www.pza.org.pl TREŚĆ

W trzyletnim rytmie (J. Nyka) . . 49 50 lat polskich wypraw egzotycz­ nych (R. W. Schramm) ... 50 Deklaracja z Katmandu ... 52 Zakład Alpinizmu AWF w Krako­ wie (A. Matuszyk) .... 53 Góry najwyższe 1982 (Z. Kowalew­ ski) 56 Bogaty rok 1983 w Karakorum (Gen. Qamar Ali Mirza) .... 60 Pomorska wyprawa na Dhaulagiri 1983 (W. Szymański) ... 62 Himal Chuli południową granią (T. Piotrowski) ...... 63 Broad Peak 1983 (A. Czerwińska) . 65 Nowe marki „friendów" ... 67 Filar Thalay Sagar (J. Skorek) . . 68 Arjuna 1983 (B. Słama) .... 70 Filar Arjuny Południowej (T. Ben­ der) 72 Pamir 1983 (M. Pawlikowski) . . 74 Nasi w Alpach —I uwagi do lata 1983 (A. Machnik) 75 Wspinaczki w Norwegii latem 1980 (A. Gierych) 76 Nad Morskim Okiem,, nad stawem cichym (T. Solicki) .... 78 Mięguszowiecki Szczyt —• ściana czo­ łowa filara (K. Łoziński) . . 82 Odkrycie Herbsthóhle (A. Ciszew­ ski) 85 Czasy „wielkiego obrywu" (J. Gon- dowicz) 86

Co nowego w Tatrach? .... 88 Wspinaczki skałkowe 89 Nowe drogi w Tatrach .... 90 Jaskinie i speleologia .... 92 Różne góry, różne lata . . . . 93 Notatnik górski 95 Alpinizm i kultura 97

Zdjęcie obok: Wspinaczka na wschodniej ścia­ nie Zębu Rekina w Śnieżnych Kotłach — wspi­ na się Piotr TJzięblo. Fot. Janusz Moniatouncz

Na okładce: W ścianie filara Thalay Sagar — podchodzi Janusz Skorek. Fot. Andrzej Czok

www.pza.org.pl NR 2 (255)

WARSZAWA 1983

ROK 59

trzyletnim rytmie

W dniach 2 i 3 grudnia 1983 r. obradował cą (s. 65), inna zaś wyprawa żeńska dokonała w Zakopanem kolejny Walny Zjazd PZA, wejścia na Meru North najtrudniejszą z dróg który wybrał nowe władze i wytyczył nowe pokonanych dotąd w Himalajach przez sa­ linie kierunkowe dla polskiego alpinizmu. modzielny zespół kobiecy. W naszym ruchu wysokogórskim Walne Ponieważ PZA zrzesza także speleologów, Zjazdy i kadencje zarządów — trzyletnie godzi się wspomnieć i o ich wspaniałych ostatnio — nie wyznaczają na ogół etapów sukcesach, głównie na obszarze bliskiej a bo­ .,historycznych", m.in. z powodu długofalo­ gatej w tereny krasowe Austrii. Odkryli tu wości planowania a także ciągłości perso- przeszło 100 nieznanych jaskiń, kilka bardzo nalej poszczególnych gremiów (w zarządzie głębokich. Jedna z nich „puściła" do minus PZA pracują osoby z przeszło 20-letnim nie­ 1173 m, wysuwając się na 6 miejsce wśród przerwanym stażem, zaś staż kilkunastoletni najgłębszych na świecie (s. 92). jest niemal regułą). Kadencja 1980—1983 przypadła na trudne łata kryzysu, który Ale przecież nie wszystko układało się po­ jednak — o dziwo — nie zmniejszył naszej myślnie. Skupiając uwagę na Himalajach ekspansji. Wpłynęła na to z jednej strony zaniedbaliśmy Alpy i Kaukaz, które jako przychylność władz sportowych, z drugiej zaś tereny konfrontacji sportowej straciły co rzutkość samego środowiska, które szybko prawda ostatnio na znaczeniu, są jednak na­ przeszło na zarabianie złotówek w ramach dal szkołą wielkiego alpinizmu. Tymczasem tzw. prac wysokościowych, dewiz zaś — nasz głos tam się już zupełnie nie liczy. Po­ przez kooperacje zagraniczne, głównie udział ważnym utrapieniem było dla nas w ciągu w wyprawach zespołów z krajów „alpinis­ minionych 3 lat odcięcie taterników od Tatr tycznie rozwijających się", jak np. Meksyk. Słowackich i ścieśnienie ich w 3 małych do­ Brazylia czy Norwegia. Ogólnie można po­ linach Tatr Polskich. Dodatkowo pogorszyły wiedzieć, że Polska nie tylko nie straciła nic sytuację daleko idące restrykcje wprowadza­ ze swojej wysokiej pozycji w alpinizmie ne w rejonach skałkowych Jury Krakowsko- światowym, lecz nawet pozycję tę umocniła. Częstochowskiej. W każdym naszym omówie­ Cała nasza uwaga skupiona była na Hima­ niu znajduje wyraz bolesna sprawa • nie­ lajach i Karakorum, gdzie udało nam się do­ szczęśliwych wypadkóiD. Pocieszający jest tu konać paru pierwszych wejść na wysokie fakt, że w ostatnich paru latach daje się szczyty (Masherbrum SW 7806 m, Baturę IV zauważyć wyraźna tendencja spadkowa, wi­ 7500 m) a także przejść przeszło 10 wspania¬ doczna zwłaszcza w Tatrach. Miejmy nadzie­ łych ścian, często — jak filar Thalay Sagar ję, że nie będzie to zjawisko tylko przejścio­ (por. s. 68) — atakowanych bez skutku przez we. zespoły innych narodowości. Pokonane w la­ Inna bolączka, to trapiący nas nie od dziś tach 1981 i 1982 ściany Annapurny (południo­ kryzys pracy społecznej, połączony z narasta­ wa) i Makalu (zachodnia) należą do kilku niem interesowności w angażowaniu się w najtrudniejszych technicznie ścian dotąd nią. Brak chętnych powoduje „ugory" na wa­ przez ludzi przebytych na ośmiotysięczni- żnych połach pracy Zarządu, z drugiej zaś kach. strony — przeciążenie ponad wszelicą miarę Polscy alpiniści dowiedli w ciągu tych 3 tych nielicznych przeważnie niemłodych już lat, że są na linii najnowszych prądów w działaczy, którzy chcą jeszcze wkładać swą alpinizmie światowym. Wymienić można styl energię we współne dzieło. Jest to bez wąt­ alpejski w Himalajach, wejścia bez użycia pienia jedna z przyczyn (choć nie jedyna) tlenu (Makalu, Dhaulagiri), skuteczne mini- ujawnionych ostatnio niedostatków w funk­ -wyprawy, „łańcuchówki" himalajskie, wre­ cjonowaniu Zarządu Związku, niedostatków, szcie — wejścia samotne na wysokie ośmio- które będą wymagały gruntownej analizy i tysięczniki (Makalu). Mało tego, alpiniści szybkiej sanacji. Wysoka pozycja światowa nasi sami inicjują nowe trendy. Swym rodzi zobowiązania zaś nagromadzone pro- pierwszym zimowym wejściem na Everest, błemy — poważne obciążenia. Start do no­ otworzyli kartę zimowych wypraw w Hima­ wej kadencji z jednymi i drugimi nie zapo­ laje. W tym roku zrealizowali z powodze­ wiada łatwych trzech lat... niem pierwszą w ogóle mini-wyprawę kobie­ J. Nyka www.pza.org.pl 49 RYSZARD WIKTOR SCHRAMM 50 lat polskich wypraw egzotycznych

Rok 1983 jest kolejnym rokiem jubileu­ Karpiński był maksymalistą. To on w szowym w polskim alpinizmie: 50 lat temu, r. 1924 proponował Everest, a później, gdy jesienią 1933 r., wyruszyła pierwsza nasza jasne się stało, że szczyt ten stanowi mono­ wyprawa egzotyczna — w Andy. Zapocząt­ pol Brytyjczyków, zmienił cel na . Zakła­ kowała ona ciąg wypraw, które w ostatnich dał, że najwyższe ośmiotysięczniki można latach doprowadziły nas do sukcesów na atakować wprost z Tatr, ewentualnie tylko najwyższych szczytach ziemi, takich jak ze stażem alpejskim. Narkiewicz-Jodko też Mount Everest, Lhotse, Kangchendzónga, myślał o Evereście, uważał jednak, że do Makalu czy Dhaulagiri. Lata 1933—39 sta­ gór najwyższych trzeba podchodzić etapami nowią pierwszy okres naszego zorganizowa­ poprzez wyprawy w góry niższe, które przy­ nego alpinizmu pozaeuropejskiego. W okre­ gotowują ludzi i fizycznie, i organizacyjnie. sie tym doszły do iskutku następujące wy­ Życie potwierdziło słuszność jego koncepcji. prawy: 1933—34 — I wyprawa w Andy; Co więcej, swoją wyprawę na najwyższe 1934 —i I wyprawa na Spitsbergen, wypra­ szczyty Ameryki mógł poprowadzić już w wa w Wysoki Atlas; 1935 —i wyjazd w r. 1933, podczas gdy Karpiński na realizację Kaukaz; 1936 —• II wyprawa ma Spitsber­ własnego himalajskiego marzenia musiał gen (trawersowanie); 1936—37 — II wypra­ czekać aż do r. 1939, przy czym celem nie wa w Andy; 1939 — wyprawy w Ruwenzori był wcale K2, lecz Nanda Devi East. i w Himalaje. Nie będziemy przypominać ich przebiegu, ani ogólnie znanych osią­ 2. Co w ogóle umożliwiło dojście do skutku gnięć, spróbujmy natomiast odpowiedzieć — i zakończenie sukcesami! — tałego ciągu pokrótce na 4 podstawowe pytania: Jak do wypraw okresu międzywojennego? Musiało tych wypraw doszło? Co je umożliwiło? się na to złożyć kilka czynników. O pierw­ Jakie były ich cechy charakterystyczne? Co szym z nich •— dojrzeniu świadomości i roz­ te wyprawy dały? paleniu namiętności — mówiliśmy wyżej. 1. Wkrótce po I wojnie światowej dla Drugim było opanowanie techniki działania ogółu taterników stało się jasne, że dążyć w górach lodowcowych. Z tą zaznajomiła się trzeba do wyjścia nie tylko poza Tatry, ale spora część naszej ówczesnej czołówki w i poza Alpy. Idea ta stała już u kolebki początku łat trzydziestych na wyjazdach w młodzieńczych grup taternickich sprzed Alpy. Technikę doskonalono dalej w Tatrach, 1914 r. —i Himalaja Klubu i Klubu Kili­ które zimą okazały się doskonałym polem mandżaro. Hasło, że przyszłość taternictwa treningu. I wreszcie trzeba było pozyskać leży poza Tatrami, sprecyzował jeden z choćby minimalne oparcie społeczne, twórców Himalaja Klubu, Roman Kordys, spulchnić przynajmniej skrawek jałowego w 1929 r. Ale już w r. 1924 zostało rzucone ugoru, jeśli nie wręcz skały, na którym mo­ w prasie wezwanie do zorganizowania wy­ głoby zapuścić korzonki 50-letnie dzisiaj, prawy polskiej —i na Mount Everest! Wia­ okazale drzewo naszego alpinizmu egzotycz­ domo, że myśli takie zamieniają się w czyny nego. Była to ciężka praca, wymagająca wy­ dopiero wtedy, kiedy znajdą się ludzie umie­ siłku i nie lada zdolności dyplomatycznych. jący je wcielić w życie. W naszym tater­ nictwie ludźmi tymi byli Adam Karpiński 3. Jakie cechy odróżniały wyprawy tego i Konstanty Narkiewicz-Jodko. pierwszego okresu od wypraw powojennych, a zwłaszcza tych z ostatniego dziesięciolecia? Adam Karpiński (z lewej) i Jan Kazimierz Po pierwsze, były one organizowane i kie­ Dorawski rowane przez samouków w tym zakresie. Szefowie pierwszych wypraw •—• andyjskiej (Narkiewicz), spitsbergeńskiej (S. Bernadzi- kiewicz) i kaukaskiej (M. Sokołowski) byli kompletnymi samoukami — nie brali wcześ­ niej udziału w żadnej ekspedycji. Justyn Wojsznis, kierownik II wyprawy w Andy, był uczestnikiem dwóch najłatwiejszych z punktu widzenia organizacyjnego wypraw: w Wysoki Atlas i w Kaukaz. Wyprawy najmniejsze — trójosobowa spitsbergeńska w r. 1936 oraz dwójka działająca w Ruwenzori, nie miały praktycznie kierowników. Można powiedzieć, że jedynie kierownicy wypraw w Wysoki Atlas (J.K. Dorawski) i w Himalaje (A. Kar­ piński) mieli odpowiednie doświadczenie wy- prawowe. Równocześnie byli to jako kierow- 50 www.pza.org.pl nicy ludzie młodzi, z dzisiejszego punktu wi­ dzenia nawet bardzo młodzi. Z szefów 4 naj­ poważniejszych wypraw tego okresu S. Ber- nadzikiewicz i J. Wojsznis mieli po 27 lat, K. Narkiewicz-Jodko 32 lata, a jedynie 42- -letni Karpiński pasowałby wiekiem do grona dzisiejszych kierowników. A myślę, że wszy­ stkie te wyprawy były pod względem organi­ zacyjnym znacznie trudniejsze, niż dzisiej­ sze rutynowe wyprawy w Himalaje. Nie za­ pominajmy też, że w latach 1933—39 nie było ani jednej wyprawy nie udanej, takiej, która by — jak to się dzieje dzisiaj — wró­ ciła do kraju bez żadnego wyniku. Dalszą cechą wypraw tamtego okresu był ich charakter odkrywczy. Działały na tere­ nie mniejszych lub większych białych plam, dokonywały wejść na nie zdobyte, a często nawet nierozpoznane szczyty. W Andach i na Spitsbergenie owe białe plamy zajmo­ wały obszary setek kilometrów kwadrato­ wych. W Alpach szedł w tym czasie szyb­ Wiktor Ostrowski — jedyny żyjący z uczestników pierwszej wyprawy andyjskiej. kimi krokami naprzód alpinizm wyczynowy. Fot. Józef Nyka, Padały ściany Matterhornu, Cima Ovest. Eigeru, Jorassów. Naszym wspinaczom da­ leko było do tej klasy. Ale w Egzotyku cele żeż daleko odbiegało to wszystko od specy­ alpinistyczne wiązały się nierozłącznie z od­ fiki większości naszych obecnych wypraw! krywczymi, wyprawy miały w pełnym tego No i wreszcie —< wyprawy międzywojenne słowa znaczeniu charakter eksploracyjny wprowadziły alpinizm polski na arenę świa­ I w tej kategorii wprowadziły one alpinizm tową, i to na mocną pozycję. Obie wyprawy polski od razu do czołówki światowej. w Andy stworzyły osobny rozdział polski Dalej, były to wyprawy stosunkowo ta­ w historii zdobywania tych gór. A wejścia nie. Organizowane nieomal chałupniczo, szczytowe w Andach —• zdobycie drugiego, przez ludzi nauczonych od dziecka dążenia trzeciego i czwartego szczytu kontynentu, do wielkich celów przy pomocy skromnych do tego siódme wejście — nową, trudniej­ środków, były czymś wyjątkowym w skali szą drogą — na najwyższy szczyt, Aconca­ światowej. Dość powiedzieć, że budżet całej gua (6956 m), a zwłaszcza zdobycie Nanda 4-osobowej wyprawy w Himalaje równai Devi East (7434 m) w Himalajach sprawiły, się kosztom udziału jednego uczestnika w że alpinizm polski przebojem wszedł do nie­ podobnej klasy wyprawach brytyjskich czy licznego grona krajów walczących o rekor­ niemieckich. dy wysokości*. Wreszcie niemal wszystkie one łączyły elementy sportowe z naukowymi. Począwszy 5. Co zmieniło się w okresie tych 50 lat? od takich, gdzie alpiniści byli niejako do­ Bardzo wiele. Z rozległych białych plam na datkiem do wyprawy naukowej (Ruwenzori), mapach gór zostały małe kropki. Najwyższe poprzez takie, gdzie działalność obu grup szczyty zdobyto bez naszego udziału, w była ściśle uzależniona i powiązana (Spits­ okresie, gdy taternictwo zostało zamknięte bergen I, Kaukaz), aż do obu wypraw an­ na skrawku Tatr, a potem musiało się od­ dyjskich, gdzie uczestników dobierano także bijać ocl tego poziomu ponownie w górę. pod kątem prowadzenia określonych badań, Skończyło się praktycznie łączenie celów al­ obserwacji lub zbiorów (np. S. Daszyński). pinistycznych z naukowymi: cele i w nauce, i w alpinizmie są obecnie zbyt wyśrubowa­ ne, a metody zbyt wyspecjalizowane. Pod 4. Co te wyprawy dały? Można powie­ tym względem jeszcze nasze pierwsze wy­ dzieć, że wszystko, gdyż startowaliśmy prze­ prawy w Hindukusz były podobne do przed- cież od zera. A więc umiejętność doboru zespołu i całej organizacji wypraw egzo­ tycznych w bardzo różnych warunkach, za­ równo w fazie przygotowań, jak i w tere­ * Przy jubileuszowej okazji zwróćmy też uwagę nie. Dziś, gdy każda wyprawa korzysta z na to, iż nasza I wyprawa w Andy była przy­ doświadczeń dziesiątków poprzednich, z ca­ puszczalnie pionierską, jeśli chodzi o tak modny dzisiaj i uważany za wynalazek naszej generacji łych tek szczegółowych materiałów, gdy aż „styl alpejski" w alpinizmie wysokościowym. Dzię­ do rozpoczęcia działalności w górach .roz­ ki wcześniejszej aklimatyzacji, polski zespół mógł wija się znanym mechanizmem i znanym zaatakować Aconcagua prosto z marszu i doko­ nać wejścia na szczyt bez zakładania stałych obo­ szlakiem, trudno sobie nawet wyobrazić, zów. Szturm rozpoczato 5 marca, obozując kolej­ jak się działało bez tego wszystkiego — w no na wysokości 5450, 5900 i 6350 m. 8 marca oparciu o bałamutne nieraz relacje zagra- osiągnięto wierzchołek — w 4 dni, co było ewene­ mentem wówczas i długo potem. A pamiętajmy, »niczne i skąpe materiały kartograficzne, że Aconcagua uchodziła przed wojną oficjalnie niekiedy zupełnie niezgodne z terenem. Jak- za siedmiotysięcznik. (Red.)

www.pza.org.pl 5f "wojennych: wchodziliśmy na białe plamy, Konstanty Narkiewicz-Jodko, Stefan Osiecki, rysowaliśmy pierwsze mapy, dokonywaliśmy Wiktor Ostrowski, Witold H. Paryski, Ta­ pierwszych obserwacji naukowych. Ale myś­ deusz Pawłowski, Stanisław Siedlecki, Ma­ lę, że w stosunku do swojego okresu liczne rian Sokołowski, Jan Alfred Szczepański i polskie wyprawy w Hindukusz nie dorów­ Justyn T. Wojsznis. Stefan Bernadzikiewicz nały w sumie osiągnięciom pierwszych pol­ brał udział w 4 wyprawach, Wojsznis •— w skich wypraw w Andy. Wskutek pośpiechu 3. W dwóch wyprawach wzięło udział 10 zarówno w fazie przygotowań, jak i działań alpinistów, wśród nich Karpiński i Narkie­ w terenie, pewnego asekuranctwa i braku wicz-Jodko. Większość z nich już nie żyje odwagi w podejmowaniu ryzyka, a zwłasz­ —• 50 lat to szmat czasu. Niektórzy jeszcze cza rezygnacji ze szczegółowego rozeznania, po drugiej wojnie prowadzili nasze obozy poszły nam koło nosa dziewicze siedmioty­ w Alpach i na Kaukazie: Siedlecki, Woj­ sięczniki Hindukuszu. Ale tenże Hindukusz sznis, Groński, Korosadowicz. Niektórzy or­ stał się dla nas odskocznią do powrotu do ganizowali pierwsze powojenne wyprawy: czołówki alpinizmu światowego. Przez szko­ znowu Siedlecki, Mogilnicki, Chwaściński. łę tych gór przeszła ponad setka naszych al­ Byli tymi „arkami przymierza między daw­ pinistów — więcej, niż było uprawiających nymi i nowymi laty", przenoszącymi wiedzę czynnie taternictwo przed wojną. Na terenie wyprawpwą zdobytą wówczas w nasz wy­ Hindukuszu zaczęliśmy też jako jedni z chodzący znowu na szersze wody alpinizm. pierwszych wprowadzać nowy element w Najmłodszy z żyjących, który zarazem naj­ alpinizm wysokościowy: ataki na wielkie wcześniej wyszedł na zorganizowane wypra­ ściany 6- i 7-tysięczników, i wreszcie — ja­ wy poza Polskę, Stanisław Siedlecki, uczest­ ko absolutnie pierwsi, co też pierwsi zaini­ nik ekspedycji na Wyspę Niedźwiedzią w cjowaliśmy w Himalajach —• zimowy alpi­ latach 1932—33 (jubileusz 50-lecia polskich nizm wysokościowy. No i ma Hindukusz wypraw polarnych obchodziliśmy w ubieg­ swojego Walę! łym roku) kończy lat 71. Inni — Bolesław Chwaściński, Henryk Mogilnicki, Wiktor Ostrowski, Witold H. Paryski, Tadeusz Paw­ 6. Gdzie są chłopcy z tamtych lat? Przy­ łowski, Jan Alfred Szczepański •—• uczestni­ pomnijmy: było ich w sumie 23 — Stefan czą nadal z zaangażowaniem w pracach Bernadzikiewicz, Tadeusz Bernadzikiewicz, klubów, bywają na zebraniach, piszą o gó­ Jakub Bujak, Bolesław Chwaściński, Stefan rach, żyją sprawami polskiego alpinizmu. Daszyński, Jan K. Dorawski, Jerzy Gołcz, Im wszystkim — tym którzy są z nami, i Ludwik Górski, Stanisław Groński, Adam pamięci tych, którzy odeszli — poświęcam Karpiński, Jan Kiełpiński, Janusz Klamer, to wspomnienie. Zbigniew Korosadowicz, Henryk Mogilnicki,

Deklaracja z Katmandu

W jubileuszowym Walnym Zgromadzeniu 5) Warte poparcia są wszelkie wysiłki ma­ UIAA w stolicy Nepalu, Katmandu, w paź­ jące na celu rewalidację i rekultywację śro­ dzierniku 1982 r. wzięło udział 135 delegatów dowiska górskiego. z 26 krajów, którzy wymieniali myśli i do­ 6) Należy rozwijać kontakty między alpi­ świadczenia odnoszące się do różnych prob­ nistami z różnych regionów i krajów — w lemów ruchu wysokogórskiego. Przy oma­ duchu przyjaźni, wzajemnego poszanowania i wianiu wielu kwestii wyłaniała się pełna pokoju. zgodność poglądów zebranych. W oparciu o nią, Walne Zgromadzenie UIAA uchwaliło 7) Informacja i oświata w zakresie polep­ jednogłośnie następujące zasady i wytyczne, szania stosunków między człowiekiem i śro­ jako program do konkretnych poczynań. Ich dowiskiem naturalnym winny docierać do zbiór będzie się zwał „Deklaracją z Katman­ możliwie najszerszych kręgów społeczeń­ du w sprawie działalności górskiej". stwa. 8) W trybie pilnym szukać należy rozwią­ 1) Istnieje pilna potrzeba skutecznej och­ zań technicznych w celu zaopatrzenia okolic rony świata gór i krajobrazu. górskich w niekonfliktową energię, a także metod skutecznego usuwania odpadków. 2) Flora i fauna oraz wszelkie naturalne zasoby wymagają natychmiastowego zajęcia 9) Rozwijające się regiony górskie wyma­ się nimi, opieki i starania. gają intensywniejszej pomocy międzynaro­ dowej — zarówno ze strony czynników rzą­ 3) Należy wspierać poczynania zmierzają­ dowych, jak i innych, np. w kwestii ochrony ce do ograniczania zmian czynionych przez środowiska. 'Człowieka w rejonach górskich. 10) Potrzeba udostępniania gór w celu ich 4) Dziedzictwo kulturowe i godność lud­ poznawania i korzystania z ich walorów po­ ności tubylczej są wartościami nienaruszal­ winna być zaspokajana bez jakichkolwiek nymi. uwarunkowań politycznych. 52 www.pza.org.pl ANDRZEJ MATUSZYK Zakład Alpinizmu AWF w Krakowie

ewolucją sprzętu, D. i J. Wolfów o sposo­ bach asekuracji i taktyce wspinaczek sa­ motnych, J. Jaworskiego na temat treningu w alpinizmie wyczynowym. Uruchamianie kolejnych cykli kształcenia trenerów alpinizmu jest w zasadzie zależne Zakład Alpinizmu powstał w r. 1977 na wyłącznie od inicjatywy Komisji Szkole­ organizacyjnej bazie Studium Trenerów Al­ nia i aktualnych możliwości finansowych pinizmu, powołanego przy Studium Dosko­ PZA. Stawiane jest niekiedy pytanie o cel nalenia Kadr AWF w r. 1973 z inicja­ kształcenia trenerów, skoro w tym, co moż­ tywy Komisji Szkolenia KW, której prze­ na nazwać modelem ideowo-organizacyjnym wodniczył wówczas Ryszard Kozioł. Jest polskiego alpinizmu nie ma w zasadzie on jednym z kilku zakładów Instytutu WF miejsca dla funkcji trenera tak pojmowa­ i Sportu Wydziału Wychowania Fizycznego. nej, jak w innych dziedzinach sportu wy­ W r. 1977 kierownikiem Zakładu i jego czynowego. W Komisji Szkolenia PZA i w jedynym pracownikiem był Ryszard Ko­ Zakładzie Alpinizmu uzasadnia się postulat zioł. Od r. 1978 pracuje w Zakładzie •— kontynuowania Studium potrzebą istnienia zrazu na etacie starszego asystenta, obecnie kadry, która mogłaby kształcić instruktorów adiunkta — Andrzej Matuszyk. Od początku naszego sportu. Status trenera alpinizmu 1983 r. —i najpierw na etacie asystenta sta­ mógłby odpowiadać w takim rozumieniu żysty, teraz asystenta —• pracuje także Kon­ najwyższemu stopniowi instruktorskiemu, stanty Miodowicz. Od r. 1981 kierownikiem związanemu z kompetencjami do organizo­ Zakładu jest Andrzej Matuszyk — Ryszard wania i prowadzenia szkolenia w środowis­ Kozioł zaś pełni funkcję wicedyrektora In­ ku klubowym, głównie jednak — z przygo­ stytutu WF i Sportu do spraw nauki. towaniem merytorycznym i pedagogicznym do szkolenia instruktorów (w tym także do teoretycznej twórczości w zakresie prob­ Studium Trenerów Alpinizmu lematyki szkolenia alpinistycznego).

W latach 1973—77 alpinizm był w AWF przedmiotem kształcenia jedynie w trybie Studenckie Koło Naukowe zaocznym: w ramach podyplomowego Stu­ dium Trenerów Alpinizmu. Funkcjonuje ono Od czasu powstania Zakładu Alpinizmu do dziś, choć nie w sposób ciągły. Organi­ (1977) zaczęto też wprowadzać alpinizm do zacyjnie prowadzone jest przez Studium programu studiów stacjonarnych krakow­ Doskonalenia Kadr AWF, merytorycznie •— skiej AWF. Zalążkową formą zajęć z tego przez Zakład Alpinizmu, finansowane zaś zakresu stała się praca Studenckiego Koła jest przez PZA, którego Komisja Szkolenia Naukowego przy Zakładzie, skupiającego typuje kandydatów (na ogół spośród in­ studentów wszystkich lat i kierunków. Koła struktorów taternictwa). Dotychczas odbyły prowadziło zajęcia —• nieobowiązkowe — się 2 cykle szkolenia: pierwszy w latach zarówno praktyczne (szkolenie wspinaczko­ 1973—76 (studia rozpoczęło 37 osób, ukoń­ we I i II stopnia), jak i teoretyczne. Wyni­ czyło 14, m.in. H. Bednarek, Z. Jakubowski, kiem jego pracy było stwoirzenie na terenie W. Jedliński, B. Koisar, R. Kozioł, J. Ku­ uczelni mikrośrodowiska alpinistycznego kuczka, J. Kurczab, A. Matuszyk, J. Śmia­ oraz klimatu sprzyjającego inicjatywom po­ łek, A. Zawada) oraz drugi, otwarty w roku szerzania form nauczania alpinizmu. Ponad­ akademickim 1979/80 (studia rozpoczęły 32 to, stworzenie bazy. dla zainteresowań nau­ osoby, ukończyło je dotychczas 6 osób — kowych studentów. Efektem dydaktycznym J. Jaworski, J. Kusina, A. Marczak, T. So- było powstanie szeregu prac magisterskich licki, Dobrosława Miodowicz-Wolf i J. 0 tematyce związanej z turystyką tatrzańską Wolf). 1 taternictwem. Efektem organizacyjnym —> 'Do najłatwiej wymiernych efektów funk­ wprowadzenie do planu studiów zajęć fa­ cjonowania Studium należą prace dyplomo­ kultatywnych z alpinizmu. we, przynoszące opracowania zagadnień z Koło Naukowe przy Zakładzie Alpinizmu reguły nowych w polskim piśmiennictwie — należy ono do najaktywniejszych w górskim. W tym roku w planie wydawni­ Uczelni — funkcjonuje obecnie równolegle czym Zakładu zostały umieszczone — jako z programowymi zajęciami dydaktycznymi z materiały pomocnicze dla studentów — zakresu alpinizmu. Projektuje się pogłębie­ m.in. prace A. Marczaka i T. Solickiego o nie jego prac w ten sposób, by w ich ob­ ewolucji technik wspinania w związku z ręb włączyć aktywność naukową osób spoza www.pza.org.pl 53 Uczelni, zajmujących się twórczo zagadnie­ niami wysokogórskimi (w planie wydawni­ czym Zakładu na r. 1984 w cyklu prac Koła Naukowego znajdą się prace Witolda H. Pa­ ryskiego: Indeks nazw osobowych do prze­ wodnika wspinaczkowego „Tatry Wysokie" oraz „Bibliografia zawartości Taternika" za lata 1907—75. Perspektywiczny plan pracy Koła przewiduje studia wokół następują­ cych tematów, leżących w obrębie humani­ stycznej problematyki alpinizmu: 1. Ma­ teriały do dziejów piśmiennictwa alpini­ stycznego w Polsce; 2. Materiały do słowni­ ka biograficznego alpinizmu polskiego; 3. Materiały do słownika terminów alpinistycz­ Sympozjum w r. 1973 — z lewej Ryszard W. nych. Schramm i Witold H. Paryski, u czoła stołu — Ryszard Kozioł. Zajęcia fakultatywne Fot. Krzysztof Baran

Od roku akademickiego 1978—79 Zakład indywidualne prace dyplomowe. Problema­ prowadzi na studiach dziennych dla studen­ tyka seminarium wykracza poza alpinizm, tów wszystkich lat i kierunków nadobowiąz­ w kierunku szeroko ujmowanych zagadnień kowe zajęcia z alpinizmu. Ich treścią jesi humanistycznych turystyki górskiej. Uczest­ szkolenie I i II stopnia, częściowo IV stop­ niczą w nim studenci obu wydziałów, z re­ nia (skałkowe oraz tatrzańskie letnie i zi­ guły cz-onkowie Koła Naukowego i uczest­ mowe), realizowane przez pracowników nicy zajęć fakultatywnych. Doc. dr hab. R. Zakładu i instruktorów KW Kraków, we­ Kozioł opiekuje się pracami, których tematy dług programu Komisji Szkolenia PZA związane są z „technicznymi" zagadnienia­ Uczestnicy tych zajęć przygotowywani są mi alpinizmu (aktualnie np. wypadki tater­ od strony praktycznej do uzyskiwania w nickie i dzieje technik asekuracji we wspi­ klubach PZA stopnia „taternika-kandydata", naczce śnieżno-lodowej), A. Matuszyk — zaś od strony teoretycznej — do podejmo­ pracami związanymi z historią turystyki i wania prac w Kole Naukowym i na semi­ taternictwa (aktualnie np. pracami biogra­ narium magisterskim w Zakładzie Alpiniz­ ficznymi o W.H. Paryskim, „Pokutnikach", mu. W zajęciach tych uczestniczy corocznie B. Małachowskim, K. Sosnowskim, W. Mi- 15—20 osób. dowiczu).

