biblioteka katedry biografistyki pedagogicznej

3

Wzory i wzorce osobowe w biografistyce pedagogicznej spis treści 1

Wzory i wzorce osobowe w biografistyce pedagogicznej 2 spis treści katolicki uniwersytet lubelski jana pawła ii wydział nauk społecznych

Biblioteka Katedry Biografistyki Pedagogicznej Nr 3

Redaktor serii Ryszard Skrzyniarz

Sekretarze serii Elżbieta Krzewska Edmund Kuryluk spis treści 3

Wzory i wzorce osobowe w biografistyce pedagogicznej

redakcja Ryszard Skrzyniarz Magdalena Gajderowicz Tomasz Wach

wydawnictwo episteme ∙ lublin 2013 4 spis treści

Recenzenci dr hab. Lucyna Dziaczkowska, prof. KUL dr hab. Danuta Lalak, prof. UW

Opracowanie redakcyjne Magdalena Gajderowicz, Elżbieta Krzewska, Edmund Kuryluk

Opracowanie komputerowe Studio Format · www.studioformat.pl

© Copyright by Wydawnictwo Episteme, Lublin 2013 © Copyright by Katedra Biografistyki Pedagogicznej KUL, Lublin 2013

ISBN 978-83-62495-37-5

Wydawnictwo episteme Solna 4/9, 20-021 Lublin www.wydawnictwoepisteme.pl tel. 669 924 164 druk i oprawa elpil, ul. Artyleryjska 11, 08-110 Siedlce e­‑mail: [email protected] spis treści 5

Spis treści

Wstęp 9

OD WZORU DO WZORCA OSOBOWEGO

Ryszard Skrzyniarz Józef Kalinowski jako zesłaniec. „Syberyjskie seminarium” w drodze do kapłaństwa ...... 17 Joseph Kalinowski as an Exile. „Siberian Seminar” on the Way to Priesthood (Summary) 41 Małgorzata Łobacz Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby w świetle życia i działalności świętego Brata Alberta i błogosławionej Matki 43 The Value of Personal Realization Exemplified with the Lives and Public Work of Saint Brother Albert and Blessed Mother Teresa of Calcutta (Summary) 54 Ks. Marcin Głowiński Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania. O życiu i dziele Jeana Vaniera 57 Meeting Another Human Being as a Discovery of Meaning and Vocation. About Life and Work of Jean Vanier (Summary) . . . . . 70 Marek Jurczyszyn Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce . . . 71 Mieczysław Brzeziński as a Promoter of Reading in (Summary) . . 88 Wojciech Chudzik Eugeniusza Kwiatkowskiego (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 89 Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – Example of a Good Manager (Summary) 101 6 spis treści

Julia SViderska Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył. Działalność naukowa Henryka Mosinga 103 He Was Looking for the Truth and Served to the Supreme Truth Scientific Work of Henryk Mosing (Summary) . . . 119

W POSZUKIWANIU PRAWDY O CZŁOWIEKU

Urszula Adamska Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka na podstawie postaci Napoleona Bonapartego 123 Mythological Spheres of the Biography as Seen from a Historian’s Standpoint Based on the Character of Napoleon Bonaparte (Summary) . . 135 Les espaces de la biographie, vus par l’historien, dans le mythe napoléonien (Résumé) 136 Agnieszka Teresa Tys Doświadczenia powstania styczniowego punktem wyjścia programu politycznego konserwatystów krakowskich ...... 137 The Experiences of the as a Beginning of Political Program of the Cracow Conservatives (Summary) 154 Katarzyna Seroka Karol Sienkiewicz (1793–1860) – pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej w Paryżu ...... 155 Karol Sienkiewicz (1793–1880) – the First Director of Polish Library in (Summary) ...... 169 Piotr Gołdyn Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego – nauczyciela, posła i społecznika 171 Restitution of the Identity. The Case of Kazimierz Rakowski – a Teacher, Member of Parliament and Social­‑Worker (Summary) . . . . 188 Jacek Piotrowski Ks. Dominik Surowski – męczennik ...... 189 Reverend Dominik Surowski. Martyr (Summary) ...... 199 Irena Wodzianowska Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 201 Bishop Karol Śliwowski and the Far East (Summary) 214 spis treści 7

WZORY I WZORCE OSOBOWE W BIOGRAFISTYCE ZWIĄZANEJ Z OKRESEM DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Jacek Pietrzak Biografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej. Stan obecny i perspektywy a potrzeby edukacyjne ...... 217 Polish biographies concerning Second World War. Present condition and prospects for future including educational requirements (Summary) 233 Magdalena Gajderowicz Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka . . 235 Picture of a Mother in the Works and Memories of the Prisoners of the Majdanek Concentration Camp (Summary) 249 Joanna Gładysz „Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka” 251 “I shall perish sole…” – biographical film about Danuta Siedzikówna codename “Inka” (Summary) 260 Urszula Samuła Ernst Krieck – pedagog nazizmu 261 The Nazi Pedagogy of Ernst Krieck (Summary) 272

CIERPIENIE I CHOROBA JAKO CZYNNIKI KSZTAŁTUJĄCE LOS CZŁOWIEKA

Ks. Edward Walewander Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 277 Bishop Czeslaw Kaczmarek – the martyr of our time (Summary) 290 Katarzyna Mariańczyk Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 291 Cancer as a Factor Influencing the Biography (Summary) 302 Katarzyna Kołtuniewicz Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska – jako przykład wyboru między życiem a życiem 305 Joanna Beretta Molla and Agata Mróz Olszewska as an Example of Choice Between Life and Life (Summary) ...... 316 Joanna Kulisiak­‑Kaźmierczak Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X i ich rodzin zrzeszonych w grupie wsparcia „Rodzina Fra X” 317 Stereotypes and Facts on the Examples of People with Fragile X and Their Families That Are in the Support Groups „Family of Fragile X” (Summary) . 329 8 spis treści Wstęp 9

Wstęp

Człowiek jest zwierzęciem mimetycznym, przenikniętym pasją naśladowania, która wpływa m.in. na procesy uczenia się. Mimetyzm ten nie oznacza jednak bezmyślnego naśladowania, lecz kreatywne kopiowanie „z błędami”. Gabriel Tarde

Badacze i publicyści zajmujący się badaniem życia i twórczości Hansa­ ‑Christiana Andersena wspominają, że uważał on, iż „życie każdego człowieka jest baśnią napisaną przez Boga”. Zadaniem „baśni” jest zaś dostar- czenie czytelnikowi wyjaśnień dotyczących jego własnego życia, losów znajomych czy członków rodziny, dziejów miejscowości, regionu, kraju, wspieranie nauki, rozwijanie osobowości i motywowanie do nieustannej pracy nad sobą. „Baśnie o życiu człowieka”, mniej lub bardziej dosłownie opowiadane biografie, od niepamiętnych czasów towarzyszyły człowiekowi. W oparciu o zmitologizowane żywoty bohaterów, bóstw i herosów formowały się całe kultury, w ich najróżniejszych wymiarach. Biografie biblijnych praojców, wybitnych wodzów, władców, rycerzy czy świętych miały olbrzymi wpływ na dzieje całych narodów i mniejszych społeczności. Spełniały one rolę wychowawczą, przekazywały wiedzę o otaczającym świecie, pociągały przykładami, mobilizowały do rozwoju i pobudzały do działania, ale także bawiły i wzruszały. Kultury tradycyjne wykorzystywały biografie w edukacji i wychowaniu kolejnych pokoleń, ale biografistyka znalazła swoje miejsce w dyscyplinie pedagogicznej stosunkowo niedawno. W kręgu zainteresowań pedagogów znajduje się człowiek, i to człowiek w trakcie formacji. Pedagog musi tej formacji patronować, ukierunkowywać ją, pomagać w rozwoju. To jest 10 Wstęp głównym sensem jego działalności, a właściwie misji czy powołania. Czy może on podołać zadaniu skutecznego wspierania wychowania i edukacji człowieka bez szukania wzorów i wzorców? A te są przeważnie zakodowane w historii, która nie jest tylko opisem martwego świata, lecz poznawaniem losów tych, którzy żyli przed nami. Z nich trzeba czerpać jak najwięcej nie dla próżnej ciekawości, ale po to, aby odczytane w nim wartości zaszczepiać tym, którzy jeszcze nie są przygotowani do życia, nie zawsze wiedzą, jak należy działać, aby służyć Bogu i Ojczyźnie, Dobru i Prawdzie. Obecnie, gdy środki masowego przekazu z każdej strony „atakują” czło- wieka opowieściami o współczesnych „bogach i herosach” – gwiazdach i celebrytach – znanych przeważnie nie ze względu na wielkie osiągnięcia, ale popełnione „grzechy”, ważne jest, aby ludzie odpowiedzialni za edu- kację i wychowanie mogli wypowiedzieć się, zweryfikować prawdziwość informacji, ocenić walory moralno­‑edukacyjne i poziom artystyczny przed- stawianych opowieści, a także podsunąć własne propozycje wzorów. Czym więc jest „wzór”, a czym „wzorzec” osobowy? Z precyzyjną definicją obu pojęć pewien kłopot ma cała humanistyka, niemniej jednak znajdziemy w niej uściślenia porządkujące myślenie badaczy w tym zakresie. Analizu- jąc prace Aleksandra Kamińskiego1, Marii Ossowskiej2, artykuł Zygmunta Baumana: Ponowoczesne wzory osobowe3 czy opracowane przez Ewę Wysocką hasło Wzór osobowy w Encyklopedii pedagogicznej XXI wieku4 możemy stwier- dzić jednoznacznie tylko, że wzór osobowy ma bezpośrednie odniesienie do realności, często znajduje ucieleśnienie w konkretnej osobie, niekiedy przyj- muje formę symboliczną (np. Bauman wymienia wzory turysty, włóczęgi, spacerowicza i gracza5), jest „czymś rzeczywistym”. Wzorzec ma natomiast charakter normatywny, nosi w sobie cechy idealne (np. wzorzec świętości jako opis idealnych cech, składających się na tę wartość, w odniesieniu do świętości możemy mówić także o wzorach świętości, jakimi są np. św. Fran- ciszek, św. , św. Jan Bosko, bł. Matka Teresa z Kalkuty).

1 A. Kamiński, Funkcje pedagogiki społecznej: praca socjalna i kulturalna, Warszawa 1980. 2 M. Ossowska, Etos rycerski i jego odmiany, Warszawa 2000; por. J. Piwowarski, Etos rycerski i jego odmiany w koncepcji Marii Ossowskiej: przyczynek do budowy kultury bezpieczeń‑ stwa, Kraków 2010. 3 Z. Bauman, Ponowoczesne wzory osobowe, „Studia Socjologiczne”, 1993, nr 2(129). 4 E. Wysocka, Wzór osobowy, w: Encyklopedia pedagogiczna XXI wieku, red. T. Pilch, t.7, Warszawa 2008, s. 628–640. 5 Z. Bauman, Ponowoczesne wzory osobowe. Wstęp 11

W oddanym do rąk czytelników tomie znalazły się studia i przyczynki autorów różnych specjalności – od historyków, przez pedagogów, teologów, filologów i językoznawców, do bankierów i ekonomistów. Wszystkim przy- świecał jeden cel – odpowiedź na pytania: jakie wzory, wzorce i wartości są popularne we współczesnym świecie? Kto jest wzorem dla młodych ludzi? Dlaczego obecnie ludzie przeżywają ogromny kryzys wartości? Jakie cechy powinni mieć i jakie wartości wyznawać osoby, które mogłyby stać się wzo- rami dla dzisiejszego człowieka? W jaki sposób propagować pozytywne wzorce, aby w miarę możliwości docierały one do jak najszerszych grup spo- łeczeństwa? Jak we współczesnym świecie godzić wzorce i wartości wywo- dzące się z różnych kręgów kulturowych, aby mogły one współistnieć obok siebie, nie wywołując zadrażnień i konfliktów narodowych i społecznych? Niektóre z przedstawionych artykułów nie zawierają pogłębionej ana- lizy i interpretacji pedagogicznej (związanej z wartościowaniem wycho- wawczych aspektów losów przedstawianych postaci, niesionych przez nie wzorów zachowań i wynikających z nich wzorców ludzkiego postępowania). Nie znaczy to jednak, iż nie posiadają walorów pedagogicznych. Kryją się one w dobrze opracowanej warstwie faktograficznej materiału, która dla czytelnika stanowi wyzwanie do podjęcia poszukiwań prowadzących do odnajdywania i twórczego kreowania wychowawczych implikacji wyni- kających z przedstawionych postaci. Tom został podzielony na cztery części, w każdej z nich zebrano teksty dotyczące różnych zagadnień. W pierwszej części, zatytułowanej Od wzoru do wzorca osobowego, znalazły się biografie osób, których życie było bardzo blisko pewnego ideału, które będąc wzorami osobowymi, w dużej mierze urzeczywistniały pewne wzorce, np. świętego, opiekuna, polityka, społecznika. W kolejnych rozdziałach autorzy próbują na konkretnych przykładach – Rafała Kalinowskiego, Jeana Vanier, Brata Alberta Chmielowskiego, Matki Teresy z Kalkuty – przedstawić przyczyny wyboru drogi życiowej. Mamy więc tutaj eseje nie tylko o tym, jak sytuacja polityczna kraju, w którym żyjemy, determinuje nasze postawy i ukierunkowuje życie (Ryszard Skrzyniarz), ale także o tym, jak spotkanie z człowiekiem potrzebującym (chorym i niepełnosprawnym czy żyjącym i umierającym w skrajnym ubóstwie) kształtuje postawy i wpływa na wybór drogi postępowania (Małgorzata Łobacz, Marcin Głowiński). Znalazły się tutaj także rozdziały, w których autorzy przedstawili bardzo konkretne wzorce społecznika, propagatora oświaty ludowej i czytelnictwa (Marek Jurczyszyn opisując życie Mieczysława Brzezińskiego), dobrego gospodarza 12 Wstęp

(Wojciech Chudzik omawiając losy Eugeniusza Kwiatkowskiego) czy pol- skiego naukowca pracującego we Lwowie w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej miasta, a później w Związku Radzieckim (Julia Sviderska o Henryku Mosingu). W drugiej części, zatytułowanej W poszukiwaniu prawdy o człowieku, auto- rzy ukazują swoje zmagania lub rozterki bohaterów przedstawionych bio- grafii w poszukiwaniu prawdy o człowieku. Urszula Adamska przedstawia sposoby kreacji wzoru genialnego i wszechstronnego polityka (Napoleon Bonaparte), na którym los „zemścił się srodze”, gdyż wykorzystywane tech- niki manipulacyjne przyczyniły się z jednej strony do popularyzacji jego postaci i powstania „białej” legendy, a drugiej wpłynęły na wykreowanie „czarnej”. Agnieszka Teresa Tys omawia, jak negatywne emocje, strata bli- skich po kolejnych nieudanych próbach odzyskania przez Polskę niepod- ległości oraz doświadczenia więzienne odcisnęły na przywódcach zrywu (Stanisławie Tarnowskim, Ludwiku Wodzickim, Stanisławie Koźmianie) znamię nie tylko psychiczne, lecz także polityczne, wpłynęły na reorien- tację ich poglądów politycznych. Autorzy kolejnych rozdziałów opisali swoje działania zmierzające do odkrycia prawdy o Karolu Sienkiewiczu, pierwszym dyrektorze Biblioteki Polskiej w Paryżu (Katarzyna Seroka), nauczycielu, pośle i społeczniku Kazimierzu Rakowskim (Piotr Gołdyn), ks. Dominiku Surowskim (Jacek Piotrowski) oraz biskupie Karolu Śliwowskim (Irena Wodzianowska). W trzeciej części, zatytułowanej Wzory i wzorce osobowe w biografistyce związanej z okresem drugiej wojny światowej, zebrano opracowania dotyczące trudnej biografistyki okresu drugiej wojny światowej. Znalazł się tu szkic o literaturze na temat polskich polityków zaangażowanych w pokonanie Niemiec hitlerowskich i polskich żołnierzy walczących na frontach drugiej wojny (Jacek Pietrzak). Niezwykle trudną sytuację kobiet opisują autorki kolejnych tekstów. Pierwsza przedstawia kreowany przez więźniów i zapa- miętany po wyjściu na wolność obraz stosunków rodzinnych, a zwłaszcza sytuację matek w obozie koncentracyjnym na Majdanku (Magdalena Gaj- derowicz), druga prezentuje portret Danuty Siedzikówny ps. „Inka” (Joanna Gładysz). Ostatni przyczynek zamieszczony w tej części dotyczy biografii niemieckiego pedagoga Ernsta Kiecka, którego traktaty o wychowaniu naro- dowym stały się podstawą koncepcji pedagogicznej narodowego socjalizmu (Urszula Anna Samuła). Niezwykłe w swej wymowie, ale także ze względu na poruszaną proble- matykę są opracowania zebrane w ostatniej części, zatytułowanej Cierpienie Wstęp 13 i choroba jako czynniki kształtujące los człowieka. Dotyczą one osób, których biografie mocno naznaczyły cierpienie i choroba. Część tę otwiera rozdział, w którym ks. Edward Walewander opisał trudy kierowania diecezją kie- lecką w okresie okupacji hitlerowskiej i w pierwszych latach Polski ludowej. W kolejnych autorki, analizując biografie osób chorych na raka (Katarzyna Mariańczyk) i zespół kruchego X (Joanna Kulisiak­‑Kaźmierczak), przed- stawiały znaczenie terapeutyczne biografii osób chorych. Okazuje się, że wydawnictwa, w których chorzy opisują swoje zmagania z chorobą i nie- pełnosprawnością, a także obserwacja osób działających w stowarzyszeniu zrzeszającym rodziny chorych, pomagają przezwyciężać trudności wynika- jące z choroby. W przypadku „biografii z rakiem” ciekawym aspektem tego zagadnienia jest sprawa terapeutycznego – zarówno dla samych piszących, jak i czytelników, którzy również walczą z chorobą – znaczenia opisanych losów. Moralności, odpowiedzialności za własne decyzje i szacunku dla życia swojego i innych dotyczy tekst Katarzyny Kołtuniewicz, w którym autorka analizuje kulisy podjęcia przez Joannę Berettę Molę i Agatę Mróz- -Olszewską heroicznych decyzji dających życie ich dzieciom. Mamy nadzieję, że materiały zebrane w tomie zainteresują czytelników. Na zakończenie pragniemy podziękować dr hab. Lucynie Dziaczkowskiej prof. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II i dr hab. Danucie Lalak prof. Uniwersytetu Warszawaskiego, recenzentom wydawniczym tomu, za cenne rady i uwagi, które pozwoliły skorygować błędy i rozwiać wątpliwości.

Ryszard Skrzyniarz, Magdalena Gajderowicz, Tomasz Wach 14 Wstęp spis treści 15

Od wzoru do wzorca osobowego 16 spis treści Józef Kalinowski jako zesłaniec 17

Ryszard Skrzyniarz*

Józef Kalinowski jako zesłaniec. „Syberyjskie seminarium” w drodze do kapłaństwa

Biogram1

Józef Kalinowski urodził się 1 września 1835 r. w Wilnie. Jego ojcem był Andrzej (1805–1878), absolwent Uniwersytetu Wileńskiego, wychowawca młodzieży. Matka, Józefa z Połońskich, zmarła kilka dni po jego urodzeniu. Józef miał starszego brata Wiktora, urodzonego w 1833 r. W 1838 r. ojciec poślubił Wiktorię, siostrę zmarłej żony. Z drugiego małżeństwa Andrzej miał troje dzieci: Emilię, Karola i Gabriela. W 1845 r. zmarła druga żona Kalinowskiego. W 1847 r. poślubił dziewiętnastoletnią Zofię, córkę Marii

* Dr hab. Ryszard Skrzyniarz, prof. KUL – kierownik Katedry Biografistyki Pedago- gicznej w Instytucie Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 Biogram św. Rafała Kalinowskiego opracowano w oparciu o następujące publikacje: J. Kalinowski, Wspomnienia 1835–1877, wyd. R. Bender, Lublin 1965; R. Bender, Kalinowski Józef, w: Polski słownik biograficzny (dalej cyt. PSB), t. 11, Wrocław 1964–1965, s. 457–458; Cz. Gil, Ojciec Rafał Kalinowski (1835–1907), w: Chrześcijanie, red. B. Bejze, t. 3, Warszawa 1978, s. 66–100; tenże, Ojciec Rafał Kalinowski, Kraków 1979; tenże, Ojciec Rafał Kalinowski 1835–1907, Kraków 1984; J. Stabińska, W nawróceniu i ciszy. Święty Rafał Kalinowski, Kraków 2001; K. R. Prokop, Św. Rafał Kalinowski, Kraków 2007; T. Żychiewicz, Rafał Kalinowski, Kraków 2007; B. J. Kucharski, Wędrówka do źródeł nadziei. Duchowe przesłanie św. Rafała Kalinowskiego dla współczesności, Kraków 2007; św. Rafał Kalinowski, Kartki z księgi mojego życia, oprac. Cz. Gil, Kraków 2007, s. 291–295 (kalendarium); M. G. Zieleń, Karmelitański żeń ­‑szeń. Przyjaźń i miłość w życiu św. Rafała (Józefa Kalinowskiego), Poznań 2008; artykuły zebrane w: Na drodze do świętości. Rafał Kalinowski powstaniec 1863 i karmelita bosy, red. E. Niebelski, S. Wilk, Lublin 2008. 18 Ryszard Skrzyniarz

(Maryli) z Wereszczaków i Wawrzyńca Puttkamerów. Z trzecią żoną miał czworo dzieci: Marię, Aleksandra, Monikę oraz Jerzego. W latach 1843–1850 Józef pobierał nauki w Instytucie Szlacheckim, na zakończenie został odznaczony złotym medalem. W latach 1850–1852 stu- diował w Instytucie Agronomicznym w Hory­‑Horkach pod Orszą. Później postanowił przenieść się do Petersburga, gdzie chciał, za zgodą ojca, uczyć się w Szkole Dróg i Mostów. Z powodu braku miejsc nie został przyjęty, więc postanowił podjąć studia w Mikołajewskiej Akademii Inżynierskiej w Petersburgu, jednocześnie wstąpił do armii carskiej. 10 października 1853 r., po egzaminie wstępnym, został przyjęty na drugi rok. 23 czerwca 1855 r. ukończył pierwszy etap studiów, otrzymał tytuł inżyniera i uzyskał stopień chorążego, następnie rozpoczął naukę w klasach oficerskich Akade- mii. Na początku lipca 1856 r. zdał egzamin i uzyskał stopień podporucznika, 23 czerwca 1857 r. ukończył studia i przyjął posadę adiunkta matematyki w Mikołajewskiej Akademii Inżynierskiej, 5 lipca awansował na porucznika. Dnia 14 kwietnia 1859 r. opuścił Akademię, a już 9 kwietnia rozpoczął pracę przy budowie linii kolejowej – Kijów – Kursk. Jego zadaniem było wytyczenie trasy na odcinku Kursk – Konotop. Na początku kwietnia udał się do Kurska, a późną jesienią, po zakończeniu prac, powrócił do Petersburga. W lecie 1860 r. wyjechał na urlop w rodzinne strony. Gdy Towarzystwo Kolei Żelaznych z powodu braku pieniędzy przerwało prace, 13 października 1860 r. Kalinowski poprosił o przydział do Inżynierskiej Komendy w Brześciu Litewskim, do którego przyjechał 7 listopada. W sierp- niu i wrześniu 1861 r. przebywał w Ciechocinku w uzdrowisku. 22 stycznia 1863 r. wybuchło powstanie styczniowe. 17 maja 1863 r. na własną prośbę otrzymał dymisję z armii. Swoją wiedzą zaczął służyć sprawie polskiej, pełnił funkcję ministra wojny i członka Rządu Narodowego. W nocy z 24 na 25 marca 1864 r. został aresztowany w Wilnie, a 2 czerwca zaliczony do pierwszej kategorii przestępców i skazany na śmierć przez rozstrzela- nie. 2 lipca Tymczasowy Audytoriat Polowy (sąd apelacyjny) zamienił mu karę śmierci na 10 lat katorgi w twierdzach syberyjskich. 11 lipca transport zesłańców wyruszył z Wilna na Syberię. 15 kwietnia 1865 r. przyjechał do Usola. 25 maja 1868 r. na mocy amnestii karę ciężkich robót zamieniono mu na przymusowe osiedlenie w guberni irkuckiej, a w sierpniu przeniósł się do Irkucka. W sierpniu 1870 r. otrzymał pozwolenie na opuszczenie Syberii i możliwość starania się o zgodę na zamieszkanie w jednej ze wschodnich guberni europejskich. Nie skorzystał z tej możliwości i nie przeniósł się do Carowa (gubernia astrachańska). W lipcu 1872 r. otrzymał pozwolenie na Józef Kalinowski jako zesłaniec 19 dwumiesięczny (potem przedłużony do czterech miesięcy) urlop w stronach rodzinnych. 24 lipca wyjechał z Irkucka, a 18 sierpnia przybył do Permu, gdzie zatrzymał się za zgodą miejscowego gubernatora. 19 kwietnia 1873 r. otrzymał wiadomość, że minister zgodził się, aby zamieszkał w Permie. W lipcu wyjechał na urlop w rodzinne strony, a po jego powrocie zatrzymał się w Smoleńsku, gdzie czekał na wiadomość od Masi Kalinowskiej, która w Petersburgu starała się uzyskać zwolnienie z zesłania. 2 lutego 1874 r. otrzymał dokument pozwalający na powrót na ziemie polskie. Z 20 na 21 kwietnia 1874 r. wyjechał ze Smoleńska do Warszawy, gdzie zatrzymał się u brata Gabriela. 19 września w drodze z Warszawy do Krakowa odwiedził sanktuarium na Jasnej Górze. We wrześniu w Sieniawie pierw- szy raz spotkał się z księciem Augustem Czartoryskim, swoim przyszłym wychowankiem. 27 października przyjechał wraz z księciem Augustem do Paryża, gdzie zamieszkał w Hôtelu Lambert, rezydencji Czartoryskich. 12 lipca 1877 r. pożegnał rodzinę Czartoryskich i wyjechał do Austrii. Dnia 15 lipca 1877 r. Józef Kalinowski przybył do klasztoru karmelitów bosych w Grazu, w którym znajdował się nowicjat. 26 listopada otrzymał habit zakonny i przyjął imię Rafał od św. Józefa. 26 listopada 1878 r. złożył śluby zakonne i wyjechał do Raab (Györ) na studia teologiczne. 27 listopada 1881 r. złożył uroczyste śluby zakonne, po których wyjechał do Czernej koło Krakowa, gdzie spotkał się z karmelitankami bosymi z klasztoru przy Łobzowskiej. 6 stycznia 1882 r. bp Albin Dunajewski, w prywatnej kaplicy, udzielił mu święceń subdiakonatu, 8 stycznia – diakonatu, a 15 stycznia w kościele karmelitów bosych w Czernej – kapłańskich. Dnia 29 listopada 1882 r. definitorium generalne wybrało go na prze- ora klasztoru w Czernej. Pomagał przy organizacji nowych klasztorów karmelitanek bosych w Przemyślu (1884) i we Lwowie (1888). 29 lutego 1884 r. towarzyszył siostrom z klasztoru łobzowskiego w Krakowie na nową fundację do Przemyśla. 25 kwietnia 1885 r. kapituła prowincjalna w Linzu wybrała go czwartym definitorem prowincji. Funkcję tę pełnił do 1888 r. 23 kwietnia 1888 r. taż kapituła wybrała go przeorem klasztoru w Czernej. 1 sierpnia 1892 r. wyjechał do Wadowic jako przełożony nowego domu zakonnego. 16 kwietnia 1894 r. na kapitule w Linzu został wybrany prze- orem klasztoru w Czernej, a 8 maja 1897 r. na tejże kapitule – drugim defi- nitorem prowincji. 12 kwietnia 1897 r. mianowano go zwierzchnikiem domu w Wadowicach. 18 października 1898 r. z powodu choroby został zwolniony z urzędu przełożonego w Czernej. 27 sierpnia 1899 r. dokonano konsekracji kościoła w Wadowicach. 11 października Kalinowski został wikariuszem 20 Ryszard Skrzyniarz

prowincjalnym klasztorów karmelitanek bosych w Galicji – urząd ten pełnił do śmierci. 2 maja 1903 r. na kapitule w Wiedniu został wybrany drugim definitorem prowincji, a 7 maja 1906 r. przeorem klasztoru w Wadowicach. 19 grudnia obłożnie zachorował, zmarł 15 listopada 1907 r. w Wadowicach. 20 listopada odbył się jego pogrzeb na cmentarzu klasztornym w Czernej. Dnia 22 czerwca 1983 r. Jan Paweł II w Krakowie beatyfikował Rafała Kalinowskiego, a 17 listopada 1991 r. w Rzymie dokonał jego kanonizacji.

W poszukiwaniu drogi życia

Józef Kalinowski wyniósł z domu rodzinnego staranne wychowanie religijne, od przyjazdu w 1853 r. do Petersburga przeżywał kryzys religijny. Nieregu- larnie uczęszczał na msze święte i przestał przystępować do sakramentów świętych. Wspominał: „Praktyki religijne zaniedbywałem, do pobożności jednak wewnętrznej popęd tu i ówdzie mocno, acz przechodnio, w duszy się budził. Nie byłem temu głosowi jednak wierny”2. Tematyka religijna i problemy światopoglądowe bardzo go interesowały. Czytał pisma François­ ‑René de Chateaubrianda (Le genie du Christianisme), Józefa de Maistre’a (Wie‑ czory petersburskie, Papież i papiestwo), św. Augustyna (Wyznania)3. Ciągle poszukiwał swojego miejsca, pisał do bratowej: „Moje nieszczęście polega na tym, że szukam ducha, a znajduję materię”4. W 1859 r. uczestniczył w konferencjach wielkopostnych, głoszonych w kościele św. Katarzyny w Petersburgu przez wybitnego francuskiego kaznodzieję, dominikanina o. Dominika Souaillarda. Przyciągały one katolików i prawosławnych, ludzi prostych, szlachtę i magnaterię skupioną wokół dworu cesarskiego5. Podczas pobytu w Petersburgu, w okresie Wielkiego Postu wszedł do kościoła św. Stanisława i chciał przystąpić do sakramentu pokuty, ale w konfesjonale nie było nikogo: „na nieszczęście [konfesjonał – R. S.] był pusty, w kościele

2 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 34. 3 Tamże, s. 30, 34; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 32. Cz. Gil daje próbę uzasadnienia, co było powodem kryzysu religijnego J. Kalinowskiego, zob. tamże, s. 32–33. 4 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1. 1856–1872, wyd. Cz. Gil, Lublin 1978 – (list nr 2) List do Wiktora Kalinowskiego, Petersburg, 19 grudnia 1856; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 35. 5 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 2) List do Wiktora Kalinowskiego, Petersburg, 19 grudnia 1856; J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 34–35, 39–40; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 35–36. Józef Kalinowski jako zesłaniec 21 nikogo nie było i płacz mnie niezrozumiały ogarnął. Tęsknota jakaś pochła- niała całą istotę”6. Na początku kwietnia 1859 r. udał się do Kurska. Tam miał dużo czasu na czytanie, refleksje i rozważania religijne. W liście do brata Wiktora i bra- towej Marii napisał: „ta ciągła praca ze sobą, daleko od ludzi, wielką zmianę ku dobremu we mnie zrobiła. Poznałem cały ogrom potrzeby utrwalonych pojęć religijnych i ostatecznie ku nim się zwróciłem. […] Spokojnie teraz spoglądam na życie i znaczniem zobojętniał ku jego rozkoszom”7. Stwierdzał, że tę przemianę zawdzięcza czytaniu Wyznań św. Augustyna. Natomiast pod wpływem lektury książeczki do nabożeństwa zaczął odprawiać nabo- żeństwo do Matki Bożej8. Pobyt Józefa w Kursku był intensywnym czasem poszukiwania własnej drogi życiowej. Latem 1860 r. podczas porannej przechadzki ulicami Wilna znalazł nie- mowlę. Odczytał to jako znak od Boga, dlatego chciał adoptować małego Jasia. Jednak z powodu braku domu i utraty pracy przy budowie kolei, mimo iż brat Wiktor i jego żona wyrazili chęć udzielania pomocy, musiał zrezy- gnować z tych planów i udać się do pracy w twierdzy w Brześciu Litewskim9. Tam Józef odczuwał depresję i znużenie spowodowane brakiem celu, dla którego warto poświęcić życie. Rozmyślał nad Wyznaniami św. Augustyna i doszedł do wnioski, że aby uczynić wartościowym swoje życie, należy je poświęcić drugiemu człowiekowi: „staram się więc natchnąć i rozdmuchać w sobie [miłość bliźniego – R. S.], żeby ona była dla mnie ogniwem łączą- cym z życiem, a resztę zachowuję Opatrzności”10. W Brześciu Kalinowski zaopiekował się Ludwikiem, który później został ogrodnikiem. Pomagał również Józefowi w prowadzeniu szkółki niedzielnej dla rzemieślników. W maju 1863 r. Kalinowski otrzymał dymisję z wojska i wyjechał do Wilna, gdzie w sierpniu, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, przełamując opory wewnętrzne, w kościele pomisjonarskim przystąpił do sakramentu pokuty. Jego spowiednikiem był ks. Konstanty Eymont. Po latach napisał o tym: „Co się Bogu podobało dokonać w mej duszy w cza- sie chwil spędzonych u stóp spowiednika […], może wypowiedzieć tylko

6 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 34; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 36. 7 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 11) List do Marii i Wiktora Kalinowskich, Chutor Aniutin, 25 września 1859; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 38. 8 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 55; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 38. 9 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 55; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 39. 10 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 16) List do Marii Kalinowskiej, Brześć, 28 czerwca 1861; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 40. 22 Ryszard Skrzyniarz

ten, kto podobnych chwil doświadczył”11. Kolejnym jego spowiednikiem oraz kierownikiem duchowym był przyjaciel rodziny, profesor seminarium duchownego, ks. Felicjan Antoniewicz. Kalinowski co tydzień przystępował do spowiedzi, codziennie uczestniczył we mszy i przyjmował komunię świętą. Taka postawa zaowocowała ostateczną przemianą w jego duszy i zakończyła bardzo ważny etap w procesie kształtowania się jego życia religijnego12. Józef za czynny udział w powstaniu styczniowym został aresztowany w nocy z 24 na 25 marca 1864 r. w domu rodziców w Wilnie. Umieszczono go w klasztorze podominikańskim naprzeciwko Instytutu Szlacheckiego, w którym uczył się jako dziecko. Aby nie utracić spokoju wewnętrznego, opracował dla siebie surowy regulamin, który obejmował praktyki religijne i pracę umysłową. W odosobnieniu codziennie wstawał o 5 rano, odprawiał rozmyślanie, a później uczestniczył we mszy świętej, stojąc w otwartym oknie celi, które wychodziło na znajdujący się w kompleksie zabudowań więziennych kościół Świętego Ducha, śpiewał pieśni religijne, gimnastyko- wał się. Gdy otrzymał od rodziców książkę do nabożeństwa, pogrążył się całkowicie w ćwiczeniach ascetycznych. W więzieniu odbył też spowiedź wielkanocną13. Dnia 28 maja 1864 r. sąd wojskowy, zgodnie z kodeksem karnym, zali- czył Kalinowskiego do pierwszej kategorii przestępców, 2 czerwca wydano wyrok śmierci przez rozstrzelanie. Józef przygotował się na śmierć, przy- stępując do sakramentu pokuty i komunii świętej, których udzielił mu ks. Antoni Niemieksza14, kapelan więzienny. W wyniku interwencji rodziny i rewizji procesu Kalinowskiemu zamieniono wyrok śmierci na dziesięć lat katorgi na Syberii. Podobny los spotkał wielu uczestników i zwolenników powstania styczniowego, o czym pisał we Wspomnieniach: „Skazanych liczba była olbrzymia […] obywatele ziemscy, lekarze, przedsiębiorcy, rzemieśl- nicy, także z ludu wiejskiego, niewiasty zamężne i stanu panieńskiego”15.

11 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 81; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 42–43. 12 Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 43. 13 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 81–83; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 55. 14 Antoni Niemieksza (1825–1875) – profesor Akademii Duchownej w Petersburgu, kanonik kapituły wileńskiej. Zajął wrogie stanowisko wobec powstania styczniowego, współpracował z władzą zaborczą; jako spowiednik więzienny obłudnie współczując, starał się namówić więźniów do składania zeznać, zob. R. Bender, Niemieksza Antoni, w: PSB, t. 22, Wrocław­–Kraków 1977, s. 788. 15 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 90. Józef Kalinowski jako zesłaniec 23

Więźniów i zesłańców traktowano nieludzko: „W położeniu naszym, kiedy- śmy byli uważani jako rzecz, którą można było według upodobania pomiatać, trzeba było uważać siebie jakby bez życia i starać się, aby zachować choć tę iskierkę, która życie utrzymywała”16. Wraz z opuszczeniem ziemi rodzinnej zesłańcy tracili nie tylko kontakt z bliskimi, ale i możliwość praktyk religij- nych. A tak to opisał Kalinowski: „Chwila opuszczenia Ostroga była chwilą, w której się rozstawało ze wszystkim, co zasila duszę. Straszna była myśl rozstawać się z pomocą kościelną. Co nas czeka, dokąd nas obrócą, Bogu tylko jednemu było wiadomo. Żegnając się z ks. Felicjanem [Antoniewi- czem – R. S.], niejednemu stać się mogłem zgorszeniem; utulić się w płaczu nie mogłem”17. Dni między zatwierdzeniem wyroku a wyjazdem z Wilna Kalinowski spędził w więzieniu w Ostrogu, gdzie codziennie uczestniczył we mszy św., przystępował do komunii św. oraz rozmawiał z ks. Antonie- wiczem, swoim kierownikiem duchowym18. Ciemności, rozdarcia i niemoc nie naruszały pokoju w sercu. Wyznał, że czuł w sobie moc Bożą, która była darem Ducha Świętego. Znał jej źródło i do niego się uciekał: „Jedna tylko wiara w łaskę Bożą, która sama przychodzi w potrzebie, utrzymać może w spokoju ducha”19.

Zesłanie jako czas formowania i kształtowania powołania

Józef Kalinowski czuł się winny zaistniałej sytuacji i tak oto pisał w liście do ojca z 15 maja 1864 r.: „Zgrzeszyłem przed Tobą, Ojcze drogi, skrytością – i pogardziłem radami mądrzejszych ode mnie. Bóg też mnie sprawiedliwie ukarał. Zeznając wszystkie winy moje, dziękuję Mu za ten cios i proszę Go tylko o pociechę dla was – i wytrwałość dla siebie”20. Następny list do ojca napisał dopiero z Nowogrodu. Usprawiedliwiał się w nim przed ojcem: „Trudno mi było zdobyć się na list do Ciebie, dużo miałem moral- nych cierpień do przebycia; teraz jużem od pierwszych wzruszeń ochłonął i jużem urządził się wewnętrznie. Jestem spokojny i całą ufność pokładam w Bogu, że nam wszystkim da męstwo potrzebne do zniesienia wszelkiego

16 Tamże, s. 92 n. 17 Tamże, s. 93. 18 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 92; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 61–62. 19 J. Kalinowski, Listy, t. 1 – (list 58) List do rodziny, Dubrowna, 23 października 1864. 20 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 41) List do ojca, Wilno, 7/15 maja 1864. 24 Ryszard Skrzyniarz

doczesnego nieszczęścia”21. Pisał tak, choć ojciec nie pożegnał się z nim przed wyjazdem z Wilna. Dnia 11 lipca 1864 r. Józef opuścił Wilno, zaopatrzony na drogę w foto- grafie najbliższych, krucyfiks i Nowy Testament. Etapami jego tułaczki na Syberię były: Petersburg, Moskwa, Niżny Nowogród (Gorki), Kazań, Perm, Jekaterynburg (Świerdłowsk), Kungur, Tiumen, Tobolsk, Tomsk, Irkuck, Usola. Pierwszy postój odbył się w Pskowie, a podczas kilkugodzinnego przystanku w Petersburgu spotkał się ze swoim przyjacielem Franciszkiem Poznańskim, lekarzem. Natomiast w Moskwie dokonano selekcji zesłanych ze względu ma ich miejsce przeznaczenia22. Po kilkunastu dniach podróży zesłańcy zatrzymali się w Niżnym Nowo- grodzie. Podczas krótkiego postoju pozwolono Józefowi i kilku jego towarzy- szom pójść do miejscowego kościoła, aby mogli pomodlić się, lecz świątynia była zamknięta z powodu wyjazdu proboszcza. W Permie, gdzie był punkt zbiorczy, z którego rozsyłano skazańców po całej Rosji, panował tyfus. Wielu skazańców zmarło. Na więziennym podwórku skazańcy z drzewa i gałęzi urządzili kapliczkę. Msza święta odbywała się każdego dnia, a skazańcy korzystali z możliwości przystąpienia do sakramentów świętych. W Permie Józef spotkał brata Gabriela, zesłanego do Szedryńska w guberni permskiej za powstańcze rozruchy w Hory­‑Horkach. Bracia odbyli wspólnie sześćset- kilometrową podróż do Jekaterynburga23. Na syberyjskim szlaku Kalinowski czas wolny spędzał na pisaniu listów, rozmowach i grze w szachy z kolegami, ale także dużo modlił się oraz czytał Pismo święte. Myśli kierował ku rodzinie i Bogu, tym samym osładzając sobie chwile rozłąki i tęsknoty za bliskimi. Obserwując kolegów, zauważył, że wiara w Boga jego współtowarzyszy jest słaba, znalazł ledwo kilku silnych w wierze, poddających się Bogu i Kościołowi; wielu jego współwięźniów nie znało głównych prawd wiary, a konfesję zastępowało mędrkowaniem. Wiary zabrakło mu w postawach niektórych kapłanów, o czym napisał w liście: „Na nieszczęście i kapłani nie zawsze się okazują gorliwymi i przykładnymi. Módlcie się za nas, nie proście o wygody, ale o ducha Bożego, któryby natchnął ludzi, nie poprawionych nawet przez nieszczęścia”24. Problemy

21 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list 46) List do ojca, Niżny Nowogród, 15/27 lipca 1864. 22 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 94; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 64. 23 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 95, 97; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 67, 69. 24 J. Kalinowski, Listy, t. 1 – (list nr 54) List do rodziny, Sugat, 4/16 września 1864 i (list nr 62) List do rodziny, Tomsk, 13/25 grudnia 1864. Józef Kalinowski jako zesłaniec 25

moralne i religijne widocznie budziły u Józefa niepokój, skoro poruszał je jeszcze kilkakrotnie we Wspomnieniach i listach25. Czasami udawało mu się przekonać współtowarzyszy zesłania do modlitwy i wyrzeczeń. Tak było w czasie adwentu 1864 r., gdy koledzy mimo narzekań zachowywali trzy dni postu w tygodniu26. Natomiast w Usolu zesłańcy odmawiali razem modlitwy poranne i wieczorne, którymi zazwyczaj kierował któryś z księży, dopóki przebywali w warunkach koszarowych. Jednak środowisko usolskie oceniał podobnie jak wędrujących syberyjskim szlakiem. Kalinowski wykorzystując obecność kapłanów, często przystępował do sakramentów świętych, które „ożywiały władze duszy”27. Ks. Krzysztof Szwernicki został jego spowiedni- kiem i kierownikiem duchowym, a jego „ojcowskiemu sercu i kierownic- twu takem wiele zawdzięczał” – napisał we Wspomnieniach28. Kalinowski cieszył się wśród zesłańców opinią człowieka wielce bogobojnego, pełnego heroicznych cnót, ascety i mistyka, był szanowany i lubiany przez wszyst- kich, czego dowodzą wspomnienia kapucyna Wacława Nowakowskiego29. Gromadził wokół siebie ludzi różnych światopoglądów i wyznań. Spotykał się np. z protestantem Apolinem Hoffmeisterem30 oraz Żydem Henrykiem Wohlem31, prowadząc z nimi dysputy.

25 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 58) List do rodziny, Dubrowna, 23 października 1864; (list nr 61) List do rodziny, Tomsk, 15/27 listopada 1864. 26 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 62) List do rodziny, Tomsk, 13/25 grudnia 1864. 27 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 113; J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 73) List do rodziny, Usole, 10/22 września 1865; E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania Józefa Kalinowskiego, w: Na drodze do świętości. Rafał Kalinowski powstaniec 1863 i karmelita bosy, red. E. Niebelski, S. Wilk, Lublin 2008, s. 31, 32. 28 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 125; E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 37. 29 Edward Zygmunt Nowakowski (1829–1903) – bibliotekarz, od 1860 r. kapucyn pro- wincji polskiej w Lubartowie, imię zakonne Wacław. Za udział w powstaniu styczniowym został skazany na zesłanie. Został zwolniony w 1872 r., a w 1875 r. opuścił Rosję; w 1877 r. przybył do galicyjskiej prowincji kapucynów i w 1880 r. przyjął święcenia kapłańskie. Swoje prace literackie wydawał pod pseudonimem Edward z Sulgostowa, zob. Edward z Sulgostowa [Edward Zygmunt Nowakowski], Wilia w Usolu na Syberii 1865 roku, Kraków [1894]; E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 33–34; R. Prejs, Nowakowski Wacław, w: Encyklopedia katolicka (dalej cyt. EK), t. 14, Lublin 2010, kol. 40. 30 W 1873 r. Apolin Hoffmeister powrócił z rodziną z wygnania. Do Kościoła katolic- kiego został wprowadzony przez o. Wacława Nowakowskiego. Zmarł w 1890 r. w Krako- wie; zob. E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 39, przypis 74. 31 Henryk Wohl powrócił z wygnania w 1883 r. i osiadł w Warszawie; zob. tamże, s. 36, przypis 56. 26 Ryszard Skrzyniarz

Skrajna prostolinijność i asceza nabrały u Józefa cech zawierzenia Bogu, powierzenia się Jego woli i ufności w błogosławieństwo: „Jeżeli bym wszystko, a wszystko na ziemi utracił i stał się istotnym nędzarzem – dziwna, że na myśl o tym nic we mnie nie zadrga. Świat wszystkiego mnie może pozbawić, ale zostanie zawsze jedna kryjówka dla niego niedostępna: modli- twa; w niej się da streścić przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w postaci nadziei. – Boże, jakim skarbem obdarzasz tych, co w Tobie ufność pokłada- ją!”32. Swój los zesłańca powierzał Bogu i głęboko wierzył w Jego opatrzność i pomoc: „wszystko, co się stanie, będzie dla mnie dobrem, jeżeli tylko Bóg mię nie opuści, a staram się przy Nim trzymać w miarę sił moich, sam Bóg mi w tej pracy pomocy nie odmawia”33. Po przybyciu do Tobolska Józef oczekiwał z niepokojem ostatecznej decyzji w sprawie dalszych swoich losów. Brał pod uwagę dwie możliwo- ści: dziesięć lat pobytu w twierdzach Sybiru i skierowanie do Omska, albo wysłanie dalej na wschód do ciężkich robót. Opatrzność wybrała dla niego tę drugą ścieżkę, dzięki czemu ominęło go przydzielenie do ciężkich robót fortecznych34. Po kilku dniach wszystkich zesłańców wysłano z Tobolska do odległego o ponad tysiąc sześćset kilometrów Tomska. Zanim dotarli na miejsce z powodu kry na rzece Ob, zesłańcy zostali zatrzymani na dwutygo- dniowy postój we wsi Dubrowna. Józef pisał do rodziny: „W chwilach, kiedy osobliwie doznaję miłych wrażeń pociechy ziemskiej, kiedy list od Was odbiorę, stawię sobie w myśli położenie moje […] Świat wszystkiego mię może pozbawić, ale zostanie zawsze […] modlitwa”35. W Tomsku, z powodu choroby, Kalinowski zatrzymał się na dłużej. Na początku odwiedził miej- scowy kościół, w którym podczas mszy świętej doznał wzruszenia, z powodu którego zalał się łzami. Później spotykał się z Janem Rychlewiczem, z któ- rym spędzał dużo czasu, wspominając wspólnych znajomych. Zetknął się także ze znajomymi i przyjaciółmi rodziny z Litwy, którzy byli skazani na osiedlenie się tam36. Podczas pobytu w Tomsku Kalinowski mógł uczęszczać do kościoła – był tam kościół katolicki, którego proboszcz często przebywał w podróży po obszernej parafii – i przystępować do sakramentów świętych oraz

32 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 60) List do rodziny, Tomsk, 12/24 listopada 1864. 33 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 52) List do rodziny, Kungur, 8/20 sierpnia 1864. 34 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 99; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 73. 35 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 60) List do rodziny, Tomsk, 12/24 listopada 1864. 36 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 59) List do rodziny, Tomsk, 5/17 listopada 1864; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 76. Józef Kalinowski jako zesłaniec 27 uczestniczyć w nabożeństwach, składających się z godzinek i pieśni kościel- nych, którym w niedzielę podczas nieobecności proboszcza przewodniczył organista i kościelny. W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia udał się do miejscowego kościoła i – mimo zimna – uczestniczył w sześciu mszach świętych, które ofiarował w intencji swojej i Kazimierza Laudyna z Inflant, pochodzącego ze spolszczonej rodziny irlandzkiej37. Józef zaprzyjaźnił się z Laudynem w drodze z Tobolska. Wspólnota przekonań i pogłębione życie religijne pozwalały im wzajemnie umacniać się duchowo, a w czasie drogi trwać w skupieniu i modlitwie. Kalinowski napisał do rodziny: „Wielu często mnie martwi swoją obojętnością w rzeczach wiary; pocieszam siebie tym, że sam byłem nie lepszym, bodaj nawet gorszym, nie tylko więc oni mnie tym nie odstręczają, ale nawet pociągają. Jeżeliby mnie odepchnięto – czym byłbym obecnie?”38. Natomiast w innym liście dodał: „Ta obojętność w spra- wie religii smutno oddziaływa na mnie przypomnieniem mojej przeszłości. Rad bym przelać moje przekonania teraźniejsze i podzielić się skarbem przez wiarę nabytym, ale łaska Boska więcej pomoże, aniżeli moje niedo- łężne starania”39. Kalinowski dopiero w końcu stycznia 1865 r., z nową grupą zesłańców, wyruszył do Krasnojarska nad Jenisejem, początkowo saniami pocztowymi, później – gdy oddał je chorym i słabym towarzyszom – wraz z innymi pieszo. Stamtąd odbył długą drogę do Irkucka nad Angarą, blisko Bajkału. Przybył tam przed Wielkanocą 1865 r. W czasie podróży z Wilna do Irkucka doświad- czył Bożej pomocy i opieki za sprawą Brunona Korzona, osoby, z którą teraz został rozdzielony. We Wspomnieniach pisał, że winien wdzięczność Bogu za takiego towarzysza, jakim go Bóg obdarzył, oraz: „Od niego bodaj w życiu w tak trudnych i wyjątkowych przeprawach wygnańczych nie doświadczy- łem był tyle przyjaźni, uczynności, opieki, a wszystko ze szczerego serca płynące”40. Pobyt w Irkucku wykorzystał na odbycie spowiedzi wielkanocnej. Na kilka godzin przed wyjazdem z Irkucka została odprawiona msza św., podczas której Józef przystąpił do komunii św. Gdy odszedł od ołtarza, zalał się łzami i wołał o ratunek do Pana Boga. I jak napisał: „Bóg ratunku

37 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 100; tenże, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 62) List do rodziny, Tomsk, 13/25 grudnia 1864; E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 26, 32, przypis 42. 38 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 73) List do rodziny, Usole, 10/22 września 1865. 39 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 58) List do rodziny, Dubrowna, 23 października 1864. 40 Tenże, Wspomnienia, s. 93, 104; E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 23. 28 Ryszard Skrzyniarz

nie odmówił”41. Ponieważ w wyniku interwencji rodziny u irkuckiego guber- natora generała Szałacznikowa, pozwolono mu wybrać miejsce osiedlenia. Gdy zdecydował się na Piotrowskie Zakłady Żelaza, życzliwy gubernator odradził mu, proponując Usole. „Przeznaczenie mnie do Usola uważam za jedną z tych chwil, które stanowią o przyszłości człowieka w tej pielgrzymce ziemskiej. Była to łaska miłosierdzia Bożego, którą po Bogu muszę zawdzię- czać tym, przez których ona mi zjednaną została. Poznałem też wówczas potęgę modlitwy. Lecz jednocześnie w miarę otrzymanych dobrodziejstw stałem się też dłużnikiem przed Bogiem, jak za to dobrodziejstwo, tak rów- nież i za wszystkie inne, które jedne po drugim następowały”42. Do Usola Józef wyruszył z towarzyszami w Wielki Czwartek, czyli 13 kwietnia 1865 r., a dotarł tam w Wielką Sobotę 15 kwietnia. W mieście zastał wielu znajomych z Litwy, między innymi Aleksandra Oskierkę43, który natychmiast nim się zaopiekował. Spotkał także Bonifacego Krup- skiego, któremu towarzyszyła żona Stefania ze Świdrów, oraz ks. Onufrego Syrwida, przyjaciela rodziny z Wilna44. Pod koniec roku przybył także Jakub Gieysztor, kuzyn Józefa45. Ponad osiemdziesięcioosobowa grupa Polaków była dobrze zorganizowana, miała swój samorząd i starostę. W Usolu, na wyspie, znajdowały się warzelnie soli, przy których w koszarach mieszkali zesłańcy. Józef dzielił pokój z Feliksem Zienkowiczem46 oraz wspólną dolę aż do 1872 r., czyli do wyjazdu Kalinowskiego z Irkucka. Na początku pobytu w Usolu jego praca polegała na wyrzucaniu osadu wapnia, marglu i innych minerałów z kotłów, w których krystalizowała się sól.

41 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 103. 42 Tamże, s. 104. 43 Aleksander Oskierka powrócił do kraju w 1875 r. Był redaktorem „Ateneum”. Zmarł w 1911 r.; E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 40 – przypis 82. 44 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 72) List do rodziny, Usole, 3/15 czerwca 1865; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 84. 45 Jakub Wilhelm Kasper Gieysztor (1827–1897) – uczestnik powstania styczniowego, pamiętnikarz, publicysta, księgarz, zesłany na Sybir, po powrocie z zesłania osiadł w War- szawie i prowadził antykwariat. Zmarł w 1897 r., zob. E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 40 – przypis 81; H. Mościcki, Gieysztor Jakub Wilhelm Kasper, w: PSB, t. 7, Kraków 1948–1958, s. 459–460. 46 Feliks Zienkowicz – 18 lutego 1865 r. został odesłany z Irkucka do Usola. W 1874 r. na podstawie amnestii nie przeniósł się do guberni kostromskiej, dopiero w 1881 r. zamieszkał w guberni nowogrodzkiej. W 1888 r. zamieszkał wraz z rodziną w Wierzbicy na Lubelszczyźnie, a 1899 r. przeniósł się do Warszawy, gdzie zmarł w 1910 r., zob. E. Nie- belski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 29 – przypis 28, 39 – przypis 73, 40 – przypis 80; J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 104; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 84–85. Józef Kalinowski jako zesłaniec 29

Pierwsze miesiące jego pobytu były trudne z powodu złego stanu zdrowia i samopoczucia. Ukojenie znajdował jedynie w modlitwie, o czym napisał do rodziny: „Oprócz modlitwy nic nie mam, co bym ofiarował Panu Bogu, uważać ją mogę jako jedyny mój datek; pościć mi nie wolno, jałmużnę nie bardzo jest z czego dawać, do pracy sił nie ma, cierpieć i modlić się tylko mi zostaje. Większych jednak skarbów nie miałem nigdy i nie chcę więcej”47. Natomiast w innym liście tłumaczył: „Bóg zsyła chmury dlatego, żeby słońce żywiej jaśniało”48. W Usolu znajdowały się słone źródła, które Józef wykorzystywał do wzmocnienia ciała. Musiał je jednak przerwać, ponieważ mu nie służyły. Przyczyną złego stanu zdrowia było skrajne wyczerpanie. Dopiero fachowa opieka medyczna lekarzy Ignacego Trzaskowskiego i Jana Świdra, rów- nież zesłańców, zdecydowanie mu pomogła49. Wkrótce Kalinowski został wybrany jednym z dwunastu sędziów w samorządzie. Przysparzało mu to pracy, gdyż grono Polaków systematycznie powiększało się, a przez to wzrastały między nimi różnego rodzaju spory. Józef starał się w miarę sił pomagać innym oraz wykonywać proste prace domowe ze wspólnym stołowaniem się. Chętnie dzielił się z potrzebującymi wiktuałami, a nawet swoją bielizną i ubraniami50. Święta Bożego Narodzenia 1865 r. Kalinowski po raz pierwszy spędził na katordze. Wspólnie zorganizowano uroczystą wieczerzę wigilijną, którą rozpoczęła modlitwa. Potem składano sobie życzenia. Według o. Wacława Nowakowskiego z Kalinowskim każdy chciał przełamać się opłatkiem w przekonaniu, że to mu szczęście przyniesie. Oczekiwano też na słowa otuchy i nadziei, które potrafił wlać w serca słuchaczy. Na uroczyste powi- tanie nowego roku już nie starczyło pieniędzy i zesłańcy witali go kiszoną kapustą i wodą51. Kalinowski rozwinął akcję samokształceniową: zorganizował komplety, wykładał matematykę, fizykę oraz inne nauki ścisłe. Chętnie brał udział w dysputach na tematy społeczne i polityczne, wyciągając wnioski z historii, zwłaszcza z wydarzeń związanych z powstaniem. W oparciu o literaturę,

47 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 77) List do rodziny, Usole, 1 lipca 1866. 48 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 73) List do rodziny, Usole, 10/22 września 1865. 49 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 72) List do rodziny, Usole, 3/15 czerwca 1865; tamże, (list nr 73) List do rodziny, Usole, 10/22 września 1865; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 86–87. 50 Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 87, 90, 102. 51 Edward z Sulgostowa, Wilia w Usolu; J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 75) List do rodziny, Usole, 31 grudnia 1865 / 12 stycznia 1866; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 90–91. 30 Ryszard Skrzyniarz

którą przesyłała mu rodzina, pogłębiał wykształcenie z zakresu mechaniki i budownictwa. Zajął się też nauczaniem dzieci zesłańców, przybyłych tu z rodzinami. W 1865 r. podjął się obowiązków wychowawcy Urszuli, córki Macieja i Felicji Smoleńskich, jednak musiał z tego zrezygnować z powodu osłabienia i wrzodów52. Po złagodzeniu kary zajął się przygotowaniem star- szych dzieci (młodsze przygotowywał Zienkowicz) do egzaminu wstępnego do gimnazjum, uczył je języków obcych oraz matematyki53. Po wyjeździe z Usola brata Wacława Nowakowskiego, który był katechetą dzieci i mło- dzieży, uczył także religii. Przygotowywał dzieci do Pierwszej Komunii Świę- tej, sprowadzając szkaplerze i medaliki z Warszawy54. Pracując z dziećmi, intuicyjnie odkrył i stosował w praktyce podstawowe zasady pedagogiki, gdyż nigdy do tego nie był przygotowywany. W czasie pobytu w Usolu Kalinowski wracał myślami do ślubu złożo- nego Bogu podczas egzekucji Zygmunta Sierakowskiego55, iż życie swoje poświęci służbie Bożej. Rozumiał, że teraz wszystko powinno zmierzać do realizacji tego postanowienia. Ascetyczny tryb życia, jaki sobie narzucił, jednych drażnił, zaś u innych budził szacunek. Wykształceniem religijnym przewyższał przebywających na zesłaniu księży. Był duchowym autory- tetem dla wielu. Według zaleceń ks. Felicjana Antoniewicza, odprawiał rozmyślania związane z jedną z tajemnic życia Jezusa: „W tych wybranych godzinach zwykle staję myślą przed ofiarą św., zagłębiam się w sobie i o ile mogę, chociaż to z niezmierną dla mnie trudnością przychodzi, biorę do rozmyślania coś z dogmatu albo męki Zbawiciela”56 – wówczas czuł się jak po przystąpieniu do komunii świętej. Przed udaniem się na spoczynek

52 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 72) List do rodziny, Usole, 3/15 czerwca 1865; tamże, (list nr 73) List do rodziny, Usole, 10/22 września 1865; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 88. 53 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 83) List do Zofii Gruszeckiej, [Usole, kwiecień 1867]; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 99–100. 54 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 80) List do Ludwiki Młockiej, Usole, 2/14 października 1866; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 101. 55 Zygmunt Sierakowski (1827–1863) – polski generał armii rosyjskiej, dowódca powstania styczniowego na Żmudzi; po przegranej bitwie pod Birżami dostał się do niewoli rosyjskiej, a 27 czerwca 1863 r. został powieszony w Wilnie, zob. S. Kieniewicz, Sierakowski Zygmunt, w: PSB, t. 37, Warszawa­–Kraków 1996, s. 318–321. 56 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 75) List do rodziny, Usole, 31 grudnia 1865 / 12 stycznia 1866. Józef Kalinowski jako zesłaniec 31

czytał żywoty jednego ze świętych. Natomiast w zimie modlił się w nocy, kiedy koledzy już spali57. Rodzina obawiała się, że Józef ascezą zniszczy zdrowie, a mistyką dopro- wadzi się do metapsychozy58. Na płynące ostrzeżenia od rodziny odpowia- dał: „Droga Siostrzyczka uważa za przesadne moje usposobienie religijne, a jakże ja nie mam cały się oddać temu uczuciu religijnemu, które mnie w najtrudniejszych chwilach życia ratowało i przeistoczyło mnie całkiem, wskazując mi prawdziwą drogę życia. Bóg się cały nam oddał za nas, jakże mam nie poświęcić się Bogu?”59. Natomiast Ludwice Młockiej tłumaczył: „Bóg w miłosierdziu swoim podźwignął mnie ze stanu niewiary właśnie wtedy, kiedy wkrótce miała nastąpić chwila próby i cierpienia, które bez wiary stają się albo drogą upadku, albo – co może jeszcze gorzej – pychy i wyrzutów Opatrzności. Dzisiaj, ogrzany uczuciem religijnym, w cierpieniu widzę pokutę za przeszłość, spokojnie patrzę w rzeczywistość, i w przyszło- ści światłą upatruję nadzieję dla siebie, we wszelkim położeniu, w jakim spodoba się Opatrzności mnie doświadczać. […] Położenie moje obecne tak rozumiem: w powołaniu kapłana widziałbym najwięcej pożytku dla siebie i dla bliźnich. Czy łaska Boska do tego mnie usposobi i do pracy kapłańskiej kiedyś mnie powoła – Bogu jednemu to wiadomo. Dzisiaj stosuję się do mego położenia, nie zapominając jednak o przyszłości – wszak Bóg jest mocen wyzwolić mię z teraźniejszych warunków, nie chciałbym, żeby mnie wtedy znalazł nieprzygotowanym i »dom« – jak się Apostoł wyraża – »nie opróżnionym«”60. W 1865 r. w Usolu było kilku kapłanów: kanonik Ignacy Kaczorowski, proboszcz Teodor Rogoziński61 z Królestwa, dziekan Ferdynand Stulgiński62

57 Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 94. 58 Tamże, s. 95. 59 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list 77) List do rodziny, Usole, 1 lipca 1866. 60 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list 74) List do Ludwiki Młockiej, Usole, 7 października/27 września 1865. 61 Teodor Rogoziński (1822–1896) – ksiądz, uczestnik powstania styczniowego, ska- zany na dożywotnie zesłanie na Syberię, przebywał w Nerczyńsku, w 1865 r. w Usolu, prze- niesiony do Tunki, po zmianie kary przebywał w Tomsku. Po amnestii 1874 r. zamieszkał w Haliczu, gubernia kostromska, ok. 1883 r. powrócił do kraju, osiadł w Krakowie, zob. R. Bender, Rogoziński Teodor, w: PSB, t. 31, Kraków­–Wrocław 1988–1989, s. 473. 62 Ferdynand Stulgiński prawdopodobnie nie był zarejestrowany w Usolu jako duchowny, ostatecznie został wysłany do Tunki. W 1873 r. przesiedlono go do Rosji europejskiej; zmarł w 1892 r. jako wikariusz w Smoleńsku, zob. E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 33. 32 Ryszard Skrzyniarz

ze Żmudzi, proboszcz Onufry Syrwid63 oraz proboszcz Onufry Jacewicz64, siedemdziesiącioletni staruszek z Litwy. Latem 1866 r. władze carskie usu- nęły z Usola duchownych, wywożąc ich na katorgę za Bajkał, do Akatui, a stamtąd do wsi Tunka, bliżej chińskiej granicy, za potajemnie sprawowanie czynności religijnych65. W Usolu został tylko ks. Stulgiński, który był ostoją i podporą duchową zesłańców. Każdy, kto chciał, mógł korzystać z jego posługi, a szczególnie chorzy i umierający, których zaopatrywał w sakra- menty święte. W sprawowaniu konspiracyjnych nabożeństw pomagał mu Józef Kalinowski66. Pod koniec czerwca 1866 r., w następstwie kwietniowej amnestii, pięć- dziesiąt osób – wśród nich Józefa – zwolniono z katorgi. Karę ciężkich robót zamieniono im na tzw. osiedlenie. Opuścił usolskie koszary i zamieszkał naj- pierw w domu Bolesława Oskierki, kuzyna Aleksandra, a po kilku miesiącach u Smoleńskich. Obowiązywała go praca oraz ograniczenie swobody ruchu do granic miasteczka oraz apele. Jednak uzyskanie względnej wolności niosło ze sobą wzmożoną troskę o utrzymanie. Kalinowski imał się różnych zajęć, aby zarobić na życie. Uczył dzieci i udzielał korepetycji. W ten spo- sób już nie musiał liczyć na pomoc finansową rodziny, a jednocześnie sam mógł wesprzeć rodziców kształcących młodsze rodzeństwo. Te pomyślne warunki cieszyły go, o czym pisał w listach. „Każdy z tam osiadłych oddał się pracy swego fachu; lekarze byli bardzo wzięci; wielu z nas znalazło zajęcie w nauczaniu młodzieży szkolnej. […] Kilku z naszych oddało się kupiectwu, inni znowu różnym rzemiosłom. Niektórzy zaś poświęcili się naukom przyrodniczym”67. Na początku pobytu Kalinowskiego w Usolu jego spowiednikiem i kie- rownikiem duchowym był ks. Onufry Syrwid, którego utracił w czerwcu 1866 r. W latach 1865–1866 do Usola dojeżdżał z Irkucka marianin, ks.

63 Onufry Syrwid – marianin z Wileńszczyzny; w 1863 r. zesłany na katorgę, potem osiedlony w Tunce; od 1874 r. w Rosji europejskiej. W 1883 r. przebywał nadal w guberni tambowskiej, tamże, s. 29. 64 Onufry Jacewicz – ksiądz ze Żmudzi, w 1863 r. skazany na katorgę na Syberii, po jej odbyciu na osiedlenie w Tunce, od połowy lat siedemdziesiątych w Spassku (ostatnia wiadomość z 1883 r.). Prawdopodobnie zmarł w Rosji, zob. tamże, s. 29. 65 E. Niebelski, Losy duchownych zesłanych do syberyjskiej Tunki w okolice Bajkału (1866– 1901), „Nasz Kraj. Magazyn historyczny wydany przez parafię św. Stanisława w Peters- burgu”, 28 (2008) s. 5–8. 66 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 107. 67 Tamże, s. 115. Józef Kalinowski jako zesłaniec 33

Krzysztof Szwernicki68. Był on zesłańcem, którego parafia obejmowała całą wschodnią Syberię. Ci dwaj księżą umocnili Józefa w postanowieniu poświę- cenia się Bogu, zalecając mu pogłębienie studiów teologicznych, tak aby był choć w części przygotowany do stanu duchownego, kiedy Bogu spodoba się go powołać. Kalinowski starał się zgłębiać dzieła teologiczne, ale przeszkodę stanowiły słaba znajomość łaciny oraz terminologii teologicznej. Rozpoczął zatem naukę łaciny, angielskiego i udoskonalał znajomość francuskiego, co w przyszłości bardzo ułatwiło mu stabilizację życiową. Z największym zaangażowaniem oddawał się studiowaniu teologii, a jego zesłańcza biblio- teczka zawierała najlepsze dzieła z tej dziedziny69. Mistrzem na drogach życia Kalinowskiego był Mikołaj Łęczycki70, jezuita, autor dzieł ascetycznych, między innymi serii rozmyślań na wszystkie dni roku. Józef zapoznał się również z Ćwiczeniami duchownymi św. Ignacego Loyoli, które posłużyły mu do lepszego wejrzenia w głąb sumienia. Czytał także katechizm, który: „otwierał oczy na piękno prawd wiary św., istotnie z nieba od samego Boga płynących i do zjednoczenia się człowieka z Bogiem Kościołowi św. udzielonych”71. Jego lektura duchowa była obszerna, jak na tamtejsze możliwości, i obejmowała również Księgę żywotów świętych Piotra Skargi. To u Skargi natknął się na zakon Matki Boskiej z Góry Karmel, który istniał na Wschodzie i został przeniesiony na Zachód. Jak to odnotował we Wspomnieniach: „Przyszło mi na myśl […] zakon, który ma zjednoczyć odpadłych od schizmy z Kościołem św. Nie mogłem bowiem pozbyć się wewnętrznego pragnienia widzieć Moskwę nawróconą”72. W rozważaniach męki Pańskiej służyły mu pomocą kazania pasyjne Ventry di Radlica, teatyna,

68 Krzysztof Szwernicki (Szwermicki) (1812–1894) – marianin, walczył w powstaniu listopadowym, a w 1833 r. wstąpił do zgromadzenia marianów. W 1850 r. został zesłany na katorgę za działalność patriotyczną. Pozostał na Syberii dobrowolnie, od 1855 r. był proboszczem irkuckim, zob. E. Niebelski, Towarzysze syberyjskiego zesłania, s. 36 przypis 58. 69 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 75) List do rodziny, Usole, 31 grudnia 1865 /12 stycznia 1866; tamże, (list 87) List do rodziny, Usole, 23 czerwca 1867; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 97–98. 70 Mikołaj Łęczycki (1574–1653) – teolog katolicki, mistyk, jezuita, mistrz życia ducho- wego i autor wielu dzieł filozoficznych, zob. E. Kasjaniuk, Łęczycki Mikołaj, w: EK, t. 11, Lublin 2006, kol. 467–468; B. Natoński, Łęczycki (Lancicius, Łancicius, Łencicius) Mikołaj, w: PSB, t. 18, Kraków 1973, s. 347–350. 71 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 113. 72 Tamże, s. 113–114. 34 Ryszard Skrzyniarz

mówcy i filozofa. Jego nieodłącznymi lekturami były O naśladowaniu Chry‑ stusa Tomasza à Kepmis oraz Wyznania św. Augustyna73. W lipcu 1868 r. kolejna carska amnestia pozwoliła mu przenieść się z Usolu do dowolnej miejscowości na Syberii. Wybrał Irkuck ze względu na polską parafię i osobę ks. Krzysztofa Szwernickiego. Nie przeniósł się od razu. Powody takiej decyzji wyjawił w liście do Feliksa Zienkowicza: „Wolał- bym jeszcze odroczyć swój wyjazd, chcąc przygotować niektóre z dzieci do pierwszej Komunii w czasie bytności spodziewanej księdza. – Do zajęcia się dziećmi jużem trochę przywykł i ochoczo się doń wezmę, nie ufając jednak własnym siłom, trwoży mnie myśl, czy wydołam”74. Dopiero w sierpniu 1868 r. Józef przeniósł się do Irkucka i tymczasowo zamieszkał u swojego przyjaciela Kazimierza Laudyna. Zaraz też został zatrudniony w charakterze nauczyciela domowego dwóch córek Józefa Łagowskiego. W mieście była duża kaplica z Najświętszym Sakramentem, do której mógł uczęszczać w zależności od potrzeb duchowych. Chodził na msze święte, szczególnie na sumę, po której – według zwyczaju – odwie- dzano proboszcza, oraz na nabożeństwa, szczególnie majowe. Ks. Szwer- nicki do pomocy w prowadzeniu parafii miał wikariusza, ks. Chudowskiego, który zmarł na tyfus podczas jednej z rozległych podróży duszpasterskich. Na probostwie mieszkał osiemdziesięcioletni ks. Tyburcy Pawłowski, który pomagał w prowadzeniu duszpasterstwa75. W grudniu Józef napisał o sobie: „Mieszkam sam jeden, ale w swojskim otoczeniu; mam jeden pokoik na dole z oknami na zachód. Wstaję koło siódmej, staram się co dzień być w kościele, biegnę do zajęcia, które trwa od 1-ej, obiad, wracam do domu i reszta dnia do mnie należy”76. Oddzielne mieszkanie i nieliczne obowiązki pozwalały mu na rozwój naukowy: „Biedzę się teraz z rozmaitymi naukami, którem pozapominał, albo raczej, których nigdym dobrze nie umiał: mia- nowicie do języków francuskiego i angielskiego wielkie było moje roz- czarowanie; przeglądam historie i geografie w Gallów mowie, zaczepiam

73 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 73) List do rodziny, Usole, 10/22 września 1865; tamże, (list 89) List do Ludwiki Młockiej, Usole, 2 lipca 1867; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 95. 74 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 101) List do rodziny, Irkuck, 8/20 sierpnia 1868; tamże, (list nr 99) List do Feliksa Zienkowicza, Usole, 16 lipca 1868. 75 Tenże, Wspomnienia, s. 116, 117, 119. 76 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 108) List do Marii i Wiktora Kalinowskich, Irkuck, 22 grudnia 1868. Józef Kalinowski jako zesłaniec 35 geometrię, z kolegami przypominam rachunek różniczkowy. W tym zajęciu godziny pędzą jedne drugie, nieraz tylko późna w nocy godzina odeń mnie odrywa”77. Od połowy lutego 1869 r. zaopiekował się i zajął wychowaniem piętna- stoletniego Mariana Kwiatkowskiego78, który był sierotą. Jego opiekunowie Gołeccy udali się do kopalni złota nad Leną, a chłopca pozostawili pod opieką Józefa, który zajął się jego kształceniem79. W listach Kalinowskiego do rodziców Marian zajmował sporo miejsca. „Miesiąc ten cały jestem w trwo- dze o mego chłopaka, który obecnie składa swoje egzaminy roczne do klasy IV‑ ­tej, ale dzięki Bogu nieźle one poszły. […] Dzisiaj tylko mogę ocenić, ile to trwogi i troskliwości kosztują dzieci rodziców, kiedy mnie obce dziecko tak obchodzi. […] – Bijąc się w piersi, dzisiaj wyznać muszę, że niedawno przyszedłem do przekonania, że to co mam w sobie dobrego, to głównie z domu wyniosłem, że istotnym skarbem jest dobre wychowanie. Jeszcze tak niedawno pycha mówiła co innego, dzisiaj korzę się przed prawdą”80. Z powodu trudnych warunków materialnych Kalinowskiego, Marianem zaopiekowali się Bnińscy. Józef rozstawał się z nim z trudem. Obawiał się, że chłopiec wsiąknie w rosyjskie społeczeństwo i utraci wiarę oraz poczucie więzi narodowej, co było, niestety, częstym losem polskich dzieci na Syberii, dlatego przede wszystkim modlił się za niego81. Kalinowski coraz bardziej odkrywał wartość modlitwy i jej skuteczność. Wiele wskazówek znalazł w lekturze konferencji francuskiego jezuity Félixa Célestina Josepha82. „Szczególnie zajęła mnie część o wychowaniu, zna- lazłem w nich te myśli, na których – jeszcze w więzieniu – rozpatrując swą przeszłość, ustaliłem swój pogląd na przedwczesną samodzielność młodzieży, opuszczenie gniazda rodzinnego przed czasem, zobojętnienie

77 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 109) List do rodziny, Irkuck, 29 grudnia 1868. 78 Marian Kwiatkowski w 1879 r. wyjechał do Tobolska, gdzie kontynuował naukę w gimnazjum; maturę zadał w Żytomierzu, a następnie studiował w Moskwie. Jako inżynier osiadł w Galicji, zob. J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 119–120; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 109. 79 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 111) List do Ludwiki Młockiej, Irkuck, 7/19 lutego 1869. 80 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 118) List do rodziny, Irkuck, 21 czerwca/3 lipca 1969. 81 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 125) List do Ludwiki Młockiej, Irkuck, 16 listopada 1869; tamże, (list nr 126) List do rodziny, Irkuck, 7/19 grudnia 1869; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 109. 82 Félix Célestin Joseph (1810–1891) – jezuita, słynny kaznodzieja francuski, głoszący konferencje teologiczne. Zbiory jego konferencji miały wiele wydań, zob. M. Daniluk, K. Drzymała, Félix Célestin Joseph, w: EK, t. 5, Lublin 1989, kol. 111–112. 36 Ryszard Skrzyniarz

stąd na pociechy ogniska domowego i szukania pociechy w niewłaściwych źródłach, skąd tyle nieszczęścia wylało się na naszą społeczność, a szcze- gólniej na kraj nasz”83. Z Irkucka Józef pisał do ks. Felicjana Antoniewicza: „Lat sześć już prędko się kończy od śmierci mojej cywilnej, sześć lat prze- bytych w istotnym grobie. Nie mogę jednak nie wyznać, że to położenie ma także swój pewny urok: niemoc osobista wobec zewnętrznych okoliczności, ubezwładniając wolę, czyni ją poddaną Bogu w takiej zupełności, że każda chwila jest ciągłym polecaniem się Bożej Opatrzności”84. Słowa te świadczą o dużym wyrobieniu duchowym Kalinowskiego, który w swojej doli widział zamysł Boży. Jeszcze w 1867 r. prosił Ludwikę Młocką o przesłanie mu paska tercjarskiego kapucynów. W Irkucku w 1871 r. pytał ją też o teksty reguł zakonnych oraz o informacje na temat obserwy zakonnej w zakonach na terenie Królestwa85. Z nieznanych powodów zmienił decyzję o wstąpieniu do kapucynów i postanowił jeszcze raz przeanalizować sprawę wyboru zakonu. W maju 1870 r. Kalinowski przeniósł się na plebanię irkucką, gdzie zamieszkał u ks. Szwernickiego. Zajął się nauczaniem w szkółce parafial- nej oraz wychowywaniem w ochronce. W zamian proboszcz zapewnił mu mieszkanie i utrzymanie oraz podarował brewiarz. Odtąd Kalinowski żył jeszcze bardziej słowem Bożym i modlitwą. W historii zbawienia widział coraz pełniej Boga miłosiernego, który nie przestaje wprawdzie wymagać od człowieka pracy, ale jednocześnie lituje się nad ludzką słabością i zawsze jest obecny tam, gdzie sam człowiek wystarczyć sobie nie może. W Irkucku Józef przebywał cztery lata. Był to czas krzepnięcia jego powo- łania kapłańskiego. Codziennie uczestniczył we mszy świętej, odmawiał także swoje prywatne modlitwy i medytacje, posługiwał się przy tym pod- ręcznikiem francuskiego jezuity Piotra Chaignona86. Każdego roku w Wiel- kim Poście odprawiał rekolekcje. Częste adoracje Najświętszego Sakramentu oraz codzienna komunia św. były dla niego źródłem pokoju wewnętrznego87.

83 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 73) List do rodziny, Usole, 10/22 września 1865. 84 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 123) List do ks. Felicjana Antoniewicza, Irkuck, 11/23 paź‑ dziernika 1869. 85 Tamże, t. 1, cz. 1 – (list nr 82) List do Ludwiki Młockiej, Usole, 5/17 stycznia 1867; tamże, (list nr 175) Irkuck, 17/29 grudnia 1871; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 112–113. 86 P. Chaignon, La Méditation :ou le Fidèle sanctifié par la pratique de l’oraison mentale, Paris 1895. 87 Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 112. Józef Kalinowski jako zesłaniec 37

Józef związał się z Syberyjskim Oddziałem Towarzystwa Geograficz- nego w Irkucku, opracowując wyniki badań dra Benedykta Dybowskiego i członków jego ekspedycji znad Bajkału. W 1872 r. władze Towarzystwa zaproponowały mu nawet udział w wyprawie badającej spławność Jeniseju i Angary. Z propozycji nie skorzystał, gdyż starał się o powrót do ojczy- zny lub przynajmniej do europejskiej części Rosji. Tęsknił za rodzinnymi stronami, chciał choćby zbliżyć się do nich: „Trudno nie pragnąć wyjazdu stąd do guberni rosyjskich, gdyż to jest jednym stopniem bliżej do nadziei powrotu do kraju”88. W październiku 1870 r. uzyskał pozwolenie na opuszczenie Irkucka i osiedlenie się w Carewie, w guberni astrachańskiej. Jednak niezdrowy klimat Carewa oraz brak kościoła katolickiego zdecydowały o tym, że pozo- stał w Irkucku. Żył pragnieniem powrotu do kraju i gromadził fundusze na drogę. Na skutek starań, w drodze do Carewa pozwolono mu zatrzymać się w Permie, z którym wiązał miłe wspomnienia sprzed lat – tu spotkał swojego brata Gabriela i otrzymał pierwszy list od matki. Uzyskał nawet list rekomendacyjny od naczelnika żandarmerii irkuckiej do jego odpowied- nika w Permie, do którego przybył w sierpniu 1872 r. Zaraz po przyjeździe wziął dorożkę i kazał zawieźć się do kościoła. Dorożkarz zawiózł go do luterańskiego zboru. Z trudem odnaleźli katolicką kapliczkę urządzoną w prywatnym mieszkaniu89. W Permie na początku zamieszkał w maleńkim pokoiku u rodziny Maka- rowych. Inspektor szkolny Aleksander Orłow, znajomy matematyk z Irkucka, wyszukał mu posadę nauczyciela domowego w zamożnych rodzinach rosyj- skich. Na początku listopada zmienił mieszkanie i zamieszkał w pokoiku obok kaplicy90. Proboszcz Michał Fiszer91 był spowiednikiem i uczniem Kalinowskiego, który uczył go francuskiego. Ks. Friszer pisał do Józefa: „Od czasu wyjazdu Pana smutny jestem, wokoło mnie i w życiu moim pozostała dziwna pustka. Tak mi było miło modlić się, czytać i rozmawiać z Panem”92.

88 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 121) List do rodziny, Irkuck, 14/26 września 1869; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 116. 89 Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 125. 90 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 205) List do rodziny, Perm, 5/17 listopada 1872; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 127. 91 Michał Fiszer – ksiądz, były proboszcz Połajewa nad Gopłem, w 1861 r. został zesłany na zamieszkanie do Wierchoturii za Uralem, od 1871 r. był proboszczem w Permie, zob. Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 127. 92 Powstaniec­‑zakonnik, s. 111. 38 Ryszard Skrzyniarz

Jego częsta praktyka spowiedzi i przystępowanie do sakramentów świę- tych szybko przestały razić miejscowych93. W Permie na zesłaniu przeby- wał biskup łucko­‑żytomierski Kacper Borowski, były profesor Akademii Duchownej w Wilnie, jako zesłaniec nie mógł jawnie działać duszpastersko, a jedynie celebrował msze w prywatnej kaplicy. Kalinowski wykorzystywał jego obecność i przedstawiał mu swoje trudności teologiczne94. Być może korzystał również z jego biblioteki teologicznej. Polonia, kościół katolicki, mieszkanie na plebanii, kontakt z księżmi sprawiły, iż Józef spędził miło prawie roczny pobyt w Permie. Po niecałym roku Józef uzyskał od władz dwumiesięczny urlop z nadzieją przedłużenia go na dalsze miesiące. Pod koniec czerwca 1873 r. wyruszył w ojczyste strony, do mińskiego Hrozowa, z przekonaniem, że do Permu będzie musiał wrócić na dokończenie kary95. Po dziesięciu latach zesłania spotkał wreszcie rodzinę w komplecie. Radość spotkania została przyćmiona przez fakt przeznaczenia kościoła w Hrozowie na cerkiew, a także trudne warunki materialne Kalinowskich. Józef nie zawsze mógł uczestniczyć w nie- dzielnej mszy św., nie mówiąc już o codziennym uczestnictwie, tak jak było na zesłaniu. Rodzina zorientowała się, że Józef jest innym człowiekiem i nie było to wynikiem długiej rozłąki i upływu czasu, ale głębokiego przywiąza- nia religijnego i chęci poświęcenia się życiu zakonnemu, co niekoniecznie przypadło jej do gustu96. To, co spotkał po latach nieobecności w rodzinnych stronach, napawało go pesymizmem i tak oto pisał do Feliksa Zienkowicza: „Kraj tak wygląda, jakby zeń duszę wydarto, zgnilizną dotknięty i robactwo już go toczyć zaczęło”97. Mocno również przeżył zaniedbywanie praktyk religijnych, szczególnie przez braci. Na początku października opuścił Hrozów. W drodze powrotnej do Permu zatrzymał się w Smoleńsku, gdzie oczekiwał wyniku starań o umo- rzenie zesłania. Znalazł zakwaterowanie na plebanii u ks. proboszcza Deni- siewicza, gdzie również się stołował razem z pracującymi tam księżmi.

93 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 126. 94 Tamże, s. 126; J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 205) List do rodziny, Perm, 5/17 listopada 1872 r.; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 127. 95 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 129; J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 2, 1873–1887, wyd. Cz. Gil, Lublin 1978 – (list nr 233) List do rodziny, Perm, 7 czerwca 1873; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 129. 96 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 130; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 130–131. 97 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 2 – (list 237) List do Feliksa Zienkowicza, Hrozów, 30 lipca/11 sierpnia 1873. Józef Kalinowski jako zesłaniec 39

W zamian za utrzymanie i pokój udzielał tamtejszym księżom: Cyprianowi Bielikowiczowi, Horbaczewskiemu i Denisiewiczowi – wszyscy trzej byli zesłańcami – lekcji francuskiego. Kościółek w Smoleńsku był niewielki, stał na wzgórzu i wyglądał jak gwiazda na ciemny firmamencie. Tak o nim pisał Kalinowski: „W ciągu tygodni, które wypadło mi spędzić w samym mieście, serce doń się wyrywało i jedyną siłą i pociechą dla duszy był widok tego przybytku Zbawiciela na naszym padole płaczu”98. Przy okazji podjął się edukacji dzieci, zajecia te przynosiły mu więcej korzyści duchowych niż materialnych. Wyczekiwanie męczyło go psychicznie, a powrót na zesła- nie przekreśliłby rychłe poświęcenie się Bogu w kapłaństwie zakonnym. Mając świadomość, jak bardzo ceniono jego osobę oraz ubiegano się o jego przyjaźń, aby nie popaść w pychę, modlił się: „Boże, obdarz mnie pokorną prostotą, niech się nie cenię wyżej nad to, co jestem i nie wydaję się na zewnątrz innym, jakim jestem przed Tobą, który przenikasz tajniki serca mojego. […] Niech oceniam pracę, talenty i cnotę bliźnich bez pochlebstwa, uniżenia się i zazdrości, ale w duchu prawdy, osobistej godności i nieuda- wanej (nieobłudnej) miłości”99. Przed Bożym Narodzeniem 1873 r. w Petersburgu zatwierdzono jego zwolnienie z zesłania, urzędowe pismo władz dostał w lutym roku następ- nego. W nocy z 8 na 9 czyli z 20 na 21 kwietnia opuścił Smoleńsk, tym samym kończąc prawie dziesięcioletni okres zesłania. Kalinowski o życiu zakonnym myślał od 1863 r. Realizacja tego zamiaru zajęła mu jednak trzynaście lat. Najpierw uniemożliwiło mu to dziesięciolet- nie wygnanie, później obowiązki rodzinne oraz praca wychowawcy księcia Augusta Czartoryskiego. Początkowo myślał o wstąpieniu do kapucynów, w Paryżu namawiano go do przyłączenia się do zmartwychwstańców. Osta- tecznie, po długich zmaganiach wewnętrznych, zdecydował się na zakon karmelitów bosych, do którego wstąpił w 1877 r. W ciągu trzynastu lat kształtowało się jego powołanie kapłańskie, na które wywarły wpływ różne czynniki. Najistotniejszym był czas zesłania i obserwacja powierzchowności wiary w Boga zarówno u osób świeckich, jak i u niektórych duchownych.

98 J. Kalinowski, Wspomnienia, s. 130–131. 99 Cz. Gil, Ojciec Rafał [1979], s. 154. 40 Ryszard Skrzyniarz

Zamiast podsumowania

Kalinowski czas pobytu na zesłaniu traktował jako okres przygotowania się pod względem moralnym i umysłowym do życia zakonnego lub kapłań- skiego100. Od 1869 r. prowadził notatnik religijny. Są tam echa jego dysku- sji z kolegami na tematy religijne, uwagi związane z lekturą, obserwacje życia oraz własne przemyślenia religijne. Niektóre zapiski mają charakter modlitwy. W jednej z notatek pochodzących z 1872 r., poczynionych w Per- mie, rozważał przykazanie miłości Boga i bliźniego, kończąc je refleksją: „Najprzód Temu miłość, przez Kogo jestem, później tym, z których jestem, następnie tym, z którymi jestem. Bóg – rodzice – bliźni”101. Postawienie Boga na pierwszym miejscu w istotny sposób zaważyło na dalszych jego decyzjach życiowych, a szczególnie poświęceniu się życiu duchownemu. Również przez innych Kalinowski był postrzegany jako osoba o głębokiej duchowości i religijności. Feliks Zinkowicz tak wspominał Kalinowskiego do swojej córki Bolesławy: „Opowiadał o jego bezgranicznym zaparciu się siebie, o niezłomnym harcie ducha, o podtrzymywaniu słowem żarliwym i własnym przykładem słabych duchowo towarzyszy niedoli i o tym, że wygnańcy otaczali Józefa Kalinowskiego poważaniem i ufnością jakby był kapłanem, choć żadnych wówczas święceń nie posiadał”102. Natomiast już w 1868 r. Amelia Dybowska piała z Syberii do rodziców Kalinowskiego: „W Usolu świętym go nazywano […], może za jego cnoty niejednemu Bóg przebaczy”103. Nasuwa się też nieodparta refleksja, iż doświadczenia powstaniowe i związane z nimi represje wobec osób, instytucji oraz całego narodu zmie- niły spojrzenie na zrywy narodowe zarówno Józefa Kalinowskiego, arcy- biskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, brata Alberta Chmielowskiego, o. Wacława Nowakowskiego, jak i innych powstańców. Zaborca nie tylko zdławił zapędy wolnościowe Polaków, ale zniszczył także oświatę, kulturę

100 J. Kalinowski, Listy, t. 1, cz. 1 – (list nr 72) List do rodziny, Usole, 3/15 czerwca 1865; tamże, (list nr 74) List do Ludwiki Młockiej, Usole, 7 października/27 września 1865 r.; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 97. 101 Archiwum Prowincji Polskiej Karmelitów Bosych w Czernej, De vita religiosa ac de oratione. Adnotationes faceta in Sibiria ab a. 1869; Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 137–138. 102 List Bolesławy z Zienkowiczów Brzostowskiej do o. Benedykta Szczęsnego, Bystrzyca, 5 grud‑ nia 1935, zob. Cz. Gil, Ojciec Rafał [1978], s. 88–89. 103 Cz. Gil, Ojciec Rafał [1984], s. 350. Józef Kalinowski jako zesłaniec 41 oraz przyczynił się do upadku duchowego przez niszczenie Kościoła kato- lickiego w Królestwie.

Joseph Kalinowski as an Exile. “Siberian Seminar” on the Way to Priesthood (Summary)

Stay in exile was for saint Raphael Kalinowski (1835–1907) a time of spiritual retreat and discovering vocation. Joseph Kalinowski came from a noble family, after the agricultural school at Hory­‑Horky, and humanities college in and military engineering in St. Petersburg in 1856 got the engineer’s degree and lieutenant. For participation in the January Uprising (1863) in Lithuania he was arrested and 24 March 1864, condemned for death. His death penalty commuted to 10 years hard labor in as a result of a family effort. He resided in Usol, , Perma and Smolensk. Duration of stay in exile he regarded as a time of preparations in regard of morality and mentality to the religious life or priesthood. Mindful of the church wedding conducted in Vilnius, he believed that all his life in exile should aspire to discover his vocation. Free time he spent in prayer, reading Holy Scripture and the lives of the saints, and writing letters and talking to colleagues. Wherever he stayed, was a church, he attended at Holy Masses, and proceeded to the sacraments. At the same time he developed self­‑education campaign: he taught children catechism, prepared them for Holy Communion, he lectured mathematics, physics and other sciences. He imposed the ascetic lives on himself. Since 1869, he took the religious notes in his notebook wherein we find memories of his discussions with colleagues on religious topics, comments associated with reading, observation of life and his own religious thoughts. Some records have nature of pray. After his release from exile in May 1874, first he was a tutor of Blessed Prince and then in 1877 he joined the Order of Discalced at Graz (Austria) and took the religious name of Raphael. John Paul, II beatified Father Raphael Kalinowski in Krakow 22 June 1983, and canonized him in Rome on 17 November 1991.  42 Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby 43

Małgorzata Łobacz*

Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby w świetle życia i działalności świętego Brata Alberta i błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty

Człowiek, jako ktoś o­‑sobny, doświadcza jednocześnie, że nie żyje sam w świecie. Byt ludzki potrzebuje bowiem innych bytów osobowych, dzięki którym ma szansę potwierdzić swoje prawdziwe „jestem”. Spotkanie z drugą osobą ludzką, zwłaszcza doświadczającą braków jest szansą daną uczest- nikom spotkania, której nie sposób zlekceważyć i zmarnować. Celem artykułu jest podjęcie analizy teoretycznej o charakterze filozoficzno­‑etycznym na temat wartości ubóstwa w spełnieniu osobowym człowieka. Tak sformułowany cel zostanie zrealizowany w odniesieniu do życia i działalności św. Brata Alberta i bł. Matki Teresy z Kalkuty. Podjęte problemy badawcze są następujące: jakie wartości niesie ze sobą spotka- nie z potrzebującym? Na czym polega urzeczywistnianie człowieczeństwa osoby? W jaki sposób przygodność osoby ludzkiej może stanowić szansą rozwoju osobowego człowieka?

Wartość spotkania z ubogim

Słowo wartość pochodzi od wyrazu greckiego aksía (stąd aksjologia), jego zaś łaciński wykładnik odpowiada słowu valeo – walor. Valeo to po łacinie: mam moc, mam siłę do czegoś. Wartość posiada więc pewną siłę, aby nas pociągnąć ku sobie. Nie jest to jednak moc zniewalająca, ponieważ wartość

* Dr Małgorzata Łobacz – adiunkt w Instytucie Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 44 Małgorzata Łobacz odsłania wolność człowieka. Człowiek nie działa odruchowo albo na roz- kaz, lecz rozpoznaje wartości i je wybiera. W przeciwieństwie do innych istot żywych sens życia ludzkiego i trwałe zadowolenie z własnych dokonań polegają na nieustannym pokonywaniu własnej ograniczoności, w którym naczelną rolę pełnią wartości. Roman Ingarden myśl tę wyraził słowami: „bez bezpośredniego i intuicyjnego obco- wania z wartościami, bez radości, jaką mu daje to obcowanie, człowiek jest głęboko nieszczęśliwy”1. Obcowanie ze światem pozytywnych wartości i pozostawanie w ich służbie ułatwia człowiekowi również przezwyciężanie własnego wyobcowania z życia społecznego. Ponadto umożliwia mu osiąga- nie pełni własnego istnienia, a także spełnienia swej roli wobec innych ludzi2. Spotkanie z drugim człowiekiem jest faktem mającym miejsce „bez względu na naszą intencjonalność bycia z kimś innym”3. Nikt nie ma możli- wości znalezienia się w miejscu, w którym istniałby bez drugiego człowieka. W czasoprzestrzeni, którą wszyscy zamieszkują, istnieje współobecność. Człowiek jawi się tutaj jako „jeden z Innych”. Józef Tischner zauważał, że bezpośrednie doświadczenie drugiego czło- wieka, to doświadczenie par excellence etyczne. Efektem jego jest bowiem dający o sobie znać głos sumienia. Powinność, będąca relacją zachodzącą wprost między uczestnikami spotkania, stanowi źródło samowiedzy etycz- nej, która prowadzi do bezpośredniego poznania wartości etycznych4. Ta charakterystyczna umiejętność osoby ludzkiej wzywa ją d o w z i ę c i a odpowiedzialności za innego (wyróżnienie M. Ł.)5. Ludzie żyjący obok siebie są niejako na siebie zdani, zależni jedni od drugich. Spotykając się ze sobą, doświadczają siebie nawzajem, ponie- waż są Innościami w sensie ontologicznym: Ja nie jestem Tobą, ale też Ty nie jesteś Mną6. Są też innościami w znaczeniu materialnym, fizycznym i duchowym – bogatsi albo biedniejsi, zdrowi i chorzy. Zachodzi tu swo- ista asynchroniczność relacji z Innym, który jest „na przykład, kimś słabym, nędzarzem, »wdową i sierotą«, chorym, ułomnym, podczas gdy ja jestem

1 R. Ingarden, Książeczka o człowieku, Kraków 1972, s. 23. 2 W. Cichoń, Wartości, człowiek, wychowanie, Kraków 1996, s. 164. 3 A. Walczak, Koncepcja rozumienia Innego w kategorii spotkania, w: E. Marynowicz­‑Hetka, Pedagogika społeczna. Podręcznik akademicki, cz. 1, Warszawa 2006, s. 431. 4 J. Tischner, Fenomenologia spotkania, „Analecta Cracoviensia”, 10 (1978) s. 71–102. 5 Tenże, Myślenie według wartości, Kraków 2000, s. 364–366. 6 A. Walczak, Koncepcja rozumienia Innego w kategorii spotkania, s. 432. Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby 45

bogaty i potężny”7. Takie spotkanie z cierpiącym jest szansą daną uczestni- kom spotkania, której nie sposób zlekceważyć i zmarnować, o czym zaświad- czyli swym życiem św. Brat Albert i bł. Matka Teresa z Kalkuty. Pomoc okazana Innemu pozwala odnaleźć, przeżyć i zrozumieć własną godność oraz ludzką wartość drugiego człowieka. Postawa ta między innymi uwalnia od egoizmu oraz chęci uzyskiwania wyłącznie własnych korzyści, rodzi gotowość do pomocy, budzi współczucie, uświadamia nam naszą przygodność, kruchość i słabość. Zgodnie z zasadami etycznymi powinno się traktować w taki sam sposób wszystkich ludzi, zwłaszcza tych najbardziej cierpiących z powodu choroby, niedostatków duchowych i materialnych. Matka ubogich i autor dzieła Ecce Homo akcentowali, że słabi wymagają szczególnej troski, dlatego też im na pierwszym miejscu należy się wsparcie i pomoc8.

Urzeczywistnianie się odpowiedzią na osobową godność

Człowiek urzeczywistnia siebie jako osoba, jako „ktoś”. Może zatem jako „ktoś” stawać się dobry lub zły – to znaczy może się spełnić i może się w pewien sposób nie spełnić9. Osoba ludzka, każdy z nas jako byt osobowy, jako „ja” natury rozumnej, jest kimś dynamicznym, kimś, kto ma się urze- czywistnić przez swoje uczynki wolne i rozumne (uczynki osobowe), kimś, kto ma uzyskać swoją osobową twarz poprzez dobrowolne akty decyzyjne, czyli nasze życie moralne realizujące prawdziwe dobro, czyli rzeczywistą miłość. Zadaniem każdego z nas jest więc spełnianie się naszego osobowego, jedynego i niepowtarzalnego bycia człowiekiem, a tym samym udzielanie odpowiedzi na swoją osobową godność na wzór Brata Alberta i Matki Teresy z Kalkuty. Samo wyrażenie urzeczywistniać się wskazuje, że człowiek jako osoba dochodzi do swej pełni poprzez czyny moralnie dobre. Urzeczywistnianie się każdego konkretnego bytu to realizacja celu w tym bycie zawartego, to spełnianie jego bytowej powinności, tkwiącej w ontycz- nym związku możności i aktu. Byt ludzki powinien zatem stawać się osobą poprzez akty samorealizacji w zakresie tego, co ma w nim przyrodniczy

7 E. Levinas, Czas i to, co inne, przeł. J. Migasiński, Warszawa 1999, s. 94. 8 Jan Paweł II, Encyklika „Centesimus annus”, w: Dokumenty nauki społecznej Kościoła, cz. 2, red. M. Radwan (i in.), Rzym–Lublin 1996, nr 33. 9 K. Wojtyła, Osoba i czyn oraz inne studia antropologiczne, Lublin 1994, s. 197. 46 Małgorzata Łobacz

charakter i poprzez akty samotranscendencji w zakresie tego, co w bycie ludzkim jest duchowe, „co” jest spoza tego, co przyrodnicze. Byt ludzki dojrzewa, stając się coraz bardziej pełny fizycznie i duchowo. To przecho- dzenie potencji w akt jest koniecznością bytową, która musi się dokonywać. Urzeczywistnianie dokonuje się w człowieku wedle praw natury. Ta konieczność bytowa, spełniająca się w akcie, jest zawartą w nim jego powin- nością i realizuje się spontanicznie. Człowiek nie tylko rośnie i rozwija się fizycznie. Przede wszystkim dojrzewa moralnie. W tym dojrzewa- niu chodzi o dostrzeganie tego, co duchowe, o zauważanie ludzi jako osób, o dostrzeżenie ich osobowej godności. Owo dojrzewanie nie dokonuje się jednak w spontanicznych aktach psychofizycznego wzrostu. Potrzebne są tu już akty poznawcze skierowane na dostrzeżenie podmio- towego aspektu osoby i jej szczególnej, bo duchowej wartości. Na wiedzy o dobru, którym jest to, co duchowe w świecie – a więc i sfera duchowa człowieka, osoba, jej wartość i godność – buduje się dopiero świadomość powinności miłowania każdej osoby, świadomość powinności moralnej, której spełnianie jest zbliżaniem się do doskonałości bytu ludzkiego. Dlaczego zatem powinniśmy afirmować każdego człowieka, zwłaszcza cierpiącego i odrzucanego, jak czynili to Matka Ubogich i Adam Chmie- lowski? Ze względu na jego osobową godność – ze względu na powin- nościorodną wartość osoby. Jeżeli człowiek lekceważy drugą osobę, zwłaszcza potrzebującą pomocy, to znaczy, że nie widzi człowieka. „Nie, że nie zna jakiejś teorii człowieka. Nie o teorię chodzi, chodzi o dostrzeżenie, że jest on nieporównywalny do czegokolwiek poza nim, a w dodatku, że jest on, każdy z osobna, nieporównywalny także do każdego innego!”10. Doświadczenie powinności moralnej ujawnia, że powinność ta wyraża się w odpowiedzi osoby na jej godność – w odpowiedzi „czynem afirmacji” możliwej w akcie miłości. Człowiek pochylający się nad nędzarzem, pielęgnujący chorych, wspie- rający ubogich duchowo – poprzez akty miłości – spełnia się jako osoba. Afirmując drugiego, afirmuje siebie. Tylko szacunek wobec godności każdej istoty ludzkiej – zwłaszcza tej najbardziej pokrzywdzonej, samotnej struk- turze, opuszczonej ze względu na swoje braki – prowadzi człowieka do prawdziwej pełni, w owej służbie odtrąconym Brat Albert i Matka Teresa odkryli sens życia.

10 T. Styczeń, Kardynał Wojtyła – filozof moralista, „Roczniki Filozoficzne”, 27 (1979) z. 2, s. 15–30. Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby 47

W strukturze osoby i jej czynu leży źródło powinności. Osoba jako taka jest zobowiązana do samospełnienia i dlatego stwierdzenie o tym, co jest dla niej dobrem, czyli co ją spełnia, jest stwierdzeniem tego, co ją obowiązuje. Trzeba by tu jednak wyraźnie dopowiedzieć, że to samospełnianie się osoby ma swoistą strukturę: dokonuje się w aktach bezinteresow- nego działania, poświęcania się na rzecz dobra tych, których napotykamy na swej drodze – w aktach miłości, w aktach, które nie cofają się przed poświęceniem siebie, nawet przed samo- zatraceniem się11. Dlatego samospełnienie nie jest aktem ze względu na siebie, nie jest motywowane pragnieniem bycia spełnionym, stania się doskonałym, a jednak faktycznie do tego prowadzi, o ile jest wyrazem bezinteresownej troski o bliźniego. Dokonywanie czynów płynących z miłości jest samospełnianiem się osoby. Dlatego warto w tym miejscu podkreślić, że człowiek jest zobowiązany do miłości. Brak miłości natomiast – jak pisał Max Scheler – jest winą, „ba, esencją wszelkiej winy”12. Życie społeczne, obcowanie z innymi ludźmi, może pomóc, ale także może uniemożliwić urzeczywistnianie się człowieczeństwa człowieka. Owo spełnianie się człowieczeństwa dokonuje się bowiem w aktach decyzyjnych, czyli w procesie autodeterminacji suponującej używanie rozumu czytają- cego rzeczywistość (także siebie samego), cel ludzkiego życia i sądy prak- tyczne o dobru, które wola wybiera do spełnienia. Akty decyzyjne ludzka osoba doskonali coraz bardziej poprzez praktykę roztropności i innych usprawnień osobowych kierowanych przez roztropność13. Tak rozumiana ludzka osoba jako społeczna, dynamiczna, wolna, charak- teryzuje się cechami bytu osobowego, a więc sprzężeniem aktów poznania intelektualnego, miłości i wolności. Owo sprzężenie jest zdolne przyjąć akcenty: poznania, miłości, wolności. Poprzez takie sprzężenie ludzka osoba transcenduje siebie, świat, społeczeństwo, będąc celem, a nigdy środkiem działań osobowych14.

11 M. Przełęcki, Wezwanie do samozatraty, „Więź”, 16 (1973) nr 12, s. 5–10. 12 M. Scheler, Resentyment a moralność, przeł. J. Garewicz, Warszawa 1977, s. 94. 13 M. A. Krąpiec, Osoba ludzka i błędy w jej rozumieniu. Przemówienie podczas V Mię- dzynarodowego Sympozjum Metafizycznego z cyklu „Zadania współczesnej metafizyki”, zorganizowane przez Katedrę Metafizyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu na temat: „»Błąd antropologiczny« i jego konsekwencje w kulturze”, 12 grudzień 2002, www.ptta.pl, dostęp: 12.03.2007. 14 Tamże. 48 Małgorzata Łobacz

Transcendencja osoby w czynie przejawia się najpełniej wówczas, gdy poprzez swoje czyny afirmuje ona drugiego człowieka, traktuje go zawsze jako cel swoich działań. Wówczas życie wśród innych osób pomaga urze- czywistniać się człowieczeństwu człowieka. Afirmacja człowieka, zwłaszcza odrzuconego przez innych, sprawia również, że osoba potrzebująca pomocy, która zapomniała o swoich prawach wynikających z jej ontycznej struktury, również dostrzega swoją godność. Siebie samego traktuje z szacunkiem. Wtedy także ubóstwo, cierpienie i nędza, w której przyszło jej żyć, staną się drogą do spełnienia, drogą do realizacji pełni człowieczeństwa.

Ubóstwo szansą rozwoju osobowego człowieka

Ubóstwo stanowi szansę na urzeczywistnienie swojego człowieczeństwa w sposób szczególny dla tych, którzy przebywają z potrzebującymi. Oka- zując pomoc słabszym, pomagają również sobie, wzrastając jako osoby. Charakterystyczna dla takiego aktu jest swoista bezinteresowność oraz trak- towanie osoby, zwłaszcza ubogiej, chorej i cierpiącej jako dobra­‑celu – na wzór błogosławionej z Kalkuty i autora dzieła Ecce Homo. Człowiek staje się dojrzały, gdy dostrzega szczególną wartość ludzkiej osoby, bowiem pełnię człowieczeństwa osiąga w miłości. Przekraczając siebie ku wartościom, byt ludzki spełnia się jako osoba15. Wówczas to osiąga właściwą sobie postać samo­‑własności i samo­‑panowania. „Przez czyn osoba urzeczywistnia siebie jako »ktoś« i jako »ktoś« też siebie ujawnia”16, zachodzi tu więc transcenden- cja osoby w czynie. Obok dążenia do „życia na miarę”, można też – choć nie należy – dojrzewać do definitywnego rozdarcia między tym, do czego zostaliśmy powołani, a tym, kim stajemy się w wyniku konkretnych autode- terminacji17. Chcąc jednak dążyć do własnej pełni, trzeba uświadomić sobie własną przygodność. Współcześnie zaś ludzie na ogół unikają świadomości własnej kruchości i ograniczoności bytowej poprzez ucieczkę do różnorod- nych ideologii postulujących postawę pragmatyzmu, konsumpcjonizm czy też hedonistycznego stylu życia18.

15 A. Rodziński, Na orbitach wartości, Lublin 1998, s. 13. 16 K. Wojtyła, Osoba i czyn, s. 201. 17 A. Rodziński, Na orbitach wartości, s. 128. 18 W. Chudy, Powołanie osoby niepełnosprawnej w nauczaniu papieża Jana Pawła II, w: Osoba niepełnosprawna i jej miejsce w społeczeństwie, red. D. Kornas­‑Biela, Lublin 1988, s. 130. Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby 49

Człowiek, jako ludzka osoba, jest wielostronnie uwikłany w relacje, a nadto sam zdaje sobie sprawę z tego, że jest podmiotem tych relacji. Ma bowiem świadomość siebie jako podmiotu działania oraz doznawa- nia i wie, jakie są jego więzi ze społeczeństwem. Wiedząc o tym, że bez społeczności ani nie mógłby się urodzić, gdyż tu konieczni są rodzice, ani zdobyć wykształcenia, nie mógłby także normalnie przeżyć, albowiem ciągle potrzebuje drugiego człowieka i zespołu ludzi, przez to samo doświadcza relacji, które go wiążą ze społecznością. Gdy tymczasem pierwszą podstawą konieczności nawiązania relacji społecznych jest przygodność i poten- cjalność człowieczeństwa. Będąc bytem przygodnym, nie posiada sam z siebie i przez siebie tego dobra, które jest konieczne do życia. Dlatego z konieczności jest nakierowany ku dobru, które ma uzupełnić jego czło- wieczeństwo. Jest to istotne, koniecznościowe przyporządkowanie ludzkiej osoby do samospełnienia się. Przyporządkowanie to – jako konieczność natury – spełnia się poprzez konkretne nawiązanie relacji z bytami w róż- nych ludzkich czynnościach. Istnieje więc w człowieku jako bycie osobowym wiele warstw relacji, przez które aktualizuje się życie osobowe człowieka19. Człowiek ubogi – swoją trudną sytuacją – zaprasza innych do bezin- teresownego daru, którym ci ostatni, poprzez dawanie, mają szansę się wzbogacić. Od nich jedynie zależy, co zrobią, jaką wybiorą drogę i dokąd. Czy będzie to droga powinności moralnej, połączona z miłością, w której centrum stanie osoba potrzebująca pomocy? Czy też droga pełna egoizmu, prowadząca do pozornego szczęścia? Platon – utożsamiając etykę z teorią szczęścia – stwierdził, że szczęście jest źródłem i racją bytu człowieka. Istotę tego szczęścia, czyli ostatecznego celu działania, określa się jako moralnie powinne lub wartościowe, czyli etyczne, które służy samourzeczywistnieniu się człowieka. Nadrozwój, polegający na nadmiernej rozporządzalności wszelkiego typu dobrami materialnymi na korzyść niektórych warstw spo- łecznych, często czyni z ludzi niewolników „posiadania” i natychmiastowego zadowolenia, niedostrzegających niczego poza mnożeniem dóbr już posia- danych lub nieustannym zastępowaniem ich innymi, jeszcze doskonalszymi. Jest to tak zwana cywilizacja „spożycia” czy konsumizm, który niesie ze sobą tyle „odpadków” i „rzeczy do wyrzucenia”20.

19 M. A. Krąpiec, Osoba i naród wobec globalizmu, „Człowiek w Kulturze”, 14 (2002) s. 5–16. 20 Jan Paweł II, Encyklika „Sollicitudo rei socialis”, w: Dokumenty nauki społecznej Kościoła, cz. 2, nr 28. 50 Małgorzata Łobacz

Wobec szerzenia się różnorodnych form niesprawiedliwości społecz- nej i gospodarczej, które dotykają całe rzesze, narasta oburzenie wielu ludzi, których podstawowe prawa zostały podeptane i znieważone. Coraz powszechniejsza i pilniejsza jest również potrzeba radykalnej odnowy jednostek i społeczeństw, zdolnej zapewnić sprawiedliwość, solidarność, uczciwość i jawność21. Rzeczywiste poszanowanie godności człowieka i przestrzeganie jego praw nie zostaną zagwarantowane, dopóki jednostki i społeczności nie przezwyciężą egoizmu, lęku, chciwości i żądzy władzy22.

Afirmacja godności osoby ludzkiej w działalności św. Brata Alberta i bł. Matki Teresy z Kalkuty

Każdy człowiek zobowiązany jest do służby ubogim, chorym, cierpiącym, ludziom zepchniętym na margines. Nie można bowiem pozo- stać obojętnym i nieczułym na krzywdę drugiego, zwłaszcza bezbronnego człowieka. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Słowa te były mottem życiowym św. Brata Alberta i bł. Matki Teresy z Kalkuty, którzy z niesłabnącą odwagą bronili ubo- gich, krzywdzonych, samotnych i cierpiących. Ich służba najbiedniejszym, podejmowane kroki, aby pomóc każdemu, zwłaszcza sponiewieranemu i odepchniętemu, pozwalały ludziom marginalizowanym dostrzec w sobie godność osoby ludzkiej i wartość dziecka Bożego. Adam Chmielowski był wrażliwym artystą, przez wiele lat poszukującym coraz dojrzalszych wymiarów piękna, dobra i prawdy. Znalazł je w drugim człowieku, i to w tym najbiedniejszym, w którego twarzy dostrzegł zniewa- żone oblicze Chrystusa. Swoje mieszkanie uczynił domem dla tych, którzy go nie posiadali. Przebywających u niego nigdy nie pytał o wyznanie czy pochodzenie. Dla Świętego liczyło się tylko czynienie dobra i krze- wienie prawdziwej miłości chrześcijańskiej. Stopniowo oddawał potrzebującym wszystko, co posiadał23. Chcąc przyjąć postawę sługi, pod- jął decyzję porzucenia mieszkania i dotychczasowego życia, zamieszkał

21 Tenże, Encyklika „Veritatis splendor”, w: Encykliki Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków 2002, nr 98. 22 Tenże, Przemówienie wygłoszone na czuwaniu modlitewnym z młodzieżą świata, Manila, 13 stycznia 1995, cyt. za: Solidarność w nauczaniu Jana Pawła II, red. A. Rynio, Lublin 2005, s. 139. 23 J. Jordan, Święty Brat Albert. Miłość trzeba udowodnić, Kraków 2001, s. 26. Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby 51 w ogrzewalni, wśród ubogich. Sam o sobie mówił: „Co im dam, jeśli nie samego siebie?”24. Centrum działalności Brata Alberta stanowiły ogrzewalnie miejskie dla bezdomnych. Nie dysponując środkami materialnymi, święty malarz kwe- stował na utrzymanie ubogich, czasem sprzedawał namalowane przez siebie obrazy. Oddając się z biegiem czasu coraz pełniej posłudze ubogim, rezy- gnował stopniowo z tworzenia dzieł malarskich, stawał się jednak artystą jeszcze pełniej, odnawiając piękno znieważonego oblicza Chrystusa w czło- wieku z marginesu społecznego i dna moralnego. Zakładał również domy dla sierot, kalek, starców i nieuleczalnie chorych. Bezrobotnym pomagał w znalezieniu zatrudnienia25. Adam Chmielowski uważał, że ewangeliczne ubóstwo, pokorna i ofiarna służba człowiekowi w trudzie dnia codziennego to dar samego siebie w nie- ograniczonej miłości dla Boga. W niestrudzonej, heroicznej posłudze na rzecz najbardziej upośledzonych i wydziedziczonych, znalazł ostatecznie swoją drogę. Znalazł Chrystusa. Nie był tylko „miłosiernikiem”. Stał się jednym z tych, którym służył. Ich bratem26. Brat Albert, składając swoje życie w ręce Boże, wyznając swoją słabość, a jednocześnie poświęcając się najbardziej potrzebującym, potwierdził swoje duchowe ubóstwo. Swoiste apogeum osiągnęło ono w relacji do dru- giego człowieka, zwłaszcza najbiedniejszego, w którego twarzy dostrzegł znieważone oblicze Chrystusa. Zrozumiał, że odbicie twarzy wydrwionego przez ludzi Boga­‑Człowieka można dostrzec w każdym człowieku: głodnym, opuszczonym, sponiewieranym i odepchniętym przez wszystkich27. Dzieło Ecce Homo było milczącym świadkiem odkrycia przez artystę wstrząsającej prawdy słów Chrystusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Kontem- plując nieskończoną miłość Chrystusa do człowieka, zapragnął oddać się Mu w darze. Miłość ku Chrystusowi z wizerunku Ecce Homo kazała mu wyrzec się wszystkiego, zejść na dno ludzkiej nędzy, stanąć wśród najbiedniejszych

24 Tamże, s. 42. 25 Tamże, s. 26–28. 26 Jan Paweł II, Objawiłeś im, że jesteś Miłością (Homilia Ojca św. Jana Pawła II w dniu kanonizacji bł. Agnieszki Czeskiej i bł. Brata Alberta, 12 listopada 1989, Rzym, Bazylika św. Piotra), „L’ Osservatore Romano”, 1989, nr 9, s. 16–17. 27 J. Machniak, Rekolekcje z… Święty Brat Albert Chmielowski, Kraków 2000, s. 76–77. 52 Małgorzata Łobacz

z biednych jak brat wśród braci, aby ratować w nich godność ludzką i odna- wiać obraz Boży w ich duszach28. Innym przykładem służby najbardziej potrzebującym jest Matka Teresa z Kalkuty. Już jako Agnes Gonxha Bojaxhiu od wczesnych lat swego życia czuła się powołana do tego, aby żyć i pracować wśród ubogich. Pragnienie to spełniło się, gdy podjęła trudną decyzję opuszczenia zakonu sióstr loreta- nek i powołała zgromadzenie Misjonarki Miłości. Matka Teresa zamierzała założyć zgromadzenie, którego członkinie żyłyby tak samo jak indyjscy nędzarze. Uważała, że siostry w tym zakonie powinny ż y ć , u b i e ra ć s i ę i jeść jak najbiedniejsi z biednych29. Matka Ubogich tak wspomina początki działalności na rzecz cierpiących: „Zobaczyłam kobietę umierającą na ulicy tuż przed szpitalem Campbella. Podniosłam ją i zabrałam do szpitala, odmówiono jednak jej przyjęcia, bo była biedna. Umarła na ulicy. Zrozumiałam, że muszę mieć dom dla umie- rających; miejsce odpoczynku dla ludzi, którzy idą do nieba”30. W ten spo- sób rozpoczęte zostało dzieło na rzecz najbiedniejszych spośród biednych. Chorzy pozbawieni środków do życia, żebracy zbierani z ulic, trędowaci odrzuceni przez rodziny, umierający, którym odmówiono przyjęcia do szpi- tala – wszystkich przygarniano, karmiono, myto, zapewniano im miejsce odpoczynku. Początkowo warunki w domu dla umierających były bardzo prymitywne. Zdarzało się, że Matka Teresa na taczkach przywoziła ludzi potrzebujących pomocy. Tym, którzy mogli jeszcze wyzdrowieć, udzielano wszelkiej możliwej w tych warunkach pomocy lekarskiej; ci zaś, którym nic nie mogło już pomóc, mieli gdzie umrzeć z godnością po dokonaniu rytuałów zgodnych ze swoją wiarą31. Matka Teresa, podobnie jak Brat Albert, podkreślała, że aby pojąć ubóstwo, trzeba go dotknąć. „»Nie rozglądaj się jak widz« – strofo- wała tych, którzy przychodzili, by z nią pracować. – »Rozejrzyj się naprawdę, nastaw uszu, a zobaczysz, co możesz zrobić, jak możesz pomóc«”32. Potrzeby ubogich i cierpiących odczytywała jako potrzeby samego Chrystusa. Dlatego też wkładała wiele trudu, aby rozpoczęte dzieło na rzecz najbiedniejszych

28 Tamże; J. Jordan, Święty Brat Albert. Miłość trzeba udowodnić, s. 73. 29 J. Jordan, Święty Brat Albert. Miłość trzeba udowodnić, s. 73. 30 Tamże, s. 61. 31 Hinduistom zwilżano usta wodą z Gangesu, muzułmanom czytano Koran, chrze- ścijanie otrzymywali ostatnie namaszczenie, zob. tamże, s. 83; R. Allegri, Matka ubogich. Rozmowa z Matką Teresą z Kalkuty, przeł. B. Piotrowska, Kraków 2002, s. 105. 32 K. Spink, Matka Teresa, s. 85–86. Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby 53 nieustannie kwitło. Powstawały szpitale dla gruźlików, izby porodowe, przy- chodnie ogólne, objazdowe kliniki dla trędowatych, noclegownie dla bez- domnych, domy dla dzieci porzuconych, domy dla umierających i nędzarzy, przedszkola i żłobki, szkoły podstawowe i średnie, programy wyżywienia, wioski dla trędowatych, kursy handlowe, szkoły ciesielstwa, ślusarstwa, hafciarstwa, szycia oraz innych rzemiosł, edukacja w zakresie opieki nad dziećmi i prowadzenia domu, a także pierwszej pomocy w nagłych wypad- kach oraz stanach klęski żywiołowej spowodowanych przez epidemie, zamieszki, głód i powodzie33. Matka Teresa często wzywała osoby zamożne, pochłonięte dążeniem do bogactwa, władzy i sławy, aby uświadomiły sobie własne ubóstwo, „by w obliczu słabych stali się słabi i nie brali się za rzeczy wielkie, lecz jedynie za małe, ale za to z wielką miłością”34. W jej opinii to właśnie brak miło- ści stanowi przyczynę dezintegracji społeczeństw, załamania światowego pokoju oraz płynącej stąd nędzy i cierpienia. Zaspokojenie światowego głodu miłości traktowała osobiście jako zwykły obowiązek. Głód ten dostrze- gała w każdym człowieku. „Ludzie na świecie mogą się różnić wyglądem lub religią, wykształceniem i pozycją, ale wszyscy są tacy sami. Wszystkich ich trzeba kochać”35. Chcąc zrozumieć sytuację drugiego człowieka, szczególnie gdy życie tej osoby przepełnione jest bólem, cierpieniem i nędzą, trzeba niejako w niej się zanurzyć. Tak też czyniły i wciąż czynią Misjonarki Miłości. Czytanie, zwiedzanie dzielnic nędzy, przyglądanie się skrajnemu ubóstwu i ubo- lewanie nad nim nie wystarczy do zrozumienia jej i stwierdzenia, co jest w niej złego i dobrego. Dlatego tak ważne dla Matki Teresy było, aby trudną sytuację dzielić z tymi, którzy w niej żyją36. Dziś ubodzy są głodni, łakną chleba, miłości i Słowa Bożego. Są także spragnieni wody i pokoju, prawdy i sprawiedliwości. Nie mają dachu nad głową, wymagają opieki lekarskiej, łagodnego dotknięcia i ciepłego uśmie- chu. Są nadzy, odarci z ubrania i ludzkiej godności37. Najubożsi z ubogich to bowiem ludzie, których pozbawiono nawet człowieczeństwa.

33 Tamże, s. 113–114; R. Allegri, Matka ubogich. Rozmowa z Matką Teresą z Kalkuty, s. 116; R. Łobko, Matka Teresa z Kalkuty, Częstochowa 2003, s. 16. 34 K. Spink, Matka Teresa, s. 137; Teresa z Kalkuty, Prosta droga, Warszawa 1996. 35 K. Spink, Matka Teresa, s. 231. 36 Tamże, s. 311; Teresa z Kalkuty, Miłość – owoc, który dojrzewa w każdym czasie, przeł. H. Bramska, Warszawa 1990. 37 K. Spink, Matka Teresa, s. 174. 54 Małgorzata Łobacz

Z powodu głodu i pragnienia stali się niewolnikami potrzeb biologicznych. „Kiedy troska innej istoty ludzkiej, wyrażona choćby najdrobniejszym, na pozór błahym gestem, daje im odwagę, by poprosić o czystą koszulę, o obcię- cie paznokci u nóg, ogolenie zarostu, nie należy oczekiwać cudu przywró- conego człowieczeństwa, odzyskania poczucia tego, co piękne i właściwe”38. Widok osoby umierającej z wycieńczenia, ludzi, których skóra pokrywa wystające kości, dzieci o brzuchach wzdętych od robactwa i smutnych oczach, trędowatych o otwartych i zakażonych ranach – to obrazy, z którymi na co dzień spotykała się Matka Teresa. Wystawiając je na światło dzienne, zawstydzała polityków i ludzi władzy, których wywody często pozostawały pustym frazesem. Swoją postawą zachęcała do czynu. Wobec wszelkich danych statystycznych, rozrachunków i przeliczeń dotyczących udziela- nia pomocy, Matka Ubogich bezapelacyjnie ustępowała miejsca postawie bezgranicznej miłości. „Nie obchodzi mnie, co ludzie mówią o wskaźniku umieralności – mawiała – nawet jeśli dziecko za godzinę umrze, musimy je przyjąć. Nie wolno im umierać bez opieki i miłości; przecież takie maleń- stwa też czują”39. Św. Brat Albert i bł. Matka Teresa z Kalkuty odnaleźli cel i sens życia w służbie ubogim, chorym i cierpiącym. Dostrzeżenie w osobie sponiewie- ranej, odrzuconej przez społeczeństwo, człowieka obdarzonego godnością i przyjęcie go jako daru, wymaga zniesienia stereotypów, zmiany postaw i filozofii myślenia wobec wartości promowanych w dzisiejszym świecie. Urzeczywistnić swoje człowieczeństwo można jedynie na drodze bezin- teresownej miłości, porzucając ocenę kontaktów z innymi na podstawie interesu i własnych korzyści oraz egocentryczną wizję życia, w której nie ma miejsca dla biednych i słabych.

The Value of Personal Realization Exemplified with the Lives and Public Work of Saint Brother Albert and Blessed Mother Teresa of Calcutta (Summary)

Characteristic to our times, the cult of easiness makes us look at life through the prism of pleasure, wealth and our own egoistic needs, judge people according to the criterion of “to have”, external looks and abilities, whereas all limitations and lacks consider as unbearable failure. Thinking of the lives and public work of Saint

38 Tamże, s. 310–311. 39 Tamże, s. 89; Teresa z Kalkuty, Prosta droga. Wartość ubóstwa w urzeczywistnianiu się osoby 55

Brother Albert and Blessed Mother Teresa of Calcutta we can notice completely different way to people and life. Today’s article describes the problem of realization of humanity of a person which happens when we meet somebody in need. This personal realization – as witnessed by the lives and public work of Saint Brother Albert and Blessed Mother Teresa of Calcutta – is mostly enabled if we meet the poor, the sick, the lonely and the suffering. Leaning over a rejected person and showing the ability to help, frees us of egoism and the need of acquiring our own benefits. It also makes us aware of our fortuitousness, frailty and weakness.  56 Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania 57

Ks. Marcin Głowiński*

Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania. O życiu i dziele Jeana Vaniera

Człowiek jest bytem, który w swoim istnieniu wchodzi w relacje. Meta- fizyka ukazuje człowieka jako substancję, trwały byt, sam w sobie, który jest jednocześnie otwarty na różnego typu relacje. Aby się rozwijać, aktu- alizować siebie, potrzebuje innych, dlatego osoba jest bytem relacyjnym. Wyraża się to w fenomenie spotkania, ale szczególnie w dialogu z drugim człowiekiem. Definicja osoby Boecjusza wskazuje, że człowiek jest nie tylko bytem jednostkowym, ale również substancją rozumną. To oznacza, że potrafi poznawać siebie i świat wokół siebie, komunikować się z samym sobą poprzez refleksję swoich słów i czynów oraz z drugim1. Człowiek nie jest bytem doskonałym, „domkniętym”, „zakończonym” w kształcie swojego człowieczeństwa2. W personalistycznej koncepcji osoby dialog nie jest tylko rozmową, wymianą myśli, ale wzajemnym obdaro- waniem. Takie spojrzenie na gruncie wychowania wskazuje, że relacja wychowawcza nie jest jednostronna, ale jest relacją wzajemności. Dzieląc się, człowiek zostaje obdarowany. Starożytna maksyma docendo discimus mówi, że nauczając innych, uczymy samych siebie. Proces wychowania, to

* Ks. mgr Marcin Głowiński – doktorant w Instytucie Pedagogiki Katolickiego Uni- wersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 W. Chudy, Istota pedagogiki personalistycznej, „Ethos”, 19 (2006) nr 3(75) s. 68–70. 2 M. Łobacz, Relacja wychowawca–wychowanek z perspektywy filozofii personalistycznej. Implikacje praktyczne, w: Filozofia wychowania w praktyce pedagogicznej, red. A. Szudra­‑Barszcz, S. Sztobryn, Lublin 2012, s. 108; W. Chudy, Istota pedagogiki personalistycznej, w: Wychowanie chrześcijańskie. Między tradycją a współczesnością, red. A. Rynio, Lublin 2007, s. 278. 58 Ks. Marcin Głowiński wzajemne dawanie siebie drugiemu po to, aby drugi rozwijał siebie, stawał się osobą3. Wychowanie to działanie, którego istotą jest podnoszenie człowieka. Takie znaczenie tego pojęcia można zauważyć także w innych językach. Przedrostek „wy” w słowie „wychowanie” wskazuje na wyprowadzenie z „chowu”, wznosi człowieka w stan wyższy niż zwykła biologiczna wege- tacja4. Według Janusza Tarnowskiego: „wychowanie to całokształt sposo- bów i procesów pomagających istocie ludzkiej, zwłaszcza przez interakcję, urzeczywistniać i rozwijać swoje człowieczeństwo”5. Człowiek poprzez dialog, spotkanie, interakcje zachodzące w codziennym życiu rozwija siebie, swoje zdolności. Życie każdego z nas jest historią spotkań, doświadczeń, przeżyć, które kształtują nasze zachowanie, postępowanie, wybory, nasze człowieczeństwo.

Spotkania kształtujące wybory życiowe

Życie i działalność Jeana Vaniera to wymowny przykład tego, jak spotkania i rozmowy mogą ukształtować biografię oraz stosunek do drugiego człowieka, szczególnie ubogiego. Dom rodzinny Vaniera to miejsce ważne w kształtowaniu jego osobowo- ści i drogi życia. Rodzice troszczyli się o wychowanie swoich dzieci, także w aspekcie religijnym. Nie przeszkadzała temu zmiana miejsca zamiesz- kania. Babcia Jeana oraz rodzice dbali o swój rozwój duchowy, uważani byli za osoby głęboko religijne. Przejawem poważnie traktowanej przez nich duchowości była korespondencja, którą prowadzili z kierownikami duchowymi. Vanier wpatrzony w swojego ojca wstąpił do marynarki wojennej, roz- począł naukę, uczestniczył w kursach, zdobywał doświadczenie. Ważne dla niego stało się to, co powiedział do niego ojciec, kiedy Jean podjął decyzję o wstąpieniu do szkoły marynarskiej. „Ufam ci. Jeśli tego właśnie chcesz, musisz to zrobić”. „To była – jak twierdził Vanier – prawdopodobnie jedna z dwóch najważniejszych rzeczy, które mnie spotkały, bo jeśli on mi ufał,

3 W. Chudy, Pedagogia godności. Elementy etyki pedagogicznej, oprac. A. Szudra, Lublin 2009, s. 213–216. 4 L. Górska, Wiedza o wychowaniu. Od różnorodności do jedności, Szczecin 2008, s. 40. 5 J. Tarnowski, Jak wychowywać?, Warszawa 1993, s. 66. Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania 59 to i ja mogłem sobie ufać, i jeśli moja intuicja była dobra, to mogłem się nią kierować”6. Te słowa stały się dla Jeana motywacją, dały mu życie. To spotkanie i dialog zapadły w jego pamięć i zmieniły optykę patrzenia na rzeczywistość. Wstąpił do szkoły i podjął zadania z tym związane, ale – jak się okazało – nie była to jego droga na całe życie. Jednak ten etap był dla niego ważny. Sam mówił, że to, kim jest, zawdzięcza temu, czego doświad- czył w szkole. Wspomina marynarkę w kontekście przygotowania do życia w „L’Arche” w następujący sposób: „musiałem być w marynarce wojennej. To uformowało fizycznie moje ciało. Kiedy porównuję siebie do młodych ludzi, których spotykam obecnie, widzę, że chłopcy w wieku 16–19 lat są bardzo delikatni. Swoją młodość przeżyłem, całkowicie oddając się jed- nej rzeczy i nie miała ona charakteru materialnego. Obserwuję tak wielu młodych ludzi, którzy miotają się i nie wiedzą, co z sobą zrobić, marnują swoją energię. W marynarce cała energia i siła była spożytkowana w bardzo konstruktywny sposób”7. W 1948 lub 1949 r. Jean Vanier wraz z ojcem pojechał do Lourdes. Gdy zobaczył swojego ojca w łaźni, wśród chorych, niepełnosprawnych, osób na wózkach, zrobiło to na nim ogromne wrażenie. Wtedy odczuł, że marynarka to nie jest miejsce dla niego. Zaczął intensywnie szukać czasu na modlitwę, stronił od towarzystwa. Pojawiły się w jego głowie myśli o zmianie życia, myśli związane z posługą kapłańską. Postać ojca i jego działania stały się inspiracją dla Jeana do głębokich refleksji i poszukiwań. Drugą osobą, której spotkanie zmieniło życie Vaniera, był ojciec Thomas Philippe8, dominikanin, człowiek modlitwy i nauki, który na przedmieściach

6 K. Spink, Cud, przesłanie i historia. Jean Vanier i Arka, przeł. D. Waszkiewicz, Kraków 2008, s. 30. 7 Tamże, s. 40. 8 Ojciec Thomas Philippe (18 marca 1905 – 4 lutego 1993) – dominikanin, ojciec duchowy, przewodnik, powiernik. Urodził się jako trzecie z dwanaściorga dzieci. W kapłań- stwie przeżył sześćdziesiąt cztery lata. Wykładał filozofię i teologię na dominikańskich uczelniach w Saulchoir we Francji i na Angelicum w Rzymie. Po wojnie założył pod Paryżem wspólnotę życia „Eau Vive” dla ludzi świeckich pragnących na modlitwie i poszu- kiwaniach intelektualnych poznawać prawdę o Bogu w Kościele katolickim. Nowatorska wspólnota nie ostała się w trudnym okresie przedsoborowym. O. Thomas doświad- czył niezrozumienia i odrzucenia. Ostatecznie osiadł na północy Francji, najpierw jako kapelan w domu poprawczym i w szpitalu psychiatrycznym w Clermont (największym wówczas szpitalu psychiatrycznym w Europie), potem w zakładzie dla osób niepełno- sprawnych w małej wiosce Trosly­‑Breuil. W Trosly początkowo mieszkał samotnie, w domu osoby odrzuconej przez miejscową społeczność, spędzając czas głównie na adoracji 60 Ks. Marcin Głowiński

Paryża założył wspólnotę „Eau Vive” [Woda Życia]. Była to wspólnota dla studentów, w której odbywały się: zajęcia z duchowości Kościoła, formacja świeckich, którzy chcieli poszerzyć swoją wiedzę filozoficzną i teologiczną we wspólnocie modlitwy. Po takim kursie jego uczestnicy mieli wrócić do swoich środowisk i dzielić się zdobytym doświadczeniem. Vanier przebywał w tej wspólnocie, przez pewien czas był nawet za nią odpowiedzialny. Wstą- pił także do seminarium duchownego, ale nie został kapłanem. Znajomość z o. Thomasem sprawiła, że zainteresował się filozofią, napisał i obronił rozprawę doktorską zatytułowaną Le Bonheur: Principle et fin de la morale aristotelicienne [Szczęście jako zasada i cel etyki arystotelesowskiej], pro- wadził także wykłady dla studentów, które cieszyły się dużą popularnością. Jednak ostatecznie uznał, że to nie jest zajęcie dla niego. Czas poszukiwań, cichego życia i kolejne spotkanie z o. Thomasem, który mieszkał wśród osób niepełnosprawnych, zmobilizowały go do postawienia pytania: czy można zrobić coś szczególnego dla ludzi niepełnosprawnych?9. Vanier spotykał się z osobami odpowiedzialnymi za ludzi niepełnospraw- nych, wizytował ośrodki przeznaczone dla nich. To, co zobaczył, przeraziło go10. W dwóch salach w trudnych warunkach przebywało około osiemdzie- sięciu osób, panował chaos. Posępne betonowe mury otaczały budynek z cegieł. Mieszkańcy nie mieli żadnej pracy. Jedli w ogromnym refektarzu, a poza porami posiłków chodzili w kółko, bez celu. Jeden z mężczyzn spędził całe życie w piwnicy i pluł na każdego, kto się do niego zbliżał. Vanier pisze, że poczuł się tam jak w więzieniu. Przerażał go dysonans między ewange- licznym przesłaniem o miłosierdziu i sprawiedliwości a sytuacją ludzi nie- pełnosprawnych. Przyjaźń z o. Thomasem i jego nauczanie o miłości bardzo różniło się od tego, czego doświadczył. Teraz zapragnął zmienić sytuację ludzi niepełnosprawnych umysłowo. Pozostając w kontakcie z o. Thomasem, odkrył sens swojego życia, a także drogę powołania.

Najświętszego Sakramentu. Tam przyjechał do niego Jean Vanier, który wciąż szukał swojego powołania, i z jego inspiracji zaczął wspólne życie z trzema niepełnosprawnymi mężczyznami. Ich mały domek stał się zalążkiem międzynarodowej wspólnoty „L’Arche”. Przez wiele lat jej sercem był o. Thomas, poprzez sprawowanie sakramentów, głoszone rekolekcje i konferencje. Był ojcem i przewodnikiem duchowym dla osób upośledzonych i asystentów „L’Arche” w Trosly oraz dla członków innych wspólnot, dla mieszkańców wioski, dla ciągnących do niego rzesz ludzi strapionych wszelkiego rodzaju biedami. 9 K. Spink, Cud, przesłanie i historia. Jean Vanier i Arka, s. 80. 10 Przytułek w St Jean les Deux Jumeaux, na południe od Paryża. Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania 61

Jego relację z o. Thomasem trudno nazwać, sam pisał, że to spotkanie głęboko go poruszyło: „ze względu na mój brak doświadczenia potrzebowa- łem mistrza, nauczyciela, ojca duchowego. Zdawałem sobie chyba sprawę z tego, że niewiele wiem. W jakiś sposób doświadczałem obecności Jezusa i bliskości z Nim. Jak można to wytłumaczyć? Dotykamy czegoś, co umyka słowom. Ale w Ewangelii według świętego Jana dwóch uczniów opuściło Jana Chrzciciela, by podążać za Chrystusem. Pierwsze słowa Jezusa skierowane do nich brzmiały: »Czego szukacie?« Oni powiedzieli do Niego: »Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?« Odpowiedział im: »Chodźcie, a zobaczycie« (J 1, 38–39). I zostali u Niego przez jeden dzień. Zanim zamieszkali u Niego, nazywali go »Nauczycielem«, po dniu spędzonym u Niego nazywali go »Mesjaszem«. Przeżyłem podobne doświadczenie, na swoją własną skalę, z ojcem Thomasem”11. Mimo sprzeciwów rodziny Vanier podjął posługę wśród osób z nie- pełnosprawnością. Zamieszkał wraz z niepełnosprawnymi mężczyznami: Raphaelem i Philippe’em w pierwszym domu, który powstał w Trosly­‑Breuil 4 sierpnia 1964 r. Zainicjowane dzieło zaczęło się rozrastać i obecnie istnieje ponad 100 wspólnot „L’Arche” [Arka] w różnych częściach świata. W 1971 r., podczas pielgrzymki do Lourdes, powstała wspólnota „Wiara i Światło”, która skupia osoby z niepełnosprawnością, ich rodziców oraz przyjaciół. Jej zadaniem jest budowanie świata miłości wokół osób z niepełnospraw- nością i wraz z nimi.

Spotkania z osobami z niepełnosprawnością

Spotkanie z ludźmi odrzuconymi przez społeczeństwo, porzuconymi przez bliskich, ubogimi na ciele i duchu przemieniło życie Jeana Vaniera. Czło- wiek jest osobą, to znaczy, że nie jest on „czymś”, lecz „kimś”. Termin osoba, z grec. prosopon, oznacza maskę, grę, pozór, dlatego ma ona zastosowa- nie w filozofii oraz w sztuce. Zdaniem ks. Józefa Tischnera, człowiek jest istotą dramatyczną, żyjącą na ziemi, która jest sceną, w określonym czasie oraz z ludźmi wokół siebie. Na scenie życia dochodzi do spotkań i rozstań z innymi ludźmi, jednych zapamiętujemy, inni są dla nas obcy. Potrzeba otwarcia nie tylko na scenę (świat przedmiotów), ale także na „Ty” innego,

11 K. Spink, Cud, przesłanie i historia. Jean Vanier i Arka, s. 55–56. 62 Ks. Marcin Głowiński dialog z nim12. Inny staje się moją rzeczywistością, kiedy wkracza w mój dramat, uczestniczy w moim życiu. Spotkanie z drugim wymaga przekra- czania siebie i zrzucania masek, które fałszują obraz mojego ja. Warunki życia osób niepełnosprawnych, a także sposób traktowania ich w środowisku życia niosą niekiedy przekaz, że nie są one uważane za osoby, a jeśli są, to osoby innego gatunku. Twórca wspólnot „L’Arche” poprzez swoje dzieło i świadectwo życia ukazuje, że każda osoba jest święta. Vanier niejako zdziera maski, odsłaniając przed nami osobę niepełnosprawną z jej wadami i zaletami, osobę, która jest „kimś”, ma swoje imię, swoją tożsamość i swoje potrzeby. Vanier jest przekonany, że człowiek chory czy niepełnosprawny jest nie tylko w pełni osobą, ale jest osobą umiłowaną przez Boga, wybraną. Tak o tym pisze, wspominając jedno ze swoich spotkań z rodzicami dzieci niepełnosprawnych: „Wielu ludzi mówi, że wasze dzieci są wariatami i z tego powodu gardzi nimi albo się ich boi. Ale czy myślicie, że Bóg mówi »Twoje dziecko jest wariatem?« Nie, Bóg mówi »Twoje dziecko jest moim umiło- wanym dzieckiem«. Bóg przyjmuje tych, których odrzuca społeczeństwo, i przyjmuje ich jako skarb swojego serca”13. Świat, w którym żyjemy, jest podzielony na silnych i słabych, potężnych i kruchych, zdrowych i niepełnosprawnych, tych, którzy mają prawo głosu, i tych, którzy go nie mają. Vanier chciał zwyczajnego bycia razem, ale nie jako osoby niepełnosprawnej z opiekunami, lecz autentycznego dzielenia życia we wspólnocie. Jak pisał, bogaci mają pracę, majątek, odpowiedni status społeczny, ale często brak im tego, co istotne: zdolności do miłości, do życia we wspólnocie bez strachu, bez ukrywania się za maską sukcesu, władzy i bez przyjmowania postawy obronnej. Bogaci patrzą na biednych i słabych jak na problem, który musi być rozwiązany wedle ich własnej wizji. Odmawiają podjęcia dialogu, opartego na zaufaniu, z tymi, którzy są udrę- czeni i zrozpaczeni. Nie chcą ich słuchać. Czasem chcieliby nawet odmówić im prawa do egzystencji. Jest dla nich nie do pomyślenia, że serca tych pogardzanych i godnych politowania ludzi mogą być kluczem do rozwiąza- nia problemu, którego ponoć są przyczyną. W każdym z nas tkwi silny opór przed zmianą, do której nieuchronnie zmusza nas dialog z ubogimi. Płacz osoby potrzebującej krępuje ludzi żyjących wygodnie, zadowolonych z sie- bie i ze swojego losu. Ból ludzi niepełnosprawnych uświadamia nam nasz własny ból, ich przeczucia są naszymi przeczuciami i dlatego odwracamy

12 J. Tischner, Filozofia dramatu, Kraków 1998, s. 7–9. 13 J. Vanier, Źródło łez. Rekolekcje Przymierza, przeł. A. Kuryś, Warszawa 2001, s. 48. Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania 63 się od nich. Założona przez Vaniera wspólnota szybko zyskała nie tylko ludzi niepełnosprawnych, ale także ich „asystentów”, przygotowanych na to, aby dzielić życie z innymi. W tej wspólnocie nie chodzi o budowanie instytucji, lecz domów (foyers), mających w sobie ciepło ogniska domowego, przesiąkniętych atmosferą życia rodzinnego14. W swoich książkach, opisując życie wspólnot „L’Arche”, ich podstawy działania i funkcjonowania, Vanier wymienia z imienia osoby z niepeł- nosprawnością, wskazując na głębię swoich spotkań z nimi. Przedstawia to, czego nauczył się od nich, mówi o tych osobach z wielkim szacunkiem. Przywołuje świadectwa osób odrzuconych przez bliskich z powodu ich choroby, pokazuje ich zranione serca potrzebujące uzdrowienia. Domy wspólnoty stały się dla nich miejscem doświadczenia człowieczeństwa. Vanier stawia pytanie: jaka jest wartość osoby, mężczyzny czy kobiety z niepełnosprawnością? Jakie są owoce życia takiej osoby? Opisując początki wspólnego mieszkania z Raphaelem i Philippe’em, wspomina, że myślał, że to on pokaże im ludzkie oblicze. Chciał dzielić się doświadczeniem swojego życia rodzinnego, życia z Jezusem, wierzył, że umożliwi im dobrą egzystencję. Ale szybko dostrzegł, że to oni ukazali mu prawdziwe życie i pozwolili odkryć jego sens, zrozumieć, czym jest Ewange- lia. To dzięki nim spotkał na nowo Jezusa, to oni przemienili go. Obserwując ich codzienne czynności, doświadczał osobiście, jak wiele dawali drugiemu, zmieniali życie innych. Ich piękno pozwala się otworzyć albo zamknąć. To jest zagadką: albo odpowiadamy na ich krzyk i stajemy się ludźmi, albo się zamykamy i stawiamy siebie wyżej, pozostając w izolacji, uważając się za lepszych15. Spotkanie z osobą niepełnosprawną było dla Vaniera odkryciem niedo- statków we własnym sercu. Początkowo trudno mu było nawiązać więzi z ludźmi, słuchać ich, uwierzyć, że w osobie niepełnosprawnej istnieje świa- tło, do którego jest również zaproszony16. Czytał wiele książek z dziedziny filozofii, teologii, psychologii, ale tak naprawdę tego wszystkiego nauczyły go osoby cierpiące, musiał ich tylko słuchać. Osoba niepełnosprawna jest w swojej istocie taka sama jak pełnosprawna, ponieważ każdy człowiek doświadcza różnego rodzaju słabości. Każdy z nas chce być kochany,

14 K. Spink, Cud, przesłanie i historia, s. 8–9. 15 J. Vanier, Sens życia osoby upośledzonej umysłowo, w: Osoba niepełnosprawna i jej miejsce w społeczeństwie, red. D. Kornas­‑Biela, Lublin 1988, s. 46–47. 16 Tamże, s. 48. 64 Ks. Marcin Głowiński potrzebuje szacunku, bliskich przyjaciół, rodziny, wspólnoty, ludzi, któ- rym może zaufać. Dla Vaniera osoba niepełnosprawna jest bardzo ważna, dlatego odnosi się do niej z wielkim szacunkiem. W swoich pismach i wypowiedziach, dotyczących posługi niepełnosprawnym, podkreśla godność każdego czło- wieka, szczególnie słabego, gdyż mimo słabości, ograniczeń, każdy czło- wiek jest osobą. Vanier przedstawia wartość osoby z niepełnosprawnością dla społeczności i bliskich. Ukazuje, że osoba niepełnosprawna zmusza do zatrzymania się w tym szybkim świecie i do postawienia sobie istotnych pytań.

Spotkanie jako zadanie wychowawcze

Wychowanie to relacja między wychowującym a wychowywanym, która winna być aktywnością podejmowaną przez obie strony procesu. Celem wychowania, według Janusza Tarnowskiego, jest rozbudzenie duchowości osoby przy pomocy dialogu i autentyzmu wychowawcy17. Wychowanie rozumiane jako spotkanie ma dwa wymiary: wertykalny – odnoszący się do Boga i horyzontalny – obejmujący kontakt międzyludzki. W tej relacji dialogu potrzeba autentyczności, czyli pozbycia się masek – bycia szczerym. Konieczne jest rzeczywiste spotkanie, w czasie którego stykają się poszcze- gólne rzeczywistości osobowe oraz ich zaangażowanie, czyli oddanie się podejmowanej sprawie. Taki model spotkania zaproponował Tarnowski w pedagogice personalno­‑egzystencjalnej. Aby spotkanie nie było tylko roz- mową, ale dialogiem, trzeba wytworzyć relacje wzajemności, czyli otwartości i bezinteresowności18. W wychowaniu bowiem chodzi o to, aby człowiek stawał się bardziej człowiekiem, aby bardziej „był”, a nie tylko więcej „miał”, aby przez to, co „ma” i „posiada”, umiał bardziej i pełniej być człowiekiem19. W myśli personalistycznej przyjmuje się odmienność dwu rzeczywistości życia społecznego: społeczności jako zbiorowości ludzi oraz wspólnoty, tj. relacji międzyludzkich – „z serca do serca”, „od osoby do osoby”, obejmują- cej „Ja” i „Ty” jako proces personalizacji i socjalizacji. Owa wspólnota ma za

17 B. Śliwerski, Współczesne teorie i nurty wychowania, Kraków 1998, s. 68. 18 W. Chudy, Pedagogia godności, s. 219. 19 Jan Paweł II, W imię przyszłości kultury. Przemówienie do przedstawicieli UNESCO, Paryż, 2 czerwca 1980, „L’ Osservatore Romano”, 1980, nr 6, s. 4. Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania 65 zadanie „maieutykę osoby” (wzbudzanie osoby) i popieranie jej „formowa- nia siebie”20. Jedną z podstaw pedagogiki personalistycznej jest ukazanie, że wychowanek to nie przedmiot, z którym można zrobić wszystko, ale osoba, którą należy pobudzić do działania. Dlatego też pedagogika ta promuje wspólnotę jako miejsce rozwoju osoby. Człowiek rozwija się jako osoba dążąca do urzeczywistnienia swojego człowieczeństwa21. Proces urzeczywistniania się osoby kształtują czynniki wewnętrzne, zewnętrzne i osobowościowe, które wynikają z dziedziczności i stanu organizmu, z tego co osoba doświadcza w relacji z innymi, a także z doświadczeń duchowych22. To właśnie czynniki osobowościowe prowadzą do odpowiedzialności za samego siebie i wspólnotę. Proces wychowania jest procesem dynamicznym, w którym osoba rozwija się w sposób integralny, całościowy. Pomyślany proces wychowania ukierunowuje wychowanka na poznanie siebie, odkrycie pełni człowieczeństwa. Rolą wychowawcy jest wspieranie wychowanka w rozwijaniu jego możliwości i kształtowaniu odpowiedzialności za samego siebie oraz wspólnotę23. Pedagogika personalistyczno­‑egzystencjalna przedstawia wartość osoby, dialogu i spotkania, które są kluczowe w procesie wychowania. Takie podej- ście ukazuje Jean Vanier, który, mieszkając z osobami z niepełnospraw- nością, stosuje w praktyce ową pedagogikę. Podkreśla znaczenie więzi międzyludzkich i życia we wspólnocie: „to właśnie w niej osoby z niepeł- nosprawnością intelektualną mogą dojrzewać tak w sferze ludzkiej, jak i duchowej. Mogą dojrzewać w atmosferze miłości, bowiem wspólnota jest szkołą miłości. Sfera związków międzyludzkich jest rzeczywistością skomplikowaną. Każdy z nas jest obciążony najprzeróżniejszymi urazami z dzieciństwa i każdy z nas ma tendencję do zwracania się przeciwko innym. Powinniśmy robić wszystko, by uzdrawiać międzyludzkie relacje, tak aby mogły rozwijać się i osiągać całą swą głębię i piękno”24. Vanier uznaje, że podstawową zasadą procesu wychowania jest otwarcie zarówno serca, jak i umysłu na potrzeby innych. Nie jest ono możliwe bez umiejętności słuchania i obserwacji. Jednocześnie podkreśla rolę dojrza- łości, czyli odpowiedzialności za siebie i innych. Charakterystyczna dla

20 M. Nowak, Podstawy pedagogiki otwartej. Ujęcie dynamiczne w inspiracji chrześcijańskiej, Lublin 1999, s. 278–295, 469–471. 21 Tenże, Teorie i koncepcje wychowania, Warszawa 2008, s. 276. 22 S. Kunowski, Podstawy współczesnej pedagogiki, Warszawa 2007, s. 188. 23 M. Nowak, Teorie i koncepcje wychowania, s. 277. 24 J. Vanier, Mężczyzną i kobietą stworzył ich, Poznań 2010, s. 10. 66 Ks. Marcin Głowiński

wspólnoty „L’Arche” jest praca nad wyrobieniem w ludziach umiejętności przyjmowania osoby, jaką jest, ale również wyjście naprzeciw jej pragnie- niom związanym z rozwojem25. Nie można zatem pominąć wychowania, które według twórcy wspólnot „L’Arche” „polega na takim działaniu, które ma pomóc osobie w odkrywaniu własnych uzdolnień, możliwości i tego wszystkiego, co jest w niej piękne i dobre”26. Zasadniczym zadaniem wychowawcy jest więc pomoc wychowankowi w odkryciu celu i sensu jego istnienia. Vanier podkreśla jednak, że „zadaniem jeszcze trudniejszym jest bycie dobrym wychowawcą, który uzdrawia rozdarte serce dziecka niepełnosprawnego, budząc w nim chęć do życia”27. To właśnie życie wspólnotowe, a co się z nim wiąże – duch dzielenia się ze sobą, duch miłości, daje poczucie bezpieczeństwa. To poczucie z kolei zapewnia łatwiejsze przyjmowanie wartości grupy, do której się przynależy. Vanier przestrzega, że życie wspólnotowe nie jest łatwe, bo narzuca jasne reguły postępowania, czyli pobudza do bycia odpowiedzialnym nie tylko za siebie, ale za całą wspólnotę. Każda wspólnota, w tym również „L’Arche”, w swo- ich założeniach uwzględnia poczucie przynależności, które jest jednym z najbardziej fundamentalnych potrzeb istoty ludzkiej. Vanier pragnął, aby tworzone przez niego wspólnoty stały się miejscem nawiązywania głębokich więzi międzyludzkich, miejscem radosnego świętowania, miej- scem, w którym każdy odnajdzie głęboki sens życia, odkryje drzemiące w nim dobro i pojmie piękno własnej osoby28. Jednym z celów „L’Arche” jest zatem pomaganie ludziom żyć w miłości i jedności, we wspólnocie. Nie jest to jednak zadanie należące do najłatwiejszych, biorąc pod uwagę styl życia lansowany przez kulturę masową i media. Wspólnota tworzy bowiem taki model życia, oparty na potrzebie przynależności, który jest alternatywny dla treści proponowanych przez media. Wejście we wspólnotę wiąże się z gotowością do podjęcia wewnętrznej walki. Vanier dostrzega w tym wychowawczą rolę wspólnoty, która ma za zadanie przygotować ludzi do życia w wolności. Długoletnie doświadczenie osób uczestniczą- cych w życiu tej wspólnoty pokazało bowiem, że wskazywane wartości „autentycznie pomagają kobietom i mężczyznom dojrzeć wewnętrznie,

25 Tamże, s. 54. 26 Tamże, s. 62. 27 Tamże, s. 64. 28 J. Vanier, Wspólnota miejscem radości o przebaczenia, Poznań 2011, s. 24–25, 417–428. Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania 67

odnaleźć sens i kierunek życia, a także przywracają nadzieję”29. Okazuje się też, że wspólnota jest nie tylko miejscem spotkania, ale również tera- pii, swoistego zdrowienia. Każda osoba w niej uczestnicząca poddana jej wpływowi wychowawczemu, uczy się nawiązywać zdrowe, prawdziwe relacje międzyludzkie. Niezwykle istotne jest zrozumienie, że wchodząc do wspólnoty, każdy podejmuje się pełnić rolę wychowawcy. W jakiś sposób osoba nawiązuje więź, która do tej pory charakterystyczna była dla rodziców i rodziny. Jest to proces rodzenia się poczucia przynależności do nowej rodziny, do wspól- noty. Vanier zauważa, że dzięki wspólnocie osoba dostrzega, że posiada umiejętność kochania, pracowania, rozwijania swoich zdolności, służenia innym. Odkrywa również, że może dojrzewać do niezależności, jednocze- śnie posiadając prawo dokonywania wyborów dotyczących przyszłości. „Odkrywając własne człowieczeństwo, odkrywa równowagę i współzależ- ność zachodzącą pomiędzy dawaniem a braniem”30. Życie we wspólnocie to przechodzenie od tego, co wspólnota daje mi, do tego, co ja daję wspól- nocie31. Co niezwykle istotne, nie tylko dla osób niepełnosprawnych, osoba zaczyna przyjmować względność swej niepełnosprawności, a za najwyższą wartość traktować zdolne do miłości i służby serce. Kolejny wpływ wspól- noty da się zaobserwować w tym, że zmniejsza się stopniowo lęk przed światem, wynikający z poczucia przynależności. „L’Arche” stara się odpowiadać na potrzeby osób odrzucanych przez społeczeństwo, oddawać im miejsce w społeczeństwie. Tworzenie wspólnot dla osób z niepełnosprawnością intelektualną jest widocznym znakiem, że w społeczeństwie istnieje potrzeba przyjmowania i szanowania najsłab- szych. Szczególnie charakterystyczne dla wspólnot jest to, że osoby o róż- nym poziomie intelektualnym, innym pochodzeniu społecznym tworzą wspólnoty – znak jedności, wierności i pojednania. W zasadach funkcjo- nowania wspólnoty szczególnie podkreślona jest wartość człowieczeństwa, fakt, że każdy niezależnie od darów czy ograniczeń ma niepowtarzalną wartość, godność i równe prawa. Do tych praw zalicza się: prawo do życia, do opieki, do edukacji, a także do przyjaźni, komunii i życia duchowego. W karcie wspólnoty znajdziemy również słowa zapewniające, jak wielką rolę odgrywa obecność w społeczeństwie osób z niepełnosprawnością

29 Tenże, Mężczyzną i kobietą stworzył ich, s. 148. 30 Tamże, s. 159. 31 J. Vanier, Wspólnota miejscem radości o przebaczenia, s. 81–86. 68 Ks. Marcin Głowiński

intelektualną, które uczą zachwytu, spontaniczności i autentyczności, przy- pominają o zasadniczych wartościach serca, w swej słabości pokazując siłę i drogę do osiągnięcia jedności z Bogiem. To właśnie pozornie najsłabsze osoby objawiają Jego obecność. Co ważne, wspólnoty „L’Arche” są zako- rzenione w jednej religii lub są międzyreligijne. Zdarzają się wspólnoty międzywyznaniowe. Zadaniem wspólnoty jest jednak pozostawać w łącz- ności z lokalnym Kościołem i miejscem kultu, a także odkrywać powołanie do jedności32. Posłannictwo to związane jest z przyjmowaniem i poszanowaniem różnic. Podkreśla się tu bowiem, że osoba niepełnosprawna stanowi centrum życia wspólnotowego, a zobowiązanie towarzyszenia jej może trwać całe życie, jeśli osoby wyrażają taką wolę. Należy podkreślić również, że członkowie wspólnoty mieszkają, pracują, modlą się i świętują razem. Prowadząc naj- prostsze życie, mają świadomość, że najważniejsze są relacje między nimi. Jednocześnie zapewnia się ich członkom edukację, pracę, zajęcia terapeu- tyczne, które mają być źródłem wzrostu, godności i rozwoju w różnych dziedzinach. Pojawia się nacisk na rozwój życia duchowego, co ma pozwalać na coraz doskonalsze dążenie do jedności z Bogiem i innymi. Niezwykle istotną kwestią, podkreślaną we wspólnotach „L’Arche”, jest powołanie do udziału w podejmowaniu decyzji, co czyni każdego współodpowiedzialnym i dojrzalszym w swoim człowieczeństwie. W założeniach ogólnych „L’Arche” wskazuje się również na otwartość wspólnot na otaczający świat i na życie społeczne. Wspólnota stara się utrzymać żywe więzi z sąsiadami i ludźmi będącymi w relacji przyjaźni. Współpracuje ściśle z rodzinami i opiekunami osób z niepełnosprawnością intelektualną, lekarzami, władzą lokalną oraz z każdą osobą zaangażowaną w pracę na rzecz osób z niepełnosprawnością. Jean Vanier tworzy pedagogię, której ważnym elementem jest praca osób niepełnosprawnych. Zachęca, aby osoby niepełnosprawne pracowały w zakładach lub wspólnie z asystentami rozwijały swoje talenty. Ważne jest przestrzeganie zasad życia wspólnotowego, duchowy rozwój człowieka wyrażający się w modlitwie, a także świętowanie. Vanier z wykształcenia nie jest wprawdzie pedagogiem, ale jest twórcą spójnego pedagogicznego

32 Polska strona „L’Arche”, http://www.larche.org.pl/idea/karta­‑larche, dostęp: 15.04.2013. Spotkanie z drugim jako odkrycie sensu i powołania 69 systemu pracy z osobami niepełnosprawnymi, opartego na inspiracjach personalizmu chrześcijańskiego33.

Zakończenie

Człowiek w codziennym życiu spotyka wiele osób. Jedne przechodzą nie- zauważone, inne pozostają w pamięci poprzez słowa i czyny. Jednak pozna- nie niektórych osób przemienia życie i pozwala odkryć sens codzienności, poznać miejsce w otaczającej rzeczywistości, odpowiedzieć sobie na pod- stawowe pytania dotyczące sensu życia i powołania. Takie osoby znalazły się w środowisku życia Vaniera i pozwoliły mu doświadczyć wielkości osób niepełnosprawnych, uważanych często za słabe i niepotrzebne w świecie. Twórca wspólnot „L’Arche” i współzałożyciel ruchu „Wiara i Światło”, opowia- dając o swoim życiu, podkreśla wyjątkową rolę spotkań, które pozwoliły mu zauważyć w słabym i odrzuconym człowieku osobę o głębokiej duchowości, pełną talentów, radości i otwartą na drugiego. Spotkanie z autorytetem, przewodnikiem duchowym, zmaganie z wiarą w Jezusa i szukanie swojego miejsca w świecie i życiu z innymi doprowadziły Vaniera do odkrycia drogi błogosławieństw, które stały się dla niego drogowskazem i istotą życia. Spotkanie z Jezusem, z przewodnikiem duchowym o. Thomasem, z osobą niepełnosprawną, pozwoliły mu poznać siebie, odkryć sens bycia „z” i „dla” drugiego i w tych relacjach odnaleźć drogę życiowego powołania. Przykład jego życia ukazuje, jak spotkanie i otwarcie na drugiego człowieka może stać się sensem życia i powołania. Biografia Jeana Vaniera i biografie spotkanych przez niego osób przedstawiają także tajemnicę naszego życia. Vanier świa- dectwem swojego życia przyciąga wielu do bycia dla drugiego, pokazuje, że spotkanie z każdym bliskim jest miejscem i przestrzenią wychowania, stawania się człowiekiem.

33 E. Domagała­‑Zyśk, Chrześcijańska pedagogika niepełnosprawności­‑współczesne wyzwa‑ nia, w: Pedagogika chrześcijańska. Tradycja, współczesność, nowe wyzwania, red. J. Michalski, A. Zakrzewska, Toruń 2010, s. 495–509. 70 Ks. Marcin Głowiński

Meeting Another Human Being as a Discovery of Meaning and Vocation. About Life and Work of Jean Vanier (Summary)

The article was written to show the influence of Jean Vanier and people around him. The disabled are mostly seen as weak and unnecessary in the society which was denied by Jean Vanier. He was experiencing the greatness of the intellectually disabled people. The text consists of three parts. The first shows two people who had an influence on his life choices. These two people were his father and the father Thomas Philippe. The second part contains some information about Jean who starts his life around the intellectually disabled people and also the beginnings of the L’Arche community. The last part shows the meaning of the communities as the place of living and being with the disabled and the issue of the upbringing. The example of life of Jean Vanier can emphasise how meeting and being open to the other person is the way of person’s life and of person’s calling. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 71

Marek Jurczyszyn*

Mieczysław Brzeziński jako propagator‌ czytelnictwa w Polsce

Pod koniec XIX w. większość wsi Królestwa Polskiego znalazło się w niezwy- kle trudnym położeniu, jeśli chodzi o poziom czytelnictwa. Tylko około 30% ludności umiało czytać i pisać. Szerzył się analfabetyzm. Chłopi przestali wysyłać dzieci do rosyjskich szkół. Jednocześnie istniało ogromne zapo- trzebowanie na patriotycznych nauczycieli i działaczy oświatowych. Wieś oczekiwała na popularne polskojęzyczne gazety i książki oraz na mądrych i odważnych autorów. Jednym z nich był pedagog i społecznik Mieczysław Brzeziński. Owocem jego pracy społeczno­‑wychowawczej było ułatwienie dostępu do skarbów nauki tym, którzy mieli ten dostęp utrudniony, zwłasz- cza mieszkańcom wsi.

Zarys życia i działalności

Mieczysław Brzeziński urodził się w Warszawie 6 października 1858 r. w zdeklasowanej rodzinie szlacheckiej jako syn Romualda Brzezińskiego i jego żony Marii z Miśkiewiczów1. Początkowo uczył się w domu pod kie- runkiem rodziców. Później, prawdopodobnie w 1870 r., rozpoczął naukę

* Dr Marek Jurczyszyn – badacz niezależny, związany z Katedrą Pedagogiki Porów- nawczej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 Archiwum Państwowe w Krakowie [dalej APK], sygn. 29/247/874, Akta C. K. Dyrek- cji Policji w Krakowie (1849–1919) dotyczące Mieczysława Brzezińskiego, s. 45; A. Chętnik, Mieczysław Brzeziński, jego życie i praca, Warszawa 1930, s. 10; M. Jurczyszyn, Mieczysław Brzeziński. Pedagog – społecznik, Lublin 2012. 72 Marek Jurczyszyn w gimnazjum realnym w Warszawie. Jako korepetytor pracował w internacie prowadzonym przez Adolfa Dygasińskiego2. Gimnazjum ukończył w 1876 r., po czym wstąpił na Uniwersytet War- szawski, zapisując się na Wydział Matematyczno­‑Fizyczny. Jako student należał do konspiracyjnej organizacji o nazwie Towarzystwo Oświaty Naro- dowej, założonej przez Konrada Prószyńskiego3. Po zdekonspirowaniu patriotycznej działalności był sądzony przez urzędników carskich4. Studia na Uniwersytecie Warszawskim i panująca tam patriotyczna atmosfera odcisnęła się mocno na osobowości Brzezińskiego, wyznaczyła główne kierunki jego myślenia i działania w przyszłości. Po ukończeniu studiów w 1884 r. złożył wymagane egzaminy nauczycielskie, nie dawały one jednak prawa pracy w szkolnictwie rządowym. Został więc nauczycie- lem prywatnym, popularnym wśród rodzin kupieckich i przemysłowych Warszawy5. Ponadto pracował na tajnych kompletach, na których wykładał botanikę6. Prowadził także zajęcia z przyrody na kompletach wyrównaw- czych, które przygotowywały uczniów szkół prywatnych do wyższych klas gimnazjów państwowych. W 1882 r. Brzeziński założył w Warszawie Koło Oświaty Ludowej, które wydawało legalne i nielegalne broszury oświatowe i popularnonaukowe7. Był wiceprezesem i kierownikiem sekcji szkolnej Polskiej Macierzy Szkolnej (1905–1907) oraz pełnił funkcję prezesa Stowarzyszenia Nauczycielstwa Polskiego (1905–1906) i redaktora organu prasowego tegoż Stowarzy- szenia o nazwie „Szkoła Polska”, później „Sprawy Szkolne”, a następnie

2 Adolf Dygasiński (1839–1902) – polski pedagog i wychowawca, a także prozaik, publicysta i tłumacz. Studiował na Wydziale Historyczno­‑Filozoficznym Szkoły Głównej Warszawskiej. Propagował zachodnioeuropejską myśl pedagogiczną, rozwijał teorię samo- uctwa i rozpowszechniał samokształcenie. Spopularyzował w Polsce metodę poglądową w nauczaniu. M. Brzeziński, Śp. Adolf Dygasiński, „Zorza”, 1902, nr 24, s. 554. 3 Konrad Prószyński, pseud. Kazimierz Promyk (1851–1908) – przedstawiciel peda- gogicznego pozytywizmu, patriotyczny działacz oświatowy, współtwórca polskiego ele- mentarza, założyciel Księgarni Krajowej, redaktor kalendarza „Gość” i „Gazety Świątecznej”. Ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Rozwijał oświatę na wsi i zami- łowanie do czytelnictwa. Propagował nowoczesną gospodarkę rolną. Rozwijał koncepcję pracy organicznej i pracy u podstaw. Był zwolennikiem solidaryzmu społecznego. 4 APK, sygn. 29/247/874, Akta C. K. Dyrekcji Policji w Krakowie (1849–1919) dotyczące Mieczysława Brzezińskiego, s. 27, 45. 5 T. i W. Tatarkiewiczowie, Wspomnienia, Warszawa 1979, s. 173. 6 H. Duninówna, Odeszło – żyje, Łódź 1961, s. 177. 7 L. Bochwic, Wspomnienia uniwersyteckie. Warszawa 1882–1885. Petersburg 1885–1887. Z dawnych wspomnień sądowych, Wilno 1938, s. 7–8. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 73

„Wychowanie w Domu i Szkole”. W latach 1905–1906 brał również czynny udział w organizowaniu różnych instytucji szkolnych, kulturalnych i nauko- wych, wspierał powstanie: Stowarzyszenia Kursów dla Analfabetów Doro- słych, Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, Uniwersytetu Ludowego, Seminarium dla Nauczycieli Ludowych „Urania”8. W 1901 r. nabył posiadłość w Piotrowicach pod Nałęczowem9, gdzie prze- bywał z rodziną w miesiącach letnich. Na stałe mieszkał jednak w Warszawie. Wraz z żoną Różą (z domu Morzycką) wychował troje dzieci: Kazimierza, Wandę i Stanisławę. Opublikował w różnych czasopismach setki artykułów na temat przy- rodoznawstwa, a także szkolnictwa, oświaty, socjologii i pedagogiki. Tylko w „Zorzy” zamieścił ich ponad 30010. Artykuły i rozprawy dotyczące szeroko pojętej oświaty i czytelnictwa ogłaszał od 1886 r. w „Głosie”11. Był niestru- dzonym propagatorem zmniejszenia analfabetyzmu wśród ludności Króle- stwa Polskiego, prowadził prekursorskie badania nad stanem i potrzebami czytelnictwa społeczności wiejskich. Był też autorem blisko czterdziestu popularnooświatowych i popularno- naukowych dzieł z zakresu przyrodoznawstwa. Część z nich traktował jako wprowadzenie do szeroko pojętej edukacji patriotycznej czytelnika, w której ważny element stanowiło zaznajomienie z bogactwami naturalnymi kraju oraz przedstawienie materialnego i duchowego dorobku narodu polskiego. Wiele jego prac nauczyciele pracujący w szkolnictwie początkowym trak- towali jak podręczniki lub służyły one jako pomoc w nauce przyrody i geo- grafii. Największą popularnością cieszyły się:Podarunek dla młodzieży, Krótka nauka o ciałach przyrody martwej, Z dziedziny przyrody i przemysłu, Pogadanki o wnętrzu ziemi, Jak zbudowane jest ciało człowieka i do czego różne części ciała

8 Działalność pedagogiczna śp. M. Brzezińskiego, „Wychowanie w Domu i Szkole”, 1911, z. 2, s. 116; J. Stemler, Dzieło samopomocy narodowej. Polska Macierz Szkolna 1905–1935, Warszawa 1935, s. 7–144; P. Sosnowski, Dzieje Stowarzyszenia Nauczycielstwa Polskiego (1905–1919), Warszawa 1930, s. 2–46. 9 J. Waydel­‑Dmochowska, Dawna Warszawa. Wspomnienia, Warszawa 1959, s. 135. 10 „Zorza” – ilustrowane pismo niedzielne przeznaczone dla ludu miejskiego i wiej- skiego; Polskie czasopisma religijno­‑społeczne w XIX wieku. Materiały do katalogu, red. B. Lesicz, Cz. Drapińska, D. Olszewski, O. K. Marciniak, Warszawa–Lublin 1988, s. 806. 11 „Głos” – tygodnik literacko­‑społeczno­‑polityczny. W 1905 r. pismo zostało zlikwi- dowane przez władze carskie. W rok później zostało reaktywowane i wychodziło jako „Przegląd Społeczny”; Głos 1886–1899, Bibliografia zawartości, red. M. Stokowa, Wrocław 1955, s. 201, 579. Brzeziński umieścił w tym piśmie ponad 50 artykułów i różnych wypowiedzi prasowych dotyczących wyżej wymienionej tematyki, tamże, s. 19–21. 74 Marek Jurczyszyn ludzkiego służą?, Owady i ich znaczenie dla człowieka, Nasi przyjaciele i wrogowie wśród ptaków12. Zmarł 25 stycznia 1911 r. w Warszawie. Spoczywa na starym Cmentarzu Powązkowskim13. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. nadal wyda- wano niektóre jego prace popularyzatorskie z zakresu przyrodoznawstwa. Noszono się też z pomysłem wybudowania domu ludowego im. Mieczy- sława Brzezińskiego w Warszawie. Pomysł wysunęła Wanda Umińska14. Naj- bardziej wartościowe elementy jego dziedzictwa pedagogicznego związane z wychowaniem religijnym i narodowym przejęła Komisja Pedagogiczna Stowarzyszenia Nauczycielstwa Polskiego na czele z księdzem Janem Gra- lewskim15. W 1917 r. późniejszy minister oświaty Ksawery Prauss16 uważał, że w pierwszym dziesiątku lat należało w całym kraju stanowczo realizować minimalny program powszechnej nauki według przedwojennej koncepcji Mieczysława Brzezińskiego17. Świadczyło to o wielkiej użyteczności tej koncepcji.

12 M. Jurczyszyn, Mało znany przyrodnik polski z przełomu XIX i XX wieku, „Przegląd Zoologiczny”, 34 (1990) z. 2–3, s. 181. 13 Por. S. Szenic, Cmentarz Powązkowski. Zmarli i ich rodziny 1891–1918, Warszawa 1983, s. 289. 14 Wanda z Wolskich Umińska (1841–1926) – działaczka społeczna i oświatowa, opiekunka więźniów politycznych, organizatorka manifestacji patriotycznych w 1861 r., aktywna uczestniczka powstania styczniowego, organizatorka Towarzystwa Kolonii Letnich oraz pomocy i oświaty dla młodzieży, szczególnie pochodzącej ze wsi. Swoją działalność prowadziła w Warszawie, a także na terenie Ziemi Radomskiej i na Lubelsz- czyźnie; D. Wawrzykowska­‑Wierciochowa, Z umiłowania. Opowieść biograficzna o Wandzie z Wolskich­‑Umińskiej 1841–1926, Lublin 1973, s. 536. 15 Jan Gralewski (1868–1924) – ksiądz, pedagog, działacz oświatowy, społeczny i polityczny. Ukończył Seminarium Duchowne w Warszawie. Łączył pracę duszpaster- ską z działalnością pedagogiczną i wychowawczą (np. był współzałożycielem Polskiej Macierzy Szkolnej i działaczem Stowarzyszenia Nauczycielstwa Polskiego). Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości pełnił m.in. funkcję inspektora szkolnictwa powszechnego w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (MWRiOP). 16 Ksawery Franciszek Prauss (1874–1925) – działacz niepodległościowy i socjali- styczny, członek Centralnego Komitetu Robotniczego Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Był absolwentem Petersburskiego Instytutu Technologicznego. W czasie pierwszej wojny światowej służył w 1. Brygadzie Legionów, działał w Polskiej Organizacji Narodowej, a następnie w Naczelnym Komitecie Narodowym. W latach 1918–1919 był ministrem oświaty w rządzie Jędrzeja Moraczewskiego. 17 Z. Marciniak, Sprawa upowszechniania nauczania początkowego w Królestwie Polskim. Sierpień 1914 – sierpień 1917, Wrocław–Kraków 1962, s. 256. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 75

Czytelnictwo – funkcja edukacyjna i wychowawcza lektury

Czytelnictwo w języku polskim – jako zjawisko społeczne – to lektura publikacji drukowanych, książek, czasopism18. Najbardziej adekwatną defi- nicję czytelnictwa w aspekcie psychologicznym, pedagogicznym i społecz- nym podał Włodzimierz Goriszowski, pisząc, że jest to „psychiczny proces kontaktów czytelnika z książką lub czasopismem (nastawienie do lektury, zaciekawienie, zainteresowanie i zamiłowanie do czytania, rozumienie treści lektury i jej subiektywno­‑obiektywne odzwierciedlenie), proces pedago- giczny (polegający na umiejętnym doborze lektury i pracy z książką) oraz społeczny (mieszczący w sobie problem dostępu do lektury, uwarunkowań i realizowanych celów wynikających z tych kontaktów)”19. Brzeziński miał jasny pogląd na temat treści zawartych w publikacjach. „Gazeta i książka, szczególniej pisane dla szerokich warstw narodu, dla ludu – winny być świecznikami prawdy i uczciwości nieposzlakowanej”20 – stwierdzał z przekonaniem. Postęp cywilizacyjny w społeczeństwie był możliwy m.in. dzięki takim nośnikom wiedzy i informacji, jakimi są książki i gazety21. Dzięki nim rosły też możliwości upowszechniania kultury, co miało ścisły związek z edukacją społeczeństwa. Ta natomiast była uzależniona, jak twierdził Brzeziński, od poziomu oświaty22. Czytelnictwo książek i czasopism przyczyniało się również do rozwoju społeczeństwa pod względem moralnym. Było to możliwe pod warunkiem, że w artykułach i książkach były rozpowszechniane właściwe treści, tzn. zgodne z prawdą, kształtujące prawe sumienia, wyrabiające wrażliwość na dobro własne i społeczne23. Brzeziński był jednak stanowczym przeciwni- kiem moralizatorstwa. Począwszy od 1892 r. regularnie publikował w czasopiśmie „Zorza” arty- kuły popularnonaukowe dotyczące zagadnień przyrodniczych: geografii, mineralogii, zoologii, botaniki24. W wypowiedziach prasowych bronił zacie-

18 Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. 1, Warszawa 1990, s. 352. 19 M. Goriszowski, Książka a wychowanie, Katowice 1973, s. 28–29. 20 M. Brzeziński, Stan oświaty i urządzenie wewnętrzne Stanów Zjednoczonych, „Zorza”, 1898, nr 43, s. 682–683. 21 Tenże, Pługi parowe, „Zorza”, 1900, nr 10, s. 164–165. 22 Tenże, Czyście czytali ojcowie?, „Zorza”, 1910, nr 45, s. 706. 23 Tenże, Rośliny, zwierzęta i ludzie na kuli ziemskiej, Warszawa 1907, s. 114. 24 W sumie było ich kilkaset pisanych w odcinkach. „Zorza” 1892–1911. 76 Marek Jurczyszyn kle samodzielności ludu w wyrażaniu swoich potrzeb i poglądów, a także prawa do zdobywania środków do życia. W sposób szczególny opowiadał się za jego samodzielnością w dążeniu do oświaty. Zachęcał do czytania i rozpowszechniania wśród swoich bliskich pisma przez siebie redagowa- nego25. Wyraził też przekonanie, że przyszły rozwój cywilizacyjny narodu zależy od ofiarnej pracy społecznej i oświatowej jego przedstawicieli. Opinie na temat zadań prasy i pisarstwa dla mieszkańców wsi Brzeziński wygłaszał też w czasopiśmie „Głos”. Poddawał krytyce różnych tzw. opieku- nów i pseudodemokratów, którzy najlepiej wiedzieli, czego mieszkańcom wsi potrzeba26. Zatem obca mu była idea patronatu.

Badania ankietowe czytelnictwa

Brzeziński badał czytelnictwo wiejskie. W badaniach tych posługiwał się ankietami, które początkowo nie były stosowane do badań prowadzonych na terenach wiejskich, ale stopniowo upowszechniły się27. Pierwszą ankietę ogłosił w 1890 roku28. Jej celem było sprawdzenie, czy istniejące wówczas wydawnictwa ludowe rzeczywiście docierały do mieszkańców wsi i były przez nich czytane? W jaki sposób były przez nich przyjmowane, jakie wywoływały reakcje? Czy odpowiadały treścią i formą potrzebom czytelni- czym i były dostosowane do poziomu umysłowego czytelnika? Jakie warunki w ogóle i w szczególności powinno spełniać wydawnictwo ludowe (książka, gazeta, kalendarz), aby było ciekawe, pożyteczne i zrozumiałe? Innymi słowy chodziło o to, aby zorientować się w warunkach życia ludności badanej. Następnie autor pragnął dowiedzieć się, jakimi drogami książka docierała do mieszkańców wsi, jaka była jej cena (w przypadku, jeśli odbiegała od katalogowej itp.). Interesowało go czytelnictwo dorosłych, młodzieży i dzieci, i to nie tylko w zakresie literatury dydaktycznej (elementarze, podręczniki, lektury szkolne), ale także lektura kalendarzy, bajek, śpiewników, senników.

25 M. Brzeziński, Domowa nauka oprawiania książek. Od Redakcji, „Zorza”, 1909, nr 53, s. 534. 26 Tenże, Nasza literatura dla ludu. Pisma ludowe, „Głos”, 1887, nr 6, s. 190. 27 K. Maleczyńska, Książki i biblioteki w Polsce okresu zaborów, Wrocław 1987, s. 173. 28 M. Brzeziński, Co i jak lud nasz czyta?, „Głos”, 1890, nr 19, s. 227–228. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 77

Brzeziński otrzymał jedynie trzy odpowiedzi. Następną ankietę, mniej pracochłonną, rozpisał w 1898 roku29. Tym razem otrzymał 250 odpowie- dzi30. Później, podczas swoich licznych wycieczek krajoznawczych, prze- prowadzał także wywiady z mieszkańcami różnych miejscowości. Stanowiły one dużą pomoc w pracy wydawniczej i pisarskiej. Zdawał też sobie sprawę z dysproporcji, jakie istniały między poziomem czytelnictwa w Królestwie Polskim a w innych krajach europejskich, m.in. w Szwajcarii, Anglii czy Rosji31.

Próby zwalczania analfabetyzmu

Brzeziński był zaniepokojony wysokim odsetkiem analfabetów wśród ludno- ści Królestwa Polskiego (w 1908 r. problem dotyczył 70% osób dorosłych32). Uważał, że skutecznym środkiem zwalczania analfabetyzmu powinien stać się rozwój „samouctwa” na wsi. Dużą pomocą dla samouków wiejskich miał być skromny elementarz Podarunek dla samouków, chcących uczyć się czytać i pisać33. Zastosowano w nim metodę obrazkową, w której czytanie łączyło się z nauką o rzeczach. Świadectwem rozwagi nauczycielskiej było połączenie głoskowej metody czytania z pisaniem. Zamieszczone rysunki rzeczy i przedmiotów były związane ze środowiskiem życia samouka lub z wyznawanym przez niego systemem wartości. Na ostatniej stronie ele- mentarza znalazły się znaki przestankowe i wykaz cyfr. W celu lepszej wprawy w czytaniu autor zalecał podręcznik Kazimi- erza Promyka zatytułowany Obrazkowa nauka czytania i pisania, książki: Mały elementarz, Pierwsze czytanki i Snopek, czyli książeczka do czytania i nauki dla dzieci Róży Brzezińskiej oraz swoją pracę Podarunek dla młodzieży. Aby uczniowie mogli ćwiczyć się w pisaniu, zaproponował m.in. przepisywanie

29 Tenże, W ważnej sprawie prośba do czytelników, „Zorza”, 1898, nr 5, s. 69–71. 30 Kazimiera Maleczyńska podaje, że w przeciągu sześciu miesięcy uzyskał 115 odpowiedzi; K. Maleczyńska, Udostępnianie książki w bibliotekach oświatowych oraz inne formy upowszechniania słowa drukowanego wśród najszerszych kręgów ludności w latach 1795– 1914, w: Z dziejów udostępniania książki w Polsce w okresie zaborów, studia i materiały, red. K. Maleczyńska, Wrocław 1985, s. 98. 31 M. Brzeziński, Ilu mamy ludzi nie umiejących czytać?, „Zorza”, 1904, nr 52, s. 1262–1263. 32 Tenże, Gawędy sąsiedzkie, „Pobudka”, 1908, nr 43, s. 841. 33 Podarunek dla samouków, chcących uczyć się czytać i pisać, „Gospodarz Polski. Kalendarz na rok 1904”, oprac. M. Brzeziński, Warszawa 1903, s. 1–16. 78 Marek Jurczyszyn

samodzielnie wybranych tekstów z różnych książek oraz wykonywanie zadań z książki Nauka pisania i wprawa w czytanie pisanego Marii Pisarzewskiej34. Pedagog przywiązywał dużą wagę do sztuki ładnego i wyraźnego pisa- nia. Stosując zasadę stopniowania trudności, podał zainteresowanym czytelnikom 37 wzorów poprawnego pisma35. Ich opanowanie uważał za dobre początki estetycznego kreślenia liter i wyrazów. Brzeziński głosił, że skoro rząd rosyjski zabrania zakładania szkół bez pozwolenia, należy uczyć się czytania i pisania samodzielnie. Uświada- miał, że prawo nie zabrania jednak, aby z własnej inicjatywy uczyć sztuki czytania i pisania np. swoich najbliższych – brata, siostrę, kuzyna.36. Była też możliwość nauczania na dwie zmiany w szkole prowadzonej przez Polaków. W ten sposób wieczorem mogły odbywać się lekcje z dorosłymi mieszkańcami wsi lub z dawnymi uczniami szkoły37. Zachęcał również, aby sprowadzać książki i czasopisma do swojej miejscowości, propagował czytelnictwo jako sposób walki z analfabetyzmem. Przypominał, że kółka rolnicze miały prawo utrzymywać biblioteki i czytelnie dla swoich członków. Podpowiadał zainteresowanym, że przeczytane przez nich książki można nie tylko wypożyczać sąsiadom, ale trzeba je także wspólnie analizować38. Miał na myśli kółka samokształceniowe, o których wiedział, że w wielu miejscowościach już działały. Zajęcia na nich odbywały się w gronie kilku osób, z których jedna głośno czytała i objaśniała dany tekst – inni w tym czasie uważnie słuchali, a następnie dyskutowali o tym, co usłyszeli39. Było to szczególnie ważne dla młodzieży, która przez tego rodzaju wspólne czytanie nie tylko pogłębiała swoją wiedzę, ale także uczyła się zachowań przyjaznych w stosunku do drugiej osoby, wzajemnej akceptacji, szacunku, miłości, przyswajała wartości społeczne, religijne i narodowe. Brzeziński mocno podkreślał funkcję kształcącą i wychowawczą lek- tury40. Uważał, że z książek można się dowiedzieć znacznie więcej niż od

34 Tamże, s. 15. 35 M. Brzeziński, Wzory przenośne do nauki ładnego pisania dla samouków, Warszawa 1906, s. 3–15. 36 Tenże, Gawędy sąsiedzkie, „Pobudka”, 1908, nr 48, s. 943. 37 Tamże, s. 944. 38 Umiejętność czytania i rozumienia tekstu czytanego nazywał skarbem; M. Brzeziński, Na długie wieczory, „Zorza”, 1892, nr 1, s. 8. 39 Tamże. 40 Tenże, Jak zbudowane jest ciało człowieka i do czego różne części ciała ludzkiego służą?, Warszawa 1900, s. 63–64. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 79 ludzi41. Dążenie do oświaty nazywał „iskrą świętą”, która „pcha człowieka do wyjścia z ciemnoty, do rozwinięcia najwyższego daru, jakim Bóg obdarzył człowieka, to jest rozumu”42. Udaną próbą metodycznego zwalczania analfabetyzmu był program Jak uczyć analfabetów dorosłych?, opracowany w 1906 r. przez Wydział Oświaty Ludowej Polskiej Macierzy Szkolnej, głównie przez Brzezińskiego43. Zawie- rał on szczegółowe instrukcje i wskazówki metodyczne do nauczania począt- kowego dorosłych. Składał się z czterech części: 1) organizacja zajęć; 2) wskazówki szczegółowe; 3) pogawędki z uczniami; 4) nauka rachunków. W programie przyjęto, że nauka odbywała się przynajmniej trzy razy tygo- dniowo i nie mogła trwać dłużej nad półtorej godziny44. Słuchacze, w zależ- ności od posiadanych umiejętności pisarsko­‑czytelniczych, byli podzieleni na trzy grupy. Każda z grup miała osobne podręczniki: pierwsza – Elemen‑ tarz dla samouków Stefana Zalewskiego i Obrazkową naukę czytania i pisania Kazimierza Promyka oraz dla nauczyciela Alfabet ruchomy Ludwika Fiszera, druga – Wzory przenośne do nauki ładnego pisania Brzezińskiego i Pierwsze czytania dla dorosłych (cz. 1) Marii Wehrowej, trzecia – wspomniane wyżej Pierwsze czytania dla dorosłych (cz. 1 i 2) Wehrowej, Pierwsze ćwiczenia do nauki poprawnego pisania (cz. 1) Cecylii Boguckiej, Cecylii Niewiadomskiej i Jadwigi Warnkówny, Pisownia polska w ćwiczeniach (cz. 1) Marii Dzierżanowskiej45. W programie opracowanym przez Brzezińskiego założono, że po skoń- czeniu nauki słuchacze przede wszystkim posiądą umiejętność pisania i czytania. Nauka pozostałych przedmiotów, tj. przyrody, geografii, historii Polski wiązała się z czytaniem, z niego wypływała i była jego uzupełnie- niem. Zajęcia miały być prowadzone w formie pogawędek, których celem było nie tyle „danie uczniom pewnej sumy wiadomości, co rozbudzenie w nich pragnienia wiedzy i zrozumienia potrzeby oświaty, podniesienia ich poziomu etycznego, kształcenia w nich uczuć obywatelskich i naro- dowych”46. Kształcenie merytoryczne wspomagały odczyty poświęcone

41 Tenże, O górach ziejących ogniem czyli wulkanach, o sprawianych przez nie klęskach i ich przyczynach, Warszawa 1906, s. 39. 42 Tenże, Jak zaradzić brakowi książek po wsiach i miasteczkach?, „Zorza”, 1897, nr 7, s. 97. 43 Jak uczyć analfabetów dorosłych?, oprac. M. Brzeziński, w: Dzieło samopomocy narodowej Polska Macierz Szkolna 1905–1935, zebrał J. Steller, przedmowa W. Sołtan, Warszawa 1935, s. 154–160. 44 Tamże, s. 154. 45 Tamże, s. 158. 46 Tamże, s. 159. 80 Marek Jurczyszyn obchodom rocznic narodowych, geografii, przyrodzie, etyce, zagadnieniom społecznym. Z programu korzystały liczne zespoły nauczycieli na kursach nauczania początkowego. Znalazł on również zastosowanie w działalności uniwersytetów ludowych, organizowanych w różnych ośrodkach miejskich i wiejskich. W 1907 r. na zajęcia Uniwersytetu Ludowego w Warszawie, prowadzone m.in. w oparciu o program Brzezińskiego, uczęszczało aż 4868 słuchaczy47.

Funkcje edukacyjne księgarń i bibliotek

Pedagog zachęcał tych, którzy opanowali już sztukę czytania, aby ciągle się dokształcali48. Na wsi brakowało jednak książek naukowych, historycznych, powiastek. Na odpustach wędrowni kolporterzy rozkładali swoje kramy i sprzedawali tanie wydawnictwa oraz broszurki, które jednak często zawie- rały „religijną truciznę”. Niekiedy pojawiały się tam wątpliwej wartości czy- tanki albo przestarzałe elementarze. Brzeziński odnosił się z dezaprobatą do wszelkiej działalności wydawniczo­‑księgarskiej obliczonej jedynie na zysk49. Popierał zakładanie księgarń, zwłaszcza na prowincji. Udzielał rad, jak zakładać i prowadzić dochodowe księgarnie50. Według Brzezińskiego odpo- wiednio rozwinięte specjalistyczne księgarstwo miało istotny wpływ na poziom edukacji społeczeństwa. Przykładem operatywności w tym wzglę- dzie byli według niego Niemcy, Duńczycy i Czesi, którzy zakładali księgarnie małe i średnie w każdym miasteczku i w wielu wsiach51. Księgarze polscy mieli wiele do zrobienia w dziele szerzenia czytelnictwa i oświaty, zwłaszcza wśród młodzieży. Zdaniem pedagoga, powinni oni

47 R. Wroczyński, Ruch oświatowy w Królestwie Polskim w początkach XX wieku, w: Z dziejów książki i bibliotek w Warszawie, red. S. Tazbir, Warszawa 1961, s. 260. 48 M. Brzeziński, Gawędy sąsiedzkie, „Pobudka”, 1908, nr 43, s. 841. 49 Tenże, Słówko o wędrownych kramarzach, „Zorza”, 1897, nr 45, s. 706. 50 Tenże, Księgarnie drobne, „Gospodarz. Kalendarz na rok zwyczajny 1906”, oprac. M. Brzeziński, Warszawa 1906, s. 105. 51 Tamże, s. 106. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 81

za wzorem Gustawa Gebethnera i Roberta Wolfa52 stać zawsze na straży „najżywotniejszych potrzeb społeczeństwa, jego czci i godności”53. Ważną rolę w popularyzowaniu książki i czytelnictwa, a tym samym w edukacji społeczeństwa odgrywały także biblioteki54. W okresie popowsta- niowym biblioteki ludowe, a zwłaszcza szkolne, stały się jednym z narzędzi rusyfikacji55. W tej sytuacji dla Brzezińskiego było oczywiste, że jednym ze sposobów szerzenia oświaty jest rozpowszechnianie książek i zakładanie bibliotek56. Były one miernikiem poziomu kulturalnego i moralnego spo- łeczeństwa. W związku z tym zaproponował, aby zgodnie z Ustawą o bez‑ płatnej bibliotece ludowej z 1894 r. zakładać biblioteki na ogólnym zebraniu gminnym57. Wykorzystywał więc obowiązujące prawo, aby budować polskie struktury oświatowe. Tak organizowane biblioteki zaczęły z czasem funkcjonować. W 1897 r. powstało 20 „próbnych” bibliotek (po jednej przy szkole i urzędzie gmin- nym) w 10 guberniach Królestwa Polskiego58. Sześć lat później było już 394 bibliotek „ludowych”, założonych przy gminach, i 121 prowadzonych przez towarzystwa trzeźwości. Działały więc one w 21% ogólnej liczby gmin (było ich 1288) i 30% większych osad Królestwa59. Zainicjowana przez Brzezinskiego publiczna debata o potrzebie zakładania bibliotek na wsi znalazła żywy odzew społeczny. Dyskusję z pedagogiem­ podjął m.in. polski działacz socjalistyczny Stanisław Posner60,

52 Gebethner i Wolf – firma wydawnicza i księgarska działająca w latach 1857–1950 przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie (antykwariat działał do 1961 r.). Jej założy- cielami byli: Gustaw Adolf Gebethner i August Robert Wolf. Oddziały terenowe tej firmy funkcjonowały w kilku miastach polskich (Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Zakopane) i w Paryżu. Przedsiębiorstwo wydawało klasykę literatury polskiej, prace naukowe, ency- klopedie, nuty oraz czasopisma. 53 Tenże, Ś.p. Robert Wolff, „Zorza”, 1910, nr 35, s. 551. 54 M. Walentynowicz, Działalność pedagogiczna bibliotekarza, Toruń 1956, s. 39. 55 M. Brzeziński, Z dziejów szkoły ludowej w Królestwie Polskim, „Szkoła Polska”, 1906, nr 23, s. 805. 56 Tenże, Przedmowa, w: Katalog rozumowany wydawnictw ludowych, z. 1, Lwów 1897. 57 Tenże, Parę uwag z powodu bibliotek ludowych, „Głos”, 1897, nr 24, s. 577–578. 58 J. Krajewska, Czytelnictwo wśród robotników w Królestwie Polskim 1870–1914, Warszawa 1979, s. 19. 59 M. J. Lech, Biblioteki „ludowe” w Królestwie Polskim 1897–1906, „Studia o Książce”, 3 (1973), druk 1974, s. 375. 60 Stanisław Posner, pseud. Henryk Bezmaski (1868–1930) – prawnik, naukowiec, publicysta, członek Polskiej Partii Socjalistycznej. Prawo i filozofię studiował w Warszawie, Berlinie i Paryżu. Już w czasie studiów zaangażował się w działalność polityczną. W latach 82 Marek Jurczyszyn który proponował, aby nie opierać się na prawie rosyjskim, ale powołać osobny komitet, który z ofiar i datków publicznych ufundowałby takie biblioteki. Było to dobre rozwiązanie alternatywne61. Innym godnym uwagi pomysłem Brzezińskiego była propozycja, aby sami gospodarze składali się na zakup książek. Za uzbieraną sumę należało dokonywać ich zakupu. Następnie każdy z darczyńców czytał jedną książkę. Po przeczytaniu następowało losowanie wydawnictw, po którym każdy czytał „wygraną” książkę. I tak do momentu, gdy wszyscy kupujący przeczy­ tali zakupione pozycje. Z czasem można było dokonać kolejnej składki. Zdaniem Brzezińskiego był to sposób na zgromadzenie książek do własnej biblioteczki domowej62.

Wartości poznawcze, moralne i duchowe literatury popularnej

Należy jednak zwrócić uwagę na to, że zarówno ci, którzy gromadzili i roz- syłali książki do bibliotek publicznych, jak i ci, którzy kompletowali własne biblioteczki domowe, mieli poważne problemy z właściwym doborem piśmiennictwa63. Brakowało katalogów, bibliografii i wskazówek peda- gogicznych, chętni do zakupu książek nie mogli więc mieć pewności, że wybrana książka jest mu potrzebna i dostosowana w treści oraz formie do jego możliwości percepcyjnych. Według Brzezińskiego pisarstwo dla ludu nie było zadaniem łatwym. Wymagało nie tylko dokładnej znajomości warunków życia ludu wiejskiego, jego potrzeb, „nie tylko zrozumienia pojęć i uczuć jego, wniknięcia w najtaj­ niejsze głębie jego skrytej duszy, nie tylko szczególnego daru przemawiania do tych pojęć, do tej duszy – ale przede wszystkim wymagające wielkiej miłości ludu i wiary w niego”64. Książka przeznaczona dla czytelnika wiej- skiego powinna wpływać na wyobraźnię i uczucia, pobudzać do twórczego dwudziestych był jednym z założycieli i kierowników Ligi Obrony Praw Człowieka i Oby- watela, sprawował mandat senatora oraz pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Zarządu Głównego Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. 61 Tenże, Jeszcze w sprawach bibliotek ludowych, „Głos”, 1897, nr 28, s. 687. 62 M. Brzeziński, Jak zaradzić brakowi książek po wsiach i miasteczkach?, „Zorza”, 1897, nr 7, s. 97–99. 63 Pewnego rodzaju namiastką takiej pomocy w tym zakresie były gotowe zestawy wydawnictw dla czytelników wiejskich znajdujące się w redakcji „Zorzy”. Tamże, s. 99. 64 M. Brzeziński, Nasza literatura dla ludu, „Głos”, 1887, nr 6, s. 89. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 83 działania, inaczej nie spełni swojej roli. Literatura popularna specjalistyczna przeznaczona dla mieszkańców wsi powinna być „oparta na krytycznym, naukowym gruncie”65. Odnotowywał poważne braki książek o tematyce rol- niczej i ekonomicznej. Chłopi oczekiwali literatury pożytecznej praktycznie i wartościowej artystycznie. Chcieli podwyższać poziom materialny życia i doświadczać głębokich przeżyć estetycznych66. Nie popierał on w pisar- stwie ludowym pustosłowia, tzw. pozytywno­‑organicznego filisterstwa, które sprawiało, że treść książki stawała się mało interesująca i nudziła czytelnika67. Brzeziński uważał, że każda dziedzina wiedzy powinna być zaprezento­ wana w książkach o różnym stopniu trudności. Uzasadniał to tym, że czytelnik o niewielkim zasobie pojęciowym po zapoznaniu się z treścią łatwiejszej książki, będzie chciał przejść do lektury obszerniejszej i o wyższym stopniu trudności. Takie stopniowanie tekstu popularnonaukowego było konieczne do rozwoju umysłowego czytelnika wiejskiego68. Uświadamiał społeczeństwo, że nie tylko tematy z życia wsi są dla chłopa interesujące, lecz także problematyka wykraczająca poza tzw. krąg ludowy69. Twierdził, że jednym z kryteriów oceny zaangażowania inteligencji w pracę nad podniesieniem umysłowym, moralnym i ekonomicznym ludności wiejskiej była ilość przeznaczonych dla niej wydawnictw. Dokonując analizy tych wydawnictw, zauważył, że sprawy oświaty ludowej nie były u nas traktowane z należytą gorliwością – nawet nie taką, jakiej wymagał „trzeźwy program pracy organicznej”70. Spośród ówczesnej literatury popularnej beletrystycznej, przeznaczo- nej dla szerokich kręgów społecznych, wymienił około 70 tytułów71. Jego zdaniem większość z nich z powodu treści lub formy zupełnie nie odpo- wiadała na zapotrzebowanie czytelnika wiejskiego. Wysoko natomiast oce- nił pisarstwo Elizy Orzeszkowej, Bolesława Prusa, Henryka Sienkiewicza, Adolfa Dygasińskiego, Marii Konopnickiej, Teodora Tomasza Jeża. Cho- dziło mu o to, aby utalentowani pisarze polscy pisali czasem wprost dla

65 Tenże, Nasza literatura dla ludu, „Głos”, 1887, nr 20, s. 309. 66 Tenże, W sprawie czytelnictwa po wsiach (z powodu art. W. Gomulickiego „Dla ludu”), „Głos”, 1889, nr 17, s. 215. 67 Tamże, s. 215. 68 R. Wroczyński, Myśl pedagogiczna i programy oświatowe w Królestwie Polskim na przełomie XIX i XX w., Warszawa 1963, s. 173. 69 M. Brzeziński, Beletrystyka ludowa i nasi wielcy, „Głos”, 1888, nr 49, s. 585. 70 Tenże, Nasza literatura dla ludu, „Głos”, 1887, nr 2, s. 25. 71 Tenże, Beletrystyka ludowa i nasi wielcy, s. 585. 84 Marek Jurczyszyn

chłopa. Dopóki tego nie uczynią, dopóty nie będzie beletrystyki ludowej „prawdziwie dzielnej, budzącej masy do szerszego życia, szerszych uczuć i czynów”72. Spośród utworów wymienionych pisarzy najwyżej cenił: Niziny i Nad Niemnem Orzeszkowej, Antka, Michałka i Placówkę Prusa, Beldonka Dygasińskiego, Trylogię Sienkiewicza i Historię o pra­‑pra­‑pra…dziadku Jeża. Na dowód zainteresowania chłopów taką literaturą podawał przykłady znanych sobie mieszkańców wsi z Lubelszczyzny, którzy z pasją opowiadali o Śli- maku, oblężeniu Częstochowy, albo powtarzali dowcipy Zagłoby73. Pedagog zachęcał do czytania, zalecając jednocześnie ostrożność: „Wystrzegać się jedynie trzeba rzeczy złych, nieuczciwych, na szkodę ludzką pisanych, bo takie tylko mogą zbrukać i skazić czytelnika”74. Na przełomie XIX i XX wieku powstały prace, w których Brzeziński (publi- kując pod pseudonimem Kazimierz Bystrzycki) na nowo podjął tematykę doboru i wyboru odpowiednich książek, głównie dla czytelnika wiejskiego75. Zauważył przy tym, że pierwszy etap rozwoju literatury popularnej w Polsce, trwający do 1858 r., nie został jeszcze dostatecznie zbadany. Analiza wydaw- nictw tego typu, które ukazywały się w latach 1858–1862, wykazała ich niski poziom: zbyt duża elementarność treści, prosty, niemal prostacki język, niewielka ilość stron. Najczęściej były to powiastki moralno­‑obyczajowe o banalnym schemacie fabularnym i łatwo odczytywalnym wątku patrymo- nialnym, tzn. triumfujący nad złem poczciwy i dobry bohater otrzymywał często nagrodę od dziedzica76. W dziełkach specjalistycznych dominowała tematyka rolnicza. Nastąpił tym samym rozwój umysłowy mieszkańców wsi77. Był to oczywiście ciągle postępujący proces. Dlatego należało rów- nież poszerzyć zakres tematyczny literatury popularnej, odpowiednio do postępu cywilizacyjnego, jaki dokonał się na wsi, o książki z dziedziny

72 Tamże, s. 586. 73 Tamże. 74 M. Brzeziński, O powieściach i ich czytaniu, „Zorza”, 1898, nr 43, s. 674. 75 Tenże, Emigracja amerykańska w literaturze ludowej, „Głos”, 1891, nr 27, s. 318–319; tenże, Na długie wieczory, „Zorza”, 1892, nr 1, s. 8–9; nr 11, s. 5–6; tenże, Cel i zakres liter‑ atury ludowej, „Głos”, 1892, nr 3, s. 27–28; nr 5, s. 54; tenże, Dorobek i braki naszej literatury ludowej, „Głos”, 1897, nr 47, s. 1147–1149; nr 48, s. 1173–1175; nr 49, s. 1192–1194; tenże, Katalog rozumowany wydawnictw ludowych przez K. O. L. [Koło Oświaty Ludowej], z. 1, Lwów 1897, s. 1–76; tenże, Co każdy człowiek oświecony mieć u siebie powinien?, „Zorza”, 1901, nr 45, s. 1096–1098. 76 Tenże, Cel i zakres literatury ludowej, „Głos”, 1892, nr 3, s. 28. 77 Tamże. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 85 astronomii, fizyki, geologii, zoologii, mineralogii, chemii, botaniki, historii państw starożytnych. Zainteresowania czytelnicze mieszkańców wsi były uzależnione od wielu czynników: usposobienia, wieku, sposobu życia, a nawet od miejsca zamieszkania. W niektórych miejscowościach czytano tylko książki rolnicze, w innych przyrodnicze lub historyczne i religijne78. W związku z nasilającą się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięć- dziesiątych XIX w. falą emigracji zarobkowej na rynku wydawniczym w Kró- lestwie Polskim pojawiło się sporo broszurek popularnych, poruszających problematykę rolniczą. We wszystkich autorzy wypowiadali się przeciwko emigracji. Brzeziński wyróżnił z tego zakresu 12 książek, które podzielił na moralno­‑liryczne i pouczające (dydaktyczne). Wśród pierwszych naj- wyżej ocenił opowiadanie Za chlebem Henryka Sienkiewicza. Za ogólnie wartościowe uznał natomiast broszurki informacyjne, należące do drugiej grupy. Wymieniał zwłaszcza: Czy jechać do Brazylii? Adolfa Dygasińskiego, Brazylia nieznanego autora, Listy z Brazylii Antoniego Potockiego, W Brazy‑ lii i Argentynie Stefana Nestorowicza oraz Brazylia, jej przyroda i mieszkańcy Pawła Sosnowskiego79. Brzeziński dokonał generalnego przeglądu istniejących wydawnictw popularnych dla ludu i sporządził ich rejestr80. Wybrał 500 tytułów, które pogrupował w osiem działów. Z wykazu wynika, że najsłabiej pod względem liczbowym przedstawiał się dział książek o treści społecznej i prawnej oraz kalendarze i gazety. Analiza pedagoga wykazała, że wiele rzeczy z niektó- rych działów w księgarniach nie było. Dział książek historycznych był bar- dzo słabo reprezentowany w stosunku do potrzeb w tym zakresie. Nakłady połowy książek były wyczerpane i nie można było liczyć na wznowienia. Bardzo skromnie przedstawiał się również dział książek geograficznych. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w. nastąpił nie- znaczny postęp w rozwoju literatury ludowej. Słabo jednak prezentował się dział społeczny, ekonomiczno­‑prawny, historyczny i etnograficzny. Inne

78 Tenże, Cel i zakres literatury ludowej, „Głos”, 1892, nr 5, s. 54. 79 Tenże, Emigracja amerykańska w literaturze ludowej, „Głos”, 1891, nr 27, s. 319. 80 Tenże, Dorobek i braki naszej literatury ludowej, „Głos”, 1897, nr 47, s. 1147. Skorzystał prawdopodobnie z Bibliografii polskiej literatury ludowej wydanej w 1894 r. we Lwowie. Obejmowała ona lata 1848–1894 i wymieniała kilka tysięcy pozycji; S. Reymont, Warsza‑ wskie wydawnictwa popularne w latach 1880–1914, w: Z dziejów książki i bibliotek w Warszawie, Warszawa 1961, s. 397. 86 Marek Jurczyszyn

działy też miały poważne luki. Dużo publikacji było już zdezaktualizo- wanych. Natomiast książki nadające się do czytania od wielu lat nie były wznawiane. Opracowany przez Brzezińskiego Katalog rozumowany wydawnictw ludo‑ wych ukazał się w 1897 roku81. Był on niejako podsumowaniem dotychcza- sowych dokonań na polu krzewienia czytelnictwa. W wyniku ponownej selekcji z 500 wymienionych, zarejestrowanych przez Brzezińskiego, pozy- cji książkowych tylko 125 zostało umieszczonych w niniejszym katalogu. Wydane one były przeważnie w Warszawie. Każdą książkę popularną lub utwór beletrystyczny zaopatrzył w krótką adnotację krytyczną – recenzję. W wyniku tej dodatkowej analizy treściowo‑­formalnej tylko 60 książek uznał za nadające się dla samouków i zalecane do zakupów do bibliotek wiejskich82. W tej liczbie znalazło się sześć prac autora katalogu: Podarunek dla młodzieży, O wnętrzu ziemi, Przygody myśliwca wśród lodów północy i lasów południa, Bajki nie bajki, Maszyny parowe i koleje żelazne, Sprawa o wóz czyli historia o jednym wójcie i jego pisarzu83. Mieczysław Brzeziński był wielkim miłośnikiem geografii, którą definio- wał jako naukę o ziemiach, krajach i narodach84. Uważał, że przedmiot ten ma wyjątkowe wartości kształcące i patriotyczne. Proponował zaintereso- wanym, aby rozpoczęli lekturę od Stopniowego opisania świata Kazimierza Promyka, a następnie przeszli do książki O Wiśle Stanisława Krynickiego i Geografii Augusta Jeskego, zwłaszcza do rozdziału siódmego tej pracy, w którym autor opowiadał o Polsce. W dalszej kolejności, biorąc pod uwagę przystępność treści dla przeciętnego czytelnika i cenę, podał spis 17 książek, które według niego miały charakter uzupełniający85. Kalendarz zatytułowany „Gospodarz”, wydawany przez Brzezińskiego, od drugiego rocznika przyjął nazwę „Gospodarz Polski”. Ukazywał się on w Warszawie w latach 1902–1906 (wyszło łącznie pięć roczników). Wzorem dla niego był przede wszystkim kalendarz „Gość” Konrada Prószyńskiego86. „Gospodarz” przeznaczony był dla tych chłopów, którzy zdobyli umiejętność

81 Katalog, z przedmową anonimową datowaną w Petersburgu, został wydany we Lwowie, prawdopodobnie dla uczczenia piętnastolecia istnienia Koła Oświaty Ludowej. 82 Była to już trzecia selekcja wydawnictw dokonana w ciągu jednego roku. 83 M. Brzeziński, Katalog rozumowany wydawnictw ludowych, s. 8–9, 44–46. 84 Tenże, Jak można nauczyć się geografii?, „Zorza”, 1901, nr 2, s. 32. 85 W spisie tym znalazło się 7 jego książek, m.in. O zaćmieniach Słońca i Księżyca, O wnętrzu Ziemi i O wulkanach. Por. tamże, s. 33. 86 M. Brzeziński, Nowe kalendarze dla ludu, „Zorza”, 1910, nr 43, s. 678. Mieczysław Brzeziński jako propagator czytelnictwa w Polsce 87 czytania np. na elementarzach Promyka. W pierwszym rzędzie korzystali z niego ci, którzy pragnęli dowiedzieć się czegoś więcej o społeczeństwie, w którym żyli, o jego strukturach społecznych, prawnych, politycznych. W kalendarzu zamieszczono również wiadomości historyczne i geogra- ficzne87. Zainteresowanie wzbudzały artykuły gospodarskie Ludomiła Jastrzębowskiego i Kazimierza Dulęby. Były to zwięzłe porady praktyczne na każdy miesiąc. Ważne zagadnienia społeczne poruszali w swoich arty- kułach Maksymilian Malinowski i Stanisław Kozicki88. Kalendarz zawierał także wiersze patriotyczne oraz artykuły odsłaniające troskę redaktora o stan świadomości narodowej ludu wiejskiego89. Nagłówki każdego miesiąca wiązały się z tematyką wiejską i religijną.

Podsumowanie

Mieczysław Brzeziński (1858–1911) jako pedagog i społecznik doceniał wychowawcze znaczenie publikacji przeznaczonych dla szerokich kręgów społecznych, a zwłaszcza mieszkańców wsi. W jego opinii książka i gazeta były nie tylko głównymi nośnikami wiedzy i informacji, lecz także kształ- towały moralność społeczeństwa. Poddał krytycznej recenzji wiele tekstów popularnych i popularnonaukowych. Był inicjatorem ankietowych badań czytelnictwa w Królestwie Polskim. Angażował się w różne przedsięwzię- cia i prace mające na celu zwalczanie plagi analfabetyzmu. Propagował samouctwo i zachęcał do samokształcenia. Podkreślał wartości kształcące i wychowawcze dobrej lektury. Organizował nauczycielstwo wokół kwestii związanych z czytelnictwem, a także popierał rozwój księgarń i bibliotek. Zwalczał manierę moralizatorstwa i patronatu w piśmiennictwie przezna- czonym dla mieszkańców wsi. Jako autor książek i artykułów dawał pozy- tywny przykład, jak należy pisać, aby tekst był czytelny i zrozumiały dla przeciętnego czytelnika.

87 Ukazał się na przykład artykuł o Lublinie, zob. tenże, Lublin, „Gospodarz. Kalendarz dla rodzin polskich na rok 1902”, oprac. tegoż, Warszawa 1901, s. 142. 88 Np. M. Malinowski, Uczelnia dla córek gospodarskich, w: Na długie wieczory. Zbiór czy‑ tanek z „Gospodarza” kalendarza dla rodzin polskich na rok 1906, oprac. M. Brzeziński, Warszawa 1906, s. 87–91; K. Kozicki, O pełnomocnikach gminnych, w: Na długie wieczory, s. 13–15. 89 K. Maleczyńska, Książki i biblioteki w Polsce okresu zaborów, s. 173. 88 Marek Jurczyszyn

Mieczysław Brzeziński as a Promoter of Reading in Poland (Summary)

Mieczysław Brzeziński (1858–1911) as a pedagogue and social worker appreciated the education significance of publications meant for wide social circles, but especially country dwellers. In his opinion the book and the newspaper were not only main carriers of the knowledge and information, but also shaped public morality. He subjected a lot of texts popular and academic for the general public to the critical review. He was an initiator of survey examinations of reading in the Kingdom of Poland. He became involved in different undertakings and works being aimed at fighting the plague of the illiteracy. He propagated the self­‑teaching and encouraged for the self­‑education oneself. He emphasized educating and education values of good reading. He organised the teaching profession around the issues associated with the reading, as well as promoted the development of bookshops and libraries. He fought the pretentious habit of the moralizing and the patronage in a writing intended for country dwellers. As the author of books and articles he has given a positive example of how to write the text was readable and understandable to the average reader. E ugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 89

Wojciech Chudzik*

Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza

Wyzwania, przed jakimi stoimy na co dzień, często prowadzą nas do poszu- kiwania swoich wzorców, do naśladowania nie tylko żyjących współcześnie, ale i tych, których znamy z historii. Jednym z najważniejszych wyzwań biografistyki jest upamiętnianie osiągnięć wybitnych jednostek, które miały wpływ na przebieg historii naszej ojczyzny. Są wśród nich: władcy, wodzowie, naukowcy, artyści i geniusze. W wyniku trudności szukania pra- widłowych rozwiązań współczesnych problemów gospodarczych, ważne miejsce wśród wzorców osobowych zajmują także ekonomiści oraz dzia- łacze gospodarczy żyjący w przeszłości. To ich życie i działalność może przypomnieć i dać do zrozumienia, jaki model działania należy stosować nie tylko w zwalczaniu skutków kryzysu czy niedopuszczaniu do codzien- nych wahań koniunktury, ale także w obronie interesów gospodarczych państwa zarówno w dobie pokoju, jak i zagrożenia wojną oraz dążenia do budowy jego potęgi gospodarczej. Osoby te mogą stanowić przykład do naśladowania nie tylko dla mających współcześnie wpływ na życie gospo- darcze kraju, ale także dla każdego z nas. Zobligowani jesteśmy bowiem do pamiętania historii narodowych sukcesów i przekazywania informacji na ich temat z pokolenia na pokolenie, dlatego nasuwa się w tym miejscu ważna rola pedagogiczna zagadnienia. Historiografia wśród postaci godnych zapamiętania i naśladowania zapisała Eugeniusza Kwiatkowskiego, który kojarzony jest z jednymi z największych osiągnięć gospodarczych Polski w całej jej historii (z budową Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego).

* Mgr Wojciech Chudzik – doktorant w Instytucie Historii (Zakład Historii Najnow- szej) na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Marii Curie­‑Skłodowskiej w Lublinie. 90 Wojciech Chudzik

Eugeniusz Felicjan Kwiatkowski urodził się 30 grudnia 1888 r. w Krako- wie. W 1907 r. ukończył prywatne gimnazjum ojców jezuitów w Bąkowicach koło Chyrowa. Rozpoczął następnie studia na Wydziale Chemii Technicz- nej Szkoły Politechnicznej we Lwowie. Od 1910 r. studia kontynuował w Królewskim Bawarskim Instytucie Technicznym (Königliche Bayerische Technische Hochschule) w Monachium, w zakresie chemii barwników syntetycznych. 3 sierpnia 1912 r. uzyskał dyplom. Kolejne lata jego życia wiążą się z rozwojem działalności zarówno politycznej, jak i gospodarczej. Jeszcze w 1907 r. wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej (ZMP) „Zet”. Po rozłamie ZMP znalazł się w secesjonistycznej grupie „Zarzewie”. W trakcie pierwszej wojny światowej zaciągnął się do Legionów Polskich. W 1916 r. uzyskał stopień chorążego. Pełnił stanowisko funkcjonariusza odpowiedzial- nego za werbunek do Legionów w różnych miejscowościach. Rozpoczął następnie działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej. Stopniowo robił karierę zawodową i zyskiwał coraz większe praktyczne doświadczenie w zakresie nauk technicznych. W 1913 r. w laboratoriach gazowni miejskich we Lwowie i Łodzi odbywał praktykę z chemii węgla i surowców pokrew- nych. W październiku tego samego roku zatrudniony został na stanowi- sku wicedyrektora prywatnej gazowni w Lublinie. W marcu 1919 r. objął stanowisko starszego referenta w Sekcji VI Mechanicznej Ministerstwa Robót Publicznych. W 1920 r. związał się z warszawską Spółką Akcyjną Polskie Towarzystwo Gazownicze, dzięki czemu mógł objąć stanowisko członka zarządu Państwowej Fabryki Destylacji Drewna w Hajnówce. Pod- czas wojny polsko­‑bolszewickiej objął kolejne publiczne stanowisko, tym razem jako kierownik wydziału Sekcji VI Chemicznej Głównego Urzędu Zaopatrzenia Armii przy Ministerstwie Spraw Wojskowych. W 1921 r. otrzy- mał etat docenta na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej i roz- począł prowadzenie wykładów z chemii węgla i gazownictwa. Zarówno w trakcie odbywania czynnej służby wojskowej, jak i po jej zakończeniu Kwiatkowski zajmował się problemami przemysłu chemicznego w Polsce, publikując prace na ten temat. Jego zainteresowania naukowe wiązały się nie tylko z naukami technicznymi, ale także ekonomią i historią. Optując za gospodarczym scaleniem Śląska z Polską, rozpoczął współpracę z Pol- skim Komisariatem Plebiscytowym. Duży przełom w jego karierze nastąpił w 1923 r., kiedy przyjął propozycję ówczesnego dyrektora Spółki Akcyj- nej „Azot” oraz administratora Państwowej Fabryki Związków Azotowych Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 91

(PFZA) w Chorzowie, Ignacego Mościckiego1, i objął stanowisko dyrektora technicznego i szefa oddziału ekonomicznego w fabryce. W czasie pracy w Chorzowie Kwiatkowski blisko zaprzyjaźnił się z Ignacym Mościckim, który w 1926 r., po zamachu majowym, został prezydentem. Podkreśla się, że znajomość ta miała znaczący wpływ na dalszą karierę Kwiatkowskiego nie tyko gospodarczą, ale również polityczną2. Jak słusznie wskazał Piotr Górski, Kwiatkowski był jednym z czołowych rzeczników industrializacji Polski okresu międzywojennego. Wdrażanie swoich koncepcji gospodarczych mógł rozpocząć po objęciu stanowiska wicepremiera i ministra skarbu. Środowisko skupione wokół niego natomiast należało do ważniejszych uczestników dyskusji poświęconej modernizacji Polski3. Rację ma Aleksandra Lityńska, która napisała, że „Kwiatkowski nie podejmował problemów teoretycznych ekonomii, ale był praktykiem gospodarczym realizującym program przemian strukturalnych w Polsce”4. W 1926 r. Kwiatkowski został z rekomendacji prezydenta Mościckiego ministrem przemysłu i handlu. W trakcie pełnienia urzędu we wspomnia- nym resorcie Kwiatkowski najbardziej przysłużył się gospodarce morskiej. Największym gospodarczym przedsięwzięciem w latach 1926–1930 była rozbudowa portu i budowa miasta Gdyni. Kwiatkowski, jako minister

1 Ignacy Mościcki (1967–1946) – w latach 1926–1939 prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, chemik technolog, w latach 1912–1922 profesor Politechniki we Lwowie; od 1928 r. członek Polskiej Akademii Umiejętności, od 1930 r. Towarzystwa Naukowego w Warszawie. Był autorem ponad 60 prac naukowych; opracował przemysłową metodę wytwarzania kwasu azotowego ze składników powietrza, w której tlenki azotu uzyskuje się w łuku elektrycznym. Wysunięty na stanowisko prezydenta przez Józefa Piłsudskiego, realizował jego linię polityczną. Po śmierci Piłsudskiego stał na czele polityków rywali- zujących z grupą popierającą marszałka Edwarda Rydza­‑Śmigłego. Był zwolennikiem umiarkowanego interwencjonizmu państwowego. Po wybuchu drugiej wojny światowej, we wrześniu 1939 r., udał się do Rumunii, gdzie został internowany. Przekazał urząd prezydenta gen. Bolesławowi Wieniawie­‑Długoszowskiemu, następnie Władysławowi Raczkiewiczowi. Od grudnia 1939 r. przebywał na emigracji w Szwajcarii; Mościcki Ignacy, w: Nowa encyklopedia powszechna PWN, t. 4: M­‑P, Warszawa 1996, s. 314. 2 B. Orłowski, Polska przygoda z techniką. Wielkie i małe sukcesy polskich inżynierów, wyna‑ lazców i menedżerów, Warszawa 2009, s. 218–220; M. Dolecka, Eugeniusz Kwiatkowski (w 35 rocznicę śmierci), „Zamojskie Studia i Materiały. Prawo i Administracja”, 11 (2009) z. 2(29) s. 167–170. 3 P. Górski, Między inteligencką tradycją a menadżeryzmem. Studium kształtowania śro‑ dowiska naukowej organizacji, jego ideologii i działań organizatorskich w Polsce międzywojennej, Kraków 2005, s. 22–84. 4 A. Lityńska, Eugeniusz Kwiatkowski: życie i dzieło, „Zeszyt Naukowy. Wyższa Szkoła Bankowości i Finansów w Bielsku­‑Białej. Prace z Zakresu Ekonomii”, 2009, s. 2. 92 Wojciech Chudzik

przemysłu i handlu, mocno popierał tę rozbudowę. Przyczynił się do pod- pisania przez rząd 2 lipca 1926 r. z Konsorcjum Francusko­‑Polskim Budowy Portu Gdyni nowego specjalnego protokołu regulującego kwestie sporne. Powołał przedsiębiorstwo Żegluga Polska. Poczynił istotne kroki w kierunku stworzenia gdyńskiego przemysłu stoczniowego. 29 lutego 1928 r. zawarł w imieniu rządu umowę z Międzynarodowym Towarzystwem Budowy Statków i Maszyn SA w Gdańsku, która gwarantowała różne zamówienia produktów i usług przemysłu stoczniowego, dokonywane przez Towa- rzystwo w Gdyni. Wszystkie inne przedsięwzięcia wraz z wymienionymi przyczyniły się w do dynamicznego rozwoju Gdyni5. Jak napisał Bolesław Kasprowicz: „Twórca Gdyni, portu powstałego jako narzędzie pierwszej realnej polskiej polityki morskiej w XX wieku, nie pozwalał określać siebie jako jej »budowniczego«. Stwierdzał, zgodnie z istotą rzeczy, że technicz- nie zaprojektował i wykonał port w Gdyni inż. Tadeusz Wenda6 i że jemu przysługuje tytuł budowniczego portu w Gdyni. Kwiatkowski natomiast był twórcą koncepcji (i jej realizacji) budowy wielkiego portu gdyńskiego na wybrzeżu Bałtyku, podległego w pełni suwerennemu państwu polskiemu”7. Wspierając rozbudowę Gdyni, kontynuował dynamicznie i sprawnie dzieło swoich poprzedników8. Kwiatkowski w latach 1931–1935 piastował stanowisko dyrektora Pań- stwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach. Elżbieta Borek i Janusz Zaręba w artykule Co naprawdę robił Kwiatkowski w Mościcach? napisali, że „Praca na stanowisku dyrektora Fabryki Związków Azotowych w Mościcach nie była wcale dla Kwiatkowskiego czymś w rodzaju ciepłej posadki. Wręcz przeciwnie: jego umiejętności organizatorskie i techniczne znalazły wtedy

5 C. Partacz, Działalność gospodarcza Eugeniusza Kwiatkowskiego, w: Koncepcje gospodarcze Eugeniusza Kwiatkowskiego 1888–1974. Konferencja naukowa. Koszalin, 12 grudnia 2000 r., t. 1, Koszalin 2000, s. 46. 6 Tadeusz Apolinary Wenda (ur. 23 lipca 1863, Warszawa, zm. 8 września 1948, Komorów k. Warszawy) – inżynier budowlany; przez ok. 10 lat pracował przy budowie kolei w Rosji i Królestwie Polskim, przez 6 lat przy budowie portu w Rewlu (obwód Tallin). W latach 1920–1937 był projektantem portu w Gdyni i zarządzał jego budową. Swoje doświadczenie opisał w pracach: T. A. Wenda, Dzieje budowy portu gdyńskiego, w: XV lat polskiej pracy na morzu, red. A. Majewski, Gdynia 1935; tenże, Rzut oka na warunki powstania portu w Gdyni, Gdynia 1938; Wenda Tadeusz Apolinary, w: Wielka encyklopedia PWN, t. 29: Warszawska Organizacja – Woźnicki Próg, Warszawa 2005, s. 78. 7 B. Kasprowicz, Twórca Gdyni Eugeniusz Kwiatkowski i jego ludzie, w: Gdynia. Sylwetki ludzi. Oświata i nauka. Literatura i kultura, red. A. Bukowski, Gdańsk 1979, s. 7–8. 8 P. Filip, Eugeniusz Kwiatkowski. Chemik, polityk, menadżer, Kraków 2012, s. 19. Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 93 wyjątkowe pole do popisu. Kwiatkowski był z natury swej człowiekiem czynu; […] zaraz po objęciu kierownictwa fabryki rzucił się z zapałem w wir nowej pracy […] Podjęcie pracy w mościckiej fabryce było zresztą w pew- nym sensie kontynuacją, a nawet pogłębieniem jednego z istotnych wątków w jego dotychczasowej karierze gospodarczej”9. Dzięki swojemu talentowi menadżerskiemu uratował przedsiębiorstwo przed negatywnymi skutkami kryzysu. To z jego inicjatywy połączono fabrykę w Mościcach z PFZA w Cho- rzowie i utworzono Zjednoczone Fabryki Związków Azotowych w Mości- cach i Chorzowie (ZFZA). Dzięki udziałowi fabryki w międzynarodowym syndykacie zbożowym i eksporcie nawozów po cenach dumpingowych udało się Kwiatkowskiemu znacznie rozszerzyć zagraniczne rynki zbytu, a tym samym poprawić sytuację finansową przedsiębiorstwa (pełniejsze wykorzystanie mocy wytwórczych i obniżenie kosztów własnych)10. W 1921 r. powstała koncepcja tzw. trójkąta bezpieczeństwa11, tj. budowy ważnych dla obronności przedsiębiorstw w centralnej części Polski12. Autorem koncepcji był generał Kazimierz Sosnkowski13. Przy realizacji

9 E. Borek, J. Zaręba, Co naprawdę robił Kwiatkowski w Mościcach?, „Życie i Nowocze- sność”, 1981, nr 565, s. 1. 10 M. M. Drozdowski, Eugeniusz Kwiatkowski, Rzeszów 2005, s. 134; A. S., Minister Kwiatkowski jako wzór dobrego sprzedawcy, „Gazeta Handlowa”, 1931, nr 74, s. 1. 11 W ramach „trójkąta bezpieczeństwa” zakłady przemysłu zbrojeniowego budowano głównie w Zagłębiu Staropolskim; J. Gołębiowski, Zanim powstał COP. Pierwsza faza budowy przemysłu zbrojeniowego w rejonie bezpieczeństwa do roku 1937, w: Inżynierowie polscy w XIX i XX wieku. Przemysł w II Rzeczypospolitej, t. 6, red. J. Piłatowicz, Warszawa 1998, s. 7–80. 12 J. Głuchowski, Relacja nt. przemysłu zbrojeniowego Drugiej Rzeczypospolitej, „Niepod- ległość”, 6 (1958) s. 178. 13 Kazimierz Sosnkowski, herbu Godziemba (1885–1969) – generał, polityk, od 1905 r. działał w Polskiej Partii Socjalistycznej, był jednym z przywódców Organizacji Bojowej PPS. W 1908 r. założył Związek Walki Czynnej, był współtwórcą organizacji paramilitar- nych w Galicji, współpracownikiem Józefa Piłsudskiego. W latach 1914–1916 był szefem sztabu 1. Brygady Legionów Polskich. W 1917 r. został internowany w Magdeburgu. Od 1918 r. w Wojsku Polskim, w latach 1920–1924 był ministrem spraw wojskowych i człon- kiem Rady Obrony Państwa, a w latach 1927–1939 inspektorem w armii. W kampanii wrześniowej dowodził grupą armii południowych. Od listopada 1939 do lipca 1941 r. był wicepremierem i ministrem stanu, przewodniczącym Komitetu Ministrów do Spraw Kraju, a w latach 1939–1940 komendantem głównym Związku Walki Zbrojnej. W 1941 r. wypowiadał się przeciwko układowi Sikorski­‑Majski, a następnie ustąpił z rządu na znak protestu przeciwko nieuregulowaniu spraw wschodniej granicy Polski. 8 lipca 1943 r., cztery dni po śmierci gen. Władysława Sikorskiego, został mianowany naczelnym wodzem wojsk polskich na Zachodzie, funkcję tę pełnił do września 1944 r. W 1944 r. osiedlił się w Kanadzie, w latach 1949–1954 podejmował próby zjednoczenia polskiej emigracji; 94 Wojciech Chudzik

poszczególnych elementów koncepcji „trójkąta bezpieczeństwa” zasłużyły się władze wojskowe14. Od 1935 r., tj. od końca wielkiego kryzysu, pojawiały się w dyskusjach prowadzonych przez sfery rządowe postulaty dotyczące utworzenia szczegółowego programu gospodarczego. Kwiatkowski został w 1935 r. ministrem skarbu. Zamierzał zainicjować inwestycje prowadzące do modernizacji kraju. 7 lutego 1936 r. z jego inicjatywy utworzono przy Komitecie Ekonomicznym Ministrów Komisję Inwestycyjną. 10 czerwca 1936 r. Kwiatkowski ogłosił opracowanie pierwszej wersji czteroletniego planu inwestycyjnego. W exposé budżetowym 6 lutego 1937 r. zapowiedział korektę czteroletniego planu inwestycyjnego15. Elementem planu miała być budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego. Kwiatkowski w „trój- kącie bezpieczeństwa” znalazł inspirację do realizacji własnej koncepcji16. Zdaniem Jerzego Gołębiowskiego, plany Kwiatkowskiego „nawiązując […] do ogólnych założeń tego programu [COP – przyp. W. Ch.], kreśliły po raz pierwszy wizję wszechstronnej modernizacji Polski”17. Program rozbudowy przemysłu zbrojeniowego połączył z planami przestrzennego zagospoda- rowania kraju (cywilny zakres inwestycji) opracowanymi przez utworzone przez siebie Biuro Planowania Krajowego18. Zasługą Kwiatkowskiego jest nie tylko pełne urzeczywistnienie idei COP, ale opracowanie planów inwestycyjnych zacierających różnice gospodarcze poszczególnych dzielnic Polski. W „Tezach w sprawie wykonania 4-let- niego planu inwestycyjnego” pisano, że: „Założeniem wyjściowym planu 4-letniego jest wykonanie pewnego zamkniętego cyklu prac inwestycyj- nych, które w rezultacie winny podnieść wydatnie sprawność gospodarczą

Sosnkowski Kazimierz, w: Nowa encyklopedia powszechna PWN, t. 5: P–S­ , Warszawa 1996, s. 947. 14 A. Litwinowicz, Przemysł wojenny w okresie dwudziestolecia, „Niepodległość”, 6 (1958) s. 172. 15 D. Garbacz, Eugeniusz Kwiatkowski w Stalowej Woli, Stalowa Wola 2002, s. 12. 16 J. Zaręba, Eugeniusz Kwiatkowski. Romantyczny pragmatyk, Warszawa 1998, s. 99. 17 J. Gołębiowski, Centralny Okręg Przemysłowy – Eugeniusza Kwiatkowskiego wizja prze‑ budowy społeczno‑gospodar­ czej kraju, w: Studia z historii Polski XIX i XX wieku ofiarowane Profesorowi Józefowi Buszce w pięćdziesięciolecie doktoratu, red. J. Paczyński, Kraków 1999, s. 209. 18 E. Kwiatkowski, Program inwestycyjny, w: Ku przebudowie gospodarczej. Wytyczne inwestycji państwowych, Warszawa 1937, s. 2; J. Gołębiowski, Geneza COP i rozwój przemysłu wojennego w Polsce w latach 1936–1939, w: W pięćdziesięciolecie Centralnego Okręgu Przemy‑ słowego. Referaty i komunikaty z sesji naukowej w Sandomierzu 25–26 kwietnia 1988 roku, red. J. Gołębiowski, Z. Tabaka, Kraków 1991, s. 67–68. Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 95

kraju”19. Plany gospodarcze opracowywane przez sztab współpracowników Kwiatkowskiego nie miały nic wspólnego z gospodarką planową czy też planowaniem szczegółowym, występującym w socjalizmie państwowym. Oparte były na prowadzeniu badań i sporządzaniu wytycznych prowadzonej polityki przestrzenno­‑gospodarczej20. W grudniu 1938 r. Eugeniusz Kwiatkowski przedstawił długo okresowy i perspektywiczny piętnastoletni plan inwestycyjny, którego pięć poszcze- gólnych elementów trwać miało po trzy lata21: – I etap (1939–1941) koncentrować się miał na aspekcie przemysłu zbroje- niowego i osiągnięciu w tej dziedzinie najwyższej doskonałości technicznej; – II etap (1942–1944) miał poprowadzić do ostatecznego rozwiązania zagadnień komunikacyjnych; – III etap (1945–1947) poprowadzić miał nie tylko do poprawy, ale i do rozwoju wsi polskiej poprzez unowocześnienie jej infrastruktury, bazy produkcyjnej i społecznej; – IV etap (1948–1950) dążyć miał do powiększenia staniu zurbanizowania i zindustrializowania kraju z głównym zwróceniem uwagi na inwestycje miejskie;

19 Archiwum Akt Nowych, Ministerstwo Skarbu, sygn. 5, Tezy w sprawie wykonania 4-letniego planu inwestycyjnego, s. 83; W. Chudzik, Transformacja systemu gospodarczo­ ‑administracyjnego w Centralnym Okręgu Przemysłowym (1936–1939) – koncepcja i realizacja, „Rocznik Lubelski”, 38 (2012) s. 65–84. 20 C. Bobrowski, Wspomnienia ze stulecia, Lublin 1985, s. 80; U. Zagóra­‑Jonszta, Sfery rządowe wobec interwencjonizmu państwowego w Polsce w latach 1918–1939, „Zeszyty Naukowe Akademii Ekonomicznej im. K. Adamieckiego w Katowicach”, 1992, nr 124, s. 101; T. Włu- dyka, Dwa dwudziestolecia gospodarki rynkowej w Polsce, Warszawa 2008, s. 65; W. Samecki, Centralny Okręg Przemysłowy. Wstępna faza uprzemysłowienia Polski, Wrocław 1998, s. 207. 21 I. Kostrowicka, Rozwój planowania przestrzennego w Polsce międzywojennej, w: Badania nad historią gospodarczo­‑społeczną w Polsce (Problemy i metody), red. J. Topolski i in., Warszawa– Poznań 1978, s. 225; Plan rozbudowy gospodarczej Polski. Exposé wicepremiera i ministra skarbu inż. E. Kwiatkowskiego, „Gazeta Polska”, 1938, nr 332, s. 6. Już w trakcie exposé budżetowego 6 lutego 1937 r. Eugeniusz Kwiatkowski powiedział: „W każdym razie, zanim moglibyśmy podjąć wykonywanie planu szerszego i dłuższego, np. 10-letniego, musimy przygotować odpowiednie warunki wstępne. […] Toteż plan 4-letni nie tylko nie upada, ale winien stanowić wyraźny pomost do planu znacznie szerszego”; E. Kwiatkowski, Program inwe‑ stycyjny, w: Ku przebudowie gospodarczej. Wytyczne inwestycji państwowych, Warszawa 1937, s. 26; 10-letni plan przebudowy struktury gospodarczej Polski, „Codzienna Gazeta Handlowa”, 1937, nr 37, s. 1. 96 Wojciech Chudzik

– V etap (1951–1953) prowadzić miał do rozwiązania problemu ujedno- licenia struktury gospodarczej całego kraju22. Józef Duda i Ryszard Orłowski stwierdzili, że: „Mimo że był to raczej program, a nie konkretny plan, to jednak trafność i słuszność perspektywicz- nego spojrzenia Kwiatkowskiego nie może budzić zastrzeżeń. Na uwagę zasługuje położenie nacisku na tzw. ogniwa wiodące. Plan ten, opracowany w Biurze Planowania Krajowego przy Ministerstwie Skarbu, poprzedzony był szczegółowymi badaniami demograficznymi, badaniami zasobów surowcowych, ich rozmieszczenia i możliwości wykorzystania oraz prze- widywanego kształtowania się dochodu narodowego”23. Po drugiej wojnie światowej, a dokładnie we wrześniu 1945 r. Kwiatkow- ski objął stanowisko szefa Delegatury Rządu do Spraw Wybrzeża. Opracował plan odbudowy portów morskich. Jednocześnie unikał udziału w dyskusji politycznej i światopoglądowej, koncentrując się na pracy gospodarczej. Jednakże uważał, że Polska powinna być krajem suwerennym, co było sprzeczne z koncepcją polityczną wyznawaną przez rozrastający się aparat komunistyczny. Dnia 30 kwietnia 1948 r. usunięto Kwiatkowskiego z funkcji Delegata Rządu do Spraw Wybrzeża. Resztę życia poświęcił głównie dzia- łalności pisarskiej24. Marek Łatyński napisał, że: „Można się domyślać, że przedwojenny wicepremier nie pasował na tym stanowisku do zmieniającej się rzeczywistości. Rozmawiając w 1956 roku z zamieszkałym na emigracji dziennikarzem Kazimierzem Smogorzewskim, sam Kwiatkowski powiedział, że »wkrótce« po wyborach do Sejmu wezwano go do Warszawy i że tam Jakub Berman25 zaproponował mu wstąpienie do Polskiej Partii Robotniczej.

22 S. M. Zawadzki, Centralny Okręg Przemysłowy. Przyczynek do zagadnienia genezy struk‑ tury przestrzennej przemysłu polskiego, „Przegląd Geograficzny”, 1963, z. 1, s. 52–53; D. Wal- dziński, Polityka regionalna w Polsce w procesie przemian kulturowo­‑cywilizacyjnych. Zarys problemu, Olsztyn 2005, s. 114. 23 J. Duda, R. Orłowski, Gospodarka polska w dziejowym rozwoju Europy (do 1939 roku), Lublin 1999, s. 254. 24 W. Wrzesiński, Miejsce Eugeniusza Kwiatkowskiego w polskiej myśli politycznej, w: Euge‑ niusz Kwiatkowski a polskie ziemie zachodnie i północne, pod red. G. Straucholda, Wrocław 2003, s. 7–13; T. Marczak, Ziemie odzyskane w powojennej publicystyce Eugeniusza Kwiatkowskiego, „Sobótka”, 1985, nr 1, s. 125–145. 25 Jakub Berman (1901–1984) – działacz komunistyczny, od 1928 r. związany z Komu- nistyczną Partią Polski, m.in. był kierownikiem Wydziału Inteligenckiego Komitetu Central- nego. W latach 1939–1944 przebywał w Związku Sowieckim, od stycznia do lipca 1944 r. współorganizował Biuro Komunistów Polskich w ZSRR i był jego członkiem. W latach 1944–1956 był członkiem Biura Politycznego KC PPR (od 1948 r. Polskiej Zjednoczonej Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 97

Odpowiedział na to, że może pozostać na swym stanowisku tylko jako bez- partyjny”26. Zacytowana została również przez Marka Łatyńskiego wypo- wiedź Kwiatkowskiego: „Skutkiem tego doświadczenia była likwidacja mego urzędu i moja dymisja połączone z zakazem pozostania na Wybrzeżu, zamieszkania w Warszawie oraz uprawiania wszelkiej działalności publicz- nej z nauczaniem włącznie”27. Janusz Rakowski28, przedwojenny dyrektor Gabinetu Ministra Skarbu i wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego, powołując się na wspomniany już artykuł Elżbiety Borek i Janusza Zaręby, napisał w paryskiej „Kulturze”, że: „Powoływanie się na Eugeniusza Kwiat- kowskiego, ostatniego ministra skarbu i kierownika polskiej polityki gospo- darczej okresu niepodległości, jest niewątpliwie jak najbardziej na miejscu. Właśnie Kwiatkowski był przedstawicielem pragmatyzmu w działalności gospodarczej. Nie z dogmatów i ideologicznych konstrukcji systemowo­ ‑organizacyjnych, ale z doświadczeń wyprowadzał konieczność poszuki- wania form działania i metod zaspokajania potrzeb ludzkich”29. Eugeniusz

Partii Robotniczej). W 1948 r. należał do grona głównych krytyków Władysława Gomułki i tzw. odchylenia prawicowo­‑nacjonalistycznego. W latach 1948–1955 zasiadał w ścisłym kierownictwie PZPR, zajmował się m.in. sprawami ideologii, odpowiadał za sowietyzację nauki, oświaty i kultury. W latach 1949–1956 był członkiem Komisji Biura Politycznego do spraw Bezpieczeństwa Publicznego, współodpowiedzialnym za politykę terroru w tym okresie. W latach 1954–1956 był wicepremierem, a w latach 1944–1956 posłem do Krajo- wej Rady Narodowej, Sejmu Ustawodawczego i Sejmu PRL. W 1956 r. został usunięty od życia politycznego, a w 1957 r. wykluczony z PZPR; Berman Jakub, w: Wielka encyklopedia PWN, t. 3: Azerowie­‑Biblia, Warszawa 2001, s. 467. 26 M. Łatyński, Nie paść na kolana. Szkice o opozycji lat czterdziestych, Londyn 1985, s. 542–543. 27 Tamże. 28 Janusz Rakowski (1902–2001) – ekonomista; członek tajnych organizacji „Pet” i ­„Zet”. W 1927 r. ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1932–1935 był zastępcą szefa biura prasowego Prezydium Rady Ministrów do spraw gospodarczych, w latach 1935–1939 był wicedyrektorem, a następnie dyrektorem Gabi- netu Ministra Skarbu i wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego. Po wybuchu drugiej wojny światowej został ewakuowany do Rumunii. Od stycznia 1940 r. walczył w Armii Polskiej we Francji, w szeregach 2. Dywizji Strzelców Pieszych, po upadku Francji został internowany w Szwajcarii. Po zakończeniu drugiej wojny światowej przebywał na emigra- cji. Autor licznych prac ekonomicznych i pamiętnikarskich. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, Orderem Odrodzenia Polski, Krzyżem Kawalerskim, Krzyżem Oficerskim i Krzy- żem Komandorskim; P. Kardela, Dr Janusz Rakowski, http://www.videofact.com/polska/ rakowski.html, dostęp: 19.04.2013; „Nasza Gazetka”, xhttp://www.nasza­‑gazetka.com/ Menu_NG/ng2001/ng2001_5/Rakow_x.htm, dostęp: 19.04.2013. 29 J. Rakowski, Wzory przeszłości, „Kultura” (Paryż), 1981, nr 7/8, s. 110. 98 Wojciech Chudzik

Kwiatkowski zmarł 22 sierpnia 1974 r. Uroczystościom pogrzebowym w Kra- kowie 28 sierpnia przewodniczył kardynał Karol Wojtyła, który powiedział: „Logika tego życia wymaga, aby modlitwa za jego duszę popłynęła z wawel- skiej katedry”30. Już w 1938 r. wybitny polski znawca dziejów gospodarczych Franciszek Bujak w jednym z numerów czasopisma „Wieś i Państwo” napisał, że: „COP wyrasta z równie żywiołowym rozmachem jak Gdynia, bo jest on jak Gdynia owocem inicjatywy tego samego genialnego męża stanu”31. Marian Marek Drozdowski w 1992 r., w książce Eugeniusz Kwiatkowski w polskiej historiografii i publicystyce historyczno‑ekonomicznej­ , podkreślał, że „Kwiatkowski w naszym kraju, który od wieków nie może doścignąć przodujących, a nawet średnio rozwiniętych pod względem gospodarczym krajów Europy, jest symbolem postępu, skutecznej walki z zacofaniem gospodarczym. […] w świadomości wykształconego Polaka to także symbol liberalizmu, umiarkowania i zdro- wego rozsądku, to antyteza romantycznych utopii i słomianego ognia, który szybko gaśnie w realiach polskiej ekonomiki”32. Wiele współcześnie podejmowanych inicjatyw i projektów o charakterze politycznym i gospodarczym za patrona swoich działań przyjmuje postać Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jest on również patronem wielu organizacji pozarządowych. W 1993 r. powstało Polskie Lobby Przemysłowe (PLP). W założeniach PLP można przeczytać, że „nadano mu formę niezależnego ruchu społecznego, będącego poziomym porozumieniem o współdziałaniu i współpracy samodzielnych organizacji, a zwłaszcza pracujących na rzecz polskiego przemysłu obronnego stowarzyszeń i organizacji związanych z przemysłem oraz związków zawodowych różnych nurtów i branż”33. PLP w 1995 r. postanowiło wybrać na swojego patrona Eugeniusza Kwiatkow- skiego – jednego z najbardziej zasłużonych kierowników życia gospodar- czego Polski w jej całej historii34. W Gdyni funkcjonuje fundacja Gdyńska

30 M. M. Drozdowski, Eugeniusz Kwiatkowski, Wrocław–Warszawa–Kraków 2001, s. 287. 31 F. Bujak, Recenzja: J. Ostrowski, Widły Wisły i Sanu, „Wieś i Państwo”, 1939, nr 2, s. 153. 32 Tenże, Eugeniusz Kwiatkowski w polskiej historiografii i publicystyce historyczno­ ‑ekonomicznej, Warszawa 1992, s. 7. 33 Powstanie Polskiego Lobby Przemysłowego. Geneza, tożsamość i dorobek Polskiego Lobby Przemysłowego oraz podmioty uczestniczące w jego pracach (1993–2013), http://www.plp.info. pl/oplp/powstanie­‑polskiego­‑lobby­‑przemyslowego/, dostęp: 19.04.2013; B. Węgrzynek, Jubileusz XX­‑lecia Polskiego Lobby Przemysłowego, http://www.wiadomosci24.pl/artykul/ jubileusz_xx_lecia_polskiego_lobby_przemyslowego_265375.html, dostęp: 19.04.2013. 34 Tamże. Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 99

Inicjatywa Akademicka. Została ona powołana m.in. w celu „dokumento- wania i popularyzacji dorobku Eugeniusza Kwiatkowskiego oraz spełniania »roli akademickiego inkubatora innowacji i przedsiębiorczości«”35. W Gdyni działa również Polskie Stowarzyszenie Morskie­‑Gospodarcze im. Eugeniu- sza Kwiatkowskiego (PSMG)36. 8 grudnia 2012 r. w Szczecinie odbyła się konferencja poświęcona współczesnym problemom gospodarki morskiej. W konferencji współuczestniczyło PSMG. Głos zabrał m.in. przewodni- czący PSMG inż. Zbigniew Wysocki, stwierdzając: „Przed nami oby jak najszybciej – okres odrabiania i odbudowywania gospodarki narodowej! Warto przywoływać wzór polskiego myślenia i sposobów praktycznego działania, wciąż bardzo aktualny w osobie i dokonaniach naszego patrona, prof. Eugeniusza Kwiatkowskiego”37. W ramach działalności Stowarzyszenia na Rzecz Efektywności – ETA funkcjonuje Instytut im. Eugeniusza Kwiat- kowskiego. Jednym z ważniejszych celów Instytutu jest „podnoszenie świa- domości społeczeństwa w obszarze rozwoju infrastruktury gospodarczej kraju, bezpieczeństwa energetycznego i rozwoju rynku ze szczególnym uwzględnieniem zachowania zasad zrównoważonego rozwoju”38. Jedną z najważniejszych inicjatyw, związanych z osobą Kwiatkowskiego, podej- muje Stowarzyszenie na rzecz Klastra Przemysłowego Dawnych Terenów Centralnego Okręgu Przemysłowego im. Premiera Eugeniusza Kwiatkow- skiego. Jest ono „samorządnym ruchem obywatelskim podejmującym działa- nia mające na celu rozwój gospodarczy i społeczny Rzeczypospolitej Polskiej, w tym terenów wchodzących w przeszłości w obszar Centralnego Okręgu Przemysłowego”39. W Poznaniu prowadzi działalność Stowarzyszenie im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. Naczelnym celem działalności organizacji

35 Fundacja Gdyńska Inicjatywa Akademicka, http://www.kwiatkowski.edu.pl/index. php?option=com_contact&view=contact&id=1&Itemid=53, dostęp: 19.04.2013. 36 Portal organizacji pozarządowych. Baza organizacji pozarządowych i instytucji, http:// bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=1598, dostęp: 19.04.2013. 37 Jak odrodzić gospodarkę morską, czyli II konferencja PSM­‑G im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, z cyklu nt. przeszkód i barier w rozwoju polskiej gospodarki, http://psmg­‑kwiatkowski.org. pl/?p=206, dostęp: 19.04.2014. 38 Instytut im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, http://www.etastowarzyszenie.pl/?page_ id=392, dostęp: 19.04.2013. 39 Statut Stowarzyszenia na rzecz Klastra Przemysłowego dawnych terenów Centralnego Okręgu Przemysłowego im. premiera Eugeniusza Kwiatkowskiego, http://www.klastercop.pl/ cop/statut/685,1.htm, dostęp: 19.04.2013. 100 Wojciech Chudzik

jest „kontynuacja, upowszechnienie i wzbogacenie idei, które wyznawał i którym służył Eugeniusz Kwiatkowski”40. Zauważyć można zjawisko dużej popularyzacji Kwiatkowskiego. W jed- nym ze swoich artykułów poświęconych Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu Piotr Dwojacki wskazał, że „Śmiałe wizje Eugeniusza Kwiatkowskiego, wie- dza pozwalająca zamienić słowo w ciało – to pewien wzór dla współczesnych zasad uprawiania polityki”41. W serwisie internetowym polakwszechczasow.pl wymieniona jest osoba Kwiatkowskiego. W części poświęconej Kwiatkow- skiemu zacytowany jest fragment relacji Jana Nowaka­‑Jeziorańskiego, który ocenił, że rola Kwiatkowskiego „polegała […] na ocaleniu i umocnieniu nie- zależności gospodarczej, bez której Polska nie mogła się ostać jako niepod- ległe Państwo”42. Na portalu społecznościowym facebook.pl istnieje również strona popularyzująca osobę Kwiatkowskiego43. W ramach działalności Miejskiego Domu Kultury nr 2 w Lublinie opracowano program eduka- cyjny związany z osobą Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jak podkreślili Dorota i Benon Bujnowscy: „Program powstał jesienią 1992 r. i jest systematycznie rozbudowywany. Jego celem jest gromadzenie, opracowywanie i prezentacja materiałów związanych z osobą i działalnością Eugeniusza Kwiatkowskiego. […] Ponieważ dotyczy ona obrazu polskiego bohatera narodowego – od co najmniej 200 lat jedynym wzorcem byli wodzowie, powstańcy, konspiratorzy, męczennicy, a etos walki znacznie dominował nad etosem pracy. W obecnej rzeczywistości, gdy nasza praca decyduje o naszej przyszłości, jest bardzo ważne i to nie tylko w edukacji młodego pokolenia, aby ten obraz poszerzyć o ludzi sukcesu ekonomicznego i dobrych gospodarzy w skali kraju. Jednym z największych gospodarzy w 1000-letniej historii Polski był Eugeniusz Kwiatkowski”44.

40 Stowarzyszenie im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, http://ekwiatkowski.poznan.pl, dostęp: 19.04.2013. 41 P. Dwojacki, Inżynierze Kwiatkowski – Polska czeka!, http://www.wiadomosci24.pl/ artykul/inzynierze_kwiatkowski_polska_czeka_85007.html, dostęp: 19.04.2013. 42 Polak wszechczasów. Historie naszych bohaterów, http://polakwszechczasow.pl/pola- kwszechczasow/eugeniusz_kwiatkowski, dostęp: 19.04.2013. 43 Eugeniusz Kwiatkowski, w: Facebook, https://www.facebook.com/Eugeniusz.Kwiat- kowski?ref=ts&fref=ts, dostęp: 19.04.2013. 44 Eugeniusz Kwiatkowski. Wielki gospodarz, http://www.mdk2.lublin.pl/Eugeniusz- Kwiatkowski/index.php?p=3&k=0, dostęp: 19.04.2013.Współcześnie przyznawane są nagrody imienia Eugeniusza Kwiatkowskiego, zob. m.in. Kwiatkowski, http://kwiatkow- ski.uek.krakow.pl/, dostęp: 19.04.2013; Gdynia. Wszystko o Gdyni. Nagrody i wyróżnienia. Przyznawane przez Gdynię. Medale Kwiatkowskiego, http://www.gdynia.pl/wszystko/o/ Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – wzór dobrego gospodarza 101

Podsumowując, można stwierdzić jednoznacznie, że Kwiatkowski sta- nowi wzór do naśladowania dla współczesnych, którzy starają się korzystać z dorobku tego wielkiego Polaka.

Eugeniusz Kwiatkowski (1888–1974) – Example of a Good Manager (Summary)

This article concerns the topic of biographies of extraordinary economic activists who, thanks to their skills could have a positive impact on the economical growth of the country. Lifes of such men can perform a positive pedagogical function. They can teach how to work efficiently and stride towards success. The issue will be presented on the example of Eugeniusz Kwiatkowski – an engineer, a manager and a politician. His successes will be shown as a director of the Polish economic policy and a person responsible for the efficient functioning of companies. Also, many many contemporary initiatives will be shown, in realization of which the values and achievements of Eugeniusz Kwiatkowski were taken as an exemplar. The examples of idealization of Eugeniusz Kwiatkowski and their justifications will also be mentioned.

gdyni/nagrody/4221_37615.html, dostęp: 19.04.2013; Statuetka Eugeniusza Kwiatkowskiego, w: Moje Miasto Tarnów: http://www.mmtarnow.com/2012/11/statuetka­‑eugeniusza­ ‑kwiatkowskiego.html, dostęp: 19.04.2013. 102 Marek Jurczyszyn Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 103

Julia Sviderska*

Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył. Działalność naukowa Henryka Mosinga

Ksiądz doktor Henryk Mosing (1910–1999) był lekarzem, wszechstronnie wykształconym badaczem, humanistą o szerokich horyzontach, rozległej wiedzy i erudycji, człowiekiem o głębokiej kulturze duchowej, a jednocześ­ nie był uosobieniem niespotykanej dobroci, wielkiej prostoty i pogody ducha, subtelnym i wrażliwym na potrzeby drugiego człowieka. Przez całe życie służył ludziom dobrym słowem i czynem1. Pochodził z rodziny, w której zawód lekarza w linii męskiej dziedziczyło się z pokolenia na pokolenie2. Choć był ostatnim z tego rodu, to jednak najbardziej go rozsławił3. Całe jego życie: dom rodzinny, pielgrzymki, okres wojny były jak seminarium, które przygotowało go do kapłaństwa i wytyczyło drogę do posługi na terenie Związku Radzieckiego. W nocy 20 września 1961 r. kardynał Stefan Wyszyń- ski udzielił Mosingowi święceń diakonatu, następnej nocy, w liturgiczne święto św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty, w kaplicy sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w podwarszawskich Laskach, w absolutnej tajemnicy, nawet przed siostrami – święceń kapłańskich4. Doświadczając nienawiści,

* Mgr Julia Sviderska – absolwentka Instytutu Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 W. Szczepański, Całe życie w służbie ludziom, „Niedziela”, 2000, nr 8, s. 12. 2 M. Basza, W 10. rocznicę śmierci. Człowiek nie jest celem, ale mostem – wspomnienie o doktorze Mosingu, „Kurier Galicyjski”, 17–28 listopada 2009, nr 21(97) s. 10. 3 Archiwum Prywatne Autora (dalej APA), relacja Stanisławy Nowosad, Lwów 21 stycznia 2011, s. 1. 4 APA, relacje ks. Bronisława Baranowskiego, ks. dra Vitaliya Slobodyana; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania nie zawiódł. Ksiądz Henryk Mosing (1910–1999), w: Pasterz i twierdza. Księga jubileuszowa dedykowana księdzu biskupowi Janowi Olszańskiemu ordynariuszowi diecezji w Kamieńcu Podolskim, red. J. Wołczański, Kraków–­ Kamieniec Podolski 2001, s. 168. 104 Julia Sviderska

z jaką system totalitarny podejmował wówczas walkę z Kościołem, pozo- stał kapłanem w ukryciu przed władzami, aby nieść pomoc potrzebującym. Będąc księdzem, był też charyzmatycznym lekarzem. Ksiądz Mosing wszyst- kie swoje działania poświęcił prawdzie i ludziom. Szukał prawdy nauko- wej i bezinteresownie przez długie lata służył Prawdzie Najwyższej jako wybitny uczony i lekarz bez reszty oddany ludziom, jako ksiądz misjonarz dawał świadectwo wiary w warunkach wrogiego nastawienia do Kościoła. Człowiek o wysokiej kulturze intelektualnej i moralnej całe swoje życie podporządkował służbie chorym i potrzebującym. Sercem oddany był nie tylko Polsce, ale i wszystkim ludziom5. Henryk Mosing urodził się 27 stycznia 1910 r. we Lwowie, jako trze- cie dziecko. Jego ojciec, Stanisław, był lekarzem wojskowym, medycynę skończył również młodszy brat, Ksawery, który po wojnie osiadł i prakty- kował w Bielsku­‑Białej. Ze względu na charakter pracy ojca wychowaniem pięciorga dzieci zajmowała się głównie matka – Olga, córka Placyda Dzi- wińskiego, profesora matematyki na Politechnice Lwowskiej. Z pacierzem wpajała im głęboko zakorzenione w tej rodzinie przywiązanie do wiary rzymskokatolickiej i Kościoła, od niej uczyli się wrażliwości na prawdę i piękno oraz szacunku do innych ludzi. Ojciec cenił zwłaszcza pracowitość, przywiązanie do tradycji patriotycznych, uczciwość i odwagę. Z pouczeń ojca, którego bardzo kochał, młody Henryk zapamiętał do końca życia słowa: „Wszystko w życiu możesz robić, pracować i odpoczywać, ale nie możesz próżnować”6. Wyniesiona ze środowiska rodzinnego wiara oraz poczucie obowiązku zawsze były dla Mosinga istotnym elementem życia, a także fundamentem i punktem odniesienia wszystkich poczynań życiowych. Reli- gijność wyniesiona z domu do końca życia była źródłem, z którego czerpał7. Henryk Mosing posiadał cechy wszechstronnego humanisty. Doskonale władał kilkoma językami: rosyjskim, ukraińskim, niemieckim, angielskim, francuskim, hiszpańskim i włoskim. Znał również klasyczną grekę i łacinę,

5 W. Szczepański, Całe życie w służbie ludziom, s. 12. 6 APA, relacje ks. dra Vitaliya Slobodyana, ks. mgra lic. Olega Salomona, Edwarda Pleszewskiego, ks. Bronisława Baranowskiego; Biblioteka Wyższego Seminarium Duchow- nego we Lwowie (dalej: BLWSD), A. Remineć, Społeczne znaczenie pracy duszpasterskiej i służby medycznej Księdza Henryka Mosinga 1910–1999, Lwów 2007, mps, s. 23. 7 APA, relacje ks. Bronisława Baranowskiego, ks. dra Vitaliya Slobodyana, Edwarda Pleszewskiego; tamże, J. Jaśniak, Ojciec Paweł (ks. Henryk Mosing 1910–1999), Lwów [brak daty], mps, s. 12. Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 105 których nauczył się jeszcze z gimnazjum klasycznym w Przemyślu8. Ze szkoły wyniósł także głęboką wiedzę ogólną z literatury, filozofii i historii, co skutkowało umiłowaniem prawdy, dobra i piękna. Właśnie te cechy wyczuwali w nim wszyscy, którzy się z nim spotkali9. W 1928 r. po uzyskaniu świadectwa maturalnego Mosing w duchu rodzin- nej tradycji rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Jako student w 1930 r. rozpoczął pracę w Katedrze Biologii Ogólnej pod kierunkiem profesora Rudolfa Weigla, jako wolonta- riusz10 w laboratorium tyfusu plamistego11. Badania nad chorobą pozostały w centrum naukowych zainteresowań Mosinga do końca jego kariery nauko- wej, a osiągnięcia w badaniach przyniosły mu światową sławę. W 1933 r. została ogłoszona jego praca o organizacji i technice produkcji szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu, pod francuskim tytułem Sur l’emploi des rickettsia des crottes de poux pour la vaccination contre le typhus exanthématique12. W czerwcu 1934 r. po pomyślnym zdaniu egzaminów otrzymał dyplom lekarski13 i od tego roku pełnił funkcję asystenta, a następnie starszego

8 Archiwum własne ks. Bronisława Baranowskiego (dalej: AWKB), A. Mikuła, Mosing Henryk wybitny epidemiolog, lekarz, kapłan, społecznik (1910–1999), Lwów 2001, mps, s. 1. 9 APA, relacje ks. Bronisława Baranowskiego, ks. dra Vitaliya Slobodyana, Edwarda Pleszewskiego, ks. Olega Salomona; W. Szczepański, Całe życie w służbie ludziom, s. 12. 10 J. Sibiga, Wspomnienie o ks. prof. dr. med. Henryku Mosingu, „Niedziela Przemyska”, 2002, nr 48 (453), s. 6; T. Kaźmierczak, Cichy bohater. Wspomnienie o księdzu profesorze Henryku Mosingu, „Źródło”, 2000, nr 2, s. 16. 11 Tyfus (dur) plamisty (typhus exanthematicus) – choroba zakaźna, gorączkowa, wystę- pująca często epidemicznie. Po raz pierwszy epidemia wystąpiła w Europie w XVI wieku, potem po 1812 r., podczas drugiej wojny światowej było wiele wypadków zachorowań. Choroba ta dotyka zwykle ludzi żyjących w niehigienicznych i złych warunkach, przenosi się za pośrednictwem wszy odzieżowej. Czas wylęgania wynosi 12 dni, zarazek nie jest dokładnie znany. Choroba zaczyna się nagle dreszczami i gorączką, bólami głowy i koń- czyn, często chory traci przytomność, między 4. a 7. dniem choroby pojawia się wysypka, w postaci drobnych, rożowych plamek. Jako powikłania występują: zapalenie płuc, nerek, mózgu, osłabienie mięśnia sercowego. W wypadkach, ktore kończą się wyleczeniem, powrót do zdrowia przy jednoczesnym spadku temperatury, zaczyna się z końcem dru- giego tygodnia. Przebycie choroby pozostawia stałą odporność. Leczenie objawowe. Zapobieganie polega na obowiązkowym zgłaszaniu choroby władzom, odwszawieniu i izolacji chorego; T. J. Wolański, Dur plamisty, w: Mała encyklopedia zdrowia PWN, Warszawa 1958, s. 238–239. 12 APA, Г. С. Мосинг, Научная автобиография, 1948, rkps, s. 1. 13 AWKB, Dyplom lekarski H. Mosinga; BLWSD, A. Remineć, Społeczne znaczenie, s. 49; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 145. 106 Julia Sviderska

asystenta prof. Weigla14. Pomagał profesorowi w jego pracach nad biologią zarazków z grupy duru plamistego, a szczególnie nad tyfusem mongolskim – tsutsugemushi15 i tyfusem gór skalistych16. W latach 1935–1939 pracował na stanowisku kierownika Centralnego Laboratorium Biologicznego Instytutu Higieny w Warszawie, zachowując cały czas kontakt z prof. Weiglem17, pod kierunkiem którego powstała praca pt.: Badania epidemiologiczne i serologiczne nad durem plamistym, na podstawie której 15 maja 1937 r. zdobył stopień doktora nauk medycznych18. W pracy naukowej Henryk Mosing łączył badania epidemiologiczne przeprowa- dzane w terenie z pracami laboratoryjnymi. W tym celu, w ramach współ- pracy lwowskiego ośrodka i Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, zorganizował ruchomą pracownię epidemiologiczną, której celem było sprawowanie nadzoru nad akcjami zwalczania epidemii tyfusu i szczepie- niami ochronnymi w terenie19. Mosing został jej kierownikiem. Zwieńczeniem dotychczasowych badań nad tyfusem plamistym było odkrycie szczepionki przeciwtyfusowej i wdrożenie jej do masowej produk- cji. Zasługi Mosinga w tej dziedzinie zostały dostrzeżone i docenione na najwyższym szczeblu państwowym. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Ignacy Mościcki (1926–1939) zarządzeniem z 23 września 1938 r. odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi20. Nie dziwi zatem fakt, że to właśnie Mosingowi powierzono zadanie zaprezentowania osiągnięć ośrodka lwowskiego na III Międzynarodowym Zjeździe Medycyny Tropikalnej, który odbywał się we wrześniu 1938 r. w Amsterdamie21. W prezentowanym w czasie zjazdu

14 T. Kaźmierczak, Cichy bohater, s. 16. 15 Tsutsugamushi – ostra endemiczna choroba zakaźna wywoływana przez riketsje, podobna do duru plamistego, występuje na terenach zwrotnikowych i podzwrotnikowych Azji, Australii, Indonezji; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 147. 16 Gorączka plamista gór skalistych – ostra choroba zakaźna wywoływana przez riketsje (Rickettsia rickettsii), przenoszona przez kleszcze, charakteryzująca się ciężkim przebiegiem, silnymi dreszczami i krwotoczną wysypką. APA, Г. С. Мосинг, Научная автобиография, s. 3. 17 T. Kardasz, T. Cieszyński, Henryk Mosing, epidemiolog, społecznik, kapłan, „Gazeta Lekarska”, 2 (2000) s. 2. 18 W AWKB zachował się dyplom doktora nauk medycznych Henryka Mosinga pod- pisany przez rektora Uniwersytetu Lwowskiego prof. Stanisława Kulczyńskiego. 19 J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 146; BLWSD, A. Remineć, Społeczne zna- czenie, s. 50. 20 T. Kardasz, Wspomnienie o Księdzu prof. dr. med. Henryku Mosingu, „Semper Fidelis”, 2000, nr 1, s. 49. 21 J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 147. Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 107 wykładzie, zatytułowanym La vaccination contre le typhus et autres fièvres exan‑ thématique par virus vivant, przedstawił wyniki badań z dziedziny immuno- logii dotyczące zagrożeń infekcyjnych ze strony tyfusu plamistego, a także osiągnięcia ośrodka lwowskiego w zakresie produkcji szczepionki prze- ciwko tej chorobie. Po tych wydarzeniach został zaproszony do Instytutu Chorób Tropikalnych w Hamburgu, gdzie przebywał przez trzy miesiące22. Początek drugiej wojny światowej zastał Mosinga w ogniskach epidemii tyfusu plamistego w rejonach Karpat, gdzie kierował ekspedycją naukową. Z wielkim poświęceniem i w ciągłym niebezpieczeństwie zarażenia się badał chorych, pracował nad udoskonaleniem metody szczepień oraz analizował materiał badawczy. Po zajęciu Lwowa przez wojska sowieckie, we wrześniu 1939 r., laboratorium Weigla nie przerwało prac badawczych. Okupanci zdawali sobie sprawę ze strategicznej ważności placówki. Kierownikiem naukowym laboratorium pozostał prof. Weigl, zaś jego zastępcą do spraw naukowych był dr Mosing. W okresie pierwszej okupacji sowieckiej obowiązywał zakaz zatrudnia- nia Polaków uciekinierów z Polski centralnej i zachodniej, którzy mieli trafić w głąb Związku Radzieckiego. Instytut stał się dla wielu z nich miejscem, w którym znaleźli pracę oraz schronienie23. Kolejnym etapem niełatwej historii, w której przyszło uczestniczyć Mosingowi, była niemiecka okupacja Lwowa w latach 1941–1944. Niemcy do sprawy zwalczania tyfusu plamistego przywiązywali nie mniejszą wagę niż sowieci. Naciskali więc na prof. Weigla, aby przyjął niemieckie obywatel- stwo, obiecując mu korzyści majątkowe, przyznanie katedry uniwersyteckiej w Berlinie, obiecywali też nagrodę Nobla. Profesor nie przyjął tej propozycji, oświadczając, że pracownia we Lwowie jest mu droższa niż gdziekolwiek indziej24. Przystał jedynie na propozycję uzależnienia Instytutu od naczel- nego dowództwa armii niemieckiej, co dało mu względną niezależność działania, samodzielność prowadzenia prac badawczych i najważniejsze – możliwość decydowania o składzie personalnym Instytutu. Nie miał jednak

22 AWKB, Paszport służbowy, s. 17, 21; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 148. 23 J. Gardynik, Rola Instytutu Tyfusowego profesora Rudolfa Weigla w osłonie ludności i konspiracji polskiej w okupowanym Lwowie, „Semper Fidelis”, 1995, nr 1, s. 9; S. Kryński, Kartki ze wspomnień starego profesora – kartka dwudziesta trzecia, „Gazeta AMG – miesięcznik Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego”, 1996, nr 11, s. 16–17; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 149. 24 D. Nespiak, Profesor Rudolf Weigl był Polakiem z wyboru, „Semper Fidelis”, 1994, nr 6, s. 12–13; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 150. 108 Julia Sviderska prawa decydowania o destrybucji szczepionki i jej dalszych losach25. Jednak ta sytuacja stwarzała szansę konspiracyjnego wykorzystywania szczepionki w celu ratowania ludności cywilnej, żołnierzy podziemia, a nawet więźniów obozów koncentracyjnych i jenieckich, a także ludności żydowskiej z lwow- skiego getta. Możliwość decydowania o składzie personalnym Instytutu stworzyła szansę ochrony znacznej liczby zatrudnianych w nim osób przed łapankami, wywózką na przymusowe roboty do Niemiec czy deputatami żywności26. W tym okresie dr Henryk Mosing wraz z dr Anną Herzig27 byli najbliż- szymi współpracownikami prof. Weigla. To właśnie oni podejmowali decy- zję, kogo zatrudnić w zakładzie jako karmicieli, strzykaczy, preparatorów czy też innych pracowników techniczno­‑laboratoryjnych. To stwarzało możliwość uratowania wielu znanych ludzi, a także działaczy konspiracyj- nych. Przede wszystkim zatrudniano w Instytucie ludzi nauki, młodzież akademicką, głównie z Uniwersytetu Jana Kazimierza, ale także studentów z innych uczelni Lwowa. W tym czasie w Instytucie pracowali również znani uczeni z Krakowa czy innych ośrodków akademickich Generalnego Guber- natorstwa28. Wielu pracowników Instytutu było związanych z lwowską

25 D. Nespiak, Profesor Rudolf Weigl, s. 12; Z. Ojrzyński, Instytut Tyfusowy we Lwowie w świetle niemieckich dokumentów, „Semper Fidelis”, 1995, nr 1, s. 10–11; A. Jahn, Z Kleparowa w świat szeroki, Wrocław 1991, s. 120–121. 26 AWKB, Ausweis doktora Henryka Mosinga, nr 873, Lemberg, 1 kwietnia 1942; D. Nespiak, Profesor Rudolf Weigl, s. 12; J. Gardynik, Rola Instytutu Tyfusowego, s. 9–10. 27 Anna Herzig (1899–1959) – mikrobiolog, asystent przy Katedrze Biologii UJK; prawa ręka prof. Weigla w Instytucie Tyfusu Plamistego; w latach czterdziestych XX wieku Rudolf Weigl ożenił się z Anną Herzig; M. Bilek, Krakowskim szlakiem profesora Rudolfa Weigla, „Alma Mater”, 2007, nr 96, s. 66–70. 28 Stefan Banach (1892–1945) – matematyk, Józef Hałasiński (1904–1979) – socjo- log, Bolesław Jałowy (1906–1943) – histolog, Stanisław Hubert (1905–1983) – prawnik, Artur Hutnikiewicz (1916–2005) – historyk literatury, Alfred Jahn (1915–1999) – geo- graf i badacz polarny, Bronisław Knaster (1893–1980) – matematyk, państwo Helena Józefa (1878–1966) i Seweryn (1871–1945) Krzemieniewscy – botanicy i mikrobiolo- gowie, Mieczysław Kreutz (1893–1971) – psycholog, Stanisław Leon Kulczyński (1895– 1975) – botanik, Władysław Matuszkiewicz (ur. 1921) – geobotanik, Eugeniusz Romer (1871–1954) – geograf, Kazimierz Sembrat (1902–1988) – zoolog, Mirosław Żuławski (1913–1995) – publicysta i dyplomata, Zbigniew Szymonowicz (1922–1999) – pianista i kompozytor, Andrzej Szczepkowski (1923–1997) – aktor, Stanisław Skrowaczewski (ur. 1923) – dyrygent i kompozytor, Zbigniew Herbert (1924–1998) – poeta, dramotopisarz, eseista, Jerzy Broszkiewicz (1922–1993) – pisarz. Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 109 konspiracją wojskową29. Pewna liczba legitymacji instytutowych została również rozdzielona między działaczy podziemia, którzy nigdy nie pra- cowali w Instytucie. Szacuje się, że w okresie okupacji niemieckiej przez Instytut przewinęło się około 4 tysięcy osób30. Równolegle ze wspieraniem konspiracyjnych działań podziemia Instytut prowadził również działalność konspiracyjną. Polegała ona na przekazywa- niu najlepszej jakości szczepionek oddziałom partyzanckim. Przemycano również szczepionkę do obozów jenieckich, a nawet obozów koncentra- cyjnych w Auschwitz­‑Birkenau i na Majdanku, a także do gett żydowskich. Mosing posiadał specjalną legitymację, która pozwalała mu przedostawać się do żydowskich gett, dlatego najczęściej to właśnie on spełniał niebezpieczną rolę „posłańca” i pod pozorem pobrania szczepów tyfusu plamistego dostar- czał uwięzionym szczepionkę. W 1942 r. do warszawskiego getta przemycił znaczną ilość szczepionki, którą przekazał przebywającemu tam profesorowi Leonowi Hirszfeldowi31. Niejednokrotnie dostarczał szczepionkę do obozu dla Żydów przy ul. Janowskiej we Lwowie. Pod pretekstem badań prof. Weigl umożliwił w Instytucie szczepienia przeciw tyfusowi plamistemu pracującej młodzieży lwowskiej. Mosing w czasie grożącej epidemii tyfusu we Lwowie zaszczepił dzieci z sierocińca prowadzonego przez braci albertynów, seminarzystów oraz wykładowców

29 W Instytucie pracowali m.in.: szef wydziału I Lwowskiego Okręgu AK – mjr Karol Borkowetz (pseudonim „Zenek”), komendant Rejonu Pasieki Łyczakowskie w dzielnicy AK Lwów­‑Wschód – porucznik Roman Madurowicz (pseudonim „Osa”). Zob. J. Gardynik, Rola Instytutu Tyfusowego, s. 9–10; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 152. 30 D. Nespiak, Profesor Rudolf Weigl, s. 12–13; A. Jahn, Z Kleparowa, s. 121; J. Gardynik, Rola Instytutu Tyfusowego, s. 9–10. 31 Ludwik Hirszfeld (1884–1954) – lekarz, bakteriolog i immunolog, twórca pol- skiej szkoły immunologicznej oraz nowej dziedziny nauki – seroantropologii. Studiował medycynę w Würzburgu i Berlinie. Uzyskał doktorat za pracę na temat aglutynacji; habi- litację – za pracę nad związkiem zjawisk odpornościowych i krzepliwości krwi. W 1926 r. habilitował się po raz drugi jako bakteriolog i immunolog. W czasie drugiej wojny świa- towej wraz z innymi Żydami został zmuszony do zamieszkania w gettcie warszawskim. Prowadził tam wykłady, pracował naukowo, a także – dzięki szczepionce nielegalnie przemyconej do getta z lwowskiego Instytutu – leczył chorych na tyfus plamisty; L. Hirsz- feld, Historia jednego życia, Warszawa 2000, s. 306–308; К. М. Синяк, Розповiдь про цікаву людину. Вчений, лікар, ксьондз, „Трибуна”, 33 (1997), nr 11–12, s. 25; D. Nespiak, Profesor Rudolf Weigl, s. 13; T. Kaźmierczak, Cichy bohater, s. 16. 110 Julia Sviderska

rzymskokatolickiego Seminarium Duchownego we Lwowie, a także całe grupy inteligencji lwowskiej32. Mimo prac prowadzonych w Instytucie oraz działań konspiracyjnych przez cały okres drugiej wojny światowej Mosing prowadził aktywną prak- tykę lekarską. Otaczał opieką chorych oraz ludzi starszych, bezdomne dzieci i młodzież, udzielając w miarę możliwości niezbędnego wsparcia najbar- dziej potrzebującym. Niekiedy byli to ludzie znani, wysoce wykształceni, których wiedza w Związku Radzieckim nie była potrzebna, ponieważ nie mieścili się oni w ramach panującego systemu ideologicznego. Wśród takich pacjentów znaleźli się między innymi Mieczysław Gębarowicz – historyk sztuki, dr Maria Chmielowska – długoletni bibliotekarz Ossolineum, prof. Adam Maksymowicz – profesor matematyki na Politechnice Lwowskiej33. Mosing potrafił okazywać ludziom cierpiącym wiele serca i współczucia. Takie traktowanie chorego zjednało mu wielki szacunek i uznanie wśród chorych, którzy wyrażali się o nim w następujących słowach: „Święty czło- wiek”, „Anioł, nie człowiek”, „Opatrznościowy człowiek”, Rosjanie nazywali go „святой человек”, „праведник” (człowiek prawy i świątobliwy, który żyje w zgodzie z zasadami moralnymi)34. Służąc chorym jako lekarz, Mosing sta- rał się być dla nich przede wszystkim oparciem moralnym. Sam zaś wizyty u chorych nazywał „odprawianiem Drogi Krzyżowej”35. Jako lekarz szcze- gólne sukcesy osiągnął w leczeniu chorób serca oraz naczyń krwionośnych i zaburzeń psychoneurologicznych, pracował z ludźmi uzależnionymi oraz chorymi na padaczkę. Udało mu się wyleczyć wielu chorych, którym inni lekarze nie dawali żadnych nadziei, nawet w przypadkach nieuleczalnej epilepsji udawało mu się dzięki zastosowaniu odpowiednich leków osiągnąć

32 APA, relacje ks. Bronisława Baranowskiego, ks. dra Vitaliya Slobodyana, Edwarda Pleszewskiego, ks. Olega Salomona; por. J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 152–153; K. Węgier­‑Maksymowicz, Henryk Mosing (1910–1999). Profesor, doktor habilitowany medy‑ cyny, „Medycyna Doświadczalna i Mikrobiologia”, 52 (2000) nr 2, s. 208; D. Nespiak, Profesor Rudolf Weigl, s. 13; W. Szetelnicki, Zapomniany lwowski bohater. Ks. Stanisław Frankl (1903–1944), Rzym 1983, s. 169. 33 W. Szczepański, Całe życie w służbie ludziom, s. 12. 34 APA, relacje Marii Homle i Edwarda Pleszewskiego; W. Szczepański, Całe życie w służbie ludziom, s. 12; M. Basza, W 10. rocznicę śmierci, s. 11. 35 AWKB, T. Kaźmierczak, Wspomnienie o Mistrzu, maj 1999, s. 2, mps; T. Kaźmierczak, Przemówienie nad trumną ks. prof. Henryka Mosinga w dniu jego pogrzebu 30.11.1999 o godzinie 12.00 na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, s. 1; BLWSD, A. Remineć, Społeczne znaczenie, s. 64. Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 111 znaczne sukcesy36. Jako lekarz nigdy nie pobierał wynagrodzenia za swoją pracę37, dlatego wielu ludzi również spoza Lwowa szukało u niego rady i pomocy medycznej. Cechą charakterystyczną pracy doktora z chorymi było bardzo osobiste podejście do każdego, zawsze umiał wysłuchać, nigdy nie śpieszył się i nie okazywał chorym zniecierpliwienia. Wiosną 1944 r. wskutek zbliżającego się frontu zwierzchnictwo wojskowe armii niemieckiej zlikwidowało Instytut oraz zorganizowało wywiezienie ze Lwowa całego wyposażenia, wskutek czego została przerwana produkcja szczepionki. Również prof. Weigl został zmuszony do opuszczenia Lwowa, natomiast Mosing zdecydował się pozostać w rodzinnym mieście. Pismem z 25 marca 1944 r. prof. Rudolf Weigl przekazał opiekę nad laboratorium drowi Henrykowi Mosingowi38. Po zajęciu Lwowa przez wojska sowieckie do miasta przybyła grupa radzieckich pracowników medycznych, na czele z S. N. Tieriechowem, zna- nym Mosingowi z lat 1939–1941. Tieriechow, biorąc pod uwagę ogromną wiedzę i duże doświadczenie Mosinga, na własną odpowiedzialność mianował go pełniącym obowiązki dyrektora Instytutu Epidemiologii i Mikrobiologii we Lwowie39. Wraz z nominacją Mosing otrzymał polece- nie skompletowania pracowników w celu obsadzenia laboratoriów. Zada- nie wykonał, tworząc tym samym podstawy dalszego rozwoju Instytutu.

36 APA, relacja ks. dra Vitaliya Slobodyana, Lublin, 10 lutego 2013, s. 10; archiwum własne bpa J. Niemca (dalej: AWBN), relacje bpa J. Olszańskiego, Kamieniec Podolski 31 stycznia 2001, s. 1–2; ks. W. Wanagsa, Gródek 2001, s. 1–2. 37 APA, relacja Edwarda Pleszewskiego, Lwów, 7 marca 2012, s. 5: „Każdy chciał cho- ciaż w jakiś sposób odwdzięczyć się panu doktorowi. Kiedyś, na tak natarczywe prośby o przyjęcie choć jakiegoś gestu wdzięczności, dr Mosing powiedział, to niech mi pani da filiżankę. Gospodyni wyjęła z szafy najładniejszą filiżankę, jaką miała. W krótkim czasie, chorzy już tradycyjnie zaczęli odwdzięczaś się doktorowi, prezentując ładne filiżankę. Z czasem uzbierała sie pokaźna kolekcja w jednej z szaf w pokoju, w którym on mieszkał. Trzeba podkreślić, że sam Mosing pamiętał pacjenta, od którego otrzymał każdą filiżankę, a było tego sporo. Byli też i ci złośliwi „przyjaciele”, którzy kiedyś powiedzieli, że Mosing odwiedza tylko tych chorych, którzy mogą dać filiżankę ze złotem. Reakcja Mosinga była natychmiastowa – rozdał wszystkie zgromadzone filiżanki”. 38 APA, relacje ks. Bronisława Baranowskiego, ks. dra Vitaliya Slobodyana, Edwarda Pleszewskiego: „Nieraz stawiano mu pytanie, z jakiego powodu nie chce opuścić Lwowa, na co doktor bardzo rzewnie i z entuzjazmem odpowiadał, że bardzo lubi Ruskich”; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 153. 39 Б. Л. Угрюмов, История одной научной дискуссии (штрихи к портрету доктора Г. С. Мосинга), „Микробиологичный журнал”, 56 (1994) nr 4, s. 45–46; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 153. 112 Julia Sviderska

Zwalczanie tyfusu było jednym z najważniejszych zadań państwa sowiec- kiego. Władze postanowiły wznowić we Lwowie naukowe centrum walki z chorobami zakaźnymi. Mosing 19 sierpnia 1944 r. uzyskał szerokie peł- nomocnictwa do rozporządzania kredytami bankowymi, pieniężnymi zaso- bami i dobrami materialnymi Instytutu, aby szybko i sprawnie zorganizować jego działalność. Ponadto upoważniono go do zawierania koniecznych umów i przyjmowania lub zwalniania pracowników40. Jednak okres kiero- wania Instytutem nie trwał długo, bo Mosing nie tylko nie został członkiem partii komunistycznej, ale był osobą ideologicznie obcą systemowi komu- nistycznemu. 5 października 1944 r. został zwolniony z funkcji pełniącego obowiązki dyrektora, a do końca roku zwolniono go równiez ze stanowiska zastępcy dyrektora Instytutu do spraw nauki. Został przeniesiony na stano- wisko kierownika oddziału tyfusu plamistego41. W tym okresie oddział tyfusu plamistego był jednym z najważniejszych oddziałów Instytutu Epidemiologii i Mikrobiologii. Jako kierownik Mosing, podtrzymując tradycje Instytutu prof. Weigla, realizował nowe plany badaw- cze. Nadal produkowano szczepionkę przeciwko tyfusowi plamistemu, przygotowywano także antygeny42 potrzebne do diagnostyki. Oprócz prac w laboratorium Mosing prowadził również badania terenowe, głównie na Ukrainie i Białorusi43. W 1946 r. na pierwszej po wojnie konferencji naukowej dotyczącej riket- sjologii w Moskwie przedstawił osiągnięcia ośrodka lwowskiego44. W tym samym roku za sukcesy odniesione w walce z tyfusem władze przyznały

40 Б. Л. Угрюмов, История одной научной дискуссии, s. 46. 41 J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 154. 42 Antygeny (gr.) – struktury makrocząsteczkowe (najczęściej glikoproteidy) rozpozna- wane przez limfocyty, indukujące odpowiedź immunologiczną i reagujące z produktami tej odpowiedzi: uczulonymi limfocytami i lub przeciwciałami. Rozrożnia się antygeny własne (składniki organizmu) i obce; własne antygeny zgodności tkankowej (u człowieka antygeny HLA I i II klasy, HLA układ antygenow) występujące na powierzchni komorek organizmu, zwłaszcza makrofagow, mogą tworzyć z antygenami zwykłymi (konwencjonal- nymi), zarowno własnymi jak i obcymi, kompleksy rozpoznawalne dla limfocytow T; ten system łącznej prezentacji i rozpoznania antygenow leży u podstaw indukcji odporności, tolerancji immunologicznej oraz zjawisk odpornościowych; tamże, s. 154. 43 Б. Л. Угрюмов, История одной научной дискуссии, s. 43. 44 AWKB, Г. Белецкий, Приказ Народного Комиссара Здравоохранения РСФСР № 435–0, Москва, 26 października 1945, s. 3; Г. С. Мосинг, Методы определения анти‑ генных свойств сыпнотифозной вакцины, „Журнал микробиологии, епидемиологии и иммунобиологии”, 1946, nr 5, s. 64. Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 113 mu odznaczenie „Отличнику Здравоохранения”45. Mimo sukcesów wła- dze komunistyczne bardzo wyraźnie dawały do zrozumienia, że nie darzą uczonego pełnym zaufaniem. Chociaż dorobek naukowy oraz wielolet- nie doświadczenie stawiały go w gronie najwybitniejszych riketsjologów na świecie, władze radzieckie nie uznały mu żadnych tytułów naukowych, które zdobył w Polsce, zatrudniono go na stanowisku docenta w Instytucie. Dawni koledzy zaproponowali mu podjęcie starań o wyjazd do Polski, zała- twiali też pracę w odradzających się ośrodkach naukowych. Mosing pozostał wierny rodzinnemu miastu46. W tym okresie zaraził się tyfusem i przez kilka tygodni był w tak ciężkim stanie, że ks. Jan Olszański47, pracujący wówczas we Lwowie, udzielił mu sakramentu namaszczenia. W ostatnich dniach czerwca 1948 r. decyzją Rady Narodowej Lwowskiego Instytutu Medycznego przyznano mu stopień kandydata nauk medycznych bez konieczności obrony pracy naukowej, jednak dyplom z Moskwy otrzy- mał dopiero w 1951 roku48. Kilka miesięcy po tym Mosing uczestniczył jako delegat w V Ukraińskim Zjeździe Higienistów, Epidemiologów, Mikrobiolo- gów i Infekcjonistów w Kijowie. W czasie tego zjazdu przedstawił rezultaty prac nad etiologią i epidemiologią okopowej (wołyńskiej) gorączki49.

45 AWKB, Приказ по Народному Комиссариату Здравоохранения СССР № 21-н, Москва, 25 stycznia 1946, s. 3. 46 J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 155. 47 Jan Olszański (1919–2003) – w 1938 r. ukończył gimnazjum w Brodach i wstąpił do Seminarium Metropolitalnego we Lwowie; 15 listopada 1942 r. przyjął z rąk abp. Bolesława Twardowskiego święcenia kapłańskie we Lwowie; wikariusz parafii w Kaczanówce, póź- niej w katedrze i parafii Matki Boskiej Śnieżnej we Lwowie, gdzie katechizował młodzież lwowską; od 1945 r. był duszpasterzem w Gródku Podolskim; 1959 r. usunięty przez wła- dze z Gródka, został przeniesiony do Manikowiec; od 1965 r. duszpasterz w Kitajgrodzie i okolicy; dnia 16 stycznia 1991 r. został mianowany biskupem kamienieckim, konsekra- cja odbyła się 2 marca, przewodniczył abp lwowski Marian Jaworski; ingres do katedry kamienieckiej odbył się 29 czerwca 1991 r. Biskup Olszański zreorganizował diecezję kamieniecką; w 1991 r. reaktywował seminarium diecezjalne z siedzibą w Gródku Podol- skim; w 1997 r. powołał Instytut Nauk Religijnych w Gródku Podolskim; przewodniczący Komisji Katechetycznej Konferencji Episkopatu Ukrainy; 4 maja 2002 na prośbę biskupa papież Jan Paweł II zwolnił go z pełnienia obowiązków ordynariusza diecezji. Zmarł 23 lutego 2003 r. w Kamieńcu­ Podolskim; Biblioteka Wyższego Seminarium Duchownego w Gródku (dalej: BGWSD) G. Siemienkow, Odrodzenie diecezji kamieniecko­‑podolskiej po zmianach politycznych w roku 1991, Gródek 2000, mps, s. 81. 48 J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 156; AWKB, Диплом кандидата наук [Г. С. Мосинга], Москва, 4 maja 1951. 49 AWKB, С. Д. Клюзко, Удостоверение № 0–1, Львов, 28 IX 1948, mps.; Г. С. Мосинг, Исследования по етиологии и эпидемиологии окопной лихорадки, w: V Украинский съезд 114 Julia Sviderska

Dnia 1 lipca 1949 r. w pracach całego Instytutu oraz kierowanego przez Mosinga zakładu riketsjologii nastąpił nowy etap, wstrzymano dalsze wytwarzanie szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu w związku z bra- kiem zapotrzebowania na nią. W tej sytuacji w zakładzie skoncentrowano się na badaniach, które zmierzały do przygotowania antygenu na potrzeby diagnostyki, zastosowanie którego pozwoliłoby ustalić przyczyny i rodzaj choroby. Zainicjowano również działania profilktyczne w terenie w związku z likwidacją zachorowań na tyfus plamisty. Ważną rolę odgrywały naukowo­ ‑praktyczne konferencje riketsjologiczne, w których uczęstniczyli kierownicy epidemiologicznych oddziałów oraz główni lekarze szpitali wojewódzkich. Jedna z takich konferencji, zorganizowana przez Mosinga, odbyła się we Lwowie w dniach 10–12 kwietnia 1950 roku50. Kolejnym krokiem w karierze naukowej było opublikowanie w 1952 r. na łamach specjalistycznych czasopism medycznych „Журнал микробио- логии, эпидемиологии и иммунобиологии” oraz „Мікробіологічний журнал” prac dotyczących epidemiologii tyfusu plamistego. Na podsta- wie analizy dwudziestoletnich badań Mosing wysunął wniosek, że tyfus plamisty występuje w dwóch formach: klasycznej (epidemicznej) – roz- przestrzenianej przez wszy, i nawrotowej (sporadycznej) – z faktycznie nieznanym źródłem infekcji. Zgodnie z twierdzeniem Mosinga obydwie formy tyfusu różnią się jedynie swoim pochodzeniem: podczas epidemii zarazki są przenoszone przez wszy, w durze nawrotowym zakażenie jest następstwem wcześniejszego zachorowania i występuje wyłącznie u osób, które w przeszłości przebyły odmianę epidemiczną choroby lub też były nią zakażone. Te wnioski natychmiast wywołały trwającą ponad 20 lat dyskusję. Tezy przedstawione przez Mosinga spowodowały gwałtowny sprzeciw ze strony wysoko postawionych naukowców i przedstawicieli służb zajmujących się ochroną zdrowia ZSRR. Największym oponentem był, mający wielkie wpływy, kierownik Katedry Epidemiologii Instytutu Medycznego w Kijowie, prof. L. W. Gromaszewski. W sytuacji „zaostrzają- cej się walki klasowej” nie trudno było narazić się na oskarżenie o sabotaż, Mosing pozostał jednak przy swoich poglądach, kontynuując dalsze badania

гигиенистов, эпидемиологов, микробиологов и инфекционистов, Киев 1948, c. 19–37; AWKB, С. Д. Клюзко, Удостоверение № 0–1, Львов, 28 IX 1948, mps. 50 AWKB, Программа межобластной начно­‑практической конференции по рик- кетсиозам, Львов, 10–12 kwietnia 1950. Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 115

naukowe, potwierdzając trafność wysuniętych wniosków51. Skutkiem tego było opracowanie przez niego specyficznej metody diagnostyki nawroto- wych zachorowań oraz produkcja w lwowskim laboratorium antygenu do diagnostyki duru nawrotowego52. W 1954 r. Mosing zainicjował powstanie (w ramach kierowanego przez siebie laboratorium) Republikańskiego Centrum Medycznego do spraw Tyfusu Plamistego, którego celem było prowadzenie badań naukowych oraz organizacja prac dotyczących profilaktyki zachorowań na dur plamisty. Centrum prowadziło konsultacje, badania epidemiologiczne, kontrolowało w regionach przeciwepidemiczne działania, opracowywało materiały badań dotyczące wszystkich schorzeń tyfusu plamistego, analizowało szczególnie dokładnie niejasne przypadki zachorowań, a także organizowało seminaria, konferencje i wykłady dotyczące epidemiologii duru plamistego i riket- sjologii53. Raporty o stanie zachorowalności na badanych terenach wraz z propozycjami dalszych działań były składane w Ministerstwie Zdrowia USRR i ZSRR54. Kolejnym osiągnięciem naukowym Mosinga było wprowadzenie do praktyki lekarskiej we wszystkich bakteriologicznych laboratoriach na tere- nie Ukrainy riketsyjnego antygenu – zwanego również testem Mosinga55 – do prostego i szybkiego rozpoznawania nawrotowego tyfusu plamistego.

51 APA, relacje Marii Homme, ks. Bronisława Baranowskiego, ks. dra Vitaliya Slo- bodyana, Edwarda Pleszewskiego. Przebieg tej dyskusji opisują szczegółowo m.in.: Б. Л. Угрюмов, История одной научной дискуссии, s. 43–48; Л. Малий, „Я – Божа Пшениця”, „Парафiальна Газета”, 7 (1999) nr 24 (156), s. 4. 52 Diagnostyk zyskał ostateczne zatwierdzenie w 1964 r.; Zbiory prywatne Nikołaja Sahajdakowskiego w posiadaniu ks. Bronisława Baranowskiego, Г. С. Мосинг, Отчет, s. 3; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 158. 53 Є. О. Шабловська, К. М. Синяк, Пiшов з життя видатний вчений, хороша i добра людина. Пам’ятi Генриха Станiславовича Мосинга, „Iнфекцiйнi хвороби”, 1999, nr 4, s. 79–80. 54 М. П. Компанцев, Г. С. Мосинг, Аналiз захворюванностi на висипний тиф по УРСР в 1957 р. i заходи до дальшого зменшування захворюванностi, w: Матерiали з епiдемiологiї висипного тифу, УЕМГ, Львiв 1960, s. 5–18; Г. С. Мосинг, Исследования риккетсиозного отдела Львовского ИЭМГ по эпидемиологии сыпного тифа 1952–1955 гг., w: Тезисы докладов научно­‑практической конференции по реккетиозам, Москва 1956, s. 6–8; Г. С. Мосинг, Анализ заболеваемости сыпным тифом по УССР в 1957 г. и мероприятия по дальнейшему снижению заболеваемости, w: Оперативное совещание по сыпному тифу и риккетсиозам 28–31 мая 1958 г. Тезисы докладов ИЭМГ, Львов 1958, s. 5–8. 55 Test aglutynacyjny (test Mosinga), który umożliwia wykrywanie zachorowań o nie- charakterystycznym przebiegu – nawrotowej formy tyfusu plamistego. 116 Julia Sviderska

Aby pozyskać odpowiednią ilość materiałów do prac badawczych, Mosing zatrudniał w laboratorium około 35 karmicieli. Rocznie zakład produko- wał około 70 litrów diagnostyku dla Ukrainy i około 80 litrów na potrzeby innych republik Związku Radzieckiego. Wskutek działań zakładu kierowa- nego przez Mosinga tyfus plamisty jako schorzenie ogniskowe do 1963 r. został całkowicie zlikwidowany na terenie całej Ukrainy56. Dzięki stara- niom Mosinga już w 1964 r. wprowadzono na terenie ZSRR oddzielną rejestrację formy epidemicznej oraz nawrotowej duru plamistego. Mini- sterstwo Zdrowia ZSRR zleciło Mosingowi między innymi sporządzenie „metodycznych wskazań” z diagnostyki epidemicznego tyfusu plamistego i jego formy nawrotowej, wskazania te opublikowano w 1965 r. Wyniki tych badań zostały przedstawione przez Mosinga również w języku francuskim w artykule Du role du pou dans l’etude du typhus éxanthématique. Resultants de recherches sur l’epidemiologie de cette infection, a także w 1966 r. na IX Mię- dzynarodowym Kongresie z Mikrobiologii w Moskwie oraz na zjazdach i konferencjach w różnych ośrodkach naukowych57. Największym jego osiągnięciem naukowym w dziedzinie mikrobiologii była specyficzna dia- gnostyka, do której powszechnie, do dnia dzisiejszego, stosuje się test Mosinga oraz skoncentrowanie się przede wszystkim na profilaktyce tyfusu nawrotowego58. Warto nadmienić, że w kręgu badań naukowych podjętych przez Mosinga oprócz duru plamistego była również praca badawcza, podjęta jeszcze u boku prof. Wejgla i kontynuowana po wojnie w lwowskim ośrodku, nad gorączką okopową, inaczej też nazywaną pięciodniową lub wołyńską. Jest to ostra choroba zakaźna przenoszona przez wszy, charakteryzująca się napa- dami gorączki, dreszczami i ogólnym osłabieniem organizmu. Rezultatem trwających ponad 20 lat prac badawczych nad tą chorobą stała się rozprawa Пятидневная (траншейная или волынская) лихорадка и пароксизмальный риккетсиоз. Диссертация на соискание ученой степени доктора медицин‑ ских наук, za którą przyznano mu 29 grudnia 1956 r. stopień doktora nauk medycznych59.

56 Г. С. Мосинг, К вопросу ликвидации сыпного тифа по УССР. Актуальные вопросы борьбы с инфекционными заболеваниями, Киев 1963, s. 36–40. 57 Н. Д. Климчук, Е. П. Лукин, Памяти Г. С. Мосинга, „Медицинская паразитология и паразитарные болезни”, 2000, nr 2, s. 63. 58 Є. О. Шабловська, К. М. Синяк, Пiшов з життя видатний вчений, s. 80. 59 APA, relacja ks. dra Vitaliya Slobodyana, Lublin, 10 lutego 2013, s. 10: „Ksiądz Mosing wspominał, że z tą obroną było powiązane pewne kuriozum, gdyż grupa Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 117

Aktywność Mosinga na polu naukowym nie ograniczała się jedynie do pracy w laboratorium. Pełnił on funkcję kierownika laboratorium, kierował również biblioteczną Radą Instytutu, przewodniczył Komisji Problemowej Instytutu, był także członkiem prezydium Republikańskiego Towarzystwa Epidemiologów, Mikrobiologów i Infekcjonistów. Na XIV Wszechzwiązko- wym Zjeździe Towarzystwa został wybrany członkiem jego kierownictwa. Mosing stworzył lwowską szkołę riketsjologów. Wśród jego uczniów można znaleźć profesorów, doktorów i kandydatów, którzy stali się znanymi uczonymi, wybitnymi organizatorami ochrony zdrowia i wykładowcami wyższych uczelni medycznych. Pod jego kierownictwem naukowym prze- prowadzono fundamentalne prace z zakresu epidemiologii, diagnostyki, leczenia i profilaktyki tyfusu plamistego. Wielu uczniów Mosinga utworzyło swoje szkoły naukowe. Jeden z nich – prof. dr K. M. Siniak wspomina: „W nauce prof. Mosing był bezgranicznie uczciwy. Swoich uczniów wprowa- dzał na szerokie drogi nauki. Wzajemne stosunki między mistrzem a jego uczniami oparte były, z jednej strony na jego niewzruszonych zasadach, a z drugiej na jego wielkiej życzliwości dla każdego. Żadnemu z nich nigdy nie narzucał swoich poglądów, natomiast zawsze znajdował czas na konsul- tacje i dyskusje”60. Wyniki badawcze i prace podejmowane w ośrodku lwow- skim zyskiwały uznanie najwybitniejszych uczonych i lekarzy specjalistów zarówno w Związku Radzieckim, jak i w krajach zachodnich. Prace oddziału riketsjologii znalazły swoje odzwierciedlenie w publikacjach naukowych wydawanych przez ośrodek lwowski61. W latach sześćdziesiątych XX wieku

radzieckich naukowców na czele z prof. Gromaszewskim w tym czasie byli oponentami Mosinga w dyskusji nad relacją formy zakaźnej oraz nawrotowej tyfusu plamistego. Byli oni przekonani, że rozprawa doktorska Mosinga będzie dotyczyła właśnie tego problemu. Przygotowali się w czasie rozprawy doktorskiej oponować właśnie w tym temacie. Pewni swego nie sprawdzili tematu rozprawy. Przyniesli na obronę przygotowane wcześniej materiały, wykresy, plakaty i inne pomoce naukowe. Wielkim zaskoczeniem był dla nich inny temat rozprawy doktorskiej. Będąc uczęstnikami komisji doktorskiej, w większości wyrazili sprzeciw przyznaniu Mosingowi tytułu doktora nauk medycznych. Wtedy Mosing powiedział, że w tej sytuacji ogłosi pracę za granicą. Komisja była zwołana jeszcze raz następnego dnia i wtedy przyznano mu stopień doktora nauk medycznych”. 60 Є. О. Шабловська, К. М. Синяк, Пiшов з життя видатний вчений, „Iнфекцiйнi хвороби”, 1999, nr 4, s. 80; К. М. Синяк, Розповiдь про цікаву людину, „Трибуна”, 33 (1997) nr 11–12, s. 24–25; M. Basza, W 10. rocznicę śmierci, s. 10–11. 61 Конференция по диагностике сыпного тифа. (Тезисы докладов), Львов, 1955, s. 22; Опе‑ ративное совещание по сыпному тифу и риккетсиозам 28–31 мая 1958 г., (Тезисы докладов), Львов 1958, s. 51; Матерiал з епiдемiологiї висипного тифу, ред. С. Д. Клюзко, Г. С. Мосинг, Львiв 1960, s. 185. 118 Julia Sviderska wyniki badań prowadzonych przez Mosinga zostały uogólnione i upo- wszechnione w Wielotomowym podręczniku z zakresu mikrobiologii i epidemio‑ logii infekcyjnych chorób62. Jako uznany specjalista w dziedzinie mikrobiologii recenzował wiele doktorskich i kandydackich dysertacji, przygotowanych w różnych ośrodkach naukowych Związku Radzieckiego. Od 19 lutego 1960 do 15 lipca 1961 r. ponownie pełnił obowiązki zastępcy dyrektora do spraw naukowych w Instytucie, a 11 lutego 1961 r., rozporządzeniem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, odznaczono go orderem Znak Honoru63. Podczas swojej działalności naukowej Mosing brał czynny udział w terenowych badaniach w ogniskach występowania schorzeń. Mosing nigdy nie krył swoich poglądów, zwłaszcza dotyczących wiary. Cieszył się tak wielką powagą, że władze nigdy nie zdecydowały się na to, aby otwarcie go prześladować64. Podejmowano natomiast próby jego dys- kredytacji w oczach współpracowników przez pokątnie rozpowszechnianie fałszywych oskarżeń, w które jednak ze względów oczywistych nikt nie wierzył65. Niechęć wobec jego światopoglądu wyrażono podczas obchodów stulecia urodzin Lenina w 1970 r. Gdy jego współpracownicy otrzymywali wysokie odznaczenia za osiągnięcia w dziedzinie walki z tyfusem plamistym, Mosinga nie zaproszono nawet do prezydium. Również w marcu 1973 r. na Всесоюзном совещании по сыпному тифу w Kiszyniowie, zgłoszony przez Mosinga wykład nie znalazł się nawet w programie zjazdu. Właśnie na tym zjeździe została ostatecznie potwierdzona jego teoria o recesywnym pocho- dzeniu zachorowań na dur plamisty i tym samym zakończona przeszło

62 Н. Н. Жуков­‑Вережников, Многотомное руководство по микробиологии и эпидеми‑ ологии инфекционных болезней, t. 1–10, Москва 1962–1968. 63 Орден „Знак Почёта”, zob. J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 163. 64 APA, relacja ks. dra Vitaliya Slobodyana, Ojciec, rkps, s. 6–8: „O jego głębokiej prostolinijności i odwadze świadczy zdarzenie, które miało miejsce podczas pobytu we Lwowie delegacji mikrobiologów z całego Związku Sowieckiego. Doktor oprowa- dzając swoim zwyczajem »uczonych« gości po najbardziej uroczych zakątkach Lwowa, przechodząc obok jednego z zamkniętych kościołów swoim zwyczajem zdjął kapelusz i przeżegnał się. Jeden z »uczonych« zapytał go wówczas, czy jest wierzący. Uzyskawszy odpowiedź twierdzącą, miał, wyrażając zdziwienie, powiedzieć zgorszony: »Towarzyszu! Jak mikrobiolog może być wierzący?« Doktor Mosing odparł ze spokojem: »Jak mikrobio- log może być niewierzący?« Również lekarze uczestniczący w konferencjach naukowych wspominali, że w ciągu dnia mieli przerwę, ponieważ prowadzący je dr Mosing udawał się do najbliższego kościoła, aby się pomodlić”. 65 AWBN, relacja N. N. Sahajdakowskiego, s. 3–4: „Rozpowszechniano szeptane wiadomości, że wyjeżdżając do Polski doktor Mosing wywiózł zabytkowy krzyż”. Szukał prawdy i Prawdzie Najwyższej służył 119 dwudziestoletnia dyskusja na ten temat. Podczas tego zjazdu Mosing przed- stawił wykład zatytułowany Опыт ликвидации эпидемического сыпного тифа по УССР (1952–1972), w którym zaprezentował wyniki wieloletnich badań naukowych prowadzonych w ośrodku lwowskim66. W maju 1973 r. z powodu postępującej utraty wzroku Mosing przeszedł na emeryturę67. Przez jakiś czas jednak jeszcze uczęstniczył w dokończeniu dwóch rozpoczętych projektów badawczych. Pierwszy dotyczył antyriket- syjnego i antywszawicowego działania pewnych preparatów syntetycznych, drugi – reakcji osocza chorych na hepatyt infekcyjny A. Pozostał również członkiem rady redakcyjnej czasopisma „Питання вiрусологii” oraz Rady Naukowej Akademii Medycznej we Lwowie, a także konsultantem w kli- nikach tej Akademii, oraz konsultantem Instytutu, w którym pracował68.

He Was Looking for the Truth and Served to the Supreme Truth Scientific Work of Henryk Mosing (Summary)

Rev. Prof. Henryk. Mosing (1910–1999) – a doctor, a highly educated scholar, a man of deep spiritual culture, the personification of unprecedented kindness, of great simplicity and serenity, always sensitive to the needs of others. During the German occupation Mosing played a significant role. He was the closest colleague of Professor Rudolf Weigl – a world­‑renowned scholar – and often risking himself, he saved many lives. After the war he remained in and maintained the Institute of Bacteriology at a high scientific level. He made new dis- coveries of global significance in the field of epidomology. Rev. Mosing developed

66 AWKB, Б. Л. Угрюмов, Исторические аспекты эпидемии сыпного тифа, Киев 25 marca 1987, mps, s. 7–8. 67 APA, relacje ks. Bronisława Baranowskiego, ks. dra Vitaliya Slobodyana, ks. Olega Salomona i Edwarda Pleszewskiego, który wspominał: „Lewe oko miało wadę i od uro- dzenia używał faktycznie tylko jedno oko – prawe. Pracując w Instytucie, codziennie przeglądał pod mikroskopem bardzo wiele (nawet po kilkaset) preparatów, stąd używane oko uległo znacznemu nadwerężeniu. Już 1980 r., ponieważ prawie przestał na nie widzieć, musiał poddać się poważnemu leczeniu, lecz z powodu niedojrzałej katarakty operacja okazała się niemożliwą. Poddał się wtedy operacji lewego oka. Już do końca życia posłu- giwał się tylko lewym okiem wspomaganym przez okulary: do patrzenia z oddali +10 (d), do czytania +16 (d) dioptrii”. Prośbę o przejście na emeryturę złożył Mosing w 1972 r.; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 165. 68 K. Węgier­‑Maksymowicz, Henryk Mosing (1910–1999), „Medycyna Doświadczalna i Mikrobiologia”, 52 (2000) nr 2, s. 209; J. Niemiec, Wiem, że naszego zaufania, s. 165. 120 Julia Sviderska and implemented the scientific concept that had been effective in combating typhus throughout the former Soviet Union and put forward the hypothesis of complete elimination of this dangerous disease. It is worth emphasizing that all his creative life Prof. H. Mosing worked in one research institute, where he started working as a student. H. Mosing enjoyed great authority and recognition in various circles and among different nationalities. As a scientist, he wrote nearly60 scientific papers in the field of bacteriology and epidemiology of infectious diseases, particularly typhus – in Polish, Russian, Ukrainian, French, hundreds of papers presented or published in journals, reviews for many of doctoral and candidate thesis prepared in various institutions and scientific institutions of the USSR. He developed and promoted his own eight candidates of medical sciences, and has been recognized as the founder of the Lviv school of rickettsiologists. spis treści 121

W poszukiwaniu prawdy o człowieku 122 spis treści Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka 123

Urszula Adamska*

Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka na podstawie postaci Napoleona Bonapartego

Największym zwycięstwem Napoleona nie była Europa, ale wyobraźnia pokoleń, którym przyszło żyć w czasach po nim. […] Przeżywszy życie opuścił świat, będąc umarłym, go posiada. R. de Chateaubriand

Gdy Józefina de Beauharnais2 poinformowała swo- jego notariusza Raguideau o zamiarze poślubienia Napoleona Bonapartego, zdziwiony zapytał: „Pani de Beauharnais, czy Pani naprawdę chce mariażu z tym człowiekiem? Przecież to zwykły żołdak. Wszystko, co posiada, to: szynel i szabla”. Przypuszczalnie Józefina zwierzyła się z tej rozmowy Napoleonowi. Tuż po koro- Fotografia 1. nacji w katedrze Notre­‑Dame Napoleon skierował kroki Napoléon w stronę obecnego na ceremonii notariusza Józefiny, po Bonaparte1

* Mgr Urszula Adamska – nauczyciel historii oraz języka francuskiego i włoskiego, doktorantka w Instytucie Historii Uniwersytetu Marii Curie­‑Skłodowskiej w Lublinie. 1 Napoléon Bonaparte, http://www.lepoint.fr/images/2013/03/09/napo-1151236- jpeg_1031491.JPEG, dostęp: 17.01.2013. 2 Józefina de Beauharnais z domu Marie­‑Josèphe­‑Rose Tascher de la Pagerie (ur. 23 czerwca 1763 r. na Martynice, zm. 29 maja 1814 r. w Paryżu) – cesarzowa Francji w latach 1804–1809; z poch. Kreolka, od 1779 r. żona Aleksandra de Beauharnais, z którym miała dwoje dzieci: Eugenio (przyszłego wicekróla Italii) oraz Ortensia (późniejsza królowa Holandii). Po śmierci męża, w okresie Dyrektoriatu, związała się z P. F. Paulem Barras’em. Prowadziła w Paryżu jeden z najbardziej wpływowych salonów towarzyskich. W dniu 124 Urszula Adamska

czym wskazał na futro gronostajowe: „Mistrzu, oto mój szynel”, a następnie na berło cesarskie i dodał: „a oto moja szabla”3. Postać Napoleona Bonapartego wpisuje się w kulturę Europy poprzez mit bohatera własnej legendy. Jego wartość wyznaczają przede wszystkim zmiany w dziewiętnastowiecznej Europie, zainicjowane przez niego. Zamie- rzam poruszyć problem mitu Napoleona Bonapartego, funkcjonującego w świadomości indywidualnej i zbiorowej, a także jego wpływ na kulturę. Na ile ten wpływ był postępowy? Tak zarysowana linia argumentacyjna będzie stanowiła punkt wyjścia do omówienia trzech zasadniczych kwestii: w jaki sposób należałoby odczytywać dzisiaj liczne biografie Napoleona, mityczne przestrzenie jego białych i czarnych legend, aby nie zginąć w gąszczu prze- kłamań? Czy istnieje sposób odczytania ukrytego w nich „kodu dostępu” do hasła „Napoleon Bonaparte”? Jaka winna być rola nauczyciela­‑historyka posiłkującego się w procesie edukacji biografiami wielkich, czasem kontro- wersyjnych postaci historycznych? Na podstawie analizy współczesnej literatury na temat tej kontrowersyj- nej postaci możemy wskazać na nowe sposoby opisu i ujmowania niektó- rych zagadnień, co postaram się również przedstawić w niniejszym artykule. W dalszej części odwołam się do francuskich historyków XX wieku oraz współczesnych badaczy, zajmujących się postacią Napoleona Bonapartego. Poruszona zostanie kwestia reform, przeprowadzonych przez cesarza, przy- toczone będą argumenty za i przeciw Napoleonowi oraz przedstawiona spuścizna, która po nim została.

9 marca 1796 r., o godzinie 22:00 poślubiła generała Napoleona Bonapartego. Małżon- kowie podpisali akt małżeństwa, w merostwie w Paryżu. Na ceremonii, cytuję za: „Le Point”, obecni byli tylko świadkowie: ze strony Józefiny – Paul Barras, członek egzekutywy Dyrektoriatu, zaś świadkiem Bonapartego – prawnik Etienne Calmelet. Napoleon miał 27 lat, Józefina – 33 lata (historia później fałszuje wiek małżonki), towarzyszył jej pies Fortuné. Ceremonia trwała zaledwie pół godziny, po czym Napoleon wyjechał do Italii, w celu zaprowadzenia porządku wśród ludności cywilnej na terenach zajętych przez Francję. I rzeczywiście zaprowadził ład i porządek, rozpoczynając serię swych zwycięstw. Po ośmiu latach Józefina otrzymała koronę cesarską z rąk Bonapartego (2 grudnia 1804 r.). Z powodów politycznych została nakłoniona do rozwodu z Napoleonem (1809), aby ten wstąpił w związek z Marią Luizą Austriaczką. 3 Dzień przed ceremonią zaślubin z Napoleonem Bonaparte, Józefina spotkała się z notariuszem Raguideau. Do tego wydarzenia nawiązuje zacytowana przez autorkę aneg- dota, http://www.lepoint.fr/c­‑est­‑arrive­‑aujourd­‑hui/9-mars-1796-napoleon­‑et­‑josephine­ ‑signent­‑un­‑acte­‑de­‑mariage­‑bourre­‑d-erreu, dostęp: 17.01.2013. Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka 125

Chociaż w świadomości powszechnej znana jest ilość zmian dokonanych przez Napoleona Bonapartego, francuscy historiografowie na określenie XVII wieku używają terminu: Le siècle de Louis XIV, nie mówią zaś nigdy: Le siècle de Napoleon, gdy mają na myśli XIX wiek, mimo że już René de Chateaubriand we wspomnieniach Vie de Rancé zauważył: „Bonaparte a fait son siècle”4. Napoleon urodził się kilka miesięcy po Chateaubriandzie. Zachwycał się Osjanem. Przez swoją młodość i entuzjazm, wolę walki niósł w sobie romantyczne cierpienie mal du siècle. Sprawował władzę przez zaledwie jede- naście lat (dla porównania Karol Wielki rządził 43 lat, zaś Ludwik XIV – 54 lata). Jednak jakość władzy, którą Napoleon sam nazywał le sens du pouvoir, wydaje się nie do przecenienia. Nie był Napoleon tak twórczym anima- torem, za jakiego uważał się Król Słońce – Ludwik XIV. Dostarczał sobie raczej materiału, z którego potem długo czerpała jego wyobraźnia. Wokół jego osoby zarówno za życia, jak i po śmierci tworzyła się legenda. Była ona podtrzymywana najpierw przez samego cesarza oraz sztab wyspecja- lizowanych współpracowników: policjantów (z nietuzinkowym ministrem policji – Josephem Fouchetem na czele), pisarzy, dziennikarzy, cenzorów, artystów, rzemieślników, bankierów i kupców – współczesnych Bonapar- temu, a później także kontynuatorów, tworzących wytrwale i niestrudzenie od ponad dwustu lat mity: białej i czarnej legendy. Trudno znaleźć w historii powszechnej postać równie popularną. Napoleon dominuje nad epoką dzie- więtnastowieczną, przeprowadzając regulację prawa dotyczącego polityki, gospodarki czy społeczeństwa w takich dziedzinach jak m.in.: edukacja, kultura, współpraca państwa z Kościołem (przybierała ona niepokojące formy i obfitowała w dramatyczne wydarzenia, jak np. znany w historii epizod z papieżem Piusem VII, który ekskomunikował Napoleona po wcze- śniejszym zawarciu z nim konkordatu)5. Nikt, komu było dane zetknąć się

4 R. de Chateaubriand, Oeuvres complètes, t. 10: Vie de Rancé, Paris 1969. 5 Pozytywne nastawienie do Kościoła Bonaparte manifestował już na początku spra- wowania władzy: po opanowaniu Piemontu i Lombardii, przywróceniu Królestwa Etrurii i zawarciu pokoju z królem neapolitańskim, „po objęciu władzy wydał kilka dekretów na korzyść Kościoła”, zob. M. Żywczyński, Historia powszechna 1789–1870, Warszawa 2006, s. 130. W dniu 15 lipca 1801 r. został podpisany konkordat przyznający obywatelom Francji swobodę wyznawania dowolnej religii oraz dający większe uprawnienia Napoleonowi, tj. „prawo mianowania biskupów, obowiązek przysięgi na wierność i posłuszeństwo rządowi, przyznając pensje duchownym”, zob. tamże, s. 131. Stopniowo jednak wzajemne stosunki uległy ochłodzeniu. Po serii zwycięstw Napoleona, wcieleniu do Francji kolejnych państw, w tym Prus i Austrii, m.in. wskutek zawartego małżeństwa z Marią Luizą, Bonaparte 126 Urszula Adamska z Napoleonem czy to bezpośrednio, czy poprzez jego twórczość literacką, w dziesiątkach zachowanych listów, czy za pośrednictwem wspomnień ludzi jemu współczesnych, nie pozostaje obojętny wobec niego. Nie sposób zacytować kompletnej bibliografii dzieł poświęconych Bonapartemu. Mówi się, że literatura na jego temat obecnie dziesięciokrotnie przekracza ilość dni, które upłynęły od jego śmierci (minęło ok. 69 300 dni, wydano natomiast ponad 787 tysięcy dzieł). Wyczuwamy w nich różnorodne uczucia i nastroje piszących: od oszczerstwa do pochlebstwa, od szyderstwa do zachwytu. W biografiach Napoleona jest wiele elementów legendy, wątpliwości budzą już same daty jego urodzin i śmierci. Chcąc udowodnić obce pocho- dzenie Napoleona, Chateaubriand fałszował historię, podając, że Bonaparte urodził się w 1768 r., a więc jeszcze przed aneksją Korsyki przez Fran- cję. Błędów nie uniknął także Grand dictionnaire universel Piotra Larousse’a, w haśle dotyczącym Bonapartego podano 18 brumaire’a jako datę jego urodzin. Około 1840 r. Louis Geoffroy6 wyobrażał sobie swojego boha- tera jako zwycięzcę nad wszystkimi narodami i tego, który stworzy jedną monarchię światową. W tym chyba tkwi sekret popularności Bonapartego: pozytywny, choć czasem budzący kontrowersje „marketing”7, prowadzony od czasów jemu współczesnych po dzień dzisiejszy: ulubioną lekturą Juliana Morela, bohatera powieści Stendhala8, na której marginesach robił notatki9, był Mémorial de Saint­‑Hélène. Sto lat później osoba cesarza posłuży Ablowi Gance10 do nakręcenia arcydzieła kina niemego Napoleon. Chociaż celem artykułu nie jest omawianie szczegółowej biografii Małego Kaprala, jednak w celu uporządkowania stosowanej tutaj terminologii nale- żałoby uściślić zakres samego słowa: „biografia”, które według francuskiego słownika oznacza: „rodzaj literacki, którego tematem przewodnim jest

sięgnął po Państwo Kościelne. Początkowo wysuwał żądania, aby Pius VII poparł blokadę kontynentalną przeciwko Anglii. Następnie ogłosił papieża swoim wasalem. Gdy wojska Napoleona zajęły Rzym, papież nałożył na niego ekskomunikę. Za radą Joachima Murata, panującego wówczas w Neapolu, niezbyt z tego zadowolony Napoleon dał rozkaz wywie- zienia papieża do Fontainebleau. Zwrócenie Państwa Kościelnego nastąpiło dopiero po Kongresie Wiedeńskim. 6 L. Geoffroy, Napoleon Apocryphe, http://books.google.pl, dostęp: 4.01.2013. 7 Słowo celowo użyte przez autorkę. 8 Stendhal [Marie­‑Henri Beyle) (1783–1842) – francuski pisarz romantyk, prekursor realizm w literaturze, gloryfikującego we Francji „białą legendę” Bonapartego. 9 Stendhal, Czerwone i czarne, Warszawa 1970. 10 A. Gance, Napoleon, film niemy z 1927 r., Coppola edition. Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka 127 historia czyjegoś życia”11. We włoskim słowniku etymologicznym zaś znaj- dujemy wyjaśnienie zgoła odmienne, cytuję: „narrazione della vita di un personaggio storico”12, czyli w wolnym tłumaczeniu jest to źródło pisane typu narracyjnego na temat życia postaci historycznej. I na tym wątku pra- gniemy oprzeć nasze rozważania. Skupimy się więc na ukazaniu osoby Napoleona – widzianej przez pry- zmat wydarzeń od pojawienia się jego postaci w dziejach Europy i świata, aż do czasów współczesnych – w kontekście dwóch mitów, białej i czarnej legendy. Trzeba jeszcze wyjaśnić, że mit rozumiem jako opowiadanie fabulary- zowane, nie znajdujące pełnego oparcia w materiale historycznym, który implikuje często wiele postaci takich jak np. bogowie, bohaterowie13. Powszechnie znane są etapy dochodzenia do władzy Korsykanina, korzy- stającego sprytnie z przychylności losu w czasie oblężenia Tulonu, opano- wania powstania rojalistów, wyprawy do Włoch i do Egiptu. Napoleon od początku tworzył swój wizerunek. Wybierał swoje logo, hasła, stroje. Nosił charakterystyczny kapelusz i szary surdut. Obraz ten był stale rozpowszech- niany na rycinach, ulotkach i w gazetach. Tuż po koronacji, przybrał cha- rakterystyczną postawę. W 1806 r. „święty” Napoleon stał się faktem. Miał nawet własne święto w dniu 15 sierpnia. Stopniowo stawał się obiektem kultu niemal religijnego. Legenda zdawała się być pod całkowitą kontrolą Bonapartego. Geniusz Napoleona I polegał na tym, że bardzo wcześnie zrozumiał znaczenie propagandy i konieczność tworzenia własnej legendy. Począwszy od kampanii włoskiej, 20 lipca 1797 r., wydawany był w dużym nakładzie „Courrier de l’armée d’ Italie”, rozpowszechniano go w całej Francji. Dziennikarze opisywali w nim wyczyny nieznanego dotychczas nikomu generała. Trochę później zaczął ukazywać się „La France vue par l’armée d’ Italie”. W obu pismach można było przeczytać: „Napoleon jest wszędzie. Napoleon widzi wszystko”. Jakby jeszcze nie wystarczyło dowodów na jego wielkość, Bonaparte kazał wydawać następny dziennik „Journal de Bonaparte et des hommes vertueux”. Wszystkie te działania promujące

11 Biographie, w: Dictionnaire alphabéthique et analogique de la langue française, red. A. Rey, J. Rey­‑Debove, Paris 1982, s. 186. Wszystkie cytaty z literatury francuskiej i włoskiej na język polski przełożyła autorka. 12 Biographie, w: Dizionario etimologico, Genova 2005, s. 62. 13 Mit to opowiadanie fabularyzowane, często pochodzenia ludowego, posługujące się postaciami uosabiającymi za pomocą symboli siły natury oraz różne przejawy zachowań, por. Dictionnaire alphabéthique et analogique, s. 1251. 128 Urszula Adamska

Bonapartego finansowane były m.in. ze zdobyczy wojennych armii we Włoszech14. Na czym polegała doskonałość wodza Francuzów? Napoleon kre- owany był na człowieka zesłanego przez Opaczność, aby wyzwolić Fran- cję z otchłani brumaire`a15. Propaganda napoleońska opisywała Francję za Dyrektoriatu jako kraj zniszczony wojnami, ze zrujnowanym przemysłem, finansami, szpitalami przepełnionymi masowo umierającymi chorymi, Fran- cuzów jako naród zdemoralizowany. Bóg­‑Napoleon odradzał sytuację kraju, ustanawiał ład, porządek i dyscyplinę. „Kiedy Bonaparte przybył na czele armii, stanowił dla swoich żołnierzy autorytet, który narzucił wszystkim. Mimo że brakowało mu pewnej ogłady w gestach, był mistrzem swojej powierzchowności zarówno w spojrzeniu, jak i sposobie przemawiania. Każdy, kto wdał się z nim w relacje, natychmiast go słuchał”16. Ludzie nie tylko słuchali małego kaprala, ale i czytali o nim spreparowane perfekcyj- nie informacje. W „Biuletynie Wielkiej Armii” dziennikarze pozostający na usługach Napoleona przedstawiali oficjalną wersję bitew. Fałszowane było dokładnie wszystko: liczby, znaczenie bitwy czy rozmiary poniesionych strat. Zresztą o stratach nie wypadało pisać. Warto zaś było opowiadać o geniu- szu cesarza jako stratega, najlepszego i jedynego dowódcy. O Napoleonie pisano artykuły w gazetach, tworzono sztuki grane w teatrze, zaczęto o nim głosić kazania w kościołach i rozmawiać na ulicach. Cesarz dbał o to, aby jego mit dotarł do małych miasteczek i wsi. „Biuletyn” był tłumaczony na wszystkie możliwe języki i dialekty Europy, wydawano go na terenach tych państw, w których pojawiła się Wielka Armia. Sam cesarz polecał wydawcom: „Przetłumaczcie wszystkie »Biuletyny Wielkiej Armii« z wszystkich kampanii na język turecki, arabski, wyślijcie go nawet do Konstantynopola”17. Artyści – od pisarzy do architektów, od muzyków do malarzy – wszy- scy wszędzie gloryfikowali Napoleona. Legenda sięgnęła sacrum w chwili, gdy w szkołach w całej Francji obowiązkowo zaczęto nauczać katechizmu cesarskiego. W ten sposób Napoleon wymyślił nową propagandę, która stała się podstawą nowoczesnych reżimów totalitarnych. „Czy Napoleon

14 A. Manfred, Napoleon, Warszawa 1981, s. 162. 15 Autorka nawiązuje do miesiąca, ważnego dla Francji okresu Wielkiej Rewolucji Francuskiej, z którego „otchłani” miał Napoleon „wybawić” Francję, według niektórych historyków, np. Manfreda, zob. tamże, s. 10. 16 A. de Marmont, Mémoires, Paris 2008, s. 296. 17 J. Tulard, Napoléon Ier, Paris 1980. Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka 129 jest państwem­‑instytucją, w znaczeniu wielofunkcyjności państwa, jego obrony, dyplomacji, zabezpieczenia prawa, policji i finansów, wszelkich kompetencji funkcjonowania ekonomicznego. Czy jest on greckim polis, miastem rzymskim czy republiką Bodinusa?”18. Przyszły jednak porażki w Rosji i Prusach, inwazje obcych wojsk i abdy- kacja. Mit oficjalny przez chwilę upadł, prestiż Napoleona zmalał. Pojawiło się zmęczenie wojnami. Uczucie egzaltacji religijnej – ubóstwienie zaczęło ustępować miejsca demonizacji. Ten rodzaj apokalipsy zrodził legendę antynapoleońską, której echa możemy znaleźć np. u Lwa Tołstoja19. Chate- aubriand mówił wręcz o nikczemności Bonapartego. Przyłączyli się do niego również inni znani twórcy literatury XIX w. Czarna legenda nie była zbyt kosztowna, wystarczyło, że Anglicy nazwali Bonapartego „boney”, a zaczęły powstawać karykatury i pamflety. Po 1812 r. legenda anty­napoleońska przybyła do Rosji. Po odwrocie wojsk napoleońskich spod Moskwy Europa zaczęła wykreślać imię Bonapartego z dzieł wcześniej na jego cześć komponowanych (np. Eroika Beethovena) czy usuwać z pomników stawianych mu (rozmontowanie kolumny na placu Vendôme). We Francji w De Bonaparte et des Bourbons Chateaubriand, jak już wspo- mniano wcześniej, podważał pochodzenie cesarza, oskarżał go o despo- tyzm, doprowadzenie kraju do ruiny ekonomicznej, o straty demograficzne, w wyniku np. największych bitew, w tym „bitwy narodów”20. W konsekwen- cji ponad sto pamfletów przedstawia negatywny obraz Napoleona. Zaprze- stano kreowania go na Aleksandra Wielkiego i Juliusza Cezara, a zaczęto przedstawiać jako Temudżyna czy Attylę. Ponadto ultrasi oskarżali go o zbyt- nią centralizację władzy administracyjnej i złe zarządzanie ekonomiczne. Legenda czarna przetrwała prawie cały XIX wiek.

18 Tamże. 19 L. Tołstoj, Wojna i pokój, Warszawa 2010. 20 P. Miquel, Historie de la France, Paris 1976, s. 312. 130 Urszula Adamska

Fotografia 2. Oto jest mój syn umiłowany, w którym mam upodobanie21

Źródło: Litografia z Napoleonmuseum w Arenenburgu.

Zwolennikiem czarnej legendy był też Jacques Bainville, który esej o Napoleonie zakończył słowami: „Nie uwłaczając chwale ani sztuce, byłoby o wiele lepiej, gdyby w ogóle nigdy nie istniał”22. Nowa biała legenda pojawiła się na francuskiej wsi. Trudne warunki ekonomiczne, w których znajdowała się wieś w czasie Restauracji Burbo- nów, sprawiły, że wieśniacy z rozrzewnieniem wspominali epokę cesarską: wysokie pensje i niskie ceny chleba. Pozytywnie o Napoleonie pisał Honoriusz Balzak23, kontemplując wielkie zwycięskie bitwy, których wspominanie wpływa na wzmocnienie poczucia dumy narodowej. Litografie Denisa Raffeta i Nicolas Charleta, poematy Josépha Méry’ego rozpowszechniały znów postać Małego Kaprala. Najwięk- szy twórca francuskiego romantyzmu, Victor Hugo, wiele uwagi poświęcił

21 „Oto mój syn umiłowany, w którym mam upodobanie”, trawestacja tekstu biblijnego. 22 J. Bainville, Napoléon, Paris 2005. 23 H. de Balzac, Lekarz wiejski, Warszawa 1930. Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka 131

Napoleonowi. W wierszach Lui ze zbioru Orientales24 i L’Expiation opisywał bitwę pod Waterloo25. Cała światowa literatura przepełniona jest dziełami poświęconymi epoce napoleońskiej. Można wymieć choćby utwory Stedhala, Balzaka, Alfreda de Musseta. Można zaryzykować tezę, że generacja pierwszych lat XIX wieku żyła Napoleonem, „oddychała nim” i wierząc w niego, sprowokowała dalsze rozprzestrzenianie się jego pozytywnego mitu.

Fotografia 3. L’Astre brillant. Apoteoza Napoleona Bonapartego, sztych Antoine’a Auberta

Źródło: E. Łuniński, Napoleon (Legiony i Księstwo Warszawskie), Warszawa 1911, s. 352.

Zesłanie Napoleona na wyspę Świętej Heleny kontrastuje z czasem, gdy był on wszechpotężnym i wszechwładnym wodzem, mającym u stóp prawie całą Europę. Samotność przegranego poruszała nowe pokolenie literackie dziewiętnastowiecznej Francji – romantyków. Odnajdywali oni we wspo- mnieniach dawnych żołnierzy Wielkiej Armii i w powszechnej wyobraźni

24 V. Hugo, Lui, w: tenże, Orientales, Paris 1954. 25 Tenże, L’Expiation, Paris 1954. 132 Urszula Adamska

ludu epopeję, która kontrastuje z przeciętnością i niestabilnością okresu Restauracji i monarchii lipcowej. Ostatnia szarża kawalerii pod Waterloo zakończyła chęć zawładnięcia całą Europą. Alfred de Vigny pisał: „Jestem z pokolenia urodzonego na początku wieku, które żywiło się »Biuletynem Wielkiej Armii«, miało codziennie przed oczami nagi miecz i w końcu przy- szło po niego w chwili, gdy Francja odkładała go do pochwy Burbonów”26. Mit okazał się niewyczerpany. Już Anatole France widział w Bonapartem „bohatera doskonałego”27. To, co jest najbardziej charakterystycznego w micie, to jego powszech- ność. Mały Kapral inspirował twórców angielskich. Arthur Conan Doyle uważał Napoleona za postać ważniejszą od Sherlocka Holmesa. We Wło- szech Alessandro Manzoni pisał na jego cześć Il cinque maggio28. U Fiodora Dostojewskiego Raskolnikow tłumaczył się: „Chciałem zostać Napoleonem, dlatego zabiłem, tak jest…”29. Do chwili obecnej cesarz nie przestaje być obsesją ludzi: jego taktykę i strategię walki podziwiali i podziwiają studenci we wszystkich szkołach wojskowych. Europa zawdzięcza mu przekształcenia społeczne i polityczne oraz powstanie nowych instytucji prawnych. Hasła rewolucji francuskiej (wolność, równość, braterstwo), narzucone armii napoleońskiej, zostały zasymilowane przez narody podbite przez Napoleona. Zasługi Bonapartego dla Europy i świata są niepodważalne i nie do przecenienia: poza unifikacją intelektualną i artystyczną samej Francji, świat zachodni zawdzięcza mu Kodeks Cywilny, regulujący system własności i norm społecznych, kon- kordat, który pozostaje zwycięstwem myśli gallikańskiej, język francuski w tekstach administracyjnych Europy obok języków lokalnych, edukację powszechną, nowy styl empire, który Bonaparte narzucił Europie, ograbiając jednocześnie z dzieł sztuki cały kontynent. Ralph Waldo Emmerson wypowiadał się w ten sposób o Małym Kapralu: „Wszyscy czytelnicy tysięcy anegdot lub wspomnień o Napoleonie delektują się nim w sposób szczególny, jakby przeżywali własną historię. Napoleon jest dla nich tak bardzo nowoczesny. Człowiek z ulicy odnajduje w Bona- partym cechy ludzi mu współczesnych. Napoleon zaś doszedł, ich zdaniem,

26 A. de Vigny, Oeuvre complète, Paris 1993. 27 A. France, Le Lys rouge, Paris 1928. 28 A. Manzoni, Il cinque maggio, w: N. Sapegno, Disegno storico della letteratura italiana, Firenze 1973, s. 623. 29 F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, Warszawa 1978, s. 487. Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka 133 tak daleko, że jest w stanie zaspokoić wszelkie możliwe potrzeby, które człowiek zazwyczaj ukrywa i tłumi, gdyż nie wypada o nich mówić”30. Jednocześnie Bonaparte jawił się jako wcielenie tego wszystkiego, co Fryderyk Nietzsche nazywał „wolą mocy”, która materializuje się w nad- człowieku31. Pełną garścią czerpały później z powyższych haseł zarówno ideologia nazistowska, jak i inne reżimy totalitarne w świecie. Dwudziestowieczne doktryny totalitarne odwołują się do Napoleona, równocześnie pojawia się on jako bohater filmów, inspirując reżyserów bardziej niż postacie takie jak Abraham Lincoln, Włodzimierz Iljicz Lenin czy Adolf Hitler. Pojawił się w pierwszym filmie niemym Abla Gance’a, a następnie w ponad 200 światowych produkcjach kinowych i telewizyjnych. Pojawiały się produkty z podobizną cesarza na etykietkach, np. markowe trunki. Podnosiło to prestiż firmy i sprzedaż jej produktów, „opakowanych w Napoleona”. Zjawisko stosunkowo nowe to pojawienie się Bonapartego w środkach masowego przekazu, a zwłaszcza w Internecie. Multimedialnie wykreowane wizje przedmiotów i przestrzeni bądź naśladują bezpośrednio rzeczywistość, bądź stwarzają fikcyjny świat gier, lub stymulują świat realny. Odbiorca integruje się z podawanym obrazem odmiennie niż w kinie, gdy patrzył biernie na ekran. Zaczyna wpływać na dramaturgię podawanego tekstu, odgrywa wybraną przez siebie rolę. Na stronach internetowych z łatwością można znaleźć gry tematyczne: bitwy Napoleona, quizy o cesarzu, puzzle do ułożenia, gry w karty z Napoleonem (z dopiskiem: uwaga, Napoleon oszukuje), zagadki, rebusy, komiksy, obrazy, statuetki, posążki, zabawki, przedmioty codziennego użytku, albumy, zdjęcia (zmieniające grymas na twarzy cesarza po kliknięciu myszką), ekran czuwania przy cesarzu, filmy, filmiki, złote księgi (dostępne dla fanów z całego świata), maile (można napisać nawet do Napoleona (nieważne, że nie żyje) czy w końcu czytanki dla dzieci, mające instruować, jak zostać Napoleonem32.

30 R. W. Emmerson, Napoleon – człowiek świata, Warszawa 1836. 31 F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, przeł. W. Berent, Kraków 1908. 32 Wiele z tych zabaw i gier można znaleźć na stronie Napoleon.com, www.napoleon. com, dostęp: 6.01.2013. 134 Urszula Adamska

Fotografia 4. Książka dla dzieci Philippe’a Boitela pt.: Le futur empereur Napoléon [Przyszły cesarz Napoleon]33

Źródło: Francuskie księgarnie internetowe, m.in. fnac, http://livre.fnac.com/a2650732/ Philippe­‑Boitel­‑La­‑vie­‑de­‑l-enfant­‑futur­‑empereur­‑Napoleon, dostęp: 21.04.2013.

Na witrynach: kupno­‑sprzedaż napotykamy: medale, monety, flagi, wypo- sażenie Wielkiej Armii, antyki, muzykę z czasów Napoleona, prezenty, kostiumy, rekonstrukcje historyczne, kartki pocztowe, listy, wirtualne muzea, zabytki, zamki, finansowanie fundacji jego imienia. Instytucja Napoleon kwitnie i rozwija się, i wbrew opinii oponentów, nie kończącą się opowieść białe, to znów czarnej legendy umiejętnie stymulowana przez fachowców. Na wstępie artykułu pojawia się pytanie o „kod dostępu” do postaci Napoleona. Jak go odszyfrować, aby nie ulec, często tendencyjnemu przed- stawianiu jego kontrowersyjnej biografii? Wszak zadaniem historyka jest przede wszystkim selekcjonowanie świadectw i niedopuszczanie domysłów czy psychologicznej interpretacji, w ujęciu możliwie najbardziej rzetelnym, racjonalnym i w miarę możliwości obiektywnym. Zadaniem nauczyciela­ ‑historyka, posługującego się biografią w edukacji swoich uczniów, winno być przedstawienie postaci widzianej przez pryzmat historycznego procesu

33 P. Boitel, Le futur empereur Napoléon, Paris 2005. Mityczne przestrzenie biografii w ujęciu historyka 135 dziejowego, takiego zaplanowania lekcji, aby owa postać stała się podmio- tem dziejów wraz z całym jej „istnieniem”. Ujmowana jako zjawisko psy- chiczne, indywidualne, zjawisko fizyczne oraz zbiorowe na tle cywilizacji w znaczeniu kulturowym i kulturotwórczym. Dopiero takie całościowe ujęcie może stanowić dobry punkt wyjścia do realizacji zamierzeń nauczy- ciela – badacza – historyka. Ponadto rolą nauczyciela­‑historyka, czerpią- cego z biografii, konieczne jest wyważenie faktów historycznych, najpierw dokładny ogląd; później zaś podsunięcie uczniowi, nigdy narzucenie czy też „molestowanie naukowe”, własnej, zdeterminowanej opinii. Raczej pro- pozycja dążąca do próby umożliwienia mu odnajdywania prawdy obiek- tywnej, a jeśli to niemożliwe, do samodzielnego zbliżania się do postaci, przez to, co Karl Rajmund Popper nazwał „falsyfikowaniem hipotezy”34, w naszym przypadku: falsyfikowaniem możliwości zaistnienia takiej, a nie innej biografii Napoleona Bonapartego. Co do wspominanego wcześniej kodu dostępu do hasła „Napoleon”, być może należałoby przyjąć tezę łączącą w sposób możliwie najbardziej wiarygodny obiektywizm z subiektywi- zmem i prawdopodobieństwo z prawdą, co w rezultacie i tak poskutkuje zaledwie: refleksją historyka nad źródłem, w naszych przestrzeniach zaś: nową, mityczną biografią.

Mythological Spheres of the Biography as Seen from a Historian’s Standpoint Based on the Character of Napoleon Bonaparte (Summary)

The character of Napoleon Bonaparte has become part of the Europe’s culture via the myth of a hero of his own legend. His value stems mostly from changes triggered by him in the nineteenth century Europe. In our speech we are going to touch upon the issue of the aforementioned Napoleon’s myth in both public and individual awareness as well as his influence upon culture. Moreover, we are going to consider the following issues: What do we know about Napoleon Bonaparte? What do the young people know about him? Where does the fascination of his admirers, the readers of his works or the users of the Internet discussion forums come from? What role should a teacher or a historian ‘making use’ of the greatest, yet some- times controversial, characters’ biographies assume, in order to reach the minds of the young generation?

34 K. R. Popper, Logika odkrycia naukowego, tłum. U. Niklas, Warszawa 1977, s. 115. 136 Urszula Adamska

How should one approach the multiple Napoleon’s biographies so as not to ‘drown’ in the sheer number of works of hardly any literary value? Is there any reasonable way of ‘deciphering’ the ‘access code’ to the term ‘Napo- leon Bonaparte’ hidden therein? The analysis of the contemporary discourse concerning this sometimes contro- versial figure indicates new ways of describing and presenting some of the issues regarding the character of Napoleon, which we will also try to prove in our speech. Tłum. Bartłomiej Motyl

Les espaces de la biographie, vus par l’historien, dans le mythe napoléonien (Résumé)

Le personnage de Napoléon Bonaparte entre dans l’histoire de l’Europe par l’inter- médiaire du mythe de sa propre légende. Ce sont, avant tout les changements initiés par Napoléon Bonaparte lui­‑même en Europe du XIXe siècle qui marquent sa valeur. On va se référer au problème du mythe dans la conscience individuelle et celle des masses, et ensuite, on va analyser l’influence du mythe sur la civilisa- tion européenne. On va réfléchir aussi sur des questions suivantes: Qu’est­‑ce que nous savons sur Napoléon actuellement? Quelle est la conscience des jeunes sur ce problème? D’où vient la fascination des personnes enthousiasmées par Bona- parte? Quel devrait être le rôle du professeur et de l’historien qui se servent des livres sur la biographie de Napoléon pour povoir parvenir aux esprits des jeunes ? Comment arriver à bien comprendre un grand nombre de biographies, pour ne pas se perdre dans la lecture des livres qui «poussent comme des champignons » sur le personnage de Bonaparte écrits souvent par des barbouilleurs ? Est­‑il possible à déchiffrer le mot de passe: «Napoléon» ? Il y a de nouvelles idées dans la façon de présenter ce personnage sous certains aspects, contradictoires parfois. C’est à nous de le prouver dans notre intervention. Doświadczenia powstania styczniowego 137

Agnieszka Teresa Tys*

Doświadczenia powstania styczniowego punktem wyjścia programu politycznego konserwatystów krakowskich

Wstęp

Punktem granicznym w biografii konserwatystów krakowskich: Stanisława Koźmiana1, Stanisława Tarnowskiego2, Józefa Szujskiego3 oraz Ludwika

* Agnieszka Teresa Tys – doktorantka na Uniwersytecie Warszawskim. 1 Stanisław Koźmian (1836–1922) – przedstawiciel krakowskich konserwatystów. Ukończył Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1860–1862 był kore- spondentem Biura Politycznego Hôtelu Lambert, natomiast w okresie powstania stycznio- wego kierował powstańczym biurem prasowym. Współtworzył „Przegląd Polski”. W latach 1869–1870 był posłem do Sejmu Krajowego i deputowanym do wiedeńskiej Rady Państwa. Przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora i kierownika artystycznego teatrów krakowskich. Napisał Rzecz o roku 1863 (t. 1–3, Kraków 1896) oraz Pisma polityczne (Kraków 1903). 2 Stanisław Tarnowski (1837–1917) – jedna z głównych postaci obozu stańczyków. Przeszedł szkołę przygotowania dyplomatycznego, działając jako korespondent Biura Politycznego Hôtelu Lambert. Podczas powstania styczniowego pracował w krakowskim biurze redakcji konserwatywnego dziennika „Czas”, a także w wydziale wojskowym Komitetu Obywatelskiego Galicji Zachodniej. Za udział w powstaniu został skazany przez władze austriackie na 12 lat więzienia. Po ułaskawieniu w 1865 r. wspólnie z przyjaciółmi zainicjował powstanie „Przeglądu Polskiego”. W następnych latach był posłem na galicyjski Sejm Krajowy, a od 1885 r. członkiem Izby Panów. Oprócz działalności politycznej zdoby- wał kolejne szczeble kariery uniwersyteckiej: w 1871 r. został profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1882–1883 był dziekanem Wydziału Filozoficznego, zaś fotel rektorski zajmował w latach 1886–1887 oraz 1899–1900. Należał do najpłodniejszych pisarzy z grupy konserwatystów krakowskich. Napisał m.in.: O literaturze XIX wieku; Pisarze polityczni XVI wieku; Frycz Modrzewski: O poprawie Rzeczypospolitej; Z doświadczeń i rozmyślań. 3 Józef Szujski (1835–1883) – najbardziej twórczy umysł z obozu krakowskich kon- serwatystów. W okresie powstania styczniowego wydawał nieoficjalne, demokratycznie nastawione pismo „Naprzód”, dowoził również żołnierzom gen. Mariana Langiewicza kara- biny przez granicę. Napisał programowy tekst „Przeglądu Polskiego” Kilka prawd z dziejów 138 Agnieszka Teresa Tys

Wodzickiego4 była klęska powstania styczniowego. Negatywne emocje, strata bliskich i kolejna nieudana próba odzyskania niepodległości przez Polskę oraz doświadczenia więzienne spowodowały u nich refleksję nad sensem dalszej walki o wolną ojczyznę. Klęska ta dotknęła ich bezpośrednio, sami byli przywódcami powstania w Krakowie, odcisnęła na nich znamię nie tylko psychiczne, lecz w ich wypadku także polityczne, gdy z wpłynęła na reorientację ich poglądów. Refleksje nad niepowodzeniem powstania styczniowego doprowadziły ich do przekonania, że należy odejść od irre- dystycznej polityki5, odrzucić liberum conspiro6. Droga do niepodległości nie wiedzie przez wszczynanie kolejnych powstań, lecz przez przebudowę

naszych. Ku rozważeniu w chwili obecnej. W 1867 r. otrzymał mandat do galicyjskiego Sejmu Krajowego, następnie wybrano go na delegata do Izby Poselskiej austriackiej Rady Państwa, a w 1879 r. został dożywotnim członkiem Izby Panów parlamentu wiedeńskiego. Na niwie naukowej współtworzył krakowską szkołę historyczną. Jego kariera naukowa przebiegała błyskawicznie. W 1869 r. został profesorem historii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, w latach 1878–1879 był rektorem tegoż uniwersytetu, a od 1873 r. sekretarzem Akademii Umiejętności. Jest autorem opracowań: Dzieje Polski, Opowiadania i roztrząsania historyczne (pisane w latach 1875–1880) przez Józefa Szujskiego, O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki: rozprawy i artykuły. 4 Ludwik Wodzicki (1834–1894) – był korespondentem Biura Politycznego Hôtelu Lambert. Jednakże w odróżnieniu od pozostałej trójki przyjaciół dowodził w powstaniu styczniowym oddziałem, a po jego rozbiciu, aby uniknąć aresztowania, udał się za gra- nicę. Był współtwórcą „Przeglądu Polskiego” oraz autorem artykułów publikowanych na jego łamach. Jego kariera polityczna stanowiła „stańczykowski schemat”: od 1865 r. był posłem na Sejm Krajowy w Galicji, od 1877 r. w Radzie Państwa. W 1877 r. został miano- wany marszałkiem Sejmu Krajowego. Ponadto w 1880 r. otrzymał stanowisko dyrektora austriackiego Banku Krajowego w Wiedniu. Był dożywotnim członkiem Izby Panów. 5 Polityka irredystyczna – termin pochodzi od włoskiego słowa irredenta – nie wyzwo- lona (ziemia). Terminem tym określano pierwotnie ruch polityczny powstały we Włoszech na przełomie XIX i XX wieku dążący do zjednoczenia ziem zamieszkałych przez ludność włoską. W szerszym znaczeniu irredenta oznacza dążenie do wyzwolenia narodowego. Por. Słownik wyrazów obcych PWN, red. J. Tokarski, Warszawa 1980, s. 316. W rozumieniu stańczyków celem polityki irredystycznej na gruncie polskim jest odzyskanie niepodległo- ści na drodze zbrojnych powstań. W odróżnieniu od irredystów konserwatyści krakowscy odsuwali na dalszy plan zagadnienie niepodległości Polski, uzależniając podjęcie działań zmierzających do oswobodzenia kraju od sprzyjających okoliczności na arenie między- narodowej. Chcieli uzyskać niepodległość na drodze legalnej, wykluczając konspirację i walkę zbrojną. Ich zdaniem po 1863 r. najważniejsza jest praca organiczna i kompromis z zaborcą. 6 Liberum conspiro – termin używany przez konserwatystów krakowskich na oznacze- nie potępianej przez nich działalności spiskowej, konspiracyjnej. Stańczycy bezwzględnie walczyli z liberum conspiro, ponieważ obawiali się powtórzenia 1863 r. Doświadczenia powstania styczniowego 139

świadomości politycznej społeczeństwa. Było to pierwsze i podstawowe zadanie konserwatystów krakowskich na początku ich działalności politycz- nej – przemiana świadomości politycznej społeczeństwa, odejście od popo- wstaniowych sentymentów i demonstrowania uczuciowego patriotyzmu. Stańczycy chcieli wychować przyszłego polskiego obywatela, przygotować go do korzystania z wolności. Uważali, że w ten sposób przybliżają się do celu najważniejszego – odzyskania niepodległości. Celem niniejszego opracowania jest ukazanie, w jaki sposób klęska powstania styczniowego – przyjęta jako graniczny punkt w biografiach stańczyków – przyczyniła się do zmiany ich poglądów politycznych, a tym samym do stworzenia programu politycznego, który otworzył im drogę do władzy. Autorka koncentruje się na początkowej działalności politycznej stańczyków, jaką prowadzili w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX w., pomijając dalszy okres, w którym coraz większą rolę grał stańczy- kowski lojalizm w stosunku do Austro­‑Węgier, a sama grupa traciła swoją żywotność i kostniała w starych poglądach.

Byt narodowy jako kluczowe pojęcie programu politycznego konserwatystów krakowskich

Centralnym pojęciem programu politycznego grupy krakowskiej był byt narodowy. Przy pomocy tego pojęcia jej członkowie odpierali zarzuty prze- ciwników politycznych, tłumaczyli przyczyny wybuchu i klęski powstania styczniowego oraz uzasadniali sojusz Galicji z monarchią austriacką. Mało tego, zasłaniając się bytem narodowym, bronili się przed oskarżeniami o zdradę narodową. Pojęcie to wykorzystywali zatem, w zależności od rodzaju pytań i zarzutów w stosunku do nich, do walki politycznej. Byt narodowy był dla nich odpowiedzią na wszystkie pytania. Jak widać powyżej, stańczycy w odróżnieniu od wcześniejszej polityki irredystycznej, która zdominowała całkowicie polską myśl polityczną przed powstaniem styczniowym, deprecjonowali byt państwowy w stosunku do bytu narodowego. To posunięcie nadawało ich myśli nowatorski charakter, zmieniało jej zwrot, nakierowując ją na ochronę bytu narodowego, a kwestię odzyskania niepodległości odsuwając na plan dalszy, gdy będą ku temu sprzyjające okoliczności. Dla grona krakowskiego „byt narodowy, po upadku państwa, składa się z tego wszystkiego, co w życiu narodu pozostało ze zniknięciem formy 140 Agnieszka Teresa Tys państwowej; z tego wszystkiego, czego wady i błędy, które spowodowały to zniknięcie, zniszczyć nie zdołały, oraz z tego, co od tej chwili naród nabył lub nabędzie”7. Definicja ta, jak widać, jest bardzo prosta, najważniejsze są jednak ostatnie słowa, mówiące o tym, że mimo utraty państwowości, naród może czegoś istotnego dokonać. Stańczycy mieli tu na myśli pracę organiczną, dzięki której naród może rozwijać się na różnych płaszczyznach: politycznej, gospodarczej czy kulturalnej. Tym samym chcieli podkreślić i przekonać społeczeństwo, że odzyskanie niepodległości nie jest jego naj- wyższym celem, ponieważ praca organiczna na rzecz narodu ma też wartość. Grono krakowskie, budując swoje pojęcie bytu narodowego, zazna- czało, że jest on oparty pod względem materialnym i geograficznym na ziemi, która jest własnością Polaków. Zaś oparcie duchowe daje polskiemu bytowi narodowemu katolicyzm, który – w przekonaniu stańczyków – jest bezwzględną prawdą. Poza tym wyznanie rzymskokatolickie jest wrośnięte w historię narodu, jego obyczaje, stanowi o jego rozwoju. Grono krakowskie było przekonane, że katolicyzm umożliwi przetrwanie narodu polskiego bez bytu państwowego8. Również język tworzy polski byt narodowy, stanowiąc jego główną treść (literatura, piśmiennictwo). Za kształt języka odpowiada obyczaj polski i cywilizacja, zaś ich podstawę stanowi tradycja i historia, które wspólnie rozstrzygają o ustroju, stosunkach rodzinnych i społecznych9. Analiza dziejów historycznych narodu polskiego zajmuje w twórczości stańczyków bardzo ważne miejsce, co zostanie ukazane w dalszych rozważa- niach. W tym miejscu należy jedynie zaznaczyć, że w ich rozumieniu dzieje narodu stanowią jego własność i tożsamość. Wydarzenia historyczne, które były szkodliwe dla bytu narodowego, należy przeanalizować, właściwie ocenić, aby w przyszłości nie powielać już popełnianych błędów10. Innymi słowy, troska o zachowanie bytu narodowego jest dla nich najważniejsza. Powyżej wymienione składniki bytu narodowego Polacy mogą rozwijać bądź powodować ich zanik. Od postawy społeczeństwa zależy przetrwanie narodu polskiego. Jeżeli Polacy nadal będą lekceważyć byt narodowy, orga- nizując kolejne spiski i powstania – naród nie przetrwa. Dla stańczyków

7 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, t. 3, Kraków 1896, s. 343. 8 Tamże. 9 Tamże, s. 344. 10 Tamże, s. 347. Doświadczenia powstania styczniowego 141 patriotyzm, który ma na celu odzyskanie bytu państwowego, kosztem bytu narodowego – jest szkodliwy.

Patriotyzm szkodliwy

Z powyższego wynika, że stosunek społeczeństwa do bytu narodowego determinuje rodzaj patriotyzmu. Jeżeli stosunek ten jest negatywny, to według terminologii stańczyków patriotyzm zyskuje miano szkodliwego. Ponadto dany rodzaj patriotyzmu zakłada określoną koncepcję odzyskania niepodległości. Oznacza to, że Polak opowiadający się za „patriotyzmem szkodliwym” lekceważy zarówno byt narodowy, jak i czynniki go tworzące, natomiast odzyskanie bytu państwowego uważa za najważniejsze. Jak widać, w koncepcji patriotyzmu politycznego następuje inwersja gradacji bytów – byt narodowy zostaje podporządkowany bytowi państwowemu do tego stopnia, że może nawet ulec zniszczeniu. Z kolei odzyskanie niepodle- głości zwolennik „patriotyzmu szkodliwego” upatrywał w konspiracji oraz w powstaniach narodowych, które w jego zamyśle wywołają interwencję Europy. Stańczycy (w szczególności Józef Szujski, później Michał Bobrzyński11) słynęli z założenia krakowskiej szkoły historycznej, zatem nie dziwi fakt, że źródeł powstania „patriotyzmu szkodliwego” szukali w historii Polski. Za kryterium oceny dziejów porozbiorowych ojczyzny przyjęli sposób odzyskiwania przez Polaków niepodległości. Wyróżnili zatem dwie drogi wiodące do tego celu: pierwsza opierała się na samych siłach narodu (stań- czycy mają tu na uwadze powstania narodowe), druga zakładała pomoc Europy12. Według nich powyższe metody odzyskiwania niepodległości przy- czyniły się do podziału postaw społeczeństwa (do 1863 r.) na demagogiczne

11 Michał Bobrzyński (1849–1935) – przedstawiciel młodszego pokolenia stańczyków, uczeń Józefa Szujskiego, współtwórca krakowskiej szkoły historycznej. W 1877 r. został profesorem historii prawa polskiego i niemieckiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Funkcję wiceprezydenta Rady Szkolnej Krajowej objął w 1890 r. W latach1908–1913 był namiestnikiem Galicji. Autor głośnej syntezy historycznej Dzieje Polski w zarysie, wydanej w Krakowie w 1879 r. 12 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, s. 304. 142 Agnieszka Teresa Tys i zachowawcze, co z kolei w sferze politycznej objawiło się powstaniem obozów o tych samych nazwach13. Nietrudno się domyślić, że zarówno ten tendencyjny podział dziejów Polski, jak i społeczeństwa zmierzał do wykazania, że „patriotyzm szkodliwy” i jego symbole, a także powstania narodowe doprowadziły do upadku Rze- czypospolitej, a w szczególności do zniszczenia bytu narodowego, który, jak zostało to podkreślone powyżej, był punktem centralnym myśli konser- watystów krakowskich. Samo słowo „demagogiczny”14 jest sygnałem, że obóz o tej nazwie musiał być związany z „patriotyzmem szkodliwym”. Tekst otwierający niniejszą część artykułu przedstawia charakterystykę tego obozu. Ponadto warto dodać, że egzemplifikację ruchu, u którego podstaw leżała demagogia, konserwa- tyści krakowscy widzieli w stronnictwach rewolucyjnych i powstańczych. W przypadku powstania styczniowego było to stronnictwo czerwonych. Stanisław Koźmian na kartach Rzeczy o roku 1863 nakreślił ostrą krytykę osoby Ludwika Mierosławskiego15, którego uważał za głównego reprezen- tanta tego ruchu. Według jego opinii dyktator powstania styczniowego był „przedstawicielem i apostołem szału i niedorzeczności, dobrowolnej zatraty, ofiar i poświęceń szkodliwych; mowie bezrozumny, w czynach zgubny, do

13 Należy tu rozumieć, że według stańczyków w historii porozbiorowej pojawiają się dwa obozy: demagogiczny i zachowawczy. 14 Przeciwstawieniem dla obozu demagogicznego był w koncepcji konserwatystów obóz zachowawczy. Stawiał on sobie za główny cel pracę organiczną na rzecz bytu naro- dowego, a wykluczał tajne spiski i powstania. Odzyskanie niepodległości przez Polskę wiązał z ingerencją europejską. Według konserwatystów krakowskich obóz zachowawczy tworzyli najlepsi ludzie w narodzie. 15 Ludwik Mierosławski (1814–1878) – nazywany był „generałem przegranej sprawy”, gdyż prawie wszystkie jego kampanie wojskowe kończyły się klęską. Jako szesnastolatek brał udział w postaniu listopadowym, pełniąc służbę jako oficer instruktażowy oraz jako żołnierz korpusu gen. Samuela Różyckiego. Od 1834 r. należał do radykalnej organizacji Młoda Polska. Następnie współpracował z Towarzystwem Demokratycznym Polskim, w 1845 r. stał się członkiem jego władz. W 1846 r. został wyznaczony na naczelnego wodza powstania wielkopolskiego, jednak na skutek zdrady został skazany przez władze pruskie na karę śmierci i osadzony w więzieniu Moabit. Po uwolnieniu kontynuował działania powstańcze na terenie Wielkopolski. Jak przystało na „generała przegranej sprawy”, swoją walkę powstańczą przeciwko armii pruskiej zakończył klęską. Podobnie zakończyło się powstanie na Sycylii, w którym brał udział w 1849 r., jak również republikańskie powstanie w Badenii i Palatynacie w czerwcu tegoż roku. Nie inaczej miała się sprawa z powstaniem styczniowym, którego został pierwszym i krótkotrwałym dyktatorem. Współcześnie histo- rycy są zgodni co do negatywnej oceny jego udziału w powstaniu styczniowym. Doświadczenia powstania styczniowego 143 zwycięstw bezsilny, a wszelkie szumnie zapowiadający, zwiastun i twórca, tak politycznych i wojskowych klęsk, z pogromów wychodzący z nowym zapasem szkód dla narodu, używał przecież znaczenia, wywarł na dwa pokolenia wpływ nie mały, był wyrocznią swojego stronnictwa i do życia najskuteczniej powoływał tegoż system, szerzący istnienie i śmierć”16. Powyższa zjadliwa charakterystyka Mierosławskiego świadczy bardziej na niekorzyść autora powyższego tekstu niż jej bohatera. Koźmiana również można posądzić o demagogię i propagandę, bo napisał ów tekst w ściśle określonym celu. Chciał przekonać społeczeństwo polskie, aby odeszło od konspiracji i zrywów powstańczych, a weszło na tory pracy organicznej. W tej sytuacji przedstawiciel obozu czerwonych nie mógł być przedstawiony pozytywnie, nie mógł być uosobieniem rozumu i rozwagi, gdyż cnoty te są przypisane stronnictwu zachowawczemu, które uosabiał Andrzej Zamoy- ski17 i stańczycy. Mierosławski musiał kierować się szałem, albowiem wtedy doskonale wpasowywał się w koncepcję polityczną stańczyków, w której byli lepsi i gorsi, mądrzy i głupi. Oczywistym było dla nich, że tylko obóz zachowawczy posiadał jednostki obdarzone rozumem i predysponowane do rządów nad narodem, zaś obóz demagogiczny był potrzebny do zdyskredy- towania irredystycznej polityki przedpowstaniowej. Jeszcze trafniej ujął to Józef Piłsudski w swoich odczytach na temat wpływu Wschodu i Zachodu na Polskę w epoce 1863 r.: „Gdy myślę o dotychczasowej historii 1863 roku, zawsze mi się wydaje, że stawia ona pod pręgierzem jednych po to, by mówić o zasługach innych”18. Do tego zabiegu doskonale nadaje się Mierosławski, tym bardziej że w swoich wystąpieniach publicznych przed powstaniem oskarżał on szlachtę i duchowieństwo (zapewne wyznania rzymskokato- lickiego) o zaprzedanie sprawy narodowej, innymi słowy, uderzał w obóz białych, co równało się atakowi na ówczesne poglądy przyszłych stańczyków.

16 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, s. 325. 17 Andrzej Zamoyski (1800–1874) – według Stanisława Koźmiana – twórca i przed- stawiciel obozu zachowawczego w Królestwie Polskim, działacz polityczny i gospodarczy. W 1842 r. z jego inicjatywy zaczęto wydawać „Roczniki Gospodarstwa Krajowego”, pismo popierające postęp agrarny i oczynszowanie chłopów. W majątku Andrzeja Zamoyskiego w Klemensowie odbywały się doroczne zjazdy ziemiaństwa, będące forum wymiany poglądów o tematyce gospodarczej i obywatelskiej. Zamoyski został inicjatorem i pre- zesem Towarzystwa Rolniczego (1858–1861), które było zaczątkiem obozu białych. Pod jego kierownictwem Towarzystwo debatowało nad reformą agrarną. Był ideowym prze- ciwnikiem Aleksandra Wielopolskiego, który rozwiązał Towarzystwo Rolnicze w 1861 r. 18 J. Piłsudski, Rok 1863, Warszawa 1989, s. 169. 144 Agnieszka Teresa Tys

Z kolei jego demagogia miała na celu zastraszenie i podporządkowanie sobie szlachty19. Ugrupowywanie przyszłych konserwatystów krakowskich nie mogło zaakceptować w Mierosławskim dyktatora powstania styczniowego, dlatego też uknuło spisek, mający na celu jego dyskredytację. Krakowscy działa- cze obozu białych (w tym przyszli stańczycy) powołali drugiego dyktatora powstania – Mariana Langiewicza20, wmawiając mu, za pośrednictwem podstawionego człowieka, Adama Grabowskiego21, że jego nominacja ma poparcie Rządu Narodowego w Warszawie. Grono krakowskie było przekonane, że Langiewicz, w odróżnieniu od Mierosławskiego, stanie się marionetką w ich rękach22. Przywołane działania krakowskiego obozu białych ukazują w dosadny sposób, jak przyszli twórcy patriotyzmu politycznego troszczyli się o byt narodowy. Biegli w wyliczaniu wad narodowych, szukaniu przyczyn klęski

19 Tamże, s. 144. 20 Marian Langiewicz (1827–1887) – polski generał, drugi po Ludwiku Mierosław- skim dyktator powstania styczniowego. Karierę wojskową rozpoczął w armii pruskiej, dochodząc w niej do stopnia porucznika. Brał udział w powstaniu na Sycylii. Od 1861 r. wykładał w Polskiej Szkole Wojskowej w Genui, gdzie po raz pierwszy doszło do konfliktu między nim a Ludwikiem Mierosławskim. Z ramienia Komisji Zagranicznej Komitetu Centralnego Narodowego sprowadzał do Królestwa Polskiego broń z Belgii i Niemiec. W styczniu 1863 r. został mianowany przez Komitet Centralny Narodowy pułkownikiem województwa sandomierskiego. 22 stycznia rozpoczęła się tzw. kampania Langiewicza, w której jego zgrupowanie przypuściło trzy zwycięskie szturmy na odziały rosyjskie w: Jedlni, Bodzentynie, Szydłowcu. Po upadku dyktatury Mierosławskiego Langiewicz obwołał się dyktatorem powstania styczniowego. Jego dyktatura również nie trwała długo. Przyczyniły się do tego bitwy pod Małogoszczą i Grochowiskami, które zdziesiątkowały jego oddziały. W tej sytuacji Langiewicz udał się do Galicji na czele niewielkiego oddziału, aby uzyskać pomoc dla powstańców. Zamiaru swojego nie zrealizował, gdyż po przekro- czeniu granicy pod Opatowem został aresztowany przez Austriaków. W ten oto sposób zakończył swój udział w powstaniu. 21 Adam Grabowski (1827–1899) – zrujnowany arystokrata, awanturnik. Przed powstaniem styczniowym penetrował obóz czerwonych. Został namówiony w Krako- wie, aby wystąpił jako członek rządu i jego przedstawiciel przy ofiarowaniu dyktatury Marianowi Langiewiczowi. Podczas śledztwa dotyczącego dyktatury Langiewicza w liście z dnia 16 marca 1863 r. został nazwany przez Rząd Tymczasowy szalbierzem i oszustem politycznym. Oskarżenie zostało poparte przez premiera powstańczego rządu Stefana Bobrowskiego, który następnie został zabity przez Grabowskiego w pojedynku w dniu 11 kwietnia 1863 r. Powodem pojedynku była odmowa podania ręki Grabowskiemu przez szefa Komisji Wykonawczej Rządu Narodowego podczas pierwszego posiedzenia sądu. 22 J. Piłsudski, Rok 1863, s. 144. Doświadczenia powstania styczniowego 145

1863 r., zapomnieli o jedności narodowej, która jest gwarantem ochrony bytu narodowego. W dążeniu do swoich celów posłużyli się metodami charakterystycznymi dla zwalczanego przez nich „patriotyzmu szkodliwego”. Działania krakowskich białych nie miały charakteru jawnego, były dalekie od czystej gry politycznej. Chodziło im o przetarcie drogi do władzy, którą zdobyli później w Galicji. Opisana powyżej intryga białych ukazuje także jednostronność Koź- miana w opisie wypadków 1863 r. Może poddawać również w wątpliwość rzekomą troskę stańczyków o byt narodowy. Bardziej chodziło im o prze- jęcie władzy nad zrywem powstańczym niż o niepodległą Polskę. Ochrona bytu narodowego i praca organiczna nad jego rozwojem umożliwiały przy- szłym twórcom Teki Stańczyka23 zdążanie do wymienionego celu i przejęcia kontroli nad społeczeństwem polskim. Powyższy opis walki o władzę między stronnictwem czerwonych a bia- łych w powstaniu styczniowym potwierdza tezę Piłsudskiego, burzącą jedną z legend 1863 r., o treuga Dei24. Według niego w tym okresie naszych dziejów nie było pokoju narodowego; była natomiast niemal wojna domowa, niena- wiść25. Wskazuje na to chociażby fakt, w jaki sposób dwa obozy polityczne postrzegały się wzajemnie. Biali „całą organizację Komitetu Centralnego traktowali pogardliwie, nazywając ją robotą smarkaczy i głupców”26, zaś czerwoni nie uważali białych za Polaków27. Wydaje się, że bardziej niż spisek, zorganizowany przez „niedouczoną młodzież”, przyczyną upadku zrywu z 1863 r. był brak jedności działań powstańczych. Powyższe słowa Piłsudskiego, określające stosunek białych do czerwo- nych, potwierdza sam Koźmian, stwierdzając, że stronnictwo to składa się „z pośledniejszych w narodzie żywiołów, przede wszystkiem z najmłodszych. Ono też dawało hasło i początek wszelkim zgubnym przedsięwzięciom od 1830 do 1863”28. W tym miejscu dochodzimy do kolejnego filaru, który

23 Teka Stańczyka – seria satyrycznych listów pisanych przez fikcyjnych nadawców do fikcyjnych odbiorców. Listy te ukazywały się w „Przeglądzie Polskim” od maja do grudnia 1869 r. Autorami dwudziestu listów składających się na Tekę byli: Stanisław Koźmian, Józef Szujski, Stanisław Tarnowski, Józef Szujski. Celem Teki Stańczyka była zmiana stanowiska społeczeństwa polskiego w stosunku do idei irredystycznej. Teka Stańczyka dała początek szkole i stronnictwu tej samej nazwy. 24 Tamże, s. 145. 25 Tamże. 26 Tamże, s. 141. 27 Tamże, s. 142. 28 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, s. 325. 146 Agnieszka Teresa Tys podtrzymuje – zdaniem stańczyków – „patriotyzm szkodliwy”, a mianowicie do młodzieży. To ona jest – w mniemaniu konserwatystów galicyjskich – odpowiedzialna za wybuch powstań narodowych. Powstanie listopadowe w ich interpretacji historycznej było momentem, w którym o losach narodu zaczęli rozstrzygać ludzie młodzi i niedoświadczeni, a starsi dali się porwać żywiołowi. Młodzież też zainicjowała metodę walki spiskowej29, która od czasu powstania listopadowego stała się zwyczajem, później zaś weszła w nałóg30. Jej skutkiem było powstanie styczniowe. Kolejnym elementem tworzącym „patriotyzm szkodliwy”, znacznie wspierającym młodzież, była – w koncepcji konserwatystów krakowskich – romantyczna poezja narodowa. Obwiniali ją za to, że doprowadziła do zmiany w hierarchii społeczeństwa – warstwą rządzącą stała się niedoświad- czona młodzież, a najlepsi w narodzie (ziemiaństwo) zostali zdetronizowani. Ponadto stańczycy zarzucali poezji romantycznej, że przyczyniła się do przedstawiania narodu jako duchowej ofiary, zrzucając z niego całkowicie odpowiedzialność za klęski, które dotknęły Rzeczypospolitą. Nauczyła spo- łeczeństwo szukać przyczyn upadku państwowości w niesprawiedliwości innych, a nie we własnych błędach i wadach31, do tego rozpowszechniała religię złudzeń. W konkluzji swoich rozważań nad „patriotyzmem szkodliwym” stańczycy nie obwiniają tylko obozu demagogicznego o klęskę powstania stycznio- wego. Uważają, że winny był też obóz, który sami popierali. Według nich program zachowawczy nie był skutecznie realizowany, bo gdyby był, to system demagogiczny przestałyby istnieć, a wraz z nim „patriotyzm szko- dliwy”. Elitarna mniejszość nie spełniła swojego obowiązku względem narodu, nie zapobiegła spiskom z lat 1830 i 186332, dopuściła do niszczenia bytu narodowego. Grono krakowskie czuło się odpowiedzialne za byt narodowy, dlatego cel „patriotyzmu szkodliwego” – odzyskanie wolnej Polski – stał według nich w sprzeczności z ochroną społeczeństwa polskiego. Konserwatyści krakowscy uważali, że 1863 r. ujawnił prawdę, że dążenie do odzyskania niepodległości za wszelką cenę niszczyło naród. Sądzili, że nadszedł czas na

29 Piłsudski z kolei uważa, że w zrywach z lat 1830 i 1863 w działaniach powstańców przeważały inne metody – w pierwszym dominowała wojna, w drugim – spisek. 30 Tamże, s. 310. 31 Tamże, s. 331. 32 Tamże, s. 328. Doświadczenia powstania styczniowego 147

reorientację polityki niepodległościowej, na wychowanie nowego pokolenia w innym duchu patriotycznym. Zerwali więc z dotychczasowym modelem polityki przedpowstaniowej, tworząc program polityczny, którego celem była ochrona narodu, a odzyskanie niepodległości schodziło na plan dal- szy, zostało odsunięte do czasu, gdy będzie ku temu sprzyjająca sytuacja polityczna. „Nie mogąc być państwem, pozostać narodem”33 – dla Polaków to konieczność.

Szkoła patriotyzmu politycznego

Na podstawie koncepcji bytu narodowego sformułowanej przez stańczyków i uwag na temat „patriotyzmu szkodliwego” można wyprowadzić podsta- wowe cele i treści wchodzące w skład ich programu politycznego. Niniejsza część będzie miała zatem na celu uporządkowanie podstawowych założeń ich myśli politycznej. Patriotyzm polityczny, który był celem szkoły krakowskiej, musiał być zaprzeczeniem „patriotyzmu szkodliwego”, jego alternatywą. Próżno więc szukać w myśli stańczyków pozytywnego znaczenia słów: „demonstracja”, „konspiracja”, „powstanie” – były to zwroty znienawidzone, bo zapewne przy- pominały im przeżycia, których doświadczyli w 1863 r. Słowa te pojawiają się w ich programie tylko po to, aby wykazać bezskuteczność wcześniejszej myśli poetycko­‑filozoficznej, która inspirowała twórców powstania stycz- niowego i społeczeństwo, a doprowadziła do niszczenia bytu narodowego. Patriotyzm polityczny to zerwanie ze spiskami i powstaniami. Dla stańczy- ków wykorzenienie „patriotyzmu szkodliwego” w społeczeństwie polskim stało się wręcz obsesją. W późniejszych latach stańczycy przeciwstawiali się wszelkim inicjatywom, mającym na celu świętowanie rocznic powstań narodowych, organizowanych chociażby przez demokratów galicyjskich. Na gruncie oświaty opracowali specjalne przepisy zabraniające młodzieży uczestnictwa w demonstracjach pod groźbą wydalenia ze szkoły, bo to przecież niedouczona młodzież inicjuje działania konspiracyjne. Uwaga stańczyków, w odróżnieniu od wyznawców „patriotyzmu szko- dliwego”, który charakteryzował myśl polską do 1863 r., koncentrowała się na ochronie bytu narodowego, który był zarazem kluczem do ich pro- gramu politycznego. Z bytem narodowym nierozerwalnie związana była

33 Tamże, s. 338. 148 Agnieszka Teresa Tys

praca organiczna, która miała zapewnić narodowi wzrastanie na niwie gospodarczej, kulturalnej i oświatowej. Główny problem konserwatystów krakowskich sprowadzał się do tego, jak przekonać społeczeństwo do słuszności wysuwanych przez nich założeń programowych. Jak z Polaka, wychowanego na pracy w konspiracji i ideałach powstańczych, stworzyć nowego Polaka, dla którego bycie wolnym nie oznacza życia w niepodległej Polsce. Być wolnym, w interpretacji najzdolniejszego reprezentanta szkoły patriotyzmu politycznego, Józefa Szujskiego, „to stać się zdolnym utworzyć rząd i dokonać reorganizacji społeczeństwa”34. „Sejm, instytucje publiczne, stowarzyszenia oto legalne i jawne nasze organa, poza którymi nic istnieć, nic powstawać nie powinno, które poza zakres działania swego wychodzić nie mogą”35. Zatem kolejnym założeniem programu grupy konserwatystów krakowskich było zbudowanie nowej świadomości politycznej społeczeń- stwa polskiego, która uczyni z Polaków obywateli, co sprawi, że gdy Polska odzyska niepodległość, będą oni umieli korzystać z tej wolności. Stańczycy chcieli, aby naród zaczął myśleć kategoriami państwowymi, rozważał pro- blematykę ustrojową, międzynarodową, prawną36. Najlepszym środkiem do zmiany mentalności społeczeństwa i wpro- wadzenia w życie programu politycznego konserwatystów krakowskich okazała się satyra. Na łamach „Przeglądu Polskiego” ukazywał się cykl arty- kułów pod nazwą Teka Stańczyka37, które były pierwszą formą wystąpienia „szkoły wojującej”38. Za pomocą satyry krakowscy konserwatyści starali się dokonać przewrotu umysłowego Polaków, zastępując „patriotyzm szko- dliwy” patriotyzmem politycznym. Na łamach czasopisma szydzili z wad i nałogów Polaków, które doprowadziły do powstania, potępiali przyczyny i powody klęski39. Przykład krytyki koncepcji ciągłości powstania ukazuje list Optymowicza40 (właściciela apteki) do Trwożnickiego (urzędnika ban-

34 J. Szujski, Kilka prawd z dziejów naszych ku rozważeniu w chwili obecnej, w: Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich, wybór tekstów, przedmowa i przypisy M. Król, Warszawa 1985, s. 62. 35 Tamże, s. 65. 36 M. Król, Przedmowa, w: Stańczycy, s. 6, 7. 37 Stąd powstała nazwa grona krakowskiego. Jak podkreślał Koźmian nadało ją samo społeczeństwo. 38 Inna nazwa szkoły patriotyzmu politycznego. 39 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, s. 361. 40 Stańczycy doskonale potrafili wykorzystać walory satyry do przeforsowania swojego programu politycznego. Nadawcy i odbiorcy poszczególnych listów nosili fikcyjne, zna- czące nazwiska. W tym przypadku Optymowicz i Trwożnicki reprezentowali przeciętne Doświadczenia powstania styczniowego 149 kowego):„Naszymi środkami działania są: utrzymanie nieustającego nie- zadowolenia w kraju, wszystkich mniemanych koncesji, ciągła protestacja, bezwzględna opozycja i agitacja, która jest najdzielniejszym środkiem, bo już bezpośrednio stykającym nas z wielkim celem, agitacją, która dobrze prowadzona utrzymuje samą prze się nieprzerwalność powstania”41. W ten oto sposób, podważając i wyśmiewając filary „patriotyzmu szkodliwego”, stańczycy wywierali przemożny wpływ na społeczeństwo polskie. Jednakże największym sukcesem politycznym szkoły stańczykowskiej, w mniemaniu samych konserwatystów, było doprowadzenie do zespolenia polskiego bytu narodowego z monarchią austriacką42, dzięki czemu Polacy w Galicji zdobyli dla siebie dogodne warunki rozwoju. Połączenie dokonało się na płaszczyźnie religijnej, cywilizacyjnej i moralnej. Dla stańczyków najważniejsze było to, że byt narodowy został zabezpieczony i wzrosło jego znaczenie. Tym samym ich cel został osiągnięty. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że nie wszyscy Polacy chcieli w powyż- szy sposób chronić i podnosić znaczenie narodu polskiego. Przykładem jest tutaj Leszek Dunin Borkowski43, członek Sejmu Krajowego, zajmu- jący nonkonformistyczną postawę w stosunku do polityki stańczykowskiej. Borkowski wprost nazywa konserwatystów krakowskich „kolaborantami z Wiedniem” i przestrzega ich, że na parlamentarnym „targowisku trzeba

i typowe postawy społeczne. Natomiast osobom publicznym nadawali stańczycy pseu- donimy łatwe do rozszyfrowania przez czytelników. 41 S. Koźmian, Optymowicz (właściciel apteki) do Trwożnickiego (urzędnika bankowego), w: Stańczycy, s. 80. 42 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, s. 367. 43 Leszek Dunin Borkowski (1811–1896) – hrabia, poseł na Sejm Krajowy Galicji, demokrata, pisarz, poeta, publicysta, uczestnik powstania listopadowego. Po upadku powstania studiował sanskryt na uniwersytecie w Królewcu. Pobyt w królewieckim śro- dowisku protestanckim wpłynął znacząco na jego twórczość literacką. W satyrycznych utworach jego autorstwa: Cymbalada, Parfiańszczyzna czy Pokalanki przeprowadził krytykę katolicyzmu w duchu ewangelickim. Na niwie politycznej był przeciwnikiem lojalistycznej polityki obozu konserwatystów krakowskich w stosunku do Austro­‑Węgier. Swoje nega- tywne stanowisko wobec kursu stańczykowskiej polityki wyraził w przemowach, które uchodzą za arcydzieło sztuki oratorskiej, jak też na płaszczyźnie literackiej. Przykładem jest tutaj chociażby broszura pt. Nieco o Stanisława Tarnowskiego doświadczeniach i rozmyśla‑ niach, będąca polemiką z jubileuszową publikacją Stanisława Tarnowskiego Z doświadczeń i rozmyślań, napisaną z okazji dwudziestej piątej rocznicy utworzenie „Przeglądu Polskiego”. 150 Agnieszka Teresa Tys będzie błyskotki polityczne przepłacać prawami narodowymi, okupy- wać cenę naszej narodowości. Czyliż do handlu takiego jesteście gotowi Panowie?”44. To że stańczycy weszli na drogę lojalizmu i serwilizmu w stosunku do monarchii austriackiej, tkwiło w konstrukcji ich programu politycznego. Stwierdzenie, że w momencie wejścia w układ z zaborcą, nie można go zdradzić, czyniło ich wcześniej lub później zdrajcami narodu polskiego.

Sukces myśli politycznej stańczyków na gruncie systemu oświaty

Skuteczność polityki stańczykowskiej doskonale widać na niwie pedago- gicznej. Koźmian, Szujski, Tarnowski i Wodzicki byli świadomi tego, że zmiana mentalności Polaków to długotrwały proces. Nie można w jednej chwili przeobrazić Polaka­‑spiskowca w lojalnego obywatela Austro­‑Węgier. Wiedzieli oni, że ich oddziaływanie na społeczeństwo było zbyt krótkie, aby wykorzenić w nim „patriotyzm szkodliwy”45. Wychowanie do spisków, powstań, nastawione przede wszystkim na odzyskanie bytu państwowego, miało długą tradycję w porównaniu z ich szkołą patriotyzmu politycznego. Dlatego jednym z zadań tejże szkoły było czuwanie, aby pęd do konspi- racji i powstań się nie odrodził. Atoli czuwanie bywa nużące. „Ostre oko patriotyzmu politycznego”46 może się zamknąć. Stańczycy skierowali więc swoją uwagę na młodszą generację, w niej upatrując nadziei na realizację swoich zamierzeń pedagogicznych. Wprowadzenie myśli konserwatywnej w obręb systemu oświaty, innymi słowy, zdominowanie pedagogiki przez politykę stańczyków47, doskonale utrwaliła swoim piórem Stefania Sempołowska48. Jej publikacja Niedola

44 Cyt. za: R. Leszczyński, Pisma polemiczne, Warszawa 2011, s. 111. 45 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, s. 363. 46 Tamże, s. 377. 47 S. Sempołowska, Niedola młodzieży galicyjskiej, w: taż, Pisma pedagogiczne i oświatowe, red. M. Falski, Warszawa 1960, s. 27–98. 48 Stefania Sempołowska (1869–1944) – nauczycielka, działaczka społeczna i oświa- towa, pisarka, autorka książek dla dzieci i młodzieży. W latach 1895–1901, w swoim mieszkaniu przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie, prowadziła tajne komplety dla dziew- cząt. Do programu nauczania wprowadziła idee nowego wychowania. Od 1895 r. zain- teresowała się losem więźniów politycznych, co znamionowało jej działalność przez cały dalszy okres jej życia. W 1901 r. została wydalona z Królestwa Polskiego i osiadła na dwa lata w Galicji, gdzie zetknęła się ze stańczykowską polityką oświatową, której krytykę Doświadczenia powstania styczniowego 151 młodzieży galicyjskiej stanowiła protest przeciwko powyższym poczynaniom stańczyków na gruncie oświaty. Sempołowska, niczym prokurator, sypała pod adresem konserwatystów krakowskich soczyste oskarżenia: „z praw- dziwą nauką w szkole galicyjskiej spotkać się nie można wcale, przerabia się ją odpowiednio do potrzeb c.k. stańczykowskiego lojalizmu i klery- kalizmu”49, dalej: „z chwilą gdy stańczykiernia używać zaczęła w Galicji szkoły, jako areny akcji politycznej, musiała tą szkołą owładnąć w tym, co stanowi istotę jej ducha – musiała iść za radą, jaką prof. Tarnowski w sejmie dawał Bobrzyńskiemu: »Bardzo dobry sposób owładnięcia szkołą jest dobór ludzi«”50. I w końcu najbardziej dosadne oskarżenie: „władze szkolne zasadę patriotyzmu streszczają w obowiązku wdzięczności, uczuciu przywiązania do panującej dynastii; tą drogą wyrzekły się dążenia do zdobycia tego, co stanowi pierwsze prawo narodowe: dążenia do niepodległości. Takim stanowiskiem szkoła galicyjska straciła prawo do tytułu szkoły narodowej polskiej”51. Przytoczone cytaty doskonale ukazują, jak polityczny program kra- kowskich konserwatystów wniknął w obręb systemu oświaty galicyjskiej. Z łatwością można w nich odnaleźć zarysowane wcześniej główne tezy owego programu: lojalizm wobec Austro­‑Węgier, katolicyzm, który ma gwa- rantować przetrwanie narodu polskiego, odsunięcie walki o niepodległość na korzystniejszą dla Polaków sytuację na arenie międzynarodowej, a co za tym idzie, przeniesienie zainteresowania rodaków na pracę organiczną. Ponadto Sempołowska zwraca uwagę na fakt, jak bardzo istotny dla stańczy- ków był dobór kadry dydaktycznej. Wiedzieli oni doskonale, że aby wycho- wać młode pokolenie w duchu patriotyzmu politycznego, potrzebny jest nauczyciel – katolik, lojalny wobec monarchii Austro­‑Węgierskiej, a więc przeciwnik idei konspiracyjnych i rewolucyjnych. Powyższe cytaty naświetlają zagadnienie wpływu polityki stańczyków na oświatę galicyjską na poziomie ogólnym. Jeszcze jaskrawiej problem ów widać na poziomie szczegółowym, chociażby w doborze treści poszczegól- nych przedmiotów nauczania, które Sempołowska skrupulatnie przeba- dała. Przykładem niech będzie tutaj analiza Wypisów, czyli podręczników uwieczniła w publikacji Niedola młodzieży galicyjskiej. Podobną postawę przyjęła również w stosunku do polityki oświatowej władz państwowych II Rzeczypospolitej, którą wyraziła m.in. w dwuczęściowym tekście Z tajemnic Ciemnogrodu. 49 S. Sempołowska, Niedola młodzieży galicyjskiej, s. 60. 50 Tamże, s. 88. 51 Tamże, s. 39. 152 Agnieszka Teresa Tys do języka polskiego dla uczniów gimnazjów, zawierających fragmenty dzieł polskich pisarzy. Odwołując się do koncepcji stańczykowskich, wyeli- minowano z nich treści, które mogłyby krzewić „patriotyzm szkodliwy”. Sempołowska sarkastycznie podkreślała, że Wypisy układał „arcymistrz poglądów lojalnych Stanisław Tarnowski, który oczyścił też starannie litera- turę polską z… »nielojalizmu«”52. We wspomnianych podręcznikach utwory poetów romantycznych zostały dobrane w taki sposób, aby nie wzbudzały w czytelnikach nastrojów rewolucyjnych, zaś życiorysy wybitnych Polaków odpowiednio uładzono (np. „pojechał do Konstantyno- pola wysłany przez rząd francuski”). Według Sempołowskiej „z literatury epoki porozbiorowej opuszczono zupełnie elegię patriotyczną i poezję legionów – nie ma z niej śladów, nie ma wzmianki. O związku filaretów, temacie tak wdzięcznym dla wychowawcy Polaka, mówi się aż na 5 liniach (o ile dłużej opowiada o chorobie Szujskiego), z których uczeń dowiaduje się, że głównym przedmiotem rozmów w stowarzyszeniu był nowy kieru- nek poezji – o treści, duchu, losie stowarzyszenia nie ma słowa”53. Podobne przykłady można by mnożyć. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że dla Stefanii Sempołowskiej metody stańczyków zmierzające do nasycenia pedagogiki galicyjskiej ich progra- mem politycznym były nie do przyjęcia. Sempołowska sprzeciwiała się wikłaniu pedagogiki w politykę. Ponadto upatrywała w działaniach stań- czyków zdrady ojczyzny, oskarżając ich o wynaradawianie młodego poko- lenia. Konserwatyści krakowscy widzieli jednak w upolitycznieniu oświaty realizację swojego najwyższego celu – ochrony bytu narodowego. Oświata stanowiła dla nich kolejne pole działania, na którym mogą zakiełkować ziarna patriotyzmu politycznego.

Zakończenie

Na podstawie zarysowanego programu politycznego konserwatystów kra- kowskich można stwierdzić, że ugrupowanie to nie mogło całkowicie usunąć z języka terminologii związanej z myślą irredystyczną. Stańczycy zamknęli te poglądy i działania w jednym pojęciu „patriotyzmu szkodliwego”, mając nadzieję, że nigdy już nie rozleją się one na społeczeństwo polskie, a słowa

52 Tamże, s. 45. 53 Tamże, s. 45. Doświadczenia powstania styczniowego 153

„spisek” i „powstanie” znikną z języka polskiego. Można wysunąć wniosek, że przeżycia powstania styczniowego wycisnęły na nich tak głębokie piętno, że w ich odczuciu patriotyzm niepodległościowy stawał się zjawiskiem groźnym, niebezpiecznym dla przetrwania narodu. Jeżeli się go wykorzeni w narodzie, to nie będzie zbrojnej walki o niepodległość i klęsk z nią zwią- zanych. Realizacji tej koncepcji poświęcili całe swoje życie, przekonując do swoich racji czy to na polu literatury, czy historii. Nie można im odmówić sukcesów. Pokazuje to również, że predysponowani byli do pracy organicz- nej, a nie do walki zbrojnej. Jednakże, mimo sprowadzenia polskiej myśli na tory pracy organicznej i dokonania zmiany w mentalności społeczeń- stwa polskiego, nie wygrali z legendą powstania 1863 r. Przeżycia tamtego okresu zdominowały całe ich życie, a walka z „patriotyzmem szkodliwym” stała się dla nich obsesją. Przykładem potwierdzającym tę myśl mogą być obchody pięćdziesiątej rocznicy powstania listopadowego, które zamierzali zorganizować demokraci. Konserwatyści na łamach „Czasu” wyrażali swoje zaniepokojenie tym pomysłem. Bali się demonstracji narodowych, które w ich rozumieniu były zaczątkiem „patriotyzmu szkodliwego”. Przekonywali opinię publiczną, że walka zbrojna, konspiracja nie dadzą tego, co można osiągnąć, współpracując z władzą. Podkreślali, że Galicja jest tego przykła- dem. Z kolei demokraci na łamach „Narodówki” nie zgadzali się z poglądem stańczyków, że powstanie listopadowe było pogromem narodu polskiego i zamieścili obszerne sprawozdania z przebiegu obchodów tejże rocznicy. Między innymi głos zabrał cytowany już Dunin Borkowski, który wyraził nadzieję, że ziarno rzucone 29 listopada 1830 r. wyda swój plon stokrotny54. Jak więc widać, stańczycy musieli cały czas walczyć z myślą irredystyczną, która silnie dochodziła do głosu zwłaszcza przy rocznicach powstań. Ponadto w sposób wyraźny należy podkreślić, że to właśnie przeżyciom 1863 r. stańczycy zawdzięczali powstanie swojego programu politycznego i stronnictwa oraz popchnięcie na drogę współpracy z władzami zaborczymi. Potwierdza to sam Koźmian: „kosztem strat poniesionych w skutku roku 1863, uzyskał byt narodowy polski znane w Galicyi, korzyści55. Ponadto następstwa 1863 r. sprawiły, że naród polski odszedł od „patriotyzmu szko- dliwego”, dzięki czemu był gotowy do zespolenia się z Austrią. Oprócz tego punkt ciężkości bytu narodowego przeniósł się z Królestwa do Galicji.

54 M. Głuszko, Walka konserwatystów krakowskich z demokratami na łamach ich organów prasowych w okresie 1867–1895, Toruń 2007, s. 62. 55 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, s. 367. 154 Agnieszka Teresa Tys

Bezpośrednią przyczyną pojawienia się nowej polskiej myśli politycznej było poczucie winy56, jakiego nie mogli się wyzbyć twórcy osławionej Teki Stańczyka. Czuli się oni współwinnymi powstania styczniowego i udziału w szerzeniu się „patriotyzmu szkodliwego” w 1863 r. Powołując do życia szkołę patriotyzmu politycznego, chcieli te winy odkupić. Z racji tego, że udział w powstaniu styczniowym spowodował zwrot w ich biografiach i dał im bagaż negatywnych doświadczeń, mogli dokonać ataku na irredystyczną politykę. To rok 1863 uczynił ich stańczykami, mimo że widzieli w nim przede wszystkim zniszczenie bytu narodowego, który od tej pory zaczęli pielęgnować.

The Experiences of the January Uprising as a Beginning of Political Program of the Cracow Conservatives (Summary)

The article presents how the defeat of the January Uprising affected the Cracow conservatives. Paradoxically, thanks to that defeat, the Cracow conservatives were able to analyse reasons of the defeat, to reform their political view and consequently to create their own political program. In other words, hereby article tries to present how the one of the most significant event in Stańczycy biographies helped them to found conservative group and strive for power in the future.

56 Tamże, s. 379. Karol Sienkiewicz (1793–1860) ­ – pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 155

Katarzyna Seroka*

Karol Sienkiewicz (1793–1860) ­ – pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej w Paryżu

Karol Sienkiewicz, choć niewątpliwie był wybitną postacią w dziejach Wiel- kiej Emigracji, nie doczekał się kompleksowej biografii. Jego osoba pojawia się zazwyczaj w cieniu poczynań księcia Adama Jerzego Czartoryskiego1 i innych osobistości związanych z dziewiętnastowieczną polską diasporą. A to właśnie Sienkiewicz, historyk, literat, tłumacz, archiwista, ale przede wszystkim wybitny bibliotekarz jest jednym z głównym inicjatorów powoła- nia do życia największej polskiej książnicy poza granicami kraju – Biblioteki Polskiej w Paryżu. Postaram się więc przybliżyć sylwetkę tego emigracyjnego działacza, skupiając się jednak nie tylko na podejmowanych przez niego poczynaniach na rzecz polskiego wychodźstwa, ale na kwestiach, które go ukształtowały: zdobytej edukacji, podróżach po Europie oraz pracy w bibliotece Czarto- ryskich w Puławach.

Lata nauki i pobyt w Krzemieńcu

Karol Sienkiewicz urodził się 20 stycznia 1793 r. w Kalinówce koło Winnicy, w guberni kijowskiej, w niewielkim majątku należącym do jego rodziców.

* Mgr Katarzyna Seroka – doktorantka w Instytucie Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego. 1 Adam Jerzy Czartoryski (1770–1861) – książę, wybitny mąż stanu, dyplomata, poli- tyk. Po upadku powstania listopadowego udał się na emigrację do Francji, gdzie stanął na czele ugrupowania politycznego Hôtel Lambert; M. Handelsman, Adam Jerzy Czartoryski, w: Polski słownik biograficzny, t. 6, Kraków 1938, s. 257–259. 156 Katarzyna Seroka

Sienkiewiczowie byli zubożałą rodziną ziemiańską. Ojciec Karola, Antoni, pieczętujący się herbem Sieniuta, był zaściankowym szlachcicem, samodziel- nie zajmującym się rolą. Dodatkowo pracował jako komornik taraszczański, przy sądach granicznych pełnił funkcję geometry2, a w 1821 r. awansował na stanowisko sędziego3. Matką Karola była Józefa z Taniszewskich, o któ- rej nie zachowało się zbyt wiele informacji. Karol miał również młodszego brata, Jana Leona, oraz dwie siostry: Marcelinę i Dorę. Upatrując w dobrym wykształceniu awansu społecznego, Antonii Sien- kiewicz od młodzieńczych lat swoich synów stawiał na ich odpowiednią edukację. Dziesięcioletniego Karola i jego o trzy lata młodszego brata wysłał w 1803 r. do szkoły prowadzonej przez oo. bazylianów w Humaniu4, poło- żonej 200 kilometrów od Kalinówki. Szkółki bazyliańskie, szczególnie na prowincji, cieszyły się w tym czasie zasłużoną renomą, popularnością i dobrą kadrą pedagogiczną5. Szkoła humańska dała braciom Sienkiewiczom solidny fundament i szanse na dalszy rozwój, po jej ukończeniu Karol i Jan Leon kontynuowali naukę w pobliskiej szkole podwydziałowej w Winnicy. Dzięki zdanym pozytywnie w 1810 r. egzaminom Karol Sienkiewicz został przyjęty do prestiżowego Liceum Krzemienieckiego i od razu, pomi- nąwszy kursy elementarne, rozpoczął naukę od trzech dwuletnich kursów wyższych6. Program nauczania dla kursów wyższych był niezwykle bogaty i zakładał wszechstronny rozwój intelektualny, moralny, kulturalny i obywa- telski uczniów. W liceum, na kursach prowadzonych metodą uniwersytecką, Sienkiewicz zdobywał szeroką wiedzę, między innymi z zakresu algebry, geometrii, logiki, rysunku topograficznego, geografii, ekonomii, historii oraz języka francuskiego. Wykłady obejmowały także poezję oraz historię literatury greckiej, łacińskiej, polskiej, francuskiej i rosyjskiej7. Po zakończeniu nauki Antoni Sienkiewicz wysłał syna do Kijowa, aby tam odbył praktykę u znajomego rejenta Chodykiewicza. I choć wymarzona

2 K. Kubicki, W kręgu Karola Sienkiewicza (1793–1860) – przyjaciele i znajomi w kraju i na emigracji, Tolkmicko 2010, s. 19–20. 3 B. Horodyski, Wstęp, w: K. Sienkiewicz, Dziennik podróży po Anglii, Wrocław 2007, s. V. 4 K. Kubicki, W kręgu Karola Sienkiewicza, s. 23. 5 M. Pidłypczak­‑Majerowicz, Bazylianie w Koronie i na Litwie. Szkoły i książki w działal‑ ności zakonu, Wrocław 1986, s. 44. 6 K. Godebski, Karol Sienkiewicz, „Biblioteka Ossolińskich. Poczet Nowy” (Lwów), 12 (1869) s. 60. 7 M. Rolle, Ateny wołyńskie. Szkic z dziejów oświaty w Polsce, Lwów 1923, s. 78–81. K arol Sienkiewicz (1793–1860) ­– pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 157 przez ojca „kariera małomiasteczkowego prawnika stała przed nim otwo- rem”8, Karol nie odnalazł w sobie duszy jurysty i postanowił wrócić do Krzemieńca, tym razem jednak w innym charakterze. Po śmierci Tadeusza Czackiego — wybitnego pedagoga, działacza oświa- towego i założyciela Liceum Krzemienieckiego — w lutym 1813 r. następcą na stanowisku wizytatora szkół guberni wołyńskiej, podolskiej i kijowskiej został Filip Plater. Hrabia, obejmując stanowisko i osiadając w Krzemieńcu, na swojego osobistego sekretarza mianował zaledwie dwudziestoletniego Karola Sienkiewicza. Ponoć Sienkiewicz zawdzięczał posadę zamiłowaniu do poezji, a właściwie swoim wierszom wysyłanym do Platera, które znalazły uznanie w jego oczach9. Pracując w Krzemieńcu, Sienkiewicz nie ograniczał się tylko do wypełniania obowiązków zawodowych. Żywo interesował się poezją i przekładami. Był autorytetem dla miejscowych uczniów. W 1814 r. prezesował Towarzystwu Młodzianów Gimnazjum Krzemienieckiego oraz Towarzystwu Dobroczynności Młodzianów Gimnazjum Wołyńskiego. Chętnie brał udział w piątkowych wieczorach literackich, organizowanych w 1815 r. w dworku Platera w Krzemieńcu10. Zaczynał być również znany ze swoich wierszy, zwłaszcza w środowisku krzemienieckim. Był również jednym z inicjatorów nieoficjalnego, działającego poza strukturą szkoły, Klubu Piśmienniczego. W skład Klubu, powołanego do życia pod koniec 1815 r., wchodziło siedmiu członków11. Liczba ta miała odwoływać się do siedmiu strun lutni. Regularne spotkania odbywały się w pokoju Sienkiewicza, który podczas pobytu w Krzemieńcu rezydował u hrabiego Platera12. Do obowiązków stowarzyszonych należało nie tylko czytanie klasyków, uprawianie poezji i prezentowanie własnych utworów. Uczestnicy pracowali również nad wspólnym, zresztą nigdy niewydanym, przekładem głośnej wówczas powieści René autorstwa François­‑René de Chateaubrianda. Tym literackim epizodem kończy się działalność Sienkiewicza w „wołyń- skich Atenach”. Po dymisji Filipa Platera ze stanowiska wizytatora guberni

8 B. Horodyski, Wstęp, s. V. 9 Tamże, s. VI. 10 J. Skowronek, Sienkiewicz Karol Kazimierz, w: Polski słownik biograficzny, t. 37, War- szawa–Kraków 1995, s. 222. 11 Do Klubu Piśmienniczego należeli: Karol Sienkiewicz, Tymon Zaborowski, Józef Korzeniowski, Cyprian Terlecki, Teodozy Sierociński, Jerzy Zakrzewski oraz Marceli Żurowski. 12 J. Skowronek, Sienkiewicz Karol Kazimierz, s. 222. 158 Katarzyna Seroka

w 1816 r., Sienkiewicz udał się do Warszawy. Wyjazd z Wołynia był dla niego swego rodzaju pożegnaniem z młodością. Z tego powodu do końca życia we wspomnieniach z nostalgią wracał do ukochanej Kalinówki i wła- śnie Krzemieńca.

Guwerner Zamoyskich. Podróże po Europie

Sienkiewicz dzięki swojej aktywnej działalności i licznym talentom, które objawił, pracując dla hrabiego Platera, został zauważony i zdobył przychyl- ność środowisk arystokratycznych. Rok 1816 okazał się dla dwudziestotrzyletniego Karola przełomowym, pozyskał on bowiem „opiekuńcze względy xięcia kuratora”13. Adam Jerzy Czartoryski, piastujący od 1803 r. stanowisko kuratora Wileńskiego Okręgu Naukowego, wybrał Sienkiewicza na guwernera dla swojego bratanka Adama Czartoryskiego, syna Konstantego. Jak pisze Bogdan Horodyski: „do roli tej Sienkiewicz nie miał jeszcze jednak pełnych kwalifikacji, nie widział wielkiego świata, nie znał dostatecznie dobrze obcych języków, nie miał wymaganej ogłady towarzyskiej. Mimo tych braków przedstawił jednak widać dość cenny surowiec, skoro książę Adam zdecydował się dać mu takie wykształcenie, które mogło zaspokoić wysokie wymagania arystokratyczne”14. Aby nabyć cech i umiejętności, których nie posiadał, został wysłany w podróż naukową do Szwajcarii jako nauczyciel­‑opiekun czterech synów siostry księcia Adama, Zofii z Czartoryskich, i Stanisława Zamoyskiego15. Na początku 1817 r. udał się więc Sienkiewicz z Konstantym, Andrzejem, Janem i Władysławem do Genewy, gdzie przez dwa lata wszyscy mieli

13 Karol Sienkiewicz został przedstawiony księciu Czartoryskiemu przez Filipa Platera, ale nie bez znaczenia była też protekcja Franciszka Karpińskiego i Alojzego Felińskiego; K. Godebski, Karol Sienkiewicz, s. 67. 14 B. Horodyski, Wstęp, s. VI. 15 Stanisław Antonii Zamoyski (1834–1881) – arystokrata, działacz społeczno­ ‑polityczny. Zapisał się w historii głównie jako właściciel pałacu przy Nowym Świecie 69, z którego 19 września 1863 r. dokonano zamachu na namiestnika Królestwa Polskiego, generała Fiodora Berga. Sam Zamoyski za rzekomy udział w spisku skazany został na 8 lat ciężkich robót, a jego posiadłość w odwecie została całkowicie zdemolowana. Na bruk wyrzucony został nawet słynny fortepian Fryderyka Chopina, a wydarzenie to stało się potem inspiracją do napisania wiersza „Fortepian Szopena” przez Cypriana Kamila Norwida. Zob. J. Skowronek, Sienkiewicz Karol Kazimierz, s. 223. K arol Sienkiewicz (1793–1860) ­– pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 159 uczęszczać jako wolni słuchacze na tamtejszą akademię i uczestniczyć w kursach z literatury i filozofii. Sienkiewicz wykłady te rozszerzał swoim uczniom dodatkowymi lekcjami literatury i historii polskiej. Jeszcze przed wyjazdem otrzymał od Czartoryskiego instrukcję, na czym szczególnie powinien się skoncentrować. Według zaleceń księcia Sien- kiewicz szczególną wagę miał przywiązywać do: prawa, logiki, filozofii moralnej i historii oraz nauki angielskiego i francuskiego16. Sienkiewicz uczęszczał również, wraz ze swoimi podopiecznymi, na dodatkowe lekcje matematyki. Pierwszą przerwę wakacyjną wykorzystał na wędrówkę po miastach i górach Szwajcarii, a drugą – na pieszą wycieczkę po Włoszech, podczas której przez Alpy, Mediolan, Florencję, Rzym i Wenecję udał się do Padwy. Początkowo Sienkiewicz był zadowolony ze swojej roli. Niestety, w dru- gim roku pobytu popadł w marazm. Nudziły go wykłady uniwersyteckie, czuł się bezużyteczny, tęsknił za krajem i rodziną. Ponadto docierały do niego niepokojące sygnały z kręgu Czartoryskich o wahaniach księcia Adama, dotyczących jego dalszego losu. Co więcej, Zofia i Stanisław Zamoyscy zadecydowali, że synowie Andrzej i Konstanty pojadą pobierać nauki do Anglii17. Niepewny swojej doli, opuścił Genewę w grudniu 1818 r., kierując się tym razem do Sieniawy. Tam czekało na niego kolejne wyzwanie. Od tego czasu Sienkiewicz przygotowywany był do podjęcia nowego zawodu.

Bibliotekarz w Puławach

Gdy książę Adam Kazimierz Czartoryski i jego żona Izabella z Flemingów przenieśli się do Puław, stały się one centrum życia umysłowego. Dzięki zamiłowaniu Czartoryskich do nauki i literatury ojczystej, głównym punktem miasta była regularnie rozrastająca się biblioteka, która miała stać się warsz- tatem pracy nad dziejami Rzeczypospolitej i jej dorobkiem kulturalnym. Zbiory biblioteki były powiększane cennymi nabytkami na bieżąco, choć niewątpliwie do wzrostu jej znaczenia przyczynił się zakup w 1818 r. zbio- rów poryckich Tadeusza Czackiego. Wspaniała kolekcja po założycielu Liceum Krzemienieckiego składała się z 84 dzieł sztuki, 496 map, 1653 medali i monet, 480 dyplomów, 1574 rękopisów oraz około 8000 druków

16 K. Kubicki, W kręgu Karola Sienkiewicza, s. 49–50. 17 Tamże, s. 59. 160 Katarzyna Seroka

polskich18. Po połączeniu zbiorów puławskich i poryckich biblioteka bogac- twem przewyższała istniejące w tym czasie biblioteki prywatne i publiczne19. Opiekę nad księgami objął Łukasz Gołębiowski, długoletni bibliotekarz Czackiego, który mimo znakomitych umiejętności nie był jednak w stanie sam sprostać pracom porządkowym, zdecydowanie potrzebował pomocnika. Jest to zapewne jeden z głównych powodów, dla których książę Adam zmienił plany względem Karola Sienkiewicza i postanowił wykształcić go na bibliotekarza. „Zmiana w postanowieniach księcia – jak pisze Bogdan Horodyski – co do przyszłości Sienkiewicza nie była jego dyskwalifikacją, a raczej odwrotnie, uznaniem go za dość wyrobionego naukowca, mogącego stanąć do pracy bibliotecznej”20. Powierzone stanowisko wymagało od Sienkiewicza zdobycia nowych umiejętności. Aby je uzyskać, w marcu 1819 r. pojechał do drugiej posiadło- ści Czartoryskich – Sieniawy, gdzie był odpowiedzialny za przygotowanie spisów poloników oraz wynotowanie dzieł niekompletnych i bibliograficz- nych21. Po powrocie do Puław zajął się opracowywaniem alfabetycznego katalogu kartkowego dzieł obcojęzycznych. Pierwsza praca na rzecz biblio- teki puławskiej zakończyła się sukcesem. Sienkiewicz w bardzo krótkim czasie sporządził katalog kartkowy, który składał się aż z 26 pudeł22. Nie pomylił się więc Czartoryski, robiąc z Sienkiewicza bibliotekarza. Aby rozwijać w nim umiejętności i odpowiednią wiedzę, w październiku 1819 r. wysłał go w kolejną naukową podróż. Miał on zapoznać się ze zbiorami i sposobem funkcjonowania wielkich książnic w Niemczech, Szwajcarii, Włoszech, Francji i Wielkiej Brytanii, opracowywać napotkane tam polonika, a na wielkich aukcjach i w antykwariatach kupować książki do księgozbioru puławskiego23. Sienkiewicz odwiedził kolejno: Drezno, Getyngę, Genewę, Turyn, Genuę, Niceę, Marsylię i Lyon, aby w styczniu 1820 r. zrobić dłuż- szy, półroczny przystanek w Paryżu przed ostatnim celem podróży: Anglią i Szkocją24. Trzy- lub czteromiesięczny pobyt w Anglii był dla Sienkiewicza

18 K. Buczek, Z przeszłości Biblioteki Muzeum XX. Czartoryskich, „Przegląd Biblioteczny”, 10 (1936) s. 187. 19 W. Budzyński, Wiadomość o życiu i pismach Karola Sienkiewicza, Paryż 1862, s. 12. 20 B. Horodyski, Wstęp, s. XIV. 21 J. Danielewicz, T. Frączyk, Sienkiewicz Jan Karol, w: Słownik pracowników książki polskiej, red. I. Treichel, Warszawa–Łódź 1972, s. 815. 22 B. Horodyski, Wstęp, s. XV. 23 J. Skowronek, Sienkiewicz Karol Kazimierz, s. 224. 24 Tamże. K arol Sienkiewicz (1793–1860) ­– pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 161 niezwykle intensywny, nie tylko poznawał on biblioteki i dokonywał zaku- pów książek. Zainteresował się też kwestiami ekonomicznymi, gospodar- czymi i przemysłowymi, a także przetłumaczył poemat Waltera Scotta Pani jeziora25. Z tego okresu zachował się również dziennik Sienkiewicza, w któ- rym szczegółowo opisuje swoje wrażenia z pobytu w Anglii26. W drodze powrotnej do kraju Sienkiewicz nie rezygnował z dalszych poszukiwań poloników i zakupów. Zatrzymywał się w wielu miastach, co znacznie wydłużało jego podróż. Niechęć do powrotu łączyła się też naj- prawdopodobniej z koniecznością ponownej pracy z Łukaszem Gołębiow- skim, którego Sienkiewicz niezbyt cenił27. Kiedy na początku 1822 r. dotarł w końcu do Puław, zaopatrzony był już w nową wiedzę, doświadczenia oraz około tysiąc nowych książek. Wtedy też Czartoryski mianował go swoim osobistym sekretarzem. Po odejściu Gołębiowskiego z Puław w 1823 r. Sienkiewicz z entuzja- zmem objął jego posadę i w przeciągu zaledwie kilku lat „stworzył z Biblio- teki Puławskiej świetnie zorganizowany warsztat naukowy”28. Zorganizował przy bibliotece czytelnię, udostępniając tym samym zbiory uczonym. Nawiązał też kontakty z innymi bibliotekami i prowadził z nimi wymianę, opracował katalog dubletów, których było około trzech tysięcy, a także prze- prowadził w Warszawie, na jego podstawie, licytację książek, zdobywając pieniądze na zakup kolejnych29. Przez cztery lata pracował również nad sporządzeniem całościowego alfabetycznego katalogu zbiorów biblioteki oraz dokończeniem katalogu druków obcych, którego tworzenie przerwał w związku z wspomnianym wcześniej wyjazdem naukowym30. Kolejnym dużym sukcesem Sienkiewicza było powierzenie mu przez Czartoryskich zadania organizacji drukarni w Puławach. Na jego polecenie ściągnięto z Anglii specjalistów i w 1826 r. otworzono w nieodległym Cele- jowie papiernię. Dwa lata później otwarta została drukarnia biblioteczna i pracownia litograficzna, w której już w 1830 r. wydawane były pierwsze pozycje, m.in. Hernani Wiktora Hugo, Dumy podolskie za czasów panowania tureckiego Tymona Zabrowskiego czy czasopismo „Skarbiec dla Dzieci”31.

25 Przekład został niemal od razu wydany w Warszawie przez N. Glücksberga w 1822 r. 26 K. Sienkiewicz, Dziennik podróży po Anglii 1820–1821, Wrocław 2007. 27 B. Horodyski, Wstęp, s. XXXI. 28 Tamże, s. XXXII. 29 J. Danielewicz, T. Frączyk, Sienkiewicz Jan Karol, s. 815. 30 K. Buczek, Z przeszłości Biblioteki Muzeum, s. 189. 31 J. Danielewicz, T. Frączyk, Sienkiewicz Jan Karol, s. 815. 162 Katarzyna Seroka

Jak stwierdza Karol Buczek, „lata 1819–1830 tworzą najpiękniejszą erę w dziejach książnicy, w tym bowiem czasie była ona bez wątpienia pierwszą w kraju, zarówno gdy chodzi o rękopisy i druki polskie, jak przede wszystkim pod względem wyposażenia w najnowszą literaturę zagraniczną”32. Wybuch powstania listopadowego przerwał niestety dalszy rozwój puławskiej biblio- teki, a Sienkiewicz, wyjeżdżając do Warszawy i zaciągając się do Gwardii Narodowej, na zawsze, jak się później okazało, opuścił Puławy, po niemal dziesięciu latach pracy dla Czartoryskich.

Droga ku emigracji

Jako członek Gwardii Narodowej, Karol Sienkiewicz nie brał udziału w bez- pośrednich walkach, zaangażował się natomiast politycznie. Wspierał też powstanie działalnością literacko­‑publicystyczną. Przygotował nawet pro- jekt do sejmu powstańczego, aby wezwać na tron Polski księcia Adama Czartoryskiego33. W 1831 r., narażając własne życie, odbył jeszcze kilka wypraw do Puław, aby zabezpieczyć zbiór przed konfiskatą i wywieźć go do Warszawy i Sieniawy. Po upadku powstania, uciekając przed Rosjanami, jako sekretarz księcia, udał się wraz z nim przez Lipsk i Londyn do Paryża, zostawiając swoją rodzinę w Warszawie34. W Paryżu nie osiadł na długo. W 1833 r. wyjechał z Francji, a nie mogąc dostać się do Sieniawy, przebywał w Galicji. Począt- kowo pomagał księżnej Annie Czartoryskiej w zabezpieczeniu jej praw majątkowych w Królestwie Polskim i w transferze pieniędzy do Paryża35. Został też w styczniu 1833 r. kustoszem w Bibliotece Ossolineum we Lwowie. W Ossolineum Sienkiewicz odpowiedzialny był za opracowanie katalogu rzeczowego. Zrezygnował z tej pracy po kilku miesiącach, co było spowodo- wane konfliktem z dyrektorem zakładu Konstantym Słotwińskim36. Galicję

32 K. Buczek, Z przeszłości Biblioteki Muzeum, s. 189. 33 K. Godebski, Karol Sienkiewicz, s. 78. 34 W 1828 r., będąc jeszcze w Puławach, Sienkiewicz wziął za żonę Świętosławę Borzęcką z Lublina, pochodzącą z podupadłego szlacheckiego rodu, która dała mu trzech potomków. 35 J. Skowronek, Sienkiewicz Karol Kazimierz, s. 223. 36 Konstanty Słowiński (1793–1846) – w latach 1831–1834 kierował lwowskim Ossolineum. Od 1832 r. wydawał zakazane przez cenzurę austriacką utwory patrio- tyczne. W 1834 r. aresztowany i skazany za działalność konspiracyjną na 8 lat więzienia. K arol Sienkiewicz (1793–1860) ­– pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 163 też jednak musiał opuścić, bowiem władze austriackie odmówiły mu prawa pobytu37. Wtedy po raz drugi udał się na emigrację do Paryża.

Aktywna działalność na rzecz polskiego wychodźstwa

Po przyjeździe do Paryża Sienkiewicz kontynuował bliską współpracę z Czartoryskim. Przez pierwsze osiem lat wspierał księcia w działaniach dyplomatycznych, jako jego sekretarz polityczny. Jeździł z nim w podróże polityczne do Anglii, a także uprawiał publicystykę, przygotowywał memo- riały i programy działań politycznych38. Był też jednym z głównych inicja- torów wydawania periodyków emigracyjnych, został zaangażowany jako redaktor do „Kroniki Emigracji Polskiej”, politycznego organu obozu księcia Czartoryskiego. Z czasem Sienkiewicz zaczął rezygnować z rozległej działalności poli- tycznej na rzecz podejmowania inicjatyw naukowych, kulturalnych i spo- łecznych. Angażował się w działalność nowo powstających towarzystw emigracyjnych. W październiku 1836 r. w łonie Towarzystwa Literackiego powołany został Wydział Historyczny, którego prezesem był Julian Ursyn Niemcewicz39, natomiast sekretarzem został właśnie Sienkiewicz. Celem wydziału było przede wszystkim kopiowanie wszelkich dokumentów doty- czących Polski, sporządzanych za granicą. Aby podołać zadaniu Sienkiewicz utworzył wydziałowe archiwum i bibliotekę, w których gromadził wszelkie odpisy, wypisy, opracowania, broszury i książki zdobyte przez członków

Zamordowany w czasie rzezi galicyjskiej. S. Kieniewicz, Słotwiński Konstanty, w: PSB, t. 39, Warszawa­–Kraków 1999–2000, s. 52–54. Szerzej na ten temat zob. K. Korzon, Dlaczego Karol Sienkiewicz odszedł z Ossolineum?, „Czasopismo Zakładu Narodowego im. Ossoliń- skich”, 1992, z. 1, s. 67–74. 37 J. Skowronek, Między Hôtelem Lambert a karierami rodziny. Papiery rodziny Sienkiewiczów w Bibliotece Polskiej w Paryżu, „Miscellanea Historico­‑Archivistica”, 4 (1994) s. 76. 38 W. Budzyński, Wiadomość o życiu i pismach, s. 18–19. 39 Julian Ursyn Niemcewicz (1758–1841) – poeta, powieściopisarz, dramaturg, adiutant ks. Adama Jerzego Czartoryskiego, poseł na Sejm Czteroletni. Po powstaniu kościuszkowskim wraz z Tadeuszem Kościuszką udał się do Stanów Zjednoczonych. Do kraju wrócił w 1807 r. Po upadku powstania listopadowego osiadł w Paryżu; W. Bolecki, J. U. Niemcewicz, w: Pisarze polskiego Oświecenia, t. 2., red. T. Kostkiewiczowa, Z. Goliński, Warszawa 1994, s. 399. 164 Katarzyna Seroka

i przydatne do opracowywania historii Polski40. Z zapałem organizował zebrania, posiedzenia i rocznice wydarzeń narodowych. Emigranci cały czas intensywnie rozważali powołanie do życia polskiego centrum życia kulturalnego na obczyźnie – polskiej biblioteki narodowej. Sam pomysł nie był niczym nowym. Pierwsze inicjatywy powołania narodo- wej książnicy na zachodzie Europy pojawiły się już pod wpływem represji cara Mikołaja wobec warszawskich instytucji kultury. Po upadku powstania listopadowego i znalezieniu się setek Polaków na emigracji pojawiły się kolejne koncepcje. Do założenia narodowego zakładu nawoływali: w 1832 r. Aleksander Gołyński41 w Dreźnie, Leon Wodziński42 w Lyonie czy sekcja polska działająca przy Société de Civilisation, publikując 15 grudnia 1833 r. odezwę do narodów cywilizowanych Adama Mickiewicza43. Także Sienkiewicz w 1836 r. na łamach „Kroniki Emigracji Polskiej” sygna- lizował potrzebę utworzenia narodowego zakładu. Dwa lata później, po wielu dyskusjach i ścieraniu się różnych koncepcji, udało się wychodźcom zrealizować pomysł. 24 listopada 1838 r. w mieszkaniu Ludwika Platera przy ulicy Londres 32 uchwalony został akt fundacyjny powołujący do życia Publiczną Bibliotekę Polską w Paryżu44. Połączone zbiory towarzystw fundujących bibliotekę – Towarzystwa Pomocy Naukowej, Towarzystwa Literackiego z Wydziałami Historycznym i Statystycznym – powierzone zostały opiece Rady Bibliotecznej, w której skład wchodził dożywotni prezes książę Adam Jerzy Czartoryski oraz po dwóch przedstawicieli towarzystw45.

40 Biblioteka Polska w Paryżu (dalej: BPwP), sygn. BPP 1414, Protokoły posiedzeń Wydziału Historycznego z lat 1836–1844, rkps, s. 1–2. 41 Aleksander Gołyński – członek Towarzystwa Patriotycznego Podolskiego, jeden z inicjatorów powstania na Podolu. Po jego upadku udał się do na emigrację do Berlina i Drezna, a następnie osiadł we Francji; E. Kozłowski, Wstęp, w: A. Gołyński, Pamiętnik podolskiego powstania 1830–1831 roku, Warszawa 1979, s. 5–24. 42 Leon Wodziński – ziemianin z Kujaw, społecznik, mecenas sztuki. Absolwent Liceum Krzemienieckiego; K. Kubicki, The Polish Library in Paris. 170 years of Activity, „Cen- tral and Eastern European Review”, http://spaces.brad.ac.uk:8080/download/attach- ments/5079090/kubicki12.pdf, v. 6, dostęp: 06.10.2013, s. 2. 43 M. P. Prokop, Z dziejów zbiorów rękopiśmiennych Biblioteki Polskiej w Paryżu, w: Przewod‑ nik po zespołach rękopisów Towarzystwa Historyczno‑Lit­ erackiego i Biblioteki Polskiej w Paryżu, Paryż – Warszawa 2000, s. 8. 44 BPwP, sygn. BPP 1534, Założenie Biblioteki Publicznej Polskiej w Paryżu, „Uchwała o Bibliotece Publicznej Polskiej”, rkps, s. 3–5. 45 Tamże. K arol Sienkiewicz (1793–1860) ­– pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 165

Funkcję sekretarza książnicy objął Karol Sienkiewicz, który został później jej pierwszym dyrektorem.

Dyrektor Biblioteki Polskiej w Paryżu

Składający się początkowo z około dwóch tysięcy książek zbiór złożony został w siedzibie Wydziału Historycznego przy rue Matignon 1, ale oka- zała się ona zbyt mała46. W tym czasie znaleziono nowy lokal dla biblioteki, mieszkanie przy rue Duphot 10, i dopiero tam zbiory zostały udostępnione szerszej publiczności. Nastąpiło to 24 marca 1839 r., w rocznicę złożenia przez Tadeusza Kościuszkę przysięgi w Krakowie. W uroczystym otwarciu uczestniczyli członkowie Rady, zaproszeni cudzoziemcy oraz wielu Pola- ków47. Pierwszym bibliotekarzem został Nemezy Kożuchowski48, nato- miast za opracowanie „prawideł porządku bibliotecznego”, czyli de facto za codzienne działanie biblioteki, odpowiedzialny był Sienkiewicz (oficjalne stanowisko bibliotekarza otrzymał w 1841 r., po odejściu z tej funkcji Kożu- chowskiego, natomiast formalnie jej dyrektorem został dopiero w 1851 r.). Kierowanie Biblioteką nie było sprawą łatwą. Sienkiewicz cały czas sta- rał się o sukcesywne powiększanie zbiorów, głównie z darów, które często nie pasowały do profilu biblioteki. W miarę finansowych możliwości starał się o zakup kolejnych książek na licytacjach i u antykwariuszy. Biblioteka w ciągu pierwszych dziesięciu lat działalności powiększyła swój księgo- zbiór z 2000 do 25 759 pozycji, przy czym na zakup nowych pozycji z kasy bibliotecznej ubyło 27 297 franków49. Ponadto Sienkiewicz starał się też opracowywać katalogi. W 1851 r. dla zainteresowanych były dostępne: inwentarz książek przychodzących

46 J. Pezda, Siedziby Biblioteki Polskiej w Paryżu w latach 1838–1853, „Rocznik Biblioteki PAN i PAU w Krakowie”, 49 (2004) s. 177. 47 BPwP, sygn. BPP 1537, Otwarcie Biblioteki Polskiej w Paryżu dnia 24.03.1839, Protokół z otwarcia BPP, rkps, s. 22–24. 48 Nemezy Kożuchowski – wcześniej bibliotekarz warszawskiej Rady Stanu. W okresie powstania listopadowego pełnił funkcję podporucznika Gwardii Narodowej, a po jego upadku zmuszony został do udania się na tułaczkę i osiadł na stałe w Paryżu. W 1833 r. wstąpił w szeregi Towarzystwa Literackiego. Pracował również jako bibliotekarz w Biblio- tece Wydziału Historycznego; J. Pezda, Ludzie Biblioteki Polskiej, w: Emigranci, wygnańcy, wychodźcy…, red. I. Węgrzyn i G. Zając, Krakow 2007, s. 131. 49 Odezwa Towarzystwa Historycznego Polskiego do współziomków o Bibliotece Narodowej w Paryżu, Paryż 1851, s. 11–12 (druk ulotny). 166 Katarzyna Seroka zapisanych pod datą ich wejścia do Biblioteki, katalog alfabetyczny w trzech tomach in folio z dwoma tomami suplementów, katalog kartkowy w karto- nach według materii podłożonych, rejestr książek rozpożyczonych oraz kata- log duplikatów50. Ze względu na zbyt małą liczbę personelu bibliotecznego i niewielkie fundusze na zatrudnienie dodatkowych osób przepisujących katalog prace nad katalogowaniem szły dość wolno, ale sukcesywnie. Jednak największym problemem Sienkiewicza i Rady Bibliotecznej były kwestie finansowe i lokalowe. Biblioteka była utrzymywana z niewielkich corocznych składek towarzystw fundujących, z czasem uzyskała dotację od rządu francuskiego oraz z datków, ofiar i legatów51. Pieniądze te ledwo pokrywały wydatki na książki, utrzymanie biblioteki i służbę biblioteczną, która funkcjonowała zresztą bardziej na zasadzie wolontariatu (Sienkiewicz przez długi czas nie otrzymywał żadnego wynagrodzenia, utrzymywał siebie i rodzinę z gry na paryskiej giełdzie). Z czasem towarzystwa zostały rozwią- zane, wpłaty ustawały i cały czas trzeba było szukać nowych źródeł dochodu. Biblioteka nie miała też odpowiedniego stałego lokalu. Zazwyczaj były to paryskie mieszkania, w których po pewnym czasie brakowało już miejsca na nowe nabytki. Adaptacja mieszkań na potrzeby książnicy generowała dodatkowe koszty, nie wspominając o tym, że nie zawsze właściciele wyra- żali zgodę na przeróbki52. Dlatego też Sienkiewicz był głównym inicjatorem starań o zakup odpowiedniego gmachu. Marzył o budynku, w którym znajdowałaby się nie tylko biblioteka, ale też kaplica, szkoła, przytułek i inne publiczne instytucje przeznaczone dla emi- grantów, działające ponad stronnictwami politycznymi53. Rok 1851 przyniósł nadzieję na zmianę sytuacji. Sienkiewicz, z pomocą Adama Mickiewicza, zredagował Odezwę Towarzystwa Historycznego Polskiego do współziomków inicjującą składkę na zakup nowej siedziby dla biblioteki. Niestety, apel nie zmobilizował rodaków. W ciągu roku z planowanych 100 000 franków zebrano tylko 21 893 franków, a w grudniu 1853 r. kwota ta wzrosła zale- dwie do 32 090 franków54. Członkowie Rady Bibliotecznej intensywnie zastanawiali się nad tym, co zrobić w tej sytuacji. Jednym z pomysłów było zakupienie gmachu z zebranych pieniędzy, a na resztę zaciągnięcie kredytu.

50 Tamże, s. 17. 51 BP wP, sygn. BPP 1682, Finanse Biblioteki Polskiej w Paryżu, rkps. 52 J. Pezda, Siedziby Biblioteki Polskiej, s. 182. 53 B. Horodyski, Wstęp, s. XXXVII. 54 J. Pezda, Siedziby Biblioteki Polskiej, s. 192. K arol Sienkiewicz (1793–1860) ­– pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 167

Nim zdecydowano się podjąć ten krok, prefekt Paryża, Georges Haussmann, rozpoczął przebudowę miasta i ceny nieruchomości gwałtownie wzrosły55. W związku z dość patową sytuacją Władysław Zamoyski zaproponował wyłożenie brakującej kwoty i zakup rezydencji na Wyspie Świętego Ludwika przy Quai d’Orléans 6, zastrzegając sobie w nowym gmachu mieszkanie w apartamentach na parterze i piętrze56. Sienkiewicz był zdecydowanym przeciwnikiem tego pomysłu. Chciał utrzymać niezależny od ugrupowań politycznych charakter biblioteki. Jego zdaniem „takie załatwienie sprawy zepchnie Bibliotekę do roli agendy Towarzystwa Literackiego, a raczej monarchistycznego stronnictwa Hôtelu Lambert”57. Projekt znalazł jednak poparcie prezesa Biblioteki – księcia Czartoryskiego i w grudniu 1853 r. Zamoyski zakupił budynek. Decyzja ta godziła w ideały Sienkiewicza i w ramach protestu podał się on do dymisji, rezygnując również z członkostwa w Towarzystwie Histo- rycznym. Mimo długoletniej przyjaźni z Czartoryskimi odciął się od swojego protektora. Czartoryski próbował jeszcze podjąć z Sienkiewiczem współ- pracę, ale bibliotekarz pozostał konsekwentny w swoich decyzjach i usunął się całkowicie z życia publicznego.

Po rozstaniu z biblioteką

Po odejściu z biblioteki życie Sienkiewicza nie było już takie intensywne, ale wrócił do swojej pasji wydawniczo‑­naukowej, rozwijał zainteresowa- nia związane z bibliografią historii Polski i Słowiańszczyzny. Zamknął się w gronie rodziny i przyjaciół, do których należeli m.in. Mickiewiczowie, lekarz Seweryn Gałęzowski, pisarz Aleksander Fredro, księgarz i wydawca emigracyjny Teofil Januszkiewicz czy poeta Michał Czajkowski z żoną. Wydał zbiory dokumentów dyplomatycznych poświęconych Rosji Recueil de documents relatifs à la Russie, pour la plupart secrets et inedits, utiles à consulter dans la crise actuelle, książkę o traktatach rosyjsko­‑polskich Portée et validité des traités entre la Russie et la Pologne, a także w 1858 r. trzy tomiki w języku polskim, zatytułowane Biesiady krzemienieckie w Paryżu, w których zamieścił

55 Tamże. 56 J. Skowronek, Sienkiewicz Karol Kazimierz, s. 224. 57 B. Horodyski, Wstęp, s. XXXVII. 168 Katarzyna Seroka między innymi swoje przekłady z poezji angielskiej i francuskiej58. Prowa- dził ożywioną korespondencję z Joachimem Lelewelem59, udzielał się też na rzecz polskiej szkoły na Batignolles, dla której zaczął pisać podręcznik do nauki historii Polski60. Karol Sienkiewicz powoli zaczął podupadać na zdrowiu i zmarł nagle 7 lutego 1860 r., w wieku 67 lat. W kilka tygodni po jego śmierci przyjaciele ogłosili odezwę, wskutek której ponad 700 osób złożyło się na postawienie mu grobowca na cmentarzu w Montmorency61. Przyjaciele, chcąc uczcić pamięć Sienkiewicza, wydali także jego prace zebrane w tomie Prace historyczne i polityczne, które ukazały się nakładem Księgarni Karola Królikowskiego w 1862 r.

Zakończenie

Życie Karola Sienkiewicza było nader niezwykłe. Urodził się jako syn zubo- żałego szlachcica, aby wkrótce wejść w najbardziej elitarne kręgi arystokra- tyczne i oddać się całkowicie sprawom Polski i Wielkiej Emigracji. Choć ramy artykułu nie pozwalają na rozwinięcie tego wątku, warto wspomnieć, że Sienkiewicz to także utalentowany literat, pisarz historyczny, poeta i tłumacz62. Chyba mało kto dzisiaj pamięta, że jest on autorem mistrzowskiego przekładu wiersza Kazimierza Delavigne’a Warszawianka czy poematu Pani jeziora Waltera Scotta. Jednak pomimo wielu swoich talentów Karol Sienkiewicz był przede wszystkim jednym z najznakomitszych bibliotekarzy tamtej epoki, który swojej pracy poświęcał się z całkowitą pasją, wykazując niezwykłą wolę działania i zdolności organizacyjne. Potwierdzeniem tego niech będzie fakt,

58 J. Skowronek, Między Hôtelem, s. 78. 59 Joachim Lelewel (1786–1861) – historyk, bibliograf, polityk. Po upadku powstania listopadowego udał się na emigrację do Paryża i stanął na czele Komitetu Narodowego Polskiego. W 1833 r. został wydalony przez policję francuską i osiadł w Brukseli, gdzie podejmował próby zjednoczenia polskiego wychodźstwa; S. Kieniewicz, Lelewel Joachim Józef Benedykt, w: PSB, t. 17, Warszawa–Kraków 1972, s. 21–25. 60 J. Skowronek, Sienkiewicz Karol Kazimierz, s. 224. 61 K. Sienkiewicz, Prace historyczne i polityczne, Paryż 1862, s. V. 62 Szerzej na ten temat zob. E. Z. Wichrowska, Karol Sienkiewicz, w: Krzemieniec. Ateny Juliusza Słowackiego, red. S. Makowskiego, Warszawa 2004, s. 287–306. K arol Sienkiewicz (1793–1860) ­– pierwszy dyrektor Biblioteki Polskiej 169

że efekty jego pracy pozostają widoczne nam, współczesnym. Zorganizo- wana przez niego Biblioteka Polska w Paryżu funkcjonuje po dziś dzień.

Karol Sienkiewicz (1793–1880) – the First Director of Polish Library in Paris (Summary)

The author presents a biographical sketch of Karol Sienkiewicz (1793–1860) – librarian, historian, writer, translator and archivist. Sienkiewicz was educated in Human, Winnica and Krzemieniec. He then moved to Puławy where he was working as a librarian and secretary of Adam Jerzy Czartoryski. After the fall of November Uprising, he migrated to Paris where he devoted his time the political, scientific and cultural activity. He was one of the main founders of Polish Library in Paris as well as its first director. 170 Agnieszka Teresa Tys Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 171

Piotr Gołdyn*

Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego – nauczyciela, posła i społecznika

Wstęp

Rozwój każdej z dziedzin życia ludzkiego możliwy jest dzięki działalności poszczególnych jednostek. Przejawia się ona w różnych obszarach i aspek- tach. W przypadku nauczania i wychowania możemy mówić o tych, którzy wyznaczają kierunki w oświacie, i o tych, którzy realizują je, najczęściej w wymiarze regionalnym. Niekiedy te osoby czy ich aktywności nie są eksponowane. Zdarza się jednak, że ich sława zaczyna wykraczać poza granice regionu. Do takich postaci należy z pewnością Kazimierz Rakowski – nauczy- ciel, polityk i społecznik, przez długie lata związany z niewielką wioską – Mąkolno – położoną w gminie Sompolno (pow. koniński, woj. wielkopolskie). Pełnił on przez jedną kadencję mandat posła. Trudno w literaturze znaleźć rzetelne informacje na temat Kazimierza Rakowskiego. Wiele luk i nieścisłości jest np. w biogramie opublikowanym na stronie Biblioteki Sejmowej, w zakładce Parlamentarzyści Rzeczypospo- litej Polskiej. Autor biogramu, powołując się na wiadomości zamieszczone w publikacji Kto był kim w II RP1, podaje następujące informacje: „Poseł III kadencji 1930–1935. Mandat uzyskał z listy BBWR [Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem – P. G.] w okręgu nr 15. Ur. 03.04.1874, Piotrków Tryb., zm. 1952, Wrocław. Ojciec: Bogumił; matka: Bronisława z domu Bab- ska. Studiował filozofię w Heidelbergu i Fryburgu oraz ekonomię w Berlinie.

* Dr Piotr Gołdyn – pracownik Centrum Doskonalenia Nauczycieli w Koninie. 1 Kto był kim w II RP, red. J. Majchrowski, Kraków 1994, s. 410. 172 Piotr Gołdyn

1901–1904 więziony przez władze niemieckie za działalność niepodległo- ściową. Po uwolnieniu mieszkał w Krakowie i Warszawie, będąc aktywnym publicystą i działając w Stowarzyszeniu Robotników Chrześcijańskich. Po pierwszej wojnie światowej zamieszkał na Górnym Śląsku, działając w Pol- skim Komisariacie Plebiscytowym, a w latach 1920–1921 reprezentował go w Paryżu. W 1922 został z listy chadecji posłem na Sejm Śląski, w którym peł- nił funkcję wicemarszałka (1922-luty 1924). 1928 został członkiem NChZP [Narodowo­‑Chrześcijańskiego Zjednoczenia Pracy – P. G.]. 1930 przeniósł się do Warszawy. Po drugiej wojnie światowej działał w SP [Stronnictwie Pracy – P. G.], które opuścił po odejściu K. [Karola – P. G.] Popiela”2. Niestety nie są to prawdziwe informacje, a może inaczej, są one praw- dziwe, ale dotyczą innej osoby o tym samym imieniu i nazwisku, która w tym czasie była posłem Sejmu Śląskiego3. Wydaje się więc, że należy przybliżyć postać Rakowskiego, który de facto był posłem wybranym w okręgu 15., w 1930 r., ale był również czynnym nauczycielem i społecznikiem, a tym samym napisać właściwą biografię tej postaci.

Edukacja i rodzina

Kazimierz Leon Rakowski urodził się 18 lutego 1890 r. w Słupcy. Jego rodzi- cami byli Józef Rakowski i Anna z Holubrsów. Ojciec pełnił wówczas obo- wiązki inżyniera budowy dróg w powiecie słupeckim. Karol nauki pobierał w gimnazjum w Koninie, a od 1903 r. uczył się w progimnazjum Mariana Witanowskiego4 w Łodzi. Po śmierci właściciela gimnazjum (został zamor- dowany) Rakowski podjął naukę w prywatnej szkole Stanisława Thomasa5, przemianowanej później na Szkołę Prywatną Męską Tadeusza Markiewicza6. W trakcie nauki, podobnie jak większość polskich uczniów, zaanga- żował się w strajk szkolny w 1905 r. Prawdopodobnie wówczas musiał podjąć naukę w szkole prywatnej. 11 maja 1909 r. otrzymał świadectwo

2 Biblioteka Sejmowa, http://bs.sejm.gov.pl, dostęp: 16.04.2013. 3 H. Rechowicz, Sejm Śląski 1922–1939, Katowice 1971. 4 Marian Witanowski był nauczycielem i właścicielem szkoły, lojalny wobec caratu. Zginął w 1905 r. Brak innych danych (z relacji prof. K. Baranowskiego – Łódź). 5 Właściciel szkoły, brak bliższych danych na jego temat. 6 Właściciel szkoły, brak bliższych danych na jego temat. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 173 uprawniające do nauczania początkowego7. W 1910 r. poddał się egzami- nowi w celu otrzymania praw do nauczania. 25 stycznia 1922 r. wstąpił w związek małżeński z Władysławą Pyste- równą. Miał wówczas 32 lata, a wybranka jego serca zaledwie lat 18. Z mał- żeństwa tego na świat przyszło czworo dzieci: Krystyna Anna (ur. 9 grudnia 1922), bliźniaczki: Melania Stanisława i Karola Janina (ur. 8 grudnia 1923) oraz Mirosław (ur. 30 czerwca 1928)8. Wszystkie dzieci urodziły się w Sie- dliska, gdzie Rakowscy zamieszkiwali. 8 maja 1939 r. Rakowski sprzedał należące do niego i jego żony gospodar- stwo rolne, w skład którego wchodziły budynki: mieszkalny i gospodarczy oraz 12 mórg ziemi. Nabywcami byli Stanisław i Eugenia Grądzcy9.

Działalność oświatowa

Swoją pierwszą posadę Rakowski objął w Augustynowie (gmina Koźmin, pow. kolski). Równocześnie podjął się działań społecznych: „Po objęciu wspomnianej posady postanowił obudzić wieś polską, do której go losy zapędziły, z odrętwienia, przez zorganizowanie odpowiednich placówek społecznych. Powstają więc na terenach wsi Straż Pożarna, Kółko rolnicze, sklep spółdzielczy i Kółko młodzieży”10. W lipcu i sierpniu 1916 r. brał udział w kursie dla nauczycieli ludowych w Kole. Słuchał na nim wykładów z: literatury polskiej, metodyki języka polskiego, metodyki rachunków (wszystkie po trzy godziny tygodniowo) oraz historii polskiej, historii pedagogiki, metodyki geografii, przyrody, rachunków i śpiewu. Prowadził także próbną lekcję oraz zdał z powyższych przedmiotów egzaminy. Dodatkowo uczestniczył w wykładach i ćwicze- niach praktycznych z zakresu metodyki religii11.

7 Archiwum Państwowe w Poznaniu, Oddział w Koninie, Inspektorat Szkolny w Koni- nie (dalej: APPK, ISKn), sygn. 215B, Wykaz kwalifikacyjny. 8 APPK, ISKn., sygn. 215B, Wykaz służby; P. Gołdyn, Kazimierz Rakowski (1890–1944) – nauczyciel z poselskim mandatem, „Koniński Kurier Oświatowy”, 2013, nr 1, s. 22–24. 9 Archiwum Miejsko­‑Gminnej Biblioteki w Sompolnie, Filia w Mąkolnie (dalej: AMGBP FG), Pismo notariusza Wojciecha Gryźa do Zarządu Gminy Sompolno. 10 Kandydaci na posłów do Sejmu z Okręgu nr 19 (powiaty: kolski i koniński). Kazimierz Rakowski, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 45, s. 1. 11 AMGBP FG, Kurs dla nauczycieli szkół ludowych. Zaświadczenie. 174 Piotr Gołdyn

Przerwą w działalności nauczycielskiej był okres służby w 3. Pułku Uła- nów i udział w wojnie polsko­‑bolszewickiej. Po zakończeniu służby woj- skowej powrócił do zawodu nauczyciela. Do 31 sierpnia 1921 r. pracował w szkole w Augustynowie. Później na własną prośbę przeniósł się do Sie- dlisk, gdzie 1 września 1921 r. rozpoczął pracę. Niestety brakuje informacji na temat jego pracy nauczycielskiej w tych placówkach. Wiadomo tylko, że pracę w placówce rozpoczął jako nauczyciel, 1 sierpnia 1925 r. został pełnią- cym obowiązki kierownika, a 1 lutego 1927 r. kierownikiem12. W Siedliskach działała wówczas szkoła jednoklasowa, ale dzięki zaangażowaniu i działa- niom podjętym przez Rakowskiego przekształcono ją w szkołę trzyklasową13. Z okresu pracy w Siedliskach zachował się tekst roty przysięgi, jaką złożył Rakowski w inspektoracie szkolnym w Kole. Oto jej treść: „Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, że na powierzonem mi stanowisku urzędowem przyczyniać się będę w mym zakresie działania ze wszystkich sił do ugrun- towania wolności, niepodległości i potęgi Rzeczypospolitej Polskiej, której zawsze wiernie służyć będę; wszystkich obywateli kraju w równem mając zachowaniu, przepisów prawa strzec będę pilnie, obowiązki mego urzędu spełniać gorliwie i sumiennie, polecenia mych przełożonych wykonywać dokładnie, a tajemnicy urzędowej dochowam. Tak mi Panie Boże dopo- móż”14. Z analizy treści można przypuszczać, że jest to przysięga złożona przez Rakowskiego, w związku z objęciem stanowiska kierownika szkoły w Siedliskach. W kwietniu 1924 r. Rakowski złożył egzamin przed Państwową Komisją Egzaminacyjną dla czynnych, a niewykwalifikowanych nauczycieli szkół powszechnych. Egzamin obejmował przedmioty metodyczno­‑pedagogiczne, a wśród nich były: pedagogika z psychologią, dydaktyka z metodyką oraz dzieje szkolnictwa polskiego. Wszystkie egzaminy zaliczył na ocenę dostateczną15. W kwietniu 1930 r. Karol Radoński16, biskup ordynariusz diecezji wło- cławskiej, udzielił Rakowskiemu misji kanonicznej. Odtąd mógł nauczać religii katolickiej w szkole powszechnej w Siedliskach17.

12 AMGBP FG, Wykaz kwalifikacyjny. 13 Kandydaci na posłów do Sejmu, s. 1. 14 APPK, sygn. 215B, Rota przysięgi. 15 AMGBP FG, Zaświadczenie złożenia egzaminu nauczycielskiego. 16 Karol Radoński (7 października 1833–16 marca 1951) – ziemianin, wyświęcony na kapłana w 1909 r., od 1927 r. sufragan poznański, od kwietnia 1928 r. biskup włocławski. Zob. Kto był kim, s. 202. 17 AMGBP FG, Misja kanoniczna. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 175

W sierpniu 1930 r. Rakowski został przeniesiony do Mąkolna, a posadę objął z dniem 1 września. Były dwa powody tej zmiany. Pierwszym była likwidacja szkoły w Siedliskach, drugim konieczność zorganizowania sied- mioklasowej placówki w Mąkolnie. Dodatkowo sam zainteresowany wyraził taką prośbę. Inspektor Szkolny w Kole decyzję swoją spuentował następu- jąco: „Ponieważ wymieniona szkoła 7 klasowa [w Mąkolnie – P. G.] dopiero się organizuje, zechce Pan dołożyć starań, ażeby na dzień 1 września b.r. szkoła mogła być uruchomiona i zajęcia rozpoczęte normalnie. Mam nie- płonną nadzieje, że przy znanej pracowitości, sumienności i zdolnościach organizacyjnych wywiąże się Pan należycie ze swych obowiązków”18. Na czas trwania kadencji poselskiej Rakowski w szkole był urlopowany. Mimo licznych obowiązków, wynikających z pracy w Sejmie, nie zapominał o swojej misji i pracy jako nauczyciel. Przykładem może być jego zaangażo- wanie w przygotowanie, wraz z młodzieżą szkoły w Mąkolnie, przedstawie- nia zatytułowanego Żyj Polsko na motywach dramatu Zbigniewa Orwicza pod tym samym tytułem19. „Zorganizowaniem przedstawienia wśród swych byłych uczennic i uczniów szkoły powsz.[echnej – P. G.] oraz reżyserią sztuki zajął się sam pan poseł Rakowski, który pomimo swej kilkuletniej pracy poselskiej nie przestał się interesować młodzieżą i udzielać jej swych rad i pomocy jako nauczyciel i wychowawca”20. Młodzież doceniła ten gest i sta- nęła na wysokości zadania, wcielając się ambitnie w role, zebrała burzę oklasków. Przy okazji dziennikarz zdający w miejscowej gazecie relację z przedstawienia chwalił posła Rakowskiego, że wraz z nauczycielami ze szkoły włączył się aktywnie w załagodzenie konfliktu między mieszkańcami Mąkolna i okolic21, twierdził on wręcz, że Rakowski był jedynym rozjemcą w tym sporze. Po zakończeniu kadencji w Sejmie Rakowski wrócił do szkoły i wiele uwagi poświęcił pracy oświatowej. Pełnił już wtedy funkcję kierownika szkoły w Mąkolnie i aktywnie włączał się wraz z młodzieżą w działalność społeczną. Jego działalność pilnie obserwowali i relacjonowali dziennikarze „Gazety Kolskiej”: „W dniu 11 kwietnia br. [1937 – P. G.] Koło Młodzieży Wiejskiej w Mąkolnie z okazji zakończenia konkursu dobrego czytania, zorganizowało »Dzień Książki«. Powyższą imprezę zaszczycił swą obec- nością delegat Starosty p. Kurkowski – inspektor samorządu gminnego

18 APPK, sygn. 215B, List Inspektora Szkolnego do K. Rakowskiego, 1 sierpnia 1930. 19 Z. Orwicz, Żyj Polsko! Dramat w 1 akcie, osnuty na tle walk legionowych, b.r.m. 20 Z. P., Żyj Polsko!, „Gazeta Kolska”, 1933, nr 25, s. 4. 21 Tamże, s. 4. 176 Piotr Gołdyn

w Kole, p. Kozłowski – instruktor oświaty pozaszkolnej z Konina, obecni również byli członkowie Powiatowego Związku Młodej Wsi pp. Dziegiński, L. Burski i Z. Wesołowski, współpracujące z Kołem Młodzieży miejscowe nauczycielstwo z kierownikiem p. Rakowskim na czele, oraz miejscowe i okoliczne społeczeństwo. Na program powyższej uroczystości złożyły się: Powitanie i omówienie, oraz referat p. Drzewakowskiego Wiceprezesa K. M. W. Insc. z »Placówki« Prusa, inscenizacje piosenek ludowych, referat p. J. Michalakówny, śpiewy, deklamacje i tańce ludowe. Wykonawcami byli członkowie Koła Młodzieży Wiejskiej. Obecni mieli możność zapoznania się z dorobkiem Koła Młodzieży w postaci bardzo cennej biblioteki Kołowej. Przemówienie kierownika szkoły p. Rakowskiego zakończyło tę podniosłą uroczystość”22. Kazimierz Rakowski był niezwykle aktywnym nauczycielem, ale także dobrym kierownikiem szkoły w Mąkolnie. Na to stanowisko został przenie- siony (o czym wzmiankowano wyżej) na własną prośbę i objął je z dniem 1 września 1930 roku23. 22 grudnia 1937 r. nauczyciele pod jego kierownictwem zorganizowali dla dzieci z mąkoleńskiej szkoły zabawę choinkową, na której odbyło się spotkanie ze św. Mikołajem. Uroczystość rozpoczęła się odśpiewaniem kilku kolęd, po których pojawił się św. Mikołaj w asyście „zadowolonego anioła i bardzo przygnębionego diabła”. Rozdał on podarki trzystu osiemdziesięciu dzieciom. Potem uczniowie biorący udział w konkursie na wypracowanie na temat: „Jak można zarazić się gruźlicą i w jaki sposób ustrzec się od niej?” otrzymali nagrody. Pierwszą nagrodę w postaci zegarka otrzymał uczeń klasy VII – Izydor Ujazdowski, a drugą nagrodę, którą stanowił serwis por- celanowy, odebrała Irena Pysterówna (wówczas już uczennica gimnazjum we Włocławku). Uczniowie otrzymali także cenzurki za pierwsze półrocze. „Dodać należy, że kierownik tamtejszej szkoły p. Kazimierz Rakowski wraz z gronem pp. S. Świątkowską, K. Wawrzonkówną, W. Fidorówną i T. Sosiem, na polu budownictwa, nauczania i wychowania przyszłych obywateli krają przodują i tym samym stoją w szeregach dzielnych ludzi i w myśl hasła Naczelnego Wodza – dźwigają Polskę wzwyż”24. Rakowski był kierownikiem szkoły do wybuchu drugiej wojny świa- towej. W maju 1939 r., odbyła się ostatnia przed wojną wizytacja szkoły.

22 Z Mąkolna, „Gazeta Kolska”, 1937, nr 19, s. 4. 23 AMGBP FG, Pismo Kuratorium Okręgu Szkolnego Łódzkiego, 21 sierpnia 1930. 24 Z Mąkolna. Wręczenie nagród konkursowych, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 3, s. 6. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 177

Z protokołu wynika, że w tym czasie do szkoły uczęszczało 356 dzieci, wśród których było 13 ewangelików. W gimnazjach naukę kontynuował niewielki odsetek uczniów. W poprzednim roku szkolnym naukę w gim- nazjum podjęło dwoje uczniów, w roku wizytacji dalsze kształcenie pla- nowało pięcioro uczniów. Dzieci uczyły się w nowym budynku szkolnym, dość okazałym, który nie był wówczas jeszcze wykończony. Utworzono już wówczas ogród szkolny, ale nie było boiska sportowego. Pozytywnie oceniono pracę całego grona nauczycielskiego, a szczególnie kierownika. Podobnie pozytywnie oceniono dzieci i ich zachowanie: „Stan wychowaw- czy szkoły jest zupełnie dobry. Dzieci są opanowane, uprzejme i chętne do pracy. W płaceniu składek okazują dużą ofiarność. Przed nauką odmawiają modlitwę i przy śpiewie marszu I Kadrowej maszerują do klas. Dla podnie- sienia stanu wychowawczego stosuje się w niektórych klasach podział na grupy i współzawodnictwa”25. Został wybrany także członkiem Rady Powiatowej Szkolnej. Wyboru dokonano 26 lutego 1931 r., a Kuratorium Okręgu Szkolnego Łódzkiego zatwierdziło wybór 9 czerwca 1931 roku26.

Udział w życiu politycznym

W 1920 r. Rakowski został wcielony do wojska, a raczej zgłosił się na ochot- nika. Miał wówczas już trzydzieści lat. Z wpisów w książeczce wojskowej wynika, że 20 lipca 1920 r. rozpoczął służbę w 3. Pułku Ułanów, w stopniu ułana. De facto służył w 203. Ochotniczym Pułku Ułanów. Informacje te pochodzą z biogramu opublikowanego w prasie na potrzeby kampanii wyborczej w 1938 r. „Kiedy zaś nadszedł rok 1920, jako ochotnik udaje się na front i służy w 203 Pułku Ułanów, biorąc czynny udział w bitwach na froncie północnym nad Wkrą pod Milewem, Ciechanowem, Płońskiem itd., a potem na froncie południowo­‑wschodnim przeciw Budionnemu. Za udział w wyżej wymienionych bitwach został odznaczony Krzyżem Walecznych No 23285 oraz awansem do rangi starszego ułana”27.

25 APPK, ISKl, sygn. 183, Sprawozdanie z wizytacji publicznej szkoły III stopnia w Mąkolnie powiatu kolskiego. 26 AMGBP FG, Pismo Kuratorium Okręgu Łódzkiego Szkolnego do Kazimierza Rakow- skiego, 9 czerwca 1931. 27 Kandydaci na posłów do Sejmu, s. 1. 178 Piotr Gołdyn

203. Pułk Ułanów został sformowany w Kaliszu, rozkazem z dnia 28 lipca 1920 r., a jego pierwszym dowódcą został rotmistrz Adam Zakrzewski. W pułku tym znaleźli się ochotnicy, którzy w znacznej części zgłosili się do wojska z własnym sprzętem, 40% koni stanowiło własność ochotników. Jaki charakter miał ten pułk, oddaje ten krótki opis: „Szeregi ułanów wypełnili w pierwszym rzędzie ochotnicy, pochodzący w części z młodzieży szkolnej i inteligencji pracującej, a przede wszystkiem ze sfer ziemiańskich, z ziemi kaliskiej, kutnowskiej, włocławskiej i płockiej. Element ziemiański składał się z kilkunastu wybitnych, ideowych jednostek, koło których zgrupowała się liczna rzesza tych, którzy w poczuciu obowiązku, jak za dawnych dobrych czasów, siedli na koń, by walczyć za Ojczyznę! Obok zupełnie młodych ochotników widać było poważnych wiekiem obywateli, którzy porzucili swe majątki, rodziny, stanowiska społeczne, by stanąć teraz w szeregu, jako prości ułani. Ideowość tych ludzi nadała wyraźną cechę nowotworzącemu się pułkowi”28. 2 sierpnia 1920 r., po przybyciu majora Zygmunta Podhorskiego, który objął dowództwo pułku, odbył się przegląd oddziałów i przysięga. Dwa dni później pułk opuścił Kalisz i został przetransportowany w okolice Cie- chanowa, gdzie już 7–8 sierpnia stoczył swój pierwszy bój z bolszewikami. Chrzest bojowy pułk przeszedł w bitwie pod Przasnyszem. Potem ruszył w kierunku Ciechanowa. Odtąd 8 sierpnia stał się świętem pułkowym. Dalsze walki toczyły się pod Ciechanowem, Świerszczami, Sochocinem, Smardzewem. Przez dwadzieścia dni pułk przebył około 700 kilometrów, tocząc zacięte walki z sowietami. 3 września został przetransportowany na południe, do Chełma, gdzie brał udział w walkach przeciwko armii Siemiona Budionnego. Oddział toczył walki między innymi w okolicach Hrubieszowa i Kocka29. Według zapisów widniejących w książeczce wojskowej, 11 września 1920 r. jako żołnierz został bezterminowo urlopowany. Do rezerwy osta- tecznie przeniesiono go dopiero 28 grudnia 1922 roku30. 203. pułk ułanów w okresie pokoju zmienił nazwę na 27. Pułk Ułanów. Jako nauczyciel i społecznik zyskał sobie uznanie mieszkańców, którzy w 1927 r. wybrali go do rady gminy oraz sejmiku i wydziału powiatowego,

28 Zarys historii wojennej 27-go Pułku Ułanów (b. 203 ochotniczego pułku ułanów), oprac. S. Rostworowski, Warszawa 1930, s. 7. 29 Tamże, s. 7–25. 30 AMGBP FG, Książeczka wojskowa. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 179 w których działał niemalże nieprzerwanie do wybuchu wojny. Pełnił w nim różne funkcje. Był między innymi członkiem wielu komisji sejmikowych. Pełnił też funkcję naczelnika Powiatowej Kasy Oszczędności31. W czasie wyborów parlamentarnych w 1930 r. Rakowski ubiegał się o mandat poselski z ramienia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Na liście nr 1 w okręgu nr 15, obejmującym powiaty: koniński, kolski, słu- pecki i łęczycki otrzymał trzecie miejsce. Przed nim byli tylko: wiceminister Bronisław Pieracki oraz Jan Stępowski, rolnik spod Łęczycy. Oprócz trzech wymienionych kandydatów o mandat do sejmu ubiegali się także: Kazi- mierz Strzembosz, Franciszek Tylman, Feliks Ziółkowski, Wacław Jedyń- ski, Stanisław Dybalski, Ignacy Wojciechowski, Wojciech Adamczak, Józef Kunicki i Zygmunt Warych32. Lista ta uzyskała w sumie 45 007 głosów, co się przełożyło na dwa mandaty33. Rakowski wszedł do sejmu w miejsce Bronisława Pierackiego, który wygrał wybory, startując z listy państwowej, także w okręgu nr 15 (Konin) i nr 45 (Tarnów). Ponieważ jednak przyjął mandat z listy państwowej, Pań- stwowa Komisja Wyborcza powołała na jego miejsce w okręgu konińskim Rakowskiego34. Jako poseł BBWR i członek władz powiatowych Rakowski brał udział w różnych spotkaniach na terenie powiatu. 25 kwietnia 1933 r. członkowie BBWR spotkali się w remizie strażackiej w Babiaku, gdzie między innymi dokonali wyboru władz gminnych. W czasie spotkania głos zabrał także poseł Rakowski, który podzielił się refleksjami, jakie zrodziły się po obserwa- cji wieców BBWR na Pomorzu. „Obywatele Pomorza – mówił poseł – to naj- dzielniejsi obywatele i patrioci Polski. Ich współpraca z Rządem natchniona jest tak silną wiarą, że porównać ją tylko można z wiarą Tych, co za Polskę polegli. Każdy wiec na Pomorzu kończy się uroczyście hymnem Boże coś Polskę – lub też przepiękną rotą Nie rzucim ziemi”35. 14 maja 1933 r. odbyło się spotkanie BBWR w Kole, zorganizowane przez Radę Powiatową. Jednym z głównych bohaterów spotkania był oczywiście

31 Kandydaci na posłów do Sejmu, s. 1. 32 Lista kandydatów do Sejmu Nr 1 Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w 15-ym Okręgu Wyborczym obejmującym powiaty: koniński, kolski, słupecki, łęczycki, „Głos Koniń- ski”,1930, nr 46, s. 1. 33 Wyniki wyborów w 15-tym okręgu wyborczym, „Głos Koniński”, 1930, nr 47, s. 1. 34 Ogłoszenie Państwowej Komisji Wyborczej z dnia 3 grudnia 1930 r., „Monitor Polski”, 1930, nr 230. 35 Z życia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, „Gazeta Kolska”, 1933, nr 19, s. 3. 180 Piotr Gołdyn

Rakowski, który złożył sprawozdanie z działalności ustawodawczej Sejmu, a także z prac rządu i ostatniego Zgromadzenia Narodowego. Jak podaje autor notki prasowej, przemówienie to zostało przyjęte przez zgromadzo- nych entuzjastycznie i nagrodzone gromkimi brawami36. W 1934 r. minister Józef Beck na forum Ligii Narodów odrzucił tzw. traktat mniejszościowy, co spotkało się z dużym zadowoleniem polskiego społe- czeństwa. W wielu miastach w Polsce obyły się z tego powodu specjalne manifestacje. „Również w Kole, w niedzielę dn. 23 bm. z inicjatywy Komitetu Grodzkiego BBWR odbyła się wielka manifestacja publiczna. Do kilkuty- sięcznego tłumu zebranego przed gmachem ratusza, wobec przedstawicieli władz i urzędów oraz pocztów sztandarowych, wygłosił piękne przemówie- nie poseł na Sejm p. Kazimierz Rakowski, poczem zebrani uchwalili rezo- lucje, które przyjęte zostały przez zebranych w z wielkim entuzjazmem”37. Pierwsza z rezolucji adresowana była do Józefa Piłsudskiego, a druga do ministra Józefa Becka. 9 listopada 1934 r. wybrano nowe władze Rady Powiatowej BBWR w Kole, jednakże Rakowski nie piastował już żadnej funkcji w prezydium38. Trudno określić, z jakiego powodu tak się stało. 16 grudnia 1934 r. w Kole odbyło się uroczyste otwarcie i poświęcenie szpitala chorób zakaźnych. W uroczystościach uczestniczył oczywiście Rakowski, który wygłosił krótkie przemówienie39. Na początku 1935 r. poseł Rakowski włączył się do komitetu organizacyj- nego zabawy w Mąkolnie. Obok niego w komitecie tym byli między innymi: Jadwiga Żółkowska, właścicielka majątku w Mąkolnie, Adam Nawrocki, wójt gminy Sompolno, a także wiele innych znaczących w Mąkolnie i okolicy osób. Jak zauważono wówczas w lokalnej prasie, skład komitetu miał być gwarancją doskonałej zabawy, a jednocześnie świadczyć o tym, jak duże znaczenie ma ta impreza w całym powiecie. Wstęp mieli tylko zaproszeni goście. Obowiązywały stroje, które określono jako „kryzysowe”40. Rakowski

36 Wiec B. B. W. R., „Gazeta Kolska”, 1933, nr 21, s. 1. 37 Koło zamanifestowało swe zadowolenie z powodu zrzucenia przez Polskę traktatu mniej‑ szościowego, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 41, s. 1. 38 Z BBWR w Kole, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 18, s. 1. 39 Mało słów – wiele czynów. Poświęcenie Szpitala chorób zakaźnych w Kole, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 52, s. 1. 40 Wielka zabawa taneczna w Mąkolnie, „Gazeta Kolska”, 1935, nr 2, s. 4. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 181 z żoną byli – podobnie jak rok wcześniej – współgospodarzami Dorocznego Balu Reprezentacyjnego Ligi Morskiej i Kolonialnej w Kole41. W latach 1918–1939 w Polsce bardzo uroczyście obchodzono dzień 19 marca – czyli dzień imienin marszałka Józefa Piłsudskiego. W każdym mie- ście, w każdej gminie odbywały się z tej okazji nabożeństwa, manifestacje i uroczyste akademie. Nie inaczej było w Kole i okolicach. 19 marca 1935 r. poseł Rakowski obecny był na uroczystościach zorganizowanych w Mąkol- nie, o czym pisano na łamach lokalnej prasy: „We wtorek 19 marca odbyło się w miejscowym kościele parafialnym uroczyste nabożeństwo, w którem udział wzięły wszystkie miejscowe organizacje ze sztandarami. Po nabo- żeństwie wyruszono pochodem przez ulice Mąkolna przed budynek remizy strażackiej, gdzie na zakończenie uroczystości podniosłe przemówienie o Marszałku Piłsudskim wygłosił p. poseł Kazimierz Rakowski”42. 30 października 1933 r., w trakcie wyborów do Rady Powiatowej BBWR w Kole, Rakowski został wybrany do zarządu ugrupowania w regionie43. Wraz z żoną weszli również do komitetu gospodarzy i gospodyń pierwszego reprezentacyjnego balu Ligi Morskiej i Kolonialnej w Kole. Bal odbył się 3 lutego 1934 roku44. W tym samym roku Rakowski zaangażował się w zorganizowanie uro- czystych obchodów związanych z wprowadzeniem w styczniu 1934 r. nowej konstytucji. Rakowski był inicjatorem powołania specjalnego komitetu, w którego skład wszedł wicestarosta kolski – Korycki. Komitet wydał spe- cjalną odezwę do mieszkańców miasta, w której informował między innymi o uchwaleniu przez sejm 26 stycznia 1934 r. nowej konstytucji. Konstytucja miała wejść w życie dopiero w kwietniu 1935 r., ale i tak członkowie i zwo- lennicy BBWR hucznie świętowali jej uchwalenie. 27 stycznia wszystkie gmachy instytucji rządowych i samorządowych zostały udekorowane pol- skimi barwami narodowymi. W godzinach wieczornych, dokładnie o godz. 19.00 odezwała się syrena z wieży kolskiego ratusza, a na jej dźwięk na ulicach miasta pojawili się umundurowani strażacy, na capstrzyk. Syrena odezwała się również następnego dnia o godz. 9.00, a na jej dźwięk na Placu Wolności pojawili się przedstawiciele organizacji społecznych, stowarzyszeń,

41 Doroczny Bal Reprezentacyjny Ligi Morskiej i Kolonialnej w Kole, „Gazeta Kolska”, 1935, nr 4, s. 3. 42 Obchód Imienin Pana Marszałka w Mąkolnie, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 12, s. 4. 43 Wybory do Rady Powiatowej BBWR w Kole, „Gazeta Kolska”, 1933, nr 41, s. 4. 44 Pierwszy Reprezentacyjny Bal Ligi Morskiej i Kolonialnej w Kole, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 4, s. 1. 182 Piotr Gołdyn

cechów i szkół ze sztandarami. Po uformowaniu się szyku pochód wyruszył na nabożeństwo do pobliskiego kościoła. Po nabożeństwie wszyscy prze- szli na Plac Wolności, gdzie z balkonu ratusza przemówili do zebranych Czesław Freudenreich45 i właśnie poseł Rakowski. Obaj wznosili okrzyki na cześć nowej konstytucji, Sejmu, prezydenta, Rzeczypospolitej i oczywiście marszałka Józefa Piłsudskiego46. Kolejna manifestacja z powodu uchwalenia konstytucji odbyła się 31 marca 1935 r. Zaplanowano wówczas nabożeństwo, po którym do zebra- nych mieszkańców miasta i powiatu przemawiał poseł Rakowski. Omówił on nową konstytucję i przedstawił, jaki wpływ będzie miała na dalsze losy narodu47. Dziennikarze „Gazety Kolskiej” tak relacjonowali to wydarzenie: „W ub. niedzielę z inicjatywy Rady Pow. Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem odbyła się w Kole z okazji uchwalenia Nowej Konstytucji impo- nująca manifestacja przedstawicieli organizacyji i stowarzyszeń społecznych oraz ludności miasta Koła i terenu powiatu kolskiego. Po uroczystej mszy św. w kościele farnym uformował się pochód na czele z orkiestrą i sztan- darami, który udał się przed gmach Magistratu. Tutaj z balkonu ratusza, na którym ustawiły się poczty sztandarowe, dłuższe przemówienie wygłosił poseł na Sejm p. Kazimierz Rakowski, poczem uchwalono rezolucję. Udział w manifestacji oprócz p. starosty pułk. inż. Wilczyńskiego wzięli również p. wicestar. Korycki, prezes BBWR Sokolnicki, p. burmistrz mgr. Beksiak i wielu innych działaczy społecznych”48. Rada Powiatowa BBWR zaplanowała na dzień 4 marca 1934 r. regio- nalny zjazd gospodarczy. Otwarcia obfitującego w wydarzenia zjazdu miał dokonać Rakowski. Podczas uroczystości przewidziano wystąpienia wielu zacnych gości z posłem Bolesławem Fichną49 na czele50. Po przemówie-

45 Czesław Konrad Freudenreich (1873–1939) – ostatni właściciel fabryki fajansu w Kole. Jego rodzina to katolicki ród pochodzący z Austrii, który osiedlił się w Kole na początku XIX w. 46 Uroczysty obchód w Kole z powodu uchwalenia nowej Konstytucji, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 6, s. 1. 47 Obywatele!, „Gazeta Kolska”, 1935, nr 14, s. 4. 48 Manifestacja w Kole z okazji uchwalenia Nowej Konstytucji, „Gazeta Kolska”, 1935, nr 15, s. 1. 49 Bolesław Fichna (23 lutego 1891–22 kwietnia 1945) – pochodził z rodziny rze- mieślniczej. Członek „Petu”. Organizował skauting w Łodzi. W latach 1930–1935 poseł na sejm z ramienia BBWR, w latach 1938–1939 był senatorem. Zginął w czasie likwidacji obozu koncentracyjnego w Flosseburgu, zob. Kto był kim, s. 508. 50 Zjazd Gospodarczy w Kole, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 10, s. 1. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 183 niach posła Rakowskiego i starosty Edwarda Wilczyńskiego51 otwierających zjazd i powołaniu prezydium zebrani mogli wysłuchać wielu interesujących wykładów z różnych dziedzin, m.in. dotyczących polskich konstytucji, spraw rolniczych. Po przerwie obiadowej wznowiono obrady, na zakończenie podsumowano dotychczasowe wystąpienia oraz dokonano zamknięcia Zjazdu. „Przewodniczący poszczególnych sekcji odczytali na plenum tezy, które jednomyślnie zostały przyjęte i uchwalone, poczem poseł Rakow- ski zamknął obrady Zjazdu. Zebrani zgotowali huczną owację na stojąco, ze słowami «Niech żyje poseł». […] Zjazd gospodarczy osiągnął swój cel całkowicie: przede wszystkim wywołał duże zainteresowanie, przyczynił się do uspołecznienia miast i powiatu, zbliżył wzajemnie ludzi do siebie we wspólnej pracy dla dobra publicznego. […] Organizatorom Zjazdu, a szczególniej Radzie Powiatowej BBWR, pod egidą której Zjazd się odby- wał z posłem K. Rakowskim na czele, należą się słowa uznania i serdeczne podziękowania”52. W lipcu 1935 r. powiat kolski odwiedzał wojewoda łódzki Aleksander Hauke­‑Nowak53. W czasie tego objazdu doszło również do jego spotka- nia z posłem Rakowskim, aczkolwiek spotkanie to było bardzo krótkie. Wojewoda zatrzymał się na chwilę w Mąkolnie w drodze z Sompolna do Zakrzewka: „W przejeździe przez wieś Mąkolno ludność tamtejsza, na czele z Panem Posłem BBWR, K. Rakowskim, naczelnikiem miejscowego oddziału straży pożarnej, zgotowała owacyjne przyjęcie Panu Wojewodzie, tamtejsze zaś Koło Gospodyń Wiejskich wręczyło Panu Wojewodzie, chleb i sól na pięknie haftowanej lnianej serwecie o motywach regionalnych”54. W wyborach, które odbyły się pięć lat później, tj. w 1935 r., Rakowski nie ubiegał się o mandat. Nie ma również informacji o jego zaangażowaniu się w kampanię wyborczą. Na podstawie analizy tytułów prasowych możemy

51 Edward Wilczyński (13 lipca 1884–16 stycznia 1937) studiował m.in. na Uniwersy- tecie w Lipsku, uzyskał tytuł inż. chemii. Od 1910 r. był nauczycielem w szkole średniej w Lublinie, aktywny działacz POW, żołnierz 1. Pułku Ułanów Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego. Uczestniczył w wojnie polsko­‑bolszewickiej. W latach 1934–1937 starosta powiatu kolskiego; L. G[łowiński], Życiorys nowego Starosty Kolskiego p. pułk. Edwarda Wil‑ czyńskiego, „Gazeta Kolska” 1935, nr 4, s. 1. 52 Ze Zjazdu Gospodarczego w Kole, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 11, s. 1. 53 Aleksander Hauke­‑Nowak, wcześniej tylko Nowak (24 lutego 1896–17 maja 1956) – ukończył Uniwersytet Warszawski, był czynnym działaczem „Zarzewia”. Pełnił obowiązki dyrektora Departamentu Politycznego w MSW. W latach 1933–1938 wojewoda łódzki, później wołyński. Po wybuchu wojny emigrował do Wielkiej Brytanii; Kto był kim, 167–168. 54 Pobyt Pana Wojewody w powiecie kolskim, „Gazeta Kolska”, 1935, nr 29, s. 1. 184 Piotr Gołdyn także ustalić, że nastąpił spadek jego aktywności na terenie powiatu. Nie będąc już posłem, nie brał udziału w uroczystościach, a jeśli brał, w prasie nie opisywano tego kwieciście. Nie wycofał się jednak z życia publicznego i dalej działał w samorządzie. W 1936 r. był członkiem wydziału powiato- wego, w którym reprezentował gminę Sompolno55. Aktywnie działał również w strukturach gminnych Obozu Zjednoczenia Narodowego. W czasie zjazdu członków i sympatyków OZN w gminie Som- polno, który odbył się 20 lutego 1938 r., był jednym z przemawiających do zebranych na zjeździe (obecnych było 400 osób). W przemówieniu, podob- nie jak jego poprzednicy, nawiązywał do aktualnej sytuacji gospodarczej w kraju, analizował przede wszystkim takie gałęzie życia społecznego jak rolnictwo, handel, a także omawiał kwestię bezrobocia. Odpowiadał także na liczne pytania, które pojawiły się w trakcie ożywionej dyskusji56. W 1938 r. Rakowski ponownie ubiegał się o mandat posła. Najpierw został wybrany delegatem do zgromadzenia okręgowego z terenu powiatu kolskiego, które miało wyłonić kandydatów na posłów. W zgromadzeniu, które zorganizowano w Domu Katolickim w Kole 13 października 1938 r., brali udział także przedstawiciele z całego powiatu konińskiego57. Delegaci wyłonili następujących kandydatów na posłów w okręgu nr 19, obejmują- cym powiaty kolski i koniński, byli to: Leopold Zieleśkiewicz – inżynier rolnik z Szyszynka (pow. koniński), Franciszek Tylman – rolnik z Kąpiela (pow. koniński), Rakowski z Siedlisk (pow. kolski), Wacław Szczesiak – rol- nik z Ruchennej (pow. kolski).Wybrano także kandydatów na zastępców, zostali nimi: ks. Tadeusz Matuszewski – proboszcz z Borysławic, Tadeusz Tomaszewski – inżynier rolnik, Antoni Węgliński ze Słupcy i Wacław Jedyń- ski – nauczyciel z Rychwała58. Rakowski w trakcie kampanii wyborczej był niezwykle aktywny, w ciągu miesiąca uczestniczył w spotkaniach przedwyborczych w: Kole, Izbicy Kujawskiej (tu spotkania odbyły się dwukrotnie), Barłogach, Racięcicach, Kościelcu, Chełmnie, Osieku Wielkim, Grzegorzewie, Dąbiu, Drzewcach, Koźminie, Brudzewie, Dobrowie, Brdowie, Mąkolnie, Kłodawie, Sompol- nie, Karszewie, Tarnówce, Przybyłowie, Cichmianie, Bylicach, Powierciu,

55 Kolski Powiatowy Związek Samorządowy, „Gazeta Kolska”, 1936, nr 37, s. 3. 56 O. Z. N. w Sompolnie, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 9, s. 4. 57 Delegaci do zgromadzenia okręgowego z terenu pow. kolskiego, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 41, s. 4. 58 Kandydaci na posłów z naszego okręgu, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 42, s. 4. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 185

Podlesiu, Gąsiorowie, Trzęśniewie i Lubstówku. Zawsze wtedy zabierał głos59. Potwierdza to relacja ze spotkania przedwyborczego, które odbyło się 21 października 1938 r. „W dn. 21 bm. w sali remizy odbyło się zebranie przedwyborcze w obecności przeszło 300 osób, na które przybyli kandydaci na posłów pp. Kazimierz Rakowski z Siedlisk i Wacław Szczesiak z Ruchenny. Zebranie zagaił prezes OZN p. Majewski i zaprosił do stołu prezydialnego pp. dr Kłosowskiego i Danielewicza z Izbicy oraz p. Łuczaka z Augusty- nowa. Przemawiali pp. Rakowski i Szczesiak, po czym w dyskusji zabierali głos p. Józef Gajzlerski, Szyca i Przygocki. Na zebraniu panował niezwykle sympatyczny i miły nastrój. Zebrani nagradzali mówców oklaskami. Na zakończenie odśpiewano Boże coś Polskę. Wszyscy jednomyślnie postanowili wziąć udział w głosowaniu do Izb Ustawodawczych”60. W trakcie trwania kampanii wyborczej, na łamach „Gazety Kolskiej” ukazał się krótki wywiad z Rakowskim. Dziennikarz pytał między innymi o żywotne zagadnienia, z jakimi się zetknął kandydat na posła, jeszcze jako poseł trzeciej kadencji i później już jako nauczyciel i działacz społeczny. Rakowski odpowiedział wówczas: „Jeśli chodzi o zagadnienia żywotne dla Narodu i ciekawe z punktu ich rozwiązania, […] to śmiem twierdzić, że zagadnienia te żyją jeszcze i trwają w Polsce. Trwają i podkreślam – spo- tęgowane wielokrotnie. Zagadnieniami tymi są: reforma rolna, bezrobocie, przemysł, handel polski, powszechna oświata, rozbudowa Państwa, wzmo- żenie potęgi Państwa i wiele, wiele innych. […] Wymienione przeze mnie zagadnienia są tak ważnymi dla Państwa i Narodu, jak ważnym dla nas jest wolny a niezależny byt naszej Ojczyzny, jak ważnym bez dyskusji jest dobrobyt i szczęście naszego wielkiego Narodu. […] Moje stanowisko więc do tych kapitalnych zagadnień jest jasne: poprzeć bezapelacyjnie dążenia OZN do jak najszybszego zrealizowania tych postulatów na platformie deklaracji lutowej z pożytkiem dla Wielkiej Naszej Ojczyzny i Narodu”61.

59 Zebrania przedwyborcze w powiecie kolskim przy bardzo licznym udziale publiczności, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 44, s. 4. 60 Zebranie przedwyborcze w Izbicy, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 44, s. 4. 61 Wywiad z p. Kazimierzem Rakowskim, kandydatem na posła z naszego okręgu, „Gazeta Kolska”, 1938, nr 45, s. 2. 186 Piotr Gołdyn

Aktywność społeczna

W 1918 r. Rakowski, jako zastępca naczelnika straży Pożarnej w Cichmianie i Augustynowie, wraz z mieszkańcami obu wiosek utworzył specjalną straż bezpieczeństwa, która przeprowadzała akcje rozbrajania żołnierzy niemiec- kich. Straż działała dziewięć miesięcy i otrzymała specjalne podziękowanie z Warszawy62. Również na terenie Siedlisk i Mąkolna angażował się w działalność spo- łeczną, organizując straż pożarną, zakładając sklep i mleczarnie spółdziel- cze, a także kółko młodzieżowe, kółko rolnicze i koło gospodyń wiejskich. Zainicjował budowę remizy strażackiej i domu ludowego63. Oprócz pracy na niwie oświaty, Rakowski mocno angażował się w działal- ność społeczną. Był między innymi naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożar- nej w Siedliskach. Za tę działalność otrzymał 26 kwietnia 1930 r. srebrny medal zasługi, przyznany przez Zarząd Główny Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej64. Rakowski stał również na czele Okręgowego Towarzystwa Organizacji i Kółek Rolniczych (OTOiKR), działającego na terenie powiatu kolskiego. Jako prezes otwierał między innymi Walny Zjazd Delegatów Kółek Rolni- czych powiatu kolskiego, który odbył się 3 lipca 1934 r. W Zjeździe uczest- niczył między innymi starosta kolski – Wilczyński. W czasie obrad wybrano również nowych członków Rady Powiatowej oraz Komisji Rewizyjnej. Na zakończenie obrad prezes OTOiKR – poseł Rakowski odczytał uczestnikom rezolucję, w której stwierdzano konieczność przeprowadzenia reform zmie- rzających do osiągnięcia równowagi w zakresie działalności warsztatów w kółkach rolniczych. Rezolucja ta została jednogłośnie uchwalona przez zebranych delegatów65. Rakowski obecny był także w czasie otwarcia dwóch pokazów hodowlanych, z których pierwszy odbył się 19 czerwca 1934 r. w Kole, a drugi dwa dni później w Izbicy Kujawskiej. Jako prezes OTOiKR witał przedstawicieli władz wojewódzkich i przybyłych na pokazy66.

62 Kandydaci na posłów do Sejmu, s. 1. 63 Tamże, s. 1. 64 AMGBP­‑FG, Dyplom. 65 Z Walnego Zjazdu Delegatów Kółek Rolniczych powiatu kolskiego, „Gazeta Kolska” 1934, nr 29, s. 3. 66 Pokazy hodowlane w Kole i Izbicy, „Gazeta Kolska” 1934, nr 29, s. 4. Przywracanie tożsamości. Przypadek Kazimierza Rakowskiego 187

2 września 1934 r. wziął udział w uroczystości poświęcenia sztandaru Koła Gospodyń Wiejskich w Lubstowie. Uroczystość poprzedziła msza św. a aktu poświęcenia dokonał miejscowy proboszcz ks. Julian Godlewski67. Jako prezes Okręgowego Towarzystwa Organizacji i Kółek Rolniczych oraz poseł, Rakowski brał również udział w innych przedsięwzięciach doty- czących funkcjonowania gospodarstw wiejskich. 12 października 1934 r. obecny był wraz z władzami wojewódzkimi i miejskimi na otwarciu Pokazu Prac Przysposobienia Rolniczego Kół Gospodyń Wiejskich i Gospodarzy Samodzielnych, który to obył się w Kole68. 18 lutego 1934 r. przez aklamację został wybrany na przewodniczącego Rady Powiatowej Związku Straży Pożarnych w Kole. Został również delega- tem powiatowym do Rady Okręgowej Związku w Łodzi. Trzeba zaznaczyć, że prezesem Zarządu Powiatowego został wybrany także przez aklamację starosta kolski – Edward Wilczyński69. O aktywności społecznej Rakowskiego świadczy także udział w kursie dla komendantów i zastępców komendantów obrony przeciwlotniczej domów mieszkalnych, który dobył się 20 października 1938 r. w Mąkolnie70. Jego aktywność społeczną można podsumować słowami wizytatora szkolnego, który po wizytacji szkoły w maju 1939 r. w arkuszu spostrzeżeń napisał: „Jest wybitnym społecznikiem. Pracuje we wszystkich organiza- cjach swego środowiska, należy do Sejmiku Pow. Wśród ludności cieszy się sympatią. Delegacja rolników była prosić o urlop dla niego, by mógł z nimi jechać zakupywać rasowe krowy do hodowli”71.

Zakończenie

Aktywna praca i działalność Rakowskiego znalazła uznanie u władz pań- stwowych. 11 października 1938 r. Prezydent Rzeczypospolitej nadał mu

67 Poświęcenie sztandaru Koła Gospodyń Wiejskich w Lubstowie, „Gazeta Kolska” 1934, nr 39, s. 4. 68 Otwarcie Pokazu Prac Przysposobienia Rolniczego w Kole, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 43, s. 4. 69 Z pierwszego zjazdu Rady Powiatowej Zw. Straży Poż. w Kole, „Gazeta Kolska”, 1934, nr 9, s. 4. 70 AMGBP FG, Świadectwo kursu dla komendantów i zastępców komendantów obrony przeciwlotniczej domów mieszkalnych. 71 APPK, ISKn, sygn. 215B, Arkusz spostrzeżeń. 188 Piotr Gołdyn

po raz pierwszy Złoty Krzyż Zasługi „za zasługi na polu pracy społecznej”72. Na dyplomie podpisanym przez Kuratora Okręgu Szkolnego Poznańskiego, nadającym Rakowskiemu Srebrny Medal za Długoletnią Służbę widnieje data 22 listopada 1938 roku73. Kilka miesięcy wcześniej, 23 maja 1938 r. tenże kurator odznaczył go Brązowym Medalem za Długoletnią Służbę74. Po wybuchu drugiej wojny światowej Rakowski znalazł się w okolicach Krosna. Tam też zmarł 2 sierpnia 1944 r. i został pochowany. Po wojnie jego prochy ekshumowano i 4 kwietnia 1946 r. uroczyście złożono do grobowca na cmentarzu parafialnym w Mąkolnie. Celem artykułu było przypomnienie osoby Rakowskiego, znaczącej postaci dla oświaty w regionie, ale także przywrócenie jej właściwej tożsa- mość, a tym samym sprawienie, aby kolejni badacze – zajmujący się oświatą regionalną czy historią polskiego parlamentaryzmu – nie powtarzali bez- krytycznie błędnych danych biograficznych, ale starali się dotrzeć do źródeł.

Restitution of the Identity. The Case of Kazimierz Rakowski – a Teacher, Member of Parliament and Social­‑Worker (Summary)

A large number of people in the world causes that in every country there are people bearing the same name (first name and ). Such situations often lead to unconstrained biographical mistakes. Kazimierz Rakowski a teacher, a member of parliament and a social­‑worker living between years 1890–1944 who was active in the Estearn part of Greater Poland was a victim of such coincidence. At the same time Kazimierz Rakowski a Silesian member of parliament was also active. The first one fell into oblivion, while all his merits have been attributed to the second one. We should bring back his identity.

72 AMGBP FG, Dyplom nadania odznaczenia. 73 Tamże, Dyplom nadania odznaczenia. 74 APPK, ISKn., sygn. 215B, Dyplom nadania odznaczenia. Ks. Dominik Surowski – męczennik 189

Jacek Piotrowski*

Ks. Dominik Surowski – męczennik

Wstęp

Wszystko zaczęło się banalnie. Święta Bożego Narodzenia w grudniu 2008 r. spędzałem w Kraśniku, moim rodzinnym mieście. Przeglądając lokalną gazetę, znalazłem artykuł o wystawie pt. Imiona zamiast numerów, otwar- tej w kraśnickim oddziale Archiwum Państwowego w Lublinie, na któ- rej zaprezentowano biografie więźniów obozu koncentracyjnego Dachau, powstałe w ramach projektu „Gedächtnisbuch für die Häftlinge des KZ Dachau” [Księga pamięci więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau]. Pomyślałem wtedy: mój stryjeczny dziadek, ks. Dominik Surowski, zginął w Dachau, a ja tak mało o nim wiem. Postanowiłem zebrać informacje i przygotować choćby krótką biografię o moim krewnym. Po powrocie do Warszawy odnalazłem stronę internetową projektu i napisałem e­‑mail do koordynatorki projektu w Niemczech z pytaniem, czy mógłbym napisać biografię brata mojego dziadka. Bardzo szybko otrzyma- łem pozytywną odpowiedź. Biografię ks. Surowskiego w ramach projektu przygotowałem, jednak nie ustawałem w poszukiwaniach. Z czasem okazało się, że zebranych materiałów było na tyle dużo, że mogły posłużyć do przy- gotowania małej pracy naukowej. Jej celem było odtworzenie losów księdza, ze szczególnym naciskiem na wyjaśnienie przyczyn i okoliczności śmierci ks. Dominika Surowskiego. Uwieńczeniem pracy było wydanie w grudniu 2012 r. książki pt. Ksiądz Dominik Surowski. Męczennik 1905–1942.

* Dr Jacek Piotrowski – badacz niezależny. 190 Jacek Piotrowski

Metodyka poszukiwań i zebrane materiały

Początki moich poszukiwań były dość trudne. Poszperałem trochę w Inter- necie i na forum genealogicznym. Chodziłem do Biblioteki Narodowej w Warszawie, aby czytać wspomnienia księży, którzy przeżyli więzienie na Zamku Lubelskim i obóz w Dachau. Równolegle wysłałem wiele listów i e­‑maili do archiwów, parafii, muzeów i instytucji, od których – jak przy- puszczałem – mógłbym uzyskać nowe informacje. Odpowiedzi przychodziły bardzo ogólnikowe lub nie przychodziły w ogóle. To zniechęciło mnie trochę do dalszych poszukiwań. Wkrótce w Internecie natrafiłem na stronę, na której były zamieszczone wspomnienia osób mieszkających na Lubelszczyźnie w latach międzywo- jennych. W jednym z nich pani Helena Grzesik, opisując młodość spędzoną w Lublinie, kilkakrotnie wymieniała ks. Surowskiego, zawsze w bardzo pozytywnym świetle: że uczył ją religii, że był bardzo lubiany przez wszyst- kich uczniów, a najbiedniejszym dzieciom kupował jedzenie i bilety do kina, aby mogły chodzić na filmy z całą klasą. Nie miałem pewności, czy chodziło o mojego krewnego, bo nie podawała imienia księdza. Odnalazłem autorkę i ku mej radości potwierdziło się przypuszczenie, że wspominany przez nią ks. Surowski to brat mojego dziadka. Kilka dni później otrzymałem bardzo ciepłe wspomnienia na jego temat. Gdy je przeczytałem, byłem absolutnie pewien, że muszę zrealizować swój zamiar. Czytałem kolejne pozycje w Bibliotece Narodowej. Wiedząc, że ks. Surowski był prefektem szkół, sięgnąłem po książkę ks. Edwarda Walewan- dra pt. Pedagogia katolicka w diecezji lubelskiej 1918–1939. Na jej okładce jest reprodukcja tableau z 1926 r., na którym znajduje się ok. 30 zdjęć alumnów i wykładowców Seminarium Duchownego w Lublinie wraz z nazwiskami. Podpisy są bardzo małe, toteż można było odczytać tylko niektóre litery, ale miałem wrażenie, że pod jednym ze zdjęć widnieje nazwisko mojego dziadka stryjecznego. Żeby się upewnić, odnalazłem w Internecie adres e­‑mailowy autora książki. Niezmiernie życzliwy ksiądz profesor napisał, że na okładce książki rzeczywiście znajduje się portret ks. Surowskiego. Zaprosił mnie do siebie, abym zrobił kopię fotografii z tableau, którego reprodukcja wisi u niego w gabinecie na Katolickim Uniwersytecie Lubel- skim Jana Pawła II. W krótkiej rozmowie opowiedziałem o moich dotych- czasowych działaniach w celu zgromadzenia materiałów do biografii ks. Dominika. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu ksiądz profesor zapropo- nował, abym napisał pracę naukową o ks. Surowskim. Pomógł mi uzyskać Ks. Dominik Surowski – męczennik 191 zgodę arcybiskupa Józefa Życińskiego na dostęp do akt ks. Surowskiego, przechowywanych w Archiwum Archidiecezjalnym Lubelskim. Oprócz tego, z własnej inicjatywy, wyszukał i przesłał mi interesujące materiały o ks. Surowskim. Poza tym udzielił wielu wskazówek metodologicznych i porad praktycznych. Patrząc z perspektywy czasu, mogę stwierdzić, że pomoc ks. prof. Edwarda Walewandra była kamieniem milowym na mojej drodze do napisania książki o ks. Surowskim. Wkrótce otrzymałem zaskakująco dużą przesyłkę z archiwum Inter- national Tracing Service in Arolsen [Międzynarodowe Biuro Poszukiwań w Arolsen, ITS] z Niemiec: kilkadziesiąt stron skopiowanych materiałów dotyczących ks. Surowskiego z okresu, gdy był więziony w Sachsenhausen i Dachau. Wśród nich znalazłem szczególnie dla mnie cenne dokumenty dotyczące okoliczności śmierci ks. Surowskiego oraz inne, zawierające wskazówki dotyczące miejsca złożenia urny z jego prochami. Wiele interesujących informacji o pracy ks. Surowskiego w szkołach w Lublinie i Chełmie uzyskałem z akt Inspektoratu Szkolnego, znajdujących się w chełmskim oddziale Archiwum Państwowego w Lublinie. Okoliczności jego aresztowania przez gestapo zostały opisane w kronice parafii mariackiej w Chełmie, której kopia znajduje się w Muzeum Ziemi Chełmskiej. Infor- macje o studiach księdza na KUL‑­u odnalazłem w Archiwum KUL. Gdy byłem w Dachau, 13 maja 2010 r. na terenie byłego obozu koncen- tracyjnego prezentowałem biografię ks. Surowskiego na otwarciu wystawy Namen statt Nummern – Geistliche im KZ Dachau [Imiona zamiast numerów – duchowni w obozie w Dachau], udałem się również na dwa monachijskie cmentarze: Ostfriedhof i Friedhof am Perlacher Forst, gdyż tam prowadziły tropy dotyczące urny z prochami księdza, pozyskane z dokumentów archi- walnych, które otrzymałem z ITS. W archiwum cmentarza Friedhof am Perlacher Forst udało się odnaleźć listę urn z prochami pochowanych na tym cmentarzu w 1950 r. więźniów, którzy zmarli w obozie Dachau lub jego podobozach. W spisie pod numerem 3416 figurowała urna z prochami ks. Surowskiego. Odnalazłem grób mojego dziadka stryjecznego, choć jeszcze kilka miesięcy wcześniej nawet nie przypuszczałem, że będzie to możliwe. Różne okresy życia księdza udało mi się odtworzyć w różnym stopniu: najdokładniej – okres, gdy był prefektem szkół, najsłabiej – jego półroczny pobyt w więzieniu na Zamku w Lublinie. Okazało się, że zachował się tylko niewielki zbiór archiwalny więzienia. Kwerendy archiwalne nie wniosły nic nowego. Nie ocalały listy, które ks. Surowski prawdopodobnie pisał z wię- zienia do rodziny i do parafii w Chełmie. Odnalazłem krótkie wzmianki 192 Jacek Piotrowski na temat ks. Surowskiego w dwóch opracowaniach. Jedyną możliwością odtworzenia jego losów z tego okresu było więc sięgniecie do wspomnień, zeznań i biografii innych więźniów Zamku. Pomocne okazały się znajdu- jące się w Instytucie Pamięci Narodowej powojenne zeznania o. Leonarda Tatary, aresztowanego wraz z ks. Surowskim w Chełmie. Z kolei ks. Cze- sław Dmochowski w swoich wspomnieniach pt. Widziałem piekło1 dość dokładnie opisał samo wywiezienie z Zamku do Sachsenhausen więźniów, wśród których był między innymi ks. Surowski. Z zebranych w ten sposób fragmentów próbowałem ułożyć całość. Nie było to łatwe zadanie, gdyż we wspomnieniach i biografiach pojawiają się czasem błędy i nieścisłości, które starałem się wyłapywać. W podobny sposób starałem się odtworzyć pobyt ks. Surowskiego w obo- zach koncentracyjnych. W porównaniu ze skromną dokumentacją z więzie- nia na Zamku, materiałów archiwalnych z obozów zachowało się znacznie więcej. Szczególnie interesujące dokumenty na ten temat uzyskałem z nie- mieckiego archiwum ITS.

Najważniejsze fakty z życia ks. Dominika Surowskiego

Dominik Surowski urodził się 23 lipca 1905 r. we wsi Biała koło Janowa Lubelskiego jako piąte dziecko Łukasza Surowskiego i jego żony Anasta- zji z domu Mucha. W 1912 r. rozpoczął naukę w rosyjskiej powiatowej szkole elementarnej w Janowie Lubelskim2. Czasy były bardzo niespokojne. W 1914 r., gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, front w ciągu kilku mie- sięcy aż trzykrotnie przetoczył się przez powiat janowski, przynosząc śmierć, choroby i zniszczenia. Najpierw zmarł najmłodszy brat Dominika, a później niespełna dziesięcioletni Dominik stracił ojca. Był to dla całej rodziny czas niezwykle trudny. Wśród wojennej zawieruchy i chorób, w biedzie i żałobie kształtował się charakter przyszłego księdza. We wrześniu 1918 r. Surowski zdał do gimnazjum w Janowie Lubelskim. Pierwsze miesiące nauki zbiegły się więc z początkami odzyskanej przez Polskę niepodległości. Uczył się bardzo dobrze, w czerwcu 1925 r. zdał

1 Cz. Dmochowski, Widziałem piekło, Janów Lubelski 2006. 2 Archiwum Archidiecezjalne Lubelskie [dalej: AAL], sygn. Rep. 60 II b S 90, Akta personalne ks. Dominika Surowskiego, Własnoręczny życiorys Dominika Surowskiego, 20 sierpnia 1925. Ks. Dominik Surowski – męczennik 193 maturę3. Był już pewien, że chce zostać duchownym. Ks. Michał Zawisza, proboszcz i dziekan janowski, w wydanym mu świadectwie moralności stwierdził, że „maturzysta Dominik Surowski, mój parafianin, jest mło- dzieńcem bardzo wzorowego prowadzenia”4. Studia w Wyższym Semi- narium Duchownym w Lublinie rozpoczął 1 września 1925 r. Ukończył je „przy sprawowaniu się wzorowym i pilności dobrej” – jak napisał na świadectwie ks. rektor Zenon Kwiek5. Dnia 23 czerwca 1929 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Mariana Leona Fulmana, a wkrótce potem – nominację na prefekta6. Pracę rozpoczął 1 września 1929 r. w Publicznej Szkole Powszechnej nr 10 w Lublinie przy ul. Kalinowszczyzna. Następnie, od 1 września 1931 r. pracował w Publicznej Szkole Powszechnej nr 15 przy ul. Długiej w Lubli- nie. Zarówno kierownik szkoły Ludwik Grabowski, jak i inspektor szkolny zwracali uwagę na czynny udział ks. Surowskiego w pracach społecznych oraz pełnienie przez niego długi czas funkcji skarbnika koła rodziców, co niewątpliwie świadczyło o dużym zaufaniu do jego osoby7. W 1932 r. ks. Surowski rozpoczął studia na KUL­‑u, na kierunku historia8. Były to studia dzienne, więc obecność na wykładach musiał godzić z codzienną pracą prefekta. Wiele światła na sylwetkę duchową ks. Surowskiego rzucają wspomnie- nia pani Heleny Grzesik, którą uczył religii w Szkole Powszechnej nr 15 w Lublinie w latach 1935–1937. „Mieliśmy bardzo dobrego księdza – ks. Surowskiego. Młody człowiek, wysoki, przystojny, dobrze zbudowany,

3 Tamże. 4 Tamże, Świadectwo moralności Dominika Surowskiego wydane przez ks. M. Zawi- szę, 24 sierpnia 1925. 5 Tamże, Świadectwo ukończenia Wyższego Rz[ymsko] Kat[olickiego] Seminarium Duchownego w Lublinie przez ks. Dominika Surowskiego, 27 czerwca 1929. 6 Tamże, Nominacja ks. D. Surowskiego na stanowisko prefekta szkół, 16 sierpnia 1929. 7 Archiwum Państwowe w Lublinie Oddział w Chełmie [dalej: APL OCh], sygn. 786, zespół 13/0, Akta personalne ks. Dominika Surowskiego, Inspektorat Szkolny w Chełmie, Pismo kierownika szkoły Ludwika Grabowskiego do Inspektora Miejskiego Szkolnego w Lublinie, 30 września 1937. 8 Archiwum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego [dalej: AKUL], sygn. 2949, Akta osobowe ks. Dominika Surowskiego, Uniwersytet lat 1918–1939, dział 1, Podanie do Komisji Immatrykulacyjnej KUL o przyjęcie w poczet słuchaczów zwyczajnych Wydziału Humanistycznego grupy historycznej KUL, 20 października 1932, s. 1. 194 Jacek Piotrowski

brunet i o gołębim sercu. Kochaliśmy go wszyscy, to był ojciec po prostu”9. Pani Helena Grzesik dodaje: „Dzieci bezrobotnych rodziców nie przynosiły ze sobą drugiego śniadania, co potrafił dostrzec ks. Surowski, który dys- kretnie wręczał danemu uczniowi pieniądze na kupno bułeczki, mówiąc: »Zjedz, nie głoduj, moje dziecko« […] Przed Wielkanocą zwykle dzieci z całej szkoły chodziły do kina na film »Golgota«. Ponieważ wstęp był płatny, więc dzieci bezrobotnych, nie mając pieniędzy na kupno biletu, nie mogły pójść na film. Ks. Surowski znał tego przyczynę, zapłacił za nich i wszyscy byli na filmie. Uczniowie traktowali go jak ojca, a on je jak swoje dzieci”10. To, co mówiła i o czym pisała pani Helena Grzesik, znalazło potwierdzenie w innym źródle. W arkuszu spostrzeżeń o pracy nauczyciela kierownik szkoły Ludwik Grabowski zanotował, że ks. Surowski „chętnie pomaga finansowo najbiedniejszym”11. Ks. Surowski każdego roku w wakacje udawał się na dłuższy urlop do Białej, gdzie miał rodzinę i przyjaciół. Jako człowiek powszechnie lubiany był wielokrotnie proszony przez mieszkańców wsi o udzielenie sakramentu małżeństwa i chrztu. Pod koniec września 1938 r. został przeniesiony do Chełma, do sanktuarium maryjnego pod wezwaniem Narodzenia Najświęt- szej Maryi Panny na Górze Chełmskiej. Pracował na stanowisku prefekta w Szkole Powszechnej nr 1 im. Tadeusza Kościuszki12. Gdy 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowali Polskę, Chełm został zajęty najpierw przez Armię Czerwoną, a następnie przez Wehrmacht. Niemcy początkowo pozwolili na kontynuowanie nauki w Szkole Powszechnej nr 1 i ks. Surowski mógł wrócić do pracy. Wkrótce rozpoczęły się na Lubelszczyź- nie aresztowania inteligencji. Rankiem 20 listopada 1939 r. do plebanii para- fii mariackiej w Chełmie, gdzie mieszkał ks. Surowski, zapukał gestapowiec i nakazał, aby wszyscy księża stawili się jeszcze tego samego dnia w siedzi- bie Zarządu Miejskiego. Tam miały zostać im podane instrukcje dotyczące sposobu postępowania pod okupacją. W tym czasie kilku księży z tej parafii przebywało poza kościołem, wśród nich ks. Surowski, który prowadził lekcje religii w szkole. Proboszczowi, ks. Julianowi Jakubiakowi, udało się wydostać niepostrzeżenie z kościoła. Powiadomił ks. Surowskiego i trzech innych

9 Relacja Heleny Grzesik. 10 Tamże. 11 APLOCh, sygn. 786, z. 13/0, Inspektorat Szkolny w Chełmie, Arkusz spostrzeżeń, Akta personalne ks. Dominika Surowskiego. 12 Tamże, Karta ks. Dominika Surowskiego. Ks. Dominik Surowski – męczennik 195 prefektów ze szkół chełmskich o czyhającym na nich niebezpieczeństwie. Doradzał im, żeby jak najszybciej opuścili miasto. Aresztowania księży na Lubelszczyźnie trwały już od kilkunastu dni, więc wszyscy domyślali się, jaki jest cel rozkazu i żądanie zgłoszenia się do siedziby władz miasta. Mimo to księża całą grupą udali się pod wyznaczony przez gestapo adres. Obawy szybko się potwierdziły. Niemcom nie chodziło wcale o udzielenie jakichkolwiek instrukcji, ale o szybkie i skryte aresztowanie wszystkich 14 chełmskich duchownych. Jeszcze tego samego dnia nocą znaleźli się oni na Zamku w Lublinie, który był wtedy okrytym złą sławą centralnym wię- zieniem hitlerowskim na Lubelszczyźnie13. Hitlerowcy na Zamku początkowo nie byli szczególnie okrutni wobec księży. Wielu, wśród nich ks. Surowski, doświadczyło jednak już wtedy niemieckiego terroru. Ks. Zbigniew Starnawski po wojnie zaświadczył, że ks. Surowski „jeszcze na Zamku zwrócił na siebie uwagę Niemców swą potężną budową, toteż szykanowali go w sposób szczególny, znęcając się nad nim […]. Silne jego zdrowie i dobry wygląd narażały go wszędzie na prześladowania”14. Na skutek ciągłych aresztowań w więzieniu na Zamku zaczynało brakować miejsca. Zadecydowano więc, że więźniowie będą wywożeni do obozów pracy. Dnia 18 czerwca 1940 r. ks. Dominik Surowski wraz z ok. 200 więźniami został załadowany do pociągu. Transport bardzo wolno zmierzał w nieznanym kierunku. Dopiero rankiem 20 czerwca, a więc na trzeci dzień od opuszczenia Lublina, dojechał do celu, którym było miasto Oranienburg za Berlinem15. Ks. Dominik Surowski znalazł się w obozie koncentracyjnym Sachsen- hausen. Otrzymał nr 25747. Jego pobyt w tym obozie trwał niespełna pół roku. Niemcy zadecydowali, że wszyscy duchowni, więzieni w różnych obozach, zostaną przewiezieni do Dachau. Dnia 13 grudnia 1940 r. wypi- sano z Sachsenhausen wszystkich duchownych, wśród nich ks. Dominika Surowskiego. Otoczona esesmanami z psami kolumna 527 duchownych,

13 Muzeum Ziemi Chełmskiej im. Wiktora Ambroziewicza w Chełmie [dalej: MZCh], Kronika Parafii Mariackiej, mps, s. 534–537; Z. Wira, Z kart historii. Uwięzienie księży i zakon‑ ników, „Rodzinny Tygodnik Katolików Zorza”, 1986, nr 25 (1516) s. 7. 14 AAL, sygn. 63, Z. Starnawski, Martyrologium duchowieństwa lubelskiego w latach 1939–1945. Słownik biograficzny, Lublin 1964, s. 111, mps. 15 Z. Leszczyńska, Więźniowie Zamku w obozach koncentracyjnych, w: Hitlerowskie więzie‑ nie na Zamku w Lublinie 1939–1945, red. Z. Mańkowski, Lublin 1988, s. 311; Cz. Dmochowski, Widziałem piekło, s. 44–45. 196 Jacek Piotrowski wśród których było aż 490 Polaków, ruszyła w kierunku dworca kolejowego w Oranienburgu16. Rankiem 14 grudnia 1940 r. transport dotarł do obozu w Dachau koło Monachium. Ks. Surowski otrzymał numer 22539 i przydział do bloku 28, do izby nr 317. Początkowo warunki w obozie były względnie dobre. Księża nie chodzili do pracy, zamiast tego wykonywali prace pomocnicze, na przykład odśnieżanie i roznoszenie ciężkich kotłów z jedzeniem. Po wojnie ks. Dep- czyński wspominał, że ks. Surowski „[…] był kolegą uczynnym i usłużnym. Gdy kanclerz Kurii Biskupiej ks. Ochalski nie mógł dźwigać ciężarów, ks. Surowski chętnie go wyręczał w dźwiganiu kotłów”18. Od jesieni 1941 r. sytuacja duchownych w obozie Dachau drastycznie się pogorszyła. Represje narastały z dnia na dzień. Ograniczono racje żywno- ściowe. Wielu księży pracowało na plantacjach, czyli na polach uprawnych i w ogrodach, lub jako „konie pociągowe” przy wozach. Ks. Depczyński zapisał, że „ks. Surowski został przydzielony do komanda, do pługa i brony jako siła pociągowa”19. Była to najgorsza i najtrudniejsza praca. Co więcej, nie przysługiwał za nią dodatek żywnościowy. Władze obozowe nie pozwa- lały jeszcze wtedy na przysyłanie paczek więźniom. Głód był coraz większy. Odczuwali go zwłaszcza ci, którzy byli przydzieleni do pracy na plantacjach. Wielu z nich, żeby oszukać żołądek, znosiło z pól wszelkie rośliny, zwłasz- cza mlecze, i zagęszczało nimi zupę. Jedli wszystko, co znaleźli na polach, łącznie ze ślimakami. Ks. Depczyński, wspominając ks. Surowskiego, zazna- czał, że „kapo znęcał się nad nim specjalnie i głodził; mężczyzna o silnej budowie ok. 100 kg wagi zeszedł do 40 kg. Gdy dokuczał mu głód, dorzucał do obozowej zupy mlecz i pokrzywy uzbierane w polu. To go zgubiło”20. Ks. Surowski 8 czerwca 1942 r. trafił do tzw. rewiru, czyli do obozowej izby chorych w bloku 7. Został umieszczony w izbie nr 4, przeznaczonej dla nieuleczalnie chorych, gdzie zmarł tego samego dnia, o godzinie 21.0021.

16 Tamże, s. 130; K. Hamerszmit, Na kapłańskiej drodze II. Ks. Kazimierz Hamerszmit – numer obozowy w Dachau 22575: wspomnienia, oprac. E. Anuszkiewicz, Ełk 2002, s. 18. 17 ITS, brak sygn., Karta więźnia ks. Dominika Surowskiego z obozu w Dachau. 18 Biblioteka KUL, W. Depczyński, Martyrologium duchownych diecezji lubelskiej, zakonników oraz duchownych pozadiecezjalnych, nękanych w miejscach kaźni na terenie Lubelszczyzny w latach 1939–1945, Lublin 1979, mps, s. 30. 19 Tamże. 20 Tamże. 21 ITS, nr 10326830#1, Raport lekarza obozowego dr. W. Woltera do komendanta obozu w Dachau w sprawie śmierci ks. D. Surowskiego, 9 czerwca 1942; Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Księga zgonów obozu Dachau z lat 1941–1942, poz. 502. Ks. Dominik Surowski – męczennik 197

Wiadomość o śmierci ks. Dominika Surowskiego do matki i rodzeństwa z Białej oraz do Chełma, gdzie pracował do chwili aresztowania, dotarła ze sporym opóźnieniem. W przesłanym listownie akcie zgonu podano fikcyjną przyczynę śmierci: „niewydolność serca i układu krążenia”22.

Wnioski

Znalezienie odpowiedzi na dwa zasadnicze pytania, postawione na samym początku poszukiwań: jaka była przyczyna śmierci księdza i jakie były jej okoliczności, było niełatwym zadaniem. Szczególnie trudne okazało się odtworzenie ostatniego dnia życia księdza. Co prawda, w archiwach ITS zachowało się wiele dokumentów dotyczących śmierci ks. Surowskiego, wszystkie jednak zostały przygotowane przez esesmanów z niemieckiej administracji obozu w Dachau, należało więc podejść do nich z rezerwą. W raporcie dotyczącym ks. Dominika Surowskiego esesman sprawujący funkcję naczelnego lekarza w obozie napisał: „Twarz i obie nogi bardzo napuchły z powodu odmy. Brzuch napęczniał, a tkanki były wypełnione płynem. Jego stan szybko się pogarszał, w godzinach wieczornych stra- cił przytomność i o godzinie 21.00 umarł”. Jako przyczynę śmierci podał „zatrzymanie pracy serca i krążenia z powodu odmy i ascites”23. Lektura wspomnień księży, którzy przeżyli obóz Dachau, nie dostarczyła informacji na temat ostatniego dnia życia ks. Surowskiego. Jaka była zatem przyczyna jego śmierci? Podpowiedzią mogą być liczne świadectwa ocalałych więźniów, mówiące wiele o tym, co działo się w tym czasie w szpitalnej izbie czwartej. Jeden z nich, ks. Stefan Biskupski, pisał: „Na samej tylko izbie czwartej cho- rych na biegunkę, którzy mieli nieszczęście pobrudzić bieliznę, wyrzucano do umywalni, gdzie albo topiono ich w basenikach z wodą do mycia nóg, albo – zimą – zamarzali, albo mordowano ich w inny wyszukany sposób”24. Bestialskie traktowanie chorych w obozowym szpitalu potwierdził również inny więzień Dachau, ks. Czesław Dmochowski. W swych wspomnieniach pisał, że „wskutek zjadania różnych traw zapanowała biegunka, która do

22 Stadt Dachau (Urząd Miasta Dachau), nr 2040, Akt zgonu ks. Dominika Surowskiego wystawiony 12 czerwca 1942 r., Akta stanu cywilnego z 1942 r. 23 ITS, nr 10326830#1, Raport lekarza obozowego dr. W. Woltera. 24 S. Biskupski, Księża polscy w niemieckich obozach koncentracyjnych, Londyn 1946, s. 30–31. 198 Jacek Piotrowski reszty wykańczała nas. Tak zginął kanclerz Ochalski, który pracował na plantacjach, dostał biegunki i zmarł w szpitalu, wyniesiony na noc do ustępu, by nie zabrudzić bielizny szpitalnej. Ks. Surowski, jeden z najzdrowszych, nie wytrzymał głodu. Na wolności ważył ponad 100 kg, w obozie zaled- wie 40 kilo. Był suchy jak szkielet, formalny kościotrup”25. Analizując losy innych więźniów, którzy zmarli w tym samym okresie i w tej samej izbie obozowego szpitala, można dojść do wniosku, że ks. Surowski zginął tak jak oni, śmiercią nagłą. Udało mi się ustalić, co działo się ze zwłokami księdza po jego śmierci, choć rozpoczynając swoje poszukiwania nie spodziewałem się nawet, że będzie to możliwe. Ciała więźniów zmarłych w obozie w Dachau, podobnie jak to miało miejsce we wszystkich niemieckich obozach koncentracyjnych, palono w obozowym krematorium. Ich prochy, jak wspominał ks. Dmo- chowski „wywożono na plantacje jako nawóz pod uprawę roślin”26. Inaczej było ze zwłokami ks. Surowskiego. Choć w opracowaniach na temat obozu Dachau i we wspomnieniach więźniów brak jest informacji o wywożeniu z obozu zwłok niektórych więźniów, udało mi się ustalić, że zwłoki ks. Surowskiego, jako jedne z nielicznych, opuściły Dachau. Przywieziono je do Monachium, gdzie zostały spalone w krematorium znajdującym się na terenie cmentarza Ostfriedhof27. Prochy umieszczono w urnie i złożono na długie lata w podziemiach budynku. Dopiero 10 września 1950 r. prochy więźniów zostały pochowane28. Na cmentarzu Friedhof am Perlacher Forst w Monachium, na bardzo zadbanej działce, zwanej Gajem Pamięci, pośród

25 Cz. Dmochowski, Widziałem piekło, s. 178. 26 Tamże, s. 240–245. 27 Analiza materiałów źródłowych i wspomnień więźniów pozwala na wysnucie przypuszczeń, że w niektórych okresach funkcjonowania obozu, Niemcy nie nadążali już z paleniem ciał zmarłych więźniów w krematorium i musieli wywozić je z Dachau. Zdecydowana większość więźniów, których ciała wywieziono, zmarła w 1942 r., głównie w maju i czerwcu. Wśród urn odnalezionych w piwnicy krematorium Ostfriedhof brak było prochów więźniów zmarłych w latach 1943–1945, czyli wtedy, gdy funkcjonowało już nowe, duże obozowe krematorium. ITS, nr 9930734#1, poz. 2031–2040, Wyciąg z księgi zmarłych więźniów obozu koncentracyjnego Dachau [brak daty i podpisu]; Tamże, nr 9931946#1, Lista urn z prochami więźniów zmarłych w obozie Dachau, uporządkowana wg daty śmierci, od 8 do 9 czerwca 1942 r. [brak daty i podpisu]; Tamże, nr 5170110#1, Lista urn [numery 3415–3428] znajdujących się w Monachium i przeznaczonych do pochówku, podpisana 13 marca 1950 r. przez naczelnika urzędu pogrzebowego miasta Monachium. 28 H. Pfoertner, Mahnmale, Gedenkstätten, Erinnerungsorte für die Opfer des Nationalsozia‑ lismus in München 1933–1945. Mit der Geschichte leben, t. 2, München 2003, s. 158. Ks. Dominik Surowski – męczennik 199 drzew, leżą 44 kamienne płyty29. Na próżno szukać jakichkolwiek nazwisk ofiar czy choćby napisu, że są tu pochowani więźniowie obozu koncentra- cyjnego w Dachau.

Zakończenie

W mojej rodzinie znalazłem piękną postać stryjecznego dziadka – ks. Domi- nika Surowskiego. Wypełnił swe życie służbą Bogu i ludziom jako kapłan. Cierpiał za wiarę i oddanie ojczyźnie. Był męczennikiem, żył tylko 37 lat. Aby ocalić od zapomnienia jego postać, postanowiłem zebrać informacje na jego temat. Odnalazłem osoby, które przed wojną uczył religii. Zebra- łem dokumenty, które go dotyczyły. Ustaliłem dokładną datę i miejsce jego śmierci, odnalazłem miejsce, gdzie pochowane są jego prochy. Przygotowa- łem biografię ks. Surowskiego w ramach projektu „Gedächtnisbuch für die Häftlinge des KZ Dachau” [Księga pamięci więźniów obozu koncentracyj- nego w Dachau]. Dnia 13 maja 2010 r. w Dachau wygłosiłem referat nt. jego losów na otwarciu wystawy Namen statt Nummern – Geistliche im KZ Dachau [Imiona zamiast numerów – duchowni w obozie w Dachau]. W grudniu 2012 r. wydałem książkę pt. Ksiądz Dominik Surowski. Męczennik 1905–1942, w ramach serii „Biblioteki Pedagogicznej Katedry Pedagogiki Porównawczej Wydziału Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego” pod redakcją ks. prof. Edwarda Walewandra. Na cześć ks. Dominika Surowskiego i dla jego upamiętnienia razem z żoną postanowiliśmy naszemu synkowi, który urodził się 28 listopada 2009 r., nadać imię Dominik.

Reverend Dominik Surowski. Martyr (Summary)

Memory of my great­‑uncle, reverend Dominik Surowski, who died in Dachau con- centration camp, was in my family handed down from generation to generation. The passing time was causing that knowledge of our relative was becoming smaller and smaller, especially among youth. The aim of the present research was to reconstruct

29 Friedhof am Perlacher Forst in München (Cmentarz Friedhof am Perlacher Forst w Monachium), Ogólny plan cmentarza; Tamże, Szczegółowy plan sektorów 58–61; Tamże, Lista płyt nagrobnych z sektorów 58–61 i znajdujących się pod nimi urn (bez daty i sygn.). 200 Jacek Piotrowski fortunes of rev. Surowski, with special emphasis on explanation of the reasons and circumstances of his death. Prospecting, including archival inquiries, reading litera- ture and the articles, searching the Internet, and analysis and compilation of the data that I’ve gathered, took me four years. I collected the information on the fortunes of the priest, beginning with his birth and juvenescence spent in Biała around Janów Lubelski, through his studies at the Catholic Seminary in Lublin and work on the position of a catholic religion teacher in schools in Lublin and Chełm, ending with keeping in prison in Lublin Castle and concentration camps in Sachsenhausen and Dachau. I reached two persons who were taught the religion by rev. Surowski before the war, I found numerous photos where he appears. I ascertained the exact date and place of the priest’s death, I found the place, where his remains were buried, and I learned of the circumstances of his burial. Although I didn’t manage to reach to the co­‑prisoners’ reports on the last day of the priest life, analyzing fortunes of other prisoners, who died in the same time and in the same room of prison infirmary, the conclusion can by drawn that rev. Surowski died like them, of a sudden death. I ascertained that the bodies of rev. Surowski and some other deceased prisoners of Dachau concentration camp, were transported by Germans to Munich, instead of burning them in the camp’s crematory. Probably for this reason the remains of the priest and those prisoners survived, were buried at Friedhof am Perlacher Forst cemetery in Munich, and are located there up till today. Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 201

Irena Wodzianowska*

Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód

Ekspansywna polityka imperium rosyjskiego w XIX w. w kierunku wschod- nim doprowadziła do długotrwałych rozmów z Chinami, wskutek których na mocy dwóch traktatów – trencińskiego (1858) i pekińskiego (1860) – Rosja anektowała olbrzymi teren na północ od rzeki Amur do Oceanu Spokojnego1. Rozpoczęto penetrację tego obszaru, organizując wyprawy naukowe. Zakładano osiedla i miasta, w tym pierwsze – Nikołajewsk nad Amurem i największy port rosyjski na Pacyfiku – Władywostok. Rozpoczęto też masowe zasiedlanie tych ziem. Wśród mieszkańców rosyjskiego Dalekiego Wschodu znalazła się spora grupa Polaków. Byli to zarówno zesłańcy polityczni, którzy nie mogli powró- cić do swego miejsca zamieszkania, jak i skazani na osiedlenie, katorżnicy na Sachalinie (po 1867) i wcieleni do wojska rosyjskiego żołnierze. Pod koniec wieku dołączyli migrujący tu chłopi i robotnicy. Dla prawosławnej ludności utworzono sieć parafialną, natomiast katoli- ków włączono formalnie do parafii w Irkucku, oddalonej o ponad 2400 km od Nikołajewska. Ówczesny proboszcz irkucki ks. Krzysztof Szwernicki2 tylko dwukrotnie był w stanie przemierzyć ogromny teren swej parafii, rozciągniętej od Bajkału do Oceanu Spokojnego. Rząd rosyjski natomiast

* Dr Irena Wodzianowska – adiunkt w Instytucie Historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 A. Furier, Polski wkład w poznanie i rozwój Dalekiego Wschodu, w: Polskie ślady na Dale‑ kim Wschodzie. Polacy w Harbinie, red. A. Furier, Szczecin 2008, s. 9. 2 K. Szwernicki (1815–1894) – marianin, aresztowany i zesłany w 1846 r., ułaska- wiony w 1855 r. Pracował w Irkucku, od 1856 r. oficjalnie jako administrator parafii oraz kapelan wojskowy; A. Majdowski, Kościół katolicki w Cesarstwie rosyjskim. Syberia, Daleki Wschód, Azja Środkowa, Warszawa 2001, s. 308. 202 Irena Wodzianowska zainteresował się organizacją życia religijnego katolików, a właściwie zezwo- lił na opiekę duszpasterską, dopiero gdy zaczęli docierać na Daleki Wschód misjonarze­‑franciszkanie z Mandżurii. Władze gubernialne wykazywały niezadowolenie z nielegalnych odwiedzin, jednak francuscy franciszkanie, od XV w. prowadzący działalność misyjną, uznawali ten obszar, mimo zmiany granic, nadal za teren swej misji. W skutek tego 18 lutego 1867 r. car Aleksander II wydał ukaz o nomi- nacji na Daleki Wschód kapłana katolickiego z metropolii mohylewskiej. W latach 1872–1873 zarząd gubernatorstwa oraz większość rosyjskich jednostek wojskowych i floty została przemieszczona z Nikołajewska do Władywostoku. Ponieważ Nikołajewsk opustoszał, ówczesny proboszcz, ks. Kazimierz Radziszewski3, próbował również przenieść się do Władywostoku i erygować tam parafię. Jednak uzyskał pozwolenie dopiero w 1891 r., po zakończeniu budowy tam prawosławnej świątyni4. W centrum Władywostoku w latach 1894–1895 została pobudowana drewniana świątynia pod wezwaniem Narodzenia NMP. W następnych latach powstały także kościoły w Błagowieszczeńsku (1896) i Chabarowsku (1909). Zbudowano kaplice w Aleksandrowskiej osadzie na Sachalinie (1895–1896), we wsi Rogaczewka (1901–1902) i w Nikolsku Ussuryjskim (1909–1913). W Północnej Mandżurii, na linii Kolei Wschodniochińskiej, został założony przez Polaków Harbin, jako jedna z głównych stacji. Mieszkający tam Polacy zbudowali kościół pod wezwaniem św. Stanisława (1906–1907), szkołę i polskie gimnazjum; istniały tam także towarzystwa o charakterze chary- tatywnym i oświatowym. Ponadto drewniany kościół był też na stacji Man- dżur (1911). Należy zaznaczyć, że ludność katolicka mieszkała na Dalekim Wschodzie w ogromnym rozproszeniu. Oprócz dużych ośrodków istniały liczne kolonie, w których mieszkało od kilku do kilkudziesięciu rodzin, co utrudniało pracę duszpasterską. Były to wielonarodowościowe parafie, skła- dające się głównie z Polaków, ale także Białorusinów, Ukraińców, Litwinów, Łotyszów, Niemców, Francuzów, Koreańczyków, Chińczyków i Japończyków. Władywostok pozostawał centrum, z którego proboszczowie często dojeżdżali do pomniejszych skupisk katolików. W. Korsak pisał, że życie

3 K. Radziszewski (1840–1893) – wyświęcony w 1863 r., w latach 1866–1889 pra- cował w Nikołajewsku, a w latach 1889–1893 we Władywostoku; A. Majdowski, Kościół katolicki w Cesarstwie rosyjskim, s. 306. 4 М. Ефимова, Епископ владивостокский Кароль Сливовский (к 155-летию со дня рож‑ дения), Владивосток 2003, s. 5–6. Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 203 proboszcza władywostockiego „schodzi w drodze. We Władywostoku bywa gościem, chociaż ma tu stałe mieszkanie. W tych warunkach [dojazdy do wiernych na Sachalinie, Mandżurii i Port­‑Arthur – I. W.] nigdzie służba Boża sprawowana być nie może i wierni pozostają bez należytej opieki duchowej. Kościółek we Władywostoku przez większą część roku stoi zamknięty”5. Po śmierci ks. Radziszewskiego pracowało tu kilku innych duchownych, gdy w 1912 r. przybył Karol Śliwowski. Śliwowski pochodził z rodziny ziemiańskiej6. Po ukończeniu gimnazjum w Warszawie studiował w Petersburgu, gdzie ukończył Instytut Inżynierów Komunikacji, zdobywając dyplom inżyniera. Po czteroletniej praktyce inży- nierskiej, jak wynika z jego słów zapisanych przez brata Zachariasza Banasia, w 1875 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Sejnach7. Nastąpiło to po podjętej przez młodego inżyniera pielgrzymce do polskich sanktuariów. Był przełom w życiu duchowym Śliwowskiego, który zmienił całkowicie jego życie. Z seminarium sejneńskiego został skierowany do Akademii Duchow- nej w Petersburgu8. W Akademii studiował w latach 1879–1883, uzyskując stopień magistra teologii9. W tymże roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk metropolity Aleksandra Kazimierza Gintowta.

5 W. Korsak, Władywostok, w czerwcu (Parafie katolickie we Wschodniej Syberii), „Kraj”, 1901, nr 30, s. 21. 6 Trudności dla badaczy sprawia ustalenie roku i miejsca urodzin Śliwowskiego. Nie rozstrzyga tego też autorka monografii poświęconej bp. Śliwowskiemu, Mirosława Jefimowa, stwierdzając, że we własnoręcznym zapisie Śliwowskiego widnieje rok 1847 i warszaw- ska gubernia. Jednak rodzina Śliwowskich mieszkała na wschodniej Lubelszczyźnie, w Skordowie, parafia Zwierże, m. Chełm. Zob. М. Ефимова, Епископ владивостокский Кароль Сливовский, s. 7. Autorzy monografii o katolickiej parafii kazańskiej podają miasteczko Zabołocie w guberni witebskiej, Е. В. Липаков, Г. Г. Нугманова, История католического прихода в Казани, Казань 1997, http://kazan.katolik.ru, dostęp: 2004. Jeśli chodzi o rok urodzenia, bp Śliwowski osobiście podał 1847 r., w innych biografiach widnieje 1855 r., a w dokumentach watykańskich (w tym także bpa Guebrianta) 1845 r. 7 Archiwum Prowincji OO. Bernardynów, Kraków, sygn. 301, Pamiętnik br. Zacha- riasza Banasia, misjonarza w Chinach i Japonii, cz. III, k. 37. 8 W 1882 r. wyjeżdżał na wakacje do Sokołdów, pow. Mazowiecki, Łomżyńska guber- nia, do miejscowego proboszcza; Российский Государственный Исторический Архив [dalej: РГИА], ф. 821, оп. 125, д. 403, k. 151. 9 Śliwowski, aby najpierw uzyskać tytuł kandydata teologii, w 1882 r obronił pracę: De versione Scripturae Sacrae Vulgata Latina (42 k.), a w 1883 r. dwie prace magisterskie: De Filiis legitime et illegitime natis (42 k.) oraz Разбор повести Пушкина „Капитанская дочка”. Na podstawie: РГИА, ф. 821, оп. 125, д. 404, k. 6; ф. 826, оп. 3, д. 91, k. 48–49; Lietuvos Mokslų Akademijos Biblioteka, Vilnius [dalej: LMAB], f. 315, b. 1240, 1241. 204 Irena Wodzianowska

Pracę duszpasterską rozpoczął jako wikariusz parafii Sienno. Jako młody i energiczny ksiądz zajął się uporządkowaniem kościoła. W latach 1890–1902 pracował jako administrator i dziekan lepelski, a także katecheta w miejsco- wej szkole powiatowej. Zbudował także nową świątynię. W wyniku konfliktu z tzw. trebnikowcami, duchownymi popieranymi przez rząd rosyjski i wpro- wadzającymi do Kościoła język rosyjski, zostały podjęte próby odsunięcia go od polskich parafii. Początkowo planowano przenieść go do Derptu (obecnie Tallin), Mohylewa, ale ostatecznie wysłano go do Kazania. W październiku 1897 r. ks. Śliwowski rozpoczął pracę jako administrator w Kazaniu. Z rozkazu Mikołaja I w 1833 r. została tu utworzona placówka, która miała stanowić centrum kapelanów wojskowych dla czwartego okręgu wojskowego, obejmującego gubernie kazańską, wiacką, niżniegorodcką, permską i sybirską. Dlatego też miejscowy proboszcz był kapelanem woj- skowym. Ks. Śliwowski energicznie zabrał się do pracy, już w następnym roku wprowadził oświetlenie elektryczne w kościele, a ponieważ w kasie parafialnej brakowało pieniędzy, osobiście opłacił instalację. Po ukazie tole- rancyjnym z 1905 r., na mocy którego zostały zniesione pewne ograniczenia, proboszcz rozpoczął przebudowę i poszerzenie kościoła pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. W latach 1907–1908 świątynia uzyskała dwie wieże z dzwonami, dobudowano boczne kaplice i zakrystię. Po wyjeź- dzie wikarego, ks. Pawła Frelka, ks. Śliwowski przejął po nim prowadzenie lekcji religii we wszystkich kazańskich szkołach średnich. Z jego inicjatywy otwarto szkołę podstawową przy kościele oraz bibliotekę. Zainicjował także powstanie towarzystwa pomocy dla biednych przy parafii, które wspoma- gało również kształcenie dzieci z ubogich rodzin w szkołach średnich. Przy Towarzystwie działał od 1903 r. sierociniec, a w 1907 r. zbudowano i otwarto także czteroklasową szkołę10. Intensywny tryb życia, różnorodne inicjatywy, przeładowany program dnia i przemęczenie spowodowały częste zapadanie na zdrowiu sześćdzie- sięciosiedmioletniego już kapłana. W związku z pogarszającym się tanem ks. Śliwowski wystosował prośbę do metropolity mohylewskiego o przenie- sienie go na parafię „na południowym wybrzeżu z bardziej sprzyjającymi

10 Biogramy bpa Śliwowskiego: R. Dzwonkowski, Losy duchowieństwa katolic‑ kiego w ZSRR. 1917–1939. Martyrologium, Lublin 1998, s. 473–475; A. Fajęcki, Biskupi z naszej Almy. Katalog biskupów spośród b. wychowanków Rz[ymsko]-katolickiej Akademii Duchownej w Petersburgu od 1842 do 1918, „Miesięcznik Katechetyczny i Wychowawczy”, 27 (1939) z. 2, s. 10; A. Kijas, Polacy w Rosji od XVII wieku do 1917 roku. Słownik biograficzny, Warszawa–Poznań 2000, s. 354–355. Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 205 warunkami dla zdrowia”11. Jednak decyzja metropolity Wincentego Klu- czyńskiego była inna. Ks. Śliwowskiego skierowano do Władywostoku, jednocześnie mianując go kanonikiem honorowym mohylewskiej archi- diecezji. Trudno stwierdzić, na ile na nominację wpłynął list ministra spraw wewnętrznych oraz dyrektora Departamentu Wyznań Obcych do biskupa Stefana Denisewicza, stwierdzający nielojalność Śliwowskiego. Ks. Śliwowski nie podpisał bowiem zobowiązania, że nie będzie brał udziału w żadnych partiach politycznych, towarzystwach czy zrzeszeniach. Stwierdził, że jako ksiądz nie może uczestniczyć w tych zgromadzeniach, ale papierów nie podpisał. W liście, napisanym przez syndyków parafii kazańskiej, do metropolity została wymieniona długa lista zasług ich ulu- bionego proboszcza. W styczniu 1912 r. ks. Śliwowski rozpoczął posługę we Władywostoku, w największej terytorialnie parafii w Imperium Rosyjskim. Obejmowała ona kraje chabarowski i nadmorski oraz wyspę Sachalin. W mieście zastał niewielką (na około 200 wiernych) kaplicę, postawioną po pożarze kościoła w 1902 r. Parafia liczyła jednak ponad 5 tys. wiernych i przy zwiększającym się napływie ludności pilnie potrzebowano nowej świątyni. Liczba katolików, w tym Polaków, zasiedlających teren Syberii Wschod- niej i Dalekiego Wschodu od końca XIX w. systematycznie powiększała się. Główną przyczyną był zapoczątkowany po 1890 r. dobrowolny ruch przesiedleńczy chłopów z ziem polskich, zarówno Polaków, jak Litwinów czy Łotyszy. Przyśpieszyła osadnictwo także budowa kolei transsyberyjskiej, przy której pracowali Polacy jako inżynierowie, technicy i robotnicy. Ponadto po uruchomieniu kolei chętnie też zatrudniano ich jako maszynistów czy w warsztatach remontowych. Pracowali również przy rozpoznawaniu bogactw kopalnych oraz złóż złotonośnych przy trasie kolei transsyberyj- skiej. Według oficjalnych statystyk ruch emigracyjny w 1901 r. objął milion osób12, ruch przesiedleńczy na krótko wstrzymany w okresie wojny rosyjsko­ ‑ japońskiej (1904–1905) największe nasilenie osiągnął w latach 1906–1912. Premier Piotr Stołypin ogłosił wówczas dobrowolną kolonizację Syberii. Także i na Daleki Wschód docierali osiedleńcy. We Władywostoku ks. Śliwowski swoją posługę także rozpoczął od budowy świątyni. Kamień węgielny pod budowę położył i całość poświę- cił bp Jan Cieplak w 1909 r., jednak praca szła niemrawo. Z powodu braku

11 Cyt. za: М. Ефимова, Епископ владивостокский Кароль Сливовский, s. 17. 12 „Kraj”, 1902, nr 20, s. 14. 206 Irena Wodzianowska

środków finansowych właściwie została wyhamowana. Ostatecznie, po zmianach w Komitecie budowy i poprawkach w planach, powstał neogotycki kościół pod wezwaniem Narodzenia NMP, ukończony dopiero na początku lat dwudziestych. Pierwsza wojna światowa, a następnie wojna domowa i napływ bieżeńcow spowodowały problemy finansowe parafii. Dokończenie budowy było możliwe dopiero przy wsparciu bpa Jeana B. M. de Guebrianta, wizytatora apostolskiego Kantonu (Chiny), który od lutego 1921 r. został mianowany wizytatorem apostolskim Syberii. Ostatecznie 2 października 1921 r. poświęcono nowy kościół, który w późniejszym okresie pełnił funkcję katedry nowo powstałej diecezji13. Tymczasem Śliwowski zaczął przeprowadzać wiele inicjatyw społecznych. Aktywizował pracę Towarzystwa Dobroczynności, które rozwinęło działal- ność filantropijną, włączając się w opiekę nad dziećmi. Swoimi gorącymi kazaniami wspomagał zbiórki pieniędzy, ubrań, lekarstw czy produktów spożywczych dla sierot i potrzebujących. W szczególności angażował się w zbieranie pieniędzy dla polskiego sierocińca oraz dzieci znajdowanych wzdłuż trasy transsyberyjskiej magistrali. Z powodu braku nauczycieli uczył także w polskiej szkole14. Ponadto Śliwowski zbudował plebanię, gdzie odbywały się różnorodne akcję i spotkania. W 1917 r. w mieszkaniu probosz- cza odbył swoje pierwsze posiedzenie nowo utworzony we Władywostoku Polski Komitet Wojenny. Komitet organizował w czerwcu m.in. pierwszą bibliotekę dla stacjonujących tu żołnierzy polskich15. Śliwowski opiekował się miejscową Polonią, której liczba w czasie pierw- szej wojny światowej wzrosła, wynosząc w 1917 r. 10 440 osób. W 1917 r. powstały we Władywostoku Związek Polaków Wojskowych, Komitet Obronny Interesów Narodowych, Polski Czerwony Krzyż, aktywnie dzia- łał we Władywostoku Dom Polski, do zarządu którego wchodził także ks. Śliwowski16. Dom Polski nie tylko podjął się budowy czteroklasowej polskiej

13 W 1935 r. zamknięto ostatecznie katedrę i adoptowano na archiwum państwowe. Wierni odzyskali świątynię w 1994 r. 14 Codziennie od godz. 10 rano do 15; Les Missions Entranges, Paris, Archiwum arcybis- kupa de Guebrianta (dalej : MEP), sygn. AZ-24, List ks. Śliwowskiego z 23 sierpnia 1921 r. 15 А. Виняж, Формы и содержание внешкольной просветительской деятельности поляков на Дальнем Востоке, http://lifelong­‑education.ru/index.php/ru/literatura/nepreryvnoe­ ‑obrazovanie­‑kak­‑sotsialnyj­‑fakt/137-formy­‑i-soderzhanie­‑vneshkolnoj­‑prosvetitelskoj. html, dostęp: 11.04.2013. 16 W Rosyjskim Państwowym Historycznym Archiwum Dalekiego Wschodu w zespole 593 (Władywostocki rzymsko­katolicki kościół, sygn. 4) zachowały się protokoły posie- dzeń Zarządu Domu Polskiego od 11 września 1917 r. (protokół 19) do 11 kwietnia 1918 Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 207 szkoły dla 120 dzieci, prowadził bibliotekę17 i wydawał tygodnik „Echo Pol- skie”, który reagował na problemy Polaków w dynamicznie zmieniającej się sytuacji politycznej, organizował pośrednictwo pracy, jadłodajnię, warsztaty czy Polski Komitet Ratunkowy18. Ksiądz Śliwowski współorganizował harcerstwo dla około stu dzieci z katolickich rodzin, a 10 maja 1918 r. poświęcił sztandar drużyny harcer- skiej im. Tadeusza Kościuszki19. Dla harcerzy prowadzone były lekcje historii Polski, literatury, śpiewano polskie piosenki patriotyczne, funkcjonowała także szkoła żeglarska. Od marynarzy otrzymali harcerze trzy łodzie, któ- rymi wypływali do zatoki amurskiej pod flagą polską. Uznaje się, że były to pierwsze łodzie z flagą polską na Oceanie Spokojnym20. W 1920 r. było już cztery drużyny harcerskie. W 1920 r. został utworzony przez abp. Edwarda Roppa dekanat władywo- stocki, którego pierwszym dziekanem został ks. Śliwowski. Obejmował on ponad 23 tys. katolików, a pracowało w nim pięciu kapłanów21. Jak oceniał dziekan, większość wierzących stanowili Polacy, 20% Litwini, 20% Ukraińcy, była tu także niewielka liczba Niemców22. Powołano we Władywostoku również małe seminarium. Bp de Guebriant przeznaczył na to dawny drewniany kościół (z 1902) oraz 1000 rubli na

(protokół 16). Poszyt ten został mylnie zatytułowany jako protokoły posiedzeń zarządu kościoła. Na posiedzeniach zarządu Domu Polskiego omawiano obchody uroczystości kościuszkowskich, święta 3 Maja, podjęcie budowy szkoły polskiej, funkcjonowania biblioteki, zakupy książek i prasy, sprawy harcerstwa, ochronki, wypłacania zapomóg, zorganizowania jadłodajni, wydawania gazety polskiej, utworzenie pracowni krawieckiej wraz z warsztatem reperacyjnym, zakładania nowych miejsc pracy, wyszukiwania ofert i pośredniczenia w załatwianiu formalności przy podejmowaniu pracy czy organizacji repatriacji; zbiór obejmuje także sprawozdania sekcji oświatowej, dobroczynnej, teatral- nej, statystycznej. Zob. Российский Государственный Исторический Архив Дальнего Востока (dalej: РГИА ДВ), ф. 593, оп. 1, д. 4. 17 W momencie zamknięcia Domu Polskiego w 1925 r. w bibliotece znajdowało się około 5 tys. tomów; K. Grochowski, Polacy na Dalekim Wschodzie, Harbin 1928, s. 178. 18 K. Grochowski, Polacy na Dalekim Wschodzie, s. 176. 19 РГИА ДВ, ф. 593, оп. 1, д. 4, k. 137v-138. 20 М. Ефимова, Епископ владивостокский Кароль Сливовский, s. 20–21. 21 Władywostok – 10 440 osób, Nikolsk Usuryjski – 5 tys., Chabarowsk – 1700, Har- bin – 3 tys., Błagowieszczeńsk – 2800, ponadto w Aleksandrowsku na Sachalinie – 250; MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-21, Elenchus ecclesiarum Rom­‑Catholicorum in Siberia. 22 MEP, Paris. Archiwum arcybiskupa de Guebrianta w Paryżu, sygn. AZ-23, Informacje o stanie katolików w Rosji Dalekiego Wschodu, 20 marca 1920 (zespół nie posiada paginacji). 208 Irena Wodzianowska jego przeróbkę. Na jego rektora mianował towarzyszącego mu w trakcie wizytacji duszpasterskiej o. Maurycego Kluga OFM, Polaka ze Śląska23. Seminarium uroczyście utworzono 5 listopada 1921 r., w uroczystość Karola Boromeusza, na początku przebywało w nim 12 alumnów24. Będąc bisku- pem, Śliwowski krytycznie oceniał kandydatów, pisząc, że „czasy, w których żyjemy, wycisnęły na nich zbyt duże piętno swobody” – dodawał, że ma nadzieję, że powoli seminarzystom uda się przyzwyczaić do pracy. „Pracują dużo, robią postępy w języku łacińskim i rokują nadzieje, że będą dobrymi księżmi”25. Program nauki podzielili między sobą ks. Kluga (łacina) i archi- tekt Tomaszewski (język polski i arytmetyka). Prefekt seminarium, ks. Wła- dysław Mirzwiński26, ciągle przebywał w drodze, ostatecznie wymawiając posłuszeństwo biskupowi i rezygnując z pracy w seminarium. Funkcjonowanie seminarium napotkało od początku na ogromne trud- ności. Już w pierwszym roku działania ks. Śliwowski nie posiadał żadnych środków na utrzymanie ani kleryków, ani personelu. Mimo planów dal- szej rozbudowy seminarium, zaniepokojony trudną sytuacją prosił bpa Guebrianta w listach o finansowanie bieżących wydatków. Ks. Śliwowski nie mógł liczyć na pomóc ani Polonii, ani coraz biedniejszych mieszkańców Władywostoku. Instytucje polskie z kolei powoli zamierały ze względu na repatriacje Polaków do kraju oraz zajmowanie przez bolszewików Syberii Wschodniej. W jednym z listów pisał: „nie można liczyć na parafian, gdyż ogólne ubóstwo pogłębia się. Ci, którzy pracują, nie otrzymują nic, albo

23 Więcej: A. Kurowska, Franciszkanin Maurus Kluge i jego misyjna posługa na Syberii i w Harbinie, w: Kościół katolicki na Syberii. Historia, współczesność, przyszłość, red. A. Kuczyński, Wrocław 2002, s. 407. 24 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, Listy ks. Śliwow- skiego do bpa de Guebrianta o organizowaniu seminarium. 25 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, Listy ks. Śliwow- skiego z 9 listopada i 15 grudnia 1921 r. Tu i w kolejnych cytatach tłumaczenie z francu- skiego ks. dr hab. Marian Radwan. 26 Władysław Mirzwiński (1880- po 1937) – po ukończeniu seminarium w Petersburgu był m.in. administratorem w Ułła, wikariuszem w Omsku, a od 1910 r. kapelanem w Aleksan- drowsku na Sachalinie. Mianowany prefektem seminarium, wędrował po Wschodniej Syberii, ostatecznie w 1926 r. wypowiedział posłuszeństwo biskupowi. Kilkakrotnie aresztowany, skazany na 3 lata zesłania; R. Dzwonkowski, Losy duchowieństwa katolickiego, s. 358–359. Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 209 bardzo mało »a konto«”27. W 1922 r. zamknięto ochronkę i bursę Czerwonego Krzyża we Władywostoku28. Tereny te były widownią nieustannych walk. W czerwcu 1921 r. doko- nano przewrotu „białych” i utworzono Tymczasowy Rząd Przymorza we Władywostoku, a w październiku następnego roku wojska bolszewickie zajęły Władywostok. W momencie stanowienia się władzy bolszewickiej we Władywostoku, według oceny Domu Polskiego, było tylko 500 Polaków29. Na początku 1923 r. na mocy dekretów nowej władzy m.in. zamknięto szkoły prywatne oraz seminarium duchowne, a ich majątki znacjonalizo- wano. „Zostaliśmy zmuszeni do przerwania działalności seminarium i do rozesłania dzieci do domów. Władza radziecka jest więc źle usposobiona”30. W tej sytuacji wychowankowie wraz z o. Kluge przenieśli się do Harbina (Chiny). Władywostockie seminarium św. Karola ulokowano w wydzielo- nej części budynku gimnazjum polskiego w Harbinie. Część młodszych alumnów pozostała w gimnazjum, a starsi w 1925 r. dotarli do Instytutu Misyjnego w Lublinie31. Dnia 2 lutego 1923 r. Stolica Apostolska utworzyła, ze względu na odizo- lowanie przez bolszewików Dalekiego Wschodu, diecezję we Władywostoku, która bezpośrednio podlegała Kongregacji Rozkrzewienia Wiary. Ks. Śli- wowski, wówczas siedemdziesięcioośmioletni kapłan, władający wszystkimi europejskimi językami, został pierwszym biskupem ordynariuszem nowo utworzonej wielonarodowościowej diecezji. Obejmowała ona obwody: nadmorski, amurski i chabarowski, część Sachalinu oraz parafie katolickie w Mandżurii. Bp Śliwowski również został wikariuszem Apostolskim Syberii Wschodniej. Tak rozległa diecezja liczyła tylko sześć parafii – Władywostok,

27 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, List ks. Śliwowskiego z 28 maja 1922 r. 28 W. Skóra, Organizacja i pierwszy okres działalności polskich konsulatów w Harbinie i Władywostoku w latach 1920–1924, w: Polskie ślady na Dalekim Wschodzie. Polacy w Harbinie, red. A. Furiera, Szczecin 2008, s. 95. 29 М. И. Ефимова, Е. Н. Чернолуцкая, Владивостокский католический приход под прессом советской антирелигиозной политики (1920-е – середина 30-х годов), w: Вопросы социально­‑демографической истории Дальнего Востока в XX веке, ред. А. С. Ващук, Е. Н. Чер- нолуцкая, Владивосток 1999, s. 40. 30 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, List ks. Śliwowskiego z 8 stycznia 1923 r. 31 Poprzez Szanghaj, Japonię, Władywostok dotarli do Lublina w 1928 r.; R. Dzwon- kowski, Losy duchowieństwa katolickiego, s. 474; М. Ефимова, Епископ владивостокский Кароль Сливовский, s. 28. 210 Irena Wodzianowska

Nikolsk Ussuryjski (obecnie Ussuryjsk), Aleksandrowsk Sachaliński, Harbin (także kościół w Mandżurii), Błagowieszczeńsk, Chabarowsk, na obszarze 2 430 tys. km². Istniały tu także kaplice filialne w Rogaczewce i Kozłówce (należące do par. Błagowieszczeńsk). Sześciu duchownych na tak olbrzymim terenie objęło opieką duszpasterską około 30 tys. wiernych32. Konsekracja bpa Śliwowskiego odbyła się poza granicami Rosji Radziec- kiej. Sakrę biskupią otrzymał on 28 października 1923 r. w Harbinie z rąk delegata Stolicy Apostolskiej abp. Celso Constantiniego. Doskonale znając trudną sytuację Kościoła w ZSRR, biskup nie zamierzał pozostać w Harbinie i 15 listopada wrócił do Władywostoku. Wizę powrotną w miasteczku Pogra- nicznyj wydał mu zatrudniony tu były żebrak z Władywostoku, któremu ks. Śliwowski niejednokrotnie pomagał. Jako pierwszy ordynariusz Śliwowski borykał się z ogromnymi trud- nościami, zorganizowanie pracy duszpasterskiej na tak ogromnym teryto- rium utrudniały prześladowania ze strony władz radzieckich. Jak sam pisał w 1924 r.: „Odczuwamy mocno brak księży. W całej mojej diecezji jest tylko dwóch: o. Jerzy Jurkiewicz33 i o. Władysław Mirzwiński. Z wyjątkiem Harbina, kościoły w Nikolsku Usuryjskim, Chabarowsku, Błagowieszczeńsku i na Sachalinie nie mają proboszczów, wierni zubożeli, nie ma żadnych intencji mszalnych (już wiele miesięcy)”34. Do Chabarowska, oddalonego o 764 km, dojeżdżał czasami jego dotychczasowy duszpasterz, ks. Jurkiewicz. W ZSRR nabierała tempa agresywna antyreligijna kampania, nasiliło się prześladowanie duchownych i ludzi wierzących, odbierano kosztowności kościelne i świątynie. Na skutek rozporządzeń władz duchowni zostali pozbawieni wszystkich praw, zostali zaliczeni do kategorii tzw. liszeńców. Na plebanii we Władywostoku zamieszkali dokwaterowani ludzie, szpie- gując i donosząc. Biskup nie mógł prowadzić korespondencji, gdyż ta była cenzurowana, a listy do niego nie dochodziły.

32 A. Majdowski, Kościół katolicki w Cesarstwie rosyjskim. Syberia, s. 193–194. 33 Jerzy Jurkiewicz (1887-po 1937) – po ukończeniu seminarium w Petersburgu pra- cował w Krasnojarsku oraz Chabarowsku. Po utworzeniu diecezji we Władywostoku został proboszczem katedry. Aresztowany 2 grudnia 1931 został skazany na 10 lat łagrów. Ostatnia korespondencja pochodziła z 1937 r. Dalsze losy nie znane; М. И. Ефимова, Е. Н. Чернолуцкая, Владивостокский католический приход, s. 39–45; R. Dzwonkowski, Losy duchowieństwa katolickiego, s. 274–275. 34 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, List bpa Śliwow- skiego z 18 lutego 1924 r. Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 211

W 1923 r. został zarekwirowany cały majątek kościelny, a w Aleksandrow- sku miejscowy komitet rewolucyjny zamknął kościół, odebrał większość gotówki i nowo zbudowany dom parafialny. Na mocy nowych zarządzeń, katolicy musieli zarejestrować się jako wspólnota, po czym mogli wynająć świątynię w celu „sprawowania kultu”, ale byli zmuszeni do płacenia podat- ków za używanie budynku kościoła. Tak zorganizowana grupa odzyskała nie na długo kościół w Aleksandrowsku. Jednak już w 1927 ks. Jerzy Jurkiewicz odprawił ostatnie nabożeństwo przed ostatecznym zamknięciem świątyni przez władze35. Odebrano także świątynię i majątek nieruchomy parafii we Władywo- stoku (budynek seminarium, plebanię, dom organisty, stróża oraz budynek czynszowy). Jak relacjonował biskup w liście do abpa Guebrianta: „Ode- brano u nas cały majątek kościelny. Powinniśmy płacić podatki, np. za ziemię, na której stoi kościół, i 600 jenów za plebanię, w której mieszkam”36. Właściwie bp Śliwowski erygował tylko jedną parafię. Ze względu na znaczną liczbę katolików w Harbinie utworzył w 1924 r. drugą, pod wezwa- niem św. Jozafata, i wyznaczył ks. Antoniego Leszczewicza na proboszcza37. Wkrótce granica została zamknięta i biskup stracił możliwość kontaktu z Wikariatem Syberii. W tej trudnej sytuacji politycznej nie udało się otwo- rzyć parafii w Imanie, do którego jeszcze w latach 1921–1922 dojeżdżali z posługą pasterską księża Jurkiewicz i Mirzwiński38. Nie mając już kontak- tów z Harbinem, biskup mianował 15 maja 1927 r. bernardyna ks. Gerarda (Bazylego) Piotrowskiego wikariuszem generalnym Administracji Apostol- skiej w Harbinie39. Zdając sobie sprawę z tego, jak ogromne spustoszenie czyniła ateistyczna propaganda we wspólnotach pozbawionych opieki duchownych, biskup podjął się w 1926 r. kanonicznej wizytacji swojej diecezji. Jak pisał: „Naj- większym nieszczęściem jest dla mnie, że wszystkie parafie z wyjątkiem

35 K. Grochowski, Polacy na Dalekim Wschodzie, s. 142; A. Majdowski, Kościół katolicki w Cesarstwie rosyjskim, s. 211. 36 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, List bpa Śliwow- skiego z 17 lipca 1923 r. 37 Szerzej: J. Misiurek, Z dziejów duszpasterstwa polonijnego w Harbinie, „Studia Polonijne”, 1 (1976) s. 192; A. Majdowski, Kościół katolicki w Cesarstwie rosyjskim, s. 232. 38 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, Listy ks. Śliwowskiego z sierpnia 1921 r. 39 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, List bpa Śliwow- skiego nr 10 z 15 maja 1927 r. 212 Irena Wodzianowska

Władywostoku wakują […] Propaganda ateistyczna czyni ogromne spu- stoszenie”40. Odwiedził wówczas m.in. Chabarowsk i Błagowieszczeńsk, „wszędzie prowadząc pracę duszpasterską ponad tydzień”41. Odprawiał msze, udzielał sakramentów i przez wiele godzin słuchał spowiedzi, „a Dobry Jezus odwdzięczył mi się dużą liczbą ludzi, którzy przybyli do mnie. Byli wśród nich tacy, którzy nie spowiadali się już kilkadziesiąt lat”42. W tym czasie Śliwowski był nękany przez władze Państwowego Zarządu Politycznego (Государственное политическое управление при СНК СССР, GPU), ale miał nadzieję, że Bóg uchroni go, gdyż jest jedynym biskupem katolickim w ZSRR. Właściwie duszpasterska działalność na Dalekim Wschodzie trwała tylko do początku lat trzydziestych, w 1930 r. biskupa przymusowo wywieziono do Sedanki, gdzie nałożono na niego domowy areszt. Ostatniego działają- cego duchownego, ks. Jurkiewicza, aresztowano w grudniu 1931 r. Wierni, pozbawieni duszpasterzy, próbowali utrzymać jeszcze przez jakiś czas parafie, zanim władze nie odebrały im ostatecznie świątyń. Kościół w Aleksandrowsku na Sachalinie zamknięto w lutym 1930 r., Błagowiesz- czeńsku – lipcu 1932 r., Chabarowsku – październiku 1932 r. Tylko włady- wostocka wspólnota wiernych uzyskiwała pozwolenie na funkcjonowanie, ale i jej w lipcu 1935 r. odebrano świątynię43. Odznaczenie Komandorią z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski i kore- spondencja z prymasem Polski pogorszyły sytuację biskupa i przyczyniły się do wyrzucenia go z plebanii. Na dodatek w czołowym organie radzieckim „Izwiestija” pojawił się artykuł o pomocy obywatela ZSRR „burżuazyjnemu sąsiadowi” i gloryfikujący postawę państwa, które jeszcze toleruje biskupa. Schorowany bp Śliwowski zamieszkał w domu, w oddalonej około 20 km od Władywostoku wsi Sedance. Tu, formalnie nie więziony, pozostawał pod ciągłym nadzorem i strażą GPU44, był pozbawiony możliwości sprawo- wania funkcji duszpasterskich, a dodatkowo w jego mieszkaniu co drugi

40 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, List bpa Śliwow- skiego z 4 lipca 1926 r. 41 Tamże. 42 Tamże. 43 М. И. Ефимова, Е. Н. Чернолуцкая, Владивостокский католический приход, s. 45–46. 44 Na życzenia świąteczne kard. Augusta Hlonda odpowiedział w latach 1927 i 1928, ale bez jakichkolwiek informacji o sobie. W 1929 r. przekazał przez Władysława Pelca prośbę, aby rząd polski nie starał się o jego powrót do kraju; R. Dzwonkowski, Losy duchowieństwa katolickiego, s. 474. Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 213

dzień przeprowadzano rewizję. Zbudował więc sobie ołtarzyk, przy którym odprawiał msze. Bezsilny, schorowany, nie miał żadnych możliwości, aby powstrzymać niszczenie diecezji przez władze radziecką. Już w 1924 r. pisał: „odczuwam jednakże swoją niedoskonałość, a z powodu bezczynności, nie z własnej woli, odczuwam ogromne skrupuły”45. W lutym 1931 r. dotarł do niego46 br. Zachariasz Banaś47, bernardyn, który starał się wyjaśnić sytuację biskupa oraz ustalić, jak wygląda sprawa pisanych przez Śliwowskiego do papieża próśb o pieniądze. Na miejscu okazało się, że listy te były wymuszane przez władze, a biskup dostawał grosze od tych sum na swoje utrzymania, i właściwie był zdany na łaskę wiernych48. Do momentu aresztowania odwie- dzał go także ks. Jerzy Jurkiewicz, w celu wysłuchania spowiedzi. Na prośbę br. Zachariasza polski konsul w Harbinie, Aleksander Symonolewicz, który znał osobiście biskupa z okresu pracy we władywostockiej placówce, pró- bował drogą nieoficjalną wspomóc biskupa. Ostatnią osobą, która go odwie- dziła w 1931 r., był student orientalistyki, jadący do Pekinu, Władysław Pelc. Zmarł w odosobnieniu 5 stycznia 1933 r.. Pochowany został na miej- scowym cmentarzu49, bez księdza, z udziałem tylko konsula austriackiego z Władywostoku i kilku wiernych. Odwaga tego człowieka, jego poświęcenie, zaangażowanie w pracę duszpasterską i społeczną zyskiwały mu szacunek i miłość ludzi we wszystkich miejscach jego posługi. Pozostając Polakiem,

45 MEP, Paris, Archiwum arcybiskupa de Guebrianta, sygn. AZ-24, List bpa Śliwow- skiego z 18 lutego 1924 r. 46 „Otwierają się drzwi i wchodzi Ks. Biskup ubrany w marynarkę, nawet i krawat uwiązał sobie, tylko w piusce biskupiej i z pierścieniem na palcu. Wysoki, ale schorowany, cały żółty na twarzy tak schorowany różnymi przejściami i chorobą”; Archiwum Prowin- cji OO. Bernardynów, Kraków, sygn. 301, Pamiętnik br. Zachariasza Banasia misjonarza w Chinach i Japonii, cz. III (1926–1938), s. 299. 47 Zachariasz (Sebastian) Banaś (1892–1955) – w 1912 r. wstąpił do oo. bernardynów, nowicjat odbył w Leżajsku (1919–1920). Pracował w Krakowie i Radecznicy, a w 1926 r. wyjechał na misje na Daleki Wschód. Pracował w Mandżurii (1926–1929) i Sachalinie japońskim (1932–1948). Po likwidacji misji sachalińskiej wrócił do Leżajska. Za dzia- łalność kulturalno­‑oświatową wśród Polonii odznaczony Orderem Odrodzenia Polski „Polonia Restituta”; Archiwum Prowincji OO. Bernardynów, Kraków, sygn. 301, Pamiętnik br. Zachariasza Banasia misjonarza w Chinach i Japonii. 48 „Myślałem, że Ojciec św. zrozumie rzecz i nie będzie posyłał, z czego byłbym zado- wolony, aż nareszcie brat przyjechał”; Archiwum Prowincji OO. Bernardynów, Kraków, sygn. 301, Pamiętnik br. Zachariasza Banasia misjonarza w Chinach i Japonii, k. 292. 49 Został pochowany w szatach biskupich w cynowej trumnie. Zamierzano przewieźć jego zwłoki do Polski. Jednak dwa lata później grób został splądrowany, a trumna rozbita. Po ponownym pochówku nie pozostało śladu. 214 Irena Wodzianowska dbając o wychowanie patriotyczne młodego pokolenia, był duszpasterzem wszystkich – Litwinów, Białorusinów, Chińczyków, Ukraińców, Niemców, Francuzów. We wszystkich placówkach biskup Śliwowski odznaczył się gorliwością, był dobrym, troskliwym duszpasterzem, działaczem społecz- nym oraz budowniczym. Angażował się w działalność towarzystw dobro- Wzory i wzorce osobowe czynnych, wspomagał ich aktywność, uczestniczył w życiu Polonii. Dbał także o poziom wykształcenia kleryków, troszcząc się o swoich „dzikusów” w biografistyce związanej w pogarszających się warunkach politycznych. Szczególną troską otaczał dzieci i młodzież oraz ludzi potrzebujących. Konsul Symonolewicz, znający z okresem drugiej biskupa z Władywostoku, cenił go niezmiernie, gdyż „był miłosiernym, bez względu na narodowość i wyznanie, szedł każdemu z pomocą”50. wojny światowej Pamięć o bohaterskim biskupie przetrwała. Kościół, mimo zaniku życia religijnego na rosyjskim Dalekim Wschodzie, odradza się. Pod koniec 1993 r. zwrócono wiernym świątynię we Władywostoku. Trwają poszukiwania grobu bpa Śliwowskiego.

Bishop Karol Śliwowski and the Far East (Summary)

The 80th anniversary of the death of Fr. Karol Śliwowski should be celebrated as the recognition of Polish figure of an engineer, a priest, a teacher and a brave defender of the faith. In 1912, he was appointed a parish administrator in Vladivostok. Touched by the condition of life in the Far East, he sensed a call and answered it by developing a pastoral work in the local military unit and school, feeding the “bieżeńców”, taking care of the local Polish colony (more than 10 000 persons), building the church, and opening a minor seminary. In February 1923, he was appointed Bishop of the newly created Diocese of Vladivostok, covering circuits of Amur, Khabarovsk, Primorski, part of Sakhalin and Catholic parishes in Manchuria. Consecrated in Harbin, he went back to Vladivostok, condemning himself “a slow death in this terrible prison, which was the then Russia”. A wave of persecution by the Bolshevik regime did not pass the clergy in Vladivostok. Despite this, Bishop Śliwowski made visits to the diocese in 1926, including Khabarovsk, Blagoveshchensk etc. In 1930, Bishop was expelled from the rectory built and was placed under house arrest in Sedanka. Refusing the efforts of Polish authorities for his return to the country, he decided to stay with his parishioners to the end. He died on January 5, 1933.

50 Archiwum Prowincji OO. Bernardynów, Kraków, sygn. 301, Pamiętnik br. Zacha- riasza Banasia misjonarza w Chinach i Japonii, k. 310. Biskup Karol Śliwowski a Daleki Wschód 215

Wzory i wzorce osobowe w biografistyce związanej z okresem drugiej wojny światowej 216 Irena Wodzianowska B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 217

Jacek Pietrzak*

Biografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej. Stan obecny i perspektywy a potrzeby edukacyjne

Wśród książek, które w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia odegrały szczególną rolę w kształtowaniu moich – nastoletniego pasjonata historii – zainteresowań historią drugiej wojny światowej, wymieniłbym m.in. Kamie‑ nie na szaniec oraz Zośka i Parasol Aleksandra Kamińskiego1, Całym życiem Stanisława Broniewskiego2, Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie Stanisława Jankowskiego3, Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie Cezarego Chle- bowskiego4. Żadna z tych wybitnych książek nie miała charakteru opraco- wania naukowego, trzej pierwsi autorzy byli uczestnikami opisywanych wydarzeń, a jedynie książkę Chlebowskiego można zaliczyć do kategorii zbeletryzowanej biografii. Jednak to właśnie sposób, w jaki ukazywały pokolenie bohaterów wojennych, zawarty w nich ładunek emocjonalny, niezwykła kultura słowa pisanego – moim zdaniem sprawiły, że można wymienione pozycje uznać za wzorcowe przykłady „biografistyki edukacyj- nej”. Myślę, że niejednego przyszłego historyka zainspirowały do sięgnięcia po prace naukowe i zagłębienia się w biografie tak sugestywnie przedsta- wionych na ich kartach sylwetek. W czasach PRL­‑u stanowiły one także ożywczą alternatywę dla wersji historii i bohaterów, lansowanych przez

* Dr Jacek Pietrzak – adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Łódzkiego. 1 A. Kamiński, Kamienie na szaniec, Katowice 1992; tenże, Zośka i Parasol. Opowieść o niektórych ludziach i niektórych akcjach dwóch batalionów harcerskich, Warszawa 1986. 2 S. Broniewski, Całym życiem. Szare Szeregi w relacji naczelnika, Warszawa 1984. 3 S. Jankowski, Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie. Wspomnienia 1939–1946, Warszawa 1980. 4 C. Chlebowski, Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie. Reportaż historyczny, Warszawa 1988. 218 Jacek Pietrzak oficjalną propagandę (chociaż po wydarzeniach z lat 1980–1981 i w kon- tekście polityki historycznej czasów Wojciecha Jaruzelskiego – z wyraźnie osłabionym zaangażowaniem). Młodemu człowiekowi dzisiaj trudno byłoby uwierzyć, że na początku 1989 r. po książkę Chlebowskiego o legendarnym cichociemnym, majorze Janie Piwniku „Ponurym” i jego towarzyszach broni, ustawiały się przed księgarniami kolejki. Przemiany, które nastąpiły w ciągu dwudziestu kilku lat po 1989 r., posta- wiły przed historykami – naukowcami, nauczycielami i popularyzatorami historii – zupełnie nowe wyzwania i problemy. Można tu wymienić prze- obrażenia cywilizacyjne i świadomościowe, związane z rewolucją w zakre- sie technologii informacyjnych oraz przemianami w systemie edukacyjnym. Dla historyków drugiej wojny światowej w pierwszych latach demokra- cji dominujący był przede wszystkim, jak się wydaje, entuzjazm związany z upadkiem cenzury, nieskrępowaną możliwością eksplorowania „białych plam” i odkrywania zafałszowań minionego systemu. Niebawem jednak kluczowymi wyzwaniami dla polskich autorów piszących o wojnie stały się takie kwestie jak problem stosunków polsko­‑żydowskich i Holocaustu, rozliczenia z okresem komunistycznym oraz rewizjonizm historyczny, pod- ważający tradycyjne oceny postaw i stawiający pytania o sens ponoszonych ofiar. Kwestie te otworzyły bardzo ważne nowe pola badań i dyskusji, jednak zarazem stały się istotnym „paliwem” konfrontacyjnego modelu dyskursu społecznego. Nawet krótka wizyta w dowolnej księgarni w Polsce pozwala zorientować się, że tematyka drugiej wojny światowej jest bogato reprezentowana w ofer- cie wydawniczej i cieszy się dużym zainteresowaniem społecznym. Wartość dostępnych pozycji jest oczywiście zróżnicowana. Po przemianach 1989 r. zaczęły się pojawiać w Polsce tłumaczenia prac autorów zachodnich, w tym zwłaszcza anglosaskich. Wiele spośród tych publikacji to prace o dużej wartości. Ich znaczenie wynika także z faktu, że pozwalają zapoznać się z odmiennym od naszego warsztatem historyka i sposobem konstruowania narracji historycznej, a także umiejętnością łączenia naukowej rzetelno- ści z atrakcyjnym dla czytelnika przekazem. Oczywiście nie brak przekła- dów prac o niewielkiej wartości, skoncentrowanych wyłącznie na wątkach sensacyjnych, wręcz wykazujących słabe rozeznanie polskich wydawców. Powyższe konstatacje można również odnieść do wielu prac poświęconych niemieckim siłom zbrojnym i aparatowi przemocy. Wiele wartościowych publikacji pozwoliło spojrzeć na przeciwnika z innej perspektywy niż ta, która obowiązywała w czasach PRL i była narzucana przez popularne filmy B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 219 i seriale. Jednocześnie wyzwaniem okazuje się bezrefleksyjne podejście niektórych autorów, eksponujących przede wszystkim podziw dla poziomu bojowego i osiągnięć żołnierzy i dowódców Wehrmachtu i Waffen­‑SS. Dla młodego, niedojrzałego odbiorcy stwarza to poważne zagrożenia. Wystarczy rzut oka na fora internetowe, aby przekonać się, że idolami młodych polskich pasjonatów drugiej wojny światowej stają się takie postacie, jak czołgista Waffen­‑SS Michael Wittmann oraz lotnicy Luftwaffe Hans Ulrich Rudel czy Erich Hartmann. Z moich rozmów ze studentami historii wynika, że niekiedy łatwiej wymienić im nazwiska niemieckich „asów” wojny powietrznej niż polskich, a pytania o Stanisława Skalskiego czy Witolda Urbanowicza wywo- łują konsternację. Można oczywiście utyskiwać nad stanem świadomości młodzieży, jednak chyba lepiej zastanowić się, co mamy jako historycy do zaoferowania? Nie sposób przeanalizować w tym miejscu całej biografistyki polskiej powiązanej tematycznie z okresem drugiej wojny światowej. Skoncentruję się przede wszystkim na biografiach wybranych żołnierzy i dowódców Pol- skich Sił Zbrojnych na obczyźnie oraz Armii Krajowej. Starałem się wyróż- niać prace nie tylko posiadające walory naukowe, lecz przede wszystkim, w mojej opinii, godne polecenia pasjonatom historii, zwłaszcza młodym, a także nauczycielom i wychowawcom. Generał Władysław Sikorski, premier i Naczelny Wódz w latach 1939– 1943, wydaje się postacią, o której napisano już bardzo wiele5. Jednak w ostatnich latach generał budzi szersze zainteresowanie społeczne niemal wyłącznie z powodu tragicznej śmierci w Gibraltarze. Tajemnice spowijające to wydarzenie stanowią „pożywkę” dla publikacji o charakterze sensacyjnym. Jest to zupełnie naturalne zjawisko, podobne do tego, które towarzyszy na przykład kontrowersjom wokół zabójstwa prezydenta USA Johna F. Ken- nedy’ego w 1963 r. Znaczącą poczytność zdobyły publikacje eksponujące tezę o zamachu gibraltarskim, w tym także o rzekomo sensacyjnych, by nie powiedzieć nieprawdopodobnych jego okolicznościach6. Dla czytelników

5 Np.: R. Wapiński, Władysław Sikorski, Warszawa 1978; W. Korpalska, Władysław Eugeniusz Sikorski. Biografia polityczna, Wrocław 1981; O. Terlecki, Generał Sikorski, t. 1, Kraków 1981, t. 2, Kraków 1983. 6 Np.: T. A. Kisielewski, Zamach. Tropem zabójców generała Sikorskiego, Warszawa 2005; tenże, Zabójcy. Widma wychodzą z cienia, Warszawa 2006; tenże, Gibraltar i Katyń. Co kryją archiwa rosyjskie i brytyjskie, Warszawa 2010. W podobnym duchu utrzymane są publi- kacje prasowe i audycje TV Dariusza Baliszewskiego oraz nakręcony na ich bazie film z gatunku historical fiction Generał. Zamach na Gibraltarze, reż. A. Jadowska (2009); oraz 220 Jacek Pietrzak nie orientujących się w przebiegu światowego sporu o Gibraltar, toczącego się przez kilkadziesiąt lat, zawarte w najnowszych publikacjach „sensacje” mogą robić wrażenie nowych, odkrywczych ustaleń. Problemem jest brak nowej, atrakcyjnie napisanej publikacji prezentującej tezy zwolenników wypadku lotniczego lub przynajmniej obalającej najbardziej absurdalne teorie zamachowe. Można też powiedzieć, że nadszedł już chyba także czas na nową, solidną biografię Sikorskiego, zwłaszcza koncentrującą się na jego wojennej działalności. Przez długi czas bardzo skromnie prezentowała się literatura dotycząca następnego Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego, jednej z najbardziej frapujących postaci najnowszej historii Polski7. Ostatnio sytu- acja ta uległa poprawie, pojawiły się dwie obszerne biografie autorstwa Ireneusza Wojewódzkiego8 i Lecha Wyszczelskiego9, kilka lat wcześniej wydano także obszerny tom pokonferencyjny, prezentujący wiele niezna- nych aspektów działalności generała10. Niedosyt budzi stan literatury biograficznej poświęconej jednej z naj- ważniejszych i najbardziej charyzmatycznych postaci w historii Polski XX w. – generałowi Władysławowi Andersowi. Ukazało się wiele wartościo- wych pozycji, w tym wydawnictw źródłowych i tomów pokonferencyjnych, jednak znacznie gorzej przedstawia się sytuacja, jeśli chodzi o klasyczne biografie11. Dopiero w 2012 r. ukazała się obszerna monografia poświęcona książki: (O. Terlecki, Szkice i polemiki, Kraków 1987), a także prace autorów brytyjskich na temat Gibraltaru: D. Irving, Wypadek. Śmierć generała Sikorskiego, przeł. Bartłomiej Zborski, Warszawa 2000; J. Whiteley, Śmierć generała Sikorskiego, przeł. K. Piotrowska­‑Fletcher, Warszawa 2008. 7 Pierwszą i przez długi czas jedyną biografią Sosnkowskiego opublikowaną w Polsce była mająca charakter zarysu praca M. Pestkowskiej, Kazimierz Sosnkowski, Wrocław 1995, drugie wydanie 1997. 8 I. Wojewódzki, Kazimierz Sosnkowski podczas II wojny światowej. Książę niezłomny czy Hamlet w mundurze?, Warszawa 2009. 9 L. Wyszczelski, Generał Kazimierz Sosnkowski, Warszawa 2010. 10 Kazimierz Sosnkowski – żołnierz, humanista, mąż stanu – w 120 rocznicę urodzin. Materiały z międzynarodowej konferencji zorganizowanej na Uniwersytecie Wrocławskim 17–18 listopada 2005 r. przez Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego i Instytut Pamięci Narodowej Oddział we Wrocławiu, red. T. Głowiński, J. Kirszak, Wrocław 2005. Zob. też wydawnictwo albumowe wydane przez Instytut Pamięci Narodowej: J. Kirszak, Generał Kazimierz Sosn‑ kowski 1885–1969, Warszawa 2012. 11 Np.: Generał broni Władysław Anders. Wybór pism i rozkazów, oprac. B. Polak, War- szawa 2009; Generał broni Władysław Sikorski – generał dywizji Władysław Anders. Kore‑ spondencja 1941–1943. Wybór dokumentów, oprac. B. Polak, Koszalin 2000; J. L. Englert, B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 221 losom generała do momentu, gdy dowodzona przez niego armia opuściła w 1942 r. ZSRR. Jej autorem nie jest jednak, co charakterystyczne, żaden z historyków z krajowych ośrodków naukowych, lecz znany nestor bada- czy emigracyjnych, Zbigniew S. Siemaszko12. Słusznie zauważył kierownik Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie Andrzej Suchcitz, że każdy potencjalny biograf Andersa staje przed nie lada wyzwaniem, związanym z ogromem materiałów źródłowych, a także ich geograficznym rozproszeniem13. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że gdyby Anders był dowódcą i politykiem brytyjskim lub amerykańskim, miałby już poświęconych sobie co najmniej kilkadziesiąt biografii. Z zadowoleniem należy przyjąć pojawienie się w ostatnich latach bio- grafii kilku wybitnych dowódców Polskich Sił Zbrojnych na obczyźnie, m.in. generałów: Stanisława Maczka14, Stanisława Sosabowskiego15, Bro- nisława Ducha16, Mieczysława Boruty­‑Spiechowicza17 i Józefa Mariana Smoleńskiego18. Bardzo słabo prezentuje się natomiast biografistyka dotycząca dowódców niższego szczebla i żołnierzy z „pierwszej linii”, a zatem gatunek literatury naukowej i popularnonaukowej, który znakomicie rozwija się na Zachodzie,

B. Polak, M. Polak, Generał Władysław Anders (15 VIII 1892–12 V 1970), Londyn–Leszno 2012 (wydawnictwo albumowe); Bitwy Generała Władysława Andersa. Studia i materiały do dziejów 2. Korpusu Polskiego, red. B. Polak i in., Leszno 2007; General Władysław Anders. Soldier and leader of the free Poles in exile, red. J. Pyłat, J. Ciechanowski, A. Suchcitz, London 2008. Wśród zarysów biografii warto zwrócić uwagę na: H. Sarner,Generał Anders i żołnierze II Korpusu Polskiego, przeł. P.K. Domaradzki, Poznań 2002 (wartościowa praca autora ame- rykańskiego zawierająca wiele nowych ustaleń) oraz W. Markert, Generał broni Władysław Anders (1892–1970), konsultacja nauk. K. Komorowski, Warszawa 2007. Cenną pozycją jest również reportaż historyczny znanej dziennikarki Ewy Berberyusz, Anders spieszony, Lon- dyn 1992 (ostatnio wydany pt. Władysław Anders. Życie po Monte Cassino, Warszawa 2012). 12 Z. S. Siemaszko, Generał Anders w latach 1892–1942, Londyn–­ Warszawa 2012. 13 A. Suchcitz, Źródła do biografii generała Władysława Andersa w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, „Teki Historyczne” (Londyn), 23 (2004) s. 297. 14 P. Potomski, Generał broni Stanisław Władysław Maczek (1892–1994), Warszawa 2008. 15 A. Chmielewska­‑Szymańska, Życie i działalność Stanisława Sosabowskiego, Leszno 2004; W. Markert, Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 1892–1967, Warszawa 2012. 16 S. Kamiński, Generał dywizji Bronisław Bolesław Duch (1896–1980), Warszawa 2010. 17 W. Grobelski, Generał brygady Ludwik Mieczysław Boruta­‑Spiechowicz (1894–1985), Warszawa 2010. 18 Ósmy ułan Beliny. Generał brygady Józef Marian Smoleński „Kolec” (1894–1978), zebrał M. Smoleński, wybór, oprac. i red. G. Nowik, Warszawa 2008. 222 Jacek Pietrzak

zwłaszcza w krajach anglosaskich19. Ciekawą próbę, niestety odosobnioną, podjął w tym zakresie swego czasu lekarz, pamiętnikarz i weteran 2. Korpusu Adam Majewski, publikując zbeletryzowaną biografię żołnierską pisarza politycznego, myśliciela, a zarazem bohatera drugiej wojny światowej Adolfa Bocheńskiego20. W tym samym nurcie mieszczą się przygotowane przez tego autora wojenne wspomnienia porucznika Jana Szemraja, oficera Brygady Karpackiej i 2. Korpusu, weterana Tobruku i Monte Cassino21. Stanowią one wyjątkowy w polskiej literaturze historycznej zapis doświadczeń żołnierzy „z Zachodu”. Niewiele tematów jest w stanie nieustannie przyciągać uwagę młodych i starszych pasjonatów w tym stopniu, co wyczyny lotników podczas dru- giej wojny światowej, w tym zwłaszcza pilotów myśliwskich. Wydawać by się mogło, że w kraju, który wydał powszechnie podziwianych na świecie bohaterów walk powietrznych, półki księgarskie będą uginać się pod ich biografiami. A jednak sytuacja wygląda inaczej. Nadal nie dysponujemy, ogólnie dostępną dla szerokiego grona czytelników, biografią najskutecz- niejszego polskiego „asa” myśliwskiego wojny gen. Stanisława Skalskiego22. A przecież chodzi o człowieka powszechnie podziwianego wśród miłośni- ków lotnictwa na świecie, o czym świadczą wpisy na forach internetowych czy pełne zdziwienia uwagi autorów prac o lotnictwie brytyjskim podczas wojny, bezskutecznie poszukujących biografii polskiego pilota. Biografii, autorstwa Wojciecha Krajewskiego, doczekał się natomiast drugi najsłyn- niejszy polski pilot myśliwca, sławny dowódca Dywizjonu 303. gen. Witold Urbanowicz23. Można tu mówić o książce o dużych walorach edukacyjnych,

19 Próbę przybliżenia postaci wybitnego dowódcy liniowego, ppłk. Leona Gnatow- skiego, oficera 5. Kresowej Dywizji Piechoty 2. Korpusu, podjął jeden z popularnonau- kowych magazynów; A. Węgłowski, Zdobywca Widma, „Focus Historia”, 2011, nr 5. 20 A. Majewski, Zaczęło się w Tobruku, Lublin 1974, kolejne wydania w latach 1980 i 1987. 21 Tenże, Wojenne opowieści porucznika Szemraja, Lublin 1975, kolejne wydania w latach 1982 i 1987. 22 Istnieje jedna obszerna biografia Skalskiego, napisana przez Katarzynę Ochabską (Stanisław Skalski, Gliwice 2007). Książka ta wydana przez autorkę własnym sumptem nie jest dostępna nawet w dużych bibliotekach naukowych, w tym w Bibliotece Narodowej. Miała ona zostać opublikowana w jednym z dużych wydawnictw, jednak doszło do kontro- wersji związanych z oceną poglądów i działań Skalskiego po wyjściu z komunistycznego więzienia, a zwłaszcza w ostatnim okresie życia. 23 W. Krajewski, Generał brygady pilot Witold A. Urbanowicz – legenda polskich skrzydeł, Warszawa 2008. B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 223 wydanej w atrakcyjnej formie, z wykorzystaniem bogatego materiału ilustra- cyjnego ze spuścizny pilota, przekazanej Muzeum Wojska Polskiego w War- szawie. Należy w tym miejscu wspomnieć z uznaniem także inicjatywę krakowskiego wydawnictwa „Znak”, które podjęło się ponownego wydania serii znakomitych książek wspomnieniowych Witolda Urbanowicza24. Są to pozycje absolutnie unikalne zarówno w polskiej literaturze wspomnie- niowej dotyczącej drugiej wojny światowej, jak i literaturze lotniczej. Bez wątpienia napisane z wielkim talentem i niezwykłą wrażliwością książki Urbanowicza dla wielu młodych ludzi stanowić mogą znakomitą inspirację do zainteresowania się dziejami polskiego lotnictwa podczas drugiej wojny światowej. Spośród innych pilotów biografii doczekali się także: Marian Pisarek, nieco zapomniany, a wybitny dowódca 308. „Krakowskiego” Dywizjonu Myśliwskiego, który poległ w akcji w 1942 roku25, Witold Łokuciewski26, doskonale znany czytelnikom Dywizjonu 303 Arkadego Fiedlera27, a ostatnio także Paweł Niemiec, uczestnik bitwy o Anglię, dowódca czterech polskich dywizjonów myśliwskich28. Trzeba też koniecznie wspomnieć o książce, która nie jest co prawda typową pracą biograficzną, jednak koncentruje się wokół losów trzech pilotów Dywizjonu 303. – Witolda Urbanowicza, Miro- sława Fericia oraz Witolda Łokuciewskiego. Chodzi o napisaną z ogromną sympatią dla sprawy polskiej książkę dwojga amerykańskich dziennikarzy Lynne Olson i Stanleya Clouda Sprawa honoru. W książce tej niezwykle umie- jętnie powiązano losy bohaterów z popularnym wykładem historii Polski XX w., akcentując dramat kraju uwikłanego w bezwzględną grę wielkich mocarstw. Historycy wskazywali na różne potknięcia faktograficzne, jednak nie ulega wątpliwości, że książka Olson i Clouda stanowi przykład znako- mitej popularyzacji historii, niestety rzadko spotykany w pracach polskich autorów. Przeczy też często spotykanym stwierdzeniom o niedocenianiu

24 W. Urbanowicz, Ogień nad Chinami. Wojenne wspomnienia dowódcy Dywizjonu 303, Kraków 2007; tenże, Początek jutra. Wrzesień 1939 oczami dowódcy Dywizjonu 303, Kraków 2008; tenże, Świt zwycięstwa. Bitwa o Anglię oczami dowódcy Dywizjonu 303, Kraków 2009; tenże, Myśliwcy. Młodzieńcze przygody dowódcy Dywizjonu 303, Kraków 2010. 25 K. Kubala, Start w nieskończoność. Biografia asa polskich skrzydeł, pilota Dywizjonu 303 Mariana Pisarka, Toruń 2005. 26 B. Gostkowska, Tolo – muszkieter z Dywizjonu 303. Wspomnienia o Witoldzie Łokuciew‑ skim, Warszawa 2007. 27 Pierwsze wydanie: A. Fiedler, Dywizjon 303, Londyn 1942. Później książka miała kilkadziesiąt wydań zarówno w kraju, jak i za granicą, była tłumaczona na wiele języków. 28 P. Sikora, Jeden z niewielu. Paweł Niemiec, myśliwiec z Cieszyna, Gdańsk 2013. 224 Jacek Pietrzak

polskiego wysiłku podczas wojny lub pokazywaniu Polaków w wyłącznie negatywnym świetle29. Liczba biografii „marynarskich” także pozostawia wiele do życzenia. Polski czytelnik bez trudu może zapoznać się z licznymi tłumaczeniami bio- grafii i autobiografii oficerów Kriegsmarine, zwłaszcza dowódców­‑ U bootów. Wiele z nich zresztą to przykłady znakomitej literatury wojennomorskiej. A jak przedstawia się sytuacja, jeśli chodzi o biografie bohaterów Polskiej Marynarki Wojennej? Należy zwrócić uwagę na dwie pracę poświęcone dowódcom PMW podczas wojny. Mariusz Borowiak, znany z rewizjoni- stycznych prac o dokonaniach PMW i bitwy o Westerplatte, napisał biografię admirała Józefa Unruga, dowódcy floty i obrony wybrzeża w 1939 roku30. Marcin Graczyk z kolei poświęcił swoją biografię Jerzemu Świrskiemu, dowódcy PMW przez cały okres walk na obczyźnie31. Wyjątkowym przykła- dem biografii wybitnego dowódcy okrętu jest praca Sławomira Łanieckiego o słynnym podwodniku, komandorze Bolesławie Romanowskim32. Brak jest natomiast biografii takich bohaterów wojny na morzu jak komandor podporucznik Jan Grudziński, dowódca okrętu podwodnego „Orzeł”, czy poległy w bitwie o Atlantyk jesienią 1943 r. komandor porucznik Stanisław Hryniewiecki, uważany przez dowódców Royal Navy za „znakomitego oficera”. Warto także zaznaczyć, że miłośnik historii wojny morskiej może sięgnąć do autobiograficznych wspomnień kilku dowódców polskich okrę- tów, napisanych kapitalnym stylem, z werwą i humorem33. Oceniając dość krytycznie stan biografistyki poświęconej Polskim Siłom Zbrojnym na obczyźnie, trzeba jednak wspomnieć o problemach, z któ- rymi muszą mierzyć się potencjalni autorzy. Przede wszystkim nie spo- sób pisać rzetelnych prac o bohaterach spod Tobruku czy Monte Cassino bez solidnych kwerend w archiwach na terenie Wielkiej Brytanii, a przede wszystkim w niezwykle bogatych zbiorach Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie. Jest także oczywiste, że losy badanych postaci do 1939 r. muszą być odtwarzane przede wszystkim w oparciu

29 L. Olson, S. Cloud, Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski. Zapomniani bohate‑ rowie II wojny światowej, przeł. M. i A. Grabowscy, Warszawa 2004. 30 M. Borowiak, Admirał Unrug 1884–1973, Warszawa 2009. 31 M. Graczyk, Admirał Świrski, Gdańsk 2007. 32 S. Łaniecki, Komandor Bolesław Romanowski, Gdańsk 2004. 33 Np.: B. Karnicki, Marynarski worek wspomnień, Warszawa 1987; E. Pławski, Fala za falą… Wspomnienia dowódcy ORP „Piorun”, Gdańsk 2003; B. Romanowski, Torpeda w celu, Warszawa 1969. B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 225 o dokumentację personalną, zgromadzoną w Centralnym Archiwum Woj- skowym w Warszawie­‑Rembertowie. Nieustanne kłopoty z dostępnością akt w tym archiwum stanowią dojmujący problem dla polskiej biografistyki wojskowej i potrafią skutecznie zniechęcać do podejmowania badań. Nie ulega wątpliwości, że biografistyka poświęcona żołnierzom Armii Krajowej prezentuje się znacznie bardziej okazale. Twórcy i komendantowi Służby Zwycięstwu Polski gen. Michałowi Tokarzewskiemu­‑Karaszewiczowi poświęcona jest niezwykle obszerna, trzytomowa biografia autorstwa Daniela Bargiełowskiego34. Biorąc pod uwagę fakt, że bohater książki słu- żył także w polskich formacjach w ZSRR i na Bliskim Wschodzie, książka ta stanowi także istotny wkład do literatury poświęconej Polskim Siłom Zbroj- nym na obczyźnie. Warto zauważyć, że autorem pierwszej biografii tego wybitnego oficera o renesansowej osobowości nie jest zawodowy historyk, lecz aktor i reżyser, a zarazem pasjonat historii najnowszej. Jest to książka na pewno niezwykła, imponująca ogromnym wysiłkiem włożonym przez autora w zgromadzenie bogatego materiału źródłowego. Nie będąc zobligo- wany wymaganiami dyscypliny naukowej, autor chętnie stosuje styl gawę- dziarski, okraszając narrację licznymi dygresjami i refleksjami. W rezultacie książka jest jednak zbyt obszerna, a odnalezienie interesujących czytelnika wątków może być utrudnione. Nie jest to typ narracji charakteryzującej się ostrożnym stosunkiem do źródeł i wyważonym ich komentowaniem, lecz przykład stylu kwiecistego i wyrazistego w poglądach i ocenach. Tomasz Szarota, jeden z najlepszych znawców problematyki dziejów okupacji i podziemia, jest autorem klasycznej biografii gen. Stefana Rowec- kiego, prawdopodobnie najwybitniejszej postaci Polskiego Państwa Pod- ziemnego35. Wielką zaletą książki jest nie zawsze spotykane w polskich biografiach żywe i plastyczne przedstawienie osobowości bohatera, jego światopoglądu oraz elementów życia prywatnego. Na temat frapujących i do dzisiaj nie do końca wyjaśnionych okoliczności aresztowania legendar- nego „Grota” niezwykle wnikliwe studium opublikowali Andrzej Chmielarz i Andrzej Krzysztof Kunert36. Cenne nowe ustalenia zawiera także praca Grzegorza Gołębiewskiego poświęcona wojskowej karierze Roweckiego

34 D. Bargiełowski, Po trzykroć pierwszy. Michał Tokarzewski­‑Karaszewicz. Generał broni, teozof, wolnomularz, kapłan Kościoła liberalnokatolickiego, t. 1–3, Warszawa 2000–2002. 35 T. Szarota, Stefan Rowecki „Grot”, Warszawa 1983, wydanie drugie 1985. 36 A. Chmielarz, A. K. Kunert, Spiska 14. Aresztowanie generała „Grota” – Stefana Rowec‑ kiego, Warszawa 1983. 226 Jacek Pietrzak

przed wybuchem drugiej wojny światowej37. Należy wreszcie wspomnieć o znakomitych wydawnictwach źródłowych poświęconych Roweckiemu, opracowanych przez Kunerta i Szarotę38. Jest rzeczą zaskakującą, że naukowej biografii wciąż nie może doczekać się dowódca Armii Krajowej w okresie jej największego rozwoju organiza- cyjnego i najważniejszych wystąpień zbrojnych (akcja „Burza”, Powstanie Warszawskie) gen. Tadeusz Komorowski. Z tym większym uznaniem należy przyjąć obszerne wydawnictwo źródłowe opracowane przez Kunerta39. Niedosyt budzą także publikacje poświęcone postaci ostatniego dowódcy AK, gen. Leopolda Okulickiego. Dysponujemy wartościowymi pracami Andrzeja Przemyskiego i Janusza Kurtyki, jednak nadal istnieje potrzeba przygotowania obszernej naukowej biografii generała40. Chodzi przecież o postać, której wnikliwe studium mogłoby być niezwykle istotne dla pozna- nia i zrozumienia tak kluczowych aspektów historii Polski podczas wojny jak sprawa podziemia pod okupacją sowiecką, losy armii gen. Andersa w ZSRR, decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego czy sprawa „szesnastu”. Jedną z najbardziej znanych postaci wśród wyższych dowódców AK jest gen. August Emil Fieldorf, pierwszy szef Kedywu, ofiara komunistycz- nej zbrodni sądowej. Jak dotychczas najważniejszą pracą o generale jest obszerne wydawnictwo źródłowe przygotowane przez Marię Fieldorf i Leszka Zachutę41. Nieco zapomniany pozostaje natomiast następca Fieldorfa na stanowi- sku szefa Kedywu, słynny dowódca Zgrupowania „Radosław” w Powsta- niu Warszawskim, płk (gen.) Jan Mazurkiewicz. Dotychczas ukazała się tylko jedna biografia, wydana własnym sumptem przez autora, Stanisława

37 G. Gołębiewski, Zanim został „Grotem”. Służba Stefana Roweckiego w wojsku II Rzeczy‑ pospolitej do 1939 r., Toruń 1998. 38 Generał Stefan Rowecki „Grot” w relacjach i w pamięci zbiorowej, do druku przyg. A. K. Kunert, T. Szarota, Warszawa 2003. 39 Generał Tadeusz Bór‑K­ omorowski w relacjach i dokumentach, oprac. A. K. Kunert, War- szawa 2000. 40 A. Przemyski, Ostatni komendant. Generał Leopold Okulicki, Lublin 1990; J. Kurtyka, Generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” 1898–1946, Warszawa 1989; J. Kurtyka, J. Pawłowicz, Generał Leopold Okulicki 1898–1946, Warszawa 2010; Generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek”. Fakty – dokumenty – ślady – legenda, red. S. M. Jankowski, Bochnia–Kraków 1996. 41 M. Fieldorf, L. Zachuta, Generał Fieldorf „Nil”. Fakty, dokumenty, relacje, Warszawa 2006 (jest to drugie, znacznie uzupełnione, wydanie pracy, która ukazała się w 1993). Zarys biografii „Nila”; W. J. Wysocki, „Nil” – generał August Emil Fieldorf 1895–1953, Warszawa 2010. B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 227

Mazurkiewicza (krewnego bohatera pracy), napisana w tonie polemicznym wobec krytyków działań tego niewątpliwie wybitnego oficera42. W ostatnim czasie ukazała się długo oczekiwana obszerna biografia jednej z najważniejszych postaci AK, gen. Antoniego Chruściela „Montera”, dowódcy Okręgu Warszawskiego AK i Powstania Warszawskiego. Autorem tej ważnej książki jest wybitny znawca Polskiego Państwa Podziemnego, Andrzej K. Kunert43. Za jedną z najważniejszych, a zarazem najpiękniejszych książek o AK należy uznać „ekologiczną” biografię ppłk. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, napisaną na emigracji przez utalentowanego emigracyjnego dziennikarza Jana Erdmana44. Znaczenie tej książki wynika przede wszystkim z faktu, że biografia jej bohatera stanowi pasjonującą egzemplifikację polskich losów i dylematów podczas wojny. Wybitnie inteligentny i uzdolniony oficer był zastępcą słynnego majora „Hubala”, następnie na obczyźnie współtworzył koncepcję cichociemnych. Zrzucony do kraju w ramach tej elitarnej formacji, jako oficer Komendy Głównej AK, był współtwórcą koncepcji powstania powszechnego. Ostatnim akordem jego wojennej epopei stało się dowo- dzenie zgrupowaniem partyzanckim na Nowogródczyźnie zakończone bohaterską śmiercią pod Surkontami w walce z oddziałami sowieckimi. Ciekawą biografią żołnierza AK, opublikowaną w ostatnich latach, jest praca Witolda Paska o Bolesławie Kontrymie45. Bohater książki to człowiek o absolutnie wyjątkowym, niemal niewiarygodnym życiorysie – dowódca bolszewicki z okresu wojny domowej w Rosji i wojny polsko­‑rosyjskiej, ofi- cer polskiej Policji Państwowej, cichociemny, żołnierz AK i powstaniec war- szawski, wreszcie ofiara zbrodni komunistycznej. Wielką zaletą książki jest połączenie rzetelności badawczej z atrakcyjnym stylem pisarskim. Autor nie próbował pisać hagiografii, nie unikał kontrowersyjnych aspektów w życiu Kontryma, zweryfikował wiele mitów wokół tej postaci. Na miano postaci – symbolu Polski Podziemnej na pewno zasługuje Kazi- mierz Moczarski, wybitna postać Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK oraz Kierownictwa Walki Podziemnej m.st. Warszawy, więzień

42 S. Mazurkiewicz, Jan Mazurkiewicz – „Radosław”, „Sęp”, „Zagłoba”, Warszawa 1994. 43 A. K. Kunert, Komendant podziemnej Warszawy. Generał Antoni Chruściel „Monter”, Warszawa 2012. 44 J. Erdman, Droga do Ostrej Bramy, Warszawa 1990. 45 W. Pasek, Bolesława Kontryma życie zuchwałe. Biografia żołnierza i policjanta 1898–1953, Warszawa 2006. Skrócona wersja; tenże, „Żmudzin” Bolesław Kontrym 1898–1953, Warszawa 2007. 228 Jacek Pietrzak

komunistyczny, autor wstrząsających Rozmów z katem46. Postaci tej poświę- cono dwie wartościowe prace biograficzne autorstwa Anny Machcewicz oraz Andrzeja Kunerta47. Legendarną postacią AK był także niewątpliwie Józef Rybicki, nauczyciel gimnazjalny języków klasycznych, szef słynnego Kedywu Okręgu Warszaw- skiego AK, po wojnie współtwórca Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” i więzień polityczny. Biografię poświęcił mu Wojciech Wiśniewski48. Sporo prac poświęcono podziemnemu harcerstwu Szarym Szeregom, a zwłaszcza Grupom Szturmowym i wyrosłym z nich batalionom AK „Zośka” i „Parasol”. Wśród prac biograficznych należy wyróżnić książkę Anny Zawadzkiej i Jana Rossmana o „ikonie” wojennego harcerstwa Tadeuszu Zawadzkim „Zośce”49. Mamy tu do czynienia z książką, której autorzy, sio- stra „Zośki” i wybitny działacz warszawskich Szarych Szeregów, doskonale znali bohatera książki i jego środowisko. Na osobne wyróżnienie zasługują charakteryzujące się wielkimi wartościami wychowawczymi opowieści biograficzne autorstwa znanej dziennikarki i pisarki Barbary Wachowicz. Swoje książki poświęciła m.in. Aleksandrowi Kamińskiemu, bohaterom jego Kamieni na szaniec (Tadeuszowi Zawadzkiemu, Janowi Bytnarowi, Aleksemu Dawidowskiemu) oraz żołnierzom batalionu „Zośka”50. Wśród żołnierzy AK nie brak postaci o wyjątkowo ekscytujących bio- grafiach, które mogą stanowić nie tylko doskonałą inspirację dla młodych ludzi do zainteresowania się historią, lecz także swego rodzaju „wizytówkę” Państwa Podziemnego dla świata. Bez wątpienia do tego grona można zaliczyć Jana Karskiego, Witolda Pileckiego oraz Kazimierza Leskiego. Jan Karski (Kozielewski), łodzianin, dyplomata i naukowiec, legendarny kurier AK, człowiek, który informował aliantów o Holokauście, to niewątpliwie jedna z tych postaci Państwa Podziemnego, które stały się znane na świecie.

46 Pierwsze wydanie: K. Moczarski, Rozmowy z katem, Warszawa 1977. 47 A. Machcewicz, Kazimierz Moczarski. Biografia, Kraków 2009; A. K. Kunert, Oskarżony Kazimierz Moczarski, Warszawa 2006. 48 W. Wiśniewski, Rzymianin z AK. Rzecz o dr Józefie Rybickim ps. „Andrzej”, „Maciej”, Warszawa 2001. Cenne materiały autobiograficzne zob. także: J. R. Rybicki,Notatki szefa warszawskiego Kedywu, przyg. do druku H. Rybicka, Warszawa 2003. 49 A. Zawadzka, J. Rossman, Tadeusz Zawadzki „Zośka”, Warszawa 1991, wydanie drugie 2001. 50 B. Wachowicz, Kamyk na szańcu. Gawęda o druhu Aleksandrze Kamińskim, Warszawa 2012; taż, Rudy, Alek, Zośka. Gawęda o bohaterach „Kamieni na szaniec”, Warszawa 2011; taż, To „Zośki” wiara! Gawęda o Harcerskim Batalionie AK „Zośka”, cz. 1, Warszawa 2008, cz. 2, Warszawa 2010. B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 229

Pierwszą biografię emisariusza wydaną w Polsce i mającą charakter popu- larny napisali Stanisław M. Jankowski oraz E. Thomas Wood51. Najobszer- niejszą i najpełniejszą jak dotąd biografią Karskiego jest praca historyka Andrzeja Żbikowskiego52. Postacią, którą można uznać za jeden z symboli polskich losów w pierw- szej połowie XX w. jest Witold Pilecki, uczestnik walk niepodległościowych lat 1918–1921, podczas drugiej wojny światowej dobrowolny więzień obozu w Auschwitz, organizator obozowej konspiracji i powstaniec warszawski, wreszcie po wojnie ofiara komunistycznej zbrodni. Biografie Pileckiego opublikowali Adam Cyra oraz Wiesław Jan Wysocki, a ostatnio także włoski historyk Marco Patricelli53. Kazimierz Leski to legenda wywiadu i kontrwywiadu AK, inżynier i lotnik, człowiek o autentycznie „filmowej” biografii. Szerzej znany stał się dzięki opublikowanym po raz pierwszy w 1989 r. (następnie wznawianym) znako- mitym wspomnieniom54. Dotychczas ukazała się jedna jego biografia pióra Macieja Roszkowskiego, jednak na pewno nie powinna stanowić ostatniego słowa wśród publikacji poświęconych „Bradlowi”55. Postacią wciąż czekającą na pełną biografię jest gen. Elżbieta Zawacka, jedyna cichociemna, symbol heroicznego zaangażowania kobiet

51 E. T. Wood, S. M. Jankowski, Karski. Opowieść o emisariuszu, Kraków–Oświęcim 1996 (praca wydana wcześniej w USA w jęz. ang.). 52 A. Żbikowski, Karski, Warszawa 2011; J. Korczak, Karski, Warszawa 2011; J. Kar- ski, M. Wierzyński, Emisariusz własnymi słowami. Zapis rozmów przeprowadzonych w latach 1995–1997 w Waszyngtonie emitowanych w Głosie Ameryki, Warszawa 2012. Powieściowe ujęcie postaci Karskiego autorstwa francuskiego pisarza zob. Y. Haenel, Jan Karski. Powieść, przeł. M. Kamińska-Maurageon, Kraków 2010. 53 A. Cyra, Ochotnik do Auschwitz. Witold Pilecki (1901–1948), Oświęcim 2000; W. J. Wysocki, Rotmistrz Witold Pilecki 1901–1948, Warszawa 2009; M. Patricelli, Ochotnik. O rotmistrzu Witoldzie Pileckim, przeł. K. Żaboklicki, Kraków 2011. Należy także wspomnieć o wydanym w atrakcyjnej formie, mającym walory edukacyjne, wydawnictwie albumowym Instytutu Pamięci Narodowej: J. Pawłowicz, Rotmistrz Witold Pilecki 1901–1948, Warszawa 2008. 54 K. Leski, Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK, Warszawa 2001. 55 M. Roszkowski, Kazimierz Leski „Bradl”. Życie dobrze spełnione, Warszawa 2010. Wydaje się, że autor mógł w większym stopniu wyjść poza wspomnienia Leskiego. Nie wspomina na przykład o fascynujących przodkach bohatera ze strony ojca, Natanson­‑Leskich, zasy- milowanej rodzinie pochodzenia żydowskiego, niezwykle zasłużonej dla polskiego życia gospodarczego i nauki. 230 Jacek Pietrzak w działalność Państwa Podziemnego. Jak dotychczas poświęcono jej jedy- nie krótki rys biograficzny autorstwa Katarzyny Minczykowskiej56. Warte opracowań biograficznych są także postacie „z cienia”, nieco zapo- mniane, a niezwykle zasłużone dla Polski Podziemnej. Znany prawnik, historyk i popularyzator wiedzy o Państwie Podziemnym Stanisław Salmo- nowicz poświęcił swoją książkę właśnie takiemu człowiekowi – Ludwikowi Muzyczce, organizatorowi i szefowi aparatu administracyjnego w ramach AK57. W ostatnich latach wiele popularnonaukowych (a w niektórych przy- padkach także naukowych) biografii ludzi z AK opublikowała warszawska Oficyna Wydawnicza „Rytm” (większość z nich w ramach serii „Biblioteka Armii Krajowej”). Jest to inicjatywa szczególnie wartościowa, o niezaprze- czalnych walorach edukacyjnych. Wydawnictwo opublikowało, obok wielu prac wspominanych już wcześniej, m.in. biografie: dowódców AK58: Stefana Korbońskiego59, Kazimierza Babińskiego60, Henryka Kowalówki61, Jana Piwnika62, Eugeniusza Kaszyńskiego63, Adolfa Pilcha64 Jana Borysewicza65,

56 K. Minczykowska, Elżbieta Zawacka „Zelma”, „Sulica”, „Zo”, Gdańsk 2012. 57 S. Salmonowicz, Ludwik Muzyczka 1900–1977. Polityk i żołnierz. Przyczynek do dziejów Armii Krajowej, Warszawa 1992. 58 M. Ney­‑Krwawicz, Dowódcy Armii Krajowej, Warszawa 2009. 59 R. W. Rybicki, Stefan Korboński. Ostatni Delegat Rządu na Kraj (27 III – 28 VI 1945), Warszawa 2010 (biografia szefa Kierownictwa Walki Cywilnej, następnie Oporu Społecz- nego w Kierownictwie Walki Podziemnej). Zob. też wydawnictwo albumowe IPN: Stefan Korboński 1901–1989, red. M. Ptasińska­‑Wójcik, Warszawa 2009. 60 D. Faszcza, „Luboń”, „Wiktor” pułkownik Kazimierz Bąbiński 1895–1970, Warszawa 2010 (biografia dowódcy Okręgu Wołyńskiego AK i 27. Dywizji Piechoty AK). 61 W. Parzyński, „Zrąb” gen. Henryk Kowalówka (1897–1944), Warszawa 2012 (biografia dowódcy Okręgu Śląskiego ZWZ i Okręgu Poznańskiego AK). 62 W. Konigsberg, Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika, Warszawa 2011; C. Chlebowski, „Ponury” mjr Jan Piwnik 1912–1944, Warszawa 2006 (biografie cichociemnego, oficera „Wachlarza”, dowódcy partyzanckiego w Kieleckiem i na Nowogródczyźnie). 63 Z. Rachtan­‑Halny, „Nurt” major Eugeniusz Kaszyński 1909–1976, Warszawa 2008 (biografia cichociemnego, dowódcy partyzanckiego w Kieleckiem). 64 R. Bielański, „Góra – Dolina” Adolf Pilch, Warszawa 2008 (biografia cichociemnego, dowódcy partyzanckiego na Nowogródczyźnie, w Puszczy Kampinoskiej i na ziemi piotrkowsko­‑opoczyńskiej). 65 K. Krajewski, „Mściciel”, „Krysia” por. Jan Borysewicz (1913–1945), Warszawa 2013 (biografia dowódcy partyzanckiego z Nowogródczyzny). B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 231

Mieczysława Tarchalskiego66, Zygmunta Szendzielarza67, Jana Tabortow- skiego68, Emilii Malessy69, Stanisława Karolkiewicza70 a także słynnego dowódcy partyzantki powrześniowej (i dowódcy wielu przyszłych żołnierzy ZWZ‑ ­AK) Henryka Dobrzańskiego „Hubala”71. W literaturze biograficznej istotną rolę pełnią różnego rodzaju tema- tyczne słowniki biograficzne. Z punktu widzenia potrzeb edukacyjnych można polecić kilka bardzo wartościowych pozycji, przygotowanych przez wybitnych znawców przedmiotu, poświęconych m.in. konspiracji warszaw- skiej, cichociemnym, okręgowi lubelskiemu SZP­‑ZWZ­‑AK, uczestnikom działań niepodległościowych związanych z Małopolską72.

Nasuwa się pytanie, w jakim kierunku powinna zmierzać polska biogra- fistyka poświęcona drugiej wojnie światowej? Często mówi się o dominacji kultury „obrazkowej”, Internetu oraz zastraszającym upadku czytelnictwa. Można jednak odnieść wrażenie, że dobra, wartościowa książka ma szansę na pewien sukces, także wśród ludzi młodych, ukształtowanych niejako w warunkach wielkich przemian kulturowych i technologicznych. Wydaje się, że biografia jest tym gatunkiem literatury historycznej, który w spo- sób szczególnie atrakcyjny może rozbudzić lub pogłębić zainteresowanie przeszłością. Biografie muszą być jednak naprawdę dobrze napisane, a ich

66 Z. Zieliński, „Marcin” major Mieczysław Tarchalski 1903–1981, Warszawa 2008 (bio- grafia dowódcy partyzanckiego z Obwodu Włoszczowskiego AK). 67 P. Kozłowski, Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko” 1910–1951, Warszawa 2012 (biografia dowódcy partyzanckiego na Wileńszczyźnie, następnie jednego z czołowych dowódców partyzancki antykomunistycznej). 68 S. Poleszak, Jan Tabortowski „Bruzda” 1906–1954, Warszawa 2012 (biografia szefa inspektoratów łomżyńskiego i suwalskiego AK, po wojnie oficera WiN). 69 M. Weber, Biografia kpt. Emilii Malessy „Marcysi”. Kobieta w kapeluszu, Warszawa 2013 (biografia szefowej łączności zagranicznej KG AK). 70 K. Krajewski, „Szczęsny” generał Stanisław Karolkiewicz 1918–2009, Warszawa 2010 (biografia żołnierza Uderzeniowych Batalionów Kadrowych Konfederacji Narodu, AK i WiN, działacza kombatanckiego). 71 H. Sobierajski, A. Dyszyński, „Hubal” mjr Henryk Dobrzański 1897–1940, Warszawa 2012. 72 A. K. Kunert, Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939–1944, t. 1–3, Warszawa 1987–1991; K. Tochman, Słownik biograficzny cichociemnych, t. 1–4, Zwierzyniec–Rzeszów 2002–2011 (autor opublikował także osobne biografie cichociemnych: Adama Boryczki, Michała Fijałki i Wacława Kopisto); I. Caban, Ludzie lubelskiego okręgu Armii Krajowej, Lublin 1995; Małopolski słownik biograficzny uczestników działań niepodległościowych 1939–1956, red. T. Gąsiorowski i in., t. 1–16, Kraków 1997–2012. 232 Jacek Pietrzak bohaterowie postaciami „z krwi i kości”. Czytelnik, zwłaszcza młody, nie oczekuje „pomników”. Nie chodzi o epatowanie tanią sensacją, szukanie jej na siłę, o wysuwanie szokujących tez w oparciu o „modne” prądy, ale w oderwaniu od rzetelnej wiedzy źródłowej, o „tabloidyzowanie” historii. Jednak mądry, wyważony, oparty na solidnej analizie źródeł „rewizjonizm” jest bardzo potrzebny. Zapomina się, że często kontrowersyjność jest miarą nieprzeciętności, czyni postać bohatera bardziej fascynującą i po prostu bardziej „ludzką”. Przeanalizowałem wiele biografii bohaterów drugiej wojny światowej pióra autorów brytyjskich i amerykańskich. Wielu z nich zdobyło presti- żowe nagrody literackie i dziennikarskie, a zarazem uznanie profesjonal- nego świata historyków za naukową rzetelność. Opisywane na kartach tych książek postacie trwale pozostają w pamięci. W polskiej historiografii, a zwłaszcza dotyczy to historiografii wojskowej, zbyt często pokutuje „szkoła” schematycznego podejścia do postaci, drobiazgowego odtwarzania faktów biograficznych, mechanicznego wymieniania kolejnych przydziałów i sta- nowisk, nadużywania specjalistycznej wojskowej terminologii. Oczywiście nie można pominąć trudności „obiektywnych”, związanych z zawirowaniami polskiej historii. Należy pamiętać o problemach z rozproszeniem źródeł (co szczególnie widoczne jest w przypadku Polskich Sił Zbrojnych na obczyź- nie), ich zaginięciem lub zniszczeniem, wreszcie o kłopotach z dotarciem do spuścizn osobistych, takich jak korespondencja prywatna, niepublikowane dzienniki czy wspomnienia. Każdy biograf zdaje sobie sprawę, że bez tego typu spuścizny osobistej trudno o żywą narrację i o dotarcie do prawdziwego wizerunku bohatera. Mimo tych uwarunkowań mocno podkreśliłbym jed- nak znaczenie zmian w mentalności pisarskiej oraz konieczność czerpania dobrych wzorców z wartościowej zagranicznej literatury biograficznej. W mojej ocenie kierunkiem przyszłościowym są biografie zbiorowe, na przykład oddziałów Polskich Sił Zbrojnych czy formacji partyzanckich lub dywersyjnych. Trzeba poszukiwać postaci ciekawych, a często zapomnia- nych, mimo problemów starać się pisać więcej o „zwykłych” żołnierzach. Wydaje się jednak, że należy także na nowo podejmować trud pisania o postaciach, które doczekały się już biografii, zwłaszcza jeśli dotyczy to najbardziej znaczących osobistości. Nie należy zapominać o dobrej popularyzacji. Szacowny londyński dzien- nik „Daily Telegraph” od lat publikuje regularnie obszerne nekrologi wete- ranów drugiej wojny światowej, zbierane następnie i wydawane w formie B iografistyka polska dotycząca okresu drugiej wojny światowej 233 książkowej. Doskonała forma popularyzacji i źródło często unikalnej wiedzy zarazem, jak najbardziej godne polecenia polskiej prasie.

Polish Biographies Concerning Second World War. Present Condition and Prospects for Future Including Educational Requirements (Summary)

The article examines Polish historical biographies concerning figures of Second World War. Special attention was paid to biographies of soldiers and commanders of Polish military forces in exile and underground Home Army. Prospects of bio- graphical literature and its educational possibilities are discussed. Author suggests using some patterns of foreign historical literature for Polish biographies. 234 Irena Wodzianowska Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 235

Magdalena Gajderowicz*

Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka

Kriegsgefangenenlager der Waffen SS Lublin to niemiecka nazwa obozu koncentracyjnego na Majdanku, który funkcjonował od jesieni 1941 do 22 lipca 1944 r. Jego inicjatorem był Heinrich Himmler. Oficjalnie obóz miał być miejscem zatrudnienia w warsztatach i budowach SS i policji. W praktyce stał się jednym z najsłynniejszych miejsc zagłady, będących wynikiem dzia- łań ówczesnej polityki niemieckiej. Liczba osadzonych więźniów przez cały okres funkcjonowania obozu wynosiła ok. 150 tys. W wyniku tragicznych warunków bytowych i sanitarnych, ciężkiej pracy, a także celowej zagłady na Majdanku zginęło ok. 80 tys. osób, z czego blisko 60 tys. stanowili Żydzi1. Badania nad owym miejscem kaźni wciąż trwają. Historycy i archiwiści ciągle pracują nad tą kartą historii, kierując się pragnieniem, aby nie została ona zapomniana. Niezwykłą rolę w tych badaniach pełnią relacje więźniów. Przy analizie historii obozów rodzi się pytanie: co w tak strasznych warunkach pomagało więźniom ożywić w sobie pragnienie przeżycia i nadzieję. Odpowiedzi tutaj może być wiele, chociażby koleżeńska chęć pomocy współwięźniom. Jednak szczególnie motywujące do walki o życie były więzy rodzinne. Bliscy, którzy zostali na wolności lub także przebywali w niewoli, byli niezwykle silną motywacją napędzającą do walki o siebie. Z pośród tych bliskich pragnę szczególną uwagę zwrócić na osobę matki.

* Mgr Magdalena Gajderowicz – doktorantka w Instytucie Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 Majdanek. Obóz koncentracyjny w relacjach więźniów i świadków, red. M. Grudzińska, Lublin 2011, s. 5. 236 Magdalena Gajderowicz

Jednoczenie warto przyjrzeć się, w jaki sposób kobiety przeżywały macie- rzyństwo w tak ekstremalnych warunkach, jakie stwarzał obóz. W zapiskach i wspomnieniach więźniów bardzo często pojawia się motyw matki, która towarzyszy swojemu dziecku w ciężkiej drodze obozo- wej. Jest ona przy nim obecna, wspólnie znoszą cierpienia, podtrzymują się na duchu, a najczęściej razem pokonują ostatnią już w swoim życiu drogę. Obecność matki budzi w dziecku zaufanie. Kiedy jest w jej ramionach, nie musi o nic się bać, czuje się bezpiecznie. Dlatego też dziecko, przywiezione transportem do obozu, które pokonywało drogę właśnie na matczynych rękach, nie spodziewało się, że idzie na śmierć. Wiedzieli o tym natomiast mieszkańcy obozu, którzy obserwowali te makabryczne sceny.

Ja nie pamiętam sosen wysokich, Ni płotów wiejskich ze słonecznikami, Ja widzę komin, co z ogniem w obłoki, „Wypluwał” dziewczynki z warkoczykami, Które przed chwilą z uśmiechem ust, Tam za drutami dreptały ufnie, U boku mam, babć, cioć lub sióstr2.

W przytoczonym wierszu autor, Bohdan Półtorak, niezwykle wymownie pokazuje tragedię dzieci, które właśnie ze swoimi najbliższymi, między innymi z matkami, kierują się ku krematorium. Zaznacza, że dziewczynki szły z uśmiechem na ustach, ufnie, razem z tymi, przy których przecież nic im nie grozi. W wierszu Jeden z tragicznych obrazków na Majdanku Adama Drzewieckiego brak już jest wspomnień o ufnych uśmiechach. Obraz, który przytacza autor, jest niezwykle smutny i przygnębiający:

Dantejskie dzieją się sceny, oszalałe z bólu matki jak hieny rzucają się na oprawców i mocniej do piersi tulą niemowlęta, lecz zbrodniarze – niech Bóg im tego nie pamięta – odrywają od matek dzieci i jak kloce żywe w ogień rzucają, tratując z niemocy

2 Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku (dalej: APMM), sygn. XIV-5, v. 29, opracowanie B. Półtorak, k. 1. Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 237

czołgające się mamy błagające zbrodniarzy o litość…3

Matka rzuca się „jak hiena” na swojego oprawcę, chociaż doskonale wie, że w walce z nim nie ma żadnych szans. Jest on przecież uzbrojony i silniejszy. Jednak miłość i troska o dziecko zmusza ją do wzięcia udziału w tej z góry przegranej bitwie. Może nawet łudzi się, że jest jeszcze w stanie ochronić swoją pociechę. Ryzykuje więc własne życie, żeby tylko dokonać tej próby. Niestety, ani walka, ani próba schronienia go we własnych ramio- nach, ani błaganie o litość nie skutkują. Niemiec w najokrutniejszy sposób morduje niewinne dziecko, wrzucając je na oczach oszalałych z bólu kobiet, żywe do ognia. Elżbieta Kościełniak w wierszu ból także wykorzystuje obraz matki, która wraz z dzieckiem idzie na śmierć:

ludzie wyciekali krople na drogę dzieci kurczowo za szyję krzyk matek –

napływali z wagonów rzeką za druty w morze cierpień

bezradne kroki w śmierć nieśli na plecach rany krew ból odchodzili w dym popiół w czas

przetrwało kilka oddechów4.

Przedstawiony jest tutaj tragiczny obraz przybywającego transportu, który zmierza bezpośrednio do gazu. Przeżyją tylko nieliczni. I chociaż widzimy tłum ludzi, którzy aż „wyciekali” z wagonów, to właśnie matka z dzieckiem jest wśród tej społeczności wyróżniona i wyszczególniona.

3 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v. 47, A. Drzewiecki, k. 3. 4 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v.17, E. Kościełniak, k. 3. 238 Magdalena Gajderowicz

Kolejny raz przedstawiony zostaje obraz świadczący o ogromnym zaufaniu, jakie dziecko pokłada w matce, kurczowo trzymając ją za szyję. Niestety, zrozpaczona kobieta, która możliwe, że ma świadomość tego, co się za chwilę wydarzy, może już tylko krzyczeć. Nie potrafi pomóc ani sobie, ani swojemu dziecku. Zupełnie innym typem wiersza, w którym także jest obecna matka, jest utwór Mieczysławy Lucik. Autorka przedstawia obraz społeczności wię- ziennej, w której także wymienia matki. Robi to jednak w zgoła odmienny sposób:

Są tu także typy różne, Pyski krągłe i podłużne.

Gęsi, kozy, siksy, szprotki I inne różne cnotki, Matki dzieciom i dziewice I inne różne bladolice5.

Przybyłe na Majdanek kobiety zostają przedstawione w dość komiczny sposób. Wydaje nam się, że autorka świetnie bawi się zaistniałą sytuacją. Lekki i zabawny styl to jednak tylko poza. Pod maską komizmu ukryta jest tragedia kobiet skazanych na obóz. Wśród nich obecne są także matki. Po chwili refleksji ten groteskowy obraz uzmysławia, że zabawny styl jest tylko zasłoną. Możliwe, że w ten sposób autorka próbowała oczyścić się z wła- snego bólu. Zakryć strach i przerażenie warstwą komizmu. Bardzo często wśród obrazów matki w wierszach więźniów pojawia się motyw kobiety, której dziecko jest w niewoli, a ona sama, cierpiąca czeka na jego powrót. Czasem czeka na daremno, ponieważ jej ukochany syn czy córka już nie żyją. Innym razem matka jest po prostu pretekstem do pewnych rozmyślań. Zawsze jest to jednak obraz największego cierpie- nia, ale i wielkiej nadziei na to, że przyjdzie czas odkupienia, że wszystko będzie znów biegło poprzednim rytmem. Niestety, nie każda matka mogła doczekać takiego momentu. Krystyn Słowikowski w utworze Czaszka wybrał dość ciekawy sposób przedstawienia realiów obozu. Podmiot liryczny jest uczniem, który wraz z klasą wybiera się na Majdanek, aby posadzić drzewa ku pamięci poległych

5 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v. 19, M. Lucik, k. 2. Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 239 tam ofiarom. W trakcie przygotowywania do zasadzenia drzewka chłopiec znajduje w ziemi czaszkę, która zmusza go do refleksji nad losem jej właści- ciela. Zastanawia się, skąd pochodził ów człowiek, jak miał na imię i w jaki sposób zginął. Wszystkie te pytania oczywiście pozostają bez odpowiedzi. Autor wysnuwa jednak pewne wnioski:

Jedno jest tylko pewne, że był bardzo młody Na pewno niczego też sobie urody. Pomyślałem sobie­ – tu został na wieki A gdzieś matka zwilża łzami swe powieki6.

Oprócz rozważań na temat młodości właściciela czaszki, pojawia się postać jego matki. Kobieta ta nie ma pojęcia, co dzieje się z jej synem. Pozo- stała jej jedynie tęsknota i łzy spływające po policzkach. Należy też zwrócić uwagę na to, jak ważna jest osoba matki i jak bardzo autor pochyla się nad jej cierpieniem. To nie żona, rodzeństwo czy przyjaciele, ale właśnie matka zostaje wymieniona jako ta, która opłakuje bohatera utworu. Na tym jednak nie kończą się rozważania dotyczące jej osoby:

Kiedyś po tej czaszce włosy mu gładziła I do snu w kołysce piosenki nuciła. Piersią swą karmiła, ząbki oglądała Szczęśliwa, że życie dziecku swemu dała.

I nieraz na pewno siedząc przy kominku Wzdycha bolejąca, gdzie jesteś mój synku. Modli się i szepce, wróć do mnie aniele Gdyż już wycierpiałam z tęsknoty tak wiele7.

Widzimy tu opis dzieciństwa bohatera. Podmiot liryczny pokazuje, jak matka opiekowała się chłopcem. Doglądała go, dbała o jego zdrowie, śpie- wała kołysanki, otaczała miłością i opieką. Czaszka, która jest teraz sym- bolem męczeńskiej śmierci, była kiedyś główką niewinnego dziecka, którą gładziła stroskana matka. Mamy tutaj niemalże sielankowy obraz najmłod- szych lat bohatera i jego matki, spełnionej w swym macierzyństwie. Nagle

6 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v. 35, K. Słowikowski, k. 34. 7 Tamże, k. 35. 240 Magdalena Gajderowicz jednak ta beztroska wizja zmienia się. Widzimy tę samą kobietę, która wspomina swoje dziecko. Siedzi przy kominku i przywołuje w myślach swoje dziecko, płacze i modli się, prosząc Boga o to, aby powróciło. I chociaż przedstawiono tutaj przykład jednej, konkretnej osoby, to ciężko odeprzeć wrażenie, że jest ona symbolem wszystkich matek, których dzieci zginęły w obozie. Reprezentuje ból i cierpienie każdej z nich. Użycie przez autora pojedynczego przypadku, sprawia, że dobitniej odczuwamy jej tragedię. Staje się ona bardziej realna. Honorata Banach jest autorką wiersza Do matki Polki. Utwór ten ma formę dialogu nieokreślonego podmiotu lirycznego z matką­‑Polką. Sam tytuł jest już wskazaniem na to, że bohaterka utworu jest przedstawicielką wszystkich polskich kobiet, których dzieci cierpią za wolność ojczyzny.

O matko Polko! Czemu Ty jesteś dziś taka smutna Czy nie posłuszne są dzieci twoje Czy dola twa jest okrutna?8

Już w pierwszym wersie widzimy wezwanie do matki­‑Polki. Na początku pada pytanie o przyczynę jej smutku. Rozmówca chce wiedzieć, co ją drę- czy, widać jednak, że doskonale wyczuwa przyczynę jej rozpaczy, gdyż za chwilę padają pytania raczej retoryczne. Można nawet odnieść wrażenie, że zdanie, „Czy nie posłuszne są dzieci twoje” jest poniekąd nie na miejscu. Czytając jednak dalej utwór, dowiadujemy się, iż rozmówczyni nie oburzyła się, a jedynie spokojnie odpowiada:

Och, nie dlatego ja dziś wciąż płacze Mój smutek z innej przyczyny Bo nie wracają z tej strasznej wojny Moje najmilsze syny

A kiedy czytam list syna mego Zbrudzony gdzieś przez deszcze To serce moje chwyta taka boleść Czy chociaż żyje jeszcze?9

8 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v. 1, H. Banach, k. 6. 9 Tamże. Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 241

Okazuje się, że powodem cierpień matki nie jest brak posłuszeństwa jej dzieci, ale tęsknota i niepokój o los synów, którzy walczą na wojnie. Serce kobiety ściska żal, przede wszystkim wtedy, gdy bierze do ręki list od syna. Łatwo można wysnuć wniosek, że list jest przez nią często czytywany, darzy go dużym sentymentem, bo przypomina o ukochanym dziecku. Jest jednak także źródłem niepokoju. Czy syn jest bezpieczny? Czy w ogóle żyje? Czy powróci jeszcze do rodzinnego domu? Wśród wierszy poruszających tematykę cierpienia matek, są też takie, które nie odnoszą się bezpośrednio do obozów, ale powstały w czasie pobytu autorów na Majdanku. Jednym z takich wierszy jest utwór Barbary Kamińskiej Modlitwa. Podmiot liryczny to dziecko, które zwraca się z prośbą do Boga, aby ukochany tatuś powrócił do domu. Przywołane zostają wspo- mnienia z poprzednich lat, kiedy życie owej rodziny toczyło się jeszcze szczęśliwie. Następnie dziecko zwraca się już bezpośrednio do ojca z prośbą:

By matuś nie płakała, kołysząc mnie do snu, By Ciebie miała blisko, gorące serce Twe I by znów było jak wtedy Nim zabrał Cię okrutny, straszny los10.

Cała rodzina przeżywa cierpienie z powodu utraty ojca. Matka nie potrafi powstrzymać łez nawet wtedy, gdy tuli dzieci do snu. Tęsknota i niepokój wdzierają się brutalnie w codzienność nie tylko tej rodziny, ale i wielu innych. Mama wypowiadającego się dziecka potrzebuje obecności swojego męża. W utworze nie znajdujemy uzasadnienia ofiary i bohaterstwa ojca. Obecna jest tylko skarga na „okrutny, straszny”, chciałoby się nawet dodać „niesprawiedliwy los”, który zabiera głowę rodziny, a żona z kolei czeka pogrążona w rozpaczy, z niepokojem w sercu na powrót męża i ojca. Utwór ten został napisany na Majdanku, 2 lutego 1944 r. Pola Braun to jedna z ciekawszych postaci, które przeszły przez Maj- danek. Przed dostaniem się do obozu, działała w Warszawie jako literatka, pracowała w redakcji „Szpilek”. W czasie wojny występowała w teatrze „Femina”, który prowadził swoją działalność w getcie warszawskim, a także w kawiarni „Sztuka”, gdzie z kolei recytowała swoje wiersze. Na Majdanek trafiła w maju 1943 r. Mimo niewoli nie zaprzestała swojej działalności kulturalno­‑literackiej. Nadal tworzyła nowe utwory, które recytowała swoim

10 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v. 15, B. Kamińska, k. 1. 242 Magdalena Gajderowicz koleżankom­‑więźniarkom. Zginęła 3 listopada 1943 r., w dniu masowej zagłady Żydów11. Poniższy tekst został napisany na Majdanku w dniu, kiedy więźniarki po powrocie z pracy zorientowały się, że zabrano do komory gazowej wszystkie dzieci12.

Mère, Mother, Muter po polsku znaczy: „Mama”. We wszystkich językach świata litera „M” jest ta sama. I wszędzie na całym świecie jest serce matki to samo, Zawsze się zjawi na okrzyk dziecka „Mamo”!13

Już w pierwszej strofie widzimy, jak podkreślona jest rola matki. Autorka zwraca uwagę na to, że niezależnie od tego, w jakim języku jest wypo- wiadane słowo „mama”, wszędzie zaczyna się od tej samej litery. Miłość macierzyńska nie jest uwarunkowana żadną narodowością. Nie ma żadnego znaczenia pochodzenie kobiety, narodowość, status społeczny i mająt- kowy. Mama zawsze przyjdzie z pomocą, gdy jej dziecko będzie cierpiało, ponieważ jej serce jest posłuszne tylko miłości, a nie jakiejkolwiek innej przynależności. Następnie autorka przytacza kilka historii różnych kobiet, które cierpią przez niepokój o los swoich dzieci.

Madame Janette już piąty rok zasypia niespokojnie I ma przed snem nerwowy szok, bo syn jej padł na wojnie. Mistress Cripps przechodzi Hyde Park powoli i dostojnie, Modlitwa spływa z sinych warg, bo syn jej padł na wojnie.

Frau na cele pieniężne obdarza innych hojnie I obcym dzieciom pomóc chce, bo syn jej padł na wojnie. A pani… nie! nie powiem kto, zatrzaski szyje, pruje, Nożyczki coraz szybciej tną i myśl gdzieś w dal wędruje.

Do tego dnia, gdy straszny los podstępnie i zdradziecko Wymierzył jej okrutny cios, bo zabrał matce dziecko. Kto przeżył raz okropny dzień, gdy dzieci zabierano,

11 Wiersze sprzed i z czasu potopu, http://www.zchor.org/birenbaum/poemy.htm#pola2, dostęp: 4.04.2012. 12 Tamże. 13 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v. 6, P. Braun, k. 7. Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 243

Temu na zawsze w uszach brzmi ostatni krzyk: „Mamo!”14

Przedstawione zostają cztery kobiety. Trzy z nich wymienione z imion lub nazwisk, czwarta pozostaje anonimowa. Wszystkie dotyka to samo cierpie- nie – utrata dziecka na wojnie. Autorka pisząc trzykrotnie, „bo syn jej padł na wojnie”, podkreśla, że nie ma znaczenia, kim jest cierpiąca kobieta. Jej dziecko umarło. Ból dla wszystkich jest taki sam. Madame Janette cierpi już od pięciu lat. Mimo upływu czasu, nie może spać spokojnie. Misterss Cripps, stara zachowywać się dostojnie, ale jeśli przyjrzymy się jej bliżej, okaże się, że jej sine wargi w kółko wypowiadają słowa modlitwy, zapewne za duszę zmarłego syna. Frau Schmidt z kolei przelewa swoją macierzyńską miłość na inne dzieci, pomagając im finansowo. Anonimowa bohaterka wiersza skupia się na swojej pracy, chociaż w rzeczywistości jej myśli wybiegają zupełnie gdzieś indziej, w stronę ukochanego dziecka. Dalej autorka zazna- cza, że jeśli kiedykolwiek ktoś usłyszał bezradne wołanie ufnych dzieci do ich matek, nigdy nie będzie w stanie wyrzucić z siebie tego wspomnienia. Nie da się zapomnieć tak wielkiej krzywdy. W następnej strofie czytamy o tym, że dla człowieka, który nie przeżył sam takiego widoku, te opowiadania wydadzą się przykrym koszmarem. Naturalnie zastanowi się on chwilę nad cierpieniem matek i dzieci, z pew- nością się też wzruszy, ale za chwilę odejdzie i zapomni. „Lecz nie zapomni dzieci swych Janette, misterss Cripps, Frau Szmidt. Zostanie zawsze w ser- cach ich bolesny, krwawy zgrzyt”. Wśród wymienionych kobiet znajduje się jeszcze jedna:

A jedną panią spotkał cios, większy niż Janette, Cripps, Szmidt Bo jej chłopczyka zabrał los za słowo w metryce, że… Żyd15.

Autorka szczególnie pochyla się nad cierpieniem Żydów, którzy muszą ginąć jedynie z powodu swojej narodowości. Ból matki Żydówki zostaje niejako wywyższony. Wcześniejsze kobiety mają świadomość, że ich dzieci ginęły na wojnie, poświęcając się dla ojczyzny. Ostatnia z nich nie może sobie tego wytłumaczyć nawet w ten sposób. Jej dziecko umiera tylko z powodu tego, że jest Żydem.

14 Tamże. 15 Tamże. 244 Magdalena Gajderowicz

Każdą z tych czterech kobiet spotkała tragedia wielka. Tak samo cierpi Żydówka, jak Niemka, Francuzka, Angielka.

Gdyby te cztery panie nagle się razem spotkały, Może by już narody więcej się nie zabijały. I gdyby w Lidze Narodów zasiadły matki dzieci, Może by się skończyła okrutna rzeź na tym świecie16.

Ból matek, które utraciły dzieci, zostaje zrównany. Nie ważna jest naro- dowość kobiety. Serce, które utraciło na zawsze dziecko, nie patrzy przecież na pochodzenie, cierpi tak samo. Dla podkreślenia prawdziwości tego twier- dzenia, autorka wiersza stawia w jednym szeregu z cierpiącymi kobietami Niemkę, która przecież pochodzi z kraju oprawców. To nie ma jednak żad- nego znaczenia, gdy chodzi o matczyne cierpienie. Dalej autorka wysnuwa ciekawą propozycję, aby to matki były przedstawicielkami narodów. Jest przekonana, że wtedy zaniechano by wszelkich wojen, serca kobiet nie pozwoliłby na taką śmierć. Wiersz kończy się powtórzeniem:

Bo Mere, Mother, Mutter po polsku znaczy „Mama”. We wszystkich językach świata litera „M” jest ta sama17.

Kolejną dość dużą grupą wierszy są te dedykowane matce. Należy pamię- tać, że twórczość poetycka więźniów pełniła rolę oczyszczenia. Udręczony rzeczywistością obozową człowiek szukał pewnego katharsis. Niektórzy próbowali osiągnąć ten stan właśnie poprzez pisanie. Matka jest postacią, która dodaje otuchy, jej wspomnienie pomaga przetrwać najgorsze dni. Dedykacja może być zatem wyrazem pewnej wdzięczności za tę duchową obecność. Utworem, który jest nie tylko poświęcony matce, ale w całości opowiada o niej, jest wiersz Aliny Paradowskiej Matce. Składa się on z pięciu zwrotek, pierwsze dwie są wspomnieniem dzieciństwa.

Pamiętam Twój portret wiszący na ścianie… Bawiłam się niegdyś przed nim na dywanie Na portrecie spokojna, zawsze jednakowa,

16 Tamże. 17 Tamże. Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 245

A ile miłości Twe serce dla nas chowa.

Oczu Twych wyraz nigdy się nie zmienia Dla mnie jest słodki – kojący cierpienia Pociesza w bólu, trzyma w rozterce Moje zbolałe, cierpiące serce18.

Podmiot liryczny przywołuje wspomnienie portretu matki, z którego emanuje spokój, ciepło i miłość. Wypowiadający te słowa, przypomina sobie także dzieciństwo i beztroskie zabawy, których tłem był właśnie ów portret. Dalej autorka pisze także o tym, jak ważną rolę pełni matka w trudnych dlań momentach. Spojrzenie płynące z obrazu łagodzi cierpienie, pomaga przetrwać najcięższe chwile, jest bliskie sercu. Matka jest osobą, która przynosi ulgę. Nietrudno wysnuć wniosek, jak ważną jest postacią w życiu człowieka, skoro to do niej ucieka się w najtragiczniejszym momencie życia. W kolejnych strofach odnajdujemy niezwykle wzruszający obraz „spotkania” matki i córki.

Schodzisz z portretu, przywołana moim westchnieniem I dzielisz się wtedy moim cierpieniem Całujesz oczy moje podkrążone I tłumaczysz, że serce będzie wyzwolone

Że czuwasz, błogosławisz i wierzysz we mnie Tak chciałabym do końca wypełnić wszystko dzielnie A łzy, które spadną po tym przed Twym obliczem Niech się zapalą przed nim, niech będą mego zwycięstwa zniczem19.

Przywołana w wyobraźni więźniarki osoba matki, przychodzi do niej i niemalże realnie współuczestniczy w jej cierpieniu. Matka i córka stają się towarzyszkami w tej ciężkiej drodze obozowej. Można nawet stwierdzić, że rodzicielka jest dla autorki pewną przewodniczką, całuje jej oczy, tłu- maczy, że nastąpi kres tej tragicznej sytuacji. Matka jest tą, która opiekuje się swoim dzieckiem, dodaje wiary i otuchy, a nawet błogosławi. Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na jeden fakt. Czytając wers „tak chciałabym

18 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v. 25, A. Paradowska, k. 4. 19 Tamże. 246 Magdalena Gajderowicz do końca wypełnić wszystko dzielnie”, można odnieść wrażenie, że autorka swój pobyt w obozie traktuje jako swoistą misję, zadanie do wypełnienia, a matka jest osobą pomagającą jej w tej drodze. Wyrazem poświęcenia, ale i swoistego zwyciężania siebie stają się łzy, które także są dedykowane mamie. Z następnej strofy dowiadujemy się, że także ciężar, jaki dźwiga na sobie teraz autorka, poświęcony jest matce.

Ty, któraś dla nas życie swe oddała Czy wystarczy dla Ciebie poświęceń taka cząstka mała Widzę Ciebie wokoło, śnię o Tobie…marzę… Spoglądam…? Co to?… …Barak i znów te same twarze…20

Obraz matki, który podnosi cierpiącą więźniarkę na duchu i daje jej tyle ukojenia, nagle znika. Przywołane wspomnienie odchodzi, a w jego miej- sce brutalnie wkracza rzeczywistość. Nie ma już ciepłego, pełnego miłości spojrzenia, które płynie z obrazu, nie ma beztroskiego dzieciństwa, nie ma także matki, która pociesza. Jest natomiast barak i są współwięźniarki. W 1943 r. powstał na Majdanku utwór Pieśń do Matki, który ma wymowę bardzo podobną do poprzedniego. Autor również prosi swoją matkę o zro- zumienie sytuacji, w jakiej się znalazł, pomoc i wsparcie. Czytając jednak ten wiersz, można odnieść wrażenie, iż głównym celem tej wypowiedzi jest pocieszenie zbolałego, matczynego serca.

Pamiętam, gdym u stóp Twych dzieckiem małym Wsłuchany siedział w opowieści czar. O dziadku Twoim w sybir gdzieś wygnanym, Którego krzepił patriotyzmu żar. Marzyłem, aby kiedyś móc w potrzebie Stanąć i walczyć z wrogiem z wszystkich sił. Stanąłem Mamo! nie pytając Ciebie. Wszak to mój męski obowiązek był21.

Autor jako mały chłopiec, wpatrzony w historie przodków, marzył o sytu- acji, w której mógłby sam wykazać się bohaterstwem. Kiedy taki moment

20 Tamże. 21 APMM, opracowania, sygn. XIV-5, v.7, B. Jasieńczyk, k. 3. Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 247 nadchodzi, staje na wysokości zadania i poświęca się dla dobra kraju. Mimo ogromnego szacunku, jakim darzy matkę, nie pyta jej o zdanie. Wie, że jego obowiązkiem jest poświęcenie dla ojczyzny, bez względu na to, jaką cenę trzeba będzie zapłacić. Również honor mężczyzny nie pozwala na inne zachowanie.

Mamo, Ty jedna tylko jesteś zdolna pojąć moje czyny Ty jedna tylko czujesz serca boleść mą. Mamo, Ty jedna wiesz, za jakie cierpię ja tu teraz winy Za com skazany na niedolę taką złą. Wiedz jedno, że milczę…nikt nie wpadnie tu przeze mnie. Pamiętam przestrogi Twe bym dbał o swoją, cześć. Mamo, ja ścierpię, wszystko bądź spokojna, nie roń łez daremnie.

Mamo usłuchaj…… musisz ból ten znieść22.

Matka jest tutaj jedyną osobą, która może zrozumieć heroiczny czyn syna, ona doskonale zdaje sobie sprawę z cierpienia, jakie znosi jej dziecko. Wie też, w imię czego jest znoszone to brzemię, że nie jest ono daremne, lecz przeciwnie, niezbędne do wyzwolenia kraju. Sama przecież uczyła kiedyś syna, czym jest honor. Dziś, mimo bólu, jaki niesie, może być dumna z faktu, że wychowała tak dzielnego człowieka. To dzięki jej naukom syn wie, jak teraz powinien postępować.

Jak trudno wiem pogodzić ci się teraz Z tą myślą, że Twe dziecko więźniem masz. Lecz pomnij, jak mawiałaś sama nieraz: W służbie Ojczyzny życie nawet dasz. Nie mogłem patrzeć na nikczemne zdrady, Na barbarzyństwa i okrucieństwa szał. Musiałem mamo, pójść w ojcowskie ślady On wszak mi piękny przykład życia dał23.

Mimo świadomości bohaterstwa syna, matczyne serce nie może nie cierpieć. Jest on w końcu jej dzieckiem. Sama wpoiła mu miłość do ojczyzny

22 Tamże. 23 Tamże. 248 Magdalena Gajderowicz i gotowość do jej obrony, zwłaszcza teraz, gdy jest ona niszczona i deptana. Ponadto ogromny wpływ na postawę autora miała postać ojca, który także był gotowy do poświęcenia siebie. Matka jest tutaj osobą, która przekazując największe wartości swojemu dziecku, musiała potem przejść niezwykle ciężki test. Powinna teraz wspierać swego ukochanego syna i okazać mu zrozumienie.

Mamo Ty jedna tylko drżysz o całość życia tutaj mego Ty jedna tylko jesteś ze mną sercem swym. Mamo, nie chciałem nigdy Ci zgotować losu tak przykrego, Nie chciałem nigdy być zmartwieniem Twym. Bądź pewna, nie zhańbię nigdy rodu mego miana, Choć przyjdzie w honoru straży życie nawet dać. Mamo musiałem tak postąpić, daruj nie bądź zagniewana, Mamo musiałem swój egzamin zdać24.

Autor wie, że matka cierpi i że jest to niezwykle trudna dla niej próba. Prosi o przebaczenie i zrozumienie. W pewnym sensie nawet przeprasza za narażanie na taki ból. Obiecuje także zachowanie honoru, nie przynie- sie wstydu ani sobie, ani najbliższym. W tym utworze, podobnie jak i we wcześniejszym, każdy zwrot do matki, pisany jest wielką literą. Zasób zbiorów archiwalnych poezji obozowej jest dość duży. Więźniowie opisywali różne sytuacje, swoje przeżycia, marzenia, wspomnienia. Przez twórczość poetycką pragnęli zostawić świadectwo, oczyścić się ze swojego cierpienia, ale także zawalczyć o swoje człowieczeństwo. W tych utworach matka pojawia się bardzo często i w przeróżnych kontekstach. Jest jednak ona zawsze otoczona niezwykłym szacunkiem i czcią. Staje się symbolem dobroci, synonimem największej miłości i cierpienia. Można jednak śmiało stwierdzić, że jest ona jedną z najważniejszych osób w życiu więźnia, gdyż to właśnie wspomnienie o niej przynosi ulgę i daje nadzieję.

24 Tamże. Obraz matki w twórczości i wspomnieniach więźniów Majdanka 249

Picture of a Mother in the Works and Memories of the Prisoners of the Majdanek Concentration Camp (Summary)

Majdanek was a concentration camp functioning in the Lublin region in 1941–1944. Many people experienced this place of torment. Some of them left a trail of memories and relations. The subject of this paper is to reflect on the image of a mother in the legacy of prisoners who survived Majdanek. A mother is especially important person for people staying in the camp. Actually, mother is the word referring to a number of meanings. She is a symbol of freedom and warmth, she gives hope that it is worth fighting for life. This is particularly important in the context of camp life as a prisoner, who was losing the will to survive was sentenced to death. Some other person, often unrelated, may also become a mother, which becomes a guide and a guardian. Among the memories we can find the ones that describe the pain associated with the death of the bearer. The analysis of archival materials will help in the discovery of a number of extremely interesting, though brutal facts about the life of a concentration camp prisoner. The study of parental relationships is extremely important as it helps us to discover some patterns that can only be observed in such extreme conditions, when the entire human morality is particularly exposed to the risk of re­‑evaluation. 250 Irena Wodzianowska „Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka” 251

Joanna Gładysz*

„Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka”

Film biograficzny jest rzeczą wziętą z nas samych. To my w istocie przeglądamy się i identyfikujemy w obiektywie kamery, szukamy w nim cząstki siebie1.

Biografie słynnych osób często stanowią inspirację dla twórców spod znaku X muzy. Historia kina obfituje w dzieła oparte na faktach z życia artystów czy polityków, a także zwyczajnych na pozór ludzi, których losy stały się punk- tem wyjścia do przekazania treści szczególnie ważnych. Wybitny teoretyk filmu Marek Hendrykowski zauważył, że „film nastawiony na prezentację ludzkiego życia […] jest swego rodzaju zaproszeniem na spotkanie z drugim człowiekiem. Spotkanie szczególne – mające na celu wymianę doświad- czeń, również takich, które potrafią wywołać poruszenie i wstrząs”2. Film biograficzny cechuje zatem wysoki walor edukacyjny, stanowi on bowiem atrakcyjny w formie sposób prezentacji postaw godnych naśladowania, czerpiąc ze świadectwa autentycznych postaci3. O ile istotą klasycznej biografii jest opisanie życia konkretnej jednostki, o tyle film biograficzny jako gatunek prezentuje tę opowieść na ekranie

* Mgr Joanna Gładysz – doktorantka w Instytucie Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Marii Curie­‑Skłodowskiej w Lublinie. 1 M. Hendrykowski, Biografizm jako dążenie kina współczesnego, w: Biografistyka filmowa. Ekranowe interpretacje losów i faktów, red. T. Szczepański i S. Kołos, Toruń 2007, s. 15. 2 Tamże, s. 17. 3 Tamże, s. 15–16. 252 Joanna Gładysz

kina lub innego nośnika4. Według definicji słownikowych, głównymi boha- terami filmowych biografii są przede wszystkim osoby znane, „wybitne indywidualności zmieniające bieg historii, wnoszące szczególny wkład w rozwój nauki bądź sztuki czy literatury”5, nie brak w nich również „boha- terów narodowych”6. Filmoznawcy jednogłośnie podkreślają, że dzieła filmowe o charakterze biograficznym cechuje dowolność w kwestii stopnia autentyczności prezentowanych faktów z życia bohatera, a także fragmen- taryczność zaprezentowanego życiorysu, ze szczególnym uwzględnieniem znaczących wydarzeń, często tych burzliwych i dramatycznych. Na tle innych gatunków filmowych podkreśla się przede wszystkim funkcję poznawczą biografii7 oraz „otwartość i szczególną wrażliwość wyzwalająca u widza osobistą reakcję i potrzebę empatii wobec cudzych doświadczeń i przeżyć”8. W refleksji filmoznawczej zwraca się również uwagę na fakt, że współcześnie biografia filmowa przeżywa swoisty rene- sans9, pozwalając zarówno twórcom, jak i widzom na kontakt z bodaj naj- ważniejszym tematem filmowym, jakim jest ludzkie życie10. Oś filmów biograficznych najczęściej opiera się na występowaniu jed- nego z trzech konfliktów11: posłannictwo a życie osobiste; misja bohatera a otoczenie, społeczeństwo lub władza oraz bohater a natura. Dzieło poświę- cone Danucie Siedzikównie realizuje drugi z wymienionych konfliktów. Inka 1946 w reżyserii Natalii Korynckiej­‑Gruz jest spektaklem telewi- zyjnym, a jego premiera odbyła się w Teatrze Telewizji („Scena Faktu”12) 22 stycznia 2007 roku13. Na temat spektakli teatralnych prezentowanych

4 M. Hendrykowski, Biograficzny film, w: tenże, Leksykon gatunków filmowych, Poznań– Wrocław 2011, s. 19. 5 I. Kolasińska, Biograficzny film, w: Słownik filmu, red. R. Syska, Kraków 2006, s. 28. 6 O. Katafiasz,Biograficzny film, w: Encyklopedia kina, red. T. Lubelski, Kraków 2003, s. 104. 7 M. Hendrykowski, Biografizm, s. 22. 8 Tamże, s. 17. 9 Zob. szerzej na ten temat: Biografistyka filmowa. Ekranowe interpretacje losów i faktów, red. T. Szczepański i S. Kołos, Toruń 2007. 10 M. Hendrykowski, Biografizm, s. 23. 11 Podaję za B. Michałek, Filmowa biografia – dziś, w: Biografistyka filmowa, s. 303. 12 Wcześniej „Teatr Faktu” – nurt reportażowo­‑dokumentalny oparty na dokumentach (protokoły sądowe, listy, relacje gazetowe, wstawki z filmów dokumentalnych i wywia- dów) . Szerzej na ten temat zob. M. Raszewska, Teatr faktu, w: B. Osterloff, M. Raszewska, K. Sielecki, Leksykon teatralny, Warszawa 1996, s. 226. 13 W marcu 2013 r. powtórzono emisję spektaklu, jest on dostępny także na płytach DVD. „Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka” 253

w telewizji powstało już wiele opracowań, opisujących i definiujących to multimedialne zjawisko na przestrzeni jego dziejów14. Współczesny spektakl telewizyjny, dzięki nowoczesnym formom przekazu, zdecydowa- nie odbiega od swojego ściśle teatralnego pierwowzoru, jest rezultatem „mariażu dramatu, teatru, telewizji i środków filmowych”15. Badacze zwracają uwagę na tę szczególną relację, która łączy spektakl telewizyjny z filmem (telewizyjnym czy kinowym), wymieniając takie jego cechy jak: operowanie planem wielkim (zbliżeniem) i amerykańskim (postać widziana do kolan), rezygnacja z umownej scenografii na rzecz pleneru i żywego planu, rezygna- cja z linearności prezentowanych wydarzeń na rzecz montażu (stąd finalnie kluczowa rola reżysera) itd. Istnieje zatem wiele przesłanek skłaniających ku temu, aby spektakl Inka 1946 analizować przy pomocy narzędzi charaktery- stycznych dla sztuki filmowej. Dlatego w tytule niniejszego tekstu pojawia się określenie „biografia filmowa”, a nie chociażby teatralno­‑telewizyjna.

Danuta Siedzik urodziła się 3 września 1928 r. w Guszczewinie, małej wsi na Podlasiu, gdzie wraz z dwiema siostrami dorastała, nikt pewnie nie przy- puszczał, że za wierność ojczyźnie przyjdzie jej zapłacić najwyższą cenę16. Danusia wraz z dwiema siostrami dorastała w Olchówce koło Narewki, pod czułą opieką rodziców, których życiowe wybory odcisnęły trwałe piętno na losie córki. Wacław Siedzik już jako dziewiętnastolatek został zesłany na Syberię, gdzie spędził 13 lat. W 1926 r., po powrocie do kraju ożenił się i osiedlił na Podlasiu, podejmując pracę leśnika. 14 lat później, w 1940 r., kolejny raz padł ofiarą wywózki, z której już nigdy nie wrócił do Polski. Zmarł w 1943 r. w Teheranie, gdzie przybył jako żołnierz Armii Andersa, z którą 2 lata wcześniej opuścił Związek Sowiecki. Jego matka, Aniela Sie- dzikowa, po śmierci żony Wacława opiekowała się wnuczkami. To do niej

14 Szerzej na temat problematyki spektaklu telewizyjnego zob.: H. Bieniewski, Teatr Telewizji i jego artyści, Warszawa 2009; A. Sordyl, Teatr telewizji – pomiędzy reprezentacją a symulacją teatru, Katowice 2010; J. Limon, Teatr drugi. Świat według kamery (telewizyjnej), w: tenże, Trzy teatry. Scena – telewizja – radio, Gdańsk 2003; P. Skrzypczak, Teatr czy film telewizyjny? O problemach z definicją i klasyfikają genologiczną „teatru telewizji”, w: Scena i ekran. Przestrzeń dialogu interartystycznego, red. J. Skuczyński i P. Skrzypczak, Toruń 2007; W. Orłowski, Cudowny świat rzeczy zwyczajnych. O teatrze telewizji, w: Szkice o sztukach masowych w Polsce, red. A Helman, M. Hopfinger, M. Raczew, Wrocław 1974. 15 A. Sordyl, Teatr telewizji, s. 4. 16 Jeśli nie podano inaczej, wszystkie informacje biograficzne podaję za P. Szubarczyk, Danuta Siedzikówna „Inka”, Gdynia 2006. 254 Joanna Gładysz

„Inka” skierowała swój ostatni gryps ze słowami. „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba”. Matka „Inki”, Eugenia Tymińska, działała w lokalnej siatce Armii Krajo- wej. Aresztowana przez Gestapo w 1942 r. była brutalnie przesłuchiwana, torturowana i bita, jednakże nie wydała nikogo. Została rozstrzelana we wrześniu 1943 r., nie ustalono dokładnego miejsca jej spoczynku. Tego samego roku piętnastoletnia „Inka” wraz ze starszą siostrą wstąpiły w szeregi Armii Krajowej, składając przysięgę wierności i służby ojczyźnie, nawet za cenę życia17. Rok później odbyły kurs sanitariuszek. Od października 1944 r. „Inka” pracowała jako kancelistka w nadle- śnictwie Narewka, działała, podobnie jak matka, w miejscowej siatce AK. W maju kolejnego roku, na skutek donosu, NKWD aresztowało wszystkich pracowników nadleśnictwa, których załadowano na ciężarówkę i wywie- ziono. Wśród nich była Danuta Siedzikówna. Wątek odbicia aresztowanych przez grupę ppor. Stanisława Wołoncieja ps. „Konus” okazał się wyjątkowo istotny dla autora scenariusza interesującego przedstawienia, bowiem jest to moment, w którym widz zostaje wciągnięty w filmową historię młodej sanitariuszki. „Inka”, która miała wówczas prawie 17 lat, dzięki ucieczce trafiła do 5. Wileńskiej Brygady, dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szen- dzielarza ps. „Łupaszko”, z którą – jako sanitariuszka i łączniczka – związała się już do końca swojego życia. Jesienią 1945 r. na okres zimowy jej oddział został rozwiązany, a „Inka” pod fałszywym nazwiskiem, „Zalewska”, rozpoczęła naukę w gimnazjum w Nierośnie. NKWD deptało jej jednak po piętach, musiała więc kolejny raz uciekać. Tym razem, dzięki pomocy przyjaciela ojca, otrzymała doku- menty na fałszywe nazwisko „Obuchowicz” i przeniosła się pod Ostródę. Rozpoczęła tam pracę kancelistki w nadleśnictwie Miłomłyn. Był to czas względnego spokoju w życiu „Inki”, z daleka od białostockich pracowników Urzędu Bezpieczeństwa. Nie trwał on jednak długo, bowiem już wiosną 1946 r. Siedzikówna zdecydowała się przyłączyć do formowanych na Pomo- rzu oddziałów partyzanckich. Została przydzielona do szwadronu ppor. Zdzisława Badochy ps. „Żelazny” w brygadzie „Łupaszki”.

17 W jednej ze scen spektaklu, w dramatycznych okolicznościach, leżąc w celi tuż przed śmiercią, ekranowa „Inka” powraca pamięcią do tej chwili. „Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka” 255

W maju i czerwcu grupa „Żelaznego” wzięła udział w wielu akcjach dywersyjnych. Uczestniczyła w nich również „Inka”, udzielając pomocy rannym, także wziętym do niewoli ubekom18. 13 lipca została wysłana przez dowódcę do Gdańska, m.in. po lekar- stwa dla oddziału. Na skutek donosu aresztowano ją 20 lipca nad ranem w mieszkaniu sióstr Mikołajewskich. Po trwającym około tygodnia poka- zowym, pełnym absurdów, śledztwie (oskarżano ją o wydawanie rozkazów rozstrzelania i posiadanie broni), jako niepełnoletnia dziewczyna została pozbawiona praw publicznych i skazana na karę śmierci. W śledztwie była bita, torturowana, poniżana, wyzywana, a jednak nie wyjawiła żadnej istot- nej informacji i nikogo nie wydała. 28 sierpnia, w czasie egzekucji, żaden z 10 żołnierzy plutonu wykonującego wyrok nie trafił w nią, zginęła o 6:15 od strzału w głowę. Jej krótka biografia stanowi niesamowity przykład niezłomności, wytrwa- łości, wierności i patriotyzmu. Córka zaangażowanych w odbudowę wolnej Polski, tragicznie zmarłych rodziców (znamienne jest to, że oboje stracili życie niemal w tym samym czasie, choć w zupełnie innych miejscach), nie mając nawet 18 lat, zginęła w dramatycznych okolicznościach, kontynuując rodzinne tradycje w poświęceniu/oddaniu dla sprawy ojczyzny. Naturalnym wydaje się, że przejmujący los młodziutkiej dziewczyny zainspirował także twórców filmu.

Utrwalona na ekranie postać Danki Siedzikówny ma swoje głębokie uzasadnienie w realnej biografii, na co wskazuje wiele poruszonych na ekranie wątków19. Zarówno autor scenariusza, jak i reżyser spektaklu inten-

18 Akcja w Podjazach; P. Szubarczyk, Patronka na trudne czasy, „Nasz Dziennik”, 2009, nr 59, s. 13. Potyczka w Tulicach pod Sztumem w czerwcu 1946 r.; E i B. Liszewscy, „Inka” – sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady AK, „Roczniki Łowickie”, 7 (2009) s. 20. 19 Istnieją jednak pewne zauważalne różnice. Według relacji historycznej, „Inka” krzyk- nęła: „Niech żyje major Łupaszko!” zaraz po tym, jak podniosła się po chybionych strzałach, dopiero chwilę później ona i skazany razem z nią Feliks Selmanowicz ps. „Zagończyk” dostali strzał w głowę. Spektakl natomiast pokazuje, że najpierw „Zagończyk” został dobity, a potem „Inka” tuż przed strzałem krzyknęła. Nieścisłości pojawiają się również w niektórych publikacjach. Na przykład ostatni strzał w kierunku skazanych oddał (jak podaje Instytut Pamięci Narodowej [IPN] możemy to zobaczyć w spektaklu teatralnym) ppor. Franciszek Sawicki, nie zaś oficer śledczy UB Andrzej Stawicki, który prowadził sprawę, jak błędnie podano w artykule; J. Derkaczew, Bohaterska historia anioła, „Gazeta Telewizyjna. Teatr”, 2007, nr 16, s. 9. Ponadto kilkakrotnie błędnie podano styczeń 1946 r. jako miesiąc aresztowania „Inki” przez NKWD. (Według materiałów zgromadzonych przez 256 Joanna Gładysz

sywnie korzystali z dostępnych dokumentów z archiwów IPN, dotyczących sanitariuszki „Inki”20. Ta wyraźnie widoczna korelacja między żywą posta- cią a kreowaną przez debiutującą wówczas na szklanym ekranie Karolinę Kominek­‑Skuratowicz, studentkę PWST w Krakowie, jest najmocniejszym punktem odniesienia dla widza, „koncentrując na sobie uwagę adresata i zmuszając go do ciągłej uważnej weryfikacji filmowego przedstawienia”21. Wydaje się, iż ta, właściwa biografii filmowej, wyczuwana autentyczność jest w szczególny sposób atrakcyjna, zwłaszcza dla młodego odbiorcy. Spektakl Wojciecha Tomczyka w reżyserii Natalii Korynckiej­‑Gruz odzna- cza się przede wszystkim harmonijnym uporządkowaniem formy. Struktura dzieła opiera się na dwudziestu jeden sekwencjach22, przedstawiających naprzemiennie wydarzenia: retrospektywne (11 sekwencji) i współczesne (10 sekwencji)23. Regularność podziału pozwala na stopniowe i wnikliwe zapoznanie się z historią młodej bohaterki. Dzięki takiemu zabiegowi mon- tażowemu widz otrzymuje porcję zrekonstruowanych wydarzeń oraz współ- czesny komentarz, uzupełniający zaprezentowane informacje. „Z jednej strony pozwala to na nadanie spektaklowi wyraźnego wymiaru edukacyj- nego, który nie razi i nie nudzi […]. Z drugiej – każe widzowi spojrzeć na dramat Inki ze współczesnej perspektywy”24. Twórcom spektaklu udało się w ten sposób uniknąć problemu dotyczącego biografii filmowych, kiedy nieznajomość poszczególnych faktów z życia bohatera może wpłynąć na niepełną percepcję dzieła. W przypadku Inki 1946 widz nie jest pozostawiony sam sobie, a projekcja filmu nie wymaga wcześniejszego merytorycznego przygotowania. Warto podkreślić, iż oba sposoby narracji zostały zreali- zowane z równą starannością i pod kątem artystycznym funkcjonują na równym poziomie, dlatego spektakl „jest atrakcyjny wizualnie i formalnie”. Dzięki takiemu zabiegowi udało się w pełni wykorzystać aspekt histo-

IPN był to lipiec); P. Gulda, Inka 1946… ja jedna zginę. Rozmowa z Natalią Koryncką‑Gruz­ , „Gazeta Wyborcza – Trójmiasto”, dodatek „Kultura”, 20 stycznia 2007, s. 6; P. Gulda, Spektakl, a nie śledztwo, „Gazeta Wyborcza – Trójmiasto”, dodatek „Kultura”, 26 października 2006, s. 7. P. Gulda, Inka – heroizm bez patosu, „Gazeta Wyborcza – Trójmiasto”, 23 stycznia 2007, s. 6. 20 P. Gulda, Inka – heroizm bez patosu, s. 6. 21 M. Hendrykowski, Biografizm, s. 16. 22 Na temat narzędzi i technik analizy filmu zob. szerzej J. Aumont, M. Marie,Analiza filmu, przeł. M. Zawadzka, Warszawa 2011. 23 P. Gulda, To naprawdę zdarzyło się tutaj, „Gazeta Wyborcza – Trójmiasto”, 27 paź- dziernika 2006, s. 18. 24 P. Gulda, Inka – heroizm bez patosu, s. 6. „Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka” 257

rycznego kostiumu, nie tracąc przy tym ostrza współczesnego spojrzenia. Ponadto utwór cechuje kompozycja klamrowa – pierwsza scena z pierwszej sekwencji (rozstrzelanie) jest zarazem jedną ze scen ostatniej sekwencji, co podkreśla spójność obrazu i jego retrospektywną dominację, wszak to „Inka” jest główną bohaterką spektaklu. Wspomniany podział zdeterminował również charakterystykę postaci. Część współczesna jest reprezentowana głównie przez przedstawienie dziennikarki (Kinga Preis), poszukującej informacji na temat młodziutkiej sanitariuszki, oraz historyka (Lech Mackiewicz), który udziela odpowie- dzi na wszystkie pytania zadawane przez dociekliwą kobietę. Rozmowy toczone przez tę parę w sprytny i nienachalny sposób dostarczają widzowi wiele informacji z życia Danki. „Ta historia snuje się na ekranie, w miarę jak Jerzy odkrywa przed Marią kolejne szczegóły, pokazuje dokumenty, miejsca, przedstawia świadków”25. Prowadzone konwersacje przemycają także wątki osobiste wspomnianych postaci, czyniąc obraz jeszcze bar- dziej autentycznym. Ma to miejsce wówczas, gdy obserwujemy subtelną przemianę dziennikarki, która w miarę poznawania dramatycznej historii młodziutkiej sanitariuszki powoli rezygnuje z roszczeniowej, pełnej lekce- ważenia postawy, a postać „Inki” z hipotetycznego materiału na film staje się przykładem autentycznego dramatu konkretnej osoby. Filmy biograficzne dla aktorów, zwłaszcza odgrywających główne role26, są bardzo trudne, dlatego też warto docenić wysiłek Karoliny Kominek­ ‑Skuratowicz włożony w wykreowanie postaci, jej grę pozytywnie ocenili także krytycy, którzy pisali: „spektakl ujmuje poetyckimi i wysmakowanymi estetycznie scenami. Zawłaszcza tymi, które ukazują gehennę głównej bohaterki – z tą niezwykle trudną rolą świetnie poradziła sobie studentka krakowskiej szkoły teatralnej”27. Sama aktorka przyznała, że „Takiej postaci nie da się grać z dystansem, trzeba w to włożyć mnóstwo swoich emocji”28. Postać „Inki” generuje całą gamę uczuć, tak bliskich ludziom w wieku dorastania i zarazem nad wyraz dojrzałych. Z jednej strony mamy młodzieńczy entuzjazm podczas spotka- nia z siostrami Mikołajewskimi i prostą radość ze wspólnego muzykowania, a z drugiej dostrzegamy strach, lęk i przede wszystkim smutek, widoczny

25 J. Derkaczew, Bohaterska historia anioła, s. 9. 26 I. Kolasińska, Biograficzny film, s. 28. 27 P. Gulda, Inka – heroizm bez patosu, s. 6. 28 P. Gulda, Spektakl, a nie śledztwo, s. 7. 258 Joanna Gładysz zarówno na twarzy aktorki, szczególnie eksponowany dzięki licznym zbli- żeniom, jak i wyrażany przez nią słowami, gdy w ostatnich minutach życia pisze: „Jest mi smutno, że muszę umierać”29. Wiele drastycznych emocji wyzwala, ukazywany na ekranie, motyw śledztwa, w którym „»Inka« poka- zana jest […] jako osoba zupełnie bezbronna, pogodzona z własnym losem, z pokorą przyjmująca wszystkie ciosy. W jednej z najbardziej poruszających scen spektaklu stoi w swojej celi, pobita, sina, naga i skulona z bólu. Nic nie mówi”30. Warto w tym miejscu przytoczyć wymowną scenę z jednej z ostatnich sekwencji retrospektywnych. Jest to moment spotkania „Inki” z byłą sani- tariuszką Reginą. Jej zdrada miała bezpośredni wpływ na aresztowanie dziewczyny. Widz podąża za Danką, która zostaje doprowadzona ze swojej celi do pokoju przesłuchań. Pojawia się tam również Regina, która po chwili konsternacji siada na jedynym wolnym krześle, wcześniej siedział na nim oficer śledczy Urzędu Bezpieczeństwa, Andrzej Stawicki. Bariera powstała między kobietami wybrzmiewa teraz podwójnie. Kiedyś działały razem, dziś dzieli je wszystko: Regina – pięknie ubrana, zadbana, schludna i czysta – zaj- muje miejsce wroga, kata; „Ince” – brudnej, skatowanej, głodnej – pozostaje miejsce ofiary. Ale to Regina czuje się w tej sytuacji niekomfortowo, o czym świadczy jej nerwowe zachowanie, gdy próbuje rozpocząć zwyczajną na pozór rozmowę: „Regina: Jak tam siostry? Zdrowe? Wszystko u nich w porządku? »Inka«: (z napływającymi do oczu łzami) Nie miałam wiadomości. Regina: Co u chłopaków w oddziale? Pewnie tęsknią już za Tobą, co? »Inka«: Bardziej za tobą. Nie mogą uwierzyć, że to zrobiłaś. Regina: (zbita z tropu) Nikt o mnie nie wie. »Inka«: (milczy) Regina: To nie ma sensu. Dalsza walka nie ma sensu, „Inka”! Koniec! Podaj im melinę i powiedz, gdzie jest major. »Inka«: (uśmiecha się przez łzy) Mam zostać Judaszem, tak jak ty, Regina? Regina: (w coraz większym napięciu) Chcesz przeżyć? Pomyśl o tych biednych chłopakach w lesie. Hm? Jeszcze ci podziękują. »Inka«: (uśmiecha się przez łzy)

29 P. Szubarczyk, Danuta Siedzikówna „Inka”, s. 3. 30 P. Gulda, Inka – heroizm bez patosu, s. 6. „Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka” 259

Regina: (w furii rzuca się na „Inkę”, krzycząc) Nie śmiej się! Nie śmiej się ze mnie!”31 Funkcjonariusze wyprowadzają „Inkę” z pokoju, w którym Regina wybu- cha płaczem w ramionach Stawickiego. Scena ta dobitnie pokazuje węw- nętrzny spokój „Inki” i jej głębokie przekonanie o podjęciu właściwej decyzji: „Danka nie była ofiarą. Mimo młodego wieku, była świadomą uczestniczą polskiej, antykomunistycznej konspiracji zbrojnej”32. To Regina okazuje się postacią tragiczną, której pozornie prosty i właściwy wybór (wszak ocaliła swoje życie) generuje zło i dramat pozostałych osób. Ostatnim elementem, który ma szczególne znaczenie dla całokształtu dzieła, jest z pewnością scenografia. Twórcy przedstawienia przywiązywali ogromną wagę do tego, aby poszczególne sceny kręcone były we wnętrzach, które będą mogły uwypuklić dramatyzm przedstawianych wydarzeń. „We współczesnym filmie scenograf coraz częściej wyszukuje dla dzieła plener naturalny, istniejące już wcześniej miejsca, budynki, przedmioty i nawet kostiumy”33. Zdjęcia do spektaklu kręcono m.in. w prywatnych mieszkaniach we Wrzeszczu i Sopocie, na nadmorskich plażach, w lasach i na promena- dzie, a także w areszcie przy ul. Kurkowej w Gdańsku34. Przestrzenie te są świadkami wydarzeń z 1946 r., co z pewnością wzmocniło biograficzną siłę przekazu i jego autentyzm.

* * *

Gdyby Danuta Siedzikówna nie podjęła najważniejszej i najtrudniejszej decyzji w swoim życiu, prawdopodobnie byłaby dziś ponadosiemdziesię- ciopięcioletnią staruszką. „Inka” dokonała jednak innego wyboru, „prze- zwyciężyła młodość i pragnienie życia po to, aby być wierną”35 złożonej przysiędze, wartościom wpojonym przez rodziców, ojczyźnie, za którą oddała życie. Reżyser spektaklu, zapytana o trafność wyboru „Inki”, odpo- wiedziała: „Trzeba przede wszystkim uszanować fakt, że w tak młodym wieku była bardzo mocno świadoma wartości, w które wierzyła. Myślę, że

31 Fragment ścieżki dźwiękowej. 32 P. Szubarczyk, Danuta Siedzikówna „Inka”, s. 36. 33 A. Jackiewicz, Narodziny dzieła filmowego, Kraków 1981, s. 185. 34 P. Gulda, To naprawdę zdarzyło się tutaj, s. 18. 35 Tamże, s. 37. 260 Joanna Gładysz dziś mało kto zdobyłby się na dokonanie wyboru, którego ona dokonała. Być może tamta historia nie przystaje do dzisiejszych czasów, ale przecież nie musi chodzić o doświadczenie dokładnie takie, jak przeszła »Inka«. Nie musimy być postawieni pod ścianą, naprzeciw plutonu egzekucyjnego uzbrojonego w karabiny. W dzisiejszym świecie jesteśmy przecież nieusta- jąco rozstrzeliwani psychicznie. I często nie umiemy sobie z tym poradzić”36. Siła przekazu spektaklu Inka 1946 tkwi przede wszystkim w postawie młodej dziewczyny, która zadaje swoim rówieśnikom z XXI wieku pytania o sens życia, o wierność wyznawanym wartościom, o ich rozumienie37. Fil- mowa opowieść o tragicznym losie sanitariuszki jest połączeniem traktatu etycznego z lekcją historii, bez zbędnego patosu i nudy38. Historia ta może być doskonałą okazją do rozmowy na temat odwagi, bohaterstwa, niezłom- ności i konsekwencji w działaniu nie tylko w prywatnej przestrzeni domu, ale także w szkole.

„I Shall Perish Sole…” – Biographical Film about Danuta Siedzikówna Codename “Inka” (Summary)

The subject of the present article is a biographical film of Danuta Siedzikówna codename “Inka” – the heroic medical orderly of the 5. Wilno Brigade of the Polish Home Army. She gave her life back behind the faithfulness to the homeland. Performance Inka 1946 (2006) directed by Natalia Koryncka­‑Gruz is portraying upsetting history of the underage girl. The interesting formula of the spectacle and the superior quality creation of the main actress are giving interesting analysis results, especially in the education context. The text is divided in three parts. First regards specifying methodological transformations concerning the biopic and species of the television play. The second part of the article is Danuta’s short biography, whereas the last part contains analysis results and interpretation of the performance.

36 P. Gulda, Inka 1946… ja jedna zginę. Rozmowa z Natalią Koryncką­‑Gruz, s. 6. 37 Tamże, s. 6. 38 P. Gulda, Inka – heroizm bez patosu, s. 6. Ernst Krieck – pedagog nazizmu 261

Urszula Samuła*

Ernst Krieck – pedagog nazizmu

W artykule autorka stawia sobie za cel przedsta- wienie myśli pedagogicznej czołowego pedagoga nazistowskiego. Ze względu na szerokie spektrum zainteresowań pedagogicznych Ernsta Kriecka autorka ograniczyła się do zaprezentowania postulatów doty- czących wychowania w grupie, wychowania fizycz- nego, wychowania dokonującego się szkole oraz rodzinie, a także przedstawiła dobór treści kształcenia. W nazistowskich Niemczech wychowanie zdetermino- wane było przez ideologię i podporządkowane władzy jednej partii. Młodzież wychowywana była przez jedną, Ernst Krieck1 dogmatycznie sformułowaną ideologię. Zasadniczą rolę w procesie oświatowo­‑wychowawczym odgry- wało państwo, zazwyczaj opierało się na postulatach partii o charakterze monopolistycznym. Młodzież w takiej rzeczywistości kształtowana była jednostronnie, a przez to miała stać się gotowa do pełnej oddania służby Führerowi, do bezkrytycznego wypełniania rozkazów i wierności2. Do przedstawicieli myśli pedagogicznej środowiska działaczy partii narodowosocjalistycznej można zaliczyć takie osoby jak: Adolf Hitler, Alfred

* Mgr Urszula Samuła – pracownik Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. 1 Ernst Krieck, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bundesarchiv_Bild_183- R24765,_Prof._Dr._Ernst_Krieck.jpg, dostęp: 21.04.2013. 2 E. C. Król, Polityka oświatowa i naukowa Trzeciej Rzeszy (1933–1945), w: Polityka oświa‑ towa i naukowa Trzeciej Rzeszy niemieckiej i okupowanych krajach Europy, red. M. Walczak, Warszawa 2000, s. 15. 262 Urszula Samuła

Rosenberg3, Heinrich Himmler4, Bernhard Rust5 oraz Baldur von Schirach6. Spośród teoretyków i praktyków nazistowskiej pedagogiki nie można pomi- nąć takich nazwisk jak: Ernst Krieck czy Alfred Baeumler. Biorąc pod uwagę ówczesny stan społeczny Niemiec, sytuację polityczną i pozycję pedagogiki, autorka zdecydowała się skoncentrować na myśli wychowawczej Ernsta Kriecka. W analizowaniu postulatów pedagogicznych Kriecka nie można pominąć jego biografii, ponieważ pokazuje ona, w jaki sposób kształtowały się jego poglądy dotyczące wychowania. Ernst Krieck urodził się 6 czerwca 1882 r. w Vögischeim, a zmarł 19 marca 1947 r. w obozie dla internowanych nad Isarą. Był niemieckim nauczycielem, pisarzem i profesorem. Wraz z Alfredem Baeumlerem należał do grona naj- wybitniejszych pedagogów okresu nazistowskiego. Po ukończeniu szkoły realnej uczęszczał do seminarium nauczycielskiego w Karlsruhe. Gdy był nauczycielem szkoły ludowej, krytykował ówczesny system szkolnictwa za jego mechaniczny charakter i biurokrację. W 1910 r. ukazało się jego

3 Alfred Rosenberg (1893–1946) – zbrodniarz niemiecki, jeden z najbardziej wpły- wowych nazistów, uważany za twórcę takich założeń ideologicznych NSDAP jak skrajny antysemityzm, przekonanie o wyższości rasy aryjskiej czy teorii przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego na obszarach wschodnich; stracony w Norymberdze; H. P. Hasen- fratz, Die Religion Alfred Rosenbergs, „Numen”, 1989, nr 36(1) s. 113–126. 4 Heinrich Himmler (1900–1945) – polityk, jeden z głównych przywódców hitlerow- skich Niemiec; współtwórca i szef SS (1929), Gestapo (od 1934), policji (od 1936), minister spraw wewnętrznych (od 1943). Odpowiedzialny za eksterminację Żydów w Europie; K. Himmler, Himmler i jego bracia. Historia niemieckiej rodziny. Warszawa 2006. 5 Bernhard Rust (1883–1945) – polityk niemiecki. W 1922 r. wstąpił do NSDAP, w latach 1925–1940 pełnił funkcję gauleitera Hanoweru, a od 1928 Brunszwiku, w 1933 r. został komisarzem Rzeszy w pruskim Ministerstwie Kultury, a od 1934 r. był ministrem Rzeszy ds. Nauki, Wychowania i Oświaty. Był zwolennikiem podporządkowania całego niemieckiego szkolnictwa hitlerowskiej ideologii; G. Janthor, Kurzbiographie Rust Bernhard, http://luftschutzbunker­‑hannover.de/home/data/rust_02.pdf, dostęp: 21.04.2013. 6 Baldur Benedikt von Scherach (1907–1974) – prominentny nazista, od 1933 r. przy- wódca Hitlerjugend. W 1945 r. pod przybranym nazwiskiem Richard Falk udał się do Tyrolu, gdzie nierozpoznany pracował jako tłumacz w placówce amerykańskiej. Niespodziewanie jednak poddał się aliantom zachodnim 5 czerwca 1945 r., choć do tego czasu był uważany za zmarłego. Twierdził, że zmotywował go do tego fakt oskarżenia organizacji Hitlerjugend, zdecydował, iż powinien wziąć odpowiedzialność za działalność kierowanej przez siebie organizacji. Uznał że sam ponosi odpowiedzialność i chciał osądzenia swojej winy. Stanął przed Trybunałem w Norymberdze, został skazany za „zbrodnie przeciw pokojowi” oraz „zbrodnie przeciw ludzkości” na 20 lat w więzieniu. Na wolność wyszedł w 1966 r.; w 1967 r. opublikował swoje wspomnienia Ich glaubte an Hitler [Wierzyłem w Hitlera]; J. Heydecker, J. Leeb, Trzecia Rzesza w świetle Norymbergi. Bilans tysiąca lat, Warszawa 1979, s. 82. Ernst Krieck – pedagog nazizmu 263 pierwsze dzieło zatytułowane Persönlichkeit und Kultur, a w 1917 r. opubli- kował Die deutsche Staatsidee. W 1920 r. wydano Die Revolution der Wissen‑ schaft, zaś w 1922 r. ukazało się jego najważniejsze dzieło, Philosophie der Erziehung. Za tę publikację został uhonorowany doktoratem honoris causa Uniwersytetu Karla Ruprechta w Heidelbergu. W 1928 r. powołano go do Akademii Pedagogicznej we Frankfurcie nad Menem. Do końca lat dwu- dziestych XX w. reprezentował tradycyjne poglądy liberalnej pedagogiki, ostatecznie jednak swoje zainteresowania skierował ku ideologii nazistow- skiej. W 1931 r. został członkiem narodowego, antysemicko nastawionego związku Kampfbund für deutsche Kultur. Jego biografowie piszą, że podczas obchodów Święta Przesilenia Letniego krzyknął „Niech żyje Trzecia Rzesza”, za co został dyscyplinarnie przeniesiony na Akademię Pedagogiczną w Dort- mundzie. W 1932 r. został członkiem Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei, NSDAP) i Narodowosocjalistycznego Związku Nauczycieli. W tym samym roku z powodu kontaktów z partią został zawieszony w obowiązkach profesora. W maju 1933 r., po zdobyciu władzy przez nazistów, został zatrudniony jako rektor Uniwersytetu Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie nad Menem. Jednocześnie objął stanowisko profesora pedagogiki i psychologii. Krieck był wydawcą czasopisma „Volk im Werben”, które ukazywało się co dwa miesiące i prezentowało idee pedagogiki narodowosocjalistycznej. W czasopiśmie tym publikował wiele swoich artykułów. W 1934 r. przeniósł się na Uniwersytet Karla Ruprechta, na którym przejął katedrę filozofii i pedagogiki. Tutaj też rozpoczęła się jego współpraca z Bernhardem Rustem. Od 1934 r. działał w Służbie Bezpieczeństwa Reichsführera SS. Należał także do Narodowosocjalistycznego Niemieckiego Związku Docentów w Bade- nii. Swoją teorię rasy opisał w pracy Völkisch­‑Politische Anthropologie, którą uważał za sztandarowe dzieło. Publikacja ta oburzyła urzędy akademickie. W 1938 r. wystąpił z SS, a w konsekwencji odebrano mu zaszczytny tytuł SS­‑Obersturmbannführera. Do końca drugiej wojny światowej pracował na Uniwersytecie w Heidelbergu. W 1939 r. rozpoczął pracę w antysemickim Instytucie Badania i Zwalczania Żydowskiego Wpływu na Życie Kościoła w Niemczech (Institut zur Erforschung und Beseitigung des jüdischen Ein- flusses auf das deutsche kirchliche Leben). Ponadto był członkiem hono- rowym w Instytucie Historii Nowych Niemiec (Reichsinstitut für Geschichte des Neuen Deutschlands). W 1944 r. został powołany jako przewodniczący Narodowosocjalistycznego Niemieckiego Związku Docentów. Po zakoń- czeniu drugiej wojny światowej został zwolniony ze służby akademickiej 264 Urszula Samuła i zesłany przez amerykańskie siły okupacyjne do obozu dla internowanych, gdzie zmarł 19 marca 1947 r. Należy zwrócić uwagę, że robotnicze środowi- sko, z którego pochodził, nie pozwoliło mu zdobyć wyższego wykształcenia. Jednak wsparcie partii narodowosocjalistycznej pozwoliło mu bez matury objąć stanowisko nauczyciela w szkole wyższej7. Myśl pedagogiczna w nazistowskich Niemczech wyrosła w opozycji do haseł głoszonych przez ideologów rewolucji francuskiej, którzy głosili równość i wolność oraz odrzucenie wszelkich krępujących więzów, w tym religijnych, społecznych, narodowych czy rasowych. Pedagogia oświece- niowa kładła nacisk na intelektualny oraz indywidualny rozwój jednostki ludzkiej. Człowiek mógł realizować siebie i rozwijać się dzięki temu, że był osobą wolną. Ideologia faszyzmu stała też w opozycji do idei komunizmu. Rewolucja ekonomiczno­‑społeczna oznaczała dla Niemców koniec wiel­ kości ich narodu. „Propagowane przez socjaldemokratów hasła internacjo- nalizmu były zaprzeczeniem wiary w wyższość nordyckiej rasy i panowania germańskiego Herrenvolku nad istotami wywodzącymi się z niższych ras”8. Teoria równości społeczeństwa była sprzeczna z teorią o zróżnicowaniu klasowym, czyli klasą ludzi panujących (Übermenschen) i klasą podludzi (Untermenschen). Marksizm jawił się zatem jako wróg narodowościowego ducha, ponieważ wprowadzał podział klasowy, w którym każda z warstw walczyła o swoje prawa. Odwoływał się do najniższych instynktów, którymi kierowali się podludzie. Narodowy socjalizm postrzegał Żydów jako nośnik idei liberalnych proletariackiego internacjonalizmu oraz komunizmu. Uwa- żano, że komuniści dążą do objęcia władzy nad klasą robotniczą, a dzięki temu chcą zawładnąć całym światem9. Ernst Krieck, tworząc swoją nacjonalistyczną koncepcję wychowawczą, dzięki której naród niemiecki mógłby oprzeć się zalewającej Europę fali wpływów rewolucji francuskiej, opowiadał się przeciwko liberalizmowi. Uważał, że jedynie w ruchu narodowosocjalistycznym istnieje możliwość wychowania człowieka. „Narodowy socjalizm pragnie przez swoją metodę podniecania mas budzić ich świadomość rasową, skierować je ku wielkim narodowym celom i zadaniom politycznym i narzucić ludziom odpowiednią

7 Ernst Kieck, http://de.wikipedia.org/wiki/Ernst_Krieck, dostęp: 15.04.2013. 8 K. Grünberg, SS – czarna gwardia Hitlera, Warszawa 1975, s. 92. 9 Tamże, s. 93–94; K. Saller, Die Rasenlehre des Nationalismus in Wissenschaft und Pro‑ paganda, Darmstadt 1961, s. 33. Ernst Krieck – pedagog nazizmu 265 postawę”10. Rasa oznaczała „zespół ludzi tego samego typu, opartego na określonych wartościach i przywiązanego do pewnych stałych i dziedzicz- nych właściwości”11. Sądził, że wobec niepewności czasów rasa nabierała szczególnego znaczenia, nie była celem sama w sobie, raczej środkiem do spełnienia wielkiego historycznego zadania. Przez poczucie przynależności do rasy Niemcy znajdowali się w obliczu problemu stawania się narodem i „kształtowania się jako państwa”. Rozwój jednostki polegał na dostarczaniu jej – przez inne jednostki powiązane rasowo – bodźców, wzorców i pomy- słów, przedstawieniu idei. Wychowanie odbywało się zatem w ramach jednej rasy, w której zadanie podejmowania działania wychowawczego spoczywało na jednostkach dojrzalszych rasowo12. Najwłaściwszy sens narodowego wychowania tkwił w organizacjach militarnych lub społecz- nych o podobnych treściach poglądowych i organizacyjnych. Stanowiły one oś i kręgosłup narodowego ruchu przez dobór ludzi, formy wychowa- nia, programu kształcenia, a ponadto wskazywały, w jaki sposób powinno kształtować się przyszłe państwo w aspekcie militarnym, politycznym oraz w zakresie budowania jego potęgi i elitarności13. Wychowanie narodowo­‑polityczne kładło nacisk na wychowanie w gru- pie młodzieżowej. „Wychowawcze związki młodzieży mogą być w istocie uważane za stopnie wstępne; przez nie musi być wyhodowany zbrojny naród albo przynajmniej polityczna, państwowotwórcza nadwarstwa narodu. Do gotowości zbrojnej należy nie tylko cielesne wprawianie się we władaniu bronią, sport, turystyka, cały system ćwiczeń i asceza, ale przede wszystkim też wyhodowanie w honorze, urabianie charakteru, ścisłe przestrzeganie postawy obyczajowej, odwaga cywilna”14. Celem wychowa- nia w związku młodzieży było wyrobienie postawy karnej, posłuszeństwa, nauczenie szacunku do pracy, wykształcenie wierności ideałom narodo- wym i posłuszeństwa w służbie narodu i jego przywódcy. Nie można prze-

10 E. Krieck, Wychowanie narodowo‑polityczne­ , red. Zygmunt Ziembiński, przeł. O. Wawrzkowicz, wstęp A. Ryniewicz, Biblioteka Przekładów Dzieł Pedagogicznych, t. 32, Lwów–Warszawa 1936, s. 73; T. Wróblewska, Uniwersytety Trzeciej Rzeszy w Poznaniu, Pradze, Strassburgu jako model hitlerowskiej szkoły wyższej na terytoriach okupowanych, Toruń 1984, s. 18–19. 11 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 58. 12 Tamże, s. 60; B. Feller, W. Feller, Die Adolf­‑Hitler­‑Schulen. Pädagogische Provinz versus Ideologische Zuchtanstalt, Weinheim, München 2001, s. 137. 13 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 68. 14 Tamże, s. 96. 266 Urszula Samuła oczyć duchowego aspektu wychowawczego. Aby w młodzieży dokonywała się przemiana zmierzająca ku rozwojowi silnej i twórczej świadomości narodowej, należało zastosować takie środki oddziaływania, aby mogły wpłynąć kształcąco na młodych obywateli. Metody takie musiałyby być zastosowane inaczej niż w szkole, a zatem nie za pomocą nauki gramatyki, ale poezji, wszelkiego rodzaju sztuki, które w swoich walorach artystycz- nych powinny wytwarzać „etos polityczny i żołnierski od strony duchowej”. Zadanie wychowania młodzieży nie spoczywało jedynie na pedagogach, ale także na artystach, poetach czy mężach stanu, którzy swoją działalnością polityczną czy artystyczną będą potrafili rozbudzić dumę z przynależności narodowej i rasowej15. W związku młodzieży dokonywało się wychowywa- nie duchowe i fizyczne, które potem szkoła, stosując odpowiedni repertuar metod i środków, uzupełniała i udoskonalała. Wychowanie fizyczne Krieck pojmował jako wyćwiczenie i uformowanie ciała. Wychowanie, aby było skuteczne, musiało ogarniać całe życie człowieka, każdy jego aspekt i element. Samo wychowanie szkolne nie było w stanie wykształcić i wychować człowieka będącego dumnym uczestnikiem życia społecznego. „Organiczne kształcenie może być tylko dokonane przez szkołę, która pod względem organizacji, treści i metody jest organicznie związana z narodową wspólnotą, jej ustrojem socjalnym i jej duchowymi dobrami”16. Idąc tym tropem, można powiedzieć, że kształcenie organiczne polegało na integracji wpływów różnych środowisk. Dążono do pełnego wychowania narodowego, którego składnikami byłyby wpływy wychowaw- cze pochodzące z różnych dziedzin życia, jednakże powiązanych ze sobą myślą narodową i akcentowaniem potęgi rasy. Pełne wykształcenie łączyło w sobie aspekt teoretyczny oraz praktyczny, było zatem organiczną jed- nością. Celem takiego syntetycznego ujęcia było zapobieganie rozpadowi wykształcenia na dwie gałęzie: „wiedzę i rzeczywistość” oraz „wykształce- nie i życie”. Krieck mocno podkreślał, że jedynie wykształcenie narodowe jest wykształceniem organicznym. Na jego kanwie tworzyły się zbiorowy i indywidualny światopogląd oraz charakter narodowy17. Nie można zapominać o kulturze, która w tym ujęciu była „stanem i zaso- bem dóbr duchowych pewnej wspólnoty, natomiast udział poszczególnych członków wspólnoty w kulturze nazywa się wykształceniem […]. Kultura

15 Tamże, s. 96. 16 Tamże, s. 163. 17 W. Nowak, Szkoła totalitarna, „Rocznik Socjologii Rodziny”, 10 (1998) s. 18. Ernst Krieck – pedagog nazizmu 267 i wykształcenie, jeśli mają być realne i skuteczne, pozostają w związku z krwią i ziemią, z rasą, z narodowością, z przeznaczeniem i historyczną pozycją”18. Kultura i kształcenie tworzyły poczucie życia w społeczności, której wspólnym mianownikiem była rasa i historyczne przeznaczenie. Wzmacniały więzi międzyludzkie i umacniały w realizacji wspólnego celu, jakim było nowe państwo zorganizowane w duchu krwi i rasy. Rozwój kultury, wykształcenie organiczne nie byłyby pełne bez udziału wychowawczego wpływu szkoły. Według Kriecka szkoła nie mogła być ode- rwana od wartości narodowych, od rasy ani rodziny. Jej zadanie polegało na przekazywaniu tych treści, wiadomości i wartości, które nie były obecne w rzeczywistości dnia codziennego. Szkoła tkwiła organicznie w życiu społeczności, w jej potrzebach i tworzyła z nią integralną część, włączała się w naturalny proces kształcenia. Przez to, że szkoła stała się jednym z elementów zdrowo funkcjonującego organizmu, nie rościła sobie żad- nych praw, aby wyodrębnić się z powszechnego ładu. Szkoła wkroczyła do życia jako instytucja wychowawcza posługująca się specjalnymi metodami w celu sprawnej organizacji procesu kształcenia. Krieck nie potrafił przyjąć do siebie myśli, że niemiecka idea szkoły powstała na gruncie liberalizmu lansowanego przez oświeceniowych pedagogiów i filozofów. Do tego grona liberalnych myślicieli zaliczali się między innymi Jan Jakub Rousseau czy Johann Christian Friedrich Hölderin. Taki świat, w oczach Kriecka, chylił się ku upadkowi. Gospodarka, wychowanie, rodzina – wszystko znajdowało się w rozstroju. Krieck widział ratunek w powrocie do systemu karności prusko­‑niemieckiego wojska z XIX w. Uważał bowiem, że z tego gruntu wyrosło znacznie więcej wybitnych postaci niż z ruchu liberalnego19. „Typ i karność stanowią medium zamkniętej rzeczywistości życiowej, w którym osobistości rosną i dojrzewają, a nie próżnię, nie abstrakcyjną metodę kształcenia, nie indywidualną osobliwość, nie subiektywną swobodę czy- nienia lub zaniechania tego, co potrafi lub nie potrafi. Osobowość należy do ograniczonego świata rzeczywistości: nie może ona być stworzona przez indywidualistyczny pogląd na świat, naukę i metodę, tak samo nie może być zniszczona przez kolektyw […]. Organiczne wykształcenie może być tylko dokonane przez szkołę, która pod względem organizacji, treści

18 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 151. 19 W. Nowak, Szkoła totalitarna, „Rocznik Socjologii Rodziny”, 10 (1998) s. 19. 268 Urszula Samuła i metody jest organicznie związana z narodową wspólnotą, jej ustrojem socjalnym i jej duchowymi dobrami”20. Krieck nie zgadzał się z poglądami oświeceniowymi, które niosły ze sobą apoteozę indywidualizmu. Twierdził, że kreowana przez idee liberalne rzeczywistość polegałaby zatem na aktualizowaniu się poszczególnych jednostek i szukaniu metod, które mogłyby najpełniej rozwijać indywidual- ności. Dla nazistowskiego pedagoga była to próba poddania niemieckiego narodu ideałom i postulatom Zachodu. Uważał również, że subiektywna reforma szkolna zniszczyła kulturę niemiecką, dlatego rewolucja reliktów ocalałej niemieckości powinna stworzyć nowe fundamenty, aby powstały nowe wartości w pełni odpowiadające niemieckim ideałom narodowym. Takie ujęcie rzeczy miało doprowadzić do ostatecznego zlikwidowania indywidualizmu, natomiast na jego miejsce powinien wkroczyć organiczny naród, zwarta zbiorowość, którą będą dowodziły jednostki kierownicze odwołujące się do autorytarnych wartości oraz wspólnych zadań. Zdaniem Kriecka, należało podjąć kroki zmierzające do zniszczenia destrukcyjnego wpływu liberalizmu kulturalnego, odcięcia drogi do wychowania młodym literatom oraz „bazarom kulturalnym żydowskiego typu”21. Wobec takiej rzeczywistości zapowiadał reformę w szkolnictwie. „Istotą naszej całości życiowej, której wszystkie ogniwa i funkcje mają służyć, jest naród, z którego pochodzą one i wyrastają, któremu los przydzielił całkowite zadanie dosko- nalenia siebie samego, wyrzeźbienia swego charakteru jako skończonego tworu, skupienia swych sił w jednolitą, dziejotwórczą potęgę oraz tworzenia potrzebnych do tego form i sposobów. To jest ogólne zadanie rewolucji, to jest zarazem cel, do którego mają zdążać kultura, wykształcenie i szkoła za pomocą swych środków i swych metod”22. Nowa reforma szkolna postawiła przed nauczycielami nowe możliwości. Wszyscy nauczyciele i wychowawcy powinni stanowić całość, jeden organizm, który zewnętrzne życie narodowe przetwarzałby na wspólny światopogląd, postawę i świadomość. Młodzież zarówno akademicka, jak i szkolna została wewnętrznie przygotowana do karnej pracy i postawy, ponieważ przeszła tresurę w związkach młodzie- żowych i była gotowa podporządkować się przywództwu i autorytetowi23. Państwo narodowe, które powstało z ruchu narodowo­‑rewolucyjnego, stało

20 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 162–163. 21 W. Nowak, Szkoła totalitarna, s. 20. 22 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 170. 23 T. Wróblewska, Uniwersytety Trzeciej Rzeszy, s. 34. Ernst Krieck – pedagog nazizmu 269 się głównym ogniwem kształcenia obywateli. Było ono odpowiedzialne za wychowanie całego narodu. Przedstawiało wolę i charakter narodowy, sta- nowiło także autorytet dla kultury, oświaty i szkoły24. Krieck negował podej- mowanie w szkole dyskusji dotyczących płciowości czy szeroko pojętych problemów okresu dojrzewania. Uważał, że wyciąganie tego typu wyznań na światło dzienne lub stawianie do publicznej dyskusji wcale nie prowa- dziło do rozwiązania problemu, wręcz przeciwnie, stawało się pierwszym krokiem zmierzającym ku zwyrodnieniu młodego człowieka. Przebywając w związku młodych, nastolatek nie miał czasu na zastanawianie się nad sobą, ponieważ grupa dbała o to, żeby jego głowa ciągle zaprzątnięta była treściami narodowymi25. W tym miejscu warto wspomnieć o treściach kształcenia, które dobierane były w celu skonstruowania toku nauki, planów nauczania oraz kształtowa- nia metody nauczania. Pierwsza zasada dotyczyła syntezy dwóch obrazów świata: zbioru doświadczeń, które dziecko przynosiło ze sobą, wchodząc do szkoły, z narodowym ujęciem rzeczywistości. Druga traktowała o war- tościach, prawach i celach obowiązujących w państwie, a ustalonych przez narodową strukturę. Trzecia odwoływała się do dostosowywania materia- łów zgodnie z poziomem rozwoju ucznia. W czwartej został ujęty postulat, aby szkoła stanowiła jedność z życiem, które toczy się poza jej murami. Chodziłoby zatem o to, aby treści kształcenia dobierane były w ścisłym związku z rzeczywistością. Piąta zasada odnosiła się do ruchu narodo- wego, na którego treściach powinien opierać się program nauczania. W szó- stej określano charakter społeczności, mówiono, że naród nie jest sumą jednostek, które żyją w swoim indywidualnym świecie, lecz każda osoba jest członkiem całości. „Członek narodu osiągnie swą osobistą dojrzałość i pełny rozwój w poczuciu członkostwa, skoro przyjmie wspólny naro- dowy obraz świata, tworzący podstawę szkoły, według swej właściwości i szczególnego zadania”26. W siódmej zasadzie Krieck odrzucił koncepcję encyklopedyzmu w nauczaniu. „Kształcenie narodowe uzyskuje się jako organiczny obraz świata przez ustosunkowanie się do danych rzeczywi- stości i nałożonych zadań”27. W ósmej pisał o zwracaniu uwagi na sytu- ację społeczną i polityczną kraju. W tym celu należało odrzucić wszelkie

24 S. Mainwald, G. Mischler, Seksualność w cieniu swastyki, Warszawa 2003, s. 8, 83. 25 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 201. 26 Tamże, s. 205. 27 Tamże, s. 207. 270 Urszula Samuła zagraniczne i przelotne mody, a skupić się na tym, co właściwie dotyczyło narodu niemieckiego. Zwracał przy tym uwagę, że kształcenie powinno być środkiem do osiągnięcia w pełni wykształconego narodu. W dziewiątej odwoływał się do uczenia się historii w celu kształtowania nowego ładu społecznego. W dziesiątej Krieck mówił, że spośród pism o charakterze historycznym szkołę powinno interesować to, co ma związek z potrzebami i zagadnieniami teraźniejszości. Jedenasta dotyczyła wychowania przez język i pielęgnowania języka ojczystego. Ostatnia, czyli dwunasta zasada, tworząc rodzaj podsumowania, zaznaczała szczególność szkoły niemiec- kiej poprzez jej znajomość niemieckości (na którą składał się obraz życia, jego aspekt przyrodniczy, rasowy, historyczny, kulturowy czy wreszcie polityczny)28. Jednocześnie w ramach walki z biurokratyzacją szkoły oraz jej nadmiernym encyklopedyzmem Krieck postulował o uproszczenie sys- temu oświaty. „Aparat nie powinien być celem sam dla siebie, powinien też przez uproszczenie być doprowadzony do najwyżej osiągalnego poziomu zdolności pracy i wydajności, tak żeby szkoła rzeczywiście mogła spełnić swe zadanie gruntownego kształcenia i ukształtowania obrazu świata”29. Taki system nie powinien ulegać biurokratyzmowi, lecz zostać odpowied- nio zorganizowany, ze szczególnym uwzględnieniem, że owa struktura nie będzie zbyt skomplikowana30. Ostatnią kwestią, którą autorka chciałaby poruszyć, jest rodzina i jej rola w wychowaniu narodowo­‑politycznym. Krieck zauważył, że rodzina uległa zwyrodnieniu poprzez rozluźnienie więzów między jej członkami, przez wkraczający kapitalizm czy bezrobocie. Kapitalizm doprowadził do tego, że kobiety stały się czynne zawodowo. Rodzina, szczególnie w war- stwie robotniczej, uległa rozbiciu z powodu nowego trybu życia kobiety, dzieci znalazły się na ulicy lub trafiały do rodzin zastępczych. Zmniejszała się liczba urodzeń. Prawo wyborcze przyznane kobietom nie uznawało rodziny jako jednostki, lecz traktowało ją jako zbiór pojedynczych osób31. Dano przyzwolenie na samowolę i niszczenie ładu społecznego oraz ścisłej łączności. Upadek rodziny pogłębiał się jeszcze bardziej przez mieszczań- ską kulturę i brak szacunku dla narodu. Kolejną przyczyną upadku mogła być ogólna społeczna ciasnota, która nie gwarantowała potrzebnej do życia

28 Tamże, s. 210–215. 29 Także, s. 218. 30 Tamże, s. 220. 31 S. Mainwald, G. Mischler, Seksualność w cieniu swastyki, s. 90–91. Ernst Krieck – pedagog nazizmu 271

przestrzeni wraz z jej słuszną organizacją. To właśnie przez brak miejsca w Niemczech należało szukać przyczyn zerwania ładu społecznego, braków gospodarczych i pracy32. Rewolucja niemiecka stanęła w obronie rodziny. W nowym państwie narodowo­‑socjalistycznym „rodzina odzyskuje zdrowie w tej nowej formie, gdy zostaje włączona do zbiorowej woli narodu: otrzy- muje ona udział w dostatecznym zakresie życia narodu i zostaje ogarnięta duchową treścią i wolą całości. Wraz ze stałymi porządkami i wewnętrznymi węzłami stanie się ona formą wychowania dla przyszłych pokoleń narodu, zwłaszcza w najwcześniejszym i najbardziej podatnym do rozwoju dzieciń- stwie”33. Odbudowa rodziny polegałaby zatem na wprowadzaniu nowego ładu społecznego, wprowadzeniu sensu i porządku w życiu narodu. Z tego wynika szczególna troska o dobro rodziny, ponieważ wśród niej dorastały przyszłe elity państwa, nowe pokolenia, które realizowały idee narodowe. Nikt inny, tylko rodzina wydawała na świat potomstwo i wychowywała je w duchu narodowo­‑politycznym. Ponadto przyczyniała się do utrzymy- wania i kultywowania tradycji przez fakt powstania z innej rodziny, przez „odnawianie narodu pod względem naturalnym i duchowym w każdym pokoleniu”34, bowiem spoczywał na niej obowiązek otrzymania ciągłości pokoleń, higiena rasy oraz wyuczenie dzieci w zakresie treści i kierunku życia narodu35. We właściwej organizacji rodziny właściwie realizowała się jej funkcja wychowawcza: dziecko wyrastając wśród najbliższych przy- zwyczajało się do wartości, które członkowie rodziny wyznawali, zmierzało w podobnym kierunku woli i brało udział w jej zadaniach. W ten sposób zorganizowane dzieciństwo kształtowało młodego człowieka do założenia własnej rodziny, a ponadto do sprawnego włączenia się do życia narodu36. Koncepcja wychowania proponowana przez Kriecka pozbawiała czło- wieka jego jestestwa w sensie indywidualności. Naród widziany jako dosko- nale funkcjonujący organizm odrzucał jednostki jako odrębnie istniejące byty na rzecz poświęcenia się całości. Jego koncepcja wyrosła na gruncie nienawiści do myśli liberalnej i negacji wartości przez nią propagowa- nych. Wychowanie było zamknięte na wpływy edukacyjne pochodzące z innych kultur, w szczególności na elementy nie związane z rasą. Grupa

32 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 106; K. Grűnberg, SS­‑czarna gwardia Hitlera, s. 90, 94–95. 33 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, s. 101–102. 34 Tamże. 35 Tamże, s. 102; S. Mainwald, G. Mischler, Seksualność w cieniu swastyki, s. 7. 36 E. Krieck, Wychowanie narodowo­‑polityczne, 107–108. 272 Urszula Samuła

rówieśnicza, związek młodzieżowy wychowywały młodego człowieka, który miał stać się trybikiem w machinie nazistowskiego systemu. Mimo wielkiej roli wychowania narodowego Krieck nie umniejszał roli rodziny w procesie kształtowania i wychowania dziecka. Uważał raczej, że jest ona podstawową komórką, w której młody człowiek zdobywa pierwsze doświadczenia naro- dowe, a więc wychowanie w rodzinie jest integralnie powiązane z wycho- waniem narodowym i jemu również służy. W ramach pogłębienia postulatów pedagogicznych Ernsta Kriecka oraz pogłębienia badań związanych z systemem oświaty w nazistowskich Niem- czech autorka uważa, że warto byłoby przeanalizować, w jakim stopniu myśl pedagogiczną Kriecka wykorzystały Hitlerjugend, die Adolf­‑Hitler­‑Schulen czy NAPOLA. W Wychowaniu narodowo­‑politycznym Krieck wielokrotnie powoływał się na Jana Henryka Pestalozziego oraz adaptował jego metody na grunt narodowosocjalistyczny. Godnym zainteresowania byłby wpływ, jaki pedagogika Pestalozziego wywarła na postulaty Kriecka. Mniej przy- chylnie odnosił się do Rousseau, co również stwarza pole do pogłębienia refleksji dotyczącej niechęci wobec myśli francuskiego pedagoga. Kolejną kwestą zasługującą na zgłębienie są obowiązki, które Krieck pełnił będąc członkiem partii narodowo­‑socjalistycznej.

The Nazi Pedagogy of Ernst Krieck Summary

Ernst Krieck was considered the greatest pedagogy expert in Nazi Germany in 1920s and 1930s. he started his career as a school teacher in Baden. He became fascinated with Nazi ideology and he transferred Nazi ideas to the field of education. He explained his theory of education in Philosophie der Erziehung [Philosophy of education] and Grundzuge der vergleichenden Erziehungswissenschaft [The Basics of Comparative Pedagogy]. When his theories caught the attention of Nazi officials, he resigned from his teaching post and obtained an academic post in Teachers Academy in Frankfurt am Main. He became a controversial and divisive lecturer and soon got fired by the authorities for inciting students’ protest against the government and popularizing Nazi ideology. In 1932 he joined the NSDAP and started working on his seminal book entitled Nationapolitische Erziehung [The National Socialist Upbringing], which became the manifesto of Nazi pedagogy. In his writings he addressed the issues of education from the perspective of the Nazi theory of race. He believed that the Nordic master race is predestined to thrive and dominate all others. He focused on the role of community in education processes. In Krieck’s Ernst Krieck – pedagog nazizmu 273 opinion, every community should be headed by a charismatic leader, who possesses absolute authority. The relationship between the community and its leader should be based on unconditional loyalty and subjugation. Krieck advocated the replacement of traditional education with “forming”. In this way, young people could be taught the right ideological attitudes and they could mould their personalities to conform to the dominant ideology. In this way, by the conditioning of individual wills, the nation could be created. In order to effective, education should be a life­‑long process. School education alone is not sufficient. If the nation’s youth is to be strong and racially confident, it should be totally immersed in formative tasks and activities. From the educator’s point of view, this theory involved eradicating the child’s individualism and all traces of liberalism. Krieck’s ethics of education combined several key factors such as the emphasis on honour, the cult of heroism and fanatical obedience. The burden of education rested not only on school and youth organizations, but also on family. It is precisely in family that the young person should get to know the nationalistic values and learn to respect traditions. Thus, thanks to Nazi family education, a child would grow up to became a perfect Nazi citizen. 274 Joanna Gładysz „Ja jedna zginę…” – biografia filmowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka” 275

Cierpienie i choroba jako czynniki kształtujące los człowieka 276 Joanna Gładysz Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 277

Ks. Edward Walewander*

Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów

Biskup Czesław Kaczmarek posiada swoją biografię autorstwa ks. prof. zw. dra hab. Jana Śledzianowskiego pt. Ksiądz Czesław Kaczmarek – biskup kielecki 1895–19631 i do niej odwołuję się w przedmiocie głównych faktów wyzna- czających jego koleje życia. Chciałbym spojrzeć jednak na tę postać także od strony świadectwa, jakie on złożył w trudnych latach stalinizmu. Świadectwo to usprawiedliwia użyte w tytule określenie – męczennik naszych czasów. Był to okres, który owocował zarówno męczeństwem krwawej ofiary, jak i martyrologium ludzkiego ducha. Sprawy, które często uważamy już za zamknięte raz na zawsze, niekiedy niespodziewanie wracają. Żadna to rewelacja, ale rzecz warta przypomnie- nia, zwłaszcza jeśli komuś przychodzi samemu na sobie ją zweryfikować. Piszący te słowa znalazł się właśnie w takiej sytuacji. Sylwetka biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, ofiary terroru stali- nowskiego, męczennika nowej generacji, nasuwa coraz to nowe skojarzenia. Wprawdzie nie zamordowany, ale był maltretowany ponad miarę ludzkiej wytrzymałości. Stał się świadkiem wiary w najgorszych czasach. Najgor- szych – tak dziś wypada sądzić, choć coraz więcej rodzi się wątpliwości, czy naprawdę najgorszych. O biskupie Czesławie Kaczmarku mówiłem nader często na zajęciach w Wyższym Seminarium Duchownym w Lublinie. Prawie przez dwadzieścia

* Ks. prof. zw. dr hab. Edward Walewander – kierownik Katedry Pedagogiki Porów- nawczej w Instytucie Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 J. Śledzianowski, Ksiądz Czesław Kaczmarek – biskup kielecki 1895–1963, Kielce 1991, wydanie drugie: Kielce 2008. 278 Ks. Edward Walewander pięć lat wykładałem tam historię Kościoła nowożytnego. Nie chciałem ogra- niczać się do dat, suchych faktów, niewiele mówiących i o ludziach, i o cza- sach. Chodziło mi o przywołanie fragmentów życia, które minęły w czasie, ale pozostały w świadomości. Tak też było w przypadku biskupa Kaczmarka. Monitowałem alumnów do stawiania pytań, bo przecież nie rościłem sobie pretensji do przedstawia- nego pełnego obrazu. Pytania padły, o ile sobie przypominam, dwukrotnie w odniesieniu do biskupa kieleckiego. Trudne były to na owe czasy pytania. Może nie potrafiłem dać odpowiedzi takiej, jakiej powinienem udzielić? Za mało wiedziałem. Powiedziałem tyle, ile zdołałem wtedy wydobyć z pamięci. Obecnie, omawiając książkę ks. prof. zw. dr hab. Jana Śledzianowskiego o biskupie Kaczmarku, dorzucam do jej treści garść własnych studiów i prze- myśleń. Po latach mogę dopowiedzieć to, czego wówczas nie zdołałem. Książka ks. Jana Śledzianowskiego to rozprawa z dziedziny biografistyki historycznej, ale ma ona także wyraźną wymowę pedagogiczną. Powstała z myślą, aby postać biskupa­‑męczennika przedstawić wszechstronnie, w peł- nym świetle. Gatunkowo należy do rozwijającej się obecnie biografistyki pedagogicz- nej. Nie traktuje o zagadnieniach nowych w pedagogice. O tym, jak bardzo aktualna jest dziś biografistyka w pedagogice, świadczy o zapotrzebowaniu na badania, jakie z powodzeniem prowadzi od kilkunastu lat Katedra Bio- grafistyki Pedagogicznej KUL, jedyna tego typu placówka naukowa w Polsce. Kto wie, czy nie jedna z niewielu na świecie? Biografistyka pedagogiczna od zawsze wzbudzała zainteresowanie nauczycieli. Tłumaczyć to można między innymi oczywistą wprost zależ- nością procesu pedagogicznego od całego jego kontekstu. Formacja, która bezsprzecznie nierozerwalnie związana jest z ingerencją, dokonuje się zawsze „gdzieś” i ma swoje „miejsce”. Ponieważ stanowi wejście w dialek- tyczny związek człowieka ze światem, jest też swego rodzaju metafizyką, przede wszystkim ontologią, rozgrywającą się w warunkach wzajemności oraz transcendencji. Polski pedagog Ewaryst Estkowski już w pierwszej połowie XIX stu- lecia pisał, że biografie są tym dla ludzi, zwłaszcza młodych, czym opisy podróży. „Budzą ich ciekawość do nauki, kształcą ich nie tylko historycznie, ale i moralnie, podnoszą ich umysł i sposobią wcześnie do rozwinięcia Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 279

własnego charakteru. Biografie największych mężów staną się dla dzieci drogowskazami, po których orientować się będą w dalszej nauce historii”2. Każdy człowiek poznaje zatem siebie i świat nie tylko na podstawie własnej biografii i historii ogólnej, ale również na kanwie życia innych ludzi. Żeby mógł zrozumieć swoje miejsce w teraźniejszości, musi odwo- łać się do źródeł człowieczeństwa, do dziejów swojej rodziny. Sięgając do korzeni, człowiek musi też prowadzić dyskurs w teraźniejszości na temat przeszłości dla przyszłości. W Księdze Powtórzonego Prawa Starego Testamentu natchniony autor napisał: „Zapytaj ojca, by ci oznajmił, i twoich starców, niech ci powiedzą” (Pwt 32, 7). Znajduje się tam również taka zachęta: „Na dawne dni sobie wspomnij. Rozważajcie lata poprzednich pokoleń” (Pwt 32, 7). Warto też przytoczyć sentencję z Księgi Psalmów: „Cośmy słyszeli i cośmy poznali, i co nam opowiadali nasi ojcowie, tego nie ukryjemy przed ich synami. Opowiemy przyszłemu potomstwu” (Ps 78, 3–4). To wszystko skłania i zachęca, aby mówić o studium ks. Jana Śledzianow- skiego i o jej bohaterze – biskupie Czesławie Kaczmarku. Jest to praca nie- zwykła. Habent sua fata libelli – książki mają swoje losy. Jak już wspomniano, ta ma bardzo ciekawą genezę. Przebyła dość żmudną drogę powstawania. Niezwykły splot zdarzeń sprawił, że autor podjął się badań nad życiem swo- jego biskupa. Była to przede wszystkim rozbieżność sądów, często potępiają- cych kieleckiego hierarchę, jakie pod wpływem propagandy komunistycznej długo panowały w świadomości ludzi, nawet w środowiskach kapłańskich3. Autor przedstawił nie tylko biografię jednego człowieka, Czesława Kacz- marka, ale scharakteryzował też epokę, w której żył. Osobowość kieleckiego biskupa kształtowała się wśród żywiołów i okoliczności zupełnie różnych od dzisiejszych. Ksiądz Śledzianowski zwrócił też szczególną uwagę na niezwykłe procesy zachodzące w polskiej świadomości zbiorowej od końca XIX stulecia do połowy lat sześćdziesiątych XX w. Nie można zarzucić mu idealizacji bohatera. Zdaje sobie sprawę z tego, że człowiek składa się z wad, „błędów, trochę z zalet, z potknięć, z małostek, ze świateł zarówno, jak i cieni i dopiero tak widziany może wzbudzić zainteresowanie, może pouczyć, może do myślenia pobudzić” – jak pisał Ksawery Pruszyński4.

2 E. Estkowski, Wybór pism pedagogicznych, oprac. i wstępem poprzedził M. Szulkin, Warszawa 1955, s. 260–261. 3 J. Śledzianowski, Wprowadzenie, w: tenże, Ksiądz Czesław Kaczmarek, s. 7–10. 4 K. Pruszyński, Przedmowa, tenże, Margrabia Wielopolski, Warszawa 1946. 280 Ks. Edward Walewander

Czesław Kaczmarek urodził się 16 kwietnia 1895 r. w Lisewie koło Sierpca w rodzinie chłopskiej. Ukończył seminarium nauczycielskie i po dwuletniej pracy w szkole wstąpił do Seminarium Duchownego w Płocku. W czasie nawały bolszewickiej na Polskę w 1920 r. przerwał studia seminaryjne i jako ochotnik zgłosił się na front. Po wojnie wrócił do seminarium. 22 sierpnia 1922 r. otrzymał świecenia kapłańskie5. W latach 1922–1929 kontynuował studia na uczelniach we Francji. Na Katolickim Uniwersytecie w Lille zdobył tytuł doktora teologii. Podczas nauki za granicą pracował jako duszpasterz wśród Polaków we Francji i w Belgii. Stanowi to treść rozdziału III, zatytułowanego Student i duszpasterz we Francji. Po powrocie do Polski prowadził prężną działalność duszpaster- ską i społeczną, zwłaszcza dziennikarską, w macierzystej diecezji6. Dnia 24 maja 1938 r. został biskupem kieleckim. Od razu podjął bardzo aktywną działalność pasterską nie tylko w swojej diecezji, ale i w różnych gremiach Episkopatu Polski (był członkiem Komisji Społecznej i Komisji ds. Akcji Katolickiej). Angażował się w ożywienie polskich środowisk robotni- czych w duchu katolickim. Pomagały mu w tym doświadczenia duszpaster- skie zdobyte w Belgii i we Francji. Szerzej pisze o tym ks. Śledzianowski7. Po napaści Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. pozostał w diecezji. Pasterzowanie w czasie drugiej wojny światowej autor przedstawił w roz- dziale VI8. Biskup Kaczmarek był przekonany, że w tej tragicznej dla narodu sytuacji zadaniem duchowieństwa powinna być jeszcze większa intensyfika- cja pracy duszpasterskiej. Już we wrześniu 1939 r. wydał dwa listy pasterskie. W pierwszym, skierowanym do swoich kapłanów, wzywał duchowieństwo do spokojnej i wytężonej pracy. Pisał: „Jesteśmy w tej chwili jedynymi niemal stróżami katolickiej Polski, trzeba od razu pracować normalnie. Kościelne i polskie życie diecezjalne dostosowane do nowych warunków musi nadal płynąć bez zatorów […]. Z całą gorliwością nauczajcie prawd wiary świętej w kościele i poza kościołem, w szkole i w domu, i jak tylko się da”9. Początkowo polityka niemieckich władz okupacyjnych wobec Kościoła na terenie diecezji kieleckiej cechowała się neutralnością i dawała nadzieję na dobre stosunki wzajemne. Nie zlikwidowano kurii biskupiej ani nie

5 J. Śledzianowski, Wprowadzenie, s. 15–33. 6 Por. tamże, rozdział: Duszpasterz młodzieży i dyrektor Akcji Katolickiej w Płocku. 7 Tamże, rozdział: Początki posługi biskupiej w Kielcach. 8 Tamże, s. 97–135. 9 Cz. Kaczmarek, List pasterski z 6 września 1939 r., „Kielecki Przegląd Diecezjalny”, 1939, nr 9, s. 393–394. Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 281 zamknięto seminarium duchownego. Zagwarantowano nawet swobodę w sprawowaniu nabożeństw i rozwoju kultu religijnego. Masowe represje Niemców wobec wszelkich przejawów konspiracji na okupowanych terenach umacniały biskupa Kaczmarka w przekona- niu o konieczności zaniechania zbrojnego oporu, aby nie doprowadzić do wykrwawiania się narodu. W kolejnym liście, tym razem do wiernych, z końca września 1939 r. stwierdził: „Niech każdy co prędzej zabiera się do pracy i pracuje dużo więcej i uczciwiej niż dotąd. Czy w polu, czy przy domu, w warsztacie, czy przy biurku, niechaj każdy spełnia to, czego chce od nas Bóg. Zagon polski trzeba obsiać siewem zdrowym i płodnym, żeby dał setny owoc. […] Nie róbcie nic lada jak, ale wszystko całym sercem i duszą […]. Bez ładu, bez porządku, bez społecznej karności nie jest możliwe życie religijne, życie narodowe, ani nawet najzwyczajniejsze życie ludzkie. Dlatego wzywam wszystkich was, żebyście nasamprzód wierni świętym przykazaniom Boga i Kościoła, okazali się posłusznymi względem władz administracyjnych we wszystkim, co się nie sprzeciwia sumieniu katolic- kiemu i naszej polskiej godności”10. W komunistycznym piśmiennictwie po drugiej wojnie światowej ostat- nie słowa listu, mówiące o „polskiej godności”, przeinaczono na „polskiej gościnności”, co wyraźnie zmieniało sens wypowiedzi biskupa. W liście pasterskim o miłosierdziu z 29 lutego 1940 r. biskup Kaczmarek wezwał wiernych diecezji do niesienia pomocy wszystkim pokrzywdzo- nym przez wojnę. „Są ludzie – pisał ze łzami w oczach – którym wojenna zawierucha odebrała wszystko – i dach nad głową, i dobytek cały, nawet i ostatni kawałek chleba. Starcy i maleńkie dzieci, kaleki, częstokroć i chorzy, huraganem wojennym rozproszeni po kraju, stają u progów waszych – tak biedni, bezradni, a jednak nie złamani na duchu. Nie wstydzę się łez moich, gdy o nich mówię. Brak słów, żeby wyrazić to, co oni cierpią. Dlatego jako ich i Wasz ojciec i brat w Panu Naszym, staję przed Wami i przed nimi i z całego serca głośno wołam do Was: Podajcie im dłoń brat- nią! – do nich zaś: »Sursum corda!«”11. Władze niemieckie, obserwując silne oddziaływanie Kościoła na społe- czeństwo polskie, a także liczny udział kapłanów diecezji kieleckiej w rodzą- cym się ruchu oporu, zrewidowały i usztywniły swój kurs wobec Kaczmarka i Kościoła w ogóle. Biskup był dwukrotnie usuwany ze swojej rezydencji

10 Cz. Kaczmarek, List pasterski z 24 września 1939 r., tamże, 1939, nr 10, s. 433. 11 Tamże, 1940, nr 1–2, s. 17–18. 282 Ks. Edward Walewander i gruntownie rewidowany. Niemcy żądali od niego, aby wpływał na podległe sobie duchowieństwo i wiernych, aby zachowywali lojalność wobec władz okupacyjnych i nie podejmowali żadnych prób oporu. Domagali się, aby biskup powiadamiał ich o jakichkolwiek próbach łamania zarządzeń władz Generalnego Gubernatorstwa, w którego skład weszła diecezja kielecka. Kaczmarek kategorycznie odmówił podpisania współpracy i informowa- nia władz niemieckich o każdej próbie stawiania oporu przez społeczeń- stwo polskie. Zobowiązał się jedynie do poinformowania wiernych i kleru o konieczności przestrzegania zarządzeń wydawanych przez władze nie- mieckie oraz o karach, jakie grożą za ich łamanie12. Biskup był dobrze informowany o poczynaniach Niemców na podbitym terenie. Boleśnie odbierał ich politykę eksterminacyjną, wymierzoną prze- ciwko społeczeństwu polskiemu. Czuł się zmuszony do napisania kolej- nego listu pasterskiego, który ogłosił w kwietniu 1940 r. Warto przy tym liście zatrzymać się nieco dłużej, bo ilustruje on nie tylko trudną rzeczywi- stość okupacyjną, ale przede wszystkim daje wgląd w myślenie kieleckiego pasterza. „Zwracam się z upomnieniem, abyście poniechawszy wszelkich waśni i knowań politycznych, pracowali sumiennie, służąc bliźnim i ogółowi uczciwą pracą w swym zawodzie – pisał w tym liście. – Nie przyczynimy się bowiem do dobra ogólnego przez sianie zamętu w umysłach lub pod- burzanie jednych przeciwko drugim”13. W dalszej części tego listu ostrzegał przed konsekwencjami wszelkiej kon- spiracji przeciwko aktualnej okupacyjnej rzeczywistości. Widać tu realizm jego myśli i działania, aby ratować wszystko, co było jeszcze do uratowania. Nakazywał wierym diecezji: „Tem bardziej nie wolno nam nakłaniać ucha na podszepty podejrzanych ludzi, gdyby usiłowali wciągnąć społeczeństwo, zwłaszcza młodzież, do nieobliczalnej konspiracyjnej akcji. W tak trudnych czasach jak dzisiejsze najłatwiej o siewców zamętu, co pozorem dobra ogól- nego zasłaniają swoje ukryte osobiste cele i wystawiają łatwowiernych na surowe represje. Usilnie więc przestrzegam Was, Ukochani moi, w głębokiej trosce o naród nasz, a szczególniej o młodzież naszą, abyście we wszyst- kim kierowali się świętą cnotą rozwagi i roztropności14. Bądźcie rozważni

12 J. J. Kasprzyk, Kaczmarek Czesław, w: Encyklopedia „białych plam”, t. 9, Radom 2002, s. 101. 13 Cz. Kaczmarek, List (bez daty dziennej), „Kielecki Przegląd Diecezjalny”, 1940, nr 5–6, s. 54. 14 Podobnie pisał w Liście do młodzieży z końca 1939 r. (bez daty dziennej), „Kielecki Przegląd Diecezjalny”, 1939, nr 11–12, s. 442. Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 283 w słowie i uczynkach, w zamierzeniach i dążeniach waszych. […] Służcie narodowi swą pracą i doskonaleniem ducha swego. Niech każdy pamięta, że w żadnym wypadku nie wolno mu swym nierozważnym postępowaniem wystawiać na niebezpieczeństwo swych bliźnich, ich mienia, a nawet życia”15. Miesiąc później, w maju 1940 r., Kaczmarek oraz biskupi z Częstochowy i Sandomierza odbyli w Radomiu spotkanie z generalnym gubernatorem Hansem Frankiem, któremu przedstawili potrzeby Kościoła w swoich diece- zjach. Żądali między innymi zwolnienia biskupa lubelskiego Mariana Leona Fulmana i jego sufragana Władysława Gorala z obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen­‑Oranienburg16, nauczania religii w szkołach, utrzymania świąt kościelnych, które miały być zniesione, wstrzymania akcji wysiedleń- czej z polskich terenów włączonych do Rzeszy. Mimo że wiele postulatów nie zostało spełnionych, to jednak po spotkaniu radomskim niemieckie władze okupacyjne nie zabroniły rozwoju kultu religijnego. Wierni kieleckiej diecezji mogli w zasadzie swobodnie prowadzić życie religijne17. Delegatura Rządu RP na Kraj w raporcie do Londynu ze stycznia 1943 r. zaliczała Kaczmarka do tych biskupów, którzy wobec władz niemieckich zaj- mują stanowisko kompromisowe. Tłumaczono je troską o życie i bezpieczeń- stwo wiernych diecezji. Podkreślano, że w zamian za taką postawę biskupa władze okupacyjne dopuszczały funkcjonowanie seminarium duchownego, drukarni diecezjalnej, stosunkowo swobodne nauczanie religii w szkołach powszechnych i rolniczych, co było niewątpliwie ewenementem na tere- nie okupowanej Polski. Trzeba też podkreślić, że Kaczmarek jako członek Chrześcijańskiej Unii Oporu utrzymywał stałe kontakty z Polskim Państwem Podziemnym, delegował księży na kapelanów oddziałów Armii Krajowej, popierał tajne nauczanie – zwłaszcza grup studentów z zamkniętego KUL‑­u. Udzielał kapłanom z innych diecezji (np. z katowickiej, poznańskiej, płockiej, włocławskiej, łuckiej, wileńskiej) schronienia i pomocy. Godny podkreślenia jest fakt, że wspierał również alumnów seminariów duchownych z tamtych

15 Cz. Kaczmarek, List (bez daty dziennej), „Kielecki Przegląd Diecezjalny”, 1940, nr 5–6, s. 54. 16 Por. E. Walewander, Działalność wychowawcza Kościoła lubelskiego 1939–1945, Lublin 2009, s. 25. 17 M. Paulewicz, Diecezja kielecka, w: Życie religijne w Polsce pod okupacją hitlerowską 1939–1945, red. Z. Zieliński, Warszawa 1982, s. 234–251. Por. też: E. Orzechowska, Oku‑ pacja – tajne nauczanie – Szare Szeregi, w: Cóż kiedy wspomnisz… Szkice z dziejów gimnazjum i liceum im. Jana Kochanowskiego w Radomiu 1912–2012, red. Z. Wieczorek i A. Duszyk, Radom 2012, s. 89–93. 284 Ks. Edward Walewander diecezji. Przyjmował ich do seminarium kieleckiego, na którego potrzeby udostępnił większą część gmachu kurii biskupiej. We Wniosku o rehabilitację z 28 czerwca 1956 r., skierowanym do Proku- ratury Generalnej PRL, biskup Kaczmarek oceniał swoje decyzje podejmo- wane podczas okupacji w duchu właściwego mu realizmu. Podkreślał, że wypływały one z bardzo trudnej sytuacji okupacyjnej. Warto przytoczyć jego dłuższą, jeszcze dzisiaj pouczającą wypowiedź: „Niemcy dążyli do biologicznego wyniszczenia ludności polskiej. Toteż nie tylko za każdy akt sabotażu czy zamach na ich urzędników i żołnierzy mścili się, paląc całe wsie i mordując tysiące Polaków bez sądu i bez ustalenia winy, ale wręcz sami takie akty prowokowali. Musiałem w moim sumieniu dać odpowiedź, czy prawdziwie ofiarną i pełną bohaterstwa naszą młodzież należy poświęcić dla walki, w której za każdego zabitego Niemca płaciliśmy stokrotnymi ofiarami. I oto rozstrzygnąłem, że prowadzenie polityki Samosierry narodowej idzie faktycznie na rękę Niemcom, pragnącym wyniszczyć Polskę biologicznie, aczkolwiek wygląda to rycersko i wspaniale. […] Czy miałem prowadzić do tego, aby moja diecezja stała się hekatombą bohaterów? Nie uważałem bezrozumnego bohaterstwa, pozwalającego Niemcom niszczyć nas materialnie i biologicznie, za wskazane i dlatego wybrałem inną drogę zaleceń dla ludności mojej diecezji. Nawoływałem do zachowywania godności narodowej i spokoju, do wytężonej pracy wszystkich nad sobą oraz do uczciwej pracy w zawodzie. Że celem moich listów pasterskich była ochrona społeczeństwa polskiego przed wyniszczeniem biologicznym, a nie współpraca z Niemcami […]. Trzeba szczególnie złej woli, aby napiętnować mianem zdrajcy narodowego Biskupa, który zalecał roztropność i rozwagę w działaniu, aby ustrzec społeczeństwo od niepotrzebnych choćby efektow- nych ofiar oraz od akcji prowokatorów niemieckich, tworzących dla siebie alibi, przy stosowaniu aktów terroru, palenia polskich osiedli i mordowaniu bez sądu tysięcy naszej młodzieży”18. Po zakończeniu wojny biskup Kaczmarek rozpoczął w nowej rzeczywi- stości dalszą pracę pasterską w diecezji. Autor książki słusznie określił ten okres życia pasterza kieleckiego jako „lata nadziei i niepewności”19. Biskup nie ukrywał swojej rezerwy do władz komunistycznych. Brał też aktywny

18 Cz. Kaczmarek, Wniosek o rehabilitację, w: J. Stępień, Sprawa biskupa Czesława Kacz‑ marka, „Zeszyty Historyczne” (Paryż), 1988, z. 86, s. 182–183. 19 J. Śledzianowski, Ksiądz Czesław Kaczmarek, s. 135–215. Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 285 udział w pracach Episkopatu Polski; współtworzył Komisję Duszpasterską oraz komisje zajmujące się sprawami Caritasu oraz Katolickiego Uniwer- sytetu Lubelskiego. W okresie tzw. wypadków kieleckich, tj. pogromu Żydów 4 lipca 1946 r., biskup Kaczmarek przebywał na leczeniu w sanatorium na Dolnym Śląsku. Po powrocie do diecezji poparł w całej rozciągłości wystąpienie prymasa Polski Augusta Hlonda z 11 lipca 1946 r. potępiające mord. Zainicjował powołanie specjalnej komisji do zbadania rzeczywistego przebiegu zajść i źródła inspiracji pogromu oraz jego sprawców. W jej skład weszli między innymi dwaj znani uczeni: ks. Władysław Makowski z Płocka i ks. Mieczy- sław Żywczyński z Lublina. Sporządzony przez komisję raport potwierdzał przypuszczenie, że była to prowokacja komunistyczna. Następnie został przekazany ambasadorowi USA w Polsce. Mimo to wiele środowisk żydow- skich, podobnie jak ówczesne polskie władze państwowe, oskarżało biskupa, że był on jednym z „moralnych inicjatorów pogromu”20. Wszystko, co w latach 1944–1950 mogłoby wskazywać na szukanie zarówno przez Kościół, jak przez komunistyczne władze jakiegoś wzajem- nego modus vivendi, było zwykłą grą stwarzanych przez rząd fikcji i pozorów, mających usprawiedliwiać w przyszłości stopniowo przygotowywany atak na Kościół. Właściwie już pierwsze wydarzenia po zawarciu Porozumienia między Kościołem w Polsce a nową władzą z 14 kwietnia 1950 r. przy jed- nostronnym anulowaniu konkordatu z 1925 r., dowodziły, że czynniki pań- stwowe nie miały zamiaru dotrzymywać zobowiązań w nim zawartych. Tuż po Porozumieniu rząd zaczął coraz mocniej manipulować wypadkami, które w odczuciu społecznym miały ukazywać Kościół jako instytucję w pełni nie odpowiadającą realiom socjalistycznej Polski21. Na tym tle trzeba widzieć dalsze losy biskupa Kaczmarka, przeciwko któremu na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych organy komu- nistyczne podjęły aktywną działalność oszczerczą. Rozpętana kampania prasowa przypisywała mu rzekomą zażyłość z gubernatorem Frankiem i określała go wręcz „hitlerowskim sługą”. W tym samym czasie w diecezji kieleckiej doszło do aresztowania grupy konspiracyjnej pod nazwą „Armia Podziemna”, a wraz z nią dwóch kapłanów, których 17 stycznia 1951 r. skazano na dożywocie. Równocześnie władze komunistyczne nakazały biskupowi ukarać kanonicznie obydwu kapłanów. Biskup jednak odmówił

20 J. J. Kasprzyk, Kaczmarek Czesław, s. 102. 21 Z. Zieliński, Kościół wobec rzeczywistości politycznej, Lublin 2003, s. 168–169. 286 Ks. Edward Walewander

i stwierdził, że nie może nałożyć kar kościelnych bez przeprowadzenia własnego dochodzenia. Ks. Jan Śledzianowski uważa, że proces przeciwko obu kapłanom był spreparowany po to, aby uderzyć w biskupa Kaczmarka, natomiast odmowa ukarania duchownych stała się bezpośrednią przyczyną jego aresztowania22. Trzy dni po skazaniu księży Urząd Bezpieczeństwa aresztował biskupa. Czytamy o tym w rozdziale VIII: Aresztowanie oraz w rozdziale IX: Między aresztowaniem a procesem23. Po uwięzieniu biskupa UB sprofanował katedrę kielecką, dewastując zabytkową posadzkę i plądrując podziemia świątyni. Znaleziono tam broń, radiostację i granaty, z pewnością wcześniej pod- rzucone. Podobne materiały „znaleziono” podczas rewizji w seminarium duchownym. Wszystkie stały się materiałem dowodowym w śledztwie. Proces sądowy przeciwko biskupowi kieleckiemu trwał prawie trzy lata. Ten szczególnie bolesny okres w jego życiu autor książki o biskupie Kacz- marku omawia w rozdziale X. Proces i jego finał… aresztowanie Prymasa Pol‑ ski – kardynała Stefana Wyszyńskiego. Oskarżonemu biskupowi zarzucano „faszyzację życia kraju” w okresie międzywojennym, kolaborację z Niemcami w czasie wojny, działania przeciwko Polsce Ludowej i wrogi stosunek do niej24. Władze UB zastosowały bardzo surowe metody śledztwa, m.in. długie, często 30–40-godzinne przesłuchania, brak możliwości załatwiania potrzeb fizjologicznych i jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. Znęca- nie się psychiczne funkcjonariuszy UB doprowadziło biskupa do załamania nerwowego, a w dalszej konsekwencji do przyznania się do stawianych mu fałszywych zarzutów. Zagadnienia te są treścią rozdziału XIII i XIV. Przeciwko aresztowaniu biskupa kieleckiego protestowało wiele osobi- stości Kościoła katolickiego w Polsce (m.in. prymas Stefan Wyszyński, kar- dynał Adam Sapieha) i środowisk patriotycznych. List protestacyjny biskupa sufragana kieleckiego Franciszka Sonika podpisali prawie wszyscy księża diecezji kieleckiej. Aresztowanie biskupa katolickiego wywołało ogromne rozgoryczenie i ból w całym społeczeństwie katolickim. Dnia 14 września 1953 r. przed Sądem Wojskowym w Warszawie roz- począł się proces pokazowy biskupa Kaczmarka. Oprócz wcześniej stawia- nych postawiono mu nowe zarzuty: usiłowanie obalenia przemocą władzy robotniczo­‑chłopskiej; organizowanie i kierowanie akcją wywiadowczą

22 J. Śledzianowski, Ksiądz Czesław Kaczmarek, s. 245 i 296–297. 23 Tamże, s. 215–271. 24 Tamże, rozdziały: Lata więzienne na tle procesowej propagandy oraz Okres międzywojenny. Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 287 w Polsce w interesie imperializmu amerykańskiego i Watykanu; przyjmowa- nie od obcych ośrodków dywersyjnych i szpiegowskich pieniędzy w obcej walucie i spekulowanie nimi na czarnym rynku. Proces biskupa Kaczmarka był ogromnie nagłośniony przez wszystkie ówczesne środki masowego przekazu. Informacje docierały prawie w każdy zakątek Polski. Jako sześcioletni chłopiec obserwowałem strapionych o losy biskupa i Kościoła rodziców, którzy z nieukrywaną troską śledzili przez radio proces wymierzony w pasterza. Biskupa szkalowała nie tylko komunistyczna prasa, ale także niektórzy tzw. dziennikarze katoliccy. Tadeusz Mazowiecki tak pisał na łamach „Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego”: „Nie tylko bolejemy, ale i odcinamy się od błędnych poglądów ks. biskupa Kaczmarka, które doprowadziły go do akcji dywersyjnej wobec Polski Ludowej, i kiero- wały w tej działalności jego postawą”25. Natomiast zachodnia prasa widziała w procesie sądowym polskiego hierarchy wyjątkowy przykład bezprawia systemu komunistycznego26. Proces sądowy przeciwko biskupowi Kaczmarkowi był dla władz komu- nistycznych dobrą okazją do prowadzenia kampanii przeciwko Kościołowi. Stworzył także klimat sprzyjający aresztowaniu prymasa Stefana Wyszyń- skiego, którego uwięzienie nastąpiło zaledwie trzy dni po ogłoszeniu wyroku w sprawie kieleckiego biskupa. Władze komunistyczne 22 września 1953 r. skazały Kaczmarka na dwa- naście lat więzienia. „Zadając sobie pytanie, jak się stało, że do tego dojść mogło, widzimy następujące wyjaśnienie – pisał Tadeusz Mazowiecki kilka dni po ogłoszeniu wyroku. – Ku działalności tej kierowało nastawienie wrogie wobec postępu społecznego, wrogie wobec przemian społecznych i broniące dotychczasowego kapitalistycznego ustroju. Postawa ta wyrażała się też w widzeniu przyszłości dla Kościoła i katolicyzmu jedynie w daw- nych warunkach, co w skutkach oznaczało wyzbywanie się apostolskiego nastawienia wobec nowych czasów i nowej epoki społecznej”27. Biskup Kaczmarek odbywał karę w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, w bardzo trudnych warunkach. Ze względu na zły stan zdro- wia został na początku 1955 r. czasowo urlopowany. Przebywał w war- szawskim Domu Księży Emerytów oraz w sanatorium na Dolnym Śląsku. Pozwolono mu na krótką, pięciodniową wizytę w Kielcach, jednak ze

25 T. Mazowiecki, Wnioski, „Wrocławski Tygodnik Katolicki”, 27 września1953, s. 3. 26 J. Śledzianowski, Ksiądz Czesław Kaczmarek, rozdziały XV i XVI. 27 Tamże. rozdziały XV i XVI 288 Ks. Edward Walewander

względu na entuzjastyczne powitanie przez wiernych został natychmiast eskortowany do Warszawy28. W dniu 3 lutego 1956 r. biskup Kaczmarek został znowu aresztowany i umieszczony w mokotowskim więzieniu. Trzy miesiące później Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie zastosował wobec oskarżonego amnestię i skrócił karę więzienia do lat ośmiu. Wkrótce po tym Rada Państwa skorzy- stała z „prawa łaski” względem biskupa i zawiesiła wykonanie kary. Bisku- powi nie pozwolono jednak powrócić do Kielc. Osadzono go w klasztorze w Rywałdzie Królewskim. Pod koniec 1956 r. Sąd Najwyższy PRL uchylił wyrok z 1953 r., uznając brak obiektywnych dowodów winy, uchybienia proceduralne w przewodzie sądowym i stosowanie w śledztwie niedozwo- lonych metod. W styczniu następnego roku akta sprawy biskupa Kaczmarka trafiły do ponownego rozpatrzenia przez Naczelną Prokuraturę Wojskową, która 20 marca 1957 r. orzekła o umorzeniu postępowania „z braku dowo- dów winy”. Mimo tej decyzji biskup dopiero w kwietniu mógł powrócić do Kielc, gdzie był witany i przyjęty entuzjastycznie. Chociaż biskup Kaczmarek został uniewinniony, władze komunistyczne podejmowały działania mające na celu pozbawienie go stanowiska ordyna- riusza kieleckiego. Czyniły też wszystko, aby go skompromitować w oczach opinii publicznej. Okres ten ks. Śledzianowski określił znamiennie jako „lata bezlitosnej walki”29. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych kolportowany był tzw. Zielony zeszyt, wysyłany między innymi do wszyst- kich księży i kleryków diecezji kieleckiej. Zawierał oszczerstwa na temat biskupa, opisy jego rzekomego niemoralnego trybu życia. Paszkwil sfabry- kował Leonard Świderski, dawny kanclerz kurii kieleckiej, erotoman, który doznał niegdyś wiele pomocy od biskupa Kaczmarka. W 1961 r. porzucił stan kapłański i popadł w ekskomunikę. Episkopat Polski powołał specjalną komisję w celu zbadania zarzutów stawianych biskupowi. Biegli orzekli, że były to insynuacje, mające na celu jego całkowite skompromitowanie. Wystąpienia i ataki na biskupa Kaczmarka nie ustały nawet po jego śmierci. W połowie lat sześćdziesiątych została wydana w trzech tomach książka Świderskiego pt. Oglądały oczy moje30, która przedstawiała między innymi łamanie przez Kaczmarka dyscypliny kościelnej, niemoralność, han- del dewizami.

28 Tamże, s. 271–307. 29 Tamże, s. 469. 30 L. Świderski, Oglądały oczy moje, Warszawa 1963. Biskup Czesław Kaczmarek – męczennik naszych czasów 289

Biskup Czesław Kaczmarek w lipcu i sierpniu 1963 r. przebywał u Sióstr Służek NMP w Nałęczowie31. Tu stan jego zdrowia pogorszył się. W ostat- nich dniach swego życia trafił do lubelskiej kliniki przy ul. Jaczewskiego, gdzie 26 sierpnia 1963 r. zmarł na zawał serca. Jego śmiertelne szczątki spoczęły w krypcie kieleckiej bazyliki katedralnej pod wezwaniem Naj- świętszej Maryi Panny. Biografia biskupa Kaczmarka została przez ks. Śledzianowskiego bene dicta – dobrze wyrażona, trafnie przedstawiona. Dzięki swej głębi i maestrii jest precyzyjna w sformułowaniach i sądach. O jej treści można powiedzieć, że często jest nawet porywająca. W skutkach okazało się dobre, że tę książkę napisał nie historyk, ale pedagog, który naświetlił w niej męczeńskie życie swego biskupa i przedstawił jego losy od strony edukacyjnej. Pozwala ona szerzej i lepiej rozumieć zaistniałe fakty. Przede wszystkim uczy tego, że należy zachowywać wielką ostrożność w sądach. Krótko mówiąc, ks. Śle- dzianowski wyjaśnił obiektywnie problem biskupa Kaczmarka sine ira et studio. Obalił mity, które niekiedy jeszcze dzisiaj pokutują w świadomości społecznej. Swoją starannie przygotowaną pracę oparł na bardzo bogatym materiale źródłowym. Ksiądz Jan Śledzianowski nie jest badaczem regionalnym. Można by raczej twierdzić, że swoje badania nad biskupem Kaczmarkiem skupił na szerokim tle, także poza jego rodzimą diecezją kielecką. Głębokie, tema- tycznie zróżnicowane rozważania nad życiem biskupa warte są szczegól- nego podkreślenia jako oryginalny i ważny walor naukowy omawianego tu dzieła. Mając do czynienia z wielką abundancją źródeł, na ogół wcześniej niewykorzystanych, pozyskawszy mnóstwo nieznanych informacji, autor ulega niekiedy ich urokowi i nie potrafi powstrzymać się od zbytniej dro- biazgowości. Ale jest to tyleż usterka, co zaleta, bowiem dla wielu stanowi punkt wyjścia do dalszych badań. Biografia biskupa Kaczmarka pozostaje dla czytelnika jednocześnie nauką i rzetelną opowieścią. Jest diagnozą i ostrzeżeniem. Zachęca do refleksji nad dniem dzisiejszym. Kościół a systemy polityczne i światopo- glądowe to zawsze to samo zasadnicze pytanie, choć odpowiedzi na nie są ciągle inne. Dla wielu czytelników tych rozważań książka ks. Jana Śledzia- nowskiego dotyczy okresu już dość odległego, ale jej lektura uporczywie budzi zasadnicze pytanie: czy minionego bezpowrotnie?

31 J. Śledzianowski, Ksiądz Czesław Kaczmarek, s. 539–567. 290 Ks. Edward Walewander

Bishop Czesław Kaczmarek – a Martyr of Our Times (Summary)

Czesław Kaczmarek was born on 16th April 1895 in Lisewo. He finished Teacher Training College and after two years’ work as a school teacher he entered the Seminary in Płock. In 1922 he took holy orders. In 1938 he was appointed the Kielce Bishop. After the German invasion of Poland in September 1939 he remained in his diocese. Bishop Kaczmarek was convinced that in that situation, so tragic for the Polish nation, it was the clergy’s task to intensify their pastoral work. After the end of the war Bishop Kaczmarek started pastoral work again in new realities. He treated the communist authorities with reserve, which he did not conceal. He also took an active part in the works of the Polish Episcopate. At the end of the 1940s and the beginning of the 1950s organs of the communist authorities started intensive slanderous activity against him. A major press smear campaign ascribed to him being on familiar terms with Governor Frank and even described him as a “German servant”. The law suit against the Kielce Bishop lasted for nearly three years. In 1953 the communist authorities sentenced Kaczmarek to 12 years in prison. He served his sentence in in the prison in Rakowiecka Street, in very difficult conditions. The Supreme Court of the Polish People’s Republic overruled the judgment passed in 1953, recognizing lack of objective proofs of guilt. However, the communists did anything to compromise him in the eyes of the public opinion. Attacks and speeches against him did not stop even after his death, which took place on 26th August 1963. He was buried in the crypt of the Kielce Cathedral Basilica. Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 291

Katarzyna Mariańczyk*

Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię

Choroby nowotworowe w Polsce

W Polsce problem chorób nowotworowych ma rangę ogólnospołeczną – jest to bowiem jedna z głównych przyczyn umieralności Polaków1. Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Nowotworów2, w 2010 r. odnoto- wano 155 tys. zachorowań na nowotwory złośliwe (dla porównania w 2008 r. stwierdzono ok. 131 tys. zachorowań) oraz 92 tys. zgonów z tego powodu (w 2008 r. nastąpiło 93 060 zgonów)3. W populacji kobiet przed 65. rokiem życia nowotwory stanowią najczęstszą przyczynę zgonów. Szacuje się, że do 2020 r. nowotwory prawdopodobnie staną się także główną przyczyną przedwczesnej umieralności mężczyzn. W 2010 r. na nowotwory złośliwe w Polsce zachorowało 70 024 męż- czyzn (w 2008 r. – 65 477) i 70 540 kobiet (w 2008 r. 65 587), a z powodu tych chorób zmarło 51 817 mężczyzn oraz 40 794 kobiety. W tym samym roku wśród kobiet odnotowano najwięcej zachorowań na nowotwór zło- śliwy piersi (22,4%), następnie na raka płuca (8,6%), trzonu macicy (7,3%), okrężnicy (6,1%), jajnika (5,1%) oraz szyjki macicy (4,4%). Wśród mężczyzn

* Dr Katarzyna Mariańczyk – adiunkt w Instytucie Psychologii Katolickiego Uniwer- sytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 U. Wojciechowska, J. Didkowska, W. Zatoński, Nowotwory złośliwe w Polsce w 2010 roku, Warszawa 2012; W. T. Olszewski, Badania przesiewowe w kierunku nowotworów, w: Onkologia kliniczna, t. 1, red. M. Krzakowski, Warszawa 2006, s. 53–54. 2 U. Wojciechowska, J. Didkowska, W. Zatoński, Nowotwory złośliwe w Polsce w 2010 roku, s. 13–14. 3 Tamże, s. 14. 292 Katarzyna Mariańczyk

stwierdzono najwięcej zachorowań na raka płuca (21,1%), prostaty (13,2%), pęcherza moczowego (7%), okrężnicy (6,9%) oraz żołądka (4,9%)4. Określenie „rak” w polskim słownictwie medycznym oznacza wyłącznie nowotwór złośliwy pochodzenia nabłonkowego. Popularnie jednak słowem „rak” określa się wszystkie nowotwory złośliwe (cancer)5. W niniejszym arty- kule, z uwagi na powszechność stosowania zamiennie pojęć: rak i nowotwór, terminy te traktuje się jako równoważne.

Rak – znaczenie psychologiczne

Doświadczenie choroby nowotworowej to sytuacja, która diametralnie zmienia tryb życia osoby chorej i jej najbliższych. Nowotwory stanowią bowiem wyzwanie, któremu towarzyszą fizyczne, psychologiczne i spo- łeczne problemy pacjentów i ich rodzin. Konsekwencje psychospołeczne choroby nowotworowej są często określane jako wręcz druzgocące dla osoby chorej i jej najbliższych6. Choroby nowotworowe to choroby przewlekłe, często wiążące się z ciężkim przebiegiem i długotrwałym leczeniem, wyłączające człowieka z wielu dziedzin dotychczasowych aktywności. Chory przyjmuje nową rolę – pacjenta. Choroba wysuwa się na pierwszy plan w funkcjonowaniu, powoduje wiele ograniczeń, m.in. w zakresie potrzeb biologicznych (np. snu, odżywiania, seksualnych), psychicznych i społecznych (np. kontaktu z innymi, poczucia własnej wartości), ale także w obrębie układu wartości i celów, którymi kierował się pacjent przed zachorowaniem, a których reali- zacja staje się utrudniona lub uniemożliwiona. Zmiany psychologiczne, które pojawiają się jako następstwa choroby nowotworowej, są zróżnicowane w zależności od osobowości chorego, jego sytuacji życiowej, specyfiki przebiegu choroby. Można jednak mówić o pew- nych prawidłowościach dostrzeganych w funkcjonowaniu większości osób chorych na raka. Przede wszystkim choroba określana jest przez pacjentów

4 Tamże, s. 13–14. 5 R. Kordek, D. Jesionek­‑Kupnicka, R. Kusińska, Podstawy patologii onkologicznej, w: Onkologia. Podręcznik dla studentów i lekarzy, red. R. Kordek, Gdańsk 2007, s. 114. 6 C. L. Sheridan, S. A. Radmacher, Psychologia zdrowia. Wyzwanie dla biomedycznego modelu zdrowia, Warszawa 1998, s. 401. Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 293 jako zdarzenie znaczące, bardzo trudne i wywołujące wiele negatywnych emocji – w tym przede wszystkim lęk, przygnębienie i poczucie winy7. Lęk związany jest głównie z poczuciem zagrożenia życia (lęk biolo- giczny), z odrzuceniem społecznym (lęk społeczny) oraz obawą o przyszłość. Lęk o różnym nasileniu trwa nieprzerwanie od momentu diagnozy przez cały, często długotrwały proces walki z rakiem. Nierzadko pojawia się także strach przed leczeniem. Często powodowany jest obawą przed stosowa- niem terapii farmakologicznych oraz naświetlań, które niszcząc komórki rakowe, wpływają także negatywnie na zdrowe tkanki. Leczenie niesie ze sobą przykre skutki uboczne takie jak: nudności, wymioty, wypadanie włosów, ból, osłabienie, spadek wagi ciała itp. Lęk bywa często zwiększany na skutek wciąż funkcjonujących mitów dotyczących chorób nowotworo- wych, np. przekonania, że choroba jest zawsze nieuleczalna, śmiertelna. Charakterystycznym jest także doświadczanie przygnębienia, zwłaszcza na początku zmagania się z chorobą. Jego źródłem jest przede wszystkim poczucie bezradności i bezsilności wobec zaistniałej sytuacji. Według Kry- styny de Walden­‑Gałuszko to właśnie przygnębienie jest głównym czynni- kiem pogarszającym jakość życia pacjentów8. Niektóre osoby doświadczają też depresji reaktywnej. Jak podają Charles S. Sheridan i Sally A. Radmacher, u około 20% osób cierpiących z powodu zaawansowanego nowotworu diagnozuje się umiarkowaną depresję9. Osoby chore często odczuwają też poczucie winy. Wiąże się ono z samooskarżaniem się o zachorowanie lub też poszukiwaniem „winnych” w otoczeniu, traktowaniem choroby w kategorii kary za prawdziwe lub wyimaginowane życiowe przewinienia. Ważnym aspektem psychologicznego funkcjonowania chorych na nowo- twory jest kwestia przystosowania do choroby, analizowana w literaturze jako czynnik związany z procesem radzenia sobie z chorobą i ze stresem chorobym, a także jako prognostyk długości przeżycia pacjenta10. Charakter

7 G. Chojnacka­‑Szawłowska, M. Majkowicz, Jakość życia kobiet leczonych z powodu nowotworu złośliwego narządów rodnych, w: Jakość życia w chorobie nowotworowej, red. K. de Walden­‑Gałuszko, M. Majkowicz, Gdańsk 1994, s. 114; G. Dolińska­‑Zygmunt, Psycholo‑ giczne aspekty chorób nowotworowych, w: Podstawy psychologii zdrowia, red. G. Dolińska­ ‑ Zygmunt, Wrocław 2001, s. 211. 8 K. de Walden­‑Gałuszko, Jakość życia – rozważania ogólne, w: Jakość życia w chorobie nowotworowej, s. 30. 9 C. L. Sheridan, S. A. Radmacher, Psychologia zdrowia, s. 401. 10 M. Rosiewicz, M. Lutostańska, Psychospołeczne problemy osób chorych onkologicz‑ nie, w: Akademia Walki z Rakiem – wsparcie społeczne, red. M. Rębiałkowska­‑Stankiewicz, 294 Katarzyna Mariańczyk

przystosowania, do wypracowania którego zmusza pacjentów choroba (np. „walczący duch”, radzenie sobie poprzez mechanizmy obronne, fatalistyczna forma przystosowania – „będzie, co ma być”, przystosowanie, w którym dominuje beznadziejność i lęk)11, wpływa na jakość ich życia. U części chorych występuje w miarę dobre przystosowanie do choroby i leczenia. Niestety u wielu chorych stwierdza się psychopatologiczne następstwa leczenia, tj. zaburzenia reaktywne, ostre zaburzenia psychiczne oraz prze- wlekłe zaburzenia psychiczne12. Rozpoznanie i doświadczanie choroby nowotworowej wiąże się ze stra- chem, lękiem, cierpieniem, bólem nie tylko osoby chorej, ale także osób z jej najbliższego otoczenia13. Choroba zmusza do reorganizacji dotych- czasowego trybu życia rodzinnego, zawodowego, sposobu komunikowania się między członkami rodziny, a także sposobu ujawniania uczuć, myśli, potrzeb; u członków rodzin wywołuje lęk, przygnębienie, poczucie bezrad- ności, obawę przed utratą bliskiej osoby – bliskie osoby chorego określa się wręcz „pacjentami drugiego rzutu”14. Problematyka raka w kontekście psychologicznego funkcjonowania osoby cieszy się dużym zainteresowaniem badaczy. Ciągła potrzeba eks- ploracji tego obszaru wynika z realnych, bieżących uwarunkowań spo- łecznych – z wciąż bardzo dużej zachorowalności na raka w populacji ogólnoświatowej, a także bardzo dużej zachorowalności i śmiertelności z powodu chorób nowotworowych w Polsce. W światowych bazach danych PsychInfo i PsycArticle, obejmujących znaczącą liczbę czasopism podejmu- jących problematykę psychologiczną, 12 kwietnia 2013 r. w odpowiedzi na hasło „rak” (cancer) otrzymano 46 484 tekstów.

M. , Toruń 2012, s. 25; Z. Juczyński, Psychologiczne wyznaczniki przystosowania się do choroby nowotworowej, „Psychoonkologia”, 1 (1997) s. 3–10. 11 K. de Walden­‑Gałuszko, Jakość życia, s. 29. 12 Taż, Psychologiczne następstwa leczenia chorych na nowotwory, „Onkologia Polska”, 1 (1998) nr 3–4, s. 149–152. 13 A. Pietrzyk, Ta choroba w rodzinie. Psycholog o raku, Kraków 2006; K. Walęcka­ ‑Matyja, Zdrowa rodzina chorego, w: Siły które pokonają raka. Wiara, nadzieja, zdrowie, red. D. Krzemionka­‑Brózda, K. Mariańczyk, L. Świeboda­‑Toborek, Kielce 2005, s. 86. 14 K. Walęcka­‑Matyja, Zdrowa rodzina chorego, s. 86. Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 295

Rak w biografii

Przeżycia związane z chorobą nowotworową, zazwyczaj bardzo wyraziste, nacechowane silnymi emocjami, wpływające na zachowania, a wręcz na osobowość chorego, znajdują odzwierciedlenie w literaturze. Na polskim rynku wydawniczym można znaleźć wiele książek, mających charakter „biografii z rakiem”. Osoby, które zachorowały na raka i z walki z nim wyszły zwycięsko, chcą dzielić się swoim doświadczeniem z innymi. Chcą pokazać, co zmieniło się w ich życiu w związku z chorobą nowotworową, udowodnić, że z rakiem można wygrać. Możemy o tym przeczytać m.in. w „autobiogra- fiach z rakiem” Piotra Biesa15, Kamila Durczoka16, André Fola17, Krystyny Kofty18, Heleny Kozłowskiej­‑Dębickiej19, Bolesława Lutosławskiego20, Anny Mazurkiewicz21, Jerri Nielsen22, Zofii Stigler23, Jerzego Stuhra24. W twórczości dotyczącej przeżyć osób chorych na raka często akcentowana jest sfera reli- gijności, odniesienia do Boga. Piszą o tym m.in. Gilberto Campisi25, Jeanne Carol Martin26, Małgorzata Stiff27. W literaturze można znaleźć historie spisane przez osoby, które straciły kogoś bliskiego walczącego z rakiem: Lutgard van Heuckelom28, Beata Kanik29, Manu Keirse30, Agata Tuszyńska31,

15 P. Bies, Walczyłem z rakiem i…, Racibórz 2004. 16 K. Durczok, Wygrać życie, Kraków 2005. 17 A. Fol, Czas kryzysu, czas wiary?, przeł. A. Nagórka, Warszawa 2000. 18 K. Kofta, Lewa, wspomnienie prawej, Warszawa 2003. 19 H. Kozłowska­‑Dębicka, Zwyciężyć śmierć, Warszawa 2001. 20 B. Lutosławski, Tańcząc nad przepaścią, Kraków 2006. 21 A. Mazurkiewicz, Jak uszczypnie będzie znak, Warszawa 2003. 22 J. Nielsen, M. Vollers, I będę żyć…, przeł. J. Mikos, Warszawa 2003. 23 Z. Stigler, Nasze piekła. Z pamiętnika chorej na raka, Warszawa 1997. 24 J. Stuhr, Tak sobie myślę…, Kraków 2012. 25 G. Campisi, Podróż do światła, przeł. J. Podmokły, Z. Wawrykiewicz, Kraków 2002. 26 J. C. Martin, W obliczu raka… Zaufałam Bożemu Miłosierdziu, przeł. A. Dzisiewska, Warszawa 2003. 27 M. Stiff,Źródło mojej nadziei, Poznań 2000. 28 L. van Heuckelom, Listy do Miriam. Pożegnanie matki z córką, przeł. J. Urbaniak, Radom 2006. 29 B. Kanik, Trzymając śmierć za rękę, Kraków 2008. 30 M. Keirse, Pożegnanie z matką, przeł. O. de ­‑Rutecka, Radom 2005. 31 A. Tuszyńska, Ćwiczenia z utraty, Kraków 2007. 296 Katarzyna Mariańczyk a także dzienniki i zapiski chorych, którzy odeszli np. Joseph Bernardin32, Barbara Czarnowieska33, Tamara Zwierzyńska­‑Matzke34. Na potrzeby niniejszego opracowania zdecydowano się poddać analizie zapiski zawarte w trzech publikacjach, których autorzy opisują swoją zwy- cięską walkę z rakiem. Te książki to: Nasze piekła – z pamiętnika chorej na raka Zofii Stigler, Jak uszczypnie będzie znak Anny Mazurkiewicz oraz Wygrać życie – zapis rozmowy, którą z Kamilem Durczokiem prowadził Piotr Mucharski. Jakie były powody powstania tych książek? Tak piszą o nich autorzy: Zofia Stigler tłumaczy: „Pisałam tę książkę z myślą o tych, którzy – być może – znaleźli się lub mogą znaleźć w sytuacji zagrożenia chorobą nowo- tworową. Nie załamujcie się nigdy! Może treść tej książeczki, pomoże Wam przetrwać trudne chwile i zapobiec ewentualnym następstwom choroby”35. Kamil Durczok podaje podobne powody: „Książka ta będzie rodzajem posługi dla tych, którzy będą musieli zmierzyć się z rakiem. Dla tych, którzy mają kogoś chorego blisko siebie albo sami na tę chorobę zapadają. Ale także dla tych wszystkich, którzy chcą wiedzieć, kim jest człowiek w cho- robie i jakie stany świadomości mu towarzyszą”36. Inne powody kierowały Anną Mazurkiewicz, gdy pisała: „O trzeciej nad ranem postawiłam kropkę po ostatnim zdaniu. Pisałam tę książkę od początku choroby. W taki sposób chciałam oswoić to, czego najbardziej się bałam. Śmierć. […] To jest jedyna prawda o życiu: że kiedyś się kończy. Czy tego chcę czy nie”37. Istnieje możliwość dokonywania wielopłaszczyznowej analizy tekstów, uwzględniając różne aspekty psychologicznego funkcjonowania osoby w kontekście choroby nowotworowej. Jednakże w niniejszym tekście zde- cydowano się skoncentrować na problematyce przystosowania do choroby nowotworowej, w oparciu o klasyfikację tego procesu zaproponowaną przez de Walden­‑Gałuszko, i dokonać próby analizy tekstów w tym kontekście. Proces przystosowania do choroby nowotworowej obejmuje cztery podsta- wowe etapy38. Należy pamiętać, że podział ten ma charakter akademicki,

32 J. Bernardin, Dar pokoju. Refleksje osobiste, przeł. A. Nowak, Kraków 1999. 33 B. Czarnowieska, Pokonać raka, Kraków 2008. 34 T. Zwierzyńska­‑Matzke, S. Matzke, Czasami wołam w niebo, Warszawa 2003. 35 Z. Stigler, Nasze piekła, s. 141. 36 K. Durczok, Wygrać życie, s. 106. 37 A. Mazurkiewicz, Jak uszczypnie będzie znak, s. 113. 38 K. de Walden­‑Gałuszko, Słownik pojęć przydatnych, w: Siły, które pokonają raka. Wiara, nadzieja, zdrowie, red. D. Krzemionka­‑Brózda, K. Mariańczyk, L. Świeboda­‑Toborek, Kielce 2005, s. 208–209. Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 297 a w doświadczeniu poszczególnych osób chorych przypisywane poszczegól- nym etapom stany i przeżycia mogą występować także w innych układach. Pierwszy z etapów to wstrząs spowodowany wiadomością o niepomyślnej diagnozie, czyli czas, w którym osoba doświadcza silnych emocji negatyw- nych, nie dowierza diagnozie lub jej zaprzecza. Oto jak w analizowanych „autobiografiach z rakiem” wyrażane zostały doświadczenia tego etapu. Zofia Stigler pisze: „Rak? Onkologia? To dotychczas słowa znane mi z nazwy, bez pokrycia w rzeczywistym doświadczeniu. Nikt w mojej rodzinie ani w najbliższym otoczeniu nie chorował na raka. […] nigdy nie przypuszczałam, że mogę mieć raka. W moim mózgu została fałszywie zakodowana pewność nietykalności mojego organizmu przez tę chorobę. Do końca zresztą nie mogłam uwierzyć w rzeczywistość, nawet wówczas, kiedy rak ostatecznie został stwierdzony”39. I dalej: „Jestem zdruzgotana. Po wyjściu lekarza nie płaczę, ale łzy same spływają po mojej twarzy […]. Półprzytomna zapadam w jakiś letargiczny sen […]. Dopiero następnego dnia wraca mi pełna świadomość, a wraz z nią, o zgrozo, uczucie całkowitej rezygnacji. Temu niezdrowemu samopoczuciu towarzyszy na domiar złego pewność, że nadszedł koniec życia i trzeba umierać”40. Kamil Durczok wspomina: „Powiedział, że wyniki nie są w porządku. Użył słowa »histopatologiczne« […] Poczułem przypływ obezwładniającego strachu. […] przestałem go słyszeć. To jest dziwny moment, kiedy nagle wszystko, co wydarza się w naszym życiu, przenosi się w inny wymiar. […] Padły słowa »nowotwór złośliwy«. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co to zna- czy, i nie miałem siły pytać. Nie wiedziałem, że istnieje dwieście rodzajów nowotworów… Kojarzyłem prosto: nowotwór to śmierć”. A także: „poczucie absolutnej obcości świata. Wszystko, co znajome, staje się nieznajome. Nie myślisz, co będzie potem, siła skojarzenia: nowotwór znaczy śmierć, odbiera zdolność logicznego myślenia”41. Anna Mazurkiewicz opisała ten moment: „Ledwie dojeżdżam do domu, wyjąc i rycząc w samochodzie. Guz wielkości osiemnastu milimetrów, guz wielkości osiemnastu milimetrów, tłucze mi się w głowie ten rap. […] Uciec, uciec gdziekolwiek. Uciekam na razie do wanny. […] Nie śpię całą noc, a łzy kapią mi na poduszkę. […] trzęsę się ze strachu. Najchętniej gdzieś bym uciekła, zawsze uciekałam. A teraz co?”42.

39 Z. Stigler, Nasze piekła, s. 18. 40 Tamże, s. 37–38. 41 K. Durczok, Wygrać życie, s. 25. 42 A. Mazurkiewicz, Jak uszczypnie będzie znak, s. 21–23. 298 Katarzyna Mariańczyk

Drugi etap procesu przystosowania określany jest mianem konfrontacji. To czas, kiedy minie już pierwszy wstrząs i kiedy w doświadczeniu osoby zazwyczaj dominować zaczyna rozpacz, poczucie straty, doświadczenie wyobcowania, samotności. W takich słowach etap ten charakteryzują autorzy analizowanych „autobiografii z rakiem”. Kamil Durczok wspomina: „Zaczęło do mnie docierać, co się stało. […] I jakoś – sam nie wiem dlaczego – nie czułem strachu, powiedziałem sobie: Nie dam się! […] Jeśli potem wracały lęki, to jednak nie bałem się śmierci – choć szanse na to, że wyjdę żywy z choroby, były pół na pół”43. „Do momentu, kiedy zacznie się rozmawiać z rozsądnym lekarzem, człowiek jest bezradny i dryfuje: czasem w stronę głębokiej depresji i samobójczych myśli, czasem w stronę głupiego optymizmu, który w skrajnej postaci objawia się w posta- wie »nie będę się leczył« lub zaprzeczeniu »to nieprawda«. Obie te postawy są zarazem przejawem paniki i bezwładu”44. Zofia Stigler opisała to tak: „patrzę na ulicę, po której chodzą nor- malni zdrowi ludzie, nie zdający sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo są szczęśliwi”45. Kolejny etap przystosowania do choroby nowotworowej obejmuje zacho- wania o charakterze ucieczkowym, niekiedy zaprzeczanie rzeczywistości i powadze problemu, prowadzi on do stopniowego godzenia się z sytuacją. Na czwartym etapie przystosowania mówić możemy już o reorientacji czyli uświadomieniu sobie realności życia z chorobą i wypracowywaniu nowego sposobu funkcjonowania. Autorzy analizowanych publikacji także opisywali doświadczenia tego okresu. Zofia Stigler pisała: „W szpitalu zrozumiałam, jakie cuda potrafi czynić ludzka sympatia i miłość”46. „Zrozumiałam wtedy, że człowiek zagrożony poważną chorobą ma o wiele większe zapotrzebowanie na uczucia innych ludzi niż zdrowy. Podświadomie pragnie pocieszenia, serdeczności i troski drugiego człowieka”47. Kamil Durczok analizował swoje odczucia: „Im więcej czasu poświęca się na myślenia, co będzie po chorobie, tym głębiej jest się przekonanym, że się z tej choroby wyjdzie. […] To jest czas dany nam, byśmy poukładali

43 K. Durczok, Wygrać życie, s. 26. 44 Tamże, s. 27. 45 Z. Stigler, Nasze piekła, s. 18. 46 Tamże, s. 67. 47 Tamże, s. 80. Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 299 na nowo klocki w naszym życiu. To jest dobry czas na postanowienia: zawodowe, życiowe, moralne. Żadne postanowienie nie jest wtedy głupie”48. Bardzo trafnego podsumowania całego procesu przystosowania do cho- roby dokonała Zofia Stigler: „Zauważyłam, że każdy człowiek zajmuje wobec swojej choroby zupełnie inną postawę. […] Niektórzy, jak na przykład ja, na początku rozpaczają, płaczą, wszystkiego się boją, po czym osiągają okres uspokojenia i pogodzenia się z losem. W tym właśnie okresie wystę- pują dwie odmienne postawy: albo abnegacja i rezygnacja, albo mobilizacja sił do przezwyciężenia choroby. Pierwsza postawa może być bardzo nie- bezpieczna, druga okazuje się w rezultacie zbawieniem”49. Choroba nowotworowa, która pojawia się w biografii, staje się już na stałe jej elementem, nadając kształt sposobowi funkcjonowania osoby i wpływa- jąc na kolejne wydarzenia. Nawet zwycięstwo nad rakiem nie pozwala na zupełne poczucie bycia zdrowym; powrót do dawnego funkcjonowania jest naznaczony swego rodzaju niepewnością, związaną z możliwością ponow- nego ujawnienia się choroby. Chorzy w okresie remisji żyją w specyficznym napięciu, spodziewając się, że choroba może powrócić. Tak piszą o tym doświadczeniu autorzy analizowanych tekstów. „zawsze jednak pozostanie obawa, że rak może wystąpić po drugiej stronie lub zaatakować inny organ. Ten, kto miał już raz do czynienia z rakiem, nie jest w stanie pozbyć się tej obawy, tym bardziej że jest ona w pełni uzasadniona”50. Kamil Durczok wspomina: „Wierzę, że zostałem skutecznie wyleczony, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie ma sposobu, by całkowicie wyeliminować możliwość nawrotu choroby. Każda wizyta w Instytucie to spotkanie z niepewnością”51. Czasami choroba wraca. Anna Mazurkiewicz opisuje uczucia towarzyszące tej wiadomości: „Mam wznowę. I nie mam siły myśleć o niczym innym”52. „Teraz mogę powiedzieć, że były to najgorsze tygodnie w moim życiu. Było gorzej niż wtedy, gdy zachorowałam po raz pierwszy, bo nie zostawiłam sobie żadnego marginesu na powrót choroby. Uznałam, że sprawa jest zamknięta. […] Od tej choroby nie można się odczepić. Teraz to już wiem. Zawsze będę należała do nich, do

48 K. Durczok, Wygrać życie, s. 65. 49 Z. Stigler, Nasze piekła, s. 103. 50 Tamże, s. 49. 51 K. Durczok, Wygrać życie, s. 93. 52 A. Mazurkiewicz, Jak uszczypnie będzie znak, s. 97. 300 Katarzyna Mariańczyk tych wchodzących i wychodzących przez rozsuwane drzwi do największego w Polsce szpitala od raka. Nie ma się co buntować. […] Przecież miałam być nietykalna. Nie musiałam walczyć z chorobą, bo zakładałam, że nie ma już z czym. A to nie tak. Każdego dnia trzeba się budzić z myślą, że ona może wrócić jak zły sen. I każdego dnia wyrzucać ją z siebie”53. Doświadczenie choroby nowotworowej prowokuje do stawiania pytań o charakterze egzystencjalnym, do podejmowania refleksji nad dotych- czasowym życiem. Przykładem mogą być wyniki badań54 pokazujących, iż u kobiet po mastektomii doświadczenie choroby powodowało reinterpre- tację hierarchii wartości i przyczyniało się do większego docenienia życia. W tym kontekście warto odnieść się do źródłosłowu terminu „rak”. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że powszechność nazywania chorób nowotworowych rakiem ma swój źródłosłów w greckim karkínos. Słowo to pochodzi od sanskryckiego karkara (twardy), a oznacza i skoru- piaka, i chorobę55. W Słowniku symboli Kopaliński56 opisuje raka jako pełnego sprzeczności. Z jednej strony symbolizuje on drapieżność, napastliwość, głupotę, bezceremonialność, powolność, powrót do chaosu; z drugiej zaś przewidywanie, zmartwychwstanie, odrodzenie. Ta charakterystyka raka znajduje odzwierciedlenie w wypowiedziach osób chorych – wiele z nich twierdzi, że po okresie walki z drapieżnym i napastliwym wrogiem, jakim jest choroba, przychodzi okres odrodzenia, który często polega na docenie- niu życia, dostrzeżeniu tych jego zalet, cech, na które przed chorobą wcale nie zwracali uwagi. O wspomnianym zjawisku piszą autorzy analizowanych w tym artykule prac. Zofia Stigler wspomina: „Iluż ludzi dopiero po przebytej ciężkiej chorobie, po wyrwaniu się ze szponów raka – odnajduje prawdziwą radość życia, prawdziwe szczęście z istnienia. Dopiero wówczas dostrzegają piękno otaczającej ich przyrody. To wszystko powoduje, że często stają się lepsi, wrażliwsi na niedolę innych ludzi. Odnajdują w sobie drzemiące gdzieś dotychczas wartości i talenty. Zaczynają malować obrazy pisać wier- sze, komponować muzykę lub innym dawać siebie, swoją miłość, wsparcie,

53 Tamże, s. 98. 54 W. Okła, S. Steuden, P. Puzon, Ocena jakości własnego życia u kobiet po mastektomii, w: Jakość życia w chorobie, red. S. Steuden, W. Okła, Lublin 2006, s. 33–48. 55 K. Kofta, Mitologia raka piersi, w: Kobieta i (b)rak. Wizerunki raka piersi w kulturze, red. E. Zierkiewicz, A. Łysak, Wrocław 2007, s. 15. 56 W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990, s. 349. Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 301

opiekę – jak amazonki … i nie tylko”57. I dodaje: „A może faktycznie dobry Bóg doświadcza tych, których kocha, aby dać im szansę stania się lepszymi”58. Kamil Durczok zaś pisze: „jestem przekonany, że – paradoksalnie – to jest moment, w którym można pokochać życie, choć czasem czujemy, że ono z nas ucieka, że ledwie majaczy na dalekim horyzoncie”59. O tym swoistym paradoksie wspomina też Anna Mazurkiewicz: „Trzeba żyć nadal z tą głupią chorobą. W końcu to ona sprawia, że świat przestaje wyglądać jak przez okopcone szkło i odzyskuje kolory. Wszystko widzę, wszystko słyszę, jem kubłami bakaliowe lody. […] Jechałam Czerniakow- ską, a nad moją głową i nad dachami samochodów majestatycznie leciały dwa łabędzie. Sunęły dokładanie nad ulicą, trzymając się środkowego pasa, w tempie odpowiadającym porannemu przesuwaniu się w korku. Nie za wysoko i nie za nisko, akurat w sam raz. Dojechałam do wydawnictwa z mocnym postanowieniem, że nie będę się już przejmować niczym, co na to nie zasługuje”60. Dziedziną nauki związaną z problematyką chorób nowotworowych, akcentującą szczególnie sferę funkcjonowania psychologicznego, jest psy- choonkologia. Jak podaje de Walden­‑Gałuszko61, psychoonkologia jest „interdyscyplinarną dziedziną medycyny, której problematyka badawcza obejmuje: działania nastawione na psychoprewencję i promocję zdrowia, ze szczególnym uwzględnieniem zachowań ułatwiających zapobieganie oraz wczesne wykrywanie i leczenie choroby nowotworowej; usuwanie lub łagodzenie psychologicznych i psychopatologicznych następstw choroby i leczenia u pacjentów onkologicznych i ich rodzin; działania psychopro- filaktyczne, nastawione na personel medyczny zatrudniony na oddziałach onkologicznych”. Psychoonkologia zajmuje się więc problematyką chorób nowotworowych w bardzo szerokim zakresie. W obszarze jej zainteresowań leży m.in. funkcjonowanie osób z chorobą nowotworową, w tym przysto- sowanie do życia z chorobą. Choroba nowotworowa zarówno dla doświadczającej jej osoby, jak i dla jej najbliższego otoczenia – zwłaszcza rodziny – to czynnik, który

57 Z. Stigler, Nasze piekła, s. 93. 58 Tamże, s. 94. 59 K. Durczok, Wygrać życie, s. 66. 60 A. Mazurkiewicz, Jak uszczypnie będzie znak, s. 104. 61 K. de Walden Gałuszko, Słownik pojęć przydatnych, w: red. Siły, które pokonają raka. Wiara, nadzieja, zdrowie, D. Krzemionka­‑Brózda, K. Mariańczyk, L. Świeboda­‑Toborek, Kielce 2005, s. 210. 302 Katarzyna Mariańczyk

wprowadza zmianę: funkcjonowania osobistego, społecznego, zawodo- wego; sposobu patrzenia na siebie, na innych, na dotychczasowe życie. O tych zmianach piszą także autorzy analizowanych publikacji – w różnych słowach akcentując rozmaite aspekty własnego doświadczenia. Bogactwo poznawcze i korzyści, które wnoszą tego typu publikacje można uporząd- kować w trzy główne kategorie. Pierwsza z nich związana jest z autorami „biografii z rakiem” – dzielenie się własnym doświadczeniem może mieć, dla wypowiadających się osób działanie terapeutyczne; może mieć także charakter nadający tym trudnym doświadczeniom znaczenie ponadindy- widualne; treść, która zostaje udostępniona publicznie, ma szansę stać się materiałem niosącym wiedzę i wsparcie innym osobom zmagającym się z trudem choroby nowotworowej. Druga z kategorii dotyczy ogółu społe- czeństwa, które dzięki omawianym publikacjom ma możliwość zetknąć się z autentycznym opisem przeżyć osoby dotkniętej chorobą nowotworową, ma możliwość zdobyć pewną wiedzę na ten temat, przełamać stereotypy czy błędne przekonania o raku. Trzecia kategoria wiąże się z procesem edukacji osób, które z racji zawodu np. psychologowie, być może w przyszłości będą pracować z osobami chorymi na nowotwory. Możliwość analizy wypowiedzi osób doświadczonych przez chorobę może stanowić bardzo dobry materiał do lepszego poznawania i rozumienia sytuacji pacjentów oraz specyfiki ich funkcjonowania. To zetknięcie się z chorym – poprzez jego słowną wypo- wiedź – kształtuje w przyszłym psychologu czy psychoonkologu wrażliwość i czujności na sygnały, które daje pacjent: o własnym samopoczuciu, o swo- ich przemyśleniach (w toku diagnozy, leczenia, rehabilitacji) – a przez to o zapotrzebowaniu na pomoc i wsparcie. Lektura tych książek to bogactwo, autentycznego doświadczenia, które pozwala czytelnikowi nauczyć się czegoś bardzo ważnego: doceniania każdej, bezcennej chwili własnego życia.

Cancer as a Factor Influencing the Biography (Summary)

Cancer can be treated as one of the leading cause of death among Polish people and, therefore, it constitutes the top social problem in Poland. This disease is a challenge accompanied by physical and social problems of both patients and members of their family. Long­‑lasting and strong emotions that patients usually experience during the battle against cancer have an influence on their behavior, attitude and even personality and, hence, they constitute a crucial factor that shapes their biography. Choroba nowotworowa jako element kształtujący biografię 303

Such a characteristic is visible in so called „biographies of cancer” which are often released on the publishing market as an expression of patients’ need to share with their emotions connected with battle against cancer with wider audience. The majority of people who decide to describe their experience with cancer are those who became ill, underwent the medical treatment, fought for their health and, finally, won their life. However, there are also stories written by those who have lost someone important due to cancer or diaries and notes of patients who have passed away. All those stories confirm the importance of cancer and the influence it has on the biography of patients and their closest people. In other to prove the above­‑mentioned thesis, the notes describing the successful battle against cancer from three publications have been analysed. These books are Nasze piekła – z pamiętnika chorej na raka [Our hells – a diary of a cancer patient] written by Zofia Stigler, Jak uszczypnie będzie znak [When it stings you, you will get a mark] by Anna Mazurkiewicz and Wygrać życie [Life is yours to win] in a form of a script of the interview with Kamil Durczok conducted by Piotr Mucharski. The analysis includes the references to psychooncology and it reveals the characteristic psychological experiences of cancer patients that have a significant impact on their biography, e.g. the process of adjustment to cancer or the reflection on the value of life. 304 Ks. Edward Walewander Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska 305

Katarzyna Kołtuniewicz*

Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska – jako przykład wyboru między życiem a życiem

Wprowadzenie

Wiele osób dostrzega radość w mniejszych lub większych sukcesach, w osią- gnięciach, w zdobytej karierze zawodowej. Pęd życia, stres, nerwy często nie pozwalają dostrzec drobnych rzeczy i wydarzeń, które dzieją się wokół nas. Niekiedy zapomina się, że nie tylko pieniądze i pozycja zawodowa czy społeczna dają zadowolenie i spełnienie, ale przede wszystkim drugi człowiek – rodzic, mąż, żona, przyjaciel czy dziecko, w których możemy znaleźć oparcie i pocieszenie, którzy mogą nadać sens naszemu życiu. Dla kobiety będącej w ciąży to właśnie dziecko, ta maleńka istota jest, lub powinna być, powodem największej radości, dumy, a okres przed rozwiąza- niem – czasem wzruszeń i oczekiwaniem na cud narodzin. Ten cud ma tym większe znaczenie, im więcej wyrzeczeń od nas wymaga, gdy rozgrywa się równocześnie z dramatem choroby, w momencie wyboru między życiem własnym a życiem dziecka. Współczesna medycyna traktuje nienarodzone dziecko jak zwykłego pacjenta, ale paradoksem staje się fakt, że jego choroba w okresie płodo- wym jest często wskazaniem do aborcji, czyli zabicia poczętego, ale nie- narodzonego dziecka. Jednakże istotne jest, że obecny rozwój medycyny pozwala leczyć dzieci jeszcze przed ich narodzeniem1. Ponadto zdarza się, że dziecko przychodzi na świat zdrowe mimo negatywnych rokowań lekarzy,

* Mgr Katarzyna Kołtuniewicz – doktorantka w Instytucie Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 1 Dziecko jako pacjent, „Służba Życiu”, 1 (2009) s. 10. 306 Katarzyna Kołtuniewicz którzy sugerowali aborcję i uznawali ten fakt za niemożliwy. Mimo postępu nauki wciąż zdarzają się sytuacje zaskakujące lekarzy, gdy chory wracał do zdrowia wbrew ich diagnozie2. Jan Paweł II wskazywał, że rozwijające się w łonie matki dziecko jest darem i błogosławieństwem zarówno dla małżeństwa, jak i dla Boga, a rodzice są jego współpracownikami. Każda osoba od momentu poczęcia, nawet jeśli jest dotknięta kalectwem, chorobą czy ułomnością, winna być traktowana jak nienaruszalna i szczególna wartość3. W encyklice Evangelium Vitae Jan Paweł II poruszył temat związany z dyle- matem przyjęcia poczętego dziecka, a nawet z chęcią jego usunięcia. W tej kwestii pisał: „Oświadczam, że bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel czy jako środek, jest zawsze poważnym nieładem moralnym, gdyż jest dobrowolnym zabójstwem niewinnej istoty ludzkiej […]. Żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy, ponie- waż sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka, poznawalnemu przez sam rozum i głoszonemu przez Kościół”4. Podkreślał, że do zabicia nienarodzonych dzieci „w dużej mierze dochodzi w gronie rodziny i za sprawą rodziny, która przecież ze swej natury powinna być sanktuarium życia”5. Przykładem takiego sanktuarium życia rodzinnego są Joanna Beretta Molla oraz Agata Mróz­‑Olszewska, które podjęły próbę walki o życie, sta- nęły przed bardzo trudnym wyborem i miały odwagę podjąć decyzję dla nich i dla wielu właściwą, choć bardzo bolesną.

Dar życia Joanny Beretty Molli

Joanna Beretta Molla urodziła się 4 października 1922 r. w miejscowości Magenta we Włoszech. Wychowywała się w wielodzietnej (trzynaścioro rodzeństwa) i chrześcijańskiej rodzinie, która żyła zgodnie z ideałem

2 Szczęśliwe narodziny, „Służba Życiu”, 1 (2009) s. 14. 3 A. Rynio, Wartość dziecka w nauczaniu Jana Pawła II, w: W służbie dziecku, t. 1, red. J. Wilk, Lublin 2003, s. 138. 4 Jan Paweł II, Encyklika Evangelium Vitae, w: Jan Paweł II, Evangelium Vitae. Tekst i komentarze, red. T. Styczeń, J. Nadgórny, Lublin 1997, s. 65. 5 M. Czachorowski, Jan Paweł II w obronie życia, „Służba Życiu”, 1 (1999) s. 10. Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska 307 ubóstwa św. Franciszka i jednocześnie pogody ducha6. Rodzice byli dla niej ogromnym wzorem, inspiracją, z ich przykładu i stylu wychowania wiele zaczerpnęła dla siebie. Atmosferę domu Berettów można opisać w słowach: duch ofiary, autentyczna modlitwa, delikatność wobec innych, wielkodusz- ność i gotowość oddania życia7. Biorąc przykład ze swojej matki, Joanna w każdej wolnej chwili pomagała biednym i wspierała misjonarzy. Zawsze też była gotowa pomóc swoim najbliższym, ukazując tym samym wrodzony zmysł macierzyński, stale kierowała swoje rodzeństwo ku dobru, znosiła ich kaprysy8. W wieku 12 lat matka wprowadziła Joannę do Akcji Katolickiej, w której najpierw jako wolontariuszka pomagała starszym osobom, a następnie została animatorką i podejmowała wiele inicjatyw takich jak: pielgrzymki, konferencje, konkursy. Metoda edukacyjna, którą starała się wdrażać swoim podopiecznym, opierała się nie tylko na przekazie słownym, ale w szczegól- ności na dobroci i zdolności słuchania. Już jako nastolatka, będąc animatorką w Akcji Katolickiej, wyróżniała się dobrocią i indywidualnym podejściem do każdej osoby. Interesowała się każdym problemem i zawsze starała się interweniować i pomagać przez wsparcie, słowo, zachęty i radę9. 30 listopada 1949 r. Joanna ukończyła studia i uzyskała dyplom z medy- cyny ze specjalizacją chirurgiczną, a rok później otworzyła swój własny gabinet. Z miłości do dzieci i z szacunku do każdej kobiety młoda lekarka zapisała się na specjalizację z pediatrii w Mediolanie. Ponadto ciągle marzyła o wyjeździe na misje do swojego brata Alberta, jednakże stan zdrowia nie pozwalał jej na takie poświęcenie, dlatego najbliżsi namawiali ją do zmiany planów. Doświadczyła wówczas pewnego załamania, niepewności co do własnej drogi życiowej10. Pod koniec 1954 r. Joanna poznała inżyniera Piotra Mollę, który był wicedyrektorem zakładu produkującego zapałki. Spotkali się przy oka- zji mszy prymicyjnej ojca Lino Garavaglia. Między dwojgiem zrodziła się

6 M. Sękalska, Joanna Beretta Molla, http://glosojcapio.pl/index.php?Itemid=75&i- d=75&option=com_content&task=view, dostęp: 26.03.2013. 7 A. Michałowski, Św. Joanna Beretta Molla, http://katolickarodzina.pl/od­‑swieta/560- w­‑joanna­‑bertta­‑molla.html, dostęp: 26.04.2013. 8 Etapy, drogi Gianny do świętości, http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/gianna_molla/ rodzina.htm, dostęp: 26.03.2013. 9 E. Guerrieo, Twoja wielka miłość pomoże mi być silną, przeł. P. Gąsior, Kraków 2002, s. 20–21. 10 Tamże, s. 21. 308 Katarzyna Kołtuniewicz głęboka przyjaźń, a następnie miłość oparta na szacunku. Oboje kierowali się w życiu tymi samymi ideałami: praca, rodzina, przyjaźń i miłość wobec bliźnich11. Okres narzeczeństwa oboje traktowali jako czas prawdziwej refleksji. Pisali do siebie wiele listów, w których zarysowywali wspólne plany na przyszłość, oparte na miłości oblubieńczej. 24 września 1955 r. Joanna i Piotr wzięli ślub. Po roku przyszedł na świat ich pierwszy syn Pierluigi. Obecność dziecka obdarzyła nową świeżością ich dom i życie. Zajęcia poza domem nie uległy jednak większym zmianom – Joanna była stale oddana praktyce lekarskiej, zaś Piotr prowadził swoją fabrykę. Wio- sną 1957 r. przyszło na świat ich drugie dziecko Maria Zyta, nazywana Marioliną, a następnie w 1959 r. Laura Enrica Maria12. Mimo iż czasami, gdy Piotr wyjeżdżał za granicę w delegację, Joanna zostawała z dziećmi sama, nigdy nie skarżyła się na brak sił. A niekiedy jeszcze bardziej angażowała się w wychowanie i macierzyństwo, żeby stworzyć dzieciom dom pełen miłości i radości. W ostatnim liście, który zachował się, pisała do swojego męża: „Mój Najdroższy Piotrze! W tej chwili nasze trzy najdroższe aniołki śpią. Wiele spacerowały, bawiły się i zjeżdżały na nartach. Wieczorem były zmęczone… Mój Piotrze, jakże wiele ja o Tobie myślę! Tak bardzo chciała- bym, abyś był tutaj z nami. Piotruniu złoty, dziękuję za wszystko, za Twoją przeogromną miłość, za Twoją troskliwość, Twoją dobroć. Twoje skarby całują Cię z całych sił, a wraz z nimi rozmiłowana w Tobie Joanna”13. Jak wskazują świadectwa jej brata, doktora Ferdynanda, który sprawo- wał nad nią opiekę, po trzeciej ciąży Joanna dwa razy naturalnie poroniła. W lipcu 1961 r. zauważyła u siebie oznaki kolejnego stanu błogosławionego, był to już drugi miesiąc. Jednakże pojawiły się spore komplikacje – na prawej bocznej ścianie macicy rozwinął się włókniak, z powodu którego Joanna musiała pozostać w szpitalu. Aby wyeliminować wszelkie ryzyko, wystar- czyło dokonać aborcji14. Joanna była lekarką, więc doskonale zdawała sobie sprawę z konsekwencji swoich decyzji. Ponadto wierna swoim poglądom religijnym oraz moralnym zasadom poprosiła lekarza, aby przede wszyst- kim ratował życie dziecka. W swoim dzienniku, jako młoda dziewczyna, pisała „Jeśli w walce o nasze powołanie musielibyśmy umrzeć, to byłby to

11 P. Molla, E. Guerriero, Święta Joanna Beretta Molla, przeł. M. Myczkowski, Kraków 2005, s. 37. 12 E. Guerrieo, Twoja wielka miłość, s. 28. 13 Tamże, s. 177–178. 14 Tamże, s. 30. Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska 309 najpiękniejszy dzień naszego życia”15. Po kilku miesiącach doszło do ope- racji, w której ograniczono się tylko do usunięcia włókniaka i Joanna mogła spokojnie powrócić do domu, do swojego męża i dzieci. Kobieta wiedziała, że włókniak może na nowo zaatakować, co niesie jeszcze większe ryzyko dla rozwijającego się w jej łonie dziecka. Mimo to starała się prowadzić normalne, pogodne życie. Tylko nielicznym osobom zwierzyła się z tego, co może się stać. Jej mąż bardzo się uspokoił, widząc, że Joanna po ope- racji wróciła do pracy i codziennych obowiązków. Mimo ogromnego bólu fizycznego pracowała w zawodzie, choć mniej intensywnie. Półtora miesiąca przed porodem zdecydowała się powiedzieć Piotrowi prawdę i oznajmić swoją decyzję. Tuż przed rozwiązaniem zdecydowanie, a jednocześnie ze spokojem oznajmiła: „Jeśli musicie wybierać między mną a dzieckiem, to żadnego wahania: wybierzcie – żądam tego – wybierzcie dziecko. Ratujcie dziecko”16. Dla Joanny ważniejsze od własnego zdrowia i bezpieczeństwa było życie jej dziecka. Wiedziała, że jest potrzebna urodzonym już trojgu dzieciom, z których najstarsze miało tylko 5 lat. Lecz wiedziała również, że kiedy ocali siebie, aby zapewnić im opiekę, zrobi to za cenę życia dziecka, które się jeszcze nie urodziło, a które rozwijało się w jej łonie17. 21 kwietnia 1962 r., w Wielką Sobotę, Joanna urodziła zdrową córkę Giovannę Emanuelę. Kilka godzin po porodzie, gdy znieczulenie przestało działać, pojawiły się niesamowite bóle, które z każdym dniem nasilały się coraz bardziej. Joanna w powolnej agonii żegnała się z nowo narodzoną córeczką, rodziną i mężem. Po paru dniach poprosiła o powrót do domu – chciała umrzeć przy swoich bliskich, w domu, gdzie strzegła sakramentu miłości18. I w tym domu umarła w sobotę rano 28 kwietnia 1962 r., miała 39 lat. Mąż Joanny w świadectwie pisanym po jej śmierci skierował do niej takie słowa: „Zrozumiałem, chociaż zrobiłaś wszystko co możliwe, by ukryć przede mną Twe rozdarte serce matki i żony z powodu tego dylematu. O, ileż ten wybór musiał kosztować Ciebie, która tak kochałaś nasze dzieci, męża i życie!”19. Joanna świadoma konsekwencji swojej decyzji, bez wahania wiedziała, czyje życie wybiera.

15 Etapy, drogi Gianny do świętości. 16 Komitet Organizacyjny Beatyfikacji Gianny Beretty Molli,Lek. med. Gianna Beretta Molla. Droga świętości, przeł. K. Zając, Nowy Sącz 1996, s. 58. 17 Bohaterskie Matki, „Służba Życiu”, 1 (2009) s. 23. 18 E. Guerrieo, Twoja wielka miłość, s. 31–32. 19 P. Molla, Świadectwo męża, przeł. o. K. Lubowicki OMI, http://www.rodziny.omi. opoka.org.pl/gianna/swiadectwomeza.htm, dostęp: 30.03.2013. 310 Katarzyna Kołtuniewicz

W 1972 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny, zaczęto zbierać świadec- twa, Antonio Rimoldi przygotował krytyczne opracowanie biografii Joanny20. Jan Paweł II dokonał beatyfikacji Joanny Beretty Molli dnia 24 kwietnia 1994 r., a 10 lat później, 16 maja 2004 r. ogłosił ją świętą. Podczas homilii podkreślił „ta święta matka rodziny w sposób heroiczny dochowała wier- ności zobowiązaniom podjętym w dniu zawarcia sakramentu małżeństwa. Najwyższa odwaga, którą uwieńczyła swe życie, świadczy o tym, że tylko wtedy człowiek może się zrealizować, gdy ma odwagę całkowicie poświęcić się Bogu i braciom. Oby nasza epoka, dzięki przykładowi Joanny Beretty Molli, mogła odkryć prawdziwe, czyste i płodne piękno miłości małżeńskiej przeżywanej jako odpowiedź na Boże powołanie”21. Święta Joanna staje się dziś wzorem doskonałej miłości matczynej i macierzyńskiej. Od dziecię- cych lat, przyjmując styl wychowania domu rodzinnego, była mu wierna i realizowała go w swoim życiu, dając świadectwo innym. Decyzja o ratowaniu życia dziecka, a nie swojego zapewne nie przyszła Joannie z łatwością. Mogła mieć przed sobą jeszcze długie życie. Była piękną, młodą i kochającą życie kobietą. Miała męża i czwórkę wspaniałych dzieci. Bez zastrzeżeń poddała się jednak woli Bożej, jej decyzja dla postronnych osób była niezrozumiała.

Życiowy wybór Agaty Mróz­‑Olszewskiej

Agata Mróz urodziła się 7 kwietnia 1982 r. w Dąbrowie Tarnowskiej. Pocho- dziła z rodziny usportowionej i obdarzonej imponującym wzrostem – ojciec koszykarz ma 196 cm wzrostu, zaś matka siatkarka 175 cm. Agata i jej rodzeństwo odziedziczyli po rodzicach wzrost i talent sportowy: brat 213 cm, siostra 194cm i Agata 191cm, ze względu na wzrost była ustawiana na środkowej pozycji bloku podczas meczów22. Na poważnie zajęła się spor- tem i siatkówką w wieku 15 lat, kiedy wyjechała z Tarnowa do Sosnowca. Tam uczęszczała do Szkoły Mistrzostwa Sportowego (SMS). Wyjazd był dla Agaty dużym wyrzeczeniem i poświęceniem, w tak młodym wieku musiała

20 E. Guerrieo, Twoja wielka miłość, s. 33. 21 M. Sękalska, Joanna Beretta Molla. 22 I. Waśkowicz, Postawa Agaty Mróz-Olszewskiej w obronie życia poczętego, Lublin 2011, s. 29, praca magisterska napisana na seminarium z Biografistyki pedagogicznej; Agata Mróz –„Historia z happy‑endem”­ , http://www.siatka_bielsko.republika.pl/mroz.pdf, dostęp: 2.04.2013. Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska 311

opuścić dom rodzinny, codziennie uczęszczać na kilkugodzinne treningi oraz chodzić na normalne zajęcia szkolne23. Jak sama podkreślała, wyjazd ten był nie tylko sprawdzianem życia, ale również najlepszym sposobem na to, aby stać się profesjonalnym zawodowym sportowcem24. Swój pierw- szy wielki sukces odniosła w 1999 r., gdy została kapitanem reprezentacji Polski kadetek na Mistrzostwach Europy w Gdańsku, jej drużynie udało się wywalczyć złoty medal. W wieku 17 lat dowiedziała się o swojej chorobie, o tym, że ma mielo­ dysplazję szpiku (MDS), która jest wstępem do ostrej białaczki. Wówczas przerwała treningi i zrobiła sobie trzyletnią przerwę. Zajęła się swoim zdro- wiem. Bardzo przeżywała informację o chorobie. Kariera stała przed nią otworem, lecz okazało się, że musiała z niej zrezygnować. Przez cały czas wspierali ją najbliżsi, aby się nie poddała w walce z chorobą, choć sama mówiła „chwilami myślałam, że już po mnie”25. Po trzech latach przerwy stan zdrowia Agaty znacznie się poprawił i ojciec namówił ją do powrotu do siatkówki. Trafiła do drugoligowej drużyny Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości (WSBP) w Ostrowcu Świętokrzyskim26. Wkrótce została powołana do kadry seniorek przez Andrzeja Krzyżanowskiego, który pamiętał ją z sosnowieckiej SMS, jednak rozkwitnąć jej talentowi pozwolił Andrzej Niemczyk, trener „polskich złotek”, który przejął repre- zentację Polski. W 2003 r. po dostaniu się do reprezentacyjnej szóstki Agata wraz z drużyną wywalczyła Mistrzostwo Europy. Według trenera Niem- czyka, była jedną z najlepszych siatkarek turnieju, zwłaszcza na pozycji „środkowej”27. Rok w rok na jej koncie pojawiały się kolejne sukcesy zawo- dowe: 2004 r. – Mistrzostwo Polski, w latach 2004 i 2006 – Puchar Polski, w 2005 r. – złoty medal w Mistrzostwach Europy. Od 2006 r. Agata była reprezentantką drużyny Gruppo 2002 Murci, z którą zdobyła w 2007 r. mistrzostwo i Puchar Hiszpanii28. Lekarze stale upominali Agatę, że sport

23 W. Dudziński, Wygrała życie dla córki, „Niedziela”, 25 (2008) s. 22–23. 24 Agata Mróz – „Historia z happy­‑endem”. 25 I. Waśkowicz, Postawa Agaty Mróz-Olszewskiej, s. 30; S. Borowska, Dwa kilo‑ gramy szczęścia – ostatni osobisty wywiad Agaty, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci /1,114873,5277901,Dwa_kilogramy_szczescia___ostatni_osobisty_wywiad.html, dostęp: 3.04.2013. 26 W. Dudziński, Wygrała życie, s. 22–23. 27 Tamże, s. 22–23. 28 Agata Mróz – bohater w Walce i Miłości, http://www.tajemnicamilosci.pl/bohaterowie­ ‑wspolczesni/agata­‑mroz­‑bohater­‑w-walce­‑i-milosci.html, dostęp: 3.04.2013. 312 Katarzyna Kołtuniewicz

nie jest dla niej najlepszym rozwiązaniem, ponieważ duże ryzyko niesie za sobą każdy wysiłek, podróż samolotem, zmiana klimatu. Jednakże ona chciała za wszelką cenę spełniać się w tym, co kochała29. W 2006 r. w Szczyrku Agata poznała Jacka Olszewskiego. Oboje od razu się w sobie zakochali, rok później byli już małżeństwem. 9 czerwca 2007 r. Agata Mróz i Jacek Olszewski wzięli ślub. Agata nigdy nie ukrywała przed mężem swojej choroby, dlatego też na ślubnym kobiercu obydwoje byli świadomi podejmowanej decyzji i w pełni zdawali sobie sprawę z zagro- żenia, jakie niesie jej stan zdrowia. Jak wspomina Jacek Olszewski, „Przy ołtarzu przysięga się na dobre i na złe. A choroba Agaty wzmocniła nas, zbliżyła do siebie. Staliśmy się jednością”30. Oboje starali się korzystać z życia pełnymi garściami, próbując żyć normalnie. Spotykali się z rodziną, ze znajomymi, wyjechali na wakacje, chodzili do restauracji. Jednakże nadszedł dzień, kiedy zdrowie Agaty było już w bardzo złym stanie, kiedy lekarze oznajmili, że należy jak najszybciej zrobić przeszczep szpiku31. Kilka dni przed wyjazdem na kwalifikacje do przeszczepu Agata zrobiła rutynowo test ciążowy. Okazało się, że był pozytywny. Wiadomość ta była dla niej i dla jej męża ogromnym zaskoczeniem, ponieważ lekarze mówili im niejedno- krotnie, że jest to praktycznie niemożliwe. Agata wyjechała na planowane kwalifikacje, aby zakomunikować lekarzom tę radosną dla niej wiadomość i przesunąć datę przeszczepu. Lekarzom trudno było w to uwierzyć, od razu też doradzali Agacie, aby usunęła ciążę, gdyż stanowi ogromne ryzyko i zagrożenie dla jej życia32. Dla niej wybór był jasny i klarowny. Zdecydowali razem z mężem, że spróbuje donosić ciążę i urodzić ich dziecko, o którym marzyli. Agata, świadoma swojego stanu zdrowia, pragnęła pozostawić po sobie na świecie jakąś część siebie – najpiękniejszym wyrazem tego jest właśnie dziecko. Wraz z mężem postanowili poszukać takiego lekarza, który zdoła podjąć wyzwanie i pomoże przeżyć ich jedynemu dziecku: „W dzie- wiątym tygodniu zobaczyłam na USG tę maleńką kijankę i od razu zaczęłam szukać kontaktu z hematologami, którzy poprowadziliby moją ciążę. Byli lekarze, którzy sugerowali, że powinnam ją usunąć. Na szczęście trafiłam

29 W. Dudziński, Wygrała życie, s. 22–23. 30 P. Michońska­‑Dynek, S. Dynek, I nie opuścił, aż do śmierci, http://www.magazynfamilia. pl/artykuly/I_nie_opuscil_az_do_smierci,402,108.html, dostęp: 5.04.2013. 31 W. Dudziński, Wygrała życie, s. 22–23. 32 Tamże, s. 22–23. Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska 313 też na takich, którzy podjęli ze mną walkę o moje dziecko”33 – wspominała siatkarka w swoim ostatnim wywiadzie. Po podjęciu decyzji o porodzie, Agata praktycznie nie opuszczała szpi- tala. Musiała przygotować swój organizm zarówno do porodu, jak i do przeszczepu. Bez przerwy miała przetaczaną krew. Ponieważ była znaną siatkarką, reprezentującą kraj, była osobą medialną, stale przeprowadzano z nią i jej rodziną wywiady, odwiedzano w szpitalu. Dzięki temu Agata z mężem zaangażowali się w akcje propagujące honorowe krwiodawstwo i poszukiwanie dawców szpiku. W ten sposób powstał Siatkarski Fanklub Honorowych Dawców Krwi „Dla Agaty”. W całej Polsce odbywały się zbiórki krwi, które uratowały zapewne nie jedno życie ludzkie. Agata aktywnie uczestniczyła w propagowaniu tego przedsięwzięcia: „Chciałabym, żeby nie skończyło się na jednym razie, żeby powstała z tego regularna akcja, przy- najmniej dwa razy do roku” – podkreślała siatkarka w swoich wywiadach34. W szpitalu miała swojego duchowego opiekuna, salezjanina Macieja Makułę, kapelana z warszawskiego oddziału hematologii. Ksiądz Makuła wraz z mężem Agaty zaczęli kręcić film dokumentalny o jej walce z cho- robą. Myślą przewodnią filmu miał być apel siatkarki do potencjalnych dawców szpiku, aby odważyli się dawać to „cudowne lekarstwo” innym potrzebującym35. Od chwili, kiedy Agata dowiedziała się o ciąży, dziecko stało się dla niej najważniejsze w życiu. Nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby usunąć ciążę i żyć ze świadomością, że pewna konkretna istota, rozwijająca się pod jej sercem, miałaby umrzeć36. Cieszyła się, że bez względu na to, jak się potoczy jej życie, będzie mogła zostawić ukochanemu mężowi cząstkę siebie. Mimo wszystko Agata wciąż wierzyła, że wyzdrowieje, że uda jej się urodzić zdrowe dziecko i wrócić do domu, i wieść spokojne rodzinne życie. Jednak Bóg miał wobec niej inne plany. Dnia 4 kwietnia 2008 r. Agata urodziła przez cesarskie cięcie zdrową córeczkę – Lilianę. Dziewczynka byłą wcześniakiem, przyszła na świat dwa miesiące przed planowanym terminem. Młoda mama żartowała, że cały naród pomógł jej donosić tę ciążę37. Kiedy tylko odzyskała odrobinę

33 S. Borowska, Dwa kilogramy szczęścia – ostatni osobisty wywiad Agaty. 34 W. Dudziński, Wygrała życie, s. 22–23. 35 P. Michońska­‑Dynek, S. Dynek, I nie opuścił, aż do śmierci. 36 Film Droga Agaty. 37 W. Dudziński, Wygrała życie, s. 22–23. 314 Katarzyna Kołtuniewicz sił, pojechała zobaczyć córeczkę, leżącą wtedy w inkubatorze. Tylko dwa dni spędziła w domu z mężem i Lilianą, gdy na własne żądanie wyszła ze szpitala. 22 maja we Wrocławskiej Klinice Transplantologii przeprowadzono operację przeszczepu szpiku kości. W kilka dni później doszło do zakażenia, które zaatakowało gardło do tego stopnia, że potrzebne było wspomaganie oddychania. Lekarze walczyli o każdą godzinę życia Agaty38. Jednak nie udało się jej uratować. Zmarła dwa tygodnie po zabiegu z powodu infekcji szpitalnej. Pogrzeb siatkarki odbył się 9 czerwca 2008 r. w pierwszą rocznicę jej ślubu z Jackiem Olszewskim. Agata Mróz­‑Olszewska urodziła córkę mimo świadomości ryzyka, jakie mogło ją spotkać. Nie słuchała ostrzeżeń lekarzy, dla swojej córki zaakcep- towała niebezpieczeństwo. Mąż Agaty wspomina, iż jego żona „zawsze powtarzała, że jeśli miałaby jeszcze raz wybierać dziecko czy własne zdro- wie, nigdy nie zmieniłaby decyzji. Córeczka była czymś najwspanialszym, co ją w życiu spotkało”39. W testamencie, który zacytowano podczas mszy żałobnej, napisała do męża: „Bądź szczęśliwy, nie żałuję swojej decyzji. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo. Jestem szczę- śliwa, odchodzę spełniona”40. Przyjaciele i członkowie rodziny Agaty mówią, że jest ona dla nich wielką bohaterką, która udowodniła, że podobnie jak w sporcie, w życiu również nie można się poddawać. Zawsze powtarzała, że trzeba i warto walczyć do końca ze słabościami, zmęczeniem i cierpieniem. Biskup Marian Florczyk, mówiąc o tej wielkiej kobiecie, podkreślał, że „sens życia człowieka nie tkwi w odpowiedzi na pytanie, po co żyć, ale dla kogo żyć. W nim tkwi istota trudów, poświęcenia, ofiary i wierności, pracy oraz miłości, naszych dni i nocy. A wszystko dzieje się po to, aby miłością odpowiedzieć na miłość”41. Agata Mróz‑­ Olszewska została odznaczona pośmiertnie Krzyżem Kawa- lerskim Orderu Odrodzenia Polski. Mąż kobiety jednak odmówił jego przy- jęcia, ponieważ według niego odznaczenie to należy się tym wszystkim, którzy ratują ludzkie życie – m.in. lekarzom z kliniki hematologii. Zaznaczył również, że należałoby przyznać im ową nagrodę już za życia, a nie dopiero po śmierci.

38 P. Michońska­‑Dynek, S. Dynek, I nie opuścił, aż do śmierci. 39 W. Dudziński, Wygrała życie, s. 22–23. 40 Pogrzeb Agaty Mróz, http://www.wprost.pl/ar/131401/, dostęp: 10.04.2013. 41 Agata Mróz – bohater w Walce i Miłości. Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska 315

Zakończenie

Poświęcenie dla bliźniego to cecha, którą posiada tylko szczerze kocha- jąca osoba. Zarówno Joanna Beretta Molla, jak i Agata Mróz­‑Olszewska są postaciami odznaczającymi się najwyższą odwagą, ale również wiernością swoim postanowieniom. Taka postawa – obrony życia poczętego za cenę życia własnego – jest dla każdej osoby, a w tym przypadku dla matki odda- jącej życie za nienarodzone dziecko, czynem najwyższej wagi, czynem heroicznym, ale jednocześnie wymagającym wielkiego wyrzeczenia. W obecnych czasach coraz częściej słyszy się o aborcji czy niechcianych ciążach. Tracąc wrażliwość na człowieka, traci się bezpośrednio wrażli- wość na samego Boga42, który jest Stwórcą i dawcą każdego ludzkiego życia. Z Osoby i Obrazu Boga zaczerpnięta jest bezpośrednio godność człowieka. Zapominając o tym, że jest Bożym stworzeniem, człowiek czę- sto traci swoją tożsamość i poczucie własnej wartości, przez co nie ceni siebie oraz przestaje doceniać innych ludzi. W efekcie niszczy siebie, ma poczucie, że jest nikomu niepotrzebny, zaczyna manipulować innymi lub traktować ich jak przedmioty43. Konsekwencją takiego postępowania jest częste łamanie prawa Bożego, zwłaszcza w dziedzinie poszanowania życia ludzkiego. Mimo że żyjemy w świecie, w którym obwieszcza się prawa osoby oraz publicznie deklaruje wartość życia, paradoksalnie prawo do życia jest łamane w momentach najbardziej znaczących dla człowieka, czyli przy jego narodzinach i śmierci44. Przykłady i świadectwa obu kobiet, które żyły w XX i na początku XXI w., są dla wielu młodych kobiet inspiracją oraz zachętą do zastanowienia się nad swoim życiem i podejmowanymi decyzjami. Joanna Beretta Molla i Agata Mróz­‑Olszewska są godnymi do naśladowania wzorami postę- powania, szczególnie dla matek, które wahają się i nie wiedzą, czy chcą przyjąć nowe życie, boją się podjąć wyzwanie, jakim jest wychowanie nowego człowieka, mają wątpliwości, czy dadzą radę zarówno materialnie, jak i duchowo utrzymać rodzinę, i w końcu, czy ratować własne życie, czy jednak dać szansę i pozwolić żyć tej małej istocie. Przed takimi dylematami każdego dnia staje wiele małżeństw. Św. Joanna i Agata dają odpowiedzi na

42 B. Skrzypowska, Wartość ludzkiego życia, „Wychowawca”, 10 (2003) s. 28. 43 U. Kłusek, Być osobą, „Wychowawca”, 3 (2009) s. 9. 44 B. Skrzypowska, Wartość ludzkiego życia, s. 9. 316 Katarzyna Kołtuniewicz te pytania, rozwiewają wszelkie wątpliwości, podkreślając, że prawdziwy sukces odnosimy wówczas, gdy dajemy siebie innym45.

Joanna Beretta Molla and Agata Mróz-Olszewska as an Example of Choice Between Life and Life (Summary)

Human life is the most valuable and protected thing. We have only one life and, therefore, we should spend it remembering about dignity and respect towards ourselves and other people. Joanna Beretta Molla and Agata Mróz-Olszewska showed ultimate bravery by sacrificing their lives to save a new­‑born baby. Their deed shows that a human being can achieve full self­‑realisation only through full self­‑sacrifice for another person. They stand out as examples of women who despite being aware of their fatal disease and being given a choice between saving their own lives or the life of the yet unborn baby decided to die in order to preserve the life of the little person. Their choice made them heroes in the eyes of their relatives and society; moreover, it made them role models for other women who doubt whether to accept their unborn baby.

45 Agata Mróz – bohater w Walce i Miłości. Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X 317

Joanna Kulisiak-Kaźmierczak

Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X i ich rodzin zrzeszonych w grupie wsparcia „Rodzina Fra X”

Wprowadzenie

Z chwilą wprowadzenia w życie zasad integracji, normalizacji, autono- mii, równości i uczestnictwa – na ulicach, w szkołach, w zakładach pracy, w placówkach kultury obecne są osoby niepełnosprawne, dotychczas prze- bywające w domach rodzinnych czy też wyspecjalizowanych placówkach. Niepełnosprawność stała się zjawiskiem wszechobecnym, skupiając na sobie uwagę nie tyko specjalistów zajmujących się tym zagadnieniem, ale również polityków i specjalistów wielu dyscyplin naukowych. Wzrósł sto- pień świadomości społeczeństwa w zakresie wiedzy o niepełnosprawności oraz pogłębiła się chęć niesienia pomocy osobom dotkniętym różnymi dysfunkcjami. Postawy te są znacznie zróżnicowane i w dużej mierze uza- leżnione od rodzaju choroby czy niepełnosprawności. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną, obok osób niepełnospraw- nych psychicznie, budzą najsilniejsze reakcje negatywne i największą chęć dystansowania się. Jak wskazują badania, pomoc osobom niepełnospraw- nym intelektualnie i psychicznie jest dla osób pełnosprawnych trudniejsza niż pomoc osobie na wózku inwalidzkim czy niewidomej1.

* Mgr Joanna Kulisiak­‑Kaźmierczak – doktorantka na Wydziale Nauk Pedagogicznych w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. 1 M. Zima­‑Parjaszewska, Niepełnosprawność intelektualna jako przesłanka dyskryminacji, referat wygłoszony na II seminarium specjalistycznym „Niepełnosprawność ruchowa i intelektualna jako przesłanki dyskryminacji”, 24 lutego 2012 r. w siedzibie Fundacji Funduszu Współpracy, ul. Górnośląska 4a, Warszawa, s. 17. 318 Joanna Kulisiak-Kaźmierczak

Osoby z niepełnosprawnością intelektualną znalazły się na margine- sie procesu integracji nie tylko ze względu na swoje deficyty, ale także z powodu braku możliwości podjęcia jakichkolwiek działań ze strony pań- stwa, chociażby w kierunku wdrożenia w życie ratyfikowanej 6 września 2012 r. Konwencji Praw Osób z Niepełnosprawnością2 oraz zapobiegania poprzez przeciwdziałania na powszechnie panujące w społeczeństwie ste- reotypy dotyczące możliwego zagrożenia i agresji z ich strony. Rodzi się więc potrzeba przedstawienia pojęć niezbędnych do identyfi- kowania osób z niepełnosprawnością intelektualną. Nie sposób przedsta- wić wszystkich zaburzeń rozwoju związanych z nią. Warto jednak zwrócić uwagę na podstawowe grupy deficytów, do których należą zaburzenia warunkowane genetycznie, całościowe zaburzenia rozwoju, zaburzenia neurologiczne, stany po infekcjach okresu prenatalnego, choroby metabo- liczne i inne, np. alkoholowy zespół płodowy, zaniedbania środowiskowe. Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie objawów jednej z cho- rób genetycznych – zespołu kruchego chromosomu X oraz biografii kilku osób nią dotkniętych i rodzin zrzeszonych w wspólnocie „Rodzina Fra X”, które – mam nadzieję – przyczyni się do obalenia stereotypów na temat funkcjonowania osób z tym zespołem. Tekst został tak skonstruowany, aby w centrum dociekań znalazła się wiedza na temat charakterystycznych cech zachowania osób z kruchym chro- mosomem X, objawy choroby przypominają całościowe zaburzenia rozwoju. Wywiady przeprowadzone w rodzinach badanych osób podczas spotkań grupy wsparcia pokazały, dlaczego powierzchowny kontakt z osobami obar- czonymi zespołem kruchego X może sugerować zaburzenia ze spektrum autyzmu.

Zespół kruchego X – przybliżenie zagadnienia

W literaturze medycznej zespół znany jest pod wieloma nazwami, zwią- zanymi bezpośrednio z przyczyną jego powstania3 lub pochodzącymi od nazwisk odkrywców:

2 23 grudnia 2010 r. – Ratyfikacja Konwencji Praw Osób z Niepełnosprawnością oraz przyjęcie Europejskiej Strategii w Sprawie Niepełnosprawności na lata 2010–2020. 3 Powielenie segmentu chromosomu X powoduje jego przewężenie i sprawia, że podczas obróbki laboratoryjnej chromosom ten często pęka. Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X 319

• zespół Martina­‑Bella4; • zespół kruchego chromosomu X; • zespół kruchego X (ang. Fragile X syndrome, Fra­‑X, FraX); • zespół łamliwego chromosomu X; • zespół słabego chromosomu X. Zespół łamliwego chromosomu X stanowi najczęstszą rodzinną postać niepełnosprawności intelektualnej. Dziedziczony jest jako cecha dominu- jąca, sprzężona z chromosomem X5. Może on być przyczyną wielu rodzajów niepełnosprawności intelektualnej i różnych zaburzeń rozwoju – począw- szy od łagodnych trudności w uczeniu się czy w kontakcie z rówieśnikami, a skończywszy na poważnym opóźnieniu intelektualnym i autyzmie. Wiąże się on z licznymi fizycznymi, behawioralnymi, poznawczymi cechami cha- rakterystycznymi, a także opóźnieniem w opanowaniu mowy i języka6. Dostępne źródła wskazują, że zespół ten częściej występuje u mężczyzn niż u kobiet; w Europie ma go 1 mężczyzna na 4000 i 1 kobieta na 8000, natomiast w Polsce z 1 mężczyzna na 1200–3600 i 1 kobieta na 4000–6000.

Diagnoza

Ze względu na brak występowania specyficznych cech fenotypowych u więk- szości dzieci zdiagnozowanie zespołu jest znacznie utrudnione, dlatego obecnie powszechnie praktykowaną metodą postępowania jest kierowa- nie na badania DNA wszystkich dzieci z opóźnieniem rozwoju, niepeł- nosprawnością intelektualną lub autyzmem. Istnieje również możliwość zdiagnozowania zespołu Fra X poprzez badania prenatalne w dziesiątym tygodniu życia płodowego. Jednakże brak domysłu występowania tej cho- roby (pojawia się w rodzinie po raz pierwszy) może przyczynić się do niepodjęcia takich działań. W Polsce badania genetyczne, diagnozujące zespół łamliwego chromo- somu X, rozpoczęto na większą skalę po 2000 r. Jak wskazują dostępne

4 W 1943 r. Martin i Bell wykazali, że szczególna forma opóźnienia umysłowego ma związek z dziedziczeniem. 5 M. Lisik, M. Janas­‑Kozik, I. Krupka­‑Matuszczyk, A. Sieroń, Zespół łamliwego chromo‑ somu x – problem dziecka i rodziców, „Psychiatria Polska”, 45 (2011) nr 3, s. 357. 6 E. Kubat, Funkcjonowanie kobiet i mężczyzn z zespołem kruchego x, „Dziecko Autystyczne”, 16 (2008) nr 1 i 2, s. 29. 320 Joanna Kulisiak-Kaźmierczak

źródła7, rozpiętość wieku osób w chwili zdiagnozowania zespołu była zróż- nicowana (od 2 do 30 lat). Moment, w którym lekarze informują rodziców, że ich dziecko ma rzadki zespół genetyczny, stanowi dla nich zakończenie pewnego, często bardzo trudnego i długiego, pełnego niepokoju okresu. Jeden z rodziców8 opowia- dał o tym podczas dyskusji kierowanej przez prof. zw. dr hab. Małgorzatę Kościelską9: „Moje poszukiwania przyczyny niepełnosprawności mojego młodszego syna trwały 8 lat. W tym czasie konsultowaliśmy się z wie- loma lekarzami, lecz żaden z nich nie potrafił zdiagnozować przyczyny zaburzeń, odsyłali nas do innego specjalisty. Często obwiniając nas jako rodziców »za brak wychowania« dziecka. Gdy zaprzestaliśmy poszukiwań, pojawił się problem natury neurologicznej u starszego syna »nietrzymanie moczu« i wizyta u neurologa, który skierował nas na badania DNA chłopców w kierunku Fra X. Diagnoza zespołu była dla mnie z jednej strony uwień- czeniem moich poszukiwań i jednocześnie wielkim szokiem, gdyż zespół ten został zdiagnozowany u starszego syna, z którym wiązałam wszelkie nadzieje”. Inny wspominał10: „W przypadku mojego syna zespół łamliwego chromosomu X został zdiagnozowany w Polsce jako jeden z pierwszych. Miałam to szczęście, że trafiłam do instytutu, w którym przeprowadzano badania nad zespołem łamliwego chromosomu X. Niestety sama diagnoza zespołu niewiele mi mówiła, nie przekazano mi bowiem żadnych informa- cji dotyczących zespołu”. Matka dwóch synów11 wspominała ten moment: „W chwili, kiedy otrzymałam diagnozę zespołu mojego najstarszego syna, byłam w ciąży z następnym dzieckiem, lekarz zasugerował mi aborcję, ja stanowczo odmówiłam bez względu na konsekwencję. Mój młodszy syn nie jest obciążony zespołem kruchego X”.

7 J. Kulisiak­‑Kaźmierczak, Grupa wsparcia jako istotna forma pomocy dla rodzin z rzadkimi zespołami genetycznymi, w: Wspomaganie dzieci z zaburzeniami genetycznymi, red. J. Wyczesany, Poznań 2010, s 169. 8 Wypowiedz Joanny mamy 14 letniego Wojciecha i 16 letniego Piotra zdiagnozo- wanych w 2003 r. w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. 9 V Zjazd Rodzin z Rzadkimi Zespołami Chromosomowymi Poznań, 7–10 listopad 2008 organizowany przez Stowarzyszenie „Gen” temat dyskusji: „Za co czują się odpo­ wiedzialni rodzice dzieci z wadą genetyczną, a za co powinni się czuć odpowiedzialni specjaliści?”. 10 Wypowiedz Mirosławy, mamy 23 letniego Michała, zdiagnozowanego w 1991 r. w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. 11 Wypowiedz Elżbiety, mamy 12 letniego Krzysztofa, zdiagnozowanego w 2003 r. w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X 321

Po zdiagnozowaniu choroby u dziecka niektórzy z rodziców przeżywają głęboki szok emocjonalny, porównywalny z doświadczeniem nagłej śmierci bliskiej osoby. Gdy szok minie, nurtuje ich wiele pytań dotyczących samego schorzenia (zespołu), możliwości terapii, wpływu choroby na przyszłość dziecka, wyników badań naukowych, poradnictwa genetycznego. Odpo- wiedzi na nurtujące ich pytania oczekują od specjalistów lub poszukują ich w dostępnej literaturze i w Internecie. Niestety, nie zawsze otrzymują wyczerpujące odpowiedzi. Wówczas zaczynają poszukiwać innych dzieci z tym samym schorzeniem (zespołem) i ich rodzin12.

Rodziny z zespołem łamliwego chromosomu X – grupa wsparcia

Rodzice dzieci z zespołem Fra X poszukiwania innych dzieci z tym zespołem rozpoczęli od przeszukania Internetu i zostawiania informacji o poszuki- waniach rodzin mających dzieci dotknięte chorobą. Pierwsze wpisy na temat zespołu zostały zamieszczone na forum „Gazety Wyborczej” w 2008 r. Tematy poruszane przez rodziców dotyczyły głównie problemów zdrowot- nych i wychowania dzieci. Na tym forum zrodziła się myśl o utworzeniu grupy wsparcia „Rodzina Fra X”, która spotkała się z dużym odzewem ze strony rodziców. Pierwsze propozycje podjęcia działań były dość nieśmiałe i chaotyczne: „Myślę, że byłby to dobry pomysł do wymiany doświadczeń i wspierania się nawzajem. Pokazania światu, że taki zespół istnieje. Nie ma literatury, spe- cjaliści żyją w niewiedzy i tak naprawdę nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Odsyłają nas od jednego do drugiego. Pokażmy, że jesteśmy, załóżmy stronę www, pokazujmy się medialnie”. „Ja jestem jak najbardziej za!!! Lekarze mają wiedzę teoretyczną (niektórzy nie), a my jesteśmy kopalnią wiedzy, jeśli chodzi o to schorzenie”. „Ja uważam, że powinniśmy wspierać się nawzajem i być dla siebie tera- peutami, powiedzieć światu o istnieniu Fra X, o naszych problemach i ciągłej walce o istnienie i o godność naszych dzieci. O tym, że z tym zespołem można godnie żyć. Organizować spotkania, wspólne wyjazdy. W przyszłości

12 Tamże, s. 161. 322 Joanna Kulisiak-Kaźmierczak

stworzyć fundacje, a może nawet tak, jak na zachodzie – osiedle »wioskę«, gdzie nasze dzieci mogły by mieszkać ze swoimi rodzinami”13. V Zjazd Rodzin Osób z Rzadkimi Zespołami Chromosomowymi, który odbył się w listopadzie 2008 r. w Poznaniu, organizowany przez Stowarzy- szenie „Gen”, stał się momentem kulminacyjnym dla rodziców z zespołem Fra X. Tam bowiem zostały podjęte działania zmierzające do utworzenia „Rodziny Fra X” jako grupy wsparcia. Założona strona internetowa umoż- liwia nawiązywanie kontaktów z innymi rodzicami osób z zespołem Fra X, zamieszkałych na terenie całej Polski i za granicą. Organizowane co roku we Wrocławiu spotkania „Rodziny Fra X” są nie tylko miejscem integracji rodzin i ich dzieci, ale także stwarzają możliwość obserwacji zachowań osób z kruchym X. Wzajemna wymiana doświadczeń motywuje rodziców do podejmowania dalszych działań w kierunku poprawy funkcjonowania swoich dzieci.

Spotkania „Rodziny Fra X” inspiracją do przeprowadzenia badań naukowych

Rozmowy, które rodzice prowadzą podczas corocznych spotkań, a także obserwacja rodzin i ich dzieci oraz doświadczenia własne (jestem badaczem i badanym w jednej osobie) skłoniły mnie do przeprowadzenia wnikliwej analizy istoty zespołu łamliwego chromosomu X w świetle literatury oraz do przeprowadzenia badań naukowych w tym zakresie. Za istotną podstawę rozważań przyjęłam prezentowane poniżej wypowiedzi rodziców, które stały się źródłem moich dociekań badawczych.

Antoś

„W październiku skończył 4 lata. Do obcych dorosłych z początku podchodzi z dużą rezerwą. Dzieci często ignoruje, a czasami reaguje ożywieniem na kontakt z innymi dziećmi. Jak chodzi o zwierzęta, to ma z nimi sporadyczne kontakty, ale jak się oswoi, to jest ok.

13 Zespół łamliwego chromosomu X, w: Forum Gazeta pl. eDziecko, http://forum.gazeta. pl/forum/f,43771,zespol_lamliwego_chromosomu_X.html, dostęp: 14.04.2013. Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X 323

Mały nie lubi rysować i kolorować, z wyjątkiem malowania farbami (obrazki mają postać plam). Ma duże trudności graficzne, w ostatnim bada- niu pani psycholog oceniła jego poziom rozwoju graficznego na poziomie dwulatka. Słabo jest rozwinięta sprawność manualna, ma kłopoty z zada- niami typu nawlekanie korali, uchwycenie w palce małych elementów. Przy niewielkiej pomocy potrafi sam się ubrać, z korzystaniem z toalety bywa różnie. Jeść potrafi samodzielnie, ale jest niejadkiem. Porusza się bardzo spraw- nie, tylko stopy przy chodzeniu stawia trochę palcami do środka. Na wiosnę kupię mu buty, które to krygują, nie wiem, jak fachowo się nazywają, wyglą- dają normalnie, ale dają efekt butów ubranych na odwrotne nogi, obecnie w domu zakładam mu pantofle na odwrót (tak zaleciła neurolog). Bawi się najlepiej raczej sam. Jest bardzo ruchliwy, ale ma momenty, gdy się wyłącza tak, jak by uciekał w swój własny świat, wtedy uporczywie wykonuje jedną czynność, typu owijanie sznurka dookoła palców ręki lub ciągłe układanie jakiś elementów cały czas tak samo, czasami nawet przez 15 minut”.

Jarek

„Jest dość nadpobudliwym dzieckiem i dość agresywnym, uwielbia zwie- rzęta, szczególnie koty i psy, ale małe lub takie, które nie szczekają, bo tych się panicznie boi. Lubi się bawić z dziewczynkami, nie wiem czemu, ale chłopców raczej, „»bije«. Lubi muzykę, gotowanie, sprzątanie”.

Mirek i Boguś

„[…] muszę się pochwalić, że u nas jest duuuuuuużo lepiej!!! Chłopcy zaczęli trochę mówić, zdarza się nawet trzy słowa razem – całe zdanie niemalże. Oczywiście nie używają „r” i zniekształcają niektóre słowa, ale w porówna- niu do tego co było pół roku temu to sukces. Zasługa oczywiście terapeutek, zajęcia odbywają się codziennie i to daje rezultaty. Od września mają pójść do przedszkola integracyjnego, zobaczymy jak tam będzie. Niestety »grzeczność« nie uległa poprawie czasami wręcz przeciwnie… no, ale cudów nie wymagajmy”. 324 Joanna Kulisiak-Kaźmierczak

Janek

„Nasz syn ma już 21 lat. Ukończył gimnazjum 3 lata temu. Od początku korzystał z nauczania indywidualnego. Przez pierwsze 3 lata uczest- niczył w niektórych zajęciach razem z całą klasą (w­‑f, muzyka, pla- styka), potem jednak to było już niemożliwe ze względu na Janka zachowanie. Agresją reagował na najmniejszy hałas, zaczepki. Woziliśmy syna na muzykoterapię, wcześniej na zajęcia ruchowe Weroniki Sherborne. Nie stosowaliśmy leków wyciszających – nie bardzo umieliśmy dobrać dawki. Jedynym naszym »ratunkiem« było po prostu dbanie o spokój w naszym domu. Czasem było naprawdę ciężko, ale na szczęście z wiekiem Janek się uspokajał. Niestety w dziesiątym roku życia pojawiła się padaczka. Średnio raz na półtora roku Janek ląduje w szpitalu w stanie padaczkowym. Na co dzień sytuacja jest w miarę opanowana. Od kilku lat Janek korzysta z zajęć w warsztacie terapii zajęciowej. Codziennie jest zabierany sprzed domu i odwożony na miejsce. Bardzo się cieszymy z mężem, że jest ta możliwość. To nam wszystkim umożliwia normalne życie. Janek jest szczęśliwy, ma swo- ich znajomych, swoje ścieżki, jakiś cel. Zanim ruszyły warsztaty, właściwie cały wolny czas spędzał przed telewizorem i wcinał kanapki. Nie bardzo chciał cokolwiek robić ze mną, a tata ciągle w pracy. Janek wykazuje pewne cechy autyzmu i obawialiśmy się, że nie uda mu się nawiązać kontaktu z uczestnikami warsztatów. Stało się inaczej. Bardzo chętnie tam jeździ, ma swoje tajemnice, z niektórymi kolegami kontaktuje się przez Skypa. Gra na gitarze w Kolorowej Orkiestrze, którą prowadzi kierownik warsztatów. Gitara jest co prawda niepodłączona do prądu, ale super nadaje się do wyrażenia wszystkich emocji, no i pozwala naszemu synowi zabłysnąć, co Janek niezwykle uwielbia. Jeśli chodzi o samodzielność syna, to jestem połowicznie zadowolona. Janek sam się ubiera, potrafi zrobić herbatę, kanapki, sam zostaje w domu do czasu przyjazdu warsztatowego busa, zamyka drzwi. Posługuje się z powodzeniem telefonem komórkowym, komputerem, potrafi wykonać prostą prezentację, poszperać w Internecie, choć nigdy nie nauczył się tak naprawdę czytać. Zna wszystkie litery, cyfry, ale nie opanował w ogóle pojęcia liczby, a czyta tylko krótkie, bardzo pro- ste wyrazy. Rozpoznaje natomiast to, co go najbardziej interesuje: nazwy programów telewizyjnych, nazwiska wykonawców. W zaprzyjaźnionym sklepie zrobi proste zakupy, ale pozwalamy mu na to bardzo rzadko. Nigdy nie wiadomo, co może się przydarzyć po dro- dze. Janek pamięta drogę, umie przejść przez ulicę, ale nieprzewidywane Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X 325 sytuacje mogą wywołać jego nieprzewidywane reakcje. W zasadzie nie wypuszczamy go samego z domu. Razem jeździmy na wycieczki rowe- rowe i na basen, choć trzeba Janka dosyć wyraźnie motywować – robi się z niego trochę taki misiu. Wiem, że można było z syna »wycisnąć« więcej, choćby w zakresie dbania o higienę osobistą. Janek goli się sam i myje, ale raczej tak »z grubsza«. Powinien mieć więcej obowiązków w domu. To są zaniedbania moje i męża. Cenię sobie natomiast to, że Janek jest pogodnym człowiekiem, potrafi sobie zjednać sympatię innych ludzi. Muszę jeszcze dodać, że w miarę normalne funkcjonowanie naszej rodziny zawdzięczamy pomocy najbliższych, szczególnie moich rodziców i teściowej, która przez wiele lat opiekowała się Jankiem, kiedy ja pracowałam. Jestem nauczycielką, więc na szczęście nie bywałam poza domem tak bardzo długo. Badania genetyczne zrobiliśmy Jankowi, kiedy miał 10 lat i to dosyć przypadkowo. Na szczęście zrobiliśmy je, bo dzięki temu dowiedzieliśmy się, że nasza córka jest nosicielką Fra X”.

Marek

„Ma 23 lata, skończył już edukację. Nie chodzi na zajęcia do świetlicy tera- peutycznej. Nie chce. W domu czuje się bezpiecznie i wydaje się szczęśliwy. Ostatnie 4 lata nauki ­– to nauczanie indywidualne. Zajęcia odbywały się w szkole, ale przy zamkniętych drzwiach na klucz, bo nie chciał mieć kon- taktu z kolegami i koleżankami. A w ogóle do szkoły chodził z wielkim przymusem, głośno protestując. Bywa agresywny, chociaż z wiekiem coraz bardziej udaje mu się nad tym zapanować. W mieście muszę unikać płaczą- cych i krzyczących dzieci albo głośno zachowującej się młodzieży – rzuca w nich tym, co ma pod ręką, a jeżeli nie ma nic, to ściąga buty i nimi rzuca. Jest też autoagresywny. Jest uparty, ale też ciekawy świata, elokwentny, pogodny i lubi żartować. Nie umie czytać ani pisać. Wie, ile to jest 2, może 3. Nie chce ćwiczyć liter i cyfr, bo nie potrafi zapamiętać. Za to jeździ na rowerze jak szalony. Oczywiście w towarzystwie. Sam nie wychodzi dalej niż do sąsiada. W domu mogę syna zostawić na godzinkę, półtorej, będąc w kontakcie telefonicznym. Jest bardzo samodzielny. Potrafi ugotować zupę pomidorową (którą bardzo lubi) i makaron zupełnie samodzielnie. Usmaży kotlety, obierze ziemniaki, zrobi surówkę. Bardzo chętnie pomaga przy pra- cach domowych, więc pranie i sprzątanie to dla niego nie problem, chociaż 326 Joanna Kulisiak-Kaźmierczak trzeba nadzorować, bo nie wszystko robi dokładnie. Zakupów sam nie chce robić, bo to wiąże się z liczeniem, którego nie umie. Poza tym gubi się w sytuacjach nietypowych”.

Weryfikując poszczególne wypowiedzi rodziców, zaobserwowałam wystę- powanie charakterystycznych dla zespołu zaburzeń w rozwoju, integracji sensorycznej, zdolności poznawczych oraz specyficzne manifestacje zabu- rzenia zachowania w podobnych sytuacjach, często porównywanych do cech autyzmu. Wiarygodność moich obserwacji potwierdzają badacze Ewa Kubat, Jadwiga Garbarczyk, Magdalena Loska czy Zbigniew Przyrowski. Ten ostatni napisał: „Populacja dzieci z zespołem Fra X prezentuje w większości dysfunkcje integracji sensorycznej, a dotyczą one uogólnionej obronności sensorycznej, słabej uwagi, dezorganizacji procesów rejestracji sensorycz- nej, problemów w rozwoju posturalnym, zaburzeń praksji, słabej percepcji wzrokowej i nieprawidłowości w zakresie rozwoju motoryki”14. Jednakże moja uwaga skupiła się na występowaniu specyficznych zacho- wań w podobnych sytuacjach. Zadałam więc pytanie: jakie trudności o cha- rakterze emocjonalno­‑społecznym występują u badanych osób z zespołem Fra X? W tym celu użyłam „Kwestionariusza do oceny funkcjonalnej zachowań niepożądanych”15. Na jego podstawie wyodrębniłam informacje dotyczące charakterystyki zachowań niepożądanych, które następnie sklasyfikowano jako zachowania: 1) autostymulacyjne i stereotypie ruchowe – machanie dłońmi; 2) autoagresywne – gryzienie kciuka, dłoni; 3) agresywne – agresja słowna (wulgaryzmy), rzucanie przedmiotami, plucie, rzucanie się na ziemię z jednoczesnym płaczem lub głośnym zachowaniem; 4) zakłócające komunikację werbalną i niewerbalną: • wokalizacja – piski, krzyk, mruczenie, • echolalia, mowa perwersyjna, • ubogi kontakt wzrokowy – unikanie kontaktu; 5) wycofujące – lęk przed nowymi zadaniami, miejscami, osobami.

14 Z. Przyrowski, Syndrom Kruchego chromosomu X, „Biuletyn Si”, 2 (2003) s. 2. 15 R. E. O’Neill, R. H. Homer, R. W. Albin, J. R. Sprague, K. Storey, J. S. Newton, Func‑ tional Assessment and Program Development for Problem Behavior, Pacific Grove 1997. Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X 327

Wykres 1. Występowanie zachowań niepożądanych u badanych osób

Źródło: J. Kulisiak­‑Kaźmierczak, Osoby z zespołem łamliwego chromosomu X, Wrocław 2012, mps, niepublikowana praca magisterska napisana pod kierunkiem dr hab. J. Kruk­ ‑Lasockiej prof. DSW.

Zaburzenia w zachowaniu osób z zespołem Fra X jako wypadkowa ich emocjonalności i reagowania na sytuacje trudne

Zaburzenia u osób z zespołem kruchego X pojawiały się zarówno w sytu- acjach stresowych, nowych, nieoczekiwanych, związanych ze zmianą pla- nów, pojawieniem się nowych osób oraz w sytuacjach przeciążających informacyjnie, w których odczuwały nadmiar bodźców (dużo ludzi, gwar, hałas, obce zapachy, światło), jak również w monotonnych przeciągających się, mało interesujących oraz gdy aktywność badanego została przerwana lub zakłócona. Ostentacyjne manifestacje zachowania nasilały się wraz z ilością dostar- czanych stresowych bodźców, długości ich trwania. Dynamika w mani- festacji zachowań niepożądanych była uzależniona od specyfiki sytuacji i otoczenia, w którym znalazł się badany. Objawiało się to stereotypo- wym zachowaniem, jakim jest machanie dłońmi, przechodzącym w auto- agresję, agresję bądź zakłócenie komunikacji werbalnej i niewerbalnej lub wycofanie się. W zależności od wieku badanego niektóre zachowania pozostały niezmienne, ustępowały bądź zostały zastąpione innymi. Jed- nakże w sytuacjach komfortowych, tzn. dających poczucie bezpieczeństwa (przewidywalnych, jasnych, o prostej strukturze) osoby z zespołem Fra X 328 Joanna Kulisiak-Kaźmierczak są towarzyskie, dowcipne i mają zapotrzebowanie na kontakt, potrafią pod- porządkować się regułom i chętnie biorą udział w zabawie z rówieśnikami i życiu towarzyskim.

Podsumowanie

Dokonując podsumowania na podstawie przedstawionych w artykule faktów można stwierdzić, że: 1) wiedza na temat zespołu łamliwego chromosomu X jest niewystar- czająca, co nie pozwala na podjęcie wczesnych działań terapeutycz- nych, umożliwiających polepszane funkcjonowania osób z zespołem łamliwego chromosomu X; 2) rodzice tych dzieci często nie otrzymują wsparcia ze strony specjali- stów i innych instytucji, pozostają w trudnej sytuacji i osamotnieniu; 3) spotkania w grupie wsparcia umożliwiają im dzielenie się swoimi problemami z innymi, którzy wskazują zainteresowanie i aprobatę oraz bezwarunkową akceptację ich dziecka; 4) podjęte przez grupę wsparcia „Rodzina Fra X” działania w kierunku rozpowszechniania informacji dotyczących zespołu mogą pogłębić wiedzę, zwiększyć świadomość społeczeństwa, a przede wszystkim wspomóc rodziców dzieci; 5) przedstawione wywiady z rodzicami oraz weryfikacja zagadnienia w świetle literatury pozwoliły wyodrębnić charakterystyczne dla zespołu zaburzenia w rozwoju, integracji sensorycznej, zdolności poznawczych oraz specyficzne manifestacje zaburzenia zachowania w podobnych sytuacjach, często porównywanych do cech autyzmu; 6) wykorzystanie w badaniu „Kwestionariusza do oceny funkcjonalnej zachowań niepożądanych” pozwoliło wyodrębnić istotne informacje dotyczące charakterystyki zachowań niepożądanych oraz ustalić jaka jest przyczyna ich występowania. Stereotypy i fakty na przykładzie osób z zespołem kruchego X 329

Stereotypes and Facts on the Examples of People with Fragile X and Their Families That Are in the Support Groups „Family of Fragile X” (Summary)

The main aim of the presentation is to change thinking about stereotypes concerning people with fragile X through looking at biographies of a few families staying together in community “Family of Fragile X”. The main body is presented knowledge concerning characteristically feature of behavior people with fragile X that symptoms remain whole disorder development. Interviews made in families with people who were observed during meetings of support groups shows why first contact with people with fragile X can suggest disorders with spectrum of autism. 330 Joanna Kulisiak-Kaźmierczak