www.pza.org.pl TREŚĆ W trzyletnim rytmie (J. Nyka) . 49 50 lat polskich wypraw egzotycz­ nych (R. W. Schramm) ... 50 Deklaracja z Katmandu ... 52 Zakład Alpinizmu AWF w Krako­ wie (A. Matuszyk) .... 53 Góry najwyższe 1982 (Z. Kowalew­ ski) 56 Bogaty rok 1983 w Karakorum (Gen. Qamar Ali Mirza) .... 60 Pomorska wyprawa na Dhaulagiri 1983 (W. Szymański) ... 62 Himal Chuli południową granią (T. Piotrowski) . .... 63 Broad Peak 1983 (A. Czerwińska) . 65 Nowe marki „friendów" ... 67 Filar Thalay Sagar (J. Skorek) . 68 Arjuna 1983 (B. Słama) .... 70 Filar Arjuny Południowej (T. Ben­ der) 72 Pamir 1983 (M. Pawlikowski) . 74 Nasi w Alpach —I uwagi do lata 1983 (A. Machnik) 75 Wspinaczki w Norwegii latem 1980 (A. Gierych) 76 Nad Morskim Okiem,, nad stawem cichym (T. Solicki) .... 78 Mięguszowiecki Szczyt —• ściana czo­ łowa filara (K. Łoziński) . 82 Odkrycie Herbsthóhle (A. Ciszew­ ski) 85 Czasy „wielkiego obrywu" (J. Gon- dowicz) 86 Co nowego w Tatrach? .... 88 Wspinaczki skałkowe 89 Nowe drogi w Tatrach .... 90 Jaskinie i speleologia .... 92 Różne góry, różne lata . 93 Notatnik górski 95 Alpinizm i kultura 97 Zdjęcie obok: Wspinaczka na wschodniej ścia­ nie Zębu Rekina w Śnieżnych Kotłach — wspi­ na się Piotr TJzięblo. Fot. Janusz Moniatouncz Na okładce: W ścianie filara Thalay Sagar — podchodzi Janusz Skorek. Fot. Andrzej Czok www.pza.org.pl NR 2 (255) WARSZAWA 1983 ROK 59 trzyletnim rytmie W dniach 2 i 3 grudnia 1983 r. obradował cą (s. 65), inna zaś wyprawa żeńska dokonała w Zakopanem kolejny Walny Zjazd PZA, wejścia na Meru North najtrudniejszą z dróg który wybrał nowe władze i wytyczył nowe pokonanych dotąd w Himalajach przez sa­ linie kierunkowe dla polskiego alpinizmu. modzielny zespół kobiecy. W naszym ruchu wysokogórskim Walne Ponieważ PZA zrzesza także speleologów, Zjazdy i kadencje zarządów — trzyletnie godzi się wspomnieć i o ich wspaniałych ostatnio — nie wyznaczają na ogół etapów sukcesach, głównie na obszarze bliskiej a bo­ .,historycznych", m.in. z powodu długofalo­ gatej w tereny krasowe Austrii. Odkryli tu wości planowania a także ciągłości perso- przeszło 100 nieznanych jaskiń, kilka bardzo nalej poszczególnych gremiów (w zarządzie głębokich. Jedna z nich „puściła" do minus PZA pracują osoby z przeszło 20-letnim nie­ 1173 m, wysuwając się na 6 miejsce wśród przerwanym stażem, zaś staż kilkunastoletni najgłębszych na świecie (s. 92). jest niemal regułą). Kadencja 1980—1983 przypadła na trudne łata kryzysu, który Ale przecież nie wszystko układało się po­ jednak — o dziwo — nie zmniejszył naszej myślnie. Skupiając uwagę na Himalajach ekspansji. Wpłynęła na to z jednej strony zaniedbaliśmy Alpy i Kaukaz, które jako przychylność władz sportowych, z drugiej zaś tereny konfrontacji sportowej straciły co rzutkość samego środowiska, które szybko prawda ostatnio na znaczeniu, są jednak na­ przeszło na zarabianie złotówek w ramach dal szkołą wielkiego alpinizmu. Tymczasem tzw. prac wysokościowych, dewiz zaś — nasz głos tam się już zupełnie nie liczy. Po­ przez kooperacje zagraniczne, głównie udział ważnym utrapieniem było dla nas w ciągu w wyprawach zespołów z krajów „alpinis­ minionych 3 lat odcięcie taterników od Tatr tycznie rozwijających się", jak np. Meksyk. Słowackich i ścieśnienie ich w 3 małych do­ Brazylia czy Norwegia. Ogólnie można po­ linach Tatr Polskich. Dodatkowo pogorszyły wiedzieć, że Polska nie tylko nie straciła nic sytuację daleko idące restrykcje wprowadza­ ze swojej wysokiej pozycji w alpinizmie ne w rejonach skałkowych Jury Krakowsko- światowym, lecz nawet pozycję tę umocniła. Częstochowskiej. W każdym naszym omówie­ Cała nasza uwaga skupiona była na Hima­ niu znajduje wyraz bolesna sprawa • nie­ lajach i Karakorum, gdzie udało nam się do­ szczęśliwych wypadkóiD. Pocieszający jest tu konać paru pierwszych wejść na wysokie fakt, że w ostatnich paru latach daje się szczyty (Masherbrum SW 7806 m, Baturę IV zauważyć wyraźna tendencja spadkowa, wi­ 7500 m) a także przejść przeszło 10 wspania¬ doczna zwłaszcza w Tatrach. Miejmy nadzie­ łych ścian, często — jak filar Thalay Sagar ję, że nie będzie to zjawisko tylko przejścio­ (por. s. 68) — atakowanych bez skutku przez we. zespoły innych narodowości. Pokonane w la­ Inna bolączka, to trapiący nas nie od dziś tach 1981 i 1982 ściany Annapurny (południo­ kryzys pracy społecznej, połączony z narasta­ wa) i Makalu (zachodnia) należą do kilku niem interesowności w angażowaniu się w najtrudniejszych technicznie ścian dotąd nią. Brak chętnych powoduje „ugory" na wa­ przez ludzi przebytych na ośmiotysięczni- żnych połach pracy Zarządu, z drugiej zaś kach. strony — przeciążenie ponad wszelicą miarę Polscy alpiniści dowiedli w ciągu tych 3 tych nielicznych przeważnie niemłodych już lat, że są na linii najnowszych prądów w działaczy, którzy chcą jeszcze wkładać swą alpinizmie światowym. Wymienić można styl energię we współne dzieło. Jest to bez wąt­ alpejski w Himalajach, wejścia bez użycia pienia jedna z przyczyn (choć nie jedyna) tlenu (Makalu, Dhaulagiri), skuteczne mini- ujawnionych ostatnio niedostatków w funk­ -wyprawy, „łańcuchówki" himalajskie, wre­ cjonowaniu Zarządu Związku, niedostatków, szcie — wejścia samotne na wysokie ośmio- które będą wymagały gruntownej analizy i tysięczniki (Makalu). Mało tego, alpiniści szybkiej sanacji. Wysoka pozycja światowa nasi sami inicjują nowe trendy. Swym rodzi zobowiązania zaś nagromadzone pro- pierwszym zimowym wejściem na Everest, błemy — poważne obciążenia. Start do no­ otworzyli kartę zimowych wypraw w Hima­ wej kadencji z jednymi i drugimi nie zapo­ laje. W tym roku zrealizowali z powodze­ wiada łatwych trzech lat... niem pierwszą w ogóle mini-wyprawę kobie­ J. Nyka www.pza.org.pl 49 RYSZARD WIKTOR SCHRAMM 50 lat polskich wypraw egzotycznych Rok 1983 jest kolejnym rokiem jubileu­ Karpiński był maksymalistą. To on w szowym w polskim alpinizmie: 50 lat temu, r. 1924 proponował Everest, a później, gdy jesienią 1933 r., wyruszyła pierwsza nasza jasne się stało, że szczyt ten stanowi mono­ wyprawa egzotyczna — w Andy. Zapocząt­ pol Brytyjczyków, zmienił cel na K2. Zakła­ kowała ona ciąg wypraw, które w ostatnich dał, że najwyższe ośmiotysięczniki można latach doprowadziły nas do sukcesów na atakować wprost z Tatr, ewentualnie tylko najwyższych szczytach ziemi, takich jak ze stażem alpejskim. Narkiewicz-Jodko też Mount Everest, Lhotse, Kangchendzónga, myślał o Evereście, uważał jednak, że do Makalu czy Dhaulagiri. Lata 1933—39 sta­ gór najwyższych trzeba podchodzić etapami nowią pierwszy okres naszego zorganizowa­ poprzez wyprawy w góry niższe, które przy­ nego alpinizmu pozaeuropejskiego. W okre­ gotowują ludzi i fizycznie, i organizacyjnie. sie tym doszły do iskutku następujące wy­ Życie potwierdziło słuszność jego koncepcji. prawy: 1933—34 — I wyprawa w Andy; Co więcej, swoją wyprawę na najwyższe 1934 —i I wyprawa na Spitsbergen, wypra­ szczyty Ameryki mógł poprowadzić już w wa w Wysoki Atlas; 1935 —i wyjazd w r. 1933, podczas gdy Karpiński na realizację Kaukaz; 1936 —• II wyprawa ma Spitsber­ własnego himalajskiego marzenia musiał gen (trawersowanie); 1936—37 — II wypra­ czekać aż do r. 1939, przy czym celem nie wa w Andy; 1939 — wyprawy w Ruwenzori był wcale K2, lecz Nanda Devi East. i w Himalaje. Nie będziemy przypominać ich przebiegu, ani ogólnie znanych osią­ 2. Co w ogóle umożliwiło dojście do skutku gnięć, spróbujmy natomiast odpowiedzieć — i zakończenie sukcesami! — tałego ciągu pokrótce na 4 podstawowe pytania: Jak do wypraw okresu międzywojennego? Musiało tych wypraw doszło? Co je umożliwiło? się na to złożyć kilka czynników. O pierw­ Jakie były ich cechy charakterystyczne? Co szym z nich •— dojrzeniu świadomości i roz­ te wyprawy dały? paleniu namiętności — mówiliśmy wyżej. 1. Wkrótce po I wojnie światowej dla Drugim było opanowanie techniki działania ogółu taterników stało się jasne, że dążyć w górach lodowcowych. Z tą zaznajomiła się trzeba do wyjścia nie tylko poza Tatry, ale spora część naszej ówczesnej czołówki w i poza Alpy. Idea ta stała już u kolebki początku łat trzydziestych na wyjazdach w młodzieńczych grup taternickich sprzed Alpy. Technikę doskonalono dalej w Tatrach, 1914 r. —i Himalaja Klubu i Klubu Kili­ które zimą okazały się doskonałym polem mandżaro. Hasło, że przyszłość taternictwa treningu. I wreszcie trzeba było pozyskać leży poza Tatrami, sprecyzował jeden z choćby minimalne oparcie społeczne, twórców Himalaja Klubu, Roman Kordys, spulchnić przynajmniej skrawek jałowego w 1929 r. Ale już w r. 1924 zostało rzucone ugoru, jeśli nie wręcz skały, na którym mo­ w prasie wezwanie do zorganizowania wy­ głoby zapuścić korzonki 50-letnie dzisiaj, prawy polskiej —i na Mount Everest! Wia­ okazale drzewo naszego alpinizmu egzotycz­ domo, że myśli takie zamieniają się w czyny nego. Była to ciężka praca, wymagająca wy­ dopiero wtedy, kiedy znajdą się ludzie umie­ siłku i nie lada zdolności dyplomatycznych. jący je wcielić w życie. W naszym tater­ nictwie ludźmi tymi byli Adam Karpiński 3. Jakie cechy odróżniały wyprawy tego i Konstanty Narkiewicz-Jodko. pierwszego okresu od wypraw powojennych, a zwłaszcza tych z ostatniego dziesięciolecia? Adam Karpiński (z lewej) i Jan Kazimierz Po pierwsze, były one organizowane i kie­ Dorawski rowane przez samouków w tym zakresie. Szefowie pierwszych wypraw •—• andyjskiej (Narkiewicz), spitsbergeńskiej (S. Bernadzi- kiewicz) i kaukaskiej (M. Sokołowski) byli kompletnymi samoukami — nie brali wcześ­ niej udziału w żadnej ekspedycji. Justyn Wojsznis, kierownik II wyprawy w Andy, był uczestnikiem dwóch najłatwiejszych z punktu widzenia organizacyjnego wypraw: w Wysoki
Details
-
File Typepdf
-
Upload Time-
-
Content LanguagesEnglish
-
Upload UserAnonymous/Not logged-in
-
File Pages60 Page
-
File Size-