Specjalizacja instruktorska Przyszłe formy nauczania

W roku akademickim 1982/83 władze AWF Potrzeba nauczania alpinizmu w wyższej zatwierdziły specjalizację instruktorską z uczelni wf zdaje się być dość oczywista — alpinizmu, organizacyjnie analogiczną do w każdym razie z punktu widzenia kształ­ specjalizacji trenerskich w zakresie innych cenia kadr dla kultury fizycznej. 'Oczywiste dyscyplin sportowych, dla studentów III i też wydają się być korzyści dla kadr wy­ IV roku specjalności trenerskiej, zaś dla czynowców w naszym sporcie, jakie mog:) studentów lat I i II wszystkich kierunków płynąć z wprowadzenia alpinizmu do pro­ — zajęcia fakultatywne w dotychczasowej gramu AWF: sprawność motoryczna i przy­ formie. Pierwsi kandydaci na specjalizację gotowanie ogólnosportowe studenta AWF instruktorską (rekrutowaliby się oni spośród przewyższa — bardzo znacznie, co jest oczy­ absolwentów zajęć fakultatywnych) zgłosili­ wiste — ten zespół cech u przeciętnego na­ by się ewentualnie w roku akademickim szego kursanta, czy przeciętnego taternika. 1984/85. Ponieważ student nie może uczest­ Natomiast w perspektywie interesów ruchu niczyć w więcej niż jednej specjalizacji alpinistycznego mogłoby się narzucać py­ trenerskiej, nie wydaje się prawdopodobne, tanie, czy alpinizm w AWF ma być tjdko aby wśród kandydatów na trenerów zna­ dopełnieniem 'ogólnego wykształcenia spor­ lazło się 5 osób (tyle zgłoszeń potrzeba, aby towego absolwenta, czy też może specjalnoś­ specjalizacja mogła być otwarta), które swo­ cią samoistną (instruktorską, trenerską)? je wykształcenie zawodowe chciałyby ogra­ niczyć do dyplomu instruktora alpinizmu. Obecne formy nauczania alpinizmu w kra­ Poza wszystkim, czy naszemu alpinizmowi kowskiej AWF są próbami trudnego godze­ tacy profesjonalni specjaliści byliby w nia tradycji szkolenia taternickiego i nie- ogóle potrzebni? sprecyzowanych wyobrażeń o potrzebach ruchu alpinistycznego w Polsce z twardymi schematami programów studiów, limitami Seminarium magisterskie godzinowymi i finansowymi. Zakład Alpi­ nizmu skłania się ku koncepcji wprowadze­ Zakład Alpinizmu prowadzi — w zależ­ nia obligatoryjnych zajęć z alpinizmu na ności od napływu zgłoszeń •— bądź semina­ studiach stacjonarnych wszystkich kierun­ rium magisterskie (minimum 6 osób), bądź ków, na poziomie kursów I—IV stopnia — 54 www.pza.org.pl w formie specjalności dodatkowej, dopeł­ O współpracy Zakładu Alpinizmu i Ko­ niającej studia. Natomiast co do kształcenia misji Szkolenia PZA można powiedzieć, iż instruktorów i trenerów, Zakład stoi na jest ona faktem, że była i trwa. Natomiast stanowisku, iż należałoby je prowadzić — nie dopracowano się —\ choć ..były takie wespół z Komisją Szkolenia PZA •— w try­ próby •— stałych form organizacyjnych owe­ bie zaocznym, podyplomowym — nie tylko go współdziałania. Realizowało się . ono spon­ dla absolwentów AWF. Zarząd PZA, jak tanicznie, głównie w oparciu o" "istniejące dotąd, nie podejmował prób artykułowania więzi osobowe (R. Kozioł i A. Matuszyk, swojego stanowiska w tych sprawach*. pracownicy Zakładu, byli jednocześnie człon­ kami Komisji Szkoleniowej). Wspólnig•*•or­ ganizowano kursy instruktorskie, unifikacje Badania naukowe Zakładu Alpinizmu i weryfikacje instruktorów, współpracowano w prowadzeniu Studium Trenerów. Zakład nie inicjował dotychczas zespoło­ wych prac naukowych. Jego pracownicy Należy tu otwarcie powiedzieć, że w żad­ prowadzą, wedle specjalności, badania in­ nej dyscyplinie sportu nie mą zbieżności — dywidualne, bądź jako tzw. prace własne, wydawałoby się koniecznej przecież — mię­ bądź w formie prac podporządkowanych dzy potrzebami kadrowymi klubów, a profi­ problemom resortowym. R. Kozioł (doc. dr lem kształcenia specjalistów (trenerów, in­ hab. — inżynier elektronik) zajmuje się w struktorów) w wyższych uczelniach wf. I AWF biocybernetyką sportu — w ramach trzeba powtórzyć, że także Polski Związek problemu węzłowego 105: „Systemy stero­ Alpinizmu nigdy nie formułował koncepcji określonej polityki wobec faktu wprowa­ wania procesem treningowym w sporcie dzenia alpinizmu do programu krakowskiej wyczynowym", którego jest kierownikiem. AWF. Przykładowe jego publikacje: Ogólna teoria systemów a współczesny sport (1983); Próba Z punktu widzenia Zakłądu - Alpinizmu, modelowego ujęcia profilaktycznych zało­ prezentowanie przez PZA opinii względnie

żeń bezpiecznego narciarstwa (współautor- sugestii wobec władz Uczelni e.-czy GKKFiS, stwo, w druku); Trening i metodyka szkole­ co do kształtu alpinizmu —" tak w planie nia w alpinizmie (skrypt, w druku); Polacy dydaktyki, jak w planie badań -naukowych w drodze do trzeciego bieguna Ziemi (w — mogłoby być korzystne dla - obu stron. druku). A. Matuszyk (dr, polonista) zajmu­ Zakład nasz bowiem wciąż jeszcze funkcjo­ je się w szczególności problematyką świado­ nuje na zasadzie eksperymentowania form mości alpinistycznej (literatury wysokogór­ dydaktycznych dla alpinizmu, poszukiwania skiej, ideologii, filozofii), w perspektywie, miejsca dla tego sportu w strukturze prze­ humanistycznej teorii kultury fizycznej. Nie­ pisów i programów AWF. Jest zatem wciąż które prace: O poznawaniu ideologii alpi­ jeszcze szansa, aby owe poszukiwania pro­ nizmu z punktu widzenia humanistycznej wadzić nie tylko w perspektywie polityki wiedzy o kulturze fizycznej (1978); O po­ programowej Uczelni, ale też. -w oparciu o trzebie naukowego poznawania alpinizmu rzeczywiste potrzeby środowiska wysoko­ (1978); Taternictwo B. Czecha — historia i górskiego. mit (1982); . Między sportem przestrzeni a sportem boiska; Socjokulturowe aspekty W przeświadczeniu pracowników Zakładu wspinaczki skałkowej (1983). K. Miodowicz Alpinizmu nasuwa się konieczność współ­ (mgr —• etnograf) podejmuje problematykę pracy Zakładu i Zarządu PZA w następują­ cych planach: 1) w uzgadnianiu stanowisk kulturowych konotacji aktywności alpinis­ w kwestii form i treści nauczania alpinizmu tycznej (taternicki „logos" i „ethos" — nor­ w AWF; 2) w podejmowaniu prób stworze­ my i wzory obowiązujące w środowisku al­ nia instytucjonalnych form łączności i pinistów). współpracy (w postaci np. wspólnych komi­ sji — programowych, egzaminacyjnych, re­ Zakład Alpinizmu a PZA dakcyjnych itp.); 3) w sferze kształcenia instruktorów i trenerów — we współorga­ W r. 1978 Zakład zorganizował ogólno­ nizowaniu kursów, unifikacji, Studium Tre­ polskie sympozjum „Alpinizm w badaniach nerów, współredagowaniu i wydawaniu ma­ naukowych" (materiały ukazały się nakła­ teriałów szkoleniowych, współorganizowaniu dem AWF w r. 1981, niestety tylko w ilości konferencji i seminariów o charakterze 250 egzemplarzy). W r. 1979 odbyło się se­ bądź naukowym, bądź praktyczno-meto- minarium poświęcone metodyce szkolenia dycznym. alpinistycznego (materiały nie zostały wyda­ Większe zaangażowanie i poparcie ze ne drukiem). strony PZA ułatwiłoby Zakładowi Alpiniz­ mu działania wobec władz Uczelni i GKKFiS, na rzecz wspólnie uzgodnionego * Powodem była głównie „unia personalna" istniejąca między Zarządem PZA i Zakładem Al­ modelu nauczania alpinizmu w AWF. pinizmu w osobie Ryszarda Kozioła, który — jako wiceprezes i szel szkolenia PZA — był wystarcza­ jącym przenośnikiem idei na linii Warszawa— OD REDAKCJI. A może do problemów poruszo­ —Kraków i odwrotnie. Wycofanie się doc. Kozioła nych przez Andrzeja Matuszyka ustosunkują się »z działalności w PZA stworzyło nową sytuację, nasi Czytelnicy? Redaktora „Tatermka" uderzyło jest ona jednak stosunkowo świeżej daty. (Red.) w przedstawionej koncepcji Zakia-du Alpinizmu www.pza.org.pl 55' zbytnie przeintelektualizowanie jego programu, rozpatrywane są w ujęciu historycznym, a nie pielęgnowanie (niewątpliwie potrzebnych) treści operacyjno-technicznym. Ile jest tu do przekaza­ humanistycznych, kosztem (jeszcze bardziej po­ nia, świadczy choćby zamieszczony w poprzednim trzebnych) działań i zamierzeń o charakterze numerze „Taternika" artykuł Pita Schuberta. praktycznym. Śledząc dorywczo zainteresowania Dwa, trzy lata temu — z inicjatywy Zarządu PZA podobnych uczelni zagranicznych, np. w Sofii — Zakład Alpinizmu zbierał się do opracowania czy, zwłaszcza, w Łublanie, dostrzega się ich dąż­ nowoczesnego podręcznika alpinizmu. W artykule ność do stworzenia szerokiego frontu oddziaływań Andrzeja Matuszyka to ważne przedsięwzięcie nie wspierających alpinistę bezpośrednio w jego gór­ jest nawet wzmiankowane. Wydaje się, iż plan skiej aktywności (ostatnie prace dyplomowe na prac dydaktycznych i naukowych należałoby AWF w Lublanie poświęcone były praktyce wy- maksymalnie zbliżyć do (wspinaczkowego) życia, prawowej — doborowi kadry, optymalizacji pro­ wówczas Zakład łatwiej znajdzie swoje miejsce cesów kierowania). Tymczasem u nas nawet prak­ w ogólnym systemie sportów górskich w Polsce. tyczne tematy (sprzęt, asekuracja w śniegu i lodzie) (J. Nyka)

ZBIGNIEW KOWALEWSKI Góry najwyższe 1982

Był to rok dużych sukcesów sportowych Nepalczycy 25 stycznia) oraz Pumo Ri (7145 w Himalajachoraz -licznych wejść na łatwe m). Ten ostatni zdobyli 6 stycznia Amery­ ośmiotysięezniki w Karakorum. Zdobyto też kanie James Bridwell, Ned Gillette (kie­ 6 dziewiczych siedmiotysięczników — z Ngo- rownik) i pani Jan Reynolds — po prze­ zumpa Kang I na czele. Ruch wyprawowy byciu nowej drogi na wschodniej flance'. był jeszcze.-większy niż w latach poprzed­ nich. W całychHimalajach i Karakorum Himalaje Sikkimu - wiosna doliczono się ok.- 300 wypraw — 30 !w Chi­ nach (w tym Kunlun), 77 w Nepalu, 43 w Główny wierzchołek Kangchendzóngi zdo­ Pakistanie (w tym Mika w Hindukusz) i 152 były 2 wyprawy. Franco Garda kierował w Indiach.--Najwięcej było wypraw hindus­ Włochami, którzy idąc normalną drogą do­ kich, z zagranicznych przodowali, jak zwyk­ konali 2 maja XI wejścia (Innocenzo Mena- le, Japończycy, duży udział miały też Fran- breaz, Oreste Sąuinobal i Nga Temba). W 4 .cja, Anglia i RFN. Liczba wypadków śmier­ dni później szczyt osiągnęli Friedrich Mut- telnych utrzymywała się w normie, był to schlechneir, Reinhold Messner i Ang Dorje jednak „czarny rok" jeśli chodzi o sławy — kombinacją drogi japońskiej od północy alpinistyczne (w Himalajach śmierć ponieśli i wariantu Chandlera (T. 1/82 s. 36). R. Karl, P. Boardman, J. Tasker, A. Maeln- tyre i inni).' Himalaje Centralne — wiosna

Zima 1981-82 Japońsko-nepalska wyprawa, kierowana przez Toshizo Kaneko, zdobyła szczyt Ohmi W Nepalu działało 5 wypraw, inne kraje Kangri, leżący w odległości 27 km od Kang­ himalajskie dotąd sezonu zimowego nie chendzóngi. W dniu 1 maja szczyt osiągnęli otworzyły. Niepowodzeniem zakończyły się Shinichi Kohara, Yoshinori Suzuki i Ang dwa ataki , na Makalu (8481 m), na którym Temba. Ponieważ brak jest dokładnej mapy osiągnięto wysokość 7300 m. Sukcesami za­ tego rejonu, nie wiadomo jaka jest wysokość kończyły się natomiast wyprawy na niższe szczytu, trudno go też zidentyfikować — szczyty: Annapurnę IV (7525 m — Kana­ być może chodzi o wierzchołek Nupchu dyjczycy .22 grudnia), Tilitso Peak (7132 m — (7028 m), zdobyty przez Japończyków już w r. 1962. Tilitso Peak (7132 m) widziany od północy. Fot. Andrzej Lach Khumbakarna Himal. Hahm Tak-Young kierował południowokoreańską wyprawą, która dokonała XVIII wejścia na Makalu (8481 m), granią południowo-wschodnią. W kopule szczytowej wyszukano nowy wa­ riant, wyprowadzający na wschodnią grań. 20 maja szczyt osiągnęli Young-Ho Huh, Pasang Norbu i Ang Phurba.

Khumbu Himal. Christian Bonington pro­ wadził 6-osobową wyprawę brytyjską, która zamierzała pokonać długą północno-wschod­ nią grań Everestu. Po założeniu obozów 6860, 7260 i 7850 m, 6 maja osiągnięto wysokość 8200 m. Po odpoczynku w bazie nastąpił decydujący atak. Peter Boardman i Joseph Tasker dotarli 17 maja do pierwszej turni 56 www.pza.org.pl Widok z Lóngpo Gang (7083 m) na masyw Shisha 1 maja szczyt osiągnęli Hajime Takigami, Pangma. Z lewej strony Porong Ri (7284 m), w Shintaro Kurokawa, Hiromitsu Okamoto, głębi po prawej — Phola Gangchhen (7661 m). W południowo-wschodniej grani Shisha Pangma wzno­ Aragaki, Fumihito Ogawa, Ang Phur­ szą się szczyty Pungpa Ri i Nyanang Ri (7071 m). bi Lama i Pemba Lama. 3 maja wszedł Biwaki zespołu Scotta oznaczono białymi punktami. drugi, 8-osobowy zespół, w jego składzie 2 panie oraz kierownik wyprawy, Ichiro Yasuda. Pierwszego wejścia na piękny Lang- (8080 im) w Ramieniu Północno-Wschodnim shisha Ri (6294 m) dokonali 23 kwietnia (8393 m), do tego momentu obserwowani Takuya Kajimoto i Pasang Norbu. Następ­ przez lunetę. Następnego dnia Bonington i nego dnia wejście powtórzyli Hiroshi Inoue Gordon nie zauważyli już szturmującej (kierownik), Kazuo Mimura, Naoto Kurimoto dwójki. Zaniepokojeni o jej losy, udali się i Jangbu. na lodowiec Kangchung i przestudiowali ca­ Pierwszą sportową drogę na Shisha Pang­ la wschodnią flankę. Nie zauważyli niczego, ma (8013 m) poprowadzili Anglicy Douglas co mogłoby wyjaśnić zagadkę zaginięcia Scott (kierownik), Roger Baxter-Jones i Ale- dwóch czołowych himalistów. Niepowodze­ sander Maclntyre. Założywszy bazę na lo­ niem zakończyła się też amerykańska wy­ dowcu Nyanang Phu (4800 m) przeprowa­ prawa pod wodzą Louisa Whittakera. Wy­ dzili oni 2 wypady aklimatyzacyjne: połud­ tyczyła ona nowy wariant na flance pół­ niowo-wschodnią granią na Nyanang Ri nocno-zachodniej Everestu. U wylotu Kulu- (7071 m) oraz południowo-zachodnim żebrem aru Centralnego założono obóz V (7600 m). ńa mało wybitny Pungpa Ri (7445 m), zdo­ W dniu 15 maja, w trakcie podejścia do bywając ten drugi 19 maja po 3-dniowej rejonu przewidzianego na obóz VI, spadła wspinaczce stylem alpejskim. W dniu 26 ma­ Marty Hoey, ponosząc śmierć na miejscu. ja skierowali się ku południowo-zachodniej Obóz VI stanął już na szlaku Messnera ścianie Shisha Pangma, liczącej ok. 250Q m z r. 1980. Fatalne warunki atmosferyczne Wysokości. Przyszła droga rysowała się wy­ i trudności „Żółtej Wstęgi" zmusiły alpini­ raziście: elegancki kuluar wyprowadzający stów do odwrotu z wysokości 8380 m. Pełny na grań nie opodal wierzchołka. Po biwaku sukces odniosła natomiast pierwsza radziec­ na wysokości 7000 m, ruszyli następnego ka wyprawa himalajska, która pokonała cen­ dnia do właściwego szturmu. Wspinali się tralny filar w południowo-zachodniej ścia­ bez asekuracji. Baxter- Jones i Maclntyre nie Mount Everestu (T. 2/82 s. 67). Kierował posuwali się lodowym dnem kuluaru, od nią Jewgienij Tamm. Bardzo ładnie spisały czasu do czasu poprzecinanym skalistymi się Amerykanki na Amai Dablang (6856 m), progami, Scott zaś wolał teren skalny, Nie dokonując pierwszego czysto żeńskiego wej­ mogąc znaleźć miejsca na biwak, przez parę ścia na ten szczyt (T. 2/82 s. 92). Ameryka­ godzin wspinali się nocą. Na ciężkim biwaku nie Vern Clevenger, William 0'Connor, John (7600 m) Scotta męczył uporczywy kaszel, Roskelley i Galen Rowell dokonali 22 kwiet­ mimo to następnego dnia objął prowadze- nia I wejścia na Jobo Lhaptshan (Cholatse, hie. Jak wspomina' Baxter-Jones, „spędziliś­ 6440 m). Droga, głównie lodowa, prowadziła my himalajski dzień, wszystkie swoje siły skrajnie trudną granią południowo-zachod- koncentrując na potrzebie oddychania i sta­ m'ą. Wolfgang Nairz kierował 7-osobową wy­ wiania nogi wyżej niż poprzednia". 28 maja prawą austriacko-nepalską, która zaatakowa­ pokonali kolejną barierę skalną i wydostali ła południowo-wschodnią ścianę Cho Oyu się na grań szczytową, a niebawem i na (8153 m) w linii nielegalnego wejścia z r. śnieżny wierzchołek (VII wejście). Powrót 1978. W dniu 19 maja lawina zasypała na­ — skomplikowany mgłą — nastąpił połud­ miot w obozie II (6500 m) — śmierć poniósł niowo-wschodnią granią do przełączki pod Reinhard Karl, Nairz zaś został ciężko ranny. Pungpa Ri, następnie zaś ścianą wprost do bazy. Alpiniści musieli spędzić jeszcze jedną Jugal i Langtang Himal. Duża wyprawa ciężką noc w szczelinie lodowej, gdzie ob­ japońsko-nepalska dokonała I wejścia na chodzili 41 urodziny Scotta. "trudny Phurbi Chyachu (6640 m). W dniu www.pza.org.pl KI Dwie wyprawy japońskie z powodzeniem Alpiniści niemieccy (kierownik Hansjiirgen zaatakowały dziewicze 7-tysięczniki w Lang­ Tauscher) dokonali I wejścia na Changtse tang Himal. 17. maja Yukio Eto i Minoru (7553 m), północnego trabanta Mount Eve¬ Wada osiągnęli wierzchołek Parong Ri (7284 restu. Szczyt osiągnął 14 października Udo rn). Wada zginął podczas zejścia. Atak prze­ Zehetleitner, zaś w 2 dni później sukces prowadzono północno-wschodnią granią, a powtórzyli Paul Braun, Martin Engler, Ru­ kierownikiem był Tohru Ito. Yoshio Kondo dolf Frick i Ludwig Hosle. Ngozumpa Kang I kierował wyprawą, która 21 kwietnia zdo­ (7806 m) padł łupem wyprawy południowo- była wschodnią flankę Gang Benchhen (7211 koreańsko-napalskiej, którą kierował Park m). Na szczyt weszły 2 zespoły: Goro Hito- Dong Gyu. Po pokonaniu południowej ścia­ mi, Yuji Kondo, Takao Mori to, Kiyoshi Na- ny (5000 m poręczówek!) szczyt osiągnęli kagawa, Riyuko Morimoto, Kozo Matsubay- 2 listopada Kim Yong-Ham, Ang Tsering ashi. Kazunari Ushida i Shiro Koshima; 22 i Dorje. W Shorong Himal dwie wyprawy kwietnia — Shoichiro Ueo, Takashi Nishi- japońskie dokonały 31 października pierw­ yama i R. Morimoto. szych wejść na Karyolung (6511 m) i Khat- W Gurkha Himal tragicznie zakończył się ang (6853 m). hiszpański atak na Manaslu (8156 m). Dwój­ Wierzchołek Shisha Pangma osiągnęli nor­ ka szturmowa — Pere Aymerich i Enric malną drogą alpiniści japońscy: 10 paździer­ Font (kierownik) — zginęła pod lawiną w nika Makoto Hara (kierownik), Hiroo Ko- obozie V (7400 m). mamiya i Hirofumi Konishi, zaś w 2 dni Annapurna i Dhaulagiri Himal. Hanns później — Takayoshi Chiba, Motomu Oh- Schell kierował austriacką wyprawą, która miya i Masaaki Tomita (VIII—IX wejście). dokonała XI wejścia na Annapurnę (8091 m). Louis Adoubert (kierownik) i Ang Tensing Drogą niemiecką z r. 1980 szczyt osiągnęli weszli 10 października normalną drogą na 4 maja Werner iBurkli (zginął podczas zej­ Manaslu (XVI wejście). Renato Ghilini, John ścia), Thomas Hagler, Wastl Wórgotter i Da- Porter i Alexander Maclntyre zaatakowali w wa Tensing. Belgowie (kierownik Eduard stylu alpejskim prawą połać południowej Abts) weszli drogą pierwszych zdobywców ściany Annapurny, na prawo od drogi pol­ na Dhaulagiri (8167 m). W dniu 5 maja na skiej. Trudności techniczne i braki w sprzę­ szczycie stanęli Philip Cornelissen, Rudy Van cie zmusiły ich do odwrotu z wysokości Snick i Ang Rita (po raz czwarty na Dha­ 7200 m, w trakcie którego poniósł śmierć ulagiri!); 6 maja — Marnix Lefever, Jan Maclntyre, (T. 2/82 s. 79). Równie tragicz­ Van Hees, pani Lutgaarde Vivijs i Ang nie zakończył się atak 3 Japończyków na Jangbo (XIX i XX wejście). Annapurnę od północy. Lawina zasypała obóz II (5400 ni), w którym zginęli Susumu Himalaje Sikkimu - jesień Akamatsu i Mikio Ono. Kolejny atak odparł słynny południowy filar Annapurny II (7937 Hindusi dokonali pierwszych wejść na m). Z powodu trudności skalnych Japończy­ Kabru Dome (6600 m) -oraz Koktang Peak cy zawrócili z wysokości 7300 m. (6147 m). Nie udał się natomiast francuski Dhaulagiri pokonały 2 wyprawy japońskie. atak na ' środek północnej ściany Jannu 17 października, normalną drogą, szczyt (7710 m) — Pierre Beghin i Bernard Muller osiągnęli Toichiro Mitani i Jun'ichi Tanaka wycofali się z wysokości 7100 m. Pierwszy (XXI wejście, kierownik Ken Kanazawa). z nich' kierował wyprawą. Norio Sasaki kierował 17-osobową wyprawą która pokonała północną flankę drogą przez Himalaje Centralne - jesień „Gruszkę". Bazę założono 21 września a w 5 dni później 3 alpinistów zostało poturbo­ . Japończycy Makoto Ishibashi, Yukihiro wanych przez lawinę. 9 października dwójka Michiwaki i Kazuo Yuda (kierownik) weszli dotarła do grani północno-zachodniej, w 2 30 września na Makalu (zdjęcie T. 1/83 dni później na wysokości 7550 m stanął s. 15) wariantem Baxtera-Jonesa. W dniu obóz V. Alpiniści zaporęczowali skalny uskok 10 października Andrzej Czok dokonał XX i 16 października założyli ostatni obóz (7750 wejścia na ten szczyt — po przebyciu lewej m). Atak przeprowadzony 17 października połaci ściany zachodniej (kierownik wypra­ załamał się na wysokości 7950 m. Następ­ wy: Adam Bilczewski). Jest to najtrudniej­ nego dnia Kozo Komatsu, Yasuhira Saito sza droga na tym szczycie, pretenduje ona i Noboru Yamada, korzystając z tlenu, osiąg­ nawet do miana najtrudniejszej z dróg po­ nęli wierzchołek (XXII wejście). Kozo Ko- prowadzonych na szczyty 8-tysięczne (T. 1/83). taatsu ma na .swoim koncie wejścia na pięć William March kierował wyprawą kana­ najwyższych szczytów Dhaulagiri Himal. dyjską, która dokonała 49 i 50 wejścia na Everest (Laurie Skreslet, Sundare Sherpa i Himalaje Garhwalu Lakpa Dorje 5 października, a w 2 dni póź­ niej — Pat Marlov, Pemba Dorje i Lakpa Działało tu kilkadziesiąt wypraw, ale tylko Tsering)./Hiszpanie dotarli na drodze jugo­ dwie pokonały drogi o dużych walorach słowiańskiej . do wysokości 8500 m. W trak­ sportowych. Szkoci Alen Fyffe i Robert Bur- cie pierwszego ataku szczytowego zginął ton przebyli skalny południowo-zachodni fi­ Nima Dorje, co min. było powodem odwro­ lar (1500 m) Bhagirathi III (6455 m). Atak tu wyprawy. poprowadzono w stylu alpejskim, a cała 32 www.pza.org.pl osiągnęli wierzchołek (T. 1/83 s. 7). Była to już trzecia wyprawa japońska, która odnio­ sła zwycięstwo na drugim szczycie świata, pokonując jeden z najsławniejszych proble­ mów gór najwyższych — prawie czterokilo- metrowej wysokości filar północny. Wypra­ wa o charakterze narodowym, liczyła 14 doborowych alpinistów, którymi kierował Isao Shinkai. Pomagało 33 młodych wspi­ naczy japońskich, transportując 4 tony ła­ dunków z tzw. Domu 'Bazowego (3850 m) w dolinie rzeki Shaksgam do głównej bazy (4900 m) na lodowcu K2. „Dom Bazowy" został zainstalowany 5 maja, zaś baza 29 maja. Japończycy prowadzili drogę północ­ no-zachodnią flanką filara, terenem lodowym obchodząc wielki uskok skalny. Obóz I '5800 m) został założony na ostrzu filara w dniu 13 czerwca. Dalszą pracę opóźniała niepogoda. Przez prawie 38 dni akcji, aż 22 dni alpiniści musieli spędzić w bazach. Lawiny systematycznie niszczyły z trudem ubezpieczony szlak. Nieprędko więc udało się założyć kolejna obozy: II (6600 m, 17 lipca) i III (7550 m, 24 lipca). W dniu Widok z grani K2 na Savoia Kangri I (7263 m). 1 sierpnia stanął obóz IV (7850 m) — na prze- Fot. Janusz Kurczab iączce stwarzającej dostęp do podszczyto­ wych pól śnieżnych na lewo od filara. Liny wspinaczka trwała 12 dni. Nową drogę, bę­ poręczowe zostały doprowadzone do wyso­ dącą połączeniem dróg japońskiej i włoskiej, kości 8000 m. Wszyscy uczestnicy wyprawy poprowadzili na Changabang (6864 m) Aus­ przynajmniej raz osiągnęli tę wysokość przed tralijczycy Mark Moorhead, Rod Mackenzie, atakiem szczytowym. Akcja szczytowa • roz­ John Muir i Craig Nottle (VIII wejście). poczęła się z bazy w dniu 9 sierpnia: "Kie1 rujący szturmem Masatsugu Konishi podzie­ Himalaje Zachodnie lił 12 alpinistów na dwa 6-osobowe zespoły. Z drugiego zespołu wysforowała się ambitna dwójka: Takashi Ozaki i Yukihiro Yanagi Nanga Parbat (8125 m) atakowana była r przez 6 wypraw, ale tylko dwie osiągnęły sawa. Czołowa szóstka musiała przeczekiwać główny wierzchołek. Szwajcarzy Norbert 12 sierpnia niepogodę w obozie II. 'Oźaki Joos i Erhard Loretan dokonali XII wejścia i Yanagisawa dogonili ich następnego dnia w dniu 10 czerwca (kierownik Stefan Wor- i zaproponowali, że zaatakują szczyt z obozu ner, droga z 1976 roku). Pierre Mazeaud III w dniu 14 sierpnia. Ósemka alpinistów kierował ekspedycją francusko-niemiecką, dyskutowała w obozie II przez 2 godziny. Do która przeszła ścianę Diamir drogą z 1962 dwójki Ozaki-Yanagisawa postanowili dołą­ roku. W dniu 14 lipca szczyt osiągnął Hans czyć Hiroshi Yoshino (zginął jesienią 1983 ro­ Engl. Słynny południowo-wschodni filar po­ ku na Evereście) i Naoe Sakashita. Konishi konała wyprawa Karla Herrligkoffera (T. zaaproboiwał zmianę planu i w ten sposób po­ 2/82 s. 60) — z udziałem 2 Polaków. wstały trzy zespoły czwórkowe. Rankiem 14 sierpnia Sakashita i Yoshino opuścili obóz III. W 40 minut później wyruszył Yanagi­ Karakorum sawa, 70 minut pó pierwszej dwójceOza­ Batura Mustagh. Brytyjczycy zdobyli Kuk ki. Sakashita około południa jako pierwszy Sar (6943 m„ T. 2/82 is. 87). Japońska wy­ dotarł do końca poręczówek. Rozpoczął się prawa dokonała I wejścia na bardzo trudny wyścig z czasem, ale prawdopodobnie rów­ Hachindar Chhish (7163 m). Atak poprowa­ nież... między alpinistami! Sakashita zostawił dzono skalną, wschodnią ścianą. Po założe­ plecak i aparat fotograficzny i rozpoczął niu pięciu obozów szczyt osiągnęli 4 sierp­ podejście stromym stokiem śnieżnym.",:Pozo­ nia kierownik Yasuyuki Higashi, Toshikazu stali, z wyjątkiem Yoshino, również zostawi­ Saito i Tatsuya Takinami oraz Kiyoshi Hay- li plecaki. Nikt nie zabrał liny asekuracyjnej! ami, Ken'ichi Kimura, Kansaku Sakai i Ke- Trójka wspinała się w dużej odległości -ód nji Yoshićla. filara, Ozaki zaś wybrał drogę środkiem-pól. Hispar Mustagh. Hiszpanie Ramón Biosca Wkrótce jednak wycofał się, zaś Sakashita i i Jaume Matas dokonali 31 lipca II wejścia tuż za nim Yanagisawa o godzinie 17.05 (20.05 na Distaghil Sar (7885 m). Kunyang Chhish tzw. czasu Beijing) stanęli na wierzchołku. (7852 m) odparł ataki kolejnych wypraw: W godzinę później również Yoshino dotarł do japońskiej i francuskiej. celu. Zdobywcy zmuszeni byli zabiwakować . Baltoro Mustagh. Cztery ekspedycje ata­ w drodze powrotnej, Sakashita i Yanagisawa kowały K2 (8611 m), ale tylko Japończycy na wysokości 8350 m, zaś Yoshino o 50 m www.pza.org.pl m wyżej. Yanagisawa marzł bardzo z powodu prowadzenie dokładnej kroniki. Niemcy Mi- braku kurtki puchowej. Sakashita rozgrzewał chael Dacher, Siegfried Hupfauer i Gunter go przez całą noc. Wczesnym rankiem dołą­ Sturm (kierownik) weszli 22 lipca na Gasher- czył do nich Yoshino. Sakashita rozpoczął brum I (8068 m), przy czym po pokonaniu samotne zejście, zaś Yanagisawa i Yoshino północnej ściany połączyli się z drogą Habe- czekali na linę i gorącą herbatę, które miał lera i Messnera z 1975 roku. W pięć dni póź­ im donieść drugi zespół szturmowy. Po po­ niej szczyt osiągnęła normalną drogą wypra­ krzepieniu się ruszyli w dół. Schodzili wolno, wa francuska: Daniel Semblanet, Jean-Pierre a u Yanagisawy dały się zauważyć oznaki Ollagnier, kierownik Sylvain Saudan, pani deterioracji. Drugi zespół w składzie Tatsuji Marie-Jose Vallenęot i tragarz Mohammad Shigeno, Kazushige Takami, Haruichi Kawa- Ali (VII—VIII wejście). Na pobliski Gasher- mura i Hironobu Kamuro (zginął z Yoshino brum II (8035 m) weszły trzy wyprawy: na Evereście) osiągnął wierzchołek 15 sierp­ Niemcy Gerhard Marki i Georg Kaser nia nieco po godzinie 16. Mniej więcej w tym (9 czerwca), Michael Griiner i Robert Renz- samym czasie Yanagisawa i Yoshino dotarli ler (10 czerwca) oraz 11 czerwca Josef Trat-

GEN. OAMAR ALI MIRZA Przedruk z „The Times" 1 XI 19S3 Bogaty rok 1983 w Karakorum

"W ciągu ostatnich 9 lat gościły w Pakista­ mu prestiżu. A przecież wciąż jeszcze rzucają nie przeciętoie 34 ekspedycje rocznie. W r. 1982 wyzwanie alpinistom wierzchołki niższe co było ich już jednak 43, zaś w 1983 — 44. prawda, ale w ogóle nie zdobyte. Przybyły one z 14 krajów i oblegały ze Pięć pakistańskich ośmiotysięczników sztur­ zmiennym szczęściem 24 szczyty. Pierwsze mowało w tym roku aż 25 wypraw. Sama miejsce na liście zajmuje Japonia (6 wy­ tylko Nanga Parbat (8125 m) była celem 11 praw), po 5 zespołów przyjechało z Francji, ekspedycji (!), w tym 4 japońskich. K2 Hiszpanii i RFN. Jedna z grup kierowana (8611 m), drugi szczyt Ziemi, był bezskutecz­ była przez kobietę — mam na myśli małą nie oblegany przez 3 ekipy — 2 hiszpańskie wyprawę szwajcarską na Diran (7273 m), i 1 brytyjską. (Jedyne w tym roku wejście skutecznie dowodzoną przez panią Ruth Stein- na ten szczyt nastąpiło od strony Tybetu — mann. Red.). Nanga Parbat poddała się trzem lub czterem zespołom. Najpierw stanęła na szczy­ Zwycięstwa i tragedie cie wyprawa japońska pod wodzą Shigeyoshi Kido. Potem weszły także zespoły szturmowe W r. 1983 nadal utrzymywała się dążność Austriaków (kierownik Walter Goettinger) do atakowania gór najwyższych, ośmioty­ i Hiszpanów (kierownik Angel L. Vidarte). sięcznych, w przeświadczeniu, iż ich zdobycie Gdy piszę ten artykuł nie są jeszcze znane zagwarantuje zespołowi większą sławę i doda wyniki wyprawy amerykańskiej. Broad Peak www.pza.org.pl (3047 m) zaatakowało 6 wypraw, z nich od­ •— II i I. Nieco później podobną próbę pod­ niosły sukcesy: międzynarodowy zespół Douga jęli Hiszpanie, jednakże musieli się ograni­ Scotta, Renato Casarotto (na dziewiczym czyć do Gasherbruma I. Rekord poprawiła wierzchołku północnym) i wyprawa Stefana zaś silna wyprawa szwajcarska, kierowana Wornera ze Szwajcarii (a w jej ramach jako przez Stefana Wornera wchodząc na oba samodzielny człon dwie Polki •—• Red.). Gas- Gasherbrumy i na Broad Peak. herbrum I (8068 m) zdobyły wszystkie trzy Nasuwa się tu jednak refleksja. Wspinacz­ wspinające się nań wyprawy: Polacy z Woj­ ka jest, moim zdaniem, najbardziej fascy­ ciechem Kurtyką, Szwajcarzy Stefana Wor­ nującym ze sportów. Daje możność powrotu nera oraz 16-osobowa drużyna hiszpańska. do życia w przyrodzie i budzi jej umiłowa­ Gasherbrum II (8035 m) odwiedziły 2 wypra­ nie, rozwija między ludźmi zrozumienie s wy: Polacy i Szwajcarzy. Ale oprócz tych tolerancję, stwarza okazje do poznawania pięciu najwyższych warte wspomnienia są i innych kultur i innych ludów. Natomiast inne wybitne wierzchołki. Drugiego wejścia „skoki" ze szczytu ma szczyt w ciągu na Masherbrum główny (7821 m) dokonali kilku dni dowodzą wprawdzie wysokiej Japończycy (kierownik Tateshi Sudo). Piękną sprawności ekip, ale w gruncie rzeczy nie są Rakaposhi (7788 m), zamykającą dolinę Hun- niczym więcej jak popisami akrObatyki po­ zy, zdobyli Belgowie (szef Jacąues Collaer), zbawionymi zupełnie głębszych odczuć este­ niestety finał szturmu był tragiczny: pod­ tycznych tak znamiennych dla alpinizmu, czas powrotu ze szczytu poniósł śmierć pa­ Tym niedobrym trendom należy przeciw­ kistański tragarz Sułtan Ullah Baig. Na Ti- działać. ricz Mir (7706 m) w Hindukuszu weszli Po­ lacy pod wodzą Ryszarda Wareckiego, na Ba­ Akcje ratunkowe turę (7785 m) — Austriacy z Eduardem Koblmullerem na czele. Pakistan oferuje alpinistom odpłatnie swą Góry, jak wiadomo, bywają okrutne. Tak służbę helikopterową, mogącą śpieszyć z po­ np. na Nanga Parbat w 2 różnych wypad­ mocą ofiarom wypadków. Transport lotniczy kach zostali pogrzebani przez lawiny 4 wspi­ gwarantuje ewakuację ofiar natychmiast pa nacze japońscy*. otrzymaniu wezwania — zobowiązania finan­ sowe regulowane są później. Piloci wojskowi wykonują swe zadania z wysokim kunsztem, Wielkie wyczyny nieraz biorąc na siebie dużie ryzyko. Pod­ czas minionego sezonu wyprawowego (5 mie­ Narasta tendencja do organizowania ma­ sięcy) przeprowadzono 5 akcji ratunkowych, łych wypraw, które próbują zdobyć wysokie które wymagały łącznie 28 godzin lotów. szczyty w stylu alpejskim. Przyczyn jest kilka: lepsza znajomość wzajemna między Spod Nanga Parbat ewakuowano 2 rannych członkami ekipy, mniej problemów organiza­ członków wyprawy japońskiej, która 3 in­ cyjno-administracyjnych, mniejsze koszty. Nie nych straciła w lawinie. Stamtąd też prze­ należy jednak zapominać, iż liczebniejsze wy­ rzucono do szpitala 2 rannych Austriaków, prawy, stosujące tradycyjną technikę, zacho­ Z Askołe do Gilgit został przewieziony kon­ wują swe zalety: dają czas na stopniowanie tuzjowany Hiszpan. Ale najbardziej niebez­ aklimatyzacji,' a także więcej okazji do na­ piecznej misji podjął się mjr Hashim, ratu­ wiązywania kontaktów; pozwalają też lepiej jąc z groźnych stoków Rakaposhi, z wysokoś­ poznać zwiedzane okolice oraz miejscową ci 6200 m, ciężko rannego alpinistę belgij­ ludność z jej obyczajami. skiego. Dla zmniejszenia wagi maszyny, po­ leciał on bez personelu towarzyszącego, z W r. 1982 Reinhold Messner, Nazir Sabir minimalnym tylko zapasem paliwa. Ranny 1 mjr Sher Khan weszli w stylu alpejskim na znalazł się w szpitalu w Gilgit w 2 godziny 2 ośmiotysięczniki: Gasherbrum II i Broad od chwili nadejścia meldunku. Tylko wybor­ Peak. W tym roku podobnego wyczynu do­ ny i pełen ofiarności pilot mógł podjąć tak konali Polacy Jerzy Kukuczka i Wojciech wielkie wkalkulowane ryzyko, aby ocalić Kurtyka, zdobywając obydwa Gasherbrumy cenne życie ludzkie. Włoska grupa trekkingowa, która bez od­ powiedniego przygotowania i bez znajomości * Oto garść szczegółów. Dwie wyprawy japoń­ terenu zapędziła się w głąb doliny Shim- skie posuwały się granią południowo-zachodnią z shal, wpadła w ciężkie tarapaty. Dwóch jej doliny Rupal. 17 czerwca 7 ludzi dochodziło po członków poniosło śmierć, dwaj inni byli po­ poręczówkach do krawędzi plateau na wysokości 7000 m. Śnieżny ruszył wraz z nimi — spadli ważnie ranni. Prośba o pomoc szła do Gilgit 500 m, przy czym trzech odniosło obrażenia, aż 4 dni. Jednego z rannych udało się zabrać czwarty zaś, Kazuoh Shimura (32), poleciał dal­ wśród dużych trudności tego samego dnia, sze 1500 m i zginął w zwałach śniegu. Poszkodo­ wana wyprawa wycofała się, natomiast druga drugi musiał czekać dalsze 3 dni, gdyż fala kontynuowała akcję. 14 lipca jej 3 członkowie niepogody uniemożliwiała jakąkolwiek akcję zostali porwani przez lawinę w rejonie obozu I z powietrza. Należy tu wyjaśnić, iż władze (5100 m) — śmierć ponieśli Yuichiro Takamori (29), Satoshi lida (46) i Nobuyoshi Yamada (43). nie przyjęły na siebie formalnego zobowiąza­ Powiodło się natomiast wejście flanką Diamir — nia do interwencji w razie wypadków na 31 lipca stanęli na szczycie Nanga Parbat jako trekkingach, przyjmuje się bowiem, iż grupy pierwsi Japończycy Mamoru Taniguehi i Norio Nakenishi. Do pełnej kolekcji ośmiotysięczników wycieczkowe poruszają się po terenach zna­ brakuje Japonii już tylko Lhotse i Cho Oyu. (Red.) nych i bezpiecznych.

www.pza.org.pl 61 WOJCIECH SZYMAŃSKI Pomorska wyprawa na Dhaulagiri

Wyprawa została zorganizowana przez Klu­ by Wysokogórskie w Toruniu i Trójmieście. W połowie r. 1980 uzyskaliśmy zezwolenie władz nepalskich na zaatakowanie północnej ściany przez *,Gruszkę", w linii próby wy­ prawy gdańskiej (1979). W skład ekipy, po wielokrotnych i często niezależnych od kie­ rownika zmianach, weszło 11 osób w wieku przeszli już Japończycy jesienią 1982 roku. od 24—54 lat, ze średnią wieku 35 lat. Tade­ W ciągu 10 dlni grupa dotarła na miejsce i usz Łaukajtys i Wojciech Szymański (kie­ zdecydowała się na powtórzenie drogi przez rownik) z KW Toruń, Mirosław Gardzielew- „Gruszkę", zakładając bazę na miejscu gdań­ ski, Jacek Jezierski i Wacław Otręba z KW skiej (4700 m). Po kilku dniach zamiar zmie­ Trójmiasto, Zbigniew Dudrak i Andrzej Mie­ niono i skierowano atak na drogę pierw­ rzejewski z KW Warszawa, Tadeusz Karol­ szych zdobywców, przez grań północno¬ czak z KW Poznań, Aleksander Lwów z KW -wschodnią. Karawana główna doszła do ba­ Wrocław oraz dwoje uczestników zagranicz­ zy 22 kwietnia, przy czym z 70 tragarzy tyl­ nych —i Ewa Demant z Berlina Zachodniego ko 12 wkroczyło na lodowiec. Przez kilka dni (lekarka bazowa) i Sepp Kathrein z Austrii. nosili oni wahadłowo zaopatrzenie. Rozpoczę­ Aż do założenia bazy wyprawie towarzyszył ło się teraz instalowanie obozów. też Władysław Szczepaniak z KW Toruń. 26 kwietnia Gardzielewski, Kathrein, Łau­ Ok. 2-tonowy bagaż został przewieziony — kajtys i Mierzejewski założyli obóz I na nie bez komplikacji •— w połowie samocho­ Przełęczy Północno-Wschodniej (5870 m). dem PZA, w połowie zaś frachtem lotniczym Z bazy doszli tu Jezierski i Otręba. do Delhi, stamtąd zaś tymże samochodem do 28 kwietnia Otręba podszedł granią pół­ Pokhary. Spotkanie z uczestnikami zagranicz­ nocno-wschodnią i wykopał jamę śnieżną w nymi nastąpiło w Katmandu, gdzie też do miejscu obozu II (6500 m). 1 maja obóz ten wyprawy włączyli się Lwów i Karolczak. zaopatrzyli Karolczak, Kathrein i Lwow. 6 maja Gardzielewiski, Jezierski, Łaukajtys i Otręba wynieśli depozyt na wysokość Baza i obozy 6950 m. 7 maja ci sami (bez Jezierskiego) założyli obóz III (7050 m), 10 maja rozbudo­ 8 kwietnia 1983 r. z Pokhary wyruszyła wany przez Karolczaka, Kathreina i Lwowa. grupa rekonesansowa w składzie: Dudrak, Następnego dnia Karolczak i Lwow osiągnęli -Gardzielewski, Łaukajtys, Mierzejewski i Szy­ wysokość 7400 m. mański z 11 kulisami oraz headmanem. Jej -zadaniem był wybór drogi na północnej 17 maja Gardzielewski, Jezierski, Łaukaj­ ścianie, ponieważ drogę przez „Gruszkę" tys i Otręba założyli obóz IV (7450 m), w którym zanocowali. Z bazy wyruszyli oni Dhaulagiri od wschodu. Na grani północno-wschod­ 14 maja, w ślad za nimi w odstępach dwu­ niej obozy wyprawy. Na prawo od grani ściana dniowych wyruszyć miały dwa dalsze zespo­ północno-wschodnia, na lewo — ściana wschodnia, ły. przebyta w r. 1980 przez zespół W. Kurtyki. Na szczycie

18 maja zespół z obozu IV zdecydował się na zaatakowanie szczytu. Wyruszono dwiema dwójkami: Gardzielewski i Otręba o godz. 4.15, Jezierski i Łaukajtys — o 6.00. Pierwsza dwójka weszła na szczyt ok. godz. 16, druga ok. 17. Zejście rozpoczęto ok. 17.30. W drodze zejściowej zespół zgubił własne ślady i nie zdołał dotrzeć do obozu IV. Na wysokości 7700—7650 m nastąpił przymusowy biwak, założony nie w skupionej grupie, lecz w roz­ proszeniu. Następstwem biwaku były silne odmrożenia rąk i stóp u Łaukajtysa, a stóp u Jezierskiego. 19 maja czwórka dotarła zaledwie do obo­ zu IVi, zaś następnego dnia do III, gdzie za­ stała idących w górę Karolczaka i Lwowa. Gardzielewski, Jezierski i Otręba przekazali 62 www.pza.org.pl im Łaukajtysa, sami zaś zeszli do obozu 1 dobrej formy musieli zawrócić z wysokości na przełęczy, osiągając go około północy. 7050 m. Niestety, na sukces cień rzucają 21 maja pogoda uległa pogorszeniu. Karol­ ciężkie odmrożenia, jakim uległa połowa czak i Lwow sprowadzali w trudnych wa­ zespołu szczytowego. Łaukajtys odmroził runkach Łaukajtysa z obozu III do I, by wszystkie palce u obu rąk i częściowo palce 22 maja zejść z nim we mgle i opadzie śnież­ u nóg, Jezierski natomiast — większość pal­ nym do bazy, do której dobili o godz. 19. ców u stóp. Konsekwencją były rozległe am­ Zapadła decyzja bezzwłocznego transportu putacje. Bezpośrednim powodem odmrożenia odmrożonych do szpitala. 23 maja wyruszyli rąk przez Łaukajtysa było częste zdejmowa­ z nimi Dudrak, Kathrein, Mierzejewski i Z. nie rękawic, zaś odmrożeń stóp u obydwu Jakubowski (który przybył do bazy odłą­ — zła jakość obuwia (Łaukajtys miał polskie czywszy się od trekkingu). 30 maja cała buty podwójne, Jezierski „Koflachy", ale ze szóstka znalazła się w miejscowości Beni, zużytą wkładką termiczną). Powodem, po­ skąd chorych przerzucił do szpitala wezwany średnim —< i najważniejszym — była deterio- helikopter. racja wysokościowa, występująca (W różnym co prawda nasileniu) u wszystkich uczestni­ Blaski i cienie ków wejścia szczytowego. Była ona wynikiem • niedostatecznej aklimatyzacji, spowodowanej Mimo kłopotów finansowych i drastycznych b. krótkim okresem od założenia bazy do .: ograniczeń w budżecie złotówkowym i dewi­ wejścia na wierzchołek (29 dni), co Z kolei zowym, zaopatrzenie wyprawy było wystar­ miało podłoże w „psychozie monsunowej". czające. Żywności było pod dostatkiem, w Deterioracja sprawiła, że przymusowy biwak zasadzie dobry był też sprzęt. Świetnie zdały schodzący ze szczytu spędzili każdy oddziel­ egzamin szyte w Gdyni namioty typu „Omni- nie, w oddaleniu przynajmniej kilkumetro­ potent", lin i haków mieliśmy zbyt dużo, wym, co uniemożliwiło wzajemne ogrzewa­ a to w związku z rezygnacją z trudniejszej nie się, kontrolę i ew. pomoc. Otręba roz­ drogi przez „Gruszkę". Źle natomiast było cierał Łaukajtysowi dłonie i dał mu swoje ze środkami łączności, gdyż radiotelefony rękawice wewnętrzne, sądząc, że tamten MORS Gdynia (mieliśmy ich 5) zawiodły własne zgubił, ale pomoc ta nie była wy­ całkowicie, co pozbawiło nas kontaktu mię­ starczająca. Wyczerpanie wysokościowe, spo­ dzy bazą i poszczególnymi zespołami. tęgowane biwakiem, sprawiło, że odmrożeni znaleźli się w bazie dopiero w 3 i 4 dni po Czterej uczestnicy, tj. wszyscy trzej gdań­ wypadku. szczanie i Tadeusz Łaukajtys z Torunia we­ szli 18 maja na szczyt Dhaulagiri (8167 m). Wydaje się, że wnioski z naszych doświad­ Mimo iż wejścia dokonano drogą „normalną", czeń przemawiają przeciw wyprawom cięż­ jest to sukces wzbogacający polski dorobek kim. Występują na nich zbyt często .sprzecz­ himalajski, szczególnie cenny dla dwu nie ności między koniecznością oblegania góry największych środowisk górskich, tj. Gdań­ (obozy) a realnym, z reguły krótkim, czasem ska i Torunia. Gdyby nie komplikacje pod­ stojącym do dyspozycji. Ta właśnie sprzecz­ czas powrotu ze szczytu, byliby także na ność rodzi „psychozę monsunową", której u¬ Dhaulagiri Karolczak i Lwow, którzy mimo nikają wyprawy lekkie.

TADEUSZ PIOTROWSKI Himal Choii południową granią Od głównego wierzchołka Himal Chuli 7 kwietnia karawana opuściła Dumre, by (7893 m) w kierunku południowym odchodzi po 5 dniach marszu dotrzeć do dolnej granicy długi grzbiet, w którego przedłużeniu wznosi śniegu. Tegoroczna wiosna była w Himala­ się Baudha (6672 m). Grań łącząca oba szczy­ jach niezwykle zimna. Na południowych i ty opada ku zachodowi, do doliny Dordi zachodnich zboczach śnieg zalegał już od Khola, stromymi lodowymi ścianami, poprze­ wysokości 3000 m, na domiar złego dokuczały cinanymi barierami seraków. Południowa codzienne świeże opady. W tak anormalnych grań Himal Chuli w kopule szczytowej spięt­ warunkach miejscowi tragarze porzucili ła­ rza się skalną piramidą o wysokości ok. dunki •— przy wyprawie pozostało jedynie 300 m, która stanowi trudną do pokonania 3 Tybetańczyków. Cały więc ciężar dalszego przeszkodę. Ten właśnie problem, w r. 1981 transportu spadł na barki uczestników, co dwukrotnie atakowany przez Japończyków, zaważyło na dalszym przebiegu akcji gór­ był celem Gdyńskiej Wyprawy w Himalaje skiej. Baza (4200 m) została założona dopiero 1983, w której skład wchodzili: Andrzej Bie­ 31 kwietnia, o 2 tygodnie później, niż plano­ luń, Walenty Fiut, Jacek Gronczewski (le­ wano. karz), Czesław Jakiel (lekarz), Czesław Ja­ Pogoda była w dalszym ciągu niekorzyst­ kubczyk, Wojciech Jedliński, Tadeusz Piot­ na, co dnia w godzinach południowych z głę­ rowski (kierownik) i Jerzy Tillak. bi dolin nadciągały zwały chmur i zaczynał www.pza.org.pl 63 nej dwójki, która zmuszona była działać w osamotnieniu. W porywach huraganowego wiatru powie­ wały strzępy wtopionego w lód namiotu ja­ pońskiego. Wysokość 7600 m — na wykopa­ nej w śniegu platformie ustawiliśmy maleńki namiot szturmowy. Wiatr ciągle szalał. Ran­ kiem obudziliśmy się przywaleni śniegiem. Śpiwory były kompletnie mokre, śnieg sypał nadal. Postanowiliśmy przeczekać dzień. Po­ sługując się znalezioną piłą wyryliśmy w śniegu obszerną jamę. Dawała ona dobre zabezpieczenie przed wiatrem, jednak mokre śpiwory nie chroniły przed kąśliwym zim­ nem. W półśnie przerywanym napadami fe­ brycznych dreszczy przetrwaliśmy do świtu, by rankiem ruszyć do ostatecznego szturmu. Nadal wiał silny wiatr. Po godzinie wspi­ naczki nadciągnęły chmury i zaczął padać śnieg. W trudnej skalnej wspinaczce wznieś­ Himal Chuli — widok z Kotla Zachodniego na liśmy się o 50 m ponad miejsce biwaku. ścianę opadającą z grani południowej. Wkreślono Pogoda nie dawała żadnych szans na sukces, trasę polskiej próby i obozy. mimo to jeszcze jedną noc spędziliśmy w ja­ Fot. Tadeusz Piotrowski mie, łudząc się nadzieją na poprawę aury. Nad wierzchołkiem Himal Chuli powiewała sypać śnieg. Obóz I (5300 m) został założony śnieżna chorągiew. Skończyła się żywność, 3 maja w Kotle Zachodnim, do którego z nie mogliśmy oczekiwać na wsparcie bądź grani opada potężna ściana lodowa ok. 2000 m jakąkolwiek pomoc. Trzeba było dać za wy­ wysokości. Japończycy w swoich próbach po­ graną. 23 maja dotarliśmy do zasypanego suwali się w górę żebrem ograniczającym obozu III. Mogliśmy wreszcie, po kilkudnio­ Kocioł Zachodni z prawej strony, my posta­ wej przerwie, nawiązać kontakt z bazą i po­ nowiliśmy wydostać się na grań wprost ścia­ wiadomić kolegów o powrocie. ną, na lewo od ich trasy. Obóz II (6100 m) stanął w dniu 5 maja. Do tej wysokości droga nie nastręczała Południowa grań wrasta w trudną piramidę szczy­ większych kłopotów, trudny teren zaczynał tową. się dopiero powyżej obozu II. Ściana stawała Fot. Tadeusz Piotrowski się coraz stromsza, jej nachylenie osiągało miejscami 70°. Trzeba więc było zakładać liny poręczowe, nie mogliśmy też znaleźć miejsca na kolejny obóz. Coraz bardziej wy­ dłużał się ciąg poręczówek, a strome lodowe pola uniemożliwiały rozbicie namiotów. Do­ piero 17 maja pokonana została ostatnia ba­ riera seraków i na wysokości 7050 m założo­ no obóz III (Bieluń, Fiut, Jedliński i Piot­ rowski). Do krawędzi grani południowej po­ zostało jedynie 50 m. W nocy z 15 na 16 maja z południowo¬ -zachodniej ściany Himal Chuli spadła po­ tężna lawina seraków — pod grubą warstwą śniegu pogrzebany został obóz I. Noc po­ przedzającą to zdarzenie spędzało w nim 6 osób... Ponieważ do obozu III doszli Gronczewski z Tillakiem, przebywająca w nim czwórka zmuszona była zejść po pozostawiony w dole depozyt i dopiero następnego dnia można by­ ło przystąpić do ataku szczytowego. Przed nami była długa śnieżna grań i skalna pira­ mida szczytowa, pod którą w południe 20 ma­ ja dotarli jedynie Bieluń i Piotrowski. Druga dwójka wycofała się do bazy, w której byli już pozostali uczestnicy wyprawy. Dały o sobie znać dotychczasowe trudy wspinaczki i wysiłek włożony w założenie bazy. Choroby i niedyspozycje zredukowały zespół do jed-

64 www.pza.org.pl ANNA CZERWIŃSKA Broad Peak 1983

Idea zorganizowania małej kobiecej wy­ prawy w Karakorum powstała pod K2, kiedy jesienne wiatry położyły kres dalszym pró­ bom atakowania szczytu. Cel widziałyśmy ponownie w K2, a pojechać miały 4 uczest­ niczki. Ponieważ jednak ideę rzadko udaje się zmienić w rzeczywistość, celem wyprawy stał się ostatecznie Broad Peak (inaczej Fal- chan Kangri, 8047 m), a pojechałyśmy we dwie tylko z Krystyną Palmowską. Jako wy­ prawa centralna otrzymałyśmy dotację dewi­ zową i złotówkową z PZA, pomocy finanso­ wej udzieliły nam także Rendez-vous Hau- tes Montagnes (Szwajcaria) i Fundusz im. Very Watson i Alison Chadwick-Onyszkie- wicz (USA). Formalnie byłyśmy członkiniami „Swiss Baltoro Venture '83", kierowanej przez Stefana Wornera, od początku jednak plany taktyczne zakładały całkowitą naszą samodzielność. Szwajcarzy, mający pozwole­ nia na Broad Peak i oba Gasherbrumy, roz­ poczęli działalność od tych drugich, pozosta­ wiając nam „wolny" Broad Peak. Jako ofi­ cer łącznikowy został nam przydzielony kpt. Sułtan. Krystyna Palmowską (z lewej) 1 Anna Czerwińska jako uczestniczki wyprawy kobiecej na K2 w r. 1982. Fot. Zbigniew Staszyszyn Już w górach

Nasza karawana wyruszyła z Dusso 15 ma­ Pogoda popsuła się i nasz wymarsz 30 ma­ ja. Mając tylko 25 tragarzy po 3 dniach ja w celu założenia „dwójki" zakończył się przegoniłyśmy wielką ekspedycję hiszpańską w obozie I. Znów powrót do bazy, wizyta na K2 (350 tragarzy na 9 uczestników!) i 24 Niemców i szokująca wiadomość: Helmut maja założyłyśmy bazę u podnóża zachodniej Riidele zginął! 29 maja, po biwaku na wyso­ ściany Broad Peak (5000 m). W pobliżu obo­ kości ok. 6500 m, jego partner poczuł się źle, zowała wyprawa niemiecka na ten sam Helmut więc wyruszył samotnie, mimo złej szczyt. Trójka z jej uczestników działała na pogody, kuluarem wiodącym na przełęcz mię­ drodze normalnej, zaś kierownik, Helmut dzy wierzchołkami. Od tej pory ślad po nim Riidele, próbował atakować z partnerem nie zaginął, w pobliżu miejsca biwaku znale­ zdobyty jeszcze wtedy Broad Peak Północny ziono tylko jego czekan z zerwaną pętlą. (7538 m). Zdaniem Niemców, warunki w Wstrząśnięci wypadkiem Niemcy zrezygno­ górze były bardzo trudne, dużo twardego, wali z dalszej akcji górskiej. wyszlifowanego wiatrami lodu, a powyżej 7000 m — głęboki niezwiązany śnieg. 1 czerwca wyruszyłyśmy ponownie. Powy­ Po odnalezieniu składu żywności, pozosta­ żej obozu I było sporo lodu, a 200-metrowy wionej przez nas po wyprawie na K2, eksponowany trawers, gdzie pod rozmiękłą 27 maja rozpoczęłyśmy akcję. Niosąc całe warstwą śniegu czyhała prawdziwa szklanka wyposażenie dla obozu I przeszłyśmy pas lodowa, pozostawił nam niemiłe wrażenia, seraków, oddzielający naszą morenę od za­ wspinałyśmy się przecież bez liny. W nasila­ chodniej ściany Broad Peaku i po podejściu jącym się wietrze osiągnęłyśmy ostrze grzędy stromym polem lodowym znalazłyśmy się w i na wysokości ok. 6300 m rozbiłyśmy nasze­ znanym nam z opowiadań „kominie wejścio­ go „Dunlopa". W nocy wiatr przeszedł w wym". Był on rzeczywiście stromy, ale nie­ huragan, o północy rozszalała się zamieć. złe warunki i wiszące w nim poręczówki Podtrzymując plecami kładący się pod ude­ pozwoliły nam szybko go pokonać. Zachęcone rzeniami wiatru namiot niecierpliwie ocze­ tym, wspinałyśmy się dalej z takim zapałem, kiwałyśmy świtu. 2 czerwca już o 5 rano że minęłyśmy miejsce obozu I (5800 m) i <— ruszyłyśmy w dół, szczęśliwie odnajdując aby go założyć — musiałyśmy wrócić ok. drogę. 300 m, gdyż wyżej dogodnej platformy nie Przez następne dni śnieg zasypywał naszą 'było. Następnego dnia w półtorej godziny małą bazę, a my myślałyśmy z niepokojem byłyśmy z powrotem w bazie. o dalszej akcji. Byłyśmy tylko we dwie.

www.pza.org.pl 65 Dopiero 7 czerwca, brnąc w serakach po przełęczą. Robiło się późno, a wyżej śnieg pas w śniegu, znalazłyśmy się znowu pod wydawał się coraz głębszy — z ciężkim ser­ ścianą. Ciężko walcząc w kominie i jeszcze cem trzeba było zawrócić. ciężej na polu powyżej niego, około połud­ Następnym razem znalazłyśmy się w „trój­ nia osiągnęłyśmy obóz I. Odkopanie i posta­ ce" 23 czerwca. Po kolejnej fali opadów wa­ wienie leżącego namiotu przeciągnęło się do runki były tak ciężkie, że stawiały pod zna­ wieczora. Następnego dnia był „remont" obo­ kiem zapytania celowość ataku. Czekając na zu II, a 9 czerwca w głębokim lawiniastym lepszą pogodę przesiedziałyśmy w „trójce" śniegu podeszłyśmy 300 m wyżej, do miejsca, jeden dzień i 24 czerwca wyruszyłyśmy po­ gdzie skalista grzęda przechodzi w rozległe nownie w stronę szczytu. Podejście pod sera­ pola lodowe. Mgły i wiatr zmusiły nas do ki zajęło nam tym razem mniej czasu, na­ odwrotu, zeszłyśmy więc do obozu II i tego tomiast ich pokonanie okazało się dość samego dnia przeniosłyśmy go 200 m wyżej, skomplikowane. Nie chcąc zbytnio nadkładać na samo ostrze eksponowanej grzędy (6550 m). drogi, zdecydowałyśmy się na „przełojenie" lodowego uskoku rodzajem pionowego zacię­ cia. Powyżej seraków strome pole podpro­ Pierwsze próby szczytowe wadzało wprost pod przełęcz. Wydawało się blisko... Znów jednak śnieg był zbyt głęboki Wyruszywszy z bazy 12 czerwca, w 2 dni i znowu czas okazał się szybszy od nas. później wcześnie rano opuściłyśmy obóz II. Z wysokości ok. 7700 m, kiedy do przełęczy Miałyśmy w plecakach żywność, trochę brakowało już tylko stu metrów, zawróci­ sprzętu, 40 m liny i całe wyposażenie dla łyśmy po raz drugi. „trójki". Zrezygnowałyśmy tylko z namiotu, licząc na obóz pozostawiony przez Niemców. Monotonię podejścia w głębokim śniegu prze­ Wreszcie na szczycie rywały odcinki lodu, które dostarczały spo­ rych emocji. Na wysokości ok. 7100 m, na Po powrocie do bazy znalazłyśmy się nagle polach lodowych z trudem odnalazłyśmy za­ w prawdziwym tłoku. Obok nas rozbił na­ sypany zupełnie niemiecki namiot. W ciągu miot Holender Ronald Naar, w stronę szczy­ kilku godzin odkopałyśmy go na tyle, że tu wyruszyła następnie grupa z wyprawy można było wejść do środka. Spędziłyśmy w Scotta, dotarli też do nas Szwajcarzy. Pogoda, nim zimną noc, a następnego dnia ruszyłyś­ przez cały poprzedni okres raczej zła, teraz my w stronę szczytu. Po kilku godzinach wydawała się wspaniała. Krystyna, która ciężkiego torowania dotarłyśmy w pobliże podczas ostatniego wypadu odmroziła nieco pasa seraków, przecinającego całe pole pod nogi, gotowa była wyruszać, jak tylko zdoła

Rys. Zygmunt Pytlik

66 www.pza.org.pl założyć buty. Opuchnięcie zeszło po 3 dniach Po tegorocznej wyprawie stałyśmy się go­ i 29 czerwca z determinacją wybrałyśmy się rącymi zwolenniczkami małych ekip. Nie­ w górę. Opuściwszy bazę o 2.30, już o godz. wielki bagaż eliminuje liczne problemy trans­ 10 byłyśmy w obozie II. Warunki były znako­ portowe, organizacja karawany jest prosta mite! Po dyskusji ruszyłyśmy dalej i około i wyprawa może poruszać się szybko. Jeśli godz. 15, w silnym wietrze, dotarłyśmy do chodzi o działalność górską uważamy, że ma­ obozu III. Nie byłyśmy tym razem same: ze ły zespół jest operatywniejszy i bardziej szczytu schodził zespół angielski*, który za­ efektywny, niż duża grupa. Zmiana planów trzymał się w naszym namiocie, obok nas nie wywołuje „katastrofy" w grafiku, nie rozbili 2 namioty Szwajcarzy, którzy widząc grozi zagęszczeniem w obozach, odpadają świetne warunki, zaatakowali Broad Peak konflikty i stressy. Działając tylko we dwie niemal z marszu. nosiłyśmy w sumie mniej, niż w czasie ze­ szłorocznej wyprawy na K2. Nie zakłada­ Całą noc szalał huraganowy wiatr, podarty łyśmy wprawdzie żadnych poręczówek, nie­ namiot nie chronił nas przed śnieżnym py­ mniej jednak wyniosłyśmy w górę 200 m łem, toteż chociaż Szwajcarzy wyruszyli z lin oraz dodatkowy namiot. Wyruszając w obozu już o 4 rano, my zdolne do wyjścia celu założenia kolejnego obozu byłyśmy w byłyśmy dopiero o 7.30, kiedy wichura nie­ stanie zabrać do plecaków cały potrzebny co ucichła. Szło się doskonale, gdyż śnieg ekwipunek i żywność, co oszczędzało nam był twardy i poruszałyśmy się naprawdę tzw. wyjść transportowych. Torowanie w szybko. Wyjście na grań, chociaż bardzo głębokim śniegu było dla nas wielkim prob­ strome, nie przedstawiało żadnych trudności lemem, ale nie uniemożliwiało działalności. i około godz. 13 byłyśmy już na szerokim siodle przełęczy (7800 m), gdzie w r. 1975 Tegoroczna wyprawa dała nam wiele sa­ rozegrał się dramat Wrocławian. Tybetański tysfakcji. Nie tylko dlatego, że szczyt został wiatr uderzył w nas z całej siły i nie pozwo­ zdobyty. Raczej dlatego, że wszystko w gó­ lił na odpoczynek. Zostawiwszy na przełęczy rach zrobiłyśmy same, że sukces zawdzięcza­ nasz skromny sprzęt biwakowy, ruszyłyśmy my tylko sobie. dalej granią, początkowo miejscami ostrą i eksponowaną, a potem, za przedwierzchoł- kiem (8030 m), stopniowo rozszerzającą się. Kolejno mijali nas schodzący Szwajcarzy, a * W tych samych dniach, co A. Czerwińska i grań — prawie nie wznosząca się — wyda­ K. Palmowska, atakowały Broad Peak dwie inne wała się nie mieć końca. wyprawy: luźna grupa Douga Scotta oraz Schwei- zer Baltoro-Expedition pod kierownictwem Stefana Jej kolejne wybitne wzniesienie uznałam Wornera. 2o czerwca — po biwaku na 7400 m — na szczyt weszli Alan Rouse, Andy Parkin, Roger za szczyt. Wydawało mi się, że dalsze zęby Baxter-Jones oraz Francuz Jean Afanassieff. 28 grani nie kryją już nic wyższego, nic, co czerwca do szczytu dotarli Doug Scott i Stephen warte by było dalszego wystawiania się na Sustad, z grani zaś zawrócili Greg Child i Peter Thexton. 30 czerwca — z noclegiem na wysokości huraganowy wiatr. Zawróciłam, podczas gdy obozu III Polek — szczyt zdobyli Marcel Rtiedi, Krystyna uparcie szła dalej —• aż do następ­ Erhard Loretan, Fredy Graf i Stefan Worner; nej kulminacji grani, podobno tej rzeczy­ 2 lipca — Jean-Claude Sonnenwyl i Pierre Morand. 28 czerwca — po 4 dniach wspinaczki (uprzednio wiście najwyższej, gdzie bohatersko — nie­ częściowo przygotowanej) — na Broad Peak North omal odmrażając ręce — robiła zdjęcia wspa­ (koty podawane od 7538—7800 m) dokonał t wejścia niałej panoramy. Nad całym bezchmurnym Renato Casarotto. Wyprawa Scotta miała finał tragiczny. W namiocie na wysokości 7600 zmarł w Karakorum dumnie górowała piramida K2. wyniku obrzęku płuc w ciągu paru godzin dr Pe­ Do obozu III dotarłyśmy około godz. 18.30, ter Thexton, lekarz zimowej wyprawy angielskiej następnego dnia zaś powróciłyśmy do bazy. na Everest, pierwszy zdobywca Thalay Sagar i innych szczytów. Ciało jego partnerzy pozostawili W dwa dni później Karakorum ogarnęła ko­ w namiocie — zaopiekowali się nim dopiero Szwaj­ lejna śnieżna burza. Nasza akcja na Broad carzy, którzy pochowali je w szczelinie lodowej. Peaku była zakończona. (Red.)

NOWE MARKI „FRIENDÓW" czyna się giąć, zaś przy 750 kG „friendy" wypadają. Pit Schubert stanowczo odradza „Friendy", najbardziej chyba skompliko­ stosowanie ich do asekuracji — co najwyżej wany element wyposażenia wspinaczkowego, można w nie wpiąć ławeczkę. Na rynku zostały wprowadzone na rynek przez firmę znalazły się także „friendy" hiszpańskie fir­ „Wild Country". Ich najsłabszą częścią jest my „Calma" z Madrytu. Tu sytuacja jest od­ • ośka, która przy nadmiernym obciążeniu de­ wrotna: ich wytrzymałość leży znacznie po­ formuje się i „friend" wypada ze szczeliny. wyżej tej, jaką wykazują modele oryginalne. W krajach alpejskich pojawiły się ostatnio Eksperci z DAV przeprowadzili 10 prób z 4 ich naśladownictwa, zewnętrznie łudząco po­ wielkościami, uzyskując wyniki od 1540 do dobne do oryginałów. Monachijski „Sport- 2180 kG — w 7 przypadkach powyżej 2000 Scheck" sprzedaje „friendy" produkcji po- kG. W dodatku przy skrajnych obciążeniach łudniowokoreańskiej „Alpsvilla". Jak ustalił „friendy" te nie wypadały, lecz zrywały się , Sicherheitskreis DAV, mają one niestety tyl­ cięgła z linki 10 mm bądź pękały uszka na ko połowę wytrzymałości oryginalnych. Przy cięgła. Hiszpańskie „amigos" są więc jak naj­ obciążeniu zbliżonym do 600 kG ich ośka za­ bardziej godne rekomendacji.

www.pza.org.pl 67 JANUSZ SKOREK Filar Thalay Sagar, 1983

nocy w bazie obrzęk płuc zmusił Piotra Woj­ tka do opuszczenia wyprawy. W dniu 5 sierpnia, po przejściu niezbyt trudnego uskoku lodowca, założyliśmy pod północno-zachodnią ścianą coś w rodzaju Fot. Elibieta Skorek bazy wysuniętej (5400 m). Następnego dnia grupa złożona z 3 Norwegów, E. i J. Skorków oraz Andrzeja Czoka weszła śnieżnolodowym kuluarem (45 stopni) na przełęcz ok. 5900 m, W sierpniu 1983 r. działała w Himalajach położoną między Thalay Sagarem a masywem Garhwalu polsko-norweska wyprawa, zorga­ Bhrigu Panth (6777 m). Z przełęczy tej wy­ nizowana przez KW Gliwice. W jej skład rasta północno-wschodni filar Thalay Sagar, wchodzili Andrzej Czok, Bożena Hartman, rozdzielający ściany północno-zachodnią oraz Michał Momatiuk, Elżbieta Skorek, Janusz wschodnią, nieco niższą, ale nie mniej trud­ Skorek (kierownik), Ludwik Wilczyński, ną. Po powrocie do bazy dokonano ostatecz­ Piotr Wojtek oraz ze strony norweskiej — nego wyboru celów, decydując się na pół­ Hans-Christian Doseth, Rognhild Amundsen nocno-wschodni filar (5 osób), lewą połać (żona Dosetha), Frode Guldal i Havard Nes- wschodniej ściany (Bożena Hartman, Moma- heim (uczestnik śląskiej wyprawy na Lhotse w r. 1979). Naszym pierwotnym zamiarem było przejście środka południowej ściany Changabang (6864 m). Po zamknięciu wiosną wie*zcnot0i\t 1983 rejonu Sanktuarium Nanda Devi, zmie­ połe niono cel, decydując się na północno-zachod­ śnieżne nią ścianę Thalay Sagar (6904 m, też 6919 m), wznoszącego się w otoczeniu lodowca Gan- gotri. Rejon ten, stosunkowo niedawno udo­ stępniony alpinistom, obfituje w bardzo trud­ ne szczyty, głównie 6-tysięczne. Thalay Sagar należy do kilku najtrudniejszych, a jego pół­ nocno-zachodnia ściana zaliczana jest do naj­ poważniejszych problemów technicznych na wysokich 6-tysięcznikach. Przed nami doko­ nano tylko jednego wejścia na jego wierz­ chołek — żlebem i granią od północnego za­ chodu (wyprawa brytyjska w r. 1979). W późniejszych latach nastąpiło kilka prób przejścia ściany północno-zachodniej, na któ­ rej Japończycy osiągnęli wysokość 6100 m. Celem stale ponawianych ataków brytyjskich był filar północno-wschodni, atakowany co najmniej trzykrotnie (w czerwcu 1983 r. do ok. 6700 m).

Nasza ekipa wyleciała z kraju 17 lipca 1983 do Delhi, gdzie dołączyli do nas Norwedzy, a także niezwykle sympatyczny i uczynny oficer łącznikowy, Two V.B. Singh. Z Delhi wyjechaliśmy wynajętym autobusem, osiąga­ jąc po 16 godzinach miejscowość Uttarkashi (1100 m n.p.m.). Do wioski Gangotri, gdzie kończy się droga jezdna, jest jeszcze ok. 100 km. Z powodu zablokowania drogi przez lawinę kamieni i błota, dotarliśmy tam do­ piero 29 lipca, po części1 ciężarówką wojsko­ wą. Gangotri leży na wysokości 3040 m. THALAY SAGAR 30 lipca wyruszyliśmy stąd pieszo z 44 kuli­ A miejsca biwaków sami. Po 3 dniach marszu wzdłuż doliny i lodowca Kedar założyliśmy 1 sierpnia bazę na wysokości 4750 m, obok dużego jeziora morenowego. Niestety, już podczas pierwszej 'c: Janusz Skorek* Rys. Justyna fyczanka

68 www.pza.org.pl Bhrigu Panth (6777 m — z lewej) i Thalay Sagar (6S04 m). Między nimi przełęcz, z której atakowa- no oba szczyty. Fot. Janusz Skorek

tiuk i Wilczyński) oraz południową flankę liśmy na V;+ z miejscami VI i A0 (szczegóły Bhrigu Panfil (2 osoby). na szkicu). Zdecydowanie przeważała wspi­ 9 sierpnia cała ekipa wyruszyła ponownie naczka skalna — w litym granicie, tworzą­ na przełęcz, niosąc cały sprzęt i zaopatrze­ cym typowe alpejskie formacje, takie jak nie. Tuż za bazą u Bożeny Hartman wystą­ płyty i ciosy. Przez cały czas przeszkadzały piły objawy niesprawnej akcji serca, co zmu­ nam opady śniegu, zwiększające trudności, siło ją do powrotu, a niebawem również o¬ zwłaszcza na odcinkach płytowych. W ścia­ puszczenia gór (zszedł z nią Michał Moma- nie napotykaliśmy liczne ślady po próbach tiuk). Pozostali weszli na przełęcz i po spę­ brytyjskich — haki, stanowiska zjazdowe, dzeniu tam 1 dnia wrócili do bazy. W dniu kawałki starych lin. 13 sierpnia do obozu na przełęczy dotarli W dniu 17 sierpnia z bazy wyruszyła trój­ Ludwik Wilczyński z Grzegorzem Moczul­ ka Rognhild Amundsen, Elżbieta Skorek i skim, który czas jakiś towarzyszył wypra­ Ludwik Wilczyński, która 20 sierpnia doko­ wie. nała wejścia na grzbiet Bhrigu Parath — W dniu 14 sierpnia Doseth, Guldal i Nes- od strony południowej, systemem pól śnież­ heim, a 15 sierpnia Czok i Skorek podeszli nych i żeber skalnych, trasą zbliżoną do dro­ z bazy na przełęcz, by następnego dnia całą gi japońskiej. Następnego dnia po zlikwido­ piątką rozpocząć wspinaczkę filarem. Wspi­ waniu składu na .przełęczy zespół powrócił naliśmy się systemem alpejskim, z tym jed­ do bazy. nak, że etapami poręczowaliśmy odcinki od Po naszym powrocie z filara Thalay Sagar 80 do 140 m, co podyktowane było brakiem odpoczęliśmy 2 dni, po czym zlikwidowaliśmy miejsc biwakowych i znaczną liczebnością ze­ bazę i 28 sierpnia dotarliśmy do Gangotri. społu. Po 7 1/2 dniach wspinaczki stanęliśmy W trzy dni później byliśmy w Delhi. Latem 23 sierpnia o godz. 14 na wierzchołku Tha­ 1983 w rejonie Gangotri działało kilka pol­ lay Sagar. Było to drugie wejście na ten zna­ skich grup i, naszym zdaniem, należałoby ny szczyt. Następne półtora dnia zajęły nam ten kierunek utrzymać. Znajduje się tu wiele zjazdy tą samą drogą — najpierw do miej­ wspaniałych celów wspinaczkowych, nie bez sca górnego biwaku, a następnie do stóp znaczenia jest również prosty dojazd z Delhi ściany. Był to najszybszy wariant powrotu i krótkość trasy karawanowej, co zdecydo­ , z wierzchołka. Przebyta przez nas droga wanie obniża koszty i skraca czas trwania wiedzie wybitnym filarem i pokonuje ok. wyprawy. Po naszych doświadczeniach odra­ 900 m różnicy wzniesień. Trudności oceni­ dzalibyśmy jednak działalność w sierpniu

www.pza.org.pl 69 Północno-wschodni filar Thalay Sagar (6904 m) z drogą polsko-norweską. Fot. Janusz Skorek

z uwagi na wysokie temperatury i częste opady śniegu. A może minione lato było tak wyjątkowe? W sumie nasz wyjazd należy uznać za w pełni udany. Pokonany filar Thalay Sagar ze względu na trudności i piękno zaliczyć moż­ na do czołowych rozwiązań na szczytach 6-tysięcznych w Himalajach. Nasi partnerzy norwescy, choć nie mieli dotąd himalajskich sukcesów, okazali się alpinistami wysokiej klasy, a przy tym świetnymi towarzyszami wyprawowych trudów. Mamy nadzieję, że Thalay Sagar nie będzie jedyną naszą wspól­ ną przygodą.

Summary of statistics. Thalay Sagar (6904 m), Gangotri Area. Second ascent of the summit, via a new route, the prominent NE iridge (piriar). Base Camp 4750 m, August 1, 1983. Advanced B. C. 5400 m, August 5; camp on the col at 5900 m. Ascent of the ridge: August 16 to 23, 1983 by Andrzej Czok, Janusz Skorek (both Poland), Hans- Christian Doseth, Frode Guldal and Havard Nesheim (Norway). Polish-Norvegian party organized by Klub Wysokogórski Gliwice, led by Janusz Skorek.

BOGUMIŁ SŁAMA Ar j una 1983 Kto z nas pierwszy wpadł na pomysł, by Arjuna (6211 m) wydawała nam się celem wspinać się na Arjunę, trudno mi dziś sobie znakomitym. Na zdjęciach widoczny był przypomnieć. Mówiło się o Kaszmirze, bo to wspaniały masyw górski, obrywający się na góry względnie łatwo dostępne i tanie. Co zachód do doliny Kijai Nullah efektowną do jednego byliśmy zgodni: miała to być ścianą, której wysokość szacowano na 1200— wyprawa mała, z celem rokującym nadzieje —1800 m. Postanowiliśmy zaatakować ją od na sukces, uwzględniając nasze możliwości tej właśnie strony. i środki. Kilka polskich wypraw, które wy­ Fundusze na naszą ekspedycję musieliśmy jeżdżały z groźnymi hasłami, a które nie zdobyć sami. Postanowiliśmy je zarobić, wy­ docierały nawet pod wytyczone sobie ściany, chodząc z założenia, że łatwiej nam się pra­ było dla nas przestrogą. Nasz zespół składał cuje niż żebrze. Dzięki firmie przewozowej się z ludzi, którzy znali się od lat, trudno PZA, bagaż wysłaliśmy cargo, co nie jest więc było o pomyłki personalne i związane wcale złym rozwiązaniem. Nie będę się tu z tym awanturki, tak pikantnie umilające rozwodził nad przebiegiem karawany i do­ nudę himalajskich wypraw. W skład zespołu tarcia do stóp .naszej góry. Chcę tylko powie­ weszło ostatecznie 7 osób (wraz z lekarzem), dzieć, że wszyscy byliśmy zafascynowani w większości członków Klubu Alpejskiego przygodą i całą atmosferą, w jakiej odbywa­ (KA) PTTK w Warszawie (który był też or­ ła się karawana a później działalność gór­ ganizatorem wyprawy). Byli to: Tomasz Ben­ ska. Tak dzikiej i nietkniętej przez człowieka der (KA), Jerzy Barszczewski (KA), Miro­ przyrody nie spotkałem nigdy i nigdzie. Ry­ sław F. Dąsał (KW Kraków), Ryszard Jac­ czące potoki, tajemne kaniony urywające się kowski (lekarz, KA), Przemysław Piasecki stumetrowymi siklawami, rzeki z błota, a (KW Poznań), Zbigniew Skierski (kierownik na nich codzienne sznurki niedźwiedzich organizacyjny, KA) i Bogumił Słama (kie­ śladów, żleb, z którego bez przerwy leciały rownik sportowy, KA). Na miejscu dołączył granitowe „kioski Ruchu". A propos owego oficer łącznikowy, kpt. Shah. Wszyscy, poza żlebu, to nie mogąc się oprzeć różnym sko­ doktorem, mieli doświadczenie przynajmniej jarzeniom, nazwaliśmy go imieniem Mike'a alpejskie i ładne zbiory trudnych dróg, latem Jaggera z The Rolling Stones. Tacy jesteśmy. i zimą. A skoro już mowa o nadawaniu nazw, to

70 www.pza.org.pl taka uwaga. Może by jednak nazwy dobie­ rać bardziej proporcjonalnie do ciężaru ga­ tunkowego szczytów czy przełęczy. Jak wia­ domo, jedna z polskich wypraw działających w rejonie Arjuny zdobyła tam szczyt i na­ zwała go imieniem Jana Pawła II. Myślę, że Jego Świątobliwość w chwili słabości mógłby zrobić scenę zazdrości panu Kościusz­ ce o jego Kopiec w Krakowie.

Wróćmy jednak do tematu. Bazę założy­ liśmy 27 i 28 lipca u czoła lodowca Kijai (ok. 3400 m), w miejscu innym, niż dotych­ czas opisywane — na pięknej łące przy wo­ dospadzie, wśród brzozowego lasu. W 2 dni później mieliśmy już obóz I (ok. 4000 m), a 30 lipca — przyczółek obozu II (4700 m), który z czasem rozbudowaliśmy w coś na kształt bazy wysuniętej. Po drodze do niej czekały nas ulubione „gabinety śmiechu". Najpierw błotna rzeka ze śladami niedźwie­ dzia, i zaraz dla rozgrzewki 200-metrowy cross pod Żlebem Jaggera. Potem była za­ padnia w lodowej tafli, jakieś poręczówki, jakieś kipiele i można było odpocząć na płaskiej części lodowca, pojąc oczy widokiem Arjuny. I tak aż, do obozu I. Tam relaks, herbatka no i dalej do góry. Znowu porę­ czówki, szpagaty, próg skalno-lodowy z ka­ mieniami luzem i wreszcie komfort obozu II. A z niego widok na naszą ścianę. Nasza ściana! W rzeczywistości są to 3 a nawet 4 Droga na Arjunę Południową — odcinek wykrop- osobne góry i osobne wielkie ścianiska. Na kowany wiedzie niewidocznym na zdjęciu kulua- każdej z nich można wytyczyć jeszcze wiele rem. Z lewej trasa zejścia. świetnych dróg. Oprócz tego jest kilka wy­ Droga na główny wierzchołek Arjuny. Ostry bitnych kuluarów, w których w czasie tego szczyt z lewej, to dotąd dziewiczy „Miecz tak ciepłego lata nie było lodu, ale przy Arjuny". dobrych warunkach mogą one stanowić rów­ nież wielkiej klasy problemy sportowe.

Wybraliśmy dla siebie drogi i trzeba było przerwać robotę. Pogoda, dobra do tej pory, zepsuła się całkiem. Od 4 do 7 sierpnia lało, kapało, siąpiło. W bazie czas mijał przy­ jemnie. Średnią z inteligencji i poczucia hu­ moru mieliśmy niezłą, toteż dni nie dłużyły się zbytnio. Na przykładzie naszego oficera zapoznaliśmy się z klinicznym przypadkiem malarii. Rysiek Jackowski mógł się spraw­ dzić w leczeniu chorób tropikalnych, a my —i przekonać się, że malaria, choć jest cho­ robą starą i oklepaną, nic nie straciła ze swej świetności. Zostało nam na jakiś czas pół oficera. Martwiliśmy się chorobą Shaha. Był to człowiek wielkiej kultury, a w tym co robił, był naprawdę fachowcem. Dzięki niemu wiedliśmy rajski żywot w czasie ka­ rawany, a także przed i po. Szybko przestał być tylko oficerem —< stał się jednym z nas.

Gdy tylko poprawiła się pogoda, ruszyliśmy do boju. Piasecki i Bender zdecydowali się zaatakować zachodnią ścianę Arjuny Połud­ niowej (6100 m). Wyglądało to bardzo groź­ nie, ale nie beznadziejnie. 11 sierpnia zapo- ręczowali odcinek przez wielką szczelinę brzeżną, by po noclegu w obozie II wejść następnego dnia w ścianę. 14 sierpnia wy­ dostali się ponad dolne spiętrzenie, a 15 i 16 www.pza.org.pl 71 ostrzu i dotrzeć nim w pobliże szczytu, gdzie musieli przeczekać załamanie pogody. 18 sierpnia był szczyt, ten główny — 6211 m. Tak im się przynajmniej zdawało, gdyż sta­ nęli na nim w czasie mgły i zadymki. Po 6 dniach od wejścia w ścianę, 20 sierpnia, byli z powrotem w obozie II. Bardzo zmęcze­ ni, co nie przeszkodziło im w ściągnięciu wszystkich poręczówek z komina. Góra po­ została czysta. Czysto zostało też po nas w górach. Wyczulony po zeszłorocznej wypra­ wie na K2, gdzie oglądałem na lodowcach potworne śmietniska, a gdzie i my zostawiliś­ my po sobie niezgorszy bałagan, chciałem, by tym razem wszystko było okay. Wszyscy zresztą mieliśmy na to taki sam pogląd. Teraz trzeba się już było spieszyć. Skoń­ czyła się żywność, za dwa dni mieli przyjść z dołu kulisi. A propos żywności: w ścianie i częściowo w obozie II używaliśmy liofili- zatów. Bez tego typu pożywienia pokonanie ściany tymi drogami i w tym stylu nie wyda­ Obaj autorzy: Tomasz Bender (z lewej) i Bogumił je się możliwe. Wymęczeni, prosto ze wspi­ Słama. nania (i oczekiwania) ruszyliśmy do bazy. Zespół drugi w dzień później. Cóż można jeszcze napisać? O radości? Przede wszyst­ pokonali trudny kuluar lodowy i osiągnęli kim było zmęczenie, ogromne zmęczenie. grań. 17 sierpnia byli na szczycie. Dwa dni Opuchnięte ręce, nogi, twarze. Jak zazwy­ zajęło im trudne i niebezpieczne zejście. czaj. Tylko Falko, ten elegant skały, miał Wrócili 19 sierpnia — po 8 dniach — bardzo ręce jakby wstał od pianina. Czekało nas zmęczeni, ale ze wspaniałą drogą w kieszeni. jeszcze zejście tą dziką doliną. Mostki z pa­ Niezręcznie mi głosić pochwały, ale sądzę, lików i ścieżka jak ze snu schizofrenika. że zarówno sama droga, jak i styl, w jakim Wreszcie skończyło się. I aż dziw, że tak ją pokonano (praktycznie bez poręczcwania), gładko poszło. Znowu było płasko, łatwo, stawiają ją wśród najlepszych polskich doko­ bezpiecznie. Były czajchany z ryżem na ostro nań w tej „wadze". i herbatą na słodko, i to tyle, ile dusza za­ pragnie. Bo przedtem był dzień, że mieliśmy To samo dotyczy i drugiej drogi. Wpraw­ tylko wodę z cukrem. I nagle przy jakiejś dzie tu konieczne okazało się zaporęczowanie okazji zaczęła się rozmowa, że trzeba by sporego odcinka (ok. 450 m), tak ze względu kiedyś, może za rok, jeszcze wyżej i może na duże trudności, jak i zabezpieczenie od­ jeszcze trudniej. Czyli normalka. wrotu. Zejście z wierzchołka możliwe było właściwie tylko drogą wejścia. Atak mieliśmy przeprowadzić zespołem 4-osobowym: Bar­ szczewski, Dąsał, Skierski i Słama. Niestety, TOMASZ BENDER na skutek choroby musiałem w ostatniej chwili zrezygnować z wejścia w ścianę. Zo­ staliśmy z doktorem pod zerwą z lornetką i normalną w takich sytuacjach mieszaniną żalu i złości. Pozostało nam teraz długie cze­ kanie, urozmaicone obserwowaniem wspina­ Filar Arjuny Południowej jących się kolegów, a także gór dookoła, m.in. wspaniałej wschodniej ściany szczytu Bramah II. Nawiasem mówiąc, jest to po­ Gdy Mirek z Jurkiem zdecydowanie wkro­ ważny problem do rozwiązania. Półtora kilo­ czyli w lewy filar z zamiarem zaporęczowa- metra (albo i lepiej) skały i lodu. Polecam. nia pierwszych wyciągów, mieliśmy z Przem­ kiem czas na podjęcie decyzji: czy skorzy­ Chłopcy weszli w ścianę 14 sierpnia. Naj­ stać z ich propozycji i przemknąć za nimi na pierw wspinali się bardzo trudnym kominem, jumarach, czy też spróbować sił na równie zaporęczowanym 10—12 sierpnia. Pajęczyna pięknym filarze prawym, wyprowadzającym poręczówek szybko doprowadziła ich do na wierzchołek południowy. Zbyszek przy­ szczytu kazalnicy, gdzie zabiwakowali. Na­ łączył się do tamtej dwójki, Bogusia zmogła stępnego dnia pokonali duży odcinek płyt, niedyspozycja, wobec czego do zaatakowania gdzie wspinaczka była bardzo piękna. Po drugiego problemu pozostało nas dwóch. W kwarcach wielkości pięści, poprzyklejanych słoneczny dzień zasiedliśmy przed namiotami do szorstkich płyt, zacięciami i rysami ciąg­ i uważnie lornetowaliśmy każdy metr ścia­ nącymi się po kilka wyciągów, asekurując ny. Powoli wyłaniał nam się projekt trasy: się tylko- z kostek, wspinali się w kierunku najpierw 500-metrowe spiętrzenie, które ostrza wielkiego filara. Na noc wrócili na można pokonać wybitnym kominem, dalej kazalnicę, by następnego dnia znaleźć się na trawers polami lodowymi do wyraźnego ku-

72 www.pza.org.pl TATERNIK ROCZNIK 58 • SPIS TREŚCI • 1982

ARTYKUŁY

Alkoff A. — Pik Moskwa, sierpień 1980 23 Parma Ch. — Jubilaumsschacht Alpiniści nauce 4 —1160 m 32 Antonowicz I. — I jeszcze raz Krym 81 Piotrowski T. •— Filar Nanga Parbat . 60 Balon J. — Wpływ działalności taterni­ Preyzner T. — Dunagiri po raz drugi 22 ków na środowisko skalne ... 29 Preyzner T. — Nasz sezon zimowy Cielecki K. — Obserwacje meteorolo­ 1980- 81 w Tatrach 30 giczne pod Everestem .... 17 Przez dachy Tsuitateiwa . . . . 70 Ciszewski A. — Nebelsbergkar 1981 . 81 Renik K. i Skłodowski A. •— Tydzień Drożdżeński J. K. — Lato 1981 taterni­ w Pirynie 72 ków polskich 73 Rutkiewicz W. — Mount Everest 1978 . 5 Galfy I. — Kangchendzónga i Jannu Rutkiewicz W. •— Wyprawa kobieca na 1981 19 K2 63 Galfy R. — Tak teda zajtra ... 20 Schramm R.W. — Po latach ... 31 Grebieniow M. •— Na szczytach Wene­ Schramm R.W. — Słowacy w Atomfjella 79 zueli 70 Schramm R.W. •— W rocznicę trawerso­ Janowski W. — Bernd Arnold ... 66 wania Spitsbergenu 1 Janowski W. — Tatry Polskie, lato 1982 76 Skłodowski A. — Tatry Polskie zima Janowski W. — Sukcesy w Rile ... 73 1981- 82 75 Kowalewski Z. •— Annapurna I — hi­ Skłodowski A. i Renik K. — Tydzień storia podboju 58 w Pirynie 72 Kowalewski Z. — Góry najwyższe •— Skoczylas Z. — Z pracy Komisji Ta­ wczoraj, dziś i jutro 2 trzańskiej PZA 75 Kowalewski Z. •— Góry najwyższe Skorek J. — Gliwicka wyprawa w An­ 1980—1981 50 dy 1981 25 Kukuczka J. — W górach Nowej Ze­ Szafirski R. — Południową ścianą Anna­ landii 1981 24 purny 57 Kunaver A.-—Południowa ściana Lhotse 21 Wielicki K. — Zgadnijcie, gdzie jesteś­ Marcisz A. — Krym po raz czwarty . 80 my? 15 Marcisz A. — Wyścigi ria filarze . . 78 Wilczyński L. — W masywie Mont Momatiuk M. — Na stażu w Oisans . 71 Blanc — latem 1982 .... 71 Nyka J. — Alexander Maclntyre . . 79 Wysoka ocena zimy 62 Nyka J. — Rok, który minął ... 49 Zawada A. — Mount Everest nową dro­ Owczinnikow A.G. •— Mount Everest fi­ gą ... 55 larem centralnym 67 Zawada A. — Mount Eeverest po raz Pankiewicz K. — Międzynarodowy obóz pierwszy zimą 7 Kaukaz 1981 27 Zdzitowiecki K. — Pamir 1981 . . 28

DZIAŁY STAŁE

Alpinizm i kultura 45, 94 Różne góry, różne lata 88 Chrońmy przyrodę gór 45 Skałki, narty 36 'Co nowego w Tatrach? .... 33, 83 Sprzęt i ekwipunek 44 Jubileusze 46 Wieści organizacyjne . . . . 38, 89 Notatnik górski 93 Wspomnienia 94 Nowe drogi w Tatrach 84 Wypadki i ratownictwo . . . . 39, 90 Od krynoliny do liny 92 Wyprawy 35 Personalne 95 Wyprawy w góry egzotyczne ... 35 'Pożegnania 41 Z naszej poczty 47 www.pza.org.pl SKOROWIDZ ALFABETYCZNY

Indeks obejmuje nazwiska autorów wszelkich podpisanych tekstów i map, nazwiska osób, którym poświęcono wzmianki biograficzne i nazwiska osób odnoszące się do polskiej działal­ ności odkrywczej i sportowej, a także szeroki wybór nazwisk i nazw z zakresu działalności obcej. Należy szukać: Mały Koprowy Wierch pod „Koprowy Wierch Mały", Pik Korżeniew- skoj pod „Korżeniewskoj Pik" itp. Szczyty bez nazw własnych zgrupowano pod „szczyt", kryptonimy literowo-liczbowe — na początku litery.

Abałakow J. 37. Baranek J. 25 Castiglia L. 54, 87 Abałakow W. 37 Baranowski M. 34 CB 13, szczyt 92 Abe M. 40 Barber H. 68 Cecchinel W. 5 Abramowicz P. 74 Barier Mount 25 Cenker J. 79 Abrego M. 35 Barrard M. 52 Chackiewlcz J. 23 Adamczyk M.77 Baruntse 50, 52 Chandler C. 36 Afanassieff J. 5, 6 Baryła J. 82 Changabang 4. 54, 79, 86, 87 Aiguille de Blaitiere 71 Batura I 52 Chapman P. 53 Aiguille de Roc 71 Baumgartner V. 1 Chappal Ang 51, 53 Aiguille du Dibona 71 Baxter-Jones R. 51 Charlton A. 53 Aiguille du Plan 71 Beaud E. 54 Chaszirow K. 44 Ailefroide Occidentale 71 Bednar S. 37 Chergiani M. 37 Aitwal Chandraprabha 54 Bednarz Alicja 63, 64, 66 Child G. 54 Albert K. 44, 80, 81 Bednarz L. 31 Chituleseu K. 18, 55 Albrizzo (małżeństwo) 26 Beghin P. 53 Chiżyński P. 71 Aldaya J. 35 Belden D. 64 Chmielowski J. 46 Alkoff Anna 23 Belica A. 19, 37 Chochłow R.W. 40 Allenbach R. 5, 6 Bender T. 71 Chochłowa Pik 28 Allison Stacy 92 Benke G. 65 Cholewa S. 25 „Alpinismus" 47 Berann H. C. 42 Chołda R. 33, 74, 75

Alpy 32, 37, 45, ;46, 71, 72, 88, 89 Berbeka M. 3, 53, 57, 58, 59 Chomutow W. 67-69 Alpy Salzburskie 32, 81 Bereś B. 93 ChO Oyu 3, 52, 57, 86 Alpy Walijskie 88 Berghold F. 1 Chrenka L. 19, 20 Alpy Wschodnie 45, 46 Bernadzikiewicz S. 1 Chriszczaty 68, 69 Altes Weisstor 88 Bernasconi R. 39 Chrobak E. 55, 56, 65 Ałaj 43 „Betlejemka" 34 Chromy B. 43 Amai Dablang 2, 4, 51, 92 Bettembourg G. 51, 54 Chudy O. 19 Anbe M. 53 Bezzubkin W. 23 Chwaściński B. 46 Ancocancha 25 Biaho Tower 4 Cichy L. 7, 9, 11-17, 50, 56. 62, 65 Ancocancha Sur 25 Bohaćek J. 87 Cielecki K. 9, 14, 16, 17, 18, 55, 56 Anderson W. 53 Bohadur G. 54 Ciesielski B. 95 Andriejew W. 42 Bolivar, Pico 70 Cima delia Busazza 88 Andy Peruwiańskie 25-26 Bonington Ch. 35, 43, 59 Cima Su Alto 88 Annapurna 2, 3, 51, 53, 57-60, 79, 80 Bonplandt, Pico 70 Ciszewski A. 81, 82 Annapurna 8051 m 51, 53, 57-60 Borowicz K. 4 Civetta 88 Annapurna II 51, 53 Boucher E. 80 Clark B. 53 Annapurna III 4, 51 „Boulder-Magazin" 49 Colombel Christine 63—66 Annapurna IV 4 Brauze D. 74 Cook Mount 24 Annapurna Himal 51 Bremerkamp Cherie 36 Cordillera Huayhuash 25, 26 Antonowicz I. 81 Breżniew L. 69 Cordillera Venezuela 70 Anufrikow M. 69 Brigupanth 52 Coudray J. 51 Aota H. 58 British Mountaineering Council 93 Couloir du Diable 72 Apostoł VII 74 Briek S. 79 Coup de Sabre, kuluar 71 Ariuna 4 Broad Peak (Falchan Kangri) 3, Courtes, Les 71 Arnold B. 66 54, 86, 90 Cubryna 77 Artiumow J. 40 Broch O. J. 1 Curl R. L. 39 Asheim S. 2 Brodrick S. 88 Curran J. 42 Atkinson B. 24 Bróg W. 51 Cywiński W. 49, 74, 75, 77, 84. 85 Atomfjella 79 Brooks A. 52 Czaehor M. 33 Australii góry 25 Bruchez D. 53 Czarci Mur 93 Avilla, Pico 70 Bryła W. 33, 37, 77, 78, 80, 81 Czarnecki K. 28, 33, 36, 74, 93 Aymerich P. 52 Bucegi góry 89 Czarnecki L. 25 Azuma H. 54 Buchholzer J. 51 Czarnkowski K. 40 Azuma Sachiko 92 Buczynowa Strażnica 74, 94 Czatkalskie Pasmo 37 Buczynowa Turnia Mała 74 Czatyntau 27 Buczynowa Turnia Wielka 38 Czepczew 67, 68 Bachler G. 52, 65 Budzanowski A. 73 Czerska D. 74 Bahylova O. 37 Buhl H. 61 Czertów A. 80 Baintha Brakk 4 Biihler U. 60, 61, 62 Czerwińska A. 31, 63-66 Bajo I. 36 Bujakiewicz P. 31, 71, 75 Czok A. 25, 31, 49, 50, 55, 56, 75 Bakalarski J. 9 Bularung Sar i Czyż J. 74 Bakaljeinikowa M. 81 Burgess Alan 53 Czyż T. 74 Bakoś D. 19, 20 Burgess Adrian 53 Czyżewski M. 32 Balezin W. 37, 80, 81 Burgstaller H. 51 Czyżewski Z. 33, 74 Ballard J. 44 Buriewiestnika Zebro 28, 29 Ballmann M. 51 Burkhardt S. 51 Balon .1. 29 D2 (Bagani) 22, 23 Baltoro Mustagh 52, 54 Dacher M. 50 Bała M. 90 Calabre, Punta 37 Dampier Mount 24 Bałaś A 32 Calcagno G. 54 Dampush Peak 87 Bałybierdin W. 67, 68, 69, 81 Cała M. 95 Danielak M. 31, 74, 75, 77 Bandaka, Kohe 79 Cambrian Mountains 93 Daro D. 80 Banderiszki Czukar 72 Carter A.H. 36, 40, 92 Darrans 25 Baranek A. 75 Casimiro. J. 35 Daum H. 5 II www.pza.org.pl Daum J. 5 Fijałkowski ,1. 31. 93 Gyaldzen Lakpa 51 Dawa Ang 51 Fjeid E. 1 Gyaldzen Mingma 51 Dawydow A. 23 Floricioiu A. 89 Haas L. 65 Day W"H" 58 Fogarasze 89 Habe F. 39 Dąsał M. 27, 31, 74, 75, 77. 78. 83 Fond E. 52 Habeler P. 4, 44 Decamp E. 51 Ford D. 38 Hackett P. 53 Deck C. 5, 45 Frantar Marija 93 Hajdukiewicz J. 7.4, 94, 95 Delgado H. 65 Friedrich Ute 37 Hajdukiewiczowa H. 94, 95 Demmel V. 60, 61 Fujii K. 54 Halong zatoka 86 Dent du Keąuin 71 Fujii M. 54 Hamana J. 52 ,,Der Tourist" 44, 45 Fujikura K. 52 Fujita M. 52 Hanai O. 52 Desio A. 38, 65 Handl S. 36, 37 Despiau R. 5 Fujiwara Y. 40 Fukada R. 50 Hanuman 23 Devin (skałki zamczyska) 37 Harder G. 51 Dhaulagiri 3, 51, 53, 57, 80, 87 Fukushima M. 52 Furtner A. 65 Hargis T. 74 Dhaulagiri II 4 Futo A. 79 Hartner G. 5 Dhaulagiri IV 4 Hartman Bożena 71, 75 Dhaulagiri V 4 Hassę N. 53 Dhaulagiri Himal 51 Hashimoto H. 54 Diamir 2 Gabites G. 53 Haston D. 58 Diemberger K. 5, 6 Gajewski R. 9, 11, 55-58, 75 Havena Susan 92 Diestler H. 1 Galeria Gankowa 33 Heckmair A. 47 Distaghil Sar East 52 Galiakbarow R. 81 Hegerle z. 31 District Peak 93 Galfy I. 19 Heinbach W. 53 Divald L. 19, 20 Galfy R. 19—21 Heinrich Z. A. 9, 14, 54-56 Dixon Mount 24 Ganek 31, 90 Hernandez M. 54 Djomin A. 37, 80, 81 Ganesh II 53 Herrligkoffer K. M. 5, 39, 60 Długosz J. 76. 90 Ganesh III 53 Herzog M. 58, 62, 69 Dmoch R. 8, 9, 11 Ganesh Himal 51 Hicks, Mount 24 Dobrowolski L. 27, 28 Gangapurna 51 Hierzyk .T. 74 Dolomity 88 Gankowa Galeria 33 Higuchi T. 52 Domagała S. 31, 77 Garaioa X. 35 Hillary E. 62, 69 Domińczak J. 41 Gardas A. 88 Hillmaier H. 5, 6 Dorje Ang 6, 51 Garnie G. 88 Himalaje Garhwalu 4, 22, 23, 52-54, Dorje Lakpa 53 Gasherbrum 4, 52, 54, 90 79, 86, 87, 92 Dorje Nima 50 Gasherbrum II 52, 54, 86, 90 Himalaje Lahulu 92 Dostał F. 19 Gasherbrum III 4 Himalaje Nepalskie (Centralne) Douglas, Mount, Sir 89 Gesherbrum IV 2, 4, 54 2-4, 5-19, 21-22, 49, 50-53, 55-60, Drege'a Żleb' 38 • Gauri Shankar 4, 50, 51 67-69, 79-80, 87, 92 Droites, Les 71 Gawriłow O.N. 23 Himalaje Sikkimu 3, 4, 19, 20, 35, Drożdżeński J. K. 33, 73, 74, 78 Gąsienicowa Hala 34 36, 50-53. 86 Drus, Les 49, 71 Genet R. 15, 16 Himalaje Zachodnie 2, 3, 54, 60-62, Dudas J. 89 Ghilini R. 51, 80 92 Durak Z. 23 Ghirardini I. 52 Hindukusz 4, 79 Dudziński K. 32 Giewont 31, 75, 94 Hińczowa Turnia 94 Dufour G. 51 Giewont Długi 75, 77, 84 Hińczowe Stawy 34 Dunagirl 4, 22, 23, 86 Gigantenschacht 82 Hirakawa Hiroko 92 Durrkar 81 Giller Susan 92 Hirosawa S. 51 Duszanbe Pik 29 Glatter R. 54 Hispar Mustagh 52, 54 Glejdura S. 37 Hochgrube 82 Glendhill M. 88 Hoffnungsloch 82 Ecrins 35 Gładkowska M. 74, 88 Hoher Goli 32 Edlinger P. 80, 81 Głazek J. 39 Hoire Y. 51 Eiger 49, 79 Głazek K. 89 Holnicki-Szulc J. 8, 9, 11, 12 Eisenhut A. 44 Głazek S. 31 Honshu, wyspy 70 Einsteinfjellet 79 Godlewski J. 14, 63, 65 Honzak Lidija 93 Eitel H. 51 Gołodow J. 69 Hore M. 88 Ek C. 39 GOPR 39, 90-92, 95 Horka L. 53 Elbrus 27, 44, 88 Goszczyński S. 33 Horn K. 53 Elbsandsteingebirge 45, 49, 66 „Gościniec" 95 Hosaka A. 52 Elfhohle 82 Goździk J. 28 Hoygaard A. 1 Endo H. 53 Grabowska B. 63 Hryciów R. 95 Engelsa Pik 90 Grad M. 35 HS TANAP 39, 91 Engl H. 5, 6 Graf F. 51, 53 Huczko A. 87 Englisch K. 46 Gramminger W. 47 Hudek F. 80 Entrelor 37 Granacka Baszta Wielka 77 Humboldt. Pico 70 Enzio A. 54 Granat Skrajny 34 Hupfauer S. 5, 6, 50 Eraso A. 38 Grand Charmoz 71 Hurrel T. 88 Ertl H. 44 Grandes Jorasses 45, 79 Husain Fayyaz 65 Escalera S.R. 54 Gran Paradiso 37 Espejo, Pico 70 Gray D. 43 Everest, Mount 2, 3, 4, 5, 19, 49. Grebieniow A. i M. 70 IAMES 39 50, 51, 53, 55-57, 63, 67-69, 90 Greenseddle 24 Ice Fali 10 Extraordinaireschacht 82 Grenier P. 54 lizawa M. 53 Grenlandii góry 35. 36 Ikeda I. 70 Griffith C. 32 Ikeda T. 40 Fajgardanowa F. 81 Griffith Jini 92 Ikenada K. 52 Falchan Kangri (Broad Peak) 3, Griffith Lyn 51 Iliński J. 67, 68 54, 86, 90 Grill J. (Kaderbacher) 46 Imada K. 52 •Fang 51 Grochowski M. 30, 75, 88 Indre Sherpa 9 Farat J. 74, 77, 88 Gromek P. 77, 84 Ishimura A. 52 Farmer B. 52 Gromkiewicz Iwona 77, 78, 85 USPO 44 Fasan M. 54 Groński S. 89 Iwanow W. 67-69 Fassi S. 54 Groselj V. 22 Izumida Michiko 92 Fauchere J. 53 Grygorowicz L. 74 Izwiestii Pik 28 Favez P. 53 Guldal F. 2 Izydorczyk A. 14 Fawcett R. 44 Jabuu (Chińczyk) 52 Fereński J. 88 Gullich W. 80 Ficek K. 74, 75 Gurkha Himal 51 • Fiedorów A. 81 Gutkowski R. 91 Fiut W. 9, 10, 12, 71 Gyochung Kang 4 „Jacek" (skała) 36 Gyalbu L. 59 Jaceniewicz L. 83 www.pza.org.pl III 79° 10' 79° A 5'

www.pza.org.pl REJON GANGOTRI Jaeger N. 5, 6, 50 Kieżmarski Szczyt 74, 85 Kurtyka W. 51-53, 64, 79, 86, 90 Jagupow S. 23 Kieżmarski Szczyt Mały 31, 77 Kusterman Doris 5 Jakubczyk K. 90, 91 Kind V. 44 Kuwahara N. 53 Jakubowski Z. 34 Kinshofer A. 61 Kuzniecow A. 40 Jan Paweł Ti 6, 14, 60 Kirchberger H. 5 Kuzniecow W. 23 Janik R. P. 11 Kirowa Pik 29 Kwiatkowski A. 43 Janin Christine 54 Kiszela Z. 51, 58 Janina A. 31, 88 Klemenc S. 35 Jankowski B. 8, 9, 18 Klimczyk T. 33, 73-75 , 78 Lachenal L. 58, 62 Jannu 2, 4, 19, 20-21, 35, 52 Klimek W. 5, 6 Lahnerhornschacht 82 Janowicz J. 23 Kmiećkowiak M. 39 Lake District (region) 93 Janowski W. 28, 31, 33 ,36-37, 66, Knapczyk R. 81, 82 Lamjung Himal 4 73, 74. 76, 77, 87 Knez F. 22, 49 Lama Kirke 53 Jansky W. 32 Kochman P. 74 Lamprechtsofen 82 Jaonli 92 Kodina I. 37 Langtang Lirung 51 Jargiło M. 74, 84 Kohut I. 87 Langtang Ri 53 Jarosz M. 93 Kohut J. 87 Langtang Himal 2, 50-52, 80 Jaskulski J. 70 Koisar B. 90 Lasota Jolanta 73 Jaworski C. 70 Kollar W. 1 Latałło S. 16 Jaworski J. 74 Kolbuszewski J. 43 Latok II i III 4 Jaworski S. 9, 43, 62 Koller I. 37 Latok IV 52 Jedliński W. 34, 73 Kołowa Czuba 31 Laube H. 5 Jefiraow S. 68, 69, 90 Komarkova V. 51 Lauchlan J. 51 Jeziorczak J. 75 Kominami Yoko 92 Lenart W. 17 Jędrzejczak P. 32 Komisja do Spraw Tatrzańskich 75 Lang Ching Pintso 52 Jirishanca 25 Komisja Sportowa 89, 90 Leoganger Steinberge 81, 82 Jones B. 80 Kommunizma Pik 28, 29, 40, 93 Leśniak A. 75, 88 Jończyk Agnieszka 88 Komprej Irena 93 Lhotse 3, 5, 11, 21-22 (ściana pd.), Jorasses Grandes zob. Grandes Kondo K. 54 50-52 Jorasses Kongur 35 Lhotse Środkowa 8426 m 4 Jordan M. 88 Konishi M. 50 Lhotse Shar 53 Jubilaumsschacht 32 Konopka P. 75 Lhotta Maria 65 Jugal Himal 53 Kopczyński Ch. 53 Liberak A. 95 Juricek K. 79 Kopyś T. 71 Lingua R. 86 Just J. 19 Korniakowa T. 81 Lisiecki J. 32 Korniszewski L. 55, 57 Liszka K. 88 Korostylew W. 23 Llangunazo 70 Korybo J. 36 Loferer Steinberge 82 K2 3, 49, 52, 54, 63-66 Korżeniewskoj Pik 28 Loferer A. 53 4 Kos J. 35 Losch W. 65 K7 4 Kosa K. 54 Lose P. 75, 84 Kadlcik B. 53 Koszela S. 73 Lów S. 61 Kałoszyn S. 37, 80, 81 Koszka 80 Luchsinger F. 51 Kałuża R. 74 Kotarba 81, 82 Lttdi Heidi 92 Kami Ang 6 Kowalczyk T. 75 Lunchhohle 82 Kami Ang Sherpa 35 Kowalenko D. 69 Lund T. R. 2 Kamiński J. 91 Kowalewski R. 53 Lwow A. 9-11, 27, 36, 37, 65 Kamuru H. 53 Kowalewski Z. 2, nr 1 oki., 50, Kaneko M. 54 58, 61 Kanel H., von 51, 53 Kowalski K. 47 Łapiński Cz. 75, 90 Kangchendzbnga 3, 4, 19, 50-53, Kowenicki S. 90 Łomnica 78 74, 86 Koza K. 74 Łomnicka Baszta Wielka 31, 74, 85 Kangchendzbnga Południowa 3 Kozaczkiewicz J. 31, 33, 71, 74, 75, Łoś A. 83 Kanchungtse 51 83, 84 Łuczak A. 74, 77, 78, 83 Kaniut Halina 88 Kozi Wierch 94 Łukaszewska A. 64, 66 Kanjut Sar 54 Kozi Wierch Mały 74, 87 Łukaszewski M. 75 Kapałkowy Ząb 74, 85 Kozie Czuby 31, 74, 94 Łużny W. 47 Kapłoniak Amalia 31 Kozik M. 23, 71 Kapral J. 79 Kozioł R. 90 Karafa K. 53 Kozłowski W. 31 Machacek E. 54 Karakorum 2, 3, 4, 49. 52, 54, Kramarz J. 32 Machhapuehhare 4 63-66, 86-87, 88, 90 Kranz L. 30 Machnik A. 28, 29, 47 Kardasz S. 57 Krasińska E. 62 Maclntyre A. 51-53, 79, 80 Karkonosze 36, 93 Kraska K. 31, 71 Macioła A. 74 Karolczak T. 33 Krawczyk A. 90 Maciuch Jolanta 64, 65 Karst A. 31, 74 Krawiec A. 31 McLeod R. 53 Kataoka K. 52, 53 Kregar M. 22 Macąuarie Annę 92 Kato Relko 92 Kriżo A. 79 Mack J. 5, 6 Kato Yasui 53 Kriźo P. 79 Mc Pherson Mount 25 Kato Yazuo 50 Kriiger-Syrokomska Halina 63-66 Madan Bahadur Karki 55 Kato Yazuto 53 Krymu góry 80-81 Madej czyk W. 74 Katsai, dolina 37 Kaukaz 27, 28, 43, 44, 88 Krzanowska R. 43 Mair Mount 25 Kawagoe A. 40 Kubalski P. 34, 41, 89 Majdak M. 74 Kawamura H. 50 Kubań W. 77 Makalu 2, 3, 49-53 Kubat C. 93 Makaron A. 74 Kazalnica Mięguszowiecka 31, 33, Kubicki A. 78 Makarczuk A. 74 74-78, 83-85 Kubiś M. 77 Malatyński M. 54 Kazalnica Miętusia 30, 31, 83 Kubo J. 52 Malczyk R. 77, 83, 88 Kazalnicy filar 33 Kucharczyk W. 28 Maloviea 73 Kazalnicy Kocioł 30-31, 33, 74, Kudelski A. 95 Maltę Brun 24 75, 78 Kukłata 73 Małołącki Mnich 74,84 Kearney Shari 92 Kukuczka J. 24, 50, 53, 55, 56, 64, Manaslu 2, 3, 51, 53, 57 Kerschhackel A. 1 90 Manera U. 54, 87 Kędzierski Z. 77 Kuksar 87,88 Mango Gusor 52 Khan Ajmal

Biwak na Grani Fogaraszy. . Widoczny w tyle szczyt, to Ciortea (2307 m). Fot, Wojciech Lewandowski

Indeks opracowała Helena Sławińska Mapa na s. IV: Jacek Bruzdowicz Vi!! www.pza.org.pl maru lodowego, wiodącego w rejony pod­ szczytowe. W dniu urodzin Przemka, obładowani 15- do 20-kilogramowymi worami, wchodzimy w ścianę. Wspinamy się przez cały dzień te­ renem IV i V, osiągając podstawę komina, gdzie zakładamy wygodny biwak. Nocą za­ czyna sypać i gdyby nie niepokój o to, co nas czeka jutro, spalibyśmy 'spokojnie jak ,,w gniazdach nietoperze". Poranne słońce i spraw­ ne pokonywanie trudnych odcinków skały napawają optymizmem. Znajdujemy się w Następnego dnia, po udanym biwaku, kominie i bylibyśmy już przy końcu trud­ wspinaliśmy się w dalszym ciągu kuluarem. ności pierwszej partii, gdyby nie prysznic, Przypomina on lodospad Kurtyki, tylko pię­ jaki dostaliśmy z topniejących wyżej pól lo­ ciokrotnie przedłużony. TJ jego końca, po dowych. Wypatrując suchych skrawków ska­ dwóch wyciągach ryzykownego mikstu wy­ ty, na 4 godziny przed zmrokiem zakładamy prowadzającego na grań, zakładamy kolejny, najpierw malowniczą suszarnię, a później na piąty już biwak. Obliczamy, że do szczytu obszernych półkach biwak. Bacznie uważamy, zejdzie nam co najmniej jeszcze jeden dzień. żeby nas nie podmyło. Kontemplując zacho­ Przemoczone ubrania dają mocno po koś­ dzące gdzieś za Brahmą II słońce osiągamy ciach, przez co ranek jest nerwowy. Słońce pełny relaks, którego później, niestety, już pozostało odległym wspomnieniem, wokół nie przyjdzie nam zaznać... mgły. Wspinamy się granią na intuicję, po­ tem 20 m zjazdu i jesteśmy pod ścianą. Rankiem postraszył nas olbrzymi głaz, któ­ Przemek przeprowadza ją elegancko dwoma ry urwał się gdzieś z góry komina, nadając wyciągami. Klinujące się wory doprowadzają naszej wspinaczce właściwe tempo. Wspina­ do furii, kończy się na tym, że muszę jeden my się wyjątkowo elegancko w doskonale u¬ z nich wziąć na plecy, co mnie lekko osła­ rzeźbionym granicie, aby już za prze­ bia. Końcowe akordy wykonujemy już kom­ łamaniem ściany doświadczyć kruchych ścia­ pletnie „na czuja" i około 19 Przemek wczoł- nek, a następnie rozmokłego mikstu. Pogoda guje się na śnieżną kopułę jakiegoś wierz­ tego dnia przestaje nas rozpieszczać. Sypie chołka. Po rozwidnieniu okaże się, że jest on często śniegiem, widoczność jest kiepska. jednym z wielu wierzchołków, i to wcale nie Temperatura, jak dotychczas, jest w ciągu najwyższym. Wygląda na to, że od szczytu dnia dodatnia, nocą zaś spada do ok. —2°, Arjuny Południowej dzieli nas jeszcze ok. ale za to dziwne rzeczy dzieją się z lodem. 200-metrowa pełna nawisów grań. Odkłada­ W czasie trawersowania pól zdarza nam się my ją na jutro, a na razie nieprzyjemny po kilka razy na wyciągu zmieniać technikę wiatr i zapadające ciemności ponaglają do poruszania się — raz w mokrej ciapie, in­ rozejrzenia się za legowiskiem. nym razem w wodnym lodzie. To samo w kuluarze. Pierwszy wyciąg lodu, dochodzą­ Noc należy raczej do tych upiornych, z cego miejscami do 85 stopni, był trudną ciągłym dygotaniem i nieprzyjemnym prze­ lekcją, a w momencie gdy poczułem, że budzeniem. No nic, teraz już do domu. W skończyła się lina, włos mi się zjeżył i przez praktyce — dwa dni i niekoniecznie .łatwo. cały czas operacji przedłużania jej repsznu- Najpierw wspomniana grań, dalej jakieś rem występowały na mnie zimne poty. trawersy stromych pól, po czym docieramy do wierzchołka, skąd zaczynamy zakładać zjazdy na przełęcz, namierzoną w chwilo­ wym rozejściu się mgieł. Udało się. Jest noc, Nie zdobyte szczyty, 800-metrowe pionowe ściany... znajdujemy się w żlebie, trochę poniżej Wszystkie zdjęcia: Bogumił Słama przełęczy. Latarki „Wonder" jak zwykle ze­ psute. Przybijam do skalnego ograniczenia żlebu, gdzie znajduję okap doskonale nada­ jący się do rozwieszenia „gniazd". Gdzieś około północy Arjuna fetuje nasze zwycię­ stwo efektowną burzą. Rano chciałoby się zjechać żlebem na tyłku, ale 400 m niżej wi­ dać stumetrowy serak, jak nożem odcięty, który przestrzega przed robieniem podob­ nych eksperymentów. Grzecznie przemykamy bokiem w osuwającym się śniegu, a docho­ dząc do miejsca obrywu — trawersujemy w skały, aby nimi opuścić się na lodowiec. W dole widzimy wyraźne sylwetki. Zamawiamy u chłopaków obiad na godzinę 18, przy czym nie tracimy okazji, żeby się przed nim do­ kładnie umyć, zjeżdżając ostatni odcinek w kaskadzie wody. Jeszcze tylko szczelina brzeżna i przychodzi wreszcie moment, kiedy możemy sobie pogratulować.

www.pza.org.pl 73 PIK CZICryRIOCU 6330

MACIEJ PAWLIKOWSKI Pamir 1983 W dniach od 10 lipca do 10 sierpnia 1983, po rocznej przerwie, ekipa PZA znowu ucze­ stniczyła w Międzynarodowym Obozie Alpi­ nistycznym w Pamirze. Kandydaci wyłonieni zostali przez Komisję Sportową wiosną tego roku — wraz z szeroką rezerwą. Ostateczny skład grupy nie był znany do samego końca. Piku Kommunizma mieli więc oni przejść Dosłownie w przeddzień wyjazdu doszło do sprawdzian wysokościowy. A oto chronolo­ paradoksalnej sytuacji: wcześńiejszy, lekce­ giczne zestawienie osiągnięć: ważący stosunek niektórych naszych asów kandydujących do udziału w obozie, jak i Pik NKWD (5542 m) — wschodnią granią: R. Ko­ opóźnienia w urzędach paszportowych spo­ łakowski i T. Kopyś 18 VII 1983. wodowały, że po maksymalnym wykorzysta­ Pik Czietyrioch (6380 m) — nowa droga środkiem niu rezerw, Biuro PZA zebrało 7 osób wy­ południowo-zachodniej ściany (kat. 4A): Z. Mły­ znaczonych przez KS PZA i 1 osobę z Ko­ narczyk i M. Pawlikowski 22—23 VII. Ściana lo- dowo-śnieżna, w połowie wysokości kilka niebez­ misji Szkolenia. Sprawę tę należałoby przed­ piecznych szczelin. W kopule szczytowej żebro stawić Zarządowi PZA, a Komisja Sportowa skalne. nie powinna w przyszłości „uszczęśliwiać" Pik Kommunizma (7483 m) — od północy, drogą Pamirem kandydatów, którzy górami takimi Borodkina z lodowca Waltera: R. Kołakowski i T. nie są w ogóle zainteresowani. Ostateczny Kopyś 30 VII; Dobrosława Wolf, P. Chiżyński i K. Kraska 31 VII. Zespoły założyły najpierw obóz II skład ekipy przedstawiał się następująco: (6100 m) na Pamirskim Plateau, następnie zaś wy­ Dobrosława Wolf, Piotr Chiżyński, Ryszard ruszyły z bazy i w 4-dniowym ataku osiągnęły Kołakowski, Tomasz Kopyś, Krzysztof Kra­ wierzchołek. Powrót zajął obu zespołom po 2 dni. ska, Janusz Kusina (Komisja Szkolenia), Zbi­ Pik Korżeniewskoj (7105 m) — od zachodu, drogą gniew Młynarczyk i Maciej Pawlikowski Cetlina: Z. Młynarczyk i M. Pawlikowski 1 VIII. (kierownik). Pod Pikiem Lenina znaleźliśmy się 13 lip­ Analizując wyniki obozu, można je uznać ca 1983 r. Po dwudniowym pobycie na po­ za dobre. Na 8 uczestników doświadczenie lanie Aczik-tasz (3600 m) nasza grupa zo­ wysokościowe posiadało tylko troje. Aż 7 osób stała przerzucona helikopterem na Lodowiec weszło na szczyty 7-tysięczne, przy czym 4 z Moskwina (4200 m) pod Pikiem Kommuniz- nich przekroczyły po raz pierwszy tę grani­ ma, do bazy, którą kierował gościnny Oleg cę. Polacy od wielu lat traktują obozy w Pa­ Borisionok z Leningradu, od lat zaprzyjaź­ mirze jako „poligon" przed Himalajami, co niony z alpinistami polskimi. Spędziliśmy sprawia, że wartościowe sportowo przejścia tam 22 dni. W ciągu pierwszego tygodnia zdarzają nam się rzadko. Przyczynia się też nękały nas opady śniegu i deszczu — w tym do tego ograniczony czas pobytu w górach, okresie wszyscy dokonali wypadów aklima­ co już kilkakrotnie w „Taterniku" poruszano. tyzacyjnych. Przez pozostałe 2 tygodnie po­ Wiadomo przecież, że duże drogi pamirskie goda była ładna — słoneczna, nawet upalna, wymagają dobrej aklimatyzacji i tygodnia w nocy zaś mroźna. lub więcej na samo przejście. Aby się móc z nimi zmierzyć należałoby zrezygnować z cia­ Dla większości uczestników był to pierw­ snych ram zgrupowań międzynarodowych i szy pobyt w górach wyższych niż 5000 m, na działać na specjalnych zasadach, jak to czy­ nią od kilku lat nasi koledzy czechosłowac­ cy. Od r. 1984 Federacja Alpinizmu ZSRR zamierza uruchomić filię obozu międzynaro­ Pik Czietyrioch (6380 m) — flanka południowo¬ -zachodnia. dowego pod Pikiem Pobiedy. Rejon ten był­ Fot. Dobrosława Wolf by dla nas niezwykle atrakcyjny. Zarząd PZA winien więc jak najszybciej zgłosić swoje zainteresowanie.

Przypominamy Czytelnikom, iż Fundusz K. Ber- beki czeka na nasze wpłaty i datki. Kluby zaś niech pamiętają o tym, że środki zgromadzone na koncie Funduszu mają służyć potrzebującym pomocy — jako stałe zapomogi miesięczne, ale też jako jednorazowe zasiłki, o które również można występować do Zarządu Związku. Nr konta: NBP IV O.M. 1049-5799-132 (z dopiskiem „na Fun­ dusz Berbeki").

74 www.pza.org.pl ANDRZEJ MACHNIK Nasi w Alpach - uwagi do lata 1983

Ze względu na niezwykłą pogodę, miniony zniknął z niego śnieg i odsłoniły się wielkie sezon alpejski ochrzczony został mianem „la­ połacie lodu. Zjazdy ścianami po przejściu ta stulecia". Długi, nieprzerwany okres sło­ niektórych dróg weszły już do zwyczaju, lecz necznej aury w lipcu oraz niespotykane niestety dróg tych przeważnie nie pokonuje upały spowodowały zanik wielu pól lodo­ się w całości. I tak np. na zachodniej ścianie wych; niemal zupełnie wytopiła się północ­ Grands Charmoz robi się zwykle tylko 2/3 na ściana Les Droites, na Filarze Walkera w drogi Cordiera (innych dróg również). Na miejscach płatów lodu straszyły wiszące blo­ zachodniej ścianie Petit Dru przejście directe kowiska, w ostrogę Brenva i inne drogi na americaine podlega przeważnie na dojściu do wschodniej ścianie Mont Blanc wchodziło się bloc coincee, czyli przebyciu 14 z ogółem 40 po piargu (!). Wszystko to stworzyło z jed­ wyciągów. Na zachodniej ścianie Aiguille de nej strony znakomite warunki do wspinaczki Blaitiere robi się tylko 2/3 drogi Browna i skalnej, z drugiej zaś jednak •— poważnie Whillansa, do półek La Fontaine'a, opuszcza­ zwiększyło niebezpieczeństwo lawin kamien­ jąc trudne (Vi+) górne partie. Wiele zespo­ nych, które minionego lata były przyczyną łów unika przez ten manewr biwaku, który niejednej tragedii. Do najbardziej fatalnych byłby ich udziałem, gdyby robili całą drogę. miejsc należał kuluar spadający na południe Wobec faktu, że pierwsi zdobywcy pokonali z Breche des Drus. W miejscu, gdzie prze­ całą ścianę w 1 dzień (początek lat pięćdzie­ cina go droga z Flammes de Pierre, pod ko­ siątych!), jest to zjawisko raczej niewesołe. niec lipca — dzień po dniu —- kamienie za­ Nawiasem mówiąc, w obcinaniu dróg nie biły 7 osób! Na drogach tłumnie uczęszcza­ byłoby może nic zdrożnego — niech każdy nych przyczyną wielu nieszczęść były głazy robi to, na co go stać — gdyby nie fakt, że radośnie zrzucane przez amatorów wspinacz­ w późniejszych relacjach o opuszczeniach się ki weekendowej, którzy z kulturą górską już nie wspomina. zwykle mało mają wspólnego. Północna ścia­ na Grandes Jorasses rozbrzmiewała kanona­ dą lawin kamiennych, znaczących jej pod­ Obóz międzyśrodowiskowy PZA nóże brunatnymi smugami. Wejście w którą­ kolwiek z wiodących nią dróg — poza Fila­ Zgrupowanie trwało od 28 lipca do 15 rem Walkera — było czystym hazardem. września. Udział w nim wzięło 8 osób: And­ rzej Machnik (kierownik), Krzysztof Pan­ kiewicz, Dorota Tereszczuk, Marek Danielak, Tendencje sezonu Paweł Malinowski,. Marek Wilczyński, Jacek Włodarczyk i Krzysztof Tereszczuk (dojechał W tej sytuacji główny napór wspinaczkowy w początku września). Przebyto następujące skierowany był na drogi czysto skalne. Naj­ drogi (niektóre w towarzystwie osób spoza większym wydarzeniem sezonu w Chamonix obozu): było przejście przez Hiszpanów direttissimy Harlina i Robbinsa na zachodniej ścianie Dru Aiguille du Peigne — droga Vauchera na za­ w sposób prawie klasyczny. Polacy, których chodniej ścianie; Pankiewicz i Włodarczyk 5 VIII tego łata było w rejonie Mont Blanc niemal 1983; droga Devouassoux (z obejściami górnej części) na południowo-zachodnim filarze: Machnik i B. tylu, co na „taborisku" przy Morskim Oku, Tassarek 26 VIII. ograniczali się na ogół do standardowych po­ Petit Dru — directe americaine: Pankiewicz i wtórzeń, aczkolwiek przechodzonych w więk­ Iwona Gronkiewicz 6 VIII. szej liczbie i lepszym stylu, niż w latach po­ Grands Charmoz — droga Cordiera na ścianie przednich. Pokonano wreszcie w 1 dzień ta­ zachodniej: Włodarczyk i J. Skrzypczyński 7 VIII; kie drogi, jak filar Bonattiego na Dru (P. Malinowski i Wilczyński 9 VIII; Dorota Tereszczuk i A. Łuczak 14 VIII. Lipka i M. Sygnet), jak Filar Walkera (W. Petites Jorasses — • droga Contamine'a na za­ Vermessy z tow.), jak directe americaine na chodniej ścianie: Machnik i Pankiewicz 9 VIII. Dru (A. Marcisz i W. Vermessy w 11 i pół Grand Capucin — droga Bonattiego na wschod­ godziny; Iwona Gronkiewicz i K. Pankiewicz niej ścianie: Włodarczyk i Skrzypczyński 10 VIII. w 14 godzin, w dość kiepskich warunkach). Aiguille de Blaitiere — rysa Browna na za­ Przebiegnięto w 6 godzin zachodnią ścianę chodniej ścianie (do półek): Malinowski i Wilczyń­ Petites Jorasses (A. Machnik i K. Pankie­ ski 14 VIII. wicz) . Mont Blanc du Tacul — filarem trzech punktów: Malinowski i Wilczyński 18 VIII. . Przejścia dokonywane były często w sa­ Grand Dru — południowym filarem: Machnik i mych tylko kleterkach i z minimalnym wy­ W. Sonelski 19 VIII. posażeniem w sprzęt. Z Petites Jorasses zje­ Mont Blanc — droga Major na wschodniej ścia­ chano tą samą drogą do pozostawionych pod nie: Danielak i J. Czerski. ścianą butów i raków, z Dru schodzono w Petit Dru — nowy wariant (droga?) na zachod­ niej ścianie, między drogą Magnone'a a direttissi- korkerach. Zejścia w lekkim obuwiu lodow­ mą: M. Danielak, J. Fijałkowski i J. Kozaczkle- cem Charpoua zdarzały się nawet wtedy, gdy wicz.

www.pza.org.pl 75 Pomimo obecności pod Mont Blanc naszych tową, jak przed 20 laty? Na pewno nie. Dla­ czołowych skałołazów, w dalszym ciągu nie tego poddaję pod rozwagę naszym młodym: doszło do ich konfrontacji ze współczesną „bularzom", by miast wytykać „himalajskim czołówką alpejską. Nie tknięto żadnego z dziadkom", że pętają się po zaspach, sami głośniejszych odhaczeń, nawet tych sprzed przestali się nadymać i wzięli się porządnie kilku lat. Stwierdzając skromnie i samokry- do roboty, gdyż pokonane w Himalajach tycznie, że ich na to nie stać, nasi „łojarze" „zaspy" stoją na poziomie światowym, zaś wolą spokojnie oddawać się wykaszaniu w nasi skalni mistrzowie nie mogą jakoś wyjść ławeczkach ostatnich kawałków wolnej skały z domowych opłotków. Sądzę, że niemały w „między Bonattim a Gobbim" lub wycierać tym udział ma brak racjonalnych metod tre­ słynne niegdyś, lecz dziś zdeprecjonowane ningu — oprócz zwykłego tępego zwiększania już drogi, które, gdyby nie naturalna szor­ liczby powtórzeń — z dodatkiem niewymyśl­ stkość tutejszego granitu, świeciłyby być nych ćwiczeń. Lecz skoro nasz kochany Za­ może glazurką tak, jak wapienie w Wilder kład Alpinizmu na AWF w Krakowie uważa, Kaiser lub w naszej Bramie Bolechowickiej. iż ważniejsze są zagadnienia z zakresu filo­ Czy przejścia te mają tę samą wartość spor­ zofii i literatury, to już trudno.

ANDRZEJ GIERYCH Wspinaczki w Norwegii latem 1980

Jej dolna część (1/3 całości) jest stosunkowo łatwa, ale stroma, trawiasta i krucha. Drugą strefę stanowi 250-metrowy pas 'spadzistych płyt o dobrej skale i braku wyraźnych for­ macji. Nad pasem kruchych tarasów wznosi się stroma i lita kopuła szczytowa ok. 250 m wysokości. Od 13 lipca do 26 sierpnia 1980 r. w Nor­ Pierwsza próba przejścia ściany (do ok.. wegii i Szwecji przebywało 6 członków KW 1/3 wysokości) podjęta została w r. 1975 Warszawa: Janusz Beksiak, Tomasz Czarski, przez zespół radomsko-warszawiski — z Andrzej Gierych, Krzysztof Konarski (kie­ udziałem m.in. Krzysztofa Dubilisa, Krzysz­ rownik), Krzysztof Lerch i Wojciech Rogo­ tofa Konarskiego i Zygmunta S. Zdrojew­ ziński. Odwiedziliśmy m.in. Kebnekaise w skiego. Nasz zespół (Czarski, Lerch, Konar­ Szwecji, góry na półwyspie Lyngen oraz do­ ski i Rogoziński) wszedł najpierw w ścianę brze znany Romsdal. w dniach 27—30 lipca, docierając do tarasów. Właściwego przejścia dokonaliśmy od 3 do NASZ CEL: OTERTIND 7 sierpnia 1980 r. trójką w składzie Tomasz Czarski, Andrzej Gierych i Krzysztof Kon- W dniach 21 lipca — 10 sierpnia przeby­ narski. Droga została poprowadzona środ­ waliśmy w pięknej dolinie Signaldalen, li­ kiem wschodniej ściany, trudności oceniliśmy czącej 25—30 km długości. Obóz założyliśmy na V+ A2 IN, z przewagą jednak wspinacz­ nad rzeką na wysokości 19 m n.p.m., u stóp ki klasycznej. wspaniałej skalnej piramidy Otertindu (1366). Szczyt ten wznosi się u ujścia Signaldalen i NA WSCHODNIEJ ŚCIANIE jest — jako „Matterhorn Arktyki" —• oso­ bliwością turystyczną okolicy. Stroma rozpa­ 3 sierpnia w nocy, po krótkim choć żmud­ dlina zw. Hakket oddziela od niego Mały nym podejściu, szybko' pokonaliśmy znaną Otertind (990 m). Główny szczyt jest trudno nam już dolną partię. Pod główne trudnoś­ dostępny. Niebanalna droga turystyczna (w ci podprowadził nas półtorawyciągowy od­ zejściu zjazd na linie) wiedzie granią pół­ cinek przypominający wygodne schody. Po­ nocną. Tędy dokonali pierwszego wejścia przez ścianę z nitem i trudny klasyczny wy­ na wierzchołek K. Endell i W. Martin w r. ciąg doszliśmy pod Wielkie Zacięcie, kluczo­ 1911. W r. 1920 poprowadzono drugą, dużo wy odcinek spiętrzenia. Niestety tu przyłapał trudniejszą drogę od strony Hakket (E. Jen- nas deszcz, który towarzyszył nam aż do sen, CW. Rubenson i H. T0nsberg). W kwie­ końca płyt. Efektownym wyjściem między tniu 1939 r. szczyt zdobyty został także zimą okapami osiągnęliśmy wygodne półki — od (G. Billings i G. Santesson). Wejść ściano­ rozpoczęcia wspinaczki mijały 24 godziny. wych przed nami nie było, choć trzy ściany Założyliśmy więc biwak, który z powodu przyciągają uwagę alpinistów. Ściana zacho­ niepogody przedłużył się do półtora dnia. Od dnia jest stosunkowo niewysoka. Ściana po­ czasu do czasu odsłaniały się przepiękne wi­ łudniowa imponuje stromością, a w partiach doki na dolinę oraz stromy profil południo­ podszczytowych zamknięta jest pasem potę­ wo-wschodniego filara Otertind, będącego żnych okapów. Nas pociągała ściana wscho­ problemem poważniejszym może od naszej dnia, rozległa i licząca ok. 800 m wysokości. ściany. Po rozpogodzeniu kontynuowaliśmy

76 www.pza.org.pl wspinaczkę, najpierw przez pas stromych skał, potem prosto w górę przez ścianki i przewieszki. W mniej stromym miejscu po­ stanowiliśmy odpocząć. Obudził nas gwał­ towny wiatr i deszcz, który rychło przeszedł w śnieg. Postępujące oblodzenie skały utrud­ niało wspinanie i mocno przyhamowało na­ sze dotąd dobre tempo. Jedynym zacisznym kawałkiem drogi był odcinek, gdzie prowa­ dzi ona najpierw korytarzem, a następnie kominem we wnętrzu góry. W dniu 7 sier­ pnia niedługo po północy osiągnęliśmy szczyt, bezpośrednio na prawo od stojącego na nim kopczyka. Na efektywną wspinaczkę przypadły w tych warunkach 54 godziny. Przy lepszej po­ godzie można będzie zapewne zrobić drogę z jednym biwakiem czy raczej odpoczynkiem, gdyż ze względu na brak ;„nocy" w naszym rozumieniu tego słowa, można dowolnie ustalać proporcje między wspinaniem się a snem.

PÓŁWYSEP LYNGEN Rejon ten obejmuje duże skupisko szczy­ tów, grani i lodowców, zasługuje na uwa­ gę alpinistów. Leży na wschód od Tromsó, Dprac.A.eitr^ O MASYW BALSESVARRE a wcięty w ląd fiord Kjosen dzieli go na części południową i północną. Doliny prowa­ 1:50 000, które można nabyć w Tromsó bądź dzą przeważnie równoleżnikowo w głąb gór, nawet na miejscu. tylko wschodnia strona północnej części opa­ Skała jest tylko miejscami lita, przeważnie da stromymi ścianami wprost do morza. zaś krucha, a nawet bardzo krucha, co jak Okresem najlepszym do działalności wspi­ dotąd odstręczało od tutejszych ścian wspi­ naczkowej jest wiosna. Punkty wypadowe naczy. Wiadomości o eksploracji rejonu są stanowią miejscowości Lyngseidet oraz — zresztą b. skąpe. Szczegółowych przewodni­ dla południowej partii Lyngen — Nord- ków brak, a w turystycznych, informacje są kjostbotn. Znakomitą pomocą są mapy zaledwie ogólnikowe. Rzeczą pewną jest, iż wiele problemów, także poważnych, dotąd Wschodnia ściana Otertind z polską drogą. czeka na rozwiązanie. Fot. Andrzej Gierych Jednym z najciekawszych rejonów półwy­ spu jest Jiekkevarre, otoczony przez kilka­ naście lodowców, najrozleglejszy i najwyż­ szy w całej północnej Norwegii (1833 m). Storę Jiekkevarre pokryty jest w partiach wierzchołkowych czapą lodową, inne wierz­ chołki osiągalne są po twardym śniegu: S0re w 40 minut, Vestre w 30 minut i Austre w dobrą godzinę. Duże różnice wysokości spra­ wiają, że najłatwiejsze wejścia wymagają do kilkunastu godzin. Imponująca jest zwłasz­ cza szeroka południowa ściana opadając do lodowca Sydbreen. Pierwszego wejścia na szczyt dokonano w sierpniu 1897 roku. Mimo iż tu głównie koncentruje się ruch (nader skromny, oczywiście), grupa Jiekkevarre za­ sługuje na polecenie wspinaczom poszukują­ cym problemów. Bawiąc w tych okolicach, weszliśmy na Storę Jiekkevarri trójką w składzie Tomasz Czarski, Andrzej Gierych i Krzysztof Lerch, od zachodu, przez uskok lodowca Holmbukt, drogą zrobioną w r. 1959 (duże trudności lodowe). Warto dodać, że okolice półwyspu Lyngen są również górzyste, zwłaszcza niektóre wy­ spy. Wspinacze z Tromsó najchętniej eksplo­ rują piękne granitowe szczyty na wyspie Kvaloy, leżącej w sąsiedztwie miasta.

www.pza.org.pl 77 TADEUSZ SOLICKI Nad Morskim Okiem, nad stawem cichym

Pełniąc obowiązki koordynatora PZA a za­ wybór jest w sumie dość ubogi: Kazalnica razem kierując obozowiskiem na Szałasis­ —1 „filar", „schody do nieba", droga Korasa kach, miałem okazję przyjrzeć się z bliska i Wolfa, droga Gryczyńskiego. Ściana czołowa wszystkim tym zjawiskom, które składają się Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego (kokie­ na blok problemów określanych w porząd­ teryjne wpisy w książce wyjść: „czołówka kach dnia zebrań Zarządu PZA mianem MSW") — drogi Michnowskiego, droga „Spraw tatrzańskich". Obserwacje powinny Starka i Uchmańskiego. Dużym powodzeniem skłaniać do przemyśleń, może niezbyt od­ cieszyła się w r. 1983 ściana czołowa filara krywczych, ale na pewno wartych odnotowa­ Kopy Spadowej — wszystkie 4 wytyczone nia bądź przypomnienia. Daleki jestem przy na niej ongiś drogi miały po kilkanaście tym od ocen, wartościowań, prób podsumo­ przejść. Na koniec Żabi Mnich z drogą Wil­ wania sezonu —; przedkładam tylko garść czkowskiego i Mnich — drogi Gryczyńskiego wrażeń, trochę propozycji, kilka pytań. i Szurka oraz Heinricha i Sadusia. Z zesta­ wienia widać, że — podobnie jak to jest w Aloach (T. 1/83 s. 34) — największą popu­ Tak nam rośnie czołówka larnością cieszą się krótkie wspinaczki skalne o dużym nagromadzeniu trudności, na Kazal­ Ubiegłe lato przyniosło szereg wypraw i nicy zaś — drogi najczęściej przechodzone. wyjazdów alpejskich, w których uczestniczyła cała nasza krajowa „czołówka". W basenie Morskiego Oka uderzał wyraźny podział Nie męczmy się cała drogą! wspinaczy na 2 grupy. Pierwsza — stanowią­ ca ok. 20% — "to ludzie ze stażem 3- do 4-let- Warto zauważyć, że coraz bardziej umacnia nim, posiadający na ogół stopień „taternika się tendencja do „selektywnego" pokonywa­ samodzielnego" (rzadziej „kandydata"), do­ nia dróg. I tak ściana czołowa filara Kopy brze przygotowani fizycznie i technicznie, Spadowej kończy się na zachodzie, który na ogół nieźle wyposażeni. I, co najważniej­ wyprowadza do żlebu z Przełączki Ciężkiej. sze — mający tzw. serce do gór. Po przejściu ściany czołowej Mięguszowiec­ Warto zatrzymać się chwilę przy tej gru­ kiego należy oczywiście zejść do Małego pie, bowiem jej reprezentanci (o ile starczy Kotła, Chyba że pada deszcz i trawy są im chęci i... szczęścia) już wkrótce zaczną śliskie —• wtedy pozostaje, niestety, spacer zasilać starzejące się szeregi „czołówki". do siodełka i zejście do Bańdziocha. Wschod­ Wspinają się zbyt krótko, by skompletować nia ściana Mnicha między jej podstawą a świetne wykazy przejść. Są zbyt młodzi, żeby półkami stanie się niebawem ostoją śwista­ posiąść umiejętność przeciskania się przez ków, gdyż stopa ludzka nader rzadko dotyka labirynty „układów" we własnych klubach i tego cudownie dziewiczego zakątka. w całym naszym ruchu, zresztą — odnoszą Problem nie jest nowy, nie dotyczy też się z rezerwą do wszelkich form organizacyj­ wyłącznie Tatr (coś o tym pisze w swym nych, których przykłady (nie zawsze budują­ artykule Andrzej Machnik). Załamywanie rąk ce) mają na co dzień. We wspinaniu szukają nie ma sensu — każdy wspina się tak, jak wolności poczynań, przeżyć, wrażeń, nie bę­ lubi i potrafi. Pamiętajmy jednak, że niechęć dąc przy tym cherlawymi romantykami, u do łątwego terenu (a zarazem do asekuracji których rozdarcie wewnętrzne między pra­ w kruchej, przetykanej trawami skale i w gnieniami a możliwościami nieraz już prowa­ konsekwencji często rezygnacja z asekuracji) dziło do tragicznych skutków. Na razie są to zgoda na stępienie wrażliwości na nie­ pozostawieni samym sobie. Może za rok łub bezpieczeństwa obiektywne. Dobry wspinacz, dwa z łaski Komisji Sportowej kilku z nich to wspinacz bezpieczny, a bezpieczny — to pojedzie w Alpy lub Kaukaz. Może. przede wszystkim wszechstronny. Trudno Na ich przykładzie widać, jak bardzo po­ zaś o wszechstronność, jeśli 90% „godzin trzebne jest wprowadzenie — papierowych, wspinaczkowych" spędza się w litej skale... jak dotąd — kursów III stopnia. Może w nie­ Nie od rzeczy będzie też wspomnieć o celo­ co zmienionym charakterze, dostosowanym wości poznawania topografii całej ściany, do wymogów współczesnego (bardzo zresztą a nie tylko jej trudniejszych fragmen­ wysokiego) poziomu wspinania; może nie tów. Tu propozycja: niech przynajmniej co kursów a obozów? Nie wiem, myślę tylko, że dziesiąta droga kończy się na szczycie! jakaś forma zorganizowanego wspinania się Przyczyny owej przedziwnej koncentracji w Tatrach latem przyniosłaby pożytek zarów­ ruchu na kilkunastu drogach tkwią też w no im, jak i ich protektorom spod znaku braku aktualnych przewodników oraz w stylizowanej głowy orła. wyraźnej niechęci do napotkania na drodze Interesujących wniosków dostarcza analiza nieznanego. Mówiąc jaśniej — zespół spisu najczęściej przechodzonych dróg. Ich przed pójściem w ścianę zbiera o drodze jak 78 www.pza.org.pl najwięcej informacji, głównie od tych, którzy szych dróg, trawiastych i latem pogardza­ właśnie z niej wrócili. Wiadomo, że „...na nych, poprostu nie znamy. Stąd moja propo­ drugim wyciągu w lewej rysce siada stoper, zycja nie jest może taka głupia, jak się na najlepiej trójka, wyżej jest takie zaciątko i pozór wydaje. metr przed końcem siada duży heks, chyba ósemka..., nie, siódemka ... i koniecznie weź­ cie grubą rynnę, na wyjściu jest hakodziu- Kandydat z kandydatem ra..," Dochodzi w ten sposób do przejść „seryjnych" — co dnia kolejny wyposażony Druga z grup wymienionych na wstępie, w informacje zespół rusza w ślady poprzed­ owa 80-procentowa większość, jest wew­ niego, by męczyć tę samą drogę. nętrznie zróżnicowana. Z rzadka błyśnie w niej ładnym przejściem jakiś wiekowy Nadal nie rwijmy włosów z głowy. Wszak (oczywiście stażem) zespół, równie rzadko potrzeba zebrania danych o planowanej (na szczęście) zjawiają się zespoły, które w drodze jest jednym z elementów taktyki, górach znalazły się przez grubsze nieporozu­ wdzięcznie wykładanej na kursach dla po­ mienie. Trzon tworzą taternicy o znikomym czątkujących. Mimo to, kolejna propozycja: doświadczeniu na ogół ze stopniami „kandy­ raz na jakiś czas zaryzykujmy drogę, o któ­ data", skąpo wyposażeni w sprzęt. Są na rej nie wiemy zbyt wiele, lub prawie nic. etapie poznawania rejonu, kompletują przej­ Popróbujmy sił w „eksploracji" — przyda ścia opisane w przestarzałych tomikach się, jak znalazł, do późniejszego wykazania „W.H.P." Chwała tym, którzy mozolnie prze­ inicjatywy np. w Alpach lub przy wyszuki­ kopują się przez trawy i piargi prawego fi­ waniu nowych dróg. Może i pobłądzeń w lara Cubryny. Wracają zmęczeni, ale bogaci ścianach byłoby mniej, gdyby ślepą wiarę w w doświadczenia, bo i droga długa, i zejście schemat drogi zastąpić próbą myślenia w nie najprostsze. Częściej jednak mamy do skale? No i ostatnia sprawa — w Tatrach czynienia z tymi, którzy wpisawszy do na ogół co roku zdarza się zima. Piękna pora „książki wyjść" enigmatyczne „Mnich — dro­ do wspinania, tyle że często wspinać się gi różne" wchodzą na wierzchołek kombinac­ trzeba po innych drogach, niż te, które po­ ją „Robakiewicza" (dolne zacięcie), odcinka znaliśmy latem. Może się okazać (a w prze­ ścieżki i wariantu „przez płytę". szłości były na to dowody), że staniemy bez­ radni wobec filara Kazalnicy czy Wilczkow­ Ale złe zaczyna się w chwili, kiedy chwac- skiego na Żabim Mnichu, a tych łatwiej­ ki zespół, wpisawszy niedbale „Mniszek-dire- ta" wyrusza około godziny 12, a następnie dotarłszy szczęśliwie pod ścianę rozpaczliwie szuka wejścia, pasąc się kilka godzin w tra­ wach porastających jej dolne partie. W zapa­ dającym zmroku wycofuje się zjazdem do pod­ stawy i wraca do schroniska na zasłużoną herbatę. Siedziałem pewnego wrześniowego dnia pod owym nieszczęsnym Mniszkiem, przypatrując się z życzliwym zainteresowa­ niem zespołom walczącym w ścianie. Było ich 5, ale tylko jeden znajdował się na właś­ ciwej (tj. zgodnej z wpisem do „książki wyjść") drodze. Reszta podróżowała wzdłuż i w poprzek, bądź poszukując wejścia w drogę, bądź też podejmując desperackie pró­ by trawersów, zjazdów itp. Zadałem sobie trud sprawdzenia „kart taternika". Z jed­ nym wyjątkiem, zespoły były „kandydacko- kandydackie". Tu mała uwaga. Daleki jestem od uogól­ nień, wszak zdarzało mi się widzieć zespoły złożone z dwóch kandydatów — rozwspina- nych, sprawdzonych i doskonale orientują­ cych się w topografii ścian. Łamiąc przepisy (o czym później), przechodzili oni w dobrym stylu nawet trudne drogi. Wydaje się jednak, że były to wyjątki, potwierdzające regułę — tę mianowicie, że większość „kandydatów" wspina się słabo. Mam tu na myśli nie tyle samą technikę poruszania się w skale, ile brak znajomości terenu i nieporadność w manipulowaniu sprzętem, która tak przedłu­ ża czas potrzebny na pokonanie drogi. Nawykiem o wieloletniej tradycji jest późne wychodzenie na wspinaczkę. Dotyczy to w równym stopniu zespołów atakujących drogi długie i trudne, jak i tych, które po- www.pza.org.pl 79 śmiertelny". Ocena taka w naszym środo­ wisku nie budzi zdziwienia. Wypadki — jed­ ną czy więcej ludzkich śmierci w sezonie — zaakceptowaliśmy jako swego rodzaju „ry­ zyko zawodu". Cóż, sport trudny i niebez­ pieczny, w górach ludzie ginęli zawsze. Groź­ na wydaje mi się ta postawa, szczególnie jeśli prezentują ją osoby, które w jakimś stopniu mogą wypadkom przeciwdziałać.

Po powrocie ze wspinaczki zespół jest wyraźnie skłócony. O co chodzi? Jeden z partnerów ma do drugiego żal o to, że w kluczowym momencie tamten złapał się haka. „Mogłeś zaryzykować, stano­ wisko było dobre, a mielibyśmy przejście czysto klasyczne". Na to tamten: „Wiesz, stary, ja siebie jeszcze troszkę lubię."

Rzecz chyba w tym, żeby rzeczywiście „.troszkę lubić" — i siebie, i partnera. Śmierć 23-letniego Jarka Grzegorzewskiego na ścianie Mięguszowieckiego Szczytu Po­ średniego — ów „tylko jeden wypadek śmiertelny" — była straszliwie niepotrzebna. Pozornie niegroźny upadek z wysokości 2 m nad stanowiskiem, elementarny błąd niedoszkolonego partnera... Jeszcze jedno nazwisko w rubryce „Pożegnania". Czas za­ irze wszystko, przyjdą nastęne sezony, oby pod względem wypadków lepsze a nie gor­ sze. Tylko wniosków jakby nie było. Ileś lat temu ofiarowano alpinistom ase­ Ściana czołowa filara Kopy Spadowej: 1) Droga kurację dynamiczną, ucieszeni, zabrali się Michnowskiego (lewa); 2) droga Marcisza; 3) dro­ ga Skłodowskiego; 4) droga Michnowskiego (pra­ do jej stosowania. Na kursach podnosi się wa); 5) droga Czeczki (?). jej zalety — że miękkie loty, że pełny kom- Fot, Anna Siarkiewicz

dejmują mniej ambitne zadania. Ruch przy „książce wyjść" zaczyna się około 7—7.30, większość wyrusza jednak w okolicach 10. Fakt ten ma, być może, związek z wspo­ mnianymi wyżej „przejściami selektywnymi", zdumiewa jednak ignorowanie prawidłowości tatrzańskiej pogody. Stąd wiele wpisów koń­ czy się lakonicznym „wycof •— deszcz", cho­ ciaż deszcz tego lata zaczynał zwykle padać o 15.30—16. Jakie tendencje dominują we wspinaniu „czołówki"? Na to pytanie trudno dać od­ powiedź, ponieważ tego lata „czołówka" ba­ wiła w górach wyższych niż Tatry. Ogólnie można powiedzieć, że przechodzi się trudne, modernistyczne drogi, dbając o godziwy czas i styl. Do przeszłości należy chyba nie­ bezpieczna mania z lat poprzednich objawia­ jąca się tym, że relatywnie słabszy zespół wracając z drogi, najlepiej świeżo „odhaczo­ nej", usiłował przekonać wszystkich, że przejścia dokonał w całości klasycznie. Tego lata w „książce wyjść" zdarzyło mi się na­ potkać wpisy w rodzaju „Mnich — Spręży­ na... niestety na przewieszce AO". Wpisanie takiej uwagi świadczy jak najlepiej o auto­ rach, którym obce są najwidoczniej pragnie­ nia „sławy za wszelką cenę".

Troszkę polubić siebie Filar Kopy Spadowej. Ramka obejmuje rejon W końcu września spotkałem się ze zda­ wspinaczek, strzałka pokazuje drogę zejścia. niem: „dobry sezon, tylko jeden wypadek Fot. Anna Siarkiewicz 80 www.pza.org.pl fort w każdych warunkach, niemal słychać niskowych żartów i dykteryjek. Nie wydaje szelest skrzydeł Anioła Stróża unoszącego się mi się, by traktowanie taterników (a i tu­ nie opodal wspinającego się zespołu. Moje rystów przy innych okazjach) jako skretynia­ pytanie, kierowane do wszystkich zajmują­ łych wandali było najlepszą formą budzenia cych się szkoleniem: czy na kursach prze­ w nich miłości do przyrody. Zresztą, nie prowadziłeś ćwiczenia z asekuracji dyna­ trzeba budzić czegoś, co bynajmniej nie jest micznej z pozorowanym odpadnięciem? Jeśli uśpione. nie, przestań o niej bredzić. Ci młodzi lu­ dzie uwierzą we wszystko, mało uwierzą, Linie demarkacyjne pojawiają się na ma­ pełni dobrej woli zastosują twoje rady w pie Tatr coraz to w innym miejscu. Zapy­ praktyce. A przy pierwszym poważnym locie tałem kiedyś chłopców powracających ze przeżyją szok skutkiem braku spodziewa­ Szpiglasowego Wierchu, czy wiedzą, że zła­ nych efektów. Kto wie, czy tak nie było na mali przepisy TPN. Odpowiedzią było nie­ Pośrednim Mięguszowieckim — lot tuż nad kłamane zdumienie: jak to, tam też nie stanowiskiem, nawet dwumetrowy, jest za­ wolno? Ano, nie wolno — nie czytaliście w wsze lotem poważnym. gablotce? Gablotka... Ileż wdzięcznych wspo­ mnień kojarzy nam się z oszklonym pudeł­ Poruszane wyżej fragmentarycznie proble­ kiem wiszącym na ścianie naszej szkoły czy my warto by omawiać w dyskusjach, a tak­ zakładu pracy. Tatrzańskie gablotki są lu­ że przeciwdziałać różnym niekorzystnym dowe, bo drewniane i rzeźbione. W środek tendencjom. Szkopuł w tym, by przeciw­ ktoś wtłoczył pisemko na firmowym papie­ działanie było wyważone, a środki obliczone rze PZA, informujące o tym, co wolno,' a na odbiorcę. Mówiąc prościej — jestem czego nie wolno. Spowite głębokim cieniem, przeciwnikiem bezdusznych metod admini­ a na dodatek wyblakłe, jest absolutnie nie­ stracyjnych, choćby służyły jak najlepszej czytelne, co ma tę przynajmniej zaletę, że sprawie. nie rani poczucia wolności brutalnością ad­ ministracyjnego zakazu.

Przepisy sq po to, by je omijać Kończy się sezon. Umowę na dzierżawę obozowiska podpisano do 20 września.. Klu­ Tak się jakoś składa, że osaczające nas bom sprzedano miejsca do 30 września. Nad­ nakazy i zakazy są przez tych, dla których ciągającym z namiotami kolegom wyjaśniam, je wymyślono, po prostu ignorowane. Przy­ że obozowisko nieczynne. Rozumiecie, ryko­ kładem mogą być normy dotyczące upraw­ wisko, śnieg w górach... No i ta umowa,, nień czy rejonów wspinaczkowych. Pierw­ ostatecznie musimy respektować przynaj­ sze są nieżyciowe, skazują bowiem osoby ze mniej własne podpisy. Kończy się wrzesień. stopniem „taternik-kandydat" (bez względu W górach złoto, słonecznie, idyllicznie. na staż) na spacery po stromych trawach, za­ Dwójka wspinaczy, po nocy spędzonej na braniając np. krótkich ale trudnych dróg podłodze schroniska (a zł 130...), wyrusza skalnych, choć są łatwo dostępne i bezpiecz­ na przejście „ścieku" na Kazalnicy. Wracają ne. Ktoś może mi zarzucić niekonsekwencję: drugiego dnia, szczęśliwi. Miejsca na podło­ jak to, przecież dopiero co nawoływałeś do dze nie zabraknie... chodzenia właśnie po trawnikach! Niekon­ sekwencja jest pozorna, nadal uważam, że taternik, szczególnie początkujący, powinien poznać możliwie samodzielnie różne ro­ dzaje terenu, w tym także drogi „ostrzej­ KLUB MIŁOŚNIKÓW KSIĄŻKI GÓRSKIEJ sze". A więc zamiast ślepego zakazu może zastosować listę dróg polecanych dla Z inicjatywy grona członków i działaczy kandydatów? Uważam, że świat się nie za­ Oddziału Krakowskiego PTTK, w listopa • wali, jeśli zespół „kandydacki" przejdzie wa­ dzie 1982 r. powstał w ramach organizacyj­ riant Długosza na Grani Apostołów (IV), nych tegoż Oddziału Klub Miłośników Książ­ czy „Orłowskiego" na Mnichu (V—), oba­ ki Górskiej. Opiekę nad nim sprawuje KTG wiałbym się natomiast tego samego zespołu ZG PTTK, a do zadań należą m.in.: pod­ na drodze Humpoli i Świerża na Żabią Prze­ noszenie znajomości literatury górskiej, u- łęcz, chociaż jest tylko „trudna". łatwdenie nabywania wydawnictw, prowa­ dzenie informacji 'o nowościach, organizo­ Co do rejonów wydzielonych przez TPN do wanie wystaw i prelekcji, wspieranie dzia­ uprawiania taternictwa miałbym jedną uwa­ łalności Centralnej Biblioteki Górskiej gę: może nie byłoby źle przy poszczególnych PTTK, a nawet wydawanie publikcji zwią­ paragrafach wyjaśniać — zwięźle i rzeczowo zanych z górami. Do Klubu może wstąpić — motywy takich czy innych decyzji. Wzglę­ każdy członek PTTK, wpisowe wynosi 100 dy ochrony przyrody są oczywiste dla każ­ zł, składka roczna również 100 zł. Klub ma dego i dlatego można by napisać: „...rejon już poważne osiągnięcie — jest nim dopro­ Żabiego Szczytu Niżniego wyłączamy z ruchu wadzenie do powstania księgarni PTTK taternickiego na okres (dłuższy lub krótszy) „Pod Wierchami" przy PI. Wiosny Ludów z uwagi na fakt... (może być dowolny, byle 8 w Krakowie (teł. 22-15-57), specjalizują­ prawdopodobny)". Bo przyczyny podawane cej się w wydawnictwach górskich. Adres 'drogą ustnych przekazów są tak mało wia­ Klubu: 31-045 Kraków, Skrytka pocztowa rygodne, iż od lat stanowią tematy schro­ 188. www.pza.org.pl 81 KRZYSZTOF ŁOZIŃSKI Mięguszowiecki Szczyt - ściana czołowa filara

później zostanie ona uznana za najtrudniej­ t szą drogę klasyczną w Tatrach? Stopniowo II TURNIA powstawały dalsze drogi i zmieniało się na­ stawienie do nich ze strony środowiska ta­ ternickiego. Istotniejsza zmiana nastąpiła jednak do­ piero latem 1980 r. Dwa zespoły złożone z najlepszych polskich wspinaczy pokonały drogę Krzysztofa Łozińskiego z r. 1978 (7), dając jej wycenę VII—. Została powtórzona latem (a później i zimą) „prawa Dziaidków- ka" (10), a droga Starka i UchmańskiegO' do­ czekała się 2 przejść klasycznych. W zimie 1981 zostało powtórzone Czarne Zacięcie, i to dwa razy. Powstała od razu w zimie poważna droga J. Fijałkowskiego (4). Pierwsze zimowe przejście otrzymała droga K. Łozińskiego z r. 1973 (1), drugie zimowe i— droga Starka i UchmańskiegO. Jeśli pominąć często prze­ chodzony komin „filara" (2), to wszystkie pozostałe drogi uzyskały w ciągu 1 roku ok. 10 przejść, podczas gdy przez wszystkie po­ przednie lata miały ich w sumie tylko 11. Prawdziwy przełom przyniósł jednak do­ piero rok 1982. Czarne Zacięcie zostało prze­ 4 5 byte czysto klasycznie i uzyskało — po raz pierwszy w Tatrach — ocenę VIII. Latem 1983 ściana była wręcz oblężona, choć poza drogą Starka i UchmańskiegO (kilkanaście Ściana czołowa północno-wschodniej grzę­ powtórzeń klasycznych) poddawała się tylko dy Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego nielicznym zespołom. przez wiele lat nie budziła zainteresowania. Zrazu powodowały to konserwatywne wyob­ Obecnie jest na niej 11 diróg. nie licząc rażenia o tym, co jest „problemem", a co wariantów. Trudności wszystkich przekra­ nie, później zaś szereg fałszywych wyobra­ czają V, a 4 z njich mają oceny wyższe niż żeń o budowie ściany i jej rozmiarach. Pa­ VI. Do zakończenia eksploracji jest jednak nowało przekonanie, że ściana jest niska, jeszcze daleko, czekają bowiem na rozwiąza­ krucha i trawiasta, a więc niewarta zain­ nie spore fragmenty ściany. Tak np. narzuca teresowania. Tymczasem jej wysokość wyno­ się przyszła droga przez Mały Komin między si w rzeczywistości 200—350 m, skała zaś jest drogami 3 i 4 oraz droga — przez wielkie wyjątkowo lita, głównie płytowa, a w znacz­ płyty na prawo od niego. Doczekają się za­ nych partiach solidnie przewieszona. Jej ce­ pewne dróg mocno przewieszone filarki mię­ chą charakterystyczną jest to, że duże trud­ dzy drogami 6 i 7 oraz nad trójkątnym oka­ ności zaczynają się od samej podstawy, koń­ pem na drodze 8. Drogę 3 trzeba będzie czą się zaś w trawkach grzędy. Tylko na wyprostować przez wielkie okapy w górnej dwóch z istniejących obecnie dróg trudności części ściany, „wolna" jest cała prawa po­ na pierwszych wyciągach nie sięgają V. łać urwiska. Duże możliwości kryją się w O ile sama grzęda ma kierunek zbliżony do łączeniu dróg już istniejących. Na przykład wschodniego, o tyle jej ściana czołowa drogą 7 do trawersu pod okapem (czyli pra­ zwraca się bardziej ku północy, wyrastając z wie do końca największych trudności), na­ piargów na wysokości ok. 1550 m. stępnie trawers w prawo drogą 8, dalej dro­ gą 9, a potem drogą 4 na drugą turnię w Do r. 1972 były na niej tylko 2 drogi: sta­ grzędzie, po czym ściśle grzędą do Siodełka ry' „filar" (2) oraz droga Starka i Uchmań­ i wreszcie drogą Chrobaka na szczyt Mięgu­ skiegO (9), którzy ścianę niejako „odkryli". szowieckiego. Droga ich była zapomniana i powszechnie lekceważona. Gdy latem 1972 r. poprowadzo­ Pięć dróg nie doczekało się żadnych na została droga Czarnym Zacięciem (6), powtórzeń. Tylko 6 ma przejścia zimowe, z środowisko skwitowało ten fakt wzruszeniem czego 3 więcej niż jedno. Samotne przej­ ramion, zaś komentator sezonu nazwał ją ścia ma 6 dróg — 3 z nich zostały od razu w „Taterniku" „nieistotnym wariantem do poprowadzone samotnie, a jedna uzyskała w WHP 890". Kto wtedy przypuszczał, że 1-0 lat ten sposób pierwsze przejście zimowe. 82 www.pza.org.pl Informacj» zawarte w zamieszczonym niżej CEB) ; 3L — Andrzej Bachleda i Marek Pelcarski w sierpniu 1978 (warianty CEB). IZ (i 1 samotne) wykazie są zapewne w wielu miejscach nie­ Krzysztof Łoziński w lutym 1981 (warianty CED i pełne bądź nieścisłe. Większość opisów nie zjazd całą ścianą), w poręczowaniu uczestniczyli była nigdzie publikowana, odtwarzałem je Benedykt Gajda i Jacek Karpiński. Wariant A więc z pamięci, a ta bywa, jak wiadomo, przebyty tylko do połączenia z drogą — IZ K. Ło­ ziński 1975. zawodna. Spory zamęt wprowadzili sami au­ torzy powtórzeń, nadsyłając informacje o 2. „Filar" (WHP 890A), V, do grzędy 2 godziny. IŁ — Bolesław Chwaściński i Justyn T. Wojsznis przejściu „drogi Łozińskiego" lub „drogi Mich­ 12 VIII 1929 (bez kopuły szczytowej) ; 2L — V: nowskiego", nie precyzując jednak o które 1L wraz z kopułą: Zbigniew Korosadowicz i J.Waw­ drogi chodzi. Nie ułatwia też orientacji re­ rzyniec Żuławski 27 i 29 VIII 1935; 1 jednodniowe dakcja „Taternika", nie publikując nazw letnie — Czesław Łapiński i Stanisław Siedlecki 28 VII 1946; IZ dołu filara, do grzędy: Jan Długosz „literackich", co zasadniczo utrudnia rozróż­ i tow. ok. 1949. 1L samotnie — Lech Skarżyński nianie dróg. Autor prosi zatem wszystkich 1975 w 2 dni (całość). Kolegów o nadsyłanie sprostowań i uzupeł­ 3. Między kominami — Wielkim i Małym, VI+ nień. I jeszcze jedno: Już podczas druku A3, 3 nity, 10—12 godzin. 1L — Krzysztof Łoziński „Taternika" zauważyliśmy, że równolegle samotnie 5—7 IX 1983, następnie zjazd całą ścianą. Brak powtórzeń. publikuje monografię naszej ściany pisemko wewnętrzne AKA PW „Wspinek". Być mo­ 4. Na drugą turnię. Autorzy podali ocenę 111+ Al, wiadomo jednak o użyciu 2 nitów i pająka w stre­ że, materiały uzupełnią się wzajemnie, a w fie przewieszonej. IZ — Ewa Szczęśniak, Jan Fi każdym razie ich zdublowanie się jest świa­ jałkowski, W. Kozłowski i A. Krawiec w lutym dectwem pilnego zapotrzebowania na tego 1981 (3 dni) ; w poręczowaniu brał udział Piotr Woj­ tek. rodzaju opracowanie. 5. „Lewa Dziadkówka", V+ AO 5 godzin. IŁ — Ewa Grzybowska i Andrzej Michnowski 18 VII 1976. ZESTAWIENIE DRÓG 6. Przez Czarne Zacięcie, V+ Al, czysto klasycz­ 1. Na lewo od Wielkiego Komina, VI—, 4 godzi­ nie VIII, 8 godzin. 1L — Jan Krzysztof Hobrzań- ny, 1L — Krzysztof Łoziński i Jacek Piaskowski ski i Krzysztof Łoziński 1972; IZ (2 w ogóle) — w lipcu 1973 (warianty CED); 2L — Piotr Garba- Andrzej Marcisz i Artur Sobolewski w lutym 1981; czewski i Kazimierz Hetnał w lipcu 1973 (warianty 2Z — Piotr Bujakiewicz, Piotr Wojtek i A. Wyso- '

www.pza.org.pl czański w lutym 1981; 2L i 1 klasycznie (VIII) — 11. Na prawo od drogi Michnowskiego i Skarżyń­ Zbigniew Czyżewski i Ryszard Malczyk 21 VIII skiego: Bogdan Gut i Jacek Skrzypczyński 7 VII 1982. 1983 (1 VII próba ze Sławomirem Niklem) — opis 7. Przez Szare Zacięcie, VII—, 8 godzin. 1L — 1 schemat s. 88. Krzysztof Łoziński samotnie 1978, następnie zjazd całą ścianą: 2L i 1 klasycznie — Zbigniew Czy­ UWAGI DO SCHEMATU 3 żewski i Ryszard Malczyk 1980; 3L — Władysław Janowski, Wojciech Kurtyka i Z. Sedlak 6 IX 1980. Droga wiedzie płytowymi formacjami w dużej IZ — Piotr Bujakiewicz i Jan Muskat 17 III 1983. ekspozycji, skała jest lita, asekuracja dobra. Opis 8. Na prawo od Szarego Zacięcia, VII—, 4 godzi­ 2 ostatnich wyciągów (VI + A0) jest dość ogólny, ny. 1L — Krzysztof Łoziński samotnie (odcinkami ponieważ brak tu wyraźnych formacji, a trudności w różnych latach). Brak powtórzeń i przejścia różnych, małych wariantów będą jednakowe. Odci­ jednym ciągiem. nek ten pokonywałem w intensywnym opadzie śnie­ gu i deszczu, przy widoczności rzędu 3—4 m. Oce­ 9. Droga Starka i UchmańskiegO, VI (początkowo nę trudności też należy traktować orientacyjnie — VI A3), 6 godzin, 1L — Andrzej Starek i Bernard jako „bardzo duże trudności klasyczne z pomocą Uehmański 25—26 VIII 1964. 2L — Andrzej Bycz- kilku haków" (ja korzystałem z 5—6 haków na kowski i A. Wachowski 15—16 VII 1968; IZ — wwciągu), Oznaczone w opisie nity są tylko otwo­ Zbigniew Kursa i Andrzej Migocki (?) ; IŁ kla­ rami o średnicy 12 mm, w które wbijałem czubka­ sycznie — Zbigniew Czyżewski i Ryszard Urbanik mi cienkie łyżki. Nie należy tu osadzać stałych 1980; 2L klasycznie — Amalia Kapłoniak i W. Sier- nitów, gdyż ułatwiłoby to bardzo wspinaczkę. powski 1980 (?); 2Z — Piotr Wojtek, Piotr Bujakie­ Sprzęt: do przejścia drogi potrzebny jest normal­ wicz i A. Wysoczański w lutym 1981 (?). ny zestaw 15—20 haków, nadto ok. 15 haków 10. Droga prawą stroną, V+ A0, 5 godzin. ID — specjalnych (głównie jedynek), ok. 5 cienkich Andrzej Michnowski i Lech Skarżyński 12 IX 1976. „listków" CVM oraz 1 bong. Ze względu na brak 1L klasycznie — K. Ficek i Piotr Wojtek 1980; IZ szczelin, kostki są na razie nieprzydatne. — Bożena Hartman, Michał Momatiuk i K. Przystał 16 i 17 II 1980. Krzysztof Łoziński 84 www.pza.org.pl ANDRZEJ CISZEWSKI Odkrycie Herbsthohle

Bawiąc latem 1981 r. w Leoganger Stein­ rani przez Kardasia i Nowackiego. Pierwsza berge wykonaliśmy rekonesans, który mial dwójka osiągnęła głębokość 540 m i wycofa­ na celu określenie możliwości eksploracyj­ ła się na biwak. Eksplorację przejęli Kotarba nych w sąsiednim masywie Loferer Stein­ i Straszak, docierając na poziomie -570 m berge. Dwa największe wywierzyska znadują do szczeliny nie do przejścia. Niepogoda i się tu na wysokości 670—680 m, natomiast choroby uczestników wstrzymały na parę dni lapiazy rozciągają się od 1700 do 2250 m. prace. 4 października weszli do jaskini Ga­ Podczas 3-dniowego wypadu, we współpracy new i Straszak, którzy znaleźli przejście w z Austriakami została osiągnięta głębokość zawalisku powyżej końcowej studni i osiąg­ 126 m w jaskimi Gigantanschaeht, uprzednio nęli głębokość 575 m. 5 października wyszli poznanej do -65 m. Był to początek zorgani­ na biwak Orłowski i Kleszyński, a dzień zowanej działalności eksploracyjnej w tym po nich — Ciszewski i Kotarba. Pierwsza masywie, gdyż Austriacy ograniczali się tu dwójka dotarła na głębokość 590 m i wyco­ jedynie do pobieżnego przeglądu otworów. fała się na biwak, robiąc pomiary. Druga Kilka wycieczek na górne piętra doliny zakończyła eksplorację, osiągając szczelinę Loferertal pozwoliło na wytypowanie najcie­ nie do przejścia na głębokości 684 m. Dopro­ kawszych obszarów i stwierdzenie, że w po­ wadzono do końca pomiary i wycofano z równaniu z Leoganger Steinberge lapiazy w jaskini cały sprzęt. 12 października został Loferer Steinberge są lepiej wykształcone, zlikwidowany górny obóz, co zakończyło mniej zniszczone przez lodowce i obfitują w działalność w Loferer Steinberge. studnie krasowe znacznej niekiedy głęboko­ ści. Mimo iż wyprawa pozwoliła na poznanie jedynie niewielkiego fragmentu masywu, Dzięki kontaktom z Franzem Meibergerem, uznać go należy za bardzo interesujący. Naj­ działającym w Sekcji Jaskiniowej OeAV większą przyjemność sprawiał nam jednak Lofer, udało się nam uzyskać zaproszenie fakt, że mimo tłumu turystów psującego na r. 1982. W dniu 4 września 1982 wyjecha­ przyjemność obcowania z przyrodą, mogliśmy ła z kraju wyprawa w składzie: Ewa Wój­ działać w dziewiczym z punktu widzenia cik, Andrzej Bałaś, Andrzej Ciszewski (kie­ alpinizmu jaskiniowego terenie oraz prowa­ rownik), Stanisław Kotarba, Jan Orłowski, dzić eksplorację i dokumentację odkryć bez Andrzej Straszak i Waldemar Uhl. Na konieczności naprawiania błędów wcześniej­ miejscu dołączyli się Maciej Ganew, Krzy­ szych wypraw. sztof Kleszyński i Ryszard Knapczyk. Obóz założyliśmy w 'pobliżu jedynego tu schroniska Będąc w uszczuplonym już składzie, na — „Schmidt-ZabieroW-Hutte", w centralnej weekend 15 i 16 października zostaliśmy za­ części interesującego lapiazu, rozciętego ra­ proszeni przez przedsiębiorstwo Tauern- mieniem Reiffhornu na 2 części. 14 września kraftwerke AG Kaprun do jaskini Kitzstein- rozpoczęliśmy prowadzenie poszukiwań w 3 hornhóhle. Przedsiębiorstwo to jest właścicie­ wybranych rejonach. Do 21 września wyeks­ lem elektrowni wodnych i sieci obiektów plorowaliśmy 15 jaskiń, które kończyły się sportowych w Wysokich Taurach. Jaskinia korkami śnieżnymi bądź ciasnymi szczelina­ została odkryta podczas budowy wyciągu mi. Najgłębsze z nich osiągały głębokość 141, transportowego i wzbudza zainteresowanie in­ 112 i 110 m. żynierów, gdyż przepływa przez nią prawdo­ 17 września została odkryta jaskinia ozna­ podobnie część wód spod lodowca, omijając czona symbolem B—5, nazwana „Jesienną" turbiny Tauernkraftwerke. Otwór (2456 m) (Herbsthohle). 18 września Ciszewski i Wój­ znajduje się w odległości 150 m od obecnego cik dotarli w niej do -65 m, a następnego czoła lodowca, spływającego ze stoków dnia — wraz ze Straszakiem — do -114 m, Kitzsteinhornu (3211 m). Nas jaskinia cieka­ pokonując strefę ciasnych szczelin oraz wy­ wiła z zupełnie innych powodów. Rozwinięta konując pomiary do -106 m. 20 września jest ona w niezbyt typowych skałach (jak się Orłowski i Straszak osiągnęli poziom później okazało, przeciętnie 60% CaC03, -190 m. Następnego dnia weszły do jaskini 25% Si02 oraz 15% muskowitu) i swoje 2 zespoły: Ciszewski i Kleszyński dotarli powstanie zawdzięcza zapewne dużym prze­ do -300 m, zaś Orłowski i Kotarba dociągnęli pływom wody. 15 października weszliśmy do pomiary do -260 m. Następnego dnia Bałaś, niej w składzie Ciszewski, Ganew, Kleszyń­ Uhl i Ganew posunęli się o dalsze 80 m w ski, Kotarba i Wójcik. Jaskinia, eksplo­ głąb. 25 września wyruszyły znów 2 zespoły. rowana przez Austriaków, znana już była Knapczyk i Straszak osiągnęli głębokość do głębokości 400 m. W czasie 9-godzinnej 450 m, natomiast Orłowski i Kotarba wyko­ akcji osiągnęliśmy poziom ok. -520 m, nali pomiary tych partii, by następnie kon­ stwierdzając, że jaskinia ciągnie się dalej w tynuować zejście do -485 m. 27 września głąb. Być może uda się nam jeszcze do niej wyszli na biwak -475 m Bałaś i Uhl, wspie­ powrócić.

www.pza.org.pl 85 JAN GONDOWICZ Czasy „wielkiego obrywu"

Andrzej Wilczkowski: „Miejsce przy stole", Wy­ dawnictwo Łódzkie, Łódź 1983, s. 358 + 2 nlb., cena zl 100.

Pisarstwo górskie Andrzeja Wilczkowskie­ go miało dotąd w sobie wiele utajonego smutku. Ukrytym tematem wszystkich jego dotychczasowych książek było rozczarowanie. Każda z nich mogłaby nosić tytuł „Każdemu to, na czym mu mniej zależy". Jedna nawet nazywała się podobnie. Na jej początku au­ tor powraca z wyprawy swego życia. Widzi­ Wilczkowski ma nad nimi zasadniczą prze­ my go samotnego, na równinie lotniska. W wagę. Pojął mianowicie, że trzeba takie ręku trzyma miecz owinięty w papier toale­ właśnie rzeczy utrwalać. I bardzo mu za to towy. Jest to portret symboliczny. jesteśmy wdzięczni. Te wspaniałe lata — hm, jak je nazwać? Wilczkowski wydał dotąd dwie relacje z wypraw i jeden tom opowiadań, z których — bierutowskie. Ci wspaniali mężczyźni na fikcji, jak to często bywa, wyczytać można swych konopnych czy sisalowych linach. o autorze najwięcej. Jest to człowiek czynu, Wilczkowski bardzo silnie wyodrębnia pier­ któremu z różnych przyczyn nie było dane wsze 10-lecie powojennego taternictwa. O ty­ w pełni zrealizować się w działaniu. Stał się le precyzyjnie, o ile można uchwycić to więc pisarzem. Ten dramat nadaje rangę jego właśnie, co tworzy epokę: jednolity klimat prozie. emocjonalny — i, powiedziałbym, moralny. „Bodajże w roku 1952 — powiada — nastąpił Dwie książki o wyprawach, aż okrutne w na południowej ścianie Zmarzłej Przełęczy prawdomówności, pokazywały, że gdy Wil­ wielki obryw, który całkowicie zmienił dro­ czkowski wspomina, to przede wszystkim gę tamtędy wiodącą. Powiedziałem wówczas, ocenia. Nowa jego książka, „Miejsce przy że pokolenia taterników będą się dzieliły ną stole", jest jednak bardziej zbiorem wspo­ tych, którzy weszli na Zmarzłą Przełęcz Ód mnień, niż próbą oceny. I jest to najpogod- południa przed obrywem, i na tych, co już niejsza z jego książek. Pisząc o taternictwie starą drogą wejść na nią nigdy nie będą swojej młodości i o swoim pokoleniu, Wil­ mogli. No więc z grubsza opisać chcę to czkowski nie konfrontuje ich z marzeniami właśnie pokolenie, które przyszło w Tatry tuż tak ostro, jak to dotąd zwykł czynić. Chce po wojnie i które było mniej lub więcej być, jak mówi, mitologiem tej epoki, i osią­ naocznym świadkiem wielkiego obrywu." ga to, dostrzegając w latach swego górskiego Intuicja Wilczkowskiego jest trafna. To nie startu czasy o intensywniejszym kolorycie. wojna była zasadniczą cezurą w historii Przj'znaję temu zresztą rację, ilekroć słu­ naszego taternictwa. Stało się nią pojawienie cham wspomnień z lat pięćdziesiątych. Bo się nowego pokolenia, tych „chłopców XX cóż może się równać z opowieścią Zbyszka wieku, musztrowanych, popędzanych, poga­ Skoczylasa o tym, jak Marian Bała szybował nianych i ćwiczonych batem", jak mawiał bez liny nad granią Kapałkowyćh Turni? Gombrowicz. Albo Bronka Noiszewskiego, jak wulkanizo­ wał domowej roboty skafander nurkowy? Ale Określenie „wielki obryw" wydaje się bar­ dzo szczęśliwe jako metafora. W latach 1948— —62 zaszło coś nowego, lub — gdy kto woli Autor podczas pracy nad książką — rozmowa z Karolem Jakubowskim (w Dolinie Będkowskiej — nieodwracalnego, coś, co jest wyraźnie latem 1977 r.). widoczne z naszej, odległej perspektywy. Dla Zdjęcia: Józef Nyka ówczesnych adeptów taternictwa tak oczy­ wiście nie było i uważali się oni najspokoj­ niej za kontynuatorów dawnej tradycji. Z książki Wilczkowskiego widać wyraźnie, co się wówczas „oberwało". Przede wszystkim pojawił się tłum. Wieloletnie milczenie po­ krywa nazwiska osób, które próbowały z ta­ ternictwa uczynić sport masowy, z turystyki tatrzańskiej zaś — rozrywkę milionów. To, że zarówno Wilczkowski, jak i wielu jego ró­ wieśników stało się w trybie nagłym in- www.pza.org.pl struktorami — nie było więc przypadkiem. A skutki tego, o czym autor „Miejsca przy Na długo przedtem, nim zacząłem się wspinać, zbierałem książki górskie. W os­ stole" napomyka z humorem, jako o miłych tatnich latach ukazuje się ich po kilka złego początkach, były wyraźnie widoczne rocznie. Kupuję wszystkie, ale wiele z już w połowie lat sześćdziesiątych, nich po pobieżnym przekartkowaniu od- stauńam na półki. Koledzy—literaci zech­ Rzeczą równie w książce widoczną, choć cą, mi wybaczyć, ale bywają one po pros­ na innej, negatywnej zasadzie — jest prze­ tu nudne. Chciałbym jednak bardzo, aby rwanie się w stylu bycia omawianego poko­ ktoś z mojego pokolenia górskiego napi­ sał coś podobnego do „Miejsca przy sto­ lenia więzi z góralszczyzną. Nie ma w le" Andrzeja Wilczkowskiego — książki, „Miejscu przy stole", tak skrupulatnie anali­ która po latach pozwoliłaby naszym ta­ zującym stan świadomości „chorych na Tat­ ternickim następcom lepiej poznać (a mo­ że zrozumieć) górskie dążenia, ambicje i ry" zapaleńców z lat czterdziestych, żadnych słabości moich „roczników", tych, dla któ­ świadectw emocjonalnego' iz nią zbliżenia. rych wspinaczki w Alpach, Kordylierach Tatry oderwały się jakby od etniczno-obycza- czy Himalajach były czymś tak oczywis­ jowego zaplecza. Bodaj tylko Długosz opisał tym, jak dla Wilczkowskiego i jego przy­ jaciół grań Kościelca czy filar Swinicy. z sentymentem w historii zdobycia „Warian­ Dziękuję, Wilku! tu R" spijanie mleka na Hali pod Mnichem. Andrzej Skłodowski Myślę o tym ze smutkiem, bo jeszcze pamię­ tam owce na Gąsienicowej i smak „kwaśnej" żentycy. Jeszcze zdążyłem... jednocześnie uczyniła młodzież różnych kra­ Idąc po kolei, trzeba w tym miejscu wspo­ jów ogarniętej wojną Europy. Livanos. mnieć o fakcie, który zmienił oblicze tater­ Schatz, Rebuffat trenują w Calanques, nictwa w stopniu bodaj najdonioślejszym. Magnone i Berardini w Fontainebleau, Ku- Wilczkowski należy ido pokolenia, które jako chaf, Cerman, Kuitta — w Skalaku pod Li- pierwsze miało doznać tej krzywdy. Myślę bercem.) Wydaje się, że dopiero zastosowa­ 0 odcięciu taternictwa polskiego od całych nie przez młodszych Pokutników zaprawy Tatr. Mimo lat lepszych i gorszych, coraz skałkowej i podciągu do wspinaczki zimowej, bardziej niewiarygodne zdają nam się opo­ pozwoliło im przekształcić taternictwo w wieści weteranów, jak to zarzucali plecaki alpinizm. A co się na to złożyło? Wszystko, 1 legalnie szli powspinać się do Kaczej. Za­ stępują je od lat inne opowieści — w rodza­ ju tej, którą przytacza Wilczkowski: „Do ko­ go strzelacie? Do towarzysza partyjnego strzelacie!" I, gdy już o tym mowa, szcze­ gólnie zabawne wydają się historie, jak sa­ mi twórcy restrykcji padali ich ofiarą. Krą­ ży na przykład anegdota, jak w roku 1950 wjechał na Kasprowy często bywający w Tatrach ówczesny premier Cyrankiewicz. Wjechał i, iniespeszony brakiem ludzi, poszedł spokojnie na Suchą Przełęcz. Na przełęczy stała budka w paski, a w niej — wartownik z karabinem. I tu ponoć rozegrał się taki dialog: — Dowodzik proszę! — Chybaście się pomylili. Nie znacie mnie? Jestem premierem! — Tutaj to każdy jest premierem! Do epoki, którą opisuje Wilczkowski, nale­ ży też inne nowe zjawisko: oto tatrzańska zima robi się ważniejsza od lata. Tatry w o czym opowiada Wilczkowski: i tłok w lecie stają się terenem treningowym dla Tatr Tatrach latem, i trzeźwy stosunek do gór, i zimowych. I właśnie osiągnęcia zimowe zamknięta granica... I znów można się zasta­ kształtują nową jakościowo taternicką elitę. nawiać nad ceną tego sukcesu. W końcowych partiach książki przytacza au­ tor magnetofonowy zapis dyskusji, jaka od­ Czwarta z książek górskich Andrzeja była się parę lat temu w środowisku Pokut­ Wilczkowskiego będzie z pewnością najbar­ ników — grupy krakowskiej, która odkryła dziej poczytna. Nie tylko dlatego, że w ogóle dwie rzeczy: systematyczny trening skałko­ wzrasta zainteresowanie latami pięćdziesią­ wy oraz podciąg. Połączywszy je w jedno, tymi, i też nie dlatego, że jest to książka Pokutnicy dali początek nowemu etapowi bardzo zajmująca. Choć i to jest ważne: eksploracji ścian tatrzańskich, a poniekąd i młode pokolenia wykorzeniają się nam, żyją nowemu — rzeczowemu, by nie rzec „tech­ poza czasem historycznym i tradycją. Znacze­ nicznemu" traktowaniu taternictwa. W owej nie tej książki polega na tym, że pokazuje, dyskusji Pokutnicy spierają się o zagadkę jak opowiadać o przeżyciu w górach, łączyć swego nowatorstwa i raczej nie dochodzą do to, co samemu się czuje i co widzą inni, jednoznacznych wniosków. (Warto zauważyć, wiązać sprawy gór i sprawy społeczeństwa — że trenig skałkowy był wynalazkiem, który Dokończenie na sir. 9i www.pza.org.pl 87 Co nowego w Tatrach?

PRtEJŚCIE SAMOTNE I NOWA DROGA Latem 19fc3 r. udało mi się zrobić kilka wspina­ czek wartych chyba odnotowania. 23 czerwca prze­ szedłem samotnie drogę Długosza i Popki na ścia­ nie Kotła Kazalnicy, zaś 25 czerwca wszedłem, również samotnie, w filar Kazalnicy (z wyprosto­ waniem), z zamiarem przejścia go w ciągu 2—3 dni. Jednak o godzinie 15.30, po 13 godzinach wspi­ nania, znalazłem się już — nieoczekiwanie dla siebie — na górze. Było to, jak sądzę, jedno z najszybszych przejść samotnych filara. W dniu 1 lipca wszedłem wraz ze Sławomirem Niklem w środkową część ściany czołowej filara Mięguszo­ wieckiego Szczytu z zamiarem poprowadzenia no­ wej drogi — na prawo od drogi Michnowskiego i Skarżyńskiego (z 12 września 1976 r.). Niestety, niefortunne odpadnięcie partnera w trakcie poko­ nywania głównych trudności, zmusiło nas do od­ wrotu. 7 lipca ponowiłem próbę z Bogdanem Gutem. Tym razem obyło się bez kłopotów i no­ wy interesujący fragment ściany został pokonany. Załączony schemat uzupełnia monografię Krzysz­ tofa Łozińskiego (jako droga 11). Jacek Skrzypczyński

Z TATR SŁOWACKICH W ramach obozu zorganizowanego przez KW Kraków od 11 do 23 sierpnia 19Ć3 w Tatrach Słowackich dokonałem wraz z Ryszardem Kosa- czem kilku interesujących przejść klasycznvch. I -tak przebyliśmy czysto klasycznie direttissimę (drogę Kerteśa) Żółtej Ściany. Było to pierwsze przejście klasyczne tej drogi wariantem orygi­ nalnym. Trudności VIII— (VI.2+) znajdują się na ostatniem wyciągu, a stanowi je mocno prze­ wieszona płyta z niewyraźną ryską (niekorzystne urzeźbienie, słabe haki). Drogę tę uważam za najtrudniejszą z dróg klasycznych, jakie dotąd w Tatrach przebyłem, tym bardzie!, że „zaliczy­ łem" w trudnościach 2 loty. Dokonaliśmy rów­ nież III czysto klasycznego przejścia „Psenićko- wej cesty" na zachodniej ścianie Łomnicy. Dro­ ga ta została uklasyczniona przez Słowaków w r. 1981 i oceniona na VII— (krakowskie VI.1.). Na zachodniej ścianie Gierlachu zrobiliśmy I klasycz­ ne przejście drogi Pawlika wariantem przez naj­ większe spiętrzenie okapu (VII— czyli VI. 1). Do­ tychczas omijano okap drogą Kriśśaka bądź for­ sowano go zaciątkiem w prawej połaci. Na ko­ niec wspomnę o przejściu wspaniałego Wielkiego Zacięcia na południowej ścianie Kieżmarskiego Szczytu (VI). Dołączam schemat direttissimy Żół­ tej Ściany z uwzględnieniem truaności klasycz­ nych (zob. s. 91). ! Piotr Korczak Sciana czołowa Filara Mięguszowieckiego. KOŚCIELEC, KAZALNICA MIĘTUSIA 27 sierpnia 1983 przeszedłem z Piotrem Warcho­ łem drogę Byczkowskiego i Sokalli na ścianie wiej jest przejść klasycznie aniżeli hakowo. Dro­ czołowej północno-wschodniej grzędy Kościelca. ga zajęła nam 6 godzin, trudności oceniliśmy na Droga ta, poprowadzona w r. 1968, nie miała do­ VI z miejscami A0—Al. tąd powtórzenia, jedynie kilka zaawansowanych W lipcu przeszedłem z Tomaszem Klimczykiem prób. Jej trudności (VI A4 w kruchej skale) nie filar Kazalnicy Miętusiej bez stosowania haków- zachęcały do przejścia i droga poszła całkiem ki (VI A0, 6 godzin), natomiast 17 sierpnia, z w zapomnienie. Tymczasem jest ona ciekawa, Ryszardem Rogożem, direttissimę tej ściany. wiedzie w efektownej scenerii, cały czas prze­ Oprócz 9 nitów napotkaliśmy zaledwie kilka ha­ wieszoną ścianą. Zdobywcy zostawili kilka ha­ ków, co dało się odczuć na wyciągach hakowych. ków, w większości słabych, co zmusza do ostroż­ nego wspinania. Odcinki słabo uszczelinione łat- Ryszard Malczyk .88 www.pza.org.pl JESZCZE O ZIMIE 1982-83 6 W uzupełnieniu podsumowania sezonu zimowe­ go 1982—83 informuję o przejściu nowych dróg: Raptawicka Turnia ścianą nad Jaskinią Rapta- wicką, wprost przez przewieszki: M. Krawczyk i R. Malczyk 12 XII 1982 (V+A2). Roztocka Turniczka środkiem południowej ścia­ ny: R. Papaj i R. Malczyk 31 III 1983 (V+). I przejście zimowe. Bula pod Mięguszowieckim Kotłem lewym ko­ minem północnej ściany: R. Papaj i R. Malczyk 2 IV 1983 (V+A1). Szczególnie ładna i ciekawa jest droga środ­ kiem ściany Roztockiej Turniczki. Ma ona 4 wy­ ciągi. Przewieszony blok szczytowy pokonuje efek­ townym kominem, dobrze widocznym z Doliny Roztoki. Ściana ta, o ile mi wiadomo, była pro­ blemem już w latach pięćdziesiątych*. Przy okazji informuję, iż „Załupa Drzewusa" otrzymała pierwsze przejście zimowe już w mar­ cu 1978 r. (R. Malczyk i W. Poburka). Latem 1982 r. Tatrom Zachodnim przybya jeszcze jedna trudna droga klasyczna. Odhaczony został filar Mączki na SiwiańsMch Turniach (To­ masz Opozda i Ryszard Malczyk w sierpniu). Trudności oceniliśmy na VII czyli VI. 1. Ryszard Malczyk

* Próbował ją przejść (bardziej prawą stroną) Paweł Vogel z Adamem Nowakiem. Pierwszego przejścia środkiem i wzmiankowanym kominem dokonali (po uzyskaniu zgody TPN) Józef Nyka i Jan Podoski w roku 1960. W spiętrzeniu komi­ na pozostał duży wycior z kółkiem, (jn)

WARSZAWIACY W DOLINIE WIELICKIEJ Od 3 do 17 września 1983 w Dolinie Wielickiej odbył się obóz AKA Warszawa, w którym udział wzięło 8 członków klubu, a kierownikiem sporto­ wym był niżej podpisany. Mimo zmiennej pogo­ dy dokonano kilku wartościowych przejść. Dro­ Opis drogi s. 91. gi 1—5 — pierwsze polskie przejścia. Obok wy­ ceny słowackiej podaję oceny uczestników obo­ zu w skali proponowanej przez Piotra Wojtka 5. Batyżowiecki Szczyt, południowa ściana, dro­ (T. 2/81): ga Michałki i Tatarki (białym ściekiem) — R. Nejman i A. Sułowski 14 IX, II przejście w ogó­ 1. Gierlach, zachodnia ściana, droga Gibasa i le, I klasyczne; VI— AO (VI). Tatarki — Z. Jaroszewicz i S. Kuczmierowski 6. Łomnica, zachodnia ściama, ,,Psendova cesta'5' 6 IX; V— (VI+). — R. Nejman i A. Sułowski 15 IX; VII (VI AO). 2. wielka Granacka Baszta droga Bobacikovej i 7. Łomnica, zachodnia ściana, „Hokejka" — P. Tatarki — Z. Jaroszewicz i R. Nejman 8 IX; IV+ Herzyk i Z. Jaroszewicz 15IX; VII— (VII). (V+). 3. Batyżowiecki Szczyt, południowa ściana, W sumie w czasie trwania obozu dokonano 21 ,,yosemicka cesta" — E. Herzyk i P. Herzvk udanych przejść 18 dróg, co jak na małą liczbę 9 IX; IV+ AO (VI, AO); Z. Jaroszewicz i S. osób należy uważać za duży sukces. Na zakoń­ Kuczmierowski 9 IX — pierwsze przejście kla­ czenie chciałbym podziękować p. Tatarce, który syczne (VI). goszcząc nas w Horskiej Służbie udostępnił nam 4. Batyżowiecki Szczyt, południowa ściana, dro­ opisy nowych dróg słowackich. Bez jego pomo­ ga Michałki i Tatarki (na główny wierzchołek) cy plon naszego obozu byłby dużo słabszy. — R. Nejman i A. Sułowski 9 IX; IV+A2 (V Al). Paweł Herzyk

Wspinaczki skałkowe

ZAWODY WSPINACZKOWE W BUŁGARII był czwarty. Startowałem w jednej parze właś­ nie z Aleksandrowem. Na pierwszej drodze uzys­ W dniach 12—18 października 1983 przebywałem kałem piąty czas dnia, na drugiej natomiast zo­ w Bułgarii jako przedstawiciel PZA na III Mię­ stałem zdyskwalifikowany za rzekome przekro­ dzynarodowych Zawodach Wspinaczkowych o czenie linii ograniczającej. Lina w tym mi^jpcu „Puchar Serdika". Odbyły się one w masywie biegła w znacznym oddaleniu od skały i c'la pa­ Sinyje Kamni w okolicy miasta Sliwen. 14 paź­ trzących z dołu obraz ulegał zafałszowaniu v sku­ dziernika rozgrywano konkurs dla gospodarzy, tek paralafcsy, dyskwalifikacja była "Więc nieu­ goście zagraniczni — Słowacy, Grecy i Polak — zasadniona. Muszę stwierdzić, iż impreza była do­ trenowali w tym czasie. Zawody o „Puchar Ser­ brze zorganizowana, warunki do wspinania i tre­ dika" miały, jak zwykle, formę wyścigu parami ningu doskonałe, a atmosfera tradycyjnie miła i — na dwóch drogach 40 m długości, o trudnoś • serdeczna. Wyjątkową pomoc okazał mi Piotr Ata- ciach VI—. Wystartowało 30 Bułgarów oraz 6 goś­ nasow. Warto dodać, że w eliminacjach mężczyzn ci z zagranicy. Klasą dla siebie byli Słowacy, startowało 92 zawodników, kobiet zaś — 51. Czy u którzy zdobyli pierwsze 3 lokaty (kolejno: Ru­ nas można by zgromadzić taką liczbę -chętnych? Z dolf Mihal, Ferdinand Hudek i Alan Forma- całą pewnością nie. nek). Najlepszy z Bułgarów, Iwan Aleksandrów, Aleksander Lwoic www.pza.org.pl 89 PUCHAR SOKOLIKÓW 1983 ją nimi kluby górskie i ogólnosportowe, szkoły, a nawet osiedla mieszkaniowe. Ściany konstruo­ Chciałbym poinformować o zakończeniu zawo­ wane są w halach gimnastycznych, korytarzach, wy­ dów wspinaczkowych o Puchar Sokolików. Był sokich podcieniach, najlepiej jednak funkcjonują to cykl 3 spotkań, z których 2 odbyły się wios­ te, które mają własne osobne pomieszczenia, umo­ ną (kwiecień i maj), a ostatnie w październiku żliwiające kontrolowanie ruchu. Za jedną z naj­ 1983. Przyjęliśmy zasadę, że punktacji podlega 10 bardziej udanych uważa się ścianę w Leeds Uni- pierwszych miejsc. Zwycięzca spotkania otrzy­ versity, przeznaczoną dla zaawansowanych wspi­ muje 10 p., drugi zawodnik 9 itd. Końcowy wy­ naczy. Ma ona w ciągu tygodnia 300—500 gości. nik jest sumą uzyskanych punktów. A oto osta­ Profesjonalnym wykonawcą ścian jest Don Robin­ teczne rezultaty Pucharu: son. Założył on firmę „D.R. Climbing Walls", któ­ ra zbudowała już w Wielkiej Brytanii 125 obiek­ 1. Szymon Serwatka KW Wrocław . . . 29 p. tów. Robinson stosuje kostki betonowe, w które 2. Aleksander Wysoczyński AKA Wrocław . 22 p. wtapia naturalny kamień na chwyty i stopnie, a 3. Andrzej Budzanowski AKA Wrocław . . 21 p. także imitacje innych elementów rzeźby. Jego 4. Stanisław Handl SKW Jelenia Góra . . 19 p. konkurent, Gordon Bendall, konstruuje ściany z 5. Bogdan Gut AKA Wrocław 14 p. własnego pomysłu tworzywa o cechach kamienia. 6. Zbigniew Stelmaszczyk SKW . . . . 10 p. Od strony bezpieczeństwa ściany nadzoruje British 7. Marek Skrzypczak AKA Poznań . . . 9 p. Mountaineerig Council, która ma jednak w swej ewidencji tylko ich część (ok. 250 z ogółem ok. Sędzią głównym zawodów był Paweł Jach, za 600). Szczególne znaczenie mają te obiekty w asekurację odpowiadał Grzegorz Nitka. ośrodkach oddalonych od gór bądź skałek, a tak­ Zapraszamy na następne zawody „Pucharu So­ że w okresie zimy, kiedy pomagają utrzymać for­ kolików", które odbędą się w r. 1984. Wiosną mę bez kłopotliwych wyjazdów. 1984 zamierzamy zorganizować zawody o memo­ riał Bogdana Nowaczyka. Na marginesie tej informacji nasuwa się uwa­ Patoet Jach ga, iż o podobnych rozwiązaniach należałoby po­ myśleć i u nas (na razie pomyślał KW Wrocław). ŚCIANY WSPINACZKOWE Można by zacząć od powołania do sprawy sztucz­ nych ścian „komisarza", który objechałby kilka Specjalne ściany do treningu i nauki wspinania zagranicznych ośrodków i zaproponował model są już dziś rozpowszechnione w świecie, najwię­ najdogodniejszy dla nas (lokalizacja, funkcjonal­ cej zaś jest ich w Anglii i Walii, gdzie dysponu­ ność, koszt), (jn)

owe drogi w Tatrach

POŚREDNIA TURNIA MALOŁĄCKA ności V + A2. ok. 25 godzin. Opis ściany T. 3—4/76 s. 103 i 177. Dro­ Nowa droga środkiem północnej ga prowadzi w linii najwyższego ściany (direttissima): do stano­ spiętrzenia urwiska, przez obydwa wiska 6 Kazimierz Grodziski i uskoki, które w r. 1976 ominięto. Marek Pronobis, dalej Pronobis Wejście w ścianę w jej najniż­ samotnie. 20—22 VIII 1983. Trud- szym punkcie, po prawej stronie niewielkiej turniczki. Zacięciem utworzonym przez nią i podstawę ściany na wierzchołek turniczki (V—). stąd trawers w lewo 3 m (V—) i dalej w górę pod okapik AO (Al) — stanowisko z zębem skal­ nym do asekuracji. W górę z od­ chyleniem w prawo (V+), później ! A1 przez okapik i gładką ściankę 15 O (A2, le) na skalno-trawiaste stop­ j A1.A2 nie, którymi jeszcze kilka metrów 14 o I A1 (V) do stanowiska. W górę kil­ < V kanaście metrów (Al), później V pod następny okap. Przez niego Mi M wprost do góry (A2), po czym z '2 0, V lekkim odchyleniem w prawo do bOm II. III stanowiska na trawiastej półeczce grania (V). Stąd lekko w prawo a póź­ klak niej wprost w górę filarkiem do trawiastego zacięcia, którym na 4n O . łatwiejszy teren (V+). Trawiasty­ I A1 mi stopniami w lewo w górę (III, IV) do zęba skalnego, stąd w górę przez wyrwę w prze­ • DROGA 1376 wieszkach (V+) na dużą półkę z drzewkiem. Przez trawiaste usko­ ki i skalne ścianki wprost w gó­ wprost do góry (Al), później tra­ 7~ rę (IV) na półkę z kilkoma wers w lewo (V) do stanowiska smreczkami. Na prawo od nich u stóp kominka. Nim w górę wprost w górę przez mokrą ścian­ (V, A0), później kilka metrów Al ló^DROOA 1976 kę skalną (V, Al) na stromy -tra­ i dalej, coraz łatwiej, na grań wiasty teren. Dalej w górę z od­ wierzchołkową. chyleniem w lewo, aby ominąć Marek Pronobis monolityczny blok skalny, na grańkę (V, b. słaba asekuracja). A1l " Grańką pod turnię szczytową MAŁY KOZI WIERCH VP3 (60 m II, III), skąd wprost w gó­ rę (V, Al) na wygodną półkę. Z Nowa droga na południowej jej najwyższego punktu w górę Z ścianie, na prawo od drogi Wir- Aif POŚREDNIA TURNIA (V, Al) na trawiastą półeczkę. Z skiego (T. 2/82 s. 84): Tomasz MALOŁĄCKA niej przez gładką ściankę do nie­ Krok i Waldemar Niemiec, wielkiej . nyży (Al, A2). Stąd 3 VII 1983. Trudności V+, 3 go­ dziny. 90 www.pza.org.pl Wejście łukowatą rysą w szarej nieco na prawo od najniższego płycie na prawo od odstrzelonej punktu grzędy z kominowatego turniczki. Następnie lewą częścią żlebka, który ją ogranicza. W skos płyty w górę do jej końca, po w lewo, w górę do zacięcia i nim czym systemem ścianek na skal­ nad ścianę czołową (IV). Omija­ ny taras. Stąd płytką w lewo od jąc z prawej tępą turniczkę — na 4 zacięć do łatwiejszego terenu siodełko pod uskokiem. Stąd tra­ (rysy), po czym płytką na traw­ wers w lewo do komina w lewej ki i nimi na wierzchołek. 4 wy­ części uskoku i nim nad uskok ciągi, licząc do trawek. Droga ta (IV). Dalej trawiastą depresją pod jest aktualnie najefektowniejszym kolejne spiętrzenie, skąd trawers rozwiązaniem ściany — do końca kilka metrów w prawo i w górę sierpnia miała już 3 powtórzenia do trawiasto-skalistej rynny. Nią i 2 próby. na łatwy teren, którym na po­ Waldemar Niemiec łudniowe ramię, do drogi WHP 319. KOZI WIERCH Jacek. Bilshi Nowa droga środkowym filarem południowej ściany, na prawo od SKRAJNA TOMKOWA IGŁA drogi Byczkowskiego: Janusz Księski i Waldemar Niemiec Nowa droga zachodnią ścianą: 25 VII 1983. Trudności V— z Jan Wolf, 27 VIII 1933. Trudnoś­ miejscem V, 2 1/2 godziny. ci V+, miejsce AO; czas pierw­ Trawkami w górę pod wyraźne szego przejścia 6 godzin. Droga białe obrywy w środkowej części rozwiązuje ścianę dokładnie w ściany, na prawo od kantu. Ob­ linii spadku wierzchołka, na le­ rywy omijamy z prawej strony wo od drogi WHP 1043, a także systemem płytek i zacięć, kieru­ od jej mylnie przechodzonych jąc się do wyraźnej depresji. Z wariantów, wiodących bliżej niej w prawo zacięciem na półkę, środka ściany. Drugie przejście po czym ściankami na następną czysto klasycznie, być może nie­ półkę, trawiastą. Dalej w prawo co innymi wariantami: Tomasz i w górę przez dużą płytę (50 m) Chudy i Piotr Orłowski, 27 IX — w lewej części do nyży pod 1983. zielonymi okapami. Stąd w prawo Podejście drogą WHP 1043 aż zacięciem na wierzchołek filara. po linię spadku wierzchołka tur­ 6 wyciągów, droga ładna i lita. niczki na wyraźnym trawiasto- Schemat zob. s. 89 skalistym grzbiecie. Nim pcd skalną ścianę nieco na prawo cd Waldemar Niemiec wyraźnego, widocznego z dołu czarnego zacięcia. Przez ścianę prosto w górę osiągając trawias­ Opis drogi. s. 88. MAŁA BUCZYNOWA TURNIA ty zachód idący w kierunku de­ presji (V, V+). Na tym odcinku Nowa droga południowym ra­ znajdowały się 2 stare haki. Na­ mieniem : Krystyna Suchocka i stępnie w górę rodzajem filarka, Jacek Bilski, 9 VII 1983. Trudnoś­ wybierając co ciekawsze do ci IV, 2 1/2 godziny. wspinaczki miejsca {IV), na na­ Zachodnie stoki południowego stępny zachód, wznoszący się aż na ramienia przedzielone są żlebem .siodełko na zwykłej drodze. Da­ (WHP 319). Droga wiedzie na pra­ lej depresją, która rozdziela się wo od tego żlebu. W tej części rychło na 2 zacięcia. Lewym ź zachodnich stoków ramienia wy­ nich kilka metrów, po czym różnia się ściana z białymi płyt- trawers po bloku do drugiego i tami. • Jej prawe ograniczenie sta­ nim na półeczkę (V). Z pomocą nowi grzęda o ciemnej skale. Nią pionowego pęknięcia nieco w prowadzi nasza droga. Wejście górę pod przewieszone skały, gdzie następuje długi odpychają­ cy trawers w lewo aż do prze­ SZCZYT wieszającego się zacięcia z płe- tewką (V+). W górę dulferem ł za pomocą haka na pochyłą Sf płvtę, którą w Jatwi^i-zy t°ren 4& KOPA SPADOWA (V+, AO). Dalej w lewo przez ściankę i w górę przez bloki pod zacięcie. Nim w górę, a potem w 'Al - prawo na stopień (V+). Krawędzią Kl !V+ tylkc 2—3 m w górę i powrót w Lewo do zacięcia, którym już łat­ wiej (V) na wierzchołek. Jan Wolj

KOPA SPADOWA Nowa droga północno-zachod­ nią ścianą: Paweł Jach i Ma riusz Maj, 30 VIII 1983. Trudnoś­ ci VI—, 3 godziny. Droga wie­ dzie na lewo od drogi WHP 1046 — środkiem ściany, wyznaczając jej direttissimę. Początek ze żlebu spadającego z Przełączki Ciężkiej, w linii spadku niewy­ bitnej turnicy w dolnej części ściany. Górną część wyznacza duże płytowe zacięcie z dwoma charakterystycznymi okapami. Lita, pewna skała. Paweł Jach www.pza.org.pl 91 JUBILAUMSSCHACHT HOHER GOLI-AUSTRIA Jaskinie i speleologia STAN 09.1981 r. . 2009 m Summer-Time-I -Schacht 15 LAT BAŃDZIOCHA JP20 W sierpniu 1983 r. zakończył się kolejny rozsiał eksploracji jaskini Bańdzioeh Kominiarski, odkry­ IP70 tej 11 lipca 1968 r. Historię jej badań do r. 1978 a^chacht mit przedstawiono w „Taterniku" 2/69 s. 82, 3/77 s. 128 |Queerunn g i 3/78 s. 128. W dniu 7 listopada 1977 r. dotarto po raz pierwszy do tzw. Nowego Dna. 29 grudnia 1982 zejść do Nowego Dna było 25, a 10 sieronia 1983 — już 30. Wszystkich zejść do syfonu końco­ IP74 wego (—552 m) zarejestrowano 30, w tym 19 od gór­ nego otworu i 10 od dolnego. Jeden zespół odwie­ dził obydwa otwory. Na dnie stanęły 92 osoby (8 kobiet), niektóre częściej niż jeden raz. Do syfonu KKTJ odnotowano w sumie 115 „osotaodojść". A. Antkiewicz-Hancbach była na dnie 4 razy, zaś Z. łBiwak Schacht Chruściel, K. Kleszyński, K. Koza, J. Orłowski i W. Porębski — po 3 razy. Gości 'zagranicznych dotarło IP128 — do syfonu 9 (6 z CSRS, 2 z Włoch, 1 z Walii). Naj­ większa aktywność w zejściach przejawiali koledzy z KKTJ, AKSiA i ZK.TJ. Włodzimierz Porębski

JESZCZE RAZ O JUBILRUMSSCHACHT Jaskinia odkryta została 21 sierpnia 1980 r. przez Laszló Łukacsa w trakcie wyprawy Speleoklubu IP31 Morskiego PTTK w Gdyni (T. 1/80 s. 27), a 22 Mathilda-Schachtl września 1981 na wyprawie KTJ PZA Mikołaj Czyżewski i Kazimierz Szych osiągnęli w niej głę­ P126 i bokość 1173 m licząc od otworu wejściowego (T. 1/81 s. 32). Podana w tym numerze „Taternika" głębokość ok. 1160 m wynikła ze wstępnych obli­ czeń danych uzyskanych z pomiarów, które po skorygowaniu dają głębokość 1173 m. Z tych samych obliczeń wynika, że wyprawa z 1980 r. wyeksploro­ P40 wała jaskinię do poziomu —459 m. Otwór jaskini leży w masywie Hoher Goli, we PRZEKRÓJ ZRZUTOWANY NA P16 wschodnim karze Gruberhornu, na wysokości PŁASZCZYZNĘ 145* 2009 m, w jednej ze szczelin przecinających dno Pomiary: karu. Syfon wodny na dnie jaskini (Siphon der L.Lukćcs.T.Rojek - 1980 FUnf Fliisse) znajduje się w rzucie poziomym w M.Czyżewski, J.Lisiecki, odległości 357 m. Łączna długość poznanych cią­ W.Rudo!f,K.Szych,J.Verey-19o1 gów wynosi 2378 m. W trakcie schodzenia pokonu­ je się pewne odcinki w górę — do łącznej wyso­ Opracował: Tadeusz Rojek kości 73 m. Jaskinia została skartowana francus­ kimi topofilami typu ,,vulcain", a pomiary obli­ Amadeus P201 czył i Oipracował Tadeusz Rojek. Od ostatniej wy­ -Schacht prawy minęło już przeszło dwa lata lecz, niestety, nie widać możliwości kontynuowania eksploracji (por. notatkę o Hochschwaibie). 800 Christian Parma

W JASKINIACH HOCHSCHWABU RoUing-StontsMP20 -Schacht 1! Wapienny masyw Hochschwabu bardziej znany jest wśród austriackich wspinaczy aniżeli groto­ Canossagang" 900 łazów. Widok terenu krasowego o 1500-metrowej deniwelacji, z imponującymi zerwami skalnymi i Gang Meiner Frau setkami lejów, zapadlisk i otworów zachęca do podjęcia eksploracji jaskiniowej. Zachęcił też na­ szą wyprawę w 1982 roku. Z kraju wyjechaliśmy 22 sierpnia 1982 jako tzw. wyprawa międzyklubowa, w składzie: Janusz Bed­ narek, Rafał Kardaś, Janusz Lisiecki, Henryk No­ wacki, Christian Parma (kierownik), Włodzimierz Rudolf i Jerzy Verey. Z dobrymi chęciami, peł­ nym wyposażeniem wyprawowym i obietnicą zgo­ dy na kontynuowanie prac w Jubilaumsschacht, stawiliśmy się w Salzburgu. Tu jednak okazało się, że „auslanderzy" pragnący spektakularnych odkryć nie są już w łasce, nie będą też mile wi­ 1100 dziani w innych krajach związkowych. I tak, bez­ skutecznie próbując jeszcze uzyskać zgodę na Schacht de działalność gdzie indziej, a równocześnie zacierając za sobą ślady, dobiliśmy 1 września do podnóża Siphon der funf Fluss Hochschwabu, gdzie opodal schroniska „Boden- bauer" założyliśmy bazę. Przez ok. 3 tygodnie pro­ IWibz -wity. mi wadziliśmy w rejonie szczytu Hochschwab (2277 m) poszukiwania i ' eksplorację jaskiń, w większości schacht (—108), skartowana została przez R. Kar- rozwiniętych pionowo. Wszystkie zamknięte były dasia, a jej plan zamieściła „Wiercica" (nr 44/XII rumoszem skalnym, nie dającym szans przejścia. 1982). Uczestnicy dokonali nadto przejść 10 dróg Najgłębsza, nazwana przez nas Hochschwabeis- wspinaczkowych (od IV do V+A1). Christian Parma 92 www.pza.org.pl Różne góry, różne lata

Kaukaz 1983 lekkich namiotów. Wyżywienie w bazie było do­ skonałe, natomiast w przyszłości warto by zabie­ W czasie od 3 do 27 lipca 1983 r. bawiła w rać z sobą żywność szturmową. Mimo iż skład Kaukazie grupa PZA w składzie: Wojciech Gnoiń­ osobowy grupy był dość przypadkowy i nierów­ ski, Zdzisław Kiszela, Piotr Konopka, Mieczysław nej klasy, wyjazd cechowała autentycznie znako­ Kwapich, Krzysztof Niechciałkowski, Witold mita koleżeńska atmosfera. Gdyby nie wypadek, Sas-Nowosielski (kierownik), Józef Stępień i Zbi­ wyniki byłyby dużo lepsze, ale i tak wszyscy zdo­ gniew Winiarski. Zakwaterowano nas w hotelu byliśmy wartościowe doświadczenia, szczególnie we „Czegiet" w Dolinie Baksanu. Zastaliśmy góry wspinaniu lodowym i mikstowym, przysypane świeżym śniegiem, wszystkimi żlebami schodziły lawiny. Witold Sas-Nowosielski 1 lipca Gnoiński, Konopka, Nowosielski i Winiar­ ski weszli na wschodni wierzchołek Elbrusa Zimą na grani Pirynu (5621 m). W tydzień później wszedł też na Elbrus Stępień. 15 lipca Konopka i Niechciałkowski we­ W marcu 1983 r. zorganizowaliśmy z Krzyszto­ szli na Uszbę Północną drogą o trudnościach IVa. fem Renikiem 6-dniowy wyjazd w góry Bułgarii 18 lipca Konopka, Niechciałkowski, Sas-Nowosielski (9 dni wliczając podróż pociągiem). Udało nam się i Winiarski weszli w drogę Chergianiego na Piku przejść — przy wspaniałych warunkach śniego­ Szczurowskiego. Około godz. 6.30 zeszła na nas la­ wych i atmosferycznych — całą główną grań Pi­ wina kamienno-lodowa, która poważnie raniła rynu Centralnego (jako pierwsi Polacy przeszli Niechciałkowskiego. Opuściliśmy go własnymi si­ ją 12—15 IV 1968 r. Wiesław Niedzielski i Stani­ łami i o 7.15 byliśmy u podstawy ściany. Z pomo­ sław Zdrojewski, T. 3/68 s. 131). cą przyszła nam grupa studentów z Krasnodonu oraz alpinista radziecki Korszunow, który usły­ Z Sofii dotarliśmy samochodem w okolice szał nasz komunikat radiowy. Przerwawszy wspi­ schroniska Jaworów. Po 4 godz. podejścia doli­ naczkę na Uszbę Północną, włączyli się też do ną założyliśmy biwak na wysokości 2500 m, ok. akcji Stępień, Gnoiński i Kwapich. Wezwany he­ 100 m poniżej grani. 21 marca wyruszyliśmy o likopter nie przybył i rannego transportowaliśmy godz. 4 rano. Grań wiodła przez Rozłożski Su- z pomocą studentów aż do wylotu doliny, gdzie ehodoł, Bajowi Dupki (2820 m — stoi tu 8-osobowy dotarliśmy o godz. 18. W godzinę później był on schron, barwnie opisany przez Adama Skoczy­ już w szpitalu. Stwierdzono tam wstrząs mózgu i lasa w opowiadaniu „Grań Koteszki Czału"), ogólne potłuczenia, w kraju okazało się nadto, że Bański Suchodoł, Konczeto (grań ubezpieczono o¬ ma pęknięte 2 kręgi, czego nie wykazało prześwie­ becnie stalową liną, co psuje smak przejścia), tlenie w Tyrnyauz. Tej samej nocy nad Kaukazem Kuteło, Wichren (najwyższy szczyt Pirynu — przeszła gwałtowna burza, która zniszczyła obóz 2914 m) i Muratów Wrych. Ok. goiz. 16 założyliś­ „Dżajłyk" i zerwała 12 km szosy w Dolinie Bak­ my biwak na przełęczy ok. 2500 m za grzbietem sanu. Donczowi Karauli. 22 marca przeszliśmy przez Bynderiszki Czukar i Tipikę, by przez przełęcze Po wypadku udało nam się jeszcze dokonać 3 dotrzeć do schronu Tewno Ezero (2500 m). W przejść. Stępień, Gnoiński i Kwapich przeszli pra­ tutejszej „książce wyjść" natknęliśmy się na wpis wy filar północnej ściany Nakra-Tau (4277 m), zaś polski, informujący, że jakiś zespół z Katowic Kiszela i Winiarski wraz z Węgierką Irenę Maior usiłował w lutym 1983 r. przejść grań Pirynu, co — filar centralny tejże ściany (obie drogi lVb). uniemożliwiły mu złe warunki. 2'i marca ruszyliś­ Konopka i Sas-Nowosielski pokonali drogę Abała- my na Kralew Dwor (omijaiąc jako jedyny szczyt kowa „przez Surka" (Vb) na północno-zachodniej w grani Momin Dwor), by wreszcie długą i trud­ ścianie Pika Szczurowskiego (4259 m). Burza ze ną granią wydostać się na ostatni szczyt Pirynu śnieżycą, jaka zerwała się wieczorem 22 lipca, Centralnego, Kamenicę. uwięziła nas na cały dzień 300 m cd szczytu. Do­ Grań ma kilka odcinków IIB, całość klasyfiku­ piero 24 lipca rano osiągnęliśmy wierzchołek. ją Bułgarzy podobno jako VB, 50 godzin. W gor­ Nasz sprzęt pozostawiał wiele do życzenia, szcze­ szych warunkach na Muratów Wrychu czy Kamie­ gólnie odczuwaliśmy brak płacht biwakowych i nicy może przydać się lina, cały czas szliśmy

ORASy PIRYNU CiNTRALNESO

oprać. A. Skłodowski RAltOZSKI SUCHODOt i*-^ 2640 BAŃSKI ^ ASUCHODOŁ Schron

POLEŻAN 2851

DZENGAt 2730

d MOMIN DWOR • 2725

\ A KRALEW VW0R 2680 1 Cza/rska Perta 'schror\ 2. Mozgowiszki Porta 2500 TEWN0T0 E2ER0\ KAMENICA 2322

CHLEW EH ~A~^45 ±JAŁO'.VARNIK 2763

www.pza.org.pl 93 oczywiście w rakach. Dni były słoneczne, noce zaś wali amerykańskich K-boots (Korean boots), mała mroźne (do —15 siopni). Bułgarzy przechodzą gran wygodnych, lecz utrzymujących ciepło podobno z różnymi wariantami — spotkaliśmy po drodze nawet w temperaturze —70°. Szczyt Denali osiąg­ kilka ich zespołów. Odcinek, który przeszliśmy, nąłem w takim właśnie obuwiu, ma 40 km długości i 12 000 m sumy wzniesień. Jerzy Kopacz Piryn, to góry duże, dzikie i bardzo piękne, zwła­ szcza zimą i wiosną. Andrzej Skłodowski Mount McKinley 1982 Do wyprawy przygotowywałem się kilka miesię­ Grań Fogaraszy zimą cy. Mount McKinley uważany jest za jeden z najbardziej niebezpiecznych szczytów świata. Nagłe W marcu 1982 r. Polacy po raz pierwszy flcko- zmiany pogody, długie sztormy i burze śnieżne, nali zimowego przejścia grani głównej Fogaraszy mrozy do 60° w okresie letnim, wichury do — od przełęczy Saua suiuł ao u'ere«stra ±w.ai.j a 240 km/godz. — wszystko to powoduje, że 60°/0 ata­ Simbatel. Wyprawę zorganizował Polski Klub kujących szczyt nie osiąga celu, 20% doznaje od­ Górski, uczestnikami byli: Bernard Uchmański mrożeń lub innych uszkodzeń ciała, a kilka osób (kierownik), Andrzej Gardas, Paweł Kubalski (ta rocznie nie wraca w ogóle. 7 maja 1982 przybyłem trojka przebyła całość grani) oraz Wojciech Le­ do Talkeetna, gdzie poznałem wybitną alpinistkę wandowski (musiał wycofać się w połowie przej­ amerykańską, Christy Tews, uczestniczkę wypra­ ścia) i Jerzy Leśniak (wycofał się na 2 dni przed wy na Annapurnę w r. 1978. Wspólnie polecieliś­ my 12 maja na lodowiec Kahiltna, skąd w 5 dni zakończeniem trawersowania). dotarliśmy na wysokość 4330 m, zakładając bazę W rejon działania dotarliśmy 27 lutego. 1 mar­ w dużym igloo. W drugim wypadzie na West ca założyliśmy na grani 2 składy. Przejście roz­ Buttress osiągnęliśmy 5200 m, gdzie w wykopanej poczęliśmy 5 marca. Do 10 marca panowała pięk­ jamie śnieżnej przeżyliśmy 4-dniową koszmarną na słoneczna pogoda. W tym czasie pokonaliśmy burzę z wichurą przeszło 150 km/godz., stłoczeni łatwiejszy odcinek grani, osiągając skład na Vina- wraz z kilkoma Niemcami, których zawierucha toarealui Buteanu (250/ m). i\astąpiło teraz zała­ zdziesiątkowała w rejonie Denali Pass. Po tej manie pogody, które do 16 marca 1982 w ogóle przygodzie Niemcy wycofali się (kilku z obraże­ uniemożliwiało wspinaczkę. Dalej rozpoczynał się niami i odmrożeniami), również Christy postano­ odcinek kluczowych trudności technicznych wiła zejść w dół. Na szczęście pojawiła się inna (IV—V), które pokonywaliśmy w bardzo ciężkich grupa niemiecka, 3-osobowa. 30 maja (19 dnia mo­ warunkach, przy stałych załamaniach pogody. jej wyprawy) dotarliśmy razem do naszej jamy Zmienna aura — mróz, huraganowe wiatry, śnie­ śnieżnej na 5200 m. Następnego dnia przy pięknej życe i mgły towarzyszyły nam prawie do końca. pogodzie wyruszyliśmy w stronę szczytu. Mimo do­ Baz jeszcze musieliśmy przerwać wspinaczkę na brej aklimatyzacji, musiałem przystawać co jakiś kilka dni. Po przebyciu głównych trudności, mę­ czas i głęboko oddychać. Mroźne powietrze zamra­ czące psychicznie były odcinki przepaścistej i os­ żało mi płuca. Bardzo eksponowaną śnieżną granią, trej grani, bez możliwości asekuracji. Bardzo trze­ dotarliśmy o 4 po południu do szczytu. Wiaocznosc ba było uważać na nawisy. Zakończył przejście od­ była cudowna, w dole leżały inne szczyty masywu cinek łatwy już, przypominający nasze Tatry Za­ — konkurencyjny północny wierzchołek Mount chodnie. 25 marca wieczorem zeszliśmy z grani w McKinley (5842 m) i monumentalny Foraker f5220 doliny — do gościnnego schroniska Simbata. m). Powrót do bazy na lodowcu Kahiltna zajął Przejście tej długiej (55 km) i niełatwej grani nam 4 oni. dokonane zostało w sposób szczególnie wartościo­ wy sportowo: ściśle ostrzem (w określeniu Rumu­ Jerzy Nowak nów „creasta matematica", z wejściem na wszyst­ kie wyodrębniające się turnie i szczyty (nawet nie nazwane). Według miej scowych znawców, nasze przejście było pierwszym dokonanym w tym sty­ lu przez alpinistów spoza Rumunii. O trudnościach CZASY „WIELKIEGO OBRYWU" wyprawy świadczy chociażby to, że tylko przez Dokończenie ze str. 87 2 dni teren pozwalał na poruszanie się bez raków, a przez co najmniej połowę czasu wspinaczki ko­ w sposób szczery celny i absolutnie bezpre­ nieczna była asekuracja. Dwa biwaki wymagały tensjonalny. Jest to zresztą stopniowo dosko­ spania z autoasekuracją. Jako ciekawostkę można dodać, że był to pierwszy zagraniczny wypad pol­ nalona cecha pisarstwa Wilczkowskiego;, który skich wspinaczy od wprowadzenia stanu wojen­ przenikliwości psychologicznej i nieco zgryźli­ nego. wej ironii uczył się na sobie samym, choćby Paweł Kubalski jako szef wypraw opisanych w „Śniegach pokutujących" i „Każdemu według marzeń". Mount McKinley 1981 Nic więc dziwnego, że ta najnowsza jego Ze znacznym opóźnieniem chciałbym przekazać książka, to przede wszystkim zbiór portre­ wiadomość o moim wejściu na główny wierzcho­ tów. Wizerunków indywidualności barwnych łek Denali (Mount McKinley, 6193 m) na Alasce, i potraktowanych z dobroduszną bezceremo- wiosną 1981 roku. Dołączyłem się do 6-osobowego zespołu amerykańsko-kanadyjskiego, którego celem nialnością. Wilczkowski wie najwyraźniej, że było wejście normalną obecnie drogą B. washbur- pokazanie ludzi, jakimi byli naprawdę, jest na przez West Buttress (pionierska droga ks. kluczem do przybliżenia historii. Stucka i tow. od północy, przez lodowiec Mułl- drow, jest rzadko powtarzana, z powodu zakazu I bardzo dobrze się stało, że nie sama transportu lotniczego na obszarze Parku Narodo­ wego Denali). Bazę założyliśmy 23 maja na odno­ historia, ale i 'Wilk wpadł na pomysł tego dze lodowca Kahiltna, wejście na szczyt (3 Ame­ przybliżenia. Pisząc „Miejsce przy stole" w rykanów i ja) nastąpiło 12 czerwca, powrót do ba­ latach 1974—79 jako „świadectwo czasów zy i jej likwidacja — 15 czerwca. Długi czas wejścia spowodowany był kilkakrot­ trudnych", nie mógł przecież autor przeczu­ nymi burzami śnieżnymi, które m.in.„uwięziły" nas wać, że te, które nadchodzą, też nie będą na 3 dni w obozie V pod przełęczą Denali. Mo­ łatwe. I że pisanie „ku pokrzepieniu serc" ment egzaltacji na wierzchołku związany z rozpię­ ciem flagi amerykańskiej przy 30-stopniowym mro­ nie jest pedagogicznym nawykiem długolet­ zie i silnym wietrze przypłacił jeden z naszych niego instruktora, lecz odpowiedzią na po­ kolegów odmrożeniem palców. Wspinałem się w trzebę, która się dopiero pojawi. Czy to standardowych butach firmy Koflach, wygodnych, lecz w tamtejszych warunkach mało przydatnych. wszystko nie jest świadectwem, że alpinizm, Od wysokości 4000 m toczyłem walkę z marznący­ oprócz „odporności charakteru i zdolności mi stopami i tylko dzięki doraźnym środkom noszenia ciężkich plecaków" (jak to formuło­ (rozcieranie, wkładki piankowe z pociętego mate­ racyka) uniknąłem przykrych konsekwencji. Moi wał ówczesny podręcznik) — rozwija też towarzysze nie mieli takich problemów, gdyż uży­ umiejętności parapsychologiczne?

94 www.pza.org.pl Notatnik górski

PANIE NA CZUBKU AMERYKI

Coraz to więcej nacji włącza się do współ­ zawodnictwa w alpinizmie kobiecym. W tym roku na scenę wkroczyły m.in. Chilijki. W lutym 1983 r. świat obiegła wiadomość o pierwszym czysto kobiecym wejściu na Acon­ cagua (6960 m). Dokonała go 7 lutego 10- osobowa wyprawa chilijska z Esquela Nacio- nal de Montana, kierowniczką była Julia Meza Ramirez. La bandera chile7ia na szczyt wniosły Rita Monsalves, Magaly Campos, Lucia Rojas i Narda Wuth, dwie ostatnie — ChUijki na Lodowcu Polaków. Na horyzoncie od­ instruktorki ENAM. legła o 100 km grupa Ramady z „polskimi" szczy­ W tym samym czasie na Aconcagua dzia­ tami Mercedario, Alma Negra i Ramada. łała inna grupa kobieca, która zaatakowała szczyt trudniejszą i ambitniejszą „Drogą Pol­ ską". 7-osobowy zespół przygotował Klub tałe odcinki ocenili na IV—V. Na drodze Sportowy Uniwersytetu Chilijskiego, szefową tkwi 65 haków i nitów, brak ich jednak na była nauczycielka w.f. Ema Osorio Merino wyciągach najtrudniejszych. Sporządzono (26). Drużyna była młoda, 4 członkinie nie szczegółowy schemat drogi, a prasa jugosło­ przekroczyły 21 lat. Trening rozpoczęto od wiańska zamieściła o przejściu kilka artyku­ marca 1982, ćwicząc w mieście i wspinając łów. W lublańskim dzienniku „Delo" 16 się na takie szczyty, jak Prinacota (6300 m), stycznia 1983 ukazała się wiadomość, iż Pe­ Pomerape (6280 im), Cerro el Plomo (5430 m), ter Poljanec i Ivan Menard przeszli — znaj­ Illimani (6230 m). Baza u stóp Aconcagua dując hakii — nieznaną drogę na wschod­ (4200 m) stanęła 4 lutego. Szybko założono niej ścianie Jalovca. Mgliste wspomnienia 3 obozy: 5200, 5750 i 6350 m. Lodowiec Po­ o Polakach, skłoniły Franci Savenca z PZS laków, Glaciar de los Polacos, okazał się dość do poszukiwań w „Taterniku", gdzie spra­ trudny. Ma on 1000 m wysokości i spadek wa się wyjaśniła: chodziło o drogę M. Ja­ 40°, z odcinkami 50—55°. W dniu 17 lutego giełły i T. Piotrowskiego z r. 1967. Wpro­ z „trójki" wyruszyły 3 zespoły (2, 2 i 3). Po wadzono ją oficjalnie do rejestru, jako „Pol- 8 godzinach wspinaczki przeszły jeden garb jske kornfoinacije". W „Krasach Slovenska" wierzchołkowy, potem drugi. Stojąc na trze­ 12/1982 znaleźliśmy wiadomość, iż doczekała cim, dziewczęta pytały: „Dónda esta la cum- się powtórzenia polska droga na Huandoy bre, gdzie jest szczyt?" — „Szczyt jest tu, Norte (6394 m). Przeszli ją 4—7 czerwca 1982 jesteśmy na górze!" O godzinie 8 wieczorem P. Hapala i B. Husicka. były z powrotem w obozie III.

Jako pierwsza kobieta osiągnęła czubek EROZJA TURYSTYCZNA? Ameryki Francuzka Adriana Banco de Link w r. 1940. Druga była Argentynka Maria Ca- Kosodrzewina jest krzewem o dużej dyna­ hals w r. 1947. Jako pierwsza Słowianka za­ mice i szlaki wiodące przez jej łany trzeba meldowała się na szczycie Tamara Likar w co parę lat przerąbywać na nowo. Jeśli się r. 1982 (w parę miesięcy później zginęła w tego nie robi — obojętne w imię jakich prze­ Alpach Julijskich). W r. 1974 Amerykanka słanek •— dochodzi do sytuacji, jaką obser­ Vera Watson (zginęła w 1978 na Annapurnie wować można na Czole Ornaku. Z Przełęczy razem} z Alison Onyszkiewicz) dokonała Iwaniackiej wspina się nim szlak zbudowa­ pierwszego damskiego wejścia solo, co było ny w r. 1959 z misternie ułożonych bloków zarazem pierwszym czystym wejściem kobie­ piaskowca. Tuż po zbudowaniu doliczyłem cym, tak że ekipa Julii Meza może mówić co się na nim 800 stopni. Szlak ten zarosły silne najwyżej o pierwszej kobiecej wyprawie. ramiona kosówki, spychając idących ze stop­ ni w dół, co doprowadziło do wydeptania równoległej ścieżki. Nim to nastąpiło, idący ŚLADY POLSKIEJ STOPY po zewnętrznych krawędziach bloków powy- W r. 1967 polsko-włoski zespół pod kie­ ważali je i zrujnowali całe schodki. Pomi­ rownictwem Ryszarda Zawadzkiego pokonał jając fakt, że droga jest tu mordęgą, a o słynną 1200-;metrową ipołuldniowo-zachodnią zmroku zagrożeniem dla turystów, stwierdzić ścianę Burel w grupie Sćhiiary. W ciągu 15 trzeba, iż zaniechanie jej konserwacji do­ lat droga ta miała tylko 3 powtórzenia, prowadziło do zmian w terenie, które przyT m.in. przez Reinholda Messnera. We wrześ­ roda regenerować będzie przez długie lata.. niu 1982 piątego przejścia dokonali Bogdan A przecież dwóch ludzi z piłą załatwiłoby Biśćak, Rado Fabjan, Igor Mezgec i Igor sprawę w ciągu 1 dnia — jeszcze dzisiaj, Skfomperle. Kluczowe trudności skupiają się choć już jest na to za późno. według nich na 6 wyciągach (VI A2), pozos- Józef Nyka www.pza.org.pl 95 TATERNIK 2 (255) CONTENTS

ORGAN POLSKIEGO ZWIĄZKU ALPINIZMU Polish mountaineering 1980-83 (J. Nyka) . . 49 POŚWIĘCONY SPRAWOM TATERNICTWA, 50 years of Polish expedition activity (R.W. ALPINIZMU I SPELEOLOGII Schramm) .50 Mountaineering Institute in Cracow (A. Matu­ szyk) 53 The Himalayan Scenę 1982 (Z. Kowalewski) . 56 Redaktor: Józef Nyka, ul. Klaudyny 12 m. 79, A memorable year of mounteineerlng in the Karakorum (Gen. Qamar Ali Mirza) . . 60 01-684 Warszawa. Tel. 330-775. Ascent of Dhaulagiri, 1983 (W. Szymański) . 62 Himal Chuli south ridge attempt (T. Piotrow­ Adres Redakcji: ski) 63 First ladies' ascent of the Broad Peak (A. 00-372 Warszawa, ul. Foksal 11 p. 206. Czerwińska) 65 Tel. 26-44-47. Northeast pillar of the Talay Sagar (J. Sko­ rek) 68 Two extreme routes on Arjuna's west face Adres Polskiego Związku Alpinizmu: (B. Slama) 70 •00-010 Warszawa, ul. Sienkiewicza 12 p. 444 Arjuna via the west face (T. Bender) ... 72 Polish training camps in the Alps (A. Mach­ Tel. 26-69-56 nik) 75 Climbs in Norway in 1980 (A. Gierych) . . 76 Polish Tatras rock scenę (T. Solicki) . . . 78 CENA NUMERU ZŁ 80 Routes on the Filar Mięguszowiecki head wali (K. Łoziński) 82 Discovery of the Herbsthohle (A. Ciszewski) : 85 PRENUMERATA: New book of Andrzej Wilczkowski (J. Gon- dowicz) 86 Instytucje i zakłady pracy zlokalizowane w mias­ tach wojewódzkich bądź tych, w których znajdują Whafs new in the Tatras? — 38. Climbing się oddziały RSW „Prasa-Książka-Ruch", zamawia­ competitions — 89. New routes in the Tatras — ją prenumeratę w tych oddziałach. Instytucje i 90. Caving — 92. Various mountains — 93. Mountain zakłady pracy mieszczące się w miejscowościach, notes — 95. Mounteineering and culture — 97. gdzie nie ma oddziałów RSW „Prasa-Książka- Ruch", opłacają prenumeratę w urzędach poczto­ wych i u doręczycieli. Prenumeratorzy indywidualni zamieszkali w mias­ INHALT tach — siedzibach odziałów RSW „Prasa-Książka- Ruch", opłacają prenumeratę w urzędach pczto- wych (przy użyciu „blankietu wpłaty") na rachu­ Polnisches Bergsteigen 1980-83 (J. Nyka) . . 49 nek bankowy: Centrali Kolportażu Prasy i Wy­ 50 Jahre der polnisohen Ex,pedltions-Tatigikeit dawnictw w Warszawie ul. Towarowa 28, nr konta (R. W. Schramm) 50 NBP XV Oddział w Warszawie nr 1153-201045-139-11. Prenumeratorzy indywidualni zamieszkali na wsi Alpinismus-Institut an der Hochschule fur i w miejscowościach, gdzie nie ma oddziałów RSW Korperkultur in Krakau (A. Matusźyk) . 53 „Prasa-Książka-Ruch", opłacają prenumeratę w urzędach pocztowych bądź u doręczycieli. Himalaya-Chronik 1982 (Z. Kowalewski) ... 56 Prenumeratę ze zleceniem wysyłki za granicę Expeditlonsjahr 1983 in Karakorum (Gen. przyjmuje RSW „Prasa-Książka-Ruch", Centrala Kolportażu Prasy i Wydawnictw, ul. Towarowa 28, Qamar Ali Mirza) .60 00-958 Warszawa, konto NBP XV Oddział w War­ Besteigung des Dhaulagiri, 1983 (W. Szymań­ szawie nr 1153-201045-139-11. Prenumerata ze zlece­ ski) 62 niem wysyłki za granicę pocztą zwykłą jest droż­ sza od prenumeraty krajowej o 50% dla zlecenio­ Versuch am Sudgrat des Himal Chuli (T. dawców indywidualnych i o 100% dla instytucji Piotrowski) 63 i zakładów pracy. Zwei Frauen am Broad Peak (A. Czerwiń­ ska) 65 Thalay Sagar iiber den Nordost-Pfeiler (J. Skorek) . 68 Zwei Routen an der Arjuna-Westwand (B. Slama, T. Bender) 70,72 Polen in den Alpen 1983 (A. Machnik) ... 75 •WYDAWCA: Extreme Route an der Otertind-Ostwand, 1980 (A. Gierych) 76 RSW „Prasa-Ksiqżka-Ruch" Młodzieżowa Agencja Wy- .dawnicza, 00-564 Warszawa, ul. Koszykowa 6A. Aus der Polnischen Tatra (T. Solicki) ... 78 Telefony: Dyrektor 28-09-73, Dział Wydawniczy 29-35-52, Entdeckung der Herbsthóhle (A. Ciszewski) . 85 29-56-19. Biuro Reklam i Ogłoszeń, 00-679 Warszawa, Das neue Tatra-Buch von A. Wilczkowski ul. Wilcza 62. Telefon 28-07-32. Neue(J. s Gondowicz)aus der Tatra — 88. Kletier-Wettkampf8e6 — 89. Neue Routen in der Tatra — 90. Hohlenfor- Dru!<: PZG RSW „Prasa-Ksiqżka-Ruch", Warszawa, ul. schung — 92: Bergfahrten — 93. Alpine Naehrichten Smolna 10/12. Zam. 834. M-77. — 95. Kultur — 97. www.pza.org.pl GÓRY NA ZNACZKACH POCZTOWYCH nasze TT, np. parzy Lodowym Źródle w Do­ linie Kościeliskiej (1875), w Dolinie Strążysk Popularna UIAA skończyła w zeszłym ro­ (1886) nad Stawem Smreczyńskim (1896) i w ku 50 lat, a jej jubileuszowy Walny Zjazd innych miejscach. odbył się jesienią w Katmandu. Poczta Ne­ J. Nyka palu uczciła to wydarzenie wydaniem serii 3 znaczków połączonych w efektowny tryp­ STEFAN ZWOLIŃSKI tyk, przedstawiający masyw Everestu, Lhotse i, Nuptse. Tryptyk ma wymiary 100 X 32 We wrześniu 1983 r. w zakopiańskim Klu­ mm, dominują oliwkowa zieleń i błękit. bie Turysty PTTK eksponowana była wy­ Autora projektu nie podano, widać w nim stawa poświęcona pamięci nestora polskich jednak styl Heinricha C. Beranna. W mar­ speleologów i członka honorowego PZA, Ste­ cu 1983 pewną ilość serii i bloków (3X3 fana Zwolińskiego. Zgromadzono na niej znaczki) rozprzedało Biuro UIAA w Gene­ m.in. fotogramy i widokówki górskie oraz wie. Przypomnijmy, że w r. 1951 serię znacz­ publikacje jego autorstwa. Wystawę zwie­ ków dedykowanych UIAA wydała poczta dziło ok. 1600 osób. 24 września w tym sa­ jugosłowiańska z okazji Walnego Zjazdu w mym klubie spotkało się kilkudziesięciu Biedzie. uczestników, by w ramach małego semina­ W tym roku — z dniem 26 lutego 1983 rium przypomnieć postać S. Zwolińskiego. — Jugosławia wprowadziła do obiegu zna­ Referaty wygłosili doc. dr Zbigniew Wójcik, czek upamiętniający 90-lecie założenia Pla- dr Henryk Jost i Artur Prosałowski. Stefan ninskiej zvezy Slovenije. Przedstawia on Zwoliński zmarł 29 września 1982 r. w wieku Jalovec, jest niewielki (31 X 24 mm) i jed­ lat 82 i spoczywa na Pęksowym Brzyzku, w nobarwny. Projekt opracował Andrija Mi- pobliżu brata, Tadeusza. Jego sylwetce po­ lenković z Belgradu. I ciekawostka: widocz­ święciła piękny zeszyt specjalny „Wiercica" ną na znaczku wschodnią ścianę Jalovca (46/IX 1983). (chp) rozwiązuje droga Michała Jagiełły i Ta­ deusza Piotrowskiego z r. 1969. (jn) MUZEUM BRONKA CZECHA

RAINEROWA CHATKA Taternicy od lat z sympatią śledzili cier­ pliwe starania Stanisławy Czech-Walczako- W „Taterniku" 3/1979 (s. 141) alarmowa­ wej (członkini KW Zakopane) o urządzenie liśmy naszych słowackich kolegów, wskazu­ w domu przy Placu Zwycięstwa 4 w Zako­ jąc na krytyczny stan najstarszego zabytku panem izby pamięci1 jej brata, Bronisława turystyki tatrzańskiej, mianowicie schronu Czecha (1908—1944), wielkiego narciarza i z r. 1865, stojącego obok dawniejszego wspinacza, zamęczonego w Oświęcimiu. Po­ „Kamzika". Miło nam poinformować, że za­ konując niezliczone przeszkody, panie Sta­ padła decyzja o. rekonstrukcji chatki, któ­ nisława i Janina realizowały swe zamierze­ ra — wyposażona w ławy, stoły i prycze — nie i wreszcie w dniu 12 marca 1983 mogło stanowić będzie fragment dydaktycznej tra­ się odbyć uroczyste otwarcie. Zgromadziło sy wycieczkowej Siodełko — Łomnicki Staw. ono wielu taterników, a sylwetkę Bronka Główny architekt rejonu Tatr Wysokich, jako zdobywcy skalnych dróg przedstawił Igor Peter, pisze w „Vysoke Tatry" 5/1982, w barwnym wspomnieniu jego partner, Je­ że „wspomniany obiekt jest bardzo cenny rzy Ustupski. Izba, a właściwie małe mu­ dla historii Tatr Wysokich — znany jest zeum, stanowi jednocześnie pierwszą w Za­ jako pierwsze turystyczne schronisko, w sło­ kopanem stałą ekspozycję problematyki ta­ wackiej części tych gór". Nasuwa się tu ternickiej lat międzywojennych (ludzie, pa­ uwaga: chatka nie była schroniskiem, lecz miątki, sprzęt i ekwipunek), winny ją więc altaną dla gości zwiedzających wodospady zwiedzać klubowe kursy i obozy. Jest ona Zimnej Wody — osłoną przed deszczem i oddziałem Muzeum Tatrzańskiego, zaś dla miejscem posiłków, nie ma też przesłanek nas wszystkich budującym przykładem, iż by sądzić, że znajdowały się w niej prycze. wytrwałością i silną wolą można każdą spra­ Altany o podobnych funkcjach budowało wę doprowadzić do szczęśliwego końca. www.pza.org.pl CENA ZŁ 80 PL ISSN 0137-8155

Zdjęcie u góry: Dolina Kijai Nullah i masyw Arjuny z zachodnimi ścianami (fot. Krzysztof Łoziński, artykuł na s. 70). Zdjęcie u dołu: Zebranie zarządu PZA w „Betlejemce" we wrześ­ niu 1983 r. Stoją od lewej: Leszek Łącki, Andrzej Paczkowski, Zbigniew Skoczylas, Hanna Wiktorowska, Wojciech Kurtyka, Leszek Dumnicki, Bogdan Jankowski i Zdzisław Jakubow­ ski. Siedzą: Leszek Korniszewski, Tadeusz Solicki, Leszek Zabdyr, Kazimierz Jacek Rusiecki i Adam Bilczewski. Nie wszyscy byli członkami Zarządu. Fot. Józef Nyka.

www.pza.org.pl