GRUDZIEŃ 2016

Miesięcznik internetowy poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Jan Ptaszyn Wróblewski Każda muzyka PLEBISCYT2016 jest pożyteczna fot. Kuba Majerczyk

Od Redakcji redaktor naczelny Piotr Wickowski [email protected]

Jan Ptaszyn Wróblewski ubolewa, że większość polskich muzyków jazzowych decy- zję o wydaniu nowej płyty podejmuje pochopnie, nie przykładając się wystarczająco do jej zawartości. Z drugiej strony dostrzega wysoki, czasem nawet światowy po- ziom wielu albumów, które pojawiają się na naszym rynku. I ogólnie bardzo dobry poziom polskiego jazzu: „Jeśli chodzi w ogóle o polskich muzyków, to nie wiem, czy kiedykolwiek było tak dobrze, są ich dziesiątki. Do każdego miasta można pojechać i zebrać tam sobie zespół, przygotować z nimi pełnowartościowy program. Nie mó- wiąc o tym, że jeszcze pojawią się tam muzycy, którzy zaproponują coś, co komplet- nie nas zaskoczy” – mówi bohater grudniowego numeru JazzPRESSu.

Bilans, w takim razie, wychodzi dodatni – dopóki z przytłaczającego nadmiaru udaje się wyłowić nadzwyczajne dzieła, niezwykłe zespoły i niezwykłych solistów. Mam nadzieję, że pomocne w tym opanowywaniu nadmiaru fonografi cznego bogactwa okazały się nasze recenzje. W 2016 roku zrecenzowaliśmy w sumie 236 płyt, w więk- szości polskich artystów. Może ich przegląd przyda się przy wyborze najlepszych w kolejnej edycji naszego plebiscytu podsumowującego mijający rok. Zapraszamy do wypełniania formularzy ankiety Jazz 2016 na stronie www.jazzpress.pl.

Przyjemnego głosowania, miłej lektury i wesołych świąt!

Zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia życzą redakcje JazzPRESS i RadioJAZZ.FM 4|

SPIS TREŚCI 3 – Od Redakcji 4 – Spis treści 7 – Porterety improwizowane 8 – Take , czyli 5 pytań do Marcina Olaka 9 – Prezenty na święta poleca JazzPRESS 29 – Wydarzenia 31 – Wspomnienie Pożegnanie giganta czterech strun Victor Bailey (1960 –2016) 32 – Płyty 32 Pod naszym patronatem 36 Top Note Kamil Piotrowicz Sextet – Popular Music 40 Recenzje Paweł Wszołek Quintet – Faith Morte Plays – Anomalia Andrzej Wojciechowski – A Tribute to Sasha – Woman in Black Kajetan Galas / Tomasz Pruchnicki / Przemysław Jarosz – Yarosh Organ Trio Bartozzi Quartet – Bartozzi Quartet Krzysztof Głuch Oscillate – Krzysztof Głuch Oscillate Tomasz Mreńca – Land John Scofield – Country For Old Men Charlie Parker – Unheard Bird. The Unissued Takes Keith Jarrett – Multitude of Angels Benny Golson – Horizon Ahead Lou Tavano – For You – Snowmelt E.S.T. Symphony – E.S.T. Symphony Nils Petter Molvær – Buoyancy Dewa Budjana – Zentuary The DKV Thing Trio – Collider Richard Pinhas, Tetsuya Yoshida, Masami Akita – Process and Reality / Richard Pinhas & Barry Cleveland – Mu Dragonfly Breath III – Live at The Stone: Megaloprepus Caerulatus 79 – Koncerty 80 Przewodnik koncertowy 83 Wrocławski jesienny maraton jazzowy 90 Muzyczne kolaże Matsa Gustafssona 94 Ziszczona przepowiednia 96 Legenda i latorośle gigantów 98 Warszawa cieplejsza niż São Paulo 100 Zróbmy sobie festiwal 105 – Rozmowy 105 Jan Ptaszyn Wróblewski Każda muzyka jest pożyteczna 118 Charles Lloyd Chciałbym uczynić świat lepszym 121 Maciej Fortuna Cały ten jazz! MEET! 132 – Słowo na jazzowo 132 Moja osobista szafa grająca Wieczór poezji, czyli poeci 134 Złota Era Van Geldera Chet Baker & Paul Desmond – Together – The Complete Studio Recordings 137 Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew Nowa era – forma modalna u Milesa Davisa 140 Kanon Jazzu Herbie Hancock – Head Hunters 142 My Favorite Things (or quite the opposite…) Kończymy rok! 144 – Pogranicze 144 Down the Backstreets Buckshot LeFonque – Buckshot LeFonque 146 – Redakcja

F L P a www.jazzpress.pl 6| Jazz 2016 Plebiscyt

GŁOSUJ ! Czekamy na Wasze głosy do 31 grudnia 2016 r. Na głosujących czekają nagrody - niespodzianki.

ABY ZAGŁOSOWAĆ WYPEŁNIJ FORMULARZ NA WWW.JAZZPRESS.PL JazzPRESS, grudzień 2016 7 Porterety improwizowane Jazz 2016 Plebiscyt

GŁOSUJ ! Czekamy na Wasze głosy do 31 grudnia 2016 r. Na głosujących czekają nagrody - niespodzianki. aw Czaja aw ł Jaros rys. ABY ZAGŁOSOWAĆ WYPEŁNIJ FORMULARZ NA WWW.JAZZPRESS.PL 8|

5 pytań do

Marcina Olaka a ł Grucha Piotr fot.

Wolę sytuacje skupione

Piotr Wickowski: Od czego zwy- kle zaczynasz pracę nad nowym autorskim przedsięwzięciem mu- zycznym? Marcin Olak: Od kawy, chyba je- stem uzależniony. I od ciszy. A po- tem biorę papier nutowy i ołówek, i notuję pomysły. Jak ognia unikam na tym etapie gitary - nie chcę, żeby moje nawyki zdominowały Byłoby kilka zespołów... Przede nowe utwory. Skutkiem ubocznym wszystkim chciałbym usłyszeć na takiego podejścia jest to, że zazwy- żywo Bacha, ale nie wiem, czy od- czaj potrzebuje trochę czasu, żeby ważyłbym się z nim zagrać. wyćwiczyć to, co napisałem... Jest jakaś przyszłość przed jazzową Są jakieś fascynacje muzyczne z muzyką gitarą czy wszystko w tej twojej przeszłości, które stały się dziedzinie już zostało wymyślone? dla ciebie obce i do których nie Na pewno. Myślę, że to nie będzie chciałbyś wracać? bop w jakiejkolwiek odmianie, mu- Rock progresywny. Dawno temu zyka idzie w inną stronę. Ale idzie, podobały mi się monumentalne rozwija się. Gdyby było inaczej, nie formy i patetyczne sola. Teraz sły- warto byłoby grać, prawda? szę to zupełnie inaczej. Patos za- Co najchętniej czytasz w Jazz- zwyczaj odbieram jako głośno za- PRESSie? grany banał, wolę sytuacje bardziej Wywiady. skupione, mniej oczywiste. Gdybyś mógł zagrać z dowolnymi postaciami z historii jazzu, czy w www.jazzpress.pl ogóle z historii muzyki, kogo prze- de wszystkim chciałbyś mieć w ta- F a P kim zespole? L JazzPRESS, grudzień 2016 9

PREZENTY na święta poleca JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 11 JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 11

Muzyczne prezenty dla każdego

Maciej Maleńczuk – Jazz for IdIots Sony Music Poland, 2016 Komercyjny sukces, złota płyta w kategorii jazz, ale i głośne (dosłownie i w przenośni) nagranie, wywołujące oburzenie w szeregach jazzowych ortodoksów. Na pewno warto posłuchać, aby wyrobić sobie opinię, choć, rzecz jasna, nie tylko z tego względu. Dużo humoru (Maleńczukowe odpowiedzi na Han- cockowskiego Chameleona i przesławną Tequilę The Champs), oldschoolowy, dancingowy sznyt, ale też petardy, których nie powstydziłby się Pink Freud. Co najważniejsze, bardzo cieka- wa i udana artystyczna wolta w wykonaniu samego lidera. Warto się przełamać! ella Fitzgerald – sIngs the Cole Porter songbook Verve, 1956 Płyta wiekowa, ale stale wznawiana, bo stanowi absolutną muzyczną perełkę. Nie tylko na tym albumie Ella wypłynęła na szeroki świat, ale również zdobyła uznanie samego Cole’a Portera – autora kapitalnych wprost piosenek, inspirujących artystów z różnych światów – do dziś. Piękne aranżacje, swin- gowo-balladowe klimaty i anielski głos Elli. Czegoż można chcieć więcej?

BarBra StreiSand – a ChrIstmas Columbia, 1967 Wprawdzie nie jazz, ale nie sposób nie docenić genialności tej płyty, która jest najlepiej sprzedającym się albumem bożona- rodzeniowym w historii. Zachwycające orkiestracje, intym- ny, szlachetny klimat i anielski wokal fenomenalnej Strei- sand. Dla fanów Johna Coltrane’a smaczek w postaci znakomi- tej wersji utworu My Favourite Things. Prezent idealny na świę- ta, choć każda inna płyta Barbry będzie równie udanym strza- łem – przynajmniej w moim przypadku. 12 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 13

john ScoField – Country for old men Impulse!, 2016 John Scofi eld po raz kolejny udowadnia, że jego gitara wyśpie- wuje to, co w amerykańskiej muzyce najlepsze i po raz któryś w karierze zatapia się w dźwiękach country music. Tym razem, poświęca temu zagadnieniu całą płytę, pomysłowo interpretu- jąc kultowe, countrowe klasyki, takie jak: Jolene Dolly Parton, I’m So Lonesome I Could Cry Hanka Williamsa, czy nieśmier- telne Red River Valley. To, że country jest wartościową muzy- ką, wcale nie gorszą od bluesa i jazzu, duża część Amerykanów wie. Myślę, że w Polsce świadomość realnych walorów country jest niska. Można liczyć, że ta płyta Scofi elda skłoni niektórych jazzowych słuchaczy do zgłębienia muzycznej wiedzy i odczu- cia z tego powodu nowych doznań. Poza tym Scofi elda można kupować w ciemno! john zorn – a dreamers ChrIstmas Tzadik, 2011 Jedna z moich ulubionych jazzowo-christmasowych płyt. Zor- nowi „Marzyciele” tym razem nie surfują, ani nie eksploru- ją skal żydowskich, a wprowadzają słuchacza w świąteczny błogostan. Pianino (Jamie Saft), wibrafon (Kenny Wollesen) i dzwoneczki różnego sortu (Cyro Baptista) to instrumentarium wymarzone do tworzenia czarujących aranżacji evergreenów pokroju Let It Snow! Let It Snow! Let It Snow!, Santa Claus Is Co- ming To Town, a tak otulającego głosu Mike’a Pattona, jak w utworach Have Yourself A Merry Little Christmas i The Christ- mas Song, długo by szukać w innych projektach z jego udzia- łem. wojciech gogolewSki trio – medytaCJe wIeJskIego lIstonosza Jazzowego Studio Realizacji Myśli Twórczych, 2016 Skaldowie na jazzowo? Mnie to nie dziwi, wszak w muzyce Zie- lińskich po wielokroć słychać wyraźne jazzowe pierwiastki. Tutaj mamy do czynienia z wyjątkowo udanymi adaptacjami nieśmiertelnych przebojów – między innymi: Prześliczna wio- lonczelistka, Cała jesteś w skowronkach, Medytacje wiejskiego li- stonosza – na klasyczne fortepianowe trio. Co warte odnotowa- nia – człowiek się nie zastanawia, co to za melodie. Wszystko pięknie słychać, czuje się szacunek do oryginałów, jak również inteligencję i wyobraźnię muzyczną w zakresie aranżacji, jak i samego wykonania. Oczywiście, jest też kultowy numer Z ko- pyta kulig rwie, więc płyta na święta w sam raz! JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 13

PaweŁwSzoŁek Quintet – faIth For Tune, 2016 Młody zespół, acz proponujący całkiem ambitny, wyrazisty europejski jazz, firmowany nazwiskiem kontrabasisty. Obra- na tematyka albumu nawet wpisuje się w kontekst ewentual- nych okołoświątecznych i świątecznych medytacji, ale pomija- jąc tę warstwę znaczeniową, otrzymujemy propozycję idealną na długie zimowe wieczory. Okazuje się, że w pozornie chłod- nej dźwiękowej oprawie jest wiele ciepła i wytchnienia. Godny wsparcia projekt. jerzy MaŁek grouP – forevelle Kayax, 2016 Nowa propozycja Jerzego Małka, która wpisuje się w wypraco- wany przezeń styl – łączący absorbujące improwizacje z nieba- nalnymi, wpadającymi w ucho tematami. Tutaj to, co amery- kańskie – dzikie, emfatyczne, nieprzewidziane – łączy się z tym, co europejskie – lirycznym, zwiewnym i przemyślnym. Mate- riał ów, ze względu na swoją komunikatywność, z pewnością trafi do przekonania nie tylko fanom trąbki i jazzu per se. the Bad PluS – It’s hard Okeh Records / Sony Music, 2016 Coś mniej standardowego na święta? Czemu nie? The Bad Plus zawsze stoi na posterunku, jeśli tylko pragniemy posłuchać zwariowanego avant jazzu, w tym również czasem na kanwie znanych i lubianych melodii. Tegoroczna propozycja amery- kańskiego trio składa się z samych coverów, gdzie bezpreten- sjonalnie dekonstruowane są numery między innymi Petera Gabriela, Cyndi Lauper, Johnny’ego Casha, czy Kraftwerk. Nie- zły galimatias, ale dobry na poświąteczne oprzytomnienie. carla Bley trio – andando el tIemPo ECM Records, 2016 Propozycja dla dojrzalszych jazzfanów, którzy w powściągliwo- ści czasem dopatrują największej wirtuozerii, cenią grę ciszy i artyzm mniej oczywistych dźwiękowych narracji. Arcymi- strzowstwo na małżeńsko-muzycznej linii Carla Bley (forte- pian) – Steve Swallow (gitara basowa) uzupełnione o Andy’ego Shepparda na saksofonie. Taka muzyka jest jak dobre, wytraw- ne wino, a w towarzystwie prawdziwego dobrego, wytrawnego wina, z pewnością smakuje jeszcze wyborniej. K Wojciech Sobczak-Wojeński 14 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 15

Nowości i wznowienia

innercity enSeMBle – III Instant Classic, 2016 Jestem dużym fanem wydawnictwa Instant Classic oraz pro- jektów, za którymi stoi gitarzysta, wokalista i spec od elektro- niki – Kuba Ziołek. Spośród jego licznych projektów jazzową publiczność najbardziej powinien zainteresować właśnie In- nercity Ensemble. Wieloosobowy zespół tworzy szamańskie rytmy, na których rozpościerają się nieprzegadane solówki Wojtka Jachny. Tak brzmiałaby Pangaea Milesa Davisa, gdyby zrezygnował z funkowej sekcji.

Sao Paulo underground – Cantos InvIsIveIs Cuneiform Records, 2016 Za tą tajemniczą nazwą kryje się przede wszystkim Rob Mazu- rek – i już wszystko powinno stawać się jasne. To kolejna z jego formacji, która bardzo intuicyjnie kreuje totalnie oryginalny miks współczesnego jazzu z dronem, noisem, elektronicznym chaosem. Nad wszystkim jednak panuje lekki duch egzotycz- nego, plemiennego groove’u oraz kornet lidera. Od formacji In- nercity Ensemble odróżnia Cantos Invisiveis jednak większa dawka agresji i emocji.

MoStly other PeoPle do the killing – lIve For Tune, 2016 Chcesz sprawić przyjemność sobie i swoim bliskim? Nie kupuj kolejnej płyty, którą miło się będzie słuchało tylko przy obie- dzie. Daruj sobie uzupełnianie dyskografii nowymi albuma- mi artystów, którzy już nie mają dużo do powiedzenia. Zain- westuj w Mostly Other People Do The Killing. Zainwestuj w jazzową energię o sile dynamitu. Wzbogać swoje ciało i duszę mikroelementami łomotu. A wszystko to w konwencji utwo- rów, które zachowują melodie i nie uciekają w czysto awangar- dowe tony!

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 15

niechęć – Niechęć Niechęć, 2016 Do niedawna polskim numerem jeden w kategorii „niejazzo- wego jazzu” była Jazzpospolita. Przez lata pojawiło się trochę zespołów zdolnych konkurować i w końcu przebić dokonania kwartetu. Jednym z nich jest Niechęć, który na ostatniej płycie wspaniale oscyluje pomiędzy rockową estetyką i melodyjnoś- cią, a improwizacyjnym, frywolnym, momentami noise’owym zacięciem. Ale najważniejszą cechą ich ostatniego albumu są po prostu duże emocje, jakie wywołuje ich muzyka.

januSz Muniak Quintet – QuestIon mark Polskie Nagrania / Warner Music Poland, 1978 / 2016 Fajnie, że ruszyła seria Polish Jazz. Część z wydanych teraz płyt nadal była dostępna w sklepach, stąd też największa radość z tych niedostępnych. Niedostępnych i naprawdę znakomitych. Taką jest właśnie Question Mark Janusza Muniaka. I to w żad- nej mierze wybór spowodowany tegoroczną śmiercią muzy- ka. To po prostu znakomity „Polish jazz” z lekką nutką fusion i znakomitymi solówkami Marka Blizińskiego. Teraz czekam jeszcze na wznowienie równie frapującego Placebo.

BeMiBek – sPrzedaJ mnIe wIatrowI Polskie Nagrania / Warner Music Poland, 1971 / 2016 Wydany w tym roku album to zaskakująca, pierwsza (!), kata- logowa płyta Bemibeka! Od kolejnego, bardziej znanego wcie- lenia, czyli Bemibema, różni się subtelnymi, ale wyczuwalny- mi detalami. Mniej tu studyjnej perfekcji, nie ma orkiestracji. Jest za to bardziej kameralna, ale mieniąca się „kolorami lata” bossa nova. Jestem wciąż pod dużym wrażeniem, że Polacy tak świetnie poradzili sobie z tym brazylijskim gatunkiem.

toto Blanke – eleCtrIC CIrCus Chickadisc, 1976 / 2016 Odrobinę niezręcznie chwalić się swoim (jako autorowi eseju dodanego do płyty), ale z drugiej strony trzeba promować to, co dobre i to, co lokalne. Nowy polski label – Chickadisc – rozpo- czął w październiku swój żywot, a pierwszym wydawnictwem jest płyta trochę zapomnianego, niemieckiego gitarzysty Toto Blankego, w trio z klawiszowcem Jasperem van’t Hofem i per- www.jazzpress.pl kusistą Edwardem Vesalą. Nie jest to jednak ani klasyczny jazz, ani też sztampowy jazz-rock, a bardzo dobrze przemyśla- na fuzja styli, w tym rodzimego krautrocka. 16 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 17

Senegal 70 – sonIC gems & PrevIously unreleased reCordIngs from the 70s Analog Africa, 2015 Jednym z moich absolutnych faworytów wśród wydawnictw, jest niemieckie Analog Africa. Jego właściciel wszedł w posia- danie niewyobrażalnej ilości zapomnianych, afrykańskich płyt, które wydaje w formie precyzyjne dobranych składanek tematycznych. Afrobeat z Senegalu ma wspaniałą moc, mie- szającą tropikanę, specyficznego rhythm’n’bluesa, mistykę po- powego śpiewu i raz jazzowe, raz psychodeliczne solówki. Ko- nieczne trzeba to poznać!

dexter wanSel – stargazer Big Break Records, 2016 Dwupłytowa kompilacja amerykańskiego klawiszowca z mik- sem jego Black Music z lat 1976-80. Jest tu soul, są ballady o jazzowym zabarwieniu, jest soczysty funk i jazz-funk oraz w końcu , czyli ta najprostsza, ale najhojniej aranżowana wersja tanecznej muzyki z USA. Wszystkie te podgatunki spaja mocno kosmiczny klimat. Jest tu wiele do odkrycia, są świet- ne przeboje, są kawałki inspirowane Parliamentem oraz inny- mi kluczowymi dla lat siedemdziesiątych kapelami. Jest tro- chę świetnego astralnego jazzu. Pełne albumy mniej bym po- lecał, taką składanką – jak najbardziej.

PaweŁ kaczMarczyk audioFeeling trio & Mr kri- Me – vars & kaPer: deConstruCtIon Hevhetia, 2016 Nie jestem fanem klasycznego tria jazzowego, czyli fortepianu, perkusji i kontrabasu. Gdy zdarzy się, że muzyka w tej konfi- guracji mnie ruszy, to mam poczucie, że dzieje się coś napraw- dę wielkiego. W tym przypadku jestem pewien, że tak jest. Trio Kaczmarczyka wspaniałe przetwarza muzykę Warsa i Kapera, a gdy włączają się w to skrecze, delikatne syntezatory i sample z przedwojennych filmów, robi się naprawdę magicznie. K Barnaba Siegel JazzPRESS, grudzień 2016 17 JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 17 18 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 19

Dla fanów czarnej muzyki

a triBe called QueSt – we got It from here, thank you for your servICe Epic / Sony Music, 2016 Niby szeptało się, niby krążyły słuchy, niby pojawiały się zna- ki na niebie i ziemi, ale czy ktoś tak naprawdę spodziewał się albumu A Tribe Called Quest w 2016 roku?! Tymczasem NA- PRAWDĘ doznaliśmy tego błogosławieństwa i jeden z najwybit- niejszych zespołów w historii rapu dał nam nowy (tym razem oficjalnie ostatni) album. Bez obaw – Phife Dawg przed śmier- cią również nad nim pracował. Z pewnością nie jestem obiek- tywny, ale moja opinia nie jest odosobniona – jest to świetny al- bum, niczym nie psujący spuścizny i pięknej historii ATCQ.

yuna – ChaPters Verve / Universal, 2016 Dla mnie duże zaskoczenie – urocza pani Yunalis Mat Zara'ai, do niedawna przedstawicielka muzyki, jaką określam jako „bezglutenową” (a bez złośliwości: easy-listening, pop soul) na nowym albumie skłoniła się bardziej w stronę segmentu ur- ban. Nadal jest bardzo subtelnie i grzecznie, ale pojawiają się twardsze bębny, niespodziewani goście (Usher, DJ Premier oraz pasująca stylistycznie Jhené Aiko) i jest fajnie! Pewnie był to krok z charakteru komercyjny, ale mnie to nie obcho- dzi – Chapters bardzo mi się podoba. Zaznaczam, że zdecydo- wanie warto dopłacić i kupić wersję deluxe – jeden z bonuso- wych utworów to świetne Places To Go, wyprodukowane przez DJ Premiera. Prezent raczej dla dziewcząt.

alicia keyS – here RCA / Sony Music, 2016 Po delikatnie rozczarowującym z perspektywy czasu albumie Girl on Fire, Alicia wzięła trochę wolnego czasu i czekała całe cztery lata z wydaniem kolejnego. Chwała jej za to, bo efekt jest bardzo satysfakcjonujący! W momencie pisania niniejszego tekstu – Here to, obok A Seat at the Table, mój ulubiony album z 2016 roku. Motywem przewodnim płyty oraz jej promocji są surowe emocje (stąd na przykład symboliczny brak make-upu u pani Keys od kilku miesięcy). Muzyka również jest minima- listyczna, ale w fundamentach krążąca wokół różnych gatun- ków – od komfortowego dla Alicii R&B i neo-soulu, przez folk, aż po elektroniczny pop i reggae. JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 19

BankS & Steelz – anythIng but words Warner Bros, 2016 Paul Banks z zespołu Interpol i RZA z Wu-Tang Clanu połączy- li siły i nagrali rap-rockowy album. Nie zmiękczyli i rozwod- nili swoich talentów – usiedli do stołu wspólnie i każdy dał to, co w nim muzycznie aktualnie najlepsze. Jak przystało na dwóch tak doświadczonych muzyków, efekt jest dojrzały i cie- kawy. Surfowanie między gatunkami muzycznymi wydaje się być teraz niemal obowiązkiem, ale większość z tych „odkryw- czych” i „łamiących bariery” nowych płyt brzmi mi jak Dra- ke lub The Weeknd dla ubogich. Anything But Words jest inne. Szczególnie polecam utwór Wild Season z gościnnym udzia- łem . ScarFace – deePly rooted Facemob Music, 2015 Ten album trochę odjeżdża od okołojazzowej tematyki całego JazzPRESS-u, a w dodatku niełatwo go będzie dostać na terenie Polski, ale czuję się zobowiązany go tu umieścić. Scarface – naj- lepszy MC z południa Stanów Zjednoczonych i jeden z najlep- szych w historii rapu powrócił z nową muzyką pod koniec ze- szłego roku. Nadal jest tak samo bezkompromisowy, szokująco szczery, ale i wrażliwy. To jest człowiek, który w swojej muzyce wykłada nam całą swoją nagą, czasami dumną, a czasami zła- maną duszę – a takich artystów lubimy. Mam nadzieję, że inni weterani sceny, którzy ponoć zbierają się do wydania nowych płyt (Jay Z, Nas – patrzę na was), wezmą przykład z pana Bra- da Jordana. elzhi – lead PoIson Glow365, 2016 Album stricte rapowy, ale prezentujący taką jakość rzemiosła rapowego, że powinien być doceniony również przez fanów innych gatunków. Bez odkrywania Ameryki – porządne bity, a na nich jeden z najbardziej niedocenianych raperów w hi- storii gatunku, szczerze opowiadający o samotności, depresji, nieudanych związkach. Poświęcenie godziny z życia na uważ- ne przesłuchanie, być może z jednoczesnym czytaniem tekstu, pozwoli w pełni docenić kunszt autora. Jak dla mnie – jedna z najlepszych rapowych płyt 2016 roku. Album raczej nie do do- stania w sklepach stacjonarnych, ale bez problemu znajdziecie go w Internecie. 20 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 21

de la Soul – and the anonymous nobody AOI, 2016 Kolejne (obok wyżej opisywanych A Tribe Called Quest) ikony „świadomej” fali rapu z początku lat dziewięćdziesiątych po- wracają i trzymają poziom. Album zróżnicowany muzyczne, z zaskakującymi gośćmi, trochę przekraczający granicę strefy komfortu zespołu, ale dzięki temu brzmiący świeżo i „na miej- scu” w 2016 roku.

Solange – a seat at the table Columbia / Sony Music, 2016 A teraz proszę o wzmożoną uwagę. Więcej braw od mainst- reamu zebrała Beyoncé za album Lemonade (brawa bardzo słuszne, dodajmy), ale to jej młodsza siostra – Solange – sieknę- ła z zaskoczenia album roku. Kojąca nerwy herbata miętowa w wersji audio, tyle że z odrobiną rumu. Łagodne, ale z charak- terem. Album do wielokrotnego odsłuchu, stopniowo ukazu- jący kolejne warstwy (jak cebula, a nie jak tort). Dodatkowo le- gendarny Master P w skitach między utworami. & BadBadnotgood – sour soul Lex Records, 2015 Ghostface z wiekiem zatracił, co prawda, trochę energii, a w la- tach 2014-2015 rozrzedził ją na udział w wielu projektach jed- nocześnie, ale nadal jest człowiekiem trzymającym określony poziom. Od jazzowego zespołu BADBADNOTGOOD dostał kli- matyczną, nawiedzoną muzykę, idealnie pasującą do starzeją- cego się ulicznika, opowiadającego kryminalne historie i dają- cego życiowe lekcje małolatom. Mogło być lepiej, ale i tak jest bardzo dobrze. Polecam na zimowe wieczory i noce.

anderSon .Paak – malIbu Steel Wool / Obe, 2016 Zastanawiam się, komu miałby się nie spodobać tegoroczny album Andersona .Paaka. Może snobom i purystom, którzy oczekują, ż e każdy powinien brzmieć jak Sinatra. Anderson .Paak to śpiewa, to rapuje, to wykorzystuje głos na inne sposo- by i nie jest przesadnym wirtuozem w żadnej z tych czynno- ści. Jego muzyka jest jednak tak funkowo pozytywna, tak po- mysłowa, tak wypełniona energią i entuzjazmem, że trudno nie szczerzyć się w uśmiechu, gdy się jej słucha. Nie bez powo- du jest on teraz chyba najbardziej rozchwytywanym wokali- stą w branży.K Adam Tkaczyk JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 21 22 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 23

Dla fanów awangardy, klasyki, elektroniki...

Wybierając propozycje płytowych prezentów gwiazdko- wych, starałem kierować się kryteriami pozwalającymi ob- darować osoby z naszego otoczenia charakteryzujące się różnymi gustami i różnym „poziomem wtajemniczenia” w jazzowej (i w ogóle w muzycznej) materii. Są więc rzeczy starsze i nowe, z Polski i ze świata, stricte jazzowe i „z pogra- nicza”. Podstawowy klucz, którym kieruję się przy wyborze płytowych prezentów polega na szukaniu albumów, które byłyby wypadkową gustu obdarowanego z własnymi fascy- nacjami muzycznymi. Przez takie podejście staram się, aby obdarowana osoba była zadowolona z muzyki, a jednocześ- nie, żeby prezent nie był anonimowy i nosił też ślady moich muzycznych „linii papilarnych”. Niech przykładem tej tezy będzie propozycja numer 1.

Fance Natalii Przybysz czy miłośnikowi hip hopowego ta- lentu Vienia nie podarowałbym ich ostatnich płyt. Pewnie już je mają, a poza tym, nie byłoby w tym ż adnej niespo- dzianki. Ciekawym prezentem dla nich – a także dla fanów Justyny Święs, Piotra Zioły, Ani Rusowicz, Wojtka Waglew- skiego, Misi Furtak, Johna Portera czy zespołu Lady Pank (!) może być najnowsza płyta Wojtka Mazolewskiego Chaos Pe- łen Idei (Agora, 2016), gdzie wyżej wymienieni występują w charakterze „guest stars”. Płyta „piosenkowa” – bardzo przy- stępna, łą cząca elementy jazzu, bluesa, popu, rock’n’rolla – podane z humorem, ale też z pełnym profesjonalizmem. Skoro mówimy o prezentach, to trudno nie wspomnieć o al- bumie The Gift Johna Zorna (Tzadik, 2001). Wszystkich, któ- rym Zorn kojarzy się wyłącznie z awangardą bądź Radical Jewish Culture pragnę uspokoić. Ta płyta powinna zadowolić znacznie szersze grono melomanów. Wśród zawartych na niej utworów dominują niezwykle melodyjne kompozycje z elementami world music i rzecz jasna „klezmerską nutą”. JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 23

Niektóre z nich mogą wręcz sprawdzić się na sylwestrowej prywatce. Jedna uwaga – prezent może być nieco przewrot- ny – mimo że obwoluta płyty wygląda jak świąteczny poda- runek, wewnątrz kryją się dosyć perwersyjne japońskie ilu- stracje.

Świętujemy Boże Narodzenie – więc kolejnym, niemal auto- matycznie przychodzącym mi do głowy prezentem jest de- biutancka płyta Newborn Thing (Jazzland Recordings, 1999) nieco zapomnianej (a w zasadzie nigdy nie będącej szczegól- nie popularną) norweskiej grupy Wibutee. Grupy, którą po- znałem dzięki nadającemu wtedy jeszcze w eterze Jazz Ra- diu (jest więc sentyment). Płytę, która łączy brzmienia sak- sofonu i akustycznego basu z elektroniką, wyprodukował Bugge Wesseltoft. Album zdecydowanie różni się od póź- niejszych dokonań grupy dzięki obecności wokalistki – Live Marii Roggen. Kolejne albumy Wibutee były wyłącznie in- strumentalne i to już nie było to.

Wracając do płyt tegorocznych – jednym z ciekawszych al- bumów (dostrzeżonym także poza granicami naszego kra- ju) był krążek Lines Wacława Zimpla (Instant Classic, 2016). Pierwsze solowe wydawnictwo klarnecisty. Zimpel gra prze- de wszystkim na klarnetach, ale także na organach Ham- monda czy klawiszach Fender Rhodes. Słychać tu wyraźne inspiracje minimalizmem (Riley, Reich), ale mamy też Deo Gratias Johannesa Ockeghema – renesansową kompozycję, która śmiało może towarzyszyć nam podczas wigilijnego wieczoru. Płyta na długo pozostaje w pamięci – w związku z tym, na prezent nadaje się znakomicie.

W tym roku w sposób szczególny wspominaliśmy Mile- sa Davisa - obchodziliśmy dziewięćdziesiątą rocznicę jego urodzin. Warto tę pamięć utrwalić (a może rozpropago- wać) gwiazdkowym prezentem. Oczywiście zawsze świet- nym wyborem będą klasyki mistrza, ale tego chyba nie mu- szę mówić. Myślę, że wielu osobom (szczególnie tym, któ- 24 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 25

rzy z jazzem nie są jeszcze szczególnie zaprzyjaźnieni) dużą frajdę może sprawić tegoroczny album Roberta Glaspe- ra Everything’s Beautiful (Columbia / Sony Music, 2016). Na okładce płyty możemy przeczytać „Miles Davis & Robert Glasper” – choć należę do frakcji uważającej, że to znacz- ne nadużycie, to śmiało mogę tę płytę polecić – szczególnie na prezent. Wśród gości pojawiają się między innymi Ery- kah Badu, Hiatus Kaiyote, John Scofield czy Steve Wonder. Glasper przedstawia kompozycje Davisa w zupełnie innym świetle. Jedni powiedzą, że podnosi rękę na świętości – inni, że eksponuje ich ponadczasowość.

Jeśli jesteśmy przy Milesie, to jeszcze jedna propozycja. Całkiem niedawno recenzowałem na łamach JazzPRESSu nowy album Wadady Leo Smitha. Dobrym prezentem dla jego fanów, fanów Davisa, a zwłaszcza wielbicieli ich obu będzie płyta Yo Miles!, którą firmują Henry Kaiser & Wadada Leo Smith (Shanachie Entertainment, 1998). Kom- pozycje Milesa z „elektrycznych” lat siedemdziesiątych zinterpretowane przez innego charyzmatycznego tręba- cza mogą być nie lada gratką dla tych, którzy tej pyty jesz- cze nie znają.

Kończąc trop „davisowski” wracam do polskich płyt AD 2016. Bracia Olesiowie, jako Oleś Duo, wydali w tym roku płytę One Step From The Past (Fenommedia, 2016), na której jed- nym z najjaśniejszych punktów jest ich interpretacja In a Si- lent Way. Każdy, kto zna tę kompozycję powinien usłyszeć ją w wersji jedynie na kontrabas i perkusję. To wystarczają- cy powód do obdarowania kogoś tym albumem. Ale nie je- dyny. Płyta jest wypełniona świetnymi kompozycjami, peł- nymi jazzowego groove’u i niepowtarzalnego nastroju. Cza- sem trudno uwierzyć, że słuchamy „tylko sekcji rytmicznej” – kontrabasu i perkusji. JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 25

W bieżącym roku na łamach JazzPRESSu oraz na antenie RadioJAZZ.FM pojawił się big-band złożony z bardzo mło- dych, utalentowanych i pełnych zapału muzyków – Szyma- nowski Young Power. Zespół ma na swoim koncie dwie pły- ty, z których pierwsza, zatytułowana Carols (2015) zawiera utwory świąteczne. To świetny prezent pod choin- kę, z tym że zdobycie płyty może nie być łatwe – nie ma jej w normalnej dystrybucji. Wydany własnym sumptem przez szkolny band album można nabyć podczas ich koncertów. Dzięki temu można mieć pewność, że prezent będzie unika- towy, a przy okazji wesprzemy młodych muzyków.

Choć poruszamy się w rejonach jazzu i muzyki improwi- zowanej, nie mogę oprzeć się pokusie polecenia na prezent dla wszystkich melomanów boxu – Henryk Górecki A No- nesuch Retrospective (Nonesuch, 2016). Siedmiopłytowy ze- staw z najwspanialszymi dziełami Góreckiego, z już kulto- wą III Symfonią na czele oraz premierowym nagraniem IV Symfonii. Rzecz, która powinna stanąć na półce w każdej płytotece.

Na koniec pomysł nie tyle oryginalny, co praktyczny. Jak chyba wszyscy czytelnicy JazzPRESSu dobrze wiedzą, po przejęciu katalogu Polskich Nagrań przez Warner Mu- sic, rozpoczęły się wznowienia płyt z legendarnej serii Po- lish Jazz. Dotychczas ukazało się kilkanaście tytułów archi- walnych i jeden nowy (Polish Jazz – Yes! Zbigniewa Namy- słowskiego). Samych płyt nie trzeba chyba nikomu reko- mendować. Na czym więc polega pomysł? Obdarowując ko- goś pierwszymi płytami z serii nie będziemy mieli kłopo- tu z wyborem prezentów na kolejne okazje. Płyt jest ponad siedemdziesiąt, a mają pojawiać się nowe…Kto by nie chciał mieć kompletu?K Piotr Rytowski 26 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 27

Książki

aneta norek-Skrycka MaN of the Light. Życie i twórczość zbigNiewa seIferta Fundacja im. Zbigniewa Seiferta, najnowsze wydanie – 2016 Znakomicie napisana biografia wybitnego polskiego skrzyp- ka, zmarłego w wieku zaledwie 33 lat. Losy Zbigniewa Seifer- ta ukazane w perspektywie historii jazzu oraz obrazu świata i czasów, w jakich przyszło mu żyć. Lekturę umila dodatkowo świetna szata graficzna z bogatym wyborem fotografii i ma- teriałów archiwalnych. Wydawnictwo zawiera również kom- pletną dyskografię artysty. Interesującym dodatkiem do książ- ki jest płyta z nagraniami duetu Zbigniewa Seiferta z pianistą Richiem Beirachem, a pochodzą one z roku 1976.

MileS daviS / Quincy trouPe mIles. autobIografIa Wydawnictwo Dolnośląskie, najnowsze wydanie – 2016 Kolejne wznowienie autobiografii Milesa Davisa napisanej na podstawie wielogodzinnych rozmów z samym muzykiem oraz z osobami, które w jego życiu odgrywały istotne role. Książka stanowi wyczerpujący portret Milesa Davisa oraz czasów, w których żył i tworzył, począwszy od lat trzydziestych ubiegłego wieku. Pozwala także zapoznać się z licznymi postaciami, któ- re miały swój wkład w rozwój muzyki jazzowej. Aktualna edy- cja ukazała się w przekładzie Filipa Łobodzińskiego.

zoFia koMedowa-trzcińSka Nietakty. Mój czas, Mój jazz Wydawnictwo Szelest, 2015 Wspomnienia żony i muzy Krzysztofa Komedy zebrane, spisa- ne i opracowane przez jej syna. Opowieść o dzieciństwie, cza- sach powojennych, ale przede wszystkim o latach życia z Ko- medą. Urywa się ona tuż po śmierci znakomitego muzyka. Dalsze losy bohaterki książki – warte oddzielnej, dłuższej opo- wieści – dopowiada w posłowiu jej syn. Dodatkowo dostajemy również zbiór pocztówek z przeszłości, notatek z życia. Książka jest także unikalnym obrazem tamtejszych czasów, osób i śro- dowisk, z galerią niezwykłych postaci w tle: Skrzynecki, Dym- ny, Polański, Skolimowski. Wartka w lekturze, cenna i wartoś- ciowa pozycja. JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 27

Marcel woźniak bIografIa leoPolda tyrmanda Wydawnictwo MG, 2016 Nowa, a tak naprawdę pierwsza tak kompleksowa biografia Le- opolda Tyrmanda, którego życie zwykło się oglądać przez per- spektywę Złego i Dziennika 1954. Marcel Woźniak opowiedział o przodkach Tyrmanda, jego dzieciństwie, losach czasu wojny i pobycie w obozie, długim czasie emigracji. W książce nie bra- kuje także odniesień do legendy Tyrmanda: kolorowych skar- petek, jazzu, pracy w charakterze kelnera i morskich eskapad. Autor rozprawia się z mitami, weryfikuje liczne anegdoty i hi- storie, pokazuje unikalne fotografie oraz dokumenty dotyczą- ce swojego bohatera.

PaweŁ urBaniec o Życiu i Muzyce z LegeNdaMi jazzu c2, 2015 Ciekawe rozmowy z postaciami herosów jazzowego mainstre- amu. Okazja do bliższego poznania lubianych muzyków. Au- torowi udało się przepytać imponującą liczbę artystów, wśród których znalazły się taki tuzy, jak: Dave Holland, Ahmad Ja- mal, Charles Lloyd, Gary Peacock, Sonny Rollins i Wayne Shor- ter. Paweł Urbaniec nawiązuje do tematów związanych z ka- rierami swoich rozmówców, pytając o zwrotne punkty w ka- rierze, najważniejsze dokonania, najistotniejsze nagrania, ale udaje mu się także poruszyć tematy bardziej ogólne, dotyczące kwestii osobistych. jan chojnacki bLues z kapustą Wydawnictwo Znak, 2016 Osobiste wspomnienia znakomitego dziennikarza muzyczne- go z jego kariery zawodowej. Spotkania z muzykami, anegdo- ty, historie, historyjki i ciekawostki dotyczące gigantów blue- sa. Cała opowieść ubarwiona jest unikalnymi fotografiami, reprodukcjami okładek oraz memorabiliów ze zbiorów auto- ra. Uzupełnieniem książki są dwa autorskie zestawienia: naj- bardziej niedocenionych płyt oraz piosenek optymistycznych. Równolegle ukazał się dwupłytowy album z wyborem utwo- rów wspominanych w książce artystów. 28 Jazzowe prezenty na święta poleca JazzPRESS JazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 / www.jazzpress.pl 29

różni autorzy mIles davIs. Ilustrowana bIografIa Buchmann, 2015 Osiem rozdziałów o kolejnych etapach życia i kariery Milesa Davisa. Historie opowiedziane są przez znakomitych muzy- ków, niegdyś współpracujących z ekscentrycznym artystą oraz wybitnych krytyków z obu stron Atlantyku. Interesujący i ory- ginalny opis wspiera niezwykły zbiór ilustracji, który jest pod- stawowym walorem tej książki. Album zawiera przede wszyst- kim zdjęcia autorstwa najwybitniejszych fotografów doku- mentujących historię jazzu, a także reprodukcje okładek, pla- katów, biletów, a nawet reklam, w których Miles brał udział.

Margit garajSzki bartŏk i drewNiaNy ksiąŻę Książkowe Klimaty, 2016 Béla Bartók to znany na całym ś wiecie kompozytor i piani- sta. Jak każdy był kiedyś dzieckiem i chodził do szkoły. Miał tez przyjaciela – drewnianego księcia. Historia dzieciństwa i mło- dości znakomitego węgierskiego kompozytora, opowiedziana w formie bajki dla dzieci. Pięknie wydana, dostarczająca niezapo- mnianych wrażeń wizualnych oraz edukacyjnych – wszystko dzięki mądremu i ciekawemu tekstowi. Znakomita do wspól- nego czytania z młodszym pokoleniem. Idealna, by zaszczepić bakcyla czytelniczego oraz zamiłowanie do muzyki.

david ritz respect. Życie arethy fraNkLiN Wydawnictwo Czarne, 2015 Pięciusetstronicowy tom opisujący życie jednej z ikon soulu, R&B i jazzu. Napisany został przez znakomitego pisarza, auto- ra ponad pięćdziesięciu książek, w tym biografii Raya Charle- sa i Marvina Gaya. Jest to historia nie tylko muzycznej karie- ry, ale także trudnych i skomplikowanych relacji rodzinnych, dysfunkcyjnych związków, osobistych kłopotów i obsesji. Głę- boko melancholijny portret gwiazdy, pełnej wątpliwości, co do wartości swego wizerunku, na który ciężko pracowała. Opo- wieść, którą czyta się lepiej niż niejeden thriller.K Krzysztof Komorek JazzPRESS, grudzień 2016 |29 WydarzeniaJazzPRESS, dodatek specjalny, grudzień 2016 JazzPRESS, / www.jazzpress.pl grudzień 2016 29 |29

Piotr Chęcki z nagrodą JazzPRESSu na jubileuszowym Jazz Juniors

iotr Chęcki otrzymał indywidualną nagro- Pdę JazzPRESSu, na jubi- leuszowym 40 Międzynarodo- wym Konkursie Młodych Ze- społów Jazzowych Jazz Ju- niors. Grand Prix konkur- su przyznano grupie Tomasz Chyła Quintet, drugie miejsce formacji Mateusz Pałka Trio, a trzecie zespołowi S.O.T.A.. Wręczenie nagród obyło się 4 grudnia, podczas koncertu ga- lowego w centrum kongreso- wym ICE Kraków. W rywalizacji finałowej, poza W ostatnich latach nagradza- nagrodzonymi, wzięli udział no tam: High Definition, N.S.I., również: Adam Jarzmik Qui- Bartosza Dworaka, Piotra „Pia- ntet, Secondary Atmosphe- nohooligana” Orzechowskiego re oraz Piotr Scholz Sextet. Ze- i Kubę Płużka. społową rywalizację ocenia- W tym roku na towarzyszą- ło jury w składzie: Balázs Bágy, cych konkursowi koncertach Davor Hrvoj, Enrico Moccia, miały miejsce premiery pły- Leszek Możdżer oraz Konstan- towe zespołów będących lau- tin Schmidt. Decyzję o nagro- reatami poprzednich edy- dzie indywidualnej podję- cji Jazz Juniors: Stanisław Sło- li dziennikarze JazzPRESSu: wiński Quintet, PSM oraz The Basia Gagnon, Mery Zimny i Flash. Wystąpiły też zagra- Piotr Banasik. Będzie nią na- niczne gwiazdy: Bágyi Balázs sza najbliższa, styczniowa New Quartet z Węgier i – po okładka, związana z nią sesja raz pierwszy w Polsce – ame- zdjęciowa i główna rozmowa rykański trębacz Theo Cro- numeru. ker. Dzień galowy uświet- Międzynarodowegy Konkurs nili swoimi recitalami pia- Młodych Zespołów Jazzowych niści: Leszek Możdżer, Mar- Jazz Juniors odbywa się od 1976 cin Wasilewski, Paweł Kacz- roku. Pierwsze trofea zbiera- marczyk i Piotr Orzechowski. li na nim między innymi: Le- Wystąpiły również tercety: szek Możdżer, Krzysztof Ście- Kołakowski:Wykpisz:Korelus rański, Marek Bałata i Paweł oraz Mateusz Gawęda Trio. Kaczmarczyk (obecny dyrek- Szczegółowa relacja z Jazz Ju- tor artystyczny imprezy) oraz niors 2016 w styczniowym nu- fot. Piotr Banasik zespoły Walk Away i Miłość. merze JazzPRESSu. 30| Wydarzenia

Jazzowe Mateusze 2016

yjątkowo jazzowy cha- ku Warsie i Bronisławie Ka- Wrakter miały w tym perze”. Michałowi Urbania- roku Mateusze – nagrody Pro- kowi i Markowi Karewiczo- gramu Trzeciego Polskiego Ra- wi nagrody przyznano za ca- dia. Aż połowa spośród wszyst- łokształt osiągnięć twórczych. kich nagrodzonych reprezen- Pierwszy z nich odebrał statu- towała tym razem polskie śro- etkę Mateusza w kategorii Mu- czyk ń Sta Katarzyna fot. dowisko jazzowe – Mateusze zyka Jazzowa, za „rozsławianie przyznano: Pawłowi Kaczmar- polskiej muzyki za oceanem czykowi, Michałowi Urbania- – w samej kolebce jazzu, nie- kowi i Markowi Karewiczowi. ustającą kreatywność i two- Pawła Kaczmarczyka nagro- rzenie z młodymi muzykami dzono w kategorii Muzyka odważnych projektów łączą- Jazzowa – Wydarzenie, za „od- cych różne gatunki muzycz- ważne, twórcze i nowator- ne”. Marka Karewicza, kwa- skie podejście do klasycznych lifikując do kategorii Muzy- wydarzenia muzyczne w Pol- już utworów na płycie Vars ka Rozrywkowa, doceniono za sce ostatnich 60 lat”. Pozostałe & Kaper – Deconstruction i za „niepowtarzalne wyczucie ka- Mateusze otrzymali: Martyna pamięć o znakomitych pol- dru i klimatu w fotografii do- Jakubowicz, Julia Pietrucha i skich kompozytorach: Henry- kumentującej, najważniejsze Kortez. JazzPRESS, grudzień 2016 |31

Pożegnanie giganta czterech strun Victor Bailey (1960 –2016)

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Victor Bailey. Jeden z najwybitniejszych muzyków pracy przez lidera Walk Away, elektrycznego jazzu. Członek kultowego Weather Krzysztofa Zawadzkiego. Pamię- Report. Joe Zawinul krótko przed śmiercią powie- tam, jak wiele lat temu, przeprowa- dział o nim: „Victor Bailey jest jednym z tych, któ- dzając z nim wywiad dla portalu rzy będą mieli miejsce w każdym zespole, który za- Fusion.pl, zapytałem go o ulubiony łożę". sposób spędzania czasu w domu. Na swojej autorskiej płycie Low Blow nagrał kom- Powiedział wtedy: „Ja zawsze je- pozycję Do You Know Who / Continuum – hołd zło- stem w trasie. Nigdy nie ma mnie żony Jaco Pastoriusowi, którego zresztą zastąpił w w domu”. formacji Joe Zawinula. Nagranie to ma ciekawą hi- Bailey był nie tylko muzykiem, ale storię, bo zostało zrealizowane na podstawie nut i utalentowanym malarzem wy- spisanych przez Baileya w wieku 16 lat. Zawiera nie stawianym w galeriach – jego pra- tylko temat i Pastoriusowskie solo, ale również za- ca zdobi okładkę albumu Charlesa śpiewany unisono z basem przez Baileya tekst de- Fambrough Upright Citizen. dykowany Jaco. Chorował na degeneracyjną choro- Jeden z niewielu gitarzystów basowych wierny całe bę Charcota-Mariego-Tootha, któ- życie czterem strunom, a firma Fender wypuściła ra z czasem coraz bardziej utrud- sygnowany jego nazwiskiem ekskluzywny model niała mu poruszanie się. Ostatnie flagowego modelu Jazz Bass. filmy na YT nagrywał, siedząc na Chociaż znany głównie jako wirtuoz i muzyk jazzo- wózku, ale biegłość w myśleniu i wy nie ograniczał się do jednego stylu. Był muzy- w palcach wciąż była u niego nie- kiem wszechstronnym, miał na koncie współpracę zwykła. 11 listopada odszedł nie- między innymi z Madonną i Lady Gagą. zwykły Artysta. Będzie mi go bra- W Polsce gościł kilkukrotnie, zapraszany do współ- kowało. 32| Pod naszym patronatem

Sławek Jaskułke Piotr Ruciński – Senne – Let’s Play a Blues

Album Senne stanowi kontynuację poszukiwań Piotr Ruciński, gitarzysta, kompozytor i aranżer Sławka Jaskułke w obszarach muzyki kontem- zebrał na najnowszej płycie autorskie utwory z placyjnej. To kolejne solowe nagrania tego pia- różnych okresów swojej twórczości. Jazzowo- nisty idące w kierunku zapoczątkowanym płytą -bluesowy album instrumentalny zawiera także Sea. Przyjemna, łagodna w brzmieniu i odbiorze dwie kompozycje Jerzego Wasowskiego. Do re- muzyka ma wprowadzać słuchacza w pogod- alizacji płyty warszawski arysta zaprosił znako- ny nastrój wyciszenia. W sześciu premierowych mitego nowojorskiego pianistę Kevina Harrisa, utworach arysta starał się podkreślić przede cenionego trębacza Robera Majewskiego oraz wszystkim ich kolorystykę, barwę poszczegól- muzyków, z którymi miał już możliwość wcześ- nych tonacji. Nagrań dokonano podczas jedne- niej współpracować: grającego na organach go popołudnia, bez powtórek, edycji i cyfrowych Hammonda Jacka Prokopowicza, kontrabasistę retuszy, w położonym w Kotlinie Kłodzkiej Stu- Piotra Rodowicza, perkusistę Robera Rasza oraz diu Monochrom. Arysta zagrał na posiadają- gitarzystkę Aleksandrę Siemieniuk. Płyta miała cym unikalny strój, specjalnie przygotowanym premierę 2 grudnia, cztery dni później w Warsza- pianinie szwedzkiej marki Billberg. Płyta, wyda- wie Piotr Ruciński z zespołem zagra koncer pro- na nakładem wydawnictwa MayArPro, miała mujący nowe nagrania. premierę 25 listopada. JazzPRESS, grudzień 2016 |33

Stanisław Słowiński Quintet Mateusz Gawęda Trio – Landscapes Too Easy To Explain – Overnight Tales

Najnowsza płyta kwintetu skrzypka Stanisława Overnight Tales to premierowy album tria Ma- Słowińskiego to album, na którym słychać inspi- teusza Gawędy. W muzyce zespołu, w przemy- racje jazzem, bogactwem fakturalnym muzyki ślany i wysmakowany sposób, spotyka się jazzo- współczesnej, improwizacją intuitywną, muzyką wa tradycja i współczesność. Inspiracje tym, co korzeni, czy wreszcie całym wachlarzem sty- w historii gatunku najpiękniejsze idą w parze z listycznym szeroko rozumianej współczesnej młodym, wizjonerskim spojrzeniem i niebanal- muzyki improwizowanej. Album zawiera sie- nymi umiejętnościami warsztatowymi. Obok li- dem, różniących się stylistycznie, kompozycji dera – laureata prestiżowych festiwali, znanego Stanisława Słowińskiego. W spójną całość łą- słuchaczom między innymi z zespołów Cracow czy je postawienie w centrum uwagi komuni- Jazz Collective, Silberman Trio / Quintet / Sextet kacji pomiędzy muzykami. Liderowi, laureatowi czy PeGaPoFo – trio tworzą kontrabasista Alan I Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego Wykpisz, występujący także z High Definition im. Zbigniewa Seifera, towarzyszyli: Zbyszek Quaret czy Vehemence Quaret oraz perkusista Szwajdych na trąbce, Katarzyna Pietrzko na Grzegorz Pałka. Wydawcą płyty jest krakowskie forepianie, Justyn Małodobry na kontrabasie i wydawnictwo Audio Cave. Płyta miała premierę Maksymilian Olszewski na perkusji. Płyta ukaza- 4 grudnia. ła się 2 grudnia nakładem słowackiej Hevhetii. 34| Pod naszym patronatem

Tomek Grochot Quintet Tomasz Wendt Trio & Atom String Quartet – In America – Behind The Strings

In America jest drugą autorską płytą perkusisty, Arystyczny debiut saksofonisty Tomasza perkusjonisty i kompozytora Tomasza Grochota. Wendta to połączenie brzmienia muzyki jazzo- Nagrania zrealizowane zostały w Chicago pod- wej z nowocześnie zaaranżowanym kwaretem czas amerykańskiej trasy koncerowej kwintetu. smyczkowym. Idea nagrań zderzających świat W sesji nagraniowej, obok grającego na perkusji, klasycznego jazzowego tria i smyczków narodzi- kalimbie i darbuce lidera, uczestniczyli kontraba- ła się podczas spotkania muzyków w czasie fe- sista Krzysztof Pabian, w którego studiu dokona- stiwalu FAMA w Świnoujściu. Behind The Strings no rejestracji, znakomity pianista Dominik Wania zawiera dodatkowo utwory zrealizowane wy- oraz dwóch wybitnych amerykańskich muzyków: łącznie z udziałem pianisty Łukasza Damrycha trębacz Eddie Henderson, z którym Tomasz Gro- i wokalistki Magdaleny Zawarko, stanowiące chot już wcześniej współpracował i nagrał po- przerywniki pomiędzy pozostałymi kompozycja- przedni autorski album zatytułowany My Stories, mi. Obok Atom String Quaret i wspomnianych oraz saksofonista Rob Denty. Na płycie znalazły wcześniej muzyków, w nagraniach uczestniczyli się trzy premierowe nagrania, skomponowane członkowie tria Tomasza Wendta: kontrabasista specjalnie na potrzeby sesji In America. Płyta bę- Grzegorz Piasecki i perkusista Wojciech Buliński. dzie miała swoją premierę 10 grudnia. Premiera płyty w grudniu. Recenzje 36 NOTE TOP |

Płyty /Top Note

TTOOPPNNOOTTEE go jako mo jako go traktować y należ Nie zespo u. ł łsk ad sześcioosobowy jest albumu charakterze o decyduj ącym czynnikiem ęOdr bnym zdarzeń nap tych ku łędza a go do pracy nad w łi potrzebaśa nie natczas uchwycenia ł intensywny o niezwykle to był że wywiadach, w śla podkre Piotrowicz yty. pł pierwszej cie materia Mijałtowywany . rokjuż premieryod nagranej kwinte w naprzygo Conservatoryyw Kopenhadze)ł w wp zasadniczy y ł mia pracywspół oraz podjMusic ęduw te skiejstudia ń (Rhythmic RMC różnorodnej tak z ynie pł jakie osobowoDowiadczenie pierwiastekś swojej ści. muzyki granej do ł wprowadza razem żdym ka za – Muehlem ą Attil gitarzystą z projekcie polsko-niemieckim w czy trasie na ądzielK Maciejemą Tune,z 2016), ( Experiment zespoęMinim pów ł wyst emz to czy ywo, ż Podczasna przedsięwzięć. różnych okazji przy gry jego uchał ć wys okazję ł Mia em Piotrowicza. Kamila twórczość śledzę obiecujOd ącegodebiutu ytowegop ł – Sextet Piotrowicz Kamil 2016Hevhetia, /www.hevhetia.com

Birth (Hevhetia, 2015)uważnie Popular Music Popular The Taste of the Worldthe ofTaste The Popular Music Dark Matter Dark . – For– - - - - , ruszonychłsk ął w a tków.tytu Sam PopularMusic że nie ograniczają innych solistów. subtelne,tyle na atmosferytym przy są yty, pł nostalgicznej do sują pa doskonale partie liryczne Jego Wi ęcka. gra jest „pereąk ł ” solutną ku przygody z jazzem. Dla mnie ab istotnakompozytora dla począna szczególnie t była Soundcheck, u ł Pyta ł ostatnimi. suj okazaące tymi łsiz o spotkanie ę Intere (kontrabas). i Śęwi s Andrzej (perkusja) Szmańda Krzysztof zaś tworz ą ą rytmiczn sekcję cka, Wię Kuby saksofonu pranowego so altowegoi eleęwi k ź d mentemjest Nowym ycie. pł poprzedniej kompozycje)przy pracowatepian, ł (for lider którymi z muzycy, dyni je to tenorowy) (saksofon Chęcki Piotr oraz (trąbka) Miszk Emil ki. muzy innej potrzeby na myślony wy projekt, osobny to jest kwin – tetu wcześniejszego dyfikacji jazzowej scenie polskiej na zespó ł kawszy najcie chyba prowadzący tego do pokolenia,kompozytorówmł odego Bez wątpienia to jeden z najlepszych zaskakuje ilo po ścią III Druglum III zespo ------i pooaj au prowokacja „popularno ść”? ście oczywi to Jest znaczy prawdę na tak co bo przemyśle, ń do nia lu otwiera Album nim . ą z kontrastuj źnie wyra kompozycje ry jednostajnyPocz ątkoweczte rytm. oraz motyw si ę powtarzaj ący liwy chwyt ma piosenka, rozrywkowa jak jest skonstruowany faktycznie Utwór RadioJAZZ.FM. w rozmowie Piotrowicz nej”w Kamil ł przyzna – popular muzyki monotonii lubię Nie utworu. tego lubi ę „Nie – tora au estetyki zaprzeczenie ęcz wr to materiał, y ł ca się opiera której na osi, ą bynajmniej jest nie yty, pł ku umieszczenia mimo śjejcja,rod w kompozy Tytułowa zespo u. ł oznacze i nia u ł tytu podano nie ce okład na a niedomówie, ń sporo zmiennetempo,mamy nazwach w i ugoł d ść różną mają utwory – rze odbio w łatwa jest nie yta pł tora, melodiasobiemaw energi z ę - Idealism 2016 2016 ń grudzie JazzPRESS, wawa ż , Birth ------, [email protected] k kows ru j.k Jaubki ru K k owsk | 37 TOPNOTE TOPNOTE 38| Płyty / Top Note

w pewnym sensie symbolicznie łą- track o nazwie Facebook. To kolej- czy obie płyty. Kolejne utwory to ny kontrastujący z całością motyw, już nieco inne oblicze Kamila Pio- zainspirowany codziennym, szyb- E trowicza, bardziej awangardowe, kim życiem. Tak jak media spo- chwilami niepokojące, ciągle jed- łecznościowe, robi dużo zamiesza- nak bardzo osobiste i emocjonal- nia i szybko się kończy. ne. Czwarta Hypodermia No. II to w Po entuzjastycznie przyjętym de- mojej ocenie najlepsza kompozycja biucie, nagranie drugiej płyty czę-

T na Popular Music. Jej wartość w du- sto staje się poważnym problemem żej mierze wynika z przemyślane- dla młodych muzyków. Nie jest to go umiejscowienia na płycie – po- jednak przypadek Kamila Piotro- przedzające utwory wprowadza- wicza. Niesamowity progres jaki ją specyfi czny nastrój, a następują- osiągnął w ostatnim roku, udo- ca po niej, tytułowa Popular Music, wadnia, że określenie „obiecujący gwałtownie go przerywa. artysta”, to już za mało. Ciągle od-

O Drugą część rozpoczyna Mat- czuwa jednak potrzebę doskona- nia, nie tylko tytułem nawiązu- lenia. We wspomnianej rozmowie jąca do twórczości Krzysztofa Ko- w RadioJAZZ.FM bardzo wzbra- medy. Wielu artystów przyznając niał się przed oceną swojej karie- się do inspiracji legendarnym pia- ry, uznając, że każdy przejaw zain- nistą, nie potrafi w pełni skorzy- teresowania jego osobą (nagrody w stać z jego spuścizny. W przypadku konkursach, koncert transmitowa-

N Piotrowicza wpływ ten (do którego ny przez Polskie Radio, obecność w przyznaje się w wywiadach) ma o mediach) jest tylko kolejnym eta- wiele bardziej inspirujący wymiar, pem w rozwoju. Bez wątpienia to co słychać zwłaszcza w Forgotten jeden z najlepszych kompozytorów Land. Pomiędzy dwiema ostatnimi młodego pokolenia, do tego prowa- kompozycjami autor wplótł krótki dzący chyba najciekawszy zespół

P przerywnik oznaczony jako bonus na polskiej scenie jazzowej.

Rozmowa z Kamilem Piotrowiczem

O archiwum.radiojazz.fm fot. Marika Morawiec Marika fot. T JazzPRESS, grudzień 2016 |39

3 XII 12on14 JazzClub 20:30 BARTOSZ DWORAK QUARTET

4 XII NIEDZIELE Z PALMJAZZ FESTIVAL retransmisja 20:30 12on14 JazzClub 9 XII PAWEŁ KACZMARCZYK AUDIOFEELING 20:30 TRIO „VARS & KAPER DECONSTRUCTION” 11 XI retransmisja NIEDZIELE Z PALMJAZZ FESTIVAL 20:30 16 XI 12on14 JazzClub 20:30 AMC TRIO & SAMUEL MARINCAK (SK)

18 XII NIEDZIELE Z PALMJAZZ FESTIVAL 20:30

Transmisje i retransmisje koncertów w RadioJAZZ.FM Jedyne żywe jazzowe radio w Polsce 40| Płyty / Recenzje

Paweł Wszołek Quintet – Faith

Rafał Garszczyński [email protected]

przeżyć, boleśnie i za długo wyklu- wających się pomysłów, męk twór- cy, narodowych symboli, zderze- nia kultur, nowo odkrytej muzy- ki sprzed setek lat, albo jeszcze cze- goś, o czym warto opowiedzieć na kanapie w telewizji, co zostanie zi- lustrowane krótkim fragmentem muzycznym, koniecznym do od- tworzenia napisów kończących program… Muzyka Pawła Wszołka przywra- For Tune, 2016 / www.for-tune.pl ca mi wiarę w normalność. Przy- Genialność tego albumu polega na wraca nawet podwójnie, bowiem jego nieczęsto ostatnio spotykanej sam pomysł na nagranie wyśmie- zwykłości. Wielu twórców usiłuje nitego mainstreamowego albumu się wyróżnić, to przecież podobno jazzowego z własnymi kompozy- najlepszy sposób zdobycia popular- cjami już ową wiarę wspomaga. ności, co przekłada się oczywiście Jeśli dodatkowo za coś takiego bio- na liczbę sprzedanych płyt, a póź- rą się muzycy młodego pokolenia, niej biletów na koncerty. To wszyst- oznacza to, że świat ma jeszcze ko otwiera drogę na artystyczne szansę. Każdy z Was może światu salony, do telewizji śniadaniowej, a pomóc kupując ten niezwykły al- może nawet nagrania czołówki ja- bum, a najlepiej kilka egzempla- kiegoś serialu, albo muzyki do ko- rzy do rozdania znajomym. Ja już mercyjnego filmu o kolejnej wiel- wykupiłem zapas w trzech war- kiej bitwie przegranej ku chwale szawskich sklepach, choć mu- ojczyzny… szę przyznać, ż e ceny albumów Tak czy inaczej, wypada powo- For Tune nie sprzyjają hurto- łać się na jakieś znane nazwisko wym zakupom. Rozdawszy zaku- sprzed lat, poszukać niezwykłe- pione płyty znajomym, zamówi- go instrumentarium, egzotycznej łem również w zaprzyjaźnionym inspiracji, głębokich duchowych sklepie w Barcelonie egzemplarz JazzPRESS, grudzień 2016 |41

pierwszego albumu Pawła Wszoł- dzialny za brzmienie zespołu, które zapamiętam ka, wydany przez hiszpańską wy- i którego będę poszukiwał na kolejnych płytach. twórnię Fresh Sound, zatytułowa- Oczywiście trudno przecenić rolę lidera i jego do- ny Choice. skonałe kompozycje, a także wyborne opanowanie Za wzorzec jazzowego kwarte- instrumentu, szczególnie kiedy sięga po smyczek, tu przyjęło się uważać zestawie- który dla jazzowego kontrabasisty zwykle oznacza nie trąbki i saksofonu z sekcją ryt- raczej brzmieniowy eksperyment, niż podstawowy miczną. Zespół Pawła Wszołka ła- środek wyrazu. mię tę konwencję, zamieniając Zespół Pawła Wszołka to doskonale zgrany kolek- trąbkę na gitarę, na której gra za- tyw. W zasadzie nie sposób wyróżnić któregoś z patrzony nieco w bardziej jazzo- muzyków. Razem stanowią siłę, która jest jednym we wcielenie Pata Metheny’ego z największych odkryć polskiej sceny ostatnich lat. Łukasz Kokoszko. Owo zapatrze- Zespół nagrał genialną drugą płytę, która zwykle nie nie jest w tym przypadku jest najtrudniejszym wyzwaniem. Płytę wyśmieni- wadą, bowiem jest cie wymyśloną, świetnie zagraną i doskonale zre- dobrym wzorcem, szczególnie ten alizowaną (to kolejny komplement dla studia Rec- Pat Metheny, który nie uśmie- Publica w Lubrzy). cha się do publiczności, ale w ma- Według mnie Faith to najlepszy polski album 2016 łych składach gra prawdziwą mu- roku. Żeby to napisać spędziłem kilka długich wie- zykę. Moją opinię na temat Pata czorów z innymi płytami, które ostatnio mi się Metheny’ego znacie – Pat Methe- spodobały. Jestem jednak pewien, choć oczywiście ny jak najbardziej, Pat Metheny do końca roku może się coś wydarzyć. Jednak jeśli Group – niekoniecznie. ktoś nagra równie wspaniałą płytę, to rok 2016 bę- To jednak właśnie Łukasz Kokosz- dzie najlepszym rokiem polskiego jazzu od bardzo ko ze swoją gitarą jest odpowie- dawna. 42| Płyty / Recenzje

Morte Plays – Anomalia

Jakub Krukowski [email protected]

Zespół, obok lidera grającego na gi- tarze, tworzą saksofonista tenoro- wy Robert Chyła, pianista Eryk No- wak, basista Marek Styk oraz gra- jący na perkusji Kuba Lechki. Wy- łączając Four – interpretację kano- nicznego utworu z płyty Blue Haze Milesa Davisa, pozostała muzy- ka jest autorstwa Łukasiewicza. Nie chcę sugerować, że poza wspo- mnianą kompozycją tytułową, Soliton, 2016 / www.soliton.pl muzycy nie zawarli na albumie Gdzie jest tytułowa anoma- niczego oryginalnego. Owszem lia? Przesłuchując kolejne utwo- to bardziej muzyka środka, ale w ry z tego albumu nie sposób uciec wielu miejscach odnajdziemy cie- od zadania tego pytania. Wśród kawe rozwiązania, jak choćby w ośmiu kompozycji znajdziemy bal- dwuczęściowym utworze Medusa. lady (Witch's Kiss), swingujące me- Sama gra poszczególnych muzy- lodie (Pchełka), przebojową muzy- ków jest na wysokim poziomie, tak kę (Kirke), a nawet jazzowy stan- w solówkach, jak i partiach zespo- dard (Four). Możemy powiedzieć o łowych. tej płycie wiele, ale ciężko doszukać Tych, którzy nie znając zespo- się w niej jakichkolwiek „odchy- łu Morte Plays, zainteresowała leń”. Jedyną „Anomalię” odnajdzie- mroczna nazwa grupy, czy niepo- my na samym końcu. To kompozy- kojąca czarno-biała okładka au- cja o nieco innej strukturze niż po- torstwa Łukasza Klimczyka, mu- zostałe, jest dłuższa i oparta w naj- szę ostrzec – nie znajdziemy tu większej mierze na improwizacji. dark jazzu w klimacie Kilimanja- Odpowiedzialny za projekt Mor- ro Darkjazz Ensemble. Nic jednak te Plays Marcin Łukasiewicz, tak straconego, to naprawdę ciekawa zresztą wytłumaczył nazwę albu- i przyjemna w odbiorze płyta – z mu – odnosi się wyłącznie do fina- utworami, które na pewno bardzo łowej kompozycji. pozytywnie wszystkich zaskoczą. JazzPRESS, grudzień 2016 |43

Andrzej Wojciechowski – A Tribute to Benny Goodman

Anna Piecuch [email protected]

zali wierności dla jednej tylko sty- listyki. Kreatywność i otwartość w grze i doborze repertuaru, jaka cecho- wała Goodmana, ujawniła się u Wojciechowskiego, który w hoł- dzie mistrzowi ukazał swój eklek- tyzm, czerpiąc ze stylistyki muzy- ki jazzowej i współczesnej. Ostat- nia pojawiła się już w samej kon- strukcji dzieł – budowanych na wzór klasycznego koncertu (Kon- Dux, 2016 / www.dux.pl cert na klarnet, orkiestrę smyczko- wą, fortepian i harfę Aarona Cop- Powstały z inicjatywy Andrze- landa, Koncert na klarnet i orkiestrę ja Wojciechowskiego, w trzydzie- kameralną Beniamina Baczew- stą rocznicę śmierci „króla swin- skiego), barokowej suity (Suita The gu”, album A Tribute to Benny Go- Cursed Forest na klarnet i orkiestrę odman to novum na tle konwencjo- Artura Guzy), a także iście filhar- nalnych dzieł poświęconych zmar- monicznej obsadzie, obejmującej łym muzycznym legendom. Klar- orkiestrę kameralną na całym al- necista, który jazz odarł z otoczki bumie. rozrywkowości, naznaczył elitar- Jazzowe są z kolei –„feeling”, obec- nością i wirtuozerią, a także wzbu- ność częstych synkopacji zaburza- dził wschodzący w latach trzydzie- jących naturalną pulsację, momen- stych ubiegłego wieku szacunek tów swobodnej improwizacji, prze- dla gatunku, byłby rad z tej kompi- dęć, gry w tak zwanym stylu „hot” lacji. Bowiem zawiera ona w głów- oraz harmonii –„przybrudzonych” nej mierze utwory nowe, skom- dysonansami i impresjonistyczno- ponowane przez współczesnych -jazzowych akordów zestawionych twórców, którzy jak Goodman nie paralelnie. Wrażeniowość to istota popadli w sztampowość i nie oka- tej muzyki, a także związana z nią 44| Płyty / Recenzje

emocjonalność, która wypływa z każdej zagranej przez Artura Guzę – także absol- nuty – będącej wyrazem poszukiwania istoty pięk- wenta gdańskiej Akademii Mu- na w świecie dźwięków – idei przyświecającej Go- zycznej, artysty w swej twórczo- odmanowi, a teraz także jego naśladowcy – Wojcie- ści łączącego jazz z muzyką po- chowskiemu. ważną, rozrywkową i folkiem. Artysta wybrał dzieła znamienne i osobliwe na tle Dzieło to symbolicznie zamyka al- literatury klarnetowej. Na albumie znalazł się Kon- bum, przenosząc do świata „zaklę- cert na klarnet i orkiestrę kameralną Beniamina Ba- tego lasu”, który wypełnia muzy- czewskiego – kompozycja, która powstała specjal- ka liryczna, stonowana, ale rów- nie na zamówienie Wojciechowskiego. Opisuje ją nocześnie budząca niepokój. Aura wielka złożoność stylistyczna i techniczna. Pomy- oniryzmu spowija dzieło, które w słodawca płyty zażyczył sobie, aby kompozycja od- wielu fragmentach tożsame jest z znaczała się wielkim stopniem trudności. Pojawi- muzyką filmową, w stylu Michała ły się w grze finezyjne artykulacje, w orkiestrze zaś Lorenca. Prym wiedzie oczywiście nawet multitonowe klastery. Kompozycja frapują- klarnet, w którego partii roi się od ca, z dobrym skutkiem łącząca jazz z muzyką fil- wymyślnych artykulacji, barw i mową i klasyczną. Wykonanie równie udane. In- „połamanych” fraz. To on jest nar- terpretacja – bez usilnych starań do ekwilibrystyki ratorem w tej opowieści, wielo- technicznej, bez przesytu formy nad treścią – peł- częściowej na wzór suity baroko- na wyważenia. Orkiestra Akademii Muzycznej w wej i ilustracyjnej – w myśl idei Gdańsku z solistą stworzyli jedną, homogeniczną „imitazione della natura”. całość. Duża zasługa w tym Łukasza Borowicza – Ukłonem dla mistrza okazał się czołowego polskiego dyrygenta młodego pokolenia, trwale zapisany w historii jazzu który połączył dwa często rozłączne żywioły, a po- koncert Aarona Coplanda – dzie- nadto zbudował pełną ekspresji interpretację. Po- ło wyjątkowe, bo napisane spe- prowadził młodą, acz dobrze zapowiadającą się or- cjalnie dla Goodmana, który był kiestrę do samego Goodmana, który z orkiestrą ko- jego pierwszym wykonawcą. Wiel- munikował się bez zarzutów oraz darzył szacun- ką zasługę w propagowaniu sztan- kiem dyrygentów, między innymi samego Ger- darowych przykładów kompozy- shwina, u którego grywał. cji z repertuaru klarnetowego ma Kolejną świeżą propozycją kompozytorską oka- w tym przypadku sam pomysło- zała się suita The Cursed Forest, skomponowana dawca projektu, który jako pierw- JazzPRESS, grudzień 2016 |45

szy na tej płycie dokonał rejestra- ciechowski wykazał się dużą świa- cji wspomnianego koncertu. A to domością twórczości Goodmana i dzieło wyjątkowe, w którym zjed- wybrał dzieło znamienne i repre- noczyły się dwa odległe muzyczne zentatywne dla jego muzycznego światy – jazz amerykański i prąd idiomu. awangardowy XX-wiecznej muzy- A Tribute to Benny Goodman to ory- ki współczesnej spod znaku Oli- ginalny zmysł kompozytorski i wy- viera Messiaena. Copland wchło- konawczy, ukazujący rezonans po- nął estetykę europejską u źródła w stawy artystycznej Goodmana i Paryżu, gdzie kształcił się u samej jego eklektycznego stylu u współ- Nadii Boulanger – nauczycielki po- czesnych rodzimych twórców. Za- koleń kompozytorów. Dzieło dwu- skakuje świeżość tych prób kompo- częściowe, na przekór konwencji zytorskich, jakże udanych i frapu- typowego koncertu rozpoczynające jących, nastawionych na eksplora- się częścią wolną, w trójmiarowym cje emocjonalności. Tę w pełni spo- metrze. Ujmujące kolorystyką, któ- tęgowała na albumie interpretacja ra staje się najważniejszym ele- samego Wojciechowskiego oraz Or- mentem dzieła muzycznego w czę- kiestry Kameralnej Akademii Mu- ści II Rather Fast, bardzo impresjo- zycznej w Gdańsku pod przewod- nistycznej i messiaenowskiej. Woj- nictwem Łukasza Borowicza.

www.radiojazz.fm #JazzDoIt! na antenie RadioJAZZ.FMm od poniedziałku do piątku, godz. 11:00-13:00 46| Płyty / Recenzje

Sasha – Woman in Black

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Cóż zatem proponuje słuchaczom tytułowa „Kobieta w Czerni”? Krą- żek wpisuje się w powracającą raz po raz do mody (a może wiecznie modną) estetykę swing revival, a więc: elegancka swingowa pul- sacja, oldschoolowo zaaranżowa- ne dęciaki, wyrafinowany zmy- słowy wokal – w ś wieższej, współ- czesnej oprawie. Ot tak, nieco ste- reotypowo, ale wyjątkowo sympa- tycznie produkuje się zespół Sashy Polskie Radio, 2016 / www.polskieradio.pl Strunin. Warto docenić, że kon- W przypadku Sashy Strunin oka- struując program płyty, zespół nie załem się typowym wzrokowcem. uległ pokusie pójścia na łatwiznę Pamiętam jej postać z teledysków, i sięgnięcia po napędzające sprze- jak również z popularnego maga- daż, mniej lub bardziej oklepane, zynu, ale niezwiązanego tak bar- standardy lub też covery utworów dzo z muzyką. Samą jej twórczość popularnych (co uskutecznia po- muzyczną kojarzę niezwykle mgli- pularny Postmodern Jukebox). Za ście, co wiąże się najpewniej z tym, wszystkie kompozycje odpowiada że nigdy nie byłem w tak zwanej Amerykanin Gary Guthman, któ- grupie docelowej. W tym roku Sas- ry zjadł zęby na orkiestrach sym- ha powróciła z nowym wizerun- fonicznych, jak również ma za sobą kiem i nową płytą, którą przesłano współpracę, między innymi, z To- do recenzji na łamach JazzPRESSu. nym Bennettem czy Michaelem Nieco zaskoczony tym faktem pod- Bublé. Można więc spokojnie po- jąłem się tego publicystycznego za- wiedzieć, że gość się zna na tych dania, zadając sobie w głowie pyta- klimatach. Z tytułowej kompozycji nie, czy od tego momentu przyjdzie wręcz ukręcił „gotowca” do kolej- mi kojarzyć Sashę przede wszyst- nego filmu o Jamesie Bondzie. kim z muzyką – i to, być może, taką, Odpowiada on również za anglo- którą lubię. języczne teksty piosenek, które nie JazzPRESS, grudzień 2016 |47

stanowią, przynajmniej dla mnie, to instrument, ale jednak nie ze złotej ery swin- wielce angażujących emocjonal- gu), czy nieinwazyjne efekty wokalne w chórkach. nie narracji, choć wpisują się w Sympatycznie, nieco bardziej tradycjonalistycz- kontekst realnie lub niby-auto- nie pobrzmiewają zaś lapidarne solówki Marcina biografi cznych wywodów niegdy- Kajpera na saksofonie, Jacka Namysłowskiego na siejszych gwiazd damskiego swin- puzonie i wspomnianego Gary’ego Guthmana na gu. Mimo obranej stylistyki retro, trąbce. materiał nie jest pozbawiony now- Sama Sasha, co słychać, czuje się swobodnie w tych szych „smaczków” – czy to pro- klimatach, nie kusi się na scatowe szaleństwa, ja- dukcyjnych, czy aranżerskich. Jak kiekolwiek skalowe egzaltacje czy popadanie w wy- zwykle rozrywkowo, ożywczo po- świechtane wokalne maniery. Niepokoi mnie fakt, brzmiewa perkusja Pawła Dobro- że owe zupełnie przyzwoite wykonania pozostają wolskiego, gdzieniegdzie całość jednak nieco za mało dystynktywne. Być może w uwspółcześnia gitara elektryczna parze z obraniem nowego kierunku w twórczości Michała Milczarka, chilloutowy (o ile nie jest to ruch koniunkturalny), nastąpi pro- fender rhodes Filipa Wojciechow- ces kształtowania własnego wyrazistego stylu, cze- skiego (choć niespecjalnie nowy go niezłomnej Sashy życzę.

Płyta tygodnia Rafała Garszczyńskiego od poniedziałku do piątku godz. 11:45 www.radiojazz.fm 48| Płyty / Recenzje

Kajetan Galas / Tomasz Pruchnicki / Prze- mysław Jarosz – Yarosh Organ Trio

Rafał Garszczyński [email protected]

stwa. Drobną sugestię odnajdziemy oczywiście również w nazwie ze- społu. Album został zarejestrowany przy- puszczalnie w czasie koncertu w Regionalnym Centrum Kultury im. Zbigniewa Herberta w Koło- brzegu, choć nagranie live sugeru- ją jedynie skromnie potraktowa- ne oklaski publiczności w końców- ce ostatniego utworu. Poza tym re- alizacja ma charakter studyjny, być V Records, 2016 / v-records.pl może więc oklaski dodano później? Fantastycznie, że jeszcze albo, jak To jednak tylko ciekawostka tech- wolicie, ciągle ktoś tak gra. Fanta- niczna nie mająca wpływu na oce- stycznie również, że ludzie chcą ta- nę muzyki. Album, tak jak wszyst- kiej muzyki słuchać. Sam jeszcze kie nagrania wrocławskiej V Re- na koncert zespołu nie trafiłem, cords zrealizowany jest niezwykle ale znam kilka niezwykle przy- profesjonalnie. chylnych relacji pochodzących od Yarosh Organ Trio ma w zasadzie ludzi, którzy zdecydowanie wie- dwa oblicza – taką trochę analo- dzą, co mówią i nie rzucają słów na gową stronę A i stronę B. Linię po- wiatr. działu wyznacza ciekawa sakso- Liderem zespołu Yarosh Organ fonowa opowieść Tomasza Pruch- Trio jest Przemysław Jarosz, perku- nickiego, którą rozpoczyna się sista związany z wrocławskim śro- utwór Long Dream. Pierwsza po- dowiskiem muzycznym, choć jego łowa albumu to świetnie pomy- nazwisko w żaden sposób nie jest ślany jazzowy mainstream, żyw- wyróżnione na okładce. Owo lide- cem wyjęty z okresu, kiedy w po- rowanie wynika przede wszystkim łowie lat sześćdziesiątych ubiegłe- z tego, że wszystkie zapisane na go wieku organy Hammonda prze- krążku kompozycje są jego autor- żywały swój złoty okres. Ten frag- JazzPRESS, grudzień 2016 |49

ment albumu spokojnie mógłby Pata Martino z Sonnym Stittem. Być może dodanie zostać nagrany w studiu Rudy’ego do składu gitary jest dobrym pomysłem na rozwój Van Geldera i umieszczony w ka- tego niezwykle obiecującego zespołu stworzonego talogu amerykańskich wytwórni przez muzyków znanych dotąd raczej z udziału w obok nagrań Jimmy’ego McGrifa, sesjach nagraniowych kolegów z bardziej znanymi Jacka McDufa, Larry’ego Younga, nazwiskami? czy Jimmy’ego Smitha. Może nawet Przemysław Jarosz okazuje się być nad wyraz kom- najbliżej Larry’ego Younga. petentnym liderem zespołu, biorąc na siebie od- Kompozycje, z których składa się powiedzialność za napisanie ciekawego muzycz- druga część albumu są luźniejsze nie materiału i skutecznie powstrzymując się od w formie i ich właściwe odczytanie nadmiernej ilości wirtuozerskich solówek, co jest wymaga od słuchacza nieco więcej częstą przypadłością występujących w roli mu- skupienia. To z pewnością granie zycznych liderów muzyków grających na perku- trochę bardziej współczesne, niż sji. Yarosh Organ Trio to projekt demokratyczny, to, co możemy usłyszeć na najlep- zrównoważony, dający szansę wszystkim muzy- szych płytach składów Hammond- kom na zagranie dla zespołu i odrobinę osobistej -saksofon-perkusja sprzed pół wie- wypowiedzi. Wszyscy mają wiele ciekawych nut ku. W tych klasycznych składach do zagrania, więc w rezultacie powstał niezwykle często pojawiała się również har- ciekawy album, a ja nie mogę doczekać się okazji dbopowa gitara, czego najlepszym posłuchania na żywo tego niezwykle obiecującego przykładem są choćby nagrania zespołu. .

CISZA MOCNA PONIEDZIAŁEK Najświeższa muzyka dla najbardziej wytrwałych słuchaczy. Głośno lub cicho, ostro lub łagodnie, awangardowo lub 24.00 minimalistycznie, ale zawsze mocne wrażenia. Co tydzień w poniedziałek równo o północy. Powtórka od wtorku do piątku o tej samej porze.

WICKOWSKI / SIEGEL / FALKOWSKI 50| Płyty / Recenzje

Bartozzi Quartet – Bartozzi Quartet

Jakub Krukowski [email protected]

Kwartet tworzą, obok lidera grają- cego na basie, gitarzysta Andrzej Gondek, pianista Rafał Stępień oraz perkusista Paweł Dobrowol- ski. Płyta składa się z sześciu utwo- rów, cztery skomponował Wojcie- chowski, jeden Gondek, Don't Mess to natomiast cover. Album zareje- strowano podczas trzydniowej se- sji, bez dogrywek i postproduk- cji. Siłą płyty od początku mia- ła być interakcja znajomych mu- Bartozzi Project, 2016 zyków, co przełożyło się na znako- www.bartozziproject.com mitą atmosferę w zespole – słychać Mimo, że Bartosz „Bartozzi” Woj- to od pierwszych dźwięków. Przy ciechowski jest wykształconym tym ten materiał jest niezwykle kontrabasistą, mającym na kon- przebojowy. Kompozycje są pro- cie współpracę z Tomaszem Stańką ste i energiczne, mocna linia basu czy Grzechem Piotrowskim, Bar- oraz perkusja nadają dynamizmu, tozzi Quartet jest jego jazzowym a dźwięk rhodesa wprowadza nie- debiutem w roli lidera. Poprzed- co subtelności. nią płytę Bartozzi EP sam określa Rozrywkowość nie jest dla Wojcie- jako przekrój zainteresowań mu- chowskiego niczym obcym – to ce- zycznych – na niespełna 30-minu- niony gitarzysta sesyjny, również towym krążku znalazło się miej- przy produkcjach muzyki popu- sce dla wspólnych nagrań z tak larnej (przez wiele lat współpra- różnymi muzykami jak perkusi- cował chociażby z Andrzejem Pia- sta Derrick McKenzie czy Dj Envee. secznym). Już w dzieciństwie był Do pracy nad drugą płytą skłonił członkiem popularnej w latach go wspomniany Grzech Piotrow- dziewięćdziesiątych grupy LO27, ski, który zaproponował występ z grał z Niewinnymi Czarodziejami, nowym materiałem, na festiwalu ostatnio zaś współtworzył projekt Wschód Piękna. Gitmye Robbisz. W środowisku jest JazzPRESS, grudzień 2016 |51

traktowany jako ekspert w dziedzi- co uspokojenia solową partią rhodesa, którą prze- nie sprzętu muzycznego, często po- rywa inne, tym razem gitarowe, solo. Dwie ostat- jawia się na międzynarodowych nie kompozycje wydają się być nieco bardziej sto- targach, gdzie jamuje z basistami z nowane, są jednak wciąż pełne energii i przyjem- całego świata. nych dźwięków. Dwie pierwsze kompozycje na Bar- Podczas rozmowy w RadioJAZZ.FM, zapytany przez tozzi Quartet wyraźnie wskazują Jerzego Szczerbakowa o swoje inspiracje, Bartozzi obrany przez muzyków kierunek wskazał na szereg ciekawych nazwisk. Trudno do- – są lekkie w odbiorze i oparte na szukiwać się na albumie bezpośrednich odniesień chwytliwym motywie. Trzecie na do twórczości przywołanych postaci, niemniej jed- płycie Don't Mess nie jest jedynie nak zestaw wygląda bardzo interesująco. Podobnie prostym zaadaptowaniem piosen- jak on, są na pewno otwarci na różne style – Mes- ki grupy Lucy Pearl na instrumen- hell Ndegeocello, Christian Scott czy Gretchen Par- ty kwartetu, ale bardzo ciekawą in- lato, z którą łączy go też skłonność do zaskakują- terpretacją, potwierdzającą duże cych aranży piosenek popowych. Wspomniał też zdolności aranżacyjne. Oprócz sen- osobę Gary’ego Willisa – tu wpływ jest już bardziej tymentu do przebojów R&B z po- słyszalny. Wojciechowski przyznaje, że możliwość czątku wieku, utwór ma napraw- nauki u legendarnego basisty miała duże znacze- dę rozrywkowy potencjał, spra- nie dla wypracowania własnego stylu. wia, że z przyjemnością się do nie- Na Bartozzi Quartet słychać radość z gry w każdym go powraca. Kolejny Big Jay, autor- momencie tej muzyki. Co musi robić też wrażenie stwa Andrzeja Gondka, nie odbiega na koncertach kwartetu. Lider przekonuje, że chce, stylistycznie od całości, w środko- by materiał ewoluował podczas występów na żywo, wej części wprowadza jednak nie- warto więc śledzić plany koncertowe jego zespołu.

F L P a www.jazzpress.pl 52| Płyty / Recenzje

Krzysztof Głuch Oscillate – Krzysztof Głuch Oscillate

Tomek Mały Kotyla [email protected]

głośników. Lider gra urocze solo na fortepianie i fortepianie elektrycz- nym, a Krzysztof Głuch Jr. na gita- rze. Jednak Overflow, tak jak i pozo- stałe utwory z tego wydawnictwa, to piosenka, a jej najbardziej zwra- cającym uwagę elementem jest ni- ski, głęboki głos Agnieszki Łapki. Tak oryginalne i rozpoznawalne wokalistki dzisiaj należą do rzad- kości. Krzysztof Głuch Oscillate, 2016 W podobnym tonie jak Overflow www.facebook.com/krzysztofgluchoscillate utrzymana jest cała płyta. Znajdu- Fanom muzyki z pogranicza blue- ją się na niej również nieco szyb- sa, rocka i jazzu pianisty Krzyszto- sze utwory, ale generalnie całość fa Głucha specjalnie przedstawiać jest spokojna, wręcz nostalgiczna. nie trzeba. Obecnie artysta przewo- Nie ma tu szalonych wirtuozer- dzi formacji Krzysztof Głuch Oscil- skich popisów. Jest za to wysma- late. We wrześniu ukazał się stu- kowana, oszczędna, stylistycznie dyjny album zespołu. Muzyka na trudna do sklasyfikowania mu- nim zamieszczona została podzie- zyka. Gwarantem wysokiej jako- lona na dwie trzydziestokilkumi- ści są nazwiska członków zespo- nutowe części i zapisana na osob- łu. Oprócz wyżej wymienionych nych dyskach. Nie bardzo jasny w nagraniach wzięli udział: per- jest dla mnie cel tego zabiegu, ale kusista Arek Skolik, gitarzysta ba- to szczegół mało istotny w porów- sowy Andrzej Rusek oraz Dawid naniu z ciężarem gatunkowym Głuch, odpowiedzialny za skre- dźwięków, które na obu płytach się cze i grający na elektronicznym znalazły. instrumencie theremin. Kompo- Już pierwszy utwór Overflow wpro- zytorem wszystkich utworów jest wadza nas w nastrój całego albu- Krzysztof Głuch, a autorką teks- mu. Muzyka sączy się leniwie z tów Agnieszka Łapka. JazzPRESS, grudzień 2016 |53

MARZEC 2016

Gazeta internetowa poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Krzysztof Zawadzki Tomasz Pierchała Andrzej Jagodziński

TOP NOTE Obara International – Live in Mińsk Mazowiecki

Take 5 Piąte urodziny JazzPRESSu!

Leszek Możdżer Jazz – czysty stan umysłu

fot. Łukasz Gawroński

JazzPRESS dostępny jest na takich urządzeniach jak iPhone i iPad w bardzo przyjaznej formie! Mamy nadzieję, że ułatwi Wam to lekturę naszego miesięcznika! By przetestować jak czyta się nasz magazyn na Waszych urządzeniach, kliknijcie tutaj » Piszemy dla Was i dzięki Wam 54| Płyty / Recenzje

Tomasz Mreńca – Land

Piotr Rytowski [email protected]

muzyki elekronicznej dał się już poznać słuchaczom, między inny- mi jako członek duetu Venter. Two- rzył też muzykę ilustracyjną do spektakli teatralnych i pokazów mody. Na solowym albumie Land Mreńca prezentuje dziewięć au- torskich kompozycji na skrzypce i syntezatory. Czasem blisko tej muzyce do am- For Tune, 2016 / www.for-tune.pl bientu czy elektronicznego mini- malizmu, czasem ożywia się za „W muzyce interesuje mnie moż- sprawą bardziej energetycznych liwość kreowania czegoś abstrak- partii skrzypiec. Bywa nastrojowo cyjnego i metafizycznego. Fascynu- i melancholijnie, ale też mrocznie i je mnie to, w jaki sposób oddzia- tajemniczo. Dźwięki elektroniczne łuje na słuchacza, jak może wpły- współgrają z akustycznymi, choć wać na jego nastroje, poruszać go, skrzypce też często zostają pod- uspokajać, niepokoić albo zabierać danie działaniu elektronicznych w podróż. Potrafi czasami działać efektów. Muzyk wykorzystał synte- jak narkotyk, który odrywa słucha- zatory z lat osiemdziesiątych, mię- cza od świata realnego i przenosi w dzy innymi Korg Poly 61. Wszyst- inną rzeczywistość: w świat złożo- kie kompozycje zostały nagrane na ny z dźwięków”. To słowa autora al- przełomie 2015 i 2016 roku w jego bumu Land – kompozytora i zara- wrocławskim mieszkaniu. zem solowego wykonawcy – które Ciekawa pozycja, szczególnie na doskonale wprowadzają nas w mu- długie zimowe wieczory. Powin- zyczny klimat, z jakim spotykamy na przypaść do gustu wielbicielom się na płycie. Podobnie, jak zdję- twórczości Michała Jacaszka czy cie okładkowe, przedstawiające za- Stefana Wesołowskiego, ale tak- mglony, surowy krajobraz. że wszystkim melomanom, którzy Tomasz Mreńca, absolwent wroc- czasem lubią poddać się odrobinie ławskiej ASP, skrzypek i twórca melancholii. JazzPRESS, grudzień 2016 |55

John Scofield – Country For Old Men

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

tować, że country nie jest w całej swej rozciągłości takie straszne, jak je niektórzy malują. Gdyby ktoś był nadal nieprzekonany, polecam mu najnowszą płytę Johna Scofielda, w całości poświęconej coun- try music. Intergatunkowy John Scofield nigdy nie uciekał od uzewnętrzniania swojej amerykańskości. Wpływy bluesa, soulu, country były słyszalne w jego projek- tach praktycznie od zawsze. Na najnowszym krąż- ku postanowił ewidentnie powrócić do źródeł – do muzyki, która otaczała od dziecka większość ame- rykańskich jazzmanów (i muzyków w ogóle) – czy- Impulse!, 2016 / www.impulse-label.com li wszechobecnej za Wielką Wodą muzyki country. Jak mówi sam artysta o jednym z utworów (Wild- Całkiem niedawno, bo w maju wood Flower), które zawierają się na Country For Old tego roku, na łamach JazzPRESSu Men – „to jedna z pierwszych rzeczy, które uczysz lapidarnie wypowiedziałem się na się grać na gitarze”. Sięgamy więc do utworów star- temat związków między jazzem szych (znów eufemizm do „ XIX-wiecznych”), stano- a country. W Stanach Zjednoczo- wiących pole do pierwszych muzycznych eksplora- nych tego typu zestawienie mu- cji młodego muzyka, ale również utworów później- zycznych gatunków nie wzbudzi- szych – dziś już również sztandarowych – dla mu- łoby, jak sądzę, większego porusze- zyki country, a czasem i muzyki rozrywkowej sen- nia. W Polsce może wywołać lekką su largo. konsternację, gdyż country, ujmu- Jak łatwo się domyślić Scofieldowi i jego wielolet- jąc to eufemistycznie, nie cieszy się nim genialnym partnerom (Steve Swallow na ba- szczególnie dobrym PR-em. Tym- sie, Bill Stewart na perkusji i na czasem, baczny, wolny od uprze- fortepianie i organach) nie chodzi o ścisłe odwzo- dzeń słuchacz, z łatwością zauwa- rowanie estetyki oryginałów, a opowiedzenie tych ży, przeczesując gąszcz nagrań, że nieskomplikowanych (przynajmniej muzycznie) country i jazz nie raz przenika- piosenek kwiecistym językiem szeroko pojmowa- ją się, a i nie są pozbawione punk- nego jazzu. „Opowiedzenie” jest tutaj słowem-klu- tów wspólnych. To zaś spowodu- czem, gdyż należy pamiętać, iż w country istotą rze- je, iż będzie on w stanie skonsta- czy pozostaje właśnie opowieść – narracja teksto- 56| Płyty / Recenzje

wa. Mimo że tego arcyważnego pierwiastka na te- album jawi się jako wyjątkowo oso- gorocznej płycie nie znajdujemy, można przyznać, bisty i szczery. że covery Scofielda nie są bezrefleksyjną dekon- Postbopowym pazurem gitarzy- strukcją, czy zabawą „na temat”. W wykonaniach sta dobiera się też do wspomnia- czuć znawstwo w temacie muzyki country, jak rów- nego Wildwood Flower oraz kulto- nież zachowane są pierwiastki emocjonalne orygi- wego numeru Dolly Parton – Jole- nałów. Jak przyznaje sam lider, przykłada wagę do ne. Przyznać należy, że ten hit co- tekstów interpretowanych przezeń piosenek. Za- untry, przy całej swej dramatur- pewne po to, aby wykonywany utwór – jakkolwiek gii, znakomicie prezentuje się w przeistoczony względem oryginału pod względem coltrane’owskim anturażu i sta- formalnym – pozostawał tą samą kompozycją – z nowi niechybnie flagowy utwór całym katalogiem znaczeń. całego wydawnictwa. Niestronią- Od pierwszych dźwięków albumu słychać, że cy od bluesa John Scofield i tym owym jądrem projektu jest nic innego, jak właśnie razem nie zarzucił ukochane- country. Piękną prostotą tchnie Mr. Fool George’a go gatunku, który pobrzmiewa w Jonesa – zagrane bez zbędnej ekstrawagancji, z czy- Bartender’s Blues (bardzo wierny stym brzmieniem gitary Scofielda i jazzowo-gospe- klimat względem oryginału, tak lowymi klawiszami. Myślę, ż e utwór ten może się jak zresztą we wspomnianym wy- co poniektórym skojarzyć z repertuarem Nory Jo- żej Mr. Fool) i Wayfaring Stranger nes, wszak ona od country także nie ucieka. – folkowej kompozycji z począt- Z kultowego I'm So Lonesome I Could Cry Hanka ku XIX wieku, wykonywanej na Williamsa uczyniono dłuższy jam na jednym akor- przestrzeni lat przez szerokie gro- dzie. Jak mawia stare porzekadło – country to „trzy no artystów – od Johnny’ego Cas- akordy i prawda”. Tutaj, jak czytamy w książeczce ha (którego utworów, o dziwo, nie płyty, postanowiono stworzyć kompozycję składa- ma na omawianej płycie) i Glena jącą się z „jednego akordu i prawdy”. Przyznać na- Campbella po Jacka White’a i Eda leży, że pośród intensywnego jazzowego improwi- Sheerana. zowania i nad wyraz liberalnego podejścia do ma- Na nagraniu nie brakuje też, na terii oryginału znajduje się miejsce na temat zagra- szczęście, amerykańskiego luzu i ny iście po bożemu, co wypada docenić. Ta zasada humoru, gdyż nie sposób się nie dotyczy całości zawartych na Country For Old Men uśmiechnąć, gdy słyszy się quasi- utworów, co ogromnie mi się podoba i sprawia, że -honkytonkowy wstęp do Mama JazzPRESS, grudzień 2016 |57

Tried (utwór z repertuaru zmarłe- go w tym roku legendarnego Mer- lego Haggarda), który szybko ustę- puje przyjemnemu bebopowi. Wybornie wypada też temat Red River Valley brzmiący jakby zespół Każdy festiwal może mieć swój Johna Scofielda zamienił się na JazzPRESS... moment w Johnny And The Hur- ricanes, grający szalony Red River Rock. To jest dopiero dystans do samego siebie! A przy okazji jaka nostalgia… Na zakończenie otrzymujemy co- ver piosenki (moim zdaniem bar- dziej popowej, niż country) Sha- nii Twain zatytułowanej You’re Still The One i piękną symboliczną pe- rełkę – I’m An Old Cowhand, wyko- naną przez lidera na ukulele. Ca- łość stylizowana jest na stare na- granie (trzask winylowej płyty), co pozwala wyobrazić sobie począt- kującego Scofielda-młodzika, który zarzynając country-folkowe tema- ty, zdobywa gitarowe szlify. Dziś, doświadczony „Old Man Sco”, który połamał gitarową muzykę czym- kolwiek i jak tylko się da, wraca do źródeł, gdzie miejsce na naiwność i słodycz, ale przede wszystkim na prostotę i szczerość.

fot. Kuba Majerczyk, Piotr Gruchała 58| Płyty / Recenzje

Charlie Parker – Unheard Bird. The Unissued Takes

Jarosław Czaja [email protected]

– aż do momentu, gdy posłucha- łem tej muzyki. Faktycznie, to jest rewelacja! Mamy na obu płytach aż 58 pre- mierowych ścieżek. W sumie jest tutaj tych ścieżek 69, ponieważ do- łączono – i słusznie – również ma- stery znane już z oficjalnej dysko- grafii Charlie’go Parkera (między innymi Bird and Diz, South Of The Border). To daje fantastyczną szan- sę posłuchania wielkiego artysty Verve / Universal, 2016 www.universalmusic.com „od kuchni”, czyli podczas żmud- nej pracy w studiu nagraniowym. Jest w autobiografii Milesa Davisa Wszystkie utwory powstały po- zdanie, które pasuje do tego dwu- między 1949 i 1952 rokiem, a więc płytowego albumu jak ulał: „Kie- w okresie, kiedy Bird pracował dy Bird zaczynał grać po swojemu, pod skrzydłami producenta Nor- miałeś wrażenie, że słyszysz mu- mana Granza – założyciela wy- zykę po raz pierwszy w życiu”. Ge- twórni Verve – w najbardziej chy- niusz Parkera przejawiał się, mię- ba komfortowych warunkach, ja- dzy innymi, w tym, że w jego grze kie kiedykolwiek miał w swoim nigdy nic się nie powtarzało. Za- życiu. Niektórzy mówią nawet, skakujące jest natomiast to, że że te warunki były zbyt dobre i po sześćdziesięciu latach od jego Granz „zmiękczył” niepotrzebnie śmierci, wciąż możliwe jest, że buntowniczą muzykę twórcy be- nagle ktoś (producent Phil Scha- bopu. ap) znajdzie stos taśm z niepubli- Owszem, w porównaniu z tym, co kowanym nigdy wcześniej mate- nagrywał Parker wcześniej dla wy- riałem. Widziałem szumne zapo- twórni Dial i Savoy, może się wy- wiedzi, że oto sensacja i wielkie dawać, że tutaj „ostrze” jego sak- wydarzenie, ale byłem sceptyczny sofonu zostało stępione przez róż- JazzPRESS, grudzień 2016 |59

ne kontrowersyjne dodatki – choć- matu (w sumie tematów jest 18) z rozdziawioną by osławioną orkiestrę smyczkową gębą, ponieważ, jak już wspomniałem, nic się w i różnej maści latynoski repertu- nich nie powtarza. ar, ale to tylko pozory. Mam wraże- W dodatku, na szczęście dla nas, Schaap znalazł nie, że po prostu artysta znalazł się niewiele taśm z orkiestrą smyczkową (If I Should wtedy w takim momencie swojej Lose You), za to kilka prawdziwych „smakołyków” drogi życiowej, w 1948 roku wresz- dla wielbicieli talentu kompozytorskiego Birda. Ta- cie zajął pierwsze miejsce w ankie- kie tytuły jak Tune X, czyli Segment, albo dwie nie- cie czytelników prestiżowego ma- co odmienne wersje finalne tematu Passport (na- gazynu Metronome, że już nic ni- zwane Tune Y i Tune Z) Blues, Bloomdido, An Oscar komu nie musiał udowadniać i, jak For Treadwell, Mohawk czy wreszcie My Little Suede to się mówi kolokwialnie, „złapał Shoes – robią wrażenie we wszystkich niemal wer- luz”. Ale nadal grał w sposób niedo- sjach, szczątkowych, pół-pełnych i finalnych. Gra- ścigniony. ją tutaj zresztą obok Parkera znakomici muzycy Ta edycja, przygotowana pieczo- jazzowi: Kenny Dorham, Tommy Turk, Max Roach, łowicie przez Phila Schaapa, jest Al Haig, Hank Jones, Buddy Rich, Ray Brown, Ted- szczególna, choćby nawet z tego dy Kotick, Roy Haynes i oczywiście Dizzy Gillespie. powodu, że nagrania są faktycz- Inną sprawą są zawarte na drugim dysku rozliczne nie „high fidelity”. Dźwięk jest wersje tematów obcych, w tym mocno rozrywko- znakomity (jak na tamte lata), a wych, w typie latino. Można byłoby uznać, że Tico dzięki temu mamy wreszcie oka- Tico, Fiesta czy Mama Inez to już jest Parker „dla ga- zję posłuchać, jak naprawdę pięk- wiedzi”, gdyby nie to, że artysta pokazuje w nich nie brzmiał saksofon altowy Bir- wyraźnie, że nie ważne, co się gra, ważne JAK! Da da. Jego ton nie ma sobie równych, się wysłuchać trzy czy cztery wersje z rzędu tema- nawet w dzisiejszych czasach! A to tu Tico Tico, ponieważ to, co Parker wyczynia da- zadęcie! Krótkie, gwałtowne i sza- lej, czyli w swojej partii improwizowanej, z rozryw- lenie mocne. Te niesamowite „wy- ką niewiele ma wspólnego, a z czystym artyzmem i strzały” energii powodują, że krew owszem. szybciej krąży w naszych żyłach. Całość tego zestawu spinają klamrą nagrania Bir- No i ten niekończący się strumień da z większymi składami osobowymi. Rozpoczy- inwencji w improwizacjach! Słu- na afro-kubańska orkiestra Machito (Okiedoke), a chamy po kilka wersji każdego te- kończy big-band aranżowany i dyrygowany przez 60| Płyty / Recenzje

Joe Lipmana z udziałem bardzo gowego nurtu jazzu, nagrania w ciekawych muzyków: Oscara Pe- karierze Birda. Niewątpliwie swo- tersona i Freddie’go Greena. Ten je piętno odcisnął na nich produ- ostatni wprowadza swoimi swin- cent Norman Granz. Ale jednak gującymi akordami klimat nie- cieszmy się tym, bo każda nowo ledwie Counta Basiego, co w re- odnaleziona improwizacja Char- pertuarze standardowym (Night liego Parkera jest dla nas bezcen- And Day, Almost Like Being In Love, na. Wszak wszyscy chyba muzy- What Is This Thing Called Love) na- cy jazzowi ciągle czerpią pełny- wet nieźle się sprawdza. To chyba mi garściami inspirację z jego gry w sumie najbardziej „relaksujące” – bo to czysta esencja! Po prostu i leżące najbliżej głównego, swin- BIRD LIVES!

Koncerty w Pałacu Szustra

7 XII 2016 / g.19:30 RAFAŁ Salon SARNECKI Jazzowy QUARTET

WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE Warszawskie Towarzystwo Muzyczne IM. STANISŁAWA MONIUSZKI – ROK ZAŁOŻENIA 1871 ul. Morskie Oko 2 Warszawa www.wtm.org.pl JazzPRESS, grudzień 2016 |61

Keith Jarrett – Multitude of Angels

Krzysztof Komorek [email protected]

strona realizacji całości przedsię- wzięcia. Jarrett na tych płytach jest bowiem nie tylko muzykiem, ale także producentem – co może dzi- wi mniej – jak i inżynierem dźwię- ku – co już mocno zdumiewa. Kon- certy nagrane zostały z użyciem re- jestratora DAT i – jak sam artysta zaznacza – jego ulubionych high- -endowych kabli i mikrofonów. Co dodatkowo podkreśla w omó- wieniu muzyk, nie ma tu pośred- ECM Records, 2016 / www.ecmrecords.com nictwa żadnych mikserów, konso- li, przetworników. Jest tylko czy- Każde nowe nagrania koncerto- sty, naturalny dźwięk. Przed wy- we Keitha Jarretta wzbudzają za- stępem Jarrett po prostu włączał Koncerty w Pałacu Szustra interesowanie na długo przed pre- przycisk nagrywania, po czym po- mierą. Tak było też w tym przypad- jawiał się na scenie i grał. Trzeba ku, kiedy już w połowie lipca świat przyznać, że ta realizacyjna spe- jarrettomaniaków zelektryzowa- cyfika jest odczuwalna. Na każdej ła pierwsza zapowiedź kolejnego z płyt znajdziemy dwie długie im- wydawnictwa. Premiera nieco się prowizacje (trzydziesto-, a nawet opóźniła, ale wreszcie na począt- czterdziestominutowe), a także za- ku listopada doczekaliśmy się dość grane na bis: Danny Boy z koncer- obfitej porcji nowej muzyki. Ele- tu w Modenie, Over The Rainbow z gancko wydany box zawiera cztery Genui oraz dwie krótsze improwi- płyty (prawie pięć godzin muzyki) zacje zatytułowane po prostu Enco- z nagraniami solowych koncertów re – z Ferrary i ponownie z Genui. we Włoszech, w październiku 1996 Przechodząc do kwestii muzycz- roku. Taki zresztą jest podtytuł nych: wydawać by się mogło, że ta- tego wydawnictwa: Modena, Ferra- kie wydawnictwo należy potrak- ra, Torino, Genova. Solo concerts. tować sążnistym esejem, omówie- Bardzo ciekawa jest techniczna niem sporych rozmiarów, w któ- 62| Płyty / Recenzje

rym erudycję autora tekstu pod- nie koncerty, jakie Jarrett zagrał kreślać będzie specjalistycz- przed chorobą, która na dwa lata ne słownictwo, ze szczególnym wyłączyła go z normalnego życia. uwzględnieniem wyrazów w ro- Multitude of Angels z jednej strony dzaju „crescendo” i „diminuendo”, dokumentuje początki zmagań z a także głęboka analiza motywów już ujawniającymi się dolegliwoś- rytmiczno-melodycznych. Moim ciami, z drugiej pokazuje szczyt jednak zdaniem nie wypada na muzycznych dokonań artysty, któ- siłę ogrzewać się w blasku dzieła ry – w jego odczuciu – osiągnął w Wielkiego Mistrza, a ponadto nie tym momencie kariery. ma po co „zagadywać” piękna. Bo Nie zabrakło podczas tych koncer- ta płyta jest właśnie pięknem. To tów abstrakcyjnych improwizacji, oczywiście subiektywne wrażenia, jednak siłę twórczych mocy zna- ale daje się odczuć wyjątkową at- komitego muzyka najpełniej czuje mosferę tych koncertów. Choćby w się w lirycznych fragmentach. Mo- momencie, gdy kończy się jedna z mentach, które nasuwają na myśl dłuższych improwizacji i na kilka płytę The Melody at Night, with sekund wszystko zastyga w ciszy. I You, którą po okresie niemocy Jar- kiedy słuchacz jest już przekonany, rett powracał do muzyki. Sięgnę tu że z nagrania usunięto reakcje wi- jeszcze raz do jego słów, które od- downi, nagle zrywa się burza okla- krywają przy okazji genezę tytu- sków, tak jakby publiczność w Mo- łu płyty: „Tak wiele spraw mogło denie przebudziła się i uświadomi- wówczas doprowadzić do tego, że te ła sobie, jak niezwykłych momen- koncerty w ogóle by się nie odbyły, tów była właśnie świadkiem. i tylko opieka aniołów sprawiła, że Wspomnieć należy, że były to ostat- to wszystko jednak się zdarzyło”.

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, grudzień 2016 |63

Benny Golson – Horizon Ahead

Jarosław Czaja [email protected]

Shade godne są, aby wzorem swoich znakomitych poprzedników (z długiej ich listy wystarczy wy- mienić tylko: I Remember Cliford i Killer Joe) stać się jazzowymi standardami. Benny Golson to nie tylko znakomity saksofoni- sta i kompozytor, ale także aranżer o nieprzemija- jącej renomie. Dlatego większość płyt, które zreali- zował pod swoim i legendarnego Jazztetu szyldem, powstała w obsadzie sekstetu i kwintetu. Kwarteto- we projekty sygnował bardzo rzadko, więc Horizon Ahead ma rangę wydarzenia muzycznego. Ostat- nią taką płytę Golson zrealizował... 20 lat temu (Up HighNote, 2016 / www.jazzdepot.com Jumped Benny), ale najlepszy, moim zdaniem, krą- Miałem pewne obawy wobec naj- żek – Benny Golson Quartet powstał jeszcze wcześ- nowszego dzieła Benny’ego Golso- niej, bo w 1990 roku, a grali na nim nieodżałowa- na, ale jak się okazało niepotrzeb- ni: Mulgrew Miller, Tony Reedus oraz Rufus Reid. Z nie. Bałem się trochę, że niemło- obecną sekcją rytmiczną, a zauważmy, że wchodzą dy już (87 lat) saksofonista, który w jej skład muzycy o ogromnym dorobku, sami bę- ostatni swój krążek nagrał dosyć dący liderami zespołów: Buster Williams na basie, dawno, bo siedem lat temu (New Carl Allen na perkusji i Mike LeDonne na fortepia- Time, New Tet) może nie być już w nie, Benny gra nieprzerwanie od kilku już dobrych najwyższej formie i będzie po pro- lat i to doskonale słychać. stu „podpierał się” znakomitą sek- Musimy sobie uświadomić, że Benny Golson jest cją rytmiczną. Jako się rzekło, próż- na obecnej scenie jazzowej postacią wyjątkową, nie ne obawy. tylko z uwagi na swój dorobek, ale bardziej jesz- Pierwsza (oby nie ostatnia) pły- cze ze względu na stylistykę, którą z powodzeniem ta artysty wydana w barwach pre- uprawia. Otóż należy on do garstki żyjących mu- stiżowej wytwórni HighNote, pre- zyków-łączników ze Złotą Erą Jazzu, czyli trzecią, zentuje się nadzwyczaj okazale, czwartą i piątą dekadą XX wieku. W grze na sakso- nie tylko pod względem wykonaw- fonie tenorowym słychać u Golsona ten niegdysiej- czym, ale i kompozytorskim. Co szy, narracyjny sposób grania wielkich klasyków: najmniej dwa nowe tematy Golso- Chu Berry'ego, Colemana Hawkinsa i Bena Web- na: tytułowy Horizon Ahead i Night stera, ale też wyraźny, nieunikniony wpływ Joh- 64| Płyty / Recenzje

na Coltrane'a (z którym nota bene wychowywał się prawdopodobniej na żywo, bo pły- na jednym podwórku). Ton Benny'ego – z tym cha- ta brzmi jak klubowy set. To istot- rakterystycznym „gorącym podmuchem”, jest zai- ne, bo dochodzi jeszcze jeden waż- ste unikatowy. Można go rozpoznać po jednej nu- ny czynnik: partnerstwo. Lider za- cie. Na wcześniejszych płytach był on momentami wsze uwrażliwiony był na brzmie- chropawy, ale teraz się pięknie wygładził i nabrał nie zespołowe, dlatego nie ma tu- krągłości. Jest po prostu zjawiskowy! taj podziału na solistę i sekcję ryt- Jak na klasyka przystało, Golson sięga także po miczną. Mało tego! Golson do tego klasyczny repertuar. Mamy tutaj aż dwa tematy stopnia zachwycił się kompozycją Duke'a Ellingtona (Don't Get Around Much Anymo- swojego kolegi perkusisty, że wpro- re i Mood Indigo) wykonane wspaniale – ze swadą, wadził na płytę rzecz bez prece- swingiem i feelingiem. Mamy także duet saksofonu densu: ostatni temat o nieco pre- z kontrabasem w evergreenie Lulu's Back In Town tensjonalnym tytule: Out of the i na dokładkę jeszcze standard Three Little Wor- Darkness and Into The Light zagra- ds. Ta klasyka, jako się rzekło, przeplatana jest te- ny został przez autora, czyli Carla matami własnymi Benny'ego. A jak wiadomo, lubi Allena... solo. Bagatelka, ten perku- on sięgać także po swoje starsze kompozycje, dlate- syjny kawałek trwa 8 minut. Ale to go punktem centralnym tej płyty, jest długa (pra- nie wszystko, bo Benny Golson po- wie 9 minut) wersja Domingo – tematu znanego z przedził go jeszcze dwuminutową płyty nagranej niegdyś (1991 rok) w obsadzie kwin- przemową! Sama w sobie jest ona tetu z puzonistą Curtisem Fullerem. Mam wraże- ciekawa, bo saksofonista wykłada nie, że obecna wersja kwartetowa jest nawet lep- tutaj swój osobisty pogląd na jazz, sza, chociaż Benny wyraźnie gra melodię odrobi- ale wolałbym, aby jednak zamiast nę zbyt nonszalancko. Ale właśnie, słuchając Hori- mówić, po prostu grał. zon Ahead uświadamiamy sobie, o co tak naprawdę Cóż, kocham Benny'ego i bardzo się w tym całym jazzie chodzi. To nie popisy technicz- cieszę z tej płyty. Od lat nie może ne, komplikacje formalne, czy intelekt są tu najbar- on zagrzać miejsca na stałe w żad- dziej istotne, ale po prostu swing, przekaz emocji, nej wytwórni, dlatego jego dysko- ciepło i pozytywna energia, którą wręcz emanuje grafia jest bardzo chaotyczna. Oby postać Benny Golsona. teraz zahaczył się w HighNote na Całość nagrano w ciągu jednego dnia w studiu naj- dłużej...

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, grudzień 2016 |65

Lou Tavano – For You

Basia Gagnon [email protected]

jego głosu, jest jej największym atutem. Świeżością i energią przy- pomina mi Joss Stone, dojrzałością i timingiem – Joni Mitchell, zaska- kującą barwą i wokalną elastycz- nością – Sarah Vaughan. Debiutan- cki album w wieku 29 lat jest owo- cem wielu zagranych koncertów i to słychać w perfekcyjnie dopraco- wanych aranżach. Niezwykły wo- kal Tavano wspiera na klawiszach ACT, 2016 / www.actmusic.com Asantcheef, Arno de Cazanove Podstępna płyta. Niby zwykły zbiór (trąbka, kornet) i Maxime Berton jazzowych ballad. Oszczędne aran- (saksofon sopranowy i tenorowy, żacje. Powściągliwy wokal, bez fa- klarnet basowy, flet altowy). jerwerków. Jednak jest w głosie Lou Kompozycje zdradzają multikul- Tavano głębia i ukryta moc, która turalne bogactwo wpływów – sło- z miejsca urzeka, już w pierwszym wiańskich (Asantcheef), folko- utworze. Nie bez znaczenia jest wych i orientalnych, ale też fascy- ewidentna symbioza pomiędzy wo- nację Joni Mitchell, do której Ta- kalistką a jej wieloletnim muzycz- vano się otwarcie przyznaje, choć nym partnerem Alexeyem Asant- skojarzenie z tą artystką nasunę- cheefem. Asantcheef, sam lub z ło mi się zanim przeczytałam jej Lou Tavano, jest autorem większo- wypowiedź. Szczególnie słychać to ści utworów na płycie. Wyjątkiem w otwierającym płytę Quiet Enlig- jest The Call (Arno de Cazanove’a) htenment – oszczędne akordy for- i świetna wersja Afro Blue (Mongo tepianu, rytmiczny kontrabas i na Santamarii i Oscara Browna). tym tle delikatne, a zarazem moc- Banałem będzie zachwyt nad po- ne harmonie Tavano, a także balla- zornie nieograniczoną skalą Lou dowa konstrukcja utworu, ze zwię- Tavano – to raczej swoboda, z jaką złą solówką Maxime Bertona. się po niej porusza, perfekcyjnie W kolejnym Emotional Riot po- kontrolując barwę i natężenie swo- brzmiewa żarliwość Joan Baez, 66| Płyty / Recenzje

szczególnie w olśniewających górach nieska- zitelnego sopranu Tavano. Na szczęście nie ma tu artystycznego zadęcia ani zbędnego patosu – The Letter czy The Call kołyszą laty- noskimi rytmami. Nostalgiczne Rest Assured i For You, kompozycje Asantcheefa, zdradza- ją jego słowiańskie korzenie, a stanowcze Transmisje koncertów akordy fortepianu, fascynajcę Norah Jones. z 12on14JazzClub Ciekawym zaskoczeniem jest francuskoję- zyczny L’Artiste, zabawna przeplatanka fran- w piątki od g. 20:30 cuskiej piosenki à la Édith Piaf i klasycznego bluesa, w którym Tavano zupełnie nie przy- w RadioJAZZ.FM pomina swojej anglojęzycznej wersji. Najbardziej przekonały mnie przejmują- ce All Together, wspólna kompozycja Tavano i Asantcheefa, w której wokalistka w pełni odnajduje własny głos, nie przywodząc na myśl żadnych porównań, i następująca zaraz potem genialna wersja Afro Blue, z fenome- nalnie swingującą sekcją rytmiczną: młody, ale już nagradzany, Alexandre Perrot (kon- trabas) i Ariel Tessier (perkusja). W końco- wej kompozycji Through A Nightmare do gło- su dochodzi Asantcheef brawurowym solo na fortepianie i zwięzłą zespołową improwi- zacją. Nagromadzenie porównań Tavano do men- torek wokalistki nie sugeruje braku własne- go stylu – nic bardziej błędnego. Jest ona, jeśli nie dojrzałą, to dojrzewającą artystką, która bezbłędnie wybrała swoje muzy. Warto po- słuchać. JazzPRESS, grudzień 2016 |67

Marius Neset – Snowmelt E.S.T. Symphony – E.S.T. Symphony

Rafał Zbrzeski [email protected]

będące przedmiotem tego tekstu to nie wszystkie tegoroczne wydaw- nictwa, w których nagraniu wziął udział. Poza osobą Mariusa Neseta albumy Snowmelt i E.S.T. Symphony łączy jeszcze jedna rzecz – oba zostały za- rejestrowane z udziałem orkiestr. Współpracując z dużym składem Norweg czuje się jak ryba w wo- dzie – udowodnił to już na wspo- ACT Music, 2016 / www.actmusic.com mnianej wyżej płycie Lion. Różni- ca pomiędzy tamtymi a dwoma te- Urodzony w Norwegii, w rodzi- gorocznymi albumami jest taka, że nie o bogatych muzycznych trady- poprzednio współpracował z orkie- cjach, Marius Neset to jedna z cie- stra jazzową, a teraz są to zespoły kawszych postaci mainstreamo- klasyczne. wej sceny jazzowej w Europie. Nie Nagrany wspólnie z London Sin- będę oszukiwał, że śledzę jego ka- fonietta Snowmelt przynosi dźwię- rierę od samego początku z za- ki, ewidentnie już u swojego zało- partym tchem, niemniej kiedy żenia będącą fuzją (jakże nietrafio- usłyszałem nagrany wspólnie z ne jest to polskie określenie) mu- Jazz Orchestra album zyki poważnej i jazzu, a wielu mo- Lion, sprzed dwóch lat, zacząłem mentom tego albumu zdecydowa- uważniej przyglądać się poczyna- nie bliżej do tego pierwszego ga- niom mieszkającego na co dzień w tunku. Nie znaczy to bynajmniej, Kopenhadze saksofonisty. Od tam- że muzyka jest niespójna – elemen- tego czasu ukazało się już kilka ty klasyczne i jazzowe wspania- płyt z udziałem muzyka, a bieżący le splatają się ze sobą i pięknie na- rok jest pod tym względem chyba wzajem uzupełniają. Kwartet w szczególnie obfity. Tytułem wstępu składzie: Marius Neset – saksofony trzeba zaznaczyć, że dwa albumy tenorowy i sopranowy, Ivo Neame – 68| Płyty / Recenzje

fortepian, Petter Eldh – kontrabas i Anton Eger – perkusja, prezentuje muzykę głównego nurtu o wyraź- nie skandynawskiej urodzie. Tego typu granie zawsze dobrze kompo- nowało się z dźwiękami o rodowo- dzie klasycznym (by przywołać tyl- ko nasuwające się jako najbardziej oczywiste nagrania Jana Garbarka czy Johna Surmana), nic więc dziw-

nego, że i tym razem efekt takiego ACT Music, 2016 / www.actmusic.com połączenia jest bardzo interesujący. Trwający niespełna godzinę album ką solową introdukcją. Kompozy- rozpoczyna się od prologu grane- cja wieńcząca płytę trwa prawie go solo przez lidera, po którym na- dwanaście minut i stanowi świet- stępuje cykl kompozycji noszących ne podsumowanie bardzo udane- wspólny tytuł Arches of Nature. W go albumu. tym miejscu ujawnia się wszech- W przeciwieństwie do Snowmelt stronność Neseta jako kompozy- album E.S.T. Symphony nie zawiera tora – kolejne części zmieniają się nowych kompozycji – a jak zapew- jak w kalejdoskopie, muzyka mie- ne łatwo się domyślić po samym ni się detalami a wśród inspiracji tytule – aranżacje utworów nieod- z pewnością nie zabrakło tu naj- żałowanego Esbjörn Svensson Trio. większych dwudziestowiecznych To drugie w tym roku wydawni- twórców – Strawinskiego, Prokofie- ctwo poświęcone pamięci tragicz- wa i innych (przy okazji warto od- nie zmarłego lidera zespołu, moim świeżyć sobie The Jazz Album z na- zdaniem znacznie bardziej udane graniami utworów Dymitra Szo- od piątej części cyklu Jazz at Ber- stakowicza, pod batutą Riccardo lin Philharmonic noszącej podtytuł Chailly’ego). Lost Hero – Tears for Esbjörn. Po serii utworów Arches of Natu- Na E.S.T. Symphony zagrał skład res następuje kompozycja zatytu- złożony z czołowych przedstawi- łowana The Storm is Over – chyba cieli europejskiego jazzu – poza najmniej lubiany przeze mnie mo- wspomnianym wyżej saksofoni- ment tej płyty, nieco zbyt napuszo- stą Mariusem Nesetem dwaj żyją- ny i przesłodzony, ale nie psuje on cy członkowie E.S.T. czyli kontra- bardzo dobrego wrażenia całości. basista Dan Berglund i perkusista Na finał pozostaje utwór tytuło- Magnus Öström oraz Iiro Rantala wy, który został poprzedzony krót- na fortepianie, Verneri Pohjola na JazzPRESS, grudzień 2016 |69 trąbce, Johan Lindström na hawaj- kiestrę, która zawierając przewagę skiej gitarze elektrycznej. Seksteto- muzyki nastrojowej i stonowanej, wi towarzyszy Sztokholmska Kró- nie popada w nudę, banał i nie- lewska Orkiestra Symfoniczna pod strawną pompatyczność. Obecność batutą Hansa Eka. orkiestry nadaje utworom pisa- Jak przypuszczam, utwory z re- nym z myślą o kameralnym jazzo- pertuaru Esbjörn Svensson Trio wym trio rozmachu, ale nie odrzu- są w większości naszym Czytelni- ca nadęciem i pretensjonalnością. kom dobrze znane – czy jest więc Oba albumy warte są polecenia, sens sięgać po płytę z kolejnymi ich a rok 2016 to zdecydowanie dobry aranżacjami? Z całą pewnością tak czas, jeśli chodzi o artystyczną dro- – chociażby po to, żeby sprawdzić, gę Mariusa Neseta – oby jak najdłu- jak może brzmieć płyta nagrana żej nagrywał płyty na podobnym wspólnie przez skład jazzowy i or- poziomie.

Pobierz aplikację mobilną

Oceń aplikację, zostaw swoją opinię WWWWW 70| Płyty / Recenzje

Nils Petter Molvær – Buoyancy

Jakub Krukowski [email protected]

tą spojrzeć na pejzaż Skred norwe- skiego malarza Ørnulfa Oppdah- la zdobiący okładkę. Przypomina krajobraz Sula – małej norweskiej wyspy, na której urodził się trę- bacz. Z jednej strony otoczona góra- mi, z drugiej zaś wysunięta niemal na otwarte Morze Norweskie, ma w sobie coś z wyobrażenia „skraju świata”. Od prawie trzech dekad Molvær przekracza granice, wykorzystu- Okeh / Sony Music, 2016 www.okeh-records.com jąc jazzową trąbkę w przeróżnych muzycznych eksperymentach, łą- Rafy koralowe wokół półwyspu Sy- czących akustyczne granie z elek- naj, wyspy Bali czy Sri Lanki – de- troniką. Śmiało można uznać, że stynacje podwodnych ekspedy- wypracował styl właściwy wyłącz- cji posłużyły Nilsowi Petterowi nie sobie – posiada ton, który trud- Molværowi do nazwania utworów no z kimkolwiek pomylić. Inten- najnowszego albumu Buoyancy. Po- sywność dźwięków i budowanie noć inspiracja do pracy nad mate- kontrastów to od lat specyfika jego riałem pojawiła się podczas nurko- gry. wania, tłumaczyłoby to tytuł pły- Buoyancy jest kontynuacją po- ty, który oznacza „siłę wyporu”. Od przedniej płyty Switch, nagranej pierwszych dźwięków pojawia się w podobnym składzie w 2014 roku. jednak wrażenie, że wchodzimy w Trudno wymienić wszystkie in- odrębny świat, nieznany, bo wy- strumenty, jakie tu wykorzysta- kreowany w umyśle kompozytora. no, najogólniej można przyjąć, Zdecydowanie nie emanuje on że obok lidera Geir Sundstöl ope- ciepłem indonezyjskich wysp ruje gitarami, Erland Dahlen in- czy śródziemnomorskich riwier, strumentami perkusyjnymi i kla- znacznie bliżej mu do chłodnej wiszowymi, natomiast Jo Berger Skandynawii. Wystarczy zresz- Myhre odpowiada za bas. To jed- JazzPRESS, grudzień 2016 |71

nak tylko wycinek ze spektrum strumentów, nie przytłaczając przy wydawanych dźwięków – każ- tym trąbki lidera, która w tym dy z muzyków przetwarza elek- utworze brzmi wyjątkowo wyraź- tronicznie brzmienie swojego in- nie. strumentu, dodając też przeróżne Kulminacyjnym momentem przeszkadzajki. Buoyancy jest dziewięciominuto- Już w pierwszej kompozycji Ras wy Amed – epicka kompozycja łą- Mohammad słychać, jak dźwięk cząca wszystkie cechy twórczości trąbki zmodyfikowany jest do tego Molværa. Utwór zbudowany jest na stopnia, że zlewa się praktycznie z onirycznej melodii, którą ten nie- grą przestrojonej gitary. To nałado- spiesznie nakreśla. Środkowa część wane niezwykłą energią otwarcie ma szczególnie przenikliwy cha- perfekcyjnie wprowadza słucha- rakter, trąbka brzmi niepokojąco, cza w świat Molværa. Kolejne dwa z bliskowschodnią naleciałością, utwory są nieco spokojniejsze, bar- przeszywana chłodnymi dźwięka- dziej przestrzenne, nie opierają się mi innych instrumentów. W pew- przy tym w tak dużym stopniu na nym momencie jednak spektaku- elektronice. Czwarty na albumie larnie rozerwana zostaje przez na- Jackson Reef powraca do przetwo- tłok gitary i bębna, kiedy muzyka rzonego dźwięku, tu prym wiedzie osiąga swój najmocniejszy punkt. gitara, prowadzona mocnym ryt- Melodia na końcu osiada, spokoj- mem perkusji. nie zmierzając do finału. Bardzo charakterystyczne w twór- Nils Petter Molvær jest artystą to- czości Norwega stało się sięganie talnym, którego delikatna i melan- po motywy bliskowschodnie. Mia- cholijna wizja potrafi przekształ- ło to też wpływ na tę płytę, co naj- cić się w zimny i gwałtowny chaos. lepiej słychać w utworze Puri Jati. Słuchacz nie jest w stanie pozostać Klimaty Indii słychać w warstwie obojętny na jego muzykę. Hipnoty- perkusyjnej, ale przede wszyst- zujący rytm i nieprzewidywalna kim gitarowej, kiedy Sundstöl sięga konstrukcja utworów okazują się po shankar guitar. Warto zwrócić być wyjątkowo atrakcyjne. To bar- uwagę, że orientalny efekt osiąg- dzo dobra płyta, mogąca na długo nięto bez użycia tradycyjnych in- pozostać się w pamięci. 72| Płyty / Recenzje

Dewa Budjana – Zentuary

Marek Brzeski [email protected]

rze rozpoczął w wieku lat jedena- stu, warsztat doskonalił w Dża- karcie, a rodzima publiczność zna go głównie jako gitarzystę zespołu GiGi. Jego twórczość klasyfikowana jest w kategoriach: muzyka świa- ta, rock progresywny, nu-jazz, fu- sion. Muzyk sesyjny, laureat wielu nagród, dla którego ważnym punk- tem w karierze solowej okazało się nagranie w Pasadenie albumu Jo- ged Kahyangan z udziałem czołów- Favored Nations Entertainment, 2016 ki światowego jazzu: Boba Mintze- www.favorednations.com ra, Petera Erskine’a i Larry’ego Gol- Po bardzo dobrej płycie Hasta Kar- dingsa. Ubiegłoroczna Hasta Kar- ma z roku 2015 przyszedł czas na ma nagrana w składzie: Dewa Bud- dwupłytowy album Zentuary, któ- jana na gitarze, Joe Locke na wibra- rego oficjalna premiera przypadła fonie, Ben Williams na basie i re- na 14 października tego roku. Zen- welacyjny Antonio Sanchez na per- tuary to bodajże dziesiąta autor- kusji, sprawia wrażenie płyty do- ska płyta indonezyjskiego gitarzy- pracowanej, ze starannie wyselek- sty, który z powodzeniem przebija cjonowanym materiałem. Każdy się na amerykański rynek muzycz- utwór pozostawia przyjemne wra- ny. Tylko w ostatnich latach wydał żenie i jest interesującym połącze- cztery albumy pozytywnie przyjęte niem fusion i muzyki świata. przez krytykę – Dawai in Paradise i W przypadku dwupłytowego albu- Joged Kahyangan w 2013 roku, Surya mu Zentuary materiału jest znacz- Namaskar w 2014 oraz wspomnia- nie więcej, czasem wydaje się, ż e ną Hasta Karma w 2015. Kim jest, wręcz za dużo. Dla mnie płyta to stosunkowo mało znany szerokiej nie koncert ani jam session, to po- publiczności, Dewa Budjana? dobnie jak książka – pewna za- Urodził się w 1969 roku w Indone- mknięta całość, rodzaj opowieści. zji na wyspie Sumba. Grę na gita- Nadmiar treści czasem szkodzi. JazzPRESS, grudzień 2016 |73

Na Zentuary ponownie usłyszy- Gdy słuchałem niektórych nagrań, my „śmietankę” światowego jazzu. przychodziły mi na myśl takie po- , , Jack jęcia jak: egzaltowany, emfatyczny, DeJohnette oraz gościnnie Dan- wzniosły, sentymentalny, ale rów- ny Markovich, Saat Syah, Tim Gar- nież: rockowy, jazzowy, dynamicz- land, , a w dwóch ny, awangardowy. Czasem, nieste- utworach jeszcze Czeska Orkiestra ty, również męczący. Słuchałem Symfoniczna. jednak płyty uważnie i czasu spę- Słuchałem tych nagrań przez dzonego z Dewa Budjaną nie uwa- ostatnie dwa tygodnie przy każdej żam za stracony. To jest też tro- możliwej okazji, próbując wyrobić chę tak, jak z kinem albo książ- sobie opinię na ich temat. Okaza- ką. Lubię pewnych aktorów ame- ło się to znacznie trudniejsze, niż rykańskich i nawet jeśli grają w wydawało się na początku. Zapew- kiepskich filmach, to oglądam je ne mógłbym szukać tu elemen- z przyjemnością, ponieważ lubię tów religijnej kontemplacji zen i ich grę. Ostatnie pozycje Richar- widzieć w muzyce Budjana ana- da Dawkinsa to autobiografia, ale logię do nurtu buddyzmu – czyli mimo iż wolę jego książki nauko- się wymądrzać. Rzecz w tym, że co we, czytam te teksty z przyjemnoś- by nie napisać, zawsze w ostatecz- cią, bo lubię jego słowo i elokwen- nym rachunku wróci konkluzja, cję. Na płycie Zentuary grają znako- że dźwięki słów nie potrzebują. mici perkusiści – Jack DeJohnette i Dźwięki muszą obronić się same. Gary Husband. Podziwiam ich grę Albo je zaakceptujemy, uznając za i w związku z tym płyty wysłucha- „swoje”, albo nie. Żaden opis ni- łem z uwagą. czego nie wyczaruje. Odbiór pły- Pewnie materiał byłby bardziej ty może zależeć od naszego otwar- przyswajalny, gdyby ograniczono cia na muzykę świata. Nie mam tu się do jednego krążka, ale dzięki na myśli cukierkowych brzmień nowym nagraniom przypomnia- Kitarō, myślę raczej o pełnym ot- łem sobie o Hasta Karma sprzed warciu na obce kultury, na to, co w roku. Muzyka jest wieczna i cza- nich uniwersalne, ale i całkowicie sem warto sięgać wstecz. odmienne. 74| Płyty / Recenzje

The DKV Thing Trio – Collider

Rafał Zbrzeski [email protected]

tuacja była nieco zaskakująca – ale przecież nie bez przyczyny muzycy ci zaliczani są do światowej czołów- ki improwizatorów, a ten sposób ro- zegrania występu wymusił pójście na totalny żywioł. Formuła grania, którą przyjęli wy- konawcy – dwa tria zainstalowa- ne po dwóch stronach sceny – bu- dzi dość oczywiste skojarzenia z podwójnym kwartetem Ornette’a Not Two Records, 2016 / www.nottwo.com Colemana – piękne, aczkolwiek Oczywistością jest, że festiwale mu- nie do końca zamierzone nawiąza- zyczne należą do wydarzeń, podczas nie do absolutnych korzeni muzy- których dochodzi do rozmaitych ki free. Brzmienie dwóch połączo- spotkań – zarówno na płaszczyź- nych grup – a przede wszystkim to, nie towarzyskiej, jak i artystycznej. w jaki sposób gra zdwojona obsada Najnowszy album sygnowany jako perkusji, przywodzi na myśl rów- The DKV Thing Trio to zapis spot- nież coltrane’owskie Meditations. kania, które miało miejsce 1 listo- Z tego, co wiem, album nie zawiera pada 2014 roku podczas Krakow- pełnego zapisu występu – wiado- skiej Jesieni Jazzowej – po raz pierw- mo, że specyfika muzyki improwi- szy w historii stanęły obok siebie na zowanej jest taka, że niektóre rze- scenie dwa najbardziej dynamicz- czy, które działają na żywo, słabo ne tria związane ze sceną muzyki bronią się podczas odsłuchu z pły- improwizowanej i jazzu. Co cieka- ty. Słuszna wydaje się więc decy- we, o tym, że zagrają wspólny kon- zja o wykrojeniu z zapisu koncer- cert jako podwójne trio, a nie zespo- tu pięćdziesięciu kilku minut naj- ły występujące jeden po drugim, smakowitszych dźwiękowych ką- muzycy zostali poinformowani do- sków. Uniknięto dzięki temu prze- piero tuż przed występem. Oczywi- gadania, a materia muzyczna jest ście członkowie obu składów zna- zwarta i wysokokaloryczna od po- ją się świetnie, jednak mimo to sy- czątku do końca. JazzPRESS, grudzień 2016 |75 fot. Kuba Replewicz Kuba fot.

Jedyne żywe jazzowe radio w Polsce Po kilkukrotnym przesłuchaniu albumu mam wrażenie, że zdecy- dowanie styl całości nadali muzy- cy DKV Trio, ale nie uczynili tego przemocą – raczej wciągnęli człon- ków The Thing w dialog prowa- dzony na swoich zasadach. The Thing podczas tego występu zre- zygnowali nieco ze swojego pun- kowo-garażowego sznytu i stali się równorzędnym partnerem w im- prowizowanej wymianie dźwię- ków. Brakuje tutaj może nieco tego charakterystycznego czadu, ale z nawiązką rekompensują to in- terakcje, w które wchodzą ze sobą muzycy obu grup, i wyraźna che- mia, która panowała tego wieczo- ru na scenie. Kapitalne granie, peł- ne zrozumienie i jeden z ciekaw- szych albumów ostatnich kilku miesięcy w podobnych okolicach muzycznych. Zarówno DKV Trio, jak i The Thing już od lat mają wyrobioną markę i wierną publiczność, sądzę zatem, że odbiorcom o bardziej zadziornych upodobaniach płyty Collider spe- cjalnie rekomendować nie trzeba. www.radiojazz.fm To znakomity album, a ja już zacie- ram ręce z myślą o zapowiadanej F L I wspólnej płycie The Thing z udzia- łem Jamesa „Blooda” Ulmera. 76| Płyty / Recenzje

Richard Pinhas, Tetsuya Yoshida, Masami Akita – Process and Reality / Richard Pinhas & Barry Cleveland – Mu Piotr Rytowski [email protected]

Cuneiform Records, 2016 Cuneiform Records, 2016 www.cuneiformrecords.com www.cuneiformrecords.com

Richard Pinhas to postać stosun- dzo różnymi, z drugiej mającymi kowo słabo znana w naszym kraju, wiele wspólnego. a bez wątpienia warta uwagi. Uro- Na pierwszej płycie zatytułowanej dzony w 1951 roku Pinhas ukończył Process and Reality towarzyszą mu Sorbonę, zrobił tam doktorat z filo- Japończycy: awangardowy perku- zofii i… został profesorem tej uczel- sista Tetsuya Yoshida oraz Masami ni. Nie stanęło to na przeszkodzie Akita znany jako Merzbow – twór- jego karierze muzycznej. Od wczes- ca, który zasłynął przede wszyst- nych lat siedemdziesiątych Pin- kim swoimi noise’owymi doko- has był aktywnym uczestnikiem naniami. Zresztą dzięki obecno- francuskiej sceny undergroundo- ści tego ostatniego album nosi sil- wej. Gra na gitarze i instrumen- ne znamiona noise’u, tyle że prze- tach klawiszowych, eksperymen- nikającego się z industrialem, psy- tuje z szeroko rozumianą elektro- chodelią i rockową energią. Mie- niką. W październiku tego roku szanka wybuchowa? Możliwie. Jak artysta uraczył nas aż dwoma wy- by tego nie nazwać, albumu słucha dawnictwami. Z jednej strony bar- się naprawdę dobrze – swoją pozor- JazzPRESS, grudzień 2016 |77

fot. Bogdan Augustyniak

ną monotonią potrafi wciągnąć słuchacza w specyfi czny rodzaj transu. Ciekawe teks- tury i z wyobraźnią zagospodarowana prze- strzeń to niewątpliwe atuty tej muzyki. Jest ona niezwykle intensywna.Zaryzykowałbym stwierdzenie, że przy tym przystępna – nawet dla odbiorców nie mających specjalnego do- świadczenia w tych rejonach muzycznych. Drugi krążek nosi tytuł Mu i został nagrany w składzie z Barrym Clevelandem na gitarze, Michaelem Manringiem na basie i Celso Al- JazzPRESS poszukuje bertim na instrumentach perkusyjnych. To, co łączy obie płyty, to transowość zawartej na współpracowników nich muzyki. Przy czym jeśli na Process and - autorów relacji z koncertów Reality źródłem tego transu były klimaty me- w Warszawie, Poznaniu, chaniczne czy industrialne, to na Mu transo- Trójmieście, Wrocławiu wość ma swoje korzenie raczej gdzieś w kul- turze Bliskiego Wschodu. Słychać to i w po- i Katowicach. działach rytmicznych, i licznych etnicznych motywach pojawiających się w kompozy- Zgłoszenia, najlepiej cjach. Mu to płyta zdecydowanie bardziej sto- z próbkami własnych nowana, choć nie można zarzucić jej braku tekstów: energii. Szczególną uwagę zwraca prowadzo- [email protected] ny przez ciekawą linię basu utwór I Wish I Could Talk In Technicolor. Zapewniamy wstęp na wszystkie relacjonowane dla nas koncerty Choć płyty są tak różne, to warto sięgnąć po i festiwale. obie. Nie wiem, czy taki był zamysł artysty, ale te dwa albumy są jak yin i yang – prze- ciwne, ale dopełniające się. Dopiero konfron- tacja pozwala w pełni docenić każdy z nich z osobna. 78| Płyty / Recenzje

Dragonfly Breath III – Live at The Stone: Megaloprepus Caerulatus

Rafał Zbrzeski [email protected]

Właściwie odnoszę wrażenie, że zespół ślizga się w swojej muzyce na granicy chaosu. Jeden nieuważ- ny ruch i wszystko może się rozsypać. Gra muzy- ków sprawia wrażenie nerwowej. Owo emocjonal- ne rozedrganie może wynikać z poczucia, że za- równo jako pojedynczy instrumentaliści, jak i jako zespół potrafią i mogą zagrać bardzo wiele, a jedy- nym pytaniem pozostaje, gdzie samemu sobie po- stawić granicę. Niektórych słuchaczy przy pierwszym spotkaniu z tą płytą przytłoczyć może ilość dźwięków granych przez instrumentalistów, dodatkowo w tym nagra- Not Two Records, 2016 www.nottwo.com niu wszystko dzieje się bardzo szybko. Jeśli zacznie- my wchodzić pomiędzy dźwięki i dosłuchiwać się Kwartet złożony z grającego na sak- szczegółów, łatwo możemy się pogubić. Klucz do sofonach Paula Flaherty’ego, puzo- słuchania muzyki zawartej na Live at The Stone wy- nisty Steve’a Swella, obsługujące- daje mi się zupełnie inny – należy spojrzeć z dy- go także elektronikę skrzypka C. stansu, posłuchać albumu zgodnie z tym, co suge- Spencera Yeha oraz perkusisty We- ruje brak podziału na poszczególne utwory. I tu na- asela Waltera na albumie zatytu- suwa się skojarzenie z przywołaną w nazwie zespo- łowanym Live at The Stone: Mega- łu ważką. Każdy, kto choć raz widział tego owada w loprepus Caerulatus umieścił za- locie, wie, że nie da się zaobserwować pojedynczych ledwie jeden utwór. Zaledwie i za- ruchów jej skrzydeł – natomiast ruch stworzenia razem aż jeden, ponieważ ta za- sam w sobie pełen jest przykuwających uwagę gra- rejestrowana w listopadzie 2015 cji i nieprzewidywalności. roku improwizacja to tygiel pełen Oczywiście zdaję sobie sprawę, ż e po płytę sięgną dźwięków postawiony na napraw- w większości fani odjechanych jazzowych impro- dę sporym ogniu. Przez większość wizacji. Znajdą tutaj to, czego szukają. Natomiast czasu utrzymywany jest przez mu- zachęcałbym każdego, kto uważa, że jest otwarty zyków stan wrzenia – zespół gra i ciekawy nowych muzycznych wyzwań, by w ra- naprawdę ekstremalnie, nawet jak mach poszukiwania sięgnął po to nagranie – nigdy na standardy sceny freejazzowej. nie wiadomo, co nas może zaskoczyć. JazzPRESS, grudzień 2016 |79

KONCERTY czyk ń Sta Katarzyna fot. 80| Koncerty / Przewodnik koncertowy

CZWARTEK JAZZOWY Z GWIAZDĄ: PRZEMYSŁAW STRĄCZEK Gitarzysta jazzowy, kompozytor, aranżer i pedagog Przemysław 8 Strączek i jego International Group zagrają podczas kolejnego spot- grudnia kania w cyklu Czwarek Jazzowy z Gwiazdą. Wystąpią 8 grudnia w GLIWICE Gliwicach na scenie klubu 4ar. Podczas konceru Przemysławowi Strączkowi towarzyszyć będą stali członkowie tego projektu: włoski kontrabasista Francesco Angiuli, pochodzący z Palermo perkusista Flavio Li Vigni oraz czołowy przedstawiciel polskiego mainstreamo- wego jazzu młodego pokolenia, pianista Michał Wierba.

JAZZ W PODZIEMIACH KAMEDULSKICH: SIBEL KOSE Tegoroczne spotkania z cyklu Jazz w Podziemiach Kamedulskich 8 zakończy koncer pochodzącej z Ankary, tureckiej wokalistki Sibel grudnia Köse. Reprezentująca klasyczny styl wokalistyki jazzowej, czerpiąca WARSZAWA z tradycji znakomitych poprzedniczek: Sarah Vaughan, Shirley Horn i Carmen McRae, pierwsza dama tureckiego jazzu wystąpi w Podzie- miach Kamedulskich w Warszawie, 8 grudnia, z towarzyszeniem tria uznanych polskich muzyków jazzowych: pianisty Bogdana Hołowni, kontrabasisty Wojciecha Pulcyna i grającego na trąbce Robera Mu- rakowskiego.

SILESIAN JAZZ FESTIVAL Jedenasta edycja Silesian Jazz Festival potrwa od 9 do 11 grudnia. 9 Arystów gościć będą katowickie sceny Akademii Muzycznej im. grudnia Karola Szymanowskiego, Miasta Ogrodów i Pobieralni Piwa Absur- KATOWICE dalna. Na festiwalu wystąpią: Daahoud Salim Quintet, Maciek Woj- cieszuk Quintet, Xam Volo Band, The Jazz Quaret z Konserwato- rium w Bolonii, Square One, Schmidt Electric, Miuosh & Ten Types, Asch Quintet, Vasco Miranda Quaret, Aga Derlak Trio oraz Urszula Dudziak z Walk Away. W ramach Festiwalu odbędzie się trzeci Mię- dzynarodowy Konkurs na Kompozycję Jazzową.

SISTERS IN JAZZ Projekt Sisters in Jazz skupia instrumentalistki z pięciu krajów: USA, 11 Japonii, Niemiec, Włoch i Polski. Kwintet jeszcze do 11 grudnia będzie grudnia w trasie koncerowej po Polsce i Ukrainie. W skład kwintetu wchodzą: TRASA wibrafonistka Izabella Efenberg, perkusistka Dorota Piotrowska, pianistka Naoko Sakata, kontrabasistka Federica Michisanti oraz saksofonistka i wokalistka Camille Thurman. Zespół będzie gościł jeszcze w Warszawie (Harenda), Użgorodzie, Lublinie (CK), Łucku (Teatr Łuck) i Przemyślu (CK). JazzPRESS, grudzień 2016 |81

DOBRY WIECZÓR JAZZ: AGNIESZKA WILCZYŃSKA 17 grudnia w kolejnej odsłonie cyklu Dobry Wieczór Jazz, na Novej Scenie Teatru Muzycznego Roma w Warszawie wystąpi Agnieszka Wilczyńska. Laure- atka tegorocznego Fryderyka zaśpiewa piosenki ze swojej debiutanckiej płyty z kompozycjami autor- stwa Włodzimierza Nahornego, Andrzeja Jagodziń- skiego, Włodzimierza Korcza i Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza, do słów Wojciecha Młynarskiego. Wokalistce towarzyszyć będą Andrzej Jagodziński, Michał Tokaj, Łukasz Żyta, Michał Barański, Rober Murakowski, Tomasz Grzegorski, Dariusz Plichta, Damian Kurasz i smyczkowy The Time Quaret.

WARSZAWA 17 TEATR MUZYCZNY KUP BILET grudnia ROMA

12ON14: MACIEJ SIKAŁA TRIO Jeden z najwybitniejszych polskich saksofonistów sopranowych i tenorowych Maciej Sikała ze swoim trio zagra 21 grudnia w stołecznym klubie 12on14. Niegdyś członek kultowej formacji Miłość, zespołów Leszka Możdżera, Piotra Wojtasika, współpracownik Billy’ego Harpera i Davida Liebmana, po latach gra- nia w trio bez instrumentu harmonicznego, zdecydo- wał się stworzyć nowy tercet, w którym pojawiły się organy. Maciejowi Sikale towarzyszyć będzie dwóch cenionych i utalentowanych muzyków: perkusista Sebastian Kuchczyński oraz grający na organach Paweł Tomaszewski.

WARSZAWA 21 12ON14 JAZZCLUB KUP BILET grudnia 82| Koncerty / Przewodnik koncertowy

ORGANIZATOR: PATRONAT MEDIALNY: PRODUKCJA: JazzPRESS, grudzień 2016 |83

Wrocławski jesienny maraton jazzowy

Jazztopad – Wrocław, NFM, 17-27 listopada 2016 r.

Koncerty gwiazd większych i mniejszych, premiery dzieł muzycznych spe- cjalnie stworzonych na ten festiwal, mało znani w Polsce, a warci szerokie- go poznania wykonawcy, dni węgierski i japoński, koncerty w prywatnych mieszkaniach, atrakcje dla dzieci – tegoroczny trzynasty Jazztopad zapewnił w tym roku wszystko, z czego słynie. W dużej ilości i różnorodności. Różno- rodne są też spojrzenia na tegoroczne jazztopadowe koncerty w relacji troj- ga naszych autorów.

Kontrowersyjny, dziwny, wspaniały Lech Basel [email protected]

Chwilę po zakończeniu ostatniego go. Wysłuchałem tylko jednej, ale koncertu festiwalowego poproszo- za to dwa razy. Niespodziewanie po no mnie o opisanie go jednym sło- wrocławskiej premierze Wind Mo- wem. Kontrowersyjny – odpowie- rana wywiało mnie razem z gru- działem, ale zaraz też dodałem dal- pą polskich muzyków towarzy- sze określenia: dziwny i wspaniały. szących zespołowi The Bandwa- Sam byłem zdziwiony swoimi od- gon prosto na London Jazz Festival. powiedziami i moja relacja będzie Tym sposobem nie mogłem być na w pewnym stopniu wytłumacze- premierze kompozycji Shortera ani niem tych słów. we Wrocławiu, ani w Londynie. A Dumą organizatorów Jazztopadu z koncertu Marcina Maseckiego po są koncerty na specjalne zamówie- prostu zrezygnowałem, poddałem nie, kierowane do znanych muzy- się po kilkuletnich próbach ogar- ków, wykorzystujące potencjał or- nięcia jego twórczości. Wracając do kiestr Narodowego Forum Mu- meritum: wszystkie trzy premiery zyki oraz artystów spoza Wrocła- wywołały niemałe kontrowersje. wia. W tym roku mieliśmy takich Od zachwytów pod niebiosa po opi- premierowych wykonań świato- nie o odgrzewanych kotletach, od wych aż trzy: kompozycję Jasona owacji po opuszczanie sali w trak- Morana zatytułowaną Wind, dzie- cie koncertu. ło Wayne'a Shortera The Unfolding Prawdziwą burzę pozamuzyczną oraz Płaczemy Marcina Maseckie- wywołały scenograficzne pomysły

ORGANIZATOR: PATRONAT MEDIALNY: PRODUKCJA: 84| Koncerty / Relacje

fot. Lech Basel fot. Andrzej Olechnowski

Jasona Morana, który umieścił swoich muzyków nie, jego podejścia do próby, osobi- wewnątrz namiotów rodem z wrocławskiego tar- sty kontakt, kilka słów zamienio- gowiska na Dworcu Świebodzkim i schował się ra- nych podczas fotografowania pró- zem z nimi za zasłoną z firanek. Głównym elemen- by i po koncercie – wszystko to jest tem scenografii był ogromny patchwork wykona- dla mnie ogromną wartością doda- ny z kilkudziesięciu kuponów przeróżnych firanek, ną, bezcenną dla miłośnika jazzu. zawieszony w formie kurtyny za sceną. I znowu: o Z tego jednodniowego szalone- muzyce słyszałem głosy zachwytu, totalnej negacji, go wyjazdu wyniosłem też bar- a także obojętności. Co ciekawe, obie premiery, i ta dzo ważne doświadczenie. Każdego Morana, i ta Shortera, prezentowane dzień później nieomal roku narzekam na jesien- w Londynie, były tam bardzo ciepło przyjęte za- ne nagromadzenie pokrywających równo przez publiczność, jak i przez krytyków. się terminów koncertów jazzo- Moje odczucia po pierwszym wykonaniu w NFM wych we Wrocławiu, w szczegól- były czysto muzyczne. Urzekły mnie dźwięki, a nie ności podczas Jazztopadu. Wymu- scenografia, zadziałała też magia niezwykłej aku- sza to konieczność rezygnacji z cie- styki tej sali. Brak widoku muzyków schowanych kawych często wydarzeń, pojawia w namiotach nie stanowił dla mnie ani nowoś- się też problem braku możliwości ci, ani problemu. Wręcz przeciwnie. Pozwalał sku- wyboru. W dniu londyńskiej pre- pić się na samej muzyce. A zupełnie niespodziewa- miery kompozycji Wind na London na możliwość obserwowania osobistej aktywno- Jazz Festival odbywało się w całym ści Morana przy zabudowie scenografii w Londy- mieście 35 koncertów i kilka noc- JazzPRESS, grudzień 2016 |85 nych klubowych jam sessions, a skich muzyków (Thomas de Pourquery – Super- więc więcej niż na całym Jazztopa- sonic). Z dalekiej Japonii przenieść się muzycznie dzie... Obiecałem sobie, że nie będę do jakże bliskich nam Węgier, z Kanady na Kubę, już narzekał. z Europy do Australii... Po krótkim odpoczynku, otrząś- I tutaj dochodzę do tłumaczenia mojej oceny, ż e nięciu się z oszołomienia londyń- jest to jednak festiwal wspaniały. Oceny dla wielu ską wyprawą, wróciłem na Jazzto- moich jazzowych przyjaciół równie kontrowersyj- pad, festiwal, który określiłem też nej, jak kontrowersyjny jest cały ten Jazztopad. Tak, słowem „dziwny”. Między inny- mimo wszystkich jego wad, małej programowej za- mi dlatego dziwny, że obok pozy- dyszki, pewnych powtórek i powrotów uważam, cji wspaniałych pojawiały się na że to jest wspaniały festiwal. Każdego roku znaj- nim i takie z pogranicza niezro- duję tam kilka, albo chociażby tylko jeden punkt zumiałych dla mnie pomyłek re- programu, po którym wybaczam organizatorom pertuarowych. Oczywiście, nie wszystko. Bo usłyszałem coś, na co długo czekałem, jest to festiwal dla miłośników coś, czego nigdy nie słyszałem na innych festiwa- rytmicznego tupania nóżką przy lach, coś, co wzbogaciło mnie o nowe, niezwykłe ukochanej, znanej muzyce. Trze- doznania. ba mieć sporo samozaparcia, by W tym roku był to koncert zespołu The Necks. For- przetrwać i przetrawić skrajnie macji, na którą niektórzy fani czekali 30 lat, słucha- różne występy. Od archaicznej już jąc jej wyłącznie z płyt. Swoim zwyczajem niewie- tak zwanej awangardy, która zna- le czytałem o zespole, nie słuchałem płyt. Lubię być lazła się w ślepym zaułku wyeks- zaskakiwany nieznanym. Moja biała kartka zapeł- ploatowanych od lat patentów i niła się przepięknymi doznaniami muzycznymi. szufladek, poprzez dzieła geniu- To muzyka, której słucha się w niemym zachwy- szy prawdziwych i tych nieco na cie od początku do końca albo wcale. Mnie wciąg- siłę kreowanych, aż po schlebiają- nęła bez reszty. Oszołomiony musiałem „rozcho- cy szerszym gustom folkowy nie- dzić” tę muzykę, zgubić gdzieś po drodze niesamo- omal występ zespołu Hugh Mase- wite wibracje wypełniające mnie od stóp po głowę. keli. Festiwal, na którym jednego Do domu wracałem tym razem wyjątkowo wolno i dnia, na jednym koncercie moż- długo. na przenieść się z delikatnej krai- W otwierającym starannie wydany program ny subtelnych dźwięków tak zwa- Jazztopadu przesłaniu dyrektora NFM Andrze- nego jazzu środka, granego w eu- ja Kosendiaka, dziękuje on Piotrowi Turkiewiczo- ropejski sposób przez muzyków z wi za konsekwencję w tworzeniu programu festi- Bogoty (Ricardo Gallo Cuarteto) walu. W moim odczuciu Jazztopad mający już 13 lat do krainy szalonych pomysłów łą- dojrzał do pewnych zmian, doszedł do punktu, w czących wszystkie style muzycz- którym przydałby się jakiś ożywczy wiatr. Nomen ne z towarzyszeniem rozbudowa- omen WIND. Niestety nie wiem, na czym zmiany nej sekcji dętej młodych wrocław- te miałyby polegać. Mam tylko takie odczucie. 86| Koncerty / Relacje

fot. Lech Basel

W poszukiwaniu absolutu

Mery Zimny [email protected]

Wyszedł powoli, zupełnie nie nie ujmowało tworzonej przez nich zwracając uwagi na oklaski. Za- muzyce. jął swoje miejsce i rozejrzał się, Podczas festiwalu Jazztopad Way- czy jego kompani są przy instru- ne Shorter zagrał koncert składają- mentach. Z nikim się nie witał, za- cy się z dwóch setów. W pierwszym topiona w mroku widownia zda- wystąpił ze swoim kwartetem, w wał się go nie obchodzić. Przyłożył drugim wraz z LutosAir Quintet + ustnik, lecz zamiast dźwięku do- zaprezentował napisaną specjalnie był się delikatny świst, wokół któ- na tę okazję kompozycję The Un- rego zaczęli krążyć pozostali mu- folding. Po prawie dwugodzinnym zycy. Nie musieli wymieniać poro- koncercie pierwszą rzeczą, któ- zumiewawczych spojrzeń, każdy ra przyszła mi na myśl, był wiel- wiedział, co ma robić, nie wiedząc ki spokój. I nie chodzi tu o samą przy tym, gdzie ich to zaprowadzi i muzykę, a raczej wewnętrzny spo- co przyniosą kolejne dźwięki. Gra- kój bijący od lidera i kreatora, który li nieśpiesznie, spokojnie, bez for- przekładał się na wszystko, co ro- sowania i dzikich zwrotów akcji, bił. Był to spokój osoby, która z per- co wcale nie osłabiało efektu, nic spektywy 83 lat już nieco inaczej JazzPRESS, grudzień 2016 |87 patrzy na świat, już się nie spie- szy, nie czuje potrzeby forsowania drzwi. I choć ciało nakłada natu- ralne ograniczenia, Shorterowi nie przeszkadza to w wyrażaniu swojej muzycznej filozofii. Wayne Shorter to jeden z tych mu- zyków, którego życia nie da się od- dzielić od muzyki i odwrotnie. Ży- jącego muzyką i wyrażającego po- przez muzykę własne życie. Sama możliwość obserwowania go, jego reakcji na dźwięki oraz na to, co ro- fot. Andrzej Olechnowski bią jego koledzy, była niesamowi- ta. Ciężko było oprzeć się wrażeniu, że Shorter jest zupełnie gdzie in- siebie podczas gry Brian Blade. Biła od niego nie- dziej, że jego świadomość wcale nie samowita radość, a na perkusji grał tak, jakby speł- jest na sali koncertowej, ale gdzieś niał swoje największe marzenie. Równie wspaniali bardzo daleko. Z drugiej strony byli też nucący czasami coś przy fortepianie Dani- cały czas był bardzo czujny na to, lo Pérez i wirtuoz kontrabasu John Patitucci. Wszy- co działo się w materii muzycznej. scy razem doskonale się bawili, podpuszczali się Grał oszczędnie, ale nawet wtedy, nawzajem, czasem zaskakiwali. gdy grał pojedyncze dźwięki, ro- Zagrany w drugiej części koncertu z poszerzonym bił to w momentach idealnych, po- składem LutosAir Quintet, napisany przez Shorte- pychając kolegów, prowokując ich, ra utwór The Unfolding okazał się kompozycją ide- komentując czy pointując. Bar- alnie skrojoną na taki skład. Jazzowy kwartet, z to- dziej niż centralną postacią w roz- warzyszeniem oddzielnego zespołu instrumentów grywkach muzycznych był ducho- dętych, wykonał muzykę, której słuchało się z du- wym opiekunem i czujnym mo- żym zainteresowaniem, ale nie z zapartym tchem. deratorem. Pozostawił maksymal- Wymowne jednak było to, że najlepsze momen- nie dużo przestrzeni swoim mu- ty tego występu przypadały na fragmenty, w któ- zykom, trzem indywidualnościom, rych kwartet grał sam. Po koncercie niektórzy wy- funkcjonującym pod jego skrzyd- szli lekko rozczarowani, że tak mało w tym wszyst- łami jak symbiotyczny organizm. kim było Shortera oraz że jego muzyka nie była tak Oni z kolei co rusz pokazywali, na oszałamiająca i powalająca, jak wcześniej. Ale może co ich stać, prowokując saksofoni- to już jest ten moment kiedy saksofonista powoli stę do gry czy wywołując na jego oddaje swoją nadrzędną rolę fantastycznym muzy- twarzy uśmiech. Absolutnie fanta- kom, których niejako wychował i którym przeka- styczny był wychodzący niemal z zał swoją filozofię? 88| Koncerty / Relacje

fot. Lech Basel fot. Andrzej Olechnowski

Eksplozja Supersonic

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Po pierwsze czuję, że Wrocław, w Jesień we Wrocławiu oznacza dla odróżnieniu od Warszawy, ma du- fanów jazzu Jazztopad. Jest on szę. Nie chcę tu napisać, że Warsza- wręcz definicją festiwalu – z jed- wa tej duszy nie posiada, ale w wy- nej strony monumentalne, posągo- padku Wrocławia tę duszę odczu- we gwiazdy – Sonny Rollins, Char- wa się bardziej. Może to złudzenie, les Lloyd czy w tym roku Wayne a może autosugestia, ale jest coś ta- Shorter, z drugiej strony pokazy- kiego we wrocławskim powietrzu. wanie nieznanych polskiej, a cza- Ulotnego i artystycznego. I wca- sem nawet europejskiej publicz- le się nie dziwię, że miasto będą- ności świetnych jazzowych wy- ce pod względem zaludnienia (po- konawców z różnych części świa- dobno) odpowiednikiem dwóch ta. Chyba ideałem każdego dyrek- dużych dzielnic stolicy otrzymało tora artystycznego festiwalu jest tytuł Europejskiej Stolicy Kultury wyrobienie sobie takiego zaufania 2016 oraz ma dwa liczące się jazzo- wśród publiczności, ż e jest goto- we festiwale. W tym jeden z wielo- wa przychodzić nawet wtedy, kie- letnią tradycją, a drugi sięgający za dy nazwiska są nieznane. Sukces ocean! odniesiony przez Piotra Turkiewi- JazzPRESS, grudzień 2016 |89 cza jest pod tym względem nieza- przeczalny. Bo z jednej strony dla jakiego polskiego festiwalu Way- ne Shorter zrealizował zamówie- nie kompozytorskie?, a z drugiej – kto odważa się pokazywać pro- jekty nieznane nie tylko w Polsce, ale i w Europie? Co ważne – nie jest kluczem doboru to, czy coś jest nieznane, ale jaką wartość sobą reprezentuje. Na tegorocznym Jazztopadzie mia- łem przyjemność uczestniczyć w dwóch koncertach. Obejrzałem i wysłuchałem kwartetu Shortera z udziałem LutosAir Quintet + pod dyrekcją Radosława Labahuy (pią- tek 18 listopada) oraz dzień później Ricardo Gallo Cuarteto oraz Tho- mas de Pourquery & Supersonic. Shorter to jedno z największych nazwisk w jazzie. Taki był i jego koncert. Natomiast kolumbijski kwartet, wypatrzony przez Turkie- fot. Andrzej Olechnowski wicza w Nowym Jorku, w Europie występował po raz pierwszy. Może ryzykowne – tak jak kontrowersyjny projekt Jasona ktoś z Państwa już spotkał się z ich Morana polegający na umieszczeniu muzyków na twórczością, ja nie. Ale po tym kon- scenie w NFM w namiotach, czego osobiście nie wi- cercie pewnie do nich powrócę. Po- działem. Takie rzeczy – choć pewnie najmniej za- dobnie jak koncert-show Thoma- leżne od Organizatorów – są łatwym celem dla kry- sa de Pourquery'ego, francuskiego tycznych opinii. Nie zmienia to faktu, że jakość wy- saksofonisty, wokalisty i kompozy- darzeń, nawet rzeczonego koncertu, spycha nie- tora, nieco bardziej znanego w Pol- udaną scenografię na dalszy plan. sce, był jednym z bardziej eksplo- Wiadomo, że na festiwalu gwiazdy muszą być. Ale zywnych koncertowych przeżyć, najpiękniejszym i zarazem niosącym największe jakich doświadczyłem w tym roku. ryzyko aspektem festiwali jest zarażanie nowościa- Od dnia koncertu do ich nagrań mi. A to jest możliwe tylko dzięki dobrym wyborom sięgałem już wielokrotnie. artystycznym i wynikającemu z nich zaufaniu sta- Oczywiście zdarzają się pomysły łych bywalców. Jazztopad ma i jedno, i drugie. 90| Koncerty / Relacje fot. Katarzyna Wójcicka Katarzyna fot.

Muzyczne kolaże Matsa Gustafssona

Piotr Rytowski 2 Nights with Mats Gustafsson & NU Ensemble [email protected] — Warszawa, Pardon, To Tu, 9-10 listopada 2016 r.

Podobnie, jak dwa tygodnie wcześ- dniu zwycięstwa Donalda Trumpa niej Rob Mazurek & Sao Paulo Un- w wyborach prezydenckich w USA. derground (relacja w tym nume- Lider formacji Nu Ensamble nie rze JazzPRESSu), Mats Gustafs- krył swoich sympatii politycznych son i jego Nu Ensemble także po- od chwili przywitania się z pub- jawili się na dwudniowej rezyden- licznością: „Naszą muzyką będzie- cji w warszawskim klubie Pardon, my walczyć z głupotą, której do- To Tu. Tamten pierwszy koncert świadczyliśmy dzisiejszego dnia…”. naznaczony był ważnym, boles- Ale nie o polityce miało być. Pro- nym dla Mazurka wydarzeniem – gram pierwszego dnia składał się śmiercią ojca. Na koncert Gustafs- z czterech części. Jako pierwszy na sona wpływ również miało istot- scenie pojawił się w solowym se- ne wydarzenie, choć zupełnie in- cie trębacz Anders Nyqvist. Sta- nej kategorii. Koncert odbył się w nął za rozpisaną na wiele stron JazzPRESS, grudzień 2016 |91 fot. Katarzyna Wójcicka Katarzyna fot.

partyturą utworu Shining forth by sile, a utwór nabierał tempa, cały czas biła od niego Matthias Pintscher i dał pokaz peł- wciągająca słuchaczy aura „nierzeczywistości”. nej skali możliwości brzmienio- Następny, krótki set należał do formacji The Thing wych trąbki suwakowej. Czasem z Mariam Wallentin, wokalistką o wyjątkowo, jak dźwięki zupełnie nie przypomina- na Szwedkę, egzotycznej urodzie i z gościnnym ły trąbki, czasem przywoływały na udziałem Joe McPhee na saksofonie oraz trąbce myśl tradycyjne, wręcz nowoorle- kieszonkowej. Nie obyło się bez politycznych odnie- ańskie brzmienia. Złożona kompo- sień. Lider zapowiedział utwór Red River – o pokro- zycja oscylowała gdzieś pomiędzy jeniu Trumpa w plasterki i wrzuceniu do Missisi- jazzem a muzyką współczesną. Bez pi. Wykonanie było pełne dramatyzmu podkreśla- wątpienia była to próbka nieprze- nego przez krzyki i jęki wokalistki. W drugiej czę- ciętnych umiejętności technicz- ści utworu pojawiła się po raz pierwszy ta miażdżą- nych muzyka. ca energia, na którą chyba wszyscy czekaliśmy. Był Drugi występ tego wieczoru, rów- to krótki, ale mocny przedsmak tego, co miało wy- nież solowy, należał do wibrafoni- darzyć się za chwilę. sty Kjella Nordesona, który wyko- W finale pierwszego dnia na scenie pojawili się nał utwór włoskiego kompozytora wszyscy muzycy towarzyszący Gustafssonowi. Pe- Franco Donatoniego. Nordeson, od łen skład NU Ensemble: Agustí Fernández (forte- pierwszych delikatnych dźwięków, pian i organy Hammonda), Kjell Nordeson (wibra- rozsiał w klubie oniryczny, tajem- fon, perkusja i instrumenty perkusyjne), Per Åke niczy nastrój. Chociaż uderzenia w Holmlander (), Jon Rune Strøm (kontrabas), sztabki wibrafonu przybierały na Ingebrigt Håker Flaten (gitara basowa), Paal Nils- 92| Koncerty / Relacje

w ciekawych wokalizach pokaza- ła też, że potrafi zaśpiewać rasowy, przepełniony emocjami soul. Z ognistego free, czasem na grani- cy noise’u potrafił w mgnieniu oka wyłonić się melodyjny temat – mu- zyka kompletnie zmieniała swoje oblicze nie tracąc przy tym nic ze swojej żarliwości. Precyzyjna gra zespołowa i szalone sola. Ciekawie wykorzystane sample i płyty, z któ- rych grał dieb 13. Tego, co muzycz- nie działo się na scenie nie sposób w pełni opisać. Tam trzeba było być. Tak udane zakończenie pierw- szego dnia rezydencji zaostrzyło tylko apetyty na drugi. Czwartkowy wieczór rozpoczął Agustí Fernández solowym utwo- rem na fortepian. To była, nie tyle najsłabsza, co z pewnością naj- mniej przystępna część koncer- tu. Artysta grał na fortepianie z fot. Katarzyna Wójcicka rzadka używając klawiatury. Mu- skał, szarpał, uderzał fortepianowe sen-Love (perkusja), dieb13 (gramofony i elektroni- struny, jednocześnie wykorzystu- ka) oraz śpiewająca Mariam Wallentin. jąc skrzynię instrumentu jak rów- Zespół wykonał kompozycję Hidros 6 – hołd dla Lit- noprawne źródło dźwięku. Częściej tle Richarda, inspirowany jego muzyką, zawierają- myślałem o tym, czy instrument cy fragmenty melodii i tekstów jego piosenek. Ten przetrwa tę próbę niż o dźwiękach, rozbudowany utwór (a może raczej suita) pozwolił które do mnie docierały. na zaprezentowanie muzykom wielu twarzy współ- Kolejnym punktem programu czesnego europejskiego jazzu, choć w zasadzie jazz był set DJ-ski. Dieb 13 rozpoczął go to pojęcie ograniczające tę muzykę. Podczas jego fragmentami płyt z niemieckimi wykonania mogliśmy doświadczyć brzmień ro- piosenkami pop, które po chwili dem ze współczesnej kameralistyki (preparowany poddał kompletnej dekonstrukcji. fortepian i awangardowe wokalizy) i pełnego ener- Melodyjne niemieckie utwory zo- gii, mocnego jazzowego grania. Wokalistka, któ- stały zmasakrowane przesterami, ra głównie eksperymentowała ze swoim głosem szumami, potężnymi, mrocznymi JazzPRESS, grudzień 2016 |93 dźwiękami industrialnymi. Całość tworzyła ciekawy, niepokojący ko- laż dźwiękowy. Przed główną częścią wieczoru za- prezentowały się jeszcze dwa kwar- tety. Pierwszy: kontrabas, tuba, trąbka, wibrafon – rozpoczął swój występ dosyć minimalistycznie. Muzycy wydobywali z instrumen- tów jedynie szmery, szumy, zgrzy- ty, aby jednak po chwili dać po- kaz energetycznego, nowoczesne- go grania. W skład drugiego kwar- tetu wchodzili: McPhee, obaj basi- ści i Mariam Wallentin na woka- lu. Chociaż wokalistów w zasadzie było dwoje, bo Joe McPhee wplatał do muzyki swoje melorecytacje. Po- tem włączył się do gry na plastiko- wym biało-pomarańczowym sak- fot. Katarzyna Wójcicka sofonie. Ingebrigt Håker Flaten czę- sto wywoływał na swoim basie sprzężenia powodujące, że brzmiał do klasycznego bluesa wkrada się anarchia, robiąc on bardziej jak elektroniczne tło z niego totalne free. Nie zabrakło tak charaktery- niż gitara basowa. stycznej dla Zappy konwencji muzycznego kolażu. No i wreszcie wielki finał. Najnow- Były też sample z jego płyt. Szczególnie porywające sze dzieło grupy Mats Gustafsson’s były fragmenty oparte na ciężkich, pełnych mocy NU Ensemble – Hidros 7 – utwór rifach, granych na basie czy barytonie lidera, któ- poświęcony Frankowi Zappie, wy- ry przez cały czas doskonale panował nad wszyst- korzystujący elementy muzyki i kim, co działo się na scenie. tekstów mistrza. Podobnie jak w Wspaniałe dwa wieczory. Poza doznaniami czysto przypadku Hidros 6, utwór miał muzycznymi, ciekawym doświadczeniem było ob- złożoną wieloczęściową struktu- serwowanie dyrygentury Gustafssona, przypomi- rę. Podczas jego wykonania mogli- nającej w kulminacyjnych momentach walkę ka- śmy podziwiać fragmenty wykony- rate z wyimaginowanym przeciwnikiem. War- wane w duetach, fantastyczne dłu- to też było rzucić okiem na partytury do utworów gie sola, ale przede wszystkim nie- Hidros, które zawierały wiele różnych form zapi- samowicie energetyczną grę ze- su muzyki oraz podobizny Little Richarda i Franka społową. Mogliśmy posłuchać jak Zappy. 94| Koncerty / Relacje

fot. Katarzyna Stańczyk

Ziszczona przepowiednia

Wojciech Sobczak-Wojeński Charles Lloyd & Marcin Wasilewski Trio [email protected] – Warszawa, Teatr Roma, 3 listopada 2016 r.

Rozgwieżdżone niebo za sceną, a panowie Wasilewski, Kurkiewicz i na scenie również gwiazdy. Bajko- Miśkiewicz rośli w siłę, aż w koń- wość teatru Roma z bajkowością cu przepowiednia Lloyda ziściła wysokiego lotu muzyki jazzowej się – ku uciesze, jak przypuszczam, przeplotła się, jako żywo, tamtego wspomnianego trio, jak i wszyst- wieczoru, gdy dane mi było wysłu- kich licznie zgromadzonych na wi- chać koncertu trio Marcina Wa- downi słuchaczy. silewskiego i specjalnego gościa Program, który zaprezentowali – Charlesa Lloyda. Jak głosi aneg- muzycy z gracją łączył rożne pier- dota, kilka lat temu, po jednym z wiastki – romantyzm i nastrojo- koncertów w Ameryce do polskich wość europejskiego jazzu z żarliwą jazzmanów podszedł legendarny ekspresją amerykańskiego postbo- saksofonista i zapowiedział im, że pu. W nieco nieoczywistych pod „kiedyś ze sobą zagrają”. Czas mijał, względem formalnym, choć ge- JazzPRESS, grudzień 2016 |95 neralnie przystępnych kompo- zycjach udało się Charlesowi za- wrzeć duży ładunek emocjonal- ny, a w szczególności ukazać wraż- liwość w licznych balladowych fragmentach (na przykład w The Song My Lady Sings – kompozycji wykonywanej przez Lloyda jeszcze w czasach współpracy z Cannon- ballem Adderleyem). W bardziej dynamicznych numerach zaś nie dało się nie odczuć wręcz soulo- wego ducha, który pozwalał mu- zykom rozkręcić się i zademon- strować bardziej krwiste, a mniej ECM-owsko kontemplacyjne obli- cze. Fragmentów szalonych, dłuż- szych solówek było dużo, bo Lloyd, jak na legendę przystało, po dżen- telmeńsku wielokrotnie dawał swoim młodszym partnerom duże pole do indywidualnych popisów. fot. Katarzyna Stańczyk Najbardziej wciągnęła mnie zna- komita wersja kompozycji Tagore z mocnej płyty Charles Lloyd in Eu- Przyznać należy, że dla fanów twórczości Charle- rope z 1968 roku, którą opisałbym sa Lloyda początek listopada okazał się niezwykle może sztampowo, ale jednak – mo- szczęśliwy. Najpierw koncert zespołu, który akom- tywem muzycznym do nieistnie- paniuje saksofoniście, w klubie 12on14, następnie jącego filmu. premiera filmu o artyście oraz „meet and greet” w Zachwyt nad wyjątkowością tego kinie Atlantic, a na deser koncert w Romie. Jeśli do- wieczoru publiczność nagrodzi- dać do tego jeszcze ubiegłoroczną płytę Wild Man ła owacją na stojąco, zarówno Dance – nagraną podczas wrocławskiego Jazztopa- przed, jak i po dwukrotnym bisie du (program stanowiła suita napisana przez Lloyda (afrykańsko brzmiący, wykonany specjalnie na to wydarzenie), można stwierdzić, że przez Lloyda na flecie poprzecz- Charlesowi wyraźnie podoba się w Polsce. A może nym utwór Dry Leaves oraz quasi- na kolejnej płycie Marcin Wasilewski Trio obok/za- -bluesowe Hurdy Gurdy – wykona- miast Joakima Mildera zabrzmi gościnnie właśnie ne bynajmniej nie na hurdy gur- on? Byłaby to niezła pamiątka, choć szczęśliwcy z dy, czyli lirze korbowej). Romy i tak nie mają prawa narzekać! 96| Koncerty / Relacje

fot. Katarzyna Stańczyk

Legenda i latorośle gigantów

Wojciech Sobczak-Wojeński Jack DeJohnette / Ravi Coltrane / Matthew Garrison [email protected] – Warszawa, 12on14 Jazz Club, 26 października 2016 r.

Zmierzając na podwójnie wyprzedany koncert tajmy, że był to kwartet). Nie jest to składu Jack DeJohnette / Ravi Coltrane / Matthew do końca nietrafione przypuszcze- Garrison podskórnie czułem, że nie czeka mnie ła- nie, gdyż omawiana tu supergru- twe dziennikarskie zadanie. O perkusiście-liderze pa czerpie garściami ze skarbca powiedziano i napisano równie wiele, jak na wie- złotej ery jazzowej awangardy, ale lu jazzowych płytach się on udzielał, a nawet wię- równocześnie nadaje muzyce bar- cej. Latoroślom Trane’a i Jimmy’ego Garrisona rów- dziej współczesny posmak, stając nież poświęcono niejedną analizę porównawczą się jazzową awangardą dnia dzi- ich stylów ze stylami ojców, jak również niejeden siejszego. pean na cześć ich odziedziczonych talentów. Zesta- Pierwszy pierwiastek ujawnia się wiając w głowie wszystkie te trzy nazwiska trudno nie tylko w wymiarze doboru re- oprzeć się wrażeniu, że będziemy mieli do czynie- pertuaru, ale również w ekspresji, nia z próbą przywołania dźwiękowej chemii kul- której dają upust instrumentaliści, towego składu Johna Coltrane’a (oczywiście pamię- tworząc długawe dźwiękowe pejza- JazzPRESS, grudzień 2016 |97

że, odrzucając bebopowe konwen- cje, a skłaniając się ku graniu mo- dalnemu, dzikości „free”, zahacza- jąc o rejony muzycznej transcen- dencji. „Nowe” objawia się w użyciu gitary basowej miast kontrabasu, jak również pod postacią zmodyfi- kowanych elektronicznie brzmień, wydobywanych miejscami z te- goż instrumentu. Domyślam się, że wspomniane eksperymental- ne efekty, balansujące na granicy ciszy, absolutnie nie efekciarskie fot. Katarzyna Stańczyk smaczki, miały za zadanie sprowa- dzanie projektu do ram estetycz- nych wytwórni ECM – choć, nie niu Ravi Coltrane, każdorazowo otrzymawszy moż- tych najnowszych. Był to powrót liwość muzycznej wypowiedzi. Udowadnił, że na- do klimatów nieco trudniejszych zwisko ma nieprzypadkowe, a niegdysiejsze poszu- w odbiorze, gdy jazz jeszcze śmielej kiwania jego ojca wciąż stanowią synonim nowo- czerpał z dobrodziejstw reformi- czesnego grania na saksofonie. stycznej muzyki poważnej. Koncert był dla mnie szczególny jeszcze z jednego Przyznam, iż owe basowe wyciecz- względu. Mianowicie frekwencja tak dopisała, że ki niespecjalnie mnie porwały, ale z powodu braku oficjalnych miejsc, oglądałem go całokształt występu Matta Garri- jako projekcję ścienną „na żywo”. Nie ma się jednak sona pozwolił mi utwierdzić się w co obrażać, a wprost przeciwnie – docenić pomysło- przekonaniu, iż znany mi nie od wość organizatora, który nie tylko zmyślnie wyko- dziś muzyk osiągnął muzyczną rzystał techniczną infrastrukturę, ale również za- dojrzałość i stworzył swój oryginal- oferował jazz fanom dwa pełnowymiarowe kon- ny, rozpoznawalny styl. Podobnie certy tria jednego wieczoru. Koniec końców, było to sceptyczny pozostawałem wobec jedno z tych wydarzeń, na których warto być – nie- eksperymentów Jacka DeJohnette’a ważne, czy zajmując miejsce na schodach, na pod- na marimbie, ale to drobiazg! Na łodze, czy podpierając ścianę lub bar. Relacjonowa- perkusji bowiem swą wielowar- ny tu występ stanowił ważne wydarzenie dla jazzo- stwową grą, na poziomie godnym wej Warszawy, która od dawna nie mogła takiej mistrzów, dynamizował muzyczne Carli Bley, czy Jackowi DeJohnette’owi powiedzieć narracje, niespodziewanie łamał „witaj w klubie”. Organizatorom – nie dosładzając formy, a przy tym idealnie zgry- zanadto – gratuluję kolejnego historycznego kon- wał się z chrześniakiem Garriso- certu i życzę dalszego owocnego realizowania ma- nem. Towarzyszący im w skupie- rzeń – jakże satysfakcjonującego dla wszystkich. 98| Koncerty / Relacje fot. Mateusz Drewnik Mateusz fot.

Warszawa cieplejsza niż São Paulo

Piotr Rytowski 2 Nights with Rob Mazurek & São Paulo Underground [email protected] – Warszawa, Pardon, To Tu, 25-26 października 2016 r.

W końcówce października podczas dwudniowej re- Mazurek to postać znana przede zydencji w warszawskim klubie Pardon, To Tu goś- wszystkim z działań na chicagow- cili Rob Mazurek i São Paulo Underground. Były to skiej scenie niezależnej – zarówno koncerty o tyle szczególne, że podczas pierwszego z jazzowej jak i post rockowej. Zasły- nich Rob Mazurek podzielił się z publicznością in- nął jako twórca kolektywu Chica- formacją o śmierci swojego ojca, która miała miej- go Underground. Długo można by sce właśnie tego dnia. Koncerty przybrały więc for- wymieniać składy, grupy i konfi- mę hołdu dla ojca muzyka. Nie był to jednak hołd guracje, w których udzielał się na elegijny – wręcz przeciwne, potężna dawka świet- przestrzeni 30-letniej kariery. nego, energetycznego grania. Muzyka São Paulo Underground Na scenie pojawił się amerykańsko-brazylijski to niecodzienne połączenie jazzu skład: Rob Mazurek na kornecie, Guilherme Gra- z tradycyjną muzyką brazylijską i nado na klawiszach i szeroko rozumianej elektro- elektronicznymi eksperymentami. nice oraz Mauricio Takara na perkusji i cavaqui- „Underground” w nazwie forma- nho. Choć w zasadzie o każdym z muzyków mo- cji dobrze określa rejony, w których żemy śmiało powiedzieć – multiinstrumentalista. będziemy się poruszali. JazzPRESS, grudzień 2016 |99

Początek koncertu był bardzo et- niczny – Mazurek i Granado gra- li na krowich dzwonkach i woka- lizowali. Powoli włączały się deli- katnie klawisze, potem coraz bar- dziej dynamiczna perkusja, jednak kiedy już wydawało się, że zbliża- my się do energetycznej kulmina- cji, utwór przetransformował się w oniryczną elektronikę. Po chwi- li machina ruszyła jednak na do- bre. Klawiszowiec przyjął funk- cję sekcji – generował ze swoje- go vintage’owego klawisza potężny bas. Mazurek wspaniale rozwijał improwizacje na trąbce z lekkim pogłosem. Miejscami nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nad tym wszystkim unosi się duch elek- trycznego Milesa. W kolejnym utworze Takara włą- czył do swojej gry instrument wy- glądający jak elektryczne ukulele, jednak jego dźwięk w niczym nie przypominał ukulele – brzmia- fot. Mateusz Drewnik ło to raczej jak preparowana gita- ra elektryczna, a instrumentem tym okazało się tradycyjne brazy- zowanych. Zupełnie niespodziewanie pojawiały lijskie cavaquinho. Mazurek na się niezwykle melodyjne, proste tematy, które re- przemian grał na kornecie, po- welacyjnie wpisywały się w cały ten zgiełk. Muzy- krzykiwał i manipulował elektro- cy w każdym utworze prezentowali godną podzi- nicznymi przetwornikami, któ- wu kreatywność. W programie nie zabrakło „hitu” rych używał zarówno do wokalu, z ostatniej płyty Cantos Invisiveis – kompozycji Ol- jaki i dźwięku kornetu. Perkusista haluai. jednocześnie rękoma grał na bra- Średnia październikowa temperatura w São Pau- zylijskiej gitarce, a nogami na per- lo to niespełna 20 °C. W Warszawie podczas kon- kusji. Zapętlone rify cavaquinho certów tria było znacznie goręcej! Bez wątpienia i linie wokalne Granado tworzyły jeden z lepszych koncertów, jakie widziałem w tło do szalonych partii improwi- tym roku. 100| Koncerty / Relacje elazo Ż Konrad fot.

Zróbmy sobie festiwal

Krzysztof Komorek Charles Gayle Trio, Radek Wośko Atlantic Quartet [email protected] – Łódź, Ciągoty i Tęsknoty, 23 i 29 października 2016 r.

Miałem już okazję pisać o akcji którego polscy słuchacze mogli po- „Zróbmy sobie koncert”, która na- znać już przy okazji koncertów z rodziła się w łódzkim klubie Ciągo- innymi rodzimymi muzykami. ty i Tęsknoty. Jesień tego roku, dzię- Kto raz pojawił się na koncer- ki szczęśliwemu zbiegowi planów cie Charlesa Gayle’a, ten z upodo- artystycznych kilku muzyków, za- baniem wracał będzie na kolejne owocowała mini-festiwalem zor- spotkania z tym artystą (wiem to ganizowanym pod tym hasłem. po sobie). Ten wieczór był spotka- Przedostatni weekend październi- niem z free jazzem, bluesem (tak!) ka rozpoczął się więc pod znakiem i gospel (tak!!!) – tu Gayle dał się kolejnej już wizyty w Łodzi Charle- poznać jako uduchowiony woka- sa Gayle’a (legendarny saksofoni- lista. Odnowiona sekcja Wójciń- sta wystąpił w Ciągotach i Tęskno- ski – Andrzejewski tchnęła nowe- tach trzeci rok z rzędu). Trio Gayle’a go ducha w grę tria. Zupełnie nie zagrało w nieco zmienionym skła- dało się odczuć, że to jeden z pierw- dzie. Obok Ksawerego Wójcińskie- szych koncertów granych w tym go na scenie pojawił się Max An- składzie. Ksawery Wójciński po- drzejewski, berliński perkusista, twierdził renomę jednego z naj- JazzPRESS, grudzień 2016 |101

penhadze perkusista przyjechał promować swój najnowszy album Atlantic. Dla pamiętających po- przednie nagrania Wośko, z płyty Contouring, ak- tualny program mógł stanowić zaskoczenie. Była to jednak niespodzianka w każdym wymiarze po- zytywna. Dwa sety melodyjnego jazzu, lekkich, acz świetnych kompozycji lidera zespołu (jedynym wyjątkiem na płycie i podczas koncertu była kom- pozycja Zbigniewa Seiferta Man Of the Light). Kapi- talnie wyglądała współpraca mieszkającego w No- wym Jorku, izraelskiego gitarzysty Gilada Hek- selmana (który w karierze grywał już między in- nymi z Markiem Turnerem, Johnem Scofieldem, Esperanzą Spalding, Aaronem Parksem) z duńskim fot. Konrad Żelazo pianistą Sørenem Gemmerem. Mocnym punktem koncertu był utwór East River, w dużej części zagra- lepszych basistów tej części globu. ny w triach: najpierw sekcja rytmiczna (Wośko i Max Andrzejewski, który – także Mariusz Praśniewski na basie) tylko z klawiszami z racji polskich korzeni – chętnie (Søren Gemmer miał do dyspozycji wyłącznie in- współpracuje z naszymi muzyka- strument elektroniczny), z długim solem Gemme- mi, pokazał, że trzeba będzie uważ- ra, a następnie tercet z gitarą i indywidualnym po- nie śledzić projekty z jego udzia- pisem Hekselmana. Rewelacyjne było rozpoczęcie łem. To był niesamowity spektakl. kompozycji Deep Forest duetem gitara – perkusja. Nie po prostu „koncert”, ale właśnie Nieco inny, zbliżony do klimatów znanych z Con- „spektakl”, bowiem to, co zdarzy- touring, lecz równie znakomity, był dedykowany ło się tego wieczoru, zasługuje na Tomaszowi Stańce Sad Eyes. Utwór, który pokazał, to szczególne miano. Ci, którzy zo- że ten skład ma jeszcze przed sobą pole do dalszych stali nieco dłużej po koncercie, mo- muzycznych eksploracji, rozległe niczym Ocean At- gli przekonać się, że Gayle – na sce- lantycki, który tytułem (ale także innymi odniesie- nie wulkan energii – jest niezwy- niami) patronuje nowemu wydawnictwu Radka kle miłym, elokwentnym, dowcip- Wośko. Na bis uraczeni zostaliśmy Monkowskim nym rozmówcą. Miłośnikiem lo- Straight, No Chaser, zaordynowanym przez publicz- dów pistacjowych i polskiej pio- ność. senki, ze szczególnym uwzględnie- Dwa zupełnie różne, acz jednakowo dobre koncer- niem Umówiłem się z nią na dzie- ty, które potwierdziły, że Ciągoty i Tęsknoty bezape- wiątą. lacyjnie dzierżą obecnie prymat wśród łódzkich Tydzień później w bałuckiej ka- jazzowych scen klubowych. Kto nie był, niech żału- mienicy pojawił się nowy kwartet je. Na szczęście kolejne okazje do poznania unikal- Radka Wośko. Zamieszkały w Ko- nej atmosfery tego miejsca będą już wkrótce.. 102| Koncerty / Relacje JazzPRESS, grudzień 2016 |103

ROZMOWY 104| Rozmowy fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. JazzPRESS, grudzień 2016 |105

Postać, której nie trzeba przedstawiać. W tym roku obchodził 80 urodziny i 60-lecie pracy jako zawodowy muzyk. Jeden z najbardziej charakterystycz- nych i najbardziej związanych z polskim jazzem jego twórców, niemal samym sobą polski jazz definiujący. A jak Jan Ptaszyn Wróblewski definiuje jazz? Co sądzi o disco polo? Każda muzyka jest pożyteczna

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Piotr Wickowski [email protected]

Piotr Wickowski: Gratulujemy ko- O Jezu! Wie pan, ile się tego w tym lejnej nagrody – Koryfeusza. roku nazbierało? Nieprawdopodob- ne ilości. Jan Ptaszyn Wróblewski: Nawet nie miałem jak go odebrać. PW: Jubileusze, jubileusze...?

PW: No właśnie, pan ciągle w roz- Jubileusze, rozmowy, czasami na jazdach. tematy zupełnie ode mnie odległe. Co rusz mam jakieś telefony - czy Z reguły jak coś takiego się poja- to radio, czy telewizja - żebym po- wia, okazuje się, ż e już od dawna wiedział o tym czy innym. Na ogół terminy mam zajęte jakimiś inny- o jakichś postaciach, muzykach. mi umowami, propozycjami, kon- Co, powiedzmy, nawet należałoby certami, spotkaniami. Na co naj- zrobić, ale jeśli takich spotkań jest mniej pół roku z góry. pięć na jeden koncert, to zaczyna być trochę nużące. Jerzy Szczerbakow: Jest pan już zmęczony tymi wszystkimi spot- PW: I jak tu się za bardzo nie po- kaniami? wtarzać? 106| Rozmowy

Ja się nie za bardzo czuję pod tym względem popularyzatorem. W zasadzie poza Trzema kwadransa- mi jazzu nic takiego nie robię. A Trzy kwadranse są nie tyle progra- mem popularyzatorskim, co pre- zentującym po prostu muzykę. Oczywiście wiadomo, że o wszyst- kim, co się dzieje ciekawego, na- leży tam powiedzieć. Nie jestem przy tym krytykiem, w tym sen- sie, by oceniać wszystko z góry i obiektywnie. Założeniem tego pro- gramu było, że mam prezentować swoje opinie, wedle własnego gu- stu. Należałoby mieć nadzieję, ż e słuchacz, który się tym interesu- je, ma swój rozum. Najważniejsza jest sama muzyka. A jest tego w tej chwili do diabła i trochę. Tych nowych płyt, nowych zespołów. I są dobre. Więc cała przyjemność fot. Barbara Adamek po mojej stronie, a jeśli komuś to w jakikolwiek sposób pomaga, to Nie można się nie powtarzać, chociażby z tej racji, mnie tylko cieszy. że pytania padają zawsze te same. PW: Formuła pana audycji jest PW: Taki jest los popularyzatora. Od dawna po- właśnie taka, że nie sposób się wszechnie kojarzy się pana z jazzem, stał się pan znudzić i można ją ciągnąć jeszcze niemal jego definicją. bardzo długo.

Ale jest paru ludzi w Polsce, którzy mieliby coś wię- Cały czas przybywa nowości. Mało cej do powiedzenia, może nawet na różne tema- tego, jest ich dużo więcej niż kiedyś. ty, które do mnie się przypięły. Niektóre spotkania chciałem nawet przerzucać na kolegów, którzy cza- JS: Bo łatwość rejestracji jest dużo sem mogliby coś więcej powiedzieć. większa.

JS: Rola popularyzatora zmusza do tego, żeby wpro- To prawda, ale to za sobą pociąga wadzać nowych... z kolei, niestety, dużą bylejakość. JazzPRESS, grudzień 2016 |107

Jeśli chodzi o większość płyt, nie Takich cudów nie ma. wszystkie, ale większość. JS: Tym ważniejsza staje się w jazzie rola recenzen- JS: Bo kiedyś, jak już się nagrywa- ta, czy osoby opiniotwórczej – obdarzonej autory- ło płytę... tetem. Kiedyś zanim płytę wydano, przechodzi- ła ona przez gęste sito, bo proces był drogi. Teraz Chciało się wszystko tam zmieścić. wydawanie spowszedniało. Dlatego ogromne zna- czenia mają takie programy radiowe jak pana Trzy JS: I nad tym się pracowało. A jak kwadranse jazzu w Trójce, które stają się znakiem wiemy, diabeł tkwi w szczegółach. jakości.

Właśnie tak jest: najpierw łatwość Staram się unikać wydawania wiążących opinii słuchania, zdobycia MP3, potem i uważam, że nie jest to moją rolą, bo ludzie mają jest łatwość nagrania płyty i tak to różne gusty. Jeżeli coś absolutnie mi nie odpowia- leci. Najgorsze, że u bardzo wielu da, to wolę po prostu z tego nie skorzystać, zamiast mówić źle. Bo komuś innemu może to przypaść do gustu. I bar- Gdyby koncert był taki prze- dzo dobrze, że tak jest. widywalny od góry do dołu to nie byłoby zabawy JS: Pan nie jest krytykiem, ale wiadomo, że jeśli Jan Ptaszyn Wróblewski puszcza jakąś pły- muzyków pojawiło się przekona- tę, to dla części, czy pewnie dla większości, fanów nie, za przeproszeniem: „Cokolwiek jazzu sygnał jest jasny - ten materiał jest wartoś- pierdnę, jest godne uwiecznienia”. ciowy. A tak nie jest, nawet największym zdarzają się czasami płyty słabsze, Nie, sygnał jest tylko taki, ż e mnie się to podoba. takie, których się wstydzą i najchęt- Jeśli ktoś się utożsamia z moim gustem, to tak, ale niej by je wycofali. Kiedyś cholerną wydaje mi się, ż e istotniejsze jest coś innego: jest ambicją było nagranie płyty, dziś masa ludzi, którzy grają świetnie, tylko nie mają tą ambicją nie jest co na tej płycie okazji się zaprezentować. Biorę to pod uwagę i sta- będzie, tylko jak się ją rozprowadzi. ram się skorzystać z szansy przedstawienia czegoś A rynek jest zarzucony śmieciem. ciekawego. Reszta jest sprawą indywidualnego od- Jeszcze do lat dziewięćdziesiątych bioru - ktoś usłyszy i albo mu się spodoba, albo nie. w Polsce płyt jazzowych ukazywa- ło się rocznie nie więcej niż pięć, w PW: Wielu z tych nieznanych, wartych zaprezen- tej chwili ukazuje się 120. towania, to młodzi muzycy, którzy dopiero zaczy- nają się pojawiać, również w składach doświad- PW: A nawet dużo więcej. czonych liderów. A niektórzy liderzy, jak Zbigniew 108| Rozmowy

dzieje, coś nas dopinguje. Ale nie nazwałbym tego uczeniem. Ucze- nie zaczyna się naprawdę na pły- tach, światowych płytach. Słucha- my i albo coś tam takiego jest, co nam dopasuje, albo nie. Jak nam dopasuje, a nie umiemy sobie z tym poradzić, to trzeba wziąć in- strument i ćwiczyć. Innego paten- tu nie ma. Zresztą jeżeli samemu ma się różne pomysły, to też trzeba usiąść, poćwiczyć. Na koncercie już nie – tam musi być pełna gotowość.

PW: Na czym to dopasowywanie polega?

Nie wiem, „wyłapujemy się”. Sły- szę w akompaniamencie coś nowe- go, inny rytm, to się do niego dosto- sowuję. Ale i ja mogę coś narzucić fot. Kuba Majerczyk - wtedy akompaniator dostosowu- je się do mnie. Oczywiście niektó- Namysłowski, twierdzą, że nie tyle oni ich uczą, rzy działają bardziej mobilizująco. co uczą się od nich. Pan też uczy się czegoś od tych Nie wyobrażam sobie, na przykład, młodych? żeby można było spokojnie i nużą- co grać przy Henryku Miśkiewi- Wykluczmy kompletnie słowo „młodzi”. W każ- czu, no, nie da się. Jest mnóstwo ta- dym zespole muzycy inspirują się nawzajem. Obo- kich sytuacji, że od razu to się wy- jętne, czy młody, czy stary. Często biorę do zespo- czuwa, nieomal od pierwszej chwi- łu młodych muzyków, bo są, i są fajni. Niczego ich li: „O, uwaga, tutaj może być fajnie, nie uczę. W czasie grania każdy musi jakoś na dru- może się coś zacząć dziać inaczej”. giego działać, jakieś pomysły podrzucać. Ale jeże- Ale jak się ma dziać inaczej? Tego li człowiek się nie załapie, nie wyczuje, to go zmie- nie wiadomo, to wyjdzie na kon- niam. Nawet mu nie mówię, że coś jest źle, bo mia- cercie. Albo i nie... łem już takie przypadki, ktoś mi bardzo nie odpo- wiadał, a okazywało się, że bardzo odpowiadał ko- JS: Lubi pan ryzyko na koncercie? muś innemu. Jeżeli fajnie się gra, to zawsze jest przygoda, coś się Wszyscy lubią. JazzPRESS, grudzień 2016 |109

JS: Nie wszyscy, ale to jest piękna ków, a co jest chyba najważniejsze, naprawdę po odpowiedź. raz pierwszy jest taka sytuacja, że polskich płyt słucha się z takim samym zainteresowaniem, jak Raczej wszyscy lubią. Gdyby kon- zagranicznych. Kiedyś wiadomo było, że polskich cert był taki przewidywalny od się słuchało, żeby wiedzieć, co się dzieje, a amery- góry do dołu, to nie byłoby zabawy. kańskich – żeby sobie zrobić przyjemność, teraz nie ma różnicy. JS: Czyli ten element ryzyka, że ktoś coś zagra w niespodziewa- JS: To jest bardzo duży skok. nym miejscu czy w niespodziewa- ny sposób, niespodziewaną frazę? Ogromny skok, nieprawdopodobny.

Bywa bardzo różnie - ktoś wysa- JS: W technologii grania, ale też w świadomości dzi cię kompletnie z jakiegoś toku muzycznej i tego, czego uczą. myślenia albo ci pomoże, zale- ży jaka fraza tam będzie. Byle fa- Przede wszystkim ci wszyscy muzycy są technicz- cet nie pchał się na afisz na siłę, nie przygotowani. Mają na starcie nieomal to, co my zdobywaliśmy przez 20 lat. Tylko dalej wiele zależy od tego, Bardzo lubię mariaż muzyki ile kto ma własnej fantazji. Na- rockowej z jazzem. Oczywiście wiasem mówiąc, ten problem w tamtej muzyce zawsze wy- jest bardziej widoczny w ame- rykańskich szkołach niż w pol- chodzi priorytet jazzowy albo skich. Amerykanie bardzo czę- priorytet rockowy. Lubię oby- sto grają fantastycznie, ale od dwa razu wiadomo, skąd są – który z której szkoły. U nas jest chyba bo wtedy - amen. Ale jakoś to do- większa różnorodność, mimo wszystko. brze idzie od dłuższego czasu, nie narzekam. JS: W Polsce ostatnio sporo otwartości wnoszą do grania ci, którzy studiują w Kopenhadze. JS: Mógłby pan powiedzieć, na któ- rego z młodych muzyków zwrócił To jest dziwna szkoła. Muszę powiedzieć, że nie pan ostatnio uwagę? wiem, czy ten model edukacji jest najlepszy. Kopen- haga uczy oczywiście, przede wszystkim, indywi- Nie mogę, bo byłoby ich oko- dualnych rzeczy, daje otwarte pole do działania, ale ło pięćdziesięciu i na pewno za- jednak za mało uwagi poświęca kluczowym jazzo- pomniałbym wspomnieć o kimś wym sprawom... Mam dużo nagrań różnych muzy- istotnym. Jest bardzo wielu muzy- ków z Kopenhagi, wiele z nich jest fantastycznych, 110| Rozmowy ale już daleko wykraczających poza jazz, w ogóle są JS: Jazz jest żywym organizmem, poza jazzem. różne style muzyczne są bliższe U nas zresztą jest podobnie, ostatnio takim ośrod- jazzowi, inne odleglejsze. Woj- kiem stał się znienacka Poznań, stamtąd wychodzi ciech Karolak powiedział, ż e do- chyba najwięcej ciekawych, nowych postaci. Wroc- bry jazz to jest taki, który daje się ław zaczyna budować coraz lepsze tradycje. Silne zatańczyć. środowisko jest w Bydgoszczy, która opiera się na Gdańsku. Zresztą to nawet poza szkołami widać, bo Kiedyś rzeczywiście tak było tam mnóstwo młodych muzyków chodzi na pry- (śmiech). watne lekcje, głównie do Maćka Sikały. Tam jest co najmniej ośmiu świetnie zapowiadających się te- JS: Cytuję go jako przykład pewne- norzystów. go sposobu myślenia, bo dla nie- których muzyka zahaczająca o JS: Skoro powiedział pan, że z Kopenhagi wychodzą świetni muzycy, ale to, co grają, nie jest Zasadą jazzu jest, że partne- już jazzem... rzy reagują na to, co się dzieje

Że są takie przypadki. free, awangardę, muzykę współ- JS: W takim razie proszę powiedzieć, co według czesną już jazzem nie jest. pana jest jazzem. Nie, tu się nie zgodzę, bo właśnie PW: Gdzie kończy się jazz? w muzyce free najczęściej wycho- dzą te podejścia. Jest muzyka free, Nigdzie się nie kończy, natomiast istotne jest, gdzie która mnie porywa od początku do się zaczyna. Są elementy, których, według mnie, końca. jazz pozbyć się nie może. Nie może się pozbyć blue- sa, nie może się pozbyć pewnej pulsacji rytmicznej. PW: Na przykład? Mam mnóstwo fantastycznych nagrań, które na- dają się na Warszawską Jesień, ale nie na koncert NSI. Jest też awangarda, w której jazzowy. Zupełnie nie deprecjonując tej muzyki. brakuje mi pewnej pulsacji ryt- Zależy też, kto trafi do takiej Kopenhagi. Artur Tuź- micznej. Są dziwne zestawienia - nik, zanim trafił do Kopenhagi, zdobył u nas parę gra akordeon z klarnetem, rytmu nagród, miał zaplecze, którego nie stracił. Podobnie nie ma. Dla mnie to już w jazzie znakomity saksofonista Tomasz Licak. Jest gitarzy- się nie mieści. Tam są jakieś spra- sta Marek Kądziela, który potrafi zagrać wspania- wy sonorystyczne itd., zupełnie ły jazz i jednocześnie coś z zupełnie innego świata. jakby inny świat. Ale należy pod- kreślić – to jest improwizowane, JazzPRESS, grudzień 2016 |111 to jest spontaniczne, to jest żywe. Tylko pytanie: do jakiego stopnia mieści się w ramach takiej czy in- nej muzyki. W zasadzie to nie po- winno robić żadnej różnicy, jak się jakaś muzyka nazywa, termi- nów używa się głównie po to, by się łatwiej porozumieć, bo grani- ce już dawno zatarły się komplet- nie. Tych, którzy tkwią w jazzie od dawna, po prostu taka muzyka nie weźmie, będzie im czegoś bra- kowało.

JS: Wielu muzyków ma swoje ro- zumienie pojęcia „jazz”, w zależno- ści od drogi, jaką przebyli.

Nie, bierze się to z pewnego zamie- szania, które zaczęło się chyba jesz- cze w latach sześćdziesiątych. Jest taka tendencja, że każdy, cokol- fot. Kuba Majerczyk wiek gra, chciałby być jazzmanem, chciałby, żeby uważano go za jazz- ki rockowej z jazzem, pierwsza połowa lat siedem- mana. Ale jeżeli facet, obojętnie – dziesiątych? awangarda, tradycja, cholera wie co - nie potrafi zagrać zwykłego Bardzo to lubię. Oczywiście w tamtej muzyce za- bluesa, to dla mnie – do widzenia. wsze wychodzi priorytet jazzowy albo priorytet ro- On nie musi go grać, ale on powi- ckowy. Lubię obydwa. Jeśli jakiś zespół rockowy, jak nien go umieć zagrać. Wtedy ina- Blood, Sweat & Tears, weźmie jazzowego solistę, wy- czej będzie grał również wszystkie chodzi wspaniała muzyczka, ale tam są prioryte- inne rzeczy. Strasznie się nagma- ty rockowe. Co innego, jeśli na salę rockową wej- twało, chociażby w sklepach z pły- dzie Miles Davis i gra rockowe rytmy. Podejście jest tami - spotykam w dziale Jazz na totalnie inne. Zgadzam się i z jednym, i z drugim. przykład Kayah. Akurat Kayah do- Więcej miałbym problemów z muzyką elektronicz- brze czuje jazz, ale to nie ten pro- ną, od rapu poczynając, gdzie kluczową rolę gra- gram. Dom wariatów. ją pętelki, które stanowią tło. Zasadą jazzu jest, że partnerzy reagują na to, co się dzieje, a tam pętelka JS: Jak pan znajduje mariaż muzy- nie zareaguje. 112| Rozmowy

czekoladopodobne. Disco polo nie ma charakteru muzyki wzbudza- jącej wartości artystyczne, unoszą- ce jakkolwiek.

Nie, myślę, że ma wartości unoszą- ce dla pewnego rodzaju ludzi, któ- rzy mają akurat taki ogranicznik w słuchu i w ciekawości. Oni na pew- no idą na disco polo, żeby im było fajnie, a nie po to, żeby tylko i wy- łącznie zrobić rozróbę, a to już jest coś. Na pewno ta muzyka się liczy. fot. Bogdan Augustyniak Nie można nikogo zmuszać do mu- zyki poważnej, bo jak się zacznie PW: Jest też odmiana tego stylu, gdzie rapuje się do ludzi na siłę ciągnąć do filharmo- granej na żywo muzyki. nii, to znienawidzą ją po bardzo krótkim czasie. Złośliwie można by Tak, do pewnego stopnia. Chociażby Jarek Śmieta- powiedzieć, że każdy ma taką mu- na robił taką muzykę, ale w większości przypad- zykę, na jaką sobie zasłużył. ków jest inaczej. Pętelka się nie zmienia, żeby facet z przodu, solista, robił nie wiadomo co. JS: Ciekawa definicja.

PW: Czasem pętelki są bardzo jazzowe, wzięte ze Przesadna i złośliwa, ale coś w tym znakomitych jazzowych płyt. jest.

Tak, powstaje z tego fantastyczna muzyka, żeby tyl- PW: Skąd bierze się tyle nieporo- ko przypomnieć, co Quincy Jones robił. zumień jeśli chodzi o jazz? Skąd u wielu ludzi niechęć do jazzu? Nie JS: A muzyka pop? tylko wśród fanów disco polo, ale nawet muzyki klasycznej? Uważam w ogóle, że każda muzyka jest pożyteczna, bo nie każdy człowiek ma takie same ucho. Jeżeli W porządku, po prostu im nie od- na stadion przyjdzie 100 tysięcy ludzi na disco polo, powiada tego rodzaju ładunek eks- to uważam, że bardzo dobrze, bo mają swoje mu- presji. zyczne wrażenia. Takie, na jakie ich stać. PW: Nie ma pan wrażenia, że wo- JS: Z disco polo mam problem, dla mnie jest wyro- kół jazzu przez dziesięciolecia na- bem... muzykopodobnym. Jak kiedyś były wyroby rosło sporo uprzedzeń, które prze- JazzPRESS, grudzień 2016 |113 szkadzają wielu ludziom otworzyć JS: Wróćmy do definiowania jazzu. Wspomniał się na tę muzykę? pan, że według pana wyznacznikiem jazzu jest in- terakcja między muzykami... Powiedziałbym, że takie opinie za- nikają. One rzeczywiście kiedyś Tak, oczywiście. Ludziom się wydaje, że improwi- były częste. Odnoszę nawet wraże- zacja polega na tym, że solista improwizuje. Nikt nie, że obecnie wszystkie środowi- nie bierze pod uwagę, jak piekielne jest w tym mo- ska, filharmoniczne i inne, zaczy- mencie improwizowanie akompaniamentu. Nie nają na jazz patrzeć zupełnie ina- jest tak, że tamci grają ustalone i koniec. Chodzi o czej. Zresztą mnóstwo jazzmanów to, że cały czas improwizowana jest całość, wszyscy siedzi w orkiestrach filharmonii członkowie zespołu na to pracują, a nie tylko ten, i sprawdzają się tam znakomicie. który jest solistą w tym momencie.

JS: Co z tak charakterystyczny- Ludziom się wydaje, że mi cechami jazzu jak, na przy- improwizacja polega na tym, kład, harmonia? że solista improwizuje. Nikt nie bierze pod uwagę, jak piekielne O nie, to nie jest charaktery- jest w tym momencie improwi- styczna cecha jazzu, może być bardzo różnie. Bo w samym blu- zowanie akompaniamentu esie harmonicznie jest... prosto- ta do maksimum. Oczywiście je- Natomiast bardziej mnie przeraża, śli istnieje taka broń jak harmonia, to należy z niej że każdy ma ambicję, cokolwiek by korzystać, co się niektórym, niestety, coraz rzadziej zagrał, żeby być jazzmanem. Nawet zdarza. Niektórzy, owszem, lubią się w tym poru- tacy, który nie są jazzmanami i na- szać, aż po muzykę free zresztą, gdzie harmonię się wet nie wiedzą, o co w jazzie cho- niby neguje, ale ona – jakaś tam – jest, tyle że nie dzi. Narobiło się bigosu. jest klasyczna, nie jest wedle mozartowskich wzo- rów. Podobnie robi Hancock - on przecież gra akor- JS: Ale to świadczy o tym, że rośnie dy, których nie sposób zdefiniować wedle starej prestiż jazzu. metody, no ale one są. To jest wyższa szkoła jazdy, która wymaga, żeby muzyk natychmiast wyczuł, Prestiż na pewno wzrósł. Było nie co jest w jakimś akordzie wrzuconym przez piani- było, mowa o środowisku muzy- stę. Wyższa szkoła, ale ogarniana już bardziej nie ków. Oni z trochę większym sza- teorią, a słuchem. Jeśli coś takiego się zdarza, to jest cunkiem podchodzą do muzyki i przepiękne. Oczywiście ktoś musi mieć jakąś wizję mogą mieć ambicję. Ale przy oka- tego, co narzuca, nie na zasadzie, że każdy akord, zji ludziom robi się czasami wodę z który tam pianista walnie w klawiaturę, będzie do- mózgu. bry. Musi być w tym jakiś ład. 114| Rozmowy

JS: Z czego wynikający? w porządku, energicznie, swingu- jąco. A ona powiedziała: „Słuchaj- Nie sposób określić, ja nie potrafię tego określić. cie, ale on nie zagrał żadnej melo- Niestety wielu ludzi robi to kompletnie po oma- dii, cały czas pasaże i gamy”. My- cku, bez interakcji albo jej wyczucia. Bo jakaś inter- śmy wtedy osłupieli i stwierdzili- akcja tam jest, tylko ona polega na czymś innym – śmy, że rzeczywiście. Tak samo jest najprościej mówiąc, na zasadzie: głośniej-ciszej. Na w wielu zespołach rockowych albo swój sposób bardzo ciekawie robi to Mikołaj Trza- rock-jazzowych - mamy sytuacje, ska. U niego przecież o jakichkolwiek harmonicz- kiedy wchodzi solo gitary i jak się nych stykach mówić nie można, ale jakieś styki na- dobrze przysłuchamy, to jest tylko strojowe są. Trudno powiedzieć, na czym to polega i pentatonika, nic ponadto. Bo to leży o co tu chodzi. Ja akurat w tym nie bardzo gustuję, pod palcami, to jest łatwe. Najczęś- ale przynajmniej rozumiem, że to ma jakiś swój sy- ciej nie zdarza się jakaś ciekawa stem i porządek. modulacja. Na dwoje babcia wró- żyła, bo przecież na tym opierał się JS: Czy w pana zespole ważniejszą rolę odgry- również stary blues - to była jedna wa funkcja rytmiczna, podkreślająca charakter skala. Klasycznym przykładem są jazzu, czy bardziej instrument harmoniczny, czy- bluesowe harmonijki ustne, usta- li fortepian?

Są równie ważne, z tym że musi Szaleństwa w jazzie są ko- być ekspresja, obojętne jaka, bo nieczną drogą, bo inaczej nic by bez tego jest zdechły jazz. Bez się nie zdarzyło tego powstanie tylko jazz nud- ny, konwencjonalny. Musi być energia. wione na pentatonikę w danej to- Ważne, by ktoś zagrał melodię – jakaś melodia musi nacji. I cokolwiek by facet na tym być, obojętne, harmoniczna czy nie, ale jakaś fraza, zagrał, będzie dobre. która zastanawia, a nie jest przypadkowym następ- stwem dźwięków. Jakiś pomysł w tym musi być. I JS: Byle miał harmonijkę we właś- najczęściej muzycy, którzy najpierw próbowali har- ciwej tonacji. monii klasycznej, wiedzą, o co chodzi i jak to się robi. Potem kiedy grają free, to się natychmiast wy- Tak, i byle wiedział troszeczkę, jak czuwa, że mają za sobą całą tradycyjną szkołę. Na- to urytmizować, jak to ubarwić, tomiast bardzo często zdarza się, że jest wirtuozer- dla niego problem harmoniczny skie solo, które nie jest melodią, tylko figuracjami. nie istnieje. I nie musi istnieć, ale Pamiętam jak kiedyś strasznie zadziwiła nas Maria jeżeli ta harmonia jest i może się Schneider, która była w jury konkursu Bielskiej Za- przysłużyć. Czemu nie? W końcu dymki. Jeden pianista grał naprawdę brawurowo, przez pierwsze lata, gdzieś tak aż JazzPRESS, grudzień 2016 |115 do Coltrane’a, cały jazz szedł na za- sadzie wzbogacania harmonii i ro- bienia jej coraz ciekawszej, coraz trudniejszej. Od pewnego momen- tu trochę to odpuszczono, przynaj- mniej pewne grupy to odpuściły. Niestety, tak jest łatwiej.

JS: No tak, bo nastąpiło wymiesza- nie jazzu z muzyką funkową, któ- ra rządziła się troszkę innymi pra- wami.

Ale muzyka funkowa czasami ma piękne harmonie.

JS: Tylko nieskomplikowane.

Nawet skomplikowane. Jeśli popa- trzymy na to, co robili Stepsi, Bre- cker - tam są harmonie czasem bardzo skomplikowane. Do funku to ja bym tu nie miał nic. fot. Kuba Majerczyk

JS: Przeskoczyliśmy do drugiej po- łowy lat osiemdziesiątych, a ja rym trzeba było parę lat strawić. Więc jeżeli tego miałem na myśli funk pierwotny problemu można się było pozbyć - to fajnie. Tyle że - Sly and the Family Stone. to nie zawsze przynosiło dobre efekty.

Może tak, ale z drugiej strony ist- PW: Z pana wspomnień, opisanych w książce Glo- niał funk Horace’a Silvera. On miał brotroter (Jacek Wróblewski – Globtroter, Książka i harmonię i wszystko, co trzeba. Po- Wiedza, 2006), wynika, że na samym początku ka- trafił skojarzyć jedno z drugim. riery muzycznej fundamentalną kwestią było dla Niestety, kiedyś przy uczeniu się was improwizowanie. Umiejętność improwizo- konwencjonalnego jazzu najtrud- wania czyniła z was profesjonalnych muzyków niejszym problemem była harmo- jazzowych, grających, jak to mówiliście, modernę. nia. Wszystkiego innego ludzie uczyli się łatwo. Harmonia była sa- Improwizacja jest warunkiem pierwszym, bez im- kramenckim problemem, nad któ- prowizacji jazzu nie ma. 116| Rozmowy

PW: Niektórzy twierdzą, że jest. Można ładnie za- Są jeszcze tacy, którzy piszą jakieś aranżować i odegrać jak w muzyce pop. motywiki prościutkie, błahe, ale one mają w sobie coś takiego, że Zdarza się tak w przypadku big-bandów. U nich rze- mobilizują. Takie są kompozycje czywiście improwizacja schodzi na plan dalszy, a Rollinsa. Tego rodzaju rzeczy chce ważna jest cała potęga orkiestry. Ale jest zjawisko się grać od razu. Z jednej strony zwrotne: cała ta potęga orkiestry polega na tym, że kompozycja robi swoje, a z drugiej ci muzycy się naimprowizowali, wiedzą, jak zinter- ona nie jest najważniejsza, to jest pretować, wiedzą, jak zagrać, i robią to odruchowo. coś przedziwnego. Rzeczywiście jest problem, na ile jest to rzecz wtór- na. Ale zależy też, o kim mowa. Na przykład Thad Jo- PW: Z optymizmem patrzy pan na nes i Mel Lewis bardzo dużo miejsca poświęcali na rozwój jazzu, na to, w jakim kie- improwizację w big-bandzie a aranżacja pomagała runku on się rozwija? wyskoczyć z solówką, dawała już od razu wstępny zapęd, że było fajnie. A poza tym ludzie to lubią, jak gdzieś pojawi Jeśli chodzi o polskich muzy- się kawałek dobrze przygotowa- ny, ale zagrany tak, jakby to było ków, to nie wiem, czy kiedykol- spontaniczne. Są nawet nagrania wiek było tak dobrze, są ich dzie- Ellingtona, w których nie ma im- siątki prowizacji, wyjątkowe. Nie wiem, co w tym tkwi, z rozpędu oni grają to wszystko tak Tak, on zawsze przechodzi próbę samo, jakby improwizowali. Z tym wiąże się pyta- czasu. To, co było ślepą uliczką, od- nie, jaka jest rola kompozycji w jazzie. Niby czasami pada i już tego nawet nie pamięta- ona jest strasznie ważna, a czasami jest totalnie obo- my. Tak jak awangardowe do prze- jętne, jaki temat się weźmie do zagrania. sady szaleństwa w latach sześćdzie- siątych. PW: A pan zgadza się z opinią, że w jazzie można zagrać najbardziej błahą melodię czyniąc z niej PW: Pan uważa, że te szaleństwa w sztukę? jazzie nie są dobrą drogą?

Tak, jeżeli akurat ta melodyjka nam pasuje. Bo Są konieczną drogą, bo inaczej jednemu może pasować, drugiemu nie. W latach nic by się nie zdarzyło, niech bę- pięćdziesiątych ludzie na koncertach darli się: dzie dwa tysiące szaleństw, jak zo- „Zagrajcie Mały kwiatek, zagrajcie Mały kwiatek” stanie z tego pięć, to jest fajnie. Ale (Petite Fleur Sidney’a Becheta). Jeśli ktoś nie lubił nie wszystko, co jest ostentacyjnie tego tematu, to nie zaimprowizował na tym nic. inne, jest akurat najważniejsze. Są muzycy, którzy potrafią sobie pisać takie kom- pozycje, na których improwizuje im się najlepiej. PW: Nie uważa pan, że jazz będzie JazzPRESS, grudzień 2016 |117 potrzebował, bądź już potrzebu- je, jakiegoś zwrotu, takiego jakim za czasów początków pana karie- ry było przejście od swingu do mo- derny?

Nie, tam nie było odejścia od swin- gu, tylko ten swing miał trosz- kę inny wyraz, był bardziej szar- pany, ruchliwy. Harmonia na- dal była ta sama, tylko rozbudo- wana bardziej, w jakieś górne pię- fot. Kuba Majerczyk tra. Wszystko zachowywało pod- stawowe cechy, przede wszyst- kim zachowywało rytm i zacho- Bardzo dobrze. Jeśli chodzi w ogóle o polskich mu- wywało harmonię. Dojdźmy aż zyków, to nie wiem, czy kiedykolwiek było tak do- do Coltrane’a - tu jest najbardziej brze, są ich dziesiątki. Do każdego miasta można zdumiewające zjawisko. On zaczął pojechać i zebrać tam sobie zespół, przygotować z przecież od grania konwencjonal- nimi pełnowartościowy program. Nie mówiąc o nego i tak długo to rozpieprzał od tym, że jeszcze pojawią się tam muzycy, którzy za- spodu, aż doszedł do niektórych proponują coś, co kompletnie nas zaskoczy. Jeśli nagrań zupełnie abstrakcyjnych. chodzi o rynek, wydaje mi się, że ostatnio jakby się Tylko nie wiem, dlaczego te jego trochę poprawił. Tylko musimy sobie zdać sprawę z nagrania zupełnie abstrakcyjne tego, że jeżeli co roku przybywa około dwudziestu aż podrywają człowieka z siedze- świetnych muzyków, to dość miejsca na scenie dla nia, a innym to nie wychodzi. nich nie ma. I co z tego wyniknie? Diabli wiedzą. Fakt, że niektórzy już próbują sobie radzić za grani- PW: Dopóki jest ruch, dopóki coś cą - nawiązują kontakty w Niemczech, w Anglii, we się dzieje, można być optymistą? Francji – i dobrze sobie tam radzą. Na własnym po- dwórku ciężko będzie się im utrzymać. Musi się dziać. Najgorzej, kiedy wszystko usiądzie na swoim miej- JS: Mój kolega powiedział, że teraz są takie czasy, że scu i nikt niczego więcej nie próbu- jazz jest raczej hobby niż zawodem. je, to jest amen. Samym muzykom wtedy grać się nie chce. No, wie pan... W sytuacji tego potwornego napływu muzyków jedno na pewno jest optymistyczne – jak JS: Żeby optymistycznie zakończyć będziemy grać, to będzie komu słuchać. W Amery- rozmowę – jak się ma jazz w Pol- ce jest tak samo, są setki muzyków i muszą się prze- sce? pychać. Tylko niektórym się to udaje. 118| Rozmowy

W warszawskim kinie Atlantic odby- ła się 2 listopada światowa premie- ra filmu dokumentalnego Charles Lloyd – Arrows Into Infinity, w reży- serii Dorothy Darr – długoletniej ży- ciowej partnerki i zarazem manager- ki Charlesa Lloyda. Film wypełniony jest wspomnieniami, materiałami ar- chiwalnymi i przede wszystkim wie- loma opowieściami o muzyce Lloyda i o tym, jak powstawała. Opowiada też o prywatnym i artystycznym ży- ciu wielkiego muzyka w perspekty- wie najważniejszych wydarzeń z hi- storii jazzu. Po projekcji publiczność mogła spotkać się z Charlesem Lloy- dem i Dorothy Darr. Oto wypowiedzi obojga gości, które padły tego wie- fot. arch. Kino Atlantic / Patryk Sokołowski czoru. Chciałbym uczynić świat lepszym

Dorothy Darr: Zrobiłam już film o Charlesie w 1995 roku – Memphis is in Egypt – jednak tamten film pokazywał tylko wycinek pracy i życia Char- lesa. Zawsze miałam poczucie, że to za mało, że po- trzebne jest szersze spojrzenie, które pozwoli lu- dziom lepiej zrozumieć muzykę i przesłanie Char- lesa. Chcieliśmy w tym filmie spotkać się i poroz- mawiać z ludźmi, z którymi Charles stykał się i pra- cował jeszcze od czasów nastoletnich. Oczywiście, niektórych z nich – jak Billy’ego Higginsa – nie ma już wśród nas. Jednak nie chciałam się skupiać tyl- ko na przeszłości, ważne było też zaprezentowanie muzyków, z którymi Charles pracuje dzisiaj – jak

Jason Moran. Najtrudniejszy i najdłuższy był pro- owski ł Soko / Patryk Atlantic Kino arch. fot. JazzPRESS, grudzień 2016 |119 ces montażu. Miałam wiele mate- Charles Lloyd: Najlepszym językiem jest mu- riału i trzeba było bardzo ostrożnie zyka. Ona przemawia bezpośrednio. Nie ma wte- wybrać, co pokazać w filmie, żeby dy kłopotów z przekazem, problemów z tłumacze- zachować sedno tego, kim Charles niami, nieporozumień. Kiedy myślę o dzisiejszym jest, żeby zachować istotę jego mu- świecie, w którym żyjemy, to on jest tak zakręcony, zyki. Tak, żeby nie było to zbyt wą- jak ogon psa. Nie do wyprostowania. Ja, choć może skie ujęcie, ale żeby zachować uni- to zabrzmi naiwnie, chciałbym uczynić świat lep- wersalność przekazu. To było jak szym. Tak pojmuję swoją obecność, swoją służbę tu- precyzyjna operacja chirurgiczna. taj. Zresztą takich jak ja jest wielu. Wiem o świecie coraz mniej, ale życie toczy się jakoś dalej. I to jest *** cudowne. Spędziliśmy ponad dekadę wyłą- czeni z publicznego życia. Bez kon- *** certów, wyjazdów. Piękny czas W każdym świętym jest trochę grzesznika, a w każ- wspólnej samotności. Te sceny w dym grzeszniku odrobina świętości. Ja jestem dale- filmie, kiedy jesteśmy razem nad ki od bycia świętym czy grzesznikiem. Bycie twór- oceanem, pokazują jak wyglądało cą muzyki to dar, błogosławieństwo. Moja muzyka wtedy nasze życie. może więc wydawać się spokojna, ale najważniej- sze, żeby nie była rzeczą nieznaczącą, nieważną. *** Sądzę, że trzeba być ostrożnym z określaniem rze- To nie ja spowodowałam, że Char- czy ładnymi, spokojnymi czy łagodnymi. Tak jak z les powrócił do koncertowania i moją muzyką, bo w gruncie rzeczy mam schowaną nagrywania. Nie miał nawet ta- w kieszeni maczetę. kich zamiarów. Odwiedził nas Mi- chel Petrucciani, który miał rów- *** nież wielki dar muzyczny, ale i Całe życie dążyłem, i nadal dążę by osiągnąć jakieś ograniczenia wynikające ze stanu życiowy cel. I trochę jest tak, że Stwórca macha mi zdrowia. Charles chciał mu pomóc przed nosem marchewką na kiju, mamiąc mnie. A i wtedy poczuł, ż e sam powinien im bliżej jestem, tym trudniej mi po to sięgnąć. Na także powrócić do muzyki, że ma szczęście za każdym razem kiedy gram, mam kolej- jeszcze coś do przekazania. ną szansę na głoszenie prawdy.

*** *** Arrows Into Infinity to był roboczy Wolę grać niż przemawiać czy udzielać wywia- tytuł filmu. Usłyszałam go, kiedy dów. Zwykle jest tak, że ci, którzy dużo mówią, to Charles opowiadał o Billym Hig- niewiele wiedzą, natomiast mający wiedzę mil- ginsie i porównał go właśnie do czą. strzały zmierzającej ku nieskoń- czoności, ku wieczności. 120| Rozmowy

tościowe, jak na przykład to spot- kanie i publiczność, która tu przy- szła, czy trio, z którym będę jutro grał (mowa o koncercie Charlesa Lloyda z Marcin Wasilewski Trio w Teatrze Muzycznym Roma w War- szawie – przyp. red.). Usłyszałem ich jak grali z Tomaszem Stańką w San Francisco.

*** Kiedy byłem mały, dużo ć wiczy- łem. Chciałem nawet zabierać ze sobą saksofon do wanny, żeby mieć dodatkowy czas na ćwiczenia. Te- raz chodzę na spacery w góry, pły- wam w morzu i tak ćwiczę mój od- dech, żeby dać radę zagrać wszyst- ko, co chcę. Bo pomysły przychodzą mi do głowy szybciej, niż jestem w stanie je wyartykułować.

*** Billy Higgins, wielki perkusi- sta, zmarły w 2001 roku, na łożu śmierci powiedział mi, że mamy dalej pracować, tworzyć. Nie bę- dzie nam mógł pomóc, ale będzie zawsze z nami. Mam więc misję do spełnienia.

*** Jestem muzykiem z natury, nie z

owski ł Soko / Patryk Atlantic Kino arch. fot. zawodu. Niektórym może się podo- bać to, co gram, innym nie, ale za *** każdym razem gram, jakby to był Nadal uważam, że – jak już wspominałem – świat i mój ostatni koncert w życiu. biznes muzyczny także są takim zakręconym psim ogonem. Jednak czasem zdarzają się momenty war- Opracował Krzysztof Komorek JazzPRESS, grudzień 2016 |121 ska ń Sobczy Agnieszka projekt:

Trębacz, wykładowca akademicki, wydawca. Najbardziej zapracowany jazz- man w Polsce. Czego słucha prowadząc samochód? Skąd w jego życiu wziął się jazz? Czy mógłby żyć bez muzyki? Za co ceni Wyntona Marsalisa? Maciej Fortuna odpowiadał na te i inne pytania podczas listopadowego spotkania z cyklu Cały ten jazz! MEET! Cały ten jazz! MEET! – Maciej Fortuna

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Jerzy Szczerbakow: Maćku jesteś Pytam, ponieważ, kiedy rozma- pracoholikiem? wialiśmy wcześniej to wspomina- łeś w jak wielu projektach krea- Maciej Fortuna: To tak jakby za- tywnie uczestniczysz. Poza tym je- pytać alkoholika czy jest alkoholi- steś wykładowcą akademickim, kiem. Jeśli zaprzeczę to i tak przy- obroniłeś pracę doktorską, jesteś znasz, że jestem. wydawcą, a jeszcze był taki mo- ment, że byłeś w gremium, któ- Owszem, ale jak potwierdzisz i tak re miało przenosić duży festiwal sam się przyznasz. do Poznania. Gdzie masz w tym wszystkim czas na życie? Dlatego wolę się nie tłumaczyć. 122| Rozmowy

Właśnie tu się toczy moje życie. kroczyliśmy setkę koncertów rocz- nie. Graliśmy często w miejscach, Czyli jednak jesteś pracoholikiem, muzyka wypeł- w których nasz koncert był pierw- nia ci całość życiorysu. szym jazzowym koncertem w ich historii. Oddolny, przyziemny kon- A ty kończysz o osiemnastej, wracasz do domu i se- takt ze światem muzyków, dźwię- rial, gazeta, gotowanie? To jest dyskusja gdzie się ków i ta energia, która powoduje, kończy i gdzie zaczyna praca. że masz potem siłę przenosić góry. Chociaż równocześnie dużo – choć Czy wobec tego mógłbyś żyć bez muzyki? innej energii – daje mi też sport, czy komponowanie. Przypusz- Myślę, że tak. Uważam, że nie jest elementem nie- czam, że podobne odczucia moż- zbędnym do życia. Był taki okres, że przez pewien na mieć przy pisaniu książki, kie- czas nie słuchałem w ogóle muzyki, zajmowałem dy stworzysz coś, rzecz, która staje się czymś innym. Bardziej chodzi mi o możliwość się zamkniętą całością. To zdecydo- przekazywania energii, niż o to żeby być związa- wanie ma dla mnie znaczenie me- nym z jakąś formą sztuki. Jakbym nie mógł grać, to tafizyczne. Chodzi chyba właśnie o zapewne zająłbym się czymś innym. Nie uważam, tworzenie. oczywiście, że sztuka jest czymś złym albo, ż e jej nie szanuję, po prostu nie chodzi mi o samo wiąza- Tak więc chodzi o tworzenie nowej nie się ze światem dźwięków. Bo dużo głębsze zna- wartości, nowej energii i przeka- czenie ma, dlaczego akurat wyrażam się poprzez zywanie jej dalej. Dla ciebie głów- dźwięki. Mam nadzieję, że będę to robił do końca nym sposobem przekazywania tej życia , ale gdyby miało być inaczej, jakoś nie widzę energii jest muzyka, a w zasadzie w tym wielkiego problemu. muzyka jazzowa wykonywana na trąbce. Poruszyłeś bardzo ciekawy temat: czym jest dla ciebie granie, co jest dla ciebie ważne w twojej ak- Z kolegami muzykami z USA gram tywności życiowej. Czy właśnie to przekazywanie muzykę jazzową, akustyczną, zapi- energii? saną w tradycyjny sposób, z zacho- waniem jej prawideł i to jest świet- Wczoraj graliśmy świetny koncert, śmiałem się ny sposób ładowania baterii. Jed- rozmawiając z kolegami, że to moje klimaty: mały nak muzyka, którą tworzę, bazują- dom kultury w niewielkiej miejscowości, charak- ca na improwizacji, oczywiście wy- terystyczny klimat takiego miejsca. Graliśmy w po- wodzi się, między innymi, z jazzu, przednich latach wiele koncertów w takich miej- ale nie tylko. Bo przecież improwi- scach. W zasadzie ja się w takich miejscach nauczy- zacja występowała w muzyce dużo łem grać jazz. To był czas szkoły, akademii. Grali- wcześniej. Mowa tu też o muzy- śmy wtedy mnóstwo koncertów, kilka razy prze- ce coraz częściej zrywającej z pul- JazzPRESS, grudzień 2016 |123 sacją jazzową, ale nie z jazzowym pulsem i nie z timingiem. Bar- dziej chodzi mi o pulsację w zna- czeniu swingu. W zasadzie trochę niesprawiedliwe jest mówienie o mnie wyłącznie pod kątem muzy- ki jazzowej, bo jest też wiele moich projektów, które z jazzem nie mają chyba nic wspólnego.

Skąd się wzięła u ciebie trąbka?

Sprawa wyglądała dość banal- nie. W okresie tworzenia się orkie- stry dętej w Lesznie poszukiwano trębaczy, no i ja się jakoś nawiną- łem. Trochę wówczas rozrabiałem, trudno mnie było okiełznać, wda- wałem się w bójki i tego typu for- my spędzania wolnego czasu. Wte- dy moja babcia wpadła na pomysł fot. Zbigniew Waliniowski i zasugerowała zapisanie mnie do szkoły muzycznej. pilnowała żebym ćwiczył, ale już po roku, dwóch to Czyli jednak muzyka łagodzi oby- zaskoczyło. czaje. Czarek Konrad, jeden z najwybitniejszych pol- Tak i jeszcze spytała: „Jaki tam ma- skich perkusistów, powiedział, że gdyby mógł za- cie najtrudniejszy instrument.”. cząć jeszcze raz to chciałby być pianistą… Tak to się stało, tak się właśnie po- jawiła trąbka. Trzeba by sprawdzić czy on nie mówił tego teraz z perspektywy czynnego perkusisty, który przed i po Zapytała o najtrudniejszy instru- każdym koncercie składa i rozkłada te kilogramy ment dlatego, że jesteś taki ambit- sprzętu. ny i wiedziała, że jak ci dadzą coś łatwego to się nie wciągniesz? Może powinien zostać flecistą. A u ciebie nigdy nie pojawiła się tęsknota za innym instrumentem? Chyba aż tak tego nie planowała. Myślisz sobie czasem, że mógłbyś grać, na przy- W każdym razie później rodzina kład, na fagocie? 124| Rozmowy

Czyli mamy do czynienia z takim wzajemnym przekazywaniem energii?

Właśnie tak. Nie jestem może pierwszą osobą, która to mówi, ale tak właśnie jest. Nauczanie jest, po prostu, sposobem na lepsze po- znanie siebie. Może to wygląda tro- chę egoistycznie, ale jednocześnie możesz się dzielić tą energią i pa- trzeć jak inni wzrastają, rozwija- ją się. Starasz się przekazać wiedzę, w jaki sposób mogą najlepiej od- kryć siebie i podążyć w taką stronę, by byli w stanie robić to później, po studiach. To jest szalenie ważne, a nie mówi się o tym często na aka- demii. W ogóle o tym się nie mówi.

Przygotowanie do zawodu muzyka fot. Zbigniew Waliniowski nie jest tylko nauką gry na instru- mencie. W studiu mam dość sporo instrumentów i grywam sobie na nich. One biorą udział w różnych nagra- Oczywiście. Składa się na nie cała niach, choć raczej nie wykonuję na nich publicznie masa bardzo indywidualnych ele- partii. Jednak, jeżeli chodzi o to rozkładanie sprzę- mentów, bo każdy z nas jest inny tu, to w przypadku trąbki, z jednej strony, zajmu- i musimy odkryć to, co w nas jest je to bardzo mało czasu, ale z drugiej wiele zależy najcenniejsze, uwierzyć w sie- od formy prezentacji, jaką przyjmiemy. Zdarzają bie i kontynuować wybraną dro- się przygotowywane przez lata, szalone projekty z gę. Czasami się okazuje, że nie jest modyfikatorami dźwięku, czy choćby w spektaklu, nią gra na instrumencie. Niektó- który ostatnio reżyseruję, które wymagają rozkła- rzy moi absolwenci stają się aran- danie sprzętu przez 10-12 godzin. żerami, kompozytorami, czy po- dążają swoją bardzo spersonalizo- Jesteś też wykładowcą, lubisz uczyć? waną drogą – czasami odkrywają elektronikę, innym razem okazu- Oczywiście, dzięki uczeniu innych sam się uczysz, je się, że świetnie odnajdują się w a to od razu napędza twój własny rozwój. świecie akustycznym. To wszyst- JazzPRESS, grudzień 2016 |125 ko należy obudzić wcześniej. Sta- Ile masz przedsięwzięć zaplanowanych na rok ramy się też nauczyć ich jak mają 2017? sami ćwiczyć. Żeby sami mogli prowadzić swoje treningi i samo- W tym roku mieliśmy wiele premier koncerto- dzielnie mogli się rozwijać. Bo z wych i nie sposób było wszystko wydać. Nagrali- czasem nauczyciela już nie ma, śmy na przykład pierwszy koncert jazzowy na wul- nie ma kogoś, kto obejrzy i dora- kanie w Islandii, który ukaże się w przyszłym roku. dzi. Takie są dwa najważniejsze nurty mojej działalności pedago- W jakim składzie zostało to zrealizowane? gicznej. Sekcję rytmiczną tworzą Kuba Miarczyński i Ro- Bo edukacja muzyczna charakte- man Chraniuk z zespołu Skicki-Skiuk. Z Rom- ryzuje się, w odróżnieniu od edu- kiem znamy się od lat, a z Kubą poznaliśmy się kacji powszechnej, bezpośrednim właśnie dzięki temu przedsięwzięciu. No i zaśpie- kontaktem nauczyciela z uczniem. wała z nami Marysia Jurczyszyn z zespołu Tołha- je. Ten kwartet, gra taki trochę etno jazz. Gramy polskie utwo- Był taki okres, że przez pe- ry ludowe. Kontynuujemy moje wien czas nie słuchałem w ogóle słowiańskie projekty, które cały muzyki, zajmowałem się czymś czas ewoluują. Ten poprzed- ni nie doczekał się płyty i jakby innym kontrapunktem tego braku na- grań, pomimo zrealizowanych Nie jest kontaktem tylko z grupą kilkudziesięciu koncertów, jest ten zespół. uczniów. Dobrze jest zamykać każdy projekt płytą? Tak to właśnie cały czas funkcjo- nuje, choć słyszałem, ż e są róż- Oczywiście. Staramy się, ale czasami po prostu ne zamachy na taką formę kon- się nie da. Za tymi wszystkimi płytami, czego nie taktu spotkań mistrz-uczeń. Dzię- widać, stoi cała masa zagranych koncertów, prób, ki formie zajęć indywidualnych przygotowań i dopiero, jeśli materiał na tyle dojrze- uczniowie i studenci maksymal- je, że nadaje się do wydania, to wtedy znajduje się nie na tym korzystają. Zresztą gra na płycie. na instrumencie jest na tyle trud- ną i złożoną kwestią, że trudno so- À propos płyty, to mamy tutaj taką, która nie jest bie wyobrazić, żeby w inny sposób do kupienia... można było tak efektywnie prze- kazywać wiedzę i umiejętności. Tak, stała się białym krukiem, jeszcze zanim się ukazała. 126| Rozmowy

To bardzo ciekawe nagrania – Tribute to Andrzej To jedyna taka płyta w Polsce i nie Przybielski. Pamiętam taką anegdotę, nie wiem wiem czy nie jest to ewenement na czy prawdziwą: podobno jak w Bydgoszczy stra- skalę światową. Oprócz ciebie gra- żak grał hejnał w południe, to Andrzej Przybiel- ją na trąbkach: Wojciech Jachna, ski, mając okno w akademiku gdzieś niedaleko Piotr Schmidt, Marcin Gawdzis, tego miejsca, grał równo z nim, ale o pół tonu niżej Maurycy Wójciński, Tomasz Ku- albo wyżej. Nie było siły, żeby strażak się nie po- dyk. Opowiedz o tych nagraniach. mylił. Słyszałeś o tym? Wracając do hejnału, zaprezentu- Tak, to było grane z wieży kościoła Klarysek, a An- jemy na przyszłorocznym albumie drzej grał ze swojego mieszkania, które było nie- właśnie ten hejnał. Mieliśmy wiel- opodal. Sam tego nie widziałem ani nie słyszałem, ką pokusę, żeby pojawił się już te- ale z relacji bezpośrednich świadków wynika, ż e raz, jednak hejnał bardziej wiąże tak właśnie się działo. Zresztą powstał też taki materiał, w któ- rym Andrzej Przybielski impro- Trochę niesprawiedliwe jest wizował wokół hejnału. Z tego mówienie o mnie wyłącznie pod zrodziło się oczywiście mnóstwo kątem muzyki jazzowej, bo jest anegdot. też wiele moich projektów, któ- Jeżeli chodzi o album, to prze- de wszystkim najważniejszym re z jazzem nie maja chyba nic jest, że udało nam się zrealizo- wspólnego wać tyle materiału. Dlatego pod- jąłem decyzę o podzieleniu go na części. Pierwsza się z początkami kariery Andrze- ukazała się w tym roku, a kolejna zostanie wydana ja Przybielskiego, podobnie jak jego w przyszłym. No i na tej płycie nagraliśmy, między wczesne wynurzenia dixielando- innymi, właśnie ten hejnał. we. On tak zaczynał. Dixielando- we utwory są spisane z nagrań Pol- Na tej płycie gra sześciu trębaczy. skiego Radia w Bydgoszczy, doko- nanych we wczesnych latach sześć- Tak oraz sekcja Andrzeja Przybielskiego: Grzegorz dziesiątych. To wersja z transkryp- Nadolny na kontrabasie i Grzegorz Daroń na perku- cją sola Andrzeja. Podobnie jak GRP sji oraz Kuba Kujawa na gitarze, który grał z Andrze- All-Star Big Band grali transkryp- jem, chociaż trochę bardziej z doskoku. Znakomity cje sola Cliforda Browna na czte- wibrafonista Karol Szymanowski, grał z Andrzejem ry trąbki, tak my gramy transkryp- na stałe przez blisko ćwierć wieku, jednak zaprosi- cje sola Andrzeja Przybielskiego na łem Kubę, żeby stanowił kontrapunkt dla tych sześ- sześć trąbek. Na płycie, która zo- ciu trąbek. Z całym szacunkiem dla mocy brzmie- stanie wydana w przyszłym roku, nia wibrafonu – po prostu nie miałem wyboru. znajdzie się utwór Góru, gdzie An- JazzPRESS, grudzień 2016 |127 drzej odnosi się bardzo mocno do motywów ludowych i będzie tak- że utwór Szkic zespołu Variété. To wszystko na tej przyszłej płycie.

Czekam aż powiesz coś o tej aktu- alnej.

Ten album jest rozpoczęciem, pod- jęciem tematu. Chodziło przede wszystkim o to, że postać Andrzeja Przybielskiego stała się zapomnia- fot. Zbigniew Waliniowski na. Moi studenci, ale także studen- ci moich kolegów, z których zdecy- dowana większość również wykła- Została stworzona w ramach otrzymanej dotacji i da na wyższych uczelniach, nie pa- jako owoc dotacyjny nie ma prawa być nigdy sprze- miętają kim był Andrzej Przybiel- dawana. Natomiast na tej stronie można jej posłu- ski. Jeżeli tak się działo wśród trę- chać. Tak więc wszyscy ci, którzy nie wejdą w po- baczy, to znaczyło, ż e płytę trzeba siadanie tej płyty, będą mogli się z tym materiałem było nagrać. Zresztą stworzyliśmy zapoznać. Zachęcam, bowiem nastąpiło zjawisko nie tylko płytę. Powstała też stro- iście magiczne – spotkanie sześciu trębaczy w jed- na internetowa andrzejprzybiel- nym miejscu. Dobrze to zaaranżowaliśmy i myślę, ski.com. Gorąco zachęcam wszyst- że powstał kawał dobrej muzyki. kich do dzielenia się wspomnie- niami, materiałami, wszystkim co Przyznam szczerze że jestem zszokowany tym co Państwo na temat Andrzeja Przy- mówisz, że młodzi muzycy nie znają postaci An- bielskiego posiadają. Jest tam for- drzeja Przybielskiego, bo przecież Andrzej nie od- mularz kontaktowy, przez który szedł aż tak dawno. Podobna sytuacja jest w przy- można się z nami skontaktować. To padku Zbigniewa Seiferta. Dzięki Anecie Norek i wszystko docelowo ma być pewne- Fundacji Seiferta czyni się starania przywróce- go rodzaju cyfrowym archiwum, nia Seiferta do świadomości powszechnej. Jednak miejscem poświęconym pamięci od śmierci Seiferta upłynęło już dużo czasu, na- artysty z przytoczeniem wszelkich tomiast Andrzej Przybielski był aktywny jeszcze nagrań, linków, nowości, wszel- niedawno. Zmarł zaledwie pięć lat temu, był prze- kich tematów, które mogą się po- cież znakomitym i cenionym muzykiem. jawić w związku z Andrzejem. Na tej stronie znajdują się również na- Mnie to też szokowało i właśnie w wyniku tego po- grania z tego albumu, skoro pły- wstał ten projekt. Także dzięki wsparciu miasta ta nie może trafić do sprzedaży. Bydgoszczy i Miejskiego Centrum Kultury w Byd- 128| Rozmowy goszczy. Zresztą mnóstwo osób w tym pomogło, nie tej okazji różne notatki głosowe do- chcę wchodzić za bardzo w szczegóły, bo musieli- tyczące tych nagrań. byśmy wymienić grupę blisko 50 osób, które nas wsparły w realizacji albumu. Odbyło się wiele spot- Czyli prowadząc samochód także kań. Włączyli się w to spadkobiercy, fotografowie, pracujesz. Jednak czy zdarza ci się osoby, które Andrzeja znały. słuchać muzyki dla przyjemności, tak żeby przy niej odpocząć? Czyli więcej czasu wymagało przygotowanie do- kumentacji, niż sama sesja nagraniowa? Gdybym nie słuchał muzyki dla przyjemności, to nie byłoby sen- Ta dokumentacja przez cały czas będzie prowadzo- su się nią zajmować. Spotkałem na na. To zostało dopiero rozpoczęte. Trafiło do nas swojej drodze wiele osób, na przy- wiele materiałów, a po premierze płyty zaczęły kład prawników, którzy w ogóle przychodzić kolejne. Dajemy sobie rok do premiery nie odczuwali przyjemności z tego, kolejnej, żeby wszystko uporządkować. Chcę jeszcze co robią zawodowo. Nawet ostat- wspomnieć, że za tymi działa- niami cały czas stoi stowarzysze- Nauczanie jest sposobem na nie, które miałem okazję współ- tworzyć. To jest Stowarzyszenie lepsze poznanie siebie Jazz Poznań, którego prezesem jest Krzysztof Przybyłowicz, prorektor poznańskiej nio usłyszałem, że jak coś sprawia Akademii Muzycznej, animator życia jazzowego w przyjemność, to nie jest pracą. Słu- Wielkopolsce. Muszę powiedzieć, że właśnie dzięki cham na przykład Michała Jacasz- fantastycznej ekipie całego stowarzyszenia i dzięki ka Pieśni, polecam. Z drugiej stro- staraniom wielu innych osób udało się to wszystko ny, na przykład, puszczam sobie zrealizować. Kena Vandermarka, żeby odpocząć. To mnie relaksuje (śmiech). Sam się Zmieńmy teraz temat. Czego słuchasz teraz jeż- zastanawiam, dlaczego tak jest. dżąc samochodem? Myślę, ż e obowiązkowym pyta- Co to było ostatnio… Jerzy Pilch. niem, które trzeba zadać trębaczo- wi jazzowemu jest pytanie o Mile- O! Taka odpowiedź jeszcze nigdy tu nie padła. Nie sa. Więc kim jest Miles Davis dla słuchasz muzyki w samochodzie? ciebie?

Słucham, ale wczoraj przejechałem 1200 km i tro- Miles jest bardzo inspirującym trę- chę tych różnych płyt się przewinęło przez odtwa- baczem. Nie chcę tu powiedzieć rzacz w tym czasie. Ostatnio odsłuchuję też mate- czegoś, co zabrzmi lekceważąco, riały, które mam do wyprodukowania i robię przy ale trębaczy jest bardzo dużo. Miles JazzPRESS, grudzień 2016 |129

Davis mnie, w tej chwili, najbar- dziej kojarzy się z filmem.

Widziałeś film Miles Ahead?

No tak (dłuższa chwila zastanowie- nia). Dobrze, że ten temat został podjęty. Zrobię teraz dygresję. Cza- sem jest tak, że uzurpujemy sobie prawo do wyrażania opinii, oceny, oburzenia w jakimś zakresie. Mia- łem taką sytuację po premierze płyty Tribute to Andrzej Przybiel- ski. Podszedł do mnie pewien czło- wiek i chwalił projekt, gratulował, mówił, że było super, a potem za- czął mówić jak on by to zrobił i że tam świetnie by brzmiały skrzyp- ce elektryczne. Pomyślałem sobie: „To zrób!”. Nienawidzę czegoś takie- go, nawet jak wiem, że to jest pod- fot. Zbigniew Waliniowski szyte jak najlepszymi intencjami. Dlatego nie chcę się jakoś specjal- nie wypowiadać o tym filmie. W Problemem chyba nie jest to, że ten film jest „pod- przypadku Milesa nikt wcześniej koloryzowany”, ale że fabuła jest całkowicie nie- nie podjął tego tematu. W sumie prawdziwa. Została napisana konfabulacja zmie- można by się zastanowić, jaki móg- niająca osobę Milesa, robiąca z niego jakąś dziwną łby być sposób podejścia do tego. postać. Zostawmy może już ten film. Powiedzia- Można było zrobić taki film jak łeś, że Miles był dla ciebie inspirujący, ale jest cała Ray i zrobić przekrój całej historii masa innych trębaczy. Może, wobec tego, pociąg- Milesa, co w jego przypadku było- nijmy ten wątek. by strasznie trudne. W ogóle ten te- mat nie jest łatwy, bo przecież Mi- Niemal każdy trębacz spotyka się z Milesem Da- les był dość kontrowersyjną posta- visem, ponieważ dostępność jego nagrań jest naj- cią. Nie mówię tego, żeby bronić fil- większa. Co także jest ważne. Pamiętam, że jak by- mu, ale obiektywnie rzecz ujmując, łem na swoich pierwszych warsztatach jazzowych zrobienie filmu z pewnego wycin- w Chodzieży, wpadła mi w ręce płyta Jana Jarczy- ka jego życiorysu byłoby trudne. ka z Timem Hagansem na trąbce. Miałem płyty Dizzy’ego Gillespiego, polskich jazzmanów, jednak 130| Rozmowy jeżeli chodzi o zagranicznych trębaczy, zacząłem od gdzieś się mieszczą, w tym szeroko słuchania tych współczesnych. Po tych warsztatach rozumianym pojęciu jazzu euro- dostałem mocny impuls, który pchnął mnie w stro- pejskiego. Choć oczywiście jedno- nę jazzu. Zacząłem słuchać tego, co nam polecano z cześnie trzeba oddać Amerykanom bardzo długiej listy i oczywiście Miles też tam był, co amerykańskie. Oczywistym jest, jako ten, który zrewolucjonizował jazz. Wtedy jesz- że jazz i taniec współczesny to są cze nie rozumiałem dlaczego, ale jego utwory były dwie formy sztuki w całości zro- piękne i mocno wciągające. Teraz odbieram jego dzone w Stanach Zjednoczonych. twórczość na zupełnie innych płaszczyznach. Jed- Trzeba przy tym jednak pamiętać, nak, jeżeli chodzi o pierwsze inspiracje, to było roz- że jest też tak, że – na przykład – Po- łożone na wielu trębaczy, nie tylko mainstreamo- lacy brali czynny udział w tworze- wych, ale na przykład także klasycznych. Cały czas niu jazzu amerykańskiego. Broni- ich słuchałem i nadal słucham. Ta muzyka nadal sław Kaper chociażby. Zresztą jak mnie inspiruje. Notabene, rozwijając to trochę, z na to spojrzeć trochę szerzej, to na Krzyśkiem Dysem popełniliśmy płytę prezentującą przykład David Kikoski miał tu- wariacje na temat utworów Romana Maciejewskie- taj dziadków, bracia Breckerowie go, właśnie w takiej klasycyzującej formie, gdzieś także. Nie da się tego zapomnieć, pomiędzy jazzem, a klasyką. W ogóle w tym roku to są bardzo silne więzy. Avishai powstało z moim udziałem około dwudziestu róż- Cohen (trębacz) chyba zresztą też. nych programów, mniej lub bardziej zamkniętych. Może właśnie dlatego polscy i cze- Nie chcę wchodzić w szczegóły, ponieważ powinni- scy jazzmani mają opinię bardzo śmy opowiadać je dźwiękami i prezentować w ta- dobrych muzyków, dobrych wyko- kiej formie, w jakiej zostały przygotowane. nawców jazzu środka, mainstre- amowego, a ja po prostu jestem za Wspomniałeś o klasyce i to mi nasunęło na myśl tym, żeby grać dobrą muzykę, a nie inną osobę. Chciałem się zapytać o twój stosunek kategoryzować ją. do Wyntona Marsalisa, muzyka który jest bardzo różnie oceniany. Chciałem cię jeszcze zapytać o przetwarzanie dźwięku trąbki. Bo, Oceniam go jak najbardziej pozytywnie i aprobu- na przykład, wspomniany Micha- ję to, co robi. Bardzo mi się podoba jak on oddzie- el Brecker, który był wirtuozem la jazz amerykański od innych form muzyki jazzo- brzmień elektronicznych i świet- wej, odmawiając im nawet prawa do tego nazew- nie, kreatywnie potrafił je wyko- nictwa. Bo tak naprawdę bardzo pomaga w ten rzystać, w pewnym momencie od- sposób w wybiciu się muzyki, powiedzmy, euro- rzucił elektronikę skupiając się pejskiej, jazzu europejskiego, na niezależność. W na brzmieniu akustycznym. Na- moim odczuciu jest to bardzo pozytywne, bowiem tomiast ty łączysz brzmienia aku- zyskujemy swoją własną, europejską tożsamość w styczne i elektroniczne. jazzie. Wtedy nawet te moje peryferyjne projekty JazzPRESS, grudzień 2016 |131

Tak, jednak w różnych zespołach i niej. Oczywiście, że to jest w pewnym sensie krea- w różnych gatunkach muzyki. Na tywne, niektórzy zostają przy jednej technice, inni przykład ten wspomniany skład od niej odchodzą. Jednak jest przecież cel nadrzęd- etniczny jest w pełni akustyczny. ny, ważny jest przekaz, a nie to, jakiej techniki się Chociaż wczoraj zagraliśmy kon- do tego użyje. cert łączący oba style. A czy DJ-e, producenci muzyczni są kompozytora- Jednak nie odrzucasz tych mi? Ci, którzy korzystają z sampli. brzmień przetworzonych elektro- nicznie? Możemy pójść dalej. Czy w ogóle można nazwać artystą, kogoś, kto nie tworzy czegoś, co jest utwo- Muzyka jest muzyką. Są tacy, któ- rem? Czyli na przykład wykonawców. Jak to wtedy rzy coś odrzucają, a potem znowu odnieść choćby do wszystkich muzyków grających w filharmoniach? Dla mnie to jest dość ryzykowne próbowa- Gdybym nie słuchał muzyki nie odkreślania tego jakąś li- dla przyjemności, to nie byłoby nią podziału. Weźmy taki przy- sensu się nią zajmować kład. Mamy tu kilka płyt, ułoży- my z nich jakiś obiekt, szachow- nicę na przykład i potem zrobi- do tego wracają. Przecież artyści są my tego zdjęcie. Kto tu jest artystą? Ten, który stwo- mistrzami mimikry i nie ma co się rzył tę kompozycję, czy ten, który zrobił zdjęcie? Za- przed tym bronić, bo czasem tak kładając oczywiście, że to dwie różne osoby. Sły- jest, że nas to inspiruje, kiedy je- szałem ostatnio, że dość znany holenderski współ- steśmy przeciwko czemuś i potem czesny malarz przegrał proces o bezprawne wyko- do tego wracamy. Ostatnio słysza- rzystanie wizerunku ze zdjęcia, na podstawie, któ- łem, że Adam Pierończyk powró- rego stworzył obraz. Co zostało uznane, za naduży- cił do elektroniki przy okazji nowej cie praw autorskich, bo brak było zapytania o zgo- płyty, a przecież pamiętam, że kil- dę na wykorzystanie zdjęcia. I teraz przenieśmy to ka lat temu przy solowym albumie na grunt twojego pytania: czy można nazywać ich miał zaznaczone w opisie, że w na- kompozytorami, dlatego że poukładali te klocki w graniu nie używano żadnych elek- taki, a nie inny sposób. Słyszysz ich poukładanie tronicznych ułatwiaczy, właśnie w klocków, bo bez tego byłoby inne. tym duchu to było określone. We- dług mnie zupełnie nie o to chodzi. Cały ten jazz! / www.calytenjazz.pl To jest kolor, jeden z kolorów i waż- Jerzy Szczerbakow – autor cyklu ne jest jak ten kolor zastosujemy. To Agnieszka Sobczyńska – autorka plakatów tak, jakby mówić, że jakaś technika Piotr Karasiewicz – kanał YT karasek52 plastyczna jest zła, odwracać się od 132| Słowo na jazzowo / Moja osobista szafa grająca

Wieczór poezji, czyli poeci

Filip Łobodziński fi[email protected]

Wbrew pozorom, to nie taka pro- Wind, A Hard Rain’s a-Gonna Fall, sta sprawa. Rozstrzygnięcie, czy w Don’t Think Twice, It’s All Right to danej muzyce poezja pełni rolę na- tylko czubek góry lodowej. Na- czelną, zależy od prywatnej defini- rodziła się pieśń autorska, gdzie cji poezji. Wychodząc niejako na- przekaz pełni rolę nadrzędną, a przeciw rozmaitym potrzebom, na śpiewak nie musi być Carusem. jakie reaguje poezja, proponujemy Nieustająco inspirująca płyta dała tu, obok niewątpliwych poetów ro- początek nurtowi śpiewających cka, jakimi są Joni Mitchell, Bob poetów. Dylan czy Patti Smith, także te pły- ty, na których sama muzyka zdaje #02 się uruchomiona dotknięciem li- Eric Dolphy, Out to Lunch!, 1964 rycznej muzy. A że liryka bywa też Przez kilka lat ten przedwcześnie różna – wiemy dzięki poezji nowo- zmarły na cukrzycę saksofonista, falowej – stąd i poniżej znajdziemy flecista i klarnecista basowy miał albumy o dość szczególnym wy- trudności ze znalezieniem pra- miarze poetyckim, jak nagrania cy, bo grał zbyt nowocześnie. Jego Erica Dolphy’ego czy Talking He- gra to odpowiednik „nowej fali” w ads. W końcu można wersy skła- poezji: obok tradycyjnej improwi- dać jak Petrarca, ale można też jak zacji pojawiają się dźwięki całko- Apollinaire. wicie abstrakcyjne albo naślado- Chciałoby się jeszcze coś dodać… wanie muzyki konkretnej. Dolphy Jeszcze się pomądrzyć… Ale nie, nie śpiewa swoimi instrumentami, mam zamiaru tej zwłaszcza kate- krzyczy, szepcze, zmusza do my- gorii zagadać. ślenia. Podobnie jak Ornette Cole- man, Anthony Braxton, John Zorn #01. czy Marc Ribot. Bob Dylan, The Freewheelin’ Bob Dylan, 1963 #03 Druga płyta amerykańskiego mi- John Coltrane, A Love Supreme, strza jest pierwszą, która zawiera 1965 niemal wyłącznie autorskie pio- Jazzowa Pieśń nad Pieśniami, Ma- senki – i to jakie! Blowin’ in the habharata i Hymn św. Pawła, czyli JazzPRESS, grudzień 2016 |133

najbardziej uduchowiona płyta w jazzie i nie tylko. Wir- tuozeria i geniusz kompozytorski, choć wciąż kwitną, podporządkowane zostały celowi nadrzędnemu, jakim jest religijna żarliwość. Album zrobił wrażenie także na większości rockmanów, co w tym wypadku świad- czy dobrze o obydwu stronach. Z innych regionów za- chęcam do sięgnięcia po płyty Mahalii Jackson, Nusrata Fateh Ali Khana i Winstona „Burning Spear” Rodneya.

#04. Bob Dylan, Highway 61 Revisited, 1965 Do tego czasu muzyka rockowa, czyli z grubsza gita- ry elektryczne i perkusja, była nośnikiem zabawy, cza- sem buntu, ale na tym koniec. Rozpoczynający tę pły- tę Like a (niedawno zrobiono do niego kapi- talny interaktywny klip) musiał zwalać z nóg słuchaczy: skończył się wiek niewinności, a rock zyskał kompletnie nowy wymiar. Z obszernego dorobku Dylana proponu- ję też na przykład Blonde on Blonde, Blood on the Tracks i Time Out of Mind.

#05. Van Morrison, Astral Weeks, 1968 Gdyby szukać najpiękniejszej płyty lirycznej w dziejach pokultury, dzieło Irlandczyka miałoby wielkie szanse. Opromieniony sławą lidera grupy Them i świetnego wy- konawcy rhythm’n’bluesa (rockowy standard Gloria to jego kompozycja), na swoim drugim solowym albumie tworzy pastelowe ballady na pograniczu jazzu, balansu- jące między nostalgią, czułością i introspekcją. Dorzucę jeszcze Blue Valentine Toma Waitsa, The Band grupy o tej samej nazwie i… dowolny zbiór piosenek francuskiego mistrza Georges’a Brassensa. 134| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

Chet Baker & Paul Desmond – Together – The Complete Studio Recordings

Jarosław Czaja [email protected] jazztornado.blog.pl

No i wreszcie nadszedł czas, aby ci kojarzonych z CTI – w typie Hub- wraz z Rudym Van Gelderem prze- barda i Turrentine'a, ale od specy- nieść się z wytwórni Blue Note do ficznych dosyć artystów – powiedz- CTI – Creed Taylor Incorporated. To my, gości specjalnych – na pierw- już oczywiście są lata siedemdzie- szy rzut oka niepasujących do resz- siąte XX stulecia i nieco inny, po- ty towarzystwa. Chodzi o dwóch wiedzmy, bardziej różnorodny i artystów pochodzących z Zachod- nieco mniej ortodoksyjnie jazzowy niego Wybrzeża: trębacza i woka- profil działalności wielkiego inży- listę Cheta Bakera oraz alcistę Pau- niera dźwięku. Wytwórnia CTI ko- la Desmonda. Ten pierwszy na po- jarzy się od razu z wyraźnym „ko- czątku lat siedemdziesiątych po- mercyjnym” soundem. Nie lubię wrócił na scenę jazzową po trud- tego określenia, ale zawsze jakoś nym, narkotykowym okresie, kie- w kontekście tej muzyki ono pada. dy w jakiejś ulicznej bójce stracił Mowa o „komercyjnym” soundzie wszystkie zęby i musiał praktycz- o lekko funkowym i soulowym za- nie od nowa nauczyć się grać na barwieniu. trąbce. Creed Taylor dał Chetowi Ciekawe, jak z czasem zmienia się szansę i w 1974 roku zorganizował optyka, widzenie pewnych spraw. w studiu Van Geldera sesję, która Kiedyś znawcy przedmiotu kręci- ukazała się pod tytułem She Was li nosem, słysząc produkcje Creeda Too Good To Me. Taylora, a teraz zapewne – tak, jak Na tejże sesji, ale zaledwie w dwóch ja – wracają do nich z wielkim sen- utworach, zagrali po raz pierwszy tymentem. Inna sprawa, że jak się obok siebie Chet Baker i Paul De- popatrzy na listę nazwisk muzy- smond. Alcista najbardziej znany ków ze „stajni” CTI, to można od- był z występów w zespole Dave'a nieść wrażenie, że ta wytwórnia Brubecka, ale podobnie jak Milt stała się w pewnym stopniu spad- Jackson z Modern Jazz Quartet – kobierczynią Blue Note... miał również drugie oblicze, o wie- Przekornie jednak nie chcę tutaj le nawet ciekawsze, na solowych zaczynać od sztandarowych posta- albumach. Następną płytą, na ja- JazzPRESS, grudzień 2016 |135 kiej spotkali się nasi dwaj bohate- rowie (ale znowu grając obok sie- bie tylko w dwóch utworach), był

album gitarzysty Jima Halla Con- Czaja aw ł Jaros fot. cierto, zarejestrowany przez Van Geldera i wydany przez CTI w 1975 roku. To płyta ze wszech miar wy- jątkowa i warta osobnego potrakto- wania w tej rubryce, co z pewnoś- cią kiedyś nastąpi. Aranże na niej zawarte, podobnie jak na She Was Complete Studio Recordings? Otóż dawno temu, bo w Too Good To Me, były dziełem nie- 1992 roku, wyszła taka płyta, dziś chyba już trudno jakiego Dona Sebesky'ego i tenże dostępna, bo ktoś mądry w wytwórni Epic wpadł Sebesky wyprodukował osobiście na genialny pomysł, aby wydestylować z tych następną sesję nagraniową (ale dla trzech wyżej wymienionych sesji nagraniowych wytwórni A&M), na której Chet Ba- tylko te nagrania, na których Baker i Desmond gra- ker i Paul Desmond znowu się spot- li obok siebie. W sumie uzbierało się zaledwie sie- kali. Miała ona miejsce w 1977 roku dem pozycji, ale całość jest doprawdy zniewalająca. i wyszła pod nazwiskiem Bakera Powstał cokolwiek sztuczny, ale jednak istny klej- jako You Can't Go Home Again. Do- not fonografii. Dla mnie osobiście to wydawnictwo piero potem, już po śmierci Cheta, szczególne, bo miałem tę płytę przegraną na kase- przypomniano sobie o reszcie na- tę niedługo po wydaniu i nie znałem wtedy jeszcze grań z tej sesji i wydano je pod ty- oryginałów CTI i A&M. Dzisiaj te wszystkie albumy tułem The Best Thing For You. Jako stoją na mojej półce, a mimo to sięgam najczęściej ciekawostkę dorzucę, że mimo iż właśnie po owe The Complete… taśmy nagrane zostały przez inne- Ktoś może się zdziwi, bo przecież do tej pory w tej go inżyniera, to ich rekonstrukcja rubryce prezentowałem się raczej jako zwolennik przypadła w udziale, w 1989 roku, „twardego”, czyli „czarnego” jazzu spod znaku hard właśnie Rudy'emu Van Gelderowi. bopu ze Wschodniego Wybrzeża. Wiadomo, że w Muszę jeszcze dodać, że owa sesja Kalifornii jazz zawsze brzmiał nieco łagodniej – była ostatnią, w jakiej brał udział w stylu bardziej cool, ale z tamtejszego środowiska w swoim życiu Paul Desmond. wywodziło się kilku muzyków wielkiego forma- Tak w skrócie wygląda historia tu. Do nich z pewnością zaliczyłbym Cheta Bakera, spotkań Cheta Bakera i Paula De- Paula Desmonda i choćby Arta Peppera. Do Cheta smonda na krążkach CTI. Nigdy miałem zawsze wyjątkową słabość, być może dlate- jednak nie zrealizowano osobne- go, że w początkach kariery grał on z samym Char- go projektu, gdzie obaj graliby w liem Parkerem. Baker miał na płytach dwa, nieco duecie na całej płycie. Więc skąd – odmienne, oblicza. Szerszej publiczności znany był ktoś zapyta – pozycja nazwana The raczej z roli romantycznego śpiewaka w standardo- 136| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

wym repertuarze, ale nagrywał także płyty czysto, stępnym bohaterem tych sesji jest można rzec, bopowe. z pewnością... elektryczne W encyklopediach pokutuje opinia, że Chet był ja- Fendera! Plamy kolorystyczne, ja- koby „białą kopią” Milesa Davisa. Owszem, obaj trę- kie tworzą na przemian dwaj pia- bacze, zwłaszcza w latach pięćdziesiątych, repre- niści, Bob James i Kenny Barron, zentowali podobną stylistykę, której cechą zasadni- dodają tej muzyce niezwykłego kli- czą był liryzm i pewna intymność muzyczna, także matu – jakiejś nostalgii i zawiesze- duża ekonomia środków wyrazu – oszczędność nut nia w czasie. No i jeszcze grający i wykorzystanie ciszy, oraz podobny – wokalny – wymiennie legendarni dziś perku- typ frazowania (Miles, jak wiadomo, uczył się tego siści: Steve Gadd i – uwaga! – Tony od Franka Sinatry, a Chet sam był doskonałym wo- Williams. W skrócie rzecz wy- kalistą), ale odróżniał wyraźnie inny sposób atako- gląda następująco, i jest to nieled- wania dźwięku. O ile jednak Miles Davis ten swój wie przepis na muzykę, która jest naturalny liryzm starał się zawsze w jakiś sposób z pozoru bardzo liryczna i spokoj- „opakować” ostrzejszym sztafażem swoich hardbo- na, ale ma dużą dozę dramaturgii – powych saksofonistów, a u progu lat siedemdziesią- wystarczy „od spodu” dać „czarną” i tych w ogóle w elektronicznym hałasie liryzm po- mocną sekcję ze Wschodniego Wy- rzucił, to Chet Baker przy swojej kruchej i wrażli- brzeża, a „na górę” solistów ze sło- wej intymności pozostał do końca życia. Niektórzy necznej Kalifornii. Efekt murowa- krytycy czynili zarzut artyście, że nie miał dosyć ny! odwagi, aby wyzwolić się spod wpływu stylistyki Słowo jeszcze o repertuarze. Na wyznaczonej kiedyś przez Milesa Davisa. Ja powie- specjalne wyróżnienie zasługu- działbym na odwrót – to właśnie wymagało odwa- je tutaj wspaniała, pełna nostal- gi, aby nadal grać swoje bez oglądania się na prze- gii wersja tematu, który skompo- lotne mody i poklask publiczności. nował Don Sebesky: You Can't Go Istotne, że zarówno Chet Baker, jak i Paul Desmond Home Again, oraz zjawiskowa in- byli doskonałymi improwizatorami. Świetnie się terpretacja standardu Autumn Lea- zresztą rozumieli, tak jakby grali ze sobą od lat. Kie- ves. Ale największe wrażenie robi z dy krzyżują swoje nuty w subtelnym kontrapunk- pewnością trwający prawie 20 mi- cie, przypominają się od razu legendarne nagra- nut Concierto De Aranjuez – pocho- nia zespołu Mulligana bez fortepianu. Największa dzący z płyty Concierto Jima Halla. wartość Together polega jednak na tym, że obaj so- To istny majstersztyk, pozostawia- liści zestawieni zostali z doborową – chyba najlep- jący daleko w tyle to, co zrobili Mi- szą w owych czasach na świecie – sekcją rytmiczną. les Davis z Gilem Evansem na Sket- Trzecim bohaterem tego zbioru jest na pewno eta- ches Of Spain! Nie wierzycie? No to towy basista CTI – Ron Carter. Tak po prawdzie ta posłuchajcie... literka „C” w nazwie wytwórni powinna oznaczać „Carter”, ponieważ mam wrażenie, że cały gmach Chet Baker & Paul Desmond – Together – The CTI opierał się na jego kontrabasie właśnie. Na- Complete Studio Recordings, Epic, 1992 JazzPRESS, grudzień 2016 |137

Nowa era – forma modalna u Milesa Davisa

Cezary Ścibiorski [email protected]

Pod koniec 1957 roku Miles Da- Więcej swobody w linii vis zaczął dojrzewać do zmiany. Po melodycznej kilku latach gry u boku Charliego Parkera, a później na czele własne- Miles Davis ewidentnie potrze- go zespołu, osiągnął renomowaną bował czegoś radykalnie innego. pozycję w świecie jazzu, stając się Pierwszy taki epizod nastąpił u jednym z największych muzyków niego w latach 1948-1950, podczas bebopu, a właściwie jego nowszej, koncertów i sesji nagraniowych no- bardziej wyrafinowanej formy – netu, które do historii przeszły jako hard bopu. Birth of the Cool. Po siedmiu latach Bebop był niezwykle dynamicz- i wielu burzliwych wydarzeniach, nym, wręcz brawurowym stylem takich jak gra w zespole Charliego lat czterdziestych. Cytując Joachi- Parkera, uzależnienie od heroiny i ma-Ernsta Berendta, „charaktery- późniejsze wyjście z nałogu, utwo- styczne dla dźwiękowych przebie- rzenie sekstetu z udziałem Julia- gów bopu są rozpędzone, nerwo- na Cannonballa Adderleya i Johna we frazy, które niekiedy sprawiają Coltrane’a, Davis stał się dojrzałym, wrażenie już tylko melodycznych pewnym siebie człowiekiem, czują- strzępów. (…). Wszystko jest w naj- cym, że jest w stanie zaproponować wyższym stopniu skondensowa- światu coś zupełnie nowego i prze- ne”. Mówił o tym Davis, opisując łomowego. Tym bardziej, że zdawał Parkera i Gillespy’ego: „W muzyce sobie sprawę z wielkości swojego bebopowej roiło się od nutek. Diz- zespołu i wiedział, że nadszedł naj- zy i Bird grali bardzo szybkie nuty lepszy do tego moment. i szybko zmieniali akordy, bo tak Mając w sobie to przekonanie i go- wszystko słyszeli. Takie wypraco- towość, stał się otwarty na wszel- wali sobie głosy – szybkie i w gór- kie wpływy, które mogły go zain- nym rejonie wysokiego rejestru. spirować do zapoczątkowania no- Ich koncepcja brzmiała: raczej wię- wego kierunku. W kręgu jego zain- cej niż mniej”. teresowań znalazły się pełna prze- strzeni i lekkości powściągliwa gra Ahmada Jamala oraz refleksja i głę- bia właściwe grze Johna Coltrane’a. 138| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

Duże znaczenie miały również erudycja i wsparcie – Red Garland odmówił dostoso- ze strony zawsze obecnego i pomocnego Gila Evan- wania się do wskazówek Davisa i z sa oraz muzyczna teoria George’a Russella. hukiem opuścił studio, a sam lider Z grubsza można stwierdzić, że nowa koncepcja zmuszony był zagrać w tej kompo- miała polegać na grze opartej na skalach modal- zycji na fortepianie. nych. To nie jest artykuł teoretyczny, więc nie bę- dziemy się zagłębiać w teorię muzyki. Pozwolę sobie Rozsypujący się zespół jedynie jeszcze raz zacytować samego Davisa, któ- ry wyjaśniał w swojej autobiografii: „Muzyka mo- Po burzliwym odejściu pianisty za- dalna polega na korzystaniu z siedmiu nut z każdej istniała potrzeba znalezienia no- skali – ze wszystkich. Skalę buduje każda pojedyn- wego. Takiego, który chętnie by po- cza nuta, każda jest równouprawniona. (…) Dzięki jął nowe podejście Milesa Davisa. formie modalnej nauczyłem się, że gdy grasz w ten Miles zwrócił się po rekomendację sposób, gdy idziesz w tym kierunku, możesz już iść do źródła – George’a Russella, a ten bez końca. Nie musisz dbać o przewroty akordowe i wskazał mu klasycznie wykształ- takie tam bzdury. Więcej masz swobody w linii me- conego, wyciszonego i wrażliwe- lodycznej. Podczas pracy w formie modalnej praw- go Billa Evansa. Sekstet z nowym dziwym wyzwaniem staje się to, jak wiele inwen- pianistą, a także nowym perkusi- cji wykrzeszesz w materii melodii. Kiedy operujesz stą (Jimmym Cobbem) najpierw na tradycyjnych akordach, wiesz, że w trzydziestu zadomowił się na jakiś czas w Vil- dwóch taktach akordy się skończyły i możesz teraz lage Vanguard, a po raz pierwszy tylko powtarzać się, stosując wariacje. Ja opuszcza- wszedł do studia, aby nagrać se- łem ten teren, wchodziłem w obszar, gdzie można sję, nazwaną później Green Dolphin było więcej zdziałać metodą melodyczną. W formie Street, która została wydana znacz- modalnej zobaczyłem kopalnię możliwości”. Co cie- nie później jako druga strona pły- kawe, skale modalne, na które powołuje się Miles ty zawierającej skomponowaną Davis, inaczej są zwane skalami kościelnymi lub przez Davisa, skądinąd znakomitą, średniowiecznymi i są siedmiostopniowymi skala- muzykę do filmu Ascenseur pour mi powstałymi w średniowieczu. W koncepcji gry l'échafaud. Później grupa wystąpi- modalnej Davis ostatecznie utwierdził się po obej- ła 3 lipca 1958 roku na festiwalu w rzeniu, a właściwie usłyszeniu, Ballet Africaine z Newport. Ale i tam jeszcze nikt nie Gwinei. mógł się zorientować, co się świę- Pierwszą kompozycją modalną Milesa Davisa był ci. Po drodze, tego samego lata, Da- utwór Milestones, z płyty pod tym samym tytu- vis jeszcze wraz z Gilem Evansem i łem, nagranej w lutym i marcu 1958 roku. Pozosta- grupą muzyków (w większości in- łe utwory z tej płyty osadzone są jeszcze mocno w nych niż członkowie sekstetu) na- hard bopie, chociaż jeden utwór – Sid’s Ahead – też grał aranżacje opery Porgy and ewidentnie trąci modalnym klimatem. Właśnie w Bess. czasie tego utworu, nagrywanego pod koniec sesji A już jesienią zespół zaczął się roz- JazzPRESS, grudzień 2016 |139

sypywać – w listopadzie odszedł a później 22 kwietnia 1959 roku, w studiu pojawili Bill Evans, Cannonballa Adderleya się Miles Davis, Julian „Cannonball” Adderley, John ledwo udało się zatrzymać jeszcze Coltrane, Bill Evans, Paul Chambers i Jimmy Cobb. na chwilę , ale okazało się , że roz- W jednym utworze zagrał na fortepianie, zamiast stać się z kolegami zamierza także Evansa, Wynton Kelly. Czy Miles Davis przyniósł z John Coltrane. I rzeczywiście, z po- sobą kompozycje? Nie, jedynie garść szkiców i suge- czątkiem 1959 roku John Coltrane stie, jak mają grać. Nie było prób, a wszystkie utwo- rozpoczął karierę solową, chociaż ry muzycy nagrali za pierwszym podejściem. Pły- wciąż jeszcze na koncertach grał ta została wydana 17 sierpnia 1959 roku i nosiła ty- w składzie Davisa, do którego na tuł Kind of Blue. krótko wrócili Red Garland i Phil- Kind of Blue w wielu ankietach został oceniony ly Joe Jones. W tym samym cza- jako jazzowy album wszech czasów. Jak zwykle, sie pierwsze samodzielne występy odcinam się od takich rankingów, ale nie ma wąt- rozpoczął Cannonball. Do zespołu pliwości, że należy on do najwybitniejszych. Sły- dołączył nowy, wspaniały zresztą, szalny tam rodzaj brzmienia, transu, mroku i ta- pianista Wynton Kelly. jemnicy, stał się znakiem firmowym Milesa Da- Kiedy patrzy się na te zmiany per- visa. Później Davis miał jeszcze wielokrotnie za- sonalne z perspektywy tylu dzie- dziwić i zaskoczyć świat. Ale znamię wyniesione sięcioleci, aż ciarki przechodzą z Kind of Blue miało charakteryzować jego kolejne na myśl, że tak mało brakowało, a epokowe dzieła. Klimat ten i prostota pojawia się nie wydarzyłby się cud. A on na- na Sketches of Spain, In a Silent Way, Bitches Brew, stąpił. Koncepcję nowej płyty Da- On the Corner, Big Fun, Dark Magus czy Agharta. vis miał już przemyślaną, i to pod A nawet na Tutu. Minęło już ponad pół wieku od kątem sekstetu w składzie z 1958 wydania Kind of Blue, ale album ten dalej urzeka roku. Wszyscy muzycy zaprosze- swoim pięknem. Po jego wydaniu świat już nie był nie na nagranie przyjęli. 2 marca, taki sam. Był lepszy. 140| Słowo na jazzowo / Kanon Jazzu

Herbie Hancock – Head Hunters

Rafał Garszczyński [email protected]

le. Inaczej mówiąc, w zasadzie cze- go się nie dotknie, wychodzi ge- nialnie, choć czasem owa genial- ność wyprzedza swoją epokę i na uznanie musi trochę poczekać. Jest jednym z tych muzyków jazzo- wych, którzy bez specjalnych kom- promisów artystycznych potrafią trafić do publiczności niekoniecz- nie bywającej w jazzowych klu- bach. Zrobił to już kilka razy. Jest jednym z nielicznych muzyków Columbia / Sony, 1973 jazzowych, którzy mają na swoim Herbie Hancock należy do tych gi- koncie nagrody Grammy w głów- gantów jazzu, z których dyskogra- nych kategoriach (album roku za fii można ułożyć osobny Kanon, do- River: The Joni Letters). Wiele jego skonale oddający historię muzyki albumów zdobywało również ty- improwizowanej ostatnich 50 lat. tuły złotych i platynowych płyt. Od jego debiutu, przez wielu uzna- W wieku 22 lat był istotnym człon- wanego za jeden z najbardziej bły- kiem jednego z najciekawszych ze- skotliwych debiutów jazzu – albu- społów Milesa Davisa. Ich pierwszy mu Takin’ Of – minęło już ponad wspólny album to Seven Steps To pół wieku, a Herbie pozostaje cią- Heaven z 1963 roku. gle jednym z tych, którzy wyzna- Nagrania Herbiego Hancocka są czają nowe kierunki. Potrafi przy- najprawdopodobniej najczęściej pominać młodzieży o klasycznym używanymi nagraniami jazzo- fortepianie, sięgać po nowoczes- wymi w roli sampli w całej histo- ne instrumenty, równolegle pro- rii popularnej muzyki rozrywko- wadzić zespoły elektryczne i aku- wej wszelakiego rodzaju, od czasu, styczne, koncertować solo i zapra- kiedy wymyślono samplowanie. A szać do współpracy muzyków z wśród tych cytatów najwięcej po- przeróżnych krajów, reprezentują- chodzi z nagranego w 1973 roku al- cych zupełnie różne muzyczne sty- bumu Head Hunters. Z tego albu- JazzPRESS, grudzień 2016 |141 mu jest również jeden z najwięk- sie to właśnie Sly Stone fascynował większość flir- szych komercyjnych przebojów tujących z muzyką funk jazzmanów. Wyróżnikiem muzyki jazzowej wszechczasów – zespołu The Headhunters miał stać się brak gita- Chameleon. Zresztą na tak sporzą- rzysty w składzie, co było posunięciem dość ryzy- dzonej liście w pierwszej dziesiąt- kownym w czasach, kiedy największym rocko- ce być może kilka miejsc należa- wym bohaterem młodych słuchaczy był Jimi Hen- łoby do Herbiego Hancocka. Trud- drix. Herbie Hancock uznał, że sam zastąpi gitarzy- no nie uznać za genialnego twór- stę w zespole, grając na clavinecie, elektromecha- cę przebojów człowieka, który na- nicznym instrumencie spopularyzowanym przez pisał Cantaloupe Island, Waterme- Billy’ego Prestona, Billa Whitersa i zespół Funka- lon Man i Rock It. Najważniejszy delic George’a Clintona. Z pewnością Herbie Han- jest jednak fakt, że to wszystko po- cock nie mógł nie zauważyć wielkiego hitu Ste- wstało w środku jazzowej akcji, bez viego Wondera Superstition, który ukazał się kil- jakichkolwiek artystycznych kom- ka miesięcy przed nagraniem Head Hunters. Grupa promisów, choć z pewnością z my- The Headhunters w przeróżnych składach istnieje ślą o sukcesie wśród szerszej pub- właściwie do dzisiaj i daje Herbiemu Hancockowi liczności. okazje do powrotu do przebojów z lat siedemdzie- Spory udział w powstaniu Head siątych. Hunters mają oczywiście: Harvey Head Hunters to tylko cztery kompozycje – przebo- Mason – jeden z najważniejszych jowy, napisany specjalnie na tę okazję Chameleon, perkusistów elektrycznego jazzu podróż w muzyczną przeszłość Herbiego Hanco- lat siedemdziesiątych (między in- cka – Watermelon Man – w jakże odmiennej wersji nymi Breezin’ George’a Bensona, od tej, którą znamy z nagraniowego debiutu Herbie Macho Gabora Szaby i przebojo- Hancocka, albumu Takin’ Of z 1962 roku, dedyko- wy album Montara Bobby’ego Hut- wany Sly’owi Stone’owi Sly i nieco zwalniający tem- chersona), stały współpracownik po Vein Melter. Pierwsze dwa utwory są dziś abso- Herbiego Hancocka – basista Paul lutnymi megahitami, pozostałe zgodnie z duchem Jackson i dodający muzyce egzo- epoki naśladują absolutnie pozbawione reguł im- tycznego kolorytu, odkryty dla prowizacje muzyków elektrycznych składów Mile- elektrycznego grania przez Milesa sa Davisa. Davisa saksofonista, grający też na Head Hunters to muzyczny pewniak, spodoba się fletach i klarnecie basowym Ben- każdemu, a kiedy już uznacie, że proste, przebojowe nie Maupin. melodie to za mało, słuchając tej muzyki, kolejny Fascynacja muzyką Sly’a Stone’a w raz odnajdziecie w niej znacznie więcej niż chwyt- początkowym okresie działalno- liwe zagrywki, znajdziecie pokręcone rytmy, groo- ści zespołu, który w związku z suk- ve, świetne solówki Benniego Maupina i poszuki- cesem albumu Head Hunters za- wanie nowych brzmień Herbiego Hancocka. Nie czął używać nazwy The Headhun- wyobrażam sobie fana jazzu, który nie ma na półce ters, jest oczywista. W owym cza- tego albumu. 142| Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

Kończymy rok!

Piotr Rytowski [email protected]

W grudniu najczęściej podsumo- w życiu nie byłem tak zdumiony”. wujemy rok. Przypominamy naj- Nikt nie ma wątpliwości, czym jest ważniejsze wydarzenia, wybiera- to odkrycie dla każdego meloma- my najważniejsze płyty, najlepsze na, ale być może nie wszyscy wie- koncerty. Sięgamy pamięcią dwa- dzą, ż e fonografy Edisona niespe- naście miesięcy wstecz. Ponieważ cjalnie się sprzedawały i jego fir- pochłania nas „przedświąteczna ma fonograficzna splajtowała. Wy- gorączka”, na ogół na spojrzenie w nalazca uznał, że na fonografii nie bardziej odległą przeszłość nie wy- zrobi majątku i zajął się innymi starcza nam czasu i energii. War- wynalazkami. Dwa lata później za to spojrzeć na grudniowe kalenda- jego sprawą ludzie ujrzeli ś wiatło rium. żarówek elektrycznych. Na szczęś- Nie sposób wymienić tu wszyst- cie wiekopomny wynalazek nie kie ważne dla muzyki, czy nawet odszedł do lamusa – w kolejnych tylko jazzu postacie, które urodzi- swoich wcieleniach towarzyszy ły się grudniu. Wspomnę tylko nam do dziś. Wielu jazzmanów (i parę wybranych nazwisk z kręgu nie tylko) zapewne przekonało się „my favorite things”, między inny- też na własnej skórze, że stwierdze- mi: Wadada Leo Smith, Tony Wil- nie o niemożliwości „zrobienia ma- liams, McCoy Tyner, Donald Byrd, jątku na fonografii” także pozosta- Matthew Shipp, Jaco Pastorius, je aktualne do dziś. Frank Zappa, Nino Rota, Dave Bru- No chyba że napiszemy taką pio- beck czy Miroslav Vitouš. A z na- senkę jak White Christmas, która szego podwórka: Raphael Rogiński, swoją światową premierę miała 25 Jerzy Mazzoll, Artur Dutkiewicz, grudnia 1941 roku. Utwór napisa- Olo Walicki… Powróćmy jednak pa- ny przez Irvinga Berlina, w wyko- mięcią do kilku ważnych, grudnio- naniu Binga Crosby’ego, pojawiał wych wydarzeń. się na liście magazynu Billboard w 6 grudnia 1877 roku Thomas Alva grudniu każdego roku przez dwa- Edison zapisał na swym wynalaz- dzieścia lat (od 1942 do 1962)! Pio- ku – fonografie – wierszyk Mary senka, wykorzystana w filmie Go- Had a Little Lamb. Kiedy już go od- spoda Świąteczna została nagrodzo- tworzył, miał oświadczyć: „Nigdy na także Oskarem. Do dziś jest jed- JazzPRESS, grudzień 2016 |143

nym z najpopularniejszych utwo- pomnę, nawróci nasze myślenie w stronę bożona- rów świątecznych na świecie. Jego rodzeniowej duchowości. 9 grudnia 1964 roku John własne wersje nagrały setki arty- Coltrane, podczas wieczornej sesji, zarejestrował je- stów, między innymi: Frank Sina- den z największych jazzowych albumów wszech- tra, Elvis Presley, Smokey Robinson czasów A Love Supreme. Siedem lat wcześniej arty- & The Miracles, Doris Day, The Su- sta doznał duchowego przebudzenia. Żarliwa wia- premes, Bob Marley, Diana Krall, ra pozwoliła mu zerwać z heroinowym nałogiem, Al Jarreau i wielu, wielu innych. w którym pogrążał się od lat i rozpocząć niezwykle Do 1997 roku piosenka była na twórczy okres. Możemy śmiało powiedzieć, że Col- pierwszym miejscu najlepiej sprze- trane narodził się na nowo, a czteroczęściowa suita dających się singli na świecie z wy- A Love Supreme jest natchnionym, pełnym skupie- nikiem ponad 30 mln sprzedanych nia i duchowości tego świadectwem. egzemplarzy. Dopiero singiel Elto- Skąd taka rocznicowa tematyka w mojej rubryce? na Johna z piosenką Candle in the W zasadzie co miesiąc można byłoby pisać o inte- Wind 1997 (którą artysta zaśpiewał resujących i ważnych wydarzeniach z przeszłości. na pogrzebie księżnej Diany) pobił Dlaczego właśnie w grudniu? Cóż, potrzebowałem ten rekord, sprzedając się w 33 mi- pretekstu do napisania o jeszcze jednej grudnio- lionach egzemplarzy. wej rocznicy. Pierwszej. Rok temu, w grudniowym Niestety, niespostrzeżenie wkro- wydaniu JazzPRESSu rozpoczęła się moja przygo- czyliśmy na, tak dziś powszechną, da z magazynem. Swój debiut miała wtedy też ni- ścieżkę łącząca okres Świąt Bożego niejsza rubryka – My Favorite Things (or quite the Narodzenia z biznesem. Niech za- opposite…). Dziękuję wszystkim, którzy czasem tu tem kolejna rocznica, którą przy- zaglądają…

Kanon Jazzu Rafała Garszczyńskiego godz. od poniedziałku do piątku 14:45 www.radiojazz.fm fot. Kuba Replewicz Kuba fot. 144| Pogranicze / Down the Backstreets

Buckshot LeFonque – Buckshot LeFonque

Adam Tkaczyk [email protected]

Buckshot LeFonque to jazzowo-ra- powo-funkowo-rocko... multiga- tunkowy projekt Branforda Mar- salisa, którego czytelnikom ni- niejszego periodyku raczej przed- stawiać nie trzeba. Pierwszy al- bum grupy, do którego wracamy w Down the Backstreets, ukazał się w 1994 roku. Został przywitany przez krytyków stosunkowo ciepło, ale tu i ówdzie zdarzały się wyraź-

ne głosy krytyki. Jak zatem Buck- Columbia / Sony, 1994 shot LeFonque brzmi po dwuna- stu latach? Czy warto odświeżyć i, latach pięćdziesiątych (ponoć z po- być może, przewartościować swo- wodów kontraktowych). je wcześniejsze odczucia na temat Buckshot LeFonque odróżnia od tego albumu? jazz-rapowych albumów wyda- Na pokładzie mamy, oprócz lide- nych około 1994 roku bogactwo mu- rującego Marsalisa, króla hip-ho- zyczne. Jest bardziej rozbudowany, powej produkcji oraz scratchin- słychać w nim większy zmysł do gu – DJ-a Premiera, który ma swój melodii i harmonii. Zapamiętamy udział w większości utworów (od- Buckshot LeFonque bardziej jako powiada głównie za bębny, gdzie- album acidjazzowy niż jazz-rapo- niegdzie zaskreczuje). Partie in- wy. Rapowania sensu stricto jest tu strumentalne dogrywają między niewiele, a jeśli już się pojawia, to innymi: , Delfeayo jako dodatek do podkładu muzycz- Marsalis, Roy Hargrove, Mino nego, a nie odwrotnie. Jazzowe so- Cinélu, Robert Hurst, Kenny Kirk- lówki instrumentalne za każdym land, Nils Lofgren i Matt Finders. razem są świetne. Nie da się ukryć, Nazwa projektu została zapożyczo- że to są momenty najbardziej kom- na od Cannonballa Adderleya, któ- fortowe dla muzyków. Wiele po- ry pod podobnym pseudonimem chwał zbiera utwór I Know Why Buckshot LeFonque występował w the Caged Bird Sings, bazujący na JazzPRESS, grudzień 2016 |145

samplu z Beasts of Nation Feli Ku- solowych płyt Stinga i spróbujcie zaprzeczyć!). No tiego, z gościnnym udziałem Mayi Pain, No Gain to nieudany atak na rap-rock z dorzu- Angelou, recytującej swój tytuło- coną szczyptą jazzu. Rok wcześniej ukazał się utwór wy wiersz. Zgoda – to bardzo cie- Judgement Night Onyxu i Biohazardu – ten kawałek kawy moment płyty, ale dla mnie ma swoich zagorzałych fanów i przeciwników, ale najjaśniejszym punktem trackli- w mojej opinii brzmi, w swojej surowości i agresji, sty jest Mona Lisas (And Mad Hat- bez porównania bardziej naturalnie niż No Pain, ters) – cover utworu Eltona Johna, No Gain. Trochę jakby porównywać zatwardziałych ze śpiewającym Frankiem McCom- punków-weteranów z dyrektorem sprzedaży, który bem (który odegra większą rolę na nagle zapragnął rapować przy rockowych gitarach. drugim albumie Buckshot LeFon- Można było sobie ten utwór odpuścić, chociaż i tak que – Music Evolution). Fantastycz- jest to jeden z niewielu odważniejszych muzycz- ny jest również zamykający album nych ruchów wykonanych na Buckshot LeFonque... kawałek Breakfast @ Denny's (Up- Generalnie album jest utrzymany dość bezpiecznie town Version) z niezłym rapem Up- w ryzach – Marsalis nie podejmuje większego ryzy- towna. Te trzy utwory są w moim ka, nie pozwala muzyce za daleko „odlecieć”. O ile w odczuciu absolutnym, niepodwa- całym tym muzycznym kotle wyłapać można wie- żalnym podium albumu. le gatunków i granice między nimi zostały niemal Ale nie ma tak dobrze. Ain't It Fun- całkowicie zatarte, tak granica między graniem na ny jest za długie i niepotrzebne – autopilocie a zatraceniem się w muzyce nawet się spowalnia tempo i obecnie brzmi nie zachwiała. Bomba tyka, ale nie wybucha. Buck- jak kandydatka do piosenki z Bon- shot LeFonque nadal można puścić jako tło muzycz- da, odrzucona na wczesnym etapie ne do spokojnego wieczoru przy fondue bez obaw, eliminacji. Hotter Than Hot rów- że któryś z gości zacznie kiwać głową przy bębnach nież się deczko przeterminowało i robić dziwne miny po najbardziej oryginalnych i – takie reggae eksperymenty z lat brudnych zarapowanych linijkach. Pamiętajmy – osiemdziesiątych i dziewięćdzie- to jest 1994 rok, ukazał się już pierwszy Jazzmatazz siątych dzisiaj raczej nudzą – więk- i jazz-rap nie jest żadnym novum. Dlatego oczeki- szość z nich jest bardzo powtarzal- wałbym od takiego twórcy jak na i sprawia wrażenie, jakby zosta- nieco więcej. ła dorzucona na siłę. Coś na zasa- Tym niemniej, mnie się Buckshot LeFonque podo- dzie: „Dobra, tu jest chwytliwy sin- ba. Nie obyło się bez potknięć, ale album pozosta- giel, dalej macie balladkę, dorzu- wia po sobie dobre wrażenie. Niekoniecznie na tyle camy coś na kształt reggae / raggi dobre, żeby bębnić go na głośnikach przez cały ty- i czekamy na Grammy” (nikogo nie dzień i katować wszystkich dookoła, ale by wrócić urażając i z całym szacunkiem dla raz na kilka miesięcy już tak. Klasyk? Nie tym ra- artysty – posłuchajcie wczesnych zem. Solidny materiał? Jak najbardziej. Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Górczewska 201, 01-459 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Piotr Wickowski

Roch Siciński Fotograficy: Mery Zimny Piotr Gruchała Jerzy Szczerbakow Marta Ignatowicz-Sołtys Mateusz Magierowski Kuba Majerczyk Łukasz Nitwiński Lech Basel Milena Fabicka Marcin Wilkowski Rafał Garszczyński Piotr Fagasiewicz Aya Lidia Al-Azab Piotr Banasik Maciej Nowotny Jarek Misiewicz Ryszard Skrzypiec Barbara Adamek Urszula Orczyk Bogdan Augustyniak Karolina Śmietana Krzysztof Wierzbowski Konrad Michalak Katarzyna Stańczyk Wojciech Sobczak-Wojeński Paulina Krukowska Paulina Pacuła Katarzyna Kukiełka Krzysztof Komorek Korekta Sławomir Orwat Ewa Weydmann Jakub Krukowski Katarzyna Czarnecka Marta Ignatowicz-Sołtys Zuzanna Tuliszka Radek Wośko Mateusz Podlecki Lech Basel Dorota Matejczyk Małgorzata Smółka Natalia Adamczyk Rafał Zbrzeski Skład i opracowanie graficzne Aleksandra Zbrzeska Beata Wydrzyńska Vanessa Rogowska [email protected] Basia Gagnon Jarosław Czaja Marketing i reklama Agnieszka Holwek Marek Brzeski [email protected] Piotr Rytowski Barnaba Siegel Cezary Ścibiorski

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie » KWIECIEŃ 2015 MAJ 2015 CZERWIEC 2015 LIPIEC / SIERPIEŃ 2015 Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143

Rozmowy: Rozmowy: Radek „Bond” Bednarz Michał Wierba Dorota Piotrowska Antoni „Ziut” Gralak Jacek Namysłowski Piotr Damasiewicz Jamie Saf TOP NOTE Wojtczak NYConnection – Folk Five TOP NOTE PeGaPoFo – Świeżość

REAKTYWACJA! Wesprzyj akcję Piotr Wojtasik Celem powinno być REAKTYWACJA! rozwijanie duchowości TOP Paweł Rozmowy: NOTE ELMA Bartłomiej Bartłomiej Oleś Tomaszewski Leszek Kułakowski & Tomasz Dąbrowski Wszystkie drogi Jacek Improwizacja musi nieść Rozmowy: – Chapters prowadzą Kamil Piotrowicz Oleś Piotr Schmidt do Bitches Brew Mazurkiewicz ducha kompozycji Dorota Miśkiewicz Paweł Kaczmarczyk Czerpię z wielu źródeł Jestem uzależniony Asia Czajkowska-Zoń Audiofeeling Trio

od brzmienia Charles Gayle Majerczyk Kuba ś , fot. Ole omiej ł Bart – Something Personal Majerczyk Kuba fot. Wojtasik, Piotr

Jacek Mazurkiewicz, fot. Kuba Majerczyk Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk

PAŹDZIERNIK 2015

Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Maciej Grzywacz Adam Nussbaum Nat Osborn

TOP NOTE Jachna / Buhl Synthomathic

Sławek Pezda Nasza muzyka jest

eksplozją energii Majerczyk Kuba fot. Pezda awek ł S

LUTY 2016 KWIECIEŃ 2016 MAJ 2016

Gazeta internetowa Gazeta internetowa Gazeta internetowa poświęcona poświęcona jazzowi poświęcona jazzowi muzyce improwizowanej

ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Rozmowy: Rozmowy: Tomasz Lach Wojtek Justyna Szymon Mika Ernst Reijseger Greg Osby Harmen Fraanje Mateusz Smoczyński Nikola Kołodziejczyk Mola Sylla TOP NOTE Jerzy Małek Nikola Kołodziejczyk Take 5, Orchestra czyli 5 pytań Barok Take 5, do ELMY Portrety progresywny czyli 5 pytań do improwizowane Wojciecha Jachny TOP NOTE Paweł Niewiadomski Quaret – Introduction

TOP NOTE Sefardix Miles Around – Oleś Brothers Plebiscyt & Jorgos Skolias Filip Łobodziński Jazz 2015 – Maggid Moja osobista szafa grająca ZWYCIĘZCY Nikola Kołodziejczyk Dominik Strycharski Czystość, spokój Monika Borzym Pomiędzy gadającym i taniec Ja tu tylko śpiewam i martwym instrumentem fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk