E S T O R Czasopismo Artystyczne N Rok VI www.nestor-.eu ISSN 1898-1801 N1(19) 2012 ZABYTEK Z OKŁADKI

W zbiorach Muzeum Regionalnego w Krasnym- stawie znajdują się mapy topograficzne Krasne- gostawu i okolic z lat 1801-1804. Zostały one przygotowane na zlecenie Sztabu Generalne- go i doskonale opisują obszar tzw. Galicji Za- chodniej, tj. terenów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, które zostały przyłączone do Austrii w wyniku trzeciego rozbioru. Pracę tę, trwającą kilka lat, wykonał zespół ponad 30 wojskowych kartografów pod kierownictwem pułkownika An- toniego barona Mayera von Heldensfelda. Spis treści Spis treści Słowo redaktora ...... 2 Poezja - Bronisława Fastowiec ...... 47 Andrzej David Misiura Pogrzeb wierszoroba ...... 48 Premiera w Teatrze Pokoleń ...... 2 Andrzej David Misiura Mapy pułkownika Mayera ...... 4 Poezja - Mariusz Kargul ...... 49 Artur Capała Mistrz Albert i „Dwunaste skrzypce” ...... 50 Jak Austriacy obmierzyli Krasnystaw i jego okolice Zbigniew Waldemar Okoń w latach 1801-1804 ...... 5 Jesienne spotkania MDKF-u ...... 53 Ryszard Maleszyk Ewa Magdziarz Powiat krasnostawski w pierwszych dniach „Filmoteka Szkolna” w Janowskim Ośrodku Kultury ... 54 listopada 1918 roku ...... 7 Emilia Żuber Marcin Podgórski Poezja - Ewa Błaszczak ...... 55 Historia wsi Dobryniów - część I ...... 10 Elżbieta Przebirowska „Księstwo” w Bollywood ...... 56 Zbigniew Masternak Historia pewnego rodu nauczycielskiego. Część I ...... 12 Grażyna Wójcik Pisarz i piłkarz znowu w Krasnobrodzie ...... 57 Jakub Koisz „Szkoła lotna” na terenie wsi Czysta Dębina i Borów .. 18 Joanna Antoniak I książka, i film ...... 58 Artur Borzęcki Udział ziemian krasnostawskich w II wojnie światowej w świetle dokumentów bezpieki...... 20 Poezja - Leonard Górski ...... 59 Artur Borzęcki Inka: „Ja jedna zginę” ...... 60 „Święty” u kowala ...... 24 Poezja - Barbara Postawa ...... 59 Irena Malec-Iwańczyk Minuta ciszy po Wisławie Szymborskiej (1923 - 2012) . 62 Poezja - Irena Malec-Iwańczyk ...... 28 Henryk Radej Ksiądz infułat Ludwik Rutyna - legenda Kresów ...... 29 Poezja - Henryk Radej ...... 63 Marcin Podgórski Poezja - Wisława Szymborska ...... 64 Krajobraz z Nepomucenem. Część III ...... 32 Agnieszka Szykuła-Żygawska O mojej maszynie do pisania ...... 65 Zbigniew Masternak Ludowe przepowiednie pogody ...... 33 Lucjan Cimek Camino Soria - na krańcu Europy (fragmenty dziennika) ...... 66 Anegdoty krasnostawskie ...... 34 Ada Kulig Leszek Janeczek Medialne gminy ...... 72 Cudowne ocalenie ...... 36 Andrzej David Misiura Leszek Janeczek Wiersze z V Konkursu Twórczości Miłosnej Bronka ...... 37 „Ja Cię kocham, a Ty pisz!” ...... 75 Lidia Kosk Tadeusz Andrzej Kiciński Arka wciąż na fali ...... 39 Poezja - Weronika Granosik ...... 76 Artur Borzęcki Poezja - Marzena Mariola Podkościelna ...... 76 Spalono scenę teatralną! ...... 40 Andrzej David Misiura Poezja - Dorota Czerniakiewicz ...... 76 Z notatnika niebieskiego paputczika ...... 41 Marzę, aby napisać dramat ...... 77 Mariusz Kargul Z Edą Ostrowską rozmawia Andrzej David Misiura Bogumile ukochanej ...... 42 Poezja - Eda Ostrowska ...... 78 Andrzej David Misiura Eda wierszem gada. Nagrodzony „Śmiech i łaska” ..... 79 Poezja - Edward Franciszek Cimek ...... 43 Andrzej David Misiura Niezwykłe podróże z węgierskim pisarzem ...... 44 Perfekcyjny „Hugo” ...... 81 Elżbieta Szadura-Urbańska Henryk Radej Brunet w mercedesie ...... 45 Zielony promień zachodzącego słońca Andrzej David Misiura - odrobina romantyzmu w astronomii ...... 82 Wiesław Krajewski Siennickie ekspiacje Bronisławy Fastowiec ...... 46 Mariusz Kargul Wystawa stulecia ...... 86 Elżbieta Szadura-Urbańska

Redagują: Andrzej David Misiura (redaktor naczelny) Tadeusz Andrzej Kiciński (z-ca redaktora naczelnego) Wiesław Krajewski (sekretarz redakcji) NR 1(19) 2012 NESTOR Czasopismo Artystyczne Paweł Piłat (skład i łamanie) Wydawca: Stale współpracują: Oficyna Wydawnicza „ELIPSA” Zbigniew Atras (Krasnystaw) ul. Piłsudskiego 2, 22-300 Krasnystaw, tel. (82) 576 60 09, Artur Borzęcki (Krasnystaw) Konfederacja NESTOR, Leszek Janeczek (Krasnystaw) www.nestor-krasnystaw.eu, e-mail: [email protected] Mariusz Kargul (Krasnystaw) Montaż elektroniczny: Henryk Radej (Chełm) Paweł Piłat Kazimierz Stołecki (Puławy) Elżbieta Szadura-Urbańska (Warszawa) Druk: Agnieszka Szykuła-Żygawska (Zamość) Wydawnictwo „ROMAR”, ul. Poniatowskiego 20, 22-300 Krasnystaw Nakład sponsorowany przez: Redakcja nie zwraca materiałów niewykorzystanych. Starostwo Powiatowe w Krasnymstawie Zastrzega sobie prawo wprowadzania zmian i skrótów. Gmina Gorzków Dziękujemy Autorom, którzy zrezygnowali z honorariów za swoje publikacje w niniejszym wydaniu.  Wstęp Premiera w Teatrze Pokoleń

Słowo redaktora Premiera w Teatrze Pokoleń Obecność swoją zaznaczyli w 2008 roku profesjonalnym wystawieniem „Chaty za wsią”. Na- Z różnym zainteresowaniem obchodzono stępne lata przyniosły dla Teatru Pokoleń ze Stowa- . Starano się nawet pod Rok Czesława Miłosza rzyszenia Miłośników Ziemi Siennickiej kolejne suk- koniec nadrobić jubileuszowe zaległości, ponieważ zdecydowanie bardziej zauważalny w mediach wy- cesy. Oficjalna premiera piątej już inscenizacji pt. dawał się Rok Marii Skłodowskiej-Curie. Przecięt- „W Baraniej Głowie” miała miejsce 11 marca 2012 ny Polak dobrze zna zasługi obojga wymienionych, roku. Poprzedziły ją dwa przedpremierowe spekta- natomiast nie każdy potrafi powiedzieć kogo np. kle m.in. w Łopienniku Górnym. okrzyknięto „polskim Leonardem da Vinci”. Tutaj Historia, na podstawie której powstał scena- mała podpowiedź: jak zapewne pamiętamy, ten sam riusz, zaczerpnięta została z opowiadania Henryka rok 2011 był również Rokiem Jana Heweliusza Sienkiewicza napisanego w 1876 roku w Stanach wybitnego astronoma i autora nieprzeciętnych dzieł, Zjednoczonych. Książka, mimo rozbieżnych re- i „Nestor”, spełniając artystyczny obowiązek, pisał cenzji, jest wyjątkowym dziełem i od dawna lekturą o nim w dwóch numerach 1(15) i 2(16)2011. szkolną, ale jak to z lekturami bywa - nie wszyscy Powinniśmy też pamiętać jakie znakomitości je… pamiętają. Dzisiaj widzowie mają okazję przy- patronują nam obecnie. Otóż Sejm Rzeczypospoli- pomnieć sobie jej pozytywistyczne przesłanie, może tej Polskiej ze znacznym wyprzedzeniem ogłosił rok ono nieco odbiegać od oryginału, ale jest za to bliż- 2012 Rokiem Janusza Korczaka, Rokiem Józe- fa Ignacego Kraszewskiego i Rokiem ks. Piotra sze naszym czasom. Być może ktoś dostrzeże tam Skargi. piętnowane dzisiaj zjawiska takie jak: molestowanie, Nas jednak równie interesowałby np. mobbing, matactwo, obojętność na krzywdę ludzką, Krasnostawski Rok Antoniego Oleszczyńskiego albo zasłanianie przepisami braku dobrej woli lub (w 2014 roku na 220 urodziny), Kresowy Rok Sta- urzędniczej nieudolności. Źródłem wszelkiego zła nisława Bojarczuka (w 2019 roku - 150 urodziny) jest Zołzikiewicz - pisarz gminny, który w młodości, lub Translubelski Rok Anny Kamieńskiej, czy Kas- biorąc udział w powstaniu, został ukarany chłostą, pra Niesieckiego… Zdając sobie sprawę, że takie i dla ratowania własnej skóry, zaczął współpracować inicjatywy rzadko wypływają z urzędów, mając z carskimi zaborcami. Donosił na powstańców i tym przeświadczenie, że kto ma się tego podjąć, jeśli wkradł się w łaski Rosjan. Chociaż historia dzieje nie my, uznaliśmy, że pierwszy krok należy zrobić się przed półtorawiekiem, znowu dostrzegamy po- jak najszybciej: dobieństwo do niedawnych czasów PRL-u. Redakcja Czasopisma Artystycznego NESTOR „Szkice węglem” doczekały się pierwszej niniejszym ogłasza (na własną rękę) rok 2012 i jedynej dotychczas adaptacji scenicznej, właś- Herbarzowym Rokiem Kaspra Niesieckiego, nie w Teatrze Pokoleń. Teatrze, który od początku w 330-lecie urodzin istnienia stara się pracować profesjonalnie, two- tego wybitnego krasnostawianina. rząc np. własne niekonwencjonalne dekoracje Kasper Niesiecki (1682-1744) znaczą i naj- (T. A. Kiciński), rekwizyty (Henryk Mochniej), dźwięk bardziej twórczą część życia spędził w Krasnymsta- (Zbigniew Wolanin), kompozycje muzyczne (Bogna wie. Tutaj też napisał wybitne i niedocenione wów- Kicińska), choreografię (Marzena Darmochwał czas dzieło na miarę współczesnego mu świata i Jolanta Kicińska) oraz scenariusze (A. D. Misiu- – herbarz „Korona Polska”. Opracowanie stało się ra i T. A. Kiciński). Opiekunem i dyrektorem teatru najważniejszym źródłem wiedzy na temat heraldyki jest od początku Irena Zaraza, a reżyserią zaj- i polskich rodów szlacheckich. mują się Tadeusz A. Kiciński i Andrzej D. Misiura. Szanowni Czytelnicy, Władze lokalnych sa- W ciągu kilku lat ten amatorski zespół, oprócz pię- morządów, instytucji i przedsiębiorstw, ponieważ ciu premier dochował się grupy naprawdę dobrych z wiadomych przyczyn zabrakło czasu na społecz- aktorów, którzy dodatkowo wzięli jeszcze udział ne konsultacje, zachęcamy Państwa do współtwo- w plenerowych inscenizacjach historycznych, jak rzenia komitetu organizacyjnego i współświęto- oblężenie Krasnegostawu, czy symulacja stanu wo- wania Herbarzowego Roku Kaspra Niesieckiego. Zapraszamy. jennego, nie licząc filmów reklamowych dla ościen- Andrzej David Misiura nych powiatów.  Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Siennickiej

i Teatr Pokoleń przedstawia spektakl

W BARANIEJ GŁOWIE

scenariusz Andrzej David Misiura

Tadeusz Andrzej Kicińskireżyseria i Andrzej David Misiura

koordynator Irena Zaraza

Magdalena Adamczuk, wykonawcy:

Paulina Kaluźniak, MarekKarol Kapeluszny, Bojarczuk, EwaBog Dziedzic, Maria Guz, Kargul, Katarzyna Loba, Bogusław Mo Kondratiuk, Wojciech Leszczyński,dan Kargul, Konrad Halina chniej, Henryk Artur Mochniej, Agnieszka Prosku Proskura, Sala konferencyjna Urzędu GminyStefan Zając. Siennica Różana ra,

Dnia 11 marca 201

2 r. (niedziela) godz. 18 00 Pozytywistyczne opowiadanie Henryka Sienkiewicza nowatorsko

adaptowane i przeniesione na scen Aby sprawdzić ile ę naszych czasów. aktualności jest w problemach sprzed dwóch wieków warto obejrzeć ten spektakl.

 Teatr Pokoleń Mapy pułkownika Mayera

Artur Capała

Mapy pułkownika Mayera

1 marca 2012 roku, w Muzeum Regional- nym w Krasnymstawie otwarta została nowa wy- stawa pt. „Mapy topograficzne Krasnegostawu i okolic z lat 1801-1804”. Na ekspozycji prezento- wanych jest 10 powiększonych kopii map, wyko- nanych metodą cyfrową w wysokiej rozdzielczości, których oryginały przechowywane są w zbiorach Archiwum Wojny w Wiedniu. Zostały one przy- gotowane na zlecenie Sztabu Generalnego i do- skonale opisują obszar tzw. Galicji Zachodniej tj. terenów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, które zostały przyłączone do Austrii w wyniku trzeciego rozbioru. Pracę tę, trwającą kilka lat, wykonał ze- spół ponad 30 wojskowych kartografów pod kie- rownictwem pułkownika Antoniego barona Mayera Teatr Pokoleń, Rekonstrukcja stanu wojennego 2011 von Heldensfelda. Łącznie wykonanych zostało fot. Stanisław Kliszcz odręcznie 275 kolorowych kart (arkuszy) w więk- szości w skali 1:14 400. Mapy obejmujące część Małopolski, dzisiejszą Lubelszczyznę, południo- wą część Mazowsza oraz Podlasia szczegółowo oddają rozkład miejscowości, sieć dróg, rzeźbę terenu, pól, łąk, lasów, rzek, zbiorników wodnych, a także położenie kościołów, cmentarzy, młynów, krzyży przydrożnych. Na ich podstawie, w roku 1808 wydany został atlas zawierający 12 czarno- białych map wykonanych techniką miedziorytu o wymiarach 44,5 x 66 cm, których autorem był Hieronim Benedicti. W latach 1919-1920 zawartość archiwów wiedeńskich badał z ramienia komisji likwidacyjnej CK monarchii profesor Instytutu Geografii Uniwersy- tetu Jagiellońskiego, Ludomir Sawicki. Po powrocie do Polski, opublikował dwie prace tj. „Spis map Ar- chiwum Wojennego w Wiedniu odnoszących się do ziem polskich” (Warszawa 1921) oraz „Pułkownika Antoniego barona Mayera von Heldensfelda zdjęcia topograficzne w Polsce w latach 1801-1804” (Kra- ków 1928). W tej drugiej publikacji opisuje on spo- sób ich przygotowania oraz nazwiska ich autorów (w przypadku prezentowanych na wystawie map Teatr Pokoleń, Oblężenie Krasnegostawu 2010 fot. Andrzej Staroń znamy nazwiska dwóch podporuczników tj. Franza Liebetraua oraz Grunenberga (imię nieznane).  Historia Jak Austriacy obmierzyli Krasnystaw i jego okolice

Prezentowane mapy zawierają dużo infor- rządzono 265 map z terenów III rozbioru Polski macji na temat miejscowości dzisiejszego powiatu włączonych do Austrii, z czego 10 (kopie w posia- krasnostawskiego, w tym samego Krasnegostawu daniu muzeum) dotyczy ziem powiatu krasnostaw- (karta 237), np. zostały zaznaczone nieistniejące skiego sprzed 1795 r. już dzisiaj budowle tj. zamek, pierwszy ratusz oraz obwarowania miejskie. Na pozostałych mapach można zobaczyć m.in. Sobieską Wolę, Wysokie (k. 198); Czernięcin, Olszankę, Turobin, Żabno (k. 199); Częstoborowice, Pilaszkowice, Rybcze- wice (k. 219); Gorzków, Olchowiec, Piaski Szla- checkie, Żółkiewkę (k. 220); Bzowiec, Chłaniów, Płonkę, Rudnik (k. 221); Borowicę, Łopiennik Lacki, Łopiennik Ruski, Stężycę (k. 236); Izbicę, Orłów Drewniany, Orłów Murowany, Tarnogórę (k. 238); Siennicę Różaną, Zagrodę, Żdżanne (k. 252); Bończę, Kraśniczyn, Wojsławice (k. 253).

Artur Capała Turobin i okolice

Austriackie mapy są niesamowicie pre- cyzyjne, gdyż zawierają w sobie ogromną masę Ryszard Maleszyk szczegółów, nawet takich jak młyny wodne, czy też przydrożne kapliczki. Są znakomicie zachowane, Jak Austriacy obmierzyli najwyraźniej przechowuje się je w zwojach, gdyż Krasnystaw i jego okolice nie ma na nich jakiegokolwiek śladu zagięcia po- wstałego od składania. W czasach, gdy je tworzo- w latach 1801-1804 no, na pewno były drogie. Większość naniesionych (Wystąpienie wygłoszone 1 marca 2012 r. na mapy szczegółów, jak chociażby zabudowa na otwarciu wystawy) w poszczególnych miejscowościach, zostało wy- konanych ręcznie. Kiedy czekaliśmy na przesyłkę Jeszcze do niedawna, nasza wiedza o tym z Wiednia, ciekawość moją wzbudziła osoba zdol- jak było urządzone królewskie miasto Krasnystaw nego austriackiego oficera, który stał na czele 36- dwieście lat temu, kiedy Rzeczpospolita całkowicie osobowego zespołu. Poniżej przedstawiam jego utraciła niepodległość, była bardzo uboga. Dzisiaj biografię zawodową. możemy z nieukrywaną satysfakcją powiedzieć, Urodził się w Pra- że w tym obszarze poszliśmy kilka sążnistych kro- dze w 1765 r. w rodzinie ków do przodu. Po kilkumiesięcznych staraniach, szlacheckiej. Przedstawi- Muzeum Regionalne w Krasnymstawie wzboga- ciele austriackich rodów, ciło się o kopie wojskowych map Krasnegostawu noszący stary arysto- i dawnego powiatu krasnostawskiego, od Turobina kratyczny tytuł Freiherr po Kraśniczyn, pozyskanych z Archiwum Wojny (pochodzący od usta- w Wiedniu (Kriegsarchiv in Wien). Od 1 marca nowienia stanu wolnych możemy je oglądać w powiększeniu na wysta- obywateli), często w ję- wie w holu głównym muzeum. Wykonane zosta- zyku grzecznościowym ły w wyniku mozolnej, czteroletniej pracy przez tytułowali się baronami. Anton Freiherr (baron) zespół austriackich wojskowych kartografów pod Przeważnie kiesę mie- Mayer von Heldensfeld kierownictwem pułkownika Antona Mayera von li pustą, za to tytuł da- 765-1842 Heldensfelda. W sumie, w latach 1801-1804 spo- wał im spore możliwości  Historia Jak Austriacy obmierzyli Krasnystaw i jego okolice w zrobieniu kariery urzędnika lub wojskowego. Oj- wane umocnienia zwane linią Meiznera, otrzymał ciec rodziny - Johann Mayer nie miał talentu do w 1795 r. awans do stopnia majora. W rok póź- wojska. W 1777 r. został awansowany zaledwie niej już był podpułkownikiem i kawalerem Orderu do stopnia chorążego armii austriackiej (Unter- Rycerskiego. Do 1797 r. pełnił służbę w Kwaterze leutnant). Rodzina postanowiła, by ich syn An- Głównej Wojsk Kwatermistrzowskich. Następnie ton oddał się karierze wojskowej, co było bardzo został skierowany na front włoski, gdzie objął sta- modne wśród biednej, ale dumnej arystokracji, a nowisko szefa sztabu korpusu dowodzonego przez rozrastając się, armia austriacka stwarzała taką feldmarszałka Sztáraya. W wojnie włoskiej wojska szansę. Mając 18 lat, został wychowankiem Aka- austriackie doznały szeregu niepowodzeń, mając demii Wojskowej w Wiener-Neustadt jako kadet za przeciwników Francuzów, Włochów i Legiony proporczykowy regimentu (pułku piechoty) Marii Dąbrowskiego. Wśród legionistów dużą część sta- Teresy. Już od pierwszych miesięcy nauki, woj- nowili Polacy wcieleni do wojsk austriackich, którzy skowi przełożeni zwrócili uwagę na niezwykłe masowo dezerterowali i przechodzili na francuską zdolności młodego kadeta w zakresie topografii. stronę. Były wśród nich także osoby pochodzące To zaowocowało, że jako 23-letni podporucznik, z Lubelszczyzny. został skierowany na wojnę z Turcją 1788-1789. Na froncie włoskim Heldensfeld uświadomił Mianowano go asystentem w sztabie generalnym, sobie, że wielonarodowościowa armia austriacka, gdzie w warunkach wojennych uczył się kreślenia choć lepiej zaopatrzona niż Francuzi, nie ma w so- planów, nie unikając przedkładania wyższym ofi- bie ducha do walki. Nie znamy jakie miał poglądy cerom trafnych uwag. Choć armia austriacka w tej na temat Polaków, którzy od kilku lat nie mieli już wojnie walczyła ze zmiennym szczęściem, to jed- swojego kraju, między innymi za sprawą ojczy- nak jej końcowym sukcesem było zajęcie Belgra- zny, której służył, a którzy w najbardziej jaskrawy du. Służba na wojnie w sztabie generalnym stała sposób manifestowali niechęć do zaborcy. Gdzieś się początkiem błyskotliwej kariery Heldensfelda. pod koniec kampanii dotarła do niego wiadomość Nim tak się stało, przeszedł wiele kampanii, bo tak o bardzo młodym i niezwykle zdolnym francuskim się złożyło, że jego życie przypadło na lata wojen oficerze - specjaliście od artylerii - Napoleonie w Europie trwających tylko z małymi przerwami aż Bonaparte. Ten, mając zaledwie 24 lata, został do 1814 r. Czasy były niebezpieczne, łatwo było w 1799 r. awansowany na pierwszy stopień gene- polec na jednym z licznych pól bitewnych, ale też ralski, a Europa dopiero miała cała zadrżeć w po- znakomite do budowania kariery, zwłaszcza jak się sadach na dźwięk jego nazwiska. miało trochę talentu do spraw wojskowych. Względny czas europejskiego spokoju od Po wojnie tureckiej, awansowany do stop- 1801 r., austriackie dowództwo wojskowe posta- nia porucznika Heldensfeld, został przydzielony do nowiło wykorzystać na rozbudowę swojego poten- Kwatery Głównej Sztabu Generalnego. W cztery cjału, a jednocześnie poddać eksploatacji ziemie lata później został awansowany do stopnia kapi- polskie zagarnięte w III rozbiorze. Oprócz zmian tana i skierowany na front kampanii francuskiej administracyjnych, potrzebna była dokładna zna- w Niderlandach, trwającej w latach 1793-1795, jomość terenu. Przystąpiono więc do opisu karto- w której wojska austriackie walczyły przeciwko rewo- graficznego. Konkurencja była duża, ale któż lepiej lucyjnej Francji w koalicji z holenderskimi, pruskimi mógł wypełnić misję, jak nie awansowany do stop- i angielskimi. Dostawał różne przydziały w szta- nia pułkownika i odznaczony Krzyżem Rycerskim bach sojuszniczych armii. Służył w sztabie korpusu Orderu Marii Teresy 35-letni Heldensfeld. Dobrał holenderskiego, następnie pod rozkazami angiel- on sobie zespół kartografów wojskowych, którzy skiego księcia Yorku i pruskiego generała-lejtnanta w latach 1801-1804 wykonali pomiary i sporządzi Knobelsdorfa. Przygotowywał plany bitew i poty- mapy całego terenu zwanego Galicją Zachodnią. czek. Za opracowanie planu szturmu na ufortyfiko- Szef zespołu odbywał liczne podróże po tym te-

. Maria Teresa Habsburg (1717-1780) niekoronowana . Najwyższe odznaczenie wojskowe w Austrii, aż po cesarzowa Austrii od 1745 r. 1918 r.  Historia Powiat krasnostawski w pierwszych dniach listopada ... renie, kontrolując tempo prac. W 1802 r. podróżo- Marcin Podgórski wał między innymi z Sandomierza przez Zamość, Krasnystaw do Chełma, a dalej na Podlasie. Ofi- Powiat krasnostawski cerowie, wśród których nie było Polaków, przeszli w pierwszych dniach listopada szkolenie u geometrów, a nawet u astrologów. Po- sługiwali się bowiem podobnymi przyrządami jak 1918 roku na statkach. Rozprzężenie armii austriackiej, której żoł- Gdy w 1805 r. wybuchła nowa wojna, został nierze, pozbawieni dostaw zaopatrzenia, dokony- szefem wojsk kwatermistrzowskich austriackich wali na przełomie listopada i grudnia 1918 r. coraz wysłanych na front. Po klęsce pod Austerlitz, za- to brutalniejszych rekwizycji. skłoniło dowództwo jął się z szefem sztabu generalnego odbudową Polskiej Organizacji Wojskowej do podjęcia zde- kondycji wojsk austriackich. Sporządzone przez cydowanych działań. Wydano rozkaz rozpoczęcia jego zespół mapy posłużyły wojskom austriackim akcji rozbrajania żołnierzy CK armii. Do pierw- w wojnie w 1809 r., ale nie pomogły im na tyle, by szej tego typu akcji doszło 3 listopada 1918 roku. doprowadzić do zwycięstwa. Pod naporem żołnie- Z rozkazu komendanta obwodu krasnostawskiego rzy Księstwa Warszawskiego, utracili wszystko to POW Henryka Wisłockiego, ps. „Szarota”, w Tar- co zabrali w 1795 r., doznając dodatkowo klęski nogórze rozbrojono wówczas 13 żołnierzy strzegą- od wojsk napoleońskich w bitwie pod Wagram. cych linii kolejki wąskotorowej, oraz 54 żołnierzy Wielkim wydarzeniem w karierze wojskowej Hel- i oficerów pułku taborowego. Drugi oddział, pod densfelda był udział w bitwie narodów pod Lip- dowództwem Józefa Telejki, rozbroił 50 żołnierzy z skiem. Awansowany do stopnia generalskiego pułku taborowego w Tarzymiechach, gdzie zdoby- to spory zapas broni, żywności oraz innego sprzę- Feldmarschalleutnant dowodził jedną z dywizji pie- tu wojskowego, który został wykorzystany w kolej- choty. W 1814 r. wrócił na front włoski, gdzie będąc nych akcjach. Rozbrajanie żołnierzy austriackich w stopniu zbrojmistrza polnego (Feldzeugmeister) w zdecydowanej większości przebiegało bez więk- objął dowództwo zdobytej twierdzy Mantua. Tam szych problemów. Niedługo po wypadkach tarno- też, w 1836 r. doczekał się przejścia w stan spo- górskich, oddziały POW ruszyły szybkim marszem czynku. Zmarł w Weronie, 2 czerwca 1842 r. w stronę Krasnegostawu, rozbrajając po drodze 23 żołnierzy strzegących mostu w Wólce Orłowskiej. Epilog Następnie, przy współudziale peowiaków z Mało- chwieja, rozbrojono posterunek austriacki strzegą- Efekty czteroletniej, żmudnej pracy zespołu cy mostu kolejowego w Tuligłowach, oraz następny, pułkownika barona Heldensfelda są imponujące. na stacji kolejowej w Krasnymstawie. 4 listopada Mapy służyły przede wszystkim do celów wojsko- 1918 roku w samym Krasnymstawie zebrali się wych, ale nie tylko. W 1808 r. na ich podstawie wy- znamienitsi obywatele miasta, tacy jak: ks. prefekt dano album geograficzny obejmujący ziemie III za- Cyrawski, Hendygiery, Majewski, Bazylek, dr Za- boru tzw. Galicji Zachodniej. Ze względu na swoją lewski oraz instruktor straży kresowej Bobrownicki dokładność, posłużyły do opracowania map frontu i udali się do Kreiskomando (Komendy Powiatu) z zamiarem nakłonienia dowódcy austriackiego wschodniego I wojny światowej. O ich istnieniu garnizonu, majora Rozwadowskiego, na wydanie Polacy dowiedzieli się już w okresie międzywojen- swym żołnierzom rozkazu złożenia broni. Pomimo nym, ale jakoś przez blisko 100 lat - przynajmniej początkowych oporów, na wieść o wkraczających pomiędzy Wisłą a Bugiem - nie budziły większego do miasta oddziałach POW wydał rozkaz kapitula- zainteresowania. Zapewne austriackie archiwa za- cji. Rozbrojono 200 żołnierzy piechoty, przeważnie wierają w swoich zbiorach ogromne jeszcze ilości narodowości czeskiej, 22 żandarmów oraz oddział cennych dla nas dokumentów, także o funkcjono- gospodarczy. W ciągu kilku godzin cały Krasny- waniu Krasnegostawu od upadku powstania koś- staw znalazł się w polskich rękach. ciuszkowskiego po rok 1809. Podobnie rzecz się miała w innych miej- scowościach powiatu. Oddział POW z Piask Szla- dr Ryszard Maleszyk checkich, razem z bojowcami z Gorzkowa rozbroił  Historia Powiat krasnostawski w pierwszych dniach listopada ... w Wielkopolu oddział żołnierzy obsługujący tam- gospodarczego oraz 7 żandarmów z zakrzewskie- tejszą linię kolejki wąskotorowej, której tabor był go posterunku, przy czym uwolniono 80 Serbów - często wykorzystywany do rekwizycji, oraz po- jeńców austriackich. Zdobyto również wielką liczbę sterunek żandarmerii (podczas wymiany strzałów karabinów, które trzema furmankami odesłano do ciężko ranny w szczękę został komendant poste- Krasnegostawu. Zarząd nad zdobytym na Austria- runku). W akcji tej zdobyto 6 koni wierzchowych, kach mieniem sprawowała komisja gospodarcza 180 koni taborowych, 100 wozów, 1 kuchnię polo- wyłoniona przez ludność gmin Wysokie i Zakrzew. wą, 60 karabinów, 4 000 koron gotówką, duże za- Powołała ona straż publiczną, nazwaną później pasy żywności oraz uprzęży. W tym samym czasie Milicją Ludową, która miała pilnować porządku na w Borowie rozbrojono oddział austriacki obsługują- wyzwolonym terenie. Oddział POW z Pilaszkowic, cy wojskową kolejkę konną. pod dowództwem Piotra Mądrali, byłego żołnierza Oddziały POW w Żółkiewce, widząc total- armii rosyjskiej, i Grzesiaka, po połączeniu się ny rozkład tamtejszego garnizonu, przystąpiły do z oddziałem ze Stryjna oraz nawiązaniu kontaktu akcji. Rozklejono odezwy wzywające garnizon do z komendantem z Piask Luterskich, Stanisławem złożenia broni, które jednak pozostały bez żadne- Smykiem, rozbroili w Rybczewicach posterunek go odzewu. Łącznik wysłany po instrukcje do Kras- żandarmerii w sile 9 żołnierzy. W wyniku prze- negostawu, już po drodze otrzymał wiadomości prowadzonej akcji zdobyto 15 karabinów oraz o skutecznych akcjach rozbrojeniowych w innych 4 krowy. miejscowościach powiatu, niezwłocznie powrócił Mieszkańcy gminy Fajsławice, na terenie do Żółkiewki. 3 listopada o godzinie 20 rozpoczęto której nie było zorganizowanych komórek POW, rozbrajanie posterunków. Dowodził świeżo przy- o rozbrajaniu okupantów dowiedzieli się od miesz- były z Rosji Edward Cimek. Najpierw złożył broń kańców powiatu lubelskiego. W Trawnikach pięciu oddział żandarmerii, następnie 60 żołnierzy tabo- ludzi z Woli Idzikowskiej uczestniczyło z tamtej- rowych i strzegących magazynu. Zdobyto wtedy szym oddziałem POW w rozbrajaniu posterunku 60 koni, 30 wozów taborowych, 10 siodeł, 150 me- żandarmerii. Następnie ten sam oddział ruszył na trów zboża, a także 14 tysięcy koron w gotówce. zdobycznym samochodzie ciężarowym w stronę Równocześnie z rozpoczęciem akcji w Żółkiewce, Fajsławic. Jednakże zanim dotarli do celu, poste- rozesłano gońców do posterunków POW w Płon- runek austriackiej żandarmerii w liczbie 6 żołnierzy ce, Turobinie i Maciejowie. W wyniku działań połą- oraz oficera i 12 pruskich żołnierzy z tzw. „oddziału czonych oddziałów z Płonki i Rudnika, rozbrojono pogrzebowego” został rozbrojony przez miejsco- posterunek żandarmerii w Rudniku. Podobnie po- wych peowiaków. stąpiono z posterunkiem w Turobinie. „W Krynicy, siedzibie ósmej Komendy Miej- Nad ranem, 4 listopada 1918 r. „uzbroje- scowej POW, odczuwano, jak i w innych miejsco- ni w karabiny peowiacy z Maciejowa furmankami wościach, przez kilka dni, że termin walki „wisi udali się do Wysokiego, by razem z tamtejszymi w powietrzu”. Toteż 3 listopada od wczesnego rana peowiakami rozbroić posterunek żandarmerii. Po w „rowach krynickich” (tak nazywa tamtejsza lud- drodze do Wysokiego napotkali i rozbroili dwóch ność głębokie jary porośnięte krzakami), krynicki żołnierzy austriackich z oddziału zwożącego oddział POW odbywał ćwiczenia w ostrym strzela- zwłoki żołnierzy poległych przed trzema laty na niu. Wieczorem przyszła wiadomość, że nadszedł okolicznych pobojowiskach, na wspólne cmenta- już czas działania. Na rozkaz 18-letniego komen- rze. Następnie, po połączeniu się z peowiakami danta miejscowego, Józefa Osoby, stanęła cała z Dragan i Wysokiego, rozbrojono wspólnymi si- młodzież męska z tej małej, bo zaledwie 47 domów łami posterunek żandarmerii w Wysokiem, gdzie liczącej wsi. (…) Naprzód w miejscowej szkole zło- znajdowało się 12 żandarmów, po czym udano żyli przysięgę POW ci, którzy dotąd byli traktowani się do Tarnawki i Zakrzewa, gdzie znów, łącznie jak rekruci, a razem z nimi świeżo przybyli z Rosji z tamtejszymi peowiakami, rozbrojono 22 żołnierzy starzy rosyjscy żołnierze. Następnie sprawdzono z „oddziału pogrzebowego”, 7 żołnierzy z oddziału stan uzbrojenia, braki uzupełniano karabinami i amunicją, odkopanymi w ziemi niedługo przed- . F. Żurek, Powiat krasnostawski w walce o wolność, tem spod „Sapkowej chałupy”, gdzie były schowa- Wyd. II, 2009, s. 196. ne w blaszanym, szczelnie zalutowanym cylindrze . Tamże, s. 197. . Tamże, s. 197. . Tamże, s. 198.  Historia Powiat krasnostawski w pierwszych dniach listopada ... (…) przez byłego komendanta miejscowego tej ko- niającej posłuszeństwo i wierność dla Rady Re- mendy, Franciszka Żurka”. Krynicki oddział POW gencyjnej, w imieniu której władzę nad żołnierzami rozbroił w Bzitem 50 żołnierzy strzegących stacji POW miał objąć major Rozwadowski. Po odczyta- kolejowej oraz 150 ludzi ze stojącego w Józefo- niu tekstu, „Szarota” Wisłocki wezwał peowiaków, wie wojskowego taboru kolejowego. W wyniku tej by natychmiast złożyli przysięgę. Odpowiedzią na akcji zdobyto sześć wozów karabinów oraz inne- ten rozkaz było głuche milczenie. Milczenie długie go sprzętu wojskowego. Kolejnym celem oddziału i ciężkie. Każdy z peowiaków rozpamiętywał w tym był most i stacja kolejowa w Wincentowie, gdzie momencie całą tragedię Legionów, Szczypiorno, sprawnie rozbrojono 10 żołnierzy strzegących mo- Beniaminów, Marmaros-Sziget, ciężką dolę więź- stu oraz obsługę stacji. Ostatnią akcją oddziału nia Magdeburga - ukochanego Komendanta, Jó- POW z Krynicy, przy udziale peowiaków z Sien- zefa Piłsudskiego, zaprzepaszczenie przez Radę nicy Nadolnej, była likwidacja tamtejszych poste- Regencyjną I Korpusu Muśnickiego, nikczemną runków austriackich znajdujących się przy moście jej rolę w kryciu przed światem obłudnego stano- kolejowym i w wartowni. Tego samego dnia doszło wiska Niemiec w sprawie polskiej”. W związku do rozbrajania żołnierzy armii okupacyjnych także z dwukrotnym powtórzeniem, przez komendanta w Łopienniku oraz Stężycy, gdzie złożyło broń „Szarotę”, rozkazu złożenia przysięgi i z dwukrotną 8 żołnierzy austriackich. Po zakończeniu akcji, od- odmową żołnierzy, zdesperowany Wisłocki wydał działy POW zabezpieczyły zdobycz i odmaszero- rozkaz złożenia broni. Na tę komendę peowia- wały do Krasnegostawu. cy odpowiedzieli zarepetowaniem karabinów. Na Równocześnie z akcjami krynickiego POW, miejsce „Szaroty”, komendantem powiatu krasno- w Krupem rozbrojono posterunek żandarme- stawskiego POW został Piotr Ferens ze Stężycy, rii oraz wysłano gońców do wszystkich Siennic, który wysłał delegatów po instrukcję do Tymcza- z rozkazem rozpoczęcia akcji. Rozbrojono tam sowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej utwo- 8 Czechów pilnujących w Siennicy Królewskiej rzonego w Lublinie. W wyniku otrzymanych tam cz. I lasów rządowych, następnie rozbrojono instrukcji, zlikwidowano władzę proregencyjnego 8 żołnierzy w Żdżannem oraz kolejny posterunek „Komisarza Rządu Polskiego”, która utrzymała się w Kraśniczynie. zaledwie przez 24 godziny, powołując w to miejsce 5 listopada praktycznie cały powiat kras- Komisariat Ludowy, podporządkowany rządowi lu- nostawski był wolny od okupanta, więc wszystkie dowemu Ignacego Daszyńskiego w Lublinie. oddziały POW, z wyjątkiem posterunków strzegą- Wydarzenia w powiecie krasnostawskim, cych ważnych obiektów o znaczeniu wojskowym, podobnie jak w innych zaborach, miały istotny znalazły się w Krasnymstawie. POW na wsi two- wpływ na odrodzenie się niepodległej Polski. Roz- rzyli ludzie związani z PPS lub z ludowcami, zaś przężenie armii zaborczych sprzyjało działaniu. ziemianie, mieszczanie oraz przedstawiciele kleru Polska Organizacja Wojskowa - tajna armia powo- opowiadali się za lojalnością wobec Rady Regen- łana przez Piłsudskiego, wykonała swoje zadanie. cyjnej. W związku z tym, w porozumieniu z majo- Jednakże rozbrojenie armii zaborczych było do- rem Rozwadowskim, komendant POW Henryk Wi- piero początkiem procesu kształtowania się pań- słocki „Szarota”, podjął próbę zmuszenia swoich stwa polskiego, które teraz czekała walka o kształt żołnierzy do złożenia przysięgi przedstawicielom nowych granic. wymienionego organu rządzącego. „6 listopada, Marcin Podgórski z chwilą nadejścia do Krasnegostawu ostatniego Bibliografia: oddziału POW, Wisłocki przed godziną 3 ppoł., ustawił oddziały POW w kolumnę na placu przed 1. Żurek F., Powiat krasnostawski w walce o wolność, kościołem, gdzie obok stołu, na którym postawiono Wyd. II, Lublin 2009. krzyż, zgrupowali się ksiądz prefekt Cyrawski, ks. 2. Koprukowniak A., Społeczna aktywność w regionie dziekan Decjusz, wspomniany już major austriacki chełmskim (1864-1914), w: Rocznik Chełmski, tom Rozwadowski, Starożyński i wielu innych, którzy I, 1995. jakoś nie znaleźli przedtem okazji, by wykazać 3. Nestor. Czasopismo Artystyczne, nr 2(16), Krasny- swój patriotyzm i wrogość względem zaborców. staw 2011. Peowiakom przedłożono tekst przysięgi, zapew- . F. Żurek, Powiat krasnostawski…, s. 200. . Tamże, s. 202-203.  Historia Historia wsi Dobryniów

Elżbieta Przebirowska wać pod Grunwaldem biskup chełmski obrządku łacińskiego, Stefan ze Lwowa. Jemu przypisuje Historia wsi Dobryniów się nakłonienie króla Władysława Jagiełły, aby - część I (od pierwszej wzmianki w akcie dziękczynnym uposażył biskupstwo chełm- skie. Aktem z dnia 19 sierpnia 1417 roku oddał bi- do połowy XIX w) skupom dochody z kilku wsi m.in. z Dobryniowa wraz ze stawem i młynem. W tym czasie nastąpiła Dobryniów to wieś położona na wysokim transformacja prawna wsi na wzór niemiecki. brzegu rzeki Wieprz przy historycznym trakcie Nie znamy przynależności parafialnej Do- z Lublina do Lwowa. Pierwsza pisana wzmianka bryniowa przed lokacją wsi Łopiennik w 1426 r. pochodzi z 1359 r. z traktatu rozgraniczającego i budową w niej kościoła parafialnego erygowanego polsko-litewską granicę państwową. Przy jej wyty- w 1430 r. Jednak w oblacie przywileju fundacyjne- czaniu odwoływano się do licznych nazw topogra- go kościoła w Łopienniku Lackim z r. 1653 istnieje ficznych zachowanych do czasów obecnych. Mię- wzmianka o kaplicy filialnej we wsi Dobryniów i jej dzy parą wsi Oleśniki i Dobryniów przebiegała ona funkcjonowaniu „ex antiquo”. Niektórzy badacze w następujący sposób: „od rzeki Wieprz do Prze- (m.in. L. Bieńkowski) przypisywali tejże kaplicy we sepnego Dołu i Przespy, dalej rzeką płynącą wcześniejszej fazie charakter kościoła parafialne- z Łężego Błota”. Dzięki dokumentowi wiemy, że go. Nie możemy tego wykluczyć, ponieważ najbliż- w Dobryniowie istniał już wtedy młyn wodny. Trak- szy znany kościół z I poł. XIV w. znajdujący się tat podpisali w imieniu Polski Grot z Chobrzan, w Krasnymstawie, był jak na tamte czasy w dużej w imieniu Litwy - Andrzej Szerkalicz z Krupego odległości od wsi. W 1502 r. w Łopienniku Ruskim „w przytomności rady starców - mężów zacnych” została ufundowana przez króla Aleksandra Jagieł- po sześciu dla każdej ze stron. Jednym z repre- łę cerkiew pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi zentantów strony ruskiej był Czucz z Dbornow, Panny. Do powstałej przy niej parafii prawosław- pierwszy wymieniony z imienia mieszkaniec wsi, nej, przemianowanej po unii brzeskiej na unicką, w którym niektórzy upatrują także pierwszego zna- należała część mieszkańców Dobryniowa. nego jej właściciela. Od 1387 r. wieś znajdowała Nie wiemy kiedy Dobryniów przestał wcho- się na terenach należących do Polski i była wsią dzić w skład „dóbr stołowych” biskupów chełm- królewską. skich i znalazł się z powrotem we włościach kró- lewskich. W 1564 r., gdy przeprowadzano lustrację dóbr starostwa krasnostawskiego, wieś była jego częścią. Wykazała ona, że zamieszkiwało tu dzie- sięciu kmieci na półłankach, płacących po dzie- więć groszy czynszu pieniężnego. Oprócz pienię- dzy, mieszkańcy dawali na rzecz starosty daniny w naturze w postaci owsa i jaj. We wsi żyli również zagrodnicy oraz trzech rybaków mających prawo do połowu ryb na Wieprzu. Znajdowała się tu kar- czma. Jak na owe czasy była to wieś średniej wiel- kości, zamieszkała przez ok. 20 rodzin. Według spisu ludności z 1664 r. zawartego w „Lustracji województwa ruskiego”, w Dobrynio- Widok z Dobryniowa na łąki nadwieprzańskie wie żyło 119 chłopów, rodzina dzierżawcy p. Toma- sza Ciecholewskiego składająca się z 3 osób, i 25 W roku 1410 chorągiew chełmska pod zna- osób określonych jako inne (rzemieślnicy, osoby kiem wyobrażającym „białego niedźwiedzia między pracujące przy dworze oraz ludność pochodzenia dwoma drzewami w polu czerwonym” brała udział żydowskiego). We wsi była karczma zwana Ły- w bitwie pod Grunwaldem. Z nią miał się znajdo- skowa należąca do rodziny dzierżawcy wsi. Była 10 Historia Historia wsi Dobryniów potrzebna, jako miejsce postoju podróżnych przy spowiedzi z Łopiennika Ruskiego i Dobryniowa. bardzo uczęszczanym trakcie. Unickich mieszkańców Dobryniowa było z tej licz- Kolejne pięćdziesiąt lat nie było dobre dla by 1/5 czyli ok. 25 osób dorosłych. Dobryniowa i jego mieszkańców. Wojny dotykają- W 1808 r., po sprawie sądowej między ce ziemię chełmską w II połowie XVII w. i pocz. dworem a Kościołem unickim o dziesięcinę, został XVIII w. zmniejszyły średnio o połowę stan liczebny wykonany spis chłopów gospodarujących na grun- mieszkańców we wsiach królewskich. Najgorsza tach wsi Dobryniów i podział dziesięcin dla parafii sytuacja była w najbogatszym powiecie krasno- łacińskiej i greckiej. Dzięki niemu znamy nazwiska stawskim. Tu ubyło nawet 70% mieszkańców. Do wszystkich gospodarzy we wsi. Do parafii greckiej spadku ludności przyczyniły także mające miejsce należało i dziesięcinę w snopach żyta oddawało w tym samym czasie trzy epidemie cholery. 14 kmieci. Byli to gospodarujący na 1/4 łana zie-

W 1716 roku dzierżawcą wsi był Michał Mą- mi: Mateusz Adamczuk, Stanisław Kuter, Gabryel czyński. W rejestrze szkód dokonanych przez wojsko Sawa, Onufry Płaneta, Jan Sawa, Stefan Przebi- znajduje się wycena strat niektórych ówczesnych rowski, Antoni Sawa, Jacenty Dragańczuk, Bazyli mieszkańców Dobryniowa. Jako pokrzywdzeni, Kuchta, Paweł Jarosz, Jan Kozak, Józef Hymosz, oprócz wójta i dzierżawcy wymienieni zostali: Ole- Stanisław Libatyński. Więcej ziemi posiadał wójt chowicz, Litwin, Jurek, Andruch, Sawa, Iwańczuk, Bazyli Sawa, który gospodarował na 3/8 łana. Do Górny Maciek, Kuśnierz, Butrenko, Perczuk Adam, parafii łacińskiej należało i dziesięcinę snopową Szymczuk, Nemczyk Jurek. Kilku pokrzywdzonych oddawało 11 kmieci. Na ćwierćłanku gospodarowa- nie wymieniono w spisie z nazwiska, lecz według li następujący gospodarze: Szymon Jarosz, Woj- zawodu jaki wykonywali. Byli to tkacz, pastuch ciech Wiszniewski, Tomasz Korzeniowski, Łukasz i arendarz. Od 1736 r. Dobryniów znajdował się Protaz, Józefowa Karczewska - wdowa, Wojciech w dobrach pisarza wielkiego koronnego Ludwika Górny, Jakób Korzeniewski, Wojciech Bocheński, Kalinowskiego i jego drugiej żony, Elżbiety z Po- Maciej Markowski, Jakób Libatyński, Wojciech Ku- nińskich. Znalazł się tam w wyniku zastawu doko- śmierz. Dwór będący dzierżawą Prażmowskich, nanego przez rodzinę Prażmowskich. Wykupiony do którego należało 8 łanów ziemi oddawał dzie- został przez Mikołaja Prażmowskiego, potem nale- sięcinę parafii łacińskiej w Łopienniku Lackim. żał do jego syna Wojciecha, następnie przechodzi Dobryniów był pod względem wyznaniowym w ręce Eligiusza i Franciszki Prażmowskich. wsią łacińsko-grecką. Mieszkańcy bardzo często Wizytacja kościelna z 1774 r. w parafii Ło- wchodzili w mieszane związki małżeńskie. Było na piennik Ruski określa liczbę 126 osób zdolnych do to przyzwolenie obydwu Kościołów - łacińskiego 11 Historia Historia pewnego rodu nauczycielskiego i unickiego. Mieszkańcy wsi szukali małżonka, któ- Grażyna Wójcik ry znajdował się w podobnej sytuacji ekonomicz- nej, a nie religijnej. Historia pewnego rodu Po upadku I Rzeczypospolitej wszystkie nauczycielskiego. Część I wsie królewskie zostały własnością rządów za- borczych. Dobryniów był własnością rządu Austrii w latach 1795-1809, a następnie Księstwa War- I szawskiego. Od 1815 roku tymi dobrami zarządza- Ludzkie serce panuje nad przeszłością, ła Komisja Skarbu Królestwa Polskiego. W 1827 ludzka pamięć przywołuje ją i ocala. Wielkie roku we wsi znajdowało się 27 domów, które za- i małe sprawy w sercu nabierają swego mieszkiwało 161 osób. wymiaru. Na początku XIX wieku we wsi znajdowało się około 14 łanów ziemi. Na 6 łanach, czyli 180 Te słowa wynotowałam z książki dr Wan- morgach (ok. 100 ha), było 25 gospodarstw. dy Półtawskiej „Beskidzkie rekolekcje”, w której W połowie XIX w. nastąpił znaczny wzrost liczby zawarła wspomnienia rozmów, wędrówek i listów mieszkańców wsi, a co za tym idzie duże roz- Ojca Świętego Jana Pawła II. Stały się mottem drobnienie gospodarstw. W 1864 roku Dobryniów historii mojej rodziny, którą zapisałam na pod- włączono do gminy Łopiennik (Ruski), a ziemia stawie zachowanych dokumentów i wspomnień rządowa została przekazana mieszkańcom wsi cioci Stanisławy Dziubińskiej z Chełma. Jestem na własność w ramach uwłaszczenia. Późniejszy przekonana, że losy mamy, Janiny Jawor z domu podział małych gospodarstw będzie miał wpływ na Błędkowskiej (19.11.1921-25.10.2009) to lekcja dalsze pogarszanie się sytuacji materialnej miesz- patriotyzmu, a zarazem ciekawa historia rodu na- kańców wsi. uczycielskiego. Elżbieta Przebirowska Matka Janiny Jawor, a moja babcia, Maria Eugenia Gawrońska (później Błędkowska) uro- Literatura: dziła się 22 lipca 1890 roku w Skałacie w Galicji. 1. Archiwum Państwowe w Lublinie. Chełmski Konsy- Obecnie są to tereny Ukrainy, a w tamtym czasie - storz Greckokatolicki nr zesp. 95. rdzennie polskie ziemie pod zaborem austriackim. 2. Archiwum Państwowe w Lublinie. Księgi Grodzkie Zaborcy pozwalali Polakom posługiwać się ojczy- Krasnostawskie nr zesp. 12. 3. Arłamowski K., Arłamowska E., Kaput W. - Lustracja stym językiem, toteż babcia ukończyła pięciokla- województwa ruskiego 1661-1665. Część III, Ziemie sową szkołę polską we Lwowie. Świadectwo po- halicka i chełmska, Wrocław 1976. twierdza jej wyjątkowe zdolności. Pracę oświatową 4. Bieńkowski L. - Działalność organizacyjna biskupa rozpoczęła 1 kwietnia 1918 r. w Kapuścińcach, ale Jana Biskupca w diecezji chełmskiej (1417-1452)., w: Roczniki humanistyczne T. 7, 1958, z. 2 niebawem przybyła na Lubelszczyznę zakładać 5. Dzieje Lubelszczyzny. Praca zbiorowa PWN, War- polskie szkoły i od 1 września tego roku prowadziła szawa 1974. już ją w Chorupniku, w Suszniu (1925) i w Borowie 6. Czarnecki W. - Sieć osadnicza ziemi chełmskiej (1934-1940). w XIV i XV w., w: Rocznik Chełmski T. III, 1997. 7. Kuraś St., Sułkowska-Kuraś I. - Zbiór dokumentów W Chorupniku poznała mojego dziadka, małopolskich, cz. 4 , Wrocław 1962-1975. Jana Błędkowskiego, który był przystojnym męż- 8. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych czyzną, pracował w gminie i umiał ładnie grać na krajów słowiańskich. oprac. F. Sulimierski i W. Wa- skrzypcach, ale pochodził z rodziny chłopskiej, lewski t. II, 1880-1914. 9. Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego, a babcia była przecież z rodu Rawita-Gawroń- z wyrażeniem ich położenia i ludności, alfabetycznie skich, o których piszą w herbarzach i encyklopedii. ułożona w Biórze Kommissyi Rządowey Spraw We- Rodzina miała do niej żal, że popełnia mezalians, wnętrznych i Policyi. t. I, Warszawa 1827. ale miłość była silniejsza. Choć był trochę młod- 10. Wawryniuk A, - Leksykon miejscowości powiatu chełmskiego, Chełm 2002. szy, wyszła za niego 26 lutego 1919 roku i urodzi- ła potem sześcioro dzieci, z których dwoje zmarło w niemowlęctwie. 12 Wspomnienia Historia pewnego rodu nauczycielskiego

stawie, a Kazimiera - do klasy pierwszej. Po wojnie uzupełnili wykształcenie, zdając maturę i kończąc studium nauczycielskie. Zostali pedagogami. Naj- młodsza z rodzeństwa, Stanisława Dziubińska szerzyła oświatę w Chełmie, a jej córka Bożena i wnuczka Ewa kontynuują ten piękny zawód, który wykonywałam z pasją również ja. Warto dodać, że mój pradziadek, Alojzy Gawroński urodził się w 1856 roku w Kopyczyń- cach na Podolu. Natomiast ojciec Alojzego, Fe- liks Rawita-Gawroński (ur. 1804 r.), pochodzący z rodu szlacheckiego Rawita, miał duży majątek ziemski w dawnej guberni płockiej, na północny zachód od Warszawy. Za udział w powstaniu listo- padowym 1831 r. musiał uciekać za granicę, aby Maria i Jan Błędkowscy z dziećmi Janiną uniknąć zesłania na Sybir. Po przekupieniu straży (moją mamą) i Marianem granicznej złotem, został przerzucony na stronę Babcia była dobrą nauczycielką. Przed zaboru austriackiego w beczce po smole i osiedlił wojną, w 1938 r. otrzymała brązowy i srebrny me- się w Kopyczyńcach. Pradziadek Alojzy został tam dal za długoletnią służbę. Praca nauczyciela była ochrzczony. Na podstawie świadectwa wiadomo, kiedyś powołaniem, cieszyła się wielkim szacun- że do klasy trzeciej uczęszczał w 1868 r., a ślub kiem, podobnie jak powołanie księży i lekarzy, nie kościelny zawarł 24 sierpnia 1888 roku z Anielą tak jak obecnie. z Gutów.

Księża i nauczycielki w Gorzkowie w 1934 r. Pierwsza z prawej to moja babcia Na początku II wojny światowej ciężko za- chorowała na serce i zmarła w wieku 50 lat. Śmierć zapewne przyśpieszył stres, świadomość niebez- pieczeństwa i fakt, że na początku wojny nauczy- cielki-mężatki były od razu zwalniane z pracy, co spotkało także moją babcię. Osierociła 4 dzieci, z których najstarsze (moja mama) miało 18 lat, a najmłodsze - 10. Wcześniej zobowiązała jeszcze męża, aby nie zaniedbywał kształcenia dzieci. Świadectwo szkolne z klasy 3 Marian, młodszy od mamy o dwa lata, zdał z roku 1868 pradziadka Alojzego wówczas do klasy trzeciej gimnazjum w Krasnym- 13 Wspomnienia Historia pewnego rodu nauczycielskiego

Urodziła 11 dzieci, ale troje zmarło w dzie- ciństwie. Pozostałe to dwaj synowie i sześć córek: Eleonora Stadniczenko, Marian Leon Gawroński, Maria Eugenia Błędkowska (moja babcia), Sta- nisława Róża Zawadzka, Mieczysława Beliniak, Kazimiera Fryderyka Feliszek, Wiktor Aleksander Gawroński. Mieszkali w różnych miejscach, ale najdłużej w Tarnopolu. Mieli to szczęście, że po- mimo zaborów mogli uczyć się języka polskiego. Niebawem nastały trudne czasy. Syn Alojzego i Anieli, Marian, który był dyrektorem szkoły, w cza- sie I wojny trafił na front. Uratował się cudem, bo intuicyjnie uciekł z baraku, w którym ukrywali się żołnierze polscy. Namawiał nawet kolegę do tej Alojzy Gawroński (na zdjęciu) pochodził ucieczki, ale ten odmówił. W niedługim czasie ba- prawdopodobnie z hrabiowskiej rodziny herbu rak został zbombardowany i przebywający w nim Rawita lub Rawicz. Jego żona, Aniela pochodzi- żołnierze zginęli. Siostra jego, Kazimiera ocalona ła również z majętnej rodziny. Była guwernantką została również od śmierci, ponieważ wyzdrowia- w Sieniawie na Podolu w majątku książąt Czarto- ła z ciężkiego tyfusu mimo braku leków. W prze- ryskich. Znała niemiecki i była dobrze wykształco- kazie rodzinnym zachowało się wspomnienie, jak na. Poznała pradziadka, bo był administratorem w 1918 roku Ukraińcy po zajęciu Zbaraża stoso- majątków ziemskich i jeździł okazałą bryczką. Po wali represje wobec ludności polskiej. Pradziadek ślubie przenieśli się do Skałatu, potem zamieszkali Alojzy, ze związanymi rękami do tyłu i tabliczką na w Zbarażu. Pradziadek był tam długie lata dyrek- szyi z ukraińskim napisem: „ten Lach mordował na- torem zakładu ubezpieczeniowego, a jego brat Ta- szych braci Ukraińców” pod eskortą żołnierzy był deusz - prawdopodobnie wojewodą tarnopolskim. oprowadzany po mieście. W pewnej chwili z cerkwi Prababcia nie pracowała, gdyż opiekowała się grekokatolickiej wyszła procesja z księdzem Za- dziećmi. jączkowskim. Pradziadek uklęknął. Wtedy ksiądz rozpoznał go i później wystarał się o uwolnienie. Alojzy Gawroński zmarł w 1927 roku na zapalenie płuc i pochowany został w Zbarażu. Po 123 latach niewoli, Polska odzyskała niepodległość i zaczęła się odbudowywać pod wo- dzą marszałka Józefa Piłsudskiego. Dzieci Alojze- go i Anieli usamodzielniły się i rozjechały w różne strony. Moja babcia, Maria Eugenia Gawrońska przyjechała z koleżanką Marią Kiciak do Gorzko- wa i Chorupnika. Stanisława Zawadzka zamiesz- kała w Gródku z córką Lucyną. Owdowiała w 1941 roku, gdy rozstrzelano jej męża, notariusza. One same przeżyły obóz koncentracyjny Ravensbrück, a po wojnie osiedliły się w Warszawie. Kazimiera przyjechała do Warszawy z bratem Wiktorem. Jej mąż, przedwojenny oficer Wojska Polskiego, nale- żał prawdopodobnie do AK i wziął udział w powsta- niu warszawskim. Najmłodsza siostra babci, Wanda Jani- Prababcia Aniela, z domu Gut, z jedną z córek szewska z córką Danutą i synem została wywiezio- 14 Wspomnienia Historia pewnego rodu nauczycielskiego na na Sybir. Zdjęcie przedstawia Wandę z dziećmi II w grudniu 1940 roku obok sowieckiej szkoły we Ludzie się modlą zwyczajnie i szczerze. wsi Kładbinka w północnym Kazachstanie. To na tych prostych ludziach stoi ten świat, bo oni utrzymują równowagę globu.

„W okresie międzywojennym - wspomina Janina Jawor - z okazji 3 Maja odbywała się wielka uroczystość. Dzieci maszerowały z biało-czerwo- nymi chorągiewkami. Jechała uroczyście konnica. Ponieważ było bardzo dużo ludzi, księża odprawiali mszę świętą na dworze, pod krzyżem. Następnie odbywały się występy dzieci szkolnych. Były wier- sze i pieśni patriotyczne. Były także tańce polskie”. Na tych uroczystościach występowała również szkolna orkiestra, w której moja mama grała na skrzypcach. Przed wojną istniały szkoły powszechne o różnych stopniach organizacyjnych. W szko- łach pierwszego stopnia uczył jeden nauczyciel. Nauka trwała 7 lat. Klasę pierwszą realizowano w ciągu roku, drugą również, trzecią przez dwa lata i czwartą przez trzy lata. Po tej szkole uczeń nie mógł być przyjęty do szkoły średniej. Szkoły drugiego stopnia dawały lepszy start na dalsze życie. Nauka w nich też trwała 7 lat, ale realizowano program sześciu klas, a nie czterech. Wanda Janiszewska z dziećmi Klasa szósta była dwuletnia i po niej uczniowie mo- gli ubiegać się o przyjęcie do gimnazjum. Musieli je- Wanda i Danuta przeżyły piekło, o czym dynie zdawać egzamin ze wszystkich przedmiotów. świadczy fragment listu: „Pobyt jej w roku 1939 Szkoła trzeciego stopnia była najlepiej zor- na Syberii dawał niewielkie gwarancje przeżycia. ganizowana. Po ukończeniu klasy szóstej ucznio- W nocy bolszewickie NKWD aresztowało jej męża wie zdawali do szkoły średniej egzamin z języka (zginął w Katyniu lub innym miejscu na terenie Ro- polskiego, matematyki i religii. W takiej szkole uczy- sji), a ją z dziećmi wywieźli. NKWD to jest to samo, ło 5 lub więcej nauczycieli. co niemieckie gestapo, tylko jeszcze bardziej sza- Mama chodziła do I i II klasy szkoły pod- tańskie”. Pewnego dnia udało im się jednak uciec stawowej w Potaszni, a szkołę trzeciego stopnia z obozu. Przekupiły woźniców dowożących żyw- (kl. III-VI) ukończyła w Gorzkowie. Przed wojną ność, i kiedy strażnicy upili się, uciekły pod osłoną i w czasie II wojny światowej w tej szkole uczy- nocy na stację kolejową, gdzie odchodził pociąg li tacy nauczyciele jak J. Malicki, W. Malicka, z żołnierzami do powstającej armii Andersa. Z ar- H. Tatkowska, A. Tatkowski, Z. Surówek, A. Po- mią przewędrowały wiele krajów: Iran, Irak, Egipt, lończyk, A. Hawrylecka, M. Kiciak, R. Ostrowska, Włochy. Pracowały jako nauczycielki. Po wojnie M. Szpringer, B. Kwasucka. Była dobrą uczenni- miały trudności z powrotem do kraju, ale ostatecz- cą, więc bez trudu zdała egzamin do gimnazjum nie zamieszkały w Zabrzu. Na Śląsk zostali skiero- w Krasnymstawie. wani po wojnie prawie wszyscy rodacy z Podola. Jak trudny był egzamin świadczy fakt, że Prababcia Aniela zmarła w 1948 roku i została po- na 480 podań przyjęto tylko 80 uczniów. Egzamin chowana w Mikulczycach koło Zabrza. wstępny przeprowadzany był w ciągu jednego dnia i składał się z części pisemnej z języka polskiego 15 Wspomnienia Historia pewnego rodu nauczycielskiego i matematyki oraz z części ustnej ze wszystkich Nauczyciele przedwojenni byli bardzo przedmiotów, oprócz artystycznych. Temat egzami- wymagający i surowi. Nie dziwił mnie więc fakt, nu pisemnego brzmiał „Opisz swoją miejscowość że wiele lat po wojnie mama cytowała bezbłędnie rodzinną”. fragmenty „Pana Tadeusza” czy umiała tłumaczyć W gimnazjum lekcje odbywały się codzien- teksty łacińskie bądź francuskie. To ona była moim nie, czyli 6 dni w tygodniu, po 6-7 godzin oraz dodat- pierwszym nauczycielem języka francuskiego. kowe 2 godziny poświęcone były na chór, rysunek Z muzyki miała ocenę bardzo dobrą, bo grała w or- lub naukę drugiego języka zachodniego. Dyscyplina kiestrze szkolnej na skrzypcach. Nauczyła się tego i jednocześnie szacunek dla nauczycieli był ogrom- już w domu rodzinnym, bo jej tata, a mój dziadek, ny, o czym może świadczyć też fakt, że nauczyciele oraz wujek grali w kapeli na skrzypcach. wchodzili do budynku wejściem od ulicy, a ucznio- wie wejściem od podwórza. Nie do pomyślenia było też, aby uczeń nie ukłonił się nauczycielowi czy nie przepuścił w drzwiach. Zarówno gimnazjum jak i liceum mieściło się w jednym budynku przy ul. Lubelskiej (obec- nie Jana Matysiaka). Należy dodać, że w okresie, który wspominam, klasy były już mieszane, gdyż przedtem było tylko liceum męskie. Uczęszcza- ła młodzież polska i żydowska i nie było mowy o nagłaśnianym teraz sztucznie antysemityzmie. Po prostu kolegowali się normalnie i mama wspomina- Po czwartej klasie gimnazjum, mama zosta- ła, że niektóre jej żydowskie koleżanki czy koledzy ła przyjęta bez egzaminu do I klasy liceum matema- byli bardzo zdolni, ale nie zanotowałam ich nazwisk. tyczno-fizycznego i ukończyła ją z wynikiem bardzo Uczyli się wspólnie, jedynie na lekcje religii młodzież dobrym tuż przed II wojną światową. Na zdjęciu żydowska nie uczęszczała, a chodzili na nabożeń- mama (druga z lewej) siedzi w pierwszym rzędzie stwa do swojego rabina do synagogi. razem z koleżankami i kolegami oraz wychowawcą Mama opowiadała, że jedna z jej żydow- klasy licealnej Kazimierzem Bobą (rok 1938). Mama skich koleżanek zaprosiła ją raz do swojego domu wspominała lata szkolne tak: „Co niedziela lub w mieszczącego się niedaleko szkoły. Wspominała święta cała szkoła, na czele ze sztandarem i szkol- też, że nauka przychodziła jej dość łatwo, lubiła się ną orkiestrą dętą, czwórkami wraz z nauczycielami uczyć, nauczyła się czytać szybko i ze zrozumie- maszerowała do kościółka na nabożeństwo”. niem, więc pomagała wiele razy słabszym koleżan- Uczniowie byli bardzo zdyscyplinowani, kom. Wspominała takie dziewczęta, jak Kociubian- nikomu nie przyszło do głowy buntować się prze- kę i Rzeczycką (obecnie też już nie żyją). Uczyła się ciw mundurkom, granatowym beretom z orzełkiem również i przyjaźniła z córką dyrektora Wójtowicza i tarczy na rękawie. Strój szkolny (dzisiaj nie do i dzięki temu otrzymała w czasie wojny propozy- pomyślenia) to granatowa wełniana spódnica do cję pracy w tajnym nauczaniu. Ponieważ przed połowy łydki i bluzka z kołnierzem i długimi ręka- wojną nie wszystkie dzieci mogły kontynuować wami. W czasie lekcji nakładano też czarny fartuch naukę po szkole podstawowej, więc ci, którzy z długimi rękawami i białym prostym kołnierzykiem mieli to szczęście, starali się wywiązywać ze swo- bez ozdób, co widać na zdjęciu. W gorące dni ich obowiązków szkolnych nadzwyczaj solidnie. pozwalano nosić bluzki lniane. Na głowie grana- Każdy uczeń szkoły średniej spędzał wiele go- towy beret z orzełkiem i tarcza na lewym rękawie dzin nad książką, a było to jedyne źródło wiedzy. mundurka były chlubą ucznia gimnazjum i liceum. Nie było rywalizacji w postaci „wyścigu szczu- W jesieni i zimie zakładano płaszcze dwurzędowe, rów” jak obecnie, lecz duża solidarność uczniow- granatowe, z guzikami podobnymi do wojskowych. ska. Zdolniejsi uczniowie pomagali słabszym Pantofle i trzewiki na zimę, obowiązkowo czarne i przez to sami uczyli się jeszcze lepiej. lub brązowe na niskich obcasach, to była jedyna 16 Wspomnienia Historia pewnego rodu nauczycielskiego moda. Uczniowie nie mogli spacerować ulicami czy Chociaż warunki materialne wielu rodzin siedzieć w parku, a za wyjście z chłopcem wyrzu- na wsiach i miasteczkach, jak Krasnystaw, były cano ze szkoły. Obecny brak dyscypliny w szko- zdecydowanie trudniejsze niż obecnie, zapał do łach i zachowanie według hasła „róbta co chceta” nauki był większy. Świadczy o tym liczba uczniów skutkuje wieloma nieszczęściami spowodowanymi w roku szkolnym 1938/39: 306 osób w gimnazjum, przez młodych ludzi. Dyscyplina, a nawet rygor i 88 w liceum. Gimnazja i licea były już koedukacyj- w szkole mojej mamy, wzmocnił ją trochę na ogrom ne, a nauczaniem i wychowaniem zajmowało się przeżyć, które napotkała na swojej dalszej drodze w Krasnymstawie 16 nauczycieli. życiowej. Nauka w szkole średniej przed wojną była W 1937 roku Polska zaczęła już odczuwać płatna i dosyć droga. Rodzice dzieci wiejskich wy- zbliżające się niebezpieczeństwo ze strony nie- bierali inwestycje w ziemię jako zabezpieczenie mieckich sąsiadów. Dyrekcja i nauczyciele liceum przyszłości, a nie ich wykształcenie bez gwarancji postanowili przygotowywać młodzież do obronno- dobrobytu - o pracę było trudno z powodu bez- ści państwa poprzez wprowadzenie przysposo- robocia. Czesne wynosiło 400 złotych za jedno bienia obronnego. Chodziło o wpajanie młodzieży półrocze. Roczny koszt nauki porównywalny był odwagi, umiłowania ojczyzny, honoru, starannego z wartością 1 ha ziemi. Zniżki w opłacie czes- wywiązywania się ze swoich obowiązków, kole- nego przysługiwały dzieciom pracowników pań- żeństwa. Mama, wraz z innymi uczniami, pozna- stwowych. Za internat płacono 50 zł miesięcznie, wała podstawy przygotowania przeciwlotniczego, a warunki tam panujące były tragiczne: duże sale działanie radiotelefonów i telefonii, strzelectwa. ogrzewane piecami kaflowymi, zapełnione łóżka- Uczyła się musztry wojskowej i oddawania hono- mi. W budynku nie było łazienek, a toalety znajdo- rów. Dziewczęta odbywały również dwutygodnio- wały się na zewnątrz. we praktyki w szpitalu, aby poznać ratownictwo, Wyposażenie szkół w pomoce naukowe opiekę nad rannymi, służbę sanitarną. Wykłady było też skromne: kilka map, obrazów. W sali przy- prowadził bardzo zasłużony dla szkoły doktor Li- rodniczej stało akwarium z rybkami i roślinami, ckindorf. Ćwiczono również obronę przeciwgazo- w oszklonej szafce - kilka szkieletów zwierzęcych. wą na lekcji przysposobienia wojskowego. Opo- W sali zajęć praktycznych znajdowały się narzę- wiadała, jak zakładały prymitywne wtedy maski dzia stolarskie, mała tokarka o napędzie ręcznym, gazowe, jak ćwiczyły strzelanie na strzelnicy obok noże do szkła, nożyce do blachy i piłki do cięcia obecnego Liceum Ogólnokształcącego im. Wł. drewna. W pracowni chemicznej, przy każdym Jagiełły przy ul. Piłsudskiego. Ćwiczenia z obro- kilkuosobowym stoliku znajdował się palnik, do ny przeciwlotniczej i przeciwgazowej odbywały się którego doprowadzono gaz z butli znajdującej się w schronie jednostki wojskowej łączności w miej- na korytarzu i zabezpieczonej siatką. Kiedy prze- scu obecnego Technikum Mechanicznego. Ucznio- prowadzano ćwiczenia, otwierano wszystkie okna. wie nakładali prymitywne maski i ubrania przeci- W podziemiach szkoły zamontowano silnik samo- wiperytowe i w ciężkich butach maszerowali wokół lotowy ze śmigłem. Na lekcji fizyki był on urucha- ścian schronu. Uczyli się tam również szyfrowania miany na kilka sekund, co wywoływało popłoch, bo informacji i alfabetu Morse’a. cały budynek drżał. W ostatnim roku przed wojną, w liceum pra- Ciężka była nie tylko praca nauczycieli, ale cowali następujący nauczyciele: Henryk Cybulski, i obsługi. Woźny szkolny musiał codziennie narą- Wiktoria Patryn, Irena Karpińska, Kalikst Szymo- bać drewna, napalić w piecach kaflowych i sprzą- nowicz, Sylwia Jelinek, Tadeusz Stanisz, Roman tać. Uczniowie chodzili w butach, gdyż drewniane Radkiewicz, Irena Bończoszek, Janina Papiesz, podłogi nasączone były czarnym pyłochłonem. Nie Jan Domka, Kazimierz Boba, Janina Wierciak, było też kanalizacji, a wodę dowożono beczko- Henryk Kunz, Janina Sicińska, Jadwiga Suszycka, wozem. W takiej sytuacji wielką katorgą były dla Aleksander Ostrowski, Zofia Szwarczyk, Czesław uczniów lekcje wychowania fizycznego, często Loebl i inni. Dyrektorem był nauczyciel historii Ka- dwugodzinne. zimierz Wójtowicz. Grażyna Wójcik 17 Oświata „Szkoła lotna” na terenie wsi Czysta Dębina i Borów

Joanna Antoniak wsie, w których wynajmowano pomieszczenia. Początkowo zatrudniono jedną siłę nauczycielską, którą była Madejówna, następnie Aleksandra Hin-  „Szkoła lotna” na terenie terlejnterówna z Czystej Dębiny. wsi Czysta Dębina i Borów

Społeczeństwo wsi Borów było dość zróż- nicowane, ponieważ składało się z drobnych chłopów, ziemian oraz ze zubożałej szlachty. Zaj- mowano się głównie uprawą roli, tylko nieliczni wykonywali pracę wyrobniczą (szewc, kowal, kra- wiec, sprzedawca itp.). Pomimo braku wykształ- cenia a zajmowania się pracą rolniczą, tutejsza ludność zaczęła dostrzegać potrzebę i ważność edukacji swoich dzieci. Jednakże nie było to możli- we, bowiem ludzie nie posiadali podręczników, jak też nie było wykwalifikowanej kadry, która mogłaby pokierować tą edukacją. W 1916 r. nastąpił ważny zwrot w działa- niach na rzecz powstania placówki oświatowej na terenie Borowa. Stało się to za sprawą władz zaboru austriackiego, pod którym znalazły się na- sze ziemie. W roku 1916 powstała prowizoryczna szkoła na sąsiedniej wsi Czysta Dębina. W kroni- ce tej szkoły możemy przeczytać, iż „przeistoczo- no szkołę w szkołę”. Była to tzw. „szkoła lotna”. Nazwę swą posiadała ze względu na położenie Aleksandra Hinterlejnterówna placówki, bowiem oddziały (klasy) znajdowały się członkini POW w Czystęj Debinie w domach mieszkańców. Usytuowanie poszcze- gólnych lokali szkolnych zmieniało się co rok, cza- Zajęcia w szkole odbywały się nieregular- sem częściej, w zależności od potrzeb i możliwości nie, bowiem placówka stale cierpiała na brak za- finansowych dozoru szkolnego. Założona przez trudnionych nauczycieli. W roku szkolnym 1919-20 Austriaków placówka nie miała własnego lokalu. nauka w szkole nie odbywała się przez trzy miesią- Jednakże uporano się z tym problemem, poprzez ce z powodu braku kadry pedagogicznej. W 1921 wynajmowanie pomieszczeń w domach u miejsco- roku jeden oddział szkoły na terenie Borowa, znaj- wej ludności. dował się w pomieszczeniu miejscowej karczmy. Mieszkańcy ochoczo udostępniali pomiesz- Oddział placówki funkcjonował również w domu czenia na lokale szkolne. Na terenie wsi Borów, rodziny Mierzwów (obecnie dom rodziny Gonta- izby w domach wynajmowali: Jan Kot (znajdował rzów) w Borowie. W latach 1921-22 w tutejszej się tu oddział IV), Franciszek Jarocki (oddział V), placówce pracę podjęła Maria Jarmulska. Jej pró- Jan [Wojciech] Bortacki (oddział I) oraz Władysław by edukacji miejscowych dzieci okazały się trudne Iłowiecki (oddział III), zaś na sąsiedniej wsi Czy- z powodu braku kompletnego inwentarza szkol- sta Dębina - Władysław Korecki (oddział II) i Feliks nego oraz podręczników. Po licznych zabiegach, Brych. Szkoła obejmowała swym zasięgiem obie m.in. pogadankach z rodzicami, dzieci zaczęły

. Kronika szkolna Szkoły w Czystej Dębinie - mps. w posiadaniu autorki, s. 2. . Kronika szkolna Szkoły w Czystej Dębinie, s. 1-2. . Z relacji Zbigniewa Bednarza. . Z relacji Longiny Mrozek. 18 Oświata „Szkoła lotna” na terenie wsi Czysta Dębina i Borów przynosić książki do szkoły. Maria Jarmulska torów zdrowia, którzy codziennie przed lekcjami pracowała w szkole do 1 listopada 1922 r. Na jej badali stan czystości klasy oraz uczniów, po czym miejsce, 8 grudnia tegoż roku, przyjechali Wanda zdawali relację wójtowi i nauczycielowi. Warunki i Jan Maliccy. Zaś po ich wyjeździe w 1924 r. szko- sal lekcyjnych nie ulegały poprawie, bowiem na ła przez rok była nieczynna. 1 m2 nadal przypadało czworo dzieci. sale były Z dniem 13 października 1925 r. posa- małe, ciemne i odbiegały od właściwych warunków dę nauczycielki objęła Aleksandra Draganówna. sanitarnych. Z powodu nielicznych przypadków W roku szkolnym 1925-26 lokal szkolny mieścił się niestosownego zachowania się części uczniów, w domach Władysława Koreckiego oraz Feliksa ustanowiono w placówce sąd uczniowski składają- Łosia. Od 13 października 1926 r. oddziały szkół cy się z sędziego (nauczyciela) i dwóch ławników w Czystej Dębinie i w Borowie zostały połączone, (uczniów). Za przewinienia karano małą sumą pie- począwszy od oddziału piątego. Akta obydwu pla- niężną lub krótkim karcerem. Pierwsze namiastki cówek złączono w jedne, włączając do inwentarza organizacji szkolnych, pojawiły się w 1927 r. Wtedy szkoły w Borowie. Sale w dalszym ciągu mieści- to, młodzież prowadziła w szkole założony z włas- ły się w domach wynajętych przez dozór szkolny. nych funduszy sklepik uczniowski. Rok później Grono nauczycielskie tworzyli: Hipolit Giełtra, który utworzono „gminę szkolną” w oddziałach wyż- był kierownikiem szkoły, oraz dwie nauczycielki - szych. Zadaniem jej było prowadzenie sklepiku Karolina Giełtra i Aleksandra Draganówna. Kadra i dbanie o sprawy właściwego zachowywania się pedagogiczna starała się, aby młodzież szkolna dzieci na terenie placówki. Dzięki sumie zebra- aktywnie uczestniczyła w życiu społeczeństwa. nej z działalności sklepiku szkolnego, a także za W tym też celu urządzono zbiórkę pieniędzy na kwotę zebraną ze składek osobistych, zakupiono sprowadzenie zwłok Juliusza Słowackiego do Pol- sztandar szkolny. To wydarzenie wprawiło w wiel- ski, jak również sprzedawano znaczki z podobizną ką dumę zarówno dzieci, jak i nauczycieli. W tym Marii Curie-Skłodowskiej, aby wesprzeć budowę samym roku gmina wspólnie z sejmikiem, przystą- instytutu jej imienia. Sale lekcyjne były w dalszym piła do budowy mostu, celem połączenia Borowa ciągu bardzo małe i niehigieniczne. Liczba dzieci z Czystą Dębiną. Dzięki temu, uległyby polepsze- w klasie kilkakrotnie przekraczała normy, bowiem niu warunki dotarcia dzieci do szkoły. w każdym pomieszczeniu na 1 m2 przypadało W latach 1928-1929 zmienił się skład gro- czworo dzieci, najmniej dwoje. Brakowało osob- na nauczycielskiego, ponieważ na miejsce J. W. nych wejść do klas, co utrudniało utrzymanie sta- Malickich przybyli Jan i Józefa Rokitowie oraz Re- nu pod względem higienicznym. Z powodu braku gina Smogorzewska. W dniu 13 listopada 1928 r. właściwego lokalu, dzieci z oddziałów VI i VII mu- oddziały I i II w Czystej Dębinie, jako oddziały rów- siały uczęszczać do szkoły w Gorzkowie. W tym noległe, zostały zniesione i włączono je do oddzia- samym roku wieś Borów została administracyjnie łów zasadniczych w Borowie. Pismem kuratorium włączona do gminy Gorzków, bowiem wcześniej z dnia 7 sierpnia 1929 r., stopień organizacyjny należała ona do gminy Rudnik. szkoły został podniesiony na czteroklasowy. Od Do tutejszej szkoły, w roku szkolnym 1927- dnia 6 września 1929 r. Maria Kiciak rozpoczęła 28, uczęszczało 215 uczniów. Kierownik placów- pracę w miejscowej szkole, ucząc oddziały Ia i II. ki, Hipolit Giełtra podjął się prowadzenia kursów Regina Smogorzewska prowadziła zajęcia w Ib I oświaty pozaszkolnej w dwóch kompletach i dwóch III oddziale, Józefa Rokita uczyła w IV oddziale, stopniach (II i III). Na kurs II stopnia zgłosiło się zaś Jan Rokita zajmował się prowadzeniem lek- ponad 50 osób. Ze względu na to, iż szkoła powin- cji w V i VI oddziale. Nowo przybyła nauczycielka, na nie tylko zajmować się przekazywaniem wie- Maria Kiciak została przeniesiona na stanowisko dzy oraz wychowywaniem, postanowiono zadbać do szkoły w Gorzkowie w 1931 r. Posadę w szko- o higienę dzieci. Gminy wybrały dwóch inspek-

. Tamże, s. 7-26. . Tamże, s. 3. . Kronika szkolna Szkoły w Czystej Dębinie, s. 6. . Tamże, s. 2-5. . Tamże, s. 8. 19 Oświata Udział ziemian krasnostawskich w II wojnie światowej le w Borowie objęła Józefa Krupińska.10 Kierownik Artur Borzęcki szkoły, Jan Rokita objął wychowawstwo w oddzia- łach V i VI i nauczał w tych oddziałach wszystkich przedmiotów. Józefa Rokita była wychowawcą Udział ziemian krasnostaw- w oddziale IV. Prowadziła zajęcia w oddziale V skich w II wojnie światowej i VI. Regina Smogorzewska objęła wychowawstwo w oddziałach II i IIIb oraz naukę w tych oddziałach. w świetle dokumentów bezpieki. Przypadek Józefa Krupińska była opiekunem w oddziałach Witolda Mogilnickiego, właściciela Bzowca I i IIIa. Prowadziła także zajęcia w tych oddziałach. Nauczyciele, rozumiejąc doniosłość idei eduka- Zaangażowanie ziemian w działalność Pol- cji, urządzili wraz z dziećmi zbiórkę ofiar na rzecz skiego Państwa Podziemnego w latach okupacji pomocy szkole polskiej poza granicami kraju. niemieckiej jest trudne do przecenienia. Ziemia- W dniach 3-9 maja 1931 r. urządzono wśród dzie- nie nie tylko współtworzyli i finansowali legalną ci i nauczycieli kolejną zbiórkę na Dar Narodowy w Generalnym Gubernatorstwie Radę Główną 3 Maja. Zebrano wtedy sumę pieniędzy w kwocie Opiekuńczą, ale włączali się w działalność pod- 3 zł. W czerwcu tego samego roku, za sprawą kie- ziemia, tworząc własną sieć konspiracyjną, współ- rownictwa MWRiO, grono nauczycielskie zorgani- pracującą ze Związkiem Walki Zbrojnej-Armią Kra- zowało w miejscowej szkole składki na zakupienie jową np. w ramach organizacji „Uprawa-Tarcza”. okrętu handlowego dla Polski. Prowadzili też akcję aprowizacyjną, udostępniali W roku szkolnym 1932-33 nastąpiła zmia- lokale czy ukrywali zdekonspirowanych działaczy na w kadrze tutejszej szkoły, bowiem na miejsce nie tylko z kręgu ZWZ-AK, ale również np. Narodo- Józefy Rokity, został zatrudniony Piotr Michno. wych Sił Zbrojnych. Oba obozy - i AK, i NSZ rywa- Józefa Wrońska (Krupińska) została przeniesio- lizowały o zaplecze, jakim były dwory, przy czym na do szkoły w Łopienniku (gm. Łopiennik), zaś dodać należy, że w lepszej sytuacji była jednak AK, na jej miejsce przybyła Antonina Bobkiewiczów- choć i narodowcy, po części bliscy ideologicznie na. Jednakże z dniem 1 listopada 1932 r. została ziemiaństwu, zyskiwali ich wsparcie. Zupełnie od- przeniesiona na inną placówkę. W tym też roku mienne relacje miały miejsce w przypadku party- szkolnym powierzchnia sal lekcyjnych wynosiła zantki GL/AL, która również traktowała dwory jako łącznie 131,78 m2 przy 262 uczniach tej szkoły. bazę aprowizacyjną, ale korzystała z niej zwykle W związku z ciasnotą, część dzieci nie została ob- w sposób rabunkowych i dywersyjnych najść. Eks- jęta obowiązkiem szkolnym.11 W szkole w dalszym ploatacja majątków przez komunistyczną party- ciągu funkcjonował sklepik. Z pieniędzy uzyska- zantkę dodatkowo miała społeczno-polityczne pod- nych z jego działalności prenumerowano dla dzie- łoże, na tle wciąż żywych relacji chłopski robotnik ci czasopisma „Płomyk”, „Płomyczek” i „Ilustrację folwarczny-dziedzic. Po wojnie władze dążyły do szkolną”. unicestwienia ziemiaństwa jako wrogiej klasowo Z czasem nauka w tej prowizorycznej szko- grupy społecznej oraz wyeliminowania tej warstwy le nie wystarczała, bowiem społeczeństwo doce- z kart historii, poprzez pomijanie udziału ziemian niało edukację i tylko nieliczni nie posyłali dzieci do w działalności niepodległościowej lub odwrotnie - szkoły. Wtedy to postanowiono stworzyć szkołę, oskarżając ich o kolaborację z okupantem. która posiadałaby własny budynek, a także stałą Witold Daniel Mogilnicki (w niektórych kadrę nauczycieli. Zarówno mieszkańcy Czystej źródłach pisane jako Mogielnicki), syn Stanisława Dębiny, jak i ludność Borowa, chciała posiadać na i Elizy z Mogilnickich, urodził się 3 stycznia 1898 swoim terenie ową placówkę. roku w majątku Juśkowce, powiat ostrogski na Wo- łyniu (rodzina Mogilnickich miała tam też majątki Joanna Antoniak w Pruskach, Stadnikach i Żawrowie). Był inżynie- rem rolnictwa, absolwentem uniwersytetu rolnicze- 10. Tamże, s. 14-20. go i podporucznikiem rezerwy, służył w Wojsku 11. Tamże, s. 32. Polskim w latach 1918-1921. Mogilniccy w ma- 20 Historia Udział ziemian krasnostawskich w II wojnie światowej

towania kadr do obsadzenia kierowni- czych stanowisk w przyszłej administra- cji niepodległej Polski oraz opracowania planów odbudowy dla wszystkich dzie- dzin życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Ze względu na sytuację w przedwojennej lubelskiej prawicy, na- leży przypuszczać, że na tym terenie ton organizacji SCN nadawali właśnie działacze SN. Tak jak podczas okupacji niemieckiej, tak i po tzw. wyzwoleniu, tym razem z powodu nieuznania za le- galną partię, obóz narodowy zmuszony Dworek Mogilnickich w Bzowcu adaptowany na szkołę. był do działalności w konspiracji. Fot. ze zb. A. Borzęckiego W lipcu i sierpniu 1945 r. doszło w Lublinie do kolejnej serii aresztowań jątku Bzowiec pojawili się pod koniec XIX wieku wśród członków NSZ Okręgu Lublin i Zarządu i - jak należy przypuszczać - była to linia, z której Okręgu Stronnictwa Narodowego. Nastąpiły ko- pochodziła Eliza, matka Witolda. Rozstrzygnięcie lejne zatrzymania, w tym także osób z kręgu SN tej kwestii bez dokładnych badań genealogicznych zaangażowanych w działalności SCN. Nazwisko nie jest łatwe, chociażby z racji panieńskiego na- Mogilnickiego, jako kandydata do Sekcji Rolnej zwiska matki identycznego z nazwiskiem ojca. Tak SCN, pojawiło się podczas przesłuchania w dniu czy inaczej, ze źródeł wynika, że w sukcesji po Je- 5 października 1945 r. Władysława Byszewskiego, rzym Mogilnickim, w 1929 r. Eliza Mogilnicka po- ówczesnego szefa reorganizowanego Komisaria- siadała w Bzowcu Dolnym 194 ha ziemi, natomiast tu SCN w Lublinie. Byszewski podał znaną sobie Witold Mogilnicki w Bzowcu Górnym - 540 ha zie- strukturę dawnego SCN, a także proponowany mi, a ponadto tartak i młyn wodny. W 1937 r. 215 nowy skład organizacji. Zgodził się na to wobec ha z dóbr Mogilnickiego trafiło na tzw. listę mająt- zaświadczenia przesłuchującego go oficera, że ków ziemskich przeznaczonych do przymusowe- osoby przez niego wymienione nie będą pociąg- go wykupu. Przed II wojną światową Witold pełnił nięte do odpowiedzialności karnej. Mogilnicki zna- szereg ważnych funkcji w organizacjach, głównie lazł się więc wśród osób rozpracowywanych pod rolniczych. Był wiceprzewodniczącym Lubelskiego kryptonimami „Mecenas” i „Asy”. Podejrzany był Towarzystwa Rolniczego, zasiadał w Radzie Nad- przez WUBP nie tylko o członkostwo w Sekcji Rol- zorczej Syndykatu Plantatorów Chmielnych, w Za- nej SCN, ale i o to, że w okresie okupacji pełnił z rządzie Związku Plantatorów Chmielu, w Komisji ramienia SCN funkcję agronoma powiatowego na Rewizyjnej Lubelskiego Związku Hodowców Koni, terenie powiatu Krasnystaw. Zadaniem śledczych w Zarządzie Związku Plantatorów Siewnych, był było ustalenie, jaką Mogilnicki prowadził działal- prezesem Żółkiewskiego Koła Porad Sąsiedzkich. ność podczas wojny oraz po wyzwoleniu. Osoba W tym czasie Mogilnicki najprawdopodobniej na- Mogilnickiego miała też posłużyć do rozpracowa- leżał też do Stronnictwa Narodowego, a jeśli nie nia struktur SCN na terenie powiatu krasnostaw- był faktycznym członkiem, to na pewno z tą partią skiego. sympatyzował. Witold Mogilnicki został zatrzymany przez Właśnie SN przy udziale Organizacji Pol- Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego skiej związanej z dawnym Obozem Narodowo-Ra- w Lublinie w dniu 13 października 1945 r. pod za- dykalnym było twórcą konspiracyjnej organizacji rzutem przynależności do Służby Cywilnej Narodu. cywilnej pod nazwą Służba Cywilna Narodu. SCN Podczas przesłuchania, jeszcze tego samego dnia powstała na ziemiach polskich podczas okupacji zeznał, że w okresie okupacji niemieckiej mieszkał niemieckiej na przełomie 1941-42 r. w celu przygo- w majątku Bzowiec i nie należał wówczas do żad- 21 Historia Udział ziemian krasnostawskich w II wojnie światowej nej organizacji. W tym okresie przez majątek - jak partyzanta AL z oddziału „Wicka”. Podobną wer- to określił - „przechodziły” różne oddziały: AL, AK, sję podaje również Stanisław Lisik, który ponad- rosyjskie, ale jeśli się zatrzymywały to głównie na to uznał Mogilnickiego za jednego z duchowych jedną noc i „sami brali to, czego im było potrzeba”. przywódców i organizatorów organizacji „Miecz Wyjątkowo jeden raz pewien oddział stacjonował i Pług” na terenie powiatu krasnostawskiego. we dworze przez tydzień, ale Mogilnicki nie pamię- Z kolei prof. M. J. Chodakiewicz ustalił, że wypa- tał szczegółów. dówka AK z Płonki zastrzeliła Hanulaka za bandy- W trakcie dochodzenia, śledczy z WUBP tyzm w nocy z 4 na 5 kwietnia 1944 r. Co ciekawe, przesłuchali w dniu 18 października 1945 r. w cha- o wydarzeniach opisanych w zeznaniu przez Rade- rakterze świadka mjra Leona Radeckiego, ówczes- ckiego nie ma wzmianki m.in. w „Kalendarium walk nego komendanta Komendy Wojewódzkiej Milicji Gwardii Ludowej i Armii Ludowej na Lubelszczyź- Obywatelskiej w Lublinie. Radecki znał Mogilni- nie 1942-1944”. Jeśli to, co zeznał Radecki, nie było ckiego jeszcze z czasów przedwojennych, gdy był tylko i wyłącznie jego wymysłem, mogło być raczej pracownikiem Urzędu Gminy w Rudniku. Ponadto, akcją odwetową AL po śmierci Hanulaka, wzmian- podczas wojny Radecki w ramach GL/AL działał kowanej przez Błażejczyka i Lisika. w zachodniej części powiatu krasnostawskiego, Drugim wyraźnym punktem zeznań Rade- w tym także na terenie gminy rudnickiej. ckiego były kontakty ziemianina z Niemcami. Jak Zeznania Radeckiego dodatkowo obciąża- stwierdził, do Bzowca często przyjeżdżała żandar- ły zatrzymanego, ponieważ podał on, że Mogilni- meria niemiecka, majątek Bzowiec miał też ulgi cki miał podczas okupacji niemieckiej w tzw. letnim w kontyngentach. Niemcy mieli także dawać pałacu, położonym ok. 900 metrów od dworu gru- broń Mogilnickiemu przeznaczoną dla „Lancy”. pę NSZ składająca się z ok. 80 ludzi i uzbrojoną À propos „wizyt” Niemców w majątku Bzowiec, cie- w automaty, karabiny i granaty. Dowódcą tego od- kawą wzmiankę na ten temat zanotował w swoim działu NSZ, oddelegowanego do osobistej ochrony dzienniku Zygmunt Klukowski. Mianowicie, jeszcze Mogilnickiego, był - zdaniem Radeckiego - Włady- w grudniu 1941 r. Niemcy zabierali meble do ka- sław Buszowski „Lanca” z Bzowca, który miał też syna, Klukowski słyszał z ust świadków, jak to do być zastępcą Wacława Piotrowskiego „Cichego”. dworu Mogilnickich w Bzowcu podjechał samochód W swym zeznaniu Radecki szczególnie akcento- ciężarowy z Krasnegostawu, na który zabrano wał zbrojny konflikt na linii AL-NSZ, oświadczając, wszystkie najlepsze stylowe meble. Przesłuchu- że oddział „Lancy” wspólnie z „Cichym” staczał jący Radeckiego funkcjonariusz WUBP Zdzisław boje z grupą AL Stanisława Szota ps. „Kot”, a tak- Naporowski zanotował również, że w kwietniu że oddziałami „Przepiórki”, „Błyskawicy” i „Cienia”. 1944 r. „Lanca” i Mogilnicki kwaterowali w majątku Opisał również jak to 22 kwietnia 1944 r. przybył Żabno u Chruścikowskiego. do Bzowca (co warte przypomnienia, był wówczas W dniu 30 listopada 1945 r., ubecy bogatsi szefem sztabu okręgu 5. - dop. A.B.) po furmanki, o zeznania Radeckiego, po raz kolejny przesłuchi- został zaatakowany przez oddział „Lancy” i stracił wali Mogilnickiego. Ten potwierdził, że w okolicy 4 ludzi: Jerzego Krawczyka, Aleksandra Psujka, dworu jest willa typu zakopiańskiego, gdzie przez Antoniego Bochniaka i NN. Radeckiemu pomóc tydzień były prowadzone kursy sanitarne. Nie- miał nadciągający oddział AL Ignacego Borkow- opodal willi, w lesie stacjonował w 1945 r. oddział skiego „Wicka”, co zmusiło Mogilnickiego i jego proweniencji AK w sile 40 osób pod dowództwem ludzi do wycofania się do lasu. Okoliczności i miej- Romana Szczura „Urszuli”. Po każdym przejściu sce śmierci Jerzego Krawczyka (chyba, że cho- przez majątek oddziałów partyzanckich Mogilnicki dzi o inną osobę) zastrzelonego przez Niemców, co prawda powiadamiał Niemców, ale odpowied- zupełnie inaczej opisuje w swych wspomnieniach nio wcześniej ostrzegał o tym dowódcę partyzan- Jan Błażejczyk „Pilot”. Błażejczyk pisze także, iż tów. Jego zdaniem, żandarmi niemieccy stacjono- 13 kwietnia 1944 r. rządca majątku Mogilnickiego, wali w wilii tylko raz. W kwestii „Lancy” Mogilnicki członek AK Bolesław Duda, uciekając się do pod- zaprzeczył słowom Radeckiego, wątpiąc, aby Bu- stępu, zastrzelił Aleksandra Hanulaka „Pniaka”, szowski był w organizacji. Na pytanie, czy pamięta 22 Historia Udział ziemian krasnostawskich w II wojnie światowej jakieś oddziały partyzanckie walczące w okolicy w Krasnymstawie Jan Przybyła oraz funkcjona- z Niemcami, Mogilnicki wymienił „Ciąga”, „Sępa”, riusz Mieczysław Smoleń, którzy zgodnie zeznali, „Urszulę”, „Podkowę”, a także „Sikorę”. Potwierdził że Mogilnicki należał do AK, a także współpraco- też to, że bojąc się zatrzymania, (była fama, że wał z Niemcami. Niemcy będą aresztować byłych oficerów) przeby- wał u Chruścikowskich w Płonce, Wierzchowinie, Żabnie oraz w Warszawie, dopóki się nie okazało, że to nieprawda. Co do najścia grupy AL na dwór w Bzowcu, Mogilnicki oświadczył, że w tym czasie był w Krasnymstawie, a napad, jak to określił, miał miejsce zapewne z powodu zatargu aelowców z rządcą majątku, „typem podejrzanym”. Mogilnicki zeznał, że za czasów okupacji był prezesem Związku Plantatorów Nasion na te- ren województwa lubelskiego. W dalszym ciągu zaprzeczał, jakoby należał do SCN lub jakiejkol- wiek organizacji, ale mając na uwadze fakt, że bezpieka „coś wie” na jego temat, przyznał się, że był sympatykiem „Rocha”, choć czynnego udzia- łu w organizacji nie brał. Zapewne uznał, że lepiej dla niego będzie, jeśli przyzna się do pewnych kontaktów z ruchem ludowym niż z narodowym i powiedział, że wiosną 1944 r. starał się nawią- zać łączność z organizacją, która by skorzystała z jego wiedzy rolniczej. Znajomy z okresu przedwo- jennego, kierownik szkoły z Bzowca Szałajdewicz, Grób rodziny Mogilnickich na cmentarzu parafialnym miał zapoznać Mogilnickiego ze swym szwagrem w Chłaniowie, stan w 2011 r. Fot. A. Borzęcki Józefem Kołodziejczykiem „Krukiem”, członkiem powiatowego kierownictwa Stronnictwa Ludowego Ostatecznie w sprawie dochodzenia prze- „Roch”, który poprosił Mogilnickiego, aby wtajem- ciwko Mogilnickiemu oskarżonemu z art. 1 dekretu niczył się w działalność ludowej organizacji. Koło- o ochronie państwa stwierdzono, że podejrzany dziejczyk poinformował ziemianina, że trzeba już nie należał do NSZ, ewentualnie współpracował tworzyć podziemną organizację, co ciekawe, w ze- z Niemcami. Ostatecznie postanowiono, z dniem znaniu, Mogilnicki mówiąc o tym użył nazwy SCN. 22 maja 1946 r., sprawę umorzyć, a akta przesłać „Kruk” miał powierzyć Mogilnickiemu funkcję agro- do Prokuratury Specjalnej Sądu Karnego w Lubli- noma powiatowego, pseudonimu nie posiadał. Ta- nie. Z dniem 31 sierpnia 1946 r. Mogilnicki został kie porozumienie Mogilnickiego z ludowcami może zwolniony z aresztu. Tym samym komunistyczny dziwić, jako że udział ziemian w ruchu ludowym sąd nie dał wiary zeznaniom Radeckiego, szcze- był sporadyczny w skali kraju i wręcz nienaturalny, gólnie w kwestii współpracy z Buszowskim „Lan- ale też i niewykluczony. W przypadku Mogilnickie- cą”. Nawiasem mówiąc, podczas okupacji niemie- go raczej była to próba ukrycia przynależności do ckiej działał w powiecie krasnostawskim oddział SCN pod „legendą” współpracy z ludowcami. NSZ „Lancy”, o czym wiemy z doniesienia infor- Jeszcze w trakcie śledztwa, w ramach matora „Pliszki” choć w kontekście zupełnie innej tzw. „środka zapobiegawczego”, od 13 stycznia sprawy, ale był to oddział Bolesława Ostrowskiego 1946 roku osadzono Mogilnickiego w więzieniu ps. „Lanca”. na Zamku Lubelskim. W dniu 17 stycznia 1946 r. W wyniku powojennej reformy rolnej, ma- w sprawie Mogilnickiego zeznawali też młodszy jątek dworski w Bzowcu Dolnym przekształcono referent Grupy Walki z Bandytyzmem z PUBP w szkołę podstawową, a grunty rolne rozparcelo- 23 Historia „Święty” u kowala wano. Mogilnicki po wojnie mieszkał w Lublinie na Irena Malec-Iwańczyk ul. Krakowskie Przedmieście, od listopada 1945 roku zmienił mieszkanie i przeniósł się na ul. Dolną „ więty” u kowala 3 Maja, pracował w Izbie Rolniczej w Lublinie. Na S początku 1947 r. wyjechał z Lublina do Warszawy, znalazł tam pracę, a po paru miesiącach zabrał do siebie rodzinę. Następnie zamieszkał w Chodzie- Michalów jest nie tylko urokliwym krajo- ży, pracował w Okręgowym Zarządzie Państwowej brazowo i zabytkowym miejscem, ale też stanowi Gospodarki Rolnej. Zmarł 29 września 1964 r. mozaikę kultur i wierzeń ludzi żyjących w pełnej Oskarżanie o kolaborację z Niemcami sta- symbiozie. Żyli tu nietuzinkowi mieszkańcy, któ- ło się po wojnie narzędziem polityki komunistów rzy swoimi talentami odcisnęli pozytywne piętno. także w stosunku do ziemian. Ziemiaństwu in- Przeważnie byli to ludzie niezwykle zdolni, artyści strumentalnie przypisywano miano kolaborantów w swoich zawodach takich jak: kowalstwo, stolar- jako tych, którzy „wyprawiali libacje z żandarme- stwo, krawiectwo i inne. rią, gestapo i starostami”. Faktem jest, ze ziemia- nom trudno było uniknąć kontaktu z okupantem, ponieważ dwory i pałace były wybierane na miej- sce kwaterowania wojska czy samych oficerów, a względem majątków Niemcy również mieli włas- ne plany. Ziemianie, o ile było to możliwe, na ogół starali się zachować dystans względem Niemców, prowadzili przy tym pracę konspiracyjną. Bywało też tak, że Niemcy, szczególnie po 1941 r., wie- dząc np. o wspieraniu przez ziemian antykomuni- stycznej partyzantki narodowej, przymykali na to oko. W przypadku ziemian, tak jak w każdej zbio- Najwybitniejszym kowalem w okolicy był rowości, mniejszej lub większej grupie społecznej Józef Berdak, mój dziadek, który legitymował się czy zawodowej, zdarzały się przypadki kolaboracji. „mistrzowskim rzemieślniczym dyplomem kowala”. Pamiętać też trzeba o ofiarach, jakie poniosła war- Ponadto za swą rzetelną pracę na rzecz oddziałów stwa ziemiańska także z powiatu krasnostawskie- wojska austriackiego, stacjonującego w Micha- go, gdzie z rąk hitlerowców zginęli m.in. Stanisław lowie, otrzymał od dowództwa „dyplom uznania”. Huskowski, Leon Epsztein czy Józef i Kazimierz Te dwa cenne dokumenty oraz zdobyte zaufanie Janisławscy. i szacunek ludności pozwoliły mu uczyć zawodu nowych rzemieślników, dlatego też przyjął do kuźni Artur Borzęcki kilku terminatorów. Byli nimi: jego syn Jan Berdak oraz Michał Malec - mój ojciec, J. Gołębiowski, Źródła i literatura w wyborze: S. Daniłowicz i Michał Mierzejewski. Wśród tych czeladników Michał Mierzejew- 1. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział ski, choć był analfabetą, wyróżniał się wyjątkową w Lublinie (AIPN Lu): sygn. 012/166; sygn. 0136/246; osobowością. Był to chłopiec szesnasto-, może sygn. 043/41; sygn. 81/1624. 2. Błażejczyk J., Zanim przyszło nowe. Warszawa siedemnastoletni, szczupły, wątły, o bujnych, krę- 1979. conych włosach, jakby natchnionej twarzy, śred- 3. Chorązki M., Ziemianie wobec wojny. Postawy właś- niego wzrostu, zapewne sierota. Początkowo pasł cicieli ziemskich województwa krakowskiego w la- krowy u Jana Rudego. Później był pastuchem tach 1939-1945, Kraków 2010. 4. Gapys J., Postawy społeczne i polityczne ziemiań- u kowala, który obserwując zainteresowanie chłop- stwa w latach 1939-1945 (na przykładzie dystryktu ca rzemiosłem, przygarnął go do rodziny i przyjął radomskiego), Kielce 2003. do terminu. Odtąd Michałek miał kontakt z szero- 5. Lisik S., Czerwone opłotki, Lublin 1978. ką rzeszą ludzi. Wkrótce zyskał sobie przydomek 24 Religia i obyczaje „Święty” u kowala

„Święty Michałek”. Zdecydowały o tym wydarzenia z zamkniętymi oczyma. To znów z zamkniętymi z jego życia. oczyma i z krzyżem w ręku prowadził pielgrzymki do Radecznicy, a szedł tak szybko, że ludzie nie mogli za nim nadążyć. Niektórzy mówili, że jakoby chodził po wodzie i fruwał. Była w nim jakaś tajem- nicza moc. Święty wygłaszał codziennie kazania przed przydrożnymi figurami. Wieść o nim rozeszła się szybko po okolicz- nych wsiach i miastach. Tłumy ciągnęły zewsząd, nawet z całej Polski. Znali go nie tylko na Wyżynie Lubelskiej, ale i w Warszawie, na Śląsku, Pomo- rzu, podobno i zagranicą też. Kazania zaczęły gro- madzić coraz więcej ludzi - od sześciu do dziesię- Michałek z kowalem i drugim pomocnikiem ciu tysięcy, bo Michałek przepowiadał przyszłość, przy pracy w kuźni wytykał ludziom grzechy i mówił o Bogu. Nieraz zdarzało się, że wskazywał ręką na jakiegoś bie- Oto dnia 22.11.1928 r. pomocnik kowala daka i napominał „Ty jesteś grzesznik, przeproś Michał Mierzejewski wszedł na szczyt figury i z za- Boga”, pokazywał też palcem komunistów, a oni mkniętymi oczyma, jakby spał, głosił kazanie. padali na kolana i kajali się. Ludzie się dziwili, skąd on to wszystko wie. Wzywał też naród, by się poprawił, bo będzie wojna. Przewidział, że we wsi powstanie świątynia. Pielgrzymi o chłodzie i głodzie spali w stodołach i czekali na spotkanie ze „Świętym”, aby razem z nim modlić się i śpiewać pieśni. Przed figurami klęczeli, bili głowami o ziemię, płakali, a co zdolniejsi - pod wpływem wielkich przeżyć układali wiersze i pieśni na cześć Michałka. Z tam- tych czasów pochodzi anonimowy wiersz składa- jący się z 20 zwrotek wydany przez J. Woińskiego z Zamościa (druk Szpera), a otrzymałam go od byłego dyrektora Domu Kultury w Zamościu, pana Stanisława Rudego, pochodzącego z Michalowa. Utwór nosi tytuł „Apostolska pamiątka z Mi- chalowa. Opowieść o Michale, który został Bożym Duchem natchniony i ogłasza słowa Boże”. Do Mi- chalowa, oddalonego o 6 km od Szczebrzeszyna, przyjeżdżali dziennikarze z całej Polski, fotografo- wie, mistycy, Żydzi, ludzie biedni i bogaci. O „Świę- Michałek wygłasza kazanie tym Michałku” pisano reportaże, umieszczano jego Pastuch przemawiał do ludzi, jak bardzo zdjęcia w gazetach. wykształcony człowiek, jak jakiś ksiądz-erudyta. Oto reporter postępowego „Ekspressu Lu- Ludziom zaparło dech w piersiach. Innym razem belskiego” w 1928 r. donosił: Na kazania Michał- wspinał się na dach kuźni, a także na święte fi- ka - analfabety, pastucha i pomocnika kowala, gury oraz sąsiednie budynki i chodził po dachach. głoszone przed przydrożną świętą figurą, ciągną Kiedyś spadł z dachu, a było to we śnie, nawet się pątnicy z całej Polski, a kościół w Szczebrzeszynie nie obudził i nic mu się nie stało. Innym razem, stoi w tym czasie pusty. W dalszej części czytamy: nocą chodził po pas w zimnej wodzie Wieprza Przez park pałacu klemensowskiego przejeżdżają 25 Religia i obyczaje „Święty” u kowala wytworne auta, suną pojazdy, wędrują ogromne Wszyscy zdumieli się i zaczęli zastanawiać, kim rzesze wiejskiego, prostego ludu, zmierzając do był wędrowiec. Myśleli długo, wreszcie kowal za- Michałka. Niektórzy przeszli pieszo 200, a nawet wyrokował, że to był sam Pan Bóg. Inni przyznali 300 km o głodzie i w zimnie. mu rację. Spotkania ze „Świętym Michałkiem” wyko- Po tym wydarzeniu Józef Berdak zwrócił rzystywali handlarze. Ustawiali stragany i sprze- się z prośbą do michalowskich strażaków, by ca- dawali wszystko. Można było kupić słodycze, łym kordonem strzegli Michałka, na co oni chętnie kiełbasę, salceson, a nawet alkohol. Za złotówkę przystali. kupowano fotografie z podobizną Michałka. Nie- uczciwi sprzedawali worki z piaskiem oraz wodę z rzeki Wieprz, jako od Michałka, święte. „Święty” głosił kazania codziennie przez półtora roku. Pewnego razu jednak, jak opowiadał mi mój dziadek, a jest to zapewne legenda, gdy Michałek wraz z rodziną Berdaków usiedli w kuch- ni przy stole, by zjeść obiad, ktoś zapukał do drzwi i wszedł. Był to siwy, słusznej postury starzec. Miał długie włosy i brodę, a w oczach dobroć i błękit nieba. - Niech będzie pochwalony - powiedział. Michałek w otoczeniu strażaków głosi kazanie - Na wieki, wieków - odpowiedzieli domow- nicy. Odtąd zawsze w odświętnych mundurach - Jestem strudzonym wędrowcem. Czy i hełmach strzegli go podczas kazań oraz przypro- mógłbym się zatrzymać na nocleg? - zapytał. wadzali pod figurę i odprowadzali do domu kowala. - Gość w dom, Bóg w dom - odpowiedział kowal. - Proszę usiądźcie, zjemy razem obiad. - Wtedy Katarzyna Berdak postawiła taboret obok Michałka, podeszła do kuchni, nalała barszczu do miski, nałożyła klusek z serem i ze skwarkami na talerz i postawiła na stole przed podróżnym, kładąc obok łyżkę. Wówczas gospodarz wstał, a wszyscy za nim. Przeżegnali się, a następnie zwrócili się do Boga mówiąc: - Pobłogosław nam, Panie, te dary i spraw, aby poszły na pożytek naszego zdrowia. Michałek powracający z kazania w otoczeniu Teraz już tylko słychać było pochlipywanie swojej straży i mlaskanie, jako objawy zadowolenia ze smako- witości jadła. A gdy miski opróżniono, nieznajomy Wkrótce „Święty Michałek” stał się niewy- chwalił i dziękował za proste, ale zdrowe potrawy, godny dla władz i złych ludzi, prawda, krzywda a następnie zwrócił się do Michałka. i troska o sprawiedliwość kłuła ich w oczy. Zapro- - Drogie dziecko, Bóg przez ciebie przema- szony ze Szczebrzeszyna ksiądz Andrzej Wadow- wia. Jesteś jego posłańcem i prorokiem. Nie lękaj ski nie chciał poświęcić kilkumetrowego, drewnia- się, nie czynisz nic złego. Duch Święty cię na- nego krzyża ufundowanego przez pielgrzymów wiedza. Ale za prawdę i dobroć będziesz cierpiał. z napisem „Pamiątka przez natchnienie Michał- Wytrzymasz. Nie bój się. Kowalu, strzeżcie tego ka Duchem Świętym”. Dopiero po usunięciu tego młodego proroka, nie pozwólcie go zniszczyć. - Po napisu, dokonał swego dzieła. Uroczystości tej to- tych słowach zniknął, a przecież miał nocować. warzyszyło 7 tys. ludzi. Pamiątkowy krzyż do dziś 26 Religia i obyczaje „Święty” u kowala stoi na łące wśród trzech jesionów, a dom i kuźnia sił kazania, tak jak by był natchniony przez Boga kowala zachowały się jedynie w gazetach. i - jak prorok - przepowiedział wybuch II wojny światowej, zagrożenie ze strony komunistów dla Polski, powstanie kościoła w pałacu Zamoyskich. Miał też odwagę krytykować złe rządy, przez co narażał się państwu, komunistom, a nawet Koś- ciołowi, choć szerzył wiarę, ewangelizował, uczył pokory i zwalczał wady ludzkie. Był szlachetnym i wyjątkowym człowiekiem zarówno on, jak i kowal Józef Berdak niczego się nie dorobili, co potwierdzili świadkowie tamtych wydarzeń: Stanisław Pańczyk, Zofia i Stanisław Zacierowie oraz wnuk kowala Józef Głowacki, ale zawsze znajdą się nieuczciwi, którzy potrafią wy- korzystywać wybitną jednostkę dla własnych ko- rzyści. Moment zakopywania pamiątkowego krzyża w „raiku” „Święty Michałek” już za życia był legen- za chatą kowala dą przekazywaną przez reportaże i fotografie: Aby przestraszyć Michałka, rozgłaszano, „Świętego”, kowala, raju (otoczenia obok kuźni że jest on psychicznie chory, więc wysłano z Lub- i wzniesionego krzyża), figur przydrożnych i piel- lina hipnotyzera Szilera-Szkolnika i dziennikarzy, grzymów, w różnych gazetach np. w „Ekspres- by zbadać Michałka, lecz kowal odesłał ich z kwit- sie Lubelskim”, „Ziemi Lubelskiej”, „Zwierciadle”, kiem. Wtedy przypuszczono atak na Józefa Ber- „ABC” i innych. I choć od tego czasu minęły już 84 daka i jego pomocników. Policja dokonała rewizji lata o „Świętym Michałku” nie zapomniano do dziś. w domu kowala i zaaresztowała ich wszystkich, Legenda o nim jest przekazywana z pokolenia na włącznie z Michałkiem, przewiozła do aresztu, do pokolenie i ciągle odbrązawiana. Zamościa, ale po trzech dniach wypuściła. Pisał o nim Paweł Reszka w „Gazecie Michałka i kowala posądzono o czerpanie Wyborczej” z dnia 23.07.2002 r. oraz Anna Rudy korzyści materialnych, a kowala dodatkowo jesz- w „Tygodniku Zamojskim” z dnia 15.04.2003 r. cze, że hipnotyzował „Świętego” i robił mu aureolę i piszę ja, gdyż prawdę o Michałku znam od naj- za pomocą, rzekomo znalezionych latarek, co nie- młodszych lat, od mojego dziadka i rodziców, zgodne było z rzeczywistością. Wreszcie kowalowi którzy z nim obcowali na co dzień. Pragnę więc dano spokój, a Michałka ciągano przez dłuższy i ja ocalić jego i tamten świat od zapomnienia. On czas po aresztach, nawet lubelskich, przewieziono zasłużył na to. go też do szpitala psychiatrycznego w Lublinie na Sądzę, że „Święty Michałek” będzie za- obserwację. wsze fascynował, bo w naturze człowieka leży W końcu dali mu spokój. Zastraszony, tęsknota za prawdą, dobrem, sprawiedliwością, przerażony i zaszczuty przez władze chłopiec ale też za wyjątkowością i niezwykłością, grani- już więcej nie pojawił się w Michalowie i nie gło- czącą z cudem. On spełniał te wszystkie warun- sił kazań. Zamieszkał w Nieliszu, założył rodzi- ki, miał zadatki na mistyka, jak święta Faustyna nę, zbudował kuźnię i gospodarzył. A pytania, i dlatego zyskał sobie przydomek „Święty”. Dla o jego przeszłość, zbywał milczeniem. Zmarł porównania publicystyki z poezją dołączam długi w 1988 r. wiersz, bo aż 20-zwrotkowy nieznanego autora Z powyższego wynika, że Michałek, nie- z 1928 r., a więc z czasów Michałka, i mój współ- piśmienny pastuch i czeladnik kowala był wybitną czesny. Bardzo zachęcam do przeczytania, Micha- jednostką, bo potrafił przyciągnąć i zafascynować łek jest tego wart. kilkutysięczny tłum. Był to swoistego rodzaju feno- Irena Malec-Iwańczyk men, wyjątkowy człowiek o wielkiej charyzmie. Gło- 27 Poezja - autor nieznany Poezja - autor nieznany

Apostolska pamiątka z Michalowa Kowal go przyjął do ogniska swego, Opowieść o Michale, który został Bożym Duchem Myśląc o tem, co to będzie z niego natchniony i ogłasza słowa Boże Tymczasem chłopczyna co sił pracuje, Zaś Anioł Stróż jego duszę pilnuje. Proszę posłuchajcie ojcowie i matki Jakie istnieją cudne wypadki; Pan Bóg zapowiedział przez św. Antoniego, Do Michalowa ludzie pospieszają Że uczeń ten zostanie za sługę Bożego. I od Michała słowa Bożego słuchają. Niech on ludziom słowo Boże ogłasza, Że ostatnia chwila, niech naród się nawraca. Mieszka tam kowal z biedną rodziną, Ciężko pracuje, co mu się nawinie. I tak się stało razu pewnego, Ma on tam ucznia - chłopca wiejskiego Anioł Stróż we śnie, mówi do niego: Przyjął do pracy, bardzo biednego. Wstawaj chłopczyno, idź do ludu swego, Nawracaj chrześcijan do słowa Bożego. Uczy się uczy, ciężko pracuje, Bożego Ducha w sobie znajduje. Chłopczyna usłuchał, słowo Boże głosi, W wolne minuty słowa Boże głosi. Którego echo wiatr daleko roznosi. O błogosławieństwo Jezusa prosi. Ludzie się zjeżdżają, mowy słuchają, Ale dużo jest takich, którzy się naśmiewają. W jednym domeczku żyła cicho matka, Miała przy sobie dzieci kilkoro We wszystkich miejscowościach i w Radecznicy, I przy zarobkach ciężko pracowała „Opamiętajcie się ludzie!” tak nas Bóg wzywa, Z tej ciężkiej pracy się utrzymywała. „Bo nie wiemy co się z nami stanie, Święty Antoni, dopomóż nam, Panie”. Bardzo zła chwila dla niej nastała, Biednego chłopca do ludzi oddała, Ten krzyż przy drodze, który tam stoi, Ludzie go wspierali, paść bydło kazali, Do niego często nawet przychodzi, Ale do szkoły nie posyłali. Młody, mizerny i blady chłopczyna, I stojąc na gzymsie mowę zaczyna. Chłopiec we wszystkim był bardzo posłuszny, Nie wiedział nigdy, co znaczą rozpusty. Naprzeciw krzyża jest obszerna dolina, Ciężko pracował, grosz do grosza chował, Która wybrana jest przez tego chłopczynę. Boga miał w sercu, nad każdym się litował. W rogu tej doliny, ręce ku niebu wznosi, Nazywa ją rajem i w niej modlitwy głosi. Ludzie na biednego uwagę zwracali, Lecz jego przyszłości wcale nie znali. Uczeni nawet tam się zjeżdżają A Matka Boska na to patrzała, Rozmaite mowy jego słuchają, Anioła Stróża w pomoc posłała. On się do każdego dobrze odnosi, Z modlitwą na ustach, słowa Boże głosi. Tak rok za rokiem jednostajnie mija, Sierota rośnie w Bogu nadzieja, I straż pożarna porządku pilnuje, Trzeźwy, pobożny, jak Bóg przykazuje Pobożni ludzie nawet tam nocują, Starszych i młodszych zawsze szanuje. Na tej dolinie pieśni śpiewają, I hojne datki w kaplicy składają. Pewnego razu stoi zamyślony, Myśli o sobie jak ze snu zbudzony: Dziś powieść krąży bardzo daleko, Tak dalej pracować? Nic z tej pracy nie ma, O Pana Boga sługi takiego, Zostanie na starość bez kawałka chleba. Który nie uczony w szkole niczego, Naucza ludzi słowa Bożego. Gospodarze radzą, że uczyć się trzeba: Idź do kowala, jemu ucznia trzeba, Pan Bóg da siły, rób tylko z ochoty, Autor nieznany U majstra jest dużo roboty.

28 Poezja - Irena Malec-Iwańczyk Ksiądz infułat Ludwik Rutyna - legenda Kresów

Marcin Podgórski Irena Malec-Iwańczyk Ksiądz infułat Ludwik Rutyna Pamięć o „Świętym Michałku” - legenda Kresów

W latach 2007-2008 odbyłem dwie wy- Zbieram krople pamięci, okruchy obłoków, prawy do dawnego polskiego województwa tar- odbicia twarzy nopolskiego. Moim głównym celem była wizyta w zwierciadłach fotografii, u ks. Ludwika Rutyny, urodzonego w 1917 r. pro- by historię Michałka boszcza parafii w Buczaczu, legendarnego straż- napisać wierszem. nika tradycji polskich Kresów. Postać ta jest mi Tu był, również szczególnie bliska, gdyż był to rodzony tu żył, brat mojej prababci. Piszę „był”, ponieważ w grud- w Michalowie niu mija pierwsza rocznica śmierci tego niezwykłe- Zostawił po sobie ślad. go duszpasterza, który swoją postawą starał się On jeden, łączyć podzielone murem nienawiści narody polski a pielgrzymów tysiące, i ukraiński. jak Apostoł i jak Prorok wstrząsał ludzkim sumieniem. Jego głos rozbrzmiewał coraz głośniej.

Na oczach ludzi pokazał, że niemożliwe, staje się możliwe jak cud.

Był ziemią obiecaną. Rozpalił gwiazdy olśnienia w lesie ludzkich serc. W tyglu życia wytapiał Ks. Ludwik Rutyna kruszec człowieka. Ks. Ludwik Rutyna urodził się 10 lute- Jego blask przeszłości jeszcze pachnie go 1917 r. w Podzameczku. Podzameczek jest życiem, przedmieściem powiatowego Buczacza, leżącego jest w nas jeszcze… w dawnym województwie tarnopolskim, miasta, o którym wzmianki znajdujemy już w dokumentach Dziś wieczorami z 1379 r. To rodowe gniazdo Buczackich, praw- w cieniu michalowskich dziwą świetność przeżywało, gdy w XVI w. trafiło kapliczek w ręce rodu Potockich. Wtedy to powstał zamek błądzi duch jego blady, na wzgórzu górującym, przekształcając Buczacz a pod krzyżem na łące w twierdzę, jedno z „orlich gniazd”, broniącą po- klęczy i słucha tego wszystkiego, łudniowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej. co słyszał, Mury zamku przetrwały najazdy tatarskie oraz woj- gdy żył. ny kozackie. Był oblegany nieskutecznie w latach 1648, 1655 oraz 1667. W 1672 r., po zdobyciu Kamieńca Podolskiego, tureckie wojska w czasie 29 Bogu i Ojczyźnie Ksiądz infułat Ludwik Rutyna - legenda Kresów marszu na Lwów obległy buczacką twierdzę. Pod Na czas odradzania się państwowości nieobecność męża, obroną twierdzy dowodziła Te- polskiej przypadły lata dzieciństwa ks. Rutyny. resa Potocka, wojewodzina bracławska. Po pew- W latach 1924-1928 uczęszczał on do szkoły po- nym czasie oblężenie zostało zdjęte, po opłaceniu wszechnej we Lwowie. Od 1929 r. rozpoczął na- dużego okupu, oraz podpisano tzw. „haniebny po- ukę w gimnazjum w Buczaczu, która trwała do kój” pod „lipą Mahometa”, która rośnie w Buczaczu roku 1937. W czasie nauki w gimnazjum, młody do dnia dzisiejszego (ma około 400 lat). Pokój ten Ludwik podjął decyzję wstąpienia w stan kapłań- wyznaczył nową granicę na rzece Strypie, dzieląc ski. Rozpoczął studia w Wyższym Seminarium Du- de facto miasto na pół. Na szczęście, już rok póź- chownym na Uniwersytecie Jana Kazimierza we niej - w wyniku wyprawy króla Jana III Sobieskie- Lwowie. go - miasto wróciło w całości do Rzeczypospolitej. Największym dobrodziejem Buczacza był Mikołaj Bazyli Potocki, człowiek o typowo sarmackiej na- turze, gdzie warcholstwo przeplatało się z dewo- cyjną pobożnością. Do jego wybryków należało ściąganie Żydów z kosami na wyłożony „kocimi łbami” rynek, gdzie kazał im „kosić”, chłopkom kazał wchodzić na drzewa i „kukać”, następnie strzelał do nich ze śrutu, a trafionej dawał dukata, oraz wiele innych wybryków. W połowie XVIII w. był on jednym z najbogatszych ludzi w Rzeczypo- spolitej. Ufundował 77 świątyń, tak łacińskich, jak

Kościół pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Buczaczu

17 września 1939 r. na Kresy wkroczyła Armia Czerwona. Lwowskie seminarium zostało zamknięte w 1940 r., dlatego resztę nauki alum- ni musieli kontynuować tajnie. 11 maja 1941 r., w zamkniętej przez Sowietów katedrze łacińskiej, ks. Ludwik otrzymuje z rąk biskupa Eugeniusza Baziaka święcenia kapłańskie oraz otrzymuje po- lecenie objęcia wikariatu w Baworowie. Był to naj- trudniejszy okres w życiu młodego księdza, gdyż Buczacz - inskrypcja nad drzwiami kościoła w tym czasie rozpoczęły się masowe rzezie ludno- ści polskiej dokonywane przez oddziały Ukraińskiej i greckokatolickich i prawosławnych, w tym wszyst- Powstańczej Armii. Wieczorem, 2 listopada 1944 kie świątynie w Buczaczu, z kościołem farnym, roku, już po ponownym wkroczeniu na Kresy Armii w którym był proboszczem ks. Ludwik Rutyna, Czerwonej, wraz z proboszczem ks. Karolem Pro- oraz klasztor greckokatolickiego zakonu bazy- cykiem szykowali się do kolacji. Nagle walenie do lianów. U schyłku życia „postrzygł się w mnichy” drzwi. Organista, u którego przebywali proboszcz i zamieszkał w skromnym dworku na dziedzińcu parafii Baworów i ks. Rutyna, otworzył drzwi i zwa- ufundowanego przez siebie kompleksu klasztor- lił się cięty szablą. Proboszcz został skrępowany nego w Poczajowie. W czasach zaborów Buczacz i uprowadzony (prawdopodobnie poćwiartowany znalazł się w granicach Monarchii Habsburskiej, piłą do drzewa, lecz ciała nigdy nie odnaleziono), zaś po traktacie ryskim 1921 r. - wszedł w skład II zaś ks. Ludwik, który w tym czasie znajdował się Rzeczypospolitej. w innym pomieszczeniu, zdołał uciec. Od tamtej 30 Bogu i Ojczyźnie Ksiądz infułat Ludwik Rutyna - legenda Kresów pory nie nocował na plebanii. Ukrywał się w róż- Bezpieczeństwa. Doprowadził do uporządkowania nych miejscach, między innymi na wieży kościelnej. starego cmentarza parafialnego, tak samo pod- W 1945 r., w ramach akcji ekspatriacyjnej, wyje- chodząc do grobów polskich, jak i niemieckich. chał wraz z wiernymi do „nowej” Polski. W 1976 r., dzięki jego staraniom poszerzono i ogrodzono teren nowego cmentarza, zaś w 1984 roku otwarty został nowy dom katechetyczny. W latach 1964-1988 pełnił obowiązki dziekana, zaś w 1981 r. otrzymał tytuł prałata. Przez wszystkie lata posługi w parafii św. Zygmunta i św. Jadwigi Śląskiej w Kędzierzynie-Koźlu pozostawał oddany swojemu kapłańskiemu powołaniu, służąc wiernym o każdej porze dnia i nocy. W wieku 73 lat prze- szedł na zasłużoną emeryturę 16 grudnia 1990 r., kiedy to uroczyście przekazał parafię swemu na- stępcy, ks. doktorowi Alfonsowi Schubertowi. Jednak pobyt na emeryturze nie trwał dłu- go. Już na początku 1991 r., za zgodą abp. Alfon- sa Nossola, ks. Rutyna wyjechał na Ukrainę. 27 lutego 1991 r. objął parafię w Krzemieńcu, zaś po Główne wejście koscioła w Buczaczu trzech miesiącach uzyskał parafię w rodzinnym Już w nowej rzeczywistości sprawował po- Buczaczu. Nowe władze niepodległej Ukrainy sługę kapłańską początkowo w Mieszkowicach, przekazały na użytek wiernych kościół w Buczaczu a następnie Rudziszkach oraz w Szybowicach oraz kościoły w Koropcu, Trybuchowcach, Potoku koło Prudnika. Działał tam przez trzynaście lat, za Złotym, Zielonym Ujściu, Porochowej oraz Starych co otrzymał tytuł dziekana oraz honorowego ka- Pytlikowcach. Kościoły te były przeważnie w bar- nonika. W 1958 r. dostał polecenie objęcia parafii dzo złym stanie i wszystkie wymagały generalne- w Kędzierzynie-Koźlu. Dawni parafianie z Szybo- go remontu. Był on możliwy do zrobienia głównie wic byli tak przywiązani do swego proboszcza, dzięki ofiarności dawnych parafian z Kędzierzy- że pojechali go „odbić” i sprowadzić z powrotem, na-Koźla, a także kresowian, dawnych mieszkań- co jednak z góry było skazane na niepowodze- ców Buczacza. Ks. Rutyna co roku przyjmował nie, gdyż decyzja biskupa była nieodwołalna. 21 pielgrzymki z Polski, chętnie opowiadając historię czerwca 1958 r. przejął z rąk księdza Tadeusza swojego, jakże ciekawego życia oraz historię Po- Pyki parafię w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie służył dola i Buczacza. Uczulał również pielgrzymów, że wiernym przez ponad trzydzieści lat. Początko- jako katolicy nie powinni rozdrapywać starych ran, wo było to trudne zadanie, gdyż musiał zjednać ani nie wdawać się w żadne dysputy polityczne, bo sobie Ślązaków, którzy patrzyli na obcych z nie- ani one nie zmienią przeszłości, ani też nie wpłyną ufnością. Jednak jego działalność oraz podejście na przyszłość. W początkowym okresie pobytu na do ludzi zjednało mu najzagorzalszych oponentów. Ukrainie, ks. Ludwik miał problemy z miejscowymi W pierwszych latach pobytu w Kędzierzynie-Koź- Ukraińcami. Patrzyli nieufnie na księdza-Polaka, lu, a które przypadły na obrady Soboru Watykań- który przyjechał do Buczacza remontować kościół, skiego II, skupił się na realizowaniu postanowień a także na pielgrzymki i wycieczki z Polski, które soborowych na terenie parafii. W 1965 r. przygo- odwiedzały miasto, lecz w ciągu lat działalności ich tował parafię do nawiedzenia obrazu Matki Bożej, stosunek do księdza uległ zmianie. zaś rok później, pomimo antykościelnej nagonki Parafia buczacka jest bardzo mała. Na ze strony władz, zorganizował obchody 1000-le- mszę przychodziło ok. 10 osób, przeważnie cia chrztu Polski. Od początku zaangażował się w podeszłym wieku, gdyż bardzo niewielu Pola- w budowę i remont kościołów i cmentarzy na Opol- ków zostało w mieście nad Strypą. Mszę świętą szczyźnie, pomimo trudności ze strony Służby ks. Rutyna sprawował po polsku, lecz kazanie było 31 Bogu i Ojczyźnie Krajobraz z Nepomucenem już w języku ukraińskim. Był czas, gdy do kościoła Agnieszka Szykuła-Żygawska przychodzili, oprócz garstki katolików, również pra- wosławni. W każdą niedzielę, oprócz odprawiania mszy św. w buczackiej farze, ks. Ludwik jeździł Krajobraz z Nepomucenem. z posługą do kościołów w Złotym Potoku, Poroho- Część III wej, Koropcu i Zielonym Ujściu. Nie przestał od- wiedzać swych wiernych nawet po przekroczeniu 90 lat. W trzeciej części opracowania zebrano in- formacje o kapliczkach, które zawierały zaginione lub nieistniejące już obrazy i rzeźby św. Jana Ne- pomucena. Brakuje ikonografii tych obiektów, wia- domo o nich z przekazów w literaturze. Wiadomo, że z 1788 roku pochodziła figura św. Jana Nepomucena usytuowana w zachowanej murowanej kapliczce w Woli Żółkiewskiej. Braku- je informacji na temat jej wyglądu i dziejów po- wstania. Można tylko przypuszczać, że powstała w związku ze wznoszonym w tym czasie kościołem św. Wawrzyńca w Żółkiewce, z fundacji sędziego ziemskiego chełmskiego Tomasza Stamirowskie- go. Sądząc po czasie powstania, być może figura była wykonana w stylu rokoko. Wyobrażenia św. Jana Nepomucena braku- Ks. Rutyna i Rafał Pławiak je również w XIX-wiecznej, wzniesionej w stylu kla- sycyzującym kapliczce w Chłaniowie, usytuowanej W 2008 r., ze względu na swój podeszły naprzeciwko cmentarza w tej miejscowości. wiek (91 lat) oraz narastające kłopoty zdrowotne, Z tego czasu pochodzi też pusta kapliczka złożył urząd proboszcza, pozostając jednak w Bu- usytuowana przy wjeździe do kościoła św. Stani- czaczu jako rezydent. Pomimo tego, nie przestał sława w Bończy. Kapliczka jest murowana, otwarta doglądać remontu plebanii, która przybrała cha- z trzech stron łukami arkadowymi i przykryta da- rakter domu pielgrzyma, miejsca odpoczynku dla chem namiotowym. Do niedawna stała w środku wszystkich gości odwiedzających Buczacz i ks. - współczesna kapliczce - ludowa rzeźba św. Jana Rutynę. Nepomucena. Z informacji mieszkańców wynika, W uznaniu działalności na Podolu, ks. Lu- że figura patrona dobrej spowiedzi została skra- dwik Rutyna otrzymał z rąk papieża tytuł infułata. dziona. W październiku 2005 r. fundacja Jerzego Bonie- Opracowany w latach 70. katalog zabytków ckiego „Polcul”, uhonorowała ks. infułata wyróżnie- wymienia ludową rzeźbę św. Jana Nepomucena niem za odbudowę zabytków sakralnych na Śląsku w Rudce. Figura stała w zbudowanej około 1900 Opolskim i na Podolu. Ks. Rutyna otrzymał także roku kapliczce. Obecnie na jej ścianach wiszą medal Ecce Homo, za poświęcenie życia Bogu i lu- obrazy Chrystusa Ukrzyżowanego i Matki Boskiej dziom, a także ekumeniczne wsparcie pojednania Częstochowskiej. między narodami, oraz medal „Za Zasługi dla Mia- Kult św. Jana Nepomucena był popularny sta Kędzierzyna-Koźla”, którego był honorowym jeszcze na początku XX wieku. W kolejnych dzie- obywatelem. sięcioleciach upowszechniło się na terenie obec- Ten niezwykły kapłan zmarł w nocy z 10 na nego powiatu Krasnystaw orędownictwo do św. 11 grudnia 2010 r. w wieku 93 lat. Józefa, patrona rodzin i pracy oraz św. Antoniego, patrona wszelkich ludzkich spraw. Marcin Podgórski 32 Sakralne zabytki Ludowe przepowiednie pogody

Lucjan Cimek

Ludowe przepowiednie pogody

Meteorologia ludowa, znacznie starsza od meteorologii naukowej, kształtowała się pod wie- loletnim wpływem obserwacji przyrody. Od zjawisk atmosferycznych uzależnione było całe życie rolni- ka, jego dobrobyt lub bieda. Mroźne, bezśnieżne zimy niszczyły zasiewy ozimin, roztopy wiosenne utrudniały uprawę roli i siewy zbóż jarych, a prze- wlekłe deszcze w porze letniej obniżały, nieraz bardzo poważnie, zbiór siana, jako podstawowej paszy dla bydła i koni oraz plony zbóż. Wczesne mrozy jesienne uniemożliwiały z kolei całkowite zebranie z pól roślin okopowych: marchwi, rzepy, ziemniaków, brukwi, buraków cukrowych i pastew- nych, a nawet kapusty, która jest bardziej odporna na mrozy. Owe klęski żywiołowe nauczyły rolników Kapliczka w Chłaniowie, bacznego obserwowania zjawisk atmosferycz- w której pierwotnie znajdowała się figura św. Jana Nepomucena, nych oraz zmian zachodzących pod ich wpływem fot. A. Szykuła-Żygawska 2009 r. w otaczającej przyrodzie. W ten sposób powstawała z wolna tradycyjna księga mądrości ludowej, prze- Jeśli znają Państwo figury św. Jana Ne- kazywana z pokolenia na pokolenie, która naka- pomucena na terenie powiatu Krasnystaw nie- zywała gospodarzom umiar, rozwagę i baczną ob- uwzględnione w opracowaniu, zachęcamy do po- serwację otaczającego ich świata roślin i zwierząt. dzielenia się informacjami na ten temat. Informacje Mało wiarygodne stało się obecnie wróże- można przesyłać pod adres [email protected] nie z koloru zachodzącego słońca, bowiem za- nieczyszczenie atmosfery wprowadza tu własną dr Agnieszka Szykuła-Żygawska kolorystykę - niezależnie od tego czy ma padać, czy nie. Bibliografia: Niektóre stare przepowiednie mają związek z ciśnieniem - na przykład niski lot jaskółek (za- 1. Katalog zabytków sztuki w Polsce, T. VIII, Wojewódz- powiadający deszcz) spowodowany jest także fak- two lubelskie, red. R. Brykowski, E. Smulikowska, tem, że owady przy obniżającym się ciśnieniu nie Z. Winiarz, z. 8, Powiat krasnostawski, opr. T. Sule- rzyńska, F. Uniechowska, E. Rowińska, Warszawa wzbijają się wysoko w powietrze i jaskółki muszą 1964. niemal szorować brzuchem po ziemi, aby złowić 2. Zahajkiewicz M. ks., Diecezja lubelska. Informator coś smacznego. Ciśnienie ma też wpływ na to, historyczny i administracyjny, Lublin 1985. czy dym unosi się prosto do góry czy też ściele się nisko po ziemi - ta ostatnia wersja to zapowiedź złej pogody. Nasi przyjaciele: Rosa wieczorna i poranna to zapowiedź dobrej pogody - bo w nocy powinna zwiększać się Irena Zaraza wilgotność powietrza. Ocieplenie wieczorem i ocie- Krzysztof Mataczyński plenie po deszczu wróżą niepogodę, podobnie jak pojawiający się lub nasilający wieczorem wiatr. Je- 33 Meteorologia Ludowe przepowiednie pogody / Anegdoty

śli ma być ładnie, wiatr - nawet jeśli wieje w dzień powoju i białych grzybieni oraz jaskółczego ziela - pod wieczór powinien przycichnąć i zaniknąć. i mleczu. Ta ostatnia roślina wróży też za pomocą Jeśli wieczorem i nocą występuje mgła, to „dmuchawców” - przed deszczem biały puch nie nie ma zmartwienia, ale rano trzeba patrzeć czy daje się zdmuchnąć! opada, czy też podnosi się. Ta ostatnia możliwość „Zielone barometry” są niezawodne - ale ich wróży deszcz, szczególnie w górskich okolicach. prognozy sprawdzają się w obrębie kilku, co naj- Jeśli patrzymy na Księżyc i widzimy bli- wyżej kilkunastu kilometrów. Z zachowania powoju sko niego wieniec, czyli otaczający go nieduży w naszym ogrodzie nie można przepowiedzieć po- pierścień - może to być zapowiedzią złej pogody. gody dla sąsiedniej miejscowości. Ale przecież nas Jeśli jednak wieńce widać w większej odległości interesuje najbardziej to, co będzie się działo przy (7-10 średnic Księżyca) - pogoda zapowiada się naszym domu. Warto więc czasem spojrzeć na dobrze. najbliższy klon czy jaskółcze ziele, albo posłuchać Poza tym warto, „słuchać” jaka ma być po- piania koguta: „Jak pieje na grzędzie - jak było tak goda - jeżeli każdy hałas dobiega do nas wyraźnie będzie, gdy pieje na ziemi - to się pogoda zmieni”. - wróży to pogorszenie się pogody (ludowe po- rzekadło mówi, że „dzieci drą się na deszcz”). Za- powiedzią złej pogody jest też nasilająca się woń wszelkich wód stojących i mokradeł. Niezłą prognozą jest też zachowanie owa- Leszek Janeczek dów: pszczoły lecą do pracy na znaczne odległo- ści, wróżąc słońce, podobnie jak latające całymi negdoty krasnostawskie rojami, a nie pojedynczo - komary. Wielką praco- A witością odznaczają się przed ładną pogodą pa- jąki, kiedy dziergają swoje sieci dniem i nocą. Gdy ma padać - pająki chowają się w kącie, mrówki do mrowisk, natomiast żaby wyłażą ze zbiorników Angielski pacjent wodnych i buszują po okolicy. Gdy w naszej kuchni sól wilgotnieje, wiadomo, że trzeba rozejrzeć się Pewnego popołudnia chirurg Bodzio Zarzy- za parasolem. cki stał przed szpitalem, wyraźnie się nudząc. Ulicą Uważna obserwacja roślin pozwala na przechodziło troje ludzi. To z Anglii przyjechał do przewidywanie pogody na kilka godzin (a czasem brata, pochodzący z Krasnegostawu, pan Kossow- na dobę) wcześniej. Przed deszczem, gałęzie jodeł ski z małżonką. U przybyłego z zagranicy chirurg i modrzewi (w upały sztywno uniesione w górę) za- dostrzegł dużego kaszaka na policzku koło ucha. czynają opadać w dół. Na liściach klonu i wierzby Zainteresowany zmianą na twarzy przechodnia le- ukazują się krople wody (mówi się wtedy że „drze- karz zagadnął gościa. Ten mu wyjaśnił, że mieszka wa płaczą na deszcz”) - objawy te mogą wystąpić w Anglii, był już u swojego lekarza rodzinnego i jest nawet na dwa dni przed spodziewanymi opadami. zapisany w kolejkę na zabieg operacyjny za 3 lata, Na parę godzin przed deszczem wilgotnieją też na ubezpieczenie. liście topoli czarnej, kasztanowca zwyczajnego - Chodź ja ci to zaraz zrobię - dziarsko za- i czeremchy. proponował chirurg. Intensywniej pachną kwiaty: akacji, miłka To, co w Anglii miało być załatwione z pla- wiosennego, nostrzyku i wiciokrzewu. Składają nem, oczekiwaniem w kolejce i wszystkimi proce- liście koniczyna łąkowa i szczawik zajęczy, orlica durami biurokratycznymi, w rodzinnym Krasnym- pospolita (z rodziny paproci) zwija liście w rurę stawie stało się w czasie spaceru, nawet go nie czasem nawet na dobę wcześniej. Kwiatki zaję- przerywając. czej kapusty zamykają się na noc tylko wówczas, U nas dzisiaj też doszliśmy już do zachod- gdy rankiem ma padać deszcz. Przed opadami nich procedur... stulają się płatki kwiatu cykorii, rzeżuchy łąkowej, 34 Anegdoty Anegdoty krasnostawskie Transfuzja Animals ambulance

W krasnostawskim szpitalu leczono właśnie Było to w Krasnymstawie w roku 1985. Ka- pacjenta z krwotokiem żołądka. Krwawienie było retka pogotowia wyjechała na wezwanie do cho- na tyle duże, że należało podać krew. Przygotowa- rego. Kierowcą był Zając, sanitariusz nazywał się no jej dwie półlitrowe butelki. Jedna z nich właśnie Miś, kierownik zespołu wyjazdowego - doktor Sta- kończyła już kapać, gdy lekarze zorientowali się, nisław Bąk. Na miejscu okazało się, że pacjent na- że krew podawana pacjentowi jest zupełnie innej zywa się Wilk. Nie mówiąc już o tym, że pojechali grupy niż ta, której chory potrzebuje. Zawiadomio- na ulicę Lwowską. no chirurga doktora Bodzia Zarzyckiego. Ten ujął w dwa palce drugą pełną butelkę z krwią i rzekł: Nauka angielskiego - Jedna butelka niezgodnej grupowo krwi jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale drugiej jeszcze nikt nie W XXI wieku, w miastach powiatowych za- przeżył - i upuścił butelkę do sedesu, tak że się częły powstawać filie wyższych uczelni, a w gmi- rozbiła. nach - szkoły średnie. Było to w Łopienniku, szkoła Proszę się nie obawiać, potencjalny pacjen- średnia zaoczna. Karolcia z Krasnegostawu, nie cie, było to... 50 lat temu. Poza tym dzisiaj krew garnąca się do nauki w swoim mieście, wola- jest w plastikowych woreczkach. ła dojeżdżać raz na dwa tygodnie za miasto. Na korytarzu tej szkoły dało się usłyszeć taki dialog dwóch uczennic, dający przy okazji, wyobrażenie Świadoma zgoda ich poziomu. - Słuchaj, jak jest po angielsku „guma do Jest rok 2009. Do szpitala w Krasnymstawie żucia”? trafiła pacjentka w ciężkim stanie, z zaczynającą - Winter fresh - bez namysłu odpowiada ta się sepsą, mającą za przyczynę tkwiący w moczo- przygotowana do lekcji. wodzie kamień. Doktor Artur Pohl zaproponował operację, ale - jak nakazują procedury - uprzedził Awans o możliwych powikłaniach. Gdy chora to usłysza- ła, z miejsca się nie zgodziła. Jej wola jest święta, 26 października 2010 roku odbywało się gdyby nawet miała umrzeć. Po podleczeniu, tym otwarcie po remoncie oddziału dziecięcego. Uro- razem udało się bez zabiegu. czystość, którą prowadził dyrektor Matej, zaszczy- Jakiś czas potem trafiła znowu do szpitala, ciło wielu gości. Starosta Szpak tego dnia rano, z tym samym problemem. Doktor tymczasem zdą- kilka godzin wcześniej, poczuł się źle i udał się do żył zapuścić małą brodę, może nawet trochę się szpitala. Szybko uzyskał skuteczną pomoc. Teraz zaokrąglić, toteż pacjentka go nie poznała. Gdy chciał publicznie podziękować tym, którzy mu po- ponownie się przed nią zjawił, rzekła: mogli. - Wie pan, ja już tu byłam, ale nie zgodziłam - O, pan dyrektor Wilczewski, byłem dzisiaj się na operację, bo taki doktor Pohl powiedział mi, u niego... - przemawiający właśnie starosta, zoba- że mogą być powikłania. czył doktora na końcu korytarza. - A ja panią zoperuję - powiedział ten sam Doktor Wilczewski dyrektorem nigdy nie doktor, teraz już widzący w zalecanej akuratności, był, ale starosta jeszcze ze dwa razy w swoim wy- szkodliwość większą od choroby. stąpieniu tak go tytułował. Na to odezwał się aktu- Wszystko dobrze się skończyło. Ale omi- alnie sprawujący funkcję dyrektora, od siedmiu już nięto wszechobecnie chwalone standardy. Żeby lat, zarazem gospodarz uroczystości, Piotr Matej, nie pozostawiać wątpliwości, należy dodać, że dla i z uśmiechem zapytał starostę, który powołuje dobra chorego. i odwołuje dyrektora szpitala: - Przepraszam, panie starosto, ale czy ja o czymś nie wiem? 35 Anegdoty Cudowne ocalenie

Leszek Janeczek ustał. Jan wylazł przez jakąś dziurę na zewnątrz. Na balkonie wisiały zwłoki kobiety, ktoś inny leżał za- bity na framudze okna. Jęki rannych i konających. udowne ocalenie Myśl dlaczego ocalał nie dawała mu spokoju. Wrócił C w to samo miejsce. Strop prawie całkiem powalony na całej przestrzeni dużej hali, wisiał tylko nad jego Starsi mieszkańcy miasta i powiatu, byli miejscem przetrwania, wspierając się o ścianę. Gdy uczniowie, jeszcze go pewnie trochę pamiętają. Był stanął pod nim i uniósł głowę do góry, jego oczom skromnym nauczycielem wychowania fizycznego ukazał się zdumiewający widok. Na ścianie wisiał w szkole metalowej w Krasnymstawie. Powinien przybity duży, drewniany, ponadmetrowy krzyż, miał był zginąć pod alianckimi bombami w Niemczech. być przecież widoczny z całej hali. A zawalony strop Przez pół Europy wracał do domu ze swoim wyba- opierał się właśnie o jego gwóźdź. Przybiegli i inni wicielem na plecach. W Krasnymstawie mieszkał zobaczyć jak to możliwe, że taki ciężar zatrzymał na Zakręciu, nosząc w sobie pewną tajemnicę. Jan jeden niewielki kawałek metalu. Sobczak wziął jakiś Sobczak tu dożył swoich dni, spoczął na miejsco- drąg i z drugiej strony ściany ruszył gwóźdź. Wystar- wym cmentarzu. Przypadek, który mu się przyda- czyło tylko go dotknąć a w tym momencie wszyst- rzył, graniczył z cudem, a może był nim rzeczywi- ko - ciężki strop, krzyż razem z gwoździem, runęły ście. On sam przyjął to jako widomy znak. w dół. Ledwie dotyk ciekawskich i czar prysł. Zadzia- Los rzucił go do Siennicy Dużej, gdzie po łały zwykłe prawa natury, które zdały się do tej chwili wojnie został milicjantem. Nie tylko pilnował po- nie istnieć. Zwykły drąg wcielił się w rolę różdżki od- rządku, ale miał utrwalać władzę ludową. W tej roli wrotnie działającej. Ocalony wydobył krzyż z gru- zaczął czuć się na tyle źle, że pewnemu osiemna- zów, oczyścił pieczołowicie i zabrał. Nie wiadomo stolatkowi zwierzył się ze swoich zamiarów. co się stało z gwoździem. Na drugi dzień Ameryka- - Ja tu długo nie zostanę - oznajmił smar- nie wyzwolili miasto. Za jakiś czas zaproponowali kaczowi mężczyzna w sile wieku. Nie bał się tak przymusowym pracownikom wyjazd do Stanów zwanej reakcji, chociaż na jego posterunku zabito Zjednoczonych. Jan Sobczak odmówił. Wziął krzyż trzech milicjantów. Najbardziej przeszkadzała mu i wybrał Polskę. Wracał przez prawie pół Europy, ja- walka z religią, które to zadanie nowa władza wypi- dąc z wojskiem, czasem z jakimiś cywilami, jak się sała sobie na sztandarach. dało i czym się dało. W najgorszym wypadku szedł W czasie wojny, jako młody człowiek został piechotą. Wtedy brał krzyż na ramiona. Mówił sam, zabrany ze Starachowic, gdzie mieszkał, na roboty że wyglądał jak Chrystus. Młodzi, widząc go, śmiali do Niemiec. Tam pracował w pewnej fabryce. Było się, sądząc, że to zapewne jeszcze jeden z tych, to na zachodzie Niemiec. Pod koniec wojny nasiliły co postradali zmysły w tym apokaliptycznym czasie. się alianckie naloty bombowe na hitlerowskie fabry- Starsi na jego widok poważnieli i modlili się. ki i miasta. Gdy ogłoszono alarm lotniczy, wszyscy - Jak będziesz kiedyś, Mieciu, w Starachowi- natychmiast udali się do schronu. Młody robotnik cach, pójdziesz do mojego domu. To mała chałupka z Polski nie zdążył. Gdy bomby zaczęły eksplodo- z oknami blisko ziemi. W środku wisi ten krzyż. Zo- wać, kucnął w jakiejś hali pod ścianą. Został sam. bacz. - To powiedział milicjant młodzieńcowi Miecio- Piloci bombowców z najwyższą precyzją, zrzucali wi Nowickiemu, jak by się usprawiedliwiał dlaczego swoje ładunki na wyznaczony cel. Mieli już w tym porzucił służbę na siennickim posterunku. Swoją dużą wprawę. Wybuchy co kilka sekund rozdzie- przystań życiową znalazł kilka kilometrów dalej, rały przeraźliwym hukiem powietrze, powodując w Krasnymstawie. Dzieci nie miał. Czy przywiózł tu zwalanie się ścian, dachów i stropów, wzbijając ten krzyż, nie wiadomo. Kto wie, może wisi on jesz- przy tym w górę słupy dymu i pyłu. Także strop hali cze gdzieś u kogoś w domu, kto prawdopodobnie w pewnym momencie z hukiem spadł w dół. Robot- nie ma pojęcia o jego niezwykłych losach. nik, skuliwszy się w sobie, czekał niechybnej śmierci. Ta szczęśliwie nie nadeszła. Pył wypełnił powietrze, dr Leszek Janeczek czyniąc przestrzeń całkowicie niewidoczną. Nalot 36 Opowiadanie Bronka

Lidia Kosk przedłużać jeszcze bardziej swojej nieobecności w domu, ale tęskniła do Bronki. Były przyjaciółka- mi, niewielka różnica lat nie stanowiła przeszkody. ronka Obie były wrażliwe, ciekawe wszystkiego wokół. B Wydawało im się, że to one zatrą różnice między wiarami, z którymi przyszły na świat. Bo przecież tak samo jak różne są ich rodziny, różne są rodziny pył z popękanej od upału gliny tak wśród Polaków jak i Żydów. osiadał na nogach pędzonych ludzi Kilka spotkań po szkole przyniosło im wiele jak popiół myśli, marzeń, postanowień. Bronka, chociaż star- z palonych ciał w krematoriach sza, była fizycznie słabsza, razem odbywały jed- niemieckich obozów koncentracyjnych nak dalekie wędrówki poznawcze. Kilkukilometro- który osiadałby wą odległość od szkoły do pobliskiego miasteczka na sumieniach sprawców pokonały któregoś dnia, korzystając z okazji, gdy gdyby sumienia mieli w klasie Ligii odbyła się wyjątkowo tylko jedna lek- cja, a Bronka była już po zajęciach. Obchodziły Ligia zdobyła bochenek chleba, na który dookoła biały, parterowy budynek nazywany boż- czekała w kolejce przed piekarnią kilka godzin. nicą, usiłowały zajrzeć przez okna podskakując, Gdy ją rodzice wyprawiali z domu rowerem, dopie- bo było dla nich za wysoko. Bronka opowiadała, ro się rozwidniało. Teraz, mimo że było już bardzo jak jest tam w środku. Ligia słuchała z przejęciem. późno, postanowiła jeszcze podjechać do wioski, Żałowały, że nie spotkały kogoś, kto by im pomógł w której mieszkała jej przyjaciółka. dowiedzieć się więcej. Rodzice Ligii powiedzieli jej, Na środku wioski, w miejscu gdzie zbliżały że bożnice nie są dostępne, tak jak katolickie koś- się do siebie i rozwidlały drogi, Ligia zobaczyła tłum cioły. Że wejście osoby innej wiary, w dodatku ko- ludzi tworzących dziwną kolumnę. Tuż obok stał biety, mogłoby być źle ocenione, może nawet jako dom, w którym mieszkała Brandla. Ligia nazywała profanacja. Dziewczynka nie rozumiała znaczenia ją Bronka, tak jak wszyscy w szkole. Bronka była słowa „profanacja”, ani tego, że chęć wejścia do w starszej o dwa lata klasie. Poznały się i zaprzy- żydowskiej świątyni była czymś złym. jaźniły, gdy w czasie katolickich lekcji religii dzieci Do kościoła w Mełgwi weszły bez najmniej- żydowskie, będące w zdecydowanej mniejszości, szych trudności; był otwarty po wieczornym nabo- wychodziły na korytarz. Z klasy Ligii wychodziło ich żeństwie i Ligia oprowadzała Bronkę po prawej dwoje albo troje. Wśród nich był młodszy braciszek bocznej nawie. Oglądały obrazy drogi krzyżowej Bronki i ona czasem przychodziła do niego. Lu- i żadnej z nich nie przyszło do głowy, że krzyżują- biany przez wszystkie dzieci ksiądz Zaleski, który cy Chrystusa to byli Żydzi, jako Żydzi w ogóle. Po uczył w szkole religii delegował do wychodzących prostu byli to określeni ludzie w określonej sytuacji. Ligię, aby tym dzieciom nie było przykro samym Było to dla nich, dzieci, zupełnie jasne. Ligia do- i by pomagała im w przygotowaniu do innych lek- brze pamięta, że nie miała żadnych trudności z tłu- cji. Jesteś zdolna, mówił, to nauczysz się w domu, maczeniem, ani Bronka ze zrozumieniem. To była poczytasz temat lekcji. dla nich historia, którą chciały poznać. Od września 1939 roku szkoła była nie- Wojna przerwała wszystko: wycieczki, po- czynna. Ksiądz Zaleski został zamordowany przez znawanie, przyjaźń. Tak jak przerwała ich uczęsz- Niemców zaraz na początku okupacji wraz z dru- czanie do szkoły, dzieciństwo i normalne z niego gim księdzem, Cąkałą. Okupanci mieli ich nazwi- wyrastanie. Już nie było, jak do niedawna, zwykłej ska na swoich listach, jako patriotów. Wraz z wy- ludzkiej godności i ludzkich praw. Nie było dzieciń- buchem wojny, dzieci zostały pozbawione szkoły stwa, była wojna. Wojna. Ligia usłyszała pierwszy i nie widywały się. Dlatego, korzystając z tego, że raz to słowo w półśnie, pewnej nocy, gdy obudziły jest w pobliżu, Ligia postanowiła choć na chwilkę ją przestraszone głosy rodziców i starszej siostry zobaczyć się z Bronką. Wiedziała, że nie powinna wpatrzonych w widoczne za oknem gorejące niebo. 37 Opowiadanie Bronka

Ligia zobaczyła oślepiający czerwonością blask. I to ją uratowało. Strzelający żołnierz uznał ją za Z opowiadań rodziców, którzy oglądali to zjawisko zabitą i podążył za innymi żołnierzami, pędzącymi od początku, dowiedziała się, że na niebie ukazał ludzi w kierunku stacji kolejowej. się najpierw duży żółtoczerwony gorejący krzyż, O przebiegu wydarzeń dowiedziała się rozlewając się z czasem czerwienią. Krwawy znak, później od ludzi, którzy przerażeni patrzyli z ukry- zapowiedź wojny, mówili przerażeni. Ligia nie mo- cia. Według ogłoszeń rozklejanych przez władze gła wówczas pojąć tego przerażenia; wtedy nie niemieckie, Polakowi za pomoc Żydowi grozi- wiedziała przecież, co oznacza słowo wojna. ła śmierć. Okazało się, że przed kulą uratował I oto teraz, tu, w miejsce zbliżenia i odda- dziewczynkę koń, który przestraszony zerwał się lania się od siebie kilku dróg, spędzano przerażo- do galopu i szarpnął uwiązaniem, przewracając nych ludzi. W świdrującym mózg wrzasku komend biegnącą. Początkowo Ligia leżała w wielkiej ciszy, niemieckich żołnierzy przyszło Ligii do głowy to czując ostry ból kolan i sączącą się z nich krew. słowo „wojna”, i że wojna to głód, tułanie się ludzi. Gdy usiłowała się podnosić, ktoś zaczął do niej Z opowiadań rodziców słyszała, że na wojnie giną krzyczeć. Dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że żołnierze. O zabijaniu cywilów nie było mowy. Jed- ludzie chcą jej pomóc, chociaż jeszcze wciąż boją nakże spotkała się z tym zaraz na początku wojny, się strzałów Niemców. Krzyczano na nią za to, że jesienią 1939 roku, gdy samolot niemiecki zniżył biegła pod kule, na śmierć. Sama podczołgała się lot i strzelał do dzieci i kobiet, które kopały ziem- do najbliższej chaty. Tam już zajęła się nią kobieta, niaki. Widziała wtedy zabitą kobietę i wraz z innymi która okazała się matką innej koleżanki ze szkoły. dziećmi starała się ukryć w rządkach ziemniaków, Jej brat pojechał na rowerze powiadomić rodziców których wyschnięte łodygi, „łozina”, nie dawały jed- Ligii. Wszak nie powróciła jeszcze z chlebem, po nak schronienia. który pojechała o świcie i stała długo w kolejce, Po kilku miesiącach od tamtego zdarzenia, tu a na który tak czekały jej młodsze siostrzyczki. Bo- właśnie zetknęła się ponownie z czymś strasznym. chenek leżał teraz w kurzu przydrożnym, a Ligia Nie rozumiała co się dzieje - dlaczego żołnierze nie- czuła wyrzut, że Bronka będzie głodna. mieccy wyganiają ludzi z domów. Dlaczego tak dużo Po pewnym czasie spłoszonego konia ludzi z dziećmi stoi w tej jakiejś dziwnej kolumnie, schwytali mężczyźni i szarpiąc go za kantar odpro- z widocznym zmęczeniem odbytą już drogą, prze- wadzili do stajni. Wszystko odbywało się w jakimś straszonych podobnie jak ci, właśnie wyganiani. odrętwieniu, nikt nie nazwał konia bohaterem, A dookoła tak pusto. Nagle zobaczyła w kolum- a przecież uratował dziewczynce życie. A ona nie Bronkę obok jakiejś kobiety, może matki. Ligia wciąż nie mogła się pogodzić z tym, że nie zdołała widziała wszystko jak przez mgłę. Zrozumiała tyl- podać Bronce chleba. ko jedno. Bronka, słaba Bronka musi iść daleko! Nigdy nie udało się jej dowiedzieć co się I następna myśl, która błysnęła jej w głowie: podać stało z przyjaciółką, jej rodzicami i innymi ludźmi, jej chleb, żeby nie była głodna - jak dobrze, że go których zobaczyła wtedy na drodze. Dopiero po- zdobyła. Zaczęła biec w kierunku kolumny. Z miej- tem zrozumiała, że mogła to być ich, a także jej, sca, w którym się znajdowała miała do przebycia ostatnia droga. Kilka miesięcy później, już jako kawałek zielonego pastwiska, gdzie skubał trawę uczennica półoficjalnej szkoły w Lublinie, Ligia koń uwiązany na długim lejcu, przymocowanym wraz z drugą dziewczynką z ulicznej łapanki zna- żelaznym palikiem wbitym w ziemię. Wyprowadzo- lazły się za drutami obozu przejściowego na ulicy ny pewnie kilka godzin temu, kiedy jeszcze na tym Krochmalnej. Wydostał je stamtąd jakimś cudem kawałeczku świata wszystko szło utartym trybem dyrektor szkoły, tuż przed wywiezieniem do Nie- codzienności. Ligia nie widziała ani tego uwiąza- miec, może do obozu koncentracyjnego. Poczuła nia, ani konia. Chciała tylko dobiec do Bronki, któ- wtedy, że mogła to być droga Bronki. ra właśnie zaczęła iść z kolumną. Usłyszała jakiś Przez całe lata Ligia wiedziała, że musi krzyk, a potem huk; w tym momencie upadła. Coś kiedyś wrócić pamięcią do lat okupacji, ale wciąż podcięło jej nogi. Chciała podnieść się, żeby zdą- było to dla niej za trudne, sprawiało ból. Terror nie- żyć do Bronki, ale nie mogła oderwać się od ziemi. mieckich okupantów był wszechobecny. Człowiek 38 Opowiadanie / Recenzja Arka wciąż na fali

- czy to dorosły, czy dziecko, nie mógł czuć się siennickich, a związanych z historią, jak np. „Błoto bezpiecznie ani w domu, ani na ulicy. We własnym na gościńcu wspomnień”, czy aktualnych, dotyczą- kraju można go było pozbawić wszelkich praw, cych chociażby złóż gazu łupkowego - „Wywiercić nie mówiąc o godności. Można było go zabić. Za przełom”. Pokaźną część publikacji zajmują roz- wszystko - za wiek, za wygląd, za... To było pla- mowy z naukowcami z UMCS: prof. Krzysztofem nowe wyniszczanie narodu. Tylko część ludności Stępnikiem i prof. Dariuszem Chemperkiem, re- Polski miała pozostać, jako siła robocza. porterami, dziennikarzami: Wojciechem Jagiel- Wydarzenia tamtego dnia były dla Ligii jed- skim, Małgorzatą Szejnert, Katarzyną Michalak nocześnie i tragedią osobistą, i kataklizmem na i wreszcie z miejscowymi: wójtem Leszkiem Pro- skalę świata. Utkwiły w niej i tkwią jak cierń w ot- skurą czy proboszczem ks. Ryszardem Siedleckim. wartej wciąż ranie. W książce zamieszczono również artykuły dotyczą- A Bronka? Co się z nią stało? Teraz Ligia ce WARRK-i, wcześniej opublikowane w „Kurierze wie, czuje, że jeśli nawet jej przyjaciółka zginęła, Lubelskim” - o drugiej Akademii, oraz w „Nestorze” to nie cała. Pozostała w niej, w tamtych wspólnych - omówienie pierwszej publikacji. wędrówkach, w ich „świętokradczym” chodzeniu „Zbiorówka” jest zwieńczeniem Akademii wokół bożnicy i wewnątrz kościoła, gdzie dwie 2010, promuje samą WARRK-ę, ale i gościnną małe dziewczynki, ciekawe tajemnic i jednocześ- gminę siennicką. Dzięki niej uczestnicy, mając oka- nie zalęknione nimi, szukały wspólnego, przyja- zję do publikacji, doskonalą pod okiem fachowców znego świata. swój warsztat, a przy okazji dokumentują to jakże ważne przedsięwzięcie. Organizatorom należy ży- Lidia Kosk czyć, aby zawsze mogli swój wysiłek sfinalizować w „papierowej formie”, zaś uczestnikom każdej no- wej Akademii, aby dzięki temu mogli zapoznać się z tym, co działo się wcześniej. Artur Borzęcki To, czego może publikacji brakować, to krótkich not biograficznych autorów tekstów - uczestników warsztatów. Pomocny również byłby Arka wciąż na fali indeks osobowy. Artur Borzęcki Była przyczyna, jest skutek, po drugiej Aka- demii jest druga publikacja, zasada ta w przypad- ku Wakacyjnej Akademii Reportażu im. Ryszar- da Kapuścińskiego działa niczym Prawo Karmy. Omawiana praca zbiorowa, będąca pokłosiem drugiej edycji WARRK-i, powstała pod redakcją Marka Kusiby i Franciszka Piątkowskiego, przy wsparciu Agnieszki Janiak, „ukrywających się” na czwórce tytułowej książki. Po obligatoryjnym wstę- pie, publikację otwiera „Kronika Akademii 2010”, a w dalszej kolejności mamy ponad dwadzieścia tekstów, różnorodnych zarówno co do formy jak i treści. Liczba tekstów nie odpowiada liczbie auto- rów, ponieważ są tu m.in. trzy teksty jednej autorki (Agnieszka Janiak), jak i trzy napisane (w tym tak- ARRKA. Prace uczestników Akademii - Siennica Róża- że przy udziale wcześniej wspomnianej) wspólnie na 2010, Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Siennickiej, Siennica Różana-Lublin, 2011, ss. 233. przez dwie osoby. Wracając do samych artykułów, mamy zarówno te dotyczące spraw lokalnych, 39 Recenzja Spalono scenę teatralną!

Andrzej David Misiura w życiu społecznym i byli elitą intelektualną. To oni przyczynili się do wyrównania opóźnień cywiliza- cyjnych, zwłaszcza na wsi - pisze Elżbieta Kmieć. palono scenę teatralną! Czytelnicy „Nestora” mieli już okazję w nu- S merach 4(14)2010 i 1(15)2011 poznać w formie zapowiedzi wydawniczej fragmenty tego cennego Ukończył zaledwie dwie klasy szkoły ele- opracowania. Autorka i nauczycielka dedykuje je mentarnej, a taki zdolny! Tak, ale jeśli świadectwo swoim nauczycielom. Dedykuje zapewne tym sa- otrzymał przed stu laty, a dwie klasy obejmowało mym i swojemu ojcu, Edwardowi Cimkowi, który obowiązkowo pięć lat nauki, to można uznać, że jest także nauczycielem i to z 35-letnim stażem. wykształcenie było wówczas na poziomie dzisiej- W swojej karierze zawodowej był kierownikiem szego liceum(!). Natomiast, jeżeli chodzi o okres szkoły, a nawet naczelnikiem gminy, a podczas międzywojenny, sprawa miała się jeszcze inaczej, pisania książki służył swoją wiedzą i doświadcze- albowiem szkoły powszechne dzieliły się już na niem. Edwarda Franciszka Cimka znamy ponadto trzy stopnie organizacyjne. Na wsiach przeważały jako poetę i pisarza, a Elżbieta Kmieć pełni obec- czteroletnie szkoły I stopnia, których ukończenie nie funkcję dyrektora Samorządowego Ośrodka (bardzo niesprawiedliwie!) zamykało edukację i nie Oświaty w Izbicy. upoważniało do kontynuowania nauki. O takich ciekawostkach można dowiedzieć Andrzej David Misiura się ze wstępnych rozdziałów „Historii szkół w gmi- nie w XX wieku”. Autorka, Elżbieta Kmieć zapoznaje nas z systemem oświaty ostatniego wieku i przy okazji strukturą administracji gmin- nej. Kto wie np., że 1 kwietnia 1929 roku (prima aprilis?) opisywaną gminę podzielono na dwie jed- nostki samorządowe: gminę Izbicę, w skład której wcale nie weszły Izbica Osada i Izbica Wieś, bo znalazły się one w tej drugiej jednostce - gminie Tarnogóra… Taki stan trwał 25 lat. W następnych rozdziałach wymienione są osoby stojące na cze- le obu gmin, pracownicy nadzoru merytorycznego i administracji oświatowej oraz nauczyciele. Cha- rakterystyczne jest, że w tym ostatnim zawodzie trafiało się wiele małżeństw, których partnerzy pracowali w jednej szkole. Szkolnictwo w okre- sie wojny i PRL to kolejne strony. Uzupełniają je oddzielne rozdziały poświęcone poszczególnym szkołom w miejscowościach: , Dworzyska, Izbica, , Mchy, Orłów Drewniany, Orłów Murowany, Ostrzyca, Stryjów, Tarnogóra, Topola, Wirkowice i Wólka Orłowska. Groteskowa sytuacja zaistniała np. w roku 1950 w szkole w Stryjowie, gdy z powodu braku opału porąbano i spalono na- wet scenę teatralną. Książka zawiera szereg inte- resujących dokumentów i zdjęć. Elżbieta Kmieć, Historia szkół w gminie Izbica w XX Wiek XX to czas szczególny dla polskiej wieku (zarys), POLIANNA, Izbica 2012, ss. 181, il. 65. oświaty, albowiem zlikwidowany został analfabe- tyzm. Nauczyciele bardzo ofiarnie uczestniczyli 40 Recenzja Z notatnika niebieskiego paputczika

Mariusz Kargul „napina się”, abyśmy wchłonęli jego książkę w całości, wystarczy że przeczyta się sam Dzien- nik, czyli co drugi, trzeci rozdział. Całość spra- Z notatnika niebieskiego wia trudne do zapomnienia wrażenie i wypada paputczika się nieco wysilić. Chociażby po to, aby dowiedzieć się w jaki sposób szamanka Dora uwolniła reportera Jest wczesne popołudnie, 3 lipca 2011 od złych emocji czytelników książki, którym mo- roku. Na salę, w której trwają zajęcia uczest- gła nie przypaść ona do gustu. Szamanki widzą ników trzeciej edycji Wakacyjnej Akademii Re- dalej i wiedzą lepiej, więc ta pouczyła roztropnie portażu im. Ryszarda Kapuścińskiego w Sien- Hugo-Badera: „Ale radzę wam, żebyście pisali nicy Różanej, wkracza dziarskim krokiem Jacek jak najprościej (…). O mnie też. I niedużo. Bo Hugo-Bader (jako jeden z wykładowców), po niewiele rozumiecie”. czym kieruje pierwsze słowa do zgromadzonych: Historycznie rzecz ujmując, trudno wy- „Jak ja was nienawidzę!”. Lekka konsternacja obrazić sobie coś bardziej koszmarnego. Oto wśród publiczności, i kontynuuje: „Wiecie za co jedyna słuszna i sprawiedliwa władza postana- was nienawidzę? Za to, że oderwaliście mnie od wia w latach 30. wydrzeć dalekiej Północy jej pracy nad moją najnowszą książką!”. Atmosfera największe skarby, głównie złoto i rudy metali się rozluźnia, gdyż chodzi rzecz jasna o Dzienni- ziem rzadkich. Nie ma wtedy rozbudowanych ki kołymskie. Anegdota, prawdziwa zresztą, od- technologii. Człowiek stanowi nadal podstawo- daje stan skupienia, w jakim znajdował się autor, wą siłę roboczą. Stopniowo więc rozrasta się pisząc tę książkę. Archipelag Gułag, dziesiątki obozów powstają Dzienniki kołymskie to kolejny świetny pośród bezkresnych przestrzeni tajgi i tundry. Ci, pretekst do ciągnących się, niczym syberyjskie którzy wymyślili, aby do wydobycia posyłać tam rzeki, dywagacji na temat metodologii Jacka ludzi z gołymi rękami, na pewną śmierć, mieli Hugo-Badera. A czy to jeszcze reportaż, czy chyba serca bardziej zimne i twardsze niż wiecz- może już nie bardzo? Więcej tu prawdy czy zmy- na zmarzlina. ślenia? Z ilu postaci autor tworzy swoich bohate- Trzeba było również wybudować drogę, rów - z dwóch, trzech, czterech, pięciu? A może zwaną do dzisiaj Traktem Kołymskim. Nie przy- jest w tym jakiś specjalny klucz, którego nie da mierzając, dwa tysiące kilometrów „na trupach”. się rozgryźć? No i temat archipelag, czyli: Ro- I nie jest to tylko przenośnia. Właśnie tą trasą sja. Dzika ci ona do cna, czy raczej ucywilizo- wędruje Hugo-Bader, łapiąc okazje i ludzi. Prze- wana? Strach jeździć? Co nam mogą zrobić za szłość, choć z założenia nie stanowiąc motywu Uralem? przewodniego marszruty, siłą rzeczy przebija Jedno jest pewne, nikt z czytelników z kart książki. Wydawałoby się to czymś kuriozal- z Jackiem Hugo-Baderem tam nie był, nikt nie nym, ale wielu obecnych mieszkańców Kołymy, pilnował mu dyktafonu, ani nie śledził ruchów po latach 50., znalazła się tutaj z własnej woli. dłoni w notatniku. Jeżeli nie jest się sowietolo- Bez wyroku, nakazu zesłania, braku innej per- giem, ekspertem od Rosji, znawcą problemów spektywy. Wiele osób szukało czegoś na kształt Azji (zwłaszcza Syberii), może lepiej po raz osobistej Ultima Thule, miejsca gdzie naprawdę kolejny udzielić kredytu zaufania „szalonemu ciężko myśleć o tym, czy jest jeszcze coś dalej, reporterowi” i dać się uwieść stylem, narracją, gdzieś indziej. spojrzeniem na otaczającą go rzeczywistość. I z tego wszystkiego ci ludzie reporterowi Obszar dawnych radzieckich obozów pra- się po drodze zwierzali. Potomkowie zesłańców cy, określany wspólnym mianem Kołymy, wciąga i zeków, poszukiwacze złota, dziennikarze lokal- i hipnotyzuje. To, co działo się jeszcze tak cał- nych mediów, robotnicy, szamani, biznesmeni, kiem niedawno, i to, co dzieje się teraz. Warto krezusi, mieszkańcy miast, wsi i osad, z kierow- przy tym pamiętać, że sam autor specjalnie nie cami na czele - stawali się mimowolnie paputczi- 41 Recenzja Bogumile ukochanej kami, towarzyszami drogi i tego wycinka życia Andrzej David Misiura autora. To jednak nie działa tylko w jedną stronę. On też musiał, chciał czy nie, odwdzięczyć się im pięknym za nadobne. Został na kilkanaście ogumile ukochanej tygodni niebieskim paputczikiem, próbującym fe- B drować jak najwięcej i jak najgłębiej, w ludzkim złocie Kołymy. „Bogumile, ukochanej żonie mojej” - tak Ten kruszec odgrywa zresztą niebaga- Edward Franciszek Cimek dedykuje swój naj- telną rolę w całej opowieści. Złoty samorodek nowszy tomik „U źródła”. W pierwszej części podarowany przez jednego z oligarchów trafił zgromadził wiersze krótkie, rozpoczynające się nawet na przedświąteczną licytację do radio- inkrustowanym poetyckim opisem, a kończące wej Trójki. Kiedy w listopadzie 2010 r. Jacek się przeważnie jednowersową refleksyjną puentą. Hugo-Bader postanowił do oporu wykorzystać To coś rzadziej spotykanego w twórczości Cimka. swą wizę, twierdził, że z tej wyprawy przywiezie Autor nie przeciąga rozkoszy opisu na wielozwrot- prawdziwie „złoty materiał”. Czy czuł się przez kowy, zazwyczaj niechętnie czytywany przez prze- chwilę niczym samotny Jazon, i czy rzeczywiście ciętnego czytelnika tekst. Starannie buduje poe- jest to skarb na miarę dokonań mitycznych Argo- tycki obraz - przejrzysty i zwarty, a jednocześnie nautów, warto przekonać się osobiście. Nawet nieprzeładowany, z którym chce się obcować do jeżeli czasem wydaje nam się, że nie wszystko końca. Prawdziwy majstersztyk. złoto, co się świeci, a autor puszcza do nas per- Druga część zbiorku to piętnaście sonetów. skie oko, choć to przecie dzisiejsza Rosja, a nie W ogóle to ma ich w swoim dorobku już sporo. Nie Iran. Ale jedno jest pewne: dalej tylko Czukotka. ustępują one wierszom z pierwszych stron. Cimek nieprzerwanie doskonali kształt swojego sonetu, Mariusz Kargul ciągle sięga do źródeł klasyki, o czym nie omiesz- kał przypomnieć w tytule.

Andrzej David Misiura

Jacek Hugo-Bader, Dzienniki kołymskie, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011, ss. 320. Edward Franciszek Cimek, U źródła, POLIANNA, Izbica 2011, ss. 35.

42 Poezja - Edward Franciszek Cimek Poezja - Edward Franciszek Cimek

Edward Franciszek Cimek W urodzie słonecznego dnia

* * * Bogumile ukochanej echo wspomnień tkwi w ciszy srebrna nuta się snuje Dźwięczały struny blasku i muzyka kwiatów, szepty marzeń słychać Gdym patrzył w Twoje oczy uśmiechem srebrzone. iskra szczęścia stygnie A kiedyśmy weszli do izby Twojego domu, w kropli łzy mojej Splatały się słowa. Za oknem radość lata.

Pod gwiazdami dojrzewał jaśminowy wieczór. * * * Serca zgodnie biły. Rodziło się kochanie. świt wynurzył się z mroku I znowu myśli budził roztęskniony ranek. niby ptak z potrzasku Spełniała się nadzieja wciąż żywionych przeczuć. dzień jak ogród rozkwitał srebrnym blaskiem płonął Słońce blaskiem tryskało w kolorycie września. dojrzewała skrycie Piękniały nasze ślubne, szczęściodajne chwile. radość niespełniona Radował naszych gości śpiew weselnych pieśni.

I weszliśmy na drogę losu nieznajomą. Nieraz przeciwności ciskały w oczy pyłem. A jednak nasza miłość była nam obroną.

Moja błękitna tęsknota

Słońce krwawo lśniło nad szczerbą widnokręgu, Jak bożyszcze okrutnie odarte ze skóry. A siewki wzlatywały pod różowe chmury, Krzykliwie zwiastując porę godów i lęgu. rys. R. Znajomski Tańczył wietrzyk swawolnie i szeptały liście. * * * Radowały się chwile. Wokół kwitły łęgi. pod niebem miodna kropla słońca Nadciągała burza w pomrukach z dzikiej głębi, w krzewinie dzwonnie słowik kląska Aż zapłakał poranek, chlusnęło rzęsiście. błękitny motyl we krwi róży słodką się chwilą rozkoszuje Utkwiłem w tym żywiole pełen śmiałych myśli, gdy nagle błysnął ostrzem złotym Wypatrując z nadzieją znaków ku przyszłości. niespodziewany żywioł w chmurze Tak dojrzałem swą drogę w lazurowej dali.

Tam ze szczeliny życia źródło szczęścia tryśnie. * * * I zanurzy się serce w spełnionej miłości. w błogiej ciszy księżyc brodzi Tylko ona człowieczy dar losu ocali. chochoł z nieba iskry strąca złotem lśnią cmentarne słowa czarodziejski kwiat się wdzięczy (Ze zbioru „U źródła”) ziarnko szczęścia w sercu wschodzi

43 Recenzja Niezwykłe podróże z węgierskim pisarzem

Elżbieta Szadura-Urbańska Dla miłośników dzienników Máraia, zapiski „W podróży” są jeszcze wolne od goryczy przymu- sowego podróżowania, co stało się udziałem auto- Niezwykłe podróże ra po II wojnie światowej. Jej złowieszcze pomruki z węgierskim pisarzem odnajdziemy w „Mesjaszu z Pałacu Sportu” - rela- cji z berlińskiego wystąpienia Hitlera w 1933 roku. Z ironią opisuje początki zdarzeń, po których nic Lektura „W podróży” Sándora Máraia daje już nie będzie takie jak dawniej. okazję do przemieszczania się nie tylko w prze- Trauma kolejnych wydarzeń przywiodła strzeni, ale i czasie. Czas ten, jakby w dwójnasób w końcu starego pisarza do samobójstwa. Ale to zmusza nas do zapętlania nostalgicznych reflek- nastąpi dopiero w 1989 roku. Póki co, dajmy się sji. Patrzymy przecież na Europę (także Bliski poprowadzić wrażliwemu pisarzowi-erudycie po Wschód i Palestynę) lat 20. i 30. XX wieku, oczami miejscach, które sam wybrał. Zresztą i późniejsze młodego węgierskiego pisarza, który z kolei szuka jego emigracyjne podróże zachwycają trafnością w zmieniających się po I wojnie światowej realiach, spostrzeżeń i głębią refleksji. No i przede wszyst- jej dawnego ładu i blasku. Z drugiej strony, na to kim znawstwem „procesu podróżowania”, a nie tyl- przesunięcie czasowe, nakłada się czytelnicza ko umiejętnością przemieszczania się. tęsknota (ale już wedle naszej współczesnej oce- W swoich dziennikach zanotował, że „Ist- ny) za pięknem „niegdysiejszych śniegów”. Márai nieją trzy drogi życia: Odyseusza, Jezusa i Fausta. z reporterską dociekliwością, felietonistyczną de- Reszta to podatnicy”. Jeżeli nawet ta pierwsza dro- zynwolturą wprowadza nas w swoje podróżnicze ga okupiona jest goryczą, to jakże chciałoby się na fascynacje. Jednak zdejmując z esejów tę dzienni- niej znaleźć. Najlepiej za przewodnika mając Sán- karską kliszę, pozostaje czysta poezja i świat nie- dora Máraia. zmiennie zachwycający. Odwieczne piękno zwie- dzanych miejsc porusza w nas - czytelnikach XXI Elżbieta Szadura-Urbańska wieku - te same struny. Wenecja przecież, tak jak ujął to Márai „…oznacza dla wszystkich straconą na zawsze podróż poślubną”, francuska Riwiera „przenika gęstym słońcem…, w którym wszystko jest prostsze, słodsze, bardziej przejrzyste i tro- chę niepewne”, a Londyn i dzisiaj ma „słodkawą woń tytoniu Virginia, mokrą woń mgły… i ledwie wyczuwalny zapach lawendowy kilku kropli wody Yardleya”. Dajmy się więc poprowadzić ulicami Londy- nu, Paryża, Nicei, Palestyny czy Bejrutu. Weźmy na tę wyprawę - co zaleca Márai w szkicu „Coś na drogę” - swój własny antybedeker, z którego na- uczymy się nie o katedrach, muzeach i zamkach, ale uważności wobec zdawałoby się nieistotnych szczegółów. Tę uwagę dać może jednak tęsknota za przeżyciem, a nie prostackie zaliczanie kolej- nych arcydzieł. Czy dzisiaj jest to jednak możli- we, jeżeli już Márai w swej młodości uważał, że podróży nie da się już tak smakować jak dawniej, Sándor Márai W podróży, że wszystko zostało strywializowane pośpiesznym wybór i tłumaczenie: Teresa Worowska, pstrykaniem zdjęć, „rzucaniem się na świat”? Zeszyty Literackie, Warszawa 2011.

44 Recenzja Brunet w mercedesie

Andrzej D. Misiura szczęście, dość nieoczekiwanie, chociaż w mało realnych okolicznościach, następuje zwrot akcji i opowieść zmienia się w ckliwy romans. W hi- runet w mercedesie storię zdawałoby się dojrzałej miłości, z której B najbardziej okazuje się niezadowolona matka Oliviera (inaczej: bruneta). Książka, mimo woli odkrywa drogi, jakimi Dlaczego rewolucyjne i świeże kompozy- przemierza współczesna młodzież, jakie skut- cje początkujących autorów z trudem zdobywają ki może przynieść nieobecność rodziców itd. sobie uznanie, natomiast niewyszukane pomy- W treści mimochodem zarejestrowane zosta- sły dojrzałych twórców, zdawałoby się w ciemno, ły, charakterystyczne dla dzisiejszych czasów otrzymują poklask? Po znajomości? A może po obrazki w rodzaju korka ulicznego, zbieracza prostu bezpieczniej popierać znane nazwiska? puszek aluminiowych, kumpla dealera, czy poli- I tak i nie. Problem jest zazwyczaj prozaiczny, cjanta ze starymi nawykami. bo chodzi o zwyczajne dopracowanie tekstu Tę obyczajową powieść, a raczej dłuższe i dyscyplinę języka, o co zawsze dbają szanu- opowiadanie, można przeczytać, pod warunkiem jący się literaci. Takie dopięcie na ostatni guzik, że przymrużymy oko na niewprawne jeszcze nawet lichej koszuli i ozdobienie jej chociażby pióro młodego autora i kwiatki typu: „stukot mo- odprasowanym krawatem zawsze robi lepsze kasynów”, „sterta kawałków drewna”, „kanapa wrażenie. O tym, niestety, wielu początkujących obszyta całunem”, „obfity bukiet kwiatów”, „po- adeptów sztuki zapomina, żeby nie powiedzieć, łożyła się na łódce”, „odrestaurowane grzejniki” iż nie opanowało jeszcze należycie twórczego i inne. warsztatu. Nie zawsze jest też w zasięgu ktoś, kto potrafi dokonać rzetelnej korekty, bo prze- Andrzej David Misiura cież opanowanie ojczystej gramatyki, to nie lada sztuka. Potwierdził to przed kilku laty w Kras- nymstawie, publicznie dziękując swojej korektor- ce, sam laureat literackiej nagrody NIKE Andrzej Stasiuk. Ostatnio na nasze redakcyjne biurko trafi- ła debiutancka powieść, której sprawcą jest dwu- dziestolatek Marcin Piędel z Krakowa. Literacki obraz wydaje się o tyle ciekawy, że autor opisu- je perypetie swojego rówieśnika z tego samego miasta. Można więc spodziewać się psycholo- gicznego autoportretu. Bohater mieszka samot- nie, pozostawiony przez matkę pracującą za granicą. W tej sytuacji ma więc znaczną swobo- dę, a do tego jeszcze mercedesa i domek letni- skowy do dyspozycji. Czytelnik więc przyjrzy się ekscesom przystojniaka Oliviera, nader często, z wyraźnym upodobaniem, nazywanego zamien- nie przez narratora brunetem. Pierwsza część powieści ukazuje więc nonszalanckie, pełne al- koholu, narkotyków, a nawet pornograficznych Marcin Piędel, Dialog z duszą przy papierosie, epizodów przygody. W tym miejscu niejeden Warszawska Firma Wydawnicza, czytelnik może doznać rodzicielskiego osłupie- Warszawa 2011, ss.119. nia, jak bardzo mogły zmienić się obyczaje. Na 45 Książki Siennickie ekspiacje Bronisławy Fastowiec

Mariusz Kargul i godności kobietą, dla której „wczoraj” to ojciec „dzisiaj”, a „jutro” jest jego wnukiem. Pamięta Siennickie ekspiacje Siennicę Różaną, jakiej być może nie jesteśmy Bronisławy Fastowiec sobie w stanie dzisiaj wyobrazić ani zrozumieć. Po lekturze wierszy zawartych w tym to- miku, ich Autorka jawi mi się jako wiecznie mło- Kiedy pani Irena Zaraza poprosiła mnie, de źródło wiedzy o życiu, we wszystkich jego abym napisał kilka słów do niniejszego wyboru przejawach. O tym jak można przez nie iść, wierszy, ucieszyłem się z dwóch powodów. Po nawet boso, ale z dumnie podniesioną głową, pierwsze, dlatego że mogę znowu wrzucić swoje skierowaną w stronę siennickiej dziedziny. Bóg trzy grosze do siennickiego ogródka, a po drugie, i czas wyznaczyli nam już „doczesny termin po lekturze przesłanych mi utworów, doszedłem przydatności do spożycia”, ale patrząc na osobę do wniosku, iż mamy z panią Bronisławą Fasto- Bronisławy Fastowiec, chce się zostać tutaj jak wiec podobny problem - szukamy pomysłu (wy- najdłużej. trychu) na Siennicę. Na próbę jej opisania, za- znaczenia tego, czym jest, była i będzie dla nas Mariusz Kargul ta wyjątkowa osada, położona w matczynych objęciach rzecznej doliny. Konotacje macierzyńskie są tutaj jak naj- Tak pisze Mariusz Kargul we wstępie do bardziej uzasadnione. Miejsce, które kochamy, tomiku poetyckiego „Zapachniało różą” Broni- i do którego często pielgrzymujemy - nieważne sławy Fastowiec. Książka jest zbiorem wierszy czy w rzeczywistości, czy tylko w snach i marze- poświęconych Siennicy. Miło nam, ponieważ niach - jest jak rodzicielka, a tę Autorka utraciła w przygotowanie tak zacnego wydawnictwa za- bardzo wcześnie, bo już w kilka dni po swoim angażowany był, obok Ireny Zarazy, zespół re- przyjściu na świat. Można powiedzieć, że Sien- dakcyjny „Nestora”. nica w pewien sposób musiała zrekompenso- wać tak niewyobrażalnie bolesną tragedię, już u progu życia. Dała jej więc to, co sama miała Bronisława Fastowiec najlepszego: ludzi, historię, przyrodę, przeżycia i emocje, siłę. Widać to doskonale w siennickich wier- szach Poetki i jej wspomnieniach. Mentalna sto- lica Mikołajów (Reja i Siennickiego) stała się dla niej jakby drugą pępowiną. W metafizyczny spo- sób sprzęgła bieg życia z pytaniami o jego sens i naszą rolę na świecie. Umożliwiła przetrwanie najtrudniejszych chwil. Po kilkudziesięciu latach okazała się arkadią, „domem złotym”, do którego wiersze pisze się jak litanie, zdrojem pokuty. Bronisława Fastowiec wyprawia się więc zapachniało różą w swoich wierszach na trakt, na którym spoty- ka dawno zmarłe osoby, miejsca, których już nie ma, czasy ulatujące z każdym zmrużeniem powiek. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie zmąci już tą samą stopą tego samego nurtu Bronisława Fastowiec, Zapachniało różą, rzecznego Siennicy. Wie, że bagaż własnego Oficyna Wydawnicza Elipsa w Krasnymstawie, życia musi nieść sama, nikt jej w tym nie wyrę- Siennica 2011, ss. 44. czy. Ale o to się nie martwi. Jest pełną spokoju 46 Poezja - Bronisława Fastowiec Poezja - Bronisława Fastowiec

Bronisława Fastowiec, z domu Chodun, urodziła się 20 Wymościłeś Panie... sierpnia 1937 roku w Siennicy Mamie w rocznicę śmierci Dużej, a dokładnie w Browarów- ce. Później mieszkała w Kras- Wymościłeś Panie cierniami nymstawie, gdzie w 1955 roku krótką drogę wybranej dziewczyny ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. Włady- położyłeś na wątłe ramiona Krzyż sława Jagiełły. Obecnie mieszka w Kamieniu koło by za cudze dźwigała go winy Chełma. Należy do kilku związków twórczych, Pochyliła głowę z pokorą m.in. Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lubli- w ręce wbiła drzazgi płomieniste nie, Bractwa Literackiego Białego Pasterza w Kra- i odeszła zabierając z sobą kowie oraz od 2004 roku do Lubelskiego Oddziału gorzkie żale i lilie złociste Związku Literatów Polskich. Pomimo, że na debiut musiała czekać długo, to i tak stała się laureatką Pamięci Babci Józefy Frej kilkudziesięciu konkursów. W swoim dorobku po- siada następujące indywidualne tomiki wierszy: Trzeba było godnie przeżyć życie Moim dzieciom (1991), Wiersze i wierszyki od dzieciństwa aż do skonania (1991), Ziemio, z ciebie jest wszystko (1992), Pod nieść w ramionach jarzębiną usiąść (1992), Zdążę do Ciebie, Boże ciężar cierpienia a na ustach modlitwy (1992), Tęcza dzieciństwa (1993), Kresy, kresy… do Pana (1994), Ścieżek złoty piach (1996), Wiersze (2002), Szczęście złożyć w ofierze Zostanę w słowach i w tęczy (2006). pochowanym najbliższym i drogim i w pacierzu złączyć się z Bolesną gdy płakała za Synem Bogiem Przebaczyć tym, którzy wypędzili Bronisława Fastowiec z ojczystego domu i ziemi nie przeklinać oddać Bogu syna by się modlił także i na ziemi Moja Siennica A gdy teraz odmawiasz różaniec na niebiańskich łąkach u Pana Wygasło tyle smutków i tyle nadziei to swą dłonią spracowaną i miłą tylko Ty jedna w pamięci zostałaś dołącz jeden paciorek i za mnie wszystko zanika... bo przez życie sieroce szłam sama blednie po kolei a Ty... Siennickie sianokosy wciąż czekasz Domy budują nowe Zapach łąk które niosę nowi ludzie żyją za sobą przez lata Ścinają stare drzewa zapach kwiatów i trawy koszonej wschodzą nowe kwiaty... z moją dolą ale dla mnie zostałaś obrazkiem z dzieciństwa dziwnie Cię przeplata i taką Cię zabiorę ze sobą w zaświaty Kruszę w palcach siano wiecznie młode Wiosko mojej młodości..! szumią trawy wiatrem wysuszone bujna i rozległa każda ścieżka wiedzie szemrzącą cicho wodą mnie tutaj przyzywasz w inną stronę A ja w snach do Siennicy wabisz trawą zieloną... powracam niebieskością nieba... i do stogów na łące zielonej i grobami rodziny mojej nieszczęśliwej

47 Recenzja Pogrzeb wierszoroba

Andrzej David Misiura regionalnych czasopism. Zaznaczywszy w ten sposób swoją obecność uznał, że już najwyższy czas na debiut książkowy. ogrzeb wierszoroba Prezentowane w omawianym tomiku pra- P ce są bardzo zróżnicowane. Można tam spot- kać piosenki, satyry, fraszki, prozę poetycką i wiersze. Zapewne cały przekrój artystycznych Nie, nie, to wcale nie jest jakaś sadoma- poszukiwań. Czy Mariusz zapowiadając „…po- sochistyczna opowieść! „Niewczesny pogrzeb grzeb wierszoroba” przekazuje nam wiadomość, wierszoroba” to po prostu debiutancki tomik poe- że czas niezdecydowania zamknięty zostanie tycki Mariusza Kargula. Autor dość długo nosił w niniejszym zbiorku, a teraz dopiero zacznie po- się z nim po Krasnymstawie, Siennicy Różanej, wstawać dojrzała proza? Zobaczymy. W każdym a nawet Zamościu. Jego próby wierszowania po- razie dzisiaj warto sprawdzić jak obok szczerych znawały przeróżne lokale, chociażby nieistnieją- lirycznych wyznań, autor - momentami bezpar- ca dzisiaj Galeria Retro. Mariusz, gdziekolwiek donowo - ogłusza granatami szczerych do bólu się znalazł, napędzał wszystkich pomysłami spostrzeżeń lub krytyki. Niczym prozaik, wyko- i zaskakiwał chęcią działania nawet etatowych rzystuje codzienne sytuacje i doświadczenia animatorów kultury, chociaż sam zarobkowo jako materiał swoich rozważań. Niejednokrotnie najbliżej swoich zainteresowań pracował jedy- w wierszach rozprawia się ze swoimi wrogami, nie z miesiąc w krasnostawskiej księgarni. Od dowodzi satyrycznym językiem i uszczypliwie dawna trudni się też dziennikarstwem, pozosta- puentuje kiedyś rozpoczęte dysputy. jąc wierny lokalnym tygodnikom, chociaż lubi Mariusz Kargul cały zbiór zadedykował chodzić własnymi drogami i zbierać plusy na swojej przedwcześnie zmarłej matce Barbarze. własne konto. Wolny więc od obowiązków, ma Książkę wydano przy wsparciu Stowarzyszenia za to szansę więcej czasu poświęcać nawiązy- Miłośników Ziemi Siennickiej w nowo powstałym waniu kontaktów z podobnymi sobie lub autora- wydawnictwie poetki Moniki Włodarczyk z Izbicy. mi, którzy promowali w okolicy własne książki. Anonsował i starał się być ich opiekunem i go- Andrzej D. Misiura spodarzem. Dał się poznać jako pomysłodawca np. Festiwalu Sztuk Krasnych i Konkursu Poezji Miłosnej. Kontynuuje też - po Grupie Literackiej Słowo (1976-1986) - kult Stanisława Bojarczu- ka z Krasnegostawu, wybitnego zapomnianego poety, autora tysiąca sonetów. Znawcy słowa pisanego nie wróżyli mu kariery poety, ponieważ dostrzegali większe zdolności do prozy. A Mariusz znienacka zade- biutował akurat poezją w lubelskim „Akcencie”, chociaż nieźle trzeba deptać, aby dostać się na łamy tego pisma. Przed kilku laty opubliko- wał swój artykuł o chmielakach krasnostawskich w polonijnej bostońskiej gazecie „White Eagle” czyli „Biały Orzeł”, a ostatnio nawet w „Słowie Powszechnym”, gdzie podpisany był pod pre- zentowanym materiałem (wywiadem) wespół z hołubionym przez Mariusza laureatem lite- Mariusz Kargul, Niewczesny pogrzeb wierszoroba, rackiej nagrody NIKE, Andrzejem Stasiukiem. wyd. SKRIPTA MANENT, Izbica 2011, ss. 48. Swoje artykuły i wiersze zamieścił w większości 48 Poezja - Mariusz Kargul Poezja - Mariusz Kargul

Mariusz Kargul Do Ma*** Stolica Różana zawsze lubiłaś anioły, Stolica płatkami różana. ale najbardziej te upadłe Rozpięta między jutrzenką a zachodem. paląc jednego za drugim Sen śniony w rytm szumu rzeki. chowałaś za ścianą dymu Łagodna dolina żłobiona czasem i ręką człowieka bolesne, trudne, wymagające W udach pagórków. mówiłaś: jeszcze jeden Pajęczyna losów i zdarzeń i będzie lepiej! Utkana z przypadków fantazji, celowych zamierzeń. W tym, co pamiętam, Siennicę spowija pijąc kawę o czwartej rano Coś na kształt złotej poświaty. patrzyłaś w okna sąsiedniego bloku Coś jak łupież czasu spadający na ulice, lubiłaś witać dzień przez szybę Dachy domów i kościół. z innymi Na tych, których dawno już nie ma, karmiłaś półdzikie gołębie I tych, którzy jeszcze są. na parapecie Słoneczny blask zatapia miejsca i ludzi. zastanawiając się, kiedy z nimi odlecisz? Woda w rzece przypomina kolor misy dzisiaj zostały już tylko ptaki Do płukania złotego piasku. karmię je pijąc drugą kawę po południu Sepia leci tynkiem na chodniki i drzewa. Przenika pod ubrania i skórę. Razem z deszczami nawadnia osadę. tak ci Matko zimno w grobie Bilans w naturze musi zgadzać się co do joty. pójdę ja, położę się przy tobie Aktywa nie mogą dominować nad pasywami. tak ci ciemno, tak boleśnie I odwrotnie. przyjdę zaraz, jeszcze wcześnie… Wszechświat przypomina gigantyczną prochownię, Prowadzoną przez skrupulatnego rachmistrza. widzę puste miejsce przed sobą Pobrałeś na budulec garść prochu? i staram się zacząć na nowo To teraz bądź tak grzeczny i oddaj każdy pyłek. bez pępowiny, dotyku, słowa tak jeszcze jeden raz, od nowa *** w mieście bez przystanków i bez idei żyję udając sztukę telemarku ojciec wpada tylko do domu tankować spirytus na proste ucieczki czerwiec warzy asfalt w chodnikach ślepnę razem ze słońcem przez szybę czytając po raz kolejny zapiski Babla czuję jak w krtani pylą drogi Podola a w oczy tumanią piachy Wołynia razem z Żydem z Odessy co to szukał starej kultury między końskimi zadami pod strzechą, w błocie nawały w izbie z ukrytą jałówką obok bożnicy trzymanej na wiarę zjeżdżam po galicyjskiej glinie w obrazek z Dubna rodem rys. R. Znajomski gdzie złoto faluje w głos kłosach a prosta huśtawka wznosi oczy ku niebu

49 Recenzja Mistrz Albert i „Dwunaste skrzypce”

Zbigniew Waldemar Okoń Recenzując w „Nestorze” (nr 1/15/2011) Nadwrażliwe ogrody (2009) - ostatni tom poezji Mistrz Albert Stanisława Leona Popka oraz jego pracę naukową i „Dwunaste skrzypce” Psychologia twórczości plastycznej (2010) nie wie- działem, że niespełna parę miesięcy później otrzy- mam od autora nową książkę, powieść Dwunaste Dwunaste skrzypce to powieść, która moc- skrzypce, która, co podkreśliłem powyżej, nie tylko nymi akcentami artystycznymi i ideowymi wpisuje wieńczy jego dotychczasowy dorobek twórczy, ale się w historię literatury polskiej. Stanowi kontynuację dźwiga go na jeszcze wyższe szczyty artyzmu, lite- i rozwinięcie, a jednocześnie zwieńczenie dotych- rackiego piękna i historycznej prawdy. Dlatego od- czasowych osiągnięć twórczych Stanisława Leona wołuję się i powtarzam dzisiaj niektóre stwierdzenia Popka zarówno w wymiarze literackim, plastycznym, z przytaczanej recenzji, odnosząc to wszystko, co w jak i naukowym. Mówiąc inaczej: Stanisław Leon niej napisałem o poezji, również do prozy Stanisła- Popek - profesor zwyczajny zajmujący się psycho- wa Leona Popka. logią różnic indywidualnych, psychologią zdolności, Albert Mejer - skrzypek, lutnik, w powieści twórczości i sztuki, Stanisław Leon Popek - artysta nazywany Mistrzem Albertem, jest jednym z głów- plastyk, oraz Stanisław Leon Popek - prozaik i poe- nych bohaterów Dwunastych skrzypiec. Jest jed- ta, w Dwunastych skrzypcach wykorzystuje i łączy ną z najtragiczniejszych postaci w tym utworze, w „jedną całość” wiedzę psychologa, mistrzostwo w ogóle w polskiej literaturze. Jego świat, świat artystyczne pisarza i artysty malarza, tworząc dzie- trzech miłości: miłości do skrzypiec, miłości do ło literackie wybitne, odnoszące się do najbardziej Lwowa i miłości do Kamili, nie wykraczający z re- żywotnych spraw i problemów współczesnej Polski. guły poza jego doświadczenia i przeżycia egzysten- Jest to także, trudno mi oprzeć się temu stwierdze- cjalne i społeczne, burzy wojna, zbrodniczy terror niu, zbeletryzowana, uartystyczniona rozprawa na- niemieckich i radzieckich okupantów, wysiedlenie ukowa z psychologii człowieka, doskonałe studium ze Lwowa oraz bestialskie prześladowania polskich psychologiczne wszystkich, nawet epizodycznych patriotów przez NKWD, milicję i UB w Polsce Ludo- postaci występujących w tej książce. Dodajmy, jest wej. W życiu Alberta Mejera, odnajdziemy najwięk- to powieść autobiograficzna o kresowych dziejach szą koncentrację tragizmu lat wojny i okupacji, roz- Rzeczypospolitej i jednocześnie dzieło historiozo- paczy, rozczarowania i wyobcowania ludzi, jak on, ficzne ze źródłowymi, IPN-owskimi dokumentami wypędzonych ze Lwowa, z Kresów Wschodnich: dotyczącymi konkretnych miejsc, zdarzeń i ludzi - Urodziłem się we Lwowie (...) i dlatego moją bohaterów powieści. Jest to dokument czasu, który ojczyzną jest Lwów. Tutaj (w Zamościu - przypis tworzyli ludzie, autentyczni mieszkańcy między- mój) żyję w ojczyźnie zastępczej, jako ktoś wypę- wojennej i wojennej Rzeczypospolitej i powojennej dzony i dla tego miejsca jestem w jakimś stopniu Polski Ludowej, których nazwisk nie odnajdziemy obcy. (...) Stopniowo traciłem wszystko: najpierw w podręcznikach historii, ale niektórych (przede babcię, później mamę, ojca, mój Lwów, a zatem wszystkim Mistrza Alberta - skrzypka i lutnika Alber- moją ojczyznę i wolność, możliwość dalszej gry na ta Mejera) po ukazaniu się powieści Stanisława Le- skrzypcach. Straciłem nasze gniazdo rodzinne - ona Popka powinniśmy spotkać na kartach historii dom, obrazy, portrety przodków, a nawet możliwość literatury polskiej. I wreszcie Dwunaste skrzypce są spacerów po ulicach Lwowa, odwiedzania starego jak namalowany przez artystę malarza realistyczny, Cmentarza Łyczakowskiego... Straciłem także coś, naturalistyczny obraz XX-wiecznej Polski i jej kreso- co jest chyba najważniejsze: wiarę w człowieka, wych mieszkańców z terenu zachodniego Wołynia w jego szlachetność i geniusz, straciłem przyjaciół, i południowo-wschodniej Lubelszczyzny. To arty- spokojność przechodniów. stycznie bezbłędne połączenie trzech dzieł: litera- Rzeczywistość, w której przyszło żyć boha- ckiego (z elementami historycznego dokumentu), terom powieści, okazała się bardziej tragiczna, niż naukowego i malarsko-architektonicznego nadaje wynika to z pożegnalnego wyznania, które Mistrz Dwunastym skrzypcom walory powieści wybitnej. Albert na dwóch pożółkłych kartkach papieru pozo- 50 Recenzja Mistrz Albert i „Dwunaste skrzypce” stawił Panu Franciszkowi. Prawda o losie generacji zmą, z jego niepowtarzalnymi, indywidualnymi ce- bohaterów powieści Stanisława Leona Popka po- chami charakteru, z poglądami na świat i ludzi. raża okrucieństwem i powszechnością dokonywa- Nie chciałbym, aby zaliczenie przeze mnie nych zbrodni, masowych zbrodni ludobójstwa na wymienionych wyżej osób do grona głównych bo- narodzie polskim: udokumentowana historycznie haterów powieści, uznał czytelnik za wyczerpującą i zgłębiona psychologicznie - przeraża ogromem hierarchizację postaci w niej występujących. Byłoby cierpień, tortur i męczarni fizycznych i duchowych to znaczne spłycenie idei Dwunastych skrzypiec. zgotowanych Polakom w czasie II wojny światowej Przesłanie tego utworu jednoznacznie związane i po jej zakończeniu. jest ze światem w nim przedstawionym, tj. z ludźmi, Prawda ta odnosi się do czasów i ludzi, któ- z Kresami przedwojennej Rzeczypospolitej i obecną rych pamięta żyjące jeszcze pokolenie autora i bo- Lubelszczyzną. Ludzie Kresów są zbiorowym boha- haterów powieści. Jest prawdą ukazaną w szerokim terem tej powieści. Pod tym względem powieść Sta- kontekście kulturowym, antropologicznym, politycz- nisława Leona Popka, z racji swojej konstrukcji od- nym, religijnym, filozoficznym, wielonarodowościo- legła od klasycznego eposu, bardzo bliska jest temu wym. Żadna z postaci występujących w powieści gatunkowi m.in. ze względu na ukazanie losu ludzi nie jest postacią literacką (fikcyjną) - wszystkie są na tle przełomowych dla nich - i dla Polski - wyda- postaciami rzeczywistymi. rzeń historycznych, rozpadania się wśród kresowej W Dwunastych skrzypcach Stanisław Leon społeczności dotychczasowych więzi społecznych, Popek ukazuje, nie licząc reminiscencji sięgających moralnych i międzynarodowych, rozbudzania szo- w przeszłość, cztery pokolenia Polaków żyjących winizmów politycznych i narodowościowych oraz na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej i w Pol- antagonizmów i różnic religijnych. sce Ludowej. Są to: Stanisław (uczeń zamojskiego Dwunaste skrzypce są powieścią psycho- liceum pedagogicznego w latach 1950-1954, na- logiczną, do której będą musieli odwoływać się stępnie student w Katowicach - 1956 r., nauczyciel badacze i krytycy literatury, analizując ten gatunek w szkołach w Leśnej Podlaskiej i Zamościu, autor literacki. Co jest bardzo nowatorskie - autor po- powieści); Pan Franciszek (muzyk, szef zatrudnie- przez kreacje psychologiczne postaci przewiduje nia zamojskiej kolei), Mistrz Albert (ur. w 1918 r.), zachowanie się czytelnika, zmusza go do refleksji Wujek Stach Jędruszczak (rodzony brat matki, oj- i kontrowersji. Jest to świadomy zabieg artystyczny ciec chrzestny Stanisława, żołnierz AK aresztowa- i formalny twórcy Dwunastych skrzypiec. Służy ny przez Urząd Bezpieczeństwa 16 grudnia 1951 r., temu przede wszystkim dobór narracji. Narrator torturowany, skazany 15 marca 1952 r. przez Woj- usytuowany jest w świecie przedstawionym. Każdy skowy Sąd Rejonowy w Lublinie na 15 lat więzie- z czterech wymienionych bohaterów indywidual- nia). Są oni głównymi bohaterami utworu - filarami nych posługuje się „własną” narracją, która - często konstrukcyjnymi świata rzeczywistego przedstawio- - w dalszej wypowiedzi staje się narracją innego nar- nego w powieści, wiążą w epicką całość poszcze- ratora. Jest rzeczą charakterystyczną, że Stanisław gólne wątki, stają się wzorami do naśladowania, Leon Popek nie indywidualizuje języka narratorów. wywołują u czytelnika określone reakcje, refleksje Wszyscy oni mówią językiem bardzo podobnym, i kontrowersje, związane z akcją, ideą i przesłaniem niemal identycznym, zbliżonym do języka litera- utworu. Autor w stosunku do nich, podobnie jak do ckiego. Pozwala to autorowi na używanie narracji każdej innej postaci, stosuje motywację realistycz- w sposób bardzo swobodny, ekspresyjny, bez wią- ną, perfekcyjnie psychologiczną, biologiczną, spo- zania jej z konkretnym narratorem, na powiększa- łeczno-polityczną. Obiektywną, bez odautorskich nie głębi psychologicznej postaci. Umożliwia narra- komentarzy, sugestii, ocen i opinii. Uniwersalną torowi, uczestnikowi zdarzeń, nie osłabiając tempa i ponadczasową. akcji, na wprowadzanie pięknych opisów przyrody, Ludzie to bardzo mocna strona powieści: zachwytu nad architekturą Lwowa i Zamościa, wy- szczególną postacią jest na pewno Albert Mejer, rażenie miłości do skrzypiec, naturalistycznych unikatowa postać w polskiej literaturze, z genialnie zachowań ludzi (np. ranek Alberta z Joanną, seks odtworzoną przez Stanisława Leona Popka chary- Kamili i porucznika „Młota” z AK), dramatyzuje ak- 51 Recenzja Mistrz Albert i „Dwunaste skrzypce” cję powieści. Narratora cechuje zawsze ogrom- Stanisławowi dwunaste skrzypce. Parę lat później na wiedza o świecie przedstawionym: przeszłym, jedenaste i swoje własne skrzypce, na których uczył obecnym i przyszłym, np. o skrzypcach, lutnictwie, się grać i z którymi nie rozstawał się przez całe ży- sztuce, historii Zamościa i Lwowa, obiektywizm cie - przekazuje jako dar swojej córeczce Tosi, którą w wartościowaniu ludzi i rzeczywistości. W powieści widzi tylko raz w życiu, dziedziczącej po nim talent pojawia się - najczęściej w paru zdaniach, w kon- muzyczny i umiłowanie gry na skrzypcach, będącej kretnych zdarzeniach, w kulminacyjnych punktach „miniaturą jego matki”. W ten sposób zamyka się narracji - także narrator (tylko w przypadku narracji krąg historii, która stanie się powtarzalna w innym Stanisława) spoza aktualnie przedstawionego świa- wymiarze dziejowym, w następnym pokoleniu Po- ta rzeczywistego, odwołujący się do znanych mu laków. wydarzeń z przyszłości, obejmujących lata współ- Czytając Dwunaste skrzypce, nie sposób czesnej Polski. Pozwala to autorowi sięgać np. do nie odnieść się do bogatej literatury kresowej, licz- aktualnych dokumentów IPN, ustalać i dokumen- nie wydawanej obecnie w Polsce. I tutaj Stanisław tować obiektywną prawdę historyczną, przedsta- Leon Popek wykracza poza ustalone schematy tej wiać zależność sprawczą między losem jednostki literatury. Autor nie mitologizuje i nie gloryfikuje Kre- a życiem narodu, określać - obiektywnie, źródłowo sów, jak czyni to większość współczesnych pisarzy. - pozycję wszystkich postaci powieści wobec ludzi, Praktycznie nie używa tej nazwy w swej powieści. świata przedstawionego i struktury utworu. Jeżeli miałbym doszukiwać się w tej książce wizji Ten sposób narracji nazwałbym narracją Kresów ukazywanych we współczesnej literaturze, Stanisława Leona Popka. Mam świadomość, że to przede wszystkim w pięknie krajobrazowym i ar- udowodnienie mojej opinii o jego narracji wymaga chitektonicznym tych ziem oraz w wymiarze tragedii badań porównawczych. To temat na rozważania narodowej, którą doświadczali w przeszłości i która w innym artykule. Jestem głęboko przekonany, że obecnie stała się udziałem mieszkańców Lwowa, badania te wypadną bardzo korzystnie dla autora Poturzyna, Oszczowa i innych miejscowości. Autor Dwunastych skrzypiec. wielokrotnie powraca do historii stosunków polsko- Dwunaste skrzypce to powieść wielowar- ukraińskich, polsko-rosyjskich i polsko-radzieckich stwowa, autobiograficzna. Nie chodzi tu tylko o pro- na tych ziemiach. Nie komentuje ich, ogranicza się ste zidentyfikowanie autora książki jako Stanisława. do ich opisania, do dokumentalnego przedstawienia Mnie zaintrygowało w powieści Stanisława Leona faktów. Stara się zrozumieć stereotypy, racje ludzi Popka podobieństwo losów, charakteru, sposobu i narodów zamieszkujących ziemie kresowe. przeżywania świata, zbieżność psychologiczna, identyczna fascynacja sztuką, skrzypcami, krzyżo- Zbigniew Waldemar Okoń wanie się dróg życiowych Stanisława i Alberta. Obaj wychowują się w patriotycznych od wielu pokoleń rodzinach tragicznie doświadczonych przez wy- padki dziejowe: dla obu matka i ojciec są najwyż- szymi autorytetami w każdej dziedzinie życia, stają się wzorami do naśladowania, archetypami prawdy i mądrości, według których obaj - choć w różnych uwarunkowaniach historycznych - niemal identycz- nie weryfikować będą swoje życie. To świadomy zabieg artystyczny i ideowy autora, który kształtuje ich osobowości w taki spo- sób, aby czytelnik na ich losy patrzył poprzez per- spektywę skrzypiec, aby w przyszłość spoglądał przez pryzmat wielkiej miłości do tego instrumentu, do ideałów, wartości i miejsc, które stanowiły sens Stanisław Leon Popek - Dwunaste skrzypce Wydawnictwo ZLP w Lublinie, 2011, ss. 211. i treść ich życia. Dlatego Mistrz Albert sprzedaje 52 Film Jesienne spotkania MDKF-u

Ewa Magdziarz ny przez podlaskich filmowców „Goście, czyli na wschodnich bezdrożach”. Marcin Pawlukiewicz obiecał, że w następnym roku niezależni twórcy Jesienne spotkania MDKF-u z Podlasia pokażą w Krasnymstawie nowe filmy. Spotkania poświęcone wybitnemu reżyserowi Spotkanie „Filmowe Podlasie Atakuje!” Siergiejowi Paradżanowowi (1924-1990)

Spotkanie odbyło się 17 października 2011 Projekcja filmu Paradżanowa „Cienie za- roku w II LO im. C. K. Norwida w Krasnymstawie. pomnianych przodków” (1964) odbyła się 27 Prowadził je Marcin Pawlukiewicz z Ośrodka „Po- października 2011 r. w II LO w Krasnymstawie. granicze - sztuk, kultur, narodów” w Sejnach. Akcja, Historia miłości filmowych bohaterów, podobna promująca niezależne filmy i twórców z północno- do losów Romea i Julii, ukazuje ludową obrzędo- wschodniej Polski, która narodziła się na Podla- wość i religijność, a także uniwersalne wartości siu, współorganizowana jest przez Macieja Ranta i związek ludzi z naturą. Film zachwyca pięknem z Białostockiego Ośrodka Kultury. Prowadzący po- kostiumów, pejzaży i niezwykłą muzyką. Nie bez kazał m.in. filmy „Dąb” w reżyserii Marka Włodzi- powodu obraz ten uznawany jest za arcydzieło mirowa, „Kurianka” w reż. m.in. Krzysztofa Kizie- światowej kinematografii. Seminarium filmowe wicza, „Gry wojenne” Rafała Samusika, „Taki los” Andrzeja Sidora, „Portret psychologiczny” Marcina Pawlukiewicza czy „Dziennik autostopowicza. Ru- munia”, „One-shot”, a także teledyski: „Happy pla-

„Siergiej Paradżanow - dokument o reżyserze” (7.11.2011 r. - II LO) prowadzone było przez fil- moznawcę, wykładowcę i wieloletniego działacza ruchu DKF Grzegorza Pieńkowskiego. Prowadzą- ce” w reż. Pawła Łukomskiego i „Pies” grupy BIFF cy ukazał postać reżysera na tle trudnych czasów, (Fryderyk 2010). Pokaz uzupełniły animacje z Fil- w których przyszło mu żyć. Niezłomność, wierność mowej Kolekcji Bajek - „Opowieści pogranicza”. In- sobie i niezależność sprawiły, że Paradżanow kil- spiracją dla filmów z tej kolekcji stały się legendy, kakrotnie przebywał w łagrze jako więzień politycz- bajki i opowieści z polsko-litewskiego pogranicza. ny skazany za przestępstwa, których nie popełnił. W efekcie pracy powstały bajki litewskie, cygań- Fragmenty filmów interpretowane i analizowane skie, żydowskie, rosyjskie i polskie. Prezentowane przez filmoznawcę dopełniły portret wybitnego re- filmy były świetnie zrealizowane, poruszały tematy, żysera, którego nie akceptowały komunistyczne które świadczą o wrażliwości autorów i zaintere- władze. 17 listopada w II LO odbyła się projekcja sowaniu otaczającym światem. W czasie dyskusji „Barw granatu”. Film ukazuje historię XVIII-wiecz- prowadzący podkreślał, że najważniejsza jest pa- nego ormiańskiego poety Sajat-Nowy. Opowieść sja, a nie posiadanie drogiego sprzętu czy nawet o legendarnym poecie przedstawiająca naturalny profesjonalne przygotowanie. W czasie drugiej rytm życia ludzkiego zyskuje w filmie Paradżano- części spotkania (21.10.2011 - KDK) zaprezento- wa metaforyczny wymiar. Bogactwo ormiańskiej wany został pierwszy film nowelowy zrealizowa- kultury dopełnia poetyckie obrazy pełne symboli 53 Film „Filmoteka Szkolna” w Janowskim Ośrodku Kultury i alegorii. Filmowe spotkania poświęcone Siergie- Emilia Żuber jowi Paradżanowowi pozwoliły młodzieży poznać sylwetkę reżysera nazywanego wielkim magiem i poetą ekranu, cenionego przez Felliniego czy An- „Filmoteka Szkolna” tonioniego. Cykl zorganizowany przez MDKF prze- w Janowskim Ośrodku Kultury konał młodzież o słuszności tych opinii.

Warsztaty filmowe „Amator” 11 stycznia 2012 roku w Janowskim Ośrod- ku Kultury odbyła się konferencja promująca Warsztaty filmowe „Amator” organizowane program edukacji filmowej „Filmoteka Szkolna” są od 2006 r. w ramach zadania „Edukacja filmo- opracowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. wa” prowadzonego przez MDKF „Iluzjon” finan- Konferencja była skierowana do nauczycieli z po- sowanego przez Polski Instytut Sztuki Filmowej wiatu janowskiego. i Starostwo Powiatowe w Krasnymstawie. Szósta PISF opracował pakiet płyt DVD obejmują- edycja warsztatów odbyła się 5 grudnia 2011 roku cy ponad 50 filmów fabularnych, dokumentalnych w II LO. W spotkaniu, które prowadził Sławomir i animowanych. Filmy dobrane zostały do 26 tema- Kozyrski, uczestniczyli uczniowie z II LO w Kras- tów lekcji i zajęć pozalekcyjnych (język polski, hi- nymstawie, z I LO, z Gimnazjum w Małochwieju storia, wiedza o sztuce, wiedza o społeczeństwie), które zostały zaproponowane przez specjalistów od danego przedmiotu. Filmy w pakiecie nie są ekranizacjami lektur ani zestawem najważniej- szych osiągnięć polskiej kinematografii. Zestawie- nie obejmuje dzieła, które zdaniem filmoznawców, dobrze ilustrują poszczególne tematy z punktu widzenia wiedzy o filmie. Pakiety trafiły do prawie 14 000 szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych w całej Polsce w 2009 roku.

Dużym oraz nauczyciele. Celem spotkania było zapoznanie uczniów z programem do montażu Corel Video Studio zakupionym z funduszy z Na- grody PISF, którą MDKF otrzymał w 2011 r. Upo- rządkowaniu wiedzy związanej z językiem filmu posłużyły fragmenty z filmu „Imię róży” w reżyserii Jeana-Jacques’a Annauda. Uczestnicy warszta- tów rozpoznawali kadry, interpretowali występują- ce w nich symbole oraz zapoznali się ze sposo- bami łączenia ujęć. Po przypomnieniu wiadomości z zakresu montażu, przyszedł czas na działania praktyczne. Uczniowie wykonali ćwiczenia monta- Celem konferencji było przedstawienie żowe na fragmentach filmu „Monika”, który powstał nauczycielom możliwości edukacyjnych pakietu w czasie letniego projektu „Kręćmy film!”. Sławo- „Filmoteka Szkolna”. Pierwszą część konferen- mir Kozyrski - odpowiedzialny za montaż - obiecał, cji poprowadziła Emilia Żuber, nauczycielka ję- że ostateczna wersja „Moniki” będzie gotowa pod zyka niemieckiego i wiedzy o kulturze w Zespole koniec lutego. Premiera filmu planowana jest na Szkół Zawodowych w Janowie Lubelskim, która początek marca 2012 r. zainicjowała całe wydarzenie. W czasie wystą- Ewa Magdziarz pienia przedstawiła program „Filmoteka Szkolna” opiekun MDKF „Iluzjon” i wszystkie formy działań z nim związane, a także 54 Film Poezja - Ewa Błaszczak przykład wykorzystania filmu z pakietu na godzinie wychowawczej. Ewa Błaszczak

(Debiut)

Książka kucharska

garstkę mlecznej dobroci szczyptę rannego uczucia i łyżeczkę łez dodaj

zamieszaj zmysłami nad rozpalonym sercem zadaj miłości i dopraw szaleństwem W drugiej części Ewa Magdziarz, nauczy- cielka języka polskiego w II LO im. C. K. Norwida wylej w Krasnymstawie i opiekun Młodzieżowego Dys- na zapomnienie kusyjnego Klubu Filmowego „Iluzjon”, zaprezento- wała przykłady dobrej praktyki z zakresu edukacji Głuchy telefon filmowej. Ewa Magdziarz zajmuje się edukacją filmową od ponad 10 lat, organizując m.in. Po- ciągle zajęte wiatowy Konkurs Filmowy „Spotkanie z X Muzą nic mnie nie łączy - bliżej marzeń”, spotkania autorskie z twórcami jestem bez szans filmowymi, warsztaty i przeglądy filmowe, a także milczy centrala letni projekt „Kręćmy film!”. MDKF otrzymał w 2011 zamknięta furtka roku prestiżową nagrodę PISF w kategorii „Eduka- daremne wyciska pacierze cja młodego widza”. Materiały zawarte w pakiecie motywują do to była chwilowa awaria bo mój anioł ciekawych działań filmowych. Potwierdzeniem wa- złożył skrzydła lorów edukacyjnych projektu „Filmoteka Szkolna” były prezentacje multimedialne pokazujące wiele ale teraz przykładów praktycznego wykorzystania pakie- znowu ciebie słyszę tu w edukacji szkolnej. Prowadzące konferencję panie przedstawiły przedsięwzięcia filmowe inspirowa- ne „Filmoteką Szkolną”, które od dwóch lat mo- gły prezentować na Festiwalu Filmoteki Szkolnej Okruch w Warszawie. Konferencja była okazją do wymiany do- fragment życia moje imię świadczeń i zachęcenia nauczycieli do podej- twoje słowo mowania samodzielnych działań związanych ze sztuką filmową. Uczestnicy otrzymali zaświadcze- unisono nia o udziale w spotkaniu i materiały szkoleniowe przekazane przez „Filmotekę Szkolną”, a także nie zawracaj jeszcze chwilę egzemplarze Czasopisma Artystycznego „Nestor” Krasnystaw 2011 zawierające artykuły promujące edukację filmową prowadzoną przez MDKF „Iluzjon”. Wiersze ze zbioru „Niebieski słoń”. Emilia Żuber 55 Film „Księstwo” w Bollywood

Zbigniew Masternak wspaniałe pałace, posągi i świątynie. I żałowałem, że tutaj nie mieszkam - dopiero miałbym co opisy- wać. Chociaż - pisarzy tutaj dostatek, miasto ma największą na świecie liczbę noblistów, nie będę ich „ sięstwo” w Bollywood K wyręczał w zadaniach. Zostawię sobie Góry Święto- krzyskie, Polskę, to i tak dużo do opisywania. Jeżeli sądzić po obecności na ważnych fe- Ostatnio polskie kino ma problem z własną stiwalach filmowych, to „Księstwo” Andrzeja Barań- tożsamością. Albo powielamy amerykańskie sche- skiego najbardziej podoba się w Indiach. Najpierw maty, albo na siłę chcemy być oryginalni. Dlaczego zostało zaproszone na 17 MFF w Kalkucie (10-17 tak wstydzimy się prawdy o własnym kraju, boimy listopada 2011), niedługo potem reprezentowało filmów realistycznych? Świadczy o tym dobitnie ka- Polskę na 42 MFF w Goa (23 listopada-3 grudnia). riera „Księstwa”. W Gdyni nie znaleźliśmy się nawet Żeby lecieć do Kalkuty, musiałem załatwić wiele w finałowej dwunastce. Co prawda, niewiele brako- formalności - przede wszystkim wizę do Indii oraz wało, żeby „Księstwo” wygrało festiwal Nowe Hory- obowiązkowe szczepienia. W Kalkucie pokaz odbył zonty - do końca rywalizowało z filmem Sasnalów, się w sekcji Cinema International. Na konferencji ostatecznie poległo. I na tym koniec. Za to byliśmy prasowej Hindusi wypytywali mnie o realizm tej hi- w konkursie głównym w Karlowych Warach. Ci, któ- storii, jakby zadowoleni, że nie tylko u nich są takie rzy utrącili nas w Gdyni, nie mogli się z tym pogodzić. dysproporcje pomiędzy biednymi i bogatymi. Z ich Jakoś inne nacje nie mają kłopotów, by mówić o swo- perspektywy to film o młodym chłopaku, który pró- ich problemach. Na przykład Martin Sulik pokazał buje przebić się z jednej kasty społecznej do drugiej biedę oraz kłopoty z asymilacją czeskich Cyganów i ponosi klęskę. Znają to z własnego podwórka - w filmie „Cyganie”. I Czesi jakoś nie wstydzili się, że weźmy głośny przez trzema laty „Slumdog. Milioner w Karlowych Warach obejrzy to cały świat. To z Czech z ulicy”. Czyż tamta opowieść jest mniej dramatycz- wyruszyliśmy do Mill Valley, Montrealu, Tampere, na? Nasuwa się wiele podobieństw - przede wszyst- Cottbus, Goa. Gdybym mógł, przedłużyłbym pobyt kim jedno: nawet dzięki talentowi niełatwo zerwać w Indiach, bo niespełna 2 tygodnie później mieliśmy z przypisaniem do danej grupy społecznej. premierę w Goa. Ale w Polsce czekało mnie wiele Kino cieszy się tutaj niesamowitym uzna- spotkań autorskich oraz pokaz „Księstwa” 28 listo- niem, zwłaszcza bollywoodzkie produkcje, od nie- pada w Kielcach, na którym szczególnie mi zależa- dawna popularne także w Europie. Paradoksal- ło. Przyjechał Andrzej Barański i przyszło mnóstwo nie, hinduskiego respektu dla kina doświadczyłem ludzi. Trochę się tego obawiałem, ale film spotkał się nie tyle w Kalkucie, co w Krakowie. W 2009 roku z żywym przyjęciem, nie pozostawił nikogo obojęt- mieszkałem tam w trzykondygnacyjnej willi na Woli nym, a chyba o to między innymi chodzi. Justowskiej. Pierwsze piętro wynajmowali Hindusi. Zawsze się zastanawiałem, czy moja twór- Byli inżynierami, budowali jedno z centrów handlo- czość wykroczy kiedyś poza polskie opłotki. Zaczę- wych w Krakowie. Gdy się dowiedzieli, że piszę ło się w 2010 roku, kiedy to w Ho Chi Minh ukazał książki i kręcę filmy, zaczęli mi się kłaniać w pas, się przekład mojej powieści „Niech żyje wolność” na mimo że stali wysoko w swojej hierarchii „plemien- wietnamski. Teraz przygotowywany jest jej przekład nej”. Zapraszali mnie na swoje kolacje, których za- na mongolski (pierwsza polska książka w tym języ- pach rozchodził się po całym domu. Jeden obiecał ku). Książką zainteresowani są też Chińczycy po polecić moje książki hinduskiemu wydawcy, ale tym, jak w „Księstwie” wystąpił zespół discopolowy jakoś ten dotąd się nie odezwał. Może jak usłyszy „Bayer Full”, który robi w Chinach zawrotną karie- o „Księstwie”, to sobie o mnie przypomni? rę. Cieszy mnie, że coś, co zostało napisane jako Kalkuta to ogromna aglomeracja - liczy 16 aktualne rozliczenie z „panem, wójtem i plebanem”, milionów ludzi, może nawet kilka milionów więcej, traktowane jest jako dzieło uniwersalne. Mimo, że bo kto policzy wszystkich biedaków w slumsach? opowiada polską gorzką prawdę. Codziennie z prowincji przybywają ich tutaj tysiące. Jeździłem rikszą po brudnych ulicach i oglądałem Zbigniew Masternak 56 Film Pisarz i piłkarz znowu w Krasnobrodzie

Jakub Koisz nych literackiego „mięsa” powieściach, w znacznej części autobiograficznych, że w końcu należało Pisarz i piłkarz znowu pochwalić się ekranizacją najbardziej osobistego w Krasnobrodzie doświadczenia twórczego. Andrzej Barański, zna- ny głównie z tworzenia filmów dokumentalnych, zmierzył się z książką i wyszło całkiem nieźle. Ci, Czarno-białe kadry bledną, napisy koń- którzy czytali powieść, mogli zobaczyć, jak spraw- cowe znikają, ktoś włącza światło, a na scenę dza się ona na ekranie, a ci, którzy z „Księstwem” wychodzi młody jeszcze, bo lekko po trzydziest- mierzyli się pierwszy raz - mogli poznać Zbigniewa ce, mężczyzna o niepewnym uśmiechu, którego Masternaka lepiej. Ponadto film niedługo przesko- powieść „Księstwo” posłużyła za materiał wyj- czy z dystrybucji festiwalowej do szerokiego, ki- ściowy dla filmowej adaptacji. Pierwszy lutego, nowego obiegu. Fabuła łączy epickość i prostotę. pora wieczorna. Mężczyzna pyta zgromadzonych Droga, jaką przejść musi niespełniony sportowiec, w sali kinowej Krasnobrodzkiego Domu Kultury, nie jest spektakularną historią o przemianach czy film się podobał. Skromnie, bez poprzedza- i wielkich wyborach. Główny bohater „Księstwa” jącej autoanalizy, rzucania filmoznawczym żargo- nie traci nic ze swej ironicznej postawy, zarówno nem. To Zbigniew Masternak, mieszkający w Puła- wtedy, gdy coś mu się udaje (rzadko), jak i wtedy, wach prozaik, dramaturg, scenarzysta i piłkarz. Do gdy zostaje zatrzymany za kradzież zupki chińskiej Krasnobrodu pierwszy raz trafił w czerwcu ubie- w czasie biednych lat studenckich. To wyraźność głego roku, dzięki inicjatywie lokalnego aktywisty, miejsc i grubą kreską zarysowane postacie spra- Tomasza Pakuły, osoby, która literaturą interesuje wiają, że widz nie może oprzeć się wrażeniu, iż się średnio, ale na pewno wie, co w sporcie pisz- „Księstwo” jest w dużej mierze autobiografią, a ta czy. Pakuła wygooglował, napisał, zadzwonił i za- elegia o chłopaku w dresach, który rozerwany jest częło się. Pisarz i piłkarz? Połączenie wydało się między chęcią ucieczki z zabitej dechami dziury Pakule na tyle dziwne, że postanowił zaprosić go a egzystencją wśród lokalnego, brutalnego ko- na spotkanie autorskie. Tak to się zaczęło i tak to lorytu, brzmi autentycznie. Prawdziwie, z prze- trwa nadal - dziwacznie i coraz dziwaczniej. konaniem Masternak o tym filmie więc opowia- Pomysł na klub BKS Roztocze zaintrygo- da, wszak spędził z ekipą filmową nieco czasu wał Zbyszka. Był dla niego wystarczająco odważ- (w filmie Barańskiego wpleciono nawet zgrabne ny i wystarczająco dziwny, aby wspomóc chłopa- cameo, pisarz pojawia się na chwilę jako piłkarz, ków (głównie z Krasnobrodu) swoimi nogami oraz który trenuje wraz z filmową wersją Zbyszka, graną pomocną dłonią. Całkiem silnymi nogami, należy przez młodego aktora Rafała Zawieruchę). Nieje- dodać, Masternak przyjeżdżał więc latem do Kras- den krasnobrodzianin może dostrzec w filmie kilka nobrodu i pomógł wywalczyć tytuł Mistrza Polski lusterek, które odbijają jakby znajome skądś cha- w Piłce Błotnej. Dzisiejsza kariera piłkarska (Ma- raktery i ludzkie postawy. Tak, to dobry i prawdziwy sternak trenował w OKS Opatów, Koronie Kielce, film, choć otwierający niejedną ranę, warto więc Motorze Lublin, Puławiaku Puławy) jest może tylko było posłuchać komentarza autorskiego i pogadać echem młodzieńczych obsesji, lecz pisarz wra- z Masternakiem na temat procesu twórczego. Roz- ca do nożnej regularnie. Dzisiaj Masternak biega mowa widowni z pisarzem nie mogła jednak trwać z krasnobrodzką młodzieżą po halach podczas długo - już za chwilę, mimo późnej pory, Masternak rozgrywek lokalnych LZS-ów, wyczekuje kolejne- kopał piłkę nożną w hali krasnobrodzkiej szkoły. go sezonu błotnej piłki nożnej, wspiera drużynę Zaproszono go na lokalne zawody, nie można było dobrą radą, a co najważniejsze - przyznaje się, nie skorzystać… że roztoczańskie okolice pokochał. Chętnie więc Co będzie dalej? Masternak pisze kolej- przyjeżdża do Krasnobrodu wraz z piękną żoną, ne książki, chce się skoncentrować na kolejnych Renią, nie trzeba go szczególnie prosić, a spotka- etapach swojego życia, o których mało mówi, na- nie w KDK traktuje jako obowiązek. Tyle niektórzy wet przyjaciołom od błotnej piłki nożnej. I dobrze. słyszeli o jego barwnym życiu i tych brudnych, peł- Może za jakiś czas wróci na Roztocze, już z nową 57 Film I książka, i film ekranizacją swojej twórczości. A co, jeśli uważni rolę zagrał kielczanin Rafał Zawierucha, również widzowie z Krasnobrodu zobaczą w niej miejsca sam Masternak pojawił się na ekranie, wcielając im znane i sytuacje, które pamiętają? Możliwe. się w rolę piłkarza na boisku. Film opowiada o lo- Masternak to w końcu prawie krasnobrodzianin. sach Zbyszka Pasternaka pochodzącego ze wsi świętokrzyskiej, młodego człowieka, trapionego Jakub Koisz niepowodzeniami życiowymi, zawieszonego men- talnie między wsią a miastem. Ojciec, opowiada- Jakub Koisz, urodzony w 1986 roku. Ukończył jąc małemu jeszcze chłopcu fantastyczne historie polonistykę i kulturoznawstwo na UMCS w Lubli- o pochodzeniu rodziny w prostej linii od potężnego nie. Od 2010 roku pracuje jako nauczyciel w gim- księcia Wiślan, wpajał mu, że musi w przyszłości nazjum. Publikował dotychczas w uczelnianych odbudować ich dawne księstwo. Mówił mu, że musi „Tekstach (Nie)kulturalnych”, „Nowej Fantastyce” uczyć go latać jak najwyżej, bo jest orłem pośród i magazynach o sztuce komiksu. Gdy nie próbuje pisać, próbuje uczyć. kur, a chłopiec potem stwierdzi „ ... słuchałem go uważnie, nie zdając sobie sprawy, jakim piętnem mnie naznacza. Odtąd zawsze będę czuł się inny od swoich krajan. Lepszy?” Bohater ma zdolności

Artur Borzęcki

I książka, i film

Słuchacze krasnostawskiej filii Lubel- skiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku spotkali się 10 stycznia w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Krasnymstawie ze Zbigniewem Masternakiem, prozaikiem, autorem scenariuszy filmowych oraz dramaturgiem. Przypomnieć należy, że była to już Zbigniew Masternak w MBP w Krasnymstawie. druga wizyta Masternaka w MBP, który gościł tutaj fot. MBP/Artur Borzęcki w kwietniu 2009 r. z okazji obchodów Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich. Obecne spotkanie pisarskie, chciałby realizować swoją pasję w życiu, przebiegło pod hasłem „Książka czy film”, nawia- ale głównie ze względu na trudną sytuację rodzin- sem mówiąc, taką frazę a dokładnie „ … i proza, ną jest to dla niego bardzo ciężkie zadanie. Barań- i film” wypowiada główny bohater w rozdziale „Re- ski, czerpiąc z Masternaka, pokazał specyficzne mizowicz” powieści „Scyzoryk”. Zgodnie z hasłem życie polskiej głębokiej prowincji, nie stroniąc przy spotkania, Masternak nie tylko opowiadał o po- tym od groteski, ale i pewnej brutalności. Film nie czątkach swojego pisarstwa, inspiracjach, podró- bez powodu utrzymany w czarno-białej konwen- żach, przerwanej przez kontuzję przygodzie z pił- cji, jak przyznał sam Masternak, budzi kontrower- ką nożną, tłumaczeniach powieści na języki obce sje. Zaprezentowany obszerny fragment, również (m.in. wietnamski i mongolski), ale też o adaptacji sprowokował do dyskusji słuchaczy LUTW, którzy filmowej własnej prozy. Głównym punktem wizyty niemal jednomyślnie uznali, że obraz przedstawio- pisarza była prezentacja obszernego fragmentu ny na ekranie nie jest rzeczywisty. Masternak, od- filmu pt. „Księstwo”, którego scenariusz oparty wołując się do własnej biografii, ripostował, że to został na autobiograficznych powieściach: „Chmu- właśnie „Księstwo” pokazuje prawdę współczesnej rołap” (2006), „Niech żyje wolność” (2006) i „Scy- polskiej wsi, a nie filmy z cyklu „U Pana Boga …” zoryk” (2008). Reżyserem i autorem scenariusza czy oparty na włoskim formacie i zniekształcający „Księstwa” (2011) jest Andrzej Barański, główną obraz Sandomierza „Ojciec Mateusz”. 58 Poezja - Leonard Górski Poezja - Leonard Górski

W połowie ubiegłego roku ukazało się nowe wydanie książek Masternaka wzbogacone Pod stopami gorący taras w pelargoniach o zdjęcia z planu filmowego - pt. „Księstwo. Try- jaszczurka na ścianie w winie logia młodzieńcza”. Aktualnie pisarz przygotowuje a na dole „cykające” taksówki przywożące turystów do kolejne powieści z cyklu „Księstwo”, a pierwsza ma Santa Maria in Trastevere być opowieścią o współczesnej emigracji zarobko- wej. Powstaje też kolejny film wg scenariusza Ma- Od wzgórz Giannicolo oderwał się sternaka pt. „Transfer” reżyserowany przez Jacka obłok dymu i huk Raginisa, opowiadający o korupcji w polskiej piłce armaty oznajmujący Urbi et Orbi: nożnej. południe! W kontekście tegorocznego „Euro 2012” dodam jako ciekawostkę, że Zbigniew Masternak Nad głową buczenie samolotu lecącego jest też kapitanem reprezentacji Polski pisarzy na Północ w piłce nożnej. Wiosną tego roku odbędą się Puntino i Buncika - dwa psy w Krakowie i Charkowie Mistrzostwa Europy Pi- wygrzewają w słońcu sierść sarzy. Drużyna Masternaka, tuż po jego krasno- stawskiej wizycie, zainaugurowała 14 stycznia Niech trwa przygotowania do tego czempionatu, meczem co jest w Warszawie z dziennikarzami. Wynik znamy ...ale w żółtoniebieskim powietrzu dla dobra literatury przemilczymy, dość powiedzieć, w zapachu bazaltowych uliczek zaułków że gdyby zapytać pisarzy-piłkarzy o pechową licz- które się później bę, to pytani o to, mając mecz w pamięci, zapewne śnią powiedzą, że „13”.

Artur Borzęcki Cmentarz w Pollone

Wybacz Pier Giorgio! ale druciana szczotka nie nadaje się do czyszczenia wklęsłych liter w granicie twojej nagrobnej płyty Leonard Górski Żal mi tej palmy którą trzeba było ściąć w lewym rogu Południe (dla mnie to nie tylko egzotyczne drzewo) ale jej korzenie przebijały się do Na lewo twojej urny ponad dachami Città i jeszcze to że przesłaniała zbocze kwitnących biało-szara kopuła San Pietro rododendronów. to moje pocieszenie drwala

Na prawo pomnik Vittorio Emanuele II - Białe kamyki pod stopami w alejkach widoczni stąd jeźdźcy skrzydlaci w rydwanach cmentarza w Pollone w białym marmurze z Botticino a dalej w stronę Piemonckich Alp zakryty mgłą Monte Mucrone Niżej mówią że jeszcze nie pora abym pojął przysłaniając pnie nadtybrzańskich platanów twoje i jego milczenie już całkiem blisko dom osieroconych I opierając wzrok na wysmukłych tujach dzieci - po zamachu w asyryjsko-babilońskiej i różach wspiętych na murze synagodze w ogrodzie Willi Ametis,

59 Poezja - Leonard Górski Inka: „Ja jedna zginę”

czekałem na twój znak jak jaśniejący w słońcu Mucrone, Inka: „Ja jedna zginę” którego kochałeś Opowieść o niespełna osiemnastoletniej On wskazywał Drogę dziewczynie, która mimo brutalnych przesłu- samotną chań i poniżana przez oprawców z UB „zacho- ku górze… wała się jak trzeba”.

Miłosz

Niepojęta zgoda na wszystko każda chwila szczęśliwa

Noc przejrzysta. przenika światłem oczy ręce i nogi i wzbiera w piersi okrzyk dziękczynienia

Oto czas trwania nic nie przemija najmniejsze ziarnko piasku źdźbło przydeptanej trawy

Kropla która rozprysła się w powietrzu wisi jak wisiała choć przeminęła - jest Danuta Siedzikówna, młoda dziewczyna, której los nigdy nie rozpieszczał. Jej ojciec zmarł, Słowa na wiatr gdy miała 14 lat, podczas służby w armii gen. rzucone raz - są Andersa. Niedługo po tym gestapo zamordowało a nie bolą jej matkę. Wstąpiła do AK. W 1945 roku została aresztowana przez NKWD-UB za współpracę Niepojęta zgoda z antykomunistycznym podziemiem. Na szczęście, na wszystko ból i radość utraciły granice - podczas transportu została uwolniona przez wileń- są ski patrol AK, podkomendnych majora „Łupaszki”. i są Tym samym została zmuszona do ukrywania się z tymże oddziałem w lesie. Z racji, iż miała za sobą przeszkolenie medyczne, została sanitariuszką o konspiracyjnym pseudonimie „Inka”. Podczas misji, w której pojechała do Gdań- ska po zaopatrzenie medyczne, została areszto- wana przez Urząd Bezpieczeństwa. W bestialski sposób bita i poniżana, często nazywana „k... Łupaszki”, Inka nie dała się złamać. Wielokrotnie miała szansę uratować swoje życie i ograniczyć cierpienie. Wystarczyło wskazać miejsce stacjo- rys. R. Znajomski nowania oddziałów majora Łupaszki. Nie zrobiła tego. Mówiła: „Ja jedna zginę”. 60 Żołnierze wyklęci Poezja - Barbara Postawa

Podczas procesu zarzucano młodej sani- tariuszce strzelanie i wydawanie rozkazów egze- Barbara Postawa kucji, co było zarzutem absurdalnym ze względu na pozycję i rolę, jaką odgrywała w AK. Zeznania świadków również były rozbieżne. Jedni twierdzi- Inka li, że strzelała i rozkazywała, inni temu przeczyli. Danuta Siedzik (1928-1946) Pewien funkcjonariusz UB, ranny podczas jedne- go ze starć zeznał, że Inka udzieliła mu pierwszej pomocy. To przecież nastolatka tylko. Niestety, sąd skazał Danutę Siedzikównę Śmieszny kołnierzyk przy sukience. na śmierć. Ostatnią deską ratunku była dla niej Jeszcze bawiła się przed chwilką, prośba o ułaskawienie. Inka jednak nie podpisała Włosy spinała tak naprędce. tego listu, gdyż żołnierze majora Łupaszki i on sam zostali w nim nazwani „bydłem”. Zamiast niej list A tu przysięga - słowa wielkie! podpisał jej obrońca. Niestety, prezydent nie sko- I ona przy nich całkiem tycia: rzystał z prawa łaski. Tuż przed śmiercią udało się „W obliczu Boga walczyć będzie Ince przekazać gryps do innej więźniarki, w którym Aż do ofiary swego życia”. napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Już tatuś z mamą dali przykład I czy jest wierna - patrzą z nieba. Śmierć czasem to powinność zwykła, Więc się zachowa, tak jak trzeba...

Jak to jest - zabić nastolatkę? Blask zgasić w oczach, zamknąć usta? Przerwać marzenia, co ukradkiem Snuły się nawet w celi pustej?

Ktoś wydał wyrok i żył dalej. Ktoś milczał - nie wydobył głosu. Ktoś prawdy nie chce słuchać wcale. Ktoś ma awersję do patosu...

Według niektórych doniesień, mężczyźni Lecz to zdarzyło się pod słońcem! z plutonu egzekucyjnego, dysponujący karabinami Umarła pięknie jak natchniona! maszynowymi po 10 nabojów w każdym, nie trafi- Na krzyżu Chrystus konający li podczas egzekucji ani razu w Inkę. Prawdopo- Otworzył Ince swe ramiona. dobnie żaden z nich nie miał serca uśmiercić tak młodej dziewczyny, licząc, że trafi któryś z jego pisane nocą, 1 marca 2012 r. kolegów. Ten przykry obowiązek musiał wypełnić dowódca plutonu. Ks. Marian Prusak, przymusowy świadek Od 2011 roku, 1 marca został ustanowio- egzekucji, opowiadał, że w ostatnich sekundach ny Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy życia Inka wykrzyknęła: „Niech żyje Polska! Niech Wyklętych. żyje Łupaszko!”. Egzekucja odbyła się 28 sierpnia 1946 roku. 61 Poeci Minuta ciszy po Wisławie Szymborskiej (1923 – 2012)

Henryk Radej „Szukam słowa” opublikowany w 1945 r. w „Wal- ce” - dodatku literackim do „Dziennika Polskiego”. Do 1966 roku należała do PZPR, a do końca życia Minuta ciszy - do Związku Literatów Polskich. Jej debiut książ- po Wisławie Szymborskiej kowy to zbiorek „Dlatego żyjemy” (1952), który spełniał ówczesne kryteria sztuki socrealistycznej (1923 – 2012) i zawierał m.in. takie wiersze: „Na powitanie bu- dowy socjalistycznego miasta”, „Lenin”, „Robotnik Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy nasz mówi o imperialistach”. Podobne wiersze, i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę. m.in. „Ten dzień” (na śmierć Stalina) i „Wstępują- cemu do partii” zamieści autorka jeszcze w drugim (W. Szymborska, „Nagrobek”) tomiku pt. „Pytania zadawane sobie” z 1954 roku. Ale na takie tematy i w jednym duchu pisali wtedy Kiedy umiera poeta, żałobę można wyra- wszyscy. No, prawie wszyscy - z chlubnymi wyjąt- zić m.in. czytając jego wiersze. Mój jedyny zbio- kami za cenę wykluczenia z obiegu literackiego. rek poezji Wisławy Szymborskiej stoi na półce od Szymborska nie miała też szczęścia do lat mocno przykurzony. Jest to „Wybór wierszy” podpisywania swoim nazwiskiem publicznych pe- wydany przez PIW w 1973 r. w ramach Biblioteki tycji i listów o zabarwieniu politycznym. W 1953 Literatury XXX-lecia, PRL-u oczywiście. Był moją roku literaci ogłosili „Rezolucję Związku Literatów chlubą w czasach licealnych. Jest w nim słynny Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakow- wiersz „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”, skiego” kilkunastu księży katolickich. Trzeba było który wtedy znał każdy uczeń. Kończy się puentą: wykazać się nie lada naiwnością, by uwierzyć, że Tyle wiemy o sobie,/ ile nas sprawdzono./ Mówię w kurii krakowskiej działa amerykański wywiad. to wam/ ze swego nieznanego serca. Zafascyno- Moralnej postawy sygnatariuszy rezolucji nie osła- wał mnie do tego stopnia, że fragment ten stał się bia fakt, że Stalin umarł miesiąc później i wyroków mottem jednego z moich wierszy w debiutanckim śmierci nie zdążono wykonać. W 1966 roku Szym- tomiku z 1983 roku. Niestety, inny wiersz poetki borska podpisała jeszcze apel potępiający szkod- - „Gawęda o miłości ziemi ojczystej” ze słowami: liwą działalność Radia Wolna Europa. Na szczęś- Bez tej miłości można żyć/ mieć serce puste jak cie, w 1975 roku jej podpis znalazł się także pod orzeszek/ malutki los naparstkiem pić/ z dala od protestacyjnym listem 59., w którym czołowi pol- zgryzot i pocieszeń, powtarzany do upadłego na scy intelektualiści protestowali przeciwko zmianom szkolnych akademiach i patriotycznych konkur- w konstytucji PRL, wprowadzającym zapis o kie- sach recytatorskich spowodował z czasem moją rowniczej roli PZPR i wiecznym sojuszu z ZSRR. awersję do twórczości W. Szymborskiej, osłabioną Do tych faktów Szymborska odniosła się nieco jej literackim Noblem w 1996 roku. Wtedy dopiero w 1991 roku, gdy przyznano jej presti- zauważyłem, że poetka ma wiele dobrych wierszy, żową niemiecką nagrodę im. Goethego. Mówiła: które nadal na mnie nie działały. Ich wymowa i mą- (…) często między świat i postęp wciska się jakaś drości trąciły staroświeckością, czasem banałem teoria, jakaś ideologia, obiecująca wszystko po- i nie były odkrywcze, choć warsztatowo świetnie segregować i objaśnić. Są u nas pisarze, którzy napisane. Natomiast, podobały mi się ironia oraz oparli się tej pokusie i woleli zawierzyć własnemu humor, za pomocą których poetka skutecznie dy- instynktowi i sumieniu niż wszelkim pośrednikom. stansowała się od patosu i szarości życia. Ja tej pokusie, niestety uległam, o czym świadczą Po II wojnie światowej Szymborska (co wie- dwa pierwsze zbiorki. Niebawem w „Tygodniku Li- le osób ma jej za złe) była związana z krakowskim terackim” dodała: Wypełniałam swoje wierszowa- środowiskiem twórców akceptujących narzucony ne zadania z przekonaniem, że robię dobrze. Było Polsce ustrój socjalistyczny. Różne opracowania to najgorsze doświadczenie w moim życiu. twórczości Wisławy Szymborskiej zgodnie głoszą, Prawie w tym samym czasie, kiedy niektó- że jej prasowym debiutem poetyckim jest wiersz rzy czytelnicy zachwycali się jeszcze jej wzruszają- 62 Poeci Minuta ciszy po Wisławie Szymborskiej (1923 – 2012) cym, okrutnym i smutnym „Kotem w pustym miesz- Zawsze odrzucała próby czynienia ze swej biogra- kaniu” z tomu „Koniec i początek” (1993) wydarzyła fii klucza do swojej poezji. Jednak z ową dyskrecją się „tragedia sztokholmska”, jak o literackiej Na- w obchodzeniu się z „okolicznościami zewnętrzny- grodzie Nobla (1996) mówiła sama Szymborska. mi”, kłóciła się jej równie zdecydowana chęć, by W uzasadnieniu werdyktu członkowie Szwedzkiej jako autorka być wyraźnie obecną w swoich wier- Akademii napisali, że nagrodę przyznano za poe- szach - nie tylko jako „liryczne ja”, lecz również ta, zję, która z ironiczną precyzją odsłania prawa bio- która pisze. Ach, te kobiety! logii i działania historii we fragmentach ludzkiej rze- Wisława Szymborska zmarła 1 lutego 2012 czywistości. Poetka, osoba słynąca ze skromności roku. Urna z jej prochami została złożona w gro- i niechęci do udzielania wywiadów, zaskoczona bowcu rodzinnym na Cmentarzu Rakowickim i oszołomiona wiadomością o takim wyróżnieniu w Krakowie, z zachowaniem świeckiej celebry, podobno powiedziała dziennikarzom, że najbar- tak jak sobie tego życzyła. Zgodnie z jej ostatnią dziej obawia się tego, że teraz będzie musiała być wolą, na bazie dóbr materialnych jakie zostawiła, osobą… publiczną. I tak też się stało, choć noblist- zostanie powołana fundacja, która zajmie się m.in. ka skutecznie wymykała się wszelkim wścibskim przyznawaniem nagród literackich - w tym nagro- pismakom, łasym na jej szczegóły z bogatego ży- dy jej imienia. Niejako spełnią się słowa z wiersza ciorysu - nie tylko literackiego. W porządkowaniu o Ludwice Wawrzyńskiej przywołanego na począt- spraw literackich do ostatnich dni (a także po jej ku tego szkicu: Minuta ciszy po umarłych/ czasem śmierci) służył jej pomocą osobisty sekretarz, poe- do późnej nocy trwa. Czas pokaże, w jaki sposób ta Michał Rusinek. i jak długo wspominać będziemy Szymborską i jej Wisława Szymborska była aktywna poety- wiersze. cko prawie do końca życia. Dość długo udawało się jej nawet potencjalnie banalne tezy podawać Henryk Radej w sposób zaskakujący i świeży poetycko. Niestety, po którymś kolejnym takim samym wierszu, umie- jętność tę utraciła. W tomikach „Chwila” (2002) Henryk Radej i „Dwukropek” (2005) zaczęło się robić nieciekawie, jakby z Szymborskiej uszło poetyckie natchnie- nie i zostały tylko wypracowane przez nią samą na śmierć poety szablony. Ostatni tomik „Tutaj” (2009) jest potwier- kiedy poeta umiera dzeniem tej schyłkowej tendencji. Świetna kiedyś czyni to zawsze w niestosownej porze poetka powtarzała już swoje stare koncepty, tylko w pół wiersza w pół słowa - jak to z powtórkami bywa - gorzej i banalniej. w półśnie odchodzi Była przede wszystkim poetyckim bada- niepogodzony czem chwili, która ocala ze szczegółami teraź- niejszość. Być może właśnie dlatego odrzucała wtedy biegnie przez świat dziedzictwo dawnej poezji, rezygnowała z apeli elektryczna iskra i powinowactwa poetów z pieśniarzami. Prywat- każe odmieniać przebudzonym przez wszystkie przypadki życiowe nie Szymborska lubiła przebywać z ludźmi, którzy jego nazwisko powtarzać strofy - tak jak ona - potrafią oddać się literackiej zaba- dawno zapomniane wie. Znakomicie uchwycili to autorzy dokumental- nego filmu z jej udziałem „Chwilami życie bywa kiedy umiera poeta znośne” (2010), w którym bohaterka, podróżując w to miejsce rodzi się nowy po Europie, układa pikantne limeryki, spija kufle zarodki metafor drżą o poranku piwa, paląc przy tym namiętnie papierosy. Potrafiła jak krople rosy na pajęczynie żartować także z własnej osoby, czego ewiden- z nich kiedyś uzbiera się rzeka tnym przykładem jest wiersz „Nagrobek”, napisany w formie przewrotnego epitafium dla samej siebie. 63 Poezja - Wisława Szymborska Poezja - Wisława Szymborska

Wisława Szymborska

Portret kobiecy

Musi być do wyboru, Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło. To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby. Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare, Czarne, wesołe, bez powodu pełne łez. Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie. Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno. Naiwna, ale najlepiej doradzi. Kiciński rys. Tadeusz Słaba, ale udźwignie. Niektórzy lubią poezję Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała. Czyta Jaspera i pisma kobiece. Niektórzy - Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most. czyli nie wszyscy. Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda. Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość. Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem, Nie licząc szkół, gdzie się musi, własne pieniądze na podróż daleką i długą, i samych poetów, tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej. będzie tych osób chyba dwie na tysiąc. Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona. Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi. Lubią - Albo go kocha albo się uparła. ale lubi się także rosół z makaronem, Na dobre, na niedobre i na litość boską. lubi się komplementy i kolor niebieski, lubi się stary szalik, (Z tomu „Wielka liczba”, 1976) lubi się stawiać na swoim lubi się głaskać psa.

Poezję - Zdumienie tylko co to takiego poezja. Niejedna chwiejna odpowiedź Czemu w zanadto jednej osobie? na to pytanie już padła. Tej a nie innej? I co tu robię? A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego W dzień co jest wtorkiem? W domu nie gnieździe? jak zbawiennej poręczy. W skórze nie łusce? Z twarzą nie liściem? Dlaczego tylko raz osobiście? (Z tomu „Koniec i początek”, 1993) Właśnie na ziemi? Przy małej gwieździe? Po tylu erach nieobecności? Za wszystkie czasy i wszystkie glony? Nagrobek Za jamochłony i nieboskłony? Akurat teraz? Do krwi i kości? Tu leży staroświecka jak przecinek Sama u siebie z sobą? Czemu autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek nie obok ani sto mil stąd, raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup nie wczoraj, ani sto lat temu nie należał do żadnej z literackich grup. siedzę i patrzę w ciemny kąt Ale też nic lepszego nie ma na mogile - tak jak z wzniesionym nagle łbem oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy. patrzy warczące zwane psem? Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę. (Z tomu „Wszelki wypadek”, 1972) (Z tomu „Sól”, 1962) 64 Felieton O mojej maszynie do pisania

Zbigniew Masternak na opowiadanie”. Popatrzył na mnie jak na idiotę i wpisał dwójkę, a ja pobiegłem na stancję, siadłem do maszyny i napisałem tytułowe opowiadanie z mo- mojej maszynie do pisania jej debiutanckiej książki. Wyrzucili mnie z prawa z hu- O kiem. Z „Chmurołapem” i „Scyzorykiem” było podob- nie; książki zostały przepisane 5-krotnie. Zawaliłem Maszynę do pisania kupiła mi matka, gdy z tego powodu studia polonistyczne we Wrocławiu. miałem 14 lat - wzięła wypłatę za mleko i przytargała W dodatku usłyszałem od pani dziekan, że filologia na plecach z Ostrowca Świętokrzyskiego ciężkiego polska to nie jest szkółka dla początkujących pisarzy, „Łucznika”. Zamierzałem na niej przepisywać napi- co mnie przybiło do tego stopnia, że rozważałem stu- sane w opasłych brulionach dwie książki: „indiańską” dia na wrocławskiej AWF. Zamiast tego wyjechałem powieść „Złamana Strzała” (o wojowniku z plemienia do Francji. Na maszynie sporządziłem w 2005 roku Sauków) oraz przewodnik encyklopedyczny „Histo- trzy pierwsze redakcje księgi czwartej i piątej cyklu ria i kultura ludów Ameryki Północnej”. Ostatecznie, „Księstwo”, o Polakach we Francji, które chcę wydać mimo sympatii dla Indian, uznałem oba dzieła za w 2012 roku. Pisząc je, niczego nie zawaliłem, bo już słabe i ich grube bruliony przez długi czas służyły nic do zawalenia nie było. Niestety, od końca 2005 mojej matce za podpałkę pod piecem. Przez jakieś roku maszyna zaczęła się systematycznie psuć. Naj- dwa lata maszyna stała bezużytecznie. Niespodzie- pierw zrobiło się coś z „kołowrotkiem”, który przewija wanie w drugiej klasie ogólniaka zacząłem na niej taśmę, potem urwała się literka „B”, wreszcie zaciął pisać wiersze. To trwało do matury. Dzięki pomocy się wałek przewijający kartki. Raz speca do jej napra- finansowej dyrektora mojego liceum, wydałem nawet wy znalazłem w Lublinie, raz w Kielcach, raz w Kra- dwa tomiki poezji pod tym samym tytułem „Mrocz- kowie. Wszyscy już się tym nie zajmują; wymarli jak ny krajobraz”, do których się obecnie nie przyznaję. przedstawiciele jakiegoś rzadkiego gatunku. Gdy pod Pierwsza edycja (1996) tak mi się nie spodobała, koniec 2006 roku maszyna zepsuła się ponownie, już że zakopałem kilkaset egzemplarzy w ogrodzie nie miał jej kto naprawić. Odstawiłem ją do kąta jako (pociąwszy je wcześniej łopatą) i zasiałem na tym relikt z innej epoki i zdecydowałem się na kupno lap- kwiatki. Polecam taki krok wszystkim początkującym topa. Zwłaszcza, że urodził mi się syn i nie mogłem poetom, po czymś takim można poważnie przemy- w domu hałasować. Na początku 2007 roku napisa- śleć swoją przyszłą drogę twórczą. Drugie wydanie łem na laptopie pierwszą wersję scenariusza filmo- (1997) zostało kompletnie zmienione, ale także mnie wego „Jezus na prezydenta!”. I co? Niestety, chyba nie usatysfakcjonowało, więc mimo kilku niezłych nie jest to mój najlepszy tekst. Kiedy w połowie 2010 recenzji, oddałem zbiorki dyrektorowi szkoły; sprze- roku przerobiłem scenariusz na nowelę filmową dawał je potem jako cegiełki na rozbudowę naszej i wydałem w „Ha!arcie”, recenzje były druzgocące, placówki. Podobno całkiem dobrze się rozchodziły, jedyna dobra ukazała się w „NIE”. Powód? Pierwsza ale ten poetycki etap w swoim życiu oceniłem bardzo wersja tekstu wyszła zbyt pięknie. Gdy pisałem na krytycznie w powieści „Niech żyje wolność”. maszynie, nieraz musiałem przepisać całą książkę, Wydawało się, że pieniądze za mleko matka żeby poprawić jeden akapit. Przepisanie 10 stron wyrzuciła w świętokrzyskie błoto. Jednak do pisania zajmowało mi zwykle cały dzień, może dlatego, na maszynie wróciłem na pierwszym roku studiów że potrafię pisać tylko dwoma palcami, po jednym prawniczych, właśnie podczas pracy nad powieścią u każdej ręki. To była ciężka fizycznie robota. Aż „Niech żyje wolność”. Zanim została wydana, przepi- zaczęły mi się robić zwyrodnienia nadgarstków od sałem ją w całości sześciokrotnie, a niektóre rozdzia- trzaskania w klawisze. Niekiedy w ogóle nie mogłem ły-opowiadania nawet dwudziestokrotnie! To trza- z tego powodu pisać. Ten morderczy wysiłek był jed- skanie w klawisze tak mnie wciągnęło, że przez cały nak konieczny. Dokonując kolejnej redakcji, przera- drugi semestr nie zajrzałem na wydział. Profesor od białem gruntownie całe partie książek. prawa rzymskiego zadał mi na egzaminie komisyjnym Bardzo lubiłem pisać na odwrocie zapisanych jakieś proste pytanie, a ja powiedziałem „Pisz pan tę wcześniej kartek. Zwłaszcza, jeżeli były to wezwania dwóję szybciej do indeksu, bo mam świetny pomysł sądowe, listy komornicze, niezapłacone rachunki. 65 Felieton Camino Soria - na krańcu Europy

O tak, do pisania na nich miałem szczególną moty- Ada Kulig wację. Znajdowałem też potem chęć, żeby to jeszcze raz przepisać i zniszczyć wreszcie nieudolną pierw- Camino Soria - szą wersję wraz z wypocinami wszelkiej maści urzę- na krańcu Europy dasów. Miałem wrażenie, że dzięki temu dokonuję podwójnej korekty; i tej stricte pisarskiej, i tej życio- (fragmenty dziennika) wej. A co się stało z moją maszyną do pisania? Zbyt wiele ważnych wspomnień się z nią wiązało, żeby ją Teraz wydaje mi się to zupełnie niemożli- bezceremonialnie wyrzucić na śmietnik. Pamiętam, we, mimo że migoce we mnie jeszcze mała iskier- jak woziłem ją autostopem na plecach z Wrocławia ka tego, co się wydarzyło. Jeszcze gdzieś tam do Kielc i z powrotem i nie miałem już siły jej nieść. w głowie plącze się piosenka „Camino Soria”, któ- Siedziałem czasem razem z nią w przydrożnym ro- rej fałszowane dźwięki czasem wymykają się mię- wie i była moją jedyną towarzyszką podróży. Była dzy strunami głosowymi. Może i śpiewanie nie wy- także jednym z nielicznych mebli w ponurej sutere- chodzi mi dobrze, ale stwarza obraz ostatniej nocy nie, którą wynajmowałem przy ulicy Zana w Lublinie. w kastylijskim miasteczku, Sorii. Tamtej nocy pewna Jej stukot wypełniał całą kamienicę, aż w końcu jej dziewczyna śpiewała pieśń o pamięci, która mówiła właściciele kazali mi się stamtąd wynieść. We Lwo- o tym, że pamięć jest najważniejsza. Nigdy was nie wie, w wakacje 2001 roku użyłem jej jako narzędzia zapomnę - bo pamięć jest najważniejsza. walki - rzuciłem nią w pewnego Ukraińca, zazdrosne- Tego wszystkiego nie byłoby, gdyby nie mi- go o swoją dziewczynę. No i jest jedyną pamiątką po nisterstwo edukacji Hiszpanii. Jak co roku, zebrało mojej zmarłej w 2005 roku matce. Gdyby nie kupiła najlepszych uczniów sekcji hiszpańskich i zorgani- mi tej maszyny za krowie mleko, nie byłoby mnie jako zowało dla nich podróż do swojego kraju. Zakupiło pisarza. Maszynę trzymam pod moim biurkiem, na bilety, zapłaciło za noclegi i wyżywienie, zapewniło którym zwykle stawiam laptop. Kiedy mój syn miał atrakcje. Mieliśmy spędzić czas z Bułgarami i Cze- siedem-osiem miesięcy, i już próbował chodzić, za- chami uczącymi się języka hiszpańskiego. czął się nią bawić, uderzając rączkami w klawisze. Teraz Wiktor ma cztery latka i, jak wstanie rano, idzie 6 lipca na niej trochę „popisować”. Przestraszyłem się na- wet, że zostanie pisarzem! Zacząłem go wypędzać Moja opowieść rozpoczyna się o piątej rano. na boisko, na bieżnię. Na boisku radzi sobie bardzo Pewnie gdyby to był normalny poranek, obudziła- przyzwoicie; już teraz zna tricki, które ja opanowa- bym się o dziesiątej, przysiadła przy komputerze łem, będąc dużo starszym. Na bieżni też jest nie- i tak spędziła cały dzień, podobnie jak resztę wakacji. źle; podczas czerwcowego XIX Biegu Solidarności Jednak historia ta zaczyna się od przerażającego, w Lublinie zajął drugie miejsce w biegu na 150 me- o tak nielitościwej godzinie, dźwięku budzika wzy- trów, kategoria „Bobasy”. Pogratulowałem mu sukce- wającego do wczesnej pobudki. Odgarnęłam rudą su, gdy stał na pudle, a on na to: „Tato, przecież to grzywkę i zrezygnowana, ale szczęśliwa na myśl była dla mnie bułka z szynką”. Pewność siebie, którą o zbliżającej się podróży, ziewnęłam rozciągając ja osiągnąłem koło trzydziestki. Ale czy pewność sie- kark. Czekała mnie długa podróż. Najpierw około bie w przypadku pisarzy w ogóle jest możliwa? trzech godzin do Londynu, później sześć godzin na Niedawno Wiktor przeprowadził na mojej sta- lotnisku i kolejne dwie godziny do Madrytu, po czym rej maszynie do pisania eksperyment. Postawił ją na droga do Sorii. środku mojego gabinetu i nasikał do środka. Chciał Dotarliśmy na miejsce o trzeciej nad ranem. sprawdzić, czy to nocnik. Wystraszyłem się, że to Było zupełnie ciemno. Dawno ucichły gwary roz- symboliczny kres mojego pisania. Może jednak ktoś mów mieszkańców i głośna muzyka w niedalekich będzie potrafił ją naprawić? barach na Plaza Mayor. Wokół unosił się zapach nocy - wilgotny, przyjemny i tajemniczy, mieszał Zbigniew Masternak się z atramentowym niebem, złotą powłoką świat- ła latarń. Ciepło bocznej uliczki przygarniało nas 66 Reportaż Camino Soria - na krańcu Europy w opiekuńcze skrzydła, gdy przemierzaliśmy kostki potrafili czytać - tu wskazał na smoka i rzędy anio- chodnikowe z turkotem walizek. łów z mieczami. - Kiedy pewnego razu król chciał Przywitało nas dwóch mężczyzn. Na ich przejąć jego ziemie, waleczni zakonnicy nie chcieli twarzach, mimo późnej pory, widniał uśmiech. Za- się poddać. Na pobliskim stoku rozegrała się bitwa. praszając nas gościnnie, przedstawili się. Pierw- Ofiar było tak dużo, że postanowiono pogrzebać je szy - typowy Hiszpan o ciemnej karnacji, kruczo- wszystkie na tej górze - pokazał dłonią na wznie- czarnych włosach i baczkach przypominał postać sienie Monte de las Ánimas - do tej pory miejscowi z serialu „Zorro”, dlatego zdziwiliśmy się, że nazywa opowiadają o dziwnej aurze tego miejsca. Podob- się Vladimir - to imię kojarzyło nam się z rosyjskim no w nocy widać tajemnicze światła, słychać jęki premierem, a Vladi nie wyglądał, jak by pochodził ze i brzęk oręża. Mówią, że duchy krążą tu po nocach Wschodu. Wyższy nosił imię całkowicie hiszpańskie. w poszukiwaniu swoich ciał. Miguel jaśniał przyjaznym uśmiechem, zachęcając W tym momencie zerwał się niespodziewany do podążania za nim. Dotarliśmy do holu Residencia wiatr. Monte de las Ánimas zajaśniała złowrogim bla- Juvenil. Podali nam spóźnioną kolację, rozdali klu- skiem na tle klarownego, błękitnego nieba. cze i obwieścili porę pobudki. Pierwszą noc miałam - Chodźmy już - powiedział Noel, kolejny spędzić w pokoju z Anią, z którą rozprawiałyśmy nad opiekun, przygładzając dłonią swoje brązowe loki - poszczególnymi etapami podróży aż do piątej. mówią, że to miejsce jest pod wpływem paranormal- nych mocy. 7 lipca 8 lipca Obudziłyśmy się przed ósmą, ciekawe pierwszego dnia. Po posiłku, przemierzając uliczki, Kolejny dzień nie zaczął się już tak leniwie jak dotarliśmy do Plaza Mayor, gdzie w pobliskim ratu- poprzedni. szu mieliśmy zostać przywitani przez najważniejsze Po skończonym posiłku wyruszyliśmy do osoby w mieście. Weszliśmy do dużej sali. Panowała Czarnej Laguny. Szliśmy asfaltową drogą podobną w niej wzniosła atmosfera, potęgowana przez ścia- do tej w polskich Tatrach, która prowadzi do Mor- ny w kolorze czerwonego wina i wielki portret króla skiego Oka, by po kilku minutach trafić na miejsce. oświetlony gronami świateł. Z portretu bił blask do- Przed nami rozciągała się srebrzysta tafla jeziora stojeństwa i wielkości władcy. Przez okna docho- otoczonego tępymi szczytami gór. Rudobrązowe dził gwar przechodniów, plusk wody w fontannie wierzchołki stykały się z błękitem bezchmurnego z kamiennymi lwami, śpiew ptaków, muzyka ze skle- nieba. Lekki wiatr muskał jezioro, tworząc pobły- pu - słodki aromat poranka. Z kościoła Virgen del skujące fale. Cień drzew zapraszał nas do skorzy- Espino - patronki miasta - zabrzmiały dzwony. Ro- stania z jego chłodu po wędrówce. Usiedliśmy na mańska świątynia przycupnęła na jednym z placów skałach porośniętych rzadko trawami i krzaczkami pokrytych kępkami lawendy, gdzieś dalej wznosił jagód. Jeden z opiekunów wyciągnął wysłużoną się gmach szkoły Antonio Machado. Plac błyszczał gitarę, pobrzękując uparcie kilka taktów. Wtórował w pełnym świetle, oprószony skąpym cieniem nielicz- mu na flecie wysoki i chudy nauczyciel Bułgarów - nych drzew. Duero wmieszało w swój nurt promienie Krasimir, przenosząc nas w ten sposób w atmosfe- lipcowego słońca. rę sielanki i spokoju. Tak minęły nam dwie godziny Na przedmieściach Sorii, wśród tych malow- czasu wolnego. W przerwach od rozmów i pstrykania niczych pagórków, którymi usiana jest cała Iberia, zdjęć, opiekunowie zachęcali nas do zabawy, a Vla- kryją się tajemnicze ruiny. Jasne, kamienne bloki dimir wraz z Irene kibicowali naszym poczynaniom. łączą się w łuki, tworząc kontrast z ciemnozieloną W końcu jednak musieliśmy opuścić to miejsce. trawą. Z nich wyrasta romańska świątynia spowita Po kolacji ruszyliśmy w miasto. Wokół krą- atmosferą tajemniczości. żyły samochody, świeciły uliczne latarnie, roznosił - Był tu kiedyś klasztor, widzicie te rzeźby? się gwar, pokrzykiwanie, muzyka i szum. Migo- - spytał przyciszonym głosem Vladi - one objaśnia- czące światła wystaw wprowadzały nas w nastrój ły historie z Biblii, kiedy jeszcze prości ludzie nie nocnego życia. Powoli wkraczaliśmy w magiczny 67 Reportaż Camino Soria - na krańcu Europy

świat Hiszpanii takiej, jaką pokazują w programach grupy, a wypłoszone motyle krążyły nad naszymi gło- podróżniczych - rozśpiewanej, rozrywkowej, krążą- wami. Wiatr plątał złote kłosy i mieszał je z zielony- cej w rytmie głośnej muzyki. Szliśmy wspólnie na mi źdźbłami. Gdzieś w dali zaświergotał skowronek, Plaza Mayor - tu biło serce miasta. Melodie wydy- czasem wzbił się w niebo większy drapieżnik - my- chane przez otwarte drzwi knajpek, zapach frytek szołów lub jastrząb. W końcu dotarliśmy do zagród. i tapas, tace kelnerów tańczących między klientami, - Widzicie ten plac? Stąd pędzi się byki, przez bruk jaśniejący blaskiem latarń, rozmowy, szepty łąki aż do Sorii, na wielką corridę. Po niej trwa wielka i pobrzękiwanie szklanek, to wszystko tworzyło swo- uczta i fiesta. Wpływowe rody przeznaczają mięso isty nastrój. jednego byka na ucztę dla najuboższych. Ten rytuał wywodzi się jeszcze ze starożytności. Na zboczach zamglonych gór pasły się stada rogatych byków, takich jakie widnieją na wielu po- cztówkach z hiszpańskich miasteczek. Gdy przecho- dziliśmy obok, któryś z nich leniwie przerwał posiłek, przyglądając się nam badawczo. Doszliśmy do budynku, z którego unosił się wyraźny zapach ryżu i owoców morza. Ciekawi we- szliśmy do środka. Była to dość duża, pusta sala, a obok niej znajdowała się kuchnia. To właśnie ona była źródłem zapachów. Na środku stało wielkie na- czynie podobne do patelni, a w nim błyszczał jaskra- Wraz z Weroniką i Angeliką, koleżankami wożółty ryż, między którym co chwila pobłyskiwały z grupy, krążyłyśmy między uliczkami Starego Mia- muszle małży, różowe krewetki i kawałki warzyw. sta w poszukaniu jakiejś kafejki, w której mogłyby- Wiedziałam, że to musi być aromat paelli - typowego śmy spędzić wieczór. W końcu trafiłyśmy na cukier- hiszpańskiego dania. nię na rogu ulicy. Nieśmiało weszłyśmy do środka. Po posiłku mogliśmy zrelaksować się na ze- Podłoga pokryta była serwetkami, okruchami i kle- wnątrz. Leżąc na trawie, beztrosko wygrzewaliśmy jącą warstewką resztek jedzenia. W tym śródziem- się w słońcu, słuchając muzyki, śmiejąc się, odsypia- nomorskim kraju, im lepsze jedzenie w restauracji, jąc nocne rozmowy. W oddali majaczyły wierzchołki tym więcej w niej klientów, a tym samym - śmieci. gór, których kontury ledwo rysowały się w chmurach. Wiedziałam na co mam ochotę - flan, to było to. Lekkie fale ciemnozielonej trawy kroiły horyzont w Z niecierpliwością czekałam, aż dostanę ten trady- różnorodne kształty. Nieco bliżej tłoczyły się ciemne cyjny deser. Dokładnie pamiętam specyficzny smak: punkty pasącego się bydła. Blade chmury sunęły jajka, karmelu i bitej śmietany. Wróciwszy do aka- nad naszymi głowami, tworząc cienie na stokach. demika, jeszcze długo rozmawiałyśmy z Weroniką Wiatr cicho pieścił połacie traw i ziół. o wydarzeniach tego dnia. Nagle pojawił się Noel i Vladi trzymający w ręku wysłużoną gitarę. Na jej matowym lakie- 9 lipca rze widniały ślady długowieczności. Gdzieniegdzie przetarta, zarysowana, pęknięta, sprawiała wraże- Noc była krótka. Obudziłyśmy się nieco nie świadka wielu wspaniałych chwil spędzonych wcześniej niż wczoraj. Po posiłku wyruszyliśmy na na górskich polanach przy cieple ogniska. W ciszy szlak. Trafiliśmy najpierw na polanę u podnóża góry. zabrzęczała pierwsza struna. Wydobył się ciepły - Dzisiaj zobaczycie miejsce, w którym hodu- dźwięk, który rozniósł się niesiony z wiatrem po po- je się byki na corridę - poinformował Vladi. - Są tu też lanie. Rytmiczne uderzanie przeniosło nas do świata jaskinie z malowidłami, może nie takimi jak w Altami- dźwięków i znów powstała ta niezwykła siła muzyki rze, ale warte zobaczenia. spajająca wszystkich w jedną rodzinę. Vladi zaczął Wędrowaliśmy przez szlaki ciągnące się mię- układać palce w plątaninie akordów, brać dźwięki dzy trawami. Ogrzana ziemia dudniła pod krokami garściami. W pewnym momencie zaczął delikatnie 68 Reportaż Camino Soria - na krańcu Europy potrącać każdą strunę z osobna, dając każdemu przy fontannie. Na placu stał też wysoki pręgierz, któ- brzmieniu łagodność i gładkość. „Caminante, son tus ry w złocistym słońcu nie przerażał swoją mroczną huellas...” - Noel zaczął donośnym głosem recytację historią. Nieco dalej, na szczycie wzgórza, widniały wiersza o drodze, którą tworzy każdy człowiek, wę- ruiny zamku na tle gór Kastylii. drując przez życie własną ścieżką, której nigdy wię- - Podejdźcie tu wszyscy - krzyknął Vladi cej się już nie pokona. - podzielcie się na grupy. Pamiętacie grę w Valon- sadero? Tym razem musicie odpowiadać na pytania 10 lipca i zagadki, które rozdam każdej grupie. Wskażę wam miejsce, w którym znajduje się kolejny opiekun, on Spotkałyśmy się z Angeliką przed drzwiami poda wskazówkę do kolejnego punktu. Będziecie pokoju. Ja, jak zwykle, w pośpiechu domykałam tor- musieli wykonać też pewne próby, aby przejść da- bę, zastanawiając się czy wzięłam wszystko. Dzisiaj lej. W razie problemów, pytajcie miejscowych, ale zwiedzamy Sorię! bądźcie uprzejmi, bo to w większości starzy ludzie Mijaliśmy kolejne uliczki z przewodnikiem, - dorzucił na koniec. który opowiadał o portalu romańskiego kościoła Błądząc po średniowiecznym miasteczku, Santo Domingo, przedstawiającym sceny z Biblii. mimo jego ospałości i leniwie rozciągających się wo- W środku świątyni panował mrok i cisza. Przez ko- kół soczystozielonych kastylijskich pól, towarzyszył lorowe witraże z figurami świętych, przedostawały nam nastrój rywalizacji. Pod naszymi stopami dudni- się promienie słońca Kastylii. Kamienne, masywne ły kamienie, którymi wybrukowane były uliczki. Roz- kolumny emanowały przyjemnym chłodem. wiązując coraz to nowe zagadki, przemierzaliśmy Gdy wyszliśmy, objął nas na nowo słonecz- kilkakrotnie wszelkie możliwe szlaki w mieście. ny blask dnia. Zapach lawendy opływał rozgrzane Umęczeni bieganiem w prażącym słońcu, ze- powietrze. Miałam nadzieję, że hiszpańskie słońce szliśmy główną ulicą do jednego ze sklepików. Ulgą chociaż trochę przypiecze mi skórę, która dalej pozo- była butelka lodowatej wody. stawała w swoim naturalnym, bladym odcieniu. 12 lipca 11 lipca W tym dniu zaplanowano zwiedzanie Bur- Po śniadaniu i podróży autokarem, dotarli- gos. Z rana odbył się jak zwykle rytuał śniadania śmy do celu, malowniczego miasteczka Calatañazor, i podzieleni na grupy wsiedliśmy do autokaru, by do- rozciągającego się na wzgórzu. Brukowane uliczki jechać do Muzeum Ewolucji Człowieka. Od parkingu spalone słońcem pokryte były kurzem. Jasne, śred- do muzeum dzieliła nas chwila drogi. Weszliśmy do niowieczne kamienice oblepiały szczelnie zbocza. nowoczesnego budynku, którego surowa architektu- Główna ulica biegła w górę, a po obu jej stronach ra, oparta na stalowej konstrukcji, dawała wrażenie wznosiły się budynki z kamienia i drewna. W ich sterylnej i pełnej światła. Mieliśmy godzinę, aby zwie- podcieniach kryły się sklepiki z pamiątkami, kramy dzić cały obiekt i odkryć tajniki ewolucji. Cóż znaczy z tradycyjną żywnością i ławki tłumnie oblegane godzina w całej historii ludzkości? przez miejscowych staruszków, którzy energicznie Gdy wyszliśmy, zachmurzyło się. Przeszli- gestykulując, dyskutowali zawzięcie o polityce. Przy śmy kilka uliczek, aby dotrzeć na wielki plac. Oto- nich wylegiwały się psy, nerwowo potrząsające gło- czony był kamienicami rzucającymi cień na bruk. wami w obronie przed natrętnymi muchami, a opo- Jak zwykle napotkał nas przyjemny gwar, który dal łasiły się na słonecznych murkach koty, mrużące cichł z powodu zbliżającej się sjesty. Niektóre skle- leniwie oczy. Kierując się główną drogą, minęliśmy py powoli zamykano, jednak większość barów i re- dwa place - pierwszy, sławiący poetę, który opi- stauracji nadal czekała na klientów. Wśród turystów sał miasteczko w swym poemacie, drugi - pełniący i pielgrzymów dążących do Santiago de Compostela funkcję forum, centralny punkt miasta. Miejsce to wyczuwało się zachwyt nad tym urokliwym miastem. porośnięte było kępkami wydeptanej trawy, a opodal Gdzieniegdzie pobłyskiwały flesze aparatów, a nad słychać było szum wody spływającej z pysków lwów placem unosiły się dialogi w wielu językach. Przez 69 Reportaż Camino Soria - na krańcu Europy

Burgos przebiega najsłynniejsza trasa pielgrzymek Czas naglił. Musieliśmy opuścić osadę, mimo Camino de Santiago, dlatego też każdego roku mia- że waleczny wiatr oswoił się z naszą obecnością. Pa- sto gości masy ludzi. górki otaczające wioskę przybierały pastelowosele- Po chwili, ku zdziwieniu wszystkich, zerwał dynowe barwy, a resztki mgły opadały na pastwiska się potężny deszcz. Zapełniony wcześniej plac, opu- i łąki. stoszał, a ci, którzy nie zdążyli się skryć, uciekali, za- Tego wieczoru zaplanowano imprezę po- krywając głowy gazetami lub pozwalali, by rzęsisty żegnalną. Wszyscy chcieli się dobrze bawić, mimo deszcz smagał ich po twarzy. Na szczęście, znaleź- to wyczuwało się smutek rozstania. Ten smutek po- liśmy schronienie w sklepie z pamiątkami. Angelika głębiała jeszcze bardziej pieśń o pamięci, śpiewana chciała kupić wachlarz z hiszpańskim wzorem, a ja przez czarnowłosą dziewczynę. Muzyka roznosiła magnesy, które zbieram z każdego miejsca na świe- się wolno po Alameda de Cervantes, nazywanej La cie. Mam ich już całą kolekcję. Dehesa. Wiatr niósł ją do Plaza Mayor, gdzie kamien- Gdy wyszliśmy, plac połyskiwał kałużami, od- ne lwy strzegły, jak zwykle rytmicznego pulsowania bijającymi przyprószone chmurami niebo. wody w fontannie. Nieruchome od lat, nie zwracały najmniejszej uwagi na słowa piosenki. Ich kamienne 13 lipca serca nie poczułyby i tak tęsknoty za tym miastem. Melodia płynęła między kamienicami, przelatywała Ostatniego dnia pobytu w Sorii wyruszyliśmy przez bramy, ocierała się o ściany Instituto de An- do Numacii. Była to celtycka osada podbita przez tonio Machado, by później otulić się w lawendy na Rzymian. Na wzgórzu przywitał nas silny wiatr. Moż- placu przy kościele Santo Domingo. Musnęła lekko na by myśleć, że to tylko oznaka zbliżającej się bu- nachylony nad spokojnym nurtem Duero, San Satu- rzy, ale starożytne mury zdawały się ziać nieprzyjem- rio. Gdzieś dalej, w blasku Księżyca, zalśnił klasztor nym chłodem w obronie miasta przed przybyszami, u podnóża Monte de las Ánimas. jakby nadal miały nadzieję na wygranie walki sprzed wieków. Na szczęście znaleźliśmy schronienie w sali, w której został wyświetlony film przedstawia- jący historię tego miejsca. Po projekcji, przewodnik zaczął oprowadzać nas po ruinach. Gdzieniegdzie wśród fundamentów, które pozostały z niegdyś opływających bogactwem do- mów, pojawiały się rekonstrukcje chatek Celtów. Można było wejść do nich i poczuć zapach gliny i drewna mieszającego się z kurzem, którym prze- siąknięte było powietrze. W domach panowała ciemność, a nagrzane ściany biły ciepłem, mimo Słowa piosenki krążyły między nami, za- że na zewnątrz szalał wiatr. Pod koniec zwiedzania cieśniając jeszcze mocniej łańcuch rąk, niektórym przewodnik poprosił, aby z tłumu zgłosiła się dwój- wyciskając łzy, jeszcze innym wykuwając w sercu ka ochotników. Jeden z rosłych chłopaków nałożył wspomnienia, które mimo upływu czasu, nadal będą na siebie białą tunikę, kolczugę i rzymską zbroję, żywe, bo przecież dziewczyna śpiewała właśnie po czym złapał w dłoń karmazynową tarczę oraz o tym, aby pamiętać. Pamiętać ludzi, z którymi spę- pobłyskujący miecz. Aby założyć celtyckie uzbro- dziliśmy te chwile. Tych, którzy zostali naszymi przyja- jenie, zgłosiła się Angelika. Nie było ono już tak ciółmi i tych ledwo poznanych. Pamiętać brukowane solidne jak zbroja Rzymianina - drewniana tarcza uliczki Sorii, wzgórza Valonsadero, ciemnoniebieską i krótki miecz, a zamiast kolczugi - wełniana koszula taflę Laguna Negra, leniwe kastylijskie miasteczko i spodnie. Przewodnik poprosił, aby stoczyli ze sobą - Calatañazor, nawet tę ulewę w Burgos i złowrogi pojedynek, po czym ze zdziwieniem stwierdził, że wiatr w Numacii. gdyby Celtowie mieli takich wojowników, a raczej Muzyka ucichła. Czas było zbierać się do wojowniczki, to wygraliby bez problemu. akademika. Jutro czekała nas podróż do Madrytu 70 Reportaż Camino Soria - na krańcu Europy przez Segovię. Idąc grupą pustymi ulicami w blasku - Ostatni dzień - westchnęłam ciężko. Księżyca, śpiewaliśmy aż do chwili, gdy ostania oso- - Ja nie chcę odjeżdżać! - Weronika wy- ba zniknęła w drzwiach swojego pokoju. powiedziała te słowa z wyraźną chęcią ukrycia się w miejscu, gdzie nikt jej nie znajdzie, kiedy przyjdzie 14 lipca czas odjazdu. Wstaliśmy nieco wcześniej niż w Sorii. Prze- Następnego dnia przemierzaliśmy krajobra- cież ostatniego dnia nie mogłyśmy sobie pozwolić na zy Kastylii, oddalając się od znajomych wzgórz So- leniuchowanie, zwłaszcza, że śniadanie w Madrycie rii. Obserwując cicho przycupnięte w oddali wioski rozpoczynało się wcześniej. Stolica rządzi się swoimi i ledwo zarysowane stoki wzgórz z łańcuchami wia- prawami - wszyscy gdzieś pędzą, czas mija szybciej, traków na grzbietach, sunęliśmy trasą na Madryt. więc i my musieliśmy nabrać tempa. Złotozielone źdźbła traw miotane były wiatrem mu- Na korytarzu panowała jeszcze cisza. Przed skanym przez skrzydła zrywających się co chwila do wyjściem ogarnęłyśmy pokój po wczorajszych lotu ptaków. W końcu na horyzoncie wyrosły wieże rozmowach przy puszkach z coca-colą i muzyce budynków. Po chwili można było dostrzec sylwetki El Pescao płynącej ze słuchawek. Gdy po chwili mieszkańców, którzy powoli rozpoczynali przygoto- przeszłyśmy piętro niżej, aby zahaczyć o pokój An- wywania do sjesty. Przy wyjściu z autokaru ujrzeli- geliki i razem udać się do stołówki, spotkałyśmy kilku śmy niespotykany widok - w centrum miasta wyrastał zaspanych znajomych. potężny akwedukt. Jego ogromne kamienne bloki Przemierzałyśmy ulice Madrytu, obserwując zakreślały łuki na jasnym błękicie nieba. zabieganych ludzi, rozkrzyczane billboardy, setki sa- Słońce zaczynało rozgrzewać powietrze, mochodów wzbijających w powietrze chmury spalin. roznosząc powoli złoty pył osiadający na ścianach To już nie było to samo miejsce, co Soria, w której kamienic. Odpoczywając w cieniu akweduktu, za- jeszcze czuło się małomiasteczkowy spokój czy stanawialiśmy się jak przebiegać będzie nasz pobyt Calatañazor, gdzie czas płynął wolniej niż na nie- w hiszpańskiej stolicy. jednej lekcji w szkole. To był Madryt - stolica pełna Po chwili wyruszyliśmy na szczyt wzgórza, dźwięków, zapachów, kolorów, emocji... Energiczna na którym brało swój początek miasto. Maszerując i majestatyczna z Palacio Real dumnie rozłożonym między kamienicami, mijaliśmy wystawy sklepów wśród ogrodów. W końcu dotarliśmy do Parque z pamiątkami. Wielobarwne stoiska cieszyły się po- Retiro. Długie aleje wypełnione były przechodnia- pularnością wśród turystów dumnie prezentujących mi. Na trawnikach, w cieniu drzew, wylegiwali się swoje atrybuty: aparaty, kapelusze zakrywające Madrileños, korzystając z wymarzonej pogody. Po- przed słońcem czupryny, małe plecaczki przewie- przez głośne okrzyki, typowe dla Hiszpanów, których szone przez jedno ramię. Gdzieś w tłumie ktoś za- żywiołowy temperament obdarzył donośnym gło- krzyknął po angielsku, z drugiej strony placu padło sem, rozchodziły się rozmaite dźwięki. Przy głównej kilka słów po włosku, obok jednego ze sklepów alei rozłożył małe wędkarskie krzesełko gitarzysta, z pamiątkami grupa turystów z Niemiec starała się który strojąc kolejne struny, próbował wydobyć z in- porozumieć ze sprzedawczynią, która nerwowo mio- strumentu pożądany ton. Grupa czarnoskórych prze- tając się, próbowała tłumaczyć swoje słowa na migi. konywała przechodniów do zakupienia zegarków Na wzgórzu wznosił się dumnie zamek - kilka drob- i okularów przeciwsłonecznych. Tafla z pobliskiego nych wieżyczek i baszt wydawało się kłuć siwobłę- jeziora zabrzmiała głośnym chlupotem, gdy uderzyło kitne niebo. w nią drewniane wiosło. Tuż obok, Palacio de Cristal Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, do- - wielka szklana budowla - wygrzewał w słońcu swój tarliśmy do Madrytu. szklany pancerz. Następnym punktem było muzeum Prado. 15 lipca Przechodziliśmy poprzez wypełnione turystami sale, by z bliska obserwować dzieła hiszpańskich mistrzów Pokój oświetlony był porannymi promieniami - Goi, El Greca i Velázqueza. Ze zdziwieniem słucha- słońca, które rozlewało się na białe płytki podłogi. liśmy opowieści o słynnym obrazie „Las Meninas”, 71 Reportaż Medialne gminy który został zreinterpretowany przez Pabla Picassa Andrzej David Misiura aż 58 razy. Wiele dzieł było nam znanych z lekcji pla- styki, dlatego dużym wrażeniem było zobaczyć je na własne oczy, w oryginale. edialne gminy Madryckie ulice pokrywała warstwa złoci- M stego słonecznego pyłu. W tym słońcu Pałac Kró- lewski prezentował się jeszcze okazalej. Przemie- Pawłów mówi swoim głosem rzaliśmy sale, oglądając przeróżne pomieszczenia królewskiego dworu. Centralnym miejscem była Nie jest rzadkością, aby centrum kultury sala tronowa. Ciemnojaspisowe ściany podzielone tworzyło się poza centrum administracyjnym gmi- były olbrzymimi lustrami w złotych ramach, które ny. Napotykamy takie przykłady na terenie całej odbijając światło, dodawały pomieszczaniu dostoj- Lubelszczyzny m.in. w gminie Rejowiec Fabrycz- nego blasku. Naprzeciwko wejścia usytuowane były ny, gdzie Gminny Ośrodek Kultury ma swoją sie- trony. Oparcia pokryte szlachetnym kruszcem lśni- dzibę w Pawłowie. Miejscowość ta słynie nie tyl- ły tuż pod godłem królewskiego rodu. Nie zabrakło ko z ginących zawodów i dorocznych jarmarków oczywiście kryształowego żyrandola, który opusz- garncarstwa i bednarstwa. W 2008 roku zapocząt- czał delikatne szklane łzy nad głowami władców. kowano tam doroczny Zlot Miłośników Twórczości Tuż przy tronach stały dumne cztery lwy, wsparte na Ryszarda Kapuścińskiego tzw. Kapumaniaków. marmurowych kulach. Ich prężne grzbiety wyciągały Natomiast 6 marca 2004 roku, z pomysłu Stefana się groźnie do zwiedzających. Niestety, musieliśmy Leonhardta powołano tam Stowarzyszenie Przy- opuścić pałac, by skierować się do centrum miasta. jaciół Pawłowa. Entuzjazmu było mnóstwo, więc Puerta del Sol to ruchliwy plac, wokół panuje szum stowarzyszenie zapragnęło wydawać własne pis- i gwar, radosne pokrzykiwania, głośny śmiech. Wraz mo „Głos Pawłowa” i kto wie, czy nie stało się ono z Angeliką odnalazłyśmy cukiernię, której głów- ną specjalnością była czekolada. Oczywiście nie mogło obyć się bez churros. Ciastka podano wraz z półmiskiem wypełnionym po brzegi czekoladą. Nic dodać, nic ująć - chciałoby się przychodzić tam co- dziennie. Wieczorem nadszedł czas rozdania pamiąt- kowych dyplomów z podziękowaniami. To był wie- czór pożegnań, ale przede wszystkim nadziei na ponowne spotkanie. Zaczęło się zbieranie pamiąt- kowych podpisów, kontaktów, robienie zdjęć. Cięż- ko było zasnąć ze świadomością, że to ostatnia noc w Hiszpanii, ostatnie momenty w tej niezwykłej at- mosferze. Nie wyobrażałam sobie życia bez tego wszystkiego, bez tej mieszanki języków, bez tych sztandarowym produktem tej patriotycznej inicja- miejsc, ludzi... Nie chciałam myśleć, że to już koniec. tywy. Początkowo zamierzano opublikować tylko Mamy się rozstać na zawsze? Te myśli rozchodziły specjalne wydanie poświęcone 60. rocznicy pacy- się po czeluściach umysłu, zapadając głęboko do fikacji Pawłowa, jaka miała miejsce w 1944 roku, serca, budząc bunt, roznosząc do szarych komó- ale z czasem pismo przyjęło formę kwartalnika rek przekonanie, że należy zatrzymać chociaż kilka i ukazuje się do dzisiaj. Na czele zespołu redakcyj- wspomnień. Dlatego musiałam to napisać. nego stanął wówczas Stanisław Lipiński, a skład uzupełnili: Celina Hopaluk, Andrzej Kosz, Stefan Ada Kulig Kurczewicz, Lucyna Lipińska, a później Danuta Kurczewicz i Adam Kędzierawski. 72 Przegląd prasy Medialne gminy

Na uwagę zasługuje, że wśród autorów dakcja od początku pracuje pod kierownictwem artykułów pojawia się wiele nazwisk m.in. dr Ma- redaktor Barbary Niedźwiedź. W składzie redakcji rian Janusz Kawałko - poeta osiadły w rodzinnej są Anna Podgórska i Bohdan Kiełbasa. Korektą miejscowości Rybie położonej w bliźniaczej gminie zajmują się Alina Chromczak i Renata Drozd. Wy- - Rejowcu Osadzie. Pismo, oprócz aktualności, za- dawcą jest Ośrodek Kultury Samorządowej w Żół- mieszcza artykuły historyczne, przedstawia także kiewce. „Panorama Żółkiewska” spełnia rolę, jaka sylwetki wybitnych pawłowian. Na okładkach pre- zentuje też ciekawe fotografie odchodzącej prze- szłości. Nie stroni od drukowania wierszy i czasem recenzji, a wszystko to na 20 stronach A4 w na- kładzie 300 bezpłatnych egzemplarzy. Do tej pory jestem w posiadaniu ostatniego wydania sygnowa- nego 18 numerem, z grudnia 2011 roku. Działal- ność wydawnicza nie kończy się jednak na tym, niedawno dotarły do mnie jeszcze dwa opracowa- nia historyczne au- torstwa redaktora i regionalisty S. Li- pińskiego pt. „Re- jowiec Fabryczny. Historia i współ- czesność” (2010) oraz „Pawłów. Dzie- przypada wydawnictwom w podobnych miejsco- je parafii i kościoła” wościach, a więc zawiera podstawowe informacje, jakie nie znalazły się w gazetach lub ogłoszeniach, pełni rolę kroniki wydarzeń, pojawiają się omówie- nia książek oferowanych przez miejscową bibliote- kę, a ponadto jest miejscem spotkań z regionalną przeszłością. Aktywność stolicy gminy przenosi się również na inne miejscowości. Oto 3 lutego 2011 (2011) oraz kolejny powstało znane nam ze stron „Nestora” (1(15)2011) tomik poezji „Okolo- Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Olchowieckiej, na wolność” (2011) a działa w nim m.in. nasza koleżanka, poetka Ma- Lucyny Lipińskiej, rzena Podkościelna. Warto wspomnieć, że skład jednej z poetek redakcyjny „Panoramy Żółkiewskiej” wzmacnia związanych z „Gło- regionalista i autor licznych opracowań historycz- sem Pawłowa”. nych dotyczących Żółkiewki - Bohdan Kiełbasa.

Kwartalnik parafii św. Dominika w Turobinie W Żółkiewce panoramicznie Nigdy nie miałem okazji, aby przejrzeć Z końcem 2008 roku ukazał się pierwszy papierową wersję kwartalnika „Dominik Turobiń- numer kwartalnika „Panorama Żółkiewska”. Środki ski”, ale za to słyszałem wiele pozytywnych opinii pozyskano na roczny cykl wydawniczy, czyli cztery o nim. To zacne wydawnictwo istnieje już od 2000 wydania. Później pismo ukazywało się z mniejszą roku. Minionego grudnia ukazał się numer 45 (ss. częstotliwością, aczkolwiek jego objętość wzrosła 44)! I wcale nie dowiedziałem się o tym od mojego z 32 stron do 48, np. w numerze 1(8)2011. Re- redakcyjnego kolegi, który pochodzi z parafii zaj- 73 Przegląd prasy Medialne gminy mującej się wydawaniem „Dominika…”, a zwyczaj- zajmuje podróż po dziejach, kulturze i sztuce Wło- nie z Internetu, gdzie na stronie wydawcy można dawy i okolic. W składzie redakcji: redaktor naczel- zapoznać się z każdym numerem. Henryk Radej, ny Aldon Dzięcioł, sekretarz Renata Włostowska, bo o nim wspomniałem, systematycznie użycza Monika Durska, Joanna Szubstarska, Mieczysław pismu swojego profesjonalnego pióra. W skła- Tokarski, Włodzimierz Czyżyk i Marta Grzeszczuk. dzie redakcji znajdują się: Adam Romański - red. Z założenia pismo ma mieć zasięg wojewódzki, naczelny, Dorota Skiba, Michał Romański, Anna więc na ostatniej stronie widnieją nazwiska osób Góra, Agnieszka Buszowska, Urszula Sawa, Anna współpracujących, takich jak: prezes Lubelskiego Gajak-Mróz, ks. Władysław Trubicki i Marek Bana- Klubu Biznesu, przewodniczący Lubelskiej Rady szak - fotograf. „Dominik Turobiński” dokumentuje Towarzystw Regionalnych oraz redaktorzy lubel- skich periodyków literackich. Moją uwagę zwraca

życie gminy, a w tym Kościoła i chrześcijańskiej społeczności. Nie narzeka na brak materiałów - zamieszcza artykuły historyczne, odległe wspo- mnienia i korespondencje rodaków rozrzuconych jednak notatka w Internecie, która opisuje moment w różne strony świata. W ostatnim numerze, w sło- powstania pisma: Podczas spotkania nie zabra- wie od redakcji pisze m.in.: Pragniemy raz jeszcze kło żywej dyskusji na temat rozwoju czasopisma, podziękować Państwu, naszym czytelnikom za czy toastu za pomyślność przedsięwzięcia. Głos zainteresowanie „Dominikiem Turobińskim”, oka- zabrali także zaproszeni goście. Zarówno staro- zywaną życzliwość i wszelkie dowody sympatii. sta Wiesław Holaczuk, jak i radni (M. Józefczuk Zdajemy sobie sprawę, że nie uda nam się dotrzeć i Ł. Pamulska) wyrazili aprobatę dla przedsięwzięć do wielu czy też wszystkich zadowolić. Chcemy wydawcy - Poleskiego Towarzystwa Medialnego. jednak być pismem otwartym, tak by każdy, kto tyl- Słów uznania i chęci współpracy nie krył także ko zechce, mógł dzielić się swoimi spostrzeżenia- J. Niemierko-Masiukiewicz - prezes STKN. Tak mi na jego łamach. Czekamy także na krytyczne, niebywałej determinacji władz, zaangażowania merytoryczne uwagi… i zachęty do działań kulturalnych należałoby ży- czyć także innym miejscowościom. W chwili, gdy „Nestor” będzie opuszczał drukarnię, zapewne Na przebudzenie Włodawy ukaże się już 5. numer „Wschodu”. Życzymy wy- trwałości i powodzenia. Przede mną „Wschód. Kwartalnik Społecz- no-Kulturalny” nr 3. Trafił do redakcji chyba przy- Andrzej David Misiura padkowo. Czterdzieści cztery strony formatu A4 74 Konkurs Wiersze z V Konkursu Twórczości Miłosnej

Tadeusz Andrzej Kiciński pozostałym laureatom oraz dziękowała członkom jury, że dostrzegli jej dość kontrowersyjny i bezpo- Wiersze z V Konkursu średni wiersz. Twórczości Miłosnej Kolejnym punktem walentynkowej gali był performance teatralny „Ślub Stanisława”, autor- „Ja Cię kocham, a Ty pisz!” stwa Stanisława Kliszcza, w wykonaniu aktorów Teatru Prowizorycznego KDK. Spektakl angażował W walentynkowe popołudnie, w sali konfe- publiczność i został przyjaźnie przyjęty. Insceniza- rencyjnej ratusza miejskiego Paweł Laufer upub- cja ślubu w niedawnym Urzędzie Stanu Cywilnego licznił następujący komunikat: Dnia 9 lutego 2012 wzbudziła wiele emocji i humoru. roku, w Dębczynie nieopodal Samoklęsk, w domu Następnie Mariusz Kargul promował swój Kazimierza Malinowskiego odbyły się obrady jury, debiutancki tomik „Niewczesny pogrzeb wier- nad których prawidłowością czuwał mąż zaufania szoroba”. Prowadzący spotkanie Kazimierz Mali- i protokolant Mariusz Kargul oraz jego asysten- nowski docenił dużą społeczną aktywność autora ci - pies Leon i suka Sazuja. Patrycja Janowska w zakresie działalności kulturalnej na terenie Kras- - poetka, filozofka, arteterapeutka, Paweł Laufer negostawu i okolic. Autor czytał swoje wiersze przewodniczący jury - filozof, pisarz i publicysta, i wspominał początki pracy twórczej. doktorant na Wydziale Filozofii Teoretycznej KUL Na zakończenie uroczystości, wokaliści ze oraz Kazimierz Malinowski - poeta, współpracow- Strefy Wokalnej KDK śpiewali najpiękniejsze pio- nik miesięcznika „Lampa”, sformułowali werdykt senki o miłości. w V Edycji Konkursu Twórczości Miłosnej „Ja Cię Przypomnijmy, że patronem medialnym V kocham, a Ty pisz” Krasnystaw 2012. Konkursu Twórczości Miłosnej było Czasopismo W konkursie wzięło udział 230 autorów, Artystyczne „Nestor”. Krasnostawski Dom Kultury, a łączna waga nadesłanych tekstów przekroczyła za naszym pośrednictwem serdecznie dziękuje podobno 6 kilogramów. W pierwszej części ob- Bankowi Spółdzielczemu w Krasnymstawie, spółce rad wysunięto nawet kilka postulatów, z których Kartonex oraz Galerii Handlowej Perła - mecena- najdziwniejszy domagał się regulaminu pracy som konkursu, za wsparcie finansowe, Zbigniewo- i głosowania dla jury, inny oczekiwał wydawnictwa wi Chmielewskiemu za projekt logotypu konkursu, pokonkursowego, a kolejny głosił, aby w przyszło- radnemu Marcinowi Wilkołazkiemu i Ministerstwu ści jurorzy mogli prowadzić indywidualne konsulta- Rozwoju Regionalnego za wsparcie rzeczowe cje warsztatowe, tak jak to się dzieje w niektórych oraz Agencji Rozwoju Lokalnego za udostępnienie poważnych konkursach. Ze swojej strony stwier- pomieszczeń. dzam, że najlepszym pomysłem jest ten ostatni, bo Tadeusz Andrzej Kiciński idzie za nim nauka, a i pozbylibyśmy się laików za sędziowskim stołem. W drugiej części posiedzenia jurorzy za- brali się za ocenę prac konkursowych. Ostatecz- nie, jak sobie poradzili z sygnalizowanym wcześ- niej problemem głosowania nie wiadomo, ale po przedłużających się i zaciekłych, jak określa pro- tokół, obradach wyłonili troje finalistów, wśród któ- rych znalazły się: Weronika Granosik ze Zgierza (16 lat), Marzena Mariola Podkościelna z Olchowca i Dorota Czerniakiewicz z Chełma. W takim też po- rządku ułożyła się kolejność nagród. Na rozstrzygnięciu pojawiła się Weronika Granosik, pokonując ponad 300 kilometrów. Wy- raziła radość z otrzymanej nagrody, gratulowała Patron medialny 75 Poezja - Weronika Granosik Poezja - M. M. Podkościelna / D. Czerniakiewicz

II nagroda

Marzena Mariola Podkościelna

Nie wszystkim przytrafia się sen (...)

śpij słodko. może tędy poprowadzi droga powrotna nim na dobre oswoję przewiązane oczy. to była niedziela, topola. i siedem lat po niej w głodzie - szemrzą pacierze

za wsią. karuzela

rozpuszcza dziewczęce warkocze. kobietom nie pasują twoje imiona ani popołudnia pod lasem. znów usprawiedliwiam zaschnięty dom i zbieram okruchy:

ręce wtulone, zatopione w jaskrach, świerszcze w słoju - twój śmiech w oczach córki.

I nagroda III nagroda

Weronika Granosik Dorota Czerniakiewicz

Idźcie i rozmnażajcie się Dopiero teraz

mam zbyt wąską talię Dopiero, kiedy sama mam dzieci wiem o tym rozumiem twoje uczucia, mamo. patrzysz na mnie Twą troskę, nerwy, łzy, no i uśmiech, za bardzo który raduje mnie wciąż tak samo. widzisz siebie Teraz dopiero w pełni pojmuję nie możesz tak żyć ciągły niepokój oczekiwania i rzeczywiście mogę ocenić, jednak nawet razem wzięte co tak naprawdę znaczy „zabraniam”. nie pozbawimy mnie piersi za dużo w tym okresu Tysiące nieprzesypianych nocy, łzy wylewane i przełykane, ale zrobię wszystko wagony pieluch, piekące oczy - założę zbyt duże buty dopiero teraz jest mi to znane. kupię cygaro Tak wiele znamy odmian miłości, jedna od wieków jest wciąż tą samą. Najcudowniejsze słowo na świecie: powtarzać „mamo” i... słyszeć „mamo”.

76 Wywiad z poetką Marzę, aby napisać dramat Całe życie zmierzam do takiej poezji - uni- wersalnej, zrozumiałej dla każdego, a jednocześ- nie mistycznej i symbolicznej, gęstej a jednak arzę, aby napisać dramat przejrzystej. Marzeniem moim jest napisać dramat. M Niestety mam czarne myśli, że nie uda mi się ta Z Edą Ostrowską rozmawia sztuka. Chociaż wszystkie moje wiersze układają Andrzej D. Misiura się w energetyczne cykle i można je z łatwością inscenizować albo wyśpiewać.

Jak to się stało, że dziewczyna z Włoda- Marzysz, aby napisać coś prozą? wy, gdzie nigdy nie mówiło się o środowisku Fabularna proza jest dla mnie nieosiągalna literackim, wyrosła na dobrą poetkę? jedynie proza poetycka. Zawsze obracałam się w środowisku litera- ckim, co prawda dookoła własnej osoby i ciesząc Zdobyłaś sporo nagród literackich, jak się własnym towarzystwem nade wszystko. Trzy- to się robi? małam się na dystans od grup literackich. Chodząc W istocie dostałam niewiele nagród. Ostat- łąkami nad Bugiem i lubelskimi wąwozami byłam nio przez dwadzieścia lat nie zauważano mnie. jak aparat władzy, samowystarczalna. Czerpałam z przyrody i z klasyków, a głód narastał. Mogłabym A życie zawodowe - przeszkadza czy po- tak długo opowiadać, ale stop! maga tworzyć? Ja mam jedno życie zanurzone w poezji. 15 tytułów to imponujący dorobek wy- Wszystko podporządkowane poezji, nawet cała dawniczy, a mimo tego nie należysz do żadnych osoba fizyczna. związków twórczych. Czy to jakiś protest? Wkrótce będę członkiem Stowarzyszenia A dom Twój wymarzony jest miejscem, Pisarzy Polskich. Zostałam zakwalifikowana. gdzie powstało większość tekstów? W moim ukochanym mieszkanku, przy wy- Czy książki, jakie masz za sobą, są wyni- bitnie inteligentnym komputerze, w ostatnim roku kiem wypisania, poszukiwań, czy nadążasz za powstała cała armia wierszy gotowa pobić każde spisywaniem pomysłów i wizji? wojsko. Wcześniej jak kura z jajkiem wędrowałam Zawsze pisałam falami, jak tsunami. Całe z wierszami łąkami i lasami. dnie i noce, tygodnie, a nawet miesiące bez opa- miętania zachłystywałam się wierszami, dając ciało Kiedy powstają najlepsze wiersze? i krew, nie dbając o siebie. Coś w rodzaju opętania. Moje wiersze są terapeutyczne w cierpie- Tak więc nadążałam za własnymi wizjami, byłam niu, przynoszą ocalenie i oczyszczenie. Rodzą się w nich zanurzona jakby padł jakiś czar… Aby po- w bólu, aby zalśnić jak diament albo mleczna per- tem całymi latami smażyć placki i żyć codziennoś- ła. cią również zaczarowaną. Rozmawiamy, a nie przestajesz być W jakich tekstach czujesz się najlepiej? poetką… Czuję się wyśmienicie w tekstach krótkich, filozoficznych w stylu: może jaki dobry duch cię prowadzi Święty na wskroś zabiegaj o to co liche dokąd zmierzasz przebudzisz się do świętego świętych z pełnym kielichem w czym rzeźbisz w kruchej glinie Czy czujesz, że jest przed Tobą arcydzie- ło, a może dzieło Twojego życia? Czy masz już co jest dla ciebie najważniejsze jego koncepcję? kochać się z powietrzem…

77 Poezja - Eda Ostrowska Poezja - Eda Ostrowska

Eda Ostrowska szedłeś po matczynej dłoni Bazylemu ja zboczem grani Ty jesteś śmiech i łaska a ja z nieba jastrząb *** powiedz Ojcu że gasnę Zimą w lesie jeleń niesie czaszkę śniegu i dwa węże na gałęziach *** strzegą wejścia Obudziły się ptaki dalej w głębi białe brzuchy w wierszu ptaków klangor mojego synka jeden rzadki drugi zwyczajny twój Tatuś ma zygzakowatą żmiję zaterkotał młynek wiatru dnia oraz gołębia suche strąki poszły w ruch i obłoczek śniegu spadł Mów co chcesz nie przelałeś *** krwi dla wiersza Boże mój Boże kiedy gwiazdy wieszałeś pod maciorą nieba *** i przytwierdzałeś planety Ty który nie masz do żerdzi żadnych potrzeb czy już wtedy zapragnąłeś mnie doskonały jak samochód dla bolesnej męki albo śniegu opad zobacz wróciły szpaki *** zginą jeśli nie nakarmisz Leży jagnię śniegu jako i mnie Panie obok drogi ziarnem miłości las samotny stoi na drewnianej nodze Mirkowi P. płacze rudy kot weź mnie stad nie mogę bo w kopalni mieszkam *** i mam węgiel zamiast serca Piękny człowiek trwogę nie rani sikorki poetki raczej sam *** rzuca się na miecz Zaprosiłam na świat i z bukietem krwi jednego człowieka żyje najzwyczajniej wolnego jak kra w rzece pięknie i sokół w beczce wszechświata Ugodziłam męża w szpulę intelektu napisałam wiersz piękniejszy *** niż życie weź mnie do nieba Joszkowi B. jak się wprowadza do serca gałązkę powietrza *** śpiewającą Ty dostałeś na drogę lniany worek z chlebem a ja grzebień żelazny Eda Ostrowska, wiersze z tomu „Śmiech i łaska”.

78 Konkurs na książkę Eda wierszem gada

Andrzej David Misiura 1. Stanisława Burda, Ciszą i słowem, Wydawni- Eda wierszem gada. ctwo „Werset”, Lublin; Nagrodzony „Śmiech i łaska” 2. Iwona Chudoba, Oczy czasu, Wyd. TAWA, Chełm; 3. Joanna Cichocka, Z szuflady serca [b.w.] „A3 „Wpisała się dziewczyna, co ma włosy jak Drukarnia” Przemysław Litwiniuk, Chełm; pierzyna” - dyskretnie zerkam przez ramię Edy Os- 4. Katarzyna Czubała, Akwarelą wyobraźni, trowskiej. Poetka, z uśmiechem, za każdym razem Wyd. TAWA, Chełm; innym dwuwierszem podpisuje swoją nagrodzoną 5. Henryka Dederko, Zaszeptane meandry, Wy- książkę. Sypie jak z rękawa. Dzisiaj, (przed kil- dawca Mirosław Marek Dederko, Czułczyce; kudziesięcioma minutami), 5 stycznia 2012 roku 6. Halina Graboś, Myśli niedyskretne, Wyd. została laureatką XVII Konkursu Poetyckiego im. TAWA, Chełm; Anny Kamieńskiej, tym razem zorganizowanego 7. Ewa Klajman-Gomolińska, Milczenia z Bo- wspólnie przez Krasnostawski Dom Kultury i Miej- giem, Wyd. „Werset”, Lublin, ską Bibliotekę Publiczną w Krasnymstawie. Na wi- 8. Piotr Krzysztof, Zakamarki duszy, Wyd. Nor- downi, jak zwykle miłośnicy poezji, przedstawiciele bertinum, Lublin; najwyższych władz miasta i powiatu oraz organi- 9. Danuta, Agnieszka Kurczewicz, Kręgi zwielo- zatorzy. krotnione, Wyd. TAWA, Chełm; 10. Aldona Miłkowska, Magiczne chwile, Wyd. Norbertinum, Lublin; 11. Zofia Nowacka-Wilczek, Śladem niedomil- czeń, Wyd. TAWA, Chełm; 12. Eda Ostrowska, Śmiech i łaska, Ludowa Spół- dzielnia Wydawnicza, Warszawa; 13. Józef Pless, Madonny cudami słynące, Wyd. Norbertinum, Lublin; 14. Teresa Pyc, Skąd ta łza, Wyd. TAWA, Chełm; 15. Edmund Skiba, Moje życiowe przemyślenia [b.w.] Drukarnia POLIANNA, Krasnystaw; 16. Ryszard Smolak, Zastępczy życiorys i inne Rozstrzygnięcie konkursu poprzedza wiersze, Wyd. Norbertinum, Lublin; prezentacja multimedialna Stanisława Kliszcza, 17. Maria Tokarz, Na wyciągnięcie dłoni, Wyd. w której, z archiwalnych nagrań, swoją poezję czyta TAWA, Chełm. sama Anna Kamieńska. Towarzyszą jej fragmenty filmu Godfrey’a Reggio „Koyaanisqatsi” z muzyką Jury nominuje książki następujących auto- Philipa Glassa, oraz recytowane przez Joannę rów: Katarzyny Czubały, Ewy Klajman-Gomoliń- Młynek wiersze ubiegłorocznej laureatki konkursu, skiej, Danuty Kurczewicz, Zofii Nowackiej-Wilczek, Marii Przybylskiej. Jan Henryk Cichosz uzupełnia Edy Ostrowskiej i Ryszarda Smolaka. Ostatecznie prezentację, przytaczając anegdoty dotyczące pa- nagrodę główną jednogłośnie przyznano Edzie tronki konkursu. Nadmienia też o swoich bezowoc- Ostrowskiej z Lublina za tom „Śmiech i łaska”. nych poszukiwaniach konkretnego dokumentu na- W uzasadnieniu werdyktu usłyszymy: rodzin Kamieńskiej w Krasnymstawie. Utwory Edy Ostrowskiej zawarte w tym zbiorze, Niebawem następuje najbardziej oczekiwa- na tle współczesnego polskiego wierszopisarstwa na chwila: oto Urszula Gierszon, przewodnicząca stanowią niecodzienny przykład poezji żywej. Sło- jury, w skład którego wchodzili też Jan Henryk Ci- wo nabiera tutaj barw, zmysłowości, ruchu, powie- chosz i Piotr Linek, przedstawia ocenę merytorycz- trza, zapachu, duchowości, istnieje samo w sobie, ną nadesłanych zbiorów wierszy: a jednocześnie - zestawione w wiersz - stanowi 79 Konkurs na książkę Eda wierszem gada intrygującą konstrukcję. Te niepozorne teksty wy- tychmiast zyskuje sympatię publiczności, podobnie pełnione są żarliwością istnienia. zresztą, gdy odpowiada na enigmatyczne pytanie Ostrowska zbiera doświadczenia i doświad- prowadzącego spotkanie Stanisława Kliszcza - „Jak cza wszystkiego, czego zwykle doświadcza niemal żyć?”. Znacznie ciekawsza jest jednak opowieść każdy człowiek podczas swojego życia. Jednak większość ludzi, jeżeli nawet zbiera obrazy i do- świadczenia głęboko odczuwając, posiada granice tej wrażliwości. Eda Ostrowska nie posiada takich granic, jej wrażliwość przypomina delikatną gąbkę, która potrafi wchłonąć w siebie wszystkie oceany świata, jest pełna. Ta obudzona zachłanność życia i odczuwania aż do bólu rozrywającego psychicz- ną konstrukcję jest porażająca zarówno dla poetki, jak i dla jej czytelników. To właśnie owa zachłanność sprawia, że trwa w niej nieustająca burza z piorunami, a forma Joanna Młynek, Eda Ostrowska i Andrzej D. Misiura wierszy jest urywana, przypominająca zachłyśnię- przedstawiciel Czasopisma Artystycznego „Nestor” cia się dziecka o bujnej wyobraźni, które pragnie - patrona medialnego konkursu. fot. Artur Borzęcki prędko wypowiedzieć piękno, które widzi, i zachwyt, którego właśnie doświadcza. Bez granic, bez ram o spotkaniu z komputerem w pewne okrągłe uro- i rygorów narzucanych z zewnątrz. Widać to także w dziny, co przynosi późniejsze całodobowe twórcze oryginalnych metaforach, które nierzadko są moc- związki z wirtualnym światem. W wolnej chwili ne, wręcz nachalne i brutalne, zestawiane często Urszula Gierszon zdradza nam, że w międzycza- z dwóch przeciwstawnych krańców semantycz- sie Eda wydała już następny jeszcze lepszy zbiór nych słownika, a łączą się w wierszach w intere- wierszy. Zatem życzymy sukcesu w przyszłorocz- sującą całość. nej edycji konkursu. Nie oznacza to, że Ostrowska nie wie, co Rozmowom o poezji, towarzyszyli wokali- pisze, wręcz przeciwnie. Bardzo bogatym, soczy- ści ze „Strefy Wokalnej” Krasnostawskiego Domu stym, barwnym, nierzadko dosadnym językiem, Kultury. naszpikowanym gwarą i archaizmami lokalnymi Andrzej D. Misiura daje czytelnikom wyraźne, mądre i przemyślane przesłania. Treść tych przekazów daleko wykracza Patron medialny poza nadaną wypowiedzi formę i ilość słów zawar- tych w wierszu. Jak i czy je odczytamy zależy tylko od nas. Najważniejszym przesłaniem tego tomu jest mistyczna wdzięczność za wszystko. Radość istnienia, mimo różnorakich przeszkód, wartość życia. „Wszystko, czego w życiu doświadczamy jest ważne, jest potrzebne, ma swój, może na- wet niepojęty, nieuświadomiony, cel” - mówi nam poetka. A jeśli do tego dodamy delikatną melodię, ów lekko wpleciony w słowa wschodni, ludowy za- Eda Ostrowska, śpiew, otrzymujemy dzieło intrygujące, artystycz- Śmiech i łaska, nie dojrzałe i pełne. Ludowa Spółdzielnia Wydaw- nicza, Warszawa 2010, ss. 55 Nagrody wręczają: Małgorzata Antoniak, Damian Kozyrski i Andrzej Jakubiec - Burmistrz Krasnegostawu. Laureatka natomiast prezentuje kilka wierszy z nagrodzonego tomiku, czym na- 80 Recenzja Perfekcyjny „Hugo”

Henryk Radej „Hugo i jego wynalazek” (bo taki tytuł nosi ten film w Polsce) - to przede wszystkim zre- alizowana wielkim nakładem kosztów niezwykła erfekcyjny „Hugo” baśń filmowa w starym stylu, opowiadająca pięk- P ną i wzruszającą historię o początkach kina we Francji. Oglądamy Paryż z początku lat 30. ubie- głego wieku, a dokładniej tajemniczy dworzec Stało się. Na naszych oczach rodzi się Montparnasse i jego bliskie okolice. Poznajemy nowa jakość kina, powstaje inny wymiar sztu- trudne dzieciństwo 12-letniego chłopca, który ki filmowej - jej trzeci wymiar z zastosowaniem mieszka w labiryncie dworcowych zaułków, spo- techniki 3D. Oczywiście, przodują Amerykanie. witych kłębami pary z potężnych urządzeń. Ten Pierwszy był „Avatar” w reżyserii J. Camerona sympatyczny i rezolutny bohater zajmuje się kon- (2009). Ogląda się to jak sen, jak bajkę z naj- serwacją dworcowych zegarów i podziwianiem bardziej wyszukanych snów, bo niektóre pomy- panoramy miasta w wysokiej wieży. Próbuje też sły techniczne i obrazy daleko wykraczają poza naprawić tajemniczego robota, który został mu na zwykłą wyobraźnię. Powróciła stara prawda, że pamiątkę po nagle zmarłym ojcu. Brak pieniędzy w kinie najważniejszy jest obraz opowiadający zmusza go do podkradania części do maszyny atrakcyjną opowieść (story). Potem pojawiło się z dworcowego sklepiku, w którym naprawia się kilka efekciarskich filmów i filmików, zwykle ba- zabawki. Jak się okazało, prowadzącym sklep, zujących na efektach specjalnych - włącznie starszym, zgorzkniałym panem (w tej roli Ben z polskim „1920 Bitwa Warszawska” J. Hoffmana Kingsley) jest sam Georges Méliès. (2011). Teraz doczekaliśmy się arcydzieła perfek- Był on jednym z pionierów światowej ki- nematografii. Do historii sztuki przeszedł jako reżyser i producent filmowy, wynalazca montażu filmowego, który nakręcił ponad 500 filmów krót- kometrażowych, w wielu z nich grając „główne” role. W 1907 roku zbudował pierwsze na świecie studio filmowe. Kiedy w wyniku I wojny światowej popularność jego ruchomych obrazów spadła, wpadł w długi. W akcie desperacji zniszczył wte- dy swoje filmy - na szczęście nie wszystkie, około 70 ocalało, w tym słynna „Podróż na Księżyc” - i rozpoczął pracę w należącym do żony sklepie z zabawkami. Tam, po kilku latach rozpoznał go jeden z dziennikarzy i pomógł w ponownym od- kryciu jego dorobku. cyjnego, które pod każdym względem chce być Tę autentyczną historię oglądamy w prze- filmem idealnym, w którym obraz i opowieść oraz strzennym złudzeniu filmu Martina Scorsese, inne elementy budujące ten świat stapiają się doprawioną pastiszami lub cytatami z klasyki w idealną całość. Wszystko jest w nim przemyśla- kina niemego. Twórcy dzieła nawiązują w nich ne - od najdrobniejszych szczegółów scenogra- do największych postaci tego okresu, takich jak: ficznych, pomysłowych ujęć detali kadrowych, do Max Linder, bracia Lumière i Charlie Chaplin, każdego ruchu i gestu aktora, a nawet choreogra- głównie eksponując dorobek Mélièsa. „Hugo” jest fii tłumu. Twórcy nie ukrywają, że produkcję filmu filmem o tyle ciekawym, że łączy dwa porządki - podporządkowali technice 3D, która wyzwoliła z jednej strony nostalgię za początkami XX wieku w nich niespotykane pokłady kreatywności, połą- z czasem zachłyśnięcia się nowymi możliwościa- czonej z inteligentnym wykorzystaniem bogactwa mi kina, z osiągnięciami techniki 3D w XXI wieku. epoki pierwszych filmów sprzed stu lat. Scorsese ze swoistą finezją zbudował pomost 81 Recenzja Zielony promień zachodzącego słońca pomiędzy tymi dwoma światami, które - wbrew Wiesław Krajewski pozorom - tak wiele łączy. W rezultacie, otrzymali- śmy wysokiego lotu artystyczny hołd, jaki reżyser „Taksówkarza”, „Ulic nędzy” i „Wściekłego Byka” Zielony promień składa kinu, na którym się wychował - pełnego zachodzącego słońca magii i niezwykłych przygód. Śmiem twierdzić, że jest to jeden z najlepszych filmów ostatnich lat, - odrobina romantyzmu w astronomii który zapewne stanie się obrazem kultowym. To piękne, mądre, zabawne i ekscytujące kino. Jednym z ciekawszych, a zarazem rzadkich Nominowany do Oscara aż w 11 katego- i zagadkowych, owianych otoczką romantycznego riach „Hugo i jego wynalazek” otrzymał złote sta- mistycyzmu zjawisk związanych z zachodem słoń- tuetki za: najlepsze zdjęcia, najlepszą sceno- ca jest tzw. „zielony promień”. Opisanych obser- grafię, najlepszy montaż dźwięku, najlepszy wacji zielonego promienia jest bardzo mało, stąd dźwięk i najlepsze efekty wizualne. Jest to film atmosfera tajemniczości i różne próby wyjaśnienia dla wszystkich, w każdym wieku. Młodszych za- tego niezwykłego zjawiska. Zielony promień słoń- chwycą przygody nastoletnich bohaterów, a starsi ca? W pierwszej chwili jest to dla nas zaskakujące, odnajdą w nim wspomnienia z czasów młodości wręcz niemożliwe, nierealne. Tarcza zachodzącego spędzonej przy terkocącym projektorze, rzuca- słońca bywa żółta, pomarańczowa, nawet czerwo- jącym ruchome obrazki z pędzącymi pociągami na, ale skąd w tym zestawie wziął się kolor zielony? i niekończącymi się pościgami pośród karkołom- Ktoś się chyba pomylił, to nie pasuje, jest nielogicz- nych zdarzeń. Ech, łza się w oku kręci. ne. A jednak... Większe zainteresowanie tym zjawiskiem Henryk Radej rozpoczęło się właściwie w roku 1882, ale nie jest to data wykonania pierwszej obserwacji. Ukazała się wtedy książka - romantyczna powieść Juliusza Verne’a, której akcja dzieje się w Szkocji. Powieść nosi tytuł „Zielony promień” („Le Rayon vert”). Jej wydanie polskie trafiło do księgarń w 1988 roku. Prawdopodobnie właśnie tej książce należy za- wdzięczać stałe zainteresowanie tym tematem i swoistą aurę związaną z tym zjawiskiem. W „Zielonym promieniu” panna Campbell czyta w „Morning Post” następujący artykuł: Czy zdarzyło się Wam obserwować, jak słońce zachodzi za widnokręgiem morza? Tak, nie- wątpliwie. Czy śledziliście je wzrokiem aż do chwili, kiedy górna część tarczy dotyka linii wodnej i ma niebawem zniknąć? Najprawdopodobniej tak. Ale czy zauważyliście zjawisko, które występuje dokład- nie w chwili, gdy to olśniewające ciało niebieskie rzuca swój ostatni promień, jeżeli wolne od zamgle- nia niebo ma w tym czasie idealną przejrzystość? „Hugo i jego wynalazek” (ang. „Hugo”): prod. USA, Nie! A może... A więc przy pierwszej okazji - a zda- 2011; reżyseria: Martin Scorsese; scenariusz: John rzają się one bardzo rzadko - dokonując tej obser- Logan na podstawie książki Brian Selznick „Wynalazek wacji, zauważcie, że to nie czerwony promień trafia Hugona Cabreta”. Wystepują: Ben Kingsley, Sacha w siatkówkę oka, jak należałoby przypuszczać, lecz Baron Cohen, Asa Butterfield, Chloë Grace Moretz. promień „zielony”, a jego zieleń będzie cudowna, w odcieniu, jakiego malarz nie uzyska na swojej 82 Esej Zielony promień zachodzącego słońca palecie, gdyż natura nigdy nie zdoła go odtworzyć słońca. Czas upływa tak szybko. Słońce się chowa. ani w różnorodnych barwach roślin, ani w najczyst- Morze szarzeje. I nagle, przez ułamek sekundy bły- szych barwach mórz. Jeżeli istnieje zieleń w raju, ska na horyzoncie zielony promień, który okazał się może nią być jedynie właśnie ta, będąca zapewne realnością, a nie tylko legendą, fikcją literacką. Jest! prawdziwą zielenią Nadziei. - woła Delphine. Ta kilkunastosekundowa scena jest W artykule nie wspomniano o tym, o czym jedną z najpiękniejszych i najbardziej niezwykłych wiedziała panna Campbell, a mianowicie, że: w historii kina. Tyle film. [...] ów Zielony Promień wiąże się ze starą Zjawisko to zainspirowało również rosyjskie- legendą, której ukryty sens dotychczas jej umykał; go prozaika i publicystę Leonida Sobolewa, który była to legenda, jak wiele innych, dotąd niewyjaś- w 1954 roku wydał zbiór opowiadań marynistycz- niona, zrodzona w górach i mówiąca o tym, że pro- nych „Zielony promień” (wyd. pol. 1956). Wątek mień ten obdarzony jest następującą właściwością: zielonego promienia zachodzącego słońca pojawia człowiek, który go zobaczy, nie może się już mylić się też w filmie „Piraci z Karaibów”. Był on środkiem w sprawach uczuć, Zielony Promień niweczy złu- koniecznym, by dusza zmarłego powróciła ze świa- dzenia i kłamstwa, a ten, kto miał szczęście go uj- ta umarłych do świata żywych. rzeć bodaj raz, widzi odtąd jasno zarówno w swoim Naukowy opis obserwacji zielonego promie- sercu, jak i w sercach innych ludzi. Tyle książka. nia podał w polskiej literaturze astronom Jan Mer- Równie symboliczne i mistyczne znaczenie gentaler. Pisze on następująco: Było to 2 grudnia tego zjawiska odkrył przed widzami słynny fran- 1927 roku na Łysinie. Panowała piękna wieczorna cuski reżyser Eric Rohmer. W jednym z arcydzieł pogoda, po zachodzie Słońca. Lekko tylko zabar- filmowych Rohmera - Zielonym promieniu (1984) wiony na rdzawożółty odcień Księżyc zachodził za - Delphine, zagubiona w sobie paryska sekretar- ostro widoczne zbocze górskie, pokryte miejscami ka, spędza samotne wakacje w Biarritz. Film ma gęstym lasem (o ile pamiętam, było to zachodnie konstrukcję intymnego dziennika. Oto jego kluczo- zbocze Babiej Góry). W chwili, gdy ostatni jasny wa sekwencja. Jest koniec sierpnia. Ostatni dzień punkt ostrego rogu Księżyca znikał za grzbietem urlopu. Podczas spaceru nad morzem, Delphine góry, wystąpiło wyraźne rubinowoczerwone zabar- przypadkowo jest świadkiem rozmowy starszych wienie, które w przeciągu 2-3 sekund przeszło całą osób. Słyszy jak mówią o powieści Verne’a „Zie- skalę widma i ostatni promień zabłysnął silnie nie- lony promień”. Starszy pan tłumaczy: zielony pro- bieskozielonym światłem. Tak została zanotowana mień powstaje w wyniku dyfrakcji, ale u Verne’a ta obserwacja w sprawozdaniach Polskiej Akademii zjawisko ma sens symboliczny. Kto dostrzeże zie- Umiejętności z 1928 roku. Jest to bardzo ciekawa lony promień, ten będzie mógł czytać we własnych obserwacja, gdyż w przypadku Księżyca raczej nie uczuciach. To właśnie jest problem Delphine: nie- opisywano tego zjawiska. umiejętność czytania we własnej duszy. Właściwie Jak tłumaczy się powstawanie zielonego to były nieudane, nudne wakacje. Stracony czas. promienia? Było przynajmniej kilka prób wyjaśnie- A ona szukała czegoś innego. Szukała kogoś. Tego nia tego fenomenu. Początkowo myślano, że jest jednego, jedynego. Wydaje się jednak, że to jesz- to złudzenie wynikające z właściwości oka. Po in- cze nie pora na wielką miłość. Ale wkrótce stanie tensywnym naświetlaniu czerwonym promieniowa- na jej drodze chłopiec. Delphine potrzebuje teraz ja- niem zachodzącego słońca, z chwilą zgaśnięcia kiegoś zewnętrznego punktu odniesienia, dodatko- tego światła, występuje tzw. powidok. Polega on na wego promienia, który prześwietli jej duszę, rozjaśni tym, że przez chwilę wydaje nam się, że widzimy umysł, pozwoli spojrzeć w głąb siebie, rozwieje nie- uzupełniający do czerwonego zielony kolor. Takie pokój, wyrwie ze stanu wiecznego czekania, powie: tłumaczenie jest jednak wykluczone. Obserwowano to jest to! Końcowa scena filmu: Delphine i chłopiec, bowiem zielony promień również o wschodzie Słoń- poznany ostatniego dnia wakacji. Oboje siedzą na ca. Przeczą temu również zdjęcia, jakie udało się ławce nad morzem, objęci wpatrują się milcząco wykonać, a które świadczą o tym, że jest to realne w horyzont. Krótkie ujęcia ich twarzy następują na zjawisko. przemian z obrazami kolejnych faz zachodzącego 83 Esej Zielony promień zachodzącego słońca

Sądzono również, że poziome promienie stopnie nad horyzontem (ryc. 2.), niebieskie światło zachodzącego nad morzem słońca zielenieją, prze- uległo rozproszeniu i górny brzeg planety jest właś- chodząc przez fale morskie. Hipotezę tę również nie zielony. możemy wykluczyć, gdyż zjawisko to było obser- Jakie są szanse zobaczenia zielonego pro- wowane także na pustyni. Inna, medyczna interpre- mienia? Musimy znaleźć się w miejscu, gdzie jest tacja przypisywała ten fenomen wątrobowym kło- niski horyzont. Pozwoli to nam oglądać światło sło- potom obserwatora. To wszystko nie jest prawdą. neczne najbardziej rozszczepione. Niski horyzont Zjawisko zielonego promienia jest w rzeczywistości mamy na przykład ponad dużym jeziorem, morzem dość łatwe do wyjaśnienia. czy oceanem. Można jednak zobaczyć zielony pro- Gdy spojrzymy na bliską żarówkę przez mień również znad ziemi, jeśli ma się przed sobą szklany pryzmat trzymany wierzchołkiem do góry, daleki horyzont. Czasami widać go w chwili, gdy zobaczymy przesunięty obraz białej żarówki zabar- słońce chowa się za górami lub za wyraźnie zary- wiony wskutek rozszczepienia światła - na górze na sowaną chmurą. W atmosferze musi być również niebiesko, a na dole na czerwono. Możemy rozwa- niewiele rozpraszających cząsteczek, tak by nawet żyć cały ciąg nakładających się obrazów; każdy ko- po najdłuższej drodze doszła do nas wystarczająca lor tworzy obraz troszkę przesunięty w pionie w sto- ilość zielonego światła. Wszyscy, którym udało się sunku do poprzedniego. W środku, gdzie wszystkie zaobserwować zielony promień uważają, że najczę- kolory nakładają się na siebie, obraz pozostaje bia- ściej zjawia się on wtedy, gdy słońce świeci jasno aż ły. Część niebieskiego obrazu jest widoczna ponad do samego momentu zachodu. Jeśli słońce blisko resztą, część czerwonego - poniżej. Gdy ustawimy horyzontu jest bardzo czerwone, zielony promień przed pryzmatem kawałek tektury, musimy zasło- prawdopodobnie nie będzie widoczny. Jeśli jednak nić obraz całej żarówki, zostawiając tylko niebieską zachodzące za niskim horyzontem słońce jest żółte, krawędź, teraz znacznie wyraźniejszą. choćby była to przyćmiona barwa, zielony promień Analogia między tą sytuacją a warunkami może dać się zauważyć. powstawania zielonego promienia jest prawie cał- Kształt zachodzącego Słońca bywa znacz- kowita. Żarówka zastępuje oczywiście słońce, pry- nie zdeformowany przez refrakcję atmosferycz- zmat - zakrzywiającą promienie ziemską atmosferę, ną. Atmosfera jest tak uwarstwiona, że zachodzą kawałek tektury jest naszym horyzontem. Atmosfe- w niej zniekształcenia w pionie. Słońce ulega ra ma różną gęstość. Dolne warstwy mają większą spłaszczeniu, powstają w nim segmenty i zazę- gęstość niż górne. Dlatego promienie świetlne za- bienia (ryc. 3, 4.). Zielony promień pojawia się naj- krzywiają się w różnym stopniu - czerwone mniej, częściej jednocześnie z tymi zazębieniami. Seg- niebieskie - bardziej. Bez horyzontu, to co widzimy ment, pochodzący z górnej części tarczy, w miarę byłoby tylko powtórzeniem zjawiska pokazanego na kurczenia się, na chwilę przed zniknięciem, może przykładzie Wenus sfotografowanej ok. 10 stopni stać się zielony. Bywa tak, że zielony promień nad horyzontem (ryc. 1.). przypomina płomień wytryskujący spod horyzon- Lecz spodziewamy się tu raczej niebieskie- tu w chwili, gdy Słońce tam znika. Bardzo rzadko go, a nie zielonego promienia. Działa tu jednak udawało się zauważyć zielony promień Księżyca jeszcze inny mechanizm. Atmosfera wybiórczo lub Wenus, a nawet Jowisza. Zjawisko zielonego rozprasza i na skutek tego, przechodzące światło promienia jest krótkie, nie trwa dłużej niż kilka se- traci niebieski kraniec widma. Gdy słońce zachodzi, kund. Przeważnie jednak zielony kolor utrzymuje z powodu refrakcji atmosferycznej (ugięcia promieni się tylko przez sekundę. Na biegunie południowym, światła przechodzącego przez grubą i niejednorod- ekspedycja Byrda obserwowała zielony promień ną warstwę powietrza), niebieski obraz powinien w ciągu 35 minut, kiedy to słońce po raz pierwszy pozostać najdłużej nad horyzontem, ale rozpro- po nocy polarnej wychodziło spoza horyzontu, poru- szenie w atmosferze najefektywniej usuwa właśnie szając się wzdłuż jego linii. Uwarstwienie atmosfe- niebieski koniec widma przepuszczanego światła. ry, które zniekształca pozorny kształt słońca, może W wyniku tego, niekiedy ostatni widoczny promień również powiększać, zmniejszać lub zniekształcać jest zielony. Na fotografii Wenus znajdującej się 2-3 na wiele sposobów górny, zielony skraj. Efektem 84 Esej Zielony promień zachodzącego słońca

tych zniekształceń mogą być, oprócz zielonego pro- mienia, zielony błysk, zielony rąbek lub zielony seg- ment. Zdjęcia, a nawet filmy przedstawiające efekt zielonego promienia zachodzącego Słońca można znaleźć w Internecie. Gdy istnieją warunki powstania zielonego promienia, zasłonięcie całej tarczy słońca, z wyjąt- kiem dolnego skraju, powinno umożliwić zobaczenie czerwonego promienia. Może się to zdarzyć, kiedy Ryc. 1. Powiększona fotografia Wenus zachodzące słońce wyłoni się spod przysłaniającej ok. 10º nad horyzontem je chmury. Nie jest to jednak zjawisko tak spektaku- larne, bo przywykliśmy widywać słońce częściowo czerwone z powodu rozpraszania światła. Bądźmy romantykami. Zapragnijmy poznać tajemnicę ludzkiej duszy, zakamarki umysłu, głos naszego serca, rozwikłać dylematy niepewności uczuć. Polujmy na zielony promień zachodzącego słońca! On może odmienić nasze życie. Wróćmy do książki Juliusza Verne’a. Boha- terowie bardzo starają się zobaczyć zielony pro- mień zachodzącego słońca. Polują na to zjawisko Ryc. 2. Powiększona fotografia Wenus przez wiele dni. Nie mają szczęścia. Obserwacje ok. 2-3º nad horyzontem przeważnie utrudnia im pogoda - zanieczyszczone niebo, zachmurzenie, mgła. Trudno im też znaleźć właściwe miejsce, skąd mogliby dobrze widzieć zachód słońca. Raz zobaczenie zielonego promie- nia uniemożliwia pojawiająca się niespodziewanie chmurka nad horyzontem, innym razem tarczę słońca przysłania przepływający żaglowiec, kiedy indziej znów uwagę ich odwraca akcja ratownicza na morzu. W końcu... no nie, nie opowiem co było dalej. Mogę wyjawić tylko tyle, że zakończenie nie jest aż tak banalne, jak można by się tego naiwnie Ryc. 3. Spłaszczenie obrazu słońca tuż przed zachodem spodziewać. Wiesław Krajewski

Literatura:

1. R. Greenler - Tęcze, glorie i halo czyli niezwykłe zja- wiska w atmosferze. Prószyński i S-ka, Warszawa 1998. 2. J. Mergentaler - Zielony promień zachodzącego Słońca. „Urania” 1984, 3, 82. 3. M. Minnaert - Światło i barwa w przyrodzie. PWN Warszawa 1961. 4. T. Sobolewski - Zielony promień. Ukryta religijność kina. „Znak” 2000, 10. 5. J. Verne - Zielony promień. Zrzeszenie Księgarstwa, Warszawa 1988. Ryc. 4. Segmenty i zazębienia zachodzącego słońca 85 Arcydzieła malarstwa Wystawa stulecia

Elżbieta Szadura-Urbańska da Vinci. Geniusz i jego machiny” dała nam szansę poznać nieskrępowaną wyobraźnię i wiedzę arty- sty. Londyńska wystawa malarstwa jest tym zna- ystawa stulecia mienitsza, że sam mistrz traktował malarstwo jako W ukoronowanie wszystkich sztuk. Każdy zaś rodzaj sztuki uważał za „krewniaczkę Boga”, „wnuczkę Moim zdaniem nie trzeba wstydzić się eg- natury”. zaltacji, ale jednak należy ją okazywać tylko pod- W porównaniu z innymi płodnymi malarzami czas specjalnych okazji. Takiej okazji nie straciłam swojej epoki, da Vinci był - można powiedzieć - do- całkiem niedawno, odwiedzając National Gallery syć powściągliwy w swojej malarskiej aktywności. w Londynie. Wystawa „Leonardo da Vinci. Ma- Przypuszcza się, że namalował tylko około dwu- larz dworu w Mediolanie” prezentowana tam od dziestu obrazów, z czego do dzisiaj zachowało się 9.11.2011 do 05.02.2012 roku była wyjątkowa, nie więcej niż piętnaście. Aż dziewięć z nich pre- a krytycy sztuki zgodnie okrzyknęli ją „wystawą zentowano na londyńskiej wystawie. Oprócz prac stulecia”. Być może już nigdy nikomu nie uda się mistrza, można było obejrzeć również malarstwo bezcennych obrazów Leonarda wypożyczyć, na- jego uczniów z mediolańskiego okresu twórczości: rażając na ryzyko uszkodzenia podczas podróży, Marco d’Oggiono, Giovanniego Antonio Boltraffio i przedstawić na jednej wystawie. Pewnie organi- i Ambrogio de Predisa. zatorzy musieli wykazać się nie lada umiejętnoś- ciami negocjacyjnymi, aby dotarły do Londynu z całego niemal świata. Nie starczyło jednak tych

umiejętności na przekonanie dyrekcji Luwru do wypożyczenia „Mony Lisy”. Jak wiadomo nie udało się to jeszcze nikomu. „Mona Lisa” nigdy na żadną wystawę nie została wypożyczona i aby ją obej- rzeć należy jednak udać się do Paryża. Prace genialnego renesansowego mistrza mają już ponad 500 lat i jeżeli mieliśmy okazje je oglądać, to tylko pielgrzymując po wielu galeriach. Nawet niestudzony admirator malarstwa Leonarda

da Vinci, który udał się do tych wszystkich miejsc, „Dama z łasiczką”, 1483-1490 nie przeżył tego, co było udziałem zwiedzających

londyńską wystawę. Efekt synergii, oddziaływania Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie genialnych prac zgromadzonych w jednym miej- scu potęguje niezwykłe wrażenie. Przy tym widz nie wychodzi z wystawy zmęczony, przytłoczony Zdobycie biletu na wystawę było wysił- - co przecież, nie ukrywajmy, zdarza się obcując kiem heroicznym. Wielogodzinne nocne stanie na ze sztuką zbyt intensywnie. ale przeciwnie - wyjąt- mrozie w kolejce umilało spoglądanie na ogrom- kowo uskrzydlony. Trudno znaleźć słowa opisują- ny baner reklamujący to wydarzenie. Widniała na ce te doznania. Patrząc jednak nie tylko na twarze nim „Dama z łasiczką” (zwana też „Damą z gro- spoglądające na nas z portretów, ale i na twarze nostajem”) z Muzeum Narodowego w Krakowie - zwiedzających, można było zauważyć oddziały- sztandarowy obraz tej wystawy. Dodajmy, że wy- wania prawdziwego geniusza. To, że Leonardo da pożyczeniu obrazu towarzyszyła krytyka Fundacji Vinci był geniuszem wie dziś chyba każde dzie- Czartoryskich - właściciela obrazu. Zarzucano, że cko z pierwszych klas szkoły podstawowej. Jego narażano dzieło na zbyt duże ryzyko uszkodzenia. niesamowity umysł obejmował niemal wszystkie Fundacja w ubiegłym roku wypożyczyła „Damę dziedziny sztuki i nauki. Kilka lat temu, wystawa z łasiczką” do Budapesztu, jednak pod warunkiem prezentowana w wielu miastach Polski „Leonardo konserwatora, że obraz przez następne dziesięć 86 Arcydzieła malarstwa Wystawa stulecia lat nie opuści swojego miejsca. Trudno odnieść się tylko twarze apostołów, ale nawet takie detale jak do racji wszystkich stron. Każdy jednak kto był na ułożenie palców u nóg czy załamania tkaniny były londyńskiej wystawie z pewnością wyrazi zadowo- przedmiotem skrupulatnych studiów mistrza. To lenie z takiego obrotu spraw. również lekcja pokory dla tych wszystkich, którym W salach wystawienniczych obraz zawie- nawet znikomy promyk talentu odbiera potrzebę szono tak, że na Cecylię Gallerani, utrzymankę stałego doskonalenia się. (Mam nadzieję, że moja księcia Mediolanu Ludovica Sforzy sportretowaną trzynastoletnia córka, która zwiedzała wystawę jako słynna „Dama z łasiczką”, spogląda z obra- razem ze mną przestanie poczytywać sobie za zu „La Belle Ferronniére” jej konkurentka, kolejna sukces komponowanie - jej zdaniem cudownego wybranka magnata - Lukrecja Crivelli, chociaż nie- wiersza - w dwadzieścia minut). którzy sądzą, że jest to podobizna żony księcia, Niemniej nie aspekt poznawczy i uzupełnia- Beatrice d’Este. Leonardo musiałby ją wówczas nie luk w wykształceniu jest w tym wszystkim naj- nieco upiększyć, gdyż - jak podają źródła - nie była bardziej istotne. To, co najważniejsze, jest trudne to niewiasta zbyt urodziwa. Jak by nie było, spo- do opisania, zbyt intymne i ulotne. Każdy z nas na glądanie na siebie wszystkich tych branych pod swój sposób rejestruje te przeżycia. Na tej wysta- uwagę kobiet jest w pełni uzasadnione. Z drugiej wie zachwycić się można było każdym obrazem. strony ukłon mistrza w stronę swego mecenasa Na mnie największe wrażenie zrobił - powstały i zastosowanie renesansowego „fotoszopa” wobec w latach 1506-1513 na zamówienie króla Francji jego żony też wydaje się krokiem zrozumiałym. W końcu to dopiero na dworze mediolańskiego księcia Leonardo da Vinci znalazł przystań dla swego niespokojnego ducha. Sforzy nie przeszka- dzało - tak jak wcześniejszym sponsorom Leonar- da - nieprzestrzeganie terminów czy zaniechania ledwie co rozpoczętych szkiców. On w pełni doce- niał wielkość i wszechstronność artysty, który dla niego pracuje. Wracając do rozmieszczenia portretów

dwóch piętnastowiecznych dam - to nie przypadek, kolekcja prywatna a celowy zabieg organizatorów. Sposób prezenta- cji prac układa się jak wielka lekcja historii sztuki i epoki, w której tworzył Leonardo. Dzięki tej lekcji dowiedziałam się między innymi, że łasiczka (czy „Salvator Mundi” („Zbawiciel świata”) 1512 też, jak kto woli gronostaj) powstawała dzięki szki- com anatomicznym głowy niedźwiedzia i łap psa. W kolejnej sali mogłam ze zdziwieniem ignoranta Ludwika XII - „Zbawiciel świata”. Obraz, po wielo- odkryć istnienie dwóch obrazów „Madonna wśród krotnej zmianie właścicieli i wątpliwościach co do skał”. Wcześniejszy, datowany na 1483-1490 rok jego autorstwa, obecnie cieszy prywatnego kolek- i drugi - z lat 1495-1508 różnią się nie tylko szcze- cjonera z Nowego Jorku. Ten jednak postanowił gółami, ale i kolorystyką. Ten pierwszy, jak wiele swoim szczęściem podzielić się z innymi i udostęp- prac Leonarda, został zaniechany, a ten kolejny nił go zwiedzającym wystawę. Jeżeli nawet znamy pokazuje, że nad światłocienie zaczął z czasem podobiznę Chrystusa z wielu mniej lub bardziej mistrz przedkładać realistyczne oddanie przyrody udanych kopii obrazu, to z pewnością z żadnej i grę kolorów. W sali z kopią „Ostatniej wieczerzy” z nich oczy Chrystusa nie wpatrują się w nas tak (fresk z kościoła Santa Maria delle Grazie rzecz przenikliwie. Jeżeli napiszę: „żałujcie, jeżeli tego jasna nie mógł tu trafić) zgromadzono też szereg nie widzieliście”, zabrzmi pewnie pyszałkowato. szkiców, które sporządził Leonardo, przygoto- Napiszę więc, że nie zapomnę tamtego mistycz- wując się do wykonania dzieła swego życia. Nie nego wręcz przeżycia, kiedy stałam w National 87 Arcydzieła malarstwa LUBLIN, Gallery przed Chrystusem Zbawicielem. I wcale ul. Radziwiłłowska 5 nie przeszkadzały mi dwie japońskie emerytki po- tel. 81 536 09 16, kazujące sobie (fotografować przecież nie mogły) detale obrazu. Zresztą, doceńmy organizatorów, 81 743 61 94 www.lider24.com.pl którzy zadbali, aby w salach wystawienniczych nie – spowodować tłoku (szkoda, że nasi organizatorzy SZKOŁY MŁODZIEŻOWE bezpłatnie wystaw na to jeszcze nie wpadli). Nie dość, że LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE wpuszczali dziennie tylko 500 osób to jeszcze bile- ty opatrywali godziną, o której należało rozpocząć Każdy uczeń może dodatkowo bezpłatnie zdobyć zwiedzanie. Mimo wszystko nie uniknięto zgro- nowy zawód, nową umiejętność:

- specjalista ds. urody Każdemu ucznio- - grafik komputerowy wi zapewniamy bezpłatnie pod- TECHNIKUM ręczniki oraz kursy fryzjerstwo, gastronomia, przygotowujące informatyka, hotelarstwo. do matury. SZKOŁY ZAOCZNE LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE 3 - letnie po gimnazjum lub szkole podstawowej (ośmioletniej), 2 - letnie po ZSZ

ok. 1490, Ermitaż, Sankt Petersburg POLICEALNE STUDIUM ZAWODOWE administracja * BHP * geodezja * budownictwo * „Madonna karmiąca Dzieciątko” („Madonna Litta”) ekonomia * fryzjerstwo * gastronomia * hotelarstwo madzeń przy niektórych obrazach. Oprócz naszej * informatyka * kosmetyka* masaż * rolnictwo * opie- „Damy z łasiczką”, trudno było też w samotności kun w DPS * turystyka *inne podziwiać przybyłą z Sankt Petersburga „Madonnę karmiącą Dzieciątko” zwaną też „Madonną Litta”. NOWOŚĆ! Ten drugi tytuł pochodzi od nazwiska lombardzkiej SZKOŁY DLA DOROSŁYCH rodziny, która w 1865 roku sprzedała obraz carowi Opole Lubelskie Aleksandrowi II. Tu znów przenikliwie spogląda na nas Chrystus. Nic to, że jeszcze mały i z pozoru LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE (3-letnie) zajęty zaspokajaniem głodu. Zupełnie dorosłym LICEUM UZUPEŁNIAJĄCE (po ZSZ, 2-letnie) wzrokiem patrzy na nas, nie mniej przenikliwie niż SZKOŁA POLICEALNA – technik rolnik z obrazu „Zbawiciel świata”. I wiele innych spojrzeń kobiet, mężczyzn ZAJĘCIA W SOBOTY I NIEDZIELE i dzieci uchwyconych przez uczniów Leonarda. I tak samo jak mistrzowi, ich pracy towarzyszy ODDZIAŁY SZKOŁY: trud skrupulatnych studiów. Drobne szkice, zapi- CHEŁM, ul. Reformacka 13, 82 565 27 06 ski. Wrażenie jakby właśnie przed chwilą opuścili swoje pracownie i za chwilę mieli wrócić do szkicu BIAŁA PODLASKA, ul. Prusa 8, 83 342 24 43 dłoni, tkaniny, sukni. Trudno uwierzyć, że od daty ZAMOŚĆ, ul. Partyzantów 21, 84 639 11 63 ich powstania dzieli nas pół tysiąca lat. ZWOLEŃ,ul. Woj. Polskiego 78, 48 676 20 34 Elżbieta Szadura-Urbańska OPOLE LUB., ul. Fabryczna 28, 81 827 20 48 88 in179 31 Sławomir Tkaczyk GALERIA JEDNEGO OBRAZU Sławomir Tkaczyk ur. w 1972 r. w Krasnymstawie. Mieszka w Kras- nymstawie. Maluje od 15 lat, głównie techniką akrylową. Tematami jego prac są martwe natury. W obrazach interesuje go kolor i światło. Inspirującą dla niego jest twórczość kolorystów: Eibischa, Cybisa, Kononowicza, Nacht-Samborskiego, Pągowskiego oraz Matisse’a. Należy do Krasnostawskiego Stowarzyszenia Twórców PALETA i bierze udział w plenerach i wystawach grupy. Zdobywał I nagrody w przeglądzie plastycznym WOK w Lublinie w latach 2007, 2009, 2010 oraz wyróżnienie w międzynarodowym konkursie malarskim organizowanym przez Warszawską Galerię ZADRA w 2010 roku.

GALERIA JEDNEGO OBRAZU Sławomir Tkaczyk Sławomir