś, kto symbolizuje jego błogosławieństwo, błogosławieństwo biologii.

4.5. Problematyka „Dialogów”

Podobnie jak w przypadku „Obłoku Magellana”, niewielu krytyków (a konkretnie dwóch) podejmuje się konfrontacji z treścią „Dialogów”. Danuta Kępczyńska [43] w „Nowych książkach” określa problematykę utworu powołując się na jego rozbudowany tytuł:

79

79:2866876413 Dialogi traktują o „zmartwychwstaniu atomowym, teorii niemożności, filozoficznych korzyściach ludożerstwa, smutku w probówce, psychoanalizie cybernetycznej, elektrycznej metempsychozie, sprzężeniach zwrotnych ewolucji, eschatologii cybernetycznej, osobowości sieci elektrycznych, przewrotności elektromózgów, życiu wiecznym w skrzyni, konstruowaniu geniuszów, epilepsji kapitalizmu, maszynach do rządzenia, projektowaniu systemów społecznych“,

by stwierdzić, że wbrew niemu:

nowa książka Lema nie leży w kręgu sensacyjnej fantastyki. Sensacyjny i prowokujący jest jedynie sposób widzenia przez autora problematyki współczesnej nauki.

W dalszej części recenzentka konkretyzuje sferę dociekań, które składają się na treść „Dialogów”:

Najbardziej jednak chyba niespodziewanym rezultatem tych rozważań są nie tyle możliwości przypisywane przyszłym wiekom, co diagnozy stawiane dziś aktualnym bolączkom życia społecznego. Dlaczego w naszym systemie pleniło się zjawisko „ucieczki decydowalności w górę”? Co powoduje wahania linii politycznej? Dlaczego w naszym 12-leciu narósł cały słownik wyrazów zacierających sens istotnych niedomagań systemu? Kiedy „plan” występuje przeciw dziełom nauki, sztuki, kultury, i dlaczego — oto kilka zagadnień, na które Filonous pragnie odpowiedzieć z całkiem nowego punktu widzenia, zaskakująco odmiennego od sformułowań publicystyki prasowej.

Na inną sferę zagadnień problematyki naukowej - mniej zorientowanej na społeczeństwo, a bardziej na człowieka, jego konstrukcję psychiczną, umysłową - poruszanej przez bohatera „Dialogów”, zwraca uwagę Wacław Sadkowski [44]:

Cóż znajdujemy w monologach Filonousa? Rozwija on kilka koncepcji i hipotez naukowych. Jedną z nich jest możliwość „stwarzania" w drodze syntezy organizmu ludzkiego. Skoro umiemy syntetyzować substancje organiczne, czemu byśmy mieli z czasem nie uchwycić „wzoru", recepty na ludzki organizm? I na ludzką świadomość? Nie umiejąc „rozstrzygnąć kompleksu spraw, związanych z tym syntetycznym tworzeniem świadomości, Filonous wycofuje się z tej hipotezy. Inne hipotezy Filonousa dotyczą konsekwencji wynikających z cybernetyki dla socjologii i nauk społecznych — tu też przecież możemy wszechstronniej poznać prawa rządzące procesami i zjawiskami społecznymi.

80

80:1862793991 4.6. Problematyka „Dzienników gwiazdowych”

Znacznie więcej uwagi niż „Dialogom” poświęca się wydanym również w 1957 roku „Dziennikom gwiazdowym”38, komentowanym w tekstach krytycznoliterackich także w roku 1958. Właśnie na ten rok datowana jest recenzja pt. „Rakieta na wirażu” Jerzego Kwiatkowskiego [48], który tak opisuje problematykę cyklu opowiadań o Ijonie Tichym:

Jego bohaterem nie jest — rzecz jasna — ani Ijon Tichy, ani przyszłość astronautyki. Lecz nie jest nim także współczesność z jej wszystkimi błędami i wypaczeniami wszelakich ustrojów i światopoglądów. Bohaterem tego cyklu jest jasne, logiczne, zwycięskie rozumowanie. I dlatego jest to cykl opowiadań optymistycznych.

Kwiatkowski zawiera w swoim artykule także inne generalizujące problematykę zbioru opowiadań stwierdzenia:

38 Warto zaznaczyć, ze struktura tomu opowiadań jest niejednorodna, przez co trochę dezorientująca, o czym informuje Adam Włodek [41] w swojej recenzji: „W spisie rzeczy najnowszej książki Lema znajdujemy cztery tytuły, z tym, że pierwsze trzy zajmują tylko połowę tomu. Są to raczej „ziemskie“, choć fantastyczne opowiadania. Jedno bardzo poważne — dwa weselsze. Przy pierwszym chichoczemy bej przerwy („Czy pan istnieje, Mr Johns?"). Toczony w obliczu sądu dialog między człowiekiem złożonym z elementów zastępczych — i między rzecznikiem firmy-stwórcy... Po prostu: boki zrywać ze śmiechu, a zerwane zastąpić wyrobami Cybernetic&Company! Sensacyjne dzieje wynalazku profesora Farragusa — humor, napięcie liryzm — takimi podtytułami moglibyśmy opatrzyć „amerykańską" bajkę pt. „Koniec świata o ósmej". Odmienny charakter ma natomiast Opowiadanie „Szczur w labiryncie“ (…). Drugą połowę tomu zajmują „Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego“. Część z nich znamy już z „Sezamu", ale je sobie chętnie przypomnimy, czytając nowe „podróże": dwunastą, trzynastą i czternastą. Przy okazji — bądźmy pedantami: jeśli te trzy nowe zestawimy z poznanymi poprzednio „podróżami" (od dwudziestej drugiej do „dwudziestej szóstej i ostatniej“) — to drogą prostego rachunku uzyskamy wykaz „braków“: 1—11 i 15—21. I mimo, że Lem, a właściwie: Astral Sternu Tarantoga straszy w żartobliwym wstępie, że całość „Dzienników" obliczona jest „na osiemdziesiąt siedem tomów in quarto z suplementem (słownik gwiazdowy i skrzynia z okazami poglądowymi) oraz mapą Wszystkich podróży — my się zastraszyć nie damy! Czekamy na te brakujące opisy — a potem co będzie, to będzie. Bóg dał nam Lema — Bóg da spokój ducha do studiowania Lema...” 81

81:6079115710

Podróże Ijona Tichego są satyrą nie tylko na „okres miniony“. Stanowią one wyraz poglądów autora na wiele zagadnień ustrojowych i światopoglądowych. Jest tu satyra i na kapitalizm, i na histerię atomową w USA, i na duchowieństwo. Lecz — przede wszystkim — jest to satyra na pewne rodzaje rozumowania, na pewne postawy intelektualne. Nie na objawy, lecz na zasady. Stara się dotrzeć do podstaw rozumowania każdego systemu, a przynajmniej wytłumaczyć jego genezę.

Związek treści satyrycznych opowiadań ze współczesnością dostrzega także w swoim tekście także Danuta Kępczyńska [40]:

(… ) wraz z Ijonem na odległych światach, wśród najdziwaczniejszych, godnych wyobraźni Lema stworzeń stale spotykamy coś znajomego... Od łuszczącego się lakieru na kosmicznej rakiecie Ijona (brakoróbstwo), aż do pokrewnych ziemskiej historii przemian, jakim dzięki wynalezionemu przez profesora Tarantogę spowalniaczowi i przyspieszaczowi czasu ulegają Mikrocefale z planety Amauropii. Podróże Ijona oscylują między humorem a satyrą. Satyra wyostrza się zwłaszcza w rozdziałach o Swobodnej Rybicji Pinty i Wolnej Anielicji Pinty. Na Pincie znajdujemy się wśród propagandowych „szeptaczy", przyrządów podpowiadających odpowiednie uczucia, wśród optymistycznych haseł w rodzaju „płetwa do płetwy, zwalczymy suszę, wodniki!“ i ciągłego usiłowania istot oddychających płucami nauczenia się życia pod wodą.

O zawartej w „Dziennikach gwiazdowych” satyrze na postawy myślowe oraz znane (z autopsji) systemy społeczne pisze także Zofia Szprokoff [42]:

W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że ów pozornie czysty nonsens nie jest nim, że wśród Bżutów, Indiotów czy Pintyjczyków znajdujemy nasze ziemskie sprawy. (...) Oczywiście chodzi o pewne określone sytuacje, sposoby rozumowania, (...) umiejętność polega na przedstawieniu ich w postaci czystej, rzec można—wyabstrahowanej — co umożliwia fantastyczna sceneria i w ten sposób doprowadzeniu ich do absurdu, a właściwie ukazaniu ich absurdalności. Absurd jest komiczny, ale ma jednocześnie intelektualny, myślowy, rzec można, filozoficzny, podtekst. Dlatego też filozofowie z Tairii dyskutują o możliwości istnienia agresywnych kartofli, by wykazać w pełnej intelektualnego dowcipu igraszce bezsilność filozofii idealistycznej, w poznawaniu i wyjaśnieniu życia, człowieka, świata. Dlatego ad absurdum doprowadzone jest rozumowanie o wolnej woli, które snują Tyrałowie i Indioci — ród zamieszkujący planetę, której prawa „mówią o tym, że obywatelowi wolno czynić ze swą własnością i pieniędzmi

82

82:8824035184 co chce ale nie o tym skąd ma je wziąć“. Dlatego Flement i Kralosz, przedstawiciele plemienia żyjącego na rozpalonej gwieździe, dyskutują o niemożności istnienia istot rozumnych na ziemi. (...) Chodzi zawsze o ukazanie intelektualnej i filozoficznej nicości określonych podstaw, sposobu myślenia, postępowania, mianowicie tych, które są zachowawcze, tchórzliwe i bierne.

Nie wszystkie jednak opowiadania „Dzienników gwiazdowych” utrzymane są w charakterze optymistycznych opowiastek filozoficznych, co sygnalizuje przywołany już Jerzy Kwiatkowski [48] za przykład podając utwór „Szczur w labiryncie”, o którym stwierdza:

„Ciemna tonacja“ daje się wyśledzić w niejednej warstwie tego opowiadania. Przede wszystkim więc — nie ma tu mowy o komizmie czy o żartobliwym nastroju — stale obecnych we właściwych Dziennikach gwiazdowych Ijona Tichego. Żartobliwy ton pojawia się jedynie — i tylko przejściowo — w początkowych partiach opowiadania, w jego ekspozycji. Potem — nastrój radykalnie się zmienia, a zmianę tę sygnalizuje już wstępna metafora o szczurze w labiryncie. Całe opowiadanie naładowane jest atmosferą niejasności, grozy, przerażenia.

4.7. Problematyka „Edenu”

Podobnie jak w przypadku „Dzienników gwiazdowych”, za książkę wypełnioną metaforyczną wizją losów ludzkości przeniesionych w scenerię innej planety, której to wizji towarzyszy przesączona niepokojem katastroficzna aura, uważają krytycy również wydany w 1959 roku „Eden”. Mimo że nie pada jednoznaczne stwierdzenie, iż wizja ta stanowi ukazanie w krzywym zwierciadle „okresu minionego”, recenzenci dostrzegają analogię do represyjnego systemu przedodwilżowego. Zbigniew Jurkiewicz [64] pisze:

(…) na Edenie dzieją się jakieś potworne rzeczy na skutek nadużycia władzy przez bliżej niesprecyzowaną grupę istot, kontrolujących z ukrycia cały glob i wszystkie dziedziny życia na nim. (...) Społeczeństwo wymordowywuje się, marnotrawi kolosalne środki produkcyjne, żyje we wzajemnym strachu i nienawiści, degeneruje się.

83

83:3250008174 (...) Ale nie pozwólmy zwieść się pozorom. Tu nie tylko o fantazję chodzi. Wystarczy choć trochę otrząsnąć się spod jej władzy, by pod powierzchnią sensacyjnej zabawy odkryć drugie dno. W gruncie rzeczy w „Edenie” ani na chwilę nie przestaje się mówić o sprawach ludzkich. W wielkiej przenośni, wieloznacznie, w skomplikowany filozoficznie sposób, ale wyraźnie.

Julian Stawiński [55] przekonuje:

Sens Edenu tylko wówczas da się odczytać, jeśli przyjmiemy, że taśma filmowa (...) kręcona była, w warunkach ziemskich i ludzkich, a potem, w formie świadomie przerysowanej karykatury, rzutowana w bezkresy galaktyki. I parabola, i płynący z niej morał przesycone są żółcią i fatalizmem. Trzeba jednak przyznać, że oglądane przez nas od z górą ćwierćwiecza przejawy natury ludzkiej niewiele dają argumentów zwolennikom odmiennego poglądu.

4.8. Problematyka „Inwazji z Aldebarana”

Problematykę trzeciego z kolei (po „Sezamie” i „Dziennikach gwiazdowych”) ukazanego w omawianej dekadzie tomu opowiadań pt. „Inwazja z Aldebarana”, na który składają się najchętniej komentowane przez krytykę 3 utwory („Test”, „Patrol”, „Albatros”)39 zaliczane do cyklu „Opowieści o Pilocie Pirxie”, trafnie określa jednym zdaniem Michał Sprusiński [56]:

W opowiadaniach Lema nie ma zupełnie romantyki podboju niebios, są natomiast niebezpieczeństwa czyhające na człowieka w przestrzeni międzyplanetarnej („Test“, „Albatros").

Owe „niebezpieczeństwa” Wacław Sadkowski [54] nazywa „nowymi sytuacjami”, z którymi mierzyć się musi człowiek reprezentowany przez bohatera cyklu pilota Pirxa:

39 Oprócz wymienionych trzech opowiadań, do zbioru należy także innych 6, występujących pod tytułami: „Inwazja”, „Przyjaciel”, „Exodus”, „Inwazja z Aldebarana”, „Ciemność i pleśń” oraz „Młot” 84

84:2926906080 Chodzi w tych nowelach o studium sprawności i odporności ludzkiej, o ludzką wartość pilota Pirxa, o jego solidarność z astronautycznymi kolegami. Jest w tych nowelach coś z ducha Conrada, coś z Saint-Exupery’ego, coś z tradycji literatury badającej i sprawdzającej wartość człowieka w nowych, pionierskich sytuacjach, w obrazie zmagania z niepokonalnymi kiedyś, a ustępującymi stale przed człowiekiem potęgami natury. Ten człowiek, bohater Lema, Jest ciekawszy i cenniejszy od najbardziej precyzyjnych automatów i mózgów elektronowych. Jest od nich wyższy, choć wykonują obliczenia niedostępne jego możliwościom, gdyż to on je budował, by mu służyły, gdyż jest w nim siła i słabość zarazem i z przezwyciężania słabości tworzy się jedyna prawdziwa, ludzka wielkość.

4.9. Problematyka „Śledztwa”

Sadkowski [54] w tym samym artykule, w którym omawia „Inwazję z Aldebarana”, podejmuje się analizy innej wydanej w 1959 roku książki Lema pt. „Śledztwo”. Pomostem pomiędzy obiema pozycjami jest dla recenzenta osoba bohatera – w rysie charakterologicznym pilota Pirxa dopatruje się podobieństwa do porucznika Gregory`ego („Tego samego bohatera spotykamy w nowelach o lotach kosmicznych. Porucznik Gregory ze «Śledztwa» tu - w znakomitej noweli "Test", a później w równie świetnych opowiadaniach «Patrol» i «Albatros» - nosi nazwisko Pirx”). O samym „Śledztwie”, gatunku, problematyce i właśnie o bohaterze pisze Sadkowski w tych słowach:

„Śledztwo" nie jest może „powieścią kryminalną” w klasycznym rozumieniu — jest raczej „próbą stylu”, a nawet właściwie parodią powieści o Scotland Yardzie. Wartość powieści Lema wynika głównie z konstrukcji jej bohatera. Zwróćmy na niego szczególną uwagę: ten wrażliwy, inteligentny, do gruntu uczciwy chłopak, żaden „szatan” bystrości i spostrzegawczości, ulegający wahaniom, zmęczeniu i momentom przyćmień, ale nieustannie z nimi walczący — to jest bohater Lema. Kryminalno - detektywistyczny wątek powieściowy, choć interesujący i niebanalny, jest tylko okazją do ukazania ludzkiej prawdy i siły tego bohatera — siły, która pokonuje najbardziej wyrafinowanego i przebiegłego przeciwnika.

Ową „siłą bohatera” jest w recenzji Jerzego Ładyki [63] „rozum” - konfrontowany z „niewytłumaczalnym zjawiskiem”:

85

85:2687013605 Dramatyczny konflikt powieści sprowadza się do konfrontacji niewytłumaczalnego zjawiska z ludzkim umysłem. Rozum w danym wypadku nie znajduje racji na wytłumaczenie genezy i sensu zjawiska. Lecz to jeszcze niczego nie przesądza. Posiada on bowiem tę szczególną właściwość, że potrafi nie rezygnować z rozpoczętego „śledztwa“. Może je kontynuować, mało, niejako musi je kontynuować chcąc uratować swą godność i wielkość. (…) Dramatyczny konflikt rozumu z irracjonalizmem stanowi, moim zdaniem, główną oś powieści Lema. Ten filozoficzny wątek odróżnia ją zresztą od typowych powieści sensacyjno-detektywistycznych.

Jan Józef Lipski [57] jeszcze wnikliwiej i dobitniej ujmuje problem filozoficzny, wskazując jednocześnie na prezentowaną w powieści postawę intelektualną:

Śledztwo uczy niewątpliwie absolutnego indyferentyzmu wobec jakichkolwiek patologicznych interpretacji. Wiara w istnienie Boga jest równie podejrzana, jak wiara w jego nieistnienie (pamiętajmy, jaką funkcję pełnią w Śledztwie reminiscencje z Nowego Testamentu), metafizyka materii jest równie jałowa, jak metafizyka ducha lub platońskich idei. Przede wszystkim — niczemu się nie dziwić i z niczego nie wyciągać ontologicznych wniosków. Tak bym odczytał ten pesymistyczny z punktu widzenia psychologicznych potrzeb ludzkich „morał”, optymistyczny zresztą, jeśli patrzeć na kwestię pod innym kątem widzenia. Jeśli Śledztwo rzeczywiście taką koncepcję zawiera, a nie jest tu ona tylko swobodną interpretacją — autor może oczekiwać z różnych stron objawów niezadowolenia: indyferentyzm ma dziś przeciw sobie coś w rodzaju frontu jednoczącego zupełnie różne ideowo czynniki.

4.10. Problematyka „Pamiętnika znalezionego w wannie”

Zagadnienie poznania, egzystencjalnego niepokoju i niepewności, nieufności i podejrzliwości, obecne jest także w „Pamiętniku znalezionym w wannie”. Tak o tematyce i problematyce tej powieści pisze Włodzimierz Maciąg [70]:

Znajdujemy się w Gmachu amerykańskiego ministerstwa wojny. Olbrzymi (5- boczny jak wiadomo) budynek, wiele pięter, dziesiątki wind, tysiące pokojów i pracowników. Wszyscy działają na rzecz jednego, gigantycznego planu. Ale wróg jest nie 86

86:6725484841 tylko „tam”, jest przecież także w samym Gmachu, można się domyślać, że jest, można go podejrzewać w każdym miejscu i w każdej postaci. Mały retusz groteski — i powstaje zmora: system podejrzeń, wzajemnego śledzenia i nieufności staje się w końcu jedyną racją funkcjonowania całej organizacji. Każdy urzędnik, każdy oficer, każdy generał — jest domniemanym agentem obcych, tak że domniemania te tworzą w sumie jakiś nieprzenikalny i groźny Antygmach. Nikt nie wie „na pewno”, czy ten Antygmach w ogóle istnieje, bo nikt nie wierzy nawet najbliższemu koledze, Antygmach istnieje jednak z całą pewnością jako idea, i w tym sensie jest realny. Bo wszyscy zachowują się tak, jakby on istniał. Powstaje w związku z tym cały system odruchów i zachowań: szpieg jest wszędzie, a więc każdy przedmiot, każdy odgłos i każdy ruch jest szyfrem, wszystko jest pozorem, wszystko znaczy co innego i wszystko traci sens. Bo zwykły sens się nie liczy, a prawdziwego nie znamy. Trwa walka, a walka wymaga działania pozorowanego: coś się robi dla zmylenia przeciwnika, dla sprawdzenia sojusznika, nieustanna dwuznaczna kontrola jest wiecznie obecna.

Maciąg (w problematyce, tematyce, a także stylu) „Pamiętnika znalezionego w wannie” dostrzega podobieństwa do twórczości Kafki i Gombrowicza:

powieść Lema wiąże dwie wizje literackie: organizacja absurdu, świat groźny i niepojęty jest z Kafki, natomiast problematyka formy eliminującej treść jest z Gombrowicza.

Spostrzeżenia Włodzimierza Maciąga znajdują potwierdzenie w recenzji Jerzego Siewierskiego [66]:

Wędrówki bohatera książki przemierzającego korytarze i pokoje „Trzeciego Pentagonu” w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby wyjaśnić szczegóły i charakter powierzonej mu „niezwykle tajnej misji”, nieodparcie przywodzą na myśl perypetie bohatera Procesu Kafki (z tym, że miejsce „metafizycznego dna” zajmuje u Lema ostra satyra polityczna), a w momencie kiedy groteskowość sytuacji dochodzi do szczytu, Lem zgrabną woltą zmienia styl narracji i znajdujemy się nagle w (doskonale zresztą podpatrzonym) klimacie Ferdydurke czy Transatlantyku.

4.11. Problematyka „Solaris”

Kontynuację, ale i kulminację egzystencjalnych rozważań podejmujących problematykę gnoseologiczną stanowi jedno z najwybitniejszych dzieł Stanisława Lema - 87

87:7861347070 „Solaris”. Tak o „naczelnej idei” tej powieści pisze Krzysztof T. Toeplitz [67]:

Naczelną ideą książki, ożywiającą działające w niej postacie, jest idea Kontaktu (pisze się o nim z dużej litery) z dziwnym, niepojętym „mądrym oceanem”, zalegającym oddalony od nas glob. Kontakt ten jednak jest niemożliwy niejako z samej definicji, ponieważ globów, Solaris, nie jest Ziemią, a „mądry ocean” nie jest człowiekiem. I dlatego walka o ów Kontakt przestaje być sensacyjnym, krzyżówkowym równaniem, które w końcu można rozwiązać, lecz staje się ludzkim dramatem.

Uzupełnienie tej wypowiedzi, stanowiące eksplikację i egzemplifikację „ludzkiego dramatu”, odnaleźć można w artykule Stanisława Grochowiaka [68]:

Człowiek, wędrując w Kosmos, zabiera ze sobą cały balast przyzwyczajeń i obciążeń ziemskich. Może przemierzać galaktyki, nigdy jednak nie oddali się od siebie, od swojej pamięci, od sumienia. Czy zawsze jest to pamięć triumfalna, sumienie nieskazitelne? I oto zawieszeni w obcym, niezrozumiałym świecie zjawisk, w ssącej próżni osamotnienia przeżywamy wciąż ten sam dramat, dramat podstawowy: poznanie siebie. Triumfy techniki, oszałamiające rozszerzenie przestrzeni, napór nowych doznań i zjawisk — wszystko to, co przyniesie era kosmiczna — nie zagłuszy w nas, a raczej spotęguje problemy dobrze znane całej tradycji humanizmu: problem odpowiedzialności, etyki, podstawowych pytań ideologicznych.

88

88:7814021280 5. LEM W RECENZJACH I WYWIADACH

W rozdziale tym zaprezentowana zostanie zawartość tekstów zaliczanych do kategorii LEM, zatem Lem-filozof, Lem-kreator, Lem-artysta, Lem-pisarz fantastyki naukowej, Lem-twórca oraz Lem-osoba. Wątek dotyczący osobistej sfery - przymiotów umysłu, wiedzy, zdolności intelektualnych Stanisława Lema - poszerzony zostanie o treści pochodzące z wywiadów przeprowadzonych z pisarzem w omawianym okresie.

5.1. Lem-filozof

Jak ukazuje wykres kategorii LEM40 oraz występowania słów pisarz i autor z podziałem na konteksty41, w latach 1952-54 koncentracja uwagi krytyków na Lemie-filozofie, (jego poglądach filozoficznych i ideologicznych oraz tym, co go „interesuje”), utrzymuje się na dość niskim poziomie. Szerzej o tym zagadnieniu mówi się w recenzjach „Czasu nietraconego”. Znaczny wzrost zaobserwować można od 1957 roku, gdy temu, co Lem „przekazuje” w swoich książkach (podobny trend, jak już wspomniałem, tyczył się przekrojowego traktowania dorobku literackiego Lema) poświęcają krytycy zdecydowanie więcej miejsca. Na filozofii Lema w okresie 1957-61 (choć, o czym wspomniane zostanie niżej przy szczegółowym omówieniu, symptomy dostrzegalne są wcześniej) kładzie się cień egzystencjalizmu. Z kolei okres 1952-56 stoi pod znakiem realizmu socjalistycznego, któremu przyświecała dialektyczna myśl filozofii marksistowsko-leninowskiej. Wyznawcę tego światopoglądu widziała w Lemie krytyka. Za wyjątkiem Zofii Woźnickiej [2] jako pierwszej wypowiadającej się na temat filozofii w „Astronautach”, która sformułowała szereg (prezentowanych przy okazji omawiania problematyki utworów) zarzutów co do ideologicznej wymowy dzieła, pozostali krytycy są zgodni w ocenie światopoglądu pisarza, widząc w nim marksistę, antykapitalistę oraz „agitatora pokoju” [3]. Niniejszym Andrzej Kijowski [9] stwierdza, że „powieść powstała w spotkaniu wyobraźni pisania z nauką i z myślą materialistyczną”. Zdanie to potwierdza Leszek Herdegen

40 Patrz Rysunek 5. 41 Patrz Rysunek 6. 89

89:1164791155 [10]: „materialistyczny światopogląd autora towarzyszył jej tworzeniu”. Adam Hollanek [4] konfrontując Lema z przedstawicielami literatury zachodniej, uważa, że „autor wyszedł daleko poza widnokrąg myślenia pisarzy kapitalistycznych. Stara się ocenić świat przyszłości z pozycji marksistowskich”. Pogląd ten podziela Zofia Starowieyska-Morstinowa [6]:

Lem stoi wyraźnie, prawie że deklaratywnie na stanowisku antykapitalistycznym, a także na stanowisku materialistycznym. „Wiemy, że materia jest ślepa i nie ma ponad nią żadnej Opatrzności, która prostowałaby drogi błądzących. Człowiek wnosi ład w niezmierzoną przestrzeń Wszechświata“. „Tylko życie nadaje światu sens". Ta ideologicznie niedwuznaczna postawa autora jest konsekwentna.

Warto przytoczyć także inny fragment z artykułu recenzentki Tygodnika Powszechnego. Zdaniem: „Bo jakkolwiek Lem wielbi mózg i jego przedłużenie — maszynę, rozumie, że «ważniejsze od zrozumienia konstrukcji maszyny jest poznanie istot, które ją zbudowały»“ symptomatycznie porusza kwestię rozwijanych w kolejnych latach psychologiczno- kognitywistycznych zainteresowań pisarza. Z kolei zalążki ważnej dla późniejszej lemowskiej science-fiction idei „Kontaktu” można dostrzec w mającym zapewne służyć innym celom stwierdzeniu Andrzeja Trepki [7]:

Głos Lema jest pierwszą jaskółką wielkiego zagadnienia przyszłości: ustosunkowania się ludzi do innych istot, które osiągnęły najwyższy ze znanych szczebli ewolucji materii — myślący i obliczający mózg.

Choć opowiadanie o myślącym i obliczającym mózgu pojawia jako tytułowe w zbiorze „Sezam”, krytycy nie wypowiadają się o nim w takich słowach, by móc zakwalifikować je do kategorii określającej zainteresowania filozoficznych Lema. Za to przywołując fragmenty innej noweli poruszającej zagadnienia naukowego odkrycia mówi Adam Włodek [21], że „określają [one] charakter problematyki, która interesuje Lema”. Oprócz wyżej wymienionego przykładu, mimo że recenzje „Sezamu” ukazują się i w 1954 i 1955 roku, o Lemie-filozofie pisze się niewiele, podobnie jak o samej problematyce opowiadań, z których większość określa się jako satyrę na stosunki amerykańskie. Wobec tego Lem, witany jako „nowy satyryk w dawno nieuprawianym rodzaju” [19], pojawia się jako autor, który „rozmieszcza akcenty satyry społecznej (...), rzutuje w gwiazdy wiele trafnych, czysto ziemskich spostrzeżeń” [26]. Podobnie niewielu krytyków skupia się na Lemie-filozofie podczas omawiania w roku 90

90:7590373590 1955 i 195642 „Czasu nieutraconego”. Najwięcej spostrzeżeń (jednocześnie bardzo cennych) zawiera recenzja Ludwika Flaszena [29], który stwierdza, że zawarta w lemowej trylogii ideologia „zawiera coś więcej nad szkolną deklarację, rysując zalążki własnego filozoficznego porządku pisarza”. Powyższe stwierdzenie o ideologii popiera Flaszen od razu zdaniem „«Czas nieutracony» jest powieścią o ideowym akcesie”. Jednak poparcia tezy o zalążkach własnego filozoficznego porządku pisarza doszukiwać się należy w innych partiach recenzji:

U Lema pełno aluzji i niedopowiedzeń, indywidualny los ludzki wikła się w obłoczku spraw nie w pełni nazywalnych i rozwiązywalnych. (...) Nie ma raju w krainie rozwiązań definitywnych, kresu historii — jak wyobrażają sobie niekiedy współcześni scholaści — i każdy dzień jest dniem sądu ostatecznego. Byt skazany jest na wieczną antagonistyczność. Taka filozofia zdaje się leżeć u dna pisarstwa Lema. Zyskaliśmy więc w młodej prozie talent o niewątpliwym wyczuciu tragiczności. (...) Więc dalej — zasadniczość, iście młodzieńcza pryncypialność w stawianiu spraw życia i śmierci, nieba i ziemi. Lem mówi wszystko, co ma do powiedzenia, wyrzuca z Siebie rozżarzoną lawę trapiących go pytań. I choć o niejeden „metafizyczny “ banał zatraca, choć naiwnością wydać się może taka zasadniczość w naszym praktycznym wieku niechętnym rozważaniom o sensie ludzkiego bytu, w nich właśnie spoczywa wielki, młodzieńczy urok pisarstwa Lema. Człowiek i wszechświat, życie i śmierć, narodziny i miłość — cóż za naiwne, cóż za stare, cóż za mądre i żywe dylematy!

Podobne ujęcie tematu odnaleźć można w recenzji Jerzego Kwiatkowskiego [46] z 1957 roku, który w analizie powieści Lema szuka związków z twórczością Żeromskiego:

Obsesja śmierci, rozkładu, patologii, pasja, która tu, a nie gdzie indziej każe szukać prawdy o człowieku, szukać jej z miłością do człowieka — w tej obsesji, w tej pasji Żeromski odnajduje się u Lema najpełniej. Warto przypomnieć o weterynaryjnych studiach autora Promienia i o studiach medycznych autora Czasu. Łączy się tu wiedza fachowca z żarliwością artysty dążącego do linii granicznych każdego zjawiska. U Żeromskiego żarliwość ta wyrażała się poprzez liryzm. U Lema jest to przede wszystkim pasja intelektualna, ta sama, która pisarstwo jego poprowadziła w rok 3000.

„Pasja intelektualna” u Kwiatkowskiego to u Flaszena „maniactwo naukowe”. Obaj

42 Najobszerniejsza recenzja Jerzego Kwiatkowskiego, poruszająca tę tematykę, ukazuje się w roku 1957. 91

91:1470985601 zgodnie diagnozują sygnalizowany już w recenzjach wcześniejszych utworów krąg zainteresowań pisarza. Pisze Flaszen [29]:

I na koniec — własny bzik pisarza: nauka. Nauka jest dla Lema oknem otwierającym widok na wielką problematykę życia, jak mitologia religijna lub metafizyka dla pisarzy dawnych. Piękny to bzik, pasjonujący to bzik. Tym razem nie astronomia i fizyka, lecz medycyna i matematyka patronują powieści Lema. I do najlepszych jej kart należą obrazki z domu obłąkanych, opisy operacji i porodów, analiza świadomości twórczej matematyka. Na tle naszej młodej prozy, która nie ma ściśle określonych zainteresowań, w której są same intencje, prowadzone na pasku doraźnych potrzeb chwili, nie poparte autentyczną dociekliwością, intymną pasją serca, rzeczywistym światopoglądowym niepokojem — maniactwo naukowe Lema gruntuje własną twarz pisarza. Chwalmy takie bziki, popierajmy bziki. Kto ma coś do powiedzenia — musi stać się maniakiem.

Z kolei „obsesja śmierci”, „rozważania o sensie ludzkiego bytu” przy „niewątpliwym wyczuciu tragiczności” pisarza to zapowiedź sfery dociekań, które Kwiatkowski w recenzji „Dzienników gwiazdowych” [48] nazwie „występującą o silnym natężeniu tonacją ciemną” w twórczości Lema, a Stanisław Grochowiak [68] omawiając Solaris - „atmosferą egzystencjalną”. Symptomy (w formie pytań stawianych sobie przy dużej dozie niepewności i ograniczonym do siebie zaufaniu - „Czy nie jestem krytykiem stronniczym, z lubością wydobywającym czarne barwy utworu, słyszącym tylko ciemne, głuche dźwięki?”) takiej filozofii dostrzeże także w recenzji „Obłoku Magellana” Witold Wirpsza [32]:

Czy „Obłok Magellana" jest tylko powieścią o izolacji i sztucznych mirażach? Czy zbiorowa mania samobójcza jest tym głównym problemem, jaki autor nam chce pokazać?

Zanim jednak Lem, że zacytuję Grochowiaka [68], zanurzy się „w ciemną i niepokojącą atmosferę planety Solaris”, objawi się krytykom w niektórych opowiadaniach „Dzienników gwiazdowych” czy „Inwazji z Aldebarana”, w „Dialogach” i w „Edenie” jako humanista. Ale humanista w czasach, kiedy „katastrofa leży w sferze prawdopodobieństwa, leży w świadomości współczesnego człowieka” [58], zatem szukający „rezultatów nowych stosunków cywilizacyjnych, pokazujący zmianę psychiki ludzkiej, uwarunkowanej mechanizacją i automatyzacją życia, także ukazujący możliwość powstania świata, w którym człowiek stanie się niewolnikiem własnych pomysłów i sam się niejako zautomatyzuje” [56]. W tak

92

92:2949936114 określonych warunkach, „rozpatrując na wiele sposobów dylemat: człowiek a stworzony przezeń świat wynalazku, Lem opowie się zawsze za człowiekiem, jako sprawą ważną, najważniejszą” [58]. Bo, mimo że „powierzchownie niegdyś optymistyczny — autor naładowany jest po brzegi sceptycyzmem” [48], Lemowi przyświeca „optymizm osiemnastowiecznego i dziewiętnastowiecznego racjonalizmu. Optymizm wszechwładnej wiary w ludzki intelekt, w zwycięstwo myśli” [48]. Ten stan wewnętrznego zwątpienia (jeśli podążać tokiem myśli Kwiatkowskiego) udaje się przezwyciężyć dzięki intelektowi autora43,

„który rozumuje najjaśniej, bez zastrzeżeń przyjmując prawo przyczynowości i prawa klasycznej logiki. Nie ulegając nastrojom i wzruszeniom, gmatwającym prosty obraz świata. Nie wnikając w zawiłości psychiki ludzkiej. Nie wątpiąc w poznawcze możliwości człowieka”.

Na postawę racjonalistyczną Lema zwraca także uwagę Wanda Leopold [60] w recenzji „Edenu”:

Lem pokazuje myślenie i dociekliwość ludzką nie tylko w jej gotowych wynikach i w konsekwencjach technicznych na fantastyczno - kosmiczną skalę, ale zaczyna niejako znów sprawę „od początku“, od nowych przesłanek i nowych zagadek. Ukazuje nieskończoność myślenia ludzkiego i fascynującą sprawę samych procesów dociekania, w które angażuje także czytelnika. Ten nurt wydaje mi się najszerszy filozoficznie i najambitniejszy w książce Lema.

W wielowarstwowość i złożoność zagadnienia wyżej definiowanego humanizmu Lema nie zagłębia się Danuta Kępczyńska [43], która analizując „Dialogi” stwierdza:

Humanistyczna wiara w potęgę ludzkiego rozumu i fantastyczne perspektywy współczesnej nauki stanowią dwa elementy, którymi intelekt i wyobraźnia Lema są stale zaprzątnięte. (...) Lem-humanista zapuszczając szczególną sondę w przyszłość, nie zakłóca jej wyobrażenia wizjami atomowej wojny; przewiduje natomiast nowy typ konfliktów, które zawsze rodzą się w łonie postępu.

43 Zwraca uwagę tak przedstawiona opozycja między stanem umysłu (czy może ducha?) - zaprzątniętego rozmyślaniami nad kondycją człowieka, kondycją świata - a postawą myślową, niezabarwioną emocją, a podyktowaną rozumową oceną rzeczywistości 93

93:9519612565 (...) Dialogami wypełnia lukę nieuchronnie wynikającą z wysokiej specjalizacji współczesnego życia, która nawet wybitnego naukowca w jednej dziedzinie czyni laikiem i półanalfabetą w innej.

Choć racjonalistyczna filozofia obecna jest także w recenzji „Śledztwa”44, na czoło zainteresowań filozoficznych Lema wysuwa się groźna grecka gnosis, która (obecna także w „Pamiętniku znalezionym w wannie” i w „Solaris”) staje się fundamentalnym zagadnieniem, wokół którego ogniskują się myśli pisarza. Jerzy Siewierski [50] w „Nowych Książkach” pisze:

Śledztwo jest tylko z pozoru powieścią kryminalną. W rzeczywistości autor przybrał jedynie w doskonale skrojone szatki „kryminału“ zbeletryzowany, popularnonaukowy traktacik, dotyczący pewnych metodologicznych problemów związanych z ludzkim poznaniem.

J. Ładyka [63] w podobnym tonie wyraża swój pogląd mówiąc, że w przeciwieństwie do problematyki książek sensacyjno-detektywitystycznych, które starają się niejednokrotnie wysuwać na pierwszy plan rolę ścisłego rozumowania, ale w sensie sprawności, techniki myślenia, w „Śledztwie” „o co innego chodzi Lemowi. Za pomocą sensacyjnej fabuły stawia on problem ogólniejszy, mianowicie, jaka powinna być postawa człowieka wobec zjawisk niewytłumaczalnych. O zagadnieniach epistemologii i metafizyki poruszanych przez pisarza w „Solaris” pisze w recenzji o wiele mówiącym tytule „Lema wyprawa za granice poznania” Krzysztof T. Toeplitz [67]:

Stwarza on [Lem] „mądry ocean” nie po to, aby go później rozłożyć na ziemskie pierwiastki, lecz aby zastanawiać się nad różnicą pomiędzy myśleniem a poczuciem tożsamości istoty myślącej, mówić o odwiecznym ludzkim dylemacie stosunku materii i ducha oraz o ułomnym, kalekim Bogu, któremu się nie udało. (...) Lem zrozumiał rzecz w gruncie rzeczy niezmiernie prostą, gdy raz się już ją opisze, a mianowicie, że nie to jest ważne, czy rozwiążemy zagadkę, lecz to czy i jak chcemy ją rozwiązać. I ze granica poznania, którą tak usilnie chcemy przesunąć, wcale nie musi być

44 J. J. Lipski [57] w „Twórczości” pisze: „Lem w swej nowej powieści, tym razem sensacyjno-kryminalnej, należy do tradycji powiastki filozoficznej — ale raczej do tradycji Voltaire’a-sceptyka niż Voltaire’a pewnego siebie i na wszystko mającego gotową odpowiedź”. 94

94:4467768488 tą, która daje nam znać o sobie światłem dalekich galaktyk, lecz tą, która tkwi w nas samych i świadczy o niej nasza, być może maniakalna wiara, że to, co wiemy o sobie, nie jest wszystkim, czego możemy się dowiedzieć.

Zestaw poglądów filozoficznych, jakie w ocenie krytyki prezentował w omawianej dekadzie Lem, niejako klamrą spina w ostatniej recenzji z 1961 roku Włodzimierz Maciąg [70], analizujący „Pamiętnik znaleziony w wannie”:

Autor ilustruje i dialektykę, i pojęcia egzystencjalistów, robi to jednakże bardzo zręcznie, z niewątpliwym wdziękiem i co najważniejsze — wszystko, co wymyśli, umie doprowadzić do nadrzędnej sprawy szpiegowskiej obsesji, szpiegowskiego światopoglądu, jego powieść ma własną substrukturę, własny porządek, własną absolutność. Tak, w pewnym momencie ociera się nawet o metafizykę.

Warto jednak przytoczyć jeszcze dwa fragmenty innej wypowiedzi Maciąga z 1959 roku [53], pierwszy pełen dezaprobaty wobec sfery zainteresowań filozoficznych Lema, drugi o charakterze ogólnym.

Uporczywe przypominanie czytelnikowi, że żaden mechanizm nie zdoła zastąpić nigdy człowieka — cudu przyrody, jest błędem logicznym petitio principii. Nasza świadomość jest najlepsza — twierdzi Lem nieustannie. A skądże możemy to wiedzieć, jeśli innej świadomości wcale nie umiemy sobie wyobrazić? W dodatku pisarz nie mówi nawet, że jest „najlepsza", lecz że jest najbardziej ludzka. Co do tego tym bardziej trudno mieć wątpliwości. (…) „filozofia jest dla niego zawsze uogólnieniem nauk ścisłych, związanych z techniką, kategorie typowo humanistyczne, wynikające z odrębności ludzkiej, egzystencji gubią się wśród naukowej fantastyki. Wizja świata bliska Lemowi jest zasadniczo przyrodnicza, pozytywistyczna, zagadnienia przyrody są dla niego częściej niż inne bodźcem twórczości literackiej.”

95

95:1536595506 5.2. Lem-kreator

Z racji dominującej w latach 1952-56 pozycji podkategorii Lem-kreator45 wśród innych kategorii, dla wizualizacji istoty sprawy pragnę się skupić tylko na tym wyszczególnionym okresie. Od razu warto zaznaczyć, że kategoria ta w podanym okresie swoje rozmiary zawdzięcza dużej koncentracji uwagi krytyki na autorze odpowiedzialnym za kreację wizji, motywów, wątków, bohaterów zwłaszcza w dwóch utworach: „Astronautach” i „Czasie nieutraconym”. W przypadku pierwszej powieści fantastyczno-naukowej o Lemie-kreatorze wypowiadają się krytycy w większości przy okazji omawiania problemu człowieka komunizmu oraz szerzej: społeczeństwa i świata przyszłości przedstawionego w utworze. Oto kilka przykładów:

Wydaje mi się, że Lem nie przypadkowo umieścił akcję swej powieści w okresie tak stosunkowo bliskim naszemu — to znaczy za lat pięćdziesiąt [4].

Lem nie daje pełnego obrazu życia w roku 2003; przedstawia tylko dzieje wyprawy na Wenus i jej uczestników [10].

Pragnie dać obraz życia i zmagań ludzi epoki komunizmu [4].

Autor próbuje przedstawić nam człowieka przyszłości, ludzi oddanych tylko sprawie poznania świata, myślących i czujących kategoriami komunistycznej moralności [10].

To właśnie kreacja bohaterów wzbudziła najwięcej emocji wśród krytyków: jedni przywołują Lema „na dywanik” za uchybienia, za błędy konstrukcyjne i koncepcyjne czy braki artystyczne, inni deprecjonując zdanie poprzedników, przekonują o prawidłowości w prezentowaniu treści. Za przykład negatywnego ujęcia może posłużyć wypowiedź Henryka Grzeniewskiego [1]:

Nie wymagam, aby pisarz zajmował się planowaniem organizacji społeczeństwa przyszłości, ale mam prawo oczekiwać, że znając cechy człowieka socjalistycznego pisarz powinien pokusić się o pokazanie człowieka, który żyje w epoce komunizmu, gdy służy mu tak wspaniale nakreślona przezeń w książce potęga techniczna.

45 Patrz Rysunek 5. 96

96:4333872109 Przeciwstawieniem tego poglądu są słowa Zofii Starowieyskiej-Morstinowej [6]:

[Lem] w sylwetkach uczonych i badaczy stara się skupić najjaśniejsze rysy, jakie zna pośród barw zdatnych do malowania człowieka.

Pogodzenie opozycyjnych poglądów dostrzec można w wypowiedzi Leszka Herdegena [10] opublikowanej w 1954 roku na łamach „Dziennika Polskiego”:

Wytykano Lemowi, że nie ukazał społeczeństwa epoki komunizmu. Rzeczywiście nie ukazał: ukazał natomiast ludzi, społeczeństwo to reprezentujących i działających w jego imieniu: i ludzie ci porywają czytelnika.

Jako zarzut czyni także Lemowi wspomniany Grzeniewski [1] (wespół z Woźnicką) brak ukazania tajemniczych mieszkańców Wenus („Lem ominął tę trudność bokiem”, „Autor obiecał, ale nie dotrzymał. Za to mamy do niego pretensje.”), co za zdecydowany atut bierze Morstinowa [6]:

To, że Lem nie postawił nam ad oculos mieszkańców planety Wenus, którzy będąc istotami rozumnymi nie są jednak ludźmi, świadczy o jego dużym literackim smaku.

Wątpliwości objawianych pretensjami i zarzutami nie brakuje, mimo w całokształcie pochlebnych recenzji, przy omawianiu „Czasu nieutraconego”. Krytycy nie szczędzą uwag pod adresem Lema jako konstruktora wątków, akcji, świata przedstawionego. Uwzględniają jednak margines tolerancji, trudności konstrukcyjno-koncepcyjne zrzucając na karb niełatwej literacko epiki. Słów usprawiedliwienia szuka Ludwik Flaszen [29]:

Jeśli w tej interesującej książce zgrzyta coś i trzeszczy w szwach — to już nie świadectwo jednostkowe debiutanckiej nieudolności. To niechybne znamię kryzysu całego gatunku.

Nie zmienia to faktu, że litanię skarg drobnych i zażaleń formułuje każdy z recenzentów. W celu zaprezentowania istoty tych utyskiwań posłużę się przykładami z tekstów wspomnianego Ludwika Flaszena i Aleksandra Ścibor-Rylskiego. Pisze ten drugi [27]:

97

97:3230629484 Ze wzruszeniem obserwowałem, jak Lem desperacko wiąże rozerwane końce, jak zagania wątki w kierunku Stefana, jak wreszcie — przez końcową klamrę — chce stworzyć wrażenie, że napisał — mimo wszystko — powieść o Trzynieckim. (...) Lem (…) niemało nabruździł przeciw regułom epickiego prawdopodobieństwa; klasycznym tego przykładem może być zaszczepienie ubowca Jakły na żywym ciele geszefciarza Zachlińskiego. (Krzyżówka bynajmniej nie miczurinowska, choć przeprowadzona z dużym samozaparciem: bo z dwóch świetnych, lecz odrębnych postaci, powstaje jedna niestety fikcyjna).

Trochę łagodniej odnosi się Flaszen [29]:

Lem daje obraz społeczeństwa polskiego okresu okupacji i przemian rewolucyjnych: w obrazie okupacji nie może więc braknąć obozów śmierci i martyrologii Żydów, działalności AL-u i praktyk aferzystów robiących kariery na okupacyjnej koniunkturze; w obrazie rzeczywistości rewolucjonizowanego kraju nie może zbraknąć partii i reakcyjnego podziemia, pracy i walki; w obrazie społeczeństwa polskiego tych lat muszą być ukazane jego komponenty i sprzeczne dążenia, nie można pominąć klasy robotniczej, inteligencji, mieszczaństwa. I wszystko to w „Czasie nieutraconym“ jest misternie rozpięte na fabularnej siatce. Ale zbudował ją pisarz — i tak być musi — z materiału nader kruchego.

5.3. Lem-artysta

O warsztacie literackim, o kunszcie pisarskim Lema, o tym, jak przedstawia świat (ale nie: co czyni przedmiotem przedstawienia), początkowo wypowiedziało się tylko trzech krytyków: Ludwik Grzeniewski [1], Zofia Starowieyska-Morstinowa [6] oraz Andrzej Kijowski [9]. W 1953 roku dołączył do nich artykułem w „Problemach” Andrzej Ziemięcki [12]. Pod adresem Lema padały, bez wyjątku, same komplementy. Wszystkich recenzentów zachwyciły szczególnie opisy planety Wenus. Kijowski [9] dla poparcia tezy sformułowanej w ogólnikowa frazę „Zadanie pisarza było tu bardzo trudne” przeprowadził bardziej rozbudowaną analizę sposobu kreacji zjawisk niedostępnych powszechnemu poznaniu, której treść warto przytoczyć:

98

98:1668712177 Przy opisie zjawisk ziemskich ma się bowiem oparcie w pewnikach wrażeniowych, wspólnych i pisarzowi i czytelnikowi. Istnieją pewniki na temat sosnowego lasu rzeki, zachodu słońca. Każdy to widział i mniej więcej wie jak się ma w tym miejscu wzruszać. Wystarczy trafne zasygnalizowanie danego toni — pociśnięcie odpowiedniego guzika przy pomocy jednego często zdania, jednej metafory. Ale martwego lasu na Wenus, ani zachodu słońca na Wenus, ani rzeki elektrycznej plazmy nikt nie widział. Trzeba montować nowy aparat wizualny i wzruszeniowy, trzeba to opisać szczegół po szczególe — czytelnik chce wiedzieć jak wygląda Wenus; trzeba to opisać ładnie — czytelnik nie chce rezygnować ze wzruszeń nawet na drugiej planecie. Trzeba to jeszcze naukowo, lub pseudonaukowo wytłumaczyć — czytelnik chce wiedzieć, dlaczego tak właśnie dane zjawisko wygląda. Lem umiał te trzy konieczne elementy opisu obcego świata bardzo szczęśliwie ze sobą połączyć. Opisy dziwacznych krajobrazów obcej planety, martwego lasu, czarnej rzeki, stopionego miasta, perspektywy sferycznej to duże osiągnięcia pisarskich umiejętności.

Potwierdzając sformułowane przez Kijowskiego trudności w stwarzaniu wizji nowych zjawisk, przezwyciężone dzięki dużej imaginacji Lema, pisze też Ziemięcki [12]:

Obrazy martwej przyrody na Wenus, choć to wytwory tylko wyobraźni bez podkładu natury, są piękne, niekiedy fascynujące, zwłaszcza gdy mowa o grze świateł, lub groźne i niesamowite — przy malowaniu urwistych skał albo zwałów mlecznych, błyskawicami tkanych mgieł.

Również w impresjach Grzeniewskiego [1] wywód Kijowskiego znajduje potwierdzenie:

Ciekawie (…) radzi sobie Lem ze sprawą wizji krajobrazowej obcej planety. Sięga po porównania z zakresu chemii czy geometrii, posługuje się wyobrażeniami ze światów, jakie otwiera przed nami mikroskop. (...) Kapitalny jest również — z punktu widzenia plastyki opisu — obraz zniszczonego, bezludnego miasta na Wenus, robi on niesamowite wrażenie na czytelniku.

Morstinowa [6] większy nacisk niż na wytwór literackiej wyobraźni kładzie na jej źródło - na osobę pisarza.

„W pierwszym rzędzie zwraca uwagę jakaś rzadko spotykana siła pióra. Miejscami powieść Lema jest naprawdę przykuwająca, co pozwala mieć najlepsze nadzieje co do 99

99:7491903289 jego umiejętności montowania powieściowej intrygi i prowadzenia narracji. Dalej frapuje silny realizm tej fantastycznej powieści i ostrość rysunku, z jaką młody autor umie wizję swą nam ukazać. Opisy lecącego poprzez kosmiczną próżnię pocisku, opisy czarnej międzyplanetarnej pustki, opisy martwej Wenus, jej pustych miast radioaktywnego lasu kryształów, czarnej, pełznącej plazmy — mają w sobie plastyczność i siłę niekiedy wprost niesamowitą. Toteż jakkolwiek można by robić samej książce szereg zarzutów, tak co do jej konstrukcji, jak i wielu szczegółów, wątpić chyba nie można, że mamy przed sobą książkę z wyraźnym śladem „lwiego pazura“. Po jej przeczytaniu na pewno wiemy jedno. Stanisław Lem pisać umie.

Za ostatnim zdaniem, choć przypominającym Gombrowicza w „Ferdydurke” wypowiedź o Słowackim, wydaje się kryć niemała intuicja. W 1954 roku jedyną frazę, jaką można wyłowić dotyczącą Lema-artysty, to że swoje książki pisze „przy pomocy naprawdę dojrzałego artyzmu” [21[. Więcej uwagi treściom zaliczanym do tej kategorii poświęcają krytycy komentując „Czas nieutracony”. Tadeusz Dworak [34] z „Tygodnika Powszechnego” wśród jednej z dwóch cech przykuwających uwagę czytelnika podczas czytania tej powieści wymienia „mistrzowskie pod względem językowym, dramatycznie obrazowe opracowanie zagadnień, żywość powieści, daleko posunięta prawdziwość i dynamika”, by podsumować:

Lem zrozumiał, co jest łatwo powiedzieć, trudniej wykonać — że powieściopisarstwo jest twórczością, nie zaś reprodukcją.

Tak dużej śmiałości w ocenie zdolności pisarskich Lema nie ma Ludwik Flaszen [29] stwierdzając: „warsztatowa sprawność pisania i biegłość techniczna dochodzi do czegoś, co można by nazwać stylem”. W dalszym fragmencie nieśmiałość tę jednak nieco przełamuje:

W wypadku Lema mamy do czynienia z pisarzem obznajmionym z elementami swego rzemiosła, nie zaś z partaczem lub terminatorem; mówiąc o nim nie trzeba upominać się o rzeczy elementarne, spór można wieść poza ławkami literackiej freblówki. Jeśli w tej interesującej książce zgrzyta coś i trzeszczy w szwach — to już nie świadectwo jednostkowe debiutanckiej nieudolności. To niechybne znamię kryzysu całego gatunku.

Podobnie jakaś zachowawczość czy niepełna pewność do własnego sądu kryje się w pierwszym zdaniu niżej przytoczonego fragmentu z recenzji J. Skórnickiego [28]. W kolejnych

100

100:5419451740 zdaniach jednak jej autor zdaje się rozwiewać swoje (i czytelnika) wątpliwości:

Nie jest to może sformułowanie szczególnie szczęśliwe, ale stosunek do nowej książki Lema określiłbym stwierdzeniem, te wzbudza ona zaufanie do pisarza. Jakże często dzieje się tak, że już po przedarciu się przez kilka stron jakiejś powieści przebywamy ją dalej bez iluzji rzeczywistego odkrywania nowych światów, pozbawieni zaufania do książki. Pierwsze spotkanie z młodym lekarzem Stefanem Trzynieckim na pogrzebie w Nieczawach, pierwsze sceny środowiskowe w Czasie nieutraconym wystarczają do poddania się wpływowi pisarza. Część pierwszą powieści, zamkniętą wstrząsającym opisem likwidacji szpitala dla umysłowo chorych w Bierzyńcu, można bez przesady zaliczyć do najlepszych kart naszej współczesnej prozy. Przyczyn zaufania, jakie budzi powieść Lema, jest znowu kilka. Prócz wymienienia faktu łatwo dającej się odczuć nieprzeciętnej ogólnej sprawności pisarskiej Lema warto tu wspomnieć o jednym: o swobodzie, z jaką autor porusza się w realiach życia i działalności środowisk niełatwych do podpatrzenia dla laika (świat lekarski, wizje matematyczne Karola Wilka, dyskusja Marcinowa z architektami).

To przy opisie realiów świata lekarskiego właśnie kolejny recenzent, J. Bajdor [33], powołuje się znów na „zaufanie”: „pełne napięcia sceny operacji budzą zaufanie do pióra pisarza”. Zaufania tego w odniesieniu do tej samej sceny nie czuje najwyraźniej Danuta Kępczyńska [31]:

W pierwszym tomie powieści opis zbrodniczej operacji mózgu narzuca się czytelnikowi z niezwykłą agresywnością: może się nawet wydawać, że sadyzm doktora Kautersa opanował na chwilę pióro Lema. Cel tak drobiazgowego opisu nie jest dość mocno uzasadniony, aby czytelnik nie miał pretensji do autora za tego rodzaju atak na jego wyobraźnię.

O sposobie kreacji innej ze scen pisze Kępczyńska w zgoła odmiennym tonie:

Wystarcza autorowi jedna sekcja zwłok zamordowanego w więzieniu, dokonana przez komunistę Wielenieckiego, aby uaktualnić w świadomości czytelnika setki i tysiące pomordowanych. W scenie tej dochodzi do głosu wielka umiejętność łączenia w obrazie skrótu treściowego z niezwykle sugestywnym oddziaływaniem na wyobraźnię czytelnika.

101

101:8335557934 Zachwytom Kępczyńskiej nad tym fragmentem nie ma się co dziwić, skoro zaraz dodaje:

Umiar artystyczny właściwy jest zwłaszcza tym partiom prozy Lema, w których na widownię występują komuniści.

O kreacji bohaterów, z których większość to komuniści, wspomina też Bajdor [33], pisząc, że Lema „nie zawodzi go elementarna i najtrudniejsza umiejętność pisarza: sztuka ukazywania ludzi”. O Lemie-artyście w kontekście „Czasu nieutraconego” wypowiada się jeszcze Jerzy Kwiatkowski [46], przywołując za przykład „najbardziej ryzykowną a jedną z najlepszych scen «Czasu nieutraconego» — scenę miłosną między Nosilewską a Trzynieckim”, dodając komentarz: „scena ta, napisana z wielką dyskrecją i umiarem, nie potrzebuje posługiwać się naturalizmem (…), by uzyskać maksymalny efekt artystyczny”. Ten sam Jerzy Kwiatkowski podejmuje się na przykładzie „Dzienników gwiazdowych” [48] literackiej analizy prozy Lema:

Korzystając z przykładów bardzo komunikatywnych i zabawnych, tytułowy cykl książki staje się manifestacją pewnego konsekwentnego systemu myślowego, jednocześnie zaś pewnego określonego typu wrażliwości artystycznej. Pragnąc ów typ i system określić, można — niemal bez reszty — poprzestać na wyłącznie literackiej analizie „podróży“ Ijona Tichego. Najbardziej charakterystycznymi cechami tej prozy są: dążność do precyzji i dyskursywność. Oczywiście w owej dążności do precyzji, sygnalizowanej pewną scjentyfikacją języka, logicznością składni czy dużą wrażliwością na stopniowanie, różnicowanie zjawisk — wiele jest cech osiemnastowiecznego pastiszu i zabawy. Nie zmienia to jednak funkcji owych wszystkich: „raczej“, „i tak“, „wszelako“, „aliści“. Funkcji — racjonalistycznej. Jest to proza, za którą kryje się umysł rozumujący jasno i logicznie, proza znakomicie nadająca się do przeprowadzenia — tak częstych w tej części książki — dyskusji z poszczególnymi systemami.

Nad literackim aspektem „Dzienników Gwiazdowych” pochyla się także Adam Włodek [41] szukając porównania prozy Lema do stylu Henryka Sienkiewicza:

Zgoła nieśmiesznymi środkami utrzymuje autor napięcie czytelnika. Znajdziemy tu nawet zdania pełne tzw. bohaterskiego patosu. Np. (Wessany przez półpłynne błoto, tam, w głębi wód, pod grubą warstwą mułu, pod zlotami gnijących szczątków roślinnych, spoczywa w swoim strzaskanym statku ten przybysz z gwiazd". Kadencja, długi oddech zdania — Iście Sienkiewiczowskie! (Dla samej satysfakcji artystycznej warto porównać. Chociażby z 102

102:5276905689 takim zdaniem mistrza Henryka: „Tysiące mołojców i Tatarów zastały pobojowisko, a między nimi leżał rozciągnięty koncerzem na dwoje zakamieniały wróg Lachów, a wierny Kozaków sojusznik, dziki i mężny Tuhaj-bej).

Dużą dozę emocji („Co ten Lem robi z ludźmi!”), które towarzyszyły krytykowi podczas czytania „Edenu” przenosi, podkreślając walory artystyczne, Z. Jurkiewicz do swojej recenzji [64]:

Cała ta historia, jak zawsze u Lema, opisana została z ogromną sugestywnością. Napięcie od pierwszych stron jest ogromne, sceneria tak fantastyczna, że wręcz już niewyobrażalna, akcja toczy się błyskawicznie, a wraz z jej postępem nieustannie rośnie nastrój tajemniczości i grozy. Wszystko to razem działa jakoś hipnotycznie. Czytelnikowi zaczynają pocić się z wrażenia ręce, potem dostaje drgawek, wreszcie zaczyna brakować mu tchu. Tak działa magia Lemowskiej fantazji.

O sposobie realizacji literackich zamierzeń zawartych w „Pamiętniku znalezionym w wannie”, przejawiających się w kreacji Gmachu, mówi jako ostatni podejmujący wątek Lema- artysty Włodzimierz Maciąg [70]:

Jako pomysł rzecz przeprowadzona została przez autora z niewątpliwą inwencją, Lem zawsze umiał zabłysnąć pomysłowością słownikową; sceneria, jaką buduje w nowej powieści, stwarza szerokie możliwości dla takich pomysłów. (…) Fikcyjna rzeczywistość obrasta, jak się to mówi, mięsem realiów — i to jest pierwsze zadanie literackie, z którego autor świetnie się wywiązuje. Jest pomysłowy, jest dowcipny, jest zajmujący. Pomysły nie są płaską zabawą, lecz oświetlają niejako cały ten koszmarny świat, jest tam i naiwność ludzka, która zderza się z doświadczeniem wyjadaczy, jest inteligencja, która znudzoną pustką tęskni za wszelką cenę do prawdy, do autentyczności. Okazuje się po prostu, że w świecie Lema jest miejsce na karykaturalne odtworzenie pewnych współczesnych i utartych pojęć ideowych, charakterystycznych tęsknot, że świat ten ma pewną pojemność, pewną zdolność do literackiego życia.

103

103:1944826865 5.4. Lem-pisarz fantastyczny

Kryteria przynależności Stanisława Lema do literatury fantastyczno-naukowej kształtowały się równolegle z tworzeniem definicji samego gatunku - wraz z wydaniem pierwszej powieści „Astronauci”. Za wyróżnik pozwalający nadać Lemowi miano pisarza fantastyczno-naukowego krytycy uznawali dobrą orientację pisarza w naukach ścisłych. Tak na przykład Ludwik Grzeniewski [1] zastanawiając się nad naukową podbudową fantastycznych pomysłów pisarza stwierdza:

Tutaj Lem jest najmocniejszy, widać u niego solidne przygotowanie, gruntowną znajomość nauk pozytywnych

Zdanie to potwierdza Zofia Starowieyska-Morstinowa [6]:

Fantazja autora zdaje się być oparta na silnych fundamentach naukowych.

Nie brakuje jednak opinii nieprzychylnych, jakie znaleźć można np. u Andrzeja Kijowskiego [6]:

Mógłby sobie Lem darować wiele ze swojej naukowej pedanterii.

Wspomniany Ludwik Grzeniewski [1] poświęca więcej miejsca „naukowej” stronie „Astronautów” :

Niejeden z mniej doświadczonych czytelników weźmie wywody Lema za prawdziwe. To dobrze świadczy o pisarzu fantastycznym! Również opis „Kosmokratora“ jest rzetelnie zrobiony z punktu widzenia wymogów nauki. Autor pamięta nawet o tym, aby w próżni międzyplanetarnej Kosmokrator sam sobie stwarzał sztuczne pole ciążenia, wiemy bowiem, iż wszystkie przedmioty stają się tam nieważkie. Dowcipnie również rozwiązuje problem napędu statku nakazując, aby dzięki elektromagnesowi wyzwalające się po rozpadzie atomu cząstki dawały się zwrócić w dowolnym kierunku.

Warto przytoczony wyżej fragment, popełniony piórem literata, zestawić z naukowym spojrzeniem inżyniera Eustachego Białoborskiego na zaprezentowane w „Astronautach”

104

104:1702581958 kompetencje naukowe Lema. Białoborski [13] analizę techniczno-naukowych treści zawartych w powieści komentuje stwierdzeniami: „Autor popełnił błąd rzeczowy”, „wysypał z rękawa liczby, z których wzajemnego związku chyba nie zdaje sobie sprawy” czy „w sformułowaniu Lema mieści się fałsz”, by ostatecznie wydać jednoznaczny osąd: „autor „Astronautów“ jest na bakier z fizyką i astronomią”. Tak ostre i jednoznaczne oskarżenie inżyniera spotkało się ze zdecydowanym, lekceważącym jego stanowisko sprzeciwem literatów, którzy wyrażali odmienny pogląd na fantastykę i funkcję, jaką powinna pełnić (o czym wspominałem w rozdziale poświęconym analizie pozycji pisarskiej Lema, a konkretnie analizie jego fantastyki), co nie zmienia faktu, że Białoborski nie bez podstaw, choć gorliwie i skrupulatnie, wytknął Lemowi brak rzetelności w prezentowaniu naukowych hipotez. Powody do interwencji w związku z dopatrzeniem się uchybień w naukowo-technicznej stronie książek Lema znaleźli także studenci matematyki, którzy na ich podstawie stwierdzili w liście do redakcji „Nowej Kultury” [24], że w należącej do zbioru opowiadań „Sezam” noweli „Topolny i Czwartek“ „autor wykazuje kompletną nieznajomość podstawowych faktów z teorii względności”46. Z kolei w odniesieniu do treści zawartych w „Obłoku Magellana” napisali:

Może się wydawać, że obwożąc nas po galaktyce, podaje Lem pewne wiadomości z astronomii. Tymczasem jednak i tu spotykamy jaskrawe sprzeczności z powszechnie znanymi w tej nauce faktami, np. autor nie wie, że w otoczeniu gwiazdy alfa — Centaura konstelacja Krzyża Południowego wygląda inaczej niż na ziemi.

I choć dyskusja nad fantastyką Lema, a w konsekwencji nad jego kompetencjami do uprawiania tego gatunku ucicha wraz z ukazaniem się „Czasu nieutraconego” (1955), a on sam w kolejnych wydanych utworach, ze względu na akcydentalne traktowanie fantastyki [70], „nie próbuje nawet dawać jakichś bardziej prawdopodobnych wyjaśnień naukowych” [38] i tym samym pretekstów do „czepiania się”47 naukowej strony jego książek, Julian Stawiński [55] dopatruje się naukowych uchybień w „Edenie”. Listę „zażaleń” recenzenta prezentuję poniżej:

46 Dla kontrastu, J. Panasewicz [16] analizując „Sezam” stwierdza, że Lem „swobodnie obraca się wśród skomplikowanych problemów fizycznych” 47 Tak wyraża się Kazimierz Bernaś [37] z Życia Literackiego w artykule „Pesymista” 105

105:7311351252 Zdumiewająco (...) wyglądają pewne rewelacje z zakresu astronomii przyszłości. Do dziś powszechnie przyjęto uważać, że im gwiazda jest bardziej błękitna, tym jest gorętsza; im bardziej czerwona — tym chłodniejsza. Tymczasem z opisów w Edenie dowiadujemy się, że tamtejsze słońce było mniejsze, a jednak bardziej palące niż ziemskie. Równocześnie zaś z innych fragmentów wynika (np. str. 163 i 197), że było to słońce czerwone (nawet na okładce to widać). Ostatnią wreszcie wątpliwość nasuwa osobliwy rozwój mieszkańców Edenu. Wiadomo, że w tych samych lub podobnych warunkach powstają bardzo zbliżone do siebie istoty żyjące. Zbliżone strukturalnie, choć różnić się mogą, i to nawet bardzo, morfologicznie. Tymczasem wszystkie żywe istoty, a w szczególności inteligentne, z jakimi stykamy się na Edenie, wykazują ogromne różnice strukturalne, jakkolwiek autor na samym początku stwierdza, że powietrze jest tam nieomal identyczne z ziemskim. Rzecz ciekawa, że mimo tych radykalnych różnic proces porozumienia z uczonym edeńskim odbywa się dziwnie szybko: już po paru godzinach obie strony uzgadniają półtora tysiąca pojęć, w tym sporo pojęć natury oderwanej.

Po takiej litanii zastrzeżeń Stawiński konkluduje:

Główną, jak się zdaje, wadą Lema jest dysproporcja w oczytaniu: ogromnemu zasobowi lektury w dziedzinie anglo-amerykańskiej science-fiction nie towarzyszy — takie przynajmniej odnosi się wrażenie — odpowiednio rozległa lektura w zakresie naukowym. A bez mocnych podstaw nauki autor fantastyki naukowej jest niczym Ikar lecący w pełnym słońcu na woskiem przymocowanych skrzydłach.

Dziwić może fakt, że tak obciążające słowa nie spotkały się ze znaną z pojedynków z inżynierem Białoborskim ostrą ripostą pisarza, jednak zważywszy na ówczesny status pisarski (jest 1959 rok), na wielką popularność i poczytność dzieł oraz zaangażowanie w merytoryczną pomoc przy produkcji filmu „Milcząca gwiazda” powstającego na kanwie „Astronautów”, brak reakcji wydaje się zrozumiały.

5.5. Lem-osoba, czyli o pisarza przymiotach umysłu i o Lemie wyrażeniach wprost

Różne sądy formułowała krytyka mierząc się z analizą dzieł Stanisława Lema, ich problematyki i tematyki, ideologicznej zawartości i filozoficznej refleksji, różne opinie padały pod adresem literackich zainteresowań, rożny stosunek wyrażano do biografii literackiej i

106

106:6441325551 pisarskiej drogi. Jednakże wszyscy autorzy48 recenzji pozostawali pod przemożnym wrażeniem intelektu, wiedzy, talentu i wyobraźni Stanisława Lema. Bodaj w najbardziej wymowny sposób określa niezwykłość i fenomen pisarza Jerzy Kwiatkowski [46]:

Lem imponuje rozległością wiedzy49 z dziedziny nauk przyrodniczych i matematycznych, rozległością rzadko spotykaną w dziejach polskiej literatury, bliższej na ogół bibliotece i — kawiarni niż laboratorium.

Wypowiedź Kwiatkowskiego ukazuje się w 1957 roku, do którego czasu, jak dobrze wiadomo, Lem opublikował kilka książek, w których zdążył objawić swe „intelektualne możliwości”50 i pisarskie umiejętności oraz „zapracować” na takie określenie. Jednak już w pierwszej recenzji „Astronautów” Ludwik Grzeniewski [1] mówi o pisarzu, że „jest to człowiek o solidnym przygotowaniu naukowym”. Z kolei, także przy okazji komentowania pierwszej powieści Lema, Adam Hollanek [4] stwierdza, że została ona napisana „z wielkim talentem”. Zofia Starowieyska-Morstinowa [6] zwraca natomiast uwagę, że „Lem o wszystkich wspaniałych przymiotach serca i umysłu, w jakie wyposażył swych bohaterów, umie mówić w sposób wnikliwy, inteligentny i kulturalny”. Starowieyska-Morstinowa, podobnie jak Leszek Herdegen [10], wspomina także o „bujnej wyobraźni” autora „Astronautów”. O spotkaniu „bogatej i wrażliwej wyobraźni z dużą wiedzą i inteligencją” pisze Andrzej Kijowski [9]. Ten sam Kijowski, który w 1955 roku jako pierwszy podejmuje się próby uchwycenia twórczości pisarza w artykule „Powrót na ziemię” [23], potwierdza wypowiedziane 3 lata wcześniej na temat przymiotów umysłu pisarza zdanie uważając, że każda książka Stanisława Lema „mówi o wkroczeniu w naszą literaturę świetnego talentu pisarskiego, niezwykle śmiałej wyobraźni, głębokiej inteligencji oraz rozległej erudycji”.

48 Podejmujący ten wątek, wypowiadający się na ten temat 49 Wypowiadając się o wiedzy naukowej Lema, Kwiatkowski przywołuje także kończącą pierwszą część „Czasu nieutraconego” scenę miłosną między Nosilewską a Trzynieckim, o której pisze, że „przejawia się w niej wiedza psychologiczna autora, który zna kontrastowe, zaskakujące prawa autoterapii”. Recenzent wspomina także, dostrzegając podobieństwa w życiu i twórczości Stanisława Lema i Stefana Żeromskiego, „o weterynaryjnych studiach autora Promienia i o studiach medycznych autora Czasu”, po czym dodaje: „Łączy się wiedza fachowca z żarliwością artysty dążącego do linii granicznych każdego zjawiska. U Żeromskiego żarliwość ta wyrażała się poprzez liryzm. U Lema jest to przede wszystkim pasja intelektualna”. 50 Sformułowania takiego używa Jerzy Bajdor [33] analizując „Czas nieutracony”: „rozmowy Stefana z poetą Sekułowskim są (...) pokazem intelektualnych możliwości Lema”. 107

107:2593265858 Tymczasem Ludwik Flaszen [29] po ukazaniu „Czasu nieutraconego” stwierdza: „zyskaliśmy więc w młodej prozie talent o niewątpliwym wyczuciu tragiczności”. Wojciech Grątkowski [65] wspomina o „miłośnikach talentu” Lema, Danuta Kępczyńska [43] mówi z kolei o ujawnionym w „Dialogach” „talencie popularyzatorskim”. Recenzentka „Nowych książek” pisze także o „intelekcie i wyobraźni autora”. „Pisarzem imponującym nie tylko zaskakującą wyobraźnią, fantazją, ale również rozległą wiedzą” nazywa Lema Jerzy Ładyka [63]. W podobnych słowach wypowiada się Wacław Sadkowski [54] mówiąc o „imponującej wiedzy i intuicji naukowej Lema”. W innej recenzji cytowanego na początku Jerzego Kwiatkowskiego, dotyczącej tym razem nie „Czasu nieutraconego”, a „Dzienników gwiazdowych” [48], mowa jest o „intelekcie autora, który rozumuje najjaśniej, bez zastrzeżeń przyjmując prawo przyczynowości i prawa klasycznej logiki”. Julian Stawiński [55] nazywa Lema wprost – „inteligentnym i ambitnym autorem”. Wśród określeń padających pod adresem Lema pojawiają się także epitety: satyryk, humorysta, filozof. Zofia Szprokoff [42] w artykule zatytułowanym „Filozof wśród gwiazd” stwierdza:

„Dzienniki“ ukazują nam Lema nie tylko jako autora powieści fantastycznych, ale także jako wspaniałego, niezrównanego satyryka i humorystę.

Recenzentka dodaje:

Porywa nas (...) błyskotliwość i wręcz niewyczerpana pomysłowość autora

Za Szprokoff powtarza A. Burek [45]:

Lem jest w „Dziennikach“ przede wszystkim niezrównanym humorystą, satyrykiem sypiącym dowcipami, bawiącym absurdem iście kosmicznym. (…) Podziw i zachwyt budzi niezwykła pomysłowość Lema (…).

Burek dopełnia swoją wypowiedź:

Lem jest w „Dziennikach gwiazdowych” satyrykiem i filozofem, kpiarzem i entuzjastą.

Lem jako satyryk jawi się krytykom nie tylko w „Dziennikach gwiazdowych”, ale i we 108

108:9251957696 wcześniejszym „Sezamie”. J. Szeląg [19] pisze: „Witamy w Lemie nowego satyryka w dawno nieuprawianym rodzaju”, a J. Nik [20] uzupełnia:

Pomysłowość autora w wynajdywaniu nowych fantastycznych i komicznych sytuacji budzi dlań gorący aplauz.

Jerzy Siewierski [51] biorąc w nawias spectrum twórczości pisarza stwierdza:

W swej twórczości Lem zaprezentował nam bardzo różne swoje oblicza. Raz spotykaliśmy Lema moralistę, to znowu Lema filozofa-amatora przedstawiającego zawsze głęboko oryginalne (choć czasami z sobą sprzeczne...) i momentami szokujące poglądy, innym zaś razem Lem jawił się nam jako zjadliwy satyryk i dowcipny humorysta.

Z kolei wspomniany powyżej Nik nazywa też Lema „polskim «specem» od fantazji”. Podobnego sformułowania używa Jerzy Kwiatkowski [48] mówiąc o reprezentującym nurt fantastyczno-naukowy „pisarzu-profesjonaliście”. Adam Włodek [41] w będącym przejawem poufałości, bo noszącym znamiona prywatnej korespondencji fragmencie, tak zwraca się do (! - a nie jest to polemika czy wywiad) Lema:

Zechciej wielce szacowny Autorze-astronauto przyjąć do wiadomości rzecz zaiste wzruszającą: Twoje dziwolągi słowne, jak np. „SEPULKI", robią zawrotną karierę. Znam dom w Krakowie, ze wszech miar zasługujący skądinąd na poważanie... I właśnie w tym domu — nie dość, że chowają jeża, nie dość że wszyscy domownicy pozwalają się tyranizować owemu miłemu, ale bardzo rozpieszczonemu zwierzątku — właśnie w tym domu, tegoż jeża ochrzczono tajemniczym imieniem: Sepulka. Może ta wieść zadowoli nieutulonego w zgłębianiu tajemnic naukowych, podróżnika wszech galaktyk, ob. Ijona Tićhego...

109

109:7655541311 5.6. Lem-prywatnie, czyli Lem z wywiadów

Z wywiadów51 przeprowadzonych ze Stanisławem Lemem najwięcej możemy dowiedzieć się o jego życiu prywatnym, upodobaniach, gustach, codziennych zajęciach, działalności pozaliterackiej, jak i o edukacji, zawodzie czy stanie cywilnym. Pojawiają się także informacje o popularności, karierze pisarskiej, poczytności dzieł. Niemal każdego z rozmówców intryguje droga zawodowa i edukacyjna pisarza. W pierwszym wywiadzie przeprowadzonym w 1956 roku dla „Echa Krakowa” [80] Lem na pytanie: „Porusza pan w swoich powieściach i opowiadaniach zagadnienia z tylu dziedzin nauki, że mimo woli nasuwa się pytanie: kim pan jest z zawodu?” opowiada:

Z wykształcenia jestem lekarzem. Ale tylko z wykształcenia. Już w czasie studiów zacząłem pisać... wiersze. A potem całkowicie zarzuciłem medycynę, deklarując się po stronie literatury. Co do znajomości wielu gałęzi nauki — są książki i ludzie mądrzejsi ode mnie. Chodzę więc i zamęczam ich. Czasem uczeni dają mi konkretną odpowiedź, czasem nie. W tym ostatnim wypadku mogę białą kartę malować we własny deseń. Oczywiście, wydawałoby się, że to jest najwygodniejsze, nie stwarza żadnych ograniczeń. Tylko pozornie. Najbujniejszą fantazję hamuje poczucie odpowiedzialności wobec czytelnika.

Zdziwienie wynikające z rozbieżności zainteresowań biorących się z lekarskiego wykształcenia i z faktu pisania powieści fantastycznych wyraża także Cz. Chruściński [101], na co Lem stwierdza:

— Nie widzę żadnej rozbieżności; Olaf Stapledon, socjolog, też pisał „science fiction“; Tadeusz Żeleński, lekarz, układał piosenki kabaretowe; tak więc czuję się usprawiedliwiony, chociaż medycyny z fantastyką nie pogodziłem; ponieważ — dla drugiej — zrezygnowałem z tej pierwszej.

O czasach studiów i literackich początkach mówi znowu pisarz w rozmowie z Moniką

51 Na przestrzeni omawianej dekady wywiady z pisarzem ukazywały się 19 razy, z tym że wywiad Cz. Chruścińskiego opublikowany pierwotnie w „Echu Tygodnia”, przedrukowany został w „Expressie poznańskim”, „Gazecie Robotniczej” oraz „Kurierze Lubelskim”. Podobnie stało się z materiałem „Stanisław Lem o Brigitte Bardot w pigułce. Sprawozdanie z wieczorów autorskich Stanisława Lema” Janusza Białeckiego – pojawił się w „Słowie Ludu”, „Trybunie Robotniczej” oraz „Nowinach Rzeszowskich” 110

110:1469714504 Warneńską [83]:

Zadebiutowałem wkrótce po wojnie na łamach prasy garścią wierszy lirycznych, prędko jednak „źródełko poetyckie” wyschło. Zajęty studiami medycznymi, nie myślałem o wyłącznym poświęceniu się literaturze — pisałem... Pisałem moją pierwszą powieść „Czas nieutracony”, nie mając żadnej umowy ani żadnych kontaktów wydawniczych — dla siebie, z własnej woli.

Jadwiga Radomińska [85] stwierdza i pyta wprost: „Wiem, że studiował pan medycynę. Jak się to stało, że został pan pisarzem?”. Lem na wpół dowcipnie odpowiada:

Dosłownie sam nie wiem. Po pięciu latach przerwałem studia, w jakiś czas potem zacząłem pisać. Przeznaczenie jednak mnie nie ominęło, bowiem żona moja jest lekarzem. Wracając jednak do mojej twórczości, „Astronauci“ byli moją pierwszą książką fantastyczną. W przyszłym roku ukaże się film nakręcony na jej podstawie, produkcji polsko - niemieckiej. Po „Astronautach“ napisałem „Obłok Magellana“, szereg opowiadań fantastycznych no i z innego już cyklu — „W poszukiwaniu utraconego czasu“52

W przytoczonym wyżej fragmencie pisarz wspomina o ekranizacji „Astronautów”. Musiał być to temat ważny i absorbujący, skoro w autowywiadzie przygotowanym w 1958 roku dla „Trybuny Robotniczej” [92] wyjawił:

W ciągu dwu lat ostatnich masę czasu zjadła mi współpraca z filmem, przy czym mnogość współtwórców i instancji, znaczna zwłaszcza przy każdej koprodukcji, poważnie mnie do takiej współpracy zniechęciła. Oprócz tego przerabianie rzeczy już napisanych na scenariusze itp. wydaje mi się rodzajem pułapki nastawionej na pisarza, który po pewnym czasie dostrzega z przerażeniem, że od miesięcy nie napisał nic oryginalnego. Dlatego w tym roku rzeczywiście nieco intensywniej niż w ubiegłym wziąłem się do roboty.

W wywiadzie z 1959 roku dla „Kuriera Szczecińskiego” [98] potwierdza długotrwały proces przygotowań do filmu i żałuje, że w związku z pracą nad filmem i wynikającej z niej wyprawy do Berlina prawdopodobnie nie będzie mógł „wyskoczyć do Zakopanego na narty”. Przed premierą filmu w „Kurierze Lubelskim” [100] pojawia się wypowiedź:

52 Niezmiernie frapująca wydaje się pomyłka tytułu „Czasu nieutraconego” z dziełem Marcela Prousta - nie bez znaczenia, czy pomylił się Lem czy redaktor. 111

111:3881809723

Film „Milcząca gwiazda“ powinien się podobać. Przede wszystkim widza zaskoczy świetna dekoracja i muzyka — dzieła Polaków. Produkcja filmu była bardzo kosztowna (6 razy droższa od przeciętnego filmu) i żmudna. Nakręcono go na taśmie kolorowej dla ekranów panoramicznych oraz w kolorach biało-czarnych dla ekranów normalnych. Życzę czytelnikom przyjemnego spędzenia czasu w kinie.

Sądząc po stylu i po podpisie pod wypowiedzią: „Notował: W. Ł.” można mieć wątpliwości, czy są to jeden do jeden słowa Lema, szczególnie, że pisarz w wywiadzie dla „Echa Krakowa” [101] zapytany, już po premierze filmu, o to, co myśli o dokonanej ekranizacji „Astronautów", odpowiada:

Ekranizację „Astronautów” uważam za wybitnie nieudaną. Ten mój sąd potwierdziła zarówno ocena całej naszej krytyki filmowej, jak i opinia widzów.

Można domniemywać, że opinia zagranicznych czytelników (nie widzów) „Astronautów” (oraz „Obłoku Magellana”) była zgoła odmienna, skoro, jak informuje tekst Moniki Warneńskiej [83]:

Obydwie powieści fantastyczne Lema cieszą się (...) wielką popularnością za granicą. Wydane po czesku i słowacku — uzyskały kilkudziesięciotysięczne nakłady. „Astronauci” po niemiecku osiągnęli cyfrę 140.000 egzemplarzy. (…) Radzieckie wydawnictwo „Młoda Gwardia” przygotowuje obecnie wydanie „Astronautów” po rosyjsku w nakładzie 90.000 egzemplarzy!...

Z kolei w notatce publikowanej przy okazji wydania „Śledztwa” w „Przekroju” [93], określającej łączny nakład „Astronautów” w Polsce i za granicą na przekraczający pół miliona, pojawia się informacja o tłumaczeniach na języki obce, świadcząca o dużej poczytności nie tylko u sąsiadów Polski:

Utwory Lema tłumaczono na niemiecki (NRD), holenderski, rosyjski, czeski, węgierski, serbo-chorwacki i rumuński.

Natomiast w „Kurierze Szczecińskim” [98] w zdaniu wprowadzającym do wywiadu dziennikarka podaje, że Lem jest autorem „słynnych powieści astronautycznych, czytanych dziś już niemal na całym świecie”. 112

112:7729252702 Wspomniana notatka ukazana w „Przekroju” [93], oprócz powszechnej wiedzy o tym, że Lem urodził się w 1921 roku we Lwowie oraz studiował medycynę w Krakowie, zawiera także informację, że „był asystentem psychologii, mieszka w Krakowie, jest żonaty, bezdzietny”, a „w czasie wojny był mechanikiem samochodowym”. Z notatki tej dowiadujemy się również o gustach Lema, jego sympatiach i antypatiach:

Autor Śledztwa, jak nam oświadczył, lubi nade wszystko: lekturę dzieł cybernetycznych, narty, bajki, kryminały Raymonda Chandlera, filmy panoramiczne, Dostojewskiego, Gombrowicza, podróże za granicę, zabawki mechaniczne oraz kupowanie rzeczy zbędnych. Nie lubi natomiast: pociągu, morza, powieści historycznych, szparagów, tradycyjnego teatru. Więcej wymienić nie potrafił, ponieważ — jak twierdzi — mało myśli o sobie i swoich gustach.

Mimo mogącemu temu przeczyć ostatniemu zdaniu, treści dotyczące Lemowskich gustów i upodobań noszą rys znanych dziś z mass-mediów celebryckich zwierzeń, toteż nie będzie przesadą pokusić się o stwierdzenie, że posiadał Lem status ówczesnego „celebryty”. Celebryty, który fotografuje się w skafandrze astronautycznym [92] i do którego domu dziennikarze idą z obawą, że „otworzy im robot lub mieszkaniec planety Wenus” [84]. Żywiący wątpliwości do istoty odźwiernego Andrzej Dzierżanowski [84] pisał po wizycie u Lema:

Zostałem jednak tak serdecznie przyjęty, że zapomniałem o swych obawach. Zaraz też pijąc kawę i wypalając Lemowi papierosy zacząłem męczyć go trochę niedyskretnymi pytaniami.

Wspomniał na koniec:

Żegnam się z pisarzem i jego uroczą żoną, pełen wrażeń, które właśnie postarałem się powyżej „streścić własnymi słowami“.

Lekka, egzaltowana wypowiedź dziennikarza nie przystaje za bardzo do intelektualnej narracji prowadzonej w czasopismach krytycznoliterackich, jak i do samego wizerunku Lema inteligenta. Wydaje się, że pisarz nie miał z tym jednak problemów, szczególnie że sam godził się na udział w nie traktujących o wyższych sprawach ankietach, czego dowodzi opublikowana na łamach „Dziennika Zachodniego” [119] wypowiedź z życzeniami noworocznymi dla cioci: 113

113:3987223683

Mam ciotkę w Bytomiu, obraziłaby się, gdybym gdziekolwiek na Śląsku spędzał święta, a nie u niej. Cioci głównej wygranej w „Karolince”. Od niej — życzenia, by spełniły się me marzenia o podróży dookoła świata. Nie, nie sputnikiem, lecz skromnym przyziemnym środkiem lokomocji.

O pewnej dozie akceptacji przez Lema mniej poważnego wizerunku świadczy także charakter zadawanych pytań. Na zakończenie wywiadu dla „Kulis” Jadwiga Radomińska [85] pyta:

- Jak w pana wyobraźni wyglądają kobiety na innych planetach?

Na co Lem odpowiada:

- Interesują mnie przede wszystkim ziemskie niewiasty. Jest ich tak wiele, że nie mam czasu myśleć o kobietach nie z tej ziemi.

Rysunek 13. Zdjęcie ukazujące Stanisława Lema w skafandrze astronautycznym, „Trybuna Robotnicza”, 1959, nr 145 114

114:7091247052 PODSUMOWANIE

Stanisław Lem stanowił niewątpliwie fenomen sui generis na literackiej mapie Polski lat 50. XX wieku – jako postać i literat. Będąc prekursorem fantastyki naukowej na gruncie powojennej literatury polskiej stawał się jednocześnie jednym z wiodących przedstawicieli tego gatunku w literaturze światowej. Dysponując nieprzeciętną wiedzą z zakresu nauk przyrodniczych – był ewenementem wśród tworzących ówcześnie pisarzy. Specyfika gatunkowa jego utworów oraz niezwykłość podejmowanej problematyki literackiej, przyobleczonej w szaty fantastyki – gatunku nieznanego z początku szerszemu gronu odbiorców (i krytyków), zapewniały niesłabnące zainteresowanie twórczością i osobą pisarza. Rosnąca popularność jego książek – od „Astronautów” po „Solaris” - znalazła odzwierciedlenie w prasowych publikacjach, obejmujących dziesięcioletni okres dzielący prozatorski debiut od początku złotego okresu twórczości53. Ówczesna prasa donosiła z dumą i podziwem o dużej poczytności w kraju i za granicą, co nie implikowało rzecz jasna istnienia samych laudacji i peanów głoszonych przez krytykę na cześć pisarza. Od początku musiał Lem mierzyć się z jednej strony z zarzutem o niepoprawność ideologiczną (wyrażonym już w pierwszej recenzji będących de iure debiutem „Astronautów”) czy postawę eskapistyczną, z drugiej – z atakami naukowców, oczekującymi od prezentowanych w jego utworach pomysłów fantastycznych - ścisłości naukowej. I tak, kiedy jedni widzieli w Lemie pełnokrwistego marksistę, inni - dezertera uciekającego scenerią i tematyką swoich książek przed „problematyką współczesną” (której tak gorliwie oczekiwało przedstawicielstwo aparatu kultury inspirowane instrukcjami komunistycznej partii). Kiedy jedni postrzegali jako fantastę konstruującego swoje przyszłościowe wizje w oparciu o olbrzymią wyobraźnię i rozległą wiedzę naukową, inni – jako naukowego ignoranta, wykazującego nieznajomość podstawowych praw fizyki.

53 Jak pisze Wojciech Kajtoch we Wstępie do „Solaris” Stanisława Lema, rok 1961, w którym ukazały się „Powrót z gwiazd", „Pamiętnik znaleziony w wannie" i „Księga robotów" oraz „Solaris", był „przełomowym dla sposobu egzystencji Stanisława Lema w polskim życiu literackim. Wtedy o jego twórczości zaczęły częściej pisać tzw. „nazwiska", nastąpił (w sumie krótkotrwały) wzrost zainteresowania profesjonalnej krytyki uprawianym przez niego gatunkiem, dotąd nie zauważanym przez nią głównie ze względu na niskie pochodzenie (tj. młodzieżowe powieści Juliusza Verne'a i popularne amerykańskie magazyny lat trzydziestych). To wówczas Lem zaczął się stawać tą swoistą instytucją polskiej literatury', którą jest dzisiaj”.

115

115:9785183094 Pełne uznanie krytyki, nie tylko ze względu na solidarność z pisarzem kolegów po fachu wobec cenzorskich praktyk, ale przede wszystkim z uwagi na wartość wynikającą z podjętej tematyki współczesnej, zyskał Lem po ukazaniu się przetrzymywanego przez aparat kultury „Czasu nieutraconego”. Odejście od doktryny socrealistycznej poskutkowało zmianą w sposobie postrzegania pisarza, który przestał być traktowany jako jeden z literackich wyrobników, a stał się twórcą niezależnym, realizującym własne literackie zamierzenia. Wbrew części krytyków, którzy oczekiwali od niego kolejnej pozycji realistycznej, do prezentacji poruszanych problemów i idei konsekwentnie używał Lem umiłowanej fantastyki. Upadek projektu kulturalnego, jakim był realizm socjalistyczny, zapewnił Lemowi większą swobodę twórczą, dzięki której nie musząc wypełniać oczekiwań stawianych literaturze przez partię, mógł zająć się problematyką najbardziej, wydaje się, absorbującą jego umysł – refleksją filozoficzną nad postawą człowieka wobec hipotetycznych wyzwań wynikających z postępującego rozwoju cywilizacyjnego, ale przede wszystkim nad samym człowiekiem skonfrontowanym z Nieznanym, jak i z własnym ograniczeniem będącymi nieodłącznym towarzyszem egzystencji - z ułomnym ludzkim poznaniem.

116

116:3510924374 BIBLIOGRAFIA

Literatura podmiotu

Artykuły składające się na próbę poddaną analizie zawartości (według porządku chronologicznego):

1. L. Grzeniewski, Niedotrzymana obietnica [w:] Dwugłos o „Astronautach”, Nowa Kultura, s. 10, nr 14, 1952 2. Z. Woźnicka, Nieco abstrakcyjny spór o filozofię „Astronautów” [w:] Dwugłos o „Astronautach”, Nowa Kultura, s. 10, nr 14, 1952 3. A. Ścibor-Rylski, W sprawie „Astronautów” głos trzeci i zapewne nie ostatni, Sztandar Młodych, s. 2, nr 91, 1952 4. A. Hollanek, Podróż na Wenus, Echo Tygodnia, s. 2, nr 20, 1952 5. Z. Woźnicka, Kilka słów wyjaśnienia, Nowa Kultura, s. 9, nr 22, 1952 6. Z. Starowieyska-Morstinowa, W kosmicznej próżni, Tygodnik Powszechny, s. 7, nr 22, 1952 7. A. Trepka, Sonda w przyszłość, Ilustrowany Kurier Polski, s. 5, nr 137, 1952 8. L. Grzeniewski, [-], Twórczość, s. 175-178, nr 6, 1952 9. A. Kijowski, Fantazja i realizm, Życie Literackie, s. 11, nr 12, 1952 10. L. Herdegen, Wzywa nas Ziemia, Dziennik Polski, s. 3-4, nr 162, 1952 11. A. Trepka, Sonda w przyszłość, Wieś, s. 7, nr 28, 1952 12. A. Ziemięcki, Rozbieżne oceny, Problemy, s. 141-144, nr 2, 1953 13. E. Białoborski, Powieść fantastyczno-naukowa?, Problemy, s. 502-503, 1953 14. L. Herdegen, Wzywa nas Ziemia, Świat, s. 5, nr 2, 1954 15. A. Kijowski, Widmo krąży, s. 7, nr 6, 1954 16. J. Panasewicz, Sezam – czyli o fantastyce, Głos Robotniczy, s. 3, nr 197, 1954 17. O. Terlecki, O pisarstwie Stanisława Lema – felieton dyskusyjny, Dziennik Polski, s. 3-4, nr 213, 1954 18. E. Białoborski, Sezam absurdów, Dziennik Polski, s. 4, nr 248, 1954 19. J. Szeląg, Fantastyka i satyra, Szpilki, s. 8, nr 39

117

117:1094875132

20. J. Nik, Nad opowiadaniami Stanisława Lema. Sezam, Ilustrowany Kurier Polski, s. 5, nr 283, 1954 21. A. Włodek, Dlaczego nie czytałem „Obłoku Magellana”, Życie Literackie, s. 10, nr 47, 1954 22. E. Zaworski, Obłok Magellana, Poradnik Bibliotekarza, s. 13-15, nr 1, 1955 23. A. Kijowski, Powrót na Ziemię, Nowa Kultura, s. 4-5, nr 6, 1955 24. A. Empacher, W. Ostalski i in., List do redakcji (O powieściach Stanisława Lema), s. 7, nr 7, 1955 25. O. Terlecki, Czytelnik On-wie-lepiej, Echo Tygodnia, s. 2, nr 15, 1955 26. D. Trylewicz, Pochwała fantazji, Głosy znad Odry, s. 2, nr 12, 1955 27. A. Ścibor-Rylski, W poszukiwaniu epickiego klucza, Nowa Kultura, s. 3, nr 44, 1955 28. J. Skórnicki, Próba współczesnej epiki, Dziennik Polski, s. 3, nr 281, 1955 29. L. Flaszen, Czas rzeczywiście nieutracony, s. 7-11, nr 50, 1955 30. L. Flaszen, O „Obłoku Magellana”, Życie Literackie, s. 6-7, nr 7, 1956 31. D. Kępczyńska, Czas naprawdę nieutracony, Trybuna Ludu, s. 6, nr 58, 1956 32. W. Wirpsza, Fantazja – nie fantazja, Nowa Kultura, s. 6, nr 14, 1956 33. J. Bajdor, Lem bez fantastyki, Sprawy i Ludzie, s. 3, nr 17, 1956 34. T. Dworak, Czas nieutracony, Tygodnik Powszechny, s. 8, nr 18, 1956 35. K. Dąbrowska, O niektórych motywach „Czasu nieutraconego”, Głosy znad Odry, s. 2, nr 21, 1956 36. W. Kopaliński, Rozpędowe koło fortuny, Życie Warszawy, s. 3, nr 162 37. K. Bernaś, Pesymista, Życie Literackie, s. 12, nr 30, 1956 38. J. Gniewski, Dziennik gwiazdowy, Nowiny Literackie i Wydawnicze, s. 3, nr 3, 1957 39. G. Auscaler, W obronie fantazji, Prawo i Życie, s. 4, nr 7, 1957 40. D. Kępczyńska, Przygody na gwiazdach, Nowe Książki, s. 9-11, nr 8, 1957 41. A. Włodek, Lem gwiazdowy, Dziennik Polski, s. 3-4, nr 108, 1957 42. Z. Szprokoff, Filozof wśród gwiazd, s. 4, nr 118, 1957 43. D. Kępczyńska, Dialogi Lema, Nowe Książki, s. 1054-55, nr 17, 1957 44. W. Sadkowski, Dialogi Stanisława Lema, Trybuna Ludu, s. 6, nr 223 45. A. Burek, Ze słońc galaktyki na Ziemię, Gazeta Poznańska, s. 3, nr 279 46. J. Kwiatkowski, Wielkość i upadek „Czasu nieutraconego”, Twórczość, s. 146-53, nr 8, 1957

118

118:9184049405 47. O. Wołczek, Lem na nowo odczytany, Trybuna Mazowiecka, s. 3, nr 140, 1958 48. J. Kwiatkowski, Rakieta na wirażu, Twórczość, s. 141-44, nr 5, 1958 49. M. Bielecki, Groteska i fantazja, Żołnierz Wolności, s. 3, nr 24, 1958 50. J. Siewierski, Śledztwo trwa, Nowe Książki, s. 414-15, nr 7, 1959 51. J. Siewierski, Przygody w pustym wszechświecie, Nowe Książki, s. 531-32, nr 9, 1959 52. A. Kowalkowski, Pisarze i książki, Pomorze, s. 5, nr 14, 1959 53. W. Maciąg, Literatura Lema, Życie Literackie, s. 2, nr 15, 1959 54. W. Sadkowski, Lem - pisarz współczesny, Trybuna Ludu, s. 6, nr 105, 1959 55. J. Stawiński, Stanisława Lema „Eden”, Nowe Książki, s. 1045-47, nr 17, 1959 56. M. Sprusiński, Fantastyka i współczesność, Tygodnik Powszechny, s. 5, nr 19, 1959 57. J. J. Lipski, Gentleman niczemu się nie dziwi, Twórczość, s. 130-32, nr 6, 1959 58. T. Łubieński, Przepowiednia Lema, Twórczość, s. 121-23, nr 7, 1959 59. J. Wilhelmi, Uczłowieczenie wszechświata, Trybuna Literacka, s. 1, nr 23, 1959 60. W. Leopold, Stara Kosmoska, Polityka, s. 7, nr 24, 1959 61. A. Mosz, Kosmiczna inwazja, Argumenty, s. 12, nr 24, 1959 62. B. Czeszko, Ad astra, Przegląd Kulturalny, s. 5, nr 27, 1959 63. J. Ładyka, Człowiek nie rezygnuje, Argumenty, s. 8, nr 31, 1959 64. Z. Jurkiewicz, Przygoda na Edenie, Dookoła Świata, s. 17, nr 286, 1959 65. W. Grątkowski, Twarze mistrza Lema, Orka, s. 10, nr 4, 1960 66. J. Siewierski, Fantastyka, groteska i satyra, Nowe Książki, s. 1298-99, nr 21, 1961 67. K. T. Toeplitz, Lema wyprawa za granicę poznania, Przegląd Kulturalny, s. 6, nr 31, 1961 68. S. Grochowiak, Nad Solaris, Nowa Kultura, s. 2, nr 39, 1961 69. T. Lisicka, Stanisław Lem: Obłok Magellana, Życie Literackie, s. 4, nr 39, 1961 70. W. Maciąg, O wyobraźni inżynierskiej, Twórczość, s. 111-14, nr 12, 1961

Pozostałe teksty (według porządku chronologicznego):

71. S. Lem, O „Astronautach” głos autora, Nowa Kultura, s. 9, nr 19, 1952 72. S. Lem, W sprawie „Astronautów”, Problemy, s. 708, nr 10, 1953 73. Redakcja, [Sprostowanie], Problemy, s. 708, nr 10, 1953 74. S. Lem, Uchylam przyłbicy, Życie Literackie, s. 7, nr 7, 1954 75. Notatka o najnowszych pracach, Od A do Z, s. 3, nr 30, 1954 76. S. Lem, [odpowiedź Białoborskiemu], s. 4, nr 248, 1954

119

119:1090052781

77. J. Mydlarzowa, Skrzynka odpowiedzi [odpowiedź na list czytelniczki nt. „Obłoku Magellana”], Przekrój, s. 10, nr 463, 1954 78. S. Lem, Wyznanie pisarza [felieton autobiograficzny], Życie Literackie, s. 7, nr 17, 1955 79. Notatki o odczytach S. Lema w NRD, Ziemia i Morze, s. 8, nr 5, 1956 80. Jon, Bajkopisarz dla dorosłych, Echo Krakowa, s. 3, nr 48, 1956 81. O wszystkim po trochu, Gazeta Poznańska, s. 5, nr 283, 1956 82. S. Lem, Od „Czasu nieutraconego” do „Sezamu”, Naprzód, s. 3, nr 20, 1956 83. M. Warneńska, Nie tylko astronautyka, Iskry, s. 1, nr 11, 1957 84. A. Dzierżanowski, Rozmawiamy z pisarzami: St. Lem, Poglądy, s. 3, nr 33, 1957 85. J. Radomińska, Rzeczywistość wyprzedziła fantazję, Kulisy, s. 3, nr 38, 1957 86. S. Lem, Nie będę wydawał za granicą [sprawa honorariów], Nowa Kultura, s. 11, nr 42, 1957 87. S. Lem, Nie będę wydawał za granicą [sprawa honorariów], Tygodnik Powszechny, s. 7, nr 43, 1957 88. S. Lem, W sprawie zagranicznych wydań, Życie Literackie, s. 11, nr 43, 1957 89. Wyjaśnienie, Nowa Kultura, s. 7, nr 54, 1957 90. Książki 1957, Nowa Kultura, s. 5, nr 29, 1957 91. S. Lem, O Stowarzyszeniu Miłośników Sztuki Narodowej mówią... [wypowiedź w ankiecie], Życie Literackie, s. 8, nr 12, 1958 92. S. Lem, Pisarze przy pracy [Lem o sobie], Trybuna Robotnicza, s. 7, nr 145, 1958 93. Śledztwo [z not. i fot.], Przekrój, nr 698, 1958 94. W. Maciąg, Stanisław Lem, Życie Literackie, s.3, nr 24, 1958 95. Notatka o recenzji w Innostrannaja Literatura, Nowa Kultura, s. 15, nr 45, 1958 96. Stanisław Lem [notatka z fotografią], Trybuna Robotnicza, s. 1, nr 207, 1958 97. A. Wysocka, Tak zawrotne tempo wytrąca nam pióro z ręki, Express Wieczorny, s. 3, nr 5, 1959 98. A. Wysocka, Autor Astronautów zaskoczony, Kurier Szczeciński, s. 3, nr 6, 1959 99. M. Krasicki, W 1960 r. lecimy na Wenus! Przygotowania do wyprawy odbywają się w Berlinie. Rozmowy o nich ze Stanisławem Lemem, Express Poznański, s. 4, nr 73 100. W. Ł., Przed premierą „Milczącej gwiazdy” Stanisław Lem mówi o medycynie, literaturze i astronautyce, Kurier Lubelski, s. 3, nr 71/72, 1960 101. Chruściński Cz., Stanisław Lem, Echo Krakowa, s. 4, nr 116, 1960

120

120:4625591706 102. Chruściński Cz., Stanisław Lem, Express Poznański, s. 3, nr 118, 1960 103. Chruściński Cz., Stanisław Lem, Gazeta Robotnicza, s. 1, nr 162, 1960 104. Chruściński Cz., Stanisław Lem, Kurier Lubelski, s. 4, nr 164, 1960 105. S. Grzelecki, Milcząca gwiazda, s. 6, nr 61, 1960 106. Helman A., Milcząc gwiazda w czasie i przestrzeni, Ekran, 1960 107. Z. Kałużyński, Pierwsi Polacy na planecie Wenus, Polityka, s. 7, nr 12, 1960 108. Z. Lichniak, Kosmiczna chała, Słowo Powszechne, s. 6, nr 60, 1960 109. B. Michałek, Astronautyka i plazma, Nowa Kultura, s. 10, nr 12 110. S. Morawski, Granice sztuki, Ekran, s. 10, nr 14, 1960 111. A. Mostowicz, Z mego notatnika, Polityka, s. 12, nr 14, 1960 112. A. Mosz, W obronie Lema, Argumenty, s. 6, nr 13, 1960 113. J. Peltz, Spotkanie z realizatorami „Milczącej gwiazdy”, Film, s. 4, nr 13, 1960 114. J. Płażewski, Film w czasie przyszłym, Przegląd Kulturalny, s. 7, nr 12, 1960 115. J. J. Szczepański, Milcząca gwiazda, Tygodnik Powszechny, s. 6, nr 14, 1960 116. J. J. Szczepański, Wyprawa na planetę Wenus, Trybuna Ludu, s. 6, nr 69, 1960 117. K. T. Toeplitz, Śmieszny strach, Świat, s. 18, nr 12, 1960 118. W. Kopaliński, Mozartów tysiąc...?, Życie Warszawy, s. 3, nr 278 119. S. Lem, Życzenia dla cioci [wypowiedź w ankiecie], Dziennik Zachodni, s. 3, nr 1, 1961 120. A. Teneta, Astronauci rzeczywistością, Dziennik Polski, s. 3, nr 87, 1960 121. J. Białecki, Stanisław Lem o Brigitte Bardot w pigułce. Sprawozdanie z wieczorów autorskich Stanisława Lema, Nowiny Rzeszowskie, s. 5, nr 89, 1961 122. J. Białecki, Stanisław Lem o Brigitte Bardot w pigułce. Sprawozdanie z wieczorów autorskich Stanisława Lema, Słowo Ludu, s. 9, nr 119/121, 1961 123. J. Białecki, Stanisław Lem o Brigitte Bardot w pigułce. Sprawozdanie z wieczorów autorskich Stanisława Lema, Trybuna Robotnicza, s. 5, nr 124, 1961 124. K. Nastulanka, Makabreska, Polityka, s. 10, nr 30, 1961 125. G. Lutecki, Występ w Paryżu w Theatre du Tertre, Teatr, s. 16, nr 8, 1961

121

121:1108116683 Literatura przedmiotu

1. S. Bereś, Rozmowy ze Stanisławem Lemem, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987 2. W. Kajtoch, Socrealizm jako sposób myślenia o literaturze [w:] O prozie i poezji. Wybór szkiców i esejów z lat 1980-2010, Wydawnictwo Literackie „Li -TWA", Częstochowa 2011 3. W. Kajtoch, Wstęp do „Solaris” Stanisława Lema [w:] O prozie i poezji. Wybór szkiców i esejów z lat 1980-2010, Wydawnictwo Literackie „Li -TWA", Częstochowa 2011 4. M. Oramus, Gdzie są komuniści?!!! [w:] Bogowie Lema, Wydawnictwo KURPISZ, Przeźmierowo 2007 5. W. Orliński, Sezam i inne opowiadania [w:] Co to są sepulki?, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007 6. W. Pisarek, Analiza zawartości prasy, Ośrodek Badań Prasoznawczych, Kraków 1983 7. J. Smulski, Od Szczecina do ... Października. Studia o literaturze polskiej lat pięćdziesiątych, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2002 8. A. Smuszkiewicz, Stanisław Lem, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1995 9. G. Wołowiec, NOWA KULTURA [w:] Z. Łapiński, W. Tomasik [red.], Słownik realizmu socjalistycznego, Wydawnictwo „Universitas”, Kraków 2004 10. G. Wołowiec, DYSKUSJE LITERACKIE [w:] Z. Łapiński, W. Tomasik [red.], Słownik realizmu socjalistycznego, Wydawnictwo „Universitas”, Kraków 2004

Pozycje internetowe:

11. Kajtoch W., Słownictwo a analiza zawartości prasy [w:] https://pbn.nauka.gov.pl/getFile/79

122

122:7755438136 ANEKS

Spis tabel

Tabela 1. Tabela ukazuje podział na kategorie i podkategorie, stanowiący klucz kategoryzacyjny zastosowany w analizie zawartości tekstów ...... 11 Tabela 2. Liczba artykułów, które ukazały się w polskiej prasie w latach 1952-61, dotyczących twórczości i osoby Stanisława Lema. W wierszach przedstawiono rozkład sumarycznej liczby (ostatni wiersz) na poszczególne gatunki prasowe, w kolejnych latach (patrz też: rysunek 1) ...... 21 Tabela 3. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem czterech kategorii (LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE)...... 23 Tabela 4. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem sześciu podkategorii (Lem-osoba, Lem-twórca, Lem-filozof, Lem-pisarz fantastyki, Lem-kreator, Lem-artysta)...... 27 Tabela 5. Liczba (wyrażona w wartościach bezwzględnych) występowania słów autor i pisarz, w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem kontekstu występowania tych słów ...... 29 Tabela 6. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 30 Tabela 7. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 31 Tabela 8. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem pięciu podkategorii (konstrukcja, treść, problematyka, bohater, książka) ...... 33 Tabela 9. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 35 Tabela 10. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 37 Tabela 11. Sumaryczna liczba występowania danych słów (wyrażona w wartościach bezwzględnych), w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 38

123

123:4828632391 Spis rysunków

Rysunek 1. Zależność liczby artykułów dotyczących twórczości i osoby Stanisława Lema, które ukazały się w polskiej prasie w latach 1952-61...... 21 Rysunek 2. Sumaryczna liczba znaków tekstowych zawartych w recenzjach utworów Stanisława Lema (w danym roku) w okresie 1952-61...... 22 Rysunek 3. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem czterech kategorii (LEM, DZIEŁO, LITERATURA, INNE)...... 23 Rysunek 4. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem dwóch podkategorii (fantastyka Lema i fantastyka w ogóle)...... 24 Rysunek 5. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem sześciu podkategorii (Lem-osoba, Lem-twórca, Lem-filozof, Lem-pisarz fantastyki, Lem-kreator, Lem-artysta)...... 26 Rysunek 6. Udział procentowy występowania słów autor i pisarz w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem kontekstu występowania tych słów (podział na kategorie: Lem-osoba, Lem-twórca, Lem-filozof, Lem-pisarz fantastyki, Lem-autor książki, Lem-kreator, Lem-artysta)...... 28 Rysunek 7. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach) ...... 30 Rysunek 8. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach) ...... 31 Rysunek 9. Udział procentowy znaków tekstowych w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach), z uwzględnieniem pięciu podkategorii (konstrukcja, treść, problematyka, bohater, książka)...... 32 Rysunek 10. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 35 Rysunek 11. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 37 Rysunek 12. Udział procentowy występowania danych słów w różnych przedziałach czasowych (wyrażonych w latach)...... 38 Rysunek 13. Zdjęcie ukazujące Stanisława Lema w skafandrze astronautycznym, „Trybuna Robotnicza”, 1959, nr 145 ...... 114

124

124:3244939233