KWARTALNIK OŚRODKA BADAN PRASOZNAWCZYCH

Zeszyty PRASOZNAWCZE

(ROCZNIK XXX JAKO KONTYNUACJA PRASY WSPÓŁCZESNEJ I DAWNEJ Z LAT 1958—1959)

NR 3 (113) R. XXVIII KRAKÓW 1987 NR INDEKSU 38364 PL ISSN 0555-0025 RADA REDAKCYJNA Franciszek Adamski (Kraków), Kazimierz Kąkol (Warszawa), Ta­ deusz Kupis (Warszawa), Władysław Loranc (Warszawa), Henryk Markiewicz (Kraków), Julian Maślanka (Kraków), Józef Mądry (Katowice), Bogdan Michalski (Warszawa), Jerzy Myśliński (War­ szawa), Kazimierz Romaniuk (Warszawa), Alina Tepli-Kobielska (Warszawa), Marian Tyrowicz (Kraków)

KOLEGIUM REDAKCYJNE Zbigniew Bajka, Jerzy Bralczyk, Paweł Dubiel, Sylwester Dziki, Tomasz Goban-Klas, Jan Kalkowski, Józef Kozak, Edmund Król, Bogusław Sławomir Kunda, Zofia Lewartowska, Teresa Lisicka, Jerzy Mikułowski Pomorski, Walery Pisarek, Henryk Siwek

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

Paweł Dubiel (redaktor naczelny), Sylwester Dziki (redakcja techniczna), Józef Kozak (sekretarz redakcji), Maria Russ (dział artykułów), Dorota Tera- kowska; Danuta Harnik (korekta)

WSPÓŁPRACOWNICY ZAGRANICZNI

Prof. Aleksander F. Biereżnoj — Leningradslkij Gosudarsitwiennyj Uni- wiersitiet im. A. Żdanowa, Fäkultiet Żuirnalistyki ; prof. Roger Claus se — Université Libre de Bruxelles; dr Sheltoin A. Gunaratne — Mass Com­ munications Department, Moorhead State University (Minnesota) ; prof. James D. H all o ran — University of Leicester, Centre of Mass Communication Research; doc. Władimir W. Kielniik — Uralskij Gosudarstwiennyj Uni- wiersitiet im. M. Gorkogo, Fäkultiet Żurnalistiki, Swierdłowsk; iprof. William H. Melody — Programme on Information and Communication Tech­ nologies, London; prof. Dmytro Pry luk — Kijewskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet im. T. Szewczenko, Fäkultiet Żurnalistiki; prof. Jewgienij P. Prochorow — Moskowskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet im. Ło­ monosowa, Fäkultiet Żurnalistiki; prof. Karl-Heinz Röhr — Karl-Marx- -Universität, Sektion Journalistik, Leipzig; doc. Karl Erik Rosengren — Lunds Universitet, Sociologiska Institutionen; prof. Herbert J. Schiller — University of California, La Jolla; dr Benno Signitzer — Universität Salzburg, Institut für Publizistik und Kommunikationswissenschaft; prof. Ste­ fan B. Stanczew — Sofijski Uniwersitet Kliment Ochridski, Fakultet Żurnalistiki;! dr Frank Okwu U g b o a j a h ) — University of Lagos, Depart­ ment of Mass Communication; prof, dr Tapio Varis — Rector of the Uni­ versity for Peace, Escazü (Kostaryka)

PROJEKT OKŁADKI: Zygmunt Strychalski

© Zeszyty Prasoznawcze, Kraków 1987 ADRES REDAKCJI: 31-150 Kraków, Rynek Kleparski 4, I piętro, tel. 22-20-12. Wydawca: Krakowskie Wydawnictwo Prasowe RSW „Prasa-Książka-Ruch", ul. Wiślna 2. Nakład 870 egz. Ark. wyd. 19. Ark. druk. 12,75. Papier offsetowy 70X100, B-l kl. III 80 g z Fa­ bryki Papieru we Włocławku. Numer został zamknięty i oddany do składu w maju 1987. Podpisano do druku i druk ukończono w sierpniu 1987. Zam. 1120/87. D-8. NUMER INDEKSU: 38364. PL ISSN 05S5-0025 Cena 200,— zł. Pismo rozprowadzane Jest wyłącznie w prenumeracie Prasowe Zakłady Graficzne w Krakowie, al. Pokoju 3 SPIS TREŚCI

ROZPRAWY I ARTYKUŁY

Andrzej Mazur, Maria Kozłowska: Prasa krajowa o opiece zdro­ wotnej (I) 5 Janusz Barta, Izabela Dobosz, Tomasz Traf as: Realizacja prawa do informacji i krytyki prasowej 11 Piotr Kołtunowski: Metody pracy propagandowej Krakauer Zeitung 23

PROBLEMY DZIENNIKARSTWA

Felieton: temat (i kłopot) dla prasoznawcy (oprać. Dorota Terakowska) 41 Przeciw felietonistom (Jerzy Mikułowski Pomorski) 52 Język sprasowany (II) (Jerzy Bralczyk) 55

MATERIAŁY

Jacek Dy r laga: Najmłodsze pokolenie dziennikarzy RSW .... 61 Waldemar Lodziński: Studencki świat wideo 71 »

PRASA NA ŚWIECIE

Lajos Bodnar: Węgierskie prawo prasowe 77 Bohdan Dzieciuchowicz: Prasa w Wielkiej Brytanii .... 83

RECENZJE, OMÓWIENIA, NOTY

Sylwester Dziki: O bieżącej bibliografii prasy w badaniach praso- znawczych 95 Józef Kor pał a: Krótka historia bibliografii polskiej (Marian Tyro- wicz) s. 107; Jerzy W. Gajewski: Polskie czasopiśmiennictwo gór­ skie w latach 1945—1983 (Józef S. Waluś) s. 108; 40 lat ze Słowem (red. Józef Wójcik) (Sylwester Dziki) s. 110; Wiktor Lęgowi c z: Radio — ulotność słowa (Teresa Lisicka) s. 112; Yehiel Szeintuch, Wera Solomon: Preliminary Investory of Yiddish Dailies and Pe­ riodicals Published in Poland Between the Two Wars (Krzysztof Pi­ larczyk) s. 113; Fachzeitschriften zur Publizistik und Kommunikation (Hrsg. Heinz Dietrich Fischer) (Paweł Dubiel) s. 114; Ernesto Vera, Elio E. Constantin: El Periodismo y la lucha ideologica (Adam Komorowski) s. 117; Adrej Tuśer: Zrozumitelnost novinar- skych vypovedi ako predklad ich fcinnosti (Antoni Wontorczyk) s. 119; Oldo Drastich: Autori dvanastich redakcii, Oldo Drastich: Od autorov k citatelom (Antoni Wontorczyk) s. 120; Jana Kacaniova: Prostriedky masovej komunikacie a ucnovska mladeź (Teresa Lisic- ka) s. 122; Jifi Tomas, Danica Kozlovä: E. E. Kisch, Journalist and Fighter (Pawel Dubiel) s. 123; Julio Velez: La Poesia espa- fiola segun El Pais (1978—1983) (Adam Komorowski) s. 126 Korespondencja: „Prawo prasowe" (Bogdan Michalski) 127 Noty o nowościach wydawniczych 129

W CZASOPISMACH

Przekazy i Opinie, styczeń—marzec 1986 (Teresa Lisicka) s. 131; Sugestie o nowych mediach (Czesław Biel) s. 132; Theorie und Praxis des so­ zialistischen Journalismus, II półrocze 1986 (Czesław Biel) s. 133; Xinwenxue Lunji, zeszyt 9 (Jerzy Abkowicz) s. 136; Publizistik, II półrocze 1986 (Paweł Dubiel) s. 138; Medienwissenschaft: Rezensio­ nen, rocznik 1986 (Pawel Dubiel) s. 140. Artykuły z czasopism 141

PRASA POLSKI LUDOWEJ. Kalendarium 1956 (I półrocze) (oprać. Syl­ wester Dziki) 145

KRONIKA NAUKOWA, SPRAWOZDANIA

Zmarł Frank Ugboajah 155 Stanowisko Rady Prasowej w sprawie wykonywania zawodu dzienni­ karskiego w warunkach wdrażania reformy gospodarczej .... 155 Konferencja „Wideo — stan i perspektywy" (Piotr Gaweł) .... 156

INFORMACJE Z KRAJU I ZE ŚWIATA

Kronika prasy polskiej (1 stycznia — 31 marca 1987) (oprać. Sylwester Dziki) 160 Kajecik Prasoznawczy (red. Sylwester Dziki) 164 Informacje 169 Z raptularza prasoznawcy 40, 76, 94, 130, 159, 169 (wybrał Czesław Biel), 54 (Joachim Glensk), 10, 106 (Stefan Kaduk) Резюме 181 Summary 185

ERRATA: w nrze 2/1987 ZP powinno być: na s. 103 w. 19 od dołu: Ilustrowany Kurier Codzienny; na s. 106 w. 22 od góry: akceptowane; na s. 167 szp. prawa w. 2 od dołu i s. 168 szp. lewa w. 3 od góry: prof. Józef Kądzielski; na s. 184 szp. lewa w. 4 od góry: Medien Bulletin. Przepraszamy. Redakcja ROZPRAWY I ARTYKUŁY

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3 (113)

ANDRZEJ MAZUR MARIA KOZŁOWSKA

PRASA KRAJOWA O OPIECE ZDROWOTNEJ (I) Zainteresowanie służbą zdrowia i jej ocena w dziesięcioleciu 1976—1985 *

Dr Andrzej Mazur i mgr Maria Kozłowska, socjologowie z Katedry Medycyny Społecznej AM w Łodzi, w ramach Resortowego Programu Badawczo-Rozwo­ jowego MZ-IV „Optymalizacja Opieki Zdrowotnej i Społecznej", przez ponad 10 lat systematycznie śledzili wypowiedzi prasowe na ten temat. Jest to opra­ cowanie oparte na wyjątkowo obszernym materiale — ok. 100 tys. publikacji z wszystkich dzienników i wielu czasopism (abonament w Biurze Wycinków Prasowych GLOB). Na tej podstawie przygotowali raport dla Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej, sponsora przedsięwzięcia. W bieżącym numerze publikujemy pierwszą z trzech części opracowania, które jest skrótem tego raportu.

d stycznia 1976, korzystając z abonamentu w Biurze Wycinków OPrasowych GLOB, stystematycznie monitorujemy krajowe prze­ kazy prasowe dotyczące opieki zdrowotnej. Abonament ten obej­ muje wszystkie dzienniki centralne i regionalne, periodyki społecz­ no-polityczne i kulturalne oraz magazyny ilustrowane. Okresowo liczba pism znajdujących się w polu naszego widzenia osiągała 150 tytułów. Nie zajmujemy się pismami profesjonalnymi, jak np. Służba Zdrowia czy Nowy Medyk, które poświęcone są w całości opiece zdrowotnej i mają ograniczony i wyselekcjonowany krąg od­ biorców. Na podstawie przesyłanych nam przez GLOB wycinków praso­ wych wydajemy co tydzień biuletyn przeznaczony dla kierownictwa służby zdrowia. Ponadto każdy przekaz jest kodowany ze względu

* Z Katedry Medycyny Społecznej AM w Łodzi. Finansowano ze środków Resortowego Programu Badawczo-Rozwojowego MZ-IV „Optymalizacja Opie­ ki Zdrowotnej i Społecznej". na jego zawartość merytoryczną i ocenną. W szczególności intere­ suje nas frekwencja przekazów i ocena dotycząca jednostek organi­ zacyjnych służby zdrowia oraz kadr medycznych. Przekazy prasowe o charakterze ocennym, a więc zawierające krytykę lub uznanie dla pracy służby zdrowia, wyliczamy dla każ­ dego analizowanego tematu stosując odpowiedni wskaźnik będący ilorazem wypowiedzi aprobujących i krytycznych. Gdy wskaźnik ten przybiera wartość wyższą od jedności, oznacza przewagę wypo­ wiedzi aprobujących nad krytycznymi (np. 1.07 odczytujemy: na każdych 107 przekazów aprobujących było 100 przekazów krytycz­ nych). Wskaźnik niższy od jedności oznacza przewagę przekazów krytycznych (np. 0.87 odczytujemy: na każde 100 przekazów kry­ tycznych było 87 przekazów aprobujących). Wedle naszych obliczeń przeciętnie blisko połowa (4T°/o) przeka­ zów dotyczących służby zdrowia w każdym roku to noty agencyjne informujące o oddawaniu nowych placówek, remontach, wyposaże­ niu w aparaturę, świadczeniach na rzecz opieki zdrowotnej (hono­ rowe krwiodawstwo, NFOZ, „szpitale-pomniki"). Około 13% przekazów ma charakter oświatowo-zdrowotny; adre­ sowane są do szerokiego kręgu odbiorców. Przytłaczająca większość tych materiałów pisana jest przez lekarzy (lub są to wywiady z le­ karzami), z których blisko połowa to pracownicy nauk medycznych w większości z tytułami profesora i docenta. Klasyczna publicystyka uprawiana przede wszystkim przez za­ wodowych dziennikarzy, ale także przez lekarzy i innych pracowni­ ków opieki zdrowotnej, skupia ok. 22% przekazów, prezentując okre­ ślone zagadnienia w skali kraju czy regionu. Wreszcie ok. 18% przekazów to reportaże, artykuły na kanwie zdarzeń incydentalnych, listy czytelników, komentarze i podążanie tropem listów czy reportaży, polemiki z wyjaśnieniami władz służ­ by zdrowia różnych szczebli w związku z krytyką prasową. W tej grupie znajduje się największa liczba przekazów ocennych. Ogółem w ciągu 10 lat ukazało się w prasie 97 169 przekazów, pośród których 8573 (8,8%) miało charakter ocenny z nieznaczną przewagą wypowiedzi wyrażających uznanie (wskaźnik 1.07). Prze­ kazy były bardzo nierównomiernie rozmieszczone, a oceny głęboko zróżnicowane w poszczególnych latach, co ilustruje tabela na s. 7. W r. 1979 nastąpił wyraźny spadek liczby przekazów i od tego czasu aż do 1985 liczba roczna jest zawsze niższa od przeciętnej z 10 lat. Liczba przekazów ocennych utrzymywała się jeszcze przez 2 lata na poziomie wyższym niż przeciętna z 10 lat, ale poczynając od 1981 spadła znacznie i podlega dużym wahaniom. Przez 7 z 10 lat wskaźniki uznania były wyższe od jedności, a więc przeważała aprobata nad krytyką, w latach 1980 i — zwłaszcza — 1981 wy­ stąpiły najbardziej niekorzystne proporcje w przekazach ocennych. W dwu ostatnich latach (1984 i 1985) analizowanego okresu pro­ porcje te były najbardziej korzystne. W ciągu tych 10 lat ponad połowa — dokładnie 50,2"% — prze­ kazów została opublikowana w dziennikach regionalnych, 30,2% — w dziennikach centralnych, 9,1% — w tygodnikach społeczno-poli- Przekazy ogółem (w tym ocenne) i wskaźniki oceny w latach 1976—1985

ocenne w tym aprob. ogółem średnio Rok wskaźnik przekazów mies. oceny liczba •/o liczba •/o

1976 14 181 1 182 1 193 8,4 637 53,4 1.15 1977 11 953 996 1 221 10,2 653 53,5 1.15 1978 13 680 1 140 1 360 9,9 706 51,9 1.08 1979 8 809 734 1 045 11,9 578 55,3 1.24 1980 8 859 738 908 10,3 409 45,0 0.82 1981 7 482 623 490 6,6 186 37,9 0.61 1982 6 748 562 624 9,2 305 48,9 0.96 1983 8 491 707 679 8,0 352 51,8 1.07 1984 8 105 675 484 6,0 269 55,6 1.25 1985 8 861 738 569 6,4 338 59,4 1.46 ' 1 ! Razem 97 169 810 8 573 8,8 4 433 51,7 1.07 tycznych i 10,5% — we wszystkich pozostałych pismach. Przeli­ czając liczbę publikacji na jedno pismo w danej grupie stwierdzamy, że zdecydowanie najwięcej przekazów na temat służby zdrowia pu­ blikowały dzienniki centralne — blisko 300 rocznie w każdym piś­ mie. Dzienniki regionalne — o połowę mniej, niespełna 150, tygod­ niki społeczno-polityczne ok. 35 i wszystkie pozostałe pisma — nie­ spełna 20. Gdyby porządkować rodzaje pism wg objętości publika­ cji i ich charakteru (przewaga artykułów i reportaży nad notami agencyjnymi), zdecydowanie na pierwszym miejscu znajdą się ty­ godniki społeczno-polityczne i w znacznej dopiero odległości dzien­ niki centralne. Odnotowany w tabeli spadek zainteresowania problematyką opie­ ki zdrowotnej od 1979 r. objął wszystkie grupy pism, jednak naj­ silniej zaznaczył się w dziennikach regionalnych. Przyjrzyjmy się obecnie zróżnicowaniu ocen pracy służby zdro­ wia w poszczególnych latach. Porównamy rok 1981 (najwięcej pro­ porcjonalnie przekazów krytycznych, wskaźnik 0.61) z rokiem 1985 (najwięcej proporcjonalnie przekazów wyrażających uznanie, wskaź­ nik 1.46, ponad dwukrotnie wyższy). Otóż nie odnaleźliśmy uwa­ runkowań tak drastycznej różnicy ocen ani na poziomie jednostek funkcjonalnych służby zdrowia, ani merytorycznej zawartości prze­ kazów. Oczywiście wystąpiły różnice, ale na żadnym szczegółowym poziomie analizy nie były dość znaczne, aby różnice ocen można było tłumaczyć postrzeganymi zmianami w pracy służby zdrowia. Jedynym poziomem analizy, na którym zmiany ocen między lata­ mi 1981 i 1985 wydatniły się wyraźnie i niespornie, była krytycz­ na i aprobująca zawartość przekazów w poszczególnych pismach. I tak: £ W dziennikach wydawanych centralnie (wtedy 11, dziś 10, w 1981 r. przestał się ukazywać Głos Pracy oraz Nasza Trybuna, od 1982 ukazuje się Rzeczpospolita) uznanie przeważało nad kryty­ ką tylko w dwu pismach: Dziennik Ludowy (wsk. 3.03) i Trybuna Ludu (1.07); dwa dalsze pisma zachowały równowagę obu typów przekazów: Nasza Trybuna i Żołnierz Wolności, pozostałe siedem pism publikowało zdecydowanie więcej ocen krytycznych niż apro­ bujących, w tym najbardziej krytyczne: Słowo Powszechne (wsk. 0.19) i Sztandar Młodych (0.26). W 1985 r. tylko Sztandar Młodych utrzymał nadwyżkę przekazów krytycznych nad aprobującymi (wsk. 0.82 — więc znacznie wyższy niż w 1981 roku), natomiast najbar­ dziej krytyczne w 1981 r. Słowo Powszechne miało w 1985 najwyż­ szy wskaźnik aprobaty (4.95) pośród dzienników centralnych, zmie­ niło zatem swoje oceny wobec służby zdrowia o 180°. 0 W dziennikach regionalnych nastąpiły również bardzo charak­ terystyczne zmiany ocen. Ogólnie liczba pism z przewagą ocen kry­ tycznych zmniejszyła się z 15 do 5. Cztery najbardziej krytyczne w 1981 r. pisma: Trybuna Opolska (wsk. 0.06), Dziennik Zachodni (0.08), Sztandar Ludu (0.10) i Nowości — Dziennik Toruński (0.14), w 1985 r. bez wyjątku miały znaczną nadwyżkę przekazów aprobu­ jących. Natomiast trzy inne, najbardziej krytyczne pisma w 1985 r.: Dziennik Bałtycki (wsk. 0.55), Gazeta Poznańska i Głos Szczeciński (po 0.62) były w r. 1981 bez wyjątku aprobujące. 0 We wszystkich innych pismach sytuacja była podobna. Np. Po­ lityka — jedno z najbardziej krytycznych wobec służby zdrowia pism w całym 10-leciu i najbardziej krytyczne w 1985 r. (wsk. 0.13) — nie zamieściła w 1981 r. ani jednego przekazu ocennego. Wiele pism w tym czasie miało zupełnie inne zainteresowania i inne zmartwienia. Tak więc zmiany ocen służby zdrowia na przykładzie tych dwu lat zawierających oceny krańcowo odmienne należy wiązać ze zmia­ nami polityki redakcji powodującymi określoną selekcję materiału kierowanego do druku, a nie ze zmianami sytuacji w służbie zdro­ wia. Znając liczbę przekazów publikowanych przez każde pismo mo­ żemy wyliczyć standaryzowany wskaźnik stopnia zainteresowania danego pisma (w każdej grupie pism osobno) problematyką służby zdrowia. Wskaźnikowi temu nadamy 5 stopni, od bardzo niskiego do bardzo wysokiego, zależnie od różnicy poniżej i powyżej średniej liczby przekazów w danej grupie; miarą tej różnicy jest odchylenie standardowe. W ten sposób wyliczone wskaźniki pozwalają ustalić stopień zainteresowania w każdym z osobna piśmie na tle jego gru­ py w okresie 10 lat. W dziennikach centralnych najwyższy wskaźnik zainteresowania (5) ma tylko Trybuna Ludu, najniższy (1) Żołnierz Wolności. Powy­ żej średniego (4) — Express Wieczorny, poniżej średniego (2) — Dziennik Ludowy. Pozostałe, obecnie wychodzące dzienniki central- ne: Kurier Polski, Rzeczpospolita, Słowo Powszechne, Sztandar Mło­ dych i Zycie Warszawy mają wskaźniki średnie (3). Najwyższy wskaźnik oceny na przestrzeni 10 lat wystąpił w Trybunie Ludu (1.65), najniższy — w Sztandarze Młodych (0.57, 3-krotna różnica do najwyższego wskaźnika!). W dziennikach regionalnych (z pominięciem częstochowskiej i ra­ domskiej mutacji Życia Warszawy) najwyższy wskaźnik zaintereso­ wania (5) występuje w Gazecie Robotniczej (Wrocław), Gazecie Kra­ kowskiej oraz Gazecie Współczesnej (Białystok), wskaźniki najniż­ sze (1) w Dzienniku Bałtyckim (Gdańsk), Głosie Wielkopolski (Po­ znań) i Dzienniku Łódzkim. Wskaźniki oceny wyliczone również dla 10 lat były najwyższe w Głosie Wielkopolskim (2.50, jednak zain­ teresowanie tego pisma służbą zdrowia było bardzo małe), Słowie Polskim (Wrocław, 1.96) oraz w Dzienniku Zachodnim (Katowice, 1.95). Wskaźniki najniższe wystąpiły w Gazecie Lubuskiej (Zielona Góra, 0.49), Trybunie Opolskiej (0.51) i w Nowościach — Dzienniku Toruńskim (0.58). Ogółem na 34 aktualnie analizowane dzienniki regionalne przewaga ocen krytycznych wystąpiła w 9 pismach. Czy po ocenach zawartych w dziennikach regionalnych można co­ kolwiek wnioskować o pracy służby zdrowia w województwach ob­ sługiwanych przez tę prasę? Okazuje się, że może to być trop zu­ pełnie mylący. Spośród miast, w których wychodzą po 3 dzienniki, tylko wskaźniki ocen prasy katowickiej były wysokie i zarazem zbieżne. W Łodzi i Poznaniu rozbieżności ocen były znaczne, ale nie krańcowe, natomiast w Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu roz­ bieżności ocen były wręcz krańcowe. Np. w Gdańsku: Dziennik Bał­ tycki (0.82) — Wieczór Wybrzeża (1.71); Gazeta Krakowska (0.78) — Echo Krakowa (1.44); we Wrocławiu: Gazeta Robotnicza (0.81) — Słowo Polskie (1.96). Bardzo głęboko zróżnicowane jest zainteresowanie problematyką służby zdrowia w tygodnikach społeczno-politycznych. Z wielu pism przychodzą niekiedy pojedyncze przekazy w ciągu całego roku. Dość żywe zainteresowanie obserwujemy w 12 tygodnikach (z nowej Kultury w miejsce Tu i teraz otrzymaliśmy jeszcze niewiele prze­ kazów), z tego bardzo wysokie: Polityka i Tygodnik Demokratyczny, wysokie: Tygodnik Kulturalny, Prawo i Życie, Odgłosy i Życie Lite­ rackie, średnie: Tygodnik Powszechny, Kierunki, Życie Gospodar­ cze, Veto, Przegląd Tygodniowy i Odrodzenie. We wszystkich tych pismach bez wyjątku przeważają oceny krytyczne. Najbardziej kry­ tyczna jest Polityka (0.15) oraz Prawo i Życie (0.16), najmniej kry­ tyczne (ale jednak z przewagą ocen krytycznych) — Życie Literac­ kie (0.50) oraz Tygodnik Demokratyczny (0.46). Dodać należy w tym miejscu, iż publikacje zamieszczone w ty­ godnikach społeczno-politycznych, jakkolwiek ich opiniotwórcze od­ działywanie odnosi się głównie do wykształconej warstwy społe­ czeństwa, mają dużo większy „ciężar gatunkowy" niż przeciętne pu­ blikacje w prasie codziennej. Przeważnie są to obszerne, gruntownie udokumentowane artykuły publicystyczne poświęcone określonym tematom, także reportaże koncentrujące się na jednym przypadku. Redakcje tych pism przypisują wyraźnie większą wagę do nagan- nych czy wręcz skandalicznych zdarzeń, niż do takich, które służ­ bie zdrowia mogą przysporzyć uznania u czytelników. Dla wszystkich innych periodyków nie wyliczaliśmy standaryzo­ wanego wskaźnika stopnia zainteresowania. Warto tylko wskazać kilka wysokonakładowych pism, których zainteresowanie służbą zdrowia jest duże. Trzeba tu wymienić Przyjaciółką, Kobietę i Zy­ cie oraz Gromadę — Rolnika Polskiego. Przyjaciółka jest umiarko­ wana w ocenach (1.13), w obu pozostałych wyraźnie przeważają oceny krytyczne (0.58 i 0.64). Sumując ten fragment analizy prowadzony tylko na poziomie pism, a więc oceniający zarówno stopień zainteresowania jak i oce­ nę służby zdrowia w wymiarze globalnym, stwierdzić należy, iż na przestrzeni 10 lat: 1) zainteresowanie prasy krajowej problematyką służby zdrowia wykazuje generalną tendencję spadkową, 2) ocena działalności służby zdrowia, w całym 10-leciu z nieznaczną prze­ wagą aprobaty nad krytyką, w ostatnim z badanych, 1985 r. wy­ raźnie się poprawiła, co wiążemy ze zmianą orientacji w redakcjach pism codziennych, a nie z poprawą pracy służby zdrowia, 3) wnio­ sek poprzedni wynika z zestawienia krańcowo zróżnicowanych ocen pracy służby zdrowia w różnych pismach regionalnych obsługują­ cych ten sam obszar kraju.

Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY: Redaktor czasopisma wita z entuzjazmem każdą dobrą rozprawę lub recenzję, która doń trafi z zewnątrz, spoza instytutu, w którym jest zainstalowany. Zdarzy mu się także zabiegać u autorów spoza swe­ go kręgu o tekst na temat wskazany lub dowolny. Ale (...) zabiegi te rzadko bywają skuteczne. Stefan Kieniewicz Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3 (113)

JANUSZ BARTA, IZABELA DOBOSZ, TOMASZ TRAFAS

REALIZACJA PRAWA DO INFORMACJI I KRYTYKI PRASOWEJ

Opracowanie niniejsze stanowi skrót raportu zatytułowanego: „Funkcjonowa­ nie nowego prawa prasowego", wydanego przez Ośrodek Badań Prasoznaw- czych w Krakowie w 1986 r. Raport ów zawiera wyniki badań empirycznych prowadzonych w latach 1985—1986 przez pracowników Międzyuczelnianego Instytutu Wynalazczości i Ochrony Własności Intelektualnej UJ pod kierun­ kiem doc. dra hab. Jerzego Serdy. Do zebrania materiałów i przeprowadzenia badań przyczynili się także pracownicy OBP, z nieodżałowanym Władysławem Masłowskim na czele.

I. Charakterystyka prac badawczo-empirycznych

Ośrodek Badań Prasoznawczych wspólnie z Instytutem Wyna­ lazczości w porozumieniu z Wydziałem Prasy, Radia i Telewizji KC PZPR oraz Zarządem RSW „Prasa-Książka-Ruch", podjął się opra­ cowania naukowo-badawczego tematu „Funkcjonowanie nowego prawa prasowego w świetle praktyki wydawniczej, redakcyjnej, dziennikarskiej i sądowej". Celem badań miała być analiza kształ­ towania się praktyki pod wpływem nowego prawa prasowego, zba­ danie ewentualnych zmian, jakie zachodzą w funkcjonowaniu re­ dakcji, a także w poglądach oraz postawach redaktorów naczelnych i dziennikarzy. Na tym etapie badań postanowiono skoncentrowć się zwłaszcza na dwóch fundamentalnych uprawnieniach dziennikarzy, tj. prawie do informacji oraz prawie do krytyki prasowej. W związku z tym jesienią 1985 przeprowadzone zostały badania ankietowe w całej Polsce. Objęto nimi wszystkie ogólnoinformacyj­ ne gazety i najważniejsze tygodniki (ogólnopolskie oraz wojewódz­ kie tygodniki PZPR). W badaniach uwzględniono więc całą prasę w wąskim tego słowa znaczeniu (tj. z wyłączeniem radia i telewi­ zji). Nie brano pod uwagę jedynie niektórych pism zakładowych, niektórych fachowych tygodników itp., gdzie albo dostęp do infor­ macji jest regulowany specjalnymi zasadami (tak np. w pismach wojskowych), albo też informacja ogranicza się do wyspecjalizowa­ nych zagadnień (tak np. w Polskim Tygodniku Lekarskim). Znacz­ ną część ankietowanej prasy stanowiły pisma wydawane przez RSW „Prasa-Książka-Ruch"; ponadto uwzględniono pisma wydawnictwa Epoka (SD), Prasy Ludowej (ZSL), rządowe, PRON, związków za­ wodowych a także prasę wydawaną przez różnego rodzaju instytu­ cje kościelne, stowarzyszenia katolickie bądź katolików. Badaniami objęto ogółem 160 gazet i czasopism. Badania prowa­ dzone były w dwóch kierunkach, czemu odpowiadały dwie przygo­ towane ankiety. Pierwszą z nich skierowano do redaktorów naczel­ nych, a drugą do dziennikarzy z wymienionych 160 czasopism i ga­ zet. Dziennikarzy tych wybrano losowo, było ich 238. Badania an­ kietowe zamknięto ostatecznie z końcem marca 1986. Ankiety miały charakter anonimowy. Anonimowość ta dotyczyła w pierwszym rzę­ dzie ankietowanych redaktorów naczelnych i dziennikarzy, lecz na życzenie mogła zostać rozciągnięta także na nazwę reprezentowanej przez dziennikarza redakcji. Spośród 160 redaktorów naczelnych objętych ankietą, odpowiedzi nadeszły od 100 osób, co stanowi 62% ogółu adresatów. Prawie identyczny stosunek nadesłanych odpowiedzi (61%) zaobserwowano w przypadku ankiety skierowanej do dziennikarzy. Wzięło w niej udział w sumie 249 dziennikarzy (238 dziennikarzy wymienionych pism i 11 członków Rady Prasowej), odpowiedzi natomiast nadeszły od 153 osób.

II. Świadomość prawna

W obydwu ankietach wstępne pytania dotyczyły znajomości prze­ pisów ustawy „Prawo prasowe", związanych z prawem do informacji i prawem do krytyki. Dobrą znajomość tych przepisów deklaruje 62% dziennikarzy, a pobieżną — 33%. Natomiast wśród redakto­ rów naczelnych aż 82% ankietowanych oceniło wspomnianą znajo­ mość przepisów jako dobrą, a jedynie 15'% „przyznało się" do zna­ jomości pobieżnej. Bardziej szczegółowa analiza odpowiedzi udzie­ lonych na te pytania wskazała, iż stopień świadomości prawnej nie jest istotnie uzależniony od wieku, płci, stażu pracy, przynależno­ ści organizacyjnej czy zajmowanego w redakcji stanowiska. Warte odnotowania jest jedynie to, że wśród dziennikarzy deklarujących dobrą znajomość wymienionych przepisów najwięcej jest komenta- torów-reportażystów (100%). Jeśli zaś chodzi o pełnione funkcje w redakcji, to powyżej przeciętnej plasują się sekretarze redakcji (73%), zaś poniżej — zastępcy redaktorów naczelnych i kierownicy działów (około 50%). Okazuje się, że ponad połowa ankietowanych dziennikarzy (61%), czerpie swoje wiadomości o prawie prasowym z Dziennika Ustaw. Pozostałe źródła informacji stanowią (w kolejności ich wielkości): rozmaite omówienia prasowe, źródła inne, (np. studia dziennikarskie, szkolenia, udział w pracach komisji ustawodawczej itp.), wreszcie rozmowy z innymi dziennikarzami. W każdym razie przeważa wła- sna praca dziennikarzy (którzy obok Dziennika Ustaw sięgają czę­ sto do rozmaitych wydawnictw, komentarzy, omówień) nad organi­ zowanymi przez środowisko dziennikarskie szkoleniami czy spotka­ niami z prawnikami albo z twórcami ustawy. Do udziału w ta­ kich szkoleniach poświęconych ustawie prasowej przyznało się zaledwie 12*%. respondentów (w tym tylko 4% uczestniczyło w szko­ leniach w ramach SD PRL). Badając korelacje między źródłem wia­ domości o prawie prasowym a stopniem jego znajomości można do­ strzec, że 82°/o osób, które zapoznały się z prawem prasowym na podstawie lektury Dziennika Ustaw, deklaruje dobrą znajomość pra­ wa prasowego, a tylko 18% — pobieżną; a spośród osób, które wie­ dzą o prawie prasowym czerpały z rozmów (bez lektury Dzienni­ ka Ustaw), do dobrej znajomości tego aktu prawnego przyznaje się zaledwie 6%.

III. Prawo do informacji

Odpowiedzi na jedno z podstawowych pytań w tej materii wska­ zują, że w opinii większości redaktorów naczelnych (76%) dzienni­ karze mają obecnie podobne możliwości zbierania informacji jak w okresie poprzedzającym wejście w życie ustawy prasowej z 1984 r. Jedynie 11% redaktorów naczelnych uznało, że w okresie pierwsze­ go roku obowiązywania ustawy dziennikarze mieli bardziej ułatwio­ ny dostęp do informacji. Przepisy prawa prasowego nie zmieniły więc — przynajmniej na razie — zdaniem ankietowanych redakto­ rów, w sposób istotny sytuacji zbierania informacji przez dzienni­ karzy. Jeżeli chodzi o przeszkody stawiane dziennikarzom przy zbiera­ niu informacji, to 74% redaktorów naczelnych stwierdziło, iż wia­ domości o tym dochodziły do nich sporadycznie, 11% uznało, że wie­ lokrotnie, a 12%, że nigdy. Przeszkody w zbieraniu informacji przy­ bierały według nich postać odmowy udzielenia informacji (11%), według 49%' ankietowanych sprowadzały się one do stosowania ograniczeń w zbieraniu informacji, natomiast według 22% uczest­ ników ankiety przeszkody te miały zarówno postać odmowy, jak i ograniczeń w uzyskaniu informacji. Proporcje te nieco inaczej układają się w świetle odpowiedzi, ja­ kich udzielili sami dziennikarze. Mniej niż lh (28%) respondentów uzyskiwało informacje bez przeszkód; ponad % (72%) natomiast stwierdzało, że uzyskiwanie informacji do materiałów prasowych odbywało się z przeszkodami. Niektórzy dziennikarze w obszernych uwagach dołączanych do ankiety starali się uzasadnić bądź swój swobodny dostęp do informacji, bądź też piętrzące się przed nimi trudności. Jeśli idzie o pierwszą grupę, to wiele osób swobodny do­ stęp do informacji tłumaczy: tematyką swych artykułów, charak­ terem rozmówców, „zaprzyjaźnieniem się" z rozmówcami, własny­ mi umiejętnościami zawodowymi, rangą czasopisma zatrudniające­ go dziennikarza. Osoby, należące do drugiej grupy, napotykające przeszkody w uzyskiwaniu informacji, motywują to: niewłaściwą pracą rzeczników prasowych, rozmaitymi obawami ze strony infor­ matorów, a także niedostatkami w kwalifikacjach zawodowych dzien­ nikarzy (oczywiście w tym ostatnim przypadku krytyczne uwagi są kierowane pod adresem innych kolegów). Nierzadko krytyczne gło­ sy kierowane są pod adresem rzeczników prasowych. Jeden z re­ spondentów pisze np. że „instytucje rzeczników prasowych utrud­ niają pracę, są coraz sprawniejszą barierą odgradzającą dziennika­ rza od bezpośrednich źródeł informacji — od ludzi i dokumentów"; inny uczestnik ankiety, powołując się na wiele przypadków niekom­ petencji rzeczników jest zdania, że niektórzy z nich „za jedyny cel swojej pracy uważają chronienie przed dziennikarzami swoich przełożonych". Badając korelacje między dostępem do informacji a rozmaitymi czynnikami, nie ustalono jakichś specjalnie widocznych zależności, które dawałyby podstawę do uogólnień typu „kobiety łatwiej zdo­ bywają informacje", „najtrudniej się przebić najmłodszym" itp. Na­ wet analiza stanowisk zajmowanych w redakcjach nie pozwala na wyciąganie żadnych wniosków, skoro identycznie niepełny dostęp do informacji deklarują wszyscy młodsi redaktorzy i... zastępcy re­ daktorów naczelnych. Kolejne pytanie ankiety dotyczyło charakteru przeszkód, jakie napotykają dziennikarze przy zbieraniu informacji. Z zupełną od­ mową udzielenia informacji spotkało się 24% respondentów, z róż­ nego rodzaju ograniczeniami — 65% udzielających odpowiedzi (w tym około połowy stanowiły osoby, które ponadto spotkały się z odmową udzielenia informacji). Niektórzy dziennikarze w uwa­ gach do ankiety podnosili, że bywają przypadki (nierzadkie) nie ty­ le odmawiania wprost informacji, co skutecznego unikania dzienni­ karza lub stosowania rozmaitych „wybiegów", by zniechęcić go do szukania informacji. Interesujących danych dostarczyły też odpowiedzi na pytanie o in­ stytucje odmawiające udzielenia informacji (na pytanie to odpowie­ działo notabene wielu dziennikarzy, którzy wcześniej podawali, że doznawali jedynie ograniczeń w uzyskiwaniu informacji, a nie od­ mowy). Ponieważ można było podkreślić szereg odpowiedzi, liczba uzyskanych w ten sposób danych przewyższa liczbę nadesłanych ankiet. Zagadnienie to ilustruje poniższe zestawienie. Podaje ono w licz­ bach bezwzględnych wszystkie przypadki odmowy lub ogranicze­ nia informacji sygnalizowanych przez uczestników ankiety, a w pro­ centach — stosunek tych liczb do sumy wszystkich odmów i ogra­ niczeń (przeszkód w uzyskiwaniu informacji). Analiza danych zamieszczonych w tabeli wskazuje, że najwięk­ sze ograniczenia w uzyskiwaniu informacji istnieją w przedsiębior­ stwach państwowych oraz administracji terenowej (stanowią one razem około 40% wszelkich ograniczeń); najmniejsze — w samorzą­ dach i związkach zawodowych. Biorąc oczywiście pod uwagę kieru­ nek zainteresowań dziennikarzy, który może mieć wpływ na wy­ niki tej ankiety (można np. założyć, że dziennikarze wolą dowie­ dzieć się czegoś o funkcjonowaniu przedsiębiorstwa produkującego Liczba Instytucja odmawiająca informacji przypad­ Procent lub ograniczająca dostęp do niej ków 1. Przedsiębiorstwa państwowe 48 20,6 2. Terenowe organy administracji (np. urzędy wojewódzkie, gminne itp.) 46 19,6 3. Inne państwowe jednostki organizacyjne (np. szkoły, szpitale itp.) 28 11,9 4. Centralne organy administracji (np. minister­ stwa, urzędy centralne) 25 10,7 5. Organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości 24 10,3 6. Osoby prowadzące działalność gospodarczą na własny rachunek (np. firmy polonijne, inicja­ tywa prywatna itp.) 16 6,8 7. Spółdzielnie 12 5,1 8. Terenowe organy władzy (rady narodowe) 11 4,7 9. Organizacje społeczne 9 3,8 10. Centralne organy władzy (Rada Państwa, Sejm) 6 2,6 11. Związki zawodowe 6 2,6 12. Samorządy 3 1,3

Razem 234 100 samochody, niż o działalności samorządu osiedlowego i dlatego w tym drugim przypadku rzadziej spotykają się z odmową udzielenia in­ formacji), nie sposób nie dostrzec trafności uwag niektórych dzien­ nikarzy. Oceniając dostęp do informacji stwierdzają oni na przy­ kład, że „im niższy szczebel władzy, tym trudniej o informację, po­ nieważ ci niżsi wszystkiego się boją". Jeśli nawet nie spotykają się z barierami nie do pokonania, to w wielu przypadkach krytykują oni styl pracy, zwłaszcza administracji. Jeden z dziennikarzy na przykład podnosi: „zauważyłem brak zaproszeń na konferencje pra­ sowe w kilku resortach pomimo próśb, zostawiania wizytówek itp. z powodu treści wcześniejszych publikacji, uznanych za «krytycz- ne»". Interesujące wyniki przynosi także analiza odpowiedzi na pyta­ nie o przyczyny odmowy udzielenia informacji. Jak wiadomo, pra­ wo prasowe dopuszcza możliwość takiej odmowy jedynie ze wzglę­ du na ochronę tajemnicy państwowej, służbowej lub innej prawnie chronionej tajemnicy. Odpowiedzi ankietowanych dziennikarzy ze­ stawić można w sposób następujący:

Przyczyna odmowy lub ograniczenia Odmowa lub od­ Ograniczenie udzielenia informacji (podawana dzien­ mowa i ograni­ udzielenia czenie udziele­ nikarzom przez osoby odmawiające informacji udzielenia informacji) nia informacji

1. Tajemnica państwowa 5 (7,7%) 5 (5,1%) 2. Tajemnica służbowa 19 (29,3%) 22 (22,2%) 3. Tajemnica zawodowa 8 (12,3%) 9 (9,1%) 4. Inne przyczyny 22 (33,8%) 42 (42,4%) 5. Bez podania przyczyny 11 (16,9%) 15 (15,2%) 6. Brak danych 6 (6,0%) Razem 65 (100,0%) 99 (100,0%) Zauważmy, że tak w przypadku odmowy, jak i w przypadku ograniczeń w udzielaniu informacji najwyższy odsetek, tj. ponad 1h, stanowią względy nie przewidziane w ustawie. Z wypowiedzi dziennikarzy można ustalić, o jakie najczęściej przypadki tutaj cho­ dzi. Otóż najczęściej podaje się dziennikarzom jako powód odmowy brak zgody zwierzchnika lub nadrzędnego organu na udzielenie in­ formacji. W dalszej kolejności wymienia się: interes społeczny lub dobro ogółu (np. dobro śledztwa); obawy, że informacja zostanie wy­ korzystana niezgodnie z interesem przedsiębiorstwa, firmy itp. lub nawet osoby jej udzielającej; względy ostrożności (asekuranckie); powoływanie się na własną niekompetencję (odsyłanie do rzecznika prasowego, kolegi itp.); brak odpowiednich danych; tajemnicę han­ dlową (negocjacje w toku); wreszcie enigmatyczne „dobro sprawy". W niektórych przypadkach chodzi też o obawę przed utratą wła­ snego prestiżu czy też przed konsekwencjami. Zdarzają się przyczyny odmowy zupełnie przedziwne, jak np. nie- udzielenie informacji przez telefon, nieudzielenie informacji wobec niepodania tytułu reprezentowanego przez dziennikarza pisma, nie­ chęć do kontaktów z prasą w ogóle. Poza tym wielu dziennikarzy skarży się na konsekwentne unikanie ich przez potencjalnych in­ formatorów, nieuchwytność rozmówców lub tłumaczenie się bra­ kiem czasu, posługiwanie się ogólnikami typu „wiecie, rozumiecie". Wielu dziennikarzy ubolewa nad niechęcią ludzi do kontaktów z pra­ są, motywowaną przez nich tym, że chcą mieć „święty spokój". Uzupełnieniem oceny swobody dostępu do informacji oraz sto­ sunku rozmówców do prasy w ogóle była analiza pytań, w których chodziło o stwierdzenie, czy w trakcie zbierania informacji dzienni­ karze mogli swobodnie poruszać się po zakładzie pracy i rozma­ wiać z pracownikami. Prawie połowa dziennikarzy (49°/o) stwier­ dza, że miała taką możliwość „prawie zawsze"; 26% — miało taką możliwość „zawsze"; 16% — „czasem", a tylko nieliczni (6%) z ta­ ką swobodą spotykali się „bardzo rzadko" (w 3% — brak danych). Oznacza to, że dziennikarze nie są specjalnie szykanowani w trak­ cie zbierania informacji, co jednakże nie musi oznaczać, że potrzebną informację rzeczywiście uzyskują i że będzie to informacja praw­ dziwa i pełna. Trzeba ponadto zaznaczyć, że swoboda dziennikarza w poruszaniu się po zakładzie nie musi świadczyć o tym, iż kierow­ nictwo zakładu nie wie o jego obecności. Wręcz przeciwnie, wielu ankietowanych dziennikarzy podkreśla, że musieli sobie taką swo­ bodę zastrzec, a nawet wymusić (pozbywając się delikatnie „opie­ kunów" przydzielanych im przez kierownictwo zakładu). W wielu zakładach zresztą problematyczne jest w ogóle wejście na teren bez wiedzy dyrekcji (konieczność uzyskania przepustki). Analiza wspomnianych pytań miała na celu wydobycie także ja­ kichś nietypowych przypadków szczególnego traktowania (zwłasz­ cza nieprzychylnego) dziennikarzy zbierających informacje. Okaza­ ło się, że zaledwie 26% respondentów nie miało żadnych kłopotów, sporadycznie występowały takie zdarzenia, jak wyproszenie dzien­ nikarza z terenu zakładu (2%), próby przekupstwa (3°/o), obelgi (3%), częściej stosowano wobec dziennikarzy groźby (8%). Niemniej ponad połowa dziennikarzy (55%) uskarża się na rozmiate „incy­ denty" w trakcie zbierania informacji. Najczęściej mają one cha­ rakter dopuszczalny przez prawo prasowe, a mianowicie wylegity­ mowanie dziennikarza, zdarzają się jednakże przypadki straszenia dziennikarzy ustawą prasową, rozmaite sposoby odwodzenia ich od pisania na interesujący ich temat, odmowa rozmowy, przydziela­ nie dziennikarzom „opiekunów" obecnych w czasie rozmów z pra­ cownikami, albo grożenie portierom konsekwencjami służbowymi za wpuszczenie dziennikarza na teren zakładu pracy. W świetle powyższych wypowiedzi dotyczących przeszkód i ogra­ niczeń w zbieraniu informacji dużego znaczenia nabiera kwestia reakcji dziennikarzy i redaktorów naczelnych na tego rodzaju przy­ padki. Dla ochrony jak i realizacji prawa do informacji przewidzia­ ne zostały w ustawie prasowej rozmaite środki prawne, pozwalają­ ce nawet na sądowe „wymuszenie" żądanej informacji. W jakim jednak stopniu środki te są wykorzystywane? Niejako „wyjściowe" dla tego zagadnienia pytanie miało dać obraz, jak często dziennikarze o odmowie informacji informują swych redaktorów naczelnych (jedynie im prawo przyznaje możli­ wość wystąpienia na drogę postępowania przed NSA). Okazuje się więc, że tylko około XU dziennikarzy informuje re­ daktorów naczelnych „często" (13%) lub „zawsze" (11%); 1U dzien­ nikarzy natomiast robi to „rzadko" (26%), tych co „nigdy" tego nie robią jest 17%. A zatem można przyjąć, że redaktorzy naczelni wiedzą zaledwie o co trzecim przypadku odmowy udzielenia infor­ macji. Należało zatem zbadać, co sprawia, że dziennikarze tak rzadko informują naczelnych o odmowie lub ograniczeniach w udzielaniu informacji. Liczba odpowiedzi na dotyczące tej kwestii pytanie prze­ kroczyła liczbę ankietowanych, gdyż wypełniano po kilka możli­ wości. Otóż spośród osób, które nie zawiadamiały redaktorów naczelnych wcale (a zetknęły się z odmową udzielenia informacji) lub czyniły to nie w każdym przypadku, najwięcej osób (43%) uzyskało uprag­ nioną informację w inny sposób (tzn. „za plecami" odmawiające­ go), toteż informowanie naczelnego uznano za zbędne. Pozostałe osoby jako powód nieinformowania redaktorów naczelnych podają: przekonanie, że „i tak to nic nie da" (26%) lub rezygnację z podję­ tego tematu (17%). Przypadki cofnięcia już udzielonej odmowy nie są zbyt częste (8%). Niekiedy podawano także: niechęć do pogar­ szania stosunków z informatorami itp. (te przypadki stanowią za­ ledwie 4%). Niektórzy dziennikarze uważają za skuteczniejszą metodę nie tyle dobijanie się o informację, co publikowanie tekstów o fakcie od­ mowy. Wydaje się, że u dziennikarzy dominuje zatem postawa sa­ modzielnego załatwiania tego typu spraw i przekonanie, że sami powinni walczyć z trudnościami. Ta postawa nie daje naczelnym redaktorom zbyt wielkich szans na wykazanie inwencji w korzyr

2 — Zeszyty Prasoznawcze staniu ze środków przewidzianych przez prawo prasowe. Znamien­ ne jest także, iż bardzo niewielu dziennikarzy wspomina, że w ra­ zie trudności w uzyskiwaniu informacji powołują się na prawo pra­ sowe. Raczej występuje sytuacja odwrotna, to ich rozmówcy zasła­ niają się prawem prasowym. Badając następnie odpowiedzi tych dziennikarzy, którzy jednak (częściej lub rzadziej) informowali redaktorów naczelnych o swo­ ich kłopotach, próbowano ustalić, jaka była przeciętna reakcja na­ czelnych (liczba odpowiedzi z przyczyn poprzednio omówionych znów przekracza liczbę ankiet, które odpowiadają temu pytaniu). Według dziennikarzy najczęstszym przypadkiem reakcji redakto­ rów naczelnych była próba nakłonienia odmawiającego do zmiany swego stanowiska (38%). Niestety, w sporej liczbie przypadków (33%) zdaniem respondentów redaktorzy naczelni nie podejmowali żadnych kroków; w niektórych przypadkach (19%) stosowali oni in­ ne środki nacisku na odmawiających informacji, np. przez ogniwa partyjne, rozmaite własne znajomości, albo też prowadzili rozmo­ wy z dziennikarzami, odwodząc ich od zajmowania się tym tema­ tem lub podając inne środki zaradcze (np. artykuł interwencyjny). Tylko w 2 przypadkach (2%) redaktorzy naczelni zwrócili się o wy­ jaśnienie na piśmie powodu odmowy udzielenia informacji; w 1 przy­ padku (1%) wystąpiono ze skargą do prokuratora. Jak natomiast problem ten przedstawia się w świetle odpowiedzi samych redaktorów naczelnych? Otóż wśród kilku podanych mo­ żliwości odpowiedzi na pytanie: „Jak reagował Pan na przypadki odmowy udzielenia informacji?" najczęściej wybierano odpowiedź: „próbowałem nakłonić odmawiających do zmiany stanowiska" (45%). Na drugim miejscu uplasowała się odpowiedź „korzystałem z innych źródeł", przez co należy rozumieć środki inne niż prze­ widziane w prawie prasowym oraz samodzielnie podejmowane pró­ by nakłaniające do zmiany stanowiska (34%). Lakoniczne i nie zawsze jasne uwagi odnośnie do owych „innych środków" nie po­ zwalają na dokładniejszą analizę. Najczęściej chodzi tu o inter­ wencję za pośrednictwem instancji partyjnych (z reguły szczebla wojewódzkiego), a także interwencję za pośrednictwem przełożo­ nych wyższego szczebla oraz o bezpośrednią interwencję na łamach prasy (podanie w prasie wiadomości o odmowie udzielenia informa­ cji). Znacznie rzadziej ankietowani podawali, że dziennikarze ra­ dzili sobie we własnym zakresie albo zwracali się o pomoc do rzeczników prasowych (rządu lub wojewody). Zwraca uwagę fakt, że najrzadziej wybierano odpowiedź: „nie podejmowałem żadnych kroków" (ll°/o) oraz „korzystałem ze środków prawnych przewidzia­ nych w «Prawie prasowym»" (11%). Należy też podkreślić, że pomimo, iż ogółem 85% ankietowanych redaktorów naczelnych stwierdziło, że dochodziły ich sporadycznie lub wielokrotnie wiadomości o przeszkodach stawianych dziennika­ rzom w zbieraniu informacji, to jednak na kolejne pytanie: „Czy w okresie ostatniego roku zwracał się Pan o podanie na piśmie przy­ czyn odmowy udzielenia informacji" aż 83% ankietowanych odpo- wiedziało przecząco. Tylko 14% ankietowanych odpowiedziało na to pytanie twierdząco, a 3%. nie udzieliło żadnej odpowiedzi \ Znamienne są odpowiedzi na pytanie: „Czy kierowana przez Pa­ na redakcja zaskarżyła odmowę udzielenia informacji do Naczel­ nego Sądu Administracyjnego?" Aż 85% ankietowanych redakto­ rów naczelnych odpowiedziało przecząco; 15% ankietowanych nie udzieliło żadnej odpowiedzi. Nie było ani jednego przypadku zaskar­ żenia do NSA odmowy udzielenia informacji przez redakcje obję­ te ankietą. W tej sytuacji, gdy niektóre środki prawne służące prawu do in­ formacji wykorzystywane są rzadko, inne zaś w ogóle, zaciekawiać muszą odpowiedzi: 1) na skierowane do dziennikarzy pytanie o sku­ teczność podejmowanych jednak przez redaktorów naczelnych in­ terwencji, 2) na adresowane do redaktorów naczelnych pytanie o po­ wody niezaskarżania odmowy udzielenia informacji. Jeśli chodzi o pierwszą kwestię, to trzeba zaznaczyć, że liczba badanych w tym kontekście ankiet była (co uzasadnione jest wcze­ śniejszymi wypowiedziami) stosunkowo niewielka; wynosiła ona około 1/z wszystkich ankiet wypełnionych przez dziennikarzy. Naj­ częstszą odpowiedzią było, iż interwencje redaktorów naczelnych są skuteczne „niekiedy" (26%); w 22% przypadków dziennikarze byli zdania, że interwencje te były skuteczne „często", w pozostałych przypadkach były skuteczne „zawsze", „bardzo często" i „rzadko" (po 11%). Tylko 6% dziennikarzy jest zdania, że interwencje te nie były skuteczne „nigdy" (w 13% ankiet — brak danych). Podsumo­ wując to należy stwierdzić, że skuteczność interwencji podejmowa­ nych przez redaktorów naczelnych jest przeciętna — nie przekra­ cza bowiem 50%. Można więc powiedzieć, że dzięki nieformalnym (pozaprawnym) działaniom redaktorów naczelnych można nierzad­ ko „wymusić" informację, skutecznie jednakże tylko w połowie przypadków. Natomiast jeśli chodzi o wyjaśnienie powodów niezaskarżania do NSA przypadków odmowy udzielenia informacji, to aż 46% ankie­ towanych redaktorów naczelnych uczyniło „unik", nie podając żad­ nej przyczyny. Jeżeli chodzi o pozostałych, to 25-krotnie podawa­ no jako powód, że uznano sprawę za zbyt błahą, 13-krotnie, że nie przyniosłoby to rezultatu, a 10-krotnie obawę przewlekłego postę­ powania sądowego. Ani jeden ankietowany nie uzasadnił braku za­ skarżenia tym, że nie wiedział o takiej możliwości. Wreszcie 15- -krotnie wskazywano na „inne przyczyny", określając je jednak w większości przypadków w sposób mało precyzyjny. I tak 3 an­ kietowanych napisało tu o osobistych interwencjach u bliżej nie­ określonych czynników, 2 ankietowanych stwierdziło, że wystarcza sama groźba skierowania sprawy do sądu, 1 osoba preferowała in­ terwencję poprzez PZPR, inna polubowne załatwienie tego rodzaju sprawy, wreszcie jeszcze inna osoba stwierdziła, że nie wniosła za­ skarżenia, gdyż informacji w końcu jej udzielono.

1 W tym stanie rzeczy te pytania ankiety, które przewidziane zostały dla sy­ tuacji, gdy redakcja zwraca się o podanie na piśmie przyczyn odmowy udzie­ lenia informacji, stały się w dużej mierze bezprzedmiotowe. IV. Prawo do krytyki prasowej

Problematyka realizacji prawa do krytyki prasowej była przed­ miotem pytań skierowanych do redaktorów naczelnych. Autorzy an­ kiety chcieli przede wszystkim zorientować się czy w ocenie re­ daktorów naczelnych w ciągu 1985 r. ilość publikowanych materia­ łów krytycznych utrzymuje się na podobnym poziomie, czy też wzrosła; innymi słowy, czy wejście w życie nowego prawa praso­ wego stworzyło korzystną sytuację dla wzmocnienia rangi i sku­ teczności krytyki prasowej. Spośród 100 redaktorów naczelnych, którzy nadesłali odpowiedź na ankietę 60 stwierdziło, że ilość publikowanych materiałów kry­ tycznych w kierowanych przez nich gazetach i czasopismach utrzy­ muje się na podobnym poziomie; a 28 uznało, że liczba publikacji krytycznych wzrosła. Jedynie 7 osób podało, że zmalała; 5 osób nie odpowiedziało na to pytanie. Jeżeli chodzi o problem tłumienia krytyki prasowej w badanym okresie, to więcej niż połowa respondentów (58%) podała, iż „spo­ radycznie" zauważyła tego rodzaju przypadki, 14% ankietowanych spotkało się z takimi przypadkami „wielokrotnie", a 25% — „ni­ gdy". W świetle zebranego materiału ankietowego próby tłumienia kry­ tyki przybierają różne formy. Najczęściej sprowadzają się one do nakłaniania do odstąpienia od publikacji poprzez bezpośrednią in­ terwencję („prośbę") skierowaną do dziennikarza — autora infor­ macji bądź też bezpośrednio do redaktora naczelnego pisma. Auto­ rzy tych interwencji określani są często przez respondentów nader eufemistycznie („góra", „decydent", „dysponent polityczny"). Z wy­ powiedzi wynika także, że krytykowani często starają się nie do­ puścić do szerszego rozpowszechnienia niekorzystnych dla nich ma­ teriałów dziennikarskich (publikacji krytycznych, interwencyjnych), przeważnie poprzez interwencje instancji partyjnych (najczęściej szczebla wojewódzkiego) bądź organów administracji centralnej (np. ministerstwo). W połowie przytaczanych przez respondentów przypadków de­ klarowano polubowne załatwienie sprawy („bez rozgłosu"), za cenę niepodejmowania tego tematu w publikacji prasowej. Z kolei w dwóch przypadkach redaktorzy naczelni uznali ingerencję orga­ nów cenzury jako formę tłumienia krytyki. Inną formą uznaną przez ankietowanych jako objaw tłumienia krytyki są próby zastrasze­ nia dziennikarza: grożenie procesem sądowym (3 przypadki), dy­ skredytowanie jego osoby w oczach środowiska (4 przypadki), zło­ żenie skargi do „odpowiednich władz" (3 przypadki). W kilku an­ kietach autorzy wypowiedzi zwracają uwagę na próby nieoficjal­ nych nacisków (telefony, kontakty towarzyskie itp.). W jednym tylko przypadku, jako formę swego rodzaju nacisku służącego za­ tamowaniu krytyki podano próbę wręczenia łapówki2. 2 Należy dodać, że 18 ankietowanych nie podało żadnych .przykładów, mimo pozytywnej odpowiedzi na pytanie: „Czy zaobserwował Pan przypadki tłu­ mienia krytyki prasowej?" • ••: Na tle podanych wyżej przykładów interesujące mogą się okazać odpowiedzi ankietowanych redaktorów naczelnych co do sposobów ich reakcji na przejawy tłumienia krytyki. Otóż tylko 4 osoby przy­ znały, że w ogóle nie reagowały w takich sytuacjach. Natomiast w 26%> przypadków działania ankietowanych sprowadziły się do wyrażenia sprzeciwu na łamach prasy. Znamienny jest fakt, że nikt z ankietowanych, mimo zauważenia przypadków tłumienia krytyki (i to w różnej formie), nie złożył doniesienia do prokuratury. Prawie połowa respondentów (48%) przyznała się do „używania innych środków". Najczęściej były to protesty u czynników poli­ tycznych wyższego szczebla (wyraźnie to zaznaczono w 20 wypo­ wiedziach); często redaktorzy naczelni próbowali w bezpośredniej rozmowie przekonać oponentów o słuszności ukazania się publika­ cji (na tle wypowiedzi ankietowanych można odnotować 19 takich przypadków). Rozmowy te sprowadzały się przeważnie do „pozapra- sowej" polemiki z bezpośrednio zainteresowanymi wstrzymaniem krytyki bądź też ich protektorami. Warto tu zaznaczyć, że w kilku wypowiedziach podano, iż wspomniane wyżej rozmowy interwen­ cyjne były kanwą dla ogólniejszych felietonów prasowych na temat krytyki prasowej i jej znaczenia. Przeważająca część ankietowanych (62%) stwierdziła, że nie są im znane przypadki, by doszło do jakichś ujemnych konsekwencji wobec dziennikarzy publikujących krytyczne materiały. Jednakże w 35'% ankiet respondenci uznali, że dziennikarze spotykali się z ta­ kimi konsekwencjami. W 17 przypadkach były nimi procesy pra­ sowe, w 3 — konsekwencją dla dziennikarza było postępowanie przed sądem dziennikarskim, natomiast w 26 przypadkach ankie­ towani podali inne formy niekorzystnych dla dziennikarza następstw. Do najczęstszych należały tu: formułowanie ujemnych opinii o dziennikarzu wobec instancji partyjnych, rozpowszechnianych po­ tem w środowisku; odmawianie dalszej współpracy krytykowanej instytucji z autorem publikacji; niezapraszanie na konferencje pra­ sowe; nieprzychylność instytucji lub organu wobec całej redakcji. Do rzadziej występujących form ujemnych konsekwencji (ankieto­ wani podawali je sporadycznie) należą różne rodzaje pogróżek (od anonimów od tzw. dobrych rad) oraz rozmaite kategorie dolegli­ wości osobistych (np. obrzucanie inwektywami, trudności w uzy­ skaniu mieszkania itp.). Jednym z zadań, jakie spełniać mają przepisy nowej ustawy pra­ sowej, jest wzmocnienie skuteczności krytyki prasowej. Celowi te­ mu służyć ma m. in. przewidziane w tej ustawie przysłanie przez redakcję krytycznych materiałów zainteresowanym. Nie jest to jed­ nak — jak na razie — praktyka powszechna. Jedynie 23% ankie­ towanych redaktorów naczelnych stwierdziło, że czyni tak „zawsze", a 24% — że „bardzo często", natomiast 14% — „często". Odpowiedź: „niekiedy" wybrano w 29% wypełnionych ankiet, a „nigdy" w 8'% (2 ankietowanych nie udzieliło żadnej odpowiedzi). Jeżeli chodzi o przyczyny nieprzysyłania krytycznych materiałów, najmniej ankietowanych uzasadniało to tym, że korzystanie z wy­ mienionego uprawnienia nie daje żadnego dodatkowego efektu (6 osób). Stosunkowo niewielu, bo tylko 15 respondentów, podało ja­ ko przyczynę pracochłonności takiej praktyki. Najczęściej (w 37 przypadkach) ankietowani wymieniali jako powód przekonanie, że zainteresowany bez tego powinien zareagować na krytykę prasową. Wreszcie 26 osób uzasadniało nieprzesyłanie przez redakcję kryty­ cznych materiałów „innymi przyczynami". W tej grupie wymienia­ ne były najczęściej przyczyny natury organizacyjnej, jak brak w re­ dakcji osoby, która miałaby się tym zajmować oraz brak egzempla­ rzy gratisowych przewidzianych do wysyłki (8-krotnie), brak zain­ teresowania ze strony autorów krytycznych publikacji (4-krotnie), fakt, że krytykowani sami odpowiadają (4-krotnie), fakt, że nie wy­ syła się krytycznych materiałów poświęconych problemom bardziej ogólnej niż jednostkowej natury (3-krotnie). Odpowiedzi na pytanie: „Czy jednostki, którym przesłano kryty­ czny materiał prasowy, przysyłają redakcji odpowiedź?" były zwią­ zane ze stanowiskiem zajętym w dwóch poprzednich kwestiach. Otóż jeśli już wysłano krytyczny materiał, to na ogół spotykał się on z jakąś reakcją adresata. I tak 39% ankietowanych otrzymywało odpowiedzi „prawie zawsze", a 16% „zawsze"; 31% ankietowanych otrzymywało odpowiedź w ponad połowie przypadków, a tylko 5'% otrzymywało odpowiedź „dość rzadko". Natomiast żaden z respon­ dentów nie stwierdził, by „nigdy" nie uzyskał odpowiedzi. Tak więc w większości przypadków przysyłanie przez redakcję krytycznych materiałów prasowych obliguje adresata do czynnego ustosunkowa­ nia się do nich. W dalszej kolejności interesująca jest ocena terminowości nadsy­ łania wspomnianych wyżej wyjaśnień — odpowiedzi na krytykę. Otóż tylko 18% respondentów podało, że miesięczny termin nadsy­ łania odpowiedzi był „zawsze" przestrzegany, większość natomiast (59%) uznała, że termin ten jest przestrzegany „często". W 13 przy­ padkach zapytani oświadczyli, że termin ten jest wyjątkowo („cza­ sem") przestrzegany. Jedynie jedna osoba stwierdziła, że nie jest on zachowany „nigdy". Przesyłane redakcjom w związku z publikowaną krytyką odpo­ wiedzi zainteresowanych są zróżnicowane co do swego charakteru. Obok najczęściej występującej w odpowiedziach cechy „wyjaśnia­ jącej" (w 65% przypadków) wymieniane były jeszcze dwie inne: „polemiczność" (w 56 przypadkach) oraz „napastliwość" (w 24 przy­ padkach). Tylko 15 respondentów podało, iż odpowiedzi zawierały najczęściej także formę przeproszenia, przyznającego rację dzienni­ karzowi w zasadzie bez zastrzeżeń, a jedynie 1 osoba spotkała się z odpowiedzią krytykowanego zawierającą tylko przyznanie racji i przeproszenie. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3(113)

PIOTR KOŁTUNOWSKI

METODY PRACY PROPAGANDOWEJ KRAKAUER ZEITUNG

Przyczynek do badań nad fenomenem propagandy hitlerowskiej w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939—1945

Charakterystykę ogólną hitlerowskiej Krakauer Zeitung (poprzedni numer) rozszerza autor, pokazując szczegółowe metody i techniki zniekształcania in­ formacji, jak wyolbrzymianie, upraszczanie, zniesławianie, maskowanie przez przemilczanie, zubożanie treści, bagatelizowanie i in.

1. Stosunek propagandy hitlerowskiej do prawdy

Liderzy ruchu nazistowskiego, hołdując zasadzie „cel uświęca środki", lansowali model propagandy, w którym kryterium prawdy uważane było za nieistotne. Otwarcie przyznał to sam Adolf Hitler w „Mein Kampf", twierdząc, że „propaganda jest środkiem i dlate­ go musi być oceniana z punktu widzenia celu" \ Jej zadaniem, w myśl twórcy narodowego socjalizmu, nie miało być poszukiwanie obiektywnej prawdy2 lub naukowe pouczanie jednostki, lecz pro­ paganda miała zwracać uwagę na „określone fakty, zdarzenia, ko­ nieczności", których znaczenie miało poprzez to wejść w centrum uwagi mas 3. Celem propagandy, według drugiego lidera ruchu hitlerowskiego, Josepha Goebbelsa, było zdobycie mas. Podobnie jak Hitler był on zdania, iż każdy środek temu służący jest słuszny. Minister propa-

1 „Sie ist ein Mittel und muss demgemäss beurteil werden vom Gesichtspunkt des Zweckes aus". A. Hitler: Mein Kampf. München 1940, s. 194. 2 „Die hat nicht auch die Wahrheit (...) zu erforschen...". Tamże s. 200. 8 „Die Aufgabe der Propaganda liegt nicht in einer wissenschaftlichen Aus­ bildung des Einzelnen, sondern in einem Hinweisen der Masse auf bestimmte Tatschen, Vorgänge, Notwendigkeiten usw., deren Bedeutung dadurch erst in den Gesichtskreis der Masse gerückt werden soll". Tamże, s. 197. gandy Rzeszy twierdził, że propaganda powinna mieć charakter in- strukcyjny, a nie informacyjny. Nie chodziło przy tym o przekazy­ wanie wiadomości, lecz o danie im określonego celu, który miały osiągnąć 4. Stosunek do prawdy jest istotnym zagadnieniem w teorii pro­ pagandy i socjotechnice. Niektórzy badacze problemu tzw. „zasadę prawdziwości" wymieniają na pierwszym miejscu, definiując ją jako „zgodność informacji zawartych w komunikatach propagandowych z informacjami w odpowiednich zbiorach oryginałów", o których społeczeństwo dowiaduje się głównie poprzez osobiste doświadcze­ nie 5. Społeczeństwo narażone na kłamliwą propagandę, która jest zaprzeczeniem wyżej wymienionej zasady, może jej ulec szczegól­ nie wtedy, gdy jest ona stosowana masowo. Jednakże w przypadku wykrycia przez odbiorcę propagandy jej fałszu, traci on zaufanie do całej służby informacyjnej. Aby tego uniknąć, kłamliwa propaganda ukrywa fakty, zjawi­ ska i ich skutki, które mogłyby w społeczeństwie dopuścić sądy in­ ne od propagowanych. Efektywność tego typu zabiegów jest tym większa im bardziej społeczeństwo odizolowane jest od informacji, pochodzących z innych źródeł6. Nie dziwi zatem, iż w państwie to­ talitarnym, takim jak III Rzesza, jednym z pierwszych zabiegów, służących urabianiu opinii publicznej, było blokowanie informacji niewygodnych dla polityki grupy rządzącej. Działający w takim właśnie państwie stanu wyjątkowego7 pro­ pagandziści hitlerowscy opracowywali informacje w ten sposób, aby w myśl zaleceń Goebbelsa, zawartych w jego przemówieniu z 16 III 1933 8 tak długo „obrabiać" ludzi, aż staną się oni całkowi­ cie im ulegli. W tym celu posługiwano się świadomie lub nieświa­ domie metodami opracowań informacji, które w przeważającej czę­ ści można nazwać dezinformacją. Do tych metod należało zniekształ­ canie przez wyolbrzymianie, upraszczanie, zniesławianie, maskowa­ nie wskutek dysymulacji, niwelacji, bagatelizowania i powściągli­ wości oraz tzw. „manewru odciągającego". Wymienione metody służyły propagandzie hitlerowskiej jako istot­ na pomoc w posunięciach kierownictwa polityczno-wojskowego przez lansowanie dogodnych tez.

4P. Lochner: Goebbels Tagebücher. Zürich 1946, s. 272. 5J. Kossecki: Cybernetyka społeczna. Warszawa 1975, s. 427; J. Mazu­ rek: Informacja społeczna i propaganda. Warszawa 1979, s. 81—82. 6J. Kossecki: Cybernetyka..., s. 428. 7 F. Ryszka: Państwo stanu wyjątkowego. Wrocław—Warszawa—Kraków— Gdańsk 1974. 8 „Wir können uns nicht damit begnügen dem Volke nur zu sagen, was wir wollen, wir wollen die Menschen so lange bearbeiten, bis sie uns verfallen sind". Cyt. za Ch. Peters: Stilformen der nationalsozialistischen Bildpubli­ zistik. Wien 1963, s. 35—36 (masz.) 2. Zniekształcanie przez wyolbrzymianie— propaganda przesady

Zniekształcanie w naszym rozumieniu polega na intencjonalnym podawaniu przez nadawcę komunikatu, w którym zachwiane zosta­ ły proporcje między elementami jego treści9. Z podkreślaniem pe­ wnych części informacji lub ich całości, mimo iż nie zawsze one na to zasługują, łączy się metoda wyolbrzymiania, której celem jest spowodowanie przyspieszonego przyjęcia przez odbiorcę pożądanych treści10, wskutek zastosowania „moralnego wstrząsu dla pobudze­ nia audytorium i przyciągnięcia jego uwagi" 1. Ponieważ wyolbrzy­ mianie graniczy z sensacyjnością, doprowadza to często do kolizji z rzeczywistością. Biorąc pod uwagę kryterium użyteczności propagandy Krakauer Zeitung (Kr Zt) dla posunięć kierownictwa politycznego III Rzeszy stwierdzić należy, iż eksponowała ona i wyolbrzymiała dogodne w danej chwili zdarzenia w celu osiągnięcia efektu propagandowe­ go. Widoczne to było przy różnych okazjach. Np. w czasie przygo­ towywania propagandowego agresji na kraje skandynawskie, dla wzmocnienia napięcia emocjonalnego, wyolbrzymiono incydent z okrętem niemieckim „Altmark"12, przechwyconym przez flotę brytyjską 16 II 1940. Po klęsce Francji wyolbrzymiano trudności go­ spodarcze Anglii, wykazując beznadziejność jej położenia 13 i publi­ kując katastroficzne artykuły z okazji bombardowań Wysp Brytyj­ skich 14. Propaganda starała się wyolbrzymiać straty wojskowe przeciwni­ ka. Już na początku 1940 roku Kr Zt w okresie względnego spo­ koju lubowała się w podawaniu zatopionego tonażu angielskiego. W czasie pierwszej fazy wojny z ZSRR podawano gigantyczne licz­ by jeńców, wziętych do niewoli niemieckiej 15. Gdy jednak później strat radzieckich nie udało się ukazywać, pisano ogólnie o „wielkich stratach sowieckich" (grosse Sowjetverluste). Dotyczyło to również wojsk alianckich. Nieprzyjaciel przedstawiany był często jako wal­ czący „resztkami sił" 1B.

9M. Szulczewski: Propaganda polityczna. Warszawa 1975, s. 130—131. Patrz w tym kontekście Z. Hardt: O różnych środkach zniekształcania in­ formacji. Prasa Polska 1970/4 oraz tego autora: Problem zniekształceń w pro­ cesie informowania. Zeszyty Prasoznawcze 1970/3. 10 J. Mazurek: Informacja..., s. 208. 11 W. Hummel, H. Huntress: The Analysis of Propaganda. New York 1949, s. 54. Cyt. za: J. Mazurek: Informacja..., s. 208. 12 Patrz Kr Zt 42, 20 II 1940. 13 England kann nur um Frieden bitten. Kr Zt 167, 17 VII 1940. 14 Patrz: Kr Zt 222, 191X1940; 217, 13 1X 1940; London in fortschreitender Auflösung. Kr Zt 230, 28 IX 1940 i in. z tego okresu. 15 R. S t ö p p 1 e r: Fünf Minuten: Die militärischen Verluste der Sowjets. Kr Zt 257, 31 X1941; Acht Millionen Mann Sowjetverluste, Kr Zt 264, 8X1 1941. łti Dotyczyło to przy końcu roku 1941 wojsk radzieckich. Por. R. Stöppler: Fünf Millionen ... jw. Wielkiej ekspozycji tematu dokonywano również w celu powięk­ szania znaczenia zabiegów dyplomatycznych kierownictwa III Rze­ szy. Wszelkie kroki polityczne wodza Niemiec przedstawiano jako „genialne" a przede wszystkim „historyczne". Dotyczyło to przykła­ dowo „paktu trzech"11 , który, jak wiadomo, nie wytrzymał próby dziejów, skoro w czasie defensywy Wehrmachtu stracił znaczenie. Podobnie w przypadku polityki „nowego ładu" na Bałkanach. W tym ostatnim posunięciu propaganda widziała przede wszystkim szyb­ kość, z jaką Rzesza pogodziła zwaśnione strony18, co nie było zgod­ ne z prawdą, bowiem Rumuni na przykład nie godzili się z okroje­ niem swojego kraju. Metody wyolbrzymiania (przesady) używano w celu udowodnie­ nia propagowanych tez. Widać to chociażby na przykładzie propa­ gandy wobec GG. W odniesieniu do tego obszaru propaganda o wy­ dźwięku pozytywnym dotyczyła przede wszystkim charakterystyki Niemców. Służyło to rozwijaniu pozytywnego stereotypu tej naro­ dowości i graniczyło często z kłamstwem. Charakteryzując zatem Niemców w GG, Kr Zt twierdziła, iż byli oni jedynym elementem kulturotwórczym wskutek swoich rzekomo niepowtarzalnych u kogo innego cech jak pracowitość (deutscher Fleiss), „niemiecki porządek" (deutsche Ordnung) i in. W związku z tym nawet najmniejsze po­ sunięcie administracji niemieckiej urastało do gigantycznych osiąg­ nięć. Widać to było w propagandzie gospodarczej, socjalnej, społecz­ nej i politycznej. Oprócz odpowiedniej obróbki słownej, typowym chwytem propa­ gandy owej przesady było podawanie cyfr. Wymieniano jednak z re­ guły te, które mogły być imponujące. A więc w roku 1942 liczbę przesyłek pocztowych, wysłanych z GG, oceniano na 310 milionów, paczek na 3,7 min sztuk, natomiast przesyłki pieniężne wynosić miały 5 min złotych19. Gigantomania cyfrowa dotyczyła również opieki socjalnej i zdrowotnej widocznej np. w podawaniu ilości wy­ budowanych odwszalni. Wymieniano ich olbrzymi wzrost z 15 przed utworzeniem GG do 254 w 1943 roku 20. Dotyczyć to miało też łóżek szpitalnych (17 000 w 1940 do 41 000 w 1943 roku)21. Podając wielkości cyfrowe i porównując je propaganda liczyła na efekt emocjonalny, a nie racjonalne podejście do przedstawianych tez. Podawane liczby miały unaocznić „wielkość" niemieckiego „dzie­ ła odbudowy GG". W przedstawianiu sukcesów administracji niemieckiej w GG spo­ strzec można chwyt, który polegał na uogólnianiu poprzez przypa­ dek jednostkowy. Polegało to na ukazywaniu pojedynczego zjawi­ ska o znaczeniu pozytywnym i chęci doprowadzenia poprzez nie do

17 H. Spannagel: Schach den Kriegsausweitern. Kr Zt 250, 28IX 40. 18 W. von Lojewski: Donauraum endgültig befriedigt. Kr Zt 206, 31 VII 1940. 19 Dr. Drank: Der Auftrag des Führers ist vollzogen. Kr Zt 255, 28 X 1942. 20 Vier Jahre im Dienste der Kraftsteigerung des Reiches. Kr Zt 258, 28 X 1943. 21 Tamze. sądów ogólnych. Propaganda, ukazując np. jeden egzemplarz nowo­ czesnego urządzenia osuszającego, sugerowała niebywały postąp w rolnictwie GG .

3. Upraszczanie

Metoda upraszczania polegała na sprowadzaniu złożonych zjawisk, faktów i związków między nimi do najprostszych twierdzeń o po­ żądanej dla dyspozytora propagandy i kierownictwa politycznego treści. Jest to niezwykle istotna droga dojścia do odbiorcy, polega­ jąca również na „uproszczonym, zrozumiałym i poglądowym wyra­ żaniu sądów" 23. Hitler roztrząsając w ,,Mein Kampf" problem propagandy stwier­ dził, iż musi ona ciągle zwracać się do mas 24. Z tego sądu wyniknął wniosek o jej prymitywności25. Na czas wojny wódz III Rzeszy prze­ strzegał przed stosowaniem w propagandzie zawyżonego poziomu in­ telektualnego, gdy chodziło o zyskanie całego narodu. Był on zda­ nia, iż ostrożność unikania zawyżonego poziomu nigdy nie jest za duża 2G. Według Hitlera, propaganda powinna ograniczać się do kilku punk­ tów, opracowywanych tak długo, „aż ostatni będzie rozumiał pod danym słowem treści pożądane" 21, przy czym lansowane treści mia­ ły być opracowywane, w myśl wywodów Hitlera, w formie haseł (schlagwortartig)28. Propaganda miała podkreślać wreszcie jeden punkt widzenia przez nią reprezentowany, bez rozważania wielości problemów 29. Zdaniem Hitlera tylko ten mógł odnieść sukces w od­ działywaniu na opinię publiczną, kto potrafił problemy sprowadzić

22 Tamże. 28 E. Dovifat: Handbuch der Publizistik. Berlin 1968, s. 117: „...der verein­ fachte, einprägsame, anschauliche Ausdruck". 24 „Sie hat sich immer an die Massen zu richten". A. Hitler: Mein Kampf..., s. 196. 25 „Jede Propaganda hat volkstümlich zu sein und ihr geistiges Niveau ein­ zustellen nach der Aufnahmefähigkeit des Beschränktesten unter denen, an die sie sich zu richten gedenkt". Tamże, s. 197. 20 „Handelt es sich aber, wie bei der Propaganda für die Durchhaltung eines Krieges, darum, ein ganzes Volk in ihren Wirkungskreis zu ziehen, so kann die Vorsicht bei der Vermeidung zu hoher geistiger Voraussetzung gar nicht gross genug sein". Tamże, s. 197. 27 „Aus diesen Tatsachen heraus hat sich jede wirkungsvolle. Propaganda auf nur sehr wenige Punkte zu beschränken und diese schlagwortartig so lange zu verwerten, bis auch bestimmt der Letzte unter einem solchen Worte das Gewollte sich vorzustellen vermag". A. Hitler: Mein Kampf..., s. 198. 28 Tamże. 29 „Die Aufgabe der Propaganda ist z B. nicht ein Abwägen der verschiede­ nen Rechte, sondern das ausschliessliche Betonen des einen durch sie ver­ tretenen". A. Hitler: Mein Kampf..., s. 198. Istotą propagandy miała być „prostota, siła i koncentracja". Przemówienie J. Goebbelsa z 1933 roku. Cyt. za W. Hagemann: Publizistik im Dritten Reich. Ein Beitrag zur Methodik der Massenführung. Hamburg 1948. do najprostszych formułek i miał odwagę powtarzać „wbrew sprze­ ciwowi intelektualistów" (gegen die Einsprüche der Intellektuel­ len) 8°. W III Rzeszy owe formułki ustalane były odgórnie 81. Produktem upraszczania były hasła, które, jak twierdzą teoretycy propagandy 82, zawierają tzw. „wieczne prawdy" uznane przez adre­ sata działań werbunkowych za uświęcone tradycją i nie wymagają­ ce dowodu. W czasie pokoju a również wojny w Niemczech lansowano np. slo­ gan „Lebensraum", klasyfikujący całokształt hitlerowskich tez o tzw. „braku przestrzeni życiowej dla rozwoju narodu niemieckiego"3S. Był to pośredni apel do poczynań ekspansjonistycznych Rzeszy. Lo­ gicznie hasło to wiązało się z drugim, a mianowicie „Weltgeltung", opartym na założeniu, iż pretendentem do mocarstwa światowego, a co za tym idzie, panowania nad światem, są Niemcy. Obejmowało ono pośrednie wezwanie społeczeństwa do wytężonej pracy gospo­ darczej, politycznej, militarnej i kulturalnej w celu doprowadzenia Rzeszy do potęgi. Za pomocą hasła określono poczynania polityczne krajów, zali­ czanych do wrogów Rzeszy. Slogan „Einkreisung" był np. uprosz­ czeniem teorii o zagrożeniu Niemiec przez sąsiadów S4. Dla charak­ terystyki postawy Anglii w czasie wojny ukuto tezę o jej ekspan­ sjonizmie, wyrażonym hasłem „englische Kriegsausweitung", przy czym znaczyło to nawet działania innych przeciw Niemcom, ponie­ waż, jak twierdzono, Wielka Brytania miała wprowadzać do wojny coraz to nowe państwa. Inne hasła, charakteryzujące postawy państw i narodów wobec Rzeszy, urastały do miana symbolu. „Bromberger Blutsonntag" lub „Bromberger Bartholomäusnacht" były zwięzłą charakterystyką tzw. „okrucieństw" Polaków wobec mniejszości niemieckiej. Niektóre slogany stawały się z czasem nudnymi frazesami i mia­ ły maskować niepowodzenia Niemców na frontach. Należały do nich m. in. hasła typu „Absetzbewegung", czyli „ruchy odwrotowe", „Frontbegradigung" — „regulacja frontu", a także „verbissener Widerstand" — „zacięty opór". Do znudzenia powtarzano w czasie defensywy Wehrmachtu o „wielkich i krwawych stratach Sowie­ tów" (hohe blutige Sowjetverluste) oraz mające mobilizować Niem­ ców do walki hasła „Kampf bis zum Sieg" i „Schicksalskampf". Slogany te nie pozostawiały Niemcom innej alternatywy jak tylko walkę. Za pomocą hasła przykrywano wszelkie różnice socjalne, klasowe i inne widoczne w Rzeszy. Lansowano więc tezę o „Volksgemein-

30 J. Goebbels: Tagebücher..., s. 62. 81 W. Hagemann: Publizistik..., s. 162. 32 M. S z u 1 c z e w s k i: Propaganda polityczna. Warszawa 1975, s. 263. 83 „Lebensraum" pochodzi od Haushofera (1869—1946). E. Bayer: Wörter­ buch zur Geschichte. Stuttgart 1974, s. 322. 34 „Einkreisung" lansowane było po raz pierwszy przez kanclerza B. von Bülowa w czasie Republiki Weimarskiej. Było ono wyrazem „zagrożenia" angielsko-rosyjsko-francuskiego. Tamże, s. 115. schaft", jak gdyby naród niemiecki był monolitem. Różne inne na­ rodowości niegermańskie klasyfikowano krótko jako „Untermen- schentum". Używano też haseł, zawierających dyrektywę bezpośrednią M. Po­ jawiły się one m. in. w czasie propagandy stalingradzkiej. Należały do nich m. in. „hart sein wie die Front", „die Front fordert deine Bewahrung" i in. Również tezy propagandowe, lansowane przez hitlerowców, no­ siły znamiona uproszczeń. W propagandowym przedstawianiu agre­ sji posłużono się nieskomplikowaną tezą o obronie Niemiec w po­ staci wojny prewencyjnej wskutek tzw. „englische Kriegsauswei- tung". Kroki kierownictwa politycznego Rzeszy charakteryzowano jako ratowanie pokoju i jego zabezpieczenie w imię niemieckiej racji stanu, występującej rzekomo w ideologii narodowego socjalizmu. Wyrazem tego miały być zabiegi Niemiec w przededniu agresji na Polskę, „zabezpieczenie pokoju w Skandynawii", pakt Ribbentrop— Mołotow z sierpnia 1939 itp. Dla wyjaśnienia skomplikowanych procesów politycznych lan­ sowano tezę o spisku żydowskim (hasło „jiidische Weltverschw6- rung"). Na tej bazie tworzono tezy antyangielskie, antyfrancuskie, antyamerykańskie i antyradzieckie. W odniesieniu do GG lansowano uproszczone hasło, które można by wyrazić w zdaniu, iż wszystko, co się tu znajduje, jest niemiec­ kie (urdeutsch). Charakteryzując ludność GG, posługiwano się upro­ szczonym kontrastem: z jednej strony Niemcy (a więc nosiciele wszelkich cech pozytywnych), z drugiej natomiast upostaciowienie zła — Polacy i Żydzi. Z pozytywnego stereotypu Niemca wynikał wniosek o wielostronnych osiągnięciach, z negatywnego „obcople- miennych" natomiast — zacofanie ludności nieniemieckiej. Ze sprowadzenia skomplikowanych procesów do prostych twier­ dzeń wynikały proste wnioski. A więc ponieważ inicjatorami wszel­ kich akcji zbrojnych byli przeciwnicy, logicznym wnioskiem był sąd o „obronie niemieckiej" nawet w formie ataku. Ponieważ Niemcy chcieli pokoju, a przeciwnik nie, pokój należało wywalczyć bronią. Ponieważ Niemcy byli upostaciowieniem dobra, zło należało elimi­ nować, niszcząc Polaków i Żydów. Ponieważ GG było krajem nie­ mieckim, usprawiedliwiona została obecność Niemców na tym ob­ szarze i chęć zostania tu na zawsze. Tak więc „ludowa" propaganda w wydaniu Hitlera realizowana była z całą konsekwencją.

4. Zniesławianie

Jak twierdzą teoretycy propagandy i socjotechniki, tzw. zasada emocjonalnego pobudzania, odwołująca się do uczuć społeczeństwa,

85 M. S z u 1 c z e w s k i: Propaganda polityczna..., s. 262. ma przewagę nad propagandą, operującą wyłącznie argumentacją ro­ zumową 86, ponieważ subiektywny stosunek człowieka do rzeczywi­ stości łączy się zawsze z oceną emocjonalną 37'. Uczucia obok wiedzy i doświadczenia wpływają na przekonania nawet jako czynnik sa­ modzielny, mogący w nich dominować 8&. Pożądaną postawę łatwiej się zatem uzyskuje przez budzenie stanów uczuciowych niż wskazy­ wanie na racjonalne skutki działania 39. Propaganda hitlerowska w pełni doceniała rolę emocji w dzia­ łaniach werbunkowych. Hitler zalecał w „Mein Kampf", aby pro­ paganda kierowała się „więcej do uczuć, a bardziej ograniczenie działała na tak zwany rozum"40. Krytykując ośmieszającą wroga propagandę niemiecką z czasów I wojny światowej, cenił on propa­ gandę angielską i amerykańską z tego okresu za to, iż przedstawiała ona Niemców jako barbarzyńców i Hunów, a własnych żołnierzy przygotowywała na okropności wojny, chroniąc ich w ten sposób przed rozczarowaniem 41. Psychologicznie rzecz ujmując, Hitler uwa­ żał więc propagandę anglo-amerykańską za właściwą 42. Sądy, zawarte w „Mein Kampf", znalazły swoje urzeczywistnie­ nie w założeniach propagandy. Sięgnięto zatem w celach praktycz­ nych m. in. do metody zniesławiania, polegającej na określaniu obiektu ataku propagandowego epitetami o znaczeniu emocjonalnie ujemnym. Obiektami zniesławiania w Kr Zt byli mężowie stanu, politycy i przywódcy państwowi krajów, będących w stanie wojny z Niem­ cami. Dotyczyło to przede wszystkim Churchilla, określanego jako np. „kłamca" (Lügenstorch), „brutalna natura hazardzisty" (brutale Spielernatur) itp.48 Polityków polskich nazywano „tchórzami" (Mo­ ścicki)44, „pyszałkami" (Rydz Śmigły)45, „umysłowo chorymi" (Sta­ rzyński) 46 itd.47 Przy okazji zniesławiano cały rząd polski.

38 J. Kossecki: Cybernetyka..., s. 433. 87 S. Kwiatkowski: Słowo i emocje w propagandzie. Warszawa 1974, s. 20. 88 T. Szaciło: Przekonania. Warszawa 1967, s. 113—115. 89 A. Podgórecki: Zasady socjotechniki. Warszawa 1966, s. 20. 40 „...so muss ihr Wirken auch immer auf das Gefühl gerichtet sein und nur sehr bedingt auf den sogenannten Verstand". A. Hitler: Mein Kampf..., 41 „Indem sie dem eigenen Volke den Deutschen als Barbaren und Hunnen vorstellte, bereitete sie den einzelnen Soldaten schon auf die Schrecken des Krieges vor und half somit ihn vor Enttäuschungen zu bewahren". A. Hi­ tler: Mein Kampf..., s. 199. 42 „Demgegenüber war die Kriegspropaganda der Engländer und Amerikaner psychologisch richtig". A. Hitler: Mein Kampf..., s. 199. 48 Patrz humor w Kr Zt 16, 201 1940 oraz karykaturę tamże 250, 22 X1940. Patrz też humor rysunkowy w Kr Zt 241, 11 X 1940. 44 Hier übernachtete zitternd ein Staatspräsident. Kr Zt 556, 6 III 1940. 45 Rydz-Smigły militärisch und politisch erfolglos. Kr Zt 208, 31X1942. 48 Er führte uns ins Verderben. Kr Zt 226. 24IX 1940. 47 Männer, die Polens Katastrophe verschuldeten. Składkowki der Minister­ präsident ohne Kopf. Zr Zt 210, 51X1942; General Kasprzycki der galante Kriegsminister. Kr Zt 214, 101X1942; Dmowski, ein blindwütiger Deutschen­ hasser. Kr Zt 216, 121X 1942; E. von Medem: Mysterium des Raumes. Kr Zt 2, 411940. Zniesławianie kierownictwa politycznego państw wrogich miało swą pragmatykę. Z jednej strony starano się wbić klin między przy­ wódców a społeczeństwo — zauważmy, że propaganda niemiecka działała za granicą — z drugiej natomiast, ukazując „szlachetnych wodzów" (Hitlera i Mussoliniego) i „zdegenerowanych" reprezentan­ tów zachodnich demokracji, udowadniano wyższość systemu totali­ tarnego nad demokratycznym. Ową wyższość „udowadniano" znie­ sławiając stosunki, panujące w krajach zachodnich, co stawiało Niemców w rzędzie krzewicieli nowej „zdrowej" kultury. Pragmatyzm metody zniesławiania ukazał się również w całej pełni w propagandzie, przedstawiającej armie państw walczących z Niemcami. Radzieckie i anglo-amerykańskie siły zbrojne określano słownic­ twem wziętym z kryminologii np. „terror" (Terror der GPU)48, „nor- damerikanische Terrorbomben" 49 itp.50 Tego typu propaganda miała na celu ukazanie Niemcom przeciw­ nika okrutnego, obcego światu cywilizowanemu, a więc nie zasłu­ gującego na ludzkie traktowanie. Skutki tej propagandy widoczne były w losie jeńców wojennych, szczególnie radzieckich. Z drugiej strony wskutek tego typu propagandy miała wzmacniać się u Niem­ ców wola walki i niszczenia wroga wszelkimi sposobami. Nieco inną rolę grała metoda zniesławiania narodowości, których reprezentantami byli Polacy i Żydzi. Propaganda określała Polaków jako „zbrodniarzy"5ł, „morderców"52 itp.,58 Żydów natomiast cha­ rakteryzowano jako roznosicieli chorób zakaźnych 54, „organizatorów intryg"55 itd.56 Propaganda ta miała przede wszystkim wyrobić u Niemców przekonanie o wyższości „rasy panów", do której rze­ komo należeli. Miało to znaczenie ideologiczne o daleko idących skut­ kach praktycznych. Eksponowanie negatywnych i odpowiednio wy­ olbrzymionych cech omawianych narodowości stawiało Niemców zdecydowanie w opozycji wobec nich. Wskutek przekonania o praw­ dziwości lansowanych sądów, a przede wszystkim przynależności do „rasy wyższej", Niemcy zwalniani byli niejako ze skutków moral­ nych, wynikłych z niszczenia ludzi typu „Untermensch", w dodatku klasyfikowanych jako „wrogowie Rzeszy".

48 E. Krüger: Ins dritte Jahr. Kr Zt 147, 22 VI 1943. 49 Heftige Kämpfe in Oberelsass. Kr Zt 323, 21 XII 1944. 50 Neue Schlacht bei Didenhofen. Kr Zt 294, 17 XI 1944; Die Henkersknechte waren Juden. Kr Zt 92, 16 IV1943. 51 Bis dreissigtausend Verbrecher freigelassen. Kr Zt 45, 26 II 1941. 52 Obduktionsfunde klagen das Polentum an. Kr Zt 12, 1711941. 68 Der Todesmarsch nach Warschau. Kr Zt 64, 17 III 1942; Vater und Sohn auf der Anklagebank. Kr Zt 3, 511940; Zwei Zloty für eine Wanze. Kr Zt 54, 5 III 1940. M Jüdische Schiebungen in Anatolien. Kr Zt 8, 1111940. 55 Judenherrschaft unter dem Sternenbanner. Kr Zt 245, 13 X 1943. 86 Die Henkersknechte waren Juden. Kr Zt 92, 16IV1943. Zniesławianie powodować miało wreszcie wzrost nienawiści do obiektu propagandy. Nienawiść natomiast uważał Goebbels za naj­ pewniejszy środek służący do utrzymania społeczeństwa w gotowości bojowej".

5. Maskowanie

5.1. Uwaga ogólna Metoda maskowania może być rozumiana rozmaicie. Biorąc pod uwagę nadawcę komunikatu i jego chęć nieujawniania się lub pod­ szywania pod kogoś innego oraz dążenie do przystosowania się we własnych komunikatach do rzeczywistości społeczeństwa, na które się działa przy założeniu szkodzenia mu, jak też pozornie niepro- pagandowe działanie w postaci np. filmów rozrywkowych, mamy do czynienia z maskowaniem przez kamuflaż 58. Maskowanie w naszym ujęciu polegać będzie na chęci ukrycia przed społeczeństwem niekorzystnych dla kierownictwa polityczne­ go faktów, zjawisk i osób. Propaganda hitlerowska stosowała w tym celu różnorodne zabiegi, do których należały: — dysymulacja (przemilczanie), — niwelacja (zubażanie treści wskutek istotnych opuszczeń)3J, — bagatelizowanie, — manewr odciągający (działanie w celu odwrócenia uwagi od niekorzystnych dla siebie faktów). 5.2. Dysymulacja Jak ustalił W. Hagemann, spośród 50 000 dyrektyw dla prasy III Rzeszy 25% stanowił nakaz milczenia ß0. Chociaż wymieniony ba­ dacz rozpatrywał materiał, dotyczący Rzeszy, to jednak biorąc pod uwagę sytuację prasową ówczesnych Niemiec, można odnieść to również do GG, gdzie ogólne dyrektywy ministerstwa propagandy, dotyczące wydarzeń politycznych i wojskowych, były obowiązujące. Niestety w stosunku do wydarzeń w GG takie dyrektywy nie są znane. O faktach przemilczanych można jedynie wnioskować na pod­ stawie porównań materiału propagandowego z zachowanym mate­ riałem archiwalnym i ustaleniami historyków, traktującymi o rze­ czywistej polityce okupanta wobec tych ziem. Obawa odtajnienia pewnych spraw, związanych z GG, była duża. Chodziło nie tylko o przecieki informacji do wiadomości opinii pu­ blicznej, lecz również o zachowanie tajemnicy w stosunkach mię­ dzyresortowych w administracji i tzw. rządzie GG, np. w Hauptab­ teilung Propaganda. Nakazywano zatem zachowanie tajemnicy w po-

57 Por. J. Hagemann: Die Presselenkung im III. Reich. Bonn 1970, rozdz. „Lächerlichkeit". 58 M. Szulczewski: Propaganda polityczna..., s. 17—23. 59 Tamże. 00 W. Hage mann: Publizistik..., s. 167. mieszczeniach służbowych. Informacji należało udzielać ostrożnie. Ważne informacje o dużym stopniu poufności mogły być przekazy- ne pisemnie, a nie telefonicznie el. O nakazie milczenia poza służbą informowano dość często62, a odstępstwa od tej zasady miały być surowo karane B8. Technikę przemilczania, dotyczącą wydarzeń polityczno-militar- nych, prześledzić można na podstawie dyrektyw dla prasy. Dysy- mulacja jako element propagandy służyła polityce kierownictwa hi­ tlerowskiej Rzeszy. Gdy pewne informacje zdradzałyby, krzyżowały plany Hitlera lub utrudniały sterowanie nastrojami społeczeństwa, zarządzano milczenie. Wymieńmy kilka przykładów: Przed wojną z krajami skandynawskimi Goebbels zabronił prasie roztrząsania problemu neutralności małych państw już 5 1 1940 . Wobec późniejszego pogwałcenia neutralności państw skandynaw­ skich przez Rzeszę treść dyrektywy, wydanej z tej okazji, nie dzi­ wi . 5 IV1940 minister propagandy zabronił prasie pisania o ce­ lach wojennych Rzeszy . Nic dziwnego, bo za kilka dni uderzono na Norwegię. Milczenie dotyczyć miało również rządu Quislinga w okresie wojny na północy. Odpowiednie dyrektywy wyszły 10 IV 1940 oraz 16 IV 1940 67. Poprzez tego typu manipulacje nie chciano zwracać uwagi opinii publicznej na wzajemne powiązania i kuratelę rządu III Rzeszy nad powstawaniem marionetkowych rzą­ dów prohitlerowskich za granicą 68. Do dysymulowanych instytucji Niemiec hitlerowskich należała V kolumna. Nie można było o niej pisać w prasie niemieckiej ani cytować odpowiednich głosów prasy obcej. Tym natarczywiej lan­ sowano jej istnienie w propagandzie, przeznaczonej dla zagranicy w celu siania tam paniki. W czasie walk we Francji zakazywano informowania o zamiarach lądowania Niemców w Anglii. Stwarzałoby to niebezpieczeństwo uka­ zywania społeczeństwu wielu wrogów. Nie dotyczyło to jednak np. stacji dywersyjnych fi9. Propaganda przemilczała wszystko, co mogłoby szkodzić dobre­ mu imieniu Niemca i siać niepokój wśród społeczeństwa. W GG nie publikowano więc wiadomości o istnieniu obozów koncentracyjnych, prawdziwej wersji akcji eksterminacyjnej wobec Żydów i Polaków, milczano na temat ruchu oporu, starając się jednocześnie przedsta-

01 Zarządzenie W. Ohlenbuscha z 13II 1942. Mitteilungsblatt der Hauptabtei­ lung Propaganda. Akta procesu Bühlera, B-45, k. 103 (dalej: Mtlbl HAP). fi2 Mtlbl HAP 1942/2, Bühler B-45, k. 51a; Mtlbl HAP 1942/1, Bühler B-54, k. 52 a i n. 63 Mtlbl HAP 1942/1, Bühler B-45, k. 52 a. 64 Dyrektywa z 5 1 1940. W. B o e 1 c k e: Wollt ihr den totalen Krieg? Die geheimen Goebbelskonferenzen 1939—1943. Stuttgart 1969, s. 47. 65 Goebbelsowskie pojmowanie pojęcia neutralności patrz W. B o e 1 c k e: Wollt ihr..., s. 49, dyr. z 17 II 1940. 60 Konf. z 5 IV 1940. W. Boelcke: Wollt ihr..., s. 56. 67 Tamże. c8 Konf. z 12 V 1940. W. Boelcke: Wollt ihr..., s. 70. 69 Konf. z 14 V 1940. W. Boelcke: Wollt ihr..., s. 72/73.

3 — Zeszyty Prasoznawcze wiać ten teren jako spokojny. Jednym z nielicznych wyjątków było tu powstanie warszawskie, o którym doniesiono, ale z dużym opóź­ nieniem. Zbagatelizowanie lub przemilczenie tego faktu podważyło­ by dodatkowo wiarygodność gazety. Nie donoszono o wykonywaniu przez ruch oporu wyroków śmierci na hitlerowskich agentach po­ licji, gestapo i funkcjonariuszach niemieckiej administracji. Rów­ nież tak olbrzymie akcje jak AB i inne o większych rozmiarach oraz ich skutki nie były publikowane. Zupełnie tajne były kulisy życia prywatnego wysokich dygnitarzy władz GG, a w tym samego generalnego gubernatora i jego podwładnych, milczano o prawdzi­ wych powodach zmian personalnych w urzędach i placówkach, nie drukowano zbyt często informacji o tzw. „Schwarzhörer" czyli Niem­ cach, słuchających nielegalnie stacji zagranicznych, aby w ten spo­ sób nie popularyzować obcych ośrodków informacyjnych. Bardzo skąpe w Kr Zt były informacje o sytuacji w Rzeszy, nader skrom­ nie informowano o bombardowaniach. Metodę przemilczania stosowano wtedy, gdy pewne informacje de­ mentowałyby lansowane przez propagandę tezy. Milczano zatem 0 osiągnięciach Polaków w różnych dziedzinach, w tym militarnej 1 polityce. W zamian za to stosowano metodę zniesławiania lub znie­ kształcania. Nie publikowano również informacji dotyczących osiąg­ nięć Polaków w dziedzinie gospodarczej, aby nie podważać tezy o „polnische Wirtschaft". W dziedzinie kultury przemilczane były wielkie nazwiska Polaków jak Mickiewicz, Słowacki, Krasiński i in., aby nie ukazywać wbrew lansowanym sądom, że kultura polska miała też swoje światowe osiągnięcia. Nie ukazywano rzeczywistych warunków życia ludności nieniemieckiej, aby nie dementować tym samym tezy o „dobrodziejstwach" administracji w GG a przez to nie osłabiać autorytetu władz niemieckich. W stosunku do Żydów prze­ milczano wszystko, co stałoby w sprzeczności z rasistowską tezą o „rasie niższej". Nie publikowano zatem opinii lub faktów, związa­ nych z dorobkiem naukowym uczonych żydowskiego pochodzenia (np. Einsteina), aby nie ukazywać, iż często stali oni intelektualnie wyżej niż niektórzy przedstawiciele tzw. „rasy germańskiej". Lansując tezę o niemieckości GG, celowo dobierano dowody hi­ storyczne, potwierdzające owe założenia. Nie przytaczano sądów przeciwnych. W kwestii Volksdeutschow milczano np. na temat nie­ chęci pewnej ich części do zmiany miejsc swego zamieszkania, współ­ pracy z polskim ruchem oporu i kar za nią, niskiego poziomu mo­ ralnego i intelektualnego niektórych kolonistów, co stałoby w sprze­ czności z teorią o wrodzonych zdolnościach twórczych ludności po­ chodzenia niemieckiego.

5.3. Maskowanie przez niwelację Niwelacja, polegająca na zubożaniu treści informacji przez opu­ szczenie pewnej liczby danych i szczegółów70, w skrajnej swej po­ staci doprowadza do bardzo nieostrych stwierdzeń ogólnych.

70 M. Szulczewski: Propaganda polityczna..., s. 130. Typowym tego przykładem w propagandzie Kr Zt były doniesie­ nia o niepowodzeniach wojskowych Niemiec. Gdy bombardowano Kolonię (30 V1942) Kr Zt donosiła np., iż był to nalot na Niemcy zachodnie (Westdeutschland)n. Z tego właś­ nie czasu pochodzą doniesienia o tzw. „dużych stratach przeciwni­ ka", bez podawania dokładnych wyliczeń. Innym chwytem w metodzie niwelacji była dezinformacja, pole­ gająca na opuszczaniu w komunikatach istotnych informacji, które modyfikowałyby lub nawet zmieniały ich treść. Wskażmy na nie­ które z nich. W propagandowym opracowywaniu przyczyn wybuchu wojny pol- sko-niemieckiej podkreślano ciągle zabiegi dyplomatów niemieckich w „celu ratowania pokoju", nie donosząc o wysiłkach dyplomacji polskiej w tym kierunku. Wiadomość ta niwelowałaby tezę o do­ brych intencjach kierownictwa Rzeszy. Donosząc o stosunkach politycznych Rzeszy z zaprzyjaźnionymi państwami (np. Włochami), eksponowano wyłącznie zgodności. Nie publikowano informacji o różnicy zdań, bo sugerowałoby to nie­ spójność w polityce obu państw, przedstawianej jako monolit. To samo dotyczyło polityki wobec ZSRR w okresie względnie popraw­ nych stosunków polityczno-gospodarczych. Charakteryzując styl walki przeciwnika jako terrorystyczny, nie informowano społeczeństwa o łamaniu konwencji genewskich przez własne wojska. Donosząc o „wykrwawianiu się wroga", bagatelizo­ wano własne straty. W propagandzie antyradzieckiej, gdzie ciągle przypominano o ła­ maniu praw ludzkich przez Armię Radziecką, GPU i inne organi­ zacje, działające w krajach zajętych przez ZSRR, nic nie pisano o własnych zbrodniach na rzecz idealizacji swoich rządów. Reasumując stwierdźmy, że niwelacja w wydaniu hitlerowskim była specyficzną formą półprawdy, lecz nie zawsze pełnym kłam­ stwem. Zachodziło ono wtedy, gdy podawano z gruntu fałszywe in­ formacje. Niwelacja była zatem metodą manipulacji postawami spo­ łecznymi przez naginanie faktów w kierunku dla siebie pożądanym.

5.4. Maskowanie przez bagatelizowanie i powściągliwość Gdy pewnych niekorzystnych zjawisk nie dało się przemilczeć, były one bowiem zbyt widoczne, propaganda hitlerowska sięgnęła do metody maskowania przez bagatelizowanie. Był to zatem chwyt propagandowy, polegający na przypisywaniu zjawiskom, rzeczom, osobom i zdarzeniom mniejszego znaczenia, niż na to zasługiwały. Bagatelizowanie stosowano wtedy, gdy pewne prawdziwe infor­ macje mogłyby dementować wcześniejsze tezy i ustalenia. W okresie zwycięstw w Norwegii, wobec której lansowano tezę o wzięciu tego kraju w obronę, bagatelizowano opór Norwegów, aby nie podważać własnych twierdzeń, gdyż w przeciwnym wypadku

71 Vergeltungsangriff gegen Canterbury. Kr Zt 130, 4 VI1942. mogłoby się okazać, iż Norwegowie wcale sobie obrony niemieckiej nie życzą W czasie tzw. dobrych stosunków z ZSRR, gdy Stalin stanął na czele rządu, a stało się to w maju 1941, co było znakiem manewru politycznego, dokonywanego w chwilach kryzysu, prasie zalecono donieść o tym powściągliwie wewnątrz gazet78, aby nie demaskować faktu ochładzania się stosunków radziecko-niemieckich w przededniu planowanego najazdu na ten kraj. W przypadku braku dokładnego rozeznania co do dalszej poli­ tyki partnerów stosowano powściągliwość. Dotyczyła ona np. kwe­ stii marszałka Pótaina i Francji, co do której do końca istniała nie­ pewność 74. Podobnie postępowano, gdy pewne rozmowy kończyły się brakiem sukcesu (np. wizyta Mołotowa w Berlinie 12 XII 1940) 75. W okresie niepowodzeń na frontach techniki bagatelizowania sto­ sowano profilaktycznie jako asekurację przed przebiegiem wydarzeń nieprzewidzianych przez kierownictwo polityczne. Widać to np. w przypadku ofensywy niemieckiej na Kercz i Charków7G. Postą­ piono tu w myśl ustaleń z lutego 1942, w których zalecano infor­ mowanie o działaniach wojskowych na wschodzie nie nazywając ich jednak „ofensywą wiosenną", aby nie wiązać sobie rąk77. Rów­ nież ofensywę kurską określano ostrożnie jako akcję o niewielkim znaczeniu i okazało się, że słusznie, ponieważ była to porażka Niem­ ców, mimo odmiennego sądu propagandy 7S. Bagatelizowanie stosowano w celu usprawiedliwienia oddawania miejscowości Rosjanom. W tym przypadku umniejszano ich strate­ giczne znaczenie. Dotyczy to np. Kijowa 79, Sewastopola 80. Chociaż front wschodni nie był w okresie klęsk bagatelizowany, to w stosunku do frontu w Afryce techniki tej próbowano używać w celu uniknięcia wrażenia zmagania się Niemców na dwu poważ­ nych frontach 81. Bagatelizowanie stosowano również w celu pacyfikacji nastrojów. Wielce dokuczliwe dla mieszkańców Rzeszy były naloty bombowe lotnictwa anglo-amerykańskiego. Goebbels zalecał, aby informacje o nalotach ukazywały się w prasie zagrożonych obszarów, ponieważ nie chciano podważać wiarygodności gazet lokalnych w przypadku

72 Deutschland hat den bewaffneten Schutz Dänemarks und Norwegens über­ nommen. Kr Zt 83, 10 IV 1940. 73 Tagesparole (TP) z 7 V1941. H. Sünderraann: Tagesparolen. Deutsche Presseanweisungen aus den Jahren 1939—1945. Hitlers Propaganda und Kriegsführung von Gerd Sudhold. Leoni am Sternberger See 1973, s. 164. TP z 8 V 1941. Tamże, s. 164 (dalej: Sündermann). 74 Vertraute Information (V.l.) z 10 VI 1940. S ü n d e r m a n n, s. 110 i n. 75 TP z 12 VI 1940. Sündermann, s. 156; V.l. z 13X1 1940. Tamże, s. 159. 70 Sündermann, s. 224. 77 „Man wolle sich in keiner Weise festlegen". W. B o e 1 c k e: Wollt ihr..., s. 284. 78 H. Spannagel: Im Gegenstoss. Kr Zt 161, 8 VII 1943. 79 Nach Räumung von Kiew. Kr Zt 267, 7 XI 1943. 80 Nach Räumung von Sewastopol. Kr Zt 118, 11 V 1944. 81 M. Gröters: Das afrikanische Kapitel. Kr Zt 122, 12 V 1943. PROPAGANDA „KRAKAUER ZEITUNG1 37 stosowania dysymulacjiM. W czasie nalotów alianckich na Rzeszę ludność niemiecka w GG nie była o nich wystarczająco obiektyw­ nie informowana. Chodziło o uniknięcie niepokoju. Informując za­ tem o nalotach Kr Zt bagatelizowała ich skutki, zaniżając liczbę ofiar. Gdy np. 30 V1942 alianci dokonali druzgocącego ataku na Kolonię, donoszono o 200 zabitych M. Bagatelizowania zalecały oczy­ wiście odpowiednie dyrektywy. Według nich należało pisać w ten sposób, aby z doniesień nie można było wnioskować o stratach, skut­ kach gospodarczych itd.84 W tym ostatnim przypadku widać tendencję do bagatelizowania strat. Dotyczyło to również strat osobowych w wojsku. Jeśli je po­ dawano, a było to rzadkością, liczby zaniżano. W czasie pierwszej fazy wojny z ZSRR straty, podane przez Hitlera, wynosić miały 162 314 poległych, 541 767 rannych, 33 334 zaginionych 8S. W czasie ewakuacji Sewastopola wynikłe tam straty podawano jedynie na 19 pojazdów 86. Podawanie tak niskich ubytków materialnych i ludzkich miało utrzymać Niemców w przekonaniu o sile i genialności zarówno do­ wództwa jak też wojska. Zamiast strat własnych eksponowano straty nieprzyjaciela, baga­ telizując jego sukcesy. Np. wszelkie ofensywy radzieckie w czasie własnych niepowodzeń określano jako nieudane, a na pierwsze miej­ sce wysunięto tezę o niweczeniu planów strategicznych Armii Czer­ wonej przez dowództwo Wehrmachtu w. Gdy w końcowej fazie wojny odpadali sojusznicy, propaganda ba­ gatelizowała ich znaczenie. Dotyczyło to przede wszystkim Włoch. Po upadku rządu Mussoliniego Kr Zt zamieściła o tym skromną notatkęm. Gdy Duce został uwolniony przez Niemców, zrobiono z tego wielką sensacjęM. Mimo iż wcześniej, szczególnie z okazji podpisania „paktu trzech", stale podkreślano znaczenie Włoch dla sojuszu, to w czasie ich odejścia od Niemiec zbagatelizowano zdol­ ności wojskowe swoich byłych sprzymierzeńców90. Dokonując tego chciano zapewne sugerować, iż eliminacja niedoskonałego partnera nie wpłynie na osłabienie Niemiec. W tym też celu bagatelizowano powiększanie się grona nieprzyja­ ciół Rzeszy. Gdy w grudniu 1941 roku Niemcy wypowiedziały wojnę

82 Patrz H. H a n o: Die Taktik der Pressepropaganda des Hitlerregimes 1943—1945. München 1963 (masz.), s. 57). 88 Vergeltungsangriff gegen Canterbury. Kr Zt 130, 4 VI 1942. 84 V.l. z 5 VIII 1943. Cyt. za H. Hano, Die Taktik..., s. 58. 85 Der Wortlaut der Reichstagsrede des Führers. Kr Zt 293, 12 XIII 1941. 86 148 000 deutsche Soldaten seit Januar von der Halbinsel Krim abtranspor­ tiert. Kr Zt 127, 17 V 1944. 87 Das Ausland konstatiert den ganzen Misserfolg der Sowjetsommeroffen­ sive. Kr Zt 177, 27 VII 1943. 88 Regierungswechsel in Italien. Kr Zt 177, 27 VII 1943. 89 Patrz numery Kr Zt od 220, 141X1943 do końca tego miesiąca, a szczegól­ nie: Ein glückliches Omen: Mussolini befreit. Kr Zt 220, 141X1943. so H. Spannagel: Die Losung. Kompromisslos. Kr Zt 41, 17II 1943. USA, twierdzono, iż był to akt formalny ze względu.na zaangażo­ wanie się wcześniejsze tego kraju po stronie Anglii91. Sugerowano więc znowu, że fakt wypowiedzenia wojny USA nie zmienia układu sił na frontach. Na zakończenie powyższych rozważań wspomnijmy, iż podobnie jak inne metody tak i bagatelizowanie oraz powściągliwość miały potwierdzać słuszność niemieckich tez w stosunku do ludności „ob- coplemiennej". Udowo dnia jąc przykładowo tezę o wyższości kultu­ rowej Niemców, bagatelizowano osiągnięcia innych. O polskiej kul­ turze pisano w cudzysłowie (polnische „Kultur"). Bagatelizowanie dotyczyło też kwestii politycznych. Dlatego też ciągle omijano kwe­ stię polskiego rządu na emigracji. Po długim okresie milczenia wspo­ mniano o nim, lecz powściągliwie.

5.5. Metoda maskowania przez tzw. „manewr odciągający" Pod pojęciem menewru odciągającego rozumieć będziemy zabieg dyspozytora propagandy w celu odwrócenia uwagi społeczeństwa od niepożądanych dla kierownictwa politycznego zdarzeń lub faktów przez koncentrację uwagi na innym obiekcie. W Kr Zt wykorzysty­ wane były w tym celu m. in. fakty współczesne i przeszłe oraz tzw. „publicystyka polityczna". W pierwszym przypadku niezwykle przydatna była metoda wy­ olbrzymiania m. in. przez oprawę sensacyjną. Np. przed najazdem na Francję w celu odwrócenia uwagi społeczeństwa i państw zagro­ żonych od miejsca ataku, sensacyjnie wyeksponowano wypowiedź Chamberlaina, zapowiadającą użycie sił alianckich w południowej części Europy. Kampania prasowa na ten temat trwała aż tydzień 92. Licząc na efekt emocjonalny starano się później wykazać, że Niem­ cy nie dadzą się niczym zaskoczyć. W Rzeszy bezpośrednio przed atakiem na ZSRR Goebbels też próbował manewru odciągającego, rozsyłając przez swoje urzędy informacje, z których wynikało, ja­ koby Niemcy zrezygnowali z wojny z ZSRR na rzecz inwazji An­ glii 93. Kazał również skonfiskować cały nakład Völkischer Beobach­ ter, w którym zalecił umieścić artykuł pt. „Kreta als Beispiel", zdra­ dzający chęć operacji inwazyjnych na Wielką Brytanię. Przez kon­ fiskatę Völkischer Beobachter i karę nałożoną na odpowiedzialnego dziennikarza Goebbels chciał sprawić wrażenie w świecie tym, iż artykuł ten zawierał rzekomo „prawdziwe cele wojenne Rzeszy"94 . Jak wiadomo, atak nastąpił w całkiem innym kierunku. Manewr odciągający stosowano również dla zamaskowania klęsk Często w czasie niepowodzeń na pewnych odcinkach donoszono o po­ wodzeniach w innym rejonie. Np. tuż po klęsce stalingradzkiej do­ niesiono w wielkiej oprawie o sukcesach Niemców w Afryce, pole- fl W. von Lo je ws ki: Aus Rocsevelts Geheimmappe. Kr Zt 225, 29X 1941. 92 Kr Zt od numeru 103/4 do 108 z 10 V 1940. 93 W. Boelcke: Wollt ihr..., s. 124. 94 Tamże, s. 225. PROPAGANDA „KRAKAUER ZEITUNG' 39 gających na odebraniu Amerykanom przełęczy Kasserine. Chociaż był to krótkotrwały sukces, określony został jako „ciężka plajta USA" (Schlappe) °5. Miało to być również pocieszenie po Stalingra­ dzie. W czasie ofensywy kurskiej z 5 VII 1943 eksponowano donie­ sienia o okolicznościach śmierci gen. Sikorskiego, co było okazją do odciągnięcia uwagi społecznej od działań bojowych niekorzystnych dla Rzeszy96. Społeczeństwo niemieckie w GG było niewątpliwie zaabsorbowa­ ne sytuacją na frontach, interesując się losami wojny. To odciągało je od pewnych wydarzeń na tym obszarze, który zamieszkiwało. Jednakże pewne akcje propagandowe spełniały dodatkowo funkcję manewru odciągającego. Do takich należała np. propaganda na te­ mat znalezienia masowych grobów oficerów polskich zamordowa­ nych w Katyniu. Owa akcja trwała od połowy kwietnia 1943 i zbie­ gła się w czasie z likwidacją getta warszawskiego w ramach „End- lósung". Dla zaabsorbowania uwagi społeczeństwa niemieckiego i odwróce­ nia jej od klęsk używano nagminnie propagandy i publicystyki po­ litycznej nv. Dało się to zauważyć tuż po klęsce stalingradzkiej, gdzie z pełnym impetem ruszyła propaganda, ukazująca niebezpieczeństwo bolszewizmu98 wraz z ukazywaniem roli „światowego żydostwa" i ekspansjonizmu ZSRR 99. Na podstawie przedstawionego wyżej materiału propagandowego, dotyczącego metod pracy propagandowej Krakauer Zeitung nasuwa się pytanie o cel strategiczny owych działań werbunkowych. Było nim pozyskanie społeczeństwa niemieckiego dla akceptacji poczynań kierownictwa politycznego oraz jego programu ideologicznego. Po­ nieważ w każdym działaniu liczył się efekt, manifestujący się w mo­ żliwości sterowania zachowaniem ludzkim i kształtowania odpowied­ nich postaw społecznych, propaganda hitlerowska, używając każde­ go środka, służącego do osiągnięcia celu, była z tego względu zja­ wiskiem niehumanitarnym, ignorującym obiektywną prawdę. Pu­ blicystyka nazistowska dopuszczała się zatem zniekształcania infor­ macji o rzeczywistości. Zawsze jednak cechować ją miał daleko idą­ cy pragmatyzm. Ów zbrodniczy pragmatyzm, mający swe źródło w niezaspokojonej ambicji nazistów panowania nie tylko nad świa­ tem, ale również nad własnym narodem, doprowadził do tragedii milionów. Tragicznie skończyła również większość owych „wład­ ców dusz", a cel, który osiągnęli, był niewspółmierny do strat, po­ niesionych przez ludzkość. Nic dziwnego, skoro propaganda „nie miała badać prawdy".

95 Schwere Schlappe der USA Truppen in Tunesien. Kr Zt 43, 19II 1943; tamże 44, 20 II 1943. w Patrz np. Kr Zt 159, 6 VII 1943; 160, 7 VII 1943, 161, 8 VII 1943. 97 Patrz TP z 31 11943. Cyt. za H. H a n o: Die Taktik..., s. 82, TP z 13 II 1943. Tamże. 98 H. Seemann: Das Gesicht der Sowjetpresse. Kr Zt 44, 20 II 1943. »» H. S p a n n a g e 1: Die Losung. Kompromisslos. Kr Zt, 17 II 1943. Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY:

Felietonista jest potrzebny, ale wyłącznie na swoim miejscu.

Daniel Passent *

Felietoniści liczą się jako alibi: wolno im pisać co i jak chcą. W ten sposób tworzy się wrażenie, że w tej gazecie wolno pisać co i jak chcą autorzy.

Ulrike Meinhof *

Życie całej prasy najwyraźniej siadło. Łatwiej wywołać dziś du­ cha niż rzeczową i ostrą dyskusję, z której pożytek jest zawsze,

Maciej Krassowski PROBLEMY DZIENNIKARSTWA ZeSZy/y PRASOZNAWCZE

Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3 (113)

PRASOZNAWCY

posiedzeniu Rady Naukowej OBP doc. Jerzy Mikułowski Pomorski po­ stawił zarzut: „Ostatnimi laty w prasie polskiej rozwinął się niezwykle felieton. Następuje to równocześnie z cofaniem się gatunków informacyjnych. Niknie reportaż, finansowo nieopłacalny dla piszących i zapewne utrudniony w obecnych wa­ runkach. Lecz także niekorzystnie przeobraża się sama informacja, gdzie oce­ ny wyprzedzają, a nawet często eliminują wyczerpującą ekspozycję faktów, nie mówiąc już o ich obiektywności. Felietonistyka wkracza w tę lukę, ko­ rzystając z licencji dopuszczalnego autorskiego subiektywizmu. Dostajemy w rezultacie obraz kraju i świata zbudowany nie z twardych faktów, lecz ulotnych obserwacji i indywidualnych doznań, zwykle nie pokrywających się z powszechniejszym doświadczeniem. Kwitnie woluntaryzm, maleje zaś od­ powiedzialność za słowo i gruntowność sądów. Felietony reprezentują często niski poziom dyskursu. Wbrew swej literackiej proweniencji gatunek ten dzi­ siaj przynosi dzieła nie piękne i nie mądre, pisane nieraz językiem wręcz prostackim, brutalnie atakującym osoby i sprawy, których felietonista nie ceni, i te, które zwalcza." Stwierdzenie to rozesłaliśmy na piśmie do grupy felietonistów (nie bacząc ani na ich poglądy, które akceptujemy — bądź nie, ani też na osobiste sym­ patie czy antypatie). Na tę naszą mini-ankietę nie odezwali się w ogóle: Andrzej A. Mroczek, Marek Kasz, Halny, Krzysztof Mętrak, Łukasz Budny, Edward Chudziński, Jan Rem, Klakson, Bożena Krzywobłocka, Anna Strońska, Kazimierz Koź- niewski, Piotr Wierzbicki, Magma, Marek Wawrzkiewicz. Otrzymaliśmy też dwie odpowiedzi grzeczne, acz odmowne. Michał Rad- gowski napisał m. in.: „(...) zmuszony jestem odmówić, a to z tego powodu, że ja prawie wcale felietonów nie czytam, więc i oceniać nie mogę; jedyne co mi pozostaje, to dbać o własny styl i poziom — tego znowu oceniać nie wypada." Odmowa Daniela Passenta także zawierała uzasadnienie: „(...) zupełnie nie mam czasu pisać, poza cotygodniowym felietonem. List Pański zawiera wiele sformułowń, które wymagają polemiki z mojej strony, musiałbym więc odpo­ wiadać starannie i obszernie, a na to po prostu nie mam możliwości. Może uda mi się napisać felieton na ten temat do Polityki (...)" Równocześnie jednak Passent w wywiadzie udzielonym Odgłosom z 7 III 1987 pośrednio odpowiedział na kilka postawionych przez nas problemów. Oto cytaty: „(...) felieton jest taką formą prywatną, w pewnym sensie osobistą, że z samego założenia jest trochę kategoryczny. Nie można bez przerwy czynić zastrzeżeń, wszystkiego wyważać, rozważać, bo wtedy nie byłby to felieton, powiedzmy sobie Kisielewskiego czy Toeplitza, tylko byłby to bardzo wywa­ żony dokument w rodzaju komunikatu z obrad kolegium redakcyjnego albo jakaś sążnista, długa publicystyka. Każdy, kto występuje z własnymi poglą­ dami, do pewnego stopnia występuje ex cathedra. (...) Nie będąc człowiekiem papierowym, to znaczy nie rozpatrując wszystkiego przez pryzmat jakiejś ideologii — katolickiej, marksistowskiej, burżuazyjnej, ateistycznej, tylko bę­ dąc bardziej obywatelem ideologicznie mniej rozbudzonym, o mniejszym tem­ peramencie, mniej zobowiązanym, patrzę na sprawy siłą rzeczy przez pryz­ mat tego, co możemy nazwać zdrowym rozsądkiem. (...) mój światopogląd został przez coś ukształtowany: przez rodzinę, przez szkoły, do których cho­ dziłem, przez kraje, w których przebywałem. To w sumie składa się na moją percepcję tego, co się dzieje w świecie, a w Polsce przede wszystkim. (...) Tak się złożyło, że wczoraj otrzymałem list z krakowskiego Ośrodka Badań Pra- soznawczych od dyr. Dubiela *, który zwraca się do mnie z podobnym py­ taniem. Ale od razu sugeruje odpowiedź, że poziom felietonistyki jest marny, że felietoniści ferują wyroki, że to jest powierzchowne, efekciarskie itd. Mnie się wydaje, że jest w Polsce kilku znakomitych felietonistów. Ale gdzie in­ dziej nie ma ich więcej. Trochę podróżuję, czytam prasę zagraniczną i mu­ szę powiedzieć, że takich utalentowanych, wybornych autorów, jak Urban, Toeplitz, Kałużyński czy Kisielewski w prasie światowej tak wielu nie ma. Tak więc nie ubolewałbym specjalnie nad stanem naszej polskiej felietoni­ styki. A że felietonistów w kraju jest wielu, a tylko niewielu osiąga wysoki poziom? To dotyczy wszystkich dziedzin. Są tysiące lekarzy, wśród nich tylko nieliczni są wybitni, są tysiące skrzypków, ale tylko nieliczni grają dobrze. Tak więc jest naturalne, że są setki felietonistów, ale tylko nieliczni piszą dobre felietony. Jest czołówka, peleton główny i są maruderzy — inaczej być nie może. Są w polskiej prasie miejsca słabsze niż felieton. (...)" Listowne odpowiedzi na poruszony przez nas problem przytaczamy poniżej:

USTAWA I FISKUS PRZECIW REPORTEROWI

Zgadzam się w całości z tezą «jednego z dyskutantów», występującego na po­ siedzeniu Rady Naukowej Ośrodka Badań Prasoznawczych. Teza owa brzmi, że reportaż ustępuje w polskiej prasie felietonowi, że reportaż niknie jako finansowo nieopłacalny i «zapewne utrudniony w obecnych warunkach». Sam interesuję się żywo tak postawionym problemem, ponieważ przez bli­ sko trzydzieści lat uprawiałem przede wszystkim reportaż, natomiast w osta­ tnich latach raczej zająłem się felietonistyką. Nie wnikając we wszystkie niuanse zjawiska, poświęcę nieco miejsca sformułowaniu «zapewne utrudnio­ ny w obecnych warunkach (reportaż)».

* Oto przykład swobody felietonisty. Otrzymał list od redaktora autonomicznych Ze­ szytów Prasoznawczych, który (na swoje szczęście) nie jest dyrektorem OBP, gdzie stwierdzenie D. Passenta wywołało pewną sensację. Utrudnienia — według mnie — polegają przede wszystkim na działaniu nowego prawa prasowego, zniechęcającego reportera do podjęcia faktycznych działań. Reporter z prawdziwego zdarzenia nie szuka tematu do wypisania laurki, lecz stara się piórem osiągnąć konkretny cel, musi więc operować naz­ wiskami, faktami, datami, nazwami miejscowości itp. Tymczasem, jeżeli pi­ szący publicznie tekst zamieści w nim bodaj niepochlebną wzmiankę o jakiejś osobie, naraża się automatycznie na pozew do sądu cywilnego lub na posta­ wienie siebie w roli oskarżonego przed sądem karnym. Taka perspektywa nie jest miła żadnemu doświadczonemu dziennikarzowi, tym bardziej, że nie za­ wsze redakcja zapewnia swojemu pracownikowi ochronę prawną w postaci wynajętego adwokata-obrońcy. Po drugie, reporter praktycznie pozbawiony jest możliwości dotarcia do źródłowych dokumentów lub ustnych informacji, jako że barierę stanowi oso­ ba tzw. rzecznika prasowego, powoływanego nawet przez niewielkie jednostki administracyjne albo... produkcyjne. Oczywiście «rzecznik prasowy» chroni interes zatrudniającej go instytucji, nie jest więc skłonny do podania niewygodnych a zaistniałych faktów. Poza wszystkim — co wiem z praktyki — każdą właściwie wypowiedź informatora należałoby nagrywać na taśmę magnetofonu albo wręcz żądać autoryzacji na piśmie (!), jako że po ukazaniu się drukiem dowolnej informacji, zinterpreto­ wanej niekorzystnie dla instytucji (osoby) informującej, można niemal ze stu­ procentową pewnością oczekiwać wyparcia się zanotowanej wypowiedzi. Prawo prasowe w rzekomej trosce o dobro ogółu obywateli, chroniąc ich przed zniesławieniem, w gruncie rzeczy zahamowało prawidłowy rozwój re- porterstwa. Słusznie też mówi się o nieopłacalności reportażu wobec innych gatunków dziennikarskich. Diety żywieniowe są nierealne, niskie, środki transportu rzadko wygodne. Nie każda redakcja pozwala dziennikarzowi-reporterowi ko­ rzystać z samolotu i wagonu sypialnego, a bardzo rzadko użycza służbowego samochodu. Zarezerwowanie miejsca w hotelu należy do problemów skompli­ kowanych. Wreszcie wycena reportażu nie jest wyższa niż wycena innego tekstu, przeważnie traktowana mechanicznie, «od strony». Felieton natomiast jest bardzo bezpiecznym zakątkiem publicystycznej dzia­ łalności. Po prawdzie, jeżeli cenzura puści mi tekst, choćby nawet kwestio­ nujący kompetencje ministra, nie muszę się obawiać, że minister wytoczy mi proces o zniesławienie: działam w obrębie mało realnym, nie muszę więc operować ścisłymi faktami, datami itp. Ani minister, ani ja nie jesteśmy na cokolwiek narażeni. Inna sprawa, że felieton wiele stracił ze swego obowiązującego przecież dowcipu, a to dlatego, że uprawiany bywa jako forma pośrednia między re­ portażem, felietonem, publicystyką i polemiką. Niewątpliwie na felietonowej «udeptanej ziemi» odbywają się porachunki osobiste między wrogimi sobie publicystami i to w formie wykraczającej poza konwenans towarzyski, acz­ kolwiek nie przekraczającej przepisów DKO. W dziedzinie felietonu za ustanowienie normatywnych przepisów obyczajo­ wych wystarcza odpowiednie pouczenie ze strony redaktora naczelnego i nie dopatrywałbym się trwałej, wiodącej na manowce przemiany tego gatunku. Jeżeli jednak chodzi o przywrócenie dobrego reportażu, rzecz wymaga po­ stanowień w dziedzinie prawnej. Należałoby zapewnić dziennikarzowi gwa- rancję bezkarności, jeśli reportaż został napisany w dobrej wierze (szalenie trudna ocena...), bez naruszania godności osobistej bohaterów reportażu (zno­ wu rzecz niezwykle dyskusyjna) a w każdym razie — bez szczególnego naru­ szenia obyczajowości. Są to rzeczy trudne do zdefiniowania i chyba leżące poza interesem ustawodawcy. Można praktycznie ożywić nieco reportaż, da­ jąc mu priorytetowe wyceny, niezależne od długości tekstu, a zależne od pra­ cochłonności. Przy stawce za reportaż po ok. 10—15 tysięcy złotych aż do 20 tysięcy — znaleźliby się ryzykanci... A propos ryzyka: uważam, że każda redakcja powinna zapewnić reporte­ rowi ochronę prawną na dwóch etapach: 1. Porada prawna przed wydrukowaniem tekstu, 2. Obrona przed sądem na koszt redakcji w przypadku oskarżenia autora o zniesławienie. Pora byłaby zapytać publicznie, na czym Państwu zależy bardziej, czy na rzeczowej, nie anonimowej krytyce niepożądanych zjawisk i niepożądanego postępowania jednostek, czy na ukryciu wstydliwych, przykrych prawd róż­ norakiego wymiaru. Wiadomo, jaka będzie odpowiedź oficjalna, ale przecież nie o frazesy chodzi. W takim stanie prawnym i finansowym, jaki istnieje obecnie, nie widzę możliwości rozwinięcia się reportażu — przynajmniej reportażu twórczego, usiłującego poprawić zastaną rzeczywistość.

reportażysta Jan Lewandowski (Kierunki)

Drodzy Przyjaciele!

List, który zawiera opinię jednego z dyskutantów z posiedzenia Rady Nau­ kowej Ośrodka Badań Prasoznawczych, przeczytałem z uwagą. Nie bardzo potrafię fachowo ocenić stan naszej felietonistyki, wydaje mi się jednak, że ocena anonimowego dyskutanta zbyt jest surowa. Wiem, że czytelnicy tygod­ ników zaczynają często lekturę właśnie od felietonów, czyli znajdują w nich coś, co zaspokaja ich potrzeby — być może głównie potrzebę osobistego spot­ kania z autorem, znajomości poprzez słowo — znajomości kontynuowanej przez lata, czasem dziesięciolecia. Sam uważam się za ucznia Jego Niefrasobliwości Dziekana Kisiela, raczej ucznia z oślej ławki (Dziekan znów mnie rugał publi­ cznie!) niż prymusa. Z zainteresowaniem czytałem całą felietonistykę Tygodnika Powszechnego i uważam, że jej poziom intelektualny i moralny jest wspa­ niały. Mini-felietony księdza Malińskiego w Tygodniku Powszechnym i księ­ dza Twardowskiego w Przeglądzie Katolickim są chyba czymś całkowicie no­ watorskim, dotykającym granic aforystyki, prozy poetyckiej czy miniatury filozoficznej. Ja bardzo sobie cenię możliwość pisania felietonów — dla pisarza posta­ wionego wobec rozmaitych utrudnień kontaktu z czytelnikami ten właśnie sposób spotykania się z nimi bardzo jest miły i pożyteczny. Jak z powyż­ szego można wnioskować, uważam felietony za formę pracy pisarskiej, a nie za sposób uprawiania dziennikarstwa. Myślę, że dla osób próbujących zgłębić funkcje i niedoskonałości współ­ czesnego felietonopisania, interesujące byłoby studium ingerencji cenzorskich w felietonach. Nie mogę się tu powstrzymać od przytoczenia jeszcze ciepłe­ go, a pełnego znaczeń przykładu. Broniąc się przed publicystycznym atakiem dziennikarza Sztandaru Młodych Krzysztofa Pilarskiego opublikowałem w Przeglądzie Katolickim żartobliwy felietonik pt.: „Jestem nieuk (PK nr 7/139). Z trzech ingerencji cenzury w ten tekst (tylko dwie redakcja mo­ gła ujawnić) jedna zasługuje na specjalną uwagę. Napisałem był: „Chyba jednak głowę mam za słabą albo za małą. Bo ani rusz nie mogę w głowie zmieścić razem dwu pojęć: «kierownicza rola» i «dialog». Jedno wtłoczę, dru­ gie wypada". Mogłem wydrukować prawie wszystko, to znaczy: „Chyba jed­ nak głowę mam za słabą, albo za małą. Bo ani rusz nie mogę w głowie zmie­ ścić razem dwu pojęć ( ) (Ustawa z dnia 31VTI81 r., O kontroli publikacji i widowisk art. 2 pkt. 2 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm. 1983 Dz. U. nr 44, poz. 204). Jedno wtłoczę, drugie wypada." Zauważcie, Drodzy Przyjaciele, jak cenzor poszerzył znaczenie mojego pisania, nadał nowy rytm prozie, a przede wszystkim wciągnął czytelników w sferę politycznej kombinatoryki — bo przecież przynajmniej połowa z nich zaczęła snuć domysły, jakie to dwa po­ jęcia nie mieszczą się naraz w głowie. Moim zdaniem, ingerencja cenzora w jakikolwiek tekst — choćby to były wierszyki Jachowicza czy artykuły Artura Bodnara — przemienia ów tekst w wypowiedź ekstremalnie politycz­ ną, podburzającą, kłamliwą i godzącą w sojusze — na tej prostej zasadzie, że czytelnik, niezależnie od własnych przekonań politycznych, przypisuje au­ torowi dotkniętego ingerencją tekstu rozmaite antypaństwowe tendencje. Jed­ nym brzęknięciem nożyc robi się z potulnego jak ja skryby indywiduum prące na oślep do konfrontacji. Tak więc zarówno nieujawnianie jak i ujaw­ nianie działań cenzora wprowadza czytelnika w błąd. Może to miał na myśli Wasz dyskutant, kiedy oznajmił: „Dostajemy w rezultacie obraz kraju i świa­ ta zbudowany nie z twardych faktów, lecz ulotnych obserwacji i indywidual­ nych doznań..." Myślę, że moja wypowiedź przyda się Wam, Drodzy Przyjaciele, mimo że nie jest tak zwięzła jak tego życzyliście sobie. Na zakończenie proszę o wybaczenie nieco zbyt familiarnego tonu mojego listu, po prostu sam tytuł Zeszyty Prasoznawcze przypomniał mi sympatyczne lata studiów na Studium Dziennikarskim UW w Warszawie i przyjaźnie, któ­ re się wówczas zawiązały. Piotr Wojciechowski (Przegląd Katolicki) *

Opinia z posiedzenia Rady Naukowej OBP wydaje mi się tak niedorzeczna, że aż nie warta dyskusji. Opiera się ona na niezwykłym nawet w naszej prasie pomieszaniu pojęć. Po pierwsze więc, za nieudolność czy też niespraw­ ność innych form informacji prasowej obciąża się felietonistów, którzy „wci­ skają się" do informacji. Jak zwykle u nas, oskarżenie kieruje się nie prze­ ciw tym, którzy nic nie robią lub robią źle, lecz przeciw tym, którzy wyka­ zują jakąś inicjatywę i ruchliwość. Myślę, że felietoniści nie przeszkadzają publicystom politycznym czy gospodarczym, reporterom itd., a także pracow­ nikom działów informacyjnych przyzwoicie spełniać ich obowiązków i jeśli sarni pracują lepiej, żywiej i — co bardzo ważne — na własną odpowiedzial­ ność autorską, to nie można mieć o to do nich pretensji. Jeśli, jak pokazują badania opinii, ostatnia strona Polityki czytana jest bardziej niż pierwsza, to jest to wina pierwszej, a nie ostatniej strony. Po drugie, jestem stanowczo przeciwny uważaniu za „felieton" każdej krótkiej i zawadiackiej notki, ja­ kich setki ukazują się w naszej prasie. Jest tego rzeczywiście mnóstwo, syg­ nowanych jakimiś dziwacznymi pseudonimami, ale nie wydaje mi się, aby ich autorzy byli reprezentacją felietonistyki polskiej. Moim zdaniem mamy w Polsce pięciu czy sześciu uzdolnionych felietonistów, takich jak Passent, Urban, Kisiel, Hamilton, może ktoś jeszcze, i są to ludzie, którzy zachowują pewną konsekwencję postawy społecznej, przestrzegają dobrego warsztatu lite­ rackiego, a przede wszystkim operują przeważnie „twardymi" faktami i infor­ macjami. Jeśli używają tonu ostrego, to wynika on z ogólnej, zazwyczaj kon­ sekwentnie przemyślanej, postawy autorów. Tak więc wrzucanie do jednego worka tych pozycji oraz popisów grafomanów gmatwa tylko obraz. Wszędzie, także w literaturze, dobre utwory oblane są morzem tandety i pewnie nie da się tego zmienić. Tak więc cały problem wydaje mi się fikcyjny i nie myślę, aby warto było go podejmować. Krzysztof T. Toeplitz (Polityka)

Nie mogę zgodzić się z tezą, iż „ostatnimi laty w prasie polskiej rozwinął się niezwykle felieton". To nieprawda. Faktem jest natomiast, że wiele ty­ godników wydzieliło na swoich łamach różne grządki opatrzone nadtytułami i udające odcinek felietonowy. Niestety grządki te otrzymali do uprawy naj­ częściej działkowcy-amatorzy i nie mogło być inaczej, grządek bowiem po­ robiono wiele, a ogrodników-fachowców jest niewielu. Dlatego też całkowicie uzasadnione jest twierdzenie, iż „kwitnie woluntaryzm, maleje zaś odpowie­ dzialność za słowo i gruntowność sądów" itd. Nie rozumiem, dlaczego dyskutant, biorący udział w posiedzeniu tak do­ stojnego gremium jak Rada Naukowa Ośrodka Badań Prasoznawczych — a więc chyba fachowiec — nazywa te utworki felietonami, a ich autorów — felietonistami. Gdyby wystarczyły cechy zewnętrzne plus etykieta, to do każ­ dego sprzedawanego w naszych sklepach podrobowego salcesonu wystarczy­ łoby przywiązać metkę z napisem „salami", po czym narzekać, że jakość tej wędliny jest kiepska. Prawda jest taka, że felieton w naszej prasie nie tylko się nie rozwinął, ale wręcz zatrzymał w rozwoju. Pisuje felietony od lat wąska grupka auto­ rów, kilka nazwisk ubyło, a nowe można policzyć na palcach jednej ręki.

Bruno Miecugow (Dziennik Polski) *

Trzech felietonistów odipowiedziało nam po prostu, w swych stałych ru­ brykach na łamach swoich tygodników. Zaproszeni na ucztę — siedli do są­ siedniego stolika. Oto istotne fragmenty ich wypowiedzi: Maciej Krassowski w Odrodzeniu 12 (177), z 21 III 1987: „Cała sprawa po­ lega chyba na tym, że ja w tym, co na posiedzeniu Rady Naukowej OBP pewien dyskutant powiedział, żadnej sprawy nie widzę. Ot, jeszcze jeden sztucznie stworzony problem celem ożywienia jakiejś dyskusji na jakimś ze­ braniu. Był już problem kryzysu powieści, kryzysu wiersza, był kryzys eseju, teraz pora na felieton, który wprawdzie rozwija się i kwitnie, ale jakby kry­ zysowe Bo właśnie z cytowanego tekstu wynika, że felieton przeżywa kry­ zys, dewaluuje się proporcjonalnie do inflacji felietonistycznego słowa, o któ­ re coraz łatwiej, w przeciwieństwie do treści. Czy rzeczywiście felieton tak bardzo się rozmnożył i popsuł z biegiem lat, jak wszystko, co z upływem czasu koroduje lub gnije? I tak, i nie. Tak, bo rzczywiście kiepskich felietonistów dziś nie brak, ale i nie, bo tak zawsze by­ ło, tylko po latach pamięta się tych lepszych. Pamięta się felietony Andrze­ jewskiego, Dygata, Iwaszkiewicza, a nie pamięta się morza tandetnej felieto- nistyki, której nie brakowało nigdy. Dziś natomiast widzi się zalew publicy­ stycznego pustosłowia, a przecież mamy znów przeżywającego dziesiątą chyba młodość Kisiela, mamy drugą młodość Hamiltona, mamy felietony Koźniew- skiego, Toeplitza czy Passenta, a na ostatniej kolumnie Odrodzenia też czasa­ mi jest co przeczytać. Nie ma felietonów Dygata czy Andrzejewskiego, bo ich nie ma i pora naj­ wyższa przyzwyczaić się, że nic nie jest wieczne, strat zaś nie odrabia się w oka mgnieniu, a pewnych strat nie nadrabia się nigdy. Czy brak Dygata da się uzupełnić choćby obecnością Piotra Wierzbickiego? Jakże w ogóle na takie pytanie odpowiedzieć? Zależy zresztą, co kto lubi. Ja lubię akurat wła­ śnie Wierzbickiego, choć felietony Dygata smakowały mi szczególnie i tego braku po nim nie uzupełni dla mnie nikt. Z tego jednak nie wynika, że gdzieś młody i obiecujący felietonista powinien złamać pióro, bo siłą rzeczy wchodzi w jakąś pustkę po kimś, i wie, że choćby był najlepszy, ta pustka będzie zawsze. Dlatego trudno powiedzieć, czy dziś felieton jest lepszy czy gorszy niż dzie­ sięć czy piętnaście lat temu, choć może jest go więcej, ale i tygodników co­ kolwiek przybyło, a każdy tygodnik ma ambicję drukowania regularnie fe­ lietonów, które są najczęściej na miarę tego tygodnika. Felieton zatem jest i będzie, ponieważ istnieje stałe zapotrzebowanie na tę formę wypowiedzi. Czy rzeczywiście felietonistyka wkracza w lukę po re­ portażu i zamiast rzetelnej faktografii mamy felietonistyczne rozmemianie, subiektywizm i woluntaryzm? Felietony są złe i dobre, mądre i głupie i to wszystko, co da się o nich generalnie powiedzieć. Czy felietonista powinien wystrzegać się subiektywizmu i wyrażać jakieś powszechne, zbiorowe opinie? Ależ to by było właśnie naj­ głupsze i jeśli w felietonach kwitnie subiektywizm, to jeszcze o inflacyjnym kryzysie felietonu mówić za wcześnie. Felieton powinien być subiektywny i w ogóle liczy się tylko publicystyka subiektywna czyli pisanie wynikające z czyichś indywidualnych przemyśleń i poglądów. Felieton powinien być su­ biektywny, ponieważ jest to felieton Kowalskiego czy Malinowskiego, a nie całego redakcyjnego zespołu, który zbilansował zbiorowe, redakcyjne myślenie i postanowił ogłosić drukiem. A obraz świata jaki wynika z felietonu? Czy nie jest przypadkiem trochę zafałszowany? A czy taki obraz w felietonach choćby Andrzejewskiego był obiektywnie prawdziwy? Był otóż w takim stopniu obiektywnie prawdziwy, w jakim prawdziwe i obiektywne są jego powieści (nawet te najlepsze), które są tylko powieściami, a nie naukowym i oficjalnym wykładem o rzeczywisto­ ści, co nie oznacza, że nie ma w nich przemyśleń, które można by uznać za całkowicie i obiektywnie prawdziwe. Kiedy wreszcie ludzie zrozumieją, że felieton jest formą, która zakłada taki a nie inny inwentarz informacji i takie a nie inne posługiwanie się nimi w felietonie. Felieton powinien być osadzony w rzeczywistości, ale z tego nie wynika, że każde jego zdanie musi się o tę rzeczywistość potykać. Można na­ pisać felieton całkowicie podporządkowany sprawom bieżącym, ale można też uprawiać felietonistykę, dla której codzienne życie jest jak zapałka dla pa­ pierosa, który długo się jeszcze pali, choć zapałka dawno zgasła. Wszystko zależy, jaki felieton się pisze, choć jasne, że są ludzie, którym po napisaniu kilkunastu felietonów powinno się zaproponować czynności pomocnicze przy kolportażu gazety. Nie wiem, czy z tego, co napisałem, krakowskie Zeszyty Prasoznawcze zdo­ łają wybrać kilka zdań trzymających się kupy. W felietonie zdania wyrwane z kontekstu najczęściej nie trzymają się kupy. Oto dlaczego felietonista nie odbiera przedstawicielom innych działów chleba, wystarcza mu, że na swój od biedy potrafi zarobić, biorąc honorarium nie za kawałki, ale za całość, która musi się trzymać kupy, co nie zawsze da się zauważyć w formach publicy­ stycznie bardziej zgrzebnych." A oto felietonowa odpowiedź Andrzeja Szmaka na łamach Przeglądu Ty­ godniowego nr 11 (259) z 15 III 1987: „(...) nic się nie dzieje bez przyczyny. Jeśli kwitnie felieton, a upada rze­ czowa informacja, publicystyka i reportaż (chociaż z tym bym akurat pole­ mizował), to znaczy, że takie jest zapotrzebowanie czytelników dzisiejszej prasy. Widać mają oni dość rzeczowej informacji, słusznej publicystyki i nud­ nych jak flaki z olejem tasiemcowych reportaży. Powiem więcej, osobiście odnoszę wrażenie, że dzisiejszemu czytelnikowi prasy w znacznie mniejszym stopniu potrzebne jest obiektywne spojrzenie na rzeczywistość i fakty przez nią tworzone. Myślę, że nawet wiem, skąd się to bierze, ale to nie ma nic do rzeczy. Jedynie indywidualne doznania — często skrajnie subiektywne — a nie powszechne doświadczenie są w stanie przyciągnąć uwagę czytelnika. Infor­ macja tak czy inaczej do niego dotrze. To jest jednak za mało. Musi ona zostać przetworzona, zderzona, skomentowana w sposób niekoniecznie solidny, ale przede wszystkim oryginalny. A jeszcze lepiej, gdy ta oryginalność staje w jaskrawej sprzeczności z powszechnie uznanymi poglądami. Stwierdzenie Jana Rema, że czytelnik polskiej prasy najpoważniej trak­ tuje felietonistów, czyli ludzi, którzy wpisane mają w swoją licencję poetica przewrotność, nieodpowiedzialność, mistyfikację, prowokację, podejrzane fi­ gury retoryczne, to nie paradoks. To raczej tęsknota za złamaniem konwen­ cji, która każe wierzyć, że dwa razy dwa jest cztery, gdy tymczasem nam od lat wychodzi około półtora. Jedynie felietoniści potrafią stworzyć złudzenie, że wiedzą dlaczego tak się dzieje. W kwestii odpowiedzialności za słowo, felietoniści niczym nie wyróżniają się spośród dziennikarzy uprawiających inne gatunki. Mamy równie dużo nie- odpowiedzialnych komentatorów wydarzeń zagranicznych, jak felietonistów. Jest to bowiem nie sprawa gatunku, lecz etyki zawodowej, a nie sądzę, aby felieton przyciągał w jakiś szczególny sposób złamańców, obłudników czy różnej maści słownych manipulantów. Odrębny problem to sprawa poziomu warsztatu felietonistów. Gdybyśmy mieli umieścić felieton niebotycznie wysoko, to znaczy w kręgu twórczości literackiej, to — moim zdaniem — oprócz starych, uznanych mistrzów, po ro­ ku 1981 pojawiło się tylko jedno nazwisko, które zasługuje na uwagę. W każdej dyscyplinie wszakże jest zawsze jeden, co najwyżej kilku geniu­ szy, a reszta to wyrobnicy i prostaczkowie. W końcu na jakimś tle ten ge­ niusz musi się eksponować. Jeśli felieton rzeczywiście stał się szalenie popu­ larny, to argument, że jest to forma trudna, dostępna dla nielicznych, mało którego Redaktora tak naprawdę przekona. Jest zapotrzebowanie na felieton, to trzeba go mieć i koniec. Zupełnie odwrotnie jak z papierem toaletowym. Mało już kogo dzisiaj rajcuje konstruktywna i słuszna krytyka. Mało kto też na taką krytykę reaguje. Dzisiaj, żeby wywołać reakcję czytelnika czy przeciwnika trzeba atakować i to atakować z imienia i nazwiska. Czasem na­ wet bezpardonowo i ostro. Tym samym trza być przygotowanym na odpo­ wiedź w tym samym stylu, co już nie każdemu felietoniście, sądząc po tonie polemik, odpowiada. W każdym razie na żadne ple-ple z subtelnymi zawijasami nikt się już dzisiaj nie da nabrać. Granicę zaś etyki i dobrych obyczajów wyznacza prawo prasowe. Jak na mój gust w sposób nawet zbyt rygorystyczny. I uwaga ostatnia. Otóż niezależnie od tego, jak dalece wielki i potężny będzie felietonowy boom, nigdy nie uda się ująć go w karby akademickich wykładów i ćwiczeń. Na szczęście, tego gatunku nie można się wyuczyć na blachę. Felieton to wyłącznie sprawa talentu i wrażliwości. A że nie wszyst­ kim Bozia dała po równo, stąd felieton jest jaki jest. Także i ten, rzecz jasna." Jedna z największych indywidualności wśród felietonistów — Stefan Ki­ sielewski odpowiedział również na łamach swego Tygodnika Powszechnego nr 11 (1968) z 15 III 1987: „Szanowna Redakcjo Zeszytów. Przede wszystkim protestuję przeciwko traktowaniu niżej podpisanego tak, jak wszystkich innych felietonistów na­ szej prasy. Ja jestem bowiem wyjątkiem jako cudem zachowany DZIOBAK OPOZYCYJNY, gatunek zaginiony, który, powtarzam, zachował się nie w spo­ sób organiczny, lecz dzięki cudowi, cuda zaś, jak wiadomo, zdarzają się tylko na terenie Xiążęco Metropolitalnej Kurii Krakowskiej. Po drugie. Z faktem, że u nas w prasie ^niekorzystnie przeobraża się sa­ ma informacja» oraz «cofają się gatunki informacyjne* niżej podpisany i jego koledzy z Tygodnika nie mają nic wspólnego. Źródeł tej sprawy poszukać proszę we własnym sercu i sumieniu, a jeśli się tam ich nie znajdzie, proszę zwrócić się do pułkownika Stanisława Kwiatkowskiego, który w Polityce (241) wypowiedział się na temat naszej prasy jasno, ostro, zgoła niedwu­ znacznie. I wreszcie rzecz trzecia, najważniejsza. Ja już od pół roku NIE PISUJĘ FELIETONÓW. Owszem pisywałem je przez długi czas, zwłaszcza w minio­ nych okresach, gdy możliwość pełnej merytorycznej wypowiedzi nie istniała,.

4 — Zeszyty Prasoznawcze więc ratowałem się aluzjami, dowcipami, porozumiewawczym mruganiem. W. okresach odwilżowych załagodzeń powracałem do mowy normalnej, potem znów wtrącany byłem w felietonistykę. Ostatnio jednak, mniej więcej od pół roku, stwierdziwszy, że swoboda mojej wypowiedzi wyraźnie się zwiększyła, porzuciłem felietonistykę już definitywnie i pisuję ARTYKUŁY WSTĘPNE. Niech nikogo nie zmyli fakt, iż ukazują się one na ostatniej stronie: koledzy z Tygodnika mają wszakże swoje specjalne, ważne zadania duchowe i świa­ topoglądowe, ja natomiast piszę wstępniaki do mojego dodatku, ukazującego się na dolnej połowie ostatniej strony naszego pisma. Jest to publicystyka po­ lityczna, nie mająca nic wspólnego z felietonową dowolnością i ulotnością, poświęcona została sprawom konkretnym, wyraża antykolektywistyczną i antycentralistyczną postawę autora, którą zresztą jeszcze raz zdefiniowa­ łem powyżej w mojej odpowiedzi na list poprzedni. Można by tę moją poli­ tyczną propozycję określić w skrócie tak: skoro zastosowano w Polsce mecha­ nizm, który przyniósł po latach fatalny skutek («jaki jest, każdy widzi») — trzeba teraz zastosować mechanizm inny. Jasne i konkretne, zgoła nie felieto­ nowe jest zatem to, co mówię. A druga podszewka, pesymistyczno-metafi- zyczno-powątpiewająca? To tylko dla amatorów wielopłaszczyznowości i dla wtajemniczonych — z doczesnym moim programem (marzeniem?) politycz­ nym nie ma nic wspólnego. Tak więc felietonistyki zaniechałem, nie sądzę, abym do niej miał powró­ cić, nawet gdyby warunki wypowiedzi znów miały się zaostrzyć — raczej wtedy zamilknę. Zewnętrznym znamieniem faktu, że uprawiam tu publicy­ stykę a nie felietonistykę jest rozmiar niniejszych wypowiedzi. Kolega Piotr Wojciechowski z Przeglądu Katolickiego zazdrości mi, że tak hojnie udzielono mi tutaj miejsca. Rozumiem go, ale nie moja to przecież wina, że organ Prymasa, tak interesująco w swoim czasie startujący, stał się dziś drobnym maczkiem drukowaną «gazetką ścienną». Jest to symbol, ale nie wiem cze­ go — czyżby przypadkowości i irracjonalizmu centralnych decyzji? A więc tego właśnie, o czym stale usiłuję pisać?! Kończąc proszę usilnie jeszcze raz o wzięcie pod uwagę powyższych moich oświadczeń i skreślenie mnie raz na zawsze z listy felietonistów. Nie aspiruję już także do tytułu «nadwornego błazna PRL», nadanego mi kiedyś łaskawie przez Hansajakoba Stehle. Skończyło się «commediante», trzeba rozważyć pro­ pozycję pod hasłem «tragediante»." I tyle odpowiedzi, jakie w tej czy w innej formie otrzymaliśmy na nasz — jak chcą tego niektórzy — „prowokacyjny" list. Jakie wnioski nasuwają się po tej (i nie tylko tej) lekturze? Nie tylko tej, wiele z nich bowiem wysnu­ liśmy z bieżącej lektury felietonów, zarówno tygodniowych jak i z gazet co­ dziennych. Notabene w gazetach bardzo często felieton myli się autorom z komentarzem politycznym, czym zdradzają oni pełną nieświadomość wyra­ źnej przecież różnicy między tymi gatunkami. To jest jeden z wniosków. Większość ich dotyczy zresztą bardziej felietonowej „mierzwy", niż twórczo­ ści felietonowej czołówki. I ta właśnie „mierzwa" zaniepokoiła dyskutanta na zebraniu Rady Naukowej w OBP. Nie upieramy się przy pełnej słuszności naszych wniosków; niechże sko­ rygują nas prasoznawcy po rzetelnych badaniach tego gatunku. Wbrew bo­ wiem tezie KTT problem istnieje i pozostaje otwarty, chociaż nasza próba „wywołania do tablicy" czołowych przedstawicieli tego gatunku powiodła się tylko połowicznie. 1. Felieton znajduje się w bardzo dobrej kondycji psychicznej — oczywi­ ście wraz z felietonistami. Kondycja ta bywa często odwrotnie proporcjonalna do jakości felietonów. Ale felietonista bardzo często — zarówno ten wybitny, jak i kiepski — stanowi szczególną mieszaninę próżności ze skromnością. Skromność wyraża wątpliwościami (w felietonowej „mierzwie" wątpliwości jest bardzo niewiele); próżność z kolei manifestuje rzadko w pełni uzasad­ nionym przekonaniem o takiej wartości własnych sądów i opinii, iż — w jego mniemaniu — koniecznie należy je przekazać społeczeństwu. 2. Każdy felietonista podkreśla swe prawo do subiektywizmu. Nie budzi to zastrzeżeń wtedy tylko, gdy jest umysłowością wybitną albo też orygina­ łem, dziwakiem, zasługującym na uwagę dla swej odrębności. Niekwestiono­ wane prawo felietonisty do subiektywizmu budzi jednak prawdziwą grozę w przypadku umysłowości miernych, spaczonych moralnie, obciążonych po­ glądami szkodliwymi społecznie w dłuższej perspektywie — choć może do­ raźnie tym i owym potrzebnych. A jest takich niemało. 3. Bardzo wielu felietonistów zdecydowało się na uprawianie tego gatunku niejako „zamiast". Doskonale znają bowiem ograniczenia innych gatunków dziennikarskich, na przykład informacji, reportażu, artykułu wstępnego czy politycznego komentarza. Jeśli zatem pragnie się uprawiać zawód dziennikar­ ski bardziej swobodnie i napisać więcej niż na ogół wolno — należy wybrać właśnie felieton **. Kisiel ma rację, gdy pisze, że polska felietonowa trady­ cja jest tradycją aluzji, pisania między wierszami i domniemywań. 4. W efekcie, dla licznego grona felietonistów, uprawiających felietonową „mierzwę", nie zaś felieton z prawdziwego zdarzenia — wybór tego a nie in­ nego gatunku jest po prostu ułatwieniem sobie dziennikarskiego życia (także pod względem materialnym, gdyż stała pozycja w piśmie to stały i pewny dochód, nawet gdy nieduży. Dlatego bardziej się opłacało podjąć temat w ty­ godniku niż w ubogim kwartalniku; opłacało nie tylko pekuniarnie, lecz tak­ że spektakularnie — dla tysięcy czytelników). Między innymi z tego powodu powstała w Polsce grupa zawodowych felietonistów, piszących nie do jed­ nego, lecz do wielu pism naraz, często ze szkodą dla ich poziomu. Bez względu na nasze wnioski na wyniki badań prasoznawców (o ile je w ogóle podejmą) felieton i tak pozostanie ulubionym gatunkiem większości czytelników polskiej prasy, odczuwających dotkliwie niedosyt informacji, pła- skość wstępniaków, sztampowość komentarzy politycznych.

Opracowała Dorota Terakowska

** ZP podejmowały tematykę felietonu w roku 1976. Zob. A. Ropa: W poszukiwa­ niu istoty felietonju (nr 2, s. 85); J. Maziarski: Narracja felietonu, (nr 3, s. 55); J. Urban: Głos w dyskusji o felietonie (nor 4, s. 68); A. Magdoń: Pożytki z bła- fceńskiej czapki (1977 nr 1, s. 42). Przeciw felietonistom

Przeciw felietonistom wystąpiłem podczas ostatniego posiedzenia Rady Na ukowej Ośrodka Badań Prasoznawczych. I nie tylko przeciw nim. Lista pre­ tensji była długa. Atak na felietonistów pozostał jednak w pamięci, może dlatego, że nie napotkał sprzeciwu. Wykorzystała to Redakcja ZP, rozsyła­ jąc zainteresowanym moją wypowiedź z prośbą o komentarz. W rezultacie zebrał się komplecik opinii przedstawicieli tego markowego gatunku w pol­ skim dziennikarstwie, opinii na zadany temat. To co zwykle czytane jest jako jednostkowa i nieraz bardzo osobista enuncjacja, dzięki temu zabiegowi ujaw­ niło się w postaci materiału socjologicznego, wyznania wiary środowiska, tworząc autoportret species felietoniensis. Wydarzenie sprzeczne z istotą ga­ tunku, lecz przewrotne eksperymenty dają czasem pasjonujące rezultaty. Czego chciałem od autorów nadal poczytnych rubryk? Z pewnością rozeźlony byłem na prasę polską połowy lat '80, coraz bardziej nudną i jałową. Atak na to, co uchodzi w niej za najlepsze, podjąłem według zasady: Jeżeli to ma być pierwszy gatunek, pomyślmy jak wyglądają gorsze. Nie chodziło o prowokacje. Miałem do felietonu (i mam nadal) wiele za­ strzeżeń, a ponieważ kiedyś ufałem tym wspomagającym dziennikarza inte­ lektualistom, tym ostrzej odczuwałem postępującą degrengoladę. Felieton w ciągu ostatnich kilku lat stracił swój blask, polot i rozsądek. Zaczął zawo­ dzić. Moralizatorzy zagubili zasady, poplecznicy zrezygnowali z dyskrecji z ja­ ką kiedyś nas do czegoś tam nakłaniali, streszczacze literatury obcej okazali się nieoczytani, podróżnicy mało spostrzegawczy, ludzie idei nachalni, har- cownicy niedowcipnie impertynenccy, zaś prawdziwą zmorą stali się świad­ kowie dnia codziennego, na rachunek czytelnika przeżywający jego drobne troski. Felieton niewiele miał do powiedzenia, a mimo to mówił. Jak najęty. Chociaż wielu go porzuciło, znaleźli się następcy uważający zabawne gawo­ rzenie za posłannictwo. Pod nieznanymi nazwiskami i dziwnymi pseudoni­ mami ukrywają osobowości, w których wartość trudno uwierzyć. Wallenro- dek, Brzuchomówski, Kołek w Płocie, Jan Tyc, PKP, As Pik nie bacząc na nikczemność swych zasług żądają uznania i zaufania. Tak myślałem... Czy jednak byłem sprawiedliwy? Swej krytycznej opinii nie podbudowałem żad­ nymi studiami, co najwyżej pobieżną i coraz mniej chętną lekturą. Ekspery­ ment podjęty przez ZP mógł okazać się dla mnie miażdżący. Czekałem na jego rezultat niecierpliwie... A jednak miałem rację. Tylko nieliczni odpowiedzieli tekstami wysłanymi do Redakcji. Chwała im za to. Myślę, że ci podzielali nasze wątpliwości, choć — być może — zadecy­ dowało tylko dobre wychowanie. Wielu wymienionych wyżej z imienia i naz­ wiska nie zareagowało, uznając że nie ma takiej sprawy. I im należy się sza­ cunek. Lecz, o dziwo, ci którzy uznali moją opinię, jak pisze niewątpliwa gwiazda polskiego felietonu, za „niedorzeczną i nie wartą dyskusji" — mi­ mo to rozprawiali o niej. Czyżby przyznawali rację? Wątpliwe, to raczej za­ działało prawo felietonu, mówiące że nie ma takiej bzdury, o której nie moż­ na by tam pisać. Jakże proste okazało się zatem programowanie naszych fe­ lietonistów. Wystarczy byle co powiedzieć, o byle głupstwie do nich napisać, a już siadają do maszyny i dywagują. Brak tematów czy posłannictwo nau­ czyciela mas? Może też nałóg? Pisanie felietonu dla felietonu, zabawianie czytelników, bo podobno właśnie tego sobie życzą (skąd znamy tę wygodną formułkę?), wskazywałoby na jakąś narkotyzującą funkcję felietonistyki. I za­ mknięcie: „'Nie odpowiem Panu — pisze grzecznie inny, też niezaprzeczenie wybitny mąż — bo piszę tylko felietony". Ależ, mój dobrodzieju, czyżbyś już nie wysyłał kartek imieninowych do cioci, a może również reklamacje u szew­ ca załatwiasz na łamach? Felieton stał się celem i tytułem chwały. Nie każdy. Tu front się łamie. Nie mówi się, że felieton jest dobry jako taki, ani też, że nastał właśnie czas, w którym nowe myśli wykluwają się w zacisznych gabinetach tych, co po­ rzucili reportaż, literaturę faktu czy zgiełk redakcyjnego biura. Felieton chwalebny piszą tylko niektórzy, łatwo zresztą dający się wymie­ nić i policzyć, i to raczej oldboye sztuki felietonowej, niż młodzi, wrażliwi, czujący zmienną rzeczywistość lat '80. Współczesny felieton chwalebny tkwi w tradycji sięgającej lat '50, czasu, gdy był naprawdę potęgą. U boku wete­ ranów pozostaje miejsce, w świetle wypowiedzi, na tego jednego, nowego, młodego, interesującego, bystrego, inteligentnego. No zgadnijcie sami, dla ko­ go? Reszta to druga liga, ogrodnicy — działkowicze, mierzwa. — Patrzcie — piszą ci najlepsi, jak dobrze się trzymamy, jak mądrze dajemy sobie radę z tematami. To pozostałym nie wychodzi. — Więc nie czasy dziś dla felietonu. Znów potwierdzają się moje obawy. Czy jednak felieton chwalebny jest jeszcze felietonem? Miły pan Wojcie­ chowski pisze, że najlepsze dzieła w tym gatunku „dotykają granic aforysty- ki, prozy poetyckiej, miniatury filozoficznej". Co to znaczy dotykają? Czy to, że coraz bardziej są aforyzmami, poezją czy moralitetem, niż felietonem? Czy wartość współczesnego polskiego felietonu zaczyna się tam, gdzie kończy się on sam? — Proza dobra, bo się rymuje — jak powiada mój przyjaciel. Kropkę nad i stawia Kisiel, niekwestionowany mistrz gatunku. Niekwestio­ nowany przez innych, bo on sam powiada: „porzuciłem felietonistykę defini­ tywnie i pisuję artykuły wstępne". Se non è vero... Ależ to nie kpiny, lecz ważne i szczere stwierdzenie, a ja je czytam tak: — Felietony straciły swą nośność, jeżeli ją kiedyś miały. Trzeba pisać inaczej. Ja piszę inaczej. — Ano właśnie. Upomniałem się w swej wypowiedzi o gatunki informacyjne, o „twarde" fakty. Świat potrzebuje informacji, Polska potrzebuje informacji by móc się rozwijać, Polak potrzebuje informacji by nie zwariować. Felietony lekceważą fakty, nobilitują ulotne odczucia i niesprawdzone pogłoski. — Otóż nie — zaprzecza pan Toeplitz, ci najlepsi (i wymienia Passenta, Urbana, Kisiela, Hamiltona i dodaje „może kogoś jeszcze...") operują przeważnie „twardymi" informacjami... Różnica to percepcji czy poglądów? Jednak poglądów... Nie tak dawno prostowałem w Tygodniku Powszechnym nierzetelne cytowania Kisiela, nie byłem w tym wyjątkiem, zaś Daniel Passent, co łatwo sprawdzić wyżej, myli Redaktora Dubiela z Dyrektorem Pisarkiem. Felietonista Urban słynął z upodobania do przekręcania nazwisk. Nieboszczka Barbara Kolow- ca była dla niego Kolcową, Krzysztof Szafnicki, dobry socjolog, Szafranickim. Nie było to wynikiem wady wzroku, lecz obranego genre'u uroczego przekręce- wicza (pewnie znów dlatego, że lubi to czytelnik), dziś zaś minister Urban wymienia poprawnie trudniejsze nawet nazwiska. A Hamilton, który daje do zrozumienia, że jest rówieśnikiem Bolesława Prusa, też nie może być po­ zytywnym bohaterem opowieści o informacyjnych wartościach tekstów na­ szej czołówki. Zostawmy jednak informację na boku, shoro dla felietonisty tak znamie­ nitego znaczy ona co innego. Kiedy Kara Mustafa... Nie zmienimy felietonu w naukowy traktat. Inna jednak sprawa, komu jego obecny stan się podoba? Mnie nie. Wielu naszym szanownym respondentom — tak. A ponieważ są oni nie tylko felietonistami, lecz także, zazwyczaj, ważnymi urzędnikami re­ dakcyjnymi, zastępcami naczelnych, kierownikami działów, członkami kole­ giów, więc zapewne chwaląc felieton nie ograniczają się do obrony własnego, tak pięknie — ich zdaniem — uprawianego ogródka, lecz wyrażają swe ży­ czenia co do kształtu prasy. Sprawa wygląda zatem znacznie poważniej.

Jerzy Mikułowski Pomorski

Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY: Wiejscy balwierze mają jabłko, które wtykają chłopom w usta przed rozpoczęciem swej pracy. Gazety mają felieton.

Karl Kraus Zeszyty PRASOZMAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3(113)

JĘZYK SPRASOWANY (II)

Brak identyfikacji dziennikarza z treścią wypowiedzi powoduje usterki, które prowadzić mogą do nieporozumień. Spotkanie przedstawicieli (...) z kandydatami na posłów sta­ nowiło poważne zebranie obywatelskie. Wprowadzenia do dysku­ sji dokonał (...). Omówił Deklarację wyborczą PRON podkreśla­ jąc wagę tego dokumentu stanowiącego nowum w obecnej kam­ panii przedwyborczej. Wyraził również przekonanie, że spotkanie przyszłych kandydatów na posłów pozwoli rozszerzyć ich wiedzę 0 sprawy, którymi żyje środowisko. Otóż Deklaracja wyborcza PRON jest nowum nie w obecnej kampanii przedwyborczej, ale właśnie w tej kampanii po raz pierwszy się pojawiła — tak więc jest to raczej nowum w naszym powojennym parlamentaryzmie. Nie jest też chyba tak, że przyszli kandydaci na posłów nie wiedzą o spra­ wach, którymi żyje środowisko, co zdaje się sugerować niefortunne ostatnie zdanie cytowanego fragmentu (mają pewną wiedzę o innych sprawach, a to spotkanie rozszerzy ich wiedzę o nowe elementy). Wreszcie nieudane jest sformułowanie spotkanie (...) stanowiło poważne zebranie. Jeśli piszemy, że X stanowi Y, to najczęściej mamy na myśli nie takie byty, które należą do tej samej klasy. Tak więc spotkanie mogło stanowić np. ważny wkład, ale nie poważne zebranie — równie dobrze można by bowiem powiedzieć, że zebranie stanowiło poważne spotkanie.

Również wczoraj odbyło się posiedzenie Wojewódzkiego Kon­ wentu Wyborczego w (...) z kandydatami na posłów, na którym w trakcie spotkania powiadomiono ich o umieszczeniu na liście 1 zarejestrowaniu jej przez Obwodową Komisję Wyborczą. Niewłaściwe jest sformułowanie posiedzenie z kandydatami — z kandyda­ tami mogło być natomiast spotkanie. Zdanie cytowane wskazuje również, że spotkanie było częścią posiedzenia — ale wtedy dwa określenia czasowe sto­ jące obok siebie sprawiają wrażenie wyjątkowej nieporadności (na posiedze­ niu w trakcie spotkania). Poinformowano ich (tzn. kandydatów na posłów) o umieszczeniu na liście — ale nie wiadomo, o umieszczeniu kogo. Tu wła­ ściwe byłoby chyba dodanie: poinformowano ich o umieszczeniu ich nazwisk na liście... Niezręczność wynikająca z powtórzenia zaimka jest jednak znacz­ nie mniejsza niż wynikająca z braku dopełnienia. Jeszcze przez tydzień odbywać się będą spotkania kandydatów na kandydatów na posłów z wyborcami. Oprócz zebrań, o któ­ rych na bieżąco informujemy naszych czytelników, pretendenci do poselskiego mandatu spotykają się w swoich zakładach pracy i śro­ dowiskach zawodowych. Dziennikarz oczywiście nie ponosi odpowiedzialności za niezbyt szczęśliwe połączenie kandydat na kandydata na posła, jako że taki właśnie termin został niejako oficjalnie usankcjonowany i wszędzie był często używany — choć kandydat na kandydata na posła jest przecież tym samym również kan­ dydatem na posła. Natomiast inne uchybienie obciąża już dziennikarza: słowo oprócz musi odnosić się do dwu analogicznych struktur, więc powinno być albo: oprócz zebrań... odbędą się spotkania, albo też czasownikowo: kandy­ daci uczestniczą w zebraniach, a oprócz tego spotykają się... Już cd dłuższego czasu przestał to być problem tylko ekono­ miczny, a stał się ważnym zagadnieniem społecznym. Zmiana rzeczownika jest tu wyraźnie niewskazana. Możliwa byłaby ona w konstrukcji problem dotychczas tylko ekonomiczny stał się zagadnieniem społecznym. Wojewódzki Konwent Wyborczy w (...) na posiedzeniu w dniu (...) zapoznał się ze sprawozdaniem i oceną przebiegu 44 obywa­ telskich zebrań konsultacyjnych organizowanych przez... Tu z kolei mamy do czynienia z bardzo częstym w prasie błędem ujedno­ licania rządu konstrukcji współrzędnych — rzeczownik ocena łączy się oczywiście z dopełniaczem (przebiegu), ale sprawozdanie wymaga już wyra­ żenia przyimkowego (z przebiegu). A w ogóle sam wyraz przebieg nie jest tu konieczny — można przecież dokonać oceny po prostu zebrań, i z zebrań składać sprawozdania. Podobnie puste wyrażenia spotykane są w takich tekstach częściej. Oto przykład większego nasycenia takimi wyrazami: W ostatnich kilku tygodniach członkowie (...) przeprowadzili w (...) kontrole, których celem było zbadanie stopnia zaangażowa­ nia członków partii w działalności samorządowej i związkowej. Wyniki tej kontroli posłużyły do dokonania oceny stanu tego za­ angażowania. W tym tekście można dokonać kilkuetapowej redukcji wyrazów i połączeń wyrazowych zupełnie zbędnych. Zbadanie stopnia zaangażowania może być z powodzeniem zastąpione przez zbadanie zaangażowania. Ostatnie zdanie można skrócić wyrzucając niepotrzebny tu wyraz stan, a następnie — wyraz dokonanie. Zdanie: Wyniki kontroli posłużyły do oceny tego zaangażowania mówi przecież to samo — tyle tylko, że i tak mówi ono niewiele i wła­ ściwie w całości jest zbędne — bo czemu innemu mogą służyć wyniki kon­ troli? W istocie i pierwsze zdanie dałoby się jeszcze skrócić — ponieważ samo sformułowanie kontrola zaangażowania może z powodzeniem zastąpić kontrole, których celem było zbadanie stopnia zaangażowania. Innym uchy­ bieniem jest użycie konstrukcji zaangażowanie w działalności zamiast zaan­ gażowanie w działalność. Brak wmyślenia się w tekst, zdanie się na gotowe formułki prowadzą czę­ sto do wyraźniejszych logicznych błędów.

Nie brakło również w dyskusji problemów sygnalizowanych przez zebranych, które ogólnie można by zaliczyć do obywatel­ skiego, dojrzałego myślenia o przyszłości polskiej wsi i dbałość o jej lepsze jutro. Te pozornie gładkie frazesy wypełniały się kon­ kretną treścią w momencie gdy... Sam dziennikarz jest tu świadom kontaktu z frazesem. A oto do jakich uchybień prowadzi tu zawierzenie temu (jednak rzeczywistemu!) frazesowi: — użycie wyrazu pozornie w wyrażeniu te pozornie gładkie frazesy nie podważa wcale frazesowości, ale tylko gładkość i sugeruje, że w istocie ma się tu do czynienia z frazesami wcale nie gładkimi; — sformułowanie nie brakło również w dyskusji problemów sygnalizo­ wanych przez zebranych jest wyraźnie tautologiczne — w przydawce nie mówi się o niczym, czego nie było w grupie orzeczenia — przecież problemy sygnalizowane przez zebranych to nic innego jak te problemy, które się po­ jawiały (a więc: których nie brakło) w dyskusji. Ale tu właśnie zawinił rozgadany szablon, który pozwala na wielokrotne mówienie o tym samym, ponieważ za żadnym razem nie myśli się naprawdę o tym, co się pisze; — problemów, nawet ogólnie nie można zaliczyć do obywatelskiego, doj­ rzałego myślenia — co najwyżej stawianie problemów może być wyrazem takiego obywatelskiego myślenia. Tu, jak się zdaje, chodziło po prostu o uży­ cie wygodnych (i wytartych) sformułowań — bez dbałości o ich odniesienie. Jeszcze trudniej chyba jest zaliczyć problemy do dbałości o lepsze jutro pol­ skiej wsi, bo taka chyba forma powinna być użyta zamiast zaliczyć do (...) dbałość o (...). Tu oczywiście zawiniła korekta, ale pamiętajmy, że błędy ko- rektorskie właśnie w takich trudnych do przeżycia tekstach pojawiają się najczęściej. Szczególnie rażące błędy logiczne znalazłem czytając dwa sprawozdania z plenów komitetów wojewódzkich PZPR. W jednym z nich czytamy:

Dyplom uczelni nie wystarczy, jeśli nie towarzyszy mu praco­ witość, uczciwość, inicjatywa i twórcze zaangażowanie w rozwi­ janie powstających problemów. Oczywiście łatwo powiedzieć, skąd ten błąd (rozwijanie problemów zamiast rozwiązywanie) się wziął. Wyrażenie twórcze zaangażowanie chętnie łączy się przecież właśnie z rzeczownikiem rozwijanie. Tekst zawiera wszystkie wyrazy używane właśnie w takich szablonowych sformułowaniach, a autor dba raczej o umieszczenie tam tych wyrazów niż o to, by się sensownie łą­ czyły. Korekta też tego nie widzi, bo w takim rutynowym, szablonowym tekście trudno zobaczyć cokolwiek. A powstaje przez to szczególne sformu­ łowanie, brzmiące humorystycznie i może wcale nie tak nonsensowne — su­ gerujące udział inteligencji raczej w tworzeniu problemów niż w ich roz­ wiązywaniu. Drugi tekst zawiera sformułowanie jeszcze zabawniejsze: ...wyborcy mają nadzieję, że posłowie będą ambasadorami tutej­ szych bolączek. Oklepana i właściwa tekstom sprawozdawczym metafora „być ambasa­ dorem czegoś" została tu mechanicznie połączona z równie częstym w ta­ kich tekstach wyrazem bolączki. Można być ambasadorem czyichś spraw, a sprawy często mają charakter bolączek — stąd to nieudane połączenie. W relacjach z dyskusji i wystąpień ludzi pracy nic nie mówiący szablon, stereotypowe sformułowania mają często wymiar ideologizujący. Było to zna­ mienne dla dziennikarskich tekstów lat siedemdziesiątych, dla tzw. propagan­ dy sukcesu. Pozorna pryncypialność, a w istocie asekuranckie uciekanie od rzeczywistości w świat życzeniowy — to stała cecha tych tekstów, wyraźnie zresztą osłabiająca ich funkcjonalność. Pewnym usprawiedliwieniem dla ta­ kiego właśnie dziennikarskiego działania było po części rzeczywiste przeła­ dowanie dyskusji i wystąpień bezpiecznym i mało informatywnym szablo- nem, ale robienie z tego. tekstu prasowego nie powinno polegać na powie­ laniu tego szablonu. Nie służy to z pewnością uatrakcyjnieniu wypowiedzi dziennikarskiej, a w wypadkach, gdy potoczne odczucie nie jest — delikatnie mówiąc — w pełni zgodne z tak formułowanymi treściami, może być wręcz społecznie szkodliwe. A oto przykład takiego sprawozdania z dyskusji, które właśnie zawiera albo niewiele mówiące ogólniki, albo oczywiste przerysowania ulepszające rzeczywistość: ROBOTNICZYM GŁOSEM. Przebieg i uchwały (...) Plenum (...) są w dalszym ciągu przedmiotem społecznego zainteresowania. Przeniesieniu treści tego doniosłego, robotniczego plenum do za­ kładowych realiów służą m. in. spotkania i dyskusje w fabry­ kach i zakładach, z udziałem uczestników (...) obrad. Spotkania o tym charakterze odbywają się również w (...). Ludzie pracy w pełni podzielają idee, jakie przyświecały (...) obradom Komitetu Centralnego — oto wspólny mianownik dy- suksji w robotniczym gronie, jakie odbyły się ostatnio w (...). W swoich wypowiedziach przedstawiciele pracowniczych ko­ lektywów wskazywali na ogromne znaczenie zacieśniania więzi między partią a ludźmi pracy. Miernikiem wiarygodności — pod­ kreślano — będzie rzetelne podejście do wszystkich robotniczych wniosków i postulatów, niepozostawienie bez echa żadnego z nich. Z uznaniem odniesiono się do zamysłu powołania inspekcji ro- botniczo-chłopskiej, która — ich zdaniem — powinna mieć duże uprawnienia. Ten język, pełen pryncypialnych podkreśleń ważności (doniosłe, ogromne znaczenie), powszechności (w pełni podzielają), a zwłaszcza klasowości (ro­ botniczym głosem, robotnicze plenum, w robotniczym gronie, robotnicze wnio­ ski i postulaty, dwukrotnie ludzie pracy) pozornie tylko ideologizuje tekst — w istocie wywołuje wrażenie szablonu i sztucznego napuszenia. Dzieje się tak tym bardziej, że pojawiają się tu również wyszukane i wywołujące wrażenie nieporadności sformułowania: przeniesienie treści plenum do robotniczych realiów, pełne podzielanie idei obrad plenum przez ludzi pracy jako wspólny mianownik dyskusji itp. Dla czytelników spoza aktywu partyjnego (a jak się zdaje, to nie aktyw partyjny właśnie ma być głównym odbiorcą takich tek­ stów — sprawozdań), zwłaszcza dla czytelników wnikliwych (choć to z kolei na pewno nie są główni odbiorcy) może się też wydawać niezupełnie jasne częste sformułowanie ogromne znaczenie zacieśniania więzi między partią a ludźmi pracy. Sformułowania takie i podobne pojawiają się zresztą w róż­ nych miejscach, nawet jako części haseł. Jedna z czołowych gazet wybija jako tytuł na pierwszej stronie: Głównym zadaniem partii — umacniać więź z kla­ są robotniczą, ludźmi pracy. Takie częste powtarzanie sprawia, że czytelnik zaczyna odbierać to jako frazes — ale to nie jest najniebezpieczniejsze. Więź tę przecież wypracowuje się nie przez stwierdzanie ważności. Musi ona być efektem działań innych, których się od partii oczekuje. Przywołanie ważno­ ści więzi wywołuje nie zawsze potrzebne wrażenie stwierdzania jej braku, zakłada (jednak) pewną odrębność partii i klasy robotniczej, ludzi pracy. Zdaje się też sugerować (albo przynajmniej dopuszcza taką możliwość), że na umocnieniu więzi sprawa się może wyczerpać, że to cel jest ostateczny. Sformułowania nadużywane zwykle: największe znaczenie, zasadnicza cecha, główne zadanie — mają wszak znaczenie absoluty wizujące! jeśli mówimy tylko o jednym głównym zadaniu (a nie o jednym z głównych), wywołujemy myśl, że to zadanie najważniejsze, a nie zawsze ta myśl odpowiada zamierzeniu. O wiele funkcjonalniejsze (jeśli już jest taka konieczność), choć może nie zawsze rzetelne, wydaje się występujące w innych tekstach formułowanie potrzeb więzi i kontaktów w sądach presupozycyjnych, tzn. w takich, które bezpośrednio nie poddają się zaprzeczeniu, które nie informują o czymś wprost, ale zakładają tego istnienie, np. w poczuciu konieczności utrzymy­ wania trwałej więzi... albo też: partia musi wraz z całą klasą robotni­ czą... itp. Wróćmy jednak do wspomnianego już napuszenia, używania zbyt wysokie­ go stylu. Do tego stylu należą również m. in. takie wyrażenia jak robotni­ czym głosem, w kolejarskim gronie, ludzie rolniczego trudu (czy żniwnego trudu), wyrażenia, którymi dziennikarz opisuje ludzi, chcąc pisać o nich wzniosie. Na mnie osobiście wywiera to wrażenie niekorzystne. Wydaje mi się, że występuje tu coś w rodzaju pochlebstwa i to fałszywego przez fra- zesowość — dlatego to, co miało być wyrazem szacunku, zmienia się w ro­ dzaj protekcjonalnego lekceważenia. Może się to zresztą odnosić nie tylko do konkretnych zawodów czy grup i klas społecznych. Dziennikarz potrafi napisać np.: Sprawiedliwość społeczna stanowi jeden z głównych tematów rozmów członków naszego społeczeństwa. Stanowiła mocny akcent podczas obrad (...), spotkań przedstawicieli władz ze związkow­ cami, jak też w trakcie obrad (...). Zresztą nie tylko w tych gre­ miach. Uczciwie pracujący: robotnicy, rolnicy, nasze matki i żony oburzają się na wysokie dochody niektórych ludzi, uzyskiwane drogą na przykład spekulacji, zawyżania marż, ukrywania wpły­ wów czy po prostu zwykłego kombinatorstwa. Nazwanie ludzi w takim kontekście członkami naszego społeczeństwa, jest właśnie przykładem niepotrzebnego podwyższania stylu. Dałem tu cytat dłuż­ szy, ponieważ pojawia się w dalszej części tekstu zabieg dosyć podobny: wy­ liczanie. Czasem, w uroczystych przemówieniach, jest on na miejscu (Rodacy i rodaczki, mieszkańcy miast i wsi), czasem ma na celu potrzebne w danym momencie ujednolicenie i ukazanie braku różnic w podstawowych kwestiach (wierzący i niewierzący, partyjni i bezpartyjni), tu jednak jest niewłaściwy przede wszystkim ze względu na niewspółmierność członków tego wyliczenia: robotnicy, rolnicy, nasze matki i żony. Takie wyliczenia są bardzo znamienne dla tekstów pozornie silnie zideo- logizowanych — a w istocie szablonowych i pustych. Występują często w ar­ tykułach wstępnych i w komentarzach. Wywołują czy też mają wywoływać wrażenie wielości argumentów, wielorakości zjawisk przemawiających na rzecz idei w tekście prezentowanych. Najczęściej jednak są wielosłowiem, objawem nie opanowanego i naprawdę niefunkcjonalnego rozgadania. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy dziennikarz ustawia obok siebie wyrazy i wy­ rażenia, które nie tylko nie uzupełniają się wzajemnie, ale są wręcz powtó­ rzeniami jedne drugich, kiedy wprowadza ciągi niemal synonimiczne. Już nie zauważamy jeśli nie zbędności, to przynajmniej konieczności takich połączeń jak wnioski i postulaty, spotkania i dyskusje (które to połączenia wystąpiły w cytowanym wyżej tekście). Nawet jeśli niekiedy różnice znaczeniowe (a nie są one zbyt duże) motywują występowanie w obu tych przypadkach dwu wyrazów obok siebie, to przecież to współwystępowanie nie powinno stać się regułą — a stało się nią. Tak samo z reguły mamy zawsze obok siebie cele i zadania, aktywność i zaangażowanie, plany i zamierzenia, sposoby i dro­ gi itp. W jednym tylko artykule wstępnym czytamy m. in.: O rozwoju, znaczeniu, rosnącym autorytecie PRON zadecydo­ wały... Idea porozumienia narodowego (...) była w swej istocie wyj­ ściem naprzeciw społecznemu zamówieniu, społecznej potrzebie działania konkretnego, celowego, przynoszącego korzyść państwu i jego obywatelom. Program, którego treści wyrażają obywatelskie potrzeby, ocze­ kiwania i nadzieje. Otwartość ruchu, uwidoczniona choćby poprzez konsultacje, dy­ skusje, publiczną wymianę poglądów... Debata o sprawach kraju, o przyszłości Polski... Nie idzie o mnożenie dosłownych kontroli, idzie o wyrażenie zdania, opi­ nii, wniosków. O krytykę twórczą — likwidującą niedociągnię­ cia. Także o promowanie inicjatyw i pomysłów. Oczywiście nie zawsze mamy do czynienia z wyraźnymi szeregami równo- czy bliskoznaczników. Istotne jest jednak samo dążenie do wyliczania, zna­ mionujące przede wszystkim przegadanie (nb. znamienne, że zwykle w ta­ kich ciągach nie pojawia się spójnik i, że autorzy poprzestają na więzi bez- spójnikowej).

W tym samym zresztą tekście mamy wiele innych objawów przegadania i rozwlekłego powtarzania treści już wcześniej podanych. Np.: Jak działać lepiej? Trafniej — w stosunku do oczekiwań spo­ łeczeństwa, efektywniej — w porównaniu do efektów dotychcza­ sowych. Otóż w samej formie efektywniej mieści się to, co zostało później dodane: w porównaniu do efektów dotychczasowych.

Chcą w pełni dotrzymać zobowiązań, które złożyli. Innych zobowiązań nie można dotrzymywać.

O sile PRON, realnych dziś i potencjalnych w przyszłości moż­ liwości, nie stanowi... Dawne i tautologiczne połączenie potencjalne możliwości zostało tu wzbo­ gacone o jeszcze jeden redundantny element: w przyszłości. Ależ jasne jest, że potencjalność, tak jak i możliwości (a lepiej mówić o tych dwu rzeczach nie razem), odnosi się właśnie do przyszłości.

Okres po wyborach oznacza dla PRON wejście w kolejną fazę rozwoju.

Jest to oczywiście sformułowanie polemizujące z tymi możliwymi głosami, że rola PRON skończyła się wraz z wyborami. Ale nawet w tej sytuacji przytoczone sformułowanie brzmi tautologicznie. Wszystkie te usterki — nie zawsze zresztą w ścisłym tego słowa zna­ czeniu usterki — biorą się z nieautentyczności wypowiedzi dziennikarskiej. Nie jest oczywiście tajemnicą, że nie wszystkie treści dają się przeżyć rów­ nie silnie, i że zdarzają się takie, z którymi trudniej się identyfikować. Nie powinno to jednak prowadzić do uciekania się do szablonu, do sztucznie wy­ sokiego diapazonu, do słowotoku.

Jerzy Bralczyk MATE R I A Ł Y

Zeszyły PRASOZNAWCZE

Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3 (113)

JACEK DYRLAGA NAJMŁODSZE POKOLENIE DZIENNIKARZY RSW

140 młodych dziennikarzy RSW opowiedziało o swoich drogach do kariery dziennikarskiej, pierwszych krokach w redakcjach i o stosunku starszych ko­ legów do debiutantów. Sami ocenili swoje umiejętności, wiedzę i predyspozy­ cje dziennikarskie, zarysowali cele życiowe i wizje własnej przyszłości zawo­ dowej, wyrazili opinie na temat hierarchii zadań prasy, a wreszcie zwierzyli się z kłopotów materialnych. (Ogólne wyniki badań OBP nad młodymi dzien­ nikarzami RSW — w poprzednim numerze.)

I. Wstęp

Pod koniec pierwszego i na początku drugiego kwartału 1986 zostały prze­ prowadzone w OBP badania dotyczące dziennikarzy RSW, którzy nie prze­ kroczyli trzydziestego roku życia (urodzeni po 31 grudnia 1955). Przedstawiony tu materiał obejmuje część rezultatów badań ankietowych. Materiał badawczy stanowiły wypowiedzi 140 respondentów wylosowanych spośród 668 mło­ dych dziennikarzy zatrudnionych w wydawnictwach RSW. Ze zbioru, z któ­ rego losowano ankietowanych, odrzucono wcześniej dziennikarzy niepiszących. Ponieważ selekcji dokonano niezależnie od zajmowanego stanowiska, dlatego szansę na wylosowanie zachowali również np. redaktorzy graficzni, technicz­ ni, fotoreporterzy itd., jeśli oczywiście spełniali wymóg pisania.

II. Drogi do kariery dziennikarskiej i pierwsze kroki w redakacjach

Dokładne odtworzenie wątków biograficznych umożliwiających rekonstruk­ cję dróg do zawodu dziennikarskiego nie jest łatwe. Należy bowiem odwołać się do pamięci badanych na temat własnej — mniej lub bardziej odległej — przeszłości. Dlatego starano się pytać respondentów o bardziej charaktery­ styczne szczegóły drogi do kariery, pomijając jednocześnie elementy mogące ujść uwagi, trudne do odtworzenia itp. Jedną z pierwszych okazji w życiu do wypróbowania swoich zdolności dziennikarskich czy raczej w tym przypadku ąuasi-dziennikarskich są gazetki szkolne. lTfi» młodych dziennikarzy angażowało się podczas lat szkolnych w twórczość gazetkową, publikując artykuły lub inne materiały. Z pewną ostrożnością można zatem sądzić, iż nieco więcej niż co szósty młody dzien­ nikarz „połknął bakcyla" dziennikarstwa podczas szkolnej edukacji. Kolejną możliwością sprawdzenia się są pisma studenckie i młodzieżowe. Przed podjęciem pracy etatowej około 43% młodych dziennikarzy publiko­ wało w tego rodzaju pismach. Blisko 6% ankietowanych próbowało swoich sił w czasopismach naukowych i (lub) specjalistycznych. Ponad połowa bada­ nych publikowała w prasie codziennej lub innych gazetach czy czasopismach. Ogółem 81% ankietowanych przejawiało aktywność dziennikarską przed podjęciem pracy w zawodzie. Wielu z nich przeszło wszystkie szczeble prak­ tycznej edukacji dziennikarskiej — poczynając od gazetek szkolnych, poprzez pisma studenckie lub młodzieżowe, na prasie fachowej kończąc. Natomiast blisko co piąty (19%) młody dziennikarz zaczął publikować wraz z zatrud­ nieniem go w redakcji. Oznacza to, że redakcje biorą na siebie odpowie­ dzialność zatrudniania niemałej liczby osób niesprawdzonych i mniej aktyw­ nych. Debiuty dziennikarskie (pierwszy opublikowany materiał) przypadają naj­ częściej na 20—21 rok życia (28% ankietowanych), a więc na początkowy okres studiów oraz na 18—19 rok życia (20%), czyli na ostatnie lata szkoły średniej. Co dwudziesty dziennikarz debiutował mając ukończonych 27 lat. Co decydowało o wyborze zawodu dziennikarskiego? Oto stosowne zesta­ wienie 1: — możliwość częstego kontaktu z różnymi ludźmi i ciekawość jak żyją inni — 20% respondentów uznało ten czynnik za decydujący (współdecydujący). •— zamiłowanie do zawodu •— 19,3%, — atrakcyjna praca — 17,3%, — przypadek (zbieg okoliczności) — 14,6%, — tradycja rodzinna — 9,3%, — zamiłowanie do pracy pisarskiej — 8,0% — zainteresowanie różnymi dziedzinami życia — 8,0%, — chęć przezwyciężenia „nudy" życia, sposób na niebagatelne życie — 6,6%, — pożyteczna i twórcza praca — 6,0%, — nienormowany czas pracy — 5,3%, — możliwość publicznego wypowiadania się — 5,3%. Pozostałe motywy eksponowane były przez grupy osób nie liczniejsze niż 4% ogółu badanych. Jeśli porównamy te rezultaty z wynikami wcześniejszych badań, nie potwierdza się ani ważna rola aktrakcyjnych podróży i wyjazdów zagranicznych2 (tylko 2,6% respondentów wskazało ten motyw), ani możli­ wość poszerzania własnych horyzontów i ciągłego uczenia się3, jako czynni­ ków istotnie decydujących o podjęciu pracy w tym zawodzie. W poprzed­ nich badaniach nie występuje wcale element przypadkowości czy tradycji rodzinnej 4. Jeślibyśmy chcieli odpowiedzieć bardziej wprost na pytanie: co decydowało 0 wyborze zawodu przez młodych dziennikarzy, należałoby wyróżnić nastę­ pujące typy motywacji: instrumentalny, „duchowy", rodzinny, „wtórny".

1 S)uma procent jest większa niż 100, bo respondenci wymieniali więcej niż jeden ele­ ment decydujący. ! Por. E. Wójcik: Nie chcę być dziennikarzem. Prasa Polska 1985 nr 8. * Por. Z. Sobiecki: Wizerunek własny młodego dziennikarza. Raporty OBP 1978. 4 Nie wynika z tego wcale, że elementy te nie odgrywały wcześniej żadnej roli, prze­ ciwnie, oznaczać to może ich bardziej lub mniej świadome pominięcie w narzędziach przez badaczy. A. Wybór instrumentalny

W tym typie mieszczą się motywy, w których pracę zawodową traktuje się jako środek do realizacji określonych własnych celów. Tutaj znajdują się m. in. takie motywy, jak możliwość częstszego kontaktu z różnymi ludźmi^ ciekawość jak żyją inni, zainteresowanie różnymi dziedzinami życia, możli­ wość publicznego wypowiadania się itp.

B. Wybór „duchowy"

W tym przypadku dziennikarstwo traktowane jest jako cel sam w sobie, jako przeżycie, zespół doznań. Do tej grupy motywów można zaliczyć: sposób na niebagatelne życie, chęć przezwyciężenia „nudy" życia, zamiłowanie do za­ wodu itp.

C. Wybór rodzinny

Tutaj mieszczą się motywy wynikające z dziennikarskiej tradycji rodzin­ nej.

D. Wybór „wtórny"

Wielu badanych (por. wyżej) na pytanie: co zadecydowało o wyborze za­ wodu dziennikarskiego, odpowiedziało: „przypadek" (lub „zbieg okoliczności"). Istniał więc pewien element zaskoczenia — otwarły się możliwości pracy w dziennikarstwie. Osoby te dokonały rachunku „za" i „przeciw", lecz mo­ tywy były czymś innym niż u pozostałych respondentów. Były to motywy przeważnie pobudzone niejako przez nakaz chwili, wtórne. Inne typy motywacji nie mają obecnie większego znaczenia ilościowego. Zdaniem niespełna połowy respondentów (a mają oni na pewno w tym względzie pewne doświadczenie życiowe), młodzi ludzie najczęściej trafiają do zawodu dziennikarskiego, szukając pracy na własną rękę w redakcjach. Co dziewiąty ankietowany sądzi, że najczęstsza droga do zawodu prowadzi przez znajomości w redakcji, a co czternasty, że poprzez wpływowe znajomości poza redakcją. Sugeruje to, iż nie zostały wypracowane w redakcjach formy „ło­ wienia talentów". Stroną zainteresowaną pozostaje tylko młody szukający pracy, który dzięki uporowi i znajomościom osiąga swój cel. Zaledwie nie­ liczni doświadczyli angażowania siebie lub kogoś innego w wyniku kontak­ tów uczelni z redakcją. Co dzieje się zatem z tymi utalentowanymi młody­ mi ludźmi, którym brak uporu i znajomości? Aktualnie istniejące „układy" rekrutacyjne akceptuje bez zastrzeżeń 14%r, a z pewnymi uwagami kolejnych 28% młodych dziennikarzy. Natomiast co czwarty badany ma własne propozycje zmian w systemie naboru młodych kadr dziennikarskich. Godne odnotowania są dwie najczęściej pojawiające się propozycje. Absolwenci uniwersyteckich studiów dziennikarskich postulują udoskonalenie kontaktów na linii uczelnia — redakcje tak, aby sprzyjać mło­ dym osobom rokującym nadzieję na przyszłość (np. przez możliwość częstsze­ go wypowiadania się na łamach prasy, aby mogli się zaprezentować). Pozostali z kolei są zwolennikami konkursów na stanowisko w redakcji. Pomysłodaw­ cy tej ostatniej propozycji podkreślają jednak, że wymagałoby to ustalenia właściwych kryteriów konkursowych i czuwania nad prawidłowością przebie­ gu całości. Ponad 21% młodym dziennikarzom podejmującym pracę w redakcji przy­ dzielono opiekuna, który czuwał nad ich rozwojem i pracą. Dalszym 12% co prawda przydzielono opiekuna, ale pomagał on rzadko lub wcale. Mniej wię­ cej co czwartemu nowicjuszowi pomagali koledzy, mimo że nie przydzielono mu opiekuna. Dla ponad 25%» rozpoczynających pracę w zawodzie nie organi­ zowano żadnej pomocy, motywując to tym, że chciano, aby nowi nabierali „szlifów" przez doświadczenia. Blisko 13% kolejnych badanych twierdziło, iż unikano dla nich zorganizowanej pomocy, gdyż w ich redakcjach obowiązuje (wszystkich) reguła „pracy na własne konto". Z innymi formami opieki spot­ kało się około 3% respondentów. Nieco więcej niż co drugi młody dziennikarz na progu kariery nie został objęty zatem żadną formą opieki ze strony redakcji. Najkorzystniej wygląda sytuacja pod tym względem w redakcjach gazet centralnych. 65% młodych dziennikarzy tam zatrudnionych potwierdziło, iż byli objęci przynajmniej jed­ ną formą opieki w początkowym okresie zatrudnienia. Najmniejsze zaintere­ sowanie towarzyszy młodym w redakcjach regionalnych dzienników popo­ łudniowych. Tylko co trzeci ankietowany przyznaje, że otaczano go tam opie­ ką lub inną formą pomocy. Jednak większość respondentów obu typów gazet jest przychylnie ustosunkowana do takiego postępowania wobec nich. Pewne niezadowolenie wyrażali tylko ci, którym przydzielono opiekuna, ale ten po­ magał rzadko lub wcale oraz w mniejszym stopniu ci, którym nie przydzie­ lono opiekuna, ale pomagali im różni koledzy. Prawdopodobnie geneza nieza­ dowolenia tkwi w niejasnej sytuacji czy warunkach tych młodych. Jeżeli bo­ wiem pozostali koledzy wiedzieli, że mogą liczyć tylko na siebie lub na po­ moc konkretnego kolegi z redakcji, to ci „niezadowoleni" tkwili niejako po­ między tymi możliwościami w poczuciu niepewności.

III. W redakcyjnym gronie

Zdecydowanie największa część (76%) młodych dziennikarzy twierdzi, że w ich obecnym miejscu pracy dominującym typem stosunków wewnątrzre- dakcyjnych jest partnerstwo i koleżeństwo. Tylko nieliczni (4%) są skłonni przyznać, iż w ich redakcjach dominuje bezwzględna rywalizacja, niechęć, a nawet wrogość między dziennikarzami5. Istnieje poza tym ciekawa zależ­ ność. Im większy zasięg ma pismo, tym liczniejsze wypowiedzi określające dominujący w nim typ stosunków jako partnerski, przyjacielski, koleżeński itp. Oto krótka ilustracja: stosunki panujące w swojej redakcji jako partnerskie, koleżeńskie, przyjacielskie oceniło

— 67,7% zatrudnionych w prasie zakładowej i lokalnej; — 69,6% zatrudnionych w regionalnej prasie popołudniowej; — 71,4% młodych z regionalnej prasy porannej; — 75,0% w tygodnikach centralnych; — 85,0% pracujących w gazetach ogólnopolskich.

5 O przyczynach sytuacji konfliktowych pisał m. in. T. Kupis: Konflikty w za­ wodzie dziennikarskim; II Ogólnopolska Konferencja Socjologii Zawodów. Maszyno­ pis powielony, Arturówek k. Łodzi 1966. Liczby świadczyć mogą o ogólnie najlepszych warunkach pracy — ze wzglę­ du na stosunki interpersonalne — w redakcjach prasy centralnej oraz o naj­ mniej korzystnych (ale nie niewłaściwych!) relacjach na szczeblu zakładowym i lokalnym. Warto dla potwierdzenia tej obserwacji przytoczyć jeszcze jedną liczbę. 13% młodych dziennikarzy zatrudnionych w prasie zakładowej i lo­ kalnej uznało, że w ich redakcjach przeważają stosunki bezwzględnej rywa­ lizacji, niechęci, a nawet wrogości. Natomiast podobnych ocen nie było wcale wśród młodych z redakcji gazet ogólnopolskich. Osobnym zagadnieniem jest traktowanie młodszych kolegów przez starszych dziennikarzy. Blisko 80% ankietowanych twierdzi, że tego typu stosunki w ich redakcjach mają charakter partnerski i koleżeński, a tylko 1%, że wrogi, niechętny lub nieżyczliwy. O wiele korzystniej postrzegane są zatem relacje starsi — młodsi na tle ogólnych stosunków (atmosfery) w redakcji. Wniosek ten potwierdza także rozkład liczbowy i procentowy według typów pism6. Wyjątek stanowią tylko redakcje tygodników centralnych (67% orzekło, iż młodzi są traktowani po partnersku — por. poprzednie zestawienie). Poza tym potwierdza się prawidłowość, iż prasa centralna jest najbardziej „partnerska", a lokalna najmniej. Postrzeganie stosunków młodsi-starsi jako „bardziej" partnerskich od ogól­ nych relacji w redakcjach oznacza przypuszczalnie, że młodzi wnoszą pozy­ tywny element do stosunków interpersonalnych w miejscu pracy. Na tej pod­ stawie można przypuszczać z dużym prawdopodobieństwem, iż zespoły wie­ lopokoleniowe wytworzyły korzystniejszy (niż jednopokoleniowe) typ stosun­ ków między ludźmi, sprzyjających na pewno lepszej pracy w kolektywie re­ dakcyjnym. Procesy adaptacyjne do grona redakcyjnego przebiegają szybciej wśród mężczyzn niż wśród kobiet. Mężczyźni częściej oceniają stosunki w redakcji jako pozytywne (koleżeńskie, przyjacielskie) i to zarówno w odniesieniu do całego zespołu jak i w układzie młodsi — starsi. Młode dziennikarki utrzy­ mują rzadziej niż ich rówieśnicy pozasłużbowe kontakty towarzyskie z kole­ gami z pracy. Ponad 42% mężczyzn — młodych dziennikarzy twierdzi, że utrzymuje stałe kontakty towarzyskie. Analogicznych odpowiedzi wśród ko­ biet jest 33%. Jeżeli tylko 7,5% respondentów płci męskiej przyznaje, iż nie utrzymuje żadnych kontaktów towarzyskich z kolegami, to przyznaje się do tego aż 16,5% kobiet. Typ kontaktów pozasłużbowych najlepiej rozwija się w redakcjach gazet ogólnopolskich i regionalnej prasie popołudniowej, a naj­ słabiej w kolektywach tygodników centralnych i regionalnej prasy porannej. Na uwagę zasługuje jednak, iż 75% młodych dziennikarzy „wciągniętych" w mniejszym lub większym stopniu w układy towarzyskie, takowe kontakty utrzymuje głównie z rówieśnikami lub osobami, które można uznać za mło­ de. Oznacza to wytworzenie się pewnej więzi wewnątrzpokoleniowej, wykra­ czającej poza stosunki zawodowe, ale nie przekraczającej granicy redakcji. Istnieje zatem wśród młodych prawdopodobnie i pewien stopień świadomości odrębności. Zakres i granice podziału są jednak trudne do wyznaczenia. Powstaje pytanie, jakie różnice sami młodzi dziennikarze dostrzegają mię­ dzy sobą a starszymi kolegami. Spora grupa (47%) widzi je w rozkładzie dnia pracy, ale blisko co trzeci (32%) ankietowany nie zgadza się z tym sądem.

• Przytaczanie odpowiedniego zestawienia wydaje się zbędne, jest ono bowiem zbli­ żone do prezentowanego poprzednio, z dodaniem jednak w każdym punkcie 4—7"/. (nie dot. tygodników centralnych).

5 — Zeszyty Prasoznawcze Okazuje się, że jednak omawiana różnica dostrzegana jest częściej w gru­ pach o dłuższym stażu pracy. Przykładowo w grupie ankietowanych o stażu nie przekraczającym jednego roku tylko 36% młodych dziennikarzy potwier­ dziło istnienie różnic w rozkładzie dnia pracy, a w grupie pracującej 1—2 lata już 53% badanych. Zróżnicowanie w rozkładzie dnia pracy nie jest czymś ewidentnym, czymś co można zaobserwować po krótkim pobycie w redakcji. Ma ono raczej charakter szczegółowy, trudny do dostrzeżenia być może na­ wet przez wielu starszych członków kolektywu redakcyjnego. 41,8% respondentów sądzi, iż istnieją różnice między nimi a starszymi ko­ legami w poziomie pisania artykułów. Ten pogląd znalazł największy odse­ tek zwolenników wśród młodych dziennikarzy prasy lokalnej i zakładowej. Blisko 38% ankietowanych nie dostrzega w tym względzie żadnego zróżni­ cowania. Przede wszystkim nie dostrzegają różnic w poziomie pisarskim mło­ dzi z gazet ogólnopolskich. Jeśliby zsumować odpowiednie zbiory odpowiedzi to okaże się, iż 60% ba­ danych jest zdania, że młodzi są lepsi lub co najmniej równi w poziomie pi­ sania artykułów (materiałów). Tylko niespełna co szósty młody dziennikarz uzna w tym względzie wyższość starszych kolegów. Czy wszakże ta wysoka samoocena idzie w parze z rzeczywistymi umiejętnościami i czy w ogóle ma ona uzasadnienie w praktyce, należałoby zweryfikować dodatkowymi bada­ niami (np. analizą zawartości tekstów przedstawicieli poszczególnych poko­ leń) 7. Pozostając przy różnicach, warto odnotować jeszcze jedną. Ponad poło­ wa odpowiadających dostrzega ją w dostępie do różnych dóbr w redakcjach. Młodzi w wielu wypadkach czują się upośledzeni w dostępie do telefonu, maszyny do pisania itp., niezależnie od częstości sytuacji potencjalnego kon­ fliktu. Młodym dziennikarzom pozostawia się duży stopień swobody wyboru te­ matów. 73% wszystkich ankietowanych twierdzi, że całkowicie lub przeważ­ nie sami decydują o wyborze tematyki własnych publikacji. 14% responden­ tów wskazuje natomiast redaktora naczelnego jako osobę mającą największy wpływ na wybór tematów, a 9% kierownika działu. Rozkład odpowiedzi upoważnia do stwierdzenia, że największymi swoboda­ mi pod tym względem cieszą się młodzi dziennikarze zatrudnieni w regio­ nalnej prasie popołudniowej i regionalnej prasie porannej, a najmniejszymi pracujący w tygodnikach centralnych oraz w prasie lokalnej i zakładowej, a także regionalnej prasie społeczno-kulturalnej. Członkowie PZPR czują się mniej skrępowani (85% czuje swą niezależność) niż bezpartyjni (odpowied­ nio 69%). Młodzi dziennikarze pytani, czy ich zarobki w porównaniu z pozostałymi dziennikarzami z redakcji są współmierne do wartości, wysiłku i jakości pra­ cy, przeważnie (59%) odpowiadali twierdząco. Co czwarty ankietowany czuł się jednak pod tym względem skrzywdzony. Pytanie w ankiecie było skon­ struowane w ten sposób, aby możliwe były porównania między członkami redakcji, przy jednoczesnym abstrahowaniu od ogólnie obowiązującego w pra­ sie systemu placs. Tym samym respondenci nie wyrażali swojego stosunku

7 Ze swojej strony (o czym dalej) pytaliśmy jeszcze o szczegółowe umiejętności za­ wodowe. 8 W trakcie przeprowadzania badań nastąpiła zmiana wynagrodzeń. Aby uniknąć wy­ pływających z tego powodu „zakłóceń" nie odnoszono się wprost do tego problemu. wprost do wysokości zarobków w ogóle, lecz do podziału funduszu płac na poziomie redakcji. Grupa niezadowolonych wywodzi się zasadniczo z osób o średnim,; jak na młodych, stażu redakcyjnym (1,5—3 lat pracy). Prawdopo­ dobnie przyczyny szukać należy m. in. w tym, że po stażu zwiększa się za­ kres obowiązków dziennikarskich, ale płaca nie wzrasta radykalnie. Stąd mo­ że się wytwarzać pewien dysonans między wcześniejszą płacą i pracą, a sta­ nem aktualnym. Jeszcze" raz należy jednak podkreślić, iż większość młodych dziennikarzy uważa się za sprawiedliwie nagradzanych w porównaniu z pozostałymi ko­ legami redakcyjnymi. Jest to niewątpliwie istotny czynnik psychologiczny, mogący zachęcać do dalszej aktywności zawodowej.

7V. Samoocena; cele i dążenia oraz wizje własnej przyszłości zawodowej

Samoocena umiejętności, wiedzy i predyspozycji dziennikarskich została sporządzona dokładnie według kryteriów, na podstawie których dokonuje się okresowych ocen dziennikarzy. Tym razem jednak każdy badany młody dziennikarz oceniał sam siebie. Młodzi dziennikarze najwyżej oceniają swoją dyspozycyjność, a więc po­ tencjalną gotowość i rzeczywistą sprawność w wykonywaniu zadań redakcyj­ nych, odpowiedzialność za publikowane słowo i działanie oraz rzetelność do­ kumentacji. Można zatem spodziewać się z ich strony, że nie tylko nie będą hamować różnych inicjatyw i działań kolektywu redakcyjnego, ale włączeni w nie, będą je twórczo rozwijać. Można od badanych oczekiwać materiałów rzetelnie udokumentowanych, a zarazem wierzyć, iż dziennikarze ci będą gotowi bronić swych słów i działań. Respondenci upatrują swoich słabości głównie w nieznajomości sztuki drukarskiej (także techniki radiowej i tele­ wizyjnej). W tym miejscu należy wszakże przypomnieć, iż większość młodych dziennikarzy nie posiada wykształcenia stricte dziennikarskiego9. Nie mogli się oni zatem wcześniej (choćby teoretycznie) zaznajomić z tą techniką. Jest to jedna z przyczyn takiego stanu rzeczy. Drugiej należy upatrywać praw­ dopodobnie w programach studiów dziennikarskich. Niskie oceny wystawiają sobie młodzi dziennikarze także za umiejętności propagandowego przetwarzania informacji oraz planowanie i organizowanie pracy własnej. Pierwsza z tych umiejętności powinna być wstępnie naby­ wana w czasie fachowych studiów dziennikarskich, by następnie ją dosko­ nalić już w redakcji, w trakcie opracowywania konkretnych materiałów, ar­ tykułów itd. To, iż badani odczuwają braki w umiejętności przetwarzania informacji, wynika najprawdopodobniej z małego jeszcze doświadczenia w pra­ cy zawodowej. Niewątpliwy wpływ na taką sytuację ma również struktura zatrudnienia wg zawodów wyuczonych — większość to absolwenci studiów ze specjalizacją pozadziennikarską. Bardziej musi niepokoić, że blisko 40% ankietowanych krytycznie (co naj­ wyżej na dostatecznie) ocenia swe umiejętności planowania, a zwłaszcza or­ ganizowania pracy własnej. Jeżeli trudno jest w tym zawodzie rzeczywiście dokładnie zaplanować np. dzień pracy, to organizowanie pracy własnej jest

8 Por. J. Dy r laga: Młodzi dziennikarze w redakcjach i wydawnictwach. Zeszyty Prasoznawcze 1987 nr 2. w nim niezbędne. Dużą rolę odgrywają tu niewątpliwie predyspozycje osobni­ cze, ale też nawyki, przyzwyczajenia i niektóre inne cechy -nabyte. Niskie oceny umiejętności organizacyjnych w pewnym stopniu zaprzeczają wysokim ocenom własnej dyspozycyjności, a nawet rzetelności dokumentacji. Pamię­ tać jednak należy, że nie badano stanu obiektywnego, lecz odwołując się do subiektywnych odczuć, starano się poznać, w jakich dziedzinach pracy za­ wodowej czują się najlepiej, a czego się młodzi dziennikarze obawiają. Bardzo pomocna, a czasem wręcz niezbędna w zawodzie dziennikarskim jest znajomość języków obcych. Blisko 6*/» respondentów nie zna żadnego języka bądź tylko posiada pewien zasób słów ledwo umożliwiający rozumie­ nie któregoś z języków obcych. Wydawałoby się zatem, że sytuacja pod tym względem jest zadowalająca. Tak jednak nie jest. Najbardziej rozpowszech­ niony w Polsce język rosyjski (nauczany od szkoły podstawowej) opanowało w stopniu umożliwiającym mówienie i rozumienie tekstów bez pomocy słow­ nika 359/o ankietowanych. Analogiczne liczby dotyczące języka angielskiego (13,6%), niemieckiego (7,1%), francuskiego (0,7%!) nie napawają optymizmem. Pamiętać bowiem należy, iż są respondenci, którzy deklarują swoje zaawan­ sowanie w więcej niż jednym języku. Poza wymienionymi, inne języki są praktycznie nieznane młodym dzien­ nikarzom. Około 3% respondentów przyznało się, że w przypadku umożli­ wienia im korzystania ze słowników mogliby porozumiewać się (czytać) po włosku, hiszpańsku, w którymś z języków słowiańskich lub innych językach europejskich, a jeden respondent w języku pozaeuropejskim. Warto też poznać młodych dziennikarzy od innej, bardziej osobistej stro­ ny. Jakie są ich ważniejsze cele i pragnienia w życiu? Ujmując rzecz syn­ tetycznie hierarchia jest następująca:10

1) szczęście rodzinne (53% ankietowanych), 2) osiągnięcia twórcze (48,6%), 3) czyste sumienie (44,3%), 4) świadomość, że się przynosi korzyść (38,6%), 5) wysokie zarobki (28,6%).

Pozostałe cele odgrywają mniejszą rolę. Listę zamykają np. dążenia do spo­ kojnego i cichego życia (2,1%). Z zestawienia widać wyraźnie, że najczęściej wskazywany cel (pragnie­ nie) dotyczy sfery pozazawodowej. Czy prymat rodziny jest i był stały? Czy i ewentualnie jak zmieniały (zmieniają) się preferencje pragnień i celów? Oto pytania, na które nie potrafimy jeszcze (brak tego typu badań w prze­ szłości) odpowiedzieć. Jedno jest pewne — praca zawodowa, a dokładniej jej rezultaty, np. osiągnięcia twórcze, po części także świadomość przyno­ szenia korzyści, są istotnym składnikiem osobistych aspiracji. Nie występuje zróżnicowanie wg płci i innych cech ze względu na hierarchię celów i prag­ nień. Można więc mówić o pewnej uniformizacji w tym względzie. Powstaje jeszcze pytanie dotyczące planów zawodowych. Ponad 56% ba­ danych chce dalej być dziennikarzem i pracować w tej samej redakcji co obecnie. Można z tego wnioskować, iż najliczniejsze grono młodych dzienni­ karzy utożsamia się nie tylko ze swoim aktualnym zawodem, lecz również

11 Sjuma procent jest większa niż 100, bo ankietowani wybierali po trzy, ich zda­ niem najważniejsze, cele i pragnienia. z redakcją, w której pracuje. Blisko co piąty ankietowany pragnie pozostać dziennikarzem, ale pracować w innej redakcji. 7% badanych pragnęłoby pi­ sywać w prasie jako np. współpracownik (padało też sformułowanie „wolny strzelec"), tzn. nie wiązać się z żadną redakcją, ale pisywać do prasy na za­ mówienie. Różne formy kontynuacji pracy w tym zawodzie deklaruje zatem ponad 82% młodych dziennikarzy. Tylko nieliczni (1,4%) są zdecydowani po­ rzucić zawód dziennikarski. Pozostali respondenci albo nie wiedzieli, który wariant dotyczący pracy zawodowej odpowiada im najbardziej (prawie 10%), albo odpowiadali (około 5%) niejednoznacznie. Najbardziej ustabilizowaną ka­ drą najmłodszego pokolenia dziennikarzy są redaktorzy funkcyjni i starsi redaktorzy. To właśnie oni stanowią zasadniczy trzon chcących pozostać w zawodzie i tej samej redakcji. Mała stabilność cechuje publicystów (wielu chce być „wolnymi strzelcami") oraz stażystów i młodszych redaktorów (chcą pracować w innej redakcji). Mężczyźni są bardziej przywiązani niż kobiety do swojego zawodu i redakcji.

V. Rola prasy

Prasa ma do spełnienia określone zadania w społeczeństwie. Powstaje py­ tanie, jaka jest hierarchia owych zadań w opinii najmłodszego pokolenia dziennikarzy, zadań postrzeganych przez pryzmat własnego pisma. Rezultaty badań staraliśmy się porównać do wyników uzyskanych w 1978 r.11 Aktualnie młodzi dziennikarze eksponują12 najbardziej trzy cele prasy: kształtowanie, wychowanie i informowanie. Jeśli chodzi o ostatni z wymie­ nionych celów, to nastąpiły ciekawe zmiany w porównaniu z końcem lat siedemdziesiątych. Otóż dla młodych dziennikarzy w tamtych latach zada­ nia informacyjne były utożsamiane z informowaniem władz i polityków o po­ stulatach obywateli. Tymczasem w 1986 r. jest odwrotnie. Młodsi sądzą, że to właśnie czytelnikom należy przede wszystkim dać pełny obraz władz po­ litycznych i administracyjnych. Hierarchie celów zestawione przez responden­ tów obu okresów wskazują na dokonujące się zmiany w opiniach, dotyczące roli odbiorcy w zadaniach prasy. Następuje wyraźne jego (tj. odbiorcy) upod­ miotowienie. Zadania pism są realizowane nie tylko w związku z czytelni­ kiem, ale zwłaszcza dla czytelnika. Następują również zmiany w spojrze­ niu na całość zadań prasy. Na nieco dalsze miejsce zostały odsunięte cele ekonomiczne (mobilizowanie do bardziej wydajnej pracy). Jeżeli pod koniec lat siedemdziesiątych preferowano zadania o charakterze wyraźnie społecz- no-ekonomicznym, to dzisiaj młodzi faworyzują model socjalizacyjny (kształ­ towanie — wychowanie — informowanie). Ankietowani przywiązują teraz mniejszą wagę do tego, aby prasa była forum wymiany inicjatyw i doświad­ czeń. Mniejsze znaczenie mają cele, które można nazwać edukacją podstawo­ wą (tłumaczenie tego, co się dzieje w kraju i za granicą, umożliwianie czy­ telnikom zdobywania wiedzy i umiejętności). Nie bagatelizując tych spraw, młodzi dziennikarze przyjmują jakby założenie, że piszą do odbiorcy o pew­ nym poziomie wiedzy i wykształcenia. Respondenci przywiązują dzisiaj mniej-

11 Por. Z. Sobiecki: Wizerunek własny młodego dziennikarza. Op. cit. J* Te i inne szczegółowe informacje liczbowe znajdują się w Raporcie OBP. Por. J. Dy r laga: Młodzi dziennikarze w gazetach i czasopismach. Raporty OBP, 1986. szą wagę do organizatorskiej roli prasy w działaniach na rzecz współpracy i pokoju na świecie. Niskie notowania w ich opinii .mają zadania, propagan^ dowo-ideologiczne, a więc przeciwdziałanie wpływom obcych ideologii i wpły­ wanie na większe zaangażowanie polityczne czytelników. . Tradycyjnie małe znaczenie nadają respondenci funkcjom rozrywkowo-re- laksowym w swych pismach. Wspomnieliśmy już wyżej o różnicach, w pr-e^ ferencjach celów między pokoleniami młodych dziennikarzy. końca lat sie­ demdziesiątych i połowy lat osiemdziesiątych. Warto dodać jeszcze jedną, o nieco innej jednak wymowie. Widać nieznaczną, ale wyraźną tendencję do bardziej równoprawnego traktowania zadań prasy. Cele, które typowano dawniej najczęściej, uzyskiwały po około 80% wskazań, aktualnie zaś w gra­ nicach 60—67:0/o. Natomiast cele najrzadziej wskazywane jako najważniejsze lub bardzo ważne, mają teraz nieco większą liczbę wskazań.

VI. Sytuacja materialna

Wobec niestabilności cen na polskim rynku oraz niemożności precyzyjne­ go określenia płac dziennikarskich (choćby ze względu na niestałość tzw. „wierszówki"), należało zrezygnować z płacy jako wykładnika sytuacji ma­ terialnej 13. Precyzyjniejszym wskaźnikiem jest posiadanie lub ,nie przez re­ spondentów wybranych dóbr, zwłaszcza tych, które wydają się w życiu dzienr nikarza najpotrzebniejsze. Poza tym warto zwrócić uwagę, że sytuacja ma­ terialna i bytowa niekoniecznie wynika tylko z wysokości płac, ale również z pewnej organizacji życia społecznego. Posiadanie np. wkładu pieniężnego jest dopiero pierwszym krokiem w uzyskaniu mieszkania. Oto zestawienie ilustrujące posiadanie wybranych dobór przez młodych dziennikarzy:

— samodzielne mieszkanie posiada — magnetowid 3,6%, 46,4% respondentów, — motocykl l,4°/o, — samochód 19,3%, — magnetofon 68,6%, — maszynę do pisania 85,7%, — aparat fotograficzny 47,1%, — telefon 34,3%, — komputer osobisty 2,1%. Liczby wskazują na niełatwą sytuację materialną i bytową młodego po­ kolenia dziennikarzy. Ankietowani są najlepiej zaopatrzeni w maszyny do pisania. Stopień nasycenia nimi w tej kategorii dziennikarzy można uznać za bardzo wysoki. Powstaje jednak pytanie, czy w sytuacji, kiedy ponad po­ łowa badanych nie posiada samodzielnego mieszkania, mogą oni swobodnie dysponować swoimi maszynami? Można się zgodzić, iż magnetowid i komputer osobisty nie są jeszcze czymś powszechnym na polskim rynku, a ich ewentualna przydatność w pra­ cy dziennikarza prasowego bliżej nie ustalona. Dlatego nikły odsetek posia­ daczy tego sprzętu nie powinien być powodem do niepokoju. Na pewno za to czymś nienowym i o wyraźnie określonej przydatności w tym zawodzie jest telefon. Jego właścicielem jest zaledwie jeden na trzech ankietowanych. Własny kąt, maszyna do pisania i telefon to dobra niezbędne w tej pracy. Czy żądania ich posiadania byłyby wygórowane? Chyba nie. u W trakcie badań dokonano zmian płac dziennikarskich. Owe zmiany mogłyby rów­ nież powodować deformacje w ocenach zarobków. zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3(113)

WALDEMAR LODZIŃSKI

STUDENCKI ŚWIAT WIDEO

W nrze 4/1986 przedstawiliśmy raport socjologiczny K. Łęckiego i A. Szostaka o pokazach wideo w jednym z miast Górnego Śląska. W kilknanaście miesię­ cy później — student V roku Wydziału Dziennikarstwa UJ w Krakowie, mieszkaniec domu studenckiego, przekazuje obserwacje dotyczące pokazów wideo w jego środowisku. Informacje o organizacji pokazów, podobne w obu relacjach, w tekście pominięto.

eszcze dwa, trzy lata temu, w miasteczku studenckim w Krakowie spot­ Jkać można było odręcznie wypisywane ogłoszenia, informujące o seansach wideo. Dzisiaj takich obwieszczeń już się nie spotyka. Zostały zastąpione przez „pocztę pantoflową". Z niej można się dowiedzieć, co jest grane, gdzie i za ile. Według szacunkowych danych (opartych na informacjach od właścicieli od­ twarzaczy wideo), w miasteczku studenckim takich odtwarzaczy jest około 50. Jeżeli liczbę tę podzielimy przez liczbę studentów zamieszkujących mia­ steczko, to wynika, że na jeden aparat przypada ok. 250 potencjalnych od­ biorców. Używam określenia „potencjalnych odbiorców", bo każdy prawie student był, przynajmniej raz, uczestnikiem zbiorowego seansu wideo lub wyraża chęć wzięcia udziału w takim seansie. Dla wszystkich właścicieli (tak dla ułatwienia będziemy ich nazywać), taka sytuacja jest niezwykle korzy­ stna. Nigdy nie narzekali, nie narzekają i prawdopodobnie długo jeszcze nie będą narzekać na brak klienteli chętnej do obejrzenia proponowanego przez nich repertuaru. Każdy, kogo stać na zakup aparatury wideo, i kto potrafi zorganizować sobie serię projekcji właśnie w miasteczku studenckim, w sto­ sunkowo krótkim czasie osiąga bardzo wysokie dochody.

Organizacja seansów wideo

Dawne, dobre czasy, gdy można było organizować projekcje wideo dla kilkudziesięciu, a nawet dla kilkuset osób, wykorzystując do tego celu po­ mieszczenia klubów studenckich, sal wykładowych czy najróżniejszych po­ mieszczeń w domach studenckich, należą już do przeszłości. Z kilku wzglę- dów. Po pierwsze, nie pozwalają na to przepisy prawno-skarbowe (koniecz­ ność opłacenia podatku), po drugie, nie ma już takiego zainteresowania pro­ jekcjami wideo jak kilka lat temu, gdy widzowie zadowalali się samym uczestnictwem w seansie, nie roszcząc sobie prawa do doboru programu ani nie wymagali komfortu (nawet minimalnego) w trakcie projekcji. Dzisiaj żąda się spisu (katalogu) filmów, dobrej jakości kaset i wygody przy oglądaniu. Po trzecie, lista filmów, którymi można zwabić w miarę liczną klientelę, mocno się skurczyła. To, co było interesujące (z różnych względów), zostało już pokazane i dzisiaj, takie kasowe niegdyś filmy jak „Kaligula", „Itamboo" czy „Rocky IV" nie ekscytują nikogo. Groźba wysokiej kary za prowadzenie nielegalnych (z punktu widzenia prawa) projekcji spowodowała, że właściciele zmienili taktykę. Miejsce ma­ sowej widowni zajęły kilku- lub kilkunastoosobowe grupki, zamykające się najczęściej w pokoju jednego z uczestników projekcji. Na ogół nie jest to właściciel, lecz jedynie pośrednik, którego nazywać będziemy organizatorem. Organizator jest to osoba najczęściej blisko zaprzyjaźniona z właścicielem lub dobrze mu znana. System rekrutacji publiczności jest bardzo podobny do tego, jaki przed­ stawili Krzysztof Łęcki i Andrzej Szostak w artykule „Pokazy wideo" {Ze­ szyty Prasoznawcze 1986 nr 4). Jedyne różnice, jakie można dostrzec, doty­ czą ceny żądanej przez właściciela za wynajęcie wideo. Na ogół nie prze­ kracza ona kwoty 6 tysięcy zł. Cena „wejściówki" na seans jest uzależniona od liczby widzów, od liczby i rodzajów filmów (np. film porno jest droższy od „normalnego") i wreszcie od zasobności kieszeni uczestników projekcji. Może też powstać taka sytua­ cja, że organizator również chce zarobić i wówczas ustala on sztywną cenę „od filmu". Najczęściej jest to 100 zł za film „normalny" i 150 zł za film pornograficzny lub erotyczny. Decydując się na coś takiego organizator musi się liczyć z tym, że orga­ nizowany przez niego seans przestanie być tajemnicą, którą zresztą w domu studenckim zachować niezwykle trudno. Rzadko się bowiem zdarza, że znaj­ dzie się odpowiednio duża grupa zamożnych studentów, którzy jeszcze nie oglądali filmów oferowanych przez organizatora. Suma 800—1100 zł jest na przeciętną studencką kieszeń wydatkiem znacznym (a tyle musiałaby koszto­ wać „wejściówka" na cały seans), więc skład uczestników projekcji nie­ ustannie się zmienia. Nie wywołuje to jednak żadnych większych reperku­ sji, czasem zdarza się interwencja przedstawiciela Samorządu Mieszkańców, ale niezwykle rzadko dochodzi, mimo rozgłosu, do przerwania seansu. W trakcie projekcji wykorzystuje się na ogół wszystkie kasety dostarczo­ ne przez właściciela. Daje to łącznie 12 godzin nieprzerwanej projekcji, a ko­ lejność wyświetlania poszczególnych filmów ustalana jest wspólnie przez wszystkich uczestników seansu. Zarówno właściciel jak i organizator dosyć często stosują metodę zwabia­ nia klienteli, zapowiadając projekcję głośnych filmów, a następnie zastępu­ jąc je bezwartościowymi wytworami masowej produkcji wideo. Jest to po­ dobna metoda jak przedstawiona przez K. Łęckiego i A. Szostaka, z tą róż­ nicą, że studenci w takiej sytuacji najczęściej rezygnują z uczestnictwa w seansie bądź też żądają kategorycznie obniżenia ceny „wejściówki". Kim są uczestnicy seansów wideo?

Pozornie wydawać by się mogło, że powyższe pytanie jest pozbawione sensu. Skoro rzecz jest o studentach, to znaczy, że oni są tymi właśnie ucze­ stnikami. I jest to w zasadzie prawda. Z tym, że student studentowi nie­ równy i także w tym środowisku widoczne są wyraźne podziały. Pomijam tu celowo różnice wynikające z racji studiowania na różnych uczelniach i kierunkach. Do wyjaśnienia pytania posłużę się mało naukowym, ale zgodnym z realiami, podziałem środowiska studenckiego. Otóż według nieco ironicznych opinii, studentów można podzielić na trzy podstawowe grupy: na tych, którzy się uczą, na tych, który studiują, i na tych, którzy są na studiach. Do grupy pierwszej zaliczymy studentów, dla których najważniejsze są nauka i zajęcia na uczelni. Systematycznie uczęszczają oni na wykłady i ćwi­ czenia, a miejscami, gdzie najczęściej przebywają w wolnych chwilach, są uczelnie i biblioteki. Dla nich wideo jest na ogół egzotyczną zabawką, wprawdzie interesującą, a nawet frapującą, ale pochłaniającą zbyt wiele cen­ nego czasu. No i jest dla nich za drogie. Ponadto jest to grupa o wysokich aspiracjach intelektualnych i trudno ją zadowolić byle czym. Z niej wywo­ dzą się tzw. koneserzy, czyli inaczej mówiąc wieczni malkontenci (patrz wspomniany już artykuł K. Łęckiego i A. Szostaka). Ich kąśliwe uwagi, do­ tyczące poziomu prezentowanych filmów, niejednemu właścicielowi popsuły dobrze zapowiadający się interes. Z racji tego, że jest to grupa najgorzej sytuowana materialnie (utrzymująca się ze stypendiów i kieszonkowego od rodziców), ich obecność na seansach wideo jest sporadyczna i wybiórcza. Grupa druga, nieco mniej liczna niż poprzednia, składa się na ogół z osob­ ników charakteryzujących się lekkim, niefrasobliwym podejściem do życia, obowiązków i powinności. Jej przedstawicieli rzadko można spotkać na uczel­ niach. Nauką zaczynają się interesować dopiero w sesji egzaminacyjnej, ale wówczas potrafią się jej oddać bez reszty, i w efekcie, z większymi lub mniej­ szymi kłopotami, zdają egzaminy. Zdecydowana większość tej grupy jest do­ brze sytuowana finansowo, a to dlatego, że wygospodarowany absencją na zajęciach czas wykorzystują na pracę zarobkową w spółdzielniach studenc­ kich (najczęściej). Uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczane są z re­ guły na konsumpcję i rozrywkę, w tym także na oglądanie wideo. Z przed­ stawicieli tej grupy rekrutują się najwierniejsi sympatycy tego rodzaju roz­ rywki, mało wybredni co do jakości i treści filmów, skłonni zapłacić każdą rozsądną cenę za udział w seansie. Trzecią grupę stanowią głównie tzw. „wieczni studenci" oraz tacy, którzy są na studiach z wszystkich możliwych powodów poza chęcią zdobycia wie­ dzy i wykształcenia. Jest to elita finansowa środowiska, z szerokimi znajo­ mościami i kontaktami (także zagranicznymi). Z przedstawicieli tej grupy wy­ wodzą się najczęściej właściciele i organizatorzy, dostawcy kaset z progra­ mami, tłumacze i lektorzy. Studencki „rynek" wideo charakteryzuje się dużym pluralizmem, zarówno gustów jak i sposobów ich zaspokajania. Był czas na filmy głośne, skanda- lizujące, polityczne, pornograficzne. Teraz jest czas po prostu na filmy. Nie muszą być dobre, klientela sama wybiera tytuły i według tego właściciel „ustawia" swój repertuar. Jeżeli widownia preferuje pornografię, jest por- nografia, jeżeli karate, nie ma problemu, horror — nic prostszego, „Ramboo", „Rocky", „Mad Max". Do wyboru, do koloru. Wspomniałem już, że dla właściciela dobry klient to ten, który płaci za cały seans. Stąd się chyba bierze spora liczba widzów niestudentów, spędza­ jących całe noce na seansach organizowanych w akademikach. Bardzo czę­ sto ich gusty decydują o tym, co się ogląda. Najsmutniejsze jest jednak to, że gusty klienteli stricte studenckiej nie są aż tak bardzo różne. Należałoby jeszcze wyjaśnić, czy cały ten „wideobiznes" jest opłacalny. Jest! Właściciel zarabia miesięcznie więcej niż minister (mniej więcej 80— 100 tys. zł). Oczywiście, w przypadku, gdy właściciel jest posiadaczem więcej niż jednego odtwarzacza (są tacy), jego dochody są odpowiednio większe.

Skąd się biorą filmy wideo?

Praktycznie cała produkcja wideo, z jaką się można spotkać na seansach w domach studenckich, pochodzi z RFN i Berlina Zachodniego. Ich jakość przedstawia wiele do życzenia, ponieważ nabywca z Polski (zwłaszcza stu­ dent, który chce zarobić) rzadko kupuje kasety z oryginalnymi nagraniami. Są one zbyt drogie. Bardziej opłaca się kupić czyste taśmy, wypożyczyć, w jednej z licznych tam wypożyczalni, dwa odtwarzacze i kilka kaset, i — metodą chałupniczą — przegrać cały ten kram. Oczywiście po takich zabie­ gach jakość nagrań nie jest najlepsza, ale kto by się tym przejmował. Przewiezienie w ten sposób uzyskanych filmów przez granicę nie jest trud­ ne. Chyba, że są to filmy pornograficzne. Wówczas trzeba używać różnych wybiegów, by okpić polskich celników, ale to nie należy do tematu naszych rozważań. Filmy przywożone do kraju przez owych „importerów" są z reguły naj­ tańsze, czyli najgorsze, najbardziej kiczowate z kiczowatych. Głównie przy­ wozi się horrory, pornografię, filmy o karate, superprzeboje w stylu „Ram­ boo", „Rocky", „Katarzyna II" itp. Znaczną część importu wypełniają nie­ samowite wyczyny Jamesa Bonda, komandosów-weteranów wojny wietnam­ skiej, superśmigłowców w rodzaju „Powietrznego Wilka" czy też różnych mi­ strzów rewolweru i kierownicy, którzy ciągle (i zawsze skutecznie) uciekają złym i głupim policjantom. Przywieziony już do kraju film podlega dalszej opróbce, tzn. jest tłuma­ czony przez domorosłych (najczęściej) tłumaczy, po czym równie, a może je­ szcze bardziej domorosły lektor nagrywa polski tekst, przekrzykując obco­ języczny dubbing. Koszt takiej usługi waha się w granicach 3—5 tys. zł za film. Dopiero tak „spreparowana" kaseta zostaje puszczona w obieg i w bar­ dzo krótkim czasie zwracają się zainwestowane pieniądze. Wtedy zostaje albo sprzedana (7—10 tys. zł), albo jej właściciel pozwala innym na przegranie (za skromne 2—4 tys. zł).

Parę słów o pornografii

Filmy porno są z reguły jedną z największych atrakcji prawie każdego seansu wideo. Nie zdarzyło mi się uczestniczyć w projekcji, w trakcie której nie wyświetlono by przynajmniej jednego filmu porno albo 15-minutowej sex-story. Nie jest to widzimisię właściciela czy organizatora. Filmów tego typu domaga się widownia (prawie wyłącznie' jej męska część). Przewaga mężczyzn na projekcjach porno powoduje wytwarzanie się specyficznego kli­ matu seksualnej rubaszności. Grupka inicjatorów zabawia się komentowa­ niem wyczynów aktorów i po pewnym czasie do tej „zabawy" przyłącza się reszta widzów. Jest to forma rozładowania trudnego do ukrycia napięcia emocjonalnego. Ciekawe, że jeżeli „normalny" film ogląda się zazwyczaj raz, to film por­ nograficzny może powtórzyć się nawet na kilku projekcjach, a widownia ogranicza się jedynie do standardowych protestów, które zresztą szybko milk­ ną (uwaga ta nie dotyczy dziewcząt). Filmy porno nie są zazwyczaj tłuma­ czone, co z reguły spotyka się z krytyką ze strony widowni. Wracając jeszcze na chwilę do tekstu K. Łęckiego i A. Szostaka wypada zauważyć, że projekcje wideo w miasteczku studenckim różnią się od przed­ stawianych przez nich tym, że uczestniczy w nich stosunkowo duża liczba kobiet „samotnych", tzw. przychodzących na seans bez partnerów. Zdarzają się też projekcje (z filmami porno), na których jest przewaga studentek. W ta­ kich sytuacjach również występuje wspomniany klimat seksualnej rubaszności, a inicjują go kobiety, jeżeli mają przewagę i do obecnych na seansie męż­ czyzn przejawiają „neutralny" stosunek emocjonalny.

Co z tym fantem zrobić?

Najlepiej zostawić w spokoju. Wszelka ingerencja spowoduje tylko kolejną zmianę taktyki przez właścicieli. Studenci chcą oglądać wideo i, jak sądzę, zawsze będą chcieli. Dopóki nie mają własnych odtwarzaczy, korzystają z po­ średnictwa właścicieli i organizatorów. Jedynym niepokojącym zjawiskiem jest to, że ogromne sumy pieniędzy trafiają do prywatnych kieszeni. A mogłyby trafiać do kas klubów studenc­ kich, które za te pieniądze mogłyby zapewnić ambitny, wartościowy reper­ tuar. Oczywiście, gdyby nie były zmuszone rozliczać się z każdej złotówki. Tak, jak nie musi tego czynić właściciel.

Kraków, 1511987 Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY:

Prasa dzień w dzień wychwala dzieła stworzone z woli rządu, choć sam Bóg dopiero w szóstym dniu mówił o swoim dziele stworze­ nia: „I oto wszystko było dobre". Skoro jednak siłą rzeczy jeden dzień musi przeczyć drugiemu, to prasa ustawicznie kłamie. Do­ chodzi do tego, że zapiera się ona świadomości kłamstwa i wyzbywa się wstydu.

Czy w kraju, w którym jest cenzura, nie ma wcale wolności prasy? Prasa w ogóle jest urzeczywistnieniem ludzkiej wolności. Tam więc, gdzie istnieje prasa, istnieje też wolność prasy. W kraju, w którym jest cenzura, państwo wprawdzie nie korzy­ sta z wolności prasy, ale korzysta z niej jedno z ogniw państwa, mianowicie rząd. Pomijając nawet to, że oficjalne pisma rządowe korzystają z nieograniczonej wolności prasy — czyż cenzor nie urzeczywistnia codziennie bezwzględnej wolności prasy jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio?

...jeśli nawet założymy, że cenzura narodziła się wraz z naturą pra­ sy — choć żadne zwierzę, a tym bardziej istota obdarzona rozumem, nie przychodzi na świat w kajdanach — to jakiż z tego wniosek? Taki, że i ta wolność prasy, z której korzystają oficjalne czynniki, to znaczy sama cenzura, też wymaga cenzury. A któż miałby cen­ zurować prasę rządu, jeśli nie prasa narodu?

Karol Marks PRASA NA ŚWIECIE

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3(113)

LAJOS BODNAR (Budapeszt)

WĘGIERSKIE PRAWO PRASOWE

o wielu latach prac przygotowawczych, 20 kwietnia 1986 roku Węgierskie PZgromadzenie Narodowe przyjęło ustawę dotyczącą prasy. Zgodnie z Kon­ stytucją Węgierską wszystkie zagadnienia mające związek z podstawowymi prawami i obowiązkami obywatelskimi muszą być regulowane przez odpo­ wiednie przepisy prawne. Tak więc ustawodawcy spełnili swój konstytu­ cyjny obowiązek, gdy rozwijając zasadę wolności prasy, uzupełnili jej sy­ stem w ramach wszechstronnego, ujednoliconego nowego prawa. Pierwsze socjalistyczne prawo prasowe na Węgrzech z jednej strony sko- dyfikowało wcześniejsze, fragmentaryczne przepisy niższego szczebla, a z drugiej rozwinęło je. Chociaż ustawodawcy zachowali sprawdzone w praktyce zasady naszej polityki zarządzania prasą, nowe prawo jest czymś więcej niż zwykłą syntezą istniejących praktyk. W szeregu nowych rozwiązań odzwier­ ciedla przekonanie, iż demokratycznemu rozwojowi społeczeństwa musi to­ warzyszyć wciąż rosnąca rola prasy oraz politycznej opinii publicznej.

4 Konstytucja Węgierskiej Republiki Ludowej gwarantuje wolność prasy: I • każdy ma prawo do ogłaszania za pośrednictwem prasy swych poglądów lub prac pod warunkiem, iż nie stanowią one pogwałcenia konstytucyjnie usta­ lonego porządku Węgierskiej Republiki Ludowej. Mimo iż powyższa zasada była przyjmowana przez politykę węgierską oraz organy zarządzające prasą, od pewnego czasu trwały przygotowania zmierzające do skodyfikowania po­ lityki informacyjnej w przepisach wyższego rzędu o charakterze normatyw­ nym. Społeczna potrzeba sformułowania takiego prawa jest odczuwalna rów­ nież w treści ustawy; podwójny punkt widzenia (polityczny i prawny) odzwier­ ciedla również strukturę prawa prasowego. Chociaż z prawnego punktu wi­ dzenia nie można traktować go jako prawa ramowego, z konieczności za­ wiera ono przepisy o szerszym zasięgu, a także przepisy zasadnicze. Doty­ czy to przede wszystkim drukowanych oraz elektronicznych środków prze­ kazu. Druga, obszerniejsza z uwagi na proporcje część ustawy ma charakter zasadniczo normatywny. Zawiera ustalenia najważniejszych zasad dotyczących zarządzania prasą. Część ta obejmuje nie tylko środki masowej komunika­ cji — jej zasady dotyczą wszelkich materiałów takich jak książki, inne pu­ blikacje zawierające teksty, kompozycje muzyczne, prace graficzne, publika- cje zawierające rysunki lub fotografie, filmy, wideokasety, wideodyski, taś­ my, płyty oraz wszystkie inne środki techniczne przeznaczone do rozpow­ szechniania.

Jakie są charakterystyczne właściwości oraz najważniejsze cele, które sta­ wia przed sobą nowe węgierskie prawo prasowe?

Omawiana ustawa jest stosunkowo zwięzła: zawiera 23 artykuły. Część I określa zadania prasy a także organów odpowiedzialnych za rozpowszechnia­ nie informacji w dziedzinie udzielania zgodnej z prawdą, szybkiej oraz do­ kładnej informacji. Prawo formułuje powszechny obowiązek dostarczania informacji przez każdy organ państwowy, każdą organizację ekonomiczną oraz społeczną. Część II określa zasady odpowiedzialności prasy, radia i te­ lewizji. Szczególny nacisk położono na prawa i obowiązki dziennikarzy. Część III zawiera najważniejsze przepisy dotyczące zarządzania prasą, a także zasadnicze normy określające warunki udzielania zezwoleń na publikację. W części IV znajdujemy definicje terminów użytych w omawianej ustawie a także kilka „zasad" mających związek z poprawkami wprowadzonymi do innych przepisów ustawowych, wywołanymi przez przyjęcie prawa praso­ wego. Prawo to, które obowiązuje od 1 września 1986, kładzie szczególny nacisk na zasadę, iż każdy ma prawo do uzyskiwania dostępu do informacji na te­ mat wydarzeń zachodzących na świecie. Zadania prasy są tu powiązane z obywatelskim prawem dostępu do informacji, wyrażając w ten sposób or­ ganiczną jedność praw i obowiązków. Bowiem fundamentalny obowiązek pra­ sy polega na dostarczaniu autentycznego obrazu politycznego, ekonomicznego, naukowego oraz kulturalnego życia Węgierskiej Republiki Ludowej, informo­ waniu o wydarzeniach międzynarodowych oraz przyczynianiu się — dzięki środkom, jakimi dysponuje — do lepszego poznania innych krajów oraz ży­ jących w nich ludzi, do wzajemnego zrozumienia oraz utrzymania pokoju. Poza przekazywaniem informacji prasa rozwija również działalność de- maskatorsko-analizującą. Tak więc jednym z głównych jej zadań jest zwal­ czanie zjawisk, które hamują rozwój społeczny, zakłócają spokój społeczny, stanowią obrazę moralności oraz pogwałcenie prawa. Zadania te mogą być spełnione jedynie wówczas, gdy prasa posiada do­ stęp do informacji. Dlatego też prawo prasowe przywiązuje wielką wagę do ustalenia obowiązku dostarczania informacji. Jedynie w bardzo niewielkim zakresie możliwa jest odmowa udzielenia informacji, mianowicie wówczas, gdyby wiązało się to ze złamaniem przepisów prawnych lub ujawnieniem tajemnicy państwowej, służbowej lub osobistej. Z drugiej zaś strony prawo prasowe uwzględnia przypadki, w których prasa ma prawo do rozpowszechniania informacji bez zgody osób, których one bezpośrednio dotyczą. Tak więc prawo prasowe upoważnia prasę do przekazywania wiadomości o publicznych posiedzeniach rządu, organizacji oraz związków ekonomicznych i społecznych, a także ich komitetów. Prawo prasowe utrzymuje w mocy funkcjonujący od dawna w węgierskim życiu politycznym wymóg, by osoby bezpośrednio zaangażowane udzieliły od­ powiedzi na uwagi oraz zalecenia mające związek ze sprawami znajdującymi się w kręgu zainteresowania publicznego. Zgodnie z prawem prasowym, nie wywiązujący się z obowiązku udzielenia informacji lub odpowiedzi są po- WĘGIERSKIE PRAWO PRASOWE 79

ciągani do odpowiedzialności dyscyplinarnej, a co więcej, wymóg wywiązy­ wania się ze wspomnianych obowiązków może być jeszcze wzmocniony orze­ czeniami sądu. Innymi słowy, w przyszłości każdy odmawiający udzielenia informacji bez powodów lub bez wyraźnych powodów, może zostać zmuszony do tego także i na drodze sądowej. Oczywiste jest znaczenie tego przepisu, który nie dopuszcza do lekceważenia interesów publicznych. Dodajmy tu od razu: prasa nie tylko ma obowiązek stawiania pytań, ale — zgodnie z duchem prawa prasowego — także obowiązek publikowania od­ powiedzi na te pytania.

Jak powszechnie wiadomo, wolność prasy jako jedno z praw obywatel- 2• skich po raz pierwszy została zadeklarowana przez rewolucję burżua- zyjną. Także i na Węgrzech początków walki o wolność prasy należy szu­ kać w XVIII i XIX wieku. Pierwsze węgierskie prawo prasowe — Ustawa nr XVIII z roku 1848 — do dziś jest uznawana za wybitne osiągnięcie rewolu­ cji burżuazyjnej. Idea całościowej reformy prawa dotyczącego prasy naro­ dziła się w kapitalistycznych warunkach ekonomiczno-społecznych już u schyłku XIX wieku. Jej realizacja zajęła jednakże prawie dwie dekady. Nowa ustawa — nr XIV z roku 1914 — wprowadziła szereg innowacji, jed­ nak niektóre z nich prowadziły w efekcie raczej do ograniczenia wolności prasy. Dlatego też ustawa ta nie może być traktowana jako liberalna, na­ wet jeśli wprowadziła w życie szereg pozytywnych ustaleń prawnych. Prze­ pis dotyczący prawa do sprostowania mylnej informacji, nowe ustalenia w sprawie ochrony dziennikarzy, przepis o odpowiedzialności materialnej za straty, obejmujący także możliwość odszkodowania nie tylko za straty ma­ terialne — wszystko to świadczy o tym, że prawo to nie zawsze odwracało się od klasycznych zasad burżuazyjnych. Ważny krok w rozwoju węgierskiego prawa prasowego stanowiła Węgier­ ska Republika Rad z roku 1919, która po raz pierwszy postulowała wolność prasy klasy pracującej. W okresie międzywojennym większość przepisów prawa prasowego z ro­ ku 1914 została zawieszona lub poprawiona. Dopiero po zmianie warunków społecznych w roku 1945 przepisy ustawowe mogły znowu służyć rozwojowi demokracji, wymogom socjalistycznych przemian. Zasada socjalistycznej wol­ ności prasy została sformułowana przez Konstytucję Węgierską w roku 1949; wieńczy ona nasz krótki rys historyczny. Jednakże wolność prasy — a dzieje się tak na całym świecie — nie może oznaczać niczym nie ograniczonej wolności, nawet przy zagwarantowaniu wol­ ności przez prawo prasowe. Każde współczesne państwo, kierując się różny­ mi względami, narzuca pewne ograniczenia dotyczące publikowanych infor­ macji. Jakie są owe ograniczenia w świetle węgierskich przepisów? Zgodnie z Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych, węgierskie prawo prasowe ustaliło, iż informacja opublikowana w prasie nie może stanowić pogwałcenia zagwarantowanego konstytucyjnie porządku Wę­ gierskiej Republiki Ludowej, jej międzynarodowych interesów, praw oraz in­ teresów prawnych obywateli i jednostek prawnych, a także powszechnie uzna­ nych zasad moralnych. Porządek konstytucyjny jest interpretowany przez prawo jako te wszyst­ kie istotne elementy porządku państwowego, społecznego i ekonomicznego, które są zagwarantowane przez Konstytucję lub wynikają z przepisów kon- stytucyjnych. Jeśli chodzi o prawa i interesy jednostek jest ich tyle, że nie sposób ich tu wymienić: każdy z interesów, za którym stoją przepisy prawne, należy uznać za taki. Powszechnie uznane normy moralne są interpretowane przez prawo jako ogólne zasady moralne oparte na socjalistycznej, humani­ stycznej hierarchii wartości. Publikowanie w druku materiałów propagujących skandaliczne, brutalne, obsceniczne, pornograficzne sposoby zachowania się oraz ignorujących np. stosunki międzyludzkie, stanowią obrazę powszechnie przyjętych zasad moralnych. Stosownie do podpisanych przez nas międzynarodowych paktów, prawo prasowe zabrania również wykorzystywania prasy jako forum manifestacji nawołujących do zbrodni przeciwko ludzkości, podżegających do wojny lub nienawiści w stosunku do innych narodów. Zabrania ono również wykorzy­ stywania prasy jako forum szowinizmu, nacjonalizmu lub dyskryminacji na­ rodowościowej, rasowej, religijej lub płciowej.

W nowym porządku administracyjnym społeczeństwa węgierskiego bez- 3• pośrednie nakazy są coraz częściej zastępowane przez bardziej nowocze­ sne wytyczne o charakterze normatywnym. Stało się to od lat ogólnie przyjętą zasadą, podobnie jak formuła leżąca u podstaw naszego prawodawstwa, która brzmi, iż „niedozwolone jest tylko to, co jest zakazane przepisami prawnymi". Po zatwierdzeniu prawa prasowego zasada ta została rozciągnięta również na zarządzanie prasą. Zezwolenia na publikację można odmówić, a udzielone — cofnąć jedynie w przypadkach szczegółowo określonych przez prawo. Rów­ nocześnie prawo prasowe utrzymało w mocy obowiązującą dotąd w praktyce zasadę, że do produkcji oraz rozpowszechniania publikacji zazwyczaj wyma­ gane jest pozwolenie. Ten przepis nie oznacza jednak, że do produkcji oraz rozpowszechniania wszelkich publikacji wymagane jest każdorazowo osobne zezwolenie. Krąg publikacji nie wymagających zezwolenia jest określony w dekrecie rządowym dotyczącym wprowadzenia w życie ustawy. Oczywiście zezwolenia udzielone publikacjom periodycznym oznaczają, iż nie są wyma­ gane specjalne zezwolenia dla każdego wydania osobno. Mówiąc ogólnie, zakres publikacji nie wymagających zezwoleń rozszerzył się. Ustawa udziela rządowi mocy prawnej do określania instytucji, które mogą wydawać książki lub inne publikacje bez zezwolenia administracji pań­ stwowej. Z drugiej strony ustawa określa przypadki, w których zezwolenia na pu­ blikację prasową nie tylko można, ale trzeba odmówić. Dotyczy to np. przy­ padku, w którym publikacja narusza porządek ustanowiony konstytucyjnie, nasze interesy międzynarodowe, prawa obywateli oraz jednostek prawnych, ich interesy lub interes publiczny. Publikowanie lub rozpowszechnianie prac, które by w nieuzasadniony sposób ujawniały tajemnice państwowe, służbo­ we lub przedsiębiorstw, może być zakazane. W innych przypadkach zezwolenia można odmówić jedynie wówczas, gdy osobiste lub materialne warunki określone przez ustawę jako niezbędne do produkcji i rozpowszechniania publikacji nie są spełnione. Nowością węgierskich przepisów zasługującą na uwagę jest to, iż podczas gdy poprzednio decyzja organów administracyjnych w sprawach udzielania zezwoleń była ostateczna, prawo prasowe otworzyło możliwość odwoływania się do instancji prawnej. WĘGIERSKIE „PRAWO PRASOWE 81

Poza tym, iż węgierskie prawo prasowe kładzie nacisk na interes publicz­ ny, charakteryzuje się ono również uwzględnieniem interesów grupowych, zgodnie z nowymi właściwościami przepisów dotyczących życia społeczno-eko- nomicznego. Wyrazem uwzględniania tych interesów jest rozszerzenie przez ustawę kręgu upoważnionych do wydawania gazet. W celu zaspokojenia spe­ cyficznych interesów lokalnych lub grupowych, także i związkom zezwolono na periodyczne publikacje. Z drugiej zaś strony, nawet nowe węgierskie pra­ wo prasowe nie zezwala osobom prywatnym na wydawanie własnych gazet.

Analizując nowe węgierskie prawo prasowe nie sposób oczywiście pomi- 4• nąć milczeniem zagadnienia, do jakiego stopnia prawo do wpłynęło na status dziennikarza oraz warunki jego pracy. Węgierskie prawo prasowe uznaje dziennikarza za jednego, chociaż nie jedynego, z przedstawicieli opinii publicznej i, w konsekwencji, otacza go specjalną opieką prawną. Owo stwierdzenie obecne jest w prawie prasowym wielu krajów, ale niewiele z nich podkreśla je w tak znaczący sposób. Wspo­ mniana ochrona prawna odzwierciedla się nie tylko w zagwarantowaniu do­ stępu do informacji, o czym była już mowa. Zgodnie z naszym prawem, dziennikarz podlega ochronie prawnej przysługującej tym, którzy wypowia­ dają uwagi lub zalecenia znajdujące się w kręgu zainteresowania społecznego. Jego postawa krytyczna, służąca interesowi publicznemu, nie może w żaden sposób stać się dla niego źródłem kłopotów. Ta ogólna zasada, w ramach któ­ rej wyciąganie wniosków należy do kompetencji sądu do spraw karnych, jest uzupełniona przez nowe przepisy, kwalifikujące nieuzasadnione stawianie przeszkód pracy dziennikarza jako drobne wykroczenie, związane z zagroże­ niem grzywną w stosunku do sprawcy.

Społeczeństwo socjalistyczne, podobnie jak każda struktura społeczna, 5 • nie może obejść się bez informacji oraz organów informacyjnych. Poza tym przepisy prawa prasowego odzwierciedlają również przekonanie, iż swo­ bodna wymiana idei i opinii na łamach prasy jest istotnym elementem funkcjo­ nowania społeczeństwa na płaszczyźnie duchowej oraz ekonomicznej. Nowe wę­ gierskie prawo prasowe z powodzeniem próbowało dopasować do tej zasady nowoczesne przepisy ugruntowujące naszą dotychczasową politykę prasową oraz rozwijające ją. W każdym kraju na świecie istnieją przepisy prawne dotyczące prasy. Nie­ które spośród nich wykorzystują prawa wyższej instancji, konstytucji, by wyjaśnić szczegółowo zasady oraz gwarancje wolności prasy, a także swobody przekazu idei; inne znów pozostawiają te kwestie specjalnej ustawie lub prze­ pisom niższego rzędu. Biorąc pod uwagę charakterystyczne właściwości syste­ mów prawnych opartych na tradycjach danego kraju, porównywanie ze sobą różnych rozwiązań często okazuje się niemożliwe. Węgierskie prawo prasowe w zestawieniu z analogicznymi prawami in­ nych krajów odznacza się zwięzłością, jasnością oraz naciskiem położonym na działalność prasową cieszącą się ogólnospołecznym zainteresowaniem. Gdy porównujemy je z niektórymi przepisami prawnymi typu zachodniego, umknąć może naszej uwadze, iż wypracowanie ochrony praw osobistych, sfery prywatnej, jest tak skrupulatne, że przybiera nieraz formę sankcji; porównu­ jąc węgierskie prawo prasowe z austriackim z roku 1981 zauważamy, że nie­ które jego fragmenty kładą nacisk na ochronę głęboko zakorzenionych prze-

6 — Zeszyty Prasoznawcze konań dziennikarzy; ustawa idzie w kierunku dekryminalizacji prawa pra­ sowego, a także rezygnuje z formułowania szczegółowych przepisów dotyczą­ cych przypadków prostowania mylnych informacji. Porównanie z niektórymi najnowszymi przepisami krajów socjalistycznych również dostarcza przykładów, których nie znadujemy w węgierskim prawie prasowym. Można tu wspomnieć o problemie prostowania mylnych informacji, który jest uwzględniony w prawie prasowym Czechosłowacji (1966), Jugosła­ wii (1983), Polski (1984), lub też o polskich lub jugosłowiańskich przepisach dotyczących wytycznych, jakie mają być uwzględniane przez organy prasowe, polski przepis o przymusowej publikacji lub specyficzne zasady samorządno­ ści w prawie jugosłowiańskim, które nie mają odpowiednika w ustawie wę­ gierskiej. To powierzchowne porównanie byłoby jednak mylące bez zwrócenia uwa­ gi na fakt, iż nowe węgierskie prawo prasowe nie obejmuje bynajmniej funk­ cjonującego w rzeczywistości współczesnego węgierskiego prawa prasowego w jego całości. Istnieją dekrety rządowe oraz poszczególnych resortów stano­ wiące uzupełnienie omawianego prawa. Na przykład z mocy prawa zasady udzielania informacji na temat rozpraw sądowych muszą być regulowane de­ kretem Ministerstwa Sprawiedliwości. Po zatwierdzeniu ustawy niektóre prze­ pisy Biura Informacyjnego Rady Ministrów, centralnego organu koordynują­ cego kwestie informacji oraz administracji prasowej, muszą zostać ponownie rozważone. Z drugiej zaś strony główne zasady dotyczące postępowania dziennikarzy są na Węgrzech regulowane przez kodeks etyczny, który nie ma charakteru przepisu prawnego. W trakcie formułowania omawianego prawa nie dążono do tego, by jego przepisy zawierały wszelkie możliwe punkty mające związek z prasą. Spo­ wodowałoby to rozwlekłość i skomplikowanie ustawy, łamiąc w nieuzasad­ niony sposób jedność innych płaszczyzn jurysdykcji. Na przykład trudno by­ łoby dostarczyć poważniejszych argumentów natury prawnej lub politycznej przemawiających przeciwko kwalifikowaniu przypadku nieuzasadnionego utrudniania wykonywania zawodu dziennikarza jako podpadającego pod pra­ wo dotyczące drobnych wykroczeń. Ale równie nielogiczne byłoby sztuczne oddzielanie przepisu prawnego dotyczącego prostowania mylnej informacji od kodeksu postępowania cywilnego. Biorąc pod uwagę doświadczenia międzynarodowe, a także studiując różne szczeble i właściwości przepisów na Węgrzech, prawodawcy węgierscy wy­ brali rozwiązanie, o którym była tu już mowa, podnosząc do rangi ustawy sprawdzone zasady naszej polityki prasowej, rozwijając je i porządkując. Zmodernizowali dla potrzeb dnia dzisiejszego prawny, polityczny system gwa­ rancji współczesnej informacji prasowej. Prasie, środkom masowej informa­ cji, a równocześnie także czytelnikowi, słuchaczowi czy widzowi, zagwaran­ towano więcej praw opartych na podstawach o charakterze normatywnym, które mogą być obecnie wzmocnione przez środki natury prawnej.

Tłumaczył z angielskiego Piotr Małecki Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3(113)

BOHDAN DZIECIUCHOWICZ PRASA W WIELKIEJ BRYTANII

ielka Brytania charakteryzuje się jednym z najstarszych1, a zarazem W najbardziej prężnych rynków prasowych na świecie. Na brytyjskim ryn­ ku prasowym uwidaczniają się współczesne trendy rozwoju prasy kapitali­ stycznej.

Celem niniejszego opracowania jest:

— przedstawienie krótkiej charakterystyki czołowych korporacji prasowych oraz wydawanych przez nie (niektórych) tytułów prasowych; — pokazanie ekonomicznych efektów funkcjonowania korporacji prasowych; — ukazanie struktury klasowej korporacji prasowych.

Statystyczny obraz środków masowego komunikowania w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej ilustrują następujące dane2:

— ludność: 55,9 min — liczba dzienników: 107 (1984: 120) łączny nakład: 23 139 000 nakład na 1000 mieszkańców: 410 — tygodników: 1085 (1984: 1000) łączny nakład: 382 248 000 nakład na 1000 mieszkańców: 690 — periodyków: 5000 (1984: 6000) — stacji radiowych: 24 — stacji telewizyjnych: 2 — odbiorników telewizyjnych: 18 381 161 (1984: 18 870 000) odbiorników telewizyjnych na 1000 mieszkańców: 330 — odbiorników radiowych: 39 min odbiorników radiowych na 1000 mieszkańców: 700 — roczne zużycie papieru na prasę: 1451 min ton zużycie papieru na 1 mieszkańca: 26 kg.

1 Historii prasy brytyjskiej poświęcony jest artykuł Kazimierza Smogorzewskie­ go: Prasa w Wielkiej Brytanii, (cz. I) Zeszyty Prasoznawcze 1975 nr 4, s. 89—102. 1 Dane zaczerpnięte z: World Press Encyclopedia 1982, uaktualnione na podstawie In­ formacji z kraju i ze świata, stałej rubryki Zeszytów Prasoznawczych. Większość brytyjskiego rynku prasowego kontrolują następujące korpora­ cje prasowe:

1. Associated Newspapers Group Limited 8: prezes Viscount Rothermere: kon­ troluje jeden dziennik ogólnonarodowy (), jedną gazetę niedziel­ ną (The Mail on Sunday) i jeden tygodnik (Weekend); za pośrednictwem the Northcliffe Newspapers Group Limited kontroluje 13 dzienników wie­ czornych, jeden poranny i kilkanaście tygodników; posiada 50% akcji the Co. Limited (Standard); 2. Pergamon Press: prezes Robert Maxwell; kontroluje dwa dzienniki ogól­ nonarodowe (Daily Mirror i Sporting Life), dwie gazety niedzielne (Sunday People i Sunday Mirror), gazety regionalne (między innymi dwie gazety szkockie: Daily Record i Sunday Mail), 3 magazyny i około 200 periody­ ków; 3. News Group Newspapers: prezes Rupert Murdoch; kontroluje , The Sun, News of the World i Sunday Times; 4. Thomson Regional Newspapers Limited: prezes James Evans; kontroluje 4 dzienniki poranne, 10 dzienników wieczornych, jedną gazetę niedzielną i 40 tygodników; 5. United Newspapers Publications Limited: prezes David R. Stevens; kon­ troluje , Daily Star, Sunday Express, Scottish Daily Express, 9 dzienników regionalnych (7 wieczornych i 2 poranne), 42 lokalne i regio­ nalne tygodniki; wydaje także: Punch, The Countryman i 4 dzienniki o te­ matyce rolnej.

Żadna gazeta nie jest bezpośrednio własnością partii politycznej. Morning Star, blisko powiązana z Komunistyczną Partią Wielkiej Brytanii, jest w rze­ czywistości własnością spółdzielni wydawniczej pod nazwą People's Press Printing Society z około 30 000 członków, którzy w większości należą do Ko­ munistycznej Partii Wielkiej Brytanii4. Kilkanaście wpływowych gazet jest własnością trustów oraz niezależnych stowarzyszeń (na przykład The Observer i The Economist). Pewne wyobrażenie o poszczególnych tytułach prasowych da krótka cha­ rakterystyka najważniejszych i najbardziej poczytnych dzienników i czaso­ pism 5.

Dzienniki:

1. Daily Express: zał. 1900; popiera prawe skrzydło partii konserwatywnej; „antyeuropejski"; red. nacz. Sir Larry Lamb; wł. United Newspapers; nakł.. 1 889 000 (1985); 2. Daily Mail: zał. 1896; popiera partię konserwatywną; red. nacz. David En­ glish; wł. Associated Group; stowarzyszony z The Mail on Sunday; nakł. 1 822 000 (1985);

3 Podstawowe dane pochodzą z: The Europa Year Book 1983, London 1983, w miarę możliwości aktualizowane informacjami z późniejszego okresu na podstawie Infor­ macji op. cit. * The Europa Year Book, op. cit. s. 1344. 5 Charakterystyka została opracowana na podstawie danych zamieszczonych w: The Europa Year Book, 1985 Year Book, aktualizowane danymi zamieszczanymi w dziale In­ formacji... 3. Daily Mirror: 1903; niezależny, choć z lekką tendencją do popierania Partii Pracy; wł. Pergamon Press; red. nacz. Michael Molloy; nakł. 3 153 000 (1985); 4. Daily Telegraph: 1855; popiera prawe skrzydło Partii Konserwatywnej; red. nacz. William Deedes; wł. Daily Telegraph Trust, którego prezesem jest Kanadyjczyk Conrad Black; stowarzyszony z Sunday Telegraph; nakł. 1 212 000 (1985); 5. Financial Times: 1888; umiarkowanie konserwatywny; wł. Pearson and Longman Limited, którego prezesem jest Alan V. Hare; red. nacz. Geofrey Owen; nakł. 214 000 (1985); drukowany na różowym papierze; 6. Guardian: 1821; niegdyś na wpół oficjalny organ Partii Liberalnej, obe­ cnie popiera Partię Pracy; czołowy dziennik brytyjski; wł. Guardian and . Manchester Evening News Limited — prezes P. W. Gibbins; red. nacz. Peter Preston; nakł. 487 000 (1985); 7. Morning Star, poprzednio Daily Worker: 1930; reprezentuje poglądy ko­ munistów brytyjskich; red. nacz. Tony Chater; wł. The People's Printing Press Society; nakł. 29 235 (I półr. 1984); 8. The Sun: 1964; bulwarowy, umiarkowany; wł. News Group Newspapers; red. nacz. Kelvin Mackenzie; nakł. 4 096 000 (1985); 9. The Times: 1785; niezależny, z lekką tendencją do popierania Partii Kon­ serwatywnej; wł. Times Newspapers, stowarzyszony z News Group News­ papers; red. nacz. Charles Douglas-Home; nakł. 479 000 (1985); 10. Standard: bulwarowy dziennik popołudniowy; wł. Evening Standard Co. Limited, stowarzyszony z Associated Newspapers; red. nacz. L. Kirby; nakł. 495 000 (1985); 11. Daily Star: 1978; umiarkowanie konserwatywny; wł. United Newspapers; red. nacz. Lloyd Turner; nakł. 1 445 000 (1985); 12. Today: marzec 1986; konserwatywny; wł. Lornho Group, poprzednio w rę­ kach Messenger Group (prezes — Eddie Shah) red. nacz. Jonathan Hol- borow (?); nakł. początkowy 1 250 000; pierwszy kolorowy, elektronicznie drukowany dziennik brytyjski. 13. ; październik 1986; niezależny. 14. Daily News: 1987; bulwarowy dziennik popołudniowy; wł. Pergamon Press; red. nacz. Charles Wintour; nakł. począt. 500 000; 15. Evening News: 1987; bulwarowy dziennik popołud.; wł. Associated News­ papers; red. nacz. John Leese.

