WIERCHY

ROK TRZYDZIESTY TRZECI 1964

W I E R C H 1

WIERCHY

ROCZNIK POŚWIĘCONY GOROM

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA TURYSTYCZNO-KRAJOZNAWCZEGO WYDAWANY PRZEZ KOMISJĘ TURYSTYKI GÓRSKIEJ ZARZĄDU GŁÓWNEGO PTTK

ROK TRZYDZIESTY TRZECI 1 9 6 4

(OGÓLNEGO ZBIORU „PAMIĘTNIKÓW T. T.” i „WIERCHÓW” TOM 71)

KRAKÓW 1965 KOMITET REDAKCYJNY

"WALERY GOETEL (przewodniczący), "WŁADYSŁAW KRYGOWSKI, | BOHDAN MAŁACHOWSKI, \ JAN REYCHMAN, JAN ALFRED SZCZEPAŃSKI

NACZELNY REDAKTOR WŁADYSŁAW KRYGOWSKI

Obwoluta Mieczysława Kosińska

PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE \ ODDZIAŁ W KRAKOWIE

W ydanie pierwsze. Nakład 2500 + 100 egz. ArKUSzy wyd. 30. Arkuszy druk. 202/i6 + 4 wkładki. Papier ilustr. V kl. 70 X 100 70 g. Oddano do składania 8. VIII. 1964. Podpisano do druku 3. III. 1965. D ruk ukoń­ czono w ' marcu 1965. Zam. 286 F-07 Cena zł 60,—

DRUKARNIA TECHNICZNA B Y T O M , PRZEMYSŁOWA 2 W bogatych czasach naszego pokolenia

W XX-LECIE POLSKI LUDOWEJ

Ludziom gór, którzy odeszli od nas czasu wojny, poświęciły „Wierchy” swój pierwszy po wojnie, 17 z kolei rocznik, wydany w 1947 roku. Lista osób zmarłych, poległych lub zamordowanych w latach 1939—1945 —• związanych z kulturą i życiem gór Polski — zamieszczona w tym roczniku, jest długa i bolesna. Ogromny dorobek Polskiego Towarzystwa Tatrzań­ skiego i innych towarzystw w postaci schronisk, stacji turystycznych i innych urządzeń, stanowiący wysiłek kilkudziesięcioletnie] działalności w górach, .sprowadzał się w 1945 r. zaledwie do nielicznych obiektów, ziejących pustką i zniszczeniem. Na zachodzie trwał bój o Budziszyn, w Sudetach podjazdową wojnę wiodły jeszcze rozproszone niedobitki hitlerowskich oddziałów, a w in­ nych częściach naszych gór szalały bandy reakcji i faszystowskiej UPA. Góry stały puste i wylękłe, na ich ścieżkach było groźnie i głucho. Tak zaczynało się polskie dwudziestolecie. Z dorobku tych lat wybraliśmy jedynie kilka problemów turystyki górskiej, które chyba są najcelniejsze i które wzajemnie na siebie oddzia­ ływają. Są to problemy zagospodarowania, ruchu turystycznego oraz prze­ obrażeń form i ideologii turystyki górskiej. Gdy chodzi o rozwój zagospodarowania turystycznego w górach, mówić za nas będą konkretne dane, przedstawione w czterech przełomowych latach 1939, 1945, 1948 i 1963. Chociaż me roszczą sobie one pretensji do dokładności, wymowa ich będzie dla każdego wyraźna. W 1939 r. bazę noclegową na obszarze Tatr i Beskidów od Beskidu Śląskiego po Bieszczady Zachodnie tworzyły 143 obiekty, w tym 43 schro­ niska i 100 stacji turystycznych, o łącznej liczbie 4400 miejsc noclego­ wych. W tym samym czasie istniały w Górach Świętokrzyskich 3 schro­ niska o 109 miejscach noclegowych, czyli łącznie turystyczna baza noclegowa (wynosiła iw górach 146 obiektów, o 4509 miejscach nocle­ gowych. 6 Władysław Krygowski

W 1945 r. ocalało od pożogi wojny jedynie 21 obiektów, beiz wyposażenia i urządzenia wewnętrznego, przedstawiających się często jako ruina i go­ le ściany. Komu dane było w tych uzasaeh być w górach, ten nie zapomni tragicznego widoku rojnych kiedyś od turystów schronisk. Pod popiołem i zgliszczami — jak cały kraj — szukała nowego życia i pogubionych wąt­ ków polska turystyka górska. Ci, co ocaleli z zawieruchy wojennej, wzięli ,się z miejsca -do pracy. Po przerwie okupacyjnej pisały wówczas „Wierchy”: „Tymczasem jednak życie rwie ńaprzófl. I to rwie w oszałamiającym tempie. Przewalają się przez świat i ziemie nasze zagadnienia olbrzymie. Dokonują się w krótkich okresach czasu wydarzenia o historycznym wy­ miarze, przewroty, na których dokonanie trzeba było czekać całe pokole­ nia. Są to wydarzenia polityczne, a wśród nich na pierwszym planie prze­ sunięcie naszych granic zachodnich nad Odrę i Nysę Łużycką oraz zwią­ zane z tym przeobrażenia polityczne i gospodarcze naszego państwa, pod­ stawowe i głębokie przeobrażenia naszej struktury wewnętrznej w kie­ runku jej uspołecznienia i demokratyzacji; zadania odbudowy -kraju, zniszczonego w wymiarze katastrofalnym; rodzenie się nowego powojen­ nego świata .wśród drgań i wstrząsów, przerzucających ludność od pod­ staw jej istnienia”. Na tle tych rozważań zadawaliśmy sobie pytanie: „Czy w tym nawale zadań podstawowych dla naszego istnienia jest miejsce na zagadnienia górskie?” Na to pytanie, poparte wówczas wiarą, że żadna z -dziedzin działal­ ności naszego państwa nie może być -zaniedbana odpowiedziało wkrótce samo życie. Już w 1948 r., gdy zaledwie rok upłynął od zdradzieckich strzałów na bieszczadzkiej drodze, które położyły kres życiu zwycięzcy znad Nysy, pokazały się pierwsze wyniki pracy Polskiego. Towarzystwa Tatrzańskie­ go. Liczba obiektów w górach wzrosła -do 39, a miejsc noclegowych do pierwszego — jakże ubogiego — tysiąca. Niebawem — -wobec objęcia przez PTT gospodarką części schronisk w Sudetach — liczby -te miały isię po­ dwoić do 86 obiektów, dysponujących łącznie 2080 miejscami noclegowy­ mi. Stan ten uległ dalszej poprawie iw latach 1948—1950, .zakończonych połączeniem PTT i PTK w Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajo­ znawcze. Cóż działo się jednak z samym ruchem turystycznym w naszych górach? Runęły na nie wyzwolone rzesze ludzkie, dla których otwarły się teraz nie znane przedtem możliwości w postaci wczasów spędzanych u pod­ nóży gór oraz niedzielnych wyjazdów. Już w pierwszych latach po wojnie fala masowych wycieczek górskich skierowała isię ku Zakopanemu i Tatrom, gdzie w pierwszych dziewięciu miesiącach 1949 r. na 51 312 noclegów w ogóle w górach, w Tatrach udzielono 31 071 noclegów, pod­ czas gdy w całych Beskidach tylko 14 311 noclegów, a w -Sudetach żale- W bogatych czasach naszego pokolenia 7

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich — jedno z wzniesionych w dwudziestoleciu Fot. R. Siwicki dwie 5930. W rok później w Tatrach udzielono już 70 000 noclegów, •w Beskidach i Pieninach ponad 25 000, a w Sudetach 38 000. Te pierwsze dane, niepełne i niedoskonałe, 'były zarazem pierwszym sygnałem nie tylko żywiołowego ruchu turystycznego w górach, który w następnych latach miał rozróść się wielokrotnie, lecz zarazem sygnał ;m niarównomiei- hego rozprowadze-nia mas turystycznych w naszych górach. „Wierchy” pisały wówczas: „Klasa robotnicza wchodzi wielką masą w orbitę życia turystycznego” 3 na pytanie, jaka ma być turystyka robotnicza — „czy ma zerwać ze wszystkimi przepisami turystyki mieszczańskiej, czy — przeciwnie — wejść całkowicie w jej ślady” — odpowiadały: „Ani jedno ani drugie. Kultura proletariacka jest kulturą odrębną, ale bynajmniej me odrzuca ze spadku mieszczańskiego, co w nim jest dobre i pożyteczne. Turystyka świata pracy nie może być naśladownictwem 'do­ tychczasowej turystyki, ale nie będzie zerwaniem ciągłości”. Patrzącym na minione lata, na rozwój ruchu turystycznego w górach, nasuwają się 'zasadnicze wnioski. Struktura społeczna ludzi przybywają­ cych w góry, w porównaniu e okresem przedwojennym, uległa istotnej przebudowie, stała isię odbiciem ogomej przebudowy społecznej. Modelo­ wi turystyki warstw zamożnych z natury rzeczy o wąskim zasięgu ilościo­ wym, przeciwstawił się model turystyki powszechnej, dostępne] dia każ­ dego. Dziś nie ma tych ekonomicznych przeszkód, które dawniej unie­ możliwiały robotnikowi odpoczynek w przyrodzie. Przyroda górska była dla niego dotąd zjawiskiem mało znanym lub nawet nie znanjm, zjaw'li się w ięc iw naszych górach nowi turyści e innym nastawieniem niż dawne pokolenia, z innej epoki ekonomiczne j i kulturalnej, mniej estetyzujący — 8 Władysław Krygowski

choć nie znaczy to, że mnipj odczi wający. Ciągnęli oni w góry może bar • dziej witalistycznie, szukając odpoczynku po fizycznej pracy i regeneracji •sil, gdy tymczasem dawniej turysta-inteligent szedł w góry po to, by prze­ żywać wrażenia estetyczne. Obecnie — 'w zmienionych warunkach dzi­ siejszych — i dla jednych, i dla drugich jest w górach miejsce, podczas gdy dawniej było tylko dla jednych. Zjawisko to ma swoje dalsze na­ stępstwa. Z powszechnością uprawiania turystyki górskiej łączy się zro­ zumiała zupełnie j roska i niepokój, aby nie zamienić gór w jarmarki, męczące gwarem i hałasem, i zrozumiałe jest także wołanie obrońców piękna gór, aby podnosić ludzi do nich, a nie góry do nich obniżać. Tu ma swoje źródło troska, aby zagospodarowując konsekwentnie i planowo góry, nie przesadzić w uprzystępnianiu wnętrza gór, gdyż stracą one swoje na­ turalne walory, a równocześnie nie może nas opuścić troska, aby zapew­ nić ogromnym rzeszom ludzkim konieczny dach nad głową. Dwa pierwsze postulaty, to' zagadnienie przygotowywania i wychowa­ nia nowych ludzi dc warunków pobytu w przyrodzie górskiej, a więc dzie- izina niezbędnego doświadczenia turystycznego, warunkującego bezpie­ czeństwo życia i zdrowia, a zarazem dziedzina pełnego korzystania z po­ znawczych wartości turystyki. Jedno-i drugie wymaga czasu i z reguły kształtuje .się wolniej niż sam ruch turystyczny. Tu powstaje znana po­ wszechnie płaszczyzna tarć, tym większa im większe są rzesze ludzkie i to jest strefa konfliktów pomiędzy tymi, którzy chcą je zobaczyć, a tymi, którzy je chronią pc to, aby tamci mieli co w nich zobaczyć. Niepokojący ten konflikt, bardzo ostry z początku, uległ w ciągu dwudziestolecia wy­ raźnemu złagodzeniu mimo rozrostu ruchu turystycznego, a to dzięki temu przede 'wszystkim, że — chociaż powoli, często za wolno — nowi turyści coraz bardziej odczuwają potrzebę szanowania przyrody w swoim włas­ nym bezpośrednim interesie, i że przyrody bronią dzisiaj nie tylko huma­ niści, .lecz i dalekowzroczni ekonomiści. Trzeci postulat to zapewnienie bazy noclegowej dla rozrastającego się żywiołowo ruchu turystycznego. Zagadnieniu iemu wielokrotnie ipośy rią- cały „Wierchy” wiele uwagi. Również i dzisiaj, gdy patrzymy wstecz na ubiegłe dwudziestolecie i wybiegamy naprzód w przyszłość, w trosce 0 dalsze dobre wyniki, zagadnienie to wraca na nasze łamy. Baza noclegowa ma zasadnicze znaczenie dla prawidłowego rozwoju turystyki i dla pełnego wychowawczego' oddzh ływania na postawę tury­ sty poprzez charakter tej bazy. Najpierw rzut oka na konkretne dane faktyczne, a następnie wnioski 1 charakterystyka. W roku 1963 na obszarze Beskidów i Tatr turystyczna baza noclegowa dysponowała 196 obiektami o łącznej liczbie 7668 miejsc noclegowych, przy czym udział PTTK w tych danych jest niezmiernie 'W y ­ soki i wynosi 174 obiekty o 6876 miejscach noclegowych. W tym samym roku w Górach Świętokrzyskich znajdowało się 11 obiektów o 646 miej­ scach noclegowych. Tym samym baza .noclegowa w Beskidach, Tatrach, W bogatych czasach naszego pokolenia 9

Sudetach i Górach Świętokrzyskich łąoznlfe wynosiła 272 obiekty o 12 334 miejscach noclegowych, z czego do PTTK należało 241 obiektów o 10 808 miejscach noclegowych. Tabela porównawcza poucza, że wzrost ilości obiektów oraz miejsc noclegowych był znaczny. Ilość miejsc noclegowych wzrastała w liczbach bezwzględnych, jednakże rosła wolniej niz ruch turystyczny wyzwolony w dwudziestoleciu. W liczbach bezwzględnych ogólny wzrost wyraża się 272 obiektami w 1963 r. na 146 obiektów w 1939 r. i 12 334 miejscami noclegowymi

Schronisko na Magurze Małastowskiej, pierwsze w Beskidzie Niskim Fot. E.' Moskała w 1963 tr. na 4509 miejsc noclegowym w 1939 r. W tym samym czasie ruch turystyczny w górach wzrósł według szacunku kilkunastokrotnie, gdy tymczasem baza turystyczna, mimo ogromnej rozbudowy, nie była w stanie mu nadążyć. Gdy w latach przedwojennych liczba zrzeszonych turystów górskich wynosiła ok. 30 000 (ok. 18 000—2C 000 zrzeszonych w PTT i 10 000 w innych organizacjach), dziś liczba zrzeszonych w PTTK urosła do 1/4 miliona, z której około połowa uprawia turystykę górską, a przecież nie są to wszyscy’ ludzie w Polsce, którzy chodzą po górach. Pouczającą miarę 'rozrostu ruchu turystycznego daje rozwój instytucji, zwanej Górską Odznaką Turystyczną. Gdy w ciągu wszystkich lat przedwojennych liczba zdobytych odznak .wynosiła 468, w okresie od 10 Władysław Krygowski

Stan bazy noclegowej w latach 1939 1945 Miejsca Lp. Grupa górska Schro­ Schro­ Miejsca Stacje nocle­ niska niska Stacje nocle­ gowe gowe

1 Beskid Śląski 8 10 623 6 X

2 Beskid Mały 3 6 167 1 X

3 Beskid \Vysoki 10 25* 1012 8 X

4 Gorce-Beskid Wyspowy 4 14 411 1 X

5 Orawa-Spisz-Podhale X 2 22 X X

6 Tatry 13 7 1335 5 X

7 Pieniny 2 5 233 XX

8 Pogórze Rożn.-Ciężk. X 2 17 XX

9 Beskid Sądecki 2 7 260 X X Budynki zdewastowane bez wyposażenia

10 Beskid Niski X 11 110 X X

11 Bieszczady Zach. i Po­ górze 1 11 210 X X

Razem 1—11 43 100 4400 21 XX

12 Karkonosze Góry Izer­ skie i ich Pogórze

13 Kotlina Jeleniogórska i Rudawy Janowickie ______

14 Sudety Środkowe — — — — —

15 Sudety Wschodnie — — — — —

16 ślęza ——— — —

17 Jesieniki — — ———

Razem 12—17 —— — — —

Ogółem 1 — 17 43 100 4400 21 X X

18 Góry Świętokrzyskie 3 — 109 ———

Ogółem 1 — 18 46 100 4509 21 X X W bogatych czasach naszego pokolenia 11

Tabela I 1939, 1945, 1948 i 1963 1948 1963 1963 Miejsca Miejsca w tym schr. Schro­ Schro­ w tym Stacje nocle­ Stacje nocle­ i st. tur. m. nocle­ niska niska gowe i gowe PTTK gowe

8 3 X 12 24 1500 33 1428

2 1 X 3 12 296 15 296

7 1 X 1C 20 916 3C 916

1 X X 3 14 461 16 411

X X X 4 7 386 9 226

10 3 X 13 3 1909 10 1679

X 2 X 2 3 243 5 243

1 X X 1 4 152 4 112

X X X 5 12 757 16 707

XXX 2 18 342 18 252

XXX 6 18 706 18 606

29 10 X 61 135 7668 174 6876

16 972 15 942

,__ 8 8 982 13 792

— — — 10 4 727 13 627

— — — 12 3 1179 11 765

— — — 2 X 40 2 40

— — — 2 X 120 2 120

35 10 — 50 15 4020 56 3286

64 20 2080 111 150 11688 230 10162

2 —— 1 10 646 11 646

66 20 2080 112 160 12334 241 10808 12 Władysław Krygowski

Takie drogi wiodły w Bieszczadach w i9"i6 r.... Fot. J. Uzutc

1947—1963 r. wynosi 245 694. Zasługą akcji odznaczania Górską Odznaką Turystyczną jest — wspomnijmy tutaj — nie tylko rozbudzanie i upo­ wszechnianie turystyki górskiej, lecz taikże to, że wskazywała nowe tereny górskie, nie zwiedzam i nie przeludnione turystycznie i przyczyniła sią przez to do odciążenia zbyt zagęszczonych turystycznie obszarów Tatr, Pienin i Beskidu Śląskiego. Zasługą akcji Górskiej Odznaki Turystycznej jest skupienie dookoła tej instytucji szerokiego aktywu doświadczonych turystów — przodujących w zakresie uprawiania turystyki górskiej i zna­ jomości gór. Ten szeroki aktyw — dziś 'liczący oonad 1600 przodowni­ ków — jest duszą i motorem wszystkich akcji turystycznych. Gdyby za wskaźnik wziąć tylko powyższe dane, należałoby oczekiwać wzrostu liczby miejsc noclegowych do ok. 20 000—25 000. W rozumowaniu tym należy przyjąć jednak dość istotne poprawki. Ruch wycieczkowy, w mniejszym obecnie niż dawniej stopniu, tworzą wycieczki parodniowe (a więc z noclegiem), duże nasilenie tego ruchu powodują wycieczki jed­ nodniowe (niedzielne) lub odbywane przy sposobności pobytu na wcza- sach-w domach FWP, które tym samym nocleg ten świadczą, powiększa­ jąc w pokaźnym stopniu bazę noclegową. Liczba miejsc w domach wcza­ sowych FWP wynosiła (1958 r.) na obszarze województw południowych, a więc częściowo górskich, ok. 25 443 (najwięcej w woj. wrocławskim — 18 748, krakowskim — 3903, katowickim — 2351; reszta przypada na woj. W bogatych czasach naszego pokolenia 13

...a taka wiedzie w 1962 r. Fot. A. Czarnowski opolskie i rzeszowskie). Zwiększa ją także w lecie sieć schronisk szkol­ nych, których ilość wzrosła w poróv naniu sprzed wojną przeszło 2,5 razy (patriz tabela II). Tabela II Schroniska szkolne w górach 1939 r. 1963 r. Grupa górska Schro­ Miejsca Schro­ Miejsca niska noclegowe niska noclegowe

Beskidy Zachodnie po Krjnicę 41 1198 63 2429 Beskid Niski i Bieszczady Zachód. 5 100 34 8)5 Sudety X X 25 1014 Góry Świętokrzyskie 4 160 12 503

Ogółem 50 1458 134 4761

Spójrzmy teraz na interesujące zjawisko, iw których gruipach górskich wzrost turystycznej bazy noclegowej był największy, przy czym nie jest również obojętny stosunek wzrostu ilości miejsc ido ilości obiektów. Po­ równaniu poddajmy stan z 1939 i 19.63 r. Beskid Śląski. Zaznaczył się tu dwukrotny wzrost ilości obiek­ tów i przeszło dwukrotny ilości miejsc noclegowych. Besk-id- Mały. 14 Władysław Krygowski

Istnieje tu prawie podobna sytuacja, co w Beskidzie Śląskim. W jednej i drugiej grupie uderza rozrost stacji turystycznych. Beskid Żywiec- k i. Daje się w tej grupie zauważyć zjawisko niedociągnięcia w ilości obiektów i miejsc noclegowych w stosunku do 1939 r., a trzeba przy tym pamiętać, że grupa ta to rozległy obszar od Przełęczy Zwardońskiej po Przełęcz Sieniawską. Gorce i Beskid Wyspowy. W tych grupach zaznacza się spadek bazy wskutek ubytku jednego schroniska (Lubań), powetowany minimalnym wzrostem ilości miejsc noclegowych, uzyska­ nych przez rozbudowę sieci stacji turystycznych. Orawa, S p i s z, P o d- hale wykazują wprawdzie duży skok w stosunku do 1939

Ad 3. Interesujące jest porównanie ilości miejsc noclegowych w schro­ niskach i stacjach turystycznych iw poszczególnych grupach, przedstawio­ ne w tabeli III. Tabela III wykazuje, które grupy i w jakim stopniu posia­ dają miejsca noclegowe w schroniskach lub stacjach i tym samym jest 'Wskazówką orientacyjną co do poziomu usług i noclegowania, gdyż na ogół schroniska są lepiej wyposażone. Widać z niej, że jedynie w Tatrach i Sudetach głównie schroniska dostarczają miejsc noclegowych, natomiast w innych grupach przewagę lub duży procent wykazują stacje turystycz­ ne (Beskid Śląski, Beskid Mały, Gorce i Beskid Wyspowy, Orawa, Spisz i Podtatrze). Szczególnie silna przewaga stacji turystycznych istnieje w Beskidzie Niskim i w Górach Świętokrzyskich. Nawet w Beskidzie Są­ deckim zaznacza się przewaga miejsc noclegowych ,w stacjach, a w Beski­ dzie Żywieckim stosunek jest prawi 3 1 : 1. Obserwacja ruchu turystycz­ nego poucza, że w Beskidzie Śląskim, Żywieckim, Małym, Wyspowym,

Tabela III Porównanie ilości miejsc noclegowych w schroniskach i stacjach w r. 1963

Miejsca Miejsca Grupa górska noclegowe w ' noclegowe schroniskach v." stacjach

Beskidy i Tatry f Beskid Śląski 904 596 Beskid Mały 123 173 Beskid Wysoki 494 422 Gorce i Beskid Wyspowy 170 291 Orawa, Spisz, Podtatrze 179 207 Tatry 1649 260 Pieniny 153 90 Pogórze Rożnowskie i Ciężkowickie 72 80 Beskid Sądecki 307 450 Beskid Niski 70 272 Bieszczady Zachodnie i ich Pogórze 300 406 4421 3247 Sudety

Karkonosze — Góry Izerskie i ich Pogórze 972 X Kotlina Jeleniogórska i Rudawy Janowickie 651 331 Sudety Środkowe 634 93 Sudety Wschodnie 789 390 Slęza 40 X Jesieniki 120 X 3206 814 Góry Świętokrzyskie 120 526

Ogółem 7747 4587 16 Władysław Krygowski

Przez urocze zakątki Beskidu Żywieckiego wiodą wczasy wędrowne

Fot. S. Czernelecki

w Gorcach, Pieninach, Tatrach, Bieszczadach i do pewnego stopnia w Be­ skidzie Sądeckim — stacje mają za zadanie zaspokoić juz istniejący ruch, podczas gdy w Beskidzie Niskim, Średnim, na Pogórzu, Orawie i Spiszu — mają stanowić ostoją dla jego zaczątków. W Sudetach zaznacza się ten­ dencja do organizowania nie tyle licznych, oo dużych stacji, podobnie jak w Beskidzie Śląskim, gdyż ruch turystyczny twogfcą wieloosobowe — na pojemność autobusu obliczone — wycieczki. Niewielkie stacje, które KTG ZG próbowała w Sudetach organizować dla niewielkich grup tury­ stycznych, nie miały tam długiego żywota. Jedną z przyczyn ich krótko- trwałości był brak ruchu oraz brak opieki ize strony Oddziałów PTTK, nie widzących w nich źródeł dochodu, w przeciwieństwie dc dochodowych dużych stacji. W Beskidach zaznaczyła się natomiast o wiele zdrowsza tendencja do tworzenia niewielkich, lecz za to po całym terenie rozrzu­ conych stacji, umożliwiających rozprowadzenie ruchu turystycznego. Je­ dynie w Beskidzie Śląskim — obok niewielkich stacji w górach — orga­ nizowano również w dole duże, zawsze pełne stacje. Ad 4. Należy teraz spojrzeć na opisaną nazę noclegową z punktu wi­ dzenia jej użytkowności również dla turystyki narciarskiej. Pod tym względem przedstawia się ona ilościowo i jakościowo1 gorzej. Istnieje wiele stacji, których pojemność w zimie maleje, ia nawet zanika, ze względu na W bogatych czasach naszego pokolenia 17

brak pieców nądź też odpowiedniego wyposażenia. Można bez większej omyłki stwierdzić, że w stacjach ilość miejsc noclegowych zmniejsza się o ok. 33% (w schroniskach ilość ta nie ulega zmianie). Baza noclegowa mieszcząca się w domkaeh campingowych oczywiście w zimie nie spełnia swego zadania. W Beskidach Zachodnich i Tatrach ilość miejsc noclego­ wych w schroniskach i stacjach wynosi w okresie zimowym 6543, w Su­ detach 3746, zaś (w Górach Świętokrzystkich 370, a zatem łącznie 10 659. Oceniając całość istniejącej bazy noclegowej wypada z naciskiem pod­ kreślić, że poziom usług świadczonych przez schroniska uległ zasadni­ czemu podniesieniu. W przeważE jącym procencie turysta otrzymuje nocleg na lepszym niż dawniej łóżku, z pościelą, unowocześniło się niemal wszę­ dzie oświetlenie, ogrzewanie, urządzenia sanitarne i 'Wyposażenie schro­ niska w najszerszym tego słowa znaczeniu. Nie są to świadczenia jeszcze w pełni zadowalające, lecz w (porównaniu iz poziomem świadczeń sprzed 1939 r. ma pewno wyższe. Nie oznacza to, że wszystkie schroniska poziom ten osiągnęły lub że urządzenia cywilizacyjne funkcjonują we wszystkich obiektach prawidłowo', lecz przeciętny 'standard usług wzrósł niepomier­ nie. Również w stacjach turystycznych, zwłaszcza w tych, gdzie czuwa troskliwe oko miejscowego Oddziału PTTK, poziom ten — choć jeszcze niewystarczający — uległ .niezawodnie poprawie. Wzrosły ogólne potrzeoy przeciętnego turysty, gdyż wzrosły również u przeciętnego człowieka w Polsce, i gdy dawniej turyście wystarczała do mycia woda w potoku, dziś żąda, by w umywalni w schronisku płynęła ciepła woda. Nie można

Na biwaku w Tatrach Fot. J. Vogel

2 W ierchy t. XXXIII 18 Władysław Krygowski tego zjawiska uważać za nienormalne, przeciwnie — za zupełnie pra­ widłowe, ale należy mu się pewien komentarz. W górach można wodę w dużej ilości mieć tylko w dolinie, rzecz jasna można ją mieć również bardzo wysoko, lecz za bardzo wysoką cenę — co w- naszych warunkach wciąż jest czynnikiem decydującym. Stąd to wy­ soko w górach coraz mniej jest schronisk. Które posiadają wody pod do­ statkiem, nie ity Lko z tego powodu, że od szeregu lat zaznacza się w naszych górach zmniejszenie ilości wody, lecz 'Także z tego powodu, że ruch tury­ styczny — a więc i zużycie wody — wydatnie wzrosło. Jakiż stąd wynika wniosek? Czy zrezygnować z budowy schronisk wysoko i schodzić z nimi coraz niżsej w poszukiwaniu wody, czy wreszcie próbować znaleźć rozsądne rozwiązanie tego bardzo istotnego kłopotu. Dochodzimy tu do ogólnego problemu inwestycyjnego w górach i tym samym do problemu charakteru turystyki górskiej. Schronisko', które zejdzie .za nisko i usadowi się przy szosie, bardzo szybko zamienia się w gospodę przydrożną, traci swój schroniskowy charakter i zaczyna obsługiwać nie turystów górskich, lecz zmotoryzowanych. Z powyższego, daje się wysnuć prosty wniosek, że wy­ soko w górach należy budować schroniska niezbyt duże, o wielkości utrzy­ manej w granicach /zasobów wody w danyn miejscu. Zbudowanie dużego obiektu w miejscu skądinąd atrakcyjnym, lecz posiadającym mały zasób wody jest błędem, gdyż obiekt ten będzie miał tylko pozorj komfortu, określonego na eodzień dawkami wydzielanej wody. Stąd prosty wniosek, że wysoko w górach, dla turystów górskich, należy budować niewielkie 'schroniska, natomiast wiele, w różnych czę­ ściach gór, w dolinach zaś, u podnóży górskich duże bazy dobrze wyposa­ żone, dysponujące wyższym poziomem usług. Stara to zasada, którą jed­ nak warto stale przypominać, mimo że głosimy ją już od wielu lat. Dla doświadczonych turystów jest ona już truizmem, i mimo że w zasadzie już w tej chwili zgadzają się z nią wszyscy, realizacja jej idzie bardzo opieszale. Cierpi ina tym charakter turystyki i nie może zrealizować się bezsporna „endencja rozprowadzania ruchu, zamiast skupiania go w jed­ nym miejscu. Zamiast więc budować wysoko, w górach duże obiekty, kon­ centrujące ruch, budujmy w nowym (dwudziestoleciu obiekty niewielkie, rozrzucone po różnych atrakcyjnych częściach gór i aktywizujące zanie-. dbane rejony. Oczvwiśeie nie będzie to wvstaiczające, aby rozładować przeludnione okolice. Dla masowego ruchu wycieczkowego, korzystającego z autobu­ sów, muszą być stworzone w tych dotąd zaniedbanych terenach, konieczne dla tych mas atrakcje i bodźce. Bez nich postulat rozprowadzania mas ludzkich pozostanie tylko pustym słowem. Nie można tych mas, które ciągną na Podtatrze, wywieźć dosłownie w pole, jeśli nie znajdą tam od­ powiadających ich zainteresowaniom atrakcji. U podnóży gór budujmy obszerne bazy turystyczne, które jako łatwo dostępne będa służyły róż­ nego typu i poziomu turystom i tym „wożonym” i tym, którzy na poby- W bogatych czasach naszego pokolenia 19

Bieszczady odkryli turyści górscy. Widok spod Szerokiego Wierchu na Połoninę Caryńską Fot. A. Czarnowski cie u podnóży gór poprzestaną, i tj m, którzy wyjdą stąd na samodzielne wycieczki. Te dwa typy punktów noclegowych na różnych poziomach wy­ sokości określają zarazem dwa charaktery turystów i turystyki górskiej. Gdybyśmy w Polsce mieli iwięcei takich gór jak Tatry i posiadali jeszcze bardziej wysokogórskie tereny, byłaby na pewno potrzeba jeszcze trze-

2* 20 Władysław Krygowski ciego typu schroniska, wysokogórskiego, jak w Alpach, samoobsługowego schronu. Nie odkrywamy tu żadnych (rewelacji, przypominamy po prostu podstawową prawdę, że jakie są schroniska, taka też jest turystyka gór­ ska, i że .pomiędzy nimi istnieje współzak żność. Schronisko poprzez cha­ rakter swoich usług i urządzeń, poprzez organizację 24 godzin życia w spe­ cyficznych .warunkach zespołowej turystycznej atmosfery, jest niezmier ­ nie ważnym, a wciąż niedocenianym czynnikiem wychowawczym. Innej turystyki uczy duży, na wpó- hotelowy obiekt względnie inny charakter narzuca mu jego klientela, inaczej oddziaływa schronisko wysoko w górach, gdzie wszyscy czują się jak u siebie w domu. Charakterystyczne jest, że w powszechnej opinii turystów najlepsza ocenę uzyskują małe „domowe” schroniska o nieskomplikowanym mechanizmie, nie zaś duże, odstraszające biurokracją i hotelowym nastrojem. Czy w tej ocenie nie mieści się samoobrona turystów przed zgiełkiem współczesnego życia, od którego chcą oni właśnie odejść w góry dla odprężenia? Już poprzednio — na wstępie — zwracaliśmy uwagę na głębokie prze­ obrażenia w strukturze społecznej ludzi uprawiających turystykę górską. Życie wykształciło nowe i .stale szuka nowych form wycieczkowania, do­ stosowanych do nowych warunków szerokich mas ludzkich. Do takich form, zupełnie nieznanych w okresie międzywojennym, należą m in. rajdy górskie i górskie wczasy wędrowne. Obie te formy związane z kon­ kretnymi warunkami życia, umożliwiającymi wycieczkowanie w szero­ kim zasięgu w dni świąteczne i popołudnia przedświąteczne oraz w okresie urlopowym, stały się pod różnymi nazwami i postaciami znakomitą spo­ sobnością -do zespołowego poznawania gór. Zbliżają one ludzi i środowiska do siebie, czasem wiążą ze sobą i skłaniają do indywidualnych wycieczek, a równocześnie stwarzają pewne organizacyjne ramy wycieczkowania zapewniające dyscyplinę, bezpieczeństwo i automatyczne podnoszenie kwalifikacji pod umiejętnym kierownictwem. Dla mniej doświadczonych i początkujących są one na pewno najlepszą wstępną masową szkołą tury­ styki. Również indywidualni turyści udają się dziś w góry w okresie urlopu oraz w dni świąteczne, toteż w dni te nasilenie ruchu wzrasta do rozmia­ rów żywiołowvch. 'Można bez omyłki stwierdzić, że (dzisiejszy turysta przebywa krócej w górach niż dawniejszy, lecz przebywa częściej. Fakt ten wpływa również na charakter wycieczkowania. Na krótkich, jedno­ dniowych lub półtora dniowych wycieczkach, plecak dla wielu nie staje się tak niezbędny j.ak na dłuższej wycieczce. Ten niepozorny fakt nie po­ zostaje bez następstw w sposobie wycieczkowania. Czy oznacza to zmierzch wypraw dłuższych z plecakiem i koniecznym sprzętem? Na pewno nie. W ogromnej rzeszy uprawiających popularne formy wycieczkow ania roz­ rasta się również krąg turystów rozmiłowanych w trudzie i uroku samo­ dzielnej, klasycznej wędrówki z plecakiem, namiotem, przy ogniskach i z przyrodą sam na sam. Dowodem tego jest potężny rozwój Górskiej Odznaki Turystycznej i stałe poszerzanie się kręgu przodowników oraz W bogatych czasach naszego pokolenia 21

zdobywców wyższych stopni odznaki, będących typowymi przedstawicie­ lami turystyki z plecakiem, która zawsze bedzie klasycznym typem wy­ cieczkowania. Do rozwoju tego rodzaju turystyki przyczyniły się słabiej zagospodarowane części naszych gór, gdzie wielodniowa iwycieczka z ple­ cakiem jest znakomitą szkołą turystyki, obfitującej w najbardziej atrak­ cyjne uroki. Do nowych form należy rożnego rodzaju camping. Organi­ zują go organizacje turystyczne zakłady pracy. Tworzą się w wielu miejscach doraźne lub trwałe ośrodki świątecznego wypoczynku, kładące nacisk na rekreację i rozrywkę, lecz umożliwiające również wycieczki

Zima w Sudetach Fot. L. Ślusarczyk górskie w lokalnym zasięgu. Ta forma wciąga często spośród odpoczywa- jącyeh w ośrodku nowych ludzi, adeptów turystyki gónsiuej. Liczne zakła­ dy przemysłowe organizują dla swych pracowników obozowiska, domki campingowe. Zwiększa się przez to ilość miejsc noclegowym, jednakże o dokładne dane z tego .zakresu bardzo trudno. Nie zawsze lokalizacja tych obozowisk jest najszczęśliwsza, uwzględniając, że w górach istnieją spe­ cyficzne warunki klimatyczne, c-ardziej skracające okres użytkowania niż na nizinach. Życie wytworzyło również u nas indywidualną formę campingu połą­ czonego z dojazdem ina miejsce własnym samochodem lub motocyklem. Rozwój komunikacji w ciągu dwudziestolecia zrewolucjonizował dojazd do l 22 Władysław Krygorishi

gór i sposób wycieczkowania. Zmieniły się utarte szlaki i trasy wycieczek, skróciły dojścia dolinne i stworzyły się nowe możliwości wycieczek. Za pionierskich czasów Sosnowskiego wycieczka na Pilsko zaczynała się w Je­ leśni, dziś z reguły w Korbie Iowie; na Wielką Raczę w Rajczy, dziś w R y­ cerce Górnej. Sieć połączeń autobusowych sięgnęła dziś w głąb Beskidów i Bieszcza­ dów, skutkiem czego turysta nie traci sił i czasu na długie dojścia, lecz szybko przenosi się w góry. Ma to podwójne znaczenie, po pierwsze umoż­ liwia łatwy -dostęp mało wprawnym i po drugie uprzystępnić nowe trasy ■wycieczkowe dla zaawansowanych. W ścisiym związku z tym pozostaje dokonana w ciągu dwudziesto­ lecia rozbudowa sieci szlaków znakowanych. Od 1945 r., gdy po zniszcze­ niach wojiny sieć ta nie istniała — rozrosła się ona w 1963 r. do 6880 km. Tabela IV Stan sieci szlaków znakowanych w górach

Rot 1928 1938 1945 1950 1960 1961 1962 1963

IlOŚĆ 570 4717 2383 6683 6818 6838 . 6880 w km

Dorobkiem dwudziestu lat jest ogromne poszerzenie zasięgu zaintere­ sowania turystycznego w obrębie naszych gór. „Zdobycie” Bieszczadów, Beskidu Niskiego i całego Pogórza Karpackiego, popularyzacja Sudetów i Gór Świętokrzyskich — to nasza niewątpliwa zdobycz lat powojennych. Lecz wycieczki górskie wyszły w tym samym czasie poza granice na­ szego kraju. Polscy turyści górscy wędrują dziś po górach Riły i Pirynu, Starej Płaniny i Rodope, znają góry Krymu i krajobraz Kaukazu. Polscy alpiniści me tylko podnoszą skalę rekordów letnich i zimowych w Tatrach do nieosiągalnych -dawniej -wyżyn, lecz systematycznie prowa­ dzą eksplorację Hindukuszu osiągając tam polski -rekord wysokości. W Alpach rokrocznie odbywają się wyprawy treningowe — niegdyś nie­ osiągalne marzenie dawnego pokolenia wysokogórskiego. Alpiniści polscy na najtrudniejszych drogach alpejskich są dziś zjawiskiem częstym i co­ raz mocniej ut-rwslają się ich pozycje wśród czołówki światowej Rozrost wzu yz był możliwy tylko dzięki poszerzeniu frontu działania, to zaś umoż­ liwiło poparcie państwa ludowego w rozmiarach dawniej niemożliwych do pomyślenia. Gdy mowa o stosunku państwa w ogóle do turystyki, to nie wyrażał się on tylko w dotacjach. Gdy przed wcjną Polskie Towarzystwo Ta­ trzańskie niemal wyłącznie ,z własnych funduszy budowało schroniska i inne urządzenia turystyczne — gdyż nom-o-c finansowa państwa była minimalna — to- dziś dotacje dla PTTK na turystykę i krajoznawstwo urosły do rozmiarów, które dawniej leżały poza sferą najśmielszych marzeń. W bogatych czasach naszego pokolenia 23

Na wczasach w Kaukazie Fot. E. M oskała

Wraz ze wzrostem społecznych zadań i por wyższeniem rangi turysty­ ki w społeczeństwie i państwie, musiała rozróść się także sieć przepisów, gdyż turystyka związała się i coraz silniej wiąże ,z idziesiątKiem dziedzin życia gospodarczego. Wiele przepisów celowych i słusznvch dla innych sektorów, .zastosowanych mechanicznie w dziedzinie turystyki, wywoły­ wało trudności i hamowało działalność, 'zamiast ją tylko regulować i po­ rządkować. Cień biurokracji nie ominął także turystyki, a przecie jest to specy­ ficzna dziedzina ludzkiej działalności, gdzie łatwo jest w formalizowaniu przekroczyć rozsądna miarę i uzasadnioną granicę niezbędnych przepi­ sów. Trzeba przy tym pamiętać, że udział pracy społecznych dziaiaczy w budowie turystyki był ogromny, nie wymierzony ani w pieniądzach, ani w normach. Państwo nasze rozumiało i rozumie społeczne funkcje tury­ styki, docenia wagę pracy społecznej i nie ogranicz? się tylko do dotacji. Jeśli mimo tych ogromnych funduszy łożonych na stworzenie warunków dla upowszechnienia turystyki, jeszcze zaznaczają się braki 1 luki, jest to dowodem, że ruch turystyczny stał się powszechną potrzebą społeczeń­ stwa, którą niełatwo od razu zaspokoić. Nie wystarczy jednak zaspokoić go mechanicznie przez stworzenie ma­ terialnych warunków pobytu i uprawniania turystyki. Konieczne jest upo­ rządkowanie tego ruchu przez planowe rozprowadzanie go w przestrzeni oraz przez intensywne podnoszenie jego kultury w skali masowej. 24 Władysław Krygowski

W tej .mierze proces porządków ania dopiero się zaczął i wymaga bar­ dzo wielu zabiegowi wspólnego wysiłku na szerokim froncie, począwszy od szkół i harcerstwa, poprzez organizacje młodzieżowe i PTTK aż do Związków Zawodowych. Wysiłki te dadzą pełne wyniki tylko wówczas, gdy wszyscy zrozumiemy, że masowy irueh ludzi musi być kierowany, jeśli ludzie mają z niego odnieść rekreacyjne i kulturalne koizysci. Na koniec ostatnie, najważniejsze zagadnienie treści ideowej turystyki. W maju 1959 r. pisaliśmy w „Wierchach”: „W naszych rozważaniach o aktualnych sprawach mieliśmy ... do czy­ nienia z niesłychanie bujnymi i przewalającymi się formami życia, któr^ ani na chwilę ,nie zastygło, przeciwnie, było i jest .wrzącą, burzliwą masą, z której dopiero wyłonić się mają kształty”. I rzecz niezwykła. Sformułowanie treści nowoczesnego krajoznaw­ stwa nastąpiło przed okrzepnięciem fonm organizacyjnych. Dawniejsze krajoznawstwo opierało się wyłącznie na wartościach humanistycznych, mniej zwracało uwagi, a nawet mijało często obojętnie stronę gospodarczą bieżącego życia. Dziś — obok przeszłości, zabytków naszej sztuki i historii, oglądanych z szacunkiem i miłością — równe prawo obywatelstwa zdo­ była w krajoznawstwie teraźniejszość naszej ziemi i codzienna walka o nowe nasze życie. „Gdybyśmy tylko — pisaliśmy w „Wierchach” — patrzyli na kraj­ obraz nic nie wiedząc o nim, znudziłby się nam .szybko. Wiedza o nim czy­ ni go żywym i dynamicznym. Myślę, że mieści się w tym sens nowego krajoznawstwa: widzieć i znać swój kraj i ludzi w dynamice dziejów, w rozmachu przyrody i .twórczości człowieka”. Oczy współczesnego wędrownika nie widzą tylko samej przyrody, lecz widzą także dzieła ludzkie, obserwują każdą zmianę, notują każde prze­ obrażenie, które przynosi bogaiy czas naszego pokolenia. Równie mu dro­ ga wizja górskiego potoku, ku któremu przychodzi pić wodę zwierzyna, co zupełnie inny w nastroju i wymowie przemysłowy krajobraz wałbrzy­ skiego zagłębia; nie płacze on nad stylowymi kurnymi chatami, choć sza­ nuje i kocha folklor w jego oczach umierający; cieszą go przemiany przy­ noszące nowe wartości, często za cenę zamierania dawnych, lecz niosące z sobą nową kulturę duchową i poprawę doli człowieka. Roztkliwia go dzika .nie zdeptana niczyją "nogą ścieżka w głuchym zakątku gór, gdzie pierwotnie i rajsko, lecz rozumie on także pracowitą mowę tartaków i tur­ kot traktorów na bieszczadzkich ugorach. Pisaliśmy kiedyś w „Wierchach”: „Wszędzie i zawsze potrzebujemy drugiego człowieka I przez myśl o ludziach, przez miłość do ludzi mają sens nasze wysiłki, praca i przy­ jemność, obcowanie z przyrodą, badanie jej zjawisk i sił, poznawanie .kra­ ju, jego lasów, jezior, nizin i gór —- choćoyśmy czynili to samotnie”. W tym mieścił się sens naszego trudu w bogatych czasach naszego po­ kolenia, w tym też mieszczą się wskazania dla czasów, które idą. W bogatych czasach naszego pokolenia 2 5

Gdybyśmy mieli iw zwięzły sposób określić dorobek 20 lat polskiej turystyki ludowej, udałoby się to ująć w punktach: Po pierwsze: odbudowa i rozbudowa bazy turystycznej; po drugie: rozbudzenie w nie spotyaanej dotąd skali zainteresowania turystyką, krajoznawstwem i przyznanie im wysokiej rangi wśród potrzeb społecznych; po trzecie: ogromne dotacje państowe na rozwój turystyki, w rozmiarach nie znanych dotąd w dzie­ jach naszej turystyki; po czwarte: przebudowa struktury społecznej ludzi uprawiających turystykę; po piąte: przeobrażenie w podstawach ideolo­ gicznych turystyki i krajoznawstwa.

Polscy alpiniści odnoszą sukcesy w Alpach. Północna ściana Grandes Jorasses ze środkowym filarem Croza (V przejście J. Jurkowski i A. -Nowacki)

Fot. L. Sacmś

Jakie wnioski i wskazania wynikają z dwudziestoletniego doronku polskiej turystyki? Po pierwsze: pełne uporządkowanie 'rozbudzonego ruchu mas tury­ stycznych i ujęcie go w planowe ramy organizacyjne; po drugie: dalsza przemyślana, rozbudowa bazy noclegowej i żywieniowej opartej o system niewielkich schronisk, stacji turystycznych i innych urządzeń rozrzuco­ nych równomiernie po całym terenie; po trzecie: opracowanie kompleksu bodźców, które pozwolą w sposób skuteczny oddziaływać na rozprowadzę- 26 Władysław Krygowski

Z polskich wypraw alpinistycznych. Mont Blanc z Aiguille Verte

Fot. L. Saauś nie mais turystycznych no mało znanych lub całkiem zaniedbanych tury­ stycznie obszarach naszych gór; po czwarte: dalsze oddziaływanie wy­ chowawcze na najszersze kręgi nowych turystów i wpojenie im zasad racjonalnej turystyki i ochrony przyrody; po piąte: walka na szerokim froncie o pogłębianie wiedzy krajoznawczej. Na tym odcinku, ze szczegól­ ną wyrazistością wiąże się .turystyka z kulturą i nie tylko czerpie wartości z ogólnonarodowego dorobku kultury, lecz wnosi doń również nowe. Dziś nie zaczynamy od gaszenia tlejących zgliszcz, jak było to przed dwudziestu laty. Rośnie i rozrasta się dzieło wspólnie umiłowane, dzieło bezimiennych ludzi, połączonych jedną myślą, jednym celem.

Władysław Krygowski I

Trzecia polska ujypraiua id Hindukusz *

Kiedy półtora roku przed przewidywanym wyruszeniem zabraliśmy się do organizowania trzeciej polskiej wyprawy w Hindukusz, druga wy­ prawa tkwiła jeszcze iw powijakach. Wydawało nam się, że czaisi mamy w bród. Tymczasem o mało go nie zabrakło. W gorącym okresie przygoto­ wań temperaturę nastrojów w znacznym stopniu podwyższały sprawy formalne, ciągnące się przewlekle, często bez wyraźnych perspektyw. Wiosną przygotowania wkroczyły w najgorętszy okres Projektowany termin wyjazdu — początek czerwca — zbliżał się wielkimi krokami. A wyprawę prześladował pech: podrożenie taryf przc wozovw ch-, brak ze­ zwoleń Kabulu, balansowanie na granicy niewypłacalności. Były chwile, kiedy (wyprawa wisiała na włosku. Kiedy w pierwszych dniach lipca 101 bębnów naszego bagażu stało już w Warszawie na rampie kolejowej, ude- izyła w nas jak młot wiadomość: Termez (port graniczny na Arnu Darii, między Związkiem Radzieckim a Afganistanem) przestał przyjmować przesyłki ekspresowe. Normalna przesyłka, idąca miesiącami, nie doszła- by do Afganistanu przed zimą. Na przesyłkę samolotem nie mieliśmy pieniędzy. Co robić? Poszły w ruch telefony, dalekopisy, wizyty, audien­ cje, rozmowy i interwencje. Kilkudniowe starania zostały uwieńczone sukcesem. W tym gorączkowy m okresie otrzy maliśmy dwa następne ciosy: po pierwsze, Andrzejowi Millerowi zmieniono w wizie imię na Antoni, po drugie, zachorował nasz lekarz Maciej Gryczynski. Pierwszą sprawę za­ łatwić mógł tylko Kabul, a do Kabulu droga daleka; drugą tylko pobyt w szpitalu i zabieg chirurgiczny. Termin wyjazdu był już ustalony, miej­ sca w pociągach mieliśmy zamówione. Tymczasem odpowiedzi z Kabulu nie było, a Maćka nie wypuszczali jego koledzy po fachu. Zdecydowa-

* Wyprawa ta została zorganizowana jako wyprawa łódzka. Działała w składzie: Andrzej Wilczkowski (kierownik), Tadeusz Bartczak, Tomasz Gozdecki, Marek Gro­ chowski, Maciej Gryczyński, Bogdan Mac, Jerzy Michalski, Andrzej Miller, Antoni Tokarski, Jerzy Warteresiewicz. Czas trwania wyprawy: 20. 7. 63—15. 11. 63. Okres działalności górskiej: 26. 8 do 10. 10. 63. 28 Bogdan Mac

liśmy, że Gryczyńsiki i Miller polecą isamoilotem bezpośrednio do Kabulu. Gdyby nas tam już nie zastali, będą gonili dalej autostopem Zdobycie nie przewidzianych przedtem pieniędzy i załatwienie ulgowych biletów lotniczych było rozdziałem samym w isobie. Wreszcie 20 lipca siedmiu uczestników naszej wyprawy (Wilczkowski, Bartczak, Gozdecki, Grochowski, Mac, Michalski, Warteresiewicz) obcią­ żonych masą plecaków, walizek i pakunków wyruszyło iz dworca Gdańskiego do Moskwy. Byliśmy tak zmęczeni, że podróż do Moskwy przespaliśmy prawie nieprzerwanym snem. Kilkudniowy pobyt w Mosk­ wie upłynął na załatwianiu transportu bagażu, biletów lotniczych, kole­ jowych i tym podobnych drobnych sprawach. 27 lipca, po trzech dniach podróży pociągiem poprzez stepy Kazach­ stanu, dobrnęliśmy do Taszkentu. Następnego dnia po -az pierwszy od długich tygodni zobaczyliśmy góry z okien samolotu Taszkent — Kabul. Przelatywaliśmy nad postrzępionymi łańcuchami Pamiru, a z? graniczną Amu Dairią, nad chmurami, błyszczały w słońcu zalodzone wierzchołki Hindukuszu. Zafascynowani górami, nie odrywaliśmy oczu od okien. W Kabulu rozlokowaliśmy się w gościnnym oomu pp. Tokarskich i z miejsca zabraliśmy się ido załatwiania niezliczonych, czekających na rozwiązanie spraw. Duzą pomocą był fakt, że spotkaliśmy się z nadzwy­ czaj serdecznym przyjęciem całej Polonii kabulskiej, a w szczególności ambasadora Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Kołka, i sekretarza am- » basady, TunkowskiegO'. Oprócz złożenia oficjalnych wizyt, trzeba było załatwić pozwolenie na działanie w Wakhanie, pozwolenie na fotografo­ wanie i filmowanie, wizy pobytowe, zezwolenie na przejazd, listy poleca­ jące i wymianę pieniędzy. Trzeba było także monitować w sprawie nasze­ go bagażu podróżującego gdzieś na „środkowo-azjatyckiej kolei żelaznej”. W załatwieniu tych spraw pomagali nam dzielnie dwaj Afganie, Aka Mohamed Baha i Szamsumhak Barumi, przydzieleni do naszej wyprawy. Pobyt nasz w Kabulu przedłużał się, a czas naglił. Dowiedzieliśmy się, że już w tej chwili, działają we wschodnim Hindukuszu dwie wyprawy: włoska i austriacka. W czasie naszego pobytu przyjechały własnymi samo­ chodami dwie dalsze wyprawy austriackie i szwajcarska wyprawa Ei ;e- lina. Kilka wypraw niemieckich wybierało się lub było już w drodze w Hindukusz Centralny. Austriacy projektowali działania w otoczeniu Noszaka i doliny Kazi-Deh; natomiast Eiselin miał te same oele, co my. Wiedzieliśmy, że dysponując własnymi samochodami i bagażem na miej­ scu będzie w Wakhanie przed nami. Musieliśmy dojść ido porozumienia. Na wspólnym zebraniu ustaliliśmy, że Eiselin będzie działał w dol’me Langar, my w dolinie Shakha ir. Trochę to było dzielenie skóry na niedź­ wiedziu, tym bardziej że Szwajcarzy docierali w góry przed nami. Trzeba przyznać, że z umoiwy wywiązali się po dżenielmeńsku. Nie atakowali co prawda Langaru, ale dalej na wschód położony Urgend, niemniej dolinę Shakhaur odstąpili nam.

i Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 29

Na wielokrotne telefony i telegramy do Shirhan-Bandaru (Kizył-Kala) i Termezu ,w sprawie naszego bagażu, odpowiedź była jedna: nie ma. Pe­ symistyczny nastrój rozjaśnił nieco fakt, że Gryczyńskiemu i Millerowi udało się dołączyć do nas i że samopoczucie lekarza poprawiało się z dnia na dzień. Kiedy 13 sierpnia bagażu jeszcze nie było, zdecydowabśmy się mimo wszystko wyjechać do Shirhan-Banuaru, aby na miejscu interweniować. Rozśpiewani wyruszyliśmy autostopem, na pustym „burubuchaju”, cięż­ kim ośmiotonowym Internationalu, na północ. Do Czarikaru (ok. 60 km) jechaliśmy pięknym asfaltem, by nagle skręcić na /wyboistą górską drogę, a właściwie szlak przez prawie 3000 m 'wysoką przełęcz Szibar. Być może, już .w roku następnym wyprawy pojadą nową, budowaną przez radzieckich specjalistów, asfaltową szosą przez przełęcz Balang. Dla iias gwałtownymi wstrząsami rozpoczął się wielki, dwudniowy objazd głów­ nej grani centralnego Hindukuszu. Nasz kierowca był chyba człowiekiem ze stali — mimo że dawno zapadła noc, jechał bez przerwy. Wstrząsani coraz intensywnie ] na pustej ciężarówce, zaczęliśmy cichnąć. Jechaliśmy głęboką, krętą doliną. Silne światła reflektorów licznych samochodów wydobywały fragmenty skał, drzew i budynków z czerni nocy. Ruch na tej trasie był olbrzymi. Nic dziwnego. Tędy przewala się większość eks­ portu i importu Afganistanu. Po zimnej nocy, podczas której marzyliśmy 0 naszych .wędrujących przez Kazachstan puchach, i krótkim postoju, spowodowanym awarią koła. zaczęliśmy zjeżdżać w upał dolin. Podczas śniadania w przydrożnej czojchanie obserwowaliśmy naszego kierowcę. Mając świeżo w pamięci dotychczasowe kołatanie, z przerażeniem patrzy­ liśmy jak dopompówuje koła eiężarć wki. Nie pomogły tłumaczenia. To, co działo się dalej — przypominało koszmar. W lejącym się z nieba ukropie, w obłokach pyłu, burubuchaj podrzucał nas jak automatyczna wstrząsair- ka. Nasze plecaki i my sami przelatywaliśmy z kąta w kąt. Tłukły się termosy z herbatą, psuły pieczołowicie chronione przyrządy. Tylko niesa­ mowity wprost urok głębokich pionowych wąwozów, kolorowych skał 1 malowniczych zamków, nieodparty urok egzotyki, wiew wielkiej przy­ gody nie pozwalał nam się załamywać. 15 sierpnia w południe dotarliśmy nad Arnu Darię. Zgodnie z naszymi przewidywaniami ładunków wyprawy jeszcze nie było. Shirhan-Bandar nie jest miejscem dogodnym do czekania. Upał panuje tu tropikalny (w dzień do 40 °C w cieniu, w nocy do 25 ‘ C). Dokoła pustynny step, po którym wiatr przegania tumany pyłu. Jedyna zieleń to kilkadziesiąt wątłych drzewek przed kapitanatem portu. Dzięki pomocy .radzieckich towarzyszy udaliśmy się ido pobliskiego Hazrat-Imamu, małej miejsco­ wości pośroiaku ożywionego okręgu rolniczego. Pamiętali tutaj jeszcze zeszłoroczną wyprawę. Przywitał nas serdecznie komendant okręgu stra­ ży granicznej, stary znajomy Aki Mohameda, oraz miejscowy namiestnik. Zamieszkaliśmy w ogrodzie klubu {ho celu). Dzień spędzaliśmy nad męt- 30 Bogdan Mac

nymi wodami sadzawki — basenu, umiejscowionego w czymś, co można by .nazwać parkiem publicznym. Wreszcie wii ozorem 20 sierpnia .nadeszła upragniona wiadomość — wszystkie 101 bębnów stoi w porcie na barce. Następnego dnia całą naszą wyprawę oglądała już Arnu Daria. Po załatwieniu nie kończących się formalności nadeszła oczekiwana chwila, kiedy kolorowy buirubuchai był już załadowany po brzegi bębnami, a na wysokości trzech i pół metra ponad szoisą siedziała nasza dwunastka. Zaczęła się podróż na wschód — w góry. 23 sierpnia dotarliśmy poprzez Chanabad, Taliq-An, Kishm, do stolicy Badachszamu — Fajzabadu. Tu doszło do niespodziewanego spotkania z Austriakami, którzy przekazali nam wiadomość o zdobyciu iKishmikha- na, dla nich radosną, a dla nas przykrą. Oprócz Kishmil hana zdobyli jeszcze dwa niższe szczyty i wracają. Warunki wspinaczkowe wyraźnie się psują ■— duże zalodzenie, coraz większe mroz\. Włosi wrócili już wcześniej. Nie zdobyli projektowanego szczytu, zdecydowali że już za późno, że jesień za pasem. Uzyskane wiadomości nie napawały nas entu­ zjazmem. Ale jedyne co mogliśmy zrobić, to przyspieszyć podróż. Jeszcze tego samego dnia wyjechaliśmy z Fajizabadu. Przez Baraik, Zebak osiągnę­ liśmy wieczorem 24 sierpnia Iszkaszim. Budząc się rano w Iszkais,zimie zobaczyliśmy po raz pierwszy, daleko przed na,mi wysokie oślepiająco jasne wierzchołki. Wznosiły się na tere­ nie naszego przyszłego działania. Udało się nam rozpoznać górującą nad innymi sylwetkę Kishmikhana. We wsi Kazi-Deh nastąpiło następne spotkanie z Austriakami. Dowie­ dzieliśmy się, .że połączone wyprawy austriackie dokonały trzeciego wejś­ cia na Noszak. Szwajcarzy od tygodnia działają na Urgendzie. Również oni, bezpośrednio po zdobyciu szczytu, mają wracać do Kaoulu. Za kilka dni mieliśmy więc zostać w W skhanie sami. Tak późne jeszcze żadna wy­ prawa nie działała .z powodzeniem. Lada dzień mogły nam grozić jesienne załamania pogody. We wsi Shakhaur rozładowaliśmy samochód .na łączce i obozowaliśmy pomiędzy grupą dużych drzew, gdzie na /stertach kamieni rozłożone były rogi górskich kozłów i jaków, a miejscowym cmentarzem. Posępny nastrój stwarzały wygięte przez nieustanne silne wiatry konary drzew. Znajdo­ waliśmy się jakby w potężnym tunelu aerodynamicznym, w głęboko wciętej — pomiędzy Hindukusz a Pamir — dolinie Piandzu. Nasi po­ przednicy nazwali to miejsce „bazą wiatrów”. Jeszcze tego samego dnia wyruszyli .na konny rekonesans Gozdecki i Gryczyrski Mliii stwierdzić, czy rzeczywiście znajdujemy się u wylotu interesującej nas doliny. Charakterystyczne półki północnej ściany Shakhaura, widoczne z kolej­ nego zakrętu doliny, utwierdźmy ich w przekonaniu, że jesteśmy na do­ brej drodze. Po naradzie zdecydowaliśmy się, by skierować pierwsze główne uderzenie właśnie na ten szczyt. Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 31

Następnego dnia zaczęliśmy formować karawanę. Ostrzeżeni przez Austriaków dobieraliśmy konie i jaki, eliminując osły, jako nieprzydatne do transportu w górę doliny. Nasze późniejsze obserwacje potwierdziły słuszność tego sądu. Miejscowi górale, do których już dotarły pieniądze poprzednich tegorocznych wypraw, kilkakrotnie podbili ceny w stosunku do ubiegłego roku. Cóż jednak mieliśmy robić — musieliśmy się zgodzić, na długie targi nie mieliśmy czasu.

Tragarze wyprawy Fot. B. Mac

Kilka godzin przed .wyjazdem zasadniczych grup karawany, dowodzo­ nych przez poszczególnych członków wyprawy, wyruszyliśmy z Millerem dla zbadania doliny. Zabraliśmy śpiwory, materace, chorągiewki oznacza­ jące i trochę żywności. Wzdłuż bystrego potoku, wśród zarośli dzikich róż i wierzb, zielonokirzewu i topoli, posuwaliśmy się w głąb doliny. Wyobra­ żałem sobie, jak pięknie musi tutaj .wyglądać na wiosnę. Perć wijąca się między olbrzymimi rumowiskami miejscami zanikała i co pewien czas przerzucała się z jednej strony na drugą. Przechodziliśmy po kruchych mostkach, składających się z płaskich kamieni ułożonych na dwóch okrąg­ lakach. Z jednego z takich mostków o mało nie spadłem z koniem de wo­ dy — jeden z kamieni zdradliwie usunął się spod nóg. Za jednym z zakrę­ tów odsłonił się widok na zamykający dolinę masyw Shakhaura, z po- 32 Bogdan Mac

tężnym centralnym filarem, wrastającym w iseraki kilkusetmetrowej ściany szczytowej. Wyglądał odstraszająco. Natomiast głęboko wciętej przełęczy KotguZ-An, z której chcieliśmy przeprowadzić atak, nie było widać. Po emocjonującej przeprawie w bród przez strumień, doszliśmy do czoła głównego lodowca. Dalsza droga konno wydawała się niemożliwa (znacznie później okazało się, że nie tylko jaki, ale i konie dochodziły ao 3800 m). Zostawiliśmy konie naszemu przewodnikowi, a sami ruszyliśmy w górę. Początkowo szliśmy moreną boczną, później samym lodowcem. Nigdzie nie widać było wody, wystarczającej do założenia naz^ Było już zupełnie ciemno, kiedy założyliśmy biwak pod gołym niebem, niedaleko głębokiej szczeliny lodowca. Na jej dnie zbierało się trochę wody. Wydo­ bycie jej do gotowania nie było najłatwiejszym zadaniem. Następnego dnia .wyruszyliśmy w górę ostrym grzbietem moreny oocznej głównego lodowca. Dookoła roztaczało się sfalowane morze piar­ gów, gdzieniegdzie błyskała szarobiała ściana lodu. Nigdzie nie było wody. Koło południa Miller zawrócił, aby skontaktować się z zasadniczym trzo­ nem karawany. Ja poszedłem dalej ,w głąb doliny. Po pokonaniu stromego piarżystego progu ujrzałem przełęcz Kotgaz-An. Była rzeczywiście niska, ale .opadała w dolinę bardzo stromą lodową ścianą. Wyglądała bardzo trudno. A grań dalej też nie najłatwiej. Na wysokości ok. 4350 m zauwa­ żyłem spływający spod lodowca bocznej dolinki Languty-Barfi - stru­ mień. Miejsce nadawało się na obóz, ale na bazę było zbyt wysoko. Tutaj mogłaby stanąć baza wysunięta. Na dzisiaj było dosyć, trzeba było wra­ cać, tym bardziej że pogoda zaczęła się załamywać. Padał śnieg, niżej mżawka. Podsumowanie dnia było raczej smętne. Miller przyniósł z dołu równie niepocieszające wiadomości: tragarze buntują się, uważają swo­ je — i tak wygórowane stawki — za zbyt niskie. Po mżystej nocy spędzonej w śpiworach pod anorakami, postanowi­ liśmy, że Miller wyniesie plecaki do góry, a ja zbiegnę na dół. Już z da­ leka zobaczyłem rozbite namioty. Niedaleko czoła .lodowca rozłożony był obóz. Natrafiłem na bunt w całej pełni. Przewodził dyktatorsko wójt, przydzielony nam do pomocy. Prowadziliśmy długie pertraktacje, ale ani prośby, ani groźby nic odnos1 łv skutku. Tragarze przychodzili i odchodź li, obóz był wprost oblężony . Dookoła lin ograniczających nasze namioty 1 bębny stał wrogo podniecony tłum. Błyskały jakieś stare strzelby. W końcu znaleźliśmy rozwiązanie — oznajmiliśmy, że tu kończymy kara­ wanę i tu wypłacamy umówioną stawkę dzienną, podwyższoną o bakszysz. Kto nie chce brać pieniędzy, ma podpisać lub postawić krzyżyk na spe­ cjalnej liście. Zgodzili się wszyscy. Rozpoczęła się pierwsza wypłata. Na następny dzień werbunek zaczęliśmy od nowa, wybierając tylko najprzy­ datniejszych tragarzy. W czasie toczących się debat, Gryczyński i War- teresiewicz, przeszukując dokładnie okolicę, znaleźli w odległości ok. 2 goozin marszu od naszej „bazy zbuntowanych” ukryte wśród piargów jeziorko. Idąc z Millerem do góry minęliśmy je o kilkaset metrów. Jeszcze Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 33 tego samego dnia, próbując z Wilczkowskim .radiostację, dotarliśmy oo jeziorka. Miejsce na bazę było zupełnie dobre. Tegoż dnia .ruszył do góry pod Kotgaz-An — zamiast mnie — Tokarski. Nie spotkali się jednak z Millerem. Spali w odległości kilkudziesięciu metrów od siebie, nie znajdując się w ciemnościach nocy 29 sierpnia wyruszyłem wraz z Michalskim i Szansumhakiem oraz dzie­ sięcioma tragarzami, dla założenia bazy wysuniętej, pod przełęczą Kotgaz- -An. Reszta wyprawy zakłacała główną bazę nad jeziorkiem. Miller i Tokarski byli poprzedniego dnia w bocznej dolince Languty. Narzuciła im się możliwość przedostania do przełęczy poprzez grań niewybitnego wzniesienia w grani Langu'' y, wznoszącego się bezpośrednio nad przełęczą Kotgaz-An (nazwanego przez rias Turnią nad Przełęczą). Michalski i Miller poszli na rekonesans poć przełęcz, my z Tokarskim zabraliśmy śpiwory i żywność na dwa dni i poprzez próg bocznego lodowca poszliśmy do dolinki Languty. Już pierwsze spojrzenia z bliska nastroiły nas pesymistycznie ido wczo­ rajszych propozycji. Niemniej próbowaliśmy zaatakować grań. Po kilku wyciągach trudnej wspinaczki w kruchym terenie stwierdziliśmy, że tędy ataku nie da się przeprowadzić. Zaczęliśmy schodzić. Zdecydowaliśmy się na dalszy rekonesans .w górę lodowca na wschód od Turni nad Przełęczą. Wśród pięknych lodowych grzybów i penitentów podchodzi iśmy pod górę. Zabiwakowaliśmy na lodowej półce na wysokości ok. 4600 m. Była piękna gwieździsta noc. Z prawej strony mieliśmy olbrzymi masyw Languty, a przed nami wznosiły się na tle nieba piękne sylwetki Kishmi - khana i Auara. Następnego dnia doszliśmy do górnych firnowych pól lodowca. Dalsza droga zabarykadowana była półkolem stromych lodowych ścian Mimo możliwości przejścia, nie była to jednak droga dojścia na przełęcz. Wieczorem spotkaliśmy się w bazie wysuniętej. Z dołu przyszli Bart­ czak, Gozdecki i Gryczyński. Powiedzieli nam, że Grochowski i Wartere- siewicz wraz z Aką Mohamedem wybrali się na rekonesans w kierunku Kishmikhana. Michalski i Miller dotarli na żebrze z lewej strony przełę­ czy ido wysokości 4600 m. Droga była trudna, ale wydawało się, że puści. Następnego dnia Bartczak, Gozdecki i Miller zakładali poręczówkę na żebrze, do wysokości 4800 m, a Gryczyński i Michalski wyszli tymże że­ brem wyżej, aby przyjrzeć się v sehodniej grani Shakhaura. Wyglądała nieprzychylnie i można się było spodziewać dużych trudności. Razem z Tokarskim izeszliśmy do bazy. W bazie był już Grochowski i Warteresiewicz. Rozpoznali ogólny kierunek drogi pod interesujące nas plateau u stóp potężnych ramion Kishmikhana. W dolince Hali Katal zo­ stawili jeden namiot, gdzieś na wysokości 4300 m. W bazie pracy było powyżej uszu. Zaprowadzenie porządku iw naszych zapasach kosztowało dużo trudu. 2 września wrócił .z góry Miller. Do przełęczy nikt nie dotarł. Droga

3 W ierchy t. XXXIII 34 Bogdan Mac

Grupa Kishmikhana i M-2 z grani Languty Barfi

Fot. B. Mac okazała się trudniejsza i ba: dziej niebezpieczna, niż początkowo się zda­ wało. Gozdecki oberwał — zresztą niegroźnie — dużym kamieniem. Za­ stanawiali się, co crobić. A może spróbować ataku którymś z filarów? Myśl była śmiała — filary wyglądały groźnie. Ale trzeba było zobaczyć jak wyglądają z bliska. Razem z Warteresiewiczem wyszliśmy wobec tego pod północną ścianę Shakhaura. W poprzek głównego Lodowca i dalej, omijając moreną z iprawej strony zerwy lodowe, spadające z lewego kotła, dotarliśmy pod prawy filar. Rozsypującymi się skałkami weszliśmy na siodełko w filarze. Stąd oceniliśmy sytuację. Prawy filar był nie do przej­ ścia. Rygiel był krótki, ale za to skuteczny. Prawie pionowa ściana zamk­ nięta była przewieszoną barierą seraków. Natomiasl wyglądało, że można by poprowadzić atak centralnym filarem. Trudne tam będzie na pewno, ale możliwości przejścia były wyraźnie widoczne. 3 września udaliśmy się z Tokarskim na rekonesans granią Languty spadającą do bazy. Nie dotarliśmy na niej wysoko. Dosyć połoga, ale ostra i najeżona turniczkami, a przy tym niezwykle krucha grań nie pozwalała na szy Dkie poruszanie. Do ataku na szczyt nie była zachęcająca. Ale z wy­ sokości 4300 m widać było doskonale otoczenie 'Kishmikhana. Sporządzi­ liśmy szkice ido ewentualnych planów ataku. Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 3 5

Szkic orientacyjny grupy Kishmikhan

Tego samego dnia Bartczak i Gozdecki wynieśli sprzęt i żywność na wysokość 5200 m dla planowego wypadu Gryczyńskiego i Michalskiego jednym z południowych żlebów Languty. Następnego' dnia Gryczyński i Michalski, korzystając z wyniesionego sprzętu, wyszli jeszcze 500 m wyżej i zabiwakowali. Nasuwała się możliwość poprowadzenia tędy ataku na Langutę. Mieli dużo szczęścia, że nie znaleźli się na drodze olbrzymiej lawiny seraków, która zeszła żlebem, wymiatając większość rosnących tu penitentów. 5 września zeszli oni do bazy wysuniętej. Tymczasem w bazie Wilczkowski podjął decyzję daleko zaawanso wa­ nego. rekonesansu i ewentualnie ataku centralnego filaru Shaknaura. 4 września Miller i Warteresiewicz wyruszyli do lewego kotła, założyli obóz nazwany przez nas SI, na wysokości 4200 m i zaczęli z miejsca prze- patrywać drogę w górę. Aby nie wiązać się tylko z Shakhaurem, wyruszyliśmy 6 września z Tokarskim, dla zbadania drogi wejścia na Kishmikhan. Z obozu KI (w dolinie Hali Kotal), do którego towarzyszył nam również Wilczkowski, dotarliśmy nad małe lodowe jeziorko, położone wśród piargów między lodowcem L7 i L8. Dalsza droga lewym z nich, poprzerywanyrr potężnymi szczelinami, na którym doszliśmy do wysokości 5000. m, byłaby zbyt ucią­ żliwa. Po biwaku pod gołym niebem, na wysokość' 4800 m dotarliśmy na­ stępnego dnia lodowcem L8 do górnego kotła Kishmikhana (tzw. Sanktu-

3* 36 Bogdan Mac arium) na wysokość 5500 m. Z wysokiej ok. 5450 m turni nad piateau, na­ zwanej przez nas — z racji całkowitego oblania lodem — Nunatakiem, doskonale można było przepatrzyć skomplikowane otoczenie Kishmikha- na. Największą możliwość ataku na szczyt dawała grzęda stanowiąca pra­ we ograniczenie Sanktuarium i wyprowadzająca na wschodnią grań. Na­ tomiast nie było widać możliwości dotarcia do skrajnego filaru Shakhaura, zrastającego się już właściwie z Nadir-Shachem. Filar ten braliśmy pod uwagę jako możliwość zaatakowania Shakhaura. 9 września wróciliśmy do bazy, gdzie zastaliśmy smutne wiadomości. Trzy dni temu zachorował bardzo poważnie Grochowski, prawdopodobnie na tyfus lub jakąś chorobę tropikalną. Wystąpiła wysoka gorączka, od­ dech Heine-Stokesa, biegunki. Lekarz czuwał nad nim bez przerwy. Dwóch ludzi, a właściwie trzech — bo Wilczkowski zaczynał odczuwać poważne dolegliwości serca — mieliśmy wyłączonych z akcji wysokogór­ skiej. W tym czasie na filarze Bartczak, Gozdecki, Miller i Warteresiewicz, pokonując bardzo trudny skalno-lodowy uskok, założyli obóz S3 na wyso­ kości 5200 m, na dużej lodowej półce, około 150 m przed końcem uskoku. Bartczak i Gozdecki zeszli do bazy, natomiast Miller i Warteresiewicz wraz z Michalskim, który doszedł do nich po zejściu z bazy wysuniętej,

Na głównym lodowcu doliny. Pośrodku M-3, z lewej Nadir-shah, z prawej M-2

Fot. B. Mac Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 37

Shakhaur z grzędy Kishmikhana. Widoczne z lewej filary centralny, prawy i skrajny. W tyle Saragrar. Poza granią Shakhaur-Nadir-Shah szczyt 7131 m

Fot. B. Mac wyszli powtórnie w dniu 9 września do obozu S2. Po przenocowaniu wy­ ruszyli ido góry. Duże trudności techniczne, zalodzenie i grożące lawinami bariery seraków górnej części ściany nasunęły iwniosek, że dla zdobycia Shakhaura trzeba by było przeprowadzić długotrwałe oblężenie o wątpli­ wym wyniku. Tymczasem nastąpiło załamanie pogody. Opady śniegu na terenach niżej położonych pomieszane były z deszczem. 12 września w namiocie kierownika odbyła się wielka narada. Nastroje były minorowe. Już dwa tygodnie siedzieliśmy w dolinie, była połowa września, wszystkie wyprawy oprócz naszej opuściły Hindukusz, a my nie mogliśmy jeszcze zanotować żadnego sukcesu. Do tego dołączyła się ciężka choroba Grochowskiego i załamanie pogody. Co robić dalej? Odpowiedź na to pytanie była trudna. Zdania były podzielone. Wilczkowski przeciął w końcu dyskusję, decydując się na atak Kishmikhana wszystkimi siłami naszego zespołu. Co prawda Austriacy zdobyli już szczyt, ale drugie wejś­ cie nową drogą na ten piękny siedmiotysięcznik byłoby bez wątpienia alpinistycznym sukcesem. Pogoda, widać, sprzyjała naszemu przedsięwzięciu i następnego dnia świeciło pięknie słońce. Do założenia pierwszych obozów wyruszyłem 38 Bogdan Mac

w górą z Millerem. Towarzyszył nam początkowo Wilczkowski, który z dalszych obozów pragnął pokierować akcją. Po nocy przespanej w obo­ zie KI (w dolinie Hal: Kotal) wyruszyliśmy na niską przełęcz we wschod­ niej grani Kishmikhana, 'drogą znaną mi z rekonesansu. Świeży śnieg znacznie utrudniał podchodzenie stromymi, osuwającymi się piargami żlebu. Dla ułatwienia transportu w kruchym końcowym kominku, założy­ liśmy poręczówki. Obóz drugi rozbiliśmy ńa miejscu naszego poprzednie­ go biwaku — nad jeziorkiem. W tym czasie Michalski i Tokarski znosili niepotrzebny sprzęt z bazy .wysuniętej, a Bartczak, Gozdecki i Wairtere-

Grzyby lodowe i szczątkowe penitenty na lodowcu w doi. Languty. Stoi Tokarski Fot. B. Mac siewicz z obozu pod filarem. Ci ostatni mieli dojść nad jeziorko 14 wrześ- ńia. Ale dopiero następnego dnia dogonił nas Warteresiewicz, który bez obciążenia przyszedł z obozu KI. Ponieważ ja znałem dalszą drogę w górę, poszliśmy razem z Warteresiewiczem, e Miller zszedł do Ki. Droga lodow­ cem zupełnie nie przypominała stanu sprzed tygodnia. Penitenty i pióra lodowe zasypane były świeżym śniegiem. Trzeba było iść bardzo ostrożnie i uważać przy omijaniu ukrytych szczelin. Zwłaszcza dało nam sią we znaki duże pole zasypanych zastrug lodowych, już ponad systemem głów­ nych szczelin obrywu lodowca. Zaczynało sią ściemniać, gdy założyliśmy pierwszy namiot obozu K3 na plateau (proponowana nazwa Plateau-Łódź). Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 39

Szczelina lodowca wiszącegc w aol. LangiCy Fot. B. Mac

Tego dnie Michalski, Tokarski i Aka Mohamed doprowadzili tragarzy do obozu KI. Tokarski poszedł dalej i dogonił nad jeziorkiem biwakują­ cych tam — po podniesieniu kolejnej partii ładunków — Bartczaka i Goz- deckiego. Podczas gotowania kolacji rozegrał się wypadek, który mógł mieć nieobliczalne następstwa. W czasie usuwania przez Bartczaka zacię­ cia palruka, wytrysnął nagle butan. Strumień ciekłego butanu poleciał na palącą się drugą maszynkę. Namiot natychmiast stanął w płomieniach. Ponieważ noża nie było pod ręką, pechowa trójka nie miała innego wy­ boru, jak skakać głową dc przodu przez płonący rękaw namiotu. Należy dodać, że wyjście namiotu skierowane było na stromo opadający, najeżo­ ny głazami stok. Całe szczęście, ze skończyło się na drobnych poparze­ niach i potłuczeniach. Ale mimo natychmiastowego gaszenia, część tak mozolnie wyniesionego sprzętu spłonęła. Przed mroźną nocą ochronił ich drugi namiot z pełnymi kompletami sprzętu biwakowego. Następnego dnia trójka pogorzelców dotarła doi plateau z pełnym .wyposażeniem dla czwartego obozu. Miller tymczasem ncsił niżej ładunki, przechodząc dwu­ krotnie odcinek pomiędzy KI a K2. Zabraliśmy z Warteresiewiczem doniesiony sprzęt i ruszyliśmy na prawą grzędę Kishmiktana. Poprzez kolorowe, mocno pokruszone skały w skali dość trudnej lub trudnej, dotarliśmy do lodowej grani. Sto me­ 40 Bogdan Mac

trów powyżej — na wysokości 5800 m — mozolnie wykuliśmy platformę na namiot obozu czwartego. Jeszcze tego dnia wróciliśmy nad jeziorko. Po drodze, na plateau, spotkaliśmy Gozdeckiego i Millera. Ich zadaniem było wyniesienie dalszego namiotu do obozu K2. Nad jeziorkiem zastaliś­ my Tokarskiego. Poinformował nas o planach kierownika Wspólnie z To­ karskim miałem .założyć obóz piąty i ewentualnie spróbować wejścia na szczyt. Wilczkowski nie wierzył w zrealizowanie tego wariantu, tak że zasadniczy atak szczytowy miała przeprowadzić dwójka Gryczyński-War- teresiewicz, która po dniu odpoczynku miała naszym śladem przystąpić do zdobywania wierzchołka. Ponieważ w górnych obozach brakowało żywności, zeszliśmy w trojkę do KI. Zabrawszy trochę zapasów wróciliśmy nad jeziorko. Tego dnia do­ tarli tu jeszcze Bartczak, Wilczkowski i Gryczyński, który mógł już opuś­ cić rekonwalescenta Grochowskiego. Przed południem 19 września Wilczkowski wręczył, nam proporczyki i obładowani ciężkimi plecakami wyruszyliśmy na plateau. Gozdecki i Miller schodzili właśnie z grzędy. Wynieśli namiot do obozu K4, a bez obciążenia wyszli jeszcze 150 m wyżej. Wyglądało na to, że grań dalej nie będzie zbyt trudna. Niewiadomą były tylko bariery seraków przed samym szczytem. Po przespanej na plateau nocy wyruszyliśmy do góry. Dotarcie do obozu czwartego zajęło nam znacznie mniej czasu niż za pierwszym razem. Grzejąc w namiocie sok pomarańczowy stwierdziliśmy, że namiot stoi zbyt nisko, by realnie myśleć o zdobyciu przez nas szczytu. A tej możliwości nie chcieliśmy zaprzepaścić. Dopakowaliśmy więc do naszych i tak ciężkich plecaków namiot z resztą sprzętu i ruszyliśmy w górę. Nowy obóz czwarty stanął za małym uskokiem lodowym, na wysokości ok. 60U0 m na obłym wierzchołku olbrzymiego seraka. Następnego dnia, po dojściu do wschodniej grani, zaczął się zupełnie dziewiczy teren. Pla­ nując atak liczyliśmy się raczej z dużym zalodzeniem. Zamiast tego napot­ kaliśmy ciężki kopny śnieg, tylko gdzieniegdzie poprzerywany stromym lodem. Zaczęło się mozolne torowanie. Z grani widzieliśmy, że Gryczyński i Warteresiewicz, idący dzień za nami również przenieśli się do naszego obozu czwartego. Pod wieczór ustawiliśmy namiot obozu piątego w zacisz­ nej Kotlince między dwoma serakami. Mróz w nocy był przeszło 20-stop- niowy. Rankiem 22 września wyruszyliśmy do góry już bez obciążenia, za­ bierając tylko na wszelki wypadek puchowe spodnie oraz trochę żyw­ ności. Szliśmy teraz raczej północną ścianą, bardziej połogą niż granią, ograniczającą tutaj szczytowy trójkąt prawie pionowej południowej ścia­ ny. Śnieg był w dalszym ciągu kopny. Dużych emocji doisitarczyia pęka­ jąca z trzaskiem pokrywa śniegu. Lawina jednak nie poszła. Do pierwszej bariery seraków przylegał stożek stromego śniegu, wyprowadzający z pół­ nocnej ściany z powrotem na wschodnią grań. Czterazieści metrów stro- , mego śniegu o nachyleniu przeszło 60° pokonaliśmy asekurując się na Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 41

Obóz K-3. W głębi M-2 nad lodowcem Grońskiego

Fot. B. Mac Bogdan Mac sztywno. Mieliśmy już 'dość torowania w pękającym raz po> raz śniegu. Toteż z wielkiego, miernie nachylonego tarasu podszczytowego próbowa­ liśmy sforsować barierę szczytową, już przy wschodniej grani. Próba jednak nie powiodła się — Tokarski wpadł do szczeliny, oddzielającej pole od bariery. Dzięki dobrej asekuracji, po chwili wyszedł za pomocą liny do góry. Zaczęliśmy trawersować w kierunku zachodniej grani. Prawie bezpo­ średnio pod wierzchołkiem udało mi się przejść szczelinę brzeżną. Stroma, śnieżna ściana wyprowadziła nas na łatwą firnową grań, skąd zauważy­ liśmy że po naszych śladach gonią nas Gryczyński z Warteresiewiezem. Wyszli tego dnia rano z obozu czwartego i w tej chwili znajdowali się już na podszczytowym tarasie. Po kilkudziesięciu metrach, pierwsza dwój­ ka — Mac i Tokarski — stanęła na szczycie, stanowiącym część nawisu nad północną ścianą. Zaczekaliśmy na naszych kolegów. Pierwszy się- dmiotysięczny szczyt (ok. 7200 m) był zdobyty. Było to co prawda drugie wejście, ale nową drogą, z innej doliny. Odkryliśmy zasypaną śniegiem flagę austriacką. Wydobyliśmy proporczyki Polski, Łodzi i Afganistanu. Zaczęły trzaskać migawki aparatów. Pogoda była piękna i widok ze szczy­ tu wspaniały. Dookoła roztaczało się nieogarnione morze gór: Hindu­ kusz zachodni i wschodni, Pamir. Tiań-f zań, wspaniałe wierzchołki Kara­ korum i Himalaje. Po przeszło godzinnym pobycie na wierzchołku zaczęliśmy schodzić. Gryczyński i Warteresiewicz zlikwidowali obóz piąty i jeszcze tego sa­ mego dnia zeszli na plateau. My zanoi owj liśmy w obozie czwartym. Na­ stępnego dnia dotarli do nas Gozdecki i Miller. Niosąc z sobą kamerę filmową, mieli nakręcić zdjęcia ze szczytu. Tymczasem Gryczyński i War­ teresiewicz schodzili do bazy, a Bartczak i Michalski podchodzili na pla­ teau, z zamiarem ataku na nie nazwanego jeszcze sąsiada Kishmikhana, szczyt M2. Spotkaliśmy ich już w obozie K3, gdzl^ ugościli nas przed dal­ szym schodzeniem w dół smaczną zupą. 24 września Bartczak i Michalski, zabierając ze sobą wyposażenie obo­ zu, opuścili plateau i zaczęli podchodzić pięknym, najeżonym licznymi se­ rakami lodowcem (proponowana nazwa lodowiec Grońskiego) pomiędzy Kishmikhanem a płn.-wsch. ścianą M2. Namiot ustawili na rozległym, śnieżnym tarasie u stóp skalistej grani, łączącej wspomniane dwa szczyty. 25 września zaczęli pokonywać stromą, lodowo-śnieżną północną ścianę, którą szczyt M2 opadał w kierunku tarasu pod przełęczą. W ten sposób wyszli na grań, która już w łatwy sposób wyprowadziła ich na wysoki ok. 6400 m wierzchołek (zaproponowaliśmy nazwać ten piękny szczyt — Szczytem Broniewskiego). Niestety nie mieli tak pięknej pogody jak my na Kishmikbanie. Dokoła rozlewało się morze chmur, w którym tylko gdzieniegdzie migały zarysy szczytów. Może trochę lepszą, ale podobną sytuację mieli Gozdecki i Miller na Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 43

Obóz K-4 na grzędzie Kishmikhana. Siedzą od lewej: Gozdecki, Miller, Tokarski

Fot. B. Mac 44 Bogdan Mac

Kishmikhanie, który po dniu odpoczynku w obozie czwartym osiągnęli 25 września. Obydwie dwójki spotkały się na plateau. Tegoż 'dnia Gryczyński i Warteresiewiez wyruszyli z zamiarem zaata­ kowania Languty — Barfi z bazy głównej do bazy wysuniętej pod przełę­ czą Kotgaz-An. Po nocy spędzonej w namiocie bazy wysuniętej wyruszyli do góry stromym, wypełnionym penitentami żlebem, znanym Gryezyr- skiemu z rekonesansu z Micnalskim. Idąc początkowo żlebem, a później systemem kruchych żeberek i żlebków, wyszli na grań zachodniej. grzędy przed wierzchołka Languty. Posuwając się początkowo sKalną, a nożniej v

Na szczycie Kishmikhana. Od lewej: Warteresiewiez, Tokarski, Gryczyński

Fol. M. G ryczyński

śnieżno-iskalną granią doszli na wysokość 6000 m. Biwakowali tutaj, bez namiotu, na jednej z ostatnich turni grani. Następnego dnia wyruszyli do góry. Posuwali się olbrzymim lodowo-śnieżnym stokiem, omijając nie­ liczne bariery seraków. Na przedwierzehołku z ronili mały odpoczynek. Po obniżeniu się na przełęcz dość szeroką lodowo-śnieżną granią, osiągnęli ok. 7000 m wysoki szczyt Languty — Barfi. Konto wyprawy powiększyło się o drugi siedmiotysięcznik. Jeszcze tego samego dnia, schodząc w 'do­ skonałym tempie, dotarli do bazy wysuniętej. O świetnej ich kondycji świadczy fakt, że cały atak szczytowy zajął im nie więcej niż dwa dni, przy różnicy poziomów prawie 2700 m. Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 45

Podczas gdy Gryczyński i Warteresiewicz atakowali Langutę, Gozdec­ ki, Bartczak, Michalski i Miller likwidowali obozy pod Kishmikhanem. Bartczak i Michalski zeszli do bazy 26 września. Dzień później wyruszy­ łem z Tokarskim z bazy do obozu KI, prowadząc grupę tragarzy. Naszym zamiarem było zaatakowanie przeszło 6-tysięcznego, o śmiałych kształ­ tach, Auara. W obozie, w dolinie Hali Kotal, '.nastąpiło spotkanie ze zno­ szącymi resztki obozu K2, Gozdeckim i Millerem. Oni także mieli zamiar zmierzyć się z Auarem. Zamiast schodzić dalej do bazy pozostali w obozie, a tragarze — zabierając zbyteczny sprzęt — zeszli w dół. 29 września w dwójkę z Tokarskim wyszliśmy na rekonesans w głąb doliny. Naszym celem było znalezienie najlepszego dostępu do szczytu. Wypatrzyliśmy stromy żleb w trzech czwartych wypełniony penitentami, wyprowadzający na wąską szczerbinę grani spadającej z Auara na wschód. Nad nią wznosiła się grań w kierunku szczytu dużym, skalnym obrywem. Mieliśmy nadzieję, że po północnej stronie, uskok da sie łatwiej obejść. Była to zresztą jedyna z tej strony możliwość — bliżej szczytu grań stanowiła uwieńczenie olbrzymiej, ok. 1500 m wysokiej, prawie pio­ nowej, granitowej południowej ściany. Przeprowadzając pomiary geologiczne podeszliśmy wysoko pod prze­ łęcz Hali-Kotal, spotykając ślady po zeszłorocznych hakach. Było już ciemno, gdy wróciliśmy do obozu. Na następny dzień planowaliśmy rozpoczęcie akcji. Byliśmy jui spa­ kowani i gotowi do wymarszu, gdy ciemne chmury przyniosły całkowite załamanie pogody .Zaczęła się mżawka, śnieg, widoczność spadła do kilku­ dziesięciu metrów. Rozpoczęło się czekanie na wyjaśnienie sytuacji. Ale wieczorem świecił piękny księżyc. Wczesny ranek zastał nas szybko idą­ cych boczną moreną pod nasz upatrzony żleb. Początkowo wypełniony uciążliwym, osuwającym się piargiem, 'wyżej umożliwiał posuwanie się jak po olbrzymich stopniach, wśród gęstego lasu penitentów. Doszliśmy do przełączki. Tu okazało się, że uskoku nie można było obejść — na pół­ noc Auar opadał bardzo stromą lodową skałą. Obserwując piętrzące się nad nami łupki, zauważyliśmy możliwość przejścia. Na ciasnej, głęboko wcię­ tej przełączce nie było miejsca na biwak. Umiejscowiliśmy się na małej półce skalnej, zawieszonej nad żlebem. Rozłożyliśmy materace i sprzęt puchowy, zaczęło się długie gotowanie. Półka dla czterech osób była ciasna, leżący na skrajnej pozycji miał nogi zawieszone nad żlebem i ciągle zsuwał się w dół. W ciągu nocy zmienialiśmy to miejsce z Gozdeckim. Siedząc jakby w honorowej loży, mieliśmy przed sobą wspaniałą sce­ nerię gór. Przed nami wznosił się olbrzymi prawie 7-tysięczny lodowo- -skalny mur, łączący Nadir-Shacha z Shakhaurem. Od podstawy miał on prawie 3000 m. Z prajwej strony m ieliśmy bliski masyw Kishmikhana, świecący swoją lodową północną ścianą, z lewej turnie przypominające tatrzańskie siostrzyce. W nocy nastąpiło kolejne załamanie pogody. Syp­ nął śnieg. Zaczęliśmy obawiać się o dzień jutrzejszy. Rano rozwiały się Bogdan Mac chmury i pogoda zapowiadała się piękna Po losowaniu (prowadzenie wygrał Gozdecki z Mil'erem), ruszyliśmy do góry. Z miejsca za przełączką zaczęła się skalna wspinaczka. Po prawie pionowych, ale nie więcej niż trudnych łupkowych płytach, doszliśmy do miejsca, gdzie grań lekko się kładła. Wyciąg dalej zaczynał się znowu stromy uskok Tu, dla odmiany, skała przemieszana była ze śniegiem i loaem. Pokonując po drodze odcin­ ki do bardzo trudnych włącznie, doszliśmy do poziomego odcinka śnieżnej grani. Skalny obryw mieliśmy za sobą. Dalej zaczynał się uskok lodowy. Lód nie był więcej nachylony niż 50°, ale pokryty nieprzyjemnym, słabo związanym śniegiem. Po przejściu tego odcinka znaleźliśmy się na wznie­ sieniu, które z dołu wydawało nam się szczytem. Jednak właściwy szczyt Auara wznosił się dopiero przed nami. Za mdłą przełączką piętrzył się lodowy, gdzieniegdzie poprzerywany skałkami, uskok. Po czterech wycią­ gach liny weszliśmy w rosnące na prawie pionowym stoku pole peniten­ tów. Jeszcze tylko mały nawis i przea nami otwierała się miernie nachy­ lona, obsypana drobnymi penitentami, grań. Najwyższy punkt znajdował się za jeszcze jedną — na szczęście już płaską — przełączką. 2 października Gozdecki i Miller, a następnie Mac i Tokarski stanęli na lodowym wierzchołku liczącego ok. 6400 m Auara Pozostawał powrót. Lodowe odcinki poszły stosunkowo szybko, lecz już na skalnym uskoku chwycił nas mrok. Asekurując się cały czas na sztywno, pokonaliśmy 14 wyciągów, dzielących nas od prźełączki. Księżyc w pełni tak rozjaśniał drogę, że użycie naszych czołowych świateł okazało się zbędne. Tokarski jeszcze tego samego dnia zszedł bez oDciążenia peni- tentowym żlebem do doliny. Po pięknej gwieździstej nocy zaczęliśmy w trójkę powrót. Już w dolinie, przed samym namiotem, naciągnąłem sobie ścięgno, tak że następnego dnia schodziłem przy pomocy kolegów. Do obozu KI, prawie równocześnie z inami nadszom z dołu Szamsumhak, przynosząc — jak się okazało — nieprawdziwą wiadomość o zdobyciu Shakhaura. Korzystając z ostatnich dni pobytu Bartczak, Gryczyński, Michalski i Warteresiewicz podjęli jeszcze jedną próbę ataku na centralny filar. 1 października, zabierając z sobą wyposażenie obozów wyruszyli z bazy. Po podejściu lodowcem pod filar, zaczęli wspinaczkę jego trudnym aolnym uskokiem. Pionowe, ułożone z prawdziwych płytotek skałk_, poprzerywa­ ne były odcinkami stromego lodu. Pod wieczór doszli do miejsca, gdzie stał swego czasu obóz S2, już ponad główną częścią uskoku, i tu zabiwa­ kowali. W nocy spadł śnieg. Następnego dnia pokonali pozostałą część uskoku i zaczęli wspinaczkę lodowymi ściankami, tutaj już bardziej po- łogiego, ale niekorzystnie ukształtowanego filaru. Po trudnej i ryzykow­ nej wspinaczce w llodzie, już iw nocy, doszli do małej platformy skalne j na wysokości 5700 m. Z trudnością uaało im się rozbić namiot. Bartczak, któremu pod koniec wspinaczki złamał się rak, pozostał przy namiocie, natomiast pozostała trójka wyruszyła dalej. Niedaleko biwaku — w miej­ Trzecia polska wyprawa w Hindukusz *7

scu, gdzie filar wrastał w ścianę szczytową — napotkali dużą lodową płasz­ czyznę. Doskonale nadawała się do rozbicia cbozu. Od tego miejsca zaczy­ nał isię labirynt seraków, dzielący filar od grani. Zaczęło się żmudne kucie stopni iw lodzie. W niedługim czasie stwierdzili, że przy tym tempie wspinaczki nie uda się osiągnąć jednym wypadem szczytu. Atak wymagał dobrego zabezpieczenia zaplecza na wierzchołku filaru, oporęczowania dolnego uskoku na wypadek .wycofywania się przy załamaniu pogody i dal-

Kishmikhan i Auar z grani Turni nad Przełęczą. Siedzi Tokarski

Fot. B. Mac szego poręczowania do szczytu. Wymagałoby to co najmniej dwóch ty­ godni intensywnej pracy całego zespołu. Tymczasem był już październik, P”aw:e co wieczór psuła się pogoda, w nocy mróz przybierał gwałtownie na sile. Lada dzień musiały nadejść, i tak już znacznie w tym roku opóź­ nione, jesienne niepogody. Poza tym skończyły nam się wizy pobytowe. Nasi afgańscy towarzysze nalegali na szybki powrót do Kabulu. Z cięż­ kim sercem atakująca czwórka zlikwidowała obóz S? i rozpoczęła odwrót. Teren był trudny, tak że miejscami musieli zjezidżać z haków lodowych. Noc spędzili na wysokości 5200 m w obozie S2. 3 październikc wieczorem spotkaliśmy się z nimi na głównym lodowcu doliny, wracając spod Auara. Akcja górska naszej wyprawy została zakończona. Tylko jeszcze Tokarski 48 Bogdan Mac pozostał w 'dolinie Hali-Kotal kilka dm, dla przeprowadzenia dodatko­ wych pomiarów geologicznych. Atak na Shakhaur co prawda się nie udał, ale i tak nasza wyprawa zakończyła się dużym sukcesem. Żadna z tegorocznych wypraw nie mogła odnotować takiego dorobku. Zdobyliśmy dwa szczyty siedmiotysięczne, w tym jeden po raz pierwszy i dwa szczyty ponad 6400 m. 5 października odbył się w bazie uroczysty obiad. Nazajutrz Michalski z Aką Mohamedem udali się konno do Iszkaszimu, aby zamówić telefonicz­ nie w Fajzabadzie samochód na drogę powrotną. W bazie zaczęliśmy przy­ gotowanie ładunków do transportu. Pamiętając doświadczenie z buntami tragarzy w pierwszej fazie wyprawy, zdecydowaliśmy zorganizować trans­ port nie za jednym zamachem, lecz kilkoma grupami. 8 października Wilczkowski i Warteresiewicz poprowadzili pierwszą partię tragarzy. Druga udała się w dół z Bartczakiem i Millerem dnia następnego. Wresz­ cie 10 października pozostały zespół (Gozdecki, Gryezyński Grochowski, Mac i Tokarski) zlikwidował całkowicie bazę główną i wieczorem tego sa­ mego dnia dotarliśmy konno do wsi Shakhaur. Czekał tam już samochód zamówiony przez Michalskiego. Z miejsca rozpoczęliśmy ładowanie bębnów i już po ciemku rozpo­ częliśmy drogę powrotną. Tego dnia dojechaliśmy do Iszkaszimu. Tutaj' pożegnaliśmy się z naszymi żołnierzami i sympatycznymi władzami mia­ steczka. Stąd mogliśmy po raz ostatni rzucić okiem na „nasze” góry. Oprócz Kishmikhctina mogliśmy rozpoznać teraz również Aua;ra i M-2. Jadąc bez przerwy dotarliśmy do Fajzabadu w dniu 11 października. Niestety dalej jechać nie mogliśmy. Jeden z drewnianych mostków na drodze łączącej Badachszan z resztą Afganistanu .zerwał się ipod przejeż­ dżającym ciągnikiem. Musieliśmy czekać na naprawę mostku i 'dostar­ czenie benzyny. Zamieszkaliśmy na tarasie hotelu, pięknie położonego prawie pośrodku urwistej Kokczy. Podróż do Shirkhan-Eandaru upłynęła nam szybko. Mieliśmy kierowcę sportowca, który uważał za punkt honoru wyprzedzać wszystkie napotka­ ne po drodze pojazdy. W Shirhan-Bandarze, przy wydatnej pomocy naszych radzieckich przy­ jaciół Dusmatowa i Awierowa oraz sympatycznego afgańskiego „prezy­ denta” portu, szybko uwinęliśmy się z nadaniem bagażu. Zwiedzając po drodze znany ze słynnego mauzoleum kalifa Aiego — wielkiego świętego islamu — Mazar-i-Sharif oraz wymarły ośrodek buddyzmu — Bamian — dojechaliśmy późnym wieczorem 20 października do Kabulu. Polonia przyjęła nas niezwykle ciepło. Wróciliśmy jak do starych przy­ jaciół. Przyjęciom, poczynając od oficjalnych u ambasadora i sekretarza ambasady, a kończąc na prywatnych, nie było końca. Odbyło się także spotkanie z całą Polonią w ekskluzywnej restauracji Khyber. Pamiętała o nas miejscowa prasa. W największych dziennikach Afganistanu ukazały się artykuły o wyprawie, łącznie z naszymi zdjęciami. Trzecia polska wyprawa w Hindukusz 4 9

Nadszedł wreszcie moment, kiedy serdecznie żegnani weszliśmy na płytę lotniska w Kabulu. Jeszcze raz przelatywaliśmy ponad Hinduku­ szem. Tym razem nawet na niższych szczytach leżał już śnieg, a wysokie wierzchołki otulały gęste chmury.

4 W i e r c h y t. X X X I I I 50 Bogdan Mac

Z Taszkentu, zahaczając o starożytne miasta średniej Azji, Samarkandę i Bucharę, wróciliśmy pociągiem przez Moskwę do kraju. Na dworcu w Łodzi byliśmy mile zaskoczeni owacyjnym powitaniem .władz, po czym wpadliśmy w ramiona naszych bliskich. Część egzotyczna wypiawy była zakończona. Czekała nas praca zawodowa oraz mozolna praca nad opra­ cowaniem .wyników i likwidacją wyprawy.

Bogdan Mac Zwiad socjologiczny w Tatrach

BADANIA NAD KUCHEN TURYSTYCZNYM W REJONIE HALI GĄSIENICOWEJ t

Nie posiadamy dotąd nazbyt wielu studiów lub prac naukowych, infor­ mujących o natężeniu, rozkładzie przestrzennym i strukturze demogra- ficzno-społeeznej górskiego ruchu turystycznego w jego najbardziej po­ pularnym regionie — w Tatrach; w granicach Tatrzańskiego Parku Naro­ dowego w szczególności (w całych zaś Tatrach po obu s.rorach granicy — jeśli problem ma być postawiony szerzej). Dane opracowane przez Romana Łazarka 1 są przekonywającą próbą globalnego szacunku natężenia i struktury ruchu turystycznego w 10 wy­ branych ośrodkach turystyki, w tym w Zakopanem. Nie wyodrębniają one jednak ścisłego terenu Tatr jako odrębnego obiektu turystycznego, o od­ miennych funkcjach i odmiennej charakterystyce ruchu turystycznego w stosunku do położonego' u ich stóp ośrodka. Podobne uwagi nasuwają się w związku z interesującą pracą Stanisła­ wa Ustupskiego i Stanisława Wiśniewskiego 2, analizującą problem zmien­ ności natężeń tego ruchu. Badania nad frekwencją w Tatrach, o których pisali wcześniej Wła­ dysław Krygowski3 oraz Tadeusz Kere 4, były faktycznie szczegółowymi badaniami nad frekwencją noclegową w schroniskach, uzupełnionymi do­ datkowo ogólnym szacunkiem ilości osób przechodzących jedynie przez schronisko bez nocowania (tzw. passantów); szacunkiem dokonywanym

1 Natężenie turystyki w sezonie letnim 1961 r. w Polsce, „Ruch Turystyczny” 1961 nr 2; Ruch turystyczny w 10 zimowych ośrodkach turystycznych w okresie od 5. 2. do 31. 3. 1962, „Ruch Turystyczny” 1962 nr 2. 2 Sezonowość a turystyka w Zakopanem, „Ruch Turystyczny” 1961 nr 2. 3 Badania ruchu turystycznego w górach, „Wierchy, t. XX, 1950/51. 4 Badania ruchu turystycznego w Tatrach i Beskidach w r. 1951, „Wierchy”, t. XXI, 1951.

4 * 52 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski przez kierowników schronisk na podstawie ilości wydanych posiłków itp. względnych wskaźników nasilenia ruchu. Parę lat później Jerzy Brzozowski wnikliwie analizując frekwencję schroniskową zbliżonymi metodami, odniósł ją bardziej szczegółowo do odpowiadającej jej charakterystyki warunków meteorologicznych (dni po­ godne, stan pokrywy śnieżnej i in.), kładąc jednak ipodobnie jak inni auto­ rzy główny nacisk na ekonomiczną doniosłość właściwego wykorzystania schronisk w różnych sezonach i porach roku 5. We wszystkich tych badaniach główną podstawę ściślejszej oceny i strukturalizacji demograficzno-społecznej ruchu turystycznego na obsza­ rze Tatr stanowiły książki meldunkowe schronisk. Analiza prowadziła za­ tem do ustalenia składu procentowego osób nocujących w 'Schroniskach pod względem wieku, płci, miejsca zamieszkania, niekiedy grupy społecz­ no-zawodowej (w wypadku młodzieży studiującej i szkolnej). Inne prace o charakterze ogólno-opisowym (przewodniki) bądź też historyczno-monografieznym (seria monografii dolin tatrzańskich, wydana przez „Sport i Turystykę”) w zakresie interesującej nas problematyki nie wypowiadały się niemal w ogóle, bądź też nie wychodziły poza hipote­ tyczny szacunek ilościowy ruchu, nie zawsze precyzując przyjęte kry­ teria 6. Tymczasem problem natężenia i struktury migracji ludzkich, nawie­ dzających dorocznie i prawdopodobnie z rosnącym natężeniem obszar Tatr, ma duże znaczenie — i to z kilku przyczyn. 1. Utworzenie Tatrzańskiego Parku Narodowego i trwająca od dzie­ siątków lat akcja związania turystyki tatrzańskiej z wartościami estetycz­ nymi, przyrodniczymi, poznawczymi — w ostatecznym efekcie i wycho­ wawczymi — wymaga prowadzenia celowej polityki kierowania, plano­ wania, wprowadzania ruchu turystycznego we właściwe, najbardziej racjo­ nalne formy. To z kolei wymaga możliwie .pełnej i udokumentowanej wie­ dzy o ludziach wypełniających schroniska, szlaki górskie, korzystających z urządzeń lokomocyjinyoh na terenie gór. Kim są ci ludzie? Hu ich jest? Jak dokonują się wśród nich i od czego zależą selekcje, w wyniku których tylko drobne stosunkowo zbiorowości docierają w głąb Tatr? Wiedza o tych ludziach jest potrzebna dla sensownego i ceiowego planowania inwestycji, dla rozładowywania najbardziej obciążonych i narażonych na dewastację szlaków i regionów; dla prognoz długofalowych, be,z których polityka społeczna w zakresie turystyki tatrzańskiej może stać się domeną ciasnego praktycyzmu, bądź też utopijnych zamierzeń.

5 Ruch turystyczny w schroniskach tatrzańskich w 1BJ8 r., „Ruch turystyczny” 1960 nr 1. 6 O wynikach pomiarów natężenia ruchu w Tatrach Polskich, przeprowadzonych na zlecenie dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego przez Andrzeja Marchlew­ skiego, informuje niniejszy artykuł w dalszej części. Zwad socjologiczny w Tatrach 53

2. Turystyka współczesna przechodzi ogromną ewolucję. Dowodem są długie publicystyczne dyskusje iwokół treści obejmowanych niegdyś i dzi­ siaj tą nazwą. Z tej to przyczyny wyodrębnienie do badań obszaru par excellence związanego z wzorami turystyki aktywnej, angażującej oso­ biście ludzi do pokonywania przestrzeni i indywidualnej percepcji wra­ żeń, wydaje się rzeczą pożyteczną. Styk różnych typów turystyki na kra­ wędzi wspomnianego obszaru umożliwia zbadanie, jakie związki i propor­ cje zachodzą między zbiorowościami uprawiającymi turystykę w różnych znaczeniach, jakie tradycje społeczne w zakresie Kultury wypoczynku sto­ ją za grupami i warstwami społecznymi, które owe zbiorowości repre­ zentują. Przedstawione niżej rezultaty badań nie próbują nawet zarysować generalnej odpowiedzi na tak szeroko postawiony problem. Są one raczej wstępnym krokiem do penetracji socjologicznej części obszaru Tatr i zbio­ rowości ludzkich przemieszczających się przez ten obszar. Zostały po­ myślane jako jednorazowe badanie pilotażowe, wyprzedzające studia bar­ dziej pogłębione, które by umożliwiły otrzymanie rezultatów pewniej­ szych i rzetelniejszych. Są wreszcie próbą praktyczną stosowania określo­ nych technik badawczych.

II

Badania 7 przeprowadzono w dniach 12 i 13 (a częściowo i w dniach na­ stępnych) sierpnia 1963 r. na terenie Hali Gąsienicowej i zamykających ją pasm górskich, włącznie ze stacją Polskich Kolei Linowych w Kuźni­ cach — traktując ją jako ważny punkt wlotowy w Tatry. Wybór Hali Gąsienicowej i jej najbliższej okolicy na pierwszy obiekt naszych zainteresowań nie był przypadkowy. Na tym bowiem terenie sto­ sunkowo .wielki latem i zimą ruch na szlakach — od spacerowych do 'W y ­ sokogórskich — przepływa przez kilka wyrazistych punktów węzłowych, umożli wiających względnie dokładny pomiar i prowadzenie ankietyzacji, przy czym ikolej linowa na Kasprowy Wierch stwarza korzystne możli­ wości konfrontacji zbiorowości korzystającej z tego ułatwienia lokomo- cyjnego — ze zbiorowościami czynniej zaangażowanymi w wędrowanie po górach i korzystanie ze schronisk. Odpada natomiast — co we wstępnej, próbnej fazie badań jest rzeczą ważną — ogromna trudność, jaką stanowi styczność ruchu pieszego z turystyką autokarową i w ogóle zmotoryzo­ waną (Morskie Oko); niewątpliwie bardzo potrzebne badania w tamtym rejonie Tatr Polskich wymagałyby już sporego doświadczenia i wypróbo­ wanej kadry badaczy. Skądinąd zbadanie ruchu turystycznego właśnie

7 Zorganizowane przez Pracownię Socjologii Wypoczynku Instytutu Naukowego Kultury Fizycznej nod kierownictwem Andrzeja Ziemilskiego i sfinansowane z do­ tacji PAN. 54 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski

w rejonie Hali Gąsienicowej wydało się nam również ze względu na jej pierwszoplanowe znaczenie dla całokształtu turystyki tatrzańskiej waż­ niejsze od np. ruchu w walnych dolinach Tatr Zachodnich i w dolinkach w okolicy Zakopanego, wycieczek na Giewont itp. 8. Wybierając na badania początek drugiej dekady sierpnia, kierowaliś­ my się — w oparciu o uzyskane informacje i dane liczbowe — tendencją do uzyskania w miarę możności dni „typowych” pod względem frekwencji na terenie Zakopanego, a więc nie odbiegających zbytnio w gó:rę ani w dół od średniej z dwóch miesięcy letnich. Zależało nam również na tym, aby w dniach objętych badaniem pogoda odpowiadała przynajmniej średnim, jeśli nie dobrym warunkom uprawiania turystyki; aby nie były to dni bezpośrednio po okresie złej pogody, załamama itp. Oba wyżej podane warunki w .zasadzie zostały spełnione przez dni 12 i 13 sierpnia, choć warto zaznaczyć, że 10 sierpnia (w niedzielę) warunki atmosferyczne były wyraźnie niesprzyjające, stanowiąc wyjątek w sze­ regu dni pogodnych na przełomie lipca i sierpnia. Organizacja badań wyglądała następująco: 1. W przeddzień akcji, tj. 11 sierpnia, rozpoczęto ankietyzację wszyst­ kich osób meldujących się na nocleg na terenie wszystkich schronisk, miejsc noclegowych i obozowiska namiotowego na Hali Gąsienicowej. Akcję tę wstrzymano w dniu 12 sierpnia (aby osoby ankietowane w innych miejscach nie były raz jeszcze zmuszane do powtarzania tej czynności), po czym kontynuowano ją do końca tygodnia, tj. do 18 sierpnia. (Przepro­ wadzenie ankiety w ciągu jednego dnia ze względu na dużą ruchliwość turystów okazało się niewykonalne). 2. W ciągu 12 sierpnia, począwszy od pierwszego wyjazdu pasażerów, na terenie stacji Polskich Kolei Linowych w Kuźnicach ekipa pracowni­ ków PKL wdrożona odpowiednio do badań, przeprowadziła ankietyzację wszystkich pasażerów (z wyjątkiem małych dzieci) wyjeżdżających na Kasprowy Wierch. Wymagało to, ze względu na znaczną przelotowość ko­ lejki, licznej ekipy i bardzo sprawnej organizacji. Koncepcja badań na terenie stacji w Kuźnicach została z tego wzgiędu szczegółowo przekon­ sultowana z dyrekcją PKL. 3. Tegoż dnia — od wczesnych godzin rannych — ekipy badawcze złożone w zasadzie z jednego socjologa, dwóch lub więcej ratowników GOPR oraz strażnika wysokogórskiego Tatrzańskiego Parku Narodowego obsadziły następujące punkty, a) wierzchołek Świnicy, b) Zawrat, c) zbieg

8. Wiosną 1963 r. Zygmunt Skórzjński i Andrzej Ziemilski przeprowadzili badanie ankietowe osób przebywających czasowo w schroniskach na Hali Gąsienicowej w okre­ sie świątecznym (Wielkanoc na Hali. Szkic socjologiczny, przyg. do druku w mającej się ukazywać serii małych monografii z zakresu socjologii wypoczynku). Studia nad ruchem turystycznym w rejonie Giewontu prowadzi — o il& nam wia­ domo — Wojciech Niedziałek, zajmujący się ponadto problemem chłonności tury­ stycznej Tatr. Zwiad socjologiczny w Tatrach 55

Ankieterzy przy pracy 12. 8. 1963 r F o t . A. Marchlewski

ścieżek turystycznych na progu Koziej Doliliki, d) wylot dróg (ścieżek) z Brzezin i Doliny Pańs:zczycy na Hale Gąsienicową, e) przełęcz Między Kopami, f) morenę nad Czarnym Stawem Gąsienicowym, g) zbieg ście­ żek turystycznych z Kasprowego Wierchu i Liliowego (Karbu) w rejonie Stawków Gąsienicowych.. Na punktach tych w ciągu całego dnia, do godzin .wieczornych, doko­ nywano za pomocą specjalnych protokołów pomiaru natężenia ruchu turystycznego z rozbiciem na poszczególne szlaki i kierunki wędrowania, a także uwzględniając rozkład frekwencji w czasie. Równocześnie wszyst­ kie wymienione punkty (prócz punktu nad Czarnym Stawem) przeprowa­ dzały ankietyzację wszystkich turystów i wycieczek zbiorowych, idących w określonych kierunkach. Założeniem wryboru kierunku, który podlegał ankietyzacji było: 1. chęć ankietowanego uchwycenia wszystkich ludzi zdążających w stronę Hali Gąsienicowej, 2. chęć uniknięcia dwukrotnego ankietowania tych samych osób. (Tylko, turyści wyjeżdżający kolejką lino­ wą na Kasprowy Wierch i potem wchodzący na szlaki był: ankietowani po raz drugi). 4. 13 sierpnia przeprowadzono juz tylko, na wszystkich punktach wy­ mienionych w punkcie 3. ponowny pomiar natężenia ruchu turystycznego, traktując to jako zbieranie materiału kontrolnego i porównawczego. W sumie uzyskano szczegółowe informacje o przebywaniu i przemiesz­ czaniu się w rejonie Hali Gąsienicowej i jej sąsiedztwa ponad 6000 osób w ciągu 2 dni. Otrzymano dane ankietowe od 3216 osób w ciągu jedne­ go dnia. 56 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski

Badania osiągnęły w zasadzie założony cel, stając się swego lodzaju statystycznc-socjologieznym sondażem, próbną „fotografią” jednego, względnie dwóch dni ruchu turystycznego, w jednym z centralnych rejo­ nów Tatr Polskich s.

III

Analiza danych liczbowych pomiarów natężenia ruchu, uwidocznio­ nych na załączonej mapie (a potwierdzona w zasadzie pomiarami z 13 sierpnia), skłania do wysnucia następujących hipotez, które jednak wy­ magałyby dla sprawdzenia i weryfikacji, dalszych badań i pomiarów: 1. Ogólną tendencją jest bardzo znaczny spadek liczebności turystów w miarę posuwania się w głąb gór; z paru tysięcy osób u wlotów na Halę zaledwie co dziesiąta osoba dociera w rejon Świniey, Zawratu, Orlej Perci; co piąta z wyjeżdżających na Kasprowy Wierch schodzi w stronę Hali bądź też udaje się na Swinicę i dalej. 2. Same liczebności na wspomnianych wysokogórskich punktach do­ celowych i szlakach są bardzo nikłe; szczególnie ruch na stosunkowo naj­ łatwiej dostępnych partiach Orlej Perci. 3. Interesująco przedstawia się dysproporcja natężenia ruchu na Za­ wracie — utrzymuje się tam niezbyt znaczna, ale stała przewaga kierun­ ku w stronę Pięciu Stawów, nad kierunkiem idącym z Morskiego Oka do Zakopanego. Wydaje się, że zweryfikowanie istnienia tego rodzaju prawi­ dłowości mogłoby być użyteczne dla planowania organizacji noclegów, a bardziej jeszcze powrotów autobusami z Morskiego Oka lub Roztoki. 4. Uderzająco wielka jest frekwencja na szlaku wiodącym przez Boczań i Skupniów Upłaz w obu kierunkach. Natężenie ruchu stanowi tu połowę całodziennego przewozu turystów kolejką na Kasprowy Wierch! (Można przypuszczać, że pewną rolę odgrywa w tym nowo zbudowana ścieżka o doskonałej nawierzchni, nie wymagająca użycia nawet lekkiego obuwia turystycznego). Natomiast przez Jaworzynkę podchodzi tylko ok. 15% wszystkich turystów udających się z Kuźnic pieszo na Halę.

9 Na tym miejscu autorzy pragną złożyć serdeczne podziękowanie wszystkim osobom, które przyczyniły się do sprawnego przeprowadzenia pomiarów i ankietyza­ cji: pp. pracownikom Polskich Kolei Linowych z Kuźnic, pod kierownictwem p. Try- busa; ratownikom GOPR pod kierownictwem p. E. Strzebor siciego, strażnikom TPN; pp. Ryszardowi Drągowskiemu, Stefanowi Matenkowowi i Józefowi Bobakowi ze schroniska PTTK na Hali Gąsienicowej; drowi Janowi Strzeleckiemu I drowi Zyg­ muntowi Skórzyńskiemu, mgrowi Andrzejowi Grączewskiemu, mgrowi Tadeuszowi Jakubowskiemu i mgrowi Andrzejowi Tyszce z Warszawy — za pomoc, współudział, konsultację. Wypada również napomknąć o życzliwości, z jaką spotkał się projekt i reali­ zacja badań ze strony Komitetu PZPR, Zarządu PTTK, dyrekcji Parku Narodowego i innych czynników w Zakopanem. Ziviad socjologiczny w Tatrach 57

5. Sporo osób schodzi ścieżką z Kasprowego Wierchu przez Suchą Przełęcz i zbocza Beskidu w stronę Stawków Gąsienicowych i da^ej do Hali. Spora liczba turystów przechodzi także przez Karb. Na ile ruch ten by wzrósł, gdyby wyciąg siodełkowy był latem czynny? Częściową odpowiedź na to pytanie nasunęłaby weryfikacja kolejnej hipotezy. 6. Centralnym punktem migracji turystycznych w rejunie Hali Gąsie­ nicowej nie jest sama Hala, lecz Czarny Staw Gąsienicowy. I to nie tylko „ako punkt węzłowo-przelotowy, lecz przede wszystkim mający znaczenie docelowe. Tylko jedna trzecia osób dochodzących ido Czarnego Stawu udaje się ,w dalszą drogę w stronę Stawu Zmarzłego, jedna ósma w stronę Karbu. Dla reszty tu kończy się wędrowanie. 7. Ciekawym zjawiskiem jest stosunkowo wielka ilość osób przycho­ dząca na Halę długą i monotonną drogą przez Suchą Wodę z Brzezin. Z danych ankietowych i z wywiadów ustnych 'wynika, że większość stano­ wią letnicy z Murzasichla, często z dziećmi, traktujący owo przejście jako rodzaj spaceru turystycznego. 8. Kontrastuje iz tym bardzo znikomy ruch w rejonie Pańszczycy; znikotmy, zważywszy obszar i niewątpliwe uroki tego zakątka Polskich Tatr. 9. Jeśli przyjrzeć się wykreisorr rozkładu godzinowego frekwencji turystycznej na ważniejszych punktach badawczych (drugi dzień na wy­ kresie 1 nie został uwidoczniony ze względu na duże podobieństwo prze­ biegu krzywych natężenia ruchu), uderza fakt stosunkowo późnego po­ jawiania się turystów na szlakach tatrzańskich. I to zarówno 'typu łatwo dostępnego, jak i mających bardziej wysokogórski charakter. Na wykre­ sie 2 widać wprawdzie w drugim dniu pomiarów pewne przesunięcie szczytu frekwencji na Swiniey i Zawracie w stronę wcześniejszej pory. Niemniej i to są stosunkowo późne południowe godziny. W każdym razie wykresy wskazują, iż prawdopodobnie o tradycyjnym postulacie wczes­ nego wychodzenia w góry, raczej nie ma mowy w skali masowej. Można by z dużą ostrożnością wysunąć przypuszczenie o dokonywającym się przewartościowywaniu miary dystansów oraz stopnia trudności Tatr w skali masowej turystyki (podobnie jak dokonało się to w węższym krę­ gu alpinistycznego wyczynu). Innymi słowy — pół wieku temu mające charakter taternicki — wczoraj jeszcze uznawane za turystyczne — dziś niezbyt odległe od Zakopanego szlaki tatrzańskie w swej większości za­ czynają być traktowane jako szlaki spacerowe. Hipotezę tę wspiera w za­ sadzie potoczna obserwacja zachowania się dużych grup ludzkich, stroju, ekwipunku itp. 10. Jeszcze jedna obserwacja natury ogólnej wymagałaby potwier­ dzenia badaniami o większej częstotliwości i zasięgu przestrzennym: dotyczyłaby ona krzywej natężenia ruchu turystycznego w zależności od pogody. Naszym zdaniem zasługiwałaby na weryfikację hipoteza o bardzo 58 Andrzej Marchlewski, Andrzej Z i em ilski

Wykres 1. Godzinowy rozkład frekwencji turystycznej 12 sierpnia 1963 r. ------Przełęcz Między Kopami, :----- Czarny Staw, ooooooo Stawki Gąsienicowe

Natężenie frekwencji na głównych kierunkach ruchu turystycznego w rejonie Hali Gąsienicowej 12 sierpnia 1963 r. Zwiad socjologiczny w Tatrach 59

Wykres 2. Godzinowy rozkład frekwencji turystycznej na Zawracie i Świnicy 12 i 13 sierpnia 1963 r. Zawrat: ------12. VIII. 1963,------13. VIII. 1963 Swinica: . 12. VIII. 1963, 13. VIII. 1963 60 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski małej frekwencji w pierwszym dniu pogody po okresie zakłóceń atmosfe­ rycznych; .z kolei bardzo duży wzrost w drugim dniu (być może połączony ze stosunkowo późnym szczytem natężenia w godzinach popołudniowych); wreszcie lekki spadek i utrzymywanie się frekwencji ,na stałym poziomie, począwszy od trzeciego 'dnia. Hipoteza ta wymagałaby zmodyfikowania przez uwzględnienie dodatkowych czynników, jakimi są dni świąteczne i przedświąteczne. W tym miejscu wairto wspomnieć o pomiarach przeprowadzonych na terenie całych Tatr w okresie spodziewanego maksymalnego natężenia ruchu turystycznego— przez jednego z autorów 10. Wyniki tego pomiaru potwierdzają niektóre hipotezy, inne zaś należałoby dla okresów bardzó wysokiej frekwencji sformułować jeszcze ostrzej. Potwierdzają się przede wszystkim hipotezy z punktów 1 i 6. Spośród .wszystkich turystów będą­ cych w pierwszym dniu pomiaru na Hali Gąsienicowej, powyżej Czarnego Stawu było zaledwie 7% (trzeba dodać, że tego dnia warunki atmosferycz­ ne były dość niekorzystne). Pomiar drugiego' dnia podwyższył procent na szlakach wyższych do 15% ogółu. W jeszcze większym stopniu stwie rdzono docelowość Czarnego Stawu, miejsca, gdzie w przypadku niepewnej po­ gody utknęło ponad 90% osób. Wyraźnie również można było zaobserwo­ wać znaczną'jednokierunkowość ruchu przez Zawrat — z 1360 osób 70% szło ,z Hali do Doliny Pięciu Stawów (dane z 22 lipca). Z pomiaru ruchu turystycznego w okresie wielkiego natężenia wy­ nika, że oprócz ogólnie wielkiego przyrostu liczby turystów w danym rejonie, następuje jeszcze większy przyrost (procentowy) na wyższych szlakach górskich. Ciekawe byłoby stwierdzenie, jakie to kategorie tury­ stów powiększają wówczas znacznie ilość wędrujących po szlakach. Gzy są to przede wszystkim przyjezdne wycieczki (zorganizowane), prowadzane w wy ższe partie Tatr? Czy też ów przyrost zawdzięcza się zwiększonym ilościom turystów indywidualnych, korzystających z okresowych urlo­ pów? Czy wreszcie wyżej w górę wynoszona jest ta masa ludzi, która już nie bardzo może się pomieścić nad Czarnym Stawem? Na te pytania jed­ nak nie możemy na razie odpowiedzieć.

IV

Przystępując do opisania zbadanych zbiorowości na podstawie mate­ riału ankietowego, warto na wstępie poczynić parę uwag. Po pierwsz* więc, analiza zawarta w niniejszym artykule ogniskuje się na najważniej­

10 Andrzej Marchlewski, Ilu nas było? Jednego dnia w Tatrach, „Światowid” nr 39—127 z 29. 9. 1963. Pomiary przeprowadzono dn. 21 i 22 lipca 1963 r Były one próbą całościowego ujęcia turystycznego ruchu (wlotowego) w Tatrach polskich. W niektórych wypadkach mierzono ruch wewnętrzny w obrębie poszczególnych dolin. Zwiad socjologiczny w Tatrach 61 szych kwestiach i pomija bardziej szczegółowe, choć nie mniej może z punktu widzenia socjologicznego interesujące. Po drugie, dane tu za­ mieszczone traktować należy w zasadzie jako materiał opisowy, tzn. auto­ rzy raczej nie wypowiadają sią na temat ewentualnych zależności po­ między badanymi zjawiskami, odnotowując jedynie różnice, a więc nie przesądzając siły zależności ani jej ukierunkowania. Takie postępowanie podyktowane jest typem zbiorowości, które były badane, pionierskim cha­ rakterem tego rodzaju metody badawczej dla środowiska turystycznego,

Spacer? Turystyka? Fot. J. Zembrzuski

wreszcie brakiem szeregu danych uzupełniających, koniecznych przy bar­ dziej skomplikowanej analizie. Niemniej tylko wtedy, ilekroć różnice, na których się opieramy, są dostatecznie duże, staramy się określić podo­ bieństwo lub brak podobieństwa w opisywanych grupach. Jak już poprzednio Wspomniano, badaniem objęto oddzielnie osoby udające się kolejką na Kasprowy Wierch, oddzielnie osoby, Które różnymi szlakami dochodziły na Halę Gąsienicową, osobno wreszcie osoby zamiesz­ kałe w schroniskach na Hali Gąsienicowej. Takie postępowanie podykto­ wane było chęcią sprawdzenia ważnego przypuszczenia, a mianowicie że wybór przez kogoś podróży kolejką linową, przez kogoś pieszej wędrówki, czy pobytu w schronisku, nie jest przypadkowy, że jest związany z pew­ nymi cechami społecznymi i kulturowymi. Gdyby ta hipoteza była fałszy­ 62 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski wa, miałoby okazać się, że te trzy badane przez nas .zbiorowości nie róż­ nią się w sposób wyraźny od siebie ze względu na te cechy. Natomast duże zróżnicowanie (lub stałe ukierunkowanie nawet mniejszych różnic) skłaniałoby do poszukiwania odpowiedz i na idalsize pytanie: czy mamy do czynienia nie tyle z różnicami pojedynczych cech owych zbiorowości, co z pewnymi ogólniejszymi modelami turystyki, uwarunkowanymi społecz­ nie i kulturowo i współwystępującymi na jednym obszarze geograficznym? Zobaczmy wpierw kim są ludzie, którzy udzielili nam odpowiedzi na pytania ankiety i sprawdźmy, czy poszczególne zbiorowości różnią się od siebie pod jakimiś przynajmniej względami. Ilościowe wyniki badania ilustruje poniższe zestawienie:

Liczba Ankiety Otrzymano ważnych ankiet: z pomiaru stanowią %

w Kuźnicach 1784 ca 2000 89 % na szlakach górskich 1133 19Ł4 59 % w schroniskach 299 388 77 %

Jak widać, nie uzyskano ankiet od wszystkich osób, które w dniu ba­ dania znajdowały się w rejonie Hali Gąsienicowej. Jednakże wśród osób policzonych znajduje się pewna liczba małych dzieci, do których oczy­ wiście nie zwracano, się z prośbą o wypełnienie ankiety; już przez to uzys­ kanie 100% ankiet od wszystkich trzech zbiorowości było niemożliwe. Niższy procent ankiet uzyskanych od osób na szlakach górskich wynika ponadto z nieprzewidzenia przez zespół badający wielkiej frekwencji na szlaku przez Boozań i przez Jaworzynkę i inieprzygotowania .dostatecznej ilości kwestionariuszy, w wyniku czego zakończenie anK etyzacji nastą­ piło już o godz. 14. Trzeba jednak zaznaczyć, że zważywszy trudności techniczne przeprowadzania badań ankietowych w warunkach tereno­ wych, uzyskane ilości ankiet uznać należy za bardzo wysokie. Możliwe to było zresztą dzięki bardzo życzliwej postawie wszystkich niemal turystów wobec naszej akcji oraz dzięki bardzo sprawnej pracy poszczególnych ekip. Jeżeli rozpatrzymy badane zbiorowości pod względem udziału w nich mężczyzn i kobiet, to okaże się, że udział poszczególnych płci jest niemal jednakowy. Zarówno w Kuźnicach, jak i na szlakach i w schroniskach kobiety i mężczyźni stanowią po 50% każdej zbiorowości. Zwłaszcza tam, gdzie można by oczekiwać mniejszego udziału kobiet — w schroniskach górskich — nie stwierdzono żadnej różnicy. Dowodzi to dużego, tzn. rów­ nego udziału kobiet w różnych formach kontaktu z górami. Kobiety miesz­ kające w schroniskach różnią się jednak od przedstawicielek swej płci spotykanych na szlakach lub w kolejce na Kasprowy, przede wszystkim ze względu na wykształcenie. Ze 146 kobiet, od których uzyskaliśmy od­ Zwiad socjologiczny w Tatrach 63 powiedzi w schroniskach — 55% posiada wykształcenie wyższe, a 35% średnie. Wśród 456 kobiet spotkanych na szlakach górskich, 31 % posiadało wykształcenie wyższe, 53% średnie. Odpowiednio na 888 kobiet ankieto­ wanych w Kuźnicach, tylko 12% posiadało wykształcenie .wyższe, a 47% wykształcenie średnie. Widać z tego, że chociaż ogólnie płeć nie różnicuje zbiorowości turystycznych pod względem wyboru irodzaju uprawianej tu­ rystyki, to jednak taka cecha jak wykształcenie (zwłaszcza w odniesieniu do kobiet) wiąże się z faktem, że kobiety z wyższym i średnim wykształ­ ceniem częściej wybierają „wyższe”, trudniejsze, ściślej związane z po­ bytem w górach i umiejętnościami turystycznymi rodzaje turystyki, niż kobiety o wykształceniu podstawowym. Przeważająca liczba kobiet z wyższym i średnim wykształceniem w schroniskach wyjaśnia także czę­ ściowo, dlaczego spodziewane ograniczenia ilościowe kobiet w stosunku do mężczyzn, związane z tradycyjnymi kulturowymi dyskryminacjami, nie potwierdziły się w badaniu. Zobaczmy teraz jak przedstawić ią się badane zbiorowości ze względu na wiek. Tabela 1 Rodzaj turystyki a wiek

Wiek Kuźnice Szlaki górskie Schroniska (lata) (% badanych) (% badanych) (% badanych)

do 14 5 6 3 14—17 13 21 5 18—24 16 26 28 25—29 14 11 25 30—39 24 18 26 40—49 14 10 8 50 i więcej 9 7 5

100 100 100 Razem % (N = 1784) (N = 1133) (N = 299)

W poszczególnych zbiorowościach nie widać większych zróżnicowań. Warto jednak zauważyć, że na szlakach ludzie w wieku do 24 lat stano­ wią 53% uczestników, .natonrast w schroniskach podobny odsetek (51%) stanowią ludzie w wieku 25—29 lat; gdy zas dodamy roczniki młodsze, okaże się, że blisko 90% ludzi mieszkających w scnroniskach nie miało ukończonej czterdziestki. Ogólnie można stwierdzić, że wyniki wskazują na pewien — niezbyt zresztą silny — związek wybranego rodzaju turysty­ ki z wiekiem: im „łatwiejszy” rodzaj turystyki, tym większy w nim udział ludzi w starszych Kategoriach wieku. Najsilniej jest to zaznaczone po­ przez młodość osób zamieszkałych w schroniskach. Jak przedstawia się sprawa wykształcenia turystów? A także, czy moż­ na dopatrzyć się związku pomiędzy wybranym sposobem uprawiania tu­ 64 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski rystyki a wykształceniem? Oto udział poszczególnych grup wykształcenia w badanych zbiorowościach. Tabela 2 Rodzaj turystyki a wykształcenie

Kuźnice Szlaki górskie Schroniska Wykształcenie (% badanych) (% badanych) (% badanych)

podstawowe 35 14 6 średnie 44 45 31 wyższe 16 39 62 brak danych 5 2 1

Razem % 100 100 100 (N = 1784) (N = 1133) (N = 299)

Z przytoczonych danych wynika dość .wyraźnie, że poszczególne zbio­ rowości poważnie różnią się pod względem posiadanego wykształcenia. W Kuźnicach ludzie z podstawowym wykształceniem stanowili 35% ogółu, na szlakach już tylko 14%, a w schroniskach zaledwie 6%. Osoby z wy­ kształceniem średnim mają niemal .stały procentowy udział we wszystkich trzech zbiorowościach, natomiast udział osób z wyższym .wykształceniem rośnie w miarę, jak przechodzimy do coraz „wyższego” typu uprawianej turystyki. W Kuźnicach osób z wyższym wykształceniem było 16%, na szlakach już blisko 40%, a w schroniskach ponad 60%. Zobaczmy teraz, czy w obrębie tych samych grup wykształcenia istnieją jakieś zróżnicowania co do wyboru rodzaju turystyki. Spójrzmy na poniższe dane:

Tabela 3 Wykształcenie a rodzaj turystyki Szlaki Razem Wykształcenie Kuźnice Schroniska górskie % osób

podstawowe 76 22 2 100 828 średnie 55 38 6 100 1353 wyższe 33 46 21 100 900

Spośród wszystkich osób z wyk ształceniem podstawowym, 76% spotka­ liśmy w Kuźnicach, 22% na szlakach, a tylko 2 % w schroniskach. Dla osób z wykształceniem średnirr odpowiednie proporcje wynoszą — 55% — 30%—7%, .a dla posiadających wykształcenie wyższe — 33%—46%—21%. Nasuwa się więc. (wniosek, że posiadane wykształcenie określa ((zwłaszcza silnie ,w skrajnych kategoriach wykształcenia — podstawowego i wyż­ szego) szansę, jaki rodzaj turystyki jest wybierany przez dane osoby. Ogólnie więc można przyjąć, że rozpatrywane przez nas zbiorowości są zróżnicowane pod względem wykształcenia, jakie posiadają ludzie wchodzący w ich skład; a ponadto, że wykształcenie jest czynnikiem W W Dolinie Jaworowej K o 1 o w p, Łodowp 1 Jaworowe Szczptp

Zwiad socjologiczny w Tatrach 65

(a przynajmniej jednym z czynników) powodującym wybór takiego a nie innego rodzaju turystyki. Dalej można oczekiwać, że podobne zróżnico­ wanie będzie występowało wszędzie tam, gdzie wykształcenie silnie wiąże się z innymi cechami społecznymi — np. z zawodem - - a także z pewnymi cechami kulturowymi. Ze względu na zawody ludzi badanych, trzy interesujące nas zbioro­ wości również nie są jednolite. Tabela 4 Rodzaj turystyki a zawód

Kuźnice Szlaki górskie Schroniska Zawód (% badanych) (% badanych) (% badanych)

uczniowie 14 26 9 studenci 3 12 16 prac. fizyczni 27 7 3 prac. umysłowi 32 47 68 kobiety nie pra­ cujące 6 1 1 brak danych 16 8 3

Razem % 100 100 100 (N = 1784) (N=1133) (N = 299)

Daje się tu znowu zauważyć wyraźna różnica procentowego udziału w poszczególnych zbiorowościach, zwłaszcza pracowników fizycznych i pracowników umysłowych. Udział pracowników fizycznych jest naj­ większy w Kuźnicach, bardzo zmniejsza się na szlakach, jest minimalny w schroniskach. Udział pracowników umysłowych szereguje się w ou- wrotnym kierunku i jest największy w schroniskach. Warto tu zwrócić uwagę, że w schroniskach pracownicy z wyższym wykształceniem stano­ wią 37% ogółu tej zbiorowości, a pracownicy naukowi — 12% (N = 229). Pracownicy umysłowi z wyższym wykształceniem stanowią 22% zbioro­ wości :na szlakach (N = 1133), a w Kuźnicach ta kategoria obejmuje 10%. osób (N = 1784). Zastanawiający jest bardzo nieliczny udział we wszyst­ kich zbiorowościach kobiet nie pracujących zawodowo — nie dysponuje­ my jednak danymi, które mogłyby trochę to zagadnienie wyjaśnić. Możemy teraz zobaczyć, czy badane zbiorowości różnią się ze względu na typ miejsca ■zamieszkania osób badanych. Czy któryś z rodzajów tury­ styki miał wyraźniejszą ilość zwolenników zamieszkałycn stale na wsi, w małym mieście lub mieście wojewódzkim? W Kuźnicach reprezentanci małych i dużych miast znajdują się w iden­ tycznych proporcjach; jedynie blisko piąta część tej zbiorowości to miesz­ kańcy wsi. Na szlakach zaznacza się zróżnicowanie na korzyść mieszkań­ ców większych miast, a jeszcze silniej występuje to w zbiorowości schro­ niskowej — blisko 70% to mieszkańcy miast dużych. Udział mieszkańców

5 W i e r c h y t . X X X I I I 66 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski

wsi na szlakach i w schroniskach'jest minimalny. Można tu dodać, że sto­ sunkowo licznie we wszystkich zbiorowościach reprezentowani są miesz­ kańcy Warszawy: stanowią oni iw Kuźnicach 13% ogółu, ns szlakach 24% ogółu i w sch: omskach 28% wszystkich mieszkających.

1 a b e 1 a 5 Rodzaj turystyki a typ miejsca zamieszkania

Kuźnice Szlaki górskie Schroniska Typ miejscowości (P/o nadanych) (% badanych) (% badanych)

wieś 16 5 6 miasta małe * 42 36 27 miasta woj. 42 59 67

Razem % 100 100 100 (N = 1784) (N = 1133) (N — 299)

* miasta małe — zaliczamy tu wszystkie miasta do powiatowych włącznie, bez względu na wielkość

Spróbujmy obecnie zobaczyć, czy i jakie zróżnicowanie występuje pod względem takich cech, jak częstość kontaktu z turystyką górską, okres pobytu w górach, oraz jaka jest odpowiedź na pytanie, z ikim przy jechał w góry. Odpowiedź na pytanie, czy turyści, których widzieliśmy w Kuźnicach, na szlakach i wreszcie w seta oniskach, są po raz pierwszy w górach, czy też są z nimi w częstszym kontakcie, czy dają się zauważyć jakieś odręb­ ności między poszczególnymi zbiorowościami — daje tabela 6.

Tabela 6

Czy uprawia Kuźnice Szlaki górskie Scnroniska turystykę górską (% badanych) (% badanych) (% badanych)

pierwszy raz w górach 30 8 4 kilka razy 37 33 18 dość często 9 22 29 przy każdej okazji 16 35 45 brak odpowiedzi. 8 2 4 Razem % 100 100 100 (N = 1784) (N = 1133> (N=299)

Wśród klientów kolejki unowej co trzecia niemal osoba była po raz pierwszy w górach — na szlakach i w schroniskach takich osób było po­ nad trzykrotnie mniej. Kategoria ludzi chodzących w góry „przy każdej okazji” jest najmniej liczna w zbiorowości kuźnickiej, najbardziej zaś w zbiorowości schroniskowej. Zwracają też uwagę dane świadczące, że Zwiad socjologiczny w Tatrach 67 prawie trzy cziwarte oisób mieszkających w schroniskach, to osoby „dość często” lub „przy każdej okazji” uprawiające 'turystykę Wynikałoby stąd. że wśród mieszkańców schronisk, niewiele jest osób „przypadkowych” pc raz pierwszy mających kornaki z górami. Podobna sytuacja, o nieco niż­ szych jednak proporcjach, występuje na szlakach górskich: ok. dwie trze­ cie to „notoryczni” turyści. Ogólny wniosek z tych danych można by sfor­ mułować następująco: im łatwiejszy („niższy”) rodzaj uprawianej tury­ styki, tym większa ilość uczestników jest po raz pierwszy w Tatrach. Jeśli idzie o sposób przyjazdu, a raczej o to, czj dana osoba przyje­ chała sama, z rodziną, znajomymi czy też z wycieczką (z zakładu pracy, organizacji turystycznej lub innej organizacji) — wyniki badania tak oto się przedstawiają:

T a b e la 7 Rodzaj turystyki a sposób przyjazdu

Kuźnice Szlaki górskie Schroniska Z kim przyjechał (% badanych) (% badanych) (% badanych)

sam 1C 9 8 z rodziną 39 47 40 że znajomymi 8 24 42 z wycieczką zakładu pracy 30 12 4 z wycieczką oreanizacji tu­ rystycznej 5 1 2 z wycieczką innej organiza­ cji 3 4 1 brak odpowiedzi 5 2 3

Razem % 100 100 100 (N = 1784) (N=1133) (N=299)

Rezultaty te można by podsumować następująco: zbiorowość kuźnicka zawiera najwięksży procent osób, które przyjechały z wycieczką z zakła­ du pracy (wynika to nie tyle z braku upodobań do tej formy ruchliwości turystycznej u osób przybyłych do Zakopanego indywidualnie, lecz w du­ żej mierze z reglamentacji biletów dla wycieczek zbiorowych). Na szla­ kach górskich największe procentowo ilości osób to przybyli z rodzinami i znajomymi. Podobna sytuacja jest w zbiorowości schroniskowej — prze­ szło 80% tej zbiorowości przybyło z rodzinami i ze znajomymi. We wszystr kich kategoriach występuje zastanawiające nieduży procent osób przy­ byłych z organizacjami turystycznymi. Czas pobytu badanych osób przedstawia tabela 8. Kuźnicach blisko połowa osób przybyła zaledwie na jeden do trzech dni, w pozostałych zbiorowościach ludzi, którzy na tak krótko przyjechali (na „wypad w góry”) jes1 znikomy procent. Na szlakach i w schroniskach 68 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski

Tabela 8 Rodzaj turystyki a czas pobytu

Kuźnice Szlaki górskie Schroniska Czas pobytu (% badanych) (% badanych) (% badanych).

jeden dzień 15 2 2 dwa-trzy dni 31 2 8 tydzień 9 8 12 do dwu tygodni 26 46 38 dłużej 12 39 37 brak odpowiedzi 7 3 3

Razem % 100 100 100 (N=1784) (N—-1133) (N = 299) najwięcej osób przyjechało co najmniej na dwa tygodnie — łącznie na szlakach jest ich 85%, w schroniskach 75%. Znowu więc musimy stwier­ dzić, że ze względu .na długość pobytu 'w Tatrach lub w regionie, badane zbiorowości różnią się dość znacznie. Nadto okazuje się, że nawet tygo­ dniowy pobyt pod Tatrami nie skłania zbytnio do uprawiania turystyki w samych Tatrach! W pytaniu „Czy uprawia Pian(i) turystykę górską?” nie było sprecyzo­ wane, o jakie góry chodzi. Odpowiedź np. „kilka razy” mógł dać ten, kto był po raz pierwszy w Tatrach, natomiast parokrotnie był np. w Sudetach. Ponieważ istotne wydało się wiedzieć, jak często ludzie ,z poszczególnych zbiorowości odwiedzają Tatry, zadano na ten temat osobne pytanie i otrzy­ mano następuje rezultaty (tabela 9).

Tabela 9 Rodzaj turystyki a częstość pobytu w Tatrach

Częstość pobytu Kuźnice Szlaki górskie Schroniska w Tatrach (% badanych) (% badanych) (% badanych)

częściej niż raz w roku 7 10 20 co rok 21 40 54 raz na parę lat 27 24 13 pierwszy lub drugi raz 37 24 10 brak odpowiedzi 8 2 2 Razem % 100 100 100 (N=1784) (N=1133) (N = 299)

Łatwo zauważyć, że w zbiorowości „kużniekiej” tylko 28% można uwa­ żać za stałych bywalców Tatr. Na szlakach i w schroniskach ten typ ludzi stanowi odpowiednio 50% i 74%. Po raz pierwszy lub drugi w Tatrach naj­ więcej osób przypada ma turystów udających się na Kasprowy Wierch — ponad jedna trzecia zbiorowości. Natomiast .zaledwie co dziesiąty miesz­ Zwiad socjologiczny w Tatrach 69 kaniec schroniska /wybrał tę fortmę za pierwszym lub drugim pobytem w Tatrach. Powtarza się znów ta sama prawidłowość — im łatwiejszy („niższy”) rodzaj turystyki, tym mniejszy procent osób często uprawia uurystykę w Tatrach. Jeżeli porównamy powyższe wyniki z dainymi za­ mieszczonymi w tabeli 6, okaże się, że proporcje ludzi intensywnie upra­ wiających turystykę górską i ludzi o najczęstszych kontaktach z Tatrarm, nie różnią się zbytnio między soną we wszystkich trzech zbiorowościach (wynika to ze zsumowania odpowiedzi 3 i 4 w tabeli 6 i odpowiedzi 1 i 2 w tabeli 9). Po zsumowaniu odpowiedzi z tabeli 6 otrzymamy, że jedna czwarta zbiorowości w Kuźnicach uprawia turystykę „dość często” lub „przy każdej okazji”, na szlakach ta grupa rwynosi ponad połowę, w schro­ niskach — trzy czwarte ogółu. Grupując zaś odpowiedzi „Jest w Tatrach częściej .niż co roku” i „Có rok” ,z tabeli 9, otrzymamy niemal identyczną progresję. Mogłoby to świadczyć, że mamy do czynienia (zwłaszcza na sziakach i w schroniskach) ze stałymi zbiorowościami iludzi, dla których częste uprawianie turystyki oznacza zarazem czeste uprawianie tury­ styki w Tatrach. Oczywiście to przypuszczenie ma charakter tylko ogólnej hipotezy. (Innymi isłowy, nie jest wyłączone, że pewne specyficzne grupy mogą uprawiać intensywną turystykę również poza Tatrami). Gdy rozpatrzymy udział poszczególnych grup wykształcenia wśród tych, którzy są na jczęstszymi gośćmi w Tatrach, okaże isię, że wśród osób z wykształceniem podstawowym, ankietowanych w Kuźnicach — 22% (N = 626) bywa często lub bardzo często w Tatrach, na szlakach w tej kategorii było 44% (N = 182), iw schroniskach 65%, ale w tym ostatnim wypodku liczebność (N = 20) jest zbyt mała, aby można cokolwiek wnio­ skować. Osoby w następnej grupie wykształcenia — średniej — stano­ wiły w Kuźnicach 29% (N = 749), na szlakach 42% (N = 512), w schro­ niskach 70% (N = 92). Wśród osób z wykształceniem wyższym, odwiedza­ jących najczęściej Tatry było: w Kuźnicach 46% (N = 300), na szlakach 61% (N = 420), w schroniskach 79% (N = 184). Dane ite wskazywałyby na dwie sprawy: 1. z grupy osób o wykształceniu podstawowym, które często przyjeż­ dżają w Tatry, najmniejszy odsetek jest w Kuźnicach daiej procent rośnie wraz ze wzrostem modelu turystyki; 2. ci, którzy są najczęstszymi bywalcami Tatr w każdej zbiorowości, im mają wyższe wykształcenie, tym większą część stanowią w swej zbio­ rowości. Jest to jeszcze jeden przyczynek do stwierdzonego poprzednio dużego znaczenia wykształcenia badanych osób dla określenia ich kwalifikacji turystycznych pod różnymi względami. Kończąc charakterystykę zbiorowości, jeśli chodzi o Kontakty z Tatra­ mi, wa^to dodać, że ogólnie wśród wszystkich badanych osób jedną trze­ cią stanowili ci. którzy trafili po raz pierwszy w latry. Zróżnicowanie występuje również, jeśli weźmiemy pod uwagę częstość 70 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski

Morskie Oko w dniu 22 lipca 1963 r. Fot. J. Zembrzuskż pobytu w Tatrach badaną w poszczególnych zbiorowościach. Im „niższy” rodzaj turystyki, tym mniej osób często przyjeżdżających go uprawia. Zatrzymamy się przez chwilę nad zbiorowością schroniskową, czyli grupą, która wyraźnie różni się od innych, a ponadto uprawia „najwyż­ szy” rodzaj turystyki, wymagający wtajemniczenia w określone wzory zachowań, sytuacji itp. Jakie są — a właściwie czy są jeszcze możliwe — jakieś dodatkowe czynniki, które różnią tę grupę od innych? Nie będzie- , my się wypowiadali na temat motywów wybierania przez te osoby schro­ niskowego trybu życia, bo tego nie wiemy. Podajemy raczej rozszerzoną charakterystykę tej zbiorowości w przekonaniu, że rzuci to trochę światła . na interesujące bas problemy. Badaną zbiorowość cechuje — jak to stwier­ dziliśmy poprzednio: 1) wykształcenie wyższe niż w poprzednich zbioro- wośeiach, 2) niższy wiek, 3) częstsze kontakty z górami — częstsze upra­ wianie turystyki, 4) dłuższy okres pobytu w Tatrach. 5) częstsze miejsce stałego, zamieszkania 'w mieście (70% zamieszkuje wiekcie miasta, w tym ■ 44% miasta Śląska i Warszawę), 6) .nieposiadanie dzieci (78% mieszkańców schronisk podaje, że nie ma dzieci — nie jest to tylko uwarunkowane młodym wiekiem tej zbiorowości —- wś~ód osób do lat czterdziestu 12% • posiada jedno dziecko, 4% dwoje, 2% więcej niż dwoje dzieci). Wydaje się, że ten ostatni fakt istotnie charakteryzuje zbiorowość schroniskową. Za- Zwiad socjologiczny w Tatrach 71

W słoneczne południe nad Morskim Okiem

Fot. M. Gębica uważmy pr,zy tym, że 42% tej zbiorowości jest w stanie małżeńskim, a więc przewaga ludzi stanu wolnego inie jest tak duża, aby całkowicie wyjaśniała „depopulacyjne” cechy ogółu zbiorowości schroniskowi j. Czyż­ by dokonywała się tu selekcja, gromadząca spośród ludzi stanu małżeń- 72 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski

skiego osoby nie posiadające dzieci? Okazuje się jednak, że wśród osób w wieku do 39 lat 87% jest w stanie wolnym, 13% w małżeńskim (N = 182). Dlatego isądzić można raczej, że „najwyższy” rodzaj uprawiania letniej tu­ rystyki tatrzańskiej, związanej z pobytem w schroniskach jest w prze­ ważającej mierze domeną ludzi pozostających w stanie wolnym w wieku wyższym, niż przeciętny okres zawierana małżeństw .w Polsce, wyno­ szący ok. 25 lat. W naszych dotychczasowych rozważaniach i charakterystykach trak­ towaliśmy wszystkie trzy zbiorowości jednolicie, nie wyróżniając odmien­ nej specyfiki ruchu turystycznego na poszczególnych, różnych pod wzglę­ dem trudności, a zbadanych przez nas szlakach. Podobnie nie czyniliśmy różnic wobec osób nocujących w bardzo odmiennych pod względem stan­ dardu schroniskach i miejscach noclegowych .na Hali. Nie wchodząc w nad­ miar szczegółów, warto .np. podkreślić, że niemal wszystkie główne opisa­ ne przez nas tendencje i zbieżności .zachodzące w trzech traktowanych totalnie zbiorowościach, występują jeszcze bardziej wyraziście przy roz­ biciu zbiorowości szlaków na dwie podgrupy: 1. szlaki „spacerowe” (obej­ mujące punkty ankietyzacji przy Stawkach Gąsienicowych, przy wylocie drogi z Brzezin oraz na przełęczy Między Ronami/ oraz 2. szlaki „wysoko­ górskie” (punkty ankietyzacji na Świniey, Zawracie, w Koziej Dolince). I tak np. odsetek osób z iwyżsizym wykształceniem na szlakacn „.spacero­ wych” wynosi 35% ,na ,/wysokogórskich” aż 44%. Ilość studentów rośnie odpowiednio z 10% ma 19% (taternicy), uczniów maleje z 27% ma 19% itp. Podobnie, choć przy małych liczebnościach statystycznie nieistotnie, przedstawiają się wskaźniki wyróżniające podgrupę mieszkańców schro­ niska PTTK (Murowańca) oo podgrupy osób przebywających w pozosta­ łych schroniskach i miejscach noclegowych na Hali. Mieszkańcy Muro­ wańca nieznacznie górują odsetkiem iwyższego wykształcenia, pozycji za­ wodowej, wieku. W małych schroniskach jest za to znacznie wyższy pro­ cent studentów (ceny noclegów) itp. Mimo względnie dokładnej charakterystyki zbadanych zbiorowości, warto przekonać się jeszcze, z jakich części kraju przyjechały badane w Tatrach osoby: czy można dopatrzyć się np. wspólnych cech u tury­ stów, którzy przyjechali z tegc samego rejonu Ponieważ jednak wśród badanych osób nie zabrał ło przedstawicieli żadnego województwa, uzys­ kane dane są zbyt rozproszone, aby mogły służyć próbie bardziej szcze­ gółowej charakterystyki. Możemy jedynie podać, że we wszystkich trzech zbiorowościach wyróżniają się dwie grupy terytorialne (regionalne): 1. oso­ by, które przyjechały z Warszawy i 2. osoby, których miejscem zamiesz­ kania jest Śląsk — ściślej województwo katowickie. Udział obu grup ,w pioszczególnych zbiorowościach (w %) przedstawiono w tabeli 10. Z zestawienia tego wynika przede wszystkim wzrastający udział War­ szawiaków w miarę przechodzenia do coraz ,/wyższego” typu uprawianej . Zwiad socjologiczny w Tatrach 73

turystyki. Udział Ślązaków jest relatywnie niższy w każdej zbiorowości i nie wykazuje takiej dynamiki.

Tabela 10

Miejsce zamieszkania Kuźnice Szlaki górskie Schroniska osób badanych % badanych % badanych % badanych

Warszawa 12 23 27 Śląsk 15 17 18

(N --1784) (N = 1133) (N=299)

Z kolei: czy w poszczególnych .zbiorowościach turyści należący do tych dwu grup .regionalnych są podobni do siebie pod różnymi względami, czy też się różnią? Tabela 11 pokazuje jak przedstawia się udział poszczególnych pozio­ mów wykształcenia wśród „Warszawiaków” i „Ślązaków”, iw badanych przez nas zbiorowościach. Z tabeli 11 rwyinikają pewne różnice. Przede wiszysckirn w każdej zbio­ rowości proporcja Warszawiaków z wykształceniem podstawowym jest niższa od analogicznej dla Ślązaków. Na szlakach notujemy natomiast 10% różnicę na korzyść turystów ze Śląska, w schroniskach zaś, podobnie jak

Tabela 11 Rodzaj turystyki a rejon zamieszkania i wykształcenie Kuźnice Szlaki górskie Schroniska Wykształcenie W-wa Śląsk W-wa Śląsk W-wa Śląsk % bad. % bad. % bad. % bad. % bad. % bad..

podstawowe 2L 48 16 21 7 12 średnie 49. 43 43 53 28 36 wyższe 30 9 41 26 65 52

100 10C 100 100 Razem % 100 100 (N = 193) (N = 252) (N = 261) (N = 198) (N = 80) (N — 50) w Kuźnicach i na szlakach, Warszawiacy z wyższym wykształceniem reprezentowani są liczniej niż ślązacy. W schroniskach ta różnica jest stosunkowo najmniejsza. Ogólniejszy zaś wniosek, który można by sfor­ mułować ,na podstawie przytoczonych danych wskazywałby, że co prawda istnieją pewne różnice w wykształceniu na korzyść turystów z Warsza­ wy (z wyjątkiem szlaków), jednakże ogólne podobieństwo tych grup jest wyraźne. W obu bowiem grupach regionalnych im bardziej przechodzi 74 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski się do „wyższego” typa turystyki, tym bardziej wzrasta udział osób z wy­ kształceniem średnim i wyższym. Dalsze spostrzeżenia wynikają z porównania obu grup pod iwzględem udziału mężczyzn i kobiet. Okazuje się, że grupę śląską charakteryzuje we wszystkich trzech zbiorowościach wyższy procent mężczyzn niż grupę warszawską. Największe różnice występują na szlakach — Warszawiacy płci męskiej stanowią 57% zbiorowości (N =< 251), Ślązacy 65% (N = 201). Grupę śląską cechuje (odwrotnie niż warszawską) znacznie większa pro­ porcja ludzi w stanic wolnym, którzy wchodzą w skład zbiorowości szla­ ków górskich — 64% (N = 201), w porównaniu z 42% (N = 261) nieżona­ tych Warszawiaków. Natomiast, podobnie jak w grupie warszawskiej, ludzie nieżonaci nieznacznie górują wśród zbiorowości schroniskowej: Ślązacy 56%, Warszawiacy 55%. W Kuźnicach jednak ponad 60% obu grup stanowią ludzie żonaci. Dane te dowodzą podobieństwa tych grup (śląskiej i warszawskiej), gdy idzie o zbiorowości schronisk i Kuźnic, oraz różnicy, gdy analizujemy zbiorowości szlaków. Zanim sformułujemy tu hipotezę wyjaśniającą, sprawdźmy, jak przedstawia się wiek w obu gru­ pach. Z danych ogólnych wynika, że w miarę przechodzenia do „wyższe­ go” rodzaju turystyki, powiększa się udział ludzi młodych .(to zjawisko obserwujemy w obu grupach: śląskiej i warszawskiej). We wszystkich jednak zbiorowościach grupa śląska porów nana z warszawską wykazuje dość wyraźnie swą młodość: na szlakach Ślązacy do lat 29 stanowili trzy czwarte swej grupy regionalnej, Warszawiacy odpowiednio tylko poło­ wę. W schroniskach znów młodzi Ślązacy stanowili dwie trzecie zbioro­ wości śląskiej, młodzi Warszawiacy trochę ponad połowę wa rszawskiej. Badana zbiorowość śląska na szlakach i w schroniskach (mimo niezbyt wielkich różnic procentowych) jest po prostu młodsza od warszawskiej. Czy owe grupy regionalne różnicują się także pod względem inten­ sywności uprawiania turystyki albo częstotliwości kontaktu z Tatrami? Udział tych, którzy najczęściej uprawiają turystykę, i (tych, którzy przy­ jeżdżają w Tatry przynajmniej raz do roku, jest regularnie większy wśród Warszawiaków, Wyjątek stanowią znowu szlaki górskie, gdzie po 63% Warszawiaków (N = 265) i ślązaków (N = 201) okazało się rutynowanymi turystami. Procent tych, którzy najczęściej przyjeżdżają w Tatry, jest z kolei większy wśród Warszawiaków, (Nie jest to różnica zbyt znaczna — 57% do 51% wśród Ślązaków). Możemy teraz podsumować nasze rozważania na temat dwu grup regionalnych — warszawskiej i śląskiej, ich różnic i podobieństw. Wy­ daje się, że w zasadzie są to zbiorowości podobne do siebie pod względem posiadanych cech, "óżnicą jesl niekiedy stopień natężenia tych cech. Znaczniejsze różnice zauważyliśmy pomiędzy zbiorowością śląską i war­ szawską na szlakat h górskich, Turystyka śląska zdaje się być przede wszystkim młodsza od warszawskiej, złożona raczej z mężczyzn niż kobiet, o przeważającym wykształceniu średnim, większej ilości ludzi w stanie Zvńad socjologiczny w Tairach 75

wolnym. Pod wzglądem kwalifiKacji Ślązacy na szlakach przedstawiają przypuszczalnie typ turystów bardziej uniwersalnych (nie tylko tatrzań­ skich), gdy tymczasem Warszawiacy, jeżeli uprawiają często turystykę, to głównie w Tatrachn. Ten obraz obu grup (regionalnych aczkolwiek oparty na materiale naukowym, można traktować wyłącznie jako hipotezę; gdyby hipoteza ta została potwierdzona, dokładniejsze przebadanie obu grup byłoby bardzo interesujące. Mamy bowiem — być może — do czy­ nienia .z dwoma wzorami turystyki: starym czy „tradycyjnym” (reprezen­ towanym przez inteligencką w zasadzie zbiorowość warszawską, i „no­ wym” śląskim, (reprezentującym bardziej „plebejskie’ cechy. Stwierdze­ nie dynamiki obu wzorów byłoby przydatne nie tylko poznawcze, ale i praktycznie. Z nim łączy się bowiem w znacznym stopniu przyszłość turystyki tatrzańskiej.

V

Spróbujmy podsumować. Zbiorowość kuźnicką, oprawiającą najniż­ szy w naszym uszeregowaniu rodzą; turystyki, charakteryzują: 1. niższe wykształcenie, 2. największy procent ludzi bardzo rzadko uprawiających turystykę w ogóle, 3. największy procent ludzi będących po "az pierwszy w Tatrach. Zbiorowość szlaków górskich charakteryzuje: 1. wzrost wykształcenia, 2. wzrost liczby mieszkańców miast, 3. wzrost liczby osób uprawiających turystykę w ogóle, 4. wzrost liczby „bywalców” tatrzańskich. Dodajmy, że — jak wspominaliśmy — zbiorowość szlaków rozpada się dodatkowo na dwie części: pierwszą stanowią ludzie spotykani na szlakach , spacero­ wych” i ci bliżsi są raczej zbiorowości kuźnickiej (ze względu na trzy wy­ mienione tu cechy); drugą część stanowią ludzie na szlakach „wysokogór­ skich”, bardziej zbliżeni swymi charakterystykami do mieszkających w schroniskach. Nie ma jednak wątpliwości, ze ja,ko całość, zbiorowość ta ma zarysowaną dość wyraźnie odrębną charakterystykę. Zbiorowość schroniskowa ma najwyższy procent ludzi: 1. w najwyż­ szych kategoriach wykształcenia, 2. w najniższych kategoriach wieku, 3. najczęściej uprawiających turystykę w ogóle, 4. najczęściej uprawia­ jących turystykę tatrzańską. W sprt wozdamu wymieniono jeszcze szereg cech specyficznych dla każdej zbiorowości, jednak ponieważ oparte są one na jednorazowym materiale „socjologicznego zwiadu”, muszą pozostać jako hipotezy. Możemy teraz wrócić do pytania postawionego na początku naszych rozważań: czy jest faktem współwj stępowanie w Tatrach trzech wzorów

11 Potwierdzają te ostatnie przypuszczenia wspomniane już badania Z. Skórzyń- skiego i A. Ziemilskiego, przeprowadzone w schronisku na Hali Gąsienicowej, Wiel­ kanoc J9R3. 76 Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski turystyki, dostrzegalnych w trzech różnych pod względem trudności czy aktywności turystycznej rejonach: wzorów turystyk: uprawianej przez trzy typy zbiorowości, różniące się od siebie cechami społecznymi i kul­ turowymi? Wydaje się, że zaprez* ntowane 'wyniki przemawiają ze przy­ jęciem tej hipotezy i tylko kwestią dalszych, bardziej pogłębionych badań byłoby jej ostateczne zweryfikowanie. Zadaniem przyszłych badań było­ by także pokuszenie się o znalezienie wytłumaczenia dla notowanych róż­ nic, określenie kierunku dynamiki rozwoju turystyki (jej poszczególnych wzorów), porównanie tych wyników z uzyskanymi .np. w innych rejonach Tatr, a także poza Tatrami, np. w Beskidzie Śląskim. Ze względów po­ znawczych niezwykle interesujące byłoby również przeprowadzenie po­ dobnego „zwiadu” wśród turystów po słowackiej stronie Tatr. Tatry są bo­ wiem jedne, po polskiej i słowackiej ich stronie istnieje Park Narodowy, ludzie odwiedzający je przynależą do bratnich narodów, do podobnych systemów społecznych. Wielką już dziś wspólną wiedzę o tych górach warto uzupełnić zatem wiedzą o zasięgu i charakterze ich społecznej funkcji.

Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski Skały Beskidu Sądeckiego

Góry zielone — Beskidy cieszą wędrowca kwitnącą lub pachnącą sia­ nem łąką, strzelistymi kolumnami świerków i jodeł, kopułarm cienistych jaworów i buków, pokrywających szczyty i zbocza. Oczy błądzą swobod­ nie po bliskich, albo gubiących się w mglistym oddaleniu łagodnych pas­ mach gór. Pośród tych spokojnych krajobrazów kryją się jednak niespodzianki — skały o przeróżnych, często najdziwniejszych kształtach. I w Beskidzie Sądeckim jest sporo takich form skalnych. Nieliczne jednak z nich znane są szerzej. Część skałek i pieczar skalnych kryje się 'Wprawdzie na uboczu szlaków i ścieżek, ale jakże często turyści omijają obojętnie i te, które znajdują się tuż przy znakowanym szlaku, ewentualnie z niewielkim tylko dojściem w bok, oznaczonym z a z w y c z a j białym paskiem. A warto przyj­ rzeć się bliżej formom skalnym w Beskidzie Sądeckim, poznać ich kształty pozwalające odkrywać dzieje tych dziwnych stworów i poznawać pro­ cesy niszczenia krajobrazu gór. Trzon masywów górskich Beskidu Sądeckiego stanowią z reguły pias­ kowce magurskie, będące — jak wiadomo — skałami pocnoazenia osado­ wego, niejednorodnymi, tj. złożonymi z drobnych lub średnich ziarn pia­ sku, złączonych lepiszczem ilasto-wapiennym. Piaskowce zalegają pły­ tami na przemian iz łupkami i marglami, a ruchy górotwórcze .nachyliły je najczęściej pod kątem ostrym do powierzchni, i to przeważnie ku po­ łudniowemu zachodowi. Powierzchnia gór niszczała przez długie tysiąc­ lecia, zmieniał się jej kształt na skutek erozji i wietrzenia. Wody atako­ wały materiał skalny, rozpuszczały lepiszcze, strumienie i rzeki rozcinały masywy powodując powstawanie coraz to głębszych dolin i osuwanie się stoków. Miększe, mniej spoiste części iskał niszczały najszybciej, tworzyły się szczeliny, a mróz rozsadzał je, dzieląc coraz bardziej bloki skalne. Pę­ kanie skał następowało również na skutek różnic w temperaturze dni i nocy. Bloki skalne zsuwały się po stokach coraz niżej, rozdrabniały się. Deszcze spłiukiwałv okruchy w doliny. Wsteczna erozja potoków przy­ spieszała niszczenie zboczy, podcinała je, drążyła. Gstawały się tylko naj- 7 8 Adam Czarnowski

twardsze części skał i to tylko w sprzyjających ich zachowaniu partiach terenu. Ale i one niszczały powoli, atakowane przez wodę, słońce, wichry i mrozy. Następował też ich chemiczny rozkład. Wszystkie te procesy denudacyjne są nada] mniej lub bardziej żywe. Roślinność, a zwłaszcza lasy zabezpieczają w dużej mierze powierzch­ nię gór przed niszczeniem. Ale strome i podcięte stoki z trudem dają się ogarnąć roślinności Wody przenikają w głąb gruntu, wymywają miększe warstwy podłoża, ciężkie masy skalne obrywają się, powsiają urwiska i osuwiska. Często też w tych wypadkach zostaje odkryta 'lita powierzch­ nia ławic skalnych. Zdarza się również, że skały zostają rozsadzone przez korzenie drzew. Dzieło natury zostaje niejednokrotnie przyspieszone przez nie przemyślaną działalność człowieka, który wycina lasy lub podej­ muje inne poczynania gospoda ~cze. Tak to — w dużym uproszczeniu — kształtował i kształtuje się kraj­ obraz Beskidu Sądeckiego. W bardziej dojrzałych partiach tegc krajobrazu, gazie szczyty są ła­ godne, pozostały nieliczne szczątki skał w formie grzybów, .ambon i różne­ go rodzaju dziwacznych ostańców, wiążących się z podłożem tylko u pod­ stawy i znaczących — niejako symbolicznie — pradawną powierzchnię skalnej wierzchowiny. Przy bardziej podciętych stokach utworzyły się basziy, związane z trzonem góry podstaiwą i jednym przeważnie bokiem. Poniżej tych skał leżą, [rozrzucone na zboczach, wielkie i mniejsze głazy płaskie, zwane materacami, albo o nieregularnych kształtach, stanowiące niegdyś jednolitą z nimi całość. Niektóre z tych odłamów są już w dużej mierze opanowane przez roślinność i pokryte gieba. W młodszych partiach krajobrazu spotyka się często wychodnie skal­ ne, tj. obnażone końcówki ławic piaskowca, sterczące zwykle przy stro­ mych szczytach lub stokach w bok, nie wypreparowane jeszcze przez erozję i wietrzenie. Proces ich niszczenia jest stosunkowo żywy. Niektóre płyty piaskowca pękały w głębi masywu górskiego lub przy jego powierzchni, rozsuwały się na skutek wstrząsów i osunięć przylega­ jących warstw gruntu, przemieszczamy się, nasuwały na siebie tworząc różnego rodzaju szczeliny i pieczary. Jednakże czynniki .niszczące — osia­ danie gruntu, zamulanie przez wodę itp. prowadzą do zanikania takich jaskiń. W dolinach rzek i potoków spotyka się odkryte przez wodę fragmenty skalne, ściany i płyty w zboczach albo progi w korytach, na których szu­ mią wodospady. Inne, częściej spotykane formy skalne powstały dzięki działalności ludzkiej. Warstwy nagiej skały zostały odsłonięte przy budo­ wie dróg i kolei, eksploatację w kamieniołomach itd. W ten sposóo uka­ zały się wielkie nieraz płyty piaskowca albo tzw. przekładaniec, iczyli struktura fliszu — warstwy piaskowca, łupków i margli. W wersjach ludowych wiązano dziwne twory natury z działalnością sił hadprwrodzonych, nadając im odpowiednie nazwy i osnuwając na nich Skały Beskidu Sądeckiego 79

szereg legend. Inni tłumacząc pochodzenie tych skał, uznają je za wyle­ wowe, zwiazane z działalnością wulkaniczną, a"oo za głazy narzutowe z czasów gdy istniały lodowce. Wędrówkę po szlaku skalnych osobliwości Beskidu Sądeckiego zaczy­ namy od pasma Jaworzyny Krynickiej i jego głównego szczytu.

Diabelski Kamień pod Jaworzyną Krynicką — górne części „grzyba”

Fot. A .' C zarnow ski

W pobliżu Jaworzyny Krynickiej, przy szlaku czerwonym schodzącym do Krynicy, spotykamy pośród młodych 'buków najbardziej chyba osobli­ wy twór przyrody nieożywionej — nieforemny grzyb skalny, ,zwany Diabelskim Kamieniem. Skałka ta liczy ok. 5 m wysokości, a tworzą _ią szczątki 3 ławic piaskowca. Na styku tych ławic nastąpiło nieregularne zniszczenie materiału skalnego, zależne ^d jego odporności. Grzyb jest zwężony u podstawy.. Największe jednak zwężenie znajduje się pośrodku trzonu, gdzie znać liczne odpęknięcia skały. Wyższą część grzyba tworzą dwa bloki piaskowcowe, przy czym górny jest tak znacznie wysunięty ku przodowi, że tylko dzięki szczególnym, warunkom cała ta „czapa”, sto­ jąc na wąskiej podstawie, utrzymuje jeszcze równowagę. Guma część grzy­ ba jest .też bardziej zniszczona na skutek wietrzenia. Obok Diabelskiego Kamienia leży sporo odłamów7 skalnych, z których jeden, znacznych roz- . miar ów, stanowił część górnej ławicy, jaka uległa najdawniej zniszczeniu <30 Adam Czarnowski w swojej niższej partii i runęła. Grzyb budził od dawna podziw swoim kształtem. Lud osnuł na jego pochodzeniu parę legend mówiących, że skała została upuszczona przez diabła pragnącego zniszczyć cudowne źródło krynickie, bądź też znowu — zamek w Pławcu itp. Z tych właśnie legend wywodzi się nazwa skałki. Diabelski Kamień był też przedmiotem paru opisów literackich i innych L Poniżej Diabelskiego Kamienia, na południowym stoku Jaworzyny Krynickiej, znajduje się tzw. Jaskinia Zbójecka. Dojście do niej wiedzie od szlaku czerwonego (ok. 150 m) i jest oznaczone tablicą oraz białym znakiem. Ciasny otwór wejściowy ido jaskini kryje się^w niewielkim za­ głębieniu terenowym pod dużym bukiem i prowadzi — pod wyraźnie widoczną, nachyloną płytą piaskowca — prawie pionowo w dół, ma głębo­ kość ok. 2,5 m. Zejście to wychodzi prawie w połowie głównego korytarza, który ma ok. 20 m długości i 1—2 m szerokości, a w paru miejscach jest mocno zwężony i w końcówkach wygięty. Korytarz ma kilka odgałęzień bocznych. Dno jest wilgotne i częściowo .zamulone. Temperatura wewnątrz jaskini wynosi kilka stopni powyżej zera. Jaskinia jest Dochodzenia tek­ tonicznego i uległa już pewnemu zmniejszeniu na skutek osiadania gruntu. Według opowieści miejscowych ludzi, z jaskini wydobywał się dawniej zapach siarki, eo wiązano z „nieczystymi siłami”. Mówiono też oczywiście, że służyła ona za kryjówkę dla zbójników — stąd pochodzenie nazwy. Jaskinia ta została opisana naukowo oraz sporządzone jej plan 2. Główny grzbiet Jaworzyny Krynickiej charakteryzują głęboko wcięte doliny boczne, zwłaszcza od strony pn.-wsch. Stoki są z tej sJ rony bardzo strome i procesy niszczące odsłoniły w nich szereg ciekawych form skal­ nych. Koncentrują się one przeważnie w rejonie pobliskim szczytu Nad Kamieniem. Idąc czerwonym szlakiem z Łabowskiej Hali w stronę tego szczytu spotykamy — na początku Hali Krajniej — strzałkę i boczny znak biały, który w kilkanaście minut doprowadza do potężnych, największych w całych Beskidach baszt skalnych Otrzymały one nazwę Diabelskich Kamieni lub Diablich Skał. Baszty liczą iponad 10 m wysokości, pr.zy czym ich usytuowanie na skraju przepaścistego stoku nogłębia jeszcze wrażenie wysokości. Baszty — słupy skalne mają od strony południowej wielkie pionowe szczeliny, liczące ok. 8 m wysokości i kilkadziesiąt centy­ metrów szerokości. Jedna ze szczelin tworzy prześwit na wskroś baszty. Górne platformy baszt są mocno zwietrzałe i wykruszone w dziwaczne

1 B. Z. Stęczyński, Tatry oraz Okolice Calicyi (wiersz i rysunki). S. Pagaczewski, Diabelski Kamień. M. Klimaszewski, Osobliwości skalne w Beskidach Zachodnich, „Wierchy” R. XVII, oraz wzmianki w kilku przewodnikacn różnych autorów. 2 K. Kowalski, Jaskinie Polski, t. II, oraz wzmianki w paru przewodnikach. Skaty Beskidu Sądeckiego 8 kształty. Rozciąga się z nich szeroki widok na dolinę Kamienicy i Beskid Niski oraz na stoki szczytu Nad Kamieniem. W niższej partii Hali Krajniej znajduje się około 15-metrowej wyso­ kości skałka, pochylona do stoku, a widoczna dobrze ze szlaku czerwone­ go. Skałka ta stanowiła niegdyś ambonę skalną, która ulegia przewróce­ niu i oparła się o zbocze na skutek silnego zniszczenia swojej podstawy. Jest to więc szczątkowa forma skalna, mocno spękana, zaatakowana przez wietrzenie chemiczne i coraz bardziej rozpadająca się na okruchy. Znacz­ nie poniżej tej skałki, w gęstym lesie bukowym znajdują się jeszcze dwa słupy skalne — ambony, również bardzo zniszczone na skutek wietrzenia. Związana jest z nimi legenda o dwóch siostrach z Barnowca, które poszły na zabawę, nie bacząc na prośby chorej matki i skamieniały w czasie burzy, jaka zaskoczyła je w lesie.

Skałki na Krajniej Hali Fot. E. Moskała

Wszystkie wymienione skałki w obrębie szczytu Nad Kamieniem nie posiadają dotąd szerszego opisu, prócz wzmianek w przewodnikach. Ciekawym przykładem pionowego pęknięcia i rozsunięcia się bloków skalnych jest szczelina, znajdująca się na północ od Łabowskiej Hali, tuż za szczytem Nad Kamieniem. Od szczytu tego biegnie ku północy jedno z ramion i w odległości ok. 300 m od wieży triangulacyjnej osiąga dosyć wyraźną kulminację z zalesionym wierzchołkiem. Można tu dojść na prze­ łaj przez las od wspomnianej wieży lub posuwając się nikłą i zarośniętą

6 W ierchy 1, XXXIII 82 Adam Czarnowski

ścieżynką, jaka odgałęzia się od szlaku czerwonego na skraju młodego lasu w górnym krańcu Hali Kraj niej. Wejście do szczeliny znajduje się od strony pn.-wsch. i jesit 'załamane, szerokość jego wynosi około kilkudzie­ sięciu centymetrów. Szczelina ma ok. 4 m długości, 2 m (wysokości i zwęża się znacznie ku końcowi oraz w dół. Już pobieżna obserwacja pozwala stwierdzić, że nastąpiło tu pęknięcie ławicy piaskowca, stanowiącego trzon skalny (wierzchołka góry, a następnie rozciągnięcie się mas skalnych. Pro­ ces ten został spowodowany silnym podcinaniem stoków przez dopływy boczne Kamienicy oraz erozją zboczy, na skutek spły wu wód opadowych. Szczelina nie została nigdzie opisana. Dalszym przykładem działania erozji wstecznej potoków, a w szczegól­ ności _ strumienia Barnowiec, jest ukształtowanie terenu w rezerwacie „Barnowiec”, położonym na pn.-wsch. od Pisanej Hali przy szlaku żółtym (ok. 10 min. od ścieżki na głównej grani). Zbocze, na którym jest położony rezerwat, jest niezwykle strome. Frzed kilkudziesięciu laty nastąpiło tu znaczne osuwisko. Powstały dwa niewielkie jary, obrzeżone wychodniami piaskowca. Leżą poza tym liczne bloki skalne. To wszystko pokryła już w dużej mierze roślinność — krze­ wy, mchy i drzewa zakorzenione w skałach. Środowisko rezerwatu jest niezwykle interesujące i pozostawia duże wrażenie swoim pierwotnym charakterem. Opis geologiczny osuwiska nie został opracowany, prócz wzmianki w pracy J. Dudziaka i S. Guta, Rezerwaty i zabytki przyrody w woj. krakowskim oraz w przewodnikach. Z głównego grzbietu Jaworzyny Krynickiej przeniesiemy się na jego boczny, wyniosły szczyt Pusta Wielka. Północne jej stoki opadają stromo w mocno wcięty kocioł dopływów potoku Wierchomlanka. Począwszy od szczytu, stok ten jest najeżony licznymi wychodniami piaskowca, w dużej mierze pokruszonymi i opanowanymi przez roślinność. Zjawisko to roz­ winęło się również na skutek erozji zbocza przy pogłębiającym działaniu potoku i sprzyjającym układzie warstw skalnych, typowym zresztą dla opisywanego regionu. Skałki wystające ze stoku Pustej Wielkiej nie mają specjalnie interesujących form. Między nimi kryje się jednak mało znana pieczara, która powstała na skutek pęknięcia i nasunięcia się fragmentów ławicy piaskowca. Wejście do pieczary znajduje się pośród drzew, znacz­ nie poniżej szczytu i jest trudne do odnalezienia. Pieczara ta nie była do­ tąd dokładniej zbadana i opisana. Na innym bocznym szczycie Jaworzyny Krynickiej, sąsiadującym z nią Koityinicznym Wierchu, umiejscowiona jest następna, ciekawi. forma Skalna. Są to dwie skałki: podwójna ambona oraz baszta, kuma na skutek znacznego już stopnia erozji zbliża się kształtami do ambony. Skałki te znajdują się w młodym lesie, poniżej szczytu, na jego południowym skło­ nie. Dojście nie jest iznakowame i trzeba go szukać na prawo od ścieżki grzbietowej (schodząc z góry). Ambona liczy ponad 2 m wysokości i ok. 1,5 m szerokości w górnej części, zwężając się ku dołowi i przylega Skały Beskidu Sądeckiego 83

Szczelina tektoniczna pod szczytem Szczelina w Diabelskich Skałach na Nad Kamieniem Łabowskiej Hali Fot. A. C zarnowski Fot.. A. Czarnowski do bliźniaczej skałki o podobnych rozmiarach. Baszta jest niższa, ale znacznie szersza, a kończy ją wierzchołek w rodzaju ambony, z boku na­ tomiast posiada bardzo ciekawe, symetrycznie wypreparowane i przyle­ gające do siebie słupy skalne — niejako zaczątki małych ambon. Obie te formy skalne przedzielone są szczeliną, szeroką na kilkadziesiąt centyme­ trów, która biegnie ukośnie do pionu, a równolegle do płaszczyzn baszty i ambony, które przegradza. Świadczy to o pęknięciu jednej niegdyś płyty piaskowca, budującej omawiane skałki, a później o silnym wypreparowa­ niu materiału skalnego. Ambona i baszta są częściowo porośnięte mchami. Na odkrytej ich części można obserwować daleko posunięty rozkład che­ miczny piaskowca, którego powierzchnia stwarza z daleka pozór zlasowa- nej skałki wapiennej. Stan zniszczenia tych skał pozwala twierdzić, że mamy do czynienia z dojrzałą formą krajobrazu. Świadczą również o tym stosunkowo łagodne stoki ramion masywu górskiego, opadającego ku szerokiej kotlinie u zbiegu potoków Szczawinika i Szczawniczka oraz brak w tym rejonie innych form skalnych. Opisane skałki należą do najpóźniej „odkrytych”, a to dlatego, że leżą na uboczu bardzo rzadko uczęszczanej ścieżki. Autor wzmiankovTał te skałki w 30 tomie „Wierchów”. Cały szereg form skalnych wiąże się bezpośrednio z erozją w przełomie Popradu. Rzeka ta przebijając się przez główny trzon karpacki wcięła się

6* 84 Adam Czarnowski głęboko w masyw górski, a w jego bardziej odpornych odcinkach zacho­ wały się stosunkowo młodsze formy krajobrazu — strome stoki doliny z różnymi odsłonięciami skalnymi. I tak na południe od Muszyny, między grupą Zim: lego a końcówką pasma Radziejowej, Poprad podcina stromy stok Wielkiej Polany. Na stoku tym, pod Suchą Górą i polaną Wesołówką, widzimy typowe przykłady żywego stosunkowo procesu erozyjnego i denudacji. W młodym lesie przy górnej partii zbocza spotykamy cały system potężnych wychodni skalnych — szczątków ławic piaskowca. Sta-

Fragmenty ławicy piaskowca na Suchej Górze w Muszynie

Fot. A. Czarnowski nowiły one dawniej jednolitą całość, budującą grzbiet góry. Odłamy tych ławic znajdujemy w wielu miejscach zbocza i koryta Popradu. Nieco dalej leżą nad brzegiem rzeki wielkie bloki skalne, które runęły przed wiekami z jeszcze bardziej zniszczonego stoku Suchej Góry. W wyższej partii, pod polaną Wesołówką, znajduje się tzw. Zbójecka Jaskinia. Są to obnażone z gleby płyty piaskowca o poziomym układzie, pod którymi wymyta zo­ stała znaczna ilość miększego materiału, nie wykształciły się jednak kory­ tarze. Dojście do jaskini od mostu przy Wapiennem, ścieżką w górę i w prawo od strzałki. Jaskinia ta jest mniej- atrakcyjna i niezbyt znana i ukazały się o niej tylko nieliczne wzmianki w wydawnictwach regio­ nalnych. Skały Beskidu Sądeckiego 85

Zbójecka Jaskinia pod Wesołówką w Muszynie

Fot. A. Czarnowski'

W korycie Popradu można dostrzec niejedno odsłonięcie skalne, np. przed Żegiestowem Zdrojem, po prawej stronie rzeki lub przed Piwnicz­ ną po lewej (od strony pasma Radziejowej). Imponujące, kilkunastome­ trowe ściany z piaskowca znajdują się przy szosie, biegnącej nad Popra­ dem, kolo Łomnicy. Odsłonięto je w większej części przy budowie drogi w 1905 r. Odsłonięcia skalne mniejszej wielkości spotyka się również w dolinach bocznych dopływów Popradu. Nie należą one jednak do spe­ cjalnie interesujących. Na uwagę natomiast zasługują progi skalne na niektórych potokach. Tworzą się na nich urocze kaskady, jak np. na Czarnym Potoku lub na potoku Żegiestowskim, w górnym krańcu wsi Żegiestów, gdzie woda spada z parumetrowej wysokości szeroką strugą. Do wyjątków w Beskidzie Sądeckim należą szczyty ze skalistą kulmi­ nacją. Osobliwością taką jest w grupie Zimnego wierzchołek Kraozonika w ostatnim jednak czasie mocno opanowany przez roślinność. Wspaniałą miąższość ławic piaskowca podziwiać można w kamienioło- 86 Adam Czarnowski

mach, np. na Wapiennem za Muszyną, a w jeszcze większej skali w Wier- chomli. Przenieśmy się teraz iw pasmo Radziejowej. Potężny maisyw głównego szczytu, najwyższego wzniesiema tego regionu (Radziejowa, 1262 m), wy­ kazuje wiele cech starzejącego się krajobrazu. Strome północne i wschod­ nie stoki Radziejowej zasłane są rumowiskiem odłamów, skalnych mate­ racy itp., od dawna już jednak opanowanych przez roślinność, częściowo nawet porośniętych dorodnym, starym lasem. Nie wykształciły się tutaj jakieś ciekawsze formy skał. Próżno też szukalibyśmy ich na polanie „Skałki”, której nazwa mogłaby wiele sugerować. Niezwykle natomiast interesująco przedstawia się grań szczytu Skałka, położonego na zachód od Przehyby. Na znacznej przestrzeni znajdują się tam wychodnie ławic piaskowca, częściowo porośnięte roślinnością. Na południowo-wschodnich zboczach Skałki, przy szlaku zielonym, prowadzącym do Jazowska, znaj­ duje się tzw. Kamień św. Kingi. Jest to kilkumetrowy blok oderwany od pobliskiej ławicy piaskowca. Widać :na nim znaczny stopień zniszczenia w formie wgłębień i nadpęknięć, typowych dla procesu wietrzenia 3. Nazwa kamienia powiązana jest z podaniem o ucieczce Kingi, żony Bolesława Wstydliwego, przed Tatarami ze Starego Sącze w Pieniny. Kamień miał być miejscem odpoczynku Kingi. Oderwanie się omawia­ nego „Kamienia” od rodzimej ławicy skalnej ma związek z niszczeniem stoku wskutek podcinania go przez dopływy potoku Jaworzyna, wykazu­ jące silną erozję wsteczną. Działalność erozyjna na znacznie większą .skalę rozwija się w źródło­ wych partiach sąsiednich potoków: Przysietnickiego i Wielkiej Roztoki. Wcinają się one głęboko w masyw górski, tworząc ciasne doliny pod mocno rozczłonkowanymi, stromymi szczytami. Na wąskiej grani ramie­ nia biegnącego od Przehyby ku pn.-wsch. spotyka się dosyć liczne wy­ chodnie skalne i zapadliska. W jednym miejscu, na stoku pn.-zaeh., w pobliżu partii wierzchołkowej, nastąpiło przed wielu laty osuwisko. Bezpośrednią jego przyczyną były ulewne deszcze i huragan, który nie­ jako pociągnął ścianę lasu. Obecnie osuwisko to przedstawia się jako zbiorowisko złomisk skalnych i resztek spróchniałych drzew, znane pod nazwą Wietrzne Dziury. Ludzie miejscowi zwali je dawniej Diabelskim Garnkiem i opowiadali niesamowite historie na temat jego genezy. Bardziej na pd., w ramionach Wielkiej Roztoki, wytrwały wędrowiec napotyka prawdziwie dzikie i .niełatwe do przebycia partie, gdzie nagie skały przeplaf ają się z rumowiskiem odłamów piaskowców i łupków, zdra­ dzieckich zapadlisk i gęstwą roślinności. Jedną z takich „dróg”, prowa­ dzącą ku Dolanie Konieczna, nazwano dawnej „Percią wściekłą” albo

3 Wzmianka o tym kamieniu znajduje się u Jarosza, Krajobrazy Polski i w paru przewodnikach. Skały Beskidu Sądeckieyo 87

Diabelskie Skały koło Łabowskiej Hali

Fot. A. Czarnowski 88 Adam Czarnowski

„Sosnowskiego” — na pamiątkę odkrycia jej uroku przez tego znanego autora przewodników. W dnach potoków pasma Radziejowej spotyka się niejednokrotnie progi skalne, bardziej odporne na niszczenie ławice piaskowca. Woda two­ rzy na nich malownicze kaskady. Do piękniejszych należą progi na Wielkiej Roztoce, częściowo zniszczone w latach powojennych na skutek eksploatacji kamienia na cele budowlane, lak to niestety nie przemyślana działalność człowieka niszczy, często niepotrzebnie, swoiste piękno kraj­ obrazu, na który składają się i formy skalne. Najpotężniejszy natomiast próg piaskowy znajduje się na potoku Sopotnickim. Woda tworzy tu 5-met;rową kaskadę, największą w Beskidzie Sądeckim, a drugą w Beski­ dach. W skale doskonale widać działanie niszczące wody, częściowo wcię­ cie w próg otraz iwymycie i wygładzenie piaskowca. Wodospad nazywany jest Sewerynówką i znajduje się cuż kok dróżki biegnącej wzdłuż potoku, którą idzie szlak niebieski (ok. 1 godz. od Szczawnicy). W znanym z uroku przełomie Dunajca pod Kłodnem obserwujemy szereg wychodni skalnych i głazów, które odpadły z podciętych przez wodę stoków. Nie mają one jednak ciekawszych form. Wyjątkową natomiast ciekawostką geologiczną w Beskidzie Sądeckim są występujące w irejonie Szczawnicy — Krościenka andezyty. Nie two­ rzą one wprawdzie efektownych kształtów, ale warto o nich wspomnieć z uwagi na wyjątkowe występowanie pośród jednolitego rodzaju skał — fliszu, budującego Beskid Sądecki. Andezyt jest skalą wulkaniczną koloru popielatego, z licznymi czarnymi ziarnami aimfibolitów. Umiejscowił się on na pobrzeżu Pienin na skute! pęknięcia skorupy ziemisKiej, co umożli­ wiło wvpłynięcie i .zakrzepnięcie. Z andezytu zbudowane jest kopulaste wzgórze Bryj arka nad Szczawnicą, a także występuje w paru miejscach na pd.-wsch. od Krościanka-Zawodzia. Tworzy on skałki prawie nie poroś­ nięte roślinnością. Naukowy opis tych skałek przedstawił St. Mr łkow- ski w książce pt. Andezyty okolic Pienin. Kończymy wędrówkę „szlakiem skał Beskidu Sądeckiego”, które są niemymi świadkami dziejów i przemian krajobrazu gór. Warto więc po­ święcić im w przyszłości więcej uwagi.

Adam Czarnowski Mont Maudit — filar bez odinrotu

Bardzo chłodny, pogodny ranek. Wysoki prawie do pasa trawa na łące mokra jest od rosy. Dolina rzeki Arvy, która zbiera swoje wody z wszy­ stkich spadających na stronę północna lodowców Mont Blanc, była cała w porannej mgle. Budzik nie był potrzebny, pierwsze promienie słońca przeniKały po­ marańczową płachtę namiotu. — Wstajemy? — Czy nie jest zbyt wcześnie? — zamamrotał sennie Lucek. To nic, że słońce już w namiocie, szóstej godziny chyba jeszcze nie ma. Niechętnie, ociągając się wypełzliśmy z namiotu, potykając się o sznurki od masztów. Lucek zabrał się sprawnie do przyrządzania śniadania, a ja, ziewajac, pakowałem skrzętnie przygotowany wieczorem sprzęt. Opuściliśmy pogrążony jeszcze we śnie obóz, choć słońce było już wysoko. Obóz rozbiliśmy obok grupy wspinaczy francuskich z G JMS — studenckiej organizacji alpinistycznej — na niewielkiej polanie leśnej, w pobliżu miejscowości Tacconaz. Nad obozem piętrzył się niebieski po­ pękany jęzor lodowca Tacconaz. Właśnie tędy, wśród zerw i seraków tego najniżej schodzącego obok Bossons lodowca masywu Mont Blanc, prowa­ dziła kiedyś zwycięska droga Horacego de Saussure na najwyższy szczyt Europy. Na szosie do Chamonix był już normalny ruch — .zaczął się jeszcze jeden pogodny dzień, jeszcze jeden dzień naszej alpejskiej przygody Na dolnej stacji kolejki linowej na 1’Aiguille du Midi było pusto. Czerwono malowany wagonik pionowo piął się w górę ponad zboczami zielonych rododendronów. Nie byliśmy już żółtodzióbami, chrzest alpejski przeszliśmy tego lata na lodowej ścianie Innominaty. Jej pierwszego przejścia dokonano około dziesięć lat przed ostatnią wojną światową, jednak jako droga lodowa, w porównaniu z drogami skalnymi, nie uległa dewaluacji z biegiem lat. Brak możliwości odwrotu, po przejściu pól lodowych w środku ściany, oraz duże niebezpieczeństwo z uwagi na lecące bez przerwy kamienie sta- 90 Ryszard Zawadzki

Mont Maudit — Przeklęta Góra Fot. L. Saduś wia ją tę 'drogę — na równi z drogami na .wschodniej ścianie Mont Blanc — w szeregu najpoważniejszych przejść alpejskich tego masywu. Następnym przejściem tego lata było pierwsze powtórzenie na północnej ścianie Aiguille Verte drogi Andre Contamina. Przejście tej 1100 metrów wyso­ kiej direttissimy północnej ściany było naszym wysokogórskim egzami­ nem, chęcią sprawdzenia i porównania sił z czołówką wspinaczy alpej­ skich. Obie te 'drogi robiliśmy wspólnie z Leszkiem Utrackim i Jurkiem Potockim, którzy już niejedno lato spędzili w Alpach. Teraz pusty wagonik wiózł mnie i mego towarzysza Lucka Sadusia. Chęć samodzielnego starcia się — bez pomocy rutyny partnerów — wzięła górę nad rozsądkiem. Na Aiguille du Plain zmieniliśmy wagoniki. Zniknęły .pola ciemnozie­ lonych rododendronów i ogromnych skalnych bloków. Pod nami był brudnoszary lodowiec, a w głębi ponura, lodowa ściana. Nisko w dole wąski łańcuch stopni wybitych w lodzie — ktos robił przejście drogi G. Rebuffata na północnej ścianie l’Aiguille du Midi. Chcieliśmy dzisiaj dojść na Col de la Fourche, przespać się w bivacco i jeszcze w nocy przejść przez Col de la Moore i pod wschodnią ścianą Mont Blanc, aby już o świ­ cie wejść w Filar Narożny. Mont Maudit — filar bez odwrotu 91

Było południe. Na rozmiękłym śniegu buty nasze głęboko grzęzły. Ota­ czała nas cisza, cisza świata skutego lodem. Monstrualne formy seraków, czyste i proste w konstrukcji. Ponad nami obelisk południowej ściany 1’Aiguilie du Midi o różowym granicie. Lodowy kocioł pomiędzy Mont Maudit a Mont Blanc du Tacul zwany przez Francuzów — zresztą nie bez racji — Circle Maudit, przywitał nas cieniem i mrokiem. Błękitne niebo przysłoniły od strony włoskiej ciemne, burzowe chmury. Przesuwały się z taką szybkością w naszym kierunku, jakby zależało im, aby nas dopaść przed schronieniem się w bivaccu. Z tego schronu startowało w lipcu 1961 r. na pierwsze przejście filara Freney sześciu młodych, 'ufnych w siebie i swoje umiejętności, alpini­ stów — zostało ich tylko dwóch. W miesiąc później z tego schronu Janek Długosz wraz z trzema Anglikami atakował po raz drugi filar Freney. Wygraliśmy. Zmęczeni wyścigiem siedzieliśmy na wygodnych łóżkach, dzieląc się pozostawioną przez poprzedników pomarańczą. Noc spędziliśmy w monotonnym rytmie padającego gradu i śniegu. Rano — pełna zima, kilkanaście centymetrów świeżo ispadłego śniegu pokryło okoliczne szczy­ ty i granie. Himalajska panorama — biały, nieskazitelnie czysty śnieg lśnił w promieniach słońca przedzierającego się przez mgłę. W dali profil wspaniałej, północnej ściany Grandes Jorasses. Wzniosłe piramidy Mont Blanc i Mont Blanc du Tacul wyłaniały się z białego morza. Wolno, na naszych oczach zmieniała się sceneria. W podmuchach wia­ tru poranne mgły gdzieś pierzchły, wyszło słońce. Ponieważ obecnięj po świeżym opadzie, pójście na Filar Narożny wydawało się czystym nonsen­ sem, zaczęliśmy szukać możliwości na południowych ekspozycjach. Mozę w ciągu dnia śnieg choć częściowo zniknie. Południowo-wschodnia ściana Mont Ma u dii. Bardzc rozległa — filary, żleby, ogromne kotły, kominy — tak szeroka i wielka jak kilka ścian nad Morskim Okiem w Tatrach, od Wołowej Turni aż po Cubrynę. Z przewodnikiem Yallota w ręku oglądaliśmy ścianę. Zaznaczone w nim były tylko dwie drogi włoskie, jedna prowadziła filarem z lewej strony wprost na wierzchołek, a druga c gromnym kuluarem. Obie dużej klasy, .były zrobione w latach trzydziestych. Ze względu na to, że prze­ wodnik wydany był w 1951 r., wydawało się nam rzeczą prawie niemożli­ wą, aby filar ograniczający z prawej strony kuluar, którym prowadziła jedna z włoskich dróg, nie miał przejścia. Tak więc decydując się na po­ łudniowo-wschodni filar Mont Maudit, nie mieliśmy absolutnie pewności, że przejście nasze będzie pierwsze. Środowiska, zawody mają swój, dla nich tylko zrozumiały, żargon. Mają go też alpiniści. Wieczorem, nasz dialog na skailnej galeryjce przy schronie wydawałby się na pewno dziwny postronnemu słuchaczowi. — „No co? Kosimy?” — „Gdzie?” — „A tam! A wiesz, że to będzie pierwsze?” — „Nie wiem. Warto jednak ugryźć.” — „A co będzie, jak się 92 Ryszard Zawadzki

Na pd.-wsch. filarze Mont Maudit Fot. R. Zawaazki załamie?” — „Damy radę zjechać albo uciec dc lewej względnie prawej depresji.” Godziny biegną wolno, bardzo wolno. Wysoko nade mną, Lucek w po­ zycji nierealnej usiłuje ulokować hak. Jestem mu wdzięczny, mogę teraz odpocząć, zorientować się, gdzie jesteśmy. Nie lubię się wspinać jako dru­ gi na linie. Boję się o niego i o siebie. Mam wtedy .zbyt wiele czasu. To, Mont Maudit — filar bez odwrotu 93 co on robi, wydaje się takie trudne i takie nadludzkie. Gdy idę pierwszy, jestem odpowiedzialny za niego. Starannie szukam stopni i chwytów, do­ bieram takie stanowiska, aby mógł odpocząć, biję haki, aby mu pomóc przejść trawers. Wiem, co znaczy dla niego dobrze wbity przeze mnie hak. Nareszcie ma stanowisko. — Ściągam! — woła z góry Szybko, prawie cały czas za pomocą liny, pnę się w gó^ę. Piękne są te pionowe, granitowe ciosy. Im piękniejsze, tym bardziej trudne. Doszedłem do stanowiska i chwila zastanowienia jest dla mnie chwilą wypoczynku. Którędy dalej? Pionowe płyty, bez rzeźby, nakryte skalnymi okapami. Jedyną możliwością dostania się ponad nie jest wąski komin z lewej strony, z początku znacznie przewieszony. Nim pójdzie dalsza droga. Zadzieram głowę, ale nie widzę jego końca. Kominem tym powinniśmy wyjść na szczyt ściany czołowej filara. Aby się tylko nie „za­ pchać”! Tam, gdzie się „zapchamy”, tam będzie musiała biec nasza droga. Nie widzę śladów, aby przed nami szedł tędy jakiś zespół. Jedynie na pierwszych wyciągach widzieliśmy hak ,z pęrlą, świadczący o wycofaniu się poprzednich zespołów. W tych warunkach każdy krok dalej, każdy wyciąg wyżej, ogranicza możliwość wycofania się ze ściany. W pewnym momencie jedyną ucieczką będzie wierzchołek. Tymczasem, wspinając się, nie zauważyliśmy chmur rosnących wokoło. Znowu załamywała się pogoda. Sąsiednie szczyty są już niewidoczne! W tej chwili nie potrafimy się cieszyć przejściem najtrudniejszej części drogi, kilkuset metrów wysokiej ściany czołowej. Lucek iprzygrzał na „bu­ tanie” menażkę wody, rozpuścił w niej paczkę głukovitu i cytrynę. Zaczyna sypać gęsty śnieg. Skała wytopiona w poprzednim dniu znów pokrywa się białą warstwą śniegu, a zacięciami i depresjami zaczynają lecieć drobne lawiny pyłowe. Nie mamy wyboru — przed nami skalno- -śnieżna grań. Śnieg, iak Twardy rano, zamienia się w mokrą papkę. Niewysoki uskok skalny, małe pole lodowe, dalej ostra jak brzytew grańka lodowa. Nie lubię się wspinać po tych ostrych, przepaścistych na obie strony graniach. Ciemności przerywają definitywnie wspinaczkę. Na wąskich, oczyszczonych ze śniegu półkach układamy śpiwory. Nasz pierwszy na drodze biwak. Pod śpiwory — dla lepszej izolacji — ułoży­ łem linę, plecak, skafander — nie miebśmy materacy pneumatycznych. Ten luksus zbyt wiele ważył, aby go wziąć na wspinaczkę. Na maszynce butanowej przygrzałem kakao i rozpuściłem w nim śnieg. Lucek już śpi. Przykryty płachtą igelitową, leżę w śpiworze, jest mi •ciepło, można by powiedzieć nawet wygodnie, gdyby nie sprzączki od plecaka. Jak będzie jutro? Ile spadnie śniegu przez noc, jak daleko do grani szczytowej? Budzi mnie tubalny głos Lucjana. Kilka łyków gorącej herbaty, paczka „Krakusków” i już po śniadaniu. Szybko! Szybko! Kontynuujemy wspi­ naczkę przerwaną nocą. Grubość warstwy świeżo spadłego śniegu wzrasta 94 Ryszard Zawadzki z minuty na minutę. Pod nim twardy lód, który staje się coraz oardziej stromy. Spod nóg usunęła się nam deska śnieżna. Wkręcamy mozolnie igły lodowe... To dobra rzecz te metalowe wkręty. Staję Luckowi na ple­ cach, potem... role sie zmieniają. Nie! Tędj nie puści nas! Może od prawej strony będzie łatwiej? Niebieska, przewieszona lodowa ścianka. Chwyt na karabinki, zaczepiony o koluszika igieł, ułatwia przejście Na ciele czuję zimny kompres, Z górnych pól lecą małe lawiny pyłowe. Ze .stożkiem śnie­ gu na głowie, wyglądam ponad przewieszkę. Stromy lodowy stok, ograniczony bardzo wysokim nawisem. Tak, to grań szczytowa. Ale jak wydostać się na ten nawis? Czy znów za pomocą haków wbitych w lód? Może będzie w nim jakaś luka? Wśróc tych pozor­ nie gładkich lodów nie ma idealnych form, są deformacje, pęknięcia, .które skrzętnie wyko: zy, stu jemy. Na grm: wstrząsa nami potężny, zimny wiatr. Mgła tak gęsta, że lepka. Dwa dni temu, oglądając ścianę z bivacco na Col de la Fouirche widzie­ liśmy, że od miejsca, gdzie filar nasz wychodzi na grań szczytową Mont Maudit, do samegu szczytu było najwyżej kilkadziesiąt metrów różnicy poziomów. No tak, ale wtedy była piękna, słoneczna pogoda. Na odcinku grani pomiędzy Mont Maudit a Mont Blanc du Tacul zgi­ nął w 1957 r. Groński oraz dwaj Jugosłowianie. Na stokach Mont Bianc du Tacul. podczas poszukiwania. Grońskiego, zginął Wawrzyniec Żuławski. Z grani tej, po świeżym opadzie i we mgle, nie ma odwrotu! Zgodnie decydujemy się na wykopanie jamy w śniegu i założenie bi­ waku o godzinie pierwszej po południu. To, co w innych warunkach, w innych górach byłoby nonsensem, teraz jest koniecznością. Wykopa­ nie jamy nie przyszło łatwo, byliśmy po półtora dnia ciężkiej wspinaczl j na wysokości ok. 4400 metrów,. Lucek, nie posiadając płachty igelitowej, ułożył sie wewnątrz jamy. Usypany z świeżego śniegu .stożek powoli zasłaniał inasz otwór... * 5fc *

Teraz, gdy śnieg lśnił milionami świetlnych refleksów, gdy słońce zwy­ cięsko przebijało się przez ciemny pułap chmur, nie było. czasu na zasta­ nawianie się. Po osiemnastogodzinnym, prawie nieruchomym oczekiwa­ niu na rozpogodzenie się, oczekiwaniu jutra, opuściliśmy nasz lodowy schron. Na zewnątrz, pomimo słońca, było bardzo zimno. Mokre ubranie i skafander natychmiast nam tężeje na mrozie. Zimne, ranne słońce jest krótkotrwałe— wiemy już o tym. W południe horyzont zasłoni się znów ciężką, niepr.zeji zystą kurtyną. Ślady nasze zniknęły w białym całunie Tb, co wczoraj było szczytem, dzisiaj jest kilkumetrowym lodowym serakiem. Zapadając się po kolana w sypkim śniegu, doszliśmy na skalisty wierz­ chołek Mont Maudit. Mont Maudit — filar bez odwrotu 95

Mont Maudit — widok z lodowca Brenva. Linią przerywaną zaznaczono drogę filarem pd.-wsch., którą w dniach 5 i 6 sierpnia 1963 po raz pierwszy nrzeszli L. Saduś i R. Zawadzki. Miejsce Diwaku zaznaczone jest trójkątem

F o t. R. zawadzki

Którędy dalej? Pod nami ogromna płaszczyzna Col de la Brenva. Tuż, tuż, po drugiej stronie przełęczy Mont Blanc wydaje się nierealnie daleko. Decyzja była obustronna, zejść na Col de la Brenva, a stamtąd — ohoć nie znaną trasą — zejść na Grand Plateau. Z dołu zdaje się to łatwe, pra­ wie bez trudności, przy schodzeniu często stanowi problem. Po dwóch i pół dniach .zobaczyliśmy znów ludzi, podchodzących naj­ łatwiejszą trasą do bivacco Yalld^a. 96 Ryszard Zawadzki

Stanowisko w dolnej partii filara Mont Maudit wśród pionowych granitowych ciosów

Fot. R. Zawadzki

W pustym już schronisku Grand Mullets przyjął nas bardzo uprzejmie jego kierownik. Po zdjęciu butów i mokrej odzieży, najważniejszą była konfrontacja naszej drogi z nowym wydaniem przewodnika Vallota. W przewodniku nie miała jeszcze swego numeru ani opisu! W chwilę po nas do schroniska weszła znajoma czwórka włoskich wspinaczy. Z nimi wspólnie spędziliśmy noc w biw cco na Gol de la Four- che. Mieli robić ostrogę Brenvy na wschodniej flance Mont Blanc. Myślę- Mont Maud.it — filar bez odwrotu 97 liśmy, że dawno skończyli drogę i są już w dolinacn. Tymczasem burza śnieżna, która złąpała nas po ukończeniu skalnej partii filara, ich dopadła na ogromnych polach lodowych wschodniej ściany. Gęsta mgła odebrała im możliwość jakiejkolwiek orientacji. Byli bardzo mili i weseli. Po kilkugodzinnym pobycie, opuściliśmy gościnne dla nas schronisko. Padał deszcz, w górze na pewno znów śnieg. Nad lodowcem unosiły się strzępy chmur. Białymi śladami wśród brudnego śniegu szybka zbiegliśmy w dół. Nad nami czerwony helikopter, jak ogromna apokaliptyczna ważka. Po­ gotowie! Jeden z tej czwórki nie zejdzie sam Jego .czarne stopy wymagają natychmiastowe] pomocy lekarskiej. Na środkowym odcinku lodowca Les Bossonis grupa ...nastolatków stawia pierwsze kroki, wyrąbuje w lodzie stopnie.

Ryszard Zawadzki

7 Wierchy t. XXXIII Jaskinie Gór Świętokrzyskich

W roku 1954 K. Kowalski [19] opublikował trzeci tom inwentarza jaskiń polskich, w którym opisał siedem znanych wówczas na terenie Gór Świętokrzyskich jaskiń. Od tego czasu stan znajomości tego regionu uległ znacznej zmianie. Badania speleologiczne, prowadzone głównie przez gro­ tołazów kieleckich oraz studentów 'Wydziału Geologii Uniwersytetu War­ szawskiego, przyniosły wiele interesuj ących odkryć. Poznano ogółem po­ nad 50 jaskiń i schronisk podskalnych, z których część uległa jednak zniszczeniu. W sumie więc znamy obecnie w Górach Świętokrzyskich 45 jaskiń. W niektórych z nich, jak np. w opisanej przez K. Kowalskiego Jaskini Zbójeckiej w Łagowie, odkryto nowe korytarze o 120-metrowej długości. Poza działalnością odkrywczą grotołazów, w ostatnich latach jaskinie Gór Świętokrzyskich stały się miejscem intensywnych badań naukowych, prowadzonych głównie przez przyrodników z Kielc, Wrocławia, Krakowa i Warszawy. Wyniki tych badań zostały przedstawione na zorganizowa­ nym przez Kieleckie Towarzystwo Naukowe w 1963 r. pierwszym ogólno­ polskim seminarium speleologicznym. Celem niniejszego szkicu jest podsumowanie dorobku ostatnich badań speleologicznych w jaskiniach Gór Świętokrzyskich1.

PRZEGLĄD DOTYCHCZASOWYCH BADAN

Region świętokrzyski jest prastarym ośrodkiem górniczym i hutni­ czym. W okresie neolitycznym pod Ostrowcem świętokrzyskim eksploa­ towano krzemienie wieku jurajskiego, a nieco później w pobliżu Nowej Słupii wytapiano rudę żelaza. Tak wczesna eksploatacja naturalnych su­ rowców mineralnych świadczy o dobrym rozpoznaniu Gór Święto­ krzyskich.

1 W lecie 1964 r. uczniowie Technikum Geologicznego z Krakowa odkryli 200 m jaskinię o niezwykle bogatej szacie naciekowej. Jaskinia, której odkrywcy nadali nazwę „Raj”, jest największą i najpiękniejszą jaskinią Gór Świętokrzyskich. Wstęp­ ne badania geologiczne przeprowadził dr R. Gradzińskii. Jaskinie Gór Świętokrzyskich 99

Główny szczyt MiedzianKi (widok z zach. szczytu) Fot. B . W . W ołoszyn

W XIV wieku, a może nawet wcześniej, zaczęto już eksploatować miedź w okolicy Chęcin [18], Ponieważ złoża te w Górach Świętokrzyskich mają charakter krasowy [32], zatem jest wielce prawdopodobne, że pierw­ szymi „grotołazami” byli małopolscy żupnicy. O ich bytności w jaskiniach świadczy m. in. szyb wykuty w jaskini Piekło pod Skibami, zniszczona kilka lat temu na Ołowiance sztolnia, doprowadzająca do sporej komory krasowej oraz — wprawdzie stosunkowo niedawne — ślady eksploatacji miedzi w jaskiniach Miedzianki. W 1778 r. dwaj górnicy chęcińscy pokazali dyrektorowi górniczemu Stanisława Augusta J. P. Carosiemu [i] marmurową grotę koło Chęcin. Była to zapewne jaskinia Piekło pod Skibami. Dokładniejsze wzmianki poświęcone jaskiniom Gór Świętokrzyskich pochodzą z pierwszej połowy XIX w. Na szczególne podkreślenie zasłu­ guje, pochodzący z 1829 r. opis A. Ujazdowskiego [41] jaskini, którą dziś nazywamy Górną na Kadzielni w Kielcach- Opis ten, z niewielkimi zmia­ nami, przedrukował W. Siarkowski [34] w 1874 r. Z dawnych danych 'wno­ sić można, że jaskinia ta posiadała około 10 m długości i była niewielkim systemem odprowadzającym wody ze wzgórza Kadzielnia w kierunku pół­ nocno-wschodnim. W ostatnich latach większa część jaskini tej uległa zniszczeniu. W 1874 r. H. Święcicki [40] w opisie gór południowo-zachodniej części Królestwa Polskiego wymienia z regionu świętokrzyskiego jaskinię na

7* 100 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

•Kadzielni oraz Piekło pod Skibami. Nieco później, w 1878 r., w pierw­ szym polskim spisie jaskiń, A. Gruszecki [15] wymienia Jaskinię Górną na Kadzielni, Zbójecką w Łagowie i Piekło pod Skibami. W Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego [38] w lalach 1894 i 1897 zostały wymienione jaskinie Zbójecka w pobliżu Łagowa i Piekło pod Chęcinami. Na początku XX wieku jaskiniami świętokrzyskimi zainteresowali się głównie geologowie i archeologowie. W 1903 r. Kadzielnię odwiedza J. Sioma [36] i opisuje zniszczoną później jaskinię, która zapewne miała ok. 30 m długości. Znajdowała się ona w pd.-zach. ścianie skałki kadziel- nieńskiej, a w jej korytarzach były m. in. nacieki typu krystalicznych szczotek. 16 lipca 1904 r. [29] odkryta została na Kadzielni Jaskinia Jeleniowska. W tym samym roku K. Kozikowski [22] opublikował z niej fotografię szaty naciekowej oraz notatkę, z której dowiadujemy się, że istniały w 1904 r. na Kadzielni 3 jaskinie: Jeleniowska, Górna na Kadzielni, zwana „Diablą Dziurą” i omówiona wyżej jaskinia opisana przez J. Siamę. Ostatnia z nich została odkryta koło 1900 r. Z notatki tej dowiadujemy się ponadto, że w pokrywie dna nowo odkrytej jaskini znajdowano liczne szczątid ssa­ ków, a m. in. kości jelenia i człowieka. W 1905 r. S. J. Czarnowski [9] wymienia Jeleniowską na Kadzielni i podaje, że znalezione zostały w niej kości ludzkie. Ponadto wspomina o jaskini Piekło pod Skibami. Później przez wiele lat Jaskinia Jeleniowska, wprawdzie mocno znisz­ czona, będzie wymieniana jako jedyna i bodaj największa atrakcja speleo­ logiczna regionu świętokrzyskiego. Tak np. omawia ją w 1911 r. D. So- bolev [39], choć ponadto wspomina o kilku innych próżniach krasowych Kadzielni. W 1912 r. P. Przesmycki [31] pisze, że Jaskinia Jeleniowska została zniszczona, co — jak sie okazuje — jest wiadomością fałszywą. Ponadto autor ten daje wierny opis wstępnych korytarzy Zbójeckiej w Łagowie, nie istniejącej już jaskini w Czarnowie koło Kielc oraz sztol­ ni w Marzyszu. Jaskinię Jeleniowską na Kadzielni również w 191,2 r. opisuje T. Dybczyński [13], a w 1913 r. S. Lencewicz [23], który ponadto wymienia Zbójecką w Łagowie i jaskinię w Czarnowie. Na podstawie badań prowadzonych przed pierwsza wojną światową ukazały się również inne opisy jaskiń Kadzielni w Kielcach. Wspomnimy tu o pracy J. Siomy [36], opublikowanej w Moskwie w 1917 r., gdzie autor , omawia 2 jaskinie (Górną i Jeleniowską) oraz kilka komór krasowych. Ponadto wymienia on z tych jaskiń szczątki ssaków, a wśród nich kości łosia oraz fragmenty szkieletu człowieka. W oparciu o starą literaturę w 1922 r. J. Siemiradzki [351 wspomina o jaskini w Kadzielni. Po pierwszej wojnie światowej w przewodniku po Górach Świętokrzy­ skich T. Dybczyński [14] w 1923 r. dymienia jaskinię na Kadzielni i Zbó­ jecką w Łagowie, a E. L. Kiezahiiuwski [18] w 1926 ir. opisuje kości noso- Jaskinie Gór Świętokrzyskich 1 0 1

Skałka Geologów Fot. B. W. W ołoszyn rożea włochatego, pochodzące zapewne z Jeleniew,skiej lub innej próżni krasowej na Kadzielni. Nowy okres badań speleologicznych związany jest z działalnością geo­ logiczną Jana Czarnockiego. W pracy opublikowanej w 1931 r. J. Czar­ nocki [4] wspomina na. in. o plejstoceńskiej faunie z jaskiń Kadzielni i wy­ mienia leminga, nosorożca i renifera. Rok później autor ten [5] w obszer­ nym szkicu dotyczącym osobliwości skalnych w Górach Świętokrzyskich dokładniej opisuje jaskinię Piekło pod Skibami, Zbójecką w Łagowie, Piekło pod Małogoszczą, jaskinie Kadzielni oraz słynną z powierzchnio­ wych form krasowych Górę Zelejową pod Chęcinami. W 1933 r. R. Danysz-Fleszarowa [12] w spisie jaskiń krajowych wy­ mienia 6 jaskiń w Górach Świętokrzyskich. Są to: jaskinie na Kadzielni, w Łagowie, Czarnowie, Piekło pod Skibami oraz kilka mniejszych w Bu­ dach i wąwozie Podwale koło Klimontowa. Niektóre z tych jaskiń uiegły później zniszczeniu. Wzmianki o jaskiniach świętokrzyskich znajdują się rewnież w prze­ wodniku po tym regionie S. Kowalczewskiego [18] we wszystkich wyda­ niach, które ukazały się od 1935 do 1961 r. W okresie powojennym jaskinie Gór Świętokrzyskich stały się — dzię­ ki swej osobliwości — przedmiotem starań zmierzających do objęcia ich ochroną. Już we wrześniu 1945 r. na XIX Zjeździe Państwowej Rady 1 0 2 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbiyniew Wójcik

Ochrony Przyrody E. Massalski [25], Z. Czubiński [10] i W. Szafer [11] występują z projektem ochrony wielu jaskiń tego masywu, a m. in. Piekła pod Małogosizczą, Kadzielni w Kielcach, Czerwonej Góry pod Chęcinami, Góry Miedzianki. Podczas zjazdu członków Instytutu Badań Regionalnych w Kielcach J. Czarnocki [6] prowadzi wycieczkę na Kadzielnię, gdzie oma­ wia historię rozwoju jaiskiń tego regionu. Ten sam autor [7, 8] jeszcze dwu­ krotnie wraca do tych zagadnień w 1948 r., opowiadając się za ścisłą ochroną jaskiń znajdujących się na terenie Kielc. Zagadnienie ochrony jaskiń, zwłaszcza na Kadzielni, poruszone zostało również m. in w pracy S. Jarosza [16] w 1951 r. i E. Massalskiego [26] w 1952 r. W 1954 r. J. Czarnecki [2] opisał kilka jaskiń zachodniej części Gór Świętokrzyskich, a m. in. dwie jaskinie pod Małogoszczą (Piekło i Pie­ kiełko), jaskinię w Ołowiance oraz Piekło pod Skibami. W tym samym roku ukazał się inwentarz K. KowalsKiago [19], w którym zostało opisa­ nych 7 jaskiń (Piekło pod Skibami, Piekło pod Małogoszczą, Jaskinia w Kadzielni Górna i Dolna, Łagowska, Wysoka i Bania w Podgrodziu). Z najnowszej literatury na podkreślenie zasługuje m. in. artykuł R. Czarneckiego [3], opublikowany w 1957 r. i opisujący jaskinię w Sudole koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Zagadnieniom krasowym tego regionu poświęcony został również, opublikowany w tym samym czasie artykuł A. Baszczyńskiego [24]. Genezę krasową złóż miedzi na Miedziance omówił Z. Rubinowski [32], a Z. Kotański [17] w przewodniku geologicznym na­ kreślił główne rysy krasu i jaskiń Gór Świętokrzyskich. Kilka notatek poświęconych faunie jaskiń opublikował B. W. Wołoszyn [42, 43, 44], który ponadto prasie kieleckiej podał wiele materiału dotyczącego nowych od­ kryć speleologicznych 2. K. Scheneich [33] w 1959 r. opisał — ostatnio zniszczoną — jaskinię w Ołowiance z zach. części Pasma Chęcińskiego, a Z. Wójcik [45, 46] opu­ blikował kilka notatek o aktualnych pracach odkrywczych i ochronie jaskiń w regionie świętokrzyskim. Najnowsze badania naukowe jaskiń regionu świętokrzyskiego zostały przedstawione na seminarium speleologicznym Kieleckiego Towarzystwa Naukowego, które odbyło się na przełomie maja i czerwca 1963 r. Bezpo­ średnio z Górami Świętokrzyskimi związane były następujące referaty: 1) K. Kowalski: Badania paleozoologiczne osadów jaskiniowych; 2) E. Sa- nocka-Wołoszyn: Uwagi nad rozmieszczeniem i ekologią pająków (Ara-

2 B. W. Wołoszyn: lł Śmierć jaskini, „Świętokrzyskie Za i Przeciw” nr 42, War­ szawa 1959, 2) W obronie jaskini, „Sztandar Młodych”, nr 295, Warszawa 1959; 3) My jesteśmy grotołazi, „Świętokrzyskie Za i Przeciw”, nr 15, Warszawa 1959; 4) Podziemny świat Łysogór, „Słowo Ludu” nr 49, Kielce 1959; 5) Nietoperze naszych gór, „Słowo Ludu”, nr 62, Kielce 1961; 6) Jaskinie Kadzielni, „Słowo Ludu — Maga­ zyn Niedzielny”, nr 106, Kielce 1961; 7) W skalnych urwiskach Kadzielni, „Słowo Ludu — Magazyn Niedzielny”, nr 135, Kielce 1962. Jaskinie Cór Świętokrzyskich 103

neae) z jaskiń Gór Świętokrzyskich; 3) Z. Rubinowski: Znaczeni? krasu w dawnym górnictwie kruszcowym; 4) H. Majchert: Geneza i wiek osa­ dów ilastych wypełniających zagłębienia krasowe okolic Ostrowca Świę­ tokrzyskiego; 5) B. W. Wołoszyn: Badana nad nietoperzami z jaskiń Gór Świętokrzyskich. Na powyższym seminarium nie były referowane, zgłoszone do druku prace S. Kozłowskiego, J. Radwana i Z. Wójcika o genezie jaskiń na Ka­ dzielni („Ochrona przyrody”; oraz praca E. Mycielskiej-Dowgiałło m. in. 0 formach krasowych Wyżyny Sandomierskiej („Prace geograficzne PAN”). Działalność naukowa, jak i turystyczno-odkrywcza niejednokrotnie znajdowała swój oddźwięk zarówno w prasie fachowej [21, 27], jak 1 w prasie codziennej3.

WARUNKI GEOLOGICZNE ROZWOJU JASKIŃ

Rozwój jaskiń uzależniony jest od wielu czynników. Głównymi z nich są: sytuacja geologiczna krasowiejącego kompleksu skalnego, rozmiar de­ niwelacji pomiędzy grzbietami górskimi i dnami dolin oraz charakter roz­ woju geomorfologicznego terenu krasowego. Na obszarze Gór Świętokrzyskich istnieją bogate pokłady skał, w któ­ rych mogą powstawać jaskinie. Są to głównie cołożone w jądrze paleo- zoioznym masywu świętokrzyskiego wapienie i dolomity 'wieku dewoń- skiego oraiz znajdujące się na obrzeżeniu mezozoicznym gór wapienie środkowego triasu i górnej jury. Wapienie dewońiskie tworzą wyraźnie grzbiety, zwłaszcza w zachodniej części Gór Świętokrzyskich. Na szczególne podł reślenie zasługuje m. in. Pasmo K aiazAlniańskio, którego szczyty znajdują się kilkadziesiąt me­ trów nad dnami okolicznych dolin Sufragańca i Silnicy. Skaliste wapienie tego pasma w większości mają charakter rafowy, dzięki czemu na wzgó­ rzach Wietrzni, Cmentarnej i Kadzielni znajduje się największe nagro­ madzenie jaskiń w całym regionie świętokrzyskim. W Paśmie Chęcińskim występują również wapienie koralowe wśród skał dewońskich, dzięki czemu wzgórza wznoszą się niekiedy ponad 100 m nad okolicznymi dolinami. Najznaczniejsze wyniesienie tworzy Góra Zam­ kowa ;w Chęcinach (356 m), kopulasta Miedzianka (358 m), Ołowianka,

3 Nową jaskinię odkryto pod Kadzielnią, „Express Wieczorny”, nr 15, Warsza­ wa 1962; 2) Udana wyprawa grotołazów na Miedziankę, „Kurier Polski”, nr 6, War­ szawa 1958; 3) Cmentarzysko nietoperzy, „Kurier Polski” z 24. 11. 1959; 4) W grotach Miedzianki i Okrąglicy, Kieleccy grotołazi wyruszyli na pierwsze wyprawy, „Sło­ wo Ludu”, nr 305, Kielce 1957; 5) Ludzie z królestwa nietoperzy „Słowo Ludu” z 13. 1. 1958, Kielce; 6) Brawo grotołazi, „Słowo Ludu”, nr 242, Kielce 1959; 7) K ło­ poty kieleckich grotołazów, „Słowo Ludu” z lipca, Kielce 1958. 104 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

Wzgórza Skibskie i Zelejowa. Na iwzgórzach tych rozwinęły się powierzch­ niowe formy krasowe, a w ich wnętrzach jaskinie. Podkreślić należy, że jedna z jaskiń powstała w zlepieńcach permskich na Górze Czerwonej w Paśmie Bolechowickim. W wapieniach wieku mezozoicznego z terenu Gór Świętokrzyskich znamy niewiele jaskiń. Większość z nich zasługuje raczej na miano komór krasowych oraz schronisk podskalnych. Wszystkie jaskinie powstały w do­ linach, gdzie większe rzeki płyną przez wapienie górnej jury. W takich warnikach znajdują się jaskinie w okolicy Bałtowa i Podgrodzia pod Ostrowcem Świętokrzyskim, Tokarni koło Chęcin oraz pod Małogoszczą. Na terenie Gór Świętokrzyskich znane są również jaskinie, powstałe w glinkach lessowych nawianych podczas epoki lodowej. Dwie z nich znajdują się w okolicy Ostrowca Świętokrzyskiego. Ich obecność śwdadczy 0 Intensywnym rozwoju zjawisk krasowych w czwartorzędzie. Z dotychczasowych badań nad rozwojem geomorfologicznym Gór Świę­ tokrzyskich, prowadzonych przez J. Czarnockiego [4] i S. Kozłowskiego, J. Radwana i Z. Wójcika (praca w druku) wynika, że dogodne warunki klimatyczne do rozwoju zjawisk krasowych istniały w regionie święto­ krzyskim w trzeciorzędzie. Krasowa rzeźba wczesnotrzeciorzędowa prze­ trwała zwłaszcza w zach. części gór. W tym czasie powstały słynne żebra 1 leje krasowe Kadzielni. Natomiast wszystkie jaskinie tego wzgórza po­ wstały w młodszym trzeciorzędzie. Wilgotny i ciepły klimat tego okresu sprzyjał bowiem intensywnemu wietrzeniu wapieni zarówno na po­ wierzchni, jak i w głębi skał. Brak osadów pochodzenia północnego w po­ krywie den jaskiniowych zdaje się wskazywać, że wszystkie większe jaskinie Gór Świętokrzyskich powstały przed czwartorzędem. W czwartorzędzie klimat w Górach świętokrzyskich uległ ochłodzeniu, a niemal wszystkie obniżenia zostały pokryte dwukrotnie lodowcanr skan­ dynawskimi. Mimo zmiany warunków, istniejące już jaskinie nie zostały zniszczone przez potoki wypływające spod ladolodu. Sądząc z analizy form krasowych Kadzielni czy Miedzianki należy w ogóle wykluczyć znaczniejsze deformacje przedcz wartorzędowego krajobrazu. Nieznaczne zmiany rzeźby widoczne są jedynie iw przełomach większych rzek (np. Bo­ brzy koło Sitkówki), gdzie w dawnych lejach krasowych została osadzona morena. W umiarkowanym klimacie, panującym współcześnie na terenie Gór Świętokrzyskich, zjawiska krasowe rozwijają się głównie w dolinach rzek w terenach wapiennych. Tak np. wody rizeki Kamiennej pod Bałcowem koło Ostrowca Świętokrzyskiego wciągane są dc podkorytowych jaskiń [24], Podkreślić musimy, że w Górach świętokrzyskich nie należy spodzie­ wać się itak rozległych jaskiń jak w Tatrach czy Sudetach. Masyw ten bowiem nie był nigdy wysoko wyniesiony a najbardziej dogodne warun­ ki wietrzenia w górnym trzeciorzędzie trwały tu zbyt krótko. Jaskinie Gór Swiętukrzyskich 105

FAUNA JASKIŃ

Ponieważ jaskinie Gór Świętokrzyskich są na ogół niewielkich roz­ miarów, żarem warunki specyficznego mikroklimatu podziemnego wy­ stępują zaledwie w kilku z nich: Zbójeckiej w Łagowie, Na Wietrzni, Przy Cmentarzu oraz Szczelinie Wschodniej i Ziwaliskowej na Kadzielni. Wśród tych jaskiń jedynie Zbójecka posiada naturalny otwór. Pozostałe nato­ miast stanowiły naturalne komory krasowe, które zostały otwarte w cza­ sie eksploatacji wapieni w kamieniołomach. W jaskiniach tych nie było warunków, dogodnych do zadomowienia się zwierząt przystosowanych cał­ kowicie dc podziemnego trybu życia, tzn. t r o g 1 o b i o t ó w. Troglobioty występują jedynie w Jaskini Zbójeckiej. Są to: pająk Porrhomma eregia Simon 4, chrząszcz Cholew agilis b i owad bezskrzydły Arrhopalites pygmaeus 6. Liczniejsza jest w jaskiniach świętokrzyskich grupa troglofili, tzn. zwierząt chętnie zasiedlających jaskinie, ale mogących zyć także w innych środowiskach zbliżonych do podziemnych. Są to: pająki Nesticus cellula- nus (Ql.), Lepthyphantes nebulosus (Sund.), Lepthyphantes leprosus (Ochlert), Porrhomma convexum (Wester.), Porrhomma pallidum (Jack­ son), Meta mariane (Scop.) i Meta menardii (Latr.) oraz owad bezskrzydły Onychiurus armatus. Najliczniejszą grupę stanowią t r o g 1 c,k.se.n y, tzn. przypadkowi lub dresow i mieszkańcy ja skini. Do tej grupy zaliczono 28 gatunków pająków. a m. in. Lepthyphantes flavipes (BI.), Centromerus sylvaticus (BI.), Phol- cus opilionoides '(Schranj). Spotkać tu można także owady bezskizydłe Hei eromurus nitidus, równonoga Porcelio scaber Latr., ślimaka Gyraulus crista. Ponadto w pobliżu otworów są niekiedy dżdżownice, a w liściach i pod kamieniami wije, roztocza, korsarze i in. Stwierdzone zostały tu również w czasie zimy liczne owady Scoliopyteryx hbatrix} Venessa io, Triphosa dubitata o^az komary i muchy. W kilku jaskiniach, jak również w sztolni na Miedziance B. W. Woło­ szyn [44] opisał zimowe kolonie nietoperzy, wśród których jest 10 gatun­ ków: gacek wielkouch (Plecotus qu~itus L.), gacek szary (Plecozus austria- cus Fischer), mapek (Barbastella barbastellus), nocek duży (Myotis myotis Borkh.), nocek Bechsteina M yotis Bechsteini Kuhl), nocek wąsatek (Myo­ tis mystacinus Kuhl), nocek rudy (Myotis daubentoni Kuhl), nocek Nat- terera (M yotis nattereri Kuhl), nocek fydkowłosy (Myotis dasycneme Boie) i mroczek późny (Eptesicus serotinus Schreb.). Z wymienionych powyżej nietoperzy, nocek Bechsteina jest niezwykle

4 Wiadomości o pająkach zasiedlających jaskinie czerpaliśmy ze znajdującej sic w druku pracy mgr E. Sanockiej-Wołoszyn pt. „Uwagi nad rozmieszczeniem i eko­ logią pająków (Aeaneae) z jaskiń Gór Świętokrzyskich”. 5 Chrząszcze oznaczone zostały przez dra W. Szymczakowskiego. 6 Owady bezskrzydłe oznaczył prof. dr J. Stach. 106 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

Gacek wielkouch (Plecotus auritus L.) Fot. B. W . W ołoszyn rzadki na terenie Polski. Dotychczas bowiem zostało znalezionych za­ ledwie osiem okazów tego gatunku. Gacek wielkouch przebywa zarówno w zachodniej (Miedzianka), jak i wschodniej (Zbójecka w Łagowie) części gór. Natomiast — stwierdzony w jaskini na terenie Kielc — gacek szary Jaskinie Gór Świętokrzyskich 107

na terenie Gór Świętokrzyskich posiada najdalej na pn.-wsch. wysunięte stanowisko na całym obszarze siwego występowania. Podkreślić należy, że zwierzęta zamieszkujące jaskinie świętokrzyskie wykazują słabe przystosowanie do życia pod ziemią. Nawet gatunki uwa­ żane za troglobiotyczne musiały zasiedlić się stosunkowo niedawno, może na yet pod koniec plejstocenu. Wskazywałby na to słaby zanik pigmentu i obecność oczu. Brak stałych zbiorników wodnych wyklucza istnienie fauny wodnej, która w jaskiniach środkowej Europy tworzy zespół .najbardziej .przysto­ sowany do środowiska jaskiniowego i reprezentowany jest przez gatunki endemiczne. Nie udało się również stwierdzić studniczków, onirno że pokrewny im raczek, kiełż zdrojowy (Gammarus pulex), jest częsty w .wy­ wierzyskach krasowych.

OPIS WAŻNIEJSZYCH JASKIŃ

Wśród 45 (rys. 1) obecnie istniejących na terenie Gór Świętokrzyskich jaskiń, jedynie kilka posiada ponad 50 m długości. Jaskinie ite, jako obiek­ ty o dużych .walorach naukowych i turystycznych, omówimy .w niniej­ szym przeglądzie. Ponadto przedstawimy opisy kilku mniejszych jaskiń i sch] onisk podskalnych, .zasługujących na uwagę ze względów nauko­ wych, dydaktycznych i krajobrazowych. W niżej podanym opisie pomijamy dokładną charakterystykę łych jaskiń, które zostały umieszczone w inwentarzu K. Kowalskiego [19]. Nie­ kiedy poidajemy .dla jaskiń opracowanych przez niego informacje .dotyczące nowych odkryć oraz badan naukowych. Na nowo przedstawiliśmy nato­ miast opis Jaskini Zbójeckiej w Łagowie, gdyż opis Kowalskiego jest już nieaktualny. Jaskinia Zbójecka w Łagowie. Położenie i ważniejsze dane: Łagów w pow. opatowskim. Bezwzględna wysokość otworu 315 m, względna ok 20 m nad dnem wąwozu Dule. Ekspozycja otworu ku NWN. Długość korytarzy ok. 200 m. Opis jaskini: jaskinia powstała w wapieniach środkowego dewonu wskutek rozmycia szczelin międzywarstwowycb oraz pęknięć. Za 25-me- trowej długości korytarzem wstępnym (rys. 2) znajduje .się próg oraz cias­ ne przejście prowadzące w głąb jaskini. Korytarze rozchodzące się za zwężeniem do góry prowadzą ku Sali Naciekowej, a w dół do dalszej partii jaskiń o interesujących formach skalnych, powstałych przy udziale silnych potoków podziemnych. Barwna szata naciekowa składa się on. in. ze stalaktytów i stalagmi­ tów, zasłon, form zwanych polami ryżowymi, nieregularnych nacieków z krystalicznego kalcytu — heliktytów, pereł jaskiniowych. Fauna należy do najciekawszych w Polsce. Są tu wszystKie opisane w rozdziale poprzednim troglobioty, m. in. z jedynym znanym do tej pory 108 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

Rys. 1. Jaskinie i schroniska podskalne w Górach Świętokrzyskich. 1. główne grzbiety; 2. ważniejsze rzeki; 3. miejscowości; 4. jaskinie w wapieniach;; 5. jaski­ nie zniszczone; 6. jaskinie w lessach. Nazwy jaskiń: 1 — Stare Piekło, 2 — Schronisko Dolne pod Starym Piekłem, 3 — Schronisko Górne, 4 — Schro­ nisko ciasne, 5 Nowe Piekło (Jaskinia Piekło pod Małogoszczą), 6 — Mała Dziurawa Studnia, 7 — Duża Dziurawa Studnia, 8 — Schronisko Południowe (na Miedziance), 9 — Schronisko pod Szczytem, 10 — Schronisko Zachodnie, 11 — Schronisko Zakryte, 12 — Jaskinia Nowa na Miedziance, 13 — Sztolnia — zachodnie wejście, 14 — Piekło pod Skibami, 15 — Schron Polichniański, 16 — Ja­ skinia na Rzepce, 17 — Jaskinia na Czerwonej Górze-, 18 — Jaskinia na Porzo- wej Górze, 19 — Jaskinia Odkrywców, 20 — Ciasny Schron, 21 — Prochownia, 22 — Jaskinia Szczelina na Kadzielni, 23 — Wschodnia, 24 — Górna, 25 — Jele- niowska, 26 — Urwista, 27 — Niedostępna, 28 — Za Filarem, 29 — Kominy, 30 — Schronisko Mysie, 31 — Jaskinia Zwaliskowa, 32 — Schronisko Piotrusiowa Jama, 33 — Jaskinia przy Cmentarzu, 34 — Jaskinia na Wietrzni, 35 — Jaskinia w Marzyszu, 36 — Jaskinia Zbójecka, 37 — Jaskinia w Sudole, 38 — Schronisko Wsiowe, 39 — Jaskinia Wysoka, 40 — Schronsiko Trójkątne, 41 — Jaskinia Babia, 42 — Schronisko Dolne w Podgrodziu, 43 — Jaskinia pod Gajem, 44 — Jaskinia Lessowa I, 45 — Jaskinia Lessowa II na terenie naszego kraju, stanowiskiem pająka Porrhomma pallidum Jackson. Ponadto w zimie przebywa tu typowy izespół trogloksenów jaski­ niowych (Scoliopteryx libatrix, Venessa io) oraz 6 gatunków nietoperzy (Myotis myotis, Myotis myspicinus, Myotis dasycneme, Myotis nattereri, M yotis bechsteini i Plecotus auritus). We wstępnych korytarzach często spotkać można dorosłe osobniki oraz kokony pająka Meta manardii Latr. W Sali Naciekowej B. W. Wołoszyn znalazł w 1961 r. ceramikę przy­ puszczalnie z XI lub XII w. (tzw. biała ceramika) oraz dużą ilość kości należących dc rodzaju Sus. Dalsze badania ustalą, czy była to Świnia do­ mowa (Sus domesticus) czy dzik (Sus scrofa). W każdym bądź razie kości te są równowiekowe z ceramiką, gdyż pokrywa je polewa naciekowa 5 mm grubości. Materiał kostny mógł się dostać ido Sali Nacieiiowej bez­ pośrednim, obecnie zawalonym otworem. Przejście z korytarza wejścio­ wego do tej komory jest zbyt ciasne, by mogły nim wchodzić większe zwierzęta. Jaskinie Gór Świętokrzyskich 109

Rys. 2. Jaskinia Zbójecka w Łagowie. 1 — korytarze ciągu głównego, 2 — kory­ tarze ciągu średniego, 3 — korytarze ciągu niższego, 4 — korytarze ciągu naj­ niższego, 5 — progi, 6 — studnie, 7 — okap wejściowy

Jaskinia Łagowska była od dawna znana. Udało nam się wszakże zgromadzić jedynie najnowszą literaturę, w której wymieniono ją jako osobliwość Łysogór. W 1878 r. A. Gruszecki [15], a w Słowniku geogra­ ficznym... w 1894 [38] podano jej dzisiejszą nazwę. Dość dokładnie opisuje jej wstępny korytarz P. Przesmycki [31], a wymieniają również S. Lence- wicz [23] i T. Dybczyński [14], Opisuje ją w 1932 r. J. Czarnocki [5], a R. Danysz-Fleszarowa [12] umieszcza ją w spisie jaskiń krasowych. K. Kowalski [19] zbadał jej 80-metrowej długości labirynt podziemny. Z. Kotański [17] ograniczył się jedynie do krótkiej wzmianki. Ponadto faunę — zwłaszcza nietoperzową — tej jaskini opisał B. W. Wołoszyn [42, 43, 44], W niniejszym opracowaniu powracamy do starej nazwy jaskini. K. Ko­ walski nazywał ją Łagowską. 1 1 0 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

Nacieki w Jaskini Zbójnickiej

Fot. B. W. Wołoszyn

Jaskinia Szczelina na Kadzielni. Położenie i ważniej­ sze dane: Kielce, wzgórze Kadzielnia. Wysokość otworu bezwzględna 254 m, względna 5 m nad dnem rzeki Silnicy. Ekspozycja otworu ku SW. Długość korytarzy ok. 140 m. Deniwelacje ok. 20 m. Opis jaskini: najdłuższa jaskinia Kadzielni i druga co dc długości (po Zbójeckiej) w Górach Świętokrzyskich. Główny system korytarzowy po­ wstał w wapieniu dewońskim przez rozmycie szczeliny pionowej o kie­ runku N-S. Końcowa część jaskini jest rozwinięta w dwóch poziomach, z których górny znajduje się nad dolnym 8—10 m. Początkowo była to krasowa komora (tzw. kawerna), obecny otwór powstał w wyniku eks­ ploatacji kamieniołomu. Obszerny otwór wejściowy (1 m wys. i 4 m szer.) znajduje się we wschodniej ścianie kamieniołomu. Za nim jest Wstępna Komora, z której ciasny korytarz prowadzi do Wysokiej Sali (rys. 3). Stąd można dojść przez niewielki próg, do położonej na północ Sali Dolnej, na S do Wielkiej Szczeliny (15 m wys. i 1,5 m szer.) oraz w kierunku NW, zapieraczką obok odpękniętego bloku zwanego Dzikim Koniem do Górnej Sali. Jaskinie Gór Świętokrzyskich 111

Rys. 3. Jaskinia Szczelina na Kadzielni. 1 — dolne piętro, 2 — górne piętro, 3 — progi, 4 — studnia 112 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

Nacieki znajdują się jedynie w Górnej Sali. Są to nieregularne helik- tyty W innych częściach jaskini pospolite są szczątki kaleytowe. Fauina jest uboga. Oprócz .zespołu trogloksenów zimują tu 3 gatunki nietoperzy, nocek duży (Myotis myotis), nocek rudy (Myotis daubentoni) i gacek szary {Plecotus austriacus). Jaskinię zwiedzili po raz pierwszy grotołazi kieleccy W. Król i B. W. Wołoszyn w 1959 r. Wspominał o tym Z. Wójcik [46], a Wołoszyn opisał jej nietoperze [44, 43], Ponadto kilka wzmianek zamieściła o niej prasa codzienna. Jaskinia Wschodnia. Położenie i ważniejsze dane: Kielce, Wzgórze Kadzielnia. Bezwzględna wysokość /większych otworów 274 i 268 m, względna ok. 30 i 25 m nad dnem rzeki Silnicy. Ekspozycja otwo­ rów ku N i S. Długość 110, a deniwelacja ok. 20 m. Opis jaskini: jaskinia znaduje się w filarze skalnym w środkowej części wschodniej ściany dawnegc wyrobiska na Kadzielni. Jest ona trze­ cią co do długości w Górach Świętokrzyskich. Powstała przez rozmycie ukośnej szczeliny w wapieniach dewońskich. J askinia ma obecnie 4 otwo­ ry. Najłatwiej dostać się można do wnętrza wejściem znajdującym się u podnóża pn. ściany filara skalnego. Wejścia pozostałe wymagają znajo­ mości techniki taternickiej. Jaskinia stanowiła dawniej odseparowaną pod powierzchnią komorę krasową. Wszystkie otwory zostały odsłonięte w czasie eksploatacji w kamieniołomie. Tuż za wejściem północnym znajduje się mała salka (rys. 4), a dalej ciasny przełaz prowadzący do Pochyłej Sali. Trawersując poziomo jej wschodnią ścianę dochodzimy krętym korytarzykiem do niewielkiej stud­ ni doorowadzającej do Sali Krakowskiej. Z Pochyłej Sali, idąc w dół, dochodzimy do Komory pod Kolumną, a stąd do Sali Gotyckiej, mającej w stropie otwór wejściowy. Nacieki nieliczne o kształcie pąków kwiatów. W okolicy otworów żyją liczne pająki, także ćmy Scoliopteryx libatrix, Venessa io, Triphosa dubitata. Zimują tu także nietoperze: nocek duży (Myotis myotis), nocek rudy (Myotis daubentoni) i gacek szary (Plecotus austriacus). Jaskinię zwiedził po raz pierwszy 26. 8.1963 r. B. W. Wołoszyn i opi­ sał w prasie miejscowej. Podał on [44] również pierwszy wzmianki o fau­ nie tej jaskini. Jaskinia Zwalisk owa. Położenie i ważniejsze dane: Kielce, Wzgórze Kadzielnia. Bezwzględna wysokość otworów 248 i 253 m, względ­ na 0 i 10 m nad dnem rzeki Silnicy. Eksozycja otworów ku E i N. Długość korytarzy ok. 50 m, deniwelacja ok. 10 m. Opis ;askini: jaskinia rozwinęła się na szczelinach w wapieniu dewoń- skim. Znajduje się na terenie rezerwatu, który nosi nazwę Skałki Geolo- gow. Obydwa otwory są sztuczne. Światła I clenie w dolinie Jaworzynki

Jaskinie Cór Świętokrzyskich 113

Rys. 4. Jaskinia Wschodnie na Kadzielni. 1 — ciągi główne, 2 — korytarze w stronie ciągu głównego 3 — korytarze niższe, 4 — ciągi najniższe, 5 — progi, 6 — studnie

Za dolnym otworem znajduje się salka (rys. 5), skąd rozchodzą się dwa korytarze. Północny doprowadza do bardzo ciasnego zacisku, którym jedynie najszczuiplejsi mogą iwejść do korytarza przy górnym otworze. W jaskini zimują nietoperze gacki szare (Plecotus austnacus). Jaskinię po raz pierwszy zwiedził 29.12.1960 r. B. W. Wołoszyn. Podał on w jed­ nej z prac wzmiankę o faunie [44], Jaskinia Jelenio wska. Została szczegółowo opisana przez K. Kowalskiego [19], który nazywał ją Jaskinią Dolną w Kadzielni. Nowe badania pozwoliły stwierdzić następująca faunę: pająki — rzadki na tere­ nie Polski Porrhomma convexum (Westr.) i Nesticuo cellulanus (Cl.) oraz ćmy Scoliopteryx libatrix.

8 W ierchy t. XXXIII 114 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

Rys. 5. Jaskinia Zwaliskowa na Kadzielni

W niniejszej pracy przywracamy dawną nazwę tej jaskini, która po­ chodzi od znalezionych w jej dnie kości jeleni. Według badań archiwal­ nych została ona odkryta w Lpcu 1904 r. w czasie eksploatacji kamienio­ łomu [29, 22] i częściowo uległa zniszczeniu, zwłaszcza podczas ostatniej, wojny. Podkreślić należy, że wzmianka Gruszeckiego [15] z 1878 r. dotyczy Jaskini Górnej, a nie, jak przyjmuje Kowalski [19], Jelemowskiej. Ponadto o jaskini tej pisał m in. D. Sobolev [39], S. Kowalczewski [18], a ostatnio Z. Kotański [17] i B. W. Wołoszyn [44], Jaskinia Górna na Kadzielni. Opis znajduje się w pracy K. Kowalskiego [19], Najstarsza literatura o jaskini, która dawniej nazy­ wana była Diablą Dziurą, pochodzi z 1829 [41], 1874 [34] i 1878 r. [15], Z nowszej literatury wymieniana w 1904 i 1917 r. przez J. Siomę [36, 37], w latach 1932—1948 przez J. Czarnockiego [4, 5, 6, 7, 8], a w 1959 r. — Z. Kotańskiego [17]. Jaskinia przy Cmentarzu. Położenie i ważniejsze dane: Kielce, dzielnica Baranówek. Bezwzględna wysokość otworu 275 m, względna 25 m nad dnem rzeki Silnicy. Ekspozycja otworu ku N. Długość korytarzy 57 m. Opis jaskini: jasknia znajduje się w wapieniach dewonu na terenie dawnego kamieniołomu na Baranówku przy szosie Kielce-Busko, w pobli- Jaskinie Gór Świętokrzyskich 115

żu nowego cmentarza. Obecnie zasypany otwór znajduje się w najniższej części dawnego kamieniołomu. Za otworem .kilkumetrowy ciasny korytarz prowadzi do Nietoperzo­ wego Korytarza (rys. 6), skąd w kierunku zach. przez ciasny przełaz do­ chodzi się ido Rotundy i Komory Złomisk. Jaskinia jest bardzo wilgotna, a dno pokryte zostało gliną.

Rys. 6. Jaskinia przy Cmentarzu w Kielcach na Baranówku

Fauna uboga, m. in. spotkano tu nocki duże (Myotis m-yotis) oraz owa­ dy bezskrzydłe: Heteromurus nitideus i Onychiurus armatus. Ponadto we wstępnych korytarzach ćmy, komary, a na dnie dżdżownice i wije (Lithobius sp.). Otwór jaskini jest sztuczny. Jaskinie najprawdopodobniej po raz pier­ wszy zwiedzili bracia Getnarowie w r. 1938. W r. 1958 przy finansowej po­ mocy Stacji Świętokrzyskiej Instytutu Geologicznego odkopano otwór. Do­ konano wówczas przejść wszystkich korytarzy, wykonano plan i zebrano materiały naukowe. Opisywana była przez B. W. Wołoszyna [44] i w pra­ sie codziennej. Jaskinia na Wietrzni. Położenie i ważniejsze dane: Kamienio­ łom w Międzygórzu na terenie Kielc. Bezwzględna wysokość otworu 312 m, względna 45 m nad dnem rzeki Silnicy. Ekspozycja otworu ku S. Długość 30 m. Jaskinia znajduje się w wapieniach dewonu na terenie czynnego ka­ mieniołomu. Otwór położony jest na dnie wykopu. Za otworem niewielki

8 * 116 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik kręty korytarz (rys. 7), doprowadzający do kominka i idc aporej komory (3 m wys. i 6 im dł.). Jaskinie jest bardzo wilgotna., a dolne korytarze by­ wają okresowo zalewane przez wodę ginącą w ipo,norze, znajdującym się pod kominem.

Rys. 7. Jaskinia na Wietrzni w Kielcach

Nacieki znajdują się w kominie i są w poważnym stopniu zniszczone przez 'zwiedzających. Jaskinia posiada dość bogatą faunę. Zimują tu nietoperze nocki duże (Myotis myotis) i gacki, ćmy Scoliopteryx libatrix. Ponadto spotykane są stonogi Porcelio scaber, ślimaki Gyraulus crista, owady bezskrzydłe Heteromurus nitidus i Orcheslia flavescens, pająki Porrhomma convexum (Westr.), Pholcus opilionoides (Schrank), Tegenaria demestica (Cl.) i inne. Temperatura wewnątrz jasl im jest stosunkowo wysoka i wynosiła w dniu 22. 12. 1959 w. korytarzach przy Kominie 9,5 °C, a w Komorze 9,6 °C. Jaskinia była opisywana m. in. przez Z. Wójcika [45] i w prasie co­ dziennej. Ponadto o faunie pisał B. W. Woioszyn [44], Jaskinia Odkrywców. Położenie i ważniejsze dane: KieTce, Wzgórze Kadzielnia. Be zwzględna wysokość otworu 253 m, względna 10 m nad doliną rzeki Silniey. Ekspozycja otworu ku SW. Długość koryta­ rzy 14 m. Fragment większego systemu krasowego, który, wskutek zabu­ dowy jest w całości obecnie niedostępny. Część zabudowane nosi naziwę prochowni. Jaskinia ] ozwinęła się w wapieniach dewonu, a jej otwór znajduje się obecnie w e wschodniej ścianie 'Wyrobiska na N od dawnej prochowni ka­ mieniołomu Za otworem jest dość wąski i wysoki korytarz, który w koń­ cowej części obniża się i rozgałęzia na kilka zamulonych odnóg (rys. 8). Oprócz pająków i komarów nie stwierdzono żadnej fauny. Jaskinia była opisywana w prasie codziennej. Jaskinia w Marzysz u. Położenie i ważniejsze dane: Marzysz w pow. kieleckim. Bezwzględna wysokość 245 m, względna 10 on nad dnem rzeki Lubrzanki. Ekspozycja otworu ku SSW. Długość 10 m. Jaskinie Gór Świętokrzyskich 117

Rys. 8. Jaskinia Odkrywców na Kadzielni Rys. 9. Jaskinia w Marzyszu

Jest to (powstały w marglach jury .niewielki korytarz (rys. 9), silnie zdewastowany w czasie robót górniczych. Pisał o niej już w 1912 r. P. Przesmycki [31], wykluczając możliwość jej naturalnego powstania. Jaskinia Piekło pod Skibami. Została ona szczegółowo opi­ sana przez K. Kowalskiego [-19], Dlatego uzupełniamy jedynie wiadomości dotyczące nowych badań. Fauna: nietoperze nocki duże (Myotis myotis) i nocki Bechsteina (Myotis Bechsteina), ćmy Scoliopteryx libatrix, pająki Nesticus cellulanus (Cl.), Centromerus jacksoni Denis, Meta merianae (Scop.). Zapewne po raz pierwszy opisana w 1781 r. przez J. P. Carosiego [1]. W 1874 r. (wspomina o niej H. Święcicki [40], w 1897 r. wymieniona jest w Słowniku geograficznym [38], Ponadto z nowszej literatury pisze o niej J. Czarnocki '[2], Z. Kotański [17], a B. W. Wołoszyn omawia faunę [42, 43, 44]. Jaskinia Nowe Piekło pod Małogoszczą. Została opi­ sana przez K. Kowalskiego [19] jaiko jaskinia Piekło pod Małogoszczą. Zamieszkuje w niej następująca fauna: nietoperze — nocki duże (M yotis m yotis) i mopki (Barbasella barbasellus). Ponadto typow\ zespół triglo- ksenów (ćmy, komary, muchy). Skałki jurajskie, w których powstała jaskinia, opisywane były jako posiadające duże walory krajoznawcze, przez P. Przesmyckiego [31] w 1912 r. Z powojennej literatury, nie cytowanej przez Kowalskiego, wy­ mienić należy opublikowane w 1945 r. notatki E. Massalskiego {25, 26], Z. Czubińskiego [10] i W. Szafera [11]. Z późniejszej literatury goidny podkreślenia jest opis J. Czarneckiego [2] iz 1954 r., w którym wymienia jaskinie Piekło i Piekiełko ( w naszym artykule jasKinie te nazywamy jaskiniami Nowe i Stare Piekło), notatki Kowaiczewskiego [18], Z. Kotoń­ skiego [17] i B. W. Wołoszyna [44]. Jaskinia Newa na Miedziance. Położenie i ważniejsze dane: góra Miedzianka w pow. kieleckim. Bezwzględna wysokość otworu 342 m. względna 45 m nad dnem rzeki Hutki. Głębokość 6 m. Otwór znaj­ duje się na NW zb >czu wzgórza, ok. 50 m od zachodniego wejścia do 118 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

głównej sztolni na Miedziance. W pobliżu jaskini znajduje się naturalna studnia ok. 2 m głębokości. Jaskinia powstała przez rozmycie wapieni idewońskich wzdłuż piono­ wej szczeliny (rys. 10). Później została ona rozszerzona w czasie robót górniczych. W jaskini zimują nocki duże (M yotis m yotis). Przebywają tu także pająki Meta menardii Latr. Na dnie znajdują się szkielety wpadłych przez otwór zwierząt. Opisywana była przez B. W. Wołoszyna [44]. Jaskinia Wysoka w Podgrodziu. Opis podał K. Kowalski [19]. W czasie prowadzonych ostatnio badań stwierdzono pająka Nesticus cellulanus. Jaskinia pod Gajem. Położenie i ważniejsze dane: wieś Smy­ ków w po w. opatowskim. Bezwzględna wysokość otworu ok. 160 m, względna ok. 8 im nad dnem rzeki Kamiennej. Ekspozycja otworu ku NE. Długość korytarzy 8 m. Jaskinia położona jest ok. 150 m na S od pierwszych domów wsi Smy­ ków niedaleko Podgrodzia. Otwór niewielkich rozmiarów znajduje się w inałej skałce w modrzewiowym zagajniku. Jaskinia jest wilgotna i ciem­ na (rys. 11). Wewnątrz jaskini przebywa zespół zwierząt irogloksenicznych. Znana była od dawna okolicznej ludności. Kowalski [19] nie umieszcza jej w spisie. Jedyną wzmiankę podaje B W. Wołoszyn [44], Jaskinia w Sudole. Położenie i (ważniejsze dane: Suidoł w po­ wiecie opatowskim. Długość ok. 20 m. Jaskinia znajduje się w studni ok. 35 m poniżej powierzchni terenu. Składa się ona z komory przebitej studnią oraz sali (rys. 12) o charakterze zawaliskowym, z której odchodzą liczne szczeliny. Powstała w wapieniach jury. Jaskinia została odsłonięta w czasie budowy studni. Po raz pierwszy została opisana w 1957 r. przez R. Czarneckiego [3], Odwiedzana była również przez grotołazów ze Speleoklubu Warszawskiego PTTK. Jaskinia w Czerwonej Górze. Położenie i ważniejsze dane: Góra Czerwona koło Chęcin w Paśmie Bolesławiokim. Bezwzględna wy­ sokość ok. 324 m, względna ok. 96 m nad dnem Bobrzy. Długość ok. 15 m. Ekspozycja otworu ku N. Powstała na kilku szczelinach wśród zlepieńców cechsztynu. Składa się z dwóch korytarzy oraz niewielkiego komina, znaj­ dującego się w jego zakończeniu (rys.. 13). W pobliżu znajdują się dawne wyrobiska górnicze oraz stary kamieniołom „Zygmuntówka". Nie wyklu­ czone, że J. Czarnocki [5] znał tę jaskinię i uważał ją za wyrobisko. Wzmiankę o niej podał Z. Wójcik [45]. Jaskinia w Rzepce. Położenie i ważniejsze dane: Chęciny Kamieniołom południowy w górze Rzepce. Bezwzględna wysokość 300 m, względna ok. 90 m naid dnem Czarnej Nidy. Długość ok. 10 m. Ekspozycja otworu na W. Jaskinie Gór Świętokrzyskich 119

Rys. 10. Jaskinia Nowa Rys. 11. Jaskinia pod na Miedziance Gajem

Rys. 12. Jaskinia w Sudole według Rys. 13. Jaskinia na Czerwonej R. Czarneckiego. Kolorem czarnym Górze oznaczono jeziora. Linią przerywaną zaznaczono zarys studni

Rys. 14. Jaskinia na Rzepce koło Chęcin 120 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

We wschodniej ścianie kamieniołomu znajduje się niemal poziomy kanał krasowy, stanowiący fragment zniszczonego korytarza podziemne­ go (rys. 14). Dno pokryte jest grubą pokrywą gliny brunatnej. Godne podkreślenia jest, że jaskinia powstała w środkowodewońskich dolomitach. Była ona opisywana przez Z. Wójcika [45J.

Cmy Scołiopteryx łibatrix iziimujące w jaskini

Fot. B. W. W ołoszyn

Uwagi o jaskiniach zniszczonych. W ostatnich czasach, wskutek intensywnej eksploatacji wapieni na terenie Gór świętokrzy­ skich, kilka jaskiń uległo zniszczeniu. Największe straty zanotować nale­ ży na terenie kamieniołomów w Kielcach, a .zwłaszcza na wzgórzu Kadziel- nia i Wietrznia. Na Kadzielni zniszczona została jaskinia opisywana w 1904 r. przez S. Siomę [36], Bez wątpienia zostały zniszczone liczne komory krasowe, z których J. Czarnocki [5, 6, 7, 8] opisywał szczątki ssaków plejsitoceńskich. Wskutek braku 'dokumentacji, trudno dokładnie ustalić ilość tych komór. W każdym bądź razie było ich co najmniej 10. Zniszczona została bogata w kostne szczątki nietoperzy Jaskinia Lisia na Wietrzni. Obok tego wzgórza został zacementowany, bliżej nie rozpo­ znany, podziemny system krasów. o których wspominał Z. Wójcik [45]. Kilka lat temu zniszczono niewielką, lecz bogatą w szczątki ssaków plejstoceńskich jaskinię w południowo-wschodnim kamieniołomie w Sit­ kówce. Największą wszakże stratę poniesione przez całkowite zlikwido­ wanie opisanej przez J. Czarneckiego [2] i K. Scheneicha [33] jaskini w Ołowiance. Jaskinie Gór Świętokrzyskich 1 2 1

ZAGADNIENIA OCHRONY JASKIŃ

Idea ochrony nabytków geologicznych Gór Świętokrzyskich, w tym również jasKiń, nierozerwalnie zv iązana jest z działalnością dwóch wy­ bitnych badaczy tego regionu: geologa Jana Czarnockiego i geografa Edmunda Massalskiego. Badacze ci, przy współudziale Państwowej Rady Ochrony Przyrody, podjęli już w 1931 r. starania o ochronę zespołu skal­ nego wapieni dewońskich wraz ze znajdującymi się wówczas na tym wzgórzu dwiema jaskiniami (Górną i Jeleniowską). W wyniku tych sta­ rań, w 1932 r. fragment kamieniołomu (Skałka Geologów) uznano* za zaby­ tek geologiczny. W 1946 r Urząd Wojewódzki uznał ten obiekt za pomnik przyrody. Po 'wieloletnich staraniach J. Czarnockiego [4, 7], E. Massal­ skiego i W. Goetla, a także innych przyrodników [30], zaniechano dalszej eksploatacji w kamieniołomie. Wyrobiska Kadzielni .zostaną włąozone do zespołu parków miejskich. Tym samym podlegać będzie ochronie 14 znajdujących się na Kadzielni jasKiń i schronisk poaskalnych. Również po wojnie utworzono na wzgórzu Miedzianka w. Paśmie Chęcińskim na powierzchni 25 ha rezerwat przyrodniczy. Znajduje się tu kilka jaskiń, które w czasie eksploatacji miedzi na tym wzgórzu zostały silnie zdewastowane. Na południowy zachód od Miedzianki znajduje się rezerwat „Wierna rzeka” nad Łosośną. W rezerwacie tym ochronie podlegają Jaskinie Nowe i Stare Piekło oraz kilka mniejszych schronisk. Ponadto w Górach Skib- skich w Paśmie Chęcińskim pomnikiem przyrody jest Jaskinia Piekło. Jaskinie są niepowtarzalnymi obiektami geologicznymi. Badania spe­ leologów w iwielu krajach, oparte na analizie kształtu korytarzy i sail nad­ ziemnych, nacieków oraz osadów pokrywających dno, pozwoliły odtwo­ rzyć rozwój geomorfologiczny terenów krasowych. Tak np. W Tatrach i Niżnych Tatrach odtworzono kolejne etapy kształtowania isię krajobrazu w ostatnich kilkudziesięciu milionach lat. Wszystkie jaskinie Gór Świętokrzyskich, jako obiekty mogące być wy­ korzystane przy analizie rozwoju geomorfologicznego tego masywu, winny być objęte ochroną. W tym duchu zostały kilka lat temu — przez Komisję Zabytków Przyrody Nieożywionej PROP — podjęte odpowiednie wnios­ ki [45]. Ze względu na brak nowego inwentarza jaskiń świętokrzyskich, wniosków tych dotychczas nie zrealizowano. Wydaje się, że powinny być jak najszybciej podjęte staranie o ochronę najdłuższej jaskini Gór Świętokrzyskich, 200-metrowej Zbójeckiej w Ła­ gowie. Już w 1932 r. J. Gzarnocki [4] wystąpił z inicjatywą uznania jej za rezerwat, choć znał zaledwie 10-metrowy odcinek korytarza wstępnego. Walory naukowe tej jaskini podaliśmy uprzednio '(osobliwa fauna — w tym gatunki nie znane .z innych terenów Polski, nacieki, perły jaski­ niowe, heliktyty, morfologia ścian, wreszcie zabytki ceramiki z XI 1 2 2 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik i XII w.). Ochroną powinna być objęta ,nie tylko sama jaskinia, lecz rów­ nież charakterystyczna rzeźba krasowa w jej otoczeniu na terenie wąwozu Dule. Ochronie powinny podlegać również ciekawe jaskinie w Podgrodziu, ■ w przełomie Kamiennej przez wapienie jury w okolicy Ostrowca Święto­ krzyskiego. W tej samej dolinie ochroną objęty powinien być zespół cie­ kawych form krasowych w okolicy Bałtowa. Zdajemy sobie sprawę, że mimo zarządzeń zmierzających do prawnego zabezpieczenia jaskiń, nie wszystkie z nich będą mogły podlegać ochronie. Chodzi tu przede wszystkim o te komory krasowe, które odkrywane są w czasie eksploatacji skał w kamieniołomach. W celu zabezpieczenia za­ równo osadów, jak i zawartych w tych komorach szczątków zwierząt kopalnych, należałoby powołać specjalną komisję do badań jaskiń święto­ krzyskich. W skład tej komisji wchodzić powinni, poza przyrodnikami, przedstawiciele Państwowej Rady Ochrony Przyrody, Muzeum Ziemi, Kieleckiego Towarzystwa Naukowego, Komisj- Ochrony Przyrody PTTK oraz wysłannicy przedsiębiorstw prowadzących eksploatację wapieni. Działalność takiej komisji, miałaby na celu zabezpieczenie bezcennych materiałów z jaskiń — przeznaczonych na zagładę — dla dalszych badań naukowych i potrzeb dydaktycznych oraz muzeów.

Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

LITERATURA CYTOWANA

Ul Carosi J. P. 1781. Reisen durch verschiedene polnische Proninzen minerali- schen Inhalts. Leiipzig. [2] Czarnecki J. 1954. Chęciny i okolice. Monografia turystyczno-krajoznawcza. Warszawa. [3] Czarnecki R. 1957. Wybrane zagadnienia z badań geomorfologicznych na arku­ szu „Opatów” mapy 1 :100 000. „Dokumentacja geograficzna”, zeszyt nr 3. Warszawa. [4] Czarnocki J. 1931. Dyluwium Cór Świętokrzyskich. „Rocznik Pol. Tow. Geolo­ gicznego”, tom VII. Kraków. [5] Czarnocki J. 1932. Mniej znane zabytki geologiczne Gór Świętokrzyskich. „Ochrona przyrody”, rocznik 12. Kraków. [6] Czarnocki J. 1947. Konferencja w Kielcach (30 maja — 1 czerw ca 1946). W y­ cieczki zjazdowe. „Wiadomości Muzeum Ziemi”, tom III. Warszawa. [7] Czarnocki J. 1948. W sprawie ochrony krajobrazu i obiektów naukowych w granicach miasta Kielc. „Wiadomości Muzeum Ziemi”, tom IV. Warszawa. [8] Czarnocki J. 1948. Przewodnia XX zjazdu Polskiego Towarzystwa Geologicz­ nego w Górach Świętokrzyskich w r. 1947. „Rocznik Pol. Tow. Geologicznego”, tom 17. Kraków. Jaskinie Gór Świętokrzyskich

[9] Czarnowski J. S. 1905. Miejscowości przedhistoryczne i zarys mapy paleontolo­ gicznej porzecza lewego Wisły, od Przemszy do Nidy. „Wszecnświat”, nr 24 i 25. Warszawa. [10] Czubiński Z. 1945. Projektowane rezerwaty w południowo-zachodniej części Gór Świętokrzyskich. „Pamiętnik XIX zjazdu Państwowej Rady Ochrony Przy­ rody”. Kraków. [11] Czubiński Z., Massalski E., Szafer W. 1945. Wnioski zgłoszone do dyskusji. Nr 13. „Pamiętnik XIX zjazdu Państwowej Rady Ochrony Przyrody”. Kraków. [12] Danysz-Fleszarowa R. 1933. Spis jaskiń krajowych. — „Zabytki przyrody nie ■ ożywionej”, zeszyt 2. Warszawa. [13] Dybczyński T. 1912. Przewodnik po Górach Świętokrzyskich. Warszawa. [14] Dybczyński T. 1923. Ilustrowany przewodnik po Łysogórach. Warszawa. [15] Gruszecki A. 1878. O jaskiniach na przestrzeni od Karpat po Bałtyk. „Biblio­ teka warszawska”, t. 4. Warszawa. [161 Jarosz S. 1951. Parki narodowe i rezerwaty przyrody. Warszawa. [17] Kotański Z. 1959. Przewodnik geologiczny po Górach Świętokrzyskich. Warszawa. [18] Kowalczewski S. 1935. Kielce i okolice. Przewodnik krajoznawczy. Kielce. Ponadto wydanie III: Góry Świętokrzyskie. Przewodnik turystyczny. Warszawa 1961. [19] Kowalski K. 1954. Jaskinie Polski, tom III. Warszawa. 120] Kowalski K. An early Pleistocene fauna of smali mammals from the Kadziel- nia Hill in Kielce (). „Acta Palaeontologica Polonica”, vol. 111. Warszawa. [21] Kowalski K. 1964. Pierwsze polskie seminarium speleologiczne. „Wszechświat”, nr 2. Kraków. [22] Kozikowski K. 1904. Jaskinia w Kadzielni pod Kielcami. „Naokoło świata”, nr 44. Warszawa. [23] Lencewicz S. 1913. Poszukiwania paleo-antropólogiczne w Polsce w świetle geologii. „Wszechświat”, nr 14. Warszawa. [24] Baszczyński A. 1957. Podziemna rzeka? „Ziemia”, nr 9. Kraków. [25] M assalski E. 1945. Ochrona przyrody w regionie świętokrzyskim w związku z planowaniem kraju. „Pamiętnik XIX zjazdu Państwowej Rady Ochrony Przyrody”. Kraków. [26] Massalski E. 1951. Najcenniejsze pod względem dydaktycznym zabytki skalne Gór Świętokrzyskich. „Zabytki przyrody nieożywionej”, zeszyt 1/4. Warszawa. [27] Mossoczy Z. 1963. Pierwsze w Polsce seminarium speleologiczne. „Przegląd geologiczny”, nr 9. Warszawa. [28] Niezabitowski E. L. 1926. Szczątki nosorożca włochatego (Rhinoceros antiąuita- tis Blum.) znalezione na Ziemi Wielkopolskiej. „Rocznik Muzeum Wielkopol­ skiego w Poznaniu”, tom 2. Poznań. [29] Odkrycie groty. „Naokoło świata”, nr 29, Warszawa 1904. [30] O trwałe zabezpieczenie rezerwatu Kadzielni w Kielcach. „Chrońmy przyrodę ojczystą”, nr 9—10. Kraków 1950. [31] Przesmycki P. 1912. Jaskinie na Wyżynie Małopolskiej. „Ziemia”, nr 27. Warszawa. [32] Rubinowski Z. 1958. Wyniki badań geologicznych w okolicy Miedzianki Święto­ krzyskiej. „Biuletyn Instytutu Geologicznego”, nr 126. Warszawa. [33] Schoeneich K. 1959. Nieznana jaskinia w Górach Świętokrzyskich. „Przyroda Polska”, nr 1 i 2. Warszawa. [34] Siarkowski W. 1874. Kadzielnia. „Pamiętnik Kielecki”, tom 2. Warszawa. [35] Siemiradzki J. 1922. Geologia ziem polskich, tom I — formacje starsze. Wyda­ nie II. Lwów. [36] Sioma J. 1904. Kadzielnia. „Wszechświat”, nr 1 i 2. Warszawa. 124 Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbigniew Wójcik

[371 Siomci J 1917. Nabłjudienia i izsledowania po mineralogii i litologii Łysogoria. Moskwa. [38] Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom V i VIII. Warszawa w latach 1894 i 1897. [39] Sobolev D. Pulevoditel dla geołogiczeskoj ekskursii v Kielecko-Sandomirskij kraj. Warszawa. [40] Święcicki H. 1874. Góry południowo-zachodniej części Królestwa Polskiego. „Encyklopedia rolnicza”, tom II. Warszawa. [41] Ujazdowski A. 1829. Opis historyczno-statystyczny miasta Kielc. „Pamiętnik sandomierski”, tom 1. Warszawa. [42] Wołoszyn B. W. 1959. Nowe odkrycia jaskiniowe w Górach Świętokrzyskich. „Biuletyn speleologiczny” nr 1. Wrocław. [43] Wołoszyn B. W. 1960. Nietoperze jaskiniowe w Górach Świętokrzyskich. „Biule­ tyn speleologiczny”, nr 2. Wrocław. [44] Wołoszyn B. W. 1962. Nietoperze z jaskiń Gór Świętokrzyskich. „Przegląd zoologiczny”, nr 2. Wrocław. [45] Wójcik Z. 1959. Nowe jaskinie na terenie Tatr, Gór Kaczawskich i Gór Święto­ krzyskich. „Wierchy”, tom 27. Kraków. [46] Wójcik Z. 1960. Dalsze odkrycia jaskiniowe. — „Wierchy”, tom 28. Kraków-. [47] Wójcik Z. 1960. W sprawie zabytków przyrody nieożywionej w woj. kieleckim. Wierchy, tom 28. Kraków. Czarnodunajecki jarmark

Jak knapka — kobieta, która tka chodnik — ze starych pstrych, nie­ potrzebnych nikomu szmat, pociętych na wąskie paski, wycza owuje barwny, harmonijny samodziałowy chodnik, tak jarmark dunajecki z mnóstwem drobnych epizodów pozostał m it w pamięci jako kolorowe, ■wesołe i gwarne zjawisko. Widzę go żywo przed sobą. Patrzałam nań ocza­ mi dziecka, potem kobiety znającej i Polskę, i trochę świata, a teraz wy­ starczy mi na chwilę zamknąć oczy i jawi się przede mną w całej swej krasie. Byl on dla uczestników chyba ważniejszy niż dziś Targi Poznań­ skie: zaspokajał potrzeby towarzyskie, kulturalne i handlowe. Poniedziałkowy jarmark. Od rana przygotowujemy się do niego. W każ­ dym domu sprzątanie, każdy będzie miał odwiedzających, czasem rodzinę, czasem znajomych, często zupełnie obcych ludzi, którzy proszą o przecho­ wanie 'wozu, konia, świnki, czy też nowego cebrzyka, albo też dziecka. Każdego trzeba przyjąć. Na rynku ruch, krzyk, rwetes. Między kościołem a wikarówką, na straganach, na poprzecznym drągu, buty i 'kierpce. Przechodzący służą radą; droższe są naturalnie buciki ze „skrzypkiem”, czyli mocno skrzy­ piące. Dalej wozy „z miasta” — jak nazywalc się Nowy Targ — pełne mąki, .ziarna i kasz. Sprzedaje się na kwarty, miarki oraz ćwierci. Wprost wie­ rzyć się nie chce, iż ite wielkie ilości, większe na pewno niz zapasy śred­ niego sklepu, znikną do wieczora. Bezczelne gołębie i śmielsze kmy kradną na potęgę. Pod plebanią uprząże. Świecą się w słońcu mosiężne ozdoby chomąt i lejc. Obok kuśnierze. Serdaki wyszywane nićmi i paskami kolorowej skóry, obszyte barankiem. Serdaki mają dziwny krój: plecy są szersze niż przo­ dy — zapomniano o biuście, trzeba albo być płaskim jak deska, albo nosić serdak rozpięty. Obok wyszywanych serdaków i białych męskich kożu­ chów, są z „miasta” zgrabne, brązowe kożuszki takie, jakie noszą „miescki”. 126 Maria Grodecka-Dziedzicowa

Czarny Dunajec na przedwiośniu

Fot. M. R yłko

Dalej żelaziwo, podkowy, gwoździe, łańcuchy, kłódki i te ze Świątnik, i „amerykańskie”. Kupujący tu to głównie mężczyźni. Obok poczty wyroby masarskie. Są w Nowym Targu rzeźnicy, którzy sprzedają swe wyroby tylko na jarmarkach, wyroby czyste wieprzowe. Pachnie wędzona w jałowcowym dymie kiełbasa, jedzie w nos stare sadło. Przy straganie, w jakimś żelaźniaku jarzą się węgle. W szerokim rondlu gotują się specjały: kawałki boczku, serca, mięsa, kiełbasy. Pachnie za­ chęcająco, amatorów nie brak, porcja kosztuje od 10 centów do korony. Gruba, mile uśmiechnięta „mieseka” wielkim widelcem, przypominają­ cym swą wielkością trójząb Neptuna, wyławia wskazany palcem wybra­ ny kawałek mięsiwa i podaje nabywcy. Trzyma się go> palcami — delicje, nigdy nie zapomniane. Dalej w wielkich samowarach kawa — garnuszek za centa (nie piłam jej nigdy). W każdy poniedziałek otrzymując „targowe” musiałam obiecać solen­ nie, iż pieniądze nie zużyję ani na kawę, ani na „gruscaną wodę”. Kawa była sina, a „woda gruscana” niezdecydowanie bura (przypominała kom­ pot w domu wczasowym). Podobno moczono w niej owoc suszony naj­ Czarnodunajecki jarmark 127 gorszego gatunku, lecz chętnych było wielu, złych skutków, zdaje się, żadnych. Sąsiadowały stragany ze słodyczami, góry cukierków (bez papierków). Czarne laseczki lukrecji, żółte kryształki c u k j u lodowatego i tyle, tyle ininych rozkoszy dla oczu i podniebienia. Najpierw żywiły się nimi muchy, potem ludzie — znów bez złych następstw. Nikt nie wiedział nic o bakte­ riach, widocznie nie było ich wtedy, inaczej trudno sobie wytłumaczyć nieszkodliwość tych specjałów. Cukierki w jaskrawych kolorach nęciły swymi nazwami: jaskółcze jajo, wronie oko, atłasowe, maliny — sprze­ dawano je ina sztuki. Należało do rytuału targowego, aby sympatii lub dzieciom ofiarować „bulę” cukierków. Powstawała ona w ten sposób iż garście różnych cukierków ściskało się rękami aż utworzyła się zbita ma­ sa, którą wręczało się osobie wybranej, a jeśli to była „sympatia”, to usiłowano wetknąć za pazuchę, czyli na igołe ciało pod , wizytkę”. Sprze­ dawano też makagigi, mieszaninę miodu, maku i orzechów. Mówiono, że wytwórca ugniata masę rękami, potem ślini dłonie i formuje małe plas- kanki, ale to nikomu nie psuło smaku Obok, w starej miednicy z lodem, sterczały syfony z wodą sodową, która tak rozkosznie kręci w nosie, i krachie z lemoniadami. Wodę sodową kupowało się na szklanki, krachie na butelki. Od dzisiejszych różniły się nieco: były zimne i zawsze w dostatecznej ilości. Łączyły się z nimi stragany i wozy z pieczywem: wielgachne jak koła bochny chleba z makiem, czarnuszką, kminkiem, obok strucle pięknie plecione i inne mniejsze bułki, zwane kukiełkami. Pod domami całe ulice stoisk z gotowymi ubraniami męskimi z „praw­ dziwego cajgu”. Tak podle skrojonych i uszytych ubrań i z tak lichych materiałów nie widziałam nigdy ani nigdzie więcej. Za to był olbrzymi wybór materiałów na ubiory dla kobiet, od najtań­ szego perkalu .do markizety szwajcarskiej czy jedwabiu francuskiego. Wszystko było. Każda niewiasta mogła nabyć stosownie do ilości dudków zawiązanych w rogu chusteczki, odpowiednio do wieku i urody materiał na „wizytkę” czyli bluzkę, na zapaskę, czyli fartuch, na fartuch czyli spod­ nią spódnicę i na spódnicę wierzchnią, szytą zwykle w cztery albo pięć szerzyn (brytów). Obok sprzedawano chusteczki na głowę, znów od tanich perkalowych do mieniących się jedwabnych albo w jednym kolorze cienkich wełnia­ nych. Pięknie wiązane, długie frędzle, czyli „strzępk:”’ decydowały o cenie — często wyższej niż damski kapelusz. Wiejskie strojnisie miały tych chustek czyli „szmatek” często po dwadzieścia. Były cienkie kaźmirki, miękkie tybeiki i tyle, tyle innych. Były też wielkie chustki, odziewacki, bez której żadna szanująca się gaździna nie byłaby wyszła do kościoła albo na rynek. Z dobrej wełny, złożona na ukos, otulała miękko postać kobiecą. Z daleka, sunąca gaździna przypominała głowę cukru. Strój ten, ciepły i wygodny był bardzo twarzowy. Postaci kobiecej, często zniełtształ- 128 Maria Grodecka-Dziedzicowa

conej nadmierną pracą, 'tuszą, chudością, nadawał godność i majestat. Ma­ rzeniem każdej gaździny była odziewaoka barankowa, ożyli rakiś spe­ cjalny wyrób węzełkowy; odziewacka barankowa była tym dla wiejskiej strojinisi, czym karakuły dla miejskiej kobiety Pod murem kościelnym, obok figury św. Trójcy rozsiedli się „obraź- nicy”. Gdzie się podziały te wąsate postacie świętych, gdzie św. Magdale­ na o cudnych blond lokach, gdzie zezowata św. Katarzyna gdzie lustra, które z najbardziej normalnego człowieka robiły dziwotwór na modę Picassa? Owe .sławne lustra czyli „przeziradła” jeszcze się plączą w nie­ których chałupach. Przy bramie kościelnej siedzieli ubodzy, każdy wyśpiewywał inną pieśń i każdy uczył chętnych słuchaczy nowych pieśni. Los pozbawił mnie słuchu muzycznego, mimo to wiedzia łam, że daleko im było do Kiepury. Obok sprzedawano śpiewnik? i książki detektywistyczne, tasiemcowe „przygody niewinnej sieroty porwanej przez okrutnego hrabiego” i tym podobne. Pod figurą Matki Boskiej można było kupić miski i garnki gliniane, wyroby garncarzy z Chochołowa i Rabki, kosztujące grosze. Były tam też kogutki gliniane, skarbonki, naczyńka dla lalek — naprawdę artystyczne. Jedną ze sprzedawczyń była tęga kobieta, której w czasie wakacyjnym pomagał w sprzedawaniu syn, znany już 'wówczas profesor uniwersytetu — wzruszający dowód synowskiej miłości. Przy studni przed szk 3łą sprzedawano nabiał i drób: jaja na kopy, masło na kwarty, kurczęta na pary. Zastanawiałam się często, kto wyznaczał miejsca na stoiska targowe; nie wiem, czy to było odruchowe, tradycyjne, w każdym razie miejsca były zawsze te same. Wiadomo było, gdzie szukać tego, co się chce widzieć albo nabyć. Czy można wyliczyć wszystko, co było na targu? Czy można zliczyć szmatki kolorowe w samodziałowym chodniku9 Chodził sobie „człowiek” (około dziesięcioletni) od straganu do straga­ nu, oglądał, radował oczy i u sz y , czasami nawet i podniebienie i 'dziwił się potem, że go w domu zburczą, bo było pozwolenie wy jścia „na chwil­ kę”, a to już południe. Południe. W krzyk, rwetes, ruch, targanie się, płacz dzieci, głos kata­ rynki, wpadał dźwięk 'dzwonu na Anioł Pański. I oto nagle milknie gwar, przerywa się targ, mężczyźni zdejmują kapelusze, często klękają, kobiety klęczą prawie w szystkie. Cisza — lu dzie modlą się. Słycnać gdzieś rżenie konia, świergot wróbli na pobliskiej lipie, klekot bociani — niezapomnia­ na chwila. Lecz już mija, ludzie stają się znów ludźmi zwykłego dnia. Wspomniałam o bocianach, Dunajec ma ich znikomą ilość, zdaje się, że tylko jedno gniazdo. Bociani kaprys kazał im osiąść w środku rynku, na pryncypalnym budynku Banku Ludowego, tam gdzie mieści się skiep spółdzielczy i straż pożarna. Poczciwe boćki patroni ją rynkowi i biorą Czarnodunajecki jarmark 129

Czarny Dunajec. Kupowanie skóry na kierpce F o t. M . R y ł k o

żywy udział w życiu miasteczka, przelatując nad głowami i wyrażając czasem zbyt bezceremonialnie swoje zdanie. Nasilenie targu zmniejsza się, ludzie odchodzą. Widać dziwne postacie: oto mężczyzna ma na głowie babską chustkę w kwiaty, na tym skopiec od mleka, a na tym półkoszek —- z tyłu widać tylko idący kosz. A tu ko­ bieta: na głowie ma jeden na drugim pięć męskich filcowych kapeluszy (męski kapelusz filcowy to nie tylko nakrycie głowy ale naczynie do picia wody), pod pazuchą obraz, ;na nim przewieszone buty, a za matką drepcą dzieci obwieszone różańcami z ciasta. Rośnie ruch w szynkach i winiarniach. Prawdziwe węgierskie wino .leje się strugą, wódka również, głosy stają się ostre, twarze czerwone. Nie byłby, niestety, jarmark kompletny, Idyby nie było .zwady i bitki. Pobity idzie do lekarza po świadectwo, czyli „visum repertum”, zwane potocznie „fyrtum pyrtum”. Niełatwo otrzymać świadectwo pobicia, stary lekarz o siwej brodzie i .niebieskich oczach zna ludzi. Pobitemu, którego twarz wygląda jak jedna rana, mów' spokojnie: „umyjcie się wodą prze­ gotowaną”. Nie pomogą skargi, iż pacjent jest umierający, że krew ucho­ dzi — lekarz jest niewzruszony, a gdy po umyciu zobaczy lekkie draśnię­ cie, prowadzi „umierającego” do lustra i tłumaczy, że naprawdę nie warto się procesować i płacić za „fyrtum pyrtum”, lepiej kupić ksiąrke albo „Gazetę Podhalańską”. Lekarze widzą też, że to targowy dzień. Są inne choroby niż dzisiaj: .stare gaździny cierpią na oberw anie macicy, dzieci na „boloki”, czasem zjawi isię kołtun.

9 W i e r c h y t . X X X I I I 130 Maria Gródecka-Dziedzicowa

Wspomniałam o „Gazecie Podhalańskiej”. Wychodziła ona w Nowym Targu, była źródłem wiadomości dla Podhala, a — co ważniejsze — dla Orawy, przed pierwszą wojną przyłączonej do Węgier. Stary lekarz obo­ wiązkowo każdemu pacjentowi Orawiakowi tłumaczył iż jesteśmy wszys­ cy jednej polskiej krwi, pilnował poprawnego mówienia, a po udzieleniu porady, odsyłał w głąb domu po gazetki i książki, bo w domu lekarza była też rozdzielnia książek Towarzystwa Szkoły Ludowej. Przestrzegał lekarz czystości języka — z jednym wyjątkiem, gdy mu ukochaną jedynaczkę nazywano z węgierska „Kisasońką” — tej pieszczotliwej nazwie nie mógł się oprzeć. Ruch był w aptece: kupują glistnik, Krople żołądkowe, dziwią się, iż nie ma psiego sadła. Maleńka czapeczka łysego aptekarza pochyla się w ciągłym ruchu, oczy uśmiechają się, na ustach zawsze dowcipne powie­ dzonko. Długo i cierpliwie musi pan „japtekarz” przekonywać ludzi, że pewne leki są tylko na receptę, a ludzie dziwią się mówiąc: „przecież on jest mondrzejszy jak sum pon doktór” — ale aptekarz jest też uparty. Ruch jest raKŻe w sądzie, w hipotece. Do sądu znoszą dziwne skargi o obrazę honoru. Ktoś kogoś mazwał „ty stara brytfanno”, inny „ty ana­ nasie” i to najgorsze przezwisko „ty katalogu”. Taki to był stary targ w Czarnym Dunajcu przed pół wiekiem.

Maria Grodecka-Dziedzicoim Ondraszek, Janosik, Szuhaj tu literaturze czeskie]

Ponad dwa wieki minęły od chwili, gdy zginęli najsławniejsi zbójnicy górscy, ale pamięć p nich żyje po dziś w ludowych opowieściach, góral­ skich gadkach; ich groźne, surowe oblicza zdobią czerpaki, misy, są stałym motywem malunków na szkle. Ustna tradycja ludu górskiego otoczyła „charakterników” barwną legendą, w której odzwierciedliło się to, co zakorzenione głęboko tkwiło w duszach tatrzańskich górali — chęć zemsty za krzywdy społeczne, odwieczne dążenie do sprawiedliwości, do tzw. „zrównania świata”, którego szermierzami mieli być Janosik, Ondrasz z Janowic, Dowbusz i inni. Bliższą analizę działalności zbójników utrudniają skąpe notatki, ogra­ niczające się zazwyczaj do protokołów rozpraw gardłowych i zapisków w księgach metrykalnych. Ludowa opowieść natomiast, która wokół zbój­ nika stworzyła legendę już w połowie XVIII w., zatarła i wysuoliinowała jego prawdziwe oblicze, nadając mu cechy rzecznika buntu społecznego o zabarwieniu klasowym. 'Zatarła również granicę między zbójem i zbój­ nikiem. Notatki historyczne początkowo odróżniają zbójników, zrzeszo­ nych w tzw. bursach, od zwykłych zbójów grasujących po gościńcach. Pierwsza wzmianka Długosza o przeniesieniu klasztoru Cystersów z Ludź­ mierza dp Szczyrzyca, na skutek napadu zbójów, przez dłuższy czas była mylnie przyjmowana jako pierwsza wzmianka o zbójnictwie h Mylnie również ze zbójnictwem utożsamiano tzw. ruch tołhajów — najazdy zbrojnych oddziałów chłopskich, inspirowane przez możnowładców wę­ gierskich. Genezy zbójnictwa należy szukać zarówno w warunkach eko­ nomicznych wsi górskiej i w specyfice przyrody, jak i w naturze ludzi żyjących w niedostępnych wówczas lasach, na rozległych halach, ludzi przywykłych do wolności.

1 W. Ochmański, Zbójnictwo góralskie. Z dziejów walki klasowej na wsi góralskiej, 1950.

9* 132 Edward Madany

W XV w. na Podhalu nowotarskim intensywnie rozwijał się ruch osad­ niczy na prawie niemieckim, które obowiązywało w dobrach rodu Gryfi- tów i dobrach zakonu Cystersów. Już w XVI w. ziemie te przeżywały proces powstawania nowych majątków feudalnych, których intensywny rozwój wiązał się z rugowaniem chłopów z ziemi i (wywłaszczaniem ich z szałasów pasterskich, zwłaszcza od 1624 r., gdy w Nowotarskiem pojawił się nowj starosta Mikołaj Komorowski. Tak samo jak za Komorowskiego na Podhalu, przebiegał rozwój gospodarki feudalnej w powiatach tren- czyńskim i banowskim za rządów Stefana Illeshazy. I tu sieć dworskich szałasów i łąk powstawała kosztem ziemi kmiecej, a danina robocza na początku XVII w. dochodziła do sześciu dni w tygodniu2. W w. XVIII natomiast, który odznacza się największym nasileniem zbójniotwa, ode­ brano góralom ich przywileje: prawo dziedziczenia majątków i odwoływa­ nia się do sądów królewskich. Przed „charakternikami” z gór stanęła wówczas otworem droga uprawiania przemytu górskiego, indywidualnego rozboju, a wreszcie zorganizowania towarzystw zbójnickich. W ten sposób sytuacja ekonomiczna popchnęła górali na zbójnickie ścieżki, natomiast warunki geograficzne i temperament ludzi zadecydowały, że ruch ten przybrał formy partyzantki. W aktach procesów gardłowych zbójników3 znajdujemy wiele materiału, który dowodzi, że zasadniczym powodem „pójścia na zbój” była nędza, nienawiść do pana, okrucieństwo ze strony sług dworskich, a także urażona ambicja „charakternika”, chęć zemsty i umiłowanie wolności Na przykład w zeznaniach Grzegorza Knota z 26 sierpnia 1589 r. czytamy: „Ittm ostatnie zeznał się, iż Janko Czykiel stary z Gzyzyny mści się i mścić się obiecał na pana grunciech, jako będzie mógł, że syna jego pobito tam i dlatego jest pojmany.” 4 W XVII w. zbójnietwo było już zjawiskiem powszechnym w Karpa­ tach. Kronikarz powiatu żywieckiego Andrzej Komoniecki w swym D zie- j opisie żywieckim o zbójnictwie z końca XVII w. wspomina, że wokół har- nasi tatrzańskich narosła już ,,klikuwiekowa .legenda” 5. Komoniecki dał się ponieść fantazji pisząc „kilkuwiekowa”, ale już w 1624 r. pojawiła się uchwała sejmiku Zatorskiego o ■zwalczaniu zbójnicitiwa, w 1628 specjalny mandat króla Zygmunta przeciwko zbójnikom, w 1694 pismo duchowień­ stwa dziekanatu pszczyńskiego do biskupa krakowskiego ze skargami na zbójników górskich. Pod koniec tego wieku łańcuchy górskie były sku­ piskiem towarzystw zbójnickich, a ich przywódcy zapisali swe imiona w historii, w twórczości ludowej i literaturze. Zasłynęli: zbójnik Żywiec­ czyzny Proćpal. Ondraszek ze Śląska, bohater podkarpackich połonin,

2 A. Melicherćik, Jur aj Janosik hrdina protifeuddlniho odboje śloyens- keho lidu, 1956, s. 21. 3 B. Ulanowski, Akta sądu kryminalnego okresu muszyńskiego z lat 1 6 4 7 —1765 oraz St. Szczotka, Akta spraw złoczyńców miasta Żywca 1589—1782. 4 St. Szczotka, Materiały do dziejów zbójnictwa góralskiego, PTL, 1952. 5 Ibid. s. 89. Ondraszek, Janosik, Szuhaj w literaturze czeskiej 133 wódz, oprysżków z Czarnohory — Oleksć Dowbusz, tatrzański .harnaś J u- raj Janosik, Omdrusz i Adamczik — przywódcy zbójników walaskłch. Historia przekazała o itych bohaterach z jego życia. Go­ rzej już ze śląskim zbójnikiem Gndrasżkiem, synem wójta z Janowic Na­ wet ustalenie jegc nazwiska sprawiało trudności. Jakże barwne i pełne, w porównaniu z danymi historycznymi, są dzieje zbójników w opowieś­ ciach ludowych. Legenda zbójnicka w folklorze mieni się wszystkimi kolorami, apoteozuje bohatera, tętni hedonistyczna radością życia i pogar­ dą dla śmierci. Wątki janosiKOwe, ondraszkowe i dowbuszowe łączą się w jeden potężny nurt opowieści zbójnickiej, konstruowanej zgodnie z od­ wiecznym schematem wytworzonym przez poczucie ludowej sprawiedli­ wości i moralności, która karze zło i nagradza dobro. Nietrudno' wyłuskać w tym nurcie wspólną tendencję ludowej opowieści, nietrudno doszukać się przyczyn, dla których lud sławił swego rycerza-zbójnika i przypisywał mu mężne, sprawiedliwe czyny takie, na jakie sam lud jeszcze nie mógł się zdobyć, choć marzył o nich od dawna. W artykule tym zajmę się charakterystyką motywu zbójnickiego w li­ teraturze czeskiej, doprowadzając swój krótki szkic ido momentu ukaza­ nia się powieści Ivana Olbrachta Nikola Suhaj, loupeźnik, a więc mniej więcej do reku 1930.

I

Wiadomo powszechnie, że folklor jest wykładnikiem życia duchowego ludu i dlatego stanowi nierozerwalną całośc z życiem społecznym, wa­ runkami ekonomicznymi i specyfiką kulturalną jego twórców. Motyw zbójnicki w folklorze czeskim pojawia się w okresie rozpadu feudalizmu, gdy konflikty klasowe wystąpiły wyraźnie, rzutując również na kulturę duchową ludu. W tym czasie folklor czeski, również w regionach Śląska i Walaska, był przepojony ideami buntu społecznego. Nic więc dziwnego, ze zbójnikowi w opowieściach ludowych nadano oblicze mściciela chłop­ skich krzywd.

6 J. Krzyżanowski, Proces Janosika, „Przegląd Współczesny”, 1936. 7 Informacje o opryszkach wydooył Z tych ksiąg A. Bielowski i zamieścił w ar­ tykule Pokucie, „Czas” 1857, IV, z. 18. 134 Edward Madany

Ludowe pieśni i opowieści o harnasiach powstały na Słowacji. Stąd przenikały na zachód, łatwo asymilująe się na ziemiach rdzennie czeskich — Morawach. Ogniwem łączącym te dwa tereny były ziemie walaskie, zamieszkałe w większości przez ludność pasterską. Poprzez te ziemie pieśń zbójnicka dostała się na Śląsk, nakładając się na regionalne wątki roićLime i wzbogaciła motyw zbójnicki śląski w twórczości ludowej. Czeskie pieśni powstające na ziemiach Walaska i Śląska często były inspirowane wzorami poezji ludowej z Tatr; oczywiście postać Jamnika zastępował Ondraszek, Klimczak, czy Adamczik. Dlatego też do dziś międzv czeskimi i słowackimi pieśniami o tematyce zbó jnickie j zachodzi duże .podobieństwo nie tylko w wątkach, lecz także w metaforyce, obrazach, epitetach, rytmice narracji, konstrukcji. W pieśniach śląskich przeważają utwory nie wy­ mieniające zbójnika po imieniu, opracowujące raczej wersję ogólnozbój- nicką. Można wśród nich wyodrębnić pewne grupy tematów: spotkanie zbójników z pasterzami, biwakowanie zbójników przy watrze (tu domi­ nuje tło przyrody i atmosfera nieskrępowanej niczym wolności), zbój­ nickie skarby Ukryte w grotach iskalnycn i pod „sestrićkami jedlićkami”, wreszcie charakterystyczne dla Walaska pieśni o zbójnikach i szynkarce 8. W porównaniu z ludowymi utworami z terenów Słowacji, twórczość regio­ nu śląskiego jest pozbawiona radości żvcia. Nie w tym stopniu, co pieśni Janosikowe, opiewa zbójnickie zabawy i tańce przy waitrze. Bardzo nie­ wiele istniało tzw. ondraszkowych skoków. Postać Ondraszka przewija się natomiast we wszystkich prawie ślą­ skich opowiadaniach i gadkach góralskich. W istniejących do dziś poda­ niach można wyróżnić szkielet pierwotnej wersji .legendy zbójnickiej. Daje ona suchy, lapidarny obraz zbójnika i jego walki z dworem. Mo­ torem działalności Ondraszka jest znów urażona ambicja, odebrana wol­ ność i krzywda społeczna. W opowieściach ondraszkowych dominuje nuta ironii i pogardy dla panów. Zbójnik z Łysej nie tylko niszczy mienie hr. Prażmy, lecz upokarza go moralnie, kpi z niego i płata mu złośliwe figle. W porównaniu z Janosikiem, Ondrasz jest postacią mniej krwawą, bardziej inteligentną, wyróżniającą się walorami umysłu, a nie mięśni. Z czasem, także pod wpływem popularnej literatury o błędnych ryce­ rzach i władcach gór, pod wpływem romansów „raubritterskich”, powie­ lanych przez literaturę drugo- i trzeciorzędną, pierwotna wersja ludowej opowieści ulega rozbudowaniu i przeobrażeniom. Fantazja ludu nadaje bohaterowi coraz to nowe cechy legendarnego herosa, wyposaża go w in­ sygnia władzy. Janosik i Ondraszek otrzymują czarodziejską ciupagę Dowbusz cudowną gałązkę, którą zatrzymuje kule. W późniejszych XIX- -wiecznych podaniach ludowych narodzinom Ondraszka towarzyszą nie-

8 J. Kobzań, O zbojnikoch jak byli v kleskouej hospode v Liptali a o tłustej śenkerećce co si s nu tancouali. — O zbójnikach a o pokladoch z morauskeho Valasska, 1927. Ondraszek, Janosik, Szuhaj w literaturze czeskiej 135

Zbójnicy. Szkic węglem J Yodrśźka zwykle wydarzenia. Przed chałupą wójta Szebesty zatrzymuje się ognista kula, o której wspominają zapisy Ilanismamia i Slamy 9. Dzieje Ondrosz- ka są nawet niekiedy powiązane z siłami zaczerpniętymi z liturgii katolic­ kiej. W interpretacji genezy jego „pójścia na zbój” dominują bodźce natury osobistej — przygody miłosne z żoną hrabiego, awanturnictwo młodego górala. łNie milknie jednak naczelna nuta ludowej opowieści b dobrym zbójniku z Łysej, który „ednem panom bere, a chdobnym lidum rozda- va”. Z folkloru postać zbójnika śląskiego, Ondraszka, przedostała się do lite­ ratury czeskiej po raz pierwszy w XVIII w. Od tła osiemnastowiecznej, barokowej literatury, uprawianej pod pa­ tronatem kościoła katolickiego i tronu Habsburgów, jaskrawo odbijała żywa, świecka w każdym calu, plebejska literatura, kolportowana na tar­ gach i jarmarkach w formie diuków ironicznych i paszkwilowych opo­ wieści; samoistną całość stanowią tzw. chłopskie ojczenasze, w których

8 Fr. S i a m a. Pan Łyse hory, iat)l i Vescle kousky Ondrase z Jc-runńc a vseli- iake jeho fiyle, 18^2; L. Hansmanu. Ondras. Povest dle podani lidu v Prerousku ® Tesin^ku, ..K olela” 18Ó3. 3. 136 Edward Maadmj

coraz 'wyraźniej występuje poczucie krzywdy społecznej i chęć buntu 10. Z tymi ojczenaszami wiążą się bezpośrednio pierwsze literackie utwory o tematyce zbójnickiej. Z powstaniem chłopskim w Hukyaldach zespolona jest Pieśń Honacka ułożona w pierwszej połowie XVIII w. Jej zapis do­ chował się w wersji, którą uwiecznił praski ksiądz Jan Kośeticky. Ma ona charakter manifestu wzywającego chłopów do zbiegostwa w góry. Otwiera ją okrzyk „paholkoye, na hory!” podobny do „pójdźcie, chłopcy, pójdźcie zbijać!” iw ludowych pieśniach tatrzańskich. W Honackiej „zbójowanie” zostało przez składacza pieśni wyraźnie uznane za przejaw buntu spo­ łecznego. O popularności utworu świadczą liczne jego odpisy rozsiane po zachodnich i północnych Czechach. Z pierwszej połowy XVIII w. zacho­ wał się również druk ulotny Pośledni porucenstui zbujnika Ondraska, ktere synu svemu zcnechal, wydany w Skalicy 11. Jego autorem był ludo­ wy pismak, który wiele zaczerpnął ze słowackiej i czeskiej ustnej opo­ wieści o zbójnikach. Wskazuje na to wersyfikacja utworu i słownictwo zapożyczone ze słowackich pieśni góralskich — tak charakterystyczne wezwanie do „zbijania” czy typowy 'dla tatrzańskiego motywu zbójnickie­ go buczek ,(Vem obuśek, jdi za bućek). Pośledni porucenstui wskazuje również na oczytanie jego autora w średniowiecznej 'literaturze żakow­ skie. Rymopis bowiem nie zawahał się wykorzystać popularnej formy ka­ zania — rad udzielanych synowi przez ojca leżącegc już na łożu śmierci. Dotyczą one głównie postawy życiowej zbójnika. Według woli ojca ma on być groźny, nigdy nie przebaczać bogatym. Ma być odważny i sprytny, wierny swym towarzyszom. W dc równaniu z ludową opowieścią zbój­ nicką w utworze tym daje się zauważyć pewne maskowanie konfliktu zbójnik — dwór, jakieś zacieranie zróżnicowania społecznego, wyraźne^ linii podziału występującej w folklorze. Autor ;nie atakuje bezpośrednio dworu feudalnego, lec2 każe skierować Ondraszkowi broń przeciw szafa­ rzom, szynkarzom i wojskowym. Nie omija również chłopów. Takie właś­ nie stanowisko autora Pośledniego porućenstui J. Nehybi tłumaczy obawą przed ówczesną cenzurą, przed represjami i konfiskatą pieśni12. Sąd Ne- hybla należy potraktować jako hipotezę, przeciwko której równie dobrze można wytoczyć argument, że zbójnietwo wówczas, jako zjawisko histo­ ryczne, nie było przecież świadomą formą wałki antyfeudalnej, a więc nie miało wyraźnego oblicza klasowego. Obawa pized konfiskatą utwo­ rów jarmarcznych często nakazywała autorom przerabiać teksty pieśni, opatrywać je ironicznymi tytułami, w różny sposób maskować ich praw­ dziwą treść 13. Odpis Pośledniego porućenstui również w XVIII w. nosi

10 Zd. T i c h a, K dejinam kramafske pisnę z XVIII stoi., Ceska literatura, 1952; B. Vaclavek R. Smetana, Ceske pisnę kramafske, 1937. 11 J. Nehybi, Kramarska piseń o Ondrasovi, Slezsky sbornik, 1950. 12 Ibid., s. 89. 13 Por. Zd. T i c h a, K dejinam kramafske pisnę z XVIII stoi. Ondraszek, Janosik, Szukaj w literaturze czeskiej 137

na przykład humorystyczny tytuł Pisen smesna o hrdinskych skuteich Ondraska.

II

Osiemnastowieczna literatura jarmarczna, wśród której zachowało się niewiele utworów o motywie zbójnickim, nie przekroczyła jeszcze progi’ prawdziwej literatury pięknej. Swym prymitywizmem artystycznym tkwiła w nurcie piśmiennictwa plebejskiego. Naprawdę dopiero roman­ tyzm wprowadził zbójnika do oficjalnego nurtu literatury czeskiej. Program budzicielski czeskich zbieraczy folkloru, a także ogólno- romantyczina tendencja nawiązania do twórczości ludowej, zainicjowana przez Herdera jego rozprawą Uber den Ursprung der Sprache i tomem Volkslieder, przyczyniły się do wydobycia z tradycji ustnej ludu słowac­ kiego epickich opowieści o zbójnikach i pieśni lirycznych związanych z tym motywem. Idee Herdera, podobnie jak w Polsce w działalności A. Czarnockiego, K. Brodzińskiego, W. Zaleskiego i in., znalazły żywe echa w pracach poetów i zbieraczy folkloru — Fr. Ćelakovskiego, J. Kol- lara, P. J. Safarika. Pieśń ludowa była dla nich nie tylko odpowiednim źródłem inspiracji, lecz wzorem doskonałości.artystycznej. Idąc przeto za przykładem swego mistrza (Herdera) zbierali ją, zapisywali, tworząc wielkie księgi ludowych przysłów, ballad i pieśni. Zagorzały szermierz panslawizmu i tzw. „vzajemnosti” słowiańskiej, Słowak z pochodzenia, który grawitował do środowiska intelektualistów czeskich i pisał językiem stanowiącym mieszaninę elementów słowackich i czeskich — Jan Kollar wydał w 1834 i 1835 r. w Budiniu dwutomowe dzieło zatytułowane Narodnie zpievańky. W tym olbrzymim zbiorze róż­ norodnych pieśni ludowych, zawierającym ok. dwóch i pół tysiąca tekstów, znalazło się tylko siedem utworów o motywie zbójnickim. Kollar na do­ datek nie za.u sze zamieszczał icn pełny tekst, a w trzech wypadkach ogra­ niczył się jedynie ido zapisania strofy inwokac^ jnej. Jegc stanowisko wo­ bec zbójnictwa, wobec moralnego oblicza Janosika i jego towarzyszy, jest zdecydowanie negatywne. Kollar — były uczeń wydziału 'teologicznego w Bratysławie — musiał potępiać działalność tatrzańskich harnasi sprzecz­ ną z moralnością chrześcijańską, co więcej, musiał pominąć milczeniem te ludowe piosenki i opowieści zbójnickie, w których do głosu dochodziły nuty buntu i powiew wolności. Zdawał sobie jednak sprawę, że legenda janosikowa jest jedną z istotnych cząstek kultury duchowej Słowacji, że postać harnasia weszła na stałe do historii narodu słowackiego. W poemacie romantycznym Kollara Sldvy dce-a, wydanym w 1832 r. w Peszcie, znajdu jemy dwa sonety (68 i 69) poświęcone Jurajowi Janosi­ kowi i jego drużynie. I chociaż obraz zbójników jest tu tendencyjny, po­ niżający ich hajducką wolność, chociaż są oni ukazani jako zgraja łotrzy­ ków, oberwańców, duchów ńieczystych cierpiących piekielne męki, sam 138

fakt włączenia legendy janosikowej do tak dostojnego, ogarniającego pra­ wie całą Słowiańszczyznę poematu Kollara trzeba odczytać jako wyda­ rzenie dużej wagi. Postać zbójnika bowiem w całej swej zewnętrznej krasie po raz pierwszy wkracza do oryginalnej twórczości o wysokiej ran­ dze artystycznej, by po latach święcić triumfy, zwłaszcza w literaturze słowackiej, do której również należy zaliczyć twórczość Kollara i Safarika. W dobie tzw. szkoły szturmowców harnaś z Tatr przywdziewa literacki kostium bohatera narodowego; w słowackiej poezji romantycznej staje się symbolem walki narodowo-wyzwoleńczej. Janosikowe „pójdźcie, chłop­ cy, pójdźcie zbijać!” rozbrzmiewa jak surma bojowa w wierszach J. Krala, J. Botto czy S. Chałupki.

Jan Kollar Kareł Hynek Macha

Na początku XIX w. w folklorze czeskim można zaobserwować pewne przemiany opowieści zbójnickich, polegające na wpływach nizinnych z te­ renu Moraw. Wątek ondraszkowy otrzymuje ncwe elementy

Program romantyzmu europejskiego iw literaturze czeskiej najpełniej reprezentuje poezja K. H. Machy. Jego twórczość jest liryczną spowiedzią autora ze stanów swego ducha, a równocześnie hymnem pocnwalnym dla piękna przyrody groźnej i sielankowej, hymnem, w którym mocno dźwię­ czy nuta patriotyzmu. Dla Machy ludowa ballada i pieśń nie stanowiła juz wzorca doskonałości artystycznej. Folklor był dlań tworzywem, ubocz­ nym źródłem inspiracji. Stąd też trudno w jego twórczości wpatrywać się wyraźnych śladów ludowej .twórczości ustnej, a kwestię zetknięcia się poety z legendą zbójnicką i jej echa rw poemacie Maj należy ograniczyć tylko ido hipotezy wysuniętej na podstawie pewnych porównań. W puściźnie literackiej Machy znajduje się cykl nowe1 o charakterze pamiętnikarskim Obrazy ze zivota meho. Materiał dokumentalny tych no­ wel jest skąpy, gdyż pisarz całą uwagę skoncentrował na własnych na­ strojach i odczuciach. Niemniej w opowiadaniu Krkonosska poui widnieje istotny dla tych rozważań zanis o wyprawie, jaką podjął Macha w 1833 r. w góry, w Karkonosze. Tam zetknął się z egzotyczną dlań przyrodą. Być może usłyszał wówczas ludowe podania o zbójnikach, a ich fabuła głęboko musiała mu zapaść w pamięć. W zapiskach poety nie natrafiamy na żaden ślad o legendzie zbójnickiej, gdyż autor Maja notował wówczais jedynie nazwy ruin zameczków i opuszczonych twierdz. Echa tej podnóży w góry, a także dalekie echa opowieści o zbójnikach odnajdujemy dopiero w poe­ macie Maj, napisanym w trzy lata później14. Być może prototypem boha­ tera tego poematu — jednostki szlachetnej, skłóconej z całym światem, żyjącej z piętnem zbrodni popełnionej na własnym ojcu — jest groźny władca Beskidu Śląskiego, Ondrasz. Macha bowiem stworzył Vilemowi następujący rodowód: Kde za jezerem hora horu v zapadni stiha kraje Tam — zda se mu — v temnem boru Posledne dnes co ditko hraje. Od sveho otce v svet wyhnan V loupeżnickem tam roste zboru, Pozdeji vudcem spolku zvan Dovede ciny neslychar.,= Vsude jest jmeno jeho znane Każdemut... straśny lesu pan!15

Można w tych wierszach odczytać, że bohater był hetmanem towarzystwa zbć jnikow, a jego sława rozniosła się jak „hyr po całej dziedzinie”. Macha

14 Akcja Maja rozgrywa się w północnych Czechach wokół Bezdezu. Tam właśnie bawił Macha podczas swej wyprawy. 15 Gdzie za jeziorem góra górę na zachód goni w dal, Tam — wydaje mu się — w ciemnym borze ostatni raz baw. się jako małe dziecko. Wygnany przez ojca w świat, wzrasta w towarzystwie zbójnickim. Potem, zwany wodzem towarzystwa, zdobywa się na czyny niesłychane. Wszędzie dociera jego imię. Znany jest wszyst­ kim — groźny pan lasów. K. H. Macha, Spisy, 1899, t. XIX;, s. 245. 140 Edward Madany

sugeruje, że Vilem spędził młodość w jakimś kolektywie w górach — zbójnickim lub zbójeckim. Zważywszy fakt, że przemyt był raczej zja­ wiskiem indywidualnym, a zbójnictwo kolektywnym, należy przypusz­ czać, że chodzi tu o hetmana zbójnickiego, że u kolebki powstania postaci Vilema leżała opowieść góralska z terenów Śląska, a więc opowieść ondraszkowa. Znamienny jest jeszcze jeden szczegół z dziejów Vilćma. Po jego śmierci towarzysze opłakują stratę swego dowódcy przy ognisku. Znów więc sceneria typowa dla ludowych podań i pieśni o zbójnikacł.

III

Zbójnictwo w dziejach Czech nie miało szerokiego zasięgu. Działal­ ność Ondraszka i towarzystw zbójnickich z Walaska ograniczyła się do regionu północno-wschodnich Moraw i Śląska. W twórczości ludowej mo­ tyw .zbójnicki nie rozszerzył się ńa teren Czech środkowych i południo­ wych, pozostając jedynie zjawiskiem regionalnym — morawskim. Nie­ mniej postać harnasia z Tatr i Ondraszka ze Śląska przeniknęła do lite­ ratury pięknej dzięki wpływom kultury słowackiej na tereny Czech i dzię­ ki powstawaniu dojrzałych artystycznie dzieł literatury • regionalnej Śląska i Moraw. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w. obserwujemy w Czechach proces krzepnięcia literatury regionalnej. Proces ten wywo­ łany jest rozwojem kultury narodowej na prowincji, akcją związania od­ dalonych regionów państwa z centrum kraju. Daje temu wyraz choćby tylko apel redakcji Narodnich listów, wzywający do popierania wydaw­ nictw Slezska kronika, założonego przez wybitnego działacza kulturalnego z Opawy, Fr. Slamę 16. W 1891 r. w tym właśnie wydawnictwie ukazała się powieść Slamy oparta na ludowej legendzie ondraszkowej — Pan Lyse hory, nćrodni povest o OndrdSovi a Jurasovi. Mimo podtytuł, sugerujący wierne przekazanie ludowej twórczości, powieść Slamy stanowi zbeletry­ zowaną wersję wątku zbójnickiego, zinterpretowaną w duchu historio­ grafii mieszczańskiej. Slama ubarwił ludową opowieść i rzucił ją na obszerne tło historyczne ziem śląskich w XVIII w. Rozbudował wątek mi­ łosny — flirt młodego górala z żoną hrabiego Prażmy, Ondraszka ukazał jako przywódcę rebelii chłopskiej, oderwał go od towarzystwa zbójnickie­ go, pozbawił cech charakternika, nadał mu za to walory „ducha i rozumu”, którymi góruje nad ciemną masą chłopstwa śląskiego, a nawet nad hr. Praźmą. Władca Łysej Góry z powieści Slamy przybrał cechy jed­ nostki wspaniałomyślnej i altruistycznej, nieprzeciętnej, .ale nie na sposób

16 „My Ćechove meli bychom predplaceti Slezskou kroniku nejen pro sebe, ale pro chude vesnice slezske, aby sc do nich na sta vytisku vrhlo a take ćeske ćetbe siroka cesta se klestila.”, Narodni listy, 1891, nr 65. Ondraszek, Janosik, Szuhaj w literaturze czeskiej 141 ludowy, lecz ukształtowanej jakby przez środowisko inteligenckie. W książce Slamy, w porównaniu z twórczością ludową, występuje wy­ raźna redukcja pierwiastków irrealnych na rzecz historycznej prawdy, bądź realistycznego ujęcia. Z fantazji ludowej i egzotyki motywu zbój­ nickiego niewiele się w tej powieści ostało. Nawet Hanę, czarownicę z Łysej, potraktował pisarz realistycznie. Elementy fantastyczne, wzięte z folkloru zbójnickiego, w książce tej stanowią jedynie margines fabuły, często nawet są niemiłym dysonansem w tym na wskroś realistycznym, pretendującym do powieści historyczno-obyczajowej utwrorze. I chociaż Pan Lyse hory wyrósł z ludowej opowieści, autor pominął milczeniem to drugie dno ludowej legendy zbójnickiej. Odczytał ją bowiem tylko jako opowieść o czasach minionych, opowieść barwną ale przebrzmiałą. Działalność literacka i folklorystyczna Slamy (w 1892 r. wydał tom ory- ginalnych ludowych gadek i opowieści — Vesele kousky Ondrase z ka­ nonie a vselijake jeho figle) torowała tematyce zbójnickiej drogę do ogól­ nonarodowej literatury czeskiej. Prawie równocześnie studenckie koła młodzieży słowackiej propagowały w Czechach twórczość ludową Sło­ wacji 17. Dzięki zainicjowanej w 1880 r. w Pradze edycji Knihovna ćesko- slonanską, pracy przekładowej i popularyzatorskiej Rudolfa Pokornego, a zwłaszcza jego studium literacko-etnograficznemu Slovenska poezie zbójnicka zejmena o Janosikovi18 tematyka zbójnictwa tatrzańskiego- wzbudziła żywe zainteresowanie w środowisku artystycznym Pragi19. Tą drogą właśnie Janosik i Ondraszek wkraczali do czeskiej prozy i poezji końca XIX w. Najwybitniejszym, choć objętościowo niewielkim, utworem o tematyce zbójnickiej z itego okresu jest noiwela A. JirasKa Janosik, zawarta w tomie Stare povesti ćeske 1894 r. Już od 1878 r. można w twórczości Jiraska dostrzec podejmowane przez pisarza poszukiwania bohatera ludowego, który byłby aktualnym symbolem społecznego i narodowego buntu przeciwko wszelkiej prze­ mocy. Takim właśnie bohaterem był Kozina i hetman „siumnych chłop­ ców” z Tatr, Juraj Janosik. Już sam fakt, że Jirasek włączył Janosika do tomu baśniowych opowieści o mitycznych dziejach państwa czeskiego, że umieścił go w sąsiedztwie głów koronowanych, otoczonych aureolą na­ rodowej legendy i kultu, jak Przemysł O "acz, Ludmiła, Libusza, świadczy o tym, jak istotne wartości ideowe dostrzegł w ludowej opowieści zbój­ nickiej. Nowela Jiraska o Janosiku jest artystyczną syntezą podań ludowych. Autor formalnie zbliżył ją do barwnej narracji ludowej, włączył typowe dla „pieśni gminnej” przenośnie i powtórzenia, zachował i spotęgował jeszcze jej baśniowy urok. Zbójnikowi nadał interpretację zgodną z inten-

17 Fr. Taborsky, Hrst statl a vzpominek k jeho sedmdesatce, 1928, s. 70—71. 18 E. Pokorny, Z potulek po Slovensku, 1885, t. II. 19 E. C h a r o u s, Janosik v ćeske kulturę, Slovensky narodopis, 1963, s. 5—34. 142 Edward Madany cją ludu, ukazując go jako legendarnego herosa, który chciał „zrównać świat”, którego indywidualne wystąpienie pobudzało i wyzwalało jw ludzie kolektywne marzenia o sprawiedliwości społecznej i wolności narodowej. Uczynił z mego spadkobiercę mądrej i sprawiedliwej ■ - iw wyobrażeniach ludu — działalności legendarnego władcy Macieja Korwina. „Żal mu było ciężko ciemiężonego słowackiego ludu, z krorego sam pochodził. Skoro nie mógł mu pomóc, mścił się przynajmniej. Mścił się także za własne krzywdy. Zakosztował ich niemało od panów i on, i jego ojciec...” 20. Jirasek z ludowej opowieści o zbójniku tatrzańskim przejął bardzo wiele — ogólną koncepcję budowania mitu i szczegółowe elementy tej opowieści, ale dokonał w swym opowiadaniu pewnego retuszu postaci. Wyidealizował tatrzańskiego harnasia. Pozbawił go ludowej krzepy i mściwości. Jiraskowy Janosik nie przypieka ofiar, nie mści się okrutnie, lecz hojną garścią rozdaje biednym złote talary i odmierza im zbójnicką miarą sukno od buka do buka. Oprócz słowackiej legendy janosikowej, na ukształtowanie obrazu bohatera noweli Jiraska wpłynęły również śląskie podania ludowe o te­ matyce zbójnickiej. W duchu motywu ondraszkowego z twórczości ludo­ wej pisarz ukazał młodzieńcze lata Juraja, a zwłaszcza jego konflikt z dworem. Sceny, w których słudzy dworscy przychodną do chaty ojca Janosika i zmuszają go do odrabiania pańszczyzny, są typowe dla śląskie­ go motywu zbójnickiego. W podaniach tatrzańskich również występują sceny chłosty, śmierci matki zbójnika i przywiezienie ojca na wozie wy­ moszczonym gnojem, ale w porównaniu z ludową twórczością śląską są one potraktowane ubocznie. Tymczasem Jirasek poświęca im wiele miejsca ] modeluje według wzorów śląskich gadek o Ondraszku. W usta pana wkłada słowa, które zazwyczaj wypowiadał hr, Praźma: „No a iteraz smagajcie, a ty dworski licz! Każdemu sto batów i to tęgich!” 21. Wyko­ rzystuje wreszcie charakterystyczny szczegół — kury i gęsi składane we dworze, jako danina — występujący na ogół tylko w śląskich i morawskich opowieściach o Ondraszku.

IV

Ze specyfiki regionu śląskiego wyrosła poezja Piotra Bezruća. Pod koniec XIX w. śląski bard tworzył swe wiersze z dala od wrzenia kultu­ ralnego Pragi, od polemik prasowych i dyskusji artystycznych kawiarń nad Wełtawą. Jego poezja miała być śpiewem i klątwą siedemdziesięciu tysięcy Ślązaków uciskanych przez Niemców, Czechów, Polaków i Żydów. Była to poezja regionu śląskiego, nie wykraczająca tematycznie poza jego

20 A. Jirasek, Stare podanie czeskie, Warszawa 1955, s. 279.. 21 Ibid., s. 281. Ondraszek, Janosik, S~uhaj w literaturze czeskiej 143

granice. Z tradycji historycznej i kulturalnej ludu Śląska wyrósł bohater tej poezji — ludowy heros, zbójnik Ondrasz. I chociaż obiektywnie biorąc, twórczość poetycka Bezruća, stojąca na pograniczu publicystyki politycz­ nej i dzieła artystycznego, przeniknięta była nacjonalistycznym progra­ mem nienawiści narodowej, bliskiej wprost szowinizmowi lokalnemu — i tak ją zresztą odczytywano w okresie dwudziestolecia międzywojennego •w Polsce 22 — mocno zabrzmiały w niej akcenty socjalne, których wy­ kładnikiem poetyckim była właśnie postać literacka ludowego herosa, Ondraszka. Wiersz Bezruća Ondras powstał między marcem i czerwcem 1899 r. W tym czasie poeta napisał również Pole na horach, Dve dediny i Ja. Wiersze te wyznaczają linię, którą przebiegał proces krystalizowania się programu ideowego i artystycznego u Bezruća. Stwarzają pewien typ bo­ hatera — człowieka z ludu, walczącego c samodzielność i lepszą przyszłość dla Śląska. W nich brzmią wszelkie tony antypańskiego buntu, nuty pa­ triotyzmu lokalnego, zawarty jest program separatyzmu śląskiego. W tych trzech wierszach, które powstały równocześnie z Ondrasem, można do­ strzec poszukiwanie przez poetę bohatera, będącego demonem ludowej zemsty. Bezruć sam czuł się tym demonem (Ja), a w wierszu D ve dediny powołał do życia groźnego mściciela chłopskich krzywd: „Boże, kdyby vstal tak Ondraś”, i kazał mu działać w nowych warunkach społecznych i politycznych. Bezruczowski Ondraszek nie jest już zbójnikiem z XVIII w., ale zjawiskiem ponadczasowym, ponadhistorycznym, symbo­ lem zemsty chłopskiej i proletariackiej. Jest zwierciadłem, w którym od­ bijają się minione wieki Śląska i ponury okres lat dziewięćdziesiątych XIX w. Bezruć dokonał transformacji motywu ondraszkowego w sferę liryki. W związku z tym przerzucił epicką z natury rzeczy, ludową narrację na nową płaszczyznę artystycznego wyrazu. Dokonał daleko idącej selekcji elementów balladowych i baśniowych, obierając drogę całkowitego prze­ tworzenia postaci zbójnika, kondensacji myśli i nastrojów zawartych w ludowej opowieści ondraszkowej. Aura, w której pojawia się Ondrasz Bezruća, jest pozbawiona elementów irracjonalnych. Zapowiada nadejście kogoś niezwykłego, groźnego i po Bezrućowsku sprawiedliwego, jakiegoś ducha opiekuńczego czuwającego nad kopalniami i hutami Frydka i Cieszyna. Podobnym chwytem artystycznym, podobną transpozycją motywu

22 Porównaj odpowiednie partie książki P. Hulki-Laskowskiego, Śląsk za Olzą, Katowice 1938, w której autor demaskuje Bezrućowską fikcję o brutalnym polonizowaniu tzw. Morawców i pisze: „Rozczarowałem się do poezji piewcy „gi­ nących Morawców” całkowicie. Czy żałowałem trudu, że wędrując po Śląsku, kie­ rowałem się marszrutą jego poezji? Stanowczo nie: Ten trud opłacił się sowicie. Dzisiaj wiem z całą pewnością, że czeska legenda Morawców to mit w najlepszym razie. A w razie najgorszym brzydka świadoma blaga polityczna.”, s. 133. 144 Edward Madany

zbójnickiego na skondensowaną płaszczyznę liryki posłużył się śląski poeta M. Kurt. Jednak efekt zabiegów Kurta był blady, sztuczny i nieory­ ginalny. Wiersz Janosik zamieszczony w tomie Basne z 1908 r., jest tylko plagiatem Bezrućowskiego Ondraszka. Slezske pisnę Bezruća stanowiły natomiast twórczą inspirację dla oryginalnego poety regionu laskiego w dwudziestoleciu międzywojennym, Óndry Łysohorskiego. W porównaniu ze swym mistrzem (Bezrućem) Óndra jeszcze o stopień dalej posunął swój szowinizm lokalny i program separatyzmu śląskiego. Stworzył nawet poezję w dialekcie laskim. To novum formalne, docenione przez F. X. Sal de go 23, nie było tylko' chwytem artystycznym, sztuką dla sztuki, ale potęgowało jeszcze bardziej wvmowę ideową poezji. Pierwsze­ mu tomikowa wierszy Łysohorskiego Spewajuco piaść patronuje duch Bezruća, a liryk programowy Óndry Slónsky spew reprezentuje jakby dziedzictwo ideowe Pieśni śląskich wzbogacone jeszcze o doświadczenia z lat dwudziestych. Wśród liryków Łysohorskiego znajduje się utwór Óndras. Czy nawią­ zanie do tradycji ludu śląskiego było podyktowane wewnętrzną potrzebą artysty, czy też wzorem literackim, ściślej wzorem Bezruća? Wszystko przemawia za wzorem literackim. Wpływ Pieśni śląskich w poezji Łyso­ horskiego jest bardzo' wyraźny. Pomijając już fakt, że jeden z programo­ wych liryków poeta dedykuje swemu mistrzowi, trzeba stwierdzić, że spe­ cyfika, typ wersyfikacji, nawet układ tomu Spiewajuco piaść jest bardzo podobny do Pieśni śląskich. Poeta laski również przemienia na mowę liryki epickie treści legendy ondraszkowej, powołuje do życia Ondraszka po to, by stworzyć współczesnego bohatera zemsty. Jego spojrzenie na rzeczywistość jest w pewnym sensie klasowe, rewolucyjne, chociaż sam Łysohorski w swym separatyzmie posuwa się cza daleko, popadając w kon­ flikt nie tylko z władzami Czechosłowacji, lecz także z ludem swego regionu. Ondrasz nie sam stanie do walki z bezprawiem, ale będzie uczest­ niczył w historycznym zrywie mas. Równocześnie z Łysohorsaim poezję O' tematyce zbójnickiej tworzy V. Martlnek. Wychowany na wzorach twórczości ludowej, zrośnięty z zie­ mią śląską, podobnie jak wyże; wspomniani poeci, Martinek wydobywa z twórczości ludowej prostotę narracji, elementy baśniowe i balladowe, skłania się bowiem do epickiej poezji i liryki subtelnych nastrojów. W po­ staci Ondraszka dostrzega on nie tylko pierwiastki dumy, marzenia o wol­ ności i sprawiedliwości, lecz także elegijny smutek, kryjący się w pointach ludowych opowiadań. Dlatego też tak bardzo akcentuje w drukowanym w 1923 r. w czasopiśmie Cer na zem e wierszu (Jndraś kontrast między burzliwym i radosnym życiem pana z Łysej i jego przypadkową, niepo­ trzebną śmiercią.

23 O. Łysohorskj, Spewajuco piaść, Wstęp. 1934. Fot. R. Siw icki Czarny Stau? Gąsienicowy

Ondraszek, Janosik, Szukaj w literaturze czeskiej 145

Te same echa filozoficznej zadumy nad losem zbójnika pojawiają się w prozie Martinka Romance o Ondraśovi 24. A. Sivek, śledząc wpływy wiersza Bezruća Ondras na poezję czeską 0 tematyce zbójnickiej, włączył w orbitę oddziaływania twórczości ślą­ skiego barda poemat C. Ostravickiego Pisen o Ondraśoni 25. Poemat ten ukazał się w 1901 r., a więc w dwa lata po pierwszych wierszach autora Pieśni śląskich. Ostravicky również dokonał swobodnej adaptacji postaci z legendy ludowej i przeniósł Ondraszka w czasy sobie współczesne. Nie poezja Bezruća była dlań wzorem do naśladowania, ale literatura roman­ tyczna i postromantyczna w Czechach. Autor Pisni o Ondraśom stylizuje swój utwór na poematy Machy, bohaterowi każe wygłaszać wzniosłe mo­ nologi i dokonywać filozoficznego rozrachunku z całym światem. Folklor jest dlań tylko wątłą kanwą, a zbójnik z Łysej taki, jakim go ukazał Ostra- vicky, ma niewiele punktów stycznych ze zbójnikiem śląskich podań lu­ dowych. Dalekie echa legendy zbójnickiej brzmią także w poemacie anarchisty spod znaku Moderni revue, V. Dyka. Są to jednak echa nie ludowe; opo­ wieści, lecz mitu wytworzonego przez literaturę, plastykę i muzykę słowacką. Postać zbójnika zafascynowała Dyka swą nieskrępowaną wol­ nością, egzotyką, powiewem burzliwych przygód Poeta dostrzegł w niej elementy buntu przeciwko wszelkim kanonom moralnym. Zbójnik był więc dian wzorem nihilisty. Pisząc poemat Mila sedmi loupeźniku, Dyk podszedł do fabuły z pewną rezerwą. Skrył za wierszami swego dzieła oblicze kpiarza; człowieka, który chce zaniepokoić swych ufnych w po­ rządek publiczny i zasady moralne czytelników i zabawić się ich kosztem. Postacie zbójników i zbójnickiej kochanki, nie mającej nic wspólnego ze zbójnicką freirką, to tylko symbole, poprzez które przemawia autor. Jego poemat bowiem jest artystyczną spowiedzią ze stanów nostalgii i nudy, pesymizmu i zwątpienia, tak charakterystycznycn dla młodzieńczej twór­ czości Dyka.

V

W tej atmosferze inteligenckiego buntu o zabarwieniu nihilistycznym 1 cierpkiej ironii skierowanej przeciwko mieszczaństwu, kompromisom politycznym i społecznym, tworzył wybitny dramaturg z Brna, J. Mahen. Specyfiką ziem Słowacji, a zwłaszcza legendą zbójnicką z Tatr zaintere­ sował morawskiego dramaturga wybitny malarz i grafik czeski M. Jira- nek. Obaj — Jiranek ze szkicownikiem, a Mahen z notatnikiem — prze-

24 V. Martinek, Romance o OndraSovi, 1 wyd., Ostrawa 1931 oraz w tomie Vetevky jalovcove, 1941. 25 A. Sivek, Ołilas Bezrucovy basne „Ondras”, 1956.

10 W ierchy t. XXXIII 146 Edward Madany kraczali granicę Słowacji, by bliżej poznać to, co kryje się pod barwną otoczką ludowej opowieści. Tak powstały pierwsze szkice Mahena o Sło­ wacji i zbójnikach 26, a potem „zrodil se z potreby krve, hrdosti a barev” 27 dramat Janosik ukończony w 1910 r. Według zamierzeń autora miał on być wezwaniem do czynu, manifestem bojowym, otwartym ataidem na bierną postawę czeskich polityków w parlamencie austriackim i ich kom- promisowość. Formalnie Mahen nawiązał do tradycji dramatu romantycznego. Choć w Czechach literatura mieszczańska wytworzyła i wprowadziła na sceny Teatru Narodowego w Pradze typ ludowego dramatu realistycznego, autor Janosika obrał sobie za wzór typ dramatu widowiskowego, o roman­ tycznej scenerii. Zdecydowało o tym tworzywo literackie — tatrzańskie opowieści góralskie przybrane w szatę niesamowitości i grozy przyrody. A i sam bohater — indywidualny buntownik, altruista, który miał „zrów­ nać świat” i u szczytu swej sławy zginął na szubienicy — itez imiał wiele cech buntownika romantycznego. Mahen przeto, przejmując specyfikę ] udowej opowieści, jej irracjonalną szatę i rewolucyjne, realistyczne treści, stworzył dramat dwupłaszczyznowy, wiążąc harmonijnie te dwa pierwiastki. W dramacie ten bohater tatrzańskich szczytów jest inny niż w podaniach ludu — zwyczajny, nawet przeciętny, nie wyróżnia się swy­ mi zbójnickimi cechami. Sylweta jego zyskuje za to psychologiczną głę­ bię, nabiera nowych treści, zostaje zaktualizowana. W miarę rozwoju akcji, Jur aj z mściciela krzywd chłopskich przekształca się w przedsta­ wiciela czeskiej inteligencji. Walczy, choć wątpi w skuteczność swej walki. Daje się opanować zwątpieniu, rezygnacji, apatii. Jest człowiekiem pokonanym i sitłamszonym przez otoczenie i w śmierci szuka wyjścia z tej sytuacji. Ale ten indywidualny zryw, z góry skazany na niepowodzenie, wstrząsa, winosi zdrowy powiew, wyzwala uczucie buntu. I w tym kryje się jego wartość. „Pamiętaj, że kraj, w którym nie zaznano ognia i krwi, jest nic nie warty. A u nas właśnie ognia trzeba” — .powiada żak, wygłaszając kazanie do zbójników. Janosik Mahena był właśnie tym ogniem, który miał poruszyć i uszlachetnić kraj. Dramat Mahena daje jakby początek wejściu tematyki zbójnickiej na sceny teatrów czeskich — regionalnych, amatorskich i profesjonalnych. Konwencja artystyczna tych dramatów jest różnorodna, różnorodna jest też interpretacja motywu zbójnickiego. V. Bezdech tworzy w 1911 r. Ondrasa i Jurasa, umieszczając problematykę swego dramatu jedynie na płaszczyźnie społecznej. Jego zbójnik jest konsekwentnym wyrazicie­ lem programu walki społecznej, a w wielu scenach tego utworu pojawia­ ją się przejrzyste aluzje do demonstracji robotniczych w Pradze w 1905 r.

26 J. Mahen, Proc Janosik? Kousek generaćni zpooedi, [w:] Slovenske miscelanea, 1931. 27 Ibid., s. 127. Ondraszek, Janosik, Szuhaj u) literaturze czeskiej 147

Janosik przy watrze — malowidło na szkle F. Duśa

Do szerokich mas odbiorców adresowany jest dramat A. Opeli Ondraś aneb pan Lyse hory z 1914 r. Autor adaptował na scenę beletrystyczną wersję motywu ondraszkowegO' Slamy. Przybrał zbójnika w kostium „mstitela a bojocnika za prava podrobeneho lidu” 28, nadając jego dzia­ łalności rangę walki o wolność polityczną kraju. Wówczas te patriotyczne tony . łatwo trafiały do widzów z Morawskiej Ostrawy, choć i po latach dramat Opeli cieszył się dużą popularnością i był rwiele razy wystawiany na scenach regionalnych Śląska. Podobną wymowę ideową miał utwór Zbojnici J. Loriśa z 1919 r. Tym razem znów w dramacie autor wyeksponował społeczne tło. Tak dalece próbował przedstawić zbójnictwo jako wyraz świadomej walki z uciskiem społecznym, że genezę wystąpienia Ondraszka upatrywał jedynie w walce górali o szałasy pasterskie. Motyw janosikowy posłużył H. A. Horakoyej do zobrazowania marty­ rologii narodowej Słowaków, co więcej, nawet do stworzenia misterium narodowego przepojonego duchem hurrapatriotyzmu pierwszych lat po wyzwoleniu Czechosłowacji. W maju 1922 ,r. w teatrze Unionka w Pradze wystawiono jej dramat O hvezdnym suhaji, slovenska pohadka o 3 obra­ zach z pfedehrou a doslovem, poświęcony gen. SteianiKowi. Wątek jano­ sikowy pojawił się tu tylko jako jedna z cząstek narodowej legendy sło­ wackiej. Duch Janosika w utworze Horakowej patronuje słowackim dzia-

28 A. O .pela, Ondraś aneb pan Lyse hory, 1923, s. 5.

10* 148 Edward Madany

łączom narodowym i zagrzewa ioh do walki o wolność. Prawdziwym spad­ kobiercą idei Janosika jest tu gen. Stefanik — „wyzwoliciel, sławniejszy od Janosika”. Ten niesmaczny panegiryk jest oczywistym bełkotem arty­ stycznym. Wspomniałem o nim tylko po to by wskazać jak różnorodnie wykorzystywano i interpretowano w literaturze postaci zbójników.

/ VI

Lasy i połoniny Huculszczyzny i Ukrainy Zakarpaćkiej były widownią działalności opryszków od dawna, jeszcze dużo wcześniej zanim w okoli­ cach Czarnohory .pojawił się sławny Oleksa 'Dowbusz. Materiały historycz­ ne przekazały informacje o istnieniu zbójnika Iwana Piskliwego nad Czeremoszem i bandy zbójników huculskich Fiedl Żoiuba już w 1703 r. Krótkie, najczęściej jednostrofowe dumki i kołomyjki — jak pisze I. Olhrącht — przypominające raczej westchnienia smutku i żalu 29, wy­ mieniają wielu atamanów opryszkowych, któizy na połoninach mieli swe kryjówki zaglądali do kolib pasterzy, suto nagradzając ich za ofiarowane mleko i chleb z kukurydzy. W pieśniach ludu Zakarpacia żyją nazwiska Pyłypiaka, Bojczuka, Marczaja, Pełecha, których nie wymieniają akta miasta Stanisławowa czy księgi sądowezo, „Oficjalne prawo ich potępiało. Naturalne poczucie sprawied1 iwości gnębionego ludu ich gloryfikowa­ ło” 31, otaczając „czarnych chłopców” z poronin nimbem ludowych hero­ sów walczących o wolność i sprawiedliwość społeczną. I chociaż dobrze zorganizowane i uzbrojone po zęby bandy opryszków w XIX w. często terroryzowały całe wsie Zakarpacia, nakładając 'kontrybucję na chłopskie koliby, a zbójnicy nie przypominali już opanowanych świętym oburze­ niem, tropionych jak dzikie zwierzęta buntowników, o których lud mówił „na kameny spaty, z torby ehlibom żity, z skały wodu pyty”, lud i w o k ó ! nich tworzył swą ludową legendę O' bohaterach chłopskiej zemsty32. Zdawać by się mogło, że cyw lizacja i sprawnie działający aparat adminisi racyjny położą kres istnieniu zbójników. Rabusie górscy zginęli w lochach więziennych, towarzystwa zbójnickie nie sprawowały już swej „pieczy” nad gościńcami i 'drogami w górach. Ale niespokojna natura górali, bunt przeciwko nałożonemu jarzmu i nędzy pchał ich w dalszym ciągu w góry i kierował na ścieżki przemytnicze, a potem zbójnickie.

29 Por. Iv. Olbracht, Hory a staleti, Zeme bez jmena, Nikola Suhaj, loupeznik. 30 Por. Narodnyja pisny hałyckoje i uhorskoj Rusi sobranyja I. T. Hołowackym, Dumy hajdamackii, 1878. 31 Iv. 0 1 b r a c h t, H ory a staleti, 1950, s. 90. 32 J. Celewicz, O Oleksie Dowbuszczuku, jego poprzednikach i następcach. Pamiętnik Tow. Tatrzańskiego, 1887, t. 11. Ondraszek, Janosik, Szuhaj w literaturze czeskiej 149

Ostatnim opryszkiem Ukrainy Zakarpackiej, którego roczna kariera zbój­ nicka rozgrywała się w 1921 r., był Nikoła Szuhaj z Kołoczawy. Jemu właśnie I. Olbracht poświęcił powieść Nikola Suhaj Loupeznik, ,z 1933 er. W dwa lata po ukazaniu się czeskiego oryginału tej powieści .wyszedł w Wydawnictwie Nowoczesnym polski przekład Nikoly Szuhaja, zbójni­ ka 33, którego fragment .zamieściło czasopismo „Prosto z mostu” 34. To pol­ skie wydanie Glbrachtoiwego SzuJiaja skomentował Paweł Hulka-Las- kowSki w obszernej przedmowie. Drugie, powojenne tłumaczenie Heleny Gruszczyńskiej-Dubowej również zostało opatrzone obszernym słowem wstępnym Jana Andrzeja Szczepańskiego, charakteryzującym zjawisko opryszków górskich, postać Nikołki i znaczenie artystyczne, i społeczne powieści Ivana Olbrachta 35. Dlatego też w tym artyKule ograniczę się je­ dynie do krótkiego omówienia „zbójnickie.- kariery” Szuhaja i recepcji tej postaci w najwybitniejszej czeskiej powieści o zbójnikach. Szuhaj był typowym góralem Rusinem, pozbawionym jakiejkolwiek świadomości klasowej czy narodowej. Wyrósł z gleby Zakarpacia, w dusz­ nej atmosferze nędzy i zacofania. W jego prymitywnej mentalności do­ minowało jednak uczucie silnego związku z przyrodą i umiłowanie wol­ ności, rozległych połonin i szczytów skalnych. Podobnie jak wielu jego krajanów, podczas I wojny światowej zmobilizowany do wojska, wkrótce zdezerterował. W 1920 r., gdy Ukraina Zakarpacka została włączona do państwa czechosłowackiego, był aresztowany za dokonanie jakiejś kradzie­ ży. Znowu uciekł, zabijając strażnika więzienia. Jego droga powrotu do „normalnego życia” została raz na zawsze zamkniętą. Wkroczył więc, po­ dobnie jak prawie wszyscy zbójnicy górscy, na swój „zbójnicki chod­ niczek”. Wówczas Zakarppcie bvło jednym z najbardziej zacofanych terenów w środkowej Europie. Lud tkwił w swych kurnych chatach, wierząc, że w dziewiczych lasach żyje jego bóg — władca stworzenia, groźny pogański bożek, który sprowadza na ludzi głód, klęski żywiołowe, z rzadka obda­ rzając ich łaskawie garścią kuKurydzianej mąki Wojna nie rozszerzyła horyzontów myślowych tegc odłamu Ukraińców, nie zmieniła warunków ich życia. Nowi panowie czescy urzędnicy i policjanci — byli tak samo obcy ludności Zakarpacia, jak dawniej Węgrzy i Rumuni. Nic też dziwnego, że skłócony z paragrafami czeskiego kodeksu kar­ nego Nikoła Szuhaj zdobył sympatię swych rodaków. Był jednym z rie- wielu, którzy odważyli się stawić czoła obcej władzy. Wśród biednych

33 Iv. O 1 b r a c h t , Nikoła Szuhaj, zbójnik. Przekład D. Oniszczyka. Przed­ mowa P. Hulki-Laskowskiego, Warszawa 1935. 34 Iv. Olbracht, Rewolucja w Kołoczawie, przekład D. Oniszczyka, „Prosto z mostu”, 1935, nr 18, s. 1. 35 Iv. Olbracht, Mikoła Szuhaj, zbójnik. Tłum. H. Gruszczyńska-Dubowa. Przedmowa J. A. Szczepańskiego, PIW, 1949. 150 Edward Madany

chłopów mógł liczyć na pomoc i schronienie. Ale jego zbójnicKa kariera nie była świadomą walką z przemocą, nie miała pokrycia w jakimś szer­ szym programie ideowym, choć nazwisko Szuhaja znalazło się na transpa­ rentach strajkujących robotników, pracujących przy budowie zapory wod­ nej na Cisie36. Szuhaj toczył walkę z czeską policją tylko w obronie własnej. I znowu, jak Dowbusz czy Ondraszek, zginął nie od kul żandar­ merii, ale pod ciosami siekiery swych kamratów-zdrajców. Taka jest prawda o Szuhaju. Olbracht podczas pobytu na Ukrainie Zakarpackiej skrzętnie zgromadził wszystkie fakty, ale nie itylko one .zain­ teresowały pisarza i zadecydowały o podjęciu w itwórczości tematyki zbój­ nickiej. W większym stopniu przyczyniła się do tego fantazja ludowa, snująca na wzór legendy o Dowbuszu mit Szuhaja w dumkach i kołomyj- kach. Olbracht wniknął w mechanizm tworzenia tego mitu, odsłonił bodź­ ce, które skłaniały Rusinów do szerzenia sław} Szuhaja po wsiach. Jeszcze za życia Nikoły zrodziła się jego zbójnicka legenda. Zuzułeńka znowu izaczęła wykukiwać wieść o śmierci zbójnika, o jego czarodziejskiej gałązce, którą odgania od siebie kule, jego odwadze i sile. Nimb oipryszko- wej sławy, jakim do tej pory otoczony był Dowbusz, przejął ostatni zbój­ nik Zakarpacia. Świadczy to o żywotności legendy zbójnickiej wśród ludu, co wiecej — o żywotności idei, które tę legendę zrodziły. Dlatego też Olbracht tak silnie powiązał mit Szuhaja z mitem Dowbusza, zagęścił i zsyntetyzował ludową opowieść zbójnicką, zaglądając pod jej egzotyczną i barwną pod szew kę. „Oleksa Dobosz nie żył w połowie osiemnastego wieku... To nie­ prawda, że został zastrzelony we wsi Kosmacze przez Stefana Dźwinkę. Rok 1745 jest tylko, zmyśloną przez możnych pusta cyfrą. Oleksa Dobosz nie należy do żadnej epoki. On żył przed tysiącami lat, przed setkami lat, żyje dziś i będzie żył jutro. Bo Oleksa Dobosz to nie człowiek. Ale naród. Oleksa Dobosz jest smagnięciem bicza zemsty, jest naturalną tęsknotą za sprawiedliwością’’ 37. Edward Madany

BIBLIOGRAFIA PRAC DOTYCZĄCYCH ZAGADNIENIA ZBÓJNICTW/

Adamus A., K zivotopisu Odrase z Jancwic, Ceska zeme XIV 1937/38, s. 31. Baca J., Valaśska kolonisace, jeji wyznam a ćasovost, „Dolina Urganitna” IV, 1950 s. 50. Bielowski A., Pokucie, „Czas” 1857, t. IV. Brożek L., Ondrasiana, .Kalendarz Głosu Ludu na r. 1950”, s. 40.

36 Iv. Olbracht, Hory a stalett, s. 119. 37 Iv. Olbracht, Mikoła Szuhaj, zbójnik, PIW, 1949, s. 89. Ondraszek, Janosik, Szukaj w literaturze czeskiej 151

Brtań R., Janosik v ustach l’udu a poezii pred sto rokmi, „Slovenska politika” XVIII, ć. 10, 1936. Prve stopy o Janosikoui v slovenskej literaturę aź roku 1785 a potom v rokoch 1809 a 1814, „Slovenska politika” XVII ć. 9, 1936. Celewicz J., O Oleksie Dowbuszczuku, jegc poprzednikach i następcach, „Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego”, 1887, t. 11. Charous E., Janosik v óeske kulturę, „Slove.sky narodopis”, t. XI, 1963, z. 1. Ciszewski S t , Bezimienna zapiska etnograficzna o góralach beskidowych z r. 1786, „Lud” 1911, s. 124. Czcibor-Cholewa M., Mit o Janosiku, „Wieś” 1946, nr 15/16. Drakochrust E., Calickoje Prikarpatie XVI weka i dwiżenije opriszkow, „Woprosy istorii”, 1948, nr 1. Hejret J., O Ondrasovi, bohatyru naśich slezskych hor na Tesinsku, „Narodni politi­ ka”, 1933. Horsky E., Zbojstvi Jura Janosika. Soudni wyslech a odsouzeni 1713, „Cesky lid” XXI, 1912, s. 270—276. Houdek J., Janosik v svetle sudnych spisov a podia ludoveho podania, „Slovenske pohlady” XLV, 1929, s. 41—50. Karczmarczyk Z., Przyczynek do gospodarki halnej XVIII w. w państwie Łodygo- wickim , „Lud” 1936, s. 78. Kadlec K., Valasi a valaśske pravo v zemich slovanskych a uherskych, Praha 19i6. Koci J., Boje venkovskeho lidu v obdobi temna, Praha 1953. Kozel J., Łysa hora v moravskc-slezskych Bezkydach pred 40 lety, „Moravskoslezsky dennik" 1931, c. 292. Krystynek J., Ondrdśovskd pooest v literaturę ćeske a polske, „Sbornik prąci Filo- logicke fakulty Brneńske university” roć. V ć. 3. Krzyżanowski J., Proces Janosika, „Przegląd Współczesny”, 1936. Laćo L., Nieco k historii Juraja Janosika, „Slovak” 1929, ć. 138. Londzin J., O naszych śląskich zbójcach, „Gwiazdka Cieszyńska”, 1923 nr 9, 11, 13. Melichercik A., Jdnosikovska tradicia na Slouensku, 1952. Juraj Janosik hrdina protifeuddlniho odboje slovenskeho lidu, 1956. Mikolas J., Ondras v pisemnictvi a vytvarnem umeni, „Naśe kniha” 1932, ć. 12—15. Musioł Z., Historyczny Klimczok, „Zaranie Śląskie” 1935, s. 294. Nyhybl J., Dve poznamky ondrdśovske, „Radostna zeme” 1952, c. 12, s. 46. K ram arska piseń o Vndrasovi, „Slezsky sbornik” 1950, nr 4. Ochmański W., Zbójnictwo góralskie. Z dziejów walki klasowej na wsi góralskiej, 1950. Olbracht Iv. Hory a staleti, 1950. Pohludka S., Aus der schlesischen Rauberchronik. Eine Sage aus der Frideker Gegend, „Mahrisch-Schles. Grenzbote” 1892, nr 47. Popiopeł Fr. Co mówi historia o Ondraszku i Juraszu, „Dziennik Cieszyński” 1909, nr 102, 105, 106. Rafacz J., Dzieje i ustrój Podhala nowotarskiego za czasów dawnej Rzeczypospolitej Polskiej, 1935. Z dziejów zbójnictwa podtatrzańskiego, „Lud” 1914. Reychman J., Mit zbójnicki, „Odrodzenie” 1945, nr 46. Zbójnictwo karpackie w nowym oświetleniu, „Kuźnica” 1948, nr 47. Szczotka St., Akta spraw złoczyńców miasta Żywca, PTL 1952. Materiały do dziejów zbójnictwa góralskiego w latach 1589—1782, PTL 1952. Polskie zbójnictwo góralskie w świetle legendy i prawdy historycznej, 1938. Żywot zbójnicki Józefa Baczyńskiego zwanego Skawickim, „Lud” 1937, s. 157. 152 Edward Madany

Semkowicz W., Z dziejów zbójnictwa w Orawie, „Ziemia” 1931, s. 180. Sivek A., Ondras z Jarwvic, „Slezsky sbornik” 1946 nr 1—2. Ohlas Bezrućovy basae Ondras, Listy Pamatniku Petra Bezruće, 1956. Ondras z Janovic. Pfispevek z poznani zbójnicki problematiky v stovesnosti slezske oblasti, 1956. Zbójnik Ondras a ondrasovska tradice v slovesnosti slezske oblasti, 1959. Skultety J., Janosik a Stenko Rczin, „Sbornik Marice slovenskej” 1932, s. 102—110. Śliziński J., Kilka słów o Janosiku w folklorze podhalańskim. „Slovensky narodopis”, 1963, z. 1, s. 35—42. Sochań P., Zbójnik Juro Janosik akym boi v skutecnosti dla historickycn dat, 1924. Strnadel B., Zapas beskydskeho lidu o svobodu, Dolina Urgantina, 1949, s. 51. Wróbel Z., Zbójnictwo na Podhalu, 1929. Wrześniowski A., H istorya o Janosiku, Pamiętnik Tow. Tatrzańskiego, 1882. Zanibal R., Ondraszek, dowódca zbójców, „Gwiazdka Cieszyńska” 1872 nr 18—35. Zborowski J., Nowe przyczynki z góralszczyzny, „Lud” 1936, s. 31. Pieśń o Proćpakowej bandzie, „Lud” 1936. Zurianova L., Janosikovska tradicia v basnickej skole śturopej, Slovenske pohlady, 1932. LUDZIE I SPRAWY GÓRSKIE

O przyszłość alpinizmu polskiego

Tytuł banalny, powiecie, mezachęcający do przeczytania napisanego pod jego szyldem artykułu? Nie chodzi o sensację, o efektowny tytuł, za to problem jest waż­ ny, zasadniczy. Dokąd idziesz, polski alpinisto roku 1964 i lat następnych? Jaki sport zaczynasz uprawiać, jaki sport masz rozwijać, polski taterniku, prosto ze szkoły i spod rodzi­ cielskiej opieki, z młodzieżowego harcerstwa wkraczający na samodzielne szlaki wysokogórskiej przygody? To przygoda sportowo-wyczynowa, a jakież możliwości uzyskania nowych rekordów sportowych jeszcze w sobie kryje? To przygoda nie­ bezpieczna, grożąca życiu, jakże więc układa stosunek brawury do rozsądku, czy nie łamie zasad życia społecznego, które zabraniają lekkomyślnego szafowania życiem, także własnym? Spróbuję odpowiedzieć na te oba pytania, węzłowe dla zagadnień współczesnego alpinizmu, a tak ważne, rozległe i długofalowe, iż mam nadzieję otwarcia tym arty­ kułem pewnej dyskusji w „Wierchach”, bo w 1965 roku będzie się stawiać podobne pytania, i w 1970 roku także. Niechże więc po mnie zabiorą bezpośredni głos przed­ stawiciele młodszych roczników. Jaki jest sens ideowy i droga sportowa współczesnego alpinizmu, w szczegól­ ności współczesnego alpinizmu polskiego? Na to pytanie odpowiadają czynni dzisiaj alpiniści rozmaicie, zawile i prosto (przeważnie zawile — trudno sobie zdać definicjonalną sprawę ze skomplikowa­ nych pobudek, kierujących ludzi nie tylko do turystyki krajoznawczej, nie tylko do turystyki górskiej, ale do świadomego utrudniania sobie wejść na szczyty przez wybieranie do tego celu najmniej przystępnych dróg i często w niesprzyjających okolicznościach klimatycznych). Tu zresztą nie choazi o teoretyzowanie z dziedziny psychologii: dlaczego uprawiamy alpinizm? Pytanie brzmi bardziej konkretnie: jaki uprawiamy alpinizm i co nowego może nas w nim jeszcze oczekiwać? Bo nowe w alpinizmie to — jak w każdym sporcie — podwyższenie osiągniętych przez po- p-zedników rekordów. Sytuacja jest podbramkowa i burzorodna. Około roku 1930 stwierdzono w prak­ tyce, że nie ma ścian i grani niedostępnych, ani w Tatrach, ani w innycn górach europejskich czy egzotycznych. Dotyczyło to warunków optymalnych, a zatem let­ nich, i z ustępstwami wobec czynnika wysokości. Ale ewolucja nie zatrzymała się, trwała dalej, i to z przyspieszeniem. Około roku 1950 stwierdzono, że nowo­ czesnej technice wspinaczej — tym niezwykłym popisom wrodzonej i wyćwiczonej akrobacji, korzystającej z coraz bardziej udoskonalanej techniki — nie oprze się żaden fragment urwisk, choćby najbardziej gładki i nawieszony. System sztucz­ nych ułatwień rozrósł się do ezoterycznej wiedzy, którą jednak opanować muszą i poznać we wszystkich tajnikach adepci sportu wspinaczego, kandydujący na mistrzów. 154 J. A. Szczepański

Pozostał do pokonania drugi czynnik obiektywny: klimat, a więc warunki zimo­ we. Około roku 1960 i z tą przeszkodą właściwie się uporano. To, co się obecnie dzieje zimą w Tatrach i w Alpach, świadczy, że każde urwisko bywa równie łatwo pokonywane zimą jak latem. Technika i sprawność ludzka jakby nie miały granic, a raczej udowadniają co sezon, że dochodzą, że doszły do granicy, poza którą... Poza którą jest co? Odwrót czy kres alpinizmu rekordowego? Okazywało się przed 30, przed 10 laty, że analogiczny strach był przedwczesny, że wyśrubowywąnie rekordu wciąż jeszcze było możliwe. Tak było. Ale czy jest możliwe nadal? Na pewno jest możliwe w alpinizmie pozaeuropejskim, w rejonach powyżej 6—7 ty:,, m npm. Szturm na południową ścianę Aconcagua okazał się przedsięwzięciem wró­ żebnym, ale dość odosobnionym. W Ameryce Południowej, w Azji istnieją jeszcze nie ograniczone na długo możliwości uzyskiwania zwycięstw rekordowych, długo mieć jeszcze będą alpiniści tereny do rekordowej eksploracji — o takiej tylko tu myślę — w Chile, w Chinach, w Antarktydzie. Ale Antarktyda nie robi wiosny, dla alpinistów droga do Kaszmiru, Nepalu, Tybetu długa —- nie tylko z politycznych przyczyn — sprawa rozgrywać się musi w rodzimym ogrodzie skalnym Europy. Od Tatr zaczynać musi młody taternik, od Alp ,i Kaukazu młody alpinista, i na szlakach tych gór przeważnie pozostać. Tego nie zmienimy ani w 1970, ani — zapewne — w 2000 roku. I oto na tle europejskiej ciasnoty i wyśrubowania rekordu zaczynają się ujaw­ niać objawy degeneracji. Tak, drodzy koledzy i przyjaciele, powiedzmy sobie otwar­ cie: zaczynają się mnożyć i rozrastać zjawiska degeneracji sportu wysokogórskiego. Starzy zemerytowani alpiniści są skłonni początek tej drogi do upadku widzieć w tym momencie, w którym alpinista po raz pierwszy posłużył się sztucznym ułat­ wieniem i nie uznał tego za wstydliwy objaw osooistej słabości, lecz za stopień icu nowym sukcesom. Bo zważmy: jakaż z punktu widzenia sportowego jest różnica pomiędzy słabszym partnerem wspinaczki, używającym liny towarzysza za chwyt, ułatwiający krok naprzód, a pierwszym na linie, który chwyta się haka, a następnie stosuje różne podciągi, wahadła i temu podobne zabiegi? W jednym i drugim wy­ padku zatracają się prawidła gry, która zakłada: sprawność wspinaczą ciała czło­ wieka przeciw naturalnym przeszkodom terenu. Stwierdźmy obiektywnie: długoletni, od paru pokoleń toczony spór pomiędzy wyznawcami czystości sportowej a zwolennikami sztucznych ułatwień wspinaczki, został przez wiernych naturalizmowi przegrany z kretesem. Bo — jak nie bez pew­ nych racji wywodzili przeciwnicy konserwatystów — jeśli nie wolno mi strzelać do niedźwiedzia z broni palnej, to jakim prawem wolno mi walczyć z nim przy po­ mocy noża? Niechże więc skałę pokonuję tylko gołymi rękami, jak Ursus tura. To oczywiście demagogia. Tak „pryncypialny” nikt nie był. Ale zasady alpi­ nizmu klasycznego niedaleko jednak od tego ideału odbiegają. Preuss odrzucał po­ sługiwanie się hakami ubezpieczającymi, a Kongres Alpinistyczny w Chamonix w 1930 potępił podciągi i inne sposoby pokonywania terenu dla alpinisty kla­ sycznego niedostępnego lepiej urwisko zostawić niepokonane niż zdobywać je nieczysto. Nie podzielałem — i nie podzielam także dzisiaj — skrajnych poglądów moich przyjaciół-„klasy.ków”, spierałem się z nimi przez 40 lat. Niemniej muszę przyznać: konsekwencją to i ja nie grzeszyłem, broniąc na przykład sposobu pokonania wschodniej ściany Mnicha, a krytykując pokonanie północnej ściany Giewontu przy pomocy haków, wbijanych w dziury wyborowane w wapieniu. Albo-albo. Życie okazało się bardziej logiczne: alpiniści posługują się dziś bez żenady wszelkimi sztucznymi ułatwieniami, na słynnej drodze północną ścianą Cima Grandę di La-. varedo tkwi umocowanych na stałe ok. 400 haków, istna Orla Perć dla wspinaczy. Co zresztą wcale nie oznacza ułatwienia drogi pod względem gimnastycznym. Prze­ ciwnicy są w odwrocie, mój przyjaciel Dorawski dawno temu atakował nadużywa- O przyszłość alpinizmu polskiego 155

L. Utracki po przejściu pd. ściany Mont Blanc przez Innominatę

F o t. R. Zawadzki 156 J. A. Szczepański

nie haków na skalnych drogach, teraz — jak myślę — już się pogoc ził i z hakami, i z ławeczkam ; ale jeszcze zapłakał gorzko z powodu używania samolotu w akcjach na Dhaulagiri. I tym razem nie miał racji: bo w czymże gorszy samolot od pleców tragarzy? Lamenty okazują się tak samo spóźnione, jak wiara w istnienie człowieka śniegu yeti lub dr zew-wampirów w dżungli pod Himalajami. Ale co dalej, co dalej? Ułatwienia rosną ponad pojęcie, a głodu rozgłosu nie zaspokaja sam czyn. Za­ sadniczo, chęci zaimponowania, zdobycia sławy sportowej nie uważam za nic zdroż­ nego — czymże w gruncie rzeczy innym jest publikowanie opisów przebytych dróg, ogłaszanie mrożących krew w żyłach wspomnień z górskich przygód. Ale do roz­ głosu dołącza się reklama, a reklama pociąga za sobą pokusy korzyści materialnych i bezwzględną pogoń za tymi korzyściami. I oto w styczniu 1963 roku rozgrywają się na północnej ścianie Cima Grandę di Lavaredo gorszące sceny ze wspinaczami, których impresariem stał się zamożny hotelarz z Misurina, a mecenasami gazety i telewizja. W ciągu 17 mroźnych dni zimowych odbyły się pokazy dla telewidzów i dostarczenie obroku sportowego czy­ telnikom brukowców; cały .sprzęt — w tym drabiny sznurowe i 850 (!) haków — wędrował tam i nazad, hołowanj spod ściany na linach; po opóźnionym wejściu na szczyt — by nabywcy mogli mu się przyjrzeć o dogodnej porze — zwycięzcy (trzech młodych, zaprawionych sportowo wspinaczy niemieckich) zaink asowali po 10 tys. marek zachodnioniemieckich na głowę. Skandal wywołał odpór. Opinia alpinistyczna wzburzyła .się, potępiła, prasa alpinistyczna podniosła głos protestu. Pisano o ośmieszaniu i parodiowaniu alpi­ nizmu. Ta akcja odniosła skutek: na razie niebezpieczeństwo zdaje się być zażegli a- ne, przedsiębiorczy młodzieńcy położyli uszy pc sobie, najbardziej pomysłowi hote­ larze, gazeciarze, radioci i telereklamiarze przycichli. Ale początek został zrobiony, a wiadomo, że najtrudniej zacząć. Że w Tatrach niebezpieczeństwa tego typu nam nie grożą? A dzika reklama wokół wejścia północno-wschodnim filarem na Kazalnicę w lipcu 1962 roku! Przy­ pomnijcie sobie ówczesną orgię telefonów i \ zmianek od specjalnych wysłanników, ekstazy kurierków i eksp^essów. „Czy padnie ostatnia nie zdobyta skała w Tatrach? Kazalnica odparła pierwszy atak. Dziś rano trzech taterników rozpoczęło decydujący szturm. Setki turystów obserwują szturm na Kazalnicę. Akcja ratunkowa na Kazal­ nicy. Berbeka w szpitalu!” — grzmiały dzienniki, nawet „Trybuna Ludu” donosiła o tym na pierwszej stronie. Pewnie, że w Tatrach nie mogą wchodzić w racnubę sumy, jakie zainkasowali obrotni wspinacze dolomitowi, i że w przypadku Kazalni­ cy sukces reklamy nie był oczywiście w ogóle podparty szeleszczącą monetą; ale któż zaręczy, że w przyszłości i w Tatrach, i że nie znajdą się chętni? Ostrzegałem już był przed laty przed możliwością ustawienia trybun pod południową ścianą Za­ marłej Turni i ściągania gapiów, chętnych oglądania popisów wspinaczkowych. Wówczas to się wydawało apokaliptycznym straszakiem, wykluczonym choćby z przyczyny kaprysów tatrzańskiego klimatu. Ale jeśli rozepniemy płachty brezen­ towe nad głowami widzów? W każdym razie „W sprawie Kazalnicy” zmuszone było zabrać oficjalnie głos prezydium ZG Klubu Wysokogórskiego, a w oświadczeniu jego, padły słowa o „niezdrowej sensacji, niezgodnej z etyką sportową”. Wyczynowość sportowa w alpinizmie stoi przed największym kryzysem w swej historii — to fakt. Przyszłości sportu alpinistycznego (sportu, powtarzam) nie widzę w jasnych barwach. Za wiele gromadzi się pokus i zbyt gęsta jest sieć dróg w skal­ nym terenie. Uniknąć etapu „Detailerschliessung”, jak mawiali starzy Austriacy, nie można było, uniknąć stworzenia skali trudności dróg podciągowych — powstałej obok klasyfikacji trudności dróg klasycznych — też się nam nie udało Ale Tatr nie powiększymy, urwisk im nie dobudujemy. Tak samo w Alpach. Taternicki, alpi­ nistyczny sport wyczynowy musi znaleźć dla siebie jakieś inne kryteria, inne za­ O przyszłość alpinizmv polskiego

łożenia ideowe, jeżeli nie ma przekształcić się w gimnastyczne zawodostwo, któ­ remu także chlubnej przyszłości nie umiałbym wywróżyć. A odpowiedź na drugie pytanie? Nie będzie ona — może wbrew pozorom — pesymistyczna. Na problem stawia­ nia życia na szali gry sportowej nawarstwiło się wiele nieporozumień, urazów i czysto ludzkiego cierpienia. Ale nienerwowe, zrównoważone spojrzenie na fakty pozwala uwierzyć w tłumaczenie wydarzeń najbardziej nawet niepokojących obser­ watora z zewnątrz. Lecz zacznijmy od początku. Wiosną 1964 roku najwięcej uwagi ściągnęły nie sportowe trudności i bariery na drogach alpinistycznych, lecz seria tragicznych wy­ padków, których ofiarą padli wysoce zasłużeni alpiniści oraz początkujący, dosko­ nale zapowiadający się wspinacze. Znowu więc powróciły do głosu stare zastrzeżenia i sprzeciwy w stosunku do wysokogórskiej turystyki kwalifikowanej. „Za duzo jest ostatnio tych śmierci” protestował w miarodajnej „Polityce” dziennikarz Ryszard Kosiński, „poruszona jest szersza opinia publiczna”; a w innym artykule domagał się interwencji rad narodowych i milicji obywatelskiej. Nie był to bynajmniej jedy­ ny głos wołający o sankcje klubowe i administracyjne. Nie pierwszy raz tak się działo. Nestorzy ruchu taternickiego pamiętają już z lat 1909—1910 podobną burzę, a trochę młodsi — analogiczne nastroje z lat między­ wojennych. Jak za pierwszym razem śmierć Karłowicza, Szulakiewicza, Bachledy, a za drugim serie śmiertelnych wypadków od Szczuki przez Świerża i Stanisławskiego do Birkenmajera, tak obecnie niezbyt odległe w czasie śmierci Długosza i Woszczero- wicza w Tatrach, a przede wszystkim Krajskiego i Berueki w Alpach, wniosły falę żalów, gniewów, dobrych rad i dorzucań trzech groszy. Taka krytyka jest oczywiście jałowa i do gruntu nieskuteczna, jak nieskuteczne okazały się wszelkie zakazy, ogła­ szane w zdyscyplinowanej Szwajcarii, jak nieskuteczne byłyby zakazy szturmo­ wania ścian tatrzańskich przez młodych czy przez nieczłonków Klubu Wysoko­ górskiego, czy przez jakieś inne grupy na przykład przez czysto kobiece zespoły lub przez „Samodzielną Grupę Taterników Koła Lubelskiego Klubu Wysokogórskiego” (istnieje taka). Nie z jednym uprawianiem sportu wysokogórskiego połączone jest bezinteresowne narażanie się na znaczne niebezpieczeństwo. Człowiek jest takim stworzeniem, że będzie się uparcia drapał, gdzie go nie swędzi, posłużmy się tym wulgarnym powiedzeniem. Na hobby ludzkie, na wielkie namiętności sposobu nie ma, zakazy nic przeciw nim nie pomogą. Klub Wysokogórski zmuszony był już w 1960 roku ogłosić i rozesłać komunikat, w którym stwierdził, że „w związku ze zwiększoną ostatnio liczbą wypadków taternickich poświęcił ostatnie zebranie ple­ narne wspólnemu przeanalizowaniu ich przyczyn i opracowaniu wszelkich możli­ wych środków dla zapobiegania im w przyszłości” — ale zarazem wyjaśnił, iż „pro­ ponowane w notatkach prasowych rygorystyczne sankcje i restrykcje nie są możliwe w sporcie wysokogórskim, ponieważ teren działania siłą rzeczy nie może być kon­ trolowany”. Było to zajęcie absolutnie słusznego stanowiska, zresztą jedyne możliwe. Zakazami i nakazami niczego uzyskać się nie da, przekonują się o tym nie tylko sportowcy. Można jednak i należy „uczyć rozumu”. Zdaje mi się, że w tym zakresie Klub Wysokogórski ma jednak coś do zrobienia (co zresztą nie znaczy, by już tego nie zaczął robić). System szkolenia, wprowadzania nowych ludzi w sekrety alpinizmu i wysokich gór funkcjonuje — powiadają — nienagannie Młody adept taternictwa jest pouczany i przestrzegany. Jest prowadzony za rękę. Reszta, doprawdy, należeć już musi do niego samego. Dobrze jest, oczywiście, krytykować i zwalczać wszelkie objawy lekkomyślności, lekceważenia górskiego bhp — nie cofając się także przed stwierdzaniem ewentualnej samowiny śmiertelnych ofiar — i pociąganiem do współ­ odpowiedzialności ewentualnych żywych współwinnych. Ale raz jeszcze z naciskiem przestrzegam przed próbą stosowania środków administracyjnych: wywarłyby skutek 158 Juliusz Zborowski wręcz przeciwny zamierzonemu. Bardzo natomiast polecam stosowanie nacisku ze strony alpinistycznej opinii publicznej. Brakuje mi jej trochę obecnie, jak brakowało w okresie — by sięgnąć do niezbyt świetlanego rodzimego przykładu — stosunków Klubu Wysokogórskiego z panem Eiselinem ze Szwajcarii. Wniosek? Będzie tylko taki: jeżeli alpinizm polski — o nim tu tylko myślę — ma zwycięsko przebyć obecny kryzys sportowy i zachwianie społecznego zaufania — musi gruntownie przemyśleć swoje założenia ideowo-sportowe i praktykę drogi ku szlakom najtrudniejszym, a równocześnie zwiększyć współczynnik bezpieczeństwa w górach, wynikający z psychicznego stosunku alpinisty do atakowanego terenu. Jak te cele osiągnąć? Nie wiem. To już nie moje zresztą zadanie, alpinisty z po­ kolenia odchodzącego — tc już zadanie młodych. Mam wrażenie, że się tego zadania podejmują, ponieważ — mniemam — świadomi są groźby ideowego impasu i utkwie­ nia w sieci trudnej do rozerwania.

J. A. Szczepański

„Raczyli odwiedzić Tatry“

(Część III — Dokończenie)

W rok po arcyksiążęcej podróży zatrzymał się w bukowińskiej leśniczówce w drodze do Morskiego Oka następca gubernatora Hauera, hr. Ludwik Taaffe, robiący mimo młodego wieku świetną karierę dzięki pochodzeniu i protekcji. Nie obchodziła go całkiem Galicja, którą zarządzał, chyba tylko jako kraj, w którym inspirował ustawiczne śledztwa i policyjne dochodzenia. Jego polityka zmierzała stale do pogarszania stosunków między ziemiaństwem a chiopstwem, a odnoszenie się do Polaków było wrogie. Wizytacja gubernatorska odbyła się we wrześniu 1824 r. Jaki miała przebieg, nie mam danych. Wypadła ona w tym samym roku, w którym Emanuel Homolacs zakupił od austriackiego skarbu dobra Zakopane-Kościelisko. Możliwe, że, przyjazd Taaffego miał jakiś związek z tą transakcją. Zapewne nie tylko dla upamiętnienia przyjazdu tak ważnej urzędowej figury, ale i dla okazania wdzięczności za nabycie dóbr zakopiańskich stanął jeszcze jeden pomnik, tym razem na brzegu Morskie­ go Oka. Nie znalazłem daty postawienia tej „ozdoby’’ stawu. Nie wspomina o niej ks. Mi­ chał Głowacki (Świętopełk) podróżujący w 1830 r \ ani Seweryn Goszczyński w 1832 r. Nie wymieniają jej też Tachau w 1835 r. i Aleksander Zawadzki, który uzupełnił jego opis swoimi uwagami2. Dopiero „Galicja w obrazach” podaje wia­ domość o pomniku w zeszycie wydanym w 1839 r. 3 Z kolei pisze o tej „pamiątce” Łucja Rautenstrauchowa, podróżniczka z 1839 r.4 Dla odmiany brak wzmianki o pomniku w podróżniczym wspomnieniu Henryka Szumana, ogłoszonym w 1840 r. 5

1 J. Zborowski, „Świętopełk i jego podróż do Tatr”, „Wierchy” 1955, XXIV. 2 Tachau, „Reise in die Karpathen sandecer Kreises im Jahre 1834 „Mnemo- syne” 1835, nr 25. 3 Ten opis Morskiego Oka przedrukował wydawany w Lesznie „Przyjaciel Lu­ du”, 1839, VI, nr 1. Streszczenie pt. Opis Morskiego Oka i Doliny Pięciu Stawów z roku 1839 podały „Wierchy” 1928, VI, s. 116—126. 4 Miasta, góry i doliny, 1844, I, s. 166. 5 S. N. Ustęp z opisu mojej podróży w Karpaty, „Przyjaciel Ludu”, 1840, VII, t. I, s. 179—182. „Raczyli odwiedzić Tatry” (Część III) 159

Natomiast bezimienny autor, opisujący Morskie Oko w 1942 r. nie tylko wspomina pomnik, ale zamieszcza także widok stawu z tym obiektem c. Na koniec jego istnie­ nie zapisuje Styczyński w Obrazach Galicji z 1847 r. Z powyższych dat wynika, że uczczenie ^aaffego nastąpiło dopiero za czasów Edwarda Homolacsa, gdy kuźnicka huta była w pełnym rozwoju. Jak wyglądał ten kuźnicki wyrób? Z niedokładnych opisów wiadomo, że wykonano go z lanego żela­ za i że był „piramidalny”. Stanisław Eliasz Radzikowski na podstawie tradycji usta­ lił zgodnie z ryciną w „Przyjacielu Ludu”, że pomnik miał postać graniastosłupa z odlanym popiersiem7. Polscy podróżnicy odnosili się do pamiątki po gubernatorskiej wycieczce z lek­ ceważeniem i irytacją. Pomnik „jakiegoś” Taaffego, pisze „Przyjaciel Ludu”. Ostre krytykuje Rautenstrauchowa: „na jaki koniec stoi tam jakiś karli pomniczek, któ­ rego celu się nie domyśliłam, wnosząc, iż chyba dla pomnożeriia przedmiotów po­ równania dzieł ludzkich z boskiemi”. Wedle Radzikowskiego pomnik stopniowo uszkadzali podróżni, zwłaszcza mło­ dzież. Wreszcie w 1848 r. strącono kuźnickie dzipło do Morskiego Oka, co z tajonym zadowoleniem zanotował Eugeniusz Janota w swoim Przewodniku (1860). Radzi­ kowski miał w rękach raport leśniczego Ferdynanda Lasara z Bukowiny z sierpnia 1848 r. o zniszczeniu pomnika przez „gości”. Były jakieś dochodzenia za sprawcami tej „politycznej zbrodni”, w końcu złożono winę na robotników z huty w Jaworzynie Spiskiej jakoby oni ukradli pamiątkę po Taaffem s. Dziś wiemy, kto był sprawcą zniszczenia dokonanego w okresie Wiosny Ludów. Pomnik poszedł na dno stawu z inicjatywy Jana Skirlińskiego, późniejszego mar­ szałka krakowskiego powiatu. Opowiedziała o tym wydarzeniu Witoldowi Paryskie­ mu wnuczka inicjatora, Radkiewiczowa z Zakopanego. Skirliński i jego koledzy za­ ładowali pomnik na tratwę i popłynęli na środek Morskiego. Silnie obciążona tratwa kołysała się i przechylała, była nawet obawa, że się przewróci. Jednak szczęśliwie dopłynięto do celu i gubernatorskie popiersie zniknęło w głębinie^ Jeżeli po 1848 r. znajdziemy, w podróżniczych opisach wiadomość o pomniku nad Morskim Okiem, to dowód, iż autorzy albo oglądali pomnik jeszcze przed jego za­ topieniem, albo też po prostu odpisywali widok stawu z dzieł poprzedników.

* * *

W sierpniu 1840 r. przybył w Tatry król saski Fryderyk August II, podróżujący incognito pod nazwiskiem hrabiego von Hohenstein. Wszechstronnie wykształcony miłośnik podróży i amator-przyrodnik nie wlókł za sobą tłumnej świty; jego oto­ czenie składało się tylko z adiutanta i dwóch służących. Typ turysty nie lękającego się podróżnych niewygód, przystępny i wesołego usposobienia, jest chyba jedyną sym­ patyczną postacią wśród tych, którzy „raczyli odwiedzić Tatry”. Opis królewskiej podróży po Orawie, Liptowie i Spiszu sporządził Christian Zipser, mineralog i botanik, którego przydano królowi jako znawcę miejscowej przy­ rody. Rękopis Zipsera z drezdeńskiej biblioteki zużytkował bezimienny autor arty­ kułu Ein koniglicher Tourist in der Tatra 9. Królewskie incognito nie trwało długo. Ledwo hr. von Hohenstein pojawił się w Turczańskim Martinie, już poznał go wiceżupań, który bywając w Dreźnie wi-

6 Pamiątka z Krakowa. Morskie Oko w Karpatach, „Przyjaciel Ludu”, 1842, VIII, t. II, s. 301. 7 „Lud”, 1897, III, s. 260. 8 E. Janota w „Szkicach z Tatr” Walerego Eliasza, 1874, s. 85. 9 Jahrbuch des Ungar. Karpathen-Vereins 1879, VI, s. 238—244. 160 Juliusz Zborowski

dywał Fryderyka Augusta. Król życzył sobie nadal zachowania incognito, a w roz­ mowie wspomniał o zamiarze zwiedzenia Krywania. Natychmiast poszły wskazówki od urzędu do urzędu, aż na koniec powierzono odpowiednie przygotowania inspek­ torowi lasów, Jerzemu Munster owi. ® Tych wszystkich przygotowań nie wymienia przytoczony artykuł. Natomiast — w opisie swojej wycieczki na Krywań w 186i r. — opowiada Kazimierz Łapczyński, że wchodził na szczyt wygodną drogą, wykonaną przed 21 laty dla saskiego króla, stąd zwaną przez górali królewską. W granitach co kroi były wykute gniazda dla stąpnięć nogą; góral-przewodnik nazwał je stemplami i dowcipkował, że niemiecki król miał żelazne nogi i dlatego wydeptywał dziury w skałach 10. W Dolnym Kubinie przyłączył się Zipser do wycieczki jako jej przewodnik i zgłosili się z wyrażeniem hołdu ziemscy właściciele z Orawy i sąsiednich komita­ tów. Król zwiedził Orawski Zamek, kąpielisko Łuczki i w następnym dniu wyszedł na Chocz. Po drodze obdarował młodego juhasa kilkoma cwancygierami. Gdy po­ wracał z Chocza, oczekiwał go ojciec juhasa i wśród podziękowań odwzajemnił się dwoma oszczypkami. Ubawiony Fryderyk August przyjął podarunek i wręczając go adiutantowi przeznaczył jeden serek dla królowej, drugi dla siebie i towarzyszów wycieczki. W ten sam dzień udano się do Wychodnej i przenocowano w leśniczówce. Dniało, gdy 4 sierpnia król wyruszył przez lasy do erarialnych zabudowań. Tu czekało dwa­ naście jucznych koni. Stąd konno dojechano na Kopę, gdzie spożyto śniadanie. Po­ goda była fatalna, silny wiatr zacinał śniegiem, mgła zasłaniała widok, nie udało się więc przygotowane polowanie na kozice. Pomimo złych warunków król ruszył na­ przód, a za nim reszta towarzystwa. Na szczycie Krywania gęsta mgła zalegała cały horyzont, ale wkrótce rozstą­ piły się chmury i odsłoniły przepiękny krajobraz. Król zaczął szkicować panoramę, jednak przestał rysowania ze słowami, że tego widoku nigdy nie zapomni. W ciszy spoglądano na okolicę, wreszcie parokrotnie przypominano królowi, że czeka posi­ łek. Zipser wzniósł toast na cześć monarchy i jego małżonki, a Fryderyk August od­ wzajemnił się serdecznym podziękowaniem i uszczęśliwił towarzyszące mu osoby toastem na pomyślność Węgier i miłującego wolność węgierskiego narodu. Wracano do Wychodnej gwiaździstym wieczorem. Tutaj w leśniczówce Munster uprosił zezwolenie króla na postawienie pomnika na Krywaniu na pamiątkę tej wyprawy. Dalsza podróż prowadziła do Smokowca, Kieżmarku, do Doliny Zimnej Wody i Wielickiej, na Polską Przełęcz, a konno do Zielonego Stawu. Królewski turysta nie miał szczęścia do pogody, jednak z humorem znosił ulewne deszcze. Skrzętnie wyzyskiwał każdą wycieczkę, aby pomimo słoty zebrać botaniczne okazy i skamie­ liny lub naszkicować jakiś widok. Oczywiście i w tych stronach nie udało się za­ taić, kim jest hrabia von Hohenstein. W Smokowcu wygadali się służący, więc od razu zbiegły się tłumy ludności z cygańską muzyką. W Kieżmarku wracającego z wy­ cieczki króla powitała honorowa kompania z wojskową muzyką. Zdziwienie wywo­ ływało jego skromne, turystyczne ubranie i turystyczny kij alpejski. Gdy w cztery dni po krywańskiej wyprawie czwórką koni wyjeżdżał przez Spiską Magurę do Ga­ licji, żegnały go owacje i tym razem tłumnie zgromadzonych mieszkańców. Z opisu podróży widać, iż takie zbiegowiska nie sprawiały mu zadowolenia. Do zabawnych szczegółów p o d r ó ż y zaliczył autor artykułu słony rachunek, wy­ stawiony przez kieżmarskiego oberżystę. Ten tłumaczył się następująco: zamierzał podać królowi pieczeń z kozicy i zorganizował polowanie; kozicy nie zastrzelono, ale koszty polowania „sumiennie” wliczono do rachunku. Tę oberżę nazwano potem: Pod królem Sasów.

10 Lato pod Pieninami i w Tatrach, „Tyg. Ilustrowany” 1862, VI, nr 166, s. 218. „Raczyli odwiedzić Tatry” (Część III) 161

N ow y Targ Rys. i ryt B. z. Stęczyńskf

Pobyt króla na Spiszu odzwierciedlił się nawet w tamtejszym folklorze. Powstały nowe legendy o przebywaniu Fryderyka Augusta w cicnych tatrzańskich rozpadli­ nach, będące modyfikacją starych, również naszym góralom znanych podań o bez­ imiennym mocarzu przebywającym w Tatrach. Jeszcze nie skończyły się górskie wycieczki saskiego monarchy, a już zaszczy­ cony towarzyszeniem jego osobie Zipser obmyślił upamiętnienie tych wydarzeń. Podczas zwied zania Zielonego Stawu, gdzie Fryderyk August zachwycał się szeroką dolmą z potężnymi wierchami, Zipser — uzyskawszy królewskie zezwolenia — ochrzcił grupę zębatych turniczek po stronie Jastrzębiej Turni na cześć gość a i jego

U W ierchy t. XXXIII 162 Juliusz Zborowski małżonki „Rucianą Koroną” (Rautenkrone), zapewne w związku z botanicznymi za­ miłowaniami swojego ukoronowanego klienta. Doraźny chrzest nie miał żadnego echa w taternickiej literaturze, która w ogóle nie zna tej nazwy u. • W rok po wycieczce kieżmarski przewodnik, który prowadził króla do Zielonego Stawu, wykuł w kamieniu jego imię i datę pobytu. Wywindowano to dzieło na jeden z głazów nad stawem, ale jacyś swawolni chłopcy strącili skromną pamiątkę do wody. O wiele okazalszą postawił inspektor Munster, który otrzymał na nią najłas­ kawsze zezwolenie od samego króla. Dokładnie w pierwszą rocznicę wycieczki na­ stąpiło uroczyste odsłonięcie pomnika na szczycie Krywania. Nie znam opisu tej uroczystości, który ukazał się w dodatku do „Leipziger All- gemeine Ze’tung” (nr 273 z 30 września 1841), ani też relacji w węgierskim „Athe- neum” z 1841 r. Korzystam więc z artykułu Aleksandra Miinnicha z 1879 r., gdzie oprócz opisu pomnika powtórzono wiadomości o jego odsłonięciu'12. Jak wyglądał i co się z nim stało, informuje kilkunastu autorów, np. J. Mihalik13, Walery Eliasz 14, Teodor Lehotzky 15, Bronisław Gustawicz 16, Rehor Uram-Podtatransky 17, Ivan Houdek 18 i inni. Był to obelisk czworoboczny, wymurowany z kamienia, o wysokości 2,5 m. Na jego bokach przytwierdzono tablice z lanego żelaza z napisami, na wierzchu umieszczono królewską saską koronę również z lanego żelaza, ale mocno pozłoconą; zużyto na ten cel 25 dukatów. Na przedniej pomocnej tablicy znajdował się wśród liści wawrzynu i bluszczu herb Saksonii i napis „Gott segne Sachsen”. Na tablicy po prawej stronie, zwróconej ku wschodowi, łaciński tekst głosił, że na ten szczyt wyszedł pierwszy z królów Fryderyk August, król i ojciec Saksonii, i stąd spoglądał na swoich poddanych Sasów 19. bzięki pobytowi króla spływa na KryWań splendor i wieczna sława, o czym świadczy ten pomnik. Na koniec na tablicach po lewej stronie od południa i zachodu węgierskie napisy głosiły chwałę Węgier i datę wyjścia saskiego króla na Krywań oraz nazwiska to- warzyszącycn mu czterecr. osób: byli nimi adiutant Fryderyk von Nainz, Zipser, Munster i miejscowy dygnitarz Piotr Thuranszky. Cały pomnik kosztował 4600 florenów, ważył 17 centnarów, a sama korona 101 funtów. W lipcu .i w pierwszych dniach sierpnia 1841 r. wynoszono z wielkim wy­ siłkiem części pomnika, po czym zmontowano całość na szczycie i ściągnięto śrubami. 4 sierpnia 1841 r. wybrało się na wąski wierzchołek Krywania osiemdziesiąt osób, w tym dwanaście biało ubranych panien. Poświęcono pomnik, odprawiono nabożeń­ stwo, a inicjator uroczystości Munster wygłosił przemówienie w węgierskim języku o znaczeniu tego dzieła. Zahuczało 101. strzałów z wielkiego moździerza „za Kopa”,

11 Inform acja W itolda Paryskiego. 12 Z ip s e r Der Konig Friedrich August von Sachsen una die Tatra, „ B o te ” 1879, n r ’2. 13 Ein Ausflug auf den Krivan, „Jahrb. d. Ungar. Karpathen-Vereins” 1887, XIV, ■s. 148. 14 Wspomnienia spośród turni tatrzańskich, Pam. Tow. Tatrz. 1888, XII; o wy­ cieczce na Krywań w 1883 r. na s. 22. 15 Beitrag zur Geschichte des Krivaner Monumentes, Jahrb. d. Ungar. Karpa- then-Vereines 1892, XIX, s. 133—138. 16 Wielka Encyklopedia llustrouiana, 1908, XLI, s. 237. 17 Pamatnik na Krivani „Krasy Slovenska” 1923, III, s 150—152. 18 Narodne ryrhddzky na Krivań „SW enske Pohfady” 1933, XLIX, nr 12. — Nieco z minulosti Vysokych Tatier „Krasy Slovenska” 1937, XVI, s 44—46. Osudy Yysokych Tatier 1951, wyd. 2, s. 128. 19 Była to aluzja do niemieckiej ludności na Spiszu, do spiskich Sasów, którzy osiedlili się na tej ziemi już w XII w. / „Raczyli odwiedzić Tatry” (Część III) 163 powiewały flagi, córki Miinstera rozdawały uczestnikom pamiątkowe bukiety, po czym spożyto przekąski i toastowano. Ten moździerz tkwił tutaj od 1806 r.; wyciąg­ nięty z wielkim trudem miał dawać salwy na cześć palatyna Węgier, arcyksięcia Józefa; ale wtedy nie mógł się popisywać wysłraszaniem kozic, bo zapowiedziana wycieczka nie doszła do skutku. Krywański pomnik dawno wykreślono z inwentarza hołdowniczych pamiątek. Dzieje zniszczenia tego obelisku były przedmiotem zainteresowania zarówno Węgrów jako jego twórców, jak i Słowaków, jego likwidatorów. Na podstawie wspomnień dawnego liptowskiego urzędnika, Karczera, informuje Lehotzky, że już w 1849 r. słowacki oddział walczący przeciw Węgrom odgrażał się zniszczeniem pomnika, ponieważ obraża słowacką narodowość; są na nim napisy w trzech językach, ale tendencyjnie pominięto język słowacki na ziemi od wieków zamieszkałej przez Słowaków Jednak partyzanci nie mieli czasu na wykonanie groźby. Karczer osobiście stwierdził w tym samym roku, iż pomnika nie uszkodzono; wybrał się na szczyl Krywania z wycieczką austriackich oficerów, którzy zabrali ze sobą dziesięciu wojskowych muzykantów. Była to demonstracja o politycznym po­ smaku. Muzykę, która na dętych instrumentach odegrała parę utworów, słyszano aż w zakopiańskich Kuźnicach. Rozeszła się bajka o aniołach grających w niebie nad Węgrami; sympatyzujący z węgierskimi powstańcami Polacy sądzili, że to ozi.aka ich zwycięstwa. Zdaniem Karczera pomnik zniszczono w latach 1850- 1855; za sprawców uważał on Słowaków oburzonych brakiem słowackiego napisu. Po 1855 r. Karczer był kilka razy na Krywaniu, starał się odszukać resztki zniszczonego obiektu, ale znajdował tylko odłamki wielkości dłoni. Czy jednak te poszukiwania były tak skrupulatne? Przecież Kazimierz Łapczyński w 1861 r. bez specjalnych poszukiwań widział na złomach granitów resztki zwalonego przez burze rusztowania i wielką żelazną płytę z węgierskim napisem 20. W tym samym roku zwiedzający Krywań przyrodnik Ernst Schauer zanotował, że z pomnika pozostała tylko płyta21. W rok potem był na Krywaniu Hildebrandt i oglądał części monumentu wiszące między skalnymi żebra­ mi od północnej strony 22.’ Jeszcze w latach 1914—1920 zakopiańscy taternicy znajdo­ wali spore odłamki żelaznych tablic w pobliżu wierzchołka. Z relacją Karczera nie zgadza się także wzmianka w Obrazkach z podróży do Tatrów i Pienin Marii Steczkowskiej, autorki sumiennie zapisującej górskie wy­ cieczki. W 1857 r. Steczkowska wybrała się z przewodnikiem Jędrzejem Walą na Krywań Z powodu słoty na szczyt nie dotarła. Ale w poprzednim, słonecznym dniu stojąc w drodze do Ciemnych Smreczyn „na grzbiecie Wierchcichy” zapisała: „Stąd już widać doskonale gołym okiem słup żelazny, postawiony na Krywaniu na pa­ miątkę bytności króla saskiego F ryderyka Augusta” 23. Można więr wnosić, że w tym roku pomnik nie był jeszcze taką ruiną, jak ,to przedstawił Karczer. Być może, iż Karczer podając Lehotzky’emu swoje wspomnienia już w starszym wieku, mógł się pomylić w datowaniu wydarzeń. Wzmianka Sieczkowskiej przemawiałaby raczej za informacjami Miinnicha odmiennymi od relacji Karczera. Miinnich pisze, że pomnik przetrwał piętnaście lat w dobrym stanie, a dopiero w 1856 r. piorun strzaskał jego tylną część. To dało pod­ nietę do dalszego niszczenia. Wtedy nie znany sprawca zamazał białą farbą węgier­ ski napis i umieścił zdanie: „Slava slovenurr peklo z radcom”. Naprzód oderwano koronę, potem rozbito obelisk. Węgierskie władze postanowiły przywrócić pomnik

20 Łapczyński, 1. c., s. 219. 21 „Tagebuch-Nótizen wahrend eines ornithologischen Ausjluges auf der Hohen Tatra in den Monaten Juli und August 1861, „Journal f. Ornithologie”, 1862, X. 22 Karpathenbilder, 1863, s. 123. 23 Steczkowska, Obrazki..., 1858, s. 137.

li* 164 Juliusz Z borowski do pierwotnego stanu i poleciły wykonanie kosztorysu restauracji. Obarczony tym zleceniem urzędnik udał się w sierpniu 1860 r. na Krywań i stwierdził zupełne zniszczenie obiektu. Wprawdzie przedłożył kosztorys, ale wraz z uwagą, że wydatek będzie daremny, ponieważ Słowacy i tak zniszczą odrestaurowane dzieło. Wrbec takiego ostrzeżenia zaniechano odbudowy. Trzeba przypomnieć, że Krywań odegrał znaczną rolę w narodowym życiu na­ szych sąsiadów w XIX i XX w. Słowacka literatura krzewiła kult tego szczytu i już w okresie romantyzmu zaczęły się na Krywań wyoieczki patriotycznej inteligencji słowackiej, które potem przybrały charakter gromadnych narodowych manifesta­ cji 24. Tym więcej drażnił słowackich patriotów brak napisu wiaśnie w ich rodzin­ nym języku. ..-Jak.widać z przeglądu literatury o pomniku, żaden z autorów nie ma wątpli­ wości, iż zniszczyli go Słowacy. Różnice dotyczą jedynie dat zniszczenia. Oprócz już wymienianych lat pojawia się rok 1861. Przytacza go artykuł Pamiatka na zasle ćasy. Vychadzka na Krivań roku 1861 z 1923 r. 25. Żyjąca jeszcze w tym roku uczestniczka manifestacyjnej wycieczki na Krywań w 1861 r. wspomina, iż biorący w niej udział strącili w przepaść żelazny pomnik. Tę samą datę podaje Uram-Podtatransky. Na­ tomiast Houdek sądzi, że młodzi uczestnicy tej manifestacji zniszczyli już tylko resztki obelisku, bo przecież był on już poprzednio rozbity. Niewątpliwie słuszna po­ prawka. Jeszcze inaczej informuje V. Kiihlófl; wedle niego nieznani chłopcy z Ważca zrzucili pomnik w przepaść, gdzie rozbił się na sto kawałków 26. Pozornie przeczy wszystkim relacjom o datach zniszczenia monumentu rycina zamieszczona w nrze 5C budapeszteńskiego czasopisma „Vasarnapi tJjsag” z 1863 r. w artykule o pamiątkowych obeliskach na Krywaniu i na Babiej Górze27, a więc z roku, w którym z krywańskiego pomnika były już tylko szczątki. Jednak nie ulega wątpliwości, że rycina jest znacznie starsza niż ów artykuł, że pochodzi z czasów, gdy obeiisk był jeszcze w nienaruszonym stanie, prawdopodobnie z lat 1841—1850. Także ubiór mężczyzny stojącego przed pomnikiem zdaje się wskazywać na poło­ wę X IX w Wobec zgodnych węgierskich, niemieckich i słowackich relacji o Słowakach jaio sprawcach zniszczenia, zaskakuje informacja Maksymiliana Nowickiego w Za­ piskach z fauny tatrzańskiej z 1868 r. 2S. Autor był na Krywaniu w 1867 r. i oglądał kawałki żelaza z rozbitego pomnika. Nie wiadomo przez kogo pouczony, zapisał, że wystawiony przez Węgrów monument zniszczyli sami Węgrzy, gdy rząd saski wydał Austrii jednego z węgierskich patriotów, który z politycznych powodów schronił się w Saksonii. Odpadki krywańskiego zabytku znajdowały się w słowacKich muzeach w Rużom- berku i w Wielkiej. Zbiory w Wielkiej, przeniesione potem do Popradu, posiadały model pomnika w połowie naturalnej wielkości. Może jeszcze znajdą się bliższe wiadomości c dalszym przebiegu królewskiej podróży, mianowicie do Morskiego Oka i „galicyjskicn” Tatr. Krajowa prasa zbyła wycieczkę lakonicznymi wzmiankami. „Gazeta Lwowska” zanotowała, że zwiedziw­ szy góry karpackie w okolicy Nowego Targu Fryderyk August zjechał incognito do Wieliczki 9 sierpnia i nazajutrz zwiedził kopalnię soli29. Lwowska „Galicja” nadmie­

24 W. Paryski, Krywań, narodowa yora Słowaków, „Wierchy” 1956 XXV. 25 )rKrasy Slovenska”, 1923, III, s. 149—150. 26 Tatranske muzeum vo Vel’kej, „Krasy Slovenska” 1936, XV, s. 130. 27 Informacja Jana Reychmana, z którego zbiorów pochodzi reprodukcja ryciny. Tytuł artykułu A Kriu&ni s babjagurai emlekoszlopok. 2* Sprawozdania Komisji Fizjograficznej, 1868, II, s. 88. 29 Nr 96 z 1840 r. „Raczyli odwiedzić Tatry” (Część III) 165 niła, że w Wieliczce król nie przyjął przygotowane­ go apartamentu w mieszkaniu tamtejszego dygni­ tarza, że zatrzymał się w oberży i z zadowoleniem wspominał piękno przyrody w sądeckim obwodzie oraz wielickich salin 30. Na razie zebrano tylko tyle wiadomości. Z królewskiej marszruty z Tatr do Wieliczki zapisali parę wzmianek kompromitujących galicyjs­ kie warunki podróżowania Ludwik Zejszner i Wa­ lery Eliasz. Zejszner, który od 1829 r. niemal rok w rok przybywał na Podhale dla geologicznych badań, prawdopodobnie zanotował rzeczywiste wydarzeni. Król dowiedziawszy się na „węgierskiej stronie” o mizernych oberżach w Nowym Targu, wysłał dzień przed swoim przyjazdem gońca z proś­ bą o przygotowanie obiadu. Po przybyciu zapro­ wadzono gościa do rzeżnłka. Tu zapach w pokoju byl taki, że król wziął do ręki kiełbaski i spożył je w sieni31. W dalsztj podróży nocował Fryderyk August w karczmie na Obidowej kolo drewniane­ go kościółka, w pokoiku,' skąd roztaczał się piękny Pomnik na Krywaniu widok na Babią Górę. Zdaniem Zejsznera karczma była dość porządna. Choć król przybył tylko z adiu­ Ryc. z „Vasarnapi tfjsag” z 1863 r. tantem i dwoma pojazdami, szybko rozeszła się wiadomość o koronowanym turyście; zbiegli się ludzie „na gapia” ze zdziwieniem stwierdzając, że tak wielki dostojnik jest łaskawy i przystępny. Dokoła tej podróży krążyły — podobnie jak na Spiszu — opowiadania o kró­ lewskich przygodach. Trudno stwierdzić, czy wszystkie były autentyczne. Tak np. Walery Eliasz zapisał, że w zajeździe na Obidowej nic nie było do jedzenia; zgłodniałego Fryderyka Augusta ratował kawą i przekąską jakiś przypadkowo tam­ tędy przejeżdżający szlachcic 32. Również nie wiadomo, ile prawdy zawiera felietonowy opis wydarzeń w No­ wym Targu i nad Morskim Okiem. Autorem opisu był Walerian Kurowski, redaktor krakowskiego „Dwutygodnika Literackiego”. Jego „obyczajowy obrazek” pt. W ielki gość w Tatrach ukazał się w tym czasopiśmie w cztery lata po królewskiej podróży33. Pamięć o niej była niewątpliwie jeszcze bardzo żywa; w prowincjonalnej mieścinie długo się wspomina taką sensację, jak przejazd koronowanej osoby. Ale zapewne oprócz autentycznych relacji kursowały taKże zmyślone. Do jakich zaliczyć opowia­ dania Kurowskiego? Autor poprzedził właściwą treść wstępnymi uwagami o poznawaniu Tatr przez polską publiczność. Nie wszystko, co pisze na ten temat, jest zgodne z rzeczywi­ stością. Wytykając, iż nasz ruch turystyczny omija Tatry i kieruje się w zagraniczne kraje, Kurowski popada w przesadę twierdząc, jakoby „badawczy dopiero umysł niemieckich geologów, którzy w coraz liczniejszych gronach zwiedzają w ciągu let­ nich miesięcy o sto mil odległe od siebie Karpaty, przetorował pierwszy, jak Hanni­ bal, drogę do tych skał niedostępnych”. Przesadą są również rzekome „tłumy cudzo­ ziemców” zwiedzających Tatry i pouczających polskich turystów o przyrodniczych

30 Nr 21 z 1840 r. 31 „Podróże po Beskidach”, Dodatek tygodn. „Gazety Lwowskiej” 1851, nr 49. 32 Przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnicy, wyd. 2, 1881, s. 57. 33 1844, I, s. 184—190, 217—222. 166 Juliusz Zborowski

wartościach tego pasma. Nikt nie zaprzeczy znaczenia podwozy i badań zagranicz­ nych uczonych jak Hacąueta — bynajmniej nie Niemca, choć po niemiecku opisu­ jącego Karpaty — Puscha, Herbicha i innych, ale nie ich dziełom zawdzięcza się zainteresowanie Tatrami w polskim społeczeństwie. Kurowski zapomniał o Staszicu, Zejsznerze, Goszczyńskim, Polu, o ich wpływie na poznawanie Tatr i o przyczy­ nach polskiego ruchu krajoznawczego w pierwszej połowie XIX w. Przyznaje, jed­ nak, że Polacy coraz liczniej odwiedzają Tatry przybywając nawet z dalekich stron, a najliczniej „z przyległych Kąpiel”. Mowa tu o Szczawnicy, skąd „kąpielni goście” urządzali wycieczki do Morskiego Oka i do Kościelisk. Po tym wstępie Kurowski opisuje dwa wydarzenia z podróży saskiego króla. Pierwsze odbywa się w Nowym Targu, którego mieszkańców zelektryzowała wieść o przejeździe do Tatr jakiejś znakomitej osoby. Toteż gdy na rynku stanęła duża, poczwórna kareta, zaprzężona w osiem góralskich koni, a za nią nadjechał trójkonny koczyk, kto żyw pędził na oślep, aby przyjrzeć się niezwykłemu wido­ wisku. Na drzwiach karety były herby z hrabiowską koroną, w obu pojazdach sie­ działy po dwie osoby. Czarno ubrany służący otworzył drzwi karety. Wysiadł z niej trzydziestoparoletni mężczyzna w podróżnej bluzie; „w niebieskiem jego oku malo­ wała się łagodność z powagą, a z męskich rysów przeglądał wyraz godności”. Łatwo bjło poznać, iż „był rangą wyższym” od starszego wiekiem towarzyszącego mu męż­ czyzny. Uchyleniem kapelusza powitał otaczającą go gawiedź * zapytał po niemiecku 0 wygodną gospodę. Nie zrozumiany powtórzył jaśniej, czy tu można coś dostać do jedzenia. Wtedy wśród tłumu utorował sobie drogę kiełbaśnik i zachwalając gorące „paryskie” kiełbaski podał je podróżnemu na blaszanym talerzu „z niebardzo pa­ ryską gracją”. W lipcowym upale — jak mylnie podaje Kurowski, bo przecież podróż odbyła się w sierpniu — gorące, pieprzne kiełbaski nie były szczególną strawą, ale zgłodniały cudzoziemiec już trzecią brał do ręki, gdy jakiś opasły, z czerwoną twa­ rzą tubylec z niskim ukłonem zaproponował smaczny obiad, przyrządzony przez jego żonę. Podróżny bez namysłu przyjął zaproszenie, nie pytając, kim jest gościnny obywatel. Był nim miejscowy rzeźnik, nie lada figuia w miasteczku. Dwie godziny trwało przyrządzanie obiadu; zapewne gospodyni domu włożyła cały swój kunszt kulinarny w smaczne dania. Wszyscy czterej podróżni siedzieli rzędem na prostej, sosnowej ławie, a oknt tej jadalni „ćmiły się rojem zaglądających twarzy”. Ledwo przybysze zaczęli obiadować, już wkroczył z urzędową miną młody pisarz miejski i podszedłszy do „hrabiego” rubasznie zapytał: „Kto pan jesteś?”. — „Po­ dróżny” — brzmiała odpowiedź. — „Co pan tu zamyślasz robić?” — „Jeść.” — Lako­ niczne zdania zirytowały pisarza; z obrażoną dumą „silnym gestem” i podniesionym głosem zażądał pokazania paszportu. Spokojnie oznajmił cudzoziemiec, że w czasie obiadu nie zwykł go pokazywać i poprosił gorliwego urzędnika o późniejsze przy­ bycie. Tego było już za wiele pisarzowi Królewskiego Wolnego Miasta Nowego Targu; wyszedł odgrażając się groźnymi następstwami. W dobrym humorze, dowcipkując na temat tych następstw dokończono obiad, sowicie wynagrodzony przez „pana hrabiego”. Ledwo podróżny wsiadł do karety, otoczyła ją czereda miejskich policjantów. Gorliwcy chwycili konie za trenzle, ujęli służących i zagrodzili drzwi karety. Przed drugimi drzwiami stanął pękaty burmistrz 1 z uniesieniem wywijał grubą laską przed nosem cudzoziemca, zarzucając mu zasapa­ nym z gniewu głosem zniewagę miejskiej władzy w osobie sekretarza który ma obowiązek legitymowania podejrzanych osób. Podróżnego bawiło to zajście, podzię­ kował burmistrzowi za „grzeczność” i przez pewien czas przekomarzał się z nim na temat swojej podejrzanej osoby. Wreszcie wręczył żądane papiery. Ledwo gorliwy sek-etarz rzucił okiem na paszport, zbladł, zatrząsł się ze strachu i coś szepnął w ucho Burmistrzowi. I nagle, jakby wskutek wybuchu pieKielnej maszyny, i bur- „Raczyli odwiedzić Tatry” (Część III) 167

mis^-z, i sekretarz, i policjanci w nogi! — a za nimi zmykało w popłochu całe zbie­ gowisko. Nikt prócz burmistrza i sekretarza nie wiedział, dlaczego dał drapaka. Widocznie Kurowski nie chciał ośmieszać mieszkańców Nowego Targu i nie wymienił w swoim „obyczajowym obrazKu” nazwy miasteczka, w Którym zaszło opisane wydarzenie. Ale wyraźnie wskazał, że miasteczko jest sąsiednie Tatrom. Po­ mylił się datując przyjazd króla w lipcu do Tatr. Był to sierpień i właśnie juz po zw edzeniu Morskiego Oka prowadziła podróż przez Nowy Targ i Obidową do Wieliczki. Drugie opowiadanie przenosi nas nad Morskie Oko Fryderyk August — oczj wiście znowu incognito — przybywa w karecie i z koczykiem przed „domek” sto­ jący nad brzegiem stawu. Ów „domeK” — to prymitywne schronisko, barwnie opi­ sane przez Rautenstrauchową. Cudzoziemiec przyłącza się do grupki polskich tu­ rystów i razem z nimi opływa Morskie Oko. Podczas gdy towarzystwo zabawia się rozmową i żartami, przybysz sonduje głębokość stawu żelazną wagą, uczepioną- do długiego sznura; jednak sznur jest za krótki, dna nie dosięga. Zapytuje swoich przy­ godnych towarzyszy wycieczki o podania związane z Morskim Okiem. Dowiaduje się baśni o podziemnym połączeniu Morskiego z morzem i o szkatułce, która wraz z okrętem zatonęła na oceanie; po pewnym czasie wyiowiono ją ze stawu. WzmianKa o Saksonii, którą zwiedzał jeden z turystów i którą się zachwyca, sprawia widoczną przyjemność obcemu podróżnikowi. Towarzystwo zwiedza Czarny Staw, z ciężkim trudem wchodzi na szczyty sąsied­ nie Pięciu Stawom i spuszcza się „popod śnieżną bramę kaskady, której spadek w miliony kropel rozmglony zda się być przy świetle słońca tęczą promieni”. Przesz całą drogę cudzoziemiec badał kamyki i rośliny i „z rzadką zdolnością znawcy roz­ wijał teorią nauk przyrodzonych, zadziwiał, porywał swoją wymową”. Dzięki niemu .czas schodził przyjemnie; wszyscy przylgnęli do nieznajomego podróżnika. Gdy nadszedł czas odjazdu, cudzoziemiec, którego turyści ugościli swoimi za­ pasami, poprosił o podanie nazwisk. Zapisał je w notatniku i oznajmił, iż chciałby się odwdzięczyć za gościnność, o ile kto z tego towarzystwa znajdzie się w stolicy jego kraju. Polscy wędrowcy chcą się także dowiedzieć, z kim odbyli wycieczkę. „Co do mnie — brzmiała odpowiedź — ja jestem geologiem, chemikiem, botanikiem, mineralogiem, a na ostatku kolegą waszej podróży i — królem kraju sąsiedniego waszej monarchii”. Czy rzeczywiste wydarzenie? W podobnych „obyczajowych obrazkach” zwykło się mówić: może coś na tym było. Może jakiś drobny szczegół był prawdziwy, a Ku­ rowski dorobił do niego cały scenariusz nie szczędząc komplementów pod adresem „wielkiego gościa”.

* * y *

Z końcem grudnia 1853 r. spada na stolicę Galicji nowy zaszczyt. Iluminacją wita Lwów jeszcze jednego Habsurga i jeszcze raz teatr urządza galowe przed­ stawienie „Krakowiaków i Górali” Kamińskiego. Odtąd w urzędowej „Lwowskiej Gazecie” i w krakowskim „Czasie” będą się pojawiać wiadomości o Karolu Ludwiku, bracie cesarza Franciszka Józefa I, wysłanym do Lwowa dla zaznajomienia się z państwową administracją pod kierunkiem ówczesnego namiestnika Galicji, Age- nora Gołuchowskiego. Arcyksiążę przebywał we Lwowie prawie dwa lata i sta] się ulubieńcem biuro­ kratycznej i arystokratycznej elity. Uprzejmy i towarzyski jednał sobie „wyższe sfe­ ry”, bywał na balach namiestnikowskich i w domach arystokracji, tańczył ochotnie, 168 Juliusz Zborowski

m. in. mazura, uczył s,'ę polskiego języka, — słowem był w pełni udanym Habsburgiem, od­ komenderowanym celem zyskania sympatii Gali- cjan dla austriackiej dynastii. Gdy w 1855 r. ukończył 22 lata życia, ulicy, przy której za­ mieszkiwał, nadano nazwę Karola Ludwika. Na­ zwa utrzymała się aż ao upadku Austrii. O ado­ racji, jaką otaczano arcyksięcia w Galicji, świad­ czy również nazwanie w 1858 r. linii kolejowej, budowanej z Krakowa do Lwowa a ukończonej w 1861 t ., koleją Karola Ludwika. Także w Wę­ gierskiej Górce, własności arcyksięcia Albrechta, tamtejsza huta otrzymała nazwę „Karl Lud- wigs-Hutte”. Oczywiste, że popularnego Habs­ burga oczekiwało i w Zakopanem uroczyste przyjęcie. Jego pobyt we Lwowie przerywały wyjazdy' do Wiednia i podróże po Galicji dla poznania Popiersie z lanego żelaza jednego kraju. Dziwne, że „Gazeta Lwowska”, która z arcyksiążąt. — Jedyna pozosta­ wydrukowała bardzo szczegółowy i wiemopod- łość po kuźnickich pomnikach. dańczy opis objazdu stryjskiego i Samborskiego Ze zbiorów Muzeum Tatrzań­ obwodu przez Karola Ludwika, nie postarała się skiego. o wiadomości z jego wyprawy do Tatr i Pienin. Za to dowiedział się o niej krakowski „Czas” 34, Fot. K. Gorazdowska a zanotował w parafialnej kronice zakopiański proboszcz, Józef Stolarczyk 35. Czy i tym razem wśród rozlicznych, wszędzie — jak „Czas” nadmienia — po­ czynionych przygotowań na przyjęcie gościa znalazły się również nowe turystyczne udogodnienia, nie wiadomo. Odwiedziny niezbyt się udaiy i ich program musiał ulec zmianie. Częste słoty i niezwykłe z początkiem czerwca zimna przeszkodziły wy­ cieczkom arcyksięcia, któremu towarzyszył namiestnik Gołuchowski. 2 czerwca przybył Karol Ludwik do Doliny Kościeliskiej, gdzie powitano go przy tryumfalnej bramie. Po zwiedzeniu Kościelisk, udał się na nocleg do Kuźnic. Były iluminowane, ale ulewny deszcz pogasił oświetlenie. Na drugi dzień nastała pogoda, pomimo to z powodu wielkiego zaśnieżenia zaniechano wyjazdu do Morskie­ go Oka, które było jeszcze częściowo zamarznięte. Wycieczkę zastąpiono zwiedze­ niem wywierzyska na Kalatówkach. Wieczorem oświetlono 900 lampami austriackie­ go orła, umieszczonego naprzeciw pomieszkania arcyksięcia. Tym razem dość dobrze udały się „sztuczne ognie” i „ognie bengalskie”. Widocznie pogoda nie dopisywała, skoro w Zielone Święta, w trzecim dniu po­ bytu Karola Ludwika nie urządzono żadnej wycieczki. Zamiast niej udał się arcy- książę do drewnianego zakopiańskiego kościoła, gdzie ks. Stolarczyk odprawił na­ bożeństwo „o ile można było solennie, w asystencji trzech księży na to zaproszonych umyślnie”. Trzech księży w zapadłej góralskiej wiosce' Już to było niecodziennym wydarzeniem dla mieszkańców. Druga sensacja: przez cały czas odwiedzin „banda grała wojskowa, sprowadzona z Krakowa”. Stolarczyk zapisawszy, że całe przy­ jęcie odbyło się kosztem Homolacsa, poświęcił parę pochwał znakomitemu gościowi, który ujął prostodusznego jegomościa rozmową o paraf:alnych sprawach oraz przy­ kładnym i nabożnym zachowaniem się w kościele.

34 Nr 131 z 1854 r. 35 K ronika Parafii Zakopiańskiej (1848—1890), „Rocznik Podhalański” 1921, s. 107. „Raczyli odwiedzić Tatry’ (Część III) 169

Po obiedzie nastąpił wyjazd arcyksięcia do Nowego Targu, a następnego ania wycieczka udała się do Czorsztyna. Tu z flotyllą czółen strojnych w różnobarwne flagi oczekiwał Józef Szalay, właściciel Szczawnicy. Po kilkugodzinnym ulewnym deszczu rozpogodziło się, więc ruszono ku Szczawnicy. Przejazd Dunajcem przez „Pioniny” odbywał się wśród huku rozstawionych na brzegu moździerzy i okrzyków świątecznie ubranych górali, tłumnie zebranych na brzegach. W Szczawnicy na­ stąpiło powitanie przez okoliczne duchowieństwo, wiejskie gromady i „kąpielnych gości”. Arcyksiążę raczył wyrazić „swojo zupełne zadowolenie” z przejażdżki, po czym powozem wyjechał przez Krościenko do Nowego Sącza. Następstwem tych odwiedzin był jeszcze jeden pomnik w dworskim ogrodzie w Kuźnicach. Uroczyste odsłonięcie nowej pamiątki z lanego żelaza odbyło się w lipcu 1856 r. 3°. Jak wyglądała, niie wiadomo. W dniu poprzedzającym tę ceremonie przybył do Kuźnic prezydent krajowego rządu, hr. Clam-Martinetz, reprezentujący uczczonego pomni­ kiem arcyksięcia. Wśród huku moździerzy witali go w bramie tryumfalnej Homolacs, tarnowski biskup, duchowieństwo tarnowskiej diecezji, sztabowi dygnitarze, ofice­ rowie z tarnowskiego i sądeckiego garnizonu, urzędnicy i ziemscy obywatele z oko­ licy. Iluminacja była rzęsista, przy dźwiękach wojskowej muzyki przemaszerowali górnicy z pochodniami, a korespondent „Czasu” zapewniał, że przez to podniósł się „urok gór, które na zawsze trwałą pamiątką ozdobione zostały”. Uroczystości w następnvm dniu. odbyły się według obowiązującego rytuału: nabożeństwo w kaplicy specjalnie na ten obchód zbudowanej, kazanie, przemówie­ nie gospodarza, zakończone okrzykiem na cześć cesarza, odpowiedź Clam-Martinetza, podpisanie odpowiedniego aktu, odśpiewanie „Te Deum” i „narodowego” hymnu i okazałe przyjęcie w kuznickim dworze z toastami ku czci monarchy i lego rodziny. Wieczorem sprowadzone z Wiednia „fajerwerki” oświetliły kuźnicką kotlinę, błysz­ czał cesarski orzeł, ustrojony tysiącem lamp, w końcu „w przemianie” najrozmait­ szych kolorów ukazała się cyfra cesarza z koroną. Zakończono uroczystość pochodem górników z wojskową muzyką do pomnika i odegraniem państwowego hymnu. W tym dniu goście zwiedzili „źródła Białego Dunajca”, jak wówczas nazywano wywierzysko Bystrej na Kalatówkach, a nazajutrz wiele osób udało się do Morskiego Oka. Słotny dzień popsuł wycieczkę, której uczestnicy płynęli po stawie w bardzo wygodnej tratwie z poręczami i ławkami. Wykonano ją specjalnie na tę uroczy­ stość 37 Dzień przedtem siedzące na tratwie elitarne towarzystwo wysłuchało w przemó­ wieniu Clam-Martinetza hasła silnej jak skała wierności dla monarchii, lojalności jak kruszec oczyszczonej i niezłomnej, i o tym, że arcyksiążęcy monumet stanie się godłem szczęśliwej przyszłości. A na dnie stawu spoczywał od ośmiu lat utopiony pomnik gubernatora Taaffego. Arcyksiążę jeszcze dwa razy potem przybył do Tatr, ale już nie do „galicyjskich” tylko „węgierskich”. Darujiemy sobie opisy tych przyjazdów w 1881 i 1889 r. Ich kon­ sekwencją było nazwanie Tokarni w Tatrach Bielskich „Karl Ludwigs Felsen”, po węgiersku „Karoly Lajos szikla”. Obie te nazwy wymalowano czerwoną farbą na kamieniu pod wieżą na wschodnim wierzchołku38. „Tyz piyknie'”

36 „Czas” 1856, nr 173, przedruk w „Gazecie Lwowskiej” 1856, nr 177. 37 M. Steczkowska. Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin, 1858, s. 82. 38 Stan. Eliasz Radzikowski, Tatry Bielskie, Pani. Tow. Tatrz. 1894, XV, s. 16. 170 Juliusz Zborowski

Na kuźnickie pomniki niechętnie patrzyli nasi podróżnicy. Najostrzej ich posta­ wienie krytykowali Eugeniusz Janota i Walery Eliasz, zdecydowanie nieprzychylni właścicielom dóbr zakopiańskich 3S. Kazimierzowi Łapczyńskiemu w 1861 r. w ogóle nie podobało się położenie Kuźnic „w bardzo smutnym, zimnym i ponurym wąwozie pod Nosalem”. Tu w małym ogródku przy wielkim dworze jest wodotrysk i dokoła sterczą „nieciekawe pomniki" 40. Wtóruje Łapczyńskiemu Antoni Zaleski, który oglą­ dał kuźnickie dzieła w 1871 r., w czasie, kiedy zakopiańskie dobra przeszły w inne ręce. Zalesk; krytykuje kuźnicką siedzibę; widok zabudowań pomimo romantycznego położenia jest niezbyt piękny, las bowiem w okolicy i tuż przy domach wyniszczono. Dworskie budynki nie odznaczają się smakiem. Ogród skiada się z dwóch symetrycz­ nych kwadratów, w których środku wznoszą się „dwa arcyciężkie i niezgrabne mo- numenta”. To wszystko razem nie ozdabia, lecz psuje tak piekne z natury miejsce” 4ł. W 1869 r. Homolacsowie sprzedali swoje dobra berlińskiemu bankierowi Eich- bornowi, który potem odstąpił je swemu zięciowi, Magnusowi Peltzowi. Na tych niemieckich właścicielach kończą sie dzieje Kuźnic jako hutniczego przedsiębior­ stwa. Już poprzednio występowały oznaki jego upadku, przepowiadane przez znaw­ ców nawet w okresie jego pełnego rozkwitu. Kuźnice nie mogły wytrzymać konku­ rencji z innymi hutami, mającymi wielokrotnie lepsze warunki produkcji. Wyczer­ pały się tatrzańskie pokłady rudy żelaznej, zresztą nienajlepszej jakości, dowóz su­ rowca z węgierskich kopalń był kosztowny, eksport wyprodukowanego towaru odby­ wał się wozami, urządzenia fabryczne były przestarzałe i opalane węglem drzew­ nym, gdy tymczasem nowocześnie urządzone huty przeszły na opalanie węglem. Te i inne przyczyny oraz nieumiejętna gospodarka Peltza spowodowały stopniowe za­ mieranie „hamrów”, których dalsze podtrzymywanie prowadziło do katastrofalnego wyniszczenia tatrzańskich lasów. W miarę likwidowania produkcji niemieccy właści­ ciele ratowali włożony kapitał zakładaniem papierni, wycinaniem na ten cel drze­ wostanu i jego eksportem. Ostatecznie doszło do bankructwa i wystawienia majątku na licytację. Jak wyglądały Kuźnice w latach katastrofy? Ponury obraz ich upadku skreślił Stanisław WitKiewicz, który je zwiedził w 1886 r. „Nanizane na biały potok, stoją jedne za drugiemi kuźnice, obdarte, odrapane, okopcone, z chwiejącymi się kominami, zasypane miałem węgla, żużlami żelaza, wśród których tarzają się rude, zardzewiałe bryły surowca. Na kruszących się i mchem porosłych frontach napisy z poprzekręcanych liter żelaznych: Huta Anna, Huta Konstanty ii inne na pół oderwane, na pół zatarte. Dalej, duży biały budynek z napisem: Szkoła dworska, patrzy wielkiemi oknami, w których nie ma ani jednej szyby... Tam znowu, dwór na pół w ruinie; jeden i drugi dom murowany, otoczony gnijącemi i rozsypującemi się galeriami. Fonianr a, która już nie „szemrze”, chyli się i zapada w ziemię. Tam, z przewracającego się żelaznego krzyża, złocona figura Chrystusa woła, za całe to konające otoczenie: W ręce Twoje oddaję ducha!... Wszystko w ruinie, w bezładzie, pustka i jakaś ponurość wiszą nad tem miejscem, jakby przez nie przeszła śmierć czarna i wymiotła mieszkańców. Jeden tylko obelisk żelazny, wzniesiony na pamiątkę bytności któregoś z arcyksiążąt, stoi prosto, prze­ mawiając do przechodnia swoim lojalnym nadpisem” 42. Tylko jeden? Który? Bo przecież stały tam dwa pomniki. Widocznie już zniknęła

39 Walery Eliasz, Ilustrowany przewodnik... 1870, s. 182. — E. Janota w Szkicach z podróży do Tatr Walerego Eliasza, 1874, s. 85 40 Łapczyński, 1. c. „Tygodnik Ilustrowany”, 1862, VI, s. 207. 41 Przez Tatry, „Wieniec” 1872, s. 205. 42 Na przełęczy, 1891, s. 116—118. „Raczyli odwiedzić Tatry” (Część III) 171

Hamry w Zakopanem Rys. i ryt. B. Z. SŁęczyński jedna z .wiecznotrwałych” pamiątek. Może czas zrobił swoje, a pewnie i ludzie do­ pomogli. W 1889 r. zrujnowane dobra zakopiańskie zakupił V,Tładysław Zamoyski. „Z do­ brodziejstwem inwentarza” czyli z pomnikiem. Nowy nabywca nie był zacnwycony tą inwentarzową pozycją. Kłuł w oczy wiernopoddańczy monument z niemieckim napisem, ułożonym z wypukłych, żelaznych liter z ledwo już widocznym pozłoce­ niem. Jednak w owych czasach wydalony z Wielkopolski za nielojalność arystokrata, nie kryjący się z brakiem serca dla Austrii, nie mógł sobie pozwolić na bezceremo­ nialne usunięcie pomnika wystawionego dla członka panującej dynastii. 172 Józef Mitkowski

Ale w nadgryzionym przez czas postumencie brakowało trochę liter w napisie. Więc zarząd dóbr zakopiańskich ogłosił, że zginęły i że za każdą znalezioną literę wypłaci guldena. Magiczna rzecz dla tubylca: cały „papierek” za kawałeK bezuży­ tecznego żelaza. Zabrano się ochoczo do pozostałych liter, umocowanych sztyftami w cokole. Za każdą „znalezioną” otrzymywał „uczciwy znalazca” obiecane znaleźne. Podobno do dwóch tygodni nie pozostała na cokoie ani jedna litera. Ogołocony pom­ nik wycofano do l a m u s a „celem odnowienia”. Tam zakończył swój żywot43.

Juliusz Zborowski

Olszówka, wieś beskidzka i jej dawne dzieje

Z północnego podnóża zachodnich Gorców, spod Szumiącej Góry, na wysokości 710 metrów nad poziom mo^za, wypływa górski potok, zwany OlszówKa. Prze­ cina wartko wąską dolinkę ii po pięciokilometrowym biegu wpada z lewego brzegu do rzeki Raby u granic wsi Raba Niżna. W dolince wzdłuż potoku rozbudowała się wieś Olszówka1. Pośród wsi wznosi się niewielki (10X6,5 m) drewniany koś­ ciółek pod wezwaniem św. Jana Cnrzciciela, zbudowany około roku 1732. Zachowały się w nim duże partie dawnej, bardzo cennej polichromii ścian i sklepienia, pędzla Dwornickiego (1753—1760). Przedstawiają one „naukę umierania chrześcijańskiego” oraz sceny z życia Jana Chrzciciela, Eustachego (?), Antoniego Pustelnika i Marii Magdaleny. Kilka ołtarzy pochodzi z wieku XVII, a obraz Świętej Rodziny nawet z XV wieku2. Wieś Olszówka jest mało znana i całkowicie przyćmiona rozgłosem sąsiadującej z nią od zachodu Rabki. Dzieje jej jed iak sięgają w odległą przeszłość i są wcale ciekawe. Niewykorzystane uprawnienia cystersów szczyrzyckich. Najstarszym dokumentem wpsominającym wprawdzie nie o samej wsi lecz o jej tery­ torium, jest dokument Bolesława Wstydliwego, wydany w Krakow.e 10 maja 1254, w którym książę zatwierdza klasztorowi w Szczyrzycu nadanie komesa Czadra czyli Teodora, ponowione świeżo przez Klemensa i Marka, bratanków komesa 3. Nadanie to obejmowało między innymi obszary w dolinach rzecznych (in aquis), a wśród

43 W. Anczyc O dawnym Zakopanem „Wierchy” 1937, XV, s. 22; F. Hoesick Tatry i Zakopane t. IV, s. 631. Ponadto informacje Wincentego Szymborskiego, dy­ rektora dóbr zakopiańskich, otrzymane w 1920 r. Do rzędu tatrzańskich pamiątek, mających przekazać potomnym nazwiska wybit­ nych osobistości, należała także tablica umieszczona na Gierlachu w 1896 r. dla uczczenia cesarza Franciszka Józefa I. O jej zniszczeniu przez polskich turystów podałem wiadomość w „Taterniku” (1962, 38, s. 21—23). 1 Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, War­ szawa 1886, t. 7, s. 512. Por. też mapa 1 : 100.000 'WIG 1936, odcinek Rabka). 2 Kopera F., Lepszy L., Kościoły drewniane Galicji Zachodniej, Kraków 1916, s. 120 i 137. Dutkiewicz J. Katalog zabytków sztuki w Polsce, Warszawa 1951, t. 1, z. 7, s. 9. Solarzówna O., Polichromia kościoła parafialnego w Olszówce pow. Limanowa, „Biuletyn Historii Sztuki”, t. 23 (1961), nr 1, s. 43—52; autorka datuje najstarszą część kościoła (nawę) na rok 1596, rozbudowę na rok 1744, kwestionując przy tym jakoby polichromię miał wykonać Dwornik. 3 „Kod Mp.” t. 1, nr 40. Olszówka, wieś beskidzka i jej dawne dzieje 173

nich dolinę Raby na jednym brzegu (Raba in uno littore), jak domyślić się można łatwo na brzegu prawym, wraz z dolinkami mniejszych rzeczek i potoków. Profesor Stanisław Zakrzewski, którj poświęcił specjalne studium dziejom klasztoru szczy- rzyckiego w latach 1238—1382, nie zajął się bliżej zbadaniem, o jakie doliny rzeczne tu chodzi, uważał bowiem ten dokument za sfałszowany i nie zasługujący na wiarę 4. Pogląd Zakrzewskiego obalił jednak i autentyczność dokumentu wykazał Stanisław Krzyżanowski, ale on znowuż, zaabsorbowany proolematyką źródłoznay/czą, także nie zajął się bliżej sprawą owych dolin rzecznych5. Tekst dokumentu z r. 1254 wymienia je w wersji oczywiście łacińskiej, a mianowicie6: 1) jponecza, 2) Słona,

Nad gorczańskim potokiem

Fot. E. Moskała

3) Mezweza, 4) Cvna Magna, que fluit de Obidowa de> silva, 5) Cvna Parva, 6) Wi- touizal, 7) i 8) Mschena, que fluit de Lapide, una cum Wirbowa, 9) Cobula Magna, 10) Cobula Sulicoua. Pierwsza z nich, Poniecza, dziś zwie się Poniczanka. Druga, Słona, dziś Słonka, płynie przez Rabkę. Trzecia zwała się niegdyś Miedźwiedzia czyli Niedźwiedzia; chodzi niewątpliwie o rzeczkę płynącą przez wieś Niedźwiedź, a nazwaną w latach późniejszych Porębą — od założonej później wsi Poręba Wielka. Wielka Kunia i Mała Kunia dziś nazywają się Konina i Koninka; źródłami swymi się-

4 Zakrzewski S„ Najdawniejsze dzieje klasztoru cystersów w Szczyrzycu 1238—1382), Kraków 1901, s. 13—14. 5 Krzyżanowski S., Przywileje szczyrzyckie, „Kwart. Hist.” t. 18, r. 1904, s. 195—200, 201—206. 6 Zajmuję się tylko częścią z nich, bezpośrednio łączącą się z terytorium Olszów­ ki. Por. też: Dobruwolski K., Dzieje wsi Niedźwiedzia, Studia z historii społecznej i gospodarczej, poświęcone F. Bujakowi, Lwów 1931, s. 480. 174 Józef Mitkcwski gają Turbacza i Obidowca, jest więc rzeczą naturalną, że w XIII wieku określono je jako wypływające z „lasu Obidowej”. Witowy sal czyli Witowa Sól, to najpewniej da­ wana nazwa potoczku płynącego przez Witów, wioskę opodal Poręby Wielkiej; poto­ czek ten oznaczał się zapewne, kiedyś zawartością soli. podobnie jak rabczańska Słon­ ka. Mszena, dziś zwana Mszanką, z dopływem zwanym w XIII wieku Wierzbowa a dziś Wierzbanica, spływa od Kamienia (de Lapide), po którym pozostała nazwa lasu i rzeczki „Kamienica”. Nie ma natomiast dziś potoków Kobyła Wielka i Kobyła Sułkowa (Sulikowa). Pozostał jednak po nich ślad w nazwie góry: Kobylica czyli Kobyła Wielka. Z Kobylicy wypływa potok zwany dziś Łostówka; nazw? to chyba późniejsza, urobiona już od nazwy osady, przed której założeniem zwał się on za­ pewne nie inaczej niż Kobylic? albo Wielka Kobyła. A cóż się stało z Kobyłą Suł- kową? Suł, Sułek, Sulik czy Sulęta, to w zasadzce jedno i to samo imię (Sulisław), skracane i podlegające zdrobnieniu w różny sposób7. Wolno więc przyjąć, że obok formy Kobyła Sułkowa czy Kobyła Sulikowa używano równorzędnie formy Kobyła Suiętowa (SOłętowa). Z biegiem wieków wyszła z użycia pierwsza część nazwy, tj. Kobyła, a pozostała w użyciu część druga, tj. Suiętowa. Ale i ona po jakimś czasie utraciła pierwszą sylabę: pozostała nazwa potoku i wsi zarazem Łętowa. Przetrwała ona do dziś, ale ze zmienioną końcówką: Lętowe. Rzut oka na mapę wys„tarcza, by przekonać się, że nadanie rycerza Czadra i przy­ wilej księcia Bolesława oddawało do dyspozycji klasztoru zwarte terytorium na pra­ wym brzegu Raby, od doliny rzeczki Poniczanki aż do doimy Mszanki. Na tym tery­ torium klasztor miał zezwolenie zakładać wsi na prawie niemieckim, co przyznał jeszcze w r. 1234 Czadrowi Henryk Brodaty, ówczesny pan ziemi krakowskiej8, a co potwierdził w r. 1251 oraz w r. 1254 książę Bolesław Wstydliwy już dla klasztoru szczyrzyckiegoB. Teren późniejszej Olszówki nie został wprost wymieniony w do­ kumencie z r. 1254. Nie ma więc bezpośredniego dowodu, że w pierwszej połowie XIII wiieku znalazł się on w obrębie posiadłości klasztoru szczyrzyckiego. Na­ suwają się wobec tego dwie możliwości: albo dolina potoku Olszówki stanowiła jakby wyspę wśród zwartego terytorium klasztornej ziemi, albo też wchodziła w skład klasztornego terytorium. Skoro jednak nie zachowały się wzmianki o innych właścicielach doliny Olszówki w wieku XIII, trzeba przyjąć, że należała i Ona do klasztornej ziemi. Nie wymieniono jej zaś w dokumencie z r. 1254 po prostu dlatego, że była zbyt mała w porównaniu nie tylko z doliną Mszanki czy Nieażwiedzi-Po­ ręby, ale nawet w zestawieniu z doliną Poniczanki czy Słonki; zresztą obejmowało ją ogólne określenie „brzegu rzeki Raby” pomiędzy Poniczanką a Mszanką. Nie ulega wątpliwości, że w r. 1254 wieś Olszówka jeszcze nie istniała, podobnie zresztą jak nie istniał szereg sąsiednich wsi, skoro w dokumencie oznaczono tery­ torium nie wedle nazw osad, lecz wedle nazw rzek i potoków. Żyli jednak chyba już w tych stronach jacyś ludzie, łowcy, bartnicy czy pasterze, którzy rzekom ponada- wali nazwy. Może trafiali się oni także na terytorium późniejszej Olszówki, jednakże nie w charakterze trwale osiadłych osadników rolnych 9a. Nasuwa się z kolei pytanie, kiedy powstała wieś Olszówka i kto był jej zało­ życielem. Pozornie sprawa jest prosta: była wszakże już mowa, że klasztor szczyrzy*-- ki miał prawo w tych stronach zakładać wsi, a zgodnie z tym Jan Długosz w swej słynnej Księdze uposażenia diecezji krakowskiej, będącej jakby statystyczno-gospo-

7 Por. Taszycki W., Najdawniejsze polskie imiona osobowe, Kraków 1926, s. 47, 56. 8 „Kod. Mp.” t. 1, nr 15. 8 „Kod. Mp.” t. 1, nr 37 i 4C. Niesłusznie więc Zakrzewski uznawał księcia jedy­ nie za formalnego wystawcę dokumentu z r. 1254, wystawionego rzekomo rzeczywi­ ście przez bratanków Czadra. Zakrzewski, o. c., s. 12. Por. Dobrowolski K., Najstarsze osadnictwo Podhala, Lwów 1935, s. 3. Olszówka, wieś beskidzka i jej dawne dzieje 175

Północne stok1 Gorców darczym opisem Małopolski wedle stanu z lat 1470—1480, daje do zrozumienia, że Olszówka należała do pierwotnego uposażenia cystersów szczyrzyckich już w XIII wieku 10. Wersję tę przyjął również Stanisław Zakrzewski, uważając że onr „oparta jest naturalnie o jakieś źródła” oraz że wobec tego „powinna za zupełnie wiary­ godną uchodzić” n. Niestety, przeczy jej stanowczo nieznany ZakrzewsKiemu doku­ ment Władysława Jagiełły wystawiony w Krakowie' 14 maja 1388. W dokumencie tym król zezwala Filipowi synowi Klemensa czyli Filipowi Kumuntowiczowi na założenie wsi pod nazwą Olszówka „w lasach, gajach i puszczach” 12. Innymi słowj jest to dokument lokacyjny Olszówki. Zachowai się on w urzędowej kopii13 i wiarygodność jego nie budzi żadnych wątpliwości. Jako źródło urzędowe i o charakterze aktu prawnego, a przy tym blisko sto lat starsze od przekazu Dłu­ gosza, zasługuje bezwzględnie na wiarę, niezgodny zaś z nim przekaz Długosza musi z konieczności odpaść. Musi odpaść tym bardziej, że wbrew zdaniu Zakrzew­ skiego wiadomość Długosza nie wygląda na opartą o jakieś konkretne źródła, lecz robi wrażenie jedynie domysłu Długosza wyciągniętego na podstawie interpretacji wspomnianego już dokumentu z r. 1254 i dwóch wcześniejszych. Długosz wyobrażał sobie, że skoro w XIII wieku dostało się cystersom szczyrzyckim terytorium, na któ­ rym w jego czasach leżała wieś Olszówka, to i sama wieś była już w XIII wieku własnością klasztoruu. Znakomity dziejopis wiedział równocześnie, że w jego cza-

10 Długosz, Lib. Ben., t. 3, s. 437—438, 444—445. 11 Zakrzewski, o. c., s. 51—52. Podobnie Dobrowolski K., Z przeszłości Poręby Wielkiej, Jubileusz 25-lecia Towarzystwa Kolonii Wakacyjnych dla Uczniów Gimna­ zjów Miasta Krakowa 1902—1927 (Kraków 1928), s. 174—176. 12 ...villaiii Olszówka nominatam... in silvis, nemoribus et locis desertis collo- cahdi..., „Kod. Mp.” t. 4, nr 995, s 22. 13 Tamże, oraz rękopis Bibl. Jagiell., nr 909, k. 44'—45'. 14 Długosz, Lib. Bpn. t. 3, s. 437—438, 444—445. 17 6 Józef Mitkowski sach Olszówka i inne okoliczne wsi były już własnością królewską, puszczaną w dzierżawę15. Szukając wyjaśnienia zagadki, jak do tego doszło, natknąi się na sensacyjną opowieść o skonfiskowaniu w latach 1380—1382 klasztorowi szczyrzyckie- mu miasta Nowego Targu, zameczku w Szaflarach oraz całego wielkiego kompleksu majątkowego wraz z interesującą nas Olszówką. Konfiskaty dokonał — wedle za­ notowanej przez Długosza opowieści — starosta krakowski Sęoziwój z Szubina na polecenie króla Ludwika. Powodem konfiskaty miało być bezradne tolerowanie przez klasztor wybijania fałszywej monety „z miedzi, srebra i złota” czyli polskiej ii węgier­ skiej (florenów złotych), które w zameczku szaflarskim uprawiał klasztorny dzierża­ wca żyd-neofita 16. Wśród skonfiskowanych klasztorowi szczyrzyckiemu wsi wymienił Długosz także Olszówkę. Nie może to jednak być dowodem jej istnienia w latach 1380—1382, gdyż jest jedynie wyrazem konsekwentnego trzymania się przez Długosza raz przyjętego domysłu, że Olszówka już w wieku XIII istniała i stanowiła wias,ność szczyrzyckich cystersów. Zresztą cała wiadomość o konfiskacie Nowotarszczyzny nie wygląda na wiarygodną i wyraźnie zatrąca legendą, czemu dawał wyraz już Stanisław Zakrzewski oraz Kazimierz Dobrowolski i Józef Rafacz 17 Jakżeż wobec tego wytłumaczyć można, że ziemie raz nadane klasztorowi szczyrzyckiemu znalazły się potem w rękach królewskich? Zajrzyjmy raz jeszcze do dokumentu z r. 1254. Czytamy w nim, że cystersi szczyrzyccy „we wszystkich tych dolinach rzecznych, lasach i górach... mogą .zakładać miasta, wsi d inne jakiekolwiek użyteczne zakłady”la. Monarcha przyznawał więc cystersom duże uprawnienia i otwierał przed nimi szerokie możliwości rozwinięcia akcji osadniczej. Jeśliby klasztor skorzystał z przyznanych mu uprawnień, założone wsi stałyby się jego włas­ nością. Wszystko jednak wskazuje na to, że klasztor szczyrzycki przyznanych mu tak szerokich uprawnień nie wykorzystał, że szeroko zamierzona akcja osadzania w tych stronach niemieckich chłopów nie została na terenie Nowotarszczyzny zreali­ zowana lc. Wobec tego stojąca przez dziesiątki lat pustką ziemia wróciła do księcia, niewykorzystane zaś uprawnienia klasztoru uległy po prostu przedawnieniu i unie­ ważnieniu. Dlatego to klasztor nie próbował nawet w drodze prawnej upominać się o te ziemie i o wsi na nich powstałe, co mu zresztą miał za złe Jan Długosz 20. Założenie Olszówki. Nie klasztorowi szczyrzyckiemu, nie zakonnikom cysterskim czy niemieckim .osadnikom zawdzięcza swój początek Olszówka. Wręcz przeciwnie, powstanie jej jest związane z osobą późniejszego zwycięzcy spod Grun­ waldu. On to, Władysław 'Jagiełło, w ramach szerzej zakrojonej a rozpoczętej jeszcze przez Kazimierza Wielkiego akcji osadniczej w tych stronach wydał na ręce Filipa Klimuntowicza w dniu 14 maja 1388 akt lokacyjny, zezwalając mu jako osadźcy i późniejszemu królewskiemu sołtysowi założyć wieś pod nazwą Olszówka „w lasach, gajach i puszczach”21. Osadnikom zaś, którzy zechcą zamieszkać we wspomnianej w si22, nadał król dla umożliwienia im zagospodarowania się dwu­

15 Por. Zakrzewski, o. c., s. 64. 16 Długosz, Lib. Ben. t, 3, s. 437—438. 17 Zakrzewski, o. c., s. 51—52, 58, 69, 71. Dobrowolski, D zieje wsi Niedźwiedzia, s. 481. Rafacz J., Dzieje i ustrój Podhala, Warszawa 1935, s. 28. 18 ...in omnibus his nominatis aąuis, silvis et montibus fratres predicti claustri Schiricz locare poterunt civitates, villas et alias utilitates quascumque... „Kod. Mp”, t. 1, nr 40, s. 45. 19 Por. „Kod. Mp.”, t. 1, nr 37. Kaczmarczyk Z. Immunitet sądowy, Poznań 1936, s. 155,. Pisma pośmiertne Karola Potkańskiego, Kraków 1924, t. 2, s. 343—344. Dobro­ wolski K., Najstarsze osadnictwo Podhala, Lwów 1935, s. 4. 20 Długosz, Lib. Ben., t. 3, s. 438. 21 „Kod. M B .” , t. 4, nr 995, s. 22—23. 22 ...omnibus incolis ipsam inhabitare volentibus... Tamże. Olszówka, wieś beskidzka i jej dawne dzieje 1 7 7 dziestoletni okres wolnizny czyli całkowitej wolności od opłat i świadczeń (z dzie ­ sięciną włącznie). Był to okres długi, typowy dla wsi nowo nakładanych na tzw. su­ rowym korzeniu, na ziemi, którą trzeba było dopiero wydzielać spod lasu. Wszystko to razem świadczy wyraźnie, że przed rokiem 1388 wieś Olszówka jeszcze nie istniała. Szeroko zakrojona akcja królewska, akcja osadnicza, miała jasno określony cel. Zachęcając dogodnymi warunkami osadników do osiedlenia się, zachęcając widokami pokaźnego udziału w przyszłej rencie feudalnej osadźcę-sołtysa do po­ czynienia starań i wkładów, gospodarny król spodziewał się, że po pewnym czasie (w wypadku Olszówki po dwudziestu latach) skarb jego zacznie się zasilać co roku nowymi, regularnie wpływającymi czynszami pieniężnymi. W Olszówce miały być one płacone wedle stawek obowiązujących chłopów osadzonych na łanach należących do Nowego Targu23. A teraz policzmy lata: od roku lokacji, od 1388, lat dwadzieścia, to wypada rok 1408. Znaczy to, że czynsze wipłacone na św. Marcina (11 XI) 1408 ro­ ku i w roku następnym przydały się bardzo na uzbrojenie i wyposażenie wyprawy grunwaldzkiej w roku 1410. Dokument lokacyjny Olszówki nie jest, jakby się mogło komuś wydawać, stwierdzeniem rzeczywiście istniejącego stanu na terenie Olszówki zaraz od ro­ ku 1388. N ie przedstawia stanu osadnictwa założonej w zasadzie w r. 1388 osady. Jest przywilejem dla osadźcy i przyszłej wsi, zakreślającym m. in. dopuszczalną wielkość jej areału, jaki ma być wzięty pod uprawę. Jest to, inaczej mówiąc, do­ piero zaplanowanie nowej wsi. Plan był śmiały i pełen rozmachu. Przewidywał wy- karczowanie i wzięcie pod uprawę obszaru o łącznej powierzchni 60 łanów fran­ końskich, czyli ponad 2500 'morgów. Blisko 60 rodzin kmiecych, jakie zamierzano osadzić w Olszówce, określało liczbę ludności lokowanej wsi na około 300 osób a wliczając służbę chyba jeszcze więcej. Sołtys otrzymywywał dwułanowy folwarczek, tj. ośmdziesiąt kilka morgów gruntu, szóstą część czynszów chłopskich, trzecią część kar sądowych oraz dochód z młyna i karczmy 24, o ile je oczywiście wybuduje. Do niego miało należeć całe są­ downictwo nad chłopami w Olszówce, on zaś miał odpowiadać jedynie przed kró­ lem. W zamian za to miał ściągnąć do Olszówki osadników i wymierzyć dla nich w lasach i puszczach 60 łanów, które oni mieli wykarczować i wziąć pod uprawę. Miał także sołtys obowiązek stawać na wojnę osobiście konno i z kuszą, tj. chyba z pachołkiem jednym zbrojnym w kuszę. Jak więc widać, także nowi sołtysi mieli wzmocnić siłę zbrojną państwa, syn zaś Filipa Klimuntowicza prawie na pewno brał udział w wielkiej wojnie w r. 1409—1411. Jak się okazuje z późniejszych dziejów Olszówki, o których powiemy niżej, Filip Klimuntowicz zdołał jedynie częściowo zrealizować bardzo szeroko zakrojony plan lokacji Olszówki, mniej niż w połowie. Zmarł zresztą w kilkanaście lat po roz­ poczęciu lokacji i pozostawił sołectwo w Olszówce synom: Janowi, Mikołajowi i Klemensowi. Wzorem ojca prowadzili oni dalej akcję osadniczą w tych stronach. Najwcześniej usamodzielnił się Jan, który osiadł na sołectwie w Woli. Natomiast Mikołaj, sołtys w Harklowej i Klemens, sołtys we wsi Rabie (Niżnej?) toczyli w la­ tach 1407—1408 zawzięte spory o sołectwo po ojcu w Olszówce23. Klemens spłacił

23 „in Nouo Foro” raczej znaczy „w Nowym Targu”, aniżeli „wedle prawa średz- kiego”, jak przyjmował Piekosiński, „Kod. Mp.” t. 4, s. 23. 24 „Kod. Mp.” t. 4, nr 995. W wierszu dziesiątym tekstu, licząc od góry, należy dodać po słowach „sexto denario” pięć słów opuszczonych w druku, a mianowicie: „de censibus et tercio denario”. Zmienia to sens zdania dość poważnie. Poprawka w edle rps Bibl. Jag. 909, k. 44'—45'. 25 Najstarsza księga sądu najwyższego prawa niemieckiego na zamku kra­ kowskim, wyd. A. Kłodziński, Kraków 1936, nr 2078; 1550, 2057, 2084, 2110.

12 wierchy t. XXXIII 178 Józef Mitkowski w r. 1407 brata z jego części sołectwa26, lecz Mikołaj próbował z kolei dochodzić swych pretensji siłą, zagarniając 60 kóp żyta w Olszówce i pieniądze pozostałe po śmierci matki. W r. 1408 doszło do bratobójczej walki, w której Klemens odniósł krwawą ranę twarzy i utracił palec u ręki27 Dopiero gdy Klemens w r. 1409 od­ sprzedał bratu swe sołectwo w Rabie, ucichły spory i zwady między braćmi28. Olszówka po lokacji. Olszówka występuje stale w źródłach jako kró- lewszczyzna, wypuszczana w dzierżawę (wraz z całą Nowotarszczyzną) od począt­ ków XV w. Ratułdom ze Skrzydlnej, od początków zaś wieku XVI Pieniążkom, sukcesorom tamtych przez małżeństwa 29. O jej rozwoju gospodarczym w wieku XV niewiele możemy powiedzieć. Jan Długosz w swej Księdze uposeżenia diecezji kra­ kow skiej nie podał żadnych danych konkretnych odnoszących się -do Olszówki w latach 1470- -1480 30. Lustracja z r. 1564 zanotowała bliższe dane31. Było wówczas w Olszówce 17 gospodarstw kmiecych, ’6 „zarębków’ czyli chłopów, posiadających grunty po wyrąbaniu lasu, i 6 „wolaków”, czyli najnowszych osadników, nie obcią­ żonych jeszcze rentą feudalną i korzystających z woimzny czy woli na okres kar- czunku ii zagospodarowywania się. Jak więc widać, realizacja programu zakreślo­ nego aktem lokacyjnym dokonywała się jeszcze w blisko dwa wieki później. Fol­ wark, sołtysi niegdyś, był już wówczas wykupiony przez dzierżawcę, podobnie jak i jedna karczma. Dzierżawcą Olszówki był w r. 1564 Prokop Pieniążek. We wsi uprawiano głównie owies i hodowano większą ilość baranów3E. Mimo niewykonania ani połowy zaplanowanej przez akt lokacyjny akcji osad­ niczej Olszówka przedstawiała się w r. 1564 w porównaniu z okolicznymi wsiami jako osada silna i ludna. Jej 17 kmieci i 12 „zarębkow” i „wolaków” stawiało ją w jednym rzędzie z Mszaną Górną (18 kmieci i 7 zarębkówj i Mszaną Dolną (22 kmieci i 13 zarębków) 33, daleko zaś przed Podobinem (10 kmieci, 4 zagrodników), Porębą ^3 kmieci, 8 zarębków, 3 zagrodników), Niedźwiedziem (7 kmieci, 1 zagrod­ nik), wreszcie Kuniną, Kuninką i Witowem (każda po 3 kmieci)34. Dalszych danych dla wieku XVI dostarczają rejestry poborowe z r. 1581. Dzier­ żawcą Olszówki był wówczas Mikołaj Pieniążek. Wieś liczyła 10 łanów kmiecych i 4 zagrody o nieokreślonym bliżej obszarze roli. Komorników zapisano we wsi 10, rzemieślników 2 (bez oodania zawodu)35. Rejestr poborowy z r. 1629 zanotował ilość kmieci, zagrodników i rzemieślników bez zmian36, komorników nie uwzględnił w ogóle. Identyczną wreszcie jak w r. 1581 liczbę łanów kmiecych, zagród i komor­ ników wykazały rejestry poborowe z r. 1680, jedynie liczbę rzemieślników podniosły do 12 osób37. Jakież wnioski można wysnuć z przytoczonych wyżej danych, nieza­ leżnie' zresztą od możliwej ich niedokładności? Jaki obraz rozwoju daje się zauwa-

26 Tamże, nr 2081. 27 Tamże, nr 2084. 28 Tamże, nr 2450. 29 Zakrzewski, o. c., s. 64. Źródła Dziejowe, t 14, s. 49. Rafacz, o. c., s. 36—37. 30 Długosz, Lib. Ben., t. 3, s. 444—445. 31 Lustracja województwa krakowskiego 1564, cz. 1, wyd. J. Małecki, W arszawa 1962, s. 150. Wieś nazwana jest Olszowa. 32 T am ż e . 33 Tamże, s. 149, 152. 34 Tamże, s. 151—152. 35 Źródła dziejowe, t. 14, s. 49. 36 Rejestr poborowy województwa krakowskiego z r. 1629, wyd. W. Domin, J. kolasa, E. Trzyna, S. Żyga pod red S. Inglota, Wrocław 1956, s. 64—65- 37 Rejestr poborowy województwa krakowskiego z r. 1680, pod red. S. Inglota wyd. E. Trzyna i S. Żyga, W rocław 1959, s. 77. Olszówka, wieś. beskidzka i jej dawne dzieje 179

Polana Zielenica na pd.-wsch. od Turbacza. Widok w kierunku Lubania

Fot. J. Vogel

żyć na przestrzeni lat 1564—1680? Widać przede wszystkim wyraźnie spadek i to poważny, ilości większych gospodarstw chłopskich. Kiedy w r. 1564 zanotowano 17 kmieci, 12 zarębków i wolaków, czyli razerr 29 większych gospodarstw chłop­ skich, to już w niespełna lat dwadzieścia później gospodarstw takich jest zaledwie 14 (10 kmieci, 4 zagrodników), a więc spadek prawie dokładnie do połowy. Wzrasta natomiast liczba chłopów bezrolnych, komorników7 (10) i rzemieślników (od 2 do 12). Źródło tych zmian tkwi w fakcie wykupienia przez dzierżawców małego, dwu- łanowego folwarczku sołtysiego z rąk następców mieszczanina Filipa Klimuntowi- cza, co nastąpiło nie później niż koło połowy XVI wieku. Przejęcie wraz z zakupem sołectwa sołtysich uprawnień dało odtąd dzierżawcom wsi Olszówki możność trwa­ łego usadowienia się w Olszówce i szeroką ingerencję w sprawy wsi. Podstawą ich stanowiska stawał się, rzecz paradoksalna, przywilej lokacyjny, który kiedyś w za­ łożeniu swym miał stać na straży chłopskich interesów. Uprawnieni? swe wy­ zyskali dzierżawcj Olszówki przede wszystkim w kierui-ku rozbudowania i roz­ szerzenia własnego folwarku, oczywiście kosztem ról chłopskich: folwark pański w Olszówce szybko pochłonął ich ponad połowę. Olszówk? nie była zresztą wyjąt­ kiem, zupełnie podobny proces dokonał się np. w Mszanie Górnej i Mszanie Dolnej 38. Folwark potrzebował rąk do pracy, a więc dwór działał także celowo w kierunku zabezpieczenia ich sobie, stąd rosnąca ilość ludności bezrolnej, komorników i rze­ mieślników.

38 Por. Rejestr poborow y w oj. krak. z r. 1680, s. 7?—"78. Olszówka wcnodziła zresztą w skład dzierżawy mszańskiej. Raf acz, o. c., s. 4, 62 i nast, Dramatyczny prze­ bieg walki sołtysa i gromady o swe uprawnienia naruszane przez dzierżawcę; tamże, s. 49—50, 53.

12* 180 Józef Mitkowski

Powiedzmy jeszcze słów parę o kościele i o parafii w Olszówce.. Rów­ nocześnie z lokacją planowano bowiem wzniesienie Kościoła w Olszówce i założenie tam parafii. Na potrzeby kościoła (pro ecclesia) przeznaczono jeden łan z ról, które miano wykarczować oraz dziesięcinę z łanów kmiecych, oczywiście po upływie wol- nizny. Profesor Dutkiewicz przyjął nawet, że j.uż w r. 1388 doszło w Olszówce d<> wzniesienia „pierwotnego kościoła’ 3S. Twierdzenie to jest jednak zgoła nieuzasad­ nione, gdyż opiera się na mylnej interpretacji dokumentu lokacyjnego. A ten mówi wyraźnie: dajemy... uprawnienia do lokowania na prawie magdeburskim wsi na­ zwanej Olszówka, w której powinno się mieścić 60 łanów frankońskich, w lasach, gajach i puszcz ach. Z których to łanów jeden na potrzeby kościoła... da­ jemy... 40. Nie ulega więc chyba wątpliwości, że chodzi tu o przeznaczenie jednego, z łanów, które miały być świeżo wykarczowane, na potrzeby kościoła, który d o ­ piero miał powstać.

Zabytkowy kościół drewniany z XVI/XVIII w. w Olszówce Fot. T. ChrzanowsKi

Kiedy wzniesiono w Olszówce pierwotny, drewniany kościółek, trudno ustalić z całkowitą pewnością. Mogło się to stać jeszcze w wieku XV. Z tego to starego kościółka mógłby w takim razie pochodzić zachowany do dziś piętnastowieczny obraz Świętej Rodziny41. Kiedy stary kościółek zniszczał, rozpoczęto z końcem XVI wieku budowę nowego, rozbudowanego w pierwszej poł. XVIII wieku, zachowa­

39 Katalog zabytków sztuki w Polsce t. 1, z. 7, s. 9. ‘“...damus... facultatem oillam Olszówka nominatam, in qua sexaginta mansi Franconici debent contineri, iure Magdeburgensi lin silvis, nemoribus et locis deser- tis collocandi. Quorum mansorum unum pro ecclesia... damus... „Kod. Mp.”, t. 4, nr 995. 41 Katalog zabytków..., s. 10. Olszówka, wieś beskidzka i jej dawne dzieje 181

nego do dziś dnia. Do jego wzniesienia i w; posażenia w sprzęt przyczyniali się chłopi z Olszówki, jak tego dowodzi testamentarny zapis Magdaleny Jagodziny Ku- ternogowej, przeznaczającej w r. 1716 „do kościoła Olszowskiego na organ i innego aparatu (!) ponad sto złotych polskich”42. Kościół ten, ukończony w r. 1732, bądź 1744, zachował się szczęśliwie do dnia dzisiejszego, jako ciekawy zabytek sakralnego budownictwa drewnianego 43. O ile zbudowanie kościółka w Olszówce już w wieku XV jest wcale prawdo­ podobne, o tyle na pewno nie powstała tam parafia, jak to planowano w r. 1388. Wieś nie rozwinęła się w sposób dostateczny, aby zapewnić utrzymanie proboszcza. Łan, przeznaczony na potrzeby kościoła, przeszedł w ręce chłopskie44. Nie było w Olszówce parafii w drugiej połowie XV wieku, gdy Długosz pisał swą Księgą uposażenia diecezji krakowskiej. Długosz, który swe informacje o parafiach czerpał głównie od proboszczów, umieścił w dziele swym duży nagłówek Olszówka, ale pod nim dał jedynie pusty schemat z pozycjami: do jakiej parafr Olszówka na­ leży, z jakimi wsiami graniczy, kto jest jej właścicielem, ile jest łanów kmiecych i jakie jest ich obciążenie, wreszcie czy istnieje folwark, młyn i karczmy 4S. W sche­ macie tym brak jednak jakichkolwiek danych konkretnych: widocznie nie miał ich Długosz od kogo zaczerpnąć, gdyż nie było w Olszówce proboszcza. Inną drogę zyskania potrzebnych informacji, a mianowicie od miejscowych poddzierżawców, znakomity dziejopis sam sobie zamknął, notując, a zapewne i głosząc pogląd, że Olszówka z prawa należy się klasztorowi cystersów w Szczyrzycu. Aktualni posia­ dacze Olszówki w takich warunkach na pewno nie udzielili żadnych informacji, bojąc się, by me stały się one punktem wyjScia do ewentualnego procesu. W wieku XVI Olszówka należała do parafii w Rabce, jak zapisały rejestry po­ borowe z r. 1581 46. Dość szybko jednak, nie później niż w początkach wieku XVII, przeszła do parafii w Mszanie (Dolnej) 47. Komunikacja z parafią była jednak trudna, zwłaszcza zimą i podczas wysokiego stanu wody na Rabie. Biorąc to pod uwagę kon- systorz krakowski zarządził w latach 1738—1741, by pleban mszański utrzymywał przy kościele w Olszówce wieczystego wikariusza48. Wikariusz Olszowski szybko usamodzielnił się: w r. 1744 utworzono w Olszówce odrębną parafię 49. Księga sądowa wiejska Olszówki i zawarte w niej wiado­ mości. Olszówka należy do tych wsi, których przeszłość jest oświetlona zacho­ waną księgą sądową wiejską. Księga, spisana na papierze, zawiera dziś kart II + 87, jest oprawna w oryginalną oprawę skórzaną z wieku XVIII. Wymiary jej wynoszą 29 X 18 cm. Przechowywana dziś w Bibliotece Jagiellońskiej pod sygna­ turą rps 909, przechodziła kiedyś złe koleje, tracąc aż 102 karty. Zniszczeniu uległa więc przeszło połowa zapisek tej cennej księgi58. Zapiski pochodzą z lat 1664—1780. Są to sprawy załatwiane przez sąd wiejski, dotyczą zaś zapisów, czwarcizn, półrol- ków i z rzadka ról, synom czy innym członkom rodziny (19), zapisów wiana (9j, dalej są to testamenty chłopskie (4), inwentarze gospodarstw chłopskich (8), spłaty człon­ ków rodziny czy potomków zmarłego chłopa z gruntu (15), wreszcie sprzedaże między

42 Rps. Bibl. Jag. 909, k. 54 -54'. 43 Kopera, Lepszy, o. c., s. 120 i 137. Solarz, o. c., s. 44. 44 R p s o. c ., k . 41— 44. 45 Długosz, Lab. Ben., t. 3, s. 444—445. 48 Źródła dziejowe, t. 14, s. 49. 47 Rps, k. 54—54'. 48 Rps, k. 54—54'. 49 Kopera, Lepszy, s. 120, 137. 50 Katalog rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej, opracowany przez Wisłockiego, błędnie podaje „kilkanaście kart wyciętych”. 182 Józef Mitkowski

Fragment karty z księg: sądowej wsi Olszówka, rękopis Biblioteki Jagiel­ lońskiej nr 909, zawierający imiona i nazwiska wójta oraz ławników Ol­ szówki z roku 1702 chłopami Olszówki: gruntów (29), a nawet połowy karczmy (1). To sprawy niesporne. Spraw cywilnych spornych, głównie podziałów spadku oraz pretensji do gruntów opuszczonych, jest nonad 20. Wreszcie spraw karnych zanotowano 9; są to głóWhie sprawy o kradzież oraz 2 sprawy o cudzołóstwo, wytoczone zresztą tej samej ko­ biecie 51. Z tego pozornie niewdzięcznego i suchego, sądowego materiału można jednak wydobyć niemało informacji o życiu mieszkańców Olszówki w wieku XVII i XVIII Rzuca się w oczy przede wszystkim dość duża ruchliwość gospodarcza chłopów w Olszówce. Uprawiają oni głownie owies, dalej żyto, połownik i jarz52. W nie­ wielkiej tylko mierze uprawiano pszenicę i jęczmień53. Z jarzyn uprawiano bób oraz groch54. Większe znaczenie miała uprawa ln u i związana z nią produkcja płótna 55. Uprawiano dalej pasternak, kapustę oraz chmiel56. Dbano o należyte na­ wożenie roli57. Hodowano duże ilości pszczół58. Do wielkich rozmiarów docnodziła hodowla bydła rogatego: tak np. w gospodarstwie Jagodów naliczono w r. 1716

51 Rps, passim. 52 Rps, k. 13,19'. 48, 49', 58', 80—81'; 35'. 53 Rps, k. 21,81'; 80'. 54 Rps, k. 13,19', 80'—81'. 55 Rps, k. 13,81', 66', 70 i nast. 58 Rps, k. 13—16. i 57 Rps, k. 8—8'. 58 Rps, k. 37'. Olszówka, wieś beskidzka i jej dawne dzieje 183 bydła rogatego sztuk 31, wołów, krów i cieląt59. Dwunastu gospodarzy prowadziło szeroko zakrojoną hodowlę ow iec i kóz na stokach góry Luboń, budując tam sza­ łasy i przyjmując nawet na wypas owce z innych wsi; sprawy te regulował dwór specjalnym zarządzeniem w latach 1755/1762 50. Z rzemieślników spotykamy szewca, kowala, ślusarza, garhcarza, wreszcie karczmarza zajmującego się nie tylko wy­ szynkiem, ale i piodukcją piwa i wódki, oraz młynarza, który był, jat zwyicie, za­ razem dworskim cieśląel. Chłopi z Olszówki bywali elementem wcale ruchliwym i ku niezadowoleniu dworu bawili nieraz czas dłuższy w Myślenicach, Wieliczce, a nawet w Krakowie „dla handlów mnie: pożytecznych” 62. Ruchliwość gospodarczą chłopów hamował poważnie wyzysk dworski. Chłopi obciążeni byli nie tylko podatkami, hiberną, którą płaciła w Olszówce nawet chałup­ nica, oraz pogłównem. Gnębiło ich spłacanie dworowi zapomóg (daremnica to jest dworskie zakładki), pogłębiające ich zależność od dworu. Obciążał ich czynsz, „dni najemne” i „dni powabne” (różne formy darmowej robocizny), „podróż” na potrze­ by dworu i meszne na rzecz plebana 63. Do tego dołączały się kontrybucje wojenne, związane z okresem konfederacji barskiej 64. Nic więc dziwnego, że chłopi wyrywają się z Olszówki w świat, że gospodarstwa pustoszeją: na przestrzeni lat 1664—1780 zanotowano w Olszówce aż 36 gruntów opuszczonych. Dwór przyniewalał karami i więzieniem chłopów do pozostawania na gospodarstwach, zbiegłego do Krakowa garncarza w kajdanach sprowadzał z powrotem do OlszówkiC5. Zapatrzony jedynie w swe doraźne korzyści dwór nic nie czynił dla Doleoszenia stanu gospodarczego wsi, który stawał się coraz gorszy, zwłaszcza pod koniec XVIII wieku. W zaniedba­ nie idzie nawet „szpital” czyli przytułek dla starców i kalek w Olszówce; wydatek na lekarstwo dla chorych dzieci pojawia się raz tylko wyjątkowo, gdyż chorych leczono najczęściej „tronkiem” czyli alkoholem 66.

Józef Mitkowski

Kopalnie i huty żelaza w Beskidzie Średnim i Małym w XIX w.

Zaledwie kilkadziesiąt lat minęło od czasu, gdy w różnych okolicach Beskidu Wysokiego i Niskiego zakończyły swą działalność ostatnie zakłady górniczo-hutni­ cze produkujące żelazo. W 1905 r. wygasł wielki piec w Węgierskiej Górce, ostatni w Beskidach i bodaj ostatni w Polsce opalany węglem drzewnym. O 20 lat Wcześniej wygaszony został wielki piec w Suchej, 30 la.t wcześniej w Kuźnicach pod Zakopanem, a leszcze dawniej, w 1863 r . obydwa wielkie piece w Makowie. Wymienione cztery huty eksploatowały w XIX w. rudę żelazną z wielu miejsc położonych w różnych partiach Beskidów i Tatr. Oprócz hut istniało jeszcze co najmniej 10 m n ie js z y c h

56 Rps, k. 37—37'. 60 Rps, k. 62—62'. 61 Rps, k. 7, 34—35, 5 6 —57, 68, 73, 85', 11'. 62 Rps, k. 73. 63 Rps, k. 5', 6', 12, 36' i passim ; 39', 49—50 71'; 58, 68, 75' i passim; 53— 54, 78—80; chałupnica płacąca hibernę, k. 13', co przeczy tezie wyrażonej: Socha Z., Hiberna, Lwów 1937, s. 39—40. 64 Rps, k. 75'. 65 Rps, k. 56' — 57. 66 Rps, k. 19, 20, 67', 68, 21', 58'. 184 Edward Pietraszek zakładów hutniczych, kuźnic, w których przerabiano surówkę żelaza wytapianą w którejś z pobliskich hut lub (przeważnie) importowaną ze Słowacji. Zakłady takie czynne były w Witowie, Poroninie (Kośne Hamry), Rajczy, Kamienicy (Szczawie), Szczawnicy, Tylmanowej, Nawojowej, w Stryszawie i Zawoi (te dwa jako filie hut w Suchej i Makowie), a dalej na wschód w Kątach i Duszatynie. O wszystkich tych zakładach górniczo-hutniczych i hutniczych — z wyjątiriem zakopiańskiego — wiemy dotychczas bardzo mało. W ostatnich latach poświęcono im kilka niewielkich wzmianek, przy czym najwięcej szczegółów zdolal zebrać H. Jost w swej popularnej monografii górnictwa i hutnictwa tatrzańskiego h Przj - czyna słabej znajomości historii górnictwa i hutnictwa w Beskidach leży w tym, że źródła dotyczące tej historii zachowały się tylko w stanie fragmentarycznym, głównie w aktach b. austriackich władz górniczych. Artykuł niniejszy oparty jest przede wszystkim na danych zawartych w owych aktach 2. Znajdujące się w różnych miejscach Beskidów złoża rudy żelazne prónowano eksploatować już przed kilkoma wiekami, m. dn. w dobrach żywieckich. W XV w. powstało Hucisko (początkowo jako przysiółek Pewli Wielkiej), gdzie czynne były dymarki i kopano rudą. W XVIII w. kopano rudę w kluczu ślemieńskim, a w samym Siemieniu został zbudowany — prawdopodobnie w 2 połowie XVIII w. — pierwszy wielki piec na terenie Beskidów. Na przełomie XVIII i XIX w. rozwinęły się znacznie poszukiwania rudy żelaznej w związku ze wzrostem zapotrzebowania na żelazo. Znajdowana ruda na ogół nie zachęcała do wytapiania z niej żelaza, gdyż zawie­ rała bardzo niski jego procent, a za to dużo krzemionki, która czyniła rudę trudno topliwą, a wytopione z niej żelazo kruche. O wykorzystaniu tej rudy zadecydował ostatecznie wzrost cen żelaza oraz taniość środka opałowego dla hut, ^akim było drewno. W 1892 r. tak oto pisał o galicyjskim hutnictwie żelaza wybitny geolog współczesny W ładysław Szajnocha: „Karpackie rudy żelazne, tj. sferosyderyty lub rudy ilaste znachodzą się np całej prawie przestrzeni Karpat galicyjskich wśród piaskowców i łupków tak kredowej, jak i eoceńskiej formacji. Ta kategoria gali­ cyjskich rud żelaznych, niezbyt bogatych wprawdzie w żelazo i występujących w nie­ wielkiej tylko miąższości, szczególnie w 1 połowie bież. stulecia, była na wielu punktach przedmiotem Kwitnącego górnictwa, jak długo drzewo opałowe z trudno dostępnych karpackich lasów inaczej nie mogło być zużytkowane, jak tylko w fabry­ kach lub hutach na miejscu będących”. Ogromne lasy beskidzkie były aż do XIX w. wykorzystywane w bardzo ograniczonej mierze. Posługując się chłopami odrabiają­ cymi pańszczyznę (do 1848 r.) lub tanio najmowanymi, wielcy właściciele ziemscy mogli uzyskiwać ze swych lasów po bardzo niskich kosztach potrzebne ilości węgla drzewnego do opalania hut. Właścicielami hut byli dlatego wyłącznie właściciele zie m scy . W takiej sytuacji założone zostały w 2 ćwierci XIX w. huty żelaza w Suchej i w Makowie, które przetapiały rudę wydobywaną w licznych małych kopalniach

1 H. Jost, O górnictwie i hutnictwie w Tatrach Polskich W arszawa 1962; także W. Krygowski, Z dziejów dawnych przemysłów w Karpatach i Sudetach, „ W ie rc h y ”, r. XXIII, 1954 str. Y2—102; T. Kalusiński, Tatry i Beskidy jako dawny okręg górni­ czo-hutniczy, „Problemy” 1952, nr 12; J Reychman, Zapomniany Steinkeller podha­ lański w XIX w., „Kurier Literacko-Naukowy”, Kraków 1936, (o zakładach hutni­ czych w Kamienicy). 2 Bardziej szczegółowe opracowanie zagadnienia, które jest przedmiotem ni­ niejszego artykułu, z powołaniem się na dane źródłowe, zostało ogłoszone przez autora w Kwartalniku Historii Kultury Materialnej, 1964, nr 2. Z tego powodu po­ minięte zostało w tym artykule powoływanie się na źródła, które zainteresowany czytelnik znajdzie w kwartalniku HKM. Kup. i huty żelaza w Beskidzie Sredn. i Małym w XIX w. 185

na terenie Beskidu Średniego i Małego. Wcześniej powstał zakład w Suchej, prawdo­ podobnie w 1828 r. Należał on do tzw. państwa suskiego, którego właścicielam byli do 1851 r. Wielopolscy, a później Braniccy. Pierwotnie — przez kilka lat — była to tylko fryszerka przerabiająca surówkę zakupywaną w Słowacji. Według protokołu, spisanego 15 października 1834 r., zakład hutniczy znajdował- się w pobliżu drogi prowadzącej z Suchej w kierunku Białej (tj. na zachód). Był on zbudowany z drze­ wa i miał tylko ok. 17 m długości i 11,5 m szerokość'. Na wyposażenie zakładu skła­ dał się młot wagi ponad 200 kg, piec fryszerski z kominem, i 2 miechy. Do urucha­ miania młota służyła siła wody, działającej na podobnej zasadzie jak w tartaku.

zr

Sucha. 1 — willa dyrektora, 2 — „stary folwark”, 3 — walcownia

Fot. E. Pietraszek

W 1836 r. zbudowany został przy tej fryszerce wielki piec oraz murowany dom dla urzędników i drewniany dla robotników. W Stryszawie, sąsiadującej z Suchą od zach., zbudowana została mała fryszerka z dwoma piecami. W krótce potem, w 1839 r., zakład w Suchej został wydzierżawiony wraz z cały­ mi dobrami suskimi na okres 12 lat właścicielowi dóbr makowskich hr. Filipowi Ludwikowi Saint Genois. Nowy użytkownik huty wypuścił ją z kolei w dzierżawę drowi Wilhelmowi Homolacsowi, który był dobrym znawcą hutnictwa żelaza. Był on inicjatorem założenia huty w Węgierskiej Górce, a gdy tam spotkał się z nie­ powodzeniem, zainteresował się propozycją hr. Saint Genois. Zgodnie z kontraktem hr. Saint Genois zobowiązał się przekazać Homolacsowi w użytkowanie hutę w Su­ chej oraz wybudować do 1842 r. nową hutę żelaza w Swinnej Porębie (9 km na pd. od Wadowic), która miała się składać z 1 wielkiego pieca, 8 fryszerek i walcowni. Każda z hut miała produkować co najmniej 15 000 cetnarów wiedeńskich (tj. ok. 850 ton) żelaza rocznie. Aby pokryć zapotrzebowanie obydwu hut na żelazo, rozpoczęto 186 Edward Pietraszek

Sucha. Fragment pałacu i ogrodzenia wykonanego w miejscowej hucie

Fot. E. Pietraszek

szerokie poszukiwania jego złóż w okolicznych wsiach, wydzierżawiono także kilka kopalń pod Jaworznem. Umowa z Homolacsem nie została jednak zrealizowana, a wraz z nią upadł plan budowy huty w Swinnej Porębie. Budowa nowej huty została rozpoczęta w latach 1844—1845 w samym Makowie. Huta ta, nazwana „Maurycy”, miała się składać z 1 wielkiego pieca, 2 pieców fry- szerskich z 2 młotami oraz walcowni. Budowę jej ukończył w tetach 1846—1847 znany bankier i przedsiębiorca wiedeński Salomon Mayer baron von Rotschild, który wydzierżawił tę hutę oraz hutę w Suchej na 20 lat, tj. do końca 1865 r. Huta została uzupełniona jeszcze o drugi wielki piec i 4 piece fryszerskie. Przez kilka lat huty w Suchej i Makowie stanowiły jeden zespół, składający się z 3 wiel­ kich pieców, 8—10 pieców fryszerskich i walcowni oraz około 30 małych kopalń rudy zarówno czynnych, jak i poszukiwawczych. W .1851 r. upłynął termin dzierżawy dóbr suskich i zakładu hutniczego. Do­ tychczasowy ich właściciel hr. sprzedał je w całości hr. Aleksan­ drowi Branickiemu, właścicielowi ogromnych dóbr na Ukrainie. Oficjalna nazwa przedsiębiorstwa brzmiała teraz: Zakłady Górniczo-Hutnicze Aleksandra hr. Bra- nickiego w Suchej. Po długim okresie dzierżawy huta znalazła się w złym stanie, wskutek czego poddano generalnemu remontowi wielki piec i zbudowano nowe fryszerki. Nieco później urządzona została emaliernia naczyń. Planowano zainstalo­ wanie w hucie młotów parowych, co chwilowo odroczono. Prze- bu z b u d o w a n o jeszcze piec do wytopu żeliwa i zwiększono ilość ognisk fryszersKich do 11. Co naj­ mniej od 1863 r. huta miała 16-konną maszynę parową do napędu wielkiego pieca. Ostatnia rozbudowa i modernizacja nastąpiła między 1868 a 1873 r., gdy została od­ dana do użytku walcownia z piecem pudlowym i młot parowy. W 1871 r. huta miała 1 maszynę parową o mocy 50 koni, 1 maszynę o mocy 20 koni, 1 młot parowy i mo­ tor wodny o sile 70 koni. Kop. i huty żelaza w Beskidzie Sredn. i Małym w XIX w. 187

W tym czasie, kiedy huta w Suchej przeżywała okres swego największego roz­ woju, huta makowska już nie istniała. Mimo szeregu starań poczynionych przez Rotszylda, okazała się ona nieopłacalna, zwłaszcza z powodu dużej odległości ko­ palń dostarczających dla niej rudy. Już ok. 1851 r. produkcja huty została chwilowo wstrzymana, a ostateczny jej upadek zaczął się w 1859 r. Od końca 1863 r. huta makowska nie wznowiła, już nigdy produkcji. Dziesięć lat później hr. Saint Genois zrezygnował z posiadanych pól górniczych, a w 1879 r. dobra makowski* przeszły W ręce arcyksięcia Albrechta Habsburga, właściciela dóbr żywieckich i huty w Wę­ gierskiej Górce. Huta w Suchej przetrwała swą rywałkę makowską o całe 23 lata — d o 1886 r. Tak przedstawiałaby się w skrócie historia obydwu hut. Bliższe szczegóły do­ tyczące organizacji, zatrudnienia i produkcji zachowały się przede wszystkim w od­ niesieniu do huty suskiej. Podstawowy surowiec dla obydwu hut, rudę żelaza, wydobywano w kilkudziesięciu małych kopalniach rozrzuconych na terenie stosun­ kowo rozległym, bo od Zawoi na pd. po Ryczów i Borek na pn. oraz od Osieczan i Borzęt za Myślenicami na wsch. po Bujaków koło Kęt na zach. Dalej na zach. leżały liczne kopalnie dostarczające rudy dla Węgierskiej Górki, z największymi w Jeleśni i Kamesznicy. Dla huty w Suchej najwięcej rudy dostarczały szyby między Krzeszowem i Targoszowem (ok. 1/2 całego zapotrzebowania), a poza tym przywożono ok. 1870 r. rudę z Tarnawy, Kukowa, Kalwarii, Sułkowic, Jastrzębiej oraz Witanowic i Tłuczania, wsi położonych dalej na pn.-wsch. od Wadowic. Huta w Makowie korzystała z rudy przywożonej z kopalń położonych w bardzie; odleg­ łych miejscach, koło Lanckorony, Kalwarii, Sułkowic, Tłuczania. Znaczna część rudy sprowadzana była aż spod Jaworzna. Spławiano ją Wisłą do ujścia Skawy, a stam­ tąd przywożono na chłopskich wozach. Daleki transport, dokonywany przy pomocy chłopskich wozów, był kosztowny \ znacznie podrażał koszty własne huty. Omawiane kopalnie rudy były bardzo niepodobne do dzisiejszych kopalń Po­ kłady rudy, które Dyły na ogół małe i cienkie, eksploatowano przy pomocy dzie­ siątków i setek małych, płytkich szybów, wykopywanych zwykle tuż obok siebie. Głębokość ich wynosiła od ok. 2 do 30 metrów, a na ogół nie przekraczała kilku­ nastu metrów. Przypominały one po prostu studnie z byle jak zabezpieczonymi ścianami i postawionym na wierzchu kołowrotem dla wyciągania napełnionych rudą „kibli”, tj. dużych, drewnianych naczyń, przeznaczonych specjalnie do wy­ ciągania rudy. W 1867 r. osiem kopalń dostarczających rudy dla Suchej miało 217 takich szybów, a 3 lata później liczba szybów wzrosła do 455. W niektórych kopal­ niach bito także sztolnie, tj. chodniki idące poziomo w głąb góry. W 1867 r. wymie­ nione kopalnie miały razem ponad 900 mb. sztolni. Drugim podstawowym surowcem hut było drzewo, którego wielkie piect i fry- szerki pochłaniały bardzo duże ilości. Około 1837 r. wielki piec i 2 fcyszerki w Su­ chej potrzebowały rocznie 3000 sążni drzewa, z którego wypalano 5 t 000 korcy węgla drzewnego. W 1857 r. zużyto dla huty w Suchej ponad 5000, a dla huty w Makowie prawie 6500 sążni drzewa. Przy racjonalne.' eksploatacji można było uzyskać -1/2 sążnia drzewa z 1 morga lasu, nie powodując jego trzebienia, a więc na 5000 sążni drzewa trzeba było 10 000 morgów lasu. Dobra suskie miały tylko 65 000 morgów własnego lasu, dlatego brakujące drzewo uzupełniano zakupywa­ niem go, a częściowo także nadmiernym wycinaniem niektórych partii lasów. Huty zużytkowyw ały drzewo przede wszystkim w postaci węgla drzewnego i tylko do opalania maszyn parowych używano drzewa w surowej postaci. Węgiel „kurzono” w tzw. mielerzach, zakładanych zwykle na skraju lasu, na polanach. Obydwie huty otrzymywały przede wszystkim węgiel miękki, tj. wypalany z drzewa szpilkowego. Oprócz tego używany był w wielkich piecach wapień w charakterze topnika, spro­ wadzany głównie z okolicy Wadowic i Andrychowa. Rocznie wielki piec potrzebo­ wał kilka tysięcy cetnarów wapienia. 188 Edward Pietraszek

Maków, południowa część miasta. U stóp wzgórza, z lewej strony znajduje się mur po hucie. W głębi Babia Góra F o t . E . P i e t r a s z e k

Produkcja obu hut była częściowo wyspecjalizowana, przy czym bogatszy asor­ tyment towarów wytwarzała huta w Suchej. Obydwie produkowały przede wszyst­ kim żelazo surowe, lane i sztabowe oraz wyroby z tego żelaza. Według danych odno­ szących się do lat 1851—1854 huta w Suchej produkowała różne odlewy oraz blachy płużne, okucia do wozów, gwoździe do bron, motyki, osie- do wozów bretnale, drzwiczki i blachy do pieców, ruszty kuchenne, kowadła, a także sieczkarnie i młocarnie. Od 1852 r. wytwarzano po kilka — kilkanaście tysięcy garnków rocz­ nie. Suska huta była jedną z nielicznych wytwórni maszyn i narzędz-' w Galicji, ale jej udział w produkcji był najniższy i wynosił tylko 3%. W 1857 r. wykonano tu 8 młocarń w cenie po 300 zł reńskich za sztukę oraz 12 sieczkarń po 75 złr. W okre­ sie swego największego rozwoju, między 1860 a 1880 r., huta w Suchej wytwarzała rocznie ponad 1000, do ok. 1500 ton żelaza i wytworów z żelaza. Znacznie mniej wiemy o tym, co produkowała huta w Makowie. Wytwarzano tu — jak się zdaje — większe odlewy, produkowano żelazo dla kowali, nie wytwarzano garnków. Wyroby obydwu hut znajdowały odbiorców nie tylko na lokalnym rynku, ale także w całej zachodniej Galicji, a nawet eksportowane były na Słowację, do Czech i — być może — na Węgry. Trzeba podkreślić, że cały transport towarow odbywał się przy pomocy konnych wozów, przede wszystkim chłopskich. Linia kolejowa zo­ stała doprowadzona do Suchej dopiero w 1886 r. W tym samym roku zamarła dzia­ łalność huty, która nie mogła już więcej konkurować z tańszymi i raczej lepszymi wyrobami wielkich hut śląskich, dowożonymi teraz masowo koleją. Załoga obydwu hut składała się z robotników prawie wyłącznie miejscowego pochodzenia oraz z przybyłych z zewnątrz urzędników. Dla miejscowej ludności góralskiej praca w kopalniach i hutach stanowiła najważniejsze źródło zarobko­ wania pozarolniczego i zdobywania pieniędzy,, których nie można było uzyskać Kop. i huty żelaza w Beskidzie Sredn. i Małym w XIX w. 189 z lichej gospodarki. Założyciel huty Jan Wielopolsk-' podkreślał w liście do władz austriackich, pisanym w 1637 r., że państwo suskie jest przeludnione, wskutek czego panuje w nim „nadzwyczaj duży brak żywności”, że „tylko dzięki takiej gałęzi przemysłu, jak huta żeląza. można ten brak częściowo zaspokoić”. Do 1848 r. znacz­ na część prostych robót była wykonywana przez chłopów za pańszczyznę, a więc możliwość zarabiania w hucie i przy kopaniu rudy była ograniczona. O liczebności załóg obydwu zakiadów nie mamy żadnych danych aż do 1857 r. W 1860 r. sama huta w Suchej miała zatrudniać 100 mężczyzn i 20 dzieci (tj. przy­ puszczalnie chłopców poniżej 16 lat), a nuta w Makowie 108 mężczyzn i 14 dzieci. W 1867 r. huta w Suchej zatrudniała 164 robotników i 20 dzieci, kopalnie rudy zaś pudlęgłe tej hucie zatrudniały 50 robotników stałych i 40 niestałych. Ogólne za­ trudnienie obejmowało więc 254 robotników dorosłych i 20 dzieci Charakterystycz­ ne, że sprawozdania nie wymieniają w ogóle kobiet. W 1870 i. liczba zatrudnionych w hucie wzrosła do 263 robotników. Zarobki robotników wynosiły ok. 1870 r od 36 centów do 1 zł 20 c. za dniówkę i nie były niższe od zarobków uzyskiwanych przez robotników w. Krakowie lub w Jaworznie. Sytuacja materialna robotników zależała w znacznym stopniu od cen środków żywności, które w owych czasach wy­ kazywały jeszcze duże zróżnicowanie, zależnie od urodzaju, a nąwet od pory rokui W okresie powszechnego w Galicji głodu w połowie XIX w. otrzymywali górnicy w podarunku na swe święto tylko chleb. Pracownicy obydwu zakładów korzystali z opieki lekarskiej i kas brackich, które udzielały skromnych zasiłków dla chorych i rencistów. Kierownictwo obydwu zakładów składało się z ludzi obcych, pochodzących głównie ze Śląska i z Moraw. Dyrektorem w Suchej był co najmniej od 1867 r. do 1886 r. Franciszek Kopetschny, z pochodzenia Czech. Kilku innych Czechów zajmowało stanowiska urzędników i nadzorców, a prawdopodobnie także majstrów W Makowie przeważali wśród personelu urzędniczego Niemcy, pracowało tu także trochę Polaków ze Śląska. Po omówionych hutach i kopalniach zostały jeszcze do dziś pewne s‘ady i po­ zostałości materialne. W Suchej po mstał duży budynek fabryczny, prawdopodobnie po walcowni, z uwidocznioną na zewnątrz datą wzniesienia go: 1873. Po likwidacji huty w budynku tym urządzonj został browar, czynny do I wojny światowej. Nieco bliżej miasta stoi dawna willa dyrektora zakładów, przekształcona dziś na przed­ szkole. Między tymi dwoma budynkami stoi tzw. stary folwark (dziś siedziba ze­ społu adwokackiego), gdzie mieściła się prawdopodobnie dyrekcja zakładów. Na­ przeciw willi dyrektora stał niegdyś wielki piec i fryszerki, w miejscu gdzie dziś są urządzenia sportowe i kolonia domków jednorodzinnych. Jedyny ślad po hucie stanowią resztki żużla znajdowane na tym miejscu. Powyżej tego miejsca znajdował się niegdyś spiętrzony zbiornik wody — doprowadzonej od Stryszawki — która służyła do poruszania młotów we fryszerkach i napędzania miechów wielkiego pieca. Wymienione budynki i urządzenie można łatwo odszukać na planie katastralnym Suchej z 1844 r. W Makowie zachowały się tylko resztki po wielkim piecu. W południowej czę­ ści miasta, u stóp Makowskiej Góry, pozostała duża część kamiennego muru, dłu­ gości kilkudziesięciu metrów, po którym przewożono prawdopodobnie wsad do wielkiego pieca. Na miejscowym cmentarzu pochowany jest F. Kopetschny, dyrek­ tor zakładów suskich. Żadne wyraźne pozostałości nie zachowały się po fryszerkach w Stryszawie i w Zawoi. Siady po kopalniach żelaza są dziś trudne do odszukania, choć jest ich jeszcze sporo. Zachowały się chyba wszędzie tam, gdzie szyby były bite w lasach lub na nie­ użytkach i pastwiskach. Są to charakterystyczne płytkie doły po otworach szybów, które już dawno zostały pozasypywane. Liczne są one zwłaszcza przy drodze prowadzącej przez Zakamieniec, zarosłą lasem polanę na Gronikach między Krze- 190 Edward Pietraszek szowem i Targoszowem. Dojście do tego miejsca jest łatwe, gdyż prowadzi tędy czarny znakowany szlak z Żurawnicy nad Krzeszowem na Deskowiec. Przy innej ścieżce, prowadzącej z Targoszowa do Krzeszowa, stoi niewielka kapliczka kolum­ nowa, wystawiona przez miejscowych górników. Umieszczony na niej jest napis: „Fondatorowie Wojciech Płonka, Jan Fluder i wszyscy Gurnicy R. P. 1896.” Fakt, że zbudowana została w 10 lat .po upadku tutejszych kopalń świadczj o tym, że miejscowi górnicy stanowili zwartą grupę i posiadali znaczne poczucie wartości swojego zawodu. Kapliczka ta zasługuje na szczególną opiekę, jako wyjątkowy za­ bytek tego rodzaju, jedyny w tej części Beskidów3.

Siemień. Szczątki wielkiego pieca z XVIII w.

Fot. M. M eres

Wśród mieszkańców Suchej, Makowa ? Zawoi zachowały się jeszcze wspomnie­ nia o hutach, które tu były niegdyś czynne, ale pamięta się raczej sam tylko fakt, że były. W Targoszowie i Krzeszowie wielu jeszcze starszych ludzi potrafi wskazać miejsca, gdzie były brane szyby, a także pamięta wspomnienia dziadków 1 pra­ dziadków, którzy pracowali w tych kopalniach. „Kopali tutaj rudę w takich płytkich szybach i wozili ją do Suchej, do hamrów. Robili tam z niej garnki i jakieś inne rzeczy. Tutejsi gospodarze ją wozip wozami, mój dziadek nawet przy tym robił. Opowiadali starzy różne rzeczy o tej rudzie i hamrach, ale to się już zapomniało” — wspominał w 1963 r. około 65-letni mieszkaniec Krzeszowa. Wokół opuszczonych szybów miały kiedyś straszyć duchy, jak na dawne kopalnie przystało. „Wieczór koło tych szybów, gdy słońce zaszło i ściemniło się, pokazywały się światełka, sta-

3 Kapliczka ta nie została uwzględniona w inwentarzu topograficznyrr zabyt­ ków sztuki pow. żjwieckiego, opracowanym przez J. Szabłowskiego (W arszawa 1948' Kop. i huty żelaza w Beskidzie Sredn. i Małym w XIX w. 191

Kapliczka górnicza pod Targoszowem

Fot. E. Pietraszek

rzy mówili, że duchy”. Pewien młody chłopiec, przechodząc przed kilkudziesięciu laty koło opuszczonego szybu, miał ujrzeć w nim górnika w mundurze górniczym, z kilofem w ręku i lampą, który wołał na niego, aby się zbliżył. Przerażony cnłop'ec uciekł jednak, ile sił w nogach. Przez wiele lat omijali ludzie z daleka — po zapad­ nięciu mroku — miejsca, gdzie znajdowały się opuszczone szyby i gdzie miały się jeszcze błąkać: duchy. Być może, że z tymi kopalniami, tak samo jak z hutami, związany był niegdyś wcale bogaty folklor, podobnie jak z kopalniami i kuźnicami tatrzańskimi. Ale gdy te ostatnie budziły spore zainteresowanie coraz liczniej odwiedzających Tatry tu­ rystów, to kopalni*1 i kuźnice Makowa, Suchej, Zawoi, Stryszawy Krzeszowa czy Lanckorony zostały jakby zlekceważone i niemal całkiem zapomniane. Dziś dawne opowieści i legendy, a może także pieśni zaginęły tutaj tak samo jak pod Tatrami. A warto przecież pamiętać, że u stóp Babiej Góry i Leskowca wydobywano z ziemi w licznych miejscach żelazo, że były tu także — jaic pisał Wincenty Pol — „kuźnice ogniem ziejące, jak paszcze smoków, zaklętych przez czary, wieczystych ska~bów strzegące”.

Edward Pietraszek 192 Krystyna Dybczyńska

Zagospodarowanie hal w rejonie Jaworek

W okresie powojennym na terenie powiatu nowotarskiego powstał problem braku terenów wypasowych dla hodowanego tam pogłowia owiec i bydła. 'Wynikło to z dwu przyczyn: wzrostu pogłowia owiec oraz powiększenia obszaru Tatrzań­ skiego Parku Narodowego. Pierwsze próby rozwiązanie trudnej sytuacji poczyniono w 1948 r., gdy Ministerstwo Rolnictwa i Leśnictwa wraz z Radą Ochrony Przyrody i PolsKiego Towarzystwa Tatrzańskiego zaproponowały przerzucenie znacznej ilości owiec z Tatr na sezonowy wypas na tereny stosunkowo niezbyt odległe. Terenem przeznaczonym na wypas był rejon Jaworek, obejmujący swym zasięgiem cztery opuszczone wsie połemkowskie: Szlachtową, Jaworki, Białą Wodę i Czarną W odę1. Obszar ten obejmuje około 2000 ha łąk i pastwisk (wraz z lasami) i położony jest na wysokości 600 do 1050 m. Zasięgiem sw3Tn obejmuje malownicze Małe Pieniny, z charakterystycznymi wapiennymi skałkami * zachodnią część Beskidu Sądeckiego. Beskid Sądecki oddziela od Małych Pienin potok Grajcarek. Teren ten nazwano Rezerwatem Wypasowym, który w swych założeniach miał stać się antytezą za­ cofanej gospodarki pasterskiej w Tatrach oraz wzorem dla zagospodarowania- gór­ skich użytków zielonych. Rezerwat podzielono na kilkanaście działek w ten sposób, aby każda z nich miała różnorodne warunki dla wypasu owiec. Działki te nazwano cerklarai, nadając im kolejne numery. W latach 1949—1950 wybudowano na halach znacznym kosztem cztery duże bacówki wraz ze strągami i stajniam i2. Lokalizację ich ustalono niezbyt szczęśliwie i do dnia dzisiejszego bacowie barazo niechętnie korzystają z tych pomieszczeń, nazywając je złośliwie „pałacami”. Od 1950 r. na terenie Rezerwatu Wypasowego istnieje punkt badawczo-doświadczalny Sekcji Go­ spodarki Górskiej instytutu Melioracji 1 Użytków Zielonych. Poza tym badania prowadzą instytuty PAN: Geograficzny, Botaniki, Gchiony Przyrody i Zakład Ba­ dań LeśnyCh. Wstępne wyniki prowadzonych badań nie potwierdziły przyjętych uprzednio założeń Rezerwat. Wypasowy, który powstał z myślą o wypasie owiec i odciążeniu Tatr, przeznaczony zostanie prawdopodobnie na wypas bydła. Istnie­ jące projekty przewidują zarówno hcdowlę kondycyjną bukatów, jak : wypas krów mlecznych. Sezonowy wypas bydła jest bardziej ekonomiczny aniżeli owiec. Pro-, wadzone w Jaworkach badania nad najbardziej właściwym wykorzystaniem gór­ skich użytków zielonych były może zbyt jednostronne, gdyż zajęto się przede wszyst­ kim problemem impasu bydła. Na obszarze Rezerwatu Wypasowego, w okresie od 1948 do 1956 r. ilość wypa­ sanych owiec, pochodzących głównie z Podhala, wahała się w granicach od 8 do 9 tys. sztuk. W 1963 r. na omawianym terenie było około 7 tys. sztuk. Należy przy­ puszczać że w ciągu 15 lat istnienia Rezerwatu ilość owiec ulegała minimalnym zmianom. Zestawienia statystyczne, dotyczące ilości wypasanych owiec, obejmują hale położone w Beskidzie Sądeckim, lecz już na wschód od Obidzy, a więc poza powiatem nowotarskim. Poza tym w ciągu kilku ostatnich lat zmniejszono ilość hal w Rezerwacie, na skutek przejęcia przez Ministerstwo Leśnictwa pewnych tere­ nów przeznaczonych pod zalesienie.

Warunki naturalne. Górski rejon wypasowy Jawo~ek położony jest we wschodniej części powiatu nowotarskiego. Ze względu na różnice w ukształtowaniu oraz rodzaj występujących na powierzchni skał, teren ten podzielić można na dwie różne jednostki fizjograficzne. Część południową, wyższą, stanowią Małe Pieniny,

1 Kolowca J., Wielki redyk, Pasterstwo Tatr Polskich i Podhala, t. III, s. 119, 120, 124. 2 Karkoszka W., Organizacja wypasu i gospodarki na hali, Pasterstwo Tatr Pol­ skich i Podhala, t. I I I , s. 8. Zagospodarowanie hal w rejonie Jaworek 193 które oddziela, od Beskidu Sądeckiego dolina potoku Grajcarka. Cechami charakte­ rystycznymi ukształtowania Małych Pienin są: duże różnice wysokości względnych, duże nachylenie zboczy oraz malownicze nagie skałki Doliny są tu przeważnie głę­ bokie; najbardziej malowniczą, wyżłobioną w skałach wapiennych, jest dolina Wą­ wozu Homole. Partia górska, położona na pn. od potoku, stanowi południowo-za­ chodnie przedłużenie Beskidu Sądeckiego. Występujące tu formy ukształtowania terenu są nieco różne niż w Małych Pieninach. Mniejsze są wysokości zarówno bez­ względne jak i względne, nachylenie zboczy jest znacznie łagodniejsze, w mniejszym stopniu wyżłobione są doliny potoków. Na omawianym terenie występują gleby podgórskie i górskie o słabo wykształconym profilu; ze względu na ukształtowanie i nachylenie terenu, w dużym stopniu podlegają erozji. W arunki klimatyczne określić można jedynie w dużym przybliżeniu. Rejon Ja­ worek nie posiada stacji meteorologicznej należącej do sieci PIHM, natomiast bada­ nia klimatu prowadzone przez istniejące stacje doświadczalne w Jaworkach nie zostały dotychczas opublikowane. Rejon wypasowy posiada klimat górski. Średnia temperatura roku waha się w granicach od 4 do 6°C. Maksimum temperatury przy­ pada w lipcu i wynosi ok. 15°C, minimum w styczniu — ok. — 5°C. Liczba dni z mro­ zem wynosi od 50 do 60, okres wolny od przymrozków (w Szczawnicy) wynosi 176 dni3. Bardzo często notowane są inwersje termiczne. Jak w całych Karpatach, opady atmosferyczne są duże i wynoszą ok. 1000 mm rocznie; przeważają opady letnie. Długość okresu wegetacyjnego wynosi ok. 170 dni 4

Położenie i obszar. Omawiany rejon wypadowy zasięgiem swym obej­ muje Małe Pieniny i część Beskidu Sądeckiego. Według nowego podziału admini­ stracyjnego teren ten należy do miasta Szczawnicy. Cechą charakterystyczną rejo­ nu — która wyróżnia go spośród innych górskich obszarów wypasowych — jest jednorodność prowadzonej tu gospodarki (ziemie orne stanowią obecnie znikomy procent) oraz duży obszar użytków zielonych w jednym zwartym kompleksie. Oma­ wiany obszar podzielony jest na 17 hal. Ha,c te znajdują się w strefie regla dol­ nego. Ze względu na ukształtowanie terenu, mają one położenie wicrchowo-stokowt i znajdują się na wysokościach od 600 dc 1050 m. Bacówki położone są przeważnie na stokach i średnia ich wysokość wynosi 793 m. Siedem bacówek znajduje się na wysokości od 700 do 799 m, 10 pozostałych między poziomicą 800 i 900 m. Łączna powierzchnia hal wynosi ok. 1000 ha. Obszary lasów zostały zasadniczo wydzielone i przejęte przez leśnictwo, niemniej ok. 38,4% powierzchni nadal zajm ują lasy, krze­ wy i zarośla, które nie stanowią tu już większych zwartych kompleksów. Przewa­ żająca część obszaru należy do PFZ — 911 ha, pozostałe 116 ha jest własnością Instytutu Melioracji Użytków Zielonych. Obszar ten IMUZ użytkuje następująco: na hali o pow. 20 ha prowadzi doświadczalny wypas bydła we własnym zakresie, 44 ha dzierżawi baca pod wypas owiec, pozostałe 52 ha zajmują lasy bądź nie­ użytki przeznaczone pod zalesienie. Wielkość poszczególnych cerkli jest mała i prze­ ciętnie wynosi 61 ha.

Personel zatrudniony. W 1963 r. w rejonie Jaworek p-zy wypasie owiec i bydła pracowało ogółem 79 osób. Gospodarzami i bezpośrednimi użytkow­ nikami 16 hal byli bacowie; 15 baców dzierżawiło hale z PFZ poprzez Kółka Rol­ nicze gromad, z których pochodzą bacowie, w jednym tylko wypadku baca dzier­ żawił halę z IMUZ. Bacowie wypasali owce wydzierżawione na sezon od indywi-

3 Figuła K., Gospodarka wodna na łąkach i pastwiskach, Pasterstwo Tatr Pol­ skich i Podhala, t. II , s. 12. 4 Nowak M., Organizacja gospodarki paszowej na łąkach i pastwiskach, Pa­ sterstwo Tatr Polskich i Podhala, t. II, s. 49.

13 W ierchy t. XXXIII 1 9 4 Krystyna Dybczyńska

Duża bacówka wyżnia na cerklu nr 2

Fot. S. Berezow ski

dualnych gospodarzy, którzy byli członkami Kółek Rolniczych. Jednocześnie, przy zawieraniu umowy dzierżawczej, bacowie zastrzegali określoną niewielką ilość owiec, którą wolno im było przyjąć na wypas od właścicieli nie zrzeszonych w Kół­ kach Rolniczych. 16 hal użytkowanych indywidualnie przez baców należy zaliczyć do sektora drobnotowarowego gospodarki rolnej. Odmienny typ gospodarki występuje na hali należącej do IMUZ, gdzie prowadzony jest wypas bydła, które w większości stanowi własność indywidualnych gospodarzy z okolicznych wsi. Właściciele bydła płacą kierownictwu gospodarstwa IMUZ po 500 zł za wypas jednej jałówki w ciągu sezonu. Uzyskiwany dochód wchodzi do ogólnych rozliczeń przedsiębiorstwa państwo­ wego, stąd typ tej gospodarki zaliczyć należy do sektora uspołecznionego, choć w for­ mie dość specjalnej. Na hali, będącej własnością IMUZ, na wydzielonym obszarze 0 pow. 3 ha, prowadzone są badania doświadczalne nad najbardziej ekonomicznym wykorzystaniem górskich użytków zielonych, przy zastosowaniu racjonalnej gospo­ darki. Zadania te m ają na celu potwierdzenie założenia, że bardziej ekonomiczny jest wypas bydła aniżeli owiec oraz mają wskazać, w jaki sposób należy pielęgnować 1 uprawiać hale, aby zwiększyć ich wydajność. Wszyscy bacowie, którzy dzierżawią hale w rejonie Jaworek, pochodzą z powia­ tu nowotarskiego; 9 baców pochodzi z południowej części Podhala, pozostali za­ mieszkują wsie w południowo-wschodniej części powiatu, w rejonie Szczawnicy, w tym 3 pochodzi z miasta Szczawnicy. Bacowie posiadają własne gospodarstwa rol­ ne, 14 baców należy zaliczyć do małorolnych, jeden posiada we wsi Groń gospo­ darstwo średnie oraz jeden jest synem gospodarza małorolnego i na razie własnego gospodarstwa nie posiada. Bacowie dzierżawią hale z PFZ poprzez Kółka Rolnicze. Poza opłatą dzierżawczą, która jest stosunkowo niska i wynosi 15 zł z? 1 ha, opła­ cają: podatek gruntowy, szarwark, zagospodarowanie hal, Fundusz Budowy Szkół Zagospodarowanie hal w rejonie Jaworek 195 i PZU. Łączne opłaty w przeliczeniu na jeden hs hali wynoszą średnio 169 zł za sezon, natomiast w przeliczeniu na jedną wypasaną owcę wynosi średnio 27 zł. Na innych warunkach dzierżawi baca Wilczek halę należącą do IMUZ. IMTJZ ustalił maksymalną ilość owiec i bydła, które mogą być wypasane ńa tejże hali. Opłaty dzierżawcze za sezon wynoszą 1 kg bundzu (20 zł) od jednej owcy i 5 kg bundzu owczego (100 zł) za wypas jednej sztuki bydła. Wszyscy Dacowie przeka­ zują bundz do mleczarni w Jaworkach. Poza opłatami za wydzierżawienie hal baco­ wie opłacają właścicielom za wydzierżawione na wypas owce. W większości, wy­ sokość opłat wynosi 3,5 kg bundzu za jedną owcę. Powyższe opłaty uiszczane są przeważnie bundzem; dwóch tylko baców część opłat pokrywa bundzem, część go­ tówką. W łaściciele owiec, zwłaszcza z pobliskich wsi często przyjeżdżają sam5 na halę i w ciągu sezonu pobierają swoją należność. Za wypas jagniąt, jarek i bydła, baco­ wie pobierają opłaty od właścicieli zwierząt w wysokości: za jarkę i jagnię od 30 do 70 zł, za jałówkę od 300 do 400 zł za sezon. Na hali należącej do IMUZ nie ma stanowiska bacy. Wypasem bydła zajmują się pasterze, którzy wynagradzani są na podstawie zbiorowej umowy o pracę. Poza ba­ cami, na 16 halach zatrudnionych było 59 osób. Byli to juhasi i pomocnicy zwani honielnikami. Pochodzą oni przeważnie z rodzinnych stron baców, są to ludzie mło­ dzi, nie posiadają własnych gospodarstw, są dziećmi gospodarzy małorolnych i bez­ rolnych. Bacowie angażują juhasów na podstawie ustnej umowy na okres jednego s e z o n u 5.

P o g ło w ie w w ypasie. W 1963 r. na halach w Jaworkach wypasano 5688 szt. owiec, w tym 4336 owiec dojnych, 775 jarek i 577 jagniąt. Są to owce rasy cakiel górski, nazywane często caklem podhalańskim. W dużym stopniu (wg infor­ macji stacji inseminacyjnej w Jaworkach) jest to już rasa skrzyżowana z caklem siedmiogrodzkim. Większość owiec pochodzi z południowej części pow. nowotarskie­ go (4470 szt), pozostałe 1138 szt. z okolic Szczawnicy. Na wiosnę owce przepędzane są ze wsi macierzystych na halę bądź przez baców (w 12 wypadkach), bądź właści­ ciele owiec pędzą je sami do wsi Jaworki w stadach do 100 szt. W jesieni zie wszyst­ kich hal owce spędzane są przez baców. Przepęd owiec trwa od kilku godzin (z rejo­ nu Szczawnicy) do dwu dni ze wsi Bańska, Maruszyna czy Ząb. Odległość przepędu jest różna i wynosi od kilku do 70 km. Cechą charakterystyczną rejonu Jaworek jest znikoma ilość wypasanego tu bydła. Mimo wyraźnych zaleceń Kółek Rolniczych, bacowie bardzo niechętnie przyj­ mują bydło na letni wypas. Jedynie na hali należącej do IMUZ prowadzony jest wyłącznie wypas bydła. Na powierzchni ok. 15 ha wypasa się 72 szt. bydła, nato­ miast na wydzielonym i ogrodzonym obszarze o pow. 3 ha, który podzielony jest na 6 kwater, IMUZ prowadzi badania doświadczalne nad hodowlą kondycyjną. Ilość wypasanego tu bydła wynosi 19 szt.; jest to bydło rasy czerwonej polskiej, jałowizna. Pochodzi od gospodarzy rolnych z powiatów: nowotarskiego i nowosądeckiego z prze­ wagą bydła ze wsi Jaworki i najbliższych okolic Szczawnicy. Przyrost wagi (średni) jednej jałówki wypasanej na poletku doświadczalnym wynosi ok. 70 kg. Jednocześnie należy zaznaczyć, że takich warunków wypasu, jakie obecnie istnieją na poletku do­ świadczalnym, nie będzie jeszcze przez wiele lat na pozostałych halach. Na halach dzierżawionych przez baców kondycyjny wypas bydła traktowanj jest jako zajęcie uboczne. Ogólna ilość bydła na 16 halach wynosi 165 szt. Przeważa jałowizna, w ogól­ nej sumie 256 szt. bydła wypasanego w rejonie Jaworek znajduje się tylko 17 szt. krów mlecznych. Bydło stanowi przeważnie własność baców, bądź .ich rodzin. Prawie

5 Wysokość wynagrodzenia juhasów jest zróżnicowana i wynosi od 5,5 tys. zł do 8 tys. zł za sezon (5 miesięcy), honielnicy otrzymują od 3 do 4 tys. zł. Poza tym otrzymują oni pełne utrzymanie^, buty gumowe i papierosy w ilości 20 szt. dziennie.

13* 196 Krystyna Dybczyńska

na wszystkich halach poza bydłem bacowie trzymają konie. W ykorzystywane są one przy zwożeniu bundzu do mleczarni w JaworKach, przy przewożeniu siana i szała­ sów. Ogólna ilość kom. wynosi 16 szt. (nie wliczone są tu konie należące do gospodar­ stwa JMTTZ). Na 15 halach bacowie hodują świnie. Ogólna ilość trzody chlewnej wy­ nosi 75 szt. Są one własnością baców i juhasów.

Zabudowa i urządzenia. Hale w rejonie Jaworek mają bardzo różno­ rodną zabudowę i urządzenia. Widoczne już z daleka duże bacówki wraz ze strągami i stajniami oraz obetonowane rowki wybudowane w celu rozprowadzania po halach nawozów bądź wody, obok walących się chat połemkowskich oraz topowych ba- cówek-szałasów, zwanych przez baców kolibami, sprawiają bardzo różnorodne wra­ żenie. Patrząc na nie z daleka wydaje się, że hale są doskonale zagospodarowane. Niestety, wielkie bacówki są zdjwastowane i niezamieszkałe (z wyjątkiem jednej na cerklu 3), gnojownice i urządzenia do rozprowadzania nawozów nieczynne i zniszczone Poza 17 obecnie użytkowanymi bacówkami znajduje się na halach wiele chat połemkowskich, baraków i szop, które w ostatnim sezonie nie były wykorzy­ stane. Bacówki użytkowane w 1963 r. w większości są nowymi szałasami (13 nowych bacówek, 2 stare, 1 wzorówka i jedna zupełnie prowizoryczna). Są to pomieszczenia drewniane kryte gontem lub papą. Wewnątrz wydzielona jest jedna izba z watrą, będąca jednocześnie izbą mieszkalną oraz drugie pomieszczenie — mały magazyn na sery. Do trzech bacówek doprowadzona jest energia elektryczna (zelektryfiko­ wana jest jedna wzorówka oraz hala IMUZ). Często przed bacówkami ustawione są ławki i prowizoryczne stoły oraz drewniane stojaki, na których suszą się i wietrzą kotły i szkopki. Niektóre bacówki ogrodzone są płotkami z dyliny. Większość ba­ cówek jest czysto i schludnie utrzymana. Bardzo skromna .jest natomiast zabudowa gospodarcza. Na 17 halach w rejonie Jaworek znajduje się tylko 5 obór. Są to bu­ dynki prowizoryczne, przystosowane do częstego przewożenia z miejsca na miejsce. Jedynie hala należąca do IMUZ posiada dostateczną zabudowę gospodarczą i urzą­ dzenia dla prowadzenia zarówno wypasu kondycyjnego bydła, jak i dla przeprowa­ dzania doświadczeń. Wszystkie hale są dostatecznie zaopatrzone w wodę. Na każdej z nich, przeważnie obok bacówki, znajduje się ujęcie wody w postaci ogrodzonego źródła. Na halach znajdują się koszary dla owiec oraz przenośne budki — koliby, nazywane przez baców kolibkami, które są schronieniem dla juhasów podczas pilno­ wania owiec w czasie niepogody i nocy.

Technika wypasowa. Brak ostatecznej decyzji co do przyszłego wy­ korzystania i kierunku rozwoju gospodarki wypasowej w rejonie Jaworek w dużym stopniu przyczynia się do zubożenia łąk i pastwisk. ISiależy przypuszczać, że w naj­ bliższej przyszłości tereny te przeznaczone zostaną na wypas sezonowy bydła z du­ żym ograniczeniem bądź zupełną likwidacją wypasu owiec. Obecni bezpośredni użytkownicy — bacowie, rekrutujący się przede wszystkim z Podhala, nie są za­ sadniczo zupełnie zainteresowani przyszłym wypasem bydła, siąd też me przywią­ zują oni obecnie większej wagi do właściwego użytkowania i zagospodarowania hal w celu podniesienia ich wydajności. Do najważniejszych zabiegów pielęgnacji hali stosowanych w 1963 r. należy zaliczyć koszarowanie, odkrzaczanie i odchwaszczanie. Chwasty wycinane są raz bądź dwa razy w sezonie. Odkrzaczanie przeprowadzane jest przede wszystkim na tych obszarach, które w danym sezonie przeznaczone są na Koszarowanie. W 1963 r. na 16 halach oczyszczono z jałowca i zarośli o k . 57 ha. Norma powierzchni koszaru, przypadająca na jedną owcę na OKres jednej doby wynosi 2 m2. Jest to wielkość średnia i niektórzy bacowie zmniejszają ją do 1,5 m2, inni stosują powierzchnię koszaru ponad 2 m2. W omawianym sezonie skoszarowano 171,9 ha, co stanowi 18% ogólnej powierzchni hal (23,9% użytków zielonych). Użyź­ nianie nawozami mineralnymi stosowane było wyłącznie na hali należącej do IMJZ. Zagospodarowanie hal w rejonie Jaworek 1P7

Dwie trzecie hali nawożono nawozami mineralnymi w ilości 300 kg na 1 ha, po­ zostałą powierzchnię nawożono obornikiem. Ze względu na małą ilość wypasanego na halach bydła, łączna powierzchnia nawożonych obornikiem hal wynosi tylko 12,5 ha. Większość baców kosi łąki, zwłaszcza te part;e, które w poprzednim sezonie bądź na wiosnę były koszarowane. Siano pozostaje na hali przez okres zimy i prze­ znaczone jest na dokarmianie owiec w okresie wiosny. Ze względu na ubogi porost traw na niektórych halach w omawianym sezonie, trzech baców w ogóle nie kosiło łąk. Hale rejonu Jaworek me są zmeliorowane, mimc że w 1952 r. prowadzono tu cały szereg prac nad odwodnieniem i nawodnieniem. Dreny melioracyjne oraz urządzenia do rozprowadzania wody bądź nawozów w stanie płynnym są zasypane i nieczynne.

Bacówka w chacie połemkowskiej Fot. K. Dybczyńsha

W jesieni owce spędzane są do wsi Jaworki, gdzie znajduje się stacja insemi­ nacyjna. Wszystkie owce wypasane w rejonie Jaworek są sztucznie zaptadniane.

P ro d u k c ja . Produkcja na halach w rejonie Jaworek ogranicza się do wy­ robu bundzu owczego i oszczypków. Ilość wyprodukowanego bundzu w 1363 r. jest mniejsza niż w latach ubiegłych. Złożyły się na to dwie zasadnicze przyczyny: mniejsze nieco pogłowie owiec oraz wyjątkowo niekorzystne warunki atmosferycz­ ne, stąd mniejsza niż w latach ubiegłych ilość paszy. Według informacji uzyska­ nych od baców ilość wyprodukowanego bundzu przypadająca na jedną dojną owcę w omawianym sezonie wynosi 7,9 kg, wahając się od 6,0 do 10,0 kg. Należy przy­ puszczać, że ta ostatnia wielkość jest wielkością najbardziej zbliżoną do rzeczy­ wistej. Potwierdza to szacunkowe obliczenie. W 1963 r. mleczarnia w Jawoikach zakupiła od baców 22 098 kg bundzu i 2000 szt. oszczypków. Za wydzierżawione owce bacowie przekazali właścicielom 14 554 kg bundzu (w tym 2 baców opłacało należ­ ność bundzem i gotówką). Poza tym każdy baca podczas sezonu zużyje na potrzeby własne oraz sprzeda poza mleczarnią pewną ilość sera owczego. Przyjęto szacun- 198 Krystyna Dybczyńska

kowo, że będzie to wielkość wynosząca 1,5 kg bundzu od jednej owcy. Przy tych założeniach obliczona wielkość produkcji bundzu owczego wyniosła w 1963 r. 45 256 kg. Średnia wydajność od jednej owcy wynosi za sezon 10,4 kg. Przyjmując średnią cenę bundzu 20 zł za kg, wartość globalnej produkcji wynosi 901888 zł. W artość bundzu objętego skupem przez mleczarnię w Jaworkach wynosi 481 960 zł, czyli 53,4% ogólnej wartości produkcji. Obliczając przychód, rozchód i dochód z sezonowego wypasu owiec przyjęto następujące dane: 1. szacunkową wydajność bundzu od jednej owcy — 10,4 kg, 2. średnią cenę bundzu, 3. średnią wysokość opłat pobielanych od właścicieli za wypas jarek i jagniąt — 40 zł za sztukę, 4. opłaty dzierżawcze zostały zmniejszone, gdyż część opłat zaliczono do rozchodu przy wypasie bydła, 5 przyjęto szacunkowo, że każdy baca posiada 20 szt. owiec własnych, 6. w wypadku braku danych ankie­ towych o wysokości wynagrodzenia zatrudnionych pracowników, przyjęto wartości średnie, 7. koszt utrzymania baców, juhasów i honielników oszacowano na 7 zł d z ie n n ie , Przychód, rozchód i dochód z wypasu owiec:

1. Przychód: a) wartość wyprodukowanego bundzu (4336 X 10,4 X 20) 901 888 zł b) opłaty za wypas jarek i jagniąt (1352 X 40) 54 080 zł R a z e m 955 968 zł

2. R o z ch ó d a) dzierżawa hal 140 369 zł b) opłata za wydzierżawione owce 286 980 zł c) wynagrodzenie juhasów i honielników 336 500 zł d) utrzymanie baców, juhasów i honielników 73 500 zł e) buty i papierosy dla pracowników 34 200 zł Razem 871 549 zł

3. L iochód a) przychód 955 968 zł b) rozchód 871 549 zł c) dochód 84 419 zł

Wielkość przychodu z sezonowego wypasu wyłącznie owiec (wraz z jagniętami i jarkami) przypadająca na jeden ha hali wynosi 1049,4 zł, na jeden ha użytków zielonych — 1324,0 zł, natomiast w przeliczeniu na jedną wypasaną owcę — 168,1 zh Sezonowy wypas bydła poza gospodarstwem IMUZ traktowany jest przez ba­ ców jako zajęcie uboczne. Wielkość dochodu, jaki uzyskano z wypasu bydła w 1963 r., obliczono przy następujących założeniach: 1. wysokość pobieranych opłat za jedną sztukę wydzierżawionego na wypas bydła wynosi średnio 450 zł za sezon, 2. dochód z wypasu bydła będącego własnością baców i juhasów obliczono na pod­ stawie średniego przyrostu żywej wagi (50 kg za sezon), 3. przy wypasie bydła za­ trudnionych było 4 pasterzy na hali IMUZ oraz na pozostałych halach łącznie 5 ho­ n ie ln ik ó w . Przychód, rozchód i dochód z wypasu bydła:

1. Przychód a) należność za bydło wydzierżawione (158 X 450) • 71100 zł b) przychód uzyskany z wypasu bydła będącego własnością baców i juhasów (98 X 60 X 14,0) 82 320 zł Razem 153 420 zł Zagospodarowanie hal w rejonie Jaworek 199

2. R o zch ó d a) opłata za wydzierżawione hale 12 276 z ł b) wynagrodzenie zatrudnionych pracowników 45 000 zł c) utrzymanie pracowników zatrudnionych u baców 5 250 zł d) buty i papierosy 1200 z ł R a z e m 63 726 zł

3. D o ch ó d a) przychód 153 420 zł b) ro z c h ó d 63 726 zł c) d o c h ó d 89 694 zł

Szacunkowe obliczenia wykazują, że sezonowy wypas bydła (przy założeniu, że jedna sztuka bydła dorosłego odpowiada pięciu owcom) daje czterokrotnie większy dochód aniżeli wypas owiec. Łączny przychód z prowadzonej gospodarki wypasowej na halach w Jaworkach składa się z trzech pozycji: przychodu uzyskanego z wypasu owiec, z wypasu bydła i hodowli trzody chlewnej. Średnia wielkość przyrostu żywej wagi jednej sztuki trzody chlewnej w ciągu sezonu wynosi 50 kg (cena 1 kg żywca — 14,0 zł). W 1963 r. łączny przychód wynosił 1161 888 zł; z jednego hektara hali uzy­ skano 1275 zł, z jednego hektara użytków halnych — 1566 zł. Wielkość osiągniętego przychodu poprzez gospodarkę wypasową zależy w dużym stopniu od ilości po­ głowia owiec i bydła przypadającego na jeden hektar użytków zielonych. W oma­ wianym sezonie na jeden hektar przypadało średnio 9,4 owiec przeliczeniowych. Jest to obsada prawie dwuKrotnie wyższa od przeciętnej zalecanej przez hodowców. Zakładając, że właściwie została ustalona przez IMUZ obsada pogłowia wypasanych zwierząt na jeden hektar 3,1 szt. owiec przeliczeniowych, 'ilość pogłowia wypasanego na halach byłaby przewyższona trzykrotnie. Wynikiem istniejącego stanu jest sto­ sunkowo wysoki przychód osiągnięty z jednego ha. jednocześnie zbyt niski przy­ chód przypadający na jedną wypasaną sztukę. Stan taki nie może utrzymać się przez dłuższy okres czasu. Obecny sposób wykorzystania hal przy minimalnym za­ interesowaniu bezpośrednich użytkowników jak i dysponentów, nad podniesieniem wydajności łąk i pastwisk górskich, doprowadzić może do powstania nieużytków przede wszystkim przez degradację roślinności trawiastej. Rezerwat Wypasowy, który powstał w rejonie Jaworek w latach pięćdziesiątych, w chwili obecnej nie może być przykładem właściwego wykorzystania i zagospodarowania górskich użyt­ ków zielonych 6.

Krystyna Dybczyńska

6 Opracowano na podstawie terenowych badań ankietowych przeprowadzonych we wrześniu 1963 r. przez mgr K. Dybczyńską, pod kierunkiem kierownika Katedry Geografii Ekonomicznej Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, doc. dr St. Berezowskiego, przy współudziale studentów. 2 0 0

Na południowej ścianie Zamarłej Turni

Fot. W. K o si.isk i KRO N I K

BADANIA NAUKOWE

Międzynarodowa Konferencja poświę­ w Karpatach polskich”, M. Biernacka, cona badaniom nad kulturą ludową w K ar­ „Współczesne przeobrażenia społeczno- patach i sąsiednich terenach górskich. -go« ~»odaroze w Bieszczadach”, A. Ku- W dniach lb—13 maja 1964 odbyła się trzebianka-Pojinarowa, „Etapy_ rozwoju w Krakowie Międzynarodowa Konferen­ pasterstwa w Karpatach”, J. Stika, „Ze cja poświęcana badaniom nad kulturą studiów porównawczych nad szaiasnic- ludową w Karpatach i sąsiednich tere­ iweim karpackim”, R. Reinfuss, „Badania nach górskich, która objęła następujące hodowli owiec w Beskidzie Środkowym”, referaty: K. Dobrowolski, „Badania kom­ L. Foldes, „Węgierskie bad: nia mad pa­ pleksowe nad kulturą pasterską w Kar­ sterstwem karpackim”, B. Jaworska, „Go- patach”, M. Gładysz, „Badania polskie spod arka polaniarska w Karpatach pol­ nad kulturą ludową w Karpatach”, J Po- skich”, J. Podolak, „Formy organizacji dolak, „O działalności Międzynarodowej pasterskiej w środkowej Słowacji”, A. Ko- i Czechosłowackiej Komisji do badania walska-Lewicka, „Gospodarka mleczna w kultury ludowej w Karpatach”, P. Pe- Karpatach polskich”, J. Manga, „Sprzęt trescu i P. Stahi, „Badania nad kulturą i zdobnictwo pasterskie”, O. Elschek, ludności góralskiej w Rumunii”, A. Po- „Improwizacja w izachodnojokarpacaciej ricki, „Stan i zadania badawcze kultury muzyce ludowej”, W. Kuźniak, „Systema­ ludowej w Karpatach Ukraińskich”, tyzacja skal muzyki Podhala”, A. Szur- B. Gunda, „Znaczenie kultury karpackiej miak-Boguckia, „Analogie pieśni górali z punktu widzenia etnologii europejs­ tatrzańskich i górali gorczańskich”, kiej”, Chr. Wiakarelski, „Badania nad kul­ M Sotai sski, „Dudy w Karpatach pol­ turą ludności góralskiej w Bułgarii”, skich”, J. Sadownik, „Problematyka teics- M. Gavazzi, „Stan badań nad kulturą tologiiczma polskich ludowych pieśni gó­ pasterską w Jugosławii”, M. Karaś, „Zna­ ralskich”, J. Klimaszewska, „Zwyczaje czenie językoznawstwa dla badań kultury rolnioze i hodowlane”, T. Karwacka, ludowej w Karpataoh”, A. Habośtlak, „Drzewa w wierzeniach ludowych w Kar­ „Słowiański atlas językowy a badania patach polskich”, B. Buzińska, „Przeobra­ nad terminologią pasterską”, C. Bobińska żenia pozycji społecznej bacy ma Pod­ i A. Gradowska, „Dokumenty do dziejów halu”, A. Zambrzyeka-Kunachiowicz, „Stan kultury wsi południowej Małopolski”, badań nad przemysłem i rzemiosłem wiej­ H. Madurowicz-Ur,bańska i A. Poraża, skim w Karpatach polskich”, N. Du- „Badania nad regionami gospodarczymi”, rnare, „Badania tradycyjnych zajęć i rze­ M. Dobrowolska, „Studia nad różnicowa­ miosł w Karpatach rumuńskich”, H. Jost, niem struktur kulturowych w Karpa­ „Mechanika ludowa na Podhalu”, M. Ma- tach”, R. Jerabek, „Znaczenie komunika­ śliński, „Rzemiosła drzewne w Karpa­ cji, transportu .i handlu w karpackiej tach”, J. Stankowa, „Znaczenie włókien­ kulturze”, W. Paryski, „Prace nad biblio­ niczego znaleziska w Starym Meste”, grafią Podhala”, A. Żaki, „Rolnictwo w M. Misińska, „Migracje zarobkowe na Karpatach w średniowieczu”, B. Bara­ Podhalu”, M. Brylakowa, „Maziarska wieś nowski, „Zmiany w rejonizacji hodowli Łosie”, J. Mjartan, „Stan badań nad bu­ na terenach górskich Galicji 1773— 1914”, downictwem ludowym na Słowacji”, S. Berezowski, „Stan wędrówek paster­ M. Gładyszowa, „Stan badar nad budow­ skich w Kai patach polskich”, K. Figuła, nictwem ludowym .na terenie Karpat „Badania melioracji terenu pastwisk kar­ polskich”, J. V.areka, „Koliby tak zwane packich”, Z. Biały, „Badania rolnictwa »kram«”, W. Jostowa, „Dom orawski”, 202 Kronika

J. Czajkowski, „Cechy budowniotwa wiej­ ne badania terenowe w Beskidach Za­ skiego u Łemków i Bojków”, O. Tyłkowa, chodnich i na Spiszu. Objęły one: Jurgów „Budownictwo gospodarcze w Beskidzie (m. iin. pasterstwo i hodowla .bydła w Sądeckim” i J. Kolebacz, „Biadania nad drugiej połowie XIX i w XX w. oraz orga­ budownictwem i osadnictwem polaniar- nizacja priacj rolnictwa i rzemiosła w Jur­ skim w Beskidzie Żywieckim”. Niektóre gowie w drugiej połowie XIX i w XX w.); referaty — opierając się ma powielanych Lubomierz (zagadnienie pasterstwa iw dru­ materiałach omawiamy w dalszej części giej połowie XIX ii w XX w.); Zawoję k ro n ik i. (struktura zajęć pozarolniczych od końca W ostatnim dniu obrad uczestnicy XIX w. do 1961 r.); Krzyżówkę (rozwój konferencji wzięli udział w wycieczce na budownictwa ludowego); Istebną (lecznic­ teren Orawy i Podhala. Konferencja ta two Ludowe rw XIX i w XX w. w Beski­ stanowiła właściwie kontynuację (choć dzie Śląskim na przykładzie tej wsi). Po­ numeracją do nich nie nawiązywała) po­ nadto prowadzono badania nad folklorem przednich Naukowych Konferencji Kar­ pasterskim, drzewami w folklorze oraz packich (zob. „Wierchy” XXVII, s. 218 zwyczajami obrzędami agrarnymi. Ba­ i n. oraz XXIX, s. 183—184), które z kra­ dania te objęły Murzasichle, Gliczarów, jowych przeobraziły się w międzynaro­ Zawoję, Kamionkę, Obidzę i Wisłę. d o w e . Katedra Etnografii i Etnologu Uni­ wersytetu Marii Curie-Skłodowskieij w J. R. Lublinie, która prowadziła od 1961 r. systematyczne badania terenowe w Kar­ patach na obszarze między Sanem ii Po­ VI Zjazd Karpacko-Bałkańskiej Aso­ pradem, objęła dotychczas następujące wsie: Bartne, Bielankę, Bodaki, Hańczo- cjacji Geologicznej obradował przez 14 dni wą, Kunkową, Leszczyny, Łosie, Nowicę, w pierwszej połowie września 1963 r. Przegoninę, Grab, KotańJ Krępną, Po­ w Warszawie i w Krakowie. W obradach lany, Komańczę, Rzepedź, Smolnik i Tu- wzięło udział ok. 300 geologów .z 14 państw ; rz a ń s k . wygłoszono prawie 140 referatów. W toku W wyniku badań zgromadzono obfite dyskusji zwrócono uwagę m. in. na fakt materiały, które przechowywane są w ar­ wyczerpywania się w Karpatach surow­ chiwum Katedry. Dotychczas zostały ców leżących w pokładach płytkict ukończone ii opublikowane badania nad w związku z czym zachodzi konieczność rzemiosłem kamieniarskim na Łemków- opracowania nowych metod poszukiwaw­ szczyźnie. a w opracowaniu znajduje się czych. W szczególności szeroko muszą być monograficzne opracowanie produkcji wy­ stosowane badania geofizyczne w poszu­ robów drewnianych, dziegciu ii mazi. kiwaniu głębokich złóż ropy naftowej, gazu ziemnego i innych kopalin oraz wód mineralnych. W K.

Gospodarka polaniarska w Karpatach Międzynarodowy sympozjon poświęco­ Polskich. W streszczeniu referatu Broni­ ny geomorfologii Karpat odbył się w dru­ sławy Kopczyńskiej-Jaworskiej z Katedry giej połowie iwrześnia 1963 r. w Krakowie Etnografii U/C., przedstawionego na Mię­ i Bratysławie. Zorganizowany przez Za­ dzynarodowej Konferencji Kari ackiej kład Geomorfologii i Hydrografii Gór (1964 r.) czytamy m. in.: i Wyżyn Instytutu Geograficznego PAN Stosunkowe mniej uwagi poświęcono oraz Instytut Geograficzny Słowackiej gospodarce polainiar,sklej, polegającej na Akademii Nauk, dał przegląd dotychcza­ dążeniu do maksymalnej eksploatacji go­ sowych wyników badań prowadzonych spodarczej terenów górskich stopnio­ w Polsce, Czechosłowacji, Rumunii, Buł­ wo wykorzystywanych dla osadnictwa garii, ZSRR i na Węgrzech oraz przy­ i upraw. Wiadomości o dawnej gospo­ czynił się do zacieśnienia ina przyszłość darce polamar.skiej są znikome z powodu współpracy między geomorfologami wy­ skąpych źródeł pisanych. Stąd też mienionych krajów. Współpraca ta roz­ współczesna obsi rwacja gospodarki po- wijać się będzie w oparciu o program, lanian-skiej ma podstawowe znaczenie. który opracowany izostał w wyniku sym- Żywa jeszcze tradycja o pozyskiwaniu p o z jo n u . i powiększaniu terenów polaniarskich J. And. informuje nas o sposobach trzebieży lasu oraz o sezonowym przenoszeniu się na polany początkowo prawie wyłącznie celem wypasu, a w późniejszej fazie ce­ Badania etnograficzne na terenie wsi lem eksploatacji rolniczej. Miejscem wy­ beskidzkich. Od 1961 r. Katedra Etnografii pasu stawały się tereny leśne, a tam Słowian UJ przeprowadza systematycz­ gdzie warunki na to pozwalały, pastwi­ Kronika 203

ska naturalne pomad granicą lasów. Po­ taktów z południem. W ostatnich latach głębiające się przeludnienie wsi górskich w okolicy Sanoka odkryto szereg osad w XIX w. powoduje stałe podnoszenie z tego samego okresu. Należy przypusz­ się górnej granicy osadnictwa, zamianę czać, że ten intensywny irozwój osad­ niżej położonych polan eksploatowanych nictwa należy zawdzięczać solankom, sezonowo w stale zamieszkane przysiółki czego .dowodem może być fakt odkrycia (np. wieś Kościeliska czy poiana Ryn5 as na .terenie Tyrawy Solnej dwóch osad w Brzegach na Podhalu; polana Płonę z okresu rzymskiego. w Żabnicy pow. Żywiec). W XX w. Niektórzy badacze — podaje A. Ku- równolegle z podniesieniem poziomu nysz w komunikacie na Międzynarodo­ gospodarki rolnej i intensyfikacji upraw, wą Konferencję Karpacką — już przed obserwujemy na polanach proces zamiany wojną wysunęli hipotezę, że istnienie ziemi uprawnej na łąki sianokośne, ce­ tzw. drogi ruskiej podyktowane zostało lem zdobycia dla bydła ,i owiec paszy tna względami związanymi z eksploatacją z im ę . salin na terenach górnego dorzecza Sanu Zarówno z gospodarką rolną, jak i Dniestru. Droga ta od granicj miała i sianokośną .związane jest okresowe hiec na Sambor, Starą Sól do Przemyśla. przebywanie na polanie bydła i owiec. Nie jest 'wykluczone, że osadnictwo Najczęściej spotykany jest wypas krów z okreisu .wpiywów .rzymskich mogło wy­ w okresie sianokosów (Gorce), rzadziej wierać zasadniczy wpływ na intensyfi­ całoletnie przebywanie na polanie z kro­ kację 'zaludnienia tego obszaru w cza­ wami (Żywiecczyzna) lub e o w c a m i sach późniejszych, w okresie wczesno­ (Beskid Wyspowy). Ponadto jeiszcze w średniowiecznym. końcu XX w. rozpowszechniony był Poważną zagadką na tym terenie jest zwyczaj zimowania inwentarza na pola-| występowanie wielkich kopców, być mo­ nach, celem skarmienia siana zgroma­ że kurhanów, względnie dużych cmen­ dzonego w górach przez lato. tarzysk kurhanowych, jak np. Trepcza, Przebywanie mą polanie i związana pow. Sanok. Kurhany z tego terenu po­ z nim organizacja pracy przy wypasie, siadają ścisłe analogie z podobnego typu gromadzeniu siana czy uprawie roli po­ stanowiskami występującymi na terenie woduje we wsiach górskich sezonowe Rusi, Słowacji i Moraw. zmiany rytmu życia. Obserwujemy ma Zagadnienia etniczne .na ,tyim terenie zmianę okresy osiadło-rolniczego życia są niezmiernie ważne dla wyjaśnienia we wsi i hodowłano-pasterskie w górach. przynależności ,politycznych tych ziem w X — XI w. Wydaje się prawdopo­ a. r. dobne, że w górnym dorzeczu Sanu i Dniestru mieszkali Chorwaci do X w. Sprawia 'ich pochodzenia nie jest defini­ Z badań nad wczesnohistorycznym tywnie wyjaśniana, czego dowodem jest osadnictwem w górnym dorzeczu Sanu. wysunięcie szeregu nipotez. Zwolennicy Muzeum w Przemyślu prowadzi od pierwszej z nien przyjmują, że Cnor- 1957 r. badania, z których wynika, że waci są pochodzenia romańskiego i ułań­ w V I—X w. górne dorzecze Sanu za­ skiego. Owi Chorwaci mieli występo­ mieszkiwało plemię Chorwatów. Świad­ wać pod mianem Bołochów-Wołochów czą o tym według A. Kamysza cmenta­ od X I I w . rzyska kurhanowe w Trepczy i grody Autor komunikatu postuluje dalsze pierśoieniiowiate dużych rozmiarów w badania .nad terenami siolonośnymi Trapezy, Trzcinicy, Brzozowej i in. i osadnictwem powstałym z ich eksplo­ W X—XIII w. rozwija się osadnictwo a ta c ją . w związku z eksploatacją złóż solnych w dorzeczu Sanu. Ciekawym 'zjawiskiem W.K są grodziska i osadnictwie otwarte, pozo­ stające w związku z zasiedlaniem .tego obszaru przez benedyktynów tynieckich Słowiański atlas językowy a badania i cystersów z Koprzywnicy. nad terminologią pasterską. Pod tym ty­ Na rolę solanek r.a omawianym ob­ tułem przedstawił Anton Habostiak (Bra- szarze w rozwoju osadnictwa .zwracał już tislav«) referat na Międzynarodowej przed kilku laty uwagę S. M. Kuczyń­ Konferencji Karpackiej. Celem tego s k i. atlasu jest uchwycenie zróżnicowań di.a— Wyniki badań archeologicznych ,w lektologicznych języków słowiańskich. górnym dorzeczu Sanu i Dniestru wska­ Przy zbieraniu i opracowywaniu mate­ zują na zagęszczenie osadnictwa już riału będzie się .zwracać uwagę na w okresie wpływów kultury pmwincjo- tzw. obszar karpacki i na terminologię nalnio-rzymskioj, Duże ilości monet pasterską, a zwłaszcza związaną z ho­ rzymskich w dolinie Sanu i na przedpolu dowlą owiec i przetwórstwem mleka Przełęczy Użockiej dowodzą silnych kon­ ow czego. 204 K ronika

Projekt kwestionariusza do zebrania łaśniczego. Nie ulega wątpliwości, że for­ terminologii pasterskiej przygotowała ma ta dawniej na terenie Beskidu Ni­ polska i czechosłowacka korrisj.? dialek­ skiego występowała. P: Kamawia za .tym tologa czna. zarówno przeszłość os.adniczć tego tere­ Sieć punktów przeznaczona dic bada­ nu, analogiczna jak w innych częściach nia terminologii pasterskiej jest roz­ Karpat (wsie na prawie wołoskim), jak mieszczona na części terytorium Bułga­ i zachowane do dziś słownictwo, zwią­ rii, Jugosławii (Macedonia), Ukrainy, zane z Sizałaśniczą gospodarką paster- CSSR (Słowacja, Morawy, Śląsk) oraz sK ą. Polski, tj. na obszarze znanym w dotych­ Przyczyny, które przyspieszyły zanik czasowej literaturze jako tzw. Obszar gospodarki szałaśniczej na terenie Beski­ K a rp a c k i. du Niskiego, leżały w warunkach Na podstawie pytań zawartych w fizjograficznych li w stosunkach gospo­ kwestionariuszu uzyska się materiał darczych. Nie było tu rozległych kom­ zróżnicowany z geograficznego punktu pleksów górskich, jak również polan, widzenia, co pozwoli na zrealizows nir- które stanowiły podstawowe tereny wy­ postulatów geografii językowej. Matei 'ar pasu szałaśniczego na obszarach sąsied­ ten będzie posiadał również wartość nich (Bieszczady, Beskid Krynicki, Ruś etnograficzną, chociażby ze względu ina Szlachtowska). Brak naturalnych czy jego zarówno leksykalne, jak też seman­ sztucznie prowadzonych hal powodował, tyczne zróżnicowanie wyrazów wchodzą­ że na rozległych obszarach wschodniej cych w zakres terminologii pasti rskiej. i środkowej Łemkowszczyzny terenem wypasu była głównie strefa nieużytków i lasów, położonych powyżej pól upraw­ X.Y nych, z licznymi podmokłymi łąkami i olchowymi zagajnikami łącznie. Cha­ rakter pastwisk sprzyjał rozwojowi mo- tylicy, której epidemie wyniszczały sta­ Z badań nad hodowlą owiec w Beski­ da. W związku z nieśpr zyj ającymi dla dzie Niskim. Zagadnienie to omawiał re­ hodowli warunkami Łemkowie unikali ferat prof. dra R. Reinfussa na Międzyna­ zimowania owiec, sprzedając je jesionią rodowej Konferencji Karpackiej w maju na rzeź. Z wiosną zakupywali nowe na 196*1 r . terenach Karpat Wschodnich u Bojków Najstarszą forimą wypasu, jaka prze­ i H u c u łó w . chowała się itru w pamięci informatorów, Przypuszczalnie skutkiem zarazy W był wypas bądź indywidualny, gdzie bo­ pierwszych dziesiątkach lat XIX w. po­ gatsi gospodarze posiadali własne kosza­ głowie owiec spadło w wielu wsiach ry liczące po 20 do 40 owiec, bądź wspól­ Łemkowszczyzny i 'zachodniej Bojkow- ny, z koszarem, w którym znE jnawały szczyzny do zera. Dopiero w .drugiej po­ się owce kilku właścicieli. Owce należące łowie uh. wieku zaczęło się ono zwolna do każdego z nich dojone były osobno, podnosić, nie osiągając jednak stanu a mleko odnoszono do wsi, gdzie kobiety pierwotnego. przy pomocy klagu przerabiały go na ser, a następnie na bryndzę. Opisana tu W.K forma również należy do przeszłości. ■Na początku bieżącego stulecia roz­ powszechnił się zwyczaj wypasania owiec w r a z j krowami, przy czym poszczególni Z badań nad nazwami pochodzenia wo­ gospodarze budowali na pastwiskach łoskiego na terenie Karpat. W artykule wykorzystywane sezonowo stajenki, wy­ Karpacki „gruń” na łamach czasopisma konane z drzewa lub niekiedy z kamienna „Onomastica” (nr 9 z 1960) Z. Gołąb za- (rejom Magury Wątkowskiej). Terenem jał się występującym często ina terenie wypasu były pastwiska1 i lasy położone Karpat wyrazem „gruń” i wykazał, że powyżej stale uprawianego .areału grun­ wyraz ten będący w języku polskim tak tów. I owszechnie praktykowany był .apelaływam, jak i częstym terminem to- zwyczaj, że w danym roku wszyscy go­ pomomastycznym jest. przypuszczalnie — spodarze wypasali bydło i owce na past­ .wbrew dawnym twierdzeniom (m. in- wiskach położonych po jednej stronie Cranjali, dziś Krandzalowa) — wyrazem doliny, która nazywała się wówczas „to- pochodzenia rumuńskie go Wiąże się ,on łoka”, natomiast pastwiska położone po z dako-rumuńskim wyrazem ,,gruiu” W stronie przeciwnej, zrwane „caryna”, wy­ znaczeniu „ryj”, „podbródek”. Nastąpił0 korzystywane były jako łąki kośne. tu przesunięcie semantyczne, które Go­ W .związku z nakreślonym stanem łąb przekonująco wyjaśnia. rzeczy nasuwa się pytanie, dlaczego na Z kolei uczony rumuński E. Petrovięi znacznej nrzesfi Leni Karpat #ytwarzyła w artykule Le toponyme roumain prislop się luka, gdzie brak jest pasterstwa sza- (umieszczonym w Księdze ku czci prof- Kronika 205

Lehra-Spławińskiego, 1963) zajął się tym Znaczenie i miejsce wytwórczości terminem często występującym ,na całym w ogólnym systemie gospodarczym wsi terenie Karpat, oznaczającym .góry, wsie, określone być może jedynie przy charak­ przełęcze. Dotychczas językoznawcy ru­ terystyce struktury gospodarczo-społecz­ muńscy, jak Draganu i Jordan, wypro­ ne;' badanej zbiorowości. Stąd też m. in. wadzili ten iwyraz z ukraińskiego „prys- zwrócono uwagę na kontakty, jakie lop”, imającego oznaczać „miejsce spa­ ■utrzymują mieszkańcy wsi z najbliższy­ dziste”. Jednakże, tak jak przy innych mi ośrodkami miejskimi, stanowiącymi terminach geograficznych rumuńskich centrum handlowe dla zaopatrywania się pochodzenia słowiańskiego zbadać nale­ w wyroby przemysłowe i rzemieślnicze. ży, czy nie ma odpowiedniego apelatywu Z tego samego punktu widzenia konieczne rumuńskiego. W tym wypadku jest byłoby ustalenie kontaktów z wsiamii są­ i oznacza on „przełęcz”. Stąd nazwa to- siednimi oraz scharakteryzowanie rze­ ponimiezna oznaczająca przełęcz, a póź­ miosła miejscowego. Pozwoli to na usta­ niej i szczyt położony w sąsiedztwie lenie punktów zaopatrywania się miesz­ przełęczy. Bumuński .apelatyw wywodzi kańców ws.i w wyroby przemysłowe Putrovic.i .ze starosłowiańskiego wyrazu i rzemieślnicze oraz ustalenie asortymen­ preslop oznaczającego „przejście”. Prefi- tu wyrobów nabywanych w drodze xem tu jest iwięc „pre_”, a nie „pr.i-” do­ k u p n a . piero później nastąpiło pochylanie sa­ Przy badaniu wytypowanych rodzin mogłoski w prefiksie d przejście jego w zwrócono uwagę ina wielkość posiada­ „pri-”. W tej formie wyraz tan z kolei, nego gospodarstwa, liczebność ■rodziny, poprzez kolonizację wołoską, dostał się ■ilość o só b p r a c u ją c y c h z aw o d o w o p o z a na teren Karpat .zachodnich. W języku rolnictwem. Są to .czynniki, które deter­ ukraińskim iwystępuje również jako minują rodzaj i zakres czynności upra­ „prislop”, co jest dowodem że zmiana wianych .w ramiach .-wytwórczości domo­ „pre-” > „pri-” nastąpiła jeszcze w ję­ wej w badanej rodzinie. zyku rumuńskim. W przeciwnym wy­ Odrębnym zagadnieniem badaw­ padku prefiks ten w języku ukraińskim czym jest ilość czasu poświęcanego wy- miałby brzmienie „pere-”. 1 twórczości domowej w ogólnym budżecie czasu rodziny. Przy tym .należałoby J.R wziąć pod uwagę rozkład zajęć poświę­ canych pracy w gospodarstwie, pracy pozarolniczej oraz czas poświęcony na Badania nad wytwórczością domową odpoczynek. Przy rozpatrywaniu budże­ w Karpatach polskich. W 1963 r. z ramie­ tu wolnego czasu zwrócono uwagę na nia Zakładu Etnografii IHKM PAN w nowe, .atrakcyjne formy spędzania czasu Krakowie, pod kierunkiem profesora (czytelnictwo książek .i pr.asy, radio, film, dra M. Gładysza, podjęte zostały bada­ telewizja), które mogą wpływać na za­ nia etnograficzne nad .wytwórczością do­ rzucanie zajęć upi awianych dotychczas mową w 5 wsiach .położonych w różnych w ramach wytwórczości domowej. regionach Karpat, N.asza< cwicach, Jurko­ W wyniku badań prowadzanych zespo­ wie, Złatnej, Zębie oraz Skomielnej. łowo w 1963 r. można stwierdzić pewne Badania nad wytwórczością domową tj. zarysowujące się prawidłowości: przetwarzaniem surowca własnego lub 1. Obserwuje się izarzucanie ■wytwa­ nabytego na użytek tegoż gospodarstwa rzania określonych -wyrobów w ramach lub najbliższej grupy sąsiedzkiej, miały wytwórczości domowej. Należy do nich na celu prześledzenie zmian, jakie zaszły przędzenie lnu i wełny, sporządzanie tka­ w .okresie od końca XIX i w XX w. na nin lnianych i wełnianych, garbowanie tym odcinku, oraz wykrycie czynników, skór, wyrób naczyń klepkowych. Przyczy­ które je .wywoływały. Zmiany te wystę­ ną tego stanu rzeczy jest możność zaopa­ pować mogły w ilości i typach czynności trzenia się w tanie wyroby fabryczne, vrvkonywany.rh w ramach wytwórczości a równocześnie wzmożony obrót gotów­ domowej, w bazie surowcowej i tech­ kowy w badanych wsiach, szczególnie n ic z n e j. wyraźny w latach po II wojnie światowej. Za jednostkę badawczą przyjęto ro­ 2. Obok wspomnianego zjawiska wy­ dzinę pozostającą We wspólnym gospo­ stępuje zarzucanie wytwarzania w ra­ darstwie. Ustalenie takiej jednostki miia7 mach wytwórczości domowej w wypadku ło na celu stworzenie warunków dla pracy zawodowej pozarolniczej. W ma­ właściwego zinterpretowania miejsca, łych gospodarstwach zwykle jedna lub jiakie zajmuje wytwórczość domowa kilka osób pracuje poza domem. wśród pozostałych zajęć gospodarczych 3. Następnym z kolei .zjawiskiem, któ­ i zawodowych, oraz ustalenie stopnia sa­ re zaobserwowiano w trakcie badań tere­ mowystarczalności gospodarstwa, jeżeli nowych, jest zmniejszanie się w ciągu lat chodzi o wytwarzanie wyrobów pierw­ ilości czynności typu produkcyjnego. Tłu­ szej potrzeby. maczyć to miożna większymi możliwością- 206 Kronika mi zakupu wyrobów fabrycznych oraz Wyrazem zainteresowania .naukowego zwiększonymi 'wymogami mieszkańców Łeimkowszczyzną jest bibliografia ogło­ wsi, jeżeli chodzi o sipiosob wykonania czy szona przez M. Jurkowskiego na łamach wygląd zewnętrzny użytkowanych przed­ czasopisma „Slavia OrientaPs” 1962, nr 4 miotów. Prace .naprawcze podejmuje się pod tytułem Łemkowszczyzna, materiały we wszystkich badanych rodzinach w sto­ do bibliografii. Obejmuje ona tak prace sunku do przedmiotów posiadających dawniejsze, jak ii prace (powojenne, doty­ większą wartość. Natomiast przy niewąt­ czące zarówno historycznej Łemkowszczy­ pliwie występującej tendencji djo zaopa­ zny (z przedwojennych materiałów), jak trywania s.ię w tanie i jakościowo nisko i rzeczy dotyczące Łemków obecnych stojące wyroby fabryczne, wiele przed­ w ich aktualnych siedzibach. miotów wyłączonych jest z zabiegów na­ We w stępie autoir daje zarys dziejów prawczych, gdyż zastępuje się siię je no­ baidań nad Łeimkowszczyzną, wspomina wymi. o Komisji Naukowej Badań nad Łem- Badania zapoczątkowane w 1963 r nad kowszczyzną, powołanej w 1934 r. pod wspomnianym tematem nie dały jeszcze kierunkiem .nieodżałowanego, zamordo­ odpowiedzi na cały szereg kwestii łączą­ wanego przez hitlerowców prof. J. Smo­ cych się z tym ciekawym zagadnieniem, leńskiego, i podkreśla szczególnie zasługę a które gr.upa badająca będzie starała się „Wierchów”, które opublikowały w .swym rozwiązać w trakcie przyszłych penetracji specjalnym „łemkowskim” zeszycie (XIII, terenowych. 1936) „pierwsze wyniki prac tej komisji” Sama bibliografia ułożona jest alfabe­ A. Zambrzycko-Kunachowicz tycznie, a poszukiwania tematyczne ma ułatwić indeks rzeczowy. Bibliografia spo­ rządzona jest bez uwzględnienia obowią­ Nowe badania nad ludnością łemkow­ zujących zasad układania bibliografii spe­ ską. W ostatnich latach wznowiono bada­ cjalnych, zawiera uproszczone idane, pozy­ nia naukowe nad ludnością łemkowską, cje w ażne obok miało ważnych, bez żad­ nie zamieszkującą już swych dawnych nych .adnotacji uzasadniających umiesz­ siedzib, ale osiedloną w rozmaitych sku­ czenie takiej czy innej pozycji. Oczywiś­ piskach, głównie na terenach zachodniej cie jest to właściwie tylko zarys, zawie­ i północnej Polski:. Nad narzeczami Łem­ rający wiele braków. Są i błędy: prof. ków zamieszkujących dziś województwo Smoleński miiiał inicjały J. (Jerzy), a nie E. olsztyńskie od szeregu lat prowadzi bada­ Dąbkowski pisze s,ię pr.zez „ą”-a .nie „om’ nia prof. B. Moroń z WSP w Gdańsku. (widocznie autor przejął dane bezkrytycz­ Opublikował on m. in. pracę o ich dialek­ nie z jakiegoś zestawienia ukraińskiego cie. Badania etnograficzne prowadzi A. czy rosyjskiego), Mileski (przy przyczyn­ Kwilccki z Instytutu Zachodniego w Po­ ku (wspólnie z J. Reychmanem, Osturnia, znaniu, który opublikował m. in. pracę: „Wierchy” XIII) pisał się bez „w” (niie Grupa Łemków na Ziemiach Zachodnich Milevtfsk;i, lecz Mileski). Niemniej ten (Poznań 1961). Cały szereg materiałów pierwszy zarys bibliografii łemkowskiej etnograficznych łemkowskich ogłosił ukra­ może być przy dalszych badaniach poży­ iński zbieracz folkloru — W. Chomyk, teczny, a częste ytowanie „Wierchów” głównie na łamach wychodzącego w Pol­ wskazuje na użyteczność .naszej pracy sce pd 1956 r. czasopisma ukraińskiego podjętej pioniersko na tym terenie przed „Nasze Słowo”. Wśród nich było wiele tylu laty. opowiadań i tekstów w .gwarze łemkow­ skiej. ab W ostatnich latach ukazało się również sporo prac dotyczących historycznej Łe,m- kowszczyz.iy, opartych w dużej mierze na Odkrycie w lesie falsztyńskim. W ro­ dawnych materiałach i pochodzących od ku 1962 w Falsz+ynie prawadzLa badania autorów, którzy Łemkowśzczyzną przed naukowe archeoilogiczno-iarchitektoniczne wojną się zajmowali. M. in. .prof. R Rein- Katedra Hist. Arch. i Urban. Poli­ fuss ogłosił: Stan i problematyka badań techniki Krakowskiej, w wyniku których nad kulturą ludową Łemkowszczyzny w wale okolnym powstałym ze zburzo­ („Etnografia Polska” 1961, V), Sztuka lu­ nych murów odsłonięto fundamenty śred­ dowa Łemków („Sztuka Ludowa” 1961), niowiecznej budowli klasztornej. Stano­ a prof. Z. Stieber opublikował: M ateriały wisko badań .znajduje się nic skraju lasu akcentowe z dawnej Łemkowszczyzny falsztyńskiego, w pobliżu potoku i ludność („Slavia Oriantaliis” 1959), Systemy wo- .nazywa j.e Kalwaryjką. Odkrycia doko­ kaliczne dawnej Łemkowszczyzny („Sla- nał doc. dr Mieczysław '"obiasz przy via” 1960) oraz przede wszystkim wielki współpracy archeologów dr M. Cahal- Atlas językowy dawnej Łemkowszczyzny skiej, mgr Hiirsch i mgr OszyWa. Doko­ (ostatnie zeszyty: III, 1959; IV, 1960; V, nano pomiarów odsłoniętych murów, po­ 1962). brano .próbki zapraw murarskich, zabez- Kronika 207 pieczono średniowieczny pieniążek, sko­ rupki ceramiczne i dziesiątki bezładnie rozrzuconych w wale ruiny — czaszek i piszczeli ludzkich. Pobliże osadnictwa średniowiecznych kościołów .i klasztorów bożogrobców miechowskich sugeruje, że jest to dotąd nieznane w źródłach histo­ rycznych miejsce związane z tymże osad­ nictwem. Niestety w listopadzie 1964 r. służba leśnictwa w Niedzicy rozebrała zabezpieczane mury i wywiozła zabytko­ we kamienie do budowy dnogi. Badania zaczęte będą kontynuowane i do tej spra­ wy powrócimy w obszerniejszej relacji.

M. Tobiasz

Badania archeologiczne w Dębnie. Pierwsze wykopaliska w Dębnie prowa­ dził A. Żaki w 1951 r. .na cmentarzu przy­ kościelnym, badając wyposażenie po­ śmiertne górali. We wrześniu 1963 r. z ini­ cjatywy głównego konserwatora zabytków województwa krakowskiego, dr H. Pień­ kowskiej, Karpacka Ekspedycja Archeo­ logiczna PAN podjęła prace (wykopalisko­ we (poprzedzone badaniami geofizyczny­ mi) w sąsiedztwie .zabytkowego kościółka, w .miejscu, gdzie według opowieści ludo-' wych stać miała murowana karczma. W toku prac odkryto pod warstwą ,ziemi i nowożytnym brukiem fragmenty murów na planie prostokąta, .wykonanych z pkyt- kowatyoh kamieni wapiennych, wiąza­ nych zaprawą ziemną. Wewnątrz prze­ strzeni ograniczonej muramd zaległo sku­ pisko okrągłych kamieni rzecznych, uło- Fragment muru romańskiego, w nawie kościółka )w Tropiu

Fot. S. Kozieł

żcnych w kształcie nieregularnego kręgu o średnicy około 140 cm. Odsłoinięte mury to fragmenty funda­ mentów nowożytnej budowli należącej w przeszłości do przedstawicieli zamoż­ nych warstw społeczeństwa, n:a co wska­ zują znalezione ułamki .nowożytnej .cera­ miki użytkowej, fragmenty kafli baroko­ wych, szkła itp. Mogła to. być plebania, dwór posiadacza ziemskiego lub nawet, karczma, j.ak chcą opowieści ludowe. Jest rzeczą ciekawą, że o budowli teij brak .ja­ kichkolwiek wzmianek w źródłach pisa­ nych. Mieczysław Fraś

Prace archeologiczno-architektoniczne w Tropiu. Na wysuniętym w .południowym Wykopaliska w Dębnie krańcu zalewu ezchowskiego cyplu skal­ nym stoi zabytkowy kościółek w Tropiu. Fot. J. Fraś Erygowany według tradycji w 1090 r., 2 0 8 Kronika w ciągu stuleci ulegał przeróbkom, aby mia zwanego Basztą, oblanego z trzech w końcu po przebudowie w pierwszym stron Popradem, Maszynka ii Szczawni- ćwierćwieczu XVII iw. już niemal w nie­ kiem, zachowały się nikłe resztki kamien­ zmienionej postaci dotrwać do dziś. nych fortyfikacji panującego w przeszłoś­ W 1958 r. podjęto tu pierwsze badania ci nad okolicą nadgranicznego zamku archeologiczno-architektoniczne (A. Żaki, polskiego. Wzniesiony według tradycji Swiszczowski) oraz poszukiwania śladów w 1301 r., uległ częściowemu zniszczeniu dawnych malowideł ściennych (zespół podczas najazdu Macieja Korwina przy ASP pod kier. J. E. Dutkiewicza), w 1474 r. Odrestaurowany w XVI w., w wyniku czego odkryto fragmenty (wąt­ w ciągu następnego stulecia był siedzibą ków murów wczesnośredniowiecznych, starostów klucza muszyńskiego. a spod tynków wydobyto resztki poli­ W sierpniu 1963 r. Karpacka Ekspedy­ chromii gotyckiej ii romańskiej z drugiej cja Archeologiczna PAN pod kierunkiem połowy XII w. Prace te kontynuowano doc. dra A. Żakiego podjęła wstępne pra­ w latach następnych, 'Ostatnie zaś w 1963 r. ce /wykopaliskowe w obręhie ruin oraz (z udziałem S. Kozieła), kiedy to w pre­ w ich sąsiedztwie. W rezultacie prac od­ zbiterium i .nawie odkryto nie zrane do­ kryto na małym garbie, odciętym od tychczas fragmenty murów ciosowych reszty głęboką fosą, ślady po nie znanej

Widok na pasemko Baszty la — miejsce ruin zamkowych, lb — ślady nowo odkrytej strażnicy średniowiecznej

Fot. J. Fraś

Badania powierzchniowe i sondażowe (z ok. XIV w.), leżącej na iprzednolach na wzgórzu u jego podnóża dostarczyły aamjfcu. Znaleziska ruchome ze strażnicy danych dotyczących konfiguracji najbliż­ to głównie użytkowa ceramika gotycka, szego otoczenia oraz rozwoju osadnictwa .przedmioty żelazne i metalowe oraz srebr­ ■od starożytności, poprzez wczesne śred­ na moneta węgierska z XIV w. niowiecze do czasów obecnych. Należy do­ Badania w obrębie ruin zamkowych dać, że kościół w Tropiu, mimo niepełne^ przyniosły rozeznanie w stratygrafii tej go odkrycia i szczątkowego zachowania partii wzgórza, dużą ilość użytkowej ce­ reliktów romańskich z XI/XII w., jest ramiki gotyckiej i nowożytnej, kafle go­ w chwili obecnej najpoważniejszym ze­ tyckie i renesansowe oraz pokaźną ilość społem zabytkowym tej epoki w dolinie przedmiotów żelaznych i metalowych. Dunajca. Zachęcające wyniki prac wykopalisko­ wych 1963 r. rokują nadzieję, że w latach Mieczysław Fraś następnych badania archeologiczne będr tu kontynuowane.

Wykopaliska w Muszynie. W południo- i wo-zachodniej partii stromego wzniesie-1 Mieczysław Fraś Kronika 209

Grot strzały z zadziorami i groty bełtów wykopane w zamczysku w Muszynie

Rys. M. W alczak

W GÓRACH I POD GÓRAMI

Odkrycie na zamku Grodno. W tzw. Inaczej nie tylko najcenniejszy w Polsce lasku grodowym znaleziono pod warstwą rezerwat skalny ulegnie szybkiej dewa­ ziemi dobrze zachowane średniowieczne stacji, ,ale .i turyści będą przypłacali ba­ żarna składające się z dwóch kamieni; łagan nerwami i zdrowiem. w diolnym kamieniu znajduje się otwór, r. s. przez który wysypywała się m ąte. Ory­ ginalne żarna powiększają kolekcję muze­ alną, którą zamierza uruchomić na zamku Czy konserwator zabytków w Wrocła­ Muzeum Śląskie. Znajdą się w -nim okazy wiu wie o tym? W Krzeszowie, w zabyt­ dawnej broni i zbroi, sztychy oraz makie­ kowym budynku poklasztornym, przy Da- ta dawnego zamku. rokowej bazylice z grobami świdnickich r. s. Piastów, miejscowa GS urządziła gospodę z wyszynkiem. Nie licząc się z zabytko­ wym charakterem obiektu, piękny stiuko- Co się dzieje na Strzelińcu. Odpowiedź wy strop z barokowymi malowidłami po­ na to pytanie daje korespondent TAP, Na kryto bohomazami. Strzelińcu panuje tłok nieopisany. Tłumy r. s. "spełniają wszystkie ścieżki, na skrzyżo­ waniach trzeba regulować ruch. Pogar­ szają sytuację masowe zjazdy wycieczek Muzeum Gustawa Morcinka w Skocze kolonijnych, które — jakby się zmówi­ wie. W willi zmarłego w grudniu 1963 r. ły — najliczniej zjawiają się właśnie w so­ pisarza otwarto muzeum pamiątek. Sce­ boty i niedziele Z 50-osoboivych autoka­ nariusz stałej wystawy opracował dyrek­ rów wysiada czasem po 80 dzieciaków tor Muzeum w Cieszynie, Lud\ńk Bro­ i w góry ruszają 100 do 120-osobowe gru­ żek, związany z pisarzem wieloletnią przyjaźnią. py z jednym tylko lub najwyżej dwoma przewodnikami. Podziw budzi brawura i optymizm opiekunów, ale zdrowy rozsą­ Rośnie ośrodek w Jaszowci Rozpoczę­ dek nakazuje jak najszybsze wprowadze­ ta przed ok. 2 laty w Jaszowcu budowa nie ostrzejszych rygorów 'Organizacyjnych. ośrodka wypoczynkowo-leczniczego weszła

14 W ierchy t. XX XIII 210 Kronika

Fragment zamku Grodno Fot. J. Szulc Kronika 211

w fazę pełneij realizacji. Oddano juz do cząca Koniaków

14* Kronika

Rozbudowa Zakopanego dokonuje się W kołach turystów górskich zrodził się w coraz .szybszym tempie, wbrew opinii projekt .wyznakowania Szlaku im. Tetma­ tych wszystkich, dla których zamiana sto­ jera, rozpoczynającego się ,na Żeleźnicy licy Tatr na ośrodek wielkomiejski jest i wiodącego przez torfowiska Długopola, z różnych względów .nie do przyjęcia. Bu­ przez Ludźmierz, Zaskale do szlaku zielo­ dowle wzniesione z okazji FIS 1962 do­ nego przez Spisz. brze służą miastu i przyjezdnym; po Kru­ pówkach II budowirictwc mieszkaniowe zainteresowało się Równią Krupową Doi Komitet aktywizacji Orawy, zawiązany ną; szklany dom towarowy, pawilon PKO, w 1963 r. z inicjatywy Komend?' Krakow­ obserwatorium PIHM, duża piekarnia na skiej Chorągwi ZHP, skupia w swych Szymonach, zakład mleczarski na Skibów- szeregach przedstawicieli władz partyj­ kach — oto nowe inwestycje budowlane nych i terenowych oraz organizacji spo-

Z mało znanych 2 akątków Spiszu. Bacówka pod Braniskiem

Fot. E. Moskala

już realizowane lub przewidziane do rea­ łecznych. W pracach Komitetu biorą lizacji na najbliższe lata. Do tego dodać udział przedstawiciele i aktyw wszystkich trzeba indywidualne budownictwo miesz­ gromad orawskich. Działalność Komitetu, kaniowe (damki jednorodzinne), wykazu­ prowadzona w ostatnim okresie pod ha­ jące ostatnio silną aktywność. Wszystko to słem „czynu XX-lecia PRL”, zmierzała do stwarza liczne problemy urbanistyczne, turystycznej aktywizacji Orawy, do czego architektoniczne d komunikacyjne, z któ­ w poważnym stopniu przyczyniła się Ko­ rymi odpowiednie czynniki nie zawsze menda Krakowskiej Chorągwi Harcer­ jeszcze umieją sobie poradzić. stwa, lokalizując -na terenach orawskich J. And. swoją akcję szkoleniowa (zima 1963/64; oraz część akcji letnie, w 1964 t . Nato­ miast ludność miejscowa .skupiła swe wy­ K u czci Kazimierza Tetmajera. W setną siłki wokół budowy w czynie społecznym rocznicę urodzin, a zarazem ćwierćwie­ dróg i dojazdów do przyszłych obozowisk cze jego śmierci mają być wzniesione i campingów oraz przygotowania tere­ w rodzinnej wsi poety, Ludźmierzu, Wiej­ nów i obiektów dla potrzeb turystów ski Dom Kultury jego imienia oraz pa­ i wczasowiczów. miątkowy obelisk. J. Andrusikiewicz K ronika 213

Żegocina — przykład dobrej roboty. Ta niewielka wieś w pow. bocheńskim o do­ skonałych walorach letniskowych zasłu­ guje na wyróżnienie. Położona przy dradze Bochnia—Tymbark, u podnóży Łopusza i Kamionnej, zwanej też Jezior,nikiem lub Patrią, ma .wszelkie dane, aby stać się modną inie tylko w powiecie, lecz .na szer­ szą skalę. Gminna Spółdzielnia Samopo­ moc Chłopska otwarła tu dobrze wyposa­ żony hotel i restaurację. W lecife bazę tu­ rystyczną powiększają domki campingo­ we, cieszące się dużym powodzeniem. Trzeba powiedzieć, że do popularyzacji Żegociny przyczyniła się działalność za­ równo Krakowskiego Szkolnego Ośrodka Turystycznego, jak i Oddziału PTTK w Bochni, i rzetelna praca tamtejszej Gminnej Spółdzielń'' x. y.

Odnowiona kolumna w Kamionnej. W niedzielę, 11 sierpnia 1963 r. odbjła się w Kamionnej, pow. Bochnia uroczys­ tość .odsłonięcia odnowionej kolumny z czasów walki ze Szwedami. Uroczystość zgium°dziła ok. 500 osób tamtejszej lud­ ności i letników. Pod płaskorzeźbą wykonaną przez uczniów liceum technik plastycznych w Wiśniczu znajduje się napis: „Kolumna Uroczyste odsłonięcie kolumny ta postawiona na grobie żołnierzy pol­ w Kamionnej t skich poległyph w walce ze Szwedami w 1656 r., .została odnowiona staraniem Fot. J. Galas Prez. PRN w Bochni i mieszkańców Ka- mionnej w 1963 r. w .ramach obchodu Tysiąclecia Państwa Polskiego”. Po przemówieniach pi zedstawiciieli Zagospodarowanie Zarabia w Myśleni­ władz, prof. P. Galas przedstawił historię cach i przemienienie go w atrakcyjny kolumny postawionej — jak świadczy ży­ ośrodek wypoczynkowy dla Krakowa po­ wa jeszcze tradycja, wśród tamtejszej lud­ stępuje milowymi krokami naprzód. ności — na polu walki oddziału wojska W 1961 r. zbudowano tu drogę i piękny polskiego z oddziałem szwedzkim. Walkę most, a w 1962 r CRZZ wzniosła pawilon tę stoczono przy starej drodze, prowadzą­ wypoczynkowy, w którego pobliżu zna­ cej tuż obok kolumny od strony Sącza lazły miejsce: kręgielnia i ośrodek jorda­ nowski. Władze miejskie urządziły nad i Limanowej przez Kamienną, w stronę Łapanowa, Gdowa ii Krakowa. rzeką ładny park (skutecznie dewastowa­ Wysoka, przeszło 10-metrowa kolum­ ny przez niedzielnych gości), uruchomiły na z cegły i kamienia, stojąca na wy­ hotel komunalny i przeprowadziły remont jazu na Rahie; nad powiększonym .zale­ niosłości 414 m — skąd roztacza się sze­ wem zlokalizowano plażę z szatniami roki wlidok — przez 300 lat opierała się działaniom .atmosferycznym, jednak przed oraz przystań kajakową. W planach — bu­ dowa lodowisk, -wyciągu krzesełkowego kilku laty piorun zniszczył „latarnię”, dla narciarzy na Uklejną lub Chełm w której znajdował się pozłacany brązo­ (skocznia narciarska już istnieje) oraz wy wizerunek Chrystusa (obecnie w Mu­ budowa krytej pływalni. zeum w Bochni) i uszkodził kolumnę. Z inicjatywy prof. Galasa, Przew. Komi­ J. And. sji Ochrony Zabytków przy bocheńskim Oddziale PTTK i przy poparciu referatom Kultury przy Wydziale Oświaty PRN ko­ Wystawa rzez by góralskiej w Rabce. lumna została odremontowana, .a znisz­ Z ciekawą inicjatywą wystąpiło Muze.um czona latarnia uzupełniona ,na podstawie im. W. Orkana w Rabce, które zorgani­ dawniejszych fotografii. zowało w miejskiej bibliotece wystawę rzeźby młodzieży z Jurkowa, gdzie wokół P. Galas działającego tu Andrzeja Gomoara, ludo- 214 K ronika

Przedsiębiorstwo Budownictwa Ogólne­ go „Podhale**, utworzone w 1961 r., reali­ zuje poważne inwestycje budowlane prze­ mysłowe, mieszkaniowe, lecznicze i wcza­ sowe. Zakład utylizacyjny nawozów sztucznych w Spytkowicach; przetwórnia irunć leśnego i osiedle mieszkaniowe (60 bloków) w Nowym Targu; nowy zakład przyrodoleczniczy, sanatorium CZSP i osiedle mieszkaniowe w Szczawnicy; dom kolonijny kopalni „Wesoła” w Zawoi; szkoły podstawowe w Kościelisku i na Harendzie — oto ważniejsze inwestycje, które PBO „Podhale” już zrealizowało, realizuje lub w najbliższej przyszłości re- alizovrać będzie. A wszystkie one świad­ czą o szybkim rozwoju Podtatrza, Podha­ la i wielu innych partii górskich ziem woj. krakowskiego. J. And.

Szczyrzyc pod Cietniem może być przy- Kładem dobrze gospodarującej wsi bes­ kidzkiej. Racjonalna gospodarka rolna, sadownicza i hodowlana cechuje tę nie­ wielką miejscowość, która jeszcze w cza­ sach młodości Orkana nie należała do „Las”, crzeźb. Grzegorz Pacuch najbogatszych w Lirnainowsziczyźnie. Obec­ nie wieś jest zelektryfikowana, posiada Fot. J. Vogel własną cegielnię; swoim wysiłkiem wznio­ sła siedzibę dla .prezydium GRN, teraz zaś buduje Ośrodek Zdrowia połączony wego twórcy, skupia się kilkunastu mło­ z .małym szpitalem, .izbą porodową i apte­ dych artystów-samouków. Próba to cie­ ką. A w planach budowa drogi Dobra— kawa i twórcza. Szczyrzyc—Dobczyce, budow.a agro.no- mówki, szkoły, remiz i boksów dla kółek x. y. ■rolniczych. J. And. Stary Sącz patrzy w przyszłość, i to patrzy z dużą nadzieją. 700 z górą lat li­ czące miasteczko uznane zostało przez Mi­ Przekaźnik telewizyjny na Wielkim nisterstwo Kultury za ośrodek zabytko­ Luboniu. Na szczycie Lubonia Wielkiego wy, co oficjalnie podniosło jego rangę. (1025 m) wzniesiono w 1961 r. iprzeKaźniik W Biegoniicach, ,po aj ugiej stronie Popra­ telewizyjny. Potężna ta budowla domi­ du, budują się duże Zakłady Elektrod nuje nad całą okolicą. Węglowych — oznacza to możliwość za­ W roku ubiegłym — ina skutek inter­ trudnienia dla wielu mieszkańców mia­ wencji .Oddziału PTTK w Rabce — przed­ steczka i wzrost ich dochodów. Zakłady siębiorstwo prowadzące ibudowę obiektu będą nadto partycypować w przyszłości uprzątnęło szopy, budy i linne budynki w .budowie urządzeń komunalnych Sta­ służące za pomieszczenia materiałów. Czas rego Sącza. Nim to nastąpi, władze woje­ zabliźnia już rany zadane grzbietowi gór­ wództwa winny pomyśleć o rozpoczęciu skiemu transportem materiałów budowla­ w mieście inwestycji podstawowych, tj. nych. Ale cicny i spokojny ongiś Luboń, budowy wodociągów i kanalizacji. Bez te­ docelowe miejsce wycieczek setek rab­ go trudno reklamować Stary Sącz za gra­ czańskich kuracjuszy w okresie świetnoś­ nicą. Chociaż — trzeba przyznać — ii bez ci Rabki, jakc trzeciego uzdrowiska okre­ reklamy ciągną tu liczne wycieczk Polo­ su międzywojennego, stracił swój pier­ nii .zagranicznej, .a nawet już od lata wotny charakter. Na zalesionym świerka­ 1963 r. mówi się o wzniesieniu w Starym mi ii bukami szczycie, zwanym przez sta­ Sączu dla niej i za jej fundusze kilku rych górali „Gar-batką”, dominuje potęż­ pensjonatów. ny 8-piętrowy nowoczesny wieżowiec z olbrzymimi czaszami, ogrodzony, .niedo­ J. And. stępny, dla ogółu turystów. Kronika 215

W warsztacie Państwowego Liceum Technik Plastycznych im. A. Kenara

Fot. J. Vogel

Z wieżowca roztacza się wspaniały pa­ go, tzw. wyrównawczego, w Sromowcach noramiczny widok na cały obszar Beski­ Wyżnych; Czechosłowacy zaś projektuj? du Wyspowego, Gorrców, Tatr i Beskidu budowę zbiornika na Popradzie. Realiza­ Wysokiego czy Średniego. Widać stąd cja tych inwestycji zmieni tzw. stosunki Kraków, Nową Hutę i wiiele innych miej­ wodne po obu stronach granicy; rw związ­ scowości. I tak 'Od niewinnego, maleńkie­ ku z tym zastanawiano się wspólnie nad go schroniska wzniesionego w 1929 r. podjęciem takich środków, które zapew­ przez rabczański oddział PTT, poprzez nią ws poroń innym inwestycjom charakter urządzenia wzniesione przez PIHM kompleksowy, a obu zainteresowanym w okresie powojennym, doczekał się bez­ stronom — maksymalne korzyści. pretensjonalny Luboń monumentu, któ­ ry — aczkolwiek pięknie wkomponowa­ ny w otoczenie — nie najlepiej harmoni­ J. And. zuje z lesistym regionem.

Czesław Trybowski Ośrodek meblarski w Kalwarii Zebrzy­ dowskiej rozwija się z roku na rok i z po­ wodzeniem rywalizuje z takimi konkuren­ cyjnymi potentatami, jak pomorskie No­ Zagospodarowanie Dunajca i Popradu we n. W., czy wielkopolski Swarządz. Na było przedmiotem narad, jakie w drugiej niecałe 4 tys. mieszkańców miasteczka — połowie m aja 1964 r. odbyła w Czecho­ ok. 1200 związanych jest ze sioiarstwem, słowacji polska delegacja pod przewod­ pracując w jednej z dwóch spółdzielni nictwem prezesa Centralnego' Urzędu Go­ względnie w jednym z 300 prywatnych spodarki Wodnej, Janusza Grochulskiego. warsztatów stolarskich. W ostatnich la­ W najbliższych latach strona polska przy­ tach stolarze kalwaryjscy dokonali du­ stępuje do budowy zbiornika wodnego na żego postępu, przestawiając się w zakresie Dunajcu w rejonie Niedzicy oraz drugie­ Iwzornictwa z ciężkich mebli tradycyjnych 216 Kronika na meble nowoczesne — lekkie, estety­ społy regionalne, które zamawiają tu czne ,i funkcjonalnie coraz bardziej do­ stroje góralskie. stosowane do wymogów obecnego budow­ J. And. nictwa mieszkaniowego. Drewno — jako surowiec — przeżywa w warsztatach k-alav aryjskich okres swego zmierzchu. Zgon najstarszej góralki. W grudniu Jego miejsce zajmują coraz częściej płyty 1963 r. zmarła, dożywszy stu lat, Anna wiórowe, laminaty i szkło. Łatwo się o tym Tylka Suleja, żona Andrzeja Tyłki Su- przekonać, odwiedzając Targi Meblowe, lei, znakomitego przewodnika tatrzań­ które każdego lata ściągają do Kalwarii skiego z ub. wieku oraz samorodnego tłumy ciekawych. W 1964 r. impreza ta poety i pisarza góralskiego. Zmarła uosa­ odbywała się już po raz dwudziesty. biała najdawniejsze czasy zakopiańskie, kiedj to jeszcze żyl: Wojtek Mateja, Sa­ bała i Gadeja, a po Zakopanem i lato ach J. And. chadzali Sienkiewicz, Żeromski, Tetmajer, Witkiewicz. Stolarczyk i inni, należący do dawno wymarłej generacji. 50-lecie stacji meteorologicznej na Hali Gąsienicowej. Tak jakoś niepostrzeżenie x. y. minęła 50 rocznica powstania Stacji Me­ teorologicznej na Hali Gąsienicowej. Je­ dynie jej kierowniczka mgr Maria Kla­ Ślady zbrodni hitlerowskiej w Zakopa­ powa zadokumentowała ten jubileusz nem. Podczas robót ziemnych prowadzo­ wyczerpującą historią placówki, opubli­ nych przy ul. Jagiellońskiej robotnicy kowaną w literaturze fachowej. natrafili na kości oraz czaszki ludzkie. Założyło ja Towarzystwo Tatrzańskie Najprawdopodobniej mamy tu do czynie­ 1 grudnia 1913 r., a pieczę nad nią speł­ nia z -mową zbrodnią hitlerowską. W przy­ niał geolog i meteorolog Borys Wigilew, ległych domach mieściła się podczas 'Oku­ Rosjanin, ówczesny kierownik stacji me­ pacji siedziba żandarm tM niemieckiej teorologicznej w Zakopanem. Stację prócz oraz mieszkali w nich gestapowcy. Wigilewa obsługiwali: Stecki, Lityński, Kosecki, Dłuska, Czahyr.a, O z ais, t, Poio- b. k. czek, Rozmiarek, Maślanka, Onecki, Mi- sior, Siadek, Klapa i Dziędzielewicz. Placówka odegrała w pracach meteo­ Zasadnicza Szkoła Zawodowa im. H. rologicznych bardzo poważną trolę, łączą Modrzejewskiej w Zakopanem obchodziła się z inią nazwiska uczonych tej miiary, w 1963 r. 80 lat swego istnienia. Rozwi­ jak: protf. E. Romer, E. Stenz, W. Milata, nęła się ona z tzw. Krajowej Szkoły Ko­ M. Klimaszewski i inni. ronkarskiej, która powstała z 'inicjatywy Obecna placówka prowadzi dla PIHM-u naszej wielkiej artystki teatralnej, przy szeroko zakrojone prace ni walne, zaś z ra­ poparciu 'grupy jej przyjaciół z drem mienia IG PAN prace koncentrują się Chałubińskirr na czele. Szkoła, skupiająca głównie wokół zagadnień geomorfologicz­ ok. 230 dziewcząt, posiada obecnie trzj nych. kioAinki: hafciarsko-koronkarski, tkacko- Czesław Trybowski -dekoraoyjny • oraz regionalno-Kraiwiecki. Równolegle działa pięcioletnie Techni­ kum Tkactwa Artystycznego, które rów­ Produkcja wyrobów regionalnych w Za­ nież wyrosło 'ze szkoły im. H. Modrzejew­ kopanem i na Podhalu przeżywa okres skiej i daje fachową wiedzę ok. 80 dziew­ prawdziwego rozkwitu. W niemałym czętom. Organizacyjnie obejmuje ono stopniu przyczyniają się do tego Zako­ Szkołę Zasadniczą dla pracujących w piańskie Zakłady Wzorcowe, które — SDÓłrtzielniajh. Do szkoły tej uczęszcza prócz stałej załogi — zatrudniają 350 cha­ ok. 150 osób, .przede wszystkim chłopców. łupników. Roczna wartość produkcji Za­ Opiekę nad Szkołą im. H. Modrzejew­ kładów sięga ok. 30 min zł, z czego blisko skiej sprawują spółdzielcze Zakopiańskie jedna trzecia przeznaczona jest ,na eks.- Warsztaty Wzorcowe, troskliwie dbające port. Zakłady wytwarzają przede wszyst­ o zapewnienie sobie kadr młodych, uta­ kim kilimy, kożuchy, galanterię skórzaną lentowanych twórców ludowych. oraz wyroby z drewna. Organizowaniem wytwórczości ludo­ J. And. wej systemem chałupniczym oraz skupy­ waniem wyrobów zajmuje się w Zakopa­ nem Regionalne Biuro Sprzedaży CPLiA. Uprawa wikliny w powiatach suskim Dostawcami Biura jest 140 utalentowa­ i myślenickim mogłaby dać zatrudnienie nych 'wytwórców z Zakopanego, Buko­ tysiącom ludzi. Na iwyroby z wikliny ist­ winy, Chochołowa i Dzianisza; odiDiiorca- nieje duża koniunktura na rymcu świa­ mi zaś zarówno osoby prywatne, jak i ze­ towym, toteż eksport wyrobów koszykar­ K ronika 217 skich przysparza rokrocznie naszej gospo­ iż Polsk a posiada możliwości produkowa­ darce narodowej .ok. 2 min dolarów. Spra­ nia w wystarczającej ilości specjalnych wą powinien zainteresować się Komitet narzędzi i maszyn rolniczych. W uzupeł­ Drobnej Wytwórczości, inicjując szeroką nieniu narady odbył się w Rabie Wyżnej kontraktację wikliny oraz postęp tech­ pokaz prototypowych .maszyn dla rolnic­ niczny w przemyśle v iklinlarskiim. twa górskiego. M. in. zademonstrowano uniwersalny wóz górski, wyciągarki bęb­ J. And. nowe trakoji linowej, ich komhinacje z pługami górskimi itd. Przyszłość pokaże, Mechanizacja rolnictwa w naszych gó­ czy i w jakim tempie potrafimy przesta­ rach jest nie tylko możliwa, lecz także wić się z ekstensywnej gospodarki bes­ konieczna. Użytki rolne zajmują obecnie kidzkiej na gospodarkę rolną intensywną w górach polskich ok. 1,8 min ha (w po­ typu alpejskiego. łudniowych województwach Polski 30 do 60% ogólnej powierzchni użytków) i cią- J. And.

Malowanie pisanek w Ch-ychoiowie

Fot J. Vogel

gną się pasem długim na 620 km, szero­ Flotylla P T T K na Jeziorze Rożnowskim kim zaś na 50—100 km. Ich właściwe za­ liczy już — dzięki hojności Wojewódzkie­ gospodarowanie jest problemem pierwszo­ go Funduszu Turystyki i Wypoczynku — rzędnej wagi, 6 żaglówek. Portem macierzystym flotylli W ldpcu 1963 t., z inicjatywy Stacji są Znamirowice. Oceny Sprzętu Rolniczego przy POM J. And. w Krynicy oraz Zjednoczenia Przedsię­ biorstw Mechanizacji Rolnictwa w Kra­ kowie, odbyła się ogólnopolska narada Technikum rolnicze w Jaworkach. naukowców-rolników i inżynierów, po­ W niedalekiej przyszłości ma powstać święcona problemom mechanizacji rolnic­ w Jaworkach placówka kształcąca specja­ twa górskiego. Na naradzie stwierdzone, listów gospodarki rolnej w warunkach 218 Kronika

górskich. Technikum ma prowadzić do­ siednich Ustrzykach Dolnych — znać gos­ świadcza1 ną gospodarkę, której zadaniem podarską rękę i troskę. Pięknym przy­ będzie badanie najbardziej opłacalnych kładem tej braski jest odrestaurowanie w tym klimacie kultur rolnych, poprawie­ bożnicy w Lesku, w której ma być -zor­ nie jakościowe i ilościowe hodowli bydła ganizowane muzeum regionalne. Dz-iś .za­ oraz wypracowanie wzorów maszyn rolni­ równo iw Lesku, j.ak w Ustrzykach Dol­ czych odpowiednich dla górskich terenów. nych i w Sanoku ,n,ie ma kłopotu z noc­ legiem. Szkoda tylko, że o punktach noc­ legowych PTTK w Ustrzykach Dolnych Co nowego w Bieszczadach. W 19-62 r. nie ma żadnej .informacji, na stacji kol. wybudowano nową drogę z Czarnej do i przyst. PKS. Wszędzie powstały stacje Polany, jako fragment drogi, która przez turystyczne i wszędzie są dobre restau­ Rajskie dociera do Wołkowyi. Nadto racje -i nieźle zaopatrzone sklepy. z Dwernika wybudowano w tym samym Czystą i -miłą stację turystyczną ma czasie przez przepiękny przełom C-aryń- także Zagórz, który .nadal jest ważnym* czyka odcinek drogi, wiodący do środka punktem dl-a -wycieczek w Bieszczady. dawnej wsi Caryńskie. Droga ta ma być Lasom* w Bieszczadach przybyła nowa przedłużona w przyszłości przeiz przełęcz zwierzyna, żubry, -dla których -utworzono Przysłup między Magurą Stuposiańską w rej.-onie Widełek i Kiczoiry i w doi. Te- a Połoniną Caryńską do Bereżek, gdzie reboiwc,a rezerwat. Żyją -one tu na sw o­ połączy się z drogą Ustrzyki Dolne — bodzie, co zmusiło PTTK -do przeniesienia Ustrzyki Górne. Również przez Średnią szlaku niebieskiego schodzącego dotąd Wieś wiedzie obecnie dobra droga do Po­ z Widełek do Bereżek. Schodzi on obecnie lańczyka. Dalsze prace drogowe są w to­ z Widełek ku p-n. do Pszczelim a s-tąc* ku. Przy okazji iprzypomnijmy, że ze wspina się na Magurę Stupoisiańską. Nie st. kol. w Nowym Łupkowie kursuje dwa jest to rozwiązanie najszczęśliwsze, gdyż razy dziennie kolejka wąskotorowa, rano .zęjście do Ps.zczelin zamiast -do Bereżek i po południu, do st. kol. w Majdanie. oddala turystę od schroniska w Ustrzy­ W składzie kolejki jest wagonik osobo­ kach Górnych, do którego zwykle wyru­ wy, a bilet za kurs na tym odcinku kosz­ szał z Halicza. Odcinek szlaku niebieskie­ tuje 8 zł. Otwarta jest również dla tu­ go z Bereżek p^zez Przysłup na Magurę rystów kolejka z Rzopędzi do Smolnika. Stuposiańską przemalowano na zielony1. Zagospodarowanie turystyczne uległo W lasach bieszczadzkich .nadal trwa poprawie przez zbudowanie obiektu eksploatacja drewna. Kolejka wąskotoro­ schroniskowego w Ustrzykach Górnych wa przedłużona z Wetliny .w głąb Puszczy na ok. 100—120 miejsc. Budowa jego cią­ Buko-wej do- Moczarn-ego wywozi drewno gnęła się bardzo długo skutkiem trudnych z tego uroczego zakątka. W innych stro­ warunków miejscowych, których nie nach, :np. na Szerokim Wierchu, wywoź’ umiała przyzwyciężyć przeprowadzająca się drzewo ciągnikami, które wyżłobiły tu prace spółdzielnią z Ustrzyk Dolnych. wiele dróg po stoku. Władze leśne powin­ WT Ustrzykach Górnych przy moście na ny -znaleźć inne, bardziej prawidłowe Wołosatce poiwyżej schroniska wzniesiono formy zwózki drewna, które nie niszczy­ nowy kiosk .i uruchomiono sklep. łyby stoków. W Cisnęj dobrze funkcjonuje stacja Budowa zapory w Solinie postępuje tur. „Na rozdrożu”, ia w Dołżycy nowo z noku na rok, z miesiąca m-a miesiąc uruchomiona stacja tur. z wyżywieniem Niedługo ta część Bieszczadów zmieni cał­ u ob. Reiffa. W samej Gisnej — dobra kowicie oblicze, a turystyce przybędzie restauracja i nowe sklepy, w budowie nowa niecodzienna atrakcja, nowe szlaki okazały budynek szkoły. Ci&na .nie przy­ i możliwości turystyczne. pomina w niczym skromnej oisady sprzed x. y. kilkunastu lat. To samo trzeba powie­ dzieć o Wetlinie i Smereku i innych osiedlach. W Dwerniku otwarto w 1963 ir. Odsłonięcie pomnika w Cisnej. 5 lipca restaurację, szkoda tylko, że stacja tur. 1964 r. .nastąpiło odsłonięcie pomnika na prawym brzegu Sanu jest -zaniedbana. ufundowanego przez mieszkańców powia­ Przy okazji mała dygresja. Część osie­ tu leskiego ku czci funkcjonariuszy MO dla, która znajduje się na prawym brzegu i żołnierzy KBW poległych w czasie walk Sanu to dawny Dwermiczek, tymczasem tą z UPA. Pomnik wzniesiono ma miejscu ostatnią nazwą -określa się dziś osiedle wzniesione przy drodze na wschód przed i) W styczniu 1965 r. dowiedzieliśmy się, że połączeniem się drogi z Zatwarnicy z szo­ Okręg PTTK w Rzeszowie — wbrew zobowią­ są koło Smolnika. zaniom — prac tych nie wykonał. KTG Zarząd Nie można poznać także Leska, które­ Gł. dołoży starań, by w maju br. przez włas­ mu przybyło wiele .nowych budynków; nych znakarzy zaniedbanie naprawić i uzgod­ jest czystym, ciekawym .miastem powiato­ nić szlaki z opisem przewodnika po Bieszcza­ wym, w którym — podobnie jak w są­ dach oraz nowj’m wydaniem mapy. Kronika 219

Dolne Jeziorko Duszatyńskie Fot. J. Wilczyński dawnego posterunku MO, wysadzonego ufundowana przez funkcjonariuszy MO, w powietrze 24 lipca 1945 r. wyposażona w pracownie, gabinety nau­ Prócz pomnika, pięknym akcentem kowe oraz połączona 'z internatem. uczczenia pamięci poległych będzie budu­ jąca się 8 -klasowa szkoła tysiąclecia, x. y.

TURYSTYKA — TATERNI CTWO — RATOWNICTWO

Odznaczenia działaczy turystycznych. jącej możliwości rozwoju w ówczesnych Z okazji 20-lecia PRL wielu działaczy zaborach Austr.L ii Prus m ówią daty: PTTK otrzymało .wysokie odznaczenia. 1903 r. — powstaje Polskie Towarzystwo Wśród .turystów górskich i narciarskich Turystyczne „Beskid” w Cieszynie, tytuł Zasłużonego Działacza Turystyki z udziałem działaczy opawskich i kato­ otrzymali m. in.: Jerzy Bukowski, Zdzi­ wickich; 1921 r. — włączenie się do Pol­ sław Jaworski, dr Jerzy Kruczała, Jan skiego Towarzystwa Tatrzańskiego; 1922 Pluciński, Zbigniew Płonka, mgr An­ (30. 4) — zebranie organizacyjne Polskiego drzej Rozmarynowicz, mgr Wiesław Sa- Towarzystwa Tałrzańskiego w Katowi­ necki, mgr Jerzy Ustupski, Zofia Węg­ cach i pierwszy zarząd; 1924 — połączenie rzyn. z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim x. y. jako autonomiczny Oddział Górnośląski w Katowicach. 40-Iecie Oddziału PTTK w Katowicach. Teren działalności Oddziału Górnoślą­ Turystykę i krajoznawstwo uprawiano na skiego objął grupę Baraniej Góry w sze­ Górnym Śląsku łącznie z Księstwem Cie­ rokim zasięgu. Członkowie rekrutowali szyńskim i Opawskim od dawna. O zorga­ się zasadniczo z byłego .zaboru pruskiego nizowanej działalności zbiorowej nie ma­ i Zagłębia Dąbrowskiego. Ich ilość rosła 220 K ronika

Przed wejściem w ścianę F o t. H. S ch ille r Kronika 2?1 z każdym rokiem. Upartym staraniom 43 kursy narciarskie i 97 innych (1530 Oddziału należy zawdzięczać utworzenie i ponad 3000 uczestników), 4 wypożyczal­ rezerwatu Baraniej Góry, uruchomienie nie sprzętu, 3 ośrodki turystyczne, 17 po­ schroniska pod Baranią, na Równicy i na radni turystycznych, 8 komisji specjalis­ Skrzycznem i licznych stacji turystycz­ tycznych. nych. Za osiągnięte wyniki należy się dużo Jak wykazują sprawozdania, pierwsze uznania katowickim działa "-om. Oby koła PTT powstają w Chorzowie, Miko­ .mnożyli nada] dorobek swej pracy spo­ łowie, Mysłowicach, Rudzie Śląskiej, Ryb­ łecznej ku dobru turystyki w Polsce niku, Pszczynie, Chorzowie-Batorym, Tar­ Ludowej. nowskich Górach i Dąbrowie Górniczej, pierwsze Koła Młodzieżowe (J. Grzybow­ E. Sukiennik ski), koła przy urzędach i przedsiębior­ stwach, liczne Kluby: Śląski Klub Nar­ ciarski, Harcerski Klub Narciarski i in. Dzicoięciolncie Oddziału PTTK-H CP. Jeśli się doda do tego dobrze organizo­ Założony w 1954 .r Oddział PTTK w tyirn wane wycieczki, odczyty, artykuły w pra­ wielkim i prężnym zakładzie pracy ob­ sie, własne przewodniki, mapy — otrzy­ chodził w bieżącym roku swe dziesięcio­ mamy obraz konsekwentnej i skutecznej, lecie. Wydaje się to niedługim okresem, systematycznie wygrywanej walki z nie­ lecz waga osiągnięć tego ośrodka jest mieckimi wpływami w góracn. szczególna, nie tylko dlatego, że skupia Wojna niszczy dorobek, mocno prze­ on zainteresowania turystyczne i krajo­ rzedza szeregi aktywu, ale po jej zakoń­ znawcze tak dużego zakładu produkcyj­ czeniu pozostali działacze rozpoczynają nego, lecz z tego powodu, że może być odbudowę z nowym zapałem, pociągając wzorowym przykładem, oo w krótkim swym przykładem innych. Prawie spo­ czasie może stworzyć entuzjazm i silne łecznym kosztem i czynem odradzają się wola działaczy. Może też być przykładem schroniska na Baraniej i Równicy, na harmonijnego współdziałania zakładu Skrzycznym powstaje nowe. Jadą znów pracy, który znakomicie rozumie, czym w góry masowe wycieczki z kopalń i hut, dla człowieka pracującego i wyników jego powstają koła zakładowe, kluby, sekcje. pracy jest czynny odporzyrek w turystyce. A potem: 1950 — 11. 11. 1951 agendy Miło nam stwierdzić, że turystyka Oddziału prowadzi Zarząd Okręgu już górska w tym ośrodku cieszy się dużym PTTK; 11. 11. 1951 — Pierwszy Zjazd powodzeniem i że jest bo turystyka na Oddziału i jego Zarząd (prezes T. Kasz- wysokim poziomie. per, z grupą dawnych działaczy: wice­ Wydawanemu przez HCP-PTTK „Ko­ prezesem E. Sukiennikiem, J. Biernackim, ciołkowi”, jak i całemu zespołowi dzia­ R. Małyszem, I. Wachowiakiem, T. Mich­ łaczy turystycznych serdecznie gratulu­ nikiem, D. Łukaszczykówną i in '. jemy. I Zjazd PTTK rejestruje w Górno­ śląskim Oddziale PTT 14 kół zakładowych, w . k. w Oddziale PTK — 7 kół, łącznic 21 kół oraz 10 nowych. Dziś, po odłączeniu się z Górnośląskiego Oddziału autonomie z ■ Jubileusz schronisk. Przeszło pół wie­ nych oddziałów, jak: tarnogórski, gliwicki, ku (istnieje już dzisiejszy budynek schro­ bytomski, chorzowski, mikołoiwski, dzia­ niska w Roztoce, zbudowany w 1913 r., łają 254 koła zakładowe, zrzeszające prze­ chociaż przypomnieć trzeba, że pierwszy szło 6000 członków, ,nde licząc klubów, wzniosło To w. Tatrzańskie już iw 1876 r. sekcji itp. Jedno z kół urosło do rozmia­ WTarto by pomyśleć o napisaniu dziejów rów Oddziału (kop. „Wujek”) i stało się tego schroniska, które pamięta rozległy samodzielnym Oddziałem. okres historii polskiego taternictwa. A oto kilka danych: 995 czynnych, Również irne schronisko obchodziło pełnokwaliiikowanych działaczy turys­ jubileusz 30-lecia służby dla turystyki, tycznych, z tego 178 przewodników turys­ a mianowicie pod Wagą, uruchomione tycznych, 253 organizatorów wycieczek w 1932 r., i otwarte 16 lipca 1933 r. zakładowych, 251 przodowników odznak turystycznych, 333 instruktorów, sędziów, x. y. kapitanów, sterników, ratowników, 70 przewodników beskidzkich, 14 tatrzań­ skich, 78 po Zagłębiu Węglowj-rn 16 za­ Schronisko Śląskie w Sromowcach kładowych, 6 stacji turystycznych z 146 Niżnych znowu służy turystyce. Po długim miejscami noclegowymi, 1 stanica i 5 wyłączeniu tego obiektu z użytku turys­ ośrodków wodnych, 3219 wycieczek ORT-u tów znalazło się ono w gospodarce Od­ z 20 008 uczestnikami, wzrost turystyki działu PTTK Huty im. Lenina, który ko­ indywidualnej do ponad 40 000 rocznie sztem ponad 1 .miliona odremontował je i wysoki poziom odznak turystycznych; i .zaadaptował do nowegc przeznaczenia. Kronika 222

Trzeba przy tej sposobności wyraźnie nie spadają, tymczasem w czasie zimo­ podkreślić, że odzyskany dla turystycz­ wego rajdu bieszczadzkiego w lutym nych celów budynek nie powinien zamie­ 1964 r. z Szerokiego Wierchu zesunęła się nić się na dom wczasowy, lecz służyć dość szeroka deska śnieżna, która por­ wszystkim turystom jó.ko schronisko. wała podchodzących. Na szczęście turyści x. y. dali sobie sami radę i wygrzebali się spod śniegu. Wypadek ten, spowodowany zapewne podcięciem .nawisu i niezbyt szczęśliwym wyborem we mgle właści­ Sir John Hunt w Polsce. W czerwcu wego miejsca do podejścia, powinien być 1964 r. alpiniści polscy gościli kierownika przestrogą, że i Bieszczady są górami, zwycięskiej wyprawy na Mount Everest — w których mogą schodzić lawiny. sir Johna Hun ta. Zwiedził on Warszawę i Kraków i przebywał krótko w Tatrach x. y.

Schronisko w Sromowcach Niżnych na tle Trzech Koron

F o t . E. M oskala gdzie wraz z żoną wszedł pn. ścianą na Na nartach wśród seraków Giganta. Mnicha. Gdy zjeżdżamy po wspaniałych alpejskich Skromny, ujmujący bezpośredniością, trasach, mimo iwoli porównujemy każdy jest w rzeczywistości takim, jakiego zna­ zjazd, trawers ozy muldę dc doskonale my z opisów wspaniałej wyprawy hima­ nam znanych podobnych formacji na sto­ lajskiej, którą wiódł na najwyższy szczyt kach Kasprowego Wierchu czy Skrzycz- świata z żelazną konsekwencją i wolą, nego. jest takim jakiego znamy jako autora Trasy ze schroniska Torino przez lo­ książki The Ascent of Everest — czło­ dowiec Giganta i Mer de Glace do Cha- wiekiem gór w wielkim stylu. moniix nie można porównać z żadnym x. y. znanym mi zjazdem, można jedynie scha­ rakteryzować ją dwoma liczbami — długa na ok. 15 km, przy różnicy poziomów Lawiny w Bieszczadach? Zdawałoby 2500 m. Tutejszy przewodnik określił tę się, że w tej części naszych gór lawiny trasę jako nietrudną technicznie, ale nie- Kronika 223 bezpieczną, dostępną tylko po znacznym opadzie śniegu, kiedy nad szczelinami tworzą się mosty śnieżne, umożliwiające swobodny zjazd. Wśród szczelin Giganta, zwłaszcza na początku zimy, gdy warstwa śniegu nie jest wystarczająco gruba, zgi­ nęło wielu doskonałych narciarzy. Pod­ czas tego zjazdu znalazł śmierć w szcze­ linie Louis Lachę,nal, doskonały .alpinista, zdobywca Annapurny, piierwiszego ośmio- tysięcznika zdobytego przez człowieka. Szczeliny lodowca niedostatecznie za­ sypane śniegiem były największym pro­ blemem tego .zjazdu. Za poradą „patrona” schroniska Torino postanowiliśmy zwią­ zać się liną podczas zjazdu; była to jego jedyna rada, poza tym nie potrafił nam nic powiedzieć i przypuszczam, że nigdy nlie .zjeżdżał lodowcem, mając do dyspo­ zycji kolejkę linową. Uzgodniliśmy między sobą, że Staszek Biel wraz z Jurkiem Potockim i większą częścią bagażu „poszybują” czteroosobo­ wymi telekabinamii do Chamonix. Z Luc­ kiem mieliśmy też pełne wory, ale puchu i lżejszego sprzętu.

Seraki Giganta po opadzie śniegu

F o t . R Z a w a d z k i

Dlaczego zdecydowaliśmy się z Luc­ kiem na zjazd lodowcem tak mocno spę­ kanym? Dalecy byliśmy od przysłowio­ wej przygody z serakiem i dziewczyną. Przygodę rezerwowaliśmy na 'wspinaczkę, .a narty traktowaliśmy komunikacyjnie i wstyd się przyznać, że głównym moto­ rem zjazdu była niezwykle wygórowana cena kolejek — 5 dolarów od osoby — oraz wyjątkowa szansa zrobienia dobrych zdjęć wśród seraków zaraz po opadzie śniegu. W jasnych kaskach, które chroniły ra­ czej przed słońcem niż przed kamieniami i lodem, związani 40-metrową liną, prze­ jechaliśmy z Col du Geant poziomą część lodowca tak rozległego, że mógłby służyć za lotnisko dla odrzutowców ina pi ozach i powoli wchłaniał nas niebiesko-biały świat lodowy. Tworzy go gmatwanina se­ raków o fantastycznych formach, ulice, uliczki, kanały, mosty i pomosty — We­ necja w lodzie. Wspaniała kraina czystej Początek zjazdu, na drugim planie Dru abstrakcji, nad którą się piętrzą wysokie oraz Aiguille Verte na kilka pięter zerwy niebieskiego lodu. N.agle huk. Kilkutonowy monolit F o t. R. Zawadzki w kształcie sześcianu Wolno nabiera pędu 224 K ronika i z dudnieniem, rozbijając się na coraz mniejsze, leci w dół. Kolejny zjazd, kolejne przekroczenie utajonych za cienką warstwą śniegu szczelin, zjeżdZarr .wolno na długość liny zakładam stanowisko, wołam partnera. Pierwszy pas seraków za nami — najbar­ dziej spękany; Dyłiśmy na wysokości schroniska Reąuina, które — podobnie jak inne schroniska alpejskie — o tej porze roku jest nieczynne. Lodowiec Giganta powali traci ostrość formy, swoją zadzier- żystość, powoli się wyrównuje. Cienie seraków robią się coraz dłuż­ sze, bardziej fotogeniczne. Odczuwam lek­ ki przesyt tego zjazdu wśród niekończą­ cego się labiryntu lodowego. Popatrzyłem na Lucjana — miał też dosyć tego nar­ ciarstwa.

Lodowiec Giganta, w głębi M. Blanc i M. Blanc du Tacul

Fot. R. Zawadzki

Było już późne południe, nareszcie Mer de Glace — -jeden .z największych i naj­ bardziej nudnych lodowców alpejskich. Lina do tej pory służyła nam do ase­ kuracji, obecnie jednak zamieniliśmy ją na „kotwicę” — po prostu odważnie szu­ sowaliśmy stromymi polami wlokąc za so­ bą dług* ogon liny. O zmierzchu, po przeszło sześciogodzin- nym zjeździć, weszliśmy na strome skały w pobliżu Monte,nvers. Montenvers w lecie kusi liczne rzesze turystów wspaniałym widokiem ,na pół­ nocne ściany Grand-es Jior.asses oraz na ■zachodnią ścianę Dru; obecnie okiennice licznych hoteli były szczelnie pozabijane deckami. Dziwne Wyglądały tablice re­ klam, barwne napisy, których nikt nie „...lodowiec Giganta powoli traci ostrość czyta, pusty peron kolejki, na którym nikt nie czeka. W lecie kursuje do Mointenvers formy, swoją zadzierżystość, powoli się z Chamonix kolejka zębata, teraz darem­ wyrównuje...” nie foy szukać kogoś, wołać za kimś „tu­ ryści” są zbyt wygodni, by podejść 1000 metrów z Chamonix, gdy nie kursuje ko­ F o t, R. Z a w a d zki lejka- Kronika 225

Mały lodowiec d’Envers du Plan, w głębi Aiguille du Plan

Fot. R. Zawadzki

15 W ierchy t. XXXIII 226 K ronika

Przed nami następne godziny zejścia, Nieliczni, którzy wybrali się w Tatry a światło daleko, daleko w dole takie ko­ na przełomie lutego i marca, trafili jesz­ lorowe. cze nie najgorzej i uzyskali kilka warto­ Oafe National — stały punkt naszych ściowych, choć nie przebojowych, przejść. spotkań w Chamonix; Jurek i Staszek W. Biederman i K. Głazek pierwsi zimą oczekując nas od kilku godzin, byli mocno przeszli lewą część wsch ściany Mnicha zaniepokojeni. Trzecim czekającym na nas (24.—25. 2); T. Puchaczewska, P. Misiu- był Marek Tarnowski, instruktor narciar ■ rewiicz, K. Tomaszewski, A. Zawada doko­ skj z Krakowa, odbywający obecnie nali pierwszego zimowego przejścia w Chamonix staż w L’£aole Nationale Ski prawego filaru Rumanowego Szczytu et d’Alpinisme. (11.— 12. 3); A. Mróz z S. Kulińskim — Od Marka dowiedzieliśmy się, że nasz II zimowego przejścia pn. ściany Woło­ zjazd przez Giganta był zaskoczeniem dla wej Turni drogą Korosadowicza, a z W. jego kolegów stażystów, a także dla pro Popławskim — Żabiej Turni Mięguszo­ fesorów. Nam pozostały trzy kasety na­ wieckiej filarem Grońskiego i niżne Rysy świetlonych filmów oraz tytuł pierwszych, przez Tomkowe Igły. Odnotować jeszcze którzy w tym sezonie pokusili się o zjazd warto kilka przejść pn.-zach. sciary Niż­ na nartach przez ogromny 1odowiec. nych Rysów. Drugi okres „szczytu" przypada na oba R. Zawadzki tygodnie sąsiadujące z Wielkanocą schro­ nisko przy Morskim Oku trzeszczy w szwach. Na Wielkanoc 1964 r było ina­ czej. Duże opady śniegu i wysoka tem­ Zimowy sezon tatrzański 1963/1964. Zi­ peratura stworzyły groźne, lawiniaste wa­ mowe taternictwo to loteryjka z udziałem runki. Obserwatorzy Klubu Wysokogór­ setki zaopatrzonych po zęby i gotowych skiego ogłosili zakaz przejść wspinaczko­ na wszystko wspinaczy oraz Pani Pogody. wych w rejonie całych Tak. Tragiczne Tę, znaną już od dziesiątków lat tprawdę, wiadomości odebrały najbardziej zapalo­ potwierdził raz jeszcze ubiegły sezon. In­ nym ochotę do wypraw — pc wypadku formacje napływające z Tatr w pierwszej na Dent d’Herens zmarł Krzysztof Ber­ połowie grudnia przyspieszyły bicie serc beka, a w niedalekiej Dolinie Kieżmarskiej tych wszystkich, którzy powzięli „wysoko- zginął w lawinie Jacek Woszczerowicz. wyczynowe" plany na najbliższe pół roku. W ostatniej dekadzie kwietnia Pani Pierwsi odważni weszli w śaianę i wrócili Pogoda wycofała się z gry. Urlopy były dopiero ze szczytu: Krystyna Lipczyńska już jednak zaplanowane i wykorzystane, i Eugeniusz Chrobak pokonali po raz a ćwiczeń w jednym semesti zt też nie za pierwszy w zimie środkową część pn. ścia­ wiele można opuścić. Toteż mało osób ny Małego Młynarza, w odstępie kilku go­ działało w piękną wiosenną pogodę. Ich dzin sukces ich powtórzyli R. Berbeka udziałem stały się dwa wybitne sukcesy: i A. Nowacki (3. 12). Dziesięć dni później K. Lipczyńska, H. Furmanifr i A. Zyzał Berbeka i Nowacki przeszli pr ,-wsch. filar w dniach 21.—22. 4. pokonał5 jako pierwsi Mięguszowieckiego Szczytu (13.—14. 12). w zimie pn. ścianę Wielkiej Jaworowej W okresie świątecznym dalsze piękne wy­ Turni, a E. Chrobak i A. Mróz zdobyli —• niki: pierwsze zimowe przejście pn.-wsch. po wielu polskich atakach z lat poprzed­ filaru Wielkiej Teriańsikiiej Turni, doko­ nich, robiony już przeć Słowaków — śro­ nane przez zespół K. Cielecki, J. Krajski, dek wsch. ściany Rumanowego Szczytu J. Kurczab, J. Woszczerowioz (28.—29. 12); (1'9.—20. 4). Przebyto w tym okresie także pierwsze polskie zimowe przejście pn.- Przełęcz Rozdzielę od północy, grzędę Ma­ -zach. ściany Krywania — G. Małaczyń- łego KieżmarSkiegc Szczytu. ski, A. Mróz (29. 12); pierwsze zimowe W sumie dokonano kilku efektownych przejście środka pn.-:zach. ściany Cubryny i pięknych stylowo pierwtzych przejść. (z Zadniej Galerii Cubryńskiej) —• M. So­ Z powtórzeniami było natomiast znacznie kołowski, K. Zdzitowienki (218. 12); pierw­ gorzej niż w ostatnich sezonach. Nie do­ sze zimowe przejście środka wsch. ściany czekała się na amatorów ani jedna droga Mniszka — J. Kurczab, J. Woszczerowicz na pn. ścianie Mięguszowieckiego Szczytu, (4.—5. 1). Obok tego kilka innych, łatwiej­ niewielu było chętnych na pu.-zach. ścia­ szych dróg, jak np. pn.-wsch. filar Woło­ nę Niżnych Rysów, że wymienię 'tylko te wego Grzbietu, lewa część pn.-zach. ścia­ dość popularne, a piękne i niema) alpej­ ny Cubryny, Koprowy Wlierch od północy. skie śnieżne ściany. Nie wydaje mi się, Niezłe warunki śniegowe na ścianach (nie­ aby był to symptom jakiegoś załamania wielkie ośnieżenie przed 30. 12) sprzyjały czy .obniżenia lotów" naszego taternic­ taternikom. Że potrafili je wyzyskać nie twa. Pani Pogoda okazała się prawdziwą bojąc się długich i zimnych biwaków, za­ triumfatorką sezonu 1963/1964. piszmy na ich dodatnie konto. Okres pierwszego „szczytu1 w Morskim Oku był w pełni udany. Andrzej Paczkowski Kronika 227

Letni sezon tatrzański 1964. Tatry peł­ lazła zastosowanie technika sztucznych ne są jeszcze problemów wspinaczkowych. ułatwień. Poza tym przebyto po raz Tyle, że zmieniło się nieco samo pojęcie pierwszy m. in. prawą część pn. ściany „problemu". Stałe podnoszenie poziomu Żabiej Turni Mięguszowieckiej (A. Hein­ technicznego, wciąż doskonalsze wyposa­ rich i A. Mróz),, Cubrynę prawą częścią żenie, przykłady idące z gór, w których ściany z Małej Galerii Cubryńskiej (G. alpinizm akrobatyczny uprawia się już od jaworska, A. Sktodo\ ski), lewą część lat, wreszcie ambicja i rywalizacja są tzw. Wielickiej Ściany (M. i T. Rewajo­ głównymi czynnikami tych zmian. Kiedyś wie), środek pn. ściany Wielkiej Kapał- szukano szczytów, na których nikt nie był, kowej Turni (B. Jankowski, A. Sidoro­ przebywano po raz pierwszy ściany, po­ w i cz). tem walczono o drogi „najbliższe środka”, Z powtórzeń dróg już przebytych na Wszystkie te zasady są i do dziś respek­ czoło wysuwają się pierwsze polskie przej­ towane w takiej właśnie kolejności, w Ja­ ście środka zach. ściany Małej Śnieżnej kiej następowały po sobie w historii. Turni, dokonane w czerwcu przez A. Mro­ Doszła jednak do nich następna: iść tam żą i W. Włodka, pierwsze przejście Sank­ gdzie najtrudniej. Każdy sezon stoi więc tuarium Kazalnicy drogą Gryczyńskiego pod znakiem nowych dróg, one wyzna­ (J. Kurczab, A. Skłodowski), Filar Kazal­ czają największe sukcesy, są przedmio­ nicy z wariantem prostującym drogę tem najzaciętszej rywalizacji, umieszcza­ (Skwir ozyński, Stolarski, Trzaska), przej­ ją na szczytach drabiny .prestiżu środo­ ście drogi Momatiuka na Kazalnicy (M. wiskowego. Dato 1964 należało pod tym Pogorzelski, M. Popko). Zrobiono też sze­ względem do najbardziej udanych. reg powtórzeń środka wsch. ściany Mnisz­ Drugie zjawisko — również od szeregu ka, wariantu R na Mnichu, powtórzono lat powtarzające się — to opustoszenie di ogi Gryczyńskiego i Wachowicza na Hali Gąsienicowej. Niewysokie ściany jej tejże ścianie, drogi Paszuchy i Orłow­ otoczenia mają w tej chwili charakter skiego na Galerii Gankowej, Filar Gan­ niemal wyłącznie szkoleniowy. ku, środek pn.-zach. ściany Koprowego Tyle impresji ogólnych. Z konkretów (II prz.) prawą część pn. ściany Wyso­ zanotujmy na początek kilka najwarto­ kiej, drogę Długosza na Kazalnicy, środek ściowszych pieiwszych przejść. „Direttissi- Orlej Ściank" (II prz.), pd. ścianę Baty­ ma“ wsch. ściany Młynarczyka została po­ żowieckiego Szczytu (II prz. niedawno konana (po uprzednim zaporęczowaniu zrobionej drogi). Osoono wymienić należy dolnej części) przez zespół W. Biederman, przejścia grani głównej Tatr (od Przełę­ J. Kurozab, M. Pogorzelski w dniach czy Zdziarskiej do Huciańskiej), dokona­ 30.8.—1.9. Po szeregu ataków (w 1963 ne przez M. Bądzyńskiego i R. Sko­ i 1964 roku) E. Chrobak, A. Heinrich, wrońskiego (6.—'20. 8., przy czym Sko­ A. Mróz i D. Saduś przeszli 3.—5. 8. „di- wroński doszedł tylko do Wysokiej, dalej rettissimę" pn.-wsch. śoiany głównego Bądzyński s.aim kontynuował wspinaczkę) wierzchołka Małego Młynarza. Prawy fi­ oraz R. Kozioła, J. Oprzędkiewicza i E. Ra- lar pd.-zach. ściany Czeskiej Turni prze­ chwała (w drugiej połowie sierpnia); nad­ byli w dniu 7. 8 K. Lipczyńska, H. Ho- to rekordowe, sześoiudimowe przejście rak i J. Junger. J. Kurczab, S. Skierski R. Szafirskiego i A. Zyzaka (28.8 — 2.9). i A. SKłoduwSki (także po założeniu po­ Sezon był obfity w piękne przejścia, ręczówek dole ścianyj, przeszli w dniach a młoda czołówka polskiego taternictwa 27.—29. 7. prawą część urwiska Sanktua­ pokazała, że w pełni już 'opanowała wspi­ rium Kazalnicy. Na ścianie Kazalnicy zro­ naczki w każdym terenie tatrzańskim. biono dwie nowe drogi — E. Chrobak Kiedyż wszyscy cmii będą mogli zmierzyć i A. Heim ich przeszli środek pn.-wsch. się ze ścianami Alp, Kaukazu i Dolomi­ części ściany (12.—14. 7) oraz A. Heinrich tów? z M. Pogorzelskim „diirettdissimę" pn. ścia­ Andrzej Paczkowski ny (7.—8. 8). Przebyto także dwie nowe drogi na wsch, ścianie Mnioha — w lewej części A. Heim ich, A. Mróz i D. Saduś Kronika ratownicza GOPR 1963— 1964. (w sierpniu) i w prawej Fereński i B. Uch- Dnia 29 października 1964 r. minęło 55 lat mański (29. 8). Na ścianie czołowej pn.- istnienia ratownictwa górskiego w Polsce. -wsch. filaru Mięguszowieckiego Szczytu Z okazji tego jubileuszu zamieścimy w na­ A. Starek i B. Uchmański poprowadzili stępnym roczniku „Wierchów" artykuł drogę środkiem urwiska (25.—27. 8). Śro­ omawiający działalność GOPR i jego roz­ dek pn. ściany Mnicha Małołąokiego prze­ wój w XX-leciu Polski Dudowej. Obecnie byli w czerwcu A. Mróz, J. Potocki podajemy tylko zwięzłe dane dotyczące i M. Włodek. 1. i 2. 10. E. Chrobak i A. spraw organizacyjnych i działalność ra­ Mróz przeszli środek pd. ścianj Skraj­ towniczej z? lata 1963—1964. nego Kopiniaka. Wszystkie te przejścia W 1963 r. zmieniony został system pra­ nastręczały problemy techniczne najwyż­ cy naszej służby górskiej. Wprowadzone szej skali i na każdej z nowych dróg zna- zostały mianowicie stałe letnie dyżury na

15* 228 Kronika

terenie Beskidów i Bieszczadów, gdzie ma­ w lesie. Akcja trwała kilka godzin i re­ sowy letni ruch turystyczny dal ratowni­ zultatem poszukiwań było ■odnalezienie kom wiele sposobności do interwencji. Po­ wyczerpanycł i zmarzniętych dzieci. Na­ nieważ eksperyment okazał się celowy leży napiętnować tych, “którzy beztrosko i pożyteczny, akcję tę kontynuowano w ■pozostawili m ałe dzieci bez opieki. 1964 r. W 1963 r. zanotowaliśmy 3945 in­ 30. 3. 63. Ratownicy udzielili pomocy terwencji, rok 1964 przyniósł — mimo pro­ o godz. 2400 zawodnikowi, który doznał wadzenia akcji profilaktycznej — dalszy mania nugi w czasie treningu na skoczni wzrost wypadkowości. Z uwagi na szczu­ złamania nogi W czasie treningu na płość miejsca podajemy tylko kilka naj­ skoczni igielitowej. Oświetlenie skoczni bardziej charakterystycznych wypadków. umożliwiło nocne treningi, co z kolei Tatry zmusza ratowników do pełnienia dyżurów 4. 7. 63. Antoni Waehutka z Opola, latrównież w nocy 57, w czasie schodzenia JNowym Zawratem Bieszczady odpadł od ostatniej “klamry na skutek 5. 8. 63. Podczas centralnego zlotu tu­ utraty przytomności i poniósł śmierć na rystycznego zdarzjł się na Szerokim Wier­ miejscu. chu wypadek porażenia piorunem 14 osób. 25. 7. 63. W czasie samotnego przecho-| Porażonym udzielono pomocy. dzenia progów w górnym rejonie wąwo­ 3. 9. 63. W czasie Rajdu Przyjaźni, na Po­ zu Kraków uległa ogólnym potłuczeniom łoninie Caryńskiej miał miejsce wypadek i złamaniu nogi Helena Glazór, lat 49, złamania nogi przez uczestnika rajdu. Po z Gliwic. Turystkę — zmarłą na skutek zniesieniu go do Berehów Górnych, został doznanych obrażeń — znaleziono przypad­ ■on stamtąd przewieziony helikopterem do kiem dopiero po trzech dniach w czasie szpitala. Dyżurni ratownicy Grupy Bie­ jednej z wyipraw poszukiwawczych. szczadzkiej zwracaj a uwagę na nagminne 27. 7. 63. Jan Rożek z Zabrza, wspina­ wypadki poważnych odparzeń nóg. Jest to jąc się samotnie południową ścianą Po­ wynikiem używania nieodpowiedniego do średniego Mięguszowieckiego Szczytu, za­ turystyki górskiej obuwia. Organizatorzy bił się na miejscu, spadłszy ok. 120 m. — masowych wycieczek w Bieszczady winni Powyższe dwa wypadki świadczą, jak nie­ pamiętać i o tej na pozór drobnej, a przy­ bezpieczne jest samotne chodzenie w Ta­ krej w skutkach sprawie. trach. Tatry 29. 7. 63. Również na Pośrednim Mię­ 6. 4. 64. W dniu tym odbyła się pierw­ guszowieckim Szczycie w tragicznych oko­ sza zimowa wyprawa ratunkowa na wa­ licznościach zginął młody taternik z Kra­ riant „R“ na Mnichu. Po 12-godzinej akcji kowa, Wojciech Hyła. Podczas wspinaczki uratowano dwóch taterników z Wrocławia. północną ścianą spadające bluki skalne Byli to N. Głazek i J. Fereński. Wypadek przecięły ubezpieczającą taternika linę, spowodowany był odpadnięciem pierwsze­ powodując jego upadek i śmierć. go z wymienionych taterników, któremu Sudety na przewieszonej ścianie towarzysz nie 10 i 11. 1. 63. Ratownicy Grupy Su­ mógł udzielić pomocy. deckiej i Horskiej Służby przeprowadzili 17. 4. 64. Nieszczęśliwie zakończyła się akcję poszukiwawczą za zaginionym tury­ wspinaczka na Cubrynę dla Janusza Ol­ stą czeskim. Poszukiwania w ciężkich wa­ szewskiego i N. Misiurewicza. Podczas runkach atmosferycznych trwały kilka­ schodzenia zachodem Abgarowicza — na dziesiąt godzin, gdy tymczasem turysta, skutek odpadnięcia jednego z mich — spa­ nie zawiadomiwszy nikogo w schronisku, dli oni z wysokości o“k. 60 m. Ratownicy, przebywał w Jeleniej Górze. Był to ty­ po przybyciu na miejsce, stwierdzili śmierć powy przykład lekkomyślności i bagate­ Olszewskiego, a rannego Mlisiurewicza lizowania zasad obowiązujących w tury­ przetransportowano do szpitala. styce. 7. 8. 64. Drugą w tym maku wyprawę 3. 8. 63. Przewodnik czeski Karl Hans,ratunkową na wariant „R“ na Mnichu prowadzący grupę turystów, podczas ro­ przeprowadzono po dwóch alpinistów wę­ bienia zdjęć spadł do Dużego Śnieżnego gierskich. Dwójka ta, nie mogąc pokonać Kotła z wysokości ok. 150 m i poniósł dużych trudności, utknęła w ścianie i za­ śmierć na miejiscu. Zwłoki zostały prze­ wezwała pomocy. Mimo noonej pory, wy­ kazane władzom czeskim. Nie jest to prawę zakończono w rekordowym czasie pierwszy wypadek śmiertelny w tym re­ 9 godzin od chwili alarmu. Alpiniści wy­ jonie, dlatego też zwracamy uwagę tury­ szli z wypadku bez .szwanku stów, że teren Sudetów nie jest całkowi­ 22. i 23. 8. 64. Jedną z najeięższycn ak­ cie bezpieczny. cji (ratunkowych była wyprawa na Kazal­ Beskidy nicę. Wypadkowi ulegli dwaj taternicy 9. 3. 63. W rejonie Skrzycznego poszu­ słowaccy: Milan Hasała i Jan Fabik z Bra­ kiwano trojga dzieci w wieku 7 do 9 lat, tysławy. W drugim dniu wspinaczki po które jeżdżąc same na nartach zabłądziły południu, Milan Hasała odpadł od ściany, Kronika 229

■doznając złamania nogi i ogólnych potłu­ utrudniały ogromnie akcję. Okoliczności czeń. Towarzysz ubezpieczywszy się na powyższe uniemożliwiły jakąkolwiek łącz­ półce skalnej, wezwał pomocy. Ekipa ra­ ność głosową i wzrokową. Jedynie dzięki tunkowa dotarła na Kazalnicę w godzi­ doskonałej znajomości terenu i wyszko­ nach wieczornycn. W czasie ulewnego leniu ratowników, .akcja zakończyła się deszczu i zupełnej ciemności założono sta­ szczęśliwie. W czasie tej wyprawy dał się nowisko zjazdowe. O świcie ratownik Jó­ odczuć brak nowoczesnych wind do al­ zef Uznański zjechał ok. 200 m i stw ier­ pejskiego sprzętu ratowniczego i radiote­ dziwszy śmierć Hasali, zdją. ze ściany lefonów krótkiego zasięgu. Jana F.abika, którego następnie-zwiózł na Lato 1964 zakończyło się kilkoma wy­ dół. O godzinie 10 ratownik Stanisław padkami, w tym jednym śmiertelnym. Janik dotarł, do zmarłego i zniósł go na Oto 6.10. E. Wójcik schodząc z Krzyżnego piargi. Oba zjazdy wynosiły po ok. 500 m. pośliznął się i spadł 150 m, ponosząc Zupełny brak widoczności, padający bez śmierć. przerwy deszcz ze śniegiem i zimny wiatr Gopr.

TURYSTYKA W FAKS WACH SŁOWIAŃSKICH

Górskie polonica w Jugosławii. Mało polskich turystów wie, że w kwietniu 1961 r. staraniem Towarzystwa Górsko- -N.arci.ars kiego „Kolejarz” (Planinarsko- -Saniczarskie Drusztwo „Żelezniczar”) z Belgradu wmurowano w skale popula~- nego szczytu Kablar (w miejscowości Ow- czar-Bania) tablicę pamiątkową ki czci tragicznie zmarłych alpinistów w pamięt­ nym sierpniu 1957 r.: Żuławskiego, Groń­ skiego .i jego 2 jugosłowiańskich kolegów, Staniczewicza i Tekicza. Sama miejscowość Owczar-Bania (Ovćar Bania) jest znanym miejscem wy­ poczynkowym na linii kolejowej Belgrad- -Czaczak-Sarajewo. Miejscowość leży nad Zachodnią Morawą, w miejscu, gdzie rze­ ka przebija się przez Kabiarsko-Owczar- ski .przełom. Nad tym uroczym przełomem kulminują uwierzchołkowy Kablar (890 do 885 m) i Owczar (985 m). Poziom rzeki w tym miejscu wynosi ok. 290 m. Charakter obydwu szczytów diametral­ Tablica pamiątkowa ku czci polskich nie różny — Kablar skalisty, Owczar za­ i jugosłowiańskich alpinistów lesiony z wieloma klasztorami na zbo­ czach. powstałymi w okresie XIII—XVII F o t. T . B urchacki wieku. Ze szczytu Kablara roztacza się wspaniały widok na otaczające go ze wszystkich stron góry, zwłaszcza na po­ Capucin — wsch. ściana: 5—7. 8. 1961 nad dwutysięczne pasmo Kapaomik. Wo­ (Havlik, Studniićka); Cima Grandę di La- kół Owczar-Bani znajduje się sieć szla­ varedo — pn. ścianą: 18. 9. 1961 (Kuchaf, ków turystycznych, w samej miejscowoś­ Zifarin)Matterhorn —: pn. ścianą: 24—25. ci hotel „Kablar”, u stóp Kablara schro­ 8. 1961 (Kuchaf i Zibrin). Keukaz Cen- nisko turystyczne „Dom pod Kablarem” t r al n y: Nafcra Tau — I w ejście przez: (300 m). prawe żebro pn. ściany, 10—11. 9 1961 T. Burchacki (Kopal, Matras, German, Masek); Donguz- -Orun — I wejście przez pn.-wsch. ścianę: 9. 9. 1961 (V.altr, Smida, Jaśkovsky Cer- Sukcesy alpinistów czechosłowackich vinka); Dźan Tugan Tau — I wejście pn. w latach 1961— 1963. W ostatnich latach ścianą: 6.9.1961 (ta sama grupa); Uszfoa— osiągnęli czechosłowaccy .alpiniści poważ­ pn. wierzchołek, z Plateau Uszby: 8. 9.1961 ne sukcesy. Alpy Zachodnie: Grand (Galffy, Urbanović); Szchelda T.au za- 230 Kronika

Otoczenie Doi. Dombaj-Ulgen F o t . E. M oskała

chodni — I wejście pn. ścianą, 10. 9.1961 łęczy Ouamouns, kwiecień 1963 (Lasak, (ta sama grupa); Pik Szczur owskij — gra­ Chramosta, Okać, Derda); Tadaff — wyj­ nią od przeł. Czatyn: 8—10. 9. 1961 (kobie­ ście pn.-wsch. granią, powrót .pd.-zach. ca grupa: Posejpalova, Turkova, Velicko- ścianą (ci sami); Angour — II wejście Zi­ va, Zibi inova); Ułłu Kara Tau — pn. ścia­ mowe pn. ścianą, kwiecień 1963 (ci sami). ną .przez tzw. Deskę, 3.9. 1961 (C< rvinka, Alpy Julijskie: pierwsza czechosło­ Smida, Jankovsky); Ułłu Tau Czana — wacka wyprawa po drugiej wojuje świa­ pn. ścianą przez Deskę, 3. 9. 1961 (Klu- towej o charakterze refione iansowyrr vanek, Sedivy, Antonlicek, Turek); Pik w czasie od 8 do 21. 7. 1963. Dokonano Szczurowskij— pn.-zach. ścianą, 8—9. 9. wejścia kilkoma trudnym5 drogami na 1961 (Kluvanek, Antonicek, Turek); Usz- Triglav; Stenar— pn.-wsch. filarem; Dali­ ba — pn. wierzchołek z Plateau Usztoy: kowa Szpica — wseh. granią; Spik — pn. 6. 9. 1961 (Matras, Cermain, Masek, Ko­ ścianą (dwiema drogami); Jalovec — dro­ pal); Pik Hermogenaw wsch. ścianą; gą Horna i drogą (Jomiciego oraz pn.- 31. 8. 1961 (Valtr, Jaśkovskj, Smida, Ce; - -wsch. granią. W szeregu wejść alpinis­ vina); Ułłu Auz Daszchi — pd. granią tycznych jha Triiglav i J.alovoc brały udział 31. 7. 1962 (7 alpinistów); M iszingi-Bun- także kobiety. Kierownik wyprawy, inż. dum — pn. granią, 31. 7. 1962 (4 alpinis­ Z. Źaboj z Ostrawy uległ wypadkowi na tów; Baszcha Auz Baszchi — pd. granią, pd.-wsch. filarze Sten ara. .Na Kauka­ 31. 7. 1962 (5 alpinistów); Dych Tau — zie dokonane w 19e3 r. różnymi drogami pn. ścianą (IV przejście), 4—5. 8. 1962 wejść na wiele trudnych szczytów. (3 alpinistów); Dżangr — pn. filarem, 4. 8. 1962 (6 .alpinistów); Szchara — pn. J. O. filarem, 6—7, 8. 1962 (2 alpinistów); Mi- szirgi — wsch. wierzchołek, pn. filarem, 8—9. 8. 1962 (5 alpinistów). W lawinie zgi­ Ratownictwo górskie w Czechosłowacji nęli 6. 9. 1962 (w pn.-zach. ścianie Szcha- posiadało w 1962 r. 216 stacji ratunko­ ry) dwaj alpiniści czescy Z. Studnićka wych, pozostałych pod opieką organi­ i P. Cernik. Kaukaz Zachodni: zacji Horska Służba, do której należy Wielki Dombaj-Ulgen — trawers masywu nadto budowa, remont i znakowanie szla­ z pd. na pn., 29. 8.—2. 9. 1961 (9 alpinistów ków górskich. Rozmiary pracy ratowni­ i 1 kobieta). Atlas Wysoki — Maroko: czej oDrazuje ilość interwencji w samych Użebel Toubkal — pd.-zach. granią z prze­ tylko Tatrach w okresie od 1 maja 1961 Kronika 231 do 30 listopada 1963 r. Udzielano pomocy tów odwiedziło ten szczyt 97 Polaków, 258 lekko rannym, 219 ciężko rannym, za­ 69 Niemców i 8 Węgrów. opatrzono 996 osób, poszukiwano 50 zagi­ x. y. nionych, transportowano ł eksponowa­ nych miejsc — 30; wypadków śmiertel­ 70 lat działalności PDS. W 1963 r. nych w tym okresie było 41. W latach obchodzili górscy turyści Słowenii siedem­ 1959—1962 śmierć w lawinach znalazły dziesięciolecie istnienia swej macierzystej 32 osoby. organizacji. Pląmńslfc druśtvo Slovenije J. O. zastało założone 27 lutego 1893 r. W roku założenia liczyło zaledwie 225 członków gdy tymczasem rw 1962 r. skupiało 58 000 członków zorganizowanych w 91 Jak zwiedzane są szczyty tatrzańskie. sekcjach. Ciekawe dane dotyczące zwiedzania nie­ Towarzystwo dysponuje obecnie 170 których szczytów tatrzańskich można zna­ górskimi schroniskami, w których w leźć w izeszytach „Kras Slovenskyeh”. 1962 t . udzielono 142 000 noclegów, a od­ Z zamieszczonego w zeszycie 1 z 1964 r. wiedziło je ponad 800 000 turystów. Wśród artykułu Ivana Bohusa podajemy niektó­ zwiedzających, górskich turystów 'Z zagra­ re dane. nicy było 9506, w tym z Austrii 3000. Na Jagnięcym Szczycie w czasie od Organem PDS jest „Planinski Vest- 18. 6. 1959 r. do 10. 10. 1962 r. było 2490 nik”, który — niemal bez przerwy — wy­ turystów, w tym 1737 mężczyzn i 753 ko­ chodzi od 1895 r. Planinsko drustvc Slo- biety. Na 478 zagranicznych turystów, venije jest członkiem ogólnokrajowej Polaków było 226, Niem ców 223, Węgrów organizacji Planinska zveza Slovenije 26, Anglików 2 i 1 turysta z Nowej Ze­ (PZS), która wytycza ogólne kierunki landii. pracy, zostawiając organizacjom człon­ W tym samym czasie na Żabim Koniu kowskim dużą swobodę działania. było 1281 turystów, w tym 1054 mężczyzn Przy sposobności tego pięknego jubi­ i 227 kobiet. Według narodowości, turys­ leuszu warto przypomnieć, że już w tów z zagranicy było na nim: 146 Niem­ 1871 r. utworzył się pierwszy zawiązek ców, 94 Polaków, 8 Węgrów i 1 Szkot. turystów górskich, znany pod nazwą Na Kołowym Szczycie w okresie od „Przyjaciół T~iglavu”, który istniał przez 15. 8. 1962 do 24. 5. 1963 r. było 208 turys­ 7 lat, po czym uległ likwidacji. Zbudo­ tów, w tym 169 mężczyzn i 39 kobiet. wano nawet wówczas w pobliżu szczytu Spoza CSSR było 18 Polaków, 5 Niemców Triglav niewielkie s ihronisko, które po i 2 Węgrów. kilku latach zniszczyła burza śnieżna. Na Mięguszowieckim Szczycie było Turystom Słowenii ślemy serdeczne w 1962 r. 335 turystów, w tym 280 m ęż­ pozdrowuenia i życzenia. czyzn i 55 kobiet; z zagranicznych turys­ W. K.

SPRAWY ALPINISTYCZNE NA SWIECIE

Pierwsze wejścia zimowe w Alpach. Grossglockner (I wejście zim. pn. ścia­ Kronika alpejska notuje coraz to trud­ ną drogą Welzenbacha, 2—4 luty 1964 r. niejsze zimowe przejścia. Nie ma już żad­ przez P. Nagy i R. Thaler). nej drogi, przed którą zatrzymałby się Totenkir.chl (I przejście zim. filarem alpinizm zimowy. wsch., 26 grudnia 1963 r., przez Niemców Padły więc następujące ściany i granie: S. Echmanna oraz P. i L. Kienart'. Dent d’Herens (I wejście zimowe Caimpanile Basso (I wejście zim. drogą wprost pn. ścianą, 14—17 marca 1964 r., Graffera, 5—6 luty 1964 przez Włochów!- zakończone tragicznym zejściem, w cza­ Marmolada (I wejście zim. pd. filarem, sie którego J. Hajdukiewicz i K. Berbeka 12—13 stycznia 1964 P. Hog i V. Malsiner). ulegli wypadkowi, zakończonemu później Jest to jedna iz najtrudniejszych dróg śmiercią tego ostatniego w szpitalu w Zu-. w Dolomitach. rychu). Torre T~ieste (I wejście zim. granią Eiger (I wejście zimowe i trzynaste pd.-wsch., 1—4 luty 1964). Nieco później w ogóle północno-wsch. ścianą drogą w lutym pokonana została pd. ściana Laupera, 10—12 luty 1964 przez Szwaj­ Torre Trieste crównież przez alpinistów carów H. P. Trachsel i G. Siedhoff). włoskich. 232 Kronika

Cima Ovest di Lavai edo była celem Noszaka” (4600 m), a w dniach do 20. 8. próby wejścia zimowego pn.-zach. granią. postawiły na wyżej wzmiankowanej ram­ Cima Grandę dii Lavaredo doczekała .się pie obozy I (5500 m), II (6400 m), III (jama drugiego wejścia zimowego pin. ścianą śnieżna 6900) na śnieżnym plateaiu pod wprost (7—10 stycznia 1964) przez M Bp- blokiem szczytowym Zachodniego Ramie­ nafede oraz E. i N. Menegus. nia Noszaka. W dniu 21. 8. przystąpiono x. y. do generalnego szturmu. Austriacy jako pierwsi stają na wierzchołku Zachodnie­ go Ramienia Noszaka, nazwanego przez Hindukusz Wschodni — 1963. Sztanda­ nich zachodnim wierzchołkiem Noszaka rowy sukces Austriaków w Hindukuszu (7200 m), i, przechodząc poprzez środko­ to zdobycie Kiszmichana (Kishrrłkhan) wy, osiągają wierzchołek (7492 m). Dwój­ (7177 m). Ten urzekający swym kształtem ka Pischinger i Gruber .wchodzi ponadto wierzchołek, oędący najwyższym rdzen­ na wschodni wierzchołek Noszaka (około nym szczytem Afganistanu, zdobyła w 788C m). Samotne wejście Schebera na 1963 r. — kierowana przez S. Kutscherę wschodni narożnik bocznej grani (około „Hindukusch — Expedition der montani- 5200 ,m) ofoiok Chorpuszt-Jahi (Khoirpusht- śtischen Hochschule Leoben”. Należy do­ -a-Yahi) zamyka działalność styryjczy- dać, że już rok wcześniej austriacka wy ków. prawa, kierowana także :pir.zez Kutscherę, W dniu odmarszu Styryiczyków, na usiłowała wejść na Kiszmichana, zba­ Lodowiec Polaków wyrusza trójka dała jednak wtedy tylko dostęp na szczyt S. Jung-maier, G. Werner i M. Hof- od zachodu, zakładając na zachodniej pointer, która powtarza polskie wejście przełęczy (5380 m) obóz II.. W 1963 r. I na Chorpuszt-e-Jahi (5698 m). Działalność atak na Kiszmichana nie kieruje się po­ Austriaków w tym rejonie kończy wejście przez „zachodnią przełęcz”, ale bocznym Wernera na jedną z turni w grani od­ żebrem, które łączy się z zachodnią gra­ dzielającej Lodowiec Polaków od doliny nią K’s.zmichan, obok wyraźnej „śnieżnej Kazi Deh (ok. 5400 m). kopy” (6100 m). Pod nią nowy szlak po­ ■ Najwartościowsze osiągnięcia samo­ łączył się z trasą poprzez grań zachodnią. dzielne Styryjczyków, to zdobycie Gum- Na grani . zachodniej założono obóz III bas-e-Safed (ok. 6800 m). Wejście doko­ (6500 m). Z tego obozu, poprzez przecięty nuje zespół (Pilz, Hoipointe- i Jungmaier), dwoma stopniami skalnymi imasyw wierz­ który 29. 8. wraz. .z piątką tragarzy opu­ chołkowy, poprowadzono dwa skuteczne szcza bazę u stóp „zachodniej rampy”, by ataki. Jako pierwszy .rusza zespół S. Kut- poprzez morenowe pięterko :i usypiste schera i W. Pongratz. Zespół ten opuszcza zbocze osiągnąć zachodnią grań Gumbas- o godz. 5 obóz, o 11 staje na szczycie -e-Safed. Tam, na .wysokości 5800 m, ze­ Kiszmichana. Druga dwójka osiąga wierz­ spół zakłada obóz pośredni. Następn ;go chołek w następnym dniu. dnia Styryjczycy posuwają się dalej gra­ Po sukcesie w dolinie Kiszmichana nią, przechodząc kolejno trzy spiętrzenia ekspedycja przenosi się do mastępnej do­ grani (6150, 6350, 6450 m). i osiągają szczyt liny Warg od zachodu. Dolina zwiedzana podczas burzy śnieżnej. Następnego była jeszcze w 1960 r. przez Polaków, szu­ dnia — 31. 8. •— z pomocą tragarzy likwi­ kających dojścia pod. Noszak. Z nowej dują obóz pośredni. Warto dodać, że bazy głównej w dolinie Warg ^ (4200 m) wierzchołek osiągnięto szlakiem polskiej Austriacy prowadzą działalność, któyej próby z 1960 r., przerwanej wówczas celem są dwa silnie oblodzone zworniki, pr.zez burzę śnieżną. zamykające od południa dolinę, a nazwa­ G ile wymienione dotąd wyprawy ne później wierzchołek wschodni Koh-i- działały w Hindukuszu Afganistańsfcim, -Warg, a zachodni Koh-i-Spurditsch. Oba O tyle Hindukus,ch-Expeditioiii Oa I-HG te szczyty zclooyto z obozu II (6200 m), Salzburg, kierowana przez Markusa założonego na grani pomiędzy nimi. Wejść Schimucka, eksplorowała główną grań dokonano dnia 17 i 18. 8., a już 23. 8. Hindukuszu wschodniego, pomiędzy szczy­ ekspedycja wyruszyła w drogę powrotną tami Urgend a Kuh-e-Tez od strony do Leoben. Cz;i trału. Celem wyprawy był Urgend W rejonie Nosząka działały w 1963 r. (7037 .m). W yprawie nie wiodło się. dwie wyprawy austriackie: styryjska, kie­ W. Fnsch ,i H. Eggert przyjechali do Pa­ rowana przez dra Geralda Grubera, i gór- kistanu autem z :nieskoin;kretyzowanyim noaustriiaćka, z kier. Hansem Pilzem. Po­ planem. W grę wchodziło Kai.ako"um lub nieważ obie te wyprawy dostały zezwo­ Urgend. W pobliżu Multan ulegają wy­ lenie tylko na eksplorację doliny Kazi padkowi, który unieruchomił samochód. Deh, początkowo w okresie szturmu na Na skutek kontuzji Eggert rnusiai '©zo­ Noszaka ekspedycje działały wspólnie. stać w szpitalu. Frisch dociera do Pesza- Połączone wyprawy założyły bazę główną waru, gdzie spotyka Schmueka i Gmach- na .miejscu bazy polskiej z 196C r. (4100 m) la, którzy przylecieli samolotem. Po uzys­ bazę wysuniętą u stóp zachodniej „Rampy kaniu zezwolenia na zaatakowanie Ui- K ronika 233 gend, trasą włoskiej ekspedycji na Sara­ Cała wyprawa trwała wyjątkowo ghrar ruszają w rejon Lodowca Uszko krótko, a mianowicie tylko 3? dni, dzięki (Hushko). 13. 9. Frisch i Gmachi, a na­ przelotowi samolotem do Czitral i prze­ stępnie Frisch .i Schmuck badają zacho­ byciu — w drodze powrotnej — trasy dnią partię lodowca, kierując się w stronę z Reszun (Reshun) do Czitralu „jeepem”. przełęczy Galati Kotal. Rozpoznanie to Poniżej zestawiono .najważniejsze osią­ wykazuje, że osiągnięcie Urgend od stro­ gnięcia Austriaków w 1963 tr.: Kiszmi- ny lodowca Uszko nie wchodzi w rachubę chan — S. Kutschera i W. Pongratz, 27.7. z powodu kruchej, źle uwarstwionej skały (I w.); A. Meier i R. Weiss, 28. 8. (II w.); i dużego oblodzenia. Do podobnego wnios­ Koh-e-Kalat (5600 m) — cały wyżej wy­ ku doszli, badając możliwość osiągnięcia m ieniony zespół, 5. 8. (II .w. — I w.: Saraghrar od północy, Włosi, Castelli S. Biel, W. Olech i W. Leśniewicz, 9. 9. i GonsigLio, w 1959 r. 15. 9. Frisch 60 r.); Koh-i-W arg (6500 m ) — Kutschera, i Schimuck wchodzą na lodowiec Szoghor- Pongr.atz, Maier, 17. 8. (J w.); Koh-i-Spur- dok (Shoghordok) i z ujemnym wynikiem ditsch (6300 m) — ci sami, 18. 8 (I w.); badają możliwość (wejścia na Kuh-e-Tez Noszak, wierzchołek główny (7492 m) — (7015 m) lub jego wschodniego sąsiada G. Gruber, M. Hofpoiinter, S. Jungmaier, Acher Czioch (Acher Chioh) (7020 m). R. Bischinger, H. Pilz, M. Schofoer, Jedyną szansę wejścia na grań główną G. Werner, 21. 9. (III w.); Zachodni dawał wierzchołek (6856 m). Wierzchołek i Środkowy wierzch. (7200 m) ■ - ci sami ten, nazwany Koh-1 Shoghordok - jak 21. 8. (I w.); Wschodni wierzch, (około pisze Diemberger powołując się na mój 7480 m) — G. Gruber, M. Scheber, 21. 8. artykuł w „Poznaj Świat”, przez zrzą­ (I w.); Gumbas-e-Safed (ok. 6800 ml - - dzenie losu został zachowany dla Austria­ M. Hofpoiinter, S. Jungmaier, H. Pilz, 30. 8. ków k (I w.); Chorpuszt-e-Jahi (5698 m) — Jung­ Po założeniu trzech obozów: 5200, 5800, maier, Werner, Hofpointer, 28. 8. (II w. — 6200 m ,, w okresie od 16 do 19. 8, Koh- I w.: Biel, Krajski, Leśniewicz, 6. 9. 60 r.); -i-Shogłiordok zdobyty został przez całą Koh-i-Shoghor:dok (6855 im) i Koh-i-Sha- trójkę po pokonaniu bardzo stromej y.uz (ok. 6920 m) — M. Schmuck, 800 im ściany lodowej. Następnie zespół M. Gmachi i W. Frisch, 20. 9. (I w.). przekroczył kilometrowe wgłęb1 enie Poza wyprawami austriackimi ,na te­ i wszedł na Koh-i-Shayoz (ok. 6920 m). renie Hindukuszu wschodniego działały: Wyżej cytowane wysokość i podane są Włoska Ekspedycją „Oxus 1963” C. A. Pi- w artykule A. Diembergera OAZ nr 1334. nelli, G. Castelli i G. Binsin. Wyprawa Na podstawie analizy zdjęć: wykonanego zdobyła Baba Tang,i (6600 m), szczyt le­ przez F. Alletto z obozu V na Saraghrar, żący 'na południe od miejscowości o tej pokazującego główną grań Hindukuszu samej nazwie, a więc głęboko w Wącha­ na odcinku Acher Czioch-Uir.gemd od stro­ nie, ok. 15C km ma wschód od Iszka- ny południowej; panoramy, którą zro­ szinu. biłem z Ałal (Auwal, ok. 5800 m), szczytu Działała również I Szwajcarska Wy­ wyrastającego nad plateau Kraków, prawa w Hindukusz, kierowana przez a obejmującej między innymi ten sam Maks a Eiselina. Dokonała ona pierwszych odcinek grani, oglądany od strony pół­ wejść na: Szach (Shah 6445 im), nazywany nocnej; oraz fotogramu wykonanego przez przez Szwajcarów Śirt-e-Urgend-e-Bayah, M. Eałę z wierzchołka Kuh-e-Tez w kie­ o którym twierdzą, że nazywany jest runku Urgend, powątpiewam w prawidło­ przez tubylców także ..Fayan”. Wejścia wość tych danych. dokonał zespół: Buirkhardt, Strickler, Według mnie Salzburczycy jako pier­ Wyss. Nadto zespół: Burkhardt, Strickler wsze osiągnęli wniesienie wyrastające tuż Eiselin zdobył Koh-e-Urup. Głęwnym nad przełęczą obok Kun-e-Tez, nie po­ jednak sukcesem Szwajcarów jest zdo­ siadające na mapach Sol ,i naszym szkicu bycie Urgend (7038 m). Wchodzą nań dwa koty, a z niego, po przetrawersowaniu zespoły Burkhardt, Śtrickler, Ryf, Eise­ kilometrowego wgłębienia (,muldę”) we­ lin (4. 9. — I w.) oraz Strickler, Wyss szli na wierzchołek oznaczony kotą 6856 m. (7. 9. — II w.). nazywając go Koh-i-Szajoz (Koh-i-Sha- yoz). Wtedy pomiędzy nimi a Urgend S. Biel znajdował się dwuwierzchołkowy szczyt o wysokości 6892 m, któremu należy się proponowana nazwa Koh-i-Szah (Koh-i- Kiszmichan czy Szachaur? A. Diem ­ -Shah). Wszystko to zgadza się z .podanym berger, referując w OAZ (nr 1331, s. 158 w sprawozdaniu opisem. oraz 1334, s. 321 zdobywanie Kiszmichan (Kishmikhan), pisze o tym szczycie jako o drugim szczycie Hindukuszu Wachań- i Ma tu na myśli załamanie pogody, które skiego względnie Afgańskiego. Nie jest uniemożliwiło zaatakowanie tego wierzchołka to sformułowanie ścisłe. Pisałem wpraw­ przez II polską wyprawę. dzie w artykule „Zdobycie Ku-e-Tez” 234 K ro n ik a

(,,Poznaj Świat”, 1963 nr 2, s. 21—26) 2, że' dominowanie — jeżeli idzie o wyso- - Kiszmichan jest najwyższym rdzennie kość — Szachaur nad sąsiadami jest , .fgańskim wierzchołkiem, a więc naj­ bezsporne, potwierdziły to zresztą obser­ wyższym szczytem północnej par+ii Hin­ wacje zdobywców Nadir Szacha i Kisz- dukuszu, z wyłączeniem gnani głównej. michana. 0 ile jednak przez pojęcie Hindukuszu Aktualnie, uczestnicy II wyprawy, wy­ Wachańskiego rozumieć będziemy cały korzystując ostatnio wydaną mapę — obszar pomiędzy Ab-i-Panja (Piandż) niestety obejmującą tylko wąski pas a granicą główną Hindukuszu, łącznie przylegający do Ab-i-Panja — spróbowali z tą ostatnią — tak jak przyjmuje Diem- określić wysokości wymienionych szczy­ berger — to drugim szczytem Hindukuszu tów. Według icn pomiarów Kiszmichan ma Afgańskiego nie będzie Kiszmichan, lecz wysokość 7175 m, Languta Barfi 7017 m. bzach aur (Shakhaur). Szachaur i Nadir Szach nadal nie zostały Ten rozłożysty szczyt zamykający od pomierz,one. Mimo to — uwzględniając południa dolinę fi tej samej nazwie, na obserwacje zdobywców Nadir Szacha mapach Survey ot India (Afganistan, i Kiszmichana — można pod usić się- N. W. Fi ontier Province No 37 P/SE 0 usjtalenie kolejności najwyższych wierz­ 1 P/NE oraz 42 P/NW z roku 1931), ozna­ chołków Hindukuszu Afgańskiego. Uwzglę­ czony jest kotą 7116 m. Natomiast Nadir dniając szczyty siedmiotysięczne, kolej­ Szach (Kuh-e- Nadir-Shah), sąsiadujący od ność ta jest następująca: 1. Noszak — zachodu z Szachaur i połączony z nim wierzch, gf. (7492 m); 2. zach. ram ię No­ równą, nieznacznie tylko obniżającą się szą ką (ok. 7300 m); 3. Szachaur (ok. 72ÓC m ); granią, posiada na tych samych mapach 4. Kiszmichan (ok. 7177 m); 5. Nadir Szach kotę 7125 m. W rzeczywistości — jak w y ­ (7125 m ?); 6. Urgend (7038 m); 7. Lan­ kazały nasze obserwacje — Szachaur jest guta Barfi (ok. 7017 m); 8. K uh-e-Tez wyższy od Nadir Szacha. Nie jestem (7015 mj; 9. Langar (ok. 7000 m). w posiadaniu materiału, który pozwoliłby Z wierzchołków tych tylko Szachaur mi wyjaśnić istotę tej pomyłki, nie ulega 1 Langar nie są zdobyte. jednak wątpliwości, że gniazdo siedmio­ tysięczników zgrupowanych wokół Sza­ S. Blef chaur jest bardzo trudne do rozszyfro­ wania dla kartografa operującego z ziemi. A tak właśnie sporządzono cytowaną wy­ Zdobycie Taweche i Kangtega. W 1963 r.. żej mapę. Dodam, że układ tych szczytów przebo Srała w grupie Mont Everest w y­ prawa pod kierownictwem E. Hillary. jest bardzo niekorzystny dla obserwują­ Głównym jej celem były budowy: szkoły cego od strony Czitralu. W południowej oraz zbiornika wodnego dla osady Khum- odnodze grani głównej, której zwornikiem jung. „Mimochodem” zaatakowaiu ona jest Szachaur, a która rozdziela lodowce jednakże dwa nie zdobyte dotąd szczyty Atrak północny 1 Rszgol, w bliskim są­ Kangtega (6811 m' i Taweche (6542 m). siedztwie, (ok. 2 km) znajduje się szczyt O ile atak na Kangtega powiódł się w o kocie 7131 m. Od zachodu z Szachaur oełni, o tyle próba wejścia na Taweche sąsiaduje siedmiotysięczny Nadir Szach załamała się na wysokości ok. 100 m po­ (odległość ok. 5 km) i usytuowany trochę niżej szczytu. dalej na zachód Kiszmichan, leżący nie­ omal na przedłużeniu linii, łączącej te dwa x. y. szczyty. Rozłożysty LarJuta Barfi (ok. 7010 m), dwa wierzchołki Langaru (ok. 7000 m), Szwajcarzy i Niemcy w Grenlandii. a w pewnym stopniu i całe grupa Sar.a- W 1963 r. działała w Grenlandii wyprawa ghrar (najwyższy wierzchołek 7349 m) szwajcarsko-niemiecka. która m. in. może utrudniają obraz od wschodu. Przywie­ poszczycić się wejściem na Tupidek ziony .z dwu polskich wypraw materiał (2260 m). Dwuwierzchołkowy ten szczyt, nie był wystarczający do określenia wy­ dzięki swej alpejskiej strzelistej sylwetce, sokości Szachaur Prowadzone prace spro­ budził od dawna zainteresowanie alpinis­ wadzały się w zasadzie do sporządzenia tów. W 1959 r. jego niższy wierzchołek szkicu orograficznego penetrowanego ob­ •zdobyli Austriacy. Główny wierzchołek szaru. Brak wystarczającej ilości dosta­ osiągnięto obecnie skalną drogą, wiodącą tecznie pewnych punktów o znane; wyso­ z lodowych pól na przełęcz między obu kości w (Omawianym rejonie był przy­ wier zchołkami. czyną, że na opracowanym szkicu poda­ x. y. liśmy tylko wysokości szacunkowe, chociaż z kilku stanowisk teodolitowych wyko­ nano namiary pionowe. W ich świetle Talung Peak (7349 m) zdobyty. N ie­ miecka ekspedycja himalajska, która ż wiosną 1964 r. założyła wysuniętą bazę 2 Na który często powołuj" się Dlemberger. u stóp potężnego muru Kabru, osiągnęła Kronikc 235

Góry Grenlandii. Północne urwiska Tupidek

Fot. Schwelzerische-Deutsche Grónland-Ejcpedition 1963 pierwszy sukces. 19 maja F. Lindner 19 października 1954 r. (H. Tichy, S. Joch- i Te lsing stanęli jake pierws:' na szczycie. ler i Szerp Pasang Dawa); drugie 19 maja 1958 r. (Pasang Dawa, Lama — Sonam x. y. i Gyaltsen. Przypomnijmy, że w 1959 r. zginęły w lawinie 500 ,m pod szczytem Czo Oyu zdobyty po raz trzeci. Claude Kogan i Claudine van der Straten 26 kwietnia 1964 r. trzeciego wejścia na z pierwszej kobiecej wyprawy himalaj­ szczyt (8189 m) dokonał zespół F. Stamm- skiej. berger i Szerp Phm Dor.ii. Zespól ten Według dawnych pomiarów wysokość należał do niemieckiej ekspedycji hima­ Czo Oyu wynosiła 8153 m, według póź­ lajskiej działającej _x>d wodzą Rudi Rotta. niejszych 8189 m. Pierwsze wejście odbyło się 10 lat temu, x . y . 236 K ro n ik a

Machapuchhare nie do zdobycia. Szczyt Wyprawa indyjska w Himalaje Garh- ten w grupie Annapurna ze swoimi walu. Alpiniści indyjscy pod kierunkiem 6997 m uchodzi za jeden z najpiękniej­ M. S. Kohli zorganizowali wyprawę, któ­ szych iw Himalajach Nepalu dzięki swej rej celem jest Trisul (7120 m) i Nanda smukłej sylwetce, podobnej do Matter- Devi Wsch. (7434 m). łiomu. Usiłowała .g-o zdobyć ekspedycja Inna ekspedycja indyjska dokonała angielska w 1957 r., lecz zła pogoda V’ 1963 r. pierwszego wejścia na Hathi i ogromne trudności poid samym wierz­ Parbat (6727 m). chołkiem zmusiły ją do odwrotu. A tylko x. y. 45 m dzieliło od szczytu! Z wiosną 1964 r. zamierzali zaatako­ Chińczycy na Gosainthan? Wedle poda­ wać szczyt Japończycy, lecz rząd Nepalu nych przez piasę wiadomości ostatni odmówił im zezwolenia motywując to ośmiotysięczny szczyt Gosainthan (8013 m>

Mount Mc Kinley i jego wschodnie ramię

Fot. Bradford Washourn tym, że na Machapuchhare, jako świętej (zw. też Sisha Pangma) został osiągnięty górze, nie powinna stanąć stopa ludzka. na w iosnę 1964 r. przez wyprawę alpinis­ tów chińskich. Nie posiadamy dotąd x, y. szczegółowych ctanych dotyczących wy­ prawy, jednakże sukces ten potwierdziły ostatnio źródła fachowe. Piękny sukces Japończyków. Trzech członków 11-osobowej iwyprawy japoń­ x. y. skiej, kierowanej przez K. Kohara, zdo­ była Gyachung Kang (7922 m) w grupie Irlandczycy po raz pierwszy w Himala­ Everestu. Czwarty .członek izespołu zginął jach. W leeie 1064 r. wyruszyła w Hima­ pr.zy przejściu grani podszczytowej. Stra­ laje pierwsza wyprawa alpinistów irlandz­ cił on równowagę i spadł — mitoo aseku­ kich. Jej celem jest Rakaposzi (7790 m). racji linowej — w przepaść. x. y. x. y. K ron ika 2?7

Himalajskie wyprawy Japończyków. się na nie m. in. wejście na Gestolę, Dych W 1963 r. działały trzy wyprawy alpinis­ Tau, Kosztan Tau. tów japońskich, jednakże tylko jedna x. y. może poszczycić się sukcesem. Była to wyprawa alpinistów z uniwersytetu Chiba pod kierunkiem Numata, która weszła na Sukcesy Amerykanów na Mount Numbur (6955 m). Pozostałe wyprawy Mc Kinley (6187 ni). Na najwyższym usiłowały zdobyć Himlung (7126 m) szczycie Ameryki Północnej dokonano i Twins (7350 m). w 1963 r. wspaniałego przejścia wschod­ x. y. niego filaru stanowiącego jedną z naj­ trudniejszych dróg na ten szczyt. Inn; grupa alpinistów amerykańskich pokona­ Gargchen I.eilrub (7245 m) niezdobyty ła jego słynną północną ścianę nową dro­ Piękny ten szczyt w grupie Langt&ng gą. Czterej alpiniści pod wodzą J. Hoe-

Mount Hunter i Mount Foraker, widziane od wschodu

Fot. Bradford Washburn

Himal, cel ambicji alpinistów japońskich mana dokonali efektownego trawersowa­ w latach 1959 i 1961, usiłowali zdobyć nia grani McKinley-Mount Hunter. Wśród w 1963 r. Włosi z CAI, jednakże ich atak śmiałych pierwszych wejść zanotować załamał się j i e wysokości ok. 5600 m, gdy warto zdobycie Mount Foraker (5304 m) ulegli katastrofie dwaj członkowie wypra­ południową grania (drugie wejście w ogóle wy, Giorgio Rossi i Cesare Volante. na ten szczyt)., Mt Gerdine (3841 m), Mt Chamberlin (2750 m) i Agile (2580 m). x. y. Na wyróżnienie ;zasługuje pierwsze przej­ ście pn ściany Mt Rohson i pd.-wsch. Austriacy na Kaukazie. Piętnastoosobo­ ściany Mount Proboscis (4050 m), nastrę­ wa wyprawa Austriaków pod wodzą czającej olbrzymie techniczne trudności. R. Heinzla bawiła w lecie 1963 r. na Kau­ kazie, osiągając piękne wyniki. Złożyły W. K. :238 K ro n ik a

Mount Robs^n W dole jezioro Berg

Fot. E. Cooper

Brytyjsko-radziecka wyprawa alpini­ Niestety, dwóch angielskich członków styczna w Pamirze. W 1962 r. działała wyprawy, Wilfrid Noyce i Robin Smith, w Pamirze wspólna wyprawa alpinistów uległe śmiertelnemu wypadkowi brytyjskich i radzieckich. Jej wyniki to x. y. zdobycie po raz pierwszy szczytu 5640 m, nazwanego później Szczytem Współpracy i w ejście /na Pik Garmo (6595 m), Pic Andy zawsze w modzie. Po długich Patriot (6100 m) i Pik Komunizmu przygotowaniach wyruszyła w lecie 1964 r. (7495 m). druga wyprawa alpinistów włoskich K ro n ik a 239

Północna ściana Mount Robson

F o t . E. C o o p e r z Ber.gamo w Andy peruwiańskie (Cordi- przeciwko widowiskowemu i cyrkowemu llera de Huayhuash) charakterowi próby przejścia ściany w Hiszpańska ekspedycja działająca w linii spadku. Przypomnijmy przede Cordillera Yauyos (na pd.-wsch. od Limy) wszystkim fakty. Czterech Monachijczy- zwiedziła 20 szczytów o ponad 5000 m, iiów: Peter Siegert, Rainer Kauschke, z najciekawszym Nevrdo Cotone (5817 m) Gerd Uner i Werner Bittner, przy akom­ na czele. Hiszpanie pokonali nadto Neva- paniamencie niezwykłej reklamy gazet, do Siula Grandę (6356 m) wschodnią gra­ radia i telewizji, w styczniu 1964 r. doko­ nią i wschodnią ścianą. nują próby przejścia direttissimy pn. Nie udało się natomiast Ameryka­ ściany Eigeru. Kontrakt z ilustror .anym nom — z powodu burzy śnieżnej — wej­ pismem zapewniał im 6000 marek, jeśli ście na Jirishanca Norte (6126 m), a z po­ przejścia dokonają w linii spadku, a przy­ wodu wielkich trudności technicznych najmniej 800 m tej ściany, liczącej wejście na Nevado Yerupaja (6632 m). 1800 m Monachijczyey musieli jednak zanie­ Włosi w Andach. W maju i czerwcu chać swego cyrkowego przedsięwzięcia po 1963 r. bawiła grupa włoskich alpinistów przejściu 580 m w ciągu 81V2 godziny. w Andach i dokonała wielu interesują­ Ściągnięto ich na linie do wykutego cych wejść. M. in. zdobyto Teric-huay w skale okna kolejki na Jungfrau i tak Chico (4900 m). Nevado de Agostiino zakończyła się ich impreza. Końcową od­ (5050 m), Nevado Galio (5190 m), Nevado powiedzią na nią było powszechne potę­ Biella (5350 mj i Saguasiray (5780 m). pienie we wszystkich środowiskach .alpi­ nistycznych, które zgodnie uznały, że x. y. przedsięwzięcie Monachijczyków nie ma nic wspólnego z alpinizmem i etyką alpi­ nizmu. • Północna ściana Eigeru nie przestaje być nadal tematem dyskusji, gorących sporów i ostrej krytyki wymierzonej x. y . 240 K ronika

Proboscis. Na pierwszym planie droga zejścia granią. (Zdjęcie z „American Alpin Journal”) Fot. R. Mc Cracken

Deutscher Alpen-Verein, który w bież. kiemu cofaniu. Np. lodowiec Chelen w cią­ roku wszedł iw 95 rok swego istnienia, gu 1961/1962 -i 1962/1963 cofnął się o 150 m, liczył na koniec 1962 r. 204 000 członków. a lodowiec Iliifi cofa się w ciągu roku o 20—25 m. Również w e wschodnich A l­ pach lodowce od początku XX w. cofnęły Dalsze cofanie się lodowców w Alpach. się na terenie Szwajcarii na ok. 20%. Pomiary lodowców szwajcarskich wyka­ zują, że niemal wszystkie ulegają szyb­ K ro n ik a 241

Mount Huntington od pn. Fot. Bradford Washburn

OCHRONA PRZYRODY

Jubileusz Tatrzańskiego Parku Narodo­ N.a uroczystej akademii, odbytej w go­ wego. Wśród naszych górskich parków ścinnie udzielonej siedzibie Zakopiańskie­ narodowych, Tatrzański Park Narodowy — go Ośrodk a Sportowego, autor tych słów obejmujący jedyny obszar wysokogórski — jako przewodniczący Rady TPN, Polski i Czechosłowacji — budzi szcze­ a równocześnie przewodniczący Komisji gólne zainteresowanie turystów górskich Turystyki Górskiej Zarz. Gł. PTTK — w obu krajach. Toteż uroczystość jubi­ przedstawił długie dzieje powstawania leuszowa, obchodzona w Zakopanem w Parku; zaznaczył przy tym, że prace nad dniach 27 i 28 czerwca 1964 r. zgroma­ nim po stronie polskiej rozpoczęły się dziła — obok licznych przedstawicieli już w latach osiemdziesiątych ub. stulecia, społeczeństwa polskiego — dużą delegację z czynnym stałym udziałem pracowników t zechosłowacką, która wraz z nami ob­ naukowych, turystów i miłośników Tatr, chodziła radośnie święto Tatrzańskiego zgrupowanych w Towarzystwie Tatrzań­ Parku Narodowego, jako pogranicznego skim. Podkreślił nadto znaczenie utwo­ obszaru ochrony przyrody, urządzonego rzenia po południowej stronie Tatr cze­ według identycznych zasad po obu stro­ chosłowackiego Parku Narodowego, który nach granicy. w 1959 r. obchodził w Łomnicy Tatrzań­ TPjn po polskiej stronie Tatr powstał skiej uroczystość swego 10-lecia, uwień­ na obszarze lasów państwowych przed czoną okazałą publikacją. 25 laty, a w ięc w 1939 r., w roku 1954 zaś Następny z kolei referat wyigtos.il d>- objął — na podstawie uchwalonej jedno­ rektor TPN mgr inż. Marcel* Marchlew­ myślnie przez. Polski Ludowej usta­ ski, przedstawiając działalność, osiągnię­ wie o ochronie przyrody — obszar całych cia i znaczenie Parku dla badań nauko­ Tatr Polskich. wych oraz turystyki. Kierownik Pracowni

16 W ierchy t. XXXIII 242 K ro n ik a

Planów Regionalnych WRN i zastępca cego uzgodnienie gospodarki góralskiej na przewodniczącego Komisji Turystyki Gór­ tym obsizarze z celami Parku, wystarczy skiej Zarz. Gł. PTTK oraz Rady Parku przytoczyć wiersz delegata Siedmiu Gimin dr J. Kruczała przedstawił plan ■zagospo­ do Rady Parku Narodowego, który dla darowania TPN, uzgodniony z GKKFiT, zadokumentowania bez żadnych zmian a zatwierdzony przez WRN w Krakowie. przytaczam: Wicedyrektor TPN mgr inż. Cz. Mądeyski zapoznał zebranych z przeprowadzanymi „Na dziesięciolecie Tatrzańskiego Parku Naro­ w xPN rozległymi skomplikowanymi pra­ dowego 1954 -1964 od czł. Rady Parku delegata cami nad przywróceniem lasów tatrzań­ Wspólnoty Leśnej wsi w Witowie skich do ich dawnego stanu, a P. Somora z bratniego czechosłowackiego „Tanapu” Piękne som nase Tatry niemałe wspaniałe przedstawił nader interesujące wyniki Ponad dwa tysiące metrów wznoszą się wy­ s o k o działalności, zwłaszcza naukowej, tego Naturalne, ręką Boską tak powiem zesom Parku. Całość referatów dała obraz pro­ z b u d o w a n e blemów, nad których rozwiązaniem pra­ Z dawna one ludzkie przyciągają oko cują w ścisłym współdziałaniu oba pogra­ niczne parki, dając przykład harmonijnej Nie tylko w Polsce polakom znane, ba w świecie współpracy Kulturalnej społeczeństw dwu s y r o k o Byli ludzie, co odrazu jednego w nik sie zaprzyjaźnionych krajów. Wiceminister z a k o c h a l i Bieńkowska, wiceprzewodniczący PROP. Onik Historia wspomino, ze taternicy totc odczytał obszerny list Przewodniczącego Co Tatry i ik wartość drugim pokazali tej Rady, ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego mgr inż. R. Gesinga, w ser­ Wte było syćko wolno, była wnik śleboda decznych słowach witający uroczystości A ludzie tern ślebodę dzielili na dwoje Jednym na sercu leżała przyroda jubileuszowe Paiku; liczne depesze 'i pis­ A drugi jom tępił uwozoł za swoje ma — wśród nich od współzałożyciela Parku prof. dra W. Szafera, przewodni­ Turyści na smrekach eyzorykiem wyżynali serca czącego GKKFiT W. Reczka. I Sekretarza Na ścianak turnie, swój Adres zostawiali KW PZPR w Krakowie L. Motyki — Inni tu pokazowali doskonałość Strzelca ■świadczyły o zainteresowaniu i sympatii, Za kozicami świstokami harce wyprawiali jaką cieszy się u nas Tatrzański Park Skutek tej ślebody dla Tatr był niezdrowy Narodowy. Silna — na szczęście krótko­ Tak być nimoze, Polski Ludowej powiedziała trwała — burza, połączona z prawdziwym W ł a d z a uberwaniem chmury i piorunami, tak ty­ Ukwaliła ze Tatry, to Park Narodowy powa dla tegorocznego upalnego lata, po­ Na całkowitą ślebodę w Tatrak sie nie zgauza witała uczestników i»oczv'stości, którzy Po dziesięciu rokach Parku zasły duze zmiany na zaproszenie Zarządu Ochrony Przy­ Dają się zauwazyć rzucając się w oko rody Min. Leśnictwa i przy współudziale Daje się zauwazyć ze jakiś tu juz porządek ma­ jego kierownika dra T. Szczęsnego udali m y się do Morskiego Oka. Po wypogodzeniu Zarząd Parku to zrobię!, bo ón przecie poto się udano się na Polanę Roztoka, gdzie, Turyści chodnickami i szlakami chodzą na tle wspaniałej panoramy otoczema Swistoków i Kozic Robsic juz niestrasy Morskiego Oka i doliny Białei Wodv Owce sie pasom popolanie smereckom nie- zespół pracowników Parku, rdzennych s k o d z o m górali, przy płonącym ognisku zademon­ 1 W poszanowaniu są teraz i tatrzańskie lasy strował tańce i śpiewy. Tak być powinno, powie miłośnik Tatr każdy Na drugi dzień udano się autobusami Bo Tatry jak świątynia zasługują nato do ujścia Doliny Kościeliskiej, gdzie zwie­ Porządku niebywało w nik, kie niebyło Gazdy dzono wzorowy „camping”, urządzony Parkowcom uznanie, nalezysie zato przez dyrekcję Parku na pięknej śródleś­ W zgodzie kcemy zyć z Zarządem Parku, powia­ nej polanie opodal Kościeliskiego Potoku dają chłopy Jest to jeden z kilku campingów, które W tórzy mają las w dorzeczu Siwej Wody Park zakłada na obrzeżeniu Parku dla Wtórzy som członkami Witowskiej 7 wsi W s p ó ln o t y użytku coraz liczniejszych turystów, przy­ Rządzom sie podług planu, Nie bez Parkowców jeżdżających samochodami, a chcących z g o d y spędzić czas wypoczynku daleko od za- ti ważająoo rosnącego zgiełku Zakopanego. Życzę porządku w Tatrak, jaki teraz mamy Na polanie Huciska w Dolinie Chochołow­ Zarządowi Parku zdrowia, i Radzie Parku c a łe j skiej, dokąd jest dopuszczany ruch samo­ Zgody ze Wspólnotom 7 wsi, w jakiej teroz chodowy, zatrzymano się dla zapoznania t r w o m y się z zagadnieniami tej części Tatr Pol­ By Park weswojej krasie, bywał takim dalej skich, gdzie istnieje jeszcze chłopska wła­ sność, tzw. Siedmiu Gmin, wchodząca czł. Wspólnoty leśnej 7 wsi w Witowie w skład Parku, a zarządzana .na podsta­ i Rady TPN wie jego zasad. Jako dewód daleko idą­ M ichniak Jacek Pawelec K ro n ik a 243

I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu Zwierzęta Tatrzańskiego Parku Naro­ zagadnienia własności góralskiej na tym dowego w 1963 i wiosną 1964 r. Kozica obszarze i jej sposób gospodarowania by­ (Kupicapra rupicapra L.). W wyniku do­ ły przedmiotem uporczywych i zawikła- rocznego liczenia zarejestrowano ponad nych sporów! 130 kozic, w tym 22 capy i 7 młodych te­ W związku z poprzednimi obradami gorocznych. Z wymienionej ilości widzia­ w sprawie pogranicznych Parków Naro­ no w Tatrach Wysokich 55 sztuk, a w Ta­ trach Zachodnich 75 sztuk. Już od kilku dowych, udali się członkowie prezydium lat obserwuje się powolny, lecz stały wraz z delegatami czechosłowackimi do wzrost .ilości kozic w ich zachodnich osto­ Zawoi, gdzie we wspaniałych lasach, po­ jach, przy równoczesnym rozszerzaniu się rastających Babią Górę, mieści się siedzi­ granic tych ostoi ku północy. Do wymie­ ba Dyrekcji Babiogórskiego Parku Naro­ nionych w poprzednim sprawozdaniu dowego pozostającej pod wytraw nym kie­ miejsc, w których spotkano się iz kozica­ rownictwem dyrektora mgra inż. J. Za­ mi, możemy dodać zachodnią partię Doli­ remby. Po zapoznaniu się z wzorowym ny Chochołowskiej od tzw. Mnichów Cho­ muzeum oraz alpinarium babiogórskim, chołowskich po Koryciska Wielkie włącz­ urządzonym przez pracowników nauko­ nie. Ostatnio widywane na tym odcinku wych Parku, doktorostwa Pawłowskich, kozice (nawet z małymi) w Piecach i pod przystąpiliśmy do obrad, na których Wielkimi Turniami, ale prawdziwą rewe­ przedstawiłem nasz pogląd ma zagadnie­ lację stanowiło spotkanie z kozicą-capem nie urządzenia rezerwatu przyrody po w Koryciskach Wielkich wiosną 1964 r. stronie czechosłowackiej Babiej Góry. De­ Widywano również kozice na grani Żaru legaci słowaccy oświadczyli pełną goto­ (od Tomanowej) i na Kominach Tyłko­ w y c h . ich ostoje w górnych partiach re­ wość objęcia ochroną pd.-zach. części ma­ jonu Kościeliskiej i Chochołowskiej sta­ sywu Babiej Góry, należącej do Czecho­ bilizują się, o czym świadczy wzrost czę­ słowacji, a przewodniczący delegacji cze­ stotliwość' spotkań z kozicami i zwięk­ chosłowackiej, inż. M. Hirś, :prof. dr J. szenie się ich kierdeli. Fuiak z Bratysławy oraz gen. konserwa­ Z ciekawszych spotkań w innych oko­ tor ochrony przyrody dla Słowacji, inż! licach TPN zasługuje na wzmiankę zetk­ M. Pacanowski zapoznali naszą delegację nięcie się z nimi w Dolinie Stawów Gą­ z istniejącym tam stanem rzeczy. Celem sienicowych; widuje się je tam coraz czę­ uzyskania szczegółowego projektu, opra­ ściej, pasące się na upłazkach Skrajnej cowanie zagadnienia powierzono drowi J. i Pośredniej Turni, >a nawet i niżej Darołi z Zajz. Ochrony Przyrody i Za­ W 'Czerwcu uh. r. widziałem kozice nad bytków w Bańskiej Bystrzycy, który Zielonym Stawerr Gąsienicowym. przedstawił w Zawoi ciekawe ujęcie kar­ Przyrost naturalny i ubytek kozic był w ab ~oku stosunkowo mały. tograficzne rezerwatu przyrody po stronie Świstak {Mar mota marmota L.). czechosłowackiej oraz projektowanego re­ W niektórych okolicach Parku także zerwatu ornitologicznego na przylegają­ i w ub roku stwierdzono wytępienie tych cej do naszej granicy części wielkiego za­ zwierząt przez kłusowników, posiadają­ lewu, zwanego „Morzem Orawskim”. cych swe zaplecze w pasterstwie. Śwista­ Obrady w Zawoi, których dalszy ciąg ma ki bytujące w rejonach Doliny Chocho­ nastąpić w Bratysławie, stworzyły realną łowskiej, Doliny Miętusiej i Małej Łąki są podstawę do ostatecznego objęcia ochroną nadal zagrożone. Uwaga ta odnosi się przyrody całości masywu babiogórskiego również i dc innych niżej sytuowanych w postaci trzeciego pogranicznego Parku ostoi świstaczych, jak np. Kasprów a Su­ Narodowego w rejonie Podhala. Należy cha. przy tym podkreślić, że utworzeniu tego Niedźwiedź (Ursus aretos L.). Pod Parku powinny towarzyszyć starania o roz­ względem ilości spotkań i tropień nie­ szerzenie konwencji turystycznej na przy­ dźwiedzi okres 1963/1964 nie był tak re­ legające do Babiej Góry tereny Żywiec­ welacyjny, jak poprzedni. Widziano nie­ czyzny i Górnej Orawy, z otwarciem dźwiedzie: w Doi. Jarzabczej i na polanie przejścia granicznego turystycznego Kor- pod Bobrowcem; w żlebie popod Doi. Ba­ bielów—Przełęcz Glinne—Polhora. W celu bie Nogi; pod Rakomem i na Długim uregulowania ruchu turystycznego w ca­ Upłazie, od Czoła; w rejonie Doi. Białego; łym rejonie Babiej Góry mależałobj też poniżej Wodogrzmotów Mickiewicza, po­ przystąpić do szczegółowego opraoowŁ tiia między schroniskiem „Roztok?” a drogą; zagospodarowania tego rejonu w .sposób popod Żabiem, na „przejściu” w strolię podobny, jak to uczyniono dla Tatrzań­ Czuby Roztockiej i na niej. Widziany był skiego Parku Narodowego. również z Wanty w Doi. Białej Wody, prawdopodobnie niedźwiedź ten prze­ Walery Goetel szedł w okolicę Żabiego i Czuby Roztoc-

16* 2 4 4 K ro n ik a kiej, gdzie był później tropiony. Niektóre zanotowano największą ilość tropień, do­ z tycft spotkań były dość bliskie i nieco kładnych, bo jeszcze po białej stopie. Ryś denerwujące. widziany był dwukrotnie: pod Magmą Tropiono niedźwiedzie wielokrotnie, i w okolicy Polany Olczyskiej. Tropiono w 1963 i na w iosnę 1964 r.: pod Kopieńca- rysie mniejsze i duże w następujących mi, pod Kotiimowym Wierchem i w jego okolicach: koło Wanty i na stoku Żabie­ okolicy; na grani Smreczyński Wierch— go; w Doi. Kościeliskiej; w rejonie Doi. —Kamienista; w Doi. Białej Wody; w oko­ Chochołowskiej, na Kozińcu i iw Korycis- licy F om alki, źródeł pod Królową, Sztol­ kach; w rezerwacie Pyszna; w okolicy ni, Fol. Pańszczycy i Waksmundzkiej; Kryta — Koryciska i na odcinku przy­ w rejonie Uhrocia Kasprowego i Magu­ granicznym Bobrowiec—Czoło—Olejarnia; ry w doi. Roztoki; w Doi. Chochołow­ na Przysłopie Kommiarskim i Żeleźnia­ skiej; na Wierch Porońcu; w doi. Roztoki, ku; w okolicy Doi. Lejowej i Kominów okolicy Pol. pod Wołoszynem i na stokach Tyłkowych; na Małej Koszystej i w Doi. Wołoszyna; w okolicy Skałek nad Łysą S tar or obo ci ans kie j. Polaną; na stokach Wołoszyna po stronie Ilość rysi bytujących ostatnio na te­ Doi. Waksmundzkiej; napotkano również renie Parku określić można na ok. 8—10 ślady niedźwiedzia w rejonie rezerwatu osobników. Specjalnie dotkliwych szkód Smreczyny— Pyszna, na ścieżce biegnącej wśród zwierzyny ani wśród wypasanych powyżej Stawu Smreczyńskiego w kie­ w Tatrach owiec nie stwierdzono. runku Dolinki. Wilk (Canis lupus L.). Od czerwca Jedna z ciekawszych relacji dotyczy 1963 do czerwca 1964 r. w ilków nie w i­ napotkania tropów niedźwiedzich w dniu dziano, ani na ich tropy się nie natknię­ 1. 1. 1964 r. pomiędzy schroniskiem „Or­ to. Szkód w zwierzynie płowej, spowodo­ nak” a Przełęczą Iwaniacką. poiwyźej linii wanych przez wilk,, w zasadzie nie Skoruśniuk- -Smytniańskie Turnie. Nie są stwierdzono, a sprawa szczątków dwóch to wypadki odosobnione, prawie bowiem młodych jeleni (łań), rozszarpanych przez co roku z tej lub innej strony Parku takie jakiegoś drapieżnika lu-b padłych przy anomalie się zdarzają. końcu zimy 63/64 r. w okolicy Łysej Po­ Wymiary odcisków łap niedźwiedzich lany — pozostała niewyjaśniona. Pr.zy („stopy” tylne), które w nielicznych wy­ ■szczątkach tych tropiono ostatnio także padkach udało się pomierzyć, wynosiły i niedźwiedzia. Nie wyklucza się w pełni w cm: 22 X 12, 23 X 14, 24 X 15 (16), 25 X możliwości zaduszenia tych łań przez wil­ X 15, 29 X 17. Były to więc przeważnie ki, gdyż okolica ta bywa częściej przez nie osobniki średnie lub raczej małe, a tylko odwiedzana i już niejeden jeleń padł tu jeden naprawdę bardzo duży. ich ofiarą. Napadów na owce — poza jednym, ja­ L i s {Vulpes mlgaris L.). W ostatnich ki zdarzył się powtórnie z końcem czerw­ latach mieliśmy nadmiernie wysoki stan ca ub. roku ną Jaworzynie Chochołow­ pogłowia lisów. Jeszcze i dziś jest ich ok. skiej — nie notowano. 110 sztuk. W c ągu kilkudziesięciu lat spo­ Na podstawie relacji z terenu można tykaliśmy się z okresowym nadmiernym ustalić, że na obszarze naszego Parku, wzrostem ilości lisów zwłaszcza w okoli­ dłużej lub krócej przebywało ok. 7—9 nie­ cy Bukowiny, Nowego Bystrego i Zuhsu- dźwiedzi; obecności samicy iz młodymi nie chego oraz Kościelisk i Witowa. Prawie stwierdzono. Przypuszczalnie z podanej zawsze w okolicach tych występowała ilości na terenie Polskich Tatr gawrowa- inwazja pasożyta sarcoptes scabiei, powo­ ły co najmniej 3 osobniki. Możliwe, że ze dującego chorobę zw aną pospolicie „par­ względu na dość szczupły obszar i ogra­ chami”, wyniszczającą całe pogłowie li­ niczoną wydolność żerowiskową tatrzań­ sów -w danej okolicy, nie przyczyniają­ skiego środowiska, ilość stale bytujących cych jednak na ogól większych kłopotów na naszym terenie niedźwiedzi ograniczać okolicznej ludności. Obecnie jednak grozi się będzie prawdopodobnie do ok. 10 osob­ wyniszczenie całego pogłowia lisów ników, niezależnie od przyrostu natural­ w TPN na skutek epidemii wścieklizny. nego. „Nadwyżka” emigrować będzie — Przy końcu ub. troku zaszły wypadki po­ jak to się już dzisiaj obserwuje — w są- | kąpania przez lisy ludzi, na szczęście bar­ siednie górzyste tereny otaczające wokół i dzo nieliczne, oraz częstsze zwierząt do­ Tatry lub wzdłuż Karpat w kierunku mowych: psów i owiec. Przeprowadzono wschodnim, m. in. w Bieszczady. szereg obław, m. in. we wsch. części oto­ R y ś (Lynx lynx L.). Prawie do końca czenia parku, których wyniki były na 1963 r. rysie niewiele dawały znać o sobie, ogół marne, sądzono więc, że wściekłe li­ dopiero zimą 1963/1964, szczególnie sy j,uż wyginęły. Tymczasem epidemia w okresie cieczkj (marcowania), którego przeniosła się już w granice Parku i sto­ największe nasilenie przypada — Wbrew sunkowo dość szybkc rozprzestrzeniła. nazwie -— na luty. W tym też miesiącu Obecnie cała południową część powiatu 245

nowotarskiego wraz z Tatrami i Zako­ na obawa, by borsuki nie podzieliły losu panem uznano za „zapowietrzoną wściek­ lisów tatrzańskich. Borsuk bowiem z na­ lizną” ■ i wydano odpowiednie zarzą­ tury rzeczy najczęściej styka się z lis en, dzenia. i niejednokrotnie dzieli z nim „mieszka­ Nie znamy przyczyn wybuchu tej epi­ nie”. Ze względu na sąsmdowanie w no­ demii wśród lisów, lecz mógł ją zapo­ rach dochodzi często pomiędzy nimi do czątkować jeden padły na wściekliznę starć; istnieje niewiele nadziei na uchro­ kundelek — gdzieś pod wsią, a może nienie borsuków przed infekcją. w lesie. Kuna leśna — tumak (Martet Z zebranych danych wynika, że w gra­ m artei L.). Według relacji terenowych nicach TPN zetknięto się z 13, a w otuli­ z bieżącego roku, jest ich najmniej 60 nie z 6 lisami chorymi, w niepełnym pół­ sztuk na terenie Parku. Przypuszczalnie

Spacer po tatrzańskiej grani Fot. M. Gębica roczu 1964 r. Epidemia wścieklizny zagra­ stan pogłowia tumaków utrzymuje się na ża także innym zwierzętom. Źle byłoby, zeszłorocznym poziomie, uwzględniając, że gdyby choroba ta objęła naszych najwięk­ wymieniona wyżej liczba nie obejmuje ca­ szych drapieżników. łego obszaru leśnictwa Morskie Oko, Bu­ Borsuk (Meles m eles L.). Bytują one kowina i Kościelisko, tj. bez mała połowy w swych dawnych ostojach w rejonie Doi. Parku Narodowego. Kościeliskiej. Dokładniejszych danych od­ Kuna domowa (M artes foina Erxle- nośnie do ich ilości nie posiadamy; pew­ ben). Poza informacją, że widywano je nym wahaniom ilościowym podlegają bor­ w rejonie Doi. Białej Wody, a także Ma­ suki bytujące we wschodniej części Par­ łej Łąki — Miętusiej, tj. w miejscach zna­ ku, zresztą więcej są tam prześladowane nych ich siedlisk, dokładnych danych do­ przez człowieka. W rejonie Doliny Koś­ tyczących ilości podać nie mogę. Gatunek cieliskiej i Chochołowskiej powinno ich ten jest na ogół przez wszystkich — a więc być obecnie ok. 10 sztuk. Istnieje poważ­ i przez pracowników Parku — identyfiko- 246 K ro n ik a wany z kuną leśną, co utrudnia ilościowe (Parcele Urzędnicze), prawdopodobnie wyodrębnienie kuny domowej. uderzając głową o siatkę ogrodzenia. Wydra (Lutra lutra L.). Nadal rzad­ Na wzmiankę zasługują jeszcze diwa ko spotyka się wydry na terenie Parku, wypadki odebrania sarn-rogaczy przetrzy­ może nieco częściej na pograniczu Parku mywanych przez ludzi. Jeden rogacz i otuliny, w miejscu wpływu potoków do wkrótce po przewiezieniu na Zazadnią, Czarnego Dunajca. Stosunkowo najczęś­ mimo idealnych wa-unków, padł. Stwier­ ciej można napotkać wydrę wzdłuż Bia­ dzono schorzenia wewnętrzne i pasożyty, łej Wody (Bialki) w górnej partii tej do­ prawdopodobnie nabyte w nieodpowied­ liny. nich warunkach niewoli. Drugi rogacz Stan pogłowia nie przekracza kilku przebywa nadal w specjalnej zagrodzie, sztuk (3—4) i z rzadkimi wyjątkami zdaje gdyz ma niezagojoną ranę. się utrzymywać stale na jednym poziomie. Dzik {Sus scrofa L.). Obecność dzików Niestety, ten niski „poziom” ma swą przy­ stwierdzono w zachodniej części Parku, czynę w kłusownictwie. w e jo nie Kościeliskiej i Chochołowskiej. Jeleń (Cervus elaphus L.). Stan po­ M. in. buchtowały na Polanie Kira Mię­ głowia jeleni na terenie parku określa się tusia, także w okolicach Jarońca i Lejo­ na 277 sztuk, w tym ponad 70 byków. wej. Stwierdzono ich obecność również we Rozprzestrzenianie się jeleni w pasie re­ wschodniej stronie Parku, na polach pod gla dolnego uwidacznia się w dalszym cią­ Nosalem (od stronj’ Bystrego i Jaszczu­ gu. Wśród kilku partii reglowych, szcze­ rówki) i jego stokach. Penetrowały także gólnie przez jelenie upodobanych, Kro­ po Kopach Sołtysich, zaznaczając swą kiew zdaje się być środowiskowo dla nich obecność przez zbuchtowanie górnej czę- najodpowiedniejsza. Podczas jednej z na­ ci polany Kopy Sołtysiej Pośredniej. Dc darzających się okazji obserwowania pa­ terenów, w których dziki lubią zalegać, sących się na stoku Krokwi kilku sztuk zaliczyć należy rejon Głodówki: Karpen- jeleni rozpoznano .wśród nich dwa .byki ciny, Cyrhla nad Białką, Kiczora i Gło­ „dziesiątaka” i młodszego „szóstaka”. dówka. W tamtejszych .młodnikach prze­ Drugą okolicą, zasługującą na wzmiankę, bywały na barłogach prawie całą zimę, to rezerwat Pyszna—Smreczyny, gdzie skąd robiły częste wypady na najhliższe przebywa stale kilka sztuk jeleni; ilość ta pola uprawne wsi Brzegi i Bukowiny. Ko­ okresowo zwiększa się o sztuki przechod- rzystne zaplecze stanowią dla dzików du­ ne, penetrujące w szerokim kręgu tego że powierzchnie młodników i lasów po rezerwatu po przejściu z rejonu Doi. Cho­ drugiej stronie granicy. chołowskiej. Sporą ilość napotkano w re­ Można przyjąć, że 40—60 sztuk dzików jonach Waksmundzkiej, Pańszczycy, Bu- bytuje okresowo lub stale (bo i takie są) torowa, Sztolni, G ronią Przyporniaka, w otulinie. Nieznaczny procent podanej Świniarek, na Starorobociańskim Wier­ ilości wchodzi często daleko w głąb Par­ chu i niżej na Ptasińcu, na Stołach; we ku, gdzie jednak uważać je należy za wschodniej części Parku na obu Kopień- przechodne. cach i Kotlinowym Wierchu oraz w rejo­ Zając (Lepus europaeus Pallas.). Po nie Brzeziny—Stawy Toporowe. poprzednich znaczniejŁzycn ubytkach, stan Rykowisko w 1963 r. przebiegało — po­ ilościowy tych zwierząt poprawia się. Po­ dobnie jak w 1962 r. — nieco słabiej, roz­ głowie zajęcy na terenie Farku wynosi wlekle, z kilkoma lokalnymi nasileniami. ok. 130 sztuk. Padłych jeleni zarejestrowano ogółem Prawdopodobnie najwięcej zajęcy jest ok. 7 sztuk. Przyrost w ub. roku był śred­ w oowodzie ochronnym (leśnictwie) Za­ ni, jednak pokrył z nadwyżką straty. kopane, później Strążyska i Zazadnia; Sarna (Capreólus capreolus L.). We­ nienajgorzej przedstawia się stan w pół­ dług danych z ostatniej inwentaryzacji na nocno-wschodniej części obwodu ochr. terenie Parku bytują 173 samy, w tym po­ Morskie Oko. W rejonie dolin Kościelis­ nad 50 rogaczy. W ubiegłym roku stwier­ kiej i Chochołowskiej jest obecnie bardzo dziliśmy dość znaczny przyrost naturalny. mało zajęcy, jedynie w pasie otuliny, gra­ Przy długim okresie pogody i bujnej we­ niczącym z wymienionymi dolinami, getacji roślin, małe zdrowo i szybko się stwierdziłem znaczną ich ilość. rozwijały. Zarejestrowane nieliczne stra­ Mieliśmy często okazję przekonać się, ty spowodowane były przez drapieżniki jak wysoko tutejsze zające penetrują ta­ d psy, choć nie brak także i innych wy­ trzańskie wzrti isiema. Podam tu jeden padków. W granicach TPN padło ponad przykład, odtwo~zony w wyniku marszu 4 sztuki, natomiast w otulinie ponad narciarskiego „tropem zająca”: oe progu 5 sztuk, te ostatnie prawie wszystkie za­ Doi. Kondratowej przez Halę Kondrato- męczone lub zaduszone przez .psy. Jeden wą, dalej ramieniem Łopaty na grań Su­ z rogaczy padł na terenie Zakopanego, chego Kondrackiego Wierchu (1890 m). wśród budynków osiedla pod Skocznią Orzeł przedni (Aguila chrysaetos K ro n ik a 247

L.). Orłów widywanych w naszych Ta­ terenie Parku co najmniej 93 koguty (kur trach bardzo często było co najmniej taka sama ilość do dwukrotnej). 4—6. Najczęściej widywano je w rejonie Cietrzew (Lyrurus tetrix L.). Po Doi. Chochołowskiej i Morskiego Oka ciężkich i dla cietrzewi ubiegłych zimach, (z Wołoszynem), a również w rejonie Doi. stan ilościowy ich wrócił do stanu nor­ Kościeliskiej, głównie od strony Czerwo­ malnego, a nawet prawdopodobnie pod­ nych Wierchów. Nad Jarzą' iczą, Starą wyższył się. W zachodniej części Parku Robotą i ich okolicą widziane były 2 osob­ zarejestrowano ok. 12 kogutów i tyleż niki; ponad Siwą Polaną i na Siwej Tur­ mniej więcej kur. Ponieważ przy inwen- ni widziano również 2 osobniki. W rejonie taryzowaniu zwierzyny nie uwzględniono Morskiego Oka widywano po 3 osobniki, ich ostoi i tokowisk wschodniej części szczególnie w e wrześniu 1963 r. Ponad Parku, ogólna ilość cietrzewi będzie Wołoszynem widywano 1—2 orły. Nad znacznie wyższa. Mnichami Chochołowskimi i niżej ku Za­ Jarząbek (Tetrao bonasia L.). Do­ wiesistej widziano także 1—2 orły. kładniejszych danych ilościowych z ostat­ Nad wielu innymi okolicami pojawiały niego okresu nie posiadamy, jednak ilość się orły, częstokroć nierozpoznane, orliki jarząbków należy oceniać na co najmniej krzykliwe, których jednak w ostatnim 150—200 sztuk. okresie było bairdzo niew iele, oraz inne Kruk (Corvus corax L).. W bieżącym duże ptaki drapieżne (m. in. prawdopo­ okresie spotykano kruki w Tatrach nadal dobnie kanie). stosunkowe dość często. Widuje się tak Puchacz (Bubo bubo L.). W okresie pojedyncze sztuki i pary, jak i stada sprawozdawczym napotykano ślady byt­ mniejsze i większe, w różnych partiach ności puchaczy w wielu okolicach odleg­ naszego Parku. Starano się wszelkie spo­ łych od dotychczasowych ich siedlisk. Sa­ strzeżenia dotyczące bytowania tych pta­ me puchacze widziano najczęściej w stre­ ków w Tatrach rejestrować, gdyż mogą fie regli, na odcinku od Krokwi dc Małej stanowić ważny pi zyczynek dc badań nad Łąki. tym ptakiem. Bocian czarny — hajstra (Ci- conia nigra L.). Na całym obszarze Parku Leon Podobiński oraz na przyparkowej części otuliny mię­ dzy Murzasichlem—Bukowiną a Głodów­ ką i Porońcem przebywa łącznie kilka Wykupno Tatr w toku. Zapoczątkowa­ par Ewidencji gniazd, z dokładną lokali­ ną niegdyś przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie akcję wykupywania udziałów zacją, jeszcze nie posiadamy. Głuszec (Tetrao urogallus L.). na halach w Tatrach, która stanowił;' W okresie sprawozdawczym zaznacza się wówczas pierwszy realny krok dc reali­ dość znaczny wzrost ilościowy tych kura­ zacji idei Tatrzańskiego Parku Narodowe­ go — prowadzi nadal dzisiaj sam Park. ków leśnych. Wylęg i wzrost młodych w 1963 r. odbywały się w warunkach kli­ Ok 19 milionów złotych wydało już F ań- matycznych szczególnie korzystnych, toteż stwo na ten cel, a przewiduje się, że do nic dziwi i ego, że mamy ostatnio do zano­ 1970 r., który jest terminem zakończenia towania sporą ilość spotkań z głuszcami wykupu, wyda się jeszcze ok. 46 milio­ nów zł. Akcją tą objęte są nie tylko nale, przed i w okresie teków. Nieco częściej spotykano głuszce w okolicach Czerwo­ lecz enklawy lasów, których największe obszary nie należące do państwa znajdu­ nych Brzeżków, Pańszczycy i Buforowa, ją się w rejonie Doi. Chochołowskiej. Sztolni, G,ronią, dalej na zachód w okoli­ cach Suchej Kasprowej i Myślenickich Turni, Goryczkowej, Krokwi, .a w rejonie W. K. Chochołowskiej pod Bobrowrem, na Pta- sińcu i w Koryciskach Małych. Są nadto inne ostoje głuszców, np. rezerwat Smre­ Nowe rezerwaty w górach. Na pd.-zach. czyny—pyszna z Ornakiem, gdzie głuszce od Tylicza i Muszynki utworzono rezer­ stale i w .większej ilości bytują. w at o pow. 2,62 ha, obejmujący fragment Tokowiska posiadają głuszce od lat te lasu, gdzie znajdowały się okopy zbudo­ same i dopiero jakieś zasadnicze zmiany wane w XVIII w. przez konfederatów w strukturze naturalnej (biocenotycznej) barskich. W Małych Pieninach utworzono tych tokowisk lub trwały niepokój degra­ rezerwat w dolinie Białej Wody na obsza­ dują je i zmuszają głuszce do ich opusz­ rze 33,71 ha. Również skalny Wąwóz Ho- czenia. W kwietniu 1964 r. dokonano kil­ mole stał się rezerwatem o powierzchni kakrotnych podsłuchów na tokowiskach 58,64 ha. w różnych okolicach Parku. Niewielki (2,58 ha), lecz bardzo cenny Według orientacyjnych danych żyją na jest rezerwat Pusta Wielka, obejmujący 248 fragment naturalnego lasu mieszanego, miennym tytułem „Zbeszczeszczenie Mont z reliktowym .stanowiskiem sosny .pora­ Blanc” czytamy, że rozpoczęto już pierw­ stającej z boczą Beskidów w polodowco- sze prace .zmierzające do realizacji absur­ wym okresie panowania borów sosno­ dalnego pornysiu połączenia kolejką lino­ wych. wą tych dwóch miejscowości poprzez x. y szczyt Mont Blanc. Twórcą tego projektu jest inż. Lora Totino, który przewiduje budowę na szczycie Aiguille du Midi re­ Karkonoski Park Narodowy w CSRS. stauracji oraz hotelu wykutego w skale W przyrodzie Karkonoszy zachowała się stacji pośredniej. Czy do tej wiadomości dotychczas tundra arktyczna .i niektóre potrzebny jest jeszcze Komentarz? relikty, i eindemity flory i fauny z prze­ szłości. Ich zachowanie i utrzymanie W. K. w pierwotnych warunkach naturalnych jest głównym zadaniem Karkonoskiego Parku Narodowego. Zupełna odrębność flory wysokogórskiej Karkonoszy, z jej Japońskie parki narodowe. Bogata elementami alpejskimi i arkto-alpejskimi, przyroda obsypała nader hojnie Synów zawsze budziła zainteresowanie badaczy. Wschodzącego Słońca swymi pięknymi Jednym z pierwszych, którzy nie ulękli i różnorodnymi darami, czyniąc z tego się górskiej puszczy Karkonoszy, był kraju, dzięki rozmaitości fauny, flon Włoch Piotr Andrzej Mattiolli w 1563 r. i krajobrazu or.az konfiguracji terenu, i Tadeusz Hśjek, Czech, którego zielnik uroczy zakątek, nie mający równego so­ pochodzi z 1562 r. Pod koniec XVI w. i na bie w całym świecie. Równocześnie żaden początku XVII w. prowadzili badania bo­ chyba naród nie pielęgnuje tych darów taniczne w Karkonoszach Fryderyk Se- z taką pieczołowitością i bałwochwalczą bitz i Casparus Schwenkfelt (1563—1609), niemal czcią, jak Japończycy, dla których lekarz i pisarz karkonoski z Jeleniej Gó­ otaczający ich świat przyrody owiany jest ry. Pierwsze opracowanie flory karkonos­ nimbem podań i legend, czarownych .wy­ kiej pochodzi od Tadeusza Haenkego darzeń i urzekających widoków. To nie­ (1786). Później florę Karkonoszy badali: zwyczajne uwielbienie przyrody znalazło J. E. Pohl (1808), dr J. K. Hoser (1808), swój wyraz nie tylko w życiu codziennym M. Opitz (1806,. 1812), prof. J. F. Tausch Japończyków, lecz także w malarstwie (1812), J. Kablikova (1846), W. Winkler i literaturze, którę jeszcze do drugiej woj­ (1881), P. Kruber (1910), prof. F. Schust- ny światowej charakteryzowano niezmien­ ler (1918), dr K. Domin (1926), dr K. Ka- nym od wieków określeniem: „Nic by nie vina (1928), pirof. J. Jenik (1961) itd. pozostało w japońsKim malarstwie, rzeź­ Około 1700 r. powstał w Karpaczu cech bie i poezji, gdybyśmy usunęli z nich laborantów, zbieiaczy korzonków, którzy kwiaty, ptaki i przyrodę”. I rzeczywiście wyrabiali z roślin górskich lecznicze tylko fanatycznym umiłowaniem przyrody n a l e ż y wytłumaczyć fakt, że na japoń­ mikstury, maści j proszki. Pc ipięciu la­ tach nauki laborant składał egzamin, upo­ skich głowniach mieczy, sztyletach, szczyp­ ważniający do samodzielnej praktyki. cach do węgla, widelcach, pałeczkach do Cech liczył tylko 27 członków, a ostatni jedzenia, czarkach do ryżowej wódki sake, dzbanach itd itd. widzimy przedstawione laborant karkonoski zmarł w 1884 r. La­ misternie okazy flory i fauny, a na chu­ boranci oficjalni i nielegalni zbieracze steczkach, wachlarzach, wazach i ręczni­ i botanicy-aimatorzy przyczynili się do wytępienia niektórych gatunków roślin, kach symetryczne kontury świętej dla mieli bowiem pozwolenie na wyrób 46 le­ Japończyków góry Fudżi. Nic .zatem dziwnego, że idea ochrony ków. przyrody, przefiltrowana wraz z falą . Pierwsza wzmianka o ochronie przyro­ europeizacji ,po otwarciu bram Japonii dy po czeskiej stronie Karkonoszy pocho­ dla zagranicy, w drugiej połowie 19 wie­ dzi z 1904 r.. dalsze z lat 1920—1923. ku, znalazła doskonałe podłoże dla tych 1930—1938, 1948—1956. W 1963 r. władze szczytnych haseł w umysłach naukowców czechosłowackie utworzyły formalnie Kar­ japońskich i w najszerszych kołach społe­ konoski Park Narodowy o powierzchni czeństwa. Japończycy zrozumieli też bar­ ok. 390 km 2, od m iejscowości Harracboy dzo szybko, że cywilizacja, a więc postęp przez Rokytnice n. Jiz. V~chlabi, Marśov do Za cl er z a na wschodzie. techniczny, uprzemysłowienie kraiu czy umanizacja rejonów wiejskich, w dodatku Jar. O. bezlitosny „ząb czasu” mogą stanowić po­ ważne zagrożenie dla przyrody i zabyt­ ków kraju, uważanego dawniej za jeden Kolejką linową z Chamonix do Cour- wielki ogród, który przecież należy rato­ mayeur? W lipcowym zeszycie z 1964 r., wać przed zniszczeniem naturalnym miesięcznika SAC „Bie Alpen” pod zna­ i przed dewastacją ludzką. K ro n ik a 249

Miasteczko Yoshida u stóp Fuji Z e zbiorów KTG

Taka więc była geneza parków naro­ mniej więcej 4,5% ogólnego terytorium dowych w Japonii, ustawa o ich utwo­ kraju, z czego 63,1% to tereny państwowe, rzeniu (wydana w 1931 r.) była właściwie 16,7% należy do prefektur, miast i wiosek, tylko usankcjonowaniem i uregulowaniem a 20,2% stanowi własność prywatną. istniejącego już od dawna stanu w zakre­ Administracją tych terenów zajmuje się sie ochrony przyrody i różnorodnych za­ Wydział Parków Narodowych przy Minis­ bytków. terstwie Zdrowia i Opieki Społecznej, Prace badawcze doprowadziły w 1930 r. organem zaś doradczym jest Rada Par­ do wyboru najpierw około 20 pięknych re­ ków Narodowych, składająca się a uczo­ jonów, uznanych powszechnie aa najbar­ nych i ekspertów. Z urzędami współpra­ dziej wartościowe, a następnie zreduko­ cują dwie organizacje niepaństwowe, mia­ wanie ich do dwunastu. W 1931 r. parla­ nowicie: Stowarzyszenie Japońskich Par­ ment japoński uchwalił ustawę o Parkach ków Narodowych i Japońskie Towarzy­ Narodowych, a jej realizacja przypada do­ stwo Ochrony Przyrody. piero na rok 1934. Założono wtedy od razu W tym miejscu należy zwrócić baczną 8 parków, a po dwóch latach następne uwagę na -nomenKlaturę japońską, rozróż­ cztery. W 1946 r. przybył tylko jeden park, niającą omawiane dotychczas parki .naro­ lecz już w latach 1949, 1950 i 1955 po­ dowe, znajdujące się pod bezpośrednim wstają po dwa, tak, że obecnie wszystkich zarządem Ministerstwa Zdrowia i Opieki parków narodowych jest 19. Spośród nich Społecznej (.po japońskukokuritsu-koen — największe są: Daisetsuzan (231,929 ha), wy.m. kokuricukojen) od parków narodo­ Bandai-Asahi (189,661 ha), Jo-Shin-Etsu wych tzw. kokutei-koen (wym. kokutej- (188,915 ha), Chubu Sangaku (169,768 ha), kojen) — Japończycy określają je po an­ Nikko (140,698 ha), Chichibu-Tama gielsku „quasi-national parks” — zarzą­ (121,600 ha). dzanych i utrzymywanych przez władze Łączna powierzchnia narodowych par­ lokalne. ków japońskich wynosi 17 498 km2, czyli Kokutei-koen, a więc quasi-national 250 K ro n ik a

parks, czyli „niby (jak gdyby) parki naro­ szych cechach i walorach poszczególnych dowe” znajdują się pod zarządem władz parków kokuritsu-koen. lokalnych, które jednak koordynują swą Akan. Wybitnie wulkaniczny teren, pracę z Ministerstwem Zdrowia i Opieki niezmiernie ciekawy dla geologów i bota­ Społecznej, a także z Radą Parków Na­ ników. Wśród licznych górskich jezior rodowych. Tych „niby parkó,w” utworzo­ trzy najbardziej znane: Akan, Kutcharo, no dotychczas 20, o łącznej powierzchni Mashu Osobliwością jesi przejrzystość 5,26 km 2, z czego 37,6% zajmują tereny wody w jeziorze Mashu, pozwalająca doj­ państwowe, 15,2% posiadłości władz lo­ rzeć wyraźnie przedmioty na głębokości kalnych, a 47,2% należy do prywatnych 40 m. Liczne źródła gorące, kąpiele ter­ właścicieli. Tereny państwowe znajdują malne i błotniste. Roślinność bogata się przeważnie w kompetencji Zarządu i różnorodna: lasy o charakterze polar­ Lasów. nym, a — z drugiej strony — rododen­ Spoglądając na mapę Japonii łatwo drony, azalie, brzozy Ula przyrodnika spostrzeżemy, że parki są umiejętnie roz­ bardzo ciekawe okazy zielonego aksamit­ łożone po całym kraju, bez jakiegoś nad­ nego kulistego mchu wodoegc. tzw. ma- miaru skupienia Czy jednostronności ich rimo. Ze zwierzyny wymienić należy nie­ charakteru, i że zostały wybrane nie tyl­ dźwiedzie, polarne zające, wiewiórki. ko dzięki swym walorom widokowym czy Idealne warunki dla zwolenników węd­ znaczeniu historycznemu, ale także ze karstwa, wioślarstwa i alpinizmu. Inną względu, na swą różnorodność. Niektóre ■wreszcie atrakcją obszaru Akan są w y­ z nich rozciągają się w terenie górzystym mierający już autochtoni — Ainu, którzy ■i wulkanicznym, niektóre łączą w sobie wiodą powolny żywot w rozproszonych widok morza z rozległym krajobrazem, w okolicy wioskach. inne upamiętniają wspomnienia historycz­ Daisetsuzan. Największy ze ne. Jedne są dzikie, urwiste, prawie pry­ wszystkich narodowych parków japoń­ mitywne, drugie zaś pełne łagodnego skich. Charakter parku, zwanego „dachem wdzięku i nieodpartego powabu. Hokkaido” wybitnie wysokogórski. Trzy Celem należytego sprawowania opieki, grupy dymiących od czasu do czasu wul­ wyodrębniono pewne tereny według waż­ kanów. Bujne łąki alpejskie wśród gór. ności ochrony przyrody i zabytków, dzie­ Stoki pok-ytc borami szpilkowymi. Kraj­ ląc je na trzy kategorie: ścisłe rezerwaty; obraz wzbogacony urwistymi skaiami, specjalne; zwykłe tereny. W ścisłych re- wąwozami, jeziorami ,i wodospaoami. zrewałach utrzymane są warunki pier­ Zfciocza masywu górskiego Toitachi ucho­ wotne. Na „specjalnych terenach” zacho­ dzą za najlepsze tereny narciarskie w Ja­ wuje się rygorystycznie piękno natury, ponii. Wielka ilość niedźwiedzi brunat­ niezależnie od lego, czy chronione okolice nych (ursus arctos yesoensis) i rzadkiego mają pierwotny charakter. Wznoszenie gatunku zająca polarnego (ochotona h y- budowli, górnictwo, budowa tam, zakłada­ perborea yesoensis). Na terenie parku nie hydroelektrowni, ścieżek czy dróg bez kilka wiosek. zezwolenia ministra (jeśli to dotyczy ko- Aso. Teren wulkaniczny. Góra Aso kuritsu-koen) lub gubernatora danej pre­ posiada olbrzymi krater otoczony 5 wy­ fektury (jeśli chodzi o kokutei-koen) są sokimi szczytami. W kraterze stożki wy­ w tych rejonach surowo zabronione. buchowe. Na stokach liczne termy. W pół­ Mniej surowe restrykcje stosuje się nato­ nocnej części parku wulkaniczny blok miast na „zwykłych terenach”, które są Kuju (czyt. Kudziu' tworzy gigantyczną zresztą wykorzystywane do celów turys­ wvżvnę z wieloma szczytami. Piękne okazy tycznych i wypoczynkowych, toteż muszą roślin alpejsKich. Na obszarze parku licz­ posiadać pewne udogodnienia dla zwie­ ne osiedla, miejsca historyczne i stare dzają! ych. świątynie. W parkach założono 10 muzeów (pań­ Chubu S a n g ? k u. Park, zwany też stwowych i prywatnych), które spełniają Alpami Japońskimi, obejmuje góry gra­ doniosłą rolę propagandową, poza często nitowe o charakterze .alpejskim. W całym urządzanymi wystawami, odczytami i zbio­ parku lasy pierwotne, łąki i doliny al­ rowymi wycieczkami. pejskie oraz lodowce. Dziesiątki schronisk O rzeczywiście głębokim zakorzenie­ i obozów campingowych, doskonale przy­ niu w społeczeństwie japońskim umiłowa­ stosowanych od potrzeb turystów tak nia przyrody świadczy fakt, że w ostat­ w lecie, jak i w zimie. nich latach przewija się rocznie przez Kirishima. Park wysunięty najda­ wszystkie parki przeszło 70 milionów lej .na południe Japonii. 33 wulkany, zwiedzających. Największe ożywienie pa­ z których kilka czynnych. Po innych po­ nuje zwłaszcza w „Miesiącu propagandy zostały wygasłe kratery i jeziora krate­ łączności z przyrodą”, od 21 lipca do rowe. Na stokach wiecznie zielone lasy :20 sierpnia. i piękne odmiany azalii (Rhododendron A oto krótkie notatki o najistotniej­ kiusianum). Słynne miejscowości histo­ K ronika 251

Nowy wulkan Shawa Shinzan Ze zbiorów KTG

ryczne. Świątynie i chramy w cieniu dla mieszkańców Tokio, którzy uprawiają wspaniałych kryptometrii. tu różne rodzaje sportu i urządzają wy­ Nikko. Górska okolica, 100 km na cieczki do świątyń i miejsc historycznych, północ od Tokio, zbudowana z utworów a także, by podziwiać piękno kwitnących wulkanicznych. Gęste lasy liściaste azalii wiosną lufo czerwień liści klono­ i szpilkowe, liczne gatunki alpejskich wych w jesieni. roślin. Malownicze jeziora i wodospady. Seto-Nsikai. Jest to park morski, Zabytki historyczne, wiele starych świą­ na terenie tzw. Morza 'Wewnętrznego, tyń, a między innymi słynna świątynia w którym znajduje się około 600 wysp Toshogu. Największy teren bagnisty w Ja­ i wysepek rozrzuconych malowniczo po ponii, znajdujący się pod szczególną całym obszarze wodnym. Uroczy widok ochroną ze względu na swą pierwotność na pokryte lasami sosnowymi wysepki i roślinność. Na terenie parku miejsco­ i ich plaże, z pagórków i wzgórz nad­ wości wypoczynkowe, letniska i campingi brzeżnych. Na niektórych wyspach świą- 252 Kronika tynie otoczone legendami stanowią cel mo. W kierunku południowym rozciągają pielgrzymek. Góra Takasaki jest siedlis­ się łańcuch górski Ominę i wyżyna Odai- kiem około 500 małp. Licznych zwolen­ ■gahara. Dziewicze knieje, wąwozy i w o­ ników znajduje tu wioślarstwo, żeglar­ dospady. Okolica zbudowana ze skał lim- stwo morskie i campingi. nicznych, warstw osadowych, rzadkich Unzen-Amakusa. Północna część w Japonii. 'Wybrzeże morskie Kumano Unzen to wyżyna góry Fugen-dake i in­ jest uatrakcyjnione przylegającymi wy­ nych szczytów wulkanicznych, górujących sepkami skalnymi. Teren parku obejmuje nad morzem Ariake. Wiosną przyciągają wiele miejscowości i miejsc historycz­ turystów wspaniałe kobierce azalii, w je­ nych. Dzięki ciepłemu klimatowi park sieni czerwieniejące lasy grabowe. Ama- cieszy się niesłychaną popularnością kusa jest archipelagiem, gdzie zachowały wśród niedzielnych turystów. się w wielu miejscowościach historyczne Ise-Shima. Półwysep Shima jest zabytki chrześcijaństwa w Japonii. ozdobiony archipelagiem malowniczych Daisen. Park położony nad wybrze­ wysepek, cały zaś teren parku pokrywają żem Morza Japońskiego. Nad okolicą do­ lasy. Wielką świątynię w Ise uważa się minuje góra Daisen (1713 m). Jej dolne za ośrodek naiodowego kultu religijnego zbocza pokrywają lasy sosnowe i bukowe, od pierwszych wieków historii Japonii. podczas gdy w szczytowej partii bieleje . W zatokach prosperują hodowle sztucz­ zawsze gruba warstwa śniegu. Ze szczytu nych pereł. Poza tym atrakcją terenu są Daisen i innych okolicznych rozpościera wycieczki motorówkami sporty wodne się fantastyczny widok na morze. Nar­ i wędkarstwo. ciarstwo i turystyka należą tu do naj­ Jo-Shin-Etsu. Park oddalony popularniejszych sportów. 120 km na pn.-zach. od Tokio. W grupie Fuji-Hakone-Izu. Park, założo­ gór Tanigawa w pn.-wsch. części parku ny w 1936 r. w odległości 60 km na zachód przeważają dzikie, urwiste skały. W kie­ od Tokio, został rozszerzony w 1938 r. runku południowym rozciągają się wy­ i w 1955 r. Najniższa w Japonii góra żyny i wulkany, z których Asama jest Fudżi (3776 m) to najpiękniejszy stożek najwyższym czynnym wulkanem dzisiej­ wulkaniczny, otoczony od niepamiętnych szej J.aponii. Liczne źródła gorące na sto­ czasów fanatyczną czcią przez Japończy­ kach wulkanów Myoko i Togakushi. Zbo­ ków. U stóp Fudżi 5 jezior panoramicz­ cza . wyżyny pokryw lasami modrzewio­ nych i rozległe, zalesione równiny. Masyw wymi i '.brzozowymi. Wyjątkowo dobre górski Hakone posiada kilka szczytów tereny wspinaczkowe i narciarskie. wulkanicznych. Liczne źródła gorące. SMkotsu-Toya. Park o charak­ Również wulkaniczny półwysep Izu znany terze wulkanicznym w południowej części jest ze swych gorących źródeł. Park Hokkaido. Przeważają wraz z florą alpej­ (a głównie góra Fudżi) bywa odwiedzany ską lasy szpilkowe, a zwłaszcza wspaniałe przez 12 milionów turystów i pielgrzymów puszcze jodłowe wokół jeziora Shikotsu. rocznie. W parku żyją niedźwiedzie brunatne, wie­ Towada-Hachimantai. Założo­ wiórki, japońskie sobole, łasice i wędrow­ ny w 1936 r., został poszerzony w 1956 r. ne ptactwo Gorące źródła stanowią nie W północnej części parku słynne jezioro lada atrakcję dla turystów, którzy znaj­ kraterowe Towada, z którego wypływa dują tutaj doskonałe warunki dla upraw­ rzeka Oirase, żłobiąca swe koryto w ska­ niania narciarstwa, wspinaczek, sportów listym wąwozie i wijąca się później przez wodnych i wędkarstwa. dolinę, rozciągniętą na 10 km. Dolina Bandai-Asahi. Obszar parku mo­ i okolice jeziora pokryte są dziewiczym żna by podzielić na trzy odrębne części. lasem liściastym, a wyższe partie gęstym Na północy wulkan Gassan dominuje nad lasem szpilkowym i florą alpejską. W po­ łańcuchem górskim Asahi. W środkowej bliżu wspaniała grupa 8 wygasłych wul­ połaci, obok gór wulkanicznych Azuroa i Adatura, wznosi się granitowy szczyt kanów Hakkoda. Część Hachimantai obej­ Iide ze zboczami pokrytymi dziewiczym muje szereg wulkanów i piękną wyżynę lasem. W 1888 r. na południowym terenie ze starymi borami szpilkowymi. Na zbo­ parku wybuchł nagle z niezwykłą siłą czach wulkanów gorące źródła. Na Hachi­ wulkan Bandai. Po wygaśnięciu^ w jego mantai doskonałe tereny narciarskie. Po kraterze powstało jedno z największych południowej — a więc najbardziej ma­ jezior wulkanicznych w świecie. Na zbo­ lowniczej — części jeziora Towada krążą czach gęste lasy liściaste i szpilkowe. regularnie motorówki, zawsze pełne tu­ W okolicach Iide i Asahi żyją niedźwie­ rystów. Dwie Wioski na południowym dzie, małpy i antylopy (capricornis cn s- brzegu jeziora pozwalają na dłuższy, wy­ -pus tem m inck). godny pobyt. Chichibu-Tama. Park rozciąga­ Yushino-Kumano. W północnej jący się na pn.-zach. od pobliskiego Tokio. części parku wznosi się góra Yoshino, Łańcuchy gór osadowych, głębokie wą­ słynna z kwiatów wiśni i świątyni Yoshi- wozy, rwące potoki, stare lasy sosnowe K ro n ik a 253 i' jodłowe, jak i gaje karłowatych bambu­ Po drugiej wojnie światowej, która sów przetykane kobiercami mchu, cha- spowodowała olbrzymie zmiany w Japonii, -akterj żują ten park, nastręczając} zwie­ a także i zniszczenie kraj.u, w pracy nad dzającym Wiele niezapomnianych wido­ odbudową nie zapomniano o konieczności ków i wrażeń. Na terenie parku kilka ochrony przyrody i zabytków kultural­ rozrzuconych wiosek. nych. Opiekę nad nowymi chronionymi Rikuchu-Kaigan. Park obejmuje obiektami przerzuca się na władze lokal­ 90-kilometrowy odcinek wybrzeża Oceanu ne, obarczając je obowiązkami admini­ Spokojnego. W północnej części przy­ stracji i kosztami utrzymania. W ten spo­ brzeżne 100-metrowej wysokości skalne sób od roku 1950 powstają parki narodo­ wysepki, jak gdyby wyrastające z morza. we kokutei-koer. Jest ich dwadzieścia, Na południu 250-metrowe urwiste brzegi a wśród nich największe obszarem: Biwa- skalne kryją wiele piaszczystych zatok. -ko (109,982 ha), Yaba-Hida-Hikosan

Me-Akan, w głębi O-Akan, u stóp j.i izioro Akan Ze zbiorów KTG

Przez park przebiega północna granica (108,809 hą), Hakusan (47,359 ha), Sado- flory podzwrotnikowej. Atrakcją jest nie­ -Yahiko (4t>,030 ha), Abashiri (37,412 ha), zwykła ilość rzadkich okazów ptactws Izu Shichito (27,81.5 ha), Sui-Go (25,314 wodnego, toteż niektóre wysepki uznano ha). za ścisłe rezerwaty. Biwa-Ko (czyt. Biła-ko). Jezioro S a i k a i. Park Saikai obejmuje połud Biwa. Największe jezioro w Japonii i te­ niową część wybrzeża wyspy Kyushu, reny otaczające górę Ibuki. Historyczne zwróconą w stronę kontynentu, i setki zabytki. Osiedla. wysepek z roślinnością podzwrotnikową. Sado-Y ahiko. Wyspa Sado na Mo­ Z największej wyspy Hirado, górzystej, rzu Japońskim. Niezwykłe cechy wyspy rozpościera się wspaniały i rozległy wi­ wulkanicznej. Wspaniałe lasy. dok. Archipelag Goto zawiera fenomeny Yaba-Hida-Hikosan. Przyległy geologii wulkanicznej. Rejon tego przy­ teren do N.P. Aso. Różnorodność scenerii brzeżnego parku, dzięki dogodnym zato­ wulkanicznej. Zabytki religijne. Biologi­ kom, był terenem pierwszych kontaktów czne laboratorium badawcze. Japonii z zachodnią cywilizacją. Akiyoshidai. Groty w wapiennych 254 K ron ika skałach i źródła. Stary las z japońskimi Genkai. 90 km wybrzeża wzdłuż drzewam5 „Choja”. Morza Genkai z plażami. 20 wysepek. A s h i z u r i. K rajobraz przybrzeżny Półwysep Itoshima. Lasy sos,nowe. Histo­ z wysepkami, grotami, rafami koralowy­ ryczne zabytki. mi. Dziewicze lasy. Ptactwo morskie. A p ,a s h i r i. Wybrzeże z wydmami, Małpy. mieliznami i jeziorkami. Flora arktyczna. H a k u s a n. Niskie szczyty wulkanicz­ Ptactwo morskie. Foki. Zabytki kultury ne. Wąwozy. Wodospady. Skamieniałe Ainóiw. lasy. Niedźwiedzie, antylopy (capricornis) Kongo-ikoma. Formacje kredowe. i inna zwierzyna w pierwotnych borach. Naturalny las bukowy. Muzeum astrono­ Świątynie, chramy. miczne na górze Ikoma. Dawne świą­ Ishizuchi (czyt. Isidzuci). Łańcuch tynie. górski. Widokowe wąwozy i szczyty. Mikawa-wan. Zatoka śródlądową. I z u S h i c h i t o. Łańcuch wysepek Wysepki górzyste z wydmami. Małpy, z czynnymi wulkanami, jeziorami krate­ kormorany i inna dzika zwierzyna. Świą­ rowymi, skałami z lawy, kaskadami,. go­ tynie zabytkowe. rącymi źródłami. Buki, ogrody zoologiczne M i n a m i - B o s o. Wybrzeże półwyspu i botaniczne. Zabytki archeologiczne. Boso w zatoce tokijskiej. Częste wystawy K i n k o - w L,n. Zatoka Kagoshima. botaniczne. Wspaniałe akwarium Ho­ Słynna wyspa Sakurajima Jeden czynny dowla doświadczalna drzewek. wulkan. Jezio: o kraterowe Ikeda. Gorące O n u m a. Czynny wulkan i widokowe źródła. Podzwrotnikowa roślinność. jeziora. KJita-nagato-kai gaa Pas S u i - G o. Okolica dolnego biegu (rzeki 170 km wybrzeża Morza Japońskiego z 60 Tone z jeziorami, moczarami i bogatą wysepkami Różne cechy geologiczne. florą. Dwie stare świątynie. Przytułek Pierwotne lasy. ptactwa. Nichinan-kaigan. Wybrzeże na Poza omówionymi dwoma rodzajami wyspie Kyushu z wysepkami. Roślinność parków narodowych, w Japonii istnieje podzwrotnikowa. Małpy Dzikie konie na wiele jeszcze rezerwatów, mających na przylądku Toi-misaki. Ogrody botaniczne. celu ochronę przyrody i zabytków kultu­ Ś a n in - ka ig.a n. Erozyjne wybrzeże ralnych. Do tych zalicza się 5 rezerwatów Morza Japońskiego z w 1 dokowymi tunela­ integralnych, 141 rezerwatów geologicz­ mi w skałach. Wydmy piaszczyste. nych, 515 botanicznych, 109 zoologicznych, Wakasa-wan. Wybrzeże morskie 93 leśne i 285 rejonów uznanych za ma­ z zalewami z wysepkami. Ptactwo mor­ teczniki, schronienia i siedliska dzikiej skie. Granitowa brama Amano-hashidate zwierzyny. Łącznie 84,780 ha. — jeden z trzech najpiękniejszych kraj­ obrazów Japonii. Pięć jezior Mikata Świątynie i chramy. Mieczysłau Babiński

PRZYCZYNKI HISTORYCZNE I KRAJOZNAWCZE

Zygmunta Klemensiewicza życie w gó­ laja” należeli Maksymilian Dudryk, Zy­ rach. Będąc uczniem krakowskiego gimna­ gmunt Klemensiewicz, Roman Kordys zjum im. Nowodworskiego, a potem stu­ i Jerzy Maślanka, chadzał czasem dentem Uniwersytetu Jagiellońskiego z tą świetną grupą równi-'z znakomity przeżywałem okres największego natęże­ tałermk Aleksander Z.iamięcki, a nadto nia taternickich i narciarskich wyczy­ wybitny narciarz Mieczysiaw Lerski. Byli nów. to, z wyjątkiem A. Znamięckiego, studenci W ówczesnej, jeszcze p.zed pierwszą i absolwenci lwowskiej Politechniki, wojną światową wyłonionej z grupy ta­ a także Uniwersytetu (R. Kordys). Icn tę] nikow należących do Towarzystwa Ta­ czynami taternickimi, odbywanymi w śla­ trzańskiego, Sekcji Turystycznej TT. dy Janusza Chm'oławskiego pod hasłem utworzyliśmy w kilku klub „Kiliman­ „bez przewodnika”, rozbrzmiewały Tatry, dżaro”. Było to przeciwstawienie, w spor­ a narciarskimi — Beskidy Wschodnie. towej bezinteresownej konkurencji, na­ W latach 1905—1913 sypały się dziesiątki szej krakowskiej grupy klubowi „Ifima- pierwszych wejść letnich, a potem zimo­ laja”, utworzonemu przez taterników wych w Tatrach oraz narciarskich w Bes­ i narciarzy lwowskich. Do klubu „Hima- kidach Wschodnich Dia wszystkich tater- K ro n ik a 255 ników i turystycznych narciarzy wyczyny)| ryp”, prowadzących przez dziewicze klubu „Himalaja” były gwiazdą prze­ szczyty i grzbiety Bieszczadów, Gorganów, wodnią. Bratkowskiej, Swidowca i Czarnohory. Kolejno odeszli od nas ci wyborni lu­ Tak samo świetna jest lista pierwszych dzie gór, najpierw R. Kordys, M. Lerski, taternickich wejść Klemensiewicza, jak to a w czasie po drugiej wojme światowej wynika z wykazu, udzielonego mi przez Jerzy Maślanka, Maksymilian Dudryk, p. S. Klem< •nsiewiczową. Po pierwszej w y­ a ostatnio Zygmunt Klemensiewicz. O je­ cieczce w Tatry, którą jako młody chło­ dynym Aleksandrze Znamięckim docho­ piec odbył w roku 1901 na Świnicę przez dzą nas wieści z Nowego Jorku, gdzie Zawrat z profesorem Politechniki Lwow­ przeoywa z rodziną. Skończyli się więc skiej P. Pawlewskim i przewodnikiem niemal zupełnie ludzie grupki taterników Rojem, rozpoczęła się letnia działalność i narciarzy, tak świetnie zapisanej w dzie­ taternicka w roku 1905 przejściem (wraz jach zdoDywania Tatr i Beskidów z R. Kordysem) grani Kościelca. Był to Wschodnich, ku wielkiemu żalowi wszyst­ początek pierwszych wejść Klemensiewi­ kich, którzy mieli z nimi do czynienia. cza w Tatiach, dokonanych głównie w to­ Zygmunt Klemensiewicz miał spośród warzystwie członków klubu „Himalaja” nich najsłabsze warunki fizyczne. Gdy w liczbie ponad 30, w e wszystkich gru­ poznałem Go w Zakopanem, a było to pach Tatr Wysokich, wśród nich szeregu w roku 1907, byłem zdumiony, widząc wejść o pierwszo zednym na swój czas niewysokiego, szczupłego i o mizernej ra­ znaczeniu, jak letnie wejścia: Basztowa czej twarzy człowieka, który już wówczas Przełęcz, Batyżowiecki — północna ścia­ stal w pierwszym szeregu Sekcji Tury­ na, Widły, Krywań od północy, Żabi Koń stycznej T.T. i Karpackiego Towarzystwa granią, grań Zmarzły—Batyżowiecki i zi­ Narciarzy dzięki swoim wyczynom letnim mowe: Batyżowiecki, Granaty Wielickie, i zimowym. W. terenie spotkaliśmy się nadto szereg wariantów i powtórzenia z nim bezpośrednio na .nartach w Beski­ wszystkich ówczesnych najtrudniejszych dach Wschodnich. Na swej drobnej po­ dróg. staci dźwigał ciężki plecak. Ładunek ple­ Ale oczywiście nie tylko pierwsze wej­ caka stanowił nie tylko całkowity pro­ ścia były tym magnesem, który ciągnął wiant na kilka dni — nie było wszak Zygmunta w góry. We v spomnianym spi­ wtedy w Beskidach Wschodnich schro­ sie jego górskich wycieczek znajdują się nisk poza grupą Howerli — ale śpiwór wykazy setek wędrówek w Tatrach, Be­ i zapasowe ubranie na noclegi w szałasach, skidach i Alpach Rod tiańskich, które ciężki aparat z kliszami i statywem, przy- przenosiły zachłannego miłośnika gór bory do naprawiania narciarskiego sprzę­ w świat jego najpiękniejszych przeżyć. tu, .apteczka, przybory do gotow mia, sie­ Gdy has.em naszej turystyki wysoko­ kiera i tym podobne sprzęty ówczesnego górskiej stało się wejście na inne góry narciarskiego ekwipunku. Gdy do tego świata, Klemensiewicz ruszył w nie wraz dodamy ciężkie jesionowe narty z meta­ z członkami klubu „Himalaja”. Zaczęło się lowym wiązaniem i buty z hakami, te od wyprawy w Dolomity w roku 1908, po same, których używaliśmy w lecie, a na czym poszły wyprawy w Alpy Berneńskie nich ochraniacze, staje mi przed oczyma (1909 z braćmi Smoluchowskimi) oraz Wa­ normalny ładunek Klemensiewicza na lijskie, a w czasie pierwszej wojny świa­ narciarską wyprawę odkrywczą w Beski­ towej w Alpy Sabaudii i Delfinatu, które dy Wschodnie. I ten ładunek dźwigał ten przebiegł wzdłuż i wszerz, dokonując delikatny człowiek z zupełną swobodą, w znacznej części ze swą żoną, szeregu a długość jego podchodzeń i marszów Ładnych wejść; wracał zresztą do tych i zjazdów narciarskich sięgała granic wy­ pięknych grup górskich jeszcze parokrot­ trzymałości ludzkiej. nie w czasach międzywojennych. I tak wędrował Zygmunt przez Bes­ Kiedy w czasie drugiej wojny świato­ kidy Wschodnie, „odwalając” problemy wej znalazł się w otoczeniu Kaukazu, turystyczno-narciarskie tego zaczarowa­ pasja .alpinistyczna odezwała się w nim nego narciarskiego kraju. Gdy tylko opu­ i tam; mimo nadzwyczaj ciężkich wojen­ ścił wagon kolejowy po nocnych jazdach nych warunków dokonał wejścia na naj­ i poczuł pod nartami wspaniałe beskidzkie wyższy szczyt kaukaski Eibrus, a potum śniegi, oczy mu rozbłyskały i, jak mawiał, zwiedzał góry Kazachstanu. wstępował w niego „duch gór”. I zaczy­ Gdy po drugiej wojnie światowej losy nały się długie wędrówki. W latach 1906— 1925 dokonał Klemensiewicz przeważnie rzuciły go do Anglii, nie zaprzestał gór­ w towarzystwie członków klubu „Hirna- skiej działalności. Gdy go odwiedziłem laja” i zainicjowanego przez niego Kar­ w Londynie w roku 1948, miał za sobą już packiego Towarzystwa Narciarzy około mnostwo wędrówek po górach Szkocji 20 pierwszych wejść narciarskich w Bes­ i Walii. Mimo trudnych warunków emi­ kidach Wschodnich, wśród nich pierwszo­ gracyjnych, nie tracił żadnej sposobności, rzędnych, tak przez nas zwanych „wy- ażeby wy~wać się z mglistego Londynu 256 K ron ika

w góry, aczkolwiek tak odmienne i nie- Z dziejów Kasinki Małej. W mapie ka­ pokaźne są wzniesienia Brytami. Ale w go­ tastralnej wsi Kasinka Mała w powiecie rączkowych rozmowach, prowadzonych limanowskim nakreślone są granice dwóch w jego pustym wielkim mieszkaniu, coraz jednostek gruntowych, rwanych zagroda­ to powracał do umiłowanych gór naszych mi, które w dziejach tej wsi odegrały i jako dowód swej pamięci wręczył mi li­ pewną rolę. Jedna leży po lewej stronie nę, prosząc, iażebym zawiózł ją do córki, Raby u samych stóp góry Strzebel — lud która wchodziła w taternickie ślady określa to miejsce nazwą „Pod górą” — ojca. druga po prawej stronie tej rzeki i nieco Po niezliczonych letnich i zimowych dalej w kierunku północnym. Na obyd­ wyprawach w góry Anglii i Szkocji oraz wóch stały młyny i tartaki 5 na obydwóch w Alpy Francji, Szwajcarii i Austrii w la­ siedziały z- dawien dawna rodziny Śląs­ tach 1948—1955 nastąpił wreszcie powrót kich. Zygmunta do Polski. I oto w roku 1956 Ustna tradycja podaje, że z początkiem sterany tułaczkami, mocno już starszy XVIII w. przybył w te strony wędrowny człowiek, mimo silnego zapadania na zdro­ człowiek, z zawodu młynarz, nazwiskiem wiu, rozpoczyna ostatni okres swych gór­ Śląski, który uzyskał od dworu w Kasin­ skich wędrówek w Tatrach, które ongiś ce przywilej na zbudowanie młyna pod były widownią jego świetnych taternickich górą Strzebel. Śląski zbudował młyn czynów. Spotykałem go wtedy rokrocznie i osiadł w nim na warunkach przez dwór w Zakopanem, gdzie jego drobna, lekko mu podyktowanych. Jego Łpómkotwie przygarbiona postać z dużym plecakiem, utrzymali się w posiadaniu młyna i za­ liną i Czekanem w ręku budziła niemałe grody do 1878 r., kiedy to Bartłomiej zdumienie wśród zakopiańskich tłumów. Ślązak aktem darowizny przelał swe pra­ Wśród licznych wypraw nastąpiło jeszcze wo własności na Jakuba Łabuza, pod wa­ w roku 1958 przejście grani Kościelca, od runkiem dożywotniego utrzymania Ję­ której przed 53 laty zaczynał swą tater­ drzeja Ślązaka, jak świadczy wpis hipo­ nicką działalność, jeszcze przejście Prze­ teczny do nru 41. Przedsiębiorcza rodzina łęczy pod Chłopkiem, w roku 1959 Rysy, Łabuzów wybudowała jeszcze folusz 'i tar­ a w roku 1960 na nartach Pilsko i Lipow­ tak. Te trzy zakłady przemysłu ludowego ska w Beskidach Żywieckich; aż wreszcie prosperowały do ostatnich czasów, aż w roku 1961 zamknął swą górską wędrów­ wreszcie zła koniunktura i zarządzenia kę przejściem na Rusinową Polanę, ażeby władz administracyjnych spowodowały ich stamtąd nasycić się cudownym widokiem ostateczną likwidację. w głąb Tatr. W księdze gruntowej (w terminologii współczesnej: w księdze wieczystej) Ka­ Dnia 25 marca 1963 roku zakończył swe sinki zapisana jest druga zagroda jako 78-le-tnie życie: (urodził się 24. 4. 1886), Zagroda Śląska nr 58. Stanowiła ona tak­ które od pierwszej chwili, kiedy poszedł że od bardzo dawnych czasów posiadłość na wycieczkę w Tatry w roku 1901, przez rodziny Śląskich, którzy jednak ze Śląski­ lat 63 rozwijało się pod znakiem gór. mi ..Pod górą”, oprócz nazwiska, nic Jeżeli zastanowić się nad tym, co tego wspólnego nie mieli. Lud określa to miej­ naukowca, profesora fizyki na Politech­ sce częściej zwrotem „Do młyna” niż Za­ nice Lwowskiej, a w ostatnich latach Jego grodą Śląską Nazwa ta pochodzi stąd, że życia prof. na Politechnice Śląskiej w Gli­ stał tu od pradawnych czasów młyn. Za­ wicach, ciągnęło w góry, odpowiedź jest groda liczyła sześć morgów obszaru prosta: zaczarowało go życie górskie. i przedstawiała warunki do utrzymania To życie, jakże odmienne od życia dziesięciorga bydła rogatego Naprzeciw w miastach, wśród zgiełku i pośpiechu młyna zaś, po drugiej stronie młynówki, współczesnego bytowania ludzkiego, życie wznosił się tartak, a tuż obok kuźnia. pełne wysiłku fizycznego, działającego jak Co sądzić o pochodzeniu i dąwności ożywcze tchnienie na człowieka pracy Śląskich na zagrodzie nr 41 — Pod górą — umysłowej, życie twarde i proste wśród i łych drugich na zagrodzie n~ 58? Te­ raźniejsi właściciele tych zagród twierdzą, wspaniałej przyrody górskiej. że w dawnych czasach dwór sprowadzał Pęd do gór był tak potężny u Klemen­ ze Śląska ludzi biegłych w różnych rze­ siewicza, że gnał go na wyprawy górskie miosłach, więc także młynarczyków, któ­ latem i zimą w każdym zakątku świata, rych dla odróżnienia od ludzi miejscowych gdzie rzuciły go koleje losu. nazywano Śląskimi. Najprawdopodobniej A gdy na krótko przed zgonem widzia­ jednak nazywani byli po prostu Ślązaka­ łem Zygmunta już bardzo schorowanego, mi, jak świadczy nazwisko ostatniego po­ z dobrotliwym uśmiechem na twarzy po­ siadacza zagrody nr 41 z tej rodziny po­ wiedział mi: „Ale tego, co w górach prze­ chodzącego. Ale źródła archiwalne nie żyłem, nikt mi nie odbierze”. dostarczają oparcia dla tej hipotezy — zresztą bardzo prawdopodobnej. Lustracja Walery Goetel Kasinki z 1765 r. (Kasinka bowiem stano- Fol. S. Czernelecki Babia Góra z Urwistego Wywozu

K ro n ik a 257 wiła od 1604 r. osobną królewszczyznę) a szczególnie dekret pod 16 (nieczyt.) wspomina o młynarzach, ale bardzo lako­ 828 Nr 12123 zatwierdza. Wy Udrański nicznie: „Młynarze — tych jest 3-ch: Dają jak zwykle już od tej decyzji wywinąć czynszu za oprawę: Jajca n 397, gr 9.”. się nie mógł Grunt oddał lecz należy- W metryce józefińskiej nie ma o młyna­ tości w pieniądzach i 12 koircy owsa rzach wzmianki. W Liber natorum wsi wraz z wszelkim urządzeniem powró­ Kasink; występuje nieraz nazwisko Śląski, cić nie zamyśla — ponieważ zaś jak ale dopiero po 1786 r., gdyż wcześniejsze moja ciężka krzywda o pomstę do Boga metryki zaginęły '. wołająca tak nędza ludziom we wsi Pierwszym wiarygodnym dokumentem znacznej i składającej się z No 269 bez stwierdzającym niewątpliwie prawo Ślą­ młyna jest niepowetowana — przeto skich do zagrody nr 58 i do młyna na niej nie pozostaje nędznej sierocie z dziećmi stojącego jest skarga wdowy po Mateuszu nad udanie się do Zwykle Wspaniało­ Śląskim na dziedzica Aleksandra Udrań­ myślnej Dobroczynności złączonej z nie­ skiego. skierowana do cesarza we Wied­ wzruszoną Sprawiedliwością od Milio­ niu. na ludu codziennie doznawanych w naj­ Zagroda Śląska lezaia w dogodnym głębszej pokorze z prośbą o litość nad miejscu na równinie, do słońca, odgrani­ cierpiącą ludzkością bez własnej winy czona od dworskiego pola młynówką, ale a z tego względu o nakaz Prześw. Cyr­ tylko na pewnej przestrzeni, d przedsta­ kułowi aby zmusił W Udrańskiego do wiała smaczny kąsek, który podniecał wybudowania budowli zabranych od­ apetyt zachłannego dziedzica we dworze. danie należytości w pieniądzach i owsie Udrański dokonał więc „anszlusu” zagro­ niemniej powrócenie wszelkich krzywd dy Śląskiej do dworskiego obszaru, a nad­ i kosztów. to zburzył Śląskiemu młyn i materiał ,na własne potrzeby dworu zabrał. W przy­ toczonej tu skardze gwałt i bezprawie Dan w Kasince die 9 X 1830 przedstawione są w sposób właściwy epo­ Podpis oderwany ce i środowisku. Oto jej tekst:

Śląska wysłała powyższą skargę do Najjaśniejszy Monarcho Panie Nasz Wiednia przez osobnego posłańca, jak Miłościwy! twierdzi obecny posiadacz zagrody Wła­ dysław Stożek. Przyznała ona w swym Podpisana poddana wdowa Młynarka piśmie, że Udrański zagrodę oddał, co we młynie dziedzicznym pod byłym Nr świadczyło, że władze krajowe nie były konskr. 58 we wsi Kasince cyrkule bezsilne wobec zuchwałego panka. Może­ Sandeckim zamieszkała utraciła męża my przypuścić, że także reszta jej słusz­ Mateusza Śląskiego z tego powodu, że nych żądań znalazła w Wiedniu przy­ Wv (tzn. Wielmożny) Dziedzic Udrań­ chylne załatwienie. Albowiem dla spraw ski bez najmniejszej przyczyny tylko wewnętrznych w tym rodzaju, jak spra­ ze szczególnej złości na każdego pod­ wa Śląskiej istniał w Wiedniu od 1802 r. danego zburzywszy młyn Izbę i komo­ osobny urząd pod nazwą Zjednoczona rę w roku 1822. Sp. Mąż jako troskli­ Kancelarie Nadworna (Marian Tyrowicz, wy gospodarz widząc swą zgubę z 3 „Galicja od pierwszego rozbioru do Wio­ dzieci z ciężkiej turoacji umrzeć mu­ sny Ludów”. Kraków—Wrocław 1956 r.). siał a żona podpisana po zburzeniu Władysław Stożek, który dobrze zna iw mowie będącej budowli i zabraniu miejscową tradycję, utrzymuje, że tartak do dworu podczas najprzykrzejszei i kuźnia naprzeciw młyna, po przeciwnej w owym roku zimy z dziećmi małolet­ stronie młynówki, były własnością dworu. nimi w kuźni mieścić sie musiała. — Jakim prawem dwór postawił tartak na Po daniu się wielolicznvm zmarłego gruncie rustykalnym ii kiedy się to stało, męża w Ru 1828 jak do Przeświet. tego ani on, ani nikt z miejscowych ludzi Cyrkułu właściwego tak do Wy (tzn. wyjaśnić nie potrafi. Według jego zapew­ Wysokiego) guberniom Lwowskiego nienia nie miał też dwór prawa do wodj skutecznie że znaglonym został Wy w młynówce. Było to — jak widać — po­ Dziedzic aby budowę wvstawił gront gmatwanie stosunków prawnych i włas­ z naddanym czynszem 3r0 R i 12 graj­ nościowych, właściwe dawnej wsi. Nie carów powrócił jak dowodzi rezolucja wiadomo, jak długo jeszcze Śląscy utrzy­ cyrkularna podług rozporządzenia gu- mali się na zagrodzie nr 58. Gdy w 1876 r. bernialnego pod lit a załączona zakładano księgi gruntowe, to zagroda wraz z młynem i 'iartakiem należała do Michała Muchy. Młyn przez Udrańskiego i Wgląd do ksiąg metrykalnych Kasinki za­ odbudowany dotrwa' do 1926 r. Gdy bo­ wdzięczam uprzejm em u pozwoleniu ks. Andrzeja wiem duch postępu zagroził ludowemu B r a s ia . przemysłowi, rozebrano starą drewnianą

17 W i e r c h y t . X X X I I I 258 K ro n ik a

budowlę, a wybudowano nową z betonu. w naszym strapieniu nie wierny nawet, Młyn na ogrodzie Śląskiej przeżył więc czy słońce jest na niebie”. Odebrawszy Udrańskiego i jego dwór. (Debra dwor­ dokument, udali się -u. drogę. skie w Kasince zostały rozparcelowane po Tradycja nie mówi, jak długo i w ja­ 1904 r.). Ale i on uległ w końcu temu sa­ kiej porze trwała ta powrotna do kraju memu losowi, oo jego bratni zakład pracy wędrówka. Przekazała tylko, że na Mo­ Pod Górą. rawach wstąpili do jakiegoś proboszcza Dla dopełnienia obrazu krzywd wy­ i opowiedziel. mu swoje przygody. Gdy rządzonych chłopom przez Udrańskiego, ksiądz usłyszał, jak urzędnik nadworny trzeba przytoczyć wypadek w tradycji w kancelarii ich przyjął i odprawił rzekł: świeżo się utrzymujący. Wydarł on chło­ „Czemuście nie poszli poskarżyć się na pom grunt, zwany Górki, liczący 60 mor­ niego przed cesarzem? Za taką obrazę gów po lewej stronie Raby i zamienił go byłby zawisnął za żebro na haku” — po na folwark. Pobudował nawet murowaną powrocie do kraju należało z kolei okazać stodołę i stajnię, po których jeszcze długo otrzymane pismo staroście cyrkularnemu. zachowały się mury i filary, widoczne Starosta zobaczywszy icn wykrzyknął: jeszcze około 1900 roku. Chłopi nie wi­ „Aha! To ty, co nie wiesz czy słońce jest dzieli znów innego środka na to bezpra­ na niebie, a do Wiednia trafiłeś ze skargą wie, jak skargę do cesarza, gdyż władze na pana Udrańskiego!” W międzyczasie krajowe nie byłyby im wymierzyły spra­ bowiem cyrkuł otrzymał urzędową wia­ wiedliwości. Dwóch chłopów — prawdoT domość o audiencji u cesarza. podobnie wydelegowanych przez groma­ Sprawa rozwiązała się sama, bo dę albo przez poszkodowanych — udało wkrótce potem wybuchła rabacja, a w dwa się do Wiednia. Jeden nazywał się Niedo- lata później nastąpiło uwłaszczenie i grunt śpiał, nazwisko drugiego nie jest znane. Górki wrócił do prawowitych właścicieli. Ten drugi, który służył w wojsku 12 lat Go tu jest prawdą, a oo zmyśleniem, i dobrze znał język niemiecki, służył w tej trudno rozstrzygnąć. Ale faktem jest, że podróży za przewodnika. Podobno uzyska­ takie wędrówki chłopów z Galicji Po­ li pełną satysfakcję. Mieli oni ze sobą laków i Rusinów — do Wiednia po spra­ pismo, przez gromadę wspólnie ułożone wiedliwość, zdarzały się. i pieczęcią zaopatrzone. Przybywszy do Wiadomość o genezie młyna Pod górą Wiednia skierowali się do Burgu i zażą­ otrzymałem od p. Władysława Łabuza, dali posłuchania u cesarza. Urzędnik właściciela omówionych tu zakładów dworski, który ich wypytywał o cel po­ pracy. Posiadał on oryginalny dokument dróży i audiencji, zażądał tego pisma, lecz dotyczący początków ,miyna, który jednak chłopi mu go nie dali, postanowiwszy uległ zniszczeniu, gdy jednego roku kata­ wręczyć je samemu cesarzowi. Powiedzia­ strofalna powódź zalała jego dom. no im, że cesarza nie ma w Burgu, lecz Kopię skargi wdowy Śląskiej znalaz­ że przebywa poza Wiedniem. Udali się łem w domu p. Bronisławy Potaczkowej więc do oznaczonego miejsca. Tu służba w Mszanie Dolnej nr 7. zamkowa poszła im o tyle na rękę, że ich Informacji o zagrabieniu gruntu Górki nie odprawiła z kwitkiem, lecz kazała przez UdrańsKiego i o wędrówce dwóch czekać do popołudnia, do godziny, o któ­ chłopów do Wiednia udzielił mi gospodarz rej cesarz zwykł wychodzić na przechadz­ Michał Stożek z Kasinki dnia 14 czerw­ kę. Będziecie wtedy mieć sposobność — ca 1939 r. powiedziano im — wręczyć monarsze swo­ Szczegółów uzupełniających co do mły­ je pismo. Gdyby je przed południem na i tartaku na zagrodzie nr 58 dowie­ przeczytał — mówili ci panowie — nie działem się od jej teraźniejszego właści­ mógłby jeść obiadu. Tak się też stało. Ce­ ciela Władysława Stożka. sarz wysłuchawszy supliki rzekł krótko: „Co na waszym gruncie, to wasze”. Nadto Sebastian Flizak. wydał polecenie, żeby kancelaria nadwor­ na przygotowała chłopom pismo, a peten­ tom kazał dać pieniędzy na powrotną Pierwszy Polak u stóp Mont Blanc? drogę: po jednym cwancygierze na milę. W poprzednim roczniku „Wierchów” Gdy zaszli do kancelarii, ujrzeli urzędni­ (str. 95) wspomniałem o Wawrzyńcu ka pieniącego się z gniewu nad zuchwal­ Dżieduszyckim przebywającym w Chamo- stwem chłopów, którzy swymi błahymi mx w sierpniu 1787 r. sprawami zaprzątali cesarza. „Kto wam Wawrzyniec Marcin Dzieduszy.ckl (ur. tu drogę pokazał? Kto wam tak nadora- 1772, zm. 1836 we Lwowie), syn Tadeusza dzał?”, gromił ich, miotany gniewem, ale (ur, 1724, zm. 1777) generała porucznika dokument musiał napisać i pieczątkę wojsk koronnych i cześnika wielkiego ko­ z taką furią przyhił, że aż się złamała. ronnego, został wysłany w 1785 r. do Niedośpiał odrzekł: „Nikt nam n!e dora­ Szwajcarii dla uzupełnienia swej eduka­ dzał i nikt nam drogi nie pok używał. My cji. Młodj człowiek mieszkał przez ,9 mie- K ro n ik a 259 sięcy w Morges u p. Sylvestre, który kie­ Co Domeyko zwiedził w Kordylierach? dyś był w Polsce, a następnie przeniósł W książce Wyprawa do księżycowej ziemi się do Lozanny. W czasie swego pobytu Jp wyd. 1957) — a przede iWBzystkim w Szwajcarii Dzieduszycki prowadził w szkicu „Polskie wyprawy egzotyczne”, dziennik w języku francuskim. Wyjeżdża­ zamieszczonym w znanym wydawnictwie jąc do kraju zostawił ten dziennik, skła­ zbiorowym W skałach i lodach świata dający się z czterech zeszytów wraz z bru­ (Polskie wyprawy egzotyczne, t. II, 1961) lionami swych listów u p. Sylvestre. Ma­ — zamieściłem był sporo informacji o wy­ teriały te drogą spadku znalazły się ostat­ sokogórskich —' pionierskich i odkryw­ nio u p. Francis Roux-Devillas i tam je czych — wyprawach Ignacego Domeyki studiowała Eliane Claire Engel, literatka (1802—1889) w Kordyliery chilijskie w la­ i historyczka alpinizmu. Na ich podstawie tach 1839—1846, które to ramy czasowe napisała ona artykuł Du nouveau sur le należy zresztą rozszerzyć na pełne dzie­ dr Paccard („Les Alpes”, 1942, nr 18, sięciolecie 1839—1848. Informacje te uzy­ str. 334—335). skałem zarówno z niedokładnych — w tej Dzieduszycki w 1787 r. postanowił obej­ osobliwie materii — źródeł polskich (prze­ rzeć Mont Blanc. Ch.amonix było już de wszystkim ze szkiców biograficznych w tych czasach dość często odwiedzane Kazimierza Maślankiewicza, zamieszczo­ przez turystów. Przyjechał do Chamonix nych w Polskim słowniku biograficznym przez Genewę i Bonneville dnia 4 sierp­ i w pracy zbiorowej Polscy badacze przy­ nia 1787 r. Dzień przedtem prof. de Saus- rody., 1959 — oraz z takich prac populary­ sure dokonał III wejścia na Mont Blanc zacyjnych, jak Józefa Bero Na ziemiach i, schodząc ze szczytu, zanocował po dro­ Ajmarów i Araukanów. Opowieść o Igna­ dze. Dzieduszycki obserwował przez lune­ cym Domeyce, 1955) jak i z rozmaitych tę zejście wyprawy do Cha.monix, a na­ źródeł chilijskich, nie przestudiowanych stępnie opisał wyczyn profesora w swym jednak systematycznie i w pełnym zesta­ dzienniku. Zebrał również wśród miesz­ wie. Nie dotarłem jednak do źródła naj­ kańców Chamonix szereg informacji o ze­ ważniejszego, mianowicie do obszernego szłorocznym zdobyciu szczytu przez Pac- autografu Moich podróży, pamiętnikar­ carda i Balmata, które także zanotował skich zapisków Domeyki, ofiarowanych w swym deienniku. Jest to chyba pierw­ w 1898 r. przez dzieci uczonego Akademii sze polskie zetknięcie się z alpinizmem. Umiejętności w Krakowie, i zachowanych Czy Dzieduszycki . był gdzieś w Al­ do dzisiaj w dziewięciu woluminach; za­ pach — nie wiadomo. Przyszły historyk poznałem się tylko z tym fragmentem,, taternictwa, który dotrze do znajdują­ który sam Domeyko wydrukował w do­ cych się w Szwajcarii dzienników Dzie­ datku miesięcznym do „Czasu” z 1857 r. duszyckiego, być może wyjaśni tę spra­ pt. Czteromiesięczna podróż z Paryża do wę. Życiorys Dzieduszyckiego daje Mau­ Chile w roku 1838. rycy Dzieduszycki w swej monografii ro­ Obecnie, całość Moich podróży ukazana dziny (Kronika domowa Dzieduszyckich, się wreszcie drukiem, a mianowicie w na­ I wów. 1865, str. 477 + 84), jednakże o po­ kładzie Ossolineum. Wrocław—Warsza­ bycie w Szwajcarii nie wspomina. wa—Kraków 1962, łącznie 1156 stronic, Wawrzyniec Marcin Dzieduszycki jako wydanie naukowe, z przypisami. Na pod­ adiutant Tadeusza Kościuszki, brał udział stawie tych pamiętników — o ile dają one w bitwach pod Racławicami i Szczekoci­ pełny obraz wypraw Domeyki w głąb nami. Po upadku powstania gospodarzył Andów chilijskich, a wszystkie okolicz­ na 11 odziedziczonych wioskach położo­ ności zdają się wskazywać, że taki obraz nych w Tarnopolskiem i Czortkowskiem. dają — musimy skorygować i zredukować Jedynie w 1809 r. zasiadał jakiś czas listę wysokogórskich osiągnięć Domeyki, w ustanowionej przez rząd Księstwa War­ a zarazem wprowadzić ład w drukowane szawskiego administracji dochodów skar­ dotychczas informacje na ten interesujący bowych. Później został austriackim cesar­ temat („działalność odkrywcza i podróżni­ sko-królewskim szarnbelanem. cza zapewnia Domeyce trwałe i honorowe Córka Dzieduszyckiego, Henryka, wy­ mieisce w dziejach wczesnego andyniz- szła za mąż za Gwalberta Pawlikowskie­ mu” — pisałem słusznie w Polskich wy­ go z Medyki, który był ojcem Mieczysła­ prawach egzotycznych). wa Pawlikowskiego (ur. 1834, zm. 1903), Domeykc kilkakrotnie wyprawiał się — uczestnika I przejścia przez Zachodnie z prowincjonalnego Coguimbo względnie Żelazne Wrota i II wejścia na Wvsoką ze stołecznego San t: ago — w głąb gór w 1876 r. Synem Mieczysława był Jan chilijskich. Miał cele naukowe na oku, ale Gwalbert Pawlikowski (ur. 1860, zm. 1939 i pobudki turystyczne nie były mu całko­ we Lwowie), zdobywca Mnicha, Szatana wicie obce. Instynkt poznawczy naukowca oraz Łomnicy i Durnego od północy. trudno zresztą oddzielić od pasji podróż­ niczej i dlatego trzeba w Domeyce wi­ Bolesław Chwaściński dzieć również znakomitego, a nawet nie-

17* 260 K ro n ik a

ustraszonego wędrowca (zważywszy zu­ na jakim wierzchołku stanął Strzelecki pełną dzikość ówczesnych Kordylier ów). 15 lutego 1840 ,r., na najwyższym czy na Wędrówki Domeyki kierowały się ku niższym? Opierając się na różnych źród­ ■obszarom obiecującym odkrycia geologicz­ łach przyjąłem, że Strzelecki omylił się ne lub stawiającym takie zagadki nauko­ i że wszedł na niższy z dwu głównych we, jak świeżo wówczas powstały wulkan wierzchołków Alp Australijskich. Słab­ na Cerro Verde, z którego w 'następnym czyński udowodnił jednak — w sposób stadium ukształtował się sławny, śmier­ absolutnie przekonywający i ostateczny — cionośny Volcan Quizapu. W toku tych że omylili się lufo okazali złą wolę prze­ wypraw Domeyko zbadał — bez wchodze­ ciwnicy Strzeleckiego, że natomiast praw­ nia na szczyty — pasmo, które nazwano dą jest, iż Strzelecki zdobył najwyższe później Cordillera Domeyko (z najwyż­ wzniesienie najwyższego pasma gór Pią­ szym szczytem Cerro Azufre czyli Volc.an tego Kontynentu. de Copiapó, 6080 m, zdobytym przez w y­ Czemu o tym wspominam? Aby pod­ prawę polską 1937) — pierwszy, jak się kreślić, do jak ważnych wyników — tak­ zdaje, spośród podróżników zobaczył ma­ że dla alpinisty — może dojść naukowa syw Tres Cruces 6660 m (również zdoby­ analiza, przeprowadzona przez wyspecja­ ty przez wyprawę polską 1937) :— w Cor­ lizowanego badacza. I równocześnie wy­ dillera Cauąuenes zwiedził 26 styczniu razić żal: że z podobnie wartościową, 1842 r. kotlinę Rincon de los Mineros analityczną pracą nie mamy do czynienia 2805 m — na południe od Santiago zwie­ w przypadku obszernego, w zasadzie dził różne pomniejsze masywy, m. in. źródłowego wstępu, jakim Moje podróże w lutym 1848 r. wszedł na przełęcz m ię­ poprzedziła Elżbieta Helena Nieciowa. dzy Descabezado Chico a Descabezado Ten wstęp ma swoje zalety, podaje wiele Grandę ok. 3600 m wys. — w reszcie na faktów, powołuje się na liczne stare sławnym wulkanie Antuco usiągnął 2 . nowsze źródła, rozwiewa sporo wątpli­ marca 1848 r. wysokość 2718 m, niezbyt wości. Niestety, dokładna w sprawach daleką od najwyższego punktu krateru życiorysowych 1 polskich, zaniedbała au­ (2990 m). Wyprawy te z reguły przyno­ torka równie dokładnego rozpatrzenia siły interesujące, czasem cenne odkrycia i omówienia podróżniczej działalności naukowe. Domeyki w Chile. Wykazała również nie­ Rdzenny grzbiet Kordylierów chilij­ wiedzę w zakresie zaznajamiania społe­ skich -— graniczny z Argentyną — osiąg­ czeństwa polskiego o chilijskich zasługach nął Domeyko czterokrotnie: po raz pierw­ Domeyki, nie wiedziała nic ani o bada­ szy dnia 17 maja 1838 r., przekraczając niach podjętych przez alpinistów polskich Przełęcz Cumibre 3760 m na drodze muło­ w związku z andynizimam Domeyki, ani wej z Argentyny do Chile; powtórnie o spotkaniu tychże alpinistów z rodziną w połowiie stycznia 1844 r. osiągając Va- Domeyki. Skutki tych braków wiedzy od- cas Heladas 4747 m w Cordillera Santa oiły się niekorzystnie na ścisłości nie­ Aha; po raz trzeci tegoż roku, 23 marca, których informacji, podanych przez wchodząc na Portezuelo Come Caballo, autorkę do wierzenia (w Chile nie ma 4426 m; i wreszcie po raz czwarty w stycz­ na przykład „szczytu Domeyki”). niu 1848 r., docierając do Puerta del Yeso, Na wydanie Moich podróży musieliśmy 2400 m, w Cordillera Descabezado. To czekać sto lat; tym większa szkoda, że wszystko. Ale to nie było mało w owej nie wszystko w tym wydaniu zostało za­ epoce andynizimu, w której działał Do­ pięte na ostatni guzik. meyko. * J. A. Szczepański * * W latach 1958—1960 ogłosiło Państwo­ we Wydawnictwo Naukowe dwutomową Lutowiska czy Urbanica. Chodzi o zna­ edycję pism podróżniczych Pawła Edmun­ ną wszystkim wieś na szlaku z Ustrzyk da Strzeleckiego Nowa Południowa Walia Dolnych do Ustrzyk Górnych i o roz­ i Pisma wybrane, poprzedzone w 1957 r. strzygnięcie, czy nazwa Lutowiska jest obszerną książką monograficzną o Strze­ prawidłowa, czy też — jak sugeruje leckim, pióra Wacława .Słabczyńskiego. J. Lenart w Biuletynie Informacyjnym Ta praca Słabczyńskiego to życiorys GKKFiT (1964, nr 3) — została ona na­ wzorowy. Słafoczyński nie pominął rów­ dana przez Austriaków w latach 1770. nież kwestii odkrywczych zasług Strzelec­ Naszym zdaniem nazwa Lutowiska jest kiego i rozpatrzył m. in. arcydokładnie stara i właściwa; znana była — jak po­ sprawy podstawowej wyprawy Strzelec­ dają akta grodzkie sanockie — z ruskiego kiego w Alpy Australijskie. Na podstawie brzmienia LitoWiska (Lithowiska) w jego szczegółowych rozważań muszę spro­ 1580 r. Później wieś ta stała się miastecz­ stować uwagi, które w Polskich wypra­ kiem, któremu August III nadał w 1742 r. wach egzotycznych poczyniłem był prawo odbywania jarmarków. Nazywało w związku z kapitalnym zagadnieniem: | się ono wówczas Urbaniec lub Urbanica, K ro n ik a 261 przypuszczalnie od właściciela Ludwika wości Peć pod Śnieżką jest wzmianka Urbańskiego. dopiero w 1569 r. Bardzo cennym źródłem w tej mierze Równocześnie z hutami szklanymi jest praca Adama Fastnachta pt. Osad­ i górnictwem zaczął się w Karkonoszach nictwo Ziemi Sanockiej w latach 1340 do wyrąb drzewa, głównie za hetmana Kry- 1650, W rocław 1962. śtofa z Jendorfu (1497—1563). W tym cza­ sie przybywają w Karkonosze drwale W. K rygow ski i węglarze z Tyrolu i Styrii, którzy bu­ dowali sobie nędzne drewniane chaty na wzói domków górniczych. Pod koniec XVI w. zjawiają się w Karkonoszach Z dziejów Karkonoszy po południowej Włosi, poszukiwacze skarbów i drogich stronie. W 2 w. n. e. geograf aleksandryj­ kamieni; zaznaczyło się też zapotrzebo­ ski Klaudiusz Ptolemeusz nazywa Karko­ wanie na arsen, potrzebny przy wyrobie nosze Corcontoi. Historyk czeski Pavel szkła weneckiego. W związku z tym pow­ Josef Śafarik tłumaczy tę nazwę „według stają osiedla w dolinach karkonoskich. mieszkańców, od których nazwane są W 1456 r. m iał podobno wyjść na i góry”. W 3 w. n.e. Rzymianin Dio Śnieżkę jakiś Wenecjanin, a w 1569 r. Cassius pisze o Karkonoszach jako przeprowadza się pierwsze pomiary w 0 „Górach Wandałskich”; jego wzmiankę, Karkonoszach. Górniczy mistrz z Kutnej iż „w górach tych wypływa rzeka Laba” Hory Jirik z Rasne „wymierzył wysokość powtórzył kronikarz bizantyński Xyfilin Śnieżki na 774 siągów”. w XI w. Pierw: zyrni budowlami na północnej Około 1370 r. kronikarz czeski Pribik st-omt Karkonoszy były budy myśliw­ Pulkava nazywa Karkonosze Śnieżnymi skie. Polecenie ich budowy pochodzi Górami (Alpes Nivium), a inny, Hajek z 1347—1368 r. W XVII w. stawiano w gó­ z LiboCan, w 1541 r. pisze , iż rzeka Łabą rach tzw. budy (niem. Sommerbauden). wypływa między górami, z których jedna Starej czeskiej nazwy bouda używa się Czeska i druga Śląska „Krkonoś” się na­ do dzisiaj w nomenklaturze czeskiej. Po­ zywa. Kronikarz Dubravius (1553) używa czątkowo boudy służyły tylko dla paste­ nazwy Cerconosseos. Topograf śląsK. N-i- rzy, którzy wyganiali na hale karkonoskie colaus Hennellius (Silesiographia, Frank­ stada bydła w maju i przebywali tam furt 1623) pisze o Alpes Nivium: góry te do września. W drugiej połowie XIX w. rozdziela na Montes Riphaei i Montes przystosowano budy do warunków zimo­ Gigantei. Ha mapie Królestwa Czeskiego wych i tak powstały pierwsze gospody— Zygmunta z Puchova, wydrukowanej w schroniska. Za (najstarsze schronisko Pradze w 1554 r., figuruje przy w ypły­ uważana jest Lucni Bouda (patrz „Wier­ wie Łaby nazwa Kerkonoss. Kronikarz chy”, tom XXX, 1961, s. 263). Drugim co czeski Bohuslav Balbin (Miscellanea I., do wieku jest Bradlerova Bouda (1637 r.), 6, z 1679 r.) pisze, iż góry Montes Nivosos schronisko na Śnieżce (z 1642 r.), Marti- nazywają Niemcy Riesen-Geburge, Ślą-' nova Bouda (z 1645 r.), Dvorska Bouda zacy Schneegeburge, Czesi zaś Hory Krko- Rokytensika Dvoraćka, (1125 m z 1707 r.), nosske (według szczytu Krkonoś, 1413 Scharfova Bouda (1320 m, z 1740 r.), Vo- 1 1350 m). secka Bouda (1245 m, z 1790 r.), Renne- W XI w. w Karkonoszach ciągnął się rova Bouda (ruina, 1406 m, z 1797 r.), ogromny piei woDór, przez który wiódł Petrovka (1288 m, z 1811 r.), Śpindlerovka stary szlak z Pragi przez Turnov, Semily (1198 m, z 1824 r.), Bouda u Sneżnych i Vrchlabi do Wrocławia. Według hipotez rokli (z 1837 r.), ,Obfi Bouda (1395 m, historyków czeskich, wojska Bolesława z 1847 r.), Davidova Bouda (1100 m, Krzywoustego przeszły w 1110 r. przez z 1850 r.), Labska Bouda (1248 m, z 1859 r.) Karkonosze w kierunku na Vrchlabi. itd. Najmłodsze są Jastrabi Boudy Źródła lecznicze w Janskych Łaźniach (1370 m); ta grupa czterech budynków miały być odkryte już w 1006 r. przez jest dawną stanicą wojsk niemiec.Kich poddanych rycerza Albrechta z Trauten- z 1942 r., przebudowaną do celów turys­ berg; w tym samym czasie miano też tycznych w latach 1947—1948. Z dawnych zakładać sztolnie poszukiwania złota w prymitywnych szałasów wyrosły dziś do­ Górach Rychorskich — jednakże źródła brze urządzone schroniska dla turystów tego nie potwierdzają. Nie znaleziono też i narciarzy. wątków historycznych, które by świad­ J. O. czyły, że wyższe pasma Karkonoszy były zamieszkane przed XIII w. O osiedlach górniczych w Czarnym Dole są wzmianki 300 lat Sławkowskiego Szczytu. Nie­ z 1383 r., o szklanej hucie w Szklarskiej zwykła rocznica przypada w 1964 r. Oto — Porębie z 1372 r., podobnie o sztolniach jak przypomniały „Krasy Słoweńska” w Sw. Piotrze) (patrz „Wierchy”, tom 30, (1964, z 7) — 25 lipca 1964 r. 12-osobowa 1961, s. 263), a o sztolniach w m iejsco­ wyprawa ruszyła na zdobycie tego, tak 262 K ro n ik a

dziś popularnego szczytu. Z grupy tej Tatr N.znych powraca do Liptowskiego dotarli na szczyt tylko czterej, a miano­ firadku. Zwiedza ponownie Dumbier wicie: Jerzy Buchholz (sen.), wówczas i Tatry Zachodnie, gdzie bada Raczkową 21-letni student, Martin Veisłer, również Dolinę, okolice Smereczan i Doi. Kopro­ student, Martin Jani, kantor w Spiskiej wą, po raz drugi jest na Krywaniu i znów Sobocie i przewodnik, „jakiś kłusownik”. powraca do Kieżmarku. Wchodzi na W 44 lata później J. Buchholz (sen.), już szczyt Łomnicy i przez cały miesiąc prze­ wówczas proboszcz w Wielkiej Łomnicy, bywa w Tatrach Bialskich. W sierpniu opisał tę wyprawę w kronice pt. „Histo- 1813 i. był świadkiem katastrofalnej po­ rischer Ges chlechtsbericht” (wydanej do­ wodzi na Liptowie. Częściowo sam, czę­ piero w 1904 r. w Budapeszcie), dając ściowo wspólnie z Maukschem bada świat pierwszy opis wejścia na Sławkowski roślinny Doliny Mięguszowieckiej i Wie­ Szczyt, który prawdopodobnie był już lickiej i kończy swą naukową podróż przedtem zwiedzany. 13 października 1813 r. Przez Lewoczę, Koszyce, Preszów, a następnie przez x. y. Austrię powraca do swego kraju. Oprócz prac botanicznych, które były jego głównym zadaniem, dokonał Wahlen­ Wahlenberg w Tatrach. Przed 150 laty berg pomiarów' niektórych szczytów oraz przybył w Karpaty młody profesor Kró­ obserwacji naukowych z zakresu geologii lewskiego Uniwersytetu w Upsali, Goran i klimatologii, tudzież wykonał szkice (Jerzy) Wahlenberg. Przyjechał w Tatry topograficzne. z rzetelnym przygotowaniem naukowym Za największy swój sukces turystyczny i z entuzjazmem swoich 33 lat, aby stu­ uważał wejście ,na Łomnicę i pisał o nim, diować florę tatrzańską. W tym czasie iż „trudnością swoją przewyższa wszyst­ była już wydana jego Flora Lapponica kie jemu samemu znane wyjścia na (Góttingen 1812) i De Vegetaiione et Cli- szczyty alpejskie i skandynawskie”. We­ mate in Helvetia septentnonab (1813). dle dokonanych na Łomnicy pormarów, Głównym celem badań Wahlenberga Wahlenberg uznał (błędnie), iż Lodowy w Tatrach miało być porównanie flory Szczyt „jest niecc wyższy’1 od Łomnicy; Laponii z florą Alp i Karpat. Uczony chciał wejść na Lodowy, lecz zła pogoda wędrował po Słowacji przez cztery i pół przeszkodziła wykonaniu tego zamiaru. miesiąca, a samym Tatrom poświęcił po­ Pogląd Wahlenberga o. wysokości Lodo­ nad 3 miesiące prac badawczych. Z Wie­ wego Szczytu jako wyższego od Łomnicy dnia przyjechał do Lubochni (6 czerwce przyjmowało w owych czasach wielu, 1813 r.), zwiedził niektóre szczyty W iel­ zmienił się dopiero po pomiarach trygono­ kiej i Małej Faltry i wszedł na Chocz metrycznych w 1837 ,r., wykonanych przez nad Rużomberkiem. Do doliny Czarnego Greinera, i w 1876 r. po pomiarach wy­ Wagu przybył przez Hradok Liptowski sokościowych geodetów austriackich. Wah­ i odbył wycieczki naukowe w doliny Ipol- lenberg po raz pierwszy zaczął używać tica i Niedźwiedzia, w okolice Vyźnej dla I oaowego nazwę Eistha,.er Spitze. Bocy, na Czertową Swatbę i Dumbier Przedtem szczyt ów nazywano Mons An- w Niżnych Tatrach. Z tych wycieczek serinus czy Montes Gans. Rezultatem zebrał nie tylko rośliny do zielnika, lecz naukowych prac i górskich wypraw na i liczne obserwacje. Z Tatr Niżnych udał Słowację stało się klasyczne dzieło Flora się następnie w Tatry Zachodnie, był przy Carpathorum principaiium, opublikowane Raczkowych Stawach, wszedł na „szczyt w 1814 ,r. Dzieło te niemal do końca wschodni od tych stawków” (może Bystra), XIX w. pozostało klasycznym opracowa­ zwiedził Krywań. W Kieżmarku zaznajo­ niem przyrody Tatr. mił się Wahlenberg .z Thomasem von Pamięć tego wybitnego badacza uczciła Mauksch (1749- 1832), proboszczem ewan­ słowacka nazwa najwyżej położonych gelickim, zapalonym zbieraczem • roślin w Tatrach stawów w Furkotnej Dolinie tatrzańskich. Zbiory Maukscha z dokład­ (WahlenbergKm plesa), a w nauce ut -wa­ nymi danymi o stanowiskach roślin stały liła się nazwa rośliny Erysimum Wahlen- się jedną z podstaw późniejszej Wahlen- bergii, która rośnie tylko w Tatrach bergowej Flory Tatr. Wahlenberg zamie­ Bialskich. rzał także wejść na Łomnicę, lecz zała­ J. Ondrićek manie się pogody udaremniło ten zamiar. Uczony przechodzi przez Zdziar i Jawo­ rzynę na Podhale, skąd przez Czarny Du­ Skansen nafto-yy. W Bóbrce koło Krosna najec udaje się na Orawę. Przeprowadzał nad Wisłokiem w miejscu, gdzie w 1854 r. swe badania botaniczne na północnych Ignacy Łukasiewicz założył pierwszą na stokach Rohaczy, przeszedł w góry Małej świecie kopalnię ropy naftowej, a od Fatry i zbierał rośliny na Stohu i Kry­ 1862 r. stanęła pierwsza na kontynencie wań u Fatrzańskim, następnie powraca europejskim wieża wiertnicza, powstaje doliną Wagu do Lubochni. Po zwiedzeniu muzeum skansenowskie. Zachowany zo- K ro n ik a 263 stał 18-met] owy szyb „Franek”, kuźnia Łukasiewicza i warsztat z 1854 r., kotłow­ nia i kierat, pamiątkowy obelisk Łukasie­ wicza, budynki mieszkalne. Powołano Komitet Opiekuńczy Mu­ zeum i Skansenu w Bóbrce. Wykonano i zrekonstruowano przy dużej pomocy Kopalnictwa Naftowego w Krośnie szereg obiektów muzealnych i użytkowych, m. in. drogę dojazdową, drewniane urzą­ dzenia do ręcznego wiercenia, pierwszą drewnianą wieże urządzenia kanadyj­ skiego do wierceń naftowych, odbudowę „kopanki” i in. Obecnie opracowuje się dokumentację budynku administracyjno- muzealnego i zagospodarowanie terenu.. A oto garść wiadomości dotyczących historii samej kopalni Bóbrka. W zachód niej części lasu bóbrzeckiego, koło wy cieków ropnych na wychodniach 3 pias­ kowca eoceńskiego, kopała ludność oko­ liczna dawnymi czasy studzienki ii z nich czerpała ropę do celów gospodarczych i leczniczych. W roku 1854 spółka Łukasiewicza i Trzecieskiego nabyła prawa poszukiwa­ nia ropy w lesie bóbrzeckim i w tymże roku rozpoczęto kopanie płytkich studzien.

Obelisk Łukasiewicza w Bóbrce. Na pierwszjm planie kierat — muzealne urządzenie z dawnej kopalni

Fot. J Rączka

W roku 1858 wykopana została studnia „Małgorzata” z produkcją dzienną około 20U0 kg. co zdecydowało o dalszym roz­ woju kopalni. Po zastosowaniu wiercenia syst. Fabiana w 1870 r., głębokość stu­ dzien można było zwiększyć, dochodziły one do 50—250 m Ruch wiertniczy w tym­ że okresie odbywał sie w środkowej części lasu, gdzie naiwięcej było szybów pro­ duktywnych. W 1872 r. istniało 150 stu­ dzien, a tylko 30 było produktywnych. Świadczyło to o silnym ruchu eksploata­ cyjnym. Do roku 1888 produkcja powoli wzra­ stała do 180 cystern. Po zastosowaniu wierceń systemu kanądyjskiego, który po­ zwolił osiągnąć większe głębokości i w krótszym czasie, nastąpił gwałtowny wzrost produkcji. Kulminacyjnym punktem dla Bóbrki Drewniane urządzenie do ręcznego był rok 1895, w którym osiągnięto 1025 cystern. wiercenia szybu naftowego Od spółki Łukasiewicza i Tłrzecies,kie­ go w roku 1872 kopalnię .przejął Karol Fot. J. Rączka Klobas, który w 1893 r. sprzedał ją Gai- 264 ♦ K ro n ik a

Karp. Tow. Naft. Kopalnia otrzymała Siły nauczycielskie w osobach dr Zofii nazwę „Opal”. Sutorowskiej (humanistki), Janiny Laskie- Obecnie szereg szybów jest nadal Wicz (przyrodniczki), Władysławy Tad- czynnych, jednak produkcja ich jest sto­ rzyńskiej, Elżbiety Tomaszek, Marii Smo­ sunkowo niewielka. larskiej i Józefy Śliwy przystąpiły do J. Rączka pracy oświatowej. Sprz3rjającym momen­ tem do tego rodzaju zajęć była pewna ilość podręczników gimnazjalnych, zebra­ Uniwersytet Wakacyjny w Zakopanem na przez TSL w dniu 3 m aja 1939 r. na w roku 1904. Pod tym tytułem w „Prze­ rzecz Małopolski Wschodniej, a nie wy­ glądzie Historyczno-Oświatowym” (1963, słana adresatowi na skutek niepewnej nr 1) J. Myśliński przypomina dzieje po­ sytuacji politycznej i zdeponowana w bi­ wstałej wówczas placówki, działającej bliotece TSL. w ramach Towarzystwa Wyższych Kur­ Dr Zofia Sutorowska zajęła się wsią, sów Wakacyjnych. Zorganizowało je gro­ a J. Laskiewicz zdrojem. Pod koniec no ludzi radykalnej lewicy i obozu po­ 1939 r. powiększa się grono pedagogiczne stępu, jak K. Kelles-Kraus, W. Feldman, 0 Jadwigę Podkowiecką, Piotra Greissa, O. Bujwid, L. Rejchman, E. Bobrowski, Józefa Kutybę, Władysława Siołę i dwóch S. Witkiewicz i S. Żeromski. Z Zakopa­ bardzo zdolnych studentów Jakuba Hoj­ nego brali m. in. udział dr Brzeziński, nego i Jana Kłosińskiego oraz o nauczy­ Wojciech Brzega i in. Koncepcją założy­ cieli szkół powszechnych Helenę Kortową, cieli było wykorzystanie walorów „letniej Irenę Chmurę, Wiktorię Gorgoń i Różę stolicy Polski” dla stworzenia tu rodzaju Wróbel. Uczą też sporadycznie i inni. wolnej uczelni wyższej, z systemem se­ Dr Sutorowska nie usiłowała nawiązać minariów, wykładów i konwersatoriów kontaktu z żadnymi nadrzędnymi wła­ na wzór podobnych „wolnych uniwersy­ dzami oświatowymi, o których istnieniu tetów” zagranicznych. Do współpracy po­ nawet nie wiedziała, ale — podobnie jak zyskano szereg wybitnych uczonych 1 całe grono tajnego nauczania — domy- z obozu postępu; wystarczy .powiedzieć, SlałE. się ich istnienia. Nauczanie to jed­ że zajęcia prowadzili tu m. dn.: K. Twar­ nak można nazwać ^organizowanym. dowski, B. Limanowski, K. Mokłowski, Nauczyciele szkół średnich omawiali swe A. Mahrburg, J. Baudouin de Courtenay, problemy z Sutorowską i Lpsfeiewiczów- L. Krzywicki, L. Bruner, K. Potkański, ną, powszechnych zaś z W. Tadrzyńską, L. Silberstein oraz sami K. Kelles-Kraus działaczką społeczną i poważną siłą pe­ i W. Feldman. Uniwersytet był wykorzy­ dagogiczną. Siostra Teofania — nazare­ stany do szerzenia myśli światłej i po­ tanka — egzaminowała z fizyki, chemii stępowej, wśród organizatorów domino­ i matematyki. wały wpływy PPS, stąd zaciekle atako­ Do 1942 r. tajne nauczanie dyspono­ wany był przez obóz reakcyjny z enden- wało już nauczycielami wszelkich specjal­ cją na czele. Mimo że działał tylko przez ności. Uczący przystosowali się do tego jeden sezon (lato 1904), wywarł on do­ rodzaju pracy w warunkach mieszkal­ niosły wpływ na formowanie się świato­ nych, wypracowując sobie swoistą meto­ poglądu naukowego wśród inteligencji dę i systerr organizacyjny. Duszą naucza­ polskiej wszystkich zaborów, przebywa­ nia była Sutorowska, która oficjalnie jako jącej wówczas pod Tatrami. „FlicLschneiderin” (łataczka i cerowaczka) (jr) chodziła po wiejskich damach, wyszuki­ wała młodzież, namawiając ją do nauki, .a rodziców dzieci zdolniejszych przeko­ Tajne nauczanie w Rabce. W łaściwie nywała o korzyściach kształcenia i — co może ani miejsce, ani pora, aby poruszać znamienne — znajdowała posłuch. Zna- te odległe chwile, które we fragmentach chodzili się też i tacy, którzy pragnęli przypomina nam kronika Rabki, odtwa­ mieć dla swych dzieci świadectwa, wów­ rzana bardzo pobieżnie przez piszącego czas wystawiano je bardzo ostrożnie for­ tę notatkę, z racji 600-lecia lokacji osady. mułowane i nie noszące daty. Głównym motorem podziemnej działal­ Nadszedł czas, kiedy okupant zam­ ności oświatowej była sztandarowa akty- knął biblioteki. Rabczańska TSL .nie po­ wistka rabczańskiego Oddziału Polskiego została wyjątkiem, istniały jednak możli­ Towarzystwa Tatrzańskiego, dr Zofia Su- wości wykradania książek, te zaś przez torowska. Zorganizowała ona tajne nau­ uczniów docierały wszędzie. czanie w Rabce. Rozpoczęło się 9 wrze­ Kiedy w 1942 r. okupant usunął ss na­ śnia 1939 r., mimo że w październiku było zaretanki z Rabki, a w ich budynku za­ czynne liceum i gimnazjum zorganizowa­ łożył „Oberschule fur Madchen”, sytuacja ne przez ss nazaretanki. Żywot liceum, uległa pogorszeniu. Rejestracji uczniów podobnie jak i mit jscowej szkoły po­ i ich ocen podjęła się Irena Szczuka, tę wszechnej, był bardzo krótki, po miesiącu jednak szybko zdekonspirowano, areszto­ istnienia zamknął je okupant. wano i osadzono w Oświęcimiu, gdzie K ro n ik a 265

wkrótce zmarła. Jakub Hojny, jako Nowakowscy z Warszawy, dr Wiesław członek ruchu oporu, zginął w dniu 8 sty­ Kryński z Krzemieńca, inż. Maria Toma­ cznia 1945 r. w jednej z akcji na ulicach szewska z Warszawy. Kartoteka z tego Rabki jako sierżant podch. AK ps. „Le­ czasu (zachowana na biletach wizytowych szek”. Jan Kłosiński, mając oficjalne za­ Kryńskiego) wykazuje 108 osób kształcą­ jęcie, nie mógł wiele czasu poświęcać na cych się tajnie w zakresie szkoły średniej. nauczanie. Młodzież musiała ciężko pra­ Szacunkowo ok. 200 osób przeszło ogółem cować lub ukrywać się, nauczyciele za­ w Rabce tajne nauczanie. częli chorować, dwóch zmarło. Lekcje odbywały się przeważnie W maju 1943 r. odwiedziła W. Tadrzyń- w kompletach, w godzinach porannych od ską profesor Zofia Czarkowska-Krygow- 6 do 9, nie wyłączając niedziel. Nie było ska, przedstawicielka władz oświatowych. stałych terminów ani miejsc nauczania, Zapoznała się z „miejscową szkołą”, ze­ ustalano je każdorazowo na ostatniej lek­ brała dane statystyczne, wydała dyrek­ cji. Uczono w Skomielnej Białej u Balona, tywy, przyjeżdżała niby inspektor w czasie w Chabówce u Czyszczoniów i Górków, zapowiedzianym i niespodziewanie, sta­ na Słonem w „Rusałce” u Bilewiczów, wiała żądania, wyznaczała terminy, utrzy­ w „Nałęczówce” u Filasów, na Nowym mywała kontakty osobiste, listowe, a na­ ŚWiecie w „Filipince” u Zawadziny. W na­ wet telefoniczne z nauczycielstwem. Przy­ uczaniu opierano się na programie 4-let- woziła pieniądze, które nie były do niego gimnazjum 'i 2-letniego liceum. pogardzenia; ważniejszy iednak dla uczą­ W styczniu, zwłaszcza po 13, zaczęły cych od ich siły nabywczej był ładunek pokazywać się nad Rabką samoloty ra­ uczuciowy — ktoś się nauczycielstwem dzieckie, a dnia 28 stycznia skończyła się interesuje, ktoś myśli i troszczy się. okupacja i ustało tajne nauczanie. Z biegiem czasu napływają nowe siły: W lutym przedsiębioicza Sutorowska Maria Falarzówna z Jordanowa, nauczy­ zamianowała się referentem oświatowym cielka fizyki i matematyki, Józef Sobień- Gminy Rabka (funkcja społeczna), prze­ ski germanista, Stefania Wajda z Raby prowadziła rejestrację bytujących w Rab­ Niżnej. W lecie 1944 r. cała .akcja naucza­ ce nauczycieli (95 osób) i dokonała spisu nia doznaje pewnego zahamowania na uczniów kandydatów do liceum i gimnaz­ skutek bardzo rygorystycznej przymuso­ jum; W dniu 6 maja 1945 r. wezwano ją wej pracy - - kopania okopów. Ale jedno­ do Nowego Targu; wzięła tam udział cześnie wzrasta pęd do nauki, zwłaszcza w posiedzeniu Komisji Weryfikacyjnej, u tych, którzy mają zdawać' do gimnaz­ podpisała kilkadziesiąt świadectw szkol­ jum. Przybywa młodzież z okolic Lwowa nych i zakończyła tajne nauczanie w i Jasła. Wzmacnia się kadra nauczyciel­ Rabce. ska. Do pracy zjawiają się Zofia i Jan Czesław 'i rybowski

e Ożjne

Amatorskie zespoły podhalańskie pertuar stanowią melodie, pieśni, tańce w Wojsku Polskim. Zarówno oficerowie i opowieści ludowe, charakterystyczne dla polityczni, jak i działająca w siłach zbroj­ określonej dzielnicy kraju. nych organizacja młodzieżowa — Koła I tak np. w jednej z jednostek łącz­ Młodzieży Wojskowej — dbają nie tylko ności na terenie Pomorskiego Okręgu 0 planowe realizowanie przewidzianej Wojskowego powstał zespół podhalański. pi ogramem pracy kulturalno-oświatowej, Organizatorami jego byli: wywodzący się lecz również o popieranie inicjatyw sa­ ze znanej kościeliskiej rodziny muzyków mych żołnierzy. Obok rozmaitych kółek Bronisław Styrczula (Maśniak), Stanisław zainteiesowań kulturalnych powstają w Trybuła z Białki, Kazimierz Żółtek z No­ szeregń jednostek wojskowych amator­ wego Targu i in. Ogółem w „skład zespołu skie zespoły artystyczne. Tam gdzie wa­ weszło 10 żołnierzy. Występy Podhalan runki na to pozwalają — tzn. tam gdzie zdobyły sobie duże uznanie wśród żołnie­ znajduje się kilku poborowych z jednej rzy i ludności cywilnej. Godzi się zazna­ okolicy, z odpowiednim zamiłowaniem czyć, że zespołowi, utworzonemu pod ko­ 1 pewnymi choćby kwalifikacjami — są to niec 1962 r., groziło zaraz na początku częstokroć zespoły regionalne, których re­ pracy rozpadnięcie się, ponieważ Styi- 266 K ro n ik a czuła, mający zawodowe wykształcenie roboty w wyspecjalizowanym towarzy­ muzyczne, został przeniesiony ze swej stwie. Zresztą poziom trydenckiego festi­ jednostki do orkiestry garnizonowej. walu w 1963 r. nie.był specjalnie wysoki. Dzięki jednak interwencji zastępcy do­ Wśród udanych filmów przeważały pod­ wódcy jednostki dc spraw politycznych, różnicze. Nagroda dla najlepszego pełno­ przełożeni umożliwili Styrczuli dalsze kie­ metrażowego filmu górskiego (Złoty Ro­ rowanie zespołem, który leż wiosną dodendron — w 1962 r. zdobyty pizez 1963 r. wznowił swą działalność. „Hindukusz”) nie została tym razem przy­ Inny amatorski zespół góralski powstał znana. Złotą Gencjanę dla najlepszej pod koniec 1963 r. w jednym z pułków krótkometrażówki otrzymał francuski na terenie Warszawskiego Ok: ęgu Woj­ film speleologiczny „Siphon 1122” reż. skowego. W skład jego weszli m. in.: Georgesa Narry. Grand Prix Club Alpino Józef Karpiel z Zakopanego, Stanisław Italiano przyznano 16 mm reportażowi Łukaszczyk z Murzasichla oraz Włady­ z francuskiej wyprawy na himalajski sie­ sław Gruszka i Stanisław Mateja z Ko­ dmiotysięcznik Jannu, zrealizowanemu ścieliska. przez R. Vernadeta i L. Terraya. Srebrną Plakietkę zdobył film włoski „Sesto grado PG in Patagonia” reż. C. Casetti i R. Ceparo. Interesujący dokument socjologiczno-sa- tyryczny Jean Jacąues Languepina „Auto- Góry w filmie (1963—1964). Stosunkowo grimpeurs” o cywilizacyjnych ułatwie­ najbardziej miarodajnym sprawdzianem niach w pokonywaniu wysoKosci otrzy­ rozwoju f;lmów o górach w Polsce były mał nagrodę Międzynarodowej Krytyki w minionych dwóch latach kolejne prze­ Filmowej FIPRESCI. Nagrodę Unii Al­ glądy filmów turystycznych (wyniki po­ pinistycznej (UIA A.) zdobył film japoński przednich — zob. „Wierchy” 32, s. 204 — „Wyzwanie na Alpamayo” reż. Kenji Fu- 205), a także — choć w mniejszej m ie­ kuhara, przewodniczący zaś tegoż sto­ rze — festiwale filmów krótkometrażo- warzyszenia wyróżnił film włoski „Monte wych w Krakowie — doroczna rewia Bianco 1827” reż. P. Nava, rekonstruujący polskiej produkcji, uzupełniona w 1964 r. pierwsze włoskie wejście na Mont Blanc. po raz pierwszy festiwalem międzynaro­ Ponadto wyróżniono włoską kreskówkę dowym. Podobnym sprawdzian' m dla „Pan Rossi jedzie na nartach” reż. B. Boz- sytuacji na świecie stają się festiwale zetto, nagrodę zaś za najlepszy zestaw w Trento. (Trofeo delle Nazioni) zdobyła Francja. Jury IV Konkursu Filmów Turystycz­ Przyjemnym dla nas akcentem festiwalu nych przyznało Grand Prix filmowi Jana była polska retrospektywa, ciesząca się Riessera ' „Siadami Byrcynowych wspo­ dużym powodzeniem. Obok dobrze tu już minków”. Film ten, ze zdjęciami Janusza znanego „Błękitnego Krzyża” Andrzeja Czecza i komentarzem Kazimierza Rudz­ Munka, pokazano filmy: „Czarci żleb”, kiego, wyprodukowany przez Wytwórnię „Podhale w ogniu”, „Taternicy” i „Gdzieś Filmów Oświatowych w Łodzi, usiłował — pod Turbaczem”. głównie przy pomocy inscenizacji •— zre­ Na V Konkursie ^ilmów Turystycz­ konstruować bohaterski okres rozwoju nych w 1964 r I nagrody nie przyznano; narciarstwa i (w mniejszym stopniu > ta­ jed iią z trzech II równorzędnych nagród ternictwa. Film miał swych zwolenników zdobyła barwna 'impresja krajoznawcza i przeciwników, w sumie okazał się raczej reż. Zbigniewa Bochenka „Barwy Pienin”. przeciętny, na nagrodę zasłużył głównie Ponadto „Visitez Zakopane” otrzymał dzięki konsekwentnie podjętej tematyce nagrodę specjalną „za walory propagan­ Na tym samym konkursie nagrodę spe­ dowe”, a „Bieszczady z siodła” M. Pta- cjalną za zdjęcia zdobył operator i reży­ szyńsKiego — dyplom honorowy. Nagrodę ser filmu „Zamarła Turnia” (zob. „Wier­ za najlepszy film barwny na taśmie chy” 32, s. 208—209), Sergiusz Sprudin. 16 mm zdobył film A. Sojki i S. Jakub­ Obydwa nagrodzone filmy zostały zgło­ czyka „Na biały Halicz”; film ten zdobył szone na doroczny festiwal filmów gór­ także wyróżnienie za zdjęcia na XI Ogól­ skich w Trento, lecz na skutek karygod­ nego niedbalstwa któregoś z niedostrze­ nopolskim Konkursie Filmów Amator­ galnych, lecz ważnych ogniw wykonaw­ skich. czych kinematografii — kopie nie dotarły W sumie poziom ostatnich filmów do Trento na czas (podobnie zresztą stało górskich nie zadowala. Poza wymieniony­ się w 1961 r. z filmami Sprudina „Hindu­ mi, można jeszcze zanotować „gzo.pkę kusz” i „Wariant R”). W tej sytuacji Zakopiańską” Jana Riessera, będącą jed­ Polskę reprezentowała jedynie żenująca nak raczej przyczynkiem do satyrycznie reklamówka Hoffmana i Skórzewskiego ujętych dziejów całego regionu, w któ­ (skądinąd zdolnych dokumentalistów) rym góry stanowią jedynie jeden z ele­ „Yisitez Zakopane”, nie mająca nic do mentów składowych. Potrzebny film onika 267

Edwarda Pałczyńskiego „Z plecakiem na jej etapy, od podróży przez stepy Azji nartach”, rehabilitujący zapomnianą sztu­ Centralnej poprzez płn.-wsch. Afganistan, kę narciarskich wędrówek, stroniących od aż do wejścia na Urgend (7038 m). ubitych tras — nie znalazł się niestety x y. w szerokim rozpowszechnianiu kinowym; został przeznaczony jedynie dla sieci Międzynarodowe kolokwium o geografii „Filmosu”, a także jednorazowo pokazany hal alpejskich. W drugim półroczu 1982 r. w telewizji. Już tylko cele rejestracyjne odbyła się w Rottach-Egern w Bawarii zmuszają do wymienienia kolejnej re­ międzynarodowa trzydniowa konferencja klamówki eksportowej „W polskich gó­ naukowa poświęcona geografii hal alpej­ rach” reż Franciszka Fuchsa. skich. Została ona zorganizowana przez

Z filmu „Barwy Pienin”

W repertuarze polskich kin znalazły prof. W. Hartkego i doc. dra K. Rupperta się w minionych dwu latach filmy pełno­ z Instytutu Geograficznego Wyższej Szko­ metrażowe; „Gwiazdy w południe” ły Technicznej w Monachium. W obra­ i „Spotkanie z diabłem”, krótka barwna dach tych wzięło udział 27 naukowców, relacja Lionela Terraya i Georgesa Strou- a mianowicie: 17 z NRF, 3 z Austrii, po vego — „Na nartach z Mont Blanc” oraz dwóch z Włoch i Jugosławii i po jednym „Na szczycie świata”, również krótkome- z Francji, Szwajcarii i Holandii. trażowy dokument chiński o pokonaniu W sprawozdaniu z tego kolokwium, Everestu od pół nocy (1960), dość zresztą opublikowanym jako osobna pozycja nr 4 przeciętny, o niewielkich walorach po­ w serii „Forschungsberichte” przez Deu­ znawczych. tsche Forschungsgemeinschaft w 1964 r. Aleksander Kwiatkowski pt. Alpengeographie, zawartych zostało 6 prac, a mianowicie: K. Rupperta o ha­ lach w Alpach Niemieckich, V. Klemen- ćić o gospodarce halnej w Jugosławii, G. Dziki Hindukusz. W marcu 1964 r. od­ Morandini o Alpach Włoskich, E. Win­ była się w Lucernie premiera filmu pod klera o szwajcarskich, J. Doup o fran­ tym tytułem, obrazującego szwajcarską cuskich oraz H. Bergera o zagospodaro­ wyprawę w Hindukusz, odbytą w 1963 r. waniu hal w Austrii. Z prac .tych wyni­ pod wodzą Maxa Eiselina. Film składa się ka, że pasterstwo w Alpach ulega dużej z dwóch części, pierwsza nosi tytuł „Kraj ewolucji, ale ostatnio bynajmniej nie i ludzie Afganistanu”, druga poświęcona zanika. jest samej ekspedycji poprzez wszystkie Stan. W. B erezo w sk i 268 K i onika

PIŚMIENNICTWO

O nowym przewodniku po Beskidach. w niektórych częściach gór są tak płynne, W sierpniu 1964 r. ukazał się na półkach że nieraz Oddział, który nimi gospodarzy, księgarskich, z zapowiedzianych czterech, nie wie, że stacja została zwinięta. Stwa­ pierwszy tom przewodnika po Beskidach, rza to- duże trudności w informacji ścisłej napisany przez .Władysława Krygowskie­ i aktualnej, zwłaszcza że cykl produkcji go' (wydawnictwo Sport .i Turystyka). Za­ przewodnika — mimo ogromnych wysił­ nim fachowe pióro oceni tom, wypada ków wydawnictwa — jest długi. Np. tom sam fakt podjęcia tak rozległego tematu pierwszy, ukończonj przez autora w ma­ uznać w naszej literaturze przewodniko­ ju 1962 r., dostaje się do rąk czytelników wej za zjawisko wyjątkowe. Ogromne rze­ w sierpniu 1964 r. W ciągu tego czasu sze turystów, pozbawione od szeregu lat dzieje się w naszych górach wiele, bardzo przewodnika, odczuwają od dawna brak wiele, czemu nadążyć nie jest w śtanie pogłębionego opisu tła górskiego, widzia­ najbardziej aktualny .przewodnik. Ale to nego możliwie wszechstronnie. Dowodem jest znamieniem naszego czasu, w którym tego jak bardzo przewódnik j. st potrzeb­ życie rozwija się szybko i bujnie. ny jest fakt, że' już w połowie września Wolno chyba przytoczyć z przedmo­ znikł on 'zupełnie z półek księgarskich, wy autora, że „przewodnik ma szersze mimo nakładu 20 tys. egzemplarzy. Wy­ ambicje, niż być tylko towarzyszem no­ dawnictwo Sport i Turystyka zapowie­ wych turystów i jedynie czuwać, aby nie działo wznowienie tej pozycji na przeło­ błądzili na beskidzkich szlakach; chce on mie 1964/65 r. pomóc im „widzieć i znać swój kraj i lu­ Tom pierwszy (blisko 400 stron druku, dzi w dynamice dziejów, w rozmachu mapa i panoramy) obejmuje Beskid Ślą­ przyrody i twórczości człowieka” ski, Żywiecki, Mały i zach., część Beskidu Rozmawiał z autorem Średniego; tom drugi — oddany już do s. m. druku — zawierać będzie wschodnią część Beskidu Średniego, Beskid Wyspowy, Be­ skid Sądecki i Pogórze Rożnowskie po do­ Pasterstwo Tatr Polskich i Podhala. linę Białej. Tom trzeci, nad którym .autor T. V.: Wędrówki pasterskie i nazewnictwo obecnie pracuje, zajmie się opisem Beski­ ludowe Tatr Polskich i Podhala Red. Wł. du Niskiego oraz Pogórzem Ciężkowickim Antoniewicz. Wrocław 1963. Str. 330. od doi. Białej na wsch. oraz Strzyżew­ Do pomnikowego wydawnictwa zaini­ skim. Tom czwarty wreszcie, obejmie cjowanego i redagowanego przez Wł. An­ Bieszczady oraz pozostałą część Pogórza toniewicza, wspieranego przez Wydział I Dynowskiego. Dwa ostatnie tomy stano­ (Nauk 'Społecznych) PAN a realizowanego wić mają nowe opracowanie Beskidu Nis­ przez wydawnictwo Ossolineum we Wroc­ kiego i Bieszczadów, wzbogacone o nie ławiu, którego poprzednie tomy były tu opisane dotąd nigdzie obszary Pogórza już niejednokrotnie recenzowane (zob. między Białą i Sanem a granicą państwo­ „Wierchy” XXIX, s. 249—251 X X X, wą. s. 273, X XXII, s. 304—'305), przybył obec­ Temat, jak widać, ogromny — szmat nie tom V, poświęcony przede wszystkim ziemi górskiej rozległy, od Olzy po San problemom wędrówek pasterskich i na­ i wschodnie krańce górskiej części zewnictwu w Karpatach. Tom ten obej­ Polski. muje w rzeczywistości tylno trzy większe Rozmawialiśmy z autorem na temat rozprawy .naukowe. W H. Paryski przewodnika i metody jego opracowania. w obszernej pracy Pasterskie nazwy geo­ Zasadą układu, dla wszystkich tomów graficzne w Tatrach Polskich i na Skal­ jednakową, jest wprowadzenie czytelni­ nym Podhalu daje obszerny przegląd ma­ ka ogólnie w problemy opisywanego teriału toponomastycznego tak ze swoich obszaru. Jest to po prostu monografia te­ zbiorów (na podstawie kwerend i zapis­ go obszaru, zwięzła, lecz istotna, część ków od lat trzydziestu), jak i z innych drugą stanowi opis sieci komunikacji ko­ prac, materiałów archiwalnych itd. W pra­ lejowej i autobusowej i wszystkich po cy tej objął autor nazwy geograficzne po­ drodze spotykanych miejscowości (punk­ lan (traktowanych jako tereny pastwisko­ tów wyjścia dla wycieczek, których opis we lub związane z gospodarką pasterską) znajdujemy w części trzeciej). ZnakjŚmi i hal (rozumianych — w .myśl dawnej ję­ tą pomocą w wyszukaniu szczytu, doliny, zykowej tradycji góralskiej — jako zespo­ polany czy miejscowości jest indeks nazw. ły polan, całych aolin czy rejonów) z ca­ Jakie najważniejsze trudności? Przede łego regionu tatrzańskiego i podtatrzań­ wszystkim najwięcej kłopotu nastręcza skiego. W pracy swej autor starał się aktualny stan zagospodarowania, który o krytyczne zidentyfikowanie każdej na­ stale się zmienia. Np. stacje turystyczne zwy, czasem mylnie poprzednio zapisanej. K ron ika 269

W ten sposób powstał bogaty zbiór, sta­ zachód wysunięty cype1 tzw. rumuńskich nowiący cenny przyczynek do topono­ oddziaływań. W każdym razie wywody mastyki tatrzańskiej. Następna praca D. 0 początkach Rumunów należałoby zu­ Kr,andzałova, autora znanego swego cza­ pełnie pominąć, tym bardziej że autor zu­ su pou nazwiskiem D. Cranjala i ogłasza­ pełnie nie bierze pod uwagę najnowszych jącego w Rumunii, następnie pod zbułga- osiągnięć tych badań, prowadzonych od ryzowanym nazwiskiem w Bułgarii (1944), kilku lat w Rumuńskiej Republice Ludo­ dziś działającego w Brnie Morawskim, wej, gdzie w ramach Akademii Nauk budzi z rozmaitych względów uczucia dość RRL powstał specjalny Komitet dla Ba­ kontrowersyjne. Tytuł tej pracy brzmi: dania Początków Narodu i Państwa Ru­ Znaczenie i charakter wpływów rumuń­ muńskiego. W każdym razie artykuł Kran- skich w Karpatach zachodnich ze szcze­ dżałova jest redakcyjnie niedopracowa­ gólnym uwzględnieniem Wołoszczyzny ny Morawskiej. W rzeczywistości artykuł po­ Ostatnim artykułem jest Z. Radwań­ święcony tak złożonemu zagadnieniu, ja­ skiej-Paryskiej Roślinność synantropijna kim jest tzw. wpływ wołoski na paster­ we florze Tatr. Przez nazwę roślinność stwo karpackie, łącznic z zagadnieniem synantropijna rozumieć należy roślin­ samych wędrówek wołoskich, byłby w tym ność przywleczoną do Tatr pośrednio lub wydawnictwie nie tylko bardzo na miej­ bezpośrednio przez wpływy człowieka i je­ scu, ale byłby nawet konieczny. Czy arty­ go gospodarki, bądź też roślinność rdzen­ kuł Krandżałova spełnia to zadanie? Nie­ nie tatrzańską, która z nizs,zych rodzin­ stety jest to silva rerum, gdzie mamy nych położeń tatrzańskich przeniosła się wszystko: i wywód o pochodzeniu narodu w inne rejony, gdzie dotychczas nie wy­ rumuńskiego, i informacje, kim był Ale­ stępowała, przez co uległ zmianie charak­ ksander Bruckner, i polemiki pełne cen­ ter przyrody Tatr. Po dokładnym wy­ zurek, określających wszystkich uczonych szczególnieniu przywlekanych gatunków (poza pewnym siebie autorem tej pracy) oraz środków przenoszenia (przez przeno­ jako ignorantów i nieuków i szerokie dy­ szenie nasion na butach czy racicach zwie­ wagacje na temat buntów chłopskich na rząt, razem z rozsypywanym obrokiem, terenie Moraw w XVII wieku, wreszcie przez plucie pestek owoców, sztuczne sa­ niewybredną autoreklamę ze szczegóło­ dzenie tzw. alpinariów przy schroniskach wym uwzględnieniem wszystkich wzmia­ itd.), autorka nawołuje do podjęcia kro­ nek prasowych i wypowiedzi o pracy ków dla zahaihowania tego procesu, który autora z roku 1938. Wszystko to w niesły­ grozi deformacją tatrzańskie' flory. Na­ chanym chaosie i polemicznym stylu, któ­ leży jednak zapytać się autorki, czy na ry nie tylko nie rozjaśnia, ale zaciemnia terenach zupełnie pozbawionych działal­ wywody autora, może poniekąd i słuszne. ności ludzkiej, rezerwatach zupełnie nie­ Na każdym kroku w pracy tej spotyka­ dostępnych człowiekowi i jego gospodar­ my ustępy albo niejasne, albo wątpliwe, ce, roślinność synantropijna nie będzie czy też wręcz budzące nasz sprzeciw. miała wstępu? A czy nie będą się prze­ Co np. oznacza zdanie, że „w rejonach nosić pewne gatunki za pośrednictwem Tatr istnieją wsi ukraińskie”?' (s. 174). wiatru czy racic zwierząt dzikich, pta­ Dlaczego autor twierdzi, że wyraz „bundz” ków itd.? jest wspólny tylko dla polskiego i ukraiń­ Do tych trzech artykułów naukowych skiego? Przecież nawet Simplicissimus dodany jest tekst nieżyjącej już H. Roj- węgierski notował go z terenu Liptowa! -Kozłowskiej Redyk owiec na hole, zawie­ Co to znaczy po polsku „metateza sonor- rający gwarowy opis redyku. na”? (s. 205). Oo to znaczy, że „w roku 1831 Jak poprzednie, tak i ten tom jest bo­ około 5 kompanii polskiego pułku Nuszan gato ilustrowanj. Szata zewnętrzna, druk obsadziło granicę na Słowacji... Polskie (Krakowskiej Drukarni Wydawniczej), oddziały opuściły to miejsce w paździer­ bardzo staranne indeksy tak do części niku 1831” (s. 208)? Co to znaczy „polskie toponomastycznej, jak i ogólnej ułatwiają pułki”? Czy powstańcze? Oo to znaczy korzystanie z tego naprawdę pożytecznego „granica ze Słowacją” (w 1831 r.)? Być 1 monumentalnego dzieła polskiej nauki. może, że część tych zarzutów pochodzi tylko z błędnego tłumaczenia. I tak tłu­ Jan Reychman macz niefortunnie mówi o pisarzach ru­ muńskiego Odrodzenia, co nam kojarzy się z epoką Renesansu, podczas gdy. cho­ H. Barycz: Wśród gawędziarzy, pamięt- dzi o epokę rumuńskiego odrodzenia na­ nikarzy i uczonych galicyjskich. Studia rodowego (XIX w.). Zdaje się, że lepiej i sylwety z życia umysłowego Galicji gdyby autor ograniczył się do dobrze mu XIX w. Tom I, str. 426. Kraków 1963. znanego, a bardzo interesującego terenu Tom II, str. 390. Kraków 1963. Wydaw­ tzw. Wołoszczyzny Morawskiej, która sta­ nictwo Literackie. nowi teren typowy dla krzyżowania się Tom szkiców znanego krakowskiego wpły wów wołoskich i innych i najdalej na historyka oświaty i kultury, poświęcony 2 7 0

jest przede wszystkim związanym ze śro­ X IX wieku, „Kurier Liter.acko-naukowy’, dowiskiem krakowskim uczonym — w du­ dod. do IKC z 12. X . 1936, nr 41), wreszcie' żej mierze historykom — oraz tym spoza gorący opiekun nauk, sam posiadający krakowskiego, którzy utrzymywali jakieś w Kamienicy bogatą bibliotekę, z której związki z Wszechnicą Jagiellońską. W ga­ m. in. korzystał i Morawski do swych stu­ lerii sylwetek nie brak i takich, które diów nad Sądeuzyziną. Słusznie więc przy­ związane były z rejonem górskim, a stąd puszcza Barycz, że w tej atmosferze, może w cennej pracy Barycza wiele nowych ■nawet w kontakcie z przebywającym czę­ przj czynków do życia umysłowego i kul­ sto w Kamienicy Morawskim mogły doj­ turalnego tego rejonu w XIX i na począt­ rzeć zamiłowania historyczne przyszłego ku XX wieku. I tak mało chyba był dotąd autora Jerzego Ossolińskiego (a zarazem znany epizod gospodarowania K. Turow­ i szkicu o Kostce Napierskim). Powraca­ skiego, wydawcy znanej serii publikacji jąc do Kubali (ojca) należy nadmienić, że obejmującej tak klasyków literatury Barycz wydobył jeszcze fakt nabycia przez polskiej, jak i roizma’te dzieła historycz­ niego w roku 1838 mająteczku Łukowica, ne, w Żubraczem (Barycz pisze: Zubra- niedaleko Kamienicy, u stóp Szkiełka cze, dlaczego? U Krygowskiego, Bieszcza­ (753 m) i Pępówki (777 m). Nawiasem mu­ dy, jak i na mapach jest Żubracze), szę tylko dodać, że dane Barycza, jakoby wiosce bieszczadzl tej koło Cisny. Tu­ Marszałkowicz miał być pocnowany na rowski był w kontakcie z Polem, go­ cmentarzu Rakowickim w Krakowie, tro­ spodarzącym też wtedy w Kalnicy w chę mnie dziwią, gdyż sam widziałem Bieszczadach i zaczął zbierać teksty w 1935 r. nagrobek Marszałkowicza w Ka­ etnograficzne z okolicy, zanotował sze­ mienicy koło kościoła, co opisałem w wy­ reg opowieści w Rzepedzł, Duszatynie, żej wspomnianym artykule o „Steinkelle- Siankach i w roku 1839 opublikował rze” podhalańskim. Grób ten był już wte­ w piśmie „Słowianin” trzy dumy o zbój­ dy bardzo zatarty i nie wiem, czy jeszcze nikach, zanotowane od mieszkańca Sia­ da się odczytać; w każdym razie moja no­ nek, inne weszły do zbioru pieśni polsko- tatka wywołała pewien odzew, jak np. -ruskich, wydanego w roku 1846. (Jak to notatkę: „O nagrobki Maksymiliana Mar­ wykazuje Barycz, Turowski był właściwie szałkowicza i organisty Andrusikiewicza”, z pochodzenia Ukraińcem). Turowski wią­ IKC z 24. X. 1936. Z ziemią sądecką zw ią­ zał te poszukiwania folklorystyczne z tu­ zany był poza tym silnie Szczęsny Mo­ rystyką górską, zamierzał przejść całe rawski, którego działalność naukową na Karpaty „od końca do końca, po obu stro­ tym terenie omawiają obszernie Barycz nach, od szczytów po płaszczyzny” (Ba­ oraz Józef Szujski, związany z sąsiednimi rycz, s. 261, I). Wedle własnych w ypow ie­ Zbyszycami. dzi, przeszedł on „całą okolicę górali chu- Wreszcie obszerny ustęp poświęcony hańkowych”, a ze szczytów Bieszczadów jest w książce Barycza Karolowi Potkan- podziwiał „widok na Węgry i Galicję skiemu. Ten wybitny historyk związany pyszny” (Barycz, I, 261). Z Bieszczadów był z Zakopanem i Tatrami silnymi wę­ przenieśmy się w Beskid Wyspowy i po­ złami, .należał przez wiele lat do zako­ granicze Gorców: czy wiedział kto o tym, piańskiej intelektualnej socjety końca że wybitny historyk Kubala urodził się nie XIX i początku XX wieku i przyjaźnił gdzie indziej, tylko w Kamienicy w Gor­ się z wieloma zakopiańskimi osobisto­ cach? Już jego ojciec, również Ludwik, ściami, jak np. z lekarzem, a zarazem podjął w roku 1830 z Michałem Głowac­ i dziwakiem Stanisławem Eliaszem Ra­ kim („Swiatopełkiem”) podróż „do gór dzikowskim (synem Walerego). Może na­ karpackich” i osiedlił się w Kamienicy, wet obcowanie z Potkańskim wpłynęło gdzie został zarządcą majątku przedsię­ na zainteresowania heralayczno-mediewi- biorczego Maksymiliana Marszałkowicza, styczne Radzikowskiego, które niestety dziedzica tego majątku, a według pamięt­ później przeobraziły sie w dziwactwa. ników Chłędowskiego miał nawet być je­ Potkański był poza tym wybitnym tater­ go nieślubnym synem. Ciekawa to postać nikiem, dokonai szeregu pierwszych wejść ów Marszałkowicz: patriota i demokrata, (dookoła tych wejść wywiązała się na­ w roku 1848 w Radzie Narodowej prze­ wet polemika), chodził i po Alpach. ciwstawiający się zakusom lojalistycznym Dobrze udokumentowany szkic Barycza i wiernopoddańczym wobec Austrii, udzie­ jest ważnym przyczynkiem do dziejów lający gościny i pracy zwolnionemu z wię­ życia umysłowego pod Tatrami na prze­ zienia orzywódcy powstania chochołow­ łomie stuleci, nie będzie mógł go pomi­ skiego J. K. Andrusikiewiczowi. a zarazem nąć żaden monograifista Zakopanego i ta­ przedsiębiorczy ziemianin, typ szlachec­ ternictwa (tak letniego, jak i zimowego, kiego kapitalisty z połowy XIX w., zakła­ Potkański przedsiębrał również wypra­ dający w Kamienicy i w sąsiedniej Szcza­ wy zimowe) z tego okresu. wie cały koncern przedsiębiorstw prze­ mysłowych (zob. J. Reychman, Zapom nia­ ny „Steinkeller” podhalański z połowy Jan Reychman K ro n ik a 271

J. Rosnowska: Dzieje poety. O Wincen­ podtatrzańskiej skryć się przed czujnym tym Polu. Warszawa 1963, str. 372. okiem policji metternichowskiej, tropiącej Monografia Wincentego Pola, aczkol­ zawzięcie, po niepowodzeniu wyprawy wiek nie pretendująca — według słów Zaliwskiego, uczestników powstania listo­ autorki — do pełni pracy naukowej, jed­ padowego. Tutaj Pol rozwijał swe za­ nak twórcza, odkrywcza i pełna włas­ interesowania geograficzno-krajoznawcze, nych ocen i obserwacji, musi nas tu zawzięcie studiował stare opisy Tatr szczególnie zainteresować jako pierwsza Wahlenberga czy Puscha, a zarazem pró­ w nowszych czasach próba spojrzenia na bował literacko tematyki tatrzańskiej, działalność i twórczość poety a zarazem szukał w góralach podhalańskich elemen­ i geografa-krajoznawcy, jednego z pierw­ tów inspiracji romantycznej, pierwiast­ szych piewców i badaczy P-odhala przed ków ideowych deraokratyczno-buntowni- odkryciem Tatr przez pokolenie Witkie­ czych. Stąd temat górala, który buntował wiczów i Chałubińskich. Po próbie ana­ się przeciw warunkom pracy w kopal­ lizy stosunku do góralszczyzny innego niach tatrzańskich, kazał górnikom za­ poety z tego okresu, również odkrywają­ przestać roboty, w końcu zastrzelił rządcę cego nasze góry i ich iolklor dla literatury i sam poszedł „w zbój” (s. 138) Ale w io­ polskiej, to jest po edycji Dzieimika pod­ sną 1834 r. opuścił Pol posadę w Kuźni­ róży do Tatrów Goszczyńskiego, z cenny­ cach, w lecie odbył - - może z Leska Kra­ mi komentarzami S. Sierotwińskiego (zob. sickich — pierwszą swą większą podróż „Wierchy”, 1959: XXVIII, s. 294—296) m o­ w Karpaty (opis w Ziewonii, t. 1). Już nografia J. Rosnowskiej może służyć — wówczas jednak poglądy jego przesuwałj obok wydanych niedawno fragmentów się stopniowo w prawo, poeta rozszedł się pamiętników W. Pola (zob. „Wierchy” z Goszczyńskim, -wyrzekł się swych daw­ 1961: XX XI, s. 275) — za podstawę do nych poglądów. Gdy po krótkim pobycie ułożenia sobie nie tylko itinerarium gór­ w Zagórzanach koło Gorlic, u Skrzyń­ skiego twórcy Pieśni o ziemi naszej, ale skich, osiadł Pol w 1836 r. w Kalnicy zarazem i genealogii jego górskich zainte­ (nad Kalniczką, u stóp Chryszczatej, na resowań. Fakt, że Pol był poetą a izarazem pd. od Tarnawy, a nie w Kalnicy na dzi­ i geografem — tak jak Goszczyński był siejszej pętli bieszczadzkiej między Doł­ z kolei poetą i działaczem politycznym życą a Wetliną), w „Szumnym Dworku” demokracji polskiej — ma tutaj dla -nas jako rządca majątku Krasickich, całko­ szczególne znaczenie. wicie już wszedł ic swoją rolę, wybierał Jeszcze zanim przypuszczalnie Pol podatki, sądził chłopów, ze wsią nie miał poznał góralszczj znę, już w Henryku żadnego wspólnego języka; miejsce daw­ (1828) przeciwstawił „niedolę podolskich nego chłopomana i węglarza zajął tylko chłopów swobodzie górali” (s. 38), w czym szlachecki liberał, zwolennik „pracy orga­ autorkę widzi jednak tylko refleks litera­ nicznej”. Zainteresowanie ludem rozwi­ tury romantycznej, idealizującej górali jało się nadal u Pola jako przejaw zwrotu szkockich (Walter Scott). Z kolei w epoce do folkloru, do Dadań etnograficznych przygotowań spiskowych w Galicji po ro­ i geograficznych. Odegrał na tym polu ku 1331 zbliżył się Pol do Ksawerego swą rolę wpływ Edmunda Krasickiego Krasickiego, ziemianina z Sanockiego, (syna Ksawerego), zajmującego się m. jn który w 1809 r. przejmował władzę folklorem, i odwiedzającego Pola w Kal­ w Sanoku w imieniu rządu polskiego. nicy J. K. Podoleckiego, autora poematu W tym okresie — kiedy Pol nie stronił na tle ludowycl opowieści bieszczadzkich, jeszcze od kontaktów spiskowych i de­ opublikowanego wtedy w „Czasopiśmie mokratycznych, jak to później niestety Ossolińskich”. Pol starał się pogłębić swe bywało — zabrał Goszczyński Pola do wiadomości geograficzne przez lekturę Bereźnicy w Bieszczadach (na pd.-zach. dzieł Rittera czy Humboldta, sprowadza­ od Leska, u stóp Mańkowskiej, 747 m), nych do zapadłej wsi bieszczadzkiej: pod majątku Ignacego Kaczkowskiego (ojca wpływem Obrazów z natury tego ostat­ powieściopisar.za Zygmunta). Stąd Pol niego, zaczął tam prawdopodobnie pisać odbył chyba pierwszą większą wyciecz­ swe pierwsze Obrazy z natury, których kę górską, wszedł wówczas na szczyt rękopis mia; przepaść w zawierusze Łopiennik (1069 m) pomiędzy Jabłonkami 1846 r. Tam też zaczął pisać jakieś etno­ i Dołżycą, skąd podziwiał wschód słońca. graf lczno-his tory czne studium o góralach Z tymi kontaktami wiązał się również tatrzańskich. Może z bieszczadzkiej Kal­ pierwszy pobyt Pola pod Tatrami; uczest­ nicy przedsięwziął Pol nową wyprawę nikami przygotowań dc wyprawy Zaliw- w Tatrj; w pisanych w tym okresie utwo­ skiego byli .Sławińscy, właściciele Kleczy rach górale występują jako postacie pozy­ w Wadowickiem; jedna ze Sławińskich tywne, ale znać, że nie łączy już Pola była żoną Edwarda, potem Edmunda Ho- z nimi żadna więź ideowa, ludomana za­ molacsa z Zakopanego i tą drogą dostał stępuje zimny badacz, dla którego stoją się Pol na posadę urzędniczą do Kuźnic naprzeciw sobie dwa przeciwstawne świa­ zakopiańskich (1833). Może chciał w ciszy ty:. z jednej strony świat góralski — 2 7 2 Kronika z drugiej on, inteligent, badacz tego świa ■ z której nie wyłącza nawet zalet systemu ta z zewnątrz. Czuje już Pol swą obcość pańszczyźnianego, w odruchach chłop­ w ty,m św ie ce pierwotnym i żywiołowym, skich nie widzi nic pirócz nienawiści. Za z goryczą daje jej wyraz w ciekawym, to swą wiedzę geograficzną pogłębiał przez Rosnowską przytoczonym fragmen­ stale systematycznie; w 1847 r. z czeskim cie z jednego z utworów, gdzie góralka geografem Purkynem odbył z Wrocławia przeciwstawia jego (Pola) innemu, rów­ pionierską wycieczkę w najdalsze polskie nież goszczącemu wśród górali inteligen­ gory na zachodzie, w Sudety. Wreszcie towi, emisariuszowi spisków demokra­ w 1850 r. doczekał się upragnionej ka­ tycznych, który — mimo że był przyby­ tedry geografii na Uniwersytecie Jagiel­ szem — był jednak „swój”, uczył ją, lońskim, wydał teraz Rzut oka na pół­ prostą góralkę pisać, „zdjął też swe sza­ nocne stoki Karpat, które spotkały się ty, a wdział na opaszki ojców przyodziew m. in. z ostrą krytyką Kremera (Rosnow- niby człowiek naski” (czy to nie echa ska, w. 293). Jeszcze odbywał teraz z Kra­ działalności Goslara na Podhalu ?). Mio­ kowa wycieczki w Tatry, ale skończyły tany wewnętrznymi sprzecznościami się one dla poety-geografa smutno: i konfliktami, źle się czując w swej roli z okazji odbytej z młodzieżą w 1852 r. „organu aparatu ucisku” na wsi biesz­ wycieczki do Doliny Kościeliskiej (usta­ czadzkiej, nie znajdując już żadnej więzi wione ' wówczas znany krzyż koło Hali z dawnymi przyjaciółmi z czasów węglar- Smytniej w Tatrach), policja otrzymała skich i spiskowych, opuścił Pol rozgory­ poufny raport, że miano wówczas śpie­ czony w 1839 r. Kalnicę i po krótkim wać zakazane pieśni, m. in pieśń spisko­ pobycie w Lesku osiadł w Gliniku Ma- wą „Bracia, rocznica...”. W wyniku tego riampolskim koło Zagórzan, gdzie praco­ raportu pozbawiono Pola profesury (s. 306), wał nad geografią Polski. Z poznanym emeryturę uzyskał dopiero u schyłku ży­ we Lwowie botanikiem J. K. Łobarzew- cia. Nie ustał jednak w pracy, rekons- skim odbył stąd szereg nowych wycieczek iruował dawne utwory, m. in. Obrazki w Karpaty od Czarnohory poprzez Tatry z życia i natury, które opublikował aż po Beskid Śląski. Pogłębił swe wiado­ w 1867 r. na łamach „Tygodnika Ilustro­ mości teoretyczne z zakresu geografii, wanego”, z ilustracjami Juliusza Kossaka a poprzednio opracowaną Rzecz o góra­ zacząi przygotowywać wydanie swycl lach, mającą charakter wyłącznie etno- dzieł zbiorowych. Sprawiało mu to wobec graficzno-hisioryczny, uzupełnił teraz ma­ ślepoty, ,na którą zapadł, coraz większe teriałem geograficzno-przyrodniczym, na­ trudności; wydania swych dzieł zbioro­ śladując Humboldta i włączając ją jako wych nie doczekał się już przed zgonem opis północnych stoków Tatr do przygo­ (1872). towanego I tomu Geografii Polski (ustęp Książka Rosnowskiej przedstawia głó­ 0 północnych stokach Karpat drukował wnie zarys rozwoju twórczości literac­ Pol w „Gazecie Lwowskiej” z 1842 r.). kiej poety i ewolucję jego poglądów ide­ Przygo+ował też szereg prac z zakresu owych, bez tendencji brązowniczych, nie rozmieszczenia szczepów góralskich w tając reakcyjnych jego poglądów w póź­ Karpatach, Bojków, Łemków itd. W 1845 r. niejszym okresie życia. Nie' analizuje na­ wydał we Wrocławiu Obrazki z życia tomiast jego działalności naukowej. Pozy­ 1 podróży, gdzie na pierwszym miejscu tywnie oceniając rolę Pola jako geografa, umieścił swe wiersze o tematyce góral­ powołuje się na opinię E. Romera (s. 293). skiej. Ale dawnych przekonań już się Mamy nadzieję, że przygotowywana obec­ wyrzekł ostatecznie, przeszedł całkowicie nie prac a jednego ż geografów młodszego na płaszczyznę ugody, nie tylko panicznie pokolenia wypełni tę lukę i w należytym obawiając się nowych konspiracji demo­ świetle ukaże nam pozycję Pola w dzie­ kratycznych i prób powstańczych, ale jach ojczystej geografii. czynnie przeciwdziałając nawet tym po­ W książce Rosnowskiej jest kilka drob­ czynaniom. Staczał się teraz stopniowo na nych niedokładności z zaKresu realiów pozycje nie tylko kolaboracji z zaborcą, górskich czy też toponomastyki. Wieś ale i zdrady narodowej przez namawianie Kalnicę autorka nazywa raz Kalenicą działaczy wielkopolskich do denuncjowa- (s. 102), raz Kalnicą (s. 161), innym razem nia przed policją pruską emisariuszv de­ stosując obok siebie obie nazwy (s. 179). mokratycznych z emigracji. W 1846 r. Zamiast Czarnej Hory (s. 214. 361) lepiei biedny Pol nie tylko pobity został przez chyba stosować ogólnie przyjętą w naszei chłopów, ale przesiedział się jeszcze geografii nazwę Czarnohory. Na s. 338—339 w austriackim więzieniu; przepadły też cytuje autorka zdanie Pola o rzece San: wówczas wszystkie rękopisy, m. in. przy­ „Znam go tam gdzie w Siankach snod gotowanej geografii Karpat. To usposo­ starożytnego buka wypływa”. Należałoby biło Pola jeszcze bardziej wrogo do wszel­ objaśnić, że chodzi tu o znane nam sprzed kich ruchów rewolucyjnych i ludowych, wojny Sianki w Bieszczadach (dziś URSR). odtąd w jego twórczości brzmią itylko Koło s. 192 reprodukowano jedną z ilu­ nuty idealizacji szlacheckiej przeszłości, stracji J. Kossaka do Obrazków z życia K ro n ik a 273

i natury (z „Tygodnika Ilustrowanego”) kich): Michał Pawlikowski wyemigrował pod tytułem Jaszczurówka. Rzeczywiście do Anglii, a klucz rodowy Pawlikowskich, taki jest podpis pod rysunkiem w „Tygod­ Medyka, awansowała do roli stacji gra­ niku Ilustrowanym” i sąsiaduje on z opi­ nicznej ważnej dla kontaktów gospodar­ sem Pola rzeczywistej Jaszczurówki koło czych polsko-radzieckich. Zakopanego. Niemniej należałoby coś Jan Gwalbert Henryk gospodarował o tym powiedzieć, gdyż przedstawiony za młodszych lat nie w Medyce, lecz na tam krajobraz, skalny i groźny, bynaj­ zakopiańskim Kozińcu, w owej willi „Pod mniej nie przypomina nam idyllicznego Jedlami”, młodopolskim chramie stylu za­ widoku ujścia Doliny Olczyskiej. kopiańskiego, utrzymał się w niej w la­ tach okupacji i pozostał w niej również po powstaniu Polski Ludowej. Był to Jan Reychman dziwak, odludek, w starszym wieku ana- chorata, człowiek spoza nurtu bieżącego życia i jego spraw, o którym wiadomo Tragedii Pawlikowskich część druga. było, że — jak przyznał jego brat, z czu­ U progu wojny, w 1939 r., zmarł Jan łością ale szczerze — Radnej systema­ Gwalbert Pawlikowski, osobistość nie tycznej roboty się nie podejmie”. L rodzo­ z jednej przyczyny znana w dziejach ny w 1891 r., we wczesnej młodości za­ kultury w Polsce — pionier taternictwa, wołany wojak i kawalerzysta (poi uczniir pionier ruchu ochrony przyrody. Napisa­ austriacki, później polski), od młodości łem wówczas — i jeszcze przed wybu­ zakochał się w góralszczyźnie, „...chadzał chem wojny zdążyłem ogłosić w miesięcz­ po góralsku, kopywali my oba nieraz gru­ niku literackim „Kamena” — esej pt. le i zbierali siano sąsiadom, z jednej m i­ Tragedia Pawlikowskich, w którym z da­ sy z chłopami jadał, troski ich i kłopoty la od emocjonalnych wymogów nekrologu d.ziełił, nie czując się ani obcym ani in­ scharakteryzowałem działalność starego nym, gwarę przyswoił sobie jak język zdobywcy Mnicha, o ile związana ona by­ sobie najbliższy, po zapadłych kątach ła ze sprawami górskimi, scharakteryzo­ Podhala odkopywał i chłonął jego prze­ wałem na tle obrazu zasług dla Tatr ca­ szłość” wspomina czasy wspólnej mło­ łej rodziny Pawlikowskich od Gwalberta, dości Michał Pawlikowski. Głęboko pe­ założyciela świetności rodu jeszcze chowy i .nieszczęśliwy w życiu osobis­ w XVIII w. poczynając, a na surowej oce­ tym, stał się J.an Gwalbert Henryk do­ nie prac starszego z synów Jana Gwal­ rywczym literatem, dyletantyzował, imał berta — Michała Pawlikowskiego — koń­ się prac translatorskieh, na starość został, cząc. Tylko w suplemencie znalazła się z konieczności zarobkowych, pracowni­ wzmianka — jak najbardziej pozytyw­ kiem Muzeum Tatrzańskiego, i to pra­ na — o powieści góralskiej Bajda o Nie­ cownikiem zasłużonym. Zmańł w 1962 r.; m rawcu, ogłoszonej w 1928 r., przez m łod­ do końca życia pozostawał autorem unius szego z synów Jana Gwalberta — Jana libri, choć wciąż obiecującym nowe dzie­ Gwalberta Henryka Pawlikowskiego. Ana­ ła. Dopiero z papierów pośmiertnych wy­ chronicznej, skłóconej ze swoim czasem dobyte teksty innej jego powieści pozwo­ postawie Michała przeciwstawiłem utwór liły wydawnictwu katolickiemu Znak jego brata jako dzieło w swoim rodzaju w Krakowie opublikować drugą książkę nowatorskie, chociaż odwołujące się do zmarłego, opatrzoną tytułem Cisonie i po­ mitologii starogóralskiej. Czemuż więc przedzoną wstępem, przywiezionym z Lon­ ten szlak stał się droga wiodącą donikąd, dynu przez Michała Pawlikowskiego. zamkniętą ślepo umilknięciem pisarza? — Michał Pawlikowski, dziś człowiek zapytywałem w końcowych słowach ów­ w wieku podeszłym (ur. w 1887 r.), nie­ czesnego, sprzed ćwierć wieku, szkicu. obcy jest nadal problematyce górskiej, Życie przyniosło odpowiedź. Gdy a zapowiada też reedycję Bajdy o Nie­ w 1939 r. pisałem Tragedię Pawlikow­ m rawcu swego brata. Gdy to nastąpi, gdy skich, rozbrat pomiędzy programem i wy­ znakomita Bajda znajdzie się na wokan­ tycznymi kulturalnej działalności tej ro­ dzie krytyki współczesnej i będzie — mam dziny a nowymi potrzebami życia był już nadzieję — na nowo „odkryta”, wówczas dla mnie najzupełniej widoczny, oczywis­ przyjdzie pora na część trzecią szkicu ty, i w nim to upatrywałem przyczynę o Pawlikowskich. Na razie chcę tylko od­ głów ną „tragedii”. Był to rozbrat pomię­ notować parę recenzyjnych uwag na mar­ dzy tradycjami obszarniczo-szlacheckimi ginesie Cisoni. (Kraków 1963, Znak, a zwycięskim w Tatrach i w problematy­ s. 247). ce spraw górskich mieszczaństwem, wy­ W przeciwieństwie do Bajdy o Nie­ kazującym odmienny kierunek zaintere­ m rawcu nie są Cisonie utworem efektow­ sowań, upodobań, założeń ideologicznych. nym. powierzchownie interesującym. Sa Lata 1939 i 1945 wydały ostateczny ■wyrok to zresztą tylko fragmenty, mniej niż (nie na korzyść burżuazji, ale tym bar­ fragmentj — okruchy powieści — rzek-, dziej nie na korzyść reliktów szlachec­ zakrojonej na olb-zymią skalę, mającej

18 W ierchy t. XXXIII 274 K ro n ik a dać obraz dwu rodzin — inteligenckiej, kowseyu” — orzekł w „Kierunkach”, że przenikającej z miasta do góralszczyzny, Cisonie to „dziele do gruntu prawdziwe, i ,gói alsko-iiitfligenckiej, na przestrzeni i piękne, artystycznie w pełni dojrzałe, z górą pół Wieku, z różnymi uogólniają­ pozycja rangi wysokiej, utuoór, który sta­ cymi antycypacjami — zamierzenie godne nie w rzędzie najcenniejszych osiągnięć Balzaca lub Zoli, ale też ich sił wymaga­ literatury podhalańskiej”. Podobnie Zofia jące. A tych nie stało, tymi nigdy J. G. H. Starowieyska Morstin owa napisała w „Ty­ Pawlikowski nie dysponował, kuzyn' du­ godniku Powszecnnym”, że ta „naszkico­ chowy Tadeusza Pawlikowskiego, prze wana epopeja” tc „najprzedniejsza polska niesiony w dwudziestolecie burżuazyjne- proza, epika pierwszej próby, wielka po­ go państwa, w okrutne czasy okupacji zycja w naszym piśmiennictwie i w zupełnie dla dziedzica „Pod Jedlami” A Szwagrów z Bańskiej nazwała „małym obce czasy współczesne. Schorowany, pi­ arcydziełem”. Cytuję te dwie reprezenta­ sał o Cisoniach ich autor do rodziny. cyjne recenzje po to, aby pokazać, jak w Londynie w 1947 r.: „Książka się po­ pewne sentymenty i resentymenty mogą woli robi, powoli zaś nie z winy paliców, rozjaśniać nawet pogodę szarą, poa nie­ jeno z dziuoactwa, co m i zawsze uniemoż­ bem pochmurnym i zaciągniętym. liwiało pracować w literaturze jak inni”. Była to samowiedza, którą potwierdziło J. A. Szczepański też ostatnich piętnaście lat życia Jana Gwalberta Henryka. Cisonie w tym kształcie, w jakim tę Adam Fastnacht. Osadnictwo Ziemi Sa­ książkę otrzymali czytelnicy, to urywko­ nockiej w latach 1340—1650. Prace Wroc­ we szlacheckie silna rerum, w którym ławskiego Towarzystwa Naukowego. Se­ ujawniają sie oo krok słabości pisarskie. ria A. Nr 84. Wydawnictwo: Zakład Na­ W jednym miejscu Cisoni czyf amy: „Te rodowy im. Ossolińskich. Wrocław 1962. trzy wędrówki po bezdrożach upłazów Znany badacz Ziemi Sanockiej, autor sze­ i labiryntu skał [...] były przeżyciem, dla regu prac historycznych, m. in. cennej którego beznadziejnym jest szukać słów. rozprawy Ludność miasta Leska w XV Tym, co doznali podobnych przeżyć, zbęd­ i XVI wieku (wydanej w 1953 r.) i Zary­ n y jest opis”. Ale przecież zadaniem pi­ su dziejów Sanoka (ogłoszonegc w K się­ sarza jest właśnie wysiłek opisu, próba dze pamiątkowej gimn. w Sanoku, 1958 r.> zdania sprawy z przeżyć, z nurtu stru­ oraz Inwentarza zamku, folwarku i mły­ mienia świadomości! nów starostwa sanockiego w 1558 r. — Mniej niż disiecta membra, smutny wydal niedawno obszerną książkę o osad­ obraz pogorzeliska zwiezionego materia­ nictwie Ziemi Sanockiej. Obejmuje ona łu— nie są przecież Cisonie pozbawione wyniki długoletnich badać autora, opar­ pięknych kart i wzruszających fragmen­ tych na źródłach rozsi mych w licznych tów. Przesycone charakterystycznym dla archiwach, toteż prac,a jest znakomitym Młodej Polski chłopomaństwem, nie prze­ wykładem o przeszłości Ziem* Sanockiej, rodziły się przecież w znamienne dla cza­ a zarazem przykładem szkoły Franciszka sów sanacyjnych kadzichłopstwo, będąc Bujaka, którego uczniem był autor. Cho­ nieustającą adoracją reliktów dawno4c ciaż objął on w swej książce dzieje osad­ i staroświeeczyzny nie przesunęły się jed­ nictwa Ziem5 Sanockiej od czasów Kazi­ nak ku reakcyjnej zachowawczości. Nie­ mierza Wielkiego; sięga on głęboko które opisy lasu górskiego, uroków pa­ w przeszłość, analizując wątki osadnicze sterstwa i polowań na kozice czyta się na tle odkryć archeologicznych. z pełnym uznaniem; na ich czele posta­ Omówiwszy szczegółowo dotychczaso­ wiłbym obraz walk w Dolomitach w cza­ wą literaturę tematu, autor ustala grani­ sie pierwszej wojny światowej (refleks ce Ziemi Sanockiej i jej fizjograficzne przeżyć własnych autora Cisoni). warunki. Kładzie szczególny nacisk na Do tomu dołączone zostało samodziel­ diogi komunikacyjne. Następnie zapozna­ ne, pogodne opowiadanie O szwagrach je z rozwojem osadnictwa w dorzeczach z Bańskiej. poszc zególnych rzek Sanockiego i cha­ Post scriptum. . Cisonie wyszły rakteryzuje ogólny rozwój osadnictwa. z druku i... pr :eminęły z wiatrem. Mało Migracje różnych grup etnicznych, mie­ kto zainteresował się tym tomem, nakład szanie się ich przy dominującym elemen­ nie został '■ozKupiony. Krytyka przemil­ cie polskim wpłynęły na formy organiza­ czała rtę powieść pośmiertną niemal w zu­ cji osadnictwa i rozpowszechnianie praw: pełności. Znalazłem zaledwie parę druko­ ruskiego, polskiego, niemieckiego i wołos­ wanych recenzji. Ale te, ogłoszone w pra­ kiego. Niezmiennie -cenne i rzetelnie opra­ sie katolickiej, okazały się pełne nabożnej cowane wykazy osad na prawie niemiec­ czci. Włodzimierz Wnuk — który jeszcze kim i wołoskim, znakomicie orientujący „jako chłopak podchodził na Koziniec, by indeks miejscowości i mapy rozmieszcze­ choć zza płotu napatrzeć się sławnej willi nia zabytków archeologicznych oraz roź- »Pod Jedlamui, w której »siedzom Pawli- woju osadnictwa zamykają pracę Fast- K ro n ik a 27h

nachla, która stanowi fundament dla ba­ jąc dość wyraźnie, że w wielu tych osa­ dacza Ziemi Sanockiej dach mieszkali ludzie zbiegli z Małopol­ W. K. ski ,na długie lata przed ich lokacją, czyli przed wcieleniem ich do „państwa oraw­ skiego”. Ludzie ci do chwiL zarejestro­ Babiogórski Park Narodowy. Praca wania ich i wystawienia dokumentu przez ■ zbiorowa pod redakcją Władysława Sza­ któregoś z Thurzonów, określającego ich fera. Zakład Ochrony Przyrody PAN. powinności względem zwierzchności zam­ Kraków 1963. S. 316. kowej, byli woln; od wszelkich ciężarów, W pracy tej omówiono historię utwo­ nie podlegali żadnej władzy feudalnej. Ich rzenia na Babiej Górze Parku Narodowe­ faktyczna zależność zaczynała się od go (W. Szafer), geografię obszaru babio­ chwili nadania im dokumentu gwarantu­ górskiego (M. Niemirowski), klim at (B. jącego' dotychczasowym bezpośrednim Obrębska-Starklowa), geologię (M. Książ- osadnikom kilku- lub kilkunastoletniej kiewicz), gleby Babiej Góry (B. Adam­ „wolnizny” od robót i czynszów na rzecz czyk i S. Baran), świat roślinny iF. Ce­ Zamku oraz określającego prawa i obo­ liński i T. Wojterski), świat zwierzęcy wiązki sołtysa po upływie czasu „wolniz­ (J. Pawłowski, K. Kowalski, L. Sych, B. ny”. Jak z tego wynika, wsie orawskie są Ferens), historię osadnictwa (J. Broda), na ogół starsze od dat inkorporowania ich gospodarkę leśną (R. Dzięciołowski), geo­ do „państwa orawskiego”. Ta inkorpora­ grafię rolną i pasterską (R. Kostuch), bu­ cja oznaczała zarazem przesunięcie grani­ downictwo ludowe (Z. Milczanowski^, cy politycznej Węgier ku głównemu wo­ sztukę górali babiogórskich (E. Fryś-Pie- dodziałowi europejskiemu, kosztem do­ traszkowa), turystykę (W. Wyrobek), i stan tychczasowego granicznego pasa neutral­ organizacyjny ParKu iS. Kałwa i J. Pa­ nego, na co Rzeczpospolita w sposób iście włowski). beztroski nie reagowała. W początkowej Jak widać, tematyka bardzo interesu­ fazie tego procesu przesuwania granic po­ jąca i o szerokim zakresie. wstawały tylko zwady między ościenną Omawianie artykułów na tematy geo­ ludnością Podhala a mieszkańcami takich logiczne, geograficzne i przyrodnicze po­ orawskich wiosek, j,ak Piekielnik, Jeleś- zostawiam fachowcom, sam zaś pragnął­ ma-Głodówka i Sucha Hora, jak również bym poświęcić parę uwag artykułowi J. między dominium zamkowym a rodziną Brody, w którym autor, opierając się Plathych z Czymhowej, która wnosiła głównie na publikacjach W. Semkowicza, skarg: do króla na Thurzonów, że zakła­ przedstawia historię osadnictwa bliższych dają oni bezprawnie wioski na obszarze i dalszych peryferii Babiogórskiego Par­ Górnej Orawy, stanowiącym rzekomą ku Narodowego. Autor robi to w sposób własność Czymhowy. interesujący i przejrzysty, jednak niektó­ Orawa stawała się nieraz terenem re fragmenty jego artykułu wymagają chłonnym dla wieśniaków polskich zbie­ uzupełnienia o pewne ważne nieraz szcze­ gających z dóbr żywieckich, suskich, góły. oświęcimskich, a itakże ze Śląska Cie­ Mam tu na myśli m. in. sprawę Woło­ szyńskiego, bo często wyludniała się ona chów. Czytelnik bowiem dowiadując się skutkiem klęsk elementarnych i zniszczeń na s. 228 o licznych wsiach wołoskich dokonywanych przez działania wojenne, w Żywiecczyźnie, może mniemać, że mo­ walki religijne, przemarsze wojsk ftp. Tak wa tu o tych wsiach w znaczeniu etno­ np. wyludniła się ona w 1683 r. wskutek graficznym, nie zaś w znaczeniu prawno- przemarszu oddziałów litewsko-tatar- - ustrój owym. Należałoby to tym mocniej skich, które, zamiast nieść pomoc armii podkreślić, że i na Górnej Orawie wsie Jana Sobieskiego pod Wiedniem, puszcza­ „wołoskie, lokowane w XVI i XVII w. ły z d\mem i łupiły wsie i miasteczka „iure valachico”, miały ludność etnicznie całej Orawy3. Nowy .inwentarz Zamku polską, bliżej zaś Magury Orawskiej sło­ Orawskiego, czyli tzw. „Urbanium reno- wacką, jak to wynika z bogatych materia­ vatum” z 1686 r. wymienia 13 spalonych łów opublikowanych przed wojną przez wsi orawskich, ale niektóre źródła mówią W. Semkowicza 1 i słowackich historyków 0 27 spalonych i wyrabowanych dziedzi­ J. Kohutka i A. Kavuljaka2. nach tej krainy. Inna sprawa dotyczy czasu założenia Wielki nieurodzaj, jaki nawiedził Ora­ owych wołoskich wsi na Górnej Orawie. w ę w 1716 r., spowodował m asowe prze­ Cytujemy -za Semkowiczem czy Kavulja- noszenie się Orawiaków na Słowację kiem lata lokacji tych osad nie zaznacza­ 1 w głąb Węgier. Wystarczy powiedzieć, że z samych tylko wsi należących do

1 Władysław Semkowicz; M ateriały źródłowe du dziejów osadnictwa Górnej Orawy. 3 Władysław Semkowicz; Udział Cz. I, Zakopane 1932; cz. II, Zakopane 1939. wojsk litewskich Sobieskiego w kampanii roku 2 Andrej Kavuljak; H r u d Orava, 1927- 1683, W ilno 1934. 276 K ro n ik a

Zamku Orawskiego w 1716 r. uszło 1716 niedostępnej bibliografii, obejmującej poddanych, a przecież były t,un także w zasadzie prace polskie dotyczące dzie­ wsie należące do innych właścicieli4. Je­ jów kultury materialnej Karpat od poło­ śli chodzi o wioski podbabiogórskie, to wy X IX wieku do r. 1959 tak samoistne, z Jabłonki uszło wtedy 14 poddanych, jak i przyczynki czy artykuły w czaso­ z Dolnej Lipnicy 9 rodzin poszło do Va- pismach, publikacjach zbiorowych itd. cova i Gyongyósa, z Górnej Lipnicy 10 ro­ Obejmuje ona 1141 tytułów, ułożonycn dzin rozproszyło się też w tamtych stro­ w następujące działy: Metodyka i histo­ nach, a z Bukowiny Podszkla uciekło „ad ria badań etnograficznych, Kultura ludo­ partes Budenses” 19 siedlaków, rzin. wię­ wa (rolnictwo, hodowla, rzemiosło, zbie­ cej niż połowa jej mieszkańców. Brak ractwo z łowiectwem i rybołówstwem, nam wiadomości z Piekielnika, Podwilka pi żywienie, budownictwo), Kultura du- 1 Chyżnego, lecz zestawiając nieco póź­ choiwa i społeczna (plastyka, literatura niejsze dane statystyczne iz szacunkiem ustna, muzyka, wierzenia, magia, onrzę- sprzed 1716 r., należy wnosić, że ubytki dy, zwyczaje społeczne, handel). Osobno te były ogromne. W latach późniejszych ujęto opracowania teoretyczne i wielo- zostały one skompensowane przez świeże działowe. W drugim dziale zamieszczono napływy z Podhala i Żywiecczyzny. Są Nauki pomocnicze, uwzględniając tu ta­ to szczegóły, które nie powinny być poj kie działy, jak gjografia, stosunki gospo­ minięte przy omawianiu historii osadni­ darcze regionu, osadnictwo (z zagadnie­ ctwa regionu babiogórskiego. niami etnicznymi i demograficznymi), Na zakończenie chciałbym sprostować archeologia, językoznawstwo i antropo­ 2 zdania na s. 232 artykułu p. J. Brody. | logia. W zakończeniu zebrano „Varia”, Są to: „W w yniku pierwszeg-o rozbioru i jak monografie regionalne i przewodniki, Polski cały obszar górnej Orawy, zasied-1 muzea i zabytki sztuki, regionalizm lonej przez polską ludność, został włączo­ szkolnictwo i czytelnictwo. Bibliografia ta ny do terytorium Słowacji”. Oczywiście będzie więc niezbędnym pomocnym na­ jest to pomyłka, bo włączanie terenów rzędziem wszystkich zajmujących się podbabiogórskich poczęło się dokonywać Karpatami w szerokim nawet znaczeniu. już w X \I w. Drugie zdanie: „Obecna Do bibliografii wkradło się nieco błędów: granica odpowiada ustalonej w 1920 roku,' pozycja 845: Tadeusz Reychman powin­ z poprawkami z 1938 roku” należy o tyle no być chyba: Reyman? sprostować, że ta obecna granica jest bez poprawek z 1938 roku. Poprawki te obej­ ab mowały bowiem Głodówkę i Suchą Horę, które to wioski dzisiaj należą do Czecho­ słowacji. Maria Irena Mileska. Regiony tury­ styczne Polski. Instytut Geografii PAN. Marian Gotkiewicz Prace Geograficzne nr 43. PWN, Warsza­ wa 1963. Str. 156. Autorka, po zapoznaniu czytelnika Bibliografia historii kultury ludowej z celem pracy, poddaje ocenie środowisko Karpat, pod redakcją Mieczysława Głady­ geograficzne z puinktu widzenia war­ sza. Część I: Materiały do bibliografii tości dla ruchu wypoć zynkow ego i turys­ polskiej opracowali: M. Gładyszowa, A. tycznego (typy krajobrazu naturalnego Zambrzycka-Kunachowicz, A. Kowalska- w naszym kr.aju i jego .atrakcyjność). -Lewicka, I. Nizińska, Z. Szromiba, D. Tył­ Osobny rozdział analizuje stan zagospo­ kowa. Instytut Historii Kultury Mate­ darowania, z uwzględnieniem bazy wypo­ rialnej PAN. Warszawa 1960. Str. 116 czynkowej FWP turystycznej bazy nocle­ (Pr ace D ziału Etnograficznego 7HKM PAN gowej oraz szkolnej bazy wycieczkowej pod redakcją A. Kutrzeba-Puj nar owej, Min. Oświaty. Na tle tych trzech rodza­ zeszyt 4). jów bazy przeprowadza autorka analizę Prace nad tą bibliografią rozpoczęły ruchu wczasowego, turystycznego i szkol­ się jeszcze w 1959 r. w związku z podjętą nego turystyczno-krajoznawczego. Dwa przez IHKMPAN (Dział IV) międzynaro­ końcowe rozdziały poświęcone są regio­ dową akcją badawczą nad dziejami kul­ nom wypoczynku i turystyki i ich cha­ tury materialnej Karpat (zob. .artykuł K. rakterystyce oraz przestrzennemu ukła­ Dobrowolskiego, „Wierchy”, XXVIII, dowi wypoczynku i turystyk.. 1959). Obecnie opublikowano ich pierwsze Badacza zagadnień górskich zaintere­ rezultaty w formie powielanej, w handlu sują dane statystyczne dotyczące gór, stanu zagospodarowania i ruchu w gó­ rach. Jeśli weźmie się pod uwagę obszary 4 P . H o r w a t h , Utehy poddanych z O r a v y naszego kraju o krajobrazach atrakcyj­ v prvej poloyici 16 s to r o ć ia . „Historicky Caso- nych, to cała baza wczasowo-turystyczna pis 1955. Recenzja Jana Reychmana „W ierchy” na nich wynosi 61 303 miejsca, a na góry 1960, r . 29, s. 240. i pogórze przypada 37 044 miejsca. Pa- K ro n ik a 277 miętać trzeba, że baza FWP w tych rejo­ wione zostały główne problemy kluczowe nach jest bardzo duża (przy czym szcze­ obecnego okresu w Kotlinie Jeleniogór­ gólnie duża w województwie wrocław­ skiej. Dó takich należy bezsprzecznie skim). sprawa rozwoju rolnictwa, szczególnie Ciekawe wnioski nasuwa analiza gę­ w zakresie ustawionej hodowli na tym stości zainwestowania wypoczynkowo-tu­ terenie. Należy tu także sprawa konser­ rystycznego. mierzonej ilością miejsc noc­ wacji czy odbudowy dzielnicy zabytko­ legowych na 1 km2. Wykazuje ona, że za­ wej, stylowej Jeleniej Góry, przedstawio­ chodzą dysproporcje w gęstości zainwes­ na w sposób udokumentowany i w za­ towania FWP w obrębie Karpat i Sude­ sadzie przekonywający. Jest mowa rów­ tów na obszarze regla dolnego. Najwięk­ nież o problemie rozwoju działalności szą ilość turystycznych miejsc noclego­ placówek teatralnych, tego istotnego ele­ wych wykazały obszary o typach kraj­ mentu życia kulturalnego regionu. obrazu górskiego, przy czym mniej przy­ Doskonałym ustawieniem redaktors­ pada na obszary karpackie niż sudeckie. kim jesit podanie w kronice łącznie t o k u Pod względem jednak gęstości zainwesto­ 1945 i 1961. Dzięki temu bardzo plastycz­ wania turystycznego, mierzonej ilością nie wystąpiły różnice trosk i osiągnięć na miejsc noclegowych na 1 km2, krajobraz przestrzeni tych, tak brzemiennych regla górnego w Sudetach wykazał gęs­ w skutki dla tego regionu, lat rozwoju. tość większa niż ten sam krajobraz Całości dopełnia cenne zestawienie bi­ w Karpatach. bliografii jeleniogórskiej, z której nau­ W układzie przestrzennym bazy schro­ kowcy będą niejednokrotnie korzystać. nisk szkolnych daje się zauważyć bardziej Szerokim potraktowaniem problemów równomierne zagospodarowanie i bar­ współczesnych wydawnictwo wyróżnia się dziej proporcjonalna gęstość zainwesto­ korzystnie wśród innych roczników regio­ wania. nalnych, które mają raczej historyczne O ile dane dotyczące bazy są wcale ustawienie. ścisłe, o tyle ujęcie ruchu turystycznego Jednym słowem uważam, że wyko­ i wypoczynkowego jest bardzo trudne nany został bardzo dobry start do wy­ i opiera się najczęściej na szacunku. dawnictwa ciągłego, jakim niewątpliwie Niejedna nasuwa się tu reflekcja powinien stać się ter. Rocznik. Ma on i wątpliwość, nie w tym jednak rzecz, przed sobą poważne zadanie do spełnie ­ jeśli chodzi o problematykę, którą poru­ nia. Chodzi ni mniej ni więcej, j.ak o po­ szyła praca Mileskiej. Chodzi o zagadnie­ stawienie szerokiego programu regiona- nia metodologiczne, które, niezależnie od listycznego dla tego regionu. Jestem opty­ mateńałów znajdujących się w dyspozy­ mistą i twierazę, że po takm. starcie po cji autorki, są postawione przez nią lo­ kilku latach doidzie do sformułowania gicznie i przekonująco. Toteż w naszej tego -programu. Będzie to sformułowanie niebogatej literaturze badawczej z tego na „zielonym korzeniu”, ooć przecież zakresu trzeba uznać studium za nie­ tradycja regionalna dopiero się tam two­ zmiernie cenne, ciekawe i twórcze zapo­ rzy, w miarę integracji społecznej lud­ czątkowanie dalszych badań, które zre­ ności. Będzie to od razu program współ­ sztą autorka postuluje. czesny, o wielu elementach urbanistycz­ nych. Przecież prawie 2/3 ludności tei W. K rygow ski kotliny mieszka w miastach, a. wartość globalna przemysłu państwowego jest w Kotlinie Jeleniogórskiej niewiele mniej­ Rocznik Jeleniogórski. Jelenia Góra sza niż w całym województwie koszaliń­ 1963, s. 170. W Jeleniej Górze opubliko­ skim. wany został pierwszy tom ciekawego Sformułowanie tego programu regio- rocznika regionalnego, wydany przez To­ nalistycznego dla regionu jednego z naj­ warzystwo Rozwoju Ziem Zachoc nich. większych miast Sudetów jest społecznie Zarząd Powiatowy w Jeleniej Górze bardzo ważnym problemem. Przecież i Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Jelenio­ w przyszłości 100-tysięczna aglomeracja górskiej. Na czele zespołu redakcyjnego Jeleniej Góry i Cieplic Sląskich-Zdroju stoi Kazimierz Wagner. Rocznik ten za­ grać będzie doniosłą rolę j-ako ważny wiera wiele cennych materiałów dla stu­ ośrodek podregionalny w ramach więk­ diów regionalnych odnośnie do tego ob­ szego regionu Wrocławia. szaru. Jest zredagowany w sposób facho­ Należy przeto nie tylko gratulować re­ wy i inteligentny, wydawnictwie to nie­ znacznie odbiega od tego, czego wielu dakcji dobrego startu, ale także życzyć czytelników oczekuje od takich właśnie utrzymania i rozszerzenia tego aktywu, publikacji. Zawarta jest bowiem w niej tudz:eż z każdym rakiem coraz liczniej­ poważna ilość informacji, w dużym stop­ szych rzesz czytelników. niu źródłowych. Ale nie tylko. Nie tylko, gdyż jednocześnie przedsta­ Stanisław Berezowski 2 7 8 K ro n ik a

Zagadnienie rzemiosła ludowego w Kar­ i Górnym, PSL, R. 10: 1956, nr 4 —5, patach Polskich w czasopiśmie „Polska s. 256—278, zajął się drewnianymi, malo­ Sztuka Ludowa” w latach 1956 1962. wanymi skrzyniami ze Śląska Cieszyń­ Rzemiosło wiejskie Karpat Polskich do­ skiego. Poza dokładna analizą motywów czekało się szeregu ciekawych artykułów i ornamentów zdobniczych występujących na łamach „Polskiej Sztuki Ludowej”. •na skrzyniach tego regionu, autor po­ Chociaż nie dają one pełnego obrazu te­ daje także konstrukcję poszczególnych go interesującego działu kultury ludowej, typów skrzyń (skrzyń wiannych, skarb- jakim jest rzemiosło, mimo to stanowią czyków rodzi mych, sąsieków). Nadto zaj­ cenny przyczynek do pognania rzemiosł muje się ośrodkami i warsztatami sto­ ludowych w Karpatach. Przegląd tych larskimi produkującymi skrzynie. Ośrodki prac może być też punktem wyjścia dla koncentrowały się przeważnie w małych przyszłych systematycznych badań, dzię­ miasteczkach, jak Skoczów. Cieszyn, ki orientacyjnemu ustaleniu, co zostało i posiadały szeroki rynek zbytu, poza tym dokonane i w jakim kierunku powinna w Wielu wsiach cieszyńskich indywi­ pójść przyszła penetracja terenowa. dualne warsztaty stolarskie produkowały Do prac omawiających rzemiosła tere­ skrzynie do -ywczo; ostatni taki waisztat nu całych Karpat Polskich należy artykuł czynny był do 1927 r. w Istebnej. Zofii Barbary Głowy: Materiały do ośrod­ Z kolei Maria Zywirska w pracy pt. ków garncarstwa w Polsce, P S L J, R. 10: Rzeźbione formy piernikarskie, PSL, R. 11: 1956, nr 3, s. 190—195. Bazą źródłową dla 1957, nr 2, s. 67— 107, dając przegląd form tego opracowania są materiały archi- piernikarskich w Polsce, zajęła się także w.ałne, gromadzone przez Instytut Sztuki, formami wyrabianymi w Beskidzie Ślą­ Pracownia Badania Sztuki Ludowej w skim. Autorka zwróciła uwagę na tech­ czasie wieloletnich badań prowadzonych nikę wyrabiania drewnianych klocków na terenie całej Polski, a zwłaszcza in­ piernikarskich, stosowaną w Cieszynie wentaryzacje wszelkich ośrodków garn­ i Skoczowie, która jest zbliżona do pod­ carstwa, znanych z przeszłości oraz czyn­ halańskiej i beskidzkiej techniki wyko­ nych do dnia dzisiejszego. nywania foremek na serki owcze. Autorka daje przegląd ośrodków rze­ Rzemiosło Podhala doczekało się licz­ miosła garncarskiego między innymi na niejszych opracowań niż inne region j obszarze Karpat, kreśli ich historię Karpat. Pakt ten wydaje się zrozumiały, i zwraca uwagę na asortyment wykony­ gdyż Podhale było zawsze ośrodkiem oży­ wanych wyrobów. wionej działalności rzemieślniczej, wyroby Wiejska wytwórczość rzemieślnicza zaś rzemieślników podhalańskich posia­ uprawiana obecnie w Beskidzie Śląskim dały niejednokrotnie wysokie Wartości kontynuuje dawniejsze tradycje rzemieśl­ artystyczne. nicze tego regionu. Niektóre z rzemiosł Autorzy prac publikowanych na ła­ dały początek wielkiemu przemysłowi mach ' „Polskiej Sztuki Ludowej” zajęli (włókiennicitwo, hutnictwo), inne, jak np. się tylko niektórymi gałęziami rzemiosła garncarstwo — . ze względu na napływ ludowego. Do takich prac należy artykuł naczyń fabrycznych na wieś oraz nieopła­ Anny Kowalskiej-Lewickiej: Haft biały calność produkcji — zanikły zupełnie na Podhalu, PSL, R. 11:1957, nr 4 s. 229 — w ciągu ostatniego stulecia. 249. Autorka poza analizą ornamentu Historię ceramiki ludowej na Śląsku i historią rozwoju haftu białego wspo­ przedstawił Ludwik Dubiel w pracy: Cie­ mina również o hafciarkach i drodze, na szyńska ceramika ludowa, PSL, R. 11: której nabyły swoją umiejętność, oraz 1957, nr 3, s. 195—207. Autor wymienia o dochodowości uprawianego rzemiosła ośrodki garncarstwa wiejskiego względ­ Na terenie Podhala istnieje czynny do nie małomiasteczkowego (Jabłonków, dziś w Ratułowie ośrodek produkcji fajek, Skoczów, Wisła), które zaopatrywały tak­ który dawniej ■■zaopatrywał w swe w y­ że luuność wiejską w wyroby ceramiczne roby głównie wieś, a w czasie powojen­ Ośrodki te podupadały i zamierały w cią­ nym stał się (również producentem fajek, gu XIX wieku; najdłużej, bo dc 1936 r. będących me tyle przedmiotem użytku działał warsztat garncarski w Skoczowie. codziennego, ile dekoracyjnego Historię Oprócz tego, autor zwraca w swej pracy fajczarstwa na Poanalu, omówienie war­ uwagę na asortyment wykonywanych na­ sztatu rzemieślniczego, narzędzi, surowca czyń i podkreśla ich walory artystyczne. oodaie Krzysztof Malkiewicz i Anna Drewno — jak wiadomo — było Zamhrzvcka w artykule pt. Fajczarstwo w Beskidzie Śląskim podstawowym two­ na Podhalu, PSL, R. 10: 1956, nr 4—5, rzywem dla wielu rzemiosł, -jak ciesiel­ s. 209—218. stwo, stolarstwo itp. Podstawowym surowcem będącym na Ludwik Dubiel w artykule pt. Zdob­ terenie Podhala materiałem budowlanym, nictwo skrzyń na Śląsku Cieszyńskim stolarskim, kołodziejskim itd. jest drew­ no. Dzięki naturalnej bazie surowcowej 1 PSL — skrót od Polska Sztuka Ludowa. wiele rzemiosł rozwijało się w oparciu K ro n ik a 279

0 to tworzywo, produkując na użytek 228. Opierając się na materiałach archeo­ własny bądź miejscowych odbiorców, logicznych i archiwalnych, autor kreśli bądź na jarmark dla nieznanego odbiorcy. historię garncarstwa bieckiego w okresie Snycerzowi zakopiańskiemu Ę. Gąsie­ od X do początków XIX w. Interesują nicy poświęca artykuł Wanda Gemńl- go problemy związane ze strukturą go­ -Tippenhauer: Stanisław Szymosze-Gąsie- spodarczo-społeczną warunkującą organi­ mca, PSL, R. 11: 1957, nr 3, s. 174—180. zację rzemiosła, dalej kwestie asortymen­ Autorka kreśli w nim życiorys utalento­ tu wyrobów. Pomija natomiast prawie wanego rzemieślnik a-ar tysty. Jego -umie­ zupełnie technikę produkcji. Omawiając jętności i zdolności artystyczne wyrażają statut cechowy garncarzy z 1601 r. anali­ się w tworzeniu wielu przedmiotów co­ zuje organizację nauki rzemiosła i pracy, dziennego użytku, pięknie zdobionych, jak nadto sytuację materialną rzemieślników, meble, naczynia, narzędzia tkackie. Poza ich znaczenie i pozycję w społeczności tym Wanda Gentil-Tippenhauer w swej miejskiej. Zwraca też uwagę na ciekawy monografii opisuje techniki, jakimi rze­ fakt, iż garncarstwo bieckie dzierżyło mieślnik posługuje się w nracy, oraz uży­ prymat w tym rzemiośle w stosunku do wane przez niego narzędzia. innych miejscowości regionu. Jakkolwiek Ta sama autorka zainteresowała się w swej pracy autor mówi o rzemiośle postacią Józefa Bligosa ze wsi Brzegi małomiasteczkowym, to ze względu na (pow. Nowy Targ), zdolnego wytwórcy to, że zaspokajało ono nie tylko zapotrze­ galanterii skórzanej i metalowej. W arty­ bowanie miasta, ale także ludności wiej­ kule pt. Józef Bigos, PSL, R. 11: 1957, skiej, tłumaczy zajęcie się tym artyku­ nr 1, s. 25—32, Wanda Gentil-Tippen­ łem przy omawianiu rzemiosła wiejskie­ hauer omawia szeroko warsztat pracy go. rzemieślnika, technikę wyrobu; szczegól­ Skrzynie do przechowywania odzieży nie dużo uwagi poświęca artystycznej i produktów żywnościowych stanowiły stronie wytworów, rodzajom motywów niegdyś nieodzowny element wyposażenia 1 kompozycji ornamentów. wnętrza domu chłopskiego; powszechnie Cennym przyczynkiem do poznania były produkowane przez stolarzy wfiej- narzędzi rzemieś^iczych użj wanych w skich i małomiasteczkowych. Na temat XVII w. przez górala gorczańskiego mo­ skrzyń ludowych pisze Franciszek Kotula: że być- artykuł Sebastiana Flizaka: Skrzynie w źródłach archiwalnych, PSL Sprzęt domowy i gospodarski górala gor­ R 10: 1956, nr 1, s. 49—60. Księgi prawne czańskiego z II poi. XVII w. Podstawą (z XVII i XIX wieku) wsi powiatu prze­ źródłową dla tego opracowania jest in­ myskiego dostarczają autorowi materiału, wentarz sporządzony w 1963 r. w gospo­ na podstawie którego wnosi on o for­ darstwie chłopsitim we wsi Olszówka mach skrzyń i ich zdobnictwie. pow. Limanowa. Tereny Karpat Polskich zamieszkiwa­ Rzemiosła Beskidu Sądeckiego posia­ ła ludność łemkowsk a, stanowiąca odręb­ dają bogate i odległe tradycje. Na łamach ną grupę etniczną. Rzemiosło tej grupy „Polskiej Sztuki Ludowej” Barbara Ba- doczekało się obszerniejszego opracowania, zielichówna w artykule pt. Garncarstwo które orientuje nas w rodzajach uprawia­ starosądeckie, PSL, R. 12: 1958, nr 2, nych rzemiosł, jak: stolarstwo, kowalstwo, s. 94—114 zajmuje się właśnie tą dzie­ garncarstwo, kapelusznictwo, szczególną dziną wytwórczości. Zwraca ona uwagę zaś uwagę zwrócono1 na kamieniarstwo. na rzemiosło Starego Sącza, który był W pracy Krystyny Marczakowej: K am ie- centrum przemysłowym i handlowym dla niarstwc ludowe u Łemków, PSL, R. 16: tego regionu i zaopatrywał ludność wiej­ 1962, nr 2, s 84—91, znaleźć można szereg ską w potrzebne wyroby. Autorka sięga ciekawych wiadomości o tym rzemiośle. do akt pochodzących z XVI w., wymie­ Autorka stwierdza , iż uprawianie tego niając wśród szeregu innych rzemieślni­ zaw odu ma odlegle tradycje, sięgające ków pracujących w tym czasie w mieście XVI wieku. Rzemiosło koncentruje się także i garncarzy. Następnie podaje dane w miejscowościach, gdzie istnieje odpo­ o ilości garncarzy w XVII i XIX w., wiednia baza surowcowa i tam tworzą omawia surowiec, technikę produkcji się silne ośrodki, rozprowadzające swe łącznie z używanymi narzędziami, for­ wyroby nawet na odległe tereny. Z in- mami naczyń i ich zdobieniem. Zajmuje nvch zagadnień omówiony jest poziom się także zagadnieniem zbytu, podkreśla, umiejętności technicznych kamieniarzy że wyroby garncarzy Starego Sącza miały łemkowskich, narzędzia i organizacja bardzo szeroki zasięg, docierając w pew­ pracy. nych okresach aż na Węgry. Reasumując poprzednie wypowiedzi Także garncarstwu małomiasteczkowe­ można stwierdzić, że wytwórczość rze­ mu na terenie Pogórza Jasielsko-Gorlic- mieślnicza różnych regionów Karpat po­ kiego poświęcony jest artykuł Tadeusza siada niejednakową ilość opracowań. Be­ Sławskiego: Z przeszłości garncarstwa skid Śląski, Podhale mają znacznie więcej w Bieczu, PSL, R. 15: 1961," nr 4, s. 215 — prac i przyczynków niż np. Gorce czy 280 K ro n ik a

Beskid Sądecki. Jeśli zaś chodzi o po­ szerokie potraktowanie spraw polskich; szczególne rzemiosła, to stosunkowo wię­ autor zna dobrze rozwój zbójnictwa na cej uwagi poświęcono garncarstwu oraz Podhalu z prac Szczotki, Ochmańskiego niektórym rzemiosłom drzewnym, jak i innych. Z kolei następuje, stanowiące np. stolarstwu; inne posiadają raczej już raczej powtórzenie poprzednich wy­ prace o charakterze przyczynharskim. dań, przedstawienie odbicia postaci Jano­ Nadto i same prace nie mają -jednolitego sika w poezji słowackiej, w prozie, dra­ charakteru, poszczególni autorzy, zajmu­ macie, muzyce, sztuce (brak filmu!). Autor jąc się wybranym rodzajem wytwórczości słusznie ocenia ewolucję tego tematu, rzemieślniczej, nie zawsze wyczerpują który z postaci '-ewolucyjnego bohatera wszystkie możliwe aspekty zagadnienia, ludowego, jakiego stworzyła literatura ale opracowują tylko niektóre, bardziej odrodzenia narodowego i romantyzmu, ich zajmujące. Ogólnie można jednak po ■ przekształcił się w bezbarwnego bohatera wiedzieć, że analiza artystyczna wytwo­ sensacyjnych powieści awanturniczych rów rzemieślniczych, ich asortyment, hi­ z XX w. Dopiero era walk z faszyzmem storia rzemiosła, interesują autorów wię­ znów powróciła do postaci rewolucyjnego cej niż np. zagadnienia zbytu, dochodo­ bohatera mas ludowych. Nawet w tak wości uprawianego zawodu czy nabywa­ zwanym „państwie słowackim” wielu nia umiejętności technicznych. autorów widziało w Janosiku wyobraże­ nie eposu mas ludowych i dlatego ich Barbara Olszowa utwory nie ujrzały sceny, zakazane przez kleroifaszystowsk.' reżim Tisy. Szerzej tej A. Melicherćik, Juraj Janosik, hrdina części nie omawiamy, odsyłając do daw­ protifeudalneho odboja sloyenskeho l‘udu. nej recenzji z pierwszej wersji. Niestety Wydanie II. Wydawnictwo Osveta. Bra- autor w dalszym ciągu nie uwzględnia tislava 1964, str. 176 + 26 ii. cennej pracy Ukraińca Hnatiuka i jego Wymieniona praca to przeredagowane wniosków. Melicherćik pisze poza tym, dzieło tegoż autora, poświęoone wyłącznie że Janosik Pomićana nie był w ogóle wy­ janośikowej tradycji na Słowacji, wydane stawiony na scenie; należało jednak jeszcze w 1952 r., a recenzowane już tu wspomnieć o utworze tegoż Ponićana przez nas („Wierchy”, XXV, 1956, s. 291— Janosik, drukowanym w 1941 r., tarć samo 292). Autor uzupełnił część historyczną jak i o starym utworze Zbójnicka mla- i w nowej postaci dziełko to ukazało się dost, niedawno przełożonym na język w roku 1956; obecnie wyszłc już drugie polski. Zagadnienie genezy zbójnictwa jego wydanie, jeszcze bardziej przepra­ karpackiego omawia też Melicherćik w cowane i uzupełnione. Autor pogłębił tło artykule K otazce vzniku zbojnictva historyczne, Wprowadzając wiele niezwy­ v Karpatach, „SlovensKy Narodopis”, IV, kle szczegółowych danych, odnoszących nr 2. Zagadnienie wątka janosikowego się do stosunków w majętnościach hra­ było też ostatnio tematem ciekawego biego Lowenburga, do którego należała artykułu P. Bogatyrewa Der slowakische i Terchowa, rodzinna wieś Janosika, sze­ Volksheld Janosik in Volksdichtung und rzej też potraktował tło ogólnonarodowe, bildender Volkskunst (Hinterglasmalerei), słusznie wiążąc wystąpienie Jura ja Ja­ ..Deutsche Jahrbucher fur Volkskunde”, nosika z walkami kuruckimi. Po upadku VI: 1960. Szereg nowych danych odno­ powstania Rakoczego, powrócił zapewne szących się do wątków o Janosiku, ze­ Janosik do rodzinnych stron, wkrótce zaś branych już na terytorium rdzennie wę­ przyszło mu z kolei służyć w wojsku gierskim (w Szogliget, komitat Borsod carskim. Na tej służbie zdarzyło się, że i .innych miejscowościach), podał Z. Uj- właśnie Janosikowi przypadło pilnowanie vary w artykule Ungarische Angaben Uhorćika, a ibyć może on był tym, który iiber Janosik, den Volkshelden der Slo- ułatwił ucieczkę tego już wtedy słynnego waken, „Slavica” (Debrecen) 1962. Dane zbójnika. Tak się niechybnie poczęła ich te uzupełniają pewne dawniejsze mate­ znajomość, zakończona wspólnym udzia­ riały zebrane swego czasu przez pisarzy łem w wielu wyprawach zbójnickich węgierskich (Koimaromiego, K. Mikszatha) przeciw panom i bogaczom. Melicherćik w kilku starszych zbiorach wątków ludo­ stara się nie stwarzać mitów, nie neguje wych słowackich (na łamach węgierskiego przestępczych cech działalności tych band, pisma „Ethnographia” 1895, 1908. 1911, ale je tłumaczy, wskazuje na ich źródło 1920) oraz w pracy G. Ortutay.a, Irók, ne- i tło. Słusznie w częstym rabowaniu koś­ pek, szazadok. Budapest 1960. Powraca­ ciołów i bogatych „fararzy” widzi kon­ jąc do pracy Melicherćika, możemy okre­ sekwencję faktu, że ta część kleru oder­ ślić, że stanowi ona rodzaj encyklopedii, wała się od ludu i była uważana za rodzaj vadem ecum wiedzy o Janosiku. biorącą udział w wyzysku mas chłop­ W .aneksie autor daje całkowity tekst skich. Czyny zbójników miały więc cha­ dokumentów sądowych („fassio janosikia- rakter pomsty czy zadośćuczynienia. na”) i metrykę Janosika. Nowum w tym wydaniu stanowi bardzo Jan Reychman K ro n ik a 281

Ivan Chalupecky, Prehlad vyvoja ve- rejnej spravy na Spisi. Sbornik Archiv- nich Prąci. R. XIII, nr 1. Pralia 1963. Str. 119—145. Historyk słowacki I. Chalupecky ogło­ sił ostatnio interesujące studium o dzie­ jach rozwoju administracji publicznej na Spiszu. Spisz — mimo stosunkowo nie­ wielkich rozmiarów swego terytorium — należał w okresie feudalizmu do najbar­ dziej złożonych pod względem polityczno- -administracyjnym ziem środkowej Euro­ py. Dawny okręg (żupa, komitat) spiski terytorialnie prawie dokładnie pokrywał się z dzisiejszymi słowackimi powiatami Poprad i Nowa Wieś Spiska. Na jego te­ rytorium znajdowały się prawie całe sło- wacKie Tatry Wysokie (aż do Szczyrb- skiego Jeziora, które należało dc Lipto­ wa), Spiska Magura, Góry Lewackie, Bra- nisko i znaczna część Rudogórza (Rudo- horie) słowackiego. Przechodziły tędj ważne drogi handlowe łączące kraje pół­ nocne z Węgrami i półwyspem Bałkań­ Mapa Spiszu skim. 1 — żupa spiska, 2 — stolica dziesięciu Ludność Spiszu stanowiła konglome­ rat etniczny słowaeko-niemiecko-polsko- kopijników, 3 — trzynaście miast, 4 — -ukraińsko-węgierski. I. Chalupecky nie jedenaście miast, 5 — wolne miasta przyjmuje tezy M. Pajdussaka, który królewskie, 6 — Stara Lubowla i Po- uważał, że pierwotna ludność Spiszu była • doliniec, 7 — dominium Lubowla i Po- pochodzenia polskiego, i zakłada, głównie na podstawie badań dawniejszych histo­ doliniec, 8 — uprzywilejowane teryto­ ryków węgierskich: Hradskego, Forstera rium górnicze. Zakreskowane części i Munnicha, że była to ludność słowacka. Spiszu należaiy przed 1772 r do Polski. Od połowy XII do drugiej połowy XIV w. przybywali na Spisz koloniści niemieccy, których pochodzenie jest przedmiotem cji, a mianowicie: okręg, czyli żupa spi­ dyskusji naukowych — nie ustalone defi ska, któr.a istniała jako jednostka admi­ nitywnie, czy ojczyzną ich była Saksonia, nistracyjna i sądowa państwa węgier­ Śląsk czy Flandria. Autor — biorąc pod skiego od XII w. do 1922 r., następnie uwagę fakt, że posługiwali się oni prze­ tzw. Stolica dziesięciu kopijników spis­ ważnie prawem saskim oraz że źródła kich — od XI w. do 1803 r., dominium określają ich najczęściej jako Saxones — królewskie Lubowla i Podoliniec — od skłania się do tezy o ich saskim pocho­ przełomu XIII i XIV w. do 1827 r. oraz dzeniu. Sasi byli założycielami głównych kilka ugrupowań terytorialnych saskich, miast spiskich, jak Lewoeza i Kieżmark a mianowicie: 1. tzw. pierwotna społecz­ (który był głównym ośrodkiem niem­ ność Sasów spiskich — od XII w. do czyzny na Spiszu aż do 1944 r.) oraz waż­ 141.2 r., 2. prowincja jedenastu miast nych osad rolniczych, jak Wielki Sław­ spiskich — od 1412 r. do drugiej połowy ków czy Młynica. Najstarsza kolonizacja XV w., 3. prowincja trzynastu miast saska objęła obszar środkowego Spiszu spiskich — od 1412 do 1778 r. i 4. (dolina Hornadu i górny bieg Popradu); prowincja szesnastu miast spiskich — jej moment kulminacyjny przypadł na od 1778 do 1876 r. Ponadto wyróżnia Cha­ okres .po najeździć mongolskim (tatar­ lupecky odrębne tzw. uprzywilejowane skim) w połowie XII w. Kolonizacja sas­ terytorium górnicze z ośrodkiem w Cel­ ka północnego' Spiszu (dolny bieg Popra­ nicy, istniejące od połowy XIII do połowy du i Zamagurze) trwała do drugiej po­ XV w., oraz wolne miasta królewskie łowy XV w., Spisz południowy zaś (oko­ Lewoczę i Kieżmark. ło Geinicy) kolonizowano od XII do Żupa spiska (termin żupa oznacza XIV w. • w terminologii czeskiej i słowackiej okręg Rozwój historyczny Spiszu, związany administracyjny odpowiadający w przy­ z kilkoma falami migracyjnymi i postę­ bliżeniu węgierskiemu komitatowi lub pującą kolonizacją oraz wydarzeniami polskiemu województwu nie jest nato­ politycznymi, spowodował, że na tym nie­ miast synonimem kopalni, jak w języku wielkim terytorium wytworzyło się kilka polskim) po raz pie-wszy wymieniona zo­ prawie niezależnych od siebie administra- stała w dokumencie z 1202 r., ale istniała 282 K ro n ik a

już zapewne wcześniej. Od 1464 r. urząd loną przez Jagiełłę pożyczkę w wysokości żupana staje sie dziedziczny i pozostaje 37 tys. kop groszy czeskich. Suma ta nie kolejno w rodzinie Zapoloyów dio 1527 r., została zwrócona i miasta spiskie pozo­ Thurzonów do 1636 r. i Csakych do 1918 r. stawały pod władaniem polskim aż do Organizacja wewnętrzna żupy spiskiej okupacji przez wojska , węgierskie była analogiczna jak w pozostałych komi­ w 1769 r., a formalnie nawet do 5 listo­ tatach węgierskich, podlegając jedynie pada 1772 r. Polska dla sprawowania stopniowym reorganizacjom oraz wchła­ nadzoru nad samorządom miast spiskicn niając kolejno tracące swą samodzielność powołała starostę z siedzibą w Lubowli. pozostałe terytoria spiskie. 'Po powstaniu W ten sposób powstało starostwo spiskie, Czechosłowacji, na czele żupy stanął przynależne do województwa krakow­ urzędnik nowego państwa z tytułem żu­ skiego. W 1593 r. starostwem tym obda­ pana; z dniem 31. 12. 1922 dawna żupa rowany został Sebastian , po uległa likwidacji, ustępując miejsca no­ ■zym Spis? pozostawał w rękach tej ro­ wemu podziałowi administracyjnemu. dziny aż do 1744 r. W pierwszych dzie­ Ciekawym tworem była tzw. Stolica siątkach lat Teodor Lubomirski podjął dziesięciu kopijników spiskich, nazywana r róbę wprowadzenia w starostwie spi­ też Małą Żupą (Sedes decem lanceatorum, skim języka polskiego jako urzędowego Sedes nobilium de Scepus, Parvus comi- w miejsce dotychczas używanego nie­ tatus), obejmująca w przybliżeniu teryto­ mieckiego rium pomiędzy Popradem, Kieżmarkiem Pozostała część pierwotnej snołeczności i Nową Wsią Spiską. Był to obszar wy­ saskiej utworzyła tzw. Społeczność jede­ odrębniony, dostarczający dziesięciu ko­ nastu miast spiskich, która w zasadzie pijników na wyprawy wojenne podejmo­ zachowała dawne formy samorządu wane przez króla węgierskiego i cieszący sprzed 1412 r. się specjalnymi uprawnieniami, po raz Po inkorporacji Spiszu polskiego w pierwszy wyliczonymi w przy,wileju Beli 1772 r. połą :zono dotychczasowe terytoria IV z 7 czerwca 1243 r., a potwiedzonymi Lubowli, Podolińca i trzynastu miast jeszcze w XVI w. przez Władysława II i nazwane) je prowincją szesnastu miast Jagiellończyka i Ferdynanda I. Reformy spiskich. Reformy józefińskie przerwały józefińskie doprowadziły do likwidacji na krótko jej istnienie, ale już w 1791 r Stolicy (która — wbrew nazwie — nie powstała ona ponownie i przetrzymawszy miała stałego ośrodka administracyjnego) wstrząsy 1848—1850 r. potrafiła odnowić w 1785 r. Wprawdzie próbowano ja się jeszcze wiosną 1861 i*. Ostateczne jej jeszcze reaktywować w latach 1790—1802, włączenie do okręgu (żupy) spiskiego na­ ale było to już tylko galwanizowanie stąpiło dopiero w 1876 r. tworu zupełnie martwego. Uprzywilejowane terytorium górnicze Lubowla i Podoliniec powstały na istniało na Spiszu od ok. XIII do połowy terytorium należącym podówczas do Pol­ XV w., ośrodkiem jego była Gelnica. Naj­ ski w drugiej połowie XIII w. i dostały starsze przywileje wydał i tu król się pod panowanie węgierskie na przeło­ Bela IV; włączenia terytorium górniczego mie XIII i XIV w. Autor nie przyjmuje do żupy spiskiej dokonał Emeryk Zapo- poglądów St. Zachorowskiego, który uwa­ loya w 1465 r żał, że nastąpiło to dopiero w latach Materiały archiwalne dotyczące histori5 1315—1320. Natomiast w 1412 r, król Zyg­ Spiszu są obecnie rozproszone. Zespół ak+ munt Luksemiburczyk zastawił dobra lu- dawnej żupy spiskiej, obejmujący głów­ bowelbkie i podolinieckie razem z trzy­ nie materiały od XVI w., znajduje się nastoma miastami spiskimi Polsce, pod w archiwum w Lewoczy (Statny archiv — której władaniem pozostawały aż do poboćka v Levoći). Tamże znajduje się 1769 r., kiedy na polecenie Marii Teresy niewielki zbiór materiału aktowego do teren ten obsadziły wojska węgierskie. dziejów Stolicy dziesięciu kopijników, W 1772 r., w ramach I rozbioru Polski, jednak nie obejmujący najstarszych do­ Lubowla i Podoliniec zostały formalnie kumentów znajdujących się obecnie w inkorporowane do Węgier. Budapeszcie. W Lewoczy znajdują się Społeczności Sasów spiskich twcrzyły również materiły odnoszące się do dzie­ aż do 1412 r. jedną całość, posiadającą jów polsk''-'”". starostwa spiskiego, z wy­ samorząd, na którego czele stał landgraf jątkiem akŁ depczących Lubowli i Podo­ (comes terrestris, comes prorincr,ae) .wy­ lińca, które — wrdług autora — powinny bierany corocznie przez wielką radę znajdować się w archiwach polskich (grosse Botschaft), do której wchodzili Archiwalia poszczególnych miast spiskich przedstawiciele miast i wójtowie. Spo­ przechowują obecnie archiwa powiatowe łeczność Sasów używała pieczęci z napi­ (okresne archivy) w Popradzie i Nowej sem Sigilhum Saxonum de Cip. Wsi Spiskiej Pożyteczną pracę Chalu- Terytorium saskie podzielił w 1412 r. peckytego uzupełnia szkicowa mapa, po­ Zygmunt Luksemburczyk, oddając trzy­ dająca zasięg omówionych terytoriów. naście miast pod zastaw Polsce za udzie­ Jerzy Serczyk K ro n ik a 283

Alice Picard. Les vallees septentriona- podarczych. Z tego też względu punkt les du massif de 1’Oetztal (Północne doliny widzenia autorki bliższy jest problema­ masywu Oetztal). Wyd. P lfort. Paris 1963. tyce geograficzno-ekonomicznej niz wiele Tom I, str. 467. Tom II, str. 78. innych prac francuskich, szwajcarskich Recenzjonowana publikacja jest dy­ czy austriackich. sertacją doktoratu państwowego, przyjętą Pozytywny wpływ francuskiej szkoły w Instytucie Geograficznym Uniwersyte­ geograficznej przejawia się w omawianej tu Paryskiego (promotor G. Chafoot). Stu­ pracy w szerokim i erudycyjnie dobrze dium to przedstawia regionalną mono­ postawionym potraktowaniu przeszłości grafię geograficzną, dotyczącą południo­ gospodarczej tej części Tyrolu. Zaletą wo-zachodniej części Alp Tyrolskich. pracy jest też jej tom drugi zawierający Tekst tej pracy składa się z pięciu części, istny atlas, składający się z kilkudziesię­ a mianowicie: 1. elementy środowiska ciu map kreskowych, p~zedstawiających geograficznego, 2. użycie ziemi, 3. ludność główne problemy przestrzenne analizowa­ i osadnictwo, 4. gospodarka tradycyjna: nego obszaru. dawne rzemiosło przerobu metali, uprawy Tak więc dr A. Picard wzbogaciła i hodowla, ze szczególnym uwzględnie­ regionalną literaturę geograficzną doty­ niem dawnego pasterstwa, 5. gospodarka czącą austriackiej części Alp pozycją bar­ nowoczesna: rozwój transportu i energe­ dzo interesującą : wysoce wartościową. tyki, turystyka, przemiany w strukturze Obszerna recenzja itej pracy, pióra prof. zawodowej ludności i związane z tyrr G. Veyret-Vern.er z Grenoble ukazała problemy społeczne. się w „Revue de la Geographie Alpine’ Mimo że jest to praca z geografii re­ nr 2 z 1964 r. Warto zaznaczyć, że tezą gionalnej, to w przeciwieństwie do innych poboczną doktoratu pani A. Picard jest studiów należącej do tej szkoły geografii praca „Conbibution a 1’etude du Siidfóbn francuskiej autorka zajmuje się głównie dTnnsbruck” (Przyczynek do studiów nad ludnością i jej działalnością gospodarczą. foeneim południowym w Innsbrucku) Problemy geografii fizyczne; stanowią je­ dynie obszerniej potraktowane tle dla przedstawienia spraw demograficzno-gos- i Stan. W. Berezowski Bibliografia górska

Książki i prace z czasopism dotyczące Pod­ GEOGRAFIA REGIONÓW GÓRSKICH hala, Sudetów, Tatr oraz gór całego świata M onografie, przewodniki., onom astyka, zagad­ obejmują okres: nienia specjalne, mapy. A.: KSIĄŻKI: TURYSTYKA O d 15 m a j a 1962 r o k u d o 31 g r u d n i a 1962 Historia turystyki i taternictwa, turystyka r o k u . wysokogórska i taternictwo, speleologia, nar­ ciarstwo, ratownictwo, organizacja turystyki, B.: ZAWARTOŚĆ CZASOPISM: konwencja turystyczna, turystyka górska Od 1 lipca do 31 sierpnia 1961 r. i od 1 stycz­ w Polsce i w świecie. nia do 30 czerwca 1962 r. Uwzględniono KULTURA REGIONÓW GÓRSKICH XXXI tom „Wierchów*' oraz czasopisma: Gwara, etnografia, architektura i ochrona „Poznaj Swój K raj" 1962 nr 1—12, „Rocznik zabytków, sztuka, muzea, muzyka i taniec, Sądecki" 1962:5, „Światowid" 1962:2, n* fotografia, film i teatr. 26—52, 1963:3 nr 1—31, „Taternik" 1961:37, LITERATURA PIĘKNA n r 4, 1962:38 n r 1, 2— 4. NAUKI PRZYRODNICZE ' PT. Czytelnicy interesujący się tym działem, Geologia, paleontologia, klimatologia i me­ proszeni są o nadsyłanie materiałów uzupełnia­ teorologia, zoologia, botanika, paleobotanika, jących na ręce Redakcji „Wierchów". Autor ochrona przyrody. nie rości sobie pretensji do wyczerpania wszyst­ MEDYCYNA kich pozycji bibliograficznych. GOSPODARSTWO WIEJSKIE Przy końcu bibliografii podaję indeks auto­ Rolnictwo, leśnictwo, hodowla zwierząt. rów i haseł, ułatwiający zorientowanie się w te­ ZAGADNIENIA ADMINISTRACYJNE, macie bibliografii. GOSPODARCZE, PRAWNE I SPOŁECZNE Kwadraciki znajdujące się przy niektórych numerach pozycji bibliograficznej oznaczają, że praca zawiera bibliografię przedmiotu. DZIAŁ OGÓLNY Liczby zamieszczone przy niektórych pozy­ cjach bezpośrednio na końcu notatki bibliogra­ Bibliografie, czasopisma, inform atory ficzne oznaczają, że notatka była już publiko­ wana pod wskazanym numerem i tomem „Wier- chów”, a obecnie dodano do niej uzupełnienia w postaci polemiki albo recenzji. Bibliografie Liczby po prawej stronie kolumny są nume­ BIBLIOGRAFIA Geologiczna Polski. Nr 31:1958 ram i kolejności bibliografii. [Oprać. Czesław Zlygmunt] Bukowski, M[ar- ta] Wanda Bukowska.] W arszawa 1962. Wyd. KAZIMIERZ POLAK Geologiczne, cm 24 X 16,5, s. 253, 2 n l b „ m a ­ pa 1. Instytut Geologiczny. — Geologiceskaja bibliografii a Pol‘si-Geological Bibliography. UKŁAD BIBLIOGRAFII of Poland. — M. in. uzup. za lata 1954—1957. 1/33 DZIAŁ OGOLNY CHWASCIŃSKI BOLESŁAW. Obserwacje i ma­ Bibliografie, czasopisma, inform atory. teriały Polskiej Wyprawy w Hindukusz. HISTORIA PIŚMIENNICTWA REGIONÓW X. Bibliografia hindukuska. „Taternik* GÓRSKICH 1962:38, Z. 2— 4, s . 168— 170. 2/33 — Obserwacje i materiały Polskiej Wyprawy HISTORIA REGIONÓW GÓRSKICH w Hindukusz. XI. Bibliografia Polskiej Wy­ Archeologia, biografie i nekrologi, historia praw y w Hindukusz 1960. „Taternik" 1962:38, gospodarcza, historia polityczno-społeczna. z . 2—4, s. 171. 3/33 Bibliografia górska 285

NOTATKI bibliograficzne. „Taternik11 1961:37, Redaktorzy: Tadeusz Gromada i Janina Ke- nr 4, s. 211—212. 4/33 droń. REC. Paryski W[itold] H[enryk], „Ta­ POLAK KAZIMIERZ. Bibliografia górska. ternik" 1962:38, z. 1, s. 43. 17/33 [Obejmuje: A. Książki od 1 stycznia 1961 do ,VYSOKE TATRY” Kwartalnik, 1962:1, nr 1, 30 listopada 1961. B. Zawartość czasopism Stary' Smokovec. REC. Paryski W[itold] o d 1 p a ź d z i e r n i k a 1959 d o 30 w r z e ś n i a 1960- H[enryk], , Taternik” 1962:38, nr 1 , s . 41; Uwzględniono XXXI tom „W ierchów" z roz­ Bab[iński] M[ieczysław] „W ierchy" 1962:31, wiązaniem kryptonimów i pseudonimów oraz s. 283. . 18/33 czasopisma „Św iatowid" 1961:1, n r 1—20; „Ta .WIERCHY" 1961:30. REC. „Poznaj Swój K raj" ternik” 1960:36, nr 1—4; „Turysta” 1961:10, 1962, nr 7—8, s. 27. 19/33 nr 1--8] „W ierchy" 1962:31, s. 288—315. 5/33 „WIERCHY" Rocznik poświęcony górom. Or­ gan Polskiego Tow. Turystyczno-Krajoznaw­ czego wydawany przez Komisję Turystyki Czasopisma Górskiej Zarządu Głównego PTTK. Nacz. red. W ładysław Krygowsk1 1962:31 — Kraków „ETNOGRAFIA POLSKA” 1961:5: REC. Kowal­ 1963 (Państw . W yd. Naukowe) 8° s. 323, 1 nlb., ska B arbara „W ierchy” 1962:31, s. 276—277. 6/33 tabl. 4, ilustr., portr tab., mapy, bibliogr., JASTER JAN. Nasi protoplaści. Od „Wędrow­ Res., Rez. Sum. REC. :40-lecie „W ier­ ca" do „Światowida". [Przegląd prasy tu­ chów". „Dziennik Polski" 1963, nr 11*, s. 4, rystycznej.] „Światowid" 1962:3, nr 12, s. 5, wyd. ABCD; Babiński M[ieczysław]: Naj i l u s t r . 7^33 nowsze „W ierchy". „Echo Krakowa" 1963, KRYGOWSKI WŁADYSŁAW. 40 [czterdzieści] nr 148, s. 6; Chowańsk' Adam „Siowo Po­ lat w służbie gór. [W bieżącym roku mija wszechne" 1963, nr 150, s. 3. 2r/33 czterdzieści lat od ukazania się pierwszego rocznika „W ierchów", czasopisma poświęco­ nego sprawom górskimi. „Światowid” 19b3:3, Informatory nr 1, s. 5, fot. autora. 8/33 „LUD". Organ Polskiego Towarzystwa Ludo­ GÓRSKA ODZNAKA TURYSTYCZNA. [Cz. 1]: znawczego, założuny w r. 1695. (Red. Józef Regulamin oraz ABC górskiego turysty. Gajek). 1957:44. W rocław 1959, PTL [B. dr.] [Cz. 2]: Spis przodowników GOm na dzień cm 21,5 X 15,5, mapa 1 i w tekście; ilustr. 31. Or. 1962, W arszawa 1962, cni 14,5 X 10, portr., tab., bibliogr., Rez., Suin., Zsf M. in.: s. 159, 1 n l b . + s. 95, 1 n l b . C z . 1—2. P o l s k i e Gawin B.: Bibliografia etnografii polskiej Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze. — z a 1955 r . 9/33 m. in.: Krygowski W[łaóysław[: ABC gór­ „LUD". Organ Polskiego Towarzystwa Ludo­ skiego turysty. REC. „Swatowid” 1962:2, nr znawczego założony w r. 1895. (Red. Józef 49, s. 23. 21/33 Gajek) 1961:47. W rocław 1962. PTL, cm 21,5 X HERZ LECHOSLaw Rejon Tatr.' Obszar kon­ X 14,5, s. 2 nlb., 708, ilustr., portr., tabl., m a­ wencji turystycznej w CSRS [Czechosłowac­ py, bibliogr., Rez., Sum. 10/33 kiej Republice Socjalistycznej]. — w -w a 1962 „OCHRONA PRZYRODY" 1962:28. (Red. W łady­ „Sport i Turystyka", cm 16,5 X 11,5, s. 94, sław Szafę ). Kraków 1962, cm 30,9 X 21,5, 2 nlb., mapa 1 . Polskie Tow. Turystyczno- s. 6 nlb., 284, tab. 1 i w tekście, mapy 4 Krajoznawcze. Pracownia Krajoznawcza. i w tekście, ilustr., pl., bibliogr. Res., Sum. REC. Jarz(ębowski] W[ojciech] „Dziennik err. Polska Akademia Nauk. Zakład Ochro­ Polski" 1962, nr *33, s. 6, wyd. ABCD; M. P. ny Przyrody. REC. „Światowid” 1963:3, nr 40, [Pańdzioch Mirosław] „Taternik" 1962:38, s . 15. 11/33 n r 1, s. 43. 22/33 PIĘTNASTOLECIE „orla Tatrzańskiego" [Kwar­ INFORMATOR turystyczny woj. katowickiego. talnik wydawany w Passaic w USA). „W ier­ chy" 1962:31, s. 207. 12/33 [Zawiera m. in.: Odaziaiy PT—K ; stacje tu­ „REVUE DE GEOGRAPHIE ALPINE". Rocznik rystyczne PTTK; Muzea, rezerwaty przyro­ 1962, Grenoble. REC. Berezowski S. W.: Pól dy, hotele, mapkę przeglądową ze znakowa­ wieku „Revue de geographie Alpinc" „W ier­ nymi szlakami turystycznymi] „Światowid" chy" 1962:31, s. 286. 13/33 1962:2, nr 41, s. 12—13, 3 ilustr., m apka. 23/33 „ROCZNIK PRZEM YSKI". 1958:9, zeszyt 1, Prze­ ZIMOWY inform ator Dolnego Śląska. „Świato­ myśl 1958. REC. J. R. [Reychman Jan] „W ier­ wid" 1962:2, nr 48, s. 11—14, 3 ilustr., m apka chy" 1962:31, s. 277. 14/33 Chanas Ryszard: Mapa turystyczna Dol-nego „TATERNIK". Organ Klubu Wysokogórskiego. Śląska. 24/33 1961:37 nr 1—4. Zakopane 1961, s. 5 nlb. [Spis rzeczy. Dołączono do nr 4 „Taternika” 1961:37] 15/33 HISTORIA PIŚMIENNICTWA „TATERNIK". Organ Klubu Wysokogórskiego. R e g i o n ó w g ó r s k i c h Rocznik 38, 1962, nry 1, 2—4 [Spis treści dołą­ czony do z. 2—4]. 16/33 CZARNOWSKI ADAM. Beskid Sądecki w lite­ „TATRZAŃSKI ORZEŁ” („The Tatra Eagle”) raturze i sztuce. „W ierchy" 1962:31, s. 1 1 3 — 1948—1962:1—15. Passaic, New Jersey, USA. 129, ilustr. 25/33 286 Bibliografia górska

DANEK WINCENTY. Józef Ignacy Kraszewski. demia Nauk. Oddział w Krakowie. 1961 [z. 1], M ateriały zebrał i wstępem opatrzył... (Do­ s . 60—61. 39/33 bór ilustr.: Antoni Trepiński). — W arszawa ROSEN-PRZEWORSKA JANINA. Les sculptures 1962. Państw. Zakład Wyd. Szkolnych, cm de Słęża et le probleme celtiąue en Pologne. 20,5 X 14,5, s. 323, 1 nlb., portr. Biblioteka Po­ Warszawa [1962]. Państw. Wyd. Nauk. cm lonistyki. M. in.: Z publicystyki Kraszew­ 24 X 17, s. 25, ilustr., mapa. Academie polo- s k ie g o . 26/33 naise des Sciences. Centre scientifiąue a Pa- JAHODA KAROL. Niezapomniane pozycje naj­ ris. Conferences, fasc. 25 40/33 starszego polskiego piśmiennictwa związane­ WOZNIAK ZENON. Z najdawniejszych prze­ go z górnictwem (do roku 1795). „W iadomoś­ szłości Podegrodzia [.powiat Nowy Sącz]. ci Górnicze" 1962:13, nr 6, .s. 216—218. 27/33 „Rocznik Sądecki" 1962:5, s. 11—27, bibliogr. KRZYŻANOWSKI JULIAN. Paralele, studia po­ 41/33 równawcze z pogranicza literatury i folklo­ ZAKI A[NDRZE j ]. Archeologia gór i problemy ru. Warszawa 1961. REC. Reychman Jan archeologii karpackiej. Sprawozdanie z Po­ „Wierchy" 1962:31, s. 276. 28/33 siedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. Od­ KUREK JALU. Od Podhala nuta. [Konkurs dla dział w Krakow ie. 1961 [z. 1], s. 47—52. 42/33 pisarzy ludowych]. „W ieści" 1962, nr 8, s. 6, - Węzłowe zagadnienia archeologii Sądeczyz- 8. 29/33 ny. Sprawozdanie z Posiedzeń Komisji. Pol­ SITEK BOLESŁAW. W krainie Orkana i Tet­ ska Akademia Nauk. Oddział w Krakowie. m ajera. „Polonistyka" 1962:15, nr 1, s. 69—72. 1961 [z. 1], s . 63—64. 43/33 30/33 STASZEWSKI KAZIMIERZ. Wincenty Pol Biografie i nekrologi [Krótka biografia z działalnością naukową]. „Poznaj Swój K raj" 1962, nr 3, s. 23. 31/33 CHOMICZ KAZIMIERZ, jubileusz 40-lecia pracy STEC TADEUSZ. Karkonoska legenda. „Odra" Józefa1 Fedorowicza. „Gazeta Obserwatora 1962:2, n r 4, s. 47— 54, i l u s t r . 32/33 P.I.H.M.” 1962, nr 6, s. 14, ilustr. 44/33 GOETEL WALERY. Walery Goetel. „The Re- view of Polish Academy of Sciences" 1961:6, HISTORIA REGIONÓW GÓRSKICH nr 2, s. 69—71 oraz w mutacji ros. 45/33 KRYGOWSKI WŁADYSŁAW. Jubileusz pracy Archeologia, biografie i nekrologi, historia dyr. Juliusza Zborowskiego. „Wierchy" gospodarcza, historia polityczno-społeczna 1962:31. s. 205. 46/33 (r. k.) Jubileusz zasłużonego meteorologa. [J. Fedorowicz] „Trybuna Ludu” 1962, nr 106, Archeologia 5. 47/33 SEMPOLIŃSKI LEONARD. Kilka słów o Janie BUKOWSKI Z. Karpaty południowo-wschodnie Sunderlandzie. „Fotografia” 1962:10S nr 2, w okresie halsztackim. Sprawozdanie z Po­ s. 43—46, ilustr. 48/33 siedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. Janikowski Teofil. PARYSKI WITOLD O d d z ia ł w K r a k o w i e , 1961 [z. 1], s. 62—63. H. GOETEL WALERY. Teofil Janikowski 33/33 1876—1951. „ T a t e r n i k ” 1962:38, n r 1, s. 28— 29, CHROSTOWSKI M. Znaleziska przedhistoryczne f o t . 49/23 z Biecza i okolicy. „Wierchy" 1962:31, KARTA żałobna. Kazimierz Piotrowski 1890— S. 197— 198. 34/33 —1962; Wanda Błeszyńska-Łącka; Jadwiga CZAPLOVICZ P. Z badań archeologicznych na Brydówna <1928—1962), Jan Stopka Ceberniak Orawie słowackiej. Tłum. Sprawozdanie <1882—1962); Jan Długosz (1929—1962); Prof. z Posiedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. dr Antoni Jakubski (1885—1962); Cezary Oddział w K rakow ie 1961 [z. 1], s. 56—58. 35/33 Mielczarek; Jan Oruzinsky (13. 02. 1895—28. LEŃCZYK GABRIEL. Badania w Podegrodziu, 09. 1961), Jan Gwalbert Henryk Pawlikow­ powiat Nowy Sącz. „Rocznik Sądecki” ski; Prof. dr Witoid Sławiński. „Taternik" 1962:5, s. 1—9, bibliogr. 36/33 1962:38, nr 1, s. 40. 50/33 MACHNIK J[AN]. Uwagi o związkach i chro­ KRONIKA zmarłych. [Tadeusz Bocheński, Jan nologii niektórych znalezisk kultury cera­ Długosz, Stefan Gut, Aldona Jakubowska, miki sznurowej w Karpatach. Sprawozdanie Antoni Jakubski, Stanisław Jania, Maria z Posiedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. Klempkowa, Eugenia Malinowska, Jan Gwal­ O d d z ia ł w K r a k o w i e , 1961 [z. 1], s . 58—60. bert Henryk Pawlikowski, Kazimierz Pio­ 37/33 trowski, Bronisław Romaniszyn. Jan Stop­ MAJEWSKI K[ AZIMIERZ]. Szlaki komunika­ ka Ceberniak, Henryk Walczak. Stefan Wa- cyjne w Karpatach w okresie rzymskim. radzyn] „W ierchy" 1962:31, s. 316—317. 51/33 Sprawozdanie z Posiedzeń Komisji. Polska Pawlikowski J. G. H. BODNICKI WŁA­ Akademia Nauk. Oddział w Krakowie. 1961 DYSŁAW. Róże od Safony. „Zycie Literac­ [z. 1], s. 52—53. 38/33 kie” 1962, nr 10, s. 10. 52/33 PATAY P. Cmentarzysko scytyjskie w Alsote- Romaniszyn Bronisław. GOETEL WA­ lekes w Karpatach węgierskich. Tłum. Spra­ LERY. Bronisław Romaniszyn „Światowid" wozdanie z Posiedzeń Komisji. Polska Aka- 1963:3, nr 24, s. 10, fot. 53/33 Bibliografia górska 2 8 7

Zbyszewska-Kisielińska Stani­ i w tekście, mapy 2, bibliogr. Uniwersytet sław a. R[ADWANSKA] P[ARYSKAj Z[0- im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Prace Wy­ FIA]. Stanisława Zbyszewska-Kisielińska. działu Filozof iczno-Historycznego. Seria: 10. 01. 1904. — 21. 12. 1961. „T aternik” 1961:37, Historia, nr 12. 67/33 nr 4, s. 208, fot. 54/33 ZWOLIŃSKI STEFAN. Badania nad historią górnictwa i hutnictwa w Tatrach. „W ierchy" 1962:31, s. 185—187, m apka, szkic, ilustr. 68/33 Historia gospodarcza

ANu[RUSIKIEWICZ] JfANUSZJ. Kolej elek­ Historia polityczno-społeczna tryczna z Krakowa do Zakopanego. „W ier­ chy" 1962:31, s. 209. 55/33 BARYCZ HENRYK. Z kulturalnego almanachu — Badania nad starożytnym hutnictwem świę­ Nowego Sącza. 1. U początków kultury um y­ tokrzyskim w 1959 r. „M ateriały Archeolo­ słowej w Nowym Sączu, Frowinus, pierwszy giczne" 1961:3, s. 149—169, ilustr., rys., tab., literat nowosądecki. 2. Sądeczanie na Uni­ m a p a , R e s . 57/33 wersytecie Jagiellońskim w XV i z począt­ RIELENIN KAZIM. Ancient edntre cf iron kiem XVI wieku. 3. Szermierz polskiej książ­ metallurgy in the region of Góry Święto­ ki drukowanej Jan Sandecki Małecki. 4. krzyskie (Świętokrzyskie Mountains). Tłum. Wśród humanistów nowosądeckich. 5. Histo- z poi. M. Starowieyska. „Archaeologia Polo- ] ryk Nowego Sącza: Jan Sygański. 6. Neohu- na“ 1962:4, s. 221—234, ilustr., rys. m apa. 56/33 manista sądecki: St. Rzepiński. 7. Dodatek I: 33ZIWIK KAZIMIERZ. Rozwój przestrzenny Poczet studentów staro- i nowosądeczan w miasta Nowego Sącza od XHI-XIX wieku na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1364— tle stosunków gospodarczych „Rocznik Są­ 1625. 8. Dodatek: II: Nowe wiadomości do decki” 1962:5, s. 153—220, plany, bibliogr. 58/33 życia Frowunusa, Jakuba M irka i Bartłomie­ FASTNACHT ADAM. Osadnictwo ziemi sanoc- ja Fusoriusa. „Rocznik Sądecki" 1962:5, kiej w latach 1340—1650. „Sprawozdanie W ro­ s. 29 -1 4 2 . 69/33 cławskiego Towarzystwa Naukowego" Se­ BLAJDA CZESŁAW. Młodzież w hołdzie Leni- ria A, 1959:14 [wyd. 1962], S. 41—44, tab. 59/33 nowi [w Poroninie, 10. 06. 1962]. „Poznaj — Osadnictwo ziemi sanockiej w latach 1340- Swój Kraj" 1962, nr 7—8, s. 19, fot. 70/33 —1650. Wrocław 1962 (Zakład Naród. im. CIILEBOWCZYK JOZEF. Wpływ reform terez- Ossolińskich), cm 25,5 x 18, s. 291, 1 nlb., m aPy jańsko-józefińskich i polityki agrarnej ery 2, tab., bibliogr., Zsf. Prace W rocławskiego M etternicha na sytuację wsi cieszyńskiej. Towarzystwa Naukowego. Seria A, nr 84. „Studia i Materiały z Dziejów Śląska" 60/33 1962:4, s. 163—232, tab., K rat. izłoż. Res. 71/33 GLUZIŃSKI WOJCIECH. Zarys dziejów górnic­ GOLACHOWSKI KAZIMIERZ. Dzieje prasy no­ twa i hutnictwa w Kłodczyźnie (XIV—XVII wosądeckiej <1891—1961). „Rocznik Sądecki" w.). „Rocznik Ziem i K łodzkiej" 1959/1960:4/5, 1962:5, s. 227—278, ilustr. 72/33 s. 93— 149. 61/33D GOTKIEWICZ MARIAN. Trzy wieki kolegium JOST HENRYK. O górnictwie i hutnictwie w p o d o l i n i e c k i e g o <1642— 1942). K r a k ó w 1962. Tatrach Polskich. — Warszawa 1962. Wyd. Nadbitka z „Naszej Przeszłości" 1962:15, Naukowo-Techniczne, cm 24,5 X 17,5, s . 182, s . 83—113. 73/33 4 nlb., mapy 2, pl. 2 i w tekście, ilustr. — Z biegiem Orawicy i Orawy. „Wierchy” portr., tab., bibliogr. Z dziejów techniki. [Dla 1962:31, s. 159—172, ilustr. 74/33 interesujących się historią techniki oraz m i­ KAVULJAK A[NDREJj. Historycki miestopis łośników Tatr i Zakopanego.] REC. „Świa­ Oravy. Bratislava 1955. Słowacka Akademia towid" 1962:2, nr 35, s. 23. 62/33 Nauk. REC. Reychman Jan „Wierchy" [KRYGOWSKI WŁADYSŁAW] w. k. Spław na 1962:31, s. 283—284. 75/33 górnej Sole. [Z punktu widzenia historyczne­ KUREK JALU. Góry płoną. [Z dziejów zamku go.] „Wierchy” 1962:31, nr 267. 63/33 w Lanckoronie]. „Światowid" 1962:2, nr 46, MICHALKIEWICZ STANISŁAW. Z dziejów wy- s. 10 + ilustr. „Lanckorona. Zamek w Gali­ kończalni tkackiej w Głuszycy na Pogórzu cji" z XIX-wiecznego rysunku nieznane­ Sudeckim. „Studia i Materiały z Dziejów go autora. 76/33 Śląska" 1962:4, s. 65—114, ilustr., rys., w y kr., — Testament Inków. [Sprawa tzw. „legendy Krat. izloż., Rós. 64/33 niedzickiej" związanej z zamkiem w Niedzi­ NYKA JOZEF. W sztolniach Jarm uty [Pieniny]. „Poznaj św iat" 1961:9, nr 8, s. 3—6, ilustr., cy nad Dunajcem] „Światowid" 1962:2, n r 23, r y s . 65/33 s . 14— 15. 77/33 STAMIRSKi HENRYK. Powodzie przyczyną za­ LECZYKIEWICZ SYLWESTER. Z dziejów Kon­ głady Ciechosławić, Gocza, Hamplowej i Za- federacji Tatrzańskiej. „Roczniki Dziejów stonia w dawnej Sądeczyźnie. „Rocznik Są­ Ruchu Ludowego" 1961, nr 3. REC. w. k. decki" 1962:5, s. 143—149, bibliogr. 66/33 [Krygowski Władysław] „W ierchy" 1962:31, WIELGOSZ ZBIGNIEW. Rozwój osadnictwa na S. 264—265, i l u s t r . 78/33 Pogórzu Kaczawskim w średniowieczu. Po­ LESZCZYŃSKI JOZEF, walka protestanckiej znań 1962, om 23,5 X 16,5, s. 96, 1 nlb., tab. 1 ludności wiejskiej na Pogórzu Sudeckim 288 Bibliografia górska

z kontrreformacją. „Studia i Materiały z BEUTLER SIEGFRIED. Góry Harzu. Tł. z niem. Dziejów Śląska" 1962:4, s. 23—64. K rat. izloż. B. S. „Poznaj Świat" 1961:9, nr 8, s. 33—36, R e s . 79/33 i l u s t r . , m a p y . 92/33 — Zwalnianie chłopów od poddaństwa na Po­ BIEDRZYCKI ANDRZEJ. Orawskie, role. „Po- górzu Sudeckim w drugiej połowie XVII naj Św iat" 1962:10, nr 4, s. 13—16, ilustr., m a­ wieku. „Studia i M ateriały z Dziejów Ślą­ p a . 93/33 ska” 1962:4, s. 5—21. Krat. izloż. Res. 8C/33 BOLESTA WOJCIECH. Gospodarka wodna w do­ M ED J AE V AL I A. w 50 rocznicę pracy naukowej linie Soły. „W ierchy" 1962:31, s. 176—183, Jana Dąbrowskiego. W-wa 1960. PWN. REC. i l u s t r . 94/33 Reychman Jan „W ierchy" 1962:31, str. 277— CHWASCIŃSKI BOLESŁAW. Góry Afganistanu. —278. 90:31 81/33 Szkic geograficzny. „Taternik" 1962:38, nr MORCINEK GUSTAW. Ziemia cieszyńska. 2—4, s. 50—56, ilustr. 7, bibliogr. 95/33 (Oprać. graf. Czesław Haczkiewicz). Katowi­ — Hinaukusz. Dzieje poznania. „Taternik” 1962:38, s. 57—86, ilustr. 20, map 8, bibliogr. ce 1962, „Śląsk" cm 23,5 X 17, s. 174, ilustr. REC. „Św iatow id” 1963:3, nr 15—16, s. 31 82/33 96/33 CZARNOWSKI ADAM Na popradzkim szlaku. OKOLICA JAN. Wśród orawskich borów i „ma- [Reportaż z wędrówki krajoznawczej]. „Po­ rasów" „Panoram a" 1962, nr 42, s. 9, 4 ilustr. znaj Swój K raj" 1962, nr 11, s. 24—27, 7 ilustr. 83/33 97/33 PAWLIKOWSKI j. G. H. Z Kozińca po 65 la­ DORAWSKI JAN KAZIMIERZ. Wysoko w An­ tach. O urodzinach domu „pod Jedlami" dach. W-wa 1961. REC. Paczkowski Andrzej 1 jego chrzestnym ojcu. „W ierchy" 1962:31, „Przegląd K ulturalny" 1962, nr 35, s. 5, 102:31 s. 96— 108, i l u s t r . ' 84/33 98/33 RUTKOWSKA-PŁACHCIŃSKA ANNA. Sądfc- DZIĘGIEL LESZEK. Lud z czterech tysięcy czyzna w XIII i XIV wieku. Wrocław 1961. metrów.

wyspie Kościuszki, nr 26, s. 14, mapa; Góra Witold Henryk] „Taternik" 1962:38, nr 1, [Mikołaja] Kopernika na Spitsbergenie, nr s. 42—43. 116/33 27, s. 14, mapa; Szczyt Karpaty w Andach — M enschenwege-Gotterberge. w ien 1960. REC. Argentyńskich, szczyt Krakus w Andach, L. W. [W róblewski Lech], „Taternik" 1961:37, nr 29, s. 16, mapa; Góra [Jana] Kubarego na nr 4, s. 211. 117/33 Nowej Gwinei, nr 32, s. 14, mapa; Szczyt UTRACKI LECH. W krainie Tau-Dżin-Pady- [Mikołaja] Korzeniowskiego w Środkowej szacha. Łódź 1960. REC. W ierzyński M aciej Azji, Lodowiec Korzeniowskiego w . Górach „Przegląd K ulturalny" 1962, nr 35, s. 5. 112:32 Tiań-Szań, Szczyt Eugenii Korzeniowskiej 118/33 w Pamirze, nr 33, s. 14, ilustr., mapa; Wul­ WALCZAK WOJCIECH, ziemia kłodzka. Wyd. kan [Aleksandra] Karpińskiego na W yspach drugie. W-wa 1961. REC. W ystup W ojciech Kurylskich, Góra [Aleksandra] Karpińskiego, „Odra” 1962, nr 3, s. 95—96. 117:31 119/33 nr 34, s. 14, mapa; Góra [Ernestal Malinow­ WÓJCIK ADAM. Gorlice i okolice. Monografia skiego w Peru. Tunel [Ernesta] Malinow­ krajoznawcza powiatu (Mapka: Eugeniusz skiego, nr 36, s. 14, mapa + współczesny Roślik). W arszawa 1962. Wyd. Sport i Tury­ sztych; Przełęcz Jadwigi Mrozowskiej nr 37, s t y k a , c m 16 X l i , 5, s. 124, 4 n l o ., m a p a s. 14, mąpa; Lodowiec [Henryka] Mogilnic- i w tekście, ilustr., portr., tab., bibliogr. kiego na Spitsbergenie, Łyse Góry, Wały Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajo­ Hetmańskie na Spitsbergenie, nr 40, s. 14, znawcze. Oddział w Gorlicach. — Na zlec. mapa; M orskie Oko w Andach, nr 41, ilustr., W oje wódz. [kiego] Kom itetu K ultury Fizycz­ mapka; Nazwy Modrzejewska w Kalifornii nej i Turystyki w Rzeszowie. REC „Świa­ [m. in.: Góra Heleny M odrzejewskiej, nr 43, towid" 1963:3, nr 8, s. 15. 120/33 s. 14, mapa; Góra [Jana] Molessona na Sy­ WRZOSEK ANTONI. Czechosłowacja. Zarys berii, nr 47, s. 14, mapa. 106:32 108/33 ogólnej geografii kraju Warszawa 1960. RADWAŃSKI ANDRZEJ, RONIEWICZ PIOTR. PWN. REC. Goetel W[alery] „Wierchy" Osuwiska podmorskie w fomenie Gór Święto­ 1962:31, s. 279. 121/33 krzyskich. „A cta Geologica Polonica" 1962:12, nr 2, s. 291,—305, ilustr., Rez. Sum. 109/33Q REBUFFAT GASTON. Gwiazdy i burze. War­ Przewodniki szawa 1962. REC. Łubieński Tomasz „Prze­ gląd Kulturalny" 1962, nr 35, s. 5, ilustr. GUT STEFAN, JASIŃSKI ROMAN. Ojcowski 107:32 110/33 Park Narodowy. (Mapy: J. Zacharewicz. SŁODKOWSKI WŁADYSŁAW. Góry domowe Oprać. graf. W łodzimierz Buczek. — Kraków [Stefana] Żeromskiego. [Góry Świętokrzy­ 1962. Wyd. Artystyczno-Graf. RSW „Prasa”), skie] „Poznaj Swój K raj" 1962, nr 5, s. 12 -15, cm 21 X 15, s. 29, nlo., ilustr. 122/33 4 ilustr., mapka. 111/33 IGIELSKI WŁADYSŁ a W. Np szlakach przyjaź­ SOBAŃSKI MARIAN. Przełom Dunajca [przez ni. Przewodnik po rejonie objętym konwen­ Pieniny. Opis geogr.-historyczny] „Poznaj cją turystyczną polsko-czechosłowacką w Swój K raj" 1962, nr 6—7, s. 12—14, 5 ilustr. Sudetach. Wrocław 1962. Zakład Nar. im. 112/33 Ossolińskich, cm 11 X 18, s. 160, mapy 3,. STARKEL L[ESZEK]. Przemiany krajobrazu ilustr., tab. Nazwa autora na odwr. k. tyt. — Karpat polskich w holocenie w świetle ba­ Na okł. podtyt.: Przewodnik po Kotlinie dań geomorfologicznych. Sprawozdanie z Po­ Kłodzkiej i Karkonoszach — K arst J.: W stęp. siedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. REC. „Światowid” 1962:2, nr 34, s. 23, 123/33 Oddział w Krakowie 1961 [z. 1], s. 53—55. KRYGOWSKI WŁADYSŁAW. Bieszczady. Wy­ 113/33 danie drugie. Warszawa 1962. Wyd. Sport STEC TADEUSZ, WALCZAK WOJCIECH. Kar­ i Turystyka. REC. Kostecki H. „Wierchy"- konosze. M onografia krajoznawcza. W ydanie 1962:31, s. 274—275; „Poznaj Swój K raj" 1962,. drugie zaktualizowane i poszerzone. (Rys. nr 10, s. 27. 116:32 124/33 i m apki: W: Walczak). Wa: szawa 1962. Wyd. — Krynica, Muszyna, Żegiestów, Piwniczna Sport i Turystyka, cm 20,5 X 14,5, s. 327, i okolice. W arszawa 1962. REC. jr. [Reych­ 1 nlb., iabl. 20, mapa 1 i w tekście, tab., m an Jan] „W ierchy” 1962:31, s. 275, „Poznaj: bibliogr. REC. Turystyka z myszką Swój K raj" 1962, nr 10, s. 27. 117:32 125/33 „Dziennik Polski" 1962:16, nr 204, s. 6, wyd. MOSKAŁA EDWARD. Samochodem przez Biesz­ ABCD; „Św iatowid" 1962:2, nr 32, s. 23, w. k. czady. Kraków 1962. Na zlecenie Prezydium [Krygowski Władysław] „W ierchy" 1962:31, Wojewódzkiej Rady Narodowej, Woj. Komi­ s. 274. 114/33 tetu Kultury Fizycznej w Rzeszowie. Wyd TATRANSKE PLESA. Bratysława 1961. Wyd. Artystyezno-Graficzne, cm 60 X 40, złoż. cm Sport. RFC. Bab[iński] M[ieczysław] „W ier­ 15 X 20, na odwrocie spis tras samochodo­ chy" 1962:31, s. 284. 115/33 wych i mapki miast. Na 2 s. okł. rys.: Gru­ TICHY HERBERT. Co Oju. Bratislava 1961. Str. pa Tarnicy i Halicza. 126/33’ 160 ■+ tab. fotogr. Z niemieckiego oryginału PARYSKI WITOLD H. Tatry Wysokie. Prze­ pt. „Cho Oyu" (Wien 1955) przełożył na sło­ wodnik taternicki. Cz. 10: Rumanowa Prze­ wacki Juraj Pacl. REC. W. H. P. [Paryski łęcz — Wschodnie Żelazne Wrota. W-wa

19 W i e r c h y t . X X X I I I 29 0 Bibliografia górska

1962. W yd. Sport 1 Turystyka, cm 16,5 X 12, trzańskiego. „Onomastica” 1961:7, s. 1/2, s. s. 185, 2 nlb., rys., mapy. 127/33 232—234, Res., s. 457. 140/33n PRZEWODNIK do tras wycieczkowych XXXII — Nowe nazwy w Tatrach. [Zagoniła Ttunia — Z j a z d u P T G w Z a k o p a n e m w 19FS r . „ R o c z ­ w pn. zach. grani Małołączniaka, wznosząca nik Polskiego Towarzystwa Geologicznego" się bezpośrednio nad Siwarową Przełęczą; 1960:30, spis Łeści. 128/33 Zagonnr Przełęcz — niewybitna przełęcz w ROUBAL RADEK. Tatranske doliny. Mapowy pn. zach. grani M ałołączniaka, bezpośrednio spriewodca. Bratislava 1958 Sport Vydatel’ na pd.-wseh. od Zagonnej Turni] „Taternik" stvo. REC. Bab[iński] M[ieczysław] Prak- 1961:37, nr 4, s. 206. 141/33 . tyczny przewodnik po Tatrach Słowackich [REYCHMAN JAN] jr. Na marginesie pochodze­ „Wierchy" 1962:31, s. 282 -283. 129/33 nia nazwy „M orskie Oko“. „W ierchy" 1962:31, SŁODKOWSKI WŁADYSŁAW. Pieniny. [Infor­ s. 268—269. 142/33 macje turystyczno-krajoznawcze, trasy wy­ SKULINA TADEUSZ. Polemika na temat na­ cieczek, mapka] „Poznaj Swój Kraj“ 1962, zwy miejscowej Rajcza. Karaś Mieczysław: n r 6—7, s . 15—18, 5 i l u s t r . , b i b l i o g r . 130/33 Odpowiedź. „O nom astica” 1961:7 z. 1/2, s. 397— SOBCZAK KAROL. Świeradów Zdrój i okolice. - -401. 143/33D W ydanie trzecie popi\ i uzup. W arszawa 1962. Wyd. Sport i Turystyka, cm 16,5 X 12, s. 41, 2 nlb., ilustr., mapy. Turystyka, Uzdrowiska, Zagadnienia specjalne W czasy. REC. „Św iatow id" 1962:2, nr 42, s. 23. 131/33 UAB[IŃSKI] M[IECZYSŁAW], W wyniku no­ STACEUROWICZ ZBIGNIEW. Ustrzyki Dolne wych pomiarów Tatry „obniżyły" swą wy­ i okolice. (Mapka: E[ugeniusz] Roślik). — sokość. [Pomiary Głównego Urzędu Geodezji W arszawa 1962. Wyd. Sport i Turystyka, cm i Kartografiki w Pradze] „W ierchy" 1962:31 16,5 X 11,5, s. 85, 3 nlb., ilustr., bibliogr. Pol­ s . 238—239. 144/33 skie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze. CHOMIAK TADEUSZ. Wpływ zbiornika roż­ Oddział w Ustrzykach Dolnych. — Na zlec. nowskiego na kształtowanie się temperatu­ Woj Komitetu Kultury Fizycznej i Turysty­ ry wód Dunajca w odpływie ze zbiornika. ki w Rzeszowie. REC., Światowid" 1963:3, nr „Gospodarka Wodna' 1962, nr 1, s. 10—11. 8, s. 15. 132/33 145/33 STEC TADEUSZ. Ka konosze. Obszar konwen­ GAWLIK ANTONI. Stożki usypiskowe w Tat­ cji turystycznej w CSRS [Czechosłowackiej rach. Rocznik Naukowo Dydaktyczny WS” Republice Socjalistycznej] W-wa 1962. Sport Kraków, z. 10. Prace geograficzne 1962, s. i Turystyka, cm 17 X 12, s. 47, mapa 1. Pol­ 35—47, tab., mapa. Sod. Sum. 146/33 skie Tow. Tur.-Krajoznawcze. Pracownia GIEYSZTOR IRENA. Studia hydrologiczne nad K r a j o z n a w c z a . 133/33 potokami tatrzańskimi. Opady i o d p ł y w n a obszarze Białki i Po oku Kościeliskiego. — W -wa 1961. W yd. Geologiczne, om 24 X 16,5, s. 80, tabl. 2, mapy 2 i w tekście, rys. tab., Onomastyka bibliogr., Res., Rez. Polska Akademia Nauk Instytut Geografii. — Prace Geograficzne, CIEŚLAK TADEUSZ, BIZON FRANCISZEK. nr 26. '— Gidrologićeskoe issledovanie poto- Słowiańskie nazwy miejscowe ziemi kłodz­ kov v Tatrach. — Etude hydrologiąue des kiej. „Rocznik Ziemi K łodzkiej" 1959/1960:4/5, torrents des Tatras. 147/33 s . 233— 261. 134/33 PŁONKA ZBIGNIEW. Beskidzki bigos [Spra­ GALAS PIOTR. Ze studiów nad nazwami miej­ wa ujednolicenia pojęć geograficznych w za­ scowymi południowej Małopolski. „Onoma- kresie podziału Beskidów.] „Światowid” stica” 1961:7, z. 1/2, s. 99—112, Res., s. 455. 1962:3, nr 27, s. 9—10. 148/33 135/33 HABOVSZTlAK ANTON. Oravske pomiestne nśzvy utvorere od mien a priezvisk. „Ono- M a p y m astica" 1961:7, z. 1/2, s. 181—190, Res., s. 456. 136/33 BEREZOWSKI S. W. Pierwsze rumuńskie mapy KARAŚ MIECZYSŁAW. Ze studiów nad topo­ turystyczne. „W ierchy” 1962:31, s. 287. 149/33 nom astyką Żywiecczyzny. [Pocz. poz. 134:32]. BESKID NISKI. Mapa turystyczna. Podziałka „O nom astica" 1961:7, z. 1/2, s. 113—120, Res., 1:125 000. Cieniowanie: W iesław a Gąsiewicz. — s . 155. 137/330 Warszawa 1962. Państw. Przedsiębiorstwo w. k. [KRYGOWSKI WŁADYSŁAW]. O nazwie Wyd. Kartograf. Druk... cm 64,5 X 4o, ark. „Trzycatek" [występującej w południowej cm 68,5 X 48, złoż. cm 23,5 X 11,5, pow. kolor. części Beskidu Śląskiego.] „W ierchy” 1961:31, Treść turystyczna oprać, na podstawie ma- s . 269. 138/33 ^riałów Władysława Krygowskiego. 150/33 NOWE nazwy w Tatrach. [W grupie Zbójnickich CHWASCINSK] BOLESŁAW. Obserwacje i ma­ Turni, między Białą Ławką a Zbójnicką teriały Polskiej W yprawy w Hindukusz. IX. Ławką.] „T aternik" 1962:38, n r 1, s. 37. 139/33 M apy H indukuszu. „Taternik” 1962:38, n r 2—4, PARYSKI WITOLD H[ENRYK]. Dolina Spismi- S. 167— 168. 151/33 chałowa. Przyczynek do nazewnictwa ta­ GORY AFGANISTANU. [Mapa] Oprać. Boi. Bibliografia górska 291

Chwaściński na podstawie map G. S. G. S. DŁUGOSZ ,'AN. Przeklęte grzyby. [Wyprawa na 1:1 000 000 — 1950—1956 r. „T aternik:: 1962:38, Eiger] „Przekrój" 1962, nr 902, s. 9—11, ilustr. nr 2—4 [luźna karta]. 152/33 164/33 KARKONOSZE. Mapa turystyczna. Podziałka — Twarz Szchary. [Wspomnienie kaukaskie.) 1 : 75 000. Wydanie trzecie Cieniowanie: Mie­ „W ierchy" 1962:31, s. 75 -95, ilustr. 165/33 czysław Cukierskd. — Warszawa 1962. Państw. ELIASZ WACŁAW [właściwie: Walery], Z po­ Przedsięb. Wyd. Kartograficznych. Druk: dróży do Tatr. (Korespondencja własna z 1882 Wyd. Geologiczne, cm 60 X 67, ark. cm roku — z aktualnym komentarzem) „Świato­ 64 X 71,5, złoż. w okł. cm 18 X 11, pow. kolor. w id" 1962 Ł, n r 51—52, s. 22—23, 31 ilustr. 166/33 Treść turystyc: na oprać, na podstay.ie mate­ HOPPE J. Turyści zagraniczni w polskich gó­ riałów Tadeusza Stecia. — Oprać. PPWK przy rach w latach 1957—1961. „W ierchy" 1962:31, współpracy Ustredni spravy geodesie s karto­ s. 221—225, tabele, ilustr. 167/33 grafie, Fraha. — na odwr.: Informator tu­ KURCZAB JANUS2 Cima Ovesf di Lavaredo. rystyczny. isa/33 [Z dziejów zdobycia pn. ściany.] „Taternil “ KARPATY. Obszar konwencji turystycznej. — 1962:38, n r 1, s. 26—28, fot. 168/33 Warszawa 1962. Państw. Przedsięb. Wyd. LISTA członków Klubu Wysokogórskiego. „Ta­ Kartograficznych, cm 60X45,5 akr. cm 75 X49, tern ik " 1961:37, n r 4, s. 213—217. 169/33 złoż. cm 24,5X12,5 — pow. kolor. Na okł. MORCINEK GUSTAW. Gronie nasze, Gronie... podtyt.: Mapa obszaru konwencji turystycz­ [Z dziejów polskiej turystyki w Beskidach nej. 154/33 Śląskich], „Światowid" 1962:2, nr 41, s. 10, MAPA turystyczna kielecczyzny. Oprać, na pod­ ilustr. 170/33 stawie mapy Leszka Jesionowskiego w albu­ NYKA JÓZEF. Także Giewont mia1 swojego mie „Ziemia Kielecka". „Światowid" 1962:2, Tenzinga. W 130 rocznicę zdobycia. [Franci­ n r 31, s. 4. 155/33 szek Herbich, lekarz i botanik ze Stanisławo­ MAI A turystyczna województwa rzeszowskiego. wa, w dniu 6 sierpnia 1832 r.] „Światowid" „Św iatow id" 1962:2, n r 37, s. 4. 156/33 1962:2, n r 36, s. 16. ilustr. 171/33 SZAFLARSKI JOZEF. Zachowane fragmenty PARYSKI W[ITOLD] H. Polacy w górach Skan­ rękopiśmiennych mąp Żywiecczyzny z prze­ dynawii. Materiały do historii i alpinizmu łomu XVIII—XIX wieku w muzeum w Żyw­ polskiego. , Taternik" 1961:37, nr 4, s. 185— cu. „Zaranie Śląskie" 1962:25, z. 1, s. 93—99, —186, ilustr. 172/33 ilustr. 157/33 PINDELSKL BRONISŁAW. Do Zakopanego w... TYMOWSKI STANISŁAW, JANUSZ. Uwagi 1911 r. [Wspomnienia z wycieczki automobi­ o mapach turystycznych wydanych w latach lowej.] „Św iatow id" 1962:2, n r 19, s. 4—C, 1957—1861 przez Państwowe Przedsiębiorstwo fot. 173/3" Wydawnictw Kartograficznych. „Przegląd RUDZKI KAZiMIERż.. Wielkie wspomni* nir. G eodezyjny" 1962:34, n r 1, s. 4—10, tab. m apa. małej turystyki... [Wspomnienia z Zakopane­ 158/33 go sprzed 40 lat] „Światowid” 1963:3, nr 12, s. 4. 174/33 SAŁYGA KRYSTYNA. O tych, którzy chodzą TURYSTYKA ł na grań. [Z wypraw Klubu Wysokogórskiego w Tatry] „Światowid" 1962:2, nr 43, s. 10— Historia turystyki i taternictwa, turystyka wyso­ —11, ilustr.; nr 44, s. 10—11, 3 ilustr. Ireny kogórska i taternictwo^ speleologia, narciarstwo, Jarosińskiej 175/33 ratownictwo, organizacja turyctyki, konwencja SAWICKI S. Z [Władysławem] Broniewskim; turystyczna, turystyka górska w Polsce i w świę­ w Tatrach, „Światowid” 1962:2, nr 29 s. 19, cie fot. 176/33 SCHIELE ALEKSANDER. Polacy w Alpach Au­ Historia turystyki i taternictwa striackich przed pół wiekiem. Materiały do BAB[lNSKI] MIIECZYSŁAW], Druga wyprawa historii alpinizmu polsKiego. XXVIII. „Ta­ tern ik " 1962:38, n r 1, s. 30—31, 2 ilustr. 177/33 Klubu Wysokogórskiego w Hindukusz. „W ierchy” 1962:31, s. 231. 159/33 SZAFLARSKI JÓZEF. Śląski student z połowy — Polscj w ipinacze po raz pierwszy po wojnie XVII w. na terenie polskich Karpat i Tatr. w Dolomitach włoskich. „Wierchy" 1962:31, „Zaranie Śląskie" 1962:25, z. 2, s. 379—400, s. 231. 160/33 ilustr. 178/33 — 625 [sześćset dwadzieścia pięć] razy ,na Gier­ SZCZEPAŃSKI J[AN] A[LFKED]. Dzieje pol­ lachu. [Przewodnik Jan Poczuwaj z Nowej skich wypraw i kulisy jednej z nich. — W Leśnej pod Tatrami.] „Wierchy” 1962:31, Egzotyku i Tatrach. Ze świata gór. [Prze­ s. 236—237. 161/32 gląd wydawnictw], „Trybuna Ludu" 1961, BEDNAREK HENRYK. Alpinizm w Kaukazie n r 237, 239, s. 6. 179/333 wczoraj i dziś. „Taternik" 1962:38, nr 1, ZBOROWSKI JULIUSZ. Akcja na Gierlachu. s. 2—5, 2 ilustr. Tad. Nowicki i Marian Bała. [Z dziejów niszczenia wiernopoddańozych 162/33 tablic.] „T aternik" 1962:38, n r 1, s. 21—23, (JHWASCIŃSKI BOLESŁAW. Organizacja Pol­ fot. Stanisław Eliasz RadzikowsKi: Stanisław skiej Wyp.awy w Hindukus: 196U „Taternik" Eliasz Radzikowski i Klimek Bachleda na 1962:38. n r 2—4, s. 132 -135, ilustr. 2. 163/33 wierzchołku Ganku, przypisy. 180/33

19* 292 Bibliografia górska

JZBYSZEWSKA-KISIELIŃSKA STANISŁAWA. ścianą „wariantem R": Eugeniusz Chrobak Z gór. [Opowiadanie z teki pośmiertnej i Tadeusz Łaukajtys, 4—6. 12. 1961 r.] „Ta­ autorki, dotyczy przejścia wsch. ścianą Mię­ ternik" 1961:37, nr 4, s. 186. 194/33 guszowieckiego Szczytu drogą Świerża w lip- — Rysy. [Pierwsze wejście zimowe lewym fi­ cu 1934 roku w towarzystwie Tadeusza Brzo­ larem wsch. ściany na pd.-wsch. wierzcho­ zy i Pawła Vogla. Według uwag Redakcji.] łek: Eugeniusz Chrobak i Tadeusz Łaukaj­ „Taternik" 1961:37, nr 4, s. 183—185, fot. Eug. t y s , 2 1 . 04. 1962.] „Taternik" 1962:38, nr 1, P i ą t k o w s k i . 181/33 s . 32. 195/33 DŁUGOSZ JAN. Alpinizm w epoce Łunnika. „Polityka" 1962:6, nr 14, s. 6, ilustr. 196/33 Turystyka wysokogórska i taternictwo DZIĘDZIELEWICZ ZDZISŁAW. W yjazd w Alpy Austriackie w roku 1961. „Taternik" 1961:37, BAB [IŃSKI] M[IECZYSŁ AW]. Na szczyt Fudżi nr 4, s. 19)1—192. 197/33 z dzieckiem na ram ionach. „W ierchy" 1962:31, FILIPKOWSKI TADEUSZ. Hindukusz Kronika S. 244. 182/33 pierwszej wyprawy. „Wiedza i Zycie" 1962, — VI [szóste] Międzynarodowe Wejście Mło­ nr 6, s. 359—401, ilustr. 198/33 dzieży na Rysy. „W ierchy" 1962:31, s. 237. GĄSIOROWSKI ANTONI. Baniasta Turnia. 183/33 [Pierwsze wejście środkiem pn. ściany: Hen­ — Taternicki sezon zimowy i letni w Tatrach. ryk Dembiński, Antoni Gąsiorowski i Jan „Wierchy" 1962:31, s. 230—231. 184/33 Stryczyński, 25. 08. 1960] „T aternik" 1962:38, — W arszawski Klub Turystów Górskich w Kau­ nr l, s. 34 + szkic: Baniasta Turnia od pn. kazie. „W ierchy" 1962:31. s. 231—232. 185/33 199/33 B A R A N O W S K I M A C I E J . U łłu K a r a <4302 m > HAJDUKIEWICZ JERZY. Eiger. „Życie War­ [III wejście pn.-wsch. ścianą: Maciej Bara­ szawy" 1961, nr 162, s. 4, nr 163, s. 3, ilustr. nowski, Henryk Bednarek, Zbigniew Rubi- 200/33 nowski, Ryszard Zawadzki 13. 08. 1961] „Ta­ JARECKI MAREK. Pobyt taterników gliwickich ternik" 1962:38, nr 1, s. 13, fot, Tadeusz No­ i krakowskich w Wysokich Taurach w lecie wicki: Pn.-wsch. ścianą Ułłu Kary z drogą 1961 r. „T aternik" 1961:37. n r 4, s. 191. 201/33 z dnia 14. 08. 1961. 186/33 — Stenar <2501 m> [I wejście środkową częścią BAUKNECHT KRYSTYNA. Samotnie w Sarek- wsch. ściany: Jolanta Jarecka i Marek Ja­ fjallen. [Opis samotnej wyprawy autorki recki, 8. 08. 1961]; Stenar <2501) [Pierwsze w góry północnej Szwecji]. „Taternik" wejście prawą częścią wsch. ściany: Maciej 1961:37, nr 4, s. 179—183, 3 ilustr. 187/33 K o z ło w s k i i J e r z y P o t o c k i . 8. 08. 19611 N o w e BĄDZYŃSKI MIROSŁAW, TRACZ ZBIGNIEW, drogi w Alpach Julijskich. „Taternik" Pośrednia Jaworowa Turnia. [I wejście pn. 1961:37, nr 4, s. 189, ilustr. 202/33 ścianą (z Doliny Jaworowej): Mirosław Bą- JURKOWSKI ZBIGNIEW. Bżeduch <4272 m> dzyński i Zbigniew Tracz, 22. 08. 1961] „Ta­ [Wejście zach. ścianą: Zbigniew Jurkowski, ternik" 1962:38, nr 1, s. 36 + fot. Stefan Koz­ Jerzy Krajski i Andrzej Nowacki, 14. 08. łowski: Pośrednia Jaworowa Turnia od pn. 1961.] „Taternik" 1962:38, nr 1, s. 16. 203/33 188/33 — Donguz Orun <4452 m> [Wejście pn. ścianą: — Wielka Jaworowa Turnia. [I wejście lewym Zbigniew Jurkowski, Jerzy Krajski i An­ filarem pn.-wsch. ściany (z Doliny Jaworo­ d r z e j N o w a c k i, 18—-19. 08. 1961] „ T a t e r n i k " wej): Mirosław Bądzyński i Zbigniew Tracz 1962:38, nr 1, s. 14—15, fot. Tadeusz Nowicki: 2 1 . 08. 1961.1 „ T a t e r n i k " 1962:38, n r 1, s . 35 Pn. ściana Donguz Oruna z drogą z 18—19. + szkic: Wielka Jaworowa Turnia od pn- 08. 1961 204/33 - w s c h . 189/33 KAROUSEK VALERIAN, SISLER BOHUMIL. BĄDZYŃSKI MIROSŁAW, WALCZAK WIES­ W schodnia Rumanowa Czuba. [Pierwsze wej­ ŁAW. Wyżnia Zbójnicka Szczerbina. [Wej­ ście pn. ścianą: Valerian Karousek i Bohu- ście wprost od pn. (z Doliny Zadniej Jawo­ mil Sisler, 17. 08. 1960.] „T aternik" 1962:38, rowej): Mirosław Bądzyński i Wiesław Wal­ nr 1, s. 33—34 + szkic: Rumanowe Przełęcze czak, 29. 08. 1961] „Taternik" 1962:38, nr 1, i Rumanowe Czuby od pn. 205/33 s. 37 + szkic: Zbójnickie Turnie od pn. Ibi­ KOLANKOWSKI JERZY. Fifi. [Metalowy hak dem W. H. P. [Paryski W itold, Henryk] 190/33 o dwóch otworach, służący do wspinania się] BIEL STANISŁAW. Obserwacje i m ateriały Pol­ „T aternik" 1961:37, nr 4, s. 205 + 2 rys. 206/33 skiej W yprawy w Hindukusz. II. Transport. KOLANKOWSKI JERZY, PAŃDZIOCH MIRO­ „T aternik" 1962:38, n r 2—4, s. 143—146, ilustr. SŁAW. Chwała i wstyd na Eigerze. [6—12. 4 . 191/33 03. 1961 pierwsze zimowe przejście północnej — Obserwacje i materiały Polskiej Wyprawy ściany Eigeru. Toni Hiebeler, Anton Kins- w Hindukusz. VIII. Aklimatyzacja. „Tater­ hofer, Andreas M annharfit, W alter Almber- nik" 1962:38, n r 2—A , s. 164—166, ilustr. 2. 192/33 ger] „Taternik" 1961:37, nr 4, s. 194—195, fot. — Polska W yprawa w Hindukusz 1960. Omówie­ Toni Hiebeler. 207/33 nie wyprawy. „Taternik" 1962:38, nr 2—4, KRAJSKI JERZY. Biała Kopuła. [Szczyt w Hin­ s . 111— 131, i l u s t r . 18. 193/33 dukuszu. Opis wspinaczki.] „Taternik" CHROBAK EUGENIUSZ, ŁAUKAJTYS TA- 1962:38, nr 2—4, s. 109—110, ilustr. 208/33 ' 1DEUSZ. Mnich. [I wejście zimowe pn.-wsch. KRYSA ZBIGNIEW. Obserwacje i materiały Bibliografia górska 293

Polskiej Wyprawy w Hindukusz. IV. Ekwi­ 1961]. „T aternik" 1961:37, n r 4, s. 170—172, punek i pakowanie. „Taternik" 1962:38, nr ilustr. 225/33 2—4, s. 151—156, ilustr. 2, tabel 5. 209/33 — Rysy. [I polskie wejście,zimowe prawą czę­ — Obserwacje i materiały Polskiej Wyprawy ścią wsch. ściany na pn.-zach. wierzchołek w Hindukusz. III. Żywność. „Taternik" (drogą WHP 1024 ABFG): Bronisław K u n i c k i 1962:38, n r 2—4, s. 146—151. ilustr. 1, tabel 3. i Jan Mostowski, 7. 02. 1960]. „Taternik1 210/33 1961:37, n r 4, s. 186. 226/33 KULIŃSKI STANISŁAW. Pierwszy rekonesans Wysoka. [I polskie wejście zimowe pn. ścia­ czyli Noszak. domniemany. „Taternik" ną drogą Stanisławskiego (drogą WHP 1250): 1962:38, n r 2 -4, s. 94—98, ilustr. 3. 211/33 Jan Mostowski i Andrzej Nowacki 10 02. KUNICKI BRONISŁAW. Lawina [seraków pod 1960] „T aternik" 1961:37, n r 4, s. 187. 227/33 Południową Przełęczą Noszaka w Hinduku­ MOSTOWSKI JAN, RUBINOWSKI ZBIGNIEW. szu.] „T aternik" 1962:38, s. 99—103, ilustr. 5. Prób: zimowego przejścia pn. ściany Matter­ 212/33 hornu. [Zbigniew Jurkowski, Jan Mostowski, KURCZ AB JANUSZ, z Koła Warszawskiego Andrzej Nowacki, Zbigniew Rubinowski w K[lubu] Wysokogórskiego] „Taternik" m arcu 1962 r.] „T aternik” 1962:38, n r 1, 1962:38, n r 1, s. 44. 213/33 s. 23—25, fot. E. Gyer. 228/33 Ł[UBIEŃSKI] T[OMASZ], W obozie GUMS-U MROWIEĆ CZESŁAW, SKOCZYLAS ADAM. [w sierpniu 1961 roku w grupie Oisans na Baniasta Turnia. [Pierwsze wejście lewym terenie Alp Delfinaokich] „Taternik" 1962:38, żebrem pn. ściany: Ryszard Grzesik, Czesław n r 1, s. 38. 214/3? Mrowieć i A. Skoczylas, 9. 08. 1956] „Tater­ MAŁASZYŃSKI GERARD. Rysy [Drugie wej­ n ik " 1962:38, n r 1, s. 35. 229/33 ście lewym filarem wschodniej ściany na NOWICKI TADEUSZ. Wyprawa Klubu Wysoko­ pd.-wsch. wierzchcłek z nowym wariantem: górskiego w Kaukaz Centralny w roku 1961. Jacek Bordziłowski i Gerard Małaszyński, „T aternik" 1962:38, n r 1, s. 7—12, 4 fot. 230/33 8. 07. 1961]. „T aternik" 1962:38, n r 1. s. 33. ORŁOWSKI TADEUSZ. Grupa pierwsza obozu 215/33 Koła Warszawskiegc KW w Pirenejach i Al­ MICHALSKI JERZY. Bżediuch <4272 m> [Wej­ pach w lecie 1961. „T aternik" 1961:37, n r 4, ście pn. granią i zejście na przełęcz między s. 190—191, 2 fot. autora. 231/33 Bżeduchem a Szczytem Wolnej Hiszpanii: PIARYSKI] W[ITOLD] H. Trochę statystyki Marian Bała, Krzysztof Berbeka, Maciej Gry­ o Eigerze. „Taternik" 1961:37, nr 4, s. 172. czyński, Jerzy Michalski i Mariej Popko, 232/33 10. 08. 1961], „T aternik" 1962:38, n r 1, s. 16. POPKO MACIEJ. Skrajna Bednarzowa Ławka. 216/33 [Pierwsze wejście zimowe od pn.-wsch.: Ge­ — Don b u z Orun <4452 m> [Trawers wierzchoł­ rard Małaszyński, Maciej Popko, Lucjan Sa- ków pn. granią: Krzysztof Berbeka, Ryszard duś i Ryszard Zawadzki, 26. 04. 1962] „Tater­ Berbeka i Jerzy Michalski, 12—13. 08. 1961]. n ik " 1962:38, n r 1, s. 32. 233/33 „T aternik" 1962:38, n r 1, s. 15. 217/33 — Zabi Szczyt Wyżni. [Pierwsze wejście zimo­ — Przełęcz Kaszka Tasz <3770) [Wejście od pn.: we lewą częścią pn. ściany: Andrzej Hein­ Maciej Gryczyński i Jerzy Michalski, 9. 08. rich, Maciej Popko, Lucjan Saduś i Ryszard 1961]. „Taternik" 1962:38, n r 1, s. 16 218/33 Zaw adzki, 24. 04. 1962] „T aternik" 1962:38, — Szcheldy Tau <4229 m> [VI wejście na HI n r 1, s. 32—33. 234/33 zach. wierzchołek pn.-wsch. ścianą tzw. dro­ RODZIŃSKI RYSZARD. Nowy sposób posługi­ gą przez „Rybkę": Krzysztof Berbeka, Ry­ wania się karabinkiem i pętlą. „Taternik" szard Berbeka, Maciej Gryczyński i Jerzy 1961:37, n r 4, s. 204, ry s. 235/33 ilicnalski 22. 08. 1961], „T aternik" 1962:38, ROGUSKA-CYBULSKA JADWIGA. Tej śmierci n r 1, s. 13. zl9/33 mogło nie być [Śmierć Jadwigi Brydówny — Szczyt Szczurowskiego <4269 m) [Drugie wej­ 5. 03. 1962], „K ierunki" 1962:7, n r 21, s. 3, ście lewą częścią pn.-zach. ściany drogą 11 ilustr., mapa. 236/33 Abałakowa: Krzysztof Berbeka i Jerzy Mi­ RUBINOWSKI ZBIGNIEW. Obserwacje i ma­ chalski, 17. 08. 1961]. „T atern ik " 1962:38, n r 1, teriały Polskiej Wyprawy w Hindukusz 1960. ‘ s. 15—16. 220/33 I. Charakterystyka terenu. „Taternik:: 1962:38, MOSTOWSKI JAN, Kronika Polskiej Wyprawy n r 2—4, s. 137—140, ilustr. 4, bibliogr. 237/33 w Hindukusz 1960. „Taternik" 19b2:38, n r SCHRAMM RYSZARD WIIKTOR], Druga polska 2—4, s. 87—93, ilustr. 6. 221/33 wyprawa w Hindukusz. Korespondencja — Mały Młynarz. [I wejście zimowe pn. ścianą z Moskwy. „Trybuna Ludu" 1962, nr 205, (drogą WHP 1099): Jan Mostowski i Maciej s. 6, m apy. 238/33 Popko, 14. 02. 1960]. „T aternik" 1961:37, n r 4, SPRUDIN SERGIUSZ. Obserwacje i materiały S. 186—187. 222/33 Polskiej Wyprawy w Hindukusz. VI. Foto­ — Obserwacje i materiały Polskiej Wyprawy grafowanie w wysokich górach. „Taternik" w Hindukusz. V. Uwagi o ekwipunku. „Ta­ 1962:38, n r 2—4, ilustr. 2. 239/33 tern ik " 1962:38, n r 2—4, s. 158—159. 223/33 STUDNICKA ZDENEK. Galeria Gankowa. Skal­ — Wejście na Noszak „Taternik” 1962:38, nr ne drogi w Tatrach. „Taternik" 1961:37, nr 2—4, s. 105—107, ilustr. 5. 224/33 4, s. 187—189, 2 fot. autora + szkic: Schemat — Północną ścianą Eigeru. [Wejście pn. ścianą: środkowych partii pn.-zach. ściany Galerii Stanisław Biel i Jan Mostowski, 31. 08.—2. 09. Gankow ej. 240/33 294 Bibliografia górska

SZAFIRSKI RYSZARD. Mały Kieżmarski Szczyt LC11MAŃSKI BERNARD. Czy Czarna i Miętu­ IZimowe wejście (I polskie) pn. ścianą drogą sia [jaskinia] połączą się w jeden labirynt? Stanisławskiego: Marek Brodzki i Ryszard „Światowid” 1963:3, nr SI, s. 12—13, ilustr. Szafirski, 26. 04. 1962], „T aternik" 1962:38, 2 + przekrój pionowy Jaskim Miętusiej. n r 1, s. 33. 241/33 258/33 SZOŁDRSK \ HALSZKA. Tatry i park narodo­ — 640 m w Śnieżnej [Jaskinia Śnieżna w Ta­ wy [Problemy turystyki wysokogórskiej]. trach Zachodnich]. „Wierchy" 1962:31, „W ięź" 1961:4, n r 7/8, s. 268- -273 . 242/33 s. 232—233. 259/33 SLEDZIEWSKI ROMAN. Wyjazd do Jugosławii — W podziemiach [Jaskini] Czarnej [w tatrach w roku 1961, zorganizowany przez Kołc Kra­ Zachodnich] „Światowid" 1963:3, nr 30, kowskie KW. „Taternik" 1961:37, nr 4, s. 4—5, 3 ilustr. + rziut poziomy. 260/33 s. 192—194, fot. Ja n Słupski. 243/33 WALCZAK WOJCIECH. Jaskinie Ziemi Kłuuz- WALA JERZY. Przejście Grani Tatr od Zdziar­ kiej. „Rocznik Ziemi Kłodzkiej" 1959/1960:4/5, skiej Przełęczy do Kasprowego Wierchu s. 207—232, ilustr., m apy. 261/33 [Antoni Tokarski i Jerzy Wala w dniach WÓJCIK ZBIGNIEW. W sprawie najwyżej w 23—29. 07. 1961], „T aternik” 1961:37, n i 3, Polsce położonej siedziby człowieka epoki S. 145—146. 244/33 lodowej. [Jaskinia Magurska, zwana również WEIGEL JAN. Obóz zimowy Koła Beskidzkiego Grotą Magury lub Grotą w Kopie Macury K. W. w Dolinie Mięguszowieckiej. „Tater­ nad dnem Doliny Górnej Jaworzynki w Ta­ nik" 1962:38, n r 1, s. 31. 245/33 trach] „Wierchy" 1962:31, s. 32—45, ilustr., WRÓBLEWSKI LECH. Gyaldzen Norbu. Znak szkice, bibliogr. 262/33 zwycięstwa [Szerp, znakomity himalaista, ZWOLIŃSKI STEFAN. W podziemiach tatrzań­ który brał udział w 20 poważnych wypra­ skich. W-wa 1961. Wyd. Geologiczne. REC. wach himalajskich], „Taternik" 1962:38, nr 1, Goetel W alery „W ierchy” 1962:31, s. 274. 206:31. s. 17—19, rys. autora przedstawiający Gyald­ 263/33 zen Norbu. 246/33 ZAWADZKI RYSZARD. Północnym filarem Ułłu Tau Czany [Kaukaz Centralny], „Taternik" Narciarstwo 1962:38, n r 1, s. 5—7, fot. autora. 247/33 ZIERHOFFER STANISŁAW. Druga Polska Wy­ GORAYSKI TOMASZ. W młynie u Szpindlera prawa w Hindukusz 1962. Doniesienie tym­ [Narciarskie tereny wycieczkowe w rejonie czasowe. „T aternik" 1962:38, z. 2—4, s. 172— Szpindlerowego Młyn: w Karkonoszach]. —174, ilustr. 2. 248/33 „Światowid" 1963:3, nr 6, s. 4—5, fot., map­ — Obserwacje i materiały Polskiej Wyprawy ka. 26-733 w Hindukusz. VII. Uwagi medyczne. „Ta­ MOSKAŁA EDWARD. Beskid Wyspowy śnie­ tern ik ” 1962:38, n r 2—4, s. 162—164, ilustr. giem pokryty... [Informator narciarski]. 249/33 „Św iatow id" 1962:2, n r 51—52, s. 26—27, ilustr., — Przed szturmem na Hindukusz. Korespon­ mapka i szkic: Widok z okna schroniska na dencja z Kabulu. „Zycie Warszawy" 1962, Lubaniu Wielkim. 265/33 n r 175, s. 1, 5. 250/33 — Na nartach z Poronina do Bukowiny a dalej jak kto chce. „Światowid” 1963:3, nr 1, s. 19, ilustr., panorama Tatr z Bukowiny. 266/33 Speleologia — 80 [Osiemdziesiąt] km na nartostradach — gdzie? W Beskidzie Śląskim. [Informator BURCHARD PRZEMYSŁAW. Grotołazy. „Pro­ narciarski]. „Światowid" 1963:3, m 7, s. 13, blem y" 1961:17, n r 8, s. 563—572, ilustr. 251/33 fot., panorama autora. 267/33 — W jaskiniach Kuby. „Poznaj Swój Kraj” — PrzeglbeJ czeka! [Informator narciarski]. 1962, n r 5, s. 24—27, 5 ilustr. n r 7- -8, s. 20—22, „Światowid" 1962:3, nr 10, s. 3, ilustr. pano­ 3 ilustr. 252/33 rama z Będoszki Wielkiej. 268/33 — Wyprawa do jaskiń Kuby. „Wierchy” 1962:31, PŁONKA ZBIGNIEW. Z Kasprowego [Wierchu s. 46—65, ilustr., szkice. 253/33 w Tatrach] inaczej: [Informacje o możliwo-' HABIL WŁADYSŁAW. Odkrycia jaskiniowe ściach zjazdowych .na nartach]. „Światowid” Sekcji Taternictwa Jaskiniowe: o K.W , w Za­ 1963:3, n r 11, s. 3, 5, m apka, ilustr. 269/3." kopanem. Otoczenie Doliny Małej Łąki. PROGULSKA KRYSTYNA. Nasze Zubki. [Z hi­ „T atern ik " 1961:37, n r 4, s. 196—203 + 10 szki­ ców. 254/33 storii narciarstwi. Omawia rozwoj fabrycz­ ki nart Zubka z Zakopanego], „Światowid” KUCZYŃSKI MACIEJ. W jaskiniach Kuby „Problem y” 1962:18, n r 6, s. 413—426, ilustr. 1962 2, n r 51—52, s. 18—19, 4 ilustr. 270/33 155/33 RYCERSKI TADEUSZ. Krzesełkiem na Szreni­ — Wyprawa do jaskiń Kuby. „Taternik” cę. „Światowid” 1962:2, nr 48, s. 4, 4 ilustr. 1962:38, n r 1, s. 39. 256/33 271/33 RABEK JANUSZ F. Podziemia Jaskini Czarnej STACZEW STEFAN. Piryn, Riła, Witosza w zi­ [Na zboczu Organów w Dolinie Kościeliskiej mowej czapie. [Górskie tereny narciarskie w Tatrach Zachodnich]. „Wierchy" 1962:31, w Bułgarii.] „Światowid” 1963:3, nr 9, s. 4, s. 10—31, ilustr. szkice. 257/33 ilu str 272/33 Bibliografia górska 295

Ratownictwo „Św iatow id- is62:2, n r 38, s. 6, fot. autora 287/33 CYBULSKI JAN. Dziesięciolecie GOPR. [Gór­ [WĘGRZYN ZOFIA] Z. W. Plany Komisji Tu­ skie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe], rystyki Narciarskiej. „Wierchy" 1962:31, „■Wierchy" 1962:31, s. 233—234. 273/33 s. 228- -22L. 288/33 — Kronika ratownicza [w Tatrach] 1962 r. WYGLĘDA TOMASZ. Ej kolejki kolejki!... „W ierchy" 1962:31, s. 234—236. 274/33 [Projekty wyciągów turystycznych w Pol­ H. Ratownictwo górskie w Austrii. „Tater­ sce]. „Św iatow id" 1962:2, n r 51—52, s. 8—9, n ik " 1961:37, n r 4, S. 206. 275/33 ilustr., 2 mapki UZUP. Płonka Zbigniew WDOWIAK SZYMON. Na Mnichowej Hali... Ibidem 1963:3, n r 7, s. 12. 289/33 [Reportaż z akcji ratowniczej owiec]. ZIMNAL KAZIMIERZ. Raj w Dolinie Raby „Światowid” 1962:2, nr 29, s. 4—5, 4 ilustr. au­ [Ośrodek wypoczynku świątecznego], „Świa­ tora. 276/33 tow id" 1962:2, n r 46, s. 19 ilustr. 290/33 WYKAZ statystyczny Interwencji ratowniczych Grupy Tatrzańskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego za okres od l. 01. Konwencja turystyczna 1»61 do 31. 12. 1961. W ykaz sporządził Jerzy Klimiński. „Taternik" 1961:37, nr 4, s. 207. BABIŃSKI M[1ZCZYSŁAW], Przez Orawę, Lip­ 277/33 tów i Spisz dookoła Tatr. Nowa konwencja turystyczna. „Wieści" 1962:6, nr 24, s. 11, ilustr. 291/33 Organizacja turystyki GORAYSKI TOMASZ. Gdzie ongi czatowali „puchacze". Na karkonoskich zimowych KAPENIAK JOZEF. Groźba wisi nad schroni­ szlakach konwencji. „Światowid" 1962:2, nr skiem [na Hali Kondratowej], „Świat,, 1962, 50, s. 8—9, ilustr., m apka 292/33 n r 26, s. 15. 278/33 KALKOWSKI JAN. Orawa i kawałek Spiszą [KRYGOWSKI WŁADYSŁAW] W. k. G. O. T. udostępnione polskim turystom „Przekrój" [Górska Odznaka Turystyczna] w 1960—1961. 1962, n r 895, s. 4, ilustr., rys. 293/33 „W ierchy" 1962:31, s. 226- -227. 279/33 KARPIŃSKI ROŁ AN Konwencja optymistycz­ — Krajowa Narada Turystów Górskich. [W na. [Konwencja turystyczna]. „Odra" 1961, dniach 10 i 11 listopada 1962 r. w Krakowie.] n r 6, s. 19—24. 294/33 „W ierchy" 1962:31, s. 218. 280/33 KOZENSKI JERZY, WRÓBLEWSKI TADEUSZ. — Zloty przodowników G.O.T. [Górskiej Odzna­ Nowa konwencja i nowe tereny turystyczne ki Turystycznej]. „Wierchy" 1962:31, s. 228. w rejonie Tatr i rejonie Karkonoszy. „Prze­ 281/33 gląd Zachodni" 1962:18, n r 2, s. 287—395. 295/33 ł o p i e N s k i BOHDAN. Ceprostrada [Budowa szlaków turystycznych v obec masowej tu­ LENARTOWICZ STANISŁAW. Nowe tereny dla rystyki na terenie Tatrzańskiego Parku Na­ poLkiej turystyki w Czechosłowacji „Po­ rodowego], „Światowid" 1962:2, nr 33, s. 3, znaj Swój K raj” 1962. n r 6—7, 6. 20—21, 2 fot. autora. 282/33 ilustr. + mapki, Granica obszaru nowej MA... w Krakowie radzili turyści górscy. [Zjazd konwencji. Tatry. Karkonosze. 296/33 Delegatów Kom. Tur. Górskiej ZG P.T.T.K.], NOWICKI CZ[ESŁAW], Kto późno przychodzi „Św iatow id" 1962:2, n r 48, s. 8—7. 283/33 czyli zmarnowanj sezon w nowej strefie RYCERSKI TADEUSZ, STRZAŁKOWSKI STE­ turystycznej w Tatrach i Sudetach. „Zycie FAN. W różowych i czarnych okularach na W arszaw y" 1961, n r 19L, s. 3. 297/33 Łysicy. Dwugłos o kieleckiej turystyce. RYCERSKI TADEUSZ. Indywidualnie nie da „Światowid' 1962:2, nr 31, s. 3, 8 -9, ilustr. rady [Zorganizowanie zbiorowych wycieczek 284/33 na teren konwencji turystycznej w Tatrach]. SPRAWOZDANIE Zarządu Głównego P.T.T.K. „Św iatow id” 1962:2, n r 35, s. 18—17, 5 fo t au­ [Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajo­ tora. 298/33 znawcze]. V walny zjazd delegatów. War­ — Konwencja [turystyczna z C.S.R.S.] „Świa­ szawa 4—6 m aja 1962. (W-wa 1962), cm 29 X 20, tow id" 1962:2, n r 25, s. 11—83 + m apa R ejon k. 107, kilka liczb., tabl. i w tekście. Tyt. okł. Tatr. Obszar konwencji turystycznej w — Do użytku służb. Zawiera 5 zeszytów: C. s. R. S. opraę. G. Bonatowski i J. 4 numerowane sprawozdania Zarządu Głów­ Ostrowski; nr 26, s. 8—9, mapa: Karkonosze. nego oraz sprawozdanie Głównej Komisji Obszar konwencji turystycznej w C. S. R. S. Rewizyjnej. _ 285/33 Samochodem w Karkonosze już można... STAICH TADEUSZ. Do Jędrzeja na ' posiady 299/33 [Stanica turystyczna Ośrodka Kultury Oraw­ SZOŁDRSKA HALSZKA. Przejście .na „tamtą skiej w Zubrzycy Górnej. Jędrzej Pilch — stronę". [Konwencja turystyczni Polski jej opiekun], „Światowid" 1962:2, nr 34, s. z Czechosłowacją], „Więź” 1962, nr 1, s. 10—11, 5 ilustr. 286/33 165- -169 , 300/33 TRYBOWSKI CZESŁAW. Schronisko bez wody. WDOWIAK SZYMON. Z Chopokiem za pan brat. [Na Wielkim Luboniu, z powodu wybudo­ Na zimowych trasach tatrzańskiej konwen­ wania przez telewizję 8-piętrowegc wieżow­ cji. „Św iatow id" 1963:3, n r 12, s. 12—13, ca, który czerpie wodę ze studni schroniska]. 4 ilustr., mapa. 301/33 296 Bioliografia górska

Turystyka górska w Polsce i w świecie ZAKOPIAŃSKIE budownictwo sportowe. „Pro­ jekt" 1962, nr 2, s. 30, ilustr. Inh. Res. Sod. BUJAK JAKUB. Dziennik himalajski. Cz. 3. Sum., s. 45—46. 313/33 Pocz. poz. 243:31. „Taternik" 1961:37, nr 37, nr 4, s. 173—179, 7 ilustr. autora. 302/33 CHWAŚCIŃSKI BOLESŁAW. The Polish Expe- Sztuka dition to the Hindukush, 1960. Odbitka z „Al- pine Journal" 1961, nr 303, s. 235—249, m ap­ AND[RUSIKIEWICZ] J[ANUSZ] Swiątkarz z ka, 3 fot. na osobnych tablicach. [Jest to Beskidu Żywieckiego. [Karol Englert z Frzy- krótki opis wyprawy Klubu Wysokogórskie­ łękow a], „W ierchy" 1962:31, s. 210—211. 314/33 go w Hindukusz w r. 1960, wyprawy uwień­ BAZIELICH[OWNA] BARBARA. Z badań tere­ czonej wejściem na Noszaka]. REC. W[itold} nowych nad haftem ludowym w powiecie H. P[aryski], „Taternik" 1961:37, nr 4, s. 210. bielskim. — Katowice 1962. Wyd. Śląsk, cm 303/33 20,5 X 15, s. 24,5 nlb., tabl. 10, mapa 1, Rez. KARLOCAI JANOS. Alpinizm na Węgrzech. Sum. Śląski Instytut Naukowy. Biblioteczka „Taternik" 1962:38, nr 1, s. 45. 304/3? Wiedzy o Śląsku. Seria Etnograficzna, nr 3. KULCZYCKI ZBIGNIEW. Przyszłość turystycz­ — From local researches about the popular na Bieszczad. „Trybuna Ludu’5 1961, nr 212, embroidery in the Bielsko country. — Iz s. 5. 305/33 territorialnych issledovanij kustornoj vysiv- SZUBERT LEON N. W górach Etiopii. [Notatka ki v bel‘skom uezde. 315/33 o dokonaniu wejścia na wszystkie wzniesie­ FLIZ AK SEBASTIAN. Kapliczka w Olszówce nia dominujące nad stolicą Abisynii Addis [w powiecie limanowskim.] „Wierchy" Abebą w 1962 r.]. „Taternik" 1962:38, nr 1, 1962:31, s. 267—268, ilustr. 316/33 s . 38. 306/33 JAKUBOWSKI KRZYSZTOF. Kacwińskie cie­ kawostki [Wodospad, spichlerze o ścianach oblepionych gliną, tzw. „sypańce"]. „Świa­ KULTURA REGION GW GÓRSKICH towid" 1963:3, nr 22, s. 11, ilustr. 2, mapka. 317/33 Gwara, etnografia, architektura i ochrona zabyt­ KLUS TADEUSZ. Badania z zakresu stosunków ków, sztuka, muzea, muzyka i taniec, fotografia, wodnych terenu kościelnego w Dębnie. film i teatr „Ochrona zabytków " 1962:15, nr 2, s. 48—53, rys., tab., Sod. Sum. 318/33 KOPUOWSKA JADWIGA. Losy niejednej cer­ Gwara kiewki [Z dziejów cerkiewki w Rosolinie. Działalność Muzeum Budownictwa Ludowe­ SIATKOWSKI JANUSZ. Dialekt czeski okolic go w Sanoku]. „Światowid" 1962:2, nr 38, Kudowy. Cz. 2: Fleksja, słownictwo, teksty. s. 19—20, 3 ilustr. 319/33 — W rocław 1962. Zakład Naród. im. Ossoliń­ KRACH HERMINA, KORZENIOWSKI AL. MA skich. W yd. PAN, cm 21 X 15,5, s. 202, 2 nlb., TEJAK MIECZ. Wypełniacze z żywięy epo­ tab., Zsf. Komitet Słowianoznawstwa Pol­ ksydowej do ubytków drewna kościoła za­ skiej Akademii Nauk. Monografie Slawi­ bytkowego w Dębnie Podhalańskim. „Ochro­ s t y c z n e , 5. 307/33 n a Z a b y t k ó w " 1962:>15t n r 2, s . 40—47, t a b ., Sod. Sum. 320/33 KRASSOWSKI WITOLD. Notatka o konstrukcji Etnografia i podziałach architektonicznych ścian kościo­ ła w Dębnie, pow. Nowy Targ „Ochrona BUJAK JAN. Zarys kultury ludowej Rabki. Zabytków " 1962:15, nr 2, s. 14—-18, ilustr. Sod. Rabka 1961. Nakł. Muzeum Narodowego w Sum. 321/33 Krakowie. REC. Trybowski Czesław. „W ier­ chy" 1962:31, s. 279. 361:32. 308/33 [KRYGOWSKI WŁADYSŁAW] w. k. Wystawa OLESZCZUK ALEKSANDER. Sabała — piewca grafiki M arii Gabryel-Rużyekiej. „W ierchy" urody Podhala <1809—1894). „Śpiew w Szko­ 1962:31, S. 208 322/33 le" 1962, nr 2, s. 68—72, ilustr., nuty. 309/33 MAREK TADEUSZ. Karol Szymanowski. W 25 rocznicę śmierci. „Tygodnik Kulturalny" 1962, n r 12, s. 1, 7, i l u s t r . 323/33 Architektura i ochrona zabytków MEDWECKA ZOFIA. Inwentaryzacja malowideł ściennych w kościele w Dębnie Podhalań­ GOETEL WALERY. Na „zakopiański alarm". skim. „Ochrona Zabytków" 1962:15, nr 2, „Przegląd K ulturalny" 1961:10, nr 30, s. 1—2. s. 19—39, ilustr. tab. w ykr. Sod. Sum. 324/33 310/33 PAWŁOWSKA T[ERESA]. Wystawa sztuki lu­ O. S. Zakopiański alarm nie odwołany. lProb- dowej okolic Babiej Góry. „W ierchy" 1962:31, lem rozbudowy Zakopanego]. „Tygodnik Po­ S. 209—210. 325/33 w s z e c h n y " 1961:15, n r 30, s . 6—7. 311/33 PIEŃKOWSKA HANNA. Badania warunków RÓŻYCKI MAREK. Zakopane na pięć miesię­ otoczenia, stanu technicznego polichromii cy przed F. I. s. „Życie Warszawy" 1961, oraz możliwości zachowania drewnianego n r 206, s. 3. 312/33 kościoła w Dębnie Podhalańskim. „Ochrona Bibliografia górska 297

Zabytków " 1962:15, n r 2, s. 11—13, ilu str skop Muzyczny, 19. — Znak wyd. PWM 4595. Sod. 326/33 — Tyt. nagł. 342/33 — Podtatrzańskie obrazy na szkle. Kraków 1961. PAŁŁASZ EDWARD. A ja wolę Zakopane. Sło­ REC. Kowalska-Lewicka Anna „Etnografia wa: Natalia Kuczyńska. „Śpiew w Szkole" polSKa" 1962:6, s. 433. 292:31, 35«:32 327/33 1962, n r 2, dod. s. 29—30. 343/33 PRZYBYSZEWSKI BOLESŁAW. Matka Boża PIEŚŃ o Sączu. Dumka. Melodia ludowa. Układ. Ludźmierska. „Tygodnik powszechny" 1962, K. M. B. Słowa Piotr Krzykalski. „Śpiew n r 30, s. 1—2, ilustr. 328/33 w Szkole" 1962:6, n r 3, dod. s. 45. 344/33 REINFUSS ROMAN. Malarstwo iuaowe Kr. Żu ł a w s k i Wa w r z y n i e c , chodź z nami 1962. Wyd. Literackie. REC. „Poznaj Swój w góry. Piosenka z repertuaru „(jzwórka K raj" 1962, n r 10, s. 27. 329/33 Szacha”. [Na fort. z tekstem podłoż.] Słowa: — SztUKa ludowa Łemkowszczyzny. „Polska Leopold; Lewina. (KraKÓw 1962. Pol. Wyd. Sztuka Ludowa" 1962:16, nr 1, s. 9—26, ilustr., Muzyczne), cm 20,5 X15, k. 2 nlb., portr. Rez. s. 63—64, Sum. s. 61—62. 330/33n Błękitna Seria. Śpiewamy i tańczymy, 108.— ROGOWSKI ZBIGNIEW K[AZIMIERZ]. C Niki­ Z nak wyd. PWM 4612. 345/33 forze. „Przekrój" 1962, nr 886, s. 8, ilustr. 331/33 SETKOWICZ JAN. pasterskie szałasy sochowe Fotografia w Beskidzie Żywieckim, „czasopismo Tech­ niczne" 1962:67, n r 1, s. 44—46, rys. m apa. [KRYGOWSKI WŁADYSŁAW] w. k. Wystawa 332/33 fotografiki Jana Sunderlanda. „Wierchy" SZPAKOWSKI A[NDRZE J]. Walery Eliasz Ra­ 1962:31, s. 208. 346/33 dzikowski. Kraków 1960. REC. J. R. [Reych­ . fotograf znaczy 'Wspinacz do kwadratu. m an Jan] „W ierchy” 1962:31, s. 280—281. 270:30. [Wystawa fotografii alpinistycznej Zb5 gnie­ wa Staszyszyna w warszawskim Klubie Mię­ SZTUKA i rękodzieło Podhala. [Katalog wysta­ dzynarodowej Prasy i Książki], „Światowid" wy], Zakopane, luty 1962. [Zakopane] (1961), 1962:2, n r 39, s. 19, fot. 347/33 cm 21,5 X 20, k. 26 nlb., ilustr. „Cepelia" SUNDERLAND JAN. Zwiastuny fotografiki. [Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycz­ [Rozdział VIII książki „Zarys dziejów pol­ nego] i Centralne Biuro Wystaw Artystycz­ skiej fotografii tatrzańskiej"] „Fotografia" nych. — Grabowski J.: Wprowadzenie. 334/33 1961:9, n r 7, s. 22?—224, ilustr.; nr 8, s. 264— WNUK WŁODZIMIERZ. Chałupa „Pod Wykro­ —265, ilustr. 348/33 tem" [Bronisława Kondratowicza], „Kierun­ — „Zarysu dziejów polskiej fotografii tatrzań­ k i" 1961:6, n r 32, s. 5, 9 ilustr. 335/33 skiej" rozdział IX. „Fotografia" 1962:10, nr 6, 2AK ZBIGNIEW. U Janosa — góralskiego Wita s. 146—147, ilustr. 349/33n Stwosza. „W ięź" 1962, n r 1, s. 172—176. 336/33

Film i teatr Muzea „BARWY PIENIN" — film, krótkometrażówka STAICH TADEUSZ. O zaklętych skarbach gaz­ Zbigniewa Bochenka. Oprać. Czesław Mi­ dy [Juliusza] Zborowskiego. 75 lat Muzeum chalski: Po krakowskim festiwalu. „Świa­ Tatrzańskiego. „Światowid" 1963:3, nr 28, tow id" 1963:3, n r 27, s. 16, ilustr. 1. 350/33 s. 8—9, liczne ilustr. 337/33 „CZARNA BŁYSKAWICA” — film austriacki, ZABOROWSKI ANDRZEJ. Zbiory Muzeum narciarski o scenerii alpejskiej. REC. Mi­ w Nowym Sączu. „Rocznik Sądecki" 1962:5, s. 279—283. 338/33 chalski Czesław „Światowid" 1962:2, nr 35, s. 15. 351/33 „GWIAZDY W POŁUDNIE” — film alpini­ Muzyka, i taniec styczny Marcela Ichaca. REC. Michalski Czesław: Na ścianie Mont Blanc „Świato­ Uroczystości w Warszawie, Krakowie i Za­ wid” 1962:2, s. 15; Gdy góry niosą śmierć kopanem. [25-lecie śmierci Karola Szyma­ „Św iatow id" 1963:3, n r 50, s. 16, ilustr. 352/33 nowskiego], „Ruch Muzyczny" 1962, nr 9, „HINDUKUSZ" REC. Giżycki Jerzy „Ekran" s. 3, ilustr. 339/33 1962, nr 12, s. 8—9, ilustr.; Jaszcz. [Szczepań­ AND[RUSlKIEWICZ] J[ANUSZ], Amatorski Ze­ ski Jan Alfred] „Trybuna Ludu" 1962, nr 72, spół Pieśni i Tańca im. K. Bachledy. „Wier­ s. 6; Pijanowski Lech „Film” 1962, nr 12, chy” 1962:31, s. 209. 340/33 s. 5, ilustr.; JJS [Szczepański Jan Józef] BRONOWICZ-CHYLlNSKA TERESA. Karol Szy­ „Tygodnik Pow szechny" 1962:16, n r 19. 353/33 manowski. Kraków 1961. REC. JS „Tygod­ KWIATKOWSKI ALEKSANDER. Góry na ekra­ nik Powszechny" 1962, nr 17, s. 6: (le) „Ruch nie. „W ierchy" 1962:31, s. 131—147, ilu str M uzyczny" 1962, n r 8, s. 21. 341/33 354/33 MONIUSZKO STANISŁAW. Tańce góralskie MICHALSKI CZESŁAW. Festiwalowe obrachun­ z opery Halka. (Na fort.). Oprać. Stefania ki. IV Konkurs Filmów Turystycznych. Lachowska. — (Kraków 1962, Pol. Wyd. Mu­ [M. in. omawia film Jana Riessera i Janusza zyczne), cm 30,5 X 23,5, s. 9, 1 nlb. Kalejdo­ Czecza „Siadł m Byrcynowych wspominków", 298 Bibliografia górsKa

który jest opowieścią o dziejach polskiego i SAMIVEL. Opowieści karkołomne. rrzeł. narciarstwa]. „Światowid" 1963:3, nr 10, s. 16, [z franc.l. Zygmunt Glinka. (Ilustr. aut.). ilustr. 355/33 W -wa 1962. Wyd. P ax, cm 19,5 X 12, s. 235,5 — Górskie uroki [Twórczość Sergiusza Spru- nlb., tabl 10. Nazwa aut.: Paul Gayet-Tan- dina w realizacji filmów o tematyce gór­ -crede. — Tyt. oryg.: „Contes a pic”. 370/33 skiej] „Światowid" 1962:2, nr 38, s. 15, fot. SKOCZYLAS ADAM [Bronisław], Stef ano, we shall come tomorrow. London 1962. Poets’ RITTER AD AM. Towarzystwo dobrej woli and Painters’ Press. str. 34 + 10 fot. na [O zespole amatorów w Zakopaner .]. „Teatr tablicach. REC. W. H. P. [Paryski Witold, Ludow y" 1962:40, n r 5, s. 302—304, ilustr. 357/33 H enryk] „T aternik" 196z:38, n r 1, s. 42. 371/33 „SPOTKANIE Z BESKIDEM" — krajoznawczy STA1CH TADEUSZ. Przyjadymy tu zaś... barwny film panoramiczny Zbigniewa Bo­ [O hutnikach, których autor oprowadzał po chenka. REC. Michalski Czesław: Skarby Tatrach], „Światowid" 1963:3, nr 29, s. 7, 15. Afryki i Spotkanie z Beskidem. „Świato­ 372/33 w id" 1962:2, n r 40, s. 15, fot. 358/33 STECKI KONSTAh TY. Tatry na codzien (Opo­ „ŚNIEGI W ŻAŁOBIE" — film amerykański wiadania przewodnickie). Warszawa 1962. [Scenariusz oparty na książce Henri Troya- „Nasza Księgarnia". REC. „Światowid" ta, któremu za temat posłużył autentyczny 1962:2, n r 36, s. 23. 373/33 fakt katastrofy samolotu pasażerskiego w Alpach w 1961 roku], REC. MichaMki Cze­ sław „Światowid" 1963:3, nr 1, s. 15, ilustr. NAUKI PRZYRODNICZE 359/33 ZAKOPANE 61 — [film powstał jako głcs w dy­ Geologia, paleontologia, klimatologia i meteoro­ skusji zapoczątkowanej na kamach „Prze­ logia, zoologia, botanika, paleobotanika, ochrona glądu Kulturalnego", przez iposła Wład. przyrody Bieńkowskiego, który ostro skr? tyków ał kie­ runek inwestycji mających na celu nadanie tatrzańskiej stolicy charakteru wielkomiej­ Geologia skiego.] REC. Michalski Czesław: Zakopiań­ skie polemiki „Światowid" 1962:2, nr 41, s. 15, ALEXANDROWICZ STEFAN WITOLD, WILK ilu str. „60/33 ZBIGNIEW. Budowa geologiczna i źródła doliny Prądnika w Ojcowskim Parku Naro­ dowym. „Ochrona Przyrody” 1962:28, s. 187— LITERATURA PIĘKNA —210, rys., tab., m apy, Sum. 374/330 BIRKENMAJER KRZYSZTOF. Forma geolos BURCHARD PRZEMYSŁAW. Nic się nie stało. giczna andezytów Wżaru. „Acta Geologica [Przygoda na wycieczce w Tatrach], „Po­ Polonica" 1962:12, n r 2, s. 201—213, m apy, znaj Swój Kraj” 1962, nr 3, s. 9—11, 2 ilustr. Rez. Sum. 375/330 361/33 — W sprawie rzekomego pliocenu w Kluszkow­ cach na Podhalu. „Acta Geologica Polonica" GISGES JAN MARIA. Białe drzewa [w]. Na 1962:12, n r 2, s. 215—226, rys., w ykr., m apa, Czerwonych Wierchach [w] „Zycie Literac­ kie" 1962:12, n r 22, s. 7. 362/33 Rez. Sum. 376/330 BIRKENMAJER K[RZYSZTOF], GĄSIOROWSKI KAI.POWICZ TY1US. Księga puszczy. Tytan — S[TANISŁAWj, M[ATEUSZ]. Stratigraphy of ■byk nad byki. V arszawa 1962. „Iskry", REC. the Tithonian and Lower Neocomian of the „Św iatow id" 1962:2, m 34, s. 23. 363/33 Czorsztyn Series (Pieniny Klippen Belt, Car- KRYGOWSKI WŁADYSŁAW. Twoje Bieszczady. pathians), Based on Aptychi. Bulletin de Fragment nureiszy pochodzi z większej ca­ 1‘Acadćmie Polonaise des Sciences, Serie des łości opowiadał acej o losach ludzi w Biesz­ Sciences Gśologiques et Geographlques, czadach. „Wierchy" 19o2:31, s. 66—74, ilustr. W -wa 1961:9, n r 2, s. 121—128, tab., w yar. 364/33 Rez. dod. s. VII. 377/330 MICHNIAK-PAWELEC JACEK. Jak to Kuba CIELINSKA MARIA. Comment on quantita- z Sobkiem kupcyli na konie. (Gadka góral­ tive Investigations of some processes of ska). „w ieści" 1962:6, n r 25, s. 12. 365/33 modern denudatioor. in the Karkonosze Moun- NĘDZA-KUBINIEC STANISŁAW. Gawęda myś­ tains. Zeszyty Naukowe. Uniwersytet Wroc­ liwska. Opow. Ilustr. Tladeuszl Olszewski. ławski im. B. Bieruta. Seria B nr 8. Nauka „W ieści” 1962:6, n r 13, s. 5—6. 366/33 o Ziemi, 1961, z. 5, s. 57—69, ilustr., rys., tab., — Śpiewka pasterska [w] ,.Wieś( i” 1962, nr 16, w ykr. 378/330 CZARNECKI S[TANISŁAW], Notaty L. Zejsz- S. 1. 367/33 nera i ich znaczenie dla badań nad historią N OW OBIELSKA HANKA. Maćkowe baby. geologii w Polsce. „Studia i materiały z dzie­ „W ierchy" 1962:31, str. 109—112, Ibidem S.S. jów nauki polskiej" 1961, Seria C, z. 4. REC. Przypisek biograficzny. 368/33 jr [Reychman Jan] „Wierchy" 1962:31, s. PAWLIKOWSKI JAN G. H. O szwagrach z Bań­ 279—280. 379/33 skiej. „Tygodnik Powszechny" 1962:16, nr CZARNECKI S[T AN1SŁAW], KWIATKOWSKI 16—18, s. 6, 6, 4. Ilustr, Andrzej Stopka. S. Utwory karbonu w Zapadlisku Prz ;dkar- Bibliografia górska 299

packim. Sprawozdanie z Posiedzeń Komisji. 1961:1, cz. 1, s. 43—49, rys. K rat. sod. s. 187— Polska Akademia Nauk. Oddział w Krako­ —188. Sum. S. 176. 392/33 wie 1961 [z. 1] s. 217- -222. tab. 38t TAWORSKI ANDRZEJ. Wyniki poszukiwań CZTERDZIEŚCI lat Instytutu Geologicznego pierwiastków śladowych w aluwiach współ­ 1919—1959. Cz 3 (Red. Jadwiga Czaplicka czesnych Sufragańca i Bobrzy w północno- i In.). — Warszawa 1962. W yd.. Geologiczne, -wschodniej części Gór Świętokrzyskich. cm 29 X 21, s. 564, 23 rlb ., tabl. 114, tab. 3 „Kwartalnik Geologiczny" 1962:6, nr 1, s. i w tekście, ilustr. mapy, bibliogr., Rez., Sum. 185—191, w ykr., m apa. Rez. Sum. 393/333 Zawiera m. in.: Woźny E.: Fauna w północ­ KARNKOWSKI PIOTR. Przyczynek do roponoś- nym obrzeżeniu Gór Świętokrzyskich, Kara- ności polskich Karpat fliszowych i ich Przed­ szewski W.: Stratygrafia liasu w północnym górza. „N afta” 1962, n r 6, s. 152—155, rys., obrzeżeniu Gór Świętokrzyskich. 381/33 m apy. 394/333 DUDZIAK JOZEF. Skałki piaskowcowe na Żu- KOSSAKOWSKA-SUCH JANINA. Analiza żwi­ rawnicy w Beskidzie Małym. „Wszechświat" rów Dunajca między Pieninami a jeziorem 1962 z. 4, s. 97—99, ilustr. 382/33 Rożnowskim. „Biuletyn Geologiczny" 1°61:1, DUMANOWSKI BOLESŁAW. Cover deposits of cz. 1, s. 104—125, rys., tab., wykr., mapa. the Karkonosze Mountains. Zeszyty Nauko­ K rat. sod. s. 193. Sum. 181. 395/333 we. Uniwersytet Wrocławski im. B. Bieruta. KOSZARSKI LESZEK, SLĄCZKA ANDRZEJ, Seria B, nr 8, Nauka o Ziemi 1961, z 5, s. ŻYTKO KAZIM. Stratygrafia i paleografia 31—55, ilustr., rys., w ykr. 383/33, j jednostki dukielskiej w Bieszczadach. — Krawędź Sudetów na odcinku Gór Sowich. „Kwartalnik Geologiczny" 1961:5, nr 3, s. Zeszyty Naukowe. Uniwersytet Wrocławsk’ 551—581, ilustr., m apy. Rez. Sum. 396/333 im. B. Bieruta. Seria B, nr 7. Nauka o Zie­ KOSZARSKI LLESZEK], ŻGIET J. Spostrzeżenia mi 1961, s. 1—67; rys., tab., wykr., mapy, nad sedymentacją piaskowców typu kroś­ Sum. 384/333 nieńskiego w pstrych łupkach eoceńskich — Krawędź Sudetów na odcinku Gór Sowich. Kar pat Fliszowych. Sprawozdanie z Posie­ Wrocław 1961. Państw. Wyd. Naukowe, cm dzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. Od­ 25 X 17,5, s. 67, 1 nlb., rys., tab., mapy, biblio­ dział w K rakow ie. 1961 Iz. U, s. 234—237. 397/33 gr., Sum. Uniwersytet Wrocławski im. B. KOTLAKCZYK J. Fossibilitćs d’une correlation Bieruta. — Zeszyty Naukowe. Seria B:. plus exacte du paleogene des Karpates Rou- Nauki F.zyrodnicze, nr 7. 385/33 maines. „Bulletin de 1’Academie Polonaise DUMICZ MARIAN. Budowa geologiczna meta- des Sciences Serie des Sciences Geologiąues morfiku Sudetów Wschodnich w okolicy et Geographiąues, 1961, nr 2, s. 91—97, wykr., Sławniowic. Zeszyty Naukowe Uniw. Wroc­ . m apa., Rez. dod. s. VI. 398/333 ławskiego. Ser. B, nr 6, Nauka o Ziemi 1961, KROLICKA JADWIGA. Skały bitumiczne w Gó­ z. 3, s. 67—85, ilustr. m apa, Sum. 386/333 rach Świętokrzyskich. „Kwartalnik Geolo­ giczny" 1962:6, nr 1, s. 24—34, ilustr., tab., GABINET M. F., JUR CZ AKIE WTCZ J. M. Cha­ rakterystyka mineraloglczno-f eochemiczna m apa. Rez. Sum. 399/333 KSIĄŻKIEWICZ M[ARIAN], Sur quelques ana- warunków fascjalnych tworzenia się skał logies lithostratigraphiques entre les Carpa- serii menilitowej W ichodmich Karpat. Tł. tes roumaines et polonaises. „Bulletin de z ros. Rocznik Polskiego Tow. Geologiczne­ 1‘Acadćmie Polonaise des Sciences Serie des go 1962:32, z. 1, s. 5—29, tab., Rez. 387/33 Sciences Geologiques et Geographiques' GŁAZEK JERZY. Wiek trzonów krystalicznych 1962:10, n r 1, s. 11—17. Rez. dod. s. I—II. Alp. „Przegląd Geologiczny" 1962:10, nr 2, 400/333 s. 118—J20, tabl., m apa. 388/331 ŁASZCZYNSKI ANDRZEJ. Z osobliwości Su­ GRADZINSKI RfYSZARD], Wstępne wyniki ba­ detów [Pod względem geologicznym]. „Wier­ dań nad sedymentacją materiału grubokla- chy" 1962:31, s. 172—176, ilu str 401/33 stycznego w młócenie na przedpolu Karpat, ŁOZIŃSKI J[AN]. Egzotyki fliszu karpackiego przeprowadzonych w r. 1960. Sprawozdanie okolic Żywca. Sprawozdanie z Posiedzeń z Posiedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. Komisji. Polska Akademia Nauk. Oddział Oddział w Krakowie. 1961 [z. 1] s. 2d5—231 w K rakow ie, 1961, [z. 1 ], s. 20”—208, 402/33 s. 118—120, tabl., m apa. . 389/333 MILEWICZ JERZY. O wieku i rozprzestrzenie­ GUCIK STEFAN. Poziom wapieni detrytycznych niu piaskowca środkowo-toruńskiego w kre­ z Birczy w Karpatach przemyskich i jego dzie północnosudeckiej. „Kwartalnik Geolo­ znaczenie dla stratygrafii górnej i paleocenu giczny" 1962:6, n r 1, s. 102—108, rys., m apa. w regionie skibowym. „Kwartalnik Geolo­ Rez. Sum. ■.03/333 giczny" 1961:5, nr 3, s. 669- 684, ilustr., tab. — Próba opracowania tektofacji Sudetów na w ykr., m apa. Rez. Sum. 390/333 przykładzie Sudetów Zachodnich. „Przegląd JAKUBOWSKI KRZYSZTOF. Nowe osuwisko Geologiczny” 1962:10, n r 4/5, s. 200—204, na Babiej Górze. „Wierchy" 1962:31, str. 269— m apy, Rez. Sum. 404/333 —273, ilustr., szkic. 391/33 MOCHNACKA KSENIA. Przyczynek do znajo­ JARMUŁOWICZ-ŁOZINSKA HALINA. Czwarto­ mości pirytów karpackich. Zeszyty Naukowe. rzędowe ruchy tektoniczne w Lesie Czyżow­ Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, skim w północ) o-wschodniej części Gór nr 31. Geologia 1961, z. 4, s. 23—37, ilustr., Świętokrzyskich. „Biuletyn Geologiczny" rys., tab. m apy. Sum. 405/333 300 Bibliografia górska

— Z badań nad mineralizacją uranową NE nego 1966:36, z. 4 s. 389—412, mapy, Sum. części obramowania granitu Karkonoszy. 418/33LD Sprawozdanie z Posiedzeń Komisji. Polska SPRAWOZDANIE z XXXII zjazdu naukowego Akademia Nauk. Oddział w Krakowie. 1961 Polskiego Towarzystwa Geologicznego w Ta­ [z. 1] s. 274—275. 406/33 trach i na Podhalu. Rocznik Polskiego Towa­ MOSKWIN MICHAIŁ, wiercłmiemielowyje otło- rzystwa Geologicznego 1966:36, z. 4, s. 347— żenija Siewiernogo Kawkaza i Prędka wka- —356. ' 419/33 zija. „Acta Geologica Polonica" 1962:12, nr 2, SZECOWNA M. Mineralizacja cymkowo-ołowio- s. 159—199, rys., tab., mapy. Streszcz. Sum. wo-uranowi. w Górach Świętokrzyskich. 407/33D Sprawozdanie z Posiedzeń Komisji. Polska NIEĆ MIAREK], Wiek mineralizacji hematyto- Akademia Nauk. Oddział w Krakowie. 1961 wej Gór Swiętokrzyskicn. Sprawozdanie [z. 1], s. 216. 420/33 z Posiedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. SWIDZlNSKI H[ENRYK]. Observations geolo- Oddział w Krakowie 1961 [z. 1], s. z9s—z95. giques faites dans les emdrons de Leluchów, 40.8/33 de Pravec sur le Poprad et d‘Ujak (Karpa- NOWAK W[IESŁAW]. Z badań nad hieroglifa­ tes polono-slovaques) „Bulletin de rAcadć- mi fliszu karpackiego. I. Niektóre hieroglify mie Polonaise des Sciences, Serie des Scien­ z warstw cieszyńskich i grodziskich. Spra­ ces Geologiques et Geographiques, 1961, nr 2, wozdanie z Posiedzeń Komisji. Polska Aka­ s. 99—107, ilustr., wykr., mapa. Rez. dod. demia Nauk. Oddział w Krakowie 19bi [z. l], s. VI—VH. 421/33j77] s. 226—228, tab. 409/33 — La Sćrie de Richvald dans les Karpates OBERC JOZEF. An outline of the geology of flyscheuses. „Bulletin de l Acadómie Polo­ the Karkonosze-Izera błock, zeszyty Nau­ naise des Sciences Gćologiques et Geogra- kowe. Uniwersytet Wrocławski im. B. Bie­ phiques 1961 nr 2, s. 109—110, ilustr., wykr., ruta. Ser. B, nr 8. Nauka o Ziemi 1961, z. 5, mapy. Rez. dod. s. VII. 422/33G s. 139—170, rys., m apy. 410/33|_J TEISSEYRE JULIA. The minerał springs in the OSUCH BOLESŁAW. Osuwisko w Muszynie Sudetes Mountains. Zeszyty Naukowe. Uni- z sierpnia 1960 r. „Czasopismo Techniczne" wersyte. Wrocławski im. B. Bieruta. Seria 1962:67, n r 1, s. 30—35, ilustr., rys. w ykr. B, nr 8. Nauka o Ziemi 1961, z. 5, s. 23—30, 411/33n m apa. 423/33^ PARACHONIAK WŁODZIMIERZ. Mioceńskie TROJANOWSKI E.[DWARD], Nim tryśnie wode utwory piroklastyczne przedgórza Karpat z Antałówki. [Poszukiwania gorących źródeł v polskich. Warszawa 1962. wyd. Geologiczne, w Zakopanem.] „Trybuna Ludu" 1962, nr 145, cm 23,5 X 17, s. 77, 2 nlb., tabl. 23, rys., tab., s. 7. 424/33 mapa, bibliogr., Rez. Sum. Polska Akademia UNRUG RAFAŁ. Wyniki wstępnych badań nad Nauk. Oddział w Krakowie. Komisja Nauk sedymentacją warstw istebnlańjk(ch (Kar­ Geologicznych. — Prace Geologiczne, 11. — paty Fliszowe). Sprawozdanie z Posiedzeń Miocevye piroklastićeskie obrazovanlja pred- Komisji. Polska Akademia Nauk. Oddział gorja pol’skich Karpat. — Miocene pyrocla- W K rakow ie. 1961 [z. 1], s. 266—269, tab. 425/33 stic deposits on the foreland of the Polish WALCZAK WOJCIECH. Ziemia Kłodzka w epo­ Carpathians. 412/33 ce lodowej. „Rocznik Ziemi Kłodzkiej" PARACHONIAK WŁODZIMIERZ. Wybrany 1959/1960: 4/5, s. 179—206, ilustr., rys. 426/3C3 profil cechsztynu z rejonu momokliny przed- WDOWIAK SZYMON. Współczesny lodowiec sudeckiej. Zeszyty Naukowe. Akademia Gór­ karowy w wielkim Kotle Mięguszowieckim niczo-Hutnicza w Krakowie, nr 31, Geologia nad Morskim Okiem w Tatrach. „Biuletyn 1961, z. 4, s. 5—16, ilustr. tab. wykr. Sum. Geologiczny" 1961:1, cz. 1, s. 87—92, rys 413/33D K rat. sod. s. 192, Sum. s. 180. 427/33G PASSENDORFER EDWARD. Rozwój paleogra- WDOWIARZ STANISŁAW. V Kongres Karpac- ficzny Tatr. Rocznik Polskiego Towarzystwa ko-Bałkańskiej Asocjacji Geologicznej. Geologicznego 1966:30, z. 4, s. 351—387, rys., „Przegląd Geologiczny" 1962:10, nr 2, Rćs. 414/33G s. 111—118, rys. m apy. 428/33Q PAWŁOWSKA KATARZYNA. W sprawie wieku Z BADAN geologicznych na Dolnym Śląsku. warstw bostowskich w związku z problemem T. 10. Warszawa 1962. Wyd. Geologiczne, cm granicy pomiędzy sylurem i dewonem w Gó­ 24 X 17, s. 277, 4 nlb., tabl. 39, tab. 1 v tek­ rach Świętokrzyskich. „Kwartalnik Geolo­ ście, map 5 i w tekście, ilustr., pl.f bibliogr. giczny" 1961:5, n r 3, s. J26—537, ilustr., tab., Rez. Sum. Instytut Geologiczny. — Biuletyn m apa. Rez. Sum . 415/33(7’ 173. — Iz geologićeskich issledovanij v Niż­ PAWŁOWSKI JERZY. Nowe osuwisko na Ba­ nej Silezii. — From the geological researches biej Górze. „W ierchy" 1962:31, s. 269—271, in Lover Silesia. 429/33 ilustr., rys. 416/33 Z BADAN geologicznych regionu świętokrzy­ SŁAWIŃSKI ANDRZEJ. Na marginesie głębo­ skiego. T. 5. Warszawa 1962. Wyd. Geologicz­ kiego wiercenia w Zakopanem. „Przegląd ne, cm 24 X 17, s. 320, 2 nlb., K. 5 nlb., tabl. Geologiczny" 1961:9, n r 8, s. 431—433 . 417/33 40, tab. 4 i w tekście, ilustr., portr., map: SOKOŁOWSKI STANISŁAW. Uwagi o wynikach bibliogr., Rez. Sum. Instytut Geologiczny. — nowych badań nad tektoniką Tatr. Ref. Biuletyn 174 — Iz geologićeskich issledovanij Roi znik Polskiego Towarzystwa Geologicz­ svent:ok.śiskogo rajona. — From the geologi- Bibliografia górska 301

cal researches in Święty Krzyż mts. region. Akademia Nauk. Instytut Geografii. — Do­ — T. 1. poz. 573:27. 430/33 kum entacja Geograficzna, z. I, — Na k. tyt. ŻELICHOWSKI ANTONI M. Profil kulm u z oko­ aut.: T. Szczęsna, M. Kłapa. — J. p.: W stęp. lic Głubczyc . (Kraków 1962, Państw. MILEWSKA Z. Dotychczasowe wyniki badań Wyd. Naukowe), cm 24,5 X 17, s. 5fi,5 nlb.. mikrofaunistycznych osadów triasowych (s. 423—48:*., 5 nlb.), ilustr. tab., bibliogr., Rez.,. Przedgórza Karpat. Sprawozdanie z Posie­ Streszcz. Polska Akademia Nauk. Zakład dzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. Od­ Zoologii Systematycznej. „Acta Zoologica dział w Krakowie, 1961 [z. 1 ], s. 250—252, tab. Cracoviensia". T. 7, nr 14. — Apoidea Pieniń­ 435/33 skiego Parku Narodowego. Cz. 1: Megachili­ OZONKOWA HELENA. Umbellina, przewodni dae i Apidae . — Apoidea Peninskogo rodzaj otwornic w dewonie Gór Świętokrzy­ parka. C. 1: M egachilidae i Apidae . skich. „Rocznik Polskiego To w. Geologicz­ — Tyt. nagł. 444/33 nego" 1962:32, z. 1, s. 107—117, ilustr., rys., ŁOMNICKI ADAM. Opis czterech kozic R u p i - mapa, Sum. R.lafał] Unrug. 436/33 capra rupicapra gii regionu tatrzańskiego. „Gazeta Obserwa­ Prace Zoologiczne 1962, z. 1 , s. 181— 188, t a b . tora P.I.H.M." 1962:15, nr 1, s. 13, ilustr. 4 4 7 /3 3 0 439/33 PODOBIŃSKI LEON. Zwierzęta Tatrzańskiego PYDZIŃSKI BRONISŁAW. Stosunki wodne W Parku Narodowego w 1961 r. i wiosną 1962. górnej części dorzecza Soły. Rocznik Nauko­ „W ierchy" 1962:31, s. 25u—260, ilustr. 448/33 wo-Dydaktyczny WSP. Kraków, z. 10 . P r a c e POMARNICKI LEOPOLD. Wzrost populacji gą- geograficzne 1962, s. 57—67, tab. Sod. Sum. siorka w Łysogórach. „Przegląd Zoologicz­ 440/33 ny" 1962:6, z. 1, s. 76—78, ilustr. Sum. 449/33Q SZCZĘSNA TERESA, KLAPA MIECZYSŁAW. RIEDEL WANDA. Chruściki (Trichoptera} Klim at Hali Gąsienicowej. 1949—1958. W-wa Tatr. — (W-wa 1962. Państw. Wyd. Nau­ 1961, cm 20,5 X 13,5, s. 2 .nlb., 28, tabl. 44, kowe), cm 24,5 X 17, s. 22 (s. 417—438), tab.,. tab. 28 i w tekście, bibliogr., powiel. Polska bibliogr., Rez. Zsf. Polska Akademia Nauk. 302 Bibliografia górska

Instytut Zoologiczny. — „Fragm enta Fauni- leckie Towarzystwo Naukowe. Komisja Nauk stica”. T. 9, nr 26. — R uóejniki ( T r i c h o p - Ścisłych. 460/33 te ra ') Tatr. — Die Kócherfliegen ( T r i c h o p - MYCZKOWSKI STEFAN. Śnieg w życiu roślin tera) der Tatra. — Tyt. nagi. 450/33 tatrzańskich. „W ierchy” 1962:31, s. 194—>196, RIEDL TADEUSZ. Wykaz gatunków C a r a b in i ilustr. 461/33 zebranych w Bieszczadach i w Beskidzie NESPIAK ANDRZEJ. Notatki mikologlczne Niskim w latach 1958—1961 (Coleoptera, z Tatr. „M ateriały Florystyczne i Geobota­ Carabirlae). „Przegląd Zoologiczny” 1962: 6, niczne” A. 1962:8, pars. 2, s. 213—225 rys., z. 1, s. 68—69, Sum. 451/33 Sum. pocz. poz. 497:32. 462/33 □ NOWIŃSKI MARIAN. Nowe zapiski florystycz­ ne z Sądeczyzny. „M ateriały Florystyczne Botanika i G eobotaniczne” A. 1962:8, pars 2, s. 105—1.11. Res. 463/33 □ BYSTREK JAN. Studia nad florą porostów PAWŁOWSKI BOGUMIŁ. Dodatki do flory Są- Tatr. 1. Rodzaj A l e c t o r i a Ach. w Tatrach deczjzny. „Materiały Florystyczne i Geo­ polskich. „M ateriały Florystyczne i Geobo- botaniczne” A. 1962:8, pars. 2, s. 97—104. Sum. taniczne" A. 1962:8, pars 2, s. 191—204. Sum. 464/33 G 452/33 G PNIEWSKI Z. [YGMUNT]. Chrobotek alpejski. CELIŃSKI FLORIAN, WOJTERSKI TEOFIL. {Cladonia alpestris (L.) Rabh.) „Wszech­ M apa zbiorowisk roślinnych Babiogórskiego świat” 1962, z. 2, S. 49—50, ilustr. 465/33 Parku Narodowego. — Poznań 1960 [druk ROSTANSKI KRZYSZTOF. Nowy dla floty ukończono 1962] W rocław, cm 69,5X40, akr, cm Śląska gatunek przywrotnika — A l c h e m i l l a 73,5 X 44,5, złoż. w okł. cm 22 X 12,5, pow. cymatophylla Juz. — w Karkonoszach. „Ma­ Kolor. Poznańskie Tow. Przyjaciół Nauk. teriały Florystyczne i Geobotaniczne” A. W ydział M atematyczno-Przyrodniczy. Komi­ 1962 : 8, p a r s 2, s . 113— 118, i l u s t r . , r y s . m a p a . sja Biologiczna. — Oprać, w Zakładzie Sy­ Sum. 466/330 stem atyki i Geografii Roślin Uniwersytetu 3'fAttMACH KAROL. Zbiorowisko glonów w im. A. Mickiewicza w Poznaniu na zlec. Ba­ potoku Piekielnik koło Jabłonki. „Acta Hy- biogórskiego Parku Narodowego. Lćgende drobiologica” 1961:3, fasę. 2/3, s. 143—150, a la carte des groupem ents vćgćtaux du Parc ilustr., rys., tab., Sum. 467/330 national de Babia Góra — Poznań 1962 (Państw. Wyd. Nau­ w Beskidzie Sądeckim. „Materiały Flory­ kowe), cm 25 X 17, s. 28, 2 nlb. (s. 2 nlb., styczne i Geobotaniczne” A. 1962:8, pars. 2, 43—68, 2 nlb.), ilustr., m apa, bibliogr., Sum. s. 205—213. Sum. 457/33 □ Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. J. K. [Osobliwości przyrodnicze Pienin. Sosna, Wydział Matematyczno-Przyrodniczy. — Złocień Zawadzkiego, Storczyki pienińskie.] Prace Komisji Biologicznej. T. 24: P l e n t a e „Poznaj Swój Kraj” 1962, nr 8—7, s. 32, Cryptogamae, z 2 — Z Zasiłku Pol. Akad. 3 ilustr. 458/33 Nauk. — M ateriały do flory porostów Tatr. MAŁECKA J. Badania cytologiczno-embriolo- 469/33 giczne nad enaemitem pienińskim Taraara- ZWOLIŃSKA ZOFIA. Naparstnica zwyczajna. cum plenicum Pawł. Sprawozdanie z Po­ (Digitatis grandiflora ) „św iatowid” 1962: 2, siedzeń Komisji. Polska Akademia Nauk. nr 34. s. 11, ilustr. 470/33 Oddział w K rakow ie. 1961 [z. 1], s. 185. 459/33 MASSALSKI EDMUND. Obrazy roślinności krainy Gór Świętokrzyskich. Pamiętnik po­ Paleobotanika szukiwań florystycznych Kazimierza Kaz- nowskiego. (Oprać. graf. Zdana Jasińska). — KOPEROWA W.[ANDA]. Paleoboianicznc przy­ Kraków 1962. W ydawn. Artystyczno-Graficz- czynki do najstarszych dziejów kultury ludz­ ne (RSW „Prasa”), cm 24,5 X 16,5, s. 119, kiej w Tatrach i Kotlinie Nowotarskiej. 1 nlb., tabl. 80, ilustr., portr., bibliogr. Kie­ Sprawozdanie z P< siedzeń Komisji. Polska Bibliografia górska 303

Akademia Nauk. Oddział w Krakowie. 1961 — Tatrzański Park Narodowy. Siad klimatycz­ [z. 1], s. 55—56. 471/330 nego obniżenia górnej granicy lasu w Ta­ — Póżnoplacjalna i holoceńska historia roślin­ trach. „Chrońm y Przyrodę Ojczystą" 1962:18, ności Kotliny Nowotarskiej. „Acta Falaeo- z. 2, s. 36—37, ilustr. 485/33 botanica" 1962:2, nr 3, s. 63—66, ilustr., tab., — Tatrzański Park Narodowy. Z życia zwierząt mapa. Sum. 472/330 w Tatrach. „Chrońmy Przyrodę Ojczystą" — 1. Fóźnoglacjalna i holoceńska historia roś­ 1961:17, z. 4, s. 49—50. 486/33 linności Kotliny Nowotarskiej. 2. Late-Flei- NASZE rośliny chronione. [Seria 12 wielobtrw- stocene locality of K o e n i g l a islandica L. in nych znaczków pocztowych wydana przez Foland. — Krakóv' 1962 (Faństw. Wyd. Nau­ Pocztę Polską, a przedstawiających nasze kowe), cm. 25 X 17,5, s. 66, tabl. 6, ilustr., rośliny chronione.] „Poznaj Swój Kraj** tab., mapa, bibliogr., Streszcz. Sum. Polska 1962, nr 11, S. 23, ilustr. 487/33 Akademia Nauk. Instytut Botaniki. — „Acta PARKI NARODOWE i rezerwaty woj. krakow­ palai oboia.lica". Vol. 2, nr 3. — The histo- skiego. „Światowid" 1962:2, nr 46, s. 17—18. ry of the Late-Glacial and Holocene vege- 488/33 tation in Nowy Targ Basin. — Fóźnoplej- stoceńskie stanowisko Koenigia islandica L. RYCERSKI TADEUSZ, WDOWINSKI ZDZI­ w Folsce. 473/33 SŁAW. Pierwszy w Europie. [30-lecie istnie­ SZCZE1 ANEK KAZIMIERZ. Fóźnoglacjalna nia Pienińskiego Parku Narodowego] „Świa­ i holoceńska historia roślinności Gór Swięto- towid" 1962:2, nr 42, s. 3, 12—13, 8 ilustr. + k izyskich. „A cta Falaeobotanica" 1961:2, n r 2, mapka. 489/33 s. 3—45, rys., tab., w ykr., m apy. Sum. 474/330 ZACZYŃSKI ALEKSANDER. Strzeżmy piękna Tatr [propozycje tzw. zagospodarowania Tatr przez budowę licznych kolejek.] „Ty­ Ochrona przyrody godnik Powszechny” 1962:16, nr 16, s. 11, ilustr. 490/33 BIRKE1',MAJER KRZYSZTOF. Zabytki przyro­ dy nieożywionej pienińskiego pasa skałko­ wego. „Ochrona Przyrody** 1962:28, s. 159— MEDYCYNA —185, wykr., mapy. Sum. Pocz. poz. 644:27. 4 7 5 /3 3 0 GĄSTOŁ BŁAŻEJ, z bada i nad etiopaiogenezą CHROSTOWSKI M.[ARIAN], Ciekawy bielinek wola endemicznego w powiecie nowosądec­ naszych gór. [Fieris bryoniae O. u . n a p i L . W ien 1938] „Wierchy*- 1962:31, s. 261. 476/33 kim. „Postępy Higieny i Medycyny Doświad- — Komisja w sprawie powiększenia lezerwatu cz aln e j* * 1962:16, z . 1, s . 167— 172, t a b . 491/3 3 0 „Kornuty** w Beskidzie Niskim „Chrońiry IDOROWICZ WACŁAW, ZAWISTOWSKA ZO­ Przyrodę Ojczystą** 1962-18, z. 2, s. 37—38. FIA. Żywienie sportowca i turysty. (Ryc.: 477/33 W itold Janowski). — W arszawa 1962, Faństw. — Powiększenie rezerwatu „Kornuty** w Be­ Zakłady Wyd. Lekarskich, cm 19,5 X 12,5, skidzie Niskim. „Wierchy** 1962:31, s. 262. s. 188, 4 nlb., tab. 492/33 478/33 WOLE nagminne w górskich obszarach między DUDZIAK J[OZEF]. Niszczenie kosodrzewiny Łabą i Odrą. (Aut.: Józef Chaloupsky i in. w Dolinie Goryczkowej w Tatrach. „Chroń­ Red. Kazimierz Czyżewski i Karol Silink). m y Przyrodę Ojczystą** 1962:18, z. 2, s. 28—29, W-wa 1962. Państw. Wyd. Lekarskie, cm ilustr. 479/33 23,5 X 17, s. 271, mapy 2 i w tekście, rys. GOETEL WALERY. O piękno Morskiego Oka tab., bibliogr., Obsah, Rez. Polska Akademia i właściwy charakter Zakopanego. „Wier- Nauk. Wydział VI Nauk Medycznych. Za­ chy“ 1962:31, s. 245—250, ilustr. 480/33 wiera m. in.: Teisseyre J.: Geologia Sude­ KARKONOSKI Park Narodowy i rezerwaty tów. — Stosunki geologiczne w płn.-zach. przyrudy. „Światowid** 1962:2, nr 48, s. 2. Czechach i Górach Jesienickich oraz ich sto­ 481/33 sunek do zasięgu wola endemicznego. [Aut.]: ŁOMNICKI ADAM O niektórych zagadnieniach J. Chlapoupsky i in. [Tłum. z czes.]. — Wą­ organizacyjnych Tatrzańskiego Parku Naro­ sowicz J.: Pochodzenie ludności Sudetów dowego. „Chrońmy Przyrodę Ojczystą** i ich przedgórza po stronie polskiej. — Reise- 1962:18, z. 2, s. 20—27, ilustr. Sum . s. 57. 482/33 nauer R.: Ruch ludności na górskich obsza- MATUSZKIEWICZ ANIELA, MATUSZKIEWICZ raęh Republiki Czechosłowackiej pomiędzy WŁADYSŁAW. Zespoły roślinne Karkono­ skiego Parku Narodowego. Cz. 1. Zbiorowiska rzeką Łabą a Odrą. [Tłum. z czes.] — Silink leśne. „Sprawozdania Wrocławskiego Towa­ K., Silink M., K r e m e r o v ń j.: stan endemii rzystwa Naukowego**. Seria B, 1960:15 [w yd.1 wola w obszarze Karkonoszy i Gór Jesienic­ 1962], s. 28—30. 483/33 kich do czasu wprowadzenia profilaktyki. MYCZKOWSKI STEFAN. Badania naukowe w [Tłum. z czes.] — Sillms. K., K rem eio-ś J.: Słowackim Tatrzańslam Parku Narodowym. Ogniska wola i dynamika endemii na obsza­ „Chrońm y Przyrodę Ojczystą** 1962:18, z. 1, rze Karkonoszy i Gór Jesienickich. Tłum . s. 46—50, ilustr. 484/33 z czes.] 493/33 ,304 Bibliografia górska

GOSPODARSTWO WIEJSKIE dawczego Leśnictwa] oraz Wykaz prac. „Prace Instytutu Badawczego Leśnictwa** Rolnictwo, leśnictwo, hodowla zwierząt 1962, n r 224, s . 437—450, t a b . 500/33D MYCZKOWSKI STEFAN. Dwupienna kosodrze­ wina w Tatrzańskim Parku Narodowym. Rolnictwo „ W ierchy “ 1962:31, s. 191—194, ilustr. 501/33 — O górnych zasięgach drzew i lasu w Dolinie AND.[RUSIKIEWICZ] J.[ANUSZ]. Warzywnic­ Rybiego Potoku. „Wierchy** 1962:31, s. 18L— two i sadownictwo w dolinie Raby? „W ier­ —191, ilustr., mapka 502/33 chy'* 1963:31, s. 212—213. 494/33 — Wpływ lawin śnieżnych na łasy Tatrzańskie­ .MAJ LUDWIK. Traktory czy krowy [Problemy go Parku Narodowego w dolinach: Rybiego rolnicze Podhala]. „Wieści** 1962, nr 24, s. 6. Potoku, Roztoki, W aksmundzkiej i Pańszczy- 495/33 cy. „Ochrona Przyrody** 1962:28, s. 83—109, PAŁCZYŃSKI ADAM. Łąki i pastwiska w Bie­ ilustr., tab., wykr., mapa. Sum. 503/333 szczadach Zachodnich. Studia geobotaniez- no-gospodarcze. Praca doKtorska. W-wa 1962. Państw . W yd. Roln. i Leśne, cm 24X16,5, Hodowla zwierząt s. 128, 1 nlb., tab. 6 i w tekście, mapy 2, ilustr., bibliografia, Rez. Sum. Polska Aka­ CIURUS JULIAN. Terminy strzyży owiec o weł­ demia Nauk. Wydział Nauk Rolniczych nie mieszanej w rejonach górskich. „Prze­ i Leśnych. — Roczniki Nauk Rolniczych. gląd hodowlany** 1961:29, nr 7/8, s. 36—38, tab. T. 99. Seria D: Monografie. — Luga i past- 504/33 biśća v Zapadnych Beśeadach. — Meadows NAWARA WŁADYSŁAW, PERCZAK SŁAWA. and pastures in the West Bieszczady M ount- Morfologiczne cechy kosmka wełny owcy ains. 496/33 górskiej jako wskaźnik selekcji. „Przegląd Z JAZD naukowy. Kierunki melioracji przeciw- hodowlany** 1961:29, n r 7/8, s. 60—68, ilustr., erozyjnych w terenach górzystych. M ateria­ wykr. 505/33D ły na ogólnopolski zjazd naukowy poświęco­ PASTERSTWO Tatr Polskich i Podhala. Tom ny zapobieganiu erozji gleb, który odbędzie 1—3. W rocław 1959—1961. REC. Kowalska-Le- się W Krakowie w dniach 7— 10 c z e r w c a wicka Anna „Etnografia polska** 1962:6, 1 9 6 2 . — K r a k ó w 1 9 6 2 . IM i UZ, cm 20 X 1 4 ,5 , s. 430—432, 528:30, 529:30, 518:31. 506/33 -S. 120, 2 nlb., mapa, tab., bibliogr. Instytut SCHRAMM WIKTOR. Czerwone polskie bydio M elioracji i Użytków Zielonych. Terenowy karpackie. Zapiski historyczno-hodowlane. — Oddział Badawczy w Krakowie. — Na pra­ Poznań 1961, cm 23,5 X 16,5, s. 111, mapa l wach rękopisu. Zawiera m. in.: Figuła K.: w tekście, tab., bibliogr., Rez. Sum. powiel. Przedmowa; Podstawy projektowania melio­ Wyższa Szkoła Rolnicza w Poznaniu. Rocz­ racji przeeiwerozyjnyeh w górach i na po­ niki Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. górzu W świetle ostatnich badań. — Raczyń­ Dodatek Nr 2. — Przygotował do druku ski K.: Podstawy projektowania systemów Wacław Pytkowski. 507/33 przeeiwerozyjnyeh w górach i na pogórzu w świetle ostatnich badań. Koreferat. — Prochal P.: Zwalczanie erozji liniowej w te­ Z A G A D N I E N I A renach górskich. — Kłus T.: Zwalczanie ADMINISTRACYJNE, erozji liniowej w terenach górskich i pod­ GOSPODARCZE, PRAWNE górskich. Koreferat. — Fabijanowski J.: Za­ I SPOŁECZNE gospodarowanie lasów górskich a problem erozji gleb. Koreferat. — Oświęcimski A.: AND. [RU SIKIE WICZ] J.[ANUSZ]. Feliks Ko- Projektowanie urządzeń przeeiwerozyjnyeh czur — społecznik z Żywiecczyzny. „W ier­ na terenach uprawnych w Sudetach. — Nie­ chy** 1962:31, S. 210. 508/33 wiadomski W., Krzymuski J.: Technika sie­ — Migawki z Beskidu Niskiego i Bieszczadów w u na stokach. 4 9 7 /3 3 [pod względem gospodarczym]. „Wierchy* * 1962:31, S. 214—215. 509/33 — Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Zako­ Leśnictwo panem. „Wierchy** 1962:31, s. 209. 510/33 — Plan kierunkowy zespołu uzdrowiskowego ALEXANDROWICZ BOLESŁAW W. Przyrodni­ Krościenko — Szczawnica — dolina G rajcar- cze podstawy przebudowy lasów Beskidu ska. „Wierchy** 1962:31, s. 213. 511/33 Żywieckiego. „Sylwan** 1962:106, nr 2, — Wsie Beskidu Średniego aktywizują się. s. 13—21, tab. Krat. Sod. Sum. 498/330 „Wierchy** 1962:31, s. 2 1 1 . 512/33 DZIEWOLSKI WIESŁAW. Przebudowa górskich GROHULSKI JANUSZ. Powstaną trzy zbiorni­ drzewostanów w świetle genetyki. „Las Pol­ ki: w rejonie Czorsztyna, w W itowicach i w ski** 1962:36, n r 10, s. 4—6, n r 11, s. 6—8, ilustr. Tylmanowej. Rozm. przępr. Boży dar Sosień. 499/33 „Trybuna Ludu“ 1962, nr 155, s. 1. — „Zycie KAPUŚCIŃSKI STANISŁAW. Zakład zagospo­ Warszawy** 1962, nr 133, s. 1. 513/33 darowania Lasów Górskich [Instytutu Ba­ JUNIEWICZ STANISŁAW. Zasoby energii wod- Bibliografia górska 305

nej opadów, spływów i cieków oraz ich PISZ CZOŁA ANDRZEJ. Do kogo należą Tatry? wzajemne zależności na przykładzie regionu j [Regulacja stosunków własnościowych na sudeckiego. Ref. „Zeszyty Naukowe Poli- j terenie Tatr]. „Światowid" 1963:3, nr 15—16, techniki W rocławskiej “ N r 51. Budownictwo s. 8—9, i l u s t r . 6. 517/33 z . 10, s. 21—30, w y k r . Z s f . 514/33Q RADWAŃSKA-PARYSKA ZOFIA. Uwagi języ­ OLĘDZKI JACEK. „Bacówka to życie niespe­ kowe [Podanie najczęściej powtarzających cjalne". [Sprawa osiedlania się w Bieszcza­ się niepoprawnych lub żargonowych wyra­ dach górali trudniących się wypasem owiec]. żeń taternickich]. „Taternik" 1961:37, nr 4, „Argumenty" 1961:5, nr 32, s. 4, 9. 515/33 S. 212. 518/33 OSTOJA STEFAN. To nie projekt — to szaleń­ STRZAŁKOWSKI STEFAN L. Nie tylko Tatry stwo! Prof. W. Cęckiewiczowi w odpowiedzi. czyli Baranią a Babią Górą. [Problemy tu­ [W sprawie wprowadzenia jednokierunkowe­ rystyki w woj. krakowskim.] „Światowid" go ruchu na szosie Kraków—Zakopane.] 1962:2, nr 46, s. 3—4, 2 fot. + m apka szkicowa. „Światowid" 1963:3, nr 30, s. 10. 516/33 519/33

INDEKS AUTORÓW I HASEŁ

Uwaga: Liczby oznaczają kolejne numery pozycji bibliograficznych. Gwiazdki przy numerach oznaczają Lpolemikę, recenzje lub uzupełnienia.

Aleksandrowicz Stefan Witold, Wilk Zbigniew B ie l S t a n i s ł a w 191, 192, 193 374 Bieleniu Kazimierz 56, 57 Aleksandrowicz Bolesław W. 498 Bieszczady 124, 126, 305, 364, 396, 451, 509, 515 Alpy 231, 388 Z a c h o d n i e 496 A u s t r i a c k i e 177, 197 B irkenm ajer K rzysztof 375, 376, 475 D e l f i n a t u 214 Birkenm ajer Krzysztof, Gąsior o wski Stanisław, J u l i j s k i e 202 M a te u s z 377 A ndrusikiew icz Janusz 55, 314, 340, 443, 494, 508, BI aj da Czesław 70 509, 510, 511, 512 Błeszyńska-Łącka W anda 50 A n d y 98, 99, 108 Bochenek Zbigniew 350, 358 A n t a ł ó w k a 424 Bocheński Tadeusz 51 A u s t r i a 275 Bodnicki W ładysław 52 B o l e s t a W o j c ie c h 94 B a b i a G ó r a 325, 391, 416, 453 Broniewski W ładysław 176 B a b i o g ó r s k i P a r k N a r o d o w y 452 Bronowicz-Chylińska Teresa 341 Babiński M ieczysław 18% 20*, 115*, 129*, 144, 159, B r y d ó w n a J a d w i g a 50 160, 161, 182, .183, 184, 185, 291 Eujak Jakub 302 Baniasta Turnia 199, 229 B u j a k J a n 308 B a r y c z H e n r y k 69 Bukowina Tatrzańska 266 Bauknecht Krystyna 187 Bukowski Czesław Zygmunt, Bukowska Marta B a z ie l ic h ó w n a B a r b a r a 315 W a n d a 1 Bądzyński Mirosław, Tracz Zbigniew 188, 189 B u k o w s k i Z . 33 Bądzyński Mirosław, W alczak Wiesław 190 Bułgaria 272 B e d n a r e k H e n r y k 162 Burchard Przem ysław 251, 252, 253, 361 Berezowski Stanisław 13*, 91, 149 Bystrek Jan 452 B e s k i d M a ły 382 Bżeduch, szczyt na Kaukazie 203, 216 N i s k i 150, 451, 454, 477, 479, 509 S ą d e c k i 25, 457 Celiński Florian, W ojterski Teofil 453 Śląski 138, 170, 267 C h le b o w c z y k J ó z e f 71 Ś r e d n i 512 Chomiak Tadeusz 145 W y s p o w y 265, 432 Chomicz Kazimierz 44, 437 Ż y w i e c k i 314, 332, 498 Cliopok, szczyt w Niżnych Tatrach 301 B e s k id y 148, 358 C h o w a ń s k i A d a m 20* B e u t l e r S i e g f r i e d 92 Chrobak Eugeniusz, Łaukajtys Tadeusz 194, 195 Biała Kopuła, szczyt w Hindukuszu 208 Chrostow ski M arian 34, 454, 476, 477, 478 Białka, rzeka na Podhalu 147 Chw aściński Bolesław 2, 3, 95, 96, 151, 152, 163, 303 B ie c z 34 Cielińska M aria 378 Biedrzycki Andrzej 93 Cieślak Tadeusz, Bizoń Franciszek 134

20 W i e r c h y t . X X X I I I 306 Bibliografia górska

Cima Ovest di Lavaredo 168 G ó r y A f g a n i s t a n u 95, 152 Ciuruś Julian 504 Etiopii 306 Cybulski Jan 273, 274 H arzu 92, 104 C .z a p lo y ic z P . 35 J e s i e n i c k i e 493 Czarnecki Stanisław 379 p ł n . S z w e c j i 187 Czarnecki Stanisław, Kwiatkowski S. 380 S k a n d y n a w i i 172 Czarnowski Adam 25, 97 Sowie 384, 385 C z e c h o s ło w a c ja 121 Św iętokrzyskie 56, 57, 109, 111, 381, 392, 393, Czorsztyn 377, 513 399, 408, 415, 420, 436, 460, 474 T i a ń - S z a ń 108 Danek W incenty 26 Gotkiewicz M arian 73, 74 Długosz Jan 50, 51, 164, 165, 196 Gradziński Ryszard 38° Dolina Goryczkowa w Tatrach 479 Grajcarek, czyli Ruski Potok, prawobrzeżny Małej Łąki w Tatrach 254 d o p ł y w D u n a j c a 511 M ięguszowiecka w Tatrach 245 Grohulski Janusz 513 Baby 290, 494 Gucik Stefan 390 S p i s m i c h a ł o w a 14u Gumińska Barbara 457 Donguz Orun, szczyt w Kaukazie 204, 217 Gut Stefan 51 Dorawski Jan Kazimierz 9£ Gut Stefan, Jasiński Roman 122 Dudziak Józef 382, 479 Gyaldzen Norbu, szerp — znakomity him alaista Dum anowski Bolesław 383, 384, 385 246 Dumicz M arian 386 D u n a j e c [ r z e k a ] 112, 14E, 395 H . 275 Dylewska M irosława 441 Dziewolski W iesław 499 Habil W ładysław 254 D z ię d z ie l e w ic z Z d z is ła w 197 Habovsztidk Antor 136 Dziegiel Leszek 99 Hajdukiewicz Jerzy lOu, 200 Dziwik Kazim ierz 58, 85 Hala Gąsienicowa w Tatrach 441 K o n d r a t o w a w T a t r a c h 278 Eliasz-Radztkowskl W alery 166. 333 Mnichowa w Tatrach 276 Englert Karol z Przyłękowa 314 Heller J. 433 Herbich Franc-szek, lekarz i botanik ze Stani­ Fabijanowski Jerzy 497 s ł a w o w a 171 Fabiszewski Jerzy 455 H e r z L e c h o s ł a w 22 Fastnacht Adam 59, 60 Hess M ieczysław 438 1'edorowioz Józef 44, 47 H indukusz 2, 3, 96, 151, 159, 163, 191, 192, 193, 198, Piguła Kazimierz 497 208, 209, 210, 212, 221, 223 237, 238, 239, 248, 249, Filipkowski Tadeusz 198 250, 303, 353 Fudżijama, wygasły wulkan na wyspie Hondo H o p p e J e r z y 167 182 Ichac M arceli 352 Gabinet M. P., Jurczakiewicz J. M. 387 I g i e i s k i W ł a d y s ł a w 123 Gabryel Rużycka M aria 322 Galas Piotr 135 J . K . 458 Galeria Gankowa w Tatrach 240 Jahoda Karol 27 Gawin Bolesław 9 Jakubowska Aldona 51 Gawlik Antoni 146 Jakubow ski Krzysztof 102, 317, 391 G a y e t - T a n c r e d ^ P a u l 370 Jakubski Antoni 50, 51 Gąstoł Błażej 491 Jania Stanisław 51 Gierlach, szczyt w Tatrach 161, 180 Janikowski Teofil 49 Giewont,, szczyt w Tatrach 171 Janos Jan 336 Gieysztor Irena 147 Jarecki M arek 201, 202 Gisges Jan M aria 362 Jarmułowicz-Łnzińska Halina 392 G iż y c k i J e r z y 353* Jarmuta, gora w Pieninach 65 G l u z i ń s k i W o j c ie c h 61 Jarzębowski W ojciech 22 * G ła z e k J e r z y 388 Jaskinia Czarna w Tatrach Zachodnich 257, 258, Głubczyce, miasto w woj. opolskim 431 260 Głuszyca, miejscowość na Pogórzu Sudeckim 64 M agurska, vel Grota Magury w Tatrach 262 Goetel W alery 45, 53, 121 *, 263 *, 310, 480 M iętusia w Tatrach 258 Golachowski Kazimierz 72 Śnieżna w Tatrach 259 Gorayski Tom as. 264, 292 Jaskinie Kuby 252, 253, 255, 256 G o r c e 102 Z i e m i K ło d z k i e j 261 Gorlice 120 Jaster Jan 7 Górska Odznaka Turystyczna 279, 381 Jaworowa Turnia Pośrednia w Tatrach 188 Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe 273, T u r n i a W i e l k a w T a t r a c h 189 277 Jaworski Andrzej 393 Bibliografia górska 307

J u g o s ł a w i a 243 Lanckorona [zamek] 76 Juniewicz Stanisław 514 Leczykiewicz Sylwester 78 Jurkow ski Zbigniew 203, 204 Leluchów, wieś w pow. nowosądeckim 421 Lenartowicz Stanisław 296 K a l k o w s k i J a n 293 L e n i n V l a d i m i r 11’ić w P o r o n i n i e 70 Kapeniak Józef 278 L e ń c z y k G a b r i e l 36 Kapuściński Stanisław 500 Leszczyński Józef 79, 80 K a r a ś M ie c z y s ła w 137, 143 L i p t ó w 291 K a r a s z e w s k i W . ' 381 L u b a ń , s z c z y t w G o r c a c h 105 Karkonoski Park Narodowy 447, 481, 483 Luboń Wielki, szczyt w Beskidzie Wyspowym Karkonosze 32, 114, 123, 133, 153, 295, 296, 299, 287 378, 383, 406, 410, 466, 493 K a r l ó c a i J a n o s 304 Ł a s z e z y ń s k i A n d r z e j 401 K a r n k o w s k i P i o t r 394 j e m k o w s z c z y z n a 330 Karouśek W alerian, Sisler Bohumił 205 Łom nicki Adam 445, 482 K arpaty 33, 37, 38, 39, 42, 154, 389, 394, 405, 409, Ł o p i e ń s k i B o h d a n 282 422, 433, 435, 456, 507 Ł o z iń s k i J a n 402 F lis z o w e 397, 425 Łubieński Tomasz 110 *, 214 P o l s k i e 113, 178, 400, 412 Łysica, szczyt w Górach Świętokrzyskich 284 P r z e m y s k i e 390 Ł y s o g ó ry 449 R u m u ń s k i e 398, 400 Z a c h o d n i e 468 d . M . 439 Karpiński Roman 294 Machnik Jan 37 K a r p o w i c z T y t u s 363 Maj Ludwik 495 Kasprowy W ierch w Tatrach 244, 269 M a je w s k i K a z i m i e r z 38 K a u k a z 162, 185, 230, 407 M a li n o w s k a E u g e n i a 51 K a v u l j a k A n d r e j 75 M a ls k i K . 456* Klempkowa Maria 51 M ałaszyński Gerard 215 K li m i ń s k i J e r z y 277 M a łe c k a J . 459 K łu s T a d e u s z 318, 497 M a ło p o l s k a p łd . 135 Kluszkowce, wieś w pow. nowotarskim 376 M a ły K i e ż m a r s k i S z c z y t 241 K o c z u r F e l i k s 508 Mały Młynarz, szczyt w Tatrach 222 Kogan Georges, Leininger Nicole 103 M a r e k T a d e u s z 323 Kolanko wski Jerzy 206 Maria, M atka Boża 328 Kolankowski Jerzy, Pańdzioch M irosław 207 M a s s a ls k i E d m u n d 460 Kondratowicz Bronisław 335 M atuszkiewicz Aniela, M atuszkiewicz W ładysław Konfederacja Tatrzańska, organizacja podziem­ 483 n a n a P o d h a l u w 1941— 1942 r . 78 M atterhorn, szczyt w Alpach Penińskich 228 K o p e r o w a W a n d a 471, 472, 473 M e d w e c k a Z o f i a 324 K o p i j o w s k a J a d w i g a 319 M ichalczewski Jerzy 442 K o w a l s k a B a r b a r a 6* M ichalkiewicz Stanisław 64 K o w a l s k a - L e w i c k a A n n a 327 *, 506* M ichalski Czesław 350, 351*, 352*, 355, 356, 358*, Kowalski Kazimierz 434 359 *, 360 * Kozeński Jerzy, W róblewski Tadeusz 295 M ichalski Jerzy 216, 217, 218, 219, 320 Krach Hermina, Korzeniowski Al., Matejak M i c h n i a k - P a w e l e c J a c e k 365 M ie c z . 320 M ie l c z a r e k C e z a r y 50 K r a j s k i J e r z y 208 Mięguszowiecki Szczyt nad M Okiem w Ta­ K r a s z e w s k i J ó z e f I g n a c y 26 t r a c h 181 K r ó l i c k a J a d w i g a 399 M ilewicz Jerzy 403, 404 Krościenko nad Dunajcem 511 Milewska Z. 435 Krygowski W ładysław 8, 2 1 , 46, 63, 78 *, 89, 114 *, Mnich, szczyt nad Morskim Okiem 194 124, 125, 138, 150, 279, 280, 281, 322, 346, 364 M ochnacka K senia 405, 406 K r y n i c a 125 M o n iu s z k o S t a n i s ł a w 342 Krysa Zbigniew 209, 210 M ont Blanc 352 K r z e p t o w s k i - S a b a ł a J a n 309 M o r c in e k G u s t a w 82, 170 Krzyżanowski Julian 28 Morskie Oko 480 K s i ą ż k i e w i c z M a r i a n 400 M oskała Edw ard 126, 265, 266, 267, 268 K uczyński M aciej 255, 256 Moskwin M ichaił 4o7 K u d o w a 307 M ostowski Jan 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227 Kulczycki Zbigniew 305 Mostowski Jan, Rubinowski Zbigniew 228 Kuliński Stanisław 211 Mrowieć Czesław, Skoczylas Adam [Bronisław! K u n i c k i B r o n i s ł a w 212 229 K u r c z a b J a n u s z 168, 213 M u s z y n a 125, 411 Kurek Jalu 29, 76, 77 Muzeum Tatrzańskie w ZaKopanem 337 K u ź m i ń s k i B o le s ł a w [ r e d .] 108 M yczkowski Stefan 446, 461, 484, 485, 466, 501, Kwiatkowski Aleksander 354 502, 503

20* 308 Bibliografia górska

Nawara W ładysław. Perczak Sława 505 Poczuwaj Jan, przewodnik z Nowej Leśnej pod Nawrocka Jadwiga 104 Tatram i 161 Nespiak Andrzej 462 Podegrodzie, powiat Nowy Sącz 36, 41 Nędza-Kubiniec Stanisław 366, 367 Podhale 29, 309, 334, 376, 41C, 495 Nieć M arek 408 P o d o b i ń s k i L e o n 448 Niedzica [zamek] 77 Podoliniec, miasto na Spiszu 73 Niewiadomski W., Krzymuski J. 497 Pogórze Kaczawskie 67 Nikifor „M atejko" z Krynicy 331 Sudeckie 64, 79, 80, 87 Noszak, szczyi w Hindukuszu 224 Pol W incenty 31 Nowak Wiesław 409 Polak Kazimierz 5 Nowicki Czesław 297 Polica, masyw górski w Beskidzie Wysokim 468 Nowicki Tadeusz 230 Pomarnacki Leopold 449 Nowiński M arian 463 Popko M aciej 233, 234 Nowobielska Hanka 368 Poronin 266 Nowv Sącz 58, 69, 72, 338 Potok Kościeliski 147 N yka Józef 65, 105, 106, 107, 171 Prek P. K. 86 Prochal P. 497 O . S . 311 Progulska Krystyna 270 O b e r c J o z e f 410 Przegibek 268 O jc ó w 122 Przełęcz Kaszka Tasz 218 Okolica Jan 83 Snozka vel Przełęcz Krośnicka 106 Oleszczuk Aleksander 309 Przybyszewski Bolesław 328 Olędzki Jacek 515 Pydziński Bronisław 440 Olszówka, wieś ipow. Limanowa 316 O raw a 35, 75, 83, 93, 136, 286, 291, 293 Rabek Janusz F. 257 Orawa, rzeka 74 R a b k a 308 Ora wica, rzeka na Orawie 74 Raczyński K. 497 O r k a n W ł a d y s ła w 30 Radwańska-Paryska Zofia 54, 518 Orłowski Tadeusz 231 Radwański Andrzej, Roniewicz Piotr 109 O r u z i n s k y J a n 50 R a j c z a k o ło Ż y w c a 143 Ostoja Stefan 516 R e b u f f a t G a s to n 110 Osuch Bolesław 411 R e i n f u s s R o m a n 329, 330 Oświęcimski A. 497 R e y c h m a n J a n 14 *, 28 *, 75 *, 81 *, 125 *, 142, Ozonkowa Helena 436 33? «, 379* Riedel W anda 450 Paczkowski Andrzej 98, 103 * R i e d l T a d e u s z 451 P a m i r 108 Ritter Adam 357 Pańdzioch M irosław 22 * Rodziński Ryszard 235 Pałczyński Adam 496 Rogowski Zbigniew Kazimierz 331 Pałłasz Edw a.d 343 Roguska-Cybulska Jadwiga 236 Parachoniak W łodzimierz 412, 413 R o m a n i s z y n B r o m s ł iw 51, 53 Paryski Witold H[enryk] 17*, 18*, 116*, 127, R o s e n - P r z e w o r s k a J a n i n a 40 110, 141, 172, 232, 303 *, 371 * Rostafiński Krzysztof 466 Paryski W itold H„ Goetel W alery 49 R o u b a l R a d e k 129 Passendorfer Edward 414 Rubinowski Zbigniew 237 P a t a y P . 39 Rudzki Kazimierz 174 Pawlikowski Jan Gwalbert Henryk 50, 51, 52, Rumanowa Czuba Wschodnia, szczyt w Tatrach 84, 369 205 Pawłowska Katarzyna 415 R u t k o w s k a - P ł a c h c i ń s k a A n n a 85 Pawłowska Teresa 325 Rycerski Tadeus_ 271, 284, 298, 299 Pawłowski Bogumił 464 Rycerski Tadeusz, Strzałkowski Stefan 284 Pawłowski Jerzy 416 Rycerski Tadeusz, W dowiński Zdzisław 489 Piekielnik, potok koło Jabłonki na Orawie 467 Rysy, szczyt w Tatrach 183, 195, 215, 226 Pieniny 65, 112, 130, 350, 377, 39o, 442, 458, 459, 475 Rzepiński Stanisław 69 Pieniński Park Narodowy 444, 489 Pieńkowska Hanna 326, 327 Pijanowski Lech 353 S a ł y g a K r y s t y n a 175 Pilawski Stanisław 447 S a n d e c k i M a le c ik i J a n 69 Pilch Andrzej 286 Sawicki Sewr. 176 Pindelski Bronisław 173 Sądeczyzna 43, 66, 85, 89, 463, 464 Pireneje 231 Schiele Aleksander 177 Piszczoła Andrzej 517 Schramm Ryszard W iktor 238 P i w n i c z n a 125 Schramm W iktor 507 Piotrow ski Kazimierz, 50, 51 S e m p o l i ń s k i L e o n a r d 48 Płonka Zbigniew 148, 269, 285 * S e tk o w ic z J a n 332 Pnicwski Zygmunt 465 Siatkowski Janusz 307 Bibliografia górska 309

Sidorowicz W acław, Zawistowska Zofia 492 Świętokrzyski Park Narodowy 443, 446 Silink K., Silink M., Kremeroyń J. 493 Świdzinski H enryk 421, 422 Skoczylas Adam [Bronisław] 371 Skrajna Bednarzowa Ławka 233 S k u l i n a T a d e u s z 143 T atry 22, 68, 90, 107, 139, 141, 144, 146, 166, 176, 178, Sławiński Andrzej 417 179, 184, 242, 274, 291, 295, 296, 297, 298, 361, S ło d k o w s k i W ł a d y s ła w 111, 130 414, 418, 419, 427, 450, 462, 469, 471, 479, 490 S ł o w a c j a 86 517, 519 Słowacki Tatrzański Park Narodowy 484 Polskie 62, 445, 452 S o b a ń s k i M a r ia n 112 Słowackie 129 S o b c z a k K a r o l 131 W ysokie 127 Sokołowski Stanisław 418 Tatrzański Park Narodowy 282, 448, 482, 485 Soła, rzeka 63, 94, 440 486, 501, 503 Spitsbergen 106 Taury Wysokie, łańcuch górski w Alpach 201 Spisz 291, 293 Tetmajer Kazimierz Przerwa 30 Sprudin Sergiusz 239, 356 Teisseyre Julia 423, 493 Stachurowicz Zbigniew 132 Tichy Herbert 116 , 117 Staich Tadeusz 286, 337, 372 Tobolewski Zygmunt 469 S t a m i r s k i H e n r y k 66 Trojanowski Edward 42i Stanezew Stefan 272 Trybowski Czesław 287, 308 * S t a n e k I m r i c h 86 T y m o w s k i S t a n i s ł a w J a n u s z 158 Starkel Leszek 113 T y r o w ic z M a r i a n 88 Starm ach Karol 467 Staszewski Kazimierz 31 Uchmański Bernard 259, 260 Staszyszyn Zbigniew 347 Ułłu Kara, szczyt w Kaukazie 186 Stawek Lodowy pod Lodową Przełęczą w Ta­ Ułłu Tau Czana, szczyt w Kaukazie 247 t r a c h 107 Unrug Rafał 425 Stawek Mnichowy Zadni 107 U s t r z y k i D o ln e 132 S t e c k i K o n s t a n t y j r 373 Utracki Lech 118 Steć Tadeusz 32, 87, 133, 153 Steć Tadeusz, W alczak W ojciech 114 Wala Jerzy 244 Slenar, szczyt w Alpach Julijskich 202 W a lc z a k H e n r y k 51 Stopka Ceberniak Jan 50, 51 W alczak W ojciech 119, 261, 426 Strzałkowski Stefan L. 519 W a r a d z y n S t e f a n 51 Stuchlikowa Barbara, Stuchlik Leon 468 Wdo znak Szymon 301, 427 Studnićka Z denek 240 W dowiarz Stanisław 428 Sudety 123, 297, 384, 385, 401, 404, 423, 493 W e ig e l J a n 245 W schodnie 386, 431 W ę g r y 304 Zachodnie 404 W ęgrzyn Zofia 288 S u n d e r l a n d J a n 48, 346, 348, 349 W ie lg o s z Z b i g n ie w 67 S y g a ń s k i J a n k s . 69 Wielki Kocioł Mięguszowiecki nad Morskim Szafirski Ryszara 241 Okiem w Tatrach 427 Szaflarski Józef 157, 178 W ierzyński Maciej 100 *, 118 * Szchara, szczyt w Kaukazie 165 W ó j c ik A d a m 120 Szchledy Tau, szczyt w Kaukazie 219 W ójcik Zbigniew 262 Szczawnica 511 W o ź n ia k Z e n o n 41 Szczepanek Kazimierz 474 W o ź n ia k E . 381 Szczepański Jan A lfred 179, 353 * W róblewski Lech 117 *, 246 Szczepański Jan Józef 353 4 W r z o s e k A n to n i 121 Szczęsna Teresa, Kłapa Mieczysław 441 W ylęgała Tomasz 289 Szczyt Szczurowskiego w Kaukazie 220 W y s o k a , s z c z y t w T a t r a c h 227 Szecówna M. 420 Wystup Wojciech 119 * Szołdrska Halszka 242, 300 Wżar, góra pod Czorsztynem 375 Szpakowski Andrzej 333 Szpindlerowy Młyn w Karkonoszach 264 Zaborowski Andrzej 338 Szrenica, szczyt w Sudetach Zachodnich 271 Zaczyński Aleksander 490 Szubert Leon N. 306 Zagonna Przełęcz w pn. -zach. grani Malołącz- Szymanowski Karol 323, 339, 341 n i a k a w T a t r a c h 141 Zagonna Turnia w pn.-zach. grani Małoiąoznia- k a w T a t r a c h 141 Siąsk Dolny 24, 429 Zakopane 55, 173, 174, 311, 312, 35'., 417, 424, 480. Śledziewski Roman 243 510 Slęża 40, 455 Zawadzki Ryszard 247 Świeradów Zdrój 131 Zbójnicka Szczerbina Wyżnia 190 310 Bibliografia górska

Z b ó j n i c k i e T u r n i e w T a t r a c h 139 Zych S.t Boniecka-Żółcik H. 442 Zborowski Juliusz 46, 88 *, 90, 180, 337 Zbyszewska-Kisielińska Stanisława 54, 181 Zdziarska Przełęcz w Tatrach 244 Zejszner Ludwik 379 Ż a b i S z c z y t W y ż n i 234 Ziemia Cieszyńska 82 Ż a k Z b i g n ie w 336 Kłodzka 61, 119, 134, 426 Zaki Andrzej 42, 43 Sanocka 59, 60 Ż e g ie s tó w 125 Zierhoffer Stanisław 248, 249, 250 Ż e lic h o w s k i A n t o n i M . 431 Zimnal Kazimierz 290 Żeromski Stefan Ul Zubrzyca Górna na Orawie 286 Ż y t k o K a z i m ie r z 432 Z w o l i ń s k a Z o f ia 470 Ż y w ie c 402 Zwoliński Stefan 68, 263 Ż y w ie c c z y z n a 137, 157, 508 KRONIKA ZMARŁYCH

BOHDAN MAŁACHOWSKI

Niedługo przed swym zgonem, który nastąpił dnia 12 kwietnia 1964 r., przyszedł do mnie Bohdan Małachowski. Tym razem nie miał żadnej sprawy konkretnej, cho­ ciaż takich spraw mieliśmy zawsze wiele. Przywiodła go po prostu chęć pomówienia o górach, wspólnym, przez tyle lat nas wiążącym umiłowaniu. Kiedy patrzyłem na jego drogą wszystkim ludziom górskim osobę, nie przyszło mi na myś’, że wiidzę go po raz ostatni przed odejściem ma klinikę, skąd już nie miał powrócić. W tej znęka­ nej bowiem długoletnią choro b£ postaci kłębiło się mnóstwo kapitalnych pomysłów, płonął taki żar uczuć, że niepodobna było przypuszczać, że niedługo już zgaśnie lampa jego życia. Nasza znajomość zaczęła się przed prawie czterdziestu laty, kiedy młody „Bodzio”, jak z sympatią nazywano tego żywego, tryskającego niezliczonymi pomysłami czło­ wieka, zaczął swą działalność w kołach taternickich. Już wtedy uderzał swą znajo­ mością zagadnień górskich. Obdarzony świetną pamięcią i bystrą inteligencją, a rów­ nocześnie pasją do gór, stał się w krótkim czasie chodzącą encyklopedią zagadnień górskich, i to nie tylko polskich, ale światowych. Dzięki tym przymiotom oddał nie­ spożyte usługi sprawom górskim, przede wszystkim w Towarzystwie Tatrzańskim, z którym Małachowskiego połączyła wieloletnia oddana i wierna współpraca. Pracu­ jąc przez długie lata w Zarządzie Głównym i Prezydium Towarzystwa Tatrzańskiego oraz w jego różnych komórkach organizacyjnych, w Sekcji Turystycznej Towarzystwa Tatrzańskiego, Klubie Wysokogórskim, a także w Sekcji TaternicKiej Akademic­ kiego Związku Sportowego, miałem nieustannie do czynienia z Bohdanem Małachow­ skim. Ileż jego inicjatyw posłużyło Towarzystwu Tatrzańskiemu w jego rozległej działalności! Nie- było [posiedzenia Zarządu czy -też Sekcji i Koimisjli Towarzystwa, na którym brakłoby Małachowskiego, z bogatą znajomością spraw górskich służącego swą radą. Również we wszelkich imprezach międzynarodowych Towa"zvstwa Ta­ trzańskiego współpracował intensywnie Małachowski, a dzięki opanowaniu zagad­ nień i wyrobieniu towarzyskiemu usługi jego były tu nadzwyczaj cenne. Do sku­ teczności i powodzenia pracy Małachowskiego przyczyniały się wybitnie cechy jego charakteru jak im. iin. sumienność 'i pracowitość. Każde opracowanie, które wycho­ dziło z jego rąk, a było ich bez liku, było dokładne. Pracował tak długo, aż był pew­ ny, że uniknął błędów i niedociągnięć. A że przy tym znajomość jego rzeczy górs­ kich była głęboka, opracowania Małachowskiego były wzorowe i oddały sprawie górskiej wielkie usługi. Dragą cechą była życzliwość dla ludzi i -ich spraw. Był to człowiek który wszyst­ kim, a zwłaszcza ludziom gór życzył dobrze i nie tylko życzył, ale życzliwość swą popierał czynem. A ponieważ posiadał przy tym wrodzoną wesołość i humor, lgnęli Jo niego ludzie i ..Bodzio” był jedną z najpopularniejszych w świecie górskim po- 312 Kronika zmarłych

staci. Te też cechy charakteru pozwalały mu pełnić przez długie lata ogromną ilość obowiązków i zajmować wiele stanowisk. Urodzony w roku 1902 już jako młoay chłopiec wszedł w krąg górskich spraw, a od roku 1929 pracował w Zarządzie Głów­ nym Polskiego Towarze stwa Tatrzańskiego. Wkrótce praca ta tak gc pochłonęła, że został zastępcą sekretarza generalnego, skarbnikiem i sekretarzem gen. a wreszcie dyrektorem biura PTT. W ten sposób rozwinęła się zawodowa praca Małachow­ skiego w sprawach górskich, której poświęcił się do końca życia. Wyszła przy tym na jaw dalsza cecha jego charakteru — społecznictwo. Był to urzędnik, który nie mierzył swej pracy ilością godzin czy też spełnieniem bezpośrednio powierzonych mu zadań. Gdy trzeba było, a działo się to bardzo często, Małachowski siedział w biurze do późnego wieczora, pracował w dni świąteczne, a już niezrównana była jego ofiarność w działalności społecznej, którą go poza obowiązkami biurowymi obarczono. Dlatego też nigdy nie traktowano Małachowskiego jako urzędnika, ale jako towarzysza pracy społecznej. Bral udział w niezliczonej ilości zebrań i posiedzeń tak w latach działalności swej w PTT, jak i później po fuzji PTT z polskim Towarzy­ stwem Krajoznawczym w PTTK. Z cierpliwością wysłuchiwał różnorodnych życzeń i postulatów Oddziałów i komórek organizacyjnych PTT i PTTK, notował je w zwięz­ łych, a wyczerpujących protokołach, których 'spisał w swym życiu wiele setek. Było to podstawą Ido praktycznej działalności Małachowskiego. Odznaczał się przy tym trzeźwością oceny trudnych wielokrotnie sytuacji oraz umiejętnością godzenia sprzecznych poglądów, których inie braic w każdej działalności społecznej, a cóż do­ piero w tak zawikłaneij sferze interesów, jaką jest. turystyka. I tak płynęło to ruchliwe i pełne zapału życie. Pracował Małachowski w spra­ wach organizacyjnych i statutowych, był duszą zjazdów i walnych zgromadzeń, inte­ resował się i przyczynił wybitnie do uporządkowania spraw przewodnictwa i ratow­ nictwa górsKiego, stał na straży majątku PTT dając przykład uczciwości i dokład­ ności w sprawach finansowych, był organizatorem rozmaitych zjazdów i konferencji międzynarodowych, jakie urządzało PTT. O trafności przewidywania Małachowskiego co do przyszłego rodzaju ruchu turystycznego świadczyło zorganizowanie przez niego pierwszego Biura Obsługi Ruchu Turystycznego przy PTT w Zakopanem Był też Małachowski zapalonym i stanowczym zwolennikiem ochrony przyrody gór, wska­ zując nieustannie na okoliczność, że ochrona przyrody jest racją bytu racjonalnie pojętej turystyki górskiej i biorąc gorący' udział we wszystkich pracach PTT w tym zakresie, których było mnóstwo Po przebyciu drugiej wojny światowej jako żołnierz a następnie obozu w Niem­ czech, w którym był internowany, Małachowski powrócił do isweij kierowniczej dzia­ łalności w administracji PTT. Ogromny zasób pracy włożył w organizację 75-letniiego jubileuszu PTT w roku 1948, a podstawową jego zasługą stała się publikacja Siedem ­ dziesiąt pięć lat pracy w Wierchach, których współpracownikiem redakcyjnym był do końca swego życia. Publikacja ta zawiera bezcenny materiał dla każdego historyka turystyki górskiej w Polsce. Była to zresztą tylko część jego pracy autorskiej, pro­ wadzonej najpierw w „Przeglądzie Sportowym”, a następnie w różnych wydaw­ nictwach PTT, a zwłaszcza w bardzo dokładnych „Sprawozdaniach z działalności PTT”, które wychodziły spod pióra Małachowskiego. Całą swą działalność z PTT przeniósł Małachowski po powstaniu PTTK na Komisję Turystyki Górskiej PTTK, w której pracował aż do przejścia na emeryturę, nie zaprzestając zresztą i później swej niestrudzonej pracy społecznej. W pracy tej dwoił się i troił. Pełnił przecież funkcję członka Zarządu Głównego PTTK, członka Zarządu Okręgu PTTK i prezesa tego Okręgu. Był także członkiem Zarządu Oddziału PTTK w Krakowie, Komisji Turystyki Narciarskiej Zarządu Głównego PTTK, a wreszcie przewodniczącym Ka­ pituły Złotej Odznaki PTTK i prezesem Głównego Sądu Koleżeńskiego PTTK. Samo wyliczenie tych funkcji daje pojęcie o ogromie pracy społecznej. Kronika zmarłych 3 i : s

Toteż działalność Bohdana Małachowskiego znalazła wdzięczność u społeczeń­ stwa. Jej wyrazem było nadanie Mu Srebrnego Krzyża Zasługi, Krzyża Kawalerskie­ go, Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, odznaki Zasłużunego Działacza Turystyki, odznak honorowych 75-lecia PTT, 30-lecia PZN, 50-leeia PZN, złotej od­ znaki PTTK, a wreszcie odznaczenie najwyższą godnością PTTK, członkostwem honorowym. Bohdan Małachowsk’ odszedł od nas przerzedzając szeregi tych działaczy Pol­ skiego Towarzystwa Tatrzańskiego, których pracy w zakresie ideowym i organiza­ cyjnym zawdzięcza polska turystyka górska jej przodujące stanowisko w świecie, a ochrona przyrody naszych gór, z umiłowanymi przez Małachowskiego Tatrami na czele, swoje wielkie osiągnięcia. Postać Małachowskiego, gorącego miłośnika gór, ,ich znakomitego znawcę, nie­ strudzonego pracownika społecznego i człowieka o złotym sercu pragnę przedstawić jako wzór dla tych pokoleń, które po nas podejmą piękny trud czynnej pracy dla gór.

Walery Goetel

WIKTOR BAZIELICH, mgr praw, ur. w 1892 r., zasłużony badacz dziejów Są- deczyzny, a zwłaszcza swego rodzinnego Starego Sącza, autor licznych prac i arty­ kułów historycznych, m. in. poświęconych powstaniu chochołowskiemu oraz przygo­ towanej do druku pracy pt. Historie Starosądeckie, zmarł 3 września 1963 r. KRZYSZTOF BERBEKA, zasłużony i ofiarny ratownik tatrzański GOPR, uczest­ nik wielu polskich wypraw alpinistycznych w Alpy, Kaukaz i Hindukusz, jeden z najwybitniejszych alpinistów polskich, zdobywca wielu wspaniałych ścian w Ta­ trach, zmarł 1 kwietnia 1964 r. w Zurychu, po tragicznym wypadku na Demit d’Hereins. LEON BOCHEŃSKI, długoletni dyrektor szpitala miejskiego w Zakopanem, nie­ strudzony i doświadczony chirurg związany całą swą działalnością z Zakopanem, turysta górski i narciarz, znany z prac nad patologią urazów sportowych, liczący Lat 55, zmarł w Zakopanem w lipcu 1964 r. MILOS JANOSKA, jeden z pionierów turystyki górskiej i wysokogórskiej ina Sło­ wacji, autor przewodnika po Tatrach (1911 r.) i wielu innych cennych prac badaw­ czych, założyciel i długoletni redaktor wydawnictwa ,,Krasy Slovenska”, zmarł 28 grudnia 1963 r. w Liptowskim Mikułaszu, w wieku lat 81. STANISŁAW MIĘTUS, mgr farmacji, ur. w Tuchowie, zmarł w Krakowie 17 stycz­ nia 1'964, .przeżywszy 61 lat. Zmarły był współtwórcą Oddziału PTT w Rabce i dłu­ goletnim działaczem turystycznym, odznaczonym Złoitą Odznaką PTTK, niestrudzo­ nym przodownikiem GOT, szczególnie zasłużonym na polu ochrony przyrody, budo­ wy i odbudowy schronisk w Gorcach. ALEKSANDER SŁAPA, dyrektor Wydawnictwa Literackiego w Krakowie, za­ służony księgarz i wydawca przez całe półwiecze, autor cennej pracy Goszczyński na Podhalu, wielki miłośnik Podhala i góralszczyzny, przeżywszy 69 lat zmarł 17 lip- ca 1964 r. JERZY SOCHOCKI, znany i ceniony na terenie Śląska działacz turystyki gór­ skiej, przodownik GOT, przewodnik beskidzki PTTK, członek Zarządu Oddziału PTTK w Katowicach, oddany sprawie popularyzacji turystyki górskiej, zmarł 23 września 1964, prizeżywsizy la't 42. 314 Kronika zmarłych

ANDRZEJ STANOCH mgr, pracownik naukowy Wyższej Szkoły Rolniczej w Krakowie, uczestnik wielu wypraw tatrzańskich i alpejskich, wybitny taternik i alpinista, zmarł w Krakowie w tragicznym wypadku, przeżywszy lat 28. JÓZEF SZCZOTKA, znany miłośnik folkloru i zbieracz pieśni Żywiecczyzny, organizator góralskiego Zespołu Pieśni i Tańca oraz chórów ludowych, znakomity ga­ wędziarz, urodzony w ,1893 r., zmarł w Milówce 20 istycznia 1965 r. KAZIMIERZ WAGNER, zasłużony, długoletni członek Stow. Dziennikarzy Pol­ skich, b. pracownik redakcji „Robotnika” i Socjalistycznej Agencji Prasowej, nie­ strudzony działacz społeczny na terenie Dolnego Śląska, inicjator ;i redaktor pierw­ szego tomu „Rocznika Jeleniogórskiego”, zmarł 3 listopada 1964 r. w wieku lat 57. EUGENIUSZ ZACZYŃSKI, prof. Politechniki Śląskiej, kierownik Górnośląskiej Stacji Naukowej PAN w Gliwicach, prezes Ligi Ochrony Przyrody, 'zasłużony bur­ mistrz Zakopanego w okresie międzywojennym, niestrudzony i żarliwy obrońca przy­ rody górskiej, zmarł w jesieni 1964 r. B E P X H (BEPLUHHbl)

EMjerofl;HMK, noioBHmeHHbiR npo-fineMamKe rop OpraH ncwibcreoro OSinecTBa TypH3Ma h KpaBsefleHHH, H3flaBaeMbift KoMnccneft ropHoro TypH3'Ma rmBHoro npaBJieHHH nOTK

Tom XXXIII 1964 r.

COflEPffiAHHE

Mbi iKHBeM b 3aineHaiejibHoe BpeMH. B 2 0 -jicthp Hapojpiofi IIojibiiiH. (B. Kpbirop- ckhh). B CTETbe rcBopHTCH o flCHTe.nbuocTK n-ojibCKoro TaTpcKoro oSmecTEa b flOBoeH- Hbift nepHOfl, npHOOjjgrcH flaHHbie o pa3Mepax ymepGa, Kanoe eniHoro ncwibCKOMy Ty- pn3My b BoiłHy 1939—1945 r,r., oTMenawTcn ycnexn ropHioro Typn3Ma b hba^paThjieT- hihh nepnofl 'ryiH'ecrBOiBaHHH HapoflHoR IIojibiiiiH. ConocTaBJieHHe abhhmx -3a roubi 1939, 1945, 1943 'H 1963 inaKa3biBaeT ©OJibUiHe flocrHHteHHH ropHoro TypHBMa b IIHP b o6jiacTn CTpoHTe.iibCiihia -iy,p6a3 h TypwcTcwHX cTaraiHii. TpeTbH nojibCKaH aKcneAHAHH b I h h a j 7k j t i i . {B. Map). CiaTbH npeflCTaBJiHeT coSoft 0T3eT oó ajibnHHHCTCKofl aKcneflHi(HiH 1963 r., b ,pe3yjibTaTe KOTopoft 6hjih noKopeHH ABe ceMHTbiCH^eMeTpoBbie iBepuiHHbi (oAHa H3 hhx BnepBbie) h A®e iBepuiHHbi, rtpe- BbiaiaioinHe 6400 m. CoAHOJiorHHeCKaa pa3BeAKa b Taipax. (A. MapxjieBCKHH u A. 3eMHjibCKnft). B CTa- Tbe oScyjKAaioToa pe3yjibTaTbi HCCJKAOBajHHH TypncTCKoro ahkjkbhhh, npoBeAeHHbix b aiBrycre 1963 r. b TaTpax b pafioHe roHCUBHuoBorc Jiyra. A btcph npoeejiH noflpoS- nyio aHKeTy h Ha ee ocHOBe noflBepraiH aHajinay xapBKTep rypucTCKoro abH5K€hhh C TOHKH 3peHHH B03paCT3, 0Ópa30BaHHH, npOCjieCCHH, MClCTa JKHTejIbCTBa TypHCTOB h APyrHx iKpHTepHCB, TaitHX Ka« nacTora npe6biBaBHH b TaTpax, npoflOJiffiHTCjibnocrb npeSbiBaHHH, bha TpaucnopTa, H£nojib3yeMbiH a-ih npne3Aa b TaTpu. CKajibi C o h m c k h x EecKHAOB. (A. BapuoBCKHH). Ha TeppHTopHH inoipoomnx jiecoM rop, KaKHMH bbjihkjtch Bi >CKHflbi, BCTpenaioTCH HCHsooHCHbie rpyiiinbi CKaji, npnAaio- ic,He KparoTbi ropHOMy neft3aJKy. Abtop xapaKTepH3yeT c aron tomiku 3peiHh« ropbi CoHIICKHX BBCKH'A'0®- M o h M o a h — Komp^Jopc c KOToporo He B03Bpamai0TCH. (P. 3aBaA3Knft). Abtop onHCbiBaeT nepeoe bocxo3KAeHue wro3anaji,HOH CTeHoft, .coBepuieHiHoe 5—6 aBrycTa 1963 r. nemepw CBeHTOKiiiHCKHx rop. (B. B. Bojiouihh, 3. BynipiK). Abtopu CTaTbH o6- cyjKAaroT pe3yjibTaTbi HccioAioiBaHHH nemep stopo pa no Ha, paccMaTDHfiaioT reojiora- 30ckh€ ycJiosHH paaBHTHH nemep m mx jKHEcmibifi mhp, a TaHHce onucbiBaioT BaatHeft- uine nemepbi, BbiflBHrajł b 3aKJii03eiiHa Bonpoc o6 oxpaHe nemep b CBenTOKuiHCKiw ropax. 316 Streszczenia obcojęzyczne

HpMapica b BepHOiw /lynaepc. (iVl. 1 ipoflenKa«-/J,3e1n,3Hn). A btop BoonpofflraBOflHT "rniHanyio npMapKy Haraeuia XX CTOJieTHH, corTaBJiHBmyio ocofieHHOCTb Ma.neHb«oro ro- pcflKa Ha Floarajie u orpEOKaamyio xapaKTepHbie aepTbi TorflaniHefi Harann ropnpiB. OHApauieK, Hhochk, IHyraii b HemcKoft jiHTepaType. (9. Ma^iaHbi). CTaiM npbfl- (craBjiHer coSofi oSmmpHbiH, oeiBOBaHHbiH Ha inccjieflOBaHMH hctothhkob cwepu, nor- oBHineHHbiH npocJiaBJieiHHbiM roipoKHM ipai36ofiHH«aM iH hx orripaJKeHiHtO b HemcKOH jih- TepaType u HCKyocTse. 3a Syflymee nojibcKOru ajibnHHH3ivia. (U. A. IIJ,enaBCKHH). A btop ' paccMarpHB^r npoSjieMy H3Bpam€HH,H Hflen ajibnHHHSiMa b iobh3h oo CKaHflajioM, OHMeiBuiHM MecTO Ha ceBepBOH CTeHe IJttMc PpaHfle ah JlaBapopo (BOCxo}KfleHne, coBepmeHHoe b oócTaHOBne oeHcapHOHHoro 3;pejiHina). „CoSjiaroBOjiHjiH noceTHTb Taipbi”. (U. 36opobckhh). TpeTbH, aaKJiiOHHrejibHaH nacTb onepKa, oiiwcbiBaioinero iipeóbiibaHHe b TaTpax BbiflaiomiroccH caHOBHHHOb m 3iia- weHHTOiCTeH XIX CTOJieTHH. riepiBan « BTopian aajCTH oaepKa HOHBHJiHiCb ib 31 m 32 Bbi- nyc«ax ejKeroflHHKa „BepxH” . OjibinyBKa, AepeBHH b Eeci»max, h ee npouuioe. (H. Mhtikobckhh). CraTbH HBJIHeTCH OCHOBaHHbTM Ha MayneHHH 'BCTOHBHKOE OHOpKOM HCTOpHH 1’OpCKOM flCpCBHH, pacnojiołKeHHOH y noflHOMtHH ropncwx> paftoHa Foppe. JKejIG3Hbie pyflHHKH H IYIGTajIJiyprHHGCKHG 3aB0AbI B CpGflHHX H MajIbIX EeCKH- flax b XIX b. (9. FleTpameK). Abtop boc repombo^ht Majiohb ya ei inoe npoinjioe Me- Tajuiypr.HHecKHx 3aBioflOB b CyxiO'£ h ManyiBe. OcBoeHHe ropHbix jiyroB b paiłoiiG Hbopkh. (K. /IbiSHHHbCK.aa). A btop paccMarpH- BaeT iipoó.ncMy -cooTBeTCTByioinero -Heniojib30BaHHH ropHbix JiyroB aToro paiłoHa h b h - CKa3bi8aeT Mbicjib, hto ce30'HHbiH Bbinac CKOTa flaeT Sojiee xoponiHe pe3yjibTaTbi, hgm Bbmac oibci;. XponHKa: HayHHbie HccjiemoBa-HKH; BaHCBefiiHHe co& ithh b ropax h na npeflropbc; TypH3M b Fkwibme h flpyrnx cjiaBHhckhx cTpaHax; oÓ3cp Ba5KHCHniHx TypncTCKHX 9KcneflHpHH MHpa; eoinpocbi oxpaHbi inpupoflbi; HicTopHHrecKHe 3aMeTHHi, iKacatouj.Heca ropHbix paftoHOB; oGsoip jniTepaTypbi, cBH3aHHoft c npo6jieMa,MH rop; Tpaypnan xpo- HHKia; fiHÓJinorpacjMfi HayHHbix TpyflOB, naoBHmeHHbix npofijieMaM rop. IIjuiiocTpaaHH: OSjioHtKa; Bha H3 flojiHHbi 3a Mbhxoim b HanpaBJieiHHH JleflOBoii BepuiHHbi (ej:oto X- LUHjuiepa). HjuHocTpapHH BHyTpH BbmycKa: B HBopoBOifi rtOJiHiie, KojnoBaH, JlefloeaH h Hbo- poBaa BepniHHbi ('c|doto B. orejm). Cbct k tchh b Bbo-hchhkh ^ o to P. Ch- BHpKijro). BepHblH Cl TB rOHCeHHHOBblH ((JjOTO P. C'HBHiU;KO'DO). Ba6bH ropa H3 ypBH- CToro ymejibfi (cpOTo C. BepiicjionKoro). CynepoSjioHtKa npoeKTa McHHCjiaBbi KooHHbCKoft Aflpec pcflaKipHH: Kpareo® (nojibma) Fljiau; BecHbi Jliofloe aom 8. TcjiccJioh 5-71-04. PeflaKUHOHHbiH komhtot; B. reTejib, B. KpbiroacHHii, B. MajiaxoocKHH, H. Peftx- MaH, H. A. meinaiHbCKHH. rjiaBHbiH pewaKTop: Bjia^HCJiaB KpbiroBCKHfi. 9K3eMnjiHpbi eHteroflBHKa „Bepxbi” iBMCHjiaioTCH b nopHflKe oÓMCHa 3a nyfijiHKa- yniH no reorpa^HH h ajibHHHH3My. Streszczenia obcojęzyczne «5l7

WIERCHY (THE PEAKS)

A Mountain Annual Organ of the Polish Tourist Society

Vołume XXXIII, 1964

CONTENTS

The Rich Times of our Gencration. In the twentieth year of the Polish Democratic Republic (W. Krygowski). The article recalls the tourist achievememts of the Polish Tatra Society in the mountains before the war, reeords the losses suffered during the 1939—1945 iwar and the achievements of mountain tourism during these twenty years. Comparative tables for the years 1939, 1945, 1948 and 1963 present the great advance made in the way of shelter houses, tourist-stations, and sleeping accommodation. The Third Polish Expedition to the Hindu Kush (B. Mac). This is a report on the mountaineering expedition of 1963, which resulted in the ascent of two 7000 metre peaks, one for the first tirne, and two peaks over 6400 metres high. A Sociological Rcconnaissance in the Tatras (A. Marchlewski and A. Ziemilski). This is a study on tourist moveiments, and was carried out in August 1963 in the region of Hala Gąsienicowa. The authors prepared a detailed ąuestionnaire, giving materials for an investigation on the types of tourism in relation to age, education, occupation, kind of domicile, and other criteria, such as the freąuency of visits to the Tatras, the length of stay, and the manner of arrival. The Rocks of the Beskid Sądecki (A. Czarnowski). In wooded mountains such as the Beskids groups of rocks which are met with faere and there are picturesciue and vary the scene. The author discusses the phenomena appearing in the region of the Beskid Sądecki, Mont Maudit, the Pillar without Retreat (R. Zawadzki). A description of the first ascent by the south-eastern pillar on 5—6th August 1963. Caves in the Góry Świętokrzyskie (Holy Cross Mountains) (W. Wołoszyn, Z. Wój­ cik). The authors present previous explorations of the caves in this region, their geological conditions of deveIopment, anc’ their fauna, with a description of the most important caves. They also advocate their protection. The Fair at Czarny Dunajec (M. Grodecka-Dziedzicowa). A description of a fair held fifty years ago, and typical of a smali town in Podhale, showing the characte- ristic life of the mountaineers at that tirne. Ondraszek, Janosik, Szuhaj in Czech literaturę (E. Madany). An extensive study, using source materials. on the leading figures of famous robbers in the Tatras and their reflection in Czech art and literaturę. The Futurę of Polish Mountaineering (J. A. Szczepański). The author discusses the problem of artificial aids in mountaineering, on the basis of the scandal on the north wali of Cima Grandę di Lavaredo, when elimbing became a sensational, unseemly entertainment. They Deigned to Visit the Tatras (J. Zborowski). The third par' concludes an extensive study discussing the visits to the Tatras of well-known personages of the nineteenth century. The earlier parts of this study appeared in Nos. 31 and 32 of ..Wierchy”. Olszówka, a Viliage in the Beskids, and its History (J. Mitkowski). The history, from souroe materials, of a mountain village situated in the northern foothills of the Gorce. 318 Streszczenia obcojęzyczne

Mines and Irorworks in the Middle and Smali Beskids in the Nineteenth Century (E. Pietraszek). The author discusses the little-known history of the ironworks at Sucha and Maków, and theii relics. The Productivity of Pasture Lands in the Region of Jaworki (K. Dybczyńska). The article discusses the best use to which the pastures iri this region may be pui and expresses the opinion that seasonal pasturing of cattle gives better results than the pasturing of sheep. The annual also contains a chronicie under the headings of: scientific inyestiga- tions, the most important events involving mountains_ and their foothills, a review of tourist affairs in Poland and other Slav countries, a review of the most important mountadneering expeditions thronghout the world, the protectioń of Naturę, historical notes on mountain regions, a review of mountain literaturę, obituaries, and mountain bibliography. Illustrations Cover; view from the Dolina za Mnichem towards Lodowy. Photographed by H. Schiller. Plates: In the Jaworowa Valley. Kołowy Lodowy and Jaworowe Szczyty. Photo by j. Vogel. Light and Shade in the Jaworzynka Valley. Photo by R. Siwicki. Czarny Staw Gąsienicowy (The Black Lake). Photo by R. Siwicki. Babia Góra from the Urwisty Wąwóz (Ravine). Photo by S. Czcrneieck.. Jacket: Mieczysława Kosińska. Published by the Polish Tourist Society (Komisja Turystyki Górskiej Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego). Editorial Office: „Wierchy”, Plac Wiosny Ludów 8, Kraków (Cracow), Poland. Editorial Board: W. Goetel, W. Krygowski, B. Małachowski, J. Reychman, J. A. Szczepański. Editor — in — chief: Władysław Krygowski. The annual „Wierchy" will be sent in exchange for geographical and mountaine- ering publications.

WIERCHY (LES CIMES)

Annuaire de la Socićte du Tourisme Publić par le Comite du Tourisme de la Montagne Vo)ume XXXIII, 1964

RESUME

Les beaux temp* de notre generation. L ’anniversaire de vingt ans de la Pologne Populaire (W. Krygowski). L’article evoque le bilan du tourisme de la Societe Polo- naise des Tatra avaint la guerre; specifie les pertes pendant la guerre de 1939—1945 et les realisations du tourisme de la montagne dans la periode de vingt ans. Les tables comparatives des annes 1939, 1945, 1948 et 1963 prńsentent les realisations considerables dans le domaine des refuges, des stations touristiąues ainsi que des places a coucher. La troisieme expedition polonaise dans les montagnes de l’Hindou-Kouch (B. Mac). Le compte rendu de l'expedition polonaise de 1963; la conqnete de deux sommets de Streszczenia obcojęzyczne 319

sept mille metr.es (1’un d’eux conquis pour la premiero fois), la conąuete de deux sommets au-dessus de six mille ąuarante metres. L ’enquete sociologique dans les Tatra (A. Marchlewski et A. Ziemilski). L’enque- te est oonsacree aux recherches sur le mouvement touristiąue, effectuees le mois d’aout, 1963, dans les enviions de Hala Gąsienicowa (la vallee des Tatra.) Les auteurs ont effectue une enąuete detaillee dans laquelle ils ont examine le genre du tou- risme au point de vue de l’age, de 1’education, de la profession, du lieu d’habitation ainsi que la freąuence, du temps du sejour dans les Tatra et des moyens d’arrivee. Les rochers des montagnes de Beskid Sądecki (Karpates) (A. Czarnkowski)i. On trouve de temps en temps dans les montagnes boisees de Beskidy, des rochers pitto- resąues qui leur donnent une beaute particuliere et de la variete. L’auteur de 1’article parle de ces phenomenes de la region de Beskid Sądecki. Mont Maudit — eperon sans retraite (R. Zawadzki). La description de la pre- miere ascension de l’eperon, face sud-est, les 5- -6 aout, 1903. Les cavernes dans les montagnes de la Sainte Croix (B. W. Wołoszyn, Z. Wójcik). Les auteurs de cette ouvrage rapprochent les recherches precedenteo sur les eaver- nes, sur les conditions geologiques du developpement des cavernes et sur leur faunę,, en en decrivant les plus importantes. Ils discutent, a la fin de 1’article, la question de la protection des cavernes dans les montagnes de la Sainte-Croix. La foire a Czarny Dunajec (M. Gródecka-Dziedzicowa). La description de la foire qui avait eu lieu avant un demi siecle, une foire typique pour une petite ville de Podhale, qui reflete la vie caracteristique des montagnards de ce temps-.a. Opdraszek, Janosik, Szuhaj dans la litteiature tcheque. (E. Madany). Une vaste ćtude de source consacróe aux personnages principaux de celebres brigands montag­ nards et la maniere dont ils se refletent dans la litterature et l’ar.t tcheques. L ’avenir de 1’alpinisme polonais 'J. A. Szczepański). L’auteur de 1’article discute le probleme de Tascension artificielle dans l’alpinisme, a propos du scandale qui avait lieu dans la face nord de Cirna Grandę di Lavaredo ou 1’ascension se deroulait dans une atmosphere d’un spectacle de la sensation et du scandal j Ils ont daigne visiter les Tatra (J. Zborowski). La troisieme partie d’une vaste etude historique discutant le sejour dans les Tatra des personnages celebres du XIXe siecle. Les parties precedentes de cette etude ont paru dans les annuaires XXXI et XXXII de „Wierchy” (Les Cimes). Olszówka, village des montagnes de Beskidy et son hisłoirn ancienne (J. M it- kowski). L’etude de source concernant 1’histoire du nillage montagnard qui se trouve au pied nord des montagnes de Gorce (partie de Beskidy). Les mines et les fonderies dans les montagnes de Beskid Średni (Moyen) et Beskid Mały (Petit) au XIXe siecle (E. Pietraszek). Lauteur de l’article examine l’histoire peu coninue des fonderies de fer a Sucha et a Maków ainsi que les vesti- ges qui en sont restes. L ’exploitation des prairies de la montagne dans la region de Jaworek (K. Dyb- czyńska). L’article examine le probleme de l’exploitation rationneUe des prairies de la montagne a la region de Jaworek et arnve a la comclusiin que l’engraissage du betail est plus lucratif que celui des moutons. Chroniąue: Recherches sci.entifiques — Evenements les plus importants concer- nant 1e montagne et ses environs — Problemes du tourisme en Pologne et dans les pays slaves — Les plus importantes expeditions de l’alpinisme mondial — Que- stions de la protection de la naturę — Contributions historiques concernant les re- gions de la montagne — Litterature de la montagne — Necrologie — Bibliographie de la montagne. Illustrations: Couverture: Vue de la Vallee de Mnich vers le cime Lodowy (:photo Schiller). 320 Streszczenia obcojęzyczne

Illustrations hors texte: La Vallee Jaworowa. Les cimes: Kołowy, Lodowy et Jaworowe Szczyty (pnoto J. Vogel). Les ombres et les lunueres dans la Vallee Jawo­ rowa (photo R. Siwicki). Czarny Staw Gąsienicowy (Lac Noir) (photo R. Siwicki). La montagne Babia Góra vue de Urwisty Wąwóz (La gorge escarpee) (photo S. Czer- nelecki). , Liseuse: Mieczysława Kosińska. „Wierchy” (Les Cimes) — edition du Comite du Tourisme de la Montagne a Cracovie. Redaction et Administration — Kraków (Polska) (Craicovie — Pologne), No 8, Plac Wiosny Ludów. Telephone 571-04. Comite de redaction: W. Goetel, W. Krygowski, J. Reychman, J. A. Szczepański. Redacteur en chef: Władysław Krygowski. L’envoi de 1’annuaire „Wierchy” (Les Cimes) a titre d’echange contrę les editions de montagne et de geographie. SPIS TREŚCI

W bogatych czasach naszego pokolenia (W XX-lecie Polski Ludowej) (ryc. 11) — Władysław Krygowski . 5 Trzecia polska wyprawa w Hindukusz (ryc. 12) — Bogdan Mac.... 27 Zwiad socjologiczny w Tatrach (Badania nad ruchem turystycznym w rejonie Hali Gąsienicowej (ryc. 7) — Andrzej Marchlewski, Andrzej Ziemilski 51 Skały Beskidu Sądeckiego (ryc. 7) — Adam C zarnow ski...... 77 Mont Maudit — filar bez odwrotu (ryc. 4) — Ryszard Zawadzki.... 89 Jaskinie Gór Świętokrzyskich (ryc. 18) — Bronisław Wojciech Wołoszyn, Zbig­ niew Wójcik . . 98 Czarnodunajecki jarmark (ryc. 2) — Maria Grodecka-Dziedzicowa . . . 125 Ondraszek, Janosik, Szuhaj w literaturze czeskiej (ryc. 5) — Edward Madany 131

Ludzie i sprawy górskie

O przyszłość alpinizmu polskiego (ryc. 1) —. J. A. Szczepański...... 153 „Raczyli odwiedzić Tatry" (Część III — Dokończenie) (ryc 4) —- Juliusz Zbo­ rowski . . 158 Olszówka, wieś beskidzka, i jej dawne dzieje (ryc. 5) — Józef Mitkowski . 172 Kopalnie i huty żelaza w Beskidzie Średnim i Małym w XIX w. (ryc. 5) — Edward Pietraszek ...... 183 Zagospodarowanie hal w rejonie Jaworek (ryc. 2) — Krystyna Dybczyńska . 192

Kronika

Badania naukowe (ryc. 4 ) ...... 201 W górach i pod górami (ryc. 7) . . . 209 Turystyka — Taternictwo — Ratownictwo (ryc. 7 ) ...... 219 Turystyka w państwach słowiańskich (ryc. 2 ) ...... 229 Sprawy alpinistyczne na świecie (ryc. 7 ) ...... 231 Oc hrona przyrody (ryc. 4 ) ...... 241 Przyczynki historyczne i krajoznawcze (rys. 2 ) ...... 254v Różne (ryc. 1) .... 265.) Piśmiennictwo (ryc. 1 ) ...... 268 Bibliografia górska — K. Polak . . 284 Kronika zm arłych ...... 311 Streszczenia w językach ob cych ...... 315

Wkładki: I — W Dolinie Jaworowej. Kołowy, Lodowy i Jaworowe Szczyty (fot. J. Vogel) ... po str. 64; II — Światła i cienie w dolinie Jaworzynki (fot. R. Si­ wicki) ... po str. 112; III — Czarny Staw Gąsienicowy (fot. R. Siwicki) ... po str. 144; IV —• Babia Góra z Urwistego Wąwozu (fot. S. Czernelecki) ... po str 256. N a okładce: Widok z Doliny za Mnichem w kierunku Lodowego (fot. H. Schiller). O d Redakcji

Redakcja zwraca się do wszystkich interesujących się zagadnieniami górskimi, a więc przede wszystkim badaczy i turystów, o czynną współ­ pracę i nadsyłanie artykułów oraz przyczynków i notatek do Kroniki. Chodzi nam o to, aby nasz doroczny przegląd spraw górskich ibył jak naj­ pełniejszy i w jak najszerszym zakresie omawiał i odzwierciedlał sprawy gór oraz życie ludu i przyrody górskiej w teraźniejszości i przeszłości. Ze szczególną prośbą zwracamy się do ludzi nauki z poszczególnych gałęzi wiedzy, aby zechcieli dzielić się z czytelnikam „Wierchów” wyni­ kami swych badań, jak również omawiać na łamach naszego rocznika naj­ ciekawsze publikacje, dotyczące gór. Zależy nam zwłaszcza na stałym rozbudowaniu tematyki gór Ziem Zachodnich, celem jeszcze głębszego poznania ich i związania wielkiej rodziny turystów górskich z krajoznawczymi wartościami Sudetów. Będziemy również wdzięczni wszystkim turystom i krajoznawcom za nadsyłanie do opublikowania korespondencji z danego regionu górskiego, omawiającej ważniejsze bieżące wydarzenia, osobliwości przyrodnicze i zabytkowe oraz przyczynki, dotyczące przeszłości i teraźniejszości, jak również bolączki i postulaty regionalne. Prosimy nadto wszystkich o nadsyłanie materiału ilustracyjnego o treści turystyczno-krajoznawczej,, dotyczącej regionów górskich i pod­ górskich. Termin nadsyłania artykułów i większych prac upływa 31 marca, materiału do Kroniki zaś 30 czerwca, notatek dotyczących ważnych aktualnych wydarzeń sezonu letniego — najpóźniej do 31 sierpnia każ­ dego roku. Materiał ilustracyjny należy nadsyłać możliwie wcześnie, naj­ później do 30 czerwca, w formie odpowiedniej do publikacji. Prace, nie przyjęte do druku, redakcja zwraca tylko na wyraźne ży­ czenie. Autorów i wydawców prosimy o nadsyłanie wydawnictw, dotyczących gór, celem recenzji i wzbogacenia Centralnej Biblioteki Górskiej PTTK w Krakowie. Adres redakcji: Komisja Turystyki Górskiej Zarządu Głównego PTTK — Redakcja „Wierchów” — Kraków,. Plac Wiosny Ludów 8. Redaktor „Wierchów” przyjmuje codziennie miedzy 10—12, tel 571-04. Zamówienia bieżących tomów „Wierchów” należy kierować pod po­ wyższym adresem, wpłaty zaś na konto PKO nr 4-9-1118, II Zespół Tury­ styki Kwalifikowanej Zarz. Gł. PTTK Kraków.