Robbie Fowler Autobiografia
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
ROBBIE FOWLER AUTOBIOGRAFIA Tłumaczenie LFC.pl We wrześniu 2008 roku LFC.pl oddało do Paostwa rąk całą biografię kapitana Liverpoolu - Stevena Gerrarda. Dziś po kilku zaledwie miesiącach do Waszej dyspozycji w wydaniu książkowym mamy Robbiego Fowlera. Nie bez powodu jest nazywany 'Bogiem'. Napastnik ten to jeden z najbardziej szanowanych postaci w historii klubu z Anfield. Fowler to również jeden z tych napastników w historii Liverpoolu, którzy urodzili się, by strzelad bramki. Zagłębiając się w lekture poznacie życie Robbiego od najmłodszych lat, które naprawdę nie było usłane różami. Los snajpera udowadnia, że cięzką pracą w życiu dojśd można do największych sukcesów. Życzymy udanej i przyjemnej lektury! Adrian Kijewski redaktor naczelny LFC.pl Oryginał: Autor: Robbie Fowler Rok wydania: 2005 Wydawca: Macmillan Wersja polska: Tłumaczenie: Katarzyna Buczyoska Korekta językowa: Katarzyna Struska Redakcja serwisu LFC.pl odpowiedzialna jest tylko i wyłącznie za tłumaczenie oryginału na język Polski, nie przypisujemy sobie tym samym praw do tekstu wydanego przez Macmillan. Polska wersja, przetłumaczona przez LFC.pl, nie może byd sprzedawana. Robbie Fowler – Autobiografia (tłumaczenie LFC.pl) Strona 2 Prolog Pamiętam, jak mówiono, że to ważny moment w moim życiu, ale nie przypominam sobie, by wróżono mi zapisanie się w szczególny sposób w historii klubu. 1 listopada 1994 roku, może nie lało jak z cebra, ale był jak zwykle mokry, szary dzieo w Liverpoolu, podczas którego cieszyłeś się, że nie musisz byd na budowach, jak większośd twoich kumpli, czy na stacji kolejowej, jak mój tata. Trenowaliśmy z Ronniem Moranem, który wykrzykiwał polecenia starając się nas uspokoid. Niemożliwe. Kiedy dołączyłem do Liverpoolu, na zajęciach było dużo śmiechu - masa wygłupów i próba uniknięcia ich konsekwencji. Nigdy nie byłem najlepszy na treningu, ale z przyjemnością na niego uczęszczałem. Zanim wziąłem prysznic, przyszedł Roy Evans i powiedział, że na mnie czekają, a Peter Robinson przyszedł z Tomem Saundersem, więc mogliśmy to załatwid. Musieli poczekad, aż zmyję z siebie błoto, wskoczę w jeansy i koszulkę. Może zbyt zwyczajnie jak na taki duży krok w futbolu. Miałem dziewiętnaście lat i był to dopiero drugi sezon w pierwszym składzie. Nie byłem taki zły. Kilka tygodni wcześniej strzeliłem hattricka w cztery minuty i trzydzieści dwie sekundy Arsenalowi, który do tej pory jest najszybciej strzelonym w Premiership. Już wtedy przyzwyczajałem się do tworzenia historii, nawet jeśli w środku wiedziałem, że to wszystko nic nie znaczy. Zaoferowano mi pierwszy odpowiedni kontrakt w Liverpoolu i tego dnia zamierzałem go podpisad. Najśmieszniejszym było to, że sam nie wiedziałem, jaka była jego wysokośd. George Scott, który zajmował się mną od wczesnych lat, negocjował wszystko w moim imieniu z sekretarzem klubowym, Peterem Robinsonem. Ja przy tych rozmowach nie byłem obecny. W zasadzie to pewnie nawet nie wiedziałem, że będę podpisywał kontrakt akurat tego dnia. George zadzwonił do mnie i powiedział, że wszystko w porządku, ile będę zarabiał tygodniowo, ale w tym wieku nie myśli się o pieniądzach, nawet nie możesz się zorientowad ile do tego dochodzi premii i tego typu rzeczy. Udałem się do gabinetu managera, małego czarnego pomieszczenia na terenie ośrodka treningowego, z biurkiem, telewizorem przy ścianie i kilkoma książkami, gdzie czekała na mnie ich trójka. Nie było żadnej prasy, telewizji Sky, tylko my. Wydaje mi się, że Tom Saunders był tu dlatego, że zawsze towarzyszył mi we wszystkim, od momentu kiedy tata zabrał mnie na Anfield i powiedział, że podpiszę umowę na warunkach dla wychowanka, jakieś pięd lat po tym, jak pierwszy raz mi to zaproponowali. Był świetnym facetem, jedną z legend klubu i postacią, którą wszyscy szanowali. Stary gośd, kierownik, który przyjaźnił się z Billem Shanklym, częśd fabryki liverpoolskiej, więc podejrzewam, że jego obecnośd sugerowała, że to ważny moment. Dali mi kilka stron, których nie przeczytałem i częśd do podpisania, do której przeszli szybko. Złapałem za długopis, podziękowałem i złożyłem podpis. Kiedy to zrobiłem, jeden z nich, już nawet nie pamiętam który, zaczął gadad o Liverpoolu i o tym, jak ważna jest to chwila, że moje nazwisko może stad się jednym z największych w historii, mówiąc do mnie: „Ciesz się chwilą, Robbie, właśnie wygrałeś na loterii”. Moją pierwszą myślą było: „Co do cholery? O czym on pieprzy?”. Loteria rozpoczęła się w tym roku, ale ja zapewniłem sobie wygraną już kilka lat wcześniej, podpisując umowę z akademią Liverpoolu na warunkach, które obiecywały mi profesjonalny kontrakt w przyszłości. Wiem, że zabrzmi to jak kolejne pieprzenie piłkarza, ale jestem dzieciakiem z Toxteth, który marzył o graniu w piłkę od Robbie Fowler – Autobiografia (tłumaczenie LFC.pl) Strona 3 szóstego roku życia, a od dziesiątego dążył do bycia profesjonalistą. Dzieo podpisania pierwszego kontraktu z młodzieżówką w 1991 roku, był dniem, w którym nabrałem przekonania, że trafiłem na żyłę złota. Pieniądze nic dla mnie nie znaczyły na tym etapie. Dostawałem 29,50 funtów tygodniowo i czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W tym wieku udowadniałem sobie swoją wartośd, przebijałem do drużyny i próbowałem się w niej utrzymad. Wszystko kręciło się wokół bycia profesjonalistą. Jedyną rzeczą w kontrakcie, która mnie interesowała było to, że trwał on pięd lat, co znaczyło, że zrobiłem coś dobrego z myślą o przyszłości. Zawsze wierzyłem w swoje umiejętności i wiedziałem, że jeśli pokażę je managerowi, pieniądze przyjdą same. Ale mówiąc, że wygrałem na loterii, mieli na myśli, ze zostałem milionerem. Roy Evans powiedział mi później, że podpisałem kontrakt gwarantujący mi milion. Byłem pierwszym nastolatkiem na Wyspach, któremu zaoferowano umowę opiewającą na taką kwotę. Pierwszy nastolatek - milioner. To w zasadzie nie było tak wiele tygodniowo - dopóki pieniądze z telewizji nie zaczęły napływad - ale przez te pięd lat z premiami za występy i wszystkimi dodatkami, dochody zbliżały się do miliona. Mój tata dalej uważa, że powinno byd wiele więcej. Przez lata mówiono mi, że pojawiłem się w grze w odpowiednim momencie. Przyjechałem w momencie utworzenia Premiership, kiedy podpisano wielki kontrakt ze Sky. Od tego czasu piłkarze zarabiali duże pieniądze. Teraz, nawet byle pracownik może zarabiad milion rocznie, a większośd graczy Premieship ustawia się do kooca życia po podpisaniu jednego, przyzwoitego kontraktu. Kiedy Wayne Rooney miał osiemnaście lat, przeczytałem w Echo, że Everton zaproponował mu podstawową pensję 3 miliony funtów, nie wliczając premii. Nie powinno się dyskutowad o wysokości czyichś poborów, ale on nie potrzebowałby agenta by ustalid poziom, od którego można by było zacząd negocjacje z Manchesterem United. Dziesięd lat temu pensje były nieporównywalne w stosunku do dzisiejszych, chociaż i wtedy ludzie zakładali, że piłkarze zarabiają zdecydowanie za dużo. Wielkie gwiazdy, jak Ian Rush i John Barnes dostawali solidne pieniądze, ale to nic w porównaniu do tego, co mogliby zarabiad dzisiaj. Rushie miał niesamowitą karierę na Anfield i był jednym z najlepszych napastników w historii, a największy kontrakt dostał dopiero po opuszczeniu Liverpoolu pod koniec kariery, kiedy grał w Leeds i Newcastle. Za czasów Akademii nie zarabiało się dużych pieniędzy, to było kieszonkowe na wydatki, a dopiero później mały kontrakt, dopóki nie wykorzystałeś swojego czasu i udowodniłeś swojej wartości. Zanim dołączyłem do czołówki, zawodnicy tacy jak Steve McManaman, Ryan Giggs, Lee Sharpe i Nicky Barmby pojawili się na scenie i zrobili to w efektowny sposób, jako niesamowite nastolatki, którzy szli w lidze jak burza i traktowani byli jak gwiazdy popu. Jednak jak mówił szef, zanim podpisali te kontrakty mieli już skooczone dwadzieścia lat. Paul Scholes, David Beckham i Gary Neville byli mniej więcej w moim wieku, ale przebili się do składu United dopiero sezon po mnie. Nawet tego nie wiedząc, opuściłem tego dnia Melwood swoim małym, beżowym Escortem z brązowym wnętrzem, jako pierwszy piłkarzy z nowej generacji. To nie moje słowa, przeczytałem to jakiś czas później i wybuchnąłem śmiechem. Ale to całkiem nieźle jak na chłopaka z Toxteth. Pieniądze to nie jest wygodny temat dla piłkarza, nawet jeśli goście z prasy zawsze o tym gadają, roznoszą plotki i wyolbrzymiają. Nie narzekam, bo nie jest to trudne do zdobycia i jestem cholernie wdzięczny za to, co dał mi futbol. Kiedy o tym rozmawiasz, zawsze jesteś krytykowany i uważany za zachłannego. Nie wydaje mi się, żebym taki był, nawet jeśli dostaję pieniądze, o których inni mogą tylko pomarzyd. Niektórzy zawodnicy cały czas chwalą się ile dostają i jak bardzo ich to uszczęśliwia, Robbie Fowler – Autobiografia (tłumaczenie LFC.pl) Strona 4 co mnie śmieszy, bo wychodzi na to, że tylko pieniądze są dla nich ważne. Nigdy się tym nie przejmowałem. Nigdy nie brałem udziału w negocjowaniu kontraktu i w większości przypadków, kiedy coś podsuwane było pod mój nos, jeśli George mówił, że jest w porządku, wiedziałem, że mogę podpisad i zająd się piłką. Jeśli mam byd szczery, gdyby Liverpool kazał mi na początku zapłacid za możliwośd gry, zgodziłbym się. Wstydzę się rozmawiad o pieniądzach i nie wydaje mi się, żebym w nich opływał. Mam fajne auta, ale kiedy wyjeżdżam, nie sądzę, żeby ludzie wiedzieli, że jestem profesjonalnym piłkarzem, gdyby nie rozpoznawali mojej twarzy. Mój kumpel Calvey narzeka, że wyglądam jak włóczęga, cwaniaczek. Mam nadzieję, że chodziło mu o to, że nie lubię się popisywad, mied tego wszystkiego, co gromadzą wokół siebie niektórzy piłkarze. Nie możesz się