Czasopisma i gazety niedzielne e:

1. The Mail on Sunday: 1982; konserwatywny; wł. Associated Newspapers; red. nacz. Stewart Steven; nakł. 1 584 707 (I półr. 1984); 2. News of the World: 1843; typowy przykład tzw. „yellow" press; wł. News Group Newspapers; red. nacz. D. Montgomery; nakł. 4 280 713 (I półr. 1984); . 3. The Observer: 1791; niezależny, o bardzo wysokim poziomie; wł. George Outram and Co.; red. nacz. Donald Trelford; nakł. 773 883 (I półr. 1984);

'Szerzej o prasie niedzielnej pisał K. Smogorzewski: Prasa w Wielkiej Bry­ tanii (cz. II). Zeszyty Prasoznawcze 1976, nr 1, s. 126—128. 4. Sunday Express: 1918; skrajnie konserwatywny; wł. United Newspapers; red. nacz.. Sir ; nakł. 2 602 933 (I półr. 1984); 5. Sunday Mirror: 1963; popiera Partię Pracy; wł. Pergamon Press; .red. nacz. Robert Edwards; nakł. 3 153 000 (1985); 6. The Sunday Times: 1881; niezależny, umiarkowanie konserwatywny; wł. Times Newspapers, stowarzyszony z News Group Newspapers; red. nacz. Andrew Neil; nakł. 1 313 337 (I półr. 1984); 7. The Economist: 1843; magazyn ukazujący się w sobotę;, nieoficjalny rze­ cznik brytyjskiego establishmentu; wł. w połowie Pearson and Longman, w połowie indywidualnych akcjonariuszy; red. nacz. Andrew Knight; na­ kład 211 519 (1981); 8. The Listener: 1929; tygodnik zamieszczający artykuły na temat polityki, literatury oraz radia i telewizji; publikowany przez BBC; ukazuje się w czwartki; red. nacz. Russel Twisk; nakład 35 552 (1981); 9. New Statesman: 1913; niezależny; ukazuje się w piątki; red. nacz. Hugh Stephenson; nakł. 40 401 (1981); 10. Punch: 1841; tygodnik satyryczny; red. nacz. Alan Coven; nakł. 93 000 (1981); U. Radio Times: 1923; tygodniowy informator o programach telewizyjnych i radiowych BBC; wyd. BBC Publications; ukazuje się w czwartki; red. nacz. Brian Gearing; nakł. 3 602 155 (1984); 12. The Spectator: 1828; niezależny tygodnik polityczno-literacki; red. nacz. Alexander Chancellor; nakł. 18 500 (1981); 13. Time Out: 1968; tygodniowy przewodnik po imprezach artystyczno-roz- rykowych Londynu; nakł. 82 000 (1981); 14. Woman: 1937; magazyn kobiecy; wł. IPC Magazines; red. nacz. Jane Reed; nakł. 1 400 000 (1982); 15. Woman's Own: 1932; magazyn kobiecy; wł. IPC Magazines; do 1985 red. nacz. była Iris Burton; nakł. 1 607 718 (1981); 16. TV Times: 1955; tygodniowy informator o programach telewizji komer­ cyjnej (Independent Television); wyd. Independent Television Publica­ tions; red. nacz. Anthony Peagaw; nakł. 3 214 410 (1982).

Charakterystycznym dla brytyjskiej prasy trendem jest postępująca kon­ centracja kapitału w rękach kilku wielkich korporacji prasowych, które zdo­ minowały większość rynku prasowego; nawiasem mówiąc wskaźniki relatyw­ nie wysokiej koncentracji kapitału w obrębie przemysłu prasowego są odpo­ wiednie do trendów w wielu branżach przemysłu brytyjskiego 7. Ostatnie trzy raporty Królewskich Komisji do spraw Prasy (Royal Commissions of the Press) z lat 1947—1949, 1961—1962 i 1974—1977 w sposób bardzo dobitny zwra­ cały uwagę na szybki wzrost koncentracji prasy i na wiele niebezpieczeństw, które niesie ona za sobą. O tym, iż nie były to spostrzeżenia bezpodstawne świadczy tabela 1.

7 Pisza. na ten temat m. in. S. N y m a n, A. Silberton: The Ownership and Control of Industry. Oxford Economic Papers, Vol. 30, No. 1, March 1978. Tabela 1. Ewolucja koncentracji ogólnonarodowych, dzienników i gazet nie­ dzielnych w 1948—1976 w % ogólnego nakładu kontrolowanego przez trzy największe korporacje prasowe8

1P48 1961 1976

Ogólnonarodowe dzienniki 62 89 72

Ogólnonarodowe gazety niedzielne 60 84 86

Z zestawienia wynika, że w 1976 trzy największe koncerny prasowe kon- trolowały 72% ogółu ogólnonarodowych dzienników i 86% ogólnonarodowych gazet niedzielnych. Natomiast pięć największych korporacji prasowych prak­ tycznie zawładnęło rynkiem prasowym, bowiem aż ponad 90% wymienio­ nej wyżej prasy znalazło się w ich rękach. Podobna sytuacja cechuje rynek gazet regionalnych i lokalnych.

Tabela 2. Ewolucja koncentracji prasy regionalnej i lokalnej 1847—1976 w % ogólnego nakładu kontrolowanego przez pięć największych korpo- racji prasowych 9 1948 1961 1976

Regionalne dzienniki poranne 65 70 69

Regionalne dzienniki wieczorne 44 52 58

Lokalne tygodniki 8 13 25

Jak widzimy, również sektor prasy regionalnej i lokalnej poddał się pro­ cesowi koncentracji kapitału, a warto przypomnieć, iż był to sektor trady­ cyjnie bardziej rozproszony. Wzrosły również udziały największych korpora­ cji prasowych w tygodnikach lokalnych, rynku historycznie zarezerwowanym dla lokalnych przedsiębiorstw rodzinnych (z 8% do 25%). Nieco trudniej osza­ cować proces koncentracji kapitału w odniesieniu do magazynów. Mimo to dostępne dane10 wskazują, że rynek ten jeszcze w większym stopniu poddał się koncentracji; i tak na przykład rynek kobiecych magazynów opanowany został przez Reed International (IPC) — 76% i przez filię korporacji Thom­ sona z Dundee — 23%; wynika więc z tego, że dwa przedsiębiorstwa zdomi­ nowały 99% magazynów kobiecych wydawanych w W. Brytanii. Wspomniane korporacje kontrolowały również rynek komiksów oraz prasy dziecięcej i mło­ dzieżowej.

» Źródła: Report of the Royal Commission on the Press 1947—1949, załączniki 3, 4, 5; Report of the Royal Commission on the Press 1961—1962, załączniki 2, 3, 4; Final Re­ port of the Royal Commission on the Press 1974—1977 (aneks 3). •Nicholas Hartley: Concentraction of Ownership in the Provincial Press. (Royal Commission on the Press 1974—1977, Research Series No. 5). « G. M u r d o c k: Mass Media and the Class Structure, Final Report to SSRC. Lei­ cester University, June 1979, s. 5. Kolejna tabela przedstawia udziały największych korporacji prasowych w poszczególnych sektorach prasy.

Tabela 3. Udziały największych korporacji prasowych w prasie codziennej i tygodnikach (1978)«

Regionalne Dzienniki Ogólnonarodowe Tygodniki ogólnonaro­ gazety niedzielne dowe poranne wieczorne

News Inter­ Reed Inter­ Thomson Reed Interna­ Pearson and national Ltd. national Organisation tional (Sunday Son (The Sun) People, Sunday Mirror)

Reed Inter­ Thomson Associated News Interna­ Associated national Organisation Newspapers tional (News of Newspapers the World)

Trafalgar United United Trafalgar House Thomson House Ltd. Newspapers Newspapers (Sunday Ex­ Organisatior (Daily Ex­ press) press, Star)

Associated D.C. Thomson Pearson and Thomson Orga­ United Newspapers Son nisation (Sunday Newspapers (Daily Mail) Times)

Daily Tele­ Liverpool B. P. M. Hol­ Atlantic Rich­ Lonrho graph Ltd. Daily Post dings field (Daily Tele­ and Echo (Observer) graph) Ltd.

Manchester Manchester Daily Telegraph Guardian Guardian and Ltd. (Sunday and Evening Evening Telegraph) News News (The Guar­ dian)

Odrębnym aspektem koncentracji jest to, że wielkie korporacje prasowe zaczęły w latach '60 i '70 prowadzić działalność w innych sektorach masowego komunikowania (tabela 4). Dobrym przykładem ilustrującym powyższą tezę jest działalność firmy Pearson and Son (obecnie — Pearson and Longman), która w latach '70 miała w swym posiadaniu największy łańcuch tygodników (The Westminster Press), największy dom wydawniczy popularnych książek w miękkiej okładce (Penguin Books), pokaźny portfel akcji w piątym pod względem wielkości wydawnictwie regionalnych gazet wieczornych oraz kon­ trolę nad wpływowym w świecie polityki i biznesu Financial Times. Szczegółowo ilustruje wspomnianą tendencję zestawienie.

11 Tabela 3 i następne zostały opracowane na podstawie danych zawartych w: G. Mur d o c k: Mass Media and the Class ... op. cit. na integracjębrytyjskieg o przemysłuprasoweg o zinnymisektoram i działal­ ności. wadzonych przezczołowekorporacj e prasowe,którjednocześniwskazują Kolejne zestawieniprzedstawi a skalęfinansowąirodzajinteresówpro­

Ogólnona­ Korporacja Dzienniki rodowe Regionalne Tygodniki Magazyny Książki TV prasowa ogólnona­ gazety nie­ dzienniki rodowe dzielne

Reed Inter­ Daily Sunday 1 poranny kobiece i national Mirror Mirror, dziecięce Sunday People & < Trafalgar Daily > House Express, Star 0 Thomson The Sunday 2 poranne, 3 regio­ Organisa­ Times Times 1 wieczor­ nalne tion ny

Pearson Financial 38,5

News In­ Sun News oj 11,7e/» ternational the LWT, World 1 regio­ nalna stacja Tabela 5. Największe korporacje prasowe: obrót, dochód (w min funtów) i rodzaje prowadzonej działalności (1978)

Miejsce na li­ Nieopo- ście datko- Korporacja Obrót 1000 Rodzaj działalności wany najwię­ dochód kszych firm

1. Reed 1,632 81,0 19 ogólnonarodowe gazety (Daily Mir­ Interna­ ror, Sunday People); regionalne tional czasopisma (Scottish Daily Record, Sunday Independent, Scottish Sunday Mail); 70 magazynów; 100 gazet technicznych i ekono­ micznych; wydawnictwa książko­ we (Hamlyn i Butter worth); 50% akcji Hanna Barbera (produkcja filmów animowanych)

2. Trafal­ 825,0 60,0 75 ogólnonarodowe gazety (Daily gar House Express, Daily Star, Sunday Ex­ press); firma handlowa Morgan- -Grampian; magazyny techniczne i konsumenckie; 8% akcji ATV

3. Thom­ 332,7 19,6 132 wydawnictwa książkowe; ogólno­ son Orga­ narodowe gazety (The Times, nisation Sunday Times); gazety regionalne, Ltd. techniczne i konsumenckie; ma­ (dane z gazyny ekonomiczne 1977 r.)

4. Pearson 401,3 51,4 137 wydawnictwa książkowe (Long­ and Son man, Penguin); gazety ogólnona­ rodowe (Financial Times); regio­ nalne dzienniki i tygodniki (West­ minster Press i 38,5% akcji BPM Holdings); magazyny ekonomiczne (Investors' Chronicle i 50% akcji The Economist)

5. News 156,6 18,1 244 gazety ogólnonarodowe (The Sun Interna­ i News of the World); regionalne tional dzienniki, tygodniki i magazyny; 11,77% akcji London Weekend Television

6. Associa­ 156,8 15,5 288 dzienniki ogólnonarodowe (The ted News­ Daily Mail); regionalne dzienniki papers i tygodniki; magazyny (Weekend, Esquire); 37,5 akcji Southern TV Zestawienie pokazuje, że największe korporacje prasowe mieszczą się na liście największych przedsiębiorstw W. Brytanii. Na dodatek prowadzą one interesy w więcej niż jednym sektorze masowego komunikowania. Przez długi czas przedsiębiorstwa prasowe zachowywały daleko idącą re-r zerwę w stosunku do inwestowania w więcej niż jednym sektorze. Pierwsze próby rozszerzenia działalności przyniosły poważne sukcesy i spowodowały* że część przedsiębiorstw prasowych przekształciła się w konglomeraty, tzn. przedsiębiorstwa prowadzące interesy w trzech lub więcej sektorach maso­ wego komunikowania. Listę korporacji z tabeli 5 można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to przedsiębiorstwa, które zakładane były w jednym z sek­ torów masowego komunikowania, a następnie rozszerzyły swą działalność na inne domeny aktywności przemysłowo-handlowej. Druga grupa to spółki prze­ mysłowe, które poczęły inwestować w przemyśle prasowym. Przedsiębiorstwa takie jak Trafalgar House 12 czy Pearson and Son są przemysłowymi konglo­ meratami, które zainwestowały w prasę i inne środki masowego komuniko­ wania. Tabela 5 ukazuje jedynie rodzaje działalności prowadzonej przez czołowe korporacje prasowe wyłącznie w sferze komunikowania masowrego. Do tego jednak — jak już stwierdziliśmy — nie ogranicza się ich działalność. Główną bowiem formą koncentracji prasy w Zjednoczonym Królestwie jest koncen­ tracja przekątna, której istotą — oprócz prowadzenia działalności wydawni­ czej w dziedzinie prasy — jest pomnażanie zysków przez zajmowanie się pro­ dukcją, handlem czy operacjami finansowymi w pozaprasowej sferze. Pozwala to także na minimalizację ewentualnych strat poniesionych z tytułu prowa­ dzonej działalności wydawniczej. Tabela 6 ukazuje rodzaje tych powiązań. Oprócz powiązań między korporacjami prasowymi a innymi organizacjami gospodarczymi i finansowymi należy odnotować, iż poszczególni magnaci pra­ sowi i członkowie zarządów korporacji prasowych są związani z innymi sek­ torami masowego komunikowania oraz życia gospodarczego i społeczno-poli­ tycznego. P. Hoch18 podaje, że C. King — szef Mirror Group — pełnił do 1968 r. funkcję dyrektora National Coal Board, której prezesem był lord Ru- bens, jeden z dyrektorów Times Newspapers. Max Aitken — prezes Express Ltd. — był dyrektorem sieci telewizyjnej Associated TV oraz sprawował sta­ nowiska kierownicze w dwóch innych firmach. Z kolei H. B. Chrimes — prezes Liverpool Post and Daily Echo Ltd. — był również wiceprezesem Ocean Transport and Trading. Można zatem powiedzieć, że zasięg powiązań między korporacjami prasowymi, integracja z innymi sektorami życia gospo­ darczego i politycznego wzmacniany jest przez udział członków zarządów kor­ poracji prasowych w różnych dziedzinach życia gospodarczego i społeczno-po­ litycznego. W 1978 r. w zarządzie Thomson Organisation (obecnie Thomson Régional Organisation) zasiadali: poseł do Izby Gmin z ramienia Partii Pra­ cy, wysoki urzędnik państwowy, członek kierownictwa jednego z banków i członek zarządu dużej firmy przemysłowej. Podobnie wyglądała sytuacja w Pearson and Son (obecnie Pearson and Longman), wśród członków rady nadzorczej można było bowiem znaleźć jednego posła z ramienia Partii Kon-

« Swą działalność w sektorze prasy rozpoczął Trafalgar House w 1977 r. wykupując akcje przedsiębiorstwa Beaverbrooka. » P. Hoch: Prasowe praktyki. Polityczna socjologia prasy. IBWPK, Warszawa 197«, s. 154 i następne. Tabela 6. Koncentracja przekątna korporacji prasowych (1978)

Towarzystwa Korporacja Spółki Banki ubezpieczenio­ Inne banki prasowa przemysłowe handlowe we i inwesty­ cyjne

1. Reed In­ ICI, Carring- ternational ton Viyella

2. Trafalgar ICI, Plessey Klienwort Finance for Commercial House Co., Vickers Benson and Industry Union Ltd. Lonsdale Assurance Ltd.

3. Thomson Bio Tinto Hill Samuel Bank of Sun Alliance Organisation Zinc, Rolls Group, War­ England, Bank and London Royce, burg and Co. of Nova Assurance Beecham i inne Scotia Group, Vic­ kers i inne.

4. Pearson BOC Interna­ Lazard Bros Alexander Royal and Son tional, Ri­ and Co. Discount Insurance chard Costain, House Co. Davy Inter­ national

serwatywnej, członka rządu, wysokiego urzędnika administracji państwowej oraz członka kierownictwa jednego z wielkich banków. W skład Associated Newspapers wchodzili poseł do Parlamentu, członek gabinetu i wysokiej ran­ gi urządnik państwowy. Obecnie zajmiemy się edukacją i syntetycznym opisem kariery niektórych prezesów korporacji prasowych z ostatnich kilkunastu lat. Można podzielić ich na trzy główne grupy:

— rodzinnych sukcesorów (lord Kenneth Thomson of Fleet, R. Murdoch, Viscount Rothermere, lord Hartwell) u;

14 Lord Kenneth Thomson of Fleet (dane za okres do 1978): ur. 1923; prezes The Thomson Organisation Ltd.; po ukończeniu Uniwersytetu rozpoczął pracę w rodzinnej kanadyjskiej korporacji prasowej, w której piastował szereg kierowni­ czych stanowisk; po śmierci ojca przejmuje prowadzenie interesów; Rupert Murdoch (1931): największy międzynarodowy magnat prasowo-radiowo-tele- wizyjno-filmowy; z pochodzenia Australijczyk; absolwent Uniwersytetu Oxford; odzie­ dziczył firmę po ojcu; w 1969 kupuje News of the World i Sun, a w kilka lat póź­ niej The Times; w Zjednoczonym Królestwie kontroluje prawie 20»/e rynku prasowego; posiada wydawnictwo Times Books i ponad 40°/o oficyny Collins and Sons, papiernię Convoys i drukarnię Erie Bemrose; dysponuje udziałami w telewizji komercyjnej (Thames TV) i satelitarnej (Sky Channel, Satellite TV PLC); w 1985 uzyskał obywa­ telstwo amerykańskie. W USA posiada: 70/o akcji koncernu Warner Communications, ponad 50ł/e akcji korporacji filmowo-telewizyjnej Twentieth Century Fox. Oprócz tego inwestuje w Radio-Tele Luxemburg oraz w amerykański i brytyjski przemysł che­ miczny i zbrojeniowy. Jest właścicielem licznych gazet w Australii, Anglii, Francji i USA. Właściciel 6 stacji telewizyjnych na 6 kontynentach. — pionierów, tworzących korporacje prasowe od podstaw (Nigel Broakes, Ro­ bert Maxwell, Eddie Shah)16; — menedżerów, którzy po sukcesach odniesionych w służbie państwowej, przemyśle czy handlu przeszli do pracy w przemyśle prasowym (Alex Jarrat, lord Gibson)10.

Obraz wyłaniający się z analizy struktury klasowej korporacji prasowych pokazuje, że ludzie, którzy kierują i nadzorują17 a zarazem są współwłaści­ cielami (akcjonariuszami) korporacji prasowych tworzą zamknięty klan, do którego dostęp ograniczony jest cenzusem:

— majątkowym (spadkobiercy wielkich fortun i biznesmeni); — pochodzenia (ani jeden prezes nie wywodzi się z „lower class"); — wykształcenia (znaczna część członków zarządów to absolwenci eksklu­ zywnych szkół prywatnych Eton, Rugby, Winchester i elitarnych uniwer­ sytetów Oxford i Cambridge)18.

Viscount Rothermere (1925): do 1984 prezes Associated Newspapers Group; wy­ chowanek elitarnego liceum w Eton; w 1951 dołączył do rodzinnej firmy Associated Newspapers; w 1978 przejmuje korporację po śmierci ojca. Lord Hart well (1911): do 1985 prezes Daily Telegraph Ltd. absolwent Uniwer­ sytetu Oxford; wydawca Glasgow Sunday Mail (1932—1935); prezes Amalgamated Press (1954—1959); później dziedziczy jako głowa rodziny Daily Telegraph Ltd. 16 Nigel Broakes (dane za okres do 1978): ur. 1934; prezes Trafalgar House Ltd.; urzędnik Lloyda (1952—1955); korzystając ze spadku dynamicznie pomnaża swój kapi­ tał (1955—1957); w 1958 przejmuje Trafalgar House Investements Ltd.: hotele, transport; od 1977 wydaje prasę. Robert Maxwell (1923): z pochodzenia Słowak: w Anglii znalazł się podczas II wojny światowej, kończąc służbę w armii brytyjskiej w randze kapitana; z po­ czątkiem lat '50 założył wydawnictwo Pergamon Press (prasa, książki i około 200 pe­ riodyków naukowych); pierwszy wprowadził komputery do produkcji swoich gazet; wydawca m. in. Daily Mirror, Sunday Mirror, Sunday People, Sporting Life, Daily Record, Sunday Mail, Cable TV Guide; największy akcjonariusz telewizji kablowej w W. Brytanii; posiada udziały we francuskiej telewizji satelitarnej; kontroluje firmę Hollis Brothers (dawna firma komputerowa Sinclair Research); były poseł z ramienia Partii Pracy; doktor he Harvardu i Uniwersytetu Moskiewskiego. Eddie Shah (1944): klasyczny przykład kariery self-mademana; nie posiada uni­ wersyteckiego wykształcenia; rozpoczął pracę zawodową jako drugoplanowy aktor w londyńskich teatrach; po paru latach przenosi się do BBC, a następnie do Granada TV w Manchesterze; w 1974 zakłada wraz z dwoma kolegami darmową gazetę rekla­ mową Manchester Times; od marca 1986 wydaje za pośrednictwem kontrolowanej przez siebie Messenger Group pierwszy kolorowy, drukowany w całości techniką elektro­ niczną ogólnokrajowy tabloid Today (obecnie przejęty przez Lornho Group). Szerzej o jego karierze piszą P. Wintour, D. Goodhart: Eddie Shah and the News­ papers Revolution, Coronet Books London 1986, s. 303. 16 Alex Jarrat (dane za okres do 1978): ur. 1924; prezes Reed International Ltd.; wychowanek Rugby i Uniwersytetu Cambridge; wieloletni urzędnik państwowy: Mini­ sterstwo Skarbu (1954—1955), Ministerstwo Obrony (1955—1959), kancelaria premiera (1964—1965), Ministerstwo Zatrudnienia (1968—1970). Lord Gibson (dane za okres do 1978): ur. 1916; absolwent Uniwersytetu Oxford; kierownicze stanowiska w Westminster Press (1974—1978); po lordzie Cowdray obejmuje urząd prezesa korporacji Pearson and Son. » Kiedy mówimy o kierowaniu i nadzorowaniu korporacjami prasowymi przez za­ rządy, mamy na uwadze nie kierowanie codzienną produkcją, ale kontrolę decyzji o charakterze strategicznym, które rzutują na długofalową politykę korporacji: decyzje o przyszłej polityce wydawniczej i nowych inwestycjach, o podziale pracy i zatrud­ nieniu i wreszcie o składzie kadry kierowniczej. 18 Szerzej na ten temat G. Mur dock: Mass Media..., op cit. s. 24—25. Sumując rozważania zawarte w niniejszym artykule można stwierdzić, iż przemysł prasowy w Wielkiej Brytanii przynosząc znaczne zyski jest w wy­ sokim stopniu zintegrowany ze współczesnym kapitalizmem brytyjskim, i to zarówno pod względem gospodarczym, społecznym i politycznym przez:

— powiązania korporacji prasowych z innymi dziedzinami gospodarki; — powiązania ludzi kierujących, nadzorujących i zarządzających korporacja­ mi prasowymi z innymi dziedzinami handlu, przemysłu i finansów, co m. in. przyczynia się do integracji brytyjskich organizacji gospodarczych i pomnażania osobistych fortun członków zarządów; — elitarne wykształcenie i typowy dla elit społeczeństwa kapitalistycznego przebieg kariery zawodowej; — powiązania personalne i zawodowe z podstawowymi instytucjami brytyj­ skiego systemu politycznego i ekonomicznego.

Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY: Francuzi jako dziennikarze chcą być najlepsi, Amerykanie uważają, że są najlepsi, a Anglicy są najlepsi.

Jan Zakrzewski R E Q E N V, JE, OM ÓWIENIA, NOTY

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1987 R. XXVIII, nr 3 (113)

SYLWESTER DZIKI O BIEŻĄCEJ BIBLIOGRAFII PRASY W BADANIACH PRASOZNAWCZYCH

1. Spośród zadań, które w ogólnej metodologii bibliografii * przypisuje się bieżącej bibliografii (w tym przypadku prasy), podstawowym jest rejestracja poszczególnych tytułów. Prasoznawstwu nie wystarcza wykaz, ograniczający się do wyliczenia ty­ tułów. Mało tego: nie zadowala nas opis skonstruowany według norm biblio­ graficznych. Wystarcza on dla potrzeb ogólnych, dla bibliotecznej praktyki. Dla prasoznawcy tego rodzaju opis może być dopiero punktem wyjścia do dalszych prac nad postulowanym tu typem wydawnictwa. Obok cech formal­ nych, objętych normą bibliograficzną, opis ten powinien uwzględniać również informacje dotyczące struktury wewnętrznej, które uzyskujemy z analizy za­ wartości pisma, z analizy struktury jego kręgów odbiorczych. W opisie tym musimy znaleźć informację o obliczu politycznym pisma, profilu tematycznym, spełnianych funkcjach, uwarunkowaniach instytucjo- nalno-organizacyjnych, programie wydawniczym, kręgu odbiorców, zasięgu oddziaływania, jego umiejscowieniu na tle innych podobnych (typologicznie) tytułów, o wysokości nakładu i sposobie kolportażu. Dopiero taki inwentarz stanowić może punkt wyjścia do dalszych szczegółowych badań, syntetycznych ujęć (np. typologicznych, statystycznych). Suma tych różnorodnych informacji (odnoszących się zarówno do cech for­ malnych, jak i struktury wewnętrznej pisma) dostarcza wiedzy do konstruo­ wania rozmaitych syntetycznych ujęć, których oczekuje od bibliografa pra- soznawca. Od inwencji typologa i statystyka prasy, a przede wszystkim od jego rozumienia przedmiotu typologii i statystyki prasy zależeć będzie bogac­ two informacji, które może dostarczyć prasoznawcy. Śmiem twierdzić, iż dys­ ponując takim inwentarzem dokumentalista-bibliograf będzie mógł do­ starczyć badaczowi prasy takie zestawy informacji, bez których prasoznawstwo nie może rozwiązać podstawowych problemów, np. z zakresu typologii prasy.

* Uwagi krytyczne na marginesie „Bibliografii wydawnictw ciągłych 1981". Pod red. Leokadii Dybowiczowej. Instytut Bibliograficzny Biblioteki Narodowej, Warsza­ wa 1984, s. 404; oraz „Ruchu wydawniczego w liczbach", 27: 1981. Red. Krystyna Bańkowsk a-B o b e r. Instytut Bibliograficzny Biblioteki Narodowej, Warszawa 1983, s. 102. Jeżeli występuję z postulatem rozszerzonego opisu bibliograficznego czaso­ pisma (w podstawowych, prymarnych bibliografiach) o elementy struktury we­ wnętrznej, nie oznacza to. wcale, iż; opowiadam się całkowicie za typem ad- notowanej bibliografii (w adnotacji miałyby się zmieścić właśnie elementy wiedzy o wewnętrznej strukturze pisma). Ten problem pozostawiam otwarty. Fizyczny brak adnotacji może zastąpić odpowiedni układ bibliografii, tak jak to czyni np. „La presse française. Guide général méthodique et alfabêtique" (Hachette), bądź też odpowiednio skonstruowany indeks bibliografii, który nie może być tylko rezultatem rozbudowanego indeksu klasowego, jaki np. pro­ ponuje omawiana poniżej „Bibliografia wydawnictw ciągłych". Nie martwmy się w tym miejscu o kształt edytorski bibliografii, której na dobrą sprawę dotąd nie ma. Jej brak w dużym stopniu zastępuje s a m o- wiedza badacza, prasoznawcy, często korygowana i uzupełniana — przy­ najmniej częściowo — najmniej odpowiednimi do tego celu wydawnictwami (np. Cennik prasy krajowej, Biuletyn Nakładów Prasy Krajowej i Zagranicz­ nej). Rzadziej, wręcz sporadycznie, sięga się do zasadniczych w tej kwestii wydawnictw. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi będę poszukiwał w dalszym toku wywodów. 2. W tym miejscu przechodzę do charakterystyki stanu bieżącej dokumen­ tacji polskiego czasopiśmiennictwa. Odpowiedzialny za optymalny kształt tej dokumentacji jest Instytut Bibliograficzny Biblioteki Narodowej, który z wie­ lu względów działalność tę traktuje drugorzędnie; podstawowym nurtem jego działalności jest redagowanie Przewodnika Bibliograficznego czy też Biblio­ grafii Zawartości Czasopism. Wydaje się, iż podstawową trudnością są kło­ poty natury poligraficznej. Mogą one utrudniać, ale nie powinny wręcz uni­ cestwiać tej działalności. W rezultacie otrzymujemy wydawnictwo wartościo­ we, ale mocno zdezaktualizowane. Kiedy poszukujemy odpowiedzi na pytanie: Ile ukazuje się w Polsce cza­ sopism? — powinniśmy wziąć do ręki dwa wydawnictwa, oba sygnowane przez Instytut Bibliograficzny Biblioteki Narodowej: „Ruch wydawniczy w liczbach" 1 bądź „Bibliografię wydawnictw ciągłych". Obie publikacje stano­ wią zasadniczy człon bieżącej bibliografii narodowej. Między obu tymi wy­ dawnictwami nie powinny zachodzić żadne, nawet minimalne różnice, gdyż ich przedmiotem jest rejestracja, dokumentacja druków periodycznych uka­ zujących się bieżąco w Polsce. Rejestracja i dokumentacja — ale dokonywa­ na rozmaitymi metodami; w pierwszym przypadku („Ruch wydawniczy w licz­ bach") mamy do czynienia z ilościowymi uogólnieniami informacji (opisów) bibliograficznych, w drugim zaś („Bibliografia wydawnictw ciągłych") — otrzymujemy wyliczenie (enumerację) ukazujących się wydawnictw periody­ cznych, ciągłych. A więc informacje zawarte w obu wydawnictwach powinny być porównywalne — w tym upatruję ich sens. Tymczasem zaś... odpowiadając na wstępne pytanie, przedstawić trzeba krótką charakterystykę obu tych wydawnictw i sposobu analizy prasy2 ja­ ko przedmiotu rejestracji, a zwłaszcza sposobu interpretacji. Tematem niniej-

1 Pomija się tu „Rocznik statystyczny GUS", który w porównaniu z „Ruchem wy­ dawniczym w liczbach" zawiera informacje wtórne; poza tym w „Roczniku" serwis informacji o prasie jest zbyt ubogi. 2 o pojęciu prasy — zob. Sylwester Dziki: Próba skonstruowania schematu ogólnej typologii prasy. Zeszyty Prasoznawcze 1970 nr 4 s. 5—20. szych uwag są ostatnie edycje tych wydawnictw, przynoszących dokumentację ruchu wydawniczego za 1981 r. „Ruch wydawniczy w liczbach" (ukazuje się systematycznie, i w miarę re­ gularnie od roku 1956; początkowo jego redaktorem była Maria Czarnowska; od 1980 — Krystyna Bańkowska-Bober) stosunkowo dużo miejsca poświęca wydawnictwom periodycznym, mianowicie tabele:

• tab. 30. Gazety i czasopisma wg wydawców (i częstotliwości ukazywania się3) — tytuły; ark. druku; nakład jednego nru w tys. egz.; nakład globalny w tys. egz.); • tab. 31. Gazety i czasopisma wg miejsca wydawania (i częstotliwości uka­ zywania się4) — tytuły; nakład jednego nru w tys. egz.; • tab. 32. Gazety i czasopisma wg wysokości nakładu (częstotliwości uka­ zywania się 5 — tytuły; nakład jednego nru w tys. egz.; • tab. 33. Gazety i czasopisma wg języka wydania (i częstotliwości ukazy­ wania się) — tytuły; nakład jednego nru w tys. egz.; ® tab. 34. Gazety i czasopisma wg typów (i częstotliwości) — tytuły; arku­ sze druku; nakład jednego nru w tys. egz.; nakład globalny w tys. egz.; © tab. 35. Czasopisma wg ceny (i częstotliwości)6 — tytuły; zeszyty — na­ kłady globalne w tys. egz.; 9 tab. 36. Czasopisma wg treści (i częstotliwości): tytuły; nakład jednego numeru w tys. egz. Wyodrębniono 23 kategorie treściowe 7; • tab. 37. Czasopisma naukowe wg treści (kategorie treściowe identyczne jak w tab. 36) — wg częstotliwości — tytuły — nakłady jednego nru w tys. egz.; O tab. 38. Czasopisma zawodowe wg treści (uwaga jak wyżej); • tab. 39. Czasopisma informacyjne wg treści (uwaga jak wyżej); • tab. 40. Czasopisma ogólne, młodzieżowe i dziecięce (uwaga jak wyżej); • tab. 41. Czasopisma urzędowe i oficjalne wg treści (uwaga jak wyżej); • tab. 42. Czasopisma dla zagranicy (uwaga jak wyżej).

8 Wyodrębniono następujące kategorie: 6—2 razy na tydzień (55 tytułów), tygodniki (149), dwutygodniki (105), miesięczniki (543), dwumiesięczniki (159), kwartalniki (375), półroczniki (65), roczniki (299), nieregularnie ukazujące się (509). 4 Tu dodatkowo wyodrębniono w kategorii ,,6—2 razy na tydzień" gazety popołud­ niowe. 5 Kategorię „6—2 razy na tydzień" rozdzielono na 2 podkategorie: 6—4 razy na ty­ dzień (46 tyt.) i 3—2 razy na tydzień (9). 6 Z tabeli wyeliminowano „gazety informacji ogólnej"; do kategorii tej wlicza się — wg tab. 34—90 tyt., w tym 43 ukazujące się 6—4 razy na tydzień, 9 tyt. — 3—2 razy na tydzień, 35 tygodników i 3 miesięczniki. 7 1. Dział ogólny, 2. Filozofia, 3. Religia i religioznawstwo, 4. Socjologia, statystyka, 5. Polityka, nauki ekonomiczne, 6. Prawo, administracja, akcja socjalna, 7. Wojsko­ wość, 8. Wychowanie i nauczanie, 9. Handel, transport, komunikacja, 10. Etnografia, 11. Językoznawstwo, 12. Matematyka, 13. Nauki przyrodnicze, 14. Medycyna, 15. Inży­ nieria, technika, przemysł, budownictwo, 16. Gospodarstwo wiejskie, 17. Gospodarstwo domowe, hotelarstwo, żywienie, 18. Organizacja i technika handlu i przemysłu, 19. Sztuki piękne, 20. Rozrywki, gry, sport, 21. Nauka o literaturze i literatura piękna, 22. Geografia, podróże, 23. Historia, życiorysy.

7 — Zeszyty Prasoznawcze Wreszcie do wymienienia zostały trzy tabele:

• tab. 43. zawiera dane (miejsce ukazywania się — ilość tytułów — czę­ stotliwość — arkusze druku — nakład jednego nru w tys. egz. — nakład glo­ balny w tys. egz.) dotyczące gazet zakładowych (193 tytuły) nieuwzględniane w dotychczasowych tabelach;

• tab. 44 i 50 zawierają dane retrospektywne za lata 1944/45 — 1981: ilość gazet i czasopism w poszczególnych latach; gazety i czasopisma wg często­ tliwości ukazywania się dla wybranych lat 1950—1981.

Gdyby dane dotyczące liczby gazet i czasopism w „Ruchu wydawniczym" (2259) były prawdziwe, lub inaczej: gdyby były zgodne z liczbą czasopism zarejestrowanych w „Bibliografii wydawnictw ciągłych" (ponad 2741); co wię­ cej, gdyby zgodne były z prasoznawczym ujmowaniem prasy, zakresy znacze­ niowe używanych w tych wydawnictwach pojęć (głównie „gazeta informacji ogólnej", „czasopismo ogólne", „czasopismo" — którym posługuje się „Ruch wydawniczy w liczbach" oraz „wydawnictwo ciągłe", którym interesuje się „Bibliografia wydawnictw ciągłych"), to można by uznać, iż przedstawione informacje są dostatecznie obfite i w podstawowych kategoriach wystarcza­ jące dla potrzeb praktyki prasoznawczej. Niestety, żaden z tych warunków nie został spełniony. „Bibliografia" reje­ struje zupełnie inną liczbę tytułów, niż wykazuje to „Ruch". Dalej: używana w „Ruchu" terminologia jest na tyle niezrozumiała, że nie potrafimy ustalić liczby gazet ani też czasopism treści ogólnej. Jeśli chodzi o gazety, mamy dwojakiego rodzaju informacje: gazet tych jest:

• 55 (w tab. 31: tytułów ukazujących się 6—2 razy na tydzień),

• w tab. 34: gazet informacji ogólnej 90; w tym 43 ukazujące się 6—4 razy na tydzień; 9 — 3—2 razy na tydzień, 35 tygodników i 3 miesięczniki.

Gdyby rzeczywistej liczby gazet poszukiwać w tab. 34 w kategorii gazet informacji ogólnej wśród wydawnictw o dużej częstotliwości, to okaże się, iż posiadamy 43 tytuły ukazujące się 6—4 razy na tydzień i 9 tytułów — 3—2 razy na tydzień. Czyli w sumie 52 tytuły; brakujące 3 tytuły znalazły się w grupie czasopism ogólnych. Jeszcze bardziej komplikuje się sprawa przy próbie ustalenia kategorii „czasopisma treści ogólnej", choć pozornie wydaje się, że w tym względzie wystarczy mechanicznie zsumować następujące typy pism z tab. 34:

9 gazety informacji ogólnej — 90 tytułów (pomniejszone o 55 bądź 52 ty­ tuły gazet), © czasopisma ogólne — 269 tytułów, • czasopisma młodzieżowe i dziecięce — 53 tytuły, ale w rzeczywistości „czasopism treści ogólnej" poszukiwać trzeba także w grupie czasopism zawodowych (465 tyt.), szczególnie wśród tygodników (34), dwutygodników (42), a może i miesięczników (171), a także wśród pism dla zagranicy (99) — wśród tygodników (1), dwutygodników (9) i miesięczni­ ków (54). Kategoria częstotliwości ukazywania się wymienionych typów pism wska­ zuje ńa bezowocność mechanicznych sumowań, gdyż trudno poszukiwać czaso­ pism treści ogólnej w kategorii pism o małej częstotliwości ukazywania się (w grupie czasopism ogólnych 13 dwumiesięczników, 31 kwartalników, 2 pół- roczniki, 25 roczników, 26 — nieregularnie ukazujących się; w grupie czaso­ pism młodzieżowych i dziecięcych — 4 kwartalniki, 1 półrocznik, 1 rocznik i 11 ukazujących się nieregularnie). Sądzę, iż powyższe wywody udowadniają, że dane zawarte w „Ruchu wy­ dawniczym w liczbach" nie są odpowiednie ani dla potrzeb praktyki praso- wo-wydawniczej, ani dla prasoznawcze]. W dalszych wywodach wyjaśnimy, że równie trudne jest posługiwanie się informacjami zawartymi w „Bibliografii wydawnictw ciągłych". W przeci­ wieństwie do „Ruchu wydawniczego w liczbach" wydawnictwo to nie ukazuje się systematycznie. Dotąd — oprócz omawianego rocznika — ukazały się (pt. „Bibliografia czasopism i wydawnictw zbiorowych") tomy za lata 1958, 1959, 1960 (wydane w latach 1960, 1962)8, 1971 (wydany w 1974) i tom za lata 1972/1974 (wyd. 1978); w przygotowaniu jest rocznik 1982. Przedmiot tego wydawnictwa redakcja określa następująco: „W Bibliografii, jako drugim członie bieżącej bibliografii narodowej9 (...), uwzględnia się wszystkie czasopisma ukazujące się regularnie od dziennika do rocznika, czasopisma ukazujące się nieregularnie, wydawnictwa zbiorowe, kalendarze, sprawozdania i inne. (...) Nie uwzględnia się gazet zakładowych i szkolnych, biuletynów partii i organizacji politycznych wydawanych przez instancje wojewódzkie i niższego szczebla, sprawozdań wydawanych przez szczeble wojewódzkie i niższe różnych instytucji poza naukowymi, katalogów wydawniczych i wykazów nabytków bibliotek" 10. Rejestruje się wydawnictwa ciągłe wydane w Polsce na rok (lub za rok) 1981 wg stanu na 30 VI 1983. Opis jest oparty na przepisach międzynarodowe­ go znormalizowanego opisu wydawnictw ciągłych — International Standard Bibliographie Description for Sériais (ISBD/S). Bibliografia zawiera w porząd­ ku alfabetycznym ponad 2741 opisów (ich rzeczywistą ilość trudno określić, gdyż niektóre nry są zdublowane przez dodanie litery a). Bibliografię uzu­ pełniają: indeks klasowy (247 haseł klasowych) indeks instytucji sprawczych, miejsc wydania czasopism (z wyłączeniem Warszawy) i nazwisk redaktorów. Bibliografia rejestruje więc także pisma, których instytucją sprawczą (ini­ cjującą wydawnictwo i biorącą za nie merytoryczną odpowiedzialność) nie są organizacje polskie, lecz np. zagraniczne przedstawicielstwa dyplomatyczne, akredytowane w Polsce (np. As-Sadaka, Brytania, Kraj Rad, Wiadomości z Japonii).

8 Por. recenzję tych roczników Jana Kowalika w Zeszytach Prasoznawczych, 1960 nr 5—6, 1962 nr 4. 3 Czyli de facto urzędowej rejestracji druków. 10 Dodaje się: „Nie objęto jednak jeszcze rejestracją serii wydawniczych, materiałów z kolejnych zjazdów lub konferencji, bieżących sprawozdań z badań". A więc po­ minięto te formy wydawnicze, których brak nie jest istotny z punktu widzenia na­ szych potrzeb. 11 W rzeczywistości bardziej logiczne byłoby określenie „indeks typologiczny", gdyż niektóre tytuły figurują w kilku hasłach, np. Nowy Medyk (którego nb. nie ma wśród czasopism młodzieżowych) znajduje się w grupie „medycyna" i „szkolnictwo wyższe" (ale w tej grupie brak „podobnych pism" — np. Politechnik), Przystępując do merytorycznej oceny wydawnictwa bibliograficznego sta­ wia się przede wszystkim zasadnicze pytanie o jego kompletność. Nie będzie ujmą dla recenzenta „Bibliografii wydawnictw ciągłych" jeśli nie potrafi do­ konać oceny tego wydawnictwa w tym aspekcie. W tym względzie przyjmuje oświadczenie redakcji, która nadaje temu wydawnictwu rangę bieżącej bi­ bliografii narodowej, a więc tym samym pozytywnie ocenia jego komplet­ ność. Choć pewne braki tu i ówdzie zauważył. Brak np. „Polskiej bibliografii adnotowanej wiedzy o środkach masowego komunikowania"; choć jest nato­ miast „Mass Communication Research. Current documentation", które to wy­ dawnictwo w świadomości człowieka redagujące je wcale nie kojarzy się z for­ mą czasopiśmienniczą. Ewentualny brak informacji o Meritum, czasopiśmie kry­ tyczno-literackim można tłumaczyć, iż było to wydawnictwo w stadium inicjal­ nym (ukazał się tylko 1 nr), ale z kolei bibliografia notuje inne wydawnictwo, znajdujące się w identycznej sytuacji wydawniczej (Epoka Literacka). Tego ro­ dzaju opuszczenia są znikome i nie one deformują obraz ruchu wydawniczego. Niepokoi niekonsekwentne realizowanie założonego programu wydawnicze­ go. Stwierdza się w przedmowie, iż „nie uwzględnia się gazet zakładowych i szkolnych, biuletynów..." Tymczasem w „Bibliografii" znajdujemy sporo tych form wydawniczych. Niektóre przykłady przytoczymy poniżej. Dyskusyjne wydaje się nadawanie statutu „bibliograficznej samodzielności" dodatkom do pism, które często de facto są kolumnami tematycznymi. Przy­ kładów dostarczają m. in. z krakowskiego Dziennika Polskiego — traktowane jako dodatki samoistnie ciągłe — „Głos Plastyków", „Pejzaż Polski", przy jednoczesnym pominięciu dodatku, który miał wiele cech „dodatku samoistnie ciągłego" („Oficyna"). Przykłady można mnożyć, np. „Życie i my" (kolumna tematyczna Ilustrowanego Kuriera Polskiego). Podobne przykłady znajdzie czy­ telnik w opisie Żołnierza Ludu i Żołnierza Polski Ludowej. Przy zmianie tytułów (np. Gazeta Zachodnia — Gazeta Poznańska) oba tytuły funkcjonują samodzielnie. Podobnie oddzielnie traktuje się wydania sobotnio-niedzielne niektórych gazet (np. Dziennik Ludowy, Zielony Sztandar). O pomieszaniu materii świadczyć może szczegółowa analiza wybranych grup tematycznych w indeksie klasowym. Weźmy dla przykładu najbliższe nam hasło „Prasoznawstwo". Znajdziemy w nim 9 tytułów, m. in. „Bibliografię czasopism i wydawnictw zbiorowych" (kwartalny dodatek do Przewodnika Bibliograficznego), Bibliografią Zawartości Czasopism, Studenckim piórem. Pi­ smo szkoleniowe Studentów Uniwersytetu Śląskiego (ale dlaczego brak Mer­ kuriusza — szkoleniowego miesięcznika studentów Studium Dziennikarstwa UW), Ze skarbca kultury. Są m. in. Nasze Problemy, ale brak Naprzodu (jego brak można tłumaczyć tym, że pismo to w 1982 zostało wchłonięte przez Nasze Problemy; ale w 1981 roku ukazywało się). Pominięto (znajdujące się w bibliografii) Biuletyn Nakładów Prasy Polskiej Wysyłanej za Granicę i Prasy Zagranicznej Importowanej do Polski; brak natomiast w bibliografii (i w indeksie klasowym) Biuletynu Nakładów Prasy Krajowej i Zagranicznej. Wcześniej wspomniałem o pominięciu w bibliografii „Polskiej bibliografii adnotowanej wiedzy o środkach masowego komunikowania"; zarejestrowano zaś „Mass Communication Research. Current documentation", którą zamie­ szczono w grupie pism poświęconych radiu i tv (również tu znalazłem Prze­ kazy i Opinie, Rozgłośnię Zakładową)12.

12 W „Bibliografii" brakło Aktualności Radiowo-Telewizyjnych, choć uwzględniono in­ ne, bardzo wąsko specjalistyczne biuletyny. Być może, że zamieszczanie w „Bibliografii" niesamoistnych dodatków za­ decydowało, iż istnieje zasadnicza różnica co do liczby czasopism w „Ruchu wydawniczym w liczbach" (2259 tyt.) i w „Bibliografii wydawnictw ciągłych" (ponad 2741 tyt.). Dość prawdopodobne, że „czasopismo" w „Ruchu wydaw­ niczym w liczbach" i „wydawnictwo ciągłe" w „Bibliografii wydawnictw ciągłych" są pojęciami wymiennymi. W rozumieniu „Ruchu wydawniczego w liczbach" czasopismem jest zarówno dziennik (ściślej: tytuł ukazujący się 6—2 razy na tydzień) jak i rocznik, a nadto wydawnictwo ukazujące się nie­ regularnie (a więc wydawnictwo ciągłe), których jest tu sporo; na 2259 tytułów aż 509 (czyli ponad 20a/o) ukazuje się nieregularnie. Na podstawie tych rozbieżności można stwierdzić, iż cały sens — poży­ tecznej skądinąd — działalności Instytutu Bibliograficznego jest dla potrzeb prasoznawstwa mocno ograniczony. Podejmowaliśmy — na przykładzie „Ru­ chu wydawniczego w liczbach" — nieudaną próbę określenia liczby gazet 1 czasopism treści ogólnej. Problemu tego nie uda się rozwiązać do końca również przy pomocy „Bibliografii wydawnictw ciągłych", choć pozornie wy­ daje się, iż doskonałym instrumentem jest dołączony do tej bibliografii in­ deks klasowy, zawierający 247 klas równie obszernych (sztuka), co szczegó­ łowych (speleologia, neurobiologia). Dla naszych potrzeb konieczna wydaje się głównie szczegółowa analiza następujących klas:

a) gazety; b) czasopisma dziecięce; c) czasopisma kobiece; d) czasopisma młodzieżowe (i studenckie — przyp. sd.); e) czasopisma regionalne i lokalne; f) czasopisma społeczno-kulturalne; g) czasopisma społeczno-polityczne; h) czasopisma treści ogólnej; i) czasopisma dla niewidomych18.

Ad a) Gazety. Indeks klasowy „Bibliografii" wylicza 54 tytuły (liczba prawie taka sama jak w „Ruchu wydawniczym w liczbach" — 55). Ale znaj­ dujemy tu 2 mutacje Gazety Pomorskiej (Gazeta Kujawska, Gazeta Toruńska), które .w praktyce wydawniczej nie mają statusu samodzielnych tytułów; są 2 zdublowane pisma (te, które w 1981 r. zmieniły tytuł: Gazeta Zachodnia — Gazeta Poznańska; Trybuna Odrzańska — Trybuna Opolska); niekonsekwent­ nie podano niektóre tytuły, które pojawiły się po 13X11, w miejsce chwilowo zawieszonych gazet (Monitor Dolnośląski, Wiadomości Szczecińskie; ale brak wydawnictwa Gazeta Krakowska — Dziennik Polski — Echo Krakowa). Gdy­ by więc wyeliminować wspomniane mutacje, podwójne opisy gazet zmie-

13 Pobieżna analiza całego indeksu klasowego uzmysłowiła nam nadto konieczność analizy szczegółowej innych klas (m. in.: ekonomiczne zagadnienia; film; gry i roz­ rywki; harcerstwo; humor i satyra; hutnictwo i metalurgia; kolekcjonerstwo; kultura i oświata; literatura; medycyna; milicja; motoryzacja; państwo i prawo; pedagogi­ ka; polityka; przemysł; radio i telewizja; religioznawstwo i teologia; rolnictwo; służba zdrowia; sport i wychowanie fizyczne; spółdzielczość; sztuka; teatr; technika; turystyka; wojsko i obrona cywilna; związki zawodowe), w których znajdujemy również sporo tytułów prasowych. niających tytuł i nie uwzględniać chwilowych wydawnictw (powstałych po 13X11), to liczbę można by ustalić na 48 tytułów. Ale brak w tym zesta­ wieniu gazet „specjalnych", ograniczających kryterium uniwersalności. Kon­ sekwentnie pominięto 3 gazety sportowe (uwzględniono je w klasie „sport i wychowanie fizyczne"), gazetę dziecięcą Świat Młodych (w klasie „harcer­ stwo"); fragmentarycznie uwzględniono gazety wiejsko-rolnicze (reprezento­ wane przez Zielony Sztandar; pominięto Chłopską Drogę i Gromadę. Rolni­ ka Polskiego — ten ostatni tytuł wykazano w klasie „rolnictwo"; Chłopska Droga znalazła się w „czasopismach społeczno-politycznych") i żołnierskie (które reprezentuje Żołnierz Wolności; 3 pozostałe: Głos Żołnierza, Żołnierza Ludu i Żołnierza Polski Ludowej znajdujemy w klasie „wojsko, obrona cy­ wilna". W sumie więc liczbę gazet można by ustalić na 58.

Ad b) Czasopisma dziecięce reprezentowane są przez 10 tytułów; do­ datkowo do tej grupy włączyć trzeba Płomyk (zakwalifikowany przez redak­ cję do grupy czasopism młodzieżowych), a także Zuchowe Wieści. Ale są wśród nich gazety uczniowskie (np. Echo Szkoły. Gazeta samorządu szkolne­ go. Zespół Szkół Chemicznych w Bydgoszczy; Korespondent Wszędobylski. Koło TPD im. St. Żeromskiego w Warszawie), a także dodatki do czasopism: Przyjaciel Dzieci. Dodatek Zwiastuna dla dzieci; Zorka. Gazeta belaruskich dzjacej u Polscy. Dodatek do czasopisma Niva. W sumie grupa ta liczy 7 tytułów, nie wliczając w to Świata Młodych, uwzględnionego w grupie gazet.

Ad c) Czasopisma kobiece (i rodzinne — przyp. sd) — 7 tytułów. Do­ datkowo do tej grupy należałoby dołączyć: Filipinkę, Zwierciadło, Magazyn Rodzinny i Vandę, a także Głos Kobiety (czasopismo dla niewidomych).

Ad d) Czasopisma młodzieżowe (i studenckie — przyp. sd) — repre­ zentowane są przez 38 tytułów, ale pominięto tu Nowego Medyka (zakwali­ fikowany został do czasopism medycznych i czasopism szkół wyższych) i Stu­ denckim piórem (choć jest Merkuriusz), Nasz Klub, a także czasopisma harcerskie — Motywy, Na przełaj. Z grupy tej trzeba wyeliminować 17 ty­ tułów. Są wśród nich różnorakiego typu biuletyny organizacji młodzieżowych różnych instancji, dodatki do czasopism, jednodniówki, gazety uczniowskie i wspomniany wcześniej Płomyk. W sumie więc liczba tytułów młodzieżowych wyniosłaby 26.

Ad e) Czasopisma regionalne i lokalne — 81 tytułów. Dominują wojewódzkie tygodniki PZPR (27 tyt.)14 oraz tygodniki lokalne (typu tyskie Echo, Głos Zabrza, Głos Ziemi Cieszyńskiej) — 13 tytułów. Dodatkowo po­ mieszczono tu biuletyny (3), jedną gazetę międzyzakładową (Krosno), które nie wchodzą w zakres naszych zainteresowań. Do tej grupy zaliczyć trzeba także specjalistyczne (naukowe), wydawnictwa typu „Materiały i Studia Opol­ skie", „Prace Babiogórskie". Sporą grupę stanowią tu czasopisma o małej częstotliwości, których in­ stytucją sprawczą są towarzystwa miłośników poszczególnych regionów bądź

" Tygodnik Piotrkowski jest dodatkowo ujęty pt. Echa Piotrkowskie (ukazywały się po 13 XII 1981 w miejsce okresowo zawieszonego Tygodnika). organy naukowe regionalnych towarzystw naukowych (w sumie 28 tytułów). Są to m. in. kalendarze (3 tyt.; ale brak w tej grupie Kalendarza Lubelskie­ go i Kalendarza Śląskiego), kroniki (5 tyt), roczniki (7 tyt., ale brak m. in. Rocznika Świętokrzyskiego; bibliografia nie odnotowała m. in. Rocznika Są­ deckiego, Rocznika Rzeszowskiego, Rocznika Przemyskiego, Rocznika Lubel­ skiego i in.). Trudno w jednoznaczny, arbitralny sposób włączać te czasopisma do grupy tytułów prasowych. Ich pobieżna analiza wskazuje, że są to wydawnictwa z pogranicza prasy publicystycznej i czasopism naukowych. Trzeba jednak pamiętać, że i ten typ czasopiśmiennictwa decyduje o obliczu polskiego dzien­ nikarstwa lokalnego. W omawianej tu grupie pism znalazły się sporadycznie informacje o re­ gionalnych czasopismach literackich (Podbeskidzie) bądź kulturalnych stowa­ rzyszeń regionalnych (Podhalanka, Podtatrze, Pomerania), tu znajduje się po­ pularny magazyn tygodniowy Stolica, tyg. wiejski wydawany w Szczecinie — Wiadomości Zachodnie (ale brak podobnego tyg. olsztyńskiego — Nasza Wieś); pominięto też pisma „Prasa ZSL" — Tygodnik Ludowy czy krakowskie Wieści.

Ad f) Czasopisma społeczno-kulturalne — 41 tytułów; bliższa jed­ nak znajomość zawartości zamieszczonych tu pism zmusza nas do wyelimi­ nowania 18 tytułów do grupy czasopism treści ogólnej (np. Argumenty, Auśra, Ład); „Naśa Kultura" jest dodatkiem do czasopisma; Tygodnik Nadwiślański znalazł się w tym rozdziale omyłkowo. Stąd ilość czasopism tej grupy wy­ niosłaby 21. Ale dodatkowo dział ten należy rozszerzyć o właściwe czasopi­ sma literackie, które znalazły się w dziale „literatura" (Akcent, Epoka Lite­ racka, Pismo, Podbeskidzie, Poezja, Twórczość, Miesięcznik Literacki, Dialog, Ekran, Magazyn Kulturalny, Meritum, Film, Teatr, Sztuka, Literatura na świecie, Nowy Wyraz, Studio, Suplement, Integracje, Nike, Punkt) bądź w hasłach pokrewnych, zbliżonych. Rzeczywista więc liczba tych czasopism wynosi 42.

Ad g) Czasopisma społeczn o-p olityczne — 18 tytułów. Z grupy tej wyeliminować trzeba 10 biuletynów (m. in. Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego — 4 tyt.) lub pism o charakterze biuletynu (np. „Postawy. Dwutygodnik Sekretariatu Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Naro­ du"). Wśród pozostałych znajduje się gazeta wiejska Chłopska Droga, pismo ekonomiczne Wektory, pisma „Solidarności" (3 tyt.; brak wśród nich tyg. Solidarność Jastrzębia); pisma te powinny figurować w grupie zawodowych. W sumie właściwe pisma społeczno-polityczne reprezentowane są przez 3 tytuły: Rzeczywistość, Wieś Współczesna, Za wolność i lud. Zestawienie to należy rozszerzyć o Nowe Drogi, Zycie Partii i Zdanie.

Ad h) Czasopisma treści ogólnej — 81 tytułów. Z grupy tej wy­ eliminować trzeba 17 biuletynów agencyjnych, 6 czasopism, których insty­ tucją sprawczą nie są czynniki polskie (np. As-Sadaka, Brytania, „Germani­ stisches Jahrbuch DDR — VRP"), 3 tytuły będące wydawnictwami naukowy­ mi (American Studies, „Polska 2000", „Rocznik Polonijny"), dalsze 3 tytuły, których związek z czasopiśmiennictwem jest zbyt problematyczny („Encyklo­ pedia Świat w przekroju", „Kalendarz rocznic i wydarzeń. Polska i świat", „Kalendarz ważniejszych rocznic i wydarzeń przypadających w... r. Polska i świat"), 2 wydania niedzielne gazet (Dziennik Ludowy. Wydanie niedzielne oraz Zielony Sztandar. Dodatek ilustrowany), inne dodatki do pism codzien­ nych, które nfe są samodzielnymi pismami (choć niektóre z nich mają ze­ wnętrzne cechy samodzielności — „Życie i Nowoczesność") — należą do nich: „Pejzaż Polski" (dod. Dziennika Polskiego), „Życie i my" (dod. Ilustrowanego Kuriera Polskiego). Wyeliminować trzeba wojewódzki tygodnik PZPR Kon­ krety (do grupy czas. lokalnych), wydawnictwo raczej o charakterze akcy- densu (Tygodnik Ilustrowany — reprint pisma z 1946), do grupy czasopism kobiecych i rodzinnych przesunąć trzeba Zwierciadło i Magazyn Rodzinny; do gazet — Zycie Warszawy. Ausgabe in deutscher Sprache. Pozostają 42 tytuły; dość znaczną część stanowią tu wydania obcojęzyczne polskich czasopism (np. Polska — „zachód" — 6 tytułów, Polska — „wschód" — 4 tytuły). Do liczby tej dodać trzeba 17 tytułów wyeliminowanych z grupy czasopism społeczno-kulturalnych.

Ad i) Czasopisma dla niewidomych — 7 tytułów. Nie stanowią one zwartej, oddzielnej grupy typologicznej; znajdują się tu pisma zarówno dla dzieci, treści ogólnej i społeczno-kulturalnej. A więc muszą one być trak­ towane w poszczególnych grupach.

Szczegółowa analiza innych 28 klas tematycznych15 pozwoliła nam roz­ szerzyć wykaz pism, które zaliczamy do grupy prasy, o dalsze ponad 150 tytułów, głównie o charakterze społeczno-ekonomicznym, rozrywkowym. Reasumując: stwierdzenie, że omawiana tu „Bibliografia wydawnictw ciąg­ łych" jest nieprzydatna dla celów prasoznawczych, czyli sporządzania obrazu statystyczno-typologicznego polskiej prasy, byłoby krzywdzące dla tego wy­ dawnictwa. Z drugiej zaś strony stwierdzenie, iż dostarcza gotowego budulca dla tych potrzeb, byłoby nieprawdziwe. Trudno mieć pretensje do zespołu opracowującego „Bibliografię wydaw­ nictw ciągłych", iż nie zajmują prasoznawczego punktu widzenia na istotę prasy (używam w tym miejscu tego pojęcia jako synonimu gazety i czaso­ pisma treści ogólnej); cel tej bibliografii jest znacznie obszerniejszy. Śmiem jednak twierdzić, iż uwzględnienie tego punktu widzenia w niczym nie po­ mniejszyłoby jej znaczenia, a wręcz odwrotnie...16 Dotychczasowa praktyka doprowadziła do tego, iż dane zawarte w obu omawianych tu wydawnictwach są nieporównywalne, są różne. A więc, które są prawdziwe? Tego rodzaju pytań można by sformułować więcej. To, co dotąd powiedziano krytycznie o tych wydawnictwach, nie ma na celu deprecjonowania użytecznej i potrzebnej roboty. Odwrotnie — jest pró­ bą poszukiwania optymalnego kształtu bieżącej bibliografii polskiego czaso­ piśmiennictwa, która zawsze będzie najistotniejszym elementem warsztatu bibliograficznego prasoznawcy. Wszelkie ewentualne zmiany, które tu się pro­ ponuje, nie noszą charakteru zmieniającego koncepcję wydawnictwa, nie do­ tyczą jego podstawowego elementu — opisu bibliograficznego. Moje propozy-

15 Zob. przyp. 13. 18 Zob. przyp. 2. cje — a w tym miejscu mogą przedstawić je jedynie w ogólnym zarysie — zmierzałyby głównie do pewnych korekt, rozbudowy indeksu klasowego (mo­ że lepiej: indeksu typów). Nie oznacza to jednak, iż najistotniejszą rzeczą będzie tu określenie po­ jęcia wydawnictwa ciągłego i sprecyzowanie wyraźnego programu który musi być ściśle realizowany. Jeśli np. decydujemy się na eliminację gazet zakładowych (jestem temu przeciwny, gdyż wiele z nich de facto pełni funkcję gazet lokalnych najniższego szczebla), gazet uczniowskich i szkol­ nych, lokalnych biuletynów, to zasady tej musimy przestrzegać do końca. Bez żadnych odstępstw; albo poinformować czytelnika, że w tym zakre­ sie dopuszcza się wyjątki (na jakiej zasadzie). Jeszcze wcześniej trzeba się zdecydować, czy opracowujemy bibliografię wydawnictw ciągłych ukazują­ cych się w Polsce, czy też (a to okazuje się słuszniejsze) bibliografię pol­ skich wydawnictw ciągłych. Dalej: wypracować trzeba logiczne zasady (np. zgodnie z zaleceniami ekspertów UNESCO w zakresie normalizacji statystyki wydawnictw periodycznych) postępowania z dodatkami przy nadawaniu im statusu wydawnictw samodzielnych; w każdym razie nie można doprowadzać do absurdalnej sytuacji, by kolumny tematyczne, ni stąd, ni zowąd, były podnoszone do rangi samoistnych tytułów. Podobne kwestie trzeba rozwią­ zać w odniesieniu do wersji obcojęzycznych pism. Wreszcie: kwalifikacja pism do poszczególnych grup (typów) nie może być oparta nawet na najbardziej wysublimowanym doświadczeniu bibliotekarza w tym względzie (choć nie pomniejszam jego znaczenia), lecz musi być re­ zultatem wynikającym z badań zawartości i odbioru czytelniczego. Dalsze uwagi odnoszą się do konieczności rewizji (ściślej: rozbudowy) in­ deksu klasowego (typów). Nie kwestionuję występujących w nim „klas", choć często razi mnie ich albo zbyt daleko posunięta ogólnikowość, albo też — szczegółowość. Rewizja — i to nader gruntowna — w tym indeksie dotyczy­ łaby głównie „klas" czasopism treści ogólnej, czyli prasy. Indeks ten powinien odzwierciedlać przede wszystkim różnorodną struk­ turę wydawnictw ciągłych, wśród których należy wyróżnić:

• właściwe wydawnictwa ciągłe, czyli ukazujące się nieregularnie; i

• wydawnictwa periodyczne (czyli czasopisma), ukazujące się regularnie — od dziennika do rocznika; te z kolei dzielą się na dalsze grupy: 1. czasopisma treści specjalnej (naukowe, fachowe), a więc te, których sens istnienia nie sprowadza się do rozpowszechniania informacji bieżących i kształtowania opinii; 2. czasopisma treści ogólnej (czyli prasa), czyli te, których sens istnienia sprowadza się właśnie do rozpowszechniania informacji aktualnych i kształ­ towania opinii. W tej ostatniej grupie wyróżnić trzeba 3 kategorie pism, ze względu na spełniane funkcje:

• prasa informacyjna (gazety), • prasa opinii (w praktyce będą to tygodniki, dwutygodniki, miesięczni­ ki, rzadziej — dwumiesięczniki, kwartalniki), • prasa rozrywkowo-hobbistyczna. Na tym etapie budowy indeksu klasowego można by rezygnować z wyli­ czania tytułów; może ją zastąpić wyliczenie numerów opisów bibliograficz­ nych. Szczegółowe zaś dalsze „klasy" w indeksie (tu byłoby już wskazane po­ sługiwanie się nie numerami, lecz konkretnymi tytułami) powinny uwzględ­ niać zróżnicowanie wymienionych wyżej trzech typów prasy ze względu na • zasięg, • treść, • odbiorcę i ewentualnie • ich uwarunkowania polity- czno-instytucjonalne, uzależnienie od czynnika sprawczego. W zależności od potrzeb pozostaje tylko wyznaczenie szczegółowych kate­ gorii. A to nie powinno już sprawiać większych kłopotów prasoznawstwu. A więc program prosty, komunikatywny, co nie oznacza, że jest łatwy w praktycznej realizacji. Z całych tych rozważań wynika oczywisty wnio­ sek: kolejne tomy „Bibliografii" winny być wspólnym dziełem bibliotekarza i prasoznawcy. Może to być udane małżeństwo z rozsądku.

Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY: W świecie książek, mój zacny panie, rządzą się te same prawa, Co w piekarni. Najgorsze są wszelkiego autoramentu gnioty, A to: 1° Gniot ze wszystkim prawidłowy (ten ci być musi fundowany Na do gruntu bałamutnej przesłance) 2° Gniot ze wszystkim oszwabiający (ten ci być musi żałosnym produktem Zatrważającego nieuctwa lub tyrańskiego podszeptu) 3° Gniot ze wszystkim nudny (ten ci być musi owocem przewlekłej Choroby, leniwej otyłości albo przeciągającej się zimy) 4° Gniot ze wszystkim szlachetny (takie smakołyki przyrządzają najczęściej Kleszkowie, którym byle ziarnko kawy kiepkę przypomina).

Stanisław Grochowiak: Proza na dzień świętego Medarda (fragment) Korpały możemy ustalić, że na te ga­ BIBLIOGRAFIA tunki składały się cztery grupy przed­ POLSKA miotowych wydawnictw periodycz­ nych. A to: 1) czasopisma bibliogra­ Józef Kor pała: KRÓTKA HI­ ficzne wyłącznie poświęcone drukom STORIA BIBLIOGRAFII POL­ treści literackiej, naukowej i zbliżo­ SKIEJ. Seria Książki o Książce. nej (jak np. Gazeta Literacka 1821— Ossolineum, Wrocław 1986. S. 224. 1822), 2) czasopisma literackie ze sta­ łymi działami bibliograficznymi w Każdemu pracownikowi naukowemu formie spisów, recenzji czy zapowie­ spoza dziedziny nauk społecznych ter­ dzi (np. poznański Tygodnik Literac­ min bibliografia kojarzy się z pom­ ki 1838—1845 czy Biblioteka Warszaw­ nikowym dziełem Karola Estreiche­ ska rozpoczęta w 1841 z „Kroniką" ra (sen.), „Bibliografia polska" czy od 1843), 3) periodyczne druki rekla­ Urzędowym Wykazem Druków. Nie­ mowe wydawców, księgarzy i anty- wielu z nich zdaje sobie sprawę, jak kwarzy (jak np. Brockhausa lipska rozległa i bogata w rosnącym dorob­ Bibliografia Polska ukazująca się w ku jest umiejętność tworzenia publi­ latach 1861—1865). Wreszcie dla histo­ kacji bibliograficznych, bez których ryka środków masowego przekazu współczesny postęp nauki nie może okażą się nieodzowne już w formie istnieć. Książka prof. J. Korpały, nie­ druków zwartych wydawane encyklo­ pospolitego badacza historii i obec­ pedie, słowniki, leksykony, często nego stanu bibliografii w Polsce, zna­ ukazujące się w zeszytach przez sze­ komicie rozjaśni nagromadzone od reg lat, a więc przez niektórych trak­ wieków, a szczególnie w XIX i obec­ towane jako periodyki. Autor wpraw­ nym stuleciu, bogactwo narodowego dzie nie precyzuje dosłownie takiego dorobku bibliograficznego, genezę i rozróżnienia, bo mówi o wszelkich technikę tej umiejętności, jej wiel­ formach instrumentu bibliograficzne­ kich i pomniejszych, ale ważnych go, ale z wywodów jego takie roz­ twórców, wreszcie stan dzisiejszy i różnienie wyodrębnia się wyraźnie. kierunki dalszego rozwoju. Od rozwoju najdawniejszych i roz­ Dla historyka prasy i czasopiś­ maicie redagowanych form służby miennictwa w Polsce dzieło to sta­ bibliograficznej przechodzi autor do nowi również przewodnik pomocni­ najbardziej nam współczesnych oraz czy dużej wartości, co uzasadnia omó­ do fachowych instrukcji zapisu bi­ wienie go w Zeszytach Prasoznaw- bliograficznego, ustalonego przez Pol­ czych. Do czego potrzebna jest bi­ ski Komitet Normalizacyjny. Otrzy­ bliografia i jej rozwój historykowi mujemy więc przegląd wielu najważ­ prasy? Po pierwsze, do możliwie peł­ niejszych opracowań bibliograficz­ nego i prawidłowego opisu bibliogra­ nych, wydanych w Polsce do lat ficznego tytułów poszczególnych wy­ ostatnich. Tym bardziej prasoznawcę dawnictw periodycznych (od dzienni­ musi zdziwić pominięcie ukazującej ków po kalendarze), następnie do od­ się od 1965 r. „Polskiej bibliografii szukania pozycji biobibliograficznych adnotowanej wiedzy o środkach ma­ dotyczących redaktorów, wydawców, sowego komunikowania", opracowy­ dziennikarzy i publicystów, a w spek­ wanej przez Sylwestra Dzikiego. takularnych badaniach do rozróżnie­ W rozwoju polskiej bibliografii — nia tych gatunków periodyków, któ­ obok zasłużonych jej wielkich pro­ re interesują historyka prasy. Czytu­ motorów, jak A. B. Jocher, F. Bent­ jąc wnikliwie niezwykle sumienną i kowski, J. M. Ossoliński, M. H. Ju- pełną twórczej inwencji książkę J. szyński, G. Korbut, K. i S. Estrei- cherowie aż do nam współczesnych — rzeczywistości. Ukazane zostało rów­ uwypukla autor w chronologicznym nież czasopiśmiennictwo górskie in­ ładzie najpoczytniejsze periodyki bi­ nych krajów, szczególnie tych, któ­ bliograficzne, zasługujące jako dział rych pozycja w turystyce górskiej spektakularny bibliografii także na jest szczególna. odrębne opracowanie pod kątem pra- Właściwą część prasoznawczą po­ soznawczym. Ograniczając się na ła­ przedzają lakoniczne impresje związa­ mach Zeszytów Prasoznawczych w ne z „odkrywaniem gór" od czasów omówieniu tej niezwykle pożytecznej najdawniejszych, z wpływami gór na publikacji — podkreślić należy, że psychikę ludzką, z odzwierciedlaniem autor unikając sztywnych ram tych stanów w literaturze (De Saus- chronologicznych ujął periodyzację sure, autor 4-tomowych „ Voyages rozwoju tych czasopism w bardzo ko­ dans les Alpes" po zdobyciu w 1787 munikatywnym podziale na 4 okre­ r. Mont Blanc: „Miałem wrażenie, że sy: I — w. XVI—XVII; II — w. sam przeżyłem wszechświat i widzia­ XVIII; III — I połowa XIX w. i łem jego zwłoki u mych stóp"). Pra- IV — II połowa XIX i XX w. Z początki nowoczesnej turystyki loku­ przedstawionej roli — szczególnie je autor ok. 1760 r. Poznawanie i od­ czasopism literackich — wynika, że krywanie Karpat umiejscawia na przed 150 laty informacja bibliogra­ przełomie XVIII i XIX w. Z końcem ficzna i recenzje nowości wydawni­ XIX w. obserwujemy jak gdyby po­ czych na ich łamach — wielokrotnie wtórny etap odkrywania gór — tym przewyższały prasę dzisiejszą, mimo razem na nartach. Wtedy też mamy że odbiorców dzieł piśmiennictwa by­ do czynienia z powstawaniem zorga­ ło wówczas wielokrotnie mniej niż nizowanej turystyki, rodzeniem się dzisiaj. A przecież i potrzeby zarów­ specjalistycznych klubów, towa­ no ogólnego rynku czytelniczego, jak rzystw •— czynników wpływających i księgarstwa i licznych oficyn wy­ na powstawanie i rozwój czasopiś­ dawniczych — są dzisiaj bez porów­ miennictwa górskiego. Na ziemiach nania bardziej piekące. polskich już w 1873 r. powstało Ga­ Tak więc świetnie i z głębokim licyjskie Towarzystwo Tatrzańskie (po znawstwem napisana książka nasuwa roku „Galicyjskie" z nazwy usunię­ wiele uwag porównawczych w zakre­ to; zaś jego organ prasowy Pamięt­ sie naszej kultury umysłowej i sta­ nik Towarzystwa Tatrzańskiego uka­ nowi jedną z najoryginalniejszych po­ zał się w 1876)ł. zycji serii „Książka o Książce". Dzi­ W rozważaniach tych pominie się wi tylko w tak starannym opraco­ kwestie zagranicznego ruchu wydaw­ waniu tej serii brak... spisu treści niczego; nie są one również zasadni­ książki, co zmusza czytelnika zainte­ cze dla tej publikacji. Dla autora ta resowanego specjalną kwestią do jej partia rozważań stanowi tylko próbę wertowania. Indeks przecież orientu­ „porównania polskiego czasopiśmien­ je tylko w nazwiskach. nictwa górskiego ze standardowymi niejako i najbardziej znanymi czaso­ Marian Tyrowicz pismami tego typu ukazującymi się w innych krajach, głównie europej­ skich". Po omówieniu genezy i scharakte­ POLSKIE CZASOPISMA ryzowaniu rozwoju czasopiśmiennict­ wa górskiego autor podkreśla, iż roz­ GÓRSKIE wój czasopiśmiennictwa turystyczne­ go, a więc także górskiego był zde­ Jerzy W. Gajewski: POLSKIE terminowany formą turystyki i jej CZASOPIŚMIENNICTWO GÓR­ rozwoju. Do końca I wojny w dzia­ SKIE W LATACH 1945—1983. In­ łalności tej można byłoby dopatry­ stytut Turystyki, Warszawa 1986. wać się elementów pracy społecznej S. 145. (wychowawczej); w okresie później­ szym coraz większego znaczenia na­ Jest to pierwsza w Polsce publikacja biera profesjonalizm. „Warto również podejmująca próbę wszechstronnego zwrócić uwagę, że w Polsce — doda- opisu monograficznego fragmentu cza­ sopiśmiennictwa turystycznego. Do­ 1 Najwcześniejszym na gruncie europej­ skim towarzystwem był brytyjski Alpine dajmy zaraz, że jest to próba uda­ Club (1857), który zaczął wydawać pismo na. Nie tylko ograniczona do polskiej Peaks, Passes and Glaclers. je autor — nazwiska redaktorów po­ o uznanym już prestiżu i randze, nie szczególnych czasopism powtarzają tylko w polskim środowisku turysty­ się wielokrotnie, a jednocześnie są to cznym. Z całą pewnością ta skrom­ nazwiska wybitnych turystów, alpini­ na liczba, a szczególnie ich wyraźnie stów, narciarzy. Nierzadko inicjatywie ukształtowany profil tematyczny nie i zaangażowaniu nielicznych odda­ zadowala i nie wystarcza olbrzymiej nych sprawie osób zawdzięczamy uka­ rzeszy entuzjastów górskiej turysty­ zywanie się wielu tytułów, często o ki, często traktowanej jako przygo­ bardzo wysokim poziomie. Współcześ­ da. Użyłem tu określenia „nie zado­ nie w wielu krajach zauważyć moż­ wala" — nie ma ono charakteru pe­ na, że wybitni alpiniści częściej są joratywnego; winienem go zastąpić autorami książek o górach, rzadziej innym: nie zaspokaja wszystkich po­ zaś redaktorami lub współpracowni­ trzeb, często zbyt zindywidualizowa­ kami górskich redakcji. Rzecz zna­ nych. I stąd gwałtowny, na ogół nie mienna, zjawiska tego nie obserwuje­ koordynowany rozwój innych form my na szerszą skalę we współczes­ prasopodobnych, które de facto speł­ nych wydawnictwach polskich, wy­ niają role — o czym już wspomina­ dawanych często nadal społecznie, łem — tzw. czasopism towarzyskich. kolportowanych w stosunkowo herme­ Problem godny szerszych badań na­ tycznych środowiskach turystycznych tury socjologicznej. Nie trudno zau­ czy taternickich. Rzutuje to na ilość ważyć, iż większość z tych pism peł­ tytułów, ich charakter, amplitudę ni funkcją dokumentacji poszczegól­ ukazywania się". nych przedsięwzięć turystycznych. Potwierdzenie tych ogólnych spo­ Dobrze się stało, iż Instytut Kul­ strzeżeń znajdujemy w sytuacji wy­ tury udostępnił nam wnikliwe stu­ dawniczej tego czasopiśmiennictwa w dium opisowo-bibliograficzne J. W. Ga­ okresie powojennym, którym intere­ jewskiego, które dla prasoznawcy jest suje się autor. A więc ilość tych wy­ ciekawe, gdyż ukazuje sposoby za­ dawnictw (w opracowaniu swym J. W. spokajania „informacyjnego głodu" w Gajewski rejestruje i analizuje 36 ty­ małych grupach społecznych związa­ tułów2), ich niski nakład, nierytmi- nych i więzami profesjonalnymi, i czność ukazywania się, hermetycz­ wspólnotą indywidualnych przeżyć. ność adresu czytelniczego. W dużym Oczywiście trudno stwierdzić, że ta­ stopniu czasopisma te zbliżają się do ka sama sytuacja panuje w innych typu czasopism tzw. towarzyskich, małych grupach społecznych. które charakteryzują się tym, że ich Szeroko rozbudowany opis doku­ krąg odbiorców jest zamknięty. Nie mentacyjny, zarówno w części opiso­ względami prawnymi (jak poufność wej, jak i w aneksie bibliograficz­ treści), lecz czytelniczymi; ich treść nym (zgodny z wymogami normy może zainteresować tylko tę grupę PN-73/N-01152), powoduje, iż mamy odbiorców, która uczestniczy w tych do czynienia ze swego rodzaju mikro- samych działaniach i która podobnie monografiami tych pism. W opisach przeżywa uczestnictwo w tych dzia­ znajdujemy wiele informacji dotyczą­ łaniach. Są wśród tych wydawnictw cych okoliczności powoływania pism, także takie publikacje, które mają ich zawartości. Omawiane tu „Pol­ charakter materiałów szkoleniowych skie czasopiśmiennictwo górskie w bądź biuletynów informacyjnych dla latach 1945—1983" może być wzorem wąskiego aktywu turystyki górskiej dla innych bibliografii polskiego cza­ (np. dla przodowników turystyki kwa­ sopiśmiennictwa specjalistycznego. lifikowanej). Pewnym mankamentem tej biblio­ Spośród 36 tytułów czasopism gór­ grafii jest brak indeksu chronologi­ skich 2 są powszechnie znane: Wier­ cznego, który pozwoliłby łatwiej chy (w 1947 r. wznowione jako t. uchwycić zasadnicze tendencje rozwo­ XVII) i Taternik (od 1947) — pisma jowe tego czasopiśmiennictwa. Z po­ bieżnych moich wyliczeń wynika, iż 2 Trudno w tym miejscu oceniać kom­ w pierwszym dziesięcioleciu (1945— pletność informacji zawartych u J. Ga­ 1954) ukazywało się 9 tytułów, w dru­ jewskiego; musimy sobie uświadomić, iż gim — 12, w trzecim — 14. W na­ są to pisma nieznane szerszej opinii pu­ blicznej, rzadko z uwagi na swą ulotną stępnych latach (od 1975 do 1983) uka­ formą rejestrowane w bibliotekach czy zywało się corocznie od 9 (w 1975) bibliografiach. Właśnie zgromadzenie i do 15 tytułów (1978, 1979). A więc opisanie aż 36 tytułów jest największym osiągnięciem autora i świadczy korzyst­ okres ten charakteryzuje się względ­ nie o jego publikacji. ną stabilizacją ruchu wydawniczego. 3 tytuły ukazywały się dłużej niż 12 Analizując stan wiedzy historycz­ lat. Wśród wydawców zdecydowanie nej o powojennym dziennikarstwie dominuje PTTK (wcześniej PTT) — napotykamy na szereg luk w tej dzie­ jego komisje, kluby, często, działają­ dzinie, które mogłyby wypełnić nie­ ce wśród młodzieży akademickiej. istniejące księgi pamiątkowe naszych Zauważmy jeszcze, że PTTK coraz czołowych organów prasowych, z któ­ bardziej uaktywnia swą działalność rych wiele coraz szybciej zbliża się wydawniczą. Niektóre zarządy woje­ do 50-lecia. A tymczasem nie docie­ wódzkie (np. w Poznaniu, Radomiu, rają do nas żadne wieści, by poszcze­ Suwałkach) podjęły się wydawania gólne zespoły sposobiły się do udo­ własnych czasopism. Są to pisma o kumentowania swej wieloletniej dzia­ charakterze krajoznawczo-regional- łalności w formie zapisu pamiętnikar­ nym. Byłoby dobrze, gdyby znalazła skiego i naukowej analizy (bo te 2 się instytucja i autor, który by funkcje w zasadzie wypełnia popraw­ wszechstronnie opisał i zanalizował nie skonstruowana księga pamiątko­ całą tę działalność. Wzór dla tego ro­ wa). Mówi się enigmatycznie o za­ dzaju opracowań zaproponował autor mysłach dziennikarzy PAP; swego przedstawionego tu czasopiśmiennict­ czasu ambitny program (godny Ga­ wa. zety Lwowskiej Bruchnalskiego) sfor­ mułował Kurier Polski, ale niewiele Józef S. Waluś z tego zrealizowano („250 lat Kurie­ ra Polskiego", Warszawa 1983). Czy na przeszkodzie stoją tylko tzw. obiektywne trudności (brak środ­ KSIĘGA ków finansowych, papieru) czy też PAMIĄTKOWA inne? Nie przeceniałbym specjalnie ich znaczenia. Dla chcącego... Może istotniejsze są tu opory przed podej­ 40 LAT ZE SŁOWEM. Praca zbio­ mowaniem samooceny, brak głębszych rowa pod redakcją Józefa Wój­ chęci utożsamiania się całkowitego z cika. Instytut Wydawniczy PAX, pismem, może przesadnie pojmowana Warszawa 1987. S. 381; liczne skromność, by nie budować samemu ilustr. sobie — i to za życia •— swoistego pomnika. Księgi pamiątkowe pism mają uzna­ ną wartość i bogatą tradycję w lite­ Że dla chcącego nic trudnego do­ raturze prasoznawczej. Jedną z pierw­ wodzi przykład PAX-owskiego Słowa szych wydała Gazeta Lwowska z okaPowszechnego,­ które z okazji 40-le- zji swego stulecia (Lwów 1911—1912); cia ufundowało sobie wcale imponu­ księga ta — w obszernych 2 wolu­ jące dzieło — okazałą księgę: blisko minach — pod red. W. Bruchnalskie- 400 stron formatu B-5, bogato ilu­ go stanowi dotąd niedoścignięty, a strowaną. Zawarty tu materiał iko­ godny kontynuowania i naśladowania nograficzny często wyraźniej podkre­ wzór. Serię tę wzbogaciły m. in. 2 śla działalność pisma niż teksty. księgi pamiątkowe Czasu (z okazji Możemy tu mieć takie czy inne 50-lecia i 90-lecia), Kuriera Warszaw­uwagi krytyczne, ale musimy na nie skiego, Kuriera Porannego, Rolispogląda czy ć jako na wydawnictwo bez­ Dziennika Poznańskiego — dziś pra­precedensowe w powojennej działal­ wdziwa ozdoba księgozbioru każdego ności prasoznawczego edytorstwa. O historyka prasy, często poszukiwane podnietach, które zrodziły ideę tego przez bibliofilów. dzieła, tak pisze w artykule wstęp­ Tradycja tak jak gdyby zamiera; nym „Odpowiedzialność za słowo i olbrzymie foliały pełne wszelakich Słowo" aktualny jego redaktor na­ wiadomości zastępują (co najmniej) czelny i jednocześnie redaktor tej skromne objętościowo (a więc i uboż­ księgi Józef Wójcik. Mniej istotna sze faktograficznie) foldery. Zaniku była tu data jubileuszu •— „nawet tych wydawnictw nie można kojarzyć tak okazała jak czterdziestolecie — z przemijającą modą. Wydaje się, że zewnętrznie rzecz biorąc niczego nie powody są bardziej przyziemne, bo stanowi, nie zmienia, nie jest żad­ natury finansowej. Nie wyobrażam nym przełomem. (...) Dlatego chcie­ sobie by jakikolwiek historyk prasy liśmy tę datę potraktować inaczej: kwestionowałby potrzebę tego rodza­ jako przystanek do namysłu, do głęb­ ju wydawnictw. szej zbiorowej refleksji, a być może także całkiem osobistej kontemplacji. Część 3. jest próbą podsumowania Aby to było możliwe — trzeba spoj­ dotychczasowej różnorodnej działalno­ rzeć za siebie na przebytą drogę, by ści publicystycznej pisma, jest publi­ ocenić istotny, głębszy sens swojej cystycznym zaczynem przyszłej fak­ pracy, zarówno w wymiarach patrio­ tograficznej, zobiektywizowanej mo­ tycznych, jak katolickich, moralnych. nografii. W ujęciu konwencjonalnym I trzeba na tej drodze dojrzeć także artykuły tu pomieszczone powinny innych, tych, których już nie ma wyjść spod pióra badaczy. Redakto­ wśród żywych, którzy — choć już nie rzy wydawnictwa zrezygnowali z ich pracują — odwiedzają redakcję za­ udziału. Zyskała na tym czytelność wsze gotowi służyć radą i pomocą. A książki, zaś próba sporządzenia także tych, których w swoim czasie, zobiektywizowanej monografii zosta­ niestety, oddzieliły od naszego zespo­ ła oddalona. łu inne wybory polityczne bądź ide­ owe, jakże często tylko życiowe ko­ Autorami artykułów są bądź kie­ nieczności. Dziedzictwo zbiorowego rownicy działów — jednocześnie wie­ wysiłku, wysiłku, który już przemi­ loletni dziennikarze i równocześnie nął, ale pozostawił na otaczającej nas cenieni działacze PAX-u, bądź uzna­ rzeczywistości niezatarte piętno, god­ ni publicyści czy krytycy. I tak np. ne jest pamięci i szacunku, ma swo­ o problematyce społecznej pisze An­ ją niezastąpioną wartość". Wreszcie drzej Rejcher; o polityce między­ autor zwraca uwagę na dydaktyczne narodowej Janusz Stefanowicz, znaczenie tego przedsięwzięcia: „Lek­ aktualny ambasador PRL w Paryżu; tura tej książki przed podjęciem pra­ o stosunkach Kościół — Państwo — cy w Słowie może przynieść tylko Ada Borkowsk a-S z u b a; o pro­ obopólną korzyść: zracjonalizować i blematyce religijnej — Marian uszlachetnić motywy przystąpienia do Brzeziński; udziale Słowa w zespołu, który ma obowiązek twór­ utrwalaniu polskości na ziemiach od­ czej kontynuacji linii programowej i zyskanych — Zdzisław Szuba; pro­ dorobku Słowa w obliczu nowych blematyce kulturalno-literackiej — «znaków czasu»". Zdzisław Łączkowski i Józef Szczawiński; o rodzinie — Kry­ W tych bardzo wyważonych sło­ styna Mroczek; o zagadnieniach wach jest zawarte swoiste resume ekonomicznych — Zbigniew Jur­ blisko czterdziestu artykułów, z któ­ kowski i Marek Matusiak. Wi­ rych znakomita część ma charakter told Jankowski pisze o Słowie pamiętnikarskich zapisów, w dużej Powszechnym jako integralnej części części odnoszących się do zamiarów historii PAX-u; profil ideowo-polity- powołania pisma, do jego powstawa­ czny gazety ukazał Stanisław Wla­ nia i pierwszych prób wchodzenia na zło. rynek prasowy. Pismo rodziło się w Bez tych refleksji, nie pozbawio­ nie sprzyjających okolicznościach po­ nych — siłą rzeczy — akcentów su­ litycznych, kiedy to nie uregulowane biektywnych, każdy podejmujący pró­ stosunki między Kościołem a Pań­ bę zobiektywizowanej monografii stwem nie ułatwiały tej pracy, a któ­ byłby pozbawiony niezmiernie cieka­ rą przecież trzeba było podjąć, by wych informacji, których nie zastą­ krzewić poczucie obywatelskich, pa­ pią redakcyjne archiwalia ani meto­ triotycznych obowiązków i poszuki­ dy analizy zawartości. wać ich inspiracji w chrześcijańskim światopoglądzie. Materiały tu pomie­ Czego mi brak w tym wydawnict­ szczone są niezmiernie cenne dla hi­ wie? Przede wszystkim pełnego wy­ storyka prasy — są to przecież re­ kazu dziennikarzy zatrudnionych w lacje ludzi bezpośrednio włączonych Słowie w 40-leciu z informacją o w ten skomplikowany proces i od­ okresie zatrudnienia i problematyce powiedzialnych za jego realizację. zainteresowań, a także (selektywne­ go) wykazu najważniejszych (naj­ W 2. części — może stosunkowo wybitniejszych) współpracowników. najsłabszej — zgrupowane są wspom­ Szczególnie dokuczliwy jest brak re­ nienia (6 autorów) związane z orga­ trospektywnego zestawienia członków nizacją i działalnością terenowych od­ kolegium — ścisłego kierownictwa — działów Słowa. Często rażą lakonicz­ tym bardziej, że nawet na podstawie nością stwierdzeń, opisem epizodycz­ dokładnej lektury nie da się zrekon­ nych fragmentów (np. w odniesieniu struować tych informacji. Brak (na­ do oddziału krakowskiego). wet elementarnego) kalendarium naj- ważniejszych wydarzeń redakcyj­ śnie narzędziem kulturotwórczym nych — a więc tych informacji, któ­ dzięki swojej „nośności" treściowej i re czytelnik absolutnie powinien zna­ powściągliwości odbioru. Konsekwen­ leźć w tego rodzaju wydawnictwie. cje faktu, że w jednym czasie podob­ Ale mimo wszystko uchybienia te ne treści przyjmowane są przez rze­ nie pomniejszają znaczenia tego bez­ sze odbiorców, jeszcze do tej pory precedensowego* wydawnictwa w po­ nie dadzą się w pełni określić i oce­ wojennej literaturze prasoznawcze j. nić. Odrębność zaś i artyzm „sztuki Być może inicjatywa Słowa Powszech­ radiowej" umacnia stale pozycję ra­ nego wpłynie mobilizująco na inne dia mimo konkurencyjności telewizji zespoły. Oby tak się stało, i oby z i pozostałych środków audiowizual­ taką pieczołowitością zespoły te pró­ nych. Słusznie zatem publikacja po­ bowały zbilansować swoje dokonania mieszczona została w serii Sztuka, publicystyczne i organizatorskie. Kultura, Wychowanie. Słowo Powszechne jest również je­ Mimo głębokiego przekonania pi­ dynym (powojennym) pismem co­ szącej, że radio nie powinno być dziennym posiadającym (niepubliko­ przez szkołę pomijane, ale wprowa­ waną dotąd) bibliografię zawartości. dzone do obiegu szkolnego (podobnie Jej skromne fragmenty zawarte są w jak teatr, film i prasa), książka bu­ omawianej tu księdze. Wybrane zo­ dzi poważne zastrzeżenia i to zarów­ stały te zagadnienia, które są istot­ no w stosunku do autora za sposób ne i potrzebne w aktualnej działal­ przedstawienia, jak i do Wydawnictw ności PAX-u. Prasoznawcę bardziej Szkolnych i Pedagogicznych za brak zainteresowałby zestaw artykułów nadrzędnej koncepcji: przy tego typu programowych, określających profil i lekturach obowiązuje wyraźne okre­ stanowisko pisma wobec ważnych ślenie adresata i celu publikacji. zdarzeń politycznych czy społecznych Wszelkie inne kryteria, jak np. este­ (także wydarzeń w Kościele); zainte­ tyczne, artystyczne, edukacyjne, to resowałby zestaw artykułów, które wartości dodatkowe towarzyszące wywoływały istotne reperkusje w pu­ podstawowemu kryterium: dla kogo blicystyce krajowej, a także artyku­ i w jakim celu? Formalna monotema- łów odnoszących się wprost do dzie­ tyczność niczego nie usprawiedliwia. jów pisma. Tak szerokie i skomplikowane zja­ wisko przedstawić na 84 stronach jest Sylwester Dziki przedsięwzięciem wysoce ryzykow­ nym. Wszystko o radiu — to znaczy albo zejść w banał i truizm, albo na zasadzie wolnego wyboru przedstawić POPULARYZOWANIE niezborną całość, przypadkowo wy­ brane wypowiedzi, mające ze sobą ty­ RADIA le wspólnego, że są o radiu. Jeśli połączymy w jedną całość takie za­ Wiktor Legowicz: RADIO — gadnienia jak historia radia, jego ULOTNOŚĆ SŁOWA. Wydawnict­ środki artystyczne, gatunki, technikę, wa Szkolne i Pedagogiczne, War­ zagadnienia społeczne, strukturalne i szawa 1986. S. 87. estetyczne odbiorcy — a jest to tyl­ ko część poruszonych w książeczce W serii Sztuka, Kultura, Wychowa­ problemów — to siłą rzeczy nie mo­ nie ukazała się książeczka poświęco­ że to być pomoc naukowa, gdyż ogól­ na najpopularniejszemu od lat dwu­ nikowość wiadomości przekreśla rolę dziestych naszego wieku środkowi instrumentalną takiej pozycji. Dla za­ masowego komunikowania — radiu. interesowanych podaję nakład: 9750 + Instytucjonalizacja radia, rozwój + 250 egz. techniki radiofonicznej, jego obecność we wszystkich dziedzinach naszego Książka składa się z dwóch części: życia społecznego i jednostkowego tekst autorski i teksty wybrane. Nie spowodowały przeobrażenia, o jakich wnikając już w zasadność doboru się nie śniło pierwszym radioamato­ tekstów autorów obcych, niedosyt — rom. Najodleglejsze i najszersze pro­ nazwijmy to eufemistycznie •— budzi gnozy co do znaczenia tego nowego i tekst autorski. Pierwsze wątpliwo­ wynalazku nie przewidywały, że sta­ ści budzą dane statystyczne (s. 6) do­ nie się on elementem kultury w swo­ tyczące ilości radioodbiorników w jej oryginalnej twórczości i jednocze­ Polsce. Liczby porównawcze z lat 1950, 1966 i 1969 odnosi autor do da­ Majera Bałabana oraz „My, Żydzi nych z roku 1970. Nie sądzę, aby naj­ polscy..." Juliana Tuwima z tłuma­ świeższe dane w tym względzie mia­ czeniem na angielski, hebrajski, ji­ ły aż tak małe znaczenie, że można dysz (ed. by Chone Shmeruk, 1984, je pominąć. 19852). Centrum jest jednocześnie in­ Na s. 9 przeprowadza autor po­ stytucją sprawczą serii monograficz­ dział stylów przekazywania treści. nej poświęconej historii i kulturze Pomijając fakt, że stylistyka wypo­ polskich Żydów; dotychczas ukazały wiedzi radiowej doczekała się kilku się w niej w języku hebrajskim pra­ poważnych opracowań a podział au­ ce J. Goldberga „Converted Jews in tora na styl pompatyczny, pobieżny i the Polish Commonwealth" (1985), Y. spontaniczny jest w stosunku do tam­ Gutmana „The Jews in Poland after tych opracowań wysoce powierzchow­ World War II" (1985) i w języku an­ ny, to przykłady związane z tym po­ gielskim Ch. Shmeruka „The Ester- działem wykazują, jak dalece jest on ka Story in Yiddish and Polish Lite­ nie wystarczający. Cytuję: ...„styl rature. A Case Study in the Mutual pompatyczny w tekstach wypowiada­ Relations of Two Cultural Traditions" nych wyraziście, rozwlekle, doniosłe, (1985) oraz M. Opalskiej „The Jewish np. komunikat o pogodzie (...)" (s. 9). Tavern-Keeper and his Tawern in Przykłady sformułowań, co do któ­ Nineteenth-Century Polish Literatu­ rych trudno się z autorem zgodzić, re" (1986). można mnożyć lecz nie w tym rzecz, Na szczególną uwagę zasługuje wy­ istotne wydaje się to, że radio, dziś dawana od 1983 r. druga seria — bi­ stanowiące naszą nieomal niezauwa­ bliograficzna (Polish Jewry: Biblio­ żalną codzienność, autor przedstawia graphical Series). Jako jej drugi tom tak, jak się je widziało i odczuwało ukazał się rejestr prasy żydowskiej przed pięćdziesięciu laty. Dziś stwier­ wydawanej w jidysz sporządzony dzenie, że radio to genialny wynala­ przez Y. Szeintucha przy współpracy zek, jest tak dalece archaiczne, że sta­ W. Solomon. Stanowi on kontynuację je się truizmem nie do przyjęcia. 1 t. serii autorstwa P. Gliksona „Pre- Brakami tej publikacji obciążyć liminary Inventory of the Jewish jednak należy nie tyle autora, co wy­ Daily and Periodical Press Published dawnictwo za brak sprecyzowanej, i in the Polish Language 1823—1982" odpowiedzialnej koncepcji. (zob. rec. ZP 1986 nr 3 s. 143—145). Szeintuch rozszerza poprzedni rejestr Teresa Lisicka 0 wykaz prasy żydowskiej wydawa­ nej w Polsce w okresie międzywo­ jennym (1918—1939) w języku jidysz. Sam rejestr poprzedzony jest wstę­ BIBLIOGRAFIA pem (ang., hebr. i jid.), w którym autor informuje, że materiał zawarty PRASY ŻYDOWSKIEJ w tomie był zbierany w archiwach W POLSCE 1 bibliotekach trzech kontynentów. Przede wszystkim pochodzi on z ka­ Yechiel Szeintuch, (with the talogów Narodowej i Uniwersyteckiej assistence) Wera Solomon: Biblioteki w Jerozolimie oraz z In­ PRELIMINARY INVENTORY OF stytutu Yivo w Nowym Jorku. Poza YIDDISH DAILIES AND PERIO­ tym pierwszorzędnymi źródłami były: DICALS PUBLISHED IN PO­ 1. Urzędowy Wykaz Druków i mie­ LAND BEETWEN THE TWO sięczny dodatek do niego — Urzędo­ WARS, The Hebrew University. wy Wykaz Czasopism ukazujący się Jerusalem 1986. — XXII, 190. S. od 1930 r. samodzielnie; zawiera on 36. spis prasy żydowskiej w translitera­ cji łacińskiej; 2. praca Isroela Szajna Utworzone w Jerozolimie przy Uni­ „Bibliografje fun ojsgabes agrojsge- wersytecie Hebrajskim Center for gebn durch di arbeterpartajen in Research on the History and Cultur Pojln in di jorn 1918—1939. Cunojf- of Polish Jews stało się w krótkim geśtelst un bearbet fun...", Warśe czasie prężnym ośrodkiem badaw­ (1 1963), której autor korzystał z bi­ czym. Z jego inicjatywy wydano re­ bliotek i archiwów partii politycz­ print „Bibliografii historii Żydów w nych w Polsce oraz z archiwum i bi­ Polsce i w krajach ościennych" (1978) blioteki Żydowskiej Instytutu Histo-

8 — Zeszyty Prasoznawcze rycznego w Polsce (bibliografia ta Wydane rejestry mają charakter odnotowuje m. in. broszury propa­ wstępny (preliminary), a ich twórcy gandowe); 3. obszerny artykuł Y. liczą na pozyskanie uzupełniającego Sheina (I. Szajn) „Materialn tsu a materiału do swych niekompletnych bibliografie fun yiddisher periodike in prac, które ostatecznie odnotowywa­ Pojln, 1918—1939" zamieszczony w łyby prasę żydowską wychodzącą w „Studies on Polish Jewry, 1919—1939", Polsce w językach: polskim, jidysz ed. Yoshua A. Fishman, New York i hebrajskim w latach 1918—1975 z 1974, s. 422—483; ukazał; się on w 10 pominięciem okupacji hitlerowskiej. lat po śmierci jego autora; 4. praca Powstałą lukę w rejestrze ma Mariana Fuksa, „Prasa żydowska w wypełnić Yad Vashem — the Warszawie, 1823—1939", Warszawa Holocaust Memoriał and Research 1979 oraz wcześniej wydawane jego Center m. in. 6-tomową pracą, artykuły zwłaszcza w Biuletynie ŻiH w której będzie odnotowana i nauko­ (ich wykaz zob. P. Glikson, poz. cyt., wo opracowana prasa żydowska wy­ s. IX—X). dawana w czasie okupacji w getcie Rejestr Szeintucha (s. 1—179) od­ warszawskim. Pierwsze trzy jej to­ notowuje 1715 pozycji. Obejmuje my już się ukazały, obejmując okres dzienniki, tygodniki, dwutygodniki, od maja 1940 do października 1941 miesięczniki i inne periodyki (rozu­ (zob. J. Kermish ed., Y. Białostocki miane bardzo szeroko), a także jed­ co-ed.: „The Jewish Underground nodniówki, almanachy, które ukazy­ Press in Warsaw", Jerusalem, I — wały się w ponad 90 miejscowościach 1980, II — 1980, III — 1984). (ich wykaz w jęz. jid. z odnotowany­ Zapewne równie gruntownego mi numerami pozycji, pod którymi opracowania i analizy doczeka się znajdują się tytuły czasopism ukazu­ prasa żydowska odnotowana w reje­ jących się w tych miejscowościach, strach jerozolimskiego ośrodka przy jest niezwykle użyteczny). Odnoto­ Uniwersytecie Hebrajskim. Posłużą wane są w nim także tytuły czaso­ one do opracowania współczesnej hi­ pism wychodzących w języku pol­ storii Żydów w Polsce i ich kultury. skim lub hebrajskim, które zawiera­ ły tylko część materiałów w jidysz. Krzysztof Pilarczyk Autor, wzorując się na pracy P. Gliksona, przy opisie poszczególnych czasopism podaje: ich tytuły, podty­ tuły, częstotliwość ukazywania się, miejsce, wydawcę, ramy czasowe PORTRETY PISM edycji oraz odnotowuje dodatki oko­ PRASOZNAWCZYCH licznościowe. W drugim wydaniu na­ leżałoby równolegle obok obecnego FACHZEITSCHRIFTEN ZUR PU­ zapisu w jidysz podać także jego BLIZISTIK UND KOMMUNIKA­ transliterację alfabetem łacińskim, co TION. Bestandsaufnahme und przyczyniłoby się do sprawniejszego exemplarische Porträts. Hrsg. korzystania z rejestru. Heinz Dietrich Fischer. Ver­ Należy pamiętać, że prace Szein­ lag Rommerskirchen, Remagen- tucha i Gliksona zostaną uzupełnio­ -Rolandseck 1986. S. 155. ne (zapowiadanymi na rok 1986) „Preliminary Inventory of the Heb­ Periodyki o komunikowaniu są swoi­ rew Daily and Periodical Press Pu­ stym fenomenem, niepowtarzalnym blished in Poland up to World War w czasopiśmiennictwie: tylko one za­ Two" Hanana Chevera i „Inventory wierają komunikację o komunikacji — of Hebrew and Yiddish Publications zauważa we wstępie trafnie wydaw­ in Poland, 1944—1975" (collected by ca tomu, H.-D. Fischer. Publikacja Dvora Zeichner and Ajzyk Szechter, powstała jako pokłosie wykładów recorded by D. Zeichner, bibliogr. wygłoszonych latem 1985 na uniwer­ prep, by Dalia Kaufman, ed. with sytecie w Bochum, gdzie redaktorzy introd. by Jacob M. Kelman). Wszyst­ lub wydawcy przedstawili wszystkie kie one powstają z inspiracji i pro­ (12) periodyki prasoznawcze ukazu­ jektu prof. Ch. Shmeruka, wytraw­ jące się w RFN. nego badacza piśmiennictwa żydow­ W książce ich wystąpienia poprze­ skiego (zob. jego pracę „Yiddish Li­ dza szkic H.-D. Fischera o gene­ terature in Poland. Historical Studies zie i aktualnych funkcjach fachowych and Perspectives", Jerusalem 1981). periodyków prasoznawczych (s. 11— RECENZJE, OMÓWIENIA, flötY 113

28). W Niemczech zapoczątkowało tę tytułów, ale są wśród nich dodatki, grupę czasopism efemeryczne Zei- serie wydawnictw nieperiodycznych tuńgskuńde w" 1919, a od stycznia itp. Jako zdumiewający i alarmujący 1926 Zeitungswissenschaft wydawane określa H.-D. Fischer fakt, że praso- przez Karla d'Estera i Walthera Hei- znawstwo nie zanalizowało precyzyj­ dego. Ale już znacznie wcześniej po­ nie swego własnego i pokrewnego cza­ jawiły Się przyczynki prasoznawcze sopiśmiennictwa. U nas jest to samo, na łamach innych czasopism, jak w ale żadna to pociecha dla obu stron. ukazującym się od lat trzydziestych 12 portretów czasopism prasoznaw- XIX w. Börsenblatt für den Deutsch­ czych podzielono na 3 grupy. Pierw­ en Buchhandel, powstałym w trzy szą tworzą czasopisma naukowe. Pu- dziesięciolecia później Archiv für blizistik2 przedstawia (s. 30—39) Buchgewerbe und Gebrauchsgraphik Walter J. S c h ii t z, redagujący je czy wydawanym od lat '70 Archiv nieprzerwanie od pierwszego nume­ für Post und Telegraphie. Rozproszo­ ru. Sprawuje tę funkcję jako drugie ne także w wielu innych tytułach, zajęcie, podstawową działalność (eks­ przyczynki te są dziś niezwykle trud­ perta statystyki prasowej) wykonuje ne do odszukania. w Federalnym Urzędzie Prasy i In­ Wcześniej niż dziennikarze i praso- formacji. Od 1967 udało się prawie znawcy mieli swój organ wydawcy: podwoić nakład pisma, rozpowszech­ Mitteilungen des Vereins Deutscher niając blisko 1100 egz. Schiitz twier­ Zeitungs-Verleger od marca 1897, od dzi, że abonament roczny 88 mk po­ 1900 Zeitungs-Verlag, którego konty­ kryłby prawie koszty (pismo zamie­ nuacja ukazuje się do dziś. Krótko szcza nieco reklam), ale prowizja za przed I wojną światową pojawił się sprzedaż i tańsza prenumerata dla periodyk dziennikarzy Deutsche Pres­ studentów o połowę zmniejszają se. Bibliografia Bómera za 1929 r. wpływy. Za „prawie cud" uważa, iż wykazała 22 czasopisma fachowe po­ wydawcom i redakcji przez 30 lat święcone drukarstwu, reklamie, edy­ udaje się pozyskiwać subwencjodaw- torstwu prasowemu. Wskazane wyżej ców (w 1984 r. było ich aż 31). Różne tytuły prasoznawcze istniały do koń­ wysokości budżetu odbijają się na ca hitlerowskiej Rzeszy. Po jej klę­ objętości poszczególnych roczników, sce była krótka przerwa, a potem za­ ostatnio liczących od 650 do 800 częły się pojawiać organy wydawców stron. Redakcja nie ma nawet se­ i dziennikarzy w strefach okupacyj­ kretarki, W. J. S c h ii t z załatwia nych angielskiej i amerykańskiej całą korespondencję odręcznie, (1946—1947). Najstarsze w RFN cza­ oszczędzając przy okazji miejsce „na sopismo o komunikacji, poświęcone nieistniejące kopie". Autorom prze­ radiu i tv Rundfunk und Fernsehen kazuje się jednak skromne honoraria. ukazało się w 1953, lecz miało po­ Wszystkie artykuły są opiniowane przedników: periodyk pod takim sa­ przez specjalistów, liczba tekstów mym tytułem oraz Rufer und Hörer przyjętych i odrzuconych mniej wię­ (1949—1954). Od 1956 ukazuje się Pu­ cej równoważy się. Maksymalne blizistik. H.-D. Fischer podaje, że w oczekiwanie na druk nie może prze­ strefie radzieckiej i potem w NRD kroczyć 3 lat. Redakcja w zasadzie omawiane czasopiśmiennictwo repre­ nie zwraca się do autorów z zamó­ zentuje Neue Deutsche Presse (od wieniami, wybiera jedynie z tekstów 1947), a przejściowo 3 niepełne rocz­ nadsyłanych (nie dotyczy to 14 nu­ niki Zeitschrift für Journalistik1. merów monotematycznych ani oczy­ Przeoczył (?) autor dwumiesięcznik wiście recenzji). Zasadę G. Kieslicha Theorie und Praxis des sozialisti­ z początków pisma, że „Publizistik schen Journalismus wydawany od daje każdemu autorowi możliwość 1973 r. skompromitowania się, jak tylko po­ Od lat '60 zaznacza się specjaliza­ trafi" — redakcja uzupełnia możli­ cja, a z nią — rozwój ilościowy pe­ wie wzorową i jednolitą adiustacją riodyków poświęconych komunikowa­ formalną. niu. Praktycznie nie ma ścisłego ich Will T e i c h e r t reprezentuje rejestru, reprodukowane stronice wspomniane R,undfunk und Fernse- „Leitfaden" Stamma 1985 podają (bez hen3 (s. 40—55). Przedstawia rozwój czasopism filmoznawczych) ponad 200 1 treść pisma na tle przekształcania i W czasie edycji omawialiśmy je w ZP 2 Stale recenzowane w ZP. 1960—1962. s Ditto. się w RFN prasoznawstwa jako dy­ forum lub prasoznawczo-naukowego scypliny humanistycznej (Publizistik­ pośrednika, lecz na wskroś za stra­ wissenschaft) w socjologiczne medio- tegiczny środek do przeforsowania znawstwo (Kommunikationswissen­ określonych stanowisk, poglądów i schaft). RuF było od początku zo­ informacji, w politycznej dyskusji nad rientowane na „Communications Re­ mediami". Autorką szkicuje realizację search" w wydaniu amerykańskim. tych założeń w wywodzie historycz­ W przeciwieństwie do poprzedniej nym sięgającym 1963 r. Na czoło wy­ charakterystyki, ta nie pokazuje wca­ suwa walkę o status rtv, wypowia­ le redakcyjnej „kuchni". (Przypom­ dając się jednoznacznie przeciw pry- nijmy, że RuF wydaje Instytut Ra­ watno-komercyjnemu. „Najwidoczniej diowo-Telewizyjny im. Bredowa przy nie mogliśmy przeszkodzić rezygnacji uniwersytecie w Hamburgu.) z monopolu dla radiofonii publiczno­ prawnej, może jedynie (tę rezygnację) Communications przedstawił jego opóźnić". Miesięcznik drukuje obecnie twórca i redaktor, Alphons Silber­ 6 tys. egz., nie przekraczając 20C mann (s. 56—61). To czasopismo zwrotów. 22% nakładu odbierają pra­ ukazuje się od 1975 r. trzy razy w cownicy rtv, 17% redakcje innych roku w zeszytach 120-stronicowych, mediów, uniwersytety, ośrodki badaw­ z artykułami po niemiecku, angiel­ cze, reklamowe ftp., 18% partie, zwią­ sku łub francusku. Koncepcja ta ma zki, organizacje, posłowie i urzędy, służyć „przezwyciężaniu prowincjo­ 12% idzie za granicę. Objętość ok. nalnego myślenia" poza granice i tra­ 80 stron mieści drugie tyle maszyno­ dycje „szkół" narodowych. Nakład pisu. Zespół liczy 5 redaktorów (ani wynosi 1 tys. egz., pismo wymaga jednego profesjonalnego dziennikarza), oczywiście subwencji od Deutsche Gesellschaft für Kommunikationsfor­ 4 dokumentalistów i 3 pracownice se­ schung jako nakładcy. Poza wskaza­ kretariatu, które na maszynach IBM- niem treści pierwszego i ostatniego -MC wykonują też czystopisy do fo­ (wówczas) numeru, niczego więcej toskładu. Archiwum przetwarza infor­ ubogi wykład prof. Silbermanna nie macje z 10 dzienników i tygodników przekazał. oraz 168 fachowych periodyków kra­ Portretując Vierteljahreshefte für jowych i zagranicznych (miesięcznie Mediaplanung (s. 62—68), Ernst dochodzi ok. 2 tys. tradycyjnych wy­ Braunschweig (pierwszy redak­ cinków). Biblioteka liczy 9 tys. to­ tor) i Klaus Landgrebe (obecny) mów. ograniczyli się do wyboru redakcyj­ Miesięcznik Die Zeitung opisał Vol­ nych deklaracji, „których niestety ker Schulze (s. 85—93). Wychodzi często nie dało się urzeczywistnić". od 1973 r. z podtytułem „Informacje Według nich, kwartalnik z podtytułem i opinie do polityki wobec mediów", ,,Advertising and Media Research finansowany przez Zw. Wydawców International" informuje od 1969 r. o Gazet (stąd tytuł). 16 tys. egz. jest zagranicznych badaniach nad media­ rozsyłanych bezpłatnie, po 45% do mi i reklamą. Finansuje pismo Wy­ dziennikarzy i pracowników oświato­ dawnictwo H. Bauer. Trzeba wyrazić wych (w związku z programami nau­ wielkie zdziwienie, że H.-D. Fischer czania „gazeta w szkole" ftp.), 10% ero przyjął garść deklaracji nie wiadomo polityków zajmujących się mediami. jak zrealizowanych, do zbioru redak­ Kwartalnik Bertelsmann Briefe cyjnych autoportretów. ukazuje się w największym europej­ W drugiej grupie znalazły się ty­ skim wydawnictwie Bertelsmanna od tuły zorientowane ku praktyce me­ połowy 1960 r. Początkowo 8-stronico- diów. Marie-Luise Kiefer scha­ we pisemko, wykształciło się wnet w rakteryzowała Media Perspektiven4 czasopismo naukowe, co opisuje Ge­ (s. 70—£4) — pismo poświęcone ana­ ro Krieger (s. 94—104). Kwartal­ lizie i dokumentacji publikacyjnego nik zajmuje się kulturą czytelnictwa i ekonomicznego rozwoju mediów, po­ i księgarstwem, ostatnio znajdują w stępom technologii, międzynarodowej nim miejsce także sprawy nowych sytuacji mediów i rozwojowi badań medów. nad nimi. Redakcja faworyzuje ma- Peter Christian Hall utrwalił się kroanalizy, przy czym — zachowując może w pamięci czytelników ZP ja­ możliwie największy obiektywizm — ko redaktor interesującego miesięcz­ „nigdy nie uważa się za neutralne nika Medium5. Jako jedyny z refe- 5 Omawialiśmy je systematycznie do ostat­ 4 Ditto. niego numeru miesięcznika. rentów musiał " przedstawiać pismo dane Wydawnictwu „Handelsblatt". skazane na likwidacją w dotychcza­ Ma nakład ponad 4 tys. egz., prze­ sowym kształcie, na czym się skon­ szło 2,5 tys. prenumerowanych (Lutz centrował6 (s. 105—113). Jego następ­ K u c h e, s. 144—150). Dodajmy, że ca, Horst P ö 11 g e r wypowiedział się ostatnio tygodnik przeszedł parę (s. 114—115) o kontynuacji tytułu ja­ zmian redakcyjno-koncepcyjnych. ZP ko kwartalnika7: zamiast jak dotąd zaczerpnęły z niego (szczególnie przy 600 stron będzie ich 300 w roczniku. wcześniejszym profilu) wiele cieka­ Zmiany przeprowadziło kierownictwo wych informacji, omawiały też arty­ Kościoła Ewangelickiego jako wy­ kuły. dawca. „Portrety" czasopism prasoznaw- Ostatnia grupa tytułów obejmuje czych i pokrewnych są nierówne. Jed­ 4 czasopisma organizacyjne. Miesięcz­ ni autorzy przekazali wiele ciekawych nik IG Druck und Papier die jeder szczegółów (jak Schütz) bądź osadzili jest adresowany do pracujących pió­ swe pisma w bogatym tle historycz- rem członków tego związku zawodo­ no-środowiskowym (Teichert, Kiefer), wego — głównie dziennikarzy. Uka­ podczas gdy inni dali relacje zdaw­ zuje się na 48 stronach w 13 tys. egz. kowe (Silbermann, Braunschweig i Autor relacji (s. 118—126) Hermann Landgrebe). Sprawą H.-D. Fischera Z o 11 e r podał, że redakcję prowadzi jako wydawcy tomu było doprowa­ 1 dziennikarz, kolportaż i ogłoszenia dzenie do pewnego wspólnego mia­ załatwia biuro zw. zawodowego. Pro­ nownika, choćby dodając notki z pod­ dukcja, rozpowszechnianie i honora­ stawowymi informacjami bibliografi- ria pochłaniają jednak 400 tys. mk, czno-wydawniczymi. Słusznym uzu­ wraz z wydatkami osobowo-biurowy- pełnieniem są reprodukcje stron ty­ mi koszty przekraczają 600 tys., pod­ tułowych 12 portretowanych czaso­ czas gdy z ogłoszeń uzyskuje się ok. pism oraz (we wprowadzeniu Fische­ 100 tys., a z prenumeraty 20 tys. mk. ra) ich protoplastów. 8 tys. egz. otrzymują dziennikarze, Polskiego czytelnika, zwłaszcza pra- 2,5 tys. pisarze — członkowie związ­ soznawcę czy redaktora odpowiednie­ ku, prenumeratorów jest 400. Reszta go naszego periodyku (mamy ich o jest rozprowadzana w związku i połowę mniej) zastanowi niejedna wśród innych zainteresowanych, 280 rzeczowa informacja, wynikająca z egz. za granicą. odmienności tamtego rynku praso­ Journalist jest organem Związku wego. Dziennikarzy (DJV). Ukazuje się od Pawel Dubiel 1951 r., obecnie jako miesięczny ma­ gazyn poświęcony mediom, o ponad 90 stronach i w ok. 21 tys. egz. Tre­ ściowo łączy funkcje wspomnianego magazynu, organu związkowego i O DZIENNIKARSTWIE czasopisma fachowego. z/a odbiorców NA KUBIE to dziennikarze. Reprezentatywną (1000 osób) ankietę czytelniczą zwró­ Ernesto V e r a, Elio E. Con­ ciło 57% respondentów (Ulrike stantin: EL PERIODISMO Y Kaiser, s. 127—135). LA LUCHA IDEOLOGICA. Union prmagazin — miesięcznik o 5 tys. de Periodistas de Cuba, La Haba- egz. nakładu — jest poświęcony pu­ na 1985. S. 96. blic relations. 14% jego odbiorców pracuje bezpośrednio w tej dziedzi­ Tytuł książki tutaj recenzowanej nie, 86% w prasie, radiu i tv (Rein­ „Dziennikarstwo i walka ideologicz­ hard Fröhlich, s. 136—143). na" jest nieco mylący, ponieważ nie ZV + ZV sięga tradycją początku jest to praca teoretyczna, ale krótki stulecia. Do końca 1986 r. było wspól­ zarys historii i ewolucji dziennikar­ nym wydawnictwem i oficjalnym or­ stwa na Kubie ze szczególnym ganem związków: Wydawców Gazet i uwzględnieniem okresu po roku 1959, Wydawców Czasopism (stąd Zeitungs- czyli wkroczeniu partyzantów Fidela -Verlag + Zeitschriften-Verlag). Sprze- Castro do Hawany. Część pierwsza, mająca niejakie pretensje teoretycz­ 8 Zainteresowanych odsyłamy do Gzczegó- ne, jest próbą określenia różnic roli łów w ZP 1986, nry 1, 2 i 4. dziennikarstwa przed i po rewolucji. ' Redakcja ZP zwracała się kilkakrotnie Jej autorem jest Ernesto Vera i zo­ o utrzymanie wymiany egzemplarzy re- cenzyjnych — bez powodzenia. stała ona już raz wydana w roku 1979. Część druga, przedstawiająca czyli Stanów Zjednoczonych. Nie mo­ historię i stan aktualny dziennikar­ że ulegać wątpliwości, że utwierdza­ stwa kubańskiego (głównie prasy) zo­ nie przez kubańskie środki masowe­ stała przez Elio E. Constantina napi­ go przekazu tego fatalizmu geografi­ sana specjalnie do tej publikacji. cznego, który traktowano wówczas Książka została wydana z okazji V jako przejaw geopolitycznego realiz­ Kongresu Związku Dziennikarzy Ku­ mu, działało deprymująco. Jest jed­ by. nak wielką zagadką, dlaczego przez Vera w części pierwszej przedsta­ całe lata, praktycznie od interwencji wia dość czarny obraz dziennikarstwa USA w 1898 roku, kształtowane przez na Kubie w okresie przed zwycię­ środki masowego przekazu poczucie stwem rewolucji. Zdaniem recenzen­ fatalizmu geograficznego czy realiz­ ta jest w tym obrazie wiele przesa­ mu geopolitycznego odegrało tak zni­ dy, prasa kubańska już przed rewo­ komą rolę w momencie zaostrzonej lucją wyróżniała się w Ameryce Ła­ walki politycznej lat okresu przej­ cińskiej wysokim poziomem, a kon­ ściowego (1959—1961). Dlaczego wte­ serwatywny Diario de la Marina był dy odwoływanie się do niego przez jednym z najlepiej redagowanych konserwatywnych dziennikarzy i dzienników w Ameryce Środkowej. istniejącą jeszcze konserwatywną pra­ Można zastanawiać się czy likwida­ sę prowokowało efekty przeciwne od cja tego jednego z najstarszych tytu­ oczekiwanych. Dlaczego coś, co przez łów prasowych w Ameryce była de­ lata było traktowane jako znak poli­ cyzją ze wszech miar słuszną. Nutę tycznego realizmu, w krótkim okresie nostalgii za tym tytułem, który przez stało się tak powszechnie akceptowa­ blisko sto lat w Ameryce Łacińskiej ną polityczną inwektywą, jaką dziś kojarzył się z Kubą, można odczytać jest zarzut geograficznego fatalizmu z drugiej części, gdzie Constantin, na Kubie. jakby bez specjalnego przekonania, Pisząc o nowej roli prasy po rewo­ próbuje uzasadnić decyzję jego roz­ lucji Vera odwołuje się do znanych wiązania. Vera przemilcza też rolę, koncepcji leninowskich, ale nie tyl­ jaką w okresie przedrewolucyjnym ko. Kubańczycy zawsze podkreślają odegrały takie elitarne czasopisma jak ciągłość rewolucyjnych tradycji wo­ Revista de Avance czy Origenes, któ­ bec idei Jose Martiego, nie tylko wiel­ rych znaczenie w kształtowaniu auto­ kiego rewolucjonisty, poety, ale tak­ nomii kultury latynoamerykańskiej w że dziennikarza. Marti zawsze pod­ skali nie tylko kubańskiej jest dziś kreślał pedagogiczny i edukacyjny przez wszystkich uznane. charakter prasy. W koncepcji Martie­ Oczywiście trudno kwestionować go prasa miała przede wszystkim podkreślaną przez Verę zależność do- uczyć i radzić. Marti był dzieckiem rewolucyjnego dziennikarstwa od hie­ swojej epoki, ale właśnie jego kon­ rarchii wartości kształtowanych przez cepcje stanowią o odrębności prasy środki masowego przekazu w Sta­ kubańskiej na tle prasy innych kra­ nach Zjednoczonych, ale w ramach jów socjalistycznych, odgrywa ona ro­ tej zależności radzono sobie na Ku­ lę popularyzatora wiedzy w stopniu o bie o wiele lepiej, aniżeli w innych wiele większym aniżeli gdzie indziej. krajach Ameryki Łacińskiej, których Osobiście jest to dla mnie jej rys nie­ prasa często ogranicza się do kopio­ słychanie sympatyczny nawet wtedy, wania prasy północnoamerykańskiej. gdy artykuły popularyzacyjne bliższe Podobnie jest z zarzutem braku zau­ są sążnistym naukowym elaboratom, fania tej prasy do wartości rodzi­ aniżeli bliskim nam formom dzien­ mych, też na Kubie wyglądało to le­ nikarskim. piej niż na przykład w Kolumbii czy Dla Very momentem zwrotnym w nawet Urugwaju. Przykładanie przez dziejach prasy kubańskiej jest 4 paź­ Verę absolutnych kryteriów do oceny dziernika 1965 roku, kiedy nastąpiło prasy kubańskiej przed rokiem 1959 połączenie dzienników Rovolucion (or­ grzeszy ahistoryzmem. ganu Ruchu 26 Lipca) i Hoy (orga­ Inny charakter ma zarzut polity­ nu Ludowej Partii Socjalistycznej, cznego i geograficznego fatalizmu, po­ jak nazywała się partia komunisty­ wszechnego przed rewolucją na Ku­ czna), z której to fuzji powstał dzien­ bie przeświadczenia, że Kuba jest ska­ nik Granma. Dziś Granma z nakła­ zana na niemożność pełnego unieza­ dem ponad 700 tys. egzemplarzy prze­ leżnienia się, głównie ekonomicznego kracza sumę jednorazowego nakładu i politycznego, od wielkiego sąsiada, wszystkich dziennikpw, jakie istniały na Kubie przed rewolucją. Było to Część druga przynosi także infor­ możliwe, o czym autor nie wspomina, macje statystyczne o radiu, telewizji, dzięki likwidacji analfabetyzmu, któ­ Agencji Prensa Latina, kinematogra­ ry przed rewolucją skazywał sporą fii oraz krótkie charakterystyki część Kubańczyków tylko na słucha­ uchwał poprzednich czterech kongre­ nie radia. sów Związku Dziennikarzy Kuby. Trochę mniej przekonywająco W sumie omawiana praca, zwła­ brzmią słowa o Ruchu Ochotniczych szcza w części drugiej przynosi wie­ Korespondentów, który ma zapewnić le informacji na temat historii i sta­ żywą więź z czytelnikami i zachęcać nu obecnego środków masowego ko­ ich do współredagowania prasy. Każ­ munikowania na Kubie. W tej mierze dy, kto zna prasę kubańską, wie, że jest publikacją niezastąpioną, choć listów od czytelników drukuje się tam być może, na próbę bardziej wywa­ dużo mniej aniżeli w Polsce, nie mó­ żonego przedstawienia sytuacji sprzed wiąc już o najlepszych dziennikach roku 1959 przyjdzie nam jeszcze po­ meksykańskich. Jest to problem, któ­ czekać. rego instytucjonalnie rozwiązać się Adam Komorowski nie da, a trudności w bazie poligra­ ficznej, spotęgowane blokadą, powo­ dują, że prasa kubańska, zwłaszcza codzienna, jest dość skromna pod względem objętości. ZROZUMIAŁOŚĆ W części drugiej znajdujemy krót­ PRZEKAZU kie omówienia najbardziej znaczących tytułów okresu przedrewolucyjnego, I ODBIÓR dzienników Diario de la Marina, El Mundo, El Pais, Prensa Librę i naj­ Andrej T u ś e r: ZROZUMITEL- lepiej ocenianego Noticias de Hoy NOST NOVINARSKYCH VYPO- zamkniętego przez Batistę w 1953 ro­ VEDI AKO PREDPOKLAD ICH ku oraz tygodników Bohemia i mie­ IĆINNOSTI (zbornik zo seminara). sięcznika Carteles. Ilustrowany tygod­ Novinarsky Studijny Ustav, Bra­ nik Bohemia jest jedynym tytułem, tysława 1986. S. 82. który wychodzi na Kubie nieprzer­ wanie od roku 1908, o przywiązaniu Skuteczne komunikowanie za pomocą do niego Kubańczyków najlepiej mo­ środków masowej informacji to pro­ że świadczyć jego nakład 260 tys. ces złożony. Zależy ono od wielu czyn­ egzemplarzy, a musimy pamiętać, że ników: nadawcy, przekazu, odbiorcy. Kuba ma 10 milionów mieszkańców. W każdym z tych ogniw osobno moż­ W Bohemii można znaleźć zarówno na jeszcze dodatkowo znaleźć co naj­ przepisy kulinarne, jak i awangardo­ mniej kilka innych przyczyn warun­ we utwory literackie, przypomina nie­ kujących efektywne komunikowanie. co tematycznie nasz Przekrój, ale ma Nie sposób ich wszystkich tutaj wy­ czterokrotnie większą objętość. Dru­ mieniać, lista jest dość długa. W ana­ gim pod względem nakładu po Gran- lizie prasoznawczej traktującej o sku­ mie jest dziennik przeznaczony dla tecznym komunikowaniu środków ma­ młodzieży Juventud Rebelde, którego sowej informacji, w tym także pra­ niedzielny nakład wynosi 325 tys. sy, taką listę niewątpliwie należało­ egzemplarzy. Nakłady gazet prowin­ by uwzględnić. cjonalnych wahają się od 5 do 25 Warunkiem wstępnym, koniecznym, tys. egz. Wśród miesięczników naj­ aby jakakolwiek komunikacja miała wyższy nakład ma pismo kobiece miejsce, jest istnienie wspólnego ko­ Mujeres (273 tys.). Swoistym fenome­ du komunikacyjnego między osobami nem jest miesięcznik Cuba Interna­ pozostającymi w interakcji. W prze­ tional, który ukazuje się po hiszpań­ ciwnym wypadku trudno mówić o sku w nakładzie 35 tys., a po rosyj­ skutecznym komunikowaniu. Wspól­ sku 80 tys. Wysoki jest też nakład ny kod •— także językowy — jakim dwumiesięcznika literackiego Casa de posługują się osoby, pozostające w las Americas — 18 tys., który czy­ interakcji, warunkuje zrozumienie od­ tany jest w całej Ameryce Łacińskiej bieranego komunikatu. Zrozumienie i odgrywa główną rolę w integracji treści przekazywanych przez nadaw­ środowisk intelektualnej lewicy całe­ cę (w tym także środki masowego go kontynentu. przekazu) jest warunkiem sine qua non jakiejkolwiek komunikacji. Jest proszona uwaga, niedoczynność pamię­ to teza, która przewija się przez każ­ ci. Brak natomiast w całym tekście dy tekst zawarty w książce. przynajmniej kilku zdań na temat Praca wydana przez Novinarsky barier społeczno-kulturowych, które Studijny Ustav jest obszernym zbio­ ograniczają i poniekąd stymulują rem, zawierającym trzynaście artyku­ zrozumienie odbieranego tekstu pra­ łów, dotyczących zrozumienia tekstu sowego. Być może autorzy uważali to prasowego wśród odbiorców. Prawie za tak oczywiste, że informacje na wszystkie teksty pochodzą z semina­ ten temat świadomie pominęli. rium naukowego, które odbyło się w Trzeci poziom analizy powinien łą­ Modre-Harmonii 15 kwietnia 1986. czyć oba ogniwa łańcucha komunika­ Tom składa się z dwóch części. Pierw­ cyjnego, przekaz i nadawcę. Nadaw­ sza dotyczy w ogóle zrozumienia i ro­ ca, znając uchybienia i niejasności zumienia jakiejkolwiek wypowiedzi zawarte w tekście, dokonuje jego ko­ prasowej; są to głównie relacje z rekty, niejako wtórnie go redaguje. przeprowadzonych w tym zakresie ba­ Jest to jak gdyby wstępny mini-pilo- dań. Część druga to próba znalezie­ taż badawczy. nia teoretyczno-metodologicznego pa­ Wreszcie czwarty poziom realizacji radygmatu, który w przyszłości po­ powinien prowadzić do zniesienia ba­ zwoliłby porządkować wszelkie dane riery występującej między nadawcą a dotyczące tej problematyki. odbiorcą. Chodzi o to, aby oba te ele­ Wyniki badań przeprowadzonych menty w jakimś stopniu z sobą zog­ nad zrozumieniem tekstu prasowego niskować, tzn. z jednej strony ciągle pozwoliły autorom wyciągnąć wnio­ podnosić poziom intelektualny od­ sek, że pełna i systematyczna anali­ biorców, aby stał się on w miarę za tego problemu to analiza systemo­ ujednolicony, z drugiej tak dostoso­ wa na kilku różnych poziomach. wać formę i treść redagowanego tek­ Pierwszy poziom systemowej ana­ stu, aby nie odbiegał on zbyt daleko lizy dotyczy głównie samego tekstu, od możliwości recepcyjnych przecięt­ jego struktury i kompozycji. Nie mo­ nych czytelników. żna jednak tego czynić w sposób izo­ Jest to śmiała, ale i ciekawa pro­ lowany, bez uwzględnienia przebiegu pozycja w jakim jednak stopniu sku­ procesu komunikowania. Łańcuch na­ teczna i możliwa do realizacji, poka­ dawca—przekaz—odbiorca na tym po­ że praktyka. ziomie badawczych dociekań musi Antoni Wontorczyk być respektowany. Jest to warunek wstępny, ale zarazem podstawowy. Na drugim poziomie analizy ko­ nieczna jest optymalizacja badanych tekstów, mająca na celu przekrocze­ O PRASIE nie bariery między samym tekstem a czytelnikiem. Jest to niejako podwój­ SŁOWACKIEJ na bariera. Bariera językowa — głów­ nie semantyczna, a więc używanie w Oldo Drastich: AUTORI DVA- tekstach prasowych terminów wąsko NASTICH REDAKCII. Novinarsky obiegowych i rzadko albo w ogóle nie Studijny Ustav, Bratysława 1985. stosowanych w mowie potocznej. Ba­ S. 110. dania wykazują, ze są to głównie bar­ Oldo Drastich: OD AUTOROV dzo długie zwroty, jeśli idzie o struk­ K CITATELOM. Novinarsky Stu­ turę morfologiczną oraz terminy nau­ dijny Ustav, Bratysława 1986. kowe i obcojęzyczne wyrażenia. Ba­ S. 127. riera psychologiczna — która lokali­ zowana może być tylko i wyłącznie Obszerny blok badań podejmowanych w osobowości człowieka. W łańcuchu pod hasłem „Oddziaływanie redakcji komunikacyjnym będzie ona dotyczyć na aktywność jej współpracowników" tak nadawcy jak i odbiorcy. Będą to będący częścią wieloetapowego, cen­ głównie takie cechy i predyspozycje tralnie wytyczonego planu badawcze­ psychiczne jednostki (które autorzy w go określonego jako „Środki masowej zawartych w opracowaniu tekstach informacji i propagandy w kształto­ wymieniają) jak: zależność i nieza­ waniu socjalistycznej świadomości leżność Osoby od pola percepcyjnego, mas pracujących", którego realizacji nas-trój emocjonalny w chwili odbio­ podjął się Novinarsky Studijny Ustav, ru treści, złudzenia wzrokowe, roz­ po niespełna trzech latach pracy dał kilka cennych opracowań. Dwa tu wej. Niewielki procent osób z wyż­ omawiane to wyniki drugiego i trze­ szym wykształceniem występuje zwła­ ciego etapu badań, które przygoto­ szcza wśród autorów współpracują­ wał, przeprowadził oraz opracował cych z redakcją. Prawie wszyscy eta­ uzyskane dane Oldo Drastich. towi pracownicy (dziennikarze) bada­ Badaniami objęto 1311 dziennika­ nych redakcji mieszkają blisko re­ rzy, pracowników i nieetatowych dakcji, w promieniu od 3 do 5 kilo­ współpracowników dwunastu losowo metrów, tylko 13% z nich — są to wybranych redakcji (Praca; Lud; Svet głównie nieetatowi współpracownicy socializmu; Nitriansky hlas; Orava; redakcji — nadsyła teksty pocztą. Preśovskie noviny; Sport; Start; Tech- Druga część pracy O. Drasticha do­ nickie noviny; Ndrodne poistenie; tyczy głównie formy, treści, zakresu Krasy Slovenska; Otdzky źurnalisti- oraz sposobu współpracy autorów z ky). Są to dzienniki, tygodniki, mie­ redakcją, a także ich wzajemnej sięczniki i kwartalniki, gazety o tre­ współpracy. Autor chciał uchwycić ści i tematyce ogólnie informującej, (co mu się nie udało) główne mecha­ dotyczące aktualnych wydarzeń w nizmy kierowania i koordynowania świecie i w kraju, kierowane do przez redakcję pracą dziennikarzy i wszystkich potencjalnych czytelników współpracowników. W tej części zna­ np. Lud, Praca, Sport, a także cza­ lazło się także miejsce na psycholo­ sopisma tematycznie wąsko wyspecja­ giczną i socjologiczną analizę uwa­ lizowane skierowane do pewnej nie­ runkowań oraz motywacji do współ­ wielkiej, fachowej grupy odbiorców, pracy z redakcją. Badania potwier­ np. Otdzky źurnalistiky, Krasy Slo- dziły, że istnieje prosta zależność mię­ venska, Technicke noviny. dzy typem wykształcenia autora, a Zakończenie drugiego etapu badaw­ tematyką i orientacją czasopisma, któ­ czego dało efekt w postaci opraco­ re zamieszcza jego teksty. Rozkład wania, które autor zatytułował „Auto­ formy tekstów zamieszczanych w po­ rzy dwunastu redakcji". Jest to ob­ jedynczym periodyku jest różny. Naj­ szerna analiza socjologiczna dotyczą­ więcej, bo prawie 70% zawartości jed­ ca czterech zagadnień: nego egzemplarza stanowią wyłącz­ — struktury domospołecznej dzienni­ nie teksty, 15% teksty wraz z ilustra­ karzy i współpracowników bada­ cjami, a około 10% same ilustracje. nych , redakcji gazet i czasopism; Proporcje te mogą się zmieniać za­ — formalnej analizy ich treści; leżnie od tematycznej orientacji pi­ — sfery ekonomicznej działalności sma, generalnie jednak bywają zacho­ dziennikarzy (honoraria otrzymy­ wane. Wyjątek stanowią jedynie wane za teksty); Otdzky źurnalistiki i Ndrodne poiste­ — psychologicznych i socjologicznych nie, które zawierają wyłącznie teksty uwarunkowań dotyczących pracy oraż miesięcznik Krasy Slovenska, w w redakcji. którym ilustracje stanowią 70%> za­ Pierwsza płaszczyzna problemowa wartości. dotyczy struktury demospołecznej Większość z piszących do redakcji etatowych pracowników i nieetato­ identyfikuje się z rolą korespondenta wych współpracowników dwunastu prasowego, w dalszej kolejności z ro­ wybranych redakcji. Znalazły się tu­ lą dziennikarza piszącego felietony, taj takie zmienne jak: płeć, wiek, recenzje, sprawozdania z posiedzeń i miejsce zamieszkania, wykształcenie, dyskusji partyjnych, a także relacje staż' dziennikarski, przynależność do z imprez kulturalnych, mniej •— z organizacji politycznych, a także staż rolą fotoreportera, a najmniej — pracy w redakcji. Jeszcze raz po­ sprawozdawcy i fotodokumentalisty twierdziła się obserwowana już pra­ prasowego. Frekwencja z jaką auto­ widłowość, że skład redakcji 'w zde­ rzy dostarczają teksty do redakcji jest cydowanej większości stanowią męż­ różna. Blisko 50% badanych robi to czyźni: 81% badanej populacji dzien­ co miesiąc, pozostałych 50% kilka ra­ nikarzy. Większość z nich nie prze­ zy w miesiącu, tygodniu, a nawet co­ kroczyła pięćdziesiątego roku życia. dziennie. Motywy nadsyłania tekstów Niewielki odsetek, bo tylko 4,1% to do redakcji w przypadku nieetato­ młodzi dziennikarze. Połowa bada­ wych współpracowników bywają róż­ nych posiada wyższe wykształcenie, ne. Przeważnie jest to piętnowanie jedna trzecia ukończyła tylko szkołę niedociągnięć w funkcjonowaniu średnią, a jedna piąta zakończyła edu­ struktur społecznych i ekonomicz­ kację na poziomie szkoły podstawo­ nych. Trzecia część pracy dotyczy sfery nowi skrótowa relacja z wcześniej­ ekonomicznej pracowników badanych szych badań, których wyniki opubli­ redakcji: wydatków związanych z kowane zostały w pracy „Autori dva- pracą dla redakcji, miesięcznego wy­ nastich redakcii". Szkoda, bo zamiast nagrodzenia pracowników redakcji. powielać kilkakrotnie te same infor­ Przy średnim przeciętnym wynagro­ macje, można było się pokusić o szcze- dzeniu, które w 1985 w Czechosło­ gółowszą analizę socjologiczną. Czy­ wacji wynosiło ok. 1750 koron, pra­ telnik chętnie dowiedziałby się czegoś cownicy merytoryczni badanych re­ więcej o profilu, formie i tematyce dakcji zarabiali średnio od 1500 do badanych pism, gdyż tu są one bar­ 2000 koron. Jest to uzależnione od re­ dzo pobieżnie omówione. Nic także dakcji, formy wypowiedzi prasowych autor nie wspomniał o wielkości na­ (tekst, ilustracja, tekst z ilustracją), kładów i zwrotów badanych czaso­ a także stażu pracy. Nie pominięto pism i gazet. również analizy dotyczącej stopnia Antoni Wontorczyk satysfakcji i zadowolenia z wykony­ wanej pracy, deklarowanych przez dziennikarzy. Ostatnia część książki dotyczy psy­ chologicznych i socjologicznych uwa­ MEDIA A MŁODZIEŻ runkowań aktywności pracowników i współpracowników redakcji, w dal­ Jana Kacaniova: PROSTRIED- szej kolejności — możliwości i koor­ KY MASOVEJ KOMUNIKACIE A dynowania kierowania i pracą dzien­ UĆŃOVSKA MLADEZ. Novinarsky nikarzy i współpracowników. Wyniki Studijny Ustav, Bratysława 1985. analizy potwierdziły przypuszczenie S. 103. autora, że pełna koordynacja i kon­ trola pracy redakcji bazującej na tek­ Plonem szeroko zakrojonych badań stach nieetatowych pracowników, jest nad środkami masowego komuniko­ praktycznie niemożliwa. Wielu z pi­ wania prowadzonych w bratysław­ szących do redakcji nie zna nawet skim ośrodku prasoznawczym są ma­ profilu i orientacji pisma, zaś cele i łe książeczki będące częściowymi zamiary redakcji są im prawie w ogó­ opracowaniami rozległego planu. Plan le nieznane. zakłada, że aby zaspokoić społeczne, Druga praca Drasticha jest z kolei zawodowe i kulturalne potrzeby jed­ efektem trzeciego etapu badań i w nostek i grup, trzeba ogarnąć bada­ sporej części (prawie dwie trzecie niami cały proces masowego komuni­ tekstu) jest to analiza zawartości dwu­ kowania — od twórczości i powstania nastu wybranych czasopism. Blisko przekazywanych treści przez ich roz­ 3200 wypowiedzi prasowych podda­ powszechnianie, odbiór i ich zdolność nych zostało analizie według następu­ wpływania na świadomość człowieka, jącego klucza kategoryzacyjnego: po­ a co za tym idzie, i ich wpływ na wierzchnia tekstów w gazecie w licz­ społeczną rzeczywistość. Nie licząc na bach całkowitych, tematyka wypowie­ doraźny efekt, chodzi o wykrycie dzi (polityka wewnętrzna, polityka za­ praw i prawidłowości, które pomogą graniczna, ekonomika, przemysł, ko­ zwiększyć efektywność oddziaływania munikacja, energetyka, przemysł cię­ przekazywanych treści. Praca „Środ­ żki, rolnictwo i gospodarka leśna ki masowego komunikowania a mło­ kultura, nauka i wiedza, technika, bu­ dzież szkolna" ma charakter empiry­ downictwo, kultura fizyczna, sport i czny, uzupełnia psychologiczne aspek­ turystyka, handel, służba zdrowia, ty części lingwistycznej i jest częścią szkolnictwo i oświata), typ wypowie­ składową badań nad zwiększeniem od­ dzi (komentarz, raport, reportaż, fe­ działywania środków masowego ko­ lieton, krytyka, recenzja, humor, sa­ munikowania. tyra), forma wypowiedzi (tekst, ilu­ Badania przeprowadzono na 200 stracja, tekst z ilustracją), temat ilu­ uczniach ze średnich szkół zawodo­ stracji (portret, karykatura, historyj­ wych: 100 ze szkół rolniczych w ro­ ka obrazkowa, mapy, grafy, krzyżów­ ku maturycznym (18 lat) oraz po 50 ki), funkcje wypowiedzi (informacyj­ z dwóch szkół technicznych przy fa­ na, propagandowa, wychowawczo-so- brykach samochodów. Podział ten cjalizacyjna, instrumentalna), przed­ miał umożliwić porównanie wyników miot wypowiedzi, aktualność wypo­ badań. Wyniki zakodowano i zapro­ wiedzi itd. Pozostałą część pracy sta­ gramowano wespół z Centrum Obli- czeniowym Uniwersytetu Komeńskie­ chodzi o problematykę ekonomiczną. go. Zostały one ujęte procentowo jak 3. Internacjonalne wychowanie wspie­ również przez proporcje i zależności rać powinny treści z republik radziec­ korelacyjne. Przy opracowaniu wyni­ kich. Apel w tej sprawie do pracow­ ków najczęściej stosowano test chi- ników dziennika Smena, młodzieżo­ -kwadrat, test Kolmogorowa-Smirno- wych redakcji radia i telewizji. wa oraz analizę Clustera. Przeważa­ 4. W związku z ujawnionymi posta­ jącą część wyników uzyskano meto­ wami młodzieży środki masowego ko­ dami zapożyczonymi z psychologii. Za­ munikowania powinny zadziałać na­ stosowano dyferencjał semantyczny dając programy radiowe w językach Osgooda (dla pomiarów znaczenia po­ węgierskim i ukraińskim, objaśniając jęć, a przede wszystkim ich konota- działalność związków kulturalnych in­ tywnych składników). Sprawdzenie nych narodowości żyjących w Słowa­ zapamiętywania oparto na wybranych cji. dwóch artykułach prasowych. Z oby­ 5. Młodzież mało się interesuje i ma­ dwu wyodrębniono myśl główną, pod­ ło czyta na tematy ekonomiczne. stawowe informacje i inne elementy Środki masowego komunikowania składowe (wg metody W. Szewczuka). mają wielkie pole do popisu w tym Tym przygotowaniem poprzedzono ba­ względzie. Młodzi ludzie wielkie zna­ dania. czenie przypisują pojęciom takim Recypientów poproszono o podkre­ jak: naród, socjalizm, patriotyzm i in­ ślenie w artykule tego, co uważają za ternacjonalizm. W dziedzinie ekono­ ważne i o ocenę na 3-stopniowej skali. mii brakuje im własnych doświad­ Badaniem objęto także czytelnictwo czeń (jeszcze nie pracują i nie są sa­ gazet, czasopism, preferencje tematy­ modzielni). Jak wskazują wyniki, ma­ czne, czytelnictwo literatury słowac­ ło jest młodych ludzi zainteresowa­ kiej, czeskiej, węgierskiej, polskiej, nych, rozumiejących i śledzących za­ rosyjskiej. W podobnym podziale na­ gadnienia ekonomiczne. Płynąca z te­ rodowościowym sprawdzono ogląda­ go sugestia: zwiększyć rozmaitość ga­ nie filmów, słuchanie muzyki, jak tunkową tej tematyki z zabarwieniem również zainteresowanie tematyką emotywnym. ekonomiczną w prasie. Nie pominięto Daleka jest droga od stwierdzenia też etnicznych poglądów młodzieży. stanu faktycznego do dokonania Kontrolę rozumienia znaczenia pojęć zmian w zainteresowaniach, poglą­ przeprowadzono za pomocą synoni­ dach i postawach jednostki. Trudno mów. przecenić znaczenie środków masowe­ Wyniki badania związanego z go komunikowania dla życia społecz­ kształtowaniem narodowej i interna­ nego. Ich znaczenie w życiu jednostki cjonalnej świadomości młodzieży jest nieporównanie mniejsze — co szkolnej ukazują: wielokrotnie sprawdziło się w bada­ niach nad efektywnością oddziaływa­ 1. Młodzi ludzie są szczególnymi od­ nia prasy, radia, telewizji. Przy ca­ biorcami środków masowego komuni­ łym uznaniu dla rzetelności i rzeczo­ kowania. Odbiór ich dynamiczny i pe­ wości przeprowadzonych badań — łen zmian zgodny jest z właściwościa­ zamiast sceptycyzmu pozostaje nam mi ich wieku. Na podstawie wyników tylko życzyć autorce, aby sugestie pod przedsięwziąć należy pewne zmiany adresem środków masowego przekazu repertuarowe: mniej filmów zachod­ dały oczekiwany efekt. nich, więcej wartościowych filmów z Teresa Lisicka krajów socjalistycznych, takich, któ­ re wzbudzą zainteresowanie i będą pobudzać do dalszego ich oglądania. Próbować wytworzyć u młodzieży sy­ stem ocen wartości. DZIENNIKARZ WALCZĄCY 2. W tym okresie życia zmniejsza się wpływ życiowych wzorców typu bo­ Jifi Tomas, Danica Kozlovä: haterów powieściowych, filmowych E. E. KISCH, JOURNALIST AND czy telewizyjnych. Wzory życiowe FIGHTER. International Organiza­ przetrwają wtedy, gdy będą przedsta­ wiać konkretnego, bliskiego człowie­ tion of Journalists, Praha 1985. ka. Wykorzystać należy Telewizyjny S. 270 + wkl. ił. Klub Młodych zwiększając wpływ Międzynarodowa Organizacja Dzienni­ treści zaangażowanych — szczególnie karzy uczciła stulecie urodzin „szale- jącego reportera", powołując się na winąć się talentowi EEK, który pod­ rezolucję Komitetu Wykonawczego jął od 7 X1910 cotygodniowy (przez UNESCO (Paryż, październik 1984), że 9 miesięcy) cykl oryginalnych felie­ „dzieła Egona Erwina Kischa mają tonów pt. „Przechadzki praskie" (s. wielki wpływ na rozwój kultury i re­ 18—19), z których powstała kolejna prezentują poważną część dziedzictwa książka (1912). Równocześnie rozpo­ literatury światowej". Cudzysłów czął w Bohemii cykl „Opowieści pra­ przy „szalejącym reporterze" jest jak skie" (s. 20), też uwieńczony książką. najbardziej na miejscu, ten synonim Drukował także w macierzystej ga­ nie oddaje zwłaszcza metody pracy zecie (1906—1913) swe wiersze, „lecz Kischa. Trafniej jest nazwać go jak nie miał odwagi wydać ich w książ­ w tytule książki — dziennikarzem ce" (s. 22). walczącym. J. Tomaś i D. Kozlova napisali do niej wstęp biograficzny (s. W 1928 r. w przeprowadzonej 11—84), umiejętnie przedstawiając przez J. Fucika w Tvorbie ankiecie przemianę ideowo-twórczą EEK z „czego reporterzy nie napisali", wy­ praskiego liberalnego reportera i fe­ powiedział się o odkrytej przez siebie lietonisty w światowej sławy repor- szpiegowskiej aferze pułkownika Re­ tażystę i pisarza. Biografię zawarli w dlą. By wiadomość minęła cenzurę, rozdzialikach, których tytuły dobrze nadał jej styl „zaprzeczenia oficjal­ oddają treść: U progu życia; Reporter nych czynników", jakoby Redl, któ­ miejski w Pradze; Wkroczenie w lite­ ry dopiero co popełnił samobójstwo, raturę, dramat i film; Czas wojny i winien był zdrady i szpiegostwa. doświadczeń rewolucyjnych; Powieść? Czynniki oficjalne wolały nie tykać Nie, reportaż!; Reporter światowej tego śmierdzącego tematu i nabrały sławy; Bojownik; Emigracja; W do­ wody w usta (s. 23). mu. Od początku lat '20 datują się suk­ cesy dramaturgicznych utworów EEK Wynotujmy mniej znane, a tu uwy­ na scenach Pragi („Rewolucyjna Sce­ puklone momenty z życiorysu. Egon na" Longena, teatry Apollo, Rokoko) urodził się jako drugi z pięciu synów a także Wiednia, Stuttgartu, Meksyku Hermanna Kischa i Ernestyny z d. i in. (s. 28—29), na czele z przeróbką Kuh. Ojciec, zawołany szachista i afery Redlą. Ten i inne tematy Ki­ współzałożyciel „Concordii" •— nie­ scha były też filmowane pod koniec mieckiego stowarzyszenia pisarzy i lat '20 (s. 31—32). artystów w Czechach, publikował w młodości wiersze pod pseudonimem Swe przeżycia i doświadczenia Hugo Kuhlborn. Zmarł w 1901 r. Star­ frontowe z I wojny światowej za­ szy brat Egona — Paweł był zdekla­ warł w dziennikach wydanych dru­ rowanym germanofilem uprzedzonym kiem w latach '20, wcześniej druko­ do Czechów (zamordowali go hitle­ wanych fragmentarycznie w wiedeń­ rowcy w obozie koncentracyjnym) skim tygodniku Der Friede (1918) i (s. 13). Egon nie uczył się w gimna­ w Prager Tagblatt (1921) (s. 34). Je­ zjum najlepiej, miał większe zainte­ go młodszy brat, Wolfgang zmarł z ran odniesionych pod Lublinem już resowania niż nauka — jak piłka no­ w pierwszych miesiącach wojny w żna w drużynie „Sturm", współreda­ 1914 r. EEK jako współzałożyciel Fe­ gowanie szkolnej Kommers-Zeitung, deracji Rewolucyjnych Socjalistów zasilanej głównie własnymi wiersza­ „Międzynarodówka", był 1 X 1918 jed­ mi (s. 14). Zaledwie po jednym seme­ nym z mówców podczas wiecu na strze studiów zaliczył w Inżynieryj­ wiedeńskim Deutschmeisterplatz, do­ nej Szkole Budownictwa i na filozo­ prowadzając do utworzenia Czerwo­ fii w praskim Uniwersytecie Niemiec­ nej Gwardii, której został pierwszym kim 1903/04 r. (s. 15). Po roku w woj­ dowódcą jak i redaktorem oraz głów­ sku k.u.k., w Berlinie studiował •— nym autorem jej organu Rote Gardę znów przez semestr — w szkole jako dodatku do tygodnika Der Freie dziennikarskiej Wredego (s. 16). Był Arbeiter (zał. 9 XI 1918) (s. 37). Ra­ już autorem dwu książek (w tym to­ zem z Federacją wszedł jako współ­ mu wierszy), zaczął pracę w Prager założyciel 3X11918 do nowo utworzo­ Tagblatt, wkrótce przeszedł do Bo- nej Komunistycznej Partii Austrii (s. hemii jako reporter lokalny. Przeło­ 38). Atakowany przez wiedeńską Ar­ mem było przyjście do redakcji beiter Zeitung jako „podżegacz wo­ (1908 r.) Paula Wieglera z Berlina, jenny" (był odkomenderowany z krytyka i pisarza. Dopomógł on roz­ frontu do Kwatery Prasowej), nie zo- stał 1211919 wybrany do władz Fe­ ła 9 maja (s. 67). Z jego reportaży o deracji Rewolucyjnych Socjalistów i wojnie domowej w Hiszpanii „Źołr. w marcu opuścił jej szeregi (s. 38— nierze na brzegu morza" ukazali się 39). 7—8 XII 1919 uczestniczył w Zje­ wnet po niemiecku, hiszpańsku, fran­ ździe KPA jako delegat Grupy Żoł­ cusku i czesku (s. 69). Po ucieczce nierskiej III i wystąpił w dyskusji przed hitlerowcami z Francji do USA (s. 40). Pracując chwilowo dla burżu- starał się o status korespondenta wo­ azyjnego dziennika liberalnego Der jennego przy armii czechosłowackiej. Neue Tag w Wiedniu, poznał Giselę Brytyjska Intelligence Service nie Lynner i związał się z nią, biorąc zgodziła się wskutek opinii prezyden­ ślub dopiero w 1938 r. w Paryżu ta Beneśa, że zna Kischa jako zdol­ (s. 40). nego reportera, który jednak „albo Jako niezwykle interesujący okre­ był komunistą, albo wielkim zwolen­ ślają autorzy rozwój teoretycznych nikiem komunizmu" (s. 73). Kolejne poglądów Kischa na gatunek repor­ lata wojny przeżył w Meksyku. Z je­ tażu. Pierwszy esej na ten temat opu­ go braci prawnik Arnold zginął w blikował w styczniu 1918 na łamach 1942 w getcie łódzkim, dr filozofii Das Literarische Echo. Do tego nur­ Paul w 1944 w Terezinie; przeżył tu zaliczono też antologię „Klasycy uczestnik walk domowych w Hiszpa­ dziennikarstwa" (1923) i teoretyczny nii — Friedrich, wpierw jako lekarz wstęp do „Szalejącego reportera" w wojskowy w Indiach, potem w armii wydaniu z 1924 r. W 1929 r. w pra­ chińskiej, na końcu amerykańskiej (s. skim czasopiśmie Cin opublikował 76). W marcu 1946 powrócił EEK z wypowiedź pt. „Powieść? Nie, repor­ żoną do Pragi. Nie było mu dane dłu­ taż!", a kulminacja jego poglądów na go cieszyć się swym rodzinnym mia­ ten temat znalazła wyraz w wystą­ stem i tworzyć, zmarł ostatniego mar­ pieniu na Paryskim Kongresie Pisa­ ca 1948. rzy w czerwcu 1935 (s. 41—45). Auto­ Największą część książki (s. 85— rzy podkreślają pogłębienie poglądów 270) zajmują reportaże Kischa wybra­ Kischa na podstawie marksizmu-leni- ne spośród opublikowanych w latach nizmu (s. 46). 1913—1950 (niedokończony tekst pt, Dobrze są znane lata światowej „Fabryka butów"). Przetłumaczył je sławy EEK, zapoczątkowanej tomami na angielski John Newton. Zamie­ reportaży z ZSRR, USA i Chin wy­ szczono 18 utworów, niestety bez po­ danych pod koniec lat '20 i u zara­ dania, z których wydań je zaczerpnię­ nia '30. Po przejęciu władzy przez to, co trzeba zapisać na minus auto­ Hitlera, mieszkający w Berlinie (ja­ rów i wydawcy. Są wśród nich tak ko obywatel czechosłowacki) Kisch znane, klasyczne jak „Masakra nad został aresztowany 28II 1933 po po­ Driną", „Borinage", „Pracuję z Char­ żarze Reichstagu i umieszczony w lie Chaplinem", „Ryksza, ryksza", Spandau jako więzień nr 1067 (s. 55). „Kaktus w dziejach kultury". Należa­ Wnet wydalono go z Rzeszy jako ob­ ło jednak zamieścić przynajmniej cokrajowca, a swe najnowsze prze­ drugie tyle z tekstem o Redlu na cze­ życia ogłosił już 18 III w praskiej po- le. Wybór jest tu nadzwyczaj dysku­ południówce Rudy Većernik (s. 56). syjny. Od kwietnia 1933 współredagował w W aneksie ilustracyjnym znalazło Pradze, później także w Paryżu ko­ się blisko 60 reprodukcji, wśród nich munistyczny tygodnik Der Gegen- b. rzadkie, a ciekawe jak portret Ki­ -Angrijj, jako antytezę dla goebbel- scha pędzla E. Aschera z 1910 r., zdję­ sowskiego Der Angriff (s. 57). Współ­ cie z okopów I wojny, świetna ka­ pracował z innymi periodykami emi­ rykatura EEK w postaci Napoleona gracyjnymi — Die neue Weltbiihne, z okresu wiedeńskiej Czerwonej Neue Deutsche Bldtter, Arbeiter Illu- Gwardii, legitymacja członka KPD z strierte Zeitung (s. 58). W Paryżu 1929 r., EEK wśród watahy dzieci ma­ m. in. przewodniczył Związkowi Pro­ rokańskich (widać, że dzieciaki rze­ letariackich Pisarzy Rewolucyjnych czywiście do niego lgnęły), w Berli­ (s. 61). Słynne perypetie z podróżą nie z Łunaczarskim w 1930 r., z uwol­ do Australii w charakterze delegata nionym z niemieckiego więzienia Ma- Światowego Komitetu Walki Przeciw xem Hoelzem na Placu Czerwonym Wojnie i Faszyzmowi są znane z je­ w Moskwie w 1931 r., nakaz areszto­ go książki „Wylądowałem w Austra­ wania przez hitlerowców z 28 II 1933, lii". W 1937 r. spędził 5 tygodni w strona tytułowa poświęconego EEK Pradze przy swej matce, która zmar­ specjalnego nru Neue Deutsche Bl&tter z czerwca 1935 (pisali m. in. El Pais, wydawany przez Promoto- Max Brody Ludwig Marcuse, Roda ro de Informaciones S.A., którą kie­ Roda, Joseph Roth, Ernst Toller, Ar­ ruje klan rodziny Ortega pod kierun­ nold Zweig), z bratem Friedrichem kiem Jose" Ortegi Spottorno, syna podczas wojny domowej W Hiszpanii, Jose Ortegi y Gasseta, to niesłycha­ jeden z ostatnich rękopisów (nie uży­ nie rzadki przypadek odzyskania utra­ wał maszyny!) — „Karol Marks w conych pozycji na rynku prasowym. Karlsbadzie", tłumy na trasie pogrze­ Ortegowie byli potęgą na hiszpańskim bu EEK w Pradze. rynku prasowym od końca XIX wie­ ku do roku 1936. Gdy wybuchła woj­ Wydawnictwo jest niewątpliwie na domowa, nie związali się z żad­ ciekawe i pożyteczne, poligraficznie ną z walczących stron, za co przez bardzo przyzwoite (płótno z obwolu­ obie byli zażarcie atakowani. Jose Or­ tą, duża czytelna czcionka na dobrym tega y Gasset, który pod koniec lat papierze, ilustracje na kredzie). An­ czterdziestych powrócił do Hiszpanii, gielskojęzyczna publikacja przyczyni był przez reżim Franco izolowany. się z pewnością do zasłużonego przy­ Ale już w połowie lat sześćdziesią­ pomnienia Egona Erwina Kischa w tych jego synowi Jose Ortedze Spot­ świecie zachodnim, gdzie jego otwar­ torno udało się odbudować dawne im­ te opowiedzenie się jako komunisty perium wydawniczo-prasowe Orte- i antymilitarysty spowodowało wielo­ gów, przy udziale dobrze żyjących z letnie przemilczanie. reżimem dawnych uczniów ojca, wy­ Paweł Dubiel bitnych intelektualistów Juliana Ma- riasa i Paulino Garagorri. Ukorono­ waniem ich działań jest dziennik El Pais, który w okresie postępującej de­ grengolady reżimowych Ya i ABC, RECENZJA POETYCKA już pod koniec frankizmu nie miał W GAZECIE konkurenta na rynku hiszpańskim. W analizowanym przez Veleza Julio Vêlez: LA POESÎA okresie ukazało się 5111 książek poe­ ESPANOLA SEGUN EL PAÎS tyckich, z których tylko 225 (4,4°/o) do­ (1978—1983). Editorial Origenes, czekało się omówienia na łamach lite­ Madrid 1984. S. 252. rackiego dodatku. W rozdziale pierw­ szym autor analizuje zamieszczone Zdecydowana większość dzienników recenzje pod względem jakościowym. ukazujących się w obszarze języka Zdecydowana ich większość kieruje hiszpańskiego w swoich wydaniach się zasadą „jedna książka — jedna niedzielnych lub sobotnich zawiera recenzja". Autorzy unikają proble­ suplementy literackie. Ich zasadniczą mów ogólnoliterackich czy w ogóle funkcją jest recenzowanie bieżącej ogólniejszych, ograniczając się tylko produkcji literackiej, przybliżenie do uwag o twórczości jednego auto­ książki najszerszym kręgom czytają­ ra, których zwieńczeniem jest zazwy­ cej dziennik publiczności. Rolę rekla­ czaj pozytywna kwalifikacja. Zda­ mową recenzji, zwłaszcza w dzienni­ niem Veleza ten swoisty recenzyjny ku o dużym nakładzie trudno prze­ nominalizm nie tyle służy interesom cenić. W swojej książce Julio Vêlez, literatury, co wydawców, a recenzja wykładowca literatury hiszpańskiej jest praktycznie formą kryptorekla­ na Uniwersytecie Madryckim, prze­ my. W wyborze recenzowanych pozy­ analizował recenzje poetyckie, jakie cji zauważyć można niechęć do poe­ w latach 1978—1983 ukazały się w zji społecznie zaangażowanej (ani jed­ dodatku literackim madryckiego El nej recenzji z tomów Pablo Nerudy Pais, dziennika o największym w Hi­ czy Leona Felipe) czy pisanej w ję­ szpanii nakładzie (wydanie niedziel­ zykach katalońskim, baskijskim czy ne to 550 tys. egzemplarzy, które czy­ galicyjskim (tylko raz redakcja za­ ta ponad milion ludzi) i prestiżu. Rok mieściła dwugłos o szansach literatu­ 1978 został wybrany nieprzypadkowo, ry tworzonej w języku baskijskim). ponieważ wtedy uchwalono nową konstytucję, która zniosła cenzurę. Zdecydowanie większa część książ­ Tak więc od tego okresu trudno mó­ ki poświęcona jest analizie ilościowej. wić o bezpośredniej zewnętrznej in­ Książka obfituje w wyliczenia i wy­ gerencji w politykę recenzyjną ga­ kresy statystyczne. Ale wyjaśnić, dla­ zety. czego wśród 40 poetów, których twór- cżóść była analizowana ponad cztery wydawcy — tańsza. Odkryli to daw­ razy w badanym okresie, pojawiają no wydawcy i w dziale kulturalnym się nazwiska najzupełniej przypadko­ £1 Pais praktycznie nie ma dzienni­ we, o których nikt nawet wśród za­ karza czy krytyka, który nie byłby wodowo zajmujących się literaturą konsultantem w jakimś domu wydaw­ współczesną w Hiszpanii nie ma naj­ niczym. Wniosek: krytyka poetycka mniejszego pojęcia, udaje się Velezo- (a prawdopodobnie literacka w ogóle) wi tylko częściowo. na łamach El Pais reprezentuje głów­ Interesujący jest brak jakiejkol­ nie interesy wydawcy. Dlatego też nie wiek korelacji pomiędzy ilością re­ może nikogo dziwić, że wśród oma­ cenzowanych pozycji książkowych, a wianych z 259 wydawnictw 25 zajęło sumami, jakie inwestują wydawnict­ 50°/o powierzchni przeznaczonej na wa w reklamę na łamach El Pais. recenzje poetyckie. Okazuje się, że Wydawnictwo Planeta, które najwię­ wobec hierarchii wartości literackich cej zainwestowało w reklamę swoich dobór recenzji na łamach dziennika pozycji na łamach dziennika, jest jed­ jest najzupełniej przypadkowy, nie nym z najrzadziej omawianych. Oka­ jest natomiast przypadkowy wobec zuje się z badań Veleza, że mecha­ drugiego miejsca pracy kierujących nizm wpływu na politykę recenzyjną dodatkiem literackim i piszących wielkiego dziennika hiszpańskiego jest w nim. zupełnie inny. Na jego łamach naj­ Mimo rozbudowanej aparatury sta­ częściej recenzowane są książki tych tystycznej i niekiedy prasoznawczego wydawnictw, które zatrudniają u sie­ żargonu, książka Veleza ujawnia bie na półetatach jako konsultantów skryte mechanizmy funkcjonowania dziennikarzy El Pais. Wydawnictwu wielkiego dziennika i nie jest pozba­ dużo bardziej opłaca się mieć, na w wiona zabawnego, choć zgryźliwego gruncie rzeczy fikcyjnym etacie kon­ poczucia humoru, jak w opisie zamie­ sultanta, dziennikarza wielkiego szczenia recenzji z książki, którą kry­ dziennika, aniżeli inwestować spore tyk znał tylko z katalogu wydawnic­ pieniądze w reklamowanie na jego twa, a która nie ukazała się do dziś. łamach swoich książek. W funkcji Ale takie przypadki zdarzają się też kryptoreklamy recenzja jest dużo sku­ w naszym kraju. teczniejsza, i — co najważniejsze dla Adam Komorowski

Korespondencja

PRAWO PRASOWE

Szanowny Panie Redaktorze, Dziennikarstwo a prawo, Kraków w numerze 1/1987 Zeszytów Praso- 1980; tenże: Przedruk prasowy w znawczych ukazała się recenzja świetle prawa, Kraków 1972; B. Ku- skryptu J. Barty i I. Dobosz „Prawo nicka-Michalska: Tajemnica zawodo­ prasowe" (Kraków 1986, s. 104) napi­ wa dziennikarza, Kraków 1969"). sana przez Michała Płachtę. Z kontekstu oceny i przypisu wy­ Nie mam zamiaru ustosunkowywać nika, że twierdzenie M. Płachty od­ się do recenzji, gdyż każdy recenzent nosi się nie do literatury omawiają­ ma niepodzielne prawo do własnego cej sprawy nowego prawa prasowe­ osądu dzieła. Niemniej granicą takie­ go (ustawa z 1984), ale do całości do­ go osądu jest zwykła recenzencka rze­ robku w tej dziedzinie. telność. Do recenzenta podobnie jak Twierdzenie to jest ewidentnie nie­ i do każdego dziennikarza odnosi się zgodne z prawdą; pierwszą próbą — przewidziany w art. 12 ust. 1 pkt 1 na miarę ówczesnych możliwości — i 10 DKO obowiązek szczególnej sta­ kompleksowego opracowania zagad­ ranności zawodowej. Tymczasem autor nień związanych z szeroko rozumia­ zamieszcza wśród ocen twierdzenie nym prawem prasowym był skrypt „...niepodważalną zaletą (skryptu — Mieczysława Kafla „Zagadnienia pra­ BM) jest kompleksowość ujęcia, zry­ wne w zawodzie dziennikarskim wająca z dotychczasową wycinkowo- w prasie" wydany w 1949 r. ścią prac z tego zakresu"2 („2" to w Warszawie. Następnie w ro­ przypis: „Zob. np. B. Michalski: ku 1968 w Olsztynie wydano pod wspólnym tytułem „Działalność zawo­ poprzednim zdaniem recenzji M. Pła­ dowa dziennikarza a prawo" 12 chty, oceniającej że skrypt „Prawo skryptów o łącznej objętości około prasowe" J. Barty i I. Dobosz ma 350 stron, autorstwa B. Michalskie­ „niewątpliwie charakter pionierski i go. W latach 1975—1979 ukazały się to nie tylko w skali Uniwersytetu Ja­ 4 skrypty * stanowiące jedną całość giellońskiego". o objętości około 420 stron, także me­ Powołanie w przypisie książki go autorstwa. Oba te opracowania „Dziennikarstwo a prawo" świadczy stanowiły kompleksowe opracowanie iż albo M. Płachta znał pozycję i za­ ówczesnego stanu związanego z sze­ mieścił świadomie fałszywą informa­ roko rozumianym prawem prasowym. cję, albo nie znał jej — pisząc, jak to W roku 1978 ukazała się także mo­ się mówi, z „czystego objawienia". ja książka „Podstawowe problemy Tertium non datur... prawne w zawodzie dziennikarza", Sprawą, której także nie można wydana przez ZAIKS w dużym jak pozostawić bez komentarza, jest pro­ na pozycje prasoznawcze nakładzie blem owych prac „wycinkowych"; 2200 egz., odpowiadająca mniej wię­ przykłady M. Płachta ogranicza do cej zarówno objętościowo jak i tema­ niektórych moich prac i jednej po­ tycznie zrecenzowanemu skryptowi J. zycji B. Kunickiej-Michalskiej, nie Barty i I. Dobosz. informując czytelnika, iż prace o po­ Seria z 1968 r. była recenzowana w dobnym charakterze opublikowali Prasie Polskiej i została uwzględnio­ choćby w OBP m. in. A. Kopff i na w „Bibliografii wiedzy o środkach I. Dobosz. masowego komunikowania w Polsce" Sprawa ma jednak charakter głęb­ pod redakcją S. Dzikiego (tom za szy. Wspomniane książki to utwory 1968 r.). Wydania z lat '70 winny być naukowe o charakterze monograficz­ w bibliotece OBP, gdzie — jak spraw­ nym, nie zaś opracowania dydaktycz­ dziłem — były wysłane, a skrypt M. ne — jak recenzowany skrypt. Sta­ Kafla wymieniam w bibliografii po­ wianie znaku równości między tego danej w książce „Dziennikarstwo a rodzaju utworami i niedużym w koń­ prawo". Być może M. Płachta do tych cu (104 strony) skryptem jest co naj­ opracowań nie dotarł — choć go to mniej nieporozumieniem. w niczym nie usprawiedliwia. Inaczej Z Zeszytami Prasoznawczymi je­ natomiast wygląda sprawa zaliczenia stem związany od lat. Czytelnikiem książki „Dziennikarstwo a prawo" do ich jestem od pierwszego numeru. prac „wycinkowych". Dziwię się przeto, że recenzja zawie­ Książka ta (recenzowana w Zeszy­ rająca tego rodzaju fragmenty mogła tach Prasoznawczych nr 3/1981 przez ukazać się na ich łamach. Czujność A. Kopffa) stanowi bowiem pełne i kwalifikującego recenzje do druku kompleksowe opracowanie stanu winno zwiększyć rzetelne stwierdze­ prawnego do 31 VIII 1980 w formie nie autorów skryptu (w przedmowie), syntezy, nie li tylko dydaktycznego że jest to pierwsze kompleksowe opra­ skryptu. Nawet najbardziej złośliwy cowanie problematyki polskiego pra­ recenzent, po zapoznaniu się choćby wa prasowego, ale w ramach powo­ ze spisem treści, do prac „wycinko­ jennych wydawnictw UJ. wych" pozycji tej zaliczyć by nie Twierdzenie M. Płachty niestety mógł. Zarzut „wycinkowości" nabiera dezorientuje czytelników, sugerując dodatkowego ciężaru w zestawieniu z im inny niż rzeczywisty zakres dotych­ czasowego dorobku w zakresie prawa prasowego, a to stanowi wyraźne na­ * Reglamentacja prawna środków przeka­ zu w Polsce. Warszawa 1975, s. 126; Ga­ ruszenie prawa i etyki dziennikar­ tunki dziennikarskie a prawo. Warszawa skiej. 1976, s. 93; Odpowiedzialność prawna dzien­ Proszę o wydrukowanie niniejszego nikarza. Warszawa 1978, s. 118; Działalność dziennikarza a prawo autorskie. Warsza­ listu. wa 1979, s. 81. Bogdan Michalski Noty o nowościach wydawniczych

9 Kazimierz Malinowski: TAJNA szym formacie, kolejno organ WOS i Kon­ ARMIA POLSKA — ZNAK — KONFEDE­ federacji Zbrojnej; ostatni (?) nr 19 RACJA ZBROJNA. Zarys genezy, organi­ XI1941. Po scaleniu z ZWZ (przełom zacji i działalności. Inst. Wyd. Pax, War­ 1941/42 r.) redakcja znalazła się w skła­ szawa 1986. S. 232 + il. na wkl. dzie Żołnierza Polskiego. Od końca VI 1940 ukazywał się powielany w formacie A4 Zarys monograficzny wojskowych i dwutygodnik Znak Ziemi przeznaczony politycznych organizacji konspiracji an­ dla osób cywilnych związanych z TAP. tyhitlerowskiej, walczących o Polskę ka­ „Zamieszczano w nim artykuły treści tolicką i „o lepsze formy społeczne" (s. ogólnej, poświęcone tematyce wojny i 80). Rozdz. VI (s. 70—86) omawia „Akcję okupacji, oceny aktualnej sytuacji mili­ wydawniczą TAP i Znaku", ponadto o tarnej i politycznej, wiadomości z kra­ prasie konspiracyjnej zwłaszcza na s. 12— ju i ze świata, ostatnie wiadomości ra­ 15, 68, 146—148, 159—161. Pierwszy organi­ diowe" (s. 84). Kolportażem organizacyj­ zacyjny komunikat radiowy odbito na po­ nym kierowała Maria Poniatowska, m. in. wielaczu już w początkach XII 1939, reda­ w Pruszkowie — Józef Noji (zamordowa­ gował go Lucjan Rościszewski (dziennikarz ny 15II 1943 w Auschwitz). Z końcem Czasu), w ideowo-politycznej organizacji IX 1940 utworzono nową wspólną organi­ „Znak" odpowiedzialny za prasę i wy­ zację pn. Konfederacja Narodu. W XI1940 dawnictwa. Wykonywały osobne „piąt­ wskutek nieprzestrzegania instrukcji kon­ ki" — drukarska i kolportażu, ta druga spiracyjnych nastąpiła wsypa niemal ca­ z końcem II 1940 rozprowadzała codzien­ łej siatki kolportażu (s. 159). KN prze­ nie do 200 egz. 1 III 1940 wydano nr 1 wodniczył od końca 11941 mjr Włodar­ Znaku w maszynopisie pod red. Ł. Ro- kiewicz, propagandą i informacją kiero­ ściszewskiego (tu na s. 72 sprostowanie wał (także w Konfederacji Zbrojnej) Wi­ do S. Lewandowskiej „Polska konspira­ told Rościszewski z organizacji „Pobud­ cyjna prasa...", Warszawa 1982). W ko­ ka". Wydawano pisma: Przegląd Oficer­ mitecie red. pod przewodnictwem Stani­ ski od VIII do XII 1941, powiel., od XI druk., wyd. KZ; Myśl Polska (w Siedl­ sława Romana Dangla byli m. in. mjr cach), 1X 1941—1942 (74 nry), powiel., wyd. Jan Włodarkiewicz — kdt TAP i prof. KZ; Ogniem i Mieczem (Nasiechowice Kazimierz Kumaniecki. Na winiecie był pow. Miechów), 1941 — IV 1943, -tygodnik orzeł piastowski z krzyżem na koronie, powiel., wyd. KZ — AK; Informator Ra­ tytuł i motto „Bóg — Honor - - Ojczyz­ diowy (pod różnymi tytułami we wszy­ na"; od 1 XI 1940, nad tytułem — ..Kon­ stkich 5 okręgach KZ) w Kielcach, red. federacja Narodu". Do nru 25 (9 XI 1940) Jerzy Głowania (nie podany przez M. Znak powielano w formacie A4. Potem Adamczyka w „Prasie konspiracyjnej na drukowano nry w 2—4 tys. egz. W nrze Kielecczyźnie, Kraków 1982); Komunikat 50—51 (VII 1942) informacja o dotychcza­ Informacyjny (Konfederacji Zbrojnej i) sowym łącznym nakładzie: 200 tys. ecz. Pobudki — od 1940, ze zmianą w nazwie ,,Na łamach Znaku zamieszczano art3'^u- VII 1941, wyd. „Pobudka", KZ i „Pobud­ ły kierunkowe (z różnych dziedzin ży­ ka", „Pobudka" i AK; Biuletyn Słowiań­ cia), polemiczne, propagandowe i infor­ ski 3 940—1943, miesięcznik powiel., potem macyjne, wiadomości polityczne i woj- druk., organ KN; Myśl Wychowawcza — skov.'e z kraju i ze świata, a także ostat­ tylko 1 nr 1940, organ KN; Ziemia mówi nie wiadomości radiowe" (s. 73). Ostatni XI 1940—1941, druk. miesięcznik dla wsi, (?) nr 5 IV 1943. Od wiosny 1940 wydano organ KN; Nowa Polska V 1941—1944, dwu­ szereg ulotek i broszurek, m. in. dwie tygodnik druk., centralny organ KN. po 2 tys. Wańkowicza (pod pseud. Jerzy Kolportażem centralnym KZ dowodziła Łużyc) ' o wrześniu 1939. 15 VIII 1940 zaczął Maria Mazurkiewicz. się ukazywać Biuletyn Żołnierski (począt­ kowo wyłącznie) dla żołnierzy TAP (tu w przyp. na s. 79 sprostowanie do rela­ pd cji współredaktora T. Garczyńskiego we „Wspomnieniach dziennikarzy...", Warsza­ wa 1970). „Poza ważniejszymi rozkazami • Andrzej Buck: PROGRAM LITERAC- Komendanta TAP zamieszczano w nim ar­ KO-SPOŁECZNY POKOLENIA. Z proble­ tykuły kierunkowe, wiadomości Wojsko­ mów literatury czterdziestolecia Polski we, przeglądy prasy innych organizacji, Ludowej. Wyższa Szkoła Pedagogiczna, wiadomości z kraju i ze świata, przeglą­ Zielona Góra 1986. S. 117—131. dy prasy zagranicznej" (s. 79). Początko­ wo powielany w formacie A4, od 19 X Pokolenie Romana Bratnego należy do (nr 6) jako organ Konfederacji Narodu, ciekawszych przedsięwzięć wydawniczych od 20 XII 1940 (nr 9) drukowany w mniej­ w dziejach czasopiśmiennictwa młodych

9 — Zeszyty Prasoznawcze literatów po r. 1945 (należy do pierwszych inteligencji, że zaczynając od siebie pism tego rodzaju), jak również w dzie­ przeprowadziło lekcje politycznego myśle­ jach czasopiśmiennictwa literackiego tego nia, że uderzało w podstawowe przesłan­ okresu — jest pismem byłych konspira­ ki politycznych ocen AK. Wnioski, jakie torów, uczestników Powstania Warszaw­ proponowało, były różne. Bratny rozu­ skiego. Pismem poszukującym porozumie­ miał porozumienie jako drogę wzajem­ nia ludzi z AK z nową rzeczywistością. nych kompromisów. Sokorski widział je Krótki okres ukazywania się pisma w podporządkowaniu. W dyskusji o lite­ (25 VIII 1946 — 1 IV 1947) spowodował, że na­ raturze trudno mówić, że Pokolenie ?a- leży raczej do efemeryd. Od całkowitego pr oponowało jej nowy program. Raczej zapomnienia ratuje to pismo analityczne stało na gruncie rzetelnego korzystania studium A. Bucka poświęcone programo­ z przeszłości i jednocześnie zbliżenia lite­ wi literacko-społecznemfu. I słusznie. Jest ratury do potrzeb chwili. Dla redaktorów swoistym dokumentem literacko-publicy- czasopisma — obciążonych przeżyciami stycznym głębokich przemian wewnętrz­ wojny — ważne było stworzenie literac­ nych młodych polskich twórców, prze­ kiej wizji czasów pogardy, czasów Po­ mian często pełnych wewnętrznych trage­ wstania Warszawskiego". dii, załamań. Żałować wypada, że atutor szeroko Programowe artykuły R. Bratnego analizując wypowiedzi programowe Brat­ („Próba rachunku", „Literatura — ale nego, wyjaśniając genezę i sens działa­ jaka?") wywołały ożywioną dyskusję, nia pisma, nie odnotował (nie dostrzegł?) najczęściej dla autora nieprzychylną. Wy­ fragmentu rozmowy twórcy Pokolenia z stąpienia polemistów były punktem do I. Sewastianowiczem (Przegląd Tygodnio­ rozważań ogólniejszych o przyszły kształt wy 1984 nr 21): „Formuła pisma była ta­ polskiej literatury. Bratny akcent kładł ka, żeby pozwolić się wykrzyczeć uza­ na czasy przeszłe i teraźniejsze. sadnionym pretensjom, bólom, całemu nie­ Charakteryzując program literacko-spo- szczęściu najbardziej patriotycznej mło­ łeczny Pokolenia, aiutor wiele uwagi po­ dzieży, która nagle została wyrzucona za święcił również twórczości publicystycz­ burtę państwa i postawiona w stan fak­ nej („ona to bowiem kreśliła podstawo­ tycznego oskarżenia". we rysy tego programu"). „Pokolenie oficjalnie postawiło problem akowskiej sd

Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY: ...nawet jeśli dwóch milczy podobnie, nie oznacza to bynajmniej te­ go samego. Jerzy Piórkowski W- .:-G.A.V:Zv, A S O PISMACH

de wszystkim udzielaniem odpowie­ dzi na pytania sponsora (Radiokomi­ tet, redakcja programowa oraz w mniejszym stopniu redakcja naczel­ na). Proste odpowiedzi na proste py­ tania: kto? (młodzież, dorośli...), kie­ dy? (w których godzinach), średni czas poświęcony na oglądanie telewi­ Styczeń—marzec 1986 zji. Są to pytania o wskaźniki staty­ styczne, nawet pytania typu „jako­ Trzonem numeru jest pięć refera­ ściowych" nie wykraczają poza dane tów wygłoszonych na konferencji po­ statystyczne. Rodzaj oczekiwanych od­ święconej roli telewizji w kulturze w powiedzi powoduje stosowanie metod świetle badań empirycznych, zorgani­ z okresu wczesnej socjologii pozyty­ zowanej przez Instytut Kultury MKiS wistycznej i wpływa na praktykę ba­ i redakcję Przekazów i Opinii w Ra­ dawczą OBOP. Wspomnieć tu jednak dziejowicach 1—2 marca 1985. należy, że najwcześniejsze badania se­ Stefan Szostkiewicz zapozna­ riali — a zaczęło się od „Stawki wię­ je nas ze strukturą organizacyjną i kszej niż życie" — mają już bez ma­ rodzajem rutynowych badań od lat ła 20-letnią praktykę. Prezentacja wy­ wykonywanych przez OBOP. Na ogół ników odbywa się w komunikatach działalność badawcza Ośrodka spro­ dla sponsora, szerszych opracowa­ wadza się do dostarczania sponsorom niach dla Aktualności Radiowo-Tele­ szybkiej, lecz i systematycznej infor­ wizyjnych, sporadycznie w artykułach macji na temat odbioru programów dla Przekazów i Opinii. Walor po­ telewizyjnych. Konkretnie dane doty­ znawczy badań jest bardzo ograniczo­ czą wielkości widowni i oceny pro­ ny. Rozmaite konfiguracje tych sa­ gramów z ubiegłego tygodnia przez mych określeń, niemożliwych do zin­ widzów. Sposób prowadzenia badań, terpretowania w ramach stosowanych ich wiarygodność, stopień wykorzy­ technik badawczych. stania informacji, czyli działalność Wstępne wyniki badania ekspery­ podstawowa tego zasłużonego ośrod­ mentalnego przekazała Teresa Ko­ ka badawczego uprzytamniają nam, prowska z Instytutu Kultury w że dzieje się to niemal wyłącznie w opracowaniu „Odbiór przekazu lite­ stosunkowo wąskim zakresie poznaw­ rackiego i telewizyjnego •— zapamię­ czym: informacji dla nadawców o tywanie i zapominanie treści w mia­ przyjęciu ich programów. „Nasze mo­ rę upływu czasu". Badanie -— jak de­ żliwości poznawcze praktycznie koń­ klaruje autorka — ma na celu uchwy­ czą się tam, gdzie zaczyna się sta­ cenie różnic w odbiorze i zapamięty­ wiać problemy naukowe na wyższym waniu treści w zależności od kanału szczeblu ogólności" — stwierdza autor przekazywania. Chodzi o zweryfiko­ (s. 6), lecz podobnie dzieje się i w in­ wanie obiegowego przekonania, że nych krajach, gdzie osobne placówki literatura umożliwia głębszy, bardziej „liczą łebki", a prace teoretyczne po­ wszechstronny odbiór treści niż emi­ wstają na uniwersytetach i w insty­ sja telewizyjna. Przyjęto dwa wymia­ tutach. ry: zapamiętywanie (zapominanie) Temat ten kontynuuje Jacek faktów i zawartości ideowej utworu. D o h n a 1 i k w referacie „Praktyka W dobranych celowo 2 grupach (po badań sondażowych OBOP na przy­ 32 osoby) przekazano „Listy więzien­ kładzie badań seriali". Ponownie ne" Krystyny Witulskiej i ich adap­ stwierdza, że OBOP zajmuje się prze­ tację telewizyjną pt. „Mój piękny dzień urodzin". Przeprowadzony zo­ ce. „Mass media mają (...) szansę do­ stał dwukrotny wywiad — bezpośred­ trzeć z wiedzą i wzorami odbioru nio po odbiorze (przeczytaniu) i1'w 9 sztuki jedynie- dó tych, którzy osiąg­ miesięcy później. Bezpośrednio po od­ nęli już elementarny poziom kompe­ biorze więcej faktów zapamiętują od­ tencji artystycznej dzięki uczestnict­ biorcy tekstu literackiego niż odbior­ wu w II układzie kultury (...) i dy­ cy widowiska telewizyjnego. Poziom sponują wsparciem I układu kultu­ zapamiętywania treści ideowej jest ry. Mass media pełnią istotną rolę w bardzo zbliżony. Z upływem czasu rozwijaniu artystycznych pasji, przekaz literacki w swej warstwie po- nikłe jest natomiast ich oddziaływa­ zazdarzeniowej wydaje się przekazem nie w sferze inicjowania zain­ trwalszym niż telewizyjny, natomiast teresowań kulturalnych" (s. 48). szybciej się zapomina fakty z tekstu Nieco mylący jest tytuł artykułu literackiego niż z przekazu telewi­ Andrzeja Piotrowskiego „Środ­ zyjnego. ki masowego przekazu jako źródło Również problemami odbioru zaję­ wzorów wystąpień publicznych". Roz­ ła się Anna M a t u c h n i a k-K r a- ważania autora szeroko wykraczają suska w opracowaniu „Telewizja a poza znaną nam już rolę mediów ja­ sztuka: wybrane aspekty odbioru". ko wzorców stylistyki oficjalnej. W Autorka koncentruje się na uczestnic­ większym bowiem stopniu autorowi twie kulturalnym, obejmując swym chodzi o polityczne przyczyny rytua- zainteresowaniem plastykę i telewizję lizacji wypowiedzi publicznych, o i stwierdza, że wspólny im jest od­ ukazanie więzi doktrynalnych narzu­ biór wizualny. Omawia szeroko czyn­ cających swoistą poetykę osobie wy­ niki warunkujące odbiór, uściślając stępującej publicznie niż o „mecha­ co należy rozumieć przez kompeten­ niczne" naśladownictwo autorytatyw­ cję kulturalną. Tworzą ją determinan­ nych wzorców z oficjalnych wystą­ ty społeczne i za Kłoskowską autorka pień. Ponieważ rytualizacja wypowie­ wyróżnia trzy układy kultury deter­ dzi publicznej jest zjawiskiem o wie­ minujące odbiór, selekcję i oczekiwa­ le starszym niż współczesne środki nia. Są to: I. rodzina, kręgi koleżeń­ masowego przekazu, występują one skie; II. szkoła i inne instytucje edu­ jedynie jako egzemplifikacja o wiele kacyjne; III. środki masowego prze­ szerszych rozważań autora. kazu. Koncepcją tą posługuje się do Numer wzbogacają jeszcze dwa ba­ interpretacji aktywności kulturalnej dania empiryczne: Eugeniusza K o- jednostek. Zmienne demograficzne — s e 1 a i Barbary Zawadzkiej: płeć i wiek — nie wpływają znaczą­ „Pravv/o wyborcze i postawy społecz­ co na sposób recepcji. ne (wybory do rad narodowych w Przeprowadzone zostały badania 1984 r. w opinii publicznej") oraz Ste­ ąuasi-panelowe (wiosna 1982 i zima fana Szostkiewicza: „Biała nie­ 1985) na próbie 130 osób (celowy do­ wolnica a polska publiczność (wyni­ bór) z dwóch środowisk „muzealne­ ki badania opinii społecznej o seria­ go" i „szpitalnego". Wskaźnikami lu «Niewolnica Isaura»)". uczestnictwa były deklaracje respon­ Dla prasoznawców ciekawe są do­ dentów. niesienia o badaniach nie publikowa­ Publiczność programów o sztuce nych — zarówno ze względu na po­ stanowią przede wszystkim widzowie dane streszczenia tych prac jak i ze kulturowo kompetentni. Telewizja względu na ośrodki badawcze, z któ­ stanowi dla nich nie substytut, lecz rych pochodzą. Jak zwykle starannie uzupełniające źródło informacji. Te­ jest opracowany przegląd międzyna­ lewizja w badaniach występuje jako rodowy omawiający satelity komuni­ medium realizacji, nie aspiracji — to kacyjne i telewizję satelitarną. znaczy nie jest traktowana jako hob­ by czy odrębny rodzaj zainteresowań. Teresa Lisicka W odróżnieniu od filmu — telewizja jest traktowana jedynie jako kanał. Decydującą rolę w inicjowaniu kon­ taktów ze sztuką odgrywa najbliższe SUGESTIE otoczenie człowieka. Ponad 50% prze­ o nowych mediach ciętnych odbiorców ma zerowy po­ ziom uczestnictwa kulturalnego, co Numer 3/1987 miesięcznika poświę­ idzie w parze z brakiem kontaktów conego działalności ideologiczno-pro- społecznych zogniskowanych na sztu­ pagandowej PZPR ma charakter spe- cjalny: został w całości poświęcony podobnie jak „Słownik wyrazów (je­ nowym mediom. Redakcja uzasadnia szcze) obcych" (s. 28) i rubryka po­ to (w pełni słusznie) tak: „Nowe me­ rad językowych Wandy Trawiń- dia szybko i szeroką ławą wkroczą s k i e j „Retoryka" (s. 29), dedykowa­ do naszego życia. Co więcej — grun­ na komputerowi. townie je przeobrażą. Nie tylko w za­ Artykuły uzupełniają liczne infor­ kresie informacji, ale i w kulturze, macje rozsiane w całym numerze. polityce, gospodarce (...) specjalny nu­ Atrakcyjności dodają mu ilustracje, mer Sugestii zaledwie zarysowuje zwłaszcza kolorowe, w tym strona „Z obraz wyzwania, któremu musimy listy przebojów wideo..." z klatkami sprostać". filmów z nieoficjalnego obiegu („za­ Obraz ten jest ukazany wszech­ kazane lepiej smakuje...") — m. in. stronnie, przystępnie i atrakcyjnie. z Andrzejem Szczypiorskim, Stefanem Michał Gajlewicz pisze o przy­ Bratkowskim, Wałęsą i Ramboo II czynach i skutkach nowych mediów (s. 13). (s. 2—3), charakteryzuje tv satelitar­ Czesław Biel ną i kablową (s. 4—7) i wideo (s. 10). Temu ostatniemu tekstowi towarzyszą rozmowy o wideo w Polsce z Zyg­ muntem P r u g a r e m-K e 11 i n g i e m Theorie z Dep. Ekonomiki i Techniki Filmo­ wej Min. Kultury i Sztuki oraz An­ und Praxis tonim Konikowskim, z-cą dyr. ds. Technicznych w Zakładach „Ka­ des sozialistischen sprzaka" (s. 11—12). Pierwszy zestaw materiałów uzupełnia relacja o ka­ Journalismus blowej tv na Węgrzech (s. 8—9) opar­ II półrocze 1986 * ta na tekście Andrasa S z e k f u; re­ dakcja Sugestii „zapomniała" jedynie podać polskie źródło — Zeszyty Pra­ W numerze otwierającym II półro­ soznawcze 3/1986 (s. 121—127), choć w cze Wolfgang B ö 11 g e r podjął za­ „stopce" wymieniła niektóre inne gadnienie „Język na przedpolu tek­ źródła. stu" (s. 229—231). Autor przyznaje, że kwestia nie jest nowa, gdyż dotyczy O wykorzystaniu nowoczesnej tech­ żywo dyskutowanych związków my­ niki w pracy partyjnych ośrodków ślenia i mowy. Chodzi bowiem o tę propagandowych piszą: Jerzy R o- fazę dziennikarskiego procesu twór­ żeński („Technika pomaga", s. 14), czego, w której komunikowana Zbigniew Rossa w rozmowie z kier. treść — przed jej ukształtowaniem — WOKI w Toruniu, Krystyną Janek zostaje wydzielona i określona w („Magnetowid — to jest to", s. 15), procesie myślowym. Przyjmując dia­ Katarzyna Ciesielska („Wideowę- lektyczną jedność myślenia i mowy zeł", s. 16—17). Kontynuuje tematy­ zwraca Böttger uwagę, że nie jest ona kę Urszula Wieczorek relacją o tożsama z jednością treści i formy. warszawskim Archiwum Dokumenta­ W tej fazie autokomunikacji potencja cji Mechanicznej pracującym od 1955 językowa służy głębszemu zrozumie­ r. (s. 18). M. Gajlewicz przedsta­ niu i lepszemu zorganizowaniu komu­ wia telewizyjne systemy wideografi- nikowanych treści (np. uchwycenie czne (s. 19—22), a Wacław Tylaw­ niuansów w materiałach źródło­ ski — telegazetę (s. 22). O zagroże­ wych). Wywiera to wpływ na właści­ niach przez nowe media piszą Jerzy we ukształtowanie dziennikarskiego Albin ze Sławomirem Jakubow­ tekstu. skim (s. 23), podczas gdy Jacek Zasadniczy problem — „Dzienni­ D o h n a 1 i k kwestię bardziej wywa­ karstwo jako dziedzinę produkcji du­ ża („Szanse czy zagrożenia?", s. chowej" (s. 232—238) — rozpatruje 25—27). Hans Poerschke. Wnosi on uwagi Kolumna recenzyjna jest także do systemu podstawowych pojęć pra- utrzymana w tematyce (omówienie soznawstwa. Stawia pytania: 1) na książki F. Januszkiewicza i W. Skrzy- jakim poziomie abstrakcji (w odnie­ dłowskiego „Edukacyjne zastosowanie sieniu do których kategorii marksi- telewizji" i rozmowa z red. naczel­ nym naszego czasopisma Audio-Video, * R. 14. Zesz. 4, s. 217—286 + nlb.; zesz. 5, Jerzym Auerbachem — s. 24), S. 293—352 + nlb.; zesz. 6, s. 361—426 + nlb. stowsko-leninowskiej teorii, materia­ Wulf S k a u n podejmuje temat „Po­ lizmu historycznego), muszą być roz­ lityka i nauka w politycznej działal­ wijane podstawowe pojęcia praso- ności masowej mediów dziennikar­ znawstwa, by uchwyciły w najogól­ skich" (s. 312—319). Autor wychodzi niejszej formie istotę dziennikarstwa od postanowień XI Zjazdu SED. jako swoistego, jakościowo określone­ Stwierdza, że wzrasta historyczna go zjawiska społecznego; 2) jaki sy­ skuteczność polityki i upolitycznienie stem kategorii jest niezbędny, w ja­ mas w nieznanych dotąd rozmiarach, kich związkach musimy traktować co nakłada zwiększone zadania: prze­ dziennikarstwo, by uchwycić jego kazywanie polityki musi być głębiej istotę? W historycznym ekskursie o uzasadniane pod względem teoretycz- rozwoju dziennikarstwa w NRD do­ no-światopoglądowym, zaś politykę chodzi Poerschke do uznania, że trzeba studiować jako wiedzę, dziennikarstwo jest składnikiem spo­ uwzględniając jej relatywną samo­ łecznej nadbudowy, sposobem od­ dzielność. zwierciedlenia rzeczywistości i dzie­ dziną komunikacji społecznej. Autor Następny artykuł Barbel Adams dowodzi, że kategoria „duchowej pro­ i Martiny G ii h n e traktuje o katego­ dukcji" pozwala określić dziennikar­ rii przedstawiania (s. 319—322). Ka­ stwo jako działalność społeczną i hi­ tegoria ta wyraża z jednej strony sto­ storycznie uwarunkowane (społecznym sunek autora do wydarzenia, z dru­ podziałem pracy) zjawisko. Kategoria giej — do publiczności. Autorki piszą „produkcja duchowa" stanowi płasz­ o autorskim przyjęciu wydarzenia, o czyznę tej abstrakcji, która pozwala jego dziennikarskim przepracowaniu, rozpracować podstawowe pojęcia te­ o zasadniczych myślowo-językowych orii dziennikarstwa i ustalić ich hie­ decyzjach przy wyborze przedstawie­ rarchię. System tych pojęć ma przed­ nia w 3 możliwych wariantach: od­ stawić osobny artykuł. niesionym do autora lub podmiotu, odniesionym do przedmiotu, odniesio­ Harry Grannich rozpatruje spe­ nym do recypienta. cyfikę problematyki (wewnątrz) kra­ Zwraca jeszcze w tym numerze jowej jako specjalizacji dziennikar­ uwagę Klaus P e s c h e 1 artykułem o skiej (s. 239—244). Podział pracy w wnioskowaniu wprost (s. 328—331). dziennikarstwie można traktować po­ Tekst nawiązuje do zasad logiki. dług mediów, ich typów i rodzajów, Numer ostatni rocznika otwierają personalnie zaś podług funkcji i spe­ artykuły aktualne — o dziennikar­ cjalności zawodowych. Autor spisuje stwie NRD wychowującym dla poko­ w dyspozycjach swe poglądy na róż­ ju (Edeltraud P e s c h e 1), o przed­ ne dziedziny tematyki (wewnątrz) stawianiu przodujących osiągnięć krajowej jak m. in. polityczna orga­ (Helga Wagner), o polityce dialo­ nizacja społeczeństwa, porządek pań- gu dla pokojowej koegzystencji i jej stwowo-prawny, polityka komunalna, prowadzeniu środkami dziennikarski­ propagowanie prawa i świadomość mi (Wulf S k a u n). prawna, jedność prawa i moralności i przedstawia je do dyskusji. Dalej Tilo Prasę charakteryzuje operowanie obrazem przez dziennika­ Dwa kolejne teksty wiążą się z in­ rza telewizyjnego (s. 378—384). Arty­ nowacjami w dziennikarstwie. Horst kuł jest ilustrowany 10 poglądowymi G r ü t z k e pisze o wykorzystaniu po­ rysunkami. stępu naukowo-technicznego (mikro­ Językoznawców zainteresuje Wolf­ elektroniki, światłoskładu, kompute­ gang B 611 g e r szkicem „Artykuł rów biurowych i osobistych itp.) w dziennikarski jako tekst" (s. 388—392). dziennikarstwie (s. 244—247). Fred Autor wychodzi od metodologicznej Vorwerk apeluje, by uczyć się no­ przesłanki, że przy ocenie języka woczesnej techniki wprowadzanej do dziennikarskiego punktem wyjścia produkcji gazet (s. 247—250). jest jego motywacja polityczna. „Po­ W przeglądzie socjalistycznych cza­ lityczny cel przekazywanej komunika­ sopism prasoznawczych •— Wiestnik cji dziennikarskiej jest naczelnym i Źurnalistika, Otdzky Zurnalistiky, nadrzędnym kryterium przyswojenia Sävremienna Źurnalistika (s. 283— lub nieprzyswojenia konkretnego ję­ 286). zykowego sposobu wyrażania". Czło­ W numerze 5 Manfred Anders nem łączącym między politycznym pisze o „Technice elektronicznej w celem dziennikarskim a odniesienia informacji telewizyjnej" (s. 306—312). mi do różnorodnych form językowych jest tekst. Systematyka lingwistyczna już w październiku 1940 Alois Stein- wymaga określenia głównych zasad kopf (AP) z Warszawy, że w nagrodę tekstowości (Textualitat). Jej 7 kryte­ za lojalność przedłużono godzinę po­ riów podaje autor za A. Neubertem. licyjną dla Polaków, policja niemiec­ Są to: sytuacyjność; intencjonalność, ka zwalczyła bandytyzm w lasach organizująca następstwo znaków w między Radomiem i Kielcami, tekście; akceptowalność (dla odbior­ 1 200 000 Polaków zaznało zaś od cy); informatywność (w lingwistyce Niemców dobrodziejstwa szczepień tekst „nie jest kategorią wartości, przeciw tyfusowi. W maju 1940 Chri­ lecz miarą komunikatywności"); ko­ stian Science Monitor w Bostonie za­ hezja („sieć formalnych zależności" początkował serię reportaży Lochnera powierzchownej struktury tekstu); ko­ z okupowanej Polski. Z początkiem herencja, związek sensu w tekście; 1941 r. korespondenci AP przekazali wreszcie intertekstualność, wykracza­ cykl artykułów o „codziennym życiu jąca poza ramy tekstu; zmienia ona w prowadzących wojnę Niemczech", orientację z pojedynczego zdania w nadzwyczaj powierzchownych choćby kierunku pełnego tekstu, akcentując w zestawieniu z bardziej realistycz­ aspekt działalności komunikacyjnej. nymi analizami UP czy przedstawi­ ciela New York Times. Ze skrajną Nadspodziewanie ciekawy okazał wstrzemięźliwością informowała też się artykuł Heidi Miihlenberg AP o utworzeniu getta w Warszawie „Sprawozdawczość AP i UP z faszy­ i prześladowaniu Żydów, pisząc o stowskich Niemiec do roku 1941" (s. „dobrze zorganizowanych przesiedle­ 400—411). Autorka oparła się m. in. niach" i samobójstwach Żydów. Nic na niepublikowanych archiwaliach więc dziwnego, że wpływowa AP hitlerowskiego MSZ. Obie amerykań­ przyczyniła się do bagatelizowa­ skie agencje były w tym okresie czę­ nia barbarzyństwa hitlerowskiego i sto jedynym niefaszystowskim źród­ wzmacniała w USA izolacjonizm. łem informacji z Niemiec. Władze hi­ tlerowskie były tego świadome i sta­ Po napaści na ZSRR obie agencje rały się ich działalność propagando­ amerykańskie oparły swe doniesienia wo wykorzystywać. Stąd różne przy­ na hitlerowskiej agencji DNB, wy­ wileje dla AP i UP w Berlinie. Ana­ raźnie odstając w goebbelsowskiej to­ liza dowodzi, że się to opłacało. Np. nacji np. od sprawozdań C. Brooksa w okresie od 20IV do 20 V1940 spo­ Petersa z New York Times, który śród 184 doniesień AP i 121 UP, po kwestionował tezę o wojnie błyska­ ok. 40°/o przejęło argumentację faszy­ wicznej. stowską, 22% (AP) i 29% (UP) po­ Autorka zaznacza, że całość spra­ dało ją dystansując się od niej, anty­ wozdawczości AP, i jeszcze bardziej faszystowską argumentację zawierało UP, nie była tak jednostronna. Na 4% i 6% doniesień, bez elementów stanowisku AP mogły zaważyć wpły­ argumentacji było 32% doniesień AP wy izolacjonistycznego lobby. W dy­ i 16% UP, treści niepolityczne stano­ rektorium AP zasiadał od 1933 do wiły 2% i 7% w doniesieniach tych 1940 r. Robert R. McCormick (wy­ agencji. Korzystniejsze wrażenie zo­ dawca Chicago Tribune o 771 tys. egz. stawia sprawozdawczość UP, ale obie nakładu), zdecydowany przeciwnik bagatelizowały system faszystowski i przystąpienia USA do wojny po stro­ przekazywały do prasy zagranicznej nie aliantów, czy — jako wiceprze­ demagogiczne hasła hitlerowskiego wodniczący — William R. Hearst o Ministerstwa Propagandy (np. wize­ równie reakcyjnej postawie. Sam runek Hitlera prowadzącego „spartań­ kierownik berlińskiego biura AP ski tryb życia", „kochającego zwierzę­ Lochner był od października 1939 do ta i dzieci"). Dotyczyło to też milita­ kwietnia 1940 uwikłany w próby riów. We wrześniu 1939 zawieziono 6 amerykańskiego pośrednictwa pokojo­ korespondentów (wśród nich szefa wego między Niemcami, Francją i biura AP, laureata nagrody Pulitze- Anglią. Później występował zdecydo­ ra, Louisa P. Dochnera i szefa przed­ wanie przeciw układowi poczdam­ stawicielstwa UP, Fredericka Oechs- skiemu. nera) na teren „dróle de guerre", skąd donosili oni o „defensywnym" Artykuł H. Miihlenberg zainteresu­ nastawieniu Niemiec — jednocześnie je z pewnością nie tylko historyków druzgocących Polskę. Jako pierwszy dziennikarstwa (zwłaszcza agencyjne­ nieniemiecki korespondent kablował go), lecz w ogóle znawców historii najnowszej. W dziale dokumentacji zamykają czenie informacji musi mieć charak­ numer (i rocznik) wypisy z socjali­ ter informacyjny" (s. 112—123), na stycznych czasopism prasoznawczych przykładzie wybranych publikacji (4 artykuły z moskiewskiej Zurnali- prasowych analizują wartość informa­ stiki i 1 z bratysławskich Otdzky cyjną zwyczajowych „ozdobnikowych Zurnalistiky), wybrana bibliografia zakończeń". Zdaniem autorów zakoń­ (od 1984 r.) do dziejów dziennikarstwa czenia tego rodzaju nie zawierają ni­ niemieckiego oraz (na stronach nie- czego poza szumem informacyjnym, liczbowanych) adnotowana bibliogra­ utrudniają odbiorcy zapamiętanie tre­ fia socjologii mediów masowych (23 ści przeczytanej wiadomości i nie po­ opisy). zostają bez wpływu na marnowanie Czesław Biel objętości gazet. Autorzy sugerują od­ chodzenie od tradycyjnego sposobu przekazu informacji oraz postulują, aby redakcje — jeżeli nie potrafią obejść się bez pewnych utrwalonych norm kulturowych, przyjętych w prze­ kazie prasowym — zakończenie ogra­ niczały do podania najistotniejszych treści informacji. XINWENXUE LUNJI Dwaj autorzy zajmują się proble­ Zeszyt 9 matyką reportażu literackiego1. Z h a n g Hong w artykule „Rozwa­ „Rozprawy o Dziennikarstwie" — żania o odmiennościach reportażu to tytuł zeszytów naukowych Wydzia­ literackiego i przekazu informacyjne­ łu Dziennikarstwa Chińskiego Uniwer­ go" (s. 124—139) analizuje dość szcze­ sytetu Ludowego (Zhongguo Renmin gółowo zasadnicze różnice formalne Daxue *) w Pekinie (Beijingu), ukazu­ (język, styl, sposób narracji) oraz no­ jących się rnniej więcej raz do roku. śność informacyjną wspomnianych Publikowane są w nich najwarto­ gatunków prasowych. Autor wskazu­ ściowsze, zdaniem redakcji, rozprawy je na niedopuszczalność mylenia i artykuły naukowców wspomnianego owych gatunków i uznaje prawo re­ wydziału (np. zeszyt 6 z 1983 r. za­ portażu literackiego do operowania wierał prace doktorskie i habilitacyj­ zabiegami literackimi pod warunkiem ne), jak również innych uczelni chiń­ zachowania rzetelności faktograficznej skich oraz praktyków dziennikarstwa. opisywanego zdarzenia. Z kolei Zdecydowana większość zamieszcza­ Z h a n g Yongjie skupia uwagę prze­ nych materiałów dotyczy prasy; de wszystkim na rzetelności informa­ rzadko tylko — prawdopodobnie na cyjnej reportażu literackiego. Do­ skutek istnienia licznych specjalisty­ strzegając niechęć wielu redakcji do cznych periodyków poświęconych ra­ publikowania reportażu literackiego, diu i tv — Xinwenxue Lunji zajmu­ przyczynę tego stanu rzeczy upatru­ je się problemami tych środków prze­ je w nadmiernych „ambicjach literac­ kazu. W omawianym zeszycie 9, któ­ kich" autorów uprawiających ten ga­ ry ukazał się we wrześniu 1985, tunek, którzy zbyt często przedkłada­ wydrukowano 20 publikacji o łącznej ją piękno formy nad wartość infor­ objętości (w przeliczeniu na jęz. pol­ macyjno-interwencyjną („O informa- ski) blisko 400 stron. Sześć materia­ cyjności reportażu literackiego", s. łów dotyczy historii prasy w Chinach 140—145). (w tym „periodyków" z IX w.), dwa — L i Bingzhi, nawiązując do koncep­ działalności dziennikarskiej Marksa i cji L. A. Zadecha o występowaniu w Engelsa, dwa — wniosków dla pracy przekazie informacyjnym „fuzzy sets", dziennikarzy wynikających z prac rozpatruje rolę i znaczenie „mohu Mao Zedonga. yuyan" — „zwrotów nieprecyzyjnych", Spośród pozostałych publikacji, „danych ogólnikowych" •— w twór­ chciałbym najpierw zwrócić uwagę na czości dziennikarskiej. Na podstawie te, które związane są ze specyfiką licznych przykładów zaczerpniętych z prasy chińskiej. B o Huangpei i Z h a o Jingyuan w artykule „Zakoń- 1 Termin „baogao wenxue" — dosłownie: „literatura dokumentalna", „literatura re­ * Zapis chińskich nazw i terminów w ofi­ portażowa" — używany jest na określe­ cjalnie obowiązującym alfabecie fonetycz­ nie bardzo popularnego rodzaju beletry­ nym pinyin. styki, swoistej „literatury faktu". prasy, korzystając z pewnych twier­ czność oddziaływania propagandowego dzeń rachunku nieoznaczoności, stara i wychowawczego na nich. Siedząc się dojść semantycznej wymowy bowiem rozwój sytuacji np. w jakimś owych zwrotów („Zastosowanie zwro­ zakładzie pracy czy w życiu rodziny, tów nieprecyzyjnych w piśmiennict­ radiosłuchacze lub telewidzowie stop­ wie dziennikarskim", s. 96—111). niowo utożsamiają się w pewnym W artykule „Korespondencje pra­ sensie z bohaterami audycji, starają sowe a wstępne rozpoznanie" (s. 146— się służyć im radą i pomocą, mani­ 156) M e i Baohong zastanawia się nad festują swoje krytyczne stanowisko w przyczynami gwałtownego rozkwitu listach do redakcji. w ostatnich latach takiego gatunku, Oprócz publikacji typu warsztato­ jakim jest korespondencja z terenu. wego, wskazanych wyżej, „Rozprawy Chodzi tu o to, co byśmy określili o Dziennikarstwie" zamieszczają rów­ jako korespondencje sygnalizujące nież materiały natury ogólniejszej, sprawy warte poruszenia w prasie. niejako programowo-teoretycznej. W Obfitość tego rodzaju sygnałów w ca­ omawianym zeszycie jeden z takich łej prasie chińskiej świadczy, jak wy­ materiałów zajmuje się znaczeniem nika z artykułu, o odejściu od sza­ dziennikarstwa sportowego jako czę­ blonów pracy informacyjno-propa- ści składowej trwających obecnie gandowej sprzed 1978 r. oraz o wzro­ przemian w świadomości społecznej i ście zaufania czytelników do prasy. kształtowania tego, co w dokumen­ Liczne przypadki dowodzą, że często tach KPCh określa się jako „tworze­ drobny sygnał stawał się bodźcem do nie socjalistycznej kultury ducho­ poruszenia spraw istotnych dla jakie­ wej" 2. W artykule „Dziennikarstwo goś przedsiębiorstwa, instytucji, miej­ sportowe a tworzenie kultury ducho­ scowości. G u Xing na przykładzie wej" (s. 74—85) X i a Xiaofa podkre­ dziennika Beijing Wanbao (Wieczór śla wychowawcze znaczenie sportu i Pekinu) podejmuje zbliżony temat. kultury fizycznej w kształtowaniu po­ Redaktor naczelny poczytnej popołud- żądanej postawy etycznej członków niówki stołecznej przedstawia sposo­ społeczeństwa. Zwraca też uwagę na by współpracy redakcji z czytelnika­ estetyczne wartości sportu, których mi, podejmowanie przez dziennikarzy nie powinny przesłaniać dążenia do drobnych i poważniejszych spraw in­ osiągnięcia jak najlepszych wyników terwencyjnych, inicjatywy dziennika w rywalizacji. Dodać należy, że w zmierzające do poprawy usług komu­ ostatnich latach — podobnie jak w nalnych i ochrony zabytków („Usłu­ większości krajów świata — przywią­ gowa działalność publiczna Wieczoru zuje się główną wagę do wyników i Pekinu", s. 86—95). rywalizacji w sporcie, puszczając w L i u Zhijun w analitycznym ma­ niepamięć słynne z lat '60 hasło teriale „Przełom w pracy redakcyjnej „przyjaźń na pierwszym miejscu, radia i telewizji" (s. 157—169) podej­ współzawodnictwo na drugim". muje kwestię upowszechniającego się Opublikowane pośmiertnie uwagi w działalności tych środków masowe­ byłego sekretarza redakcji „Rozpraw go przekazu gatunku „lianxu bao- o Dziennikarstwie" Z h a n g Zhipin- dao" — „sprawozdań kontynuują­ ga pt. „Pokrótce o wartości informa­ cych". Pojęcie to obejmuje zarówno cji" (s. 35—48) nawiązują do toczącej coś w rodzaju naszych „audycji cy­ się od początku lat '80 dyskusji o klicznych", a więc poświęconych róż­ kryteriach wartości informacyjnej nym problemom z tej samej dziedzi­ przekazu dziennikarskiego. Autor ny życia społecznego lub gospodar­ sprzeciwia się tendencji oceniania czego, jak również, a może przede wartości publikacji prasowych, radio­ wszystkim, audycje, które na zasa­ wych i telewizyjnych w oparciu o ich dzie swoistego publicystycznego „se­ zgodność z ogólnymi wytycznymi pro­ rialu" radiowego czy telewizyjnego co pagandowymi i „słusznością" porusza­ jakiś czas podejmują ten sam wybra­ nia tych, a nie innych spraw. Decy­ ny temat jednostkowy, przedstawia­ dującym kryterium oceny powinna jąc zmiany zachodzące w rozwoju te­ być skuteczność oddziaływania na od­ matu. biorcę — na poszczególne grupy spo- Zdaniem autora publikacji, ten ostatni rodzaj audycji cieszy się 2 Pojęciem „jingshen wenming" — „kul­ tura duchowa", „cywilizacja duchowa" — wzmożonym zainteresowaniem odbior­ obejmuje się wszystko to, co nie należy ców, a jednocześnie zwiększa skute­ do bazy materialnej społeczeństwa. łeczne i zawodowe, różne pod wzglą­ nieistotne i ważne; 18) zachowawczość dem wykształcenia i wieku, doświad­ i przebój o wość; 18) sprawy krajowe czenia i zainteresowań. Każda infor­ i zagraniczne; 20) kwestie starożytne macja w środkach masowego przeka­ i dnia dzisiejszego. Przedstawiony zu powinna być oceniana, zdaniem wykaz niedwuznacznie świadczy o Zhanga Zhipinga, ze względu na swą tym, że o ile w sprawach konkret­ wartość użytkową, poznawczą i este­ nych, warsztatowych dziennikarze tyczną. Przy tym kryteria tej oceny chińscy mają do czynienia z proble­ muszą uwzględniać zmiany zachodzą­ mami podobnymi, jak ich koledzy z ce w świadomości społecznej, oczywi­ innych krajów, o tyle w kwestiach ście zmiany w kierunku pożądanym ogólnych kierują się wielce odmien­ z punktu widzenia osiągnięcia głów­ ną „filozofią dziennikarstwa". nego celu — „stworzenia socjalisty­ cznej kultury duchowej". Jerzy Abkowicz G a n Xifen w obszernym „eseju teoretycznym" zatytułowanym „Prawo jedności przeciwieństw na ostrzach naszych piór" (s. 1—34) przedstawia dwadzieścia par przeciwstawnych czynników ważących na pracy dzien­ nikarzy, a których uwzględnianie Publizistik jest — zdaniem autora — niezbędne, jeżeli przekaz ma być skuteczny. Mi­ mo „dialektycznego" tytułu eseju II półrocze 1986* znajdujemy w nim, tradycyjne dla kultury chińskiej, dość eklektyczne Wśród tylko 10 artykułów tego po­ zestawienie dualistycznych elementów, dwójnego numeru niewiele jest bar­ z jakimi ma do czynienia dziennikarz dziej interesujących. Michael Hal­ w pracy. Artykuł jest ciekawy o ty­ le m a n n publikuje studium „Przy­ le, że stanowi ilustrację „chińskiego" krość (Peinlichkeit) a opinia publicz­ sposobu myślenia, w którym, w od­ na" (s. 249—261). Omawia czynnik różnieniu od „zachodniego", nie wy­ przykrości występujący w analizach stępuje hierarchizacja kategorii, lecz demoskopii, np. zawarty w pytaniu o równorzędne ich traktowanie. Jeżeli wrażenie, wywołane w supersamie po­ nawet przyjąć, że omówione przez sądzeniem o kradzież. Daje zastoso­ Gan Xifena przeciwieństwa są usze­ wanie skali Guttmana do pomiarów regowane według stopnia ważności stopnia przykrości. (zgodnie z kolejnym numerem), jest Michael K u n c z i k rozważa czy to uszeregowanie całkowicie odmien­ „Development Journalism" stanowi ne od ciągu przyjętego w kulturze nowy typ dziennikarstwa (s. 262— „zachodniej" — bądź od abstrakcji do 277). W międzynarodowych dyskusjach konkretów, bądź od jednostkowego do termin pojawia się od ok. 1967 r., ogólnego. Uszeregowanie przeci­ zwłaszcza w uniwersytecie Los Ba- wieństw w omawianym eseju ma nos na Filipinach (Nora Quebral). Od­ wszelkie cechy praktyczno-pragmaty- rzuca on wzorce zachodnie dzienni­ czne. Kolejność bowiem jest następu­ karstwa jako nieprzydatne dla kra­ jąca: 1) korzyści i szkody; 2) trakto­ jów rozwijających się. M. in. poja­ wanie wrogów i nas; 3) kwestie ogól­ wiają się żądania islamizacji teorii ne i szczegółowe; 4) stosunek chłod­ komunikowania, stworzenia teorii ny i gorący do sprawy; 5) sięganie azjatyckiej itp. N. Quebral jako De­ do zdarzeń rzekomych i faktycznych; velopment Journalism pojmuje wy­ korzystanie środków komunikowania 6) naświetlanie prawdziwe i fałszywe; w celu zniesienia w krajach rozwija­ 7) pochwała i krytyka; 8) uwzględ­ jących się nierówności społecznych, nianie zaleceń góry i służenia do­ wyzwolenia sił wytwórczych przez łom; 9) zwalczanie i obrona; 10) spoj­ rozwój ekonomiczny. Do przełomu lat rzenie subiektywne i obiektywne; 11) 1982/83 istniały dwie orientacje. ujęcie cząstkowe i całościowe; 12) Pierwsza wysuwała na czoło krytycz­ szybkość informowania i zwlekanie; ną weryfikację planów rozwojowych 13) ukazywanie czynników odrębnych i ich przemian, wraz z kontrolą rzą­ i wspólnych; 14) jakość i ilość infor­ dów (do czego — zdaniem Kunczi- macji; 15) słuszność i niesłuszność; 16) aktywność i bierność; 17) sprawy * R. 31, zesz. 3—4, s. 243—518 + XII + nlb. ka — brakuje w krajach rozwijają­ orientację mediów na elity, niedo- cych się wolności prasy). Orientacja kształcenie dziennikarzy w krajach druga, „paternalistyczna", uważała rozwijających się i in. demokrację w tych krajach za luksus. Niewiele nowego znalazłem w tek­ Państwowym agencjom informacyj­ ście Margot Berghaus „O teorii nym powierzała obok funkcji dystry­ recepcji obrazu" (s. 278—295). Autor­ butora wiadomości rolę ich cenzora. ka postuluje więcej uwagi w nauce Aktualnie dyskutuje się 3 nowe kon­ dla mediów niejęzykowych, gdyż „nie cepcje: 1) Cees Hamelink optuje za wystarcza traktowanie i studiowanie polityką dysocjacji kulturowej. Obok wizualnych i innych niewerbalnych decentralizacji mediów żąda partycy­ elementów jako swego rodzaju dodat­ pacji całego społeczeństwa w ich sy­ ków do wypowiedzi werbalnych". Naj­ stemie, by uniemożliwić manipulację ciekawszy jest wniosek, by w bada­ zawodowych komunikatorów. Jest to niach mediów (szczególnie ich odbio­ koncepcja totalnej deprofesjonaliza- ru) stosować instrumentarium także cji. 2) Chiński wariant jest zawarty w niewerbalnych metod. Wreszcie w wystąpieniu Hu Yaobanga na luto­ praktyce dziennikarskiej należy „po­ wym plenum KC KPCh 1985. Dzien­ święcać więcej uwagi rozziewowi mię­ nikarstwo wg niego ma być prawdo­ dzy obrazem i słowem" (s. 292). mówne, aktualne, informatywne i in­ Joachim Friedrich S t a a b przed­ teresujące. Oprócz charakteru klaso­ stawił doświadczenia z prasą lokalną wego ma się kierować naukową i regionalną kandydatów na posłów orientacją przy ustalaniu faktów. 80%> do Bundestagu w kampaniach wybor­ treści powinno się poświęcać pozyty­ czych 1969, 1972, 1980 i 1983 (s. 196— wom, osiągnięciom, 20% brakom, kry­ 314). Studium ożywiają tabele i wy­ tyce. Aktualności nie wolno utożsa­ kresy. Günter M a y r zainteresował miać z szybkością, a sprawozdania o się politycznymi aspektami w tekstach ważnych wydarzeniach powinny być piosenkarzy muzyki pop w latach podawane po troskliwym sprawdze­ 1973—1983 (s. 315—327, wykresy ilo­ niu. W tej koncepcji dziennikarstwo ściowe i przykłady tekstów). Horst jest podporządkowane państwu czy R e i m a n n poświęcił swój artykuł partii. Kontrolę sprawują nie laicy, początkom Instytutu Wiedzy o Pra­ lecz partia. 3) Intelektualny Develop­ sie uniwersytetu w Heidelbergu. In­ ment Journalism bazuje na neomark- stytut powstał 60 lat temu, ale już sistowskiej dyskusji rozwijanej w wcześniej (1895-—1912) prowadził za­ obszarze anglosaskim („radical socio­ jęcia prasoznawcze doc. Koch. Arty­ logy" reprezentowana najlepiej przez kuł charakteryzuje rozwój placówki New Left Review). Przedstawiciele w okresie republiki weimarskiej, III tego kierunku wywodzą się z ruchów Rzeszy i po II wojnie światowej (s. walki o prawa obywatelskie, przeciw 328—345). Agitacyjne krótkometrażów­ wojnie w Wietnamie, a recypują idee ki propagandowe, towarzyszące w ki­ Jurgena Habermasa. Wzorcem jest nach III Rzeszy z początkiem wojny całkiem wolna komunikacja, nikomu kronikom filmowym, omawia Hans- ze swej strony niczego nie narzucają­ - Jürgen Singer (s. 346—356). ca. Dziennikarze są rodzajem formal­ Najciekawsze w zeszycie jest ob­ nie niezwiązanej inteligencji (w ro­ szerne studium, jakie Martin Moll zumieniu Karla Mannheima). Celami poświęcił ilustrowanemu magazynowi ich są: integracja polityczna, rozwój hitlerowskiemu Signal, wydawanemu społeczno-ekonomiczny i kulturowa w latach wojny dla zagranicy (s. identyfikacja. Nie podlegają też 357—400, kolorowa wklejka). 1 nr uka­ dziennikarze kontroli społecznej lai­ zał się w kwietniu 1940 w wersji nie­ ków, będąc osobami kompetentnymi mieckiej, angielskiej, francuskiej i w swych rolach. Kunczik określa, że włoskiej. Potem przybyły edycje: hi­ stanowiliby dziennikarze „radę mędr­ szpańska, 11941; bułgarska, III 1941; ców" podejmujących właściwe decy­ szwedzka i węgierska, IV1941; ru­ zje. Sam Kunczik optuje za socjo- muńska i chorwacka, V1941; portu­ technologicznym Development Jour­ galska, VI1941; grecka, VII 1941; fiń­ nalism, zorientowanym na potrzeby ska, I 1942; słowacka i serbska, społeczeństwa, lecz nie zagrażającym VII 1942; rosyjska, IX 1942. Udoku­ kierowniczym funkcjom państwa. Wi­ mentowany łączny nakład wzrósł od dzi jednak autor wiele realnych prze­ 160 tys. egz. w kwietniu 1940 do 2,5 szkód na drodze realizacji tego celu — min egz. w 1943 r. Linię pisma dyk- towało MSZ w uzgodnieniu z do­ wództwem Wehrmachtu, eliminując goebbelsowskie Min. Propagandy. medien- Ostrożne OKW po pierwszych 4 nu­ merach (maj 1940) uzyskało akcepta­ wissenschafft: cję profilu pisma przez Hitlera. Ge­ neralnym hasłem pisma było „dla rezensionen Europy" (oczywiście podporządkowa­ nej hitlerowcom), samo Signal okre­ Rocznik 1986* ślało się jako „czasopismo Nowej Europy". Ze względów taktycznych Zachodnioniemiecki kwartalnik re­ unikano szeregu tematów wszech­ cenzujący nowości literatury medio- obecnych w prasie krajowej, np. kam­ znawczej przyjął się — jak można są­ panii antyżydowskich czy hasła o dzić — całkiem dobrze. Ukazuje się „słowiańskich podludziach". Stosowa­ regularnie, omawiając po 70 i wię­ no — w miejsce germańskiej rasy pa­ cej pozycji w numerze. W roczniku nów — zwrot „my Europejczycy". Z 1986 zrecenzowano 295 wydawnictw tych powodów Signal nie było roz­ książkowych i jedno czasopismo — prowadzane w samej Rzeszy. W tre­ specjalny zeszyt ZUM, monachijskie­ ści dominowały reportaże militarne, go periodyku poświęconego prawu w projekty „nowej Europy", bagatelizo­ mediach. Podjęto tam prawne aspek­ wanie Anglii, podsycanie obawy przed ty finansowania radiofonii za grani­ zwycięstwem sowieckim, tematyka cą (s. 448 i n.). kulturalno-naukowo-gospodarcza (np. Medienwissenschaft: Rezensionen w 80-lecie Gerharta Hauptmanna, repor­ ogóle nie stroni od literatury zagra­ taż o Maxie Plancku, sprawozdanie z nicznej, w omawianym roczniku sta­ występów Maurice'a Chevaliera dla nowiła ona 13%. Tym razem najwię­ francuskich jeńców wojennych), roz­ cej zrecenzowano książek szwajcar­ rywka (sport, dowcipy). Pismo ukazy­ skich — 12, następnie austriackich — wało się do ostatnich tygodni wojny, 10, po 7 angielskich i amerykańskich, w dwu ostatnich latach pod redakcją 4 z NRD i 2 francuskie. Prawie w 2/3 Giselhera Wirsinga, renomowanego uwaga pisma skupia się więc na pu­ dziennikarza mającego w SS rangę blikacjach zagranicznych w języku odpowiadającą stopniowi majora. Po niemieckim. To zrozumiała preferen­ wojnie Wirsing pełnił funkcję redak­ cja, ale jej rozmiar wydaje się nad­ tora naczelnego w poważnym tygod­ mierny, za małe jest zainteresowanie niku Christ und Welt (zmarł 1975). Z medioznawstwem innojęzycznym. redakcji Signal sporo dalszych współ­ Bardzo duża jest aktualność recen­ pracowników znalazło miejsce w pra­ zji. 65% dotyczy książek wydanych w sie zachodnioniemieckiej, np. graficy roku bieżącym i poprzednim, 25% i fotoreporterzy w Quick, zaś Paris opublikowanych w r. 1984, tylko 10% Match powoływał się na model tech­ starszych — przy czym zaledwie 4% niczny i graficzny Signal jako swój (12 omówień) odnosi się do publika­ wzorzec. cji sprzed 1983 r. Są to korzystne Wątłość tekstu zachodnioberlińskie- wskaźniki. go dziennikarza Paula K 1 i m s y Zainteresowały nas szczególnie te­ „Cenzura w Polsce" poświadczają nie maty zrecenzowane w dziale VIII — tylko rozmiary (s. 401—406), lecz prze­ „Nowe media". Nie licząc odsyłaczy de wszystkim baza źródłowa: powo­ do innych działów, tu znalazły się 23 łał się autor z naszych źródeł jedy­ pozycje. Wymienimy charakterystycz­ nie na Prasę Polską nry 1/1981, ne tytuły książek: Wideo w psycho­ 2/1975 i 10/1985, Tygodnik Powszech­ terapii; Teletekst (BTX) a prawo; ny z 291 1984 i nielegalny Biuletyn I Międzynarodowy Kongres Kablo­ Międzywydawniczy 5—6/1984. Docho­ wej TV; Komunikowanie satelitarne; dzą 3 źródła wydane na Zachodzie. Kablowa tv a międzynarodowe pra­ Ponadto 110 końcowych stron w wo autorskie; Wideokasety; Dopusz­ numerze zajmują tradycyjnie perso­ czalność wypożyczania kaset wideo w nalia, sprawozdania i obszerny dział bibliotekach publicznych; Terror wi­ recenzji książkowych (45 omówień), deo; Wideo — prowokacją bez od- uzupełniony przeglądem literatury po­ święconej nowym mediom. * Nr 1, s. 120 (w tym spis treści roczni­ ków 1984 i 1985); nr 2, s. 121—256; nr 3, Pawel Dubiel s. 257—394; nr 4, s. 395—492 + nlb. spis roz­ działów rocznika bieżącego. powiedzi?; Oddziaływanie nowych Karl Riha, Franz Ronneberger, Man­ technik telekomunikacyjnych; Praw­ fred Rtihl, Ulrich Saxer, Hans J. ne problemy BTX; BTX dziś; Mar­ Wulff i wielu innych. Zapewnia to keting a nowe media; BTX a podaż wysoki poziom omówień. informacji; Sceny przemocy na kase­ Zeszyty (formatu ZP) są estetycz­ tach wideo. Już zarysowuje się domi­ nie wydawane. Na każdej okładce nacja problematyki wideo. jest zmieniana niewielka ilustracja. Redaktor Medienwissenschaft: Re­ Nr 4 ukazuje Maksyma Gorkiego zensionen (Joachim Schmitt-Sasse z przy odbiorze radia słuchawkowego. Instytutu Nowszej Literatury Nie­ To jedna z ciekawostek, jakie przy­ mieckiej Uniwersytetu w Marburgu) nosi też stała rubryka pt. „Znalezi­ skupił w gronie autorów recenzji tak ska z historii mediów". znanych medioznawców jak Knut Hickethier, Kurt Koszyk, Harry Pross, Paweł Dubiel

Artykuły z czasopism

• Jacek Stępień: CO WOLNO TELK- sobności, zagadnień wiążących się z za­ WIZJI? Kontrasty 1987 nr 4. S. 2—3. sadami i pryncypiami uprawiania zawo­ du dziennikarskiego. Co się robi, aby za­ TVP pokazała program wstrząsający: w pobiegać wyraźnej korozji postaw etycz­ sali operacyjnej poród kobiety będącej no­ nych środowiska?" sicielką AIDS. „Reporterka nie waha się Redakcja Kontrastów zapowiada w na­ (w żargonie showmanów nazywa się to stępnym numerze reportaż ze szpitala, w „iść na całość") — ponieważ pokazała już którym TVP nakręciła ten program. Syg­ uda i piersi rodzącej, pokazać i twarzy nalizujemy to, ponieważ kolejny nr ZP nosicielki AIDS. O nie, bynajmniej nie uikaże się znacznie później. I jeszcze jed­ migawkowo (...) w tym miejscu docho­ no: gdzie się zapatrzyli wszyscy inni mo­ dzi do horrendalnego popisu reporterki — raliści, felietoniści tygodników od pra­ oznajmia ona, że chora na AIDS zgodziła wej ku lewej i z powrotem, miesięczni­ się pokazać twarz dla dobra nauki. Na­ ków z Prasą Polską na czele i innych stąpiło bezpardonowe naruszenie dobra czasopism ogólnopolskich — wyjąwszy osobistego nieszczęsnej pacjentki (.,.) Po­ białostockie Kontrasty? Nikt Więcej tego kazanie się «przez telewizor* swojemu programu nie oglądał? środowisku, krewnym i znajomym, środo­ wisku swojego męża i objawienie jako Paweł Dubiel nosicielki najgroźniejszej w tym momen­ cie choroby, jest ciężkim narażeniem własnego bezpieczeństwa i rodziny (...) Je­ • Henryk Markiewicz: MIĘDZY żeli tak się stanie, będzie to miała do POZYTYWIZMEM A SOCJALIZMEM zawdzięczenia telewizji. Telewizji, która (krakowska Przyszłość z 1883 roku). Ze­ żadnym już sposobem nie odwróci naj­ szyty Naukowe Uniwersytetu Jagielloń­ gorszego, co jeszcze może się przytrafić, skiego, nr 753. Prace Historyczne, zesz. a czego nawet nie może przeczuć. Mówię 78: 986. S. 287—301. ogólnie «telewizji», bo w pewnym miej­ scu na boku trzeba zostawić bezwzględ­ Mało znany, rzadko dostrzegany przez ną i pozbawioną rozumienia zawodowego historyka prasy dwutygodnik krakowskiej kodeksu reporterkę, a postawić pod prę­ młodzieży akademickiej Przyszłość (1883— gierzem tych redaktorów (czy to nie ama­ 1884; 22 nry) doczekał się wnikliwego szki­ torszczyzna?!), którzy program zaakcepto­ cu monograficznego, a omawiającego wali i skierowali na antenę (...) Zwłasz­ zwłaszcza jego znaczenie dla kształtowa­ cza że omawiany tu wyskok reporterki nia się postępowej myśli politycznej na ma swoje precedensy (tu przykłady — gruncie galicyjskim. Po scharakteryzowa­ PD). Nierzadko reporterzy telewizyjni że­ niu składu redakcyjno-autorskiego H. rują na efektach, wywołanych postawie­ Markiewicz analizuje jego wkład w roz­ niem ludzi w krytycznej dla nich sytua­ wój i popularyzację ideologii pozytywi­ cji. Ludzie ci są na ogół bezbronni" •— stycznej w Galicji: „...była to tylko jed­ pisze Jacek Stępień, z którym niżej pod­ noroczna efemeryda, docierająca do nie­ pisany w pełni się solidaryzuje. Ponie­ wielkiego kręgu czytelników. Redagowało waż „Nie ma żadnej potrzeby, aby wy­ ją grono bardzo młodych ludzi, dopiero darzenia ze stołu operacyjnego przenosić zdobywających i wiedzę, i światopogląd, do sprawozdania telewizyjnego. Nie wi­ i umiejętności publicystyczne. Artykuły dzę miejsca dla ani jednego wyjątku w tu zamieszczane czasem nie wykraczały tej regule (...) Każdy problem, a natem poza kompilacyjne popularyzatorstwo. i ten, który służył tej fatalnej audycji, Niemniej jednak wydaje się, że pismo to mógł być poważnie, wszechstronnie i było zjawiskiem niezwykłym i znamien­ wnikliwie omówiony bez nonszalanckiego nym. Zamanifestowała tu swe stanowisko i karygodnego wprowadzania kamer w jedyna na terenie Galicji grupa ideowa, która przybrała miano «pozytywistów». pole operacyjne chirurga". Zostały przedstawione założenia filozofii Ostry zarzut kieruje autor pod adre­ pozytywistycznej, późno, co prawda, ale sem Stowarzyszenia Dziennikarzy PRL: w sposób znacznie pełniejszy niż w in­ „Zapomniano tam o rozpatrywaniu na nych publikacjach z tego zaboru. Tenden- bieżąco, o akcentowaniu przy każdej spo- cje antyfeudaine pozytywizmu polskiego mieszkałą na terenie • Śląska Opolskiego), zaznaczyły się z największą bodaj ener­ choć słusznie autor wskazuje również: na gią i radykalizmem." dużą rolę teatru, i literatury. Dodaje nad­ Wiele uwagi poświęcił autor również to, że trudno kategorycznie stwierdzać w* próbom rekonstrukcji programów polity­ odniesieniu do prasy czy „był to pro­ cznych pisma, których redakcja nigdy nie ces świadomy czy zamierzony, i na ile sformułowała wprost („«sztandaru polity­ treści tylko pośrednio związane z tema­ cznego* wywieszać nie zamierza, bo do tem wpływały czy mogły wpływać na tego młodzież ucząca się nie jest powo­ kształtowanie się owego obrazu niezależ­ łana") — mimo to na łamach tego pisma nie od intencji dysponenta". Pewne jest, znajdujemy ciekawe przyczynki do kształ­ że formowanie tego obrazu było elemen­ towania się orientacji socjalistycznej Vv tem kształtowania polskiego poczucia na­ kręgach młodzieży. rodowego. sd Istniały pewne różnice w preferowa­ nych obrazach między prasą poszczegól­ nych kierunków politycznych (prasa nur­ • Joachim G ł e n s k: STAN BADAŃ tu socjalistycznego ewoluowała od socjal­ I POTRZEBY BADAWCZE Z ZAKRESU demokracji niemieckiej do polskiej i DZIEJÓW PRASY DZIELNICY I ZWIĄ­ akcentowała związki z międzynarodowym ZKU POLAKÓW W NIEMCZECH W LA­ ruchem socjaldemokratycznym). Najsil­ TACH 1923—1939. Studia Śląskie, 44: 1986. niejsze odbicie problematyka ta znalazła S. 261—288. w prasie dziecięcej i młodzieżowej (eks­ ponowano wspólnotę pochodzenia, unika­ Badania nad prasą „rodłową" rozpo­ no antagonizmów społecznych; Polska ja­ częto stosunkowo późno — „...dopiero wiła się jako kraj potężny i zwycięski, za­ pierwsze spotkanie redaktorów i działa­ mieszkały przez ludzi mądrych i dobrych). czy spod znaku Rodła, które odbyło się We wszystkich pismach dominował stere­ w Zielonej Górze 5 i 6IV 1963, wyzna­ otyp Polaka lojalnego wobec państwa „i czyło interesującej nas problematyce na­ domagającego się równocześnie od niego leżne jej miejsce w panteonie historii. prawa bytu dla swej narodowości i swo­ Już wówczas pokuszono się o prowizo­ bodnego rozwoju dla wszystkiego, co isto­ ryczne zestawienie bibliografii prasy pol­ tę narodowości stanowi". W prasie ZPwN skiej w międzywojennych Niemczech". państwo „winno być nieustanną atrakcją Mimo to sporządzona przez autora biblio­ duchową i materialną dla milionowych grafia zawiera 218 pozycji, co nie ozna­ rzesz ludu polskiego mieszkającego poza cza, iż zostały opracowane najważniejsze granicami Polski". Formowano równocześ­ zagadnienia unaoczniające wyjątkowość nie stereotyp Niemca, który „nie jest tej działalności prasowej. przychylny sprawom polskim", „Niemcy Najważniejszym problemem — zdaniem nie widzą w Polsce równego sobie pań­ autora — jest opracowanie wyczerpującej stwa". Nowiny Codzienne obok lojalno­ monografii działalności prasowo-wydaw- ści „kształtowały cechy obywatela doma­ niczej. Szereg studiów (m. in. L. Smół­ gającego się realizacji Wewnątrzniemiec- ki) ma jedynie charakter „swoistego za­ kich i międzynarodowych gwarancji praw czynu przyszłej syntezy". Właściwą syn­ narodowych ludności polskiej". W prasie tezę — zdaniem J. Glenska — powinno opozycyjnej Polak przeciwdziała walce z poprzedzić „1. przygotowanie co najmniej duchem polskim, jest odpowiedzialny kilku monografii gazet i czasopism tego „przed historią za polskość Śląska Opol­ okresu (Katolik, Noioiny Codzienne, Ka­ skiego", świadom wszystkich trudności i tolik Trzyrazowy, Zdrój itp.); 2. wyda­ przeszkód, posiada wolę ich „przezwycię­ nie leksykonu dziennikarzy i współpra­ żania i wytrwania". cowników prasy rodłowej, celem należy­ sd tego uhonorowania ich trudu i poniesio­ nych ofiar w walce o sprawę narodową oraz bliższego rozpoznania ideologicznych • Jan Wiszniewski: PROBLEMATY­ różnic między przedstawicielami prasy; KA SPOŁECZNO-POLITYCZNA TYGOD­ 3. wydanie diariusza prasy rodłowej, cze­ NIKA WARSZAWSKIEGO 1945—1948. Ze­ goś w rodzaju szczegółowego kalendarium szyty Naukowe Uniwersytetu Jagielloń­ oraz 4. rzecz bodaj najważniejsza dla skiego, 776: Prace z nauk politycznych, przyszłych badań — kompletnej fachowo zesz. 25: 1985 (r. wyd. 1986). S. 113—140. opracowanej bibliografii tej prasy". Autor podkreśla również konieczność W dziejach polskiej publicystyki naj­ intensyfikacji i koordynacji badań celem wcześniejszego okresu Polski Ludowej Ty­ wszechstronnego, obiektywnego i rzetel­ godnik Warszawski zdominowany przez nego przedstawienia roli i funkcji prasy działaczy związanych ze Stronnictwem Związku Polaków w Niemczech w prze­ Pracy i jednocześnie uważany za nieofi­ trwaniu polskości. cjalny organ kurii metropolitalnej war­ sd szawskiej odgrywał rolę zasadniczą. Sta­ nowił środek publicznego artykułowania poglądów wspomnianych grup na najważ­ # Leonard Smółka: OBRAZ POLAKA niejsze kwestie państwowe i społeczne. I POLSKI ORAZ NIEMCA I NIEMIEC W Cała istota działalności publicystycznej PRASIE POLSKIEJ ŚLĄSKA OPOLSKIE­ podporządkowana została poszukiwaniu GO 1922—1939. Annales Silesiae, vol. 16: „trzeciej drogi" (pomiędzy kapitalizmem 1986. S. 75—93. i socjalizmem) ukształtowania polskiej państwowości. Ideologicznego uzasadnienia Do kształtowania obrazu Polaka i swych koncepcji publicyści . poszukiwali Niemca (i ich państw) zarówno jedna i v/ nauce społecznej wynikającej 7- doktry­ druga strona przywiązywała dużą Wagę — ny katolickiej. był to jeden z instrumentów kształtowa­ Rzetelne studium J. Wiszniewskiego nia opinii. W procesie tym znaczną rolę jest w pierwszym rzędzie przyczynkiem odgrywała prasa — zarówno Związku Po­ do dziejów polskiego katolicyzmu społe­ laków w Niemczech, jak i tzw. opozycyj­ cznego; wątki prasoznawcze są szkicowa­ na (wydawana poza polską ludność za­ ne drugorzędnie. Historyk prasy znajdzie tu wyczerpującą analizę programów spo­ wa oznacza brak sprawiedliwości w miej­ łeczno-politycznych tego pisma, a także scu pracy i dla niektórych jest uwłacza­ istotne sugestie wyjaśniające powody za­ niem godności". wieszenia działalności wydawniczej. sd Ideą przewodnią publicystyki społecz­ no-politycznej jest hasło konieczności re­ form polityczno-ustrojowych, ale z zupeł­ • PROBLEMATYKA MIĘDZYNARODOWA nie innych pozycji, niż czyniły to pisma W UJĘCIU PUBLICYSTYCZNYM. Sprawy. związane z ugrupowaniami lewicowymi. Miądzynarodowe 1986 zesz. 7—8. S. 155—

Analizując kwestie zasadnicze dla tych 174. rozważań — „państwo — naród", decydu­ jące znaczenie przypisywano instytucji Na temat kondycji i roli publicysty, a samorządu pojmowanego jako forma or­ także publicystyki dyskutują pracownicy ganizacyjna „warstw produkcyjnych i nauki (M. Dobroczyński, M. Dobrosielski, warstw tworzących", jednocześnie negując K. Krzysztofek, M. Szulczewski, A. Slisz) (potępiając) rolę walki klasowej. „Za naj­ i praktycy (K. Szyndzielorz, R. Wojna). większą zaletę samorządu uznano przezwy­ Punktem wyjścia do szerszych rozważań ciężenie przez niego walki klas poprzez jest próba oceny współczesnej publicysty­ stworzenie nad związkami pracodawców i ki międzynarodowej na gruncie polskim. robotników nadbudowy korporacyjnej — W dyskusji padło szereg ciekawych sfor­ samorządu. W ogóle uważano, iż jedność mułowań — wszystkie raczej o odcieniu narodowa, potrzebna do realizacji wspól­ krytycznym. Owo spojrzenie krytyczne nego celu, obala teorię walki klas, gdyż dotyczy nie tylko polskiej rzeczywistości. istnieje ścisły związek; kultury i pracy, Publicystyka jest gatunkiem nie tyle któremu publicyści Tygodnika Warszaw­ przeżywającym się, ale tracącym swój do­ skiego przyznawali decydujące znaczenie tychczasowy status — może nie realny, w swej koncepcji państwa chrześcijań­ ale wyobrażany. Jest zauważalna coraz skiego". mniejsza rola publicystyki W kształtowa­ W zmieniających się warunkach kon­ niu opinii społecznej. M. Szulczewski py­ cepcje te nie mogły być realizowane ani tając o rolę i kondycję publicysty, też poważnie dyskutowane przez ówczes­ stwierdza: „...kultura obrazu narzucona nych liderów ugrupowań demokratycz­ przez telewizję, film, a także mniej u nas nych, akceptujących założenia sformuło­ jeszcze znane tzw. nowe środki przekazu, wane w Manifeście PKWN. I to było wpływa znacząco na możliwości publicy­ główną przyczyną zawieszenia działalno­ styki i na jej miejsce we współczesnej ści pisma. komunikacji społecznej. Obecnie zdaje się cechować publicystykę zanik tego, co na­ sd leży do jej istoty, to znaczy zanik wy­ bitnych indywidualności, a równocześnie zanik brania odpowiedzialności za mówie­ • Aniela P a 1 i ń s k a: O ROLI PRASY nie czegoś od siebie". W ROZWIĄZYWANIU KONFLIKTÓW W ŚRODOWISKU PRACY. Humanizacja Pra­ Uznając rolę polityka w kształtowaniu opinii, K. Szyndzielorz dodaje: ,,...to, co cy 1986 nr 2. S. 56—63. prezentują politycy, jest przygotowywane Autorka relacjonuje wyniki swych ba­ przez dwóch—trzech ludzi tak władają­ dań nad analizą wybranych publikacji cych piórem, by polityka nie skompro­ (253), które ukazały się na łamach Trybu­ mitować, ale pomóc mu". ny Ludu w latach 1965—1974 (głównie cy­ Mankamentem publicystyki (nie tylko kle „Korespondencyjne rozmowy", „Roz­ w Polsce, ale i w świecie) jest jej akcyj- myślania na sali sądowej", „Trybuna czy­ ność: „koncentruje się ona na spektaku­ telników"). Wnioski wynikające z anali­ larnych wydarzeniach, pisząc o nich przez zy miały służyć autorce dla podkreślenia tydzień czy dwa, i na tym się kończy. szczególnie dużej roli prasy w rozwiązy­ Wydarzenie goni wydarzenie. Publicysty­ waniu (neutralizowaniu) konfliktów — ka, która miałaby właściwie kształtować „jest ona szczególnie korzystna ze wzglę­ opinię społeczną, powinna być refleksją du na obiektywizm oznaczający nieparty- i kontynuacją". cypowanie w konflikcie, dystans emocjo­ Czym jest publicystyka? nalny, całkowitą niezależność w stosunku Należy ją pojmować „jako zindywidu­ do podmiotów konfliktu". alizowaną refleksję o świecie, o obserwo­ Podmiotami analizowanych publikacji wanych zjawiskach, procesach i prawi­ byli częściej mężczyźni (67%) niż kobiety, dłowościach. Intelektualna zawartość prze­ osoby powyżej 40 lat; w 50% byli to lu­ sądza o znaczeniu i sensie tego typu wy­ dzie z wykształceniem podstawowym, a powiedzi. Prezentując jakiś przewód my­ więc głównie robotnicy, pracownicy fizy­ ślowy, jest publicystyka także kierowana czni (54%). 15% dotyczyło kierowników i do ludzi myślących. (...) Publicystyka ich zastępców — „biorąc pod uwagę ich przeznaczona jest dla ludzi, którzy umie­ procentowy udział w ogólnym zatrudnie­ ją i chcą myśleć, konfrontować swoje po­ niu, można powiedzieć, że to właśnie ich glądy, swój sposób myślenia z czyimś". funkcje są konfliktotwórcze". Prasa od­ W działalności publicystycznej ważna zwierciedlała konflikty, które dotyczyłv jest rola uwarunkowań odgórnych, me­ ludzi nie zajmujących wysokich stanowisk chanizmów politycznych; publicystyka jed­ w hierarchii służbowej (70%): „Wśród tej nak musi uwzględniać czytelnicze nawy­ grupy aż 70% stanowili pracownicy, któ­ ki, stopień wiedzy czytelnika o świecie, rzy nie ponosili żadnej winy w opisywa­ wizję świata jaką dysponuje czytelnik. nych konfliktach. Sprawy te udało się po­ „Publicystyka międzynarodowa ma (...) myślnie załatwić w 115 przypadkach, tj. społeczne znaczenie tylko wtedy, gdy do­ 45<1/u na miejscu w zakładzie. Natomiast ciera do odbiorcy i jest przez niego W 20% spraw wędrowało do sądu. a 19% do jakiejś przynajmniej mierze akceptowana. instancji nadrzędnych; 18% interwencji Pod tym względem na uzasadnioną kry­ załatwiały instancje związkowe. Są to zja­ tykę zasługują wszystkie, słuszne nawet wiska szczególnie negatywne, ponieważ nie merytorycznie, materiały, które w pry­ tylko kara, ale też długie dowodzenie mitywny, drętwy, rażąco jednostronny swoich racji czy walka o bezsporne pra­ sposób pisywane są czy wygłaszane nie po to chyba przecież, by kogokolwiek kopasmowych usług świadczonych firmom; przekonać, lecz po to, żeby przypodobać drugie zalecenie obejmowało ustanowie­ się ośrodkom, które płacą". nie wspólnego rynku dochodów osiąga­ sd nych przez rządy krajów członkowskich EWG ze wszystkich nowych terminali te- lematycznych oraz wspólnego rynku do • Gilbert-Francois Caty, Herbert U »- wartości 10 proc. wszelkich innych do­ «er: NOWE GRANICE EUROPY. chodów (urządzenia przesyłowe, sprzęt Prezentacje 1987 nr 1. S. 4—13 (tłum. z przełącznikowy i pewne typy tradycyj­ Futures, kwiecień 1986). nych terminali)." czb Artykuł zajmuje się „nowym ładem" w telekomunikacji a ściślej podjęciem wy­ zwania amerykańsko-japońskiego przez • Michael Bohu: PRIVATER HÖR­ EWG. Telekomunikacja stanowi obecnie FUNK IN DEUTSCHLAND. ZV+ZV 1987 ok. 15% rynku IT (informatycznej techno­ nr 11. S. 10, 12. logii), ale pod koniec stulecia objąć mo­ że 60%. Do końca lat '80 sektor ten po­ W RFN jest czynnych 25 min radiood­ winien dać w EWG ok. 4 min miejsc pra­ biorników, na każde gospodarstwo domo­ cy, są nawet przypuszczenia o takim we przypada więcej niż 1. V» wszystkich wpływie, który określi utrzymanie 30— obywateli włącza radio codziennie, prze­ 60 min miejsc pracy z ogółem 105 min w ciętnie w godzinie słucha go 16%. Jest EWG. Obrót, który w 1982 r. wynosił 59 to więc niewątpliwie medium bar­ miliardów doi., powinien osiągnąć 130 dzo masowe, ale o sytuacji dotąd niejed­ mld, z czego na samą EWG przypadało­ nakowej. 9 regionalnych rozgłośni ARD by ok. 20 mld. (o 31 programach) i Radio Luxemburg Na rynku światowym udział USA wy­ (RTL) są odbierane na całym terytorium nosi 39%, Japonii 11%, równać się z nimi kraju. 8 z tych rozgłośni i RTL nadaje nie może żaden inny kraj — nie przekra­ w 15 programach reklamę. Ale: w WDR czając 6%. Cała EWG osiąga ok. 20%. nie wolno nadawać reklamy, RTL w re­ Telematyka, czyli mariaż telekomuni­ gionie zachodnim dociera tylko do 45% kacji z IT, powinna doprowadzić do po­ mieszkańców; w NDR reklama jest do­ wstania nowego rynku, który z począt­ piero od paru lat, ograniczona do 32 min., kiem lat '90 miałby wartość 300—400 mi­ wskutek czego potencjał reklamowy nie liardów doi. (wg stałych cen 1980 r.). sięga 50% przeciętnej ogólnokrajowej. Ta­ ka jest sytuacja w regionach północno- Obecnie rozróżnia się 3 generacje sieci -zachodnich. telekomunikacyjnej: Tymczasem ruszyły rozgłośnie prywat­ — pierwsza generacja: tradycyjny telefon, ne, 3 pierwsze na ukf w Monachium 1 ma­ — druga generacja: nowe usługi, zwłasz­ ja 1985. Obecnie w radiach prywatnych są cza rodząca się ISDN (Integrated Ser­ reprezentowane: wszystkie wielkie wy­ vices Digital Network czyli Zintegro­ dawnictwa prasowe i RTL, wydawnictwa wana Cyfrowa Sieć Usług) będąca pod­ gazetowe z danego regionu i w coraz stawą systemu telematycznego, większym stopniu wydawnictwa gratisowe — trzecia generacja: przyszła sieć szero­ oraz inne media regionalne. Cena ogło­ kopasmowa jako podstawa systemu wi- szeń w radiach lokalnych jest niezwykle deoficznego i audiowizualnego, łącząca konkurencyjna, pół minuty kosztuje 1300 usługi obu wcześniejszych generacji. mk wobec 3800 w rozgłośni o statusie pu- Stworzenie nowej sieci szerokopasmo­ bliczno-prawnym. Także w radiu prywat­ wej przekształci służby pocztowo-telefoni- nym jest jednak udział reklamy prawnie czne ,,w zarządców inwestycji publicz­ reglamentowany, przeciętnie do 20 min. nych w dziedzinie nowych technologii". dziennie. Podczas gdy USA i Japonia posunęły się Konkurują rozgłośnie prywatne także naprzód, kraje EWG wahają się ze wzglę­ innym ukształtowaniem programów, dając du na konieczność olbrzymich inwestycji. krótkie wiadomości, więcej rozrywki i Wprawdzie EWG jeszcze utrzymuje pry­ popularnej muzyki. mat w ogólnym eksporcie urządzeń tele­ W poszczególnych krajach rozwiązania komunikacyjnych, ale bilans handlowy z są niejednakowe. W Bawarii przewiduje USA i Japonią ma ujemny. W 1980 r. Ja­ się 92 zakresy o 78 lokalizacjach, podczas ponia wyprzedziła RFN jako głównego gdy w Szlezwiku-Holsztynie od połowy eksportera sprzętu telekomunikacyjnego 1986 r. 9 regionalnych frekwencji obsłu­ poza EWG. guje tylko 1 program. Podobnie 1 lub 2 Wg raportu Komisji Europejskiej o te­ programy mają Dolna Saksonia i Ham­ lekomunikacji z maja 1984, dla 10 krajów burg. członkowskich ustalono zasadnicze cele, Autor artykułu przewiduje w bieżącym z których na czoło wysunięto stworzenie 1 następnym roku całkowitą zmianę w najbliższej przyszłości telekomunikacyj­ struktury radiowej w RFN: reklama nego wspólnego rynku terminali, a na­ osiągnie prawie cały kraj; rozgłośnie pry­ stępnie rynku części składowych sieci. watne będą odbierane wszędzie; prócz 1— Przewiduje się też wprowadzenie wspól- 2 rozgłośni publiczno-prawnych będą ciu­ niego programu badań naukowych dla cha ne 2—4 prywatne; wzrastająca liczna EWG jako uzupełnienia programu ESPRIT. rozgłośni doprowadzi do znacznego zróż­ Jesienią 1984 „Rada Ministrów EWG nicowania programów dla potencjalnych powzięła pierwszą decyzję dotyczącą tele­ grup odbiorców, co — zgodnie z doświad­ komunikacji. Pierwsze zalecenie nawoły­ czeniem — prowadzi do zwiększenia ogól­ wało, by począwszy od 1985 roku zająć nej liczby słuchaczy i czasu odbioru. Ra­ jednolite stanowisko wobec wszelkich no­ dio zyska na znaczeniu. wych usług, zwłaszcza ISDN oraz szero­ pd PRASA POLSKI LUDOWEJ

PRASA POLSKI LUDOWEJ KALENDARIUM 1956 (I półrocze)

II — w miejsce istniejącego do­ czasie wyraźne tendencje do pokaza­ tychczas biura ogłoszeń RSW „Pra­ nia naszej rzeczywistości tylko od sa" powstaje Powszechna Agencja strony braków i błędów. Operowanie Reklamy, która ma prowadzić rekla­ w prasie bądź wyłącznie farbą białą, mę prasową, realizować zarządzenia bądź wyłącznie czarną, jest dowo­ ZG RSW „Prasa" określające kierun­ dem daleko posuniętego prymitywiz­ ki polityki reklamowej zgodnie z po­ mu. (...) mieliśmy, gdzieniegdzie zja­ trzebami gospodarki narodowej, a wiska przeobrażenia partyjnej, pryn­ także prowadzić analityczne studia cypialnej krytyki w pogoń za nie­ nad działalnością reklamową w kraju. zdrową sensacją. A więc mieliśmy 9 1 — w Warszawie zmarł wybitny wypadki krytyki powierzchownej, nie­ publicysta i działacz społeczny, współ­ sprawdzonej, wyrządzającej czasami założyciel i współpracownik Dzienni­ krzywdę ludziom, którzy na nią nie ka Popularnego — Wiktor Grosz zasłużyli". (Obszern. sylwetka •— Prasa Polska W dyskusji często pojawiał się mo­ nr 1 s. 6—8). W celu uczczenia pa­ tyw krytyki prasowej i jej niewłaści­ mięci zmarłego i utrwalenia dorob­ wego funkcjonowania; krytyka Prasy ku dziennikarskiego, ZG SDP podjął Polskiej, która mogłaby być spraw­ uchwałę o wydaniu wyboru jego pu­ nym instrumentem kształtowania po­ blicystyki. staw ideologicznych i sprawnego war­ sztatu dziennikarskiego. Krytyka Wy­ 24—25 1 — Plenum ZG SDP po­ działu Dziennikarskiego: domagano święcone zadaniom prasy w realiza­ się albo jego likwidacji, albo zasad­ cji uchwał III Plenum KC PZPR (re­ niczej reorganizacji (M. Brandys). ferat A. Mostowicza — Prasa Polska Zwyciężył jednak głos, że „wiele jest nr 2 s. 3—10) i podnoszeniu kwalifi­ do zmienienia w metodach pracy, w kacji kadr dziennikarskich (ref. B. La- strukturze, w programie Wydz. smana — tamże, s. 12—17). A. Mosto­ Dziennikarskiego, ale byłoby wielką wicz: „Nie delektując się zbytnio i krzywdą z punktu widzenia potrzeb niepotrzebnie komplementami pod kadr dziennikarskich, z punktu wi­ własnym adresem, możemy chyba z dzenia rozwoju badań naukowych, by całym obiektywizmem powiedzieć, że rezygnować z istnienia Wydziału w r. ub. w prasie naszej zaszły po­ Dziennikarskiego" *. ważne przemiany. W atmosferze III W toku obrad zabrał głos również Plenum, w atmosferze większej sekretarz KC PZPR J. Morawski. „Na aktywności mas i większego zaintere­ skutek płynących przede wszystkim z sowania sprawami ogólnonarodowymi pokazaliśmy, jak wiele my, dzienni­ * Krytykę koncepcji studiów dziennikar­ karze, mamy do powiedzenia i jak skich podjęła również prasa. Zapoczątko­ wał ją K. Koźniewski (Boże broń na ostrą i pożyteczną bronią potrafi być dziennikarkę — Po prostu nr 20); polemi­ (choć nie zawsze jest) nasze pióro. zował z nim M. Ziemski (Prasa Polska (...) dały się zauważyć w ostatnim nr 6) i M. Krzepkowski (tamże).

10 — Zeszyty Prasoznawcze sekciarstwa oporów wobec wskazań realizowana w sensie wolności tylko III Plenum i w nie mniejszym stop­ dla myśli demokratycznej, ale inter­ niu na skutek zamętu ideologicznego pretacja tego, co demokratyczne, by­ wcielanie w życie uchwał III Plenum ła dowolna i z reguły zawężająca za­ nie przebiega zadowalająco. (...) Na­ kres poruszanych zagadnień. Istniała szym wspólnym zadaniem, zarówno też fikcja spółdzielczej organizacji pracowników aparatu partyjnego i prasy w postaci RSW „Prasa", ma­ państwowego, jak pracowników pra­ jącej prawnie statut spółdzielczy, lecz sy, dziennikarzy i publicystów, jest będącej w rzeczywistości monopoli­ przełamywanie jednych i drugich styczną organizacją. (...) Czy byłoby przeszkód na naszej drodze, nadanie właściwe tworzenie spółdzielni wy­ nowego rozpędu wielkiej sprawie de­ dawniczych na wzór spółdzielni pra­ mokratyzacji naszego życia w polity­ cy, łączących mniejszy lub większy ce, w pracy społecznej, w gospodar­ zespół pracowników prasy — druka­ ce. Nie chcę powiedzieć, że w Partii rzy i dziennikarzy? Istnieje obawa i w aparacie państwowym robi się w przekształcenia się takiej spółdzielni tej sprawie wszystko, co można. Jest w spółkę zarobkową. To nie jest po­ niemało ślamazarności, jest dużo roz­ żądane. Wydaje się najsłuszniejszą proszenia sił, chciałoby się załatwić zasada tworzenia wydawnictw tylko wszystko naraz i wielu spraw nie do­ takich, których właścicielami mogą prowadza się do końca. Jest niewąt­ być organizacje polityczne, związko­ pliwie zbytni liberalizm wobec róż­ we, stowarzyszenia. Np. SDP mogło­ nych wykroczeń w stosunku do by podjąć wydawnictwo poniedziałko­ uchwał III Plenum, np. jeżeli chodzi we, by wszystkie inne dzienniki mo­ o lekceważenie krytyki". gły realizować zasadę wolnego od Z podjętej rezolucji: „Zarząd Głów­ pracy siódmego dnia... Myślę, że roz­ ny SDP poleca Prezydium zebranie wiązałoby to jednocześnie trudny pro­ materiałów, dotyczących skuteczności blem samowystarczalności finansowej krytyki prasowej, celem opracowania tak liczebnie niewielkiej organizacji, odpowiedniego materiału, zmierzają­ obciążonej poważnymi kosztami re­ cego do uzyskania zmiany na lepsze prezentacyjnymi" *. obecnego stanu rzeczy w tym zakre­ sie". Na przewodniczącego ZG wy­ I — „Sekretariat KC PZPR zale­ brano W. Borowskiego, zast. red. nacz. cił omawianie w prasie przełomowego Trybuny Ludu; do Prezydium ZG do­ znaczenia XX Zjazdu KPZR, jak rów­ kooptowano M. Rakowskiego. nież podejmowanie tzw. drażliwych tematów oraz polemik z poglądami 27—291 — plenum SD; członek «błędnymi» i tzw. wrogą propagandą. Prezydium CK E. Krassowska wygło­ Uznano, że gazety partyjne muszą siła referat analizujący działalność po- stać się dla komitetów wojewódzkich lityczno-propagandową SD wśród in­ PZPR niezbędnym i głównym instru­ teligencji. Tekst referatu — Tygod­ mentem ożywienia życia politycznego. nik Demokratyczny nr 5. Zobowiązano wszystkie instancje par­ tyjne do zapewnienia skuteczności I — w ZG RSW „Prasa" na wnio­ sek Wydziału Prasy KC PZPR i Ra­ krytyki prasowej. Prasa partyjna dy do spraw Prasy powołana zostaje winna być bojowa i śmiała jako rze­ komisja, której celem jest reorgani­ cznik polityki partii, jej zadaniem zacja przedsiębiorstwa prasowego, jest umacnianie zaufania narodu do określenie struktury wydawnictwa partii i jej instancji, zdecydowane wy­ prasowego i jego stosunku do re­ stępowanie przeciwko nastrojom an­ dakcji. tyradzieckim i antyinteligenckim *. Sekretariat KC PZPR zobowiązał wszystkie instancje partyjne do za­ System organizacyjny życia praso­ pewnienia skuteczności krytyki praso­ wego był przedmiotem szeregu kry­ wej. tycznych wystąpień publicystów. Pi­ sał na ten temat m. in. w Trybunie Ludu A. Sandauer (23 IX — zob.) czy * Na ten. temat wypowiadał się również też M. Krzepkowski (Dyskusja jest prezes RSW „Prasa" A. Rayski (.Prasa koniecznością — Prasa Polska nr 10 Polska nr 6) i I. Krasicki (tamże, nr 8). * E. Grygo: Z problematyki kierownic­ s. 16—19): „...Zasada wolności prasy, twa prasą PZPR W latach 1948—1959. ustanowiona w Konstytucji PRL ro­ Kwartalnik Historii Prasy Polskiej, 1984 zumiana była w zasadzie słusznie i nr 1. POLSKI-LUDOWEJ 147

Na łamach Nowych Dróg (w nrze chacze — dziennikarze terenowej pra­ styczniowym) ukazał się artykuł H. sy partyjnej sformułowali pod adre­ Korotyńskiego „Uwagi o krytyce w sem Wydziału Prasy KC PZPR żą­ prasie — z doświadczeń redaktora ga­ dania dostępu do źródeł informacji o zety". Czytamy m. in,: „Pada pyta­ sprawach gospodarczych kraju. nie: czy dajemy w prasie pełny i wie­ lostronny obraz życia naszego kraju? 20II — w KC PZPR narada re­ Dotkliwe i kosztowne doświadczenie daktorów naczelnych gazet i radia minionych lat nauczyło dziennikarzy oraz kierowników działów listów i raz na zawsze, aby pióra nigdy nie korespondentów. Krytyczna ocena do­ maczać w olejku różanym, gdyż wte­ tychczasowego ruchu korespondentów dy powstają cukierkowe oleodruki. (wraz „ze wzrostem świadomości mas To samo doświadczenie przestrzega, i poprawą jakości naszych gazet, ruch aby nie sięgać piórem do beczki ze ten raczej ostatnio rozrósł się i prze­ smołą, bo wtedy wynik będzie nie rósł dotychczasowe ramy organiza­ lepszy, chociaż inny. Droga do sche­ cyjne i formy pracy stosowane w matyzmu lakierniczego nie powinna tym zakresie przez redakcje"). Postu­ w żadnym razie prowadzić do sche­ lowano poszukiwanie nowych form matyzmu ponurego. Życie, jak wia­ współpracy — „nie wolno nam gu­ domo, rzadko stwarza sytuacje jedno­ bić korespondentów i nie wolno osła­ barwne (...). Dobrze się dzieje, że w biać organizacyjnej pracy redakcji". dziennikarskich dyskusjach mocno Por. E. Adamiak: Chodzi o to, aby stawia się ten postulat: obrazujmy ży­ lepiej powiązać się z masami •— Pra­ cie polskie w całej jego złożoności, w sa Polska nr 3 s. 5—9. walce ze złem i w przezwyciężaniu „Narada w KC PZPR odegrała za­ zła (...). Przemyślenie tych spraw po­ tem niejako przełomową rolę w roz­ zwoli nam podnieść wyżej trudną i woju ruchu korespondentów robotni­ złożoną sztukę krytyki, uprawiać ją czych i chłopskich. Zakończyła etap dalej z całym partyjnym zapałem, z scentralizowanego, sformalizowanego i prawdziwie partyjną odpowiedzialno­ ujednoliconego ruchu, a otworzyła ścią za słowo drukowane". etap samodzielnych decyzji i poczy­ I — w styczniowym nrze Twórczo­ nań redakcyjnych w dziedzinie kon­ ści artykuł A. Kijowskiego nt. pol­ taktów z korespondentami. Spowodo­ skiej publicystyki, w którym m. in. wała likwidację działów koresponden­ czytamy: „artykuły wymienione to — tów lub ich reorganizacje oraz zmia­ bez aluzji — wyskrobki, to dokumen­ nę nazwy na «Dział listów» lub «Dział ty zjełczenia publicystyki. Wielkie łączności z czytelnikami». W rezulta­ problemy społeczne, problemy, o któ­ cie większość redakcji straciła kon­ rych alarmują statystyki, raporty, do­ takty z korespondentami. Na łamach świadczenia wychowawców, organiza­ pisma Korespondent (...) zwrócono się cji społecznych itd. — problemy, któ­ do «starych» korespondentów robotni­ rym na imię chuligaństwo, prostytu­ czych i chłopskich z apelem o zmia­ cja, alkoholizm — dostały się do rąk nę stylu pracy i nowe formy współ­ moralistów z magla". pracy" (A. Słomkowska: Prasa w PRL. Szkice historyczne, s. 326). Z taką oceną polemizowało Zycie Warszawy (z 311 s. 4, „Swawolny An­ II — Prezydium ZG SDP przedy­ drzejek"): „W tym stylu pisze sobie skutowało wnioski i zalecenia ostat­ rozbrykany brzdąc — m. in. wymie­ niego plenarnego posiedzenia ZG dot. niając z imienia Jerzego Lovella, m. in. omawiania problematyki XX autora znakomitych artykułów w Zjazdu KPZR; winna ona znaleźć od­ sprawie małżeństwa, stopy życiowej, bicie we wszystkich ogniwach SDP, kwestii mieszkaniowej i innych. Oka­ a zwłaszcza sekcjach twórczych. Za­ zuje się, że trzeba walczyć nie tylko inicjowane zostaną dyskusje nad za­ z chuliganami, którzy grasują na źle gadnieniami praworządności na tle oświetlonych ulicach, ale również z krytyki prasowej, działalnością adwo­ chuligańskimi wybrykami swawolne­ katury, prokuratury i sądów, nad po­ go Andrzejka, hasającego na łamach stawą dziennikarzy w życiu i pracy poważnego skądinąd miesięcznika Zw. (na tle materiałów sądu koleżeńskie­ Literatów Polskich". go i niektórych polemik w prasie). 6—16II — w ośrodku Szkolenia Prasa Polska (nr 7 s. 8—22) drukuje Dziennikarzy kursokonferencja publi­ wyniki analizy wybranych gazet cystów działów ekonomicznych; słu­ (Sztandar Młodych, Chłopska Droga, Trybuna Robotnicza, Sztandar Ludu) chwytania rzeczywistości za rogi — pod kątem rozpatrywania problemów Prasa Polska nr 4 s. 7—11. XX Zjazdu KPZR. 8 III — Polskie Radio w programie Problematyka XX Zjazdu znalazła żywe odzwierciedlenie na łamach pol­ krajowym i zagranicznym rozpoczęło skiej prasy. Oto wybrane opinie o tej nadawanie wypowiedzi nadesłanych publicystyce: „W mniej lub więcej przez kilkadziesiąt wybitnych osobi­ udolny sposób usiłuje prasa uczciwie stości z zagranicy dót. węzłowych pro­ ustosunkować się do tego, co się dzie­ blemów międzynarodowych. Wypo­ je, usiłuje uczciwie informować o do­ wiadali się m. in. E. Roosevelt, lau­ niosłości przemian, jakie w konsek­ reaci Nagrody Nobla L. Pauling, H. wencjach przyniósł XX Zjazd KPZR. Laxness, B. Russell, M. Pijade. (...) Sporo miejsca poświęca się prze­ 12 III — w Moskwie w wieku 64 życiom ludzi zawiedzionych. Dużo się lat zmarł I sekretarz KC PZPR Bo­ o tych ludziach pisze i oni sami dużo lesław Bierut. W nekrologu red. Pra­ o sobie piszą. Tym, którzy cierpią, sy Polskiej (nr 3) podkreśliła: „Bole­ współczuję bardzo serdecznie. Rozu­ sław Bierut często surowo, ale z wiel­ miem ich ból. (...) Mam za złe pra­ ką życzliwością oceniał naszą pracę. sie, że mówiąc o przełomie, uderza Stawiał nam, dziennikarzom, wielkie zbyt często w smutny ton. Uwagę wymagania, mając na uwadze potrze­ skierowuje wyłącznie na tych zawie­ by naszego odbiorcy. Żądał nieustan­ dzionych, którzy chcieliby, a nie wie­ nego wzbogacania treści i formy ar­ dzą w jaki sposób radykalnie i szyb­ tykułów, wymagał stanowczego zer­ ko oczyścić się z grzechu kultu jed­ wania z wszelkim szablonem, nudą, nostki. (...) Tak więc wyglądałoby, że schematem. «...nie ma gorszej propa­ obalenie fałszywych mitów, że wy­ gandy — mówił Bolesław Bierut — krycie i potępienie zgubnego kultu niż propaganda nudna. Walka o to, by jednostki nikomu radości nie przynio­ propaganda nasza stała się bardziej sło. Otóż tak nie jest. Nie chcę mó­ żywa, lepiej dostosowana do potrzeb wić o żadnej tragedii. Dziś przeży­ i zainteresowań słuchaczy i czytelni­ wam moją wielką radość w wyzwolo­ ków, nie powinna ustać ani na chwi­ nej Ojczyźnie i nie chcę, aby ktokol­ lę...» Literaci, publicyści, działacze wiek miał prawo do jej tłumienia lub społeczni winni podjąć zdecydowaną pomniejszania". (H. Serkowska: Do walkę przeciwko zubożeniu i wyko­ redaktora Życia. Zycie Warszawy ślawieniu polszczyzny, o wydobycie 20 IV.) w całej pełni bogactwa i barwności naszego przepięknego języka ojczyste­ „Niektórzy publicyści jak gdyby go, który chwyta za serce, gdy jest zapomnieli w jakim ustroju żyją. Ich przepojony gorącym uczuciem i wiel­ wypowiedzi grzeszą przedziwną na­ ką ideą". iwnością lub też specjalnie przybra­ ną pozą naiwniaka. Można to odnieść III — Sekcja Fotografii Prasowej zwłaszcza do niektórych publicystów SDP krytycznie oceniła serwis CAF — z pism kulturalnych" (W. Szewczyk: zasadniczą cechą większości CAF-ow- Naród dyskutuje. Trybuna Robotni­ skich fotoreportaży jest monotonność, cza 9 V). sztampa, nuda. Komentarz K. Bar-

cza — Prasa Polska nr 3 s. 23—25. II — Klub Pracowników Kultury w Gdańsku wydał 1. nr pisma Jazz. III — Prasa Polska (nr 3) publiku­ je wyniki konkursu na prace praso­ 1 III — w ZG SDP krajowa nara­ znawcze ogłoszonego przez RSW da w sprawie rejortażu; obok spraw „Prasa" w 1953 r. I nagr. otrzymał warsztatowych dyskutowano na temat F. Fikus (za pracę Rozwój i perspek­ nowej umowy zbiorowej i warunków tywy prenumeraty pocztowej); II: W. pracy reporterów w gazetach woje­ Karcz (Epoka, 1936—1939); III: J. Mi­ wódzkich. Zgłoszono propozycje wpro­ kołajczak (Kształtowanie się nowego wadzenia recenzji reportaży na ła­ typu czytelnika — współautora prasy mach Prasy Polskiej, stworzenia ogól­ w Polsce Ludowej). Jury zwróciło się nopolskiej nagrody dla reporterów im. do RSW „Prasa" z propozycją rozpi­ K. Pruszyńskiego, wydania antologii sania nowego konkursu. reportażu polskiego i światowego, pu­ blikowania co roku wyboru najlep­ III — Zakład Badań Prasoznaw- szych polskich reportaży. Obszern. czych rozpoczął wydawanie Biuletynu sprawozd. K. Dziewanowski: Sztuka Naukowego. III — na posiedzeniu Biura Poli­ do ministra sprawiedliwości podpisa­ tycznego KC PZPR dokonano kryty­ nego przez Jana Dziedzica i Janusza cznej oceny sytuacji w organizacjach Weyrocha, w którym autorzy doma­ partyjnych środowisk dziennikarskich gali się pełnej rehabilitacji. Cenzor, i literackich; problematyka działalno­ który zezwolił na druk tego tekstu, ści prasy jest przedmiotem prawie został zwolniony dyscyplinarnie. Na­ każdego następnego posiedzenia Biu­ tychmiast jednak przyjęto go do pra­ ra Politycznego. Podjęto decyzję, iż cy w redakcji Życia Warszawy. Spra­ opiekę nad Wydziałem Propagandy, wa stała się głośna, a jeden z wyso­ Prasy i Radia, a także red. Życia kich działaczy ubolewał: „Po raz Partii sprawować będzie J. Morawski. pierwszy w historii powstał sojusz Opiekę nad redakcją Nowych Dróg i cenzury z prasą". Trybuny Ludu powierzono J. Albrech­ Po krytyce Trybuny Ludu dokona­ towi. no zmiany na stanowisku jej redakto­ Często przedmiotem krytycznej oce­ ra naczelnego. 30 kwietnia Biuro Poli­ ny była Trybuna Ludu; kontrower­ tyczne odwołało Romana Werfla i „na syjny tryb oceny Trybuny Ludu * po­ kilka miesięcy" skierowało do gazety służył Biuru Polit. do wypracowania sekretarza KC Jerzego Morawskiego. metod oceny sytuacji w całej prasie Mimo przestróg i ostrzeżeń raz po partyjnej. Wśród najważniejszych do­ raz dochodziło do konfliktów z pra­ kumentów dotyczących tej akcji zna­ są. Powodem jednego z nich stał się lazł się „List do sekretarzy KW i na­ felieton KTT (K. T. Toeplitza) pt. „Z czelnych redaktorów w sprawie aktu­ własnego prawa bierz nadanie", opu­ alnych zadań prasy partyjnej". blikowany w pierwszomajowym nrze Stwierdza się m. in.: „Prasa nie uka­ Nowej Kultury. Biurokrację krytyko­ zała dotąd w sposób przekonujący wano już wcześniej, ale nie tak. „Re­ znaczenia programu Partii i Rządu wolucja — pisał KTT — wyniosła na (...). Prasa niedostatecznie wyjaśnia, swoich barkach nowy aparat rządze­ co oznaczają leninowskie normy i nia (...). Niekontrolowany początkowo jak w naszej praktyce przebiega wal­ przez masy, a później już zręcznie ka o ich realiację (...) Gazety muszą obwarowujący się przed kontrolą stać się w ręku każdego KW nie­ aparat ten zwyrodniał, uzbroił się we zbędnym, głównym instrumentem własne kanony i zasady, obwarował ożywienia życia politycznego" (wg W. własną policją broniącą bardziej wła­ M. Grabski: Biuletyn Informacyjny snych interesów kasty urzędników niż KC PZPR w 1956 r. — Z pola walki, mas, wyprodukował własną ideologię 1985 nr 1 s. 27—47). w postaci wiary w nieomylnego wo­ Z komentarza Z. Rykowskiego i W. dza, nawiązał własne klasowe sojusze Władyki (Polityka 1986 nr 21 s. 12): w postaci niedwuznacznych powiązań „Kierownictwo Partii uważało, że dy­ kasty urzędniczej z kołami prywatnej skusja jest w zasadzie zdrowa, ale inicjatywy i niektórych szczególnie tylko w zasadzie. Niemal na każdym uprzywilejowanych grup wolnych za­ posiedzeniu Sekretariatu czy Biura wodów, wreszcie wytworzył własną Politycznego omawiano jakiś artykuł normatywną estetykę w żdanowow- czy linię jakiejś redakcji. I na przy­ skiej wersji realizmu socjalistycznego kład 30 marca Sekretariat zganił Zy­ (...). To, co dzieje się obecnie, to jest cie Warszawy za opublikowanie listu rewolucja". Na felieton KTT-a odpo­ wiedziano ostro. W Trybunie Ludu * „Poddano krytycznej ocenie fakt nie- reagowania TL na szereg istotnych zja­ ukazał się komentarz pt. „Czysta fa­ wisk zachodzących w naszym życiu. W la i brudna pianka". Toeplitz otrzy­ ostatnim okresie pojawiły się w prasie — mał odprawę za niedocenianie sukce­ szczególnie w prasie literackiej -- pozy­ cje, którym należało dać należyty odpór, sów 11 lat, za ocenę charakteru wła­ bądź też które wymagały podjęcia zasad­ dzy. To co się w Polsce dzieje •— pod­ niczej polemiki z pozycji partyjnych. TL kreślano — to nie rewolucja, „to sa­ nie wykazała w tej sprawie wymaganej mokrytyka w słowach i czynach rzą­ od centralnego organu partii ofensywno- ści. TL nie podjęła również prób wyjaś­ dzącej klasy i jej partii (...) w której nienia z pozycji partyjnych problemów najostrzejsze chociażby głosy są bar­ szczególnie nurtujących dziś naród i par­ dzo potrzebne, pod warunkiem, żeby tię, nie wykazuje dostatecznej ofensyw- ności w kierunku kształtowania nastro­ nie zawierały KTT-owskich wybry­ jów społeczeństwa. (...) Przebieg zebrania ków". organizacji partyjnej TL ujawnił, że w zespole brak jest jasności odnoście zadań gazety jako organu kierownictwa partyj­ 1IV — w Warszawie powstaje w nego." ramach RSW „Prasa" na pełnym we- wnętrznym rozrachunku wydawnict­ no. (...) Co do mnie, uważam, że w wo „Prasa Sportowa", skupiające ty­ chwili, gdy kierownictwo wkroczyło tuły: Przegląd Sportowy, Sportowiec, na drogę demokratyzacji systemu, na­ Kultura Fizyczna, Kolo Sportowe i leży mu raczej pomagać niż przeszka­ Toto. dzać i raczej służyć konkretną radą niż frazeologicznymi wystąpieniami. 6—1IV — z udziałem członków Biu­ ra Politycznego KC PZPR narada Odwaga staniała, rozum podrożał». aktywu PZPR Warszawy i woj. war­ Podzieloną na różne sposoby salę szawskiego, poświęcona problemom połączyło oburzenie na K. Witaszew- XX Zjazdu KPZR, W swym refera­ skiego. Występując na zebraniu par­ cie I sekr. KC PZPR E. Ochab pod­ tyjnym w zakładach Scheiblera w kreślił m. in.: „Partię ogarnia obec­ Łodzi przypuścił on atak na rozbu­ nie głęboki nurt twórczej myśli, śmia­ chanie prasy, przeciwstawiając inteli­ łej krytyki niedostatków i błędów na­ gencję klasie robotniczej. Miał powie­ szych. (...) Należy chyba zwrócić uwa­ dzieć, jak podawał na zebraniu lite­ gę na fakt, że niektórzy towarzysze ratów Roman Karst: «Taki Słonim­ jak gdyby tracą równowagę i zaczy­ ski chce przywrócić czasy sanacyjnej nają gubić proporcje — między słu­ Polski (...). Panu Słonimskiemu i po­ szną krytyką a występowaniem z po­ dobnym pismakom nie podoba się ten zycji, które nie mogą przynosić po­ ustrój. Oni mają pogardę dla was, dla żytku partii. Zdarza się to również masy robotniczej. Jemu i innym pi­ na łamach prasy. Fakt, że na łamach smakom nie podoba się to, że z Huty prasy występuje się przeciwko par­ Lenina płynie stal. A my mówimy, że tii, świadczy o niezdrowych przeja­ to wszystko, co zrobiono w naszym wach, o zatraceniu poczucia odpowie­ kraju jest dziełem rąk klasy robotni­ dzialności partyjnej, o pomieszaniu czej i tylko wy macie prawo sądzić o pojęć. Takie wystąpienia na łamach jego czystości. Gdyby taki np. Sło­ prasy świadczą niezależnie od inten­ nimski przyjechał tu, do Scheiblera, cji autorów o ich zagubieniu się i to by musiał włożyć hełm strażacki, rozhisteryzowaniu, oznaczają antypar- żeby mu głowa nie spuchła (...). Pa­ tyjną postawę, są usługą oddaną nie nuje wielki zamęt wśród inteligencji, nam, ale oddaną wrogowi". wśród literatów i dziennikarzy. Oni są przyczyną zamętu w naszym kra­ 17 IV — w związku z zakończeniem ju (...). Wypływa to wszystko jak pia­ działalności Biura Informacyjnego na, którą trzeba zmyć i którą zmy- Partii — Komunistycznych i Robot­ jemy». Do relacji Karsta wniósł po­ niczych ukazał się ostatni numer prawkę «w imię precyzji» zaintereso­ (16/389) jego organu — O trwały po­ wany, czyli Antoni Słonimski. «Tam kój, o demokrację ludową (1 nr uka­ nie było, że gdybym się zjawił, to zał się 15 IV 1948). „głowa by spuchła", tylko „głowa by 20, 27IV — otwarte zebranie or­ spadła". Otóż, gdybym był na tym ganizacji partyjnej przy ZLP. Z ko­ zebraniu, na którym przemawiał tow. mentarza Z. Rykowskiego i W. Wła­ Witaszewski, to by głowa spuchła, ale dyki (Rehabilitacja — Polityka 1986 powiedzenie o głowie, która by spa­ nr 21 s. 4, 5): „Szczególnie znaczące dła to groźba trochę drastyczniejsza». wydawały się trzy epizody tego ze­ Od tego momentu do gen. Witaszew- brania: wystąpienie Artura Sandaue- skiego przylgnęło przezwisko «gazrur- ra, krytyka generała Kazimierza Wi- ka», a on sam stał się symbolem kon­ taszewskiego i przemówienie Jerzego serwy. Z aplauzem przyjęte zostało Morawskiego. Te dwa długie wieczo­ oświadczenie Jerzego Morawskiego, ry ujawniły polaryzację środowiska który zapewnił, że poglądy Witaszew- pisarzy. Głos Sandauera nie mieścił skiego «nie mają nic wspólnego ze się ani w linii gwałtownego ataku, stanowiskiem partii». Sprawa trafiła ani w linii dramatycznej obrony. Po­ na posiedzenie Sekretariatu KC. pierał politykę zmian, ale nie wypo­ Uznano, że w wystąpieniu Witaszew- minał władzy oraz niektórym kole­ skiego były «niewłaściwe akcenty i gom te praktyki polityki kulturalnej, niesłuszne sformułowania». Wiosną których skutków doświadczał osobi­ 56 roku w warunkach określania od­ ście. «Słuchając (...) wystąpień pomy­ powiedzialności za miniony okres, ślałem sobie, że nie tylko każda książ­ wytyczania nowej linii politycznej, ka — jak mówi Norwid — ale każde konieczność reagowania na nie znane przemówienie rodzi się u nas za póź­ przedtem zjawiska, w środowisku władzy uwyraźniały się różnice po­ kraju spoczywa, rzecz prosta, przede glądów. (...) Objawił się syndrom my­ wszystkim na prasie. Trzeba stwier­ ślenia antyinteligencko-antysemickiego. dzić, że mimo poszczególnych potknięć Przez rzeczników odnowy został przy­ czy błędów spełnia ona swe zadania jęty jako niebezpieczne zagrożenie. coraz lepiej i poczyniła w ostatnim Cały czas w procesie odnowy podsta­ okresie znaczne postępy. Miarą tego wowym problemem spornym było to jest fakt rosnącego zainteresowania jakie treści wypełnić powinny poję­ prasą i ogromny wzrost jej czytelnic­ cie socjalistycznej demokratyzacji i twa. Rząd będzie dążyć do zwiększenia jakie są demokratyzacji granice. skuteczności krytyki prasowej, do Symptomatyczną próbę podjął Jerzy udostępniania prasie źródeł informa­ Morawski na wspomnianym zebraniu cji w jak najszerszym zakresie (...). POP przy ZLP. «Chcemy więcej swo­ Sądzę, że dla większego zbliżenia prac body w wymianie myśli, w ścieraniu i zamierzeń rządu z prasą, radiem i się poglądów i chcemy, żeby w tej opinią publiczną, może pożądane by­ wymianie myśli górował i zwyciężał łoby wprowadzenie regularnych kon­ partyjny i komunistyczny pogląd na ferencji prasowych z udziałem preze­ sprawę. Demokratyzacja ma prowa­ sa Rady Ministrów, oczywiście jeżeli dzić do umocnienia socjalizmu. Prze­ przedstawiciele prasy wyrażą takie prowadzamy ją w określonym ukła­ życzenie". dzie sił na arenie międzynarodowej i nigdy nie wolno o tym zapominać. (...) Duża część ludności wiejskiej chętnie przyjęłaby fakt, gdybyśmy Na temat prasy i dziennikarstwa wypowiadali się także dziennikarze- zrezygnowali z kolektywizacji. Czy -posłowie. zgodzimy się na taką swobodę słowa, H. Korotyński: „...Prasa i radio mu­ która by pozwalała mówić publicznie szą się spieszyć i przede wszystkim i drukować poglądy występujące dobrze słuchać i dobrze znać myśli j przeciwko kolektywizacji? Nie zgodzi­ uczucia narodu. To wszystko jest nie­ my się na to i nie dopuścimy do te­ odzownym warunkiem, ażeby prasa i go. (...) Mamy znowu podejmowane radio mogły spełniać dwa swoje pod­ próby, aby poróżnić katolików z pań­ stawowe zadania: po pierwsze — być stwem. Dziś mówi się o tzw. nieza­ głosem przodującej i zdrowej opinii leżnym czasopiśmie katolickim i o publicznej, po drugie — kształtować zwolnieniu Wyszyńskiego. Jutro pew­ tę opinię zgodnie z ideami i celami nie o tym, żeby arcybiskup Wyszyń­ naszej partii, ideami i celami socja­ ski wrócił na stolec prymasowski, po­ listycznymi. (...) Nie może być nasza jutrze, żeby znieść dekret o uzgadnia­ prasa kliszą fotograficzną, która od­ niu z państwem stanowisk kościel­ bija wszystko, co się nasunie przed nych. (...) Nie zgodzimy się na taką obiektyw. Zadaniem ważnym i trud­ wolność słowa»." nym naszej prasy i radia — jest świa­ dome wybieranie z wielości zjawisk 22IV — Prezes Rady Ministrów tego, co najważniejsze, co najbardziej mianował W. Sokorskiego przewodni­ postępowe i skupianie na tym uwagi czącym Komitetu do spraw Radiofo- całej opinii publicznej, przekonywa­ nizacji „Polskie Radio"; dotychczaso­ nie jej dla wyjaśniania kroków i ce­ wy przewodniczący T. Galiński (od lów władzy ludowej. Nie będzie mo­ 15IX 1954) objął stanowisko kierow­ gła nasza prasa wykonać tego zada­ nika Wydziału Prasy i Wydawnictw nia, jeżeli nie będzie ściśle zespolona KC PZPR. z życiem partii, jeśli nie będzie do­ 23—25 IV — sesja Sejmu. W expo­ brze znała i rozumiała dorobku myśli sé premiera J. Cyrankiewicza liczne partyjnej, polityki i zamierzeń Komi­ uwagi o działalności prasowo-infor- tetu Centralnego, którego jest pomoc­ macyjnej. „Nieodłącznym składnikiem nikiem, ale samodzielnie myślącym, z demokratyzacji jest jawność życia po­ własną inicjatywą". litycznego. Będziemy dążyć i dążymy E. Osmańczyk: „Ostatnie dwa mie­ do rozszerzenia zakresu informacji siące przyczyniły się do gwałtownego dostępnych każdemu obywatelowi. Bę­ rozbuchania naszej publicystyki, co dziemy lepiej, szerzej, może i szybciej było zjawiskiem bezspornie pozytyw­ informować prasę i radio o decyzjach, nym, ponieważ rozładowywało ciężką poczynaniach i zamierzeniach rządu atmosferę, jaka wytworzyła się po­ (...). Ciężar właściwego informowania przednio. Niezliczone głosy czytelni- ków i' słuchaczy świadczyły, że publi­ go dziennikarstwa telewizyjnego. Ze* cystyka ta dzięki metodzie mówienia szyty Prasoznawcze 1986 nr 2). wreszcie bez osłonek pozyskuje ludzi, aktywizuje, przyciąga do partii, umac­ 8V — List Sekretariatu KC PZPR nia Front Narodowy. Oczywiście przy dotyczący zadań prasy w propagowa­ tak bujnej publicystyce musiały się niu XX Zjazdu KC KPZR. Komen­ zdarzyć takie lub inne niezręczne tarz L. Winiarski: „Kłopoty" z prasą sformułowania czy słowa rzucone na w terenie — 'Zycie Partii nr 6 s. 43— oślep. Te trochę plew nieuniknionych 46. przy każdej młócce wpadało jednak 6 V — 1 nr dwutygodnika prawno- niektórym ludziom w oczy i przesła­ -społecznego Prawo i Zycie. Organ niało widok pięknie sypiącego, zdro­ Zrzeszenia Prawników Polskich. wego ziarna. I te trochę plew,- powta­ Wyd.: Wydawnictwo Prawnicze. rzam, spowodowało, że wystąpiło na­ gle zahamowanie twórczej, odważnej 10 V — ogłoszenie wyników ankie­ publicystyki. Jest to zjawisko wysoce ty Biura Studiów i Oceny Progra­ niepokojące, a ponieważ rodzi znów mu „Co ci się w Polskim Radiu nie moc wrogich i bzdurnych plotek, na­ podoba i dlaczego?" Wpłynęło ponad leży oświetlić je publicznie. Od razu 7 tys. wypowiedzi. Zarzucono przeła­ wyjaśniam, że nie zamierzam bynaj­ dowanie programu muzyką i brak mniej uniewinniać któregokolwiek z zróżnicowania programów I i II; kry­ naszych publicystów, łącznie z moją tykowano poziom dzienników, doma­ osobą, ze szkodliwych sformułowań gano się cyklicznej powieści; postulo­ czy słów rzucanych na oślep w fer­ wano wprowadzenie „Powszechnej en­ worze dyskusji, aczkolwiek mógłbym cyklopedii radiowej" (od 4 III prowa­ się nieraz mocno spierać o to, czy da­ dzono „Radiową encyklopedię przy­ ne sformułowanie czy wypowiedź by­ rodniczą"). ła naprawdę szkodliwa, czy też nie." (Prasa Polska nr 5 s. 2—7). 13 V — ukazuje się (ostatni) 20 nr wydawanego przez PAX w Krakowie katolickiego pisma społeczno-kultu- IV — z inicjatywy UNESCO w Pa­ ralnego — Tygodnika Powszechnego. ryżu konferencja w sprawie uniwer­ Redakcja zapowiada połączenie Ty­ syteckich studiów dziennikarskich, godnika Powszechnego z Dziś i Jutro kształcenia zawodowego dziennikarzy, (ostatni nr — 19/545 — 13 V) i prze­ badań naukowych nad prasą. Postu­ kształcenie w ogólnopolski tygodnik lat założenia kilku międzynarodowych Kierunki. „Decyzję tę podejmujemy ośrodków dydaktycznych i badaw­ z pełnym poczuciem odpowiedzialno­ czych. Polskę reprezentował doc. M. ści. Ewolucja ideologiczna, jaka w Kafel. Sprawozd.: Kwartalnik Praso- ciągu ostatnich lat zaszła w najszer­ znawczy nr 1/1957 s. 129—136. szych kołach katolickich Polski Ludo­ wej, spowodowała pod wieloma IV - w Pałacu Kultury i Nauki względami zbliżenie celów obu redak­ w Warszawie uruchomiono pierwszy cji. (...) Połączenie wysiłków dwóch w Polsce ośrodek telewizyjny (jego zespołów redakcyjnych (...) winno zasięg wynosi 60—80 km); uroczyste­ stworzyć nowe możliwości, szersze i go otwarcia dokonał prezes Rady Mi­ potężniejsze dla budowy warunków nistrów J. Cyrankiewicz. Nową stację rozwoju światopoglądu katolickiego w uruchomiono dzięki pomocy specjali­ świecie tworzącego się socjalistyczne­ stów radzieckich (22 VII stację tele­ go ustroju społeczno-gospodarczego w wizyjną uruchomiono w Łodzi). „Już konfrontacji ze stanowiskiem innych 30 kwietnia 1956 r. nadano pierwsze światopoglądów". bezpośrednie sprawozdanie z central­ nej akademii 1-majowej w Sali Kon­ 19 V — w Szczecinie ukazał się 1 gresowej; następnego zaś dnia po raz nr tygodnika społeczno-kulturalnego pierwszy kamery TV znalazły się w Ziemia i Morze; pismo środowisk plenerze, przekazując relacje z pocho­ twórczych Wybrzeża (Szczecin — Ko­ du. (...) Wiosną 1956 roku (dokładniej: szalin — Gdańsk). „Chcemy mówić o 17 maja), adaptując do polskich wa­ dokonaniach twórców — pisarzy, pla­ runków ideę francuskiego programu styków, uczonych, muzyków, aktorów, „Télé Paris", wprowadzono na antenę architektów. Chcemy z nimi dyskuto­ ukazujący się następnie przez z górą wać, pośredniczyć między ich dzieła­ 20 lat „magazyn wywiadów TELE- mi a odbiorcami". Red. nacz.: Maria -ECHO". (T. Kurek: Początki polskie­ Boniecka- w składzie kolegium: F. Gil, I. Gwidon Kamiński, H. Rozpę- KC PZPR, red. naczelny Nowych dowski. Wyd.: RSW „Prasa". 15X11 — Dróg odznaczony orderem Sztandaru komunikat o likwidacji oddziału w Pracy I klasy. Gdańsku, a także polemika z L. Bąd- kowskim, kierownikiem oddziału 29—30 V — Sekcja Łączności z Czy­ gdańskiego (nr 30). Nr 24/25 z telnikami SDP zorganizowała naradę 13 VII 1957: „na polecenie wydawcy pracowników działów listów redakcji warszawskich i terenowych. Wiele re­ tygodnik (...) został zlikwidowany". perkusji wywołała dyskusja na temat 20 V — 1 nr tygodnika Kierunki, działów listów na naradzie w KC pisma społeczno-kulturalnego katoli­ PZPR 20II. Stwierdzono, że nie ma ków; wyd. Pax. listów nieważnych; sens pracy redak­ cyjnej polega na tym, aby gazetę zbli­ 23 V — spotkanie kolegium redak­ żyć do życia, „głównym kryterium cyjnego Prasy Polskiej z czytelnika­ oceny pracy z listami jest ich odbi­ mi. Dyskutowano nad modelem pisma cie w gazecie. Chodzi przy tym nie i jego użytecznością dla środowiska tylko o drukowanie listów, ale dziennikarskiego. Pod adresem redak­ uwzględnianie problemów wynikają­ cji padło wiele zarzutów („w Prasie cych z listów w całej publicystyce Polskiej nie znalazł odbicia XX Zjazd działów". Obszern. sprawozd. T. Swie- w sposób, który zrewolucjonizowałby żawska: Sprawa zasadnicza -— wła­ dziennikarzy i spowodował dyskusję"; ściwy stosunek do listów czytelników. „chętnie przeczytałbym w PP, że dnia Prasa Polska, nr 6 s. 11—15. takiego i takiego redaktorem naczel­ nym Trybuny Ludu został tow. Mo­ 29 V — z okazji 30-lecia pracy za­ rawski"; „PP nie może rejestrować wodowej w Polskim Radiu popular­ faktów, ale powinna podawać spra­ ny spiker T. Bocheński odznaczony wy do dyskusji. Nie może być wtór­ został Krzyżem Oficerskim Polonia nym echem naszego życia, musi mieć Restituta. rolę awangardową"; „jestem za dwu­ tygodnikiem i za stworzeniem samo­ V — 1 nr mies. Związku Literatów dzielnego zespołu, bo obecne kole­ Polskich — Dialog. Red. nacz. Adam gium, złożone z towarzyszy zajętych Tarn. poważnie zawodowo nie podoła obo­ wiązkom wynikającym z dążeń do po­ 5 VI — w Trójmieście ukazał się prawy naszego organu"; „PP musi 1 nr dwutygodnika studentów Wy­ być polemiczna, dynamiczna, kontro­ brzeża Kontrasty. Wyd.: ZW ZMP i wersyjna"; „Dochodzą do nas różne RO ZSP w Gdańsku. Pismo zawieszo­ plotki o tych błędach, które zrobiliś­ no po wydaniu 9 nrów. my jako prasa, o szkodliwych artyku­ 6 VI — pierwsze spotkanie przed­ łach itp. To tworzy nie najlepszą stawicieli prasy z premierem J. Cy­ atmosferę. Prosimy, żeby powiedzia­ rankiewiczem, które zapoczątkowało no nam w PP na czym nasze błędy regularne (co dwa tygodnie) konfe­ polegają i czy jest prawda w tych rencje prasowe w Prezydium Rady plotkach"). Obszern. sprawozd.: Pra­ Ministrów. „W związku z faktami, po­ sa Polska nr 6 s. 17—21. mijania krytycznych głosów prasy przez kierownictwa różnych resortów 24 V — w związku z podjętą wcze­ i instancji prezes Rady Ministrów śniej uchwałą przez Prezydium ZG podkreślił z naciskiem potrzebę roz­ SDP o reaktywowaniu rozwiązanego wijania rzeczowej i opartej na spraw­ przed paru laty Klubu Sprawozdaw­ dzonych faktach krytyki prasowej. ców Parlamentarnych odbyło się ze­ Premier zaproponował, by Zarząd branie organizacyjne reaktywowanego SDP przygotował odpowiednie mate­ Klubu. Przewodniczącym Zarządu riały, dotyczące reagowania na kry­ Klubu został J. Rawicz (Trybuna tykę prasową oraz wynikające stąd Ludu). wnioski, które będą następnie rozpa­ 27 V •— 1 nr Tygodnika Katolickie­ trzone przez Prezydium Rządu" (Do­ go; wyd. Pax, Lublin (od nru 14/1957 kumentacja Prasowa s. 457). w Rzeszowie). Od nru 11/1957 pt. Ty­ 10—15 VI — w Helsinkach I mię­ godnik Społeczno-Kidturalny Katoli­ dzynarodowe spotkanie dziennikarzy ków. z 43 krajów; Polskę reprezentowali 28 V — w związku z 50. rocznicą m. in. W. Grzędzielski, J. Halpern. J. urodzin, R. Werfel, zastępca członka Kowalczyk, S. Litauer. Spotkanie by- ło traktowane jako próba poszukiwa­ Przewodniczącym zarządu Sekcji wy­ nia wspólnej platformy dziennikarzy brano M. Elczewskiego . (Chłopska z całego świata. W przyjętych rezo­ Droga). lucjach liczne postulaty dot. wzajem­ nych ułatwień w wykonywaniu pra­ VI — na posiedzeniu Biura Polity­ cy, podjęcia działań na rzecz pozna­ cznego wskazywano na obowiązek nia materialnych warunków życia szybszego reagowania na antypartyj- dziennikarzy; poparcie dla inicjatyw ne wypowiedzi, które miały miejsce UNESCO w zakresie kształcenia w pismach literackich; zwrócono dziennikarzy i badań nad prasą. uwagę na zadania tej prasy i prasy Obszern. sprawozd.: Prasa Polska nr codziennej w naświetlaniu spraw wy­ 7 s. 1—6. nikających z uchwał XX Zjazdu KPZR i uchwał KC PZPR. Uznano 19 VI — na łamach Trybuny Ludu za celowe wzmocnienie kierownictwa (nr 170) artykuł członków Klubu pra­ redakcji Trybuny Ludu, Polskiego cowników gazet wielonakładowych * Radia i Głównego Urzędu Kontroli przy SDP — „Na peryferiach dzienni­ Prasy. karstwa". Autorów niepokoi brak usta­ leń prawnych regulujących istnienie VI — Wydział Prasy KC PZPR do­ gazet zakładowych i ich uzależnienie konał krytycznej oceny metod kiero­ od dyrekcji, organizacji partyjnych i wania partyjnymi gazetami woje­ związkowych; nie zadowala ich sta­ wódzkimi. „Postanowiono zrezygno­ tus redaktora •— jako chłopca do wać ze stosowania administracyjno- wszystkiego — uzależnionego finanso­ -organizacyjnych form szczegółowego wo od dyrektora. Postulują wydanie kierowania prasą, opowiedziano się uchwały przez KC PZPR i Prezydium natomiast za metodami zapewniają­ Rządu, która miałaby uregulować za­ cymi ogólną polityczną inspirację w leżność tych gazet; postuluje się zle­ zakresie oddziaływania na kolegia re­ cenie finansowania i administrowania dakcyjne. Podjęto dyskusję na temat RSW „Prasie". sposobu kierowania gazetami partyj­ nymi przez wojewódzkie instancje VI — zebranie sprawozdawcze Sek­ PZPR, rozważając m. in. możliwość cji Rolnej SDP poświęcone ocenie usamodzielnienia się gazet partyjnych prasy wiejskiej i jej „dyskryminacji" wobec komitetów wojewódzkich w działalności SDP i RSW „Prasa". PZPR". (E. Grygo: Prasa partyjna wo­ bec wydarzeń w 1956 roku. Kwartal­ * Terminem „gazety wielonakładowe" określano do połowy lat '50 prasę, zakła­ nik Historii Prasy Polskiej 1985 nr 1 dową; określenie to jest przykładem me­ s. 117.) chanicznego tłumaczenia terminu rosyj­ skiego jako przeciwieństwa niskonakłado­ wych gazetek ściennych. Oprać. Sylwester Dziki KRONIKA N A U KO W A, SPRAWOZDANIA

ZMARŁ FRANK UGBOAJAH

W wieku 42 lat zmarł dr Frank „World Communications: A. Hand­ Okwuadigho Ugboajah, współpracow­ book" (1984). Publikował w praso­ nik Zeszytów Prasoznawczych w znawczych czasopismach międzynaro­ Afryce. Urodzony w 1945 r. w Nige­ dowych jak Intermedia; Media Asia; rii, studia ukończył w USA na uni­ Journal of Communication; Rundfunk wersytecie Minnesota. Doktoryzował und Fernsehen. W Zeszytach Praso­ się w 1975 r. W rodzinnym kraju kie­ znawczych (1984 nr 1, s. 79—90) ogło­ rował katedrą Masowego Komuniko­ sił rozprawę „Afrykańskie systemy wania na uniwersytecie w Lagos, mediów a nowy światowy ład infor­ gdzie prowadził wykłady dla studen­ macyjny". Zorganizował też dla nas tów i doskonalących się zawodowo inne artykuły naukowe ze swego dziennikarzy. kraju. Prowadził badania nad organizacją Dr Frank Ugboajah uczestniczył prasy i mediów audiowizualnych, nad aktywnie w pracach AIERI/IAMCR, ich odbiorem, a także nad reklamą m. in. XI Zgromadzenia Ogólnego i public relations. W prasoznawstwie (1978) w Warszawie. Podczas XIV międzynarodowym dał się poznać pu­ Kongresu w Pradze (1984) został wy­ blikacjami przedstawiającymi system brany do Prezydium władz naczel­ mediów w Nigerii i szerzej — w nych tego światowego zrzeszenia pra- Afryce, zwłaszcza na tle postulatów soznawców. nowego międzynarodowego ładu in­ Z żalem żegnamy naszego współ­ formacyjnego. M. in. ogłosił „Com- pracownika, cenionego badacza me­ munication Policies in Nigeria" oraz diów, gorącego rzecznika międzyna­ „Mass Communication, Culture and rodowej współpracy prasoznawców. Society in West Africa"; drukował w pracach zbiorowych „Mass Media Po­ Redakcja licies in Changing Cultures" (1977), Zeszytów Prasoznawczych

Stanowisko Rady Prasowej w sprawie wykonywania zawodu dziennikarskiego w warunkach wdrażania reformy gospodarczej

1. Stawianie przed środkami maso­ prasowo-wydawniczych i środowi­ wego przekazu konkretnych zadań ska dziennikarskiego. Wprowadze­ związanych z wdrażaniem do prak­ nie reformy gospodarczej w wy­ tyki II etapu reformy gospodarczej dawnictwach prasowycyh wywołu­ wymaga jednoczesnego tworzenia je dążenie do maksymalizacji zy­ warunków, aby działalność tych sku, co niejednokrotnie powoduje środków była skuteczna. Jest to obniżenie jakości publikacji. Pro­ bardzo ważny problem, którego blem polega więc na tym, aby po­ rozwiązanie wykracza wszakże po­ godzić relacje ekonomiczne z wy­ za granice możliwości instytucji sokimi wymogami merytorycznymi, a w warunkach znacznego zróżni­ układu zbiorowego dziennikarzy. cowania poziomu dochodów posz­ Rada Prasowa wyraża opinię, że na­ czególnych wydawnictw praso­ leży przyjąć jeden wspólny układ wych — przeciwdziałać niekorzyst­ zbiorowy dziennikarzy dla całego nym podziałom środowiska dzien­ środowiska dziennikarskiego. Układ nikarskiego i wzrostowi partyku­ powinien mieć charakter ramowy laryzmu. i nie może w kategoryczny sposób 2. Zdaniem Rady Prasowej aktywne­ określać jakie wynagrodzenia po- go wsparcia ze strony Rządu wy­ powinny być w poszczególnych re­ magają przede wszystkim: dakcjach. Powinien również dopu­ a) działania na rzecz zapewnienia szczać możliwość ustalania w po­ prasie odpowiedniej ilości pa­ szczególnych wydawnictwach i re­ pieru, odnowy i rozwoju bazy dakcjach stawek wyższych niż poligraficznej oraz bazy radia stawki w układzie zbiorowym. Za i telewizji; powinny zapaść de­ ważną zasadę należy uznać sprzę­ cyzje, które pozwoliłyby na nie- żenie możliwości podnoszenia płac oddalanie się Polski w sensie w wydawnictwach z gospodarno­ czytelniczym i technologicznym ścią redakcji. w porównaniu do innych kra­ 4. Uznając za słuszne stosowanie za­ jów, sad reformy gospodarczej w dzia­ b) potrzeby lepszego usytuowania łalności wydawniczej Rada Praso­ materialnego środowiska dzien­ wa wyraża pogląd, że zasady te nikarskiego m. in. przez przyję­ powinny być dostosowane do spe­ cie nowego układu zbiorowego, cyfiki prasy, a zysk nie może być c) uznania, iż do narzędzi pracy jedyną kategorią w utrzymywaniu dziennikarza należą obecnie i funkcjonowaniu poszczególnych maszyna do pisania, samochód tytułów. W polskich warunkach osobowy, telefon, telewizor ko­ ustrojowych, wydawanie niektó­ lorowy, radio stereo, magneto­ rych tytułów — z uwagi na ich ro­ fon, aparat fotograficzny, ka­ lę społeczną, polityczną, kultural­ mera reporterska, a w związku ną i naukową -— powinno być kon­ z tym umożliwienie dziennika­ tynuowane niezależnie od osiąga­ rzom ich nabywania, nych przez nie efektów finanso­ d) starania dziennikarskich spół­ wych. Reforma gospodarcza nie dzielni mieszkaniowych o uzy­ może więc doprowadzić do likwi­ skanie lokalizacji i szybkie roz­ dacji takich czasopism tylko dla­ wiązanie problemów budownic­ tego, że nie przynoszą zysku fi­ twa mieszkaniowego; szczegól­ nansowego. nej troski wymaga sytuacja 5. Doceniając znaczenie prasy zakła­ dziennikarzy warszawskich, któ­ dowej Rada Prasowa opowiada się ra w porównaniu z sytuacją za uporządkowaniem sytuacji pra­ środowisk w innych miastach wno-organizacyjnej tej prasy oraz jest najgorsza, ujednoliceniem zasad wynagradza­ e) mechanizmy pobudzające do nia zatrudnionych w niej dzienni­ wyższej jakości pracy w samym karzy. środowisku dziennikarskim, w tym doskonalenie kwalifikacji Prezydium zawodowych i warsztatu dzien­ Rady Prasowej nikarskiego. 3. Rada Prasowa uważa za bardzo istotne szybkie podpisanie nowego Warszawa, 7 kwietnia 1987 r.

Konferencja Wideo — stan i perspektywy"

25 marca 1987 w Katowicach od­ przy tym wspomnieć, że była to była się druga część sesji popularno­ pierwsza w skali ogólnopolskiej tego naukowej na temat "Wideo — stan typu konferencja. Tym większe więc i perspektywy". Pierwsza, dotycząca słowa uznania dla Klubu Międzyna­ historii wideo w Polsce miała miej­ rodowej Prasy i Książki w Katowi­ sce w styczniu tego roku. Trzeba cach za wzorową organizację, zapro- szenie kompetentnych w zakresie wi­ szerzenia oferty softwaru wideo na deo naukowców, decydentów i prak­ rynku polskim. Pierwsze takie pró­ tyków. Przewodnictwo tak pierwszej, by — firma Harold-Contai z kapita­ jak i drugiej części pełnił doc. dr łem zakładowym 800 tys. dolarów ma hab. Jerzy Mikułowski Pomor­ oferować w pierwszym okresie 50— ski z Akademii Ekonomicznej w 60 tytułów na kasetach importowa­ Krakowie, który był prekursorem ba­ nych. dań nad wideo w naszym kraju. Trze­ Dyrektor przedsiębiorstwa zagrani­ ba o tym wspomnieć, gdyż coraz wię­ cznego w Polsce Spółki Akcyjnej ITI, cej pojawia się osób w kręgach Mariusz Walter mówił o profesjo­ dziennikarskich czy naukowych, któ­ nalnej czy półprofesjonalnej stronie re z powodu swej niewielkiej o wi­ „robienia wideo". Jego przedsiębior­ deo wiedzy czynią wiele szkody i za­ stwo zajmuje się bowiem produkcja mętu w głowach słuchaczy, naraża­ reklamówek, programów wideo bądź jąc przy tym na szwank swój auto­ dla przemysłu, bądź przeciętnego po­ rytet apodyktycznością sądów. siadacza magnetowidu — np. „Kuch­ Marcowa sesja składała się z nia polska". Z dużą znajomością dwóch faz: referatów i dyskusji. W strony praktycznej wideo wskazywał pierwszej przedstawiono trzy komu­ na pewne, konieczne jego zdaniem, nikaty. Rozpoczął dyr. Ryszard kroki dla realizowania przez państwo Krysko (Departament Ekonomiki i właściwej polityki kulturalnej i edu­ Techniki Filmowej Ministerstwa Kul­ kacyjnej za pośrednictwem tego me­ tury i Sztuki), skupiając uwagę na dium. wniesionym do Sejmu projekcie usta­ Dalszą część, nie mniej ciekawą, wy o kinematografii. Wiele w nim zajęła dyskusja. Wprawdzie nie przy­ rozwiązań nowatorskich, wróżących byli, z różnych powodów, zaproszeni pozytywne zmiany zwłaszcza w za­ m. in. wiceminister Jerzy Bajdor czy kresie finansowo-prawnej regulacji Jerzy Kawalerowicz, to jednak wy­ działalności filmowej. Ponieważ sek­ stąpienia pozostałych osób warte są tora prywatnego nie stać na atrak­ szerszego omówienia. Jako pierwszy cyjną ofertę z braku środków, celo­ zabrał głos Franciszek S k w i e r a w- we jest dopuszczenie kapitału pry­ s k i, zastępca red. naczelnego tygod­ watnego. Musi on naturalnie wyka­ nika Ekran, mówiąc o błędnym kole zać się legalnym źródłem dewiz, speł­ niemocy, które dotknęło decyzje pań­ nić wymogi cenzury, jak również stwowych urzędów. Wskazywał na mieć licencję zachodniego dystrybu­ brak ciekawej, przyszłościowej poli­ tora na wypożyczanie bądź kopiowa­ tyki repertuarowej, na niedoskonałe nie kaset wideo na terenie Polski. regulacje prawne. O ciężkiej doli Dotychczas działających 100 wypoży­ cenzora wideo mówił K. Jorda­ czalni nie wypełnia bowiem prawno- nowski z Wojewódzkiego Urzędu -międzynarodowych warunków doty­ Kontroli Publikacji i Widowisk w czących np. wypożyczania jedynie Katowicach. Obejrzenie rocznie kilku­ oryginału filmu (nie jego kolejnych set filmów „z przymusu zawodowe­ kopii). W zakresie opodatkowania go" powoduje, że cenzorowi trzeba warto odnotować również nową pro­ bardziej współczuć niż zazdrościć, bio­ pozycję. Otóż środki z opłat za uzy­ rąc pod uwagę zwłaszcza mierny po­ skanie koncesji na prywatne rozpow­ ziom większości obrazów. Podkreślał szechnianie mają zasilać Fundusz Ki­ również, że nierzadko pozytywne de­ nematografii, który miałby powstać cyzje cenzury co do obyczajowo-poli- dla wsparcia państwowych poczynań tycznego dopuszczenia filmu do pro­ w produkcji czy dystrybucji filmów. jekcji są traktowane jako uzyskanie Drugim referentem był dyrektor prawa na publiczne, reklamowe, od­ Agencji „Poltel" Lew Rywin. Po­ płatne pokazy. Tego prawa Urzędy łożył on nacisk na problemy prawne, Kontroli Publikacji i Widowisk ani finansowe importu filmów na kase­ nie mogą udzielić, ani nie mogą też tach wideo. Mówił o kłopotach rodzi­ zabronić administracyjnie rozpow­ mych instytucji w prowadzeniu szechniania publicznego, gdy sama atrakcyjnej polityki repertuarowej w treść filmu jest dopuszczalna. tym zakresie. Do ciekawszych i bar­ Jednym z najbardziej interesują­ dziej optymistycznych wątków jego cych wątków sesji było wystąpienie wystąpienia należy zaliczyć rozważa­ przedstawicieli „Kasprzaka", „Diory", nie nad spółkami z kapitałem zagra­ mających podjąć się produkcji pol­ nicznym, które mają powstać dla roz­ skich magnetowidów, i gorzowskiego ^Stilonu" zamierzającego wytwarzać know how i znaną markę, a więc mo­ kasety wideo. Była to przy tym część żliwość rzeczywistego eksportu. Eks­ najbardziej kontrowersyjna, budząca port w obecnych warunkach nawet największe emocje. Przedstawiciele na rynki RWPG wydaje się wątpli­ warszawskiego „Kasprzaka" ukazali wy (słaba jakość oraz bardzo wyso­ historię narodzin najpierw szpulowe­ ka cena). Trudno bowiem przypuścić, go, później kasetowego (system UCR) by ktoś kupił polski magnetowid w magnetowidu, produkowanego dotych­ cenie powyżej 1 tys. dolarów (240 czas w ilości do 2 tys. sztuk rocznie. zł — 1 dolar USA), a tyle musiałby Sytuacja dziś, mimo optymistycznych żądać producent, aby być w zgodzie zapowiedzi, wygląda bardzo skrom­ z zasadą rachunku ekonomicznego. nie. Głównym problemem jest brak Nikt również nie chciał (zasłaniając dewiz; zamówienie rządowe, które ma się tajemnicą handlową) podać wiel­ się lada dzień ukazać, może tę kwe­ kości wkładu dewizowego w produk­ stię złagodzić, ale czy rozwiąże? Za­ cję polskiego magnetowidu, można się powiadane na ten rok dziesiątki ty­ zatem obawiać, że jest on zbyt wy­ sięcy sztuk magnetowidów zostały soki. Nasuwa się więc pytanie czy zniwelowane do kilkutysięcznej serii decyzje produkcyjne podjęte przez próbnej. Być może po 1991 roku zo­ „Kasprzaka" i „Diorę" nie płyną bar­ stanie osiągnięta moc produkcyjna dziej z ambicji niż z chłodnej oceny 100 tys. sztuk. Kłopoty w stworzeniu ekonomicznej. A takie rozwiązania odpowiedniej bazy maszynowej, brak przynieść mogą, czego nauczyły nas krajowych kooperantów to dalsze doświadczenia lat ubiegłych, wiele niepokojące zjawiska. Na tym tle dość szkody. Co gorsza, samozadowolenie nieprzekonywająco zabrzmiało wystą­ przedstawicieli obu firm obawy te po­ pienie dzierżoniowskiej „Diory". Za­ twierdza. Podobnie nieprzekonywają­ kład ten zamierza w bieżącym roku co zabrzmiały słowa dyr. G r a m z y rozpocząć produkcję magnetowidu z gorzowskiego „Stilonu", planującego własnej konstrukcji. Ma on być speł­ rozpoczęcie konfekcjonowania, a póź­ nieniem ambicji konstruktorów, inży­ niej kompleksowej produkcji kaset nierów i robotników. Według projek­ wideo. Szczególnie paradoksalnie za­ tu będzie to urządzenie o średnim brzmiały słowa o 3-dolarowym wkła­ standardzie europejskim. Jego cena, dzie dewizowym do każdej kasety podobnie jak magnetowidu z „Ka­ (później montowanej w kraju), jeśli sprzaka", sięgać będzie zapewne 300 niedawno Ministerstwo Kultury i tys. zł. Przedstawiciel „Diory" wiele Sztuki otrzymało ofertę zakupu dużej mówił o ambicjach, dumie z nowo­ partii kaset (gotowych) w cenie 2,5 czesnej produkcji. Najmniej — o ra­ dolara za sztukę od renomowanych chunku ekonomicznym, o realności firm. Ponadto, znając jakość dotych­ czy opłacalności zapowiadanego eks­ czasowych wyrobów z Gorzowa trud­ portu. Niżej podpisany pozwolił sobie no przypuszczać, by posiadacz mag­ w związku z tym na pewne uwagi netowidu nawet średniej klasy zdobył dotyczące sensowności prowadzenia w się na odwagę użycia jednej z 2 min dwóch oddzielnych zakładach pro­ sztuk kaset, które „Stilon" zamierza dukcji dwóch różnych modeli mag­ produkować w 1988 r. netowidów. Współczesne procesy pro­ dukcyjne sprzętu Audio-video wyma­ Wydaje się, że nasi rodzimi produ­ gają dużej skali, masowości, przy za­ cenci zbyt optymistycznie podchodzą chowaniu najwyższych wymogów ja­ do własnych możliwości, a jak wska­ kościowych. Przy czym jeśli magne­ zują przykłady najlepszych firm tofon kasetowy made in Poland ma świata parających się sprzętem wi­ zawodność kilku czy kilkunastu pro­ deo, optymizm nie poparty rzetelną cent, można spodziewać się, że pro­ technologią i nowoczesnym marketin­ dukt dużo bardziej skomplikowany, giem jest czymś, czego przede wszy­ tj. magnetowid, znacznie ten procent stkim należy unikać. podniesie. W braku środków na za­ W dyskusji wzięli jeszcze udział kup licencji najlepszym rozwiązaniem m. in. Karol Jakubowicz, red. wydaje się joint ventures — wspólne naczelny Przekazów i Opinii oraz przedsięwzięcie z udziałem kapitału doc. Tomasz G o b a n-K las, do któ­ zagranicznego. Istnieją ku temu mo­ rych to głosów dość polemicznie usto­ żliwości prawne, spółka taka oszczę­ sunkował się przedstawiciel praktyki dza stronie polskiej dewiz, przynosi wideo, dyr. M. Walter. W końcowej w zamian nowoczesną technologię, części głos zabrał ponownie dyr. R. Krysko, wspominając, iż w bieżącym lityce kulturalnej czy przemyśle pro­ roku przeznaczono ok. 600 tys. dola­ dukującym na potrzeby tego nowego rów na zakup około 100 filmów dla medium. rozpowszechniania na wideo. Wyra­ Sesja była z pewnością bardzo ził on również zadowolenie, iż tego owocna. Mogli się spotkać i poznać typu spotkanie, bardzo pożyteczne ludzie współtworzący wideo w na­ dla wielu stron, mogło wreszcie się szym kraju, dla których jest to jedy­ odbyć. Zamykając sesję doc. J. Mi­ na możliwość wymiany opinii na tak kułowski Pomorski wskazał na ko­ szerokim forum. Przyjdzie więc cze­ nieczność tego typu spotkań, dyskusji, kać na kolejną tego typu konferen­ które są jedyną drogą do lepszego cję. poznania zjawiska wideo w Polsce, do podejmowania trafnych decyzji w po­ Piotr Gaweł

Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY: Sympatycy drugiej rewolucji przemysłowej, tak samo zresztą jak pierwszej, należą do grona osób, które dążą do przyjęcia determini­ stycznych kryteriów historii z technologicznego punktu widzenia, i nie doceniają problemów kulturowych oraz instytucjonalnych ani też przeszkód stojących na drodze do pełnego korzystania z dobro­ dziejstw nowoczesnych technologii informatyki. Chodzi tu o opty­ mistów technologii. Na drugim krańcu znajdują się pesymiści tech­ nologii, którzy w ostatnich przeobrażeniach technologicznych widzą złowieszcze plany nowej ery niewolnictwa. Obie szkoły przeceniają siłę i władzę technologii i środków przekazu informacji jako mogą­ cych zdominować nasze życie. Maj id Tehranian KRONIKA PRASY POLSKIEJ (1 stycznia — 31 marca 1987)

II — decyzją Komitetu ds. Radia i uchwały IX Kongresu. W referacie pre­ Telewizji podwyższono opłatę za używa­ zes NK R. Malinowski wiele uwagi po­ nie radia i telewizora lub obu do 200 zł; święcił prasie, traktując ją jako ważny podwyższenie opłat uzasadnione zostało instrument politycznego oddziaływania. wzrostem kosztów produkcji programów. „Wywiera ona istotny wpływ na kształ­ towanie poglądów i postaw. Mimo zwięk­ 7 1 — zgodnie z decyzją III Plenum szenia obecności problematyki ludowej w KC PZPR stanowisko red. naczelnego informacjach radiowych i telewizyjnych, Chłopskiej Drogi objął Waldemar Swir- na prasie ludowej ciąży podstawowy obo­ goń. wiązek upowszechniania spraw znajdują­ cych się w obrębie zainteresowania ZSL. 7 1 — z okazji 30-lecia Wieści posie­ (...) W ostatnich miesiącach dokonaliśmy dzenie Społecznej Rady Redakcyjnej. w strukturze naszej prasy istotnych prze­ kształceń organizacyjnych. (...) Od zespo­ 8 1 — Egzekutywa KW PZPR w Po­ łów redakcyjnych wymagamy większej znaniu omawiała zadania miejscowych odwagi, nowatorstwa merytorycznego i środków masowego przekazu w okresie eliminowania schematów i stereotypów W kampanii X Zjazdu: wskazano na potrze­ zakresie informacji. (...) Za dużo na ła­ bę stałego podnoszenia ich jakości mach pism informacji o Stronnictwie i atrakcyjności, aby nie tylko wiarygod­ obradującym, a za mało publikacji o nie ukazywały rzeczywistość, lecz też do­ stronnictwie pracującym. Zmiana tych brze kształtowały postawy społeczne, proporcji to zadanie naszej prasy. Nie­ wrażliwość na zło. zbędna jest poprawa czytelnictwa prasy ludowej wśród naszych członków. Jest to 9 I — Rada Redakcyjna Trybuny Opol­ obowiązek statutowy." skiej omawiała zadania gazety w I pół­ roczu. 161 — posiedzenie Rady Redakcyjnej 10 I — wzrastają ceny gazet — wydań Ideologii i Polityki; podkreślono znacze­ codziennych do 10 zł, magazynowych — nie miesięcznika w całej działalności do 15 zł; od 1II wzrasta cena tygodni­ ideologicznej i potrzebę doskonalenia linii ków przeciętnie o 5 zł *. programowej zgodnie z postanowieniami X Zjazdu PZPR. 141 — z okazji 5-lecia Rzeczypospoli­ tej z zespołem redakcyjnym spotkał się 19 I — prezes NK ZSL R. Malinowski premier Z. Messner; wręczył list gratu­ spotkał się z dziennikarzami — członka­ mi ZSL zatrudnionymi w centralnych i lacyjny od I sekretarza KC PZPR, prze­ terenowych pismach; dyskutowano o po­ wodniczącego Rady Państwa W. Jaruzel­ trzebach i sposobach Wzbogacenia w skiego. środkach masowego przekazu tematyki dotyczącej wsi, rolnictwa i ruchu ludo­ 15 I — XIII Plenum NK ZSL poświę­ wego. cone omówieniu zadań Stronnictwa w świetle oceny dotychczasowej realizacji 19 I — z zespołem Dziennika Polskiego spotkał się I sekretarz KK PZPR J. Ga- * Wrocławski tyg. Sprawy i Ludzie przed­ jewicz; ożywiona dyskusja nt. społecz­ stawia (w nrze 1) kosztorys produk­ nych uwarunkowań pracy dziennikarskiej. cji 1 nru (przy nakładzie 50 tys. egz. 1 Por. sprawozd.: Piszcie krytycznie, argu­ numer w 1986 r. kosztował ok. 24 zł): mentujcie rzetelnie — Dziennik Polski 5,3 zł — papier, 4,1 — druk, 5,4 — 27"/o nr 23. marża pobierana przez „Ruch" za kolpor­ taż, 6,2 — koszty osobowe w całym pro­ 21 I — w Katowicach obradowało To­ cesie i 3 zł pozostałe koszty. Przy zało­ warzystwo Przyjaciół Prasy; omawiając żeniu, że cena papieru w 1987 r. wzra­ program pracy postulowano jego rozsze­ sta do 103 zł za 1 kg (w 1986 r. — 68 ?.ł): rzenie na środowiska młodzieżowe, m. in. 9,02 zł — papier, 5,36 — druk, 8,1 — mar­ przez tworzenie młodzieżowych klubów

ża dla „Ruchu", 7,44 — koszty osobowe przyjaciół prasy oraz tworzenie warun­ i 3,9 — pozostałe koszty. Razem czyni ków dla ujawniania młodych talentów to 33,82 zł. Wynika z tego, że realne ko­ dziennikarskich. szty przekraczają nieco cenę 1 egzempla­ rza SiL, a różnica ta jest wyrównywana 21 I — przewodniczący Rady Kultury ze środków uzyskanych w ramach Wroc­ prof. B. Suchodolski spotkał się z prze­ ławskiego Wydawnictwa Prasowego. wodniczącym Komitetu ds. Radia i Tv J. Roszkowskim; dyskutowano o roli ra­ 11 II — posiedzenie Rady Społecznej dia i tv w edukacji kulturalnej społe­ Tygodnika Ludowego; omawiano popula­ czeństwa. ryzację w piśmie dorobku IX Kongresu ZSL. Zwracano uwagę na potrzebę szer­ 281 — pod przewodnictwem członka szego podejmowania problematyki moral­ Biura Politycznego, sekr. KĆ J. Głów- ności, patologii w życiu społecznym i go­ czyka pierwsze posiedzenie Komisji ds. spodarczym, funkcjonowania rodziny wiej­ Propagandy KC PZPR. Omawiano rozwój skiej. nowych technik masowego przekazu, zwłaszcza telewizji satelitarnej oraz for­ my i metody działalności propagandowej 11II — spotkanie członka Biura Poli­ tycznego, sekr. KC PZPR J. Czyrka z prasy, radia i tv, Przewodniczącym Ko­ grupą dziennikarzy polskich najmujących misji wybrano red. nacz. Trybuny Lu­ się problematyką Związku Radzieckiego du — J. Majkę. i stosunkami polsko-radzieckimi oraz z korespondentami radzieckimi akredyto­ 291 — stanowisko red. nacz. Zarzewia wanymi w Warszawie. W spotkaniu ucze­ objął Franciszek Szkiennik, dot. wiceprze­ stniczył ambasador ZSRR W. Browikow. wodniczący ZK ZMW. Omawiano doskonalenie form i treści I — z inspiracji Egzekutywy KW PZPR upowszechniania wiedzy na tematy ra­ we Wrocławiu utworzona została rada dzieckie. pierwszych sekretarzy POP Wszystkich wrocławskich redakcji prasy, radia i tv. 13 II — w Rzeszowie inauguracyjne Do jej głównych zadań należy integro­ spotkanie rady redakcyjnej środków ma­ wanie środowisk dziennikarskich i wy­ sowego przekazu działających na terenie miana doświadczeń w pracy partyjnej. czterech województw (krośnieńskie, prze­ myskie, rzeszowskie i tarnobrzeskie). Ce­ 3 II — Komunikat GUS o sytuacji spo­ lem rady będzie opiniowanie — ze spo­ łeczno-gospodarczej kraju w 1986 r. Uka­ łecznego punktu widzenia poczynań ćrod- zywały się 53 gazety i 755 czasopism. Na­ ków masowej informacji, inspirowanie i kłady gazet wyniosły 2423 min egz. i by­ koordynowanie ich pracy oraz ocena sku­ ły nieco niższe niż w 1985 r.; nakłady teczności działań propagandowych; wska­ czasopism — 903 min egz. i były wyższe zywano na konieczność doskonalenia war­ o 5,7°/o. Liczba abonentów radiowych wy­ sztatu dziennikarskiego. niosła 10,3 min i była większa o 2,1°/» w porównaniu z r. 1985; wzrosła również 13 II — wiceprzewodniczący Rady Kra­ liczba abonentów tv o 2,2°/» i wyniosła jowej PRON J. Czyrek spotkał się z 9,7 min. członkami i sympatykami grupy dialogo­ wej „Consensus"; dyskutowano m. in. o 4II — narada redaktorów naczelnych przygotowaniach do Wydawania dwuty­ pism ludowych poświęcona głównym kie­ godnika Kraj. runkom działalności publicystyczno-infor- macyjnej po XIII Plenum NK ZSL; oma­ 19 II — z udziałem I sekr. KW PZPR wiano również sposoby przedstawiania w v/ Katowicach B. Ferensztajna otwarte prasie problematyki ekonomicznej i cpo- zebranie POP przy Trybunie Robotniczej; łeczno-kulturalnej. dyskutowano nt. modelu propagandy mo­ 9 II — wspólne posiedzenie Komisji bilizującej. Obszern. sprawozd.: Trybuna Prasy i Propagandy oraz Prezydium Ko­ Robotnicza nr 44 s. 1, 2. misji Ideologicznej NK ZSL. Omawiano udział prasy Stronnictwa i innych grod­ 24 II — posiedzenie Rady Redakcyjnej Zielonego Sztandaru poświęcone omówie­ ków masowego przekazu w realizacji niu publicystyczno-organizacyjnych zamie­ „Głównych kierunków działalności ideo- rzeń pisma przed X Kongresem ZSL. Mi­ wo-politycznej ZSL w 1987 r." W myśl mo skromnej objętości tygodnik winien tego dokumentu działania propagandowe być prawdziwą trybuną spraw chłopskich powinny koncentrować się m. in. wokół oraz ważnym forum ukazywania działal­ wewnętrznego umacniania szeregów ZSL, ności ZSL i historii ruchu ludowego. Na­ popularyzacji ZSL jako partii polityczncl leży podjąć starania o przywrócenie edy­ klasy chłopskiej, uwypuklenia roli ZSL cji czwartkowej. jako partii wchodzącej w skład koalicji rządzącej, współdziałania ZSL na płasz­ 25 II — Egzekutywa KW PZPR w Go­ czyźnie PRON. rzowie oceniła działalność informacyjno- 9 II — podczas spotkania ministra kul­ -publicystyczną Gazety Lubuskiej i Zie­ tury i sztuki prof. A. Krawczuka z gru­ mi Gorzowskiej. Wskazywano na niedo­ pa twórców (głównie z pisarzami nie na­ statki (m. in. niedostateczna prezentacja leżącymi do ZLP) dyskutowano powoła­ spraw młodego pokolenia), podkreślano nie czasopisma literackiego — niezależne­ potrzebę doskonalenia warsztatu dzienni­ go od RSW. Z komentarza W. Machejkc karskiego oraz podejmowania spraw bę­ (Życie Literackie nr 8 s. 1): „Przyrze­ dących w centrum uwagi społecznej *. czenie powołania tygodnika «czysto lite­ rackiego^ takiego, który nie podlegałby * Por. komentarz W. Markiewicza: Też ZG RSW «Prasa», uważam za wyraz naj­ mam kaca — Polityka nr 16 s. 3. Na mar­ lepszej woli, rzecz w tym iżby wydolić ginesie obrad Egzekutywy 26 III człon­ z materiałami drukowalnymi. Podobna kowie Krajowego Klubu Reportażu sfor­ iluzia przyświecała Jerzemu Putramento­ mułowali i przesłali do ZG SD PRL wi '— Literatura nie wytrzymała w cza­ uchwałę, w której m. in. czytamy: sokresie tygodniowym, aż tak się rozpo­ „...Członkowie Klubu po zapoznaniu się litykowała, że już nie mogła być «od- z tekstem sprawozdania z obrad Egzeku­ wieszona» jako tygodnik. Pisma kultural­ tywy (...) wyrażają zaniepokojenie nie­ ne przynoszą rocznie ponad 150 ;nln r.l którymi wypowiedziami d:/skutantów. Ich deficytu, który mieści się z powodzeniem treść i sens muszą budzić zdecydowany w wielkim brzuchu «Prasy». Kto będzie sprzeciw. Nie chodzi o utrącanie swobo­ mecenasem pisma «centrum»?" dy dyskusji, ale w tym przypadku opinie

11 — Zeszyty Prasoznawcze 25 II — posiedzenie Rady Redakcyjnej wprowadzeniem stałej pory emisji pro­ Trybuny Robotniczej; dyskutowano nt. gramów nadawanych dotąd w różnym roli partyjnej gazety w kształtowaniu czasie. Po głównym wydaniu dziennika aktywnych postaw. będą filmy lub spektakle teatralne. O 22.40 emitowane będą „Komentarze". Czas 26II — w otwartym zebraniu POP między filmem a „Komentarzami" wy­ Gazety Częstochowskiej uczestniczył I pełnią programy kulturalne, filmy doku­ sekr. KW PZPR w Częstochowie J. Sy- mentalne, reportaże, publicystyka. Pro­ pek; dyskutowano m. in. o modelu pu­ blematyka gospodarcza rozrzucona w róż­ blicystyki partyjnej. Podkreślano koniecz­ nych programach będzie prezentowana (od ność szybkiego reagowania na nowe pro­ 19 III) w 30-minutowym „Tygodniu gospo­ blemy życia politycznego i gospodarcze­ darczym". Istota zmian w progr. II (od go województwa. 30 III) polega na zrezygnowaniu z retrans­ misji z progr. I głównego wydania dzien­ 26II — rzecznik prasowy rządu J. Ur­ nika; zastąpi go o 21.30 15-minutowa „Pa­ ban spotkał się z grupą działaczy Zrze­ norama dnia". Czas zajmowany będzie na szenia Prawników Polskich; omawiano publikację kulturalną, filmy dokumental- niektóre problemy polityki karnej, kryty­ no-oświatowe, edukacyjne, programy mu­ ki prasowej oraz pracy rzeczników pra­ zyczne, publicystykę sportową. sowych. 17 III — członek Biura Politycznego, 26 II — 1 III — w Suwałkach z inicjaty­ sekr. KC PZPR J. Główczyk spotkał się wy Polskiego Towarzystwa Przyjaciół z aktywem dziennikarskim Bydgoszczy; ONZ seminarium dla dziennikarzy na te­ dyskutowano m. in. o problematyce eko­ mat budowy nowego ładu informacyjnego. nomicznej i sposobie jej przedstawiania. 11 — Egzekutywa KW PZPR w Elblągu oceniła oddziaływanie środków masowego 18 III — w KC PZPR narada pierw­ przekazu. Wyrażając uznanie dla poszcze­ szych sekretarzy POP redakcji prasy, ra­ gólnych redakcji, zwrócono również uwa­ dia i tv poświęcona roli tych instancji gę na niedostatki. Mówiono o podejmo­ i środowisk w przygotowaniach do IV Ple­ waniu tematów istotnych dla społeczno- num KC PZPR. -gospodarczego rozwoju województwa, wdrażaniu zjazdowych uchwał. 25 III — posiedzenie Komisji Propa­ gandy KC PZPR; dyskutowano nad wnio­ 3 III — tematem posiedzenia Prezydium skami redakcyjnych POP nt. form i me­ Komitetu ds. Radia i Tv była kultura tod propagandowego oddziaływania i roli języka w programach radia i tv. Podkre­ POP w redakcji. ślano, iż niezbędne jest zaostrzenie kry­ teriów doboru osób uprawnionych do pro­ 26 III — inauguracyjne posiedzenie wadzenia programów „na żywo". Ogólnopolskiego Zespołu Publicystów przy Wydziale Kultury KC PZPR. Sekr. 4 III — Rada Państwa rozpatrzyła KC A. Wasilewski podkreślił potrzebę sprawozdanie z działalności Głównego szerszego podejmowania przez środki ma­ Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk sowego przekazu najistotniejszych proble­ w 1986 r. Pozytywnie oceniono zmniej­ mów kultury wynikających z uchwały X szenie się ingerencji cenzorskich w po­ Zjazdu oraz z posiedzeń Biura Politycz­ równaniu z rokiem poprzednim. nego. Przewodniczącym zespołu wybrano S. Tabkowskiego — red. nacz. Gazety 5 III — członek Biura Politycznego, Krakowskiej. sekr. KC PZPR J. Główczyk spotkał się z dziennikarzami „Teleexpressu"; dysku­ 26 III — w Warszawie uruchomiono towano nad redagowaniem magazynu in­ stację telewizyjną retransmitującą I pro­ formacyjnego tej nowej formuły i roz­ gram telewizji centralnej ZSRR; w prp- ważano propozycje nowych inicjatyw gramie tym dominują audycje publicy- dziennikarskich. styczno-informacyjne, popularnonaukowe, rozrywkowe i sportowe. 11—12 III — w Rozalinie k. Warszawy — z inicjatywy Komitetu ds. Przestrzegania 30 III — program II TvP rozpoczął Prawa, Porządku Publicznego i Dyscypli­ emisję „własnego" dziennika — „Panora­ ny Społecznej i Centralnego Ośrodka Spo- ma dnia"; 15-minutowy dziennik wypełni łeczno-Prawnego ZSMP — seminarium nt. 40—45 tematów, od parosekundowej depe­ roli prasy w zapobieganiu patologii spo­ szy do kilkuminutowego felietonu. Wzo­ łecznej. rem „Teleexpressu" również „Panoramę" wyróżniać będzie osoba jednego prezen­ 12 III — v/ Szczecinie spotkanie Sekre­ tera. Funkcję tę pełni Zdzisława Guca. tariatu KW PZPR z dziennikarzami. Ob- szern. sprawozd.: Glos Szczeciński 1987 III — posłowie — członkowie Komisji nr 61 s. 1, 5. Spraw Samorządowych wypowiedzieli się negatywnie o działalności publicystycznej 13—14 III — w Krakowie spotkanie re­ Tygodnika Robotniczego; pismo pozostaje daktorów naczelnych terenowych organów w tyle w stosunku do przemian społecz- PZPR z kierownictwem Trybuny Ludu. no-gospodarczych, zwłaszcza działalności Red. nacz. Trybuny J. Majka zapropono­ samorządowej. wał i omówił nowe formy współpracy centralnego organu PZPR z gazetami te­ renowymi. KONTAKTY MIĘDZYNARODOWE 16 III — w programie I TvP nowy układ ramowy, charakteryzujący się 221 — w Warszawie spotkanie dyrek­ torów generalnych agencji publicystycz­ te wyraziły osoby mające istotny wpływ nych europejskich krajów socjalistycznych na kształt życia społeczno-politycznego w (Sofia Press, Orbis — CSRR, Panorama regionie". DDR, Budapress, AP Nowosti, PA „In- terpress") poświęcona tematowi „Informa­ 2II — Plenum ZG SD PRL poświęco­ cja zbliża narody". Podkreślono koniecz­ ne kampanii sprawozdawczo-wyborczej ność intensyfikacji pracy propagandowej, przed II Zjazdem Stowarzyszenia. podnoszenia jej efektywności, rozwoju nowoczesnych form przekazu ze szczegól­ 16 II — z inicjatywy Klubu Publicysty­ nym uwzględnieniem środków audiowizu­ ki Polityczno-społecznej spotkanie nt. alnych. „Nowe zjawiska w publicystyce politycz­ nej ZSRR"; mówiono o przemianach w 231 — w Warszawie podpisanie poro­ życiu społeczno-politycznym i gospodar­ zumienia o współpracy na 3 lata mię­ czym i zadaniach radzieckich środków dzy PA „Interpress" i AP „Nowosti". masowego przekazu w tym procesie. 1 — z inicjatywy Trybuny Ludu i Ru­ 19II — zebranie sprawozdawczo-wybor- dego Prava w Warszawie — z udziałem cze Klubu Problematyki Kulturalnej. polskich i czechosłowackich specjalistów — Przewodniczącym wybrany został ponow­ dyskusja okrągłego stołu nt. rewizjoniz- nie L. Wieluński (Ekran). mu zachodnioniemieckiego. Stenogram: Trybuna Ludu nr 24 s. 6—7. 19 III — zebranie dyskusyjne Klubu Redakcyjnego nt.: „Czego dziennikarze i 17II — w Warszawie podpisano proto­ redakcje oczekują od rzeczników praso­ kół o współpracy między SD PRL i wych?" z komentarza M. A. Jaworskiego Związkiem Dziennikarzy Radzieckich na (Kamena 1987 nr 7): „Głosy padały róż­ rok 1987. Przewiduje się organizację ne, niektóre kontrowersyjne, jak zwykle wspólnych imprez związanych Z obchoda­ przy tego rodzaju okazjach. Wszystko sta­ mi 70-lecia Rewolucji Październikowej. rannie stenografowano, więc będzie ma­ teriał do dalszych przemyśleń. Mnie się II — w Wielkiej Brytanii przebywał jednak wydaje, że i w tej dziedzinie rzecznik prasowy rządu J. Urban. M. in. przydałaby się atestacja stanowisk. Dzi­ spotkanie z członkami kierownictwa pro­ siaj jest moda na rzeczników prasowych, gramu dla zagranicy BBC oraz z niektó­ ale przecież nie każda instytucja, nie każ­ rymi publicystami brytyjskimi. dy większy zakład pracy (nie mówiąc już o mniejszych) powinien sobie rzecznika 2 III — w Moskwie podpisano proto­ fundować. Szefostwo ma może spokojniej­ kół współpracy między AP Nowosti a szą głowę (głowy), ale w praktyce nie­ Głosem Wybrzeża na lata 1987—1988. którzy rzecznicy okazują się niedorzecz- nikami, a ich rola sprowadza się często II III — w Warszawie spotkanie re­ do spławiania dziennikarzy, na czym cier­ daktorów naczelnych i ich zastępców — pi interes obu stron". specjalistów w dziedzinie problematyki ekonomicznej agencji prasowych europej­ 20 III — zebranie sprawozdawczo-wy- skich krajów socjalistycznych. Tematem borcze Polskiego Klubu Publicystyki Mię­ było uczestnictwo środków masowego dzynarodowej. Przewodniczącym został przekazu w unowocześnianiu i reformo­ (ponownie) M. Podkowiński (Perspekty­ waniu gospodarki, doskonalenie form oraz wy). pogłębianie treści informacji i publicy­ styki ekonomicznej. INICJATYWY REDAKCYJNE 25 III — z okazji 40-lecia Słowa Po­ wszechnego w Warszawie dyskusja z 14/15 III — w Głosie Pomorza (w pu­ udziałem dziennikarzy zagranicznych nt. blikacji: Jak nas widzą) omówienie wy­ odpowiedzialności dziennikarzy chrześci­ ników ankiety czytelniczej (uczestniczyło jańskich we współczesnym świecie. w niej prawie 700 respondentów). Prze­ ważali mężczyźni (66,8%), ludzie starsi (po­ 26—28 III — na zaproszenie Trybuny wyżej 50. roku życia — 44,1%), mieszkań­ Ludu w Polsce przebywał red. nacz. JVep- cy miast (77,8%), ze średnim (34,7) bądź szabadsag G. Borbely. wyższym (25,2%) wykształceniem. Naj­ większą poczytnością (obok tygodniowego III — w Budapeszcie przebywał red. programu telewizyjnego) cieszą się: listy naczelny PAP B. Jachacz; podpisanie ro­ do redakcji, „Na świecie" i „W kraju", boczego programu o współpracy między kolumna „Czytelnicy — Redakcja" oraz PAP a MTI na lata 1987—1988. „Z ostatniej chwili". O ile jednak infor­ macyjna działalność gazety „nie wzbudza III — na zaproszenie dyrekcji general­ większych emocji, o tyle opinie na temat nej służb informacyjnych prezydium Ra­ zamieszczanych w Głosie komentarzy są bardziej podzielone. I tak co szósty ucze­ dy Ministrów we Włoszech przebywała stnik ankiety wyraził pełną aprobatę dla delegacja Biura Prasowego Rządu. ich tonu, doboru argumentacji i wycią­ ganych wniosków. Dwie trzecie skłonnych III — Trybuna Ludu gościła delegację było zgadzać się z nimi, jednakże z pew­ radzieckiego Kommunista. nymi zastrzeżeniami". III — w Polsce gościł sekretarz pra­ sowy rządu CSRS F. Kouril, który zapo­ 15 III — Rzeczywistość (nr 11) omawia znawał się z doświadczeniami pracy Biu­ w publikacji „Co sądzą czytelnicy o ra Prasowego Rządu i red. Rzeczypospo­ Rzeczywistości" wyniki ankiety czytelni­ litej. czej, w której wzięło udział 246 respon­ dentów. Przeważają mężczyźni (213), mie­ szkańcy wielkich miast (114), legitymują­ SD PRL. KLUBY TWÓRCZE cy się wyższym wykształceniem (99); 112 respondentów to członkowie PZPR; bez­ 261 — z inicjatywy Klubu Publicy­ partyjni — 78. 50fl/o respondentów czyta stów „Przyjaźń" spotkanie nt. „Nowocze­ pismo od 1 nru; systematycznie czyta sne środki propagandy w konfrontacji 67%. 93% respondentów utożsamia się z dwóch systemów". poglądami przedstawianymi w piśmie. Największą poczytnością cieszy się tema­ istnieje — nadto, każdy przecież tytuł tyka społeczna i polityczna. ma swoich zwolenników i protektorów. Trudna sprawa". 19 III — Za i przeciw (w nrze 13) oma­ wia wyniki ankiety czytelniczej (ogłoszo­ BARDZIEJ SZCZEGÓŁOWO O ZMIA­ nej w nrze 1). W ankiecie uczestniczyło NIE W. OFERCIE TYTUŁOWEJ RSW wy­ 1471 czytelników; w większości ok. 51 lat, powiadał się prezes w Trybunie Ludu przeważają kobiety (62%); większość z (nr 107) w rozmowie z J. A. Saleckim: nich mieszka w małych miastach (poni­ ,,Są gazety nie przynoszące zysku, ale żej 100 tys.) — 38% i na wsi — 28%. Wy­ rzeczywiście czytane, poszukiwane i na­ kształceniem wyższym legitymuje się 13% prawdę potrzebne, mimo że docierają one respondentów, 40% — średnim, 20% — za­ nierzadko do ograniczonego kręgu od­ wodowym i 27% — podstawowym. Wielu biorców. Są także, a wiedzą o tym czy­ jest emerytów (lh) i rencistów (13%). 79% telnicy równie dobrze jak ja, zarówno uczestników czyta tygodnik regularnie. periodyki jak i książki (...), których bra­ Największą poczytnością cieszy się pro­ ku nikt by nie zauważył i nie odczuł. blematyka religijna. Są pisma o bardzo małym zasięgu od­ działywania, dublujące treści. Sądzę, że 21 III — Słowo Powszechne (nr 57) oma­ nie stać nas na utrzymywanie takiego wia wyniki ankiety czytelniczej. W an­ stanu, bo choć prasa jest szczególnym to­ kiecie wzięło udział 1800 respondentów. warem, wydawcę też musi obowiązywać Bezwzględną większość stanowią mężczy­ zasada racjonalnego gospodarowania. (...) źni (65%); prawie połowa respondentów Sądzę, że trzeba odłożyć do lamusa upro­ to ludzie w wieku produkcyjnym — 31— szczony pogląd z lat minionych, że «pro- 60 lat; powyżej 60 lat — 41,8%. Słowo paganda musi kosztować» — a więc nie Powszechne najchętniej czytane jest przez ma potrzeby liczyć, na co i ile wydaje­ inteligencję. Ponad 30% to członkowie my. Przede wszystkim musimy zastano­ bądź sympatycy PAX-u. Ok. 17% respon­ wić się nad tym, czy wydatki na «pro- dentów czyta gazetę od ponad 30 lat. pagandę» są proporcjonalne do społecz­ Największe zainteresowanie wzbudza te­ nych efektów". matyka światopoglądowo-reUgijna (80fl/o), a następnie historyczna, kulturalna i spo­ * łeczna. ANKIETY ogłosiły: Polskie Radio Kra­ TAJEMNICA ZAWODOWA DZIENNI­ ków (Gazeta Krakowska, 9 11), Rzeczpo­ KARZA — JEJ GRANICE: jest proble­ spolita (26 II), Głos Wielkopolski (14/15 III). mem, czy problemu nie ma, Wydawać by się mogło, że nie ma, szczególnie po Oprać. Sylwester Dziki wprowadzeniu w życie ustawy prasowej. W rzeczywistości jest inaczej, o czym świadczy dyskusja na łamach prasy spo­ łecznej wywołana artykułem H. Prackie- go: Granice dziennnikarskiej dyskrecji (Gazeta Prawnicza nr 1). Chciałoby się zapytać: komu zależy na gmatwaniu? (ty­ tuł wystąpienia jednego z polemistów na %ajecik łamach Prawa i Życia nr 11). Ale jeszcze nic zdrożnego, jeśli w dyskusji padają różne propozycje. Niepokoić jednak mu­ si następujące stwierdzenie: „Nie jest PRAS0ZNAWCZY oczywiście istotne, jak ten problem uj­ (dawniej Z łączki chochlików) mował dziennikarski kodeks obyczajowy, bo przecież rozstrzygający głos może mieć tu tylko ustawodawca, a nie normy de- PREZES RSW „PKR" O CENACH ontologii zawodowej" — tym bardziej, że PRASY (w rozmowie z Jerzym Baczyń­ jego autorem jest prokurator Prokuratu­ skim — Polityka nr 18): „...drżą nam rę­ ry Generalnej Z. Młynarczyk (Prawo i ce, gdy mamy podnieść ceny prasy. Pra­ Życie nr 11). To już może zrodzić nie­ sa jest bowiem specyficznym towarem: bezpieczny precedens (tak zaty­ ze względów politycznych i kulturowych tułował swoje wcześniejsze wystąpienie zależy nam na utrzymaniu poziomu czy­ M. Rymuszko w Prawie i Życiu nr 5). Są­ telnictwa. Staramy się więc być maksy­ dzimy, iż sprawę przesądza opinia doc. malnie ostrożni. Ale co zrobić, jeśli (...) Bohdana Michalskiego, który w rozmowie rosną koszty papieru, energii, transportu z Lucyną Hajduk na łamach Sztandaru czy druku? Najlepiej byłoby nastawić się Młodych (nr 82) stwierdza: „Problemu na większy obrót, przy mniejszym zy­ właściwie nie ma, gdyż przepisy prawa sku. Ostatnia podwyżka cen prasy nie prasowego jednoznacznie uregulowały zrekompensowała na przykład wzrostu kwestię ochrony tajemnicy dziennikar­ kosztów od nas niezależnych. (...) Pra­ skiej". L. Hajduk: — „Kiedy więc re­ wie wszystkie wydawnictwa podejmują dakcja lub dziennikarz mogą ujawnić na­ różne ekstra przedsięwzięcia zarobkowe. zwisko rozmówcy? B. Michalski: — Ta­ Zazwyczaj chodzi tu o jednorazowe po­ jemnicę dziennikarską może ujawnić w szukiwane publikacje typu poradniczego dwóch przypadkach: po pierwsze, za zgo­ (jak np. ubiegłoroczny bryk dla matu­ dą powierzającego, lub po drugie, gdy rzystów), publikacje sportowe, krzyżów­ chodzi o wiadomości o czynach przewi­ ki... (...) Poszukujemy rozmaitych możli­ dzianych w art. 254 kk, a mówi się tam wości zarobku, aby ograniczyć wzrost o najcięższych zbrodniach". cen. Zarząd podjął np. decyzję wydawa­ nia, bardzo potrzebnego zresztą, pisme; * ogłoszeniowego. Decyzja nie została je­ szcze zrealizowana ze względu na brak papieru. (...) Opracowaliśmy propozycje SZELIGA O ATESTACJI DZIENNI­ zmian w «ofereie tytułowej* RSW. Ale KARSKIEJ PRACY I PŁACY. Z-ca re­ zawsze trudno zlikwidować coś, co już daktora naczelnego Polityki, Zygmunt Szeliga w rozmowie z Izabelą Pieczarą (Gazeta Krakowska 20II 1887): „Uważam, mie znajdujemy wszystko: pijaństwo, su- że atestacja, traktowana jako kolejna tenerstwo, prostytucję. Wszystko to okra­ akcja, jest nam niepotrzebna. Co zaś ty­ szane obrzydliwym językiem, godnym czy się przerostów zatrudnienia, to twier­ mętów społecznych"). Na list odpowiada dzę z niezachwianą pewnością, że w każ­ przew. Komitetu ds. Radia i TV Janusz dej jednostce organizacyjnej czy gospo­ Roszkowski, który w pełni podziela tro­ darczej w Polsce, włącznie z redakcją skę przewodniczącego Rady Krajowej Gazety Krakowskiej i Polityki pracuje PRON o poziom moralny społeczeństwa, co najmniej o 15, a nawet 30 procent ochronę młodych przed pokusami życia ludzi za dużo. Nikt i nic nie zachwieje ułatwionego, dodając że z takich właś­ tych moich przekonań. Politykę, po 13 nie „pobudek i przesłań powstał serial grudnia, redagowaliśmy w 18 osób. Uwa­ «Tulipan» (...). Intencją twórców serialu żam, że i dzisiaj można byłoby to robić było ostrzeganie, poprzez wyrazistą i w 18 osób, mając wysoko płatne etaty przekonywającą prezentację zjawisk ne­ dziennikarskie. Niestety, zarobki żurna­ gatywnych". listów są żałosne. Ja, pracując 35 lat w Prezes Radiokomitetu zapowiada pu­ tym zawodzie, pobierani pensję w wyso­ bliczną dyskusję nad problemami poru­ kości półtora raza średniej krajowej, szonymi w tym serialu. czyli dokładnie tyle samo jak na począ­ Redaktor „Kajecika" w trosce o zdro­ tku mojej pracy w 1951 roku." wie moralne społeczeństwa podsuwa prze­ Dla ścisłości historycznej (o której wodniczącemu RK PRON lekturę powie­ jednak Izabela Pieczara pamiętać nie mo­ ści odcinkowej z dziennika bliskiego mu — że) przypomnieć warto, że taką koncepcję bo Słowa Powszechnego. Znajdujemy tu głosił właśnie w Gazecie Krakowskiej pod m. in. (w odcinku z 5 V wyd. 2) takie koniec 1956 r. ówczesny zastępca red. na­ określenie: „pocałuj moją pstrą kobyłę w czelnego Zbigniew Kwiatkowski. Nie zy­ łysą dupę", „pocałuj moją kobyłę i wy­ skiwało mu to sympatyków w „szerokich trzyj mordę ogonem", „ten zasrany Tu­ masach redakcyjnych", wręcz przeciwnie. rek", ,,ty ścierko kasynowa, mentownię na Prorokujemy to samo obecnie Z. Szeli- nas nasłałaś", „ta beczka zaśmierdziałego dze. (pd) łoju"; z 8 V: „..nie potrzebowała wabika, ponieważ miała wszystkie części ciała w * odpowiednich proporcjach i na właści­ wych miejscach" itp. SZELIGA O DRAMACIE SWEGO ŻY­ CIA. W tejże rozmowie I. Pieczara pyta, * jak Z. Szeliga godzi pozycję publicysty — reformatora ekonomiki z prowadzeniem NIEZŁOTE MYŚLI O POLSKIM Monitora Rządowego w telewizji — i DZIENNIKARSTWIE. W Gorzowie Wiel­ otrzymuje odpowiedź: „To jest mój dra­ kopolskim Egzekutywa KW PZPR ocenia­ mat życiowy. (...) Pozostaję pod naci­ ła w marcu działalność informacyjno-pu- skiem: z jednej strony ci chcą, abym ro­ blicystyczną Gazety Lubuskiej i Ziemi bił Monitor po ich myśli, inni zaś, bym Gorzowskiej. Obszerniej z materiałami przygotowywał według ich koncepcji. tego posiedzenia zapoznaje czytelników Jednego dnia chciałem pójść na ustęp­ W. Markiewicz w Polityce (Też mam ka­ stwa. Przygotowałem Monitor taki, któ­ ca, nr 16). W cytowanych wypowiedziach ry by się telewidzom bardzo podobał. Po znajdujemy multum wysublimowanych emisji programu dzwoniono do mnie z opinii, które wzbogacą karty dziennikar­ informacją, że Monitor jest rządowy, a skiej aforystyki: nie prywatny, Szeligi. Zmitygowałem się więc i w następnym tygodniu zrobiłem „Zbyt często dziennikarze występują taki, jaki wiem, że spodobałby się rzą­ w roli wszystkowiedzących arbitrów, pod­ dowi. I wówczas to odebrałem stertę czas kiedy powinni oni uczestniczyć w listów od telewidzów, w których piszą­ kształtowaniu pozytywnych nastawień i cy zarzucali mi, iż się zbłaźniłem, zbie- opinii, nie zaś orzekać z góry i ostate­ siłem i że idę na pasku rządu. A ja na cznie..." pasku rządu nigdy nie zwykłem chadzać. „Krytyka musi służyć polityce parjii Dlatego też po namyśle doszedłem do i państwa (...) czemu nie służył na przy­ wniosku, że się nie wycofam z tego „in­ kład cały prasowy bełkot przy okazji teresu", choć w telewizji nie trzymają otwarcia nowego centrum administracyj­ mnie pieniądze — bowiem za ów pro­ nego, który to bełkot był oczywistym gram są one marne — ani też żądza sła­ skandalem". wy i popularności ekranowej; będę nadal przygotowywał Monitor. Uważam, że mi­ „Błędem jest sygnowanie publikacji mo wszystko robię pewną pożyteczną ro­ inicjałami, kiedy nie wiadomo, kto to botę. Wydaje mi się, iż działam chyba napisał. Prasa nie powinna być anoni­ jednak mitygująco na moich rozmówców, mowa". potrafię się im przeciwstawić, choć idę „Czytelnicy chętnie czytają o tym, że im także na ustępstwa, bowiem nasadą władza się «pośliznęła», podczas kiedy ro­ Monitora Rządowego jest, że ostatni głos botnicy, też się «ślizgają», nie wszędzie musi należeć do rozmówców, a nie do pracyją dobrze (...). Prasa powinna za­ mnie. Zaś w Polityce pozostaję, jak sa­ wierać więcej optymizmu". dzę, całkowicie sobą, co nie znaczy, że „Gazeta partyjna powinna tej partii idę na pasku, czy na lep przeciętnych służyć, tymczasem za często dziennikarze wyobrażeń i opinii publicznej." z wielką radością piszą o przypadkach negatywnych". Dr Jekyll i Mr Hyde? (pd) „Dziennikarze nie powinni rozstrzygać o sprawach, zanim nie zapadną decyzje * administracyjne czy inne". „Dziennikarzy można porównać do JANOWI DOBRACZYŃSKIEMU NIE prokuratorów i milicjantów, trudno jest PODOBA SIĘ „TULIPAN". W liście do im zdobyć sobie sympatię" (opinia sfor­ prezesa Rady Ministrów Z. Messnera (Od­ mułowana przez szefa WUSW). rodzenie, nr 19 s. 8) zwraca uwagę na „...dziennikarz bierze w obronę inte­ szkodliwe walory wychowawcze („W fil­ res jakiegoś człowieka, a nie społeczeń- stwa (...)• Należy wzmocnić w redakcjach Ekspedycja do prenumeratorów zajęła rolę wewnętrznego cenzora.'.'. Redakcji i Administracji — jak na kwar­ talnik przystało — akurat 3 miesiące: • * egzemplarz otrzymaliśmy w kwietniu 1987. Policzono też cenę za 2 zeszyty (wpraw­ O LITERATURZE W TYGODNIKACH dzie wg stawek z 1984 r.), chociaż poza KULTURALNYCH dyskutowali krytycy enumeracją „podwójność" niczym się nie i twórcy na łamach bydgoskich Faktów wyraża i snadnie mogłaby się tym zająć (nr 2). Wnioski raczej niewesołe: „Litera­ Państwowa Komisja Cen. Do tych osiąg­ tura w tygodnikach społeczno-kultural- nięć dopisać jeszcze trzeba brak jakiego- nych nie występuje w formie programu. bądź wyjaśnienia (i przeproszenia czytel­ Publicyści zdominowali literatów, a ników) przez wydawcę — Śląski Instytut większość redakcji pisze swoje pisma za­ Naukowy, (pd) miast je redagować" (A. Nawrocki); „Ma­ my sytuację jaką mamy. Materiał, który * otrzymujemy jest ubogi pod względem ar­ tystycznym, warsztatowym. (...) Najnie­ GROZĄ WIEJE! — stwierdza Romuald bezpieczniejsze zjawisko widzę w tym, że Karaś, rozprawiając się (Kontrasty 3/87, kreuje się na siłę pewne trendy, cho­ s. 13—16) z wywiadem, jakiego w stule­ ciażby w prozie polskiej. To jest proza cie „Lalki" Prusa udzieliła prof. dr Ja­ trudna, w sytuacji psychicznej społeczeń­ nina Kulczycka-Saloni Tygodnikowi Pol­ stwa — nieczytelna. Ludzie nie chcą ta­ skiemu (1987 nr 1) reprezentowanemu kiej literatury, jednak my wiemy, że przez Elżbietę Sawicką. Albowiem: istnieje obowiązek jej druku, ale w od­ „Wypowiedzi pani Kulczyckiej-Saloni powiednim kontekście, tak by i ona sta­ powinna zweryfikować dziennikarka (...) ła się czytelna" (W. Jaworski); „Dzisiaj Niestety, żurnaliści-ignoranci święcie Wie­ wydaje się, że kiedy musimy liczyć się rzą temu, co mówią utytułowane osoby. z tym, że pismo nie może spadać na Docent jest już dla nich nieomylny, a cóż ieb — stosowane są najrozmaitsze zabie­ dopiero profesor zwyczajny... I tu za­ gi, żeby zdobyć czytelnika" (T. Sliwiak); chodzi właśnie taki przypadek: profesor „Zniknęli krytycy będący instytucjami, Kulczycka-Saloni nie zna takich czy in­ którzy swoim nazwiskiem firmowali na­ nych wzmianek o Żydach, rozsianych w we zjawiska literackie. Mają za to byt twórczości Sienkiewicza, a dziennikarka recenzenci w stylu Marxa" (E. Starosta). jej niewiedzę bez skrupułów rozpowsze­ chnia." By nie być gołosłownym, R. Ka­ * raś korzysta chyba z Sienkiewicza rozpi­ sanego w komputerze, wywołuje hasło TRZECH NA JEDNEGO to formuła wy­ „Żydzi" i z połowy tuzina utworów wy­ wiadów miesięcznika Zdanie. Dwutygod­ pisuje tuzin cytatów. Lecz „Sienkiewicz nik Student (nr 4/1987) odwrócił koncep­ i Żydzi", to tylko wstęp do problematy­ cję, przystępując do rozmowy „jeden na ki. Formułuje Karaś liczne dalsze zarzuty: trzech". Ciekawiło Leszka Horwatha: „— „Przeciwstawianie Prusa jako dzienni­ «Trzech na jednego» — dlaczego? Dlate­ karza Sienkiewiczowi, uprawiającemu ja­ go, że czujecie się teoretycznie słabsi koby tylko literaturę, mija się z praw­ czy dlatego, że chcecie mieć przewagę, dą." „Pani profesor chyba nie zna spra­ czy może... wy Gomuiickiego, bo to, co mówi, kłóci A(ndrzej) U(rbańczyk): Ja w ogóle się z faktami (...) odgrzebuje ataki Orze­ uważam, że dziennikarz w samotnej roz­ szkowej na Gomuiickiego. Nie mówi jed­ mowie z wysokim funkcjonariuszem czy nak o braku racji z jej strony (...) Czy to państwowym, czy wybitną osobowo­ można zaliczyć Wiktora Gomuiickiego do ścią, jest na pozycji straconej. Pracuję w epigonów romantyzmu? Wielce to krzyw­ tym zawodzie dwadzieścia lat. Pamiętam dząca opinia." „Inna kwestia. Czy istot­ siebie, dziewiętnastoletniego, z magneto­ nie pomnik Mickiewicza przy Krakow­ fonem — bo zaczynałem w radiu — wcho­ skim Przedmieściu w Warszawie wznie­ dzącego do różnych poważnych gabinetów śli pozytywiści? Jakże to dalekie od praw­ i — szczerze mówiąc — mającego pietra. dy!" „Sądy Janiny Kulczyckiej-Saloni o Wł(odzimierz) R(ydzewski): ...i uzyski­ pozytywizmie, problematyce epoki grze­ wałeś to, co rozmówca chciał powiedzieć. szą okropnym szkolarstwem" (itd., opi­ A U.: ...oczywiście! nie podbudowując przykładami i argu­ Wł. R.: A tu jest inny typ rozmowy. mentami). A. U.: Trzech — to jest wyrównanie Cytujemy obficie z wielce obszernego szans. To jest dopiero pewna równowa­ tekstu, by dojść do następujących zapa­ ga". trywań dziennikarki Elżbiety Sawickiej z Chociaż w tym przypadku było od­ Tygodnika Polskiego: „Od kilku lat za­ wrotnie: jeden Leszek Horwath na trzech chęcanie do pracy i powoływanie się ze Zdania, (pd) przy tym na hasła pozytywizmu stanowi * główne zajęcie wielu publicystów. W mo­ im pojęciu — jest to zwyczajne naduży­ REKORDY WYDAWNICZE bije kwar­ cie. Wygrywa się pozytywizm przeciwko talnik (?) Zaranie Śląskie. Oto ukazał niedawnym romantycznym porywom, bez się zeszyt 3—4 z roku... 1984, który: „Od­ świadomości, czym ten kierunek był na­ dano do drukarni we wrześniu 1985 r. prawdę (...) W starych hasłach szuka się Podpisano do druku i druk ukończono lekarstwa na bolączki współczesności. w styczniu 1987". Aż 16 miesięcy potrze­ Przecież w tym nie ma dużo zdrowego bowała oficyna Uniwersytetu Śląskiego w sensu!" Katowicach na wykonanie najprostszego Na co Karaś: „Dziennikarka przepro­ składu i łamania 132-stronicowego nume­ wadzająca wywiad ma mierne pojecie o ru, nb. mylnie obliczając jego objętość historii, ale Bóg z nią. Gorzej, gdy nie na 10,64 ark. druk. Maszynopisu było wg orientuje się w faktach dotyczących stopki niespełna 14 ark. wyd., czyli plus współczesnej prasy, a gra rolę wszech­ minus 808/o przeciętnego numeru ZP — wiedzącej." (pd) choć gołym okiem widać, że znacznie mniej. NOWE IDZIE. Błędy tzw. korektorskie Nie od dziś się szepce, że stare wró­ w prasie były, są, będą. Istotne tylko — ciło — ale żeby tak jawnie? (pd) jakie: na pewno jest kompromitacją błąd ortograficzny w tytule na pierwszej stro­ * nie. A to zdarzyło się Gazecie Krakow­ skiej (dwuch; nr 32); zakpiła z niej więc PORTRETY PROFESORÓW. W cyklu krakowska Telewizja. I dopiero teraz jest „Portrety" (życie Literackie nr 14 s. 4) ciekawie. Kierownictwo GK wystąpiło wspomina profesor: „Kiedy więc już w (nr 33) na pierwszej stronie z repliką, Katowicach wybierałem się na odczyt którą należy przytoczyć w całości. Jako profesora Rosponda do auli bibliotecznej dokument. filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego „Czy zaczynamy «podkładać sobie na ulicę Wita Stwosza w jesieni 1970, ja­ świnię»? ko członek niedawno jeszcze czepiający W sobotnim wydaniu GK na pierwszej się jego publikacji, nie wróżyłem sobie stronie w jednym z tytułów nasza ko­ spotkania przyjemnego. Oczywiście..." etc. rekta przepuściła błąd ortograficzny. Autor powierzył redakcji tekst, a tam — Przepraszamy Czytelników, obiecujemy po­ zjednoczonymi siłami sekretariatu, dru­ prawę i informujemy, że winni zostali karni, korekty — zrobili z człowieka... już ukarani. Jednocześnie pragniemy ser­ ech, czytać hadko. I człowiek jest bez­ decznie podziękować redaktorom sobot­ bronny, (jk) niej edycji krakowskiej «Kroniki» tele­ wizyjnej za upowszechnienie na terenie * odbioru (od Radomia przez Kraków aż do Przemyśla) tego smutnego faktu. Szko­ POGRZEBOWA SKALA WARTOŚCI. da, że z podobnym zapałem od bardzo Prasa codzienna (Życie Warszawy nr 37, długiego czasu nie zaprezentowano żad­ Gazeta Krakowska nr 37) podała Za Pol­ nego tekstu z naszego tytułu. Może na ską Agencją Prasową: „W Krakowie zmarł Krzemionkach ktoś odpowie, że takiego jeden z wybitniejszych malarzy polskich, nie było. A więc poprawimy się i za­ wieloletni profesor" etc. PAP zatrudnia, czniemy wreszcie pisać o tym, jakim to jak widać samych zdolniejszych dzienni­ językiem niektórzy dziennikarze OTV karzy, ale nie zaszkodzi zaproponować Kraków posługują się, jakie robią błędy, dalszych określeń w tym stylu: nawet jakie bajki opowiadają. I o tym, że nie­ dość wybitny; mówią, że zdolny; jak się którym zdarza się jąkać, innym zadawać wydaje, chyba utalentowany; jak na na­ nie najmądrzejsze pytania, a jeszcze in­ sze warunki, to prawie geniusz. — Każ­ ni nie potrafią dobrać krawata i koszuli demu swoje, (jk) do marynarki. Niektórzy nie umieją po­ rządnie i kulturalnie usiąść na krześle, * niektóre panie z telewizji prezentują nie- telewizyjne fryzury, a część «bohaterów» ŻADEN Z SZANUJĄCYCH SIĘ BADA­ ekranu po prostu nigdy przed kamerą CZY PRASY nie odważy się pomniejszać wystąpić nie powinna. Czy już wystarczy? talentu redaktorskiego Mieczysława Gry- Czy teksty na taki właśnie temat, za­ dzewskiego, ale też chyba nie znajdzie się mieszczone w GK «Kronika» będzie upo­ i taki, który podpisałby się pod nastę­ wszechniać na jedną czwartą Polski? Czy pującą oceną: „Właściwie w całych dzie­ więc zaczynamy wg telewizyjno-krakow- jach prasy polskiej, poczynając od Mer­ skiej elegancji «podkładać sobie świnię»? kuriusza po dzień dzisiejszy, trudno zna­ Redakcja" leźć indywidualność dziennikarską równą Z ortografią Redakcja jest na bakier, Mieczysławowi Grydzewskiemu". Nazbyt ale krawaty — w porządku. I bardzo do­ hojny jest autor Tygodnika Polskiego brze, (jk) (nr 14) Jerzy Durnatt. Wyliczyć można przynajmniej tuzin dziennikarzy, którzy * jeśli nawet nie przerastali twórcy Wia­ domości Literackich, to co najmniej byli KULTURA INFORMACYJNA. Nie zna­ mu równi. lazły miejsca krakowskie dzienniki na wiadomość PAP o przyznanej po raz * pierwszy nagrodzie im. Witolda Doro- szewskiego za upowszechnianie kultury ję­ DROBIAZG, ale denerwuje. Michał Ru­ zyka polskiego — chociaż wśród wyróż­ sinek w artykule „Złe dni Polskiej Aka­ nionych znaleźli się krakowscy profeso­ demii Literatury" (Życie Literackie nr 12) rowie: Stanisław Urbańczyk i — za do­ pisze: „...Goniec Krakowski pośpieszył z robek w upowszechnianiu kultury języka wypowiedzią «Plagiat naukowy p. Rzy- w środkach masowego przekazu — Wale­ mowskiego»". Czytelnik, który chce za­ ry Pisarek, a także działające w Krako­ poznać się z tym tekstem, jest w nie la­ wie Towarzystwo Miłośników Języka Pol­ da kłopocie. Bo w którym Gońcu Kra­ skiego. Widocznie dla krakowskich gazet kowskim tego szukać: czy w tym reda­ informacja ta była mało ważna, inaczej gowanym przez Majeranowskiego, czy też niż np. dla Trybuny Robotnicze'] z lat okupacyjnych? z 6 V 1987, choć laureatami nie byli kato- wiczanie. (pd) * * WIECZÓR WYBRZEŻA (Z 26 I) dla uświetnienia swego 30-lecia opublikował SAMOWŁADCA? Kontrasty nr 3/87 in­ rozmowę z pierwszym redaktorem naczel­ formują w „Kronice" (s. 46): „Odbył się nym Waldemarem Slawikiem. Inicjatywa II Wojewódzki Zjazd PRON, w obradach chwalebna, rozmowa ciekawa, choć nie którego uczestniczyli: ..." (tu nazwiska i wolna od błędów. W pewnym momencie funkcje prominentów, po czym kropka). rozmówca stwierdza: „W tym samym cza­ A po kropce: „I sekretarz KW PZPR w sie w innych miastach Polski, m. in. w Białymstoku Włodzimierz Kołodziejuk do­ Lublinie, Łodzi, Katowicach powstawały konał wyboru nowych władz i 22 delega­ inne popołudniówki. Ale Wieczór był jed­ tów na II Kongres PRON". ną z pierwszych". Prawdą jest, że w 1957 r. powstał W Lublinie Kurier Lubel­ autora diakrostychu — jak to zrobił Te- ski (a także w Warszawie Kurier Pol­ leexpress 1(5 III br. — należało przeczytać ski), ale popołudniówki w Łodzi czy Ka­ uważnie podany fragment wiersza: nie towicach ukazywały się już co najmniej jest on na pewnp z epopei Mickiewicza. od... 10 lat. Tak, Juliusz Słowacki pisa) również „Pa­ na Tadeusza" — w pejzażu zimowym. * Wnioski? Niech Teleexpręss wyciągnie je sobie sam. ŻEBY TRUDNIEJ BYŁO ZGADNĄĆ. Jak widać, w redakcjach albo nikt nie Rebus, wrocławski miesięcznik szaradziąr- czyta materiałów przed zesłaniem do dru­ ski (1987 nr 1/49) na s. 29 oznajmia: karni, alb° się może czyta przed drukiem „Wśród dzieci za trafne rozwiązanie 5 artykuły wstępne, ale nie „rozrywki". zadań z Rebusika rozlosujemy nagrody Większość czytelników postępuje jednak rzeczowe, a za zestaw premiowy jedną na­ odwrotnie, (bh) grodę — «Słownik ortograficzny języka polskiego» pod red. Mieczysława Szymcza­ ka". Proponujemy taką samą nagrodę wręczyć koniecznie autorowi krzyżówki CUDZE BŁĘDY ŁATWIEJ DOSTRZEC. na s. 24. Za hasło: ,,34) pionowo: ankie­ Udowodnił to Zeszytom Prasoznawczym ta, wywiad" w krzyżówce autorstwa Ci­ (nr 112) prof. Walery Pisarek, pytając do­ cera, które w rozwiązaniu musi dać: ciekliwie, gdzież to się ukazuje Medien sądaż. Bulletin przedstawiany na s. 150? Zawsty­ Natomiast w słupskiej Łamigłówce (nr dzeni, podajemy: Medien Bulletin jest 1, red. miesięcznika Gryf) na s. 5 Asun- wydawany przez Kellerer & Partner GmbH cion jest stolicą Urugwaju. we Frankfurcie nad Menem. W Rozrywce zaskakuje w nrze 5 dia- krostych, gdzie Słowacki jest twórcą „Pa­ Redaguje na Tadeusza". Zamiast rzucać gromy na Sylwester Dziki

Z RAPTULARZA PRASOZNAWCY: A przecież nie ma nic łatwiejszego niż pisać tak, aby nas nikt nie rozumiał. Artur Schopenhauer Wykaz skrótów: „Worldnet" sprawia szereg trudności DaD Brief — Dienst aus Deutschland Brief technicznych, np. gdy jednocześnie trze­ EP — Editor and Publisher ba przekazywać telekonferencje w różne FAZ — Frankfurter Allgemeine Zei­ strony świata — do Europy, na Daleki tung Wschód i do Ameryki Łac. Najczęściej MB — Medien Bulletin funkcjonuje obraz przekazywany sateli­ IOJ NL, — IOJ Newsletter tarnie, ale dźwięk trzeba nadawać nor­ NDP — Neue Deutsche Presse malnym kablem telefonicznym. Pracuje NZZ — Neue Zürcher Zeitung się nad lepszą integracja „Worldnet" po­ przez regionalne sieci: Euronet (Europa), Mednet (rej. Morza Śródziemnego), Afnet REDAGOWANIE (Afryka), Pacnet (rej. Pacyfiku), Arnet (Ameryka Łac). (NZZ 19 III 1987 s. 51) pd MIĘDZYNARODOWE. Po raz pierwszy od 10 lat „BBC Annual Report and Hand- book 1987" odnotował zmianę pod wzglę­ AFGANISTAN. Centralny program radio­ dem liczby radiowych audycji dla zagra­ wy zaczyna się o 6 rano czytaniem Ko­ nicy: z końcem 1986 r. radiofonie USA ranu, następnie programami oświatowymi. (Głos Ameryki, Wolna Europa, Radio Li­ W południe nadaje się audycję w przer­ berty i Radio Marti) nadawały tygodnio­ wie obiadowej dla robotników, po niej wo 2411 godz., podczas gdy radiofonia ra­ program muzyczny zestawiony według ży­ dziecka 2229 godz. Trzecie miejsce utrzy­ czeń słuchaczy. mało Radio Pekin — 1446, na czwartym Szczególnie popularna jest audycja, w znalazły się rozgłośnie RFN — 821 godz., której kształtowaniu uczestniczą za pomo­ na piątym londyńska BBC — 733 godz. cą telefonu odbiorcy, poświęcona proble­ tygodniowo. mom komunalnym, lokalnego zaopatrzenia Radio Moskwa emituje audycje w 82 stolicy itp. Wielką uwagę poświęca się językach, Pekin w 40, zachodnioniemipc- programom regionalnym w językach ka Deutsche Welle w 34. Ogółem dla za­ mniejszości narodowych (wszystkie pro­ granicy nadają radiostacje przeszło 80 gramy centralne są dwujęzyczne — w krajów. (1VZZ 29 1 1987 s. 48) pd dari i pasztu). 60% audycji ma charakter rozrywko­ MIĘDZYNARODOWE. Jesienią 1983, wkrót­ wy, 40% stanowią wiadomości i programy ce po agresji na Grenadzie, gdy sojusz­ oświatowe. nicy skarżyli się na niedostateczne poin­ Dla zagranicy nadaje się w angielskim, formowanie, United States Information francuskim, rosyjskim, niemieckim, arab­ Agcncy (USIA) przystąpiła do tworzenia skim i urdu. (NDP 1987 nr 1 s. 19) pd sieci telewizyjnej „Worldnet" — „audio­ wizualnego pomostu do sprzymierzonych USA na całym świecie". Blisko miliardo­ RFN. Największa prywatna rozgłośnia ra­ wy budżet USA zwiększono o dalsze mi­ diowa — Radio ffn (Fuik- und Fernsehen liony dolarów na „Worldnet": w 1983 o Nordwestdeutschland GmbH & Co. KG w 2 min, w 1984 o 10 min, w 1986 „World­ Isernhagen) dociera od początku 1987 r. net" kosztowała już 32,4 min doi. do przeszło 7 min słuchaczy. Zwraca sie „Worldnet" przekazuje telekonferencje przede wszystkim do „wszystkich młodych i telewywiady dziennikarzy zagranicznych i tych, którzy pozostali młodzi" w wie''u z członkami administracji Stanów Zj., sta­ od 15 do 45 lat. 75% programów stanowi łe dwugodzinne programy (od poniedział­ muzyka, wiadomości nie przekraczają 2 ku do piątku od godz. 8 do 10 czasu wa­ do 5 minut w serwisie, oddzielone sa od szyngtońskiego) pt. „America Today" z nich 2—3-minutowe bloki reklamowe (2 na aktualnymi wiadomościami, miniwywiada- godzinę). mi, features. Poza tym jest naukowy pro- Redakcja liczy 58 osób. Spółkę tworzy rram „Science World", są bloki gospo­ 13 wydawnictw prasy fachowej (13% akcji) darcze, kulturalne i sportowe. i 57 wydawnictw gazetowvch (Madsack „Worldnet" jest audiowizualnym odpo­ 12%, „Weserkurier" 10%, Springer 7.6%). wiednikiem „Głosu Ameryki", reprezentu­ Kapitał wynosi 6,8 min mk. Telewizji na jącym interesy rządu USA. Wg zestawie­ razie się nie przewiduje. Szacowane wsteD- nia USIA z końca 1986 r., programy lub ne straty 10—15 min mk mają likwidować fragmenty „Worldnet" (w blokach do 2 wpływy z reklamy. Pół minuty kosztuje godz.) przejmuje 50 sieci telewizyjnych w (w dni powszednie) 1020 mk rano od 6 do 8 krajach europejskich o 3,2 min odbior­ 9, następnie do 13 — 690 mk. wieczorem ców (w Szwajcarii jednak np. tylko 3 od 17—420 mk. Dla porównania: publicz- wielkie hotele w Genewie). Za odpłatność no-prawna radiofonia NDR pobiera prze­ w kwocie 1,66 min doi. rocznie przejmuje ciętnie 3800 mk. obecnie programy „Worldnet" z Intelsatu Radio ffn uzyskało znaczny rezonans, stacja naziemna we Francji i rozpow­ w rozpisywanych konkursach z nagroda­ szechnia je w Europie poprzez satelitę mi otrzymuje od 40 tys. do 60 tys. listów. ECS. (ZV + ZV 1987 nr 7 s. 9) pd SZWAJCARIA. Neue Ziircher Zeitung (wyd. F 40) pokazuje na 2 zdjęciach mo­ ROZPOWSZECHNIANIE żliwości zniekształcania faktów przez obraz MIĘDZYNARODOWE. Evangeliums Rund­ tv. Demonstrację studentów w Bernie re­ funk (ERF) z centralą w Wetzlarze na­ gionalny program „DRS aktuell" filmował daje od 5II1961, przede wszystkim na z wewnątrz, dając wrażenie tłumu okre­ falach krótkich w rozgłośni w Monte ślanego na tysiąc manifestantów. 45 min. Carlo. Także poprzez dalsze rozgłośnie na później główny dziennik „Tagessehau" po­ falach krótkich i średnich emituje co­ kazał to z lotu ptaka w rozmiarach skrom­ dziennie 9 godz. programów, mogąc osiąg­ niejszych przynajmniej o połowę. (IVZZ nąć do 80% mieszkańców świata. Więk­ 19 II 1987 s. 43) pd szość programów opartych na religii ewangelickiej jest nadawana w języku USA. Dziennik New York Times po­ niemieckim, poza nim w 15 innych. Opra­ bił własne rekordy. Wydanie z 7 grud­ cowuje je ogółem 120 pracowników ERF. nia 1986 miało ok. 1450 stron, ważyło 4,99 kg (poprzedni rekord z 13 listopada 1983 W 260 tys. egz. wydawane jest własne wynosił 4,88 kg). Numer zawierał również czasopismo programowe Antenne. (MB rekordową ilość ogłoszeń i reklam. (EP 1987 nr 3 s. 6, 8) pd 10 I 1987 s. 17) ar MIĘDZYNARODOWE. Spółka kablowej W. BRYTANIA. Literacki magazyn Gran- telewizji CNN (Cable News Network) z ta ukazuje się już 98 lat. Związane z uni­ Atlanty (USA), zawarła porozumienie w wersytetem w Cambridge pismo miało sprawie rozpowszechniania swych progra­ wśród swych redaktorów Davida Frosta. mów w ChRL — poprzez 2 kanały odbie­ A. A. Milne'a i Jakoba Bronowskiego. W rane przez ok. 300 min osób. Przekaz bę­ 1978 r. redakcję mocno wówczas podupa­ dzie dokonywany za pośrednictwem In- dłego pisma przejął młody Amerykanin telsat V-F8 nad Pacyfikiem. Bill Buford. Udało się mu w ciągu 9 lat CNN otwiera własne przedstawicielstwo podnieść nakład pisma z 800 do blisko w Pekinie, 19 z kolei. Serwisy CNN do­ 50 000 egzemplarzy, Pomogła zmiana for­ cierają już do ponad 50 krajów, w samych muły, Granta stała się największym lite­ USA do 38 min gospodarstw domowych. rackim pismem w W. Brytanii przezna­ (NZZ 5 III 1987 s. 47) pd czonym „dla pisarzy i czytelników, a nie dla akademików i krytyków". Publikują MIĘDZYNARODOWE. Istniejący od po­ w magazynie: Saul Bellow, Graham czątku 1987 r. brytyjski „Super Channel" Greene, John Updike, Denis Lessing, Na­ może przekazywać swój program przez dine Gordimer, Gabriel Garcia Marquez, satelitę jednocześnie do 14 krajów (bli­ Germaine Greer. Zmiana formuły wiąza­ sko 7 min gospodarstw domowych). W ca­ ła się ze zmianą formatu — z książki te­ łej Europie Zach. osiąga praktycznie 13% lefonicznej Granta przeszła na format kie­ posiadających odpowiednie urządzenia, szonkowca, o kolorowych okładkach i ob­ najwięcej w Holandii — 17% spośród 2,5 jętości 256 stron. min odbierających kablową tv. (WZZ W lutym 1983 Penguin Books, słynne 12 III 1987 s. 51) pd angielskie wydawnictwo książek, zawarło nietypową umowę z redakcją Granty, po­ AFGANISTAN. W kwietniu 1980 powstała dejmując się produkcji i dystrybucji ma­ gazeta Haqiqat-e Enąuelab-e-Saur (Prawda gazynu. Penguin traktuje pismo jak auto­ Rewolucji Kwietniowej), obecnie central­ ra, wypłacając kwartalnie zaliczki i ho­ ny organ Demokratycznej Partii Ludowej. noraria oraz przejmując koszty druku. Ukazuje się codziennie w 107 tys. egz. ob­ Ostatnio Buford przygotowuje się do jętości 4, czasami 8 stron — równocześ­ podboju rynku amerykańskiego. Podpisał nie w obu czołowych językach kraju, da- umowę z wielce prestiżowym New York ri i pasztu. (NDP 1987 nr 1 s. 18) pd Review of Books. Nie będzie żadnej me­ rytorycznej współpracy ani ingerencji, AFGANISTAN. Oprócz centralnego orga­ umowa dotyczy tylko pomocy w wejściu nu partyjnego Haqiqat-e Enquelab-e-Saur, na rynek, pomocy w akcji reklamowej ukazuje się dziennik Hewat (Ojczyzna) (w tym pocztowej reklamy), w wyniku jako organ Rady Rewolucyjnej i Rady której Granta zyskać winna jeszcze 30 000 Ministrów, dziennik Anis — organ Rady prenumeratorów. (Newsweek 2II 1987 s. Narodowego Frontu Ojczyźnianego (przy 44) ar 12 tys. egz. druga co do nakładu gazeta) i angielskojęzyczny dziennik Kabul New W. BRYTANIA. Nadająca od początku lu­ Times. Poza tym tygodniki wydawane są tego 1987 prywatna TV Super Channel dla chłopów, żołnierzy, członków związku (odbierana przez satelitę w 11 krajach młodzieży, związków zawodowych i in. Europy), zapowiadana jako „the best of Ukazuje się ok. tuzina miesięczników i British Television", musiała już po ty­ rzadziej wydawanych czasopism facho­ godniu znacznie ograniczyć ofertę pro­ wych. gramową. Super Channel naruszyła pra­ Na prowincji publikuje się 11 dzienni­ wa aktorów, które wyraźnie zastrzegają, ków w przeciętnym nakładzie 2 tys. egz. że przy odsprzedaży za granicę brytyj­ i 8 gazet tygodniowych, w tym dla mniej­ skiego serialu z każdym wykonawcą trze­ szości narodowych po uzbecku i turk- ba wynegocjować honorarium i prawo meńsku. (NDP 1987 nr 2 s. 18—19) pd rozpowszechniania. Związek artystów ,,Equity" wstrzymał emisję wielkich se­ AFGANISTAN. Szacuje się, że 16 min riali brytyjskich. W zamian Super Chan­ mieszkańców posiada co najmniej 1 min nel nadaje produkcje amerykańskie. radioodbiorników. (NDP 1987 nr 1 s. 19) Pierwotnie przewidywano, że 40% pro­ pd gramów będą stanowiły szlagiery BBC, tyle samo produkcje zrzeszenia prywatnej AFGANISTAN. Przed rewolucją w kwiet­ telewizji ITV (właściciela większości Su­ niu 1978 radio nadawało najwyżej 20 godz. per Channel), resztę programy drugiego programu dziennie, obecnie emituje na udziałowca — koncernu Virgin. (FAZ dobę 90 godz. w 4 programach central­ 21 III 1987 s. 7) pd nych i lokalnej rozgłośni Kabulu. Stacje pograniczne nadają 3—5 godz. własnych RFN. Skrajnie prawicowy i odwetowy wy­ programów i transmitują 1—2 godz. pro­ dawca Gerhard Frey, przywódca ruchu gramu centralnego. Do tego dochodzi 6 zrzeszającego ok. 10 tys. nacjonalistów, godz. audycji dla Afgańczyków za grani­ publikuje obok Deutsche National-Zeltung cą. (NDP 1987 nr 1 s. 19) pd także Deutscher Anzeiger i Deutsche Wo- chen zeltung o łącznym tygodniowym na­ AFGANISTAN. Telewizja zaczęła tu regu­ kładzie 120 tys. egz. (Splegel 1987 nr 6 larnie nadawać w sierpniu 1978. Obecnie s. 44) pd program trwa 6 godz. dziennie, w piątek (islamskie święto) 9 godz. (NDP 1987 nr 2 SYRIA. Najbardziej wpływowy dziennik s. 18) pd Al-Baath z siedzibą w Damaszku ukazuje się już lat 40. Wychodzi 6 razy tygodnio­ BELGIA. Ponad 90"!» gospodarstw domo­ wo i pracuje w nim 50 dziennikarzy. Ga­ wych jest podłączonych do sieci kablo­ zeta ma swoich korespondentów w 15 re­ wej. Umożliwia to odbiór tv — za sto­ gionach kraju i ponad 20 biur zagranicz­ sunkowo niewielką opłatą — na przeszło nych. Nakład wynosi 50 tys. egz. i wy­ 20 kanałach: 2 flamandzkich i 2 rodzi­ kazuje tendencję wzrostową. (IOJ NL mych francuskojęzycznych, zachodnionie- 1986 nr 20 s. 4) tl mieckich ARD, ZDF i WDR, Nederland SZWAJCARIA. Biuletyn PTT z marca 1 i 2, 3 francuskich i ich wspólnego pro­ 1987 Technlsche Mitteilungen podał, że z gramu kulturalnego TV 5, RTL z Luk­ końcem 1986 r. zarejestrowano 2512 tys. semburga po francusku, 2 programów radioodbiorników i 2241 tys. telewizorów. BBC, „Channel Four" i „Independent (NZZ 5 III 1987 S. 47) pd TV", włoskiej RAI, dalej „Sky Channel", za dodatkową opłatą holenderskiego ka­ USA. Wydawnictwo Gannett Newspapers nału filmowego „FilmNet", wreszcie „Su­ dostarcza swym kontrahentom ponad 14 per Channel". min egz. dodatku USA Weekend. Uważa­ Zróżnicowane jest korzystanie z tych jąc go za groźną konkurencję dla wła­ możliwości. We Flandrii, gdzie większość snych tytułów, mają rozwiązać współpra­ rozumie po francusku, angielsku i nie­ cę z Gannett Newspapers Chicago Tribu­ miecku, przeszło % odbiorców ogląda pro­ ne i Houston Post. dukcję rodzimą, 209/o holenderską, tylko USA Weekend zewnętrznie przypomina 5'Vo inną. Inna jest sytuacja w Walonii i USA Today, treściowo zaś popularny ma­ Brukseli, gdzie tylko 40% włącza jeden z gazyn rodzinny Family Weekly. (ZV + ZV francuskojęzycznych programów belgij­ 1987 nr 8 s. 28) pd skich, po 25% RTL lub któryś program USA. Fachowe czasopismo Broadcasting z Francji, 10% inną stację zagraniczną. opublikowało listę 55 ogólnokrajowych ka­ (NZZ 5 II 1987 s. 44) pd blowych programów tv. W listopadzie ChRL. Tylko 60 min telewizorów jest w 1986 spośród ogółem 41 min podłączonych całym kraju; zamierza się pomnożyć ich gospodarstw domowych — 10,2 min od­ liczbę do 200 min sztuk. Liczba telewi­ bierało TelShop, 9,8 min Home Shopping dzów jest oczywiście kilkakrotnie Wię­ Network I, 7,1 min Video Shopping Mall, ksza, a zasięg ma rosnąć m. in. dzięki 5,3 min Home Shopping Network II, 4,9 rozbudowie sieci lokalnych stacji nadaw­ min Cable Value Network, 2 mln QVC czych tv. (Splegel 1987 nr 13 s. 172) pd Network, 150 tys. abonamentowy Sky Mer­ chant. . . ^ JUGOSŁAWIA. W porównaniu z popołud- Płatne kanały Pay-TV z filmami fa­ niówkami, których nakłady oscylują oko­ bularnymi wykazały tendencję następu­ ło 300 tys. egzemplarzy, najważniejsze jącą: na czele był Home Box Office z dzienniki tego kraju mają nakłady nie­ 14,6 min abonentów (+0,7%), dalej Show­ zbyt wysokie. Belgradzka Borba w ostat­ time — 5,2 min (—3,7%), Cinemax — 3,7 nim roku osiągnęła tylko 30 tys. egz. na­ min (+12,r%), The Movie Channel — 3 kładu dziennego, Vjesnik w Zagrzebiu min (—7,1%). Playboy Channel stracił 120 niepełne 80 tys., Delo w Lublanie niepeł­ tys. spośród liczącej w 1985 r. 720 tys. ne 100 tys., a sarajewskie Oslobodenje widowni. 65 tys. egz. (IOJ NL 1986 nr 20 s. 4) tl 5 najpopularniejszych kablowych pro­ gramów ogólnych zyskało od 4 do 9%. Na RFN. Wykształcił się nowy typ czaso­ czele utrzymuje się Entertainment & pism gratisowych, wydawanych przez tyl­ Sports Network docierający do 38,5 min ko jedno przedsiębiorstwo. Spar Handels- mieszkańców, WTBS notuje 38,46 min, in­ gesellschaft we Frankfurcie publikuje 4 formacyjny Cable News Network (CNN) — razy rocznie Haushalts Journal w "573 min 35,8 min gospodarstw domowych, do któ­ egz. Rewe-Leibbrand drukuje co tydzień rych może docierać. (MB 1987 nr 3 s. 56) 1,2 min egz. prospektu Neue Woche, Kauf- pd hof — milion egz. tv aktuell. 17 razy W W BRYTANIA. Wśród ponad 120 dzien­ roku ukazuje się Wahre Ware w 5 min ników i ok. 1000 pism tygodniowych naj­ egz., tyleż razy Plaza-Magazin w 3 min wyższe nakłady (1985 r.) miały (w tys. egz. a miesięcznik Baumarkt w 4,8 min egz. Łącznie firma Co-op publikuje 12,8 egz.): min egz. jednorazowego nakładu swych dzienniki popularne pism gratisowych. The Sun 4066 Do wyjątków należy miesięcznik Kino The Mirror 3272 News (1,2 min egz.) wspierany przez ca­ Dally Express 1875 ły przemysł filmowy, a wykładany bez­ Dally Mall 1828 płatnie w barach McDonalda. Dally Star 1435 Koszty w znacznej mierze pokrywa re­ klama. Całostronicowe kolorowe ogłosze­ dzienniki elity nie w Haushalts Journal kosztuje 49 950 Dally Telegraph 1221 mk, w tv aktuell 26 tys. mk. Kaufhof 487 chce w tym roku uzyskać rentowność te­ Tne Times 480 go pisma z samej tylko reklamy. (Splegel The Independent 350 1987 nr 5 s. 73, 76) pd Financial Times 229 niedzielne gazety popularne mują tematy kobiece, jest osobna strona News of the World 4787 dla dzieci. Większość numeru jest cztero­ Sunday Mirror 3211 kolorowa. Na rynek wprowadzała pismo Sunday People 3090 reklama kosztująca w przeliczeniu 3 min Sunday Express 2405 marek. Dążyć się będzie do osiągnięcia The Mail on Sunday 1605 300 tys. sprzedawanych regularnie egzem­ plarzy. niedzielne gazety elity TV plus ma na rynku konkurencję cza­ Sunday Times 1258 sopism z programami: TP (800 tys. egz., The Observer 746 cena 40 peset), Pronto (650 tys., 80 peset) Sunday Telegraph 690 i Tele indiscreta (400 tys. egz., 75 peset). (Horizont 1987 nr 2 s. 21) pd (ZV + ZV 1987 nr 2—3 s. 2) pd W. BRYTANIA. Telewizja satelitarna mo­ że być odbierana tylko w niewielu re­ INDONEZJA. Najmłodsza popołudniówka gionach, które mają łącza kablowe: są kraju, Suara Pembaruan wychodzi od lu­ to miasta Aberdeen, Cardiff, Milton Key­ tego 1987. W pierwszym wydaniu podkre­ nes, Swindon, w Londynie obszar West- ślono, że gazeta nie ma niczego wspólne­ minsteru i przedmieście Croydon. Ogółem go z zawieszoną w październiku poprzed­ odbiór jest możliwy w 7*/o gospodarstw niego roku Sinar Harapan, która podała domowych, z których jednak tylko 180 tys. do wiadomości publicznej 40-procentowa rzeczywiście korzysta z kablowej tv. Przy­ dewaluację krajowej waluty. Niemniej czynę wstrzemięźliwości upatruje się z jed­ czcionka i układ graficzny gazety jest ten nej strony w popularności wideo, z dru­ sam, a założył ją... wydawca zlikwidowa­ giej w kosztach: by prócz 4 normalnych nej Sinar Harapan. (ZV + ZV 1987 nr 11 kanałów odbierać dalsze drogą kablową, s. 28) pd trzeba miesięcznie dopłacać np. w West- minsterze 17,5 fs za 16 dodatkowych ka­ NORWEGIA. Wśród 180 dzienników 1 ma nałów. (NZZ 12 III 1987 s. 51) pd charakter gospodarczy i liczy 98 lat: Nor- ges Handels og Sjofarstidende. Od stycz­ WĘGRY. Fachowe czosopismo Jel-Kep po­ nia 1987 zmienił tytuł na Dagens Naering- dało, że ll,7°/o (ok. 1,25 min) mieszkańców sliv i jednocześnie wprowadził zmiany ogląda regularnie programy telewizji układu graficznego. Zasadniczymi temata­ austriackiej. Jest to o 3°/o więcej niż mi pozostają handel, przemysł, żegluga stwierdziły badania w 1979 r. Zgodnie z wielka, finanse i giełda, rynek naftowy, tymi zainteresowaniami gazety węgierskie eksport, technologie, ubezpieczenia i pu­ blic relations. Gazeta w 20 tys. egz. prócz podają programy austriackiej ORF. (MB poniedziałków i piątków ukazuje się te­ 1987 nr 2 s. 38) pd raz także w soboty. (ZV + ZV 1987 nr 9 s. 28) pd ODBIORCY RFN. Likwidacji uległ liczący 131 lat ma­ RFN. Jak stwierdzono w badaniach, prze­ gazyn kulturalny Westermann's. Jesienią ciętne gospodarstwo domowe wyposażone 1985 został przejęty (wtedy jeszcze pt. w wideo rejestruje dziennie ok. 30 mi­ Westermann's Monatshefte) od wydawnic­ nut. Oznacza to praktycznie, że co trzeci twa Georga Westermanna w Brunszwiku dzień nagrywa się film fabularny, gdyż przez Dietera Schauba (Wydawnictwo prócz tego nie nagrywa się właściwie ni­ „Rheinpfalz"). Zmiana tytułu nastąpiła w czego więcej. Natomiast w okresie 4 ty­ maju 1986, cena zeszytu wynosiła 12" mk. godni odtwarza się co drugi z zarejestro­ W 1986 r. zamieszczono 254 strony ogło­ wanych dwóch filmów. (MB 1987 nr 2 s. szeń, co oznaczało ich spadek o 26,5°/o. 32) pd Jednocześnie nakład sprzedany zmniejszył się o 6480 egz. (8°/o) do liczby 75 600 egz. Koncern D. Schauba ma roczne obro­ ty 750 min mk, a decyzję o likwidacji RUCH WYDAWNICZY magazynu ostro się krytykuje jako przed­ MIĘDZYNARODOWE. W marcu 1987 uka­ wczesną — także pod względem ekono­ że się w ZSRR pierwszy zeszyt Burda micznym. (ZV + ZV 1987 nr 5 s. 1, 25) pd Moden, wydawanego przez Aenne Burda w Offenburgu czasopisma modniarsj?ie£o. RFN. Z końcem 1986 r. zlikwidowano ze Tylko grażdanka będzie różniła tę edy­ względów finansowych edycję magazynu cję od rodzimej. Nakład pierwszego nu­ naukowego Umschau, wydawanego od po­ meru wyniesie 100 tys. egz., trzech na­ czątku stulecia — początkowo pt. Um­ stępnych po 200 tys. Od 1988 pismo ma schau aus Wissenschaft und Technik. się ukazywać co miesiąc w milionie egz. (Weltbiihne 1987 nr 7 s. 222) pd Burda Moden jest czołowym żurnalem w świecie, ukazuje się w 14 językach i USA. Jedyny dziennik popołudniowy w łącznym nakładzie 2,5 min egz. (Spiegel Chicago przestał się ukazywać po dzie­ 1987 nr 7 s. 74 i n.) pd więciu miesiącach istnienia. Daily Digest, zawierający głównie wiadomości ekonomi­ HISZPANIA. Z początkiem 1987 r. H. czne i sportowe, miał osiągnąć 20 000 na­ Bauer Ediciones S.E.C. w Madrycie (filia kładu, ale udawało się sprzedawać zaled­ zachodnioniemieckiego wydawnictwa Ba­ wie ok. 3000 egz. (po 10 centów), a do­ uer) wypuściła na rynek tygodnik po­ datkowe 4 — 5000 egz. rozprowadzano bez­ święcony programom tv. TV plus wy­ płatnie w śródmiejskich hotelach. startował w milionie egzemplarzy, lansu­ Wydawca Randal Selig tłumaczy klę­ jąc nieznany tu model czasopisma. Każ­ skę pisma zbyt późnym dostarczaniem da­ dy dzień programu jest przedstawiany na nych giełdowych, co powodowało, że 2 stronach, towarzyszą mu reportaże, 5 dziennik ukazywał się w śródmieściu mię­ stron sprawozdań telewizyjnych, rubryki dzy 16.30 a 17.00, gdy mniej więcej poło­ poświęcone plotkom o prominentach, nie­ wa pracujących w tej dzielnicy powróci­ zwykłym wydarzeniom. Dużo miejsca zaj­ ła już do domów. (EP 31 1 1987 s. 4) ar USA. Peanut Butter Press, gazeta pisana Rossel et Cie, publikującego m. in. bruk­ przez dzieci dla dzieci, w połowie 1986 selski dziennik Le Soir. (zV -f- ZV 198V roku przestała się ukazywać z powodu nr 6 Si 19) pd kłopotów finansowych i kolportażowych. Pisemko istniało ponad sześć lat, w ciągu FRANCJA. Prawicowy rząd przeprowadził których wydano około 2,8 miliona egzem­ ustawę, dopuszczającą 30% (w miejsce do­ plarzy, w których publikowało swe pra­ tychczas 15) koncentracji W prasie. W ce niemal 3200 uczniów. To smutna część związku z tym paryski sędzia śledczy za­ informacji, a teraz nastąpi happy end. wiesił prowadzone od 10 lat dochodzenie Otóż od nowego roku w wyniku umowy przeciw wydawcy Robertowi Hersantowi zawartej z poprzednim wydawcą (Chil­ (Le Figaro, France-Soir), w którego rę­ dren's Educational Foundation Inc.) pi­ kach jest 29% gazet. (Spiegel 1987 nr 5 semko przejmuje dziennik Indianopolis s. 206) pd News i będzie je wydawał co miesiąc ja­ ko dodatek specjalny, w każdy drugi wto­ FRANCJA. Przy ok. 6 min egz. jednora­ rek miesiąca, przez czas trwania roku zowego nakładu dzienników, wydawca Ro­ szkolnego. Publikacja ma trafiać do czy­ bert Hersant drukuje ich 2 min egz. (18 telników w wieku od 7 do 14 lat i do tej tytułów) i 3 min egz. czasopism. grupy apeluje redakcja o wierszyki, opo­ W następnej informacji podano stan wiadania i inne prace. (EP 3 I 1987 s. 39) posiadania Hersanta (m. in. Le Figaro) w ar liczbach: 24 dzienniki i 23 czasopisma. (ZV + ZV 1987 nr 6 s. 19) pd W. BRYTANIA. Robert Maxwell, brytyj­ ski król gazet i drukarń, wydaje ód FRANCJA. Nowo sformowana przez rząd 10 lutego 1987 nowy dziennik London premiera Chiraca Commission Nationale Daily News. Wdziera się na rynek m. in. de la Communication et des Libertés przy pomocy takiego chwytu: każdy abo­ (CNCL) dokonała w lutym 1987 nowego nent w Anglii i Walii otrzyma do domu podziału licencji na kanały telewizyjne. gazetę wraz z porannym mlekiem bez do­ Większość ,,La 5" otrzymali wydawcy Ro­ płaty za cene jego dostawy. Liczy się, że bert Hersant i Silvio Berlusconi, podczas w ten sposób London Daily News trafi gdy „TV 6" otrzymało konsorcjum „Me­ do ogółu stołecznych gospodarstw domo­ tropole TV", w którym uczestniczą Com­ wych. (ZV + ZV 1987 nr 4 s. 18) pd pagnie Luxembourgeoise de Télédiffusion i Lyonnais des Eaux.

W „La 5" Hersant i Berlusconi mają po 25%, przy czym Hersant jako prezes AGENCJE spółki jest odpowiedzialny za programy informacyjne, Berlusconi jako wiceprezes MIĘDZYNARODOWE. 5 największych za rozrywkę. Trzecim ,,w spółce" jest da­ agencji informacyjnych świata — AP, wny prezes „starej piątki" Jérôme Sey- UPI, Reuter, TASS i AFP — nadaje co doux z 10% udziałów. Budżet na pierw­ najmniej 90% ogółu wiadomości. (NDP szy rok przewiduje kapitał produkcyjny 1987 nr 1 s. 16) pd w kwocie 350 min fr, przy czym z rekla­ my ma wpłynąć niecałe 2%, ale do 1990 r. ChRL. Pracują tu dwie agencje prasowe: chce się osiągnąć blisko 30% — przy mak­ Xinhua (50—60 tys. znaków dziennie) ob­ symalnie 9 min. reklamy w godzinie pro­ gramu. Ogółem dzienny program musi być sługuje potrzeby krajowe, China News nadawany przez 19 godz., z czego 45,5% Agency — prasę chińską wydawaną za musi stanowić francuska produkcja bądź granicą, to jest około 200 gazet W 13 kra­ koprodukcja. Filmy mogą mieć tylko je­ jach. (IOJ NL 1987 nr 1 s. 4) tl den przerywnik reklamowy, nie dłuższy niż 4,5 min. FRANCJA. Po ustąpieniu W połowie grud­ nia 1986 Henri Pigeata (co nastąpiło po Natomiast w „TV 6" obowiązuje 13 8-dniowym strajku dziennikarzy) ze sta­ godz. programu, podobne zasady Wyświe­ nowiska prezesa Agence France-Presse, tlania reklamy, a do 1991 r. przewiduje objął je 57-letni Jean-Louis Guillaud. Był się wydatki programowe w wysokości 350 on 1978—1981 szefem programu TF1, na­ min fr na koprodukcję rodzimą. (MB 1987 stępnie dyrektorem tv w koncernie wy­ nr 3 s. 32 i n.) pd dawniczym Hachette. Uważa się, że zmia­ na ta — wskutek ponad 200 min fr defi­ FRANCJA. W ramach prywatyzacji tele­ cytu w 1986 r. — nie wstrzyma przewi­ wizji, 25% (dopuszczalne maksimum) akcji dzianej redukcji 300 miejsc pracy. (ZV + TF1 nabył Francis Bouygues, 64-letni + ZV 1987 nr 6 s. 19) pd przedsiębiorca budowlany <— jeden z naj­ większych w świecie w swej branży (ro­ czny obrót 46 miliardów fr). Udziały TF1 kosztowały go 1,5 mld fr i pozwoliły mu EKONOMIKA objąć stanowisko prezesa. Wśród innych udziałowców są: brytyjski król mediów MIĘDZYNARODOWE. Europejska Unia Robert Maxwell (Daily Mirror) i jego syn Radiofoniczna (EBU) zapewniła sobie pra­ łan (wspólnie 12% akcji), inni wydawcy, wa transmisji olimpiady w Seulu w 1988 r. banki itp. mają 13%. 40% rozprowadza się Opłaty w porównaniu do transmisji z Los jako tzw. akcje społeczne, 10% wśród za­ łogi. Jej członkowie w ub. roku dwukrot­ Angeles 1984 wzrosły o ponad 41%. Ame­ nie protestowali czynnie przeciw orywa- rykańska NBC musi zapłacić organizato­ tyzacji TF1, negatywnie wypowiedziała rię rom za wyłączność transmisji do USA też większość społeczeństwa w reprezen­ 300 min doi., japońska NHK (w przeli­ tatywnych badaniach. czeniu) 85 min marek RFN, w ramach EBU zachodnioniemieckie ARD i ZDF wy­ TF1 zatrudnia ponad 1500 osób, ma łożą ok. 7,5 min mk. (MB 1987 nr 3 s. 110) własną produkcję i archiwa filmowe. pd (Spiegel 1987 nr 16 s. 148 i n.) pd BELGIA. Francuski magnat prasowy R. RFN. Największy koncern mediów na Hersant nabył 24% akcji wydawnictwa świecie, Bertelsmann (w r. 1985/86 obrót wyniósł 7,6 miliardów mk) obejmuje wy­ lokalnym rynku gazety Kieler Nachrich- dawnictwo Gruner + Jahr (Stern, Capital, ten, której działy mają po 24,5% oba wy­ Brigitte, Schöner, Wohnen), międzynaro­ dawnictwa. (ZV + ZV 1987 nr 5 s. 4) pd dowy krąg klubów książki (Bertelsmann Lesering, France Loisirs), nowoczesne USA. Przeciętna cena gazety amerykań­ drukarnie, przedsiębiorstwa filmowe, te­ skiej wynosiła w 1970 roku 10,5 centa, a lewizyjne i muzyczne (Ufa, Ariola) i wy­ w ubiegłym roku wzrosła do 26,1 centa. dawnictwa książkowe (C. Bertelsmann, Natomiast dochód ze sprzedaży gazet, któ­ Knaus, Goldmann, Siedler), w USA kon­ ry stanowił w 1970 roku 31,5% ogólnego troluje największe w świecie wydawnic­ zysku, spadł do 21%. Oznacza to, że ce­ two książek kieszonkowych Bantams Books na gazet rośnie wolniej niż postępuje in­ i grupę Doubledays (którą nabył jesie­ flacja i czytelnik płaci mniej za gazetę, nią 1986 za 960 min mk). Przedsiębior­ większy natomiast udział w zyskach (ko­ stwem kieruje rada nadzorcza pod prze­ sztach) mają reklamy. (EP 29 XI 1986 s. 9) wodnictwem Reinharda Mohna, reprezen­ ar tującego 89,26°/» kapitału (10,74°/o należy do hamburskiego wydawcy Die Zeit, Gerda USA. „Transakcją roku" nazwano sprze­ Buceriusa). Roczne tantiemy członka ra­ daż Esquire Magazine Group Inc. — dy nadzorczej wynoszą 32 500 marek + 15 EMGI, pod koniec 1986 r. za szacunkowo tys. mk za udział w każdej z komisji ra­ 100 min doi. Magazyn dla panów Esquire dy. Mohn dopuścił do udziału w niej — nabyła za 80 min doi. (niższe szacunki niezobligowany przepisami — przewodni­ mówią o 50—60 min) Hearst Corp. Ame- czącego rady pracowniczej koncernu, je­ ric Express Publishing kupiła New York go zastępcę oraz przewodniczącego rady Woman za 5 min doi., a Christopher reprezentującej wydawnictwa i przedsta­ Whittle — za 8 min — przejął Health & wiciela urzędników na stanowiskach kie­ Fitness Clinic, gazetę ścienną dla amery­ rowniczych. Przyszło mu to o tyle ła­ kańskich klubów zdrowia. (ZV + ZV 1987 twiej, iż żaden z nich nie należy do nr 4 s. 18) pd Związku Zawodowego Drukarzy i Papier­ ników; ponadto są oni wykluczeni z USA. Wśród 12 magazynów wydawanych udziału w komisjach finansów, inwestycji przez korporację Hearsta są m. in. Co­ i spraw kadrowych. (Zeit 1987 nr 12 s. smopolitan, Good Housekeeping, Harper's 37) pd Bazaar, Redbook i Sports Afield. Od 31 grudnia 1986 dochodzi Esquire. (EP 10 11987 RFN. Czwarte co do wielkości wydawnic­ £. 31) ar two czasopism Burda jest po śmierci za­ łożyciela, Franza Burdy, podzielone na­ USA. Ted Turner, współorganizator spor­ stępująco: towych „Igrzysk Dobrej Woli" w Mo­ Hubert Burda ma 100% udziałów Bur­ skwie, z trudem utrzymał większość da GmbH w Offenburgu i Monachium swych akcji w Turner Broadcasting Sy­ (roczny obrót: miliard marek) z magazy­ stem Inc. W powiększeniu kapitału o 550 nami Bunte (1 min egz.), Freizeit Revue, min doi. uczestniczy 14 spółek kablowej Das Haus, Bild + Funk, Freundin, Ich, tv oraz przedsiębiorca Kirk Kerkorian. Glücks Revue, Mein schöner Garten, Pan, Udziały T. Turnera w własnej firmie Ambiente, drukarnie w Offenburgu i zmnieszyły się z 81% do 51%. (ZV + ZV Darmstadcie, Burda Farben GmbH & Co 1987 nr 6 s. 19) pd w Schutterwaldzie, PAN TV Videoproduk­ tion GmbH w Monachium, Burda Fran­ W. BRYTANIA. 3 koncerny — News In­ ce SA w Paryżu oraz Imprimerie et Edi­ ternational, Fleet Holdings i Pergamon tions Braun SA w Miluzie. Press — kontrolują ok. 70% dzienników Franz i Frieder Burda zawiadują nowo (ponad 120 tytułów) i blisko 90% spośród utworzoną F & F Burda KG w Baden-Ba­ tysiąca gazet niedzielnych. (Horizont 1987 den, posiadającą: 24,90/0 akcji Axel Sprin­ nr 2 s. 21) pd ger Verlag AG w Berlinie Zach. (obrót: 2,5 miliarda mk), 50% Meredith/Burda W. BRYTANIA. Z początkiem lutego 1987 Corporation, USA (drukarnie o obrocie sekretarze generalni obu związków zawo­ 400 min doi.), 40% MD Papierfabriken H. dowych drukarzy — NGA i SOGAT — Nicolaus GmbH w Dachau (obrót: miliard zalecili członkom zaniechania walki prze­ mk), 100% Pressegrossvertrieb Salzburg ciw wydawcy Rupertowi Murdochowi, GmbH & Co KG w Anif (Austria, obrót: podjętej na przełomie 1985/86 r. w od­ miliard szylingów), 45% Pressevertreib powiedzi na zwolnienie 5 tys. pracowni­ Saar GmbH & Co KG w Heusweler-Holz, ków w wyniku wprowadzania nowocze­ po 100% Mero Buch- und Zeitschriften- snej technologii. Ich czynności przejęli Handelsges. mbH w Offenburgu oraz Ein­ elektrycy i przeszkoleni dziennikarze, becker Transport GmbH Nord-Süd Spe- zwerbowani premiami w Wysokości ty­ ditions GmbH w Gittelde-Teichhütte. siąca — 2 tys. funtów i lepszymi warun­ Matka trzech braci prowadzi Verlag kami pracy. Aenne Burda GmbH & Co w Offenburgu Związek dziennikarzy NUJ, który so­ (obrót: 180 min mk), dziełając udziały z lidaryzował się ze strajkującymi druka­ synami równo po 25%. Należą tu ilustro­ rzami, musiał także zrezygnować z pro­ wane czasopisma kobiece Burda Moden, testu. Opinia publiczna nie popierała Carina, Verena i Anna, w 100 procentach akcji strajkowej, m. in. dlatego, że dru­ Burda Patterns Inc. w Smyrna (Georgia, karze przez dziesiątki lat byli wynagra­ USA), Dipa SA w Bischheim (Francja), dzani znacznie ponad przeciętną przy ZBV Zeitschriften Vertriebs-AG w szwaj­ mniejszej liczbie godzin pracy. carskiej Bazylei; tworzone Burda/Wniesz- Modernizacja w wydawnictwie Murdo­ torgizdat w ZSRR. (Spiegel 1987 nr 11 s. cha pozwoliła już znacznie zmniejszyć 86, 88) pd straty takich tytułów jak Times czy Sun­ day Times i rokuje wielkie zyski, pozwa­ RFN. Federalny Urząd Kartelowy zakazał lające mu na międzynarodowa ekspansję. fuzji filii Springera „Hamburger Wochen­ Za jego przykładem innowacje wprowa­ blatt Verlag GmbH" ze „Schlei-Verlag". dzają pozostałe wielkie wydawnictwa pra­ Umacniałoby to dominującą pozycję na sowe. (ZV + ZV 1987 nr 9 s. 27 i n.) pd WŁOCHY. Telewizja włoska ma system że zagraża to niezależnym publikacjom na „mieszany" składający sią z państwowej temat takich inserentów. (ZV + ZV 1987 sieci telewizyjnej RAI, lokalnych stacji nr 6 s. 19) pd prywatnych i ogólnowłoskiej sieci tele­ wizyjnej również w rękach prywatnych właścicieli. Telewizja państwowa ma trzy programy (RAI 1, RAI 2 i RAI 3). 45°/« ZAWÓD telewidzów ogląda telewizję państwową, DZIENNIKARSKI niemal ta sama ilość ogląda program trzech prywatnych stacji, których właści­ MIĘDZYNARODOWE. Dziennikarstwo na­ cielem jest Silvio Berlusconi. Oprócz tego dal pozostaje niebezpiecznym zawodem. W we Włoszech jest około 750 stacji lokal­ 1986 r. zginęło wykonując swe obowiązki nych. (IOJ NL 1987 nr 1 S. 4) tl 20 dziennikarzy, co stanowi pewną popra­ wę w stosunku do 1985 roku, kiedy to aż 31 dziennikarzy zostało zamordowanych. REKLAMA Szesnastu spośród nich zginęło wówczas na Filipinach, natomiast w 1986 r. w tym ChRL. Telewizja w Szanghaju szukała krajto zginęło dwóch dziennikarzy, a na wykonawców do swego programu rekla­ czoło listy niebezpiecznych krajów wy­ mowego przy pomocy drobnego ogłosze­ sunął się Meksyk, gdzie zamordowano 4 nia. Jak podała lokalna gazeta, w ciągu dziennikarzy. niewielu tygodni zgłosiło się przeszło Nie ulega zmianie liczba porwanych i 10 tys. chętnych. (ZV + ZV 1987 nr 11 s. zaginionych dziennikarzy — 13 osób, za 28) pd to liczba aresztowanych i uwięzionych wzrosła ze 109 przypadków w 1985 r. do RFN. Jak szacuje instytut Nielsen/ 178 przypadków w rok później. Wzrosła /SchmidT + Pohlmann, w 1987 r. wydatko­ też liczba wydaleń dziennikarzy, z 9 wano na reklamę w „klasycznych" me­ do 40. diach 11 miliardów mk (wobec 10,348 mld Dane pochodzą z raportu organizacji rok wcześniej). Z tego gazety uzyskały Freedom House. (EP 3 1 1987 s. 42 i 46) 3,288 mld (+9,66%), czasopisma popularne ar 4,499 mld (+5,8%), czasopisma fachowe 0,568 mld (—0,26%) — prasa łącznie 8,355 mld AFGANISTAN. Związek Dziennikarzy sku­ (+6,84%); tv 1,888 mld (+3,27%) a radio pia 1500 członków, 400 z nich na prowin­ 0,760 mld (+8,54%). Ogólny wzrost wpły­ cji. (NDP 1987 nr 2 s. 18) pd wów wyniósł 6,33%. (ZV + ZV 1987 nr 8 s. 21) pd ARGENTYNA. Za czasów dyktatury woj­ skowej zginęło bez śladu 82 dziennika­ RFN. Od początku 1987 r. weszła w ży­ rzy. (ZV + ZV 1787 nr 4 s. 17) pd cie ustawa przeciw nieuczciwej reklamie. Zakazuje ona eksponowania obniżek cen; AUSTRIA. W Salzburgu zaczął się uka­ nowa cena może być uwidoczniona jedy­ zywać dwumiesięcznik Der österreichische nie przy starej na towarze. Korzystając Journalist w obj. 32 stron. Rozprowadza z nieprecyzyjnych sformułowań ustawy, go Zw. Zawodowy Dziennikarzy. (ZV + ZV handlowcy usiłują przepis omijać. Toczą 1987 nr 11 s. 28) pd się pierwsze procesy. Niewątpliwy inte­ res robią adwokaci. (Spteget 1987 nr 6 JUGOSŁAWIA. Jak podały belgradzkie s. 95 i n.) pd Vecernje Novosti, dziennikarze żyją tu przeciętnie 12 lat krócej niż przedstawi­ SZWAJCARIA. Wg szacunków agencji re­ ciele innych zawodów. Redaktorskie cho­ klamowej Advico, wydatki reklamowe w roby zawodowe to przede wszystkim scho­ 1986 wzrosły o 7%, osiągając 3,786 mld fs. rzenia serca, gastryczne i nerwicowe. Na­ Prasie przypadło 1,95 mld (gazety 1,48 mld tomiast uposażenia dziennikarzy są wy­ czyli plus 9,5%, czasopisma popularne 230 raźnie niższe od średnich. (ZV + ZV 1987 min, czasopisma fachowe 240 min). Tv od­ nr 11 s. 28) pd notowała plus 17%, ale przy kwocie tyl­ ko 175 min (ograniczony czas reklamowy RFN. Liczba dziennikarzy w tym kraju nie pozwolił nadać ok. 4000 min. czyli aż wyraźnie wzrasta. Według danych DJV 55% ofert). Teletekst zwiększył wpływy (Deutscher Journalisten Verband) w ro­ z reklamy o 50% uzyskując 1,5 min fs, ra­ ku 1975 zatrudnionych było 24 tys. dzien­ diofonie lokalne o 15% — co dało 35 min. nikarzy. Odpowiednie dane dla roku 1985 Ok. Vs budżetu wydano :ia reklamę wła­ wykazują 31 tys. dziennikarzy etatowych sną inserentów. (MB 1987 nr 3 s. 31) pd i 5 tysięcy pracujących nieetatowo. (IOJ NL 1986 nr 24 s. 4) tl USA. Badanie przeprowadzone przez Cahners Publieshing Co. wykazało, że USA. Stowarzyszenie Zawodowych Dzien­ większą skuteczność mają reklamy poda­ nikarzy (Society of Professional Journa- jące cenę towarów czy usług; Wskaźnik lists, Sigma Delta Chi) zrzeszające około skuteczności wzrasta wtedy do 16 punk­ 21 000 członków, rozpoczęło kampanię wer- tów procentowych liczonych od przecięt­ bowniczą, planując zwiększenie liczebno­ nego. ści o 10% do końca lipca 1987. Pierwsze Podstawę analizy stanowiło 361 ogło­ trzy miesiące kampanii przyniosły dekla­ szeń z cenami i 108 czasopism gospodar­ racje 1066 nowych członków, w tym 895 czych. (ZV + ZV 1987 nr 8 s. 28) pd studentów dziennikarstwa. (EP 22 XI1986 s. 11) ar USA. Niedawno w specjalnym numerze Fortune poświęconym maklerom i dorad­ USA. Na cmentarzu Arlington odsłonięto com finansowym pojawiły się wyłącznie tablicę upamiętniającą ponad 200 amery­ ogłoszenia branżowej firmy Merrill Lynch. kańskich korespondentów, którzy stracili Podobnie w nowo wydawanym kwartal­ życie poza granicami USA. Dwadzieścia niku „Whittle Communications" reklamo­ pięć lat temu podobna tablica odsłonięta wała się wyłącznie firma Xerox. Senior w Klubie Prasy Zagranicznej zawierała marketingowców Sid Berstein komentuje, 100 nazwisk. (EP 3 1 1987 s. 8) ar W. BRYTANIA. BBC zatrudnia 25 tys. śród ogółem 3 tys. występujących w ana­ pracowników. (FAZ 2II 1987 s. 12) pd lizach) prowadzi GfK — Geśellschaft filr Konsum-, Markt- lind Absatiforscłłung w Norymberdze (nie mylić z GfK — Ge­ SZKOLNICTWO śellschaft fur Kabelkommunikation w Gel­ senkirchen). W wybranych mieszkaniach DZIENNIKARSKIE są odpowiednio przystosowane technicznie telewizory i magnetowidy. Gdy się je włą­ MIĘDZYNARODOWE. Między 18—21 listo­ cza, przekazuje to sygnał telefoniczny do pada 1986 na Uniwersytecie Karola Mark­ centralnego komputera i rejestruje wszel­ sa w Lipsku miała miejsce 12 międzyna­ kie „ruchy", m. in. dotyczące odpowied­ rodowa konferencja dziekanów i kierow­ ników wydziałów dziennikarskich. Temat nio zakodowanych kaset. (MB 1987 nr 2 obrad: kształcenie i studia dziennikarskie s. 32) pd a nowa sytuacja i potrzeby zawodu dzien­ RFN. Prawie 2 lata pracowały hambur- nikarskiego. Konferencja, stanowiąca sze­ skie instytuty im. Bredowa i Badań Go­ roką wymianę doświadczeń z praktyki spodarki nad analizą struktury miejsco­ uniwersyteckiej, zgromadziła kierowników wych mediów. W wyniku ogłoszono, że studiów dziennikarskich z ZSRR, Bułga­ Hamburg zajmuje „miejsce nr 1" w za­ rii, Kuby, Polski, Rumunii, Czechosłowa­ kresie mediów w Republice Federalnej. cji i Węgier. Nowe możliwości techniczne Na wstępie badań rozesłano 2875 ankiet istotnie zmieniły pracę dziennikarską za­ do instytucji zajmujących się mediami W równo w wydawnictwach jak radiu i te­ regionie. Uzyskano „z górą 30fl/o" odpo­ lewizji. Do potrzeb współczesnej prakty­ wiedzi, ale zweryfikowano tylko 546 an­ ki należy dostosować teorię, aby utworzyć kiet — czyli 19%>, co jest zupełnie niere­ awangardę zawodu dziennikarskiego od­ prezentatywne. powiednią do nowych warunków pracy. Za analizę hamburski Urząd Gospodar­ Jednogłośnie zgodzono się, że nowe pro­ ki, Transportu i Rolnictwa zapłacił 241 tys. gramy nauczania muszą objąć informaty­ mk + podatek. Finał w postaci nierepre­ kę i inne dziedziny, których przydatność zentatywnych wyników spotkał się z dru­ praktyczna w zawodzie jest nakazem zgocącą krytyką w fachowym tygodniku chwili. Wskazywano również na wielkie ZV + ZV. (ZV + ZV 1987 nr 7 s. 10) pd znaczenie poziomu naukowego, kursów który powinien być zrównany z uniwer­ syteckim. (IOJ NL 1986 nr 24 s. 4) tl RFN. Centralna Komisja ds. Reklamy (ZAW) zmodyfikowała (po raz 4 od 1983) AFGANISTAN. W marcu 1986 na uniwer­ swój „ramowy schemat analiz reklamy". sytecie w Kabulu utworzono samodziel­ Publikowanie wyników w ogłoszeniach, in­ ny wydział dziennikarski. Kształci się lam formacjach, na konferencjach prasowych jednak dziennikarzy już od 25 lat, dotąd jest dopuszczalne dopiero po złożeniu W na wydz. literatury. Studia ukończyło już ZAW dokumentacji metodologicznej ba­ ponad 600 słuchaczy. Obecnie kontynuuje dań. je 170 osób (600/o kobiet) na studiach sta­ Po raz pierwszy opracowano kierunko­ cjonarnych i 22 na wieczorowych. Nauka we wskazówki badawcze dla czasopism trwa 4 lata na kierunkach: prasowym lub fachowych. Na wstępie zdefiniowano je radiowo-telewizyjnym. (NDP 1987 nr 1 s. jako „periodycznie wydawane publikacje 18 i n.) pd na temat określonych dziedzin facho­ wych", kierowane do grup, które moż­ na wyraźnie odgraniczyć przy pomocy fa­ chowych kryteriów, rozprowadzane głów­ BADANIA nie drogą pocztową. We wskazówkach do­ I INSTYTUCJE NAUKOWE tyczących doboru próby zakazano rozsy­ łania egzemplarzy gratisowych powyżej MIĘDZYNARODOWE. Ukazało się 41 wy­ 5% nakładu w okresie poprzedzającym o danie „World Radio TV Handbook". Li­ 3 miesiące badania terenowe oraz w ich czy blisko 580 stron, z czego 300 informu­ trakcie. Nakazano przeprowadzanie Wy­ je o radiofoniach 221 krajów, 45 o tele­ wiadów ustnych (także telefonicznych) wizjach w 176 państwach. Po raz ostatni przez ankieterów niezależnych od wydaw­ rocznik sporządził duński dziennikarz cy. Określono też podstawy sporządzania Jens M. Frost, którego zastępuje Andrew i przechowywania dokumentacji badań. Sennitt. Jednocześnie redakcja przenosi (ZV + ZV 1987 nr 9 n. 18 i n.) pd się z Kopenhagi do Amsterdamu. (NZZ 12 II 1987 s. 46) pd RFN. Zrzeszenie Regionalpresse GmbH w Frankfurcie opublikowało wyniki badań AUSTRIA. Po kilkunastu latach zlikwido­ dotyczących postrzegania ogłoszeń w pra­ wano fachowy kwartalnik dziennikarsko- sie regionalnej. W okresie 1968—1985 te­ -prasoznawczy Information und Meinung stowano ponad 5300 ogłoszeń wśród 86 (zob. ZP 3/1981 i 1/1983 — „W czasopi­ tys. czytelników. Oceniono 335 przykła­ smach"), wydawany w St. Pólten wspól­ dów, omawiając je w 72-stronicowej bro­ nie przez Sekcję Dziennikarzy w Austriac­ szurze pt. „Die Beachtung von Anzeifien kim Zw. Zaw. oraz Instytuty Publicysty­ in regionalen Abonnementzeitungen". ki uniwersytetów w Wiedniu i Salzburgu. (ZV + ZV 1987 nr 2—3 s. 13) pd Poinformowała nas o tym spółka drukàr- sko-wydawnicza Niederósterreichisches Pressehaus listem z 4 III 1987, jednak bez RFN. W październiku 1986 Instytut Con­ daty zawieszenia edycji. (Inf. wł.) pd test-Census z Frankfurtu przeprowadził reprezentatywne badania (w 2 turach RFN. Badania medioznawcze rozpoczęto liczących poniżej 250 respondentów) na w radiofoniach publiczno-prawnych ARD temat zauważania powtarzanej reklamy i ZDF już w latach '60. Rocznie wydatku­ wprowadzającej na rynek samochód opel ją one na ten cel po ok. 6 min mk. Ostat­ omega. Redakcja ZV + ZV zdyskredyto­ nio zainteresowania skupiają się m. in. wała wyniki jako nie mające znaczenia na wideo. Reprezentatywne badania na przy tak małych liczebnościach. (ZV + ZV próbie 400 gospodarstw domowych (spo­ 1987 nr 9 s. 19) pd USA. Na wzór prowadzonych w RFN LIECHTENSTEIN. Założono tu z finanso­ elektronicznie badań nad zasięgiem od­ wą pomocą władz 2 sieci kablowe (dla bioru tv, A. C. Nielsen Company prze­ Vaduz i okolicy oraz dla niziny w kie­ chodzi na ten system od jesieni 1987. Do­ runku granicy z Austrią). Umożliwiają tąd w wybranych gospodarstwach domo­ one odbiór telewizji szwajcarskiej, wych prowadzono z minutową dokładno­ austriackiej, z południa RFN i do 14 pro­ ścią dzienniczki odbioru poszczególnych gramów satelitarnych. Podłączonych jest kanałów i programów. 8400 odbiorców — praktycznie ogół posia­ Testy próbne nowego systemu w sty­ daczy telewizorów w księstwie. (MB 1987 czniu wykazały, że ręczne adnotacje da­ nr 2 s. 36) pd wały liczby telewidzów większe o 15—17*/o od rejestrowanych elektronicznie. Z tego RFN. Przy starcie teletekstu (Btx), Pocz­ względu sieć ABC-TV-Network wypowie­ ta Federalna liczyła na milion abonen­ działa współpracę z Nielsen Comp. przy tów z końcem 1986 r. Stan osiągnięty: 58 przejściu na pomiary elektroniczne, któ­ tysięcy. Niewiele wyszło z koncepcji „po­ re — przy zarejestrowanej mniejszej wi­ wszechnego banku informacji". (FAZ downi — ujemnie wpłynęłyby na inseren- 3 III 1987 s. B 14) pd tów reklamy. (ZV + ZV 1987 nr 7 s. 28) pd SZWAJCARIA. Projekt „Terco" (Telefon- -Rationalisierung mit Computer), obejmu­ jący 36 banków informacji i ponad 2 tys. programów, a w ciągu roku realizujący NOWE MEDIA przeszło 11 milionów zleceń, napotyka trudności. W terminie ukończono wpraw­ MIĘDZYNARODOWE. Wraz z budowa­ dzie pierwszą część zadań (służba infor­ niem coraz mniejszych komputerów (aż macyjna i redakcja książki telefonicznej), po przenośne) — malały dyskietki od śred­ natomiast o ponad 4 lata są opóźnione nicy 8 cali po 3,5. Na tej powierzchni usługi abonenckie. Przekroczono też o ok. można zmieścić 2 megabity informacji 50 min fr koszty, pierwotnie określone w (ok. 2 miliony słów, czyli 550 stron ma­ tej fazie na 290 min fr. (NZZ 21 II19S7 szynopisu). Ale najnowsza „Optical Disk" s. 25) pd mieści 100 megabitów — ok. 30 tys. stron! Oferowane w USA i Japonii płyty „Write- SZWAJCARIA. Czynnych jest tu 150 sa­ -Once" (5V< cala) mają pojemność od 100 telitarnych urządzeń odbiorczych, więk­ megabitów do 1,6 gigabitów, ale dysk ko­ szość stanowią przekaźniki dla sieci ka­ sztuje kilkaset dolarów. Występują tak­ blowej, nieliczne działają w hotelach i u że płyty laserowe do wielokrotnego użyt­ odbiorców prywatnych. Z ponad 800 sie­ ku (jak taśmy magnetyczne). Mieszcząca ci kablowych programy satelitarne może 100 megabitów ma wejść na rynek za ok. oglądać ok. 1,1 min telewidzów. Prawie 50 doi. (FAZ 3 III 1987 s. B 12) pd wszystkie sieci przekazują „Sky Chan­ nel", 700 — „RAI 1", ok. -Is — „Music- MIĘDZYNARODOWE. Jak podaje Video- -Box", ok. 50°/o — abonamentowy „Tele- -Zeitung, w RFN jest ponad 5 min mag­ club", 160 sieci prowadzi niemieckojęzy­ netowidów, nie tylko w rękach prywat­ czny „3SAT", 120 francuskojęzyczny nych, lecz także w szkołach, urzędach i „TV5". (MB 1987 nr 3 s. 30) pd sklepach. Dostęp do nich ma ok. 15 min osób. W Szwajcarii liczba magnetowidów SZWAJCARIA. Towarzystwo Radiowo-Te­ przekracza 650 tys., a odbiorców — sza­ lewizyjne SRG wypuszcza kasetę wideo z cuje „Videofuhrer 86/87" — osiąga 2 min. wybranymi momentami narciarskich mi­ Eksperci przypuszczają, że w 1987 r. strzostw świata 1987 w Crans-Montana. więcej filmów będzie się oglądało z Wi- Dwugodzinne nagranie kosztuje 128 fr, a deokaset niż w kinach, więcej też ma zarejestrowane jest w systemach PAL, być filmowych premier kasetowych niż SECAM i stosowanym w USA NTSC. telewizyjnych. (NZZ 12 II 1987 s. 46) pd (NZZ 19 II 1987 s. 43) pd USA. W lecie 1987 r. sieć sklepów han- MIĘDZYNARODOWE. Płyty kompaktowe dlowo-wysyłkowych J. C. Penney urucha­ służą nie tylko do nagrywania muzyki. mia pierwszy domowo-informacyjny sy­ Pod nazwą CD-ROM (Compact Disc Read- stem zakupów przy pomocy kablowej tv. -only-memory) stanowią coraz szerzej sof­ „Telaction" wymaga jedynie telewizora i tware dla mikrokomputerów. Płyta CD- telefonu tastrowego, klienci mogą skła­ -ROM zawiera do 550 megabitów informa­ dać zamówienia w sklepach różnych branż cji (co odpowiada 150 tys. gęsto zapisa­ sieci Penneya, rezerwować podróże itp. nych stron maszynopisu). Odszukanie do­ (ZV + ZV 1987 nr 11 s. 18) pd wolnej informacji zakodowanej w. kom­ puterze zajmuje średnio pół sekundy. W takim czasie można wyszukać np. dane bibliograficzne o dowolnej książce z 5- BIOGRAFIA -tomowego katalogu liczącego 9 tys. stron. Płyty CD-ROM wydają się szczególnie RFN. 4 lutego 1987 zmarł w wieku 82 lat przydatne dla wszelkich katalogów, ksią­ prof. Martin Lóffler, „papież prawa pra­ żek telefonicznych, adresowych itp. (FAZ sowego" w RFN (Der Spiegel). Jego stan­ 3 III 1987 s. B 12) pd dardowe dzieło „Presserecht" (I wyd. 1955) było podstawą zmiany obowiązujących od czasów Bismarcka przepisów prasowych AUSTRIA. Szacuje się, że z końcem (1874) i zastąpienia ich w 1966 ustawami 1986 r. liczba odbiorców kablowej tv wy­ prasowymi krajów federalnych. M. Lóff­ nosiła 350 tys. Egzystuje tu 191 kablowych ler był współzałożycielem międzynarodo­ sieci, w 1985 r. 60 z nich miało mniej niż wego stowarzyszenia prasoznawców AIERI 500 abonentów. Największa jest sieć w i przewodniczył jego Sekcji Prawne? Wiedniu z 130 tys. uczestników, następnie (Spieoel 1987 nr 7 s. 212; inf. AIERI) pd w Górnej Austrii — ponad 66 tys. i Ty­ rolu — przeszło 21 tys. (MB 1987 nr 2 USA. Magazyn kulturalny The New Yor- s. 38) pd ker (zał. 1925; nakł. 575 tys. egz.) zmie-

12 — Zeszyty Prasoznawcze nia — po przeszło trzech dziesięcole- posażaniu samochodów sprzyjających ciach — redaktora naczelnego. Zwalnia ochronie środowiska. stanowisko 79-letni William Shawn, któ­ O precyzji półprzewodnika decyduje ry skupił wokół pisma takie sławy lite­ m. in. niezwykła czystość konieczna przy rackie jak James Baldwin, Vladimir Na­ jego wytwarzaniu, gdyż najmniejsze czą­ bokov, John Updike i in. Shawna zwol­ stki kurzu w pomieszczeniach produkcyj­ nił o kilka miesięcy przed upływem kon­ nych mogą go zniszczyć. traktu wydawca Samuel I. Newhouse (do Dotychczasowy koszt pierwszych niego należą też Vogue, Gourmet, House egzemplarzy wyniósł 3,4 miliarda marek. u d Garden i in.); nabył on New Yorkera n Siemensa i Philipsa wsparły subwencje przed dwoma laty za 168 min doi. rządu RFN w kwocie 320 min mk i ho­ Shawn prowadził redakcję niekonwen­ lenderskiego o połowę mniejsze. (DaD- cjonalnie: pisarze nie pobierali pensji, ale -Brief 27 III 1987 s. 10875-1) pd mieli otwarte konto nawet wtedy, gdy przez kilka lat nie dostarczali tekstów. MIĘDZYNARODOWE. W marcu 1987 W (Zeit 1987 nr 6 s. 64) pd Madrycie 28 przedsiębiorstw z 21 krajów (z inicjatywy hiszpańskiej Telefonica, W. BRYTANIA. Po raz pierwszy w dzie­ amerykańskiej ATT, brytyjskiej British jach BBC został przedwcześnie zwolnio­ Telecom, kanadyjskiej Teleglobe i fran­ ny dyrektor generalny rozgłośni — Alas- cuskiej PTT) podpisało umowę o budo­ dair Milne, który objął stanowisko w wie podwodnego kabla światłowodowego 1982 r. mając lat 52 i miał pełnić funkcję TAT-9. Będzie on 11. połączeniem tego jeszcze przez 2 lata. Spodziewano się tej rodzaju między Europą i USA. Światło­ zmiany szczególnie od czasu, gdy 1 X 1986 wody umożliwią jednocześnie przekazy­ premier Thatcher mianowała prezesem wanie 80 tys. rozmów telefonicznych bądź Rady Nadzorczej BBC Marmaduke'a Hus- odpowiadającej ich potencjałowi liczby seya w miejsce nagle zmarłego prezesa programów wideo, tv itp. Niezbędne in­ Younga. (Hussey odgrywał wielką rolę westycje określa się kwotą 400 min doi. przy lordzie Thompsonie w Timesie.) Iry­ Równocześnie postanowiono budowę tację rządu wywołały kolejne konflikty nowego kabla śródziemnomorskiego MAT- z Milnem m. in., na tle audycji, która -2 o potencjale 40 tys. połączeń telefo­ spowodowała w 1984 r. proces ze strony nicznych. Oba systemy mają być oddane 2 posłów konserwatywnych (przegrany do użytku z początkiem lat '90. (NZZ przez BBC), telewizyjnego filmu doku­ 26 III 1987 s. 47) pd mentalnego o zamieszkach w Irlandii, re­ portażu o zgodzie rządu na start z W. MIĘDZYNARODOWE. „Klub Rzymski" Brytanii samolotów USA do bombardo­ wania Libii. „Czarę przepełnił" rzekomo przewiduje, że w połowie lat '90 w Euro­ przygotowany program o brytyjskim sa­ pie Zach. dwa z trzech miejsc pracy bę­ telicie szpiegowskim, chociaż Milne go dą wyposażone w komputery. (Spiegel wstrzymał. (FAZ 2 II 1987 s. 12) pd 1987 nr 11 s. 106) pd ChRL. Z początkiem 1987 r. ukończono w Pekinie ogólnokrajowe centrum koloro­ TECHNIKA wej tv. Kompleks budynków zajmuje 80 tys. m kw., główny gmach 24-piętrowy MIĘDZYNARODOWE. Tradycyjny daleko­ liczy ponad 136 m i jest najwyższy w sto­ pis wytrzymał konkurencję teletexu — licy. (NDP 1987 nr 2 s. 19) pd wielokrotnie szybszego, piszącego literami dużymi i małymi, i zachowującego formę JAPONIA. Największy nakładowo dzien­ przekazywanego dokumentu. Dalekopis ma nik świata Yomiuri Shimbun (13,9 min szybkość zaledwie 50 bodów, télétex 2400 egz. przygotowuje faksymilowe przekazy­ bodów, sprzężony z komputerem jeszcze wanie kolumn z Japonii do USA przez większą. A jednak stosuje się go tylko w satelitę i jednoczesny druk liczącej ok. 13 krajach mających 21 tys. połączeń; w 24 stron gazety. (ZV + ZV Spezial tym są USA, Japonia i większość euro­ 26 I 1987 s. 8) pd pejskich. Tymczasem konwencjonalnych daleko­ RFN. Z końcem 1986 r. użytkowano bli­ pisów jest w użyciu 1,5 miliona. Jedna sko milion komputerów PC. Handel dy­ z zalet polega na niemożności manipula­ sponował 5 tys. programów (m. in. tak cji tekstem — z tego względu np. sądow­ szczegółowych jak prowadzenie sprzeda­ nictwo RFN uznaje tekst dalekopisowy ja­ ży dywanów orientalnych — księgowość, ko dowód. magazynowanie, kartoteka klientów), po­ Obecnie łączy się dalekopis z kom­ łowa w jęz. niemieckim. Co miesiąc przy­ puterem: teksty pisze się, koryguje, re­ bywa ok. 100 nowych programów. (Spie­ daguje i dowolnie zmienia na kompute­ gel 1987 nr 11 s. 104) pd rze, a dopiero ostateczną wersję przeka­ zuje dalekopisem. (FAZ 3 III 1987 s. B 10) RFN. Monachijska firma „Microphase" pd wprowadziła na rynek w grudniu 1986 „mp-Protect" — zabezpieczenie programu MIĘDZYNARODOWE. Inżynierowie Sie­ komputerowego przed złamaniem kodu. mensa (RFN) i Philipsa (Holandia) do- Rozpisano konkurs na jego rozszyfrowa­ ścigają nowatorów japońskich: wytworzyli nie, spośród pierwszych 10 tysięcy spe­ kryształkowy półprzewodnik rozmiarów cjalistów, którzy się zgłosili, nie Udało 91 mm kw. mieszczący ponad 4 miliony się to nikomu. (Spiegel 1987 nr 11 s. 106) jednostek informacyjnych — 250 stron ma­ pd szynopisu lub 20 stron gazetowych. Pół­ przewodniki te mogą przejąć regulację i USA. Przed rokiem jeszcze prawie nie­ kontrolę wielkich procesów produkcyj­ znany system druków komputerowych nych, dokumentację i archiwizację ob­ „Desktop Publishing" został przez maga­ szernych kompendiów, przekazywanie, da­ zyn Business Week nazwany „nową re­ nych w wielkich ilościach. Znajdą też za­ wolucją w przemyśle graficznym". Osią­ stosowanie w technice medycznej, przy ga wysoką jakość dzięki drukarce lase­ oszczędzaniu energii w przemyśle i wy­ rowej, ma kilka garniturów pism (m. in. poszukiwane helvetica i times z czcion­ nad 10 tys. telefonów samochodowych ką wielkości od 7 do 72 punktów. Meto­ (FAZ 3 III 1987 s. B 17, B 30) pd da WYSIWYG (What you see is what you get — widzisz na monitorze dokładnie to, MIĘDZYNARODOWE. Aparaty fotograficz­ co będzie wydrukowane na papierze) ze­ ne jednorazowego użytku produkcji fir­ zwala na korekty projektu i przełama­ my Fuji nadspodziewanie przyjęły się w nia w każdej chwili i w pare sekund, Japonii. 1,5 min sztuk z soczewką pla­ a dotyczy to zarówno tekstu, jak ilustra­ stykową, które wyrzuca się po wywołaniu cji i grafik. 24 zdjęć, sprzedano w pierwszych 6 mie­ „Desktop Publishing" nadaje się szcze­ siącach. Fuji chciała wejść z kartonowy­ gólnie do wytwarzania druków wewnętrz­ mi fotoaparatami na rynek USA, ale na­ nych jak sprawozdania, cenniki, prospek­ tychmiast zareagował tradycyjny rywal — ty i katalogi reklamowe, gazetki wewnę­ Kodak: jeszcze w 1987 r. chce wypuścić trzne. Kilka mniejszych dzienników prze­ analogiczny własny produkt w cenie 6,95 szło już na tę technikę, a nawet maga­ doi. (Spiegel 1987 nr 13 s. 139) pd zyny posługują się nią przy projektowa­ niu układu graficznego i łamaniu. (FAZ MIĘDZYNARODOWE. Digital Audio Tape 3 III 1987 s. B 14) pd (DAT) uchodzi za groźnego konkurenta dla laserowych płyt kompaktowych. W USA. Jak podało fachowe czasopismo rozmiarach mniejsza od tradycyjnej ka­ Broadcasting, z początkiem 1987 r. w Wa­ sety, ma te same walory dźwiękowe co szyngtonie nadano pierwsze programy płyta kompaktowa, odtwarza bez szmerów HDTV (High-Definition-Television) z po­ i zakłóceń, a w przeciwieństwie do płyty dwójnym systemem linii — 1125 zamiast można ją kasować i nagrywać od nowa 525. HDTV jest wynalazkiem japońskim, do ok. 1500 godz. pracy — czyli o poło­ telewizorów do odbioru dostarczyły NHK wę dłużej niż kasetę zwykłą. i firma Toshiba. HDTV daje lepszą ja­ W branży muzycznej wyraża się oba­ kość obrazu, kolory są intensywniejsze, wy, że dla nagrań pirackich zwiększy się dźwięk można przekazywać w stereo i jeszcze bardziej pole działania. (NZZ przewodowo. 5 III 1987 s. 47) pd Pokazy w stolicy miały zwrócić uwa­ gę polityków i kierownictwa FCC na no­ CSRS. W 1986 przystąpiono do tworzenia wy system. (NZZ 22 I 1987 s. 45) pd banków informacji w Pradze i Bratysła­ wie. Działy dokumentacji agencji CTK i wielkich redakcji przekazują swe dane na PAPIER dyskach do banków, które posiadają tak­ że mikrofilmowane źródła bibliograficzne. MIĘDZYNARODOWE. Stany Zjednoczone (NDP 1987 nr 1 s. 16) pd zużywają 11,5 miliona ton papieru gaze­ towego, co stanowi 41,5% światowego zu­ FRANCJA. Niektórzy wydawcy spoza kon­

życia. Na drugim miejscu znajduje się cernu Hersanta (m. in. publikujący Le Japonia — 9,8%, następnie Wielka Bryta­ Monde i La Croix) postanowili utworzyć nia — 5,2%, RFN — 4,5%, Związek wspólny bank informacji. (NDP 1987 nr 1 Radziecki — 4,3%, Kanada — 3,7% i s. 16) pd Australia oraz Francja, zużywające po 2,2% ogólnej światowej produkcji papie­ FRANCJA. Mer Paryża (i zarazem pre­ ru. Natomiast wkład Kanady i Stanów mier) Jacques Chirac nakazał usunięcie z Zjednoczonych stanowi około połowy świa­ kiosków plakatów z co bardziej rozebra­ towej produkcji papieru. (EP 20 XII 1986 nymi panienkami. Zarząd miejