ARCHIWUM EMIGRACJI Studia – Szkice – Dokumenty http://dx.doi.org/10.12775/AE.2012.013 Toru ń, Rok 2012, Zeszyt 1–2 (16–17) ______

„ANGIELKA W PARY ŻU”. LISTY HALINY KORN- -ŻUŁAWSKIEJ DO M ĘŻ A (MAJ–CZERWIEC 1950)

Joanna KRASNOD ĘBSKA (Toru ń)

Dla polskich artystów plastyków mieszkaj ących w Wielkiej Brytanii po wojnie, Pary ż pocz ątku lat 50. był bardzo wa żnym punktem na mapie sztuki współczesnej, nadal pełnił funkcj ę stolicy Europy i intelektualnej stolicy świata. Poniewa ż polskie gazety w niewielkim stopniu informowały o wydarzeniach artystycznych we Francji, słuchano audycji BBC oraz czytano brytyjsk ą pras ę artystyczn ą z „The Studio” na czele. Wiadomo ści o Polakach wystawiaj ących w Pary żu docierały do Londynu za po średnictwem nielicznych notatek prasowych pojawiaj ących si ę w paryskiej „Kultu- rze”, „Wiadomo ściach” czy „Dzienniku Polskim”. W Pary żu ko ńca lat 40. – je żeli wierzy ć Zdzisławowi Grocholskiemu pisz ącemu do „Kultury” — żyło, tworzyło i wy- stawiało najwi ększe poza granicami Polski skupisko artystów Polaków. W śród nich najliczniejsza była grupa artystów mieszkaj ących tam od dawna, często od pocz ątku wieku, posiadaj ących własne pracownie, dorobek przedwojenny i wzgl ędnie — jak na stosunki paryskie — wyrobion ą pozycj ę w świecie artystycznym. Grocholski zaliczył do nich: Konstantego Brandla, Mel ę Muter, Władysława Jahla, Wacława Zawadow- skiego i Alfreda Aberdama. Do grupy nieco młodszej, przybyłej do Pary ża niedługo przed wojn ą autor przypisał: Ludwika Lille, Zdzisława Cyankiewicza, Katarzyn ę Li- browicz, Kazimierza Zielenkiewicza i Lutk ę Pink 1; tu ż po wojnie do Pary ża powrócił z Anglii m.in. Marek Szwarc. Wi ększo ść tych nazwisk pojawiła si ę na du żej wystawie po świ ęconej artystom polskim mieszkaj ącym w Pary żu, zorganizowanej przez tamtej- sze Towarzystwo Przyja źni Polsko-Francuskiej, która została otwarta na pocz ątku 1948 w Galerie Beaux-Arts. Chocia ż, jak pisał Pierre Descargues dla krakowskiego „Prze- gl ądu Artystycznego”, na ekspozycji przede wszystkim zło żono hołd kilku nie żyj ącym

1 Z. Grocholski, Plastycy polscy w Pary żu, Kultura 1948 nr 5, s. 153–154.

156 ju ż polskim artystom: Józefowi Pankiewiczowi, Oldze Bozna ńskiej, Louisowi Marco- ussis’owi, Eugeniuszowi Zakowi i Tadeuszowi Makowskiemu. U progu lat 50. w polskim środowisku artystycznym we Francji nadal najbardziej uznani byli arty ści z kr ęgu École de . Brakowało opiniotwórczych krytyków. In- stytut Literacki, który przyznawa ć b ędzie za kilka lat swoje nagrody plastyczne, nie odgrywał jeszcze wi ększej roli, a mieszkaj ący w Maisons-Laffitte Józef Czapski od wojny nie wystawiał. Polska Galerie Lambert Zofii i Kazimierza Romanowiczów miała powsta ć dopiero za dziewi ęć lat. Po drugiej stronie Kanału La Manche od wielu dziesi ątków lat kształtowało si ę i rozwijało środowisko artystów polskich. Tu ż przed wojn ą w Wielkiej Brytanii osiedli m.in. Henryk Gotlib, Marek Żuławski, Stefan i Franciszka Themersonowie, Jan LeWitt, Jerzy Him i Feliks Topolski. W czasie zawieruchy wojennej, ró żnymi drogami, dotarło do Anglii wielu polskich artystów plastyków. Jedni jako uchod źcy, wi ększo ść jako żołnierze, którzy po kl ęsce wrześniowej trafili do Francji, by po jej upadku w 1940 roku przedosta ć si ę na Wyspy Brytyjskie. Taki szlak przebyli Jankiel Adler, Józef Na- tanson, Zygmunt Haupt, Aleksander Żyw czy Witold T. Mars. W czasie wojny osiedli w Anglii Piotr Potworowski, Józef Herman i Zdzisław Ruszkowski 2. Pi ęć lat po wojnie nadal — w śród artystów polskich w Wielkiej Brytanii — pano- wało przekonanie, że aby naprawd ę zaistnie ć w sztuce, osi ągn ąć sukces zarówno arty- styczny, jak i komercyjny nale ży przyjecha ć do Pary ża i spróbowa ć zorganizowa ć sobie tam wystaw ę. Prób ę tak ą podj ęła w maju 1950 roku Halina Korn, malarka polska mieszkająca od 1940 roku w Londynie. Po sukcesie swojej pierwszej indywidualnej wystawy zatytułowanej „Paintings of Life” w styczniu 1948 roku w londy ń- skiej Mayor Gallery, i pozytywnych recenzjach, które ukazały si ę zarówno w prasie brytyjskiej jak i polskiej 3, postanowiła zaistnie ć tak że na rynku sztuki we Francji.

2 S. Teisseyre, Polscy malarze w Anglii , Przegl ąd Artystyczny 1947 nr 4–5, s. 3–5; najpeł- niej na temat kolejnych fal emigracji: M. A. Supruniuk, Sztuka polska w Wielkiej Brytanii w la- tach 1940–2000. Źródła i stan bada ń, [w:] Sztuka polska w Wielkiej Brytanii 1940–2000. Anto- logia , wybrał, przygotował do druku i wst ępem opatrzył ten że, Toru ń 2006, s. 20–21. 3 Zob. m.in.: „[...] Halina Korn, who is exhibiting at the Mayor Gallery, seems to me to rely on disarming us by the pleasant scumblings of her paint and by an accidental naivety which really arises from the fact that she has not carried her pictures fully through” (Halina Korn wystawiaj ąca w Mayor Gallery wydaje si ę liczy ć na to, że rozbroi nas łagodnym zacieraniem konturów w swoim malarstwie i nieumy śln ą naiwno ści ą, które tak naprawd ę wynikaj ą z faktu, że jej obrazy nie s ą w pełni wyko ńczonymi dziełami); C. MacInnes, [Ever since Henri Rousseau shoved us...] , The Observer 18.01.1948. „[...] Instead of the stereotyped ‘sitting’ she shows people at Zoo, men and women in pubs, customers in shops and passengers waiting at bus stops. All her subjects are doing something — even if is only standing on Hampstead Heath, watching fireworks or waiting for trains. None of them is a picture of a man or woman just sitting to have a picture painted” (Zamiast stereotypowej „sesji siedz ącej” [Halina Korn] pokazuje ludzi w ZOO, m ęż czyzn i kobiety w pubach, kupuj ących w sklepach i pasa żerów czekaj ących na przystankach autobusowych. Wszystkie malowane przez ni ą podmioty co ś robi ą — nawet, je śli tylko stoj ą na Hampstead Heath, ogl ądaj ą sztuczne ognie lub czekaj ą na poci ąg. Żaden z nich nie jest portretem kobiety czy m ęż czyzny zwyczajnie siedz ących i pozwalaj ących si ę malowa ć); J. Bouverie, John Bouverie’s Journal: Smile, please , News Chronicle 8.01.1948 — tłum. J.K. „W styczniu br. w londy ńskiej Mayor Gallery otwarto wystaw ę zbiorow ą obrazów, rysunków i rze źb Haliny Korn, pod hasłem «Obrazy z życia Londynu». Polska artystka zdobyła sobie w Anglii du żą popularno ść i nazwisko jej figuruje w prospektach najwybitniejszych galerii lon- dy ńskich”; Sztuka polska za granic ą, Przegl ąd Artystyczny (Kraków) 1948 nr 2(26), s. 11.

157 Halina Korn — tak podpisywała swoje obrazy — urodziła si ę jako Halina Julia Korngold 22 stycznia 1902 roku w Warszawie, w rodzinie żydowskiej. Jej ojciec Julian Korngold był przedstawicielem zagranicznych firm wyrobów skórzanych. Matka wy- wodz ąca si ę z drobnej bur żuazji wychowywała si ę w małym prowincjonalnym mia- steczku koło Lyonu we Francji, st ąd w domu rodzinnym Haliny Korn mówiło si ę za- równo po polsku, jak i po francusku 4. Po uko ńczeniu prywatnego żeńskiego Gimnazjum Antoniny Walickiej w Warsza- wie rozpocz ęła studia dziennikarskie w warszawskiej Szkole Nauk Politycznych. Jed- nocze śnie uczyła si ę śpiewu u profesor Adeli Comte-Wilgockiej i Stanisławy Korwin- -Szymanowskiej, siostry Karola Szymanowskiego. Przed wojn ą wyst ępowała kilka- krotnie w Warszawie. Szczególnie lubiła wykonywa ć XVIII-wieczne pie śni włoskie oraz utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta i Gabriela Fauré 5. Rok przed wybuchem drugiej wojny światowej poznała w słynnej kawiarni Zie- mia ńska Marka Żuławskiego, malarza, byłego studenta warszawskiej Szkoły Sztuk Pi ęknych, mieszkaj ącego od 1935 roku w Londynie. Artysta przyjechał do Warszawy w zwi ązku z X (ostatnim) Salonem Instytutu Propagandy Sztuki, w którym brał udział 6. W sierpniu 1939 spotkali si ę na wakacjach w St. Malo w Bretanii i tam zastała ich wojna. Marek, który miał wiz ę angielsk ą wrócił do Londynu, a Halina została we Fran- cji, próbuj ąc w Pary żu znale źć prac ę. Ju ż w pa ździerniku otrzymała stanowisko steno- typistki w Ministerstwie Opieki Społecznej, a w listopadzie, wraz z rz ądem polskim na uchod źstwie, przeniosła si ę z Pary ża do Angers. W maju 1940, dziel ąc los tysi ęcy Po- laków, opu ściła Francj ę na statku, który po kilku dniach przybił do Falmouth u wybrze ży Kornwalii. W Anglii trafiła do obozu dla uchod źców i stamt ąd nawi ązała kontakt z Markiem, który po ni ą przyjechał. Zamieszkali razem w jego londy ńskiej pracowni, mieszcz ącej si ę na pi ątym pi ętrze w Dudley Court, gdzie nad ich głowami toczyła si ę powietrzna bitwa o Angli ę. Do ko ńca wojny Halina Korn pracowała w pol- skiej ambasadzie w Londynie. 10 lutego 1948 roku Halina i Marek wzi ęli ślub 7. Pod koniec wojny dowiedziała si ę, że cała jej liczna rodzina (miała trzech braci i starsz ą siostr ę) została zamordowana podczas okupacji przez Niemców. Spowodowa- ło to załamanie nerwowe i wywołało u niej chorob ę (wyst ępuj ące naprzemiennie stany depresji i euforii), z któr ą zmagała si ę do ko ńca życia 8. Halina Korn nie miała akademickiego wykształcenia malarskiego, ale mogła ko- rzysta ć z pomocy m ęż a, który był absolwentem akademii. Jak wielokrotnie podkre ślała dał jej tylko dwie rady: „Utrzymuj p ędzle w czysto ści i nie próbuj nikogo na ślado- wa ć”9. Malowa ć i rze źbi ć zacz ęła stosunkowo pó źno, miała wtedy około 40 lat, i wła-

4 Archiwum Emigracji BU UMK w Toruniu (dalej: Archiwum Emigracji), Archiwum Hali- ny Korn-Żuławskiej, sygn. AE/HK Ż/I, materiały do biografii. 5 Tam że. 6 Ostatni, dziesi ąty, Salon IPS-u odbył si ę w listopadzie 1938 roku. Wystawiono prace (ma- larstwo, grafik ę, rze źbę) ponad 180 artystów; zob.: Polskie życie artystyczne w latach 1915 ‒1939 , red. A. Wojciechowski, Wrocław 1974, s. 418; M. Żuławski, Studium do autoportre- tu , Toru ń 2009, s. 158. 7 M. Żuławski, Studium do autoportretu , s. 159, 255 ‒256. Pierwsz ą żon ą Marka Żuławskie- go była Eugenia (Imogena) Ró żańska (1906 ‒1982), malarka i ilustratorka; pobrali si ę w 1937 roku, a rozwiedli 30 stycznia 1948 roku, tam że, s. 184 ‒185. 8 U Haliny Korn zdiagnozowano cyklofreni ę. Wielokrotnie przebywała na leczeniu w klinikach psychiatrycznych; Archiwum Emigracji, Archiwum Haliny Korn-Żuławskiej, sygn. AE/HK Ż/I, mate- riały dotycz ące zdrowia. 9 Nota , [w:] Halina Korn , Gallery One [folder wystawy], [London 1960].

158 ściwie przypadkowo. Pewnego dnia, jak wspominał Marek Żuławski, namalowała na drzwiach szafy w pracowni Adama i Ew ę, których nagie wydłu żone postacie przypo- minały akty Cranacha 10 . Tak pisała we wst ępie jednego ze swoich katalogów: Malarstwem zaj ęłam si ę dopiero w Londynie, po ślubie z malarzem Markiem Żu- ławskim, skuszona le żą cą w zasi ęgu r ęki palet ą z p ędzlami. Rok pó źniej, w 1948, mia- łam swoj ą pierwsz ą wystaw ę indywidualn ą w Mayor Gallery; drug ą w 1952 roku w [londy ńskiej] Beaux Arts Gallery, gdzie równie ż pokazałam swoje rze źby. Wysta- wiałam wraz z London Group, R. A. (Royal Academy) oraz uczestniczyłam w wielu wystawach zbiorowych w londy ńskich i paryskich galeriach. Uwielbiam malowa ć, uwielbiam zapach oleju i terpentyny. Uwielbiam jaskrawe kolory — prawdopodobnie odziedziczyłam to po ojcu, który wszystko, co wpadło mu w r ęce malował na czerwono, zielono i złoto. Tematy do moich obrazów znajduj ę na ka żdym kroku; tematy chodz ą za mn ą i czasami musz ę je zapisywa ć w obawie, żeby ich nie zapomnie ć. Nigdy nie szkicuj ę wprost z natury, tylko patrz ę przenikliwie i rysuj ę z pami ęci po powrocie do pracowni. Uwielbiam wszystko co da si ę namalowa ć: st ąd kocham ludzkie istoty. Nie Ludz- ko ść — bo tego niepodobna przedstawi ć. Ale mo żna namalowa ć uliczne bazary w Whitechapel. I, na Jowisza, jak że pi ękne s ą kr ągłe po śladki przekupek! Pokaz akro- bacji w cyrku jest dla mnie równie dramatyczny jak ukrzy żowanie, a mozaika ludzkich twarzy u Lyonsa równie zachwycaj ąca jak bukiet kwiatów. Pejza ż Kilburn High Road daje mi wi ększego kopniaka ni ż najbardziej malownicza włoska sceneria. Nie szukam ani pi ękna ani brzydoty. [...] Niektórzy uwa żaj ą, że moje malarstwo jest „odrobin ę satyryczne”. Nic bardziej nie wyprowadza mnie z równowagi. Nigdy nie próbuj ę ukazywa ć komicznej strony życia, poniewa ż jej nie dostrzegam. By ć mo że nie mam poczucia humoru? A je śli komu ś twa- rze na moich obrazach wydaj ą si ę zabawne — to jego własna wina 11 . Głównym tematem prac Haliny Korn było życie codzienne, podpatrzone i uchwy- cone na londy ńskich ulicach oraz człowiek. Nie rozumiała i nie lubiła abstrakcji. Ma- lowała po swojemu świat, który j ą otaczał i ludzi: kobiety w pralni mechanicznej, chłopca z połciem mi ęsa, manekiny sklepowe w oknie wystawowym, w ęglarzy, kobie- ty i m ęż czyzn na ruchomych schodach i w kawiarni. Przedstawiała sceny z parku, ga- binetu psychologicznego, pogrzebu, cyrku i barów ze strip-tease’m. Cz ęstym motywem pojawiaj ącym si ę w jej pracach, zwłaszcza w rze źbie, było macierzy ństwo. Marek Żuławski napisał, że „wszystko, co w Londynie rodziło si ę w latach pi ęć dziesi ątych znajdowało swój wyraz w jej twórczo ści. [...] Autentyzm przerobiony na symbol, prze- tłumaczony na sztuk ę i wypełniony poetyck ą tre ści ą. Nie sentymentaln ą, a poetyck ą”12 . Twórczo ść Haliny Korn zaliczona do kr ęgu malarstwa naiwnego m.in. przez Alek- sandra Jackowskiego czy Ignacego Witza, niełatwo poddaje si ę tej klasyfikacji. Inni krytycy oraz arty ści, jak Victor Musgrave, Marek Żuławski czy Feliks Topolski, za- uwa żali jej niezawodne wyczucie kompozycji i formy oraz du żą wra żliwo ść na kolor 13 . Jackowski w swoim zarysie encyklopedycznym po świ ęconym twórcom naiwnym pod-

10 M. Żuławski, Studium do autoportretu , s. 400. 11 Nota , [w:] Halina Korn , Gallery One [folder wystawy], [London 1960] — tłum. J. K.. 12 M. Żuławski, Studium do autoportretu , s. 308–309. 13 V. Musgrave, Introduction , [w:] Halina Korn [folder wystawy]. Camden Arts Centre, London, May 17–June 7 1981, [London 1981]; M. Żuławski, Studium do autoportretu , s. 306– 310; F. Topolski, Halinka , Wiadomo ści 1979 nr 3(1712), s. 5. Zob. tak że: P. Vann, In search of their roots. Three immigrant naive painters whose images reflect their origins in spite of the influence of a changing world , The Artist 1985 nr 3, s. 18, 20.

159 kre ślił przecie ż, że: „Nieporozumieniem byłoby mówi ć w tym przypadku o naiwno ści, takiej jak ą znamy z obrazów Nikifora, Wi ęcka czy Rybkowskiego” 14 , a Ignacy Witz w katalogu wystawy zorganizowanej przez warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pi ęknych napisał: Była mowa o naiwno ści malarstwa Haliny Korn-Żuławskiej. Nie jest to jednak ani na- iwno ść dziecka, ani prymitywa. Jest to natomiast dojrzała i świadoma prostota artysty umiej ącego pozosta ć w cz ęś ci i dzieckiem i prymitywem, mimo a mo że nawet wbrew temu, co si ę wie, umie i rozumie. Jest wi ęc naiwno ść , prymitywno ść malarstwa jej, uwidoczniaj ąca si ę nie tylko w widzeniu, lecz i okre ślaniu formy, w konturze, kompo- zycji, w stosowaniu i zestrajaniu kolorów. Jest nie czym ś wymy ślonym, nie czym ś z ja- kich ś narzuconych sobie programów wynikaj ącym, lecz rzecz ą najpewniej i najcałko- wiciej autentyczn ą, wypływaj ącą z całej psychicznej struktury artystki 15 . Okres aktywno ści artystycznej Haliny Korn, trwał niewiele ponad dwadzie ścia lat. W tym czasie du żo wystawiała zarówno w ramach ekspozycji indywidualnych, jak i zbiorowych: w Londynie, Edynburgu i Nowym Jorku, oraz w Polsce: w Warszawie, Krakowie, Gdyni i Katowicach. Była członkiem Artists International Association (AIA) i członkiem zało życielem Arts Society of Paddington, ale pokazywała swoje prace tak że na wystawach m.in. London Group, Royal Academy i Women’s International Art Club. W połowie lat 60. z powodu nasilaj ącej si ę choroby została poddana operacji neurologicznej, po której przestała tworzy ć. Siedziała na łó żku jak grzeczna dziewczynka i zdawała si ę zupełnie wyleczona z depre- sji. Dopiero pó źniej okazało si ę, że tak nie jest. Co prawda przestała załamywa ć r ęce, ale przestała tak że śpiewa ć, malowa ć i rze źbi ć. [...] Operacja si ę udała — zmieniła cał- kowicie jej osobowo ść 16 . Ostatni obraz namalowała w klinice pod presj ą lekarzy. Widnieje na nim niewielka posta ć m ęż czyzny w białym fartuchu na czarnym tle. Nosi tytuł Sanitariusz 17 . Około 1957 roku zacz ęła pisa ć wspomnienia z dzieci ństwa ilustrowane własnymi rysunkami zatytułowane Wakacje ko ńcz ą si ę we wrze śniu (zostały opublikowane ze wst ępem Stefana Themersona w Warszawie w 1983). Odtwarzała w nich Warszawę sprzed pierwszej wojny światowej i przywoływała ostatnie wakacje sp ędzone z rodziną na wsi niedaleko stolicy. Niezwykło ść ksi ąż ki polega na tym, że narracja prowadzona jest przez dziesi ęcioletni ą Halink ę, jej ówczesnym j ęzykiem, z jej słownictwem i dzie- ci ęcym sposobem my ślenia. W ostatnich latach życia powoli wycofywała si ę z aktywno ści, zarówno życiowej, jak i artystycznej: [...] była uległa i posłuszna. Demon, który w niej mieszkał, opu ścił j ą na zawsze. Zosta- ła po nim pustka 18 .

14 A. Jackowski, Sztuka zwana naiwn ą. Zarys encyklopedyczny twórczo ści w Polsce , War- szawa 1995, s. 86. 15 I. Witz, [Nota], [w:] Halina Korn-Żuławska [folder wystawy], Warszawa: Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pi ęknych, 1967, s. [5]. 16 M. Żuławski, Studium do autoportretu , s. 218. 17 Muzeum Narodowe w Warszawie, Sanitariusz (Male nurse ), 1967, olej, płyta pil śniowa, 56×38 cm. 18 M. Żuławski, Studium do autoportretu , s. 218.

160 Zmarła 2 pa ździernika 1978 roku w Londynie; została pochowana na tamtejszym cmentarzu Kensal Green.

Prace Haliny Korn znajduj ą si ę m.in. w Muzeum Narodowym w Warszawie (duża, licz ąca 32 obrazy oraz 200 rysunków i szkiców kolekcja 19 ), Muzeum Narodowym w Poznaniu, oraz w toru ńskim Muzeum Uniwersyteckim 20 . A tak że w londy ńskiej Ben Uri Gallery 21 oraz w wielu kolekcjach prywatnych, w tym w du żej ameryka ńskiej ko- lekcji sztuki naiwnej nale żącej do Anthony’ego Petullo 22 .

„W Pary żu jak u siebie w domu”. Jak wygl ądał artystyczny Pary ż na przełomie wiosny i lata u progu lat 50. XX wieku z perspektywy Haliny Korn? Mo żna to prze śledzi ć na podstawie listów, które wymieniali mał żonkowie mi ędzy sob ą (Marek został w Londynie, gdzie dozorował remont pracowni). Zamieszczony poni żej fragment korespondencji, ilustruj ący to za- gadnienie, został wybrany z listów Haliny Korn i Marka Żuławskiego pisanych w maju i czerwcu 1950 roku, kr ążą cych mi ędzy Pary żem a Londynem 23 . W pierwszym li ście, wysłanym zaraz po przyje ździe do Pary ża Halina prosi m ęż a o przesłanie kilku zapo- mnianych przedmiotów, m.in. herbaty i płaszcza oraz opisuje podró ż. Nale ży podkre- śli ć, że Pary ż nie był dla Haliny Korn miejscem obcym, w którym trudno jej byłoby si ę odnale źć . Jak pisał Marek Żuławski w swoim Studium do autoportretu : Pary ż z Halink ą był miastem zamieszkanym. Jej intymna znajomo ść j ęzyka, jej elegan- cja, jej przyjaciele, kuzyni... Czuła si ę w Pary żu jak u siebie w domu 24 . Du żą zalet ą tej korespondencji jest język, cz ęsto ci ęty i ironiczny. Zarówno Halina Korn jak i Marek Żuławski posiadali dar obserwacji i pisania. Żuławski, poza tym, że cyklicznie pisywał o sztuce do czasopism i przez wiele lat przygotowywał audycje dla Radia BBC (w latach 50. Halina z nim współpracowała przygotowuj ąc recenzje z wy- staw dla audycji „Round the Galleries”), był autorem dwóch (a wła ściwie trzech 25 ) tomów autobiografii. O zdolno ściach literackich Haliny Korn mo żna si ę przekona ć czytaj ąc m.in. tom wspomnie ń z dzieci ństwa. Barwny j ęzyk, trafno ść s ądów i ciekawe, wnikliwe obserwacje znajdziemy tak że w bogatej korespondencji Haliny Korn, któr ą prowadziła z wieloma innymi osobami.

19 Marek Żuławski w 1985 roku przekazał do warszawskiego muzeum 29 obrazów, rysunki i szkice. Pozostałe dwa obrazy zostały zakupione przy okazji cyklu wystaw, które Halina Korn miała w Polsce w latach 60., a jeden przekazany do zbiorów Muzeum w 1990; zob.: Archiwum Emigracji, Archiwum Haliny Korn-Żuławskiej, sygn. AE/HK Ż/VIII, Działalno ść artystyczna, list Marka Żuławskiego do dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie z 15 marca 1984; informacja na podstawie kwerendy w Muzeum Narodowym w Warszawie. 20 Własno ści ą Muzeum Uniwersyteckiego w Toruniu s ą 34 obrazy, rze źba i ponad tysi ąc ry- sunków. Dzieła sztuki oraz spu ścizna archiwalna po Halinie Korn i Marku Żuławskim s ą darem Marii Żuławskiej, trzeciej żony Artysty. 21 Jewish artists: The Ben Uri collection. Paintings, Drawings, Prints and Sculpture , ed. by W. Schwab, J. Weiner, London 1994, s. 60. 22 The Anthony Petullo Collection of Self-Taught and Outsider Art , [Urbana 2001], s. 86–87. 23 Korespondencja stanowi cz ęść spu ścizny po artystach, znajduj ącej si ę w zbiorach Archi- wum Emigracji (sygn. AE/HK Ż/XIV, AE/HK Ż/XVI). 24 M. Żuławski, Studium do autoportretu , s. 215. 25 Pierwsz ą i drug ą cz ęść autobiografii wydał warszawski Czytelnik (1980, 1990). Cało ść z dodaniem niepublikowanej wcze śniej cz ęś ci trzeciej ukazała si ę w Toruniu w 2009 roku.

161 Cenne jest to, że robiła odpisy wi ększo ści listów. Kazimiera Żuławska 26 , matka Marka Żuławskiego, bardzo lubiła otrzymywa ć wiadomo ści od synowej; szczególnie dopomi- nała si ę o relacje z Pary ża, miasta, które sama wielokrotnie odwiedzała w latach mło- do ści, i które doskonale znała. Bardzo pochlebnie wyrażała si ę o listach Haliny, na co ona odpowiedziała: „Ogromnie jestem połechtana Pani wysok ą opini ą o moich listach; mam wielk ą łatwo ść pisania, tak ą sam ą jak gadania i to pewnie wszystko” 27 . Jej wra ż- liwo ść , emocjonalno ść w zderzeniu z ró żnorodno ści ą prze żyć w Pary żu, powodowały, że musiała przelewa ć wra żenia na papier. Po dwóch tygodniach pobytu tak pisała do męż a: postanowiłam pisa ć pami ętnik paryski, żeby ci ę nie zamordowywa ć konieczno ści ą zbyt cz ęstego odczytywania. Bo musz ę si ę wygada ć, inaczej p ękn ę. Wi ęc b ędę pisa ć długie listy [...] etc... i b ędę je wysyła ć raz na jaki ś czas. W ten sposób oszcz ędz ę na znaczki i nie b ędę musiała ci ągle szuka ć skrzynek pocztowych, które s ą w tym kraju znacznie lepiej zakamuflowane od najwa żniejszych obiektów wojskowych w czasie gro źnych działa ń wojennych (list z 12 maja 1950). Głównymi „bohaterami” listów s ą odwiedzane w ci ągu majowego miesi ąca przez Halin ę Korn galerie paryskie oraz kr ąg jej znajomych i przyjaciół, zarówno Polaków jak i Francuzów. W galeriach prowadziła rozmowy, próbuj ąc wzbudzi ć zainteresowanie swoj ą sztuk ą i usiłuj ąc zorganizowa ć wystaw ę. W czasie tych spotka ń cz ęsto pojawiały si ę aspekty ekonomiczne, jak ch ęć sprzeda ży prac własnych i m ęż a, koszty przygoto- wania ekspozycji, wynajmu sali wystawowej, itd. W listach niejednokrotnie wspomina- ła o tym, że chciałaby pozna ć Helen ę Rubinstein 28 , bogat ą producentk ę kosmetyków i kolekcjonerk ę dzieł sztuki, która w tym czasie przebywała w Paryżu. Przyjaciele i znajomi, którzy pojawiali si ę w listach, to w wi ększo ści ludzie tak że zwi ązani ze sztuk ą: krytycy, malarze, rze źbiarze. Do najbli ższych nale żeli: wybitny znawca i krytyk sztuki Karol Sterling 29 mieszkaj ący od 1925 roku w Pary żu (od 1929

26 Kazimiera Żuławska (1883–1971), romanistka, tłumaczka; żona Jerzego Żuławskiego (1874–1915), poety i dramaturga. Od 1910 roku rodzina Żuławskich mieszkała w Zakopanem; ich willa „Łada” stała si ę miejscem spotka ń znanych osobisto ści ze świata literatury i sztuki, m.in. Stanisława Przybyszewskiego, Leopolda Staffa, Stanisława Ignacego Witkiewicza, Tymo- na Niesiołowskiego. W 1921 roku Kazimiera Żuławska przeniosła si ę do Torunia, gdzie w willi „Zofijówka” prowadziła pensjonat i salon literacki. Oprócz Marka miała dwóch synów: Juliusza (1910–1998), pisarza i tłumacza oraz Wawrzy ńca (1916–1957), muzyka i kompozytora, który tragicznie zgin ął w Alpach; zob.: J. Bełkot, Żuławska Kazimiera , [hasło w:] Toru ński słownik biograficzny , red. K. Mikulski, t. 3, Toru ń 2002, s. 258–259. 27 Archiwum Emigracji, Archiwum Haliny Korn-Żuławskiej, sygn. AE/ HK Ż/XVII, Kore- spondencja, odpis listu Haliny Korn do Kazimiery Żuławskiej z 23 marca 1965. 28 Helena (Chaja) Rubinstein (1872 ‒1965), Polka żydowskiego pochodzenia, twórczyni fir- my kosmetycznej Helena Rubinstein Inc., kolekcjonerka dzieł sztuki i mecenaska wielu artystów, m.in. Elie Nadelmana, Louisa Marcoussisa, Alicji Halickiej; zob. A. Halicka, Wczoraj. (Wspo- mnienia) , autoryzowany przekład W. Bło ńskiej, Kraków 1971, s. 148 ‒152; M. Fitoussi, Helena Rubinstein: kobieta, która wymy śliła pi ękno , Warszawa 2013, s. 112, 276. 29 Karol Sterling (1901–1991), historyk sztuki. Jeden z najwybitniejszych znawców malar- stwa europejskiego XIV–XIX wieku W 1924 roku uko ńczył Wydział Prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1925 mieszkał we Francji. W latach 1929–1961 (z przerw ą w okresie drugiej wojny światowej, kiedy był kustoszem w Metropolitan Museum w Nowym Jorku) pracował w Luwrze. Autor m.in.: La Peinture française. Les Primitifs (Paris 1938), La nature morte de l’antiquité à nos jours (Paris 1952) — polskie tłumaczenie: Martwa natura: od starożytno ści po wiek XX (Warszawa 1998); zob.: J. Białostocki, Karol Sterling doktorem honoris causa Uniwer- sytetu Warszawskiego , Biuletyn Historii Sztuki 1983 nr 3–4, s. 454–458.

162 roku pracownik Luwru) i malarka Katarzyna Librowicz 30 . Oboje pami ętali Halin ę Korn jeszcze z czasów dzieci ństwa w Warszawie. Kiedy ukazała si ę ksi ąż ka Wakacje ko ńcz ą si ę we wrze śniu , Karol Sterling napisał w li ście do M. Żuławskiego: Bardzo byłem wzruszony ksi ąż ką Halinki. Jej pami ęć jest zupełnie niezwykła — nie- pokoj ąca. Nagle przyszło mi do głowy, że cała jej choroba, która wybuchła na skutek śmierci jej siostry, polegała lub była zakorzeniona w ch ęci schronienia si ę w dzieci ń- stwo. Jestem jednym z niewielu świadków jej dokładno ści — bawiłem si ę z ni ą w O- grodzie Saskim, miała czerwon ą sukienk ę... 31 . Do bliskich znajomych nale żała tak że śpiewaczka Maneta Radwan 32 , która po rozwodzie z rze źbiarzem Augustem Zamoyskim, wyszła za m ąż za francuskiego rze ź- biarza Jean-Claude de Saint-Marceaux. Podczas swego pobytu Halina Korn poznała młodego krytyka sztuki Bernarda Dorivala 33 , z którego pragn ęła zrobi ć swego protek- tora oraz próbowała nawi ąza ć kontakt z Jeanem Cassou 34 — ówczesnym dyrektorem Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Pary żu. Spotkała si ę z dr Helen Rosenau 35 , history- kiem sztuki, autork ą ksi ąż ek Women in art: from type to personality i A short history of Jewish art . Marek Żuławski przesłał jej adresy i nazwiska osób, z którymi powinna była nawi ąza ć kontakt. Jedn ą z nich był krytyk sztuki Chil Aronson (1898–1966), który w okresie mi ędzywojennym, jako Franciszek Biedart pisywał artykuły o sztuce francu- skiej i sprawozdania z wystaw paryskich do warszawskich czasopism: „Głosu Plasty- ków” i „Wiadomo ści Literackich” (potem tak że dla „Wiadomo ści Polskich, Politycz- nych i Literackich” w Londynie). Po wojnie organizował on we Francji ekspozycje prezentuj ące przede wszystkim twórczo ść artystów żydowskiego pochodzenia, jest autorem publikacji po świ ęconej artystom żydowskim z kr ęgu Ecole de Paris ( Scènes et visages de Montparnasse , Paris 1963) 36 . Kolejn ą osob ą polecon ą przez Marka był Jules Lefranc, malarz francuski, posiadaj ący bogat ą kolekcj ę sztuki naiwnej, któr ą przekazał w latach 60. do Muzeum W Starym Zamku w Laval (które od 1970 r. stało si ę muzeum

30 Katarzyna (Katherine) Librowicz (1912–1991), malarka i graficzka polska mieszkaj ąca i tworz ąca w Pary żu. Specjalizowała si ę w portretach dzieci ęcych, ciesz ących si ę du żym powo- dzeniem. Jej wujem był Roman Kramsztyk (1885–1942); od 1949 roku mieszkała w jego pary- skiej pracowni. Po śmierci Haliny Korn napisała do Marka Żuławskiego: „Wspominam ten wieczór, gdy zaprosiłe ś mnie na kolacj ę — ona wtedy była w domu i pokazywałe ś mi jej tak bardzo pi ękne obrazy. A jeszcze z czasów Ogrodu Saskiego pamiętam jak przychodziła ze swoj ą siostr ą — z któr ą bawiły śmy si ę — ja i moja siostra — tyle, tyle lat temu”; Archiwum Emigracji, Archiwum Marka Żuławskiego, korespondencja, list Katarzyny Librowicz do Marka Żuławskie- go z 30 pa ździernika 1978. 31 Archiwum Emigracji, Archiwum Haliny Korn, sygn. AE/HK Ż/XVIII, Korespondencja, list Karola Sterlinga do Marii i Marka Żuławskich z 4 grudnia 1983. 32 Maria (Maneta) Radwan, śpiewaczka. W Pary żu wyst ępowała m.in. w Théâtre Beriza. W 1928 roku zwi ązała si ę z rze źbiarzem Augustem Zamoyskim i wkrótce została jego drug ą żon ą. Zwi ązek przetrwał do 1939. Jej drugim m ęż em był rze źbiarz francuski Jean-Claude de Saint-Marceaux (ur. 1902). 33 Bernard Dorival (1914–2003) — historyk i krytyk sztuki. W 1950 roku ukazało si ę an- gielskie wydanie jego ksi ąż ki Cézanne (Paris 1948). 34 Jean Cassou (1897–1986), francuski pisarz i krytyk, dyrektor Muzeum Sztuki Nowocze- snej w Pary żu (1946–1965). 35 Helen Rosenau (1900–1984) — historyk sztuki, głównie architektury. Autorka m.in.: Women in art, from type to personality (London 1944), A short history of Jewish art (London 1948). 36 A. Wierzbicka, We Francji i w Polsce 1900–1939 , Warszawa 2009, s. 324, 343.

163 sztuki naiwnej) 37 . Za namow ą męż a odwiedziła malarza i grafika Ludwika Lillego, osiadłego w Pary żu od 1937 roku, mieszkaj ącego samotnie przy Boulevard Saint- -Jacques w bardzo trudnych warunkach materialnych 38 . W wolnych od spotka ń chwilach szukała inspiracji do swoich rysunków i obrazów na paryskich ulicach: obserwowała dwie czarne mniszki na Pont des Arts, sylwetki ludzi w zatłoczonym autobusie czy perszerony na ulicy. Cz ęsto sp ędzała czas w dwóch modnych nieprzerwanie od lat 30. kawiarniach paryskich, mieszcz ących si ę przy Bul- warze Saint-Germain: Café de Flore i Les Deux Magots, b ędących miejscem spotka ń elity intelektualnej i artystycznej Pary ża. Przed wojn ą bywali tam, m.in. Picasso i jego ówczesna towarzyszka życia Dora Maar, malarka i fotografka, André Derain, Louis Marcoussis i Mojżesz Kisling 39 . Najwa żniejszym powodem przyjazdu Haliny Korn do Pary ża była próba zorgani- zowania własnej wystawy malarskiej. Dzi ęki korespondencji, mo żemy prze śledzi ć niemal krok po kroku jej zabiegi, prowadzone rozmowy, nazwy galerii oraz nazwiska przyjaciół, po średników i artystów. Opinie malarki, niejednokrotnie ironiczne i ci ęte, o paryskim środowisku polskich plastyków, krytyków sztuki, czy intelektualistów to opis ci ęż kich lat powojennej egzystencji emigrantów, ale te ż wewn ętrznych wa śni i sporów. Wystawa ostatecznie nie doszła do skutku. Z okresu tego zachowało si ę wiele ry- sunków i szkiców, z których nieliczne znajduj ą si ę w kolekcji Archiwum Emigracji w Toruniu.

Wybrane poni żej listy to niewielki ułamek korespondencji, jak ą prowadzili mi ędzy sob ą Halina Korn i Marek Żuławski podczas całego wspólnego życia. Mo żna przy- puszcza ć, że w zbiorach Archiwum Emigracji zachowała si ę cało ść , obejmuj ąca lata 1939–1978. Mał żonkowie cz ęsto osobno podró żowali, a Halina Korn regularnie pisała do m ęż a podczas pobytów w szpitalu. Poni ższe fragmenty (nigdy dot ąd niepublikowa- ne) pochodz ą z dwudziestu pi ęciu listów Haliny Korn i jedenastu Marka Żuławskiego, napisanych w maju i czerwcu 1950 roku. Na listach Haliny Korn widnieje adres nadawcy: Hotel de Londres, 3 rue Bonaparte, Paris 6ème ; koperty adresowane s ą na: Fulthorpe Studio, 3 Warwick Ave, London W2. Wszystkie listy to r ękopisy. Dla potrzeb edycji poprawiono ortografi ę, literówki oraz uwspółcze śniono ko ńcówki fleksyjne. Zachowano oryginaln ą pisowni ę zwrotów oraz słów w j ęzykach angielskim i francuskim. Ewentualne bł ędy oznaczono [!], wątpliwo ści [?]. Wyci ęte fragmenty listów zostały zaznaczone [...].

37 1er Salon International d’Art Naïf. Hommage au peintre Lavallois Jules Lefranc , [Paris 1984]. Jules Lefranc żył w latach 1887–1972. 38 Ludwik Lille (1897–1957) — grafik i malarz, od 1937 roku mieszkaj ący w Pary żu. Po wojnie współorganizował Zwi ązek Artystów Polskich we Francji, którego był prezesem. Zaj- mował si ę przede wszystkim rysunkiem i grafik ą. Był samotnikiem i żył na granicy ubóstwa, mimo to pomagał materialnie wielu artystom; zob.: W. Banach, [Wst ęp], [w:] Ludwik Lille. Prace z lat 40. i 50. Informator wystawy zorganizowanej w Muzeum Historycznym w Sanoku 25.06–31.07.2004, Sanok 2004. 39 A. Halicka, Wczoraj , s. 123 ‒124.

164 LISTY

5.5.1950 [Halina] [...] no i ju ż siedz ę w Café [de] Flore. [...] Na tarasie ciepło, pochmurno, pełno, gwarno i dziwnie domowo + w śród kudłaczów i grzywiasto-wycudaczonych pannic z wielkimi ślipiami czuj ę si ę bardzo na miejscu. Zaczynam przemy śliwa ć o rysowaniu jedn ą lini ą, ale si ę boj ę że mi si ę nie uda bo to trudniej jak packa ć po mojemu. [...] Mam wszystko w mojej kraciastej torbie co mi potrzeba: i ołówki i gumki i maszynki do temperowania i szkicowniczki i moje karteczki — jestem cały kawaler i ju ż si ę boj ę czy aby dosy ć dla ciebie narysuj ę — ale jeszcze nie mog ę. Przepraszam. Mareczku, mogłabym była przewie źć fortepian zaprz ęż ony w dwa cart horses — nikt mi nawet nie zajrzał do baga żu. Spałam cał ą noc nie obudziłam si ę nawet jake śmy le źli do wody, dopiero około 5 tej wielki si ę rwetes zrobił koło samej Dunkerque — ale douana40 francuska przyszła dopiero w Pary żu do wagonu — spojrzała na mój kratko- wany żakiecik, u śmiechn ęła si ę i ju ż! — Rze źba wynurzyła si ę z majtek w hotelu i stan ęła na kominku przed lustrem — ślicznie, wyj ątkowo ślicznie wygl ąda w Pary żu — cały mój parszywy pokoik nabrał innego wyrazu. Zataszcz ę j ą do Karola [Sterlinga] jak si ę tylko z nimi skomunikuj ę. [...] Śniadanie zjadłam za 150 fr. z napiwkiem w Beaux Arts: świetny siekany klopsik, frytki te ż. Kawk ę z jednym ciachem łykam we Florze, tam że listy i obserwacja ludzi, natury i ruchu ulicznego. Ludzie siusiaj ą w pisuarze, natura jeszcze za mało ma li ści żeby odgrywa ć rol ę u Miss Korn, a ruch uliczny ścierwo jedzie po złej stronie i tylko czeka a ż ja si ę zagapi ę! A ja nic — tylko uwa żam na prawo, na lewo i poty na mnie bij ą z gorliwo ści żeby ci ę nie zrobi ć za wdowca. sobota, 6.5.1950 [Halina] [...] Teraz 11ta a.m. Siedz ę w słoneczku na tarasie Flory — masy uroczych łapiduchów i znacznie mniej uroczych angielskich „kompatriotów” wygrzewaj ą si ę leniwie — i papl ą, papl ą, papl ą!! Jak wypij ę kawk ę (z mlekiem, prosz ę Pana Marka, żadn ą czar- ną!) id ę do Galerie Caputo 41 . Powiedziała mi Caputowa, że jest tam znakomity pejza- żysta izraelski, wielki sukces, rz ądowe Żydy zakupują. Powiedziałam, że pisz ę dla Hebrew Section [BBC] 42 — wielkie poruszenie — mam tam przyj ść i pozna ć samego Pana Artyst ę. [...] On — niby ten pejza żysta — jedzie z wystaw ą do Londynu 43 wi ęc ty zobaczysz co to takiego — a ja ci st ąd napisz ę co o tym my ślę — znów par ę gwinei wypitrasiem. Ale, ale jeszcze coś — Halusia [Halina Sterling] mnie zapytała czy mo- głabym zrobi ć wzór na tapet ę, co ś gobelinowego — 50 tys. franiów mo żna jak psu w dup ę strzelił zarobi ć. Wi ęc ja przecie ż nie, bo sk ąd. Ale twoje koguty! 44 Podam ci rozmiary i wymagania w poniedziałek bo zobacz ę Sterlingów wieczorem: b ędzie bru- das Aronson na kolacji — Halusia mówi że on mo że mi co ś sprzeda ć. Rze źbę zabior ę albo zawioz ę Karolkiem. Żal mi si ę z ni ą rozstawa ć, wygl ąda przepi ęknie! [...]

40 douane (franc.) — cło. 41 Galerie Billiet-Caputo powstała w Pary żu w 1947 roku. Prowadzili j ą Gildo Caputo i My- riam Prévot (pod koniec 1950 roku przej ęli oni zarz ądzanie Galerie de France, która stała si ę w latach 50. i 60. jedn ą z najwa żniejszych galerii w Pary żu). 42 Hebrew Section BBC istniała w latach (1949–1968). 43 Aharon Kahana (1905–1967). Miał wystaw ę w londy ńskiej Zwemmer Gallery w czerwcu 1950. 44 Chodzi o obraz Marka Żuławskiego Cock and Hens (Kogut i kury ), olej na płótnie, z 1948 roku — własno ść prywatna.

165 Mareczku, czy to nie byłby pomysł żeby mnie za żydowsk ą malark ę? Trzeba si ę zasta- nowi ć i wskoczy ć w izraelskie butki — pourquoi pas ? Czy gadałe ś z Ohlym 45 ? Nie ma po śpiechu ale przy okazji. I pami ętaj że śpiewaczka i ko ń raczej dla Gimplów 46 . Sko- munikuj si ę z nimi, on chce przyj ść a ty masz sporo dobrych nowych rzeczy. Te dwa tapicery [!] świetne! No i trzeba od nich odebra ć twoje i moje rzeczy (moja La belle de La Ciotat ).

8.05.1950 [Marek] [...] List twój i dwie kartki dostałem i b[ardzo] się ciesz ę ze wszystkiego co robisz i widzisz. Pozdrów Karolków [Sterlingów]. Adres Lud[wika] Lillego ([Witold] Mars 47 prosił żeby ci poda ć dzi ękuj ąc za kartk ę) jest 51 Boulv. St. Jacques . Miałem dobr ą wzmiank ę w „Art Review” z wystawy górniczej w A.I.A. [Gallery] 48 . Zacz ąłem malowa ć [...]. A ty kochanie nie staraj si ę par force coś robi ć — to samo przyjdzie — patrz i łykaj co widzisz. Dobrze by było żeby Karolek [Karol Sterling] kupił (do ść to dziwna sprawa bo przecie ż sam dwa razy wracał do tego tematu i oświadczył, że kupuje [...]) dobrze by było bo jak si ę dzi ś przekonałem mam £ 18 overdraftu 49 w banku a to pocz ątek miesi ąca. [...]

[8.05.1950] [Halina] [...] Wczoraj poszłam do Galerie Billiet-Caputo i miałam rodzaj interview nieobowi ą- zuj ącego ( że pisuj ę dla Hebrew Section, że wobec tego że on jedzie z wystaw ą do Lon- dynu to spróbuj ę im przesła ć, je śli zechc ą... to itd.) z artyst ą Kahana. Wystawa z rzeczy tego rodzaju raczej dobra: Jankiel Adler nie abstrakcyjny tylko „abstraktyzuj ący” i „formizuj ący” jednak z punktem wyj ścia z natury co mnie z ni ą godzi. Faktura nie wylizana a żywa, koloryt żywy i przyjemny. Nawi ązywanie do nastroju i tradycji sztuki fenickiej — wpływy niew ątpliwie dekoracyjnej sztuki lokalnej, cho ć wydaje mi si ę oczywi ście że i Braque i inni panowie odfarbowani tak że. Artysta urodzony w Niemczech 50 wyszedł jak mi powiedział z tej sztuki (obecnej) do której, po przej ściu wpływu Gustawa Courbet powrócił całkowicie w tej chwili. Pokazał mi swój okres klasyczny w fotografiach — zgadza si ę. Wystawiał z cał ą grup ą w Galerie de Berri 51 , a obecna wystawa jest pierwszym one man show w Pary żu.

45 William Ohly (1883–1955), brytyjski kolekcjoner sztuki i wła ściciel londy ńskich galerii (m.in. zało żonej w 1942 roku Berkeley Galleries). 46 Gimpel Gallery — londy ńska galeria sztuki, której zało życielami, w 1946 roku, byli bra- cia Peter i Charles Gimpel. 47 Witold Tadeusz Mars (1912–1985), malarz, grafik polski. Był absolwentem warszawskiej Akademii Sztuk Pi ęknych. Po drugiej wojnie światowej pozostał w Anglii, gdzie brał udział w wystawach m.in. London Group i Society of Scottish Artists. W 1952 roku przeniósł si ę do Nowego Jorku i po świ ęcił niemal całkowicie grafice ksi ąż kowej; zob.: S. Jordanowski, Vademe- cum malarstwa polskiego w USA , Wrocław 1996, s. 168. 48 Wystawa The Coalminers. Exhibition of Paintings and Drawings by Coalminer and profesional Artists , zorganizowana przez Artists International Association miała miejsce w dniach 20 kwietnia–17 maja w AIA Gallery przy 15 Lisle Street w Londynie. Udział w niej wzi ęli arty ści profesjonalni oraz amatorzy. W pierwszej grupie, obok m.in. Henry’ego Moore’a, Paula Hogartha i Jamesa Hollanda, co najmniej dwóch Polaków: Józef Herman i Marek Żuławski; zob.: L. Morris, R. Radford, The Story of the AIA: Artists International Association 1933–1953 , Oxford 1983, s. 83– 84; G. S. Whittet, London Commentary, The Studio 1950 vol. 140 nr 689, s. 61. 49 overdraft (ang.) — przekroczenie stanu konta, debet. 50 Aharon Kahana urodził si ę w Stuttgarcie. 51 Galerie de Berri mie ściła si ę przy rue de Berri. Kierowana była przez L. van der Klip.

166 W Londynie b ędzie w czerwcu u Zwemmera [Zwemmer Gallery]. Wzi ął twój telefon i zgłosi si ę do ciebie. Zdaje si ę że był bardzo impressed moimi fotografiami. Mo że jak zobaczysz wystaw ę u Zwemmera to co ś napiszesz dla Ludwika [Gottlieba] 52 ? [...] Wieczorem o 8 00 [...] Cały dzie ń sp ędziłam z Karolkami [Sterlingami] w aucie. Cudna droga poprzez dolin ę Sekwany szlakiem zwyci ęskiej armii ameryka ńskiej przez okaleczon ą francusk ą ziemi ę która cudownie si ę odbudowuje. Tylko ju ż nie renesansowe domki o sczerniałych drewnianych rze źbach, a nowoczesne i niestety nie zawsze udane bu- dowle. Pejza ż cudny. Jeden z ró żowym ugorem, szarym niebem, czarnym koniem, czarnymi wronami i czarn ą bab ą w niedzielnym „kapalusie” dramatyczny i wspaniały! Będę malowa ć na pewno jak wróc ę. W domu mam te ż cudown ą martw ą natur ę z kak- tusów i bronzowej [!] ściany. La petite Catherine 53 po życzy mi gouache . Jeszcze nic nie robiłam ale ju ż mam mas ę w sercu: tył autobusu napchany piono- wymi, śmiesznymi sylwetkami stoj ących ludzi — wyglądaj ą jak śledziki w zielonej doniczce — na dole stalowo-szara ulica, na górze płowo-szare niebo — Cudo! Przepraszam znów papl ę. [...] Przy ślij mi komplet twoich zdj ęć — nie wiem czy Galerie de Berri mi odda a chc ę pokaza ć Aronsonowi i innym. Bernard [Dorival] za- chwycony i oczarowany tob ą. [...]

9.5.1950 [Halina] [...] Wczoraj był Aronson u Sterlingów na kolacji i ja i jeszcze jaki ś ameryka ński buyer antyków i miła wariatka dyrektorka Musée du Cinema. Świetna kolacja — twoja rze ź- ba na cudownym miejscu pup ą do lustra i ja — solenizantka że twoja żona, że sama cudowne dziecko, że „oj — ona ma śliczny profil — jak florencki artysta?” (Aronson). I że moje malarstwo na wpół prymitywne, a na wpół dzieci ęce, że mam du ży talent. [...] O tym Kahana powiedział to samo co ja pisałam i uwa ża go za artyst ę du żej miary — b ędzie o nim pisał dostan ę artykuł i zer żnę. Dał mi prasówk ę na Salon de Mai 54 — id ę jutro. [...] Narysowałam bardzo wykuty i opracowany Still life with cactus (?) — ciekawam czy mi si ę go uda namalowa ć — reszt ę — jak przestan ę lata ć. [...] Karol taki dla mnie miły i czynny, rze źbą taki zachwycony i tak j ą przed lud źmi z dum ą produkował mówi ąc o tobie z najwy ższym uznaniem. Aronson bardzo chwalił form ę i mówi że chciałby co ś wi ęcej zobaczy ć — och, jaki on śmieszny i jednocze śnie anielski i świ ęty z tym swoim uniesieniem dla sztuki i całkowit ą nieczuło ści ą dla spraw doczesnych. [...] Chciałam pojecha ć do Lascaux, ale to dro żyzna i podró ż w jedna stron ę kosztowa- łaby przeszło 7000 franków — nie ma gadania [...]. Mam tu mas ę do zrobienia i zoba- czenia. W pi ątek id ę do p. Something Rather Saint Marceau [!] de Passy — to jest Maneta I voto Zamoyska, powiedziała że ci ę świetnie zna i bardzo prosiła żeby ci ę pozdrowi ć i dopytywała miło o ciebie. [...]

52 Ludwik Gottlieb (1914–1985), pracował w BBC m.in. w Sekcji Polskiej i jako dyrektor Sekcji Hebrajskiej; zob.: K. Pszenicki, Tu mówi Londyn. Historia Sekcji Polskiej BBC , Warsza- wa 2009, s. 44. 53 Catherine Sterling-Binda, córka Sterlingów, znana we Francji konserwatorka. 54 VI Salon de Mai odbywał si ę w Musée d’art moderne de la Ville de Paris w dniach od 9 do 31 maja 1950.

167 [Dopisek w li ście na pierwszej stronie:] Aronson w czambuł pot ępia Jankiela Adle- ra i bardzo źle mówi o malarstwie [Henryka] Gotlieba 55 . On my śli że ja co ś wiem o malarstwie — phi!

11.5.1950 [Halina] [...] Będziemy oszcz ędza ć po powrocie a poza tym ty pewnie dostaniesz portret a ja — je śli wena dopisze — powinnam wepchn ąć snobom tutejszym jaki ś rysunek. Wystawa tutaj jest beznadziejna: cynizm wła ścicieli galerii jest zupełnie nieporównany. [Galerie] Drouant David 56 bierze 300 000 fr. za sal ę — w zeszłym roku b ąkał o 150 tysi ącach! I gówno si ę sprzedaje. [...] Drogo tu potwornie — pieni ądze lec ą jak woda. Ale jest tak cudnie i tak mi tu do- brze, że to b ędzie cel mojego życia żeby tu przyje żdżać regularnie i móc serio popraco- wa ć. Mam tak pełen łeb tematów że nic jeszcze nie zacz ęłam — dzi ękuj ę żeś mnie roz- grzeszył — uspokoj ę si ę lada dzie ń i zaczn ę pracowa ć [...]. Piesku co malujesz? Ja narysowałam i sko ńczyłam martw ą natur ę i teraz rysuj ę chłopca z pudłami: czarny sweter i pumpy, szara Courbetowska ściana, długa Modiglianowska gęba i bleu Corot szalik na szyi — a pudła jak martwe natury Braque: bronzowe [!] tre- nowe z czarnymi literami. To przecie ż nie jest zrzynanie, tylko świat si ę przecie ż składa ze wszystkiego co wszyscy malarze w nim widzieli, prawda? Rysunek si ę robi niezły, ale czy si ę uda obraz. Ołówki mi si ę łami ą, kupiłam żyletk ę — przer żnę si ę na pół. [...]

12.5.1950 [Halina] [...] No wi ęc wczoraj Galerie de Berri. Van der Klipa urocza, przeprasza, pami ęta, eks- kuzuje si ę, prosi przyj ść w środ ę o 11tej bo b ędzie miała mas ę czasu pour bavarder . To było rano. Potem wysiadywanie w sło ńcu na Champs-Élysées ze zmru żonymi od cu- downego światła oczami i wypatrywanie nieustaj ącego cortège ’u cudowno ści. Wyczu- pirzone facetki z wyrobionymi rokokowymi taliami, z ruchliwymi tyłkami, na wyso- kich obcasach, o cudownie delikatnych stopach i rozpustnie cienkich po ńczochach, facety z szykiem Eastendowskich spivów 57 — marynarki po kolana, płócienne krawaty i buty na słoninie wielkie jak skrzynie i wysokie jak [urwany fragment] wiadra. Wszystko wyległo na ruj ę. [...] To jest niew ątpliwie magia Francji — jej sło ńca, jej wina i to jest to czego w Anglii nie ma i nie b ędzie. [...] Byłam na Salon de Mai 1950 58 — nic mi si ę nie podobało. Na szcz ęś cie nie ma abs- trakcji — ale to nie jest pozytywna zaleta. Rysunki niektóre i lino dobre, dwie ładne terakoty — reszta gówno — mam katalog ilustrowany to sam zobaczysz. Wi ęc dzisiaj do tej Manety.

12.5.[19]50 [Marek] [...] Aronsona pozdrów serdecznie. To autentyczny facet. Z czego on żyje i jakim cu- dem prze żył Hitlera? Maneta pewnie miesza mnie z Jackiem [ Żuławskim] 59 , ale to nie

55 Chodzi o: Henryk Gotlib (1890–1966), polski malarz, grafik i krytyk sztuki, mieszkaj ący od 1939 roku w Londynie. Autor ksi ąż ek: Polish Painting (London 1942) i Wędrówki malarza (War- szawa 1947). 56 Galerie Drouant-David — galeria działaj ąca w latach 1942–1958 na rue du Faubourg Sa- int-Honoré, kierowana przez Armanda Drouant i Emmanuela Davida. 57 spiv (ang.) — niebieski ptak, kombinator. 58 Zob. przyp. 54.

168 szkodzi. Gimpel na otwarciu Potwor[owskiego] sam mnie zagadał o twoj ą śpiewaczk ę — że taka dobra 60 . Odkładam jego wizyt ę bo chc ę jeszcze co ś namalowa ć a w tym bałaganie nie mog ę nic robi ć. [...] Ale staraj si ę przede wszystkim tam w Pary żu nawi ąza ć jak najwi ęcej kontaktów i skorzysta ć jak najbardziej pod ka żdym wzgl ędem. Czy widziała ś nowe obrazy Picas- sa? Podobno jest wystawa. Czy była ś u Le Franca? [!] i Clavego? [?] [...] Posyłam ci osobno kilka fotografii ale nie oddawaj ich tylko trzymaj (a zwłaszcza Kobiety z Dieppe i martw ą nat[ur ę] ze szczotkami których nie ma kliszy — s ą to ostat- nie kopie). Czy pokój twój jest jasny i dobry? Czy zacz ęła ś ju ż rysowa ć co ś poza kaktusem? [...]

13.5.[19]50 [Marek] [...] Tu 5 była Dr. [Helen] Rosenau — b[ardzo] sympatyczna i rozgarni ęta. Pokazałem jej tak że par ę twoich obrazów. Jedzie do Pary ża bo pisze ksi ąż kę o francuskiej archi- tekturze utopijnej 61 — temat niebywały. Powiedziała że gdybym był Niemcem albo Żydem to by mi wiele pomogła i kiedy dowiedziała si ę że jeste ś panna Korngold za- pragn ęła si ę koniecznie z Tob ą spotka ć w Pary żu. Prosi aby ś do niej zatelefonowała (najlepiej wcze śnie rano). [...] Zrób to koniecznie ona zna tu wszystkich Przyjaciół Galerii w Tel Aviwie i innych bogatych Żydów którzy kupuj ą obrazy. W ogóle śmiało mo żesz. [...]

Środa 17 maja [Halina] Bardzo jestem ciekawa co si ę w tej de Berri da uło żyć cho ć oczywi ście na nic nie licz ę. Wczoraj było śniadanie u de St. Marceaux’ów. Szalenie miło — ju ż jeste śmy wszyscy po imieniu — [...] gadanie o sztuce, o miłości, o wojnie, o ksi ążkach. Uwa ża mnie za urodzon ą rze źbiark ę i mówi że niektóre moje rysunki (np. poney walijski) mógłby podpisa ć un grand maitre [!] „un drôle de phenomène que vous êtez” [!]62 . Bardzo chcieli widzie ć twoje fotografie, ale dopiero wieczorem je znalazłam. Zobacz ę si ę z nimi jeszcze wiele razy — pójd ą ze mn ą do Karolków [Sterlingów] albo si ę spo- tkamy. 17go czerwca jad ą do Londynu wi ęc ich zobaczymy. Byłam w jego pracowni — powa żnie klasycyzuj ąco pracuje, doskonały rzemie ślnik — du że rze źby — narzeka że nie maj ą z czego żyć arty ści i ona gdzie ś dopracowuje — maj ą rozkoszne studio ale wol ę nasze. Powiedział że powinnam ku ć z tym temperamentem rze źbiarskim jaki u mnie widzi, zaprowadził na podwóreczko, dał młotek i dłuto i powiedział że mógłby mi pokaza ć technik ę gdybym została dłu żej. Có ż za cudo by było zrobi ć kwiaciar ę albo śpiewaczk ę w kamieniu. Pewnie si ę na tym sko ńczy, bo co ś mnie to strasznie ci ągnie. Tylko trzeba b ędzie najpierw cał ą anatomi ę ubezpieczy ć, co? Wczoraj byłam u Lillego — smutna przedmie ściowa n ędza, brudy, chlew, bezrad- no ść , malarstwo podobne do Macka [?] — gorsze w kolorze — jakie ś śluby, welony, zebrania, rysunki w ęglem znacznie lepsze od malarstwa i we wszystkim smutek, bezrad- no ść , bezjajowo ść . Dobry facet, jak miód życzliwy, usłu żny, zadziobany przez życie.

59 Jacek Żuławski (1907–1976), polski malarz, grafik, taternik, wykładowca na Akademii Sztuk Pi ęknych w Gda ńsku. Był bratem stryjecznym Marka Żuławskiego; zob.: Marek i Jacek Żuławscy: malarstwo, rysunek [katalog wystawy], red. W. Zmorzy ński, Gda ńsk 2002. 60 Prawdopodobnie chodzi o obraz The Liedersinger (Śpiewaczka ); reprodukcja w: The Ar- tist 1985 nr 3, s. 19. 61 The Ideal City in Its Architectural Evolution , London [1959]. 62 (franc.) — wielki mistrz „jest pani zabawnym zjawiskiem”.

169 Wszystko ogl ądał, nic nie mówił — zdaje mi si ę że mu si ę podobało. To samo z twoimi fotografiami. Dał ró żne poczciwe wskazówki — jeszcze si ę zobaczymy. Lubi ę go. [...]

18.5.[19]50 [Marek] [...] Pójd ź poza tym do Galerie Louise Leiris 63 , 29 bis rue D’Astorg, 8 eme gdzie jest podobno dobra wystawa Braque, Picasso, Léger itp. U Maeghta 64 s ą ostatnie rzeczy Chagalla — zobacz. Posyłam Ci formularz AIA na letni ą wystaw ę. Je żeli chcesz posła ć — wypełnij, podpisz i ode ślij mi zaraz. Czy dostała ś fotografie moich rzeczy? Ale prosz ę Ci ę nie zajmuj si ę mn ą tylko sob ą. Moje rzeczy mo żesz przekazywa ć tylko przy sposobno ści albo jeżeli kto ś, tak jak Aronson — chce je specjalnie zobaczy ć. [...] pi ątek — 19 maja [1950] [Halina] [...] Piesku — pracuj ę — ju ż trzeci du ży rysunek pa ćkam — idzie mi. I wedle planów: Martwa natura , Chłopiec z pudełkami , La petite communiante . Teraz pewnie b ędzie Pansy 65 Club — Quartier Latin . Latam po mie ście i ludziach jak szatan. Byłam u Paczkowskiej 66 — same polskie baby — gadanie o kostiumach i personal remarks — nuda. Wczoraj spotkanie na Almie 67 z Rosenau: rozgarni ęta — racja — gadatliwa — nawet miła. [...] — przyjaźń nawi ązana. Dzisiaj pierwszy dzie ń bez planów — to znaczy tylko chc ę zobaczy ć wystaw ę Bonnarda i Odilon Redon. Musz ę zadzwoni ć do Clavego [?] i Lefranca i tak że pisz ę kartk ę do Katarzyny Librowicz i chc ę si ę zobaczy ć z odkrytym kuzynem Marcelim Natkinem 68 , którego nie widziałam 20 lat. Jest fotografem dzieci, podobno znanym i cenionym — powodzi mu si ę. Żonaty z Angielk ą. W Galerie de Berri chyba dobrze. Powiedziała, żeby jej da ć par ę rze źbek, jaki ś jeden czy 2 obrazki — rysunek to powiesi i b ędzie trzyma ć u siebie. W ko ńcu przy- szłego tygodnia wpadn ę do niej z obrazkami które s ą u Karola. Mo że Zbyszek we źmie autem bo chc ę wzi ąć wszystko — ona chce widzie ć kolor. Jest serio i miła. Robienie wystawy w tej chwili beznadziejne — za mało si ę sprzedaje — rzeczywi ście nie wi- działam ani jednej nalepki. Jeszcze pójd ę do tej sophisticated „Galerie la Hune” 69 — pokaza ć co robi ę i pogada ć. Musz ę kupi ć fixatyw ę [!] i utrwali ć ostatnie rysunki. [...] Jestem urz ądzona wy- godnie i staram si ę oszcz ędza ć. Zamierzam zapyta ć Karola [Sterlinga], jak wygl ąda sytuacja ameryka ńska. [...]

63 Galerie Louise Leiris — galeria sztuki w Pary żu utworzona w 1920 roku przez Daniela Hen- ry’ego Kahnweilera, który w 1940 roku przekazał j ą Louise Leiris (1902–1988). Do najbardziej znanych artystów, którzy sprzedawali prace za po średnictwem galerii nale żał . 64 Galerie Maeght powstała w 1936 roku w Cannes. Filia paryska, prowadzona przez Aimé Maeght została otwarta w 1946 roku. Wystawiano w niej głównie współczesnych artystów z Francji i Hiszpanii. 65 pansy (ang.) — ciota (homoseksualista). 66 Irena Paczkowska-Gabaud, żona poety Jerzego Paczkowskiego, który w latach 1935– 1939 był pracownikiem Ambasady Polskiej w Pary żu. Pracowała w Galerii Lambert od jej po- wstania w 1959 do swojej śmierci w 1963. 67 Chodzi prawdopodobnie o Place de l’Alma. 68 Marcel Natkin (1904–) — fotograf, autor ksi ąż ek o fotografii. 69 Galerie la Hune mie ściła w paryskiej VI dzielnicy pod adresem 170 Bd St-Germain, nie- daleko kawiarni Café de Flore i Les Deux Magots.

170 21.5.1950 [Halina] [...] Do galerii ró żnych pochodz ę — ale nie chc ę za du żo, bo mi moi genialni poprzed- nicy raczej m ącą wizj ę mojego świata i Pary ża. Pomagaj ą mi tylko: Goya, Ensor, Wat- teau i ten co si ę tak ślicznie nazywa i maluje śliczne kolorowe ludziki ładniejsze od moich. No i Paolo Ucello. Ale tych mam w Londynie. [...]

23.5.1950 [Halina] Pieseczku, siedz ę nad kieliszkiem vermouth’u w Pam-Pam na Champs -Élysées. Jest 12.45 i wielka parada en marche na całego. Jestem pełna zachwytu dla życia i koloru tego pejza żu i oczywi ście jak zawsze kiedy przychodzi jakie ś wzruszenie musz ę je wygada ć. I oczywi ście tylko tobie jednemu, bo tylko ty jeden rozumiesz mnie i czujesz tak samo jak ja sama siebie, a czasem i lepiej. Coraz wi ęcej zachwycam si ę tym mia- stem i coraz bardziej marz ę żeby wła śnie tu a nie gdzie indziej by ć star ą. Włóczy ć parszywe gnaty od bistraka do bistraka, żre ć ile tylko forsy starczy i żoł ądek wytrzyma i malowa ć wszystko co si ę widzi... [...] Wczoraj widziałam na Goëthe 70 [!] wystaw ę Géricault 71 : có ż to za pi ękny malarz! Cholera, jak on te konie maluje, a ja zaczynam pejza ż z koniem (rysunek Nr. 5, seria Paris 1950, kolekcja prywatna), tak si ę m ęcz ę: raz wychodzi wieprz, a raz fortepian — wyszłam dzisiaj rano porysowa ć perszerony na ulicy [...].

25.05.1950 [Marek] [...] Piszesz mi o tylu rzeczach i o wystawach, ale czy ty mały barbarzy ńcu nie była ś jeszcze w Louvrze? Czy naprawd ę wcale Ci ę to nie poci ąga? Uwa żam że powinna ś obej ść wszystkie muzea i nawet mo że notowa ć sobie uwagi (masz prawie za darmo wej ście na legitymacj ę A.I.A.). Czy Ci si ę to podoba czy nie ale w muzeach wła śnie jest cała spuścizna tego co nazywamy cywilizacj ą człowieka. Trzeba j ą zna ć — i to jest wa żniejsze ni ż nowoczesne experymentalne rzeczy — tak jak trzeba zna ć pomniki literatury żeby by ć w pełni człowiekiem kulturalnym. [...] sobota 27.5.1950 [Halina] [...] Troszk ę si ę ciebie boj ę że niewiele narysowałam, że mo że nie widziałam tego co by ś sobie życzył. Ale mam mas ę wra żeń i ch ęci. Z Galerie de Berri załatwi ę pewnie pozy- tywnie, mas ę ludzi widziałam, rze źbę ci sprzedałam (bo ró żne dyplomatyczne powie- dzonka mocno si ę do tego przyczyniły że Karol [Sterling] zdecydował że b ędzie po tro- chu płaci ć!) — wi ęc niby zysk pobytu czysty i prosty. Jest mi dzi ś smutno bo Whitsun 72 si ę zbli ża, pogody nie ma, wszyscy jako ś pozajmowani sob ą, [...].Nie ma nikogo co by mi powiedział w którym miejscu koniowi nogi rosn ą z tyłka, ani jak posadzi ć faceta, żeby nie spadał z ławki, a ja bez twoich wskazówek tak si ę strasznie zniech ęcam do całej swo- jej tak zwanej „sztuki”. Pewnie że jestem zdolna jak cholera, pewnie że w ko ńcu z tego „piłowania” wychodz ą śliczne rzeczy, ale nie umiem, no nie umiem dawa ć sobie rady w życiu bez ciebie i tylko przy tobie mog ę by ć szcz ęś liwa. [...]

70 Prawdopodobnie rue Goethe. 71 Théodore Géricault (1791–1824), malarz i grafik francuski, zwany te ż „malarzem koni i wa- riatów”, tworz ący w epoce romantyzmu. Chodzi o wystaw ę „Géricault, cet inconnu... Aquarelles, gouaches, dessins”, która miała miejsce w maju i czerwcu 1950 roku w paryskiej Galerie Bignon. 72 Zielone Świ ątki.

171 31.5.1950 [Halina] [...] Wczoraj byłam w Galerie du Siècle: zachwyt nad wszystkim — żebym wydała rysunki w ksi ąż ce (bezczelnie powiedziałam że projektuj ę ksi ąż kę London–Paris jak będę miała wi ęcej rysunków z Pary ża), terakoty très intéressant , obrazy pi ękne w kolo- rze — za jedyne 65 tysi ęcy mog ę mie ć wystaw ę zaraz — w ko ńcu czerwca — prosz ą natychmiast [o] odpowied ź. Z mojej strony zwykłe oburzenie — ze strony galernika — ironiczny chłód. Wreszcie — pozytywna gotowo ść przyj ęcia w ka żdej chwili 5-6 tera- kot, paru rysunków i małych obrazków do trzymania en dep ȏt [!] w galerii. Terakoty pójd ą do zgrabnej oszklonej witrynki w jego gabinecie w galerii. Pogadam z Berri i wszystko ci jeszcze napisz ę. Caputo mi zadzwoni czy lepiej z Berri czy z Galerie du Siècle — ja my ślę że poniewa ż nie jestem na żadnym kontrakcie — lepiej z jedn ą i drugą. [...] Ju ż b ędę rozs ądna i mniej b ędę lata ć — ja nie jestem turystka tylko wariatka- -entuzjastka. I w dodatku nie znam rozmiaru swoich sił, które wprawdzie s ą ko ńskie ale maj ą granice. Zwalniam tempa — ale to nie fizyczne tempo m ęczy — to prze żywanie ci ągłego zachwytu, to ten stan zachły śni ęcia Pary żem m ęczy i chwilami, rozkosznie ale dusz ąco zostawia bez oddechu. I to nie Louvre, nie moi genialni poprzednicy ucz ą mnie malarstwa: to gwarne zakurzone ulice, kolorowi ludzie, dupiate facetki i szmendrykowaci eleganci to malownicza bieda Quartier Latin i łajdacki przepych Georges 5-ów 73 i Ritzów są moimi nauczycielami. Martwe natury w bistrakach maj ą wi ęcej wymowy od najpi ęk- niejszych Chardinów 74 a to co ja sama czuj ę w palcach wydaje mi si ę wi ększe i wa żniej- sze ni ż to co dot ąd zrobili wszyscy inni. Wyrobiłam sobie świadomie stosunek do malar- stwa: „Cały świat to wielki nienamalowany przeze mnie obraz”! Prze żyłam to powiedze- nie i czuj ę je teraz gł ęboko. Mo że to aroganckie i barbarzy ńskie co pisz ę, ale Bóg mi świadkiem że niezałgane i prawdziwe jak mój własny tyłek! Pójd ę do Louvre’u i pójd ę do Petit Palais. We wtorek o 11-tej id ę do Clave’go [?]. Dzi ś wieczorem do St. Marceaux’ów. Jutro napisz ę wszystkie plany i kosztorysy. [...]

1.6.1950 [Halina] [...] Miejscówka wykupiona. Wcze śniej jecha ć nie mog ę bo mam widzie ć Clavego [?] i o dziwo, de Berri po zobaczeniu moich obrazków, prosiła żeby przyj ść w poniedziałek rano — je’veux refléchir ce que je veux faire! 75 Oczywi ście b ędzie to samo co wsz ędzie ale baba zainteresowana — to najwa żniejsze. W poniedziałek wieczór mam i ść do Katarzyny Librowicz. [...] No i co najwa żniejsze “rozrysowałam si ę” na całego: robi ę Un picnique [!] à Rambouillet i naprawd ę my ślę że powinnam znale źć ludzi na wyda- nie ksi ąż ki: Paris–Londres par un peintre naïve [!] — pogadam z Karolem [Sterlin- giem] on zna wszystkich publisher ’ów! Mówi że ostatnie moje rysunki zupełnie „sza- le ńcze” — Douanier Rousseau tout craché 76 . Rzeczywi ście s ą intensywne i chysiowate — robi si ę szósty. Z koniem furt nie mog ę sobie poradzi ć mo że doko ńcz ę w domu. Jedna modystka pewnie mi zrobi kapelusz za rysunek — mog ę go potem sprzeda ć w Londynie. [...]

73 Hotel George V — luksusowy hotel w Pary żu przy 31, avenue George V. 74 Jean Chardin wła śc. Jean-Baptiste Siméon Chardin (1699–1779), francuski malarz, był mistrzem w malowaniu martwych natur. 75 (franc.) — musz ę przemy śle ć, co chc ę zrobi ć! 76 (franc.) — wykapany, bardzo podobny.

172 Chc ę jeszcze zobaczy ć „L’Art Moderne Italien” i je śli zdołam po wizycie w Berri chc ę bardzo zobaczy ć jeszcze Dorivala (Cassou ci ęż ko chory!) żeby z niego zrobi ć swego protektora. I — poniewa ż bardzo si ę boj ę ciebie — musz ę by ć w tym Louvre i Petit Palais — ale jak nie zd ążę nie b ędziesz mnie bił. To b ędzie tak przyjemnie zoba- czy ć zgroz ę w oczach Maciusia [Marsa] 77 że nie widziałam! [...]

2.6.1950 [Halina] [...] Od godziny szóstej rano dzisiaj rysowałam na ulicy: rue Bonaparte z dustbin ’ami w porannym świetle. Mam ju ż 14 rysunków. Wszystkie dobre! Naprawd ę pomysł na ksi ąż kę Paris–Londres par un peintre naïve [!] wydaje mi si ę świetny. Jeszcze par ę takich tygodni jak ostatnie dwa i mam materiału do cholery. No i tylko tekst i pu- blisher . [...] Och jeszcze ten Luwr i to malarstwo francuskie wiszą mi nad głow ą. Ale widzisz jak ja tak pracuj ę jak ostatnie par ę dni, to jak „odpiłuj ę” swoje rysunki to ju ż mam do ść sztuki plastycznej powy żej uszu. Robi si ę popołudnie — tak jak teraz — po 4tej i ju ż za pó źno. Czy ja naprawd ę musz ę? [...] Nie chce mi si ę ju ż i ść do [Marka] Szwarca 78 — ju ż pewnie te ostatnie dni przeba- łagani ę i — co daj Bo że — przerysuj ę. Ju ż zaczynam liczy ć godziny i ju ż wła ściwie akurat mam dosy ć studenckiego szwendania si ę. [...] Wi ęc byłam w Petit Palais: La Vierge dans l’art français . Malarstwo i głównie rze źba — pi ękne! W jednej sali XIX-to wieczne malarstwo amatorskie przewa żnie na temat dzi ękczynienia Matce Boskiej za cudowne uratowania, no cudo powiadam — jaki ś facet przejechany przez 1sz ą kolej, dziecko uratowane spod rozbrykanych koni, rozmodlona facetka z wizj ą Matki Boskiej. Zupełne cuda. No i chef d’oeuvry 79 francu- skie, odkryłam La Tour’a, i [braci] Le Nain (cudo!). Chardin, [nieczytelne]. poniedziałek 6.6.1950 [Halina] [...] Nie masz poj ęcia co widziałam. Bal Ecole de Beaux Arts o 5tej rano — na ulicy pomi ętoszone i sch ędo żone dziewczyny w balowych sukniach, czerwone aksamitne draperie (Wenecja XVI wiek), frakowe facety jak czarne kruki w śród ukostiumowa- nych paziów, giermków w trykotach, pierrotów i innych czortów. Bistra pootwierane, ja pogubiłam adoratorów i z uroczym całkiem obcym malarzem szwedzkim pojecha- łam o 7mej rano do Bois de Boulogne. Tam mi si ę zachciało zdj ąć buty i chodzi ć boso po mokrej trawie. [...]. Ale nie to najwa żniejsze (cho ć miłe!) — najwa żniejszy był obraz balowej ulicy — to był czysty Ensor w kolorze i nastroju: fantastyczno ść tematu, nieco zgrozy w nastro- ju zmi ętoszonych balowiczów i przecudno ść barw: zimnego koloru poranku, białych i purpurowych kiecek i masy gołych ramion i cycków. Śmier ć z kos ą w k ącie bistraka i ze dwa szkieleciki z kwiatami i taki Ensor że no! Ale mi przeszkodzi namalowa ć własny obraz, chocia ż mo że mi si ę uda! [...]

77 „Maciusiem” nazywali przyjaciele Witolda T. Marsa, zob.: J. Natanson, Zgrzyt otwieraj ą- cej si ę bramy , Warszawa 2003. 78 Marek Szwarc (1892–1958), polski malarz i rze źbiarz. W latach 1910–1914 studiował w paryskiej Ecole des Beaux-Arts. Mieszkał w tym czasie w legendarnym La Ruche, gdzie poznał m.in. Soutine’a i Chagalla. W 1914 wrócił do Polski. Po drugiej wojnie światowej osiadł na stałe w Pary żu i po świ ęcił głównie rze źbie w kamieniu i odlewach w br ązie. Miał studio przy bulwarze Arago; Notice biographique , [w:] Marek Szwarc 1892–1958 , Paris 1960, s. 5–7. 79 Chef -d’oeuvre (franc.) — arcydzieło.

173 Du żo rzeczy widziałam i ju ż wi ęcej nie chc ę, teraz tylko Clave [?], Galerie de Berri i du Siècle, Katarzyna Librowicz, Karolkowie, St Marceaux’y — i do domu. [...]

*** Wydaje si ę, że pocz ątek lat 50. był dla artystów polskich na emigracji ostatnim momentem my ślenia o Pary żu, jako stolicy sztuki. Z Londynu, który w tym okresie stawał si ę wa żnym centrum europejskich wydarze ń artystycznych, z zainteresowaniem spogl ądano w stron ę Stanów Zjednoczonych, głównie Nowego Jorku i Waszyngtonu. Ameryka dawała gwarancj ę zarobku i presti żu zawodowego. Tak że Halina Korn kilka lat pó źniej zwróci wzrok w tamt ą stron ę i z powodzeniem zorganizuje za oceanem swoj ą wystaw ę w nowojorskiej galerii w 1962 roku 80 .

“AN ENGLISHWOMAN IN PARIS”. HALINA KORN-ŻUŁAWSKA’S LETTERS TO HER HUSBAND (MAY–JUNE 1950)

Halina Korn-Żuławska (1902–1978), a painter, sculptress, author of memoirs Holidays End in September is completely unknown in , though many of her works are housed in the National Museum in and in museums and private collections all over the world. Introduced as an artist from the circle dubbed naive she completely escapes that classification. The works of Halina Korn (she signed them that way), thanks to her sensitivity and intuitive sense of colours, despite sometimes lacking in workshop (being rather her asset) aims towards conscious, mature simplicity. After World War II she lived in London, where thanks to her husband—Marek Żuławski (also a painter) she entered the artistical environment there, mainly the Polish part. During her stay in Paris in 1950, she saw the current exhibitions, sketched a lot and met with the owners of the Parisian galleries, trying to organise (without success) her own exhibition. In her vast correspondence with her husband, being a kind of Paris journal 1950 she describes Polish artistic circles in Paris and sketches the silhouettes of Karol Sterling, Roman Palester, Ludwik Lille and others.

KEY WORDS: Halina Korn-Żuławska, Marek Żuławski, Polish female artist; Polish painting in the 20 th century; artistic journeys; Polish artistic colony in France; correspondence.

80 Wystawa zatytułowana „Halina Korn: paintings, drawings and sculpture” miała miejsce w Galerie Norval w dniach 9–22 stycznia 1962. Wst ęp do katalogu napisał Pierre Rouve.

174