http://pza.org.pl TREŚĆ

O wspinaniu klasycznym (A. Mach­ nik) Kangchendzónga 1978 (P. Mlotecki) . Kangchendzónga Południowa (E. Chrobak) • . Kangchendzónga Środkowa (Z.A. Heinrich) 11 ' O krok od szczytu (M. Malatyński) 12 Przed nami nowy sezon himalajski (Z. Kowalewski) 14 Ścianą północnego wierzchołka Nan- ga Parbat (M. Sajnoha) li Everest bez wsparcia tlenowego (KM. Herrligkoffer) .... 17 Polskie wyprawy w Hindukusz 1976 (J. Wala) 20 W Andach Peruwiańskich (A. Zyzak) 24 W Szwecji — za Kołem Polarnym (K. Głazek i R. Paluch) . 26 Tadeusz Brzoza 1911—1978 (J. Sa­ wicki) 28 Picos de Europa 1978 (RM. Kardaś) 29 Zawody we wspinaniu skałkowym (L. Dumnicki i K. Baran) 30 Mięguszowieckie Szczyty z Bańdzio- cha — II (J. Mączka) 31 W redakcjach czasopisma (J. Miku- szewski i J. Nyka) 32 Co nowego w Tatrach? 33 Nowe drogi w Tatrach 34 Różne góry, różne lata 35 Wyprawy w góry egzotyczne 36 Jaskinie i speleologia 37 Notatnik wysokogórski 38 Wieści organizacyjne . 40 Wypadki i ratownictwo 41 Pożegnania . 4:: Sprzęt i ekwipunek 43 Od krynoliny do liny 4:i Z piśmiennictwa 46 Drobiazgi historyczne 47

Zdjęcie obok: Kangchendzónga 1978 — wejście na „garb" w drodze do obozu U. Fot. Zbigniew Staszyszyn Na okładce: Wyprawa w Andy Peruwiań­ skie 1978 — widok na ściany Huandoy Norte i Huandoy Oeste. Fot. Adam Zyzak

http://pza.org.pl NR 1 (242)

WARSZAWA 1979 ROK 55 TATERNIK

ANDRZEJ MACHNIK 0 wspinaniu klasycznym W ostatnich latach przeżywamy w Ta­ 1. Zespół zjeżdża zamierzoną trasą przejścia i ogląda lub nawet próbuje przejść określone od­ trach prawdziwy renesans wspinaczki kla­ cinki. Czasami połączone jest to z oczyszczeniem sycznej. Kolejnym sukcesom w tej dziedzi­ szczelin w skale i usunięciem roślinności. nie towarzyszą wątpliwości natury ideolo­ 2. Nowa droga jest najpierw przechodzona gicznej, a także brak zgodności co do szcze­ z górną asekuracją. gółów skali trudności stosowanej do kate­ III. Fałszowanie (doctoring). Klinowanie goryzacji pokonywanych dróg. Wszystko to kamieni, wykuwanie chwytów i stopni oraz prowadzi do trudności przy porównywaniu poszczególnych osiągnięć i przy ich ocenie. czynienie innych fizycznych zmian w skale. Bo co w końcu nazywamy przejściem kla­ IV. Obleganie (sieging). Pokonanie drogi sycznym? W podręczniku ..Alpinizm" czyta­ rozkłada się na dłuższe, czasem wielodnio­ my na s. 86, że „tzw. wspinaczka klasycz­ we, odcinki czasu. Obserwowane są 3 od­ na polega na korzystaniu wyłącznie z na­ miany: turalnej rzeźby terenu i wówczas sprzęt uży­ 1. ,,Yo-yoing" (nazwa od popularnej przed woj­ wany przez alpinistów służy jedynie do ich ną „zabawki dla dorosłych"). Prowadzący wspina wzajemnego ubezpieczenia się". Adam Smol­ się aż do wyczerpania sił, następnie odpada, od­ poczywa, podchodzi na rękach po linie do naj­ aki (T. 4/78 s. 146) stwierdza, że „przejście wyższego punktu asekuracyjnego i kontynuuje jest klasyczne, jeśli prowadzący wykorzystu­ wspinaczkę. Strategia ta oszczędza siły przy osa­ je haki tylko do asekuracji, bez np. wpina­ dzaniu licznych punktów asekuracyjnych. Stoso­ nia się dla odpoczynku, a przy ewentual­ wane tu są dwa warianty: a) prowadzący pozostaje ten sam; nych lotach również nie odpoczywa wisząc b) następuje zmiana w prowadzeniu. na linie". 2. Dla zaoszczędzenia sił, na długich drogach Z praktyki wiadomo jednak, że pewne klasycznych jeden lub więcej członków zespołu podchodzi na dużych odcinkach po linie przy po­ odstępstwa od tych reguł — mniej lub wię­ mocy przyrządów zaciskowych. W wersji ogólnie cej legalne — znajdują od lat zastosowa­ zaakceptowanej, w zespole dwuosobowym każdy nie, zwłaszcza przy pokonywaniu nowych ze wspinaczy pokonuje połowę drogi. W krańco­ wych przypadkach tzw. ,,gang-bang-brigade" ..mał­ dróg, choć czasem także przy ich powtarza­ puje" przez odcinki, których nie zdołałaby pokonać niu. Różnego rodzaju „sposobów" ułatwia­ nawet przy idealnych układach. Przechodzi je jących klasyczne przechodzenie określonych tylko najlepszy z zespołu. 3. Przechodzenie szczególnie trudnych odcinków fragmentów skalnych chwytają się też wspi­ partiami — z górną asekuracją. nacze północnoamerykańscy, narzucający obecnie ton we wspinaczce klasycznej. Zaj­ Wydaje mi się, że przy zastosowaniu tej muje się tym problemem Tom Higgins w klasyfikacji scharakteryzować można rów­ artykule pt. „Scrutinizing the brave new nież sposoby wspinaczki klasycznej prakty­ world" („Mountain" nr 53), który wyróżnia kowane u nas. Zauważyć należy, że nie ma cztery główne „sposoby", występujące w tu mowy o chwytaniu się haków, stawaniu różnych odmianach i wariantach. Oto one: i wiszeniu na nich we wspornikach i uprzę­ żach. Są to sposoby, które zaliczyć należy I. U przednie ubezpieczenie (pre-protec- do sztucznych ułatwień. Widać również, że lion). Występują tu dwie, a właściwie trzy najczęstszym sposobem przejścia klasyczne­ odmiany: go jest przejście dokonane od pierwszego I. Zakładanie asekuracji w zjeździe, przed uderzenia, bez odpadania i bez podchodze­ pierwszym przejście drogi. 2a. Przejście określonego odcinka przy pomocy nia drugiego w zespole przy pomocy liny sztucznych ułatwień, a następnie bezpośrednie lub osadzonych punktów asekuracyjnych. ..odhaczenie" go, z wykorzystaniem osadzonych Niezamierzone nawet odpadnięcie jest czyn­ punktów asekuracyjnych (aid — free climbing). 2b. ..Odhaczenie" odcinka przechodzonego do­ nym wykorzystaniem sprzętu asekuracyjne­ tąd przy pomocy sztucznych ułatwień, z wyko­ go, a poza tym ułatwieniem typu II (pre- rzystaniem tkwiących już w skale punktów ase­ viewing) i IV. 1 („yo-yoing"). kuracyjnych. W ostatnich latach dużą popularność zys­ II. Wstępna lustracja (previewing). Prak­ kało u nas tzw. „odhaczanie" dróg. Przy tykowana jest ona w 2 odmianach: dostatecznej ilości stałych haków łączy się

http://pza.org.pl 1 ono z ułatwieniem I.2b (pre-protection). dy są mniej, a które bardziej czyste, kole­ Przy wielu przejściach stosuje się ponadto dzy taternicy będą mieli okazję poprawić całą gamę innych ułatwień i modyfikacji. robotę swoich poprzedników. Bardzo często praktykowany jest „yo- -yoing" oraz wchodzenie po linie drugiego Kazalnica Mięguszowiecka. Droga Malczyka jest obecnie czysto klasyczna. Droga Chrobaka i Hein­ w zespole. Pierwsze wynika najczęściej z richa ma 4 punkty AO oraz dużo stałych haków, tego, że pokonywany teren leży na pogra­ włącznie z pętlami; przy powtórzeniu zastosowa­ no na niektórych odcinkach sposób IV.3. Droga niczu siłowych możliwości wspinacza, dru­ Kiełkowskiego nadal wykazuje długie odcinki * gie zaś — z częstej dysproporcji kwalifika­ i dużą ilość (komplet) stałych haków. Kombina­ cji w zespole, kiedy drugi nie jest w stanie cja dróg Momatiuka i ..Pająków" oraz ..filara" jest czysto klasyczna, jednakże podczas pierwszego powtórzyć wyczynu pierwszego*. Podczas po­ ..odhaczenia" drugi pokonywał duże odcinki po konywania tzw. „drogi między kantami" na linie, zaś w czasie powtórzenia chwytano się ha­ północnej ścianie Mnicha zastosowano mo­ ków i miejscami używano wspornika. dyfikację stylu „yo-yoing", polegającą na Mnich. Droga Gryczyńskiego i Szurka została każdorazowym wyciąganiu liny po odpad­ ..odhaczona" w częściach przez różne zespoły i obecnie pokonywana jest czysto klasycznie. nięciu ze wszystkich założonych poprzednio Droga Ferenskiego ma dużo stałych haków, a punktów asekuracyjnych. Sposób ten zasto­ ..odhaczano" ją metodą IV. 1 (yo-yoing). Tym sa­ sowano też ostatnio w skałkach R/.ędkowi- mym sposobom pokonano też rysę Hobrzańskiego, którą powtórzono jednak czysto klasycznie — przy ckich przy pokonywaniu klasycznie okapu małej liczbie stałych haków. Kant hakowy został o wywieszeniu blisko 453. pokonany prawdopodobnie czysto klasycznie. Jeśli zaś chodzi o to. jak do wspinaczki Mniszek. Direttissima jest czysto klasyczna, ma klasycznej podchodzili nasi ojcowie i dzia­ jednak dużo stałych haków. Żabia Turnia Mięguszowiecka. Jej środek jest dowie, to stwierdzić należy, że też nie gar­ drogą często klasyczną, choć ma dużo haków. dzili oni pewnymi sposobami ułatwiającymi Maty Młynarz. Wielki Komin został ..odhaczo­ klasyczne przejście drogi. Często stosowane ny" i jest powtarzany czysto klasycznie, przy mi­ było paroetapowe forsowanie ściany (p. IV, nimalnej liczbie stałych haków. Czysto klasyczna jest również droga Skorka i towarzyszy, podobnie oblężenie), nierzadko zamierzoną drogę oglą­ jak i tzw. filar Ślązaków (mało stałych haków). dano, zjeżdżając nią z góry (II, lustracja Zamarto Turnia. ..Kant Pietscha" odhaczono wstępna). A spójrzmy np.. jak pokonywał metodą IV.1 (yo-yoing. 1 odpadnięcie) przy znacz­ zachodnią ścianę Łomnicy Wincenty Bir- nej liczbie stałych haków; ,.kant Heinricha" nie kenmajer: jest klasyczny (AO). Na trawersie — stop. Zupełne zwątpienie... Wykuwam więc dwa mizerne chwyty., wlazłem 3 m. wykułem młotkiem stopieniek na lewą no­ gę... Drobne zwycięstwo: już nie potrzeba haka jako stopnia... Po odpoczynku powtarzam atak. Peilstein: o czystość stylu Dźwigam się na zeszłoroczną wysokość Jaśka, ale wracam jak on. Tyle, że nieco bezpieczniej i łat­ wiej — dzięki wykutemu stopieńkowi... Nade mną O ile świeże powiewy w dziedzinie wspi­ znow dwie rysy. na lewo od nich pionowa, ostra naczki klasycznej w górach wysokich przy­ krawędka. Wybijam w niej znowu stopieniek c dwa metry nad górną nyżą..." chodzą ostatnio z Yosemite, o tyle ostoją czystości stylu skałkowego jest Elbsandstein- Zaś zespól Wiesława Stanisławskiego na gebirge w NRD, gdzie pedantycznie prze­ północnej ścianie Małego Kieżmarskiego strzega się zasad opracowanych jeszcze przed Szczytu wspinał się tak: „...Stał tam na jed­ I wojną światową. Zasady te w ciągu paru nej nodze bardzo długo i dłubał palcem to ostatnich lat przeniknęły do różnych „par­ w lewej, to w prawej ściance komina, co ków wspinaczkowych" w RFN, a w r. 1977 miało oznaczać, że robi chwyty i stopnie... objęły także Peilstein — główny poligon Witek i ja weszliśmy po linie..." Trójka na wspinaczy wiedeńskich. Grupa wybitnych Małym Kieżmarskim stosowała więc spo­ skałołazów, takich jak Erich Lackner, Karl sób IV.2, Birkenmajer zaś — sposób III (doc- Kosa czy James Skone, zawiązała „Peilstein- toring). Jak twierdzą starsi taternicy, po­ Komitee", który postawił sobie za cel prze­ dobnym ułatwieniem posługiwano się też forsowanie i tu reguł saskich. Pod nadzo­ przy przedwojennych powtórzeniach tzw. rem tego komitetu pokonano klasycznie kantu klasycznego Mnicha, wbijając w tru­ większość dróg dotąd hakowych, usuwając dne ryski kamienie. haki i weryfikując wyceny. Stopnia VII po­ Adam Smólski na zakończenie swego ar­ stanowiono nie wprowadzać — górną grani­ tykułu „Rewaluacja szóstego stopnia" za­ cę stanowi VI + . Stanowczo odrzucono punk­ mieszcza prowizoryczny wykaz „odhaczeń" ty asekuracyjne z nitów, stwierdzając, że: w otoczeniu i okolicy Morskiego Oka. „Przy stale wzrastającym poziomie wspina­ Chciałbym dorzucić do tego przeglądu pa­ nia znajdzie się może ktoś, kto będzie miał rę dalszych pozycji, a także nieco informa­ dostateczne rezerwy fizyczne i psychiczne, cji o tym, jakimi sposobami niektóre z by dane miejsce pokonać bez owego sztucz­ owych „odhaczeń" zostały zrobione i są po­ nego punktu asekuracyjnego. Osadzony przez wtarzane. Po ustaleniu w miarę komplet­ słabszych poprzedników i stanowiący trwa­ nego wykazu i zadecydowaniu, które meto- łą zmianę w środowisku skalnym, nit ów będzie odczuwany jako przykra przeszkoda." W r. 1977 Komitet zestawił 30-stronicową * Zwróćmy uwagę, że Janusz Kurczab na s. 131 podręcznika „Alpinizm" wchodzenie drugiego po listę zweryfikowanych dróg, po zaktualizo­ linie zalicza do techniki sztucznych ułatwień, wy­ waniu wznowioną w r. 1978. łączając Je tym samym z wspinaczki klasycznej. (Red.) Toni Hiebeler

2 http://pza.org.pl PIOTR MŁOTECKI Kangchendzónga 1978

Poszukując dziewiczego ośmiotysięcznego s. 150). Wiosną 1978 r. stanęła u stóp Kang­ wierzchołka, który miał się stać celem kolej­ chendzóngi — jako szesnasta z kolei sztur­ nej naszej wyprawy, planowanej na r. 1978, mująca ten masyw ekspedycja — wyprawa zwracaliśmy się zawsze ku grani Kangchen- himalajska PKG. Naszym celem nie był dzóngi. Była ona najwyższym masywem gór­ wierzchołek główny, lecz nigdy dotąd nie skim świata nie w pełni zdobytym, gdyż z atakowany, a trudnościami nie ustępujący 4 jej przeszło ośmiotysięcznych wierzchoł­ głównemu, wierzchołek boczny: Kangchen­ ków 2 wciąż pozostawały nie tknięte przez dzónga Południowa (8490 m). Późne otrzy­ człowieka. One to — Kangchendzónga Po­ manie zezwolenia (na 4 miesiące przed ter­ łudniowa (8490 m*) i Środkowa (8496 m*). minem odjazdu z kraju) i wynikła stąd ko­ najwyższe z nie zdobytych wierzchołków Zie­ nieczność improwizowanych uzupełnień mi — stanowiły najatrakcyjniejsze cele eks­ sprzętowych, a także brak dostatecznych in- ploracyjne ostatnich lat. Dzięki cechom swej iormaeji topograficznych w literaturze gór­ wybitnej indywidualności, szczególnie atrak­ skiej, pomniejszały szansę osiągnięcia suk­ cyjna była Kangchendzónga Południowa: cesu. Mimo to podjęliśmy ryzyko, zdając szczyt zwornikowy, odległy od głównego o sobie sprawę, że jest to pewnie ostatnia przeszło 2 km, posiadający 3 ogromne ścia­ szansa zdobycia dla Polski tak wysokiego ny. Mówi się o niej, że jest prawie samo­ wierzchołka. dzielnym szczytem ośmiotysięcznym. Grupie Kangchendzóngi poświęciliśmy 2 artykuły monograficzne w naszym sprawoz­ daniu z wyprawy na Kangbachen (T. 4/74 ORGANIZACJA s. 151). Przypomnijmy tu. że w połowie w. XIX uchodziła ona za najwyższą wyniosłość Organizatorem ekspedycji był Polski Klub Ziemi. Jej ogrom, duże wypiętrzenie ponad Górski w Warszawie. Dysponując znacznym otaczające doliny oraz położenie w rejonie doświadczeniem wyprawowym i równocze­ szczególnie wystawionym na opady monsu- śnie kredytem zaufania, szczególnie po zdo­ nowe i wynikłe stąd kolosalne zaśnieżenie byciu wiosną 1974 r. dziewiczego Kangba- zboczy, wreszcie trudności techniczne potęż­ chena (7902 m). stopniowo przygotowywaliś­ nych kopuł szczytowych — czyniły i czynią my się do kolejnego wielkiego przedsięwzię­ z niej nadal cel wyjątkowo trudny dla hi­ cia. Władze nepalskie udzieliły nam najpierw malajskich wypraw. ..Góra ta jednoczy w zezwolenia na atakowanie , którą zgło­ swej obronności nie tylko srogie przeciwień­ siliśmy w aplikacji jako cel rezerwowy. Na­ stwa wiatru, niepogody i wielkiej wysoko­ deszło ono niestety późno, gdyż dopiero wio­ ( ści, ale także techniczne trudności wspinacz­ sną 1977 r. Zgromadzenie w tak kró ;kim ki i obiektywne niebezpieczeństwa jeszcze rzasie środków finansowych i nietypowego wyższej miary, niż napotkane na Evereście" ekwipunku, w dodatku w trakcie roku bud­ — pisał o Kangchendzóndze John Hunt. Nas7, żetowego, było zadaniem, które nawet znani znawca gór najwyższych, Lech Wróblewski, z optymizmu działacze klubowi uważali za ujmuje ogrom masywu w cyfry: nierealne. W tej trudnej sytuacji organizato­ rzy postanowili zwrócić się o pomoc i po­ ..Sam trzon tego najpotężniejszego na świecie parcie do Władysława Kruczka i Józefa gniazda górskiego zajmuje ca 110 km- powierzchni Tejchmy — patronów poprzedniej zdobyw­ i posiada masę o wielkości ponad 120 km3 — po­ czej wyprawy, a także do wrładz resortowych tężniejszą niż Everest. dwukrotnie większą niż . Grań szczytowa ma około 5 km długości i ni­ kultury fizycznej i kierownictwa Wydziału gdzie nie schodzi poniżej 8300 m! Jest to jedyna Organizacji Społecznych Sportu i Turystyki taka góra. stanowiąca wyjątek nawet dla gigan­ KC PZPR, wreszcie do patronującego klubo­ tycznych form Himalajów." wi Zw. Zawodowego Pracowników Przemysłu Najwyższy wierzchołek Kangchendzóngi Spożywczego i Cukrowniczego. Ku naszej (8598 m) zdobyty został w r. 1955 przez sil­ radości prawie wszyscy zapewniali mas, że ną wyprawę brytyjską; drugiego wejścia — możemy liczyć na niezbędną pomoc. inną, ambitną drogą — dokonała w 22 lata później ekspedycja armii indyjskiej (T. 4/78 Pierwsze przekazy pieniężne — po rozmowie z działaczami związkowymi, Zdzisławem Wan-hałow- skim i Wiesławem Nowosielskim — otrzymaliśmy z ZZPPSiC i CRZZ, następne — z GKKPiT, po rozmowach z jego kierownictwem, reprezentowa­ * O wysokościach obu wierzchołków zob. arty­ nym przez Adama Izydorczyka i Bogusława Rybę. kuł L. Cichego i Z. Kowalewskiego w T. 3/78 s. Znacznej pomocy udzieliły nam banki PKO w Pa­ 118. Zwrócić też trzeba uwagę na pewną nielo­ ryżu i Nowym Jorku, dużą życzliwość okazali mi­ giczność przyjętej ostatnio nazwy „Kangchendzón­ nistrowie Marian Krzak i Tadeusz Rudolf oraz wi­ ga Środkowa (Centralna)". Środkowym punktem cepremier Jan Szydlak. Z pomocą przyszły rów­ masywu jest przecież l— orometrycznie i w liczbie nież różne przedsiębiorstwa, m.in. PLO i LOT. wierzchołków — szczyt główny (8598 m). Sprawa Fabryka Samochodów w Starachowicach wypoży­ ta będzie wymagała w przyszłości uregulowania. czyła wyprawie samochód „Star", zaś przyczepę (Redakcja) dc niego t— Sanocka Fabryka Autobusów.

http://pza.org.pl 3 Same środki finansowe nie wystarczały. Należało jeszcze zgromadzić sprzęt i żyw­ ność oraz rozwiązać szereg trudnych pro­ blemów, m.in. w odległym Nepalu. Na szczę­ ście dzięki życzliwości Andrzeja Wawrzynia­ ka, energicznego szefa polskiej placówki dy­ plomatycznej w Katmandu — niezbędne for­ malności z władzami nepalskimi zostały za­ łatwione we właściwym czasie. Aby wypra­ wa mogła wyruszyć z kraju, jej uczestnicy musieli wykonać gigantyczną pracę. Ale przy świątecznej choince w magazynie wyprawo- uym, gdzie pracowaliśmy również podczas świąt, mogliśmy wreszcie powiedzieć sobie, iż nasze przedsięwzięcie stało się rzeczywi­ stością. Kierownictwo wyprawy powierzono Piotro­ wi Młoteckiemu, posiadającemu duże do świadczenie w zakresie prowadzenia ekspe­ dycji. Jego zastępcą (do spraw sportowych) był Kazimiera W. Olech, również bardzo do­ świadczony w zakresie zdobywania najwyż­ szych szczytów. Funkcję drugiego zastępcy (do sprawr organizacyjnych) sprawował Je­ rzy Wesołowski, równocześnie skarbnik wy­ prawy i kierownik bazy. Do jego obowiązków należało m.in. utrzymywanie łączności i ko­ ordynowanie ruchu zespołów wspinaczko­ wych. Ekipę tworzyli: Wojciech Brański (sprzęt łącznościowy), Eugeniusz Chrobak. Stanisław Czerwiński, Zygmunt A. Heinrich, Marek Janas, Wiesław Klaput (żywność). Marek Malatyński (sekretarz). Przemysław Nowacki (karawana). Józef Olszewski, Zbig­ niew Pawłowski, Andrzej Pietraszek (lekarz), Marek Rogalski, Jan Serafin (drugi lekarz), Grzegorz Siekierski (sprzęt kuchenny). An­ drzej Skalski (tłumacz), Andrzej Sobolewski (sprzęt i ekwipunek). Zbigniew Staszyszyn (fotoreporter). Bernard Uchmański (pomoc­ nik realizatora filmowego), Szymon Wdowiak (realizator filmowy). Wojciech Wróż oraz dwaj Amerykanie z Alaski, James A. Brady i Stanley C. Tobin. Kierowcami STARA byli Andrzej Łapiński i Stanisław Kocot. W wy­ prawie uczestniczyło 14 Nepalczyków: ofi­ cer łącznikowy Yam Bahadur Siris, sirdar Południowo-Zachodnie stoki Kangchendzóngi z dro­ Ila Tashi. Szerpowie — Sona Gyau, Lakpa gami i obozami wyprawy PKG 1978. Wierzchołki: G — główny. S — środkowy, P — południowy. Nad Gyalu, Mingma Gyaljen, Sonam Sherpa i obozem IV (polskim) — trasa próby alaku filarem. Lakpa Ts'ering. wreszcie 2 kuchcików, 2 Bazę oznaczono białym trójkącikiem. Z prawej fi­ lar Kangchendzóngi Południowej — piękny problem gońców i 3 etatowych tragarzy. sportowy dla następnych wypraw. Zdjęcie lotnicze, reprodukowane z ,,Berge der Welt" 1956—57.

KARAWANA I POCZĄTEK DZIAŁAŃ część ludzi: na końcowych etapach zostało z nami zaledwie 35 najdzielniejszych. Mimo Z Dharan Bazar, gdzie kończą się drogi naszych rozpaczliwych wysiłków, m.in. przy­ kołowe, wyruszyliśmy 14 marca. W kara­ kładnej pracy tragarskiej całej ekipy, tran­ wanie szło 350 ludzi, w tym przeszło 300 ku­ sport bagażu niepokojąco wydłużał się i za­ lisów. Dla zrozumienia sytuacji, w jakiej wy­ miast przewidywanych 20, trwał pełne 44 prawa rozpoczęła działalność górską, należy dni. wyjaśnić, iż w dniu 29 marca, podczas mar­ Chcąc nadrobić opóźnienie, postanowili­ szu karawany, nieoczekiwanie nastąpił powrót śmy przystąpić do szturmowania góry „z zimy. Zamiecie śnieżne spowodowały, że marszu". Z bazy przerzutowej w Tseram szeregi licho odzianych, bosonogich tragarzy w dniu 7 kwietnia wyruszył w górę zespól zaczęły topnieć z godziny na godzinę. Ofe­ rekonesansowy w składzie Chrobak, Hein­ rując zwiększone wynagrodzenie i wydając rich, Szerpa Lakpa, Olech (kierownik), Ol­ buty, skarpetki, rękawiczki i okulary ochron­ szewski, Sobolewski i Wróż. Otrzymał on 3 ne, zdołaliśmy zatrzymać jedynie nieznaczną zadania: 1) rozpoznać teren i ustalić, jaką http://pza.org.pl 4 drogą powinien pójść atak (filarem od dołu ok. 100 m w pionie i ok. 300 m w poziomie. czy przez lodospad); 2) wybrać miejsce na Oceniamy, że osiągnięta została wysokość bazę główną i wytyczyć dojście; 3) rozpo­ nie większa, niż 8400 m. cząć szturmowanie góry. Równocześnie ze­ 19 maja 1978 r. Eugeniusz Chrobak i Woj­ społy pozostałych uczestników wyruszyły w ciech Wróż dokonali pierwszego wejścia no kierunku podnóża szczytu z ładunkami za­ dziewiczą Kangchendzóngę Południową (8490 wierającymi wyposażenie niezbędne do roz­ m). Droga w ścianie wiodła cały czas w zna­ poczęcia akcji. Przy kulisach noszących wa­ cznej ekspozycji, przy trudnościach technicz­ hadłowo bagaż do kolejnych baz przerzuto­ nych co najmniej III—IV stopnia według skali wych (w Ramzer i na środku lodowca), a alpejskiej. Ściana od obozu IV (7600 m) następnie do bazy głównej, pozostała jedy­ ma ok. 900 m. Szturmujący wyszli z obozu nie część alpinistów, przede wszystkim cho­ o godz. 6. na szczycie stanęli o 14.15 i prze­ rych i tych, którzy byli nieodzowni do funk­ bywali tam przez pół godziny. W drodze cjonowania karawany. powTrotnej zaskoczyła ich burza śnieżna. Baza główna wyprawy została założona 23 maja 1978 r. Wojciech Brański, Zyg­ na morenie środkowej lodowca Yalung, na munt Andrzej Heinrich i Kazimierz Olech zdo­ wysokości 5200 m. Do tego miejsca część byli również dziewiczy wierzchołek Kang­ uczestników dotarła 10 kwietnia, a do miej­ chendzóngi Środkowej (8496 m). Trasa cały sca, gdzie znajduje się grób Pachę'a (5500 m) czas wiodła w znacznej ekspozycji. Od wyj­ — w dniu następnym. Pierwszy namiot ba­ ścia ze śnieżnego kuluaru w skały występo­ zy ustawiono 19 kwietnia. (Uprzednio, z u- wały trudności techniczne w stopniu mini­ y^agi na zamiar szturmowania filaru, ze­ mum II—III według skali alpejskiej. Sztur­ spół rekonesansowy miał namioty pod Ta- mujący z obozu IV (7500 m) wyszli o go­ lungiem.) Zagospodarowanie bazy trwało do dzinie 6, o 11 byli przy skalnym spiętrzeniu 30 kwietnia, tj. do dnia, w którym kulisi kuluaru, skąd skierowali się w prawo for­ wynieśli ostatnią partię naszych ładunków. macjami śnieżno-skalnymi, ze znacznymi W wyniku tych akcji obóz I (6200 m) sta­ progami skalnymi, by o godzinie 14.15 osią­ nął 16 kwietnia — o 3 dni wcześniej, niż gnąć wierzchołek. Pobyt na szczycie trwał pierwszy namiot bazy głównej, a na 2 ty­ 15 minut. godnie przed zakończeniem transportu kara­ 25 maja 1978 r. Marek Janas i Marek Ma- wanowego bagażu wyprawy. latyński podjęli próbę drugiego wejścia na Obóz II założono w dniu 24 kwietnia — Kangchendzóngę Środkową. Osiągnęli oni je­ na wysokości 6600 m. Trasa do niego prze­ dną z podszczytowych kulminacji (ok. .1420 chodziła przez charakterystyczny kocio! — m). z obniżeniem o ok. 150 m i koniecznością Poszczególne ataki omówione są w arty­ 120-metrowego zjazdu. III obóz (7150 m) sta­ kułach Chrobaka. Heinricha i Malatyńskiego. nął między 27 kwietnia a 3 maja nieco po­ niżej Wielkiego Tarasu. Do tego miejsca al­ piniści dotarli w dniu 27 kwietnia i po roz­ biciu namiotu zeszli do bazy. Dwu innym KIEROWANIE AKCJAMI GÓRSKIMI zespołom, które pracowały na tym odcinku, Na wyprawie była stosowana zasada elastyczne­ przypadio w udziale zaopatrzenie obozu III go sterowania inicjatywami uczestników i zespo­ oraz oznaczenie drogi traserami i ubezpiecze­ łów, którą zresztą wypróbowano na poprzednich nie jej poręczówkami. Prace te zakończono 3 wyprawach PKG. Pośpiech w działaniu zespołów wspinaczkowych, konieczny z uwagi na przedłu­ maja. W stosunku do trasy angielskiej, na żanie się transportu karawanowego, sprawił, iż w odcinku do obozu III w zasadzie znaczniej­ bazie na ogol rzadko przebywała znaczniejsza gru­ szych odchyleń nie było, co zresztą trudno pa alpinistów. Zatem odpraw bądź narad ogólnych ściśle określić, gdyż od r. 1955 konfiguracja nie organizowano, a kierownik poznawał opinie uczestników poprzez rozmowy indywidualne. W terenu lodowego uległa pewnym zmianom. sprawach nagłych wydawał on decyzje bez za­ sięgania opinii członków ekipy — opierając się W dniu 8 maja na wysokości ok. 7600 m i a własnej ocenie i swoim doświadczeniu. Tak założony został obóz IV. Droga na linii sztur­ r.p. w dniu 10 maja baza otrzymała wiadomość, że mu Kangchendzóngi Południowej, od bazy do .iozef Olszewski ze względu na przemęczenie i sen­ ność zostanie w obozie III. podczas gdy jego to­ wysokości 8100 m, została ubezpieczona lina­ warzysze wyjdą do obozu IV. Informacją tę kie­ mi poręczowymi o łącznej długości prawie 4 rownik ocenił inaczej, niż koledzy w górze — uz- km. Droga z Wielkiego Tarasu w stronę n»l, że jest to początek choroby wysokościowej Kangchendzóngi Środkowej w zasadzie nie i z miejsca zarządził akcję ratunkową. Przybyły lekarz potwierdził diagnozę. była ubezpieczona. Opinii uczestników kierownik nie przyjmował bezkrytycznie, stąd jego decyzje nie zawsze po­ krywały się z otrzymywanymi sugestiami. Przy­ OKRES ATAKÓW SZCZYTOWYCH kłady: wyrażono zdanie, że Olecha należy wyłą­ czyć z zespołu szturmowego, gdyż rzekomo jest za slaby i za wolny. W przeddzień ataku na W dniu 18 maja 1978 r. miała miejsce Kangchendzóngę Środkową twierdzono, iż wyty­ zaawansowana próba zdobycia Kangchen­ powana trójka nie ma żadnych szans, ponieważ dzóngi Środkowej przez wyprawę hiszpańską wierzchołek środkowy jest zbyt trudny, czego do­ wodem jest załamanie się szturmu hiszpańskiego. z Barcelony. Jak to widzieliśmy z obserwa- Wyprawa nie powinna więc podejmować tei zbyt tji własnych (z bazy przez lunetę i z obo­ i yzykownej próby. W oparciu o dobrą znajomość zów przez lornetki) i jak podali nam Hisz­ członków ekipy i własne doświadczenie, kierownik ocenił te opinie za bezzasadne i dopuścił zarów­ panie po powrocie do bazy, Narcisowi Sena­ no Olecha, jak i cały zespól do szturmu, aczkol­ towi i Szerpie Phori do sukcesu zabrakło wiek w tym kontekście decyzja wymagała odwagi.

http://pza.org.pl 5 Interesujące, ze na wyprawie nie zanotowano nał się świetnie, ale z małym obciążeniem) tak wyraźnych kolizji inicjatyw. Jeżeli takie rysowa­ fatalnie, że do końca wyprawy zdolny bvł do pra­ ły się — na przykład wysuwana byta propozycja cy jedynie do wysokości 5500 m. rozpoczęcia akcji przygotowawczej na linii Kang­ chendzóngi Środkowej, równolegle ze szturmowa­ niem wierzchołka południowego — to kierownik usuwał je bez uciekania się do zakazów katego­ rycznych. Większość członków ekipy sama rozu­ OCENA WYPRAWY miała zresztą, iż sprawa uzyskania głównego suk­ cesu wymaga koncentracji wszystkich sil i jesl Uważamy, że na wielki sukces naszej wy­ ważniejsza od ambicji osobistych. Wyprawa nasza, aczkolwiek wyjątkowo udana, prawy złożyła się praca całej ekipy. Poza nią też w swojej kronice kilka potknięć, popeł­ piątką uczestników, którym dane było zatknąć nionych zarówno przez kierownictwo, jak i uczest­ proporce na dziewiczych wierzchołkach, w ników. akcjach szturmowych wyróżnili się szczególnie Za błąd kierownika uznać należy fakt wyraże­ nia zgody na próbę szturmu Kangchendzóngi Po­ koledzy Rogalski, Serafin, Olszewski, Janas, łudniowej w dniu 10 maja. w oparciu o zbyt op­ Malatyński. Kłaput, Nowacki. Uchmański, tymistyczne informacje kolegów, którzy jak się Pietraszek i Amerykanin Brady. z Szerpów pi zniej okazało, byli w stanie euforii. Od konsek­ wencji tego błędu uchronił wyprawę Andrzej zaś — Lakpa, Mingma i Sonam. Sukcesy nie Heinrich, który dzięki posiadanemu doświaćcze- byłyby możliwe bez odpowiedniego przygo­ niu ocenił, że zespoły szturmujące i wspieraj \ce są towania i wyposażenia wyprawy, które za­ ztyt wyczerpane, aby atak miał się udac. W lym przeświadczeniu wycofał się z wspierania szturmu­ wdzięczamy pracy organizacyjnej całej ekipy, jących. W zaistniałej sytuacji Chrobak i Wróż z a także osób spoza jej składu, jak kol. kol. zamierzonego ataku zr^zygnowrali. Potwierdzeniem Włodzimierz Wojnowski, Teresa Garnysz-Ko- trafności oceny dokonanej przez Heinricha byt złowska, Ewa Wieczorkowska i inni. Na fakt, iż wymieniona dwójka po zejściu do oazy za radą kierownika, regenerowała swe siły przed szczególne podziękowanie zasłużyli Andrzej rozstrzygającym atakiem przez pełne cztery dni. Sobolewski, który prowadził najtrudniejszy Nadto w wyniku obserwacji szczytu przez przyrzą­ odcinek przygotowań (sprzęt), i Andrzej Pie­ dy optyczne zespół ten zarzucił zamiar szturmo­ wania fóry przez zbyt ryzykowny filar (jak pier­ traszek, m.in. za zdobycie dla wyprawy uni­ wotnie zamierzano), decydując się na atak wprost kalnej i sprawnej aparatury tlenowej. Decy­ ścianą. dująca konstruktywna rola w przygotowa­ Inny blad popełniony został podczas działalności niach i podczas wyprawy kierownika i jego rekonesansowej. Kazimierz W. Olech kierując 7- -esobową grupą rekonesansową wprowadził za zastępcy do spraw organizacyjnych jest tak ladą kolegów zasadę, że każdy z uczestników wi­ oczywista i wszystkim znana, że z omawiania nien nieść — niezależnie od indywidualnego ekwi­ jej rezygnujemy. punku — 15 kg wyposażenia ogólnego. Po dojściu kiirawany do bazy i zorientowaniu się. że na wyprawie stosowana jest ta sprzeczna z indywi­ Przy opracowaniu oceny korzystaliśmy z dualnym cyklem aklimatyzacyjnym niektórych uwag uczestników, o które zwracaliśmy się członków praktyka — zasadę tę decyzją kierow­ na piśmie. Oto jedna z wypowiedzi — An­ nika odwołane. Niestety dwaj uczestnicy rekone­ sansu zdołali już nadwyrężyć swoją formę, przy drzeja Heinricha — w obszernych fragmen­ czvm Sobolewski (znany z tego. iż zawsze wspi­ tach:

Po dekoracji medalami sportowymi (T. 3/76 s. 117) —od lewej: Wojciech Brański, przewodniczący GKKFiS, Marian Rcnke. Eugeniusz Chrobak. Władysław Kruczek. Piotr Mlotecki. Kazimierz W. Olech i Wojciech Wróż (Zygmunt A.Heinrich, który wracał samochodem, otrzymał medal później). Fot. Damazy Kwiatkowski (CAF)

http://pza.org.pl 6 Moim zdaniem o sukcesie wyprawy zadecydo­ wały następujące momenty: wy polski rekord wysokości. W klasie wierz­ 1. Sprawne i prowadzone z dużą intuicją kiero­ chołków dziewiczych jest to rekord osta­ wanie tak licznym zespołem, pomimo piętrzących teczny — nie tylko dla Polski, ale i wszyst­ się trudności (zwłaszcza podczas ostatniego etapu kich krajów demokracji ludowej. Po naszym ku t a wany). sukcesie, alpinizm polski uplasował się na 2. Decyzja kierownictwa wysłania grupy reko­ nesansowej. k'óra miała za zadanie nie tylko roz­ drugim miejscu w świecie pod względem poznać fiłar południowego wierzchołka i icybrać liczb}- zdobytych najwyższych punktów ziemi drogę ataku, ale również rozpocząć akcję powyżej (szczegóły zob. „Biuletyn Informacyjny PZA" bazy. 3. Trafny wybór drogi: ze względu rut duże za­ nr 3/1978). Fakt, że aż 7 uczestników wypra­ grożenie lawinami seraków z kotła Tałung, rezyg­ wy przekroczyło wysokość 8 400 m świadczy nacja z wejścia filarem i przeniesienie akcji na dobitnie, iż wyprawa PKG dysponowała sku­ drogę tradycyjną. 4. Ofiarna praca uczestników przy przenoszeniu tecznie działającą siłą uderzeniową. ładunków na trasie Ramzer — baza główna, po­ mimo że każdy chciał jak najszybciej rozpocząć Miarą uznania były liczne depesze, jakie działalność górską. napłynęły do PKG i PZA, a także na ręce .3. Wykorzystanie do maksimum inicjatywy ucze­ kierownika wyprawy. Bawiąc przejazdem w stników akcji górskiej przy rozwijaniu linii obo­ New Delhi został on m.in. z okazji sukcesu zów i przy ataku szczytowym. e. Akceptowanie przez kierownictwo śmiałej de­ przedstawiony Ministrowi Obrony Indii, któ­ cyzji zaatakowania południowego wierzchołka ry przekazał dla całego zespołu osobiste gra­ wprost ścianą z obozu IV i — pomimo już odnie- tulacje. Uznanie i podziękowanie wyrazili sitnego sukcesu — decyzja o ataku na szczyt śi odkowy. ekipie podczas uroczystego powitania (T. 7. Z pełnyn\ zaangażowaniem pełniona przez Je­ 3 78 s. 117) przedstawiciele władz central­ rzego Wesołowskiego funkcja kierownika bazy oraz nych — Władysław Kruczek i Jerzy Miśkie- pomoc Andrzeja Skalskiego: prowadzona z dużym oddaniem praca obu lekarzy, którzy również am­ wicz oraz kierownictwo GKKFiS w osobach bitnie uczestniczyli w akcjach górskich. Mariana Renkego i Adama Izydorczyka. O sukcesie wyprawy jako całości zadecydowało duże doświadczenie kiermonictwa PKG. które poz­ Te bezpośrednie oceny a także informacje woliło starannie przygotować wyprawę i wilku- prasowe o sukcesie, zamieszczone w prasie rzystać wnioski z p /przednich wypraw własnych, wielu krajów, pozwalają nam wierzyć, iz do­ a przez dokooptowanie 3 uczestników z PZA takie doświadczenia z wypraw na Lhotse i K2. brze reprezentowaliśmy Polskę i przyczynili­ Jako partner Waldka Olecha chciałbym szczególnie śmy się do rozsławienia imienia naszego kra¬ podkreślić jego ofiarność podczas całej akcji ju w świecie. W księdze górskich czynów i ogromną ambicję w dążeniu do wejścia na Polaków obok nazw Nanda Devi Wschodnia, ZYGMUNT A. HEINRICH Kunyang Chhish, Kangbachen, Shispare, Falchan Kangri Środkowy i Gasherbrum III Wyprawa nasza jest jedyną w historii hi­ przybyły dwie nowe: Kangchendzónga Po­ łudniowa i Kangchendzónga Środkowa. Te malaizmu ekspedycją, która zdobyła 2 dzie­ dwie nazwy umieszczone są w wykazie naj­ wicze wierzchołki osiem i półtysięczne. Usta­ wyższych wierzchołków Ziemi na jakże wy­ nowiła ona na 5 miesięcy — do wejścia sokiej — 5 i 6 pozycji! Wandy Rutkiewicz na Mount Eveiest — no­

linę i udaję się za Andrzejem. Za mną idzie Lakpa. Na nosiłkach ma dwa stalowe cylin­ Kangchendzónga Południowa dry — tlenowe wyposażenie obozu V. Lak­ pa Ts'ering, to najlepszy Szerpa naszego ze­ społu. Zawsze chodziliśmy w trójkę razem EUGENIUSZ CHROBAK z Wojtkiem Wróżem. Tylko dzisiaj Wojtek pozostał w obozie III. Szeroki żleb przed nami, zwęża się w gó­ rze i niknie zamknięty skałami. Po kilku­ dziesięciu metrach kopnego śniegu nastro- mienie rośnie, wyłazi lód. Zaczynamy roz­ 8 maja 1978: godzina 7.30. Z namiotu obo­ wijać liny poręczowe. Andrzej Heinrich zu IV, bokiem zwisającego poza krawędź wbija hak, Lakpa asekuruje. Spieszę się, lodu, wychodzimy po kolei. Wyryta w śnie­ nie wiadomo przecież, jakie czekają nas gu półka z trudem mieści dwoje ludzi, sto­ trudności. Wąskim paskiem lodu, wciętym jących przed wejściem. Heinrich i Lakpa pomiędzy skały, zbliżam się do spiętrzenia. wiążą raki. Słychać ich krótki oddech. Z Do ostatniej chwili nie widać możliwości kuluaru nad nami w regularnych odstę­ jego przejścia. Dopiero za kolejnym zało­ pach czasu wysypują się pyłowe lawinki, mem niespodziewanie otwiera się wgląd w ośnieżając namiot i ludzi. Zwlekam z wyj­ uciekający w prawo zachód. Błyszczy pas­ ściem z namiotu. Andrzej Heinrich rusza mami zielonkawego lodu, mocno nachylony pierwszy. Związany liną, przewija się za ku przepaści. skalny próg. Zapada się w śnieg powyżej Lakpa przynosi kolejną linę poręczową. kolan. Czas na mnie. Wyłażę z rękawa na­ Trudno się z nim dogadać, pomagam sobie miotu, wspierając się na zimnych metalo­ gestykulacją. Andrzej daleko w dole, wal­ wych butlach. Na zmarznięte ręce wkładam czy z poplątaną 120-metrową liną. Sklaro­ grube rękawice. Zarzucam plecak. Zgarniam waną pośle do mnie, jako ostatnią porę-

http://pza.org.pl 7 czówkę. Na stanowiskach niemiłosiernie 14 maja, godzina 17. Droga z bazy do ba­ marznę. Podmuchy wiatru wciskają śnieg zy wysuniętej jest monotonna. Na dodatek przez materiał spodni — na nic wszelkie cel naszych westchnień •— wznoszącą się po­ kombinacje z podwijaniem skafandra. Za nad taras i ponad obóz IV, tysiącmetrową każdym razem ruszam całkowicie zesztyw­ ścianę — zasłoniły chmury. Jak zwykle o niały. Rozgrzewam się, rąbiąc stopnie na tej porze, będzie padał śnieg. Kilka godzin kolejnych pasmach lodu. Pokonując próg temu oglądaliśmy każdy fragment skalny, zamykający zachód, wchodzę na rozciąga­ każdy płat śniegu w pełnym słońcu. Teraz jące się bałuchowate płaszczyzny pól wscho­ wiemy, że filarem powyżej 8000 metrów, dniej ściany. Wiatr uderza z taką siłą, że tam gdzie leżą pozostawione 2 butle tleno­ trudno utrzymać równowagę. Twardy, miej­ we, atak nie może się udać. Po pierwsze, scami wywiany śnieg utrudnia wysokimi wariant ten wymagałby założenia obozu V, fałdami każdy krok. Szarpię oporną linę, po drugie, trudności powyżej 8 tysięcy trze­ 120-metrowy wąż sunie po śniegu, czepia­ ba by pokonywać w skrajnie trudnej wspi­ jąc się skał. Kulę się, szukam oddechu. Wy­ naczce, po trzecie, najlepsi ludzie zespołu siłek tu już nie rozgrzewa, a skafander z wyjdą o dzień później, więc nie mogliby­ wściekłym furkotem wypełnia się mroźnym śmy liczyć na ich wsparcie przy zakładaniu powietrzem. Udaje mi się znaleźć dwa blo­ obozu V, po czwarte, zespoły działające w ki, wchodzę pomiędzy ich gładkie ściany. górze nadal nie dochodzą do obozu IV, po­ Z ustami tuż przy skale próbuję wyrównać zostawiając tlen i sprzęt na poręczówkach. oddech. Chwilami wychylam się i patrzę w Od rana jestem podniecony zmianą pla­ górę ku wierzchołkowi: ze sto metrów wy­ nu. Sądzę, że Wojtek Wróż również. Przed żej widać labirynt turni, ścian, głębokich oczami mam ciągle nową drogę, z jej 4 kominów. Zmrożoną twarz cofam na powrót miejscami kluczowymi, które na szkicu za kamień. Wojtka zaznaczone są znakami zapytania: Wreszcie jest Lakpa. Z nosiłek zrzuca bu­ „Wielka Turnia", „Rysa", „Bariera", skały tle tlenowe i szybko rozpoczyna powrót, podszczytowe. Nie martwi mnie nawet zmar­ czepiając się poręczówki. Ruszam za nim. nowane wyjście na 8 tysięcy metrów, stra­ Niżej dołącza do nas Andrzej Heinrich. cone poręczówki i tlen. Atak przez ścianę Uciekamy, byle szybciej znaleźć się w na­ musi być poprowadzony bez założenia obo­ miocie. Tu wyraźniej chyba niż gdziekol­ zu V. Zrealizowanie planu wydaje się na wiek indziej czuje się 8000 metrów. pozór nierealne. Nie wiem, co myślą o nim W obozie IV zastajemy Wróża i Serafi­ w bazie. Dla nas jest to ostatnia szansa. na. Przed chwilą dotarli tu ze sprzętem i Dochodzimy do jedynego namiotu bazy namiotem potrzebnym do założenia obozu wysuniętej, nadającego się jako tako do za­ V. Lakpa prosi o zgodę na zejście. Po chwili mieszkania. Jest szaro, śnieg pada dużymi wahania pozwalamy mu na samotny powrót płatami. do „trójki". Droga jest bezpieczna, prawie cała wyporęczowana. Ładujemy się w 15 maja. Jak zwykle rano, wschodnia czwórkę do dwuosobowego namiotu. Wcią­ strona góry jest już w słońcu. Częściowo gamy ośnieżone plecaki i dwie butle tleno­ oświetlone są zbocza ramienia, obrywające we. To tlen na noc. Jutro mamy wyruszyć się spod obozu I. Korzystamy jeszcze z chło­ w górę po poręczówkach, żeby założyć obóz du i równomiernie, prawie bez odpoczynku, V. Poniesiemy każdy po 25 kg. Z Wróżem podchodzimy do poręczówek. Wyżej tempo mamy pozostać na górze i próbować wej­ maleje, ale i słońce ostrzej przygrzewa. W ścia na szczyt. Heinrich i Serafin nocować obozie pierwszym stajemy około dziesiątej. będą w czwórce. Jak dalej rozwinie się ak­ Podają nam herbatę, ktoś wysuwa z na­ cja — nie wiadomo. Tymczasem w ciasno­ miotu menażkę zupy z parówkami. Dowia­ cie namiotu trudno mówić o odpoczynku. dujemy się, że Ts'ering Mingma, krewniak Mimo tlenu noc jest ciężka. Ciągle wieje naszego Lakpy, dochodzi teraz do obozu II. silny wiatr. Jeżeli i my dotrzemy tam dzisiaj, jest szan­ 9 maja. Jak zwykle, rano Wojtek Wróż sa, że Mingma pójdzie z nami wyżej. Bar­ zaczyna gotować. Reszta leży ciasno stłoczo­ dzo potrzebujemy czwartego do naszego ze­ na, słychać ciężkie oddechy. Butle tlenowe społu. Założyliśmy, że działalność powyżej są już dawno puste. Ścianki namiotu, przy­ obozu III oprzemy na Szerpach. A więc obóz gniecione śniegiem, pokrywa od środka gru­ II tego samego dnia. Czasu mamy dużo, jest bą warstwą szron. Rozmowy nie kleją się. południe. Porządkujemy zawartość pleca­ Panuje ponura atmosfera. ków, dopinamy pasy, wkładamy kaski i ru­ A jednak nie pójdziemy do piątki! Nie szamy dalej. Zjazd z „Ramienia" nie przy­ będzie ataku, może nawet to koniec wy­ sparza, jak zwykle, kłopotów. Dalej widać prawy. Andrzej Heinrich rozpoczął zejście drogę jak na dłoni: kluczy pomiędzy szcze­ w kierunku obozu III. Jest już 20 metrów linami płaskiego lodowca, przewija się mię­ poniżej namiotu, poręczówka ciągle napię­ dzy serakami i pnie się w górę przez lodo­ ta pod jego ciężarem. Mijają sekundy, mi­ we progi — wprost do obozu II. Ostatnia nuty. Cały plan, realizowany z takim tru­ poręczówka niknie w śniegu, dosłownie pod dem, wali się w krótkiej chwili. Schodzi­ podłogą namiotu. Wita nas serdecznie Ming­ my kompletnie załamani. Jeszcze tego sa­ ma, pełniący rolę gospodarza. Pozostali mego dnia wracamy obaj z Wróżem do ba­ Szerpowie wracają do obozu I, on zaś pój­ zy- dzie z nami.

8 http://pza.org.pl 16 maja, godzina 14. Do trójki dochodzi­ rajszy opad śniegu. Do początku poręczó­ my zawsze z trudem: ostatni odcinek jest wek docieramy po godzinie. Pozostawiając prawie płaski, każdy wlecze się swoim tem­ w dole początek zachodu i liny biegnące w pem, wyłazi znój po przejściu 1000 metrów prawo na filar, wchodzimy w stromy żleb poręczówek. Tym razem dodatkowo zmę­ za „Wielką Turnią". Śnieg jest bardzo twar­ czył nas upał panujący we wklęsłościach se­ dy, ale w miarę, jak rośnie nachylenie, zmie­ raków, wczorajszy maraton do dwójki i wy­ nia się w cukier. Rękami dotykam skały, sokość 7 tysięcy metrów. Na pewno jestem przebijając warstwę śniegu. „W ciemno" bardziej znużony niż wtedy, kiedy zakłada­ szukam oparcia dla przednich zębów ra­ łem ten obóz z Wróżem i Lakpą. ków. Obsuwają się, zgrzytając o skałę. Pew­ ności dodaje mi dopiero wbity hak. Zwę­ 17 maja, godzina 17. Przed nami do obo­ żające się gardło żlebu-rynny wyprowadza zu IV dociera po raz pierwszy grupa zbie­ na podcięty taras. Szabla śnieżna wchodzi rająca sprzęt pozostawiony na poręczów­ po ucho. Wiążę poręczówkę. Cieszę się, jak kach. Najważniejsze są tlen i 1500 metrów zwykle, z dobrze zrobionego wyciągu. Moż­ liny poręczowej. W czwórce więc znajduje na zapomnieć, że jest się na ośmiotysięcz- się wszystko to, co wypchnęli z bazy Weso­ niku. Wołam do Wojtka, czy widać Szer­ łowski i Skalski, realizując skrupulatnie pów. Ciągle nerwowo oczekujemy ich poja­ przygotowany przez nas plan transportu. wienia się. Trawersując pole firnowe pod­ Zbliża się wieczór, więc w czwórkę ostro chodzimy pod następne spiętrzenie. Rozpie­ zabieramy się do rąbania platformy. Po dwu ram się w kominku czyszcząc stopnie i godzinach ciężkiej pracy staje drugi na­ chwyty z lodu. Wojtek Wróż tymczasem za­ miot, nie mieszczący się zresztą całkowicie kłada stanowisko asekuracyjne, wiąże na­ na platformie, podobnie jak poprzedni. Ale stępną poręczówkę. Dopiero teraz dowiadu­ dwa namioty na czwórkę to komfort. Już ję się od niego, że Szerpowie idą w górę. prawie po ciemku, marznącymi rękami spra­ wdzam z Wojtkiem ciśnienie w butlach. Następne stanowisko zakładam z haków Nauczeni doświadczeniem z K2, dbamy o to, wbitych u stóp „Rysy". Pozostała nam tyl­ żeby wybrać butle z najwyższym ciśnieniem. ko jedna lina asekuracyjna. Stąd mieliśmy Jutro poniosą je Szerpowie. już wracać. Jest popołudnie, pogoda dopi­ suje. Szerpowie są jeszcze daleko w dole, 18 maja, godzina 6. Wychodzimy z namio­ więc ruszam w górę na „rozpoznanie". 40 tu. W niższym Lakpa i Mingma jeszcze śpią. metrów liny szybko się kończy. Główne Mają wyruszyć za 3 godziny, boimy się jed­ trudności „Rysy" widzę wyżej. Wojtek pod­ nak, że zaśpią, że rozbolą ich głowy, że po chodzi 20 metrów nad stanowisko. Wspi­ prostu zrezygnują z wyjścia. Zabieramy ze nam się dalej, miejscami zapieraczką. „Ry­ sobą tylko liny poręczowe, haki i cały sprzęt sa" jest dość głębokim kominem, dobrze potrzebny do wspinania. Plecaki, w porów­ urzeźbionym. Wygodna półka umożliwia za­ naniu z wczorajszymi, są lekkie. Ruszamy. łożenie stanowiska. Wiążę linę na sztywno, Jak zwykle o tej porze, wiatr zrzuca wczo­ pozostanie tu jako poręczówka. 20 metrów

Obóz II (6450 m) w tyle szczyt Talung (7349 m) i przełęcz tej samej nazwy (6745 m). Mot. Marek Malatyńskl

http://pza.org.pl 9 dolnej części „Rysy" musimy pokonać w ko przewieszonym. Wybieram wariant dru­ dól bez asekuracji. Zjeżdżam trzymając pod gi. Wbijam dwa haki przelotowe, a pod ramionami cienką zjazdówkę. Dalej schodzi­ przewieszką trzeci. Trzymając się pętli, tra­ my bardzo ostrożnie. Jesteśmy na wysoko­ wersem próbuję wydostać się w lewo na ści 8100 metrów. Przy hakach stanowisko­ żebro. Po pierwszym niepowodzeniu, star­ wych robimy głęboki wykop na butle i scho­ tuję od nowa. Inne ułożenie ciała i oto je­ dzimy niżej. Szerpowie mijają nas. Tlen nio­ stem na żebrze. Wyżej stromizna się zmniej­ są pod samą „Rysę". Czekamy na nich. Zej­ sza, a skała jest dobrze urzeźbiona. Najwię­ ście po poręczówkach nie stanowi problemu. cej czasu tracę na założenie stanowiska: linę Z daleka widać kręcące się koło namiotów wyciągnąłem do ostatniego metra, więc za­ postacie. Wczoraj przez radio prosiliśmy o sięg moich prób wbicia haka jest niewielki. dodatkowy tlen. Mamy więc pełny zapas, Dwa haki związane razem będą w drodze z rezerwą na ponowienie ataku w razie nie­ powrotnej dobrym stanowiskiem zjazdo­ powodzenia w dniu jutrzejszym. wym. 19 maja. Mimo zmęczenia poręczowaniem, Wyżej jest lód, potem dobrze związany nie mogę zasnąć. O drugiej, kiedy trzeba śnieg. Wchodzimy na zachód. Tutaj wydaje gotować, marudzę i zwlekam. Wojtek zdej­ się nam zaciszniej, i słońce jakby mocniej muje maskę, zapala butan, rozpoczyna grza­ przygrzewało. Mały odpoczynek. Jemy zmro­ nie wczoraj przygotowanej zupy, zresztą nie żone krewetki w sosie pomidorowym, popi­ nadającej się do jedzenia. W końcu i ja jamy słodkim mlekiem z tuby. Wojtek woli wydobywam się ze śpiwora. Zakładam raki, zimną herbatę z termosu. W tym miejscu ładujemy po jednej butli do plecaków, i o pozostawiamy po jednej butli z tlenem pod szóstej wychodzimy z namiotu. Od razu ru­ ciśnieniem 60 atmosfer. Po zmianie reduk­ szamy z tlenem. Mamy do przebycia 1000 tora słyszę przeciek. Ponieważ nie pomaga metrów wysokości we wcale nie łatwym te­ dokręcanie, idę w górę z oszczędnym prze­ renie, i to powyżej 7500 metrów. Poza tym pływem 1 litra na minutę. Na końcu za­ i aura nam nie sprzyja: wieje silny wiatr, chodu zagradzają nam drogę gładkie tur­ schodzą pyłówki, a mróz jest tęgi. Porusza­ nie, liczące po kilkadziesiąt metrów. Mo­ my się równocześnie, korzystając z poręczó­ mentami tracę nadzieję. Na szczęście odnaj­ wek. O godz. 8.30 jesteśmy przy zdepono­ dujemy niestrome kruche zachody, komin­ wanym przez Szerpów tlenie. Zostawiamy ki i ścianki, które pozwalają nam zbliżać tu nasze częściowo opróżnione butle, zabie­ się do grani. Wspinaczka wymaga dużej rając po dwie pełne. Wojtek Wróż idzie ostrożności. Wieje coraz silniej, śnieżne sio­ pierwszy. Asekurację sztywną stosujemy dło pod szczytem trawersujemy dosłownie tylko tam, gdzie jest to niezbędne. Odcinek oparci o „ścianę" wiatru, a łącząca nas lina od końca „Rysy" aż po „Próg" idziemy z unosi się sztywnym łukiem. Łatwym sto­ asekuracją lotną. Na wysokości 8300 m dro­ kiem wchodzimy na płaski śnieżny szczyt. gę zamyka nam skalna ściana. Jak to było W tym samym momencie wiatr całkowicie widać z dołu, nie ma możliwości ominięcia ustaje. Jesteśmy świadkami jakiegoś feno­ jej, nie przecina jej też żadna ukryta, wy­ menalnego zjawiska, bo przecież niżej sły­ pełniona śniegiem lub lodem depresja. chać jego wycie. Jest godzina 14.15. Zdej­ mujemy plecaki z butlami, maski. Przez ra­ Z miejsca, gdzie Wojtek założył stanowi­ diotelefon rozmawiamy z bazą, robimy zdję­ sko, otwierają się dwie możliwości: ukosem cia. Wojtek najczęściej zwraca obiektyw w w prawo gładkim zacięciem, lub w-prost stronę głównego wierzchołka, który jako je­ płytkim kominkiem, w środkowej części lek- dyny góruje nad nami. Dziękujemy sobie za drogę, klepiąc się po plecach. Po półgo­ Zaczątek bazy głównej (5200 m) dzinnym pobycie na wierzchołku, rozpoczy­ Fot. Zbigniew Staszyszyn namy zejście. Niebo, dotychczas całkowicie czyste, zaczyna się chmurzyć. Gdy zjeżdża­ my przez „Próg", zaczyna padać. „Rysą" płynie już kaskada śniegu. Wstrząsa mną nagły błysk a potem grzmot. Jest burza. Schodzę ostrożnie, zapierając się w kru­ chym kominku. Lina niknie w sunącej ma­ sie śniegu, widoczność ograniczona do kil­ ku metrów, okulary zalepiane są nieustan­ nie śniegiem. Nie możemy się porozumieć: odchylam maskę, wołam raz, drugi — bez rezultatu. Boję się nagłego szarpnięcia z do­ łu. Napięcie mija dopiero wtedy, gdy z mgły wyłania się sylwetka Wojtka. Tu jest po­ czątek poręczówek. Mimo że tlen się skoń­ czył, nie zdejmujemy masek, które świet­ nie chronią twarz przed śniegiem i wia­ trem. Do obozu IV docieramy o szóstej wieczo­ rem. Jest pusty. Szerpowie zeszli do trójki. My zostaniemy na noc tutaj.

10 http://pza.org.pl ciku. Do szczytu było prawie 1000 m różnicy poziomów, więc postanowiliśmy wstać wcześ­ Kangchendzónga Środkowa nie. Wieczorem gotowaliśmy i długo nie mo­ gliśmy zasnąć. Namiot był maleńki, niewy­ godny i źle rozbity. ZYGMUNT ANDRZEJ HEINRICH Jużo2wnocy zrobiliśmy pobudkę. Na zew­ nątrz była gęsta mgła i prószył śnieg. O trzeciej chmury opadły i pokazał się księżyc w pełni. Wyszedłem o 3.30, była piękna, zu­ Obaj z Waldkiem Olechem zostaliśmy wy­ pełnie jasna noc — sto metrów pod nami znaczeni przez Piotra do drugiej dwójki kłębiło się morze mgieł, nad nim sterczała szturmowej. Wyruszyliśmy z bazy 17 maja iglica Jannu, Talung, wierzchołki Kang­ przy pięknej pogodzie. O godzinie 12 doszliś­ chendzóngi, a w dali , Mount Everest my do obozu I, a następnego dnia o 11.30 i Lhotse. Dziwnie złotawy księżyc wolniutko osiągnęliśmy obóz II, gdzie zastaliśmy sa­ przesuwał się w kierunku Jannu. Pod noga­ motnego Hiszpana, który emocjonował się mi skrzypiał zmrożony śnieg. Miałem trud­ atakiem swojego rodaka na środkowy wierz­ ności z reduktorem, zaciął się zawór przepły­ chołek. W dniu 19 maja o godzinie 10 byliś­ wu tlenu, w końcu Waldek podał mi z na­ my już w obozie III. Spotkani tu Hiszpanie miotu reduktor francuski po Hiszpanach. oświadczyli nam, że nie zdołali osiągnąć szczytu. Zabrałem 2 butle tlenu, linę, hiszpańską szablę śnieżną, trochę żywności i ruszyłem Ponieważ atak Genka i Wojtka rozwijał kuluarem w górę, żeby założyć ślad i nie się pomyślnie, mieliśmy do wyboru trzy mo­ tracić czasu. Szło mi się dobrze, mimo że żliwości: powtórzyć wejście na wierzchołek wczorajsze ślady zawiał śnieg. Nad przełę­ południowy, co sugerował Waldek, albo spró­ czą Talung niebo powoli bladło. Waldek zbli­ bować wejść na wierzchołek główny, na co żał się do mnie, Wojtka jeszcze nie było wi­ namawiał nas Marek Malatyński, lub wresz­ dać, miał trudności z reduktorem i wyszedł cie zaatakować wierzchołek środkowy, na co jako ostatni. W pobliżu depozytu dogonił ja miałem największą ochotę. Po dyskusji mnie Waldek. Zabrałem stąd pełną butlę, zo­ ustaliliśmy z Waldkiem, że będziemy próbo­ stawiając zużytą, która służyła mi do spania wali zmierzyć sie z wierzchołkiem środko­ w obozie IV. Teraz rozpoczęła się uparta wym. Połączyliśmy się z bazą i uzgodniliśmy walka z jednostajnie nachylonym kuluarem. decyzję z Piotrem. Torowaliśmy na zmianę z Waldkiem. Szczyty Z obozu III obserwowaliśmy atak Genka i lśniły w porannym słońcu, my jednak ciągle Wojtka: widać ich było gołym okiem na tle znajdowaliśmy się w cieniu i marzły nam śnieżnych zachodów w kopule. Słyszeliśmy nogi. rozmowy ze szczytu z baza, sami złożyliśmy im gratulacje. Wojtek powoli zbliżał się do nas. Zerwał 20 maja wiał silny wiatr, czekaliśmy więc się wiatr i zaczął mieść śniegiem. Granie dy­ w obozie III, gdzie przed południem wdaliś­ miły, w dole widać było maleńkie namioty my owacyjnie Genka i Wojtka, schodzących obozu III, leżące jeszcze w cieniu. Szliśmy do bazy. Wszyscy w obozie III chcieli atako­ bez odpoczynku, wiedząc że musimy się spie­ wać szczyt środkowy. Po dyskusji i rozmowie szyć. Wojtek narzekał na aparaturę tlenową, z bazą uzgodniliśmy, że w pierwszym ataku z którą miał ciągle kłopoty. Około godziny udział wezmą Olech. Brański i Heinrich, a 11 doszliśmy, już w słonku, do przewężenia w drugim — trzech z pozostałej czwórki. kuluaru: tu skończył mi się tlen w butli i za­ łożyłem nową. Po dyskusji i pierwszym krót­ Rano 21 maja zachorował Janek Serafin kim odpoczynku zdecydowaliśmy się pójść i do obozu II zszedł z nim Marek Rogalski. systemem śnieżnych zachodów w prawo, kie­ Pozostała piątka ruszyła w kierunku hiszpań­ rując się na ostrze filara, spadającego z środ­ skiego obozu IV — z zamiarem przeniesienia kowego wierzchołka Kangchendzóngi. Mie­ go 300—400 m wyżej. Zabraliśmy żywność, liśmy nadzieję, że osiągniemy go w niedużej butle z tlenem, śpiwory, materace, linę. bu­ odległości od szczytu. Wiedzieliśmy, że Hisz­ tan. Cenna była pomoc Marków — Malatyń- panie popełnili błąd, idąc żlebem wyżej w skiego i Janasa. W obozie miał być namiot kierunku przełęczy, a potem wchodząc w i kilka butli z tlenem, w tym 3 pełne. Na Łkały piętrzące się pod granią. miejsce dotarliśmy około 14. Było dość póź­ no, postanowiliśmy więc zostać tu na noc — Teren puszczał i szliśmy ciągle nie związa­ przeniesienie namiotu wymagałoby zbyt wie­ ni. Śniegiem pod stromymi skałami osiągnę­ le czasu. Waldek z Wojtkiem zajęli się odko­ liśmy 30-metrowy próg o dobrze urzeźbionej paniem namiotu ze śniegu i przygotowaniem skale i niezbyt dużym nastromieniu. Potem biwaku, ja z Markami poszedłem założyć de­ śnieżne pole otworzyło nam drogę na pozyt tlenowy. Szliśmy do godziny 16 i w grańkę, podprowadzającą pod następny próg. przewężeniu kuluaru, 150—200 m nad obo­ I teraz niespodziewanie na prowadzenie zem, zostawiliśmy 3 butle. wyszedł Wojtek Brański. Szliśmy za nim Markowie pobiegli w dół do obozu III, by po płytowych skałach, aż do następnego roz­ po jednodniowym odpoczynku spóbować swo­ ległego pola śnieżnego, nad którym z prawej jej szansy. We trzech z Waldkiem i Wojt­ strony sterczała skalna turnia. Przez pole, kiem zostaliśmy w ciasnym małym namio­ idąc śladami Wojtka, weszliśmy w śnieżny

http://pza.org.pl 11 żlebik z luźnymi kamieniami i podeszliśmy ny pławiły się w słońcu, widać też było pół­ pod wspomnianą turnię. Była piękna słonecz­ nocne zbocza, strome i śnieżne, ginące poni­ na pogoda, wiatr ucichł. Wojtek zatrzyma) żej w mgle. Grań była przeważnie śnieżna z się pod ostatnim skalnym progiem. Stojąc na potężnymi nawisami, a jasnożółte skały pięk­ śnieżnej „grańce", prosił o linę. bo próg by! nie harmonizowały z granatem nieba. W dali eksponowany. Po drodze pomogłem Waldko­ z morza mgieł sterczała wyraźnie niżej Jan­ wi wymienić butlę, gdyż skończył mu się nu. niedaleko w dole — Talung i Kabru z tlen. Asekurując Wojtka, a potem Waldka, ogromnym tarasem śnieżnym na grani. Ma­ miałem trochę czasu, zmieniłem więc film kalu i Everest zakryte były chmurami. w aparacie i zrobiłem zdjęcia głównego wierzchołka i Yalung Kanga. a także grani Przed godziną 15 zaczęliśmy zejście. Scho­ nad nami. Przez skalne bloki doszedłem do dziłem ostatni, asekurując kolegów na skal­ stanowiska. Teraz jeszcze 15—20 m śnież- nych progach za pomocą śnieżnej szabli i li­ no-skalną grańką i znaleźliśmy się na płas­ ny poręczowej. Na 8300 m Wojtkowi skończył kim rozległym plateau na grani środkowego się tlen, co od razu odbiło się na tempie wierzchołka — nad nami wypiętrzał się już zejścia. Dopiero w obozie IV dowiedziałem tylko śnieżny szczycik o wysokości 10 me­ się. że schodząc stromym śnieżnym polem trów. obsunął się on kilka metrów, i cudem zdo­ ła! w porę wyhamować. I mnie skończył się Pierwszy wszedł na niego Waldek z pleca­ tlen, na 8200 m założyłem linę poręczową na kiem i w masce tlenowej, my obaj z Wojt­ blok i pierwszy zszedłem na śnieżne pola nad kiem zostawiliśmy plecaki i zdjęliśmy maski, kuluarem. którym szybko osiągnąłem miej­ pokonując ostatnie metry bez obciążenia. By­ sce, gdzie poprzednio odpoczywaliśmy. ła godzina 14.15. Gratulacje, zdjęcia, rozmo­ wa z bazą. Gratulacje od kolegów z dołu. Z dołu nadciągały ciemne mgły. W łatwym Jurek Wesołowski ponaglał, żeby się spie­ już terenie schodziłem sam i po 18 dotarłem szyć z zejściem, gdyż w bazie szaleje bu­ do obozu IV, gdzie po pół godzinie, już o rza z wyładowaniami i pada śnieg. zmroku, nadeszli też Waldek z Wojtkiem. Po stronie północnej góry zakryte były Dopiero teraz, leżąc w namiocie, mogliśmy mgłami, które podchodziły pod samą grań. spokojnie mówić o pełnym sukcesie wypra­ na szczęście wierzchołki południowy i głów­ wy.

łudniowym pełne butle, w końcu jednak na zniesienie stamtąd wyposażenia zdecydował 0 krok od szczytu się Przemek Nowacki z dwójką Szerpów. Wy­ ruszyli około południa.

MAREK MALATYŃSKI O godzinie 15 z radiotelefonu dowiedzieliś­ my się, że wierzchołek środkowy został zdo­ byty. Przelotne mgły i śnieżyce uniemożli­ wiał}' obserwację, dopiero o zmierzchu do­ strzegliśmy jedną osobę obok hiszpańskiej „czwórki". Później, około 20, powrócił do 22 maja. W ciągu poprzednich dni w obo­ naszego obozu zespół Nowackiego. W rozmo­ zie III znalazła się grupa ubezpieczająca — wie radiotelefonicznej Piotr wyraził warun­ Brański, Janas, Malatyński, Rogalski i Sera­ kowa zgodę na powtórzenie ataku, ostatecz­ fin — która po zakończeniu ataków na nie uzależnił ją jednak od komunikatu o po­ Kangchendzóngę Południową planowała wej­ godzie. ście na wierzchołek środkowy. Los pokrzy­ żował nasze plany. Do ataku wyruszyli Hein­ 23 maja. O godzinie 8, kiedy szóstką za­ rich i Olech oraz dołączony do nich Brań­ mierzaliśmy wyruszyć do obozu IV, z góry ski, ubył tez chory Serafin, do którego spro­ nadeszli zdobywcy środkowego wierzchołka. wadzenia wyznaczono Rogalskiego. Do obo­ Poinformowali nas o charakterze drogi, trud­ zu III doszli jednak wczoraj Brady i Nowac­ nościach, kłopotach z aparaturą tlenową. ki, a wieczorem powrócili Rogalski z Uch- Wyszliśmy dwoma zespołami: Brady z Ming- mańskim. Tego dnia o godzinie 10 dotarli też mą i Janas z Malatyńskim. Po nas mieli ru­ z „dwójki'' 3 Szerpowie. Podczas rozmowy szyć Rogalski i Uchmański. Warunki śnie­ z bazą postanowiono wykorzystać ich do lik­ gowe były ciężkie, piętaki też, tak że do widacji obozu IV pod wierzchołkiem połud­ obozu IV doszliśmy dopiero o godzinie 15.30. niowym. Leżeliśmy wraz z Janasem w na­ Janas nie wyraził chęci pójścia w górę w miocie, przeliczając wagę plecaków i kalku­ celu założenia depozytu i obaj z Mingmą ru­ lując możliwości transportu do obozu IV, szyli w dół. Porządkując namiot czekaliśmy które pozwoliłyby na przeprowadzenie dru­ na Rogalskiego i Uchmańskiego. Było mgli­ giego ataku w 4 osoby. Brakowało jednak sto, padał śnieg. Kiedy zobaczyliśmy ich u tlenu. Benek Uchmański. marzący z pew­ stóp kuluaru, szli bardzo wolno i mimo na­ nością o udziale w wejściu, wahał się, czy szych okrzyków, nie mogli się zorientować, nie wyjść samotnie lub z Szerpami po pozo­ taki właściwie jeshttp://pza.org.plt kierunek podejścia, wresz­ stawione w „czwórce'' pod wierzchołkiem po­ cie zawrócili. W wieczornej rozmowie Piotr nie wyraził zgody na drugi atak, lecz na łudnie doszliśmy do spiętrzającej się części moje rozpaczliwe prośby, ostateczna decyzję kuluaru. Nie wiedząc, którym polem śnież­ odłożył do jutra. nym należy wtrawersować w prawo, połą­ 24 maja. Około godziny 10 wyszliśmy we czyliśmy się z bazą. Olech przypomniał nam, dwójkę, by założyć depozyt tlenowy dla dru­ że mamy 2 godziny opóźnienia w stosunku giej trójki szturmowej. Marek Janas toro­ do czasu jego zespołu -— apelował o rozsą­ wał, mając jedną butlę, ja szedłem po śla­ dek i nieprzedłużanie wspinaczki ponad go­ dach z dwiema butlami w plecaku. Po 3Vi dzinę 15. godzinach złożyliśmy cały ładunek w śniegu, Odkręciliśmy teraz bardziej reduktory. Ma­ 250—300 m powyżej obozu IV. Po powrocie, rek, którego aparatura okazała się nie cał­ Marek zajął się gotowaniem, ja — wyrąba­ kiem sprawna, twierdził, że bez tlenu idzie niem platformy pod namiot „Makalu", który mu się łatwiej, niż z tlenem. Zaczął wątpić nieśli Uchmański i Rogalski. W niesłychanym w celowość dalszej wspinaczki. Wyszedłem napięciu oczekiwaliśmy ich nadejścia. O go­ na prowadzenie, starając się iść możliwie dzinie 18 rozmowa z bazą: Piotr pyta o dru­ najszybciej. Nad poręczówkę pozostałą po gą dwójkę. Ponieważ nie nadeszła, umówiliś­ zdobywcach szliśmy innymi, niż oni warian­ my się na łączność godzinę później. Zdener­ tami, dochodząc ponad zostawioną przez wowani, wyglądaliśmy z namiotu co kilka­ nich szablę. Poniżej została turnia, zdo­ naście minut. Zjawili się przed 19, obaj byta prawdopodobnie przez zespół hisz­ ogromnie zmęczeni. Piotr przez radio po­ pański, przed nami, może w odległości 2 wy­ prosił Marka Rogalskiego, by zrezygnował ciągów, wypiętrzała się silnie nastromiona z ataku, gdyż już dziesiąty dzień pracuje na krawędź turni szczytowej, pokrytej czapą dużej wysokości i może zabraknąć mu sił. śniegu. Zgodnie z poleceniem Olecha, ponow­ Marek zgodził się. Po odpoczynku wyszli nie nawiązaliśmy łączność z bazą, która sta­ wraz z Janasem rozstawić namiot. Ja zają­ nowczo wezwała nas do odwrotu, minęła już łem się gotowaniem posiłku. Marek Janas bowiem 16. Opierałem się jak mogłem trzeź­ wrócił do namiotu po 22. „Chyba się zazię­ wym wywodom bazy i po rozmowie zacząłem biłem" — powiedział. namawiać Marka do małej ..niesubordynacji" i pójścia na niedaleki wierzchołek, wznoszą­ 25 maja. Obudziliśmy się o godzinie 2. Po cy się nad nami o 50—70 metrów. Wobec długim gotowaniu w ciasnocie zwieszającego jego stanowczego sprzeciwu, z żalem zdecy­ się w połowie nad stokiem namiotu hiszoań- dowałem się zawrócić. skiego, wyruszyliśmy związani liną o 5.20. Szliśmy bardzo wolno — od wczoraj napa­ W drodze powrotnej zabraliśmy 4 butle, dało śniegu i ślady były zasypane. Prowa­ pozostawione przez zdobywców. Schodząc, w dził Marek, z uwagi na groźbę lawin kie­ dole kuluaru dostrzegliśmy Benka Uchmań- rując się pod osłonę skałek w lewej krawę­ skiego, który wyszedł nam naprzeciw, lecz dzi kuluaru. Niebawem zaczęliśmy zmieniać nie widząc nas, z wysokości ponad 8000 m za­ się w torowaniu i po kilku godzinach dotar­ wrócił do obozu. Dotarliśmy tam o zmierzchu, liśmy do naszego depozytu, gdzie wy­ zmęczeni i milczący, pełni nieokreślonej go­ mieniliśmy butle. Dalsza droga była nadal ryczy czy żalu, jeszcze nie bardzo świadomi, uciążliwa, a wzajemne porozumiewanie się że było tak blisko, kompletnie obojętni na utrudniała utrata głosu przez Marka. W po­ stopy nieczułe i białe.

Taternicy badają Tatry

Problematyka tatrzańska nie należy te wyodrębniono biorąc pod uwagę wszy­ wprawdzie do głównych zadań badawczych stkie składowe środowiska geograficznego. Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Odrębne ich typy wiążą się z dnem dolin, UW, jednakże w ramach tej tematyki pro­ z łagodnymi, stromymi i bardzo stromymi wadzone są ostatnio pewne prace, m. in. ma­ zboczami, że stożkami nasypowymi, żlebami, gisterskie. Jak już o tym informowaliśmy formami morenowymi i poziomami denuda- (T. 1/78), na UW wykonane zostały badania cyjnymi. Ponieważ badania te były jedną z zakresu studiów limnologicznych nad je­ z pierwszych prób wydzielenia typologicz­ ziorami tatrzańskimi. Nowsze prace z tere­ nych jednostek fizycznogeograficznych w te­ nu Tatr prowadzone były w Zakładzie Geo­ renie wysokogórskim, ich autorzy mieli pew­ grafii Fizycznej Ogólnej i Regionalnej ne trudności natury metodycznej. WGiSR UW, pod kierunkiem doc. dra hab. W Dolinie Pięciu Stawów Polskich prace Andrzeja Richlinga, a celem ich była cha­ prowadził mgr Paweł Żarski, w masywie rakterystyka środowiska naturalnego (opis Trzydniowiańskiego Wierchu — mgr Marcin rzeźby, budowy geologicznej, litologii, wa­ Żarski, a w Dolince za Mnichem niżej pod­ runków klimatycznych i hydrograficznych, pisany (wszyscy trzej są członkami PKG gleb, roślinności) oraz próba wydzielenia na­ i Speleoklubu Warszawskiego). Kopie prac turalnych jednostek fizycznogeograficznych, magisterskich złożone zostałv w bibliotece jak np. jednostki nazywane w terminologii WGiSR. geografii fizycznej „uroczyskami". Jednostki Wojciech Lewandowski http://pza.org.pl 13 ZBIGNIEW KOWALEWSKI Przed nami nowy sezon himalajski Miniony rok był wyjątkowo pomyślny dla dziesiąt metrów. Celem naszej wyprawy jest polskich alpinistów działających w najwyż­ dokonanie wejść na oba te wierzchołki, naj­ szych górach świata. Również rok 1979 za­ prawdopodobniej od strony wschodniej, gdyż powiada się interesująco. Cztery polskie wy­ jest ona najbezpieczniejsza. prawy otrzymały zezwolenia na działalność Przed monsunem działać będzie również w Nepalu. wyprawa KW Sudety, kierowana przez Je­ rzego Pietkiewicza. Jej celem jest południo­ PRZED MONSUNEM wa flanka Annapurny Południowej (Modi Peak, 7219 m). Szczyt ten zdobyty został w Celem wiosennej wyprawy KW Zakopa­ r. 1964 przez wyprawę japońską od północ­ ne będzie słynny z trudności szczyt P 29 no-wschodniej strony. W 1970 r. Francuzi (7835 m), do tej pory atakowany przez 7 wy­ dokonali II wejścia, tym razem od połud­ praw japońskich. 19 października 1970 r. Hi- nia. Po dwóch próbach udało się Japończy­ roshi Watanabe i Lakpa Ts'ering wyruszyli kom pokonać 16 października 1978 r. połud¬ z obozu V (7500 m) w kierunku szczytu. Ca­ niowo-zachodnią grań, która była w planach ły czas byli obserwowani przez lunetę z naszej wyprawy. W tej sytuacji Polacy za­ obozu III (6200 m), znajdującego się na atakują środek południowej ściany, której wschodniej grani. O godzinie 13.15 zniknęli z dolną połowę przebyli Francuzi. pola widzenia, by ukazać się ponownie o godzinie 15, już w trakcie schodzenia. Nie­ stety nie dotarli do obozu V, gdyż o godzi­ PO MONSUNIE nie 16.40 spadli stromą 700-metrową ścianą Adam Bilczewski poprowadzi jesienią wy­ lodową i ponieśli śmierć. Ponieważ byli oni prawę KW Gliwice na Lhotse (8511 m) widziani w łatwym terenie podszczytowym, Szczyt ten został zdobyty przez tylko dwie w literaturze himalajskiej podaje się, że ekspedycje i jako jeden z czterech 8-ty- szczyt został zdobyty. Japończycy zorganizo­ sięczników czeka na wejście nową drogą, wali trzy dalsze wyprawy, celem dokonania Ślązacy planują atak z lodowca Khumbu, pierwszego pewnego wejścia. W 1975 r. do­ północno-zachodnią ścianą na zachodnią tarli do wschodniej flanki na wysokości grań i, po osiągnięciu głównego wierzchoł­ 7200 m. Od strony południowo-zachodniej ka, zejście drogą Szwajcarów. W zależno­ działali w r. 1974 i 1978. Ponieważ główny ści od sytuacji, podjęta będzie próba I wej­ szczyt jest stąd niedostępny, zaatakowali ścia na dziewiczy wierzchołek środkowy 2-kilometrową ścianę spadającą z tzw. po­ (Lhotse Middle, 8426 m). łudniowych pleców (7514 m, zdjęcie T. 4/78 s. 152). Trudności techniczne i lawiny nie W tym samym okresie działać też będzie pozwoliły na przekroczenie wysokości 6000 wyprawa KW Trójmiasto na m. Warto zaznaczyć, że po pokonaniu ścia­ (8167 m). Kierownik, Gerard Małaczyński, ny czeka wspinaczy długa grań szczytowa, poprowadził wiosną 1978 r. rekonesans ce­ w której wznosi się dziewiczy południow} lem wybrania drogi wejścia. Szczyt zdobyty wierzchołek, niższy od głównego o kilka- został w r. 1960 północno-wschodnim żebrem (T. 1/61 s. 8). Tym samym szlakiem wierz­ chołek osiągnęli Japończycy (1970), Amery­ kanie (1973) i Włosi (1976). Przeprowadzono Widok na Dhaulagiri z południowego wschodu. Z też kilka nieudanych prób na południowej lewej na tle nieba filar pokonany przez Japoń­ czyków w maju 1978 r., w środku południowo- ścianie, południowo-wschodniej grani i po¬ -wschednia grań, zdobyta przez inną wyprawę, ja­ łudniowo-zachodnim filarze. W wyprawach pońska jesienią 1978 r. Z prawej — droga pierw­ szych zdobywców (1960). Fot. Marcel Ichac tych poniosło śmierć 8 alpinistów i 5 Szer­ pów. W r. 1978 Japończycy dokonali wspa­ niałych wejść dwiema drogami: wiosną osiągnęli z lodowca Myangdi południowo¬ -wschodni filar, a nim wierzchołek (10—11 maja). W dniach 19 i 21 października 5 al­ pinistów i Szerpa zdobyło szczyt słynną granią południowo-wschodnią. W trakcie trwania tych wypraw śmierć poniosło 5 osób. Polacy zamierzają wejść na Dhaulagiri od północy, przez tzw. gruszkę. Tą drogą szczyt był atakowany bez powodzenia w la­ tach pięćdziesiątych. Głównym problemem tej drogi jest podwierzchołkowa bariera skalna. Jako alternatywny plan przyjęto wejście żebrem pierwszych zdobywców, z tym, że dojście do żebra prowadziłoby przez wschodni lodowiechttp://pza.org.pl. Annapurna Południowa (Modi Peak) od zachodu. Strzałki pokazują dwa warianty zamierzonego ata­ ku polskiego. W głębi Annapurna II (7937 rn) 1 dwuwierzchołkowy Machapuchare (6997 m). Fot. Snkae Okazaki

W KARAKORUM W Karakorum — jeśli uda się pokonać spore jeszcze trudności organizacyjne •— działać będzie jedna polska wyprawa, pla­ nowana we współpracy z Pakistańczykami. Celem 12-osobowej wyprawy będzie Raka- poshi (7788 m), zdobyty w r. 1958 przez wy­ prawę brytyjsko-pakistańską. Wejścia do­ konano od południowego zachodu z lodow­ ca Kunti. W r. 1964 Irlandczycy osiągnęli wysokość 6100 m na zachodniej grani. Sie­ dem lat później niemiecka wyprawa zaata­ kowała najpiękniejszy problem, jakim jest północny filar, liczący prawie 4 km wyso­ kości. Od samego początku natrafiono na duże trudności, głównie skalne. Ekspedycja wycofała się z wysokości 5500 m. Również następna wyprawa niemiecka w r. 1973 za­ kończyła się niepowodzeniem. Alpiniści za¬ .łożyli 4 obozy, ale osiągnęli tylko 6000 m. Obiema wyprawami kierował Karl Maria dziejach himalaizmu zimowej wyprawy na Herrligkoffer. Polsko-pakistańska wyprawa Mount Everest. Niestety, władze nepalskie chciałaby zaatakować północny filar, albo w dalszym ciągu nie udzielają zgodv na te­ wschodnią grań. Pokonanie jednej z tych go typu wyprawy, choć wiele wskazuje na dróg bvłobv wielkim wydarzeniem 1979 ro­ to, że sezony zimowe niedługo już zostaną w ku. Himalajach otwarte. W Katmandu spotkał się z niezwykle efektywną NASZ CEL: EVEREST pomocą ze strony ministra pełnomocnego PRL w Nepalu, p. Andrzeja Wawrzyniaka, Od 14 listopada do 6 grudnia 1978 r. bawił znanego orędownika i opiekuna naszych eks­ w Katmandu Andrzej Zawada — tym razem pedycji. Głównie dzięki jego staraniom wła­ z „misją dyplomatyczną" z ramienia PZA. dze nepalskie udzieliły PZA zezwolenia na Przeprowadził on szereg rozmów w nepal­ wysłanie wyprawy na Mount Eyerest w r. skim Alinisterstwie Turystyki na temat przy­ 1980, co uznać trzeba za wyjątkowe osiągnię­ szłych polskich wypraw w Himalaje Central­ cie dyplomatyczne. W drodze powrotnej A. ne oraz współpracy w dziedzinie alpinizmu Zawada zatrzymał się tydzień w Pakistanie, między Polską a Nepalem. Z myślą o wyprawie gdzie przeprowadził rozmowy na temat pol­ narodowej złożył on wniosek o zezwolenie skich wypraw w Karakorum — również głó­ na zorganizowanie przez PZA pierwszej w wnie pod kątem planów zimowych.

Widok z lodowca Pungen: z lewej Peak 29 (7835 m —< śniegi wskazują kierunek ataku zakopiańskiego), z prawej — Mannslu (8156 m, skrajny wierzchołek jest dziewiczy). W r. 1930 zaatakuje Manaslu od przełęczy wyprawa KW Wrocław. http://pza.org.pl 15 MARIAN SAJNOHA Ścianą północnego wierzchołka

W zamknięciu doliny Diamir stoją naprze­ Nastąpił teraz trawers podnóżem zachodniej ciwko siebie dwa potężne szczyty. Prawym ściany nad lodowiec Diama, prosto pod pół­ jest główny szczyt Nanga Parbat (8125 m), nocny wierzchołek. 9 czerwca rozbito obóz lewym — oddzielony Diamirską Przełęczą — II (5150 m), zaś 17 i 18 czerwca — obóz III wierzchołek północny (7816 m), opadający w (5750 m). Zespoły wytyczające drogę i po- stronę widza wielką skalno-lodową ścianą, ręczujące teren posuwały się dziennie po ok. liczącą ok. 3000 m wysokości. W linii spad­ 200 m ku górze. 23 czerwca ustawiono na ku wierzchołka w ścianie tej wyróżnia się wysokości 6450 m obóz IV — już ponad trójkątna partia skalna, kulminująca w pun­ najtrudniejszą technicznie partią ściany. Na kcie 6450 m. Z lewej strony ogranicza ją odcinku 5000—6450 m rozpięliśmy 2000 m ostry filar, ciągnący się przez całą ścianę, lin w kombinowanym skalno-śnieżno-lodo- z prawej — wiszące lodowe bariery. Środek wym terenie, który w pasie 6200—6300 m tej wspaniałej ściany był celem czechosło­ osiągał spadek 60 stopni. Dodać trzeba, że wackiej wyprawy, zorganizowanej przez Sek­ droga wiodła przeważnie szklistym lodem, cję Badań Gór Wysokich Słowackiego Towa­ cała zaś sekcja narażona była na spadające rzystwa Geograficznego oraz TJ IAMES w kamienie, które głównie zagrażały obozom Bratysławie. Kierownikiem przedsięwzięcia II i III. W dniu 26 czerwca obryw skalny został Marian Sajnoha, ekipę tworzyli Andrej zniszczył całkowicie obóz III. Belica, Zoltan Demjan, Jozef Just, Gejza 24 czerwca podjęta została pierwsza próba Haak, Stanislav Marton, dr Rudolf Mock, ataku szczytowego (Belica, Haak, Just i dr Milan Simunić, Peter Valović, dr Juraj Marian Zafko), przerwana na wysokości Zafko i jego brat Marian Zatko. Wyprawa 7200 m z powodu braków aklimatyzacyjnych. miała też zadania naukowe — z zakresu me­ Pogorszenie się warunków w ścianie, związa­ dycyny dużych wysokości oraz badań przy­ ne ze zmianą pogody, spędziło na parę dni rodniczych : botanicznych, entomologicznych i całą ekipę do bazy. geologicznych. 30 czerwca wyruszyli w górę Belica, Just, Bazę założono 5 czerwca w dolinie Diamir, oraz obaj bracia Zafko, którym udało się w dwa dni później stanął obóz I (4850 m). dotrzeć od razu do obozu II. Następnego

Diamirską flanka Nanga Parbat. W środku wierzchołek główny (8125 m), po lewej — północny (781G m). Z lewej opisana w artykule droga czeska, w środku — droga niemiecka z r. 1962 (Siegfried Lew, Toni Kinshofer i Anderl Mannhardt), z prawej — droga zejścia braci Messnerów w r. 1970. Fot. Marian Sajnoha

16 http://pza.org.pl dnia osiągnęli obóz III, gdzie wskutek znisz­ czenia namiotu jedna dwójka musiała biwako­ wać pod gołym niebem. 2 lipca zespół poko­ nał kluczową część ściany i zatrzymał się w bezpiecznym obozie IV. Nastąpiły teraz godziny rozstrzygające o wyniku całej wy­ prawy. 3 lipca czwórka pokonała 1000 m wysokości i w punkcie 7450 m założyła z marszu obóz V, w którym 1 z alpinistów znów musiał biwakować poza namiotem. W dniu 4 lipca o godzinie 1.30 cały zespół wy­ ruszył stromym mikstowym terenem w stro­ nę wierzchołka. Około godziny 7 osiągnięto skraj Srebrnego Plateau, a o 8 —• upragnio­ ny cel, dziewiczy północny wierzchołek Nan­ ga Parbat (7816 m — I wejście). Ogółem użyto 2000 m lin poręczowych i 150 haków skalnych. Wyprawie towarzyszył oficer łącznikowy, kpt. Naweed Iqbal. który mocno przyczynił się do wspólnego sukcesu, biorąc na sienie wszystkie kłopoty związane z karawanami — pod szczyt i z powrotem w doliny. Wyprawa nie posiadała tragarzy wy­ sokościowych.

OD REDAKCJI. Nanga Parbat była już dwukrotnie atakowana przez Czechosłowa- ków. W 1969 r. lvan Gdlfy poprowadził 12-osobową wyprawą, która założyła bazę na lodowcu Rakhiot u stóp północnej flan­ Dolna część drogi, nie objęta ogólnym zdjęciem ki. Osiągnięto wysokość 6950 m pod Rakhiot For. Marian Sajnoha Peak (7070 m). Wycofano się ze względu na duże opady śniegu i kres terminu zezwole­ konali pierwszych wejść na przedwierzcho- nia. Pełnym sukcesem zakończyła się druga łek Nanga Parbat (7910 m) i na południowo¬ wyprawa, w której skład wchodziło 16 ucze­ -wschodni wierzchołek tzw. Srebrnych Zę­ stników pod kierownictwem Gałfyego. Za­ bów (7530 m). 9 Upca Gejza Haak, Puśkdś łożono 6 obozów —• najwyższy na Srebrnym i Urbanorić osiągnęli Rakhiot Peak (V wej­ Plateau (7600 m). 11 lipca 1971 r. szczyt ście). Trzy dni później wejście powtórzyli osiągnęli Ivan Fiala i Michał Orolin (V wej­ Frantiśek Dostał, kamerzysta Miloslav Filip ście); L'udovit Zdhoransky dotarł do „ra­ i Gdlfy. Dokonano też 4 wejść na południo­ mienia'' (8072 m). Tego samego dnia Jozef wy szczyt Chongra (6448 m). Psotka. Arno PiLŚkdś i Iran Urbanović do- Zbigniew Kowalewski

KARL MARIA HERRLIGKOFFER Everest bez wsparcia tlenowego Po wejściu w dniu 8 maja 1978 r. Petera r. 1933 trzem Brytyjczykom udało się bez Habelera i Reinholda Messnera na Mount sprzętu tlenowego osiągnąć wysokość niemal Everest bez sprzętu tlenowego ukazały się 8600 m. W ostatnich dwu latach nie korzy­ w czasopismach, także fachowych, wypowie­ stając z tlenu weszli Michael Dacher na dzi o tym wyczynie jako o czymś niemal Lhotse (8501 m — zob. T. 4/78 s. 151) oraz nadludzkim. „Niemożliwe stało się możliwe" dr Hermann Warth na Makalu (8475 m). — głosił tytuł artykułu w „Alpinismus". Również Mount Everest został zdobyty bez W imieniu Deutscher Himalaya-Club zabrał pomocy sztucznego tlenu — przez Tybetań- w tej sprawie głos znawca zagadnień wyso­ czyków i Chińczyków (T. 2/75 s. 82). Grupa kogórskich, dr Karl Maria Herrligkoffer. pod kierownictwem Tybetanki Phantog osiągnęła ten szczyt 27 maja 1975 r. granią północną; tylko kilka osób po półtoragodzin­ Przy wejściach na „niskie" ośmiotysięcz- nym podejściu wzięło w czasie odpoczynku niki (do 8300 m) nie używano dotąd sztucz­ 2- do 3-minutowy tusz tlenowy — rzecz nego tlenu niemal w ogóle, natomiast przy praktycznie bez znaczenia, gdyż działanie szczytach „wysokich", takich jak Mount tak małej dawki mogło starczyć na kilka Everest, Lhotse, Makalu, Kangchendzónga metrów dalszej drogi, a podstawą całego czy K2, postępowanie było inne. choć dodać wejścia musiała być dobra aklimatyzacja i trzeba, że na najwyższej górze świata już w adaptacja zespołu.

http://pza.org.pl 17 Do wysokości 15 000 m skład powietrza jest szczególnych organach, przede wszystkim w mniej więcej stały: 21%> tlenu, 78% azotu mózgu. Te spostrzeżenia wykorzystali Ha- i ok. l°/o gazów szlachetnych. Zawartość tle­ beler i Messner, by 8 maja wejść na szczyt nu jest więc w atmosferze niezmienna, jed­ i szybko ruszyć z powrotem w dół. nakże wraz z wysokością zmniejsza się ciś­ Sukces tej dwójki, która jako pierwszy nienie atmosferyczne, które przy oddychaniu zespół europejski osiągnęła wierzchołek wciska niejako powietrze, a w nim tlen, Mount Everestu bez sztucznego tlenu, nie do pęcherzyków płucnych, gdzie — mówiąc byłby mniejszy, gdyby nawet skorzystała w uproszczeniu — hemoglobina krwi wiąże ona z tlenu w namiocie na Przełęczy Połud­ się z tlenem. Ciśnienie wynosi na powierz­ niowej, ażeby lepiej się wyspać. Uważam chni morza 760 mm słupa rtęci, zaś w bazie jednak za nieuczciwe pomijanie w relacjach pod Everestem (5500 m) już tylko 387 mm, wyczynu poprzedników, którzy bez masek co oznacza zmniejszenie zaopatrzenia orga­ tlenowych przez 50 minut zatrzymali się na nizmu w tlen o 50*/o. Na szczycie Lhotse szczycie Everestu, i podawanie w 3 lata póź­ (8511 m) nasycenie krwi tlenem, związane z niej swego sukcesu za wyczyn pionierski. dalszym spadkiem ciśnienia (249 mm), redu­ kuje się do 32,6*/o, by na czubku Mount OD REDAKCJI. Pisząc swój artykuł dr Everestu (8848 m) wynieść 31,2°/o. Wynika z Herrligkoffer nie miał jeszcze pełnych in­ tego, że wspinacz wchodzący bez wsparcia formacji o wiosennej wyprawie na Makalu, tlenowego na Lhotse czy Makalu ma podaż gdzie nie dr Warth, lecz sirdar Ang Cheppal tlenu o zaledwie 1,4%> większą, aniżeli zdo­ osiągnął wierzchołek bez sztucznego tlenu. bywca Mount Everestu, różnica jest więc Dr Warth od obozu IV pociągnął kilka razy minimalna. po parą łyków tlenu z butli. Sezon jesien­ Na podstawie moich badań fizjologicznych, ny zwiększył klub zwolenników wejść "by prowadzonych na Nanga Parbat, Falchan fair means» o 3 Amerykanów na K2 (T. 4/78 Kangri i Evereście, już w r. 1972 stwier­ s. 155) oraz Hansa Engla i 2 Szerpów na dziłem publicznie, że wejścia na najwyższy Erereście (T. 4/78 s. 148). Hans Engl, 34-let- szczyt Ziemi bez sztucznego tlenu są całko­ ni bawarski ratownik, opowiada o swojej wicie możliwe. Na Evereście myśl tę nasu­ przygodzie w „Alpinismus" 1/1978: Wejścia nęli mi Szerpowie, którzy do 8250 m nosili bez tlenu nie planował, po prostu na wypra­ ładunki wagi 12—15 kg bez sprzętu tleno­ wie czuł się dobrze, nie miewał bólów gło­ wego. Wywnioskowałem stąd, że alpinista wy, znakomicie sypiał. Decyzję powziął w idący bez obciążenia i w szybszym tempie, momencie wymarszu z obozu III (7200 m), bez problemu osiągnie wierzchołek Everestu, gdzie pozostawił swój sprzęt tlenowy. W oddychając tylko powietrzem. Jest też rze­ czasie całej wyprawy zarówno on, jak i obaj czą wiadomą, iż wchodząc w strefę śmier­ Szerpowie ani razu nie korzystali z tlenu. ci (powyżej 7600 m) dobrze zaaklimatyzowa­ Znamienne, że w trakcie zejścia Engl nie ob­ ny człowiek nie od razu ulega chorobie gór­ serwował u siebie spadku formy, który ostro skiej. Zwykle dopiero po 1—2 dniach wystę­ dał o sobie znać u tych uczestników, którzy pują zakłócenia w przemianie materii w po- rozstawali się z maskami tlenowymi.

200 lat Triglava W dniach 26 i 27 sierpnia 1978 r. na wierzchołku Triglava i u jego podnóży od­ były się uroczystości 200-lecia pierwszego wejścia na ten szczyt, najwyższy w Alpach Julijskich (por. T. 4/78 s. ~180). Głównym punktem było odsłonięcie na łące Ribćev Laz nad Jeziorem Bohinjskim w obecności przeszło 10 000 widzów, w tym wielu setek alpinistów (sama Chorwacja wydelegowała ich 250), brązowego pomnika „czterech dziel­ nych mężów", którzy 26 sierpnia 1778 r. pierwsi „odkąd świat stoi" stanęli na czubku słynnej góry — na 8 lat przed zdobyciem ! Monument — dzieło rzeźbiarza Stojana Batića — odsłonił prezes Planinske sveze Slovenije, dr Miha Potoćnik. W bloku imprez jubileuszowych dokonano też na Ve- lem polju odsłonięcia pomnika znanego nam z Tatr prof. Belsazara Hacąueta, który w sierpniu 1777 dotarł do szczytu Małego Tri- glava (Mali Triglav, 2725 m), a w latach 1779 (8 sierpnia) i 1782 wsławił się II i III wejściem na główny wierzchołek Triglava. Fot. Franci Yogelnik

18 http://pza.org.pl Filmy górskie

dzieło powstało, a także dramatyczną wymo­ Z kamerą na szczyty Pamiru wę wielu scen, osiąganą prostymi środkami filmowego wyrazu. Po obszerym sprawozda­ Peet Peters, Estończyk z pochodzenia, jest niu z festiwalu pismo zamieszcza rozmowę z głównym dziś dokumentalistą filmowym al­ Jerzym Surdelem na temat filmów himalaj­ pinizmu radzieckiego. Z górami zetknął się skich. on na 2 roku Instytutu Kinematografii. Po­ Na tegoroczym festiwalu (23—29 kwietnia lecono mu wówczas nakręcić niewielki re­ 1978) Gran Premio przyznano filmowi „El portaż ze wspinaczki, przy czym — jak sam Capitan" Freda Padula (USA), zaś nagrodę mówi — odkrył dla siebie „filmowy poligon". UIAA — 20-minutowemu reportażowi Peeta W parę lat później — w r. 1967 — postano­ Petersa z zawodów wspinaczkowych, zatytu­ wił zrobić film o masowym wejściu na Pik łowanemu ..Między niebem i ziemią'' (ZSRR). Lenina (T. 4/67 s. 151). Na szczyt ruszył z Puchar Narodów otrzymali filmowcy RFN za operatorem, obaj jednak nie mieli doświad­ jakość i kulturalne wartości całego zaprezen­ czenia górskiego, zostali więc w tyle, a w towanego zestawu. Polska przedstawiła tym czasie zejścia pobłądzili w śnieżycy, cudem razem aż 7 filmów, które, niestety, nie przy­ odnajdując obóz. W rezultacie powstał jed­ niosły nam żadnej nagrody. Były to: Eugeniu­ nak film „Wejście", mówiący o tym, jak sza Chrobaka „Dwieście metrów do nieba", 301 alpinistów z 8 krajów (w tym i Polski), Joanny Wierzbickiej „Orawska Ziemia". Bar­ zdobyło Pik Lenina. W 7 lat później, pod­ bary Bartman-Czeczowej „Paryscy", Kazimie­ czas dramatycznego obozu pamirskiego w rza Muchy ..Pejzaż nieznany", Jadwigi Żu­ r. 1974 (T. 3/74 s. 116), zrealizował swój dru­ gi film z Piku Lenina, zatytułowany „Bu­ kowskiej „Slalom", Jadwigi Kędzierskiej rzom i wichrom na przekór". „Tu, wysoko w górach — wspomina — szczególnie ostro odczuliśmy gotowość ludzi różnych narodo­ wości do przyjścia jeden drugiemu z pomo­ cą. W takie ciężkie chwile ludzie stają się braćmi — burzom i wichrom na przekór. Po­ znaliśmy naprawdę, co to męstwo i wier­ ność." Od r. 1970 Peet Peters podejmował próby wejścia z kamerą na Pik Kommunizma. Za­ przyjaźnił się tu z akademikiem, Romem Chochłowem, znakomitym uczonym, rekto­ rem Uniwersytetu Moskiewskiego i laure­ atem nagrody leninowskiej. Nie przypusz­ czał, że w r. 1977 przyjdzie mu filmować mo­ ment słynnego lądowania helikoptera na Pa- mirskim Firnowym Plateau — po śmiertel­ nie chorego Chochłowa (T. 4/77 s. 186), co stało się jedną ze scen filmu „Człowiek idzie Jerzy Surdel (z lewej) w rozmowie z redaktorem w góry". Latem 1977 r. spełniło się marze­ „Riyista delia Montagna", Paolem Gobettim. nie jego życia: stanął z kamerą na najwyż­ Fot. L. Muziarini szym szczycie ZSRR. Jednak co za pech: niosący kasety z filmami alpinista pozosta­ „Mgła w lesie" i Lechosława Marszalka ,.Rek- wił plecak 300 m niżej szczytu i Peet zna­ sio taternik". W recenzjach uznanie zdobył lazł się na górze z jedną kończącą się rolką! jedynie film Chrobaka, który przeciwstawio­ W sumie nakręcił 7 filmów góskich, w tym no niewypałowi z wyprawy Messnera na po­ 10-minutowy filmik „Mistrz gór" oraz repor­ łudniową ścianę Dhaulagiri, w którym z 44 taż z zawodów wspinaczkowych „Między minut projekcji tylko 5 działo się na samej niebem i ziemią". Interesującą autobiografię ścianie. reżysera zamieścił ..Sowietskij Film" w nu­ Na polskich uczestnikach festiwalu i czy­ merze 9/1978. telnikach materiałów festiwalowych przykre Monika Nyczanka wrażenie zrobiło niemal całkowite wyparcie nazwiska Eugeniusza Chrobaka przez nazwi­ sko reżysera Kazimierza Błahija. który w rze­ Trento 1977 i 1978 czywistości otrzymał przecież niemal gotowy materiał. W jego życiorysie ogłoszonym w ka­ Omawiając festiwal filmów górskich w Try­ talogu festiwalu niechcący trafnie ujęto to dencie w r. 1977, włoski kwartalnik „Rivista w ostatnim zdaniu: „Come regista ha firmato delia Montagna" (nr 29. 1977) w kategorii numercsi documentari'. Jak było z innymi filmów wyprawowych na pierwszym miejscu „dokumentami" nie wiemy, w przypadku fil­ stawia film Jerzego Surdela ..Zima 8250", pod­ mu Chrobaka chodziło tylko o firmowa­ kreślając trudność warunków, w jakich to nie, nic więcej.

http://pza.org.pl 19 JERZY WALA Polskie wyprawy w Hindukusz 1976

W" r. 1976 odwiedziło Hindukusz 13 pol­ skich wypraw firmowanych przez organiza­ cje i 5 grup prywatnych, w których łącz­ nie udział wzięło 151 osób. Tylko 9 z tych wypraw zostało dotąd omówionych w „Ta­ terniku" (HW — Hindukusz Wysoki, HA — Hindukusz Agram, HB — Hindukusz Ban- daka):

1. Wyprawa KW Zakopane, kierownik RyszarH Szafirski, 10 osob. UW, T. 476 s. 169—172 1 77 s. 34. 2. Wyprawa PKG Warszawa, kierownik Piotr Młotecki, 13 osób, IIW, T. 4/76 a. 172—173. 3. Wyprawa AKA Kraków. kierownik Adam Krawczyk. 10 osob. HW. 177 s. 10—12. 4. Wyprawa KW Kraków i Klubu Tatrzańskie­ go PTTK Nowy Sa.cz, kierownik Ryszard Kozio!. 13 osób. HW. T. 2/77 s. 77—78, 5. Wyprawa KW Gliwice, kierownik Tadeusz Kozubek, 15 osób. HW. T. 2,77 s. 78—81. 6. Wyprawa SKT PTTK Warszawa, kierownik Andrzej Lach. 8 osób. HA, T. 3,77 s. 100—102. 7. Wyprawa AKG „Halny" Poznań, kierowrik Krzysztof Szymański, 12 osób, HA, T. 3 77 s. 102—1114. 8. Wyprawa KW Warszawa, kierownik Jan S Jaworski. 9 osob. HB. T. 3 77 s. 105—108. I^olnocnc-w schodnia ściana Rahozon '/.om — z pró­ 9. Wyprawa AKA PW i KAM AM Warszawa, ba wejścia filarem zespołu łódzkiego (do punktu kierownik Mirosław Dąbrowski. 11 osób. HW. T. ,.a") w dniach 6—10 września 1S7S. 1/78 s. 2—4. Fot. Jerr.7 Wala Aby uchwycić całość naszej działalności w Hindukuszu, zestawiamy niżej pozostałe Baza (ok. 4300 m) założona została 20 VIII wyprawy i grupy prywatne, w podziale na 1976 r. w dolinie Eszan — po prawej orogra­ ważniejsze rejony górskie: ficznie stronie lodowca: obóz na przełęczy Kuutele Eszan 26 VIII. Likwidacja bazy na­ stąpiła 16 IX. Zrealizowano następujące wej­ HINDUKUSZ WYSOKI ścia: Turnia ok. 5250 m. I wejście od południowego 10. Wyprawa KW Łódz. kierownik Bog­ wschodu, trudności I—II — Konopka i Mac. 23 VIII. Kuhi Laszchor (Kohe Laśkhor 5233 m), II wejście dan Mac: uczestnicy: Jerzy Michalski (za­ częściowo nową drogą, od strony prawej z lodow­ stępca kierownika), Krystyna Konopka (le­ ca na północno-wschodnią grań, którą na szczyt, droga skalno-lodowa, trudności I—IV — Kwa karz), Ewa Szczęśniak, Paweł Pietrzak. Mi­ Szczęśniak, Michalski i Stachowiak. 24 VIII. chał Romanowski, Józef Stachowiak, Jacek Turnia 5695 m. I wejście skalną granią północ­ Star i Andrzej Wardziński, Terenem dzia­ no-zachodnia — Romanowski i Star. 31 VIII. łania była dolina Eszan (Darrahe Eśan) i Turnia ok. 5700 m (?). I wejście, trudności 1—II — Romanowski. 31 VIII. górne piętro bocznej doliny Eszane Czap Turnia 5610 m, II wejście — Romanowski (Darrahe Eśane Cap), do którego dostęp skra­ i Star. 31 VIII. cało przejście przez siodło Kuutele Eszan Turnia 5471 m II wejście, od północnego za­ chodu — Mac i Stachowiak. 1 IX. (Kootale Eśan, 5200 m), w grani rozdziela­ Szczyt 55«5 m (najwyższy w bocznej gram), jącej te doliny. I wejście, od południa z lodowca Eszane Czap,

20 http://pza.org.pl droga skalna, trudności IV — Michalski, Stacho­ mierz Rosiak, Stanisław Rzeźnik i Adam wiak i Wardziński, 14 IX. Puszta-i Darooz (Pośta-i Daraaz, 6007 m), próba Trzaska. Terenem działania była dolina Ka­ II wejścia północną granią (trudności IV, droga zi Deh (Quadzi Deh), zespół nie korzystał skalna) oraz żebrem w zachodniej ścianie, zakoń­ z pomocy tragarzy, przerzucając cały bagaż czona wycofaniem się z powodu niedyspozycji uczestników i pogorszenia się pogody, 27 i 28 VIII. do bazy (4600 m) własnymi siłami, chodząc Rahozon Zom, wierzchołek północny (6502 m), wahadłowo przez 6 dni. Bazę założono próba I przejścia północno-wschodniego filara do­ 20 VII, zlikwidowano 5 VIII. Poza działalno­ prowadzona do wysokości ok. 6350 m; droga lo­ dowa, w dolnej części odcinki skalne — Pietrzak, ścią alpinistyczną zebrano próbki śniegu do Romanowski i Star, 6—10 IX. Trudne warunki lo- badań radiologicznych oraz okazy roślin. dowo-śnieżne, spowodowane późnym okresem Dokonano jednego wejścia: działania w górach, oraz zagrożenie lawinami z seraków zmusiły zespół do odwrotu sprzed rynny Noszak (Noshaą, 7492 m) — drogą austriacką, pod barierą lodową, z której schodziły lawiny. zachodnim ramieniem (II-III): Kapturkiewicz, Załamanie się pogody i brak żywności uniemożli­ Rosiak i Trzaska, 1 VIII; S. Rzeżnik doszedł do wiły ponowienie próby, tym razem wprost przez obozu III. Obóz I (5500 m) 23 VII; obóz II (6400 m) spiętrzenie grani pod wierzchołkiem. Zdaniem 27 VII; obóz III (ok. 7000 m) 31 VII. uczestników, we wcześniejszym okresie lata filar można pokonać bez obozów pośrednich. 13. Wyprawa KW Katowice; kierownik Stanisław Rudziński; uczestnicy: Jerzy Du- W okolicy przełęczy Kuutele Eszan, 1 IX. dała, Janusz Majer, Jan Łosoń, Wiesław Li­ Bogdan Mac wpadł do szczeliny w lodowcu piński, Józef Kubik (AKA Uniwersytetu Ślą­ na głębokość 3 m, doznając zwichnięcia sta­ skiego w Katowicach), Zygmunt Krzechki wu barkowego. Ze względu na niemożność (operator filmowy), Eugeniusz Kołodziej­ nastawienia ręki na miejscu, udał on się do czyk (lekarz) oraz grupa jugosłowiańska: Kabulu w towarzystwie Ewy Szczęśniak, Franc Bauman, Janez Volkar, Marjan Kre- która zraniła sobie ramię — podróż trwa­ gar, Franci Vrankar, Miro Suśterśić i Sta- ła 7 dni. koszt helikoptera wyniósłby 3000 nislav Sikonja, łącznie 14 osób. Terenem doi., wobec czego zrezygnowano z tej po­ działania była dolina Kazi Deh, a celem — mocy. wejście na Noszak. Bazę założono na wyso­ kości 4600 m, obozv: I (5500 m) 18 VII. II 11. Wyprawa KW Lublin; kierownik Jan (6200 m) 24 VII, III (6900 m) 29 VII. Wej­ Chmielewski; uczestnicy: Andrzej Chodo­ ścia: rowski. Jacek Hauser, Andrzej Klimowicz Noszak (Noshaą 7492 m) drogą austriacką, za­ (lekarz), Piotr Porada, Teresa Rubinowska, chodnim ramieniem — Volkar i Vrankar, 31 VII; Zbigniew Rubinowski, Henryk Lenard, Ry­ Dudała, Kołodziejczyk, Majer, Kregar, Suśterśić szard Ziemiakowicz i Tomasz Wasilewski. i Lipiński (ostatni tylko na wierzchołek pośred­ ni), 5 VIII; Bauman, Sikonja i Rudziński, 7 VIII; Terenem działania była Dolina Chanduud Kubik, Łosoń i Krzechki, 8 VIII 1976. Niewielkie (Darrahe Khanduud). Bazę (ok. 4000 m) za­ trudności drogi przy dobrych warunkach pogo­ łożono 15 VII 1976 r. u czoła lodowca Chan­ dowych i śnieżnych umożliwiły wejście na szczyt także Kołodziejczykowi i Krzechkiemu, którzy duud, bazę wysuniętą — 18 VII w bocznej dotąd nie uprawiali taternictwa (!). dolinie, na wysokości ok. 4800 m, obóz I (5800 m) — 22 VII, obóz II (6080 m) — 25 VII. Likwidacja bazy nastąpiła 5 VIII. Wejścia: (tV3ZS)55tam IW3Z7) 5VV2m Turnia 5831 m (w bocznej grani), I wejście za­ chodnią granią — Chmielewski, Hauser, Wasilewski i Ziemiakowicz, 22 VII; Chodorowski, Porada i Ru­ binowski, 23 VII: Klimowicz i Lenard, 28 VII. Kuhi Hevad (Kohe Hevad, 6849 m) próba wejś­ cia częściowo nową drogą z doliny Chanduud od północnego zachodu na grań północno-zachodnią (do wysokości 6500 m) — Chmielewski i Hauser, 1 VIII. Odwrót nastąpił na skutek załamania się pogody. Bulę w grani o wysokości 6434 m (nazy­ waną przez uczestników „Małym Hevadcm") osiąg­ bA RRAHE KHAHDUD nęli poza wymienionymi Rubinowski i Ziemiako­ wicz 26 VII, Porada 27 VII oraz Chodorowski i Wa­ silewski 28 VII. Droga P. Porady, Z. Rubinowskiego i R. Ziemia- Szczyt 5548 m, I wejście, od wschodu lodowym kowicza z doliny Chanduud (I wejście. 31 lip­ stokiem na przełęcz i północną granią (po biwaku ca 1976). u podnóża stoku); droga lodowa — Rubinowski, Rys. Jerzy Wala Porada i Ziemiakowicz, 31 VII. W skład wyprawy wchodzili w większo­ Fakt wprowadzenia na wierzchołki No- ści młodzi uczestnicy, którzy po raz pierw­ szaka wszystkich uczestników wyprawy, szy zetknęli się z tak wysokimi górami. Wy­ świadczy o dobrej aklimatyzacji, organiza­ konane zostały zdjęcia otoczenia doliny, ze­ cji i koleżeńskiej atmosferze. Wyprawa by­ brano też materiały geologiczne i okazy mo­ ła szeroko relacjonowana w czasopismach tyli dla Janusza Wojtusiaka z UJ w Kra­ górskich w Jugosławii. kowie. Zbigniew Rubinowski pisze, że zmia­ ny cywilizacyjne, zaszłe w tym terenie od 14. Wyprawa Jarosława Dobasa; uczestni­ pierwszej polskiej wyprawy w r. 1960, wy­ cy: Monika Wiśniewska, Marian Wiśniew­ warły na nim niekorzystne wrażenie. ski, K. Woziński, Dorota Bryndza. Zespół przybył 15 VIII do doliny Urguunte Baalaa, 12. Wyprawa Sekcji Taternickiej Kra­ gdzie dokonał wejścia na Satha-i Kraków kowskiego Oddziału PTPNoZ; kierownik (5270 m) oraz podejścia pod przełęcz Szc • Wojciech Kapturkiewicz; uczestnicy: Kazi­ ghordok Aan (Shoghordok Aan 6600 m).

http://pza.org.pl 21 W MASYWIE KUHI BAABAA i lodowcem karowym u jej podstawy, był już celem wielu zagranicznych alpinistów, Znane od bardzo dawna, góry Kuhi Baa- którzy dokonali na niego wejść różnymi baa (Kohe Baabaa) wznoszą się w Hinduku­ drogami. W r. 1976 działały tu 4 polskie ze­ szu Zachodnim, na południe od słynącej z społy: zabytków doliny Baamiaanu. Ich przynależ­ ność do Hindukuszu jest problematyczna, 15. Ryszard Białecki, Ryszard Mikosz i nie wszystkie publikacje włączają je więc Franciszek Żurawski założyli obóz w doli­ do tego obszaru górskiego, podobnie zresz­ nie Fulaadi przy jeziorku, skąd 28 VIII pod­ tą jak sąsiadujące od wschodu góry Pagh- jęli próbę wejścia zachodnią granią, nie man. Uwagę wszystkich polskich grup przy­ udało im się jednak osiągnąć głównego ciągnął najwyższy szczyt tych gór, Kuhi wierzchołka. Fulaadi (Kohe Folaadi, zwany także Sahe 16. Drugą próbę, zakończoną na przełę­ Folaadi, 5135 m). Interesujący ten masyw, czy w grani zachodniej, przeprowadził sa­ ze zlodowaconą północno-wschodnią ścianą motnie R. Żymyłka. 17. Autorami kolejnej próby, doprowadzo­ Działalność górska w rejonie doliny Eszan w nej tylko do przełęczy, byli jacyś taternicy Hindukuszu Wysokim: 1. wyprawa Szczecińskiego KW 1974 (T. 3/75 s. 100—102); 2. Wyprawa UKA z Warszawy. Warszawa 1974 (T. 3/75 s. 102—104); 3. Wyprawa KW Łódź 1978; 4. wyprawa AKA PW i KAM Warsza­ 18. Udany atak przeprowadzili w dniu wa 1976 (T. 1/78 s. 2—4); 5. Isabelle i Henr! Agresti, 13 IX 1976 r. Andrzej Major i Krzysztof Wi­ 23 VIII 1968 podczas próby wejścia na północny tek, wchodząc na Kuhi Fulaadi (Kohe Fo­ wierzchołek Rahozon Zom (6502 m). W dniu 2 VIII 1969 r. ponowną próbę wejścia z doliny Qala-i laadi, 5135 m) drogą od północy na przełęcz Pandża podjął zespół z Grenoble pod kierownic­ w bocznej grani, stąd na zwornik i zachod­ twem Michela Guerina; alpiniści podeszli pod nią granią na główny wierzchołek (droga wierzchołek, ale dostęp do niego zagrodził im ma­ ło stabilny nawis. 6. Helga i Rudolf Lindner. skalna, trudności II). Ze względu na atrak­ 4 VIII — North i 6 VIII 1969 — South; 7. wierz­ cyjność tego rejonu dla małych zespołów, chołki osiągnięte przez Polaków; 8. wierzchołki szczególnie prywatnych, podajemy bardziej osiągnięte przez innych alpinistów; 9. wierzchołki nie zdobyte; 10. obozy. B — baza. KG — Kohane szczegółowy opis wejścia Majora i Witka: Gharbi (6309 m), KS — Kohane Sarqi (6300 m). SP — Kohe Sast Payan (5503 m). DS — Dandane Dojazd do tego rejonu okazał się bardzo dobry. Sast (5300 m), ES — Kootale Eśan (5320 m), N-North, W ciągu 1 dnia dostaliśmy się z Kabulu autobu­ 5 — South. sem i wynajętym samochodem przez Baamiaan do

1 0 1 2 3 km 1 3 —i—i 5 •-/ 0-9 I—I I 1 l ~l 2 H 6 ©-6 A-rt>

http://pza.org.pl 22 KOHE FOLADI (ŚAHE FOLADl)

5060m ROCK TOWER 513Sm ISOOm

Północno-wschodnia ściana Kuhi Fulaadi i najbliższe otoczenie szczytu. Objaśnienie: l. droga K. Wit­ ka i A. Majora z 12 i 13 września 1976; 2. droga K. Hary i M. Kaitsu z 1 listopada 1971. Główny -wierz­ chołek (5135 m) jest cofnięty poza grań i niewidoczny. Opracował i rys. Jerzy Wala wsi Kafuk. Po 3 godzinach marszu rozbiliśmy bi­ pełnień bądź na adres autora (Jerzy Wala, wak na wysokości 3100 m. Po 2 dalszych dniach osiągnęliśmy czoło lodowca, gdzie rozbiliśmy bazę 31-452 Kraków, ul. Pawła Włodkowica 4/57), wypadową (ok. 4200 m). Znaleźliśmy się w górach, bądź też Redakcji „Taternika". będących jakby skalną oazą wśród półpustyn- nych grzbietów. Szczyty o śmiałych kształtach, do­ liny wypełnione niewielkimi lodowcami, wały mo­ renowe i inne formy związane z deglacjacją na­ dają pasmu wysokogórski charakter, a północno¬ DO MAPY NA IV STRONIE OKŁADKI -wschodnia ściana Szah Fulaadi czy północno-za­ chodnia ,,Skalnej Turni" (Rock Tower) mogłyby 1. wierzchołki osiągnięte przez Polaków; 2. wierz­ być celami małych wypraw sportowych. chołki; 3. jeziora; 4. domy lub osiedla; 5 lodowce Szczyt postanowiliśmy zaatakować północno¬ i pola firnowe (nie kompletne); 6. źródła; 7. te­ -wschodnią grzędą, kulminującą w niezbyt wybit­ reny uprawne; 8. ajlaki i młyny; 9. lodowce gru­ nym zworniku w grani głównej. Wydostali-r zowe (jęzory rumowiskowe), strefy termokrasowe się na nią stromym żlebem o kruchej skale, w- lodowców oraz moreny; 10. obozy: 11. droga Kiyostu żej jednak z braku sprzętu zmuszeni byliśmy wy­ Hara i Masahiko kaitsu (z Japonese Chongra cofać się z wysokości ok. 4800 m (mapka). Na­ Peak Expedition 1971) na niższy, zachodni wierzcho­ stępnego dnia ponowiliśmy atak, tym razem przez łek Kuhi Fulaadi (5060 m); 12. droga Krzysztofa przełęcz między dwoma szczytami bez nazwy, za­ Witka i Andrzeja Majora w 1976 r. B — baza, mykającymi dolinę od zachodu. Stromy żleb o BN — baza naukowa wyprawy wrocławskiej, b — niezwykle kruchej skale, przecięty 3 progra^i biwaki, RT — Rock Tower, z braku szczegółów (l—II), wyprowadził nas na przełęcz, skąd w du­ nie została zaznaczona droga Francuzów Jeana E. żej ekspozycji wspięliśmy się na szczyt ok. 2950 m Michała i Laurenta Devenasa na Kuhi Fulaadi i dalej, już łatwą lecz długą i mozolną granią — (5135 m) południowo-wschodnią granią z zejściem na wierzchołek 5135 m. Wejście zajęło 7 godzin. wschodnią ścianą (?) 18—19 VIII 1972 r. W tym sa­ mym roku na szczyt weszła wyprawa Tokyo Me­ tropolitan Uniyersity, lecz brak o niej bliższych Ograniczone miejsce w „Taterniku'' unie­ danych. Nie jest też obecnie możliwe ustalenie pierwszych zdobywców szczytu i kompletu wejść. możliwia szersze omówienie wymienionych W r. 1955 w tym rejonie działał dr C. Rathjens tutaj wypraw, choćby ze względu na ich (geolog), a w 1965 zespół japoński pod kierownict­ liczbę. W podobny sposób w jednym z naj­ wem Yasu Yomoto (brak bliższych danych). Nazwy wierzchołków w sprawozdaniu Z. Szarejki: (8) — bliższych numerów naszego pisma podsu­ Kohe Bisut, (9) — Kohe Spisangat. (3) — Kohe Kot- mujemy polską działalność wyprawową w bam, (13) — Kohe Katanow, (20) — Kohe Piejga, Hindukuszu w r. 1977. Równocześnie prosi­ (30) — Kohe Bathuur (brak danych co do ich my o nadsyłanie wszelkich sprostowań i uzu­ pochodzenia.

góry i kultura alpinizm i medycyna itp. W Z liną po małym ekranie dniu 13 stycznia 1979 r. popularne ..Studio 2", urządziło „dzień autorski" Jerzego Surdela. Sympatycy taternictwa mieli okazję przy­ Głównym popularyzatorem alpinizmu jest pomnieć sobie wszystkie filmy tego reżysera, w ostatnich latach Telewizja Polska, która w tatrzańskie i wyprawowe, przeplatane dysku­ różnych programach sięga po górskie twarze sjami i rozmowami, prowadzonymi przy i przygody. Alpiniści, zwłaszcza inż. Wiktor Morskim Oku. Gospodarzami dnia byli — z Ostrowski, są niemal stałymi gośćmi red. Ry­ wdziękiem i ekranowym talentem — Michał szarda Badowskiego w ..Klubie sześciu kon­ Jagiełło oraz Andrzej Wilczkowski. W kil­ tynentów". W dniu 26 listopada zaprezento­ kunastu chyba programach oglądaliśmy w wał on interesujący program „Wyżej niż białe grudniu i styczniu pogromczynię Everestu, orły", będący podsumowaniem polskich osiąg­ Wandę Rutkiewicz. nięć w r. 1978 — z udziałem bohaterów wy­ W dniu 2 marca „Siódemka" rozpoczęła dru­ darzeń. Do początku lutego 1979 r. 11 progra­ gą serię swych spotkań górskich — tym ra­ mów wysokogórskich nadała młodzieżowa zem jaskiniową. 3 marca Studio 2 nadało dru­ „Siódemka". Żywo montowane i ze znaw­ gi odcinek cyklu rozmów z Jerzym Surdelem, stwem prowadzone przez Michała Jagielle, zatytułowanego „Góry, dżungle, pustynie". W programy te objęły najważniejsze polskie wy­ obu odcinkach uczestniczyli też Wanda Rut­ prawy od r. 1934. a także takie problemy, jak kiewicz i Andrzej Wilczkowski.

http://pza.org.pl 23 ADAM ZYZAK W Andach Peruwiańskich

Wyprawę zorganizował AKA w Katowi­ nej — w Cordillera Blanca bowiem pogo­ cach, ekipę tworzyli Michał Chwistek, Mi­ da jest bardziej funkcją miejsca aniżeli cza­ chał Kulig, Kazimierz Malczyk (kierownik), su: szczyty wznoszące się w grani głównej, Andrzej Olszewski, Ryszard Pawłowski, będącej amerykańskim wododziałem, mię­ Adam Pietras (lekarz), Maciej Stobierski, dzy gorącą i parną dżunglą Amazonii, a Tomasz Świątkowski (skarbnik), Roman chłodnym i pustynnym pasem przybrzeż­ Trzeszewski (filmowiec), Ryszard Warecki, nym Pacyfiku, mają przeważnie fatalną po­ Jerzy Wiewióra, Stanisław Wyleżałek i godę, podczas gdy równocześnie szczyty Adam Zyzak. Środki zdobyto w ramach znacznie wyższe, lecz wysunięte nieco na Funduszu Akcji Socjalnej Młodzieży, z zachód (np. Huascaran Norte, Huandoy, wkładów własnych uczestników (dewizy) Santa Cruz) skąpane są w słońcu. Szturm, oraz tvtułem odpłatności za udział operato­ prowadzony dziewiczą grzędą zachodnią, ra WFD. wprost od jeziora, przerywały często zała­ atooierski i Trzeszewski płynęli wraz z mania pogody. Tymczasem drugi zespół 4 tonami bagażu statkiem PLO „Wyspiań­ zaatakował również dziewiczą północno-za­ ski'', pozostali odbyli podróż drogą lotniczą. chodnią grań Huandoy Oeste. wskutek wiel­ 6 sierpnia wyruszyliśmy z Limy wynajętym kich trudności musiał się jednak cofnąć ze samochodem ciężarowym w Cordillera Blan- zwornika 5830 m. Wykorzystując krótki ca — wspaniałą dziś, asfaltową szosą. Dzię­ przebłysk pogody udało się wejść na Cerro ki pomocy Ministerstwa Szkolnictwa, a Huallpa (5490 m) od północy (Wiewióra i zwłaszcza dyrektora Sekcji Andynizmu w Stobierski) oraz nową drogą, grzędą od po­ biurze INRED. dra Cesara M. Arnao. łudnia (Warecki i Olszewski, 22 sierpnia). przedsiębiorstwo geologiczne INGEOM1N Szczyt miał już przed nami polskie wej­ udostępniło nam swoje baraki w dolinie ście. Parón oraz gumowy ponton pneumatyczny. 23 sierpnia Kulig, Pawłowski i Zyzak do­ Zyskaliśmy przez to wygodną bazę (wys. konali IV wejścia (I polskiego) na Huandoy 4100 m) oraz możliwość działania w górnej Este (6030 m) — wschodnią ścianą, a następ­ części doliny, praktycznie odciętej 3 km dłu­ nie długą, pełną nawisów granią północną, gości jeziorem. drogą niezwykle ryzykowną z powodu spa­ Część zespołu z miejsca przystąpiła do dających kamieni. Biwakowali podczas zej­ oblegania głównego celu — wspaniałej Pi­ ścia na ostrzu grani. Następnego dnia Ku­ ramidę Garcilaso, jednej z najtrudniej do­ lig i Pawłowski zrobili w ciągu 2 godzin stępnych gór andyjskich, o której drukowa­ wypad na Pisco Oeste (ok. 5800 m). 29 sierp­ ny przewodnik pisze, że pomimo ogromne­ nia znów całą trójką na Aguja Neva¬ go postępu alpinizmu i sporej liczby eks­ da II (Aguja Nevada Sur, 5840 m, IV wej­ pedycji, od 1969 r. nikt nawet nie poważył ście, I polskie). Droga wiodła dziewiczą się jej atakować. Dodatkowym utrudnie­ skalną ostrogą, spadającą wprost do jeziora niem jest położenie szczytu w grani głów­ Parón. poprzez szczycik Agujita (5550 m),

Aguja Nevada II (5840 m) z polską drogą wiodącą południową ostrogą przez Agujitę i plateau. Z pra­ wej strony Aguja Ne.ada I (5883 m). Fot. Adam Zyzak http://pza.org.pl 24 zdobyty w 1973 r. przez wyprawę toruńską, i dalej skrajem wielkiego lodowego plateau. Nadzwyczaj trudną tkalnolodową piramidę szczytową pokonano wprost w przedłużeniu południowej ostrogi. Biwakowano schodząc tą samą drogą. Tymczasem zaawansowany atak Chwistka, Świątkowskiego i Wyleżalka załamał się już niedaleko szczytu Piramidę Garcilaso, pod­ czas ostrego załamania pogody. 6 września Chwistek, Malczyk, Pietras, Stobierski i Wiewióra weszli na Pisco Oeste, a Kulig i Pawłowski wyruszyli z zamiarem osta­ tecznego rozprawienia się z głównym ce­ lem. W dniu 8 września baza odebrała póź­ nym wieczorem meldunek radiowy o III wejściu na Piramidę Garcilaso (5885 m) — nową drogą, zachodnią granią, wprost od jeziora Parón. Wejście trwało pełne 3 dni. Droga była cały czas śnieżnolodowa i nad­ zwyczaj trudna. Ostatnie lodowe uskoki grani, pokryte ogromnymi naroślami sza­ dzi, wymagały skrajnie trudnej i niezwykle ryzykownej wspinaczki. Konieczne było po­ konywanie przewieszonych ścian z miękkie­ go andyjskiego lodu. Dwójka schodziła wprost północno-zachodnią ścianą — w trudnych warunkach atmosferycznych i z 2 biwakami. Bazę zlikwidowaliśmy 11 wrześ­ nia. Piramidę Garcilaso z polską drogą zachodnia era- nią. Trojkącikami oznaczono biw; ki. strzałką — Pomimo braku własnego samochodu, koszt kierunek zejścia północno-zachodnią ścianą. wyprawy, zwłaszcza dewizowy, był stosun­ Fot. Adam Zyzak kowo niski. Dzięki przelotom samolotami, również czas dojazdu był krótki. Istotnym lecz trudnym problemem jest zgranie ter­ ku. Wcześniejszy przewóz bagażu i prze­ minów przylotu ekipy i przypłynięcia stat- chowanie go w porcie kryje w sobie ry­ zyko — natomiast opóźnienia powodują stratę czasu i podnoszą koszty dewizowe. Pomimo ułatwień rządowych, z jakich ko­ Wejścia wyprawy Oprać. Adam Zyzak rzystają alpiniści z niektórych krajów (w tym również z Polski), należy się zawsze liczyć z biurokratycznymi trudnościami w komorze celnej.

Alpy w niebezpieczeństwie

Kantonalne władze Wallis wydały spółce akcyjnej „Jungfraubahn'' zezwolenie na bu­ dowę na Jungfraujoch hotelu „Kristallpa- last", którego projekt — o sylwetce wiel­ kiego szklanego grzyba — wywołał ostre sprzeciwy ze strony miłośników Alp. Komi­ tet Centralny Club Alpin Suisse wydał w związku z tym oświadczenie, zakończone we­ zwaniem społeczeństwa do podjęcia walki z bezmyślnym niszczeniem naturalności kraj­ obrazu Alp, który winien być zachowany także dla następnych pokoleń. „We wspa­ niałą i niepowtarzalną scenerię trójcy Eiger, Mónch i Jungfrau — czytamy — ma się te­ raz włączyć, widoczna z daleka wokół, dzi­ waczna i nieproporcjonalnie wielka szklana budowla — w pewnym sensie jako wyraz technicznej i finansowej wszechmocy czło­ wieka.''

http://pza.org.pl 25 KAZIMIERZ GŁAZEK I RYSZARD PALUCH W Szwecji - za Kołem Polarnym

W lecie 1978 r. działała w północnej Szwe­ cji grupa wrocławian w ramach wyjazdu zorganizowanego przez Sekcję Grotołazów przy ZW SZSP we Wrocławiu. W skład gru­ py wchodzili: Ryszard Paluch (kierownik), Kazimierz Głazek (kierownik alpinistyczny), Piotr Głowacki, Adam Komarowski, Jerzy Matyjasz, Waldemar Mucha, Henryk Nowa­ cki, Rafał Soroko, Józef Stępień oraz Ma­ rek Trzeciakowski. Mimo krótkiego okresu przeznaczonego na działalność wspinaczko­ wą (26 lipca do 6 sierpnia), osiągnięcia są znaczne. Poprowadzono nową drogę na naj­ wyższy szczyt Szwecji — Kebnekaise Syd- toppen, oraz drogę środkiem południowo¬ -wschodniej ściany Tuolpagorni, uchodzącej za najtrudniejszą ścianę kraju. Filar ten, według opinii Gerta Fischera, stanowił naj­ poważniejszy problem alpinistyczny w Szwe­ cji. Oto wykaz ważniejszych wejść:

Wspinaczka na ścianie Tuolpagorni rot. Kazimierz Głazek

Południowo-wschodnia ściana Tuolpagorni z pol­ ską drogą Fot. Marek Trzeciakowski

Tuolpagorni (Tolpagorni) środkowym fila­ rem południowo-wschodniej ściany, I wej­ ście K. Głazek i J. Stępień, 30 i 31 VII 1978; V + , A3 (7 m), realny czas przejścia 15 go­ dzin.

Ściana ma wysokość ok. 700 m przy średnim nachyleniu ok. 80°, przy czym górna część (ok. 1/3 ściany) przewiesza się, tworząc pasy okapów (niektóre mają po 30 m wywieszenia). Ograniczają tę ścianę dwa wybitne filary. Lewym wiedzie nadzwyczaj trudna droga, zw. Silhuettleden (R. Rossipal i G. Santesson), prawym — niezbyt trud­ na droga S. Ditzingera. Między tymi ogranicze­ niami można wyróżnić jeszcze trzy filary oraz depresje Je rozdzielające. Prawym, najkrótszym, wiedzie droga G. Hansela, natomiast lewym — dotychczas najtrudniejsza droga na tej ścianie, M. Rebitscha i S. Brandera. Nasz filar (srodkowv> przebiega przez największe spiętrzenie ściany. W dolnej części Jego ostrze usytuowane Jest w po­ bliżu lewej depresji, a w górnej — w pobliżu prawej. W środkowej części, spiętrzenia filara tworzą następujące po sobie kazalniczki. W gór­ nej części droga forsuje 3 pasy wielkich okapów. Kebne/caise (Kebnekajse) Sydtoppen, le­ wym filarem wschodniej ściany kopuły szczytowej, I wejście K. Głazek, P. Głowa-

26 http://pza.org.pl Masyw Kebnekaise od strony lodowca Bjorltnga z polską drogą 1. (w głębi) Sydtoppen; 2. Nordtoppen. Fot. Marek Trzeciakowski

cki, J. Matyjasz i R. Soroko, 5 VIII 1978, świata, głównie zaś z Wielkiej Brytanii. W IV+ (jedno miejsce V), 5 godzin. górach rejonów Kebnekaise i Sarek ucho­ Wschodnia ściana najwyższego szczytu Szwe­ wało się wiele ciekawych problemów. Pla­ cji — południowego (wyższego) wierzchołka Keb­ nując wycieczkę w te obszary trzeba nekaise — opada do Bjdrlings glaciar szerokim uwzględniać specyfikę gór, np. kruszyznę murem, który z prawej strony zlewa się ze ścianą północnego wierzchołka, a z lewej tworzy zwę­ niektórych partii ścian (zbudowanych z żające się ramię, przez które prowadzi tzw. Ostra gnejsów) lub słabe uszczelinienie innych vaggen. Poniżej kopuły szczytowej w ściai.'e wy­ (zbudowanych z amfibolitów), trudności lo­ różniają się 2 filary: prawym wiedzie droga Billin- ga i Rossipala, a lewym nasza. Ściana ma w tym dowe znacznie zmieniające się w czasie oraz rejonie ok. 400 m wysokości. Nasz filar spiętrza chmary komarów (przed którymi chronili­ się stromo w dolnej i w górnej części, podczas śmy się używając przywiezionych z kraju gdy środkowa jest bardziej połoga. U dołu tworzy on niemal pionową ścianę czołową, w górnej siatek pszczelarskich). Pozytywną stroną tu­ części wchodzi na niego wielki płat śniegu, kto- tejszych warunków jest w pełni lata blisko ze ścieżki Ostra vaggen przypomina leżącego psa. dobowej długości dzień, eliminujący nerwo­ Tuolpagorni, Silhuettleden, I polskie przej­ wość związaną z potrzebą znajdywania w ście, IV—V. 6—7 godzin — W. Mucha i H. porę dogodnych miejsc na biwaki. Nowacki, 30 VII 1978. Podczas naszej działalności spotkaliśmy Singitjako, wschodnią ścianą, drogą Bran- się z dużą uczynnością pp. Fischerów, któ­ dera, I i II polskie przejście, IV, 7 godzin — rzy kierują schroniskiem „Kebnekaise fjall- K. Głazek i J. Stępień; W. Mucha i H. No­ station". Uzyskaliśmy od nich wiele infor­ wacki, 28 VII 1978. macji dotyczących rejonu, co było tym waż­ Tuolpagorni, południowo-wschodnią ścia­ niejsze, że jedyny przewodnik o charakterze ną, drogą Hansela, I polskie przejście, IV, turystyczno-alpinistycznym, „Kebnekaisef jal- 4 godziny — P. Głowacki, J. Matyjasz i R len" (autorzy E. Rossipal i G. Lundąuist), Soroko. jest trudno osiągalny, a przy tym w znacz­ Rejon Kebnekaise jest najważniejszym re­ nej mierze zdezaktualizowany. Gert Fischer jonem wspinaczkowym w Szwecji. Działa tu wraz z małżonką opracowuje nowy prze­ szkoła alpinistyczna, w książce pamiątkowej wodnik po tych okolicach, który uwzględni można znaleźć nazwiska niemal z całego również nasze pierwsze przejścia.

Elbrus 1958 70 lat AZS

W zestawieniach polskiej działalności na 70-lecie istnienia obchodził w roku 1978 Kaukazie w tomie II „W skałach i lodach AZS, założony w Krakowie 15 maja 1908 r„ świata" nie ujęto wejścia na wschodni wierz­ m.in. przez Walerego Goetla i Wacława Ma­ chołek Elbrusa (5595 rn), wykonanego przeze jewskiego. Organizacja ta ma swój ważki mnie wraz z Bronisławem Kunickim i Jerzym wkład w rozwój taternictwa polskiego: Sek­ Wojnarowiczem 26 sierpnia 1958 r. Na szczyt cja Narciarska AZS, zawiązana w r. 1909, doprowadziły nas ślady naszych poprzedni­ wzięła udział w zimowej eksploracji Tatr ków z Alpiniady Nadbałtyckiej. Nie zaaklima­ (m.in. I wejście zimowe na Szeroką Jawo­ tyzowani, „wyznaczyli" oni cały górny odci­ rzyńską), dużą rolę odegrała założona w r. nek drogi. Na wierzchołku byliśmy zaraz -po 1924 w Krakowie Sekcja Taternicka AZS, wschodzie słońca, a z powrotem w „Prijut która pchnęła naprzód zwłaszcza zimowe ta­ 11" — przed godziną dziewiątą. Nie chciano ternictwo sportowe i była jedną z 3 organi­ zacji założycielskich KW; warszawska ST uwierzyć, że zdołaliśmy osiągnąć szczyt (wej­ AZS istniała niespełna 3 lata (1927—30), przy­ ście i zejście łącznie 5—6 godzin). Na wypad gotowała jednak grunt pod późniejsze tater­ zezwolił nam uprzejmie F. A. Kropf, natych­ nickie organizacje stołeczne. Historia obu miast po naszym przejściu ściany Pika Szczu- sekcji została omówiona w T. 5/1936, s. rowskiego. 149—154. Stanisław Biel Józef Nyka

http://pza.org.pl 27 JAN SAWICKI Tadeusz Brzoza (1911- 1978)

W dniu U marca 1978 r. zginął w wypadku s«- mochodoui/m Tadeusz Brzoza, prof. zwyczajny Politechniki Wrocławskiej, były kierownik Zakła­ du Architektury Budownictwa Mieszkaniowego tej uczelni. Urodził sic 16 maja 1911 r. w Zakopanem, gdzie do czasu studiów stale mieszkał. Góry pozna­ wał od dziecka. Doskonale jeździł na nartach, skakał nuuet na Krokwi. Jako architekt, był miłośnikiem stylu góralskiego — w jego duchtt projektował koSi-ioly na Podlialu (Gronków, Groń). a także Dom Ttirysty w Zakopanem (wespół ze Zbimniewem Kupcem). Wspina! sie od ok. 19Z8 r. piękniejsze ściany chętnie przecłiodził kilkakrot­ nie, a nawet — jak Zamarłą — po parę razy w sezonie. Jego partnerami bywali Józef Obrochta Kabik, Jan Gtiojek, Tadeusz Paicłowski (II wejś­ cie poludniowo-zachodnią ścianą Ostrego, II przejś­ cie drogi Stanisławskiego na Łomnicy), Jan Sa­ wicki. Witold II. Paruski (VI przeiście południo­ wej ściany Niebieskiej Turni). Bolesław Chwaś- ciński (II przejście ,,kantu klasycznego" Mnicha). Paweł Vogel. siostry Skotnicówny, Wiesław Sta­ nisławski (VIII przejście południowej ściany Ma­ łego Lodowego) i inni. Tomiki ..Tatr Wysokich'* W. 11. Paryskiego wykazują szereg wariantów zro­ Prof. Tadeusz Brzoza. Autorem zdjęcia jest Roman bionych z jego udziałem (np. 63D. 10&G. 191D. Serafin, znany zakopiański fotografik, który w r. S9:'K. 3188AB). Za pracę twórczą i dydaktyczną 1931 zrobił z nim południowa ścianę Zamarłej Turni. odznaczony został m. in. Krzyżem Kawalersi:im Orderu Odrodzenia Polski i Złotym Krzyżem Za­ sługi. Spoczyica na Xowym Cmentarzu w Zako­ panem. (J. Nyka) wać od liny, żeby przewlekać ją przez kołka haków. Ciekawa historyjka zdarzyła się w Odszedł Tadeusz Brzoza, chłop wspaniały, rvsie Bronikowskiego. Tadek stoi u końca duch jego na pewno będzie chodził radosny trawersu i asekuruje. Krzyczę do niego: po niebieskich halach. Znaliśmy się od chło­ „co robić dalej?" Spróbowałem jeszcze raz, pięcych czasów. Lata upłynęły, gdy znów a potem znalazłem wariant od gramastoslu- pojawiłem się w Tatrach. Przyjaźń odżyła: pa w środek płyt Zamarłej. Zostało dokona­ gwarzyliśmy o naszej młodości, która prze­ ne 29 przejście ściany. „Zrobiliście?" — za­ szła bezpowrotnie, Tadek pykał fajkę. Na­ pytał groźnie dr Swierz. — ..Tak? Dobrze, w gle żartem powiedział: ,,Wiesz, święty Piotr takim razie usprawiedliwię opuszczone go­ ma taką specjalną półkę, na której są klocki dziny lekcyjne." z nazwiskami naszych znajomych. Każdego Miał Tadeusz pomysły! Robiliśmy w trójkę roku zabiera sobie tego i owego z tej swo­ zachodnią Kościelca: Pawłowski. Tadek i ja. jej wyżki. Na Jaśka i Tadka — mówi — Szedłem trzeci. U samej góry teren jest dość pora jeszcze nie przyszła, zostawię ich na trudny, a partia podszczytowa kończy się inny raz." Szkoda, stary druhu, żeś został trzema rysami. Obydwaj odwiązali się, lina zdjęty tak szybko... poleciała ze świstem, „Co się stało?" — wo­ Trudno mi jest uprzytomnić sobie początki łałem wystraszony. Oba Tadki śmiały się do jego taternictwa. Zaczął od otoczenia Hali rozpuku. Wraz z Pawłowskim na zachodniej Gąsienicowej — Fajki, grań Kościelca. Moim ścianie Łomnicy zrobili trudny wariant. Dzi­ marzeniem była wtedy południowa ściana siejsi specjaliści od ślusarki kują tam haki, Zamarłej Turni. Opis drogi umiałem prawie jak dzięcioły. 20 czerwca 1929 r. przeżyliśmy na pamięć. Wieczorami w domu czytywałem największą wspólną przygodę. Północna ścia­ przewodnik i ciarki przechodziły mi po skó­ na Giewontu! Ani Tadka, ani mnie nie inte­ rze — ze strachu. Gospodarzem naszej kla­ resowały groty. Ale Tadek wypatrzył przez sy w gimnazjum zakopiańskim by! dr Mie­ lornetkę w samym środku ściany czarną czysław Świerz. Wykładał język polski, cza­ dziurę. ..Jasiek! To na pewno będzie kompleks sem, gdy był w dobrym nastroju, mówi o gó­ nowych jaskiń, tvch co ida w Czerwony rach! Patrzyliśmy w niego, jak w tęczę. Ta­ Wierch." dek zadecydował: ..Jasiek, robimy — Za­ Tadek siedział na Kasprusiach. a starusz­ marłą!'' Urwaliśmy się z budy. Nasz sprzęt ka matka niechętnie odnosiła się do naszych był naprawdę marny: lina — przechodzona wspinaczek. Więc lina i haki poszły w ple­ „manila", parę haków z dużymi kółkami; caku przez okno do ogródka. Północna ścia­ karabinków nie mieliśmy w ogóle. To były na, to zdradliwa pułapka. Urwisko pokryte początki naszego taternictwa. Zaczęliśmy się mokrymi trawnikami — obły wapień, da­ wspinać. W ścianie musieliśmy się odwiązy- chówki. Prowadziliśmy na zmianę — ase-

28 http://pza.org.pl kuracja była fikcyjna, z wolnej ręki, bra­ dliśmy kiełbasę z mokrą papką chleba i cze­ kowało szczelin do bicia haków. Połowę kolady. Grota okazała się błotnistą nyżą. ściany mieliśmy za sobą, gdy otworzył się Wytrawersowaliśmy na brew Giewontu — przed nami mokry śliski komin. Poszedłem drogę wprost uniemożliwiała lejąca się z gó­ pierwszy, Tadek popuszczał linę. Wyciąg­ ry woda. nąłem cale 35 metrów. W pewnym momen­ Po latach byliśmy znów razem w Ta­ cie zaczął się rwać trawnik. Wbiłem ręce trach: Ornak i Kominy Tylkowe. Góry te w darń, by się utrzymać. Wiedziałem, że same, ale my już inni. Wreszcie ostatnia wi­ to może być koniec. „Trzymaj!'' — jęczałem zyta przed moim powrotem do Anglii: Wro­ do towarzysza. A z dołu spokojne: „jak?!'' cław, przytulne mieszkanie Tadzika, wnuk Jakoś uratowałem nas obu, dostawszy się bawił się z dziadkiem. Na twarzy widziałem na bezpieczne miejsce ponad kominem. uśmiech szczęścia rodzinnego. Tak pozostał Partner doszedł do mnie. W dól runęła la­ mi w pamięci mój — Przyjaciel. wina darni i czarnej ziemi. W łatwiejszym terenie uderzyła w nas potężna burza. Je­ Londyn 2 kwietnia 1978 r.

RAFAŁ M. KARDAŚ Picos de Europa 1978

Masyw Picos de Europa w Górach Kan- Europa jako dziewiczy, okazał się niestety tabryjskich, słabo wyeksplorowany, a jed­ silnie wyeksplorowany. Straciliśmy jednak nocześnie powszechnie uznany za niezwykle sporo czasu na skonstatowanie tego faktu perspektywiczny, przyciąga w ostatnich la­ (choć szczęśliwie panuje tam zwyczaj ozna­ tach liczne wyprawy speleologiczne. Przo­ czania i numerowania zbadanych otworów), dują zdecydowanie kluby francuskie i an­ a następnie uzyskanie od innych speleolo­ gielskie — przed gospodarzami oraz mają­ gów szczegółowych danych. W tej sytuacji, cymi dotychczas niewielki udział w eksplo­ nie zmieniając rejonu działania, kontynuo­ racji speleologami z innych krajów (m. in. waliśmy „czyszczenie terenu" z ostatnich z Polski i CSRS). Celem pierwszych pol­ problemów, podjęliśmy też próby pogłębie­ skich wypraw było pogłębienie najgłębszej nia jaskiń odkrytych przez poprzedników. jaskini tych gor — systemu Garma Ciega — Mimo tak niekorzystnej sytuacji, wyprawa Sumidero de Cellagua (—970 m, T. 2/75, zbadała 31 jaskiń, w większości dotychczas T. 4/76i. Osiągając sukcesy, wyprawy te wy­ nie eksplorowanych (głębokości do 70 m), robiły dobrą markę polskim grotołazom pionowo rozwiniętych i po części trudnych wśród miejscowych organizacji speleologicz­ technicznie. nych, nadszedł więc czas by włączyć się Ponadto przeprowadziliśmy kilka akcji w też w prace poszukiwawczo-eksploracyjne. znanej jaskini La Rubia (szereg studni — Z takim zamiarem, na zaproszenie Grupo najgłębsza ok. 60 m, ciąg wodny). Wynikiem Montańero de San Claudio, wyruszyła w ma­ było osiągnięcie przez większość uczestni­ syw Cornion (zachodnia część Picos de ków systemu syfonów końcowych na głębo­ Europa) wyprawa Speleoklubu Warszaw­ kości 170 m. Dokonano też trawersowania skiego PTTK (24 lipca — 2 września 1978), między otworami, pokonując od dołu 50-me- w której udział wzięli: Mirosław Burkacki. trowy komin, wznoszący się od jednego Waldemar Burkacki, Jacek Bzowski, Jerzy z jeziorek na poziomie —170 m do niższego Grodzicki (kierownik), Rafał M. Kardaś, Da­ otworu (trudności V). nuta Karp, Marek Murawski, Maciej Skar- W Sima de los Desvios wyprawa konty­ żewski, Antoni Szabunio i Paweł Żarski. W nuowała eksplorację — przez Francuzów za­ Hiszpanii dołączyli jeszcze Andrzej Wygra- kończoną na głębokości 280 m. Jaskinia po­ lak oraz speleolog duński, Teodor Bok. głębiona została o dalsze 50 m, do ok. Baza (1580 m) założona została w górnych 330 m, gdzie meander kończy się ciasnymi, partiach doliny Rio Junjumia, w pobliżu niedostępnymi szczelinami. Na podkreślenie schronu górskiego Vega Redonda. Na wy­ zasługuje dobry styl akcji w tej trudnej ja­ sokości ok. 2000 m, w rejonie zwanym Las skini. Przeprowadzony został również re­ Barrastrosas, stanął obóz wysunięty. Obszar konesans w jaskini Las Barrastrosas działania, zbudowany z wapieni karboń- (—300 m), w której osiągnięto głębokość ok. skich, charakteryzuje się oryginalnym 100 m. ukształtowaniem. Niższe piętro stanowią Mimo braku efektownych sukcesów eks­ rozległe kotły o różnych rozmiarach i znacz­ ploracyjnych, wyprawa spełniła swoje zada­ nych deniwelacjach, zwieńczenie zaś — tur­ nie. Włączyliśmy się do międzynarodowej nie o stromych ścianach i śmiałych kształ­ działalności eksploracyjnej w Picos de tach, w pobliżu naszych obozów osiągające Europa, nawiązaliśmy też bliższe stosunki wysokość 2478 m (Torre de Santa Maria), a z gospodarzami i działającymi tam grotoła­ kulminujące w najwyższym wierzchołku ma­ zami francuskimi, zapewniając sobie dostęp sywu Cornion, Pena Santa (2596 m). do aktualnych materiałów i korzystne wa­ Rejon wskazany nam przez Control de runki do kontynuowania polskiej działal­ A.ctividades Espeleologicas en los Picos de ności w tym interesującym masywie.

http://pza.org.pl 29 Zawody we wspinaniu skałkowym

Wspinaczka skałkowa jako dyscyplina za­ było się we wstępnych partiach Jaskini wodnicza zdobyła już u nas ogólne uznanie Wierzchowskiej, bowiem deszcz rozpadał się i od paru lat ma stałe miejsce w kalendarzu już na dobre. Było więc ognisko, pieczenie sportowym. W r. 1978 mieliśmy w Polsce kiełbasy, symboliczna lampka wina i na­ kilka imprez tego rodzaju — niżej omawia­ grody: za pierwsze miejsca — namioty, za my dwie z nich. drugie — plecaki z nosiłkami, a za trze­ cie — raki. Panie, oprócz dyplomów, otrzy­ mały pamiątkowe kolorowe pucharki. Przy Spotkanie międzynarodowe stoperach marzli i mokli Zofia Gerlach-Ko- lasa, Andrzej Tarnawski i Kazimierz Szczęs­ W r. 1978 Zarząd PZA powierzył zorgani­ ny — sędziowie zawodów. zowanie międzynarodowych zawodów we Leszek Dumnicki wspinaniu skałkowym Klubowi Wysokogór­ skiemu Kraków. Zawody odbyły się w dniach 20—22 października w pięknej sce­ Zawody KW Kraków nerii skałek podkrakowskich oraz Zakrzów­ ka. Konkurencję zespołową rozegrano 11 czerwca 1978 r. w Dolince Kobylańskiej 21 października w Wysokim Kominie w odbyły się zawody wspinaczkowe, zorgani­ Dolinie Będkowskiej — na drodze ok. 30 m zowane przez KW Kraków. Rozegrane one wysokości i o trudnościach VI. Mniej więcej zostały wyłącznie w gronie krakowskich w jej połowie założone było stanowisko, skałołazów, których cała czołówka — z wy­ gdzie następowała zmiana prowadzenia. Cała jątkiem Witolda Sasa-Nowosielskiego — sta­ droga miała też punkty asekuracyjne, i to wiła się na starcie. Wspinano się na 2 nie­ dość gęste. Zmieniło to trochę charakter za­ zbyt trudnych drogach: Czarnej Ściance (5+) wodów, bowiem trzeba się było wykazać nie i filarku Turni Marcinkiewicza (5). Miejsce tylko umiejętnością szybkiego wspinania, zawodów trzymane było w tajemnicy aż do ale i doskonałym opanowaniem manipula­ chwili ich rozpoczęcia, dzięki czemu udało cji sprzętowych. się zapewnić wszystkim startującym równe szanse: nie było znających drogę „na pa­ W konkurencji zespołowej lista startowa mięć". A oto kolejność czołowej szóstki: obejmowała 19 par, z czego 3 zrezygnowały w dniu zawodów, a 1 została zdyskwalifi­ 1. Wojciech Kurtyka (KW) . . 2.30 min. 2. Tomasz Opozda (AKA) . . 2.50 min. kowana. Pierwsze miejsce zajęli Jan Fijał­ 3. Ryszard Malczyk (KW) . . 2,64 min. kowski i Krzysztof Pankiewicz z czasem 4. Andrzej Pawlik (AKA) . 3.00 min. 5 min. 57 sek. (obaj KW Łódź), drugie — 5. Bogdan Strzelski (AKA) . . 3.30 min. Witold Sas-Nowosielski (KW Kraków) 6. Władysław Vermessy (KW) 3.32 min. i Zbigniew Czyżewski (Sudecki KW) z cza­ Jak więc widać, jeszcze raz swoją klasę sem o 9 sek. gorszym, zaś trzecie — Peter potwierdził Wojciech Kurtyka, zajmując Valović i Vojtech Kinces (CSRS) z czasem pewnie pierwsze miejsce. Szkoda tylko, że — o 58 sek. gorszym od zwycięzców. Czas ostat­ tak jak zdobywca drugiej lokaty — nie niego zespołu wyniósł 14 min. 57 sekund. wziął on udziału w jesiennych Międzynaro­ Następnego dnia — przy wietrze i prze­ dowych Zawodach Wspinaczkowych, z pew­ lotnych deszczach — odbyły się zawody in­ nością wtedy rywalizacja na nich byłaby dywidualne. Drogi zostały wytyczone ogra­ znacznie ciekawsza. nicznikami linowymi na tzw. Nosie Baby Krzysztof Baran Jagi na Zakrzówku, i to w taki sposób, że­ by wyrównać szanse zawodników niekra- kowskich w konfrontacji ze stale tam tre­ 6 RAZY NA MINUTĘ nującymi gospodarzami. Każdy z zawodni­ ków musiał przejść dwie drogi, a suma cza­ W związku z mylnymi informacjami, ja­ kie ukazały się w czytywanych też u nas su decydowała o kolejności. Na listę star­ czasopismach alpejskich, wyjaśniamy. iż tową wpisało się 44 zawodników, konku­ podstawowym wołaniem o ratunek w Ta­ rencję ukończyło 21. Zwyciężył Zbigniew trach, Alpach i innych górach Europy po­ zostaje stosowany u nas od lat sygnał aku­ Czyżewski (Sudecki KW) z czasem łącznym styczny lub optyczny ,,6 razy na minutę". 4 min. 51 sek., drugie — Władysław Ver- Ramiona uniesione w górę w kształt litery messy (KW Kraków) z czasem 4 min. ,,Y" (angielskie yes = tak) lub biały krąg 57 sek., trzecie zaś — Peter Valović na prostokątnym czerwonym tle są wezwa­ niami dodatkowymi, używanymi głów­ (CSRS) — 5 min. 30 sekund. Dla porówna­ nie przy porozumiewaniu się z helikopte­ nia: czas ostatniego zawodnika wyniósł rem. Na obszarze Alp meldunek o wypad­ 15 min. 34 sekundy. ku przekazywany ratownikom winien zawie­ rać: a) dokładne określenie miejsca wypad­ Miłymi akcentami obu dni były starty ku; b) informację o stopniu obrażeń i ich pań: we wspinaniu zespołowym — Ewy rodzaju; c) charakterystykę okolicy (ew. Panejko i Elżbiety Fijałkowskiej, a w in­ istnienie płaskiego lądowiska 5 X 5 m); d) ak­ tualne dane o pogodzie (wiatr, widoczność, dywidualnym — Ireny Kęsówny. Zespół zo­ pułap chmur). stał sklasyfikowany na 14 miejscu, nato­ miast Irena na 15. Zakończenie zawodów od­

30 http://pza.org.pl JANUSZ MĄCZKA Mięguszowieckie Szczyty z Bańdziocha (II)

W „Taterniku" 1/1977 ukazała się moja monografia ścian otaczających Wielki Kocioł Mięguszowiecki — Bańdzioch. Część z opisa­ nych tam dróg nie posiada opisów w dotych­ czasowej literaturze, a niektóre opisy lub szkice były mylne lub niedokładne. Tak np. droga T. Orłowskiego środkowym filarem ma opis słowny w przewodniku W. H. Pary­ skiego, lecz jest on wyjątkowo niejasny, wręcz mylący taterników pragnących drogę powtó­ rzyć. Być może z tego właśnie wynika fakt, że od r. 1957 nie może się ona doczekać dru­ giego przejścia zimowego. Przedstawiam te­ raz szkice czterech dróg na północno-wschod­ niej ścianie Mięguszowieckiego Szczytu Po­ średniego, opracowane przeze mnie na pod­ stawie opisu autorów lub w oparciu o włas­ ne przejścia. Na rysunku drogi oznaczone są numeracją przyjętą w monografii. Przy Mięguszowieckim Szczycie trzeba po­ prawić przebieg drogi nr 8 na wschodniej ścianie: wiedzie ona ze żlebu opadającego spod Mięguszowieckiej Przełęczy Wyżniej wy­ raźnymi depresjami, biegnącymi ukośnie przez lewy skraj ściany. Chciałbym zwrócić uwagę, że na ścianach opisanych w monografii, nadal jeszcze istnie-

Wschodnia ściana Mięguszo­ wieckiego Szczytu. 1. droga So­ kołowskiego: 2. droga Smól- skiego; 3. droga Świerża: 4. dro'4a Mączki i Jasińskiego: 5. droga Kurczaba. Drogi 2 i ł rozwiązują obie połacie ścia­ ny w linii największych spięt­ rzeń trudności skalnych.

Drogi na północno-wschodniej ścianie Mięguszowieckiego Szczytu Pośredniego (numery według opracowania w T. 1/77 s. 19): 14. Środkiem ściany, prawym ściekiem — K. Kleczkowski i A. Michnowski 19 VII 1976. 15. Środkowym filarem — Danuta Schiele, T. Orłowski i W. Żuławski 27 VIII 1948 (WHP 908). 16. Ściekiem lewej depresji — A. Michnowski 1 L. Skarżyński, latem 1976. 19. Ścianą czołową lewego fi­ lara — J. Łącki i M. Włodek 16 IX 1964. Oprać, i rys. Janusz Mączka v\n°907

http://pza.org.pl 31 ją szerokie możliwości robienia pierwszych Mięguszowiecki Szczyt — nowa droga wschodnią ścianą: A. Bogucka i A. Smólski 27 VIII 1977. trud­ przejść zimowych (drogi 3 i 4 — z warian­ ności V. pierwsze wejście 71 i godziny; opis T. 1/78 tami A lub B, 5A, 8, 14, 16. 18, 23) oraz pierw­ s. 30 i 33 (na szkicu nr 5A). szych powtórzeń zimowych (drogi 1, 7. 12, 13, Mięguszowiecki Szczyt Czarny — I wejście zimo­ 15. 19. 20. 22 i 24). Jest to dość osobliwe, we drogą Abgarowicza północną ścianą (WHP 924): chodzi przecież o otoczenie Morskiego Oka. T. Czarski i M. Prószyński 19 1 1978. miejsca głównej koncentracji taterników pol­ Mięguszowiecki Szczyt — I wejście zimowe dro­ skich w okresie zimy. gą Mączki i tow. na wschodniej ścianie (T. 4/76 s. 177, droga 7) : K. Czornat i K. Motyl 14—15 II 1978. W kronice eksploracji rejonu od czasu uka­ Mięguszowiecki Szczyt — III wejście zimowe dro­ zania się monografii zaszły stosunkowo nie­ gą Sokołowskiego (WPH 893): K. Zdzitowiecki i P. wielkie zmiany. Oto kilka uzupełnień: Ziętek 14—15 II 1978.

pismo turystyczne w krajach socjalistycz­ W redakcjach czasopism nych (z wyjątkiem oczywiście efektownie wydawanego radzieckiego „Turisty"). W każ­ „La Montagnc et Alpinisme", organ CAF dym numerze 3 kolumny poświęcone są i GHM, pod młodą redakcją Michela Schul- sprawom bułgarskim, czwarta — wydarzeniom mana (redaktor naczelny) i Andree Bruanta ze świata. Tematyka alpinistyczna i jaski­ {sekretarz redakcji) nadal przechodzi okres niowa zajmuje wśród nich poczesne miejsce, wewnętrznych przeobrażeń. Począwszy od a pod doniesieniami widnieją podpisy takich numeru 1/1978 wróciła ona do publikowania korespondentów, jak Ch. Bonington, A.I. Po­ tak przez wszystkich cenionej „Kroniki al­ laków, A.H. Carter, R. Messner, E.U. Pe- pejskiej", której prowadzenie objął zaprzy­ tereit i wielu innych. Od lat pełną prezen­ jaźniony od dawna z alpinistami polskimi tację znajdują tu osiągnięcia alpinizmu pol­ llenri Agresti. Polskim współpracownikiem skiego. Duża część nakładu pisma idzie w pisma jest prezes PZA, Andrzej Paczkowski. prenumeracie do Związku Radzieckiego. Re­ daktorem naczelnym „Echa" jest Kirył Sta- Jesienią 1978 r. we Francji ukazał się nimirow, filarem „czwartej kolumny" — wy­ pierwszy numer niezależnego miesięcznika trawny dziennikarz, Ruen Krumow. ..Alpinisme et Randonee". Zeszyty mają po 68 stron — całość w kolorze — a wydawcy Żywo rozwija sie polskie piśmiennictwo obiecują prezentować najlepsze pióra (w nu­ speleologiczne. Zbigniew Biernacki z Często­ merze 1 piszą m.in. Seigneur i Bettembourg). chowy nadesłał nam nowy 80-stronicowy nu­ mer „Avenu", organu Zagłębiowskiego KTJ Główna trybuna alpinistów szwajcarskich, i Speleoklubu PTTK, zredagowany przez nie­ „Die Alpen", ukazująca się w 4 zeszytach go wespół z A. Chruścielem, K. Pietrzykiem kwartalnych i 12 „Biuletynach" miesięcz­ i J. Zygmuntem. Zeszyt zawiera różnorodny nych, zawiera duże bogactwo materiału al­ materiał jaskiniowy, a także powierzchnio­ pejskiego (w tym opisy nowych dróg z ma­ wy, „za lata 1973—77". Krzysztof Kleszyń- ło znanych przedgórzy alpejskich), a także ski, Marek Saletnik i Adam Urbaniak zre­ z gór całego świata. By materiał ten szerzej dagowali i wydali w r. 1978 2 numery „Jam­ udostępnić, przystąpiono do opracowania spi­ nika", biuletynu Krakowskiego KTJ przy su i indeksu zawartości roczników 1942—1973, Oddziale Krakowskim PTTK. Zawierają one który będzie wydany w formie książkowej. kilka b. wartościowych prac, ciekawie zilu­ 13 stycznia 1979 r. dwudziestolecie istnie­ strowanych. Speleoklub PTTK „Górnik" Ka­ nia obchodził bułgarski tygodnik turystyczny towice wydał specjalny numer „Meandra", „Echo". Mimo skromnej objętości i gazeto­ zatytułowany „Hagengebirge 1978", opraco­ wej szaty, jest to zdecydowanie najlepsze wany przez Mariana Czepiela, Bronisława Labanowicza i Mariana Napierałę. Nowe winiety .. Alpinismus" i ..La Monlagne et Alpinisme". ..Alpinismus" zmienił nadto od stycz­ W grudniu 1977 r. ukazało się nowe pol­ nia 1979 r. format — już po raz drugi w swej skie czasopismo naukowe — ..Kras i Speleo­ lH-letniej historii. logia". Nosi ono podwójną numerację — 1(X) — stanowi bowiem kontynuację „Spe­ leologii", której 9 roczników, zawierających 15 odrębnych zeszytów, ukazało się w latach 1959—1976, nakładem Komisji Speleologii ZG PTTK w Warszawie. Czasopismo „Kras i Speleologia" wydawane jest jako rocznik w serii „Prac Naukowych" Uniwersytetu Śląs­ kiego w Katowicach. Ma ono prezentować wyniki badań jaskiń i krasu, jakie są pro­ wadzone przez Zakład Geomorfologii Krasu w Instytucie Geografii Uniwersytetu Śląs­ kiego, a także przez inne ośrodki naukowe, zajmujące się tą problematyką. Zeszyt za r. 1978 (2-XI) ukazał się na początku r. 1979.

Jerzy Mikuszewski i Józef ttyka

32 http://pza.org.pl Co nowego w Tatrach?

MAŁY MŁYNARZ - ZIMA (kierownik Kazimierz Głazek). Mimo dość kiep­ skiej pogody przyniósł on nawet interesujące wy­ W „Taterniku" 2/1978 na s. 86 ukazała się wia­ niki w postaci dwóch pewnych i paru prawdopo­ domość o pierwszym zimowym przejściu Wielkiego dobnie pierwszych przejść zimowych. Najpopular­ Komina na północno-wschodniej ścianie Małego niejszą drogą w zimie jest tu droga Korosadowi- Młynarza, powtórzona w omówieniu sezonu w cza na Żółtej Ścianie, powtarzana po kilkanaście T. 3/78 s. 104. Spieszę donieść, iż droga ta miała razy w sezonie. W schronisku Teryego gospodarzy przejście zimowe już dwa lata wcześniej, a do­ obecnie znany pisarz, Belo Kapolka, twórczością, konali go Jindfich Martiś i Jan Spanik 17 i 18 mocno związany z Tatrami, dawniej chatar schro­ lutego 1976 r. — z 16 godzinami efektywnego wspi­ niska pod Wagą. „Terlnka" zawdzięcza mu odzy­ nania. Przy okazji informacja o dwóch innych skanie wysokogórskiej atmosfery, tego, że taternik wejściach zimowych naszego zespołu na tej samej czuje się tu naprawdę u siebie. ścianie: lewym filarem (G.P. nr 30 — VI, A2) Jindfich Martiś i Jan Spanik 28 i 29 lutego 1976 Kazimierz Głazek (12 godzin efektywnego wspinania) oraz drogą Skorka środkiem północno-wschodniej ściany (T. 4/75 s. 178, VI, Al) Jindfich Martiś i Jan Wielka Buczynowa Turnia Spanik 17—19 marca 1977 (35 godzin efektywnego MaTa Buczynowa Turnia wspinania). Jindfich Maitis rys. y/ /ĄV A. Skłodowski \i, A. x V. WHP3ru$ 44) \T . ,'\ \\ START DO SEZONU 1978-79 Pogoda w grudniu 1978 r. nie sprzyjała zbytnio taternikom, niemniej jednak zdołali oni dokonać kilku godnych uwagi przejść. Na początku grud­ nia były silne mrozy (do —20°), później rozpadał się śnieg (częste drobne opady z silnymi wiatrami i zawiejami). Skały były więc pokryte niezwiąza- nym śniegiem, a na podejściach nogi wpadały mię­ dzy kamienie. Lodu było bardzo mało. Oto kilka Ą.4 ! Afti przejść z tego okresu: Mała Buczynowa Turnia — nowa droga z Dolinki h \/>VHP3i$ Buczynowej: A. Skłodowski i tow. 4 XII. Zob. ry­ „„, /"i *„,„T DROGA Z 1378 R sunek obok i notatkę na s. 35. OfOOA Z 1970*. Kazalnica Miętusia — I przejście zimowe di- rettissimy: R. Gajewski, Z. Kiszela i B. Probulski, 5—8 grudnia (przy silnym mrozie). Kazalnica Mięguszowiecka — droga Drosta: MAŁA BUCZYNOWA W. Kurtyka i A. Machnik 22—24 XII; droga Z. Czy­ TURNIA żewskiego (I przejście zimowe): K. Śmieszko, M. rys. A.Budny i A. Skłodowski Piekutowski i M. Jargiło 24—26(27?) XII. Wolowa Turnia — komin Stanisławskiego: T. Mitkiewicz. Z. Młynarczyk i B. Probulski 22 XII. Kocioł Kazalnicy — droga Długosza i Popki: T. Mitkiewicz i Z. Młynarczyk 26—27 XII. Kazalnica Mięguszowiecka — Wielkie Zacięcie: Z. Czyżewski (samotnie) — 26—27(28) XII, po zapo- ręczowaniu 2 wyciągów 24 XII. Mięguszowiecki Szczyt — północno-wschodnim filarem: J. Szczepański i A. Wiaderny 26—28 XII. Andrzej Machnik

ZIMA 1977/78 - UZUPEŁNIENIA Jacek Jasiński z Krakowa nadesłał nam infor­ mację o dwu przejściach zimowych nie uwzględ­ nionych w sprawozdaniu posezonowym w T. 3 78 s. 102. W dniu 20 marca 1978 przeszedł on wraz z A. Lewickim i K. Spyrką drogę Vestenickiego i Raćki na północnej ścianie Kopy Kieżmarskiej (V, na lewo od direttissimy). Według danych za­ wartych w „książce wejść" w schronisku im. Brnćala było to II przejście tej drogi, a I w zimie. W tydzień później J. Jasiński i B. Mazurkiewicz przeszli — chyba Jako pierwsi Polacy — krótką lecz ciekawą drogę Bednafika i Cepeli na wschod­ niej ścianie Skrajnej Gajnistej Turni.

DNI U TERYEGO Od 28 stycznia do 10 lutego 1979 r. trwał obóz KW Wrocław w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich

http://pza.org.pl 33, Nowe drogi w Tatrach

ZAMARŁA TURNIA 6 godzin. Drogę charakteryzuje KAZALNICA mocna skała, duża ekspozycja i Nowa droga, systemem rys i za­ ,,narzucający" się przebieg. Wariant do superdirettissimy: W. cięć ukosem przez pd.-wsch. ścia­ Drogę poprowadziliśmy na gra­ Poburka i Z. Wach, 27 i 28 VII 1978. nę: Marian Jargito i Piotr Pać- nicy żółtych przewieszonych ścian Trudności V+, 7 m Al—A2. Czas kowski, 4 VII 1978; trudności V pomiędzy Kominem Pokutników dla całości drogi: 6—10 godzin. Al, 4 godziny (czas I przejścia 5 Szczegóły na schemacie zamiesz­ a drogą Skłodowskiego i tow. z r godzin;. lata 1977 r. (T. 4/77 s. 178). Płytę czonym w środkowym łamie. Droga nasza wiedzie pomiędzy (50 m), tworzącą z lewej strony drogami Pietscha i Motyki, z piar­ na styku z przewieszonymi ścia­ gów przez ściankę do pierwszej nami duże zacięcie, pokonujemy rysy a następnie żeberkiem na środkiem zacięcia (20 m, IV). W lewo od niej (IV). Z żeberka tra­ połowie płyty następuje trawers wers w prawo (V) na półeczkę, tuż na jej krawędź (IV + ), którą 10 obok zacięcia Motyki (stanowisko m w górę na półkę z kosówką 1). Nad nami widać wielką płytę (V). Stąd w górę rysą do końca płyty (V), po czym w lewo przez przewieszkę (IV — ) i systemem ma­ łych zacięć pod wywieszony ko­ min (—IV). Kominem (V-f) na po­ czątek biegnącego w lewo trawia­ ZAMARŁA stego zachodu, stamtąd zaś 50-me- trowym zacięciem (IV) do miejsca, TURNIA gdzie kończy się Komin Pokutni­ KAZALNICA ków. Stąd 200 m II—III na wierz­ chołek Buczynowej Strażnicy. |_| I I I * "ll^ł 'Ml

MOTYKA T. Serkowski

KAZALNICA Oprać Z Wach

iGryczyński

MOTYKA

YS. JAN WOLF Oprać. piotr Packowski z rysą. Przez ową rysę (V, 2 miej­ sca A0) pod koniec techniką ha­ kową (Al), omijając z lewej pas okapów — do sporego zacięcia z KAZALNICA trawami. Z rysy trawars w prawo na filarek, którego lewą krawę­ Nowa droga środkową częścią dzią (V, krucho!) pod okapik (sta­ ściany Kotła Kazalnicy — tuż na nowisko 2). Pod nami po lewej lewo od linii ścieku: Mariusz Ko- wielkie żółte przewieszki. Teraz ras i Jan Wolf, 28—29 VII 1978; przez okapik (V) do przewieszo­ trudności V+, A2, czas I przej­ nego zacięcia, którym (Al) na ścia 20 godzin. Schemat wyżej. trójkątną półeczkę (wyjście kla­ Wejście zacięciem (IV), które syczne, stanowisko 3). Dochodzi tu - \ zacięcie tworzy olbrzymi blok, stojący u z prawej strony droga Motyki, podstawy ściany kilka metrów na z której na wierzchołek 1 1/2 dłu­ lewo od kominka, prowadzącego gości liny. na półki pod ściekiem. Dalej pły­ towym zacięciem (V) na olbrzy­ BUCZYNOWA STRAŻNICA seledynowy okap mią platformę, z której w górę (V-f, a potem A2, ok. 5 haków) Nowa droga wsch. ścianą, z Do­ na trawiaste stopnie, którymi (IV) linki Buczynowej: Sławomir Mat- superdireftrisima do szczeliny. Nią (Al, paternoster, czak i Tadeusz Serkowskl, 4 VII ok. 5 haków) na tarasy ponad 1978: trudności V z miejscem V+, pierwszym spiętrzeniem ściany. http://pza.org.pl 34 Przecinamy tu drogę Gryczyńskie- prawej) pod sam okapik, zamy­ go żlebu, znajdującego się już w go, która wiedzie w lewo do żół­ kający depresję (V + ). W okapie masywie Pośredniej Sobkowej tego zacięcia; my podążamy ko- pozioma szczelina. Przez okap (2 Turni. Prawą ścianką żeberka na minkowatym zacięciem z wiszą­ haki Al) na płytę pod bardzo od­ siodełko. Z niego w lewo do żle­ cymi blokami (V). Bloki obchodzi­ pychającą przewieszkę, przewi­ bu i nim pod pierwszy próg, przez my z prawej przez niewybitną nięcie w lewo (V) 1 wyjście ze który wprost w górę (IV). Na­ przewieszkę (V+, z pomocą 1 ha­ strefy przewieszonej. Przecinamy stępny wysoki próg obchodzimy ka), potem kruchym terenem w tu ponownie drogę Gryczyńskie- kominkiem z prawej. Dalej dłuż­ górę (V—). Przed nami ścianka go, która po zjeździe półką wie­ szy czas żlebem (II, III) na Po­ doprowadzająca pod okap. Zaeiąt- dzie w prawo. W górę przez płytę średnią Sobkową Szczerbinę. kiem całkiem w prawo i nie do­ i w prawo ścianką na półkę z chodząc do okapu trawers (V + ) lustrem tektonicznym (V), po czym do zalanej, bardzo słabej szczeli­ przez przewieszkę (V) i płytkim MAŁA BUCZYNOWA TURNIA ny. Nią. a potem dogodną szczeli­ kominem (V + ) na trawiastą półkę. ną w okapie w górę (A2 ok. 10 Stąd. już łatwo (III), wraz z dro­ Do schematu na s. 33: Nowa haków). Nad okapem ścianką w gą Gryczyńskiego do kotła i dalej droga lewym żebrem południowo¬ górę (V) i trawers w prawo na na odległy wierzchołek Kazalnicy. -zachodniej ściany (z Dolinki Bu­ stanowisko na bardzo wygodnej Jan Wolf czynowej) — Mirosław Budny, Ma­ półce. Zacięciem i filarkiem skoś­ rek Harasimiuk, Wiesław Kłaput nie w prawo (V), potem przez POŚREDNIA SOBKOWA SZCZERBINA i Marek Malatyński, 14 n 1970; płytę, wreszcie trawers w lewo i trudności IV, 3 godziny. Nowa dro­ trochę w górę aż pod sam okap I wejście pn. żlebem: Ewa Ha­ ga prawym żebrem południowo- (V+). Okap przechodzimy wprost zachodniej ściany (z Dolinki Bu­ z pomocą 1 haka lub kostki (dość rasimowicz, Jacek Bilski, Władys­ ław Cywiński i Zdzisław Kiszela czynowej) — Janusz Czerski, Jan siłowe V — ). Stanowisko można za­ S. Jaworski, Krzysztof Renik i łożyć w wygodnej nyży pod dru­ 28 VIII 1977; trudności III, jedno miejsce IV, 2 godziny. Andrzej Skłodowski, 4 X11 1978; gim okapem. Stąd długi trawers trudności IV, 5 godzin.

Różne góry, różne lała

W Alpach Kamnickich 1975 Wejście na Smolikas

We wrześniu 1975 r. Okręgowa Komisja Speleo­ W północno-zachodniej części Grecji znajduje się logii w Katowicach zorganizowała wyprawę do długi, liczący ok. 150 km łańcuch gór Pindos, kul­ jaskiń Słowenii. Jej uczestnicy prowadzili też dzia­ minujący w szczycie Smolikas (2637 m). Do waż­ łalność wspinaczkową w Alpach Kamnickich, war­ niejszych masywów zaliczają się ponadto Grammos tą utrwalenia choćby ze względu na nową drogę (2520 m), Timfi (2497 m) i Athamanika (2469 m). na północnej ścianie Dedca. Oto wyliczenie cieka­ Najwyższe partie Pindosu, zbudowane głównie z wszych przejść: wapieni, łupków i piaskowców, posiadają wyso­ Kalśka Gora — północnym filarem, drogą Gre- kogórski charakter. W ich rzeźbie widoczne są gorina, V, AO, 3 godz.: Kazimierz Wszołek i Krzy­ ślady pracy lodowców, w kotłach błyskają jezio­ sztof Kostecki. ra, a żleby i wgłębienia zawalone są potężnymi Kalśka Gora — północno-zachodnim filarem, IV, masami śniegu. Występują także ściany kilkuset­ 4 godz.: Kazimierz Wszołek i Krzysztof Kostecki. metrowej wysokości. Rosną tu wspaniałe lasy, w Dedec — prawą częścią północnej ściany, nową wielu miejscach będące pierwotną puszczą. Po­ drogą. VI, Al, 4,30 godz.: Kazimierz Wszołek i Krzy­ wyżej 2000 m występuje znana z Olimpu ..czarna sztof Kostecki dnia 20 września 1975. Wejście w pinia". Bogactwo flory i fauny (kozice, niedźwie­ ścianę z lewej strony wielkiego okapu. dzie) kwalifikuje te tereny na parki narodowe; Dedec — północną ścianą, drogą Pintara, +IV, jeden z nich jest już w trakcie tworzenia (Atha­ Al, 1 12 godz.: Kazimierz Wszołek i Jerzy Ja- manika). w literaturze polskiej brak jest jakiej­ szczyszyn. kolwiek wzmianki na temat polskich wejść w Pin- Dedec — północną ścianą, drogą ,,Leva smer", dosie. Również Grecy rzadko tam zaglądają, o V, Al. 2 1/2 godz.: Kazimierz Wszołek i Jerzy Ja- czym przekonaliśmy się w czerwcu 1978 r. szczyszyn, 21 września 1975 r. Do miejscowości Samarina jechaliśmy z Metso- Krzysztof Kostecki won terenowymi drogami 4 dni (130 km), korzy­ stając z przygodnych okazji. Wejście na Smolikas W Rile 1978 (23 czerwca) i powrót do Śamariny trwały 12 go­ dzin. Po drodze spotkaliśmy tylko jednego pastu­ Od 11 do 30 lipca 1978 r. na obozie FAKA w Rile cha i kilka kozic. Na najwyższy szczyt Pindosu przebywało 15 uczestników z Katowic, Poznania. prowadzi znakowana ścieżka, ale w czerwcu zna­ Warszawy i Wrocławia. Organizatorem obozu był czna jej część znajduje się pod śniegiem i trzeba AKA Poznań. W ciągu 19 dni spędzonych w gó­ samemu wybierać drogę. Strome, zaśnieżone żleby rach dokonano szeregu przejść dróg na ścianach zmuszają do szukania obejść skalnymi grzędami, Maljowicy, Zlyja Zyba, Elenin Wrahu i innych. co powoduje, że droga może uchodzić za nieco Dużym powodzeniem cieszyła się wschodnia ścia­ trudną. Najwyższy wierzchołek jest odsunięty od na Zlyja Zyba, na której dokonano przejść więk­ głównej części masywu i wskutek tego imponuje szości dróg. Direttissimę tej właśnie ściany, opisa­ rozmiarami, ale stojąc na nim można mieć wątpli­ ną jako VIB (8 12 godziny) przeszli Wojciech Dzik wość, czy rzeczywiście ma największą rzędną — i Grzegorz Fligiel. Mimo kompletu nitów i haków, dla pewności weszliśmy także na konkurenta. trudności w opisie nie były zawyżone, a klasyczne wyjścia z wyciągów hakowych dostarczały sporo Wejście na Smolikas umożliwia zapoznanie się emocji. Natomiast na drodze „Przez Brwi", opisa­ z wysokogórskim krajobrazem północnego Pindosu nej również jako VIB (4 godziny), pełny gar­ (Timfi. Grammos). daje także wgląd w góry Ng- nitur nitów i haków wyraźnie obniżył stopień trud­ mercke (2485 m), leżące już na terenie Albanii. ności. Przeszły ją 3 nasze zespoły. Ewa i Janusz Rygielscy Do walorów pobytu w Rile zaliczyć trzeba swo­ bodę poruszania się i biwakowania, a także ist­ Tatos 1978 nienie schronów górskich, znacznie skracających podejścia. Mimo. że wysokość bezwzględna ścian Latem 1978 r. miał miejsce wyjazd członków nie przekracza 300 m, skala dróg wspinaczkowych Szczecińskiego KW w góry Turcji. W skład grupy jest duża — od łatwiejszych po skrajnie trudne. wchodzili Józef Bryła, Jerzy Budkowski, Piotr Henschke (sprawy sportowe), Bogusław Komarnic- Grzegorz Fligiel ki (lekarz), Stefan Matalewskt (kierownik) oraz

http://pza.org.pl 35 Andrzej Woźnicki z USA, na którego zaproszenie tam przebywaliśmy. Rejonem naszego działania był masyw Kaćkar (3937 m) w górach Tatos we wschodniej części Gór Pontyjskich — z bazą w dolinie Kayronu, po północnej stronie grani (dojazd z miejscowości Ardesen przez Czamłychemszin do wioski Kavron). W rejonie tym działało juz kilka wypraw, szczególnie włoskich, byli tam też Czesi oraz polska wyprawa PKG (T. 3/76). Do naszego przyjazdu problemami do rozwiązania pozostawały ściany i filar Mezevitu oraz filar Kaekaru. 4 sierpnia J. Bryła wszedł na dwa szczyty w grani Meterez (3480 m) — od przełęczy Genis Gecidi (3300 m, trudności II/III). 6 sierpnia J. Budkowski i P. Henschke dokonali trawersowania Kaćkaru od lodowca zachodniego, schodząc granią do przełęczy 3450 m (trudności skalno-lodowe II/III, 10 godzin). 7 sierpnia J. Bryła wszedł od przełęczy 3450 m na Buzul Dag (II, 1 godzina). 8 sierpnia dokonano całą grupą trawersowania części grani od Kavron Yala Dagh aż do przełęczy Genis Gecidi a J. Bryła wszedł na 2 szczyty w grani na północ od przełęczy Genis Gecidi (II/III). 10 sierpnia J. Bryła podjął próbę wejścia wschodnim żebrem Kaćkaru (III, odwrót 200 m pod szczytem). Za największe osiągnięcia wyprawy uznać trze­ ba rozwiązanie jednego z głównych problemów rejonu, a mianowicie liczącego ponad 800 m środ­ kowego filara północnej ściany Mezevitu (ok. 3500 m), dokonane 9 sierpnia przez Jerzego Budkow- skiego i Piotra Henschkego (trudności VI, A0, 12 godzin). Nowa droga ma charakter skalny, cho­ ciaż pokonuje też fragmenty lodowe (cały wyciąg wiszącego lodospadu). Cechuje ją duże nagroma­ dzenie trudności i niezwykła kruchość zwietrza­ łej skały. Należy podkreślić, że odwiedzony przez nas re­ Północno-wschodnia ściana Mezevitu z polską dro­ jon słynie z niekorzystnych warunków atmosfery­ gą. Widok z Okuz Duvar (3250 m) — po prawej cznych. W czasie 12 dni naszego pobytu w górach fragment Kaćkaru. 7 dni było deszczowych, a tylko 3 w pełni słone­ czne. For. Jerzy Budkowski Jerzy Budkowski

Wyprawy w góry egzotyczne

NEVADO SALCANTAY 1978 -siedmiotysięcznik. Są nimi: na Pamirze — Pik Kommunizma (7483 m), Pik Lenina Wyprawę zorganizował klub „Gorje" (Sło­ (7134 m) i Pik Korżeniewskoj (7105 m) oraz wenia), a ekipę tworzyli: Libor Anderle, Zo- w Tien-szanie Pik Pobiedy (7439 m) i Chan- ran Beślin, Marjan Briśar, Matjaź Derźaj -Tengri (6995 m). Alpiniści radzieccy do r. (kierownik), Edi Torkar, Jure Ulćar, Jure 1978 dokonali na 4 swoje siedmiotysięczni­ Żvan i Borut Pirc (lekarz). Z bazy założo­ ki przeszło 4000 wejść — 54 różnymi droga­ nej 2 czerwca na wysokości 4700 m zaata­ mi, gdyż aż tyle zdołano ich już poprowa­ kowaliśmy grań południowo-wschodnią (T. dzić. Dla zdobywców wszystkich 4 szczy­ 1/75 s. 6), rozbijając 4 czerwca bazę wysunię­ tów siedmiotysięcznych ustanowiono kiedyś tą (ok. 5000 m) oraz obóz na wysokości 5400 odznakę „Złoty Czekan". Posiadaczy tego m. Droga okazała się łatwa, trudności napot­ wyróżnienia dziennikarze nazwali — w ana­ kaliśmy tylko na 2 krótkich odcinkach. Po logii do himalajskich „tygrysów śnież­ mroźnym biwaku na wysokości 6230 m, 15 nych" — „śnieżnymi panterami". Liczba czerwca szczyt (6271 m) osiągnęli Anderle, „śnieżnych panter" wynosi dziś 94. a jest Beślin. Torkar, Ulćar i Żvan. którzy w 3 wśród nich aktualnie 5 kobiet: L. Agranow- dni później zameldowali się z powrotem w skaja z Kamczatki, G. Rożalskaja z Czela­ bazie. Brak informacji o wcześniejszych wej­ bińska, N. Ługowskaja i R. Biezzubkina z ściach tą granią (?). Korzystając z pozosta­ Krasnojarska oraz E. Nasonowa z Kirgizji. wionych przez nas lin poręczowych na szczyt Przeszło 30 posiadaczy „Złotego Czekana" — weszli po nas 2 członkowie wyprawy meksy­ wśród nich wszystkie wymienione panie — kańskiej, a następnie zespoły hiszpański i weszło też na Chan-Tengri. Około 10 alpi­ francuski. nistów radzieckich ma w dorobku po 8-12 wejść na szczyty siedmiotysięczne. Jeśli cho­ Jure Ulćar dzi o kobiety, Ludmiła S. Agranowskaja (ur. ŚNIEŻNE PANTERY 1933) i Galina K. Rożalskaja (ur. 1928) już w r. 1972 otrzymały tytuły mistrzyń sportu klasy międzynarodowej. Związek Radziecki ma na swoim teryto­ rium 4 szczyty siedmiotysięczne i 1 prawie- Arij I. Polaków

36 http://pza.org.pl SZCHAUR 1975 1 1976

W „Taterniku" 3/77 s. 134 ukazała się no­ tatka o przyznaniu przez Federacion Espanola de Montanismo złotych medali dwom wypra­ wom na Szchaur w r. 1976. Brak w tej notat­ ce informacji nas, Polaków, szczególnie inte­ resującej. Złotym medalem wyróżniono m.in. wyprawę z Navarry za powtórzenie drogi wschodnią granią Szchaura (7116 m), prze­ bytej po raz pierwszy przez M. Bałę. E. Chro­ baka, K. Liszkę i J. Mączkę w r. 1975. Pod­ czas gdy nasz zespół zastosował taktykę al­ pejską, Hiszpanie przebyli drogę —• i to tylko do szczytu Szchaura — zakładając kolejne obozy i rozpinając przeszło kilometr lin po­ ręczowych. Po powrocie wydsli oni bogato ilustrowaną broszurę opisującą wyprawę. Jedno ze zdjęć z widokiem Szchaura od stro­ ny pakistańskiej jest interesujące, gdyż uka­ zuje całość drogi i właściwe jej nachylenie, natomiast od strony północnej widoczna jest ona w dużym skrócie perspektywicznym. Na zdjęciu zaznaczono obozy Hiszpanów oraz (kółkami) noclegi zespołu polskiego. W swym wydawnictwie Hiszpanie dziękują uczestni­ kom wyprawy Krakowskiego AKA za urato­ wanie jednego z ich kolegów. tysięczna kolekcja Kurta Diembergera: w ciągu 21 lat 4 szczyty, w tym 2 pierwsze Janusz Maczka wejścia. ma 5 wejść oś­ miotysięcznych — również na 4 szczyty: ROZMAITOŚCI Nanga Parbat (8125 m, 1970 i 1977), Manaslu (8156 m, 1972), (8068 m, 1975) •w Mount Everest będzie w przyszłym roku i Mount Everest (8848 m, 1978). celem silnej wyprawy jugosłowiańskiej. W jej skład wejdzie 25 alpinistów (wybranych * T. 2/78 s. 89 zaawizował projekt cnińsko- w 3 kolejnych selekcjach) i 25 Szerpów; 5 -irańskiej wyprawy na Mount Everest w r. ton ekwipunku i 10 ton bagażu przeniesie 1979. Magazyn ilustracyjny „Chiny" (w wer­ karawana złożona z 500 tragarzy. Przepro­ sji rosyjskiej „Kitaj") w nrze 10/1978 za­ wadzony latem 1978 r. rekonesans ustalił, mieścił barwny fotoreportaż z wspólnego że wejście odbędzie się dziewiczą dotąd gra­ obozu treningowego, zorganizowanego wiosną nią zachodnią. 1978 na północnych stokach Everestu. W dniach 12—22 (?) maja dotarto do wysokości Falchan Kangri (8047 m, 1957). Dhaula­ 7500 m — przez obozy 5500. 6000, 6500 i 7050 giri (8167 m. 1960), Makalu (8481 m, 1978) i m. Grupą irańską (na zdjęciach ok. 10 osób) Mount Everest (8848 m, 1978) — to ośmio­ kierował gen. Muhammed Khakbiz.

Jaskinie i speleologia

SPELEOKONFRONTACJE ków i OK PTPNoZ do jaskini Provatina (Le­ szek Dumnieki), Speleoklubu Warszawskiego W dniach. 9 i 10 grudnia 1978 r. w Ośrod­ w góry Picos de Europa (Rafał Kardaś), SG ku Wypoczynkowym „Tarka" KWK Jaworz­ Wrocław na Kretę (Zdzisław Słowiński) i no odbyły się kolejne, trzecie już „Krakow­ ZKTJ do Turcji (Jerzy Zygmunt). Na za­ skie Speleokonfrontacje", zorganizowane kończenie Rafał Kardaś przedstawił wyniki przez środowisko krakowskie: AKG, KKTJ inwentaryzacji jaskiń tatrzańskich w r. 1978. i STJ KW oraz Speleoklub PTTK Jaworzno. W spotkaniu wzięło udział 62 grotołazów z Wojciech W. Wiśniewski 21 klubów i sekcji jaskiniowych z całej Pol­ ski: Wrocławia, Zagania, Poznania, Warsza­ wy, Częstochowy, Śląska, Bielsko-Białej, TRZECI OTWÓR WIELKIEJ ŚNIEŻNEJ Zakopanego i Krakowa. Szerzej omówiono kilka najciekawszych wypraw jaskiniowych W dniach 14—19 sierpnia 1978 Sekcja Gro­ roku 1978: AKG i" KKTJ do jaskini Gouffre tołazów przy ZW SZSP we Wrocławiu zor­ Andre. Touya (Andrzej Ciszewski), Speleo­ ganizowała pod kierownictwem Marka Siar- klubu Katowice w masywy Hagengebirge i kowskiego obóz, którego zadaniem była eks­ Hochkónig (Marian Czepiel), STJ KW Kra­ ploracja jaskini „Jasny Awen" w masywie

http://pza.org.pl 37 Malolączniaka. Tegoroczna akcja stanowiła Rajczew, jest dyrektorem muzeum. Meryto­ kontynuację prac podjętych w sierpniu 1977 ryczną opiekę nad placówką sprawuje Buł­ r. Próbowano wówczas sforsować zacisk garska Akademia Nauk. zwany „zaciskiem Marioli", znajdujący się Regino Kardaś w głębi szczelinowego okna, ok. 5 m ponad dnem jaskini. Prace próbowano wznowić w NAJGŁĘBSZE JASKINIE RUMUNII grudniu 1977 r. jednak nie zdołano wów­ czas odkopać otworu. Tegoroczny obóz przy­ W okresie od 3 do 11 listopada 1978 r. w niósł rozwiązanie problemu. Zacisk udało się Rumunii działała wyprawa grotołazów z Za­ sforsować, następnie zjechano do znajdują­ kopanego, Gdyni i Pragi (K. Dudziński, A. cej się bezpośrednio za nim studni głębo­ Gałązka, S. Januszkowski, P. Jędrzejczak, kości ok. 30 m. Okazało się, że jej dno le­ R. Kubin, J. Milicky, J. Parczewski, Ch. Par­ ży w Jaskini nad Kotlinami, w niewielkiej ma — kierownik, J. Prochazka, R. Sem i T. salce znajdującej się w odgałęzieniu Koryta­ Świder). Celem były jaskinie leżące w Mun- rza Piarżystego, pomiędzy Ślepym Kominem tii Sebes, na północ od miasta Petrosani. W i Beczka. W ten sposób system Wielkiej inwentarzu najgłębszych jaskiń Rumunii Jaskini Śnieżnej wzbogacił się o kilkadzie­ Avenul Dosul Lacsorului figurowała na II siąt metrów korytarzy i nowy otwór. pozycji, a jej ostatnia studnia była tylko son­ dowana. Wyprawa dokonała przejścia jaski­ Wojciech Augustyn ni, stwierdzając, że poniżej ostatniej, 70-me- trowej studni dalszą drogę zamyka syfon MUZEUM JASKINIOWE wodny. Później, już w Bukareszcie, okazało się że dokonaliśmy tylko II przejścia jaski­ Pod koniec bieżącego roku otwarte zosta­ ni, i że jej głębokość po wykonaniu pomia­ ło w Rodopach w miejscowości Czepielare rów weryfikacyjnych wynosi 268 m. Avenul pierwsze w Bułgarii Muzeum Speleologicz­ stanowi prawdopodobnie jeden system z le­ ne. Znajduje się ono w specjalnie wybu­ żącą niżej jaskinią wodną Sura Mare, w dowanym nowoczesnym obiekcie, w którym której również działała nasza wyprawa. We­ mają również swoje pomieszczenia miejsco­ dług uzyskanych w Rumunii informacji, ko­ wy klub speleologiczny i hotel turystyczny. lejność 3 najgłębszych jaskiń tego kraju W ekspozycji stałej przewidziano działy ta­ przedstawia się następująco: kie, jak geologia krasu, kras powierzchnio­ 1. Pe^tera Tauąoare (góry Rodnei) ok. wy, biospeleologia, paleontologia, arcneolo- 425 m gia oraz historia speleologii. Kartoteka po­ 2. Avenul din Hoanca TJrzicarului (góry siadanych okazów obejmuje obecnie ok. Bihar) — 317 m 10 000 pozycji. Całość przedsięwzięcia rea­ 3. Avenul Dosul Lacąorului (góry Sebes.) lizowana jest przy pomocy członków speleo­ — 268 m. klubu w Czepielare, którego prezes. Dymitr Christian Parma

Notatnik wysokogórski

Sygnały z Alp W Alpach wyraźnie opadła fala nowych dróg, a kroniki posezonowe w czasopismach wypełnione są w połowie przejściami sa­ Yvan Ghirardini motnymi. Podobnie jak to ma miejsce w ,, Alpinismus" Tatrach, od dwóch chyba lat trwa tam no­ wy trend — uklasyczniania dróg dotąd ha­ kowych. Jean Claude Droyer przeszedł np. nia 1978 pokonał północną ścianę Grandez drogę Bonattiego na używa­ Jorasses — północnym filarem Pointę Croz jąc tylko 9 haków. Uważa się, że tak „pod­ (1100 m wysokości). Asekurował się w 10 rasowana", droga ta jest obecnie najtrud­ miejscach, w ścianie znalazł 8 haków. (Pier­ niejszą w Alpach, liczne odcinki — pozosta­ wszego przejścia zimowego tej drogi doko­ jąc przy skali szóstkowej — oceniane są bo­ nali w lutym 1971 Jean Claude Marmier wiem na VIb. VIc, a nawet VId. Wielkie ude­ i George Nomine.) Ghirardini zamknął swój rzenia sezonów stanowią obecnie nie po­ tryptyk w dniach 7—11 marca samotnym szczególne drogi, lecz całe ich wiązanki. przejściem północnej ściany Eigeru drogą Znany nam już przewodnik francuski, Yvan klasyczną — z 10-kilogramowym workiem Ghirardini. liczący dopiero 23 lata, prze­ i 12 hakami, bez radiotelefonu i przy nie­ szedł minionej zimy samotnie wszystkie pewnej pogodzie. trzy „wielkie ściany" Alp. 21 grudnia 1977 r. Latem 1978 r. innego typu wiązanką wsła­ w 9 godzin rozprawił się z drogą Schmidów wił się przewodnik Marc Batard. W księży­ na północnej ścianie Matterhornu. Nie uży­ cową noc z 21 na 22 sierpnia, nota bene przy wał haków ani liny. W dniach 7, 8 i 9 stycz- doskonałych http://pza.org.plwarunkach śnieżnych, wszedł Mont Blanc od lodowca Brenva — drogi: 1. ..Poire"; 2. „Major"; 3. Sentinelle Rouge"; 4. ,,Brenva". CM = Col Moore. Fof. Ronald Naar — „De Berggids" on w 4 godziny drogą Major na Mont Blanc (1200 m wysokości), przetrawersował wierz­ chołek i w P/i godziny zszedł w dół drogą przez Sentinelle Rouge (1200 m wysokości). Na Col Moore był z powrotem w 5'/° godzi­ ny, nie poprzestał jednak na tym, lecz jesz­ cze raz wszedł na Mont Blanc, tym razem drogą Brenva (1000 m wysokości). Cała kom­ binacja — licząc od schroniska „Ghiglione" do — zajęła mu 11 godzin. Komentując ten wyczyn w gazecie „Dauphi- ne Liberę" (24 sierpnia), Hubert Gay-Couttet stwierdza, że „wyczyny tego rodzaju są po­ pisami wspaniałej formy . fizycznej i psy­ chicznej oraz bezbłędnej techniki wspinania, przy czym nie bez znaczenia jest to, iż trzy­ mają się one tradycyjnej etyki alpinistycz­ nej". W tym samym dniu 21 sierpnia Ar­ mand Pedat wszedł w 50 minut kuluarem Gervasuttieeo an , co dobrym zespołom zajmuje przeciętnie 5 go­ nowisku pozostały 2 plecaki i kawał urwa­ dzin, (jn) nej liny, 15 m nad stanowiskiem widniały plamy krwi. Do pól szczytowych było już tylko 200 m, jednakże wyczerpani i załama­ Eiger zimq 1978 ni Jan Skopec i Viktor Jarolim nie mieli już sił do walki. Zaczęli wzywać pomocy, W miesięczniku „Alpinismus" 11/1978 Toni niestety wichura uniemożliwiła użycie heli- Hiebeler omawia na 8 kolumnach trzy naj­ kopteru. Po 4 dniach daremnych oczekiwań, ważniejsze imprezy zimy 1977—78 na Eige- 3 maja, zaczęli wycofywać się zjazdami, do­ rze: 32-dniową przygodą Czechów w lewej słownie ostatkiem sił osiągając leżącą 800 m połaci ściany, IV przejście drogi im. Harli- niżej podstawę ściany. Okoliczności wypad­ na i tragedię zespołu czeskiego przy za­ ku nie udało się wyświetlić, a w pełnej dra­ awansowanej próbie wytyczenia direttissimy matów historii Eiger-Nordwand przybyła ściany. Nową drogę lewą stroną ściany nowa karta. omówiliśmy w T. 2/78 s. 65. Przejścia drogi im. Harlina •— trzeciego w zimie — doko­ nała 8-osobowa grupa wspinaczy z francus­ Polskie echa z Alp kiej 27 Dywizji Alpejskiej, pod dowództwem W swej bogatej „Cronaca alpinistka" w kpt. Jeana Claude Marmiera w dniach od „Rivista Mensile del CAI" (7—8,1978), Gino 23 lutego do 11 marca 1978 roku. Buscaini sporo miejsca poświęca zimowej Superdirettissimę ściany próbowały wy­ przygodzie naszych koleżanek na północnej tyczyć różne zespoły: Sedlmayer i Mehrin- ścianie Matterhornu. Omawiając samotne ger w r. 1935, Momatiuk i Mostowski w 1962, wejście Krystyny Palmowskiej na wierz­ Piussi i Harlin z towarzyszami w 1964. W chołek i akcję helikopterową stwierdza on, latach 1976—78 aż 3 prób dokonały zespoły iż „ich przejście ściany jest mimo to prawo­ czechosłowackie. Podczas pierwszej (4—6 mocne". Z tejże kroniki dowiadujemy się, i 10—17 marca 1976) J. Pechouś, K. Prochaz- że w początku marca 1978 r. pierwsze zimo­ ka, F. Pulpan i V. Zajic dotarli do „drugie­ we przejście otrzymała droga L. Sadusia go progu". W dniach 6—10 i 16—22 marca i R. Zawadzkiego („via delii polacchi") na 1977 r. L. Palenićek, J. Pechouś, K. Pro- południowo-wschodnim filarze . chazka i F. Pulpan dotarli aż do spiętrzenia Dokonali go w 3 dni Japończycy Tarniki szczytowego i pokonali w nim 3 wyciągi. Hakuno i Kazuo Takeuchi. Wiadomość o I Spędziło ich ze ściany załamanie pogody. zimowym przejściu innej polskiej drogi przy­ W początku marca 1978 r. w ścianę wszedł niosły „Krasy Slovenska" 8/1978 (s. 363). 6-osobowy zespół Czechów. Po kilku dniach Chodzi o drogę E. Chrobaka, J. Poręby i W. wycofał się z zapaleniem płuc lekarz Petr Wróża na Pointę Helenę w grani Grandes Jirko, 24 kwietnia, po 49 dniach trwania Jorasses, przebytą w dniach 9—13 marca operacji, śmiałą akcją helikopterową SRFW 1978 przez Duśana Becika i Jana Porvaz- zdjęła wprost z urwiska wyczerpanego i od­ nika. Mamy też do odnotowania pewną stra­ mrożonego Smejkala. Pozostała czwórka tę. Otóż jak to ustaliła redakcja „La Mon- kontynuowała wspinaczkę i założyła obóz tagne", wejście J. Stryczyńskiego i S. Zier- V (ok. 3400 m). W 54 dniu pobytu w ścia­ hoffera z B. Domenechem i P. Caubertem nie, 29 kwietnia, nastąpił wypadek: nieza­ na Breche du Domino (T. 4/77 s. 179) nie uważenie dla kolegów ze ściany spadli pro­ było pierwszym, lecz drugim z kolei. Uprze­ wadzący w tym dniu Jifi Pechouś (współ­ dzili ich tam 27 lipca 1969 r. R. Messner pracownik „Taternika") i Jifi Slegi. Na sta­ i M. Marchal. (jn)

http://pza.org.pl 39 Wieści organizacyjne

PLENUM KOMISJI SZKOLENIA wych uczestniczyło 20 instrukto­ ternictwa PTTK. Istniała ona do rów (w tym J. Kubica 97 dni, 1956 r., kiedy to przemianowona Zebrania plenarne Komisji Szko­ J. Kusina 61 dni). Przykładną została w Koło Szczecińskie świe­ lenia PZA odbywają się dwa razy pracą i postawą wyróżnili się in­ żo reaktywowanego Klubu Wyso­ w roku — na wiosnę i w jesieni. struktorzy: B. Jankowski, J. Ku­ kogórskiego. W wyniku reorgani­ Ostatnie, odbyte 17 grudnia 1978, bica, J. Kusina, J. Pawlikowski i zacji całego alpinizmu polskiego, obradowało w składzie: Ryszard R. Zawadzki. Zdaniem kierownika 26 listopada 1974 r. powstał samo­ Kozioł, Janusz Baryła, Adam Gos, COS, nie wydaje się dalej możliwe dzielny Szczeciński KW. „Kurier Janusz Kusina (zastępuje nieobec­ — z kilku różnych względów — Szczeciński" w numerze z 5 gru­ nego w Polsce Leszka Zabdyra), utrzymanie stosunku 3 (zimą 2) dnia 1978 r„ podał krótką historię Andrzej Matuszyk, Waldemar Mi- kursantów na 1 instruktora — organizacji z wyliczeniem wypraw rosławski, Ignacy Nendza i Ja­ przyjąć trzeba stosunek 1 :4 (zi­ i wyjazdów. Na r. 1980 szczecinia­ nusz Śmiałek. Podsumowano letni mą 1 : 3). nie projektują wyprawy w rejon sezon szkoleniowy (szkolenie w Annapurny — może na dziewiczy klubach i COS, kursy instruktor­ Fang (7647 m). NAJMNIEJSZY Z KLUBÓW skie, zagraniczny wyjazd szko­ Ćwierćwiecze obchodził niedaw­ leniowy, zawody skałkowe), za­ no także KW w Bydgoszczy, który twierdzono też wstępnie regula­ Już 2 lata, bo od marca 1977 r.. istnieje w Warszawie Prywatny za swój początek również uwa­ miny: obserwatorów szkolenio­ ża utworzenie w r. 1953 Okręgowej wych i trenerów alpinizmu. Usta­ Klub Tatrzański (PKT). Nie na­ leży on jeszcze do PZA, liczy 10 Komisji Taternictwa przy miej­ lono również plan pracy Komisji scowym oddziale PTTK. Powstało na r. 1979. W tym, już ostatnim członków i co najmniej trzy razy tyle sympatyków. Jako instytucja z niej Koło Bydgoskie KW, które pełnym roku kadencji obecnego w r. 1967 urządziło udaną wy­ Zarządu PZA i Komisji Szkolenia, w pełni demokratyczna, nie ma prezesa ani osoby kierującej ca­ prawę w Wysoki Atlas. W grud­ odbędą się kursy instruktorskie 1 niu 1975 r. przeorganizowało sie stopnia — powierzchniowy i jaski­ łością poczynań — wszelkie decy­ zje zapadają w czasie wspólnych ono w KW w Bydgoszczy. Zmia­ niowy, kurs instruktorski II stop­ na ta wpłynęła ożywczo na całe nia (powierzchniowo-jaskiniowy). narad. Klub wydaje własne pi­ semko, w którym przyszłe sławy środowisko, które, jak podaje rozpocznie też pracę drugie Stu­ „Ilustrowany Kurier Polski" z 20 dium Trenerów Alpinizmu w AWF literatury górskiej przechodzą swój chrzest bojowy. Posiada też listopada, dziś liczy 95 osób i na­ w Krakowie. Zgodnie z zalece­ leży do aktywniejszych w PZA. niem ostatniego Walnego Zjazdu własny lokal, na razie zajmowany PZA. w jesieni zostanie przepro­ przez KMPiK Mokotów. Członko­ wie klubu prowadzą ożywioną 8 grudnia 1978 r. 25-lecie istnie­ wadzona unifikacja części in­ nia uroczyście święcił Stołeczny struktorów. działalność sportową w Tatrach, mają nawet w dorobku nowe dro­ Klub Tatrzański, działający przy Ukończono już kartotekę in­ gi. W styczniu 1979 r. obchodzi­ Oddziale PTTK Warszawa-Zoli- struktorów taternictwa i taternic­ liśmy mały jubileusz: piąty nu­ borz. Klub został założony 23 twa jaskiniowego, a obecnie ocze­ mer naszego organu prasowego. kwietnia 1953 r. i nawiązywał do kuje się na legitymacje instruk­ Oczywiście w porównaniu z wieko­ tradycji OW PTT. W latach 1953— torskie, których druk i oprawia­ wym „Taternikiem" jubileusz wy­ —56 skupiał znaczną część war­ nie ciągnie się od prawie 3 lat. daje się być bardziej niż skrom­ szawskiego aktywu taternickiego, Nie udało się natomiast urucho­ ny, ostatnio jednak panuje taka zastępując nie istniejący wówczas mić działania wchodzących w moda na rocznicowe uroczystości, Klub Wysokogórski. Obecnie SKT skład Komisji Szkolenia refera­ że doprawdy nie mogliśmy się jej liczy ok. 400 członków, zgrupowa­ tów: wspinaczki skałkowej i nar­ oprzeć. Na zakończenie należy do­ nych w sekcjach Turystycznej, ciarstwa. Sytuację ratują tu klu­ dać, że Klub ma jedynego człon­ Alpinistycznej i Narciarskiej. by, które podejmują się organiza­ ka honorowego, którym jest Mi­ Działa też przy nim grupa Straży cji międzynarodowych zawodów chał Jagiełło. Ochrony Przyrody oraz Tereno­ wspinaczkowych (1977 — Sudecki wy Referat Weryfikacyjny GOT. KW; 1978 — KW Kraków) oraz T. Przybylski Z okazji jubileuszu wydana zo­ zawodów narciarskich taterników stała jednodniówka zatytułowana (Zakopiański KW). Komisja Szko­ „25 lat SKT", zaś w KMPiK na lenia składa Prezesom. Zarządom O „TATERNIKU" ścianie wschodniej odbyła się cie­ 1 działaczom tych klubów gorące kawa wystawa fotogramów gór­ podziękowania. Możemy się pochwalić opinią o skich, wykonanych przez człon­ naszym czasopiśmie, wyrażoną w ków i gości Klubu. Na zakończenie informacja — numerze 11—12/1978 „Oesterreichi- Dbecnie wszelką korespondencję sche Alpenzeltung", która w dziale dotyczącą szkolenia w PZA pro­ „Biicher und Zeitschriften" od lat PERSONALNE simy kierować na Zakład Alpiniz­ systematycznie podaje treść kolej­ mu. Akademia Wychowania Fi­ nych zeszytów „Taternika" — ra­ • Na liście osób, którym Prze­ zycznego, al. Planu 6-letniego 62a zem z „La Montagne", „Alpine p. 311, 31-571 Kraków, z dopis­ wodniczący Rady Państwa wrę­ Journal" i „Iwa to yuki". Pisze czył 18 stycznia 1979 r. nominacje kiem — „Szkol.", a w przypadku redaktor naczelny, Sepp Walcher: profesorskie, znaleźliśmy nazwiska klubów jaskiniowych — „Jask." „Taternik, pismo naszych polskich przyjaciół górskich, (...) rozwinęło dwóch znanych taterników: Anto­ niego Gąsiorowskiego z Poznania J. Boryla się w ciągu lat nadzwyczajnie i przynosi wiadomości nie tylko o (historyk — Instytut Słowiano- LATO 1978 W COS górskich poczynaniach członków znawstwa PAN) i Rafała Unruga polskich klubów, lecz mniej wię­ z Krakowa (geolog — Uniwersy­ tet Jagielloński). Jak podaje kierownik COS PZA cej o wszystkim, co wiąże się z na Hali Gąsienicowej — Zdzisław alpinizmem — z zewnątrz i od Jakubowski, Ośrodek zrealizował środka. Pismo jest bogato zaopa­ • Z dniem 15 stycznia 1979 r. w sezonie letnim 7 turnusów trzone w zdjęcia i ryciny, z któ­ z Zarządu PZA wycofał się na szkoleniowych II stopnia. Zgłosiło rych najcenniejsze są rysunki z własne życzenie Jerzy Grodzicki, się na nie 203 kandydatów z 36 Hindukuszu Jerzego Wali. Stanowi który w grudniu 1978 r. złożył klubów — przyjęto 159 osób, szko­ ono ważne źródło informacji, za też funkcję przewodniczącego Ko­ lenie ukończyły z wynikiem po­ które musimy kolegom polskim misji Taternictwa Jaskiniowego zytywnym 152 osoby. Najwięcej wyrazić uznanie i podziękowanie." PZA. Przyczyną rezygnacji były kursantów pochodziło z KW War­ sprawy zawodowe oraz praca nau­ szawa (18), KW Trójmiasto (13), kowa. KW Kraków (12), KW Wrocław TRZY JUBILEUSZE (12) i KW Gliwice (10). Kluby • Komitet Centralny Bułgarskie­ akademickie desygnowały łącznie 25 lat temu, 14 listopada 1953 r., go Związku Turystycznego (BTS) 44 osoby. Opłata za kurs wynosi­ z inicjatywy S. Grońskiego, po­ wyróżnił alpinistów, którzy w ła 1200 zł. W pracach szkolenio­ wstała w Szczecinie Komisja Ta­ sierpniu 1978 pokonali Eiger-Nord«

40 http://pza.org.pl wand direttissimą japońską (T. 4 78, s. 191). Iwan Wylczew i Me- todi Sawów otrzymali tytuły za­ służonych mistrzów sportu, Spas Mallnow i Maria Christowa — mi­ strzów sportu.

• Za zasługi dla rozwoju alpi­ nizmu jugosłowiańskiego Josip Broz-Tito odznaczył Mińo Potoć- nika, Rado Lavrića, Toneta Bu- eerja i Mirka Fetiha najwyższymi odznaczeniami państwowymi. Pre­ zydent interesuje się alpinizmem i sam jest członkiem jednego z klu­ bów.

• Życzenia noworoczne złożyli alpinistom polskim za pośredni­ ctwem „Taternika": Arij I. Pola­ ków z Moskwy, Giennadij I. Sza- łajew ze Lwowa, Ilia Karawaszkin z Oszu, Guido Tonella (redaktor „Biuletynu" UIAA) z Genewy, W końcu listopada, po półrocznym pobycie w Polsce, wrócił do Chi* Rokas Bemotas z Wilna i Jindfich cago znany przed wojną wspinacz zakopiański, autor dróg na Za­ Martiś ze Smokowca. „Życzę błę­ marłej Turni, Stanisław Wrześniak. Odwiedził on kraj po raz pierw­ szy od ucieczki przez Tatry w r. 1940. Pożegnalne zdjęcie w Warsza­ kitnego nieba nad wybranymi dro­ T gami do szczytów i szczęścia wró­ wie: Stoją od lewej: Stanisław Wrześniak, Helena W rześniakowa, cić" — napisał Rokas Bemotas, Aleksander Wrześniak (m.in. partner Bronisława Czecha) i Zdzisław który polskiego uczy się od 2 lat. Kirkin-Dziędzielewicz. Dziękujemy! Fot. Józef Nyka

Wypadki i ratownictwo

WYPADKI LATA 1978 i spadając doznał urazu głowy oraz złamania nogi. Trzeci wypadek (atak padaczki) zdarzył sie 9 maja Stacja Centralna GOPR została zaalarmo­ na Rusinowej Polanie. Dzięki zastosowaniu śmig­ wana wiadomością, że na Raptawickiej Turni, w łowca — wszystkie powyższe wypadki zostały opa­ tzw. Szarym Zacięciu, utknęło dwoje taterników. nowane w ciągu 1 godziny 20 minut! Przy wszy­ Alarm okazał się zbędny: taternicy, po chwilowym stkich znalazł się lekarz, który nastawił Millerto- szoku spowodowanym ulewnym deszczem, poko­ wi bark, opatrzył obrażenia Pawłowskiego, zaś nali trudności, osiągając łatwy teren. chorej na Rusinowej Polanie zaaplikował zastrzyk. 10 maja podczas schodzenia po zaśnieżonym zbo­ 25 sierpnia na drodze Wachowicza na wschodniej czu progiem Dolinki Mułowej, doznało kontuzji ścianie Mnicha, ok. 6 m nad pólkami, odpadł dwóch grotołazów z Akademickiego Klubu Speleo­ 23-letni Czesław Kobus z Gliwic. Uderzywszy ple­ logii i Alpinizmu w Zabrzu: 24-letni Krzysztof cami o głazy poniósł śmierć w wyniku złamania Malczewski z Częstochowy złamał nogę w stawie kręgosłupa. W tym samym dniu na wschodniej skokowym, natomiast 23-letni Zdzisław Lorek z ścianie Kościelca, już w kopule szczytowej, złamał Bolesława, zjeżdżając na siedzeniu, stłukł się sil­ nogę Janusz Zieliński z Torunia. Wyprowadzono nie o wystający głaz. Obu grotołazów przetrans­ go na wierzchołek, skąd zabrany został na pokład portowano do szpitala. śmigłowca. 18 i 21 czerwca w zwałach lodu zalegających 30 sierpnia późnym wieczorem na drodze Kieł- Czarny Staw nad Morskim Okiem odnaleziono Ur­ kowskiego na Kazalnicy odpadł 23-letni Andrzej szulę Lubiarz, Lecha Skarżyńskiego i Jerzego Hań- Lewicki z Tarnowa. Jego partner, Krzysztof Spyr­ czura, którzy zaginęli 17 marca 1978 r. O szczegó­ ka, utrzymał blisko 30-metrowy lot. Poza raną łach tej niezwykłej tragedii pisaliśmy w „Taterni­ brzucha, Lewicki nie odniósł innych wyraźnych ku" nr 3'1978. obrażeń. Początkowo czuł się nieźle, dopiero nad 15 lipca w Jaskini Zimnej doznał kontuzji barku ranem jego stan zaczął się gwałtownie pogarszać. i -stawu skokowego uczestnik obozu szkoleniowego. Zmarł podczas transportu w szelkach Gramminge- W trakcie organizowania wyprawy ratunkowej ra, niedaleko piargów. Lekarze podejrzewają, iż alarm odwołano, okazało się bowiem, że kontuzjo­ przyczyną śmierci był uraz głowy, pozornie nie­ wany wyszedł z jaskini z pomocą kolegów. widoczny. Akcja ratunkowa odbywała się w śnie­ 26 lipca na drodze Czecha i Ustupskiego na Ża­ życy i wichurze. Była to najcięższa akcja ratunko­ bim Mnichu złamał nogę Zbigniew Zuchowski z wa tego lata. Lublina. Akcja przeprowadzona została z pomocą 12 września na drodze klasycznej na Mnichu od­ śmigłowca i trwała bardzo krótko. padł i złamał nogę 23-letni Marek Zwierz z Gdyni. 31 lipca na Mięguszowieckim Szczycie nad Czar­ Ze względu na złe warunki pogodowe, a także po­ nym odpadł 21-letni Włodzimierz Łagocki z War­ ważne urazy, akcja była trudna i zakończyła się szawy. Z pomocą partnera wycofał się ze ściany nad ranem dnia następnego. i zszedł do schroniska, ze względu jednak na uraz W nocy z 17 na 18 września ze wschodniej ściany głowy i podejrzenie lekkiego wstrząsu mózgu zo­ Granatów wyprowadzono Andrzeja Nowaka ze stał przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Szczawnicy, Ryszarda Adamczyka z Katowic, Je­ 2 sierpnia w Dolinie za Mnichem zachorował 22- rzego Silucha z Warszawy oraz Wojciecha Moro- -letni taternik z Lubonia. Niezwykle silne bóle nia z Wrocławia. Wybrali się oni na b. kruchą okolic żołądka powodowały, iż tracił on chwilami drogę Abgarowicza i utknęli ok. 200 m od Orlej przytomność. Przybyły śmigłowcem lekarz stwier­ Perci — szczegóły akcji omówione są w osobnej dził ostry atak kolki nerkowej. Chorego przetrans­ notatce. portowano do szpitala. Krystyna Salyga-Dgbkowska 16 sierpnia, niemal w tym samym czasie, zda­ rzyły się w różnych rejonach Tatr aż trzy wypadki z których dwa dotyczyły taterników, i tak 20-let- ZIMA 1977-78 NA SŁOWACJI ni Piotr Millert zwichnął na Kazalnicy staw bar­ kowy; z pomocą kolegów dotarł do schroniska. W czasopiśmie „Vysoke. Tatry" 4/1978 Stanislav W tym samym czasie 22-letni Ryszard Pawłowski Samuhel relacjonuje wypadki zimy 1977,78 z rejonu z Bielska Białej, podchodząc pod filar Leporow- działania HS TANAP. Cztery z nich, w tym trzy skiego na Kozim Wierchu pośliznął się na śniegu taternickie, zakończyły się śmiercią. 15 marca na

http://pza.org.pl 41 NA WSCHODNIEJ ŚCIANIE GRANATÓW

Na Fundusz im. Berbeki 1000 zł wpła­ Dnia 17 września 1978 r. o godzinie 11 (!) ze schro­ niska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich wyruszył ciła Irena Szydłowska, członkini hono­ zespół w składzie: Andrzej Nowak (22 lata, AKA rowa KW i PZA. Dziękujemy i przypo­ Kraków) — sympatyk taternictwa; Ryszard Adam­ minamy, iż wpłat dokonywać można czyk (25 lat, Speleoklub Sosnowiec) — sympatyk; Jerzy Siłuch (22 lata, KW Warszawa) — kandydat wprost na konto PZA w NBP IV OM. taternictwa i Wojciech Moroń (21 lat, AKA Wroc­ 1049-5799-132 Warszawa — z dopiskiem ław) — sympatyk taternictwa. Celem owej czwórki „na Fundusz im. Berbeki". mogło być, zgodnie z przepisami PZA, co najwy­ żej przejście Orlej Perci, ale niestety jej ambicje sięgały dalej — wybrała się ona na drogę dość trudną, na wschodniej ścianie Zadniego Granatu (WHP 232). Po przejściu 4 wyciągów drogą 23rf południowej ścianie Koziej Turni odpadł 19-letni zespól nie wszedł w drogę WHP 232, lecz trawer­ P. Łopuch, który zawisnął pod przewieszkami i sował dalej drogą 230 w kierunku Skrajnego Gra­ zmarł wkrótce w wolnym zwisie. 1 listopada 1977 r. natu. Ok. 150 m od szczytu utknął — rzekomo z w żlebie północno-wschodnich ścian Litworowego powodu kontuzji kolana A. Nowaka. Szczytu zginęła w czasie zejścia inż. V. Honzova. Na pomoc wyruszył z Hali Gąsienicowej patrol która dołączyła się do grupy idących bez określo­ złożony z instruktorów COS PZA i ratowników nego celu taterników. Żlebem schodzono po świe­ GOPR. Po dojściu do ,,poszkodowanych" okazało żym śniegu, bez asekuracji, inż. Honzova — nie się, że tkwią oni w łatwym, „dwójkowym" tere­ mając kwalifikacji wspinaczkowych — szła ostat­ nie, powiązani linami, jednak bez żadnego stano­ nia. W parą godzin później kierownik grupy tater­ wiska czy haków przelotowych. Wystarczyło ników sam wymagał pomocy, zażył bowiem zbyt „wsparcie psychiczne" oraz poręczówki rozwieszo­ dużą dawkę środków uspokajających i trzeba go ne przez grupę ratowniczą, aby cała „wycieczka", było odstawić do szpitala. Został on przez HS os­ łącznie z kontuzjowanym, wyszła na wierzchołek karżony o jaskrawe wykroczenie przeciwko zasa­ Skrajnego Granatu, gdzie czekała już z „Grammin- dom bezpieczeństwa w górach. gerem" cała grupa ratowników GOPR, ściągnię­ Polskie zespoły odnotowane są w raporcie dwu­ ta z Zakopanego. Rzekomo kontuzjowanego A. krotnie, (i lutego 1978 na grań Popradzkich Turni Nowaka umieszczono na noszach francuskich i wybrali się 27-letni J. Musioł z Siemianowic, zniesiono nad Czarny Staw Gąsienicowy, skąd 17-letnia H. Donicówna z Katowic i 16-letni D. zdecydował się on iść o własnych siłach do „Mu­ Porada, również z Katowic. Pod wieczór dotarli rowańca". Dotarł tam zresztą dużo wcześniej, niż oni za trzecią turnię, skąd postanowili zejść do połowa ekipy ratunkowej, objuczona ciężkim sprzę­ Dolinki Smoczej. Musioł spadł i doznał kontuzji tem. Ciepło schroniska i poczucie bezpieczeństwa kolana, wobec czego trójka zabiwakowała. W nocy na tyle poprawiły humory „poszkodowanym", że straciła jednak sprzęt wspinaczkowy i linę (?), co natychmiast chcieli wracać do Pięciu Stawów. uniemożliwiło jej rano zejście o własnych siłach. Wypadek ten potwierdza głęboki sens przepisów Przypadek ten zainteresuje zapewne kluby śląskie, PZA dotyczących stopni taternickich, a ich prze­ bowiem wiek dwojga „taterników" budzi podej­ kraczanie, jest zdaniem Komisji, poważnym wy kro­ rzenie, że nie mieli oni uprawnień do podjęcia czeniem i powinno być surowo karane przez kluby wspinaczki. O śmiertelnym wypadku J. Kiwerskie- zrzeszone w PZA. go na wschodniej (nie południowej) ścianie Lodo­ Za Komisję Spraw Tatrzańskich wego Szczytu pisaliśmy już w T. 3778 na s. 140. Andrzej Osika

W SPRAWIE ŚMIERCI A. JANKOWSKIEGO NA TIR1CZ MIR

W poprzednim numerze ..Taternika" znajduje się informacja o umieszczeniu pod Tiricz Mirem tfcblicy upamiętniającej śmierć Andrzeja Jankow­ skiego w dniu 20 sierpnia 1975 r. Okoliczności te­ go wypadku, wzmiankowane w T. 4 73 s, l47iom»- u ione w T. 1/77. s. 8—9. były analizowane przez dwie komisje PZA. Pierwsza z nich stwierdziła, iż przyczynę zgonu stanowił gwałtowny atak choro­ by wysokościowej, spowodowany ujawnieniem się zatajonej wobec kierownika i lekarza wypraw> che roby nadciśnieniowej. Druga komisja, w której skład weszli lekarze med. Andrzej Pietraszek, An­ drzej Szemis i Stanisław Zierhoffer. rozpatrzyła ponownie materiał dowodowy i na tej podstawie Andrzc.i Jankowski na tle szczytu 1'tszanzo l wydala następującą opinię: (5950 m) 1. Przyczyną zgonu Andrzeja Jankowskiego by­ ła ostra choroba wysokościowa. Na jej bardzo os­ rzy. którzy badali go przed wyprawą, nie stwier­ try przebieg mogły mieć wpływ zarówno braki w dzając przeciwwskazań do uprawiania alpinizmu, aklimatyzacji, jak i aktualny stan zdrowia. numo iż znane im były wspomniane objawy. 2. Opinia pierwszej komisji PZA w przedmiocie Mógł więc nie przywiązywać wagi do występu­ Diny Andrzeja Jankowskiego, mającej poiegcć na jącego w pewnych sytuacjach nadciśnienia, nie uczestniczeniu w wyprawie ze świadomością złego można zatem mówić o umyślnym zatajeniu tego stanu zdrowia i na zatajeniu tego faktu przed faktu przed kierownictwem wyprawy. Leki zna­ kierownictwem i lekarzem wyprawy, nie zna idu je lezione w jego bagażu zostały mu przepisane oparcia w istniejących materiałach i jako taka przez lekarza-specjalistę „na wszelki wypadek", jest dla Zmarłego krzywdząca. nie posiadał i cli więc bez kontroli lekarskiej (T. 1/77 s. 9). Nie ma też dowodu na to. że ich w Z obszernego uzasadnienia Komisji wynika, iż czesie trwania wyprawy używał. Na fakt wystąpie­ okoliczności i przebieg zaburzeń odpowiadaj;) roz­ nia i tak ostry przebieg choroby wysokościowej poznaniu choroby wysokościowej. Przed próbi-. n.cgly mieć wpływ — zdaniem Komisji — zarów­ w ejseia na szczyt Andrzej Jankowski spędził tyl­ no niedostateczna aklimatyzacja, jak i owo okre­ ko 2 noce w obozie III (fiOOO m). po czym. po sowo podwyższone ciśnienie tętnicze krwi. dwudniowej chorobie (biegunce) w obozie I. wy­ ruszy! do ataku szczytowego, w czasie którego Tak więc sprawa śmierci Andrzeja Jankowskie­ spędził 3 noce w obozie IV (6800 m) oraz biwak go, który w trakcie trwania wyprawy wykazywał na wysokości 7500 m. Jeśli chodzi o jego wcze­ lak dużą aktywność, została wyjaśniona a on śniejszy stan zdrowia (przy zdenerwowaniu mie­ S£«m uwolniony od wysuniętych w „Taterniku" go­ wał podwyższone ciśnienie krwi). Komisja orzekła, dzących w jego dobre imię zarzutów. iż mial or. prawo oprzeć się na opiniach leka- Redukcja http://pza.org.pl 42 Pożegnania

mi sie osiągnąć wysokość 5800 m (na przełęczy Tesl Lapcha pod szczytem Dongiragutao). Bytem w bazie euerestowsklej, na lodowcu Khumbu i na lodowcu Traharding w Rawaling Himal. Łaziłem takimi drogami, że przez 5 dni nie spotkałem żad­ nego człowieka." Do Polski wrócił 27 grudnia 1976 r., pełen energii do realizowania dalszych górskich JANUSZ planów, spotęgowanych po ostatniej podró­ ży. W styczniu wybrał się w Tatry, by wcześ­ nie rozpocząć sezon zimowy. Był to jego RADZIWON ostatni wyjazd w góry. Zginął 29 stycznia 1977 r., mając lat 29. Dla nas Janusz po prostu znów jest gdzieś w dalekiej podróży i powróci, aby snuć opowieści o swych Wspaniałych Górach.

Alicja Makowska, Andrzej Cynka Bogusław Stróżek W styczniu minęły 2 lata od wypadku na północnej ścianie Mięguszowieckiego Szczytu (T. 3 77 s. 125), w którym poniósł śmierć PIERRE YITTOZ nasz przyjaciel, Janusz Radziwon. Ukończył on w r. 1970 Wydział Mechaniczny Politech­ Zginął wraz z dwoma towarzyszami 20 niki Białostockiej i pracował jako nauczy­ sierpnia 1978 r. na południowej ścianie Mont ciel w Technikum Mechanicznym, mieszka­ Blanc. Urodzony w r. 1926, z alpinizmem jąc stale w Białymstoku. W r. 1972 ukoń­ zetknął się w 1944, poznając Alpy w sposób czył kurs w COS na Hali Gąsienicowej. W systematyczny, niemal naukowy. Wszech­ Tatrach Polskich był m. in. na Mięguszowiec­ stronnie uzdolniony, chciał zostać geologiem, kim Szczycie Pośrednim drogą Świerża, na potem matematykiem, wreszcie skończył Żabim Mnichu drogą Wilczkowskiego, na teologię z wydziałem misyjnym, ujawniając filarze Mięguszowieckiego Szczytu, w Ta­ przy tej okazji prawdziwy geniusz języko­ trach Słowackich — m. in. na Wielkiej Gra- wy. 6 lat spędził w punkcie misyjnym w Leh nackiej Baszcie południowo-zachodnim fila­ w Kaszmirze, studiując narzecza i kulturę rem i na Malej Kończystej drogą Sawickie­ regionu. Wraz z byłym lamą Tsetan Phant- go. Uzyskał stopień taternika samodzielnego sogiem przełożył na język tybetański Nowy z uprawnieniami zimowymi. Reprezentował Testament. Wyjątkową wartość filologiczną typ wspinacza odczuwającego bardziej atmo­ i praktyczną mają jego opracowania „Les sferę gór i doznania psychiczne związane noms de Sherpas" (1955, 1956), „Toponymie z pokonywaniem drogi, aniżeli sportowe himalayenne" (1960) i inne — Jan K. Do- emocje. Bardzo pociągały go podróże. Jako rawski powołuje się na niego, jako na „zna­ student wyjeżdżał na Krym, w Kaukaz i do komitego znawcę imiennictwa i języka tybe­ Gruzji. Podróżował po Iranie, Turcji (sa­ tańskiego". Wróciwszy do Szwajcarii włączył motnie wszedł na Ararat), po górach Grecji się z nową energią do życia organizacyjnego i Austrii. W r. 1976 stara! się o wyjazd do SAC, współpracując z „Die Alpen" i kie­ Japonii (nauczył się języka japońskiego), a rując działalnością wydawniczą Towarzy­ nie otrzymując wizy, pojechał do Indii, Ne­ stwa. Jego największym osiągnięciem alpi­ palu, Pakistanu i Afganistanu. Pisał z Kat­ nistycznym jest I wejście na Nun (7135 m) mandu: w dniu 28 sierpnia 1953 r. — wraz z Claude Kogan. Część swej wielkiej wiedzy o naj­ Himalaje są wspaniałe. Miałem zezwolenie na wyższych górach świata przekazał w książce rejon Everestu na 5 tygodni i wykorzystałem je maksymalnie. Przeszedłem w samie 500 km i udało „Un autre Himalaya". (in)

Sprzęt i ekwipunek

KOMISJA BEZPIECZEŃSTWA UIAA dla pasów i uprzęży wspinaczkowych, ogło­ szony w „Biuletynie UIAA" nr 77, na wnio­ Dwa ostatnie posiedzenia tej niezwykle sek DAV postanowiono też ponownie zre­ ważnej komisji odbyły się w październiku widować wymagania wobec producentów 1977 r. w Mohonk w USA i w czerwcu 1978 lin, stwierdzono bowiem śmiertelne wypad­ w ENSA w . Na pierwszym z nich ki powodowane zrywaniem się lin posiada­ uchwalono komplet norm gwarancyjnych jących znaki jakości UIAA. Obecna norma

http://pza.org.pl 43 zakłada wytrzymanie 3 rwań próbnych, szedl się w liczbie ok. 50 000 egzemplarzy. podczas gdy już produkuje się liny wytrzy­ Wytwarzany jest pod opieką Oesterreichi- mujące 12 a nawet 13 rwań (Elite-Superdry scher Alpenverein, który członkom sprzeda­ 2000 i Edelweiss-Extrem 8000 Plus). Na obu je go w cenie hurtowej. „Redar" produkuje posiedzeniach omawiano też tryb prac zmie­ firma prywatna, nie szczędząca środków na rzających do rozwiązania trudnego proble­ reklamę. Walka ma podłoże handlowe, od­ mu norm wytrzymałościowych dla haków bija się jednak niekorzystnie na bezpieczeń­ skalnych i śrub lodowych, w Chamonix zaś stwie narciarzy i alpinistów, (jn) zapoczątkowano prace nad normami dla repsznurów i pętli, uważając je za ważne LINEWKI CZYLI REPSZNURY składniki całego łańcucha asekuracyjnego. Zebrani doszli do wspólnego wniosku, iż Cenne prace badawcze nad sprzętem wspi­ prace Komisji Bezpieczeństwa wkroczyły w naczkowym prowadzi od r. 1968 znany już fazę, kiedy operowanie siłami amatorskimi naszym czytelnikom Zespół Bezpieczeństwa już nie wystarcza, a chcąc uzyskać postęp, (Sicherheitskreis) DAV, z oddaniem kierowa­ trzeba zaangażować zespoły fachowców i la­ ny przez Pita Schuberta. Wskazuje on czę­ boratoria techniczne, na co musiałyby się sto problemy i toruje drogi Komisji Bezpie­ znaleźć znaczne środki finansowe. Z tymi czeństwa UIAA. W „Mitteilungen DAV" zaś w UIAA jest bardzo krucho. 3/1978 zespół len opublikował artykuł o li- Po rezygnacji Petera Baumgartnera (T. newkach czyli repsznurach. Produkują je 4/78 s. 187), Komisja działać będzie pod kie­ wszystkie wytwórnie lin — w pełnej gamie rownictwem Georgesa Moissidisa. Baumgart- przekrojów, od 3 do 8 mm. Jak wykazały ner, szef szwajcarskiej wojskowej szkoły próby, linewki z rdzeniem i koszulka są górskiej, włączył się do prac UIAA w r. niemal dwa razy mocniejsze od kręconych 1969. W 1972 powierzono mu prowadzenie (spiralnych). Dla średnic 3—6 mm fabryki Komisji Sprzętowej, a w 1974 także Komisji podają wytrzymałość ok. 200—700 kG, nato­ Metod Asekuracji. W r. 1975 nastąpiło po­ miast dla średnic 7—8 mm — znacznie wyż­ łączenie obu w obecną Komisję Bezpieczeń­ szą (1000—1500 kG, przy kręconych 500— stwa. W r. 1971 płk Baumgartner prowa­ —700 kG). Zespół DAV przestrzega jeJnak dził pokaz metod asekuracji dynamicznej w przed używaniem nawet tych najgrubszych Wyżniej Bramie Chochołowskiej w Tatrach. jako lin zjazdowych czy — co się też zdarza — podciągowych. Słabym punktem pętli wy­ konanej z linewki jest węzeł, redukujący jej SPRZĘT RATOWNICZY wytrzymałość na zerwanie do 70 a nawet 50%. Natomiast wytrzymałość pętli założonej Z udziałem wszystkich 14 krajów człon­ podwójnie (która przy zrywaniu pęka nie kowskich, odbyła się jesienią 1978 r. w Al­ w węźle, lecz na kantach karabinków) wzra­ pach Szwajcarskich konferencja IKAR, po­ sta w stosunku do nominału repsznura 2,5- łączona z sympozjum helikopterowym. W -krotnie Jaka jest wytrzymałość pojedyn­ pokazach uczestniczyły śmigłowce ratowni­ czej pętli z nowego sznura „Edelrid" o śred­ cze z Włoch, Francji, RFN i Szwajcarii. Za nicy 5 mm? najskuteczniejszą metodę zgodnie uznano wciąganie ofiary do kabiny za pomocą win­ (620 + 620 kG) X 0,5 (uęzel) = 620 kG dy — demonstrowane także z liną przedłu­ żoną do 80 m (ratownictwo ścianowe), a w Repsznury starzeją się tak samo, jak liny, nocy prowadzone w świetle reflektorów po­ dlatego wielka ostrożność wskazana jest przy kładowych. Szwajcarska RFW udoskonaliła używaniu, zwłaszcza do zjazdu, zastanych w ostatnio łączność powietrze—ziemia, szcze­ ścianie pętli niewiadomego wieku i pocho­ gólnie ważną przy bardziej złożonych ope­ dzenia. racjach ratowniczych. Zimą 1977—78 doliczo­ no się w Alpach 166 ofiar lawin. Najlepszym środkiem do szybkiego odszukiwania zasypa­ nych są, zdaniem IKAR, detektory elektro­ niczne, które jednak — jak z naciskiem pod­ kreślono — nie chronią przed lawinami i w terenie nie mogą zastąpić ostrożności i zdrowego rozsądku. W czasopismach alpejskich toczy się obec­ nie ostra walka pomiędzy dwoma główny­ mi modelami detektorów: austriackim „Piep- sem" i zachodnioniemieckim „Redarem". Ma­ ją one zróżnicowane zalety i wspólną wadę: pracują na różnych frekwencjach, nie mo­ gą więc być używane razem. Z początkiem zimy 1978—79 ukazał się udoskonalony „Pieps 2": uproszczono jego obsługę, liczbę baterii zmniejszono do 2, zwiększając jedno­ Obie pętle podwójne pękły na napinających je ka­ cześnie ich trwałość (do 500 godzin nadawa­ rabinkach nia), a także zasięg aparatu. „Pieps'' roz- „Mitteilungen DAV 3I197S

44 http://pza.org.pl Od krynoliny do liny

DROGA DO EVERESTU KOBIECA „GREAT DECADE"? W urodzajnym w żeńskie osiągnięcia roku Cztery szczyty 8-tysięczne zostały dotąd 1978 minęło 70 lat od pierwszej poważnej zdobyte przez kobiety: Mount Everest wspinaczki w samodzielnym zespole kobie­ (8848 m, 1975 i 1978), Manaslu (8165 m, 1974), cym, dokonanej w sierpniu 1908 r. przez He­ Annapurna (8091 m, 1978) i Gasherbrum II lenę Dluską i Irenę Pawlewską (-Szydłow­ (8035 m, 1975). Lista nazwisk w roku 1978 ską) — na Szczyrbski Szczyt od północy. Re­ powiększyła się do 10: Naoko Nagaseko daktor „Taternika'' odwiedził z tej okazji (36 lat), Masako Uchida (33), Mieko Mori (33), Junko Tabei (35), Phanthog (37), Halina Kruger-Syrokomska (37), Anna Okopińska (26), Irenę Miller (42), Vera Komarkova (35) * i Wanda-Rutkiewicz (35). Osiem alpinistek zdobywało swe szczyty w wieku 33—37 lat — tylko jedna jest wyraźnie starsza 9 (Irenę Miller, 42 lata) i jedna wyraźnie młod­ sza (Anna Okopińska, 26). Średnia wieku jest więc, jak na sportsmenki, dość wysoka, wynosi bowiem 35 lat. Gasherbrum II jest nadal jedynym ośmiotysięcznikiem zdobytym 5 ! L. ' przez zespół czysto kobiecy (Halinę Kruger i Annę Okopińską), do Wandy Rutkiewicz fil należy rekord wysokości kobiet spoza Azji. Irena Szydłowska For. Józef Nyka Który z ośmiotysięczników powita panie ja­ ko następny? Polki muszą teraz wykorzy­ stać swoje wielkie szanse. (jTi) panią Irenę, mieszkającą w „Domu Wetera­ na w Poznaniu. „Z sympatią i wzruszeniem czytam o wyczynach moich młodych koleża­ PANIE W GÓRACH nek — powiedziała pani Irena. — W ich od­ ważnych wejściach widzę kontynuację włas­ -fr Nowy żeński rekord ustanowiła 22-let- nej drogi w góry. zaczętej z moimi rówieś­ nia narciarka z Kamczatki, Olga Agranow- nicami, a zwłaszcza z Helą Dłuską. tyle lat skaja, która w lipcu 1978 r. zjechała na nar­ temu". tach z Piku Lenina (7134 m). Do wyczynu tego przygotowywała się przez 2 lata, tre­ W SZWAJCARII nując na Elbrusie pod okiem ojca, mistrza sportu klasy międzynarodowej, Germana Głównym tematem 118 Walnego Zjazdu Agranowskiego. Zjazd trwa! 1 godzinę, a Club Alpin Suisse (Brugg, 30 IX — 1 X 1978) młoda mistrzyni odbyła go w towarzystwie była sprawa członkostwa kobiet (zob. T. 3/78 Władimira Łoptanikowa, który ją ubezpie­ s. 138). Obrady poprzedziła kampania pra­ czał. sowa, w której koronnym argumentem był zimowy wyczyn Polek na Matterhornie. Jed­ -fr 23 lipca 1978 r. w czasie zjazdu z Pala na z gazet pisała (cytat za „Die Alpen" del Rifugio w Dolomitach wskutek rozciąg­ 11 1978): „W świat gór wolno będzie odtąd nięcia się węzła na pętli z taśmy spadła wdzierać się także kobietom. Najwyższa po­ i poniosła śmierć wielka nadzieja kobiecego ra, żeby to stwierdzenie utorowało sobie dro­ gę także do głów członków sekcji CAS. Bo alpinizmu włoskiego, 26-letnia Tiziana Weiss. przynajmniej od czasu, jak dzielne Polki W r. 1977 uczestniczyła ona w wyprawie na zdobyły minionej zimy taki rozgłos swoją Annapurnę III, w Alpach i Dolomitach mia­ przygodą na północnej ścianie Matterhornu, ła za sobą dziesiątki pierwszorzędnych dróg stało się jasne: najtwardszymi mężczyzna­ skalnych. mi są dzisiaj często kobiety.'' Wbrew na­ dziejom prasy i telewizji, Walny Zjazd miał W Bułgarii tytuł mistrzyni sportu ma przebieg spokojny •— 123 głosami (przy za­ 7 alpinistek: Błagowesta Awramowa, Penka ledwie 16 przeciwnych) uchwalono kom­ Michowa, Delia Balewa, Cenka Wasilewa, promisowy projekt zmiany odpowiedniego Stojanka Kalinkowa, Maria Christowa i An- punktu statutu: „Członkostwo CAS mogą na­ ni Taparkowa. Kalinkowa w r. 1969 poko­ bywać mężczyźni, a jeśli statuty sekcji to dopuszczają — także kobiety po ukończeniu nała ścianę Uszby a w 1970 weszła na Pik 18 roku życia." KC CAS został upoważnio­ Lenina (7134 m), będąc jedyną Bułgarką ny do wszczęcia rozmów z Szwajcarskim z zaliczonym siedmiotysięcznikiem. Christo­ Kobiecym Klubem Alpejskim w sprawie fu­ wa uczestniczyła w przejściu direttissimy ja­ zji obu towarzystw. pońskiej na ścianie Eigeru.

http://pza.org.pl 45 Z piśmiennictwa

Marry Georges: Gouffre Berger ,.Sport i Turystyka", s. 127 -f 24 Jan i Małgorzata Kielkowscy: premier — 1000; 20 ans d'explora- nlb, cena 25 zł. Skałki Rzedkowickie. Przewodnik tion. Grenoble 1977 s. 119. wspinaczkowy po skałkach i jaski­ Polska literatura speleologiczna niach Wyżyny Krakowsko-Często­ nie jesi zbyt ooiita, a juz jej chowskiej. Zakład Wydawniczo- Aktualnie trzecia pod względem c/ ęsc przewodnikowa prezentuje głębokości jaskinia świata — Gouf­ -Propagandowy PTTK. Warszawa się nauer uDogo. u łowna przyczy­ 1978; Cena 35 zł. fre Berger (—1141 m) — doczekała na lego stanu tJCWl oczywiście się drugiego już opracowania w maiej popularności spraw ja­ książkowego (pierwszym była pra­ Ogromnemu zainteresowaniu skiniowych nie tylko po»rod tzw. wspinaczkami skałkowymi wy­ ca J. Cadoux, J. Lavigne, G. Mat- s/.eroKicn rzesz, ale i w kręjjacn chodzi naprzeciw przewodnik o¬ hieu i L. Potie ,,Operation — 1000", turystów, Krajoznawców czy na­ bejmujący jakże popularną gru­ Arthaud Grenoble 1955). Książka wet taterników. W elekcie pro¬ pę skal w okolicy Rzędkowie, jest swoistym unikatem, ukazała blematyKą jaskiniową niezbyt in­ opracowany przez dwoje świet­ się bowiem w nakładzie zaledwie teresują się wydawnictwa, a to nych znawców tematu, Jana i 250 numerowanych egzemplarzy. z kolei jeszcze bardziej pogięOi.i Małorzatę Kielkowskich. W pier­ Na uwagę zasługuje nie tylko z spoieczną ignorancją w dzieazimc wszej części książeczki czytelnik lego względu. Przedstawia eks­ speleologii. Dlaiego dobrze się znajdzie informacje dotyczące plorację jednej z nadal najtrud­ stało, ze Oddział PTTK w Zako­ zakresu przewodnika, wyjaśnie­ niejszych, a przy tym najładniej­ panem zainicjował wydanie, a nie oznaczeń stosowanych w za­ szych jaskiń świata. Gouffre Ber­ wydawnictwo ..Sport i Turysty­ mieszczonych schematach (infor­ ger jest nadto najlepiej, spośród ka" zrealizowało edytorsko prze- macje skalne, skala trudności) a najgłębszych jaskiń, znana Pola­ v. odmk Turystyczne jaskinie mkże —1 co jest szczególnie inte­ kom — byli w niej trzykrotnie, w Tatr", napisany przez znanych resujące i oryginalne — zasady latach 1956, 1966 i 1976. Warto przy­ zakopiańskich eksploratorów ja- stosowania tzw. punktacji bez­ toczyć kilka dat obrazujących po­ L-kin. Nie licząc arobnych wydaw­ względnej, która w polskiej li­ stępy eksploracji. Gouffre Ber­ nictw typu iolderowego, jest to teraturze przewodnikowej została ger została odkryta w r. 195!! przez bodaj pierwszy osobny przewod­ wprowadzona po raz pierwszy. Jo Bergera i od jego nazwiska nik poświęcony jaskiniom tat­ Celem takiej punktacji, jak po­ rzańskim od czasu wydania w wzięła nazwę. W kolejnych lalach dają autorzy, jest umożliwienie 1934 r. przez Jana Szokal&Kiegc porównywania drog o różnych uzyskiwano w niej głębokości: źle przyjętego przez krytyKę 1953 — 372 ni, 1954 — 903 m. 1955 — trudnościach i długościach, z jed­ ..Przewodnika po jaskiniach Tatr noczesnym uwzględnieniem ta­ 985 m, 1956 — 1122 m (syfon 1; Polskich". wyprawa międzynarodowa z u¬ kich czynników, jak kruchość skały, jakość asekuracji, nagro­ działem Polaków), 1963 — 1135 m O ile jednak przewodnik Szo- (Anglik Ken Pearce po przenur- madzenie trudności ltp. Kolejna kalskiego ograniczał się tylko do cześć przewodnika poświęcona kowania syfonów lii* osiągnął podania opisów jaskiń i dojsc do jest informacjom ogólnym o pre­ syfon 3). 1968 — 114-1 m (Francuzi nich, o tyle autorzy omawianej zentowanym rejonie. Otrzymuje­ doszli do syfonu 4). Cennym uzu­ publikacji postawili sobie zada­ my w niej omówienie położenia pełnieniem tekstu są ryciny i licz­ nie znacznie ambitniejsze. Chcą skałek, dojazdu do nich, geologii ne dokumentalne fotografie. Załą­ biwiem, by ich przewodnik stai i geomorfologii obszaru. W tej czono również wkładkę, na której się sui generis popularnym pod­ części zamieszczone zostały rów­ przedstawiono plany i przekroje ręcznikiem speleologii, przybliża­ nież bardzo przydatne panoramy Gouffre Berger i Cueves de Sasse- jącym zwykłemu turyście pro­ skałek a także krotki rys histo­ nage. blematykę przyrodniczą i histo­ ryczny. ryczną odnoszącą się do jaskiń. Janusz Baryła Z tych dydaktycznych założeń Właściwy przewodnik stanowi wzięły się więc niespotykane na zbiór schematycznych rysunków Iwan I. Antonowicz: Sportiwno- ogol w innych przewodnikach z naniesionymi drogami oraz je skałolazanije. Fizkultura i Sport. proporcje tekstu — połowę obję­ starannie dobranymi informacja­ Moskwa 1978; s. 127, cena 50 kop. tości poświęcono części ogólnej, mi o każdej z nich. Informacje połowę zaś szczegółowej. aotycza rzeczy najbardziej inte­ Niewielką, lecz nader treściwą Część szczegółowa przynosi resujących wspinacza, tj. poło­ książeczkę znanego radzieckiego wyczerpujące informacje o dzie­ żenia ściany, rodzaju formacji inicjatora zawodów skałkowych sięciu udostępnionych turystycz­ skalnej, trudności drogi, liczby (zob. T. 1/75 s. 21) rozpoczyna ne jaskiniach, położonych na ob­ punktów i czasu przejścia. W tej krótka informacja o historii szarze Tatr i Niżnich Tatr, a tak­ części znajduj? się też kilka sche­ ,,młodszego brata alpinizmu", po że — jakże słusznie! — krotką matów.- odkrytych do tej pory ja­ której następuje systematyczny charakterystykę zbiorów Muzeum skiń. wykład oryginalnych w dużej mie­ Słowackiego Krasu w Liptowskim Przewodnik spopularyzuje nie­ rze reguł i praktycznych wskazó­ Mikulaszu oraz działu speleolo­ wątpliwie jeszcze bardziej grupę wek, wypracowanych przez auto­ gicznego Muzeum Tatrzańskiego skałek Rzędkowickich. a także, ra w okresie wieloletniej dzia­ w Zakopanem. Książeczka jest co jest szczególnie ważne, umożli­ łalności trenerskiej. Antonowicz begato ilustrowana planami i wi eksplorację uchowanych do­ prezentuje różne rodzaje zawodów, przekrojami jaskiń oraz fotogra­ tąd dziewiczych jej fragmentów. m. in. nieznane u nas dotąd ze­ fiami, zebranymi w formie osob­ Na zakończenie pozostaje tylko społowe wspinanie po drogach z nej wkładki poza tekstem. We podziękować autorom za inicja­ wstępie do swego przewodnika odcinkami hakowymi, podaje me­ tywę i trud. a Zakładowi Wy­ autorzy piszą, iż „współczesne­ dawniczo-Propagandowemu PTTK todykę szkolenia zawodników mu turyście nie wystarcza już i przeprowadzania zawodów, oma­ za tak staranną szatę edytorską zwykły opis przejścia jaskini, lecz książeczki. Dobrze by było. gdy­ wia wybór i przygotowanie tras szuka on również informacji wy­ oraz warunki bezpieczeństwa, ob­ by za nią poszły następne tomi­ jaśniających procesy i zjawiska ki przewodnika. jaśniając całość poglądowymi ilu­ zachodzące w jaskiniach". Kon­ stracjami. Książka powinna stano­ sekwentnie realizując wynikające wić niezbędną lekturę dla organi­ 7 tego stwierdzenia wskazania, Ivan Bajo: Śmiech na lanie. zatorów i uczestników zawodów, zaopatrują opisy dojść i przejść Wyd. TJ James. Bratislava 1973. może również zainteresować wszy­ w bogaty serwis krajoznawczy. Cena 40 koron. stkich \vspinających się w skał­ kach. Przewodnik Parmy i Rajwy jest Prezentowana książka należy chyba najwartościowszą pozycja do gatunku rzadko pojawiającego Jon 5. Jaworski spośród wydanych dotąd przez się na półkach księgarskich: za­ zakopiański Oddział PTTK i mo­ wiera zbiór przeszło 80 dowcipów Christian Parma i Apoloniusz żna go naprawdę polecić tury­ rysunkowych, których bohatera­ Rajwa: Turystyczne jaskinie Tatr. stom. mi są niezwykle sympatyczni Przewodnik. Warszawa 1978. Wyd. Wiesław Wójcik ..łojańcy", przeżywający w gó-

46 http://pza.org.pl rach mrożące krew w żyłach Arij I. Polaków: Szturm bolszych na Pik Lenina i Pik Pobiedy, i przygody. Padają oni ofiarami wysot. Wyd. Sowietskaja Rossija; w końcu sam zdobyłem wierzcho­ strasznych stworów górskich, Moskwa 1978, wyd. II, s. 157, cena łek Piku Lenina". Jest więc książ­ przysypiają ich lawiny śnieżne i 55 kop. ka Polakowa niejako relacją .,z kamienic, wypadają haki, .jednak pierwszej ręki". Przynosi historię pojawiająca się co parę stron bu­ Książka znanego radzieckiego al­ zdobywania pamirskich olbrzy­ zia z napisem ,,vżdy s usmevom" pinisty i organizatora ruchu wy­ mów — aż po ostatnie wielkie gwarantuje, że wychodzą cało z sokogórskiego, nota bene od lat wejścia ścianowe z lat siedem­ wszystkich opresji i. co najważ­ współpracownika ,,Taternika", jest dziesiątych. Interesującym uzu­ niejsze, nie tracą życiowego op­ dość osobistym zapisem historii pełnieniem jest rozdział prezentu­ tymizmu. Kończąc wypadałoby zdobywania trzech 7-tysięczników jący sylwetki najwybitniejszych zapytać, czy i u nas nie można radzieckich: Piku Kommunizma, przedstawicieli radzieckiego alpi­ by skorzystać z tego wzoru. Ma­ Piku Lenina i Piku Pobiedy. We nizmu wysokościowego, takich jak my przecież również dobrych ry­ wstępie autor pisze: „Poszczęściło Jewgienij iwanow, Kirył Kuźmin sowników, na przykład Witolda mi się, że począwszy od 1929 r. 14 i Konstantin Kiecko, towarzyszy Sas-Nowosielskiego. którego peł­ razy brałem udział w parnirskich liny Polakowa. Ostatni rozdział, ne humoru prace często zamiesz­ ekspedycjach i raz byłem w Tien- to kilka osobistych relacji z pa­ czał ..Taternik". -szaniu; uczestniczyłem w odkry­ mirskich ekspedycji. waniu Piku Kommunizma, byłem Paweł Wieczorek obserwatorem pierwszych wejść Andrzej Skłodowski Drobiazgi historyczne

-ft Feliks Sulimierski pisał w r. 1872 w ..Ty­ czasy, gdy będą upaństwowione góry (...) jak godniku Ilustrowanym": ..Niech kto co chce dziś są upaństwowione koleje, kopalnie itp.; mówi o próżniactwie i wybrykach arystokra­ wtedy zakazów podobnych nie będzie." (Ma­ cji angielskiej, my jednak sądzimy, że takie riusz Zaruski w piśmie ..Zakopane" z 14 lip­ stowarzyszenie, jak klub alpejski (Alpine ca 1909 r.). Club) przynosi jej zaszczyt i powinno by Wybrał: J. Nyka wszędzie znaleźć naśladowców." Byłżeby to impuls do założenia „Towarzystwa Tatrzań­ skiego", powstałego w niespełna rok później? SPROSTOWANIA, UZUPEŁNIENIA

W r. 1843 wszedł na Łomnicę pewien Na opracowanej prze/ Jerzego Walt; mapce rejo­ hrabia z północnych Węgier, którego prowa­ nu Kohe Bandaka. zamieszczonej w T. 4/77 na dził przewodnik Fabri z Kieżmarku. Hrabia s. 168—169. brak jest niektórych wejść wyprawy Krakowskiego AKA w r. 1972. Są to wejścia na ów pozostawił na szczycie 3 jednakowo Kohe Bazrated (M3. 5450 m). na Kohe Ruzmataler brzmiące bilety, dla 3 turystów, którzy wej­ (M4, 5300 m) północno-zachodnią grania, na szczyt dą na Łomnicę bezpośrednio po nim: zapra­ 5211 m północno-zachodnim zboczem oraz na Kohe Zerekho (5907 m) północną grania. Szkic przedsta­ szał ich w gościnę do swoich włości, zapo­ wia nasze marszruty — prawidłowo wrysowane. wiadając, że zostaną przyjęci jak najlepsi przyjaciele. Jednym ze szczęśliwców był pol­ lanusz Mqczko ski taternik. Ludwik Pietrusiński. * Krzysio Żurek miał poprzedników... 21 — lipca 1873 r. o godzinie 0.30 wyruszyli z Co- urmayeur G. E. Forster i A. W. Moor z Al­ pine Club. by z 2 oberlandzkimi przewodni­ kami wejść drogą Kennedyego na Mont Blanc, na którym stanęli o godzinie 16. Zej­ ście nastąpiło starą drogą do Chamonix, gdzie dotarli o godzinie 22.40. Całe trawersowanie w jeden dzień! -jV „Tygodnik Powszechny'' 1880 r. s. 639: „Za najwyższą górę uchodził dotąd Everest. jeden ze szczytów Himalai, mający 29 002 sto­ py wysokości. Zbadana niedawno w Nowej Marian Czepiel zgłasza poprawkę do informacji Gwinei przez kapitana Laroson a góra Her­ w T. 3/78 s. 128: kierownikiem wyprawy Speleoklu­ bu „Górnik" do Bułgarii nie była ,.M. Michalska", kules okazała się znacznie od tamtej wyższą, lecz Mariusz Michalak. wznosi się bowiem na 32 786 stóp nad poziom Skutkiem błędu w składzie, przeoczonego przez morza." korektę, w T. 4 78 s. 162 przypisaliśmy Bronisła­ „Turyści idący przez Boczania ku Hali wowi Czechowi I powtórzenie drogi Birkenmajera i Kupczyka na zachodniej ścianie Łomnicy, pod­ Gąsienicowej niemile są zdziwieni widokiem czas gdy chodziło o powtórzenie II. Pierwszego do­ zastaw, którymi z rozporządzenia właściciela konali 9 lipca 1931 r. Zbigniew Korosadowicz i Ka­ lasu, p. Uznańskiego, pozamykano skróty w 4 rol Zając — z wariantem omijającym zjazd, zasto­ sowany przez pierwszych zdobywców ściany. miejscach. Muszą więc teraz iść długą i fa­ talną, pełną błota i kamieni drogą. Zarządze­ nie tym bardziej przykre, że nie uzasadnione niczym. (...) A tam — to znaczy po stronie wę­ Uwaga. Ze względów technicznych spis tre­ gierskiej — i rząd, i prywatni właściciele ści rocznika 1978 dołączymy dopiero do dru­ własnym kosztem budują schroniska górskie giego numeru 1979 r. do użytku turystów. Zapewne przyjdą kiedyś

http://pza.org.pl 47 TATERNIK NR 1 (242) 1979 CONTENTS

ORGAN POLSKIEGO ZWIĄZKU ALPINIZMU Free climbing with technical aids? (A. Mach­ POŚWIĘCONY SPRAWOM TATERNICTWA, nik) 1 Polish Kangchenjunga Expedition 1978 (P. Mlo- ALPINIZMU I SPELEOLOGII tecki) 3 Climbing reports: Kangchenjunga South (E. Chrobak). Kangchenjunga Middle (Z.A. Heinrich) 7, 11 Redaktor: Józef Nyka Polish Himalayan expeditions in 1979 (Z. Ko­ 00-750 Warszawa, ul. Nowosielecka 20 m. 18 walewski) 14 Tel. 41-07-87 First ascent of the North summit of the Nanga Parbat (M. Sajnoha) 16 Redaktor graficzny: Janina Tępińska Mount Everest without oxvgene (K.M. Herr- ligkoffer) 17 Summary ol the Polish Hindu Kush expedi- Adres Redakcji: tions in 1976 (.1. Wala) 20 00-624 Warszawa, ul. Marszałkowska 1 p. 47 New routes in Sweden (K. Głazek. R. Paluch) 26 Tel. 25-40-41 wewnętrzny 312 Tadeusz Brzoza 1911—1978 (J. Sawicki) ... 28 Picos de Europa caving expedition 1978 (R.M. Adres Polskiego Zwiqzku Alpinizmu: Kardaś) 29 Polish climbing championships '78 (L. Dum- 00-010 Warszawa, ul. Sienkiewicza 12 p. 439 nicki. K. Baran) 30 Tel. 26-69-56 Alpine journals (J. Mikuszewski. J. Nyka) . 32

News from the Tatras — 33. New routes in the Tatras — 34. Yarious mountains — 35. Expedi- WARUNKI PRENUMERATY: tions — 36. Caving — 37. Alpine notebook — 38. Organization news — 40. Mountain rescue — 41. Obituary — 43. Notes on eąuipment — 43. Women Cena numeru: 10 zł. Prenumerata roczna - 40 zł, climbing — 45. New books — 46. półroczna — 20 zł,

Prenumerato krajowq przyjmują oddziały RSW INHALT ,.Prasa-Ksiqżka-Ruch" oraz urzędy pocztowe i doręczy­ ciele w terminach: do 25 listopada na I kwartał, Freies Klettern — Stil und Ethik (A. Machnik) 1 I półrocze oraz cały następny rok: do dnia 10 każ­ Kangchendzonga-Expedition 1978 (P. Mlotecki) 3 dego miesiąca poprzedzającego okres prenumeraty na pozostałe kwartały roku. Jednostki gospodarki Berichte der Erstersteiger: Kangchendzónga South (E. Chrobak) and Kangchendzónga uspołecznionej, instytucje I organizacje «kładajq za­ Middle (Z.A. Heinrich) 7. 11 mówienia w miejscowych oddziałach RSW ,,Prasa- Ycrsuch an der Kangchendzónga Middle (M. -Ksiqżka-Ruch". Zakłady pracy i instytucje w miej­ Malatyński) 12 scowościach, w których nie ma oddziałów RSW Polnische Expeditionen 1979 — Yorschau (Z. ,.Prasa-Ksiqżka-Ruch" oraz prenumeratorzy indywidual­ Kowalewski) 14 ni zamawiają prenumeratę w urzędach pocztowych Tschechlsche Nanga-Parbat-North — Expedltion lub wprost u doręczycieli. 1978 (M. Sajnoha) 16

Prenumeratę ze zleceniem wysyłki za granicę, która Mount Everest ohne kunstlichen Sauerstoff (K.M. Herrligkoffer) 17 jest o 50*/» wyższa od prenumeraty krajowej, przyj­ muje RSW ,,Prasa-Ksiqź'ka-Ruch", Centrala Kolporta­ Polnische Hindukusch-Expeditionen in 1976 (J. Wala) 20 żu Prasy I Wydawnictw, ul. Towarowa 28, 00-958 War­ szawa, konto PKO nr 1531-71 w terminach ustalonych In der Cordillera Blanca 1978 (A. Zyzak) . . 24 dla prenumeraty krajowej. Kebnekaise, Toulpagorni — neue Routen in den schwedischen Bergen (K. Gatzek und R. Sprzedaż egzemplarzy numerów zdezaktualizowanych Paluch) 26 prowadzi na uprzednie pisemne zamówienia Centrala Tadeusz Brzoza 1911—1978 (J. Sawicki) . 28 Kolportażu Prasy I Wydawnictw „Prasa-Książka- Hóhlenkundfahrt in die Picos de Europa (R.M. Ruch", 00-958 Warszawa, ul. Towarowa 28. Kardaś) 29 Wettklettern 1978 (L. Dumnicki, K. Baran) . 30 WYDAWCA: Mięguszowieckie Szczyty: Routenubersicht- RSW ,,Prasa-Kslążka-Ruch" Młodzieżowa Agencja Erganzungen (J. Mączka) 31 Wydawnicza, 00-564 Warszawa, ul. Koszykowa 6A. Alpine Zeitschriften (J. Mikuszewski und J. Nyka) 32 Telefony: Dyrektor 28-09-73, Dział Wydawniczy 29-35-52. 29-56-19. Biuro Reklam I Ogłoszeń, 00-679 Warszawa, Meldungen aus der Tatra — 33. Neue Fuhren ul. Wilcza 62. Telefon 28-07-82. in der Tatra — 34. Auslandsbergfahrten — 35. Ex- pedilionen — 36. Hbhlenforschung — 37. Alpine Druk: PZG RSW „Prasa-Kslążka-Ruch", Warszawa, Informationen — 38. Aus dem Organisationsleben — ul. Smolna 10/12. Zam. 65. C-117. 40. Bergunlalle — 41. In Memoriam — 43. Bergaus- rustung — 43. Frauenbergsteigen — 45. Schriften- NR INDEKSU: 37 901. schau — 46. http://pza.org.pl Jak się wspinali? Tym razem nasz kącik starej fotografii poświęcamy prezentacji kilku znanych wspinaczy międzywojennych — przy robocie w skale. Zdjęcia, wykonywane mało sprawnym sprzętem, nie sq najlepszej jakości, maja jednak duża wartość historycznq, jako - z wyjątkiem dwóch - dokumenty pierwszych przejść. Od góry i od lewej: Sta­ nisław Motyka na nowej drodze na Hrubej Turni (1933 - WHP 1769?) 2. Zbigniew Korosadowicz przy I przejściu północnej ściany Wschodniego Szczytu Żelaznych Wrót (1931); 3. Wincenty Birkenmajer na południowej ścianie Kieżmarskiego Szczytu (1930 - nowa droga) — fot. Jan K. Dorawski; 4. Wiesław Stanisławski na północnej ścianie Ma­ łego Kieżmarskiego Szczytu (I przejście, 1932) — fot. Wiktor Ostrowski; Stanisław Mo­ tyka na zachodniej ścianie Kościelca (1930) - fot. Adam Uznański; 6. Zbigniew Ku- biński na Kościelcu w r. 1937 - fot. Zdzisław Dziędzielewicz. Zdjęcia 1 i 2 ofiarowali nam Jan Sawicki i Adam Uznański.

http://pza.org.pl