MAJ 2016

Gazeta internetowa poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Szymon Mika Per Oddvar Johansen Nikola Kołodziejczyk

Take 5, czyli 5 pytań do ELMY

TOP NOTE Paweł Niewiadomski Quaret – Introduction

Miles Around

Filip Łobodziński Moja osobista szafa grająca Dominik Strycharski Pomiędzy gadającym i martwym instrumentem fot. Kuba Majerczyk prezentuje:

PAWEL KACZMARCZYK DECONSTRUCTION

Premiera plyty 26.5.2016

Perhaps there’s no more , and all that’s left is improvised music, which draws its inspiration from the infuences of our times, and history? Maybe that’s where the Holy Grail of creation should be sought? Somewhere between that which created us, and that which we create?

VARS&KAPER – DeconstructiON is not simply a melding of the roots of Polish jazz, deeply founded in the flm music of two composers: Henryk Wars and Bronisław Kaper, often interpreted by giants such as Miles Davis and John Coltrane, with the music of here and now. These are not just ear-pleasing, pretty Slavic melodies, embellished with a stroke of modernity. This is also a search for common ground, between a DJ and the ambiance of acoustic instruments. A place where the contemporary groove and sensibilities of a piano trio don’t fght for a better tomorrow, but create a nexus between that which is past, and that which is modern. Like Yin and Yang. The great balance of Power.

1.Invitation (B.Kaper) 5:31 2.Along The Milky Way/Po Mlecznej Drodze (H.Wars) 11:27 3.While My Lady Sleeps (B.Kaper) 7:35 4.You Won’t Forget Me Now/Już Nie Zapomnisz Mnie (H.Wars) 7:31 5.Follow Me - Intro (B.Kaper) 1:50 6.Follow Me (B.Kaper) 7:39 7.All God’s Chillun Got Rhythm (B.Kaper) 4:12 8.Oh Sleep, My Love/Ach Śpij Kochanie (H.Wars) 9:54 9.Mister John/Panie Janie (H.Wars) 6:50 10.Ninon - Canto (B.Kaper) 1:11 11.Ninon (B.Kaper) 4:10 12.While My Lady Sleeps (Radio Edit) (B.Kaper) 3:34

PAWEŁ KACZMARCZYK – piano MACIEJ ADAMCZAK – double bass Dystrybucja w Polsce: DAWID FORTUNA – drums MR. KRIME – WOJCIECH DŁUGOSZ – Turntablism & electronics

Booking and management: www.pawelkaczmarczyk.com

Photo & Graphic design: Maciej Plewiński

Produced by Paweł Kaczmarczyk & Jan Smoczyński Executive producer: Wojciech Kłeczek, © & Hevhetia 2016, HV 0126-2-331 For promotional use only. Not for sale. www.gigicd.com All rights reserved. Unauthorized copying, hiring, lending, public performance and broadcasting of this recording prohibited. www.hevhetia.sk Od Redakcji redaktor naczelny Piotr Wickowski [email protected]

„To było tak niesamowite, że aż strach. (...) Muzyka od stóp do głów, a właśnie to chciałem usłyszeć. To jak ten zespół grał muzykę – tylko to chciałem słyszeć. (...) Zespół B. odmienił moje życie” – wspominał Miles Davis w swojej autobiografii Ja, Miles*. Takie wrażenie wywarł na nim, w 1944 roku, zespół Billy’ego Eckstine’a, z Dizzym Gillespie’m i Charliem Parkerem w składzie. Jestem pewien, że od dzie- sięcioleci to samo powtarzają tysiące fanatyków dobrej muzyki. Tylko że mówią tak o zespole Milesa – z okresu Kind of Blue, którymś z wielkich kwintetów czy o jakimś elektrycznym składzie z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesią- tych, a może nawet osiemdziesiątych – lub po prostu o samym Milesie. Tak, bez wątpienia Miles odmienił życie niejednego fana jazzu – i nie tylko jazzu. Od niego niejeden pasjonat zaczynał prawdziwe słuchanie jazzu, jazz-rocka, a nawet hip- -hopu (ilu na Milesie tylko poprzestało – to temat na inne rozważania). Miles nadal jest wielki, mimo upływu 25 lat od jego śmierci. Miles jest jedyny. Nic więc dziwnego, że w tym numerze JazzPRESSu w związku z przypadającą w maju 90. rocznicą urodzin twórcy Bitches Brew, po raz pierwszy powstał dział specjalny poświęcony tylko jednej postaci – właśnie jemu. A skoro – jak się okazało w naszej redakcyjnej zabawie-głosowaniu na ulubione płyty Davisa – przeważają wśród nas zwolennicy elektrycznej twórczości wiel- kiego trębacza, w dziale Miles Around skupiamy się przede wszystkim na tym, czasami zaniedbywanym przez jazzowych purystów, okresie jego życia, kiedy powstawały najlepsze, ponadczasowe, oszałamiające dzieła tego nurtu. Co nie zmienia faktu, że w rankingu bezkonkurencyjna okazała się płyta Kind of Blue. Chociaż nie wszyscy z nas umieszczali ją na liście swoich ulubionych... Od Kind of Blue zaczyna też swoje zestawienie fundamentalnych albumów z ka- tegorii Nowe lądy, czyli odkrywcy Filip Łobodziński. Z nieukrywaną radością i dumą JazzPRESS, począwszy od numeru majowego, publikować będzie Moją osobistą szafę grającą, czyli nowe muzyczne rozważania współautora leksykonu Sto płyt, które wstrząsnęły światem. Kronika czasów popkultury. Miłej lektury!

* Cytat za: Miles Davis – Ja, Miles, Wydawnictwo Łódzkie, 1993 rok, przekład Tomasz Tłuczkiewicz. SPIS TREŚCI 3 – Od Redakcji 4 – Spis treści 6 – Porterety improwizowane 7 – Miles Around Miles Davis – Top Ten 10 ciekawostek z elektrycznego repertuaru Milesa Davisa, których możesz nie znać Miles Davis w kolażu przygotowywanym przez Magdalenę Tertelis Miles Davis 1969 – 1974: okres burzy i naporu

24 – Take 5 5 pytań do ELMY Nie wystąpię z zespołem parlamentarnym

27 – Wydarzenia 32 – Płyty 32 Pod naszym patronatem 36 Top Note Paweł Niewiadomski Quartet – Introduction 39 Recenzje Adam Pierończyk & Miroslav Vitous – Wings Maleńczuk – Jazz for Idiots Janusz Szrom & Bogdan Hołownia – Faceci do wzięcia Marcin Wądołowski – My Guitar Therapy Janczarski & McCraven Quintet – Travelling East West Marek Kądziela ADHD – In Bloom The Intuition Orchestra – Case of Surprise Mike Parker’s Trio Theory – Alive Out There Susan Weinert & Martin Weinert – Fjord – Holding The Stage ( Road Shows vol. 4) Esperanza Spalding – Emily's D + Evolution Cyrille Aimee – Let’s Get Lost Kalle Kalima – High Noon Phronesis – Parallax Iiro Rantala, Viktoria Tolstoy, Ulf Wakenius, Lars Danielsson, Morten Lund – Jazz at Berlin Philharmonic V: Lost Hero – Tears for Esbjörn Ralph Alessi – Quiver Ben Monder – Amorphae

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, maj 2016 5

70 – Koncerty 70 Przewodnik koncertowy 76 Nie warto słuchać płyt – lepiej jeździć na festiwale 84 Jazz Fever na święto jazzu 88 Mieszanka stylów i osobowości 93 Jazz najwyższych lotów 99 Mocne otwarcie 101 Jazz na dopalaczach 103 Jazz na 100-lecie Mokotowa 106 Wątki etniczne z pełnokrwistym jazzem 108 Nowy Jork w Warszawie, Warszawa w Nowym Jorku 110 Debiut (nie)widzialny 112 Gdzie ikony ustępują miejsca nowym bohaterom

119 – Rozmowy 119 Dominik Strycharski Pomiędzy gadającym i martwym instrumentem 132 Szymon Mika Wszystko, co robię, jest po to, żeby tworzyć muzykę 139 Per Oddvar Johansen Perkusja to moje życie 145 Nikola Kołodziejczyk Cały ten jazz! MEET!

156 – Słowo na jazzowo 156 Moja osobista szafa grająca Nowe lądy, czyli odkrywcy 160 Złota Era Van Geldera Dexter Gordon – A Swingin' Afair / Dexter Gordon – Go! 165 Kanon Jazzu Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music 168 My Favorite Things (or quite the opposite…) Dziś prawdziwych hipsterów już nie ma… 171 On the Corner Country pod znakiem Blue Note 173 Down the Backstreets Clever Jef – Jazz Hop Soul

176 – Redakcja 6| P orterety improwizowane aw Czaja aw ł rys. Jaros rys.

JazzPRESS, maj 2016 |7 Miles Davis – Top Ten Rocznicowy ranking według redakcji JazzPRESSu

Kolejny redakcyjny ranking zestawiliśmy z okazji przypadającej 26 maja 90. rocznicy urodzin Milesa Davisa. Poniżej wyniki głosowania na nasze ulubione płyty z jego bogatej dyskografii. Tym razem w czołowej dziesiątce zmieściło się dwanaście tytułów, bo trzy albumy z pozycji dziesiątej uzyskały identycz- ną liczbę głosów.

1. Kind of Blue 2. Bitches Brew 3. In a Silent Way 4. Sketches of Spain 5. Tutu 6. ‘Round About Midnight 7. Ascenseur pour l'échafaud 8. Jack Johnson 9. Dark Magus 10. Big Fun / Birh Of The Cool / On The Corner

8| miles around 10 ciekawostek z elektrycznego repertuaru Milesa Davisa, których możesz nie znać

Barnaba Siegel [email protected]

Pośmiertna sława Milesa zachęci- Już pierwszą rzeczą, która zwraca ła wydawców do publikowania al- uwagę, jest długość utworu (26 mi- bumów poszerzonych o dodatko- nut). Zwyczaj nagrywania utwo- we wcześniej niepublikowane na- rów trwających ponad dziesięć mi- grania czy wydawania reedycji nut w jazzie dopiero się przyjmo- mniej znanych płyt. Pośród zbio- wał, a Miles wpisał się w to ide- ru nie zawsze wyróżniających się, alnie, jako jeden z pionierów. Ale alternatywnych wykonań klasycz- nie sama przestrzeń na winylu nych utworów czy różnych „ścin- jest ważna, tylko właściwa kom- ków” ze studia pojawiło się też pozycja, czy raczej budowa utwo- dużo skarbów. Ci, którzy chcą po- ru. Do swojego ówczesnego, dru- znać lepiej galaktykę twórczości giego wielkiego kwintetu (Wayne Milesa i jego świty, powinni zwró- Shorter, Herbie Hancock, Ron Car- cić na nie uwagę. ter, Tony Williams), lider dodał tyl- ko jedno osobę – młodziutkiego 1. Circle in the Round [Circle In i mało znanego wówczas gitarzystę The Round, 1979] Joe Becka. Z jego usług skorzystał w absolutnie nietypowy sposób – Ten nagrany w kwietniu 1967 roku Beck nie gra nawet jednej solówki, półgodzinny kolos to prawdziwy za to występuje niemal przez cały kamień milowy i dla twórczości utwór w charakterze instrumen- Milesa, i jazzu jako takiego. A ra- tu rytmicznego, budującego lekkie czej byłby takim kamieniem, gdy- napięcie na hiszpańsko pobrzmie- by ukazał się o czasie. Utwór prze- wających pasażach. Powiększony leżał jednak w szufladzie 12 lat i uj- kwintet oddalił się tym samym od rzał światło sklepów wraz z kompi- swojego standardowego groove’u lacją nagrań z innych okresów do- w stronę nowoczesnego, transowe- piero w 1979 r. w ramach zbiorcze- go grania. Warto też zwrócić uwa- go albumu Circle in the Round, wy- gę, że Herbie Hancock nie gra na danego w czasie kilkuletniego wy- fortepianie, a akustycznej czele- cofania się Milesa z życia publicz- ście, instrumencie klawiszowym nego. pokrewnym wibrafonu, który od

JazzPRESS, maj 2016 |9

strony brzmienia wydaje się przod- Uderza niesamowita energia bijąca z pierwszej i z kiem kultowego, elektrycznego drugiej wersji utworu (Part I i Part II). To przed- piana Fender Rhodes. smak bandu, który rozwinie skrzydła latem kolej- nego roku. To przymiarka do zupełnie nowej dyna- 2. Directions [Directions, 1981] miki grania. Nie dziwi jednak, że zespół na żywo jeszcze bardziej rozpędził Directions. Wydaje się, że Przez lata wielki nieobecny studyj- nawet późniejsze koncerty, z lat 1973-1975, posiada- nej dyskografii Milesa. Wielki, bo ły introdukcje inspirowane właśnie tym, co działo od Directions przez ponad dwa lata się, gdy grali Kierunki. rozpoczynał się niemal każdy kon- cert grupy! Jest to kompozycja Joe 3. Ghetto Walk [The Complete In a Silent Way Zawinula, którą Davis zarejestro- Sessions, 2001] wał jeszcze w listopadzie 1968 roku, a więc na długo przed Bitches Brew Zanim nadszedł pełny rytmicznego groove’u Jack oraz In A Silent Way, i to w nietypo- Johnson, Davis zdołał zarejestrować z zespołem po- wym składzie. Warto tu podkre- tężny utwór inspirowany świeżymi, funkowo-sou- ślić, że rok 1968 był czasem zmian lowymi brzmieniami. Podczas nagrywanych w lu- w zespole mistrza i krótkiej stag- tym 1969 roku utworów na słynne In A Silent Way, nacji. Dopiero kolejny przyniósł zespół zarejestrował także 26-minutowe Ghetto nowy tak zwany „zaginiony kwin- Walk. Główny trzon oparty jest na delikatnie ta- tet” z Waynem Shorterem, Davem necznym motywie, który w krótszej wersji rów- Hollandem, Jackiem DeJohnettem nie dobrze mógłby być dziełem Cannonballa Ad- i Chickiem Coreą. Na Directions derleya (z Zawinulem w składzie), Jacka McDuf- pojawia się już nowa trójka, ale fa czy grupy The Meters. Miles nie poprzestaje jed- za drugim zestawem instrumen- nak na jednostajnym rytmie – podobnie jak na po- tów klawiszowych jest także Her- zostałych kompozycjach z In A Silent Way melodyj- bie Hancock ze starego składu oraz ny motyw przeplatany jest interludiami, wprowa- sam autor kompozycji. dzane są kontrastujące części.

10| miles around

Ghetto Walk ukazało się wyłącznie w ramach bok- hinduską. Egzotyczne instrumen- su The Complete In A Silent Way Sessions. ty pojawiały się u Milesa wówczas na wielu nagraniach, ale to właś- 4. Great Expectations / Orange Lady [Big Fun, nie tu tambura i elektryczny si- 1974] tar mogą w pełni wybrzmieć i na- dać utworowi zasadniczego koloru, Dość niesprawiedliwie pomijaną w dyskografii a nie wyłącznie ozdobić go drobny- Milesa płytą jest Big Fun – bezpośredni kontynua- mi detalami. tor Bitches Brew, oparty głównie na sesjach z 1969 roku, ale wydany dopiero w 1974. Dwuczęściowa 5. Double Image [The Complete suita (kompozycje Joe Zawinula i Milesa) zaska- Bitches Brew Sessions, 1998] kuje względnym spokojem, bardziej poukładaną i minimalistyczną grą oraz – tak jak w przypadku Tego, jak wielką ewolucję przecho- Circle In The Round – bardzo transowym motywem. dził Miles i otaczający go muzycy, Utwór (oryginalnie nazwany tylko Great Expecta- zdecydowanie nie są w stanie od- tions i przypisany wyłącznie liderowi) ma bardzo dać poznawane chronologicznie al- wyraźne części, jest też równie wyraźnie „poskleja- bumy. W czasie premiery Bitches ny” z różnych fragmentów sesji. Jednak dzięki pra- Brew Davis eksperymentował już cy osób odpowiedzialnych za finalny kształt pły- z nowymi brzmieniami, które ofi- ty (między innymi genialny Teo Macero), ta powta- cjalnie ukazały się znacznie póź- rzalność ma jak najbardziej pozytywny wymiar niej na płycie Jack Johnson…, ale i tylko oddaje kunszt zgromadzonych w studiu mu- i tak nie stanowią one pełnej repre- zyków, którzy co sekwencję potrafili zagrać coś no- zentacji tego, co działo się w studiu wego i dodać zapadające w pamięci motywy. podczas sesji. Zwiastunem nowego, już niemal całkiem elektrycznego Dyptyk Great Expectations / Orange Lady to tak- wcielenia zespołu był utwór Double że moment, w którym w największej chwale moż- Image, którego dwie wersje uka- na usłyszeć fuzję Milesowskiego jazzu z muzyką zały się na przykład na czteropły-

JazzPRESS, maj 2016 |11 towym The Complete Bitches Brew Sessions. Pierwsza wersja to utwór, który sprawia wrażenie, jakby zo- stał zlepiony z dwóch całkiem róż- nych. Z jednej strony powolny, po- sępny rytm, a z drugiej wdzierające się co chwila dynamiczne wstawki perkusjonaliów i elektrycznych in- strumentów.

Druga wersja, skrócona z ośmiu do niecałych sześciu minut, jest kolej- longplayach nie znajdziemy zbyt wielu utworów nym wystawieniem na pierwszy zbliżonych do twórczości wymienionych artystów. plan ulubieńca Milesa – gitarzy- Przeszukując wspaniały pięciopłytowy boks The sty Johna McLaughlina. To właśnie Complete Jack Johnson Sessions, odnajdziemy in- jego rozdzierające przesterowanym trygujące Duran, którego krótsza wersja (Take 4) to dźwiękiem solo rozpoczyna ten właśnie próba zagrania kawałka w stylu Sly & The utwór. Choć kolejne wejścia są spo- Family Stone, Buddy’ego Milesa czy grupy Elec- radyczne i minimalistyczne, wyda- tric Flag. Jest prosto, szybko i chwytliwie. Na pły- je się, że to właśnie jemu Davis po- cie znajduje się też dłuższa edycja (Take 6), ale tu święcił cały kawałek. Nie po raz już Miles – zgodnie ze swoim zwyczajem – starał pierwszy zresztą – na Bitches Brew się upchnąć jak najwięcej różnych solówek i podo- mamy przecież kompozycję zaty- bieństwo do grup pop-rockowych już się zaciera. tułowaną John McLaughlin, a na wspomnianym wyżej Big Fun sza- 7. The Mask (Part One) [The Complete Jack lone, przedziwnie zmiksowane Go Johnson Sessions, 2003] Ahead John. Davis uwielbiał otaczać się młodymi, kochał ich 6. Duran (take 4) [The Comple- pomysły i swobodę, ale dobierał takich muzyków, te Jack Johnson Sessions, 2003] którzy mimo wszystko potrafili zachowywać się jak karni członkowie jego zespołu, a nie skoncen- Lubi się wspominać o tym, że Mi- trowani wyłącznie na sobie soliści. Były jednak les inspirował się na przełomie lat momenty, gdy trębacz schodził ze sceny i pozwa- sześćdziesiątych i siedemdziesią- lał podopiecznym robić to, co chcieli. Koncertowe tych ówczesnym popem, a zwłasz- świadectwo takiego podejścia zostało zachowa- cza tym tworzonym przez czarno- ne na przykład na albumach It’s About That Time skórych artystów, takich jak Jimi czy Bootleg Series Vol. 3, natomiast jeśli chodzi o te Hendrix, Sly Stone i James Brown. studyjne, to absolutnym unikatem jest utwór The Jednak na wydanych w epoce Mask (Part One), ponownie z boksu poświęconego

12| miles around płycie A Tribute To Jack Johnson. Trwający prawie ale cały czas utrzymane w ostrym, osiem minut jam pokazuje ówczesny zespół abso- jazz-funkowym klimacie On The lutnie spuszczony z kagańca – Keith Jarrett katu- Corner. Być może Miles i jego pro- jący bez końca swoje sprzężone z wah-wah orga- ducenci zrozumieli poprzedni ny, skupiony na uderzaniu w talerze Jack DeJohnet- błąd, nowy singiel był znacznie te i wtórujący im McLaughlin oraz krzyczący Airto prostszy rytmicznie i przystępniej- Moreira. Nie ma za to lidera. Na tej samej płycie jest szy. Brzmiące bliźniaczo utwory też druga część The Mask, również interesująca, ale wydają się silnie inspirowane ryt- tu już pojawił się Miles, który – co to dużo mówić – mem reggae. popsuł trochę młodym muzykom zabawę w szalo- ną, jazz-rockową gonitwę. 9. Red China Blues [Get Up With It, 1974] 8. Holly-Wuud / Big Fun [single, 1973] Miles wydawał się wielkim fanem W kontekście jazzu często zapomina się o istnie- nowinek, jeśli chodzi o instrumen- niu singli, które kiedyś napędzały popularność ar- ty, czego dowodem szybkie zastą- tystom i – co za tym idzie – muzyczny biznes. Ile pienie fortepianu organami i elek- hitów lat sześćdziesiątych nie ukazało się na pły- trycznym pianinem czy koncerto- tach długogrających, a na singlach właśnie? Sytu- wy zespół z dwiema gitarami elek- acja stała się szczególnie ważna na przełomie z ko- trycznymi. Z drugiej strony nie- lejną dekadą. Miles w końcu opuścił kluby dla fa- których do głosu nie dopuszczał. nów jazzu i udał się do sal koncertowych dla hipi- Stąd też ogromnym zaskoczeniem sów czy na olbrzymie festiwale. To sytuacja, w któ- jest krótki utwór, kojarzący się rej wytwórnia musiała napełniać rynek nie tylko ze stylistyką filadelfijskiego fun- longplayami, ale także i singlami. ku, z wstawkami pełnej sekcji dę- tej i przewodnim motywem… har- Szczególny nacisk położono na promocję albu- monijki ustnej. Prawdopodobnie mu On The Corner. W końcu miała to być odpo- był to jednak pomysł producentów wiedź Milesa na popowe trendy, zwłaszcza wśród Milesa, bo z pozostawionych nota- Afroamerykanów. Zamiary skończyły się klapą, tek wynika, że milesowska ekipa bo album okazał się materiałem bardzo trudnym po prostu dograła się do już istnie- i mało przystępnym, w epoce miał także złą prasę. jącego utworu. Efekt wyszedł jed- Niemniej doczekał się on aż dwóch singli. Siódem- nak znakomity, a Red China Blues ki Vote For Miles i Molester, to mocno skrócone frag- pozostaje krótkim, wesołym prze- menty kompozycji z właściwej płyty. Ciekawszy jest rywnikiem na stosunkowo „cięż- jednak wydany w kolejnym roku winyl z kompo- kiej” płycie, jaką jest Get Up With It. zycjami Holly-Wuud / Big Fun. To już utwory zare- jestrowane prawie 12 miesięcy po właściwym LP,

JazzPRESS, maj 2016 |13 Genialny 10. Minnie [The Complete On the Cor- ner Sessions, 2007] muzyk jazzowy, Rok 1975 przyniósł ostatnie koncerty Mile- sa, który przytłoczony wieloma sprawami trębacz i kompozytor wycofał się i z grania, i z życia publicznego. To również czas jego niewielkiej czy wręcz w szczerej śladowej działalności studyjnej. Jeśli cho- dzi o oficjalnie wydany materiał, do nie- dawna finał „elektrycznego okresu Milesa” opowieści o sobie pozostawał nieznany. Dopiero boks A Com- plete At The Corner Sessions przyniósł tylko jedno nagranie, zarejestrowane 5 maja 1975 roku, zatytułowane Minnie. Nagranie intry- gujące, bo przedstawia już zupełnie inne oblicze zespołu. Na koncertach ekipa Da- visa wciąż wyżywała się na swoich instru- mentach, grając bardzo chropowatą, jed- nostajną miksturę jazz-rocka z funkiem. Tymczasem Minnie to absolutny oddech od tego klimatu, nagrane zdecydowanie spo- kojniejsze, pozbawione ciągłego jazgotu gi- tar, z chwytliwą melodią. Zdecydowanie nie jest to arcydzieło, ale wyraźny zwiastun kierunku, w którym mógłby pójść Miles.

Lektura przypisów do boksu, w którym znalazła się wspomniana kompozycja, informuje, że tych nagrań było więcej, ale w niektórych Miles nie wziął udzia- łu, a reszta nie jest ciekawa. Zagłębianie się w tę milesowską galaktykę udowad- nia, że jest zupełnie odwrotnie i nawet po- zornie kiepskie nagrania mogą okazać się cenne. Na szczęście wspomniane sesje nie Nasze książki kupisz na przepadły, a w Internecie krążą pozostałe PUBLICAT.PL utwory z tych sesji.

14| miles around projekt: Magdalena Tertelis Magdalena projekt:

Miles Davis w kolażu przygotowywanym przez Magdalenę Tertelis, dla RadioJAZZ.FM i JazzPRESSu

fot. Piotr Gruchała

JazzPRESS, maj 2016 |15

Miles Davis 1969 – 1974: okres burzy i naporu

Cezary Ścibiorski [email protected]

Po zakończeniu nagrań do płyty wchodził w okres swoich najwięk- Nefertiti, latem 1967 roku, Miles Da- szych sił twórczych, będąc w stanie vis czuł narastającą potrzebę rady- połączyć wciąż świetną formę psy- kalnych zmian. Ze swoim legen- chiczną i fizyczną, doświadczenie, darnym wielkim kwintetem, na- dystans, odwagę i bezkompromi- grywał i koncertował już od ponad sowość. Nie do przecenienia był też trzech lat. Decyzją Milesa ubra- wpływ o dwadzieścia lat młodszej ni w dobrze skrojone, włoskie gar- przyjaciółki i, krótko, żony – Bet- nitury, konsekwentnie rozwija- ty Mabry. Dodatkowo, mógł temu li styl hard bopu, doprowadzając sprzyjać, rozgrywający się w tym go do najdoskonalszej finezji i wy- czasie, wyjątkowo burzliwy w hi- rafinowania. Davis nie mógł jed- storii XX wieku, okres fermentu nak oprzeć się wrażeniu, że jego politycznego, obyczajowego i spo- osiągnięcia, z których mógł być tak łecznego. dumny i które kosztowały tak wie- le lat doskonalenia, powoli są od- Począwszy od nagrań z grudnia kładane na półki z klasykami. Pub- 1967 roku, do początku 1975 nastą- liczność potrafiąca je docenić, sta- pił u Davisa czas niezwykle ra- wała się coraz bardziej elitarna, ale dykalnych przełomów, następu- zarazem coraz mniej liczna. jących w zasadzie jeden po dru- gim. Oczywiście, nic nie dzieje się Tłumy młodzieży liczone w tysią- nagle, i każdy z nich poprzedzony cach zapełniały wielkie sale kon- był krótszym lub dłuższym cza- certowe i stadiony, gdzie występo- sem poszukiwań, prób i inspiracji wali muzyki grający rocka, pop, – ale kilka z nich publiczność mo- rhythm and blues czy soul. Spo- gła odebrać niczym nagły wybuch ro młodsi od Davisa muzycy z ze- wulkanu. społu rozglądali się już za, zarów- no, nowymi brzmieniami, jak i w W tym rocznicowym artyku- ogóle za nowymi stylami w muzy- le chciałbym wspomnieć o kilku ce. Sam Miles właśnie obchodził przełomowych nagraniach z lat 41. urodziny i, jak miało się okazać, 1969-1975, skupiając się na tych,

16| miles around które diametralnie różnią się od tego, co zarów- no sam Miles, jak i inni muzycy dokonywali do tej pory. We wcześniejszych moich artykułach publi- kowanych w JazzPRESSie (w cyklu: Wszystkie dro- gi prowadzą do Bitches Brew), jak i moich audycjach w RadioJAZZ.FM, prezentowałem nagrania, któ- re znaczyły drogę rozwoju i przygotowywały grunt do tych powszechnie znanych. Tym razem wska- żę punkty, które dzisiaj, po blisko pół wieku, wciąż stanowią drogowskazy dla kolejnych pokoleń mu- zyków. rzysta John McLaughlin oraz poja- wiają się niedawno zwerbowani: Poszukiwania na próbach Chick Corea na fortepianie Fen- der Rhodes i Joe Zawinul na or- W encyklopediach „Okres burzy i naporu (Sturm ganach, a także Dave Holland na und Drang)” opisywany jest jako nurt w niemie- kontrabasie. Dodatkowo zespół ckiej literaturze, rozwijający się w latach około uzupełniają dobrze znani od lat: 1770-1785, powstały w opozycji do etyki protestan- Wayne Shorter na saksofonie so- cko-mieszczańskiej, racjonalizmu oświecenia pranowym, Herbie Hancock na i klasycyzmu francuskiego, czyli do wszystkie- fortepianie Fendera i Tony Wil- go, co wówczas tworzyło podwaliny funkcjono- liams na bębnach. wania tamtejszego społeczeństwa i elit politycz- nych. Definicja ta, a szczególnie jej aspekt odno- Miles Davis, wraz z producentem szący się do opozycji wobec wszystkiego, co usta- Teo Macero i inżynierem dźwięku, nowione, przewidywalne i obowiązujące, dobrze zastosował podejście, które miało opisuje charakter dokonań Milesa Davisa w oma- się stać metodą przygotowywania wianym okresie. utworów publikowanych ostatecz- nie na płytach, stosowaną prak- 24 września 1968 roku Miles Davis dokonuje tycznie do końca życia Davisa. Od pierwszego nagrania z udziałem nowych człon- pewnego czasu, przed sesją, niektó- ków zespołu: Davem Hollandem – odkrytym pod- rym muzykom wielokrotnie pusz- czas wakacji w Londynie oraz, poleconym przez czał utwory, które go ostatnio in- Tony’ego Williamsa – Chickiem Coreą. 25 listo- spirowały. Wcześniej też odbyło pada dołącza Joe Zawinul. 18 lutego 1969 roku jest się kilka sesji, które były rodzajem pierwszym z omawianych tutaj dni, które miały prób tego, czego Miles poszukiwał. pozostać kamieniami milowymi w historii kul- Ponadto, zaprezentował muzykom tury. W studiu do muzyków dołącza jeszcze, spro- kilka szkiców kompozycji i chciał, wadzony przez Tony’ego Williamsa z Anglii, gita- aby grali je według jego wskazó-

JazzPRESS, maj 2016 |17

wek. Polecił też nagrywać wszyst- nie właziły nam w drogę kolejne akordy. Słyszałem ko, co grali. Oczywiście, od cza- piękno melodii napisanej przez Joe, ale zaśmieca- su do czasu, grał sam na trąbce. Po ło ją to całe badziewie. Podczas nagrania wywali- pewnym czasie następował wresz- łem wszystkie zapisy z akordami i kazałem wszyst- cie moment, w którym muzycy kim grać samą melodię, nic poza tym. Bardzo się chwytali to, o co Davisowi chodzi- zdziwili taką koncepcją pracy, ale pamiętałem już ło. Wszyscy muzycy uczestniczący od czasu moich kompozycji na Kind of Blue, że jak w tych wydarzeniach, w różnorod- masz świetnych muzyków – a tak było i wtedy, i te- nych i niejednokrotnie oddalonych raz – poradzą sobie z niecodzienną metodą i uda im o lata wywiadach, przyznają Davi- się zagrać dużo lepiej, niż sami przypuszczają. Po- sowi genialną umiejętność inspi- wtórzyłem ten manewr na In a Silent Way, dzięki racji i niesamowitą intuicję. Z jed- czemu muzyka zabrzmiała pięknie i świeżo.”. Tak nej strony umiał natchnąć muzy- było z tytułowym utworem – umieszczonym na ków czymś tak nowym, czymś cze- drugiej stronie płyty, ale świetnie ten cytat ilustru- go wcześniej nie grał zupełnie nikt, je ogólną metodę Milesa Davisa. z drugiej umiał z nich wydobyć ich najlepsze cechy, coś, czego sami nie Skomplikowany kolaż byli świadomi. Muzyka, która ostatecznie znalazła się na płycie, Miles Davis: „Zmieniliśmy to, co Joe jest bardzo skomplikowanym kolażem utworzo- [Zawinul – to była jego kompozy- nym z istniejącego nagrania. Metoda ta zastosowa- cja] napisał w In a Silent Way, wy- na została po raz pierwszy w utworze Circle in the cięliśmy przewroty akordowe, zo- Round, który jednak wydany był na płycie dopie- stawiliśmy samą melodię i tak po- ro 12 lat po swoim nagraniu, w 1979 roku. Tutaj za- szło. Chciałem, żeby płyta brzmia- kres edycji nie miał sobie równych na przestrzeni ła bardziej rockowo. Podczas prób następnych kilkunastu lat. Dla przykładu: otwiera- graliśmy to tak, jak Joe napisał, jący płytę długi akord organów, a za chwilę gitary, ale mnie to nie leżało, bo strasz- w istocie jest strojeniem. Wykorzystany jest do ot-

18| miles around warcia nagrania oraz, ponownie, w 11 minucie i 57 Wyjątkowe, niepodrabialne sekundzie. Solo trąbki, po ośmiosekundowym wstę- i porażające pie perkusji, basu i Fendera, zaczynające się od 1 mi- nuty i 35 sekundy ponownie wklejone jest w iden- 18 lutego 1969 roku miała miejsce tycznym kształcie w 13 minucie i 31 sekundzie. Dal- sesja nagraniowa, która ukazała szy ciąg przerwanego solo gitary na tle instrumen- się na płycie In A Silent Way. 20 lip- tów klawiszowych (na których gra tutaj trzech mu- ca 1969 człowiek po raz pierwszy zyków) wklejony jest od 6 minuty i 14 sekundy. wylądował i postawił nogę na Księ- W sumie na całym albumie trwającym niewiele życu. Festiwal w Woodstock trwał ponad 38 minut, Miles z Teo Macero wykorzystali 33 od 15 do 18 sierpnia tego same- minuty z 46 minut nagrania. Zastosowanego mon- go roku. 20 sierpnia, po raz ostatni tażu nie odbiera się jako czegoś sztucznego – muzy- w historii, Beatlesi nagrywają ra- ka jest uderzająco piękna. Ponadto, Davis umiał wy- zem w studio – jest to sesja do al- dobyć z muzyków nie tylko niespotykane pokłady bumu Abbey Road. Od wtorku 19 inwencji, ale umiał sprawić, aby powstał niezwykły, do czwartku 21 sierpnia 1969 w stu- mroczny, pasujący do jego tytułu Księcia Ciemności, dio B Columbii, zebrani przez Mile- ale jednocześnie, urzekający klimat. Davis miał dłu- sa Davisa muzycy nagrywają sesje, go za złe Macerowi jego, nadmierną, zdaniem Mi- które, po intensywnej obróbce stu- lesa, inicjatywę, podczas nagrywania Quiet Nights – dyjnej, ukażą się jako Bitches Brew. ostatecznie jednego z najsłabszych albumów w dy- skografii Davisa. Kiedy jednak udało się Macerowi Davis wszedł do studia 19 sierp- odzyskać zaufanie Milesa, to już w ogromnym stop- nia 1969 roku wraz z muzykami, niu i, jak się okazało, już go więcej nie nadużył. Do- z którymi koncertował od marca datkowo, poprzez decyzje dotyczące zarówno frag- tego roku: Waynem Shorterem (tu- mentów nagrania do wykorzystania, jak i odnośnie taj grał tylko na saksofonie sopra- do ich ułożenia, znacznie przyczynił się do stworze- nowym), Chickiem Coreą na forte- nia przełomowych dzieł Davisa. pianie Fendera, Davem Hollandem na kontrabasie i Jackiem DeJohnet- Po czterech miesiącach sesji nagraniowych, któ- tem na bębnach. Do tego podstawo- re, z perspektywy lat, okazały się przygotowaniem wego kwintetu dołączają: Harvey do wielkiego dnia – 18 lutego 1969 roku – Davis z ze- Brooks na basie elektrycznym, Ben- społem muzyków wchodzi jeszcze raz do studia 20 nie Maupin na klarnecie basowym, lutego, ale nagrania wtedy zarejestrowane, nie uj- na fortepianach Fendera jeszcze Joe rzały światła dziennego do wydania w kolekcjo- Zawinul i Larry Young, John McL- nerskim boksie, w 2001 roku. Inwencja Davisa wy- aughlin na gitarze, na bębnach do- czerpała się wówczas na blisko pół roku. Efekty ów- datkowo Lenny White, na instru- czesnej pracy miały wpływ na muzykę następnych mentach perkusyjnych Don Alias dziesięcioleci. (bądź na bębnach, w utworze Miles

JazzPRESS, maj 2016 |19

Runs the Voodoo Down) i Jim P. Riley niósł w dniu nagrania kilka szkiców zapisu nuto- (znany później jako Jumma Santos). wego, który jednym był znany, nawet dość dobrze, innym w ogóle. Sygnał i wzorzec został dany przez W sumie 12 muzyków (ostatniego Davisa, dalej odgrywał on rolę dyrygenta i mento- dnia, kiedy nagrano kluczowe dla ra. Puszczona została w ruch taśma magnetofono- płyty Spanish Key i Pharaoh’s Dance wa. Następnie trzy dni intensywnej pracy, a póź- – 13) i niesłyszany dotąd skład elek- niej obróbka materiału przez Teo Macera. Szczegól- trycznego bandu, z grubsza w ta- nie skomplikowanej, drobiazgowej edycji zostały kim składzie: trąbka, saksofon so- poddane Pharaoh’s Dance i Bitches Brew. Pierwszy pranowy i klarnet basowy, dalej – był posklejany w niektórych miejscach z fragmen- dwa lub trzy fortepiany elektrycz- tów kilku do kilkudziesięciosekundowych. Do tego ne, gitara elektryczna, dwa basy – dochodzą loopy, pogłosy i opóźnienia. akustyczny i elektryczny (z wyjąt- kiem Miles Runs the Voodoo Down – Ostateczny efekt przenosi słuchacza lata świetlne gdzie mamy dwa elektryczne), dwa dalej od tego, co słyszał do tej pory. O Bitches Brew zestawy bębnów oraz jeden lub i wrażeniu, jakie wywołała ta płyta, napisano już dwóch perkusjonistów. całe tomy. Ciekawe w przypadku innych dokonań Davisa z tamtych lat, znaleźli się ich epigoni, na- Metoda identyczna jak pół roku tomiast Bitches Brew pozostało jedyne, wyjątkowe, wcześniej. Tyle że tym razem spo- niepodrabialne i porażające. sób przygotowania był znacznie bardziej skomplikowany. Muzy- Spod znaku Jimiego Hendrixa cy ze stałego kwintetu kilkakrot- nie wykonali niektóre utwory na Po tej sesji podstawowy kwintet Davisa ponownie koncertach. Z innymi, jak Joe Za- ruszył w trasę koncertową, po czym, kolejny raz, winul, Miles odbył serię prób. Z in- różnorodni, zaproszeni przez Milesa muzycy poja- nymi była jedna krótka próba, wili się w studiu i sesje nagraniowe trwały od listo- bądź, być może, wcale. Davis przy- pada 1969 do początku lutego 1970 roku. Nie osiąg-

20| miles around nięto podczas nich jednak takiego stanu, jak w cią- sty i bębniarza. Niedługo miało się gu pierwszych trzech dni. Niektóre z tych nagrań okazać, że po kilku kolejnych se- wydano po blisko dziesięciu latach na płytach sjach z różnorodnymi muzykami, Circle in the Round i Directions. basista został z Davisem na stałe, aż do czasu sześcioletniej przerwy. 18 lutego 1970 roku, dokładnie w rocznicę sesji In A Silent Way, zostało zarejestrowano nagranie, któ- 7 kwietnia 1970 roku w studiu po- re jednak zostało później użyte do przygotowania jawia się 19-letni basista funkowy, utworu wydanego na kolejnej, omawianej tu płycie. Michael Henderson. On to przy- W studiu znaleźli się, obok Davisa i stałych człon- niósł, oczekiwane i długo poszuki- ków jego zespołu – Chicka Corei, Dave’a Hollan- wane przez Milesa: głębię i trans. Tego dnia nagrywać mieli: Davis, Steve Grossman na saksofonie so- pranowym, John McLaughlin na gitarze, wspomniany Mike Hen- derson na basie oraz na bębnach solidny i jednocześnie szybki i pre- cyzyjny, Billy Cobham. Przypad- kowo w studiu pojawił się Herbie Hancock, który przyszedł tylko po to, aby sprezentować Davisowi swo- ją najnowszą płytę: Fat Albert Ro- tunda. Ale, jak tylko Miles go zoba- czył, kazał mu zagrać na stojących w studiu organach elektrycznych projekt: Magdalena Tertelis Farfisa, których Herbie wcześniej nie widział na oczy. da i Jacka DeJohnette’a Bennie Maupin na klarne- I tym razem intuicja nie zawiod- cie basowym, Sonny Sharrock na gitarze przetwo- ła Davisa i znowu wydarzyło się rzonej przez echoplex i stary znajomy, John McLau- coś nieuchwytnego, niezwykłego, ghlin na gitarze elektrycznej. Nagrano wtedy kil- co Davis umiał zarówno stworzyć, ka wersji kompozycji Davisa – Willie Nelson. Zaczy- jak i wyczuć. Tego dnia nagrano na się zarysowywać wyraźna zmiana w brzmie- utwory Right Of i Yesternow, które, niu Davisa, który staje się ewidentnie rockowy. Jak jak zwykle ostatnio, po intensyw- się miało okazać z perspektywy lat – było to naj- nej edycji i dodaniu fragmentów bardziej rockowe brzmienie Davisa w jego historii. nagrań z 18 lutego, zostały wydane Największą jednak zmianę przynosi zmiana basi- na kolejnej wielkiej płycie tamtego

JazzPRESS, maj 2016 |21

czasu – Jack Johnson. To już nie była płyta fusion. To była płyta ewiden- tnie rockowa, spod znaku Jimiego Hendrixa. I pozostaje wielka po la- tach.

Niezrozumienie i krytyka

Luty 1969, sierpień 1969 i kwie- cień 1970 roku. Co pół roku prze- łom. Davis kontynuuje nagrywanie do czerwca 1970 roku. Równolegle koncertuje, a po czerwcu nagry- wa wyłącznie podczas koncertów. Do studia wchodzi dopiero 1 czerw- ca 1972 roku. Wcześniej zaprasza projekt: Magdalena Tertelis na trzy miesiące do siebie do domu angielskiego kompozytora muzyki cy otrzymują do rąk szkice wykonane przez Buck- współczesnej, Paula Buckmastera, mastera, ale dopiero Davis pokazuje im, jak mają je od którego dużo się uczy i czerpie czytać. sporo inspiracji. Zaproszeni do na- grania muzycy to: Michael Hender- Osłuchany w Jimim Hendrixie, Jamesie Brownie son oraz znajomi z Bitches Brew – i Slyu Stone, a także zapoznawszy się z kompozycja- Jack DeJohnette, John McLaughlin, mi Paula Buckmastera i Karlheinza Stockhausena Chick Corea i Don Alias, a także za- – w ciągu dwóch dni – 1 i 6 czerwca 1972 roku, Miles ufany od lat, Herbie Hancock. Nowi Davis nagrywa kolejną brzemienną w następstwa goście to: David Liebman na sakso- płytę – On the Corner. Teraz powszechnie zalicza- fonie, Harold „Ivory” Williams na na jest do jego najlepszych płyt i, ponownie trze- organach, Billy Hart na bębnach, ba użyć tego samego określenia, najbardziej prze- James Mtume na instrumentach łomowych. Wtedy jednak była niemal zupełnie perkusyjnych oraz, wzbogacają- niezrozumiała i spotkała się z jawną wrogością za- cy brzmienie o instrumenty hin- równo kierownictwa CBS, jak i krytyków. Zawiera duskie, Collin Walcott na sitarze, muzykę kipiącą energią, elektryczną, eklektyczną, i Badal Roy na tabli. 6 czerwca za- poszarpaną i jednocześnie transową, mocno osa- chodzi kilka zmian: na saksofonie dzoną w muzyce Afroamerykanów. Jest wspaniała. gra Carlos Garnett, na gitarze Da- vid Creamer, dołącza Bennie Mau- Pomimo nadrabiania miną, niechęć, niezrozumie- pin na klarnecie basowym. Muzy- nie i wrogość nie zostały przyjęte przez Davisa obo-

22| miles around jętnie. Mimo tego kompletuje zespół, koncertuje 30 marca 1974, podczas koncertu i nagrywa dalej. 6 września 1972 roku nagrywa kos- w Carnegie Hall zostaje nagrany miczny Rated X, gdzie sam gra na organach Yamaha. wielki, transowy album Dark Ma- gus. 19 czerwca 1974 roku ma miej- Rozbite lamborghini sce nagranie eterycznego, onirycz- nego i wspaniałego requiem dla Pomiędzy północą a świtem 21 października Da- niedawno zmarłego Duke’a Elling- vis ulega wypadkowi, rozbijając swoje lamborghi- tona – He Loved Him Madly. 1 lutego ni i lądując na kilka tygodni po pas w gipsie. Na- 1975, w Osace, w Japonii, nagrano stępstwa tego wypadku okazują się ostatecznie dwa koncerty z rzędu. Ten popołu- dużo poważniejsze, niż się z początku mogło wy- dniowy wychodzi na płycie Aghar- dawać. Ciężkie i uporczywe bóle są jedną z głów- ta. Wraz z wieczornym, wyda- nych przyczyn, dla których Davis wraca do używa- nym jako Pangaea, stają się niemal nia narkotyków i nadużywania alkoholu. Po kilku ostatnimi dokumentami gry Davi- latach zmuszony jest poddać się dwóm kolejnym sa przed jego długą przerwą. Zebra- operacjom endoprotezowania stawów biodrowych. ne rozproszone nagrania z lat 1969- Spustoszenia w organizmie, jakie dokonały się od 1974, pod nadzorem Davisa, ukazu- tego czasu sprawiły, że Davis nigdy już nie odzyskał ją się jeszcze na albumach Big Fun, zdrowia, pomimo wycofania się ze sceny i w ogóle w kwietniu, i Get Up With It, w li- życia muzycznego, w latach 1975-1981. Przerwa mia- stopadzie 1974 roku. ła służyć podreperowaniu zdrowia, ale ostatecznie styl prowadzenia się Davisa w tych latach tym bar- I tak, po niezwykle twórczym, ale dziej to zdrowie podkopał. również dramatycznym okresie lat 1969-1975 pozostały nam wielkie Po tej feralnej dacie powstaje jeszcze kilka nagrań, płyty, wznoszące się jak grzbiet Hi- które można zaliczyć do najwyższych osiągnięć Mi- malajów. Tymi, na które szczegól- lesa Davisa i jazzu w ogóle. Od początku 1974 roku, nie warto zwrócić uwagę są: In A Si- po odejściu grającego na klawiszach Lonniego Li- lent Way, Bitches Brew, Jack John- stona Smitha, rolę organisty, bierze na siebie sam son, On the Corner, Dark Magus, Big Miles. Poza zmieniającymi się saksofonistami, Fun, Get Up With It i Agharta. Ten skład zespołu zostaje stały: Peter Cosey i Reggie Lu- artykuł jest oczywiście subiektyw- cas na gitarach, Michael Henderson na basie, Al Fo- nym wyborem. Jest zarazem hoł- ster na bębnach i James Mtume na instrumentach dem, jaki chciałem złożyć Daviso- perkusyjnych. wi z okazji rocznicy jego dziewięć- dziesiątych urodzin.

JazzPRESS, maj 2016 |23

ORGANIZATOR: PATRONAT MEDIALNY: PRODUKCJA:

5 pytań do ELMY fot. Joanna Sztompka Joanna fot. Nie wystąpię z zespołem parlamentarnym

Piotr Wickowski: Dlaczego jazz, a nie jakiś inny gatunek muzycz- ny?

ELMA: Od dzieciństwa trudno mi było utrzymać się w ryzach kla- sycznej edukacji muzycznej tak, aby nie wrzucić gdzieś jakiejś prze- czesnego globalizmu i wielokultu- kręconej kadencji, nie zamieszać rowości? Z pewnością czymś wię- w harmonii, nie dołożyć tu i ów- cej, niż sumą kilku definicyjnych dzie synkop. Zazwyczaj dostawa- elementów konstytuujących go sto łam za to po łapach. lat temu w Ameryce. Oczywiście Jazz wydawał mi się mityczną krai- puryści mogą powiedzieć, że prze- ną wolności, kreatywności i szczęś- kraczając klasyczne definicje, gra- liwości. Ale kiedy zaczęłam się my nie jazz, a współczesną muzykę w końcu edukować jazzowo, oka- improwizowaną. Ale ja będę bronić zało się, że w tradycyjnie pojmo- swojej jazzowości, bo to moja in- wanym mainstreamie też są wy- telektualna, emocjonalna i tożsa- raźne ograniczenia. I trzeba się sa- mościowa ojczyzna, na równi z ge- memu dyscyplinować, żeby nie za- netycznie uwarunkowanym dzie- grać dźwięku, który w tej konwen- dzictwem muzyki europejskiej. cji zostanie uznany za „lewy", a ja zarobię na etykietkę panny, która Dlaczego śpiew, a nie gra na ja- nie słyszy harmonii. To mnie na ja- kimś instrumencie? kiś czas usztywniło w perfekcjoni- stycznym trzymaniu się reguł. Aż… W szkole muzycznej pobierałam dojrzałam i się „odsztywniłam”. nauki gry na fortepianie i oboju. Bo czymże jest jazz w dobie współ- Z fortepianem jestem przez całe JazzPRESS, maj 2016 25

życie związana zawodowo, może Końcówka 2011 roku to był czas po moim powro- nie wirtuozowsko, ale użytkowo. cie ze Szkocji, kiedy zaczynałam nasłuchiwać, W Szkocji pracowałam głównie co w polskiej trawie piszczy, i planować nagra- jako pianistka śpiewająca. Zatem nie płyty Hic Et Nunc. Wtedy też odkryłam nowe nie jest to wszystko takie oczywi- jazzowe media, których przed moim wyjazdem ste. jeszcze nie było, między innymi JazzPRESS. Za- Można by natomiast powiedzieć, częłam lekturę od numeru z Tomaszem Szukal- że z obojem przefujarzyłam spra- skim na okładce. To był taki symboliczny most wę. No bo ile jest na świecie jazzo- pomiędzy latami szkolnymi – z wieloma bar- wych oboistek? Konkurencji prak- wnymi wspomnieniami z różnych sytuacji war- tycznie żadnej. A ja zanurkowa- sztatowych z Szakalem – a moim muzycznym łam w te setki tysięcy wokalistów, po-szkockim tu i teraz. Budujący wstęp do tego, uznając, że głos jest instrumen- co niebawem miało się u mnie wydarzyć. tem najciekawszym. Jak widać je- stem blondynką bez głowy do in- Gdzie przebiega granica pomiędzy muzy- teresów. Ale z drugiej strony… Jeśli ką wartościową, godną uwagi a niepotrzebną, będąc w wokalnej masie, zdoła się może nawet szkodliwą? uniknąć klisz, banału i stworzyć odrębną jakość, to jest dopiero wy- To zależy od tego, jakie kryterium przyjmiemy. czyn. A czy mi się to udaje? Czyta- Pominę kwestię, czy coś jest zagrane dobrze lub jąc impresje dochodzące z różnych źle warsztatowo, bo to oczywiste (chociaż, rzecz stron świata po niedawnej premie- jasna, zdarza się muzyka niedoskonała warszta- rze płyty Ad Rem, widzę powtarza- towo, a o takiej emocjonalnej sile wyrazu, że jący się motyw: zdziwienie. Ci przy- zmiata czapki z głów). Jeśli naszym kryterium zwyczajeni do tradycyjnego jazzo- będzie oddziaływanie muzyki na słuchacza, to wego wokalu dziwią się, że moż- odpowiedzi będzie tyle, ilu słuchających. Prefe- na tak odważnie i abstrakcyjnie. rencje muzyczne są wielowymiarowe – w skali Ci przyzwyczajeni do agresywnego makro uwarunkowane kulturowo, a w skali mi- free dziwią się, że można tak sub- kro osobowościowo, całą siecią wspomnień mu- telnie i przestrzennie. No i czytam: zycznych, od wczesnego dzieciństwa wraz z to- że inne, że oryginalne, że nowy ję- warzyszącymi okolicznościami, emocjami, sko- zyk, że intrygujące. jarzeniami i wreszcie znaczeniami społeczny- Jaki z tego wniosek? Ano taki, że mi, jakie nadajemy danym gatunkom muzycz- chyba jednak wybrałam właści- nym. Na to wszystko nakłada się jeszcze bieżący wie… nastrój, który modyfikuje wybór muzyki w da- nym momencie. Nie ma w tym ani krzty obiek- Skąd dowiedziałaś się o istnieniu tywizmu. JazzPRESSu? Ja wiem, jaka muzyka mnie osobiście mę- czy, nudzi, irytuje, a jaka inspiruje, fascynu- je, wzrusza. Wiem też, dlaczego, cy sformatowane płyty, muzykę bo te zależności zdążyłam sobie filmową, reklamową, powstającą dokładnie przeanalizować. Taka w oparciu o badania neuropsycho- szczera muzyczno-psychologicz- logiczne dotyczące oddziaływa- na autoanaliza to pożyteczna i od- nia muzyki na emocje (a w konse- krywcza sprawa, polecam. Mogła- kwencji również na wybory kon- by być na przykład ciekawym do- sumenckie). Ale ktoś mógłby po- świadczeniem dla osób piszących wiedzieć, że taka muzyka też może zawodowo o muzyce, zwłaszcza, wzruszać i poprawiać nastrój. Za- kiedy pojawia się pokusa nadawa- tem… znalazłyby się jeszcze inne nia osobistym gustom znamion kryteria do wzięcia pod lupę, ale prawdy obiektywnej. powściągnę gadulstwo, bo miałam odpowiadać krótko. Można też przyjąć inne kryte- ria, ale to zawsze będzie dyskusyj- Z jakim zespołem nigdy nie wy- ne. Powiedziałabym na przykład, stąpisz? że muzyka tworzona nie z pobu- dek artystycznych, ale wykalku- Z Hot Five Armstronga, Rebop- lowana jako produkt pod określo- pers Parkera czy w duecie z Mon- ny „target” i dla osiągnięcia pla- kiem – z pewnością wystąpię, po- nowanych słupków sprzedażo- nieważ wierzę w świętych obco- wych, nie jest wartościowa w sen- wanie. Natomiast nie wystąpię za- sie etycznym, jest narzędziem ma- pewne z żadnym zespołem parla- nipulacji, traktującym odbiorcę mentarnym, jako że czuję powoła- przedmiotowo. W tej chwili to gi- nie do zajmowania się sztuką, nie gantyczny przemysł wypluwają- polityką.. fot. Joanna Sztompka

Rozmowa z ELMĄ – JazzPRESS 5/2015

oraz na stronie www.archiwum.radiojazz.fm JazzPRESS, maj 2016 |27 Wydarzenia a ł fot. Piotr Grucha Piotr fot.

oncertem Julie Silvery Kz zespołem w składzie: Jan Smoczyński (fortepian), Woj- ciech Pulcyn (kontrabas), Łu- kasz Żyta (perkusja) 4 maja za- inaugurował swoją działal- ność w nowej lokalizacji war- szawski 12on14 Jazz Club. Za- nim zabrzmiały pierwsze dźwięki muzyki, oficjalną for- mułę otwarcia wygłosił nowy wiceprezes Polskiego Stowa- rzyszenia Jazzowego – Tomasz Tłuczkiewicz. „Jesteśmy su- werenem tego miejsca i bę- dziemy swoje prawa egzekwo- wać” – żartował, przemawiając w imieniu środowiska jazzo- wego. W dniu otwarcia przez 12on14 przewinęło się ponad 600 osób. Na inauguracyjnym koncer- cie amerykańska wokalist- ka zaśpiewała serię nieśmier- telnych standardów, znanych z wykonań największych mistrzów jazzu, począw- Julie Silvery, Tomasz i Katarzyna Pierchała, fot. Piotr Gruchała szy od The Lamp Is Low, po- przez między innymi: Lulu’s licznie zgromadzonej pub- łego rana) w 12on14 scena na- Back In Town, What a Won- liczności, która przyłączyła leżała do olbrzymiej rzeszy derful World, Our Love Is Here się do śpiewu, pod przewod- polskich muzyków, ochoczo To Stay, Honeysuckle Rose, po nictwem Silvery, w zagranym prezentujących swoje spore ‘S Wonderful. Występ spot- na bis przeboju Route 66. umiejętności podczas jam ses- kał się z gorącym przyjęciem Przez pozostałą część (do bia- sion. Chętni do grania – głów- 28| Wydarzenia

Wojciech Pulcyn, Łukasz Żyta, Mateusz Smoczyński Lektura papierowego wydania JazzPRESSu jako urozmaicenie wrażeń koncertowych...? / fot. Piotr Gruchała

nie muzycy młodszych poko- „Mam świadomość, że w mu- w RadioJAZZ.FM Tomasz Pier- leń – ustawiali się w długich zyce jazzowej, na szczęście, chała, współwłaściciel i dy- kolejkach, czekając na szansę dzieje się bardzo wiele rze- rektor artystyczny 12on14 Jazz do wejścia na scenę i zagrania czy wartościowych, interesu- Club. chociaż jednej solówki. jących, które należy pokazać. RadioJAZZ.FM przeprowadzi- Obok codziennych koncertów Poza rzeszą uznanych gwiazd ło transmisję na żywo z inau- (jedynie z wyjątkiem niedziel) jest mnóstwo młodych, bar- guracyjnego koncertu i jam to właśnie jam sessions mają dzo utalentowanych muzy- session, rozpoczęło też regu- stać się stałym punktem pro- ków, mających niezwykłe pro- larne transmisje z piątko- gramu klubu przy ulicy Noa- pozycje artystyczne. Jesteśmy wych koncertów. JazzPRESS kowskiego w Warszawie. Klub szczęśliwi, że ci ludzie znaleźli przygotował specjalne papie- ma już pełną obsadę codzien- u nas miejsce i z tego powodu, rowe wydanie, które dostęp- nych koncertów, aż do połowy między innymi, jest u nas tak ne jest dla wszystkich odwie- przyszłego roku bogaty program” – wyjaśniał dzających 12on14. JazzPRESS, maj 2016 |29

iotr Rodowicz został no- Pwym prezesem Polskie- go Stowarzyszenia Jazzowe- go. Prezes i nowy zarząd sto- warzyszenia wybrany został fot. Henryk Malesa Henryk fot. podczas drugiej części wal- nego zjazdu PSJ, 18 kwietnia, w W składzie nowego zarządu znaleźli się również zastępcy prezesa: Marcin Jacobson i To- masz Tłuczkiewicz; członko- rzecz przywrócenia rangi fe- polskiego środowiska jazzo- wie zarządu: Bogusław Dzie- stiwalowi Jazz Jamboree i po- wego. PSJ stał się stowarzysze- kański, Piotr Iwicki, Adam Ba- dejmą negocjacje zmierzające niem reprezentującym może ruch, Grzech Piotrowski i Woj- do umorzenia zadłużenia PSJ 50, może 80 osób, które zgła- ciech Konikiewicz oraz Zbi- w stosunku do Ars Polony. We- szały się jedynie do niego po gniew Namysłowski – jako dług poprzednich władz, na rekomendacje do ZUS-u. My prezes honorowy. „Potrzebna czele z prezesem Krzysztofem już między pierwszą (14 grud- jest nam ekipa remontowo- Sadowskim, właśnie to zadłu- nia 2015 roku – przyp. red.) -budowlana, która przywró- żenie spowodowało na lata pa- i drugą turą walnego zgro- ci rangę PSJ-tu i spowoduje, że raliż działalności PSJ. madzenia osiągnęliśmy suk- będzie realnie działającą orga- Walny zjazd, na wniosek ko- ces w postaci przyjęcia do Pol- nizacją” – mówił podczas zjaz- misji rewizyjnej, zdecydował skiego Stowarzyszenia Jazzo- du Tomasz Tłuczkiewicz, za- również o nieudzielaniu ab- wego ponad 120 nowych człon- chęcając do głosowania na solutorium ustępującemu za- ków oraz odtworzenia z list Piotra Rodowicza jako repre- rządowi. Z oceną komisji rewi- nazwisk ponad 600 osób, które zentanta takiej ekipy do zadań zyjnej nie zgodził się Krzysz- należały do tej organizacji, ale specjalnych. tof Sadowski, który w swo- o nich zapomniano” – mówił Nowe władze PSJ zadeklaro- im wystąpieniu podważył jej w RadioJAZZ.FM, po zakończe- wały, że przeprowadzą dogłęb- kompetencje. niu walnego zjazdu PSJ, Piotr ną analizę faktycznej sytua- „PSJ przez ostatnie 20 lat prze- Rodowicz. cji organizacji, będą działać na stał być w ogóle reprezentacją

tys arok Progresywny orkie- Janusza Muniaka. Frydery- ł Bstry Nikoli Kołodziejczy- ki w kategorii fonograficzne- ka otrzymał nagrodę Fryderyk go debiutu roku przypadły ex w kategorii jazzowego albumu aequo: Adze Derlak, Agniesz- roku. Przyznający Fryderyki ce Wilczyńskiej i Krzysztofowi Związek Producentów Audio- Lenczowskiemu. Jazzowi wy- -Video Akademia Fonograficz- konawcy otrzymali Fryderyki fot. Marta Ignatowicz-So Marta fot. na zdecydował również o uho- za osiągnięcia minionego roku norowaniu pośmiertnie mia- 20 kwietnia, podczas gali w Te- nem jazowego artysty roku atrze Polskim w Warszawie.

F L P a www.jazzpress.pl 30| Wydarzenia

otografujący dla JazzPRES- Wyróżniona podczas tego- FSu Lech Basel zdobyło no- rocznej edycji JJA Awards fo- minację w kategorii Photo Of tografia autorstwa Lecha Ba- The Year do JJA Awards. Na-

sela przedstawia portugalskie- Basel Lech fot. groda przyznawana jest przez go basistę Hernani Faustino, stowarzyszenie dziennikarzy znanego w Polsce z występów muzycznych – The Jazz Jour- z RED Trio. nalists Association – między- Lech Basel jest kolejnym narodową organizację zało- w tym roku fotografikiem żoną w Chicago, w 1987 roku. JazzPRESSu z prestiżowym wy- JJA swoje nagrody przyzna- różnieniem na koncie. W lu- je od 1997 roku – w 41 katego- tym w finałowej trzydziestce riach, głównie przeznaczo- Jazz World Photo 2016 znalazła nych dla muzyków jazzowych. się fotografia naszej fotogra- W ośmiu kategoriach wyróż- ficznej korespondentki z Kra- niane są media i dziennikarze kowa Katarzyny Kukiełki. zajmujący się jazzem.

na Jazzie nad Odrą zaprezen- Piotr Scholz (gitara), Mikołaj tował się w składzie: Dariusz Gruszecki (fortepian), Damian Rubinowski (saksofon), Jakub Kostka (kontrabas), Adam Za- Miarczyński (perkusja), Ro- górski (perkusja). Nagrody man Chraniuk (kontrabas), Ja- specjalne przypadły Bartoszo- fot. Barbara Adamek Barbara fot. kub Mizeracki (gitara). wi Szablonowskiemu z zespo- Nagrodę Stowarzyszenia Au- łu Sound of Afection i Eska torów ZAiKS otrzymali: Adam Quintet oraz Jakubowi Miel- Jarzmik Quintet w składzie: carkowi z zespołu Darek Do- Jakub Łępa (saksofon tenoro- broszczyk Trio. Wyboru na- wy), Paweł Palcowski (trąbka), gród dokonało jury w składzie: Maciej Kitajewski (kontrabas), Kuba Stankiewicz, Jean-Paul Piotr Budniak (perkusja). Bourelly, Piotr Wojtasik, Paweł Nagrodę Związku Artystów Brodowski i Adam Pierończyk. espół Skicki-Skiuk zdobył i Wykonawców STOART przy- Zwycięscy wystąpili na Kon- ZGrand Prix konkursu In- znano formacji Piotr Scho- cercie Galowym JnO w Hali dywidualność Jazzowa Roku lz Sextet w składzie: Tomasz Stulecia. Relacja z festiwalu wrocławskiego festiwalu Jazz Orłowski (trąbka), Kuba Mar- w dziale koncertowym Jazz- nad Odrą. Zespół Skicki-Skiuk ciniak (saksofon tenorowy), PRESSu.

itarzysta Dawid Kostka dwave z Gdańska. Jury pod Gz Poznania został najlep- przewodnictwem Włodzimie- szym instrumentalistą XIX rza Nahornego wyróżniło też Ogólnopolskiego Przeglądu zespół Global Schwung Quin- Młodych Zespołów Jazzowych tet z Poznania i pianistę Domi- i Bluesowych w Gdyni. Głów- nika Kisiela z Gdańska. na nagroda przypadła Nor- JazzPRESS, maj 2016 |31 32| Pod naszym patronatem

Mag Balay – No borders Kinga Głyk – Happy Birthday Live

Na swoim debiutanckim albumie No Borders Rok po wydaniu swojej debiutanckiej płyty młoda wokalistka Mag Balay prezentuje orygi- 19-letnia gitarzystka basowa Kinga Głyk publi- nalny świat brzmień i rytmów, w którym gra- kuje swój kolejny album – Happy Birhday Live. nice zdają się zanikać. Płyta została nagrana Koncerowy krążek zarejestrował „na setkę” we współpracy z jazzowym pianistą Michałem skład: Kinga Głyk – gitara basowa, Paweł Toma- Wierbą oraz poruszającym się w klimatach mu- szewski – forepian, Kuba Gwardecki – instru- zyki elektronicznej, trip-hopowej i indie-pop menty klawiszowe, Andrzej Gondek – gitara, Ire- perkusistą i realizatorem Szymonem Piotrow- neusz Głyk – perkusja. Wydany na płycie koncer skiem (ma na swoim koncie współpracę, jako re- odbył się 27 lutego 2016 roku w Teatrze Ziemi alizator, z Esbjörn Svensson Trio). W nagraniach Rybnickiej. Album zawiera w większości autor- wzięli również udział: perkusista Arek Skolik skie kompozycje młodej liderki. Zrealizowanie oraz basiści – Jakub Dworak i Michał Kapczuk. nagrania oraz wydanie płyty doszło do skutku „Charyzmatyczna wykonawczyni pięknych, ro- dzięki pomyślnej akcji zbiórki funduszy na ten mantycznych utworów wokalno-instrumental- cel, przeprowadzonej na poralu crowdfundin- nych, gdzie wznosi się na wysokie rejestry i opa- gowym Wspieram.to. Podobnie jak debiutancka da w soczyste doły w karkołomnych melodiach, Rejestracja, płyta Happy Birhday Live ukazała niemniej wykonanych z lekkością i wdziękiem” się nakładem GAD Records. – komplementuje Mag Balay Urszula Dudziak. Album miał swoją premierę 5 maja, na koncercie w Radiu Kraków. JazzPRESS, maj 2016 |33

Silberman – Silberman and Three of a Melody Gardot – Live At The Olympia Perfect Pair Paris

„Proponujemy garść muzyki, trochę dziwnej Live At The Olympia Paris – to pierwsze w karie- i trochę niezwykłej... Muzyki splątanej jak poe- rze Melody Gardot wydawnictwo DVD (dostępne zja Miłobędzkiej, której słowa i treści tworzone na Blu-ray oraz w formatach cyfrowych). Kon- są bez nadmiernego zwracania uwagi na reguły cer, podczas którego piosenkarka wykonała i formę. Nasza muzyka trochę taka jest, oscylu- swoje największe przeboje, takie jak: Same To je wokół muzyki improwizowanej, ale nie pogar- You, Baby I’m A Fool, Who Will Comfor Me, Pre- dza I'm Deranged (David Bowie), czy La mamma acherman, Les Etoiles, czy She Don’t Know, zo- mora (Umbero Giordano)” – napisali o swoim stał sfilmowany w październiku ubiegłego roku nowym projekcie stojący za nim młodzi twórcy: w legendarnej paryskiej sali koncerowej Olym- pianista Mateusz Gawęda, kontrabasista Kuba pia. Grającej zarówno na gitarze, jak i na fore- Mielcarek i perkusista Łukasz Stworzewicz. Bo- pianie Gardot, towarzyszył zespół (między inny- haterką płyty jest również poetka Krystyna Mi- mi: Chuck Staab, Mitchell Long, Irwin Hall, Edwin łobędzka, której poezje utrwalił na płycie aktor Livingston). W reperuarze znalazły się głównie Jan Peszek. „Muzykę Silbermana można określić utwory z ostatniego jak do tej pory studyjnego jako schizofreniczne skupienie dwóch najistot- albumu arystki Currency Of Man oraz poprze- niejszych dla mnie elementów: serca i bezlitosnej dzającego go wydawnictwa My One And Only matematyki” – wyjaśnia Łukasz Stworzewicz. Thrill z 2009 roku. DVD zostało wydane 6 maja przez Eagle Rock Enterainment. 34| Pod naszym patronatem

Kajetan Borowski Trio – Totem Maciek Wojcieszuk Quintet

Totem to debiutancki album formacji Kajetan Maciek Wojcieszuk Quintet to zespół założony w Borowski Trio. Zespół tworzą wieloktrotnie na- listopadzie 2013 roku przez perkusistę Macie- gradzani muzycy, absolwenci Akademii Muzycz- ja Wojcieszuka, złożony ze studentów i absol- nej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach wentów Akademii Muzycznej im. Karola Szyma- – pianista i kompozytor Kajetan Borowski, kon- nowskiego w Katowicach. Poza liderem grupę trabasista Kuba Dworak oraz perkusista Grze- tworzą: Paulina Atmańska – forepian, Paweł Pal- gorz Masłowski. Album składa się z jedenastu cowski – trąbka, Jakub Łępa – saksofon i Adam autorskich kompozycji lidera. Na płycie znalazł Tadel – kontrabas. Zespół brał udział w wielu fe- się także utwór Kenny’ego Dorhama Blue Bossa stiwalach w Polsce i za granicą, między innymi wykonany przez trio w polimetrycznej aranża- w: Jazz Juniors, Jazz Od Nowa Festival, JazzBer, cji. „Kompozycje są bardzo oryginalne, a każde Bueno Jazz. W lipcu 2015 roku został uhono- wykonanie posiada wyjątkowe brzmienie, co rowany nagrodą Grand Prix na festiwalu Getxo pozwala mi sądzić, że jeszcze nie raz przyjdzie Jazz w Hiszpanii, a marcu 2016 roku trzecią nam usłyszeć o tym składzie. Ich muzyka jest nagrodą na festiwalu B-Jazz w Belgii. Na swojej pełna ogromnego zamiłowania, odwagi, entu- debiutanckiej płycie kwintet zamieścił autorskie zjazmu i kreatywności płynącej prosto z serca. kompozycje lidera. Autorem okładki jest Woj- Nie mogę przestać słuchać tej płyty” – napisał o ciech Korkuć. Koncer premierowy odbędzie się Totemie Bennie Maupin. 16 maja w warszawskim klubie 12on14. Wydaw- Płyta ukaże się 21 maja nakładem Inetive Re- cą albumu jest SJ Records. cords. |35

Mark Olbrich Blues Eternity – Live at Pa- Katarzyna Borek – Space in Between mela Blues Znana z sukcesów w dziedzinie muzyki klasycz- Z okazji Record Store Day 2016 ukazało się spe- nej oraz z łączenia różnych gatunków muzycz- cjalne, winylowe wydanie płyty zespołu Mark Ol- nych pianistka Katarzyna Borek na swojej naj- brich Blues Eternity – Live at Pamela Blues. Al- nowszej płycie Space In Between daje wyraz bum wzbogacony został o nową szatę graficzną swojemu upodobaniu do prawdziwej wiruoze- i plakat. Płyta, wydana pierwotnie w 2014 roku, rii i brzmieniowych eksperymentów. Arystka nagrana została podczas konceru w toruńskim nagrała swoją osobistą kompilację ulubionych Hard Rock Pubie Pamela 10 czerwca 2013 roku kompozycji współczesnych kompozytorów przez zespół w składzie: Mark "Bestia" Olbrich (między innymi: Arvo Pär, John Cage, Ludovico (gitara basowa), Jimmy Thomas (wokal), Paul Einaudi, Craig Armstrong, John Adams, Takashi Lamb (harmonijka ustna), Eddie Angel (gita- Yoshimatsu, Joaquin Rodrigo) we własnej aran- ra), Joe McCormack (instrumenty klawiszowe) żacji. Muzykę połączyła następnie z dźwiękami i Sam Kelly (perkusja). „Reperuar na płycie to planet i gwiazd, zarejestrowanymi przez sondy połączenie tego, co czuje Jimmy Thomas z na- NASA. Głównym bohaterem nagrania jest jed- szym podejściem do bluesa. Piosenki pochodzą nak sam forepian, często preparowany i łą- z jego czasów, kiedy śpiewało się duszą a teksty czony z elektroniką. Premiera płyty odbyła się miały dosłowne znaczenie” – wyjaśnił Mark Ol- 9 maja. Wydawcą jest oficyna Leszka Możdżera brich. Płyta ukazała się 16 kwietnia nakładem BITTT Records, za dystrybucję krążka odpowia- HRPP Records.. da Outside. 36 NOTE TOP |

P ł yty/ Top Note

TTOOPPNNOOTTEE

mentali p na Niewiadomskiego Partnerami Pospieszalski. K Marek Garbowski,MaciejWania, Dominik wicz, pracowa NikolaKo Horns, Bra rewersie –w sipojawiapierwszy raz Niewiadomski po Paw puzonisty – lidera nazwiskiem wanego stajepuzonista.cji Niezbyt cz – Pawe For Tune, /www.for-tune.pl 2015 Introduction ł mi ś ę ł ł ci, z ci, z z inm udzia innymi dzy ę NiewiadomskiQuartet

sty to sty przypadek na naszej scenie, kiedy na czele forma aii uyai a: aij br, it Damasie Piotr Obara, Maciej jak: muzykami takimi

sk

którymi ju którymi ł adach innych grup –go ł odziejczyk Orchestra, Orange The Juice. WspóJuice. The OrangeOrchestra, odziejczyk Introduction ż wcze ł w to debiutto p ś

niej krzy niej arnah p nagraniach ś ci ż ę ł ł ju owa na fronciep na ytowy kwartetu firmo kwartetu ytowy ż ł Niewiadomskiego. a niejednokrotnie. ł ł y si y t oe O The Of Power yt

ł ę ą ce s ycie jego muzycz jego dziela, Marek dziela, ł yty, bo na bo yty, ą instru ł ------Z czym si czym Z samej muzyki i da dziej bar jeszcze aby to, po tylko chyba fikowa a muzykami, nieniaz w wia ł debiutuj Czy oczekiwania. swoje rozbudzamy wymagania, wysokie jej stawiamy ż sz towarzy oraz improwizowanej) ł ju (októrym lidera dokonania Dotychczasowe Wójci manowskii wro Sko Jakub saksofonista drogi: ne wm puzoni owym a jsce re ods przed jeszcze e ł ą ? Kontakt? z wykonania czy da bardziej jeszcze aby debiutanck kto dojrza cami, z czynienia do tu Mamy yh u uyó powoduj muzyków mu cych ń k, ekssa oceh Ro Wojciech perkusista ski, ń ą ć ć ś ski. tpliwo p

ć chce klasyfikowa poziomem samej muzyki i zawodowcami,dojrza si ę ł spotykamy podczas nie spotykamypodczas yt ę

kontrabasistaKsawery ż ą ę zaskoczy

mówi si mówi

jako debiutanckjako y wre i podo im kwartet cy ś je muzyk i mm d czy do mamy – ci

ś ś jej wykonania. i plke sceny polskiej cie li kto li ą t cya yk p to, po tylko chyba to , ł ymi muzykami, a muzykami, ymi ł ą ce p uchem ś ę nie pozostanie ć chce klasy chce , jako o jako , poziomem ł

ą czo ymi ymi ł yty yty , to , ć ć ą p

------si , zawodow ł yt ę njue si znajduje spe gi. W cz wszystkich cje i Niewiadomskiego,jak tematy równo materia wzgl kompozycjatym improwizacja.Podcji – zwróci cze dualizmów tego materia ju Skoro odnale miarach bardzo odleg bo je osadzonaw z ca strony dwoisto jedyna nie To free jazzu, jak i b i dana” „pouk niezwykle jest kwartetu muzyka free nie w utrzymane wszystkie zasko

ę ę drugiej – mam wra mam – drugiej ze n kmnktwa aón da fanów dla zarówno komunikatywna ona dzie jako ł

a pi na je ś

li teoretycznieli free i wielu miejscach na p jej ś źć

jest to, jak dla mnie, du mnie, dla jak to,jest ł li ż - - tak echa obu echa kierunków. tych ł pod ęć o ć ę ść uwag

dziesi sze tradycji.Tradycji szeroko– rozumianej ż rm jk abrze wspó najbardziej jak brzmi e jest bardzo dobrze wywa dobrze bardzo jest e ąż

bardziej tradycyjnych form. ść am drog am ę ł ę opzci iea w – lidera kompozycji nó katt s kwartetu onków i mnt ods minut ciu na podej na ż ł enie, e, to na ść

ł duchu free. Ale jak na grana duchujak Ale free. ą eo materia tego u, u, to na pewno warto jesz

JazzPRESS, maj 2016 2016 maj JazzPRESS, wyci cool s ł ycie spotykamy si ż ś e muzyka jest g jest muzyka e cie muzyków do rela do muzyków cie rytows Introduction ż ą ą y jej atut. Myatut.jej y gania ró gania sobie w ł cu N p Na uchu? k [email protected] ą on uwa godne

Piotr Rytows ł improwiza . Z u.

ż ż wielu wy

norakich mo ony i ony ł zasadzie cze

łę jednej ę ś ę ż z l boko ł ś dem emy ę ycie

nie,

, | za re ł 37 ż a k e ------i TOPNOTE TOPNOTE 38| Płyty / Top Note

petycjami motywów granych przez dęciaki, w spo- jednak wrażenie, że muzycy świa- sób, który nadaje kompozycjom posmak mistycy- domie nie pozwalają mu wydostać E zmu. Choć skojarzenie z A Love Supreme może być się na zewnętrz – buduje to silne zbyt daleko idące i subiektywne, to taka myśl prze- napięcie emocjonalne, które czuć mknęła mi podczas słuchania tej płyty. na całej płycie. Na koniec dostaje- my jeszcze jedną balladę – Diclac. Krążek otwiera dynamicznym wejściem kompo- Piękne zwieńczenie płyty, w któ-

zycja NuthouseT , w której możemy podziwiać za- rym współbrzmiące: puzon lidera równo efektownie grany unisono na puzonie i te- i saksofon Skowrońskiego powoli i, norze temat, jak i popisy solowe kolejnych muzy- można powiedzieć, tęsknie żegnają ków. Doświadczamy doskonałej próbki gry zespo- słuchacza. łowej, ale poznajemy też możliwości improwizacyj- ne całej czwórki. Świetny utwór na zaostrzenie ape- Na początku zastanawiałem się, czy tytu – z rosnącą ciekawością czekamy na to, co bę- powinniśmy mówić w tym przy-

dzie działo siO ę dalej. A dalej jest… jeszcze lepiej. Dru- padku o debiucie, skoro ani lider, gi numer – Old Dreams – to rodzaj kontemplacyjnej ani pozostali muzycy w kwarte- ballady, która rozwija się powoli od delikatnej acz cie debiutantami nie są. Mało tego, niespokojnej sekcji rytmicznej, stopniowo wzboga- spotykali się już na scenie i w stu- canej przez temat a następnie partie improwizowa- diu, w różnych konfiguracjach. Po ne. Im dłużej trwa utwór tym bardziej atmosfera kilkukrotnym przesłuchaniu pły- się zagęszcza a ballada robi się coraz bardziej nie- ty, już bez wahania, mogę potwier-

pokojąca. N dzić – to bardzo udany debiut grupy Paweł Niewiadomski Quartet. De- Kolejna kompozycja na płycie For Raphe Ma- biut, bo ta konstelacja osobowości lik jest hołdem Niewiadomskiego dla nieżyjące- muzycznych ukazała nam coś, co go amerykańskiego trębacza. To jeden z tych utwo- nie jest prostą sumą tego, co do tej rów na płycie, gdzie na pierwszy plan wysuwa się pory słyszeliśmy w ich wykonaniu.

freejazzowe P zacięcie muzyków. Liczne repetycje Dostajemy coś nowego, choć nie ko- grane przez instrumenty dęte nadają utworowi niecznie nowatorskiego (nie mam transowego, swego rodzaju mantrycznego charak- na myśli jakiejkolwiek „wtórności” teru. I znów chwila wyciszenia – Aura – spokojna tej muzyki, ale raczej wspomniane kompozycja z dominującą, rozbudowaną partią pu- na początku oparcie w jazzowej tra- zonu i ciekawą solówką Wójcińskiego na kontraba- dycji). Coś, co silnie działa na słu- sie. Kolejna wolta w stronę free – Impro. Tytuł mówi chacza, zarówno w warstwie este-

sam za siebie,O ale – podobnie, jak w przypadku For tycznej, jak i emocjonalnej. Z zacie- Raphe Malik – freejazzowa improwizacja trzymana kawieniem czekam na to, co usły- jest w ryzach, czuć drzemiący w niej ogień. Mam szymy dalej po takiej introdukcji. T JazzPRESS, maj 2016 |39

Adam Pierończyk & Miroslav Vitous – Wings

Krzysztof Komorek [email protected]

że pomysł nagrania duetów z Mi- roslavem Vitousem narodził się po solowym koncercie tego znakomi- tego muzyka w Sopocie. Ja akurat miałem dość mieszane uczucia po wysłuchaniu (innego) solowego re- citalu czeskiego basisty. Żeby jed- nak sprawiedliwości stało się za- dość, to słuchanie Vitousa w duecie (nie z Pierończykiem) było już nie- wątpliwą przyjemnością.

For Tune, 2015 / www.for-tune.pl Wings już od samego początku po- twierdziła moje odczucia. Ta płyta Końcówka roku 2015 obrodziła jest kwintesencją – przepraszam za w interesujące i bardzo dobre na- wyświechtane określenie – jazzo- grania polskiego jazzu. Zdradzę od wej konwersacji. Duet może być razu swoją oceną omawianej płyty, walką, przekomarzaniem się, kon- a po powyższym wstępie nie będzie kursem popisów. Tu zdecydowa- chyba dla nikogo zaskoczeniem, że nie mamy do czynienia z rozmo- będzie to nota wysoka, a nawet bar- wą – dodam, że prowadzona przez dzo wysoka. niewątpliwych erudytów. Siedem kompozycji Adama Pierończy- Dwaj wybitni muzycy: Vitous – ka, jedna Miroslava Vitousa i dwa żywa legenda światowego jazzu utwory wspólne, na gorąco zaim- i Pierończyk – który zaskakuje róż- prowizowane podczas sesji nagra- norodnością nagrywanych płyt niowej, równają się 55 minutom i budzi podziw regularnością ich JAZZU. wysokiego poziomu. Ich sylwetek nie trzeba raczej słuchaczom przy- Mógłbym przejść teraz do zachwy- bliżać. Przyznam się, że bałem się tów nad siłą więzi między muzyka- trochę, co wyniknie z tej współ- mi, jakością kompozycji i głębią in- pracy. Adam Pierończyk wskazuje, terpretacji. Tak jednak się nie sta- 40| Płyty / Recenzje

nie. Zaproszę Państwa, po prostu, dział (kapitalna jest geneza tytułu do zapoznania się z muzyką. Ona I’m Flying! I’m Flying!). A gdy już za- „obroni się” sama. Zachęcam także czniecie słuchać i zabrzmią pierw- – przed lub po odsłuchaniu płyty sze dźwięki Enzo and The Blue Mer- – do przeczytania rozmowy z Ada- maid, zanurzcie się głęboko w ot- mem Pierończykiem z marcowego chłań tej muzyki niczym w ocean, numeru JazzPRESSu, gdzie muzyk może uda Wam się dostrzec ową sporo o tych nagraniach powie- mityczną błękitną syrenę…

Pobierz aplikację mobilną

Oceń aplikację, zostaw swoją opinię WWWWW JazzPRESS, maj 2016 |41

Maleńczuk – Jazz for Idiots

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Lubię takie płyty, które niosą ze sobą idee, a więc rozentuzjazmo- wany przechodzę do muzyki, któ- ra dedykowana jest prowokacyj- nie, nieco sztubacko – idiotom. Ale nie ma się co obrażać, wszak to tyl- ko kolejna z celowo niepoważnych kreacji Pana M. Bo czy można być „serioznym” słuchając dancingo- wych Petite Fleur, czy La Grande Bo- ufe? Czy pompatyczny Paris nie Sony Music, 2016 / www.sonymusic.pl zdaje się aż nazbyt przerysowany? Słychać, że zamiłowanie do, można Osławiony Pan Maleńczuk znów by wręcz powiedzieć, kampowego postanowił pozostać wierny swo- brzmienia, którego kwintesencją jemu wizerunkowi niestrudzone- były niegdysiejsze dokonania Psy- go muzyczno-ideowego mącicie- chodancingu, nie opuściło twórcy. la. Zdążył już spolaryzować zna- Co więcej, zamiłowanie to dyktu- ne i bliskie mi środowisko fanów je, by przypomnieć słuchaczom jak country albumem Psychocountry brzmi zgrzytający mariaż jazzowe- (2012), a teraz próbuje wstrząsnąć go instrumentarium ze stricte roz- jeszcze bardziej znanym i bliskim rywkową materią muzyczną, prze- mi środowiskiem fanów jazzu. Sil- znaczoną na dancing. Włosy nieco ne audialne przeżycia ma zapew- stają dęba, kwaśny uśmiech miej- nić nam nowe wydawnictwo arty- scami zdobi twarz, ale… nie bądź- sty Jazz For Idiots, któremu towa- my zbyt poważni! rzyszy dobitne ideologiczne prze- słanie – porzucenie „intelektuali- Poważniejszy dla jazzowych orto- zmu i scholastycznego wyrafino- doksów pozostaje materiał sygno- wania” na rzecz „funkcjonalno- wany nazwiskiem Johna Coltrane’a ści i użytkowości” w ramach jazzu (Mr Syms) i Charlesa Mingusa (De- właśnie. vil Woman). Przyznam, że oba jazzowo-bluesowe klasyki zostały 42| Płyty / Recenzje wykonane z klasą, pomysłowo i – co wydaje się naj- lizm jazzu, z drugiej zaś pobudza bardziej interesujące dla czytelników owej recen- intelektualnie, zachęcając do zna- zji – Maleńczuk naprawdę dał radę na saksofonie. nej od lat dyskusji – jak to faktycz- Ci, którzy, jak ja, spodziewali się noiseowania na nie z tym jazzem jest. Na pewno nie dęciaku, quasi-artystycznych kiksów i innych od- jest tak, że absolutnie brakuje luź- lotów, będą mile zaskoczeni. Partie lidera są nie za nych, ciekawych, nienapuszonych długie, cechuje je oldschoolowy drive i chropawość propozycji, które nie tylko „nie wy- brzmienia. Maleńczuk pozwala pograć swoim ko- ważają otwartych drzwi”, ale pozy- legom, klasycznie pobrzmiewa w unisono z trąb- tywnie promują jazz wśród publicz- ką (Przemek Sokół), a zastąpienie kontrabasu gita- ności. Spójrzmy chociażby na wspo- rą basową (Andrzej „Długi” Laskowski) przyjemnie mniane w niniejszym tekście Pink uwspółcześnia brzmienie całości. Freud. Maciej Maleńczuk, choć nie ucieka od artystycznej hiperboli- Powróćmy jednak do materiału autorskiego. Bar- zacji, swoją najnowszą płytą udo- dzo zacnie wypadają skrzące się funkową fuzją wadnia, że jazz może być fajny, luź- dźwięków instrumentalne: Gekon, Melodia na trzy ny, wieloodcieniowy. Osobiście ży- oddechy oraz Johny Walker. W każdym z nich wy- czyłbym sobie płyty nieco bardziej czuwa się przebojową, popową wręcz swadę, a słod- spójnej stylistycznie, a najlepiej – kie brzmienie klawiszy (Dariusz Tarczewski) czy- prezentującej wyłącznie klasycznie ni z nich propozycje jeszcze bardziej „radio frien- jazzowe wątki (tak jak w adapta- dly”. Oczywiście, jak ktoś mocno się postara, odnaj- cjach utworów Coltrane’a i Mingu- dzie w tych krótkich utworach nieoczywiste har- sa) – ale wówczas nie obroniłby się moniczne smaczki. Moje ulubione to króciutkie za- koncept. Koniec końców, oceniam grywki po skali żydowskiej w numerze o „Jasiu Wę- ten wysiłek artystyczny pozytyw- drowniczku”. nie. Jeżeli postać kontrowersyjnego Maleńczuka skłoni większą liczbę Snobby Bobby i Jazz Is Dead to z kolei propozycje, słuchaczy do sięgnięcia po jazz i, co które z powodzeniem mogłyby okrasić płyty syg- ważne, z czasem mądrego lawiro- nowane przez punk-jazzowy Pink Freud. Nie wiem, wania pośród jazzowej dżungli in- czy to kolejny dowcip lub artystyczne przegięcie telektualizmów wszelakich, to bar- Macieja Maleńczuka, ale, o dziwo, przypisał sobie dzo dobrze! Jazz to sztuka piękna autorstwo frazy „Jazz Is Dead”. W takim razie ja je- i przyjemna – przede wszystkim. stem autorem sformułowania „TKM”. Co by jednak A o nazwę płyty się nie martwię. nie mówić, oba wspomniane utwory znakomicie Jak można kupić na luzie książkę kontrastują z dotychczas omawianą łagodniejszą Zniszcz ten dziennik, tak można ku- stroną wydawnictwa i dają poważne nadzieje na pić jazzową płytę „dla idiotów”. Ma- doborowy, koncertowy czad. leńczukowi zaś gratuluję przede wszystkim spełniania swych ma- Jazz For Idiots z jednej strony odrzuca intelektua- rzeń. JazzPRESS, maj 2016 |43

Janusz Szrom & Bogdan Hołownia – Faceci do wzięcia

Krzysztof Komorek [email protected]

Mimo zbieżności upodobań repertuarowych, mu- zycy potrafili nieco zaskoczyć doborem nagranych piosenek. Owszem sięgnęli po wielkie polskie prze- boje, ale zupełnie inne niż te, które zwykli dotąd wykonywać. Nie ma to jednak zbyt wielkiego zna- czenia, bo Faceci do wzięcia to płyta rewelacyjna.

Ów zaskakujący zestaw utworów zawiera hity mię- dzy innymi Skaldów, Voxu, Andrzeja Zauchy, Anny Jurksztowicz, Czerwonych Gitar i Perfectu. Samo zestawienie kompozytorów i autorów tekstów jest Studio Realizacji Myśli Twórczych, 2016 niczym podręczna antologia polskiej muzyki roz- www.studiormt.net rywkowej. Dopóki jesteś, Wakacje z blondynką, Stan Nie wiem, która to już płyta Bog- podgorączkowy, Rycz mała rycz, Niewiele Ci mogę dana Hołowni nagrana z towa- dać – to nutka nostalgii i mistrzowskie wykonania. rzyszeniem wokalisty / wokalist- Aranżacje zrobione zostały z szacunkiem dla orygi- ki. Zawsze jednak z wielką radoś- nałów, ale jednocześnie z wyraźnym odciśnięciem cią odkrywam kolejne takie tytu- artystycznego piętna wykonawców. Uważni słu- ły, bowiem Bogdan Hołownia to je- chacze mogą wyłapywać drobne smaczki w rodza- den z moich ulubionych pianistów, ju wstępu do Daj Des, krótkiego, dowcipnego mu- a jego solowa płyta Don’t Ask Why zycznego komentarza do oryginalnego tekstu. Do jest dla mnie wydawnictwem wy- słuchania i do podśpiewywania. Dodam jeszcze, jątkowym. Mistrz form kameral- że w wydawnictwo jest interesujące także w wer- nych, które także darzę ogromną sji pozamuzycznej. W opisach obaj muzycy dzie- estymą, a ponadto entuzjasta i pro- lą się uwagami i komentarzami do poszczególnych pagator rodzimych standardów. utworów.

Faceci do wzięcia to tytuł jeszcze Szrom i Hołownia dali mocny dowód na to, że „gorący”. Drugą połówką duetu jest można zrobić świetną płytę śpiewając po polsku. Janusz Szrom. Znakomity wokali- Po chwytliwe, przebojowe i mądre piosenki nie sta, kompozytor, aranżer i pedagog. trzeba sięgać aż za ocean. Oby jak najwięcej pol- Także chętnie śpiewający utwory skich wykonawców brało z Facetów do wzięcia z Wielkiego Śpiewnika Polskiego. przykład. 44| Płyty / Recenzje

Marcin Wądołowski – My Guitar Therapy

Jarosław Czaja [email protected]

równie rewelacyjnie: Please, Drive Me Home i następny Capisci? – ni- gdy bym się nie domyślił, że to gra- ją nasi. Produkcja jest iście amery- kańska. Przypominają się niektó- re nagrania Jarka Śmietany z ostat- niego okresu kariery. Nic w tym dziwnego, skoro na bębnach gra Adam Czerwiński.

Właśnie! Paradoks polega na tym, że stosunkowo młodemu (to jego Allegro Records, 2015 www.allegrorecords.com trzecia płyta) gitarzyście Wądołow- skiemu z jednej strony sekcja ryt- Przedziwna płyta. We fragmen- miczna, złożona z dużo starszych tach podoba mi się bardzo, ale jako wyjadaczy: Piotra Lemańczyka gra- całość jest trochę przekombino- jącego na kontrabasie i gitarze ba- wana. Przynajmniej dla mnie. Za sowej oraz wspomnianego Czer- dużo składników i ostrych przy- wińskiego, daje niesamowitego praw naraz. Zdjęcie lidera – gita- „kopa”, ale też przy okazji, niestety, rzysty Marcina Wądołowskiego – kradnie show! Myślę tu zwłaszcza na okładce jest bardzo sugestywne. o Lemańczyku, który w każdym To faktycznie swoista „terapia gita- utworze ma duże okienko solowe. rowa”, tyle że momentami mocno wstrząsowa. Jako się rzekło, trzy pierwsze po- zycje są znakomite, ale dalej ener- Już pierwsze kilka taktów utwo- gia wyhamowuje. W Guitar Medi- ru So, Let's Go wbija w fotel. Gita- tation sekcja bawi się w automat ra Wądołowskiego to niemal czy- perkusyjny, a gitara Wądołowskie- sty Carlos Santana. Temat świet- go wchodzi w nieco ckliwe rejo- ny, bardzo przebojowy w stylu fu- ny „białego” fusion, czyli po prostu sion, ale z czarnym ciosem fun- smooth jazzu o nieco banalnym ky. No i ten kontrabas! Dalej jest klimacie. For Stevie Ray to już bar- JazzPRESS, maj 2016 |45

dziej schematyczny rock, bo sekcja temat jest mało wyrazisty i utwór gra twardo, łomotliwie, ale jakoś robi wrażenie pamiątki po jam ses- bez polotu. sion w studiu. Kolejny raz Lemań- czyk kradnie show Wądołowskie- Pojawia się nagle klimat orientalny mu. W zamykającym całość Night – gitara à la sitar – co jest dziwne, Blues słuchamy ciekawej wokali- bo utwór poświęcony jest, jak rozu- zy – „mysterious voice” – niejakie- miem, pamięci Stevie’ego Ray Vau- go Paula Rutschki na tle wyrazi- . Ale nijak się z nim nie ko- stego pulsu sekcji. Gitarzysta Wą- jarzy. Szkoda, bo przecież Stevie do- dołowski gra znowu, jak w pierw- skonale potrafił grać także swingu- szych utworach – kąśliwymi fraza- jące standardy jazzowe (Kenny’ego mi z stylu Robbena Forda. Robi to Burrella, Eddiego Harrisa), więc naprawdę dobre wrażenie! Piękne można było pójść tym tropem. solo na kontrabasie Lemańczyka W My Secret World panowie z sek- wieńczy dzieło. Gdyby tak brzmia- cji odzyskują znowu puls funko- ła cała płyta, byłaby wydarzeniem. wy (ulga), ale lider nie bardzo wie, w którą stronę podążyć. Gra więc Podsumowując: Marcin Wądołow- wszystko co umie po kolei: rocko- ski to świetny gitarzysta. Gra w sty- wy rif, akordy funky i długie pa- lu wielkich muzyków z pogranicza saże fusion. W następnym utworze bluesa i jazzu (oprócz Forda, można Time And Space pojawia się gitara tu przywołać Erica Johnsona i Joh- akustyczna i klimat nieledwie fla- na Scofielda) jasnym – „stratocaste- menco. Jest to ballada z poletka Pata rowym” brzmieniem. Ale braku- Metheny'ego, ale ciekawiej od lide- je mu jeszcze w pełni ukształtowa- ra gra znowu basista Lemańczyk. nej twórczej osobowości. Stąd ten eklektyzm i niepotrzebne, moim No i dopiero na pozycji ósmej – zdaniem, wycieczki w odrębne, w Uncle Mark – wracamy do fun- muzyczne światy. Sukces więc co- ku z początku płyty. Tyle tylko, że kolwiek połowiczny.

F L P a www.jazzpress.pl 46| Płyty / Recenzje

Janczarski & McCraven Quintet – Travelling East West

Marek Brzeski [email protected]

nie się fachowo brzmiącym pusto- słowiem jest najlepszym wyjściem? Nie jestem pewien.

Janczarski & McCraven Quintet to faktycznie, jakby z definicji, pięciu muzyków grających na pięciu in- strumentach. Płyta Travelling East West, wydana przez wytwórnię For Tune w 2015 roku, jest najnowszym krążkiem tego zespołu. Lider Bo- rys Janczarski, jak wieść niesie, to For Tune, 2015 / www.for-tune.pl z zawodu prawnik, a gry na sakso- Na jednym z portali interneto- fonie uczył się samodzielnie szli- wych przeczytałem, że Janczarski fując umiejętności, między inny- & McCraven Quintet to: „synteza mi, w zespołach Kazimierza Jonki- pięciu muzycznych charakterów, sza czy Monty’ego Watersa. Nagry- pięciu instrumentów, pięciu od- wał muzykę filmową, współpraco- miennych wrażliwości. To świado- wał z Januszem Muniakiem, Sławo- my jazz...”. Czasem wydaje mi się, że mirem Kulpowiczem, Zbigniewem już lepiej byłoby przyjąć, iż muzyka Namysłowskim i wieloma inny- jest po prostu niewerbalna i skupić mi. Swój kwintet współtworzy z do- się na dyskografii niż wypisywać świadczonym amerykańskim per- tak nic nieznaczące zwroty. kusistą Stephenem McCravenem, wieloletnim perkusistą zespołu Ar- Ogólnie wiadomo, że recenzowanie chie Sheppa. Pozostali to: mieszka- sztuki nie jest łatwym zajęciem. jący w Paryżu, amerykański trę- Rozważania o muzyce są trudne, bacz Rasul Siddik, polska pianist- ponieważ mówienie o uczuciach, ka Joanna Gajda, absolwentka Wy- którym niekoniecznie odpowiada- działu Jazzu Akademii Muzycznej ją słowa, grozi powierzchownością w Katowicach, współpracująca mię- lub patosem. Czy jednak zasłania- dzy innymi z Urszulą Dudziak i Bil- JazzPRESS, maj 2016 |47

lym Harperem oraz basista Adam dęte, w dalszej części nasuwa skojarzenia z karawa- Kowalewski, doktor sztuk muzycz- ną... W partiach solowych Siddik cytuje fragmenty nych, wykładowca akademicki Bolera, całość sprawia wrażenie „tanich orientali- z imponującą listą dokonań arty- zmów”, które nie wnoszą nic nowego. stycznych. Kowalewski nagrał do tej pory czterdzieści płyt, grając z czo- Muzyka zaczyna się od trzeciego utworu Daddys łówką polskiego i światowego jazzu Bounce Joanny Gajdy. Zespół nabiera brzmienia, (Janusz Muniak, Tomasz Stańko, Le- a ja słyszę jazz, który akceptuję. Roaring Forties Bo- szek Możdżer, Nigel Kennedy, John rysa Janczarskiego, z dobrym swingiem, pokazuje Abercrombie, Jef Beck i inni). Rów- nam kapelę z właściwej strony. Ciekawe improwi- nolegle z kwintetem Janczarskie- zacje saksofonu oraz Siddika na trąbce, stylowa gra go współpracuje z gitarzystą Edem pianistki – nareszcie dobry jazz. Kolejna pozycja to Cherrym, Beatą Przybytek oraz fir- Love Is Joanny Gajdy. Utrzymana w pogodnym na- muje własne pomysły pod nazwą stroju z melodyjnym tematem wzbudza sympatię Szabas Trio lub Szabas Quartet. Pły- do autorki i jej wrażliwości. Zwraca również uwagę ta Travelling East West jest jedną subtelna i muzyczna improwizacja na kontrabasie. z czterech, jakie nagrał w 2015 roku. W Don’t Push That Button, kompozycji lidera zespo- Album rozpoczyna kompozy- łu Borysa Janczarskiego, jest wszystko, co najlep- cja McCravena Intertwining Spirits sze w jazzie. Świetny time, stylowy temat, superim- z „weselną” barwą saksofonu. Czy prowizacje – wszyscy jakby się rozegrali. Najlepszy to jest jakiś rodzaj muzycznej prze- i najbardziej dynamiczny utwór na płycie. Jedyna kory lub żartu – nie wiem. W każ- obca kompozycja to United Woody’ego Shawa. Do- dym razie jeśli chodziło o to, żeby brze dobrana, nie odbiega od stylistyki, pozwala po- saksofon brzmiał jak w remizie, nownie zachwycić się grą pianistki. Na zakończe- udało się. Południowa rytmika nie muzyczne tło „na odchodne”, czyli utwór Borysa w partiach fortepianu „echa” Mi- Janczarskiego Travelling West. Zostawia dobre wra- chela Camilo – taki, wyrażając się żenie i zachęca do spotkania z zespołem ponownie. potocznie, nieokreślony utwór. Po- dobnie jest z Travelling East Rasu- Gdyby nie dwa pierwsze utwory byłaby to napraw- la Siddika. Jednostajny, ostinatowy dę dobra jazzowa płyta. Jako publiczność mamy motyw grany na początku uniso- jednak władzę – dwa pierwsze utwory możemy po no przez kontrabas i instrumenty prostu pominąć... 48| Płyty / Recenzje

Marek Kądziela ADHD – In Bloom

Marek Brzeski [email protected]

ale nie szło mi najlepiej. Co takie- go jest w awangardzie, że przycią- ga niektórych ludzi? Zerknąłem okiem na półkę z książkami, gdzie leżą Po drugiej stronie lustra i inne eseje Umberto Eco. Przypomniałem sobie rozważania autora o odbio- rze sztuki abstrakcyjnej, w których podzielił publiczność na odbior- ców pierwszego stopnia (naiwnych) i drugiego (krytycznych). Snując re-

For Tune, 2015 / www.for-tune.pl fleksje o rozumieniu współczesne- go malarstwa i rzeźby napisał: „Jeśli Marek Kądziela ADHD – In Blo- ktoś pyta: Ale co to ma w ogóle zna- om to jedna z tych płyt, w przy- czyć?, nie jest odbiorcą ani pierw- padku których, pisząc na ich te- szego, ani drugiego stopnia, zosta- mat, nie wiem od czego zacząć. je wyłączony z jakiejkolwiek lektu- Bez wątpienia ciekawy i oryginal- ry...”. Czy to znaczy, że nie znajdując ny skład. Sześciu muzyków o wyso- przyjemności w słuchaniu awan- kich umiejętnościach, którzy upo- gardy, w ogóle nie istniejemy? dobali sobie jazz awangardowy adresowany do wąskiego grona pa- Grecki architekt/kompozytor Ian- sjonatów free jazzu. Wysłuchałem nis Xenakis, twórca regulacji sto- płyty wielokrotnie i mimo szcze- chastycznej w muzyce, ustalił rego zapału zaakceptowałem jedy- cztery zasady podstawowych pa- nie Be-Bop Maker, Edithtiude, może rametrów dzieła oparte na pra- May For Mp, trochę Giti Monk oraz wach statystyki matematycznej. Ask Me Now, a utworów jest dwa- Jedna z nich, dotycząca przebie- naście i całość trwa ponad godzinę. gu glissand, wyraża się wzorem Co z resztą? Maxwella-Boltzmanna-Gaussa: √π 2 2 v /a . No wspaniale, aż się f(v) = —2 e Przy większości próbowałem od- chce biec do filharmonii... naleźć przyjemność ze słuchania, JazzPRESS, maj 2016 |49

Jego Pithoprakta oparta na wspo- zycznej w Łodzi. Ukończył The Carl Nielsen Acade- mnianych zasadach prowokuje my of Music w Danii, jest laureatem licznych kon- pytania o granicę dźwięku „mu- kursów, koncertuje zarówno w Europie, jak i Ame- zycznego”, po przekroczeniu której ryce. Grający na klarnecie basowym Rudi Mahall dźwięk staje się hałasem. Podob- współpracował z wieloma uznanymi wykonaw- ne pytania o granice sztuki w ogó- cami jazzu, między innymi Rayem Andersonem , le, można stawiać w przypadku Kennym Wheelerem. Andreas Lang, absolwent tej „rzeźb” László Moholy-Nagya, my- samej duńskiej uczelni co Kądziela, jest laureatem ślę tu o jego Modulatorze światła prestiżowych nagród muzycznych. Skład zespołu i przestrzeni. Taka jest chyba cała zamyka Kasper Tom Christiansen, który podob- sztuka awangardowa – szuka no- nie jak Kądziela i Lang, ukończył The Carl Nielsen wych środków wyrazu i przekra- Academy of Music. Gościnnie wystąpili: saksofo- cza granice. Taką sztukę trzeba lu- nista Maciej Obara, należący do czołówki polskich bić, a w przypadku muzyki odczu- muzyków jazzowych, mający na koncie współpra- wać potrzebę eksperymentu. cę, między innymi, z Antoinem Roneyem czy To- maszem Stańką oraz Piotr Damasiewicz, w opinii Płyta In Bloom zawiera utwory części krytyków najbardziej oryginalny trębacz jazzu klasycznego, klimatyczne polskiej sceny jazzowej. (Edithtiude) – wymienione na wstę- pie oraz awangardowe, wymaga- Mamy więc znakomitych muzyków, wartościową jące akceptacji gatunku. Myślę tu płytę, problemem pozostaje jej odbiór. Nasuwa się szczególnie o Impro I i Impro II. Al- pytanie – jaka jest funkcja awangardy i sztuki abs- bum miejscami trudny, ale biorąc trakcyjnej? Mnie ta płyta pobudziła do szeregu re- pod uwagę klasę wykonawców – fleksji, również pozamuzycznych, czyli zainspiro- wartościowy. wała do myślenia. Może, zatem, podstawową war- tością awangardy nie jest konsumpcja, tylko prze- Lider Marek Kądziela – gitarzysta cieranie szlaków? Może dzięki niej rodzą się nowe i kompozytor, na co dzień pracuje pomysły wyzwolone z ograniczeń? Żeby sprawdzić, jako wykładowca Akademii Mu- trzeba posłuchać.

F L P a www.jazzpress.pl 50| Płyty / Recenzje

The Intuition Orchestra – Case of Surprise

Piotr Rytowski [email protected]

tem spotkania była sesja firmowa- na nową nazwą – The Intuition Or- chestra. Starzy znajomi utwierdzili się w przekonaniu, że kolektywna improwizacja to kierunek, w któ- rym powinni wspólnie podążyć. Najnowszym efektem tej wędrów- ki jest płyta Case of Surprise.

Na początku, trzeba zaznaczyć, że przed włączeniem płyty nie po- winniśmy się nastawiać na słucha- For Tune, 2015 / www.for-tune.pl nie jazzu. W muzyce The Intuition Płyta całkiem nowa, ale zapozna- Orchesta mamy do czynienia z ty- jąc się z nią, warto choć na chwi- glem gatunkowym, który jeśli mu- lę sięgnąć do historii. W latach siałby być jakoś nazwany, to myślę, osiemdziesiątych, w podwarszaw- że byłaby to współczesna awangar- skich Ząbkach, Ryszard Wojciul, da – to o tyle bezpieczne, że pod tym Bolesław Błaszczyk (tak, ten znany pojęciem można zmieścić niemal z Grupy MoCarta) i Jacek Alka roz- wszystko. Bez wątpienia jest to mu- poczęli eksperymentowanie z mu- zyka improwizowana. Choć swo- zyką improwizowaną. Był to począ- bodną improwizację kojarzymy tek grupy Legendarne Ząbki, któ- dziś często z free jazzem, to w tym rej archiwalne nagrania przypo- przypadku obok niego mamy tu mniała kilka lat temu wytwórnia elementy elektroniki, muzyki Requiem Records. Zespół działał współczesnej oraz etnicznej. początkowo w Ząbkach, następnie przeniósł swą aktywność do war- Oprócz trzech muzyków z podsta- szawskiej Stodoły i Centrum Sztu- wowego składu w nagraniu pły- ki Współczesnej. W 2009 roku, po ty wzięły udział dwie wokalistki – kilkunastu latach przerwy, muzy- Marta Grzywacz i Basia Błaszczyk cy spotkali się, aby ponownie pod- oraz flecista Dominik Strycharski. jąć próbę wspólnego grania. Efek- Fakt, że mamy tu dwie wokalistki JazzPRESS, maj 2016 |51

absolutnie nie świadczy o tym, że powinni- śmy spodziewać się piosenek. Chociaż oprócz abstrakcyjnych wokaliz pojawiają się też zro- zumiałe teksty to forma, z którą się spoty- kamy, jest daleka zarówno od piosenki, jak i jazzowej wokalistyki. Płyta trwa niespełna 44 minuty i zawiera aż 21 utworów – nie ma tu mowy o „awangardowych dłużyznach” – słu- chacz z pewnością nie będzie się nudził.

Słuchając tej płyty mam nieodparte wrażenie, Transmisje koncertów że słucham surrealistycznej dźwiękowej baj- ki. Bajki, w której nie ma fabuły, ale wiem, że z 12on14JazzClub dzieje się w niej bardzo dużo. Bajki, której na- w piątki od g. 20:00 wet nie należy próbować zrozumieć, ale która silnie działa na emocje i wprowadza słucha- w RadioJAZZ.FM cza w odrealniony, tajemniczy świat. Znajdzie- my tu brzmienia awangardowe i nowoczesne, ale też liryczne. Fragmenty bardzo rytmiczne i kontemplacyjne. Słuchacze, którzy pamiętają różnego typu eksperymenty dźwiękowe obec- ne na awangardowej scenie lat osiemdziesią- tych (i nie myślę tu tylko o Legendarnych Ząb- kach), znajdą tu na pewno echa tamtej muzy- ki. Mimo że płyta brzmi współcześnie, to bu- dzi we mnie jakąś nostalgię. Nawet jeśli czyjeś pierwsze wrażenie będzie mówiło, że to trud- ny materiał, to gorąco zachęcam, aby dać się ponieść tej muzycznej opowieści, która z cza- sem wciąga i fascynuje. Na koniec jeszcze cie- kawostka – tytuły wszystkich utworów two- rzą wiersz Marty Grzywacz – mamy więc też coś dla miłośników poezji. 52| Płyty / Recenzje

Mike Parker’s Trio Theory – Alive Out There

Rafał Zbrzeski [email protected]

-polskiego tria, które odpowiada za powstanie albumu Alive Out There żywa jest z całą pewnością. Poku- siłbym się nawet o użycie innego wyrażenia – ta muzyka jest ożyw- cza i nie jest to chyba ocena przesa- dzona.

Lider formacji – urodzony w No- wym Jorku, a pomieszkujący w Krakowie, kontrabasista Mike wydanie własne, 2016 / www.mptheory.com Parker – posiada szczególną umie- Lubię płyty zarejestrowane na jętność pisania niezwykle energe- żywo. Bardzo często posiadają ten tycznych utworów. Już na poprzed- specyficzny rodzaj energii, które- nich płytach pod szyldem Mike go brakuje wielu albumom nagry- Parker’s Unified Theory dawał wanym nawet w najnowocześniej- wielokrotnie dowód tej zdolności. szych, najlepiej wyposażonych stu- Ujmujące i przykuwające uwagę diach i wyprodukowanym per- w jego muzyce jest ciągłe balanso- fekcyjnie przez najznakomitszych wanie pomiędzy rockową zadzior- speców. Dlaczego tak jest? nością a jazzowym feelingiem – w trzyosobowym składzie chyba Nie wiem tego na pewno, ale podej- jeszcze wyraźniej słyszalne niż na rzewam, że wielu – zarówno spe- poprzednich albumach. ców jak i artystów – coraz częściej zapomina, że muzykę powinno Oczywiście nie byłoby tak znako- się jednak przede wszystkim grać, mitego efektu, gdyby nie pozosta- a nie produkować. Może trochę na- li członkowie zespołu: pochodzą- iwnie uważam, że na płytach kon- cy z Chicago, najbardziej doświad- certowych muzyka jest nieco bar- czony członek formacji, perkusi- dziej „żywa”, niż na – częstokroć sta Frank Parker, znany rodzimym przeprodukowanych – albumach fanom jazzu chociażby ze świet- studyjnych. Muzyka amerykańsko- nych nagrań i występów z zespo- JazzPRESS, maj 2016 |53

WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE IM. STANISŁAWA MONIUSZKI – ROK ZAŁOŻENIA 1871 łami Macieja Fortuny (między in- nymi kapitalna płyta zatytułowana Koncerty w Pałacu Szustra Zośka) oraz jedyny nasz rodak w ze- spole, nadzieja polskiej sceny jazzo- wej, saksofonista tenorowy Sławek Pezda.

Spotkanie trzech osobowości za- owocowało z jednej strony eksplo- zją energii – słychać w muzyce z Ali- 25 V 2016 / g.19:30 ve Out There wpływy wykonawców takich jak The Thing, DKV Trio czy Gorilla Mask. Zespół Mike’a Parkera SOUND OF przez dużą część płyty jawi się jako kolejne jazzowe power trio, mogące AFFECTION brzmieniem i ładunkiem mocy za- kasować niejeden zespół rockowy. Z drugiej zaś strony ci niegrzeczni, odrobinę hałaśliwi muzyczni chu- WOJCIECH PIÓRKOWSKI – saksofon ligani, potrafią zagrać bardzo ład- JAKUB PAULSKI – gitara ne melodie, przy których zmięknie – kontrabas niejedno kobiece serce. TYMON TRĄBCZYŃSKI BARTOSZ SZABLOWSKI – perkusja Albumu słucha się znakomicie, nie ma dłużyzn, czuć, że zespół jest zgrany a wspólne muzykowanie do- starcza panom ogromnej radości. Warszawskie Gdyby kiedyś zawitali do Waszego Towarzystwo Muzyczne Projekt współfinansuje m.st.Warszawa miasta – a z tego, co wiem, zdarza ul. Morskie Oko 2 Warszawa im się grać w bardzo nietypowych www.wtm.org.pl miejscach – koniecznie zabierzcie rodzinę, idźcie posłuchać i chłonąć ich energię. 54| Płyty / Recenzje

Susan Weinert & Martin Weinert – Fjord

Krzysztof Komorek [email protected]

czości. Próbowałem Proszę Pań- stwa, naprawdę próbowałem.

Pięć z dwunastu utworów na naj- nowszej płycie małżeństwa Wei- nertów wprawia mnie w związku z tym w nieuchronną irytację. Pięć utworów, w których śpiewa właś- nie Torun Eriksen (z których cztery zwierają napisane przez nią teks- ty). Nie pomaga nawet gościnny akompaniament Leszka Możdże- Tough Tone Records, 2015 www.toughtonerecords.com ra w mającym zadatki na przebój Circus. Gdyby nie wokal, ten utwór Recenzję zacznę od dygresji, która byłby niczym przysłowiowa wi- mimo pozorów jest dość istotna dla sienka na torcie. Niestety na moje mojej oceny tej płyty. W moim ulu- subiektywne uprzedzenia nic nie bionym serialu Przyjaciele, w któ- poradzę. Osoby lubiące Torun Erik- rymś z odcinków, jeden z boha- sen z ukontentowaniem powin- terów próbował za wszelką cenę ny odebrać te nagrania, a nieznają- polubić nową partnerkę swoje- cych wokalistki także od zapozna- go współlokatora. Niestety bez po- nia się z próbkami jej talentu nie zytywnego efektu. Kończy się to zamierzam odwodzić. wszystko jedynie płaczliwymi za- pewnieniami: „Próbowałem stary, Ale, ale, proszę jeszcze nie uciekać. naprawdę próbowałem”. Niestety Jest przecież pozostałe siedem dwu- mam podobną sytuację w przypad- nastych płyty. Fjord jest bowiem ku Torun Eriksen. Norweska wo- wyborem nagrań z dwóch równo- kalistka zbiera całkiem niezłe re- legle prowadzonych przez Susan cenzje i ma grono swoich zwolen- Weinert projektów: tytułowego ników. Ja jednak mimo usilnych Fjord z Torun Eriksen oraz W.O.W. i wielokrotnych prób zupełnie nie Trio, mającego w składzie Andrze- umiem przekonać się do jej twór- ja Olejniczaka. Pięć kolejnych na- JazzPRESS, maj 2016 |55

grań to tria i kwartety, na szczęście czy- sto instrumentalne, z udziałem właś- nie naszego znakomitego saksofonisty. Tego słucha się z ogromną przyjemnoś- cią. Przyznam się, że często włączałem jedynie parzyste utwory z tej płyty (tak akurat układają się w zestawie nagrań Każdy festiwal może mieć swój te z Andrzejem Olejniczakiem). Ostatnie JazzPRESS... dwa utwory zagrane są przez Weinertów – jeden w trio (z Cezarym Konradem), je- den zaś w duecie. Melodyjne, mainstre- mowe nagrania, może nie wybitne, ale zdecydowanie przyjemne dla ucha, z gi- tarą à la Ulf Wakenius i – powtórzę to jeszcze raz – świetnym saksofonem. Pły- ta dla miłośników jazzu wagi lekkiej.

Na koniec wrócę jeszcze do kwestii per- sonalnych. Gdyby dziwiła Państwa znaczna reprezentacja polskich muzy- ków na płycie, to zaznaczyć należy, że Państwo Weinertowie związani są z Pol- ską dość mocno, chociażby poprzez wie- loletnie wykłady na jazzowych warszta- tach w Chodzieży. Stąd też tak liczne za- proszenia do nagrań dla naszych rodzi- mych tuzów jazzu. Dla porządku należy też wspomnieć, że gośćmi duetu liderów są na tej płycie również: niemiecka pia- nistka Julia Hülsmann, nagrywająca re- gularnie dla ECM oraz perkusiści i per- kusjonaliści: David Kuckhermann, Flo- rian Schneider i Joss Turnbull. fot. Kuba Majerczyk, Piotr Gruchała 56| Płyty / Recenzje

Sonny Rollins – Holding The Stage ( Road Shows vol. 4)

Jarosław Czaja [email protected]

lać „geniusza” – ponieważ jest „wielki” i wszystko co stworzył jest wiekopomne, albo wybrzydzać, że taka muzyka to już (nawet jeśli chlubne) wczoraj, a nie dzisiaj. Obie postawy są mi obce, bo do Road Shows Vol. 4 trudno mi podejść z dystansem. Siadam w fo- telu, włączam „play” i jest mi po prostu dobrze przez następne 73 minuty. Doznanie przyjemności w słu- chaniu – dlaczego nie traktować tego jako kryte- rium w ocenie? Twórczość Sonny'ego Rollinsa jest najlepszym przykładem na to, że ambitna i nieła- twa muzyka może być zarazem bardzo komunika- tywna. Być może bierze się to stąd, że Rollins zaczy- Doxy Records, Okeh / Sony, 2016 www.okeh-records.com nał swoją przygodę z saksofonem w latach czter- dziestych, czyli w czasach największej popularności Oto kolejny odcinek z cyklu: „Dzie- dwóch, wydawałoby się na pozór przeciwstawnych ła koncertowe zebrane” Sonny'ego stylów: bebopu i jump bluesa. Koryfeusze obu tych Rollinsa. Mam jednak wrażenie, stylów (Charlie Parker i Louis Jordan) grali akurat że tym razem to odcinek ze wszech na alcie, ale Sonny mimo że wybrał tenor, stał się miar wyjątkowy, co sygnalizuje już ich bezpośrednim spadkobiercą. sam wygląd okładki – wreszcie po- zbawionej taniego kiczu. Nie wiem, Producent Richard Corsello połączył fragmen- dlaczego (dziwne, wszak im da- ty różnych koncertów Mistrza – na przestrzeni lat lej w las… itd.), ale Vol. 4 słucha się od 2001 do 2012, ale są dwa wyjątki sięgające dalej nawet lepiej, niż części poprzed- w przeszłość: do 1979 i 1996 roku – w jedną i bardzo nich (zwłaszcza Vol. 2). Nie znaczy zajmującą całość. Tło akustyczne tudzież brzmie- to wcale, że materiał jest lżejszy ga- nie saksofonu Rollinsa się zmienia, ale, o dziwo, tunkowo, wręcz przeciwnie. Kali- działa to tylko na korzyść dramaturgii płyty. Oczy- ber tej muzyki jest odpowiedni do wiście z grubsza wiemy, co będzie grane, jak będzie przydomka jaki nosi jej autor: „Sa- grane i z kim będzie grane, ale i tak przecież zda- xophone Colossus”. jemy sobie sprawę, że Sonny z pewnością czymś nas zaskoczy. I faktycznie. Dla mnie osobiście ro- Nie zamierzam, jak to się czyni przy dzynkiem numer jeden na tym krążku, pochodzą- podobnych okazjach – wychwa- cym trochę z innego świata i muzycznej epoki (ale JazzPRESS, maj 2016 |57

jakże rozkosznym), jest zniewa- Keep Hold Of Yourself, H.S.) przelatają się z krótszy- lająca wersja tematu Disco Monk mi (Mixed Emotion, You’re Mine You, Solo), tempa (Pori, 1979) na podkładzie funko- szybkie ze średnimi itd. wym – o kilka pięter przerastają- ca siłą wyrazu i polotem improwi- Możemy posłuchać Rollinsa w wersji zrelaksowa- zacji wersję studyjną z płyty Don't nej, grającego jakby od niechcenia i lekko, ale to tyl- Ask. Bo też trzeba powiedzieć, że ko pozory (You’re Mine You)! Możemy posłuchać go wartość rejestracji na żywo Rollin- w wersji bardziej ekspresyjnej – „rozpylacza” nie- sa jest niezwykle cenna dlatego, iż mal free (H.S). Gra też obywając się prawie 6 minut jest on niewątpliwie „zwierzęciem” bez akompaniamentu (Solo). No i co ważne, na Hol- koncertowym, a nie studyjnym. ding The Stage aż jedną trzecią materiału stanowi Dopiero właściwie na scenie potra- suplement do znakomitej płyty koncertowej Rollin- fi „rozgrzać” swój saksofon do od- sa Without A Song – The 9/11 Concert, wydanej w 2005 powiedniej temperatury. Dodajmy, roku, a zarejestrowanej w Bostonie w 2001 roku, tuż temperatury o kilka kresek wyż- po pamiętnych atakach terrorystycznych na Ame- szej od zasięgu jakichkolwiek in- rykę. Cieszy mnie to bardzo, bo uważam ówczesny nych saksofonistów. zespół Mistrza (Clifton Anderson – puzon, Stephen Scott – fortepian, Bob Cranshaw – bas, Perry Wil- Zaczyna się to wszystko od Elling- son – bębny i Kimati Dinizulu – instrumenty per- tona i In A Sentimental Mood (Lon- kusyjne) za najbardziej empatyczny i najmniej mu dyn, 2007). Jakże się nie wzruszyć, „przeszkadzający” w rozwijaniu zakręconych im- jeśli pomyśleć, że Rollins wykonał prowizacji. Bo po prawdzie, oprócz zaledwie kilku ten standard po raz pierwszy na solowych fragmentów granych przez muzyków to- płycie With The Modern Jazz Quar- warzyszących (Peter Bernstein na gitarze oraz Step- tet ponad pół wieku temu! Zespół hen Scott i Mark Soskin na fortepianie), mamy tu- towarzyszący (będzie o nim mowa taj niekończący się festiwal saksofonu tenoro- później) podgrywa Mistrzowi przy wego Rollinsa. Wygląda to niemal jak „Benedetti „wyplataniu” melodii, ale szybko tape” (Dean Benedetti chodził niegdyś za Parkerem milknie, a Sonny gra dalej swoim z magnetofonem i nagrywał tylko jego sola), ale mi zwyczajem bez akompaniamentu. osobiście kompletnie to nie przeszkadza. Ba, uwa- Swinguje oczywiście jak cała orkie- żam wręcz, że to największa zaleta tego krążka. Jak stra. A potem jest już na przemian: to się mówi: dla prawdziwych fanów jazzu najnow- utwory dłuższe (Professor Paul, sze dzieło Rollinsa to „jazda obowiązkowa”! 58| Płyty / Recenzje

Esperanza Spalding – Emily's D + Evolution

Mery Zimny [email protected]

Zacznijmy jednak od początku. To, że artystka przeszła pewną ewolucję, sygnalizuje już sam ty- tuł. Spalding stworzyła nową ja- kość w swojej muzyce, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru spocząć na laurach. Pre- tekstem dla tych poczynań sta- ła się tytułowa postać jej albumu. Emily – drugie imię Esperanzy i jej muzyczne alter ego – to mło- da basistka, którą fascynuje nie Concord, 2016 www.concordmusicgroup.com tylko jazz. Pociągają ją brzmie- nia mocniejsze, rockowo-funko- Kolejna (piąta) płyta nagrodzonej we ścieżki, którymi kluczy na no- Grammy młodej basistki i piosen- wym krążku. Ale nie stroni też karki z pewnością niejednego za- od dobrego, wpadającego w ucho skoczy. Ci, którzy spodziewają się popu. Emily nie zapomina o ko- solidnej dawki jazzu, będą rozcza- rzeniach, które przyjmują oblicze rowani, bo tego tu jak na lekar- jazzowych fuzji. Jej zdecydowany, stwo. Po jazzowych i soulowych wijący się głos krąży wokół moc- popisach artystka odsłoniła swoje nego brzmienia gitary elektrycz- nowe oblicze. Z pomocą producenta nej, zahaczając też o bardziej li- Tony'ego Viscontiego oddała w na- tyczne rejestry. Teksty, zahaczają- sze ręce niezwykle interesującą ce chwilami wręcz o poezję, pod- płytę. Być może nie każdemu mu- czas pierwszego przesłuchiwania zyka ta wpadnie od razu w ucho, albumu gdzieś umykają. Zmien- ale to tylko kwestia czasu. Zanim ność rytmów i głosowe ornamen- się zorientujemy, może się okazać, ty oraz dynamika utworów spra- że ciężko jest nam się od niej ode- wiają, że bodźców jest zbyt wiele, rwać. Głos Spalding silnie uzależ- a słowa ulatują w eter zbyt szyb- nia, a kilka piosenek może skutecz- ko. Chociażby z tego powodu po nie zapętlić się w naszej głowie. krążek trzeba sięgnąć po raz kolej- JazzPRESS, maj 2016 |59

ny – zwłaszcza, że teksty pokazu- ną na czele i świetnym basem. Mocne rify i zróż- ją duży songwriterski talent wo- nicowane metrum oraz stanowczy głos Spalding kalistki. sprawiają, że utwór ma niesamowitą energię. Zaraz po takim wstępie następuje... popowa ballada. Głos Cały materiał zgromadzony na – jak poprzednio – jest pełen niuansów, ale muzyka krążku jest w pełni autorski, moż- jest już delikatniejsza i niesamowicie szybko wpa- na jednak dopatrzyć się pewnych dająca w ucho. Trudno się zorientować, kiedy za- inspiracji Spalding. Jedną z nich czyna się nucić razem z artystką. Co ciekawe, na- jest Janelle Monae, której basistka wet z bardziej popowego kawałka Spalding potrafi uwielbia słuchać. Poza tym jej mu- wydusić wiele, wykorzystując każdą okazję do im- zyka chwilami przywodzi na myśl prowizacji. Bardzo emocjonalny i opatrzony poety- to, co robiła Joni Mitchell z Way- ckim tekstem jest Ebony and Ivy, w który zdecydo- nem Shorterem i Jaco Pastoriusem, wanie warto się wsłuchać. Energetycznym wulka- czego przykładem może być Earth nem jest zaś Funk the Fear z rewelacyjnym, prowa- to Heaven. Takich nawiązań do dzonym unisono basem i asystującą gitarą. W za- muzyki, która kształtowała artyst- mykającym płytę I Want It Now artystka stanowczo kę lub której lubi słuchać, można mówi o tym, czego chce, w sposób nawiązujący de- by szukać więcej. Jednak są to in- likatnie do konwencji opery. spiracje, które Spalding przetwarza na swój charakterystyczny, pozba- Na Emily's D + Evolution basistce towarzyszą dobrzy wiony dosłownych nawiązań spo- muzycy, między innymi gitarzysta Matthew Ste- sób. Całość brzmi nieco retro, tak vens, perkusista Karriem Riggins czy klawiszowiec jak jej stylizacje – kolorowe, wzo- Corey King. To jednak Spalding jest kreatorką i to rzyste stroje, które są uzupełnie- ona rozdaje karty. Jej niesamowita energia, mło- niem artystycznego projektu. dzieńczy entuzjazm, ciekawość świata i chęć eks- ploracji popychają tę muzykę do przodu. Alter ego Głos Esperanzy jest bardzo ciepły, Spalding stało się doskonałym pretekstem do stwo- głęboki i pełen niuansów. O tym, rzenia naprawdę dobrego albumu o dużym po- że śpiewa świetnie, każdy mógł tencjale, który może dotrzeć do bardzo szerokiego przekonać się już wcześniej, tutaj i różnorodnego grona odbiorców. To bardzo ambit- jednak słyszymy, na co naprawdę na propozycja, która ma duże szanse przebić się do ją stać. Album otwiera rockowy ka- mainstreamu. wałek Good Lava z gitarą elektrycz- 60| Płyty / Recenzje

Cyrille Aimee – Let’s Get Lost

Krzysztof Komorek [email protected]/ www.donos.blox.pl

kursach wokalnych: na Festiwalu w Montreux, Sarah Vaughan Vocal Competition i Thelonious Monk Vocal Competition (tu zdobyła drugą nagro- dę, ale konkurencję miała silną, bowiem zwycię- stwo przypadło wówczas Cécile McLorin Salvant).

Let’s Get Lost jest drugą płytą nagraną dla dużej wytwórni. Trzynaście piosenek to mieszanka kom- pozycji własnych i standardów. Wokalistka śpiewa po hiszpańsku, francusku i angielsku. Wśród na- grań znajdziemy utwór Juana Luisa Guerry, domi- nikańskiego gwiazdora, wielokrotnego laureata La- Mack Avenue 2016 www.mackavenue.com tin Grammy – to swoiste odwołanie do dominikań- skich korzeni artystki. Aimee sięga także po reper- Cyrille Aimee urodziła się i dora- tuar Georgesa Moustakiego, wybitnego francuskie- stała we Francji. Okna jej domu go piosenkarza i kompozytora. wychodziły na miejsce, gdzie na doroczny Festiwal Django Rein- Skład zespołu – dwóch gitarzystów – pokazuje, że hardta przybywały cygańskie ta- fascynacja cygańską muzyką u artystki nie prze- bory. Nocami podglądała i pod- minęła. Słychać to najlepiej w aranżacji Three Lit- słuchiwała śpiewów przy ogni- tle Words, utworu napisanego przez twórców hitów skach i marzyła o dołączeniu do z początku XX wieku, Harry’ego Ruby’ego i Ber- muzyków. ta Kalmara. Jeden z utworów, napisany wspólnie z dawnym muzycznym partnerem, brazylijskim Szybko zrealizowała swoje marze- gitarzystą Diego Figueiredo, Aimee poświęciła ro- nia i już jako nastolatka śpiewa- dzinnemu miasteczku. Styl Cyrille Aimee przywo- ła w paryskich klubach. Z hukiem dzi na myśl produkcje Stacey Kent. Podobne są mu- zrezygnowała z udziału w telewi- zyczne fascynacje, aranżacje, dobór repertuaru. Nie zyjnym talent show, kiedy próbo- doszukiwał bym się tu jednak kopiowania z pre- wano zmusić ją do podpisania wie- medytacją emploi bardziej znanej koleżanki po fa- loletniego, ale artystycznie ubez- chu. Płyta ciekawa, zróżnicowana i co najważniej- własnowolniającego kontraktu. sze przyjemna w odbiorze. Wkrótce przyszły sukcesy w kon- JazzPRESS, maj 2016 |61

Kalle Kalima – High Noon

Rafał Garszczyński [email protected]

jest powrotem do muzyki coun- try and western, której muzyk słu- chał w młodości za sprawą swoje- go nauczyciela gitary. Centralnym punktem tego albumu są czte- ry kompozycje Dimitri Tiomkina, autora muzyki do wielu klasycz- nych westernów sprzed lat. Reper- tuar albumu jest dość zaskakują- cy – oprócz wspomnianych już me- lodii country and western kompo- ACT, 2016 / www.actmusic.com zycje Jeana Sibeliusa, Stana Jone- Kalle Kalima, pochodzący z Fin- sa i Leonarda Cohena. Ghost Riders landii gitarzysta, ma na swoim In The Sky Jonesa można uznać za koncie całkiem pokaźną dyskogra- utwór w klimacie podobny do fil- fię. Jednak to dzięki wytwórni ACT mowej muzyki Tiomkina, jednak o jego istnieniu dowie się znacznie obecność Sibeliusa można wytłu- szersze grono fanów jazzu. Zasłu- maczyć jedynie fińskim patrioty- ga to znakomitej muzyki, ale rów- zmem lidera zespołu. Trudno było- nież doskonałej organizacji pro- by znaleźć inny album łączący Si- mocji i dystrybucji, jaką oferuje ta beliusa, Tiomkina i Cohena w jed- wytwórnia. Muzyk ma na swoim ną, spójnie brzmiącą całość. To po- koncie między innymi współpra- trafi Kalle Kalima. cę z Tomaszem Stańką i gitarzystą Marciem Ducretem. Był członkiem W nagraniu wzięli udział Greg wielu zespołów, stworzył też sporo Cohen i Max Andrzejewski. Ten swoich własnych muzycznych pro- pierwszy jest muzykiem o gene- jektów. Nie jest zatem muzycznym rację starszym od lidera, związa- debiutantem. Nawet jeśli o nim nym głównie z przeróżnymi for- wcześniej nie słyszeliście. macjami Johna Zorna i Ornette’a Colemana. Max Andrzejewski to Najnowszy album Kalle Kalimy, wschodząca gwiazda niemieckiej nagrany dla ACT-u High Noon, sceny młodego pokolenia, świetnie 62| Płyty / Recenzje

zapowiadający się bębniarz, który znalazł doskona- leko od oryginału, próbując oddalić łe porozumienie ze starszym o ponad 30 lat basistą. się tak, jak tylko to możliwe, żeby łącznikiem z oryginalną kompo- Pionierem jazzowego traktowania starych kow- zycją nie pozostała jedynie nazwa bojskich melodii jest Bill Frisell – słuchając krążka utworu i nazwisko kompozytora High Noon trudno uciec od porównania z niezliczo- na okładce. ną ilością jego albumów. Z tego porównania jednak Kalle Kalima wychodzi obronną ręką, potrafiąc na- High Noon jest kolejnym po Some dać swoim interpretacjom indywidualny, zrelakso- Kubricks Of Blood albumem fiń- wany, pozbawiony (z pewnością celowo) taneczne- skiego, choć związanego mocno go rytmu klimat. z berlińską sceną muzyczną gita- rzysty, nawiązującym do muzy- Kalle Kalima nie kopiuje pomysłów Billa Frisel- ki filmowej. Być może już wkrótce la. Znane melodie traktuje dużo mniej dosłownie, usłyszymy jego własne kompozycje pozostawiając słuchaczowi chwilę na ich rozpo- w jakiejś kasowej produkcji. Wie- znanie, serwując jednocześnie rozbudowaną pale- lu znamienitych muzyków jazzo- tę brzmień i interpretując znane klasyki w unika- wych pisało przecież wyśmienite towy sposób. Jest teoretycznie blisko, a jednak da- ścieżki dźwiękowe.

Płyta tygodnia Rafała Garszczyńskiego od poniedziałku do piątku w RadioJAZZ.FM godz. 11:45 www.radiojazz.fm fot. Kuba Replewicz Kuba fot. JazzPRESS, maj 2016 |63

Phronesis – Parallax

Krzysztof Komorek [email protected]

chodzą z założenia, że skomponowane utwory są tylko punktem wyjścia do dalszych peregrynacji. Płyta ma być jedynie rejestracją muzyki stworzonej i zagranej w danej chwili, która dzięki nagraniu uniknie nieuchronnej ulotności. Już tytuł wydaw- nictwa sugeruje takie podejście – te same utwory, które inaczej będą wykonywane i które różnorako będziemy odbierać w zależności od czasu, miejsca, otoczenia, czy nastroju.

Kiedy słuchałem Parallax, dość często jawił mi się duch nieodżałowanego tria e.s.t., czasem w klima- Edition Records, 2016 cie całego utworu, jak w otwierającym płytę 67000 www.editionrecords.com mph (tytuł wzięty jest od prędkości obrotu Ziemi wokół Słońca) i końcowym Rabat – oba autorstwa Angielsko-skandynawskie trio perkusisty Antona Egera – niekiedy jedynie w krót- Phronesis odwiedziło w tym roku kich, charakterystycznych wstawkach – przykła- Polskę zdobywając entuzjastyczne dem Just 4 Now basisty i lidera zespołu Jaspera recenzje po swoim koncercie. Wy- Høiby’ego. Kompozycje trzeciego z członków zespo- stęp związany był z promocją naj- łu, pianisty Ivo Neame’a – OK Chorale i A Kite for nowszych nagrań zespołu, które Seamus – to z kolei podróże w stronę klasycznego ukazały się na rynku 8 kwietnia. tria fortepianowego. Świetne jest Stillness Høiby’ego Parallax to szósta płyta w dyskogra- z wiodącą linią basu, solówkami perkusisty i roz- fii Phronesis, a zarazem czwarta pędzającym się od połowy utworu fortepianem. Pa- wydana przez Edition Records. rallax jako całość jest bardzo rytmiczne, z częstymi, zaskakującymi zmianami charakteru utworów. Wydawnictwo zawiera dziewięć utworów – po trzy kompozycje każ- Kolejna niezwykle interesujące wydawnictwo z ka- dego z członków zespołu. Muzycy talogu Edition Records. Phronesis to bardzo do- weszli do studia zaledwie na jeden świadczony i zgrany ze sobą zespół, a Parallax – dzień, a ciekawostką jest to, że Pa- w moim przekonaniu – to ich najlepsza, jak dotąd, rallax nagrano w londyńskich Ab- płyta. Muzycy potrafili, zachowując dotychczasowe bey Road Studios. Phronesis wy- atuty, wspiąć się jeszcze poziom wyżej. 64| Płyty / Recenzje

Iiro Rantala, Viktoria Tolstoy, Ulf Wakenius, Lars Danielsson, Morten Lund – Jazz at Berlin Philharmonic V: Lost Hero – Tears for Esbjörn

Jakub Krukowski [email protected]

z repertuaru trio e.s.t. Oczywiście nad każdym zagranym tamtego wieczoru utworem unosił się duch wielkiego kompozytora (Svens- son współtworzył siedem z nich), jednak niesprawiedliwym byłoby niedostrzeżenie autorskiego cha- rakteru poszczególnych interpre- tacji i kunsztu występujących tu muzyków. Zresztą każdy z nich był pod wielkim wpływem piani- sty, bezpośrednio z nim współpra- ACT, 2016 / www.actmusic.com cował, co przełożyło się na jeszcze Lost Hero – Tears for Esbjörn to piąty bardziej osobisty wymiar tego ma- album z serii Jazz at Berlin Philhar- teriału. monic, wydanych przez niemiecką wytwórnię ACT. Cykl znany w Pol- Mamy tu do czynienia z czołów- sce zwłaszcza za sprawą udziału ką współczesnego skandynawskie- Leszka Możdżera w dwóch wcześ- go jazzu. Na fortepianie zagrał fiń- niejszych produkcjach, tym razem ski kompozytor Iiro Rantala, na gi- skupia się wokół osoby Esbjörna tarze Szwed Ulf Wakenius, na per- Svenssona. kusji Duńczyk Morten Lund, a na kontrabasie także Szwed Lars Da- Jest to zapis przejmującego koncer- nielsson. W czterech utworach do tu z 1 października 2015 roku, upa- grona instrumentalistów dołącza miętniającego siódmą rocznicę charyzmatyczna wokalistka Vik- tragicznej śmierci Svenssona. Hołd toria Tolstoy – urodzona w Szwe- złożony kompozytorowi nie ogra- cji praprawnuczka rosyjskiego pi- niczył się jednak wyłącznie do sen- sarza, uznawana za „głos Esbjörna tymentalnego odegrania utworów Svenssona”. JazzPRESS, maj 2016 |65

Początek albumu to popis Iiro Ran- View i Dodge The Dodo. We wszystkich tych utwo- tali. Tears for Esbjörn – kompozycja rach instrumentaliści prezentują pełnię swoich z płyty Rantali Lost Heroes (ACT, możliwości. Znane melodie w nowych aranżacjach, 2011) od początku uznawana za ze świetnym wykorzystaniem gitary (Ulf Wake- hołd złożony mistrzowi – po czte- nius udowadnia, że jest w czołówce gitarzystów rech latach stała się punktem wyj- jazzowych) oraz znakomitymi popisami Larsa Da- ścia do zagrania koncertu. To wo- nielssona (zwłaszcza w Dodge The Dodo) na dłużej kół niej Fin zebrał grupę czołowych pozostają w pamięci. Zresztą w tej części koncer- skandynawskich muzyków, bio- tu muzyka skomponowana przez Svenssona wy- rąc wspólnie na warsztat spuściznę brzmiewa najbliżej jego estetyki. Nie chodzi mi tu Svenssona. W berlińskiej filhar- o wierność oryginalnym wykonaniom, a bardziej monii Rantala gra swój utwór jesz- o charakter nowych wersji. Momentami jest prze- cze bardziej emocjonalnie, w pięk- bojowo, koncert przybiera bardziej żywiołowe obli- ny sposób wprowadzając słuchaczy cze, by za chwilę zwolnić tempo i powrócić do spo- w ten wyjątkowy wieczór. kojniejszych rytmów.

Kolejne utwory to już kompozy- Całość kończy Imagine Johna Lennona. To znów po- cje Svenssona. Love Is Real oraz za- pis Rantali na fortepianie. Ostatnia płyta Fina My grane w dalszej części Shining on Working Class Hero jest zestawem interpretacji pio- You pochodzą z albumu Shining on senek muzyka The Beatles, wśród których znalazł You Viktorii Tolstoy. Szwed był au- się również niezapomniany hit. Na koncercie roz- torem muzyki do tej płyty, zagrał winięto go o wokal Viktorii Tolstoy. Powszechnie też na fortepianie pod pseudoni- znane słowa przeboju, w tamtej chwili nabrały no- mem Bror Falk. Nie ukrywam, że wych znaczeń, jeszcze potęgując wzruszający cha- za każdym razem, kiedy słyszę sło- rakter tego wspaniałego koncertu. wa: „If we meet again, I'd tell you how I feel”, ciarki przechodzą mi Lost Hero – Tears for Esbjörn przypomina, jak ol- po plecach – czuć w głosie woka- brzymi wpływ na współczesny jazz nadal ma ge- listki niezwykłą więź, jaka łączyła niusz Esbjörna Svenssona. Po przesłuchaniu tej tych dwoje artystów. płyty uważam nawet, że mówienie o nim w czasie przeszłym jest wielkim nieporozumieniem. Kom- Nie zabrakło też najbardziej rozpo- pozycje artysty stały się już standardami, a dzięki znawalnych kompozycji e.s.t. Sły- takim wykonaniom inspirują do ciągłego odkry- szymy: Seven Days Of Falling, Eleva- wania tej jakże bogatej twórczości. tion Of Love, From Gagarin’s Point of 66| Płyty / Recenzje

Ralph Alessi – Quiver

Jarosław Czaja [email protected]

bił wszystko, aby hot przerobić na cool, a nowojorczycy choćby nie wiem, jak się starali i tak nie za- brzmią jak typowi zimni Skandy- nawowie. Jednak, jak się okazuje kompromis nie musi być od razu „zgniły”, jak to się u nas mówi, może być twórczy.

Ralph Alessi nie jest już młodzie- niaszkiem (ma 53 lata), jako lider nagrał dziesięć płyt dla małych ECM Records, 2016 / www.ecmrecords.com wytwórni, ale dopiero współpraca Nie ukrywam, że preferuję jazz z ECM i wydana w tej wytwórni po- bardziej „bebechowaty”, czyli hot, przednia jego płyta Baida pozwoli- a mniej intelektualny, czyli „biały”. ła mu wreszcie wypłynąć na sze- Do dzieł wytwórni ECM podchodzę rokie wody. Trębacz idzie więc te- więc zazwyczaj z dużą dozą nieuf- raz za ciosem i muszę przyznać, że ności, chociaż doceniam ich au- mu z uznaniem kibicuję, bo Quiver diofilskie zalety. Tymczasem zda- zasługuje na najwyższe noty. Z po- rzają się miłe niespodzianki. Pły- czątku ta muzyka robi wrażenie ta Quiver amerykańskiego tręba- ascetycznej i surowej. Jednak pod- cza Ralpha Alessiego jest odpowie- czas słuchania dzieje się coś dziw- dzią na pytanie: co się wydarzy, nego. Zostajemy wchłonięci przez kiedy nowojorska ekipa muzyków dźwięki Alessiego i kolegów jak od- z udziałem hebanowego perkusi- kurzaczem, a potem wszystko, cze- sty (Nasheet Waits) uda się w po- go posłuchamy później (choćby dróż za ocean do Rainbow Studio hard bopu) zda się nam zbyt prze- w Oslo. gadane. Krótko mówiąc, Quiver to szlachetny umiar! Ano dojdzie niechybnie do kom- promisu. Legendarny produ- Tak naprawdę siła tej muzyki tkwi cent Manfred Eicher będzie ro- w zespole. Ralph Alessi nie jest li- JazzPRESS, maj 2016 |67

derem „przodującym”, raczej kimś brafonem Milta Jacksona a fortepianem Monka. Bo w typie organizatora. Będący w po- tutaj ważne jest nie tylko co się gra, ale i to – cze- dobnym wieku (weterani?) muzy- go się nie gra. Ale faktycznie, sekcja rytmiczna na cy z jego zespołu znają się jak łyse Quiver podobnie „rozciąga” rytm, czyli przyspiesza konie, bo grają ze sobą od lat. Basi- i zwalnia – czego najlepszym przykładem jest cen- sta Drew Gress i bębniarz Nasheet tralny utwór na płycie Gone Today, Here Tomorrow Waits towarzyszyli Alessiemu na – jak wielka sekcja Milesa z lat sześćdziesiątych. płycie Baida. Pianistę Jasona Mora- A na jej tle dzieją się rzeczy przedziwne, bo punkt na zastąpił teraz Gary Versace, ale ciężkości jest wciąż płynny, nic nie jest oczywiste to wszystko są ludzie z jednej, że i podane wprost. Zachwyca komunikacja pomię- tak to ujmę, nowojorskiej „stajni”. dzy fortepianem a trąbką – przerzucanie się fraza- Tworzą razem jazz – muszę to na- mi niemal ad hoc, co robi wrażenie, że muzyka rze- pisać: natchniony. Wywodzi się on czywiście jest grana na żywo. z pewnością ze środowiska free, ale w ujęciu „colemanowskim”, bar- Zadziwia mnie też, że obecność instrumentu har- dziej lirycznym. Swoboda harmo- monicznego – przecież zazwyczaj go nie ma w tego niczna i twórcze podejście do prob- typu post-colemanowskiej estetyce – nie ograni- lemu improwizacji jazzowej (rezyg- cza w niczym swobody w budowaniu improwiza- nacja ze stałych pochodóch akor- cji melodycznych przez Alessiego. Każda kompozy- dów, „falujący” timing) robią wra- cja oparta jest na innym pomyśle, ale znaczna część żenie, ponieważ niełatwo porów- tej muzyki robi wrażenie wyimprowizowanej. nać tę muzykę z czymkolwiek. Może to zabrzmi jak banał, bo przecież niby w jaz- W recenzjach pojawiają się wpraw- zie to normalne, ale są różne stopnie wtajemnicze- dzie odwołania do drugiego Kwin- nia jeśli chodzi o granie „tu i teraz”. Mam wrażenie, tetu Milesa Davisa, ale osobiście że Alessi ze swoim zespołem osiągnął stopień naj- uważam, że równie dobrze można wyższy, dlatego w całości płyta nie nuży ani przez przywołać – jako inspirację Alessie- moment. Ciekawe jest też to, że im bliżej do końca go – zapomniane trochę dzieło krążka, tym bardziej narasta w tej muzyce ekspre- w rodzaju Miles Davis and The Mo- sja i motoryka (w Scratch słyszymy nieledwie wal- dern Jazz Giants, gdzie Miles „grał” king!), tak jakby Manfred Eicher machnął ręką przestrzenią i ciszą pomiędzy wi- i dał nowojorczykom zielone światło. Warto było! 68| Płyty / Recenzje

Ben Monder – Amorphae

Jakub Krukowski [email protected]

Amorphae to w jego dorobku dzie- wiąta solowa płyta, zaś jako side- man nagrał ich już ponad 100 (u boku między innymi takich oso- bistości jak: Lee Konitz, Toots Thie- lemans, Paul Motian czy David Bo- wie). Podpisanie kontraktu z mo- nachijską wytwórnią sprawi z pewnością, że grono miłośników jego grania z pewnością się jeszcze powiększy. ECM Records, 2015 / www.ecmrecords.com Na płycie Amorphae znalazło się Amorphae jest pierwszym albu- osiem minimalistycznych kompo- mem, który amerykański gitarzy- zycji, charakteryzujących się po- sta Ben Monder nagrał pod szyl- wolnym rytmem i surową melodią. dem prestiżowego wydawnictwa Prace nad albumem rozpoczęły się ECM Records. Motto wytwórni – w 2010 roku, początkowo miał on „Najpiękniejszy dźwięk obok ciszy” być nagrany jedynie w duecie z le- – chyba najlepiej oddaje ducha tej gendarnym perkusistą Paulem Mo- płyty. Mimo iż producentem albu- tianem. Jego śmierć zmusiła jed- mu nie jest, jak zwykle bywa przy nak gitarzystę do zmiany koncepcji ECM-owych produkcjach, jej szef i poszerzenia składu o perkusistę Manfred Eicher (w tym przypad- Andrew Cyrille’a oraz grającego na ku jest nim Sun Chung), album syntezatorach Pete’a Rende’a (dru- idealnie wpasowuje się w stylisty- ga sesja nagraniowa miała miejsce kę niemieckiej wytwórni. Zresztą w 2013 roku). Ostatecznie na płycie już wcześniejsze albumy Mondera znalazły się dwie kompozycje solo- śmiało mogłyby pochodzić z jej ka- we, cztery duety gitarowo-perku- talogu. syjne oraz dwa tercety wzbogacone o syntezator. Pomimo długiej prze- Oczywiście ten gitarzysta nie rwy w nagrywaniu, wymuszonej jest muzykiem anonimowym. zmiany koncepcji składu zespołu JazzPRESS, maj 2016 |69

oraz różnych kombinacji instrumentów, płyta jest niezwykle spójna – sprawia wręcz wraże- nie od początku dokładnie zaplanowanej.

Otwierający album, powolny Tendrils stano- wi swoiste preludium do bardziej melodycz- nego Oh, What a Beautiful Morning (jest to je- dyna nieautorska kompozycja na płycie), któ- ry nastrojowo wprowadza do dalszej części Amorphae. W następnych utworach: Tumid Cenobite i Gamma Crucis Monder sięga po gi- tarę barytonową, wydobywając bardziej no- stalgiczne i chłodne dźwięki. Te przenikliwe Mamy za sobą kompozycje są chyba najciekawszymi na pły- cie. W kolejnych utworach, zwłaszcza w intry- gującym duecie z Andrew Cyrillem w Hema- tophagy, artysta eksploruje możliwości gita- ry elektrycznej, nieuchronnie podążając w co- raz mroczniejsze rejony. Podróż ta osiąga kul- 5numerów5 minacyjny punkt w ostatnim Dinosaur Skies JazzPRESSu – ten niepokojący utwór bardzo udanie spina wszystko klamrą.

Całość, pomimo swojego ponurego nastroju, jest niezwykle wciągająca. Pełno tu hipnotyzu- jących dźwięków, jeśli damy się im porwać, nie sposób o nich zapomnieć. Nie da się ukryć, że w odbiorze jest to album trudny. Od słuchacza wymaga pełnego skupienia i poddania się jego specyficznemu nastrojowi. Płyta z pewnością szczególnie przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom około jazzowych poszukiwań i autorskiego grania. 70| Koncerty / Przewodnik koncertowy

RADOMSKA BITWA BIG-BANDÓW Dwa big-bandy 13 maja stoczą bitwę w Sali Kon- cerowej im Krzysztofa Pendereckiego ZSM w Ra- domiu. Na jednej scenie dwa zespoły grać będą, na zmianę, utwór za utwór, aż do wielkiego finału, podczas którego połączą siły we wspólnym wyko- naniu. Po koncercie odbędzie się jam session. W szóstej edycji wezmą udział: Big Band Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie pod dyrekcją Piotra Kostrzewy oraz gospodarze – Big Band Zespołu Szkół Muzycznych im. Oskara Kolber- na koncerty ga w Radomiu pod dyrekcją Dariusza Krajewskiego. ą

TRASA ADAM BAŁDYCH & HELGE LIEN TRIO – BRIDGES Adam Bałdych i Helge Lien Trio rozpoczęli 3 maja niemal miesięczną trasę koncerową, podczas której prezentują międzynarodowej publiczności materiał ze swojego albumu Bridges. Aryści w maju wystę- pują w Niemczech, Norwegii, Rumunii i Polsce. Przed nimi jeszcze: Suwałki (19 maja – Sala Królewska). Album Bridges, nagrany z norweskim trio i wydany w sierpniu 2015 roku, już trzecią płytą Adama Bałdy- cha nagraną dla prestiżowej wytwórni ACT.

JazzPRESS zapraszaj DOBRY WIECZOR JAZZ: DOROTA MIŚKIEWICZ

Dorota Miśkiewicz 16 maja koncerem Piano.pl, w warszawskim Teatrze Roma, złoży hołd polskiej pianistyce. Jako arystka jazzowa zajmie się głównie dokonaniami polskich pianistów jazzowych. W pro- gramie wieczoru znajdą się piosenki wykonane w ka- meralnych duetach z wybitnymi pianistami różnych generacji, między innymi z: Włodzimierzem Nahor- nym, Andrzejem Jagodzińskim, Leszkiem Możdże- rem, Marcinem Wasilewskim, Krzysztofem Herdzi- nem, Dominikiem Wanią i Piotrem Orzechowskim. Niektórym duetom z pianistami towarzyszyć będzie Atom String Quaret RadioJAZZ.FM RadioJAZZ.FM i JazzPRESS, maj 2016 |71 J

72| AZZ

N ew Y MAS or TER k S IN TER NATIONAL

NY M AS TER S IN TERNATIONAL

inTRZEBNICA JazzPRESS, maj 2016 |73

BLUE NOTE: KRZESIMIR DĘBSKI & ZAGAN ACOUSTIC Krzesimir Dębski wraz z kwaretem Zagan Acoustic wystąpi 17 maja w poznańskim klubie Blue Note z programem zawierającym jazz, muzykę filmową, folkową i tango. Z grającym na skrzypcach i forepia- nie liderem zagrają: Paweł Zagańczyk – akordeon, Joachim Łuczak – skrzypce, Andrzej Wojciechowski – klarnet i Jarosław Stokowski – kontrabas. Zagan Acoustic w 2015 roku wydał płytę Folk&Roll, nagra- ną właśnie z towarzyszeniem Krzesimira Dębskiego, zawierającą napisane specjalnie dla zespołu utwory na koncerty polskich kompozytorów. ą

BILETY: biuro klubu Blue Note, tel. 61 6570777, CIM, www.bilety24.pl PATRONAT MEDIALNY: ORGANIZATOR:

12ON14: OLEJNICZAK / SENDECKI QUARTET Andrzej Olejniczak i Władysław „Adzik” Sendecki w latach siedemdziesiątych należeli do zespołu Ex- tra Ball. Później wspólnie założyli formację Sunship, jednak w 1979 roku ich drogi rozeszły się. Andrzej Olejniczak w 1984 roku wyjechał do Hiszpanii. Wła- dysław Sendecki wyemigrował w 1981 roku do Nie- miec, a następnie do Szwajcarii, gdzie mieszka do dziś. W 1999 roku wznowili współpracę. Od tego cza- su występują wspólnie w różnych projektach. Jako Olejniczak / Sendecki Quaret zagrają 21 maja w war- szawskim klubie 12on14. JazzPRESS zapraszaj PARDON, TO TU: 2 NIGHTS WITH KONONO Nº1 Na jedyne koncery w Polsce i jedyną dwudniową re- zydencję, podczas ich europejskiej trasy koncerowej promującej nową płytę, zawita do warszawskiego klubu Pardon, To Tu legendarny zespół z Demokra- tycznej Republiki Konga – L’orchestre folklorique T.P. Konono Nº1 de Mingiedi, czyli w skrócie Konono Nº1. Koncery zaplanowano na 22 i 23 maja. Zespół istnieje od ponad 40 lat, a od 2003 roku konceruje poza Afryką. Konono Nº1 ma na swoim koncie na- grodę Grammy zdobytą za współpracę z Herbiem Hancockiem. RadioJAZZ.FM RadioJAZZ.FM i 74| Koncerty / Przewodnik koncertowy

ENTER ENEA FESTIWAL Leszek Możdżer w programie swojego Enter Festi- walu wraca do czysto muzycznego brzmienia, po raz kolejny prezentując publiczności panoramę swoich inspiracji. Do udziału w festiwalu zaprosił tym razem zespoły: Jakub Płużek Quaret, Zohar Fresco Quar- tet, radio.string.quaret oraz Nikola Kołodziejczyk Orchestra. Leszek Możdżer wystąpi z dwoma skła- dami trzyosobowymi: z Dieterem Ilgiem i Ericiem Al- lenem oraz z Ivą Bittovą i Oskarem Törökiem. Kon- cery odbywać się będą 24 i 25 maja nad Jeziorem

na koncerty Strzeszyńskim w Poznaniu. ą

ART OF IMPROVISATION CREATIVE FESTIVAL Ar Of Improvisation Creative Festiwal, czyli między- narodowy interdyscyplinarny festiwal poświęcony sztuce improwizacji, odbywać się będzie od 9 do 12 czerwca we wrocławskim Centrum Kultury AGORA. Wystąpią między innymi: legenda eksperymentalne- go rocka The Ex, amerykański kompozytor, pianista, klawiszowiec Wayne Horvitz, zespół Lotto, czyli trio Pawła Szpury, Mike'a Majkowskiego i Łukasza Ry- chlickiego, oraz Adiabatic Invariants – duet Marco Markidisa oraz Luca Gazzi, łączący stylistykę free jazzu i elektronicznego sound aru.

JazzPRESS zapraszaj J AZZ NEW YORK JAZZ MASTERS – INTERNATIONAL WORKSHOPS IN TRZEBNICA N ew Y MAS or TER k S IN TER NATIONAL

NY MA STE RS New York Jazz Masters – International Workshop in IN TERNATIONAL

inTRZEBNICA Trzebnica – to nazwa pierwszej edycji warsztatów, których celem jest kształcenie adeptów jazzu przez uznanych muzyków amerykańskiej sceny jazzowej. Poszczególne klasy instrumentów prowadzić będą: Dave Douglas (trąbka), Greg Osby (saksofon), Mark Soskin (forepian), Rory Stuar (gitara), Matt Penman (kontrabas) i Greg Hutchinson (perkusja). Zajęcia pro- wadzone będą w Trzebnicy koło Wrocławia w miej- scowych: Gminnym Centrum Kultury i Sporu oraz w Szkole Muzycznej. RadioJAZZ.FM RadioJAZZ.FM i JazzPRESS, maj 2016 |75

KONCERTY fot. Lech Basel Lech fot. 76| Koncerty / Relacje fot. Barbara Adamek Barbara fot.

Nie warto słuchać płyt – lepiej jeździć na festiwale

Basia Gagnon 52. Jazz nad Odrą, Światowy Dzień Jazzu, [email protected] Wrocław, 26-30 kwietnia 2016 r.

Pięć dni w ostatnim tygodniu rald Clayton Trio (Gerald Clayton – kwietnia, 40 zespołów, około 150 fortepian, Harish Raghavan – bas, muzyków – to bilans 52. edycji Henry Cole – perkusja). Festiwal ot- Jazzu nad Odrą, w tym roku po raz wierał zeszłoroczny laureat Vehe- kolejny pod dyrekcją artystyczną mence Quartet: Wojciech Lichtań- Leszka Możdżera. Przepiękny sło- ski – saksofon altowy, Mateusz Śli- neczny Wrocław i cała gama świet- wa – saksofon tenorowy, Szymon nej muzyki, od legend jazzu takich Madej – perkusja, Alan Wykpisz – jak Archie Shepp, po swingujący bas, z gościnnym udziałem Lesz- musical Rat Pack, czyli Sinatra z ko- ka Możdżera. Przyznam, że cięż- legami. ko było mi się skupić, bo ściskając w ręku nagranie Ascension Johna Energia przecząca metryce Coltrane’a, w którym brał udział Archie Shepp, myślałam tylko o ko- Dotarłam dopiero na drugi set lejnym koncercie i obiecanej roz- pierwszego koncertu, czyli na Ge- mowie. Tym większe uznanie dla JazzPRESS, maj 2016 |77

fot. Barbara Adamek młodego, ale uznanego kalifornij- nej Summertime poczułam się jak w Nowym Yor- skiego pianisty Claytona (Diana ku lat sześćdziesiątych. I nie było w tym śladu no- Krall, Ambrose Akinmusire), który stalgii, tylko pełnokrwiste bopowe granie o ener- przez półtorej godziny pokazał nie- gii zaprzeczającej metryce (78 lat) lidera. W pozor- złą gamę solidnej muzyki, od na- nie ogranym klasycznym formacie czuć było rękę, strojowej, niemal transowej liryki a raczej oddech mistrza, żadnych zbędnych dźwię- i bachowskich pasaży, po ekspery- ków, zwięzłe, mięsiste solówki, swoboda wyrazu i mentalne szarpanie strun i blueso- bezwzględna rytmiczna dyscyplina, w której zna- we motywy. komicie odnalazł się nasz rodzimy mistrz trąbki i wieloletni partner muzyczny Sheppa, Piotr Woj- Wreszcie przyszedł czas na mi- tasik. Po pogodnym standardzie Missed the Satur- strzowski kwartet (Archie Shepp day Dance (Don’t Get Around Much Anymore) od- – saksofony: tenorowy i soprano- śpiewanym przez lidera, Shepp dał krótki wykład wy, wokal, Tom McClung – forte- techniki hambone ilustrowanej przez Wayne’a pian, Wayne Dockery – bas, Ste- Dockery’ego – czyli jak grano rytm w czasach jego ve McCraven – perkusja, gościn- przodków, którzy nie mieli żadnych instrumentów, nie Piotr Wojtasik – trąbka) i speł- rytmicznie uderzając kolana i uda, jako wstęp do niło się moje marzenie – już po przejmującej ballady przywołującej początki blue- pierwszych kilku taktach kom- sa i czasu niewolnictwa Revolution, z przepięknym pozycji Sheppa luźno inspirowa- wstępem zagranym na trąbce przez Wojtasika. Żar- 78| Koncerty / Relacje

ty się skończyły i Shepp za pomocą nut i deklama- cji dowiódł swojego wieloletniego zaangażowania w kwestie nierówności rasowych. fot. Barbara Adamek Barbara fot. Po energicznym Trippin’ Blues siedziałam komplet- nie zaczarowana, zastanawiając się, w czym tkwi tajemnica, bo słyszałam wiele koncertów dawnych strajkiem ogłoszonym przez Luf- gwiazd, które były jedynie bladym echem dawnej thansę… – gorączkowym szukaniu świetności, a ten staruszek rozpalał scenę i pub- połączeń do Nowego Jorku, gdzie w liczność lepiej niż Mick Jagger. Kiedy po koncercie piątek miała towarzyszyć muzycz- podpisywał moją płytę, pomyślałam, że to jeden z nej crème de la crème (Herbie Han- tych, którzy nie tylko stworzyli tę muzykę (Ascen- cock, Aretha Franklin, , sion uznawana jest za punkt zwrotny współczesne- Sting i wielu innych) w Białym go jazzu) i pozostali wierni jej korzeniom, ale zna- Domu z okazji piątej edycji Świato- leźli sposób, żeby utrzymać jej autentyczność. Kiedy wego Dnia Jazzu.Z tej perspektywy zapytałam go, co myśli o obecnej scenie jazzowej, moje pytania o kondycję jazzu wy- powiedział, że nie gra jazzu a muzykę afro-amery- dały się trywialne, ale Terri nie tyl- kańską i rozbrajająco się uśmiechnął. ko pozwoliła na zdjęcie z próby, ale cierpliwie udzieliła wyczerpującej Równolegle solówki Power Trio i ciekawej odpowiedzi (rozmowa wkrótce w JazzPRESSie). Drugi dzień był równie pełen wrażeń, bo spędzi- łam jego pierwszą część zaproszona przez Terri Drugiego dnia to właśnie na ten Lyne Carrington na soundcheck, a czas przezna- (ostatni) koncert Power Trio (David czony na wywiad zszedł nam na – spowodowanym Murray – saksofon tenorowy, Geri JazzPRESS, maj 2016 |79

Allen – fortepian, Terri Lyne Car- rington – perkusja) wyczekiwałam najbardziej. Z góry więc przepra- szam wielbicieli gitarowej wirtu- ozerii Johna Abercrombie’go i na- szego ambasadora polskiego jazzu w Kalifornii, kontrabasisty Darka Oleszkiewicza (w doborowym to- warzystwie Marca Coplanda – for- tepian i Joey Barona – perkusja), za słabą koncentrację na ich bezdy- skusyjnie świetnym koncercie, de- monstrującym wyważoną dojrza- łość i jazzowy mainstream w naj- lepszym wydaniu.

Na drugi set tego dnia nieomal nie dotarłam, ponieważ aranżacja fe- stiwalowej przestrzeni koncerto- wej (kilkugodzinne koncerty, jed- no wyjście z sali, dwie toalety, dwa bary dla kilkuset osób) wymagała niezłego sprytu, aby zaspokoić pod- stawowe potrzeby fizjologiczne. Na fot. Barbara Adamek szczęście ciekawość pokonała ku- szący zapach pierogów, bo set Ro- nina Nika Bärtscha (Nik Bärtsch ne misterium dźwięku, a basista czarował na prze- – fortepian, instrumenty klawiszo- mian szmerami i agresywnym walkingiem. we, Kaspar Rast – perkusja, Thomy Jordi – kontrabas, Sha – saksofon Występ Power Trio gwiazd David Murray, Geri Al- tenorowy, klarnet basowy) okazał len i Terri Lyne Carrington opóźnił się o godzi- się wyjątkowy: kosmiczne połącze- nę. Murray i Allen z powodu strajku Lufthansy nie prostoty zen, skandynawskiej nie zdążyli na soundcheck, ale pewnym krokiem śpiewności przywołującej skoja- wkroczyli na scenę i bez zbędnych słów, po kilku rzenia z Garbarkiem, heavymeta- taktach perkusji, Murray rozdarł ciszę lekko śnię- lowego łomotu i psychodeliczne- tego audytorium kaskadą perfekcyjnych dźwięków. go rocka. Lider w czarnych szatach Przeleciał kilkadziesiąt lat historii jazzu – od stra- adepta aikido emanował dyscypli- ight bopu, przez hard bop, do free – w kilka sekund, ną samuraja, tworząc dramatycz- wywołując dreszcze. 80| Koncerty / Relacje

Terri pozornie bez wysiłku nada- wała bezbłędny groove w genialnej konwersacji bez słów z fortepia- nem Geri Allen, która z kolei mi- fot. Barbara Adamek strzowsko podgrywała Murrayo- wi. To było trio grające równolegle solówki. Materiał pochodził z naj- szkocka ballada) i nastrojowa Samsara Terri Lyne nowszej płyty Perfection, inspiro- Carrington. wanej utworem Ornette’a Colema- na o tym samym tytule. Wielolet- Prosto ze studia nia znajomość muzyków tworzy- ła na scenie symbiotyczny pejzaż, Trzeci dzień należał do niezwykłego projektu Ada- na tle którego Murray błyszczał jak ma Pierończyka (Adam Pierończyk – saksofony: te- diament olśniewającymi kaskada- norowy i sopranowy, Jean-Paul Bourelly – gitara, mi saksofonu. Po huraganie dźwię- Orlando Le Fleming – kontrabas, John B. Arnold – ków tytułowego utworu bezbłęd- perkusja), stworzonego specjalnie z okazji festiwa- nie wygranych w zawrotnym tem- lu na zaproszenie Leszka Możdżera, w którego stu- pie, nastrój zmieniła przenikliwa diu, w przeddzień występu, nagrana została pły- ballada Barbara Allen (tradycyjna ta. Tak więc był to rzeczywiście materiał „hot of JazzPRESS, maj 2016 |81 the press”. W żartobliwej zapowie- dzi mistrz saksofonu sopranowego chwalił kanapki, jakimi dyrektor artystyczny festiwalu ponoć kar- mił artystów. Bourelly to nietuzin- kowy mistrz gitary, przez niektó- rych okrzyknięty następcą Hendri- xa, z którego czerpie, ale we własny, równie energetyczny sposób. Kom- pozycje nie miały jeszcze tytułów i nie będę się porywać na ich opi- sanie – to tradycyjnie niedefinio- walny pejzaż zaskakujących pomy- słów Adama Pierończyka, doskona- le wspierany przez wyobraźnię gi- tarzysty (znanego między innymi z nagrania Amandly Milesa Davisa) i znakomitej sekcji rytmicznej Fle- minga i Arnolda.

Przed nimi wystąpił Volcan, czy- li kubański geniusz klawiszy Gon- zalo Rubalcada (Horacio „El Ne- gro” Hernandez – perkusja, Jose fot. Barbara Adamek Armando Gola – bas) oraz równie utytułowany (też cztery nagrody Grammy) Billy Childs z Jazz Cham- Tomasz Dąbrowski – trąbka, Piotr Mania – forte- ber Ensemble. pian, Adam Żuchowski – kontrabas, Kuba Starusz- kiewicz – perkusja). Bigbandowe brzmienie Cookersi (Billy Harper – saksofony, Eddie Hender- W piątek niecierpliwie wyczeki- son – trąbka, Jaleel Shaw – saksofony, David Weiss wałam The Cookers, ale na uwa- – trąbka, George Cables – fortepian, Cecil McBee – gę zdecydowanie zasłużyły kom- kontrabas, Billy Hart – perkusja) zawładnęli nad pozycje oparte na polskim folklo- sceną bogatym bigbandowym brzmieniem, jakiego rze znakomitego sopockiego sak- można się było spodziewać po takim składzie. Dla sofonisty i aranżera Irka Wojtcza- mnie jednak bezwzględnie błyszczał Billy Harper – ka z Folk Five Quintet (Irek Wojt- unikalnym tonem i dojrzałą improwizacją. W jego czak – saksofony, klarnet basowy, grze jest spokojna, asertywna pewność, a zarazem 82| Koncerty / Relacje fot. Barbara Adamek Barbara fot.

kiewicza) Skicki-Skiuk w składzie: Dariusz Rubi- nowski (saksofon), Jakub Miarczyński (perkusja), Roman Chraniuk (kontrabas), Jakub Mizeracki (gi- tara). Laureat potwierdził, że otrzymał nagrodę w pełni zasłużenie. momenty niepowstrzymanej dzi- kości, które mnie urzekły. Miłym zaskoczeniem była pełna sala Hali Stule- cia – widziałam całe rodziny z dziećmi. Poza sceną Maraton Światowego Dnia główną były dwie sceny klubowe, wystawa fotogra- Jazzu fii, giełda płyt i wspaniała atmosfera prawdziwe- go święta jazzu. Przed laureatem wystąpił genial- Sobota – maraton Światowego Dnia ny Michel Aumont z Le Grand Orchestre w Rap- Jazzu – upłynęła pod znakiem go- sodie Barbare o adekwatnym tytule – feeria szalo- nitwy z dość oddalonych od siebie nych dźwięków tworzonych na egzotycznych in- lokalizacji: imponująca Hala Stule- strumentach. cia, Teatr Muzyczny Capitol i wresz- cie Narodowe Forum Muzyki. Na W biegu na koncert finałowy zdążyłam wpaść na scenie Hali ogłoszono decyzję jury kawałek przemiłego musicalu Rat Pack, czyli Sina- (Kuba Stankiewicz, Jean-Paul Bo- tra z kolegami, aż wreszcie dotarłam do wisienki urelly, Piotr Wojtasik, Paweł Bro- na torcie tego dnia – występu Vijay Iyer Trio i NFM dowski oraz Adam Pierończyk), po Leopoldinum Orkiestry Kameralnej w premiero- czym wystąpił laureat Grand Prix wym projekcie Emergence. (25 tys. złotych ufundowane przez prezydenta Wrocławia Rafała Dut- Akustyka NFM rzeczywiście przebija tę w NOSPR. JazzPRESS, maj 2016 |83 fot. Barbara Adamek Barbara fot.

Dźwięk trio i kameralistów był zarazem subtelny i donośny. W pierwszej części Vijay Iyer grał w trio z basistą Stephanem Crumpem i niewiarygodnym perkusistą Tyshawnem Sorey’em, otoczonym bate- rią instrumentów perkusyjnych z wibrafonem i po- kaźnych rozmiarów gongiem włącznie. Doskona- le dialogując z liderem, grał na przemian ciężko i parę słów. Ten, zapytany o tajemni- hiphopowo, subtelnie i agresywnie. Vijay mnie bar- cę tego sukcesu, zgodził się ze mną, dzo pozytywnie zaskoczył orzeźwiająco świeżą im- że w dużej mierze to zasługa sek- prowizacją i nieklasyczną wyobraźnią. O ile pierw- cji rytmicznej, która te dwa świa- sza część była znakomitą panoramą jazzu najwyż- ty prowadzi do celu. Podkreślił też szej klasy ze swingiem i bluesem włącznie, to dru- umiejętności dyrygenta i dodał, że ga część – projekt Emergence z orkiestrą Leopoldi- jego długoletnie doświadczenie gry num – była wprost genialna. Chyba najlepszy kon- w orkiestrach (zanim zaczął grać cert tego tygodnia. na fortepianie, był skrzypkiem) po- zwala mu wyobrazić sobie, jak w Iyerowi udało się coś piekielnie trudnego w projek- jego kompozycjach poczują się ka- tach jazzowo-klasycznych, czyli stworzenie jedno- meraliści. rodnej materii rytmiczno-muzycznej, a nie dwóch grup muzyków grających obok siebie. Pomimo kla- Nie posłuchałam jazzu na stat- sycznych ram kompozycyjnych czuć było, że kame- kach, parady jazzowej, koncer- raliści pod batutą Nikoli Kołodziejczyka współ- tu big-bandów, Kena Vandermar- uczestniczą w tej magicznej podróży, w której sły- ka, projektu Piotra Damasiewicza i szałam echa Debussy’ego, Sinatry, Coltrane’a i Davi- wielu, wielu innych – mam nadzie- sa. Po koncercie udało mi się zamienić z mistrzem ję sklonować się za rok! 84| Koncerty / Relacje ukasz Raichert ukasz Ł fot. fot.

Jazz Fever na święto jazzu

Roch Siciński [email protected] Wrocław, Narodowe Forum Muzyki, 30 kwietnia 2016 r.

Kiedy pięć lat temu UNESCO usta- jako Europejska Stolica Kultury – nowiło Światowy Dzień Jazzu, ode- wiódł prym w ilości i jakości atrak- brałem ten fakt jako sztuczny twór, cji. Skoro spędziłem ŚWIATOWY bojąc się, że razem z rzeczoną pro- Dzień Jazzu w EUROPEJSKIEJ Stoli- klamacją dotrze do nas sporo ini- cy Kultury to, by dopełnić całości, cjatyw robionych na siłę. Tymcza- odwiedziłem NARODOWE Forum sem po kilku latach nauczyliśmy Muzyki. Wieczór, którego program się świętować pełną gębą! Zalew stworzył dyrektor artystyczny fe- informacji o jazzie w środkach ma- stiwalu Jazztopad Piotr Turkiewicz, sowego przekazu okazał się sku- podzielony został na dwie części. tecznym – lepszym lub gorszym ja- kościowo – dotarciem do szerokie- W pierwszej z nich publiczność go grona odbiorców, a ilość kon- mogła uczestniczyć w finale mię- certów na całym świecie graniczy- dzynarodowej platformy współpra- ła z nieznanym do tej pory prze- cy improwizatorów pod trafną na- ciążeniem. W Polsce to Wrocław – zwą – Melting Pot. Było to dziewią- JazzPRESS, maj 2016 |85 te laboratorium pod szyldem wspo- mnianej inicjatywy, która ma w so- bie wszystko to, co powinno cha- rakteryzować współczesne projek- ty artystyczne, między innymi zu- pełną wolność tworzenia, długofa- lowość, młodych i niezwykle zdol- nych artystów, partnerstwo zagra- niczne, interdyscyplinarność sztuk (poza muzyką także taniec, sztuki wizualne czy performance)… Cięż- ko w polskim światku muzyki im- prowizowanej wskazać choć jedną podobną przestrzeń kreatywną.

Finałowy koncert zgromadził na scenie 26 improwizatorów spo- śród muzyków biorących udział we wcześniejszych ośmiu labora- toriach Melting Pot. Artyści z Pol- ski, Niemiec, Belgii, Danii, Esto- nii i Irlandii wykonali utwór au- Piotr Damasiewicz, Tyshawn Sorey, fot. Łukasz Raichert torstwa kuratora kończącej się edy- cji – Piotra Damasiewicza. Kompo- zycja świeża i bezkompromisowa, na, czerpiąca z dorobku drugiej połowy XX wieku wciągająca dzięki bardzo spraw- i lat nam najbliższych obecnego stulecia. Koncepcja nie poprowadzonej narracji. Wyko- Melting Pot od samego początku wykraczała poza nawcy – pisząc kolokwialnie – po- ramy jazzu, a zamówienie premierowej kompozy- słuszni partyturze graficznej i pro- cji przez NFM, mimo że jest sprawą arcyciekawą, to wadzeniu kompozytora-dyrygenta, jednak dość niespójną ze Światowym Dniem Jazzu. w większości chowający swoją ni- Taki zabieg wzbudził kontrowersje, a pewna część czym nieograniczoną wolność im- publiczności opuściła salę, domagając się zwrotu prowizatorską do kieszeni. W tym pieniędzy za kupione bilety. Nie wiem, czy to kwe- wszystkim jest jednak pewne „ale”. stia nieprzemyślanego budowania programu wie- czoru (w co najmocniej wątpię), braku odpowied- Kompozycja zaprezentowana w tej niego komunikatu ze strony organizatora czy węż- części wieczoru nie miała w sobie szych horyzontów muzycznych tej części publicz- wiele (nic?) z idiomu jazzowego. ności, która salę opuściła. Abstrahując od święta Wybrzmiała muzyka współczes- i wychodzących fanów jazzu – była to dźwiękowa 86| Koncerty / Relacje

Oczywiście wykonali je bezbłędnie i na światowym poziomie, a jednak czegoś mi zabrakło. Zabawy formą utworów i metrum zmieniającym się co kilka chwil nie wystarczyły, by podbić serca publiczności. Być może muzycy myśleli już o tym, co miało nastąpić za chwilę, a pub- liczność myślami była jeszcze przy pierwszej części koncertu, przy- zwyczajając się do zmiany, jaka za- szła na scenie podczas przerwy.

Finał drugiej części koncertu, a za- razem ukoronowanie święta jazzu w NFM, to światowa premiera kompozycji Emergence napisanej przez Vijaya Iyera, a podczas trzech dni prób szlifowanej przez Niko- lę Kołodziejczyka. Ten ostatni pod- Vijay Iyer, Nikola Kołodziejczyk, fot. Łukasz Raichert jął się również dyrygowania orkie- strą kameralną NFM – Leopoldi- uczta. Nie od dziś kontrowersje są nieodłącznym num, która towarzyszyła Iyerowi, tłem sztuki rezygnującej z kompromisów. Crumpowi i Soreyowi w premie- rowym wykonaniu. Mimo sporej Po przerwie na scenie pojawiło się już tylko (aż?) ilości dźwięków, jakie wybrzmiały trzech muzyków występujących pod szyldem Vi- do tej pory, oraz stosunkowo póź- jay Iyer Trio. Tym razem lider zdecydował, że za ze- nej pory, trzeba przyznać, że było stawem perkusyjnym pojawi się Tyshawn Sorey. to duże przeżycie i dźwiękowa pe- Na kontrabasie zagrał stały współpracownik Iyera rełka pasująca do wydarzenia – już – Stephan Crump. Wiadomość o przylocie jednego bez żadnych kontrowersji. z najwspanialszych bębniarzy świata mocno mnie ucieszyła, tym bardziej, że wcześniej miałem już Vijay Iyer nie od wczoraj uznawa- okazję usłyszeć oryginalny skład tego tria, z Mar- ny jest za wszechstronnie utalen- cusem Gilmorem na perkusji. Życie jednak szybko towanego geniusza (profesor Uni- weryfikuje oczekiwania. Koncert, mimo słynnych wersytetu Harvarda, absolwent nazwisk, nie miał takiego przebiegu, na jaki czeka- Uniwersytetu Yale, doktor fizyki, a łem. Odniosłem wrażenie, że muzycy dość chłodno przy okazji jeden z najbardziej sza- podeszli do realizacji zadania, jakie im powierzono. nowanych pianistów jazzowych na JazzPRESS, maj 2016 |87

www.radiojazz.fm

Nikola Kołodziejczyk, NFM Leopoldinum i Vijay Iyer Trio fot. Łukasz Raichert

świecie), nikt nie wątpił więc w jego umiejętności komponowania na większe składy. Jak sam przy- znaje, jest to jednocześnie pułapka oczekiwań. Cze- go nie dotknie, powinno przemieniać się w złoto – taka jest teraz presja słuchaczy i innych muzyków. Na szczęście tym razem o rozczarowaniu nie mo- gło być mowy. Dodatkowo świadomość światowej premiery dodała koloru, szkoda jednak, że sala nie była wypełniona po ostatni fotel, bo muzyka zde- cydowanie na to zasługiwała. Mam nadzieję, że re- jestracja tego lub innego koncertu z kompozycją Emergence pojawi się w formie fonograficznej, by można było do niej wrócić.

Święto jazzu w NFM skończyło się około półno- cy. Tak też zamknął się Światowy Dzień Jazzu 2016. W ciągu całej doby we Wrocławiu każdy fan jazzu mógł znaleźć coś dla siebie. Od parady jazzowej w samo południe, jazz na statkach, przez swing i ma- instream, po free i współczechę. W Narodowym Forum Muzyki było ambitnie, premierowo, z du- żymi nazwiskami, ale też z młodszym, niezna- nym, bo awangardowym pokoleniem. Brak kom- promisów prawdopodobnie nie wszystkim się spo- dobał. Mi bardzo. Ciekaw jestem, kto w przyszłym roku będzie mógł zaoferować nam podobną ilość wrażeń. Tytuł Europejskiej Stolicy Kultury ruszy z Wrocławia do Danii i na Cypr, ale przecież zostaje nam jeszcze jedna stolica w kraju, prawda? fot. Kuba Replewicz 88| Koncerty / Relacje fot. Paulina Krukowska Paulina fot. Get the Blesing

Mieszanka stylów i osobowości

Jakub Krukowski Era Jazzu – Aquanet Jazz Festival, [email protected] Poznań, 13-18 kwietnia 2016 r.

Bogaty i zróżnicowany program te- śmy okazję wysłuchać tych, którzy gorocznej Ery Jazzu stwarza poku- dopiero wyznaczają kierunek swo- sę oceny kondycji współczesnego jej kariery. jazzu. Oczywiście wyciąganie do- głębnych wniosków na podstawie Aquanet Jazz Festival, bo taką na- tych kilku koncertów z góry skaza- zwę przyjęło oficjalnie to wydarze- ne jest na porażkę, patrząc jednak nie, rozpoczął koncert formacji Get na życiorysy zaproszonych arty- the Blessing w klubie Blue Note. Po- stów – ich pochodzenie, styl wyko- chodzący z Bristolu kwartet znany nywanej muzyki, różny wiek – nie ze współpracy, z tak znanymi gru- sposób uciec od pytania, czy mu- pami jak Portishead czy Radiohead, zycy mają jeszcze do zaoferowania zatytułowano Portishead Jazz. Na cokolwiek nowego? Pytanie tym pierwszy rzut oka, typowy jazzowy bardziej zasadne, że oprócz wystę- zespół – trąbka, saksofon, gitara ba- pów artystów o ugruntowanej po- sowa i perkusja – jednak po skie- zycji w światowym jazzie, mieli- rowaniu oczu na podłogę okazało JazzPRESS, maj 2016 |89 się, że wspiera ich cała masa elek- tronicznych efektów. Całość jed- nak świetnie współgrała. Koncert, wbrew tytułowi, nie miał wyłącz- nie trip hopowej maniery, najbliż- sze temu gatunkowi utwory jak Lit- tle Ease brzmiały wciąż jazzowo i naprawdę świetnie. Doceniam pra- cę zwłaszcza Jake’a McMurchie'ego na saksofonie i Pete’a Judge'a na trąbce – oprócz porywającej gry, jednocześnie operowali wspomnia- ną elektroniką, zapętlając poszcze- gólne partie i modulując na żywo odgrywane dźwięki.

Drugiego dnia festiwal prze- niósł się do klubu Piano Bar, któ- ry gościł, jakże mogłoby być ina- czej, pianistę – młodego Brytyjczy- ka Anthony’ego Stronga. Artysta, Anthony Strong, fot. Paulina Krukowska który odniósł komercyjny sukces na rodzimej scenie, zdaje się po- dążać śladami o pięć lat starszego Spokojny, swingujący nastrój nie trwał jednak dłu- Jamie’ego Culluma, grając przebo- go. Już następnego dnia, ponownie w Blue Note, wy- jowy i przystępny jazz. Koncert, za- brzmiał bowiem żywiołowy dźwięk gitary legen- tytułowany Singin’ & Swingin’, obej- darnego Jamesa „Blood” Ulmera. 76-letni weteran mował głównie interpretacje zna- jazzu i bluesa powrócił do Poznania po 16 latach, by nych standardów, między innymi zagrać w ramach, prawdopodobnie ostatniej, trasy Nata Kinga Cole'a, Stevie’ego Won- koncertowej w Europie. Niestety nie było mi dane dera i Kurta Ellinga. Mnie szczegól- uczestniczyć w tym wydarzeniu, niemniej z kilku nie przypadło do gustu wykona- źródeł wiem, że mimo wieku Ulmer nie stracił wi- nie As Time Goes By, które usłyszeć goru i wciąż porywa publiczność. można również na ostatniej płycie On a Clear Day. Nie zabrakło też au- Czwarty dzień był najintensywniejszym z całe- torskich kompozycji ze wszystkich go Festiwalu. Galowy koncert odbył się w Centrum czterech albumów artysty. Warto Kultury Zamek, trwał cztery godziny i został po- tu wyróżnić Gambling Man Blues, z dzielony na trzy części. Mimo iż niekwestionowa- debiutanckiego Guaranteed!. ną gwiazdą był pochodzący z Chicago saksofoni- 90| Koncerty / Relacje fot. Paulina Krukowska Paulina fot.

Maciej Fortuna, Krzysztof Dys sta Chico Freeman, był to wieczór iście poznań- ski. Pierwszą część wypełniły kompozycje inspiro- Chico Freeman wane muzyką urodzonego w Poznaniu Krzysztofa Komedy, autorstwa trębacza Macieja Fortuny i pia- nisty Krzysztofa Dysa. Obaj artyści o niewątpliwie znany z zeszłorocznego Blue Note uznanej renomie mają w swoich życiorysach waż- Competition Night Vision Dawida. ne związki z Poznaniem. Niestety koncert składał Indywidualnie porywał zwłasz- się jedynie z czterech utworów i zamknął się w 30 cza rodowity poznaniak Mateusz minutach. Rozumiem napięty program festiwalu, Brzostowski. ale upamiętnienie 85. urodzin Komedy zasługiwa- ło na nieco większy rozmach. Na koniec wystąpił Chico Freeman, nie był to jednak koncert typowy. Druga część wiązała się z wręczeniem nagrody Ery Specjalnie na Erę Jazzu, nawiązał Jazzu, której laureatem został Dawid Kostka. Mło- współpracę z młodymi muzykami dy gitarzysta (absolwent Akademii Muzycznej w – tymi samymi, którzy dopiero co Poznaniu) zaprezentował skład swojego kwarte- opuścili scenę. Początkowe kompo- tu, grając pięć głównie autorskich kompozycji. Ze- zycje zagrane zostały w kwartecie spół tworzą bracia: Dawid (gitara) i Damian Kost- bez Dawida Kostki, który dołączył ka (kontrabas), Jacek Szwaj (fortepian) oraz Mate- dopiero na dwa ostatnie utwory. Je- usz Brzostowski (perkusja) – warto zapamiętać te stem pod wielkim wrażeniem Fre- nazwiska. Panowie są już laureatami kilku presti- emana, widać że czerpał niesamo- żowych nagród, a koncert pokazał, że stać ich na witą radość z tej współpracy, nieraz dużo więcej. W pamięci zostało mi zwłaszcza De- podkreślał, jak bardzo zaskoczył go eply Concealed, autorstwa Damiana Kostki, oraz poziom gry Polaków. Podobało mi JazzPRESS, maj 2016 |91

China Moses, fot. Paulina Krukowska

się zwłaszcza, że po każdym utworze, jak prawdzi- wy mentor, na moment schodził ze sceny, by zespół mógł rozwinąć się w improwizacjach, do czego ży- wiołową gestykulacją ciągle zachęcał. Usłyszeliśmy głównie repertuar z nowego albumu Spoken Into Existence oraz kilka starszych kompozycji – świetne Dat Dere Bobby'ego Timmonsa, połączone z wykła- dem Freemana o magii Chicago i jego mieszkań- ców. Wspaniały wieczór, każda jego część mogłaby stanowić odrębne wydarzenie.

Ostatnie dwa dni należały do kobiet. Dwa fanta- styczne głosy, podczas dwóch zupełnie innych kon- certów. Z jednej strony Deborah J. Carter i subtelne interpretacje kompozycji Duke’a Ellingona, z dru- giej China Moses i jej energetyczne show. Niedziel- ny wieczór w Piano Bar z Carter przeniósł słucha- czy w czasy klasycznego jazzu. Czarująca wokalist- ka oprócz standardów Ellingtona zaśpiewała utwo- ry inspirowane jego twórczością, wszystkie w bar- dzo ciekawych aranżacjach własnych bądź towa- rzyszących jej muzyków – Leo Bouwmeestera (for- tepian) oraz Marka Zandvelda (gitara basowa), tworzących trio instrumentalistów z perkusistą Dawid Kostka, Deborah J. Carter fot. Paulina Krukowska Gunnarem Graafmansem. Dwie godziny świetnej muzyki śpiewanej w kameralnej atmosferze przez 92| Koncerty / Relacje wybitną wokalistkę, a jednocześnie bardzo ciepłą i słyszeć ją na żywo to zupełnie inne sympatyczną osobę. doznanie.

Poniedziałkowe zakończenie zapowiadane jako Podsumowując tegoroczną edy- najważniejsze wydarzenie całego festiwalu, od- cję Ery Jazzu, w pierwszej kolejno- było się w Teatrze Wielkim. Ranga koncertu i ści trzeba docenić rozmach, z ja- eleganckie wnętrza gmachu w żaden sposób nie kim organizatorzy przygotowali stremowały wokalistki Chiny Moses i jej młode- festiwal. Cztery miejsca, sześć dni go zespołu. Koncert zatytułowany Tribute to Cra- i osiem całkowicie różnych kon- zy Blues (nazwa jej poprzedniego albumu) został certów, dodając wyprzedane bile- nieoczekiwanie zmieniony na Breaking Point and ty – mieliśmy w Poznaniu najpraw- more. Niby nic szczególnego, a jednak staliśmy się dziwsze święto jazzu! Do tego nie świadkami premierowego wykonania materiału sposób pominąć ciekawej selek- z najnowszej, nieopublikowanej jeszcze płyty, na- cji artystów. Rzadko zdarza się do- granej w nowym składzie, z materiałem całkowi- świadczyć takiej mieszanki stylów cie autorskim. Przedsmak stanowi dostępna od i osobowości podczas jednej impre- paru dni EP-ka Whatever z czterema utworami, zy, po zeszłorocznej edycji można zagranymi również i tego wieczoru. Nowy skład już stwierdzić, że to jej specyfika. to przede wszystkim Luigi Grasso, 30-letni sakso- Oczywiście wielka w tym zasługa fonista z Włoch (polecam twórczość jego kwarte- Dionizego Piątkowskiego, bez jego tu), który jest dyrektorem muzycznym projektu zaangażowania tak duży festiwal Breaking Point. pewnie nigdy by się nie odbył.

Było to show w czystej postaci, pełne energii, luzu i Czy muzycy mają więc jeszcze do prawdziwej pasji do muzyki. Artystka od razu zła- zaoferowania coś nowego? To chy- pała fantastyczny kontakt z publicznością – żar- ba oczywiste. Zdaje się, że poznań- towała, tańczyła oraz przede wszystkim śpiewa- ski Aquanet Jazz Festival odbył się ła swoim niezwykłym, mocnym głosem. Fenome- po to, by tę tezę dobitnie potwier- nalne wykonania takich utworów, jak Breaking Po- dzić. Świeże interpretacje popular- int, Whatever czy Move Over (cover Janis Joplin z al- nych standardów, połączenie jazzu bumu Moses Crazy Blues), brzmiały w operze nie- i elektroniki, czy w końcu prezen- samowicie. Na koniec, po długich owacjach na sto- tacja nieprzeciętnych umiejętno- jąco, artystka bisowała jeszcze dwukrotnie, koń- ści młodych muzyków – mieliśmy cząc utworem Blame Jerry, z wyimaginowanego tu wszystko. Poznań może pochwa- musicalu, na podstawie serialu Gotowe na Wszyst- lić się naprawdę ważnym wydarze- ko – czyste szaleństwo! China Moses to wokalist- niem. Oby nowy sponsor i liczna ka stworzona do takich występów, bardzo lubię publiczność nie straciły zapału do jej płyty (polecam zwłaszcza tę poświęconą twór- wspierania i uczestniczenia w tak czości Dinah Washington This One's for Dinah), ale ciekawych imprezach. JazzPRESS, maj 2016 |93 ka ł fot. Katarzyna Kukie Katarzyna fot.

Alan Wykpisz, Mateusz Śliwa,

Jazz najwyższych lotów

Festiwal Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krakowie, Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, Radio Kraków, 24-30 kwietnia 2016 r. (relacja z koncertów 24 i 25 kwietnia, Anna Piecuch zdjęcia z koncertów 28 i 29 kwietnia) [email protected]

Międzynarodowy Festiwal Starzy i Lepiej niż w filmie Młodzi, czyli Jazz w Krakowie stał się jednym z najważniejszych wy- Tegoroczna XXII edycja rozpoczę- darzeń muzycznych w naszym ła się koncertem jednego z najwy- kraju, skupiającym czołówkę mu- bitniejszych obecnie perkusistów zyków różnych pokoleń i nurtów światowego jazzu – Antonio Sán- jazzu. Wiodącym jego celem jest cheza. Zdobywca nagród Gram- zestawienie debiutujących jazz- my za albumy nagrane z Patem manów z weteranami oraz umoż- Methenym oraz ścieżkę muzycz- liwienie im nawiązania nici twór- ną skomponowaną do filmu Bird- czego porozumienia. Ten wzniosły man wystąpił po raz pierwszy w cel przyświeca każdej z festiwalo- Polsce, prezentując swoje najnow- wych odsłon, czyniąc to muzyczne sze kompozycje. Towarzyszyło mu święto wyjątkowym na tle innych znakomite trio Migration, w któ- festiwali jazzowych w Polsce. rego skład wchodzą: saksofonista 94| Koncerty / Relacje ka ł fot. Katarzyna Kukie Katarzyna fot.

Piotr Orzechowski, Mateusz Śliwa, Alan Wykpisz, Dawid Fortuna

Seamus Blake, pianista John Escreet oraz kontra- ną oraz o szacunku dla twórczości basista Matt Brewer. Chopina. Następnie zapowiedział pierwszą, najnowszą kompozycję – Ta inauguracja z pewnością na długo zapisze się za- Meridan Suite. równo w pamięci melomanów, jak i samych muzy- ków. Narracja koncertu przypominała filmową – z Nawiązanie do klasycznej formy niespodziewanymi momentami oraz wielką ener- barokowego tańca znamionowa- gią emanującą ze sceny. Swój koncert Sánchez na- ło jedynie cechy strukturalne dzie- znaczył aurą motoryki filmu Birdman. Wyzwoliło ła – jego wieloczęściowość. Sed- ją niespodziewane końcowe solo, w którym zawarł nem utworu okazało się połącze- frazy ścieżki dźwiękowej ze wspomnianego dzie- nie wielu stylistyk jazzowych i oko- ła. Owładnął swą muzyczną wyobraźnią, popartą ło jazzowych. Muzycy przejrzyście wielką sprawnością techniczną. naznaczyli różne idiomy poprzez zmieniającą się instrumentację – Koncert odbył się w kameralnej sali Muzeum Sztu- z akustycznej na elektroniczną – ki Japońskiej Manggha. To niewielkich rozmiarów oraz zróżnicowany puls rytmicz- miejsce sprzyjało wytworzeniu atmosfery blisko- ny – niekiedy funkowy, innym ra- ści pomiędzy muzykami a publicznością. Sánchez zem swingowy, a momentami w rozpoczął występ krótkim wstępem, w którym konwencji muzyki rockowej. Krzyk wspomniał o swych inspiracjach muzyką klasycz- instrumentalny, przedęcia, suro- JazzPRESS, maj 2016 |95

Dawid Fortuna, Piotr Orzechowski, fot. Katarzyna Kukiełka we, przesterowane elektroniczne narracji w lirycznym tonie, po czym nastąpił ist- brzmienia, polirytmiczne, łama- ny wir pasaży, w zawrotnym tempie, o wzmożonej ne frazy, wybujałe i nieokrzesane ekspresji, z selektywnością i techniczną precyzją. tempa – wszystko stopione w jed- Wielką kreatywnością wykazał się również piani- nym dziele. Sánchez po raz kolej- sta John Escreet. Ekwilibrystycznie poruszał się on ny dowiódł swej wielkiej inwen- pomiędzy dwoma instrumentami – akustycznym cji kompozytorskiej. W kompozy- fortepianem a syntezatorem. Wykreował osobli- cji zawarte zostały bowiem liczne we brzmienia dopasowane do tła rytmicznego. Jego konteksty muzyczne. Jej podbudo- grę cechowała różnorodność i wielka determinacja wa intelektualna skłaniała do ak- do walki ze szwankującym sprzętem nagłośnienio- tywnego słuchania. wym. Niedopracowanie tego elementu przez aku- styków, niestety, nieco zaburzyło odbiór muzyki. W zaprezentowanej rozbudowanej Sánchez z kolei nie starał się dominować. Jego sola Meridan Suite nie zabrakło miej- były wyważone i współgrające z ogólnym nastro- sca na indywidualne wypowie- jem kompozycji. Swój popisowy występ artysta zo- dzi dźwiękowe muzyków. Wybit- stawił na sam koniec koncertu. ne solo, bez towarzyszenia pozo- stałych instrumentalistów, wyko- Muzycy w odpowiedzi na entuzjazm publiczno- nał saksofonista Seamus Blake. Za- ści po wykonaniu suity, zaprezentowali utwór do- czął od subtelnych brzmień, wolnej datkowy. Był nim Nighttime Story z płyty New Life, 96| Koncerty / Relacje ka ł fot. Katarzyna Kukie Katarzyna fot. Mateusz Gawęda, Dominik Mietła, Marcin Ślusarczyk którą Pat Metheny określił jako kę. Fragment ścieżki dźwiękowej do Birdmana wy- przełomową i symbolizującą wiel- brzmiał lepiej niż w filmie. Muzyka obroniła się ki krok naprzód w twórczości Sán- bez dopełnienia wizualnego. Pomimo redukcji ob- cheza. Kompozycja utrzymana w sady jedynie do perkusji, zbudował ujmującą złożo- tonie balladowym pozbawiona zo- nością i różnorodnością muzyczną opowieść. stała wszelkiej elektroniki – pozo- stały jedynie naturalne, akustycz- Pamięci Mistrza ne brzmienia. Contemplation – takim tytułem opatrzył ostatnią W sentymentalnym nastroju, ze ze swoich płyt zmarły niedawno Janusz Muniak stonowaną w leniwym tempie mu- – wybitny saksofonista, pedagog, kompozytor oraz zyką koncert zmierzał ku końco- wielka osobowość artystyczna. W tonie tego dzie- wi. Stan ten przerwał niespodzie- ła utrzymany był poniedziałkowy koncert – drugi wanym powtórnym wejściem na dzień festiwalu Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krako- scenę lider zespołu – Antonio Sán- wie. Wieczór wypełniły bowiem ulubione standar- chez. Wprawił w zdumienie swą dy legendy krakowskiego jazzu – jak zwykło się o wyzwoloną, motoryczną i prze- nim mawiać. Piwniczne wnętrze klubu U Muniaka pełnioną ekspresją grą. Absolwent na Floriańskiej – kuźni wielu wybitnych młodych kuźni największych talentów mu- jazzmanów – zastąpiło studio koncertowe Radia zycznych – Berklee College of Mu- Kraków. Pozostała jednak atmosfera, pełna swobo- sic – pokazał niebywałą techni- dy i twórczej komunikacji, jak podczas jam session, JazzPRESS, maj 2016 |97 na których muzyk grywał z młody- mi adeptami muzyki improwizo- wanej.

Koncert Mistrz i uczniowie wpisał się w główne założenie festiwa- lu, gdyż połączył różne pokolenia muzyków. Ci przybyli w jednym, wspólnym celu – aby złożyć hołd wielce zasłużonemu dla polskie- go jazzu artyście. Namiastkę obec- ności Janusza Muniaka zapewniły liczne wspomnienia, a także aneg- doty z nim związane, przytoczone przez jego muzycznych towarzy- szy – Jana Ptaszyna Wróblewskiego Sławomir Pezda, Bartłomiej Prucnal, fot. Katarzyna Kukiełka i Zbigniewa Namysłowskiego (od- tworzono nagrania ich wypowie- dzi, które dotyczyły ich relacji z bo- Contemplation (2015). Wprowadził w świat pogłę- haterem wieczoru) oraz gospoda- bionej wrażliwości Muniaka. Jak sam wspomniał rzy wydarzenia – wybitnego kryty- w wywiadzie dla Jazz Forum, „jazz jest dlatego tak ka muzycznego Antoniego Krupę osobliwie piękny, bo możliwe jest w nim swobodne oraz organizatora festiwalu Grze- kształtowanie wypowiedzi, a przez to przekazanie gorza Motykę. Odczytane zostały całej gamy uczuć ludzkich”. To właśnie z wielkiego także fragmenty rozmów z Munia- emocjonalizmu i konsekwencji w realizacji włas- kiem z książki Krupy Miasto błękit- nej artystycznej drogi, naznaczonej pokorą i otwar- nych nut, czyli historia krakowskie- tością na innych, był znany. Podczas koncertu moż- go jazzu i nie tylko, w których opisał na było odnieść wrażenie, że jego postawa znajduje on swoje doświadczenia ze współ- naśladowców w osobach debiutujących, a już zna- pracy z Krzysztofem Komedą. komitych muzykach.

Przede wszystkim jednak muzy- Saksofonista Bartłomiej Noszka oraz puzonista ka – odzwierciedlająca osobowość Bartosz Pernal zagrali z wyczuciem, dojrzale. Za- twórczą jazzmana – potęgowała chowali balans pomiędzy formą a treścią – nie roz- wrażenie bliskości jego ducha. Sen- mywały ich muzycznych wypowiedzi nadmier- tymentalną aurę przyniósł zapre- ne popisy techniczne. Dla tych młodych artystów z zentowany w początkowej odsło- pewnością był to moment wyjątkowy, bowiem za- nie koncertu utwór Alone Together grali z muzykami zespołu Muniaka, w skład któ- ze wspomnianego wydawnictwa rego weszli: saksofonista Marcin Ślusarczyk, kon- 98| Koncerty / Relacje trabasista Maciej Adamczak, perkusista Łu- kasz Żyta i pianista Wojciech Groborz, a tak- że u boku samych Piotra Barona i Piotra Wyleżoła.

W końcowej fazie muzycznego spotkania za- brzmiały ulubione standardy jazzowe Mu- niaka: Body and Soul, In a Sentimental Mood i Love Letters. Pojawili się goście specjal- ni, przywołani już saksofonista Piotr Baron oraz pianista Piotr Wyleżoł. Niestety, zabra- kło zapowiadanego podopiecznego Munia- ka – pianisty Pawła Kaczmarczyka. Muzycz- nie ta część wprowadziła więcej elementów niespodziewanych. Pełne swobody, naprze- mienne improwizacje, z których wyłania- ły się odmienne osobowości artystów, stwo- rzyły pełną dynamizmu narrację. Piotr Ba- ron jak zwykle zagrał doskonale, barwą so- czystą, dźwięczną i pełną. Jego improwizacje sprawiały wrażenie bardzo przemyślanych i wyważonych. Piotr Wyleżoł zaś, praktyku- jący na bieżąco repertuar standardów jazzo- wych podczas cyklicznych koncertów w kra- kowskim Harris Piano Jazz Barze, udowod- nił, że osiągnął w nim mistrzostwo.

Koncert ukazał pełnię działalność artystycz- nej Janusza Muniaka. Z szerokiej perspekty- wy przybliżona została jego sylwetka, przede wszystkim jako człowieka o wielkiej wrażli- wości, który swoją pasją dzielił się z innymi. Przepełniona jego duchem muzyka rezono- wała tym mocniej w dobrej przestrzeni aku- stycznej. Artyści zagrali z wielkim zrozumie- niem idei gry kolektywnej – było selektyw- nie i precyzyjnie – jakby gdzieś z boku dyry- Marcin Ślusarczyk, Cyprian Baszyński, Dominik Mietła, gował nimi ich mistrz, mentor i przyjaciel – Piotr Południak, Sławomir Pezda, Bartłomiej Prucnal, Dawid Fortuna, Mateusz Gawęda, fot. Katarzyna wspaniały polski jazzman Janusz Muniak. Kukiełka JazzPRESS, maj 2016 |99 mierczak ź aw Ka aw ł fot. Rados fot.

Mats Gustafsson, Ingebrigt Håker Flaten, Paal Nilssen-Love

Mocne otwarcie

Katowice JazzArt Festiwal, Klub Hipnoza, 25-30 kwietnia 2016 r. Rafał Zbrzeski (relacja z koncertu 25 kwietnia) [email protected]

Piątą edycję Katowice JazzArt Fe- mii zmiażdżyli mnie totalnie swo- stival otworzył koncert jednej z ja muzyką, a finał z gościnnym moich ulubionych grup na współ- udziałem Joe McPhee był nieziem- czesnej scenie freejazzowej. Choć skim i niezapomnianym zwień- umieszczanie The Thing w szu- czeniem tamtego występu. W stoli- fladzie z tylko jedną etykietką cy Górnego Śląska obyło się bez go- wydaje się być krzywdzące dla ści, nie zabrakło za to energii, któ- tej niezwykle wyrazistej forma- rą chłonęła licznie zgromadzona cji. W muzyce zespołu krzyżują tego wieczoru publiczność, mimo się bowiem wpływy free, punku, że koncert odbywał się w ponie- noise’u, garage rocka i wszystkie- działek. Organizatorzy pozostawili go, co znajduje się pomiędzy tymi w klubie goły parkiet, co w zamy- gatunkami. śle miało chyba podkreślić rocko- we elementy w muzyce skandy- Koncert w katowickim klubie Hip- nawskiego trio – w końcu, jak wia- noza był moim drugim spotka- domo, na większości koncertów niem z The Thing na żywo. Trzy jazzowych słuchacze siedzą wy- lata temu w krakowskiej Alche- godnie i delektują się muzyką. 100| Koncerty / Relacje

tach inspirował się grą Igora Cava- lery na albumie Roots Sepultury. Oczywiście pozostali członkowie grupy nie pozostawali w tyle – In- gebrigt Håker Flaten po mistrzow- sku łączył punkową ekspresję z improwizacją, a Gustafsson, zmie- niając co jakiś czas instrumenty, przewodził całości z pomocą swo- jego agresywnego, chropowatego tonu.

Można z całą pewnością stwier- dzić, że publiczność otrzymała to, po co przyszła – nie sądzę by na sali był ktoś przypadkowy, a po mi- nach słuchaczy wnioskuję, że po- dobało się zdecydowanej większo- ści zebranych. Na koniec wystę- pu zespół zaskoczył mnie (i chyba nie tylko mnie) dość mocno, wy- chodząc poza formułę freejazzo-

Mats Gustafsson, Ingebrigt Håker Flaten, Paal Nilssen- wego power trio, z którą są kojarze- -Love, fot. Radosław Kaźmierczak ni. Co prawda Joe McPhee nie poja- wił się osobiście, ale to jemu Mats Mats Gustafsson, Ingebrigt Håker Flaten i Paal Gustafsson zadedykował ostatni Nilssen-Love – co było łatwe do przewidzenia – utwór tego wieczoru – spokojny, za- nie zagrali dźwięków, przy których można by było grany bardzo oszczędnie, praktycz- oddawać się romantycznym rozmyślaniom. The nie na granicy słyszalności. Zasłu- Thing na scenie wygenerowało moc, której nagra- chany oczekiwałem, że machina nia studyjne są zaledwie odbiciem. Ich muzyka za moment ruszy i ponownie przy- podszyta pierwotną, nieokiełznaną siłą eksplodo- wali między oczy ścianą dźwięku. wała w nawałnicy dźwięków. Muzycy tria – z ma- Ku mojemu zdziwieniu nic takie- łymi wyjątkami – nie bawili się w subtelności, wy- go nie nastąpiło. Muzycy pożegnali mierzając kolejne dźwiękowe ciosy oparte na mo- się i oklaskiwani zeszli ze sceny po carnej grze Nilssen-Love’a. W trakcie występu od- bardzo dobrym występie z trochę niosłem wrażenie, jakby bębniarz w kilku momen- nieoczekiwanym zakończeniem. JazzPRESS, maj 2016 |101

Mike Parker, Sławek Pezda, Frank Parker, fot. Piotr Banasik

Jazz na dopalaczach

Basia Gagnon [email protected] Kraków, Pracownia Pod Baranami, 8 kwietnia 2016 r.

Mike Parker, kontrabasista i kom- sie jesienią 2015 roku (trzydzieści koncertów w sześ- pozytor rodem z Nowego Jorku, za- ciu krajach Europy, w ciągu trzydziestu sześciu dni) domowił się w Krakowie na do- w Krakowie zaprezentował swój trzeci album Alive bre. Na muzycznej scenie za ocea- Out There, nagrany z Frankiem Parkerem na per- nem pojawił się w wieku siedem- kusji i Sławkiem Pezdą na saksofonie tenorowym. nastu lat grając funk, rock i jazz. Pojawiał się w nowojorskich klu- Debiutancka płyta Parkera Prelude powstała jeszcze bach, na scenach Europy i Amery- w Nowym Jorku. Ze zmienionym, polskim kwinte- ki z muzykami tej rangi co: John tem Mike Parker’s Unified Theory (Dawid Fortuna Scofield, Chris Potter, Antonio Sán- –perkusja, Bartek Prucnal – saksofon altowy, Sła- chez i Eric Harland. Grę na kontra- wek Pezda – saksofon tenorowy, Cyprian Baszyń- basie szlifował z takimi sławami ski – trąbka) nagrał świetnie przyjęte Embrace The jak Scott Colley, Reid Anderson czy Wild. Alive Out There to ascetyczna forma trio w na- Reuben Rogers. Po imponującej tra- graniach na żywo na ostatniej trasie. 102| Koncerty / Relacje

„Wypracowaliśmy nasz styl (sound) podczas kon- Po nastrojowej kompozycji stale z certów na żywo, więc płyta live jest tego natural- Parkerem współpracującego Bryso- ną konsekwencją. Nagranie studyjne daje możli- na Barnesa Unwritten, zawył Her- wość wypracowania perfekcyjnego dźwięku, ale mit the Dog – dosłownie, w wyko- myślę, że to, co nas wyróżnia, to energia jaką two- naniu Pezdy, który ze swojego in- rzymy, biorąc pod uwagę, że są to tylko trzy aku- strumentu wydobywa niebywałe styczne instrumenty. Nagranie na żywo najle- dźwięki. Pierwszy set zakończyła piej to oddaje, bez względu na niedoskonałości” – Arctica – utwór otwierający płytę – mówi lider. zdecydowanie mój ulubiony. W tej przepięknej, nostalgicznej kompo- Pracownia jest nowym dodatkiem do szacownej zycji Parkera, jak i w drugim utwo- Piwnicy pod Baranami. Bardziej przestronna, z ob- rze, zagranym po przerwie Thread- szerniejszą sceną i zapleczem barowym (niestety bare, trio wymalowało całe spek- czasem kolidującym dźwiękowo z koncertem), za- trum, od rockowej drapieżności, pełniła się w piątkowy wieczór regularnymi by- przez klasyczną wrażliwość, zaska- walcami Piwnicy i fanami muzyki tego trio, któ- kujące faktury awangardy, aż do re w Krakowie ma już swoją publiczność. Po sta- harmonicznej różnorodności no- tecznej wersji Four in One Monka na rozgrzewkę, woczesnego jazzu. trio pokazało pazur znaną już z poprzedniej płyty kompozycją Parkera Rob Ford 4 pm. Ten dynamicz- Parker ma wyobraźnię kompozy- ny żart z chwytliwą frazą swoją nazwę zawdzięcza tora i dojrzałość lidera, który po- burmistrzowi, który gustuje w nielegalnych używ- trafi zainspirować swoich part- kach, a jego wykonanie doskonale ten charakter nerów do eksploracji wszelkich oddawało – jazz na dopalaczach. możliwych kierunków i badania granic własnych instrumental- Siłą tego zespołu jest nie tylko bezsprzeczne do- nych możliwości. Sławek Pezda do świadczenie każdego z muzyków (Frank Parker to charakterystycznego już ryku no- weteran zespołu Kurta Ellinga, dwukrotnie nomi- sorożca dodał jedwabiste dźwię- nowany do Grammy, Sławek Pezda ma już ugrun- ki indiańskich piszczałek i syre- towaną pozycję na polskiej scenie nie tylko jazzo- nę lotniskowca. Frank Parker bez- wej), ale liczba zagranych wspólnie godzin. Ich war- błędnie malował tło oryginalny- ta uwagi płyta jest pełnokrwista, wbrew minima- mi, nienachalnymi sekwencjami listycznemu składowi. Brak instrumentu harmo- rytmów, a po zapierających dech nicznego daje muzykom, porozumiewającym się solówkach lśnił, jak Kobe Bryant bez zbędnych gestów, możliwość tworzenia różno- po meczu. Warto wybrać się na rodności faktur i barw, przy zachowaniu harmo- koncert, a jeśli nie, to posłuchać nicznie otwartego brzmienia, a sama nazwa Mike tej płyty. Parker’s Trio Theory odzwierciedla ambicje mu- zyczne lidera. JazzPRESS, maj 2016 |103 fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

Piotr Baron, Jacek Niedziela-Meira, Frank Parker Jazz na 100-lecie Mokotowa

Andrzej Kowalczyk Festiwal Jazz dobry nad Dolinką, Warszawa, [email protected] Służewski Dom Kultury, 15-17 kwietnia 2016 r.

8 kwietnia 1916 roku gubernator tu Audiowizualnego. Cieszyć może też to, że zarząd warszawski – niemiecki generał dzielnicy Mokotów zdecydował się na jazzową wer- Hans Hartwig von Beseler – podpi- sję obchodów stulecia. sał dekret o przyłączeniu do War- szawy 82,1 km² podmiejskich tere- W przygotowanie wydarzenia włączyła się Fun- nów, w tym Mokotowa. To zupeł- dacja EuroJAZZ (do której należą JazzPRESS i Ra- nie niejazzowe wydarzenie sprzed dioJAZZ.FM), która od samego początku swoje- stu lat stało się pretekstem do cał- go istnienia związana jest z tą dzielnicą. Oczywi- kiem jazzowej celebracji okrągłego stym również był wybór Służewskiego Domu Kul- jubileuszu warszawskiego Mokoto- tury jako współorganizatora. Festiwal Jazz dobry wa. Jazz jest przecież na Mokotowie nad Dolinką był kontynuacją cyklu koncertów or- stale obecny dzięki działaniom lo- ganizowanych pod tą nazwą przez prezesa Fun- kalnych domów kultury, Warszaw- dacji EuroJAZZ Jerzego Szczerbakowa, właśnie w skiego Towarzystwa Muzycznego, SDK. Ten dom kultury dysponuje obecnie obiek- a także prężnie działającego w no- tem nagrodzonym za projekt architektoniczny, wej siedzibie Narodowego Instytu- nowoczesną salą koncertową, świetnym nagłoś- 104| Koncerty / Relacje fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

Kazimierz Jonkisz Maciej Adamczak nieniem i oświetleniem, znakomitą infrastruk- spół Wisła Hot 5. Pojawił się rów- turą, w odróżnieniu od pamiętanych przez nieco nież klasyczny element w posta- starszych obecnie bywalców domów kultury pa- ci koncertu otwierającego festiwal protek, sosnowych boazerii i herbatek w szklan- – wystąpił zespół Dixie Warsaw kach na spodeczku. Jazzmen. Jazzową warstwę wizual- ną zapewniała wystawa wykona- Ze względu na kontekst festiwal nie był specjali- nych przez Kubę Majerczyka okła- stycznym wydarzeniem kierowanym do fanów dek naszego magazynu. jazzu, ale raczej jazzowym świętem, otwartym tak- że dla tych, którzy jazzu na co dzień nie słuchają Nie zabrakło oczywiście także tego, lub uważają za coś nieprzyjaznego. Dlatego – zgod- co w każdym jazzowym wydarze- nie z nazwą naszej fundacji – duży nacisk położo- niu najważniejsze: solidnej por- ny był na jego popularyzację. Służyły temu: wykład cji jazzu na najwyższym poziomie. z historii jazzu prowadzony przez redaktora Ro- Moc emocji zapewniły dwa kon- cha Sicińskiego, warsztaty jazzowe dla dzieci Mar- certy: Heavy On Swing i Kazimierz ty Grzywacz-Bogusławskiej, a także seans kultowe- Jonkisz Jazz Energy. go Noża w wodzie z muzyką Komedy i potańców- ka do muzyki swingowej, granej na żywo przez ze- Heavy on Swing to projekt Pio- JazzPRESS, maj 2016 |105 tra Barona, Jacka Niedzieli-Meiry i Franka Parkera. Klasyczne ma- instreamowe jazzowe trio bez in- strumentu harmonicznego, oparte na mistrzowskim wykonaniu i sile jazzowych standardów. Co prawda Jacek Niedziela-Meira w koncercie wziąć udziału nie mógł, ale godnie i skutecznie zastąpił go znakomity Maciej Adamczak. O samym Pio- trze Baronie i Franku Parkerze nie ma co wspominać – wszak to mi- strzowie gatunku i ta opinia w stu procentach się potwierdziła.

W nieco podobnej formule, bo bez fortepianu czy gitary, zagrał rów- nież zespół legendarnego perku- sisty Kazimierza Jonkisza. Towa- rzyszyli mu Borys Janczarski i To- masz Grzegorski na saksofonach oraz Wojciech Pulcyn na kontra- basie. Zespół w większości zapre- zentował materiał z nominowanej do nagrody Fryderyk płyty 6 hours with Ronnie. Sala widowiskowa Słu- żewskiego Domu Kultury nie eks- plodowała z emocji chyba tylko dla- Włodzimierz Pulcyn, Piotr Baron tego, że została solidnie zaprojekto- wana przez architektów i wykona- na przez budowlańców. Wypełnio- certach dowiodły, że dobry jazz może być przyjazny na była tego wieczoru publicznoś- nawet dla mało wyrobionego odbiorcy. Mamy też cią ponad miarę – widzowie zajmo- dowód na to, że jazzowe wydarzenia godnie uświet- wali każdy skrawek wolnej prze- ni każde, nawet wydawałoby się niejazzowe święto. strzeni, łącznie z podłogą, siedząc „po turecku” przed samą sceną. Obydwa koncerty transmitowane były przez Radio- JAZZ.FM. Słowa uznania należą się Jarkowi Regul- Frekwencja przekraczająca pojem- skiemu, odpowiedzialnemu za realizację dźwięko- ność sali oraz bisy po obydwu kon- wą koncertów. 106| Koncerty / Relacje a ł fot. Piotr Grucha Piotr fot.

Jorgos Skolias, Marcin Oleś i Bartłomiej Oleś

Wątki etniczne z pełnokrwistym jazzem

Cezary Ścibiorski Warszawa, Studio Koncertowe Polskiego Radia [email protected] im. Witolda Lutosławskiego 16 kwietnia 2016 r.

Bracia Olesiowie od lat są bardzo Tomasz Stańko, Tomasz Szukalski dobrze zadomowieni na polskiej i czy Zbigniew Namysłowski. światowej scenie jazzowej. Ich bo- gaty dorobek, zarówno koncertowy, Poprzednia płyta tria Jorgos Sko- jak i płytowy powstał we współ- lias / Marcin Oleś / Bartłomiej Oleś, pracy z takimi znakomitymi arty- wydana przez For Tune pod tytu- stami jak: Theo Jörgensmann, Da- łem Sefardix, uzyskała tytuł Folko- vid Murray, William Parker, Herb wego Fonogramu Roku 2013. Z mu- Robertson, Ken Vandermark, Ha- zyką z kolejnej, nagranej już jako mid Drake, Brad Mehldau, Chris trio Sefardix i zatytułowanej Mag- Speed czy Erik Friedlander. Jorgos gid, zawitali do Studia Koncerto- Skolias, wokalista o znakomitej wego Polskiego Radia w sobotę, 16 technice śpiewu, wywodzący się z kwietnia 2016 roku. polskiego rocka (grupa Krzak), nie- zwykle wszechstronny, czujący się Z notki informującej o koncercie, równie dobrze w obszarze bluesa, można się dowiedzieć, że Maggid jak i jazzu. Współpracował między oznacza w judaizmie wędrownego innymi z zespołami: Dżem, Osjan i kaznodzieję, przybliżającego słu- Tie Break i takimi muzykami jak: chaczom nauki rabiniczne. Zgod- JazzPRESS, maj 2016 |107 nie z tym znaczeniem trio Sefar- dix oparło swoją muzykę na wąt- kach sefardyjskich, łącząc je nie- mniej z tekstami napisanymi i za- śpiewanymi w języku greckim. W pieśniach słychać też motywy is- lamskiej Afryki, bliskowschodnie, iberyjskie i bałkańskie. Jorgos Sko- lias wnosi tę dozę muzyki etnicz- nej, łącząc ją, w ramach Sefardix, z pełnokrwistym jazzem, o najwyż- szym poziomie europejskim, wy- konywanym przez braci Olesiów.

Muzycy otworzyli występ utworem Tin patridha mu echasa (Straciłem ojczyznę). Kolejnym był I aghapi (Miłość). Utwór Fovos (Strach), roz- począł Bartłomiej Oleś skupionym wstępem perkusji. Od utworu – Kira Maro (Pani Mario) – coraz bar- dziej słychać było, jak bracia, a tak- że wokalista nabierają coraz więcej pewności siebie i coraz częściej po- Marcin Oleś, Jorgos Skolias, fot. Piotr Gruchała zwalają sobie na coraz dłuższe sola. Szczególnie porywające były nie- zwykle bogate melodycznie i jed- tis Thessalonikis (Pożar w Salonikach – lub, jak prze- nocześnie wirtuozerskie impro- komarzając się, zapowiadał Jorgos Skolias: O poża- wizacje basisty, a także oszczędna, rze w Salonikach). Następnie muzycy zagrali Bicha- precyzyjna i równie muzykalna il, o którym wokalista powiedział, że to jest właśnie gra perkusisty. Na ich tle wokalizy tytułowy Maggid, a na koniec zabrzmiał utwór Es- Jorgosa Skoliasa zyskiwały jeszcze thir. Pomiędzy utworami Jorgos Skolias, jak to ma w większej głębi i muzyka coraz bar- zwyczaju, umiejętne rozbawiał widownię. dziej rozgrzewała publiczność. Oczywiście, nie obyło się bez bisu, którym był Kolejnym utworem był nieco dłuż- utwór z poprzedniej płyty. Był to dobry koncert, szy i bardzo bogaty w wyśmieni- który, być może przez przypadek, stanowił świetne te solówki As ipothesume (Załóż- zwieńczenie Record Store Day. my). Dalej, usłyszeliśmy I pirkaja 108| Koncerty / Relacje fot. Mieszko Czarnecki Mieszko fot.

Tomasz Stańko New York Quartet

Nowy Jork w Warszawie, Warszawa w Nowym Jorku

Katarzyna Słocińska [email protected] Warszawa, Teatr Roma, 11 kwietnia 2016 r.

Powiedzieć, że zagrali mistrzow- Tłumnie (co chyba nikogo nie dzi- sko, to nic nie powiedzieć. Ale od wi) zgromadzona publiczność mia- początku. ła okazję posłuchać przede wszyst- kim utworów z wydanego ponad Był poniedziałek 11 kwietnia. Krót- trzy lata temu albumu Wisława. W ko po godzinie 19.00 warszawski Te- programie koncertu pomiędzy ko- atr Muzyczny Roma po brzegi wy- lejnymi melancholijnymi, poważ- pełnił się dźwiękami trąbki, forte- nymi kompozycjami pojawiły się pianu, kontrabasu i perkusji. Jazz utwory energiczniejsze i szybsze. w jednej z najlepszych możliwych Słyszalne i zauważalne było świet- odsłon zaprezentował nie kto inny ne porozumienie między muzyka- jak Tomasz Stańko. Na scenie to- mi – wszystkie zagrane tego wie- warzyszyli mu pozostali muzy- czoru utwory brzmiały bardzo cy tworzący Tomasz Stańko New spójnie i harmonijnie. York Quartet: David Virelles, Reu- ben Rogers, który całkiem niedaw- Szczerze przyznaję, że mam olbrzy- no zastąpił w kwartecie Thomasa mią słabość do jazzu granego na Morgana i Gerald Cleaver. żywo. Porównywalnie olbrzymia JazzPRESS, maj 2016 |109 fot. Mieszko Czarnecki Mieszko fot.

Reuben Rogers, Gerald Cleaver

jest moja słabość do Tomasza Stań- ki. Siłą rzeczy więc koncert w sto- łecznej Romie uwiódł mnie od po- czątku do końca. Zresztą nie tylko mnie, bo w foyer dało się słyszeć wiele pozytywnych komentarzy i zachwytów. David Virelles, Reuben Rogers, Tomasz Stańko

#JazzDoIt! od poniedziałku do piątku, godz. 11:00-13:00 na antenie RadioJAZZ.FM www.radiojazz.fmm fot. Kuba Replewicz Kuba fot. 110| Koncerty / Relacje elazo Ż fot. Konrad Konrad fot.

Szymon Mika, Ziv Ravitz, Max Mucha

Debiut (nie)widzialny

Krzysztof Komorek [email protected] Łódź, Ciągoty i Tęsknoty, 2 kwietnia 2016 r.

31 marca ukazała się płyta tria Szy- dowski temat z Dziecka Rosemary, mona Miki zatytułowana Unse- który wybrzmiał w wersji zdecy- en. Już dwa dni później mieliśmy dowanie niekołysankowej. Muszę okazję posłuchać tej muzyki po raz powiedzieć, że zawsze z drżeniem pierwszy na koncercie, a na miej- serca czekam na wynik porwa- sce premierowej prezentacji muzy- nia się na interpretację tak ograne- cy wybrali łódzkie Ciągoty i Tęsk- go tematu, jak wspomniana wyżej noty. kompozycja. Trzeba mieć bardzo dobry pomysł, a trochę młodzień- Pierwszym sygnałem, że dzieje się czej śmiałości też nie zaszkodzi, coś niezwykłego, była kompozycja żeby przedstawić słuchaczom swo- Szymona Miki Black Sesame. Wpa- ją wersję tak popularnego utworu. dająca w ucho melodia, utwór z za- Szymon Mika, jak się okazało, nie- datkami na przebój. Potem kome- bezpodstawnie rzucił się na głębo- JazzPRESS, maj 2016 |111 elazo Ż fot. Konrad Konrad fot.

Szymon Mika, Max Mucha, Ziv Ravitz

ką wodę. Rosemary’s Lullaby była micznym solowym intro perku- jednym z mocniejszych punktów sji, przypieczętowała decyzję o bi- programu. sie. Muzycy pożegnali nas utwo- rem Cliforda Browna. Wśród wy- Melodyjne kompozycje, stanow- konywanych utworów pojawiły cza i silna gra Ziva Ravitza na per- się także kompozycje nowe, spo- kusji oraz kapitalne solówki Maxa za płyty. Czy oznacza to, że współ- Muchy dopełniły obrazu wieczo- praca będzie kontynuowana? Oby, ru. Koncert – podobnie jak płyta – bowiem koncert jednoznacznie zaczął się i zakończył dwoma wer- pokazał, że ze strony tego tria spo- sjami tytułowego Unseen. Druga dziewać się możemy naprawdę z nich, kończąca występ, z dyna- niezłej muzyki. 112| Koncerty / Relacje fot. Govert Driessen Govert fot.

Gdzie ikony ustępują miejsca nowym bohaterom

Małgorzata Smółka [email protected] Transition Festival, Utrecht, 26 marca 2016 r.

Transition Festival w Utrechcie to go Transition Festival w swoim za- nowy pomysł MOJO na populary- łożeniu ma promować JAZZ, w róż- zacje jazzu w Królestwie Niderlan- nych jego odmianach. Organiza- dów, we współpracy z North Sea torzy piszą o założeniach festiwa- Jazz i Tivoli Vredenburg. 26 marca lu w ten sposób: „Jazz jest żywą ma- odbyła się pierwsza edycja tego fe- terią. W nowym milenium obser- stiwalu i już tego dnia było wiado- wujemy zdecydowanie zmianę po- mo, że następna się odbędzie. Usta- koleniowej warty. Ikony poprzed- lono nawet datę! 7 kwietnia 2017 niego stulecia ustępują miejsca no- roku. wym bohaterom. To <>”. Od dłuższego czasu coraz częś- ciej pojawiają się głosy, że najwięk- Osobiście nie jestem wielką zwo- szy holenderski festiwal – North lenniczką festiwali. Szczególnie Sea Jazz w Rotterdamie – z jazzem tych, których program zamyka ma coraz mniej wspólnego. Dlate- się w tak zwanym „blokken sche- JazzPRESS, maj 2016 |113 ma”. 25 zespołów, w sześciu salach, w ciągu ośmiu godzin. Dla zodia- kalnych Wag, które mają problem z podjęciem decyzji, to prawdziwe wyzwanie. Peter Brötzmann (met Eric Revis & Nasheet Waits), GoGo Penguin, Makaya McCraven, Sons of Kemet, De Beren Gieren, Broken Brass Ensemble, STUFF, Gary Bartz, Logan Richardson, King, Bachar Mar-Khalife, Teus Nobel Kwintet, Yuri Honing Quartet, Reinier Baas & Jesse van Ruller, Temko, Tom Beek Kwintet, Boi Akih, Ibrahim Maalouf, Avishai Cohen, Jungle by Night, Robert Glasper Experiment, Tord Gustavsen i Mark Guiliana. I jak teraz wybrać? Ponieważ zna- lazłam się w Tivoli oficjalnie z ra- mienia JazzPRESSu, bardzo chcia- łam zobaczyć, usłyszeć jak najwię- cej, aby ta relacja była jak najpeł- niejsza. Problem zaczął się już na początku, kiedy chciałam dotrzeć z piętra dziewiątego na parter, aby zobaczyć, chociaż część koncer- tu Marka Guiliana. Nie było szans Peter Brötzmann, Mark Guiliana, fot. Govert Driessen przedrzeć się przez tłum „festiwa- lowiczów”, stojących głównie w kil- Festiwal zaczął się koncertem uznanego holender- kunastometrowych kolejkach do skiego saksofonisty Yuri Honinga i jego kwarte- wielu stoisk z jedzeniem i piciem. tu. Ten bardzo utytułowany artysta promuje swoją Obliczyłam, że zanim dotrę na par- płytę Desire, wydaną w 2015 roku. Jak sam Honing ter i może szczęśliwie dostanę się opowiada o tytułowej kompozycji, ilustruje ona to, do środka, będę musiała już wra- czego pragniemy, a przynajmniej tak nam się wy- cać, aby zdążyć na kolejny koncert. daje, drogę do takiego spełnienia, która jednak ta- Na dziewiątym piętrze. Postanowi- kim spełnieniem się nie kończy. Przede wszystkim, łam cieszyć się wybranymi koncer- jeśli chodzi o harmonię. Pragnienie zostaje… Paul tami bez stresu i pośpiechu. I było Witteman, jeden z moich ulubionych muzycznych warto! dziennikarzy w Niderlandach zażartował w roz- 114| Koncerty / Relacje

Was Said wydany przez ECM. Bar- dziej to przypominało medytacje, nabożeństwo niż koncert. Muzy- ki Torda nie da się pomylić z żadną inną. Jego kompozycje, sposób gry, mają coś tak unikalnego, wyjątko- wego, że od pierwszych dźwięków wiadomo, kto zasiadł za klawisza- mi. Minimalizm, delikatność, per- fekcjonizm, którego rezultatem jest PIĘKNO w najczystszej postaci. Gu- stavsen trzyma się tej samej zasady od wielu lat: „Quiet is a new loud”.

Jerle, stały perkusista Torda, jest dla mnie absolutnym geniuszem, realizującym tą tezę perfekcyjnie. Obserwowanie jego gry jest tak niezwykle, że taki koncert mógłby dla mnie trwać godzinami. Każde dotknięcie, muśnięcie instrumen- Nasheet Waits, Joris Roelofs, fot. Govert Driessen tu jest dokładnie przemyślane. Ża- den dźwięk nie jest przypadkowy. Każdy szmer słychać dokładnie mowie z muzykiem, że komercyjnie jest to genialne tam, gdzie być powinien. Jerle nie zagranie. Zostawia się słuchacza głodnego, czekają- jest po prostu perkusistą. On two- cego na zakończenie. Co może gwarantować sukces rzy zupełnie nową jakość dźwię- kolejnej płyty. Przynajmniej komercyjny. Do muzy- ku. Według mnie prawdziwa ma- ki Honinga „przymierzałam się” wielokrotnie. I za- gia. Simin Tander to wokalistka, wsze kończyło się tym samym. Nie zostawiała we mająca korzenie w Afganistanie i mnie żadnego śladu. Nie ukrywam, jest piękna. W Niemczech. Znana niderlandzkiej jego kwartecie grają rewelacyjni instrumentaliści publiczności z występów z włas- (na przykład Wolfert Brederode na fortepianie) a nym kwartetem oraz znanym trę- mimo to…. Sala była wypełniona po brzegi, gorący baczem z Holandii – Ericiem Vlo- aplauz, ale wychodząc, byłam absolutnie gotowa na eimansem. Głęboki, krystalicznie kolejne doznanie. A było wyjątkowe. czysty głos, szeptem porywający publiczność. Zdecydowanie lepiej Tord Gustavsen w trio z Simin Tander i Jarle Ve- brzmiąca w języku pashtu niż w spestadem, promujący najnowszy album What angielskim. Według mnie, powin- JazzPRESS, maj 2016 |115 na śpiewać tylko w tym cudow- nie niezrozumiałym dla większo- ści języku, zamiast lekko kaleczyć angielski. Osłabia to przekaz całe- go utworu. Ale poza tym – magia! Koncert Torda Gustavsena był cu- downym przeżyciem. Rozmawia- łam z tym muzykiem w czasie fe- stiwalowego obiadu. Dobrą wiado- mością jest, że ten genialny piani- sta ze swoim najnowszym projek- tem odwiedzi Warszawę w ramach festiwalu Warsaw Summer Jazz.

Niestety, dużo czasu na kontem- placje muzyki Torda po występie nie było, ponieważ bardzo chcia- łam zdążyć chociażby na końców- kę koncertu formacji Temko, czy- li „współczesnej muzyki minima- listycznej”. Tak panowie określa- ją swoją twórczość. Co to oznacza? Manu Codjia, Yuri Honing, fot. Govert Driessen Nie do końca wiem. Myślę, że przy okazji zapytam ich o wyjaśnienie tego opisu. Mimo że muzycy tej for- względu na brak czasu i nieprzebrane tłumy, nie macji to niezwykle zdolni jazzma- dotarłam na koncert Marka Guiliano, czego bardzo ni, nie do końca zrozumiałam ich żałuję. To samo mogę napisać o koncertach Nika przekaz. Być może potrzeba do tego Bärtscha czy Logana Richardsona. całego koncertu a nie tylko ostat- nich trzech utworów. Pozostanie w sali Cloud 9 było bardzo interesują- ce. Po Temko wystąpił tam niesamowity Bachar Na dwa utwory udało mi się do- Mar-Khalifé. Ten multiinstrumentalista i wokali- słownie „wściubić nos” do zapcha- sta pochodzący z Libanu, miesza jazz, folk, klasykę, nej sali głównej, gdzie grało trio elektronikę z bardzo wyrazistymi, zaangażowany- Avishaia Cohena. Kilka dni przed mi tekstami. W Utrechcie wystąpił ze swoim trio: festiwalem, oglądałam ich koncert Aleksander Angelov – bas i Dogan Poyraz – per- na jazzowym kanale holenderskie- kusja. Niespełna osiemnastoletni perkusista z Tur- go UPC i całą resztę tego występu cji popisał się niesamowitą energią i umiejętnoś- mogłam sobie tylko wyobrazić. Ze ciami. Warto to nazwisko zapamiętać. Koncert był 116| Koncerty / Relacje porywający! Mocny głos o niezwykle interesują- wsze jest sobą. Czy jest to akompa- cej barwie zabrał publiczność w pustynne bezkre- niament szalonego kabareciarza sy. Nie zabrakło odniesień do obecnej sytuacji poli- (Hans Teeuwen z rewelacyjnym tycznej w Europie. zespołem The Painkillers), własny- mi projektami, jako akompaniator Bachar podkreślał fakt, że on też jest uchodźcą. Już i aranżer wokalistki Francien van z francuskim paszportem co prawda, ale jednak. Tuinen, której album Muzyka jest Po bisie i niegasnących brawach, wyszedł na sce- do tej pory jednym z moich ulubio- nę pożegnać się tymi słowami: „Salam alejkum! nych, czy w duecie ze znakomitym Chciałbym, żeby tych słów nie trzeba było się bać.”. pianistą Bertem van den Brin- Sala odpowiedziała zgodnym chorem: „Alejkum kiem. Zawsze i wszędzie, Jesse van salam”. Piękny koncert. Z ważnym przesłaniem. Ruller gra, jakby świat za chwilę Osoby, którym podobał się ten rodzaj muzyki, miał się skończyć. Genialnie! przeniosły się do sali Ronda na koncert Ibrahima Maaloufa, trębacza z Libanu, który okazał się być Moje wrażenia z pierwszej edycji chyba największym wydarzeniem Transition 2015. Transition Festival w Utrechcie? Miejsca na sali nie było już pół godziny przed roz- Ogólnie pozytywnie, chociaż… No poczęciem występu. Na mediach społecznościo- właśnie. Za kulisami widziałam wych wśród moich znajomych, to właśnie ten kon- znowu te same osoby. Czasami cert zdobył największe uznanie. I to nie przypadek, mam wrażenie, że w całej Holan- że na North Sea Jazz to właśnie Ibrahim Maalouf dii, wszystkie decyzje w sprawie został wybrany Artist in Residence 2016. Ja mogłam jazzu podejmuje grono dosłownie sobie tylko pooglądać filmiki z koncertu na YouTu- kilku osób. Od lat tych samych. To bie. Kiedy dotarłam pod salę, drzwi były już dawno oni kształtują muzyczną scenę w zamknięte. Niderlandach. To oni podejmują kluczowe decyzje. Bez ich pozwo- Ogromną przyjemnością dla mnie był koncert mo- lenia nic na holenderski rynek jego idola, gitarzysty, którego uwielbiam i podzi- się nie przeciśnie. To moje wraże- wiam od lat – Jesse van Ruller. Tego wieczoru w du- nia, a więc niekoniecznie praw- ecie ze swoim uczniem (Jesse jest wykładowcą na dziwe. Dla przeciętnego uczestni- konserwatorium w Amsterdamie) – Reinierem Ba- ka tego wydarzenia, który nie zna asem. Pięćdziesiąt minut czystego piękna i per- tego środowiska od strony organi- fekcji. Dwóch niesamowitych gitarzystów siedzia- zacyjnej, który poruszał się tylko ło sobie na ławeczce i wydobywało z instrumen- w przestrzeni dla widowni, festi- tów dźwięki nie z tego świata. Nie jestem zwolen- wal można uznać za zdecydowany niczką perfekcji w muzyce. Niebezpieczeństwo w sukces. A ja jestem już teraz bar- tym takie, że zabraknie emocji. W grze Jessego jest dzo ciekawa, jakie niespodzianki wszystko. Wielokrotnie powtarzałam, że ten mu- przygotują dla nas organizatorzy zyk, niezależnie od składu, z którym występuje, za- na 2017 rok. JazzPRESS, maj 2016 |117

ROZMOWY 118| Rozmowy fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. JazzPRESS, maj 2016 |119

Pulsarus, Organic Panic, Prophetic Fall, RhPlus, Torque Mechanics, War- saw Improvisers Orchestra, Myriad Duo, Core6 – to nazwy grup, za którymi stoi, przeważnie w roli lidera, Dominik Strycharski – pionier, człowiek, który przeciera szlaki, również w jazzie. Nikt w polskim jazzie nie prowadzi tak bogatej jak on działalności kompozytorsko-wykonawczej dla teatrów. Nikt na świecie nie gra tak poważnie jazzu na flecie prostym. Jeśli natkniecie się na kogoś, kto mógłby się z nim równać na tym polu, dajcie znać.

Pomiędzy gadającym i martwym instrumentem

Piotr Wickowski [email protected]

Piotr Wickowski: Zmieniła się sy- liwe... Zagrał to na flecie plastiko- tuacja na rynku jazzowych fleci- wym, który kosztuje 100 zł. Zrobił stów prostych od czasu poprzed- coś, co jest przeciwieństwem jazzu niej rozmowy z tobą dla JazzPRES- – on nie ma żadnej barwy dźwięku, Su (grudzień 2013)? Pojawiła się ja- gra z nagraniami i brzmi jak synte- kaś konkurencja czy nadal jesteś zatorek. Znam kilku flecistów, któ- jedyny? rzy coś tam grywają, ale gdybyś ich posłuchał, zrozumiałbyś, że to żart, Dominik Strycharski: Są improwi- cyrk. zujący fleciści, jak Angélica Castel- Mam nawet wrażenie, że fleciści ló, która koncertowała niedawno prości grający muzykę improwi- w Pardon, To Tu, ale nie ma fleci- zowaną, których słyszałem, w ogó- stów w jazzie pojmowanym jako le omijają szerokim łukiem naj- muzyka groovowa, harmolodic, ważniejsze zagadnienie, jakim jest a nawet post-free. Nadal nie spot- brzmienie. A przecież ono samo kałem ani jednego takiego fleci- w sobie coś mówi. Ciężko jest mi sty. Jest pewien Francuz, który na- oglądać prezentacje firm fleto- uczył się na pamięć kilkunastu wych. Pokazują, że mają flety nie wirtuozerskich solówek Breckera do muzyki dawnej, barokowej, ale i Metheny’ego. Jak go słuchasz, to do folku i jazzu – co jest fajne – tyl- się zastanawiasz, jak to jest moż- ko jak dochodzimy do prezentacji 120| Rozmowy ich możliwości to... ręce opadają. Ci, którzy na nich tałem się, że znaleziono jakieś dwa grają, brzmią jak dzieciaki grające muzykę baroko- nagrania ragtime’ów z lat dwu- wą. Grają standard jazzowy w taki sposób: „ta-tara- dziestych, na których jakiś wirtuoz -ta-ta-ta-ta”. Naprawdę! Przerażające. gra na flecie sopranino. I to wszyst- ko. W latach sześćdziesiątych wie- Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ten instrument lu muzyków zaczęło sięgać po flet jest tak okrutnie zaniedbywany? prosty i inne instrumenty ludowe, na fali etno, new wave. Był wśród W szkołach jest mnóstwo flecistów, którzy grają nich nawet Keith Jarrett. Brali do muzykę barokową i współczesną, ale oni w ogóle ręki flet prosty, żeby zagrać kilka nie są uczeni brzmienia. Uczy się ich, że wystarczy koślawych dźwięków, jako kolory- zagrać słodko. I przez całe życie grają słodko. Muzy- stykę, i na tym się kończyło. ka barokowa stanowi 80 procent repertuaru fleci- Nie wiem dlaczego tak jest. Może stów i ona wymaga fenomenalnej, okrągłej barwy. dlatego, że jest bardzo łatwo na fle- Jak nagle wchodzą w jazz, robi się problem. Upły- cie prostym zagrać w C-dur, tak jak nęło sporo lat, zanim zrozu- miałem, że muszę mieć brzmie- nie, że nie mogę grać po prostu Upłynęło sporo lat, zanim zrozu- tym samym dźwiękiem, którym miałem, że muszę mieć brzmie- gram muzykę współczesną, któ- nie, że nie mogę grać po prostu rym gram muzykę baroku. Przecież jak słucha się jazzo- tym samym dźwiękiem, którym wej trąbki, nawet z lat czterdzie- gram muzykę współczesną, któ- stych, na przykład Dizzy’ego Gil- rym gram muzykę baroku lespiego, choć solówki są w kon- wencji, są melodyjne, to brzmie- nie instrumentu jest nie tylko słodkie, może być robił to przez 20 lat Jacek Ostaszew- słodko-groźne. Albo jak Stan Getz gra na tenorze ski w Osjanie. Tylko żeby zagrać na solówki do muzyki wykonywanej przez João Gil- flecie prostym jakąś skomplikowa- berto, to jego brzmienie nie jest tylko okrągłe, musi ną skalę, potrzebne jest potwornie mieć element brudu, czegoś kwaśnego, żeby cała wiele nauki. Okazuje się, że logi- przestrzeń się zarysowała. ka tego instrumentu upada. Staje- my przed przeszkodą – trzeba dużo Tak, w przypadku innych instrumentów dętych zrozumieć, żeby ten instrument w jazzie jest olbrzymia tradycja, rozwijana od zaczął grać. Pracuję ciągle nad tym dawna. Dlaczego taka nie powstała w przypadku w swoim dzienniku muzycznym, fletu prostego? który nagrywam codziennie.

W jazzie rzeczywiście nie ma takiej tradycji. Doczy- Od 1 kwietnia 2015 roku. JazzPRESS, maj 2016 |121

Tak. Dzisiaj właśnie nagrywałem na flecie sopranowym 10 krótkich, 20-sekundowych studiów na flet, pomagających mi w badaniu jego brzmienia. Na flecie, tak samo jak na saksofonie, trzeba znaleźć ta- kie miejsce, gdzie on gada i miej- sce, gdzie jest martwy. Trzeba zna- leźć, mimo że nie ma tradycji, nie ma nic. Jedynym wyjściem dla fle- cistów prostych pozostaje skorzy- stanie z doświadczeń flecistów po- przecznych, którzy swój instru- ment wyeksplorowali. To jednak nie jest mój sposób, bo ja słucham innych instrumentów – saksofonu.

Dlaczego nie chcesz korzystać z doświadczeń flecistów poprzecz- nych?

Flet poprzeczny mnie nie intere- suje, bo brzmieniowo jest za mięk- kim instrumentem. Może ktoś się nie zgodzić, pogniewać...

Może nie usłyszałeś jeszcze takie- fot. Barbara Adamek go, który miałby brzmienie, jakie chciałbyś usłyszeć? Flet prosty i poprzeczny mają podobny sposób zadę- Tak. Jedynym flecistą, którego gra cia i inne wspólne cechy, ale mają też wiele różnic. mi się podobała, był Thomas Cha- Flet prosty może być bardzo brutalny brzmieniowo. pin. Ale on grał też na saksofonie. On jest dobrym przykładem. Grał Pierwotny? dużo na flecie, ale kiedy potrze- bował innej ekspresji, brał sakso- Pierwotny, prymitywny. fon altowy. A więc nie chodziło mu o wykorzystanie pełnych możliwo- Flet poprzeczny jest za bardzo skonwencjonalizo- ści fletu, nie skupiał się na tym. wany? 122| Rozmowy

Ciężko mu z tego wyjść. Ciężko na flecie poprzecz- nym zagrać ru- fot. Barbara Adamek Barbara fot. basznie, kwadrato- wo. To jest instru- ment, który jest za- okrąglony, a ja tego nienawidzę, moje podejście jest inne. Wolę mieć instru- ment, który jest na dzień dobry dość ze Zbigniewem Kozerą brutalny brzmie- niowo i potem szu- kać tej okrągłości, niż mieć okrągły instrument I pomyśleć, że tak zinfantylizowa- i potem nic nie móc zrobić. Tak jak jest z saksofo- ny został jeden z najstarszych in- nem: tenor czy alt – tak naprawdę jest wrzeszczą- strumentów w dziejach ludzkości. cą rurą, która, jak ją ogarniesz, jest fenomenalna. Chyba się nie mylę – pewnie dało- Mam niektóre flety proste, przycięte, poprawione by się znaleźć pierwowzory fletów przeze mnie, które są bardzo brutalne brzmienio- prostych już u ludzi pierwotnych? wo. Dopiero moja praca powoduje, że one śpiewają. Fletowi prostemu bardzo szkodzą firmy, które je Tak, znaleziono flety mające po 10 produkują, promujące ich wizerunek. tysięcy lat, różne ich odmiany. Flet prosty zresztą jest pierwszym in- W jaki sposób? strumentem europejskim, który przywędrował z Chin lub Japonii. Nie będę wymieniał nazw, podam przykład. Ostat- Był też pierwszym instrumentem nio jedna firma opublikowała wideo promocyjne europejskim, który uzyskał – moż- swojego fletu elektro-akustycznego, który ma wbu- na tak powiedzieć – pewną dojrza- dowany mikrofon – super rozwiązanie. Promowali łość konstrukcyjną, umożliwiają- ten produkt za pomocą zespołu grającego coś w ro- cą mu wirtuozerskie granie muzy- dzaju jarmarcznego folku, taki niby nowoczesny ki solowej. Ciekawe, że flet prosty folk, muzyka przaśna jak disco polo, coś straszne- z XVI wieku ma dwie i pół oktawy, go. Nie pomaga się w ten sposób temu instrumento- jest prawie całkowicie chromatycz- wi, tylko utrwala się w ludziach przekonanie, że flet ny i można na nim dzisiaj zagrać jest instrumentem do tanich, dziecinnych, zabaw- wszystko. Skrzypce wtedy raczko- kowych rozwiązań. Co jest nieprawdą. wały, nie było obojów, klarnetów, nie było jeszcze fletu bocznego. JazzPRESS, maj 2016 |123

Czujesz się jak człowiek, który prostu działa. Właściwie nie ma takiego pytania: może odkryć ten instrument dla „Dlaczego ten instrument?” Nie, ten instrument jazzu? Zapoczątkować nową, fan- jest genetycznie wpisany w tę muzykę. Chciałbym, tastyczną gałąź instrumentalną żeby przestał być postrzegany jako dziwoląg. w jazzie? Z jednej strony możesz być pionierem, z drugiej Bardzo bym tego chciał. działasz w próżni. Brak tradycji, brak wymiany informacji, konkurencji. Masz problemy z moty- Może się też okazać, że twoje próby wacją z tego powodu? będą tylko eksperymentem, któ- ry za kilkaset lat zostanie odkry- Na pewno ludzie chcą się czuć częścią jakiejś grupy. ty jako ciekawostka przez jakiegoś Pianiści jazzowi spotykają się, rozmawiają. Sakso- historyka... Masz pomysł, jak prze- foniści spotykają się, słuchają swojego soundu, na- konać ludzi do tego instrumentu? wet jeżeli nie rozmawiają, to myślą o tym. Tomek Dąbrowski zrobił projekt z trzema trąbkami – trzy Nie wiem, jak przekonać. Nie wiem konteksty tego samego instrumentu, rewelacja. Dla nawet, czy chcę przekonywać lu- mnie nie ma takiego spotkania, ale z drugiej strony nie czuję się jak w próżni, bo mu- zykę traktuję globalnie. Myślę, co Na flecie, tak samo jak na mogę wydobyć z mojego instru- saksofonie, trzeba znaleźć takie mentu, żeby działało. Jak na ra- miejsce, gdzie on gada i miejsce, zie mnie to motywuje. Znajdu- gdzie jest martwy ję konteksty, jak w przypadku Czôczkò, w których ten instru- ment ma prawo istnieć. Uwa- dzi. Mam wrażenie, że jeżeli moja żam, że ta płyta nie brzmi dziwacznie przez flet. muzyka rozszerzy swój zasięg, aż przebije się do świadomości spo- Tak. Słychać, że flet odgrywa na niej ważną rolę łecznej, powszechnej, to ten instru- i na pewno jest równoprawnym instrumentem. ment stanie się równoprawnym, a nie jakimś... dziwnym. Nie chcę, Kontekstów nie brakuje. Mam już za sobą czas fru- żeby ten instrument był trakto- stracji, zastanawiania się, kiedy nie wiedziałem, wany jako ten dziwny. Niczym, za jak chcę grać. Teraz już wiem, co chcę grać, jak chcę przeproszeniem, klawesyn w jaz- grać i wydaje mi się, że to zaczyna być przekonywu- zie. Klawesyn to cudowny instru- jące brzmieniowo. ment, ale dynamicznie nie wszyst- ko jest w stanie zrealizować. Uwa- Z graniem na tym instrumencie wiąże się też chy- żam, że flet prosty jest instrumen- ba kolekcjonowanie fletów różnego rodzaju, z róż- tem, który brzmieniowo działa, po nych stron świata. Zauważyłem, że na koncertach 124| Rozmowy masz zawsze przy sobie sporą ich ilość, różnych tam mistrzowie tego instrumentu. wielkości i różnie brzmiących. Posłuchaj różnicy między tym in- strumentem i fletem barokowym, Tak, mam ich więcej na koncertach. Z kolekcjono- plastikowym (gra tę samą frazę waniem to bym nie przesadzał, bo prawdziwe ko- najpierw na flecie barokowym, a na- lekcjonowanie wymaga dużej energii i czasu. stępnie ukraińskim). Flet barokowy ma piękny, słodki, okrągły dźwięk. Masz na myśli poszukiwanie różnych egzempla- rzy na drugim końcu świata? W ukraińskim słychać rubasz- ność. Tak, prawdziwy kolekcjoner poszukuje ich ciągle. Ja nie kolekcjonuję, mam tylko siedem instrumentów Instrumenty ludowe zupełnie ina- z różnych stron świata. Część z nich to tanie instru- czej brzmią. Słychać brud, syf. menty z ulicy, które też są super. Wacław Zimpel Mam kilka fletów ludowych i pro- przywiózł mi niedawno flet, o którym marzyłem, fesjonalne w różnych rozmiarach. a na którym jeszcze nie potrafię grać – algozę – jeden Dlatego zbiera się te instrumenty, z najsłynniejszych fletów. Gra się na nim oddechem okrężnym, jest podwójny, wziął się z muzyki Właściwie nie ma pytania: hinduskiej (gra kilka dźwięków). „Dlaczego ten instrument?” Nie, To jest najtrudniejszy flet do za- ten instrument jest genetycznie grania. Dzięki temu, że to jest flet prosty, a nie boczny, możesz dwa wpisany w tę muzykę na raz do gęby włożyć. Fleciści al- gozowi potrafią robić tak, że inna siła powietrza idzie w ten jeden i jednocześnie inna w różnych rozmiarach, żeby mieć w drugi. Językiem oddzielają te instrumenty, coś całą skalę. Tak jak Coltrane w pew- niesamowitego. Instrument totalny. nym momencie potrzebował so- pranu i niektóre utwory grał tylko Czyli podchodzisz do ich gromadzenia czysto użyt- na sopranie. Technika gry na róż- kowo – masz te, których potrzebujesz? nych fletach jest teoretycznie taka sama, chwyty są prawie identycz- Tak, te których potrzebuję, które używam. Te, któ- ne, gorzej z dmuchaniem. re mam, inspirują mnie. Na przykład ten jest fe- nomenem – uwspółcześniony flet ukraiński, któ- Domyślam się, skoro nawet, jak ry normalnie ma sześć otworów, a ten egzemplarz mówiłeś, znaczenie ma ułożenie ma kilkanaście i ma całą skalę, ponad dwie okta- języka. Pewnie, żeby w pełni opa- wy chromatycznie, można na nim zagrać wszystko. nować te różne instrumenty, po- Takie flety były produkowane w całej Ukrainie, są winieneś pojechać do krajów ich JazzPRESS, maj 2016 |125 fot. Barbara Adamek Barbara fot.

pochodzenia i na miejscu uczyć się nastąpiła niesamowita eksplozja fletu prostego, od mistrzów. współczesnego. Warto wiedzieć, że flet prosty wró- cił na rynek na początku XX wieku za sprawą Ar- Tak, żeby na nich grać, powinie- nolda Dolmetscha, brytyjskiego muzyka, a potem nem wyjechać na dwa miesiące. konstruktora instrumentów, który zajął się też pro- dukcją fletów prostych. Przede wszystkim on przy- Może na całe życie? wrócił ten instrument dla muzyki dawnej. Przed nim muzykę dawną grano na flecie poprzecznym. Tak, niektórzy uważają, że trzeba Dolmetsch zlecił też skomponowanie kilkudzie- się na nich uczyć przez całe życie. sięciu utworów na flet prosty. Stało się to po po- nad stuletniej przerwie, kiedy o tym instrumencie Poszukujesz dalej kolejnych fletów w ogóle zapomniano. A 20 lat temu fleciści zaczęli czy masz już wszystkie, których mieć dosyć ograniczeń instrumentu barokowego, potrzebujesz? A może w miarę zaj- firmy zaczęły dla nich szukać nowych rozwiązań, mowania się nimi, drążenia tema- aż weszły na rynek pierwsze flety współczesne. tu pojawia się potrzeba posiadania kolejnych, potrzebnych do realiza- Czyli mamy duży postęp od strony konstruk- cji nowych pomysłów? cyjno-produkcyjnej, za którym nie idzie postęp w dziedzinie wykonywania muzyki na tym in- Dokładnie, ciągle drążę temat. Tym strumencie? bardziej, że w ostatnich 20 latach 126| Rozmowy

Jest duży postęp konstrukcyjny. Jest też eksplozja lową na rzecz komponowania do wykonawcza w muzyce poważnej, tylko w jazzie teatru. Obserwując jednak two- nic się nie dzieje. ją dużą, w dalszym ciągu, aktyw- ność na tym polu, można dojść do Czy flet jest dla ciebie instrumentem bazowym wniosku, że nadal jest ona niemal przy komponowaniu? Zaczynasz tworzenie swojej głównym nurtem, w którym na co muzyki od niego? dzień się realizujesz.

Nie, kocham flet, ale nie zawsze zaczynam kom- Tak, ciągle mam mnóstwo pracy ponowanie od niego. Nawet chyba nie chciałbym, dla teatrów. żeby tak było. Oczywiście jest bardzo wiele rze- czy, które napisałem specjalnie na flet: aranżacje Pewnie za niedługo dojdziesz do Czôczkò, kiedyś dla Pulsarusa, na płytę solo, czy- setki pozycji skomponowanych do li Dolphy i ja (przygotowywana do wydania pły- spektakli teatralnych? Nikt z pol- ta na flet solo będzie zawierać kompozycje Erica skich jazzmanów nie działa w tea- Dolphy’ego – przyp. red.). Natomiast muzyka, która trze na taką skalę. jest w dziennikach, zawiera tyl- ko trochę fletu, ale większość nie jest z fletem związana. Ja nie po- Zazwyczaj pracuję w teatrze strzegam się tylko jako instru- jako ktoś, kto przynosi swoją mentalistę-kompozytora, tylko wizję dźwięku, muzyki i jakie- jako twórcę muzyki, który odci- na się od instrumentów. Kompo- goś w niej przekazu nując, muszę się odcinać od in- strumentów. Używam fortepianu, ale często tworzę W sumie było już chyba z 80 spek- muzykę z sampli. takli z moją muzyką. Teraz mam na głowie dwie premiery, po wa- Komputer jako narzędzie kompozytorskie? kacjach pewnie kolejne, w tym roku były już trzy. To się nie zmieni Tak, bardzo często używam komputera. Dużo prędko, dlatego że ciągle chcę dzia- jest u mnie obrabiania muzyki, co mnie cieszy, łać na tym polu, tym bardziej, że ta bo nie chciałbym być tylko analogowy. Zresztą działalność daje mi całkiem niezły nie chciałbym być też tylko cyfrowy. Lubię, kie- chleb, a poza tym jest ciągle inspi- dy moja muzyka przepływa między tymi dwoma rująca. Mam na myśli również wy- światami. korzystanie fletu, bo w kilku pro- dukcjach już go użyłem i zamie- W przywoływanej już przeze mnie rozmowie, rzam używać w kolejnych. Muzyka publikowanej przez JazzPRESS, przyznałeś się, że teatralna jest bardzo ciekawą dzie- zaniedbałeś swoją działalność wykonawczą i so- dziną, zmusza do ciekawego myśle- JazzPRESS, maj 2016 |127 nia o dźwięku, sprawia, że zajmu- ję się sound designem, montażem.

Czy nie jest jednak bardzo ulotną dziedziną twórczości? Większość tej muzyki funkcjonuje tylko wraz ze spektaklami, które są grane przez pewien krótki czas, w jed- nym teatrze.

Absolutnie. Jest tak, jak mówisz.

Nie żałujesz, że jej zasięg jest tak ograniczony?

Trochę tego szkoda.

A gdyby wszystko to nagrywać i wydać kiedyś w jakimś ogrom- nym, wielopłytowym boksie?

Mam zamiar wydać swoją muzy- kę teatralną. Tylko nie w jakiejś ol- brzymiej ilości. Raczej będę przyci- nał, robił edycję, wybierał najcie- kawsze. Mam w tej dziedzinie też dziesiątki piosenek na koncie. fot. Barbara Adamek

Komponujesz też muzykę do spek- takli muzycznych? rzeczami nieteatralnymi i je chcę wydać bardziej. Jak na przykład moją płytę na flet solo z muzyką Tak, właśnie pracuję nad kolej- Dolphy’ego. nymi. Tworzę normalne piosen- ki: zwrotki, refren. Ale dużo ro- Mówisz już o niej od dłuższego czasu, ale ciągle bię też dla teatrów muzyki noi- nie ma jej na rynku. se, eksperymentalnej, przestrze- ni dźwiękowych. To rzeczywiście Będzie już wkrótce. Materiał jest gotowy, wciąż znika, dlatego chcę coś z niej wy- go przesłuchuję i zastanawiam się, co ostatecznie dać. Choć pracuję jednocześnie nad opublikować. 128| Rozmowy

Muzyka teatralna chyba też jest w sporej części tem pracy w teatrze jest to, że w na- muzyką wykonywaną przez ciebie samodzielnie? grywanych przeze mnie codzien- Nagrywasz ją też z zespołami, innymi muzykami? nie dziennikach muzycznych częś- ciej pojawiają się elementy z nar- Okazjonalnie wykorzystuję innych muzyków do racji teatralnej niż z jazzowej czy pewnych partii, których nie jestem z stanie zagrać, z improwizacji. na przykład gitary. W 90 procentach jednak jest to muzyka od początku do końca stworzona i nagrana Czyli nie przenosisz tych doświad- przeze mnie. Wykorzystuję przy tym bardzo moje czeń na jazz? Choć zdarzył ci się umiejętności fletowe, ale mogę się też kompletnie kiedyś koncert w Pardon, To Tu, od fletu odkleić. Bywam wokalistą, mnóstwo rze- podczas którego śpiewałeś Nieme- czy zaśpiewałem. Robiłem też w ubiegłym roku na, raczej nie wykorzystujesz cho- słuchowisko – super zajęcie. ciażby swoich doświadczeń wokal- Przez osiem lat nauczyłem się tego fachu komplet- nych? nie, włącznie z nagrywaniem, obrabianiem dźwię- ku, produkcją, miksem, ma- steringiem. Co wykorzystuję w swojej twórczości pozateatral- Granie do spektakli na żywo nej. Od strony produkcyjnej wy- bywa bardziej satysfakcjo- konałem w całości płytę Czôczkò, nujące niż granie koncertów. odpowiadałem za miks płyty Oczywiście jeśli grasz swoją To Tu Orchestry (Nature Moves), Prophetic Fall (trio – Dominik muzykę, którą lubisz Strycharski, Ksawery Wójciński, Paweł Szpura). Przy okazji odkry- łem swoją pasję do sprzętu i produkowania muzyki. Tak, jeszcze nie śpiewam. Cho- ciaż w pierwszym Pulsarusie, jesz- Czy, poza produkcją, doświadczenia z pracy nad cze z Piotrem Rachoniem i Jaku- muzyką teatralną przydają się do pozateatralnej bem Rutkowskim, w połowie mie- twórczości autorskiej? liśmy repertuar piosenkowy. Tuż przed nagraniem płyty zdecydo- W teatrze też jestem autorem, jestem zaprasza- wałem się, że wyrzucę te piosen- ny jako twórca, który ma zostawić swoje piętno ki z repertuaru i zespół będzie tyl- w spektaklu. Nie zdarzyło mi się jeszcze współpra- ko instrumentalny. Natomiast na cować z reżyserami, którzy traktowaliby przygoto- koncertach te piosenki dalej się wywaną przez mnie muzykę ściśle użytkowo. Za- pojawiały. Czyli największe prze- zwyczaj pracuję jako ktoś, kto przynosi swoją wizję nikanie wpływów z teatru było dźwięku, muzyki i jakiegoś w niej przekazu. Efek- w czasie działalności Pulsarusa. JazzPRESS, maj 2016 |129

Ale śpiewałem jeszcze wcześniej – w pierwszych zespołach, w któ- rych działałem na samym począt- ku, na Śląsku.

Jaki gatunek uprawialiście? Punk?

Koledzy grali punka, ja raczej bli- żej tych, co grali hardcore, blu- esa. Chociaż grałem też na fle- cie z elektroniką, przez pół roku, w hardcore’owo-punkowym zespo- le Czosnek. Ale głównie udziela- łem się w grupach grających total- ną awangardę, bardzo brutalną.

Stawiasz sobie barierę, która od- gradza twoje działania w teatrze od działalności, na przykład w du- ecie Myriad, który tworzysz z Ra- fałem Mazurem? A jeśli tak, to dlaczego? fot. Barbara Adamek

Nie stawiam na siłę takiej bariery, ona sama po prostu istnieje. Duet Zdarzają ci się takie spektakle, do których muzykę z Rafałem Mazurem jest tego do- wyimprowizowałeś? brym przykładem. Gramy impro- wizowaną muzykę chwili, otwartą, Tak, zdarzały się takie spektakle, gdzie było dużo będącą strumieniem. W muzyce improwizacji lub muzyka wynikała z mojej impro- teatralnej natomiast nie ma stru- wizacji. mienia, jest esencja. A w odwrotnym kierunku, z jazzu do teatru jest Improwizację można chyba też przenikanie? wykorzystać, tworząc muzykę do spektakli? W teatrze czasami wykorzystuję doświadczenia z muzyki noise, muzyki eksperymentalnej, elektro- Zgadza się, nie mam z tym proble- niki, z jazzu akurat najmniej. Jakoś ten jazz nie do mu. końca sprawdza się w teatrze. 130| Rozmowy

Rozumiem, nie za bardzo funkcjonuje w takim Nawet nie z szuflady. Hoduję idee, kontekście? pomysły. W tym dzienniku nie chodzi o gotowe wielkie dzieła, tyl- Tak, w takim kontekście nie za bardzo... ko raczej o ciągłą pracę, wymyśla- nie. I jak przychodzi zlecenie na Skoro mowa o kontekście. Nie obawiasz się, że jego Pulsarusa, masz 100 pomysłów, któ- brak, czyli funkcjonowanie poza teatrem, z cza- re sobie wcześniej przetestowa- sem może się stać dla ciebie problemem? Działa- łeś. Nigdy nie mam takiej pustki nie w dużej mierze w kontekście słowa, plastyki, w głowie. Może nie byłbym w sta- ruchu może z jednej strony motywować do kolej- nie skomponować w sekundę mu- nych działań w teatrze i z drugiej rozleniwiać, je- zyki na całą płytę, ale jak na przy- żeli przychodzi do tworzenia poza nim. kład kiedyś myślałem o kolejnym Pulsarusie, to już właściwie wie- Mnie to nie rozluźnia, wprost przeciwnie. Właś- działem, jak ta muzyka miałaby nie komponowanie w kontekście jest najtrudniej- wyglądać, w 100 procentach. Wiem, sze, bo nie wiesz do końca, czy się sprawdzisz, czy jakiej kompozycji bym chciał, moje zostanie kupione to, co zrobiłeś. Możesz bardzo się pomysły wybiegają w przód. pomylić, bardzo pogubić, może się okazać, że twoje pomysły w ogóle nie działają w spektaklu. Taka sy- Trudne jest pogodzenie obu obsza- tuacja jest znacznie bardziej stresowa, wymaga wy- rów działalności pod względem kazania się dużą inwencją. Przy jednoczesnej peł- czasowym? nej wolności, umożliwiającej wykonanie dowolnej wolty. A później ktoś to bierze lub nie. Tak, to jest bardzo trudne. Na szczęście nie traktuję teatru jako Jasne, to na pewno nie jest łatwe zadanie. Zastana- tylko zarobkowej twórczości, nigdy wiam się tylko, czy jako poważny kompozytor tea- też nie zdarzyła mi się produkcja, tralny z czasem nie staniesz przed problemem pu- którą chciałbym rzucić, bo była tak stej głowy, kiedy będziesz chciał stworzyć, na przy- do dupy. Raz tylko zrezygnowałem, kład coś nowego dla Pulsarusa, zupełnie bez kon- ale z powodu braku czasu, wtedy tekstu teatralnego. już nic nie byłem w stanie wcisnąć. Rzeczywiście praca w teatrze utrud- Nie obawiam się tego, bo mam taki system pracy, że nia zorganizowanie trasy koncerto- pracuję zawczasu. Mam masę muzyki wymyślonej wej, utrudnia prowadzenie marke- wcześniej, po to też jest ten dziennik, w którym ja tingu swojej działalności jazzowej. sobie hoduję... Mam świadomość, że kiedyś to się musi przechylić na którąś stronę. Zawsze możesz wyciągnąć coś z tak zwanej szufla- dy? Zdarzają się spektakle, do których grasz muzykę na żywo? JazzPRESS, maj 2016 |131

Tak, mam teraz dwa takie spekta- Występowałeś w spektaklach Bretoncafe? kle. Staram się takich spektakli nie mnożyć, bo taka sytuacja bardzo Tak, jako muzyk, trochę jako aktor eksperymental- mnie wiąże na pewien czas. Z dru- ny. Mnóstwo się nauczyłem przy spektaklach Bre- giej strony daje stały miesięczny toncafe. Tamte doświadczenia bardzo pomagają dochód. Poza tym granie do spek- mi w obecnej pracy dla teatrów. takli na żywo bywa bardziej satys- fakcjonujące niż granie koncertów. Jakie było pierwsze zlecenie z instytucjonalnego Oczywiście jeśli grasz swoją muzy- teatru na muzykę twojego autorstwa? kę, którą lubisz. Od Michała Zadary, z Teatru Starego w Krakowie. Jest też pewnie niemała, stała pub- liczność? Skoro uporałeś się z tak poważną robotą na na- stępne nie musiałeś pewnie długo czekać? Tak, na widowni teatralnej zawsze mam dwa – trzy razy więcej wi- Tak, następne pojawiały się jak domino. dzów niż na koncercie. Masz jakieś ulubione typy sztuk, do których kom- Pracując dla teatru jesteś też jego ponujesz? Unikasz jakichś gatunków? miłośnikiem? Byłeś nim wcześniej zainteresowany, zanim zająłeś się Unikam teatru stricte komercyjnego, tak samo jak tą dziedziną komponowania? unikam pewnych gatunków muzyki, jak unikam muzyki z radia RMF. Poza tym nie mam nic prze- Tak, nawet chciałem być aktorem, ciwko różnego rodzaju sztukom. Może być Fredro, jeszcze zanim zostałem muzy- może być współczesny dramat. kiem. Możemy spodziewać się jakiejś nowej twojej mu- Na początku był podobno, w two- zyki, poza zapowiadaną od dłuższego czasu płytą im przypadku, kabaret. na flet solo?

Tak, kabarecik domowy, a dopiero Tak, myślę o kolejnej, z polską muzyką ludową. Jej potem zaczęła się muzyka i następ- nagranie będzie poprzedzone solidnym resear- nie teatr tańca. Jeszcze przed prze- chem w terenie. Chciałbym przejechać się po Polsce prowadzką do Warszawy, od 1998 w poszukiwaniu szczątków muzyki ludowej na flet. współpracowałem z niezależnym Może uda mi się dotrzeć do jakichś flecistów, któ- teatrem warszawskim Bretoncaf- rzy gdzieś grają w terenie. Bardzo niewiele słysza- fe i to w nim rozpoczęła się moja łem ludowej muzyki polskiej wykonywanej na fle- mocna edukacja teatralna. cie. Myślę, że mogłoby być duże zainteresowanie ta- kim materiałem w Polsce. 132| Rozmowy ek ł o ęż omiej Kr omiej ł fot. Bart fot.

Szymon Mika – Grand Prix Indywidualność Jazzowa 2012 (Jazz nad Odrą), pierwsza Nagroda Międzynarodowego Konkursu Gitarowego im. Jarka Śmietany (2015), laureat wielu innych konkursów. Właśnie wrócił z trasy z Zivem Ravitzem (perkusja) i Maxem Muchą (kontrabas), podczas której promował swoją pierwszą w pełni autorską płytę Unseen, wydaną nakładem słowackiej wytwórni Hevhetia. Wszystko, co robię, jest po to, żeby tworzyć muzykę

Basia Gagnon [email protected]

Basia Gagnon: Ze wszystkich moż- Szymon Mika: Po naszym ostatnim liwych zawodów wybrałeś chyba koncercie w Łodzi Tomek Wolski, najtrudniejszy – jazz to ciężki ka- manager klubu Ciągoty i Tęskno- wałek chleba, gitarzystów jazzo- ty, powiedział, że podziwia naszą wych jest sporo i często nie są determinację. Dla mnie to był na- traktowani poważnie – ale chyba turalny wybór. Mój ojciec również nie żałujesz? gra i zawsze przysłuchiwałem się JazzPRESS, maj 2016 |133 jakimś zespołom na żywo. Już jako Michel Petrucciani. Obejrzałem wideo z jego nagra- czterolatka ciągnęło mnie do per- niami. Było dla mnie niesamowite, że ktoś tak ma- kusji. Pewnego razu usiadłem do łej postury tworzy tak wielką muzykę. Jako dziecko bębnów i podobno od razu zaczą- bardzo lubiłem Children of Sanchez (Chuck Mangio- łem nieźle grać. W wieku pięciu lat ne, 1978 – przyp. red.). Słuchałem też płyty Freedom zagrałem pierwszy koncert. In The Groove Joshuy Redmana, tuż po jej premie- rze w roku 1996. To ciekawe. Wielu muzyków, z któ- rymi rozmawiałam, ma wśród Miałeś wtedy… pięć lat! swoich doświadczeń grę na perku- sji, a - jak wiadomo – to sedno każ- Tak. Kiedy wróciłem do niej po latach, okazało się, dego dobrego zespołu. Nie bez po- że znam wszystkie te dźwięki. Słuchałem też Ala wodu najwięcej koncertów grasz di Meoli, byłem pod wrażeniem jego techniki. My- z Piotrem Budniakiem. Dlaczego ślę, że jazzu nie można się nauczyć, ale bardzo dużo jednak wybrałeś gitarę? dają spotkania z mistrzami. Na przykład w ze- szłym roku miałem lekcję z Nelsonem Verasem. Je- stem jego wielkim fanem. Myślę, że jazzu nie można się nauczyć, ale bardzo dużo dają Czy możesz spróbować wytłu- maczyć, co takiego jest w jego spotkania z mistrzami grze?

To coś, czego nie da się nazwać Rytm w tej muzyce jest najważ- i o czym chciałem opowiedzieć przy okazji mojej niejszy, pojawia się w różnej po- ostatniej płyty – Unseen. Pierwszy raz usłyszałem staci, w zależności od kierunku, go z Adamem Pierończykiem w projekcie Komeda, ale to istota jazzu. Dopiero jako na- w krakowskim, już nieistniejącym, klubie Lizard stolatek zainteresowałem się gita- King. Miałem wrażenie, że od dawna nie słyszałem rą. Najpierw grałem sam, potem na żywo gitary jazzowej, która by mnie tak urzekła, w szkole muzycznej. Zaczynałem byłem tym występem absolutnie poruszony. Póź- od klasyki, podobało mi się też fla- niej udało mi się z nim spotkać i zagrać, tuż przed menco, ale w domu zawsze słucha- koncertem projektu Migratory Poets Adama Pieroń- łem jazzu i stopniowo do tego wró- czyka w Krakowie. Oczywiście technika jest waż- ciłem. na, ale oprócz tego Nelson ma świetne brzmienie, timing, wybiera piękne dźwięki i akordy. Wszystko Pamiętasz swoje pierwsze jazzowe mi się w nim podoba! inspiracje? Między innymi takie spotkania pomogły mi wy- zbyć się pewnego kompleksu, wynikającego ze ste- Wielkie wrażenie zrobił na mnie reotypów krążących wokół gitarzystów jazzowych. 134| Rozmowy

Kiedyś dużo się nad tym zastanawiałem: dlaczego Jak spotkałeś Ziva Ravitza? Dlacze- mają nienajlepszą opinię, bardzo często niesłusz- go właśnie on? nie? Zresztą jest wielu muzyków, którzy nie tylko nie lekceważą gitary, ale wręcz bardzo ją cenią. Cho- Spotkaliśmy się dzień przed na- ciażby Cassandra Wilson czy Sonny Rollins, który graniem na półtoragodzinnej pró- grywa głównie z gitarzystami zamiast pianistów. bie! Znałem go oczywiście jako słu- chacz, z nagrań z Shaiem Maes- Z instrumentów harmonicznych gitara wydaje się tro czy Lee Konitzem, ale nie oso- być mniej ekspansywna od fortepianu. biście. Napisałem do niego, spodo- bała mu się muzyka, którą do nie- Tak, chociaż jest wielu pianistów, którzy potra- go wysłałem i udało się znaleźć ter- fią grać powściągliwie, zostawiać więcej przestrze- min, chociaż on bardzo dużo gra. ni. W końcu zrozumiałem, że nie liczy się instru- Jest niesamowicie muzykalny. Za- ment, tylko człowiek – i to mnie tak naprawdę tylko zmotywowa- ło do większej pracy. Zależy mi na tym, żeby two- rzyć własne projekty, ale cieszę To słychać w twojej muzyce. się, że mogę grać różną muzykę W ciągu ostatniego roku mia- łam okazję słyszeć cię kilka razy w różnych składach. W każdym i zwróciłam uwagę na oszczęd- z nich uczę się czegoś nowego ność, przestrzeń, oryginalność, skupienie i precyzję wyboru dźwięków. Jesteś świadomy tego wszystkiego? wsze najważniejsze jest dla niego granie razem – jakie jest wspólne Nie do końca. Dużo ćwiczę, żeby być dobrym in- brzmienie i interakcja, a nie wirtu- strumentalistą, ale wykorzystuję to do grania ozeria pojedynczych członków ze- muzyki, a nie po to, żeby pokazać samą technikę. społu. Mieliśmy jedną próbę, któ- Wszystko, co ćwiczę i wszystko, co robię, służy do ra wystarczyła, by zabrzmieć spój- tego, żeby tworzyć muzykę. Przynajmniej staram nie. To jest wspaniałe z muzykami się, aby tak było. tej rangi. Ziv miał parę uwag, któ- re zmieniły kształt kilku utworów, Technika daje ci możliwość wyboru? całą płytę nagraliśmy w nieco po- nad jeden dzień. Tak, czasami gram mniej, czasami więcej, zależy od atmosfery. To dobrze widać na nowej płycie, któ- Sam zorganizowałeś trasę? ra jest bardziej oszczędna. Na koncertach graliśmy ten materiał bardziej żywiołowo. Tak, i kosztowało mnie to sporo pracy. To było bardzo wymagają- JazzPRESS, maj 2016 |135 ce pod względem organizacyjnym i logistycznym. Na szczęście jestem czasami zapraszany do innych pro- jektów, więc nie muszę wszystkich koncertów organizować sam.

Dużo grasz w różnych projektach. Czy nie utrudnia to realizowania własnych planów?

Bardzo cenię muzyków, którzy skupiają się tylko na własnej dro- dze, ale ja lubię obie te sfery. By- cie liderem jest bardzo wymagają- ce, zarówno od strony muzycznej, jak i organizacyjnej. Cała odpowie- dzialność spada na mnie. Nie je- stem typem managera i ciężko mi to rozgraniczyć. Trzeba się nauczyć oddzielać jedno od drugiego, a ja tego jeszcze nie potrafię. Jestem tro- chę zbyt emocjonalny. Jako mana- ger wchodzę w zupełnie inny spo- sób funkcjonowania i trudno się fot. Bartłomiej Krężołek przestawić. Zależy mi na tym, żeby tworzyć własne projekty, ale cieszę się, że w którym gra na lirze korbowej kompozycje inspi- mogę grać różną muzykę w róż- rowane – bardzo ciekawą – polską muzyką ludową. nych składach. W każdym z nich uczę się czegoś nowego. Kiedy ko- Myślisz, że taka jest droga dla polskiego jazzu? Się- muś akompaniuję, skupiam się na ganie do rdzennie polskiej tradycji, jak na przy- tym, żeby zabrzmiał jak najlepiej. kład Bukoliki Orzechowskiego i High Definition Quartet czy Komeda Pierończyka? Które z tych składów są najcie- kawsze? Ciężko mi powiedzieć, co jest drogą dla polskiego jazzu. Myślę, że każdy polski muzyk jazzowy ma Każdy z zespołów, w którym się nieco inne podejście i swoje indywidualne wpły- udzielam, jest wyjątkowy. Joachim wy. Niektórzy odrzucają to, co dzieje się w Amery- Mencel zaprosił mnie do projektu, ce i skupiają się na rodzimej twórczości, inni wręcz 136| Rozmowy przeciwnie. Jeśli o to chodzi, ja osobiście mam duży łek chleba, a jednak od lat przycią- szacunek dla amerykańskiej tradycji, z której ta ga tylu pasjonatów i ciągle pojawia muzyka się wzięła. Bez tego nie mógłbym powie- się ktoś nowy, jeszcze lepszy? Skąd dzieć, że jestem muzykiem jazzowym. W wielu pro- to się bierze? jektach gram muzykę improwizowaną, ale trudno byłoby powiedzieć, że to jest w stu procentach jazz. Rzeczywiście powszechnie wiado- Lubię i cenię muzyków amerykańskich, ma- mo, że ten zawód jest trudny, ale jąc równocześnie świadomość, że scena nowojor- myślę, że jak ktoś gra na instru- ska podlega wielu różnorodnym wpływom z całe- mencie i odkryje piękno świata go świata, które ją kształtują. Jest tam wielu mu- jazzu, to już nie ma odwrotu, pomi- zyków z Izraela i u każdego z nich bardzo wyraź- mo przeciwności i ogromnej pracy, nie słychać, skąd pochodzi, ale też słychać, że mają jaką trzeba w to włożyć. szacunek dla amerykańskiej tradycji. Na przykład Avishai Cohen – trębacz, którego uwielbiam. Studiowanie tradycji na pewno nie szkodzi. Ignorowa- Studiowanie tradycji na pew- nie jej to zamykanie się na dużo no nie szkodzi. Ignorowanie jej znakomitej muzyki. Niedawno, to zamykanie się na dużo zna- gdy zacząłem współpracować komitej muzyki z Joachimem i słuchać jego gry na lirze, poczułem, że w trady- cyjnej polskiej muzyce jest pewna specyficzna me- Co jest w jazzie, czego nie ma w in- lodyka, która jest dla nas naturalna. Myślę, że trze- nych gatunkach muzycznych? ba się rozwijać i próbować stworzyć coś nowego, ale nie można tego zrobić, nie znając tego, co się do tej Atmosfera, jaka panuje na koncer- pory wydarzyło. Uważam, że trudno stworzyć włas- tach. Jest pewien klimat, którego ny styl niejako z premedytacją. To jest wypadkowa nie ma nigdzie indziej. Bierze się wszystkiego, co robimy. on z komunikacji pomiędzy muzy- kami i interakcji, jaka jest na sce- Jakich amerykańskich klasyków cenisz najbar- nie, którą czuje publiczność. Pod- dziej? czas naszej ostatniej trasy miałem dużą satysfakcję, bo na koncertach Wayne Shorter, John Coltrane, oczywiście Miles Da- było sporo ludzi, którzy na co dzień vis, Sonny Rollins, Bud Powell, Lee Konitz. Ziv grał nie słuchają jazzu, a po koncer- z Konitzem osiem lat, więc dużo o nim rozmawiali- cie przychodzili i mówili, że bar- śmy. Słucham też współczesnych muzyków, ale jest dzo im się podobało, kupowali pły- ich tak wielu, że czasem mnie to wręcz przytłacza. ty. Podobnie było w Niemczech, na koncercie, który zorganizował mój Czy to nie dziwne? Chyba najtrudniejszy kawa- lutnik, gdzie też przeważała nie- JazzPRESS, maj 2016 |137

fot. Bartłomiej Krężołek jazzowa publiczność, a był świetny Bierzesz udział w wielu konkursach. Pomagają ci odbiór. Myślę, że to jest kwestia gra- w rozwoju? nia na żywo i spontanicznej komu- nikacji, jaka jest na scenie, reago- Paradoksalnie nie jestem ich fanem – nie sposób wania na siebie nawzajem w każ- ocenić obiektywnie muzyków, w muzyce nie o to dym momencie koncertu. chodzi. Nie zmienia to jednak faktu, że konkur- sów jest coraz więcej. Dużo o tym ostatnio myśla- Może właśnie tego brakuje nam na łem, bo teraz praktycznie każde miasto ma takie co dzień – autentycznego kontak- przedsięwzięcie, a równocześnie młodzi muzycy tu, nie przez media społecznościo- nie mają możliwości występu z własnymi projek- we? Chyba najpiękniejsze w jaz- tami na tych samych festiwalach, bo albo są tam zie jest to poczucie bycia w chwili zapraszane zagraniczne gwiazdy, albo wciąż te i absolutnego skupienia. same nazwiska. Cieszę się, że zdobyłem te nagrody, zawsze trakto- Myślę, że tak jest. Dodatkowo kon- wałem każdy taki konkurs jako pewnego rodzaju cert stał się jednym z nielicznych sprawdzian, bardzo stresujący. Chciałbym teraz już momentów w naszym życiu, kiedy skoncentrować się na muzyce i występować. Myślę, musimy na półtorej godziny usiąść, że byłoby nie fair oferować komuś występ mojego zwolnić tempo życia codziennego zespołu i równocześnie startować z nim w jakimś i skupić się. Mam wrażenie, że lu- konkursie. Bardzo chciałbym kontynuować współ- dzie tego potrzebują, może sami pracę z Zivem. Świetnie nam się razem grało i my- jeszcze o tym nie wiedzą. ślę, że to dopiero początek. 138| Rozmowy

Zgodziłbyś się z opinią, ze na sukces składa się 90 Tak. Są też kompozycje Komedy procent pracy i 10 procent talentu? i Cliforda Browna, do których Ziv zaproponował bardziej otwarte Zdecydowanie – powiedziałbym nawet, że 99 pro- wersje – zaczęliśmy tylko we dwój- cent! To jest nie tylko codzienna praca nad instru- kę i rzeczywiście ta koncepcja bar- mentem, ale też nad samym sobą. Ktoś podobno ob- dziej pasuje do całości. Drugi stan- liczył, że do wirtuozerii potrzeba 10 tysięcy godzin dard, Everything I Love Cole Porte- ćwiczeń. Myślę, że dużo więcej, jeśli w ogóle można ra, zagraliśmy „straight”: intro-te- to zmierzyć. Oczywiście talent i szczęście też mają mat-solo-temat. To był świadomy pewnie znaczenie. Mój dawny nauczyciel powie- zamysł. Inne utwory są bardziej ot- dział mi kiedyś, że nigdy nie nastawiał się na tak warte, a w tym chciałem pokazać, zwaną światowa karierę, bo za bardzo kocha życie. że lubię też grać standardy. Sukces to pojęcie względne – nie zawsze sukces ko- mercyjny równa się wartości muzycznej. Ważny A skąd tytuł Dorf? jest rozwój i przeświadczenie, że robimy to najlepiej, jak się da. Koncert stał się jednym z nie- Jakie są twoje plany na przy- licznych momentów w naszym szłość? Masz jakieś muzyczne życiu, kiedy musimy na półtorej marzenia? godziny usiąść, zwolnić tempo

Nagranie ostatniej płyty było życia codziennego i skupić się poniekąd spełnieniem marzeń. I równocześnie dużym wyzwa- niem, ponieważ w skład klasycznego trio na ogół To po niemiecku „wieś”– kończy- wchodzi fortepian, nie gitara. łem ją w przepięknym, starym, drewnianym domu mojego lutni- Jak wybierałeś utwory? ka, którego bardzo cenię.

Już komponując miałem w głowie, że zaproponuję A tytułowe Unseen? je Zivovi. Starałem się więc sobie wyobrazić, jak on by je zagrał. To jest właśnie to „coś” – jakość, energia – którego wszyscy szuka- Zamieściłeś na płycie większość kompozycji swo- my, a które trudno nazwać. Mam jego autorstwa. nadzieję, że jest ono na tej płycie.

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, maj 2016 |139 fot. Per Oddvar Johansen Oddvar Per fot. Per Oddvar Johansen – norweski per- kusista, współpracujący z wieloma muzykami na rodzimej i światowej scenie jazzowej. Dla ECM-u, ACT-u i Universalu nagrał ponad 80 płyt jako sideman, z takimi artystami jak: Trygve Seim, Christian Wallumrød, Jacob Young, Solveig Slettahjell, Hel- ge Lien, Adam Bałdych. W marcu za- debiutował autorską płytą Let’s Dan- ce, jako lider. Perkusja to moje życie

Krzysztof Komorek [email protected]

Krzysztof Komorek: Twoja kariera Sabbath, a także Johnny’ego Casha, rozpoczęła się od grania rocka. Ja- The Beatles, Santanę, czy Pata Tra- kie były twoje ówczesne muzyczne versa. Było jeszcze wielu innych, fascynacje ? których słuchałem w radiu.

Per Oddvar Johansen: Słuchałem Co spowodowało, że skierowałeś wtedy wielu różnych wykonawców. się w stronę jazzu? Jeżeli możemy mówić o wpływie na moją osobę, to muszę tu wymie- Po pierwsze chciałem być lepszym nić (z tym, że kolejność będzie dość muzykiem. Słuchałem dużo rocka przypadkowa): Rush, King Crim- progresywnego, jazz-rocka. Mogę son, Genesis, Van Der Graaf Gene- tu wymienić Pierre Moerlen’s rators, Petera Gabriela, Johna Len- Gong, Allana Holdswortha, Milesa nona i Yoko Ono, Led Zeppelin, AC/ Davisa z okresu Bitches Brew i Wa- DC, Ozzy’ego Osbourne’a i Black ter Babies, oczywiście Weather Re- 140| Rozmowy port i Billy’ego Cobhama. Potem pojawiła się moż- muzyki, który jest na płycie, nie- liwość nauki w Konserwatorium w Trondheim, co zanika i nie jest już tak chętnie gdzie, w owym czasie, jazz stał się elementem pro- prezentowany, dlatego ważne jest, gramu nauczania. Zacząłem coraz mocniej wnikać że ktoś chce taką muzykę nagry- z twórczość moich faworytów: akustyczne nagra- wać. nia Milesa, Coltrane’a, ECM-owskie płyty Garbarka i tria Keitha Jarretta. Tak więc na moje ukierunko- Nagrałeś mnóstwo płyt dla wanie na jazz złożyło się wiele czynników. ECM-u, między innymi z Trygve Seimem czy też z Christianem Let’s Dance jest promowane jako twój debiut w roli Wallumrødem. Na Let’s Dance od- lidera. Ja jednak znalazłem wcześniejsze wydaw- nalazłem podobieństwa do cha- nictwo sygnowane twoim nazwiskiem: Ferme So- rakterystycznego dla tej wytwórni lus – This Is My Music. Intrygujące nagrania solo- stylu. Czy stylistyka ECM-u jest ci we. Jaki był Twój zamysł przy tworzeniu tak nie- najbliższa? typowej płyty? O ile się nie mylę, to każdy z utwo- rów zagrany jest na jednym (i za każdym razem Związki z ECM-em były dla mnie innym) z elementów zestawu perkusyjnego? bardzo ważne, ale sam widzę się

Próbowałem stworzyć muzykę minimalistyczną: jeden drobny Nie przepadam za perku- pomysł w jednym utworze. Rze- syjnymi solówkami. Są tylko czywiście było tak, że to tylko popisywaniem się: jak szybko miał być kocioł w jednym utwo- rze, tylko werbel w innym i tak umiem grać, jaką mam technikę dalej. Mam nadzieję, że to brzmi jak muzyka, a nie jak solówki na perkusji. Nie przepadam za perkusyjnymi solówka- jako muzyka nieprzypisanego do mi. Są tylko popisywaniem się: jak szybko umiem jakiegoś konkretnego stylu. Chcę grać, jaką mam technikę. grać muzykę, która najlepiej od- zwierciedla daną chwilę. Chcia- Brałeś dotąd udział w około 80 sesjach nagranio- łem, żeby te nagrania były niczym wych jako sideman, jednak nigdy jako lider. Dla- przejrzysty, spokojny krajobraz czego właśnie teraz doszło do realizacji twojego i dlatego napisałem takie właśnie debiutu? Czy miałeś już takie plany wcześniej? utwory.

Cóż, chyba nadszedł właściwy moment. Chciałem Dwa nagrania z tej płyty: Forest to zrobić już od dłuższego czasu, ale nigdy nie było Flower i Impromptro są bliskie free okazji. Głównie z powodu mnóstwa innych zajęć, jazzowi. Główną rolę gra w nich które mnie absorbowały. Myślę też, że ten rodzaj Torben Snekkestad, który z taką JazzPRESS, maj 2016 |141 muzyką jest silnie kojarzony. Czy pomina mi muzykę Aborygenów australijskich kompozycje, a może też pomysły stąd też tytuł Uluru (rdzenna nazwa Ayers Rock, na te utwory, były przygotowywa- australijskiej formacji skalnej – przyp. red.). Dedy- ne specjalnie pod jego kątem? kacja jest dla mojej żony, ponieważ główny motyw nagrany został w naszym ogrodzie. Możesz nawet Te dwa utwory nie były wcześniej usłyszeć głosy ptaków, które zresztą wzmocniłem skomponowane, zaimprowizowa- na końcu nagrania dla podkreślenia ich obecności. liśmy je podczas sesji. Przedyskuto- Potrzebowałem czegoś takiego dla tej płyty. waliśmy wcześniej kilka pomysłów i po prostu zagraliśmy. Torben rze- Ta informacja o miejscu nagrania fragment Ulu- czywiście przejął tam coś w rodza- ru nie była podana na płycie i szczerze mówiąc są- ju wiodącej roli, ale tak się po pro- dziłem, że te dźwięki wygenerowane były elek- tronicznie. Tak zresztą napisa- łem w recenzji płyty więc teraz Chciałem, żeby te nagrania mamy możliwość sprostowa- były niczym przejrzysty, spokoj- nia. Skoro wspomniałeś o gene- ny krajobraz zie tytułu utworu – jak wybie- rasz tytuły swoich kompozycji? Na ile to dla ciebie ważne? Czy stu zdarzyło i tak się dzieje kiedy są przekazem jakiejś istotnej informacji dla słu- grasz free. chacza, czy też tajemnicą znaną tylko tobie?

Kolejne z nagrań Uluru (for Anette) Tytuły są dla mnie ważne, ale raczej nie niosą jest zupełnie inne od pozostałych ze sobą jakiegoś szczególnego przesłania. Oczywi- utworów. Folkowe nagranie z gi- ście muszą w jakiś sposób łączyć się z muzyką. Cza- tarami. Słuchacz może nawet od- sem opisują nastrój danego utworu, odczucia z nim czuwać pewien stylistyczny dyso- związane, czasem mają bardziej konkretne znacze- nans. Czy osobista dedykacja w ty- nie. Tytuły „przychodzą” do mnie na ogół po kilku- tule jest rozwiązaniem tajemnicy, krotnym przesłuchaniu już nagranego utworu. dlaczego zdecydowałeś się nagrać i umieścić na płycie właśnie taki Wspomniałeś o inspiracji, czy może skojarzeniach utwór? z muzyka aborygeńską. Czy często słuchasz tego typu muzycznych ciekawostek ze świata i czer- Pomysł był prosty. Chciałem prze- piesz z nich pomysły? łamać gitarą brzmienie tria forte- pian-saksofon-perkusja z pozosta- Tak. Słucham dużo różnej muzyki, jeżeli tylko łych utworów. Napisałem więc gi- mam czas, dla poszerzenia swoich muzycznych tarowy utwór, dodałem drewnia- horyzontów. Lubię muzykę, która jest inna od tego ne perkusjonalia. Nagranie przy- czego zwykle słucham: koreańskie pansori, kabu- 142| Rozmowy ki i gagaku z Japonii, klasyczna muzyka hinduska, perkusji w wieku czterech lat. Na gamelan z Bali, wspomniana już muzyka Abory- ile świadome było na początku to genów australijskich, nagrania folkowe z różnych muzykowanie? Wygląda na to, że stron świata. Słucham także dużo muzyki arab- jesteś osobą bardzo wytrwałą, po- skiej, zarówno dawnych piosenkarzy takich jak: nieważ w szkole także udzielałeś Oum Kalthoum, Fairouz czy Abdel Halim Hafez się muzycznie, aż wreszcie zosta- jak i muzyki instrumentalnej, czy też współczes- łeś zawodowym muzykiem. nej muzyki popularnej, na przykład Mohamme- da Abdu. Lubię także muzykę klasyczną i współ- Cóż, jako czterolatek raczej stuka- czesną (György Ligeti, Helmut Lachenmann, Hän- łem sztućcami po naczyniach ku- del, Mozart, Morton Feldman), wszelkiego rodza- chennych moich rodziców, żeby ju muzykę elektroniczną. Jak więc widzisz, staram zrobić trochę hałasu. Pamiętam się czerpać impulsy z różnych stron i w ten sposób jednak doskonale koncert w tele- otwierać się na nowe możliwości w muzyce, którą wizji, gdzie perkusja była dla mnie sam tworzę. najatrakcyjniejszym elementem. Szkolny zespół wziął się zaś stąd, W roku 2013 zacząłeś grać z Helge Lien Trio, a w że moi rodzice pragnęli obecno- roku 2015 nagraliście, z tym składem, płytę z Ada- ści muzyki w życiu moim i moje- mem Bałdychem. Czy utwór Fly- ing, z twojej płyty Let’s Dance, jest echem tamtej sesji nagra- Tytuły „przychodzą” do mnie na niowej? ogół po kilkukrotnym przesłu- chaniu już nagranego utworu (śmiech) Nie. Gram na skrzyp- cach od wielu lat, choć traktu- ję to jako hobby. Odziedziczy- łem skrzypce po moim pradziadku, który kupił je go rodzeństwa. Jak sądzę, chcie- w roku 1890. Nie jest to żaden wybitny egzemplarz li, żebyśmy mieli jakieś wartoś- instrumentu, ale dźwięk jest w porządku. Na po- ciowe hobby. Kiedy miałem 12 lat, czątku planowałem, że moja płyta będzie bardziej mój nauczyciel posadził mnie za zróżnicowana, będzie takim miksem różnorod- perkusją i wtedy wykrystalizowa- nych pomysłów zestawionych razem, jednak na- ła mi się wizja mnie jako perkusi- grania w trio wyszły tak dobrze, że zrezygnowa- sty, i tak już zostało. Potem przez łem z tego, z wyjątkiem dwóch nagrań: gitarowego krótki okres, tuż po liceum, mniej Uluru i skrzypcowego Flying. więcej przez rok, zastanawiałem się, czy muzyka rzeczywiście może Masz więc w rodzinie tradycje muzyczne. Czy to być moim zawodem, ale poza tym twoi bliscy w jakiś sposób ukierunkowali cię mu- nigdy nie miałem wątpliwości, że zycznie? Warto wspomnieć, że zacząłeś grać na perkusja jest moim życiem i w pe- JazzPRESS, maj 2016 |143 fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

wien sposób definiuje mnie jako fonie grałem już wcześniej w szkole średniej, więc osobę. w tym wypadku kupno nowego instrumentu nie było dla mnie takim wyzwaniem. Na Let’s Dance grasz – oprócz per- kusji – na wibrafonie, gitarach Powróćmy jeszcze raz do twoich rockowych po- i skrzypcach. Czytałem wywiad czątków. Czy odczuwasz czasem chęć grania ta- z Christianem Wallumrødem, kiej muzyki? Może zdarzają ci się jeszcze rockowe w którym wspominał zdarzenie epizody muzyczne? Czy też może to już zamknięty z czasu waszej współpracy: „Per rozdział? Oddvar pojawił się pewnego dnia z wibrafonem, który właśnie ku- Zawsze byłem i jestem chętny do grania także i ro- pił”. Czy taki nagły impuls często cka. Jednak biznes muzyczny ma skłonności do ści- jest dla ciebie początkiem przygo- słego przypisywania muzyków do określonego ga- dy z nowym instrumentem? tunku, a mnie postrzega się jako perkusistę jazzo- wego. Zdarzało mi się jednak okazyjnie zagrać ro- Można tak powiedzieć. Lubię pró- ckowe koncerty, choć niezbyt często. Sądzę, że moją bować gry na różnych instrumen- mocną stroną jako perkusisty jest rockowy sposób tach. Gdy uda mi się znaleźć inte- uderzania, także przy graniu jazzu, takie solidne resujące brzmienie, wykorzystuję brzmienie. To pomaga przy całkowicie akustycz- je w nagraniach. Akurat na wibra- nych koncertach, a ponieważ grałem bardzo często 144| Rozmowy właśnie akustycznie, dobrze nauczyłem się takiego czego pewne rozwiązania w muzy- sposobu gry. ce funkcjonują dobrze, a inne zaś nie. To pomaga mi także w moim Nasza rozmowa ma miejsce tuż po twojej trasie własnym rozwoju. koncertowej w Japonii z Ayumi Tanaką. Jak doszło do tej współpracy? Jak przypuszczam czeka cię teraz tournée związane z premierą pły- Ten projekt miał początek trzy lata temu, kiedy ty. Jakie masz plany na najbliższe Ayumi poprosiła mnie i Christiana Meaasa Svend- miesiące? sena o pomoc w koncercie dyplomowym w Akade- mii Muzycznej w Oslo. Ayumi jest znakomitą pia- Zagramy kilka koncertów wiosną nistką i kompozytorką i znakomicie nam się to i latem, w ramach promocji płyty. wspólne granie kontynuuje. Ja natomiast pracuję w tej chwili nad nowym materiałem, który bę- Czy ty sam uczysz młodych muzyków? dzie kontynuacją Let’s Dance i któ- ry, mam nadzieję, zostanie wydany Tak, pracuję od czasu do czasu w Akademii Mu- w przyszłym roku. zycznej, ale nie jest to regularna współpraca. Lubię uczyć zwłaszcza jeżeli pracuję z zespołami. To zmu- Dziękuję za rozmowę i do zobacze- sza mnie do zastanowienia się nad tym, jak i dla- nia na koncertach.

JazzPreSS poszukuje współpracowników - autorów relacji z koncertów w Warszawie, Poznaniu, Trójmieście, Wrocławiu i Katowicach. Zgłoszenia, najlepiej z próbkami własnych tekstów: [email protected] Zapewniamy wstęp na wszystkie relacjonowane dla nas koncerty i festiwale. JazzPRESS, maj 2016 |145 ska ń

ORGANIZATOR: PATRONAT MEDIALNY: PRODUKCJA: projekt: Agnieszka Sobczy Agnieszka projekt:

Pianista jazzowy, kompozytor, aranżer i dyrygent. Twórca big bandu Nikola Kołodziej- czyk Orchestra i Instant Ensemble, współtwórca Konglomerat Big Band i trio Stryjo – lada chwila nie sposób będzie zliczyć liczby muzycznych projektów, w które jest zaangażowany. Laureat nagrody Fryderyka, miłośnik zespołowej muzyki improwizo- wanej, entuzjasta elektroniki. O równie nagłej, co zaskakującej produkcji taśmy do katarynek, prowadzeniu poszukiwań najgorszych w Polsce talerzy perkusyjnych oraz koncertowaniu z użyciem… maszyn do pisania i szycia. Cały ten jazz! MEET! – Nikola Kołodziejczyk Andrzej Kowalczyk [email protected]

Andrzej Kowalczyk: Widzę, że or- Wychodzi ci to fantastycznie! Ale ile teraz móg- ganizatorzy przyszykowali ci bar- łbyś zagrać projektów jednocześnie? dzo ładny plakat. Myślę, że nie- zwykle trafny. Masz na nim osiem Nikola Kołodziejczyk: Oczywiście musielibyśmy rąk, które wyglądają jak pajęczy- je zagrać jeden po drugim. Nie możemy ich zagrać na. I ty w tę pajęczynę łapiesz spo- jednocześnie. ro projektów, jak srok za ogon. 146| Rozmowy

Załóżmy, że chodzi o dzień z Nikolą Kołodziejczy- Również, ale muszę powiedzieć, że kiem. solo gram zdecydowanie najmniej.

Taki dzień… prawdopodobnie by mnie zabił. Mamy I najmniej lubisz? moje trio, z którym gramy wymyślone kompozycje na żywo. Mamy Barok Progresywny, czyli muzyków Ciężko powiedzieć… grających na barokowych instrumentach, na przy- kład na strunach jelitowych z epoki, razem z mu- Musimy jeszcze pamiętać, że zykami jazzowymi. Mamy również big band. oprócz tych projektów, o których wspomniałeś i którym przewo- Właściwie nawet dwa… dzisz, należy doliczyć te, w których jesteś sidemanem. To może na po- Jest Konglomerat, założony z Mi- chałem Tomaszczykiem, tutaj w Warszawie. Być może byłby Niektórzy muzycy starają się to suport dla drugiego zespołu – tworzyć muzykę, która jest trud- dla tak zwanej orkiestry jazzo- na i nieprzewidywalna. Naszym wej. A zatem to taki big band plus muzycy klasyczni… mottem jest dążenie do „piosen- kowości” naszych utworów …i elektronika też na dokład- kę, żeby ułatwić trochę sprawę, prawda? czątek powiesz nam kilka słów o trio Stryjo? Mam teraz zespół Instant Ensemble. To zespół, w którym średnio gra siedem osób na scenie. Te Poznaliśmy się na studiach z Mi- osoby dostają nuty w momencie, w którym zaczy- chałem Bryndalem, który teraz namy grać – nie ma niczego napisanego przed wej- gra w zespole Voo Voo, i Maciejem ściem na scenę. To chyba najbardziej stresujący ze- Szczycińskim, który gra we wszyst- spół do grania, ponieważ nikt nie wie, co się wyda- kich innych zespołach. Maciej to rzy, póki nie zacznę pisać nut dla muzyków. Moż- bardzo miły człowiek i prawdopo- na by jeszcze pomyśleć o koncercie w Brzezinach, dobnie dlatego wszyscy chcą z nim gdzie graliśmy na maszynach do pisania i szycia. grać. Spotkaliśmy się na studiach To jedenastoosobowy zespół i wiem, że brzmi bar- i najpierw graliśmy losowe stan- dzo dziwnie… dardy jazzowe. Nie wiedzieliśmy, co dokładnie będziemy grać. Wyko- Czy ktoś może z Państwa liczy, bo ja już mam… rzystywaliśmy książki ze standar- sześć, siedem rąk? A solo? dami jazzowymi – dlatego nazy- wają się standardy, bo są zestanda- JazzPRESS, maj 2016 |147 ryzowane przez obecność w książ- kach. Braliśmy losową stronę i za- czynaliśmy grać. Okazało się, że całkiem dobrze nam to wychodzi, więc założyliśmy zespół. Później do akcji wkroczyła moja – jako kom- pozytora – ambicja. Zacząłem pi- sać coraz trudniejsze utwory dla tego zespołu. Chciałem sprawdzić, w którym momencie jestem w sta- nie przekroczyć tę niewidzialną granicę. Więc napisałem tak trud- ny utwór, że nie byliśmy go w sta- nie zagrać. Bardzo dobrze się wtedy bawiliśmy. A później doszliśmy do wniosku, że w sumie nie o to nam chodzi w muzyce, i przestaliśmy grać moje kompozycje.

I komponujecie wspólnie?

Tak. Gramy utwory, które wymy-

ślamy w trakcie koncertu na żywo. fot. Marta Ignatowicz-Sołtys

Podejrzewam, że w głowach na- szych słuchaczy – mojej również Mimo że są nieoczywiste, są takimi piosenkami bez – pojawiło się pytanie, jak to się wokalisty. dzieje. Jak to jest? Maciej Szczyciń- ski proponuje rif na basie, potem A zatem improwizujecie piosenki? ty to podchwytujesz, a Michał pró- buje to zepsuć? Tak.

Wydaje mi się, że to kwestia słucha- W branżowym slangu powiedziałoby się, że gra- nia się nawzajem i wartości, jaki- cie kompozycje open, że wszystko się może wyda- mi się kierujemy. Niektórzy muzy- rzyć i że sami określacie, w którą stronę pójdzie- cy starają się tworzyć muzykę, któ- cie. Takie podejście jest kojarzone z muzyką awan- ra jest trudna i nieprzewidywal- gardową. Improwizowanie w muzyce awangardo- na. Naszym mottem jest dążenie do wej jest prostsze czy trudniejsze w porównaniu do „piosenkowości” naszych utworów. improwizowania w muzyce mainstreamowej? 148| Rozmowy ska ń fot. Agnieszka Sobczy Agnieszka fot.

Mnie się wydaje, że to są dwie różne rzeczy. Ciężko tak, jak chciał, to prawdopodobnie stwierdzić, że awangarda jest łatwa, a to, co ja robię, będzie mógł przekuć to w wartość. jest trudne. Działacie wbrew zasadzie znanej Zastanawiam się, dlaczego jest wiele zespołów z Rejsu, że każdy lubi usłyszeć, to awangardowych, które robią to, co wy robicie co już zna. Lubicie to bycie na kra- w muzyce mainstreamowej, a w tej, która ma pew- wędzi. Czyżby właśnie granie stan- ne formalne, harmoniczne reguły, bariery i ścia- dardów, kompozycji twoich czy ny, jesteście jedyni. Ja przynajmniej nie znam dru- kogoś innego zaczęło was nudzić? giego takiego zespołu. Jest bardzo wiele zespołów, któ- Przyznam szczerze, że też nie znam. Wydaje mi się, re grają nową muzykę, której nikt że to kwestia tego, że jest niewielu ludzi, którzy jed- wcześniej nie słyszał. Ale nie jest nocześnie doceniają to co się dzieje w muzyce ma- to przełomowe. Wydaje mi się, że instreamowej oraz awangardowej. W naszej muzy- przełomowy jest kontakt z pub- ce chodzi o bycie przez cały czas na krawędzi. Jeśli licznością – coś, o czym jeszcze nie któryś z nas się pomyli, formuła naszej muzyki jest rozmawialiśmy. Zwykle jest tak, taka, że do razu będzie to słychać. Można się zasta- że publiczność przychodzi na kon- nawiać, czy tak samo będzie w muzyce awangardo- cert i wyczuwa się pewnego rodza- wej. Ta muzyka jest troszkę bardziej abstrakcyjna, ju energię publiczności i wykonaw- więc człowiek może w niej minimalnie inaczej re- cy. Ktoś przychodzi i myśli sobie: agować na to, co się dzieje. Jeśli coś nie wyjdzie mu „Co też przygotował dla nas wyko- JazzPRESS, maj 2016 |149 nawca?”, „Za co ja zapłaciłem?”, „O, cja jest muzyką. Element psychologiczny i socjolo- pomylił się! Czyli się jednak dobrze giczny jest o wiele bardziej eksponowany. Wszyscy nie przygotowali” albo „O! Co za na początku siedzą i tak myślą: „Chyba nas oszuku- show przygotowali dla nas dzisiaj!”. ją”, a później coś nam nie wychodzi, tak koncerto- „Ile oni musieli poświęcić czasu na wo nam nie wychodzi. I kiedy ludzie orientują się, to, żebyśmy mogli dzisiaj tego po- że to wszystko jest rzeczywiście tworzone na żywo, słuchać?”. Doszliśmy do wniosku, cały koncert staje się naprawdę emocjonujący. że uczciwość zawodowa nie pozwa- la nam mówić, że gramy muzykę A najdziwniejsza publiczność jaką miałeś? Mam improwizowaną, jeśli gralibyśmy na myśli pewne warsztaty… rzeczy, które są w 80 procentach przygotowane i zgodne z konwen- Ciężko mi powiedzieć, jaka to była publiczność… cją. Często jest tak, że jeśli muzyk nie stawia sobie trudnych celów, to Osoby głuchonieme? ta muzyka jest powtarzalna. Kiedy zaczynamy grać utwory Aaa! Była taka publiczność, faktycznie. Jeśli dobrze wiem o jednym koncercie, to był koncert dla osób głuchoniemych Kiedy zaczynamy grać utwo- i polegał na tym, że piosenki, ry i kiedy nie wiemy, co się zda- które śpiewała Jadzia, która wy- rzy, ludzie, którzy przychodzą myśliła te piosenki, były tłuma- na koncert zobaczyć ten prze- czone na żywo przez interpreta- pływ energii między muzyka- tora – kobietę, która stała i mi- mi, dostają więcej niż na nor- gała do publiczności. Każda oso- ba na widowni miała balonik, malnym koncercie który trzymała obiema rękoma i ten balonik przenosił drgania, i kiedy nie wiemy, co się zdarzy, lu- które generowaliśmy jako muzycy, i oni to czuli. dzie, którzy przychodzą na kon- I po każdym utworze był taki las rąk, które wykrę- cert zobaczyć ten przepływ energii cają żarówki, bo osoby głuchonieme klaszczą w ten między muzykami, dostają więcej sposób. niż na normalnym koncercie. Je- steśmy wtedy dla siebie jedyną for- Komponowałeś utwory, w których wykorzystywa- mą oparcia. W związku z tym ko- łeś nietypowe instrumentarium. Wspomniałeś munikacja w zespole, która nor- już o maszynie do pisania i o maszynie do szycia. malnie jest trochę przytłumio- Był też epizod z katarynką… na tym, że próbujemy zagrać coś, co znamy, staje się jedyną osnową Tak, komponowaliśmy na katarynkę. To jest cieka- utworu. To właśnie ta komunika- we wyzwanie, bo jest tylko jedno miejsce w Europie, 150| Rozmowy które profesjonalnie zajmuje się drukowaniem taśm menty barokowe są bardzo ciche, dla katarynek – w Wielkiej Brytanii. Gdy już ustali- o wiele cichsze niż zwykłe skrzyp- łem, co katarynka ma zagrać, trzeba było poczekać ce, zmodyfikowaliśmy zestaw per- około dwóch tygodni, żebyśmy mogli to sprawdzić. kusyjny w taki sposób, żeby był tak samo cichy jak skrzypce baroko- Zdążyłeś? we. Michał Bryndal zgodził się iść na samobójczą misję do sklepów Nie. W związku z tym, że taśma nie doszła, wymy- muzycznych. Wchodził do sklepu śliliśmy system, jak dziurkować tę taśmę samemu muzycznego i pytał o najgorszy ze- w trakcie próby dźwięku. Czekaliśmy aż do ostatniej staw talerzy perkusyjnych. Chodzi- chwili aż ta taśma przyjdzie, nie przyszła, w związ- ło o to, żeby były to talerze, które ku z tym przyniosłem taśmy do katarynki. Są dziur- mają poślednie brzmienie, bardzo kowane, zupełnie jak do starych komputerów. niskie wybrzmienie, najlepiej żeby Dziurkowałem więc taką taśmę. Sprawdziłem, że to było cynowe, co jest bardzo dużym taśma do faksu – można je kupić w Makro i to mniej więcej działa jak taśma do katarynki – i batu- Większość moich kolegów, tą dziurkowałem około miliona muzyków jazzowych w Polsce, tych dziurek przed koncertem. mimo wszystko żyje wyłącznie Mieliśmy ten koncert i się udało. z grania muzyki jazzowej. Moi koledzy w Stanach muszą też I w ten sposób powstała druga robić zupełnie inne rzeczy firma w Europie, która robiła taśmy (śmiech z sali).

Tak, Batuta sp. z o.o. (śmiech z sali). problemem. To potwarz dla każde- go perkusisty, jeśli ma cynowy ta- A co z innymi instrumentami? lerz. W sklepie mówili, który jest najgorszy. Wtedy Michał spraw- Na przykład instrumenty z Baroku Progresywne- dzał i mówił: „Nie, on jest za do- go to suka biłgorajska, gadułka, sarangi, gitara kla- bry, macie coś gorszego?”. Okazało syczna, instrumenty barokowe, instrumenty jazzo- się, że w żadnym sklepie muzycz- we, klarnet basowy. Nasz klarnecista na każdy kon- nym w Polsce, który odwiedził Mi- cert przyjeżdża z Tajlandii. Jest jedynym nauczycie- chał, nie było tak złych talerzy, jak lem gry na klarnecie basowym w Tajlandii i w kra- te użyte w tym nagraniu. Chodziło jach ościennych, gra również w narodowej orkie- głównie o to, że talerze perkusyjne strze tajlandzkiej. Zwykle w zespołach jazzowych są wymyślone po to, żeby były głoś- mamy zestaw perkusyjny, czyli najgłośniejszy in- ne, żeby ich wybrzmienie było dłu- strument w zespole. W związku z tym, że instru- gie, co świetnie się sprawdza właś- JazzPRESS, maj 2016 |151 ska ń fot. Agnieszka Sobczy Agnieszka fot.

z Mateuszem Pliniewiczem

nie w zespołach rokowych, gdzie To jest przeciwieństwo „zarabianictwa”. Chodzi o to, wszyscy są bardzo głośni. A u nas że wpuszcza się tam pieniądze i wszystko zależy od chodzi o to, żeby te talerze były jak tego, czy państwo będą je kupować… najcichsze, żeby Michał nie musiał się zastanawiać, jak zagrać superci- Widzę, że leży tu Stryjo, drugie Stryjo, jest Ba- cho. Żeby mógł przysłowiowo przy- rok Progresywny – ale jest też Chord Nation, która łożyć zza głowy i żeby ten talerz nie w zeszłym roku otrzymała Fryderyka w katego- wydał z siebie żadnego głośnego rii jazzowy debiut roku. Pomówmy o tym projek- dźwięku. Wreszcie znaleźliśmy po- cie, a przy okazji o drugim dużym składzie, bar- łamany cynowy talerz polskiej pro- dzo jazzowym, czyli: Big Band Konglomerat i Ni- dukcji Power Beat. Dodaliśmy kil- kola Kołodziejczyk Orchestra. Rozróżnijmy te dwa ka wynalazków od znajomych… składy. Szybko wspomnę, że Konglomerat to zespół warszawski, założony przez Michała Tomaszczyka Z grubsza, dopiero omówiliśmy i Nikola Kołodziejczyka. Macie na koncie już jed- „dwie ręce”. Nie chcę iść od projek- ną złotą płytę… tu do projektu, ale widziałem, że na stoliku są płyty, które pewnie Tak, to bardzo ciekawa historia. Mieliśmy kolabo- będziesz podpisywał i rozdawał, rację z muzykami hip-hopowymi. W tym przypad- za darmo, naszym dzisiejszym goś- ku to oni bardziej poszli w stronę muzyki jazzowej ciom… Bo Nikola od jakiegoś cza- niż muzyka jazzowa w stronę hip-hopową. Piosen- su sam wydaje płyty, tak się trochę ki hip-hopowe zostały przearanżowane przez Mi- zaparł… chała Tomaszczyka w taki sposób, że stały się jazzo- 152| Rozmowy ska ń fot. Agnieszka Sobczy Agnieszka fot.

wymi à la Frank Sinatra, lata swingowe. W ten spo- czyk Orchestra… Dzięki temu ten sób zostały zarejestrowane, zupełnie tak, jakby ni- zespół gra częściej, bo w tym mo- gdy nie były piosenkami hip-hopowymi. mencie wszystkie projekty, które robię, mogą być pod szyldem Niko- Co istotne, nie śpiewali hip-hopowcy, tylko… la Kołodziejczyk Orchestra. Cho- dzi głównie o to, że nie przychodzi …plejada polskich gwiazd, czyli Zbigniew Wodecki, się zobaczyć klarnecisty basowego, Krystyna Prońko, Ewa Bem… ale te duże zespoły, które prowa- dzę. Dlatego zakładam, że nikt nie To jest jeden skład – twój autorski, liczący 24 osoby będzie zawiedziony, że na przykład – taki trochę powiększony big band… chciał przyjść na Nikola Kołodziej- czyk Chord Nation, a przyszedł na Tak, i jest Nikola Kołodziejczyk Orchestra. Nikola Kołodziejczyk Barok Progre- sywny… I to jest ten skład „fryderykowy”. Jak często gracie? Usłyszymy cię w tym roku z tym Żeby było jeszcze ciekawiej, Nikola Kołodziejczyk dużym składem? Orchestra to nazwa każdego mojego zespołu od wielu lat. Na początku ten zespół liczył 7 osób, po- Tak, będziemy grać na festiwalu pod tem 11, później zarejestrowaliśmy 27 osób. Zarów- Poznaniem, na Enterze – serdecznie no „fryderykowy” Chord Nation, jak i obecna Ni- zapraszam wszystkich, którzy mają kola Kołodziejczyk Orchestra – zespół „baroko- na tyle odwagi, żeby wybrać się pod wy”. Żeby oczywiście uprościć wszystkim sprawę, Poznań posłuchać muzyki jazzo- wszystkie zespoły nazywają się Nikola Kołodziej- wej. Z dużym zespołem będziemy JazzPRESS, maj 2016 |153 też występować jesienią przynaj- muszą przynieść idealny materiał od razu na kon- mniej w trzech miejscach. Wydaje cert: „Ojej, tyle czasu musimy nad nim siedzieć, dla- mi się, że kluczem do tego, żeby re- czego tego jeszcze nie przygotowałeś?”. Raczej chce- alizować duże zespoły, jest wyzby- my otworzyć wrota, żeby ludzie, którzy świetnie pi- cie się egoizmu. Te rzeczy, które or- szą, ale boją się niedociągnięć, mieli możliwość do- ganizuję jako Nikola Kołodziejczyk pracować to, co napisali. Orchestra, to rzeczywiście moje rze- czy. Natomiast dla mnie ważne jest, Parasz się również od lat muzyką elektroniczną, żeby w ogóle ta scena ożyła, bo nie a raczej zabawkami elektronicznymi – wszystkie mamy licznych, dużych zespołów. nowinki zawsze cię bardzo interesują. O tym, co Nie ma klimatu do tego, żeby muzy- elektroniczne na rynku, Nikola wie wszystko. cy nie chowali do szafy swoich do- konań wielkoskładowych. Bo mu- Tak, po tym spotkaniu chętnie zostanę i porozma- zycy piszą muzykę. Właśnie z tego wiam o nowinkach elektronicznych. Jestem pe- powodu założyliśmy Konglomerat, wien, że państwo bardzo tego chcą (śmiech na sali). który ma być platformą dla kom- pozytorów, w tym momencie war- Rzadko można cię usłyszeć z elektroniką. szawskich, żeby wyciągali rzeczy z szafy, żeby pisali więcej, żeby pol- Zostałem zaproszony przez prof. Eda Partykę – mo- ska scena wyszła poza Polskę. Żeby jego mentora, guru muzyki big bandowej, który jednak tak się stało, musimy wyjść wykłada w Szwajcarii i ma swój własny big band poza szufladę. w Berlinie – żeby zagrać na fortepianie. Osiągnęli- Wydaje mi się, że bolączką jest, że śmy wtedy o wiele ciekawsze rezultaty, dlatego że muzycy czekają na telefon. Tego miałem ze sobą elektronikę. Zwykle dzieje się tak, trzeba starać się unikać. Dlatego że kiedy gram koncert wszystkie te zabawki są po- chcemy się spotykać regularnie. chowane i bardzo często okazuje się, że w ogóle ich W zasadzie wszyscy muzycy, któ- nie używam w trakcie grania. Nie chcę, żeby pań- rzy są w stanie pisać na ten skład, stwo pomyśleli, że gadżeciarz przyszedł i będzie się są kompozytorami, mają taką moż- popisywał swoimi zabawkami. Zabawki są tylko liwość. Pełna demokracja. To nie po to, żeby pomóc. To tylko jeden z elementów. Tak jest zespół Michała Tomaszczy- samo jak Barok Progresywny, to jest tylko jeden z in- ka czy Nikoli Kołodziejczyka. Każ- strumentów. Można go używać, można go nie uży- dy projekt, przynajmniej w części, wać i nie chciałbym, żeby państwo pomyśleli, że staramy się zrobić tak: ja piszę je- obecność instrumentu jest celem samym w sobie. den z utworów, Michał pisze dru- gi z utworów, muzycy natomiast Nosisz się z zamiarem wydania czegoś z elektro- mają wolną rękę. Poświęcamy niką? temu utworowi czas co tydzień. To nie jest sytuacja, w której ci ludzie Wydaje mi się, że te utwory elektroniczne są do- 154| Rozmowy syć przypadkowe. Komfortowo się czuję wtedy, gdy Zespół Stryjo opiera się na komu- mam za sobą przynajmniej trzydzieści, czterdzieści nikacji z zespołem. Nie byłem pe- osób. A teraz jestem sam i jest to wszystko w pew- wien, jak pokazać tę komunika- nym sensie trochę improwizowane. Jako kompo- cję tak, by każdy mógł zobaczyć zytor czuję, że może powinienem jednak przysiąść to, co będzie chciał. Tak samo, jak- nad tym, coś napisać … byśmy po prostu zagrali koncert. Mamy więc interaktywne wideo – Czyli płyta z elektroniką za jakieś 80 lat? my gramy, a użytkownik może wy- brać, na kogo chce spojrzeć. Weszli- Tak (śmiech). śmy do studia, zagraliśmy 17 utwo- rów, w dwóch sesjach non stop, Twoje płyty można kupić przez stronę interneto- nie było żadnego cięcia, wszystkie wą? utwory weszły na płytę, żadnego z tych utworów niestety nie jeste- Jako gadżeciarz założyłem sklep internetowy, śmy w stanie powtórzyć… Zastana- w którym, w jedynym miejscu, można kupować wiam się, co zrobić z trasą koncer- płyty zespołu. Oprócz tego, że jestem gadżeciarzem, tową i z ZAiKS-em, bo muszą pań- jestem też sklepikarzem. stwo wiedzieć, że żeby zgłosić pły- tę legalnie, trzeba mieć zapis nu- Jest zatem jedna płyta na koncie, a drugiej jeszcze towy, żeby później to wszystko się nie ma, choć jest. Można już ją gdzieś tam złapać, zgadzało w papierach… Jeszcze nie ale plotki mówią, że premiera będzie w czerwcu. mamy tego zapisu…

W czerwcu wydajemy płytę z tym zespołem, o któ- Wracając do tematu elektroniki – rym cały czas mówimy, że wymyślamy utwory na rzeczywiście, gadżety potrafią uła- żywo. Muszę powiedzieć, że tak, jak nie jestem do twić życie. Trochę mnie to przeraża końca przekonany jako twórca, że moja muzyka – niedługo będą takie koncerty, że fortepianowa jest wystarczająco dobra, żeby ją zare- nie będę wychodził z domu, a będę jestrować na płycie, już zostałem przekonany przez wszystko widział lepiej niż tu… moich wspaniałych kolegów do wydania drugiej płyty. Jesteśmy pewni, że jest dobra. Materiał z tej Proszę państwa, proszę przycho- płyty jest dostępny w serwisie YouTube. Wszyscy dzić na koncerty – ostatnia deska wiemy, że można tam oglądać filmy. Jako gadże- ratunku dla niezależnych muzy- ciarz znalazłem sposób, żeby trochę rozszerzyć tę ków. formułę.

Cały ten jazz! / www.calytenjazz.pl Jerzy Szczerbakow – autor cyklu, Agnieszka Sobczyńska – autorka plakatów, Piotr Karasiewicz – kanał YT karasek52 JazzPRESS, maj 2016 |155

MARZEC 2016

Gazeta internetowa poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Krzysztof Zawadzki Tomasz Pierchała Andrzej Jagodziński

TOP NOTE Obara International – Live in Mińsk Mazowiecki

Take 5 Piąte urodziny JazzPRESSu!

Leszek Możdżer Jazz – czysty stan umysłu

fot. Łukasz Gawroński

JazzPRESS dostępny jest na takich urządzeniach jak iPhone i iPad w bardzo przyjaznej formie! Mamy nadzieję, że ułatwi Wam to lekturę naszego miesięcznika! By przetestować jak czyta się nasz magazyn na Waszych urządzeniach, kliknijcie tutaj » Piszemy dla Was i dzięki Wam 156| Rozmowy

Moja osobista szafa grająca

Nieraz padałem ofiarą „dobrych wolnemu. Nie musimy się znać na rad”. Kuszony słowami: „musisz muzyce, żeby ją przyswajać, kolek- tego posłuchać, na pewno ci się cjonować, doceniać, rozkoszować spodoba”, wytrwale tropiłem pole- się nią. Jest dostępna na ruch palca, cane nagrania i z pełnym zaufaniem na kliknięcie myszką. Gra w skle- zagłębiałem się w muzykę. Rezul- pach, biurach, komórkach. Przecięt- taty, jak się łatwo domyślić, bywa- nemu zjadaczowi piosenek żadna ły rozmaite. Niekiedy popadałem wiedza w tym zakresie nie jest po- w ekstazę, niekiedy tylko kiwałem trzebna. Przecież wystarczy, że się z aprobatą głową, czasem – pomi- podoba albo nie. To najprostsze kry- mo szczerej dobrej woli – wiedzia- terium jest jednocześnie najskutecz- łem: to nie dla mnie. Niestety zda- niejsze i prawomocne. rzało się też, że zachwalana muzyka Niewykluczone jednak, że są wśród pozostawiała mnie w doskonałej Państwa osoby, którym prosta kon- obojętności. sumpcja muzyki popularnej nie wy- Nigdy jednak nie żałowałem, że nad- starcza. Dla nich właśnie przygo- stawiłem ucha ku czemuś, co wcześ- towałem kiedyś pewien poradnik. niej było mi znane najwyżej z nazwy. Nigdy się nie ukazał. No to będę go tu Gromadziłem wiedzę – a ta, jak nie- wsączał, mając na uwadze, że przez którym wiadomo, czasami się przy- tych pięć lat od tamtej pory też się daje. To dzięki niej nie zdarza mi się sporo wydarzyło. Ale nie o nowinki mylić Ornette’a Colemana ze Ste- chodzi, a o okrzepłe wartości czy też vem Colemanem, Gila Evansa z Bil- pomysły. lem Evansem i… Billem Evansem, Jak każdy wybór, jest on obciążony Rolling Stones ze Stone Roses, a reg- grzechem wybiórczości. Ponieważ gae z raggamufn. Ta sama wiedza absorbowanie muzyki nie wymaga pozwala mi się nie zachłysnąć naj- specjalizacji, jej odbiór odbywa się nowszą piosenką modnej gwiazdy, przede wszystkim na płaszczyźnie jeśli słyszę zaklętą w jej nutach histo- emocjonalnej. To z kolei ułatwia bez- rię muzyki pop i potrafię odcyfrować pardonowy atak na każde podsumo- muzyczne fascynacje autorów. wanie, na każdy ranking, każdy ar- Muzyka należy do tych gałęzi sztu- bitralnie sporządzony kanon. Rzecz ki, które podlegają odbiorowi mimo- może nie tak oczywista przy mu- JazzPRESS, maj 2016 |157

zyce umownie zwanej poważną, fil- cydowałem się pogrupować wybrane albumy wedle harmoniczną, akademicką – w przy- klucza odmiennego. Oto zamiast dzielić na „rockow- padku muzyki popowej, rockowej, ców”, „folkowców”, „jazzmanów” czy „popowców”, jazzowej, rap czy techno – wystawia zdecydowałem się na podział zupełnie innego typu: autora każdej listy na atak, najczęś- są to Hedoniści, Buntownicy, Badacze Korzeni, Poe- ciej sprowadzający się do miażdżą- ci, Estetycy, Czciciele Mroku i Odkrywcy. Każda z za- cego pytania: „A dlaczego nie ma… proponowanych kategorii jest tym samym zamiesz- (tu pada nazwa czy nazwisko ulu- kana przez przedstawicieli nacji tak odmiennych, jak bieńca adwersarza)”. jazzowi wirtuozi i zespoły gitarowych szarpidrutów. Nie ma na to rady. Pocieszam się, że Tym samym staje się okazją do kolejnego zadziwie- mój zestaw posłuży raczej jako pro- nia nad bogactwem tego, co można przekazać za po- pozycja wędrówki, która przecież mocą dźwięków. może przebiec znacznie bardziej za- Choć nacjonalizm obcy winien być sztuce, zdecydo- wiłymi ścieżkami, albo jako inspira- wałem się utworzyć odrębną minilistę płyt polskich. cja do ustanowienia przez Państwa Dlaczego? Ponieważ w Polsce to, co kształtowało gust własnego kanonu. muzyczny, często wynikało z odmiennych tradycji Jestem człowiekiem wcale przed niż ta, gdzie główną rolę odgrywają anglosaski pop sześćdziesiątką, a więc z pokolenia i rock. Kierowałem się ich wpływem na kształtowanie słuchaczy długich płyt. Za młody na się rodzimej tradycji i na nasze obecne dziedzictwo single z szafy grającej, za stary na – tak, jak ja to czuję, widzę, słucham i słyszę. Rozglą- pliki. Płyta długa wciąż jest dla mnie dałem się za takimi płytami, które są świadectwem jednostką systemową. czegoś, co można by nazwać „polską nutą”, i które Prezentowana lista płyt nie wyczer- wytrzymują konfrontację z zagranicznymi dziełami. puje mnogości stylów czy osobowo- I zdążyły się już odleżeć, nabrać mocy, przegryźć się. ści, jakie złożyły się na dzieje muzyki Przestrzegam na koniec przed traktowaniem tej listy popularnej. To raczej próba spojrze- jako zestawu najwybitniejszych płyt wszech czasów nia na główne nurty, jakimi podążała czy wyrazu moich osobistych upodobań. To tylko i podąża muzyczna wrażliwość. To końce nici, którymi niektórzy, narzekający na brak także hołd złożony zjawisku, które konkretnej informacji w sklepie płytowym, mogliby być może niebawem odejdzie do la- samodzielnie dotrzeć do takiego kłębka nut, jaki bę- musa – płyty jako nośnika muzyki. dzie im najbardziej odpowiadał. Wiedząc, jak nieostre bywają grani- ce epok i stylów muzycznych, zde- Filip Łobodziński 158| Słowo na jazzowo / Moja osobista szafa grająca

Nowe lądy, czyli odkrywcy

Filip Łobodziński fi[email protected]

Przełamywać bariery, odkrywać rejsie w nieznane z przyjemnoś- drogi i ujawniać nowe terytoria cią wracam ku Badaczom Korzeni, można zarówno posiłkując się tra- ku tradycji, przecież za jakiś czas dycją, jak i zrywając z nią radykal- znów chcę usłyszeć coś, czego in- nie. Można czerpać z dorobku do- żynier Mamoń jeszcze nie zna. Cie- tąd obcych uprawianemu gatun- szy mnie wszystko, co nowe, tak kowi rejonów. Tak czynili Miles jak cieszy mnie, gdy w tym nowym Davis, Tim Buckley czy Frank Za- odkryję ślady starego. Wtedy mogę ppa. Można też do tego, co znajo- uświadomić sobie, że muzyka to me, wprowadzać nową przestrzeń, jedność i ciągłość. nowy wymiar, rozbijać skorupkę jaja, by pokazać szeroki świat. Tak, Motory już szumią. Podróż za jak uczynił to Jimi Hendrix, The chwilę. W każdym z proponowa- Beatles czy Ornette Coleman. Moż- nych przeze mnie przedsięwzięć na wreszcie wyjść poza granice czeka nas niejedna niespodzianka. muzyki i odwołać się do sfery do- Proszę zapiąć pasy. znań codziennych albo czysto fi- zycznych. Tu jako przykład mogą #01. służyć niemieccy muzycy z zespo- Miles Davis, Kind of Blue, 1959 łu Can albo najsłynniejsza grupa Komuś, kto nie bada muzyki za- anonimowych poszukiwaczy, czyli wodowo, trudno może pojąć, cze- The Residents. mu ten tak piękny i łagodny album stał się przełomem. Improwizacja, To może kategoria najbliższa mo- sedno muzyki jazzowej, przebie- jemu sercu, bo zawsze to, co nie- ga tu na płaszczyźnie bliższej mu- oczekiwane, nowatorskie, budzi- zyce poważnej: muzycy grają wedle ło moje najżywsze zainteresowa- zmiennych, choć ściśle pokrew- nie. Dlatego ta kategoria jest może nych tonacji. Podpowiadam jedno- najbardziej otwarta, bo każdego cześnie płyty dwóch kompanów roku może nas coś zaskoczyć, wy- Davisa z historycznego albumu: trącić z wygodnej sofy i zmusić do Billa Evansa z Sunday at the Villa- przeorientowania się na nowe ko- ge Vanguard oraz Johna Coltrane’a ordynaty. I wprawdzie zawsze po z My Favorite Things. JazzPRESS, maj 2016 |159

#02. #04. Ornette Coleman, The Shape of Jazz The Beatles, Revolver, 1966 to Come, 1959 Wydanie płyty zbiegło się w cza- Manifestacja nieskrępowanej wol- sie z rezygnacją Beatlesów z kon- ności: można z grubsza, napraw- certowania. To pierwsza ich w peł- dę z grubsza, powiedzieć: tak ro- ni świadoma podróż do krainy stu- dził się free jazz. Temat i skala to dyjnej magii, gdzie nietypowe in- tylko punkty zaczepienia, bowiem strumenty, efekty dźwiękowe i po- dla saksofonisty najważniejsza jest ważne teksty piosenek kazały ina- wewnętrzna logika konkretnego czej spojrzeć na to, co dotąd uwa- utworu, która pozwala mu impro- żano za banalną muzykę dla dzie- wizować, kierując się jedynie in- ciaków. Sgt. Pepper’s Lonely Hearts tuicją i potrzebą chwili. Partnerem Club Band może i bywa w rankin- Colemana w tej przygodzie był trę- gach typowany na album wszech bacz Don Cherry, któremu też ra- czasów, ale wszystko zaczęło się tu. dzę się przysłuchać. Grał z nim To- Czas sięgnąć także po Sunshine Su- masz Stańko. perman Donovana, Disraeli Gears Cream i Forever Changes Love. #03. John Coltrane, Giant Steps, 1960 #05. Coltrane drugi w tej serii! „Ogrom- The Jimi Hendrix Experience, Are nym krokiem” artysty była nigdy You Experienced, 1967 nieogłoszona, ale zagrana tu teza, Choć nie czytał nut, zrewolucjoni- że wystarczy wziąć instrument do zował muzykę. Z jednego instru- ręki, by zacząć grać solo. Chociaż są mentu – gitary – wydobył bodaj tu tematy, chociaż czuje się odcisk więcej możliwości niż jakikolwiek palca kompozytora, ale melodia wirtuoz przed nim (z jazzmana- niespodziewanie może stać się im- mi włącznie). Słuchając pamiętaj- prowizacją niemal w pół zdania. my, że w tym czasie Polska ekscy- Brzmi śmiało, ale wcale nie groź- towała się, że jakaś dziewczyna się nie – to jedna z lepiej sprzedających boi myszy. Wraz z Hendrixem na- się płyt Coltrane’a. rodził się do dziś zadziwiający kos- mos. A to był debiut!! 160| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

Dexter Gordon – A Swingin' Afair / Dexter Gordon – Go!

Jarosław Czaja [email protected] jazztornado.blog.pl

Żyjemy w epoce hałasu. Banal- cięto górę i dół, spłaszczając dyna- na konstatacja, ale nie chodzi mi mikę do granic nieznanych wcześ- o efekt industrializacji itd., tylko niej. A pamiętajmy, że głośność o to, co kiedyś – jeszcze 20 lat temu i dynamika to dwie różne sprawy, – nazywało się muzyką. I też nie chociaż większości się wydaje, że to sprawy artystyczne mam na myśli, jedno i to samo. tylko bardziej techniczne. Otóż fragmenty cichsze są sztucz- Wyrosło całe pokolenie wycho- nie „podkręcane”, a głośniejsze wane na plikach MP3, dla które- cichną. W rezultacie zanika to, co go jakość dźwięku nie ma więk- niezwykle ważne – różnica w natę- szego znaczenia, skoro i tak słucha żeniu poszczególnych części utwo- wyłącznie mimochodem, gdzieś ru, zwana dynamiką. Na krót- w biegu, w tramwaju, na ulicy, z te- ką metę to działa, bo jest efektow- lefonów komórkowych, albo głoś- ne (głośniej znaczy lepiej), ale dla niczków komputerowych. Muzyka słuchaczy „stacjonarnych” (jeszcze jest więc wszechobecna, ale para- z dobrym sprzętem) staje się praw- doksalnie, tak naprawdę nie ma jej dziwą katorgą. To już nie jest muzy- nigdzie. Aby przebić się z czymkol- ka, tylko zwykły hałas. Gdyby jesz- wiek, trzeba zwrócić na siebie uwa- cze chodziło o same nowości, pal li- gę. Jak? Najprościej głośno krzy- cho. Ale niestety, dobrano się także czeć! Producenci i inżynierowie do muzyki historycznej – słuchając muszą „podkręcać” dźwięk, aby ich tych niby – „odświeżonych” staroci, produkt został zauważony. Gdyby nie potrafimy tak, jak dawniej roz- tylko chodziło o głośność, to jesz- poznać, czy dana płyta pochodzi cze pół biedy, ale zaczęto w świecie z lat pięćdziesiątych, czy siedem- muzycznym używać sztuczek zna- dziesiątych, bo wszystko brzmi nych z reklam telewizyjnych: kom- identycznie głośno i jednostajnie. presować sygnał, tak, aby nie dało się przegapić choćby sekundy na- Efektem spłaszczenia dynamiki, grania. Uśredniono wszystko – ob- z czego młodzi słuchacze w ogóle JazzPRESS, maj 2016 |161 aw Czaja aw ł fot. Jaros fot.

nie zdają sobie sprawy, jest brak tak zwanego ruchu w muzyce. Wszyst- ko, mówiąc kolokwialnie, stoi, jest statyczne. Zanika puls, zanika ży- cie w muzyce. Ponieważ mało kto bólu – płytą Joego Bonamassy, za którą stoi oczywi- porównuje oryginały, albo sta- ście inżynier i producent Kevin Shirley – w znacz- re wersje kompaktowe z nowymi nym stopniu odpowiedzialny za eskalację „wojny – producenci mogą poszaleć. Naj- o głośność”. Zastanawiam się więc: oni rzeczywi- lepszym przykładem są najnowsze ście nie słyszą różnicy, czy może mają udział w tym wersje kanonicznych płyt Hendri- ewidentnym szwindlu? Podobną drogą co Bona- xa. Grają głośno, z powerem i roz- massa podążają dzisiaj niemal wszyscy wykonaw- machem, wszystkie najdrobniej- cy – szedł nią jeszcze niedawno nawet Buddy Guy, sze szczegóły słychać doskonale, ale na szczęście zmienił inżyniera i jego dwie ostat- ale cóż z tego, kiedy nie ma w tym nie produkcje brzmią już lepiej. Ciągle jeszcze mam „wiatru”, tej kawalkady basowych nadzieję, że otrzeźwieje Walter Trout. pochodów i nagłych odjazdów gita- ry – jakbyśmy ruszali porsche z pi- Wracając na nasze poletko: ileż to zachwytów moż- skiem opon. Wiem o czym mówię, na było znaleźć na łamach Jazz Forum przy okazji bo mam pierwsze tłoczenie Band każdego kolejnego wznowienia dzieł Milesa Davisa, Of Gypsys na winylu. A przecież gdy tymczasem brzmienie nowych edycji (na przy- „odświeżył” te płyty w 2010 roku kład Live-Evil z 2010 roku) tyle ma wspólnego z ory- nie kto inny, jak oryginalny inży- ginałem, co Bonamassa z Albertem Kingiem. Ktoś nier – Eddie Kramer. Jak się później nieświadomy kupuje płytę i jest potem przekona- przekonamy, nie on jeden w sposób ny, że Miles był prekursorem heavy-metalu, a na- wątpliwy niszczy swoją własną le- grywał go inżynier pokroju Shirleya... gendę... Nie oszukujmy się, ta wojna o głośność także zaczy- A więc ci, którzy nie porównują, na dosięgać gatunków bardziej niszowych: muzyki mogą spać spokojnie. Zacni prezen- klasycznej i jazzu. Nawet jazzu bardziej. Nie da się terzy radiowi zachwycają się każ- uciec od realiów rynkowych. Oczywiście jest na to dą kolejną – skompresowaną do rozwiązanie: kupować wyłącznie winyle (technika 162| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

analogowa rządzi się innymi prawami), lub wersje ry, 16-bitowy kompakt Dextera Gor- Super Audio CD. Niestety są to drogie zabawki i tak dona A Swingin' Afair. Powód był będzie jeszcze pewnie długo, bo koniunkturę napę- banalny – nie wydano go jeszcze dza coraz większe badziewie na rynku masowym. w serii RVG Edition. I co? Ano to, że A jak to się wszystko ma do patrona naszej rubryki, po raz pierwszy od dawna wysłu- czyli Rudy'ego Van Geldera? chałem tej płyty z poczuciem fraj- dy, jakiej dawno nie miałem. Po Zacznę od kolejnej dygresji. Kiedy pojawiła się na prostu przypomniałem sobie, jak rynku bluenote'owska seria Rudy Van Gelder Edi- brzmiały oryginalne blue note'y! tion, byłem bardzo podekscytowany. Przypomnę, że pierwsze kompakty w latach osiemdziesiątych gra- Zacznijmy jednak nie od muzy- ły ponoć w rozdzielczości 16-bitowej. Potem poja- ki, ale od tego, co zawierał opis na wiły się produkcje 20-bitowe, aż w końcu pod ko- starej okładce. Otóż na pierwszych niec lat dziewięćdziesiątych technologia osiągnęła edycjach kompaktowych Blue Note szczyt: 24 bity i 96 khz! W tym momencie, wydawa- widniała (tłustym drukiem) in- łoby się, powinniśmy wyrzucić spokojnie te pierw- formacja, iż klasyczne albumy sze kompakty do kosza i kupować tylko te 24-bito- z lat pięćdziesiątych i sześćdziesią- we, bo one dopiero – jak głosiły slogany – potrafią tych były nagrywane „directly on przenieść z taśmy matki wszystkie zapisane tam to two track analog tape”, czyli na informacje. dwóch ścieżkach, a dalej, że taśma nie podlegała żadnej obróbce na Mówiło się wtedy, że brzmią lepiej, bardziej „analo- stole mikserskim: „consequently gowo”, w ogóle cud, miód itd. Więc faktycznie, sta- no mixing was required”. Na koń- re kompakty upychałem gdzieś do bocznych rega- cu zaś tego audiofilskiego procesu, łów, a kupowałem tylko te nowe „cuda”. Zebrałem przetransferowano „the one step” – całą pokaźną kolekcję RVG Edition – nic tylko słu- czyli najbardziej wiernie – „ analog chać! Jeśli nawet pojawiały się wątpliwości, dusi- master to digital”. Nie ma wpraw- łem je w zarodku. Ogromna rzesza znawców i sam dzie określenia „tapes”, ale chodzi Rudy Van Gelder nie mogli się przecież mylić. Ale najpewniej o oryginalną matry- po jakimś czasie zauważyłem coś, co nie przyda- cę – master. Jeśli teraz weźmiemy rzało mi się wcześniej. Otóż nie mogłem dosłuchać do ręki okładkę edycji 24-bitowej tych płyt do końca, już w połowie czułem się zmę- RVG Edition, zobaczymy, że tych czony, tak jakbym słuchał dzieła Bonamassy. Przy- informacji tam nie ma! A logicz- jemność płynąca z muzyki gdzieś się ulatniała. Cóż, nie rzecz biorąc, powinny przecież tak to z czasem bywa, mówiłem sobie, myśląc, że być. Chyba, że coś w tym procesie wina leży po mojej stronie. Coś mnie tknęło dopie- się zmieniło. I faktycznie: spójrzmy ro wtedy, kiedy pewnego dnia wyjąłem z półki sta- na informację o konwersji sygnału JazzPRESS, maj 2016 |163

analogowego na cyfrowy: „trans- może być pozytywne – jak z Hendrixem: duża moc, fers from analog to digital”. Po pro- masa szczegółów, selektywność itd. I to jest właś- stu. Nie ma „master”! Drobiazg, jed- nie ten haczyk! Na krótką metę działa. Po wysłu- no słówko, ale jego brak może ro- chaniu Cheese Cake aż nie chce się wracać do po- bić wielką różnicę. Tymczasem na przedniej płyty, tak to fajnie brzmi. Ale z przesłu- okładkach podobnej serii RVG Re- chaniem całego krążka do końca, będzie już prob- masters wytwórni Prestige stoi lem. Natłok niepożądanych wrażeń słuchowych jak byk: „from analog master tapes może nas przytłoczyć. I wtedy wrócimy do A Swin- to digital”. Na wznowieniach płyt gin' Afair z przyjemnością, bo to prawdziwy relaks z katalogu Impulse! – choćby w se- dla uszu. Scena muzyczna jest tu bardziej zintegro- rii De Luxe (Ballads, A Love Supre- wana, słychać, że wszyscy grają w jednym pomiesz- me), które remasterował Van Gel- czeniu. Instrumenty mają mniejszą skalę, ale są le- der, również mowa jest o taśmach piej osadzone w konkretnej przestrzeni. Ponadto, matkach. Nic dziwnego więc, że za- ma się wrażenie, że saksofon tenorowy Gordona równo wznowienia Prestige, jak gra z innymi w jednej linii – w kwartecie, a nie wy- i Impulse! brzmią po prostu lepiej chodzi znacznie do przodu jak na Go! od Blue Note. To znaczy wierniej. Te dwie płyty dzieli nie tylko głośność, one mają Przyjrzyjmy się teraz muzyce i po- zupełnie inny sound. Jeśli teraz przypomnimy so- równajmy bliźniacze – nagra- bie to, o czym pisze na przykład Herbie Hancock ne w tym samym składzie (Sonny w swojej autobiografii, czyli jak wyglądały sesje na- Clark, Butch Warren i Billy Hig- graniowe w studiu Van Geldera – dzięki temu, że gins) w odstępstwie dwóch dni (27 sufit zwieńcza specjalna kopuła, muzycy grali za- i 29 sierpnia 1962 roku) – klasyczne wsze w półkolu, bez przegród, a nikomu, prócz in- płyty Dextera Gordona: wspomnia- żyniera nie wolno było przestawić mikrofonu choć- ną A Swingin' Afair (1987) i wyda- by o milimetr – stanie się jasne, że remasterowana ną w serii RVG Edition Go! (1999). wersja z serii RVG Edition ma się nijak do oryginal- Oczywiście słychać od razu, że sta- nego brzmienia... samego Van Geldera. ry kompakt gra o połowę ciszej. Ale od czego jest gałka „volume”? Aby dopełnić porównania: na starym kompakcie Podkręcamy i tu już widać pierw- saksofon Gordona ma specyficzną, jakby „powietrz- szą różnicę: dźwięk chociaż głoś- ną” otoczkę i wyraźną „chrypkę”, ale też pełniejsze ny, ma jeszcze spory zapas – nie brzmienie. Butch Warren na kontrabasie gra mięk- jest przesterowany. Jeśli teraz zmie- kim, okrągłym tonem, ale puls jest wyraźny, nie nimy płytkę, okaże się, że Go! jest rozmazany jak na Go!. Bębny z kolei mają ten cha- przesterowana niemal na wejściu! rakterystyczny furkot i odbicie. Billy Higgins gra Ale faktycznie, pierwsze wrażenie bardzo gęsto, ale niesłychanie muzykalnie; „wycho- 164| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

dzi” poza zestaw, wystukuje figury na obręczach Wniosek jest taki, że stary kompakt i statywach. Fortepian Sonny'ego Clarka zaś to „sil- od nowego dzieli przepaść, nieste- nik” tej machiny, idealnie zgrany zarówno z sekcją, ty na niekorzyść tego ostatniego. jak i solistą. Dopełnia frazy saksofonu. A dynami- Wręcz uznać można, że Go! w wer- ka? No właśnie! Dexter Gordon w balladzie Don't sji 24-bitowej to produkt jedynie Explain gra początkowo cicho, ale potem dźwięk bluenotepodobny, jak niegdyś były saksofonu narasta, tak jakby w jakimś kotle za- batoniki czekoladopodobne. A więc częła buzować para i co chwilę podnosiła pokryw- znowu: gdybym nie porównywał, kę, erupcja jest nieunikniona – napięcie rośnie i w może spał bym spokojnie. A tak, pewnym momencie Dexter robi odjazd w górę ska- niestety odczuwam duży dyskom- li z wielką mocą, a my ten gorący podmuch nieled- fort, bo ktoś (pod egidą Van Gelde- wie czujemy na własnej skórze. Po chwili znowu ra niestety) nabił mnie w butelkę. jest cicho i lirycznie… Jeszcze jedno. Kiedy zaczęła się A teraz „wypasiona” wersja Go!. Jak już wspomnia- ukazywać seria RVG Edition, wyglą- łem, na początku jest fajnie. Wszystko jest tu- dało na to, że będą to same rodzyn- taj „big”. Instrumenty urosły i podjechały bliżej ki, starannie wyselekcjonowane nas. Ale brzmią nieprzyjemnie ostro, metalicznie perły. Teraz patrzę ze zdumieniem, i mniej naturalnie, zwłaszcza saksofon. Nastąpi- że „normalnych” płyt Blue Note ni- ła dezintegracja sceny muzycznej. Tak jakby ktoś gdzie już się nie znajdzie. Są tylko to wszystko rozłożył na kawałki, a potem poskła- i wyłącznie te „poprawione” 24-bi- dał, ale niedokładnie. Podejrzewam, że materiał zo- towe. A więc sytuacja zrobiła się stał od nowa zmiksowany. Na pierwszy plan wy- dziwna – wygląda na to, że kolek- szły natrętne blachy. Zniknął furkot bębnów, po- cjonerskie białe kruki, jeśli chodzi jawił się za to głuchy stukot. Nie ma odbicia, tyl- o Blue Note, to dzisiaj pierwsze edy- ko „klap”. Dźwięki fortepianu robią zaś wrażenie cje CD z lat osiemdziesiątych XX przypadkowych i zagubionych, nie słychać już po- wieku... rozumienia z saksofonem. A dynamiki w grze Gor- dona nie ma prawie zupełnie: napięcie nie rośnie, Dexter Gordon – A Swingin' Afair bo erupcja kotła następuje od razu i trwa do koń- Blue Note, 1962 ca. Tak z grubsza wygląda porównanie dwóch edy- Dexter Gordon – Go! Blue Note, 1962, RVG Edition cji płyt z katalogu Blue Note. JazzPRESS, maj 2016 |165

Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music

Rafał Garszczyński [email protected]

ko z tego powodu wart jest zainte- resowania.

Przez wielu znawców Duke Ellington’s Concert Of Sacred Mu- sic uważany jest za jeden z naj- ważniejszych jazzowych albumów wszech czasów. Niektórzy krytycy, którzy próbują zestawić listę, po- wiedzmy, 20 płyt najistotniejszych dla rozwoju gatunku, umieszcza- ją album tę pozycję gdzieś w okoli- RCA Victor / BMG, 1966 cach połowy zestawienia. Sam nie podzielam aż takiego entuzjazmu, Kiedy w orkiestrze Duke’a Elling- jednak Duke Ellington’s Concert Of tona, na scenie pojawiają się mię- Sacred Music jest nagraniem waż- dzy innymi Cootie Williams, John- nym historycznie, ciekawym mu- ny Hodges, Paul Gonsalves, Harry zycznie i dodatkowo ocenianym Carney i Louie Bellson w zasadzie jako niezwykle kontrowersyjne można uznać, że album jest wybit- już w czasie jego powstania, a wy- ny i na tym zakończyć. Oczywiście, wołującym wiele emocji i skrajnie znawcy tematu będą narzekać, że różnych komentarzy do dzisiaj. skład orkiestry z roku 1965, kiedy nagrano pierwszy z cyklu Sacred Warto mieć swoje własne zdanie. Concerts, to już nie ten sam zespół Jednak nie da się go sobie wyro- co dwadzieścia lat wcześniej, że bić bez posłuchania tego niewąt- mistrz skomponował już wszyst- pliwie niezwykłego jazzowego al- kie swoje najbardziej znane melo- bumu. Jeśli się Wam spodoba, to die. Pewnie sporo w tym racji, jed- wiedzcie, że cały cykl ma jeszcze nak album Duke Ellington’s Con- dwie kolejne części, zwykle oce- cert Of Sacred Music był, w opinii niane nieco słabiej, czasem nawet samego twórcy, jednym z najważ- – o zgrozo! (biorąc pod uwagę kon- niejszych dzieł jego życia i już tyl- tekst i religijne motywy powsta- 166| Słowo na jazzowo / Kanon Jazzu

nia tych kompozycji) – oceniane tem wykonawczym potrzebnym do jako skok na kasę. Stwierdzenie to realizacji wizji mistrza, jego Sac- w przypadku Duke’a Ellingtona red Concerts należą do często oma- wydaje się mocnym nadużyciem, wianych, ale niezwykle rzadko wy- bowiem należał on do nieliczne- konywanych kompozycji. Dlate- go grona muzyków jazzowych, któ- go również warto sięgnąć po orygi- rzy na braki finansowe nie narze- nalne nagranie, zawsze najbliższe kali, mimo tego, że przez całe życie wizji jego twórcy. musiał utrzymywać całkiem licz- ną orkiestrę. Od orkiestry Ellington wymagał zarówno filharmonicznej precy- Cały album, złożony z 11 kompozy- zji, jak i swingowego podejścia do cji, uzupełniony po latach o dwie rytmu. Dodatkowo potrzeba było alternatywne ścieżki świąteczne chóru gospel i paru solistów. Dziś (koncert odbył się 26 grudnia 1965 zgromadzenie adekwatnej gru- roku), pomyślany został przez kom- py muzyków jest zadaniem ra- pozytora jako muzyczna całość, łą- czej niewykonalnym. Może właś- cząca tradycję jazzową, muzykę re- nie dlatego dzieło życia Duke’a El- ligijną, fragmenty liturgii katoli- lingtona nie zrobiło takiej karie- ckiej, muzykę klasyczną, spirituals, ry, jak dziesiątki napisanych przez gospel, odrobinę tańca (w kościele niego, przy większej lub mniejszej też można, szczególnie amerykań- pomocy członków orkiestry, jazzo- skim) i bluesa. wych standardów.

Duke Ellington dość otwarcie de- Dla wielu wiernych obecność sak- klarował, że nie napisał mszy, a je- sofonów i trąbek w kościele była dynie muzykę inspirowaną czyn- wtedy zupełnie nie do zaakcepto- nościami liturgicznymi i mogącą wania. Mimo to z pierwszym kon- im towarzyszyć. W związku z nie- certem, znanym dziś jako Duke zwykle szczegółowo rozpisaną par- Ellington’s Concert Of Sacred Music, tyturą oraz rozbudowanym apara- olbrzymi zespół wykonawców zdo- JazzPRESS, maj 2016 |167

fot. Kuba Replewicz

www.radiojazz.fm

łał odwiedzić niemal 50 kościołów na całym świecie. Premierowe wy- Kanon Jazzu konanie odbyło się we wrześniu 1965 roku w San Francisco i dziś do- Rafała Garszczyńskiego stępne jest w nie do końca legal- nym obiegu, w postaci płyty CD godz. jako A Concert of Sacred Music Live from Grace Cathedral oraz w posta- 14:45 ci, w zasadzie amatorskiego, nagra- nia filmowego zatytułowanego naj- częściej Love You Madly / A Concert od poniedziałku do piątku, of Sacred Music at Grace Cathedral. w RadioJAZZ.FM Nagranie oficjalne, zarejestrowa- ne trzy miesiące później w prezbi- teriańskim kościele w Nowym Jor- ku , to właśnie Duke Ellington’s Con- cert Of Sacred Music. Dziś w obszer- nej dyskografii Duke’a Ellingtona brzmi ono nietypowo, choć już nie jest ani muzycznym, ani obyczajo- wym skandalem. Fragmenty gry- wane są czasem przez duże orkie- stry, niekiedy nawet w kościołach, głównie przy okazji rocznicowe- go wspominania olbrzymiego do- robku Duke’a Ellingtona – jednego z najważniejszych amerykańskich kompozytorów XX wieku. Dla sa- mego twórcy to było dzieło życia- choćby dlatego wypada je poznać i zrozumieć. 168| Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

Dziś prawdziwych hipsterów już nie ma…

Piotr Rytowski [email protected]

Termin „hipster” nie jest może już niemal synonimy! Zaraz, zaraz… Je- (nad)używany tak nagminnie, jak śli zajrzymy do „hipsterskich” klu- jeszcze kilka lat temu, ale przesa- bów i spojrzymy na playlisty „hip- dą byłoby twierdzenie, że odchodzi sterskich” iPodów to prędzej tam do lamusa. Warszawski „Plac Hip- znajdziemy muzykę spod znaku stera” budzi się do życia po zimo- indie, różne odmiany nowej elek- wym letargu. Kanałem TVP Kultu- troniki, może freak folk – ale jazz? ra zarządza reprezentant tak zwa- Gdzie jest haczyk? Tkwi w cudzy- nej „hipster prawicy”. Dziennikarz słowie – mam na myśli hipsterów, jednej z poczytnych gazet zastana- a nie „hipsterów”. wia się w rozmowie ze swoim nie- mieckim kolegą nad różnicami po- Zacznę o tych w cudzysłowie, bo między „hipsterami” warszawski- o nich będzie krótko. „Hipster” XXI mi i berlińskimi. wieku to bardziej zjawisko z pogra- nicza mody i marketingu niż sub- Dov Charney, prezes odzieżowej kultury. Chcąc opisać dzisiejszego marki American Apparel, jedno- „hipstera” sięgamy zwykle po ele- znacznie kojarzonej z „hipsterami”, menty jego wyglądu, ubioru oraz już w 2010 roku powiedział: „Hip- (bardzo często!) marek, jakimi się ster is over”. W ubiegłym roku pol- otacza. Nazwałbym tę grupę „nie- skie media również zaczęły wiesz- mainstreamowymi konsumenta- czyć, że „era hipstera dobiega koń- mi”, bo chyba jednak o szeroko ro- ca” i nadchodzi czas Yuccie (Young zumianą konsumpcję tu chodzi. Urban Creative – czyli Młodych Marketingowcom w to graj, więc Miejskich Kreatywnych). kult „hipstera” jest pielęgnowa- ny i wykorzystywany przez wiele No więc jak to jest z tymi „hipste- firm. Ponoć za powrót tego termi- rami” – są czy ich nie ma? I dlacze- nu odpowiedzialna jest marka Ca- go chcę ten problem roztrząsać na mel, której raporty marketingowe łamach JazzPRESSu? Powód jest za- z połowy lat dziewięćdziesiątych sadniczy, choć dla wielu (szczegól- w ten sposób określały atrakcyjną nie młodszych czytelników) może grupę docelową: „mieszkańcy kos- być zaskakujący – hipster i jazz to mopolitycznych metropolii, któ- JazzPRESS, maj 2016 |169

rych życie toczy się wokół klubów, muzyki i mody”. Prawdziwa era hipsterów to lata Nie rozumiem jednego: dlaczego ktoś wpadł na po- czterdzieste i pięćdziesiąte ubiegłe- mysł, aby tę grupę nazwać „hipsterami”?! Możemy go wieku. A bezpośrednim przy- dziś spotkać ludzi, o których bez wahania powie- czynkiem do powstania tego zjawi- my hipis albo punk. Dlaczego? Bo swoim zachowa- ska był jazz. niem, wyglądem i przekonaniami będą nam przy- pominali przedstawicieli tych (teoretycznie należą- Słowo „hipi” pochodzi z języka afry- cych już do historii) subkultur. Tymczasem „hipste- kańskiego ludu Wolof. Oznacza tego, rzy” w niczym nie przypominają hipsterów! który ma oczy otwarte, jest wtajem- niczony. W latach trzydziestych XX Widziałem najlepsze umysły mego wieku w środowisku amerykań- pokolenia zniszczone szaleństwem, skich muzyków jazzowych, posłu- głodne histeryczne nagie, gujących się slangiem zwanym jive, włóczące się o świcie po murzyńskich funkcjonowało słowo „hep”, okre- dzielnicach w poszukiwaniu wściekłej ślające tych, którzy „kumali jazz” – dawki haszu, czyli również na swój sposób wta- jemniczonych. W 1939 roku Cab anielogłowych hipstersów spragnionych Calloway – jeden z wielkich ban- pradawnego niebiańskiego dleaderów – wydał Hepster’s Dictio- podłączenia do gwiezdnej prądnicy nary. Słowniczek miał wprowadzać w maszynerii nocy, białych jazzfanów w meandry ję- którzy w nędzy łachmanach z zapadniętymi zyka czarnych muzyków. Tak poja- oczyma w transie czuwali wił się „hepster” – „koleś, który zna paląc w nadnaturalnych ciemnościach odpowiedź na każde pytanie, kuma tanich mieszkań, płynąc poprzez gadkę”. O fanach jazzu mówiło się dachy miast, kontemplując jazz często też „hep cats”.

To Allen Ginsberg i cytat ze sztandarowego dzieła W połowie lat czterdziestych gene- bitników – poematu Skowyt, wydanego w 1956 roku. racja bebopu zastąpiła staromod- 170| Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

ne „hep” nowym „hip”. Przyczynił się do tego mu- dzieł jest porównywana ze struk- zyk Harry Gibson, który przyjął pseudonim „Harry turą jazzowego rifu. Keuroac, fan the Hipster”, a w ulotce dołączonej do jego albumu jazzu, przenosił (świadomie bądź Boogie Woogie In Blue tłumaczył, że hipster to nowy nieświadomie) elementy techniki hepster – osoba, która jest wielbicielem „hot jazzu”. muzycznej na swój sposób pisania. Hipsterzy to inaczej „biali Murzyni” – ludzie konte- stujący obowiązujące w Ameryce tamtego okresu Hipsterzy nie tylko słuchali jazzu. normy społeczne i konwenanse, którzy z własnego Ich uwielbienie dla tej muzyki wyboru egzystowali na marginesie społeczeństwa przejawiało się również w tym, że – (podobnie jak Afroamerykanie, tyle, że ci tego wy- przejmowali elementy sposobu by- boru byli pozbawieni). cia, ubioru i mowy jazzmanów – „kozie bródki’ i berety à la Dizzy „W owym czasie, w roku 1947, cała Ameryka wa- Gillespie, „bebopowe kołnierzyki” riowała na punkcie bebopu. Grali go faceci z Loop, jak u Billy’ego Eckstine’a czy fryzu- ale miny mieli znudzone, ponieważ bebop znajdo- ry w stylu Gerry’ego Mulligana. Dla wał się akurat w stadium przejściowym między hipsterów ubiegłego wieku jazz był okresem Ornithology Charliego Parkera a następ- esencją życia. ną, mniej ognistą fazą, którą zapoczątkował Mi- les Davis. Siedziałem tam, słuchając muzyki nocy, Dziś prawdziwych hipsterów już której kwintesencją stał się dla nas bebop; myśla- nie ma. Ludzie, których ze wzglę- łem o swoich przyjaciołach rozrzuconych po ca- du na filozofię życiową czy miłość łym kraju i o tym, że właściwie oni wszyscy kręcą do jazzu możemy uznać za podob- się po tym samym podwórku, w ciągłym gorącz- nych do nich, nie nazywają siebie kowym pośpiechu” – to cytat kolejnego kanonicz- hipsterami. A dzisiejsi „hipsterzy”? nego dzieła epoki bitników – W drodze Jacka Ke- Może w ogóle nie ma takiego prob- rouaca. lemu. „Hipsterzy” to indywiduali- ści, nie uznają żadnej przynależno- Motywy jazzowe przejawiały się w warstwie fabu- ści. Jeśli zapytamy któregoś z nich, larnej twórczości Kerouaca, ale jazzem przesiąk- czy jest „hipsterem” – zaprzeczy. nięta była też forma jego prozy. Styl prozatorski wy- Może to tylko kolejna miejska le- wodzący się z bebopu jest charakterystycznym ele- genda wykreowana przez media mentem pisarstwa autora. Struktura literacka jego i marketing? JazzPRESS, maj 2016 |171

Country pod znakiem Blue Note

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Miałem ostatnio przyjemność zaoferowania. Nie brakuje świet- uczestniczyć w niezwykle cieka- nych artystów, kapitalnej muzy- wym wydarzeniu muzycznym. 6 ki, a publiczność mógłbym określić kwietnia w legendarnym poznań- jako „wierną aż po grób”. Co więcej, skim klubie jazzowym Blue Note country przyciąga do siebie coraz zagrała ikona sceny country w Pol- to nowych, często młodych ludzi. sce – Paweł Bączkowski. Artyście Gdyby nie te stereotypy i nieco nie- towarzyszył siedmioosobowy ze- dzisiejsi już w większości animato- spół (w tym zaszczycony autor ni- rzy… niejszego tekstu – na klawiszach). Dlaczego piszę o tym w JazzPRE- Występ Pawła Bączkowskiego SSie? Po lekturze tekstu wszystko w Blue Note miał wymiar symbo- się wyjaśni. liczny i stanowił próbę redefini- cji country w Polsce. Country co- Otóż był to moment bardzo istot- raz śmielej zaczyna upominać się ny dla country, a w zasadzie po- o zmianę paradygmatu – o swoje strzegania tego gatunku w naszym godne i należne miejsce w panteo- kraju. Niegdyś bardzo popularne nie poważanych gatunków. Nie jest w Polsce, dzisiaj często stereotypo- tylko muzyką, którą powinno się wo sprowadzane do rangi prosta- grać na gwarnych piknikach i na ckiej, imitującej kiczowate ame- tyłach stodoły. To gatunek muzycz- rykańskie wzorce muzyczki – gra- ny, który może być na tyle złożony nej do słów o spoconych kowbo- i interesujący, by nie powodować jach i kobietach łapanych na lasso. zgrzytu podczas prezentacji w klu- Dlatego też rodzimy rynek coun- bie jazzowym. try od dłuższego czasu przeżywa kryzys, muzyki tej nie ma w me- Wszystkim jazzfanom pragnę diach i nie cieszy się takim uzna- przypomnieć, że związki z country niem, jak chociażby pokrewny blu- mają niekwestionowane legendy es – o jazzie nie wspominając. Rze- muzyki rozrywkowej – w tym rów- czywistość, rzecz jasna, różowa nie nież amerykańscy jazzmani, w ży- jest, ale polskie country (i coun- łach których ta muzyka po pro- try w ogóle) ma bardzo wiele do stu płynie. Jeśli bacznie posłucha- 172| Słowo na jazzowo / On the Corner

cie, to odkryjecie country u: Charliego Hadena, Bil- la Frisella, Pata Metheny’ego, Sonny’ego Rollinsa, Cassandry Wilson. Nie trzeba bacznie słuchać, by odkryć je u Bruce’a Hornsby’ego czy Béla Fleck and the Flecktones, a nawet u quasi-jazzowej panny Jo- nes. Przykłady można by mnożyć, ale i jazzu w co- untry jest dużo! Bluegrass, western swing i w ogó- le przykłady współczesnego, niekiedy nawet alter- natywnego country i jego okolic zadają kłam twier- dzeniu, jakoby country było pozbawione impro- wizacyjnego szwungu i wysmakowania. Wiem coś o tym, gdyż sam improwizowałem jak szalony w Poznaniu, a scenę dzieliłem między innymi z le- gendą Leszkiem Laskowskim – jednym z dwóch Po- laków, którzy występowali w Grand Ole Opry w Na- shville (Tennessee), wirtuozem pedal steel guitar.

Słowem warto, drodzy jazzmani i jazzfani, dać mu- zyce country szansę. Nie musi być ona taka prosta- cka, jak ją malują – i potwierdzi to każdy, kto wy- Każdy festiwal może mieć swój chodzi w swych eksploracjach poza jazzową szu- JazzPRESS... fladę. Oczywiście, jak to w jazzie i wszędzie indziej, trzeba umieć oddzielić ziarno od plew. Wierzę, że na country w Polsce będziemy kiedyś patrzeć przy- najmniej tak, jak dzisiaj na bluesa. Ten, jeśli chodzi o liczby wszelakie, być może nie stoi wiele lepiej od country, ale za to cieszy się poważaniem, a ludzie od jazzu się nim nie brzydzą. A zatem do znanego powiedzonka „Keep swingin’!” dodaję dzisiaj „Keep it country!”

P.S.: Zaintrygowanym mariażem jazzu z country polecam lekturę bardzo ciekawego artykułu z JazzTimes f JazzPRESS, maj 2016 |173

Clever Jef – Jazz Hop Soul

Adam Tkaczyk [email protected]

z rocznikiem wydania dający pe- wien obraz brzmienia, na które możemy w ciemno liczyć. I tu rów- nież się nie pomyliłem (kurde, ja to dopiero jestem gość!).

Brzmienie Bay Area (czyli okolic Oakland i San Francisco) można podzielić się na dwie istotne grupy: ruch hyphy, na którego czele znaj- dują się: E-40, Mac Dre, Too Short czy duetem Luniz oraz wykonaw- Qwest, 1994 ców związanych z ekipą Hierog- Dzisiaj, Szanowni Państwo, kopie- lyphics – na przykład Del the Fun- my naprawdę głęboko. O wiele głę- kee Homosapiena oraz zespół So- biej niż we wcześniejszych Down uls of Mischief. Zapomniany MC the Backstreets. Sięgniemy do tak i główna postać opisywanego al- niedostępnych jaskiń jazz rapu, że bumu – Clever Jef – zdecydowanie nie dociera do nich nawet Wikipe- wpisuje się muzycznie w tę dru- dia. Dlatego informuję i ostrzegam: gą grupę. Jego dźwięk to połącze- można dostać choroby dekompre- nie jazzu, rapu i soulu. Słowo „jego” syjnej. można w tym wypadku trakto- wać bardzo dosłownie, Jef odpo- Dzisiaj (tak, tak) będzie o Jazz Hop wiada na tym albumie również za Soul – debiutanckim albumie Cle- podkłady – wspólnie z producen- ver Jafa, z 1994 roku. Nie pamię- tem Davem G. Ten ostatni również tam, gdzie natrafiłem na ten al- wielkiej kariery nie zrobił – praco- bum, nie pamiętam też przy jakiej wał później między innymi z Rap- okazji. Jego autor wydawał mi się pin’ 4-Tayem i zespołem Christión kompletnym anonimem i, w grun- (tym samym, którego album mia- cie rzeczy, miałem rację. Najpraw- ło wydać Roc-A-Fella Records Jaya- dopodobniej zwabił mnie tytuł – -Z około 1997 roku, a później nikt dość wymowny, a w połączeniu o nim nie słyszał). Nie znasz, Drogi 174| Słowo na jazzowo / Down the Backstreets

Czytelniku? Nie dziwota! Nie są to referencje wbi- man. Przydają się, ale nie wnoszą jające w podłogę. Zresztą dość już tego wymienia- zbyt wiele zróżnicowania – wyko- nia ksywek, bo jak tak dalej pójdzie, to ten tekst rzystane sample są na tyle żywe przeczytają w całości tylko masochiści (i naczelny – i umiejętnie dobrane, że przecięt- z obowiązku i litości). ny słuchacz nie zwróci uwagi na te szczegóły. Mimo miejsca pochodzenia autorów, jak na moje ucho, album brzmi bardzo nowojorsko. Raczej sły- O wiele istotniejsze są dodatko- chać w nim brooklyńskie boczne uliczki z wyjścia- we wokale w tle, których wykona- mi pożarowymi na ścianach budynków, niż lowri- nie przypisane jest Edowi „Eddie dery rozbijające się pod palmami Oakland i Berke- Legend” Broussardowi. Na pew- ley (dość stereotypowe skojarzenia, ale – na uspra- no to on dodaje co nieco od siebie wiedliwienie – nigdy nie byłem w tych miastach). w Down Low. Jeśli to również on Nie mam na to żadnych dowodów, lecz według harmonizuje w refrenie tytuło- mnie Clever Jef i Dave G byli podczas tworzenia wego Jazz Hop Soul, to chylę czoła. Jazz Hop Soul zafascynowani bitami Pete’a Rocka. Te wokale robią różnicę, dorzucają Wrzuty trąbkowe, dynamiczne bębny i głęboka, le- jeszcze świeżość na sam koniec al- niwa linia basu są bardzo charakterystyczne i na- bumu, szczególnie istotną dla słu- tychmiast przywołują na myśl nowojorskiego pro- chaczy, którzy nie potrafią utrzy- ducenta. No Fiction i The City brzmią wręcz jak bez- mać dłużej uwagi i przy czwar- czelna zrzynka z Pete’a Rocka. Osobiście, mogę to tym utworze rozglądają się za drin- przeżyć – obydwa utwory są rewelacyjne, najlepsze kiem. na płycie. Clever Jef jest solidnym rape- Jeśli efektem inspiracji, nawet bardzo wyraźnej rem, ale żaden tam z niego Biggie. i natychmiast narzucającej się odbiorcom, ma być Ma poprawne flow i ciekawe, ak- świetna muzyka, to w tym wypadku cel uświęca ceptowalne teksty, choć od czasu środki. Ku chwale ojczyzny, Panowie Twórcy! Pra- do czasu zdarzają mu się banal- wie cały album wyprodukowany jest przy użyciu ne linijki, odbijające się na odbio- sampli – w trzech utworach (konkretnie Catch Rek, rze oraz ocenie całości materia- Late Night Tip i The Birth) Clevera Jefa i Dave'a G łu. Największym atutem Jefa jest wspomagają trębacze – Scott Roberts i Adam Berg- zdecydowanie głos. Jego ton bar- JazzPRESS, maj 2016 |175

dzo pasuje do jazzowych podkła- A teraz ciekawostka: Jazz Hop Soul został wydany dów, dodaje mu dodatkowego, ła- przez Qwest Records – sublabel Warner Bros. pro- godnego vibe'u, niejako uauten- wadzony przez Quincy’ego Jonesa*. Dobry start, tyczniając postać MC w oczach od- prawda? Niestety, cień muzycznego giganta nie po- biorcy. Może prościej: Clever Jef mógł – album sprzedał się bardzo słabo i zaginął brzmi jak stały bywalec zady- pośród wielu fantastycznych rapowych dzieł z po- mionych, jazzowych klubów, któ- łowy lat dziewięćdziesiątych. Wnioskując z ak- ry prowadzi ze słuchaczem spo- tywności w Internecie, Clever Jef próbuje odbudo- kojną, przyjazną i ciekawą rozmo- wać swoją karierę muzyczną – rap nie jest jednak wę. Rapując nie przyspiesza, nie przyjaznym miejscem dla starszych wykonawców, krzyczy, nie eksperymentuje – pije o czym boleśnie przekonali się o wiele bardziej za- kawę, pali papierosa, przedstawia służeni dla gatunku artyści – pionierzy gatunku swoje historie i poglądy. Mi to pa- i legendy kompletnie zapomniane lub wręcz wy- suje – nie każdy musi być lirycz- szydzane przez młodych słuchaczy. nym onanistą pokroju Canibu- sa, ani wyprawiać na bitach takie cyrki jak Eminem. W swoim ra- pie Clever Jef przypomina uboż- * To jest taki koleżka, który maczał palce w nagraniach między in- nymi Raya Charlesa, Franka Sinatry, Arethy Franklin. Jest też odpo- szą wersję C.L. Smootha – co potę- wiedzialny za album Thriller niejakiego Michaela Jacksona, którego guje skojarzenia z jazzowymi pro- egzemplarzy sprzedało się jakoś tak 65 milionów na świecie. Na wa- dukcjami Pete’a Rocka. ciki powinno wystarczyć.

JazzPRESS jest dostępny w wersjach na iPad i iPhone Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Górczewska 201, 01-459 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Piotr Wickowski

Roch Siciński Fotograficy: Piotr Wojdat Piotr Gruchała Mery Zimny Marta Ignatowicz-Sołtys Kacper Pałczyński Kuba Majerczyk Jerzy Szczerbakow Lech Basel Aleksandra Nowosad Mateusz Magierowski Marcin Wilkowski Łukasz Nitwiński Piotr Fagasiewicz Milena Fabicka Piotr Banasik Rafał Garszczyński Jarek Misiewicz Aya Lidia Al-Azab Barbara Adamek Maciej Nowotny Bogdan Augustyniak Ryszard Skrzypiec Krzysztof Wierzbowski Urszula Orczyk Karolina Śmietana Monika S. Jakubowska Konrad Michalak Julian Olearczyk Wojciech Sobczak-Wojeński Katarzyna Kukiełka Paulina Pacuła Korekta Krzysztof Komorek Ewa Weydmann Sławomir Orwat Katarzyna Słocińska Dionizy Piątkowski Zuzanna Tuliszka Marta Ignatowicz-Sołtys Radek Wośko Skład i opracowanie graficzne Lech Basel Beata Wydrzyńska Małgorzata Smółka [email protected] Rafał Zbrzeski Marketing i reklama Aleksandra Zbrzeska Agnieszka Holwek Vanessa Rogowska [email protected] Basia Gagnon Jarosław Czaja Marek Brzeski Piotr Rytowski

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie » K WIECIEŃ 2015 MAJ 2015 CZERWIEC 2015

Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143

Rozmowy: Radek „Bond” Bednarz Dorota Piotrowska Jacek Namysłowski Jamie Saf TOP NOTE Wojtczak NYConnection – Folk Five TOP NOTE PeGaPoFo – Świeżość

REAKTYWACJA! Wesprzyj akcję

REAKTYWACJA!

Paweł Rozmowy: ELMA Bartłomiej Tomaszewski Leszek Kułakowski

Jacek Rozmowy: Majerczyk Kuba , fot. Improwizacja musi nieść ś Kamil Piotrowicz Oleś Piotr Schmidt Mazurkiewicz ducha kompozycji Dorota Miśkiewicz Jestem uzależniony omiej Ole omiej Czerpię z wielu źródeł Asia Czajkowska-Zoń ł

od brzmienia Charles Gayle Bart

Jacek Mazurkiewicz, fot. Kuba Majerczyk Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk

LIPIEC / SIERPIEŃ PAŹDZIERNIK 2015 2015 Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143

Rozmowy: Rozmowy: Michał Wierba Maciej Grzywacz Antoni „Ziut” Gralak Adam Nussbaum Piotr Damasiewicz Nat Osborn TOP NOTE Jachna / Buhl Synthomathic

Piotr Wojtasik Celem powinno być rozwijanie duchowości TOP NOTE Bartłomiej Oleś & Tomasz Dąbrowski Wszystkie drogi – Chapters prowadzą Sławek Pezda Paweł Kaczmarczyk do Bitches Brew Nasza muzyka jest awek Pezda fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. Pezda awek Audiofeeling Trio ł eksplozją energii S

– Something Personal Majerczyk Kuba fot. Wojtasik, Piotr

LUTY 2016 KWIECIEŃ 2016

Gazeta internetowa Gazeta internetowa poświęcona poświęcona jazzowi muzyce improwizowanej

ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Rozmowy: Tomasz Lach Wojtek Justyna Ernst Reijseger Greg Osby Harmen Fraanje Mateusz Smoczyński Mola Sylla TOP NOTE Jerzy Małek Nikola Kołodziejczyk Orchestra Barok Take 5, Portrety progresywny czyli 5 pytań do improwizowane Wojciecha Jachny

TOP NOTE Sefardix – Oleś Brothers Plebiscyt & Jorgos Skolias Jazz 2015 – Maggid ZWYCIĘZCY Nikola Kołodziejczyk Czystość, spokój Monika Borzym i taniec Ja tu tylko śpiewam

fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk