Sting Stick Men Symphonicities Soup

§§§¨¨ §§§§¨ Anna Jantar §§§§¨ §§§§¨ Wielka dama §§§§§ Po siedmiu latach od ostatniego au- Stick Men – trio, którego dwóch §§§¨¨ torskiego projektu wydał trzecią muzyków grało w ostatnim wcieleniu płytę, która nie zawiera ani jednej jego King Crimson – zadebiutowało płytą Jaka jest piękna piosenka? Nieśmier- nowej kompozycji. W dodatku posta- tak bliską dokonaniom Karmazyno- telna, słoneczna, re)eksyjna, zaskakująca? nowił zmierzyć się z pomysłem, naj- wego Króla, że aż trudno uwierzyć, że Z pewnością. Nieprzypadkowo tak właśnie łagodniej mówiąc, mało oryginalnym: w sesji nie wziął udziału Robert Fripp. zatytułowano kolejne części czteropłytowe- zaaranżowaniem popowych przebojów Tony Levin i Pat Mastelotto, współpra- go albumu Anny Jantar, trafnie określając jej na orkiestrę symfoniczną... cujący z nim przez blisko trzy dekady, artystyczną spuściznę i niepowtarzalną oso- A jednak! Wystarczy posłuchać wręcz nachalnie nawiązują do twór- bowość sceniczną. otwierającego utworu „Next To You”, czości legendy progresywnego rocka. W tym roku obchodziłaby 60. urodziny, by pozbyć się początkowego złego Słuchając „Soup” stale odnosi się stąd 60 utworów będących hołdem złożo- nastawienia. Napędzana smyczkami wrażenie deja vu: to przypominają się nym tej niezapomnianej wokalistce. Wydaw- piosenka brzmi żywiołowo, elegancko kompozycje z płyt „Discipline”, to zno- nictwo zaopatrzone w obszerną książeczkę, i pogodnie. Wykonanie „Englishman wu z „Thrak”. Niemniej nie brakuje tu pełną wspomnień, zdjęć i kartek z kalenda- in New York” nie różni się zbytnio od świeżości, którą zapewnia pomysłowe rza artystki, to unikalny prezent dla wier- pierwowzoru, a jakkolwiek nie byłby wykorzystanie dwóch sticków – in- nych słuchaczy. on dobry, przy takim projekcie moż- strumentów o praktycznie niewyczer- Na wymienienie wszystkich evergreenów na by sobie życzyć więcej inwencji. Za panych możliwościach. Efekt jest tym Anny Jantar nie wystarczy tu miejsca. Do- to „Every Little Thing She Does Is Ma- ciekawszy, że prócz Levina stickiem datkowy smaczek stanowią piosenki do- gic” wypada nawet lepiej niż oryginał, posługuje się jego wirtuoz – Michael tąd nieznane, odnalezione w archiwach a i kolejne „” nie pozo- Bernier. Taki duet zapewnia nie mniej- na całym świecie. Niespodzianek jest spo- stawia wiele do życzenia. sze bogactwo melodii i dźwięków, niż ro: przedwojenny szlagier Z. Terne „Nikt Po tych utworach płyta jednak sia- może wydobyć ze swych instrumentów tylko ty”, wykonany z prawdziwie broad- da i aż do przedostatniej piosenki nie trzech, czterech „standardowych” gita- wayowskim aranżem, czy duety z Hołdysem, pojawiają się na niej świeżość i ener- rzystów. Mecem oraz Soyką. Wielki hit „Hopelessly gia dwóch pierwszych kompozycji The Jak zwykle, gdy niedaleko do King Devoted To You” z „Grease” brzmi nie gorzej Police. Trafiają się za to numery nie- Crimson, stylistyka jest rozpięta mię- od oryginału, o czym według legendy miała udane: np. „Roxanne” w wersji symfo- dzy rockiem, jazzem a awangardą. Choć się przekonać sama Olivia Newton-John. nicznej została po prostu przemieniona dominują kompozycje instrumentalne, Dla młodszych odbiorców twórczość w smętną balladę, której daleko nie tyl- Levin dwukrotnie pełni rolę wokalisty, Anny Jantar może być odkryciem, że praw- ko do pamiętnego oryginału, ale i do zaś w uroczej piosence „Scarlet Wheel” dziwy przebój jest w istocie tworem kon- tanga z filmu „Moulin Rouge”. śpiewa wszechstronny Bernier. wencjonalnym: szlagwort, prosta melodia, Płyta z orkiestrowymi wersjami szla- „Stickmeni” do muzycznej zupy do- sensowny tekst. Dla innych to wspomnienia gierów Stinga okazała się nierówna. rzucili też szczyptę klasyki, prezentując błękitu lipcowego nieba, chrypiącego tran- Szkoda, bo początek zwiastował, że pro- trzynastominutową wersję „Ognistego zystora i oranżadki w proszku rozsypanej jekt mógł się zakończyć sukcesem. ■ ptaka” Strawińskiego. Powstało danie na dłoni. Nieco starsi dokładnie wiedzą, co nad wyraz apetyczne! ■ mam na myśli. ■ Bartosz Szurik Bartosz Szurik Mirosław Szymański

109

The Flaming Lips Jose Torres Hole The Dark Side of the Moon y Salsa Tropical Nobody’s Daughter Torres Salsa Carnaval

§§§§¨ §§§§¨ §§§¨¨ §§§§¨ §§§§¨ §§§¨¨

Okładka nie zachęca do odkrywania Ogromna popularność muzyki ku- Hole to zespół założony przez wdowę zawartości płyty, bo jeśli chodzi o nowe bańskiej na świecie rozpoczęła się pod po frontmanie grupy Nirvana, Kurcie spojrzenie na starą muzykę, to mężczyzna koniec ubiegłego wieku. Sukces +lmu Cobainie. Liderka nazywa się Courtney z dzieckiem powinien być przynajmniej Wima Wendersa „Buena Vista Social Love, ma zachrypnięty głos, dziwacz- w wieku Rogera Watersa. Ale do rzeczy. Club”, opowiadającego o muzykach le- ne pomysły estradowe i pozasceniczne, Mamy tutaj do czynienia z próbą zmie- gendarnego hawańskiego klubu, jest a przede wszystkim – gra mocną muzy- rzenia się z jedną z najlepszych płyt w dzie- przyczyną niegasnącej fascynacji kolo- kę. Na obwolucie płyty znalazło się nawet jach rocka progresywnego. Kiedy usłysza- rytem latynoskich brzmień i energetycz- zalecenie, aby słuchać jej przy potencjo- łem początek „Speak To Me”, pomyślałem, nym tańcem. metrach odkręconych na full. że próbą nieudaną. „On the Run” też nie U nas niestrudzonym propagatorem Nie radzę jednak tego próbować wypadł lepiej. Jest zbyt agresywny, niepo- egzotycznych rytmów jest Jose Torres – w domu, bo można coś uszkodzić trzebnie wybuchowy. Kubańczyk, wirtuoz instrumentów per- w sprzęcie, a i na słuch nie wpłynie to naj- Dopiero od „Time” zacząłem nabierać kusyjnych, od 25 lat stale obecny na sce- lepiej. Zresztą, nie ma powodów, żeby się respektu. Zamiast dzwonków i odgłosu nie muzycznej. ogłuszać, bo „Nobody’s Daughter” to po cykania – rytmiczna wokaliza i synteza- Torres, absolwent wrocławskiej Aka- prostu muzyka dla fanów dynamicznego tory. Całkiem zgrabne. Do tego łagodniej demii Muzycznej, założył pierwszą ro- rocka w żeńskim wydaniu. Owszem, cza- niż w oryginale zaśpiewana melodia. Bra- dzimą orkiestrę salsową „Salsa Tropical” sami z wykopem, ale bez fajerwerków, co wo! Z pozostałych nagrań wyróżnia się o międzynarodowym, kubańsko-polskim trochę dziwi, bo pracowali nad nią tacy „*e Great Gig in the Sky”. Słynna wokali- składzie. Według de+nicji „salsa” to sło- geniusze, jak lider Smashing Pumpkins za ostrzejsza niż u Floydów, na motorycz- wo oznaczające po hiszpańsku sos lub Billy Corgan czy Linda Perry, znana z for- nym rytmie, ale ciekawa, z zakończeniem smak sugerujący pikantne i aromatyczne macji 4 Non Blondes. Ta ostatnia chyba zbliżonym do oryginału. Drugi udany doznania. W muzyce przekłada się to na najbardziej przyczyniła się do tego, aby „cover” to „Us and *em”. Sporo klawiszy, porywającą kompilację różnorodnych najnowsza propozycja Courtney Love melodyjne tło i gitara. Wokal też niczego gatunków. Orkiestra Torresa brzmi bar- była w ogóle strawna. To właśnie Lindzie sobie. dzo dobrze, zarówno w partiach instru- grupa Hole zawdzięcza całkiem przy- Interesujących momentów znajdziemy mentalnych (kapitalna sekcja dęta), jak jemny utwór „Letter To God” oraz kilka tu więcej. Do porażek zaliczyłbym „Mo- i wokalnych (fenomenalny Juan Carlos innych piosenek, pod którymi podpisa- ney”. Elektroniczne przeszkadzajki oraz Hechavarria Leon). Na uwagę zasługuje ła się jako współautorka. Widać jednak, przetworzony wokal niszczą nie tylko nagranie, zarejestrowane w czasie festi- że nie miała za dużego wpływu na osta- wspaniałą melodię i mądry tekst, ale też walu salsy organizowanego corocznie teczne brzmienie całości, bo chropowaty, słynny basowy motyw, oparty na niepa- przez Torresów. Cechuje je dynamika dynamiczny rock w wykonaniu Hole jest rzystym metrum. No cóż… Nie każdy i ekspresja huraganu Okeechobee. daleki od jej własnych – nastrojowych jest takim mistrzem jak Joe Cocker, któ- Salsa jest słońcem, zabawą, transem. i uroczych – kompozycji z rewelacyjnego ry – chyba jako jedyny – swoim „With Warto o tym pamiętać przed nadchodzą- albumu „In Flight”. ■ A Little Help From My Friends” przyćmił cym sylwestrem, bo muzyka Jose i jego autorską wersję Beatlesów. ■ przyjaciół rozgrzeje do czerwoności każ- dego balowicza. ■

Grzegorz Walenda Mirosław Szymański Grzegorz Walenda

110