LISTOPAD 2013

Gazeta internetowa poświęcona

muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Aga Zaryan Jorgos Skolias Grażyna Auguścik Theo Bleckmann Tony Malaby Daniel Radtke Kazimierz Jonkisz Niech przemówią bębny

Kazimerz Jonkisz, fot. Kuba Majerczyk .press.indd 1 13-10-18 12:00 JazzPRESS, listopad 2013 |3 Od Redakcji redaktor naczelny Roch Siciński [email protected]

Patrzę na nasz listopadowy spis treści i zastanawiam się, co Wam powiedzieć. Rzucają mi się w oczy takie wokalistki i wokaliści jak Auguścik, Zaryan, Bleckmann i Skolias, na okładkach płyt w bieżącym numerze pojawiają się Anna Gadt, Jamie Cullum czy Gregory Porter, a w relacjach Lyambiko czy genialna Stine Jarvin Motland i zaskakujący Thomas Buckner… Bez dwóch zdań – śpiewająca gwardia przypuściła szturm na listopadowy nu- mer naszego miesięcznika. Redakcja nawet nie próbowała się przed tym atakiem bronić. Nie chcę robić żadnej analizy, czy rysu wokalnego, to tylko impresja na dwie godzi- ny przed wydaniem miesięcznika, a przypadek zrządził, iż w ubiegłym miesiącu prze- czytałem takie oto słowa: „Właściwie cała muzyka jest wokalna. Instrumenty zaś są zasadniczo mechanicznym przedłużeniem głosu ludzkiego i prawie każda postać mu- zycznej ekspresji wykorzystuje pieśń jako model.” (Mark Kroll). Zgodzicie się? Mimo, że przytoczony cytat stanowi pierwsze zdanie, pierwszego rozdziału książki Improwizacja w muzyce baroku(!), moim zdaniem słowa te pasują jak ulał. Oczywiście zasugerowa- na gdzieś nadrzędność głosu nad instrumentem, nie oznacza, że jedno jest od drugiego ważniejsze, czy lepsze. A już na pewno nie w muzyce improwizowanej, gdzie demokracja potrafi zmaterializować się w czystej formie. Głos nigdy nie wyszedł i nie wyjdzie z mody. Nawet w jazzie, gdzie większość albumów to nagrania instrumentalne. Możliwość prze- noszenia historii ubranej w słowa, a nie jedynie dźwięki, wydaje się rzeczą niezbędną. O ile przecież odleglejsza byłaby dla nas – Europejczyków – historia civil rights movement, gdyby nie „Strange Fruit”, w którym z każdego wersu tryskają nagromadzone przez lata emocje. Szczególnie w wykonaniu Niny Simone… Pieśni manifesty, to jedno, jazzowa eks- presja nie zawsze wyrażana przez wokalistów słowami to drugie. Istotnym momentem takiej improwizacji w historii jest być może berliński koncert z roku 1960 i wykonanie „How High The Moon”. Na scenie nikt inny jak Ella Fitzgerald… Co jest dalej? Oczywiście dźwięki coraz mocniej improwizowane, odlepiające się od ram harmonii, od podziałów rytmu, dawno oswobodzone z tekstu, ale także scatu. Nazwiska, które już padły, czyli Thomas Buckner i niespełna trzydziestoletnia Stine Jarvin Motland otwierają inny roz- dział. Tutaj zaczynają się schody. Niezwykle ciekawi mnie dokąd prowadzą. W tej same książce (tak, tej o Baroku) tyle, że w słowie wstępnym, pierwsze zdanie brzmi: „Umiejętność improwizowania jest jedną z najważniejszych cech legitymują- cych dobrego wykonawcę.”(Michał Zieliński). I te słowa odnosić się będą do kolejnej okładki, ale o tym przeczytacie w grudniu… Miłej lektury!

> SPIS TREŚCI

3 – Od Redakcji

4 – SPIS TREŚCI

6 – Wydarzenia

8 – Płyty 8 Nowości płytowe 9 KONKURSY 10 Pod naszym patronatem 12 Top Note 16 RadioJAZZ.FM poleca 18 Recenzje Oscar Castro-Neves (1940–2013) Jamie Cullum– Momentum – Grand River Crossings Mavis Staples – One True Vine Asaf Sirkis Trio – Shepherd’s Stories Przemysław Florczak – Image Of My Personality Terence Blanchard – Magnetic Chick Corea – The Vigil Mack Avenue Super Band – Live From the Detroit Jazz Festival 2012 Reijseger / Fraanje / Sylla – Down Deep Anthony Branker & Word Play – Uppity Lucian Ban, Mat Maneri – Transylvanian Concert

42 – Przewodnik koncertowy 42 RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają 44 Kenny Garrett Quintet w Krakowie, czyli rzecz o rozkręcaniu imprezy 46 Ad Libitum 2013 Własny głos w świecie improwizacj 49 Lyambiko 51 Sex Mob 53 Impresje z koncertów na Gitara + 58 Flesh Machine! 62 Gordon Haskell w poznańskim Blue Note 64 8. Krakowska Jesień Jazzowa – part I 68 The Thing

< JazzPRESS, listopad 2013 5

71 – Rozmowy 71 Kazimierz Jonkisz Niech przemówią bębny 79 Aga Zaryan Remembering Nina & Abbey 86 Jorgos Skolias Muzyka, którą robię ma być od początku do końca moją przyjaciółką 94 Grazyna Auguścik Chicago 99 Daniel Radtke BACKSTAGE 107 Theo Bleckmann Poza kategoryzacją 112 Tony Malaby

114 – Słowo na jazzowo 114 Zsiedzenia pasażera Słuchacz Muzyk 116 Jazzowy Notes Odwołać koncert? 118 Nie taki jazz straszny 120 Co, jak i dlaczego? 122 World Feeling Muzyka u źródeł

125 – BLUESOWY ZAUŁEK 125 Teksańsko–kalifornijskie bluesowe spotkanie na szczycie 128 33. Rawa Blues 131 The Blues Hall of Fame 132 CRESCENT CITY BLUES FESTIVAL

134 – Kanon Jazzu

136 – Redakcja

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

> 6| Wydarzenia

18. października rozdane zostały nagrody przyznawane przez łódzkie Stowarzyszenie Jazzowe. Choć kapituła w bieżącym roku zo- stała ośmieszona ujawnioną przez jednego z muzyków korespondencją, nie zmienia to faktu, że artyści (i dziennikarz) nagrodzeni Grand Prix Jazz Melomani zasługują na wy- różnienie i składamy im serdeczne gratula- cje. Ograniczymy się jednak do wymienienia kategorii i ogłoszenia laureatów. Nagroda Melomanów za Całokształt Działalności po- wędrowała w ręce zasłużonego duetu Car- men Moreno, Jan Walasek. Statuetkę Artysty Roku 2012 otrzymał Adam Bałdych. Nadzieją Melomanów 2012 został Piotr Orzechowski. Statuetkę od Prezydenta Miasta Łodzi dla Naj- lepszego Łódzkiego Jazzmana 2012 otrzymała Małgorzata Hutek. Telewizja Polska nagro- dziła własną statuetką za Płytę Roku 2012 – na- grany przez Włodka Pawlika i Randy Brecke- ra album Night In Calisia.Tytułem Krytyka/ Dziennikarza Roku 2012 obdarowano Marka Duszę, piszącego dla Redakcji Rzeczpospolita. 19. października w Fort Worth (amerykań- skie miasto w stanie Teksas) zmarł Ronald Shannon Jackson. Perkusista liczył sobie 73 lata, a powodem śmierci była białaczka, co po- twierdził oficjalnie syn legendy, Talkeye Jack- son. W takich sytuacjach skrótowo opisuje się W Krakowie 20. listopada rozpocznie się ko- co wyróżniało muzyka od innych… charakte- lejna edycja Dragon Swing, Międzynarodowe- rystyczna fryzura? indywidualny styl gry? To go Festiwalu Tańca Lindy Hop. Podobnie jak trochę puste słowa. Polecamy Wam posłuchać w ubiegłym roku, w czasie czterech dni będą muzyki, którą współtworzył zarówno z Char- miały miejsce intensywne warsztaty taneczne lesem Mingusem, , Jackie McLea- z międzynarodowymi instruktorami, pięć im- nem, Joe Hendersonem oraz przede wszystkim prez w klimacie lat 20-tych, 30-tych i 40-tych z kolegami-prekursorami po freejazzowym oraz konkursy. Jeśli nie znacie tańca Lindy fachu jak Albert Ayler, Cecil Taylor i Ornette Hop, uwierzcie nam – warto sprawdzić! Coleman. Cześć Jego Pamięci!

< JazzPRESS, listopad 2013 |7

Ruszyła trzecia edycja „Jazzowy Debiut Roku” organizowana przez niezwykle aktywny In- stytut Muzyki i Tańca. Młodzi muzycy – ze- społy i artyści indywidualni – (średnia wieku w zespole to maks. 28 lat), którzy nie wydali jeszcze oficjalnie żadnego albumu mogą spró- 28. października zakończył się konkurs pod bować swoich sił! Zgłoszenia można nadsyłać nazwą Powiew Młodego Jazzu, odbywają- do końca bieżącego miesiąca. By poznać szcze- cy się w ramach Krokus Jazz Festival, który góły kliknijcie tutaj » od lat cieszy się powodzeniem. W tym roku w związku z polsko – niemieckim projektem „Jazzgranicznie” poza polskimi zespołami wystąpiły również grupy jazzowe z Niemiec. Polsko-Niemieckie jury pod przewodnictwem Piotra Rodowicza doceniło jednak kunszt pol- skich zespołów. Podobnego zdania byli jurorzy z Niemiec twierdząc, iż młody polski jazz stoi na bardzo wysokim poziomie. W tym roku główne trofeum w postaci statuetki Złotego W listopadzie Wydawnictwo Literackie za- Krokusa oraz Nagrody pieniężnej w wysoko- prezentuję książkę Tymona Tymańskiego pi- ści 5.000 zł zdobył zespół PeGaPoFo. Dodatko- saną przy współpracy z Rafałem Księżykiem wo każdy z muzyków otrzymał komplet skła- – ADHD. Autobiografia. Krótko po premierze dający się z 10-ciu płyt jazzowych z serii Polish filmu Filipa Dzierżawskiego Miłość nadarza Radio Jazz Archive oraz książkową biografię się okazja do kolejnego powrotu do przeszło- Louisa Armstronga. Drugie miejsce zdobył ści. Rafałowi Księżykowi udało się skłonić Ty- zespół Lichtański Sound Lab otrzymując na- mona do wspomnień, które zaczynają się od grodę pieniężną w wysokości 3.000 zł, a trzecie wątków bolszewickich w biografiach przod- miejsce przypadło zespołowi z Bielska-Białej ków, a kończą w drugiej dekadzie XXI wieku. MDM TRIO. Będzie barwnie i ciekawie!

> 8| Nowości płytowe n w ści płyt we

Kiedy na swoim profilu w portalu społecznościowym 7. listopada czeka nas 70-ta rocznica urodzin Joni Facebook wytwórnia Clean Feed przedstawiła nad- Mitchell... Już na początku przyszłego miesiąca cze- chodzące nowości, wszystko stało się jasne, a plotki ka nas produkcja polskiej wokalistki oddającej hołd znalazły urzeczywistnienie pod numerem katalogo- słynnej Joni. Album Burzliwy Błękit Joanny to wy- wym 285. Pierwsi polscy artyści w katalogu portugal- dawnictwo pod którym podpisała się Martyna Ja- skiej oficyny zaprezentują nam krążekTone Hunting! kubowicz, a które będzie zawierało interpretacje Czekamy na muzykę i z pewnością doniesiemy Wam znanych przebojów Joni z polskimi tekstami autor- jak to Artur Majewski, Kuba Suchar, Rafał Mazur stwa Andrzeja Jakubowicza. Produkcji płyty podjął i Anna Kaluza poczynają w stajni firmy Clean Feed. się Marcin Pospieszalski, a w sesji nagraniowej udział wzięli: Marcin Pospieszalski, Mateusz Pospieszalski, Romek Puchowski, Jan Smoczyński, Dariusz Bafel- towski, Przemysław Pacan, Katarzyna Kamer. Już 12. listopada premiera nowego albumu Agi Zary- an! Najpopularniejsza wokalistka jazzowa na polskim rynku, współpracująca z legendarną Blue Note Re- cords przygotowała dla Was coś specjalnego... Albu- Informujemy głównie o płytach polskich arty- my nagrywane w hołdzie i z repertuarem mistrzów, stów, bądź tych zagranicznych z polskim udziałem. to czasem pójście na tak zwaną łatwiznę, bądź wiel- A Round Goal to koncertowy album septetu Keefe kie wyzwanie łączące się z dużą odpowiedzialnością. Jacksona – „Likely So” – zarejestrowany podczas Aga Zaryan podeszła do sprawy bardzo poważnie koncertu w Szwajcarii. W zespole znaleźli miejsce i już za chwilę naszym uszom objawi się krążek de- topowi artyści, a wśród nich Wacław Zimpel! Projekt dykowany dwóm cudownym kobietom świata jazzu jest skonstruowany z muzyków grających tylko na in- – Remembering Nina & Abbey. W sesji nagraniowej strumentach stroikowych – wyłącznie różne rodzaje udział wzięli: Carol Robbins, Darek Oleszkiewicz, Geri klarnetów i saksofonów. Pośród wybitnych nazwisk Allen, Larry Koonse i Brian Blade! poza naszym rodakiem znajdziecie choćby takie jak: Mars Williams, Marc Stucki, czy Dave Rempis. Czeka- my z niecierpliwością!

W styczniu przyszłego roku ukaże się nowa płyta na- grana przez Artura Dudkiewicza i jego trio. O albu- mie Prana pewnie nie raz jeszcze wspomnimy, jed- Na rynku ukazała się najnowsza płyta Marka Napiór- nak informujemy już dzisiaj, że koncert premierowy kowskiego. W składzie niemałego bandu znaleźli się z nowym materiałem odbędzie się w Krakowie już 3. Krzysztof Herdzin, Clarence Penn, Robert Kubiszyn, grudnia podczas festiwalu „Jazz Juniors” w klubie Adam Pierończyk oraz Henryk Miśkiewicz. W dwu- Lizzard King. Dutkiewiczowi jak zawsze towarzyszą dniowej sesji nagraniowej wzięli też udział muzycy wybitni muzycy – na kontrabasie Michał Barański, klasyczni, tworzący nonet. Krążek nosi tytuł Up! i za- a za zestawem perkusyjnym Łukasz Żyta. powiada się bardzo ciekawie! < JazzPRESS, listopad 2013 |9 konkursy! istopadowe prezenty czekają właś- Lnie na Ciebie! Zachęcamy do wzię- cia udziału w konkursie, a w bieżącym numerze przygotowaliśmy dla Was parę egzemplarzy płyt: Say That To Say This (Trombone Shorty), Live At Jazz Nad Odrą (zespołu Gene- ration Next), Stratus Nimbus (Jerzy Milian), a także album z mu- zyką do filmu Wszyst- kie Kobiety Mateusza (Leszek Możdżer). Je- śli wolicie muzykę na żywo – w tym miesiącu możecie wygrać po- dwójne zaproszenia na koncert „Remember Shakti” z udziałem Johna McLoughlina…

… wystarczy wysłać maila na adres [email protected] W tytule na- pisz, o którą nagrodę walczysz. Kto pierwszy ten lepszy? Nie! Żeby szczęś- cie odegrało większą rolę, zwycięzcami zostaną te osoby, które jako piąte w ko- lejności zgłoszą się po daną nagrodę.

Powodzenia > 10| Nowości płytowe Pod naszym patronatem

N S I Quartet - Introducing Generation Next - Live At Jazz Nad Odrą

Szykuje się kolejny niezwykle ciekawy debiut! Już sam pomysł na założenie zespołu zasługu- Zespół N S I Quartet to skład stacjonujący obec- je na uwagę. Synowie wybitnych polskich mu- nie w Krakowie. Na swoim koncie mają pierwsze zyków bądź pedagogów jazzowych idą w ślady miejsce w międzynarodowym konkursie „Azoty rodziców. Gabriel Niedziela, Jacek Namysłowski, Tarnów International Jazz Contest 2012”, gdzie Piotr Schmidt i Tomasz Wendt z towarzyszeniem przewodniczącym jury był Kenny Garrett, a także Arka Skolika i Francesco Angiuli pokazują jak zwycięstwo w zeszłorocznej edycji „Jazz Juniors”. akustyczny jazz gra młode pokolenie muzyków Ich pierwszy album zatytułowany Introducing jazzowych. Jak pisze wydawca ta muzyka to „ma- zawiera oryginalne i pełne energii autorskie kom- instream poszukujący przestrzeni, barw, wrażeń pozycje (Baszyński/Prucnal) oparte na ciekawych i wyjątkowych emocji”. Czy Następna Generacja tematach i grupowej improwizacji, które czerpią muzyków spełnia pokładane w nich oczekiwania? z jazzowej tradycji, awangardy jak i bardziej no- W jaki sposób to bogate w muzyczne geny poko- woczesnych form i stylów muzycznych. Możecie lenie artystów jest inne i czym się wyróżnia? Jeśli spodziewać się bardzo mocnego otwarcia, za- interesują Was odpowiedzi na te pytania, bądź je- równo Introducing jak i koncertowe poczynania steście fanami jazzu tego gatunku to koniecznie kwartetu polecamy Waszej szczególnej uwadze. przekonajcie się na własne uszy jak brzmi Gene- Skład formacji to Cyprian Baszyński - trąbka, Bar- ration Next. Można to zrobić z pośrednictwem tek Prucnal - saksofon, Michael Parker - kontra- Live At Jazz Nad Odrą, czyli rejestracji koncertu bas i Dawid Fortuna - perkusja. z kwietnia tego roku.

< JazzPRESS, listopad 2013 |11

Gypsy Swing Quartet - Joseph, Joseph Anna Gadt - Breathing

Przedstawiamy Wam płytę nietypowego kwar- 5. listopada na sklepowe półki trafi najnowszy krą- tetu. Zespół istnieje już 12 lat, a założył go Sier- żek Anny Gadt - Breathing. Krążek wypełnia dzie- giej Wowkotrub wirtuoz skrzypiec pochodzący sięć autorskich kompozycji artystki oraz interesu- z Ukrainy, jednak od 20 lat na stałe mieszkający jąca interpretacja tekstu Mirona Białoszewskiego w Polsce. Tego muzyka możecie kojarzyć choć- – „Liryka Śpiącego” do muzyki Macieja Garbow- by ze współpracy z Jazz Band Ball Orchestra, Hot skiego. Kompozycje w całości przenika słowiań- D’Jazz Trio, Five O’Clock Orchestra, czy Joscho ska melancholia i skandynawski nastrój kojarzony Stephanem. Poza liderem grupę współtworzą Se- z płytami monachijskiej wytwórni ECM. Muzycy bastian Ruciński (gitara), Tomasz Wójcik (gitara) towarzyszący artystce to znane jazzowej publicz- i Piotr Górka (kontrabas), są to absolwenci Insty- ności trio RGG (Ojdana, Garbowski, Gradziuk). „Od- tutu Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach dychanie to jedna z trzech funkcji niezbędnych do Z albumem Joseph, Joseph mocno zaprzyjaźnią życia. Całkowicie naturalna i nieodzowna, podob- się miłośnicy muzyki spod znaku Django Reinhar- nie jak potrzeba swobodnej wypowiedzi poprzez dta i Stephana Grappelliego, ale nie tylko. Jak in- improwizację. Nic bowiem nie zastąpi spontanicz- formuje wydawca kwartet w świeży i oryginalny ności reakcji i możliwości poznania drugiego czło- sposób prezentuje muzykę ze świata jazzu i roz- wieka, z którą mamy do czynienia i którego jeste- rywki, a koncerty to prawdziwe muzyczne spek- śmy świadkami podczas słuchania, bądź tworzenia takle o starannie przemyślanej dramaturgii i nie- muzyki jazzowej. Najnowszy album Anny Gadt - zwykłej atmosferze. Breathing wychodzi na przeciw takiemu spojrze- niu na wokalistykę jazzową. Tematy są punktem wyjścia do wspólnego grania i bycia.”

> 12 NOTE TOP < |

najciekawsza miesięcznika płyta według Recenzje JazzPRESS

T OOP NNO TTE

T P O E chwyt drugą osobą,tęwdzięczność, tęjejnieodzownośćmuzyką? w się i Buber Martin już zauważył co cywilizacji, szej z najpiękniejsze co to właściwie się zawiera słowo to my Otóż moim zdaniem żaden inny gatunek nie jest lepiej do tego tego do lepiej stworzony jest niżjazz! W nie gatunek inny żaden zdaniem moim Otóż tysiące przypadków, w bie, dzięki Tobie, z a Wyleżołem, Piotrem w nagranej Kowalewskiego Adama kontrabasisty „Tam skarb, gdzie serce Twoje” myślałem słuchając najnowszej płyty For You Adam Kowalewski stworzoną przezeń filozofię dialogu. Lecz jak wyrazić ten za- ten wyrazić jak Lecz dialogu. filozofię przezeń stworzoną Tobą, o

setkach języków. W zatytułowanej zgiełkusymfonicznej orkiestry szept dwóch Tobie, Ty, Du, Vous, You odmieniane przez

- Cie przez Ciebie, YouDla For . emocji, z co skrystalizowało skrystalizowało co duecie z duecie którą wymawia- ducha na- ducha pianistą pianistą kwalifikacjach, którzy dodatkowo którzy kwalifikacjach, w się znajdą że wszakże,warunkiem o chodzi instrumentydorównująjeślisobie, posiadakontrabas.te jakąobaLecz kontrastuje z dźwięków, jaką dysponuje fortepian, wyszukanych.Nieogarnionapaleta najbardziej tych do należytrabasu i fortepianu duet przybrać ona może jakie form wielu Wśród zyczną niszę. mu- idealną siebie dla odnajduje ptaków w ptaków w Lecz klisz. bólu i sztampy pokryzji, hi- ciężarem pod ginie często jakże A pornograficzny. twn js nezdo w nierzadko jest atowana eksplo- dwojga relacji intymność W niesłyszalny. się staje często osób sycznej. solidnej podstawiemuzykikla- a są zakochani w menty, nie ulega modom. Artyści nowością, niesilisięnaekspery Muzyka napłycieniegoniza

ich język zbudowany jest na rękach muzyków o muzyków rękach rockowym ekshibicjonizmie ekshibicjonizmie rockowym

oato rmei. Pod brzmienia.bogactwo

gnieździe, relacja ja i ja relacjagnieździe,

ograniczoną ich ilością

ppe e czar jej popie w

aze jk para jak jazzie, jazzowej tradycji,

gayh do zgranych najwyższych najwyższych

sposób kon-

Ty } a ryłd hri Hadenowi, z Charlie przykład na takiemu zawdzięczamy typu tego nagrania interesujące Najbardziej jak i relacjimiędzymuzykami. dzajugłębia,muzycznejtak wiedzy jest dojrzałość, a nri i energia formacie,wystarcząnie entuzjazm, Jonesem i By mieć coś do powiedzeniaw do cośmieć By debiutantów. dziełem są nie nigdy rodzaju tego duety najlepsze Stąd słuchać. nawzajem siebie potrafią tytułowanym z Evansa Billa legendarnego przez z Bollaniego Stefano Carterem, nem z Waltona Cedara Peacockiem, z Bleya Paula przez dokonane gólnie przeze mnie cenione, zostały szcze- Inne, ulubionych. moich do

- Eddim Gomezem na albumie za- albumie na Gomezem Eddim trc t dknn z dokonane te których rsm aoazm z wreszcie czy Tavolazzim Aresem

Keithem Jarrettem należą cę scea. Potrzebna szczera”. „chęć www.polish-jazz.blogspot.com [email protected] . JakPaństwoIntuition. nawet pewnego ro- JazzPRESS, listopad 2013 listopad JazzPRESS, Maciej Nowotny

Hankiem Gary Gary

tym Ro-

| > TOPNOTE 13 14 < |

Recenzje ści nagrali materiał na materiał nagrali ści w potem, Wkrótce płycie wyśmienitej na obecność jego jest dowodem czego Kowalewskiego, u zabraknąć mogło nie Wyleżoła, samego kariera nabrała niedawno kiedy Wreszcie, Kennedy’emu. Nigelowi skrzypkowi angielskiemu szącym kilka lat, grając w grając lat, kilka współpracowalitemdobrych przez sty Łukasza Żyty,Łukasza płyta sty im eo keu ya nagrana w była okresu tego niem a temu, dekadę ponad pierwszy raz po się spotkali Obaj nych w naszymkraju. sesyj- muzyków rozchwytywanych najbardziej do należy dekady nad Z zykiem. ję- własnym mówienie na pozwolić imitujei naśladuje,nie nie udaje, nie nikogo która kraju, w pianistów garstki tej do MożdżerczyWasilewski, alenależy riery. Wyleżoł nie jest tak znany jak ka- znaczące sobą za przecież mają Obaj nie! Otóż wcześnie? za było i Kowalewskiegodla zatem Czy sukcesów. wiele sobą za tystówo OO NN TT ar nazwiska są to wszystko widzą, TT PP w 2001r. OO EE yae w wydanej Live

ustalonejmarce, mających kolei Kowalewski od po- od Kowalewski kolei trio, z trio, udziałem perkusi - udziałem zespole towarzy zespole

ou 01 arty 2011, roku przyspieszenia

yeoa nie Wyleżoła . Po Yearning .

, ale ale You, For może sobiemoże

ou 2010. roku eo boku jego zwieńcze- naszym naszym - - - - zagrana specjalniedlamnie... została jakby czuję że dlatego, Może W solid- klasycznej. muzyki podstawie na nej jest zbudowany język raz i raz po razpłyty nurtu”, tejsłucham go „główne- zwanego tak fanem kim wiel- jestem nie Chociaż płyty. tej słuchania minut pierwszych od już w mnie wbiły prostu po nem pięk filigranowym swoim album, You”, otwierające for „Lullaby córki w kompozycji wyśmienitych riałcudownie wręcz zagrany, pełen w kochani za- są Artyści modom. ulega nie ty, eksperymen- na się sili nie wością, no- za goni nie płycie na Muzyka prawdziwą perłęw swymkatalogu. lazł,alew dawcę.Wydawca zna- nie się polski kolejneaż dwa czekająclata, wy na w on przeleżał niestety nej żony „Cause I „Causeżony nej ukocha- dla Kowalewskiego przez bezpretensjonalności i na mierze w polega świeżość których szości pióra Adama Kowalewskiego, sięgo wydać, zyskując w zdecydował „Hevhetia”, który label słowacki prowadzący Sudzina Jan szczerości wypowiedzi. Napisane Napisane wypowiedzi. szczerości eutce tzmjm mate- otrzymujemy rezultacie

nie mogę się od niej oderwać.niej od się mogę nie

końcuzachwycił sięnim

azwj rdci a tradycji, jazzowej

love You” czy dla czyYou” love

tensposób szufladzie szufladzie głównej głównej więk

fotel

ich - - - JazzPRESS, listopad 2013 |15

Od września JassPRESS jest dostępny na takich urządzeniach jak iPhone i iPad w bardzo przyjaznej formie! Mamy nadzieję, że ułatwi Wam to lekturę naszego miesięcznika! By przetestować jak czyta się nasz magazyn na Waszych urządzeniach, kliknijcie tutaj » Piszemy dla Was i dzięki Wam

> 16| RadioJAZZ.FM poleca

Gregory Porter – Liquid Spirit High Definition Quartet – Hopasa

Gregory Porter to wymierający gatunek. Jazzo- Hopasa to fenomenalny debiut niezwykłego ze- wy wokalista. Wokalista śpiewający teksty, jedno- społu. High Definition Quartet to kwartet, które- cześnie nie wdzięczący się do licealistek pozują- go istnienie przywraca mi wiarę w ciągłe istnienie cych na intelektualistki – czyli słuchających niby wielkiego jazzu, a przede wszystkim w przyszłość jazzu i uciekających od popu dla zasady. Woka- gatunku. Zespół można porównać do najwięk- lista, którego głos coś wyraża, który więcej cza- szych amerykańskich składów z lat sześćdzie- su spędza na sali prób niż u fryzjera. Tacy jeszcze siątych, których nieodłączną cechą był fakt, że istnieją, czego dowodem najnowsza płyta Grego- muzycy inspirowali się wzajemnie i współpracując ry Portera. Mogę sobie wyobrazić, że festiwalowa tworzyli muzykę, której nigdy nie zagraliby bez publiczność szaleje, z pewnością Gregory Porter kolegów. to artysta koncertowy, a fakt, że Liquid Spirit jest niestety albumem studyjnym to w zasadzie jedy- W takim zespole jest zarówno miejsce dla gwiazd, na wada tej płyty. Trochę brakuje jej spontanicz- jak i tych, bez których gwiazdy nie błyszczałyby ności koncertu. Gregory Porter to połączenie Tony tak jasnym światłem. W zespole High Definition Bennetta z Frankiem Sinatrą ze sporą domieszką Quartet najjaśniejszym światłem świeci talent nieco ambitniejszych harmonii Jona Hendricksa. obsypanego w całej Europie wieloma nagrodami W tej dziedzinie wokalistyki wszystko już było, co Piotra Orzechowskiego. (…) nie oznacza, że nie ma zapotrzebowania na takie produkcje… (…)

< JazzPRESS, listopad 2013 |17

Michael Patches Stewart – On Fire Generation Next – Live At Jazz Nad Odrą

Święty Graal dla fanów niezwykłego talentu Mi- Live At Jazz Nad Odrą to niezwykle krzepiące chaela Patches Stewarta. Wyczekiwana od lat, dzieło. Zjawisko kulturowe, a właściwie społecz- nagrywana przez lata, wreszcie jest. Dla mnie ten ne warte odnotowania. Zanim przejdę do muzyki, album jest wyśmienitym powrotem do przeszło- nieco o personaliach. Dawno, dawno temu, za gó- ści. A może nawet udaną próbą jej ulepszenia. rami i lasami, a raczej w czasach, kiedy udawali- śmy, że pieniądze są coś warte, a wiele zakładów To przeszłość umieszczona gdzieś między Brecker pracy udawało, że pracuje, być muzykiem jazzo- Brothers a Pat Metheny Group. To dobre melodie, wym to było coś. Przyznanie magicznego certy- zagrane w sposób, który spodoba się wszystkim fikatu przez szanowaną niekoniecznie w kręgach fanom jazzu. Szczególnie zaś tym, którzy pamię- artystycznych komisję oznaczało awans spo- tają to co najlepsze w muzyce lat dziewięćdziesią- łeczny, możliwość wyjazdów zagranicznych, no tych. Powrót do przeszłości nie jest niczym złym, i oczywiście odpowiednie uwielbienie w kręgach jeśli zrobi się to dobrze, powstaje naprawdę wy- wszelakich. Wystarczyło powiedzieć – jestem mu- bitna muzyka. zykiem i to nie byle jakimś tam, tylko jazzowym, czyli zajmuję się sztuką wyższą, co oznaczało – Cóż mogło wyjść ze spotkania wielkich gwiazd, jeśli nie rozumiecie mojego grania, to Wy się nie których długą listę widzicie na okładce? To właś- znacie… (…) nie fusion – fuzja gatunków, wzajemne inspiracje, niemal dosłowne cytaty z klasyków gatunku. (…) Rafał Garszczyński

Pełne recenzje płyt tygodnia znajdziesz na stronie www.jazzpress.pl/plyta-tygodnia

> 18| Wspomnienie

Oscar Castro-Neves – arcymistrz muzyki brazylijskiej (1940–2013)

Andrzej Patlewicz [email protected]

skich zaczynało od bossa-novy, która stawała się coraz modniejsza, docie- rając w końcu do Stanów Zjedno- czonych. Tam w 1962 roku w słynnej sali Carnegie Hall w Nowym Jorku odbył się specjalny koncert, w któ- rym uczestniczył 22-letni wówczas Oscar Castro-Neves. Od tego mo- mentu zaczęła się jego międzyna- rodowa kariera. Wraz ze Stanem Getzem i Sergio Mendesem odbył trasę koncertową, po której posypa- Nikt przed nim i nikt po nim nie bę- ły się propozycje od wielu promo- dzie tak zwiewnie i zarazem tak ra- torów i jeszcze większej liczby arty- dośnie plumkać na gitarze. Brazylij- stów. Kiedy Ella Fitzgerald wzięła się ski gitarzysta, fantastyczny aranżer za piosenki Antonio Carlosa Jobima i kompozytor niezliczonej liczby nie zapomniała o Castro-Neves’ie. utworów dołączył 27 września br. do Jego gitara przepięknie wypełniała największej niebiańskiej orkiestry każdą wokalną frazę boskiej Elli. świata. Urodził się 15.05.1940 roku Z własnym kwartetem podróżował w Rio de Janeiro, gdzie rozpoczęła po świecie, występując z zespołami się jego przygoda z muzyką. Wraz Dizzy’ego Gillespiego, Lalo Schiffri- z młodszym bratem występował na na i Sergio Mendesa, z którego ze- licznych imprezach, zdobywając lo- społem nagrał ponad 15 albumów. kalny rozgłos. Mając 16 lat miał już Prowadził i dowodził zespół znako- na swoim koncie międzynarodowy mitego wokalisty i fantastycznego hit „Chora Tua Tristeza”. Karierę gitarzysty Kenny’ego Rankin’a. Kie- rozpoczął, grając u boku Antonio dy się widziało ich razem uśmiech- Carlosa Jobima i Joao Gilberto. Cała niętych na scenie, to tak jakby stali trójka stała się wkrótce współtwór- obok siebie arcymistrzowie gatun- cami bossa-novy. We wczesnych ku. Oscar Castro-Neves. Zawsze latach 60. wielu muzyków brazylij- uśmiechnięty, pełen ciepła, dobroci

< JazzPRESS, listopad 2013 |19

był rozrywany przez niemal wszyst- odnajdziemy jego solówki gitarowe, kich. Natychmiast dzwonili do choć zdarzały się wyjątki jak choćby niego, a to Elis Regina, Stevie Won- na płycie Davida Darlinga – Cycles der, Barry Manilow, Quincy Jones, wydanej nakładem wytwórni ECM Eliane Elias, Lee Ritenour, Toots oraz na albumie Eliane Elias – Bra- Thielemans, John Klemmer, Carlos zilian Classics. Oczywiście w tych Welsman, Diane Schuur, Michael solówkach mógłby go zastąpić ktoś Jackson czy Diana Krall. Jego brazy- inny, ale w tego rodzaju muzyce lijski zespół towarzyszył także w na- i specyficznym „plumkaniu” nigdy graniach Joe Hendersonowi. On sam nie będzie takiego arcymistrza jak pojawiał się w nagraniach Joe Passa Oscar Castro-Neves. On sam był nie- i Zoot’a Simsa. Kiedy Barbra Stre- śmiały, skromny, rzadko nagrywał isand nagrywała Movie Album, nie własne płyty. Jego oficjalna dysko- mogło zabraknąć i jego. Gitarzysta grafia obejmuje zaledwie dziesięć odniósł wielki komercyjny sukces, albumów. nagrywając album Soul of the Tango wspólnie z wiolonczelistą Yo-Yo Mą. 4 września 2009 roku wystąpił wraz Temat muzyczny „Nie można teraz z innymi artystami w specjalnym odejść” (spopularyzowany w Polsce koncercie z okazji 50-lecia bossa- przez Hannę Banaszak i Janusza novy w Hollywood Bowl w Los An- Strobla) znakomicie oddaje klimat geles. Artystom towarzyszyła or- bossa-novy i pokazuje nieskazitel- kiestra prowadzona przez Vince’a ną grę na wiolonczeli mistrza Yo-Yo Mendozę. Tam nawiązała się znajo- My. Za ten album Oscar Castro-Ne- mość Oscara Castro-Nevesa z Anną ves otrzymał nagrodę Grammy. Ten Marią Jopek, która brała udział niebywały sukces spowodował, iż w tym niecodziennym i jakże wy- zaproponowano mu pisanie muzy- jątkowym muzycznym wydarze- ki do wielu filmów m.in.: Blame It niu. AMJ w połowie pierwszej czę- On Rio z Michaelem Cainem i Demi ści gali czule wprowadzona została Moore w rolach głównych, Dirty Rot- przez gitarzystę. Zaskoczyła fanów ten Scoundrels, L.A. Story, Sister Act 2: bossa-novy polską wersją klasyku Back In the Habit, House Sitter, Dun- Badena Powella Apelo (u nas zna- ston Checks In, He Said, She Said i Get- na jako „Samba przed rozstaniem”) ting Even with Dad. Jeśli się przejrzy w orkiestrowej aranżacji Oscara tysiące nagrań, w których uczestni- Castro-Nevesa. Muzyk znad gitary czył Oscar Castro-Neves, nierzadko zaśpiewał gościnnie jedną zwrotkę

> 20| Wspomnienie

Jamie Cullum – Momentum oryginalnego tekstu. W ciągu tego kilkugodzinnego Andrzej Patlewicz koncertu widzowie mieli okazję prześledzić historię [email protected] gatunku, wsłuchując się zarówno w najstarsze, jak i najpiękniejsze i najważniejsze kompozycje z ostat- niego półwiecza. Kiedy AMJ nagrywała w Warsza- Najnowszą płytę Jamie Culluma wie jeden ze swoich albumów, na jej prośbę Castro można określić jako pop w jazzo- -Neves przyleciał do Polski, by wziąć udział w sesji. wym stylu. Nie on jeden balansuje W intymnym wnętrzu teatru Collegium Nobilium na granicy jazzu i muzyki popular- w Warszawie, AMJ pojawiła się w towarzystwie naj- nej. Już znacznie wcześniej próbo- słynniejszego gitarzysty w dziejach bossa-novy. To wał zjednać sobie szersze uznanie Oscar Castro-Neves – przyjaciel i współpracownik Jo- – wśród słuchaczy – Kanadyjczyk bima, legendarny twórca całego stylu gry na gitarze Michael Buble czy też dwaj inni klasycznej w Brazylii, producent i aranżer, zaprasza- amerykańscy młodzi croonerzy ny przez największych artystów świata do projektów – Harry Connick Jr. i Matt Dusk. z bossa-novą pojawił się w Polsce po raz pierwszy, W tym towarzystwie Jamie Cullum by wziąć udział w koncercie: Wieczór Jazzu i Bossa nie pasuje do stereotypu i jako jedy- Novy będącym pierwszym projektem muzycznym ny ma innowacyjne zacięcie. Mimo, realizowanym z polskimi i międzynarodowymi arty- iż początkowo sięgał po klasykę, to stami przez BMW Jazz Club. Przewodnim tematem wychodząc naprzeciw, podejmował ich wspólnego spotkania były bossa-novy, jednak nie współpracę z Pharrellem William- obyło się bez wielu niespodzianek. Warto dodać, że sem, zespołem Radiohead a nawet każda piosenka podczas występu była poprzedzona Clintem Eastwoodem. Atutami komentarzem. Jego niepohamowana chęć uczest- młodego brytyjskiego wokalisty niczenia w różnych muzycznych projektach podyk- i pianisty jest nie tylko wrodzony towana była tym, iż Oscar Castro-Neves zapisał się talent, ale też niebywała skutecz- w pamięci, jako niepoprawny optymista, obdarzony ność (zmierzwiona fryzura, tramp- niebywałym urokiem oraz pasją do sztuki i do lu- ki, wytarte dżinsy), dzięki czemu dzi. Ten jeden z najbardziej rozchwytywanych am- utożsamia się z młodą publicznoś- basadorów muzyki i kultury brazylijskiej na świecie cią i trafia do nich przekraczając po zmarł 27 września 2013 roku w Los Angeles w Kalifor- drodze różne style. Już wcześniej- nii (gdzie mieszkał od lat), mając 73 lata. Przez bli- szymi albumami: Pointless Nostal- sko 6 dekad występował na scenach całego świata, gic, Twentysomething czy The Pursuit współpracując z niezliczoną ilością wykonawców. spowodował zainteresowanie jego Dla wielu z nas zasłynął głównie jako gitarzysta, osobą. Podpisany kontrakt z wy- kompozytor i świetny aranżer, ale warto pamiętać, twórnią Universal Classic and Jazz że także śpiewał, a robił to zachwycająco. na sumę miliona funtów mówi za

< JazzPRESS, listopad 2013 |21

Jamie Cullum – Momentum

I Get Famous”. Wspomagająca sekcja dęta Rory Sim- mons (trabka), Tom Richards (saksofon barytonowy), Jamek Allsap (saksofon tenorowy) i Nichol Thom- son (puzon) nadaje utworowi nieco jazzowy charak- ter. Dobrze znany Cole Porterowski klasyk „Love For Sale” potraktował w sposób nu-acid jazzowy. W wo- kalnych częściach tego utworu pojawia się głos rape- ra Rootsa Manuvy dobrze znanego z hip hopowych dokonań. W nieco łagodniejszym i spokojniejszym tonie utrzymany jest „Pure Imagination” autorstwa siebie. Od razu Jamie Cullum zjed- Leslie Bricusse z wykorzystaniem ogromnej partii nał sobie ogromną rzeszę fanów instrumentów smyczkowych. Słychać dodatkowo poprzez włączanie do swego reper- nieskazitelną grę na fortepianie Yahmaha samego tuaru popowych i rockowych utwo- Jamie Culluma. Powrotem do nieco popowego gra- rów, wzbogacając je o jazzowe frazy. nia jest utwór „Anyway” napisany przez Culluma Tak też dzieje się na najnowszym oraz Richarda i Roberta Poindexterów i Jackie Poin- albumie Momentum, na którym dexter. W dubowym klimacie utrzymany jest „Sad, pomieścił 12 własnych kompozycji, Sad World” z charakterystyczną grą na basie z po- ale też pisanych wspólnie z Benem dwójnym gryfem Christophera Hilla. Cztery ostatnie Cullumem, Stevem Bookerem czy piosenki na płycie to jego autorskie pełne ekspresji Darrenem Lewisem. Płytę otwiera kompozycje „Take Me Out (Of Myself)”, „Save Your jego kompozycja „The Same Things” Soul”, „Get A Hold of Yourself” i „You’re Not The Only z pulsującą perkusją, niczym wyję- One”. Mimo iż nieźle daje sobie radę grając na for- tą ze studia Tamla . W tle tepianie i śpiewając, to wyszukuje przy tym akordy, trochę elektroniki i powtarzający wprowadzając niepokój i nieco nostalgiczny klimat. się motyw śpiewany przez Culluma Jest to pewnego rodzaju element zaskoczenia. Te oraz wspomagający go chórek (Na- najbardziej przebojowe utwory z płyty już polubiła talie Williams, Janet Ramus i Van- młodsza publiczność. Czy spotka się z przychylnym essę Haynes). „Edge of Something” – przyjęciem jazz fanów? Będąc po części spadkobiercą to jeden z najbardziej przebojowych Franka Sinatry – tak przynajmniej było na początku numerów na tym krążku, pełen kariery, to teraz wykonując popowe piosenki, zacho- nowoczesnej motoryki i pulsują- wał przywilej muzyka jazzowego. Jamie Cullum na cego rytmu. W podobnym klima- okładce sierpniowego numeru stricte jazzowego pis- cie utrzymany jest „Everything You ma – Jazz Thing – wiele wyjaśnia. Didn’t Do”. Cullum bardziej spokoj- nie traktuje swój śpiew w „When

> 22| Recenzje

Geri Allen – Grand River Crossings – Motown & Motor City Inspirations

Andrzej Patlewicz [email protected]

Ta ciemnoskóra pianistka jazzowa swoją poprzednia płytą – A Child Is Born, nagraną ze stepistą i wsam- plowanymi głosami kobiet z Ala- bamy – udowodniła, iż jazz może nadawać się do tańca. Już jako małe dziecko trenowała taniec, dlatego ma szacunek dla tej dziedziny sztu- ki. Geri Allen jednak kojarzona jest z bardziej wyrafinowanym jazzem. Wśród swoich mistrzów wymienia Cecila Taylora – to jemu zadedyko- wała swego czasu jeden z utworów, chciała oddać mu hołd. Uważa go jazzu. Solowe dokonania wybitnej za jednego z innowatorów piani- pianistki i kompozytorki bardzo styki jazzowej. Grała z Ornettem wyraźnie cechuje wyrazistość i jas- Colemanem, a także z jego synem ność brzmienia. Muzyka, którą Geri Dennardem. Z innym legendar- Allen proponuje na swojej –naj- nym muzykiem – perkusistą Pau- nowszej, czwartej wydanej dla ofi- lem Motianem – nagrała kilka waż- cyny Motema Music – płycie, to in- nych płyt, które weszły do kanonu spiracje muzyką spod znaku Tamla muzyki jazzowej. Poza współpracą Motown. Tematycznie nawiązuje z wielkimi legendami jazzu lubi do Detroit, miasta w którym artyst- też nowe wyzwania. Współpracu- ka dorastała i z którym łączą ją na- jąc z Robertem Hurstem, tworzyła dal silne związki. To właśnie Detro- grupę D3 grającą muzykę inspiro- it – znane z produkcji samochodów waną ethno jazzem. Ta muzyka jest – dzięki Barry’emu Gordy’emu Jr. jej bliska, sama zresztą studiowała urosło do rangi stolicy muzyki soul jazz i etno muzykologię. Jako raso- i R’n’B. Dzięki dziedzictwu Motown wa pianistka jazzowa nie zapomina Geri Allen zawdzięcza tak wiele, jak o dokonaniach Theloniousa Mon- inspiracjom twórczym, które odna- ka, które są ważną częścią historii lazła później w muzyce jazzowej.

< JazzPRESS, listopad 2013 |23

W nagraniu albumu Grand River ne terytorium. Chcąc dorównać wy- Crossing: Motown and Motor City obraźnią i muzycznym kunsztem, Inspirations poza pianistką uczest- spróbowała zaadaptować na płycie niczyli jeszcze dwaj inni wytraw- dwie autorskie kompozycje: „In Ap- ni jazzmani; trębacz Marcus Bel- preciation” i „Grand River Crossings grave i saksofonista altowy David II”, który posłużył jednocześnie za McMurray, znakomicie wpasowu- tytuł albumu. Jedynym utworem jąc się w klimat soulowych kompo- niepasującym do całości jest be- zycji. Płytę otwiera jeden z utworów atlesowska przeróbka utworu na- Michaela Jacksona „Wanna Be Star- pisanego przez Paula McCartneya tin’ Somethin”, w którym słychać – „Let It Be”. Szkoda, że zabrakło na wyrazisty puls fortepianu. „Tears tej płycie wspaniałych soulowych of a Clown” to kompozycja Smokey głosów. Na usprawiedliwienie Geri Robinsona, którą z powodzeniem Allen wyznała, iż „muzyka może wykonywał , a wer- wyrażać wiele różnych spraw. Może sja Geri Allena jest nadzwyczaj opowiadać o intelekcie. Może cele- przejmująca. Poza sztandarowymi brować ciało i jego poruszanie się. utworami zabarwionymi czarnym Może mówić o poszukiwaniu, może soulem, wonderowskim „That Girl”, dawać wewnętrzną siłę, tworząc do- „Baby I Need Your Lovin” , „Itching skonałe miejsce do spokojnej egzy- In My Heart”, z brawurową grą na stencji. Wszystko to, czego oczekuję alcie Davida McMurray’a mamy też od muzyki, to mieć w niej to wszystko świetne interpretacje utworów in- razem”. Próba łączenia muzyki so- nych soulowych mistrzów Marvina ulowej z jazzem miała już miejsce Gaye’a – „Inner City Blues”, „Save w latach 60. i 70. Artystka z bagażem The Children”, Gerarda Wilsona – doświadczeń przenosi nas tym ra- „Nancy Joe”, Franka Wilsona – „Sto- zem w czasy, kiedy ze stajni Tamla ned Love” czy Roy’a Brooks’a – „The Motown wypływały nieskazitelne Smart Set”. Geri Allen znakomicie dźwięki, które pod palcami Geri łączy bogactwo piosenek pop z nie- Allen nabierają innego znaczenia, ograniczoną wyobraźnią artystki doskonale urzeczywistniając cało- odkrywającej wciąż nowe muzycz- ściowy zamysł tego albumu.

> 24| Recenzje

Mavis Staples – One True Vine

Andrzej Patlewicz [email protected]

dla Stax Only for the Lonely, realizując też nagrania na potrzeby innych labeli. Uczestniczyła w powsta- waniu dwóch ciekawych albumów A Piece of the Action Curtisa Mayfield’a oraz Spirituals & Gospels: A Tribute to Mahalia Jackson, z udziałem keyboardzi- sty Lucky Petersona. W 2007 roku nagrała jedenasty album We’ll Never Turn Back z udziałem producenta Ry Coodera. Jej najnowsza płyta One True Vine uka- zuje mroczniejszą, surowszą muzykę, zaaranżowa- ną akustycznie i przynoszącą najszczersze wyznania muzyczne w całej jej karierze. Wokalistka pomieści- ła na nowym krążku dziesięć piosenek, z czego część z nich zostało napisanych specjalnie dla niej. Twór- Kariera tej ciemnoskórej wokalistki cami utworów są Jeff Tweedy, który po raz kolejny i bojowniczki o prawa obywatelskie podjął się produkcji płyty, oraz Nick Lowe. Album w Stanach Zjednoczonych rozpo- otwiera kompozycja „Holy Ghost”, po której pojawia częła się w 1950 roku, kiedy to wy- się „Every Step”. Oba utrzymane w stylistyce soul z za- stępowała z rodzinnym zespołem chowaniem nowoczesnej przestrzeni dźwiękowej. Staple Singers. Sześć lat później jako „Can You Get To That”, „Jesus Wept”, „Far Celestial The Staples wylansowała pierwszy Shore” to typowe gospelowe utwory z upiększonymi wielki hit „Uncloudy Day”. Podróżo- partiami wokalnymi. W „What Are They Doing In wała wraz z rodzinnym zespołem, Heaven Today”, „Sow Good Seeds”, „I Like The Things dając szereg koncertów i wykonu- About Me” i „Woke Up This Morning (With My Mind jąc muzykę gospel. Swoją solową On Jesus)” słychać wyraźnie jak bardzo ukształtował karierę rozpoczęła od podpisania się głos tej ponad 70-letniej wokalistki. Nie jest to kontraktu z wytwórnią Epic Recor- żaden zarzut, a wręcz przeciwnie. Mimo pokaźnej ds, która wypuściła w 1960 roku na tuszy głos Mavis Staples jest nadal silny, przenikli- rynek udanego singla „Crying In wy i momentami wzruszający. Artystka należąca do the Chapel”. Mavis Staples, już jako American Soul Music wyraziła na tym albumie naj- ugruntowana wokalistka soulowo bardziej osobistą i emocjonalną deklarację „amery- -rhythm and bluesowa, nagrywała kańskiego skarbu”.

< JazzPRESS, listopad 2013 |25

Asaf Sirkis Trio – Shepherd’s Stories

Sławek Orwat [email protected]

przekraczając na przestrzeni tysiąc- leci wszelkie widzialne i niewidzial- ne granice rozsądku oraz społeczne- go przyzwolenia, przecierali szlaki nie tylko artystom? Zawsze byłem zafascynowany wpływem melodii na duszę i tym jak muzyka może łączyć nas z naszą jaźnią – pisze we wstępie do albumu Shepherd’s Stories jego autor – Nazywam to efektem opowie- ści pasterza. Efekt ten zachodzi wów- czas, kiedy melodia przypomina nam o czymś, co wcześniej już słyszeliśmy, Rok 2013 w zapisze się bez wątpienia wywołując wrażenie: „znam skądś w pamięci fanów Asafa Sirkisa. Po tę melodię, ale nie potrafię dokładnie znakomitej płycie „Insight”, firmo- określić skąd”. Czy przez pryzmat wanej przez Trio Maćka Pysza, któ- tej wypowiedzi można stwierdzić, rej klimat w dużym stopniu powstał że Shepherd’s Stories jest albumem dzięki perkusji Asafa, tym razem koncepcyjnym? Po nietuzinkowym ten ceniony izraelski drummer po- projekcie Inner Noise, w którym stanowił zabrać swoich słuchaczy Asaf wraz z – grającym na kościel- w podróż do tajemniczego i jakże nych organach – Steve Lodderem często – z dreszczem niepokoju – i gitarzystą Mike’em Outramem omijanego niematerialnego wy- stworzyli muzykę będącą mieszani- miaru egzystencji. Owszem... może ną jazzu, fusion oraz elementów ro- bezpieczniej jest nie zapuszczać się cka progresywnego, tym razem ten w nie do końca wyjaśnione przez obdarzony niezwykłą wyobraźnią naukę obszary ludzkiej jaźni, niż perkusista postanowił ujawnić jesz- podjąć ryzyko trudnych do przewi- cze bardziej intymne obszary swojej dzenia skutków takiej eskapady, ale muzycznej wrażliwości. w jakim stopniu znalibyśmy dziś sa- mych siebie i otaczający nas świat, Trafione w dziesiątkę intro płyty, gdyby nie szaleni odkrywcy, którzy jakim jest trwająca ponad osiem

> 26| Recenzje minut kompozycja „1801” to w mojej interpretacji padku trudne. „Dream Sister”, przy- namalowany za pomocą dźwięków punkt wyjścia pominający nastrojem wspomniane oddający wszystkie nastroje i emocje, jakie towarzy- już intro i jednocześnie będący naj- szą śmiałkowi, który w poszukiwaniu źródeł swoich bardziej dynamiczną kompozycją inspiracji wyrusza właśnie w ekscytującą podróż tego albumu, upewnia mnie w prze- w najgłębiej ukryte zakamarki swojej świadomo- konaniu, że Shepherd’s Stories jest ści. Po – pełnym gitarowej wirtuozerii Tassosa Spi- bardzo dokładnie przemyślanym liotopoulosa, z brawurowym solo Johna Turville’a ciągiem muzycznych zdarzeń, które na pianie Rhodesa – wprowadzeniu tempo albumu w zamierzony sposób kierują myśla- zdecydowanie zwalnia, a leniwie sączący się utwór mi słuchacza i prowadzą go niczym „Eyes Tell” i kojąca kompozycja „Traveller” z piękną mapa do punktu finalnego. Gdzie jest wokalizą Sylwii Bialas (jeden z moich faworytów ów punkt i co nam może wyjaśnić? tego krążka) stanowią jedynie preludium do wypra- Zniewalająca kompozycja „Together” wy w nieznane. z rewelacyjnym fletem Garetha Loc- krane, przywołująca pełne narko- Firmujący to wydawnictwo muzycy znają się dosko- tycznych zapachów klimaty rodem nale. W roku 2006 Tassos Spiliotopoulos wydał swój z epoki „dzieci kwiatów”, utwierdza debiutancki album Wait for Dusk, a do jego nagrania mnie w przekonaniu, że oto właśnie zaprosił właśnie Asafa Sirkisa i basistę Yarona Stavi – dobrnęliśmy w szalonej wyprawie tych samych, którzy na Shepherd’s Stories za pomocą z Asafem Sirkisem do momentu, dźwięków zapisali owe nieuchwytne „opowieści pa- w którym niekoniecznie już liczy się sterza”, które we wstępie do płyty sam autor wyjaśnia sam cel poszukiwań, a znacznie bar- następująco: >>Jest to uczucie podobne do deja-vu lub dziej istotne jest to, co z nami i wo- występujące podczas słuchania muzyki, która przywołu- kół nas właśnie się dzieje i czemu je wspomnienia z innych okresów życia. Różnica polega dobrowolnie ulegamy, poddając się na tym, że „opowieść pasterza” łączy nas z czymś więk- działaniu hipnotycznej siły muzyki, szym niż my sami, zapomniana prawda czy też zbiorowa która dla pokolenia artystów prze- świadomość. Te chwile są momentami łączenia się z na- łomu lat 60. i 70. ubiegłego stulecia szą duszą i ważnymi wskazówkami lub przypomnienia- była swoistym manifestem wolno- mi o tym, skąd pochodzimy<<. Przesłanie to potwier- ści i artystycznym azylem chronią- dza pozornie utrzymana w podobnym tempie – jak cym przed wszelkimi brudami tego dwa poprzednie utwory – kompozycja „Meditation”, świata. Moja interpretacja (a może która różni się jednak od nich mocniejszą perkusją, nadinterpretacja?) każe mi spojrzeć co – podążając za ideą tego albumu – może symbolizo- na ten album pod względem kon- wać u naszego podróżnika pierwsze oznaki niepoko- cepcyjnym trochę jak na pochodzą- ju, a być może nawet zaplątania się w sieci skojarzeń, cy z początku lat 70. pewien kultowy których próby przyporządkowywania w czasie mogą amerykański film drogi w reżyse- stanowić rodzaj niebezpiecznego labiryntu, z którego rii zmarłego niedawno Richarda C. odnalezienie drogi powrotnej jest w najlepszym przy- Sarafiana. Znikający punkt jest bo-

< JazzPRESS, listopad 2013 |27 wiem, podobnie jak mój subiektyw- trio, z którym nagrał dobrze przyjęty album One Step ny punkt spojrzenia na ideę albumu Closer. We wspomnianym już trio The Inner Noise, Tria Asafa Sirkisa, czytelną apoteo- dzięki połączeniu organów kościelnych, gitary elek- zą wolności, która wbrew wszelkim trycznej i perkusji, Asaf Sirkis dał się poznać jako ograniczeniom i systemom autory- muzyk poszukujący nowych brzmień i niestroniący tarnym, daje prawo każdemu czło- od ryzykownych eksperymentów. W kwietniu 1999 wiekowi do poszukiwania prawdy, Sirkis przeniósł się do Londynu, gdzie bardzo szybko w tym także tej, która z uwagi na gra- ugruntował swoją pozycję na brytyjskiej i światowej nice naszego pojmowania do końca scenie jazzowej. Wraz z palestyńskim kompozytorem odkryta zostać nie może. Adelem Salamehem nagrał wysoko oceniony album Nuzha, natomiast jego spotkanie z klarnecistą, flecistą Asaf Sirkis bezsprzecznie jest jednym i saksofonistą w jednej osobie – Giladem Atzmonem z najbardziej znaczących współczes- w roku 2000 zaowocowało powstaniem Oriental Hou- nych perkusistów jazzowych. Przy- se Ensamble, którego album Exile z roku 2003 uzyskał szedł na świat w rodzinie izraelskiej, miano: Najlepszy Album Roku wg dziennikarzy BBC. ale dorastał w położonej niedaleko Rok później zespół ten (w którym nota bene obok Asa- Tel Awiwu jemeńskiej dzielnicy Re- fa Sirkisa występował także grający na Shepherd’s Sto- hovot. Wielokulturowość ukształto- ries izraelski basista Yaron Stavi) został nominowany wała w nim specyficzne zrozumienie do prestiżowej nagrody Jazz Awards w kategorii Naj- muzyki i rytmu. Mając dwanaście lepszy Zespół. Od roku 2006 – pod szyldem Lighthou- lat, Asaf zaczął uczęszczać na pierw- se Asaf Sirkis – współpracował także ze znakomitymi sze lekcje perkusji i jednocześnie muzykami brytyjskimi: saksofonistą Timem Garlan- rozwinął zamiłowanie do basu elek- dem i pianistą Gwilymem Simcockiem, z którymi trycznego. Biorąc pod uwagę wyra- wydał cztery albumy i koncertował na całym niemal żaną przez niego wielokrotnie fa- świecie. Asaf Sirkis to jeden z tych nielicznych współ- scynację muzyką takich zespołów czesnych artystów, którzy mogą pochwalić się ogrom- jak: Yes, Genesis czy Mahavishnu Or- ną kolekcją muzycznych kolaboracji. Obok wspo- chestra, trudno się dziwić, że w jego mnianego na wstępie naszego Maćka Pysza, uważny kompozycjach słychać aż tyle fusion badacz jego twórczości odnajdzie między innymi na i brzmień progresywnych. Po zakoń- tej liście nazwiska dwóch zasłużonych muzyków czeniu służby wojskowej Asaf Sirkis amerykańskich: gitarzysty Larry Coryella i basisty Jef- całkowicie oddał się muzyce, wystę- fa Berlina. Niedawno zapytałem korespondencyjnie pując w zespołach, których stylistyka twórcę Shepherd’s Stories o jego ulubionych muzyków oscylowała od muzyki klezmerskiej, jazzowych z naszego kraju. W mailu, który otrzyma- aż po jazz-rock. Pracował z tak zna- łem kilka dni temu od Asafa Sirkisa można przeczy- nymi muzykami jak klarnecista Ha- tać następującą informację: „About my favorite Polish rold Rubin, saksofonista Albert Be- Jazz: I’m a big fan of Simple Jazz Trio as well as the late ger czy skrzypek Yair Dalal. W 1995 Jarek Smietana (which I knew personally) and Leszek roku Asaf założył swoje pierwsze Możdżer”.

> 28| Recenzje

Przemysław Florczak – Image Of My Personality

Kacper Pałczyński [email protected]

stu pewne cechy jego gry, które na szczęście pozostały niezmienione.

Na debiutancką płytę Przemysława Florczaka długo musieliśmy czekać. Już jakiś czas temu pojawiały się informacje, że lada dzień Image Of My Personality ujrzy światło dzien- ne, niestety musiały się pojawić ku temu kolejne przeszkody. Teraz już jednak album jest dostępny i każdy zainteresowany może nareszcie cie- szyć się w domowym zaciszu muzy- ką na nim zawartą. Trzeba jednak Przemysław Florczak jest saksofo- pamiętać, że płyta została nagrana nistą, którego co bardziej dociekli- trzy lata temu, a mamy tu do czy- wi fani polskiego jazzu być może nienia z muzykiem, który ciągle się już kojarzą. Do tej pory znany był rozwija. Z pewnością warto więc ze współpracy z puzonistą Micha- przy najbliższej możliwej okazji łem Tomaszczykiem i jego zespo- udać się na jego koncert i spraw- łem Biotone, z którym nagrał no- dzić, czy i w jaką stronę ewoluuje minowany do „Fryderyka” album styl saksofonisty. Unspoken Words. Ponadto Przemy- sław Florczak ma na swoim koncie Przechodząc już do sedna sprawy, występ na Bielskiej Zadymce Jazzo- a więc muzyki zawartej na Ima- wej, gdzie – jako członek big bandu ge Of My Personality, warto przede zebranego na tę okazję – wykonywał wszystkim podkreślić, iż powin- aranżacje Marii Schneider, pod jej na ona z pewnością przypaść do batutą. Ja natomiast po raz pierw- gustu miłośnikom współcześnie szy usłyszałem tego saksofonistę wykonywanego mainstreamu. podczas pewnego kameralnego jam Mamy tu bowiem do czynienia session na warszawskiej Pradze, ze stuprocentowym jazzem, do gdzie od razu przypadły mi do gu- tego w powszechnie chyba lubia-

< > JazzPRESS, listopad 2013 |29

Przemysław Florczak – Image Of My Personality

nym składzie instrumentalnym. świetny rezultat. Otrzymaliśmy al- Któż bowiem nie przepada za po- bum zarazem spójny i wewnętrznie łączeniem soczystego brzmienia zróżnicowany, zawierający chwile organów i saksofonu? To właśnie lirycznego wyciszenia, jak i liczne połączenie, mimo iż znane już od fragmenty, w których muzycy dyna- dawna, zdecydowanie się nie sta- micznie się rozpędzają. Nadto warto rzeje, czego przykładem są cieka- zwrócić uwagę na bardzo dobre dwa we kompozycje Florczaka zawarte ostatnie utwory, które zostały nagra- na tej płycie oraz muzyczna inter- ne jedynie w trio (bez organów). akcja pomiędzy liderem a Pawłem Tomaszewskim. Jakże niekompletna byłaby jed- nak recenzja jakiejkolwiek płyty, Co istotne saksofonista zaprosił gdyby piszącemu nie udało się do do nagrania albumu instrumen- czegoś przyczepić! Chciałbym więc talistów bardzo kompetentnych w związku z tym wyrazić na ko- i – mimo ich wciąż młodego wieku niec swoje ubolewanie nad tym, – doświadczonych w wykonywaniu że album Image Of My Personality, tego rodzaju muzyki. Dzięki temu mimo iż ciekawy i bardzo przy- udało mu się uzyskać znakomite jemny dla ucha, jest niestety… krót- połączenie energii i temperamentu ki. Trwa bowiem łącznie niecałe z muzyczną dojrzałością. Cały ze- 45 minut i pozostawia pewien nie- spół gra bowiem bardzo swobodnie dosyt. Po wybrzmieniu ostatnich i stylowo, jak również potrafi bu- dźwięków ma się więc nieodpartą dować odpowiedni dla charakteru chęć dalszego przebywania z mu- danego utworu nastrój. Sam Prze- zyką Przemysława Florczaka, co mysław Florczak dysponuje z kolei oczywiście jest stanem bardzo po- mocnym, dojrzałym tonem i operu- zytywnym i korzystnym dla same- je szeroką, potoczystą frazą, nadto go lidera. Wygląda więc na to, że praktycznie nie używa vibrata. Jego wymyślony na siłę zarzut okazał gra jest swobodna i nacechowana się kolejnym komplementem. Jak dużą pewnością siebie, co stanowi mawiał już mistrz mojego mistrza bardzo pozytywny objaw. (a więc musiała to być prawda zna- na już dość dawno) „lepiej zagrać Wszystkie powyżej wymienione parę minut za krótko, niż choćby czynniki dały w moim przekonaniu sekundę za długo”.

> > 30| Recenzje

Terence Blanchard – Magnetic

Dominik Borek [email protected]

Jeśli przyjrzymy się personelowi grającemu, cieka- we jest, że artysta zaangażował w projekt zaledwie 21-letniego basistę o nazwisku Joshua Crumbly, tym- czasem w dwóch utworach gościnnie gra weteran i legenda kontrabasu Ron Carter! Trębaczowi to- warzyszą też muzycy, którzy od kilku lat stale z nim współpracują, czyli: Fabian Almazan (p), Kendrick Scott (d) i Brice Winston (sax). Poza Carterem, do udziału w nagraniach, zaproszeni zostali również Ravi Coltrane, który gra na saksofonach soprano- wym i tenorowym oraz pochodzący z Beninu gita- rzysta Lionel Loueke.

Pod koniec maja otrzymaliśmy ko- 10 utworów – tyle liczy płyta Magnetic. Oprócz czte- lejne dzieło czołowego amerykań- rech kompozycji lidera („Magnetic”, „Don’t Run”, skiego trębacza, który po kilku la- „Hallucinations”, „Central Focus”), znalazły się na tach przerwy powrócił do wytwórni niej też trzy skomponowane przez pianistę Fabiana Blue Note. Nie znaczy to, że przez ten Almazana („Pet Step Sitter’s Theme Song”, „Comet”, czas Blanchard próżnował, nic z tych „Another Step”), natomiast po jednym dołożyli Jos- rzeczy. Jest przecież nie tylko znako- hua Crumbly („Jacob’s Ladder”), Kendrick Scott („No mitym instrumentalistą, w świecie Borders Just Horizon”) oraz Brice Winston („Time znany jest równie dobrze z tworze- to Spare”). I tutaj ukłon dla lidera za zaufanie do nia muzyki filmowej. Płyta Magne- kolegów, którzy odwdzięczają się naprawdę inte- tic to współczesność w najlepszym resującymi kompozycjami. Zaowocowało to tym, wydaniu – wpisuje się ona nie tylko że otrzymujemy w sumie muzykę różnorodną i in- w ramy stylistyczne nowoczesnego spirującą, pokazującą walory każdego z członków bopu – post bopu, z którym artysta zespołu. jest często identyfikowany jako wio- dącą postać nurtu. Owszem, Blan- Tytułowa kompozycja na otwarcie mocno daje do chard jest poniekąd spadkobiercą zrozumienia, że na płycie będzie się dużo działo. Gillespiego i reszty, ale patrzy w przy- Temat wychodzący z trąbki i saksofonu magnetycz- szłość i wnosi do swojej muzyki spo- ny, solówki kipiące energią. To wszystko podkolo- ro nowych, świeżych pomysłów. ryzowane różnymi brzmieniami syntezatora i ak-

< JazzPRESS, listopad 2013 |31

centowane przez sekcję rytmiczną wyrazisty sound, oszałamiającą technikę bebopow- doskonale współgra ze sobą. ca. Jak zwykle też w improwizacje wplata z wyczu- ciem bluesowe frazy, jego gra jest żywiołowa, dyna- „Wyładowanie” napięcia następuje miczna, porywająca. w kojącym „Jacob’s Ladder” – ciepłe i łagodne współbrzmienia sprawia- Totalnie improwizowany „Another Step” czy enigma- ją, że muzyka płynie lekko jak po tyczne i rozkołysane „Hallucinations” wnoszą w mu- wyśnionej drabinie. zykę sporo świeżości. W pierwszym z nich muzycy postanowili pójść krok dalej i przekroczyć pewne Mocno swingujący „Don’t Run” to granice szablonowości, momentami bowiem poja- z kolei swobodna improwizacja wiają się nawet free jazzowe frazy. Blanchard zasto- Blancharda i Coltrane’a z lekkim sował tu efekt, który daje wrażenie jakby grało naraz szkieletem harmonicznym kreślo- kilka trąbek (proszę spojrzeć na okładkę płyty). nym przez Rona Cartera. Kontraba- sista napędza utwór żywiołowym Nie brakuje momentów eksponujących umiejęt- walkingiem, mając obok perkusi- ności pozostałych członków zespołu. „No Borders stę Scotta, który uważnie podąża Just Horizons” zaczyna autor kompozycji Scott, gra- za doświadczonym kolegą z sek- jąc open solo aż do wejścia tematu. Napięcie rośnie cji. Umiejętność swingowania jest z każdą minutą, pod koniec jest już mocno skumu- u Blancharda wielką zaletą, dzię- lowane. Z kolei w „Comet” gra tylko pianista Alma- ki czemu może w pełni rozwinąć zan, a w tle towarzyszą mu szmery i trzaski nadające skrzydła i pokazać sprawność oraz kolorytu. pomysłowość. O Magnetic zapewne jeszcze usłyszymy przy okazji „Central Focus” oraz „Time to Spa- kolejnych nagród, topów i klasyfikacji. Nie o wyścig re” to najbardziej mainstreamowe, tu chodzi, ale o zaspokojenie potrzeb wyższego rzę- w pełni akustyczne utwory, gdzie du – zarówno muzyków, jak i słuchaczy. Minusów szybkie tempa pozwalają na granie brak. ruchliwych i rozbudowanych im- prowizacji. Na koniec warto dodać, że już niedługo będzie moż- na posłuchać Terence’a Blancharda na kilku koncer- Terence Blanchard w niektórych tach w Polsce. Artysta wystąpi gościnnie z triem pia- utworach wzbogacił brzmie- nisty Michała Wróblewskiego, m.in. w Katowicach, nie swojej trąbki o efekty (m.in. Warszawie oraz w Gorzowie Wlkp., a przede wszyst- „Another Step”, „Pet Step Sitter’s kim w Gdańsku na festiwalu Jazz Jantar, gdzie zawi- Theme Song”), w całości zaś uwi- tają także inne sławy współczesnej trąbki jazzowej dacznia to, co ma najlepsze: jasny, (Christian Scott, Dave Douglas).

> 32| Recenzje

Chick Corea – The Vigil

Dominik Borek [email protected]

stylistycznie bliskich fusion lub będących około jazzowego środka (m.in. „Royalty”). Kompozytor oto- czył się muzykami, którzy są w sta- nie spełnić pokładane w nich na- dzieje i osiągnąć muzyczne szczyty. Na płycie grają więc – oprócz lidera (p, keyb.) – także: Hadrien Feraud (bass), Marcus Gilmore (d), Charles Altura (g), Tim Garland (ts, fl, bc). Dodatkowo pojawiają się Pernell Saturnino (perc.), Gayle Moran Co- rea (voc.), Stanley Clarke (bass) oraz Muzyk wielkiego formatu rozwija Ravi Coltrane (sax). się całe życie, krocząc nie wiadomo dokąd, szukając nowych niezbada- Płytę rozpoczyna kompozycja o enig- nych przestrzeni. Stawia krok do matycznym tytule „Galaxy 32 Star” przodu, wraca, znowu idzie dalej, i bynajmniej nie chodzi tu o naj- ale już mądrzejszy o nowe doświad- nowszy model smartfona. Jest to czenia. Chick Corea to człowiek, porcja dobrego fusion z nieco „fan- który zagrał już miliony nut i za- farowym” tematem na początku. pisał tysiące kartek papieru nuto- wego. Mimo ponad 70. lat na karku Zresztą większość kompozycji „na- nic sobie nie robi z upływu czasu. pędza” intro grane przez mistrza W kolejnym nagranym albumie na akustycznym fortepianie lub na znowu toruje drogę sobie i innym, keyboardzie. Jest to zwykle punkt łączy swój dotychczasowy dorobek wyjściowy dla sekcji rytmicznej z nowymi pomysłami. i dalszego rozwoju utworu. Pianista niewiele potrzebuje, aby melodia The Vigil (po polsku „czuwanie”) się narodziła i ruszyła z miejsca. jest płytą w całości samodzielnie Najczęściej zaczyna żyć własnym skomponowaną przez pianistę, któ- życiem, ewoluuje z każdą minutą. ra składa się z siedmiu utworów Czasem wystarczy kilka sugestyw-

< JazzPRESS, listopad 2013 |33

nych akordów lub prosty groove Charles Altura sięga po akustyka grany przez Feraud. Niekiedy trud- jeszcze w jednym utworze – „Outsi- no jednoznacznie stwierdzić czy de of Space”, śpiewanym w rytmie temat faktycznie jest tematem, czy bossy przez Gayle Moran Coreę, czy- może to jeszcze melodia go poprze- li żonę pianisty. dzająca. Muzyka się zmienia, raz zapętla, to zwalnia, to przyspiesza, Najdłuższym utworem jest ponad jak np. w „Portals to Forever”, gdzie 17-minutowy „Pledge of Peace”, na- początkowo elektroniczne brzmie- grany live z hard bopowym zacię- nia improwizujących par Altura/ ciem. Hadriana Feraud zastępu- Garland oraz Corea/Ferauld są póź- je na kontrabasie Stanley Clarke. niej zastąpione przez najprawdziw- W pewnym momencie zostaje on szy swing! Jest to niewątpliwe siła sam na swoim solo, ale nawet wte- tego albumu – dużo różnych prób dy doskonale wyczuwa się rytmicz- stworzenia muzyki jeszcze współ- ny puls melodii, po czym reszta brzmiącej, ale już po to by zaraz bandu dołącza się w niezachwia- skręcić w inny kierunek. nym time’ie.

Utwór „Planet Chia” to nic innego, The Vigil kończy „Legacy” – kawa- jak czerpanie z tradycji flamenco. łek utrzymany w klimacie fusion, Kompozycja właściwie zbudowana w którym muzycy popisują się szyb- na dwóch akordach, odpowiednie kością improwizowanych partii. wykorzystanie kilku elementów (m.in. charakterystyczne akcenty, Kolejna płyta i kolejny sukces. To nieregularne podziały) pozwala jeszcze jedna perełka do przeboga- wspaniale poczuć klimat tej muzy- tej dyskografii Chicka Corei. Czym ki. Jeśli dodamy do tego brzmienie zachwyci następnym razem? Jak akustycznej gitary i saksofonu so- śpiewa żona artysty „It’s a journey to pranowego, które grają razem, efekt nowhere” Czuwajmy… jest wyśmienity.

> 34| Recenzje

Mack Avenue Super Band – Live From the Detroit Jazz Festival 2012

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

Kolejna płyta, jaka dotarła do mnie zza Oceanu z wytwórni Mack Ave- nue w roku 2013, to opublikowany 3 września fenomenalny koncert, który odbył się w ramach Detro- it Jazz Festival w roku 2012 w Plaza Hart. Ciągle cieszyłem się wspania- łą nową płytą Gary’ego Burtona Gu- ided Tour, a w międzyczasie jeszcze takie post scriptum do tego albumu. Bowiem Gary Burton i cała plejada gwiazd pojawia się właśnie na tej do- skonałej koncertowej płycie. Album Skład: firmowany jest jako Mack Avenue Rodney Whitaker – kontrabas SuperBand, a w składzie tego Super- Carl Allen – perkusja Bandu znajdziemy takie nazwiska Aaron Diehl – fortepian jak choćby: wspomniany Burton, Tia Fuller – saksofon Aaron Diehl czy Alfredo Rodriguez. Sean Jines – trąbka Jak to brzmi? Fantastycznie! Godzi- Gary Burton – wibrafon na doskonałego improwizowanego Kevin Eurbanks – gitara występu, niecodzienne konfigura- Evan Perri – gitara cje i wyjątkowy repertuar. Cecile McLorin Salvant – wokal Diego Rivera – saksofon Jakże porywają solówki Seana Jone- Alfredo Rodriguez – fortepian sa na trąbce czy fortepianowe pasa- że Aarona Diehla podczas 11-minu- towej wersji kompozycji pierwszego z wymienionych „Liberty Avenue Stroll”! Pod koniec zaś zachwyca rozbudowaną partią kontrabasu Rodney Whitaker, pełniący podczas

< JazzPRESS, listopad 2013 |35

koncertu także stanowisko Dyrek- „Nuages”, czyli francuskie „Chmurki” to wyjątkowy tora Muzycznego całego przedsię- popis wybitnego gitarzysty i ucznia samego Django wzięcia. Mistrzostwo już od pierw- Reinhardta: Evana Perri, który w słynnym temacie szych minut koncertu! czuje się wyśmienicie. Także obecny podczas całe- go koncertu Whitaker wyczarowuje w tym utworze „All Blues” Milesa Davisa wykonany cudne improwizowane nuty podczas solówki. Głów- został w kwartecie: Kevin Eurbanks ny bohater tego utworu – Evan Perri w 2003 roku po- (gitara), Gary Burton (wibrafon), wołał do życia Hot Club Of Detroit – formację specja- Rodney Whitaker (kontrabas) i Carl lizującą się w muzyce nasyconej cygańsko-jazzową Allen (perkusja). Doskonałe 7 mi- estetyką, która od kilku już lat doskonale znana jest nut Muzyki skomponowanej przez bywalcom muzycznych klubów w Detroit, a album Największego i wykonanej przez Junction wydany w 2012 roku został dostrzeżony na Największych w 2012 roku na żywo! całym świecie, zbierając entuzjastyczne recenzje.

Studzi nieco temperaturę inter- Jeszcze przed finałowym tematem „Honky Tonk”, pretacja ponadczasowego tematu wykonanym przez niemal wszystkich uczestników „Guantanamera” w bardzo zakrę- koncertu w dziewięcioosobowym składzie, bluesowy conym wykonaniu solo kubańskie- temat wylansowany przed laty przez Bessie Smith: go pianisty, Alfredo Rodrigueza „Oh Daddy Blues” zaśpiewała na scenie Cecile McLo- nazwanego przez samego Quincy rin Salvant – najmłodsza stażem w szeregach Mack Jonesa jednym z najbardziej płod- Avenue artystka, mająca za sobą udany debiut fono- nych i utalentowanych pianistów graficzny w postaci albumu Womanchild (2013). XXI wieku, ale już podczas „Bre- akthrough” Tiai Fuller wracamy na W wielkim finale natomiast wszyscy artyści złożyli właściwy tor. Kompozycja trębaczki hołd zmarłemu w 2012 roku bluesmanowi z Detroit pierwotnie ukazała się na jej drugim Johnniemu Bassettowi, który niejednokrotnie gościł albumie wydanym pod flagą Mack na Detroit Jazz Festival, a którego ostatni album I Can Avenue: Healing Space (2007). Jed- Make That Happen ukazał się pod szyldem Mack nak wersja koncertowa z 2012 roku Avenue w 2012 roku. wręcz „powala” energią i świeżością, dzięki doskonałym rozbudowanym Słuchając tych wyśmienitych, wywołujących nie- partiom Carla Allena, Aarona Dieh- opisane emocje nagrań koncertowych, trudno wy- la, Seana Jonesa, Rodneya Whitake- obrazić sobie, iż koncert taki odbył się naprawdę. ra i oczywiście kipiącej fantazją im- A jednak. I to całkiem niedawno w odległym jednak prowizacyjną samej Fuller. Detroit. Jazz jest wieczny.

> 36| Recenzje

Reijseger / Fraanje / Sylla – Down Deep

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

muzyk przeistoczył się w doskonałego jazzmana, wyśmienicie potrafiącego połączyć oba tak różniące się od siebie muzyczne światy. W nuty muzyki kla- sycznej począł wplatać improwizowane motywy, a w muzykę jazzową coraz śmielej począł zaszczepiać ro- dzaje form przynależnych klasyce. Otrzymany mu- zyczny koktajl Reijseger często przyprawia elemen- tami muzyki etnicznej, zapraszając do współpracy artystów pochodzących z takich zakątków świata jak Senegal, Sardynia czy wyspa Reunion. Artysta czę- sto zapraszany jest do współpracy przez rozmaitych Pośród ogromu płyt docierających muzyków; w roku 2000 ukazała się m.in. doskona- do mnie z całego świata, od czasu ła płyta wiolonczelisty nagrana wraz z pianistą Uri do czasu trafia się płyta wyjątko- Cainem: The Goldberg Variations (2000). Od lat Ernst wa i niezwykła. Taką właśnie płytą Reijseger uchodzi też w Holandii za jednego z najlep- okazał się album Down Deep firmo- szych kompozytorów muzyki filmowej, a w 2010 roku wany trzema nazwiskami: Reijseger wyróżniony został jedną z najbardziej prestiżowych / Fraanje / Sylla. tamtejszych nagród muzycznych: Edison Award.

Holenderski wiolonczelista i kom- Od lat 80. Reijseger współpracuje przy rozmaitych pozytor Ernst Reijseger w połowie projektach z wokalistą i wirtuozem egzotycznych lat 70. ujawnił się światu muzyki instrumentów perkusyjnych Molą Sylla z Senegalu klasycznej jako wyjątkowy instru- (w roku 2002 ukazała się ich wspólna płyta). Śpiewa- mentalista i prawdziwy wirtuoz jący w senegalskim języku wolof, Mola Sylla wyko- wiolonczeli. Z czasem jednak jego rzystuje instrumenty o tak egzotycznych nazwach wyobraźnia i postrzeganie muzyki jak choćby: m’bira, kongoma czy xalam, tworząc poczęły wybiegać poza ramy odgry- swój własny, unikalny świat dźwięków inspirowany wania zapisów nutowych utworów tradycją kultury afrykańskiej. klasycznych, ulegając wielkiej przy- godzie, jaką dla Reijsegera okazała Najnowszy projekt Reijsegera powstał właśnie się improwizacja. Tak z wykształ- z udziałem Moli Sylli, a także doskonale znanego by- conego klasycznego wiolonczelisty walcom jazz clubów w Amsterdamie, młodego pia- nisty Harmena Fraanje. < JazzPRESS, listopad 2013 |37

Down Deep – taki tytuł nosi projekt ki doskonałemu głosowi Moli Sylli i wyjątkowemu powstałego tria ukazujący muzykę brzmieniu, jakie udało się uzyskać w tym trzyoso- opartą na dźwiękach wiolonczeli bowym składzie, temat stanowi doskonałe wprowa- i fortepianu, oprawionych we wspa- dzenie do świata dźwięków jaki poznajemy na Down niałe ramy, jakie tworzy przy użyciu Deep. „M’br” to utwór w całości przygotowany przez rozmaitych egzotycznych perku- Syllę, mówiący o obyczaju, jakim w Senegalu są za- sjonaliów Mola Sylla i nadających bawy i zawody sportowe odbywające się w ramach niejednokrotnie wyjątkowej dra- świętowania zakończenia trwającej tam przeważnie maturgii utworom, wokalizy Sene- od czerwca do października pory deszczowej. galczyka. Nie jest to pierwsze spot- kanie tych trojga artystów w studio Jednym z najbardziej transowych motywów, wypeł- – już bowiem w roku 2009 pracowali niającym zarazem jedne z najpiękniejszych ośmiu wspólnie nad muzyką do filmu Wer- minut całego albumu, jest interpretacja wspomnia- nera Herzoga Jaskinia zapomnianych nego wcześniej tematu Malika Mezzandri: „Ameri- snów. Jednak dopiero Down Deep jest go”. Bolerowy motyw fortepianu stanowi tu dosko- płytą powstałą na skutek wynikają- nałą podstawę dla przejmujących partii wiolonczeli cej z działalności w trio naturalnej ozdobionych wspaniale brzmiącymi perkusyjnymi potrzeby trojga muzyków. Oprócz efektami, a w dalszej części utworu także chwytają- utworów przygotowanych przez cą za serce dramatyczną wokalizą – Perła! W „Hemi- każdego z artystów, muzycy sięgnęli sacraall” z kolei muzycy zabierają nas w długą po- po klasykę, adaptując w ramy włas- dróż w kosmos, jaka prowadzi do zagubienia drogi nej, wypracowanej konwencji „E Lu- do domu i szukania oparcia oraz schronienia pośród cevan Le Stelle” Giacomo Pucciniego gwiazd. z opery Tosca, oraz utwór z repertua- ru francuskiego flecisty i kompozy- „Ana” to blisko 9-minutowa opowieść o utraconej mi- tora Malika Mezzadri – „Amerigo”. łości i tęsknocie, tytułowy „Down Deep” natomiast obrazuje przepaść międzypokoleniową i wieczne Ciekawostką jest fakt, iż cała sesja konflikty powstające na tym tle. „Her Eyes” rozpra- nagraniowa, jaka odbyła się w Bau- wia nad troską o potomstwo. er Studios w październiku 2012 roku, opierała się na dwuścieżkowej ana- Niezwykłe są te opowieści, wciągające bez reszty i po- logowej rejestracji bezpośrednio do zostawające w świadomości na długo po wybrzmie- mikrofonów, dzięki czemu udało niu ostatnich dźwięków tej płyty. się uzyskać doprawdy wyjątkowe brzmienie. Down Deep jest także wyjątkowym połączeniem muzycznych tradycji sięgających bardzo zróżnico- Temat „Elena” – otwierający całość wanych horyzontów kulturalnych. Uzyskany efekt – to dzieło Reijsegera napisane pier- dosłownie powala! To jedna z najlepszych płyt, jakie wotnie dla potrzeb filmu. Tutaj dzię- dane było mi usłyszeć w 2013 roku.

> 38| Recenzje

Anthony Branker & Word Play – Uppity

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

Kompozytor, dyrygent i dyrektor Universytetu Jazzowego w Prin- ceton, Anthony Branker stworzył wyśmienity projekt muzyczny, an- gażując do niego czołówkę amery- kańskich muzyków jazzowych: sak- sofonistę Ralpha Bowena, puzonistę Andy’ego Huntera, trębacza Elisa Ashera, pianistę Jima Ridla i perku- sistę Donalda Edwardsa.

Płytę otwiera utrzymany w rytmie funky temat „Let’s Conversate!”, Anthony BRANKER & Word Play: Uppity / w którym saksofon i puzon prowa- CD 2013, Origin Records/ dzą tytułową konwersację, a w tle Let’s Conversate!; Dance Like No One is Kenny Davis niemal z furią szar- Watching; Three Gifts (from a Nigerian pie struny gitary basowej przy wtó- Mother to God; Across the Divide; Uppity; rze klawiatury Fendera. Doskonałe Ballad for Trayvon Martin wprowadzenie w muzyczny świat Kompozytor i dyrektor muzyczny: Anthony Anthony’ego Brankera! Branker muzycy: Wysokie dęte partie unisonowe Ralph Bowen – saksofon rozpoczynają temat „Dance Like No Andy Hunter – puzon, instr.klawiszowe One is Watching”, by po chwili ustą- Elis Asher – trąbka, flugelhorn pić miejsca puzonowi, a następnie Jim Ridl – instr.klawiszowe wyśmienitej solówce saksofonu te- Donald Edwards – perkusja norowego Ralpha Bowena, który od oraz: Charmaine Lee – wokal niemal czterech dekad jest niezwy- kle ważną postacią nowojorskiej sceny jazzowej, często występując wraz z m.in.: Horacem Silverem i Kennym Garrettem. Trudno nie

< JazzPRESS, listopad 2013 |39

zwrócić uwagi na wyjątkową ener- fortepianu Jima Ridla, następnie gię, jaką emanuje wspomniany akustycznego basu. wcześniej Kenny Davis, radzący sobie równie wyśmienicie z gita- Temat tytułowy nosi znamiona rą basową jak i kontrabasem, cze- najbardziej swobodnej formy, jaka go przykład mamy choćby właśnie znalazła się na tym albumie. Wy- w trakcie tego utworu. jątkowo rozimprowizowane partie tworzą rodzaj swobodnych dialo- Całkowitą zmianę nastroju przyno- gów i świetnych interakcji całego si poruszająca do głębi pieśń „Three zespołu. Gifts (from a Nogerian Mother to God)” ozdobiona wzruszającą i udu- Na koniec prawdziwe ukojenie przy- chowioną wokalizą Charmaine Lee. nosi senna i nostalgiczna ballada Utwór opowiada tragiczną historię dedykowana pamięci śmiertelnie kobiety, która straciła trójkę dzieci postrzelonemu na Florydzie w 2012 w katastrofie lotniczej w 2005 roku niewinnemu 17-latkowi („Ballad for tuż przed Świętami Bożego Naro- Trayvon Martin”). dzenia. Tytułowe „trzy prezenty” symbolizują zarówno czekające „Uppity” to płyta doprawdy urze- w domu na trójkę dzieci trzy świą- kająca, na której w równej mierze teczne upominki, którymi nie zdą- dominują elementy fusion i funky żyły się nacieszyć, a zarazem sym- z początku lat 70., jak i klasycznego bolizują trójkę zmarłych podczas brzmienia jazzowego, odwołującego katastrofy dzieci, jako trzy prezenty się do największych mistrzów gatun- ofiarowane Bogu. Majestatycznie ku. Muzyczny geniusz Anthony’ego niemal brzmiące „Three Gifts” to Brankera zaskakuje po raz kolejny. także kolejna okazja zachwycenia To już piąty album artysty wydany się przejmującymi dźwiękami nie- przez Origin Records – wytwórnię mal żałośnie krzyczącego w tym od lat publikującą wyjątkowe pozy- utworze saksofonu Ralpha Bowena. cje fonograficzne, ukazujące zarów- Piękne, poruszające osiem minut! no historię jak i miejsce, w jakim dziś znajduje się chicagowski jazz. „Across the Divide” nawiązuje do Katalog Origin Records to prawdzi- tradycji lat 60. i brzmienia takich ze- wa skarbnica autentycznego chica- społów jak choćby Jazz Messengers gowskiego jazzu, a „Uppity” to jeden Arta Blakeya. „Kroczący” kontrabas, z ostatnich wyjątkowych skarbów świetna instrumentacja dęta i pięk- w katalogu. ne solówki: najpierw klasycznego

> 40| Recenzje

Lucian Ban, Mat Maneri – Transylvanian Concert

Mateusz Magierowski [email protected]

wyruszył najpierw do Klużu, a na- stępnie do samego Nowego Jorku, młody Lucian. Chciałoby się zatem potraktować transylwański koncert w kategoriach sentymentalnego po- wrotu do korzeni. Zostawmy nieco na marginesie sposób, w jaki odbie- rał to wydarzenie sam główny zain- teresowany. Muzyka, jaka wówczas wybrzmiała w kameralnych pała- cowych wnętrzach, z pewnością nie ma w sobie nic z taniego sentymen- talizmu i ckliwości, ale wiele w niej Jazz w Rumunii? Pierwsze skojarze- z właściwej chwilom powrotu in- nie? Jeśli do głowy nie przychodzi tymnej rozmowy, w której czasem żadna konkretna postać, warto za- bardziej niż ilość wypowiedzianych pamiętać przynajmniej jedno na- słów liczy się ich waga. zwisko: Lucian Ban. Pianista, który jest już chyba w większym stopniu Partnerem Bana w tym niezwykłym częścią nowojorskiej, aniżeli ru- muzycznym dialogu jest, mający muńskiej, sceny jazzowej. Współ- już za sobą solowy debiut pod egidą pracując m.in. z legendarnym Bar- ECM, skrzypek Mat Maneri (tym ra- rym Altschulem poczynał sobie na zem grający na altówce). Dane mu tyle śmiało, że jego koncert zechciał już było grywać w duetach z takimi wydać sam Manfred Eicher. Koncert zawodnikami jak sam Cecil Taylor ten traktować można jako swoisty – wie zatem zapewne aż za dobrze, powrót do korzeni Bana, muzyczne jak niebezpieczne dla improwiza- wydarzenie zostało bowiem zareje- tora pokusy nieść może ze sobą du- strowane w Pałacu Kultury w leżą- etowa formuła. Żadnej z nich ani cym w Transylwanii Targu Mures. Ban, ani Maneri nie ulegają. Obaj W tej samej Transylwanii, w której grają jazz, w którym nie ma miej- położona jest wioska Teaca, skąd sca na bycie więźniem własnego

< JazzPRESS, listopad 2013 |41

ego, detalu czy utartych konwencji. Jest przede wszystkim dbałość o to, by każdy dźwięk wybrzmiał tak, jak wybrzmieć powinien – czy jest to wiodący temat, czy też ognista im- prowizacja rozpalana iskrami sypią- cymi się niemal spod strun altówki Maneriego. Tych ostatnich nie znaj- dziemy jednak na Transylvanian Concert znów aż tak wiele, co jednak wcale nie oznacza, że mamy do czy- nienia z klasycznym ECM-owskim „brzmieniem powyżej ciszy”. Prócz rozedrganych, stopniowo gęstnieją- cych interakcji („Monastery”), odnaj- dziemy tu m.in. hymnowe harmo- nie, nieco potoczystego bluesa oraz zaaranżowany na altówkę solo afro- amerykański song „Nobody Knows the Troubles I’ve Seen”. Znajdziemy również, a może przede wszystkim, muzykę rozwijaną niespiesznie, ale nigdy monotonnie, przywodzącą na myśl raczej pełną zapierających dech w piersiach widoków podró- ży, drogami wijącymi się pomiędzy potężnymi karpackimi masywami, aniżeli leniwe popołudnie spędzone w transylwańskiej wiosce. Podróż, Cały ten jazz! LIVE! podczas której mądrzy i doświad- czeni przewodnicy wiedzą, jak wiele Włodzimierz Nahorny Trio z piękna tych widoków można utra- 19 listopada o godzinie 19:00 cić, jeśli mija się je w zbyt szybkim Klub Kultury Saska Kępa tempie lub odwraca od nich uwagę ul. Brukselska 23, Warszawa zbędną gadaniną. I co najważniej- sze, z tej wiedzy korzystają.

> 42| Przewodnik koncertowy RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają na koncerty

TRIBUTE TO ZBIGNIEW SEIFERT REMEMBER SHAKTI

Po jednej stronie sce- „Special 40th An- ny nadzieja światowej niversary Tour” to wiolinistyki jazzowej, pożegnalna trasa po drugiej najbardziej koncertowa super- utytułowany polski grupy założonej muzyk jazzowy mło- przez artystów, z dego pokolenia – to których każdy jest musi być niezwykły dziś określany mu- koncert! Skrzypek zycznym gigantem. Adam Bałdych i pia- Zespół, uznawany nista Piotr Orzechow- za prekursora nur- ski złożą muzyczny hołd ikonie jazzowych skrzypiec tu fusion, powstał z Zbigniewowi Seifertowi. W programie znajdą się m.in. inicjatywy Johna McLaughlina w tegorocznym pro- aranżacje i nowe opracowania kompozycji Zbigniewa jekcie wspierają go syn legendarnego tablisty Allego Seiferta. Koncert odbędzie się 17. listopada w Luto- Rakhy - Zakir Hussain, wirtuoz kaniru - V. Selvagan- sławicach. esh i grający na mandolinie U. Srinivas. Koncert od- będzie się w warszawie 22. listopada.

JAZZTOPAD IV MULTIMEDIALNY FESTIWAL POLE WIDZENIA/ POLE SŁYSZENIA Jedno z naistot- niejszych wydarzeń Już 15. listopada w naszym jazzowym w Warszawie rusza kalendarzu zbliża się dwudniowy festiwal wielkimi krokami. Te- Pole Widzenia / Pole goroczna – dziesiąta Słyszenia. Ideą te- – edycja Jazztopadu gorocznej edycji (już w swoim programie czwartej) jest zapre- pomieściła m.in. takie zentowanie muzyki gwiazdy jak: Wayne wybitnego polskiego Shorter, Tony Malaby, kompozytora, Witolda William Parker, Charles Lloyd, Joachim Kühn, Michiyo Lutosławskiego, w konfrontacji ze współczesną sztuką Yagi, projekt Chiri, i wielu, wielu innych. Dodatkowo wizualną i mediami cyfrowymi. Goście festiwalu będą pokazy filmów, warsztaty, koncerty w ciemności, czy świadkami koncertów, w których muzyka współczesna koncerty w mieszkaniach. Impreza potrwa od 14. do współistnieć będzie z wyrafinowanym obrazem, wyko- 24. listopada we Wrocławiu. rzystującym najnowocześniejsze technologie. Nie za- braknie jednak jazzowych nazwisk! < JazzPRESS, listopad 2013 |43 RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają na koncerty

XI JAZZOWA JESIEŃ W BIELSKU BIAŁEJ 52. WARSAW BLUES NIGHT

14. listopada w Biel- 18. listopada w War- sku-Białej rusza XI szawie, po raz 52. i po edycja Jazzowej Je- raz kolejny w klubie sieni. Dyrektor arty- Hybrydy miłośnicy styczny tego festi- dobrej muzyki będą walu, a więc Tomasz mieli okazję cieszyć Stańk przygotował się gośćmi z blue- bardzo ciekawy pro- sowego światowego gram. Jak co roku fe- topu. Po raz pierwszy stiwalem opiekuje się wydawnictwo ECM, stąd sporo w Polsce pojawi się dźwięków dla fanów właśnie tej marki. Zagrają m.in. projekt Golden State Eliane Elias, David Virelles, Fly Trio, Marcin Wasilew- – Lone Star Revue. Jest to unikalny koncept będący ski, Anouar Brahem i wreszcie wspomniany Stańko. muzycznym spotkaniem muzyków reprezentujących dwa amerykańskie stany: Kalifornię i Teksas oraz charakterystyczne dla nich dwa nurty muzyki blue- sowej.

XIX KOMEDA JAZZ FESTIVAL & VIII KONKURS 9. EDYCJA, MÓZG FESTIVAL KOMPOZYTORSKI IM.K.KOMEDY Od 7. do 9. listopada Od 13. do 16. listopa- w Bydgoszczy wszel- da w Słupsku oraz 23. kie różne formy mu- listopada w Gdańsku zyki współczesnej,

MEDESKI odbywać się będzie MARTIN sztuk wizualnych oraz & WOOD 19. edycja KOMEDA performance mogą Jazz Festiwal, któ- mieć swoje urzeczy-

CZWARTEK 7 LISTOPADA PIkTEK 8 LISTOPADA SOBOTA 9 LISTOPADA

godz. 20.00 Zenial / Derubare - godz. 20.00 Gorzycki / Pater Therapy godz. 20.00 Bydgoska Orkiestra instalacja audiowizualna MCK Muzyki Wspóïczesnej MCK DOM MODY DRUKARNIA godz. 21.00 Ich Bin Nintendo remu towarzyszy godz. 20.00 „Kwartludium”bWalczak MCK godz. 21.00 Antler wistnienie podczas MCK MCK godz. 22.00 Medeski, Martin godz. 21.00 Aleksandra Lelek & and Wood godz. 22.00 Svartvit Maciej Zimka MCK MCK MCK godz. 24.00 Robert Curgenven godz. 22.30 Jerzy Mazzoll / Jon Dobie godz. 22.00 Sean Noonan A Gambler's MÓZG Atilla Dora / Slawek Janicki / Hand String Quartet Shoġ Hano godz. 01.00 Jae Ho Youn MCK MCK MÓZG godz. 24.00 Grzegorz Pleszyñski godz. 24.00 dj bass reprodukktor ósmy już Konkurs – instalacja staïa xiÈdz maken (joint dziewiątej już edycji MÓZG venture sound system) MÓZG godz. 00.45 Zion Train Sound System feat. DJ Perch & Fitta Warri MÓZG

ORGANIZATOR: WSPӒORGANIZATORZY: PARTNERZY:

Kompozytorski im. ZADANIE WSPÓŁFINANSOWANE Z BUDŻETU Mózg Festival. Orga- MIASTA BYDGOSZCZY ORAZ SAMORZĄDU WOJEWÓDZTWA KUJAWSKO-POMORSKIEGO Krzysztofa Komedy. SPONSORZY: PATRONI MEDIALANI: nizatorzy starają się

www.festiwal.mozg.pl Największą gwiazdą imprezy będzie John Scofield, a zacierać niepotrzeb- tegoroczny program festiwalu poza międzynarodo- nie wyznaczaną granicę pomiędzy muzyką i sztuka- wymi i krajowymi formacjami, dopełnia pokaz filmu mi wizualnymi. A my polecamy cały festiwal wspomi- Miłość oraz wystawa fotograficzna. nając tutaj o koncertach, m.in. Medeski, Martin and Wood, Gorzycki/Pater z projektem Therapy, czy pro- jektu Jerzego Mazzolla > 44| Przewodnik koncertowy fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta

Kenny Garrett Quintet w Krakowie, czyli rzecz o rozkręcaniu imprezy Vernell Brown, Kenny Garrett, Corcoran Holt, Holt, Corcoran Garrett, Kenny Brown, Vernell

Mateusz Magierowski [email protected]

Jako że nie samym free i Krakow- ty zestaw różnorakich perkusjona- ską Jesienią Jazzową żyje amator liów. Pewnym zaskoczeniem pozo- jazzu pod Wawelem, w przedostat- stawało dla mnie miejsce, w którym nią niedzielę października wybra- mieli wystąpić saksofonista i jego łem się na koncert jednego z naj- towarzysze – sala widowiskowa bardziej znanych saksofonistów, Uniwersytetu Ekonomicznego. zaliczanych do kręgu dość szeroko Z pewnością są w Krakowie sale pojętego „jazzu głównego nurtu” – pozwalające śledzić koncert laure- Kenny’ego Garretta. Do Krakowa – ata jazzowej Grammy w bardziej były współpracownik Milesa – przy- sprzyjającej akustycznie przestrze- jechał razem ze swoim kwintetem, ni, ale wiedząc o tym, że nie zawsze w którego skład weszli Corcoran chcieć znaczy móc, wypada przede Holt (kotrabas), McClenty Hunter wszystkim pogratulować organi- (perkusja), Vernell Brown (forte- zatorom ściągnięcia Kenny’ego do pian) oraz Rudy Bird, obsługujący Krakowa. z wielkim entuzjazmem przeboga-

< JazzPRESS, listopad 2013 |45 fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta Kenny Garrett, Garrett, Kenny

Kenny Garrett Quintet w Krakowie, czyli rzecz o rozkręcaniu imprezy

Garrett rozpoczął koncert z dużą okazać, roztańczonego nie tylko w przenośni fina- werwą, a jego altowy groove sku- łu, w którym Garrett intensywnie nakłaniał pub- tecznie napędzała energicznie pra- liczność najpierw do nucenia i klaskania w rytm cująca sekcja rytmiczna, w której swoich utworów, a następnie do pląsów przed sce- wyróżniał się rasowo swingujący ną. Słowem – rozkręcał imprezę, czy to się komuś McLenty Hunter. Z biegiem czasu podobało, czy nie (a większości jednak się podoba- lider zaczął nieco popadać w mo- ło). Można interpretować to jako „zagranie pod pub- notonię – coraz częściej odnosiłem liczkę” przywołujące atmosferę raczej popowego, wrażenie, że pewne frazy w jego aniżeli jazzowego koncertu. Na usprawiedliwienie partiach solowych powracają ni- Garretta nie mogę jednak nie zaznaczyć [pomimo iż czym echo. Dobrym rozwiązaniem na koncertach jazzowych tańczyć nie zwykłem ;-)], okazało się zatem wyciszone balla- że przy jego muzyce momentami faktycznie ciężko dowe interludium, podczas którego usiedzieć na miejscu, a odzew na jego zachęty był kwintet zebrał siły do, jak się miało naprawdę spory. Umie facet rozkręcić imprezę!

> 46| Przewodnik koncertowy fot.Piotr Gruchała fot.Piotr

Barry Guy Thomas Buckner

Własny głos w świecie improwizacji, czyli relacja z Festiwalu Ad Libitum 2013

Piotr Wojdat [email protected]

Trzy dni wypełnione koncertami, Finałem całego festiwalu był kon- dwie sale koncertowe, warsztaty, sze- cert London Jazz Composers Or- roki wachlarz stylistyczny – tak moż- chestra, Barry’ego Guya. Miejscem na podsumować w kilku słowach – znakomicie nagłośnione Studio tegoroczny Festiwal Ad Libitum. Wy- Koncertowe Polskiego Radia im. darzenie, które już na dobre zagościło Witolda Lutosławskiego. Zanim na warszawskiej mapie kulturalnej. jednak na scenie pojawili się czo- Co warto dodać – przyciągające mi- łowi europejscy improwizatorzy, łośników jazzu, muzyki współczes- mogliśmy zanurzyć się w dźwię- nej oraz wszystkich zwolenników kach, które z jazzem nie miały wiele odważnych poszukiwań w zakresie wspólnego. Robert Dick (flety) oraz kompozycji i wykonawstwa. Thomas Buckner (głos) w trakcie

< JazzPRESS, listopad 2013 |47 fot.Piotr Gruchała fot.Piotr

Pete McPhail Alan Tomlinson swojego koncertu skutecznie zrede- go sensu. Ot, (nie)zwykła ciekawostka. I dobra lekcja finiowali znaczenie instrumentów, poglądowa dotycząca możliwości, jakie stwarza głos na których grali. Pokazali, że jak się ludzki oraz instrumenty z grupy aerofonów. chce, to można. W tym konkretnym przypadku – że można inaczej. Dla większości zgromadzonych finał festiwalu roz- począł się jednak wraz z występem Barry’ego Guya Reakcje na występ duetu Dick/ (kontrabas) oraz jego partnerki życiowej – Mayi Buckner były skrajnie różne. Od Homburger (skrzypce). To miał być wstęp do tego, co rozbawienia wśród młodszych wydarzyło się nieco później. I rzeczywiście, dla wielu uczestników zdarzenia, przez za- osób (sądząc po wyrażanych w przerwie opiniach) – ciekawienie, aż po zupełne nie- tak też się stało. zrozumienie zamierzeń artystów. W moim przypadku początkowe Muzyka dawna w „Sonatach misteryjnych” Bibera, zaciekawienie zaczęło ustępować kompozycje Kurtaga, czy samego Barry’ego Guya znużeniu. Im dłużej panowie od- nie utrafiły jednak w mój gust. Skłoniły mnie za to grywali swoje role, tym stawało się do przemyśleń, że nie zawsze tak skrajne inspiracje dla mnie jasne, że tego typu mu- i odniesienia tworzą spójną, a zarazem intrygującą zyczny performance, bez osadzenia całość. Barry Guy i Maya Homburger po raz kolejny na silnym gruncie, nie ma większe- utwierdzili mnie w przekonaniu, że muzyka (częś-

> 48| Przewodnik koncertowy fot.Piotr Gruchała fot.Piotr

Rich Laughlin Evan Parker

ciowo) improwizowana może mieć nes Bauer (puzon) czy Paul Lytton swoje słabe strony, nawet jeśli stoi (perkusja). Plejada improwizato- za nią bagaż doświadczeń, wiedzy rów stanęła na wysokości zadania i dużych umiejętności. i brawurowo zaprezentowała za- wiły, pełen motywicznych zakrę- Na szczęście malkontenctwo nie tów, utwór. Zgodnie ze znaczeniem dopadło mnie w trakcie występu tytułu kompozycji – na scenie za- London Jazz Composers Orche- panowała artystyczna jedność, stra, którzy wykonali w całości a samo London Jazz Composers kompozycję „Harmos” z 1984 roku. Orchestra po raz kolejny odkry- Na scenie pojawili się, m.in. Barry ło przed słuchaczami własny głos Guy (kontrabas), Evan Parker (sak- w świecie improwizacji. O tym, że sofon), Trevor Watts (saksofon), to niełatwe zadanie – przekonywać Herb Robertson (trąbka), Johan- Państwa chyba nie muszę.

< JazzPRESS, listopad 2013 |49 fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta

Lyambiko

Marta Ignatowicz-Sołtys [email protected]

6 października w Auditorium Ma- „S Wonderful” z albumu Lyambiko Sings Gershwin, ximum Uniwersytetu Jagielloń- który stał się, zaledwie kilka tygodni od premiery, skiego Lyambiko zawładnęła ser- jazzowym bestsellerem w całej Europie. Ale nie ty- cami krakowskich słuchaczy. Była tułami, a skromnością, dziewczęcością, wręcz „po to miłość od pierwszego dźwięku. domowemu”, śpiewając za dwoje (niebawem spo- Ta egzotyczna Niemka, rodem dziewa się dziecka) Lyambiko zdobyła widownię. z Tanzanii, po raz pierwszy miała Subtelnie wyśpiewane i perfekcyjnie zrealizowane okazję zaprezentować swój talent kolejne utwory z wymienionej wyżej płyty, jak „I Got małopolskiej publiczności. Pięk- Rhythm” czy „Summertime” odseparowały mnie na na, skromna, pełna ciepła artyst- dwie godziny od problemów życia codziennego. No- ka weszła na scenę z promiennym stalgicznym „Don’t let me be misunderstood” Lyam- uśmiechem i nie skąpiła go od- biko przypomniała swoją drogą piękne wykonanie biorcom aż do ostatniego ukłonu. tego utworu z ostatniej płyty Jarka Śmietany – I Love Koncert rozpoczęła bardzo stono- The Blues – dalece odbiegając jednak od aranżacji wanym „Somebody Loves Me” oraz The Animals, na rzecz powrotu do muzycznego hoł-

> 50| Przewodnik koncertowy fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta

du dla Niny Simone, jaki złożyła na płycie Saffronia. przeniosła nas w świat oszczędno- Kolejne utwory, jak „I put a spell on you”, „My baby ści, gdzie mniej, naprawdę znaczy just cares for me” czy „Willow weep for me” utwier- więcej. I gdyby nie ogromne audy- dziły mnie w przekonaniu, że koncert utrzyma- torium, które swoją przestrzenią ny w stylistyce jazzowej ballady, oprócz twórczości niemal pożerało ten akustyczny Gershwina, był także hołdem złożonym tej wielkiej kwartet, pomyślałabym, że znów wokalistce. jestem w jednym z nowojorskich małych klubów na Greenwich Vil- Lyambiko pozyskiwała publiczność nie tylko perfek- lage, a niedaleko na Pięćdziesiątej cyjnym głosem (którym balansowała mi w głowie Drugiej Ulicy unoszą się bezszelest- raz jako adoptowana córka Cassandy Wilson, innym nie duchy Simone i Gershwina – tak razem jako przybrana siostra naszej rodzimej Agi mile dziś wspomniane. Zaryan). Czyniła to także – wręcz domową – atmo- sferą, którą wprowadziła na samym początku kon- Koncert odbył się dzięki usilnym certu, zręcznie łącząc krótkimi monologami jeden staraniom Agencji Kabaret, dzięki utwór z kolejnym, zaznajamiając nas w przerwach której w tym roku mogliśmy usły- z każdym członkiem zespołu (pianista Marque Lo- szeć już Al Di Meolę. Z niecierpli- wenthal, basista Robin Draganic oraz perkusista wością czekamy na kolejną jesienną Heinrich Koebberling). Świadoma w ciszach i pau- odsłonę organizatorów, Kenny’ego zach, energetycznie zespolona z sekcją, Lyambiko Garretta.

< JazzPRESS, listopad 2013 |51

Sex Mob

Krzysztof Komorek [email protected]

Rocznice urodzin niosą ze sobą za- wsze akademie „ku czci”. Współcześ- ni klasycy wspominają jubilata, pre- zentując jego dzieła. Czasem jednak pojawia się „młody gniewny”, który chce ów hołd uczynić w inny spo- sób. Jedną z takich ostatnich okazji do „świętowania” była obchodzona, w roku 2011, setna rocznica urodzin Nino Roty, wybitnego włoskiego kompozytora, autora muzyki do fil- mów Felliniego, Viscontiego czy Cop- w łódzkiej Wytwórni Galliano przy- poli. Rocznica ta zaowocowała kilko- wiózł nieznanych szerzej w Pol- ma interesującymi okołojazzowymi sce, acz sprawnych koncertowych projektami muzycznymi. Dwa lata współpracowników. Wspomniana temu, francuski akordeonista, Ri- produkcja to właśnie hołd klasyka chard Galliano zaprezentował swoje dla klasyka. Materiał był zagrany po interpretacje tematów Roty połączo- akademicku (to nie zarzut), nuta po ne w suitę, zwieńczoną utworem au- nucie. To propozycja dla tych, którzy torstwa samego Galliano. Muzyk za- przede wszystkim chcą usłyszeć mu- prosił do współpracy przy nagraniu zykę Nino Roty, taką jaką pamiętają uznanych instrumentalistów: Johna z filmów. Surmana, Dave Douglasa, Clarence Penna i Borisa Kozlova. Główną rolę Rok 2013 przyniósł nam z kolei ini- grał oczywiście akordeon Galliano, cjatywę nowojorskiej grupy Sex Mob jednakże instrumenty dęte w rę- i jej lidera – wirtuoza trąbki suwako- kach Surmana i Douglasa z dyskret- wej – Stevena Bernsteina. Bernstein ną sekcją rytmiczną dodały płycie to uznany producent, aranżer, kom- urokliwych smaczków. W ubiegłym pozytor, nagrywający dla wytwórni roku w Łodzi mieliśmy okazję posłu- „Tzadik” Johna Zorna. To także jeden chać tych utworów na żywo, niestety z członków legendarnego Lounge w zdecydowanie mniej ekscytują- Lizards. Nagrania kompozycji Nino cym składzie osobowym. Na koncert Roty to nie pierwsze spotkanie lide-

> 52| Przewodnik koncertowy ra Sex Mob z muzyką filmową. Wraz z Lounge Liza- – trąbką Bernsteina i saksofonem rads nagrywał i komponował muzykę do filmów Joh- Briggana Kraussa. Największym na Lurie. Odegrał znaczącą rolę w tworzeniu ścieżki jednak odkryciem były dla mnie dźwiękowej do „Kansas City” Roberta Altmana, gdzie dwa mikrofony lidera. W drugim – moim zdaniem – muzyka przyćmiła obraz. Wresz- utworze wieczoru wyjaśniło się, że cie już z Sex Mob nagrał płytę z kompozycjami Johna nie jest to zapas na wypadek awarii. Barriego do filmów z Jamesem Bondem. W paździer- Lider Sex Mob miał na jednym z mi- nikowy wieczór, dzięki inicjatywie Dionizego Piąt- krofonów przystawkę, która zmie- kowskiego i jego Ery Jazzu, w warszawskim klubie niała brzmienie jego instrumentu. Palladium mieliśmy okazję wysłuchać koncertu Sex To było jak hasło: „a teraz odjazd!” Mob poświęconego Nino Rocie. To był właśnie ów i rozpoczynało szaleństwo dźwię- hołd a’ la „młody gniewny”. ków artykułowanych w niezwykle szybkim tempie. Steven Bernstein Sex Mob określa swój projekt jako „Plays Fellini”, spełniał na scenie również rolę dy- jednakże, używając filmowej analogii, Bernstein et rygenta, decydował kto rozpocznie consortes prezentują muzykę Nino Roty, tak jakby kolejny utwór, wskazywał kolejnych brzmiała w filmach Quentina Tarantino. Paradoksal- solistów. Panowie rozumieli się zna- nie, pełen dzikości koncert Sex Mob był jednak chy- komicie. Warto wspomnieć, że przed ba bliżej ducha Felliniego niż interpretacje Galliano. rozpoczęciem współpracy jako Sex Zagrany z iście włoskim temperamentem, szalony, Mob , mieli liczne okazje do wspól- pełen zmiennych nastrojów, a co najważniejsze – był nej pracy czy to w Lounge Lizards, czy świetną zabawą, zarówno dla muzyków jak i dla wi- przy nagraniach Billa Frisella. Orygi- downi. Nie było to „odegranie” znanych tematów, ale nalne podejście Stevena Bernsteina rzeczywiście ich interpretacja, choć może i nieorto- do wszelakich problemów, nie tylko doksyjna. Muzycy mieszali prezentowane style, sur- muzycznych, ujawniło się w trakcie fując od swingu, poprzez klimaty nowoorleańskich koncertu w niezwykły sposób. Otóż, brass bandów do punk jazzu. W czasie prawie dwu- według niego, najważniejszą kwe- godzinnego koncertu mieliśmy okazję usłyszeć utwo- stią – przy przygotowywaniu się do ry z wydanej na początku roku płyty Circus, Cinema, wyjazdów – jest opanowanie w ob- Spaghetti zawierającej muzykę z filmów „Amarcord”, cym języku frazy „wypadła mi plom- „La Strada”, „Giuletta i duchy” i „Dolce Vita”. Występ ba”, której to kwestii, przy wydatnej Sex Mob czasami wręcz zwalał z krzeseł – i nie jest to pomocy publiczności, lider Sex Mob bynajmniej literacka przenośnia. Największa w tym nauczył się również po polsku. zasługa Kennego Woellesena, grającego na perkusji, który w jednym z utworów zagrał na swoim zestawie… Warszawski koncert był nagrywa- nogą. Bernstein chętnie wypuszczał swoich kolegów ny i pozostaje mieć nadzieję, że za- na solowe popisy. Kilka utworów rozpoczynał basi- powiadana płyta z jego rejestracją sta Tony Scherr. Bardzo interesujące były tez dialogi szybko zmaterializuje się na pół- pomiędzy oboma dętymi instrumentami w zespole kach sklepowych.

< JazzPRESS, listopad 2013 |53

Impresje z koncertów na Gitara + (Wrocławskiego Festiwalu Gitarowego)

Dorota Olearczyk [email protected]

Fuzja form muzycznych Urodziny w Firleju

W niedzielę 13. października w Sy- 17. października Peppino D’Agostino nagodze pod Białym Bocianem wy- wytężał się, aby zdmuchnąć urodzi- stąpił jeden z najdłużej działających nowe ognie na torcie. Zanim usły- na polskiej scenie muzycznej ze- szał chóralne „Sto lat”, zauroczył społów flamenco fusion. Que Passa publiczność swoją naturalnością, schlebiał wszelkim muzycznym gu- zdolnościami aktorskimi i przede stom. Udowodnił, że flamenco moż- wszystkim pasją odkrywcy potencja- na z sukcesem scalić z heavy meta- łu tkwiącego w gitarze akustycznej. lem, jazzem i muzyką folkową. Peppino D’Agostino urodził się Jarosław Dzień – gitarzysta, kom- i dorastał we Włoszech, gdzie jego pozytor większości utworów grupy pierwszymi muzycznymi fascyna- i założyciel zespołu – zapowiadał cjami były utwory Paco de Lucíi, utwory, grał na gitarach (akustycz- Carlosa Santany, Mike’a Oldfielda nej i flamenco), a nawet zaśpiewał. oraz zespołów Genesis i Emerson Pozostali członkowie zespołu Mar- Lake & Palmer. Zaczął grać na gita- cin Hilarowicz (gitara akustyczna), rze w wieku 10 lat, początkowo pod Kuba Mietła (akordeon), Łukasz kierunkiem swojego kuzyna. Czy Adamczyk (gitara basowa) i Mirek już wtedy przejawiał inklinacje do Hady (cajon, instrumenty perku- przestrajania strun w trakcie gra- syjne) uzupełniali swoją ekspresją nia utworu i wystukiwania rytmu, i improwizacyjną biegłością stło- jak na werblu, na umiejętnie sple- czone rytmem utwory. Grali jakby cionych strunach basowych? Tego w myśl zasady, kto szybszy, ten lep- nie wiem, ale w Firleju, kilkadzie- szy. Uśmiechem zdradzali dobrą siąt lat później, już jako dojrzały zabawę, którą zafundowali sobie solista podczas 16. Wrocławskie- i publiczności. Fuzję form muzycz- go Festiwalu Gitarowego, zagrał nych – aplikowanych przez Que utwory z dużą fantazją, stosując Passa – widzowie przyjęli z entu- te techniki. Czarował nie tylko zjazmem. fingerstylem, z sympatią witał się

> 54| Przewodnik koncertowy i żegnał z widzami odczytując polskie słowa z kart- teryzuje się niezwykłą lekkością, ki. Utwory, w których usłyszeć można było elemen- melodyjną fantazją i pomysłowoś- ty klasyki, bluesa, country, ragtimeu, poprzedzał cią rytmiczną. Podkreślają świeżość komentarzami. Dowiedzieliśmy się, że w 1985 roku i oryginalność brzmienia łączącą po wydaniu dwóch płyt we Włoszech, wyjechał do się w muzyce tria z doświadcze- San Francisco. Wielokulturowość miasta jeszcze niem i mistrzowską precyzją, którą bardziej otworzyła go na wpływy muzyczne róż- reprezentują dwaj pozostali człon- nych kultur. Ulice rozbrzmiewające rytmami Ha- kowie zespołu. Publiczność zgro- wajów i Wybrzeża Pacyfiku stały się jego inspiracją madzona na koncercie w Firleju podczas tworzenia kolejnych płyt. Słuchając i pa- potwierdziła tę opinię, poruszając trząc na zdolności mimiczne gitarzysty, widzowie rytmicznie nogami, palcami lub wybuchali śmiechem. Przed zagraniem lirycznego głowami. utworu zalecił zamknięcie oczu, twierdząc, że nie będzie na co patrzeć, bo układ palców na gryfie jest Z potrzeby dusz i dla dobrej bardzo prosty. Jego malowniczy, niejednorodny na- zabawy strojowo, udany koncert we Wrocławiu był częścią europejskiego tournée, podczas którego zagra po- Grają i śpiewają z potrzeby dusz nad 20 koncertów, w Niemczech, Austrii, Czechach, i dla dobrej zabawy. Wystąpiły na Szwajcarii, Polsce, Francji i we Włoszech. niedużej scenie klubowego Łyken- du. Z oparów dymu i ciemności Urok tria jazzowego wydobywały drapieżne i delikatne dźwięki. Grały na gitarach (aku- Zagrali, rzucili urok i zostawili nas jedynie na pa- stycznej, elektrycznej i basowej) stwę płyt. 19 października był kolejnym dniem świę- oraz na kontrabasie. Akustyczne, ta gitary we Wrocławiu. Wieczorem na scenie wy- mocne rockowe brzmienia umie- stąpił austriacki zespół, którego muzyka określana jętnie przeplatały nastrojowymi jest mianem gypsy jazzu lub gypsy swingu. balladami i bossa novą.

Diknu Schneeberger Trio powstało w 2006 roku Magda Czwojda (gitara) i Marta Za- z inicjatywy młodego gitarzysty Diknu Schneeber- lewska (wokal, bas) swoją współ- gera, który zaprosił do współpracy swojego ojca, pracę opisują jako prostą zależność kontrabasistę Joschi’ego Schneebergera oraz gita- opartą na przyjaźni, tak w życiu, jak rzystę Martina Spitzera. Diknu wymiatał kostką so- i w muzyce. „Kochają i nienawidzą, lówki i uśmiechał się, Martin dyskretnie mu akom- śmieją się i płaczą, imprezują i le- paniował, a Joschi – biegał palcami po bezprogowej czą kaca, jeżdżą po świecie i wraca- podstrunnicy i budował głębię kontrabasem. Na ją – a potem piszą o tym piosenki”. ich repertuar złożyły się standardy jazzowe, utwory Soundz Good to duet jedyny w swo- Django Reinhardta, Stochelo Rosenberga i Bireli’ego im rodzaju, próżno bowiem szukać Lagrene’a. O grze Diku recenzenci piszą, że charak- na polskiej scenie muzycznej ze-

< JazzPRESS, listopad 2013 |55 społu o podobnym składzie, reper- można było zapomnieć o całym świecie. Niektórzy tuarze i energii do grania muzyki. widzowie pozwalali sobie nawet na nieskrępowane Właśnie tak występ zespołu zapo- okrzyki uznania, które pobrzmiewały po kolejnych wiedział konferansjer, uzupełnia- utworach zagranych przez Duo Melis. jąc wiedzę słuchaczy o inne szcze- góły z doświadczenia muzycznego Duo Melis, czyli Susana Prieto i Alexis Muzurakis, dziewczyn. Soundz Good można zagrali 26 października wydobywając z gitary kla- było już usłyszeć podczas wielu wy- sycznej najszlachetniejsze brzmienia. Zanim przy- stępów, między innymi na Festiwa- jechali do Wrocławia koncertowali w najbardziej lu Blues nad Bobrem czy otwarciu prestiżowych salach Europy – Filharmonii Berliń- 70 Tour de Pologne 2013 w miejsco- skiej, Sali Koncertowej im. Czajkowskiego w Mos- wości Trento we Włoszech. Obie kwie, Concertgebouw w Amsterdamie, w Ateńskiej współpracowały także z wieloma Sali Koncertowej (Megaron) oraz w Merkin Concert gwiazdami polskiej piosenki, ta- Hall w Nowym Jorku. Zdobyli liczne nagrody w mię- kimi jak: Krystyna Prońko, Kayah dzynarodowych konkursach dla duetów gitaro- czy Majka Jeżowska. Miały okazję wych oraz zespołów kameralnych, między innymi pracować również z Waldemarem we Frechen, Montélimar, Paryżu, Lipsku i Weronie. Malickim i Filharmonią Dowcipu, We Wrocławiu zagrali utwory Manuela de Falli, Tercetem czyli Kwartetem (Han- Antoine’a de Lhoyera, Marka Pasiecznego, Claude’a na Śleszyńska, Piotr Gąsowski, Balbastre’a, Enrique Granadosa oraz Dusana Bog- Robert Rozmus, Wojciech Kaleta) danovica. I zrobili to nadzwyczajnie. Każde ich oraz zespołem Perfect. Tegoroczny uderzenie, idealnie spiłowanego paznokcia w stru- 16. Wrocławski Festiwal Gitarowy nę gitary, brzmiało klarownie, czysto i perliście. rozbrzmiewa różnymi barwami Każde allegro i adagio było dopracowane w naj- gitary. Występ duetu Soundz Good mniejszym szczególe. I co ważne – w ich nienagan- w klubie Łykend należał do tych nej interpretacji było coś więcej niż tylko biegłość z cyklu „gitara, kobieta i śpiew” techniczna. To coś sprawiło, że koncert skończył w doborowym składzie i w dobrym się dla mnie wyjątkowo szybko, choć trwał ponad gatunku. dwie godziny.

Zauroczyli szlachetnym Przed koncertem Duo Melis wystąpił młody gita- dźwiękiem rzysta Antoni Tomaszewski. Uczy się w klasie gitary Waldemara Gromolaka w Państwowej Szkole mu- Usadowieni blisko siebie, opasani zycznej II st. im. R. Bukowskiego we Wrocławiu. Su- dwoma statywami mikrofonowy- pportowanie gwiazd festiwalowych przez młodych mi, jakby stłoczeni w dużej prze- instrumentalistów podczas 16. Wrocławskiego Festi- strzeni Sali Filharmonii Wrocław- walu Gitarowego to ciekawy pomysł organizatorów skiej, a tak klarowni, szlachetni na promowanie przyszłych mistrzów gitary. i precyzyjni. Słuchając ich koncertu

> 56| Przewodnik koncertowy

Pogodne brzmienia wydobyte rie, słoneczne brzmienia, ciepłe ryt- z pechowych zdarzeń my. Nawet mrożące krew w żyłach zdarzenia, których byli niedawny- Yvonne Sanchez & Pedro Tagliani mi uczestnikami nie były w stanie wystąpili w Klubie Firlej, 27. paź- stłumić potrzeby obdarowywania dziernika wykonując m.in. utwory słuchaczy uśmiechem. Nawiasem ze swojej ostatniej płyty zatytuło- mówiąc oboje byli kontuzjowani. wanej Songs About Love. Ona – od Pedro Tagliani odczuwał jeszcze wielu lat mieszka w Czechach, gdzie skutki niedawnego rozcięcia łuku uważana jest za jedną z najlepszych brwiowego. Yvonne Sanchez zma- wokalistek jazzowych. Zdobyła rów- gała się z niemocą struny głosowej, nież nominację do czeskiej nagro- którą nadwyrężyła krztusząc się dy Grammy i prestiżowej nagrody kęsem jedzenia. Okazało się, że ten Andel. Z pochodzenia Yvonne jest zestaw niefortunnych zdarzeń nie pół Polką, pół Kubanką. Urodzi- jest w stanie przyćmić przyjemności ła się w Bytomiu, a swoją karierę słuchania barwy ich głosów i gitary. muzyczną rozpoczęła od grania na perkusji w zespole Józefa Skrzeka. Kaczki też potrafią! Dziś znana jest na całym świecie. Wraz ze swoim zespołem koncer- Planuje napisać powieść na temat tuje na całym świecie. Współpracę moralności, kiedy będzie miał wię- z Pedro Taglianim rozpoczęła pod- cej wolnego czasu. Buddyzm pomaga czas nagrywania swojej drugiej pły- mu utrzymywać na wysokim pozio- ty My Garden(2008). On – pochodzi mie ćwiczenia i zaangażowanie, ja- z Brazylii, obecnie mieszka i two- kich wymaga od niego granie jazzu. rzy w Europie, głównie w Wiedniu Interesuje go to, co grałby teraz Hen- i Monachium. Jako gitarzysta an- drix gdyby wciąż żył. Napisał ope- gażuje się w wiele projektów mu- rę, musical i transkrypcję „Święta zycznych, rozwija również karierę Wiosny” Strawińskiego na sześć gi- solową. Wydał dwie autorskie płyty tar. We wrocławskim Imparcie dał Arvoredo i Ao Vento odwołujące się się poznać jako interpretator „Bole- do tradycji muzycznej Ameryki Po- ra” Ravela. Larry Coryell – wystąpił łudniowej. Spotkanie tych dwóch ze szwedzkim zespołem Ducks Can światów okazało się szczęśliwym Groove w składzie: Erik Gunnar Ed- zbiegiem okoliczności. Ich koncert lund, Karl Stefan Edfeldt i Fred Gö- podczas 16. Wrocławskiego Festiwa- ran Backlund. Muzycy wyrwali pub- lu Gitarowego ocieplił klubową salę liczność z foteli i radośnie bisowali. Firleja standardami jazzowymi. Na Jedni zostali wyrwani z korzeniami scenę wnieśli ze sobą pogodne histo- inni tylko podcięci widokiem im-

< JazzPRESS, listopad 2013 |57 fot.Marcin Wilkowski fot.Marcin

Larry Coryell prowizujących kaczek. Larry Coryell Jazzmani dla Jaremy znany jest zwłaszcza miłośnikom jazz fusion. Niezwykła energia, ory- Finałowy koncert festiwalu poświęcony był pa- ginalne frazowanie i wrażliwość to mięci Jaremy Klicha, zmarłego w tym roku wroc- charakterystyczne elementy jego sty- ławskiego gitarzysty. W programie wieczoru zna- lu gry. Od kilku dekad Larry Coryell lazły się występy najbardziej znanych polskich jest inspiracją dla kolejnych pokoleń, jazzmanów – artystów, których Jarema szczególnie a wpływy jego muzyki zauważalne cenił i podziwiał, zarówno jako muzyk, jak i me- są także w twórczości gitarzystów loman – wielbiciel dobrego jazzu. Zagrali dla nie- grających bluesa, rocka czy country. go m.in.: Marek Napiórkowski Trio KonKubiNap, Dla samego Coryella największe zna- Wojtek Pilichowski Band, Leszek Zaleski Quartet, czenie miała muzyka Cheta Atkinsa, kwartet Artura Lesickiego z gościnnym udziałem Chucka Barry’ego, Johna Coltrane’a Krzysztofa Kiljańskiego, Krzysztof Pełech i Nata- i Wesa Montgomery’ego, dzięki któ- lia Grosiak. rej postanowił zostać profesjonal- nym gitarzystą. Coryell nagrał do- 30 października mocna i nocna muzyka prawie tychczas kilkadziesiąt płyt, z których przez cztery godziny wypełniała szczelnie wroc- ostatnia, zatytułowana The Lift uka- ławski Impart. Widzowie z właściwym dla koncer- zała się w tym roku. Podczas koncer- tów jazzowych i rockowych entuzjazmem, klaskali, tu we Wrocławiu elektryzował dobrą gwizdali, krzyczeli i rytmicznie tupali. Wspominali formą, ciekawą treścią i pozytywną Jaremę Klicha po swojemu – to znaczy radośnie… energią.

> 58| Przewodnik koncertowy fot.Piotr Gruchała fot.Piotr

Mateusz Rybicki Flesh Machine!

Roch Siciński roch,sicinski@radiojazz,fm

Tak jak sukces przegląda się w po- muzyki improwizowanej porów- rażce, a bogactwo w biedzie, tak nujemy do drugich. Teraz, kiedy tak muzyka jazzowa i improwizowana zwane „czwarte pokolenie polskiej na pewnym poziomie – nazwijmy muzyki jazzowej” (o którym nie- to – „oceny” przeglądała się w mu- długo przyjdzie nam napisać dużo zyce popularnej. Piszę oczywiście szerzej!) robi niemałe zamieszanie, o najprostszym postrzeganiu na- należy przyjąć inne kryteria. Nie szego ulubionego gatunku. Jednak można wszystkiego chwalić. Po- poziom muzyki popularnej jest tak ziom jest na tyle wysoki, że wielu bardzo… sami wiecie – przez co tra- z nas – fanów, dziennikarzy, kryty- cimy ten punkt odniesienia, który ków – cieszy się jak nagi w pokrzy- tak naprawdę nigdy nie był odpo- wach, a kiedy przychodzi mi opisać wiedni. Co robimy? Jedne koncerty kolejny koncert, miejsce pozornej

< JazzPRESS, listopad 2013 |59 radości zajmuje zafrapowanie nad Koncert z połowy miesiąca, był jed- pustą kartką papieru. nym z kilku, które prezentowały materiał jaki ma trafić na debiu- Spędzając większość czasu w War- tancki krążek formacji. Program szawie można stracić kolejny – kra- ten jest ulepiony z improwizowa- jowy – punkt odniesienia. Istnieją nej gliny i mocnej jazzowej bazy. przecież grupki złożone z fantastycz- Do tych fundamentów zaliczyć nych muzyków w Poznaniu, Trój- należy przede wszystkim duet Ko- mieście, Łodzi, jest środowisko Kra- zera – Romanowski. Mało jest tak kowskie… i wreszcie bardzo mocna dopasowanych sekcji rytmicznych scena wrocławska. Dlatego też war- w naszym kraju. Romanowski po- to wsiąść w samochód i raz na jakiś trafi być do szpiku kości jazzowym czas odwiedzić inne rejony. Dzięki drummerem, który coraz częściej naszym dziennikarzom jesteśmy i coraz skuteczniej rozgląda się po już niemal we wszystkich kluczo- rejonach free improv, jednak nigdy wych jazzowych miejscach w kraju, nie gubiąc głównego kierunku jaki czemu jednak nie przeżyć tego na zakłada wraz z pierwszym uderze- własnej skórze? niem. Niezwykle spójny muzyk! Ile- kroć go słyszę zastanawiam się jak 15. października w fantastycznie to możliwe, że nie jest angażowany umiejscowionym wrocławskim do najpopularniejszych jazzowych klubie jazzowym Collosseum Jazz składów? Choć może to i lepiej… Zbi- Caffe odbył się koncert Flesh Ma- gniew Kozera dla tych, którzy trzy- chine Trio. Skład – teoretycznie bez mają rękę na improwizowanym lidera – jednak z Mateuszem Rybi- pulsie również nie jest postacią ckim (klarnety) na froncie oraz Zbi- anonimową. Posiada wszystko, co gniewem Kozerą (kontrabas) i Woj- kontrabasiście w tym gatunku mu- ciechem Romanowskim (perkusja) zycznym jest niezbędne. To niezwy- nieco z tyłu. Od lat niezwykle cenię kle elastyczny, wyjątkowo czujący grę wspomnianego perkusisty, wiel- barwę i niebojący się nią „bawić” kim szacunkiem darzę basistę, jed- basista. Nie brakuje mu intuicji nak Rybickiego nigdy nie miałem i wyobraźni muzycznej, a jego gra okazji usłyszeć na żywo. Docierał do jest pełna pasji (co przecież nie jest mnie grad pozytywnych opinii. Po- oczywiste!). Nikt nie lubi szufladek, jechałem, sprawdziłem i dopisuję ale wszyscy je mamy – Kozerę łączę swoje nazwisko, do listy tych, którzy z takimi kolegami po fachu jak Max o wrocławskim klarneciście mówią Mucha, Jakub Cywiński czy Jakub w superlatywach, ale po kolei… Mielcarek, czyli młodymi, wyjąt- kowymi i ciągle rządnymi chłonąć

> 60| Przewodnik koncertowy

więcej i więcej do swoich muzycz- nych słowników. Połączenie gry tych dwóch panów było zagraniem mistrzowskim. Jeśli wpadł na nie sam Mateusz Rybicki, to uwierzcie – świetny z niego strateg!

Grupa polskich improwizujących klarnecistów nie jest może impo- nująca patrząc na liczbę muzyków grających na tym instrumencie. Cóż to ma jednak za znaczenie, kiedy mamy do czynienia z tak topowymi artystami. Gdyby można było wpro- wadzić podobne proporcje w innych klasach instrumentów – jestem za! Mateusz Rybicki wykorzystuje walo- ry swoich klarnetów pięknie czując sonorystyczne różnice. W momen- cie gdy słuchaczowi może zaledwie wpaść do głowy myśl, że w danym momencie kompozycji lepiej spi- sywałby się klarnet basowy, Rybi- cki już zdąży mieć go w dłoniach, odkładając tzw. „kij” z trzynastoma klapami na bok sceny. Potrafi grać brawurowo, potrafi być delikatny, potrafi zaskakiwać, potrafi - przy ciągnąć uwagę – tak mógłbym na- pisać zarówno o klarneciście, jak i o całym Flesh Machine. A jednak zaprezentowany materiał sprawiał wrażenie nie wystarczająco ogra- nego, mimo że próby takiej muzyce nie zawsze służą… W pierwszej czę- ści koncertu wyczuwało się lekkie zdenerwowanie u muzyków. Burza pomysłów u Rybickiego znajdowa- ła wartkie ujście w jego grze, jednak Mateusz Rybicki, Zbigniew Kozera, fot.Piotr Gruchała < JazzPRESS, listopad 2013 |61

I tu właściwie kończy się relacja z kon- certu jaki zagrało trio. Wszystkich cze- kała niespodzianka – tak muzyków, jak publiczność, a nawet właściciela lokalu. Pierwszy set, mimo iż smako- wity, okazał się bardzo dobrym sup- portem do tego, co przedstawili muzy- cy w drugiej części wieczoru i do której nawet nie będę próbował się przycze- piać. Nie ma mowy! W Collosseum Jazz Caffe niezapowiedziany zjawił się Ge- rard Lebik z saksofonem tenorowym na plecach. Panowie nigdy nie grali w takiej konstelacji, ale cała czwórka zaryzykowała i spontanicznie zdecy- dowała o wspólnej improwizowanej sesji. Publiczność podeszła bliżej sce- ny, słuchała uważniej. Miałem wra- żenie, że cała sala miała świadomość bycia świadkami tworzenia muzyki tu i teraz. Doskonałej muzyki! Zebrały się cztery wybitne jednostki, nie było już żadnej presji, żadnego przygotowa- Gerard Lebik, fot.Piotr Gruchała fot.Piotr Lebik, Gerard nego materiału, każdy był rozgrzany poruszone muzyczne myśli nie za- i gotów na drugą połowę. Kiedy do zespołu dołączył wsze zdążyły dobiec do mety. Czę- saksofonista najpierw grał czarnymi, odpowiadał sto były zastępowane przez kolejne na to, co świetnie proponowało trio, jednak chwilę i kolejne – zupełnie jakby przepy- później zrobiło się tak demokratycznie jak bywa tyl- chały się łokciami tocząc kłótnie ko w muzyce improwizowanej. Nawiązała się więź o uwagę słuchacza. Jest to jednak i na oczach publiczności powstał zespół. Wszystkie dowód na potężną kreatywność Ma- warunki do dobrego koncertu były spełnione, mu- teusza Rybickiego, która krótko póź- zykom nie zostało nic innego jak dać piękny pokaz niej rozbłysła w pełnej krasie. Taki sił. Każdy z artystów pokazał na co go stać! Miewam zbieg wydarzeń w pierwszej części wrażenie, że przy takich spotkaniach duch spotyka koncertu tylko wyostrza zniecierp- się z materią, a my otrzymujemy to, co lubimy naj- liwienie towarzyszące oczekiwaniu bardziej. Nie potrzeba żadnych punktów odniesie- na płytę Flesh Machine jaka już nia, żadnej wiedzy, każdy może po prostu chłonąć niebawem ma ukazać się naszym dźwięki i dobrą atmosferę. oczom i uszom.

> 62| Przewodnik koncertowy

Gordon Haskell w poznańskim Blue Note

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

10. października poznański klub Bar (2002) stał się jedną z najlepiej Blue Note po raz kolejny gościł Gor- sprzedających się płyt w Wielkiej dona Haskella. Tym razem artystę Brytanii. Płytę wypełniły ballady usłyszeliśmy podczas bardzo kame- autorskie Haskella, pisane przez ralnego występu w towarzystwie całe lata a dotąd znane tylko bywal- Damiana Kurasza z gitarą i Macieja com barów, w których występował. Kocińskiego z saksofonem. Takie tytuły jak: „All The Time In The World”, „Freeway To Her Dre- Miłośnicy rocka kojarzą Gordo- ams” czy wspomniana: „How Won- na Haskella jako basistę i wokali- derful You Are” okupywały wysokie stę grupy King Crimson na dwóch miejsca list przebojów w całej Euro- wczesnych albumach formacji (In pie. Krótko później (jeszcze w tym The Wake Of Poseidon i Lizard). Po samym roku) wydano album: All latach jednak okazało się, iż był to My Life (2002), będący kolejnym wy- tylko incydent na dość długiej i za- borem piosenek napisanych przez wiłej drodze muzyka. Po odejściu artystę na przestrzeni lat. Album z grupy Roberta Frippa, muzyczne ten nie odniósł już tak oszałamia- losy Haskella nie obfitowały w suk- jącego sukcesu co Harry’s Bar, a po- cesy; początkowo współpracował pularność zawdzięczał faktowi iż z Cliffem Richardem, Otisem Red- dzięki poprzedniej płycie artysta dingiem, Timem Hardinem, Alvi- był najzwyczajniej „na fali”. Podob- nem Lee i Van Morrisonem. Jednak nie rzecz się miała w przypadku później przez wiele lat występował kolejnej płyty (wydanej również w najróżniejszych barach i knaj- w 2002 roku!): Shadows On The Wall. pach w Danii i Anglii śpiewając Ogromną popularność Gordon Ha- ballady i akompaniując sobie na skell zyskał w Polsce, gdzie wystąpił gitarze. Sukces przyszedł dopiero, m.in. na zaproszenie Prezydenta gdy artysta począł zbliżać się do Aleksandra Kwaśniewskiego w Pa- „sześdziesiątki”. W roku 2001 olbrzy- łacu Prezydenckim w 2003 roku. mią popularność zyskała piosenka: W Polsce właśnie Gordon Haskell „How Wonderful You Are”, a wkrót- nagrał podwójny album koncerto- ce później wydany album: Harry’s wy: The Road To Harry’s Bar. All Hits

< JazzPRESS, listopad 2013 |63

ciński Trio i doskonałej płyty Proverbs 3:5 (2012). Pierwszy z wymienionych muzyków brał również udział w kon- cercie jaki odbył się w Katowicach w 2005 roku, a który wydany został przez Metal Mind na wspomnianym wyśmienitym podwójnym albumie The Road To Harry’s Bar. All Hits Live.

Gordon Haskell, fot.Sebastian Platek fot.Sebastian Haskell, Gordon Relaksujący klimat, tak charaktery- styczny dla ballad Gordona Haskella towarzyszył nam podczas każdej mi- nuty koncertu. Konwencja akustycz- nego tria pozbawionego sekcji ryt- micznej okazała się doskonałą formą zaprezentowania wielu doskonałych utworów, pochodzących zarówno z re- pertuaru, jak i standardów muzyki rozrywkowej w rodzaju bossa-novy „The Girl From Ipanema” czy przeboju Billa Withersa „Ain’t No Sunshine”.

Gordon Haskell okazał się wyjątko- wym showmanem, doskonale zjednu- jącym sobie publiczność już od pierw- szych chwil występu. Pełne humoru Live (2008), nagrany m.in. wraz z gi- i pozytywnej energii emanującej od artysty zapo- tarzystą Hamishem Stuartem, do- wiedzi poszczególnych utworów i barwne opowie- skonale znanym z zespołu samego ści, jakie muzyk snuł między piosenkami stworzyły Paula McCartneya z okresu płyty w klubie doskonałą atmosferę. Kulminacją show, Flowers In The Dirt (1989) i świato- okazał się utwór Chucka Berry’ego „You Never Can wej trasy w roku 1993. Tell”, podczas którego w zabawny sposób Haskell na- śladował słynny „kaczy chód” Berry’ego. Gordonowi Haskellowi podczas koncertu w Poznaniu towarzyszyli; Mimo, iż koncert odbył się w środku tygodnia, po- Damian Kurasz grający na gitarze, znański klub Blue Note niemal „pękał w szwach”, a na saksofonie Maciej Kociński a bilety rozeszły się już kilka tygodni wcześniej. znany choćby z formacji Kocin Ko-

> 64| Przewodnik koncertowy fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta

NU Ensemble 8. Krakowska Jesień Jazzowa – part I

Mateusz Magierowski [email protected]

Krakowska Jesień Jazzowa rozpoczęła się w tym sa- odbywające się w ramach włączo- mym miejscu i o tej samej porze roku co zazwyczaj, ale nego w program festiwalu modułu w nieco zmienionej formule. Festiwalowe koncerty „Polska scena improwizowana”. Mu- zostały podzielone na dwa odbywające się odpowied- zycznie wydarzyć się zatem miało nio w październiku i listopadzie bloki, podczas któ- dużo i dobrze. Tak też był w pierw- rych muzycy formacji dowodzonych odpowiednio szej części KKJ i przekonany jestem, przez Matsa Gustafssona (NU Ensemble) oraz Kena że w drugiej będzie podobnie. Nim Vandermarka (Resonance Ensemble) najpierw mieli jednak wybiegniemy w przyszłość, w różnych konfiguracjach improwizować w mniej- wróćmy do tego co działo się na szych składach, a następnie wykonać w pełnym or- scenach Alchemii i Mangghi w paź- kiestrowym zestawieniu kompozycje przygotowane dziernikowe wieczory. przez liderów. Swoje miejsce w festiwalowym pro- gramie mieli też w ramach modułu „Polska scena Pierwsze dwa dni improwizowa- improwizowana” reprezentanci polskiej sceny free, nych koncertów rozpoczęły nie-

< JazzPRESS, listopad 2013 |65 fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta

Paulina Owczarek Tomasz Gadecki

zwykłe duety polskich improwiza- Dwunastu członków NU Ensemble grało z kolei torów – barytonowy projekt samBar w koncertowej przestrzeni Alchemii przez wszyst- Pauliny Owczarek i Tomasza Gade- kie cztery wieczory, podczas których słuchacze mie- ckiego oraz kolaboracja krakowsko li okazję podziwiać ich w 18 różnych konstelacjach -warszawska Rafała Mazura (aku- – od występów solowych począwszy na sekstecie styczna gitara basowa) i Dominika skończywszy. Jako pierwsza po koncercie samBaru Strycharskiego (flety). Podczas gdy na deski sceny Alchemii wyszła norweska woka- występ pierwszego duetu cechowa- listka Stine Jarvin Motland, która kawalkadą ter- ła (wyłączając świetne, groove’owe kotów, pomruków i klasknięć zapewne niejedne- kończące solo Gadeckiego) kame- go z obecnych na sali słuchaczy zmusiła do rewizji ralność, w której sonorystyczne swoich sądów o możliwościach ludzkiego głosu. Po brzmienia balansowały nierzadko niej publiczności objawili się nestorzy – Joe McP- na granicy dźwięku i ciszy, Stry- hee i Christer Bothén. Szczególnie zaimponował charski i Mazur postawili przede również, a może nawet przede wszystkim podczas wszystkim na momentami eksta- swojego środowego występu solowego ten pierwszy, tyczną wręcz intensywność inter- nieczęsto sięgający po spiętrzone kaskady głośnych akcji. fraz , robiący wrażenie raczej nie dosadnością formy, ale różnorodnością treści muzycznej wypowiedzi.

> 66| Przewodnik koncertowy fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta

Jon Rune Strom Christer Bothen

To właśnie niezwykła, uruchamiająca wyobraźnię klimatami do niesamowitego ubie- i poszerzająca spectrum dźwiękowych doświadczeń głorocznego koncertu Hery, a co forma była z kolei tym, co urzekało najbardziej pod- działo się podczas koncertu the czas solowego koncertu Petera Evansa. Za pomocą Thing i Joe McPhee możecie sobie kieszonkowej trąbki generował on brzmienia, któ- Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki re zdawałoby się można usłyszeć jedynie w jakiejś wyobrazić… pozaziemskiej rzeczywistości… Na długo w pamięci słuchaczy pozostaną z pewnością nie tylko występy W sobotę – piątego i ostatniego dnia solowe czy duetowe, ale i formacje angażujące więk- spotkań z NU Ensemble orkiestra szą liczbę muzyków. Warto w tym miejscu wspo- zaprezentowała się podczas koncer- mnieć o trzech występach takich bandów, jakie mia- tu finałowego w pełnym składzie. ły miejsce podczas czterodniowego koncertowego W sali koncertowej Muzeum Sztuki cyklu. Swedish Azz Matsa Gustafssona już pierw- i Techniki Japońskiej w wykonaniu szego dnia rozsadził freejazzową energią kompo- specjalnie na tę okazję przygoto- zycje szwedzkich jazzmanów z lat 50. i 60., Christer wanej ponadgodzinnej kompozycji Bothén Enseble nawiązał transowo-groove’owymi Matsa Gustafssona udział wzięli:

< JazzPRESS, listopad 2013 |67

Ingebrit Haker Flaten Kjell Nordesson fot.Marta Ignatowicz-Sołtys

Paal Nilssen-Love (perkusja), In- sygnał do rozpoczęcia spektaklu, w którym muzycz- gebrigt Håker-Flaten (kontrabas), ne sytuacje zmieniały niczym w kalejdoskopie. Re- Christer Bothén (klarnet basowy, fleksyjne melodie odgrywane przez lirycznego tego guimbri), Per-Ǻke Holmlander wieczora Petera Evansa przeplatały się z empatu- (tuba), Jon Rune Strøm (kontrabas), jącymi nagą, nieposkromioną siłą barytonowymi Kjell Nordeson (perkusja, wibrafon), eksplozjami Gustafssona, a nawiązujący do muzyki Stine Janvin Motland (wokal), Peter etnicznej dźwięk guimbri przechodził w abstrakcyj- Evans (trąbki), Joe McPhee (saksofon ne syntezatorowe wariacje Ferandeza lub porywają- tenorowy, trąbka kieszonkowa, or- cy walking Håker-Flatena. Muzyczną ucztę wokalną gany), Agusti Fernández (fortepian, klamrą domknęła świetna tego wieczora Motland, syntezator) DJ Peter Kovačič oraz kończąc cykl koncertowych spotkań z NU Ensemble. sam lider, pełniący role dyrygenta Jesień jednak – również Krakowska Jesień Jazzowa i solisty. Finał rozpoczęła subtelnym – wciąż trwa, a przed nami jakże przyjemny kolejny wokalem Motland, który po chwili maraton, w którym główne role odegrają muzycy wchłonęło potężne, noise’owe uni- Resonance Ensemble Kena Vandermarka. A zatem – sono sekcji dętej i stroikowej, dając ciąg dalszy nastąpi!

> 68| Przewodnik koncertowy fot.Roch Siciński fot.Roch

Paal Nilssen-Love The Thing

Andrzej Kowalczyk [email protected]

6. października Pardon, To Tu odwiedziła kolejna gebrigt Håker Flaten zaskakiwał za- kultowa formacja. The Thing, klasyfikowany jako równo głośnym buczeniem wydo- jeden z najciekawszych składów rodem ze Skandy- bywanym ze swojej gitary basowej, nawii, a już na pewno najpopularniejszy w prze- jak i cichym (wręcz ciężko uchwyt- gródce „freejazzowych szaleństw” z tego rejonu nym) „solo” na niestandardowo po- świata. Dwóch Norwegów i Szwed odwiedzili Polskę luzowanych strunach. Mówi się, że z zamiarem rozniesienia lokalu przy warszawskim nie ma ludzi niezastąpionych, my- Placu Grzybowskim. Nawet w zapowiedzi koncer- ślę, że w muzyce ta maksyma nie tu przeczytałem, iż sami organizatorzy obawiali się sprawdza się najlepiej. Koncert nie nadchodzącego wydarzenia(!) Czy ta „sztuka” się mógłby się odbyć (a przynajmniej udała? Na szczęście nie i lokal stoi po dziś dzień. nie w pełnej krasie) bez obecności Choć momentami było blisko, a ściany dygotały pod niezastąpionego bębniarza, jakim naporem potężnego brzmienia wydobywającego się jest Paal Nilssen-Love. To on naj- z saksofonów (barytonowego i tenorowego) lidera częściej zmieniał kierunek muzyki. formacji – Matsa Gustafssona. Oczywiście koledzy Ileż nurtów przewinęło się podczas z zespołu nie pozwolili sobie na zostanie w tyle. In- występu – ciężko zliczyć. Choć całość

< JazzPRESS, listopad 2013 |69

lu, nasiąknęła już dużą dawką fantastycznych dźwięków. Jestem przekonany, że koncert, o którym mowa był jednym z tych, które najmocniej wgryzły się w farbę. The Thing wróciło do robienia prawdziwej muzycznej rozróby i wszystko wróży, że taka będzie również najnowsza płyta, na którą wszyscy czekamy.

Ciekawe zjawisko miało również miejsce przed sceną… Dawno nie widziałem (na koncercie muzyki improwizowanej) równie ekstra- wertycznej publiczności. Szczerze przyznam, że „zwyczaj” obstawia- nia karetkami koncertów takich gwiazdek jak Justin Bieber powi- nien objąć również występy ze- społu The Thing i wcale nie z po- wodu ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Ten koncert do masowych nie należał, a i tak nie dało się przegapić nieopano- wanych konwulsji i bezpardono- wych okrzyków w pardonowskiej przestrzeni. Mats Gustafsson, fot. Roch Siciński

Muzyka intensywnie wpłynęła zaczęła się jak dobry koncert rocko- na publiczność, lokal, ale również muzyków. Pot wy, to po drodze muzycy potrafili lał się strumieniami, a Mats Gustafsson nie prze- zahaczyć o latino, bluesa, jazz, noi- bierając w słowach dawał znać, by nie wymuszać se, punk, rock’n’roll i wiele innych kolejnych bisów… które koniec, końców i tak wy- – wszystkie w świetnej odsłonie! konywał. Ostatecznie wyczerpani zeszli ze sceny, a kolejnego dnia rozpakowywali walizki na połu- Czerwona ściana pokryta białą dniu naszego kraju, by podbić 8. Krakowską Jesień czcionką (plecy sceny) przez ostat- Jazzową. nie dwa i pół roku istnienia loka-

> 70| Rozmowy fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

< JazzPRESS, listopad 2013 |71

Kazimierz Jonkisz – perkusista i bandleader. Na scenie jazzowej pojawił się pod koniec dekady lat sześćdziesiątych, a dziesięć lat później koncertował ze swoim zespołem zostając pierwszym w Polsce perkusistą-liderem. W dy- skografii Jonkisza znaleźć można takie perełki jak legendarny krążek Wino- branie czy autorska Tiri Taka. Współpracował z niemal wszystkimi topowymi muzykami polskiej sceny jazzowej lat 70-tych i 80-tych. Największy wpływ na jego karierę wywarł Elvin Jones. We wrześniu na półkach sklepowych pojawiła się najnowsza płyta Kazimierza Jonkisza Jazz Energy, a my, po przesłuchaniu materiału postanowiliśmy porozmawiać z jedną z legend polskiego jazzu…

Niech przemówią bębny

Roch Siciński [email protected]

R.S.: Dziś Dzień Edukacji Narodo- K.J.: Czas leci, a wraz z nim wiele rze- wej, tzw. Dzień Nauczyciela. Zacznę czy się zmienia. Akurat w kwestii więc od życzeń – wszystkiego naj- jazzowej edukacji zmieniło się na lepszego, to już 21. rok pańskiego lepsze, bo w niektórych sprawach nauczania! wręcz odwrotnie. W 1963 roku, kie- dy zaczynałem grać w jazzowym K.J.: Dziękuję, widzi pan – jestem zespole w Bielsku-Białej, miałem zwarty i gotowy do uczenia, tylko inne warunki. Rzeczywiście, kiedyś studentów brak. Przez święto pla- na naszą próbę przyszedł dyrek- cówka dziś nie funkcjonuje według tor i „z pewną dezaprobatą” ode- stałego planu. brał naszą muzykę. Spytał nas czy otrzymujemy stypendium i w tym R.S.: Rzeczywiście, spotykamy się samym momencie nam je odebrał. w szkole muzycznej. A konkretnie Takie były czasy. W najśmielszych w salce, gdzie uczy pan jak grać jazz oczekiwaniach nie mogłem podej- na perkusji… Trochę się pozmie- rzewać, że będę kiedyś uczył jazzu. niało od czasu, kiedy to pan był Minęło już 20 lat mojej działalności uczniem i musiał pisać pracę dy- pedagogicznej, a początkiem było plomową o roli werbla w orkiestrze ognisko muzyczne zorganizowane symfonicznej, czy jeszcze wcześniej, przez Polskie Stowarzyszenie Jazzo- kiedy zabrano panu stypendium we w dawnym klubie Akwarium. karząc za granie jazzu? Stały tam bębny, a my uczyliśmy

> 72| Rozmowy młodych adeptów. Później śp. Henryk Majewski, My nie wiedzieliśmy co ćwiczyć! Nie jako ówczesny prezes PSJ postanowił tutaj, w szkole dość, że nikt nie podpowiadał, to nie przy ulicy Bednarskiej w Warszawie, doprowadzić było żadnych materiałów – zero! do otwarcia wydziału jazzu. Wspólnie z ówczesnym Dopiero po jakimś czasie pojawił się wicedyrektorem – Pawłem Skrzypkiem – udało się, Podręcznik Współczesnego Perkusisty choć na początku tolerancja była bardzo niska. Tutaj autorstwa Adama Jędrzejowskiego. również jazz rodził się w bólach ze względu na brak Nie znam daty pierwszego wydania, przychylności ze strony klasyków. Teraz szkoła za- ale do moich rąk trafił w latach 70. częła być dumna z naszego wydziału. Chyba dlatego, Wtedy zobaczyłem, że jest coś takie- że uczniowie „z jazzu” zbierali najwięcej nagród na go jak paradiddle, flamy czy rudy- przeróżnych festiwalach i wszędzie o Bednarskiej menty, przecież ani w średniej szko- było głośno. le muzycznej w Bielsku-Białej, a tym bardziej później u prof. Zygalskiego R.S.: Pan uczył się klasycznego grania na perkusji. – pierwszego perkusisty z Wyższej Skąd te jazzowe wpływy? Nie uczył się pan tego Szkoły Muzycznej w Katowicach w szkole, więc gdzie? – mowy o tym nie było! Wszystko grało się pojedynczymi uderzenia- K.J.: Nie będę oryginalny jak powiem, że o północy mi. W późniejszych latach człowiek słuchałem audycji Willisa Conovera, co jednak nie uczył się choćby z grania z muzyka- było łatwe. Pamiętam jak pierwszy raz, za pośred- mi z zagranicy. Na samym początku nictwem fal radiowych, dotarło do mnie nagranie granie z kimś zza wody było marze- kompozycji „Blue Train”. Nieważne, że słychać było niem ściętej głowy. solo Coltrane’a, a Lee Morgana już przerywały zakłó- cenia. Szczerze powiem, że te dziesięć minut Conove- R.S.: Skoro uczył się pan od liderów ra zostało we mnie do tej pory, one są jednym z istot- i innych muzyków, dlaczego posta- nych składników mojej bazy. Jak zaczynałem grać nowił pan założyć własny zespół jazz, to starałem się uczyć od wszystkich. Od Zbyszka jako pierwszy w Polsce perkusista Namysłowskiego, jako lidera zespołu, nauczyłem się – lider? bardzo dużo. W tamtych czasach, mało który muzyk mógł (bądź chciał) coś podpowiedzieć, do wszystkiego K.J.: Kiedyś mówiono „kura nie ptak, trzeba było dojść samemu. Natomiast Zbyszek pod- perkusista nie muzyk”. W Polsce powiadał. Kiedy przyjechałem do Warszawy, bardzo ciężko było się przebić z tym po- dużo dało mi granie w duetach. Głównie w relacji mysłem. Przeszedłem przez długi saksofon – bębny. Pamiętam jak na ścianach w klu- muzyczny szlak, właściwie grałem bie Hybrydy cieknąca woda zmieniała się w sople ze wszystkimi z polskiej czołówki… lodu, a ja z Tomkiem Szukalskim pakowaliśmy w du- chyba łatwiej powiedzieć z kim nie ecie. Był potężny pęd do grania, czasem ćwiczyłem grałem. Przyszedł taki moment, kie- po dziewięć godzin dziennie i nawet nie wiedziałem, dy miałem dość. Z liderami bywało kiedy ten czas zleciał. Ale wie pan, co było najgorsze? różnie, byli tacy, którzy nie potrafili

< JazzPRESS, listopad 2013 |73 fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

się zachować. Nie znoszę kilku rze- niu do teraźniejszości, choćby w kwestii edukacji… czy, między innymi zwracania uwa- Wiem jednak, że z pana strony można dostrzec róż- gi przy obcych osobach, przy widow- nice na gorsze w innych aspektach, prawda? ni. Czasami nacisk liderów był tak duży, że nie dawałem rady. Zresztą K.J.: Oczywiście. Wystarczy zacząć od tego, że jazzu nie tylko ja, choćby Tomek Szukal- nie ma w mediach. Jan Ptaszyn Wróblewski mawia, ski miał podobne problemy. Choć że jeśli ktoś cię zapyta „Co to za muzyka ten cały jazz”, nie chcę generalizować, bo w więk- wtedy trzeba odpowiedzieć „To ten gatunek, którego szości współpraca odbywała się nie ma ani w radiu, ani w telewizji” (śmiech…). Pa- w sympatycznych warunkach i bez miętam, kiedy za czasów PRL – jakie te czasy nie były większych zgrzytów. Jednak zawsze – Andrzej Trzaskowski miał swoją audycję, Ptaszyn trzeba było wykonywać to, co kaza- prowadził Studio Jazzowe Polskiego Radia, gdzie no. Doszedłem do wniosku, że jako grałem na dwie perkusje z Januszem Stefańskim. lider będę mógł sam decydować – I nie chodzi o to, że teraz ludzie nie przyjmą takie- wreszcie mogłem się otworzyć, nie go pułapu muzycznego za pośrednictwem mediów. byłem ograniczony zakazami i na- Przecież my też robiliśmy dosyć ostre eksperymenty kazami „graj tak, a tak nie graj”. transmitowane w telewizji, a przecież były tylko dwa programy. Najwięcej jednak nagrywało się w radiu. R.S.: Mówimy o czasach dość za- W sumie ciągle tam siedziałem, a jazz był wszędzie, mierzchłych. Wspomniał pan o po- także w kronikach filmowych czy filmach. zytywnych zmianach w odniesie-

> 74| Rozmowy

R.S.: Co chyba ważne – w tamtych realiach prężnie opadają, ale takie są realia według funkcjonowało Polskie Stowarzyszenie Jazzowe. właścicieli klubów.

K.J.: To prawda, jednak z perspektywy czasu stwier- R.S.: Wróćmy na chwilę do eduka- dzam, że PSJ nigdy nie był tak strasznie potrzebny cji – miejsce i data zobowiązują. Za- – po prostu była tam jedna bardzo dobra i ważna dla wsze, kiedy słyszałem pana na kon- nas rzecz certach, bądź w trakcie jam sessions, odnosiłem wrażenie, że najważ- R.S.: Pozwolę sobie zgadywać – Agencja Koncertowa niejsze w pana grze jest słuchanie PSJ? kolegów z zespołu i odpowiadanie na ich zagrania. Czy o słuchaniu K.J.: Tak. I jej dzisiaj brakuje. Były pieniądze na rekla- siebie nawzajem opowiada pan mę, plakaty itd. Do tej pory mam plakat, który został najczęściej swoim studentom? wydrukowany, kiedy zakładałem swój kwintet. Mu- zycy mieli kierowników zespołów. My też mieliśmy K.J.: To szalenie ważne, jednak na kierownika – teraz byśmy powiedzieli managera – początku mówię im, by słucha- który nic innego nie robił, tylko dzwonił do klubów li muzyki z lat pięćdziesiątych – to i załatwiał koncerty. Teraz jesteśmy skazani na sie- jest podstawa. Na tych płytach jest bie. Każdy z nas musi sam dzwonić po klubach i fe- wszystko, tylko trzeba chcieć szu- stiwalach. Najbardziej przykre jest, że nikt tego za kać. Są pewne wzorce, których trze- nas nie zrobi. Przecież nie zarobimy na utrzymanie ba się nauczyć słuchać. Oczywiście managera. Jesteśmy zwarci i gotowi do grania, ale ważne żeby nie słuchali tylko z na- miejsc jest bardzo mało, a muzyków bardzo dużo. ciskiem na bębny, ale pod kątem Młodzi artyści mają teraz wszystko, czego nam bra- całego bandu – jazz jest muzyką kowało – mogą oglądać na wideo każdy ruch ręki zespołową. I nie wszystko na raz. muzyka, który robi to wg nich najlepiej na świe- Jimmy Cobb, Tony Williams, Phil- cie. Za to w tamtym czasie klubów było od groma – ly Joe Jones, Art Taylor to są odpo- szczególnie studenckich. Prawie przy każdej uczelni wiedni perkusiści na początek. Na młodzi ludzie czekali na muzykę. A więc obecnie ry- tych bębniarzach wszyscy się wzo- nek jest przesycony zbyt wieloma muzykami. Mamy rowali – wszyscy z nich (Kazimierz wielu młodych, wspaniale wyszkolonych ludzi, a nie Jonkisz wzkazuje na portrety, któ- wiadomo gdzie mogliby zagrać. W zasadzie ciężko re wiszą na ścianach w sali – przyp. jest zrobić trasę, nie mając na przykład Amerykani- red.) i Jack DeJohnette, i Al Foster… na w składzie. Właściciele klubów często pytają czy Rzeczywiście, kładę duży nacisk na będzie gość ze Stanów w składzie. Na własnej skórze słuchanie siebie nawzajem. Sam odczułem taki proces, kiedy spytano mnie, czy bę- zamykam oczy i staram się nawią- dzie ktoś zza oceanu, tyle że najlepiej ciemnoskóry… zać kontakt z każdym muzykiem Biały saksofonista to u nich już był i było mało lu- ze sceny. Oczywiście dla bębniarzy dzi, ale na czarnego na pewno ktoś przyjdzie – ręce najważniejszy jest kontrabasista.

< JazzPRESS, listopad 2013 |75 fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

Spotkać świetnego basistę, to jedna muzykiem jest o wiele trudniej. Perkusista nie jest z najlepszych rzeczy, które mogą się odpowiedzialny tylko za trzymanie tempa. Ważne trafić pałkarzowi. Wtedy można się jest to, co może dać, czy słyszy, co się dzieje w zespole, „wypróżnić artystycznie” jak to mó- bo wszystko można naprawić. Jak powiedział Buddy wił Szukalski. Jednak słuchać i grać Rich, a ja powtarzam od lat – nie ma złych zespołów, należy ze wszystkimi z zespołu. Mu- są tylko źli perkusiści. Rich to był wesoły człowiek… zyka z lat 50. jest skarbem także, jeśli Najtrudniejszym etapem dla perkusisty jest przej- zwrócimy uwagę na ten aspekt. Na ście od „kwadratowych” ósemek, do trioli, do praw- wielu klinikach, warsztatach poru- dziwego swingu, takiego czucia muzyki, jakiego nie szamy temat, skąd bierze się fakt, że można przekazać na papierze nutowym – można za Elvin Jones gra lewą ręką prawie to to usłyszeć w nagraniach. Triola jest królową jazzu, samo co McCoy Tyner? Przecież to dlatego feeling jest tak trudny do wyuczenia. Oczy- nie jest napisane, a wszystko się zga- wiście tłumaczymy, że ta triola musi się zgadzać na dza! Podobnie Tony Williams z Her- talerzu, z bębnem, z werblem…, ale dobrze wiemy, że biem Hancockiem. Ważnych jest jak ona będzie zagrana, zależy od tego co jest w czło- wiele spraw, ale szczególną uwagę wieku. Młodzi mają ciężką dolę, jeszcze z jednego zwracam jeszcze na jedną – wyma- powodu. Nie jest sztuką nacieszyć się sytuacją, tym gam od uczniów muzykalności. Są że teraz umiem dobrze grać. Są dołki i trzeba umieć perkusiści i muzycy-perkusiści. Są się z nich wygrzebać. Często młodzi muzycy nie dobrze grający rzemieślnicy, ale być wytrzymują psychicznie. Nie dość, że jest problem

> 76| Rozmowy z pieniędzmi – bo jazzmani nigdy nie należeli do ty dalej grasz to swoje tim tim tirim bogatych – to w zasadzie jest walka o byt całe życie, tim, nie przeszło ci to?” – w życiu mi ale za to jest czyste serce! Za coś się płaci. W naszym to nie przejdzie! wypadku to jest 100% radości i satysfakcji, kiedy wi- dzimy zadowoloną publiczność. Niezwykłe uczucie. R.S.: Czyli pan nie szuka? Ostatnio graliśmy na Śląsku. Po koncercie podszedł do mnie górnik i powiedział, że nie zna się na muzy- K.J.: Ja już dawno znalazłem swo- ce, a już na pewno nie na muzyce jazzowej, ale widzi, jego mistrza i ciągle próbuję oddać że ja tu ciężko fedruje i to docenia (śmiech…). Jazz ma ducha jego muzyki. Oczywiście nie wielu przeciwników, którzy mówią, że tego nie da da się go naśladować, można starać się słuchać, oczywiście do czasu, kiedy przychodzą się oddać tę specyficzną atmosferę. na koncert… wiele się wtedy zmienia. Niech przemówią bębny. Właśnie u Elvina słychać jak mówią bębny. R.S.: Mówi pan studentom o muzyce z lat 50. – co jest Kiedy słucha się Tony’ego William- zrozumiałe, to jest baza dla większości z nas – fanów sa, mamy do czynienia z zupełnie i muzyków. Jednak, kiedyś zacytował pan w wywia- inną bajką – mistrz talerzy. A Elvin dzie Vincenta van Gogha, który powiedział, że arty- bardzo głęboko wszedł w aspekt sta to ten, który ciągle szuka. grania na bębnach. Jeśli wszyscy bębniarze kopali w tym temacie K.J.: To jest fundament i na tym się buduje. Nie moż- na pół metra, to on dorzucił jesz- na budować na piasku, więc należy dogłębnie po- cze dwa metry od siebie, dlatego znać lata 50. Od tego należy wyjść, a co wydarzy się jego granie jest nacechowane Afry- dalej zależy już od muzyka. Każdy wybiera własną ką, ma ciemne, ciężkie cechy. Elvin drogę i nikogo się do niczego nie zmusza. Trzeba Jones daje mi wiarę w to, co robię. grać to, w czym człowiek czuje się najlepiej, w prze- Spotkałem go w Świdniku siedem ciwnym razie publiczność natychmiast wychwyci lat temu – przecudowny człowiek, nieszczerość. Trzeba szukać własnego stylu, własnej pełna dobroć, żadnego szpanerstwa. drogi. Oczywiście są wzorce i każdy je ma. Niektórzy Miałem wrażenie jakbym rozma- się do tego przyznają, inni nie. Ja nie mam problemu wiał z kimś najbliższym. Dałem mu by powiedzieć, że Elvin Jones był, jest i będzie moim trzy płyty: Piotra Rodowicza, Piotra guru. Szanuję go za konsekwencję, za to, że do końca Bociana Cieślikowskiego i moją. Po grał tylko swój „chłam”, a z głodu nie umarł. Właś- roku zadzwonił do naszego znajo- ciwie do śmierci miał zapchany kalendarz trasami mego i prosił, by przekazać nam, że koncertowymi. Konia z rzędem temu, kto znajdzie dziękuje za płyty i nigdy nie podej- nagranie Elvina Jonesa, który gra rockowo. Czasem rzewał, że w Polsce tak dobrze gra zdarzają się bossa-novy albo jakieś rytmy „afropo- się muzykę w tym nurcie. dobne”, ale z rockowym zagraniem nigdy się nie spotkałem, a trochę jego twórczości przesłuchałem… R.S.: Skoro jesteśmy przy płytach… Czasem słyszę pytania kierowane do mnie w stylu „a Niedawno ukazała się najnowsza

< JazzPRESS, listopad 2013 |77 płyta pańskiego zespołu zatytuło- wana Jazz Energy. Jeśli nie liczyć wcześniejszej płyty tego zespołu, która wydana została w bardzo ma-

łym nakładzie i nigdy nie trafiła Majerczyk fot.Kuba do sprzedaży sklepowej (dostępna była tylko po koncertach), to mamy do czynienia z powrotem po dłu- gim czasie. Skąd pomysł na zareje- strowanie materiału?

K.J.: Jazz Energy wydaliśmy w Multi- kulti. Wcześniej nie znałem tej fir- my i zaznajomienie się z możliwoś- ciami, jakie daje, było bezpośrednią przyczyną. Już długo gramy w tym składzie, jako zespół Energy i skoro płyta, o której pan wspomniał, nie ukazała się oficjalnie, poczuliśmy potrzebę zarejestrowania muzyki – zostawienia śladu. Akurat te płyty są podobne, tyle że w wypadku naj- nowszej – wszystkie kompozycje są autorskie. Wyszły spod pióra Woj- ciecha Pulcyna, który wie jak pisać, żeby materiał był ciekawy i odpo- wiadał moim gustom. Gościnnie, R.S.: A więc zdwojone uderzenie. Jak rozumiem tym chociaż aż w trzech utworach, na razem nie z zespołem Energy? trąbce gra Jerzy Małek. Powodem były kompozycje. Wojtek Pulcyn K.J.: Nie do końca. Pomysł na płytę jest nietypowy. chciał, żeby brzmienie wypełniała Kuba Stankiewicz zainteresował się moimi korze- jeszcze trąbka, a Małek spisał się niami, które są flamandzkie. Urodziłem się pod świetnie! Bardzo cieszę się z jego Oświęcimiem, w Wilamowicach, to jest miejsco- udziału w nagraniu. Dosyć ciężko wość założona przez Holendrów, bądź Belgów. Tego mówić o swojej muzyce, więc wspo- pewien nie jestem. Właśnie tam powstał specyficz- mnę tylko, że póki co recenzje są do- ny język, w żadnym słowie niepodobny do języka bre. Już przymierzam się do następ- polskiego. W Wilamowicach jest jeszcze około 60 nego krążka. osób, które potrafią posługiwać się tym językiem. To dialekt przekazywany z dziada pradziada. Nazywa

> 78| Rozmowy fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

się po prostu językiem wilamowickim (wymysiöe- nych przez instrument. W zespole ryś). Kuba jest zafascynowany tą sprawą. W nagra- znalazł się właśnie z polecenia Woj- niu udział weźmie Anna Maria Jopek, która podjęła tasika. A Tomasz Grzegorski? To jest się śpiewania w tym języku. Poza Anią i Kubą Stan- klasyka! W jego grze jest sporo lat kiewiczem zagra mój zespół. Myślę, że jeszcze w tym 50, ponieważ bardzo głęboko poznał roku wejdziemy do studia. całą bazę. Obaj doskonale się uzupeł- niają, bo grają inaczej. Już się dość na- R.S.: Mimo, że gracie w niezmienionym składzie od szukałem składów w trakcie kariery lat, mam wrażenie, że nie są to najbardziej rozpo- i z jakichś względów nie zmieniam znawalni muzycy. W Energy nie ma instrumentu tego zespołu. Głównym powodem harmonicznego, a poza wspominanym Wojciechem jest właśnie to, że jest dobrze! Pulcynem grają dwaj saksofoniści: Borys Janczar- ski i Tomasz Grzegorski – jak mógłby ich pan opisać R.S.: Jazz nie ma litości, to muzyka w dużym skrócie? dla twardzieli, jazz jest jak wirus, jak miłość, jak dobre wino… – to K.J.: Podziwiam Borysa Janczarskiego za upór. Skoń- pańskie określenia, jakie udało czył prawo na Sorbonie i po powrocie do kraju bez mi się znaleźć w sieci. Skoro jeste- problemu znalazł pracę, jednak… lubił grać na sakso- śmy w salce, gdzie stoi zestaw per- fonie. A jazz ma to do siebie, że czasem ciężko z nim kusyjny, mam już ostatnie pytanie walczyć. Borys zostawił wszystko, wynajął mieszkanie – zamiast głowić się nad słowami, w Chorzowie i przez dwa lata uczęszczał na zajęcia do mógłby pan to zagrać? Piotra Wojtasika. Oczywiście Piotr jest trębaczem, ale uczył go frazowania i rzeczy mniej zdeterminowa- K.J.: Czemu nie…?

< JazzPRESS, listopad 2013 |79 fot.Mateusz Stankiewicz fot.Mateusz

Mija już 11 lat od płytowego debiutu Agi Zaryan. Najbardziej rozpoznawalna polska wokalista jazzowa, mająca w swojej dyskografii dwa albumy z presti- żowym logo Blue Note Records, przygotowała dla swoich fanów nowy krążek. Remembering Nina & Abbey została nagrana w międzynarodowym składzie (Brian Blade, Geri Allen, Larry Koonse, Darek Oleszkiewicz, Carol Robbins), a jej premiera już 12. listopada. Śpieszymy z publikacją pierwszej prasowej rozmowy na temat nowej produkcji...

Remembering Nina & Abbey

Roch Siciński [email protected]

Roch Siciński: Nie zazdroszczę ci. dałaś (wtedy jeszcze w tajemnicy), że chcesz zabrać Wokalistka musi odczuwać wielką się za muzykę Niny Simone i Abbey Lincoln. Długo odpowiedzialność, zajmując się ta- przygotowywałaś się do tego albumu… kim repertuarem, jaki zamieściłaś na najnowszym nagraniu. Minęły Aga Zaryan: Podświadomie przygotowywałam się dwa lata od czasu, kiedy opowia- do tego projektu, od kiedy słucham ich twórczości,

> 80| Rozmowy czyli prawie od początku. Nina Simone pojawia się na, czy Ellingtona. Abbey Lincoln w moim odtwarzaczu nieustannie od lat 90., od kie- uwielbiam za jej kompozycje, za dy w ogóle zaczęłam słuchać muzyki jazzowej i po- wzruszające teksty, ale też za poczu- krewnej. Abbey Lincoln poznałam chwilę po niej. cie humoru. Obie cenię za niezłom- Oczywiście wtedy nie miałam pomysłu, żeby po- ną postawę, za hart ducha, za podą- święcić im cały album, ale już na My Lullaby nagra- żanie własną drogą, mimo tego, że łam „I Put a Spell on You” inspirowane oczywiście obie miały często pod górkę. Wy- Niną Simone, a na Picking Up The Pieces „Throw It brałam je dwie, bo miały wspólny Away”. Piosenka odniosła spory sukces. Jestem na mianownik – to były wojowniczki takim etapie, że ciągle mogę czerpać z muzyki, któ- o wolność – freedom fighters. Obie to rej słucham od dawna. Po okresie płyt autorskich Afroamerykanki, które żyły w cza- i dwóch krążków po polsku – szczególnie po Księdze sie segregacji rasowej. One nie wy- Olśnień, która była płytą specyficzną, niełatwą dla chodziły na scenę tylko po to, żeby odbiorcy – postanowiłam wrócić do korzeni, do mo- bawić publiczność, pełnić funkcję ich fascynacji, a wśród nich są te dwie wielkie wo- wokalistek przynoszących rozryw- kalistki. Choć z innych bajek to w wielu kwestiach kę. Niosły bardzo mocny przekaz podobne do siebie… swoją muzyką. Teraz pewnie móg- łbyś powiedzieć, że jestem biała, R.S.: Skoro to jest pierwszy prasowy wywiad na te- urodziłam się w Europie i właści- mat nowej płyty, to muszę spytać, czemu akurat te wie dlaczego… dwie wokalistki? Ale zabierzmy się do tego od innej strony. Powiedz, za co kochasz Ninę, a za co Abbey R.S.: …pewnie, że chciałem o to i czemu je połączyłaś…? spytać! Tylko trochę inaczej. Na albumie zamieściłaś kompozy- A.Z.: Oczywiście mogłam nagrać dwie osobne płyty. cję „Strange Fruit”. Rzeczywiście, Repertuar to nie problem, sama nie wiem ile mam gdyby ktoś z mojego otoczenia nie ich płyt, pewnie ponad dwadzieścia CD, kilka czar- znał tej kompozycji i chciałby ją nych płyt, poza nimi część pożyczyłam od przyjaciół, usłyszeć, to w głośnikach znala- sporo słuchałam w Internecie. Jak wspomniałeś złaby się wersja Niny Simone, bo proces wyboru był długi – obie nagrały masę świet- jest bardziej przejmująca niż Billie nego materiału. Stwierdziłam jednak, że połączę to Holiday. Także zamieszczenie tego w jeden krążek, by obie były bohaterkami, mimo utworu na płycie poświęconej Si- tego, że się różnią. Jedna w większości pisała własne mone i Lincoln rozumiem. Jednak utwory, a druga odtwarzała głównie kompozycje pi- twoje pochodzenie, a muzyczny sane przez innych. Nina była pianistką i nie kojarzy manifest przeciw rasizmowi może się bezpośrednio z jazzem, choć śpiewała również się niektórym kłócić. Czasy, o któ- standardy – robiła to zawsze w sposób nieoczywisty. rych śpiewasz, już minęły, a drze- Nina Simone jest marką samą dla sobie, każdą pio- wa nie mają tytułowych „dziwnych senkę czyniła swoją, niezależnie czy śpiewała Dyla- owoców” – czyli wieszanych na ga-

< JazzPRESS, listopad 2013 |81 fot.Krzysztof Wierzbowski

łęziach Afroamerykanów podczas ciągle żywa materia. Natomiast czemu ja wykonu- rasistowskich samosądów… to na ję tę piosenkę? Blisko od dwudziestu lat śpiewając szczęście jest temat nieaktualny. jazz zafascynowała mnie jego historia. Również po- jedyncze historie ludzi, którzy tworzyli tę muzykę. A.Z.: Na szczęście. Na szczęście nie Pozostałe utwory to piosenki o miłości w różnych jej wiesza się już Afroamerykanów odcieniach i one są główną osią płyty. Jednak stwier- na drzewach, ale ciągle na świecie dziłam, że musi być jakiś znak, że poza piosenkami dzieją się straszne rzeczy związane o miłości, one śpiewały o różnych innych sprawach, z tym skąd pochodzisz, kim jesteś, bo obie w swoim repertuarze miały utwory o takim ciągle jest coś takiego jak ucisk na właśnie podłożu. Pomyślałam, że przedstawiając je tle rasowym. Z drugiej strony, odno- – czy też przypominając – musi być odniesienie do sząc się do samej piosenki – „Stran- tej płaszczyzny twórczości. One obie wykonywały ge Fruit” – w wykonaniu Billie Holi- „Strange Fruit”. Wspomniałeś o Ninie Simone, ale day ma prawie 8 milionów odsłon Abbey również, bo nagrała płytę w hołdzie dla Bil- na portalu YouTube – to jednak lie Holiday… Każdy komuś oddaje muzyczny hołd.

> 82| Rozmowy

Ja cofnęłam się jedno pokolenie bliżej. Wracając do moment na taki album. Poczułam „Strange Fruit” – oczywiście pomyślałam o tym sa- się na tyle mocno, że mogę zmie- mym co ty. Urodziłam się przecież w latach 70., tutaj rzyć się z tym repertuarem. Nina w Europie, co ja mam z tym wspólnego? W dodatku słynie z groove’ów, ona na jednym jadę nagrywać materiał z dwoma muzykami, którzy motywie robiła rzeczy niezwykłe. są ciemnoskórymi artystami. Zastanawiałam się jak Intuicja podpowiedziała mi, że oni to odbiorą. Po przemyśleniu sprawy, doszłam nie ma sensu iść w tę samą stronę. dość szybko do wniosku, że mam prawo to zaśpie- Chciałam znaleźć kompozycje z cie- wać, w jazzie jest przecież wolność. kawszymi akordami, ale także do- brą warstwę tekstową. Żeby w tych R.S.: A więc twoi muzyczni kompani jakoś zareago- utworach się więcej zadziało. Dobór wali na taki dobór repertuaru? Mieli wątpliwości do utworów (poza „Strange Fruit”) był tego abyś wykonywała „ich” muzyczny manifest? jak najbardziej uniwersalny.

A.Z.: Brian Blade w ogóle nie poruszył tematu, tylko R.S.: Jest też dużo momentów, w któ- pięknie zagrał. Geri Allen po próbie spytała mnie, rych twój głos zostaje sam albo dlaczego wybrałam ten utwór do tracklisty Remem- z jednym instrumentem, jest tam bering Nina and Abbey. Długo rozmawiałyśmy. Skoń- dużo ciebie. Powiedzenie, że to jest czyło się na tym, że namawiała mnie bym napisała płyta osobista to pusty frazes, ale parę zdań w książeczce płyty o tym jak podchodzę do czy taki był zamysł? Kto aranżował tematu, bo jest to jej zdaniem ciekawe. Geri najwi- te utwory? doczniej to zafrapowało – dlaczego biała opowiada tę historię… poczułam, że ją to ujęło. Kiedy w studio A.Z.: Pierwszy raz zdecydowałam się graliśmy „Strange Fruit”, była magiczna atmosfera. być producentką, jednak musimy Między nami wytworzyło się coś niezwykłego. Pod- uważać na to słowo. Często mnie czas nagrania czułam mocną energię. Ciężko o tym bawi, kiedy słyszę jak to wokalist- opowiadać. Mam wrażenie, że słychać to w muzyce. ki są producentkami – to jest śliski grunt. Jestem producentką w tym R.S.: Obie wokalistki, którym poświęcasz album, sensie, że nie poprosiłam nikogo, były bardzo specyficzne. Tobie udało się jednak aby mi pomagał w bardzo konkret- ustrzec nieudanych kopii. Ta płyta jest w 100% two- nych aranżacjach utworów. Gdy ja. Nie zrobiłaś czegoś, co wydawało się naturalne, już wiedziałam kto ze mną zagra czyli nie weszłaś w intensywne groove’y Niny Si- w studiu, poczułam że naprawdę mone… nie potrzebuję kogoś, kto będzie sie- dział z nami i będzie coś podpowia- A.Z.: Taki był zamiar. Robienie coverów, siląc się na dał. Przecież ci muzycy są mistrza- brzmienie oryginałów, to bzdura. Abbey i Nina są mi! A repertuar wyssali z mlekiem specyficzne i niezwykle oryginalne, więc to było wy- matki, to jest ich muzyka! W takiej zwanie, jednak mam wrażenie, że teraz jest dobry sytuacji zatrudnianie producenta

< JazzPRESS, listopad 2013 |83 jest absurdalne. Przyjęliśmy głów- z kwartetem Wayne’a Shortera dzieje się dużo, a już ne założenia, ale to tyle. Z muzy- wyjątkowo w tym roku. Bardzo się cieszę ze współ- kami tej klasy to chyba najlepsza pracy z wszystkimi muzykami, jacy ze mną zagrali. metoda. Ustalasz ramy – oni wiedzą Ilekroć byłam w Nowym Jorku zawsze sprawdza- co z tym zrobić – dajesz muzyce pły- łam, czy Geri Allen gdzieś występuje i starałam się nąć. Proces pracy nad płytą wyglą- tego nie przegapiać. Geri jest bardziej wybiórcza, je- dał tak, że wybrałam repertuar oraz śli chodzi o przyjmowanie zaproszeń, tym milej, że wymyśliłam styl, klimat, metrum przyjęła zaproszenie akurat na mój krążek. Współ- i instrumentarium. Jest to dla mnie praca z nimi to jest magia. Mam na myśli niezwykłą pewien przełom, bo wyfrunęłam atencję na śpiewanie, którą mają ci muzycy. Bywają spod skrzydeł Michała Tokaja i po- wybitni artyści, którzy jednak do takiej konfiguracji rwałam Geri Allen. Na ogół Michał się nie nadają. Czasem kluczowa jest kwestia oso- jest dyrektorem muzycznym, przy- bowości, ego, znalezienia się w zespole. Oczywiście gotowuje nuty, oczywiście konsul- – Brian Blade – gra inaczej na mojej płycie, a inaczej tujemy wiele rzeczy, ale to Tokaj jest gra z Shorterem, który jest geniuszem prowadzącym muzycznym szefem, czyli tak zwa- muzykę w kosmicznych kierunkach. Nasza materia nym music director. Napisał dla jest bardziej usystematyzowana: ludzki głos oraz hi- mnie wiele wyjątkowych piosenek. storia, którą opowiadam śpiewem. Blade doskonale Czułam jednak, że teraz czas na coś czuje wszystkie przestrzenie i niuanse. Jego dyna- innego. Oczywiście dalej razem gry- mika i artykulacja jest czymś jedynym w swoim ro- wamy i nastąpi w przyszłości mię- dzaju. To muzyk, który jest na najwyższym poziomie dzy nami współpraca przy innych grania jazzu, ale z przyjemnością zajmuje się także płytach. Jednak w jazzie cudowna innymi gatunkami. Z drugiej strony wysublimo- jest taka otwartość na zmiany. wany akompaniament Geri Allen i jej porywające solówki… Współtworzenie muzyki z takimi arty- R.S.: Twój skład to Carol Robbins, stami to niezwykłe doświadczenie i przyjemność. Darek Oleszkiewicz, Geri Allen, Marzyłam o współpracy z Geri od lat. Przy tym al- Larry Koonse i wreszcie Brian Bla- bumie potrzebowałam żeńskiego pierwiastka. Nina de! O graniu z tym bębniarzem ma- była przede wszystkim pianistką, stąd też pomysł na rzyłaś od lat i wreszcie się udało. kobietę pianistkę w składzie. Chciałam, żeby było więcej kobiecej energii, stąd też Carol Robbins na A.Z.: Jeśli chodzi o Briana Blade’a to harfie… Ciekawostką jest to, że Carol nagrywała na propozycję złożyłam mu po kon- płytach Niny Simone. Jak usłyszałam wszystkich na cercie Mama Rosa w kwietniu 2012 słuchawkach i to jak to brzmi – byłam w siódmym r. Skład na ten album marzył mi niebie. Przygotowany materiał można zagrać bardzo się od dawna. Bez tych artystów al- różnie. Część tych piosenek jest bardzo prosta – nie bum tak by nie brzmiał. Niestety ma tam jednak nic z banalności.Oprócz nowych go- mamy problem z zagraniem trasy, ści zagrali moi dawni muzyczni partnerzy gitarzysta szczególnie w wypadku Briana, bo Larry Koonse i kontrabasista Darek Oleszkiewicz.

> 84| Rozmowy

R.S.: Pięknie powiedziane. Bo mówienie, że artystka le studiów już upadło, bo jest prze- nagrała bardzo dojrzałą, osobistą płytę z piosenka- cież zapaść na rynku muzycznym, mi o miłości buduje inny obraz płyty niż ten praw- a oni prosperują całkiem dobrze. dziwy. Proste nie znaczy banalne. Wspaniałe wysokie pomieszczenia, świetne brzmienie…Hippisowski A.Z.: Tak, to jest chyba sedno. duch, unosi się zapach kadzideł, na ścianach piękne materiały. Cudow- R.S.: Słyszałem, że nagrywaliście w doskonałych nie móc nagrywać w miejscu z taką warunkach, bo w Conway Recording Studios w Hol- duszą, w pomieszczeniach, które lywood. Nie chciałaś żadnych dogrywek, dzielenia pamiętają Raya Charlesa czy Stevie- sesji na dwa studia, czy dwa kraje, prawda? go Wondera.

A.Z.: Bardzo chciałam, żeby płyta była oddaniem R.S.: Każda płyta w twojej dyskogra- warunków, w jakich tworzyły Nina i Abbey, a więc fii była łatwiejsza do określenia, nie siedzenie pięć tygodni i nagrywanie dogry- o ile Picking Up the Pieces była prze- wek. Chciałam zarejestrować sesje na „setkę”. Geri, łomowa, Looking Walking Being Brian i Larry w jednym pomieszczeniu, my z Dar- bardzo autorska i istotna ze wzglę- kiem Oleszkiewiczem za szybą w dwóch osobnych du na wejście do Blue Note, a Księga pomieszczeniach tuż obok. Jeden z utworów zagra- Olśnień bardzo polska itd. to w wy- liśmy tylko raz, resztę po kilka wersji. Myślę, że ten padku najnowszego albumu ciężko album był to dla mnie pewnym przełomem. Oczy- powiedzieć coś generalnego. Mam wiście już kiedyś tak pracowałam, ale wtedy bar- wrażenie, że ten materiał nie sili dziej się wszystkim przejmowałam. Teraz miałam się na bycie dookreślonym, nie zo- poczucie, że pozwoliłam sobie na większy dystans stał nagrany w napiętej atmosferze, i luz. Słuchaliśmy bardzo uważnie siebie nawzajem. zgodnie ze sztywnymi założeniami. Doskonała praca. Byłam skupiona na ocenianiu ca- Doskonale oddaje to, co tu i teraz. łości, a nie jedynie swojego głosu. Mieliśmy dwa dni Jakie miejsce pełni w twojej dysko- prób, choć cały skład zebrał się tylko na jeden wspól- grafii? Potrafisz to określić? ny dzień próbowania. Wracając do pytania o miej- sce nagrania. Rzeczywiście jest wyjątkowe. Oczywi- A.Z.: Może dopiero się okaże, ale ście nie jest miejscem gdzie głównie nagrywany jest chyba masz rację. To rzeczywiście jazz. Jak my nagrywaliśmy, to obok Metallica mikso- jest płyta nagrana bez zbędnego wała swoją nową płytę (śmiech…). Studio mieści się nacisku. Moja przyjaciółka, która w Hollywood, które nie jest szczególnie piękne, całe słuchała pierwszych miksów, po- Los Angeles nie jest zbyt urokliwym miejscem. Na- wiedziała to samo. Materiał jej do- tomiast Conway Recording Studios jest wyjątkową skonale pasował, bo jest swobodnie oazą. Po otwarciu bramy widać piękne palmy, a po- zaśpiewany. Myślę, że tak się stało śród nich trzy studia zbudowane w latach 70., nad z dwóch powodów. Zespół to jest jed- którymi pieczę pełni ciągle ten sam właściciel. Wie- na z tych rzeczy – było mi po prostu

< JazzPRESS, listopad 2013 |85 wyjątkowo wygodnie (w tym mu- A.Z.: Nie mogę narzekać skoro od mojego debiuty zycznym ujęciu). A drugi powód to minęło już jedenaście lat, mam doskonałą publicz- repertuar, którego słucham tak na- ność, gram koncerty, nagrywam płyty i mogę z tego prawdę od początku swojej muzycz- żyć. Wcześniej musiałam przecież zarabiać ucząc nej drogi. Urzekły mnie te kobiety angielskiego, przez lata nie było tak lekko, teraz je- i może ich duchy gdzieś nad nami stem uskrzydlona! Oczywiście mam dookoła siebie krążyły, otaczając nas dobrą aurą. osoby, które w tym pomagają. Wieloma sprawami Mam nadzieję, że przez tę płytę się już nie zajmuję. Mogę myśleć o muzyce i się nią dotrę do kolejnych odbiorców, nie- zajmować, mam swoich słuchaczy. Cóż więcej jest koniecznie tych stricte jazzowych. mi do zawodowego szczęścia potrzebne?… Dla mnie Na tej płycie słychać też bluesowe muzyka jest ukojeniem. Jestem osobą żywiołową, smaczki, czy nawet folkowe. ekspresyjną. Gdybym jeszcze była taka non stop na scenie, to by mi bezpieczniki wysiadły! Tworzenie R.S.: Moim zdaniem i ci bardziej muzyki, występowanie czy też słuchanie jej, to mo- wybredni odbiorcy znajdą na niej menty szukania równowagi. Oczywiście lubię też coś dla siebie. Na koniec nie mów- szybkie tempa i bardziej szalone numery, jednak my już więcej o płycie. Ludzie i tak kiedy dochodzi do tworzenia płyty, wówczas tak się ją poznają. Pomówmy chwilę o to- składa, że przeważają utwory w tempach wolniej- bie. Jest kilka osób w kraju, które szych i medium, co też prawdopodobnie wynika z muzyką jazzową weszły do świa- z cech współpracowników. Nadajemy na podob- domości szerszego odbiorcy. Leszek nych falach. Kiedy wychodzę – po paru tygodniach Możdżer, Tomasz Stańko czy właś- przerwy w koncertach – na scenę i zaczynam śpie- nie ty, to jest przedłużenie muzyki wać, wtedy czuję niezwykłą energię płynącą od lu- jazzowej i pokrewnej także w ma- dzi. Ciężko opisać ten stan i mówić o tego rodzaju sowych mediach… uczuciach, trudno znaleźć odpowiednie słowa. Czu- ję, że jestem w jakimś sensie potrzebna tym, którzy A.Z.: Wymieniłeś naszą trójkę, a zo- przyszli na mój koncert czy słuchają moich płyt. To bacz jak jesteśmy różni. są piękne przeżycia. Dla tych momentów warto kro- czyć dalej swoją ścieżką i cudownie na niej spotykać R.S.: Pewnie dlatego, że już na dwie muzycznie pokrewne dusze. podobne jazzowe postacie w maso- wej kulturze miejsca nie ma. Znając R.S.: Czekamy zatem na oficjalną premierę płyty. twój charakter zastanawiam się jak Dzięki za rozmowę. traktujesz muzykę w swoim życiu, szczególnie teraz, kiedy jesteś w fan- A.Z.: Dzięki i do zobaczenia na trasie! tastycznym momencie kariery.

> 86| Rozmowy fot.Krzysztof Wierzbowski

Jorgos Skolias – polski wokalista greckiego pochodzenia posiadający bardzo indywidualny styl. Wywodzi się ze środowisk rockowych, bluesowych i jazzowych. To główne składowe jego sztuki którymi żągluje na scenie oraz na nagraniach fonograficznych. W ostatnim czasie wy- kazuje się dużą aktywnością udowadniając, że potrafi czerpać również z kultury Żydów sefar- dyjskich. W ten sposób po raz kolejny udowadnia, że jest wokalistą poszukującym, niedookre- ślonym i nieprzerwanie interesującym. Nie bez powodu nazywa siebie wokalistą niesfornym.

Muzyka, którą robię ma być od początku do końca moją przyjaciółką

Rafał Garszczyński [email protected]

Rafał Garszczyński: Obiecałem so- Jorgos Skolias: To temat z tego roku, bie zacząć od konkretu, czyli od Tales więc dość nowy. – jednej z bardziej poszukiwanych płyt. Podobno znowu jest dostępna R.G.: Muszę ci się przyznać do pew- w postaci reedycji… Czy coś prze- nego grzechu. Jest to jedna z bardzo gapiłem, czy wiadomość na twojej nielicznych płyt, którą od czasu do stronie internetowej jest nowością? czasu byłem zmuszony skopiować.

< JazzPRESS, listopad 2013 |87

Otóż zdarzało mi się skopiować tę wej płyty, której robimy wielką premierę, sprzeda- płytę, kiedy przychodzili znajomi, jemy w całej Polsce i wszyscy są zadowoleni? bo nie można jej było kupić. J.S.: Bo to nie dotyczy takiego muzyka jak ja. Zwra- J.S.: Piractwo. cam się do dość niszowego słuchacza. Obaj zdajemy sobie sprawę, że ta popularność płynie innym nur- R.G.: Robię to niezwykle rzadko tem, inne rzeki to niosą – to raz, a po drugie ja nie i tylko w odniesieniu do paru płyt. należę do ludzi, którzy dbają o popularność i spe- Ale teraz kupię tyle, ile skopiowa- cjalnie o tym myślą. Jestem też nieprzychylny róż- łem. Tales można już kupić? nego rodzaju mediom i dlatego jest tak jak jest. Dla mnie istotne jest me- J.S.: Tak, można. Jest ritum, czyli muzyka, do kupienia w skle- tylko i wyłącznie. Ona pie Nautilus w Kra- jest moją panią i ona kowie. mnie prowadzi.

R.G.: Zobowiązuję R.G.: Tak wiem, twoi się zatem, że kupię fani łatwo nie mają tyle ile skopiowałem w związku z tym. i rozdam znajomym. To zobowiązanie pub- J.S.: Nie dlatego jestem liczne, tysiące ludzi w muzyce, że są fani. o tym przeczyta… Jestem w muzyce dla- tego, że stała się ona J.S.: O, to będzie koło moją przyjaciółką, a ja setki. chcę być również jej przyjacielem. Jeśli ktoś z zewnątrz, ktoś trzeci próbu- R.G.: Nie, tyle kopii bym nie zrobił, je się z tym związać, to niech troszeczkę powalczy. ale z 10 pewnie się uzbiera. R.G.: Ciekawe podejście. Wielu muzyków chce do- J.S.: Żartuję. trzeć do innych, bo uważa, że mają coś do powiedze- nia, że to jest jakaś prawda objawiona. Co również R.G.: Wracając do poważnych te- często ma nadprzyrodzone, religijne podłoże, to że matów… Powiedz mi, ty to nie jesteś tutaj chcą swoją prawdę komuś przekazać. bardzo robotnym człowiekiem? J.S.: U mnie jest chyba prościej. Ani nie jest to prawda J.S.: Skąd ten wniosek? objawiona, ani żadna idea. Jestem drwalem w tym lesie, czyli w muzyce i staram się zachować drzewa R.G.: Dlaczego nie masz co roku no- zdrowe a wytrzebić wszystkie, które psują sprawę

> 88| Rozmowy i tylko to mnie interesuje. Czuję się szczęśliwy, będąc korzenie, nie wszyscy wszystko o to- w tym miejscu, dlatego nie szukam popularności. bie wiedzą, muszę cię naciągnąć na opowieści, ja akurat mieszkałem R.G.: Przejdźmy do „abc”, przez które musimy przez wiele lat we Wrocławiu, więc przejść. JazzPRESS czytają twoi fani, ale również znam te greckie klimaty… ludzie, którzy mogli jeszcze twojej muzyki nie sły- szeć, szczególnie młodsze pokolenie fanów krea- J.S.: Było tam dużo Greków, to prawda. tywnych form muzycznej ekspresji. Więc muszę naciągnąć cię na nudy: jak się to stało, dlaczego R.G.: Dzielnica grecka to może nie muzyka i takie tam… lata 80-te, ale było wtedy jeszcze wi- dać, że Grecy są grupą, która mocno J.S.: Jak to się stało, czy śpiewam od kolebki? trzyma się razem.

R.G.: No właśnie. Zwróć uwagę na jedną rzecz, która J.S.: No tak, na Placu Wolności mieli dla mnie jest symptomatyczna, pierwszy raz teraz swój klub w pobliżu dawnego Mo- powiedziałeś – śpiewam, mówisz że jesteś muzy- nopolu. Wrocławianie wiedzą… kiem i dla mnie to tak właśnie jest. Nie jesteś woka- listą, jesteś muzykiem. To jest dużo większe słowo, R.G.: Urodziłeś się w Polsce, prawda? a nawet nie tylko większe, ale też zupełnie inne. J.S.: W Zgorzelcu, ale nie mieszka- JS: Masz rację. Zawsze raziło mnie, że instrumentali- łem tam. Parę miesięcy po moim ści nazywają się muzykami. Natomiast śpiewających urodzeniu znalazłem się w sanato- ludzi nazywa się wokalistami, co ma trochę pejora- rium, rodzice przenieśli się do Bie- tywne zabarwienie. Śpiewanie to taki dodatek do lawy, gdzie zamieszkali, a ja do nich muzyki, my jesteśmy muzykami a tamci śpiewają. dołączyłem jak miałem 2 latka i tam się wychowałem, w tym miejscu R.G.: Może dlatego, że śpiewak zazwyczaj w zespole skończyłem szkołę średnią. Nota gwiazdorzy i stąd się wzięło rozróżnienie. bene z Bielawy pochodzi Eleni, tam mieszkała ze swoim rodzeństwem, J.S.: Może. Nie czuję się gwiazdą, nigdy się tak nie którego było siedmioro. czułem i nie chcę się tak czuć czy być tak odbierany. Może dlatego się na tym łapię, że jak ktoś mnie pyta R.G.: No tak Bielawa to takie gre- co robiłem ostatnio, to odpowiadam „a grałem tu ckie miejsce. Powiedz czy odczu- i grałem tam”, chociaż de facto nie gram na żadnym wasz, że twoje korzenie są greckie? instrumencie, takim tradycyjnym. Swój głos traktu- W Grecji są duże, wielopokolenio- ję właśnie jak instrument. we rodziny, muzyka jest wszędzie i zawsze. Czy grecka muzyka była R.G.: Pewnie nie wszyscy nasi Czytelnicy znają twoje twoją pierwszą?

< JazzPRESS, listopad 2013 |89

J.S.: W domu rozmawialiśmy po gre- Ten, wszystkich przebojów z list. Ale swoim czujnym cku, bo oboje rodzice byli Grekami. i wrażliwym uchem wychwytywałem amerykań- Ta muzyka w domu funkcjonowa- sko brzmiące rytmy. Nie wiem skąd się to brało, ale ła na co dzień. Moi rodzice, jako że w tamtym okresie zafascynował mnie soul. Chociaż z językiem polskim nie byli jakoś nie było go w polskim radiu, to styczność z nim za- zaprzyjaźnieni, słuchali greckich pewnił przypadek, ulica. Z okien jakichś ludzi, którzy stacji radiowych. Jedyny kontakt mieli dostęp do płyt słyszałem brzmienie Tamla Mo- ze swoją ojczyzną, którą musieli town, takie zespoły jak The Temptations. To było coś opuścić, mieli właśnie poprzez gre- niesamowitego. Co się ze mną działo, gdy słyszałem ckie radio, które na falach ultrakrót- taką energię, rytmy, frazy, harmonie i podziały… kich można było namierzyć. Słucha- łem dużo greckiej muzyki, która do R.G.: Dzisiaj takiej energii w muzyce już nie ma, dziś, jest mi bardzo bliska, czuję ją a przynajmniej nie ma mody na takie granie. i rozumiem. Nie mam problemów ze złożonymi nieparzystymi metra- J.S.: Nie ma. mi, których w polskiej muzyce nie ma. To jest mój wiel- R.G.: Pamiętam, że ki rytmiczny atut. Po pierwszy raz widzia- prostu czuję rytmy łem cię na scenie nieparzyste, które w latach 80. w zespole są bardzo ważne dla Young Power. Ale ro- folkloru greckiego, biłeś także inne rze- Bałkanów, w ogóle czy przed tym zespo- dla wszystkich kra- łem. Grałeś rockowy jów śródziemnomor- materiał, z którego skich. Słuchałem oczywiście nie ma na- też polskiego radia. grań… Przyznam, że już wtedy, nie wiem jak J.S.: Są! to się działo, nie bar- dzo mnie rajcowały R.G.: Są?! popowe kawałki, bo rocka nie było w latach 50., 60. J.S.: Przed Young Power byłem członkiem zespołu, który nazywał się Krzak. To blues-rockowa orkiestra R.G.: W polskim radiu nie. ze Śląska, z którą nagrałem płytę Krzak’i w 1982 roku. Z Young Power zacząłem pracować w 1988, czy 1989… J.S.: No właśnie. Słuchało się (o ile Krzak te kilka lat wcześniej to była pierwsza moja tylko można było „złapać”) Wolnej przygoda ze studiem nagraniowym. Dla nich nato- Europy czy Radia Luxemburg, Top miast to czwarta bądź piąta płyta, z tym, że pierwsza

> 90| Rozmowy wokalna, bo wcześniej funkcjonowali jako zespół in- wystrzegałem. Obawiałem się, że to strumentalny. mogłoby psuć moje relacje z muzy- ką, które chciałbym, żeby były czy- R.G.: Wcześniej robiłeś amatorskie rzeczy? ste. Teraz myślę, że zachowuję taką czystość. J.S.: No tak, bardzo dużo, od 1972 roku jestem na ryn- ku. To znaczy grałem z amatorskimi i półamatorski- R.G.: Patrzysz bezkompromisowo. mi zespołami, w 1971, 1972 i 1973 byłem członkiem pry- Wiesz co chcesz robić i nie oglą- watnego zespołu. Co w komunie było niemożliwe, dasz się na to co trzeba zrobić, żeby okazało się możliwym. Była to formacja Sezam 65, się sprzedało, na to co producent pana Mariana Dąbrowskiego w Bogatyni, w Worku mówi. Turoszowskim. Jak wspomniałem nigdy nie miesz- kałem w Zgorzelcu – nagle znalazłem się w tamtym J.S.: Producenci mnie nie interesu- rejonie, tak pokierował los. Znalazłem się w Boga- ją. Naprawdę. I jeśli mam potrze- tyni i stałem się członkiem zespołu pana Mariana bę zrobienia płyty, czuję, że już coś Dąbrowskiego. Dzięki jego koneksjom, układom, we mnie nabrzmiało do tego stop- nie wiem – pewnie z partią, miał prywatny zespół, nia, że trzeba to zapisać i utrwalić, który grywał na różnych imprezach. Był właścicie- wtedy najczęściej działam własnym lem bardzo porządnej aparatury nagłaśniającej: gi- sumptem albo w taki sposób, w któ- tar, perkusji, i tak dalej, a to wszystko najwyższego rym producenci nie mają nic do ga- lotu i jeszcze w tamtych czasach! Wówczas zacząłem dania. To jest moja i wyłącznie moja świadomą działalność. Miałem bardzo szeroki reper- propozycja. Moja domena, ja tu je- tuar. Sezam 65 to nie była godzina, półtorej na kon- stem królem i panem sytuacji. Mu- cert – tam się grało nawet 6 godzin. Trzeba było drzeć zyka, którą robię ma być od począt- ryło przez ten czas i mieć szeroki repertuar. Grałem ku do końca moją przyjaciółką, a nie z nimi 3 lata. Potem zostałem zaangażowany do ze- rzeczą narzuconą przez producenta, społu we Wrocławiu. To był zespół, który prowadził którego wizje nie zawsze muszą się pan Piotr Tomicki, teraz też chyba zajmuje się jaki- zgadzać z moimi… najczęściej się nie miś działaniami menedżerskimi we Wrocławiu. To zgadzają. był zespół Hej, nie ten Hey, który jest teraz popular- ny. Była też grupa Muzyczna Spółka Akcyjna Grupa R.G.: (Śmiech…) Mam przyjaciela, Tysiąc Sto Jedenaście, która zdobyła swego czasu ja- który pracował kiedyś przez długie kieś wyróżnienia i nagrody m.in. na Festiwalu Mu- lata w wytwórni jako manager od zyki Młodej Generacji, w której przewodniczącym wyszukiwania nowych talentów. jury był Czesław Niemen. Tam też poznaliśmy się I miał specyficzną zasadę. Dosta- ze śp. Czesławem. I tak dalej szło w sumie do przo- wał mnóstwo płyt demo, słuchał du. W latach 80. związałem się z grupą Krzak i od tej ich i mówił tak: to mi się nie podo- pory moje notowania poszły w górę. Nigdy nie za- ba, to znaczy, że się sprzeda i trzeba biegałem o to by być na piedestale i bardzo się tego podpisać kontrakt.

< JazzPRESS, listopad 2013 |91 fot.Krzysztof Wierzbowski

J.S.: (Śmiech…) Dobra zasada. R.G.: Szczerze? Leży przykryta kupką innych nowych płyt. Sięgnę po ten album w najbliższych dniach. R.G.: Jest szansa, że swoje bezkom- promisowe podejście przelejesz na J.S.: Posłuchaj jej koniecznie. jakieś nowe nagranie? W ostatnim czasie nie zarzucasz rynku nowymi R.G.: Na razie jestem zafascynowany tym, że będę płytami. mógł wszystkim odkupić album Tales, bo to jest fantastyczna płyta. J.S.: Ja tak nie twierdzę. Tak między nami, to nagrałem bardzo dużo płyt. J.S.: Limitowana edycja, 2000 egzemplarzy. Jeszcze Około 50! A w maju tego roku uka- trochę jest. zała się już jedna. Nie jest to moja autorska płyta, ale od początku do R.G.: 2000 sztuk to jest – jak na ambitną produkcję – końca śpiewam i dzięki temu na- bardzo duży nakład. daję swój osobisty charakter muzy- ce na tym krążku. Nadaję jej jakieś J.S.: Może i racja, ale już za dużo tego nie ma. I jeszcze piętno, jest to płyta zespołu El Greco a propos tego, że mało robię – właśnie teraz ukazuje Joachima Mencla – Sing Cuckoo. Nie się kolejny krążek z moim udziałem. Więc dwa al- wiem czy słyszałeś? bumy w tym roku. Nie sądzę, żeby to było mało. Płyta

> 92| Rozmowy zupełnie innego klimatu i gatunku – album z brać- ze swoim synem – on na perkusji. mi Oleś. Trio, które nazywa się Sefardix. Najnowszy Grywam koncerty solowe, jest Sefar- album o tej samej nazwie inspirowany jest muzyką dix, jest projekt Pawła Kaczmarczy- sefardyjską. Marcin Oleś skomponował muzykę, ba- ka z utworami Ray Charlesa (co być zując na pradawnych utworach sefardyjskich. Teksty może również uda się zarejestrować w tym projekcie są w języku greckim, co nie znaczy, na płycie), jest współpraca z projek- że jestem ich autorem. Przystosowałem istniejące już tem Era Schaeffera. Pojawiam się też teksty sefardyjskie do muzyki Marcina. Materiał gra- w kilku innych składach, zawsze jest liśmy już kilkakrotnie, również w Niemczech, gdzie ciekawie i inspirująco. Całkiem nie- publiczność była zachwycona. dawno graliśmy z Arturem Dutkie- wiczem na Cyprze. Było kilka tysięcy R.G.: Jaki to był rodzaj publiczności? Czy to był festi- ludzi, nie chcieli nas wypuścić. Artur wal folkowy, bądź koncert dla greckiej mniejszości? był totalnie zaskoczony przyjęciem, jakie nas spotkało. Grałem też duety J.S.: To był festiwal jazzowy. Kończyliśmy tę imprezę, z Witoldem Szczurkiem (kontrabas), przed nami grał jakiś zespół z Izraela. Graliśmy też Zbyszkiem Wegehauptem (kontra- w Warszawie, a właściwie w Wilanowie. Materiał bas), Bronkiem Dużym (puzon), Pa- jest nagrany od 2 lat. Jest taki organizator, manager włem Kaczmarczykiem (fortepian). w Warszawie, pan Miron Seifert… Organizuje festi- Część nawet udało się zarejestrować, wal żydowski, nie musi to być jednak czysto żydowska ale to zawsze wychodziło w małych kwestia i znają się z nim bracia Oleś. Właśnie Miron nakładach, np. Do It z Bronkiem. Seifert wpadł na pomysł, aby nas połączyć i zrobić Nagrałem też piękną płytę z Tie coś na kanwie muzyki sefardyjskiej. Spotkaliśmy Breakiem do wierszy ks. Jana Twar- się, posiedzieliśmy nad tym w ciągu kilku prób i po 3 dowskiego. Miałem i mam szczęś- dniach zmontowaliśmy materiał. Od razu weszliśmy cie współpracować z wyśmienitymi z nowym repertuarem na scenę jego festiwalu. muzykami.

R.G.: To musiało się wam nieźle pracować, skoro po 3 R.G.: Chciałbym zapytać o Dżem. dniach można było już zagrać. Wiem, że to stare dzieje, ale dla wie- lu „Czerwony jak cegła”, czy „Whi- J.S.: Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, ludziom spodobało sky moja żono” to absolutnie kulto- się to, co mamy do zaoferowania. Nie chcieliśmy tego we numery, a to przecież też trochę zostawić... Dobrze nam się pracowało na scenie. twoja zasługa…

R.G.: Mam nadzieję, że uda mi się trafić na koncert. J.S.: To był dla mnie ważny moment, ale raczej towarzyski, a nie muzycz- J.S.: Jestem zajęty, gram sporo w sumie dość odległych ny. Do pewnych tematów z historii od siebie stylistycznie rzeczy. Od ponad 20 lat gram Dżemu lepiej nie wracać... Zresztą w duecie z puzonistą Bronisławem Dużym, gram i tak liczy się muzyka, a ta powstawa-

< JazzPRESS, listopad 2013 |93

ła wyśmienita. Do Dżemu trafiłem, jest dla mnie ważna, ma znaczenie. Jestem tak zwa- jak to zwykle bywa, nieco przypad- nym audiofilem. kiem. Trochę podśpiewywałem, był to okres, kiedy z Ryśkiem było nieco R.G.: To jest już nas dwóch, to rujnujące dla domo- gorzej, zaczął zawalać terminy, nie wego budżetu przyzwyczajenie. pojawiał się na próbach. Ja nigdy nie chciałem, ani nie próbowałem zająć J.S.: To prawda, ale warto. jego miejsca. Nawet na próbach nie śpiewałem jego partii, on był jedyny R.G.: Zostawmy rozmowę o wkładkach gramofono- w swoim rodzaju. No i zaśpiewałem wych i kabelkach, bo to materiał do innej gazety. chórki w paru wielkich przebojach. Porozmawiajmy o płytach.

R.G.: Rozmawialiśmy już o Tales, to J.S.: Tu będzie bardzo dużo zdumiewających na- nie jedyny biały kruk z twojej dy- zwisk. Słucham ostatnio sporo klasyki, choćby Hec- skografii. Pamiętam płytę, którą tora Berlioza, Josepha Haydna. Lubię King Crimson. nagrałeś z Radosławem Nowakow- Tak teraz myślę, że dużo jest też jazzowych gitarzy- skim z Osjana – Zulu. Może uda się stów, John Scofield czy Bill Frisell. Mało słucham i ją wydać jeszcze raz? wokalistów i wokalistek, większość jest muzyki in- strumentalnej. Słucham czasem moich własnych J.S.: To nie będzie łatwe, nie wiem, nagrań, lubię do nich wracać, są całkiem ciekawe. gdzie może być materiał źródłowy. Z powstaniem tej płyty wiąże się R.G.: To dość nietypowe wśród muzyków, większość nie smutna historia. Nagrywaliśmy ją lubi wracać do wydanych wcześniej albumów. Często w Krakowie – w Teatrze Stu – w noc, słyszę, że teraz zrobiliby to lepiej, zwracają uwagę na w którą na placyku w pobliżu został to co można poprawić, niż no to co jest dobre. zastrzelony Andrzej Zaucha. Wte- dy o tym nie wiedzieliśmy, ale to J.S.: Dla mnie starsze albumy są jak unikalne chwile, zawsze będą już dla mnie połączo- jak zdjęcia sprzed lat, jak album rodzinny. Tak jak ne fakty. Osjan to też był ważny dla z koncertem. Jak już mówiłem, gram w zasadzie dla mnie zespół. siebie, choć oczywiście uwielbiam kontakt z pub- licznością i ona mnie bardzo inspiruje. R.G.: Faktycznie, jak popatrzeć i na twoją dyskografię i na to co dzieje R.G.: Pozostaje więc szukać tych nielicznych okazji, się na scenie, odnajdujesz się w róż- żeby usłyszeć ciebie na żywo, a ja muszę odkopać nych konwencjach… Co cię inspiru- El Greco i odrobić zaległości, odkupując zaległe eg- je, czego słuchasz ostatnio? zemplarze Tales. Bardzo ci dziękuję za rozmowę.

J.S.: To długa opowieść, pewnie war- J.S.: Do zobaczenia gdzieś w trasie, pozdrawiam to też wspomnieć o sprzęcie, jakość wszystkich czytelników JazzPRESS.

> 94| Rozmowy fot.Magda Marczewska

Grażyna Auguścik – polska wokalistka jazzowa. 25 lat temu wyjechała do Stanów Zjedno- czonych, gdzie przebywa dziś na stałe. Absolwentka Berklee College of Music w Bostonie. W ciągu obfitej kariery miała okazję występować z takimi gwiazdami jak Jim Hall, Michael Bre- cker, John Medeski czy Patricia Barber. Dzięki bardzo dużej częstotliwości premier płytowych Auguścik można zaliczyć do najaktywniejszych polskich wokalistek. Odwiedza Polskę dość często, a podczas ostatniej wizyty, udało nam się z Grażyną Auguścik porozmawiać...

Chicago

Rafał Garszczyński [email protected]

Rafał Garszczyński: Tym razem wykorzystam Twój rzekał, że biznes jest kiepski, że nie pobyt w Polsce, by wypytać cię o to, co dzieje się ma z czego płacić muzykom, a pła- w Chicago. O kolejce do koncertów w Green Mill cą świetnie i muzyka jest najlepsza krążą legendy – podobno trzeba czekać już rok na z najlepszych. Tam się gra 10 koncer- choćby jeden wieczór? Czyli dobrze się dzieje…? tów tygodniowo, więc regularnie. To chyba jedyny z klubów jazzowych, Grażyna Auguścik: Bardzo dobrze się dzieje. To jest jakie znam, który gra wyłącznie jeden z takich klubów, który ma się dobrze, od kiedy jazz. I te koncerty są długie. To nie pamiętam. Nigdy nie słyszałam, żeby właściciel na- jest koncert, jaki znamy z Polski, to

< JazzPRESS, listopad 2013 |95 są 3 sety po godzinie. Więc ciężka R.G.: Pewnie jest tak, że skoro społeczeństwo jest praca. Ale bardzo lubimy tam grać. trochę bogatsze, to człowiek, który przychodzi na koncert, kupi 3 drinki, a pewnie tanie nie są… R.G.: A ile kosztują bilety? G.A.: Nie są drogie i nie ma wymagań co do ilości G.A.: Zwykle 7 dolarów wstęp, w week- drinków jakie trzeba nabyć. Lokal znajduje się w hi- end chyba 12 lub 15 maksymalnie. storycznym budynku. Kiedyś mieściła się tam wy- twórnia filmów niemych. Był to znany klub aktora R.G.: Myślisz, że budżet klubu skła- gdzie, na początku XX wieku przed wejściem parko- da się z samych przychodów z bile- wano konie. W latach dwudziestych współwłaści- tów, czy są jacyś sponsorzy? cielem klubu był Al Capone, więc ludzie przychodzą tam również z ciekawości. G.A.: Nie ma sponsorów. Oni nie mają nawet żadnych gadżetów, ko- R.G.: Więc to mafijne miejsce? szulek, długopisów. Wychodzą z za- łożenia, że takich rzeczy nie powin- G.A.: W pewnym sensie było kiedyś mafijne – w la- no być… tach dwudziestych. Klub nie zmienił swojego wnę- trza od początku istnienia. Nie było tam remontu, R.G.: Nie sprzedają koszulek? nie ma marmurowych ścian i świecących podłóg. Wystają kable z sufitu, oświetlenie jest marne… nato- G.A.: Nie sprzedają. Mogliby być miast mają świetny sound. A to za sprawą inżyniera wytwórnią płytową, mogliby mieć dźwięku, który od kilku lat robi dobrą robotę, młody właśnie mnóstwo przeróżnych ga- chłopak – Chris Grabowski. Mają też bardzo dobry dżetów, które są dodatkowym atry- fortepian. I to właściwie wszystko, co wystarcza do butem, no i oczywiście potencjal- słuchania muzyki. I oczywiście dbają o to by podczas nym źródłem przychodów… koncertów nie rozmawiać. A jak ktoś rozmawia, to wyrzucają z klubu… R.G.: No tak, mogliby mieć, wystar- czyłoby nagrać parę koncertów R.G.: Serio? w roku i już robi się z tego niezły katalog dla wytwórni. G.A.: Serio. Teraz tak myślę… To zawsze jest pytanie, które powraca, kiedy jestem w Warszawie – dlaczego G.A.: W Green Mill nagrywali dużo nie ma jazz klubu w Warszawie – w mieście właś- i nagrywają cały czas. Ale nie inte- ciwie wielomilionowym. Nie ma takiego prawdzi- resuje ich ekonomiczne spożytko- wego jazz show case. Nawet w amerykańskich – nie- wanie tej muzyki. Pieniądze biorą koniecznie jazzowych – miastach, taki klub bywa się wyłącznie z tego, ilu przyjdzie wizytówką miasta. Przydałby się w stolicy porządny gości, a maja dobrą frekwencję non klub jazzowy, dostępny dla wszystkich, nie tylko dla stop. ekskluzywnej publiczności. Od czasu do czasu po-

> 96| Rozmowy winny się w nim odbywać ekskluzywne koncerty, na na ją znaleźć w wielu miejscach których można zobaczyć z bliska kogoś z górnej półki. Chicago, tych najbardziej uczęsz- W Green Millu jeszcze piękne jest, że chociaż nie był czanych przez młodych ludzi i we nieodnawiany, to są białe obrusy, co sprawia wraże- wszystkich miejscach muzycznych, nie czystego, eleganckiego i klasowego miejsca. ale też w restauracjach czy tea- trach. Jest tam dokładny rozkład R.G.: Green Mill jest centralnym miejscem jazzo- wydarzeń w mieście, każdy rodzaj wym w Chicago, ale jest coś oprócz tego? muzyki, każdy koncert, komercyj- ny, niekomercyjny, wszystko tam G.A.: Na muzycznej mapie miasta ciągle pojawia- można znaleźć. ją się nowe miejsca, jest ich wiele. W Chicago żyje bardzo duża grupa nowych muzyków, wielu prze- R.G.: Jak sytuacja wygląda z per- prowadziło się do miasta, wszyscy chcą grać. Scena spektywy polskiej społeczności, jazzowa w tym mieście, oprócz starszej generacji w końcu Chicago to też polskie ma silne środowisko młodych i bardzo aktywnych miasto. Jeśli przyjeżdżają polscy ar- jazzmanów. Na pewno na ten temat więcej mogą po- tyści, to grają tam dla Polaków? Ty wiedzieć młodzi muzycy, z którymi ja współpracuję. już wrosłaś w lokalną społeczność Choć oczywiście nie wszędzie jeszcze mogą grać. Na przez wiele lat swojego pobytu. tym etapie swoich karier nie dostaną się do Green Milla, ale tworzą nowe miejsca do grania. I jest tych G.A.: Kiedyś tak to funkcjonowało. miejsc bardzo dużo. Może niekoniecznie wygląda- ją fajnie, często są to nawet bary, gdzie muzyka nie R.G.: Ale dalej jest, przyjeżdżają ka- przeszkadza. Ale dzięki temu, że jest tam muzyka, barety, teatry…. Jest Dom Polski? tworzy się inny rodzaj publiczności. Na początku znajduje się tam przypadkowo, ale po jakimś czasie G.A.: Cały czas przyjeżdżają kabare- – kiedy koncerty są kontynuowane – ludzie przycho- ty, teatry i muzycy. Nie ma Domu dzą posłuchać muzyki. Te kluby maja szansę rozwi- Polskiego. Jest jednak miejsce, które nąć się i zostać na dłużej. Ale bardzo trudno mi teraz nazywa się Copernicus Center – to podać przykłady, kto gra, kiedy gra, gdzie gra. Byłam jest sala na 2 000 ludzi i tam odby- ostatnio zajęta, zaaferowana swoim życiem i wypad- wa się większość wydarzeń. Tak łam trochę ze znajomości rynku. jak w Polsce, najlepiej sprzedają się kabarety, niektóre teatry i niektóre R.G.: Ale powiedz czy jest tak w Chicago, że człowiek koncerty. Dużo gwiazd – powiedz- – który przyjedzie na trzy dni i otworzy gazetę czy my, że ustabilizowanych na rynku jakiś portal internetowy – na pewno coś fajnego – ma swoją publiczność. znajdzie? R.G.: W Polsce już nie, ale tam tak? G.A.: Tak, pewnie. Jest gazeta Reader, która jest od Ciągle to jest taki resentyment. wielu lat na rynku, jest to gazeta bezpłatna, moż-

< JazzPRESS, listopad 2013 |97 fot.Rafał Garszczyński fot.Rafał

G.A.: Tak, dokładnie. Poza tym Po- społeczności rządzą się swoimi prawami. Tam, gdzie lonia się starzeje. Nie ma napływu jest koncert polski, tam nie przychodzi inna publicz- świeżej krwi w takich ilościach jak ność. Chyba, że pewne projekty wychodzą poza Polo- było kiedyś. Ktoś mi kiedyś powie- nię i są prezentowane, na przykład, jako część World dział, że młodzi zatrzymują się Music Festiwal. w Europie – przesiadając się w Lon- dynie i zostają. Obecna Polonia R.G.: Chicago ma swój duży festiwal, takie nasz Jazz mocno różni się od tej dawnej. Ma Jamboree sprzed lat, raz do roku duże święto? trochę inne oczekiwania. G.A.: No pewnie. Chicago Jazz Festival, który odbywa R.G.: Teraz ludzie znają język i chcą się w ostatni weekend wakacji, czyli koniec sierpnia się zintegrować z lokalna społecz- – początek września. Festiwal liczy sobie już ponad nością. 20 lat, ale oczywiście to nie jedyna ważna impreza. W podobnym czasie odbywa się Umbrella Jazz Festi- G.A.: Tak. Ale ciągle Polonia jest tro- wal, na którym produkuje się głównie alternatywna chę odizolowana. Ma swoje media, scena. Cały czas coś się dzieje. W ogóle Chicago jest ma swoje miejsca gdzie się spoty- środowiskiem bardzo otwartym, jeśli chodzi o dzia- ka, swoje koncerty, kluby, tak jak łalność koncertową. Przez całe lato w Millenium wszystkie nacje, bo nie tylko Po- Grand Park (może pomieścić 12 tys. osób, w tym 4 lonia. Taka jest specyfika dużych tys. na miejscach siedzących) odbywają się bardzo amerykańskich miast. Wszystkie różne koncerty. Jest cykl Made In Chicago – raz w ty-

> 98| Rozmowy godniu, przez całe wakacje organizowane są duże R.G.: Klubów nie stać na tych muzy- koncerty jazzowe właśnie w Millenium Park. To ków. jest impreza niebiletowana, taka otwarta koncep- cja… Jest też Hide Park Jazz Festival, też bardzo duży, G.A.: Na pewno nie stać. Wszystko świetnie zorganizowany festiwal w południowej zależy jednak od punktu odniesie- części miasta. Sporo tego. nia. Na przykład John McLean – gi- tarzysta, artysta – z którym przez R.G.: Takie duże imprezy wychodzą na swoje, czy tu- wiele lat pracowałam, gra teraz taj są już sponsorzy? z Kurtem Ellingiem. Grają na bardzo ładnych scenach, na całym świecie, G.A.: Mają oczywiście swoich sponsorów. Ale są orga- jest z tego powodu szczęśliwy. A jed- nizowane od lat i należą do miasta. Miasto jest głów- nak mówił mi ostatnio, że tęskni nym organizatorem, są więc finansowane z funduszy za graniem w klubie, blisko ludzi. publicznych, ale muszą się wspomagać sponsorami Wiadomo, że gdy występujesz na komercyjnymi. Co ważne – większość imprez jest dużej scenie, to jest określona kon- niebiletowana, a jednak to nie psuje rynku. centracja i wymóg bycia tzw. „enter- teinerem”, trzeba pokazać to, co już R.G.: Czyli jednak głównie miasto wspiera, zauwa- się dobrze zna i się sprzedaje… ża, że sztuka jest potrzebna? R.G.: Nie można zaryzykować. G.A.: Tak, oczywiście. Miasto jak najbardziej wspiera. Często organizowane są również koncerty jazzowe G.A.: Dokładnie tak. Według mnie w filharmonii. Przepiękna sala na 3 000 ludzi. To już jest to mniej kreatywna praca oczywiście koncerty biletowane. Kilka tygodni temu grał np. Herbie Hancock. R.G.: To widać w odniesieniu do kon- cepcji dużych wydarzeń w Europie. R.G.: A więc to już impreza bardziej ekskluzywna. Tak jest na letnich festiwalach, któ- W filharmonii występują gwiazdy z najwyższej pół- re chyba już mocno się zużyły. Cią- ki, patrząc niekoniecznie przez pryzmat muzyki. gle ci sami artyści na wszystkich Tacy jazzowy celebryci. imprezach…. Jednak o Europie in- nym razem. Dziękuję za rozmowę. G.A.: Tak. Mają tam zagwarantowane swoje miej- sce. Jazz się nieco przeniósł do filharmonii i jej po- G.A.: Dzięki! dobnych miejsc, jeśli chodzi właśnie o duże nazwi- ska. Myślę, że tym muzykom nie chciałoby się grać w klubach. Szkoda.

< JazzPRESS, listopad 2013 |99 BACKSTAGE

Polski świat muzyki jazzowej – czy też ujmując szerzej – improwizowa- nej, kreują obok muzyków i publicz- ności osoby odpowiedzialne za or- ganizację oraz promocję wydarzeń tej kategorii muzycznej. W zeszłym numerze rozmawialiśmy z Piotrem Turkiewiczem pełniącym m.in. funk- cję dyrektora artystycznego jednej z najważniejszych jazzowych im- prez w kraju. Tym razem pragniemy przedstawić Wam właściciela i spiri- tus movens jednego z najistotniej- szych miejsc muzyki improwizowanej w naszym kraju, warszawskiego loka- lu Pardon, To Tu – Daniela Radtke.

Roch Siciński [email protected] fot.Krzysztof Wierzbowski

Roch Siciński: Zacznijmy nietypowo – kim chciałeś Urodziłem się w Polsce, ale jako oś- zostać jak byłeś mały? mioletni chłopiec wyprowadziłem się z rodzicami do Niemiec. Właś- Daniel Radtke: Ciężko powiedzieć. Miałem dziwne ciwie ciągle się przeprowadzaliśmy, dzieciństwo. Wspominam je jako jeden wielki cha- nie miałem nawet możliwości po- os, a marzenia o czymkolwiek były rzeczą nierealną. siadania znajomych z dzieciństwa.

> 100| Rozmowy

jakimś dużym doświadczeniem… Przyznam, że otworzenie miejsca, przed którym się znajdujemy nie było długo planowanym działa- Do trzynastego, może nawet czternastego roku ży- niem. Tak się stało trochę z koniecz- cia nic nie pamiętam. ności. Wcześniej pracowałem trzy lata w teatrze. Pół roku przed jego R.S.: A wtedy? zamknięciem, kiedy już pewne było jego zburzenie, zacząłem myśleć co D.R.: Wtedy to już chciałem być muzykiem. robić. Różne okoliczności sprawi- ły, że powstała myśl, aby otworzyć R.S.: To znaczy, że jesteś muzykiem-amatorem tak? miejsce, w którym będzie knajpa, sprzedaż płyt winylowych, księgar- D.R.: Bardzo głębokim amatorem (śmiech…). Jako nia i inne wydarzenia – w tym kon- nastolatek byłem aktywnym muzykiem, nawet certy. Nie miałem wtedy planu, żeby szkołę przez to gdzieś zaniedbałem… Miałem dwa całość potoczyła się tak jak to rze- zespoły grające muzykę alternatywną. W jednym czywiście miało miejsce. Oglądałem grałem na klawiszu, a w drugim śpiewałem. Póź- wtedy wiele lokali. Większość nie niej, kiedy przeprowadziłem się wreszcie do Berli- nadawałaby się na działalność kon- na, zaniechałem rozwoju muzycznego, jeśli w ogó- certową. Choć na początku nie był to le można tak go nazwać. priorytet. W każdym razie teatr zo- stał zamknięty, akurat wtedy moja R.S.: Od ponad dwóch lat jesteś jednak właścicie- rodzina mogła wspomóc powstanie lem miejsca, w którym odbywają się najciekawsze lokalu. Tutaj przez ponad pół roku koncerty muzyki improwizowanej – a przynaj- koncertowo nic się nie działo. mniej takie, które nie są połączone z większymi festiwalami. Wcześniej zajmowałeś się organiza- R.S.: Tutaj, czyli w Pardon, To Tu. cją koncertów? Wiele osób pyta o nazwę, to i ja chy- ba muszę. Dlaczego przepraszacie D.R.: Nigdy o tym nie mówiłem, ale mam mały ba- (śmiech…)? ckground w tym temacie. Kiedy miałem 18 lat, by- łem przewodniczącym pewnego stowarzyszenia D.R.: Nie jest to zbyt piękny budy- na rzecz kultury w Niemczech. Stowarzyszenie nek. To nasza skromność… „słuchaj- otrzymało od miasta stary dworzec. Organizowane cie, no będziemy się starać, ale prze- tam były dyskoteki, koncerty, wystawy, była knajpa praszamy, że to jednak tu”. itd. W tym miejscu ciągle się coś działo, a ja aktyw- nie uczestniczyłem w organizacji wielu wydarzeń. R.S. Mówisz, że koncerty nie były Widziałem jak różne rzeczy mogą się przenikać, priorytetem, ale scena była od po- wspólnie funkcjonować. Choć ciężko to nazwać czątku, prawda?

< JazzPRESS, listopad 2013 |101

zyków. Na początku dałem im scenę i pewne granice, a oni na tym budo- wali… Na pierwsze koncerty niemal nikt nie przychodził. Zdarzały się też sytuacje, że ludzie oddawali bile- ty i mówili: „to nie jest jazz”. fot.Krzysztof Wierzbowski R.S.: Po tym etapie, kiedy już wie- działeś, że koncerty są dużą siłą Par- don, To Tu – założyliście sobie cel – zrobić koncert Petera Brötzmanna.

D.R.: Z Brötzmannem była dłuższa historia. Po tym jak Michael Zerang miał u nas trzydniową rezydencję (w sierpniu zeszłego roku), zrobił mi niezwykłą niespodziankę. Przed przyjazdem napisał do mnie maila z pytaniem czy może zabrać ze sobą Joe McPhee. Przeżyłem wtedy szok… choć to raczej mało powiedziane. McPhee był jednym z moich ma- rzeń, nawet pisałem do niego, ale nie dał odpowiedzi. Michaelowi odpisałem oczywiście TAK! Po ich koncercie, kiedy Joe McPhee powie- D.R.: Kiedy wybrałem miejsce, oka- dział, że „w Nowym Jorku takich miejsc nie ma”, po- zało się że nie jest takie małe, to myślałem, że można pójść krok dalej. Odczekałem wstawiłem scenę. Jednak nie było jeszcze jeden koncert. Zazwyczaj tak robię. Czekam, dla mnie jasne, czy całość pójdzie aż ktoś wystąpi, wtedy otwierają się nowe drzwi, żeby w stronę koncertów. Myślałem bar- napisać do kolejnego. W lutym zagrał u nas Pheero- dziej o czytaniach, spotkaniach an akLaff. Dzień po jego koncercie napisałem maila autorskich, tego typu rzeczach. do Brötzmanna. To było wielkie wyzwanie. Bo gdzie Miałem świadomość, że najlepiej Brötzmann w małym klubie, jeszcze dwa dni z rzę- orientuję się w muzyce, jednak nie du, i to grając z polskimi muzykami, których wcześ- miałem czasu dzwonić po agentach, niej nie znał? Jednak po koncercie akLaffa poczułem do muzyków i organizować koncer- ty. Pozwoliłem aby sytuacja sama się rozwinęła. To była inicjatywa mu-

> 102| Rozmowy

a decydujące jest „jak on gra”, a nie „kim on jest”. Zawsze proszę o ma- teriał muzyczny, rekomendacje nie wystarczą. się na tyle pewnie, że odważyłem się napisać. Lubię wyzwania, musze je sobie stawiać. Minęło pół roku R.S.: Podejrzewam, że twoja skrzyn- i Brötzmann wszedł do Pardon, To Tu. ka mailowa teraz pęka w szwach… Do kiedy masz zaplanowany kalen- R.S.: Kiedy otwierałeś lokal, zastanawiałeś się nad darz koncertowy? tym czy będziesz współtworzył, czy nawet kreował środowisko? Pewnie nie wiedziałeś, że inne miej- D.R.: W tym momencie do końca sce skupiające muzyków improwizowanych, czyli marca, choć w styczniu jest kilka Chłodna 25, upadnie. Zastanawiasz się czasem nad terminów wolnych. Pełne pięć mie- rolą środowiska w funkcjonawaniu sztuki w ogóle? sięcy do przodu.

D.R.: Szczerze? Ja nie wiedziałem, że tu istnieje ja- R.S.: I do teraz wyznacznikiem do- kiekolwiek środowisko. Po przeprowadzce do Polski boru artystów jest tylko muzyka? nie miałem nic wspólnego ze środowiskiem mu- zycznym. Pracowałem 7 lat dla korporacji, a później D.R.: Tak, ale proces idzie dalej. Poza 3 lata dla teatru. muzyką, musimy się wstrzelić w ter- min, co nie oznacza po prostu wolne- R.S.: Nie chodziłeś na koncerty? go dnia w lokalu i u muzyka, ale też odpowiednich koncertów w danym D.R.: Nie. Wszystkich muzyków zaczynałem pozna- tygodniu. Tworzenie programu nie wać dopiero, kiedy otworzyłem to miejsce. Jedynego wygląda tak, że wyciąga się kalen- muzyka, którego znałem wcześniej – jedynego – po- darz i w wolne miejsca wpisuje się znałem zaczynając pracę w teatrze, to był Dominik opcje koncertowe. Staram się nie ro- Strycharski. Nie miałem niemal żadnej wiedzy (je- bić dość podobnych koncertów obok śli mówimy o polskiej scenie improwizowanej). Nie siebie. Wchodzą w to również kwe- miałem pojęcia kto jest ważny, a kto nie. Z perspek- stie finansowe, a poza tym zależność, tywy czasu wiem, że nic lepszego nie mogło mi się czy muzyk ciągle się rozwija, czy np. przytrafić. gra to samo od kilku lat…

R.S.: Dlaczego? R.S.: Powiedziałeś kiedyś, że po koncercie Brötzmanna możesz za- D.R.: Dzięki temu każdego oceniałem bez taryfy mknąć lokal. Po tych 270 koncer- ulgowej. Na początku to była selekcja sprawiedliwa tach w Pardon, To Tu, jakie masz w 100%, liczyła się tylko muzyka. Do teraz staram się nowe cele? tak robić, wszyscy ruszają z tego samego poziomu,

< JazzPRESS, listopad 2013 |103 fot.Krzysztof Wierzbowski

D.R.: One oczywiście są, ale nie mów- D.R.: Szczerze powiem, że nie planuję żadnego festi- my o tym na razie. Rzeczywiście walu. Nie chcę iść w stronę nowych, większych lo- zwątpiłem po koncercie Brötzman- kali w innych miejscach, ani otwierania wytwórni. na. To nie jest żaden marketingowy Planuję jakieś płytowe wydawnictwo we współpra- zabieg. Nadal się z tym zmagam. cy z innymi, ale obecnie jest na tak początkowym Ciężko jest utrzymać poprzeczkę tak etapie, że są to bardziej plotki niż realne działania. wysoko przede wszystkim dla sie- Nadal koncerty są dla mnie najważniejsze. Jeśli bie. Publiczność inaczej patrzy na to kiedyś znajdę czas zająć się tematyką wydawania, wszystko… Widzę, że teraz jest dużo wtedy na pewno ruszę. W tej chwili ważne jest, aby łatwiej zaprosić kogoś, kto rok temu utrzymać świadomość, że tutaj cały czas są koncer- w ogóle nie był realny. Ale to mnie ty na pewnym poziomie. Żeby nie zaistniał przestój, nie satysfakcjonuje. Brakuje takiego kiedy przez dwa miesiące nie będzie żadnego waż- wyzwania, kiedy mogę powiedzieć, nego koncertu. że jest coś, co daje mi tak dużo moty- wacji, żeby ciągnąć to dalej. R.S.: Wiem, że nigdy byś się tak nie nazwał, nato- miast patrząc z pewnego dystansu jesteś promo- R.S.: Co może być celem jaki mógłby torem muzyki improwizowanej. Poza organizacją motywować do działania? Myślisz wydarzeń masz wpływ na opinie ludzi. Koncerty o festiwalu, o płytach, czy może da- lej o nazwiskach muzyków w sytu- acji koncertowej?

> 104| Rozmowy

D.R.: No tak, grał tutaj już raz, ale go nie zapamiętałem. Całe szczęście trzy dni temu wystąpił tutaj jako gość w Pardon, To Tu odbijają się echem, co wpływa na w dwóch utworach z zespołem Spini- popularność, czy też pozycję muzyków. Jednak za- fex. Zobaczyłem to, na co czekałem. praszasz coraz więcej muzyków z zagranicy, coraz Nie ukrywam, że teraz już wiem kogo mniej stąd. Jaka jest twoja opinia na temat kondycji zaproszę jako puzonistę do wystę- polskiej muzyki improwizowanej? pów naszych gości, choć nie mogę na razie powiedzieć do jakiego projektu. D.R.: Mógłbym sobie teraz zrobić wielu wrogów gdy- Kiedy przyjeżdżał Brötzmann, chcia- bym konkretnie miał mówić o kondycji środowiska. łem zaprosić puzonistę, ale nikt mi Będę się wypowiadał dyplomatycznie (śmiech…). Nie nie przyszedł do głowy. To samo do- oceniam sceny polskiej zbyt dobrze. Czuję duże roz- tyczy basistów, czy perkusistów. Nie- darcie między koncertami polskich artystów, a mu- którzy grają często, bo zwyczajnie nie zyków z zagranicy. Po tych 270 koncertach mogę takie ma nikogo mocniejszego. Powiem ci, lekkie podsumowanie zrobić. Zresztą dla mnie nie że nieraz siedzę i rozmyślam, spraw- ma różnicy między tym, co było dwa lata temu, a co dzam, słucham, poszukuję. Dajmy na jest obecnie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę kwestię to, że zapraszam Atomic i nie mam czy muzycy są temu winni? Czy otoczenie, w którym perkusisty, a kogo można posadzić za pracują, w którym żyją? To jest temat do dyskusji na bębnami, kiedy przy kontrabasie stoi wiele godzin. Jak sam zauważyłeś w Pardon, To Tu Ingebrigt Håker-Flaten, na trąbce gra jest coraz mniej polskich wykonawców. Nie wynika Magnus Broo… No i wybierasz pięciu, to z tego, że mam więcej kasy, żeby zapraszać muzy- później nie możesz wybrać tego kon- ków zagranicznych. Po prostu nie dostaję dużo do- kretnego. Jest wielu bardzo dobrych brych propozycji od polskich zespołów. Nie ma tak muzyków, ale żeby grać na takim wielu fajnych pomysłów na nowe projekty, jak dwa poziomie… nie chcę powiedzieć, że lata temu. Mam wrażenie jakby stwierdzili, że prze- tak jak Paal Nilssen-Love, ale jest to robili ten temat i może ewentualnie czekają na nowe problem. Między innymi dlatego co- miejsce. Tak jest, mimo że ciągle jestem otwarty i to raz częściej sięgam po zagranicznych się póki co nie zmienia. Mam coraz większy dyle- artystów. mat, kiedy sam kompletuję muzyków do projektów z mistrzami z zagranicy. Weźmy przykład. Ostatnio R.S.: Mimo tak wielu wydarzeń przeraziłem się, myśląc nad tym ilu mamy dobrych w twoim lokalu zdarza ci się jeździć puzonistów, takich którzy odnajdą się w muzyce im- na koncerty, ostatnio byłeś choćby na prowizowanej na odpowiednim poziomie. Krakowskiej Jesieni Jazzowej… Ciągle masz dużą radość z słuchania? R.S.: W tej kategorii znam tylko jednego – Pawła Niewiadomskiego. D.R.: Kiedy idę na koncert, którego nie organizuję, to bawię się o wiele

< JazzPRESS, listopad 2013 |105 lepiej. A ostatnio bywam coraz częś- przyjść. Nie mam tej presji, nie muszę mieć zawsze ciej, również dlatego by zorientować stu osób. To zresztą jest nierealne. się którzy muzycy idą do przodu, na kogo można liczyć, żeby nie zarzuca- R.S.: Niezależnie od frekwencji zawsze wraz z ob- no mi, że ciągle zapraszam tych sa- sługą dbasz o możliwie najlepsze warunki odbioru mych instrumentalistów. Moja wie- muzyki. dza nie może zamykać się tylko na tym, co dzieje się w Pardon, To Tu. D.R.: Od początku było jasne – koncert to jest koncert. Sala jest zamknięta, wyciszamy ludzi itd. Ta eduka- R.S.: Myślisz, że w jednym mieście cja publiczności teraz przynosi owoce. Ludzie trak- jest miejsce na jeszcze jeden taki lo- tują nas – organizatorów – poważnie. My dbamy o to, kal gdzie bardzo często gra się mu- żeby każdy mógł mieć do nas zaufanie, że tworzymy zykę improwizowaną? odpowiednie warunki do przeżycia koncertowego, nie wydarzeniowego. Jedna rzecz to fakt, że nie ma D.R.: Jest i zawsze będzie. zbyt wielu miejsc gdzie jednego wieczoru można zo- baczyć Matthew Shippa i Marcina Maseckiego, ale R.S.: A co z frekwencją publiczności? druga rzecz, to by za przystępną cenę dać ludziom warunki do odpowiedniego odbioru. Pardon, To Tu D.R.: To nie zależy od ilość lokali, nie jest prowadzone tylko dla zaspokojenia moje- ich wielkości, warunków, od pogo- go ego, żebym mógł porozmawiać sobie z Peterem dy… wszystko, zawsze zależy od pro- Brötzmannem przez cztery dni. Staramy się jak naj- gramu. Zawsze. Jeśli jednego dnia więcej robić dla publiczności, bez której nie byłoby w dwóch miejscach odbędą się kon- możliwe dalsze prowadzenie tego miejsca. Kiedy wi- certy Petera Brötzmanna oraz Mar- dzę uśmiechnięte twarze, pozytywne komentarze, to ca Ribot, to wątpię żeby gdzieś nie jestem bardzo szczęśliwy. Przyznam, że jeśli widzę było pełnej sali. Może nie ma teraz jakąś krytykę, to staram się bronić tego miejsca, bo potrzeby innego lokalu, ale w tym, my się staramy, jak możemy. Na każdym koncercie jak i innym, mieście jest to zawsze są dwie osoby tylko do tego, by uciszać ludzi. Wyob- możliwe, jeśli dostosuje się kon- raź sobie, żeby w innym miejscu ktoś płacił pracow- sekwentny program. Zmiana my- nikom za to, że stoją, słuchają koncertu i uciszają ślenia właściciela dotyczy również ludzi… Jest jedna osoba, która przez cały koncert stoi wspomnianej frekwencji. Jak jest na zewnątrz z Ykosem (pies właściciela, przebywają- full house i nie ma gdzie pomieścić cy w Pardon, To Tu – przyp. red.) i pilnuje go, żeby nie gości to ja się bardzo stresuję i cho- szczekał. Jak w tym miesiącu grał Marcin Masecki dzę podminowany – to przecież wi- to wyłączyliśmy wszystko, co się tylko dało, w tym dać. Kiedy jest 30 osób, wtedy mogę chłodziarki itd. Było ciszej niż w filharmonii i tak- spokojnie posłuchać koncertu, wte- dy jestem szczęśliwy. Liczę się z tym, że na 5 koncertów może nikt nie

> 106| Rozmowy

tam gdzieś musi być. Jednak sam zacząłem szukać i rzeczywiście nie ma. Teraz trochę mi wstyd (śmiech…), że dzięki temu było to fajne przeżycie. Niektórzy nie dlatego w wolnej chwili musimy go zdają sobie sprawy ile rzeczy robimy, żeby koncerty dopisać. Zdarzało się, że niektórzy odbierało się bez zakłóceń. muzycy pytali, czemu ich nie ma na ścianie… R.S.: Podejrzewam, że większość odbiorców nie zna także twojego systemu pracy. Pamiętam, jak pierw- R.S.: To jest skromność… szy raz do ciebie zadzwoniłem, pewnie z półtora roku temu i zdziwił mnie fakt, że mój telefon cię D.R.: I przez tę skromność nigdy obudził, a na zegarze było przed godziną piętnastą… ich na naszej ścianie nie będzie Nadal masz taki nietypowy „grafik” pracy? (śmiech…). Liczy się muzyka! Nie tyl- ko przy budowaniu programu, ale D.R.: Niestety tak. Chociaż to zależy. Kiedy złapię się za również przy malowaniu ściany jakąś pracę, to nie idę spać, póki jej nie skończę. Dzisiaj (śmiech…) segregowałem płyty winylowe, więc siedziałem pra- wie do szóstej rano. Kiedyś podejmowałem próby wy- R.S.: Podejrzewam, że pewnie i tak chodzenia o północy, żeby spokojnie zacząć dzień od nie będziesz chciał tego zdradzić, rana, ale bez większych sukcesów. Choć wiem, że tak ale na sam koniec rozmowy chcę byłoby lepiej dla mnie i pewnie też dla lokalu. Po pro- cię spytać, który skład na deskach stu kiedy przychodzę tutaj na siedemnastą, to już jest sceny w Pardon, To Tu byłby twoim głośno i nie mogę się skupić. Konkretną pracę, dłuż- obecnym spełnieniem marzeń. sze maile i inne sprawy załatwiam dopiero po wyjściu gości z lokalu. Wtedy wyłączam muzykę i działam. D.R.: Czemu miałbym się z tym ukrywać. Byłby to duet: saksofon te- R.S.: W klubie jest czerwona ściana wypełniona na- norowy i klarnet, a konkretnie Bill zwami zespołów i nazwiskami artystów. Chciałem Clinton i Woody Allen. cię spytać czy dopisujesz jeszcze kogoś? Zostało tro- chę miejsca, a pamiętam, że co niektórzy to i kredą R.S.: (Śmiech…) powiedziałeś to dopisywali swoje nazwiska… z taką powagą, że nie pozostaje mi nic innego jak podziękować ci za D.R.: Rzeczywiście tak było, ale jeszcze „nie zasłużyli”, rozmowę. żeby dopisać ich farbą, więc zmazaliśmy te nazwi- ska. W sierpniu dopisałem Petera Brötzmanna i ze- R.D.: Myślę, że to by mogło nieźle spół Swans. Ostatnio zaskoczyła mnie odwiedzająca brzmieć. Dzięki również. lokal para. Gapili się na ścianę ładnych parę minut i podeszli zapytać gdzie jest wypisany Bob Dylan. Ja pewny siebie machnąłem ręką i powiedziałem, że

< JazzPRESS, listopad 2013 |107 fot. John Labbé John fot. Theo Bleckmann, wokalista, kompo- zytor, edukator. Prestiżowe nowojor- skie magazyny określają jego sztukę jako futurystyczną, magiczną, geni- alną, pozbawioną limitów. Jego twórczość to czerpanie z różnych źródeł i stylów, jak jazz, folk, rock przy użyciu elektroniki i często dość nietypowym zestawieniu instru- mentów i rzeczy, jak kalimba, harfa, maszyny do życia, zabawki dziecięce. To artysta, który prowokuje i skłania do reflekcji o niezwykłych umiejęt- nościach wokalnych. Pracował m.in. z takimi artystami, jak: Sheila Jordan, Laurie Anderson, Anthony Braxton, , Dave Douglas, Philip Glass, Meredith Monk.

Poza kategoryzacją

Karolina Śmietana [email protected]

Karolina Śmietana: Dorastałeś kiem. Występowałem wówczas w Niemczech, by- w Niemczech, a w roku 1989 prze- łem uznawanym muzykiem, członkiem The Youth prowadziłeś się do Nowego Jorku. Jazz Orchestra. Jednak wciąż stawiałem sobie nowe Jakie były powody tej decyzji? Czy wyzwania muzyczne, chciałem wyjechać z Euro- już wtedy wiedziałeś, że chcesz pro- py i znaleźć się w centrum sceny muzycznej, gdzie fesjonalnie zajmować się muzyką? wszystko jest możliwe. Pierwszą szkołą, do której aplikowałem była Berklee School of Music. W drodze Theo Bleckmann: Tak, wiedziałem, na egzaminy odwiedziłem Nowy Jork i zakochałem że chcę być profesjonalnym muzy- się w tym mieście. Postanowiłem studiować w Man-

> 108| Rozmowy hattan School of Music, gdzie obecnie uczę. Kolejnym Hollenbeck, który z każdym utwo- z powodów była chęć studiowania u boku Sheili Jor- rem poszukuje nowych form, czy dan, którą spotkałem na warsztatach w Graz, w Au- Ben Monder, który czerpie dużo strii. Ona stała się moim mentorem i nauczycielem, z 12-tonowej muzyki i współczesnej pomagała mi w pierwszych miesiącach pobytu w No- muzyki klasycznej. Sam słucham wym Jorku, motywowała do pracy i zaznajamiała dużo takich osób jak Charles Ives, z tutejszym środowiskiem muzycznym. György Ligeti, John Cage, Steve Re- ich. Jest wiele interesujących form K.Ś.: Jak wyglądała twoja droga do odnalezienia kompozycji, które znajdują współ- własnego stylu, unikalnego brzmienia, pomysłu cześnie swój wkład w muzykę na wykorzystanie głosu jako instrumentu, m.in. jazzową. Jestem muzykiem jazzo- poprzez elektronikę? Czy to był przypadek, wpływ wym, znam historię, tradycję, język innych osób, czy wynik eksperymentu? jazzu, ale dla mnie o wiele bardziej interesująca jest próba przeniesie- T.B.: To wszystko razem. Myślę, że najbardziej po- nia tego do innego miejsca. Dzieje mogła mi praca z różnymi kompozytorami. Jednym się to poprzez czerpanie z innych z nich był Kirk Nurock, fantastyczny artysta, z któ- źródeł i inspiracji, jak muzyka rym nagrałem swoje dwie pierwsze płyty, Theo & współczesna, rockowa, popowa, Kirk oraz Looking – Glas River. Praca z Kirkiem na- minimalizm itd. uczyła mnie dużo na temat analizy kompozycji i jej struktury, wymienialiśmy pomysły i dzieliliśmy się K.Ś.: Twoja muzyka jest wyjątkowa inspiracjami. Później współpraca z Meredith Monk, i prowokująca. Odniosłam wraże- wspaniałą kompozytorką i artystką, Laurie Ander- nie, że każdy element na scenie ma son, Philip Glass i wielu innych, wszystko to wpłynę- konkretną rolę do spełnienia i każ- ło na zgłębienie esencji formy i kształtu kompozycji. dy stanowi dopełnienie muzyki. To było coś, co pomogło mi bardzo w moim procesie Można powiedzieć, że twoje koncer- tworzenia, improwizacji, śpiewaniu i zrozumieniu ty to doskonale przygotowany per- tego, co i jak śpiewam. Wciąż pracuję z genialnymi formance. Czy uważasz, że młodzi kompozytorami, jak John Hollenbeck, Ben Monder, artyści potrzebują tego, aby odnieść którzy piszą bardzo złożone i osobliwe utwory, co sukces w dzisiejszym świecie? Czy pozwala mi na ciągły rozwój w procesie tworzenia powinni pracować nie tylko nad własnej muzyki. utworami i aranżacją, ale poszerzać różnorodność instrumentów, dołą- Istnieje pewien nurt w jazzie, w którym artysta jest czać wizualizacje, stroje, zaskaki- mniej zainteresowany standardową formą kom- wać widzów czymś nowym? pozycji, jak przykładowo zagranie tematu, impro- wizacja na temacie i ponownie temat. Dla ludzi, T.B.: Nie wiem, co powinni, a cze- z którymi ja pracuję, jest to zbyt wąskie podejście, go nie powinni. Ale wiem, że mogą oni poszukują szerszych form kompozycji, jak John robić wszystko, na co mają ochotę,

< JazzPRESS, listopad 2013 |109

swoich sił w innym stylu muzycznym. Nie- którzy wiedzą od zawsze, że chcą np. śpiewać bluesa i będą ro robić do końca życia, i to jest

fot. John Labbé John fot. również dobra droga. Ja robię wiele różnych rzeczy, symultanicznie, to jest mój sposób na znalezienie nowych form w muzyce. Za- skakiwanie widzów nowymi elementami jak stroje, światło, wizualizacje itp. to wolny wybór, ale coś nowego niekoniecznie znaczy interesującego. Najistotniejsza jest głebia przekazu, myśli. W jaki sposób tego doko- nasz, to już zależy od ciebie.

K. Ś.: Porozmawiajmy o twoich projektach, naliczyłam 9, ale z pewnością jest ich wię- cej... Czy każdy z tych projektów prezentuje inną stronę Theo Bleckmanna, czy zmienia się tylko muzyczny kontekst, a twoja wizja artysty pozostaje nienaruszona?

T.B.: Wiele projektów, które tworzę, wydają się być bardzo odmienne z zewnątrz, ale ja pozostaję sobą. Za każdym razem prezen- poczuć istotę wolności! Wielu mo- tuję różne aspekty mojej osobowości, czasami nie ich studentów jest sfrustrowanych korzystam z wokalnych efektów elektronicznych, faktem, że muszą poznać tradycyj- a czasami moje koncerty oparte są głównie na tym. ny repertuar jazzu. To do czego ja ich zachęcam, to poznanie czym jest K.Ś.: Który z twoich projektów jest najwierniejszym jazz tradycyjny, nauczenie się języ- odzwierciedleniem ciebie na dzień dzisiejszy? ka be-bopu, poznanie free jazzu, bo wszystko to pomoże w zrozumie- T.B.: Myślę, że jest to zawsze najnowszy projekt. Tym niu, w którą stronę chcesz podążać. razem jest to projekt Songs in the key of d. A także po- Niektórzy ludzie odkrywają własną przedni Hello Earth – the songs of Kate Bush, który za- wizję artystyczną poprzez proces wiera z kolei wszystkie elementy, którymi się zajmuję, eliminacji, dowiadując się, czego jak aranżacja, interpretacja, elektronika. Hello Earth nie chcą robić. Przykładowo, śpie- nie zawiera własnych kompozycji, ale wiele utworów wają w kapeli rockowej przez pół została tak przearanżowana i zorkiestrowana, że sta- roku i zdają sobie sprawę, że to nie nowi niemal autorski projekt kompozycyjny. jest coś, co chcą robić, więc próbują

> 110| Rozmowy

K.Ś.: Jesteś artystą, który nieustannie przesuwa gra- T.B.: Nie zastanawiałem się nad nice w muzyce instrumentalnej i wokalnej. Jakie tym. Nie lubię natomiast kiedy na- jest twoje najbardziej szalone marzenie muzyczne, zywa się to muzyką eksperymen- które chciałbyś spełnić w przyszłości? talną, ponieważ eksperymento- wanie oznacza wypróbowywanie Chciałabym zorganizować koncert, który będzie czegoś przed publicznością, czegoś trwał 24 godziny. Nie znalazłem jeszcze miejsca, ani czego nie jestem pewien, czy za- okazji, żeby to zrobić, ale na pewno to zrobię. działa, czy nie. Ja pracuję nad czymś w domu i prezentuję publiczności K.Ś.: To interesujące, jaka będzie cena biletu coś, co jest wartościowe i do czego (śmiech...) jestem w 100% przekonany, wiąże się to z dużym szacunkiem do mo- T.B.: 24 dolary (śmiech...) ich słuchaczy.

K.Ś.: W 2010 roku otrzymałeś prestiżową nagrodę K.Ś.: Po sukcesie ostatniej płyty JAZZ ECHO niemieckiej akademii fonograficznej. Hello Earth – The music of Kate Bush W jakim stopniu utożsamiasz się z niemiecką kul- pracowałeś nad projektem Songs in turą, muzyką. Czy twoja narodowość znajduje od- the key of d. W tym projekcie można zwierciedlenie w twojej muzyce? usłyszeć twoje kompozycje i aran- żacje znanych utworów, których T.B.: Moje pochodzenie zdecydowanie wywiera tematem jest śmierć i transcenden- wpływ na twórczość i stopniowo odkrywam to coraz cja. Co skłoniło cię do podjęcia tak bardziej. Kiedy wyjeżdżałem z Niemiec, zostawiłem trudnego tematu? wszystko za sobą i nie czułem się wtedy związany z tym krajem. Teraz widzę, że miejsce urodzenia T.B.: Rok temu wracając z Benem i rozwoju młodego człowieka oddziałuje w jakimś Monderem z koncertu ulegliśmy stopniu na to, jak postrzegasz świat. Kiedy rozpoczy- wypadkowi samochodowemu, nałem pracę nad płytą Berlin: Songs of Love and War, w wyniku którego straciłem przej- Peace and Exile zagłębiałem się w różne aspekty jak ściowo wzrok. Po pół roku odzyska- język (śpiewałem w języku niemieckim), historia łem częściowo wzrok, to zdarzenie Niemiec, dzieła niemieckich artystów, jak Bertolt było iskierką do tego, aby zagłebić Brecht, Friedrich Hollaender, czy Hanns Eisler i od- się w temat śmiertelności. Doświad- kryłem, że to jest część mnie, bez wątpienia. czenie bliskości śmierci oddzia- łuje bardzo głęboko na psychikę K.Ś.: Mówią o tobie – poza kategoryzacją – czy zasta- człowieka, zacząłem rozpatrywać nawiałeś się kiedykolwiek nad nazwą dla tego stylu śmiertelność nie tylko w kategorii w muzyce, który prezentujesz? Jeśli tak, jakbyś to smutku i depresji, ale próbowałem nazwał? spojrzeć na ten temat poprzez bada- nie różnych źródeł, jak np. religia.

< JazzPRESS, listopad 2013 |111

Zeena Parkins (harfa, Bjork), Henry Hey (piano, keybord, George Michael), Mark Guiliana (perkusja, Brad Mehl- dau). Czy dobór był przypadkowy czy przemyślany? fot.Amanda Stockwell fot.Amanda T.B.: Zdecydowanie przemyślany! Wie- działem na pewno, że chcę w tym pro- jekcie brzmienie harfy i że to musi być Zeena, chciałem brzmienie elektronicz- nych bębnów i wszystkie drogi prowa- dziły do Marka Guiliany, z Henrym pra- cowałem przy poprzednim projekcie, to nie tylko świetny pianista, ale także mu- zyk, które doskonale dobiera kolory po- szczególnych dźwięków. Nagłośniliśmy piano w taki sposób, aby każdy dźwięk uzyskał elektroniczne brzmienie, co stanowiło doskonały pomost pomiędzy samplowanym brzmieniem bębnów a akustycznym brzmieniem harfy.

K.Ś.: Twoja muzyka jest przepełniona wrażliwością. Jaki rodzaj koneksji ma miejsce pomiędzy twoim życiem a sztu- Wgłębiłem się w temat samobój- ką, którą tworzysz? stwa, gdyż chciałem napisać o tym utwór. Informacje, które znalazłem T.B.: Myślę, że sztuka powstaje z konkretnego po- to były w większości poszukiwania wodu i w odpowiednim czasie. Czasami powód jest przez samobójców perfekcyjne- uwarunkowaniem zewnętrznym, np. konkretny go sposobu śmierci, w jaki sposób projekt na prośbę jakiegoś festiwalu. W większości stworzyć truciznę, która przysporzy przypadków jest to jednak wynik motywacji, która szybką i bezbolesną śmierć. To było rodzi się we mnie poprzez to, co wydarza się w moim bardzo fascynujące dla mnie, gdyż życiu. bardzo dalekie od tego jak ja „czuję“ temat śmierci. K.Ś.: Dziękujemy za rozmowę, życzymy dużo inspi- racji i do zobaczenia w Europie. K.Ś.: Do tego projektu zaprosiłeś świetnych muzyków, takich jak T.B.: Dziękuję!

> 112| Rozmowy fot.Jean-Bapiste Guillemi fot.Jean-Bapiste

Tony Malaby – pochodzący z Arizony saksofonista o meksykańskich korzeniach. W połowie lat 90. przeprowadził się do Nowego Jorku, pięć lat później zadebiutował jako lider albumem Sabino. Występował i nagrywał m.in. z Liberation Music Orchestra Charliego Hadena, Joe’m De Francesco, Paulem Motianem, Wadadą Leo Smithem, Markiem Dresserem, Joachimem Kühnem i Kennym Wheelerem. Dziś jego nazwisko pojawia się na okładkach ponad 70 płyt. Muzyka artysty ukazuje jego improwizatorski indywidualizm i kompozytorski zmysł, który zwraca uwagę krytyków, a także przyciąga młodych muzyków, wymienić choćby Mary Hal- vorson i Kris Davis. Jednym z ostatnich jego nagrań są Tamarindo z Williamem Parkerem i Nasheetem Waitsem oraz Novela przywołująca tradycję orkiestr Sun Ra, Charlesa Mingusa, Duke’a Ellingtona i Carli Bley.

Andrzej Kowalczyk [email protected]

Andrzej Kowalczyk: Niezmiernie cieszymy się, że Tony Malaby: Napisałem nową su- przyjeżdżasz w listopadzie do Polski! W związku itę dla mojego kwartetu TubaCello, z tym już na początku naszej krótkiej rozmowy mu- jej premiera będzie miała miejsce szę spytać cię, co specjalnego przygotowałeś na fe- właśnie na festiwalu. Nagramy ten stiwal Jazztopad? utwór w grudniu, a ukaże się nakła- dem CleanFeed w 2014 roku. Poza

< JazzPRESS, listopad 2013 |113 tym komponuję materiał pod tytu- jestem, po wielu latach poszukiwań, a przecież gra- łem „Incantations”, który wykonam łem różne rodzaje jazzu. Nigdy nie próbowałem z Polish Cello Quartet na otwarcie odejść od źródeł moich najwcześniejszych inspira- wieczornego koncertu już 16 listo- cji. Dla mnie wszystko sprowadza się do Brzmie- pada. Również cieszę się z tego za- nia i Rytmu. To są podstawowe kryteria, według proszenia. których buduję materiał i które pozwalają mi się w pełni wyrazić. W moim przypadku jest to zdecy- A.K.: Czemu twój bieżący rok mija dowanie proces naturalny. pod znakiem wiolonczeli właśnie, czemu upodobałeś sobie takie in- A.K.: W branży krążą plotki o kolejnym krążki tria strumentarium? Wspomniałeś Malaby/Sanchez/Rainey, a konkretniej o albumie, kiedyś, że w pewnym stopniu przy- którego premiera ma mieć miejsce w tym roku. pomina ci saksofon tenorowy. Co Chciałem zrewidować pogłoski u źródła, a więc czy dokładnie miałeś na myśli? to prawda?

T.M.: Wiolonczela pod względem T.M.: Zespół Malaby/Sanchez/Rainey postanowił od- skali rzeczywiście przypomina sak- łożyć wydanie płyty, zamiast tego nagramy materiał sofon tenorowy. Może być też bardzo studyjny. Mieliśmy nagranie na żywo przygotowane śpiewna – jak saksofon. Dodatkowo do publikacji, zawierało nowe kompozycje Angeliki nadaje silny, rytmiczny ton mojej i moje, ale nie byliśmy zadowoleni z jakości dźwię- muzyce i tworzy ciekawą płaszczy- ku. Zrealizujemy to jeszcze raz, w studiu, na począt- znę dla tuby i perkusji. Chris Hoff- ku 2014 roku, a wydamy jesienią. man gra świetnie pod względem rytmicznym i harmonicznym, jed- A.K.: Skoro zahaczyliśmy o premiery, to czy kwartet nocześnie stosując bardzo szeroką TubaCello szykuje jakąś płytę? paletę tekstur. T.M.: Mój następny album w wytwórni CleanFeed A.K.: Jesteś reprezentantem tej gru- ukaże się w styczniu 2014. To będzie krążek z Tama- py muzyków, którzy udowadniają rindo – (Wiliam Parker, Nasheet Waits, Tony Mala- jak bardzo można być kreatywnym by). Potem pojawi się nagranie z TubaCello. Zapo- nie odcinając z premedytacją korze- wiada się wspaniały rok z oficyną CleanFeed! ni od tradycji – od jazzu głównego nurtu. Czy wybór tej drogi był świa- A.K.: Dzięki za tą ekspresową rozmowę i do zobacze- domy, czy to w ogóle był wybór? nia we Wrocławiu.

T.M.: To bardzo naturalny i orga- T.M.: Do zobaczenia! niczny proces. Jestem teraz tu, gdzie

> 114| Z siedzenia pasażera

Słuchacz Muzyk

Ola Nowosad [email protected]

Nikogo nie dziwi fakt, że wśród wi- koncertu. Wyodrębnijmy zatem: dzów na widowni walki bokserskiej zasiadają bokserzy, na meczu pił- – Słuchacza Muzyka Czciciela – moż- karskim – piłkarze, na konferencji na go często pomylić ze zwykłym protetyków – protetycy, a na kon- Czcicielem (Audiens Cultor), tylko cercie jazzowym – muzycy jazzowi. uważny obserwator wychwyci róż- nicę polegającą na tym, że Słuchacz Drodzy Państwo, przed nami Au- Muzyk Czciciel wie, że wie więcej diens Musicus – Słuchacz Muzyk. niż zwykły Czciciel.

Ta grupa, podobnie jak poprzednio – Słuchacza Muzyka Sędziego – charakteryzowane, jest dość zróż- słucha bardzo uważnie, liczy auty, nicowana, choć te różnice są nieco przyznaje punkty, żółte kartki. Po- bardziej subtelne. Żeby te różnice równuje, analizuje strategie, ocenia wyłowić, należy ją bacznie obserwo- formę muzyków, brzmienie instru- wać. W rezultacie wieloletniej ob- mentów oddzielnie i razem. Wyniki serwacji wyłoniło się kilka powta- oznajmia już w kuluarach i jeszcze rzalnych postaw. Uczciwie jednak długo po opuszczeniu miejsca zma- przyznam, że wielu z nich nadal nie gań. Łatwo go pomylić z Krytykiem udało mi się w pełni zrozumieć, to- Jazzowym (jeszcze nie przedstawia- też ich przedstawienia zaniecham, nym Czytelnikowi) dając sobie tym samym czas na głębsze obserwacje. – Słuchacz Muzyk Kpiarz – Słucha z pozoru mało uważnie, ale zawsze Zachowania tej grupy determino- zdąży oznajmić swoim zachowa- wane są w dużej mierze przez miej- niem dezaprobatę lub dobrotliwą sce i kaliber wydarzenia. Zacznij- aprobatę. Obserwuje widownię, my zatem od góry – duże koncerty szukając porozumienia lub reakcji z udziałem światowych gwiazd. Tu na potknięcie kolegów lub koleża- ujawniają się co najmniej cztery nek, którzy właśnie są w pracy. To różne postawy i – o zgrozo – mogą istotne, bo stanowi później ważny się one przeplatać u jednego przed- element w komponowaniu – mniej stawiciela tej grupy podczas jednego lub bardziej – zgryźliwych anegdot

< JazzPRESS, listopad 2013 |115 o wydarzeniu. Łatwo go pomylić grupy rozmywają się i tworzy się Loża Szyderców. z Krytykiem Jazzowym (jeszcze nie przedstawianym Czytelnikowi) Loża Szyderców zawiązuje się najczęściej w ostat- nim rzędzie klubowego koncertu. Im liczniejsza, – Słuchacz Muzyk Słuchacz – Słu- tym łatwiej ją rozpoznać. W zależności od stopnia cha. Czerpie radość lub cierpi, jed- znajomości, pomiędzy Szydercami i wzajemnego nak słucha z pełnym szacunkiem. zaufania, można zaobserwować; Cierpienia nie zdradza poprzez za- wodową solidarność, radość wyra- —— parskanie, ża w rzęsistych i długich oklaskach —— chichot, (bądź całkiem oszczędnym) w za- —— porozumiewawcze spojrzenia, leżności od stopnia zadowolenia. —— kręcenie głową, wyrażające dezaprobatę, połą- czone z dobrotliwym uśmiechem i spuszczanie Bardzo piękne i interesujące jest wzroku na podłogę, spotkanie przedstawicieli tych pod- —— nabijanie rytmu z teatralnym zaznaczeniem grup po koncercie i przysłuchiwanie miejsca „wyłożenia się” kolegi lub koleżanki na się ich wymianie zdań. Niemal za- scenie, wsze Słuchacz Muzyk Słuchacz jest —— opowiadanie dowcipów branżowych na ucho lub w defensywie. półgębkiem.

Obserwować tę grupę warto na Loża Szyderców, jako zbiorowostka, jest specyficzną mniejszych koncertach, klubowych, mieszanką Słuchacza Muzyka Sędziego w warstwie gdzie okoliczności są bardziej kame- treści i Kpiarza w formie. ralne. Tu Słuchacz Muzyk Słuchacz czuje się świetnie, Kpiarz ma nieco Kiedyś miałam okazję przebywać za kulisami pod- ograniczone pole działania, co go czas dużego festiwalu jazzowego, prowadząc wy- nieco frustruje, bo skoro przecież wiady z muzykami. Występ gwiazd poprzedzał przyszedł… Czciciele rzadko zaglą- koncert pewnego arcyzdolnego młodego muzyka dają na takie , bo czczenie jest zare- i jego zespołu. Obserwowałam jak gwiazdy festiwa- zerwowane tylko dla tuzów, chyba lu zgromadziły się tuż przy scenie, żeby posłuchać że zmienią barwy – najczęściej na koncertu tego młodego muzyka i czekałam jakiego Słuchacza Muzyka Słuchacza. Sę- rodzaju szyderstwo będzie zastosowane. I tu… zdu- dziowie prezentują często większą mienie. Bowiem zamiast parsków i kręcenia głowa- wyrozumiałość, co nie musi ozna- mi, zaobserwowałam pogodne skupienie a potem czać ignorancji. autentyczną radość ludzi, którzy czerpią przyjem- ność ze słuchania muzyki. Podeszłam bliżej, żeby Sytuacja ulega diametralnej zmia- nie uronić chociaż drobnego przejawu szyderstwa… nie, gdy Słuchacze Muzycy zbijają i nic. Nie było go. Czyżby Muzycy Fani Muzyki?! się w grupę, wtedy podziały na pod- Ciarki zgrozy przebiegły mi po kręgosłupie…

> 116| Jazzowy Notes

Odwołać koncert?

Dionizy Piątkowski [email protected]

To jest najstraszniejszy sen każdego pierwszą od lat wizytą artysty w na- organizatora: odwołać koncert z po- szym kraju, stąd ogromne zaintere- wodów, które są poza wszelką kon- sowanie występem amerykańskiego trolą. I choć każdy kontrakt zawie- muzyka. Anthony Braxton, artysta ra taką klauzulę („strony nie będą zaliczany do najwybitniejszych twór- rościły sobie żadnych pretensji, gdy ców współczesnego jazzu i szeroko koncert zostanie odwołany z powo- rozumianej muzyki awangardowej, dów tzw. sił wyższych lub leżących miał przedstawić (7 kwietnia 2005 poza kontrolą…”) to perturbacje, stres roku) swój nowy Sextet – m.in. z trę- i nerwy związane z nieoczekiwanym baczem Taylorem Ho Bynumem, odwołaniem koncertu są przeogrom- skrzypaczką Jessicą Pavone, tubistą ne. Zawirowania logistyczne oraz or- Jay’em Rezonem oraz japońskim per- ganizatorskie jakie temu towarzyszą kusistą Satoshi Takeishi. Sala została są równie pracochłonne i kosztow- wyprzedana na kilka tygodni przed ne, jak samo przygotowanie kon- koncertem, zainteresowanie me- certu. Dlatego żaden z poważnych diów oraz samych entuzjastów kon- promotorów nie zdecyduje się na trowersyjnego artysty było ogrom- odwołanie koncertu i czyni to tylko ne. Przygotowania koncertu, pobytu i wyłącznie w sytuacji, która zawsze artysty w Polsce, jego spotkań z me- usprawiedliwia taką decyzję. diami, zostały przerwane tragiczną wiadomością z Watykanu: 2. kwiet- W kilkunastoletniej historii Ery Jazzu nia zmarł Jan Paweł II. Polska i świat miałem dwie takie sytuacje. Każda pogrążyły się w żałobie, a dla naszej niewymagająca jakiegokolwiek tłu- ekipy, były to najbardziej pracowite maczenia powodów, z których kon- chwile, by odwołany koncert bez- certy zostały odwołane. Po raz pierw- problemowo ogarnąć. Sam artysta szy taka sytuacja miała miejsce, gdy okazał się człowiekiem niezwykle planowany był przyjazd na jedyny wrażliwym: zaproponował wykona- występ w Polsce jednego z najważ- nie specjalnego programu, ale prze- niejszych twórców awangardowe- konany o specyfice naszej kultury go jazzu – saksofonisty Anthony’ego i żałobnego obyczaju – zrezygnował. Braxtona. Koncert w warszawskiej Filharmonii Narodowej miał być Nie spodziewałem się, że kiedyś jesz-

< JazzPRESS, listopad 2013 |117

cze będę musiał zmierzyć się z podobną sytuacja. Do- kładnie 5 lat później, rankiem 10 kwietnia 2010 r. świat obiegła najtragiczniejsza z wiadomości. Katastrofa pod Smoleńskiem przesłoniła wszystkie inne sprawy. Krótka rozmowa z artystą uzmysłowiła mi, że poddaję się swoistemu „deja vu”: znów argumentuję tragedią, szacunkiem, żałobnym obyczajem… W poniedziałek 12 kwietnia w Filharmonii Narodowej miał zagrać ge- nialny i legendarny gitarzysta Jim Hall. Przyleciał, nie szczędząc trudów podróży, by wypełnić zobowiązania, jakich podjął się jesienią poprzedniego roku, zagrać tylko kilka koncertów w najbardziej znaczących miej- scach w Europie. Informacja z Polski, o odwołanym koncercie, była dla niego czymś oczywistym. Schoro- wany staruszek (ponad 80 lat) nie krył troski, z jaką odniósł się do polskiej tragedii. Zaproponował także specjalny koncert „in memoriam”, niemożliwy jednak do zrealizowania w kilkanaście godzin po katastrofie.

Takich tygodni scena muzyczna nie odnotowała w ca- łej swojej historii. Fala odwołań koncertów spowodo- wana tragedią narodową oraz (w tym samym niemal czasie) zablokowaniem europejskiej strefy powietrz- nej (konsekwencja erupcji islandzkiego wulkanu) to perturbacje organizacyjne, których skutki odczuwa- no przez kolejne miesiące. Odwołano wszystkie fe- stiwale, oczekiwane trasy koncertowe, nie odbyły się tysiące imprez kulturalnych, w tym – prestiżowy kon- cert legendarnego Jima Halla. Pojedyncze koncerty, których terminy nie kolidowały z planem koncerto- wym artystów oraz logistyką organizatorów, przeło- żono na kolejne tygodnie i miesiące. Inne, te jedyne i najważniejsze, odwołano.

> 118| Słowo na jazzowo

Nie taki jazz straszny

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Biorąc pod uwagę, że ten tekst uka- Dla nowicjuszy jazzowych klubów, zuje się w jazzowym miesięczniku stali bywalcy jawią się jako sekta wta- przypuszczam, że wszyscy Państwo jemniczonych i wszechwiedzących. jesteście po jasnej stronie mocy – Z perspektywy czasu, setek obejrza- mocy jazzu, oczywiście. Z tamtej stro- nych koncertów i tysięcy przesłucha- ny są ci, którzy jazzu nie lubią, którzy się go boją, nie nych płyt wiem, że świeże spojrzenie rozumieją albo uważają, że do słuchania jazzu trzeba jest często cenniejsze niż zblazowane specjalnego przygotowania. ucho koncertowego wyjadacza. Wię- cej radości i emocji widać na twarzach Jazz oczywiście może się zwyczajnie nie podobać. Szacu- tych, którzy się na jazzie (jeszcze) nie nek dla tych wszystkich, którzy spróbowali i w zgodzie znają – okazują neoficki entuzjazm z własnym gustem i sumieniem powiedzieli jazzowi: z jednej, brak krytycyzmu z drugiej nie! De gustibus non disputandum est. Wolałbym się strony. Neoficie (wspominam z roz- skupić na tych, którzy uważają, że do słuchania jazzu rzewnieniem te czasy) radość sprawia czegoś im brakuje – chcieliby spróbować, ale myślą, prawie każdy koncert, bo i standardy że za mało na ten temat wiedzą, muszą się specjalnie jeszcze nie są tak wysokie. Stary wy- przygotować albo sądzą, że nie są w stanie ocenić czy jadacz słyszy wszystkie kiksy i niedo- dany „jazz” jest dobry czy nie. I – jako to w życiu bywa – ciągnięcia, słyszy czy muzykom się zawsze brak czasu na uzupełnienie brakującej wiedzy, dobrze gra, nie wspominając o tym, przygotowania czy wyszukanie tzw. „dobrego jazzu”... że nie ubawi się na koncercie prze- ciętnym. Czy ma fajniej? Wyłącznie Otóż w sztuce – w tym w jazzie – nie ma złych odpo- z punktu widzenia snobizmu. Że SIĘ wiedzi. Wystarczy dać szansę, przede wszystkim sobie, ZNA. A co z przyjemnością przeżywa- a potem muzyce. Jazzu/klasyki/malarstwa/teatru/poe- nia koncertów? Paradoksalnie – na zji itp. nie można się bać, a tylko trzeba szczerze spró- takim poziomie jak neofita – przeży- bować! Wiadomo, że z czasem wyrabia się gust i smak, wa ją znacznie rzadziej! na początku, w środku i na końcu drogi podobają się zupełnie inne kolory. Czy oznacza to, że te ostatnie są Jest jeszcze drugi aspekt radości od- najlepsze? Nie! One są najbardziej wyszukane. Co nie krywania jazzu, czyli właśnie świe- znaczy, że najpiękniejsze, bo najpiękniejsze to te, któ- żość. Po latach z żalem stwierdzam, re aktualnie do nas przemawiają. Przecież to my decy- że jak każda dziedzina działalności dujemy o naszych odczuciach, a nie świat zewnętrzny ludzkiej, jazz ma swoje granice. Moż- w postaci hord krytyków i snobów. na go zgłębić do dna. Oczywiście nie

< JazzPRESS, listopad 2013 |119

cały i nie w każdym kolorze. Nato- na trasie rajdu Paryż-Dakar. Ale czy to powoduje, że miast poruszając się zgodnie z włas- nie możemy korzystać z samochodu? To, że ktoś jest nym gustem, nawet biorąc pod uwa- kiepskim kierowcą lub nie odróżnia dwu- od cztero- gę jego zmiany związane z wiekiem suwów nie oznacza, że nie może odczuwać przyjem- słuchającego, przy „wyczynowym” ności z jazdy! słuchaniu, każdy w pewnym mo- mencie orientuje się, że te najważ- Specjalnie pomijam tu kwestie artystycznych szalbie- niejsze, najbardziej emocjonujące rzy, bo przewrotnie na oszustwo w sztuce bardziej po- lekcje już odrobił, że pozostaje mu datni są „znawcy”, którzy nie opierają się na własnym tylko słuchanie kolejnych bootlegów, smaku tylko na cudzych opiniach. Bo – powiedzmy czy też raczej wyszukiwanie na por- sobie szczerze – żadnemu początkującemu adeptowi talu YouTube kolejnych, coraz słab- zwyczajnie nie może podobać się wyszukana, wysubli- szej jakości filmików z koncertów (bo mowana forma, bo i – wracając do naszej samochodo- oficjalną dyskografię ulubionego -ar wej analogii – trudno oczekiwać, żeby amator docenił tysty już zna), wyszukiwanie „similar i ocenił subtelności techniki kierowców rajdowych. artist” czy ruszenie w kolejną – ale już nie nową – ścieżkę w postaci innego Uwierzcie, że najgorszym rozwiązaniem jest to, o czym muzyka czy kierunku w jazzie. Ja naj- kiedyś śpiewał kompletnie niejazzowy „Zespół Iwona”: chętniej wracam do tych pierwszych płyt, a we wspomnieniach, do pierw- (...) W teatrze siedzę jak pajac, wokół szych koncertów. To one stanowią znajomi miny mają, ja dla mnie punkty odniesienia. Z per- panika, w sieci motylek spektywy lat i zebranej wiedzy wiem, za chwilę mnie zapytają. że czasem nie były to rzeczy „dobre”, (...) niemniej to właśnie one są dla mnie Wokół rozmowa o kulturze, niezwykle ważne. co tam z nową literaturą. Co sądzisz o tym nowym prądzie? Niestety panuje powszechne przeko- Czarno jak przed maturą. nanie, że żeby słuchać jazzu i czerpać To teraz się przyznam, z tego przyjemność trzeba się na nim moje zdanie mielizna. znać. Przez analogię porównać moż- Czy mi się co podoba, na ten mit do twierdzenia, że żeby nie wiem jasna choroba (...) mieć radość z jazdy samochodem, trzeba rozumieć budowę silnika Wierzę, że każdy, kto do jazzu chce sięgać, prędzej czy spalinowego. O jazzie mówi się też, później gust i smak sobie wyrobi. I to – co najważniej- że jest trudny. Owszem, bywa trud- sze – WŁASNY! Natomiast, wierzcie mi Państwo, do ny, ten wysmakowany, dla znaw- słuchania jazzu nie trzeba kończyć żadnych kursów. ców. Przeważająca większość z nas, Wystarczy chcieć. kierowców, nie poradziłaby sobie

> 120| Lewym uchem

Co, jak i dlaczego?

Konrad Michalak [email protected]

Te trzy pytania stanowią solidną nej – Czytelnicy do piór, ujawnijcie podstawę do napisania tęgiego tomu się! Czytajcie JazzPRESS i piszcie do o sensie życia. Tak się (szczęśliwie) mnie, do nas. Moje teksty będą sta- składa, że JazzPRESS nie jest maga- nowiły jedynie komentarz z przy- zynem filozofii egzystencjalnej, a ja mrużeniem oka do polskiej rzeczy- (chyba) nie jestem niespełnionym wistości muzycznej O MÓJ BORZE (1) pisarzem czy też naukowcem . Za- CZY COŚ TAKIEGO ISTNIEJE? miast snuć bezproduktywne roz- ważania, przejdę do rzeczy. Drodzy Będę szczery i wyznam: nie mam Czytelnicy, ten tekst rozpoczyna rozplanowanych tematów, któ- cykl artykułów/felietonów, które re będę poruszać w czasie walki na łamach JazzPRESS mają prowo- z materią, jaką jest pisanie o muzy- kować do dyskusji o polskim jazzie. ce i wszystkim co z nią związane. Mając na myśli słowo dyskusja za- Wszak powiedział już ktoś kiedyś, że strzegam: nie chodzi o akademi- Pisanie na temat muzyki jest jak tań- cką pogawędkę o fatalnym – rzecz czenie na temat architektury. Zatem jasna(2) – stanie polskiego rynku w mojej rubryce nie spodziewaj- muzycznego, narzekanie na niskie cie się wysublimowanych recenzji stawki wynagrodzeń dla muzyków najnowszych wydanych albumów czy innego rodzaju szeroko pojęte ze znaczkiem j a z z czy też rozważań hejterstwo lub udowadnienie, że o wyższości polskiego jazzu awan- oto muzyk Y jest lepszy od muzyka gardowego lat 60. nad polskim Yas- Z, bo wydał płytę z córko-synem Mi- sem. Swoją drogą ciekawe jak po lesa Davisa, a ojcem chrzestnym na- premierze filmu Miłość miewa się grania był kuzyn ciotki Billa Evansa. Tymon Tymański, którego życiorys Piszcie o waszych odkryciach mu- jest znów na tapecie internetowych zycznych, o koncertach na których tabloidów. No dobrze, powie ktoś, to byliście. A może w waszym mieście na jaki temat zamierzasz się produ- odbywają się warsztaty jazzowe na, kować? I tu jest haczyk. Bo oto Wy których można spotkać fenomenal- – Czytelnicy – będziecie mieli na to nych muzyków? Napiszcie do nas wpływ. Mam oczywiście kilka zgryź- o tym. Zahaczając aluzyjnie o reto- liwych komenatrzy na temat świat- rykę z czasów epoki słusznie minio- ka muzycznego pod ręką, spokojnie

< JazzPRESS, listopad 2013 |121

z tego i trzy teksty by się zrodziły, kil- dzinami kultury, o wydarzeniach ka anegdot muzyczno-knajpianych, je łączących. Przecież nic nie dzieje z których można by złożyć jeden so- się bez przyczyny a funkcjonowanie lidny dowcip na pół szpalty, ale nie w świecie multimediów wymusza o to tutaj chodzi. Chcę być czujnym na nas łączenie muzyki ze słowem, obserwatorem świata muzycznego obrazem i innymi środkami wyrazu i z perspektywy zarówno słuchacza, artystycznego. Ale przede wszyst- jak i wykonawcy, mówić o tym, co kim dzięki Wam – i z Wami – Dro- dobrego dzieje się w świecie muzyki, dzy Czytelnicy chcę na łamach Jazz którą cenimy. Zdając sobie sprawę PRESS rozmawiać o polskim jazzie. z tego, że współczesna kultura jest Bo dopóki jeszcze ludziom chce się zbiorem nieustannie budujących ze sobą rozmawiać, dopóty jest szan- i przenikających się nawzajem kon- sa że wyjdzie z tego coś sensownego, tekstów, będę więc starał się pisać też a nie tylko smutek, niemoc i nieza- o związkach muzyki z innymi dzie- dowolenie.

(1) Jeśli uważacie, że jestem grafomanem, niezrealizowanym muzykiem, który został krytykiem lub po prostu mnie nie lubicie, śmiało nie bójcie się tego powiedzieć, cenię ludzi w ogóle, a już najbardziej tych, którzy uczą mnie dystansu do siebie ;)

(2) Koń jaki jest każdy widzi, znam muzyków, którzy mówią, że w Polsce z muzyki żyć się godnie nie da, ale – tak samo jak i Wy –znam takich, którzy mówią coś zupełnie przeciwnego. Każdy z Was może przyjąć dowolną interpretację w tym zakresie i dlatego pozwoliłem sobie na ten przydługi przypis.

Jeśli kochasz jazz i lubisz pisać – bądź odwrotnie – dołącz do redakcji magazynu JazzPRESS! Na adres [email protected] wyślij próbny tekst – relację, recenzję lub po prostu skontaktuj się z nami. Zapraszamy do współpracy, bo Piszemy dla Was i dzięki Wam!

> 122| World Feeling

Muzyka u źródeł

Łukasz Nitwiński [email protected]

W ostatnich latach Polaków ogar- świata, również tego dźwiękowego. nął szał podróżowania. Dawny Być może w takich miejscach nie wypoczynek w Ciechocinku został będzie namiotu VIP i piwa w zielo- zamieniony na lazurowe Saint Tro- nej puszce, ale nieprzefi ltrowana pez, a egipskie piramidy na tajskie muzyka wynagrodzi nam wszelkie chatki z Ko Samui. Krajobraz moż- wyrzeczenia. liwości, wraz z zasobnością portfe- la, przesunął się na zupełnie nowe Mapa takich wydarzeń kształtuje terytoria. Coraz wyraźniejsze też się bezustannie. Ich liczba, po wy- stają się trendy, by łączyć wyjazdy kluczeniu nawet tych najbardziej ze swoimi pasjami i indywidual- masowych, i tak liczona byłaby nymi potrzebami. Możemy zostać w setkach. Niektóre z nich mają enoturystą sączącym wina z egzo- swoje stałe miejsce w kalendarzu. tycznych winiarni lub mototurystą Wymienię przynajmniej dwa. Bus- odwiedzającym fabryki i tory wyści- hfi re Festival odbywa się w afry- gowe legendarnych marek. Ile zain- kańskim Suazi, w kraju wciśniętym teresowań, tyle szlaków. A gdyby tak pomiędzy Mozambik i RPA, gdzie kierować się wyłącznie muzyką? istnieje procentowo największych odsetek chorych na HIV (około 45%), We wszystkich krajach, w niezna- a średnia długość życia wynosi 33 nych nam zakątkach i kulturach, lata. Festiwal jest corocznym prze- odbywają się wydarzenia muzycz- glądem sztuki pan-afrykańskiej ne. Spektakularne festiwale dla – od poezji, przez teatr, po muzykę. dziesiątek tysięcy osób to tylko jed- Dochód jest przeznaczany w całości na z propozycji, jaką oferuje nam na pomoc społeczną. Drugi przy- muzyczny glob. Warto jednak po- kład to Essaouira Festival of Gnawa szukać głębiej. Iść dalej i znaleźć się Music odbywający się w rybackiej pośrodku mniej znanego, lokalnego miejscowości środkowego Maroka. festiwalu celebrującego swoją od- Choć w ostatnich latach festiwal mienność. Wsłuchać się w muzycz- uległ komercjalizacji i stał się wy- ny i literacki język, poznać historię darzeniem masowym, to zachował i tożsamość mniejszości. W tym swój autentyczny charakter. Dzię-

World Feeling World tkwi piękno różnorodności naszego ki ujmującej lokalizacji i otwartej

< JazzPRESS, listopad 2013 |123

Obcowanie z muzyką u jej źródeł dostarcza nieporówny- walnych z niczym innym wrażeń. To, co dzieje się obok nas, staje się równie ważne jak wydarzenia sceniczne

społeczności łagodnie wprowadza za atak w Nairobi) sieje postrach, nas w świat muzycznych mean- wobec którego rodzą się ruchy od- drów subsaharyjskiej kultury Gna- wetowe. Drugi region to Palestyna, wa. Oba te wydarzenia, choć rożne, w której stabilnej sytuacji nie pa- to łączy je jedna cecha. Obcowanie mięta chyba już nikt. Pomimo to z muzyką u jej źródeł dostarcza jednak, przyjazd do tych krajów jest nieporównywalnych z niczym in- możliwy i nie wyklucza posiadania nym wrażeń. To, co dzieje się obok zdrowego rozsądku. nas, staje się równie ważne jak wy- darzenia sceniczne. Jedno i drugie Chciałbym, by poniższe płyty prze- w zmysłowym sprzężeniu tworzy konały Państwa nie tylko do zwy- muzyczno-podróżniczy cud. kłych podróży muzycznych, ale również do podejmowania pew- Próby docierania do takich krajów, nych wysiłków w docieraniu do w których oddalamy się od zachod- tych nieco trudniejszych miejsc, nioeuropejskich standardów, są cza- do muzycznych źródeł. Warto, bo sami niestety obarczone ryzykiem. świat, który jest w nich obecny, Nienaruszona aura takich miejsc wciąż pozostaje przejmująco au- bierze się m.in. z braku zmasowa- tentycznym świadectwem naszej nej turystyki, która nie pcha się tam, różnorodności i globalnej kultury gdzie jej zdecydowanie nie chcą. muzycznej. Dojmująca bieda, niewykształcona infrastruktura i regularne konfl ik- Hear the pulse of World Feeling! ty zbrojne tworzą spójną zaporę.

Proponowane przeze mnie w tym miesiącu albumy wywodzą się z takich regionów. To wschodnia, subsaharyjska Afryka, w której fundamentalistyczne i powiąza- ne z Al-Kaidą ugrupowanie Asz- Szabab (odpowiedzialne ostatnio

> 124| World Feeling

Vigelegele – Western Jazz Band AsFâr – Le Trio Joubran

Lata 60. i 70. we wschodnioafrykańskiej muzyce Zaskakująco współczesny i natchniony album zagra- przyniosły złotą erą jazzowych big bandów. Od Sene- ny na najszlachetniejszym arabskim instrumencie. galu, przez Mali, do Kenii i Zanzibaru na eleganckich Oud, który wybrzmiewa od pierwszej do ostatniej imprezach towarzyskich królował afro-jazz. Inspiro- minuty, to strunowy, bezprogowy przodek europej- wane amerykańskim brzmieniem i brytyjskimi mar- skiej lutni. W rękach palestyńskiego Le Trio Joubran szowymi orkiestrami dętymi zespoły czerpały swoje staje się niezwykle plastycznym i wirtuozerskim na- rytmiczne wzorce z plemiennych tradycji. Jednym rzędziem. Zespół tworzą bracia Samir, Wissam i Ad- z reprezentantów tego nurtu jest tanzański Western nan Joubran. Charakteryzuje ich intuicyjny i inten- Jazz Band, który w 1975 roku wydał album zatytu- sywny, uduchowiony styl. To on pozwala usłyszeć łowany Vigelegele. Nie jest to dzieło wybitne, ani oud na nowy sposób. Inteligentne kompozycje wcią- przełomowe, można wręcz powiedzieć, że w swojej gają i prowadzą za sobą słuchacza. Przed muzyka- klasie po prostu dobre. Ale często zdarza się tak, że mi zaś odsłaniają pole do wielu międzygatunkowych właśnie takie albumy goszczą w naszych odtwarza- nawiązań. Nie opuszczając arabskiej tradycji, bracia czach najdłużej. Zza staromodnej produkcji wyłania subtelnie nawiązują do bluesa i jazzu. Często zamie- się czarująca i bezpretensjonalna muzyczna „bujan- niają się rolami; jeden z nich przesuwa się nagle na ka”. Prosta, ale trafi ająca w serce. Rozstrojone gitary pozycję solisty, a pozostali płynnie redefi niują rytm i subtelne perkusjonalia wprowadzają falujące rytmy, i ozdobniki. Słowem, wybitny album, który w do- płynnie przenoszące nas po kolejnych refrenach, de- stępny sposób przybliża bogactwo bliskowschod- likatnych partiach solowych i chórkach. Ramadhani, niej tradycji, nie pozostając obojętnym na brzmienia lider zespołu, opowiada melodyjną narracją o miło- współczesne. Krążek ukazał się nakładem wytwórni ści, przyjemnościach życia i wspólnej zabawie. Cze- World Village, a AsFâr to pierwsze międzynarodowe góż chcieć więcej na jesienne wieczory? wydawnictwo zespołu.

< JazzPRESS, listopad 2013 |125

Teksańsko–kalifornijskie bluesowe spotkanie na szczycie

Piotr Łukasiewicz [email protected]

Wśród miłośników bluesa częste w sposób niezauważalny uzupeł- są gorące dyskusje o wyższości po- nia partie wokalne. Do ikon bluesa szczególnych stylów bluesowych. z Teksasu zaliczani są m.in.: Stevie Dla części nie istnieje nic poza Del- Ray Vaughan, Clarence Gatemouth tą, inni wychwalają pod niebiosa Brown, Lighnin’ Hopkins, Johny styl chicagowski czy akustyczny Copeland, Freddie King oraz Anson blues piedmoncki, teksański czy też Funderburgh. West Coast. Właśnie ten ostatni w projekcie Go- Właśnie te dwie ostatnie odmiany len State – Lone Star Revue on re- bluesa stanowią przewodni motyw prezentuje Stan Samotnej Gwiazdy projektu o nazwie Golden State – i czaruje słuchaczy wyrazistymi, ale Lone Star Revue, którego pomysło- lekkimi w brzmieniu partiami so- dawcą jest czołowy przedstawiciel lowymi, często będącymi przedłu- współczesnego nurtu kalifornij- żeniem wokalu Marka Hummela. skiego, harmonijkarz i wokalista – Mark Hummel. Do współpracy Anson Funderburgh to żywa legen- zaprosił dwóch legendarnych gita- da brzmienia teksańskiego. Status rzystów: Little Charlie Baty repre- ten wypracował w latach 70.-90. XX zentującego West Coast oraz Tek- wieku, kiedy to ze swoim zespołem sańczyka Ansona Funderburgha. The Rockets oraz znakomitym har- monijkarzem i wokalistą Samem Blues teksański początki swe datu- Mayersem robił furorę w blue- je w latach 20. XX wieku, jako styl sowym świecie. To właśnie w tej stricte akustyczny, aby z czasem – konstelacji w ciągu 20 lat nagrał 20 w latach 50. – zostać zdominowany albumów, zaliczanych dziś do kla- brzmieniem elektrycznym. Cechą syki, co przełożyło się na wyjątkowe charakterystyczną jest, w odróż- uznanie słuchaczy oraz krytyków. nieniu od bluesa chicagowskiego, Ma na koncie 26 nominacji oraz 7 dominująca rola gitary oraz moc- statuetek Blues Music Awards (blu- ne partie solowe tego instrumentu. esowe Oscary). Współpraca z May-

Melodyjne brzmienie gitary często ersem, choć najgłośniejsza, to nie ZAUŁEK BLUESOWY

> 126| BLUESOWY ZAUŁEK

jedyny jasny punkt jego kariery. Do dzały słuchaczy do ekstazy. Oso- współpracy zapraszali go najwięksi biście po długim, rewelacyjnym bluesowych scen m.in.: Delbert Mc- koncercie na Rawie w roku 2003, Clinton, Boz Scaggs, Jimmie i Stevie właśnie solówki Little Charliego to Ray Vaughan, Fabulous Thunder- było to, o czym długo myślałem. birds oraz Ronnie Earl. Po blisko 10 latach przerwy powraca na wielkie Little Charlie & The Nightcats przez 3 sceny i wszystko na to wskazuje, że dekady nagrali 12 albumów dla Alli- nie powiedział jeszcze ostatniego gator Records i byli ośmiokrotnie no- słowa. minowany do Blues Music Awards.

Z kolei blues z Zachodniego Wy- Ciekawostką jest fakt, iż Little brzeża został zainicjowany przez Charlie Baty karierę zaczynał jako teksańskich bluesmanów (np. harmonijkarz, o czym czasem nie T-Bone Walker), którzy migrowali omieszka przypominać słuchaczom do Kalifornii i tam pod wpływem na koncertach. jazzu i jump bluesa tworzyli nowe unikalne brzmienie. Właśnie to Po rozstaniu z zespołem Little Char- jazzowe i taneczne jump bluesowe lie uczestniczył w niezależnych pierwiastki są charakterystyczne projektach nagraniowych m.in. dla tego nurtu. Do czołowych blues- z JW-Johnsem oraz w projekcie pły- manów stylu West Coast zaliczamy: towym Remembering Little Walter, T-Bone Walkera, Lowella Fullso- w którym gitarowo wspierał takich na, Charlesa Browna, Roda Piazze, gigantów harmonijki, jak: Char- Marka Hummela czy zespół Little lie Musselwhite, Sugar Ray Norcia, Charlie and The Nightcats, z które- Billy Boy Arnold i Mark Hummel. go wywodzi się jeden z bohaterów Właśnie ten projekt przyczynił się niniejszego artykułu, czyli Little do zbliżenia z Markiem Humme- Charle Baty. lem i powołania Golden State – Lone Star Revue. Ciepłe ujazzowione, swingujące brzmienie gitary to znak rozpo- Jak już wspominałem na wstępie znawczy Baty’ego. Mimo, że był lide- pomysłodawcą i liderem projektu rem i założycielem The Nightcats, Golden State – Lone Star Revue jest zwykle świadomie stał w cieniu Ri- Mark Hummel. Ten znakomity wo- cka Estrina, ale to właśnie jego par- kalista i wirtuoz harmonijki ustnej tie gitarowe sprawiały, że w kontak- jest bez cienia wątpliwości jednym cie z tą formacją mieliśmy wrażenie z najbardziej uznanych na świecie

BLUESOWY ZAUŁEK BLUESOWY czegoś nietuzinkowego i doprowa- przedstawicieli bluesa z Zachod-

< JazzPRESS, listopad 2013 |127 fot.Bob Hakins fot.Bob

niego Wybrzeża USA. Jego styl to Nad całością brzmienia zespołu Golden State – Lone połączenie west-coastowego swin- Star Revue czuwa doświadczona teksańska sekcja gowego i jazzowego frazowania rytmiczna w składzie: Wes Starr na perkusji oraz z tradycją chicagowskich mistrzów: RW Grigsby na basie. Little Waltera i Sonny Boy William- sona. Znawcy harmonijki ustnej Najnowsze wieści z zespołu donoszą o nagranych śledzą nagrania i koncerty Humme- dwóch sesjach, które będą składać się na album pla- la z wypiekami na twarzy, bowiem nowany na początek roku 2014. Z niecierpliwością niewielu jest muzyków, którzy na czekam na tę płytę, bo zapowiada się rewelacyjnie takim poziomie jak Hummel opa- i może zamieszać w bluesowym światku. nowali technikę overblow. Niezmiernie cieszy mnie również fakt, iż ten wyjąt- Wciągu swojej 40-letniej kariery na- kowy projekt wypełniony legendarnymi muzykami grał 16 płyt sygnowanych własnym zawita w listopadzie na jedyny koncert do Warsza- nazwiskiem, oraz dziesiątki albu- wy. 18 listopada miłośnicy bluesa najwyższej próby mów jako instrumentalista sesyjny. będą mieli unikalną okazję spotkania z tym zjawi- Jego kunszt instrumentalny oceniła skiem w Hybrydach w ramach cyklu koncertowego także kapituła Blues Music Awards Warsaw Blues Night. w postaci pięciu nominacji w kate- gorii Instrumentalist-Harmonica.

> 128| BLUESOWY ZAUŁEK

33. Rawa Blues

Ryszard Skrzypiec [email protected]

Tradycyjnie w pierwszą sobotę paź-

dziernika katowicki Spodek – od pkokot.com Kokot, fot.Przemek wczesnego rana, aż po północ – wy- brzmiewał bluesem. Kolejne edycje festiwalu Rawa Blues składają się z trzech muzycznych części: konkur- sowych występów na Bocznej Scenie oraz „polskiego supportu” do prezen- tacji amerykańskiego bluesa w gwiaz- dorskiej obsadzie na Dużej Scenie. Ruthie Foster Występy na Dużej Scenie rozpoczy- nają laureaci konkursu (od dwóch Gwoli przypomnienia, przed dwu- lat rozgrywanego w postaci interne- dziestu laty na Rawie po raz ostat- towej). W tym roku zdecydowanie ni wystąpił Rysiek Riedel. Ot, znak najwięcej głosów zdobyła warszaw- czasu. ska formacja Marek Tymkoff Trio. Tradycyjnie na Dużą Scenę trafiają Wydaje się, że organizatorzy nie także laureaci Sceny Bocznej, którymi mają pomysłu na tę część festiwalu. w tym roku zostali Cheap Tobacco. Może z korzyścią będzie ogranicze- nie się do prezentacji na Rawie wy- Polski zestaw wykonawców dopeł- łącznie amerykańskich gwiazd blue- niły HooDoo Band i The Jan Gałach sa, co robią znakomicie? Band promujący swoje debiutan- ckie płyty. W części gwiazdorskiej festiwalu wystąpił jeszcze jeden polski wy- Właściwie trudno cokolwiek napisać konawca, gospodarz imprezy Irek o tej części festiwalu, skoro artyści Dudek, który w duecie z gitarzystą mogli zaprezentować po 2–3 utwory James Blood Ulmerem zaserwowali i po 70 minutach było w zasadzie po dosyć hermetyczną dawkę dźwię- wszystkim. Muzycy nie zdążyli się ków, wymagającą od słuchaczy sku- nawet porządnie rozegrać. Wielka pienia.

BLUESOWY ZAUŁEK BLUESOWY szkoda.

< JazzPRESS, listopad 2013 |129 fot.Przemek Kokot, pkokot.com Kokot, fot.Przemek pkokot.com Kokot, fot.Przemek

Keb’ Mo’ Otis Taylor

Piotr Łukasiewicz [email protected]

Jak wspomniałem w zapowiedzi, xes, przyszedł czas na wykonawców z bluesowych w poprzednim numerze JazzPRESS, światowych szczytów. tegoroczny line-up Rawy, podob- nie jak w dwóch poprzednich la- Ruthie Foster – czekałem na jej występ z pewnym tach, zapiera dech w bluesowych niepokojem. Znam ją z rewelacyjnych płyt studyj- piersiach. nych, ale obawiałem się, że na żywo może wypaść blado. Jednak nie zawiodłem się. Pojawiło się to, na Teraz, już po festiwalu, mogę ode- co czekałem: piękny, nienaganny gospelowy głos tchnąć i potwierdzić, że na zapo- i świetnie brzmiący zespół. Bardzo zróżnicowany wiedziach się nie skończyło. Tak repertuar oparty na bluesie i gospel, momentami wyrównanego niezwykle wysokie- ocierający się o pop, był bardzo spójny i melodyjny. go poziomu gwiazd Rawy nie pa- miętam. W zespole szczególną uwagę zwracał pianista, któ- rego świetna gra na pianinie i organach, dodawała Po czasowo ubogiej części polskiej pięknej barwy do akustycznej gitary Ruthie. Zaczęło i raczej przeciętnych rockowych się dobrze, a później już było coraz lepiej. młodzieńcach z zespołu Stone Fo-

> 130| BLUESOWY ZAUŁEK

Heritage Blues Orchestra – zna- dyjnych. Zabrakło zaskoczeń i swe- komity koncert, głęboko bluesowy go rodzaju chemii, która by do mnie z olbrzymią dawką emocji. Zagra- dotarła. ny od duetu, przez kwintet, aż do dziesięciu muzyków. Szczególnie Otis Taylor – to dla niego głównie ucieszyła mnie obecność bogatej przyjechałem do Spodka. Zjawisko- sekcji dętej, co dawało gwarancję wa, transowa muzyka, jaką Taylor ma wyjątkowego brzmienia, jakie zna- do zaoferowania, porwała publicz- my ze studyjnej płyty tej formacji. ność bez reszty. Podobnie jak w ubie- Zaskoczeniem był znakomity fran- głym roku – w warszawskich Hybry- cuski harmonijkarz, który momen- dach – mistrz transowego bluesa tami swoimi solówkami zabierał poruszał i zauroczył mnie do głębi. show trójce liderów. Budowa napięcia, ogromna dynami- ka występu, znakomite rozgrywa- Dla niektórych – może chwilami nie partii solowych przez gitarzystę zbyt trudny w odbiorze – występ Shawna Starskiego i zjawiskową bronił się jednak różnobarwnymi skrzypaczkę Anne Harris, złożyły się głosami i znakomitą, głęboko osa- na spektakl, który długo tkwi w pa- dzoną w korzennym bluesie muzy- mięci. Ciemny, ponury śpiew Tay- ką. Była to uczta dla mojej duszy. lora potęgował nastrojowość jego przekazu muzycznego. Blues – a wo- Keb’ Mo’ – Nie bez powodu lanso- kół niego, wirująca paleta gatunków wany na największą gwiazdę tego- muzycznych, po których ta tajemni- rocznej Rawy. Nie ukrywam, że pod- cza machina muzyczna, przejechała chodzę do jego twórczości z lekkim się jak w transie. Tego się właśnie dystansem. Muzyka, którą znam spodziewałem. Po koncercie widzia- z płyt, jest –jak na mój gust – zbyt łem wiele osób z niedowierzaniem wygładzona i momentami przesło- kręcących głowami. Otis Taylor oka- dzona, ale… jak wiadomo o gustach zał się największą gwiazdą tegorocz- się nie dyskutuje. nej Rawy.

To, co usłyszeliśmy ze sceny, określę Za rok w październiku zapewne po- jako totalnie przewidywalne rzetel- nownie wszystkie bluesowe drogi ne mistrzostwo. Wszystko brzmia- prowadzić będą do Spodka. Orga- ło nienagannie, wręcz sterylnie, nizatorzy zapowiadają dwudniowe na niezwykle wysokim poziomie. wydarzenie. Żyję nadzieją, że wy- Artysta zaprezentował znakomite soki poziom wykonawców zostanie kompozycje, znane z jego płyt stu- zachowany. BLUESOWY ZAUŁEK BLUESOWY

< JazzPRESS, listopad 2013 |131

The Blues Hall of Fame

Aya Lidia Al-Azab [email protected]

Czym różni się ta aleja od orygina- łu? Nie szukamy kultowych postaci na wielkich scenach. Nie posiadają one stylizacji, choreografii. Ich mu- zyka to walka z historią, tę muzykę się „nie pisze, ale przeżywa”.

Era bluesa w przeciwieństwie do następnych gatunków, nigdy się nie zakończyła. Jest to potwierdze- nie słów J. B. Hutto: „Blues nigdy nie umrze, ponieważ jest autentyczny”.

Bohaterem pierwszego wydania jest nieszablonowy artysta. Czło- wiek o osobowości wzbudzającej szacunek, a także potężnej posturze, która idealnie pasuje do charakte- ru. Howlin` Wolf, czyli Wyjący Wilk, mógł poświęcić się tylko muzyce. Zaczął pracować swoimi dziełami jak najbardziej za- dla rozgłośni KWEM jako disc jockey. Grał na żywo służył na miejsce w The Blues Hall na radiowej antenie, dzięki czemu zwrócił na siebie of Fame. uwagę Sama Phillipsa, który uważał Wolfa za jeden z największych talentów, jakie spotkał. Załatwił mu Należał do najważniejszych muzy- oddzielne umowy z braćmi Bihari i braćmi Chess na ków Południa, którzy z wiejskich wydanie nagrań. Ostatecznie przeniósł się do Chica- korzeni stworzyli ciężkie chica- go, gdzie szybko zdobył renomę w tamtejszych klu- gowskie brzmienie. Inspirowany bach, dzięki wcześniejszym nagraniom typowym Charley`em Pattonem i Tommym dla Delty Missisippi. Nagrane później klasyki, takie Johnsonem przeniósł ich sposób jak „Killin` Floor”, umocniły tylko jego pozycję. bycia do swoich występów, które po- przedzone były pracą na plantacji, Howlin` Wolf, a właściwie Chester Arthur Burnett, farmie i służbą wojskową. Wolf do- przez całą swoją karierę utrzymywał zdobytą pub- czekał się w końcu czasu, w którym liczność. Oprócz niekwestionowanego talentu i cha-

> 132| BLUESOWY ZAUŁEK ryzmy, pomógł mu dobór muzyków, m.in. Willie Johnson, Hubert Sumlin, czy Jody Williams.

Podobnie jak u jego rywala, Muddy`ego Watersa, do Slezák fot.Matěj rozpowszechnienia jego muzyki przyczynili się The Yardbirds i The Rolling Stones. Zabawne, że młode zespoły, które wzorowały się na bluesmanach, stały się bardziej znane od mistrzów. Jako mali chłopcy słuchali ich skrzypiących płyt, kilkanaście lat póź- niej, jako gwiazdy, zapraszają na swoje koncerty zapomnianych już artystów. To chyba fatum, które wisi nad sztuką, niesprawiedliwość, czyli docenienie przez świat, które przychodzi dopiero po śmierci ar- tysty. Na szczęście niektórzy doczekali się wielkiego odkrycia młodego pokolenia i wielkich koncertów, Mel Waiters o których nawet im się nie śniło, pracując na planta- cji dla „białego pana”. Niestety te „odkrycia” niosą też bolesne dla bluesmanów skutki, jakimi są komercyj- ne próby wylansowania muzyka, zrobienie z artysty gwiazdę. Dla Wolfa była to płyta The Howlin` Wolf, którą sam określił, jako „psie gówno”. Na szczęście próba unowocześnienia starych piosenek została zagłuszona albumem The London Howlin` Wolf Ses- sions, do którego dołączyli: Eric Clapton, Steve Win- wood, Bill Wyman i Charlie Watts.

Howlin` Wolf zostanie zapamiętany, nie tylkojako wyjący wilk, ale bluesman, który nie poddał się ko- mercjalizacji i szalonym latom 60. Przetrwał modę na łączenie się artystów w „supergrupy” bluesowe.

Myślę, że nie tylko ochrypły głos, ale jego silny cha- rakter wpływał na szorstkie i godne zapamiętania brzmienie jego utworów.

Shemekia Copeland CRESCENT CITY BLUES FESTIVAL < JazzPRESS, listopad 2013 |133 fot.Matěj Slezák fot.Matěj

Jonny Lang

Sonny Landreth

Mighty Sam McClain

> 134|Kanon Jazzu

Lee Konitz – Motion Charlie Parker – Charlie Parker With Strings

Lee Konitz niedługo przekroczy dziewięćdziesiątkę. Tej płyty właściwie nigdy nie było. Muzyka powstała Ten urodzony w 1927 roku muzyk był ważnym fila- w czasie dwóch sesji w 1949 i 1950 roku. Wtedy pły- rem pierwszego wielkiego zespołu Milesa Davisa, ty długogrające nie były jeszcze rynkowym standar- z którym nagrał w 1949 roku pierwszy wielki album, dem. Płyty LP zostały wprowadzone na rynek w 1948 wtedy przełomowy i do dziś zachowujący muzyczną roku przez Columbię, jednak niemal dekadę zajęło świeżość – Birth Of The Cool. Niedługo później nagrał ich upowszechnienie. Przełom lat czterdziestych pierwsze w historii gatunku płyty solowe na saksofo- i pięćdziesiątych był zdecydowanie jeszcze okresem nie altowym. Wciąż pozostaje aktywnym muzykiem, singlowych przebojów i płyt 78 obrotowych. Również choć oczywiście ze względu na wiek występuje już technika studyjna preferowała krótkie formy, nie da- i nagrywa niezbyt często. jąc jeszcze łatwej możliwości montażu, a w szcze- gólności edycji wielośladowej. Prawdopodobieństwo Album Motion powstał w 1961 roku. Powszechnie nagrania doskonałej wersji 3 minutowego utworu, uznawany jest za najlepsze solowe dokonanie Lee w którym nikt z muzyków nie popełnił drobnego błę- Konitza. Czy to prawda – ciężko mi ocenić, na pewno du jest większe niż utworu 9 minutowego – średnio 3 to jednak płyta wyśmienita. Pierwotnie to było tylko razy większe… pięć utworów, nagranych z Sonny Dallasem i Elvinem Jonesem. Dziś to już trzy płyty, zawierające oprócz Tak więc nagrania znane dziś pod wspólnym hasłem oryginalnego albumu, także kilka dodatkowych na- Charlie Parker With Strings ukazały się pierwotnie na grań w tym składzie…(…) singlach i płytach szybkoobrotowych. Już sama hi- storia powstania tych nagrań pełna jest niejasności… (…)

< JazzPRESS, listopad 2013 |135

Julian Cannonball Adderley – Portrait Of Stuff Smith – Cat On A Hot Fiddle Cannonball

Stuff Smith jest dla jazzowych skrzypiec postacią W zasadzie każdy album Juliana Cannonballa Adder- równie ważną, co Django Reinhard dla gitary, Louis leya zasługuje na miejsce w Kanonie Jazzu. Portra- Armstrong dla trąbki, czy Lester Young dla saksofonu. it Of Cannonball, to album, który Cannonball nagrał Każdy instrument ma jazzowego prekursora. Oczy- w towarzystwie swoich kolegów, ot takie rodzin- wiście znawcy tematu będą się spierać, czy w mu- ne spotkanie. Blue Mitchella znał jeszcze z Florydy, zycznej prehistorii nie powinno wymienić się Eddie gdzie spędził dzieciństwo. Dzięki niemu Mitchell Southa, albo Joe Venutiego jako tego, który odkrył podpisał swój własny kontrakt z Riverside i niemal skrzypce dla jazzu. To oczywiście spór nierozstrzy- w tym samym czasie zarejestrował swój debiutancki galny, przynajmniej w przypadku Venutiego, bowiem album. Sama Jonesa lider poznał prawdopodobnie nagrań Eddie Southa zachowało się niewiele i w zasa- już w Nowym Jorku, jednak to muzyk, który również dzie o jego roli w rozwoju jazzowych skrzypiec wiemy pochodził z Florydy. Philly Joe Jonesa i Billa Evansa więcej z relacji świadków niż z zachowanych nagrań. lider poznał w zespole Milesa Davisa.

Stuff Smith nagrywał już w latach trzydziestych Jeśli ktoś z Was, co w sumie mało możliwe, nie słyszał w składach, gdzie skrzypce były dominującym so- nigdy o postaci Juliana Cannonballa Adderleya, to lowym instrumentem. Po wielu latach te nagrania pozwolę sobie wspomnieć choćby fakt, że to w zasa- trafiły na kompilacje takie jak Hot Jazz Violin: Jazz dzie jedyny muzyk, u którego w małym składzie goś- Legends 1930 – 1940. To były lata jeszcze przed wy- cinnie zagrał Miles Davis i to na parę miesięcy przed nalezieniem płyty długogrającej…(…) nagraniem Portrait Of Cannonball…(…)

Pełne recenzje z cyklu Kanon Jazzu znajdziesz na stronie www.jazzpress.pl/kanon-jazzu

> 136|

Kontakt z redakcją: [email protected] ul. Morskie Oko 2, 02-511 Warszawa www.jazzpress.pl Redakcja redaktor naczelny: Roch Siciński – [email protected] Wydawca Piotr Wojdat – [email protected] Fundacja Popularyzacji Muzyki Jazzowej Kacper Pałczyński – [email protected] EuroJAZZ Jerzy Szczerbakow – [email protected] ISSN 2084-3143 Robert Ratajczak – [email protected] Aleksandra Nowosad – [email protected] Agata Sadowska – [email protected] Mateusz Magierowski – [email protected] Łukasz Nitwiński – [email protected] Rafał Garszczyński – [email protected] Aya Lidia Al-Azab – [email protected] Maciej Nowotny – [email protected] Skład i opracowanie graficzne Ryszard Skrzypiec – [email protected] Beata Wydrzyńska – [email protected] Sylwia Razuwajew – [email protected] Skład na czytniki Piotr Łukasiewicz – [email protected] Stanisław Frankowski – [email protected] Karolina Śmietana Marketing i reklama Sławomir Orwat Agnieszka Holwek – [email protected] Marcin Wilkowski Andrzej Patlewicz Wszystkie materiały w numerze objęte są licen- Dionizy Piątkowski cją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie Dorota Olearczyk niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, Radek Wośko to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, Magdalena Zaremba jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Andrzej Kowalczyk Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do Fotograficy celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, prze- Fotograficy: kształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie Barbara Adamek tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się Bogdan Augustyniak na stronie » Piotr Gruchała Marta Ignatowicz-Sołtys Monika S. Jakubowska Kuba Majerczyk Marcin Wilkowski Jakub Nowak Julian Olearczyk Krzysztof Wierzbowski Korekta Eliza Galon

< PAŹDZIERNIK 2012 STYCZEŃ 2013 Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona

muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Piotr Damasiewicz Kiedy muzykę stawiasz na pierwszym miejscu,to tak, jakbyś podcinał gałąź, na której siedzisz

Rozmawiają z nami Monika Lidke Aleksandra Rzepka Kuba Stankiewicz

Piotr Schmidt ZAPROSZENIE NA WERNISAŻ Wierzę w moc tego zespołu, tej muzyki i tego, co się wokół niej dzieje

KONKURSY Piotr Damasiewicz, fot. Bogdan Augustyniak

Piotr Schmidt, fot. Piotr Gruchała

WRZESIEŃ 2013 Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmawiają z nami: Maciej Obara Mariusz Bogdanowicz Marcin Olak Wojciech Myrczek Maciej Fortuna Nauczyłem się nie psuć koncertów i mieć wielką pokorę do muzyki

Maciej Fortuna, fot. Kuba Majerczyk