Komuniści Ormowcy Donosiciele...

...oto Polski niszczyciele.

Z NASZEJ TRYBUNY

Z zadowoleniem obserwujemy zwiększającą się objętość kolejnych numerów Awangardy. Pomimo, iż idzie to w parze z przybywaniem nowych publicystów. Nakład także powoli, lecz systematycznie rośnie. Dołączają nowi działacze z okręgów dotychczas nieaktywnych. Spotykamy się czasem z dziwnym stwierdzeniem zainteresowanych dołączeniem, iż nie jesteśmy jako stowarzyszenie, nazbyt liczni. Być może, lecz gdyby wszyscy tak twierdzący jednak zdecydowali się wstąpić w szeregi OWP, sytuacja byłaby już inna. Warto przytoczyć słowa Romana Dmowskiego: Są tacy, którzy podczas pierwszych robót w polu już pytają o plon, a gdy nie widzą, zniechęcają się i odchodzą. Obecnymi czasy obserwujemy dalszy napływ do Europy nielegalnych imigrantów. Czynione są starania przez UE, aby zmusić wszystkie kraje członkowskie do przyjmowania ich, nawet wbrew woli tych narodów. Mówi się otwarcie o celu, jakim jest wielokulturowość wszystkich państw. Wyjątkowo można się cieszyć, że Polska nie jest zbyt atrakcyjna pod względem poziomu życia, aby sami zainteresowani na siłę ciągnęli do nas hordami. Nowa władza, co jest tradycją, rozpoczęła od usuwania partyjniaków poprzedniej ekipy. Ewenementem jest usunięcie z mediów sporej grupy „resortowych dzieci” co powinno cieszyć. Niestety, jednocześnie na ich miejsce zatrudnia się np. Davida Wildsteina, awanturnika, rusofoba i wielkiego miłośnika banderowskiej Ukrainy. Pijany dopuszcza się rękoczynów na narodowcach, wszczynał burdy na naszych pikietach antywojennych, za co został ukarany mandatem. Mimo to, wpisuje się w doktrynę polityczną obecnego gabinetu – hołubienie Ukraińców, pożyczanie na wieczne oddanie miliardów złotych, odrzucanie wniosków o nazwanie zbrodni wołyńskiej ludobójstwem, jednocześnie przymykając oko na szerzący się kult UPA, równy bohaterom narodowym. Można mieć obawy, czy aby publiczne media nie będą w sytuacji „spod deszczu pod rynnę.” Powstał mały, lecz zgrany zespół działaczy, gotowych do poświęcenia swego czasu i energii na tłumaczenie z angielskiego źródła artykułów m.in. na temat ISIS oraz powiązań z Izraelem i USA. Pierwszy tekst zespołu, zamieszczamy w tym numerze.

Redakcja

2 Obóz Wielkiej Polski na Marszu Niepodległości 2015

Jak co roku, 11 listopada, działacze Obozu Wielkiej Polski uczestniczyli w odbywającym się w Warszawie Marszu Niepodległości. Był to V Marsz Niepodległości zorganizowane przez organizacje narodowe. W tym roku działacze OWP stawili się w nieco większym składzie, przy okazji poszerzając nieco swoje szeregi liczebnie.

Tegoroczny Marsz niewątpliwie należy uznać za najspokojniejszy od wielu lat, obyło się bez zbędnych zadym i ekscesów, przy czym na pewno znaczącą rolę odgrywał tu fakt, iż policja tym razem zadbała o objęcie swojej obecności większą niż dotychczas dyskrecją. Co bez wątpienia wpłynęło na wielu uczestników uspokajająco. To należy uznać za duży plus tegorocznego MN. Ale też zaś z drugiej strony przebieg Marszu nie miał aż tak emocjonującego charakteru jak przed laty.

Momentami aż zaskakiwało, iż nie wychyla się z przemówieniem żaden lider, mowy końcowe zostały wygłoszone dopiero po zakończeniu Marszu, lecz chyba nikt nie miał wątpliwości, że to już nie były te same emocjonujące i porywające wystąpienia, jak jeszcze rok i dwa lata wstecz.

Mowa wygłoszona po Marszu przez Mariana Kowalskiego miała charakter bardziej smutnego przesłania, niż co jak to dotąd nieźle mu wychodziło, przemówienia porywającego tłumy przywódcy.

3 Pod pomnikiem gen. Władysława Sikorskiego na Gibraltarze

Dzień 4 grudnia 2015 r. to szczególna data w historii Obozu Wielkiej Polski ze względu na przypadającą 89. rocznicę powstania organizacji. Tego dnia przebywająca na Gibraltarze delegacja

Obozu Wielkiej Polski korzystając z okazji złożyła wieniec przy pomniku Naczelnego Wodza gen.

Władysława Sikorskiego.

Prezes Rady Ministrów RP na Uchodźstwie i Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych zginął w katastrofie lotniczej na Gibraltarze 4 lipca 1943 r. wracając z Bliskiego Wschodu, gdzie dokonał przeglądu wojsk II Korpusu Polskiego. W drodze powrotnej zatrzymał się właśnie na Gibraltarze.

Choć oficjalna wersja przedstawiona w raporcie brytyjskiej komisji badającej wypadek w 1943 r. mówi, że przyczyną katastrofy było zablokowanie steru wysokości, to tak naprawdę mało kto w to wierzy. Teorii jest kilka. Jedna z nich mówi, że był to zamach przygotowany przez Sowietów, inna

że przez Anglików (bali się ujawnienia przez Naczelnego Wodza dokumentów zbrodni katyńskiej co doprowadziłoby do rozłamu w szeregach koalicji antyhitlerowskiej), jeszcze inna wskazuje na opozycje wobec Sikorskiego szczególnie ze strony obozu piłsudczyków. Gen. Sikorski został pochowany w Newark w Anglii, a następnie 17 września 1993 r. jego prochy spoczęły w krypcie

4 św. Leonarda w podziemiach katedry na Wawelu.

Nowy, piękny pomnik znajduje się w miejscu zwanym Europa Point skąd widać wybrzeże

Afryki. Został odsłonięty 2 lata temu w 70-tą rocznicę katastrofy dzięki staraniom Urzędu do

Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Kto był na Gibraltarze wie, że lepszego miejsca nie ma. Czy to poczucie winy Anglików sprawiło, że wydali zgodęna postawienia pomnika w tak pięknym miejscu? Do dziś przetrwały wieńce złożone w dniu odsłonięcia monumentu. Choć zniszczone upływem czasu przypominają jak wielkim Wodzem był gen. Władysław Sikorski nade wszystko dbający o dobro Ojczyzny.

Próbując ułożyć szarfy mimo tak typowego dla tego obszaru silnie wiejącego wiatru, wiele osób odwiedzających to miejsce pytało mnie, kim był Sikorski i co tu się stało. Jedną z najbardziej zainteresowanych była hiszpańska grupa turystów, którzy ku mojemu wielkiemu zdziwieniu znali wiele faktów z historii naszego kraju. Była okazja do przybliżenia sylwetki generała Sikorskiego i katastrofy w której zginął. Bardzo duże zainteresowanie wykazał też pewien starszy pan, jak później się okazało Francuz mówiący po hiszpańsku. Pochwalił za pielęgnowanie pamięci o tych, którzy zginęli walcząc za „naszą i waszą wolność”, bo to coraz rzadziej spotykane zjawisko szczególnie wśród ludzi młodych. Zapytał o logo OWP na koszulce. Czasami łatwiej spotkać ludzi znających naszą polską historię za granicą niż we własnym kraju.

5 Bankiet na cześć serbskich gości

Dnia 02. lutego 2016 r. w Warszawie na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, komendant czetników Bratislav Zivković oraz przedstawiciele Obozu Wielkiej Polski złożyli wieńce i kwiaty przed tablicą pamiątkową Kapitana Królewskiej Armii Jugosławii oraz majora WP Dragana

Sotirovića. Po oficjalnej części, zaprosiliśmy naszych gości do klimatycznej, bałkańskiej restauracji w Warszawie. W pierwszej części przyjęcia wywiadów dziennikarzom udzielał Komendant

Bratislav Zivković oraz Przewodniczący Dzielnicy Mazowieckiej OWP kol. Jacek Mędrzycki.

Staraliśmy się na tę okazję udekorować miejsce spotkania w duchu braterstwa polsko-serbskiego, stąd flagi polska i serbska oraz organizacyjna OWP a także koszulki z patriotycznymi symbolami serbskimi i polskimi oraz wojskowe czapki serbskie.

Spotkaniu i rozmowom wzajemnym towarzyszyła tradycyjna muzyka serbska. Menu restauracji pozwoliło nam delektować się tradycyjną kuchnią serbską. W przyjęciu wzięli udział goście z rożnych środowisk narodowych jak również liczna społeczność serbska. Na spotkanie dołączyła również p. Maria Erdman, córka p. prezes Stowarzyszenia Polonijnego z Makiejewki w Donbasie.

Wzajemne rozmowy pozwoliły wzbogacić wiedzę we wszystkich dziedzinach, głównie polityczną, o naszych narodach oraz sytuacji w Donbasie, dzięki p. Marii. Zawiązaliśmy

6 znajomości i przyjaźnie. Liczne zdjęcia udokumentowały przyjazną atmosferę braterstwa polsko- serbskiego. Otrzymaliśmy serdeczne podziękowania za ciepłe i miłe przyjęcie Serbów w Warszawie. Trwające wiele godzin spotkanie dobiegło końca. Rozstaliśmy się z nadzieją na owocną współpracę tak w dziedzinie politycznej, kulturalnej, jak i w pozostałych.

Manifestacja antyimigrancka

Dnia 06 lutego 2016 r. w Warszawie na Placu Zamkowym odbyła się kolejna manifestacja antyimigrancka pod hasłem „Przeciw islamizacji Europy” zorganizowana przez RN i MW. Nie mogło zabraknąć Obozu Wielkiej Polski. Przez telebim połączono się z manifestacjami w innych miastach Europy m.in. w Czechach i na Słowacji.

- Mówię w imieniu tysięcy, jeśli nie milionów Niemców: wstydzimy się za naszych niemieckich polityków i za nasze media. Jest nam wstyd za ich arogancję i mieszanie się w wasze narodowe sprawy – powiedziała podczas manifestacji „Przeciw islamizacji Europy” liderka organizacji walczącej z islamizacją Niemiec i Europy PEGIDA Tatjana Festerling.

Przemawiała również Miriam Shaded, Prezes Fundacji Estera.

7 Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”

Poznań – 28 luty 2016r.

Dnia 28 lutego 2016r. oddział wielkopolski OWP wraz z gościnną wizytą kol. z oddziału mazowieckiego oraz dolnośląskiego, oddał hołd wszystkim uczestnikom walk o niepodległość.

Złożono dwie wiązanki kwiatów od w/w oddziałów.

Po oficjalnej części spotkania, zebrani udali się na posiłek. Omawiano bieżące sprawy wraz z najbliższymi planami co do działań oddziałów.

Rzeszów – 28 luty 2016r.

Dnia 28.02.2016 roku odbył się V Rzeszowski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Zebranie uczestników miało miejsce na głównym Rynku, a następnie przemaszerowano pod pomnik

Łukasza Cieplińskiego i członków IV Zarządu WiN. W Marszu uczestniczyło kilkaset osób w tym

środowiskaœ narodowe, a wśród nich nie zabrakło działaczy OWP z Dzielnicy Podkarpackiej oraz zwykłych mieszkańców Rzeszowa.

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych obchodzimy 1 marca od 2011 roku. Czcimy tego dnia żołnierzy antykomunistycznego podziemia, w całym kraju obchodzone są uroczystości

8 ku pamięci Poległych w walce o Wolną Polskę.

Niestety, losy naszego Narodu wiążą się z przykrymi doświadczeniami, z klęskami, z upadkami powstań. Jest mnóstwo wydarzeń historycznych o których chcielibyśmy zapomnieć, gdyż pamięć o porażkach jest zawsze trudna. Można rzec, że nasz los jest ukierunkowany z punktu widzenia naszej Wiary Katolickiej i tłumaczymy sobie, że to my cierpieniem zbawiamy ludzkość poprzez cierpienie Polski. W zbawieniu na przykład zdemoralizowanej Europy, można zapytać dlaczego każdy kraj nie pokutuje za swoje winy? Obce siły wykrwawiają od stuleci Polskę niszcząc ją, a my tłumaczymy sobie, że tak się dzieje w imię Miłosierdzia. Czy taki nasz odwieczny los? Zróbmy wszystko by zbudować Wielką Silną Polskę niezależną od innych.

Pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, która nam Polakom towarzyszy nieustannie, żeby nasze przyszłe pokolenia nie zaznały już takich wydarzeń w jakie obfitowało zeszłe stulecie.

Łódź – 28 luty 2016r.

Dnia 28 lutego 2016r. w Łodzi odbył się Łódzki Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych, z udziałem przedstawicieli Obozu Wielkiej Polski oddziału łódzkiego. Marsz wystartował ok. godz 14. ze Starego Rynku koło Manufaktury. Po przejściu centralnymi ulicami Łodzi, zakończył się uroczystością pod Pomnikiem Ofiar Komunizmu. Szacuje się, że w uroczystościach uczestniczyło ponad 500 osób. Organizacje nurtu narodowo-patriotycznego oraz liczni mieszkańcy

Łodzi. Nie zabrakło również weteranów antykomunistycznego ruchu oporu z różnych lat.

9 Śląskie – 29 luty 2016r.

Dnia 29 lutego AD 2016 na cmentarzu w Czechowicach - Dziedzicach członkowie Ruchu

Christus Rex oraz Obozu Wielkiej Polski oddali hołd Dowódcy grup leśnych VII (Śląskiego)

Okręgu NSZ kpt. Henrykowi Flame "Bartkowi".

10 Bartek, a właściwie Henryk Flame, spoczywa wraz ze swoimi bliskimi na cmentarzu miejskim w Czechowicach Dziedzicach. Na pomniku nie ma żadnego odniesienia do chwalebnej przeszłości Wyklętego – ot, jedno z nazwisk, jakich tysiące na tej metropolii. Po śmierci wszyscy jesteśmy równi.

Grób znajduje się jednak w dość reprezentatywnej części cmentarza, tuż przy głównej alei idącej od parkingu. Wygląda solidnie i godnie. Niewielu żołnierzy podziemia miało szczęście spocząć w takim miejscu – na poświęconej ziemi, wśród najbliższych krewnych, z krzyżem wetkniętym w ziemię i własnym imieniem na nagrobku. Dostać się do Bartka nie było trudno, a grób bardzo łatwo znaleźć. Niestety, co widać po minach na niektórych zdjęciach, nie dopisała nam pogoda. Deszcz strasznie siąpił, a zimny wiatr przenikał wszystkie warstwy ubrań i ciała, aż do kości. Niemniej w końcu udało nam się dotrzeć na miejsce. Bartka wspominaliśmy skromnie.

Nie o wielkie wieńce tu chodziło, a to nie my winniśmy mu je składać. Dwa biało – czerwone znicze, krótka modlitwa i chwila na refleksję nad tym, co spotkało tych ludzi i za co oddali swoje

życie. Cisza.

Białystok – 01 marca 2016r.

Dnia 01.03.2016 o godz. 17. spod kina Ton ruszył Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Białymstoku. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych w marszu wzięło udział kilkaset osób. Nie zabrakło również delegacji Obozu Wielkiej Polski.

11 Decyzją organizatorów, nie eksponowano banerów i flag organizacyjnych. Podczas marszu białostockiego tłum skandował m. in. hasła “Cześć i chwała bohaterom”, “Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” czy "Armio Wyklęta, Białystok o Was pamięta". Wielu uczestników miało na rękach biało-czerwone opaski. "Żołnierzami Wyklętymi" zwykło się nazywać żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, którzy po wkroczeniu armii radzieckiej na ziemie polskie nie złożyli broni i walczyli ze stalinowskim reżimem. Za koniec ich zbrojnego oporu uznaje się zastrzelenie sierż. Józefa Franczaka ps. "Lalek" w październiku 1963 r. Z Rynku Kościuszki uczestnicy uroczystości przemaszerowali pod pomnik AK przy ul. Kilińskiego. Kwiaty zostały złożone również pod tablicą pamiątkową umieszczoną na budynku Podlaskiego Urzędu

Wojewódzkiego (dawnej siedzibie NKWD i UB), na Cmentarzu Wojskowym i przy odsłoniętym w ubiegłym roku krzyżu przy ul. 11 Listopada, upamiętniającym ofiary ubeckich kaźni.

Aresztowani we wrześniu 1947 roku, po długotrwałym ubeckim śledztwie zostali zamordowani w roku 1951 strzałami w tył głowy w piwnicy mokotowskiego więzienia. Tegoroczny marsz odbył się w atmosferze powagi i spokoju."

Lublin – 01 marca 2016r.

Jak co roku, 1. marca 2016r. w Lublinie odbył się Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych organizowany przez lubelskie środowiska narodowe i kibicowskie. Marsz rozpoczął się o godzinie

17.00, pochód uczestników wyruszył z Placu Litewskiego i przez Stare Miasto dotarł na Plac

Zamkowy, gdzie odbyły się główne uroczystości. Pierwszy raz głos zabrał przedstawiciel władz miasta, następnym punktem dnia były koncerty zespołów tzw. sceny narodowej (RAC) – wystąpili m.in. Irydion oraz Pozytywka.

W tym roku uczestników było znacznie mniej niż rok temu (dla przypomnienia, wg szacunków z roku 2015, lubelski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych zgromadził ok 10.000 osób, co plasuje lubelskie obchody na pierwszym miejscu w kraju). Niewątpliwie w tym roku pogoda nie dopisała, lecz z drugiej strony widać też, że spada zainteresowanie tematyką Marszu. Warto też przypomnieć, że przez kilka lat główną „gwiazdą” Dnia Żołnierzy Wyklętych był Marian

Kowalski. Jego przemówienia przyciągały tłumy ludzi. Teraz, gdy go zabrakło, spada również frekwencja.

12 Warszawa – 01 marca 2016r.

Dnia 1 marca 2016 r. w Warszawie przedstawiciele Obozu Wielkiej Polski oddali Cześć

Żołnierzom Wyklętym, biorąc udział w Apelu Pamięci Korporantów Niezłomnych, który tradycyjnie odbył się przy tablicy pamiątkowej na murze byłego Aresztu Śledczego Urzędu

Bezpieczeństwa Publicznego przy ul. Rakowieckiej 37.

Uczczono bohaterów polskiego podziemia niepodległościowego z lat 1944-1963 – żołnierzy i działaczy organizacji podziemnych – Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, Narodowych Sił

Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, Konspiracyjnego Wojska Polskiego,

Obywatelskiej Armii Krajowej, Ruchu Oporu Armii Krajowej i innych ugrupowań - wywodzących się ze środowisk akademickich, którzy stawiając opór niemieckim i sowieckim okupantom pozostali do końca wierni Polsce. Są Oni wzorem niezłomnego patriotyzmu i miłości Ojczyzny.

W tym roku uroczystość zaszczycił obecnością Pan Prezydent Andrzej Duda, wraz i innymi osobistościami rządowymi a także córka rotmistrza Witolda Pileckiego - Zofia Pilecka-Optułowicz.

13 „Multikulti Europy”

Jakiś czas temu ktoś ze znajomych przesłał mi „mema” z tekstem „Doprowadzimy do wyginięcia białej rasy i stworzymy Paneuropę zamieszkałą przez mieszańców euroazjatyckich, negroidalnych o niższym poziomem inteligencji i łatwo dających się rządzić przez szlachetną rasę żydowską” C. Kalergi- prekursor Unii Europejskiej.

Słowa wypowiedziane prawie sto lat temu przez Kalergiego, dziś stają się faktem. Europa zmienia swoje oblicze w zastraszającym tempie. Fala ludności muzułmańskiej zalewa Stary

Kontynent. Główny trzon tej fali stanowią Syryjczycy uciekający przed terrorem tak zwanego

Państwa Islamskiego. Wśród nich tak naprawdę jest niewielki odsetek prawdziwych uchodźców, bo w większości to imigranci próbujący wykorzystać chaos jaki panuje w państwach położonych na wybrzeżu Morza Śródziemnego, gdzie ośrodki dla imigrantów są przepełnione, i próbujących dostać się do bogatszych, północnych państw należących do UE. Ci, którzy znaleźli się w państwach nienależących do układu z Schengen jak np. w Chorwacji, próbują pieszo nielegalnie przekroczyć granicę chorwacko-węgierską, aby później udać się do Austrii, Niemiec, Wielkiej

Brytanii czy Szwecji licząc na dobrą pomoc socjalną. Coraz częściej na ulicach już nie tylko dużych europejskich miast, ale i małych miasteczek można spotkać kobiety w burkach czy mężczyzn

14 w turbanach. Jeszcze na jesieni ubiegłego roku mówiło się, że Polska przyjmie około 12 tys. uchodźców. Na terenie Polski znajduje się obecnie 6 czynnych meczetów i około 25 tysięcy muzułmanów głównie tatarskiego pochodzenia, którzy świetnie zasymilowali się z miejscową ludnością. Jednak są oni przeciwni przyjęciu przez Polskę swoich braci muzułmanów z Syrii czy innych państw. Mówią o tym otwarcie, bez żadnego owijania w bawełnę.

W 1923 r. Richard Coudenhove - Kalergi opracował koncepcję Paneuropy, która miała obejmować tereny między Rosją, Atlantykiem i Morzem Śródziemnym. Razem ze swoimi partnerami masonami, prekursorami Unii Europejskiej, stworzył plan, który miał za zadanie zniszczenie Europy, eksterminację białej rasy poprzez promowanie wielokulturowości, masowej imigracji rasy negroidalnej, azjatyckiej, latynoskiej, Indian i muzułmanów w celu rasowego ich wymieszania się na Starym Kontynencie. Według niego potomkowie takich mieszanych rasowo par byliby bardziej podatni na sugestie, bardziej pasywni, przewidywalni i dużo łatwiejsi do manipulowania, o niższej inteligencji, a co za tym idzie taką „nową masą” łatwiej byłoby rządzić arystokratycznej elicie żydowskiej. Takie ograniczone jednostki nie byłyby zdolne do zbuntowania się, a co za tym idzie niekoniecznie zdawałyby sobie sprawę z tego, że są zdominowane.

Choć sam R. Coudenhove – Kalergi był owocem takiej mieszanki - jego ojciec Austriak

żydowskiego pochodzenia był dyplomatą a matka pochodziła z Japonii, to właśnie dzięki powiązaniom jego ojca ze światem dyplomacji, udało mu się przekonać do swoich idei najważniejsze ówczesne głowy państw. Kalergi uważany jest za twórcę pierwszych ruchów dla zjednoczenia Europy, a mimo to nie łatwo znaleźć o nim wzmianki w historii Unii Europejskiej, choć już w latach 20-tych XX wieku przypisał on niebieski kolor dla flagi zjednoczonej Europy.

W latach 1925-1928 napisał on swoje największe dzieło „Walka o Paneuropę”. To on we Francji stworzył podwaliny współczesnej UE – Europejską Unię Parlamentarną. Na jednym z kongresów bronił idei stworzenia wspólnego rynku i waluty. Kalergi stał na czele spisku, który obecnie zagraża egzystencji narodów europejskich. Jednymi z najbardziej znanych jego popleczników byli i są m.in. Winston Churchill, Aristide Briand, Konrad Adenauer, Robert Schuman, Helmut Kohl czy Jean-Claude Juncker.

Na początku ubiegłego roku mówiło się o cichej inwazji imigrantów z krajów arabskich na teren nie tyle Europy, co państw należących do Unii Europejskiej. Nie było dnia, żeby nie podano w serwisach informacyjnych wiadomości o setkach biednych uchodźców próbujących dostać się do oferujących dużą pomoc socjalną państw członkowskich UE jak Niemcy czy Szwecja. Dziś już mało kto wierzy, że ci biedni „uchodźcy” to faktycznie tylko kobiety i dzieci szukające schronienia przed terrorem jakim jest wojna. Wystarczy spojrzeć na jakąkolwiek relację dziennikarską i co

15 rzuca się od razu w oczy to, że 75% stanowią młodzi, silni mężczyźni w wieku około 20-40 lat.

Większość z nich jest dobrze ubrana, posiada najnowsze modele smartfonów. Gdzie ich patriotyzm? Czy nie powinni bronić swej ojczyzny zamiast szukać łatwego „socjalu” w państwach zachodnich? A może to część planu o jakim prawie stulecie temu mówił Kalergi? O zniszczeniu rasy białej? Dzięki UE i jej wspaniałomyślnej tolerancji dla wszystkiego, przez brak suwerennych decyzji podejmowanych przez rządy państw członkowskich, Europę zalewa fala w większości muzułmańskich imigrantów. Chlubnym wyjątkiem jest rząd Węgier i premier Victor Orban, który od samego początku jasno sprzeciwił się polityce Brukseli w sprawie obowiązkowego przyjęcia uchodźców przez jego kraj. Do niego dołączyły rządy Czech, Słowacji i Rumunii.

Dzięki decyzji przedstawicieli „polskiego” rządu do Polski ma trafić kilka tysięcy imigrantów, którym mamy zapewnić wszelką dostępną pomoc. Ilu między nimi jest terrorystów, którzy dzięki masońskiemu rządowi w Brukseli próbuje dostać się na teren Starego Kontynentu?

Co rusz w ośrodkach dla uchodźców wybuchają bunty, dochodzi do gwałtów, zabójstw. Jedne z najbardziej tolerancyjnych państw za jakie uważane są Szwecja czy Niemcy, dotknęła fala przemocy ze strony muzułmańskich uchodźców. Słynne już napady w noc sylwestrową w obydwu tych państwach (i nie tylko) próbowano zatuszować za wszelką cenę. Uchodźcy domagają się lepszego wyżywienia, zakwaterowania, opieki medycznej. Dramatyczna jest sytuacja

16 mieszkańców we francuskim Calais. Kilkanaście tysięcy imigrantów próbujących przedostać się do

Wielkiej Brytanii żyje tam w mało humanitarnych warunkach. Napady na tiry, sklepy a nawet włamania do prywatnych domów to już chleb powszedni w tej niewielkiej nadmorskiej miejscowości stanowiącej punkt tranzytowy z Francji do Królestwa Wielkiej Brytanii. Prośby mieszkańców o ochronę ze strony policji czy wojska na niewiele się zdają. Francja, mimo ataku terrorystycznego jaki miał miejsce w Paryżu, gdzie zginęło 129 osób, a główny szef organizacji terrorystycznej, która przygotowała zamach jest jedną z najbardziej poszukiwanych osób na całym świecie, pozostaje dalej w letargu w ramach narzucanej przez UE poprawności politycznej.

Za to coraz liczniejszą liczbę zwolenników ma niemiecka PEGIDA (Patrioci Europy przeciw

Islamizacji Zachodu) organizująca cotygodniowe marsze protestacyjne, których celem jest walka z islamizacją Niemiec i Europy. Do takich marszy organizowanych przez środowiska narodowe dochodzi też coraz częściej na terenie Polski. Jednak rozwiązaniem tragedii jaką przeżywają prawdziwi uchodźcy nie jest przyjęcie ich i zaoferowanie wszelkiej pomocy na terenie UE, tylko jak najszybsze zakończenie konfliktu w Syrii i innych regionach opanowanych przez tzw. Państwo

Islamskie. Niestety, działania jakie podejmowały na tych terenach siły koalicyjne na czele z USA, jak do tej pory tylko zaostrzały ten konflikt. Tajemnicą poliszynela jest, że to właśnie Amerykanie dostarczają broń islamistom.

W połowie ubiegłego roku do konfliktu już oficjalnie włączył się prezydent Rosji Wladimir

Putin, który potwierdził, że jego kraj będzie wspierać rząd Syrii Baszara Al-Assada w walce przeciwko Państwu Islamskiemu i opozycji. Od razu dało się to dostrzec poprzez większe zaangażowanie wojsk rosyjskich w Syrii. Wydaje się, że w końcu działania koalicji, w skład której oprócz Rosji i Syrii wchodzą Irak i Iran, zaczynają przynosić zamierzone efekty. Wśród

„uchodźców” dało się też zauważyć zwiększone parcie do granic Unii Europejskiej. Przykładem był słynny już na całym świecie Osama Abdul Mohsen (znany z podstawienia mu nogi przez reporterkę węgierską),a witany przez władze w Madrycie z największymi honorami. Nawet sam prezydent Realu Madryt przyjął go uroczyście na obiedzie, a syn Obamy wyszedł z piłkarzami

Realu na boisko przed jednym z meczów ligowych. Jednak według doniesień z partii Unii

Demokratycznej będącej syryjskim oddziałem Partii Robotniczej Kurdystanu Osama Abdul

Mohsen sympatyzował z Front al-Nusra - paramilitarną grupą zbrojną islamistów będąca siatką

Al-Kaidy w Syrii, powstałą podczas tamtejszej wojny domowej pod koniec 2011. Mieszkał w syryjskim mieście Deir ez Zor będącym prawdziwą wylęgarnią islamskich fundamentalistów i jednym z najbardziej aktywnych ośrodków działań islamistów w czasie "arabskiej wiosny". Na jego profilu, na jednym z portali społecznościach widnieje flaga Państwa Islamskiego. Uciekł, kiedy

17 siły kurdyjskie przejęły kontrolę nad miastem w obawie, że jego zaangażowanie w grupie terrorystycznej zostanie ujawnione. Należy nadmienić, że od razu po przyjeździe do Madrytu dostał mieszkanie i pracę! Kilka tygodni później szefowie z Krajowego Centrum Szkolenia

Trenerów z podmadryckiego Getafe zrobili wszystko, aby jak najszybciej zostali sprowadzeni przebywający na terenie Turcji jego żona i starszy syn.

Szanując prawo każdego państwa, obronę jego tożsamości, każda jednostka może walczyć o swoje prawa socjalne, narodowe. Oczywiście wszystko w granicach swojego państwa. Kryzys, który dotknął Europę w 2008 r. doprowadził do zubożenia milionów ludzi w wielu dobrze do tej pory prosperujących krajach. Lata mijają, a tysiące Hiszpanów czy Polaków żyje na granicy biedy, bez stałych posiłków, bez mieszkania, a w tym samym czasie ogromna część pomocy w sprawie mieszkań, szkolnictwa czy szybkiego dostępu do specjalistycznej opieki zdrowotnej przeznaczana jest dla imigrantów dyskryminując tym samym własnych obywateli. Doszło do tego, że państwo bardziej troszczy się o tych z zewnątrz, wita z otwartymi rękami teoretycznych uchodźców, a w tym samym czasie wyrzuca na bruk swoich obywateli. Jakże aktualne są dziś słowa

śp. Roberta Larkowskiego wiceprezesa Obozu Wielkiej Polski ds. ideologicznych:

„Jak rządzić się ma świat, aby był w miarę sprawiedliwy i uporządkowany? Nie wdając się w zbyt głębinowe dywagacje wychodzimy z założenia, że glob ziemski został przez stwórcę, czy też naturę (to dla niewierzących) tak podzielony, iż każda rasa i naród, ma swoje miejsce pod słońcem. I nie powinna w zasadzie powodować niepotrzebnego zamieszania masowym i nadmiernym przemieszczaniem się. Oczywiście były w dziejach wędrówki ludów na wielką skalę, lecz wszystko to służyło temu, aby ta układanka się w miarę równo ułożyła. I tego stanu jesteśmy zwolennikami. Nie moja to rzecz, że jakiś naród lub rasa nie potrafi wbić gwoździa. To ich ziemia, państwo; niech się uczą - ich prawo - ale ja ich na siłę do tego zmuszał nie będę. Podobnie nie życzę sobie, żeby ktoś u mnie wprowadzał swoje porządki i grał pana. Panami w Polsce są biali

Polacy. Reszta jest gośćmi, a jak się nie podoba, to nikogo nie trzymamy siłą” .

Wojna to horror. Jednak przykład Syryjczyka Osamy Abdula Mohsena potwierdza faworyzowanie muzułmanów i planowane zasiedlenie Europy przez ludność pochodzenia arabskiego. Przypadek ten nagłośniony przez ogólnoświatowe media stwarza iluzję, że „bogata”

Hiszpania, a tym samym i Europa, oferują przybywającym pracę i mieszkanie, choć w samej

Hiszpanii jest ponad 5 mln. bezrobotnych, w większości nie otrzymujących żadnej pomocy socjalnej ze strony państwa. Na pomoc w powrocie do kraju czekają tysiące Polaków przesiedlonych przymusowo podczas II wojny światowej. Na to rząd „polski” nie ma pieniędzy,

18 ale na przyjęcie „uchodźców” to już tak. Dzięki wymuszonej przez UE tolerancji dla wolności wyznań i obyczajów, doszło do tego, że większość obywateli boi się otwarcie protestować przeciwko takiemu stanowi rzeczy.

Europejskie Stowarzyszenie Coudenhove-Kalergi przyznaje co dwa lata Europejczykom, którzy wyróżnili się w promowaniu planu nagrodę, przyznawaną faktycznie przez Lożę B'nai

B'rith. Do laureatów tej nagrody należą prezydent Litwy Vaira Vike-Freiberga (2006), Angela

Merkel (2010, Herman Van Rompuy (2012), Jean-Claude Juncker ( 2014).

Zalewa nas fala imigrantów, coraz częściej spotykane są małżeństwa mieszane, ludzie rzadko protestują, poziom edukacji systematycznie spada, jesteśmy rządzeni przez grupę ludzi z Brukseli, którzy odgórnie narzucają nam dyrektywy wcześniej ustalone przez ścisłe grono

żydowsko-masońskie. Czy jeśli nie znajdzie się więcej przywódców takich jak Victor Orban,

Europa jaką zostawimy przyszłym pokoleniom, będzie w głównej mierze zamieszkała przez ludność muzułmańską? Tak modne „multikulti” to pierwszy krok w tą stronę. Mamy być tolerancyjni, ale ta tolerancja też ma swoje granice. Nawet tak przychylni imigrantom Niemcy, też już mają dosyć. Należy mieć nadzieję, że zanim będzie za późno Europa zdąży się opamiętać.

Bernadetta Bigoraj

Sekretne bazy ISIS, o których nie chcą, żebyś się dowiedział

Pamiętaj, to amerykańskie prawo skazuje na śmierć bez osądzania każdego człowieka zaangażowanego we wspieranie terroryzmu.

Baza lotnicza w południowej Turcji

19 [Od autora: Artykuł został napisany podczas wyprawy do Syrii, z której wróciliśmy w ostatni weekend [19-20 września 2015]. Nie jesteśmy w stanie opisać wszystkich rozmów jakie mieliśmy okazje przeprowadzić z Wielkim Muftim: o sytuacji uchodźców, wojnie i wspieraniu ISIS przez wielkie zachodnie koncerny.

Potrzebna jest zmiana zasad gry, by wydostać się z fałszywego paradygmatu Wojny z Terrorem, w którym wszyscy jesteśmy uwiezieni biegając bez sensu, jakby to było czyimś celem.

Gordon [autor artykułu] wraca do historii, a nawet do czasów przed doktryną George W. Busha:

„wytropimy i dorwiemy każdego wspierającego terroryzm gdziekolwiek by nie był.”

To nawiązanie do krwawej wojny w Wietnamie... Jim W. Dean]

Z rozmów jakie niedawno zostały przeprowadzone na temat działających na terenie

Syrii specjalnych sił rosyjskich wynika, że nikt włącznie z prezydentem Assadem, nie jest w stanie przewidzieć zagrożeń regionalnych jak i globalnych ze strony ISIS.

Na terenie Turcji znajdują się nie tylko bezpieczne przystanie ISIS, lecz ich bazy, więzienia i targi niewolników. W przyszłości większe zaangażowanie militarne Rosji mogłoby doprowadzić

20 do uderzenia w bazy terrorystyczne znajdujące się na terenie Republiki Turcji.

Prawne precedensy zostały ustanowione podczas wojny w Wietnamie, a szerzej wprowadzone w życie podczas wojny z terroryzmem. Do takich należało m.in. wymuszanie zeznań, tajne więzienia, zamachy i ataki przeprowadzone za pomocą dronów, które są teraz przydatnym narzędziem stosowanym przeciwko zwolennikom terrorystów na Bliskim Wschodzie, w Europie i Ameryce Północnej.

Tylko wtedy, gdy zdecydujemy postępować twardo z prawdziwymi terrorystami przy wykorzystaniu narzędzi prawnych podarowanych światu przez rząd Stanów Zjednoczonych, możemy poczuć się bezpieczni, tak jak Dick Cheney chciał dla nas wszystkich.

Na początku września syryjska artyleria zaczęła dziesiątkować setki bojowników ISIS uciekających ze swoich ostatnich kryjówek w Zbadani, miejsca trwających miesiąc walk z Syrią i siłami Hezbollahu. To jeden z serii sukcesów w zmniejszaniu śladów ISIS w tym niespokojnym kraju.

W ciągu kilku minut od ostrzału uciekający terroryści za pośrednictwem kontrolerów lotów, wezwali wsparcie powietrzne. Ich amerykańskie myśliwce F-16 wystartowały z bazy ISIS w Izraelu, niszcząc stanowiska artylerii armii syryjskiej na północ od Damaszku.

Takich przypadków było bardzo dużo, wszystkie zostały odnotowane. Nigdy nie zostały zanegowane.

Naloty dywanowe w Kambodży

21 W 1970 r., słynny amerykański strateg wojskowy i doradca polityczny, Henry Kissinger, zmierzył się z podobną sytuacją. Amerykańskie siły w Wietnamie zostały zaatakowane z bastionów usytuowanych w sąsiedniej Kambodży.

Najpierw Kissinger wysłał bombowce B-52 do nalotu dywanowego w regionie.

Następnie w maju 1970 roku Kissinger ogłosił inwazję na Kambodżę. Dziesiątki tysięcy amerykańskich żołnierzy weszło do tego kraju legalnie. Zgodnie z amerykańskimi standardami za pomocą sił militarnych zalegalizowano demokratyczny rząd Wietnamu.

Prowincja Daraa w południowej

Syrii została zalana bojownikami szkolonymi w Jordanii w obozach

CIA. Po wkroczeniu do Syrii wymordowali tysiące cywili.

Bojownicy ci opuszczając Jordanię maszerowali pod czarną flagą ISIS.

Centrum dowodzenia znajdowało się z dala od Ammanu, stolicy Jordanii. Wśród dowodzących byli oficerowie z USA, Jordanii oraz

Arabii Saudyjskiej.

Duże logistycznie obiekty zostały przewiezione ciężarówkami i zrzucone z samolotów transportowych dla ISIS w Syrii i Iraku przez działaczy MEK (Ludowi Mudżahedini) – pseudo- islamską grupę utworzoną w latach 60' XX w. w Iranie przez Mossad. Ta sama grupa opowiedziała się po stronie Saddama przeciwko Iranowi i miała udział w zagazowaniu 30.000 Kurdów w latach

1991-1993.

Od października 2014r., koncern zbrojeniowy Raytheon Corporation drogą morską, nieprzerwanie, dostarcza dla armii USA najnowsze, kierowane optyczne przeciwpancerne pociski

TOW. Nie ma żadnych śladów potwierdzających innych użytkowników tego uzbrojenia.

Te pociski dostarczono do bazy USA w Konstancji w Rumunii. Stamtąd przetransportowano do Tbilisi w Gruzji, dalej ciężarówkami przez koncern BP (British Petroleum) oraz koncern Bechtel Corporation (największy koncern inżynierski w USA) do Turcji i dalej do Syrii, gdzie zostały przekazane Al Nusra, miejscowej siatce Al- Ka'idy.

22 Więcej zaawansowanej broni opłaconej przez amerykańskich podatników dostarczono do bazy USA w Adana w Turcji. Stamtąd była przewieziona ciężarówkami przez armię turecką do baz logistycznych ISIS w przygranicznym Rehanli, w prowincji Hatay, tylko mile od baz ISIS w syryjskim Aleppo.

W czasie transportu pocisków TOW wyszły

na jaw dokumenty potwierdzające, że

docelowo miały zostać w sekrecie dostarczone

przez CIA jako wsparcie dla kijowskiej junty.

Jest coraz więcej dowodów na to, iż Kijów

aktywnie zaopatruje ISIS w broń i co ciekawe,

doradza oraz asystuje przy atakach chemicznych przeciw Kurdom, licząc na przyrzeczenia Turcji na podłączenie Ukrainy do nowego gazociągu Turcja-Rosja przez Rumunię.

Zdjęcia satelitarne pokazujące te działania zostały usunięte z wyszukiwarek i oznaczone jako zainfekowane.

Idąc dalej w poszukiwaniu stronników terrorystów, którzy zgodnie z prawem USA mogą być atakowani za pomocą dronów, możemy rozpocząć po latach, ujawnianie hańbiących popleczników ISIS, między innymi senatora Johna McCain'a, a także wielu innych.

Wiemy, że ISIS ma znaczne wpływy ze sprzedaży kradzionej ropy. Również wiemy, kto ją od nich odbiera - koncerny paliwowe: BP (British Petroleum) oraz Exxon (założony pośrednio przez Johna Rockefellera).

Ci poplecznicy terrorystów są narażeni na uderzenia: mają floty cystern, które mogą zostać przejęte, podobnie jak i ich majątki na całym świecie. W Irving, w Teksasie, jest główna siedziba koncernu Exxon, na północ od Houston w Woodlands znajdują się centra dowodzenia terrorystów - gotowe cele do uderzeń dla Delta Force ze wsparciem rosyjskiego Spetznazu. To byłby pierwszy, prawdziwy krok do walki z globalnym terroryzmem. Czy Ameryka jest na to gotowa?

Pamiętaj, to amerykańskie prawo skazuje na śmierć bez osądzania każdego człowieka zaangażowanego we wspieranie terroryzmu.

23 Nie zapominajmy o kradzieżach syryjskich i irackich zabytków sztuki antycznej. Interpol bacznie śledzi tysiące przedmiotów wartych setki milionów dolarów trafiających do domów aukcyjnych w Londynie, Nowym Jorku, Paryżu czy Berlinie.

Niemal każdy znaczący dom aukcyjny ma udział w handlu rzeczami zrabowanymi przez terrorystów, co nie pozostaje bez wpływu na wsparcie finansowe dla rożnego rodzaju barbarzyńców.

Oto zasadniczy plan amerykańskiej strategii i legalizowania precedensów:

 Na początku należy stworzyć strefę zakazu wszelkich lotów nad Izraelem dopóki ISIS

przemieszcza drogą powietrzną sprzęt. Strefę tą należy wyłączyć z jakichkolwiek działań

wojennych. Każdy ruch w przestrzeni powietrznej nad Izraelem może być uznany za czyn

terrorystyczny, włączając w to samoloty liniowe przewożące broń biologiczną bądź

odpady nuklearne z Dimony w Izraelu.

 Przez okres dwóch, trzech lat niezbędne jest przeprowadzenie ataków potrzebnych do

zniszczenia terrorystycznej infrastruktury w Turcji. Zanim przejdzie się do kwestii

ostatecznego zlikwidowania ISIS, wcześniej należy zniszczyć broń chemiczną, obozy

treningowe, bazy lotnicze.

 Bazy terrorystów i centra dowodzenia w Jordanii wymagają użycia cięższego sprzętu.

Niektóre bazy, jak na przykład nowy kompleks „ambasady” Arabii Saudyjskiej poza

Ammanem, są ukryte pod powierzchnią ziemi.

 Po zamachu z 11 września 2001 roku Stany Zjednoczone za pomocą swoich „Rendition

teams” (drużyn CIA odpowiedzialnych za „eksfiltrację” tj. skrytą ewakuację osób

podejrzewanych o przygotowywanie ataków na obywateli USA) rozpoczęły serię

„porwań” osób pracujących w domach aukcyjnych, bankach, zarządach i redakcjach gazet

na całym świecie

 Istnieje mnóstwo organizacji pozarządowych jak syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka

w Londynie (The Syrian Human Rights Observatory), które jest swego rodzaju pijarem ISIS

oraz wiele innych. Niektóre z nich udzielają pomocy uchodźcom, inne pomagają

dżihadystom w przemieszaniu się, a jeszcze inne walczą przeciwko niewolnictwu

i narkomanii. Wszystkie muszą być postawione przed sądem.

24 Ameryce należą się słowa uznania za wykorzystanie wiedzy najbardziej światłych umysłów z dziedziny prawa na świecie, z których wszyscy to członkowie konserwatywnego amerykańskiego stowarzyszenia prawników The Federalist Society, i stworzenie pakietu praw, które doprowadzą do upadku ISIS. Niefortunnym jest stwierdzenie, że na mocy tych praw

Amerykanie porwali i zabili prawie zupełnie niewinnych ludzi. Może inni ocenią to lepiej.

Gordon Duff

Weteran marynarki wojennej, uczestnik Wojny w Wietnamie

źródło: www.veteranstoday.com/2015/09/23/the-secret-isis-safe-havens-nobody-wants-you-to-know-about

Tłumaczenie: Małgorzata Wydrych, Maciej Wydrych

Korekta: Bernadetta Bigoraj

Historia odgórnie sterowana

Moja córeczka bardzo lubi kolorować. Niedawno dostała w prezencie malowankę pt.: „Od rycerza do żołnierza”. Zacząłem ją przeglądać. Przedstawiała historyczne postacie polskiego oręża począwszy od wojów Mieszka I, poprzez średniowiecznych rycerzy, husarię, błękitną armię gen.

Hallera itd. itp. Jakież jednak było moje zdumienie, gdy na ostatnich stronach ujrzałem żołnierzy polskiej piechoty z września '39r. a tuż za nimi... przedstawiciela kawalerii powietrznej III RP.

Sprawdziłem, czy aby na pewno książeczka jest kompletna - żadnych kartek w niej nie brakowało.

Wychodzi więc na to, że według twórcy niniejszej publikacji, pomiędzy rokiem 1939 a 1989, Polska

żadnych sił zbrojnych nie posiadała. Nasunął mi się w tym miejscu oczywisty wniosek, że autor z premedytacją usunął w niebyt polskie Siły Zbrojne na zachodzie, bo naturalną konsekwencją wspomnienia o nich, było by także umieszczenie np. wizerunku żołnierza I Armii Wojska

Polskiego czy tam pancerniaka z Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, a dalej, o zgrozo, przedstawiciela Ludowego Wojska Polskiego z okresu PRL.

Jak widać na powyższym przykładzie, indoktrynacja młodego pokolenia w „wolnej” III

Rzeczypospolitej, zaczyna się już od wieku przedszkolnego. Ale co tam się czepiać jakiejś kolorowanki, skoro taki Sławomir Cenckiewicz, człowiek powszechnie znany, pełnomocnik ministra obrony narodowej ds. reformy archiwów wojskowych, a przede wszystkim historyk, stwierdził jakiś czas temu na łamach „Polski Zbrojnej”, że I i II Armia Wojska Polskiego, nie były wojskiem polskim. Wspomniał przy tym o kilku wyjątkach z czasów powojennych z których powinniśmy być dumni, choć mnie osobiście postawienie w jednym szeregu zdrajcy Kuklińskiego z przymusowo wcielonym do armii ks. Jerzym Popiełuszko nie wydaje się zbyt trafne, ale

25 generalnie wyraził nadzieję, że współcześni badacze „napiszą historię LWP od nowa”. Pomijając już nawet bulwersujący fakt, że pan Cenckiewicz obraził pamięć bohaterów walk pod Lenino,

Studziankami czy o przełamanie Wału Pomorskiego (tylko tam poległo 5 tys. polskich żołnierzy), to dostaję białej gorączki słysząc, że ktoś ma zamiar od nowa pisać historię. Jeżeli bowiem dziś nie zareagujemy na tego typu matactwa, to być może niebawem przeczytamy w podręcznikach szkolnych, że I i I Armia Wojska Polskiego to nie byli żołnierze, tylko komunistyczni bandyci, alkoholicy, degeneraci gwałciciele oraz, rzecz jasna, antysemici. Ponadto nie jestem w swoich obawach osamotniony. Na przykład pan Marcin Ogdowski, reporter wojenny i pisarz oraz były

Wiceprzewodniczący Rady Programowej Wojskowego Instytutu Wydawniczego (z której to funkcji zrezygnował właśnie w reakcji na haniebną postawę S. Cenckiewicza) na swoim blogu „Bez

Kamuflażu” napisał co następuje: „Co do istoty sprawy – idąc tropem wyznaczonym przez „dobrą zmianę”, dojdziemy do takiej wersji historii, w której jesień 2015 roku uznana zostanie za

„prawdziwy moment odrodzenia Wojska Polskiego”. Zaś okres między 1945 a 2015 rokiem zyska miano czarnej dziury, w której nie działo się nic godnego naszej pamięci. Oczywiście za wyjątkiem wyklętych i pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.” (*) Pozostaje mi tylko w tym miejscu życzyć sobie i państwu, by te słowa p. Ogdowskiego nie okazały się prorocze.

A swoją drogą jestem bardzo ciekawy, czy „dobra zmiana” w wojskowej sieci archiwalnej, jaką planuje pan Cenckiewicz, uwzględni karkołomne tezy innego ancymona. Mam tu na na myśli

Grzegorza Schetynę, który przy okazji ostatniej rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz stwierdził, że

Oświęcim oswobodzili Ukraińcy. W sukurs przyszedł mu zresztą inny „historyk” były prezydent

B. Komorowski, dodając, iż zważywszy na fakt, że, o ile go pamięć nie myli, obóz w Auschwitz zajęła jednostka 100 dywizji piechoty sformowana we Lwowie, więc na pewno było w niej bardzo wielu Ukraińców. Nie wypada w tym miejscu nie wspomnieć, że od czasów transformacji ustrojowej ta wraża nacja ze wschodu przedzierzgnęła się w naszych tradycyjnych, serdecznych i dozgonnych przyjaciół. Jest to kolejny, jaskrawy przykład, że wbrew oczywistym faktom dziejowym, historię da się przerobić tak, by pasowała do aktualnie obowiązujących w polityce standardów. Polakom wtłacza się zatem do głów za pośrednictwem mainstreamowych mediów, również takich z przymiotnikiem „katolickie” w nazwie, że obecnie banderowców na Ukrainie nie ma, a jeżeli nawet, to są to jedynie jakieś marginalne przypadki. Według polskich polityków Rzeź

Wołyńska nie była zbrodnią ludobójstwa, a jedynie czystką etniczną o znamionach tegoż i w ogóle nie ma co rozpatrywać przeszłości teraz, kiedy to Ukraina osłania nas własną piersią przed zakusami złego Putina, mężnie i samotnie walcząc z Rosją w Donbasie. Przy czym najmniejszego znaczenia nie ma fakt, że o ile Rosja za Katyń już dawno temu oficjalnie przeprosiła, o tyle

26 Ukrainie ani to w głowie.

Wspomniawszy z kolei o Katyniu, nie da się pominąć zakłamywania historycznych faktów dotyczących jeszcze jednej szczególnej nacji. Przy czym, o ile w odniesieniu do przeszłości

Ukraińców wolno przynajmniej głośno mówić o jakichś „czystkach etnicznych”, o tyle wobec tej rasy jakiekolwiek słowa krytyki, są absolutnie i surowo zakazane. Zatem z oficjalnych źródeł nie dowiemy się o tym, co na przykład ogłosił izraelski dziennik „Maariv” za pośrednictwem mieszkającego w Tel Avivie, polskiego Żyda Abrahama Vidro (Wydra), który 21 lipca 1971 r. poprosił pismo o wywiad, by za jego pośrednictwem dokonać swoistej „spowiedzi” wyjawiając całemu światu, kto tak naprawdę mordował Polaków w Katyniu. Opisał on wtedy spotkanie z trzema Żydami, oficerami NKWD, w wojskowym obozie wypoczynkowym Rosji. Byli to: mjr

Joshua Sorokin, por. Aleksander Susłow oraz por. Samyun Tichonow, którzy w trakcie tego spotkania opowiedzieli Wydrze o tym, jak okrutnie mordowali tysiące polskich oficerów w lesie katyńskim. Z kolei światowej sławy rosyjski pisarz A. Sołżenicyn, na łamach swojej książki

„Archipelag Gułag” opisał sześciu ludzi, którzy zarządzali najbardziej morderczymi obozami więziennymi (łagrami) w Rosji. Oto ich imiona i nazwiska: Aron Solts, Naftaly Frenkel, Yakow

Rappoport, Matvei Berman, Lazar Kogan i Genrikh Yagoda. Wszyscy byli Żydami.

Amerykański historyk, profesor Richard Lukas, autor książki pt.: „Zapomniany

Holokaust”, w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Do Rzeczy” powiedział, że na Zachodzie tragiczne losy naszego narodu są niemal w ogóle nie znane i ogólnie cała historia Polski XX w. „jest tam pisana z perspektywy cierpienia Żydów”, a jego zdaniem „nie ma powodu, dla którego nie można nazwać tego, co spotkało Polaków, Holokaustem”. Po opublikowaniu swojej książki profesor otrzymywał listy i telefony z pogróżkami oraz obelgami, a historycy Holokaustu – głównie żydowskiego pochodzenia – uznali jego publikację za herezję. Zwieńczeniem dzieła było odebranie uczonemu Nagrody im. Janusza Korczaka przyznanej mu za inną książkę „Did the

Children Cry” po tym, jak jej fundatorzy (Żydowska Liga Przeciwko Zniesławieniom) zorientowali się, że przyznali ją właśnie autorowi tej, według nich, skandalicznej pozycji. A przecież cała ta awantura dotyczyła głównie tylko jednego słowa, słowa na które według prof. Lucasa, z czym trudno się nie zgodzić, wyłączny patent posiadają Żydzi, a w każdym razie tak właśnie się zachowują. Tymczasem zachodnia opinia publiczna bombardowana jest non stop informacjami o „polskich obozach śmierci” oraz innych zbrodniach których jakoby mieli się dopuścić Polacy na

Żydach w czasie okupacji niemieckiej, jak choćby według „rzetelnego” opracowania J. T. Grossa, który w swojej książce „Sąsiedzi” opisuje mord na jego pobratymcach w Jedwabnem, którego, rzecz jasna, dokonali Polacy.

27 Z drugiej strony, jak można się dziwić

oszczerstwom obcych, skoro w naszym

własnym kraju, nasze kolejne rządy nie

robią nic, by ten stan rzeczy zmienić?

Pamiętamy przecież, jak ówczesny

minister sprawiedliwości L. Kaczyński

wstrzymał prace ekshumacyjne

w Jedwabnem właśnie po to, by nie został obalony mit wyjątkowej kanalii i polakożercy Grossa. To w naszym własnym kraju, nasze

(czy, aby na pewno?) kolejne rządy palą w sejmie chanukowe świece, a polski Kościół rokrocznie radośnie obchodzi, tak zwane „dni judaizmu”. A propos dni judaizmu przypomniało mi się, jak przypadkowym zrządzeniem losu obejrzałem związane z tym „świętem” specjalne wydanie programu „Ziarno”. Kiedy słuchałem opowieści skądinąd sympatycznej pani, która oprowadzając dzieciaki po Muzeum Żydów Polskich, tłumaczyła jak wyglądała Warszawa w okresie międzywojennym, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że wówczas w naszej Stolicy, gros najznamienitszych przedstawicieli różnorakich profesji, tak z kręgów kultury jak i rzemiosła stanowili właśnie oni, a Polacy byli tylko skromnym dodatkiem do tej „szlachetnej” większości.

Czas jest nieubłagany; odchodzą kolejno ostatni, naoczni świadkowie dramatycznych wydarzeń w najnowszej historii Polski. To na nas wszystkich, spoczywa obowiązek przekazania ich dziedzictwa, prawdy o tamtych dniach, następnym pokoleniom. Lecz czymże jest prawda?

Szef hitlerowskiej propagandy J. Goebbels mawiał, że stać się nią może każde kłamstwo, wystarczy je po wielokroć powtarzać. Dokładnie z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie, a wszystko rozpoczyna się od „niewinnej” kolorowanki lub programu telewizyjnego przeznaczonego dla najmłodszych. (*) Źródło: http://bezkamuflazu.pl/niegodni/

Mariusz Jakubowski

Czasopismo „Awangarda” jest bezpłatne i dostarczane na nasz koszt.

Prosimy o wsparcie finansowe, aby tak mogło pozostać.

IdeaBank

Obóz Wielkiej Polski

35 1950 0001 2006 5196 7287 0002

28 K A L E N D A R I U M W Y D A R Z E N

Życie jest snem wariata śnionym nieprzytomnie. Wiliam Shakespeare

W świetle tego co się obecnie wyprawia tak w naszym kraju, jak i na świecie, powyższy cytat tego szesnastowiecznego poety i dramaturga, wydaje nam się być proroczy i ponadczasowy.

Wiedzeni impulsem postanowiliśmy pokrótce przypomnieć naszym Czytelnikom, najciekawsze choć czasami bulwersujące lub (i) absurdalne wydarzenia, z pierwszej dekady 2016 roku. Choć wiele z nich stanowią przypadki którymi powinna się zająć psychiatria kliniczna, to zapewniamy,

że faktycznie miały one miejsce. Zapraszamy do lektury.

Styczeń

Sylwester to czas wesołej i beztroskiej zabawy, składania sobie życzeń oraz czynienia noworocznych postanowień. Ale, niestety, nie dla wszystkich. Na przykład Niemcy, a szczególnie

Niemki, tegorocznego Sylwestra zapamiętają na długo; w jego trakcie, w wielu niemieckich miastach doszło bowiem do serii napaści na tle seksualnym. W samej tylko Kolonii doniesienia na policję złożyło około 100 kobiet. Według relacji ofiar napastnicy otaczali je ciasnym kordonem, a następnie obmacywali i okradali. Kim byli sprawcy? Niemiecka policja wskazuje na „mężczyzn o wyglądzie sugerującym pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej”. Najwyraźniej słowo „imigrant” zostało zakazane w politpoprawnej nowomowie. Niemniej kuriozalne jest oświadczenie jakie złożyła burmistrz Kolonii p. Henriette Reker, w którym stwierdziła, że

„to kobiety powinny się były dostosować do emigrantów i być do tej zabawy lepiej przygotowane”. Krótko mówiąc według pani burmistrz, to ofiary same są sobie winne. Z resztą nie tylko według niej; imam Kolonii Abu-Yusuf, w wywiadzie dla jednej z niemieckich stacji telewizyjnych powiedział wprost, że „w sytuacji, gdy kobiety chodzą półnagie i wyperfumowane, nie dziwi fakt, że sprowokowało to mężczyzn do gwałtów”. Brak słów.

W styczniu b.r. Polska była gospodarzem mistrzostw Europy w piłce ręcznej mężczyzn.

Niestety, po wysokiej przegranej z Chorwacją (23 do 37) nasza reprezentacja straciła szansę na awans do półfinału, zajmując ostatecznie siódme miejsce co poskutkowało, jak to często bywa w takich sytuacjach, dymisją trenera biało - czerwonych Michaela Bieglera. Zwycięzcą

29 tegorocznych ME została drużyna Niemiec zaś drugie i trzecie miejsce zajęły Hiszpania i Chorwacja. Jednak choć rzeczonej imprezy na pewno nie będziemy wspominać zbyt mile, nie oznacza to, że w trakcie jej trwania nie doszło do kilku interesujących wydarzeń godnych odnotowania. Na przykład podczas spotkania Polska - Niemcy, widzowie z całego świata mogli podziwiać transparent polskich kibiców, z wypisaną na nim w języku angielskim, sugestią:

"Protect your women, not our democracy" (chrońcie swoje kobiety, a nie naszą demokrację).

Nawiązywała ona rzecz jasna do pamiętnego Sylwestra, ale także bezczelnego wtrącania się naszych zachodnich sąsiadów w wewnętrzne sprawy Polski. Cóż, choć panczeniści nas zawiedli, to nasi kibice po raz kolejny pokazali, że na nich można zawsze liczyć. Brawo!

Inną ciekawostką przyrodniczą, było „święte” oburzenie szwedzkich dziennikarzy i zawodników, którym nie spodobały się występy polskich cheerleaderek. Reprezentant Szwecji

Tobiasz Karlson perorował: „Który mamy rok? Jest wiele lepszych rzeczy, które można robić w przerwach meczów”. Natomiast szwedzki dziennikarz Johan Flinck „zaapelował” do Polaków na Twitterze słowami: „ludzie wyjdźcie z jaskiń”. Panowie ci co prawda nie sprecyzowali, jak według nich, w dobie XXI wieku, powinny takie występy wyglądać, niemniej jednak nie oznacza to, że nie mamy w tej kwestii pewnych własnych domysłów. Otóż pan Karlson będący liderem szwedzkiej reprezentacji, pragnął w ramach solidarności ze środowiskiem LGBT wystąpić na mistrzostwach w tęczowej opasce kapitana drużyny. Niestety, w związku z tym że przepisy nie nadążają za „postępem”, nie było mu to dane. Przypuszczamy więc, że zespół „tancerek” złożony z kilku gejów, lesbijek i transwestytów, w pełni by Szwedów usatysfakcjonował.

Jest faktem powszechnie znanym, że Szwecja pozostaje bez wątpienia liderem postępu i nowoczesności w Europie Zachodniej, ale przecież i inne państwa nie chcą pozostawać w tyle.

Z braku miejsca przytoczymy poniżej tylko kilka, co bardziej pikantnych przykładów. Oto holenderska minister edukacji oświadczyła, że uchodźcy przebywający w centrach azylowych, będą wysyłani... na szkolenia o prawach gejów. „Nie bądźmy naiwni. Uchodźcy pochodzą z krajów, gdzie prawa gejów oczywiście nie istnieją, a prawa kobiet nie zawsze są szanowane”- stwierdziła pani minister.

Z kolei Belgijski sekretarz ds. azylu, p. Theo Francken ogłosił, że wszyscy "uchodźcy" znajdujący się w Belgii będą musieli przejść specjalny kurs o "relacjach z kobietami". Będzie się na nich uczyć o tym, że to normalne, aby kobieta pracowała i głosowała. „Wyjaśnimy, że kobiety mogą nosić krótkie spódniczki i nie oznacza to żadnego zaproszenia”- dorzucił pan sekretarz.

Natomiast w duńskiej miejscowości Sønderborg doszło do próby gwałtu na 17-letniej

30 dziewczynie. Jak „rzetelnie” donoszą tamtejsze media, sprawcą był „prawdopodobnie” imigrant.

Cała sprawa nie byłaby może warta wzmianki gdyby nie drobny szczegół: otóż o ile sprawca pozostaje na wolności, o tyle ofiara odpowie przed sądem za złamanie prawa, ponieważ w samoobronie użyła gazu pieprzowego, którego posiadanie, a co dopiero użycie, jest w tym kraju zakazane.

Jak widzimy włodarze euro - kołchozu nie ustają w wysiłkach których ostatecznym celem niezmiennie pozostaje ucywilizowanie islamskiej dziczy, a tymczasem Agencja Żydowska donosi,

że wraz z napływem muzułmańskich imigrantów do Europy, coraz więcej Żydów z niej ucieka.

Z obawy przed antysemityzmem rzecz jasna. W 2015 roku wyjechało ich do Izraela 10 tys. z czego

8 tys. z samej tylko Francji. Przypomina nam się fragment, starego przeboju grupy Vox: szczęśliwej drogi już czas.

Luty

Szwedzkie feministki znowu w akcji. Rozpoczęły kampanię skierowaną do mężczyzn, którzy starają się chronić kobiety napastowane przez imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. Swoje poczynania tłumaczą obawą, że miejscowi mężczyźni będą mścić się na przybyszach z krajów muzułmańskich. Za pomocą Twittera pod hasztagiem #inteerkvinna („nie wasza kobieta”) wyzwolone panie piszą o swojej nienawiści do rasizmu, faszyzmu i... białych mężczyzn.

Natomiast na Wyspach Brytyjskich trwa obłęd GENDER. Instytucja Brighton and Hove

(taka nowoczesna angielska bezpieka) przedstawiła uczniom w wieku od 13 do 18 lat ankietę, w której mięli oni określić swoją płeć, a dokładniej wybrać spośród dostępnych... 23 różnych opcji.

Oprócz płci męskiej i żeńskiej znalazły się w niej różne, słowne potworki w stylu: „trójpłciowość” czy „genderqueer” (?). Dla niezdecydowanych pozostawiono furtkę w postaci opcji: nie jestem pewien. O celowości tej chorej inicjatywy komisarz ds. dzieci p. Anna Longfield, powiedziała co następuje: ,,Chcemy wiedzieć, czy płeć ma znaczenie dla młodych ludzi. Chcemy wiedzieć, co dla nich oznacza, jak wpływa na ich życie i co chcieliby zmienić.''

Być może istnieje jakiś związek pomiędzy powyższą ankietą, a decyzją Brytyjskiego rządu, który zezwolił naukowcom na modyfikację genetyczną ludzkich płodów. Eksperymenty będą przeprowadzane w londyńskim Instytucie Francisa Cricka i będą dotyczyły płodów do 7 dnia od

31 zapłodnienia. Co prawda naukowcy liczą jedynie na to, że dzięki badaniom uda się im wyjaśnić powody przerywania ciąży oraz lepiej zrozumieją początki ludzkiego życia. Jednak nie można przecież do końca wykluczyć, że przy okazji uda im się stworzyć na przykład jakiegoś... hmm... trójpłciowego Genderqueer'a?

Żeby nie zostać posądzonym o stronniczość śpieszymy z informacją, że postęp i nowoczesność nie jest li tylko domeną zjednoczonej Europy. Oto w USA 30-letnia mistrzyni szermierki Ibtihaj Muhammad uzyskała kwalifikację olimpijską i będzie reprezentować ten kraj na

Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Co ma to wspólnego z postępem? Ano to, że pani

Muhhamad wystąpi na olimpiadzie w hidżabie.

Z kolei waszyngtońscy oficjele rozważali możliwość przyznania specjalnych „stypendiów” dla byłych przestępców. Miałyby być one wypłacane kryminalistom, którzy zdecydują się na przestrzeganie prawa. Podobne świadczenia wprowadzono już w kalifornijskim Richmond.

Jak wiadomo czarnoskórzy „Afroamerykanie” mają w Stanach, podobny status jak

Islamiści w Europie; i jedni i drudzy są traktowani niczym święte krowy. Podążający w zgodzie z tym trendem Komitet Praw Człowieka przy ONZ, wezwał władze USA do wypłacenia odszkodowań potomkom afrykańskich niewolników, którzy w przeszłości zostali wywiezieni do

Ameryki. Swój postulat uzasadnili następująco: obecne problemy Afroamerykanów w USA wynikają właśnie z ich niewolniczej przeszłości. Co prawda amerykańska Izba Reprezentantów już w 2008 roku oficjalnie przeprosiła za niewolnictwo i prawa Jakuba Crowa, ale jak wiadomo, satysfakcją się nie najesz. Kasa misiu, kasa.

Z cyklu - tonący brzytwy się chwyta. Na łamach serwisu internetowego ,,Ukraiński

Reporter" ukazał się artykuł, którego autorzy konkludują, że Ukraina powinna zostać przyłączona do Polski. W uzasadnieniu swojego postulatu stwierdzili, że proces integracji z UE przebiega zbyt wolno, a perspektywa członkostwa jest mało prawdopodobna. Na pocieszenie mamy dla panów dziennikarzy dobre (rzecz jasna nie dla Polaków) wieści: pani Elżbieta Rafalska (PiS) minister rodziny, pracy i polityki społecznej poinformowała, że program "Rodzina 500+" obejmie również cudzoziemców. Szacuje się że w samym tylko okresie od stycznia do października 2015 roku,

Polska wydała obywatelom Ukrainy prawie 25 tys. zezwoleń na pobyt czasowy oraz 5 tys. na pobyt stały.

32 Marzec

22 marca doszło do zamachów bombowych na lotnisku i w metrze w Brukseli. Według najnowszych danych śmierć poniosło 35 osób (w tym 3 zamachowców - samobójców) a ok. 340 osób zostało rannych. Naszą uwagę zwrócił fakt, że jak się wkrótce potem okazało, sprawcy co najmniej od roku mieszkali w Belgii, a co więcej, byli doskonale policji znani, co skutkowało zatrzymaniem ich już następnego dnia. Jeszcze nieco później znaleziono w śmietniku laptop należący do terrorystów, a dosłownie kilka dni temu testament jednego z nich - Ibrahima el-

Bakrawiego. Jak na nasz gust za dużo tych przypadków i w tej sprawie coś ewidentnie śmierdzi.

W związku z zamachami w Brukseli rząd PiS postanowił zaprzeczyć utartym stereotypom w myśl których Polak jest zawsze mądry po szkodzie i przedstawił, oczywiście w trosce o bezpieczeństwo obywateli, swój projekt ustawy antyterrorystycznej. Generalnie zakłada ona zwiększenie uprawnień służb. Jeśli wejdzie w życie będą one mogły m. in. dokonywać aresztowań już na podstawie ,,uzasadnionego podejrzenia" popełnienia aktu terroru, przetrzymywać w areszcie ludzi nawet do 14 dni bez postawienia zarzutów oraz, uwaga, blokować w czasie działań antyterrorystycznych połączenia telefoniczne i internetowe na danym obszarze. Jeszcze a propos telefonów: rząd planuje by istniał obowiązek nabywania ich wyłącznie za okazaniem dokumentu tożsamości. Panowie politycy - idźcie na całość, nie tylko komórki ale także tablety, laptopy, komputery i pistolety do paintball'a, wiatrówki... Etc. Etc... Wszystko to powinno być zarejestrowane w policyjnej bazie danych. Licho nie śpi.

Mariusz Max Kolonko został jednym z laureatów Nagrody Kisiela w kategorii

„publicysta”. Pan Mariusz zjawił się na gali Wprost osobiście, wygłosił też krótkie, okolicznościowe przemówienie. Kiedy w jego trakcie wspomniał, że 70% koncernów medialnych w Polsce jest własnością Niemiec, na widowni zaległa głucha cisza. Bezcenne.

14 marca prezydent FR W. Putin wydał ministrowi obrony gen. Siergiejowi Szojgu rozkaz rozpoczęcia wycofania rosyjskich wojsk z Syrii. Bilans półrocznej kampanii jest imponujący. Dzięki wsparciu lotnictwa Federacji Syryjskie wojska rządowe odzyskały przeszło 10 tys. km kw. terytorium oraz 400 miejscowości. Oczywiście w opinii światowych mediów, Rosja bombardowała jedynie ,,umiarkowaną opozycję'' z użyciem nieumiarkowanej amunicji, lecz w związku z tym takie stacje jak CNN i BBC utraciły jedynie widzów na rzecz RT, co bardzo nas cieszy.

33 Wyścig o fotel prezydencki w USA nabiera rozpędu. Niestety, kandydat do nominacji prezydenckiej z ramienia Republikanów Donald Trump, do którego żywiliśmy pewną dozę sympatii, zaczyna nas coraz bardziej rozczarowywać. W trakcie swego przemówienia na zjeździe izraelskiej agentury zwanej dla niepoznaki Amerykańsko-Izraelską Komisją Spraw Publicznych

(AIPAC) oskarżył o sponsorowanie terroryzmu i organizowanie zamachów na niemal wszystkich kontynentach władze... Teheranu, twierdząc, że tylko w ciągu ostatnich 5 lat, to właśnie Iran stał za zamachami terrorystycznymi w 25 krajach na całym świecie. Złożył on także publiczną deklarację,

że jeżeli zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, to w najlepszym wypadku renegocjuje nuklearne porozumienie z Iranem a w najgorszym jednostronnie je zerwie, gdyż w jego ocenie, wspiera ono terroryzm na całym świecie. „Kocham Izrael, a moja córka urodzi niebawem piękne,

żydowskie dziecko”- podsumował Trump. Na konferencji AIPAC obecna była również kandydatka Demokratów H. Clinton, która wypowiadała się w podobnym tonie, deklarując dozgonną przyjaźń pomiędzy USA a Izraelem. Patrząc na to jak amerykańscy kandydaci na urząd prezydenta wchodzą Izraelowi bez wazeliny, przypomina nam się wystąpienie ś.p. L.

Kaczyńskiego w Knesecie z września 2006 roku, kiedy to wypowiedział „wiekopomne” słowa:

„mogę państwa zapewnić, że chociaż rządy w Polsce się zmieniają, jak w każdym demokratycznym państwie, raz jedni wygrywają, a raz drudzy, ostatnio wygraliśmy my, ale nie jest wykluczone, że w przyszłości wygra ktoś inny - nie chcielibyśmy tego, oczywiście (śmiech), nie można tego wykluczyć, to polityka wobec Izraela się nie zmieni!”.

Na koniec garść informacji z „postępowej” Europy, która nie przestaje nas zadziwiać:

Ewa Brunne „biskup” Kościoła Szwecji, lesbijka żyjąca w związku z byłą „pastorską”

Gunillą Linden i wychowująca z nią dziecko, jest przekonana, że skoro krzyże drażnią muzułmanów, to powinno się je pousuwać, aby w ten sposób zachęcić islamistów do wspólnej modlitwy.

Lubomir Zaoralek, minister spraw zagranicznych Czech oświadczył, że za kryzys imigracyjny odpowiedzialna jest Rosja. Zdaniem pana ministra Moskwa świetnie wykorzystuje fakt, że Unia Europejska stara się zamknąć południowe granice przed napływem imigrantów i wysyła uchodźców korytarzami północnymi. „To już udowodnione”- stwierdził autorytarnie.

Z oficjalnych danych władz Niemiec wynika, że ponad połowę przestępców w największym niemieckim więzieniu stanowią „uchodźcy”, a jak by tego było mało, co najmniej cztery niemieckie więzienia są obecnie przepełnione ze względu na wzrost przestępczości wśród

34 imigrantów.

Partia Razem, Zieloni, Związek Nauczycielstwa Polskiego i Pracownicza Demokracja, w ramach solidarności z imigrantami, przeszli ulicami Warszawy we wspólnym marszu którego motto brzmiało: Powiedz NIE Rasizmowi. Na transparentach niesionych przez uczestników widniały hasła w stylu: „Rasizm żegnamy, uchodźców zapraszamy”, „Precz z rasizmem” czy

„Jedna rasa, ludzka rasa". Nam jednak szczególnie zapadło w pamięć następujące: „Allah i Jezus to dwa bratanki”. Nie, nie - to nie Prima Aprilis.

Mariusz Jakubowski

Robert Grünholz

Poddań cza polityka

Od momentu narzuconego nam komunizmu, polityka zewnętrzna kraju prowadzona jest na kolanach, z pochylonym karkiem. Mamy wpojone, iż wszelkie rozmowy, układy z innymi krajami są dla nas łaską, niemal zaszczytem, że w ogóle zechciano z nami rozmawiać. A skoro tak, nie wypada upominać się o własny interes narodowy. Byle druga strona była zadowolona. Zawsze wtedy jest to ogłaszane jako sukces. Przy próbie podniesienia głowy, jesteśmy strofowani, wyśmiewani na arenie międzynarodowej. Już nam mówiono, że mieliśmy okazję siedzieć cicho.

Poniża się cały naród przyrównując go do roli katów a nie ofiar II WŚ. Dochodzi nawet do tego, iż niemiecki dyplomata na komisji z polską delegacją, w trakcie ustalania odszkodowań dla polskich przymusowych robotników, pozwolił sobie na komentarz „przynajmniej zobaczyli trochę cywilizacji.”

35 Zapewne najchętniej by usłyszeli od nas podziękowania za inwazję, gdzie w sumie więcej na tym zyskaliśmy niż straciliśmy. Nauczono nas ordnungu, wybudowano trochę dróg, rozwijano miasta. A ginęli tylko głupcy, którzy zamiast witać niosących rozwój i dobrobyt, strzelali do nich.

Istni bandyci...

Nie ma się co dziwić takim komentarzom, poniżaniom. Brak reakcji, bądź nieadekwatne do kalibru zniewagi noty dyplomatyczne tylko rozzuchwalają. Jest głupotą i naiwnością ufać, że skoro my grzecznie i usłużnie to inni zrewanżują się nam tym samym. A dlaczego mieliby tak robić?

Innym przywódcom, w przeciwieństwie do naszych, zależy wyłącznie na ich interesie narodowym. Jak najwięcej zyskać, a od siebie zaoferować jak najmniej. To brutalna sztuka walki o swoje. Skoro trafia się kompan, taki „polski frajer”, nikt nie będzie miał skrupułów do wykorzystania Polski z zyskiem dla siebie.

Powodem jest m.in. przeświadczenie, że skoro kraj nie jest zamożny, nie jest nie tylko mocarstwem, ale ledwo średniakiem w sile swej armii, słowem brak mocnych kart przetargowych, to możemy tylko uniżonością, dbałością o cudze interesy liczyć na szczytny rewanż. Skoro tak, to jak Słowacja, która jest na podobnej pozycji co i my, jeśli nie słabszej, udaje się tak walczyć o swe interesy – stanowczo odrzucając narzucane przez mocarstwa dyrektywy co do przyjmowania imigrantów? I to jest sedno sprawy. Nasi przywódcy nie biorą pod uwagę, że silną kartą przetargową jest samo położenie geopolityczne oraz liczebność społeczeństwa. Jesteśmy innym potrzebni do ich interesów. Od zaprowadzenia komunizmu po dziś dzień, nie mieliśmy prezydenta bądź gabinetu ostro walczącego o nasze interesy. Jeśli sami o to nie zadbamy, nikt za nas tego nie zrobi. Dlaczego premier nie może być stanowczy, silny, nieomal arogancki w dążeniu do celu? że to nietaktowne? Polityka zewnętrzna to walka interesów, grzeczne słówka mają tu niewiele do rzeczy.

Dobrym przykładem jest Izrael. Wystarczy coś powiedzieć, zagrozić ich interesom na rzecz swoich, by rozpętać wściekłą nagonkę przedstawicieli rządu. Obecnie panuje strach, by czasem na izraelski odcisk nie nadepnąć, aby nie zostać zruganym na scenie międzynarodowej. Ale to jest skuteczne. Dlaczego nie mógłby panować strach w całym cywilizowanym świecie, przed użyciem sformułowania „polskie obozy koncentracyjne”, co wiązałoby się z natychmiastowym wytoczeniem całego arsenału dyplomatycznego i rugania od ostatnich? Brakuje nam buty, pewności siebie, stanowczości, nieustępliwości w walce o nasz interes narodowy.

Maciej Wydrych

36 Lech Wałęsa – patriota czy zdrajca ?

Wałęsa uważa się za patriotę i chciałby by wszyscy Polacy też go tak traktowali.

Tymczasem wzrastająca liczba rodaków uważa go za zdrajcę, kapusia, agenta SB pod pseudonimem "Bolek". Wałęsa broni się przed tymi zarzutami, grozi że każdego, kto głosi taki pogląd pozwie do sądu. Problem w tym, że dziś tak go oceniają miliony Polaków, a on nie potrafi, nie chce, czy wręcz nie może im merytorycznie, przekonywająco zaprzeczyć. Ludzie oceniają go nie na podstawie tego co mówi, ale tego co w przeszłości zrobił, do czego się przyczynił, a co jest według większości społeczeństwa uważane za klęskę ideałów sierpniowych, za zdradę tych ideałów. Ludzie negatywne skutki obecnych warunków w kraju personifikują i Wałęsę obciążają za aktywny udział w tworzenie tych warunków: wprowadzenie bez przygotowania kapitalizmu, biedę, nędzę milionów, zmarnowanie majątku ogólnonarodowego, zniszczenie polskiej gospodarki, bezrobocie, skutki bezdomności, stosowanie zaplanowanej ukrytej eutanazji, za wielkie krzywdy społeczne, niesprawiedliwość dezobywatelizację społeczeństwa, sprowokowanie stanu wojennego, wypędzenie z kraju milionów ludzi na tułaczkę i żebranie u obcych o chleb...

Wałęsa broni się, ale czyni to nieskutecznie, ślamazarnie, nieudolnie. Do znudzenia powtarza, że Polacy za te wszystkie negatywne skutki otrzymali wolność, niepodległość, kapitalizm. Dowodzi, że za te zdobycze trzeba było zapłacić tak wysoką cenę, jak rezygnacja ze sprawiedliwości, uczciwości, demokracji, z podstawowych praw obywatelskich... Ciągle twierdzi,

że nie mógł inaczej postąpić, jego słynne powiedzenie „nie chcem ale muszem”. Społeczeństwo ma uzasadnione pretensje do Wałęsy, nie o to, czego nie mógł zrobić, ale o to, co mógł, a nic nie zrobił.

Miał potężną władzę i autorytet jako przewodniczący Związku, a później jako Prezydent. Mógł ostrzec, uprzedzić ludzi pracy, co ich czeka po przeprowadzeniu tzw. transformacji ustrojowej, a właściwie przywrócenie wilczego, dzikiego, prymitywnego kapitalizmu... Jeśli sam nie potrafił ludziom uświadomić istotę kapitalizmu, że kapitalizm, to kanibalizm społeczny, to mógł się zwrócić o pomoc do ludzi mądrych z opozycji. A głosów ostrzegających o skutkach kapitalizmu dla ludzi pracy było wiele i docierały one do Wałęsy. Jednak on je lekceważył, upajał się władzą.

Głosy ostrzeżenia kierowane m. in. do Lecha Wałęsy, dochodziły z różnych części kraju ale najsilniejsze pojawiły się we Wrocławiu. Już w trakcie sierpniowego strajku w Międzyzakładowym

Komitecie Strajkowym rozpoczęła się walka przeciwko upolitycznianiu strajku. Szczególnie ostrzegano przed działaczami KOR, których interesowało głównie zdobycie władzy w Państwie i do tego celu chcieli wykorzystać niezadowolenie ludzi pracy. Dlatego KOR oddelegował do

37 Wrocławia najbardziej oddanych mu ludzi, jak sowieckiego Żyda Karol Modzelewski we

Wrocławiu i Jana Lityńskiego w Wałbrzychu, którzy z kolei zgromadzili takich sympatyków KOR, jak Maciej Zięba, (dziś zakonnik o. dominikanów), Barbara Labuda, Władysław Frasyniuk,

Jarosław Broda, Mieczysław Zlat, Roman Duda, Bolesław Glajgewicht i im podobni. Ale przeciw

„sKORowaniu” strajku, a później Związku wystąpili zdecydowanie związkowcy, zwłaszcza robotnicy i szeregowi ludzie pracy. A oto jeden z dowodów walki o Niezależne Samorządne

Związki Zawodowe we Wrocławiu: Już w pierwszych dniach postrajkowych, na szkoleniach związkowych, które prowadziłem dla kilkuset organizatorów związków w zakładach pracy, pojawiła się inicjatywa powołania pisma związkowego "Demokracja Związkowa", która organizowała walkę o utrzymania związkowego charakteru NSZZ. Inicjatywa spotkała się z wrogim przyjęciem przez opanowane już przez KOR i SB kierownictwo związku, a Wałęsa nie zareagował, nie wystąpił w obronie pisma i działaczy związkowych rugowanych brutalnie ze związku mimo że się do niego wielokrotnie zwracano. Oto kilka przykładów:

Bunt członków „Solidarności”

Arogancja uzurpatorskich władz Dolnośląskiej "Solidarności" sprowokowała bunt o szerokim zasięgu w komitetach zakładowych nowo powstającego związku. A oto list skierowany do zakładów pracy przez grupę pionierów i aktywnych działaczy organizowanego Związku. (in extenso).

List do Zakładowych Komitetów Założycielskich Niezależnych

Samorządnych Związków Zawodowych Wrocławia.

"Jesteśmy grupą przedstawicieli Zakładowych Komitetów Założycielskich z kilku

zakładów Wrocławia. Nasze nazwiska i nazwy zakładów znajdują się na końcu tego listu,

a połączył nas NIEPOKUJ O NASZ WSPÓLNY CEL, O NIEZALEŻNE SAMORZĄDNE

ZWIĄZKI ZAWODOWE. Co jest przyczyną tego niepokoju? Otóż od pewnego już czasu

jesteśmy świadkami rzeczy niezrozumiałych, w wielu wypadach wręcz sprzecznych

z zasadami demokracji, to znaczy z tym, do czego wspólnie przecież dążymy. [List powstał

24 września 1980 r., przyp. LS]. I może nie doszłoby do napisania tego listu, gdyby nie kilka

spotkań z ludźmi tak samo zaangażowanymi w budowę naszych Związków, u których

zauważyliśmy ten sam niepokój. Niezrozumiałą np. jest dla nas sprawą to, że nasz wspólny

Statut, który ponoć powstał i o którym była mowa w Gdańsku, jeszcze do nas nie dotarł. Nie

38 braliśmy też udziału w przygotowaniu Statutu, nikt go z nami nie konsultował i nikt nas nie informował o postępie prac. A przecież mieliśmy to zagwarantowane grubo wcześniej. Ta gwarancja zresztą powinna wynikać z samej zasady demokracji. Uważamy, że mamy pełne prawo wiedzieć, co ktoś w naszym wspólnym imieniu podpisuje, a podstawowym obowiązkiem Komitetu Założycielskiego z pl. Czerwonego jest nas o tym informować. Nie dotyczy to zresztą tylko Statutu. Lech Wałęsa w Gdańsku zanim podejmie uchwałę dotyczącą wszystkich zakładów pracy, zwołuje ich do siebie i pyta o zdanie. A czy nasz

Komitet Założycielski z pl. Czerwonego kiedykolwiek o coś pytał? Przecież było mówione -

"nic o nas bez nas". Tymczasem, gdy chodzimy na plac Czerwony, to z wyjątkiem 3 – 4 osób stale spotykamy nowe twarze w Zarządzie. Bo oto Komunikaty KZ NSZZ dowodzą, że zmiany w Prezydium następują przeciętnie dwa razy w tygodniu, ponieważ gdy weźmiemy spisy członków obecny i początkowy zaraz zauważymy brak kilku osób np. Skowrońskiego,

Talara, dra Skonki i innych. Jest za to wielu nowych nazwisk, jak np. Modzelewski,

Turkowski, Rak, Pieprz, Pawlik itp., którzy przecież nie dostali się do Komitetu

Założycielskiego w drodze wyborów, ponieważ wyborów do naszej reprezentacji związkowej jeszcze nie było. Są to więc ludzie, których w ogóle nie znamy i których nie wybieraliśmy.

Padło już nazwisko dra Leszka Skonki. Pamiętamy dobrze jak sobie gardło zdzierał próbując z nas zrobić - jeszcze w MKS na Grabiszyńskiej w autobusie, potem dopiero na placu Czerwonym, znawców, a przynajmniej dobrych propagatorów idei związków. Na jego wykłady - pamiętamy to dobrze - zawsze waliły tłumy i nikt nie wychodził, mimo tego, że nieraz trzeba było cały wykład stać. Słuchaliśmy go pilnie i widać było, że jest to człowiek oddany całym sercem sprawie przekazania nam Elementarza Niezależnych Związków. Kto był ostatniej nocy na Grabiszyńskiej, ten widział jak Jerzy Piórkowski (przewodniczący

Komitetu Strajkowego we Wrocławiu, przyp. Red.). osobiście wciągnął dra Leszka Skonkę na podwyższenie i wobec całej zgromadzonej na hali załogi i delegatów strajkujących zakładów dziękował serdecznie za wkład pracy.

I nagle dra Skonkę się usuwa, ponieważ stał się zły. Cały czas był dobry dopiero ostatnio stał się zły. A maże stał się zły dopiero dla ludzi, którzy ostatnio pojawili się w Komitecie Założycielskim na placu Czerwonym i dlatego musiał odejść? I dlaczego nie była to decyzja Jerzego Piórkowskiego, bo gdyby była to by nas o tym poinformowano.

Tymczasem nie mamy już ani Skonki, ani Piórkowskiego, o którym co prawda się mówi, że jest chory, ale tylu u nas przywódców jest chorych, że nie wiadomo czy można to

39 brać poważnie. Wszystkie te refleksje nasuwają nam podejrzenie, że na pl. Czerwonym

(pierwsza siedziba Solidarności), coś się niedobrego dzieje i że ludzie, którzy tam są

postępują wobec nas nieuczciwie, a nawet wrogo. Wobec tego uważamy za konieczne

powołać nowy Międzyzakładowy Komitet Założycielski NSZZ, nie pytając nawet o zdanie

obecnego. Musimy mieć NASZYCH przedstawicieli w MKZ, takich, których darzymy

największym zaufaniem, wobec których nie wysuwamy żadnych zastrzeżeń i którym

z całkowitym spokojem powierzymy reprezentowanie i prowadzenie naszych wspólnych

spraw.

Zwracamy się więc z gorącym apelem do wszystkich Zakładowych Komitetów

Założycielskich NSZZ Wrocławia o wydelegowanie najwartościowszych, Waszym zdaniem,

przedstawicieli, spośród których wszyscy będziemy mogli wybrać w drodze

demokratycznych wyborów ludzi, którym ufnie oddamy w ręce nasze sprawy związkowe.

Zapraszamy was w piętek 26.09. br. [1980 roku] Wrocław ul. Kamienna 145.”

Autorem tekstu był Romuald Popłonyk przewodniczący Komitetu Założycielskiego NSZZ w Polmozbycie, a sygnatariuszami listu byli m.in. Jerzy Smakowski z Wojewódzkiego Urzędu

Poczty Wrocław, Henryk Pasek z PBDiM, Elżbieta Potoczek z PBDiM, Stanisław Grześków z ZNTK, Ryszarda Bieńkowska z ZOZ- Krzyki, Andrzej Jędrzejewski z Wrocławskiej Centrali Mat.

Bud., Bogusław Zbijewski z Biura Projektów Bud. Komunalnego Wrocław, Adam, Skowroński z Kombinatu Geolog. Zachód, Henryk Sularz z Międzywoj. Spółdzielni Inwalidów "Odra", Andrzej

Talar z woj. Zrzeszenia Prywat. Handlu i Usług w Wałbrzychu.

Na skutek "zabiegów" [recte nacisków, przyp. LS.] Henryk Pasek, Adam Skowroński,

Stanisław Grześków, kilka dni później także Ryszarda Bieńkowska wycofali swoje podpisy.

Mimo wycofania zaproszenia spotkanie się odbyło.

Metody KSS KOR – każdy niewygodny to agent SB

(Przedruk obszernych fragmentów z "DEMOKRACJI ZWIĄZKOWEJ" zwracamy uwagę na daty dziejących się wydarzeń) Przedruk fragmentu większego opracowania: przez red. red. Elżbietę

Potoczek, Bogdana Zbijewskiego, Henryka Sularza, Andrzeja Talara: w "Demokracja Związkowa"

Numer Specjalny, Wrocław lipiec 1981

Tekst przesłany został do wszystkich komitetów założycielskich NSZZ i do środków masowego przekazu. Niestety, żadna redakcja nie odważyła się go opublikować, by nie narazić się; a jeden

40 z redaktorów wręcz oświadczył, że jest to wszystko prawda, ale "można za nią wylecieć z roboty i nigdzie nie znaleźć zatrudnienia". [L. Skonka]

„Wśród wielu atakowanych przez KOR ludzi, szczególnie ostro i brutalnie

potraktowany został Andrzej Talar. W pismach "Solidarność" nad którymi NSSZ w kraju

niepodzielnie władzę sprawuje KOR przedstawiono go jako agenta Służby Bezpieczeństwa.

Dla niezależnych działaczy opozycji demokratycznej skłóconych z KOR-em tego rodzaju

pomówienie nie jest zaskoczeniem, gdyż każdy kto nie chciał poddać się woli tej grupy

piętnowany był mianem AGENTA SB. Już w pierwszych dniach po pojawieniu się Ruchu

Obrony Praw Człowieka i Obywatela (marzec 1977 przyp. red.) gdy dziennikarz francuski

spytał Halinę Mikołajską (działaczkę KOR) przebywającą w tym czasie w Paryżu, co sądzi

o tej grupie ludzi, odpowiedziała, że może to być prowokacja ze strony SB. A więc już na

początku pojawienia się niezależnego od KOR ruchu społeczno-obywatelskiego, działaczka

KOR Halina Mikołajska próbowała go publicznie zdyskredytować insynuując nazbyt

wyraźnie, że jest to twór SB. Jej zdaniem tacy ludzie jak Wojciech Ziembiński, wielokrotnie

więziony i nadal przebywający w więzieniu, Stefan Kaczorowski - ostatni z żyjących

przywódców Stronnictwa Chrześcijańsko-Demokratycznego w Polsce, występującego po

wojnie jako Stronnictwo Pracy, gen. Mieczysław Boruta Spiechowicz zasłużony żołnierz

i patriota, ceniony przez kard. Stefana Wyszyńskiego, mec. Karol Głogowski wielokrotnie

więziony za swoje przekonania, ks. Jan Zieja, który początkowo przyłączył się do ROPCiO,

a następnie powrócił do KOR, to według pani Haliny Mikołajskiej agenci SB. Od tego czasu

agentami SB mianowano wszystkich aktywnych działaczy Ruchu Obrony i innych

niezależnych od PZPR i KOR- ugrupowań.(...) Właściwie każdemu grozi pomówienie

o współpracę z SB, kto nie podda się woli KOR. Tak więc KOR ustami MKZ "Solidarność" we

Wrocławiu uznał za agentów wszystkich, którzy odważyli się wystąpić w obronie Andrzeja

Talara i mojej. Agentem nazwano pracownika Łączności UPT Wrocław 2, który zwrócił

uwagę MKZ-towi na niewłaściwe traktowanie ludzi. Najpierw zażądano od niego okazanie

legitymacji SB, bo ich zdaniem tylko ludzie tej instytucji mogą mieć jakiekolwiek

wątpliwości. Gdy się jednak okazało, że istotnie jest pracownikiem poczty, że się nazywa

Zenon Jabłoński i jest przewodniczącym KZ "Solidarności", to wzięto go po prostu za

kołnierz i wyrzucono za drzwi, z zapowiedzią, że "mu mordę skują jeśli jeszcze kiedyś

będzie miał jakieś wątpliwości" (sic). Następnie spowodowano usunięcie go z funkcji

przewodniczącego, wychodząc z założenia, że potrzebni są ludzie posłuszni, a nie myślący...

Opinię agenta SB urabia się faktycznemu twórcy Wolnych Związków Zawodowych

41 Kazimierzowi Świtoniowi, za to, że publicznie wypowiadał się, że KOR powinien opuścić

"Solidarność" albo zrezygnować z upolitycznienia Związku. To samo oszczerstwo dotknęło ks. Alojzego Orszulika - rzecznika prasowego Episkopatu Polski, gdy skrytykował brutalne metody KOR-u i jego przywódcy Jacka Kuronia. Urabiano mu opinie, nie tylko esbeka, ale tzw. "księdza patrioty kolaborującego z PZPR, pijaka, złodzieja.” Jednakże ks. Kardynał

Stefan Wyszyński odrzucił te pomówienia i na dowód uznania 6 lutego (1981 r.) na spotkaniu z kierownictwem "Solidarności" dopuścił do udziału także ks. Orszulika podkreślając, że nadal sprawuje on funkcje zastępcy sekretarza episkopatu. Agentami SB nazwano ponad osiemdziesięcioosobową grupę przedstawicieli komitetów zakładowych "Solidarności", którzy zaniepokojenie o losy związku spotkali się 26 września 1980 roku w Polmozbycie we

Wrocławiu i rozważali sposoby naprawy zła (przy udziale członków prezydium MKZ-zet

Dolnego Śląska. Zarzuty współpracy, czy wręcz agentur SB stawiał KOR całym organizacjom m.in. Ruchowi Praw Człowieka i Obywatela w Polsce, Konfederacji Polski Niepodległej,

Obozowi Demokratycznemu Odrodzenia Narodowego, Komitetowi Obrony Życia, Rodziny i Narodu, Grupie Antyberufsverbote (zwalczającej dyskryminację w dziedzinie zatrudnienia i wykonywania zawodu), Niezależnemu Zespołowi Współpracy Naukowej, Komitetowi na

Rzecz Samostanowienia narodów, a także Komitetom "Solidarnosci" w Szczecinie, Jastrzębiu i Wałbrzychu. Insynuacje tego rodzaju wysuwa się publicznie na spotkaniach komitetów zakładowych: np. we Wrocławiu pomówiono publicznie o współpracę z SB cały Komitet

"Solidarności" w Jastrzębiu. Następnego dnia powtórzyła to oskarżenie prasa codzienna we

Wrocławiu. Po kilku dniach MKZ wrocławski chciał się wycofać z pomówienia ale prasa sprostowania nie zamieściła... Dziś można przyjąć jako pewnik, że jeśli kogoś posądzi się o współpracę z SB to z pewnością naraził się KOR-owi. Nie może być inaczej, bo cały naród jest z KOR-em i kocha go, a tylko niedobre SB, garstka twardogłowych partyjniaków i narodowych zdrajców jest przeciwna temu.

Leszek Skonka

42 Obóz Wielkiej Polski

Zarys historyczny cz. I

4. grudnia 1926r. powstał Obóz Wielkiej Polski, w którego skład weszli m.in. , Stanisław Haller, Marian Bożęcki, Wojciech Trąmpczyński, Zygmunt Berezowski, Tadeusz Bielecki, Aleksander Dębski, Jędrzej Giertych, Adolf i Marian Reuttowie. W zamyślę ich twórców OWP nie miała przybrać kształtu partii politycznej, lecz możliwie jak najszerszego ruchu otwartego dla całego spektrum ugrupowań narodowych. Tak Roman Dmowski określał cel i charakter działań Obozu: ,,nie wkraczając na sejmowy teren działania, rozwinąć pracę, skupiając rozbite dotychczas siły narodowe w jeden wielki obóz, służący jednemu wielkiemu celowi, łączący dla tego celu, wspólnego wszystkim Polakom, ludzi różnych poglądów osobistych, przekonań, wreszcie położeniem społecznym i wynikającym z niego interesami...’’

Obóz Wielkiej Polski stał się organizacją typu masowego, mogącą poważnie myśleć o przejęciu władzy i gruntownym przeobrażeniu życia politycznego i gospodarczego w naszym kraju. Powstanie OWP uwarunkowane było specyficzną sytuacją Polski. Zamach majowy Józefa Piłsudskiego nie wyeliminował wszechogarniającej anarchii, partyjniactwa, chaosu i niesprawiedliwości społecznej. Wręcz przeciwnie. Siły popierające przewrót rekrutowały się z kręgów szeroko rozumianej lewicy. Zamach majowy poparły masoneria i mniejszości narodowe, którym liberalna polityka narodowościowa Piłsudskiego bardzo odpowiadała.

Na czele OWP, jako Wielki Oboźny, stanął Roman Dmowski. Naczelnym organem Obozu była Wielka Rada, będąca organem doradczym. Bieżącą politykę realizował Wydział Wykonawczy, na którego czele stał Aleksander Dębski. Powołany został również Ruch Młodych OWP, rekrutujący młodsze pokolenie, który z czasem uzyskał kluczowe znaczenie w obrębie Obozu i wyznaczał jego politykę. Przewodniczącym Ruchu Młodych został Zdzisław Stehl, a czołowymi działaczami byli znani potem z działalności w Obozie Narodowo- Radykalnym czy Związku Młodych Narodowców: Jan Jodzewicz, Jan Rembieliński, Jan Zdzitowiecki, Ryszard Piestrzyński, Jan Mosdorf. Odznaką Ruchu Młodych stał się Miecz Chrobrego (Szczerbiec), zaś pieśnią organizacyjną – Hymn Młodych. Wprowadzono jednolite umundurowanie oraz powitanie organizacyjne. Program OWP przedstawiony został w broszurach opracowanych przez Romana Dmowskiego („Zagadnienia Rządu”, „Kościół, Naród i Państwo”), Romana Rybarskiego („Polityka i gospodarstwo”), Jerzego Zdziechowskiego („Polityka finansowa”), Bohdana Wasiutyńskiego („Praworządność”) oraz Zygmunta Berezowskiego („Polityka zagraniczna”).

43 Ruch Młodych wydał własne broszury w sprawach: żydowskiej, mniejszości słowiańskich i niemieckiej, zasad polityki gospodarczej. O ile w enuncjacjach programowych starszych działaczy OWP obecne były jeszcze reminiscencje demoliberalne, to działacze Ruchu Młodych stanęli konsekwentnie na gruncie nacjonalistycznym, co było zapowiedzią stworzenia nowej formacji. Program OWP nastawiony był na przeprowadzenie w możliwie szybkim czasie „rewolucji narodowej”. Obóz Wielkiej Polski był ruchem masowym, liczącym od 250 do 300 tysięcy członków. Nic więc dziwnego, że stał się realnym zagrożeniem dla reżimu sanacyjnego. Już w maju 1927 roku aresztowano 15. czołowych działaczy OWP, w tym Jana Rembielińskiego i Jana Jodzewicza. Wzrost represji wobec członków OWP nastąpił na początku lat trzydziestych. Od czerwca do października 1932 roku w samej tylko Wielkopolsce odbyło się 150 procesów członków OWP. Władze stopniowo rozpoczęły rozwiązywać regionalne oddziały Obozu. 28. marca 1933 roku Obóz Wielkiej Polski rozwiązany został w całym kraju. Po rozwiązaniu Obozu Wielkiej Polski większość jej członków przeszła do Stronnictwa Narodowego, a w wyniku konfliktów pokoleniowych miedzy starszymi a młodszymi działaczami, także do nowo powstałego Obozu Narodowo Radykalnego. W czasie trwania okupacji niemieckiej, tysiące byłych członków OWP zasiliło szeregi Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych po jej zakończeniu, nadal uczestniczyli w walce z komunistycznym okupantem w kraju, jak i za granicą, tworząc struktury emigracyjnego Stronnictwa Narodowego. Opr. Janusz Mucha

Obóz Wielkiej Polski

Dziś – cz. II „Ekologicznie znaczy takż e narodowo”

Jak pogodzić ekologię a hasło Wielka Polska. Dla niektórych wiąże się to z rozwojem przemysłu, więc może ekologia to zagrożenie dla rozwoju? Nic mylnego. Jedno z drugim musi współdziałać by idea Wielkiej Polski miała sens. Słońce, wiatr, woda to przyszłość a zarazem uzależnienie się indywidualnego człowieka od różnych niespodzianek jak kataklizmy, awarie, konflikty. Ważną rzeczą jest gospodarka recyklingu, przetwarzania i wykorzystania materiałów wtórnych. Nie może być normą że mimo że segregujemy śmieci, oddajemy to co może być przetworzone a i tak jest wyrzucane na wysypiska śmieci i zasypane ziemią. Z czego chcemy czerpać energię musimy chronić. Woda, ziemia, lasy, góry i ich zwierzęcy mieszkańcy. Przemysł ma to do siebie że eksploatuje to wszystko. Gospodarka rabunkowa? Nie! Przemysł można rozwijać poprzez inwestycje w coraz nowsze,

44 zaawansowane technologie, które pozwolą nie rozbudowywać w nieskończoność terenów chronionych a unowocześniać produkcję zwiększając poprzez to jej wydajność i efektywność. Zwiększy się bezrobocie?!? Nic bardziej mylnego, zwiększy się popyt na usługi agroturystyczne i uprawę żywności ekologicznej. Nie mówiąc o turystyce przyrodniczej. Tam gdzie dziko żyjące zwierzęta tam i turyści.

Ostatnią kwestia którą poruszę to ochrona zwierząt i tych dziko żyjących i tych udomowionych, a zwłaszcza naszych różnych pupilach. Nie można oczywiście wpaść w paranoje i obarczyć Polaków mianem obowiązkowych wegetarianów. Co nie wyklucza że zabijane zwierzęta które konsumujemy mają prawo żyć i umierać humanitarnie. Łamanie tego prawa powinno być surowe i prowadzić producenta usług tego typu do kar pieniężnych, wysokich lub jeżeli to nie skutkuje zamknięcia zakładu. Co do zwierząt, które dzielą z nami życie, kary za znęcanie, zabijanie powinno być adekwatne do czynów. Od bardzo wysokich kar pieniężnych do prac społecznych z tabliczką na piersi opisującej nasze wykroczenie. Oczywiście objawy sadystyczne wobec zwierząt powinny być odrębną sprawą gdyż człowiek ów przekraczając tą linię człowieczeństwa a zwyrodnienia stać się może w przyszłości zagrożeniem dla człowieka. Można by wywnioskować po powyższym tekście że bardziej odpowiada to klimatom lewackim niż narodowym. Nic bardziej mylnego. Nowoczesny nacjonalizm to głębsza idea, która czerpie i ze swojej historii ale także wychodzi naprzeciw współczesnym czasom. Bycie narodowcem to nie wersja politycznej poprawności o naziście, nienawidzących wszystkich i wszystko a człowieka oddanego Ojczyźnie w każdej formie bycia jego obywatelem, życiem i otaczającym go środowiskiem. Janusz Mucha

45 O obowiązkach Polaka

Religia, język, zwyczaje, wspomnienia narodowe są jedynym składem narodowości, jedynem źródłem uczuć miłości Ojczyzny. Przejęci zatem czystą religią Chrystusa, na Ewangelii opartą, jako religią ojców naszych, cześć jej należną w drugich obudzajmy, okazywaniem świętości ich zasad, odrzucaniem przesądów, przez interes i fanatyzm obudzonych i wprowadzonych, potępieniem rozszerzonego przez fałszywych mędrków niedowiarstwa i dawaniem z siebie przykładu szczerej pobożności i miłości bliźniego. Dla upowszechniania i udoskonalenia języka polskiego nakłaniajmy rodziców, aby dzieci swe w nim ćwiczyli, uczonych, aby go w pieśniach swych wyrabiali, kobiety, aby go po domach i towarzystwach swych używały. Aby duch narodowy w młode pokolenie zaszczepić, niech matki dzieci swe od kolebki nim napawają, niech je utula pieśń narodowa i płacz ich koi opowiadanie wielkich czynów i szczęścia przodków naszych, niech każda matka, skoro tylko imię jej wymawia, wkłada w usta jego słodkie Polski nazwisko – skoro zgłoski składać poczyna, rozpoznawać obrazki, niech wyczytuje imiona Piasta, Bolesława,

Kazimierza, Chodkiewicza, Sobieskiego, Kościuszki, niech na ich polskie pogląda twarze, niech oko jego polubi wieśniaczą odzież Piasta, sarmackie lice Chrobrego, zwycięskie czoło Sobieskiego, skromną czamarę Kościuszki. Niechaj obrazek kmiotka naszego, z kosą, którą i plon zbiera i wroga bić idzie, będzie najulubieńszą jego zabawką; jak tylko pamięci użyć zdoła, niechaj powtarza:

Święta miłości kochanej Ojczyzny [wiersz Ignacego Krasickiego o miłości Ojczyzny]. Jak tylko głosu dobyć potrafi, niech go zaprawia na naszych śpiewkach, jak tylko pojmować zdoła, niech mu ojciec opowiada powieści o Pradze i Oszmianie [Rzeź Pragi przez Suworowa dn. 4 listopada 1794r.; rzeź ludu w Oszmianie, na Litwie, przez Wierzulina w r. 1831], niech go przeraża dziejami męczeńskiemi narodu naszego, niech go wcześnie prowadzi na miejsce pamiątek naszych i mogił, by młodociane serce czuć je przyuczało się. Zachowajmy święcie w sercach, w pamięci i w domach naszych narodowe wspomnienia, zabytki i uroczystości i do ich zachowania drugich zachęcajmy. Niech nas zachwycają, uczą i dumą szlachetną przejmują obrazy Rejtana, Kościuszki,

Dąbrowskiego i tylu innych wielkich mężów naszych.

Niech wstydem będzie nie znać ich dziejów, a celem żądzy najwyższej wyrównać im; uczmy się sami i uczmy innych dziejów narodu naszego, niech każdy pozna jego wielkość, przygody i przyczyny nieszczęść; w zwyczajach domowych, w stroju nawet i muzyce narodowość naszą zachowujmy. Niechaj kobiety ożywiają serca nasze nutą narodowych pieśni; niechaj nam grają polskie tańce, które i słuch i dusze mile zachwycają. Gdy teatr narodowy jest najwierniejszym

46 i niejako żyjącym obrazem obyczajów i ducha ojców naszych, wspieranie go niech będzie także przedmiotem usiłowań naszych, w tym celu należy się porozumiewać z naczelnikami teatrów lub artystami godnymi zaufania i zbierane na ten cel składki im wręczać z warunkiem, aby kilka razy przynajmniej do roku sztuki narodowością tchnące, a jakie im wskazane będą, przedstawiali; nie dopuszczajmy naśladownictwa cudzoziemczyzny, a gdzie się wkradła, niszczmy ją i wyśmiewajmy. Stare cnoty Polaków: miłość Ojczyzny i wolności, prawość, otwartość, szlachetność, gościnność i tym podobne utrzymujmy i rozkrzewiajmy, a wady, jakie były, rozszerzeniem światła poprawiajmy i niszczeniem przesądów wytępiajmy. Szymon Konarski

Program dział a ń narodowych, 1838

Nie dla nas honory i zaszczyty...

Na jednym ze spotkań w Poznaniu, w trakcie mej wizyty, poruszyliśmy ciekawe zagadnienie – odkłamywania historii, jako jednego z celów OWP. Skupiliśmy się na przykładzie hołubionego J. Piłsudskiego. Padały pytania, jak mamy przebić się z niewygodnymi faktami o tym uzurpatorze, skoro nawet w każdym mieście i miasteczku są ulice i szkoły nazwane jego imieniem? Czy w ogóle jest sens rozpoczynać taką batalię, która w praktyce jest nie do wygrania?

Nawet jeśli, czy zwalnia to nas z podjęcia tego trudu? Nikt nie mówi, że mamy realizować cele proste do przeprowadzenia i osiągnięcia. Mamy obierać cele i dążyć do realizacji. Nawet jeśli owoców swej pracy nie zobaczymy za życia.

Ten konkretny przypadek, może dla pewnych ludzi nastawić przeciwko nam. Lecz my, w przeciwieństwie do partii i polityków, nie musimy zabiegać o przychylność, o punkty procentowe. Nas interesuje cel. A czy przez to będą „wieszać na nas psy” - to już mało ważne. Nie należy dbać o zaszczyty, o hołdy. Mogą nas współcześni wyrzucić na śmietnik historii. Byle tylko słuszne cele zostały osiągnięte. Może kiedyś, któreś pokolenie wspomni o wiernych i oddanych swych ojcach. Byłoby miło, lecz to naszym celem jako takim nie jest. Możemy być bezimienni, ważne że kiedyś, za wiele lat, w ostatnich swych myślach z zadowoleniem stwierdzimy że udało się, w swej pracy zasialiśmy tyle ziaren, by owoce działalności były tylko kwestią czasu.

Maciej Wydrych

47 Bareja już nieaktualny?

Każdy z nas zna chyba lepiej lub gorzej filmy Stanisława Barei. Nabijaliśmy się z absurdów socjalizmu w epoce PRL. Któż z nas nie pamięta sztućców mocowanych łańcuchem do stołu w barach mlecznych lub notorycznych braków w zaopatrzeniu, szczególnie w sklepach spożywczych? PRL nie był może krainą szczęścia, jednak od upadku (przynajmniej formalnie) komunizmu minie wkrótce blisko 3 dekady. Czy po prawie 30 latach posmakowania wolnego rynku, euroatlantyckiej mentalności Zachodu i zasad gry kapitalizmu nie czas już na jakiś bilans zysków i strat?

Nie zamierzam jednak wałkować przebiegu polskiej transformacji ustrojowej, czy też może warto już użyć określenia rozkradania gospodarki, bo na tym w głównej mierze ta „transformacja” polegała. Choroby jaki trawiły blok sowiecki oraz przyczyniły się do jego upadku również należy zostawić na boku. Fakt, że chorował Wschód, nie oznacza, że zdrowy jest Zachód. Zachód także chorował i to od dłuższego czasu, tyle że choroba Zachodu postępowała wolniej. I dobijała inaczej.

Blok sowiecki (Układ Warszawski, RWPG) zawalił się głównie z powodów ekonomicznych.

Kulturowo jednak społeczeństwa bloku wschodniego pozostały nietknięte wirusem, jaki toczył równolegle Zachód. Zachód umiera na chorobę znacznie groźniejszą.

Gdyby idąc tropem historii alternatywnej Polska zaraz po II wojnie światowej znalazła się jakimś cudem z powrotem w kręgu euroatlantyckim, od początku związała się z NATO a potem

EWG, możliwe że wyszłaby wówczas na plus. Kwestią dyskusyjną byłby niewątpliwie kształt terytorium i granic, lecz gospodarczo nie różnilibyśmy się może od RFN lub Francji. Nic jednak nie ma za darmo. USA i Europa Zachodnia w drugiej połowie XX wieku doświadczały ogromnych zmian kulturowych i tożsamościowych. Polakom Zachód kojarzy się ze światem, który już nie istnieje. Myślać „Zachód” myślimy o społeczeństwach sprzed chociażby rewolucji obyczajowej

1968 roku. Tego świata już nie ma. Francuzi, Anglicy, Niemcy, Amerykanie lub Szwedzi i Norwegowie myślą dziś w kategoriach, które Polakom nie zmieszczą się w umysłach. Na

Zachodzie gardzi się jakimkolwiek patriotyzmem, wiarą, wartościami tradycyjnymi, tym wszystkim, co ważne jest dla nas i dla Zachodu także było istotne ale.. 100 lat temu. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że Polak (przynajmniej dopóki nie znajdzie się za granicą) ma wyobrażenie na temat Zachodu aktualne gdzieś na roku powiedzmy 1955. W najlepszym razie, powiedzmy 1985.

48 Zmiany obyczajowe jakie zaszły w narodach Zachodu rzutowały chcąc nie chcąc na ekonomię. Rządy większości krajów Zachodu ładowały ogromne środki w budowę państw do bólu socjalnych, dla niepoznaki chyba tylko zwanych opiekunczymi. Wychodząc więc z bloku wschodniego wyszliśmy z jednego socjalizmu, by w rezultacie związać się z drugim, tym razem unijnym. EWG jeśli ktoś już zapomniał, w 1993 roku przeformowała się oficjalnie w UE.

Biurokratyczny twór, na wskroś socjalistyczny i już jawnie federalny. Temu trendowi jaki zadomowił się w umysłach Europejczyków ulegli także Amerykanie, chociaż trzeba im przyznać,

że długo się temu opierali. Jednak pomysły gospodarcze Baracka Obamy szybko gonią absurdy unijne. Kto wie, czy gdyby Polska tkwiła w tym zacnym gronie od 1945 roku, także nie podzieliłaby losu Francji, Belgii czy Niemiec. Komunizm skutecznie impregnował nas na nowinki obyczajowe Europy Zachodniej i pokolenia Woodstock 68'. A przynajmniej znacznie opóźnił dotarcie do nas tego wirusa, który przetrawił już Zachód. Europa Środkowa jeszcze nie zachorowała całkowicie i jest ogromna szansa, że z tego chaosu możemy wyjść obronną ręką.

Socjalizm w wydaniu UE różni się jednak od tego, jaki pamiętamy z PRL. Tamten socjalizm ograniczał się tylko do tego, generalnie rzecz ujmując, że zgodnie z marksistowską ideologią tępił własność prywatną. Socjalizm zachodni jest inny. Nie tępi własnośći prywatnej. Skutecznie jednak zabił w ludzkich umysłach cheć samodzielnego działania, myślenia i co gorsza, znacznie skuteczniej dobrał się do takich wartości jak religia katolicka czy rodzina. Dość wspomnieć, że komuniści polscy czy sowieccy nawet o takich rządach nie marzyli.

Doskonałym obrazem

życia na Zachodzie i absurdów,

które mogłyby Barei posłużyć

za materiał na nowe komedie,

jest książka „Zapiski z wielkiego

kraju” autorstwa Billa Brysona.

Bryson jest Amerykaninem,

który 25 lat swego życia spędził

w Wielkiej Brytanii

i postanowił po długoletnim

życiu na obczyźnie wrócić do

USA. Swoje spostrzeżenia jakie

poczynił po powrocie, zawarł

49 we wspomnianej wyżej książce. Nie będę jej recenzował, szkoda na to miejsca w druku, każdy może, a nawet powinien zapoznać się z nią we własnym zakresie. Dość wspomnieć jednak, że cholernie trafnie punktuje tam absurdy, nawet nie tyle ekonomiczne, co psychologiczne, jakie już zagnieździły się w umysłach Amerykanów. Po lekturze tej ksiązki każdy z pewnością zada sobie pytanie, czy zegar dziejów nie poszedł za daleko i czy, jak powiedział główny bohater innej książki

(Lee Child, „Jutro możesz zniknąć”), tego zegara dziejów nie należałoby zawrócić. W przypadku narodów Europy Zachodniej jest już raczej za późno, psychologicznie rzecz biorąc, Belgowie,

Holendrzy czy Francuzi, są całkowicie niezdolni już do tego, by myśleć, jak ich dziadkowie 100 lat wcześniej. A tylko taki krok uchroniłby Europę Zachodnią przed upadkiem. Przede wszystkim dlatego, że 100 lat wcześniej Europejczyk miał jeszcze jaja i nie bał się ryzyka. A dziś boi się tego, co powiedzą media i znajomi na facebooku. Na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć wpis internauty, jaki znalazłem na pewnym portalu. Warto się nad nim zastanowić:

UWAGA - TO NIE JEST POCHWAŁA KOMUNY

Może to oznaka starzenia, ale coraz częściej dochodzę do wniosku że w PRL pod wieloma względami panowała większa wolność niż dziś. Tak - tkwiliśmy w ideologicznym gorsecie realnego socjalizmu, który np tępił zupełnie bezsensownie prywatną przedsiębiorczość i izolował nas (nie do końca skutecznie) od reszty

świata) ale w sferze drobnych spraw codziennego życia...

Wynikało to nie tyle z wolnościowych przekonań panujących towarzyszy, ale z faktu, że ogromna liczba rzeczy które dziś są ściśle regulowane ustawami, kodeksami i obwarowane często przepisami karnymi, w PRL była regulowana na zasadzie prawa zwyczajowego.

Kiedy wspominam moje lata szkolne to co rusz łapię się na refleksjii "dziś byłoby to nie do pomyślenia". Nikt nie wymagał od moich rodziców setek zgód na wycieczki, publikacje moich zdjęć w szkolnych gazetkach, zawody sportowe itp... Równocześnie jednak rodzice nie drżeli tak o mnie jak ja dziś drżę o swoje dzieci i o to co mi mogą zrobić jeśli uznają, że niezbyt dobrze się nimi opiekuję. Ryzyko odebrania dziecka za to że no pozostało samo w domu, albo bawiąc się samo na podwórku, złamało nogę - było znacząco niższe niż dziś.

Nie mówię już o karach cielesnych, które były dość powszechne zarówno w domach jak i w szkole. Pamiętam jak po korytarzach mojej podstawówki krążył dyrektor i co energiczniejsze dzieciaki łapał za kołnierz i stawiał do kąta. Dziś nie do pomyślenia. Nie do pomyślenia jest także abym ja nakrzyczał na obce dziecko, które np krzywdzi moje własne. Dziś na każdym kroku czyha proces jeśli nie karny to cywilny. Ochrona danych osobowych, wizerunku czy praw autorskich posunięta jest do absurdu. A wolność słowa? Hmm... Mam wrażenie, że film taki jak Seksmisja nie mógłby dziś powstać, a za powiedzenie chamowatemu kumplowi w pracy że jest idiotą nie groził proces tak jak dziś.

50 Państwo w ogóle nie wtrącało się tak bardzo w sferę zwykłych relacji międzyludzkich jak dziś. Żaden

PRLowski urzędnik nawet by nie pomyślał, że można próbować opodatkować takie coś jak sąsiedzkie pożyczki, wzajemne usługi itp. Coś co dziś nazywa się złowrogo szarą strefą - kiedyś nazywane było fuchami i nikt nie wtrącał się w to, że pan Wiesiek pomaluje mi mieszkanie, a pan Jurek za flaszkę przepcha zatkany klozet. Nie mówiąc o tym że czegoś takiego jak podatki osobiste przeciętny Kowalski nie odczuwał (podatki to temat na inną dyskusję).

No i setki rzeczy dziś ściśle regulowanych w imię bezpieczeństwa ekologii i Bóg wie czego jeszcze a wtedy... takich jak kaski rowerowe, odblaski, wchodzenie do lasów, jazda samochodem w lesie, pasy bezpieczeństwa.

Kto pamięta coś jeszcze.

No właśnie, czy ktoś pamięta coś jeszcze? Bo ja pamiętam jedno. Kiedyś ludzi wychowywano tak, że naszą cywilizację budowali. A dziś ludzie wychowywani są tak, że cywilizacja łacińska umiera.

Daniel Sycha

Bibliografia: Bill Bryson, Zapiski z wielkiego kraju. Wyd. Zysk i S-ka, 2010. Lee Child, Jutro możesz zniknąć. Wydawnictwo Albatros, 2011. http://rebelya.pl/forum/watek/83683/

Reżim komunistyczny w Polsce

5. Kadry aparatu bezpieczeństwa

Organy bezpieczeństwa w głównej mierze tworzyli ludzie szkoleni w ZSRR. Najważniejsze stanowiska objęli najstarsi stażem komuniści. Część z nich była pochodzenia żydowskiego. Pewna część w MBP oraz w Wojewódzkich UBP to oficerowie radzieccy pochodzenia ukraińskiego, białoruskiego i rosyjskiego. Głównym kryterium przy rekrutacji do UB było pochodzenie klasowe.

Przyjmowano niemal wyłącznie synów robotników i biednych chłopów. Atutem kandydata była ukończona szkoła podstawowa. Choć przeszkodą nie były ukończone choćby trzy klasy, a nawet zdarzali się analfabeci. Wykształcenie średnie i wyższe było oznaką przynależności do klasy burżuazyjnej w minionej epoce. Wyjątkiem byli staży działacze komunistyczni. Kierowano się zasadą „nie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera.”

Pomimo tak niskich wymagań, chętnych do służby w UB nie było wielu. Opinia społeczeństwa była jednoznaczna wobec aparatu bezpieczeństwa, jako sterowanego przez NKWD.

51 Stąd potrzeba dodatkowych zachęt. Dobrze płatne posady ze stopniami wojskowymi i umundurowaniem. Umożliwiono szybkie awanse, np. pierwszy stopień oficerski zaledwie po trzy miesięcznym szkoleniu. Chorąży z pół rocznym stażem, awansowany był na podporucznika.

Podporucznik po dziesięciu miesiącach zostawał porucznikiem, a po roku kapitanem. Kapitan po półtora roku awansował na majora, by po dwóch latach zostać podpułkownikiem. Po dwóch latach awansowano na pułkownika. Ta szybka ścieżka awansów i tak mogła być skrócona, zgodnie z rozkazem Radkiewicza, za „szczególne zasługi w służbie.”

Prócz wysokich pensji i awansów zapewniano mieszkania i wstęp do specjalnych sklepów resortowych – lepiej zaopatrzonych i tańszych. Do tego dochodziły nagrody pieniężne i rzeczowe.

Wielu kusiła nieograniczona władza. Każdy funkcjonariusz UB mógł pod byle pretekstem aresztować i więzić nieomal każdego.

W sierpniu 1946r. Wzmocniono UB 7 tys. sprawdzonych działaczy PPR. Zwalniani do cywila żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) często byli werbowani do UB.

W latach 1946 – 54 było to 12 tys. rezerwistów KBW.

Mimo tak szeroko zakrojonego werbunku, bywały lata gdy więcej funkcjonariuszy ubyło niż przyjęto do służby. Wielu odchodziło na własną prośbę, widząc z jaką machiną terroru mają do czynienia; część usuwano przy czystkach kadrowych. Za kadry odpowiadał pion ds. pracowników z płk. M. Orechwą na czele. Zastępcą w latach 1950 – 54 był oficer NKWD – Rosjanin ppłk.

Banulewicz, starszym inspektorem Białorusin mjr Wackel, funkcjonariuszem kadr Tigran

Chaczaturian. Wszyscy dzielnie służyli Stalinowi. Płk. M. Orechwa z okazji 50. urodzin otrzymał na wniosek Bieruta odznaczenie wręczone przez Radkiewicza. Na uroczystym zebraniu, przy dekoracji podziękował słowami: „Służu Sowieckiemu Sojuzu!”

W 1948r. Przeprowadzono pierwszą czystkę w aparacie bezpieczeństwa, usuwając

„element” niesubordynowany, przestępczy i niepewny. 28 listopada 1949r. na odprawie w MBP

Jakub Berman powiedział:

„Wróg przeszedł do głęboko zamaskowanej formy walki, posługując się

dwulicowością, często przykrywką legitymacji partyjnej, przenikając do aparatu

państwowego i gospodarczego, gdzie uprawia sabotaż i dywersję, szkodnictwo i wywiad na

szeroką skalę (…) Trzeba sobie zdać sprawę, że wróg głęboko przeniknął także do naszych

szeregów w okresie, kiedy otworzyliśmy drzwi szeroko do naszej partii. Byłoby niesłuszne,

gdybyśmy dzisiaj nie przyglądali się bacznie naszym szeregom i nie wyczuwali wrogich

elementów, które zakradły się do partii i aparatu państwowego, w tym także do aparatu

bezpieczeństwa, milicji, WOP. Bo taka jest linia dywersji wroga i jego taktyka.”

52 Funkcjonariusze UB w 85-90%

byli członkami PZPR. 66% miało

pochodzenie robotnicze, 16% chłopskie,

10% inteligenckie. Wg. stanu na 1950r.

19% nie miało ukończonej szkoły

podstawowej, 74% ukończyło szkołę

podstawową, 7% szkołę średnią. 60%

funkcjonariuszy na kierowniczych

Jakub Berman stanowiskach nie miało żadnego przeszkolenia zawodowego.

Organizowano szkolenia przy WUBP, lecz z racji niskiej wydolności, kurs ukończyła garstka funkcjonariuszy. W połowie 1947r. utworzono Centrum Wyszkolenia MBP w Legionowie.

Szkoła była w ciągłej rozbudowie. Od jesieni 1948r. warunkiem przyjęcia do Szkoły Oficerskiej było legitymowanie się wykształceniem podstawowym. Pomimo istnienia szkoły MBP oraz organizowanych kursów dokształcających, poziom wykształcenia w stosunku do potrzeb, pozostawał bardzo niski. Służba Bezpieczeństwa, w przeciwieństwie do wojska, nie miała komórek polityczno – wychowawczych. Szkoleniem ideologicznym zajmowały się komórki partyjne. Za wzór funkcjonariuszom stawiano Feliksa Dzierżyńskiego. Ciągła indoktrynacja oraz brak nadzoru szybko zmieniały funkcjonariuszy w oprawców, w panów życia i śmierci obywateli.

W okresie rozliczeniowym stalinizmu Dyrektor Departamentu Szkolenia powiedział: „Nie widzieliśmy w aresztowanym wrogu człowieka. Myśmy uważali, że jeśli to jest wróg, to zgodnie z rewolucyjną nienawiścią i bezwzględnością możemy z nim zrobić, co zechcemy.” Stanisław

Radkiewicz – odpowiedzialny za terror na narodzie, dopiero na dzień przed swym ustąpieniem, już po aresztowaniu i rozstrzelaniu Ławrientija Berii i jego towarzyszy przyznał: „Myśmy słusznie wpajali ludziom nienawiść do wroga, po to, żeby byli zdolni stanąć oko w oko z wrogiem, żeby byli odważni w akcji i działaniu, żeby mieli w sobie tę nienawiść zakodowaną. (…) Błąd polegał na tym, że ta nienawiść do wroga przekształciła się w nienawiść do ludzi w ogóle. Tego rodzaju zjawiska występują w całym naszym aparacie. I tu właśnie widzimy całą grozę wypaczenia naszych ludzi. (…) Brak było w naszej pracy wychowawczej wysiłku w kształtowaniu sumień i miłości do człowieka. Sumienie, towarzysze, to nie jest pojęcie burżuazyjne, daleko nie.”

Maciej Wydrych

53 „Szpiedzy Gideona” – fragment

Mossad od początku doceniał znaczenie Ben Tow, który pracował jako analityk seksu w działalności wywiadowczej. Według w Ammanie. Zakochała się w nim. Po roku słów Meira Amita: „Jest to broń innego rodzaju. znajomości pobrali się. Wśród gości weselnych

Kobieta ma talenty, których mężczyzna nie było wielu przedstawicieli izraelskich służb posiada. Umie słuchać. Prowadzenie rozmowy wywiadowczych, w tym jeden z Meluchi, w łóżku nie stanowi dla niej problemu. Historia wydziału werbunkowego Mossadu. Podczas współczesnego wywiadu zna wiele kobiet, przyjęcia on właśnie zadał Cheryl kilka pytań, używających seksu z korzyścią dla swego kraju. naturalnych w tych okolicznościach. Czy

Nie przyznawać się do tego, że Izrael też tak zamierza dalej pracować? Czy też chce założyć postępuje, byłoby głupotą. Nasze kobiety są rodzinę? Podniecona weselnymi ochotniczkami, które wiedzą, jakie ponoszą uroczystościami, Cheryl powiedziała, że marzy ryzyko. Wymaga to specjalnego rodzaju odwagi. jedynie, by móc znaleźć sposób na spłatę długu

Nie chodzi po prostu o sypianie z kimś. Chodzi krajowi, który jej tak wiele ofiarował. Uważała o doprowadzenie mężczyzny do przekonania, Izrael za swą „rodzinę". Po miesiącu od

że kobieta pójdzie z nim do łóżka, jeśli on powie powrotu z podróży poślubnej Cheryl odebrała jej coś istotnego. Nie łatwo opisać umiejętności, telefon od owego weselnego gościa. Powiedział jakie trzeba mieć, by to osiągnąć". Nahum jej, że zastanawiał się nad tym, o czym wówczas

Admoni osobiście wybrał agentkę, która miała rozmawiali, i że ma chyba dla niej propozycję. odpowiednie zdolności, by zwabić Wanunu Spotkali się w kawiarni w centrum Tel Awiwu. w objęcia Mosadu. Cheryl Ben Tow była bat Zaskoczył ją dokładną znajomością jej szkolnych levejha, stopień poniżej katsa. Urodziła się, ocen, historii jej rodziny, okoliczności poznania w zamożnej żydowskiej rodzinie w Orlando na męża. Być może wyczuwając, że rozgniewało ją

Florydzie. Przeżyła niezwykle burzliwy rozwód to naruszenie prywatności, rozmówca wyjaśnił, rodziców. Znalazła pociechę w studiach że wszystkie te informacje są w aktach jej męża religijnych, które sprawiły, że przez trzy przechowywanych przez wywiad wojskowy. miesiące mieszkała w jednym z kibuców Prowadzący werbunek wiedział, że w Izraelu. Tam zainteresowała się historią stosunki między nim a potencjalnym

Żydów i nauczyła się hebrajskiego. Postanowiła kandydatem wymagają często wiele sprytu. zostać w Izraelu. Gdy miała 18 lat, poznała Przypominają wprowadzenie neofity do tajnej

Sabrę, rodowitego Izraelczyka nazwiskiem Ofer sekty, posługującej się specjalnymi znakami,

54 zaklęciami i rytuałami; jest to jak przystąpienie celu. Może odbierać niektóre zlecane jej zadania, do grona wyznawców Orfeusza bez miłości do jako wysoce nieprzyjemne, ale zawsze powinna muzyki. Po wyjawieniu Cheryl, dla kogo widzieć je w kontekście misji, którą wypełnia. pracuje, werbujący zaserwował jej ustaloną Pracownik wydziału werbunkowego pochylił formułkę. Mossad zawsze szuka ludzi którzy się nad stołem w pokoju przesłuchań chcą służyć Izraelowi. Podczas przyjęcia i powiedział, że ma jeszcze czas, by zmienić weselnego porównała Izrael do rodziny. Mossad decyzję. Nikt nie będzie jej za to winił, nie jest czymś w tym rodzaju. Jeśli zostaniesz zostanie to potraktowane jako jej przyjęty, zostajesz członkiem rodziny, jesteś niepowodzenie. Cheryl odparła, że jest w pełni otoczony opieką i szkolony. W zamian służysz przygotowana, by przejść przeszkolenie. Przez rodzinie w taki sposób, w jaki o to poprosi. Czy następne dwa lata przebywała w świecie, który

Cheryl jest tym zainteresowana? Była. wcześniej znała jedynie z filmów, stanowiących

Powiedział jej, że musi zdać wstępne testy. jej ulubiony sposób spędzania wolnego czasu.

W ciągu następnych trzech miesięcy Uczono ją, jak wyciągać rewolwer, gdy przeszła szereg egzaminów w rozmaitych siedzi się na krześle, w jaki sposób zapamiętać bezpiecznych domach wokół Tel Awiwu. Jej jak najwięcej nazwisk wyświetlanych coraz iloraz inteligencji - w testach tych uzyskała 140 szybciej na małym ekranie. Pokazano jej, jak punktów – amerykańskie pochodzenie, ogólna ukryć berettę w bieliźnie, na biodrze, i jak wiedza i zalety towarzyskie sprawiały, że była przerobić spódnicę czy sukienkę tak, by można kandydatką lepszą niż przeciętna. Cheryl było bez trudu sięgnąć po broń. dowiedziała się, że nadaje się do przeszkolenia. Od czasu do czasu inne zwerbowane

Zanim to nastąpiło, odbyła kolejne spotkanie osoby z jej grupy znikały z ośrodka z mężczyzną, który ją zwerbował. Powiedział jej, szkoleniowego. Takie wyjazdy nie były nigdy

że jest o krok od znalezienia się w świecie, tematem rozmowy. Cheryl była wysyłana na o którym absolutnie nikomu nie będzie mogła misje ćwiczebne - miała się włamać do opowiadać, nawet mężowi. W takim zamieszkanego pokoju hotelowego, ukraść osamotnieniu, może się okazać podatna na dokumenty z biura. Stosowane przez nią pokusę zwierzeń. Jednak nie wolno jej ufać metody były godzinami analizowane przez nikomu poza swymi towarzyszami. Będzie instruktorów. Była zrywana w środku nocy szkolona w oszukiwaniu, będzie uczona i wysyłana na kolejne ćwiczenia: poderwanie stosowania metod, które gwałcą wszelkie turysty w nocnym klubie, a potem porzucenie poczucie przyzwoitości i honoru, będzie go przed hotelem. Każdy jej ruch był musiała zaakceptować nowe sposoby osiągania obserwowany przez opiekunów z Mossadu.

55 Zadawano jej intymne pytania na temat działającego w terenie. Pracowała w wielu doświadczeń seksualnych. Ilu mężczyzn miała miastach Europy, przedstawiając się jako przed ślubem? Czy przespałaby się z kimś obywatelka Stanów Zjednoczonych. Nie sypiała obcym, gdyby tego wymagała jej misja? z żadnym ze swych „kochanków" czy „mężów".

Odpowiedziała zgodnie z prawdą: że gdyby Admoni osobiście wyjaśnił jej wagę najnowszej miała absolutną pewność, że od tego zależy misji: po ustaleniu miejsca pobytu Wanunu to powodzenie misji, poszłaby do łóżka od jej umiejętności będzie zależało wywabienie z nieznanym mężczyzną. Byłby to czysty seks, go z Wielkiej Brytanii. Tym razem miała nie miłość. Uczyła się, jak wymuszać coś występować jako amerykańska turystka, seksem, jak uwodzić i dominować. Stała się podróżująca samotnie po Europie po bolesnym w tym wyjątkowo dobra. Uczono ją, jak zabijać, rozwodzie. Wykorzystała szczegóły rozstania wystrzeliwując cały magazynek. Poznała swoich rodziców, by dodać swej historii rozmaite islamskie sekty, dowiedziała się, jak wiarygodności. A na dodatek miała też rzekomo robić miszluszim – skrzynki szpiegowskie. „siostrę" mieszkającą w Rzymie. Zadaniem

Spędzała dzień, doskonaląc umiejętność Cheryl było zwabienie tam Wanunu. 23 dyskretnego otwierania koperty, do której od września 1986 r. Cheryl Ben Tow dołączyła do wewnątrz przymocowany był skrawek grupy dziewięciu agentów znajdujących się już mikrofilmu. Kiedy indziej poświęcała czas na w Londynie. Na ich czele stał dyr. do spraw maskowanie się przez nakładanie bawełnianej operacyjnych Mossadu, Beni Zeewi, otyły gazy pod policzki, by delikatnie zmienić kształt mężczyzna z zębami pożółkłymi od ciągłego twarzy. Uczyła się kraść samochody, udawać palenia. Agenci zatrzymali się w hotelach pijaną, podrywać mężczyzn. Pewnego dnia pomiędzy Oxford Street a Strandem. Dwóch została wezwana do biura kierownika ośrodka zamieszkało w Regent Palace. Cheryl Ben Tow treningowego. Zmierzył ją wzrokiem od stóp do zameldowała się jako Cindy Johnson, w Strand głów jakby przeprowadzając inspekcję Palace, w pokoju 320. Zeewi wynajął pokój i sprawdzając w myślach każdy punkt na liście. w hotelu Mountbatten tuż obok Wanunu, który

W końcu powiedział że zaliczyła kurs. Cheryl mieszkał pod numerem 105. Zeewi mógł jako

Ben Tow została wyznaczona do pracy jeden z pierwszych dostrzec zmiany nastroju w jednym z wydziałów Mossadu jako bat śledzonego technika. Wanunu okazywał coraz levejha. Wydział ten - Kaisrut – miał za zadanie większe napięcie. Londyn stanowił obce utrzymywanie łączności z ambasadorami środowisko dla kogoś dorastającego

Izraela. Cheryl miała grać rolę „przykrywki" w małomiasteczkowej atmosferze Beer Szewy. udawać dziewczynę lub nawet żonę katsy Niezależnie od wysiłków znajomych

56 dziennikarzy, czuł się samotny i spragniony Mossadu. Powalili Wanunu na ziemię towarzystwa kobiety. Psychologowie Mossadu i wstrzyknęli mu środek paraliżujący. Późną przewidzieli taką możliwość. W środę 24 nocą przyjechała karetka i Wanunu został na września Wanunu nalegał na swych opiekunów noszach wyniesiony z budynku. Wyglądający na z „Sunday Timesa", by pozwolili mu wyjść zmartwionych agenci powiedzieli sąsiadom, że - samemu. Niechętnie wyrazili zgodę. Jednak ich krewny nagle zachorował. Cheryl wskoczyła jeden z reporterów dyskretnie podążył za nim do odjeżdżającej karetki. Ambulans wyjechał na Leicester Square. Zobaczył, że Wanunu z Rzymu w kierunku wybrzeża. zaczął tam rozmawiać z kobietą. Dziennikarz W wyznaczonym miejscu czekała szybka łódź opisze ją później tak: „Dwadzieścia kilka lat, motorowa, na którą przeniesiono Wanunu. Łódź około 170 centymetrów wzrostu, pulchna, przewiozła technika na pokład frachtowca, farbowana na blond, z wydatnymi ustami, zakotwiczonego niedaleko wybrzeża. Beni w brązowym filcowym kapeluszu i brązowym Zeewi i Cheryl towarzyszyli mu na statku. A po tweedowym kostiumie, na wysokich obcasach. trzech dniach podróży, w środku nocy,

Prawdopodobnie Żydówka". Po chwili rozstali frachtowiec przybił do portu w Hajfie. Po się. Wanunu po powrocie do hotelu powiedział krótkim procesie został skazany na dożywocie swym stróżom, że spotkał „Amerykankę w pojedynczej celi. Cheryl Ben Tow rozpłynęła o imieniu Cindy". Oświadczył, że chce się z nią się w swym tajemniczym świecie. Przez ponad jeszcze zobaczyć. Dziennikarze byli 11 lat Mordechai Wanunu przebywał zaniepokojeni. Jeden z nich powiedział, że w stojącym na odludziu więzieniu, w celi, pojawienie się Cindy na Leicester Square nie w której władze Izraela zamierzały wygląda mu na zbieg okoliczności. Wanunu przetrzymywać go jeszcze w następnym odrzucił ich obawy. Cokolwiek Cindy mu stuleciu. Warunki były kiepskie: podłe jedzenie, powiedziała, okazało się wystarczające, by godzina spaceru dziennie. Spędzał czas na planował spędzić z nią więcej czasu - i to nie modlitwach i czytaniu. Później, w marcu 1998 r., w Londynie, ale w rzymskim mieszkaniu jej wskutek międzynarodowych nacisków rząd

„siostry". zgodził się na przeniesienie go do więzienia

Beni Zeewi i czterej inni agenci byli o lżejszym rygorze. Amnesty International pasażerami tego samego samolotu, którym uznała go za więźnia sumienia, a „Sunday

Cindy i Wanunu polecieli do Rzymu. Po Times" regularnie przypominał czytelnikom wylądowaniu para wsiadła do taksówki o jego losie. Wanunu nie dostał żadnych i pojechała do mieszkania w starej dzielnicy pieniędzy za ogólnoświatową sensację, którą miasta. W środku czekało trzech agentów dostarczył prasie. W 1998 roku dano mu

57 w końcu możliwość kontaktu z ludźmi. Mimo Nie zaprzeczyła, że odegrała istotną rolę ponawianych przez jego adwokatów apelacji w porwaniu Wanunu. Martwiła się jedynie, że istnieje jednak niewielka szansa, by wyszedł na publikacja na ten temat może zaszkodzić jej wolność. Dziesięć lat później Cheryl, teraz sytuacji w Stanach Zjednoczonych. Ariemu Ben jeszcze pulchniejsza, z włosami w naturalnym Menaszemu powiodło się gorzej. Podczas swojej kolorze, wróciła do Orlando na Florydzie. wywiadowczej kariery widział, jak wielu

Spędzała wakacje w kompleksie rozrywkowym porządnych ludzi odchodzi ze służby wskutek

Walt Disney World ze swymi dwiema małymi ciągłych rozgrywek wewnątrz wywiadu. Nie córeczkami. W kwietniu 1997 r. spotkał ją sądził jednak nigdy, że i na niego przyjdzie reporter „Sunday Timesa". pora. W 1989 r. został aresztowany w Nowym

Jorku pod zarzutem spiskowania

„z innymi" w celu pogwałcenia ustawy

o kontroli eksportu broni. Oskarżono go,

że próbował sprzedać Iranowi wojskowy

samolot C-130. Samoloty takie zostały

przez USA sprzedane Izraelowi. Podczas

wstępnego przesłuchania w sądzie

przedstawiciel rządu Izraela powiedział,

że „nic nie wie, o Ben Menaszem.

Menasze okazał plik referencji,

udzielonych mu przez przełożonych

z izraelskiego wywiadu. Natomiast

władze Izraela oświadczyły, że są one

sfałszowane. Ben Menasze przekonał

sąd, że to nieprawda. Wówczas rząd

izraelski określił go jako „tłumacza

niższego szczebla", zatrudnionego

w „obrębie" służb wywiadowczych. Ben

Menasze odpowiedział twierdzeniem, że Cindy/Cheryl Hanin Ben Tov – sprzedaż samolotu, o którą jest oskarżony, agentka Mossadu zatwierdziły władze Izraela i Stanów

Zjednoczonych. Mówił o wartej „setki milionów

dolarów umowie, przewidującej przekazywanie

58 broni Iranowi". W Tel Awiwie jeszcze raz Zyski z wojny, mając nadzieję, że osiągnie zapanowała konsternacja. Wypytywano Rafiego podobny skutek, jak Woodward i Bernstein,

Eitana i Davida Kimchego, co wie Ben Menasze którzy ujawnili kulisy afery Watergate i do jakiego stopnia może zaszkodzić. i przyczynili się do upadku prezydenta

Odpowiedź nie była wcale uspokajająca. Rafi Richarda Nixona. Intencje Ben Menaszego,

Eitan twierdził, że Ben Menasze może zadać cios według jego własnych słów, były jasne: zorganizowanym przez USA i Izrael dostawom „naprawić zło lat osiemdziesiątych broni do Iranu i ujawnić całą sieć dostawców, i spowodować, że zostaną odsunięci od władzy która sięgała wszędzie - do Ameryki Środkowej ludzie, ponoszący za nie odpowiedzialność". i Południowej, poprzez Londyn do Australii, W Tel Awiwie zwołano nadzwyczajne przez całą Afrykę i Europę. Prawnicy posiedzenie. Rozważano możliwość wykupienia reprezentujący rząd Izraela złożyli w tej sytuacji rękopisu i ukrycia go na wieki. Podkreślono, że wizytę Ben Menaszemu, oczekują cemu na Ben Menasze odrzucił już wielką sumę proces w Metropolitan Correction Center pieniędzy za zachowanie milczenia, mówiono w Nowym Jorku. Zaproponowali mu układ: wtedy o milionie dolarów - a jest przyznanie się do winy w zamian za dużą sumę nieprawdopodobne, by zmienił zdanie. pieniędzy, która zapewni mu dostatnie życie po Ustalono, że każdy sajan w nowojorskich wyjściu z więzienia. Ben Menasze zdecydował sferach wydawniczych, musi użyć wszelkich się zeznać, jak było. Zaczął składać zeznania, środków, by powstrzymać wydanie tej książki. gdy niespodziewanie w listopadzie 1990 roku Osiągnięto pewien sukces, ponieważ rękopis sąd federalny uwolnił go od wszystkich został odrzucony przez kilku dużych zarzutów. Wielu jego dawniejszych wydawców, w końcu jednak, opublikował a go współpracowników z wywiadu uważało, że Ben mała nowojorska oficyna, Sheridan Square

Menasze miał dużo szczęścia, że uniknąłkary. Press. Ben Menasze określił swoją książkę jako

Twierdzili, że chcąc pozostaćna wolności, użył „opowieść o rządach kliki. I tym, jak garstka

„metody broni rozpryskowej", atakując ludzi z kilku agencji wywiadowczych kształtuje wszystkich wokół. Kimche powtarzał później, że politykę swoich rządów, potajemnie kieruje wiele osób miało gorące pragnienie, „by tylko wielkimi operacjami bez rozliczania się przed zniknął nam z oczu. Zeznawał by zaszkodzić kimkolwiek, nadużywa władzy i zaufania nam, swojemu krajowi i jego bezpieczeństwu. publicznego, oszukuje, manipuluje mediami

Ten człowiek był, i jest nadal, prawdziwą i zwodzi opinię publiczną. W końcu, co nie zakałą". Jednak Izrael nie przewidział, jaki mniej ważne, jest to opowieść o wojnie - odwet weźmie Ben Menasze. Napisał książkę o wojnie prowadzonej nie przez generałów, lecz

59 przez ludzi rozpartych wygodnie się przytoczyć opinie Ben Menaszego o nim. w klimatyzowanych biurach, którzy są Żaden angielski wydawca nie był w stanie całkowicie obojętni na ludzkie cierpienie". Wiele przeciwstawić się potentatowi; żadna gazeta nie osób odebrało tę książkę jako wyjątkowy akt mogła przeprowadzić własnego dochodzenia, pokuty autora; inni uważali ją za tendencyjną by potwierdzić zarzuty Ben Menaszego. wersję zdarzeń – taką, w której Ari Ben Menasze odgrywa główną rolę. Tymczasem w Londynie Gordon Thomas Robert Maxwell, jak wiele razy wcześniej, PRP nr 199 zasłaniał się prawem, grożąc, że wystąpi na drogę sądową przeciwko każdemu, kto ośmieli Zbrodnia Niemiecka w Warszawie - 1944 r.

(4) Protokół nr 95:

świadek Jan Bęcwałek, zamieszkały w Garwolinie;

protokołowała Irena Trawińska dnia 10 IX 1944r. w szpitalu w Podkowie Leśnej

„Dnia 5 sierpnia 1944r. przy ul. Staszica nr 4 wraz z mieszkańcami domu siedziałem w piwnicach. W pewnym momencie wpadli Niemcy i wypędzono nas. Przy wyjściu wydzierano rzeczy, które mieliśmy ze sobą. Oddzielano kobiety i mężczyzn. Kobiety pędzono w kierunku ul.

Działdowskiej. W grupie mężczyzn zostałem przeprowadzony na podwórze domu ul. Staszica nr

15. Spędzono tam kilkuset mężczyzn i wkrótce rozpoczęto egzekucję. Strzelano z karabinów maszynowych do zbitej gromady. Od pierwszej chwili wycofałem się do tyłu, tak że zanim padły pierwsze szeregi – zdołałem się położyć i ukryć. Strzały nie dosięgały mnie. Po jakimś czasie wydostałem się spod masy trupów. Gdy na podwórzu w jakiś czas potem zjawił się oficer niemiecki – nie kazał kilku żywych, ocalałych, dobijać, lecz pozwolił nam wyjść i dołączyć się do pędzonych ulicą ludzi. Tak wydostałem się na ulicę Górczewską, a stamtąd na Moczydło. W tym czasie przechodziłem koło domu Staszica nr 26; z podwórza dochodziły odgłosy strzałów – odbywała się tam egzekucja.”

60 (5) Protokół nr 78:

świadek Jan Bęcwałek, zamieszkały w Garwolinie;

protokołowała Irena Trawińska dnia 10 IX 1944 w szpitalu w Grodzisku

„Staliśmy przed bramą budynku szpitalnego od ul. Górczewskiej. Dochodziły odgłosy dalszych egzekucyj z miejsca, skąd wyratowaliśmy się przed chwilą. W podwórzu szpitala znajdowały się budynki-szopy, z których w pewnym momencie Niemcy zaczęli wypędzać zgromadzonych tam ludzi. Byli to sami mężczyźni, przeważnie młodzi, nawet mali chłopcy 10 – 12 lat, większość ubrana jak powstańcy, w różne mundury i bluzy z opaskami – tak jak latali po ulicach „za rozkazem”. Musieli być długo zamknięci, bo wychodzili jakby byli pijani i błędni.

Niemcy dali im łopaty i kazali kopać po przeciwnej stronie ulicy Górczewskiej – naprzeciw bramy szpitala, przy której stałem – w ogrodzie na kartoflisku, dół głęboki pewnie na 5 m. Słyszałem i rozumiałem rozkazy; obok mnie przechodzili. Po wykopaniu dołu przeprowadzono ich po 25 bez koszul, tylko w spodniach, z podniesionymi rękami, ustawiono dokoła twarzą do dołu i Ukraińcy z rewolwerów strzałem z tyłu w kark zabijali ich. Trupy padały do dołu – przyprowadzono następnych. Nikt nie krzyczał, nie błagał, nie opierał się. Tak rozstrzelano kilkaset ludzi. Ostatnia niewielka grupa pozostałych zasypała dół ziemią. Była to druga egzekucja, którą tego dnia widziałem.”

(6) Protokół nr 53:

świadek Aleksandra Kreczkiewicz, zamieszkała w Warszawie, Górczewska 45;

protokołowała Irena Trawińska dnia 8 IX 1944r. W szpitalu w Podkowie Leśnej

„Mieszkałam na Woli przy ul. Górczewskiej nr 45; 2 sierpnia SS-owcy wydali rozkaz przeniesienia się do kamienicy po przeciwnej stronie; dom nasz i sąsiednie zostały podpalone; dnia

3 sierpnia otrzymaliśmy wiadomość, że z nami będzie źle, że zostaniemy rozstrzelani; w kamienicy zgromadziło się kilkaset osób; 4 sierpnia godz. 11: Niemcy otaczają kamienicę, wydają rozkaz opuszczenia mieszkań; straszny krzyk dzieci, kobiet, u wyjścia padają strzały – kilka osób zabitych i rannych już przy wyjściu na ulicę; wypędzają na kartoflisko, każą się kłaść w bruzdy – wokoło pilnują – nie ma mowy o ucieczce; po kilku minutach każą wstać – prowadzą pod pobliski most: nie ma wątpliwości, co z nami będzie; na pytanie jakiejś pani, gdzie nas prowadzą – odpowiadają: „Z waszej winy giną niemieckie kobiety i dzieci, dlatego wy wszyscy musicie ginąć.” Ustawiają nas; odłączają grupę 70 ludzi i każą jej iść za most na wzgórze; pozostałych (wśród nich ja) ustawiają przy murze między drutami; w różnych punktach w pobliżu

61 słychać serie strzałów; giną ofiary niemieckich katów; jesteśmy zbici w gromadkę, ja stoję na brzegu; w odległości 5 m przed nami jeden z oprawców z największym spokojem przygotowuje do strzału karabin maszynowy; drugi z nich nastawia aparat fotograficzny – chcą utrwalić egzekucję – kilku Niemców pilnuje nas; pada seria strzałów – wrzask, jęki – padam zraniona, tracąc przytomność. Po pewnym czasie ocknęłam się; słyszę, jak dobijają rannych – nie poruszam się i udaję zabitą; pozostawiają na straży jednego Niemca – reszta odchodzi. Oprawcy podpalają pobliskie domki i kamienice; żar piecze, dymy duszą, suknia na mnie się tli; Niemiec pilnuje dalej; gaszę ogień na sobie dyskretnie – nogi mam poparzone, myślę o wydostaniu się z tego piekła. Od przodu zasłania mnie kosz od kartofli; gdy Niemiec odwraca się, przesuwam kosz, czołgając się za nim – tak oddaliłam się o kilka metrów; wtem wiatr rzucił kłąb dymu w naszym kierunku i wartownik nie mógł mnie widzieć; zerwałam się wtedy i pobiegłam do piwnicy w palącym się domu; tam spotkałam kilka osób mniej rannych – szczęśliwców, którym się udało wydostać spod stosu trupów. Pracujemy nad podkopem; ciężka praca wśród żaru i dymu – niebezpieczeństwo uduszenia się; wreszcie po wielu godzinach nadludzkich wysiłków – podkop wyprowadził nas na podwórze sąsiedniego domu nie objętego pożarem; jest godz. 12 min. 30 w nocy: ktoś wyprowadza nas w pole z obrębu walk i pożogi; upadam z wysiłku; do dziś leżę w szpitalu; rozstrzelana przy mnie grupa liczyć mogła około 500 osób – uratowały się 3 czy 4 osoby. Oprawcami byli SS-owcy.”

Zbrodnia Niemiecka w Warszawie 1944 r.

Wydawnictwo Instytutu Zachodniego

Poznań 1946 r.

62 Roman Dmowski

3. Wytrawny polityk

Polityka ta nie była łatwa. Paradoksalność stosunków w państwie rosyjskim tu się wyraziła ze szczególną jaskrawością. Solidarność naszą z Rosją trzeba było manifestować w głuchej walce z rządem rosyjskim. Rządowi rosyjskiemu i jego władzom w Polsce nasze stanowisko było nie na rękę, przeszkadzało ich utrwalonej od dawna polityce: robiono też wszystko, ażeby Polaków do

Rosji zniechęcić, ażeby im uniemożliwić utrzymanie linii politycznej, którą sobie wytknęli.

Fakty stwierdzone przez Romana Dmowskiego są prawdziwe. Mimo, że endencja manifestowała swoje antyniemieckie nastawienie i dążyła do zjednoczenia w tej materii opinii wszystkich Polaków, carat wzmacniał swą politykę antypolską.

Polacy mimo to nie zmienili swojej postawy antyniemieckiej. Umocnieni w swych nastrojach bezwzględną antypolską akcją germanizacyjną w zaborze pruskim prowadzoną od czasów Bismarcka.

Można więc stwierdzić, że ziarno rzucone przez Romana Dmowskiego padało na podatny grunt. Koncepcja uznająca Niemcy za głownego wroga Polski trafiła do przekonania polskiego narodu.

Zasługą Romana Dmowskiego i endecji jest to, że już w przededniu I Wojny Światowej sprawa polska wpłynęła w sposób rozstrzygający na dzieje Europy.

Polacy swą antyniemiecką postawą wywarli decydujący wpływ na to, że Rosja wzięła udział w wojnie Ententy przeciwko Niemcom.

Odezwa do Polaków, Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza jaka ukazała się 14 sierpnia

1914 roku nie mówiła o „autonomii”, a jedynie o polskim „samorządzie”. Miała ona jedynie zyskać przychylność Polaków na terenie, na którym wojska rosyjskie prowadziły wojnę.

Rząd carski ani myślał poważnie podnosić kwestię polską. Oczywiście Roman Dmowski zdawał sobie sprawę z tego faktu, a mimo to postanowił brać za dobrą monetę odezwę Wielkiego

Księcia i nadawać jej większego znaczenia celem realizowania swojej polskiej polityki.

W listopadzie 1914 roku Roman Dmowski powołał Komitet Narodowy Polski. Komitet ten

25 listopada wydał odezwę do społeczeństwa polskiego z głównym przesłaniem, że „Klęska

Niemiec w tej walce to nasze zwycięstwo.”

63 Roman Dmowski wciąż wierzył, że Rosja mając wszystkie ziemie polskie, będzie musiała prowadzić politykę zmierzającą do autonomii co w konsekwencji przyniesie Polsce niepodległość.

Nie udał się zamysł zorganizowania legionów polskich po stronie rosyjskiej. Rząd carski nie chciał mieć wydzielonej armii polskiej 200 czy 300 tysięcznej. Skończyło się na nielicznym Legionie

Puławskim.

Wskutek interwencji Romana Dmowskiego i Zygmunta Wielopolskiego, który stanął na czele Komitetu Narodowego Polskiego w Warszawie, car Mikołaj II polecił zwołać najpierw w czerwcu 1915 roku naradę przedstawicieli rządu i społeczeństwa polskiego, a następnie w lipcu polecił powołać specjalną komisję przedstawicieli rządu i społeczeństwa polskiego w celu opracowania projektu postanowień w sprawie polskiej. Uważał, że jeszcze nie czas na konkrety, które przecież nie mogły być zgodne z jego polityką zmierzającą do odbudowy państwa polskiego.

W rezultacie powstały dwie odrębne rezolucje - polska i rosyjska, bez większego znaczenia dla sprawy polskiej.

Roman Dmowski z piątego pietra swojego mieszkania w Warszawie obserwował odległą bitwę na linii Wisły. Na parę dni przed wkroczeniem Niemców do Warszawy, w dniu 5 sierpnia

1915 roku, znalazł się ponownie w Petersburgu.

Tu szybko doszedł do przeświadczenia, że losy wojny rozstrzygną się na Zachodzie i rząd rosyjski nie będzie decydował o warunkach pokoju.

W listopadzie 1915 roku wyjechał na Zachód. Osiedlił się na stałe w Londynie. Prowadził energiczne działania polityczne. Tu trzeba wspomnieć, że zanim znalazł się na Zachodzie, we wrześniu 1915 roku została założona Centralna Agencja Polska w Lozannie. Wziął on udział w zjeździe polityków polskich w grudniu 1915 roku w Solurze i Caux oraz w lutym 1916 roku w Lozannie.

W tym okresie odbył rozmowę z Papieżem w Watykanie. Papież zapewniał go, że ciągle ma w myślach i sercu Polskę.

Ożywiona działalność Romana Dmowskiego zwróciła uwagę dyplomacji niemieckiej.

W tym czasie Niemcy były przekonane o osiągnięciu zwycięstwa w tej wojnie. Zaproponowano

Romanowi Dmowskiemu powrót do okupowanej Warszawy oraz zaproszono na rozmowy do

Berlina. Oczywiście Roman Dmowski odrzucił te niemieckie awanse.

mec. Waldemar Gałuszko

64 Maurycy

herbu Jelita

urodzony 30 lipca 1871 roku w Warszawie

zmarł 5 maja 1939 roku w Klemensowie

Polityk, dyplomata, działacz społeczny, hrabia, przedsiębiorca,

filantrop, niezwykle czuły na ludzką krzywdę. Ukończył gimnazjum

w Lesznie; studiował na Uniwersytecie w Stuttgarcie, gdzie

przyjaźnił się z Wojciechem Kossakiem, Józefem Chełmońskim i innymi „tuzami” z kręgów artystycznych. Po powrocie do kraju zajął się zarządzaniem ordynacją

(majątkiem) odziedziczoną po ojcu, Tomaszu. W 1898 włączył się w działania społeczne i akcje charytatywne, współpracując m.in. z Henrykiem Sienkiewiczem. Zamoyski finansował budowę siedziby Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie i budynku Filharmonii Narodowej.

Członek, wiceprezes (1902 – 1907), prezes (1907 – 1919) Komitetu budowy pomnika Fryderyka

Chopina w Warszawie, wspierał także budowę pomnika Adama Mickiewicza. Wspierał finansowo organizację kulturalno – oświatową mającą endecki rodowód Polską Macierz Szkolną, a także dofinansowywał wydawnictwa historyczne. Dbał o przytułki i szpitale dla biedoty. Był współtwórcą oraz prezesem utworzonego w 1903 roku Centralnego Towarzystwa Rolniczego.

Ordynat miał poglądy monarchistyczno – konserwatywne; od 1901 roku blisko współpracował z przywódcą Narodowej Demokracji Romanem Dmowskim. Był członkiem Towarzystwa Tajnego

Nauczania w Warszawie. Członek Ligi Narodowej od 1905 roku. W listopadzie 1904 r. współorganizował wielką demonstrację patriotyczną w Warszawie. Od 1905 r. należał do

Stronnictwa Demokratyczno – Narodowego. W wyborach z marca 1906 r. został posłem SDN do

I Dumy Państwowej w której wspierał politykę lojalności wobec Rosji za cenę ustęptsw na rzecz

Polaków w gospodarce i edukacji. Posiadał jeden z największych majątków ziemskich na ziemiach polskich. W odpowiedzi na deklarację wodza naczelnego wojsk rosyjskich Wielkiego Księcia

Mikołaja Mikołajewicza Romanowa z 14 sierpnia 1914 r., podpisał telegram dziękczynny, mówiący m.in., że krew synów Polski, przelana łącznie z krwią synów Rosyi w walce ze wspólnym niemieckim wrogiem, stanie się największą rękojmią nowego życia w pokoju i przyjaźni dwóch narodów słowiańskich. Po wybuchu Wielkiej Wojny wraz z Romanem Dmowskim i innymi czołowymi politykami narodowymi (SDN) wszedł w listopadzoe 1914 r. do Komitetu Narodowego

Polskiego, prezentując w nim stanowisko lojalistyczne. Swoje poglądy wobec Rosji zmienił

65 (zrewidował) po wyjeździe do Europy Zachodniej w styczniu 1916 r. Opowiedział się za pełną niepodległością, którą Polska miała uzyskać przy poparciu koalicji przeciwniemieckiej – państw

Ententy. Wraz z Romanem Dmowskim, Henrykiem Sienkiewiczem, Ignacym Janem Paderewskim,

Wojciechem Korfantym i Erazmem Plitzem był głównym rzecznikiem sprawy polskiej na

Zachodzie. Łożył znaczne fundusze na działalność polityczną, dyplomatyczną i propagandowądrugiego Komitetu Narodowego Polskiego, działając w Szwajcarii i Francji, a także na inne cele patriotyczne i wojskowe. W 1918 r. współtworzył Armię Polską (tzw. Błękitną

Armię) we Francji pod dowództwem legendarnego generała Józefa Hallera. Ordynat wziął udział w Konferencji Pokojowej w Paryżu, a w maju 1919 r. został mianowany pierwszym posłem niepodległej Polski we Francji. M.in. dzięki jego naciskom na francuskie władze i opinię publiczną udało się uzyskać pomoc wojskową Francji podczas wojny polsko – bolszewickiej. Zastawił wówczas ordynację Zamoyskich jako poręczenie kredytów. Niechętnie zgodził się być

Kandydatem prawicy na urząd prezydenta w 1922 roku. W pierwszej i w kolejnych turach wyborów w Zgromadzeniu Narodowym uzyskiwał największą liczbę głosów, ale w ostatnim głosowaniu przegrał z prof. Gabrielem Narutowiczem stosunkiem głosów 289 do 227. Zgodnie z Konstytucją marcową wyboru prezydenta dokonywało Zgromadzenie Narodowe. Zamoyski przegrał dzięki członkom ruchu ludowego, którzy obawiali się Prezydenta RP – ordynata –

„obszarnika”, właściciela wielkiej posiadłości ziemskiej. Wszystkie mniejszości narodowe w Polsce były przeciwne Zamoyskiemu obawiając się, że Polska otrzyma dobrego gospodarza. Na nieszczęście Ojczyzny Prezydentem RP został ateista i mason – – człowiek słaby, otoczony ludźmi reprezentującymi siły nieprzychylne silnej Polsce. Od stycznia do lipca

1924 r. pełnił funkcję Ministra Spraw Zagranicznych w rządzie polityka endeckiego i wybitnego ekonomisty Władysława Grabskiego. Pozostawał zwolennikiem przymierza polsko – francuskiego, współpracy Polski z krajami bałtyckimi; działał także na rzecz unii polsko – litewskiej. Po złożeniu dymisji ze stanowiska MSZ wymuszonej na rządzie Władysława Grabskiego przez Józefa

Piłsudskiego w zasadzie wycofał się z aktywnej polityki. Był prezesem Rady Naczelnej Organizacji

Ziemiańskich (1925 – 1937) i zajmował się sprawami ordynacji Zamoyskich, która w związku z ogromnymi długami zaciągniętymi na finansowanie działalności narodowej oraz złym zarządem popadła w kłopoty finansowe i pod koniec lat 30. XX wieku została częściowo rozparcelowana i zmarnowana. Jego synem był Jan – ostatni XVI ordynat na Zamościu, Senator i Marszałek Senior Senatu II Kadencji. Wnuk był prezydentem Zamościa, wojewodą i przewodniczącym Rady Miejskiej Zamościa. był kilkukrotnie odznaczony m.in.: Wielką Wstęgą Orderu Odrodzenia Polski (2. maja 1923 r.) oraz

66 Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (2. maja 1922 r.)

Niech najlepszą rekomendacją dla poświęcenia Maurycego Zamoyskiego będą słowa ojca – architekta niepodległej II Rzeczpospolitej Romana Dmowskiego (1864 – 1939) w wielkim dziele politycznym jego autorstwa: Polityka polska i odbudowanie państwa, wydanie drugie, Warszawa

1926 ze stron 293-295.

„... od początku widzieliśmy, że kwestji finansów Komitetu nie rozwiążemy inaczej, jak przez zaciągnięcie pożyczki u rządów państw sprzymierzonych. Nie chcieliśmy wszakże żadnych kroków w tej mierze czynić, dopóki nie zostaną rozstrzygnięte kwestie sporne między nami a temi rządami, ażeby w traktowaniu tych kwestyj swoboda niczem nie była skrępowana. Taką była właśnie kwestia stosunku Komitetu do armiji polskiej we Francji. Toteż dopiero po dojściu do porozumienia w tej sprawie z rządem francuskim, rozpoczęliśmy kroki o pożyczkę. Obliczywszy budżet Komitetu w przybliżeniu na sumę 300.00 franków miesięcznie, zwróciliśmy się do rządów państw sprzymierzonych z propozycją rozebrania pożyczki między siebie i wypłacania nam powyższej sumy miesięcznie do chwili zawarcia pokoju. Ze swej strony ofiarowaliśmy oblig, podpisany przez wszystkich członków Komitetu, mocą którego sumę dłużną, jaka wypadnie, zwróci rząd państwa polskiego, jeżeli zaś to z jakichkolwiek przyczyn nie mogło nastąpić, podpisani zobowiązują się ją zwrócić osobiście. Co do drugiej części zobowiązania było ono tylko formą dla ogółu podpisanych z wyjątkiem jednego Zamoyskiego. Ten całkiem wyraźnie nam oświadczył, iż rozumie, że jeżeli przyjdzie do zwracania długu przez podpisanych, on ten dług zapłaci. Propozycja nasza została przyjęta z tym wynikiem, że Francja wzięła na siebie połowę pożyczki, czyli 150.000 franków miesięcznie, że zaś inne państwa udziału w pożyczce nie wzięły,

Komitet do czasu zawarcia pokoju zapożyczał się miesięcznie na sumę 225.000 franków. Ordynat

Zamoyski, jako osobiście zainteresowany w oszczędnej gospodarce Komitetu Narodowego

Polskiego, wziął na siebie obowiązki jego skarbnika. Było to wielkim szczęściem polityki polskiej,

że miała w gronie ludzi, którzy nią kierowali, ludzi nie posiadających i nie robiących majątków – człowieka z magnacką fortuną, z poczuciem obowiązku obywatelskiego i z mądrą ofiarnością.

Gdyby nie Zamoyski, nie wiem, czy polityka nasza zdołałaby wytrzymać walkę z przeciwnikami w okresie najtrudniejszym, w ciągu sześciolecia poprzedzającego wojnę, kiedy popularność naszego obozu zmalała, kiedy stali przy nas ludzie tylko mocnej wiary, nie mający w polityce

żadnych widoków osobistych, bo należenie do naszego obozu dawało wówczas jedynie sposobność do nadstawiania karku. W owym okresie główny nasz organ, Gazeta Warszawska, mógł wychodzić tylko dzięki temu, że Zamoyski pokrywał jego finansowe niedobory. I nie były to subwencje wyżebrane – sam się z niemi ofiarował w poczuciu doniosłości sprawy, o którą

67 walczyliśmy. W ogóle w dziele odbudowania Polski Zamoyski odegrał ogromną rolę. Arystokracja nasza, w której tyle było przez lat kilkanaście niechęci do niego za jego postawę polityczną, winna mu być wdzięczna, że dzięki niemu nie była w tem dziele nieobecna. I to nie dlatego tylko, że był ofiarny, bo byli i inni wśród nich, co prawda w niewielkiej licznie, którzy umieli składać ofiary na cele publiczne, zwłaszcza ofiary głośne, po których następowały głośne wyrazy uznania i wdzęczności; ale dlatego przede wszystkiem, że był człowiekiem myślącym samodzielnie, nie idącym, jak prawie wszyscy oni na pasku szkoły krakowskiej, człowiekiem myślącym nowocześnie i rozumującym Polskę XX stulecia. Dlatego mógł nie tylko pomagać materjalnie polityce polskiej, ale brał w niej czynny udział osobisty i w wielu rzeczach był wprost niezastąpiony. W tem, cośmy zrobili podczas wojny na Zachodzie, było wiele jego myśli i jego rzetelnej, wytężonej pracy. Należy on do tej garści ludzi, którzy w wielkiej, rozstrzygającej dla naszego narodu chwili umieli tworzyć jego przyszłość, bo umieli myśleć i działać, i myśleli nie o sobie, nie o swoich ambicjach i planach osobistych, jeno o Polsce. Na próżno usiłowano apelować do jego ambicji. Bezskutecznie zabiegano koło niego, żeby wrócił do Warszawy, przynoszono mu obietnice, że będzie mianowany członkiem

Regencji (Rady Regencyjnej). Jednocześnie próbowano go zastraszyć: gorliwsi „aktywiści” w kraju nawoływali do konfiskaty jego mająku...”

Aktywiści – zwolennicy orientacji na Niemcy i Austro – Węgry. W polskim

społeczeństwie także było wielu aktywistów i przeciwników polityki Romana

Dmowskiego i Narodowej Demokracji.

Wielkim nieszczęściem polityki polskiej było to, że istniała też polityka legionowa Piłsudskiego skierowana na Niemcy i Austro-Węgry, pokładająca naiwne nadzieje na odzyskanie niepodległości

Polski w oparciu o te dwa wrogie Rzeczypospolitej państwa. Polityka czeska była jedna. Masaryk,

Benesz, Kramarz i inni, prowadzili tylko jedną politykę częską w oparciu o państwa koalicji antyniemieckiej – Ententy. Tak więc Józef Piłsudski i jego legiony prowadziły politykę bardzo szkodliwą i niebezpieczną dla przyszłej Rzeczypospolitej. Ileż by więcej polityka narodowa

Romana Dmowskiego i KNP na Konferencji Pokojowej w Wersalu mogła osiągnąć, gdyby nie zwalczająca ją głupia, fatalna i bardzo szkodliwa polityka Piłsudskiego, Legionów i innych

„aktywistów”. Roman Dmowski często ubolewał i żałował, iż nie miał za sobą całego narodu polskiego, tak jak chociażby Czechosłowacy.

Największym chichotem historii jest to, iż ten który niepodległości Polsce zaszkodził, już w wolnej Ojczyźnie uzyskał pełnię władzy autorytarnej i dla wielu zyskał miano „zbawcy narodu”. Wojciech Jurczyk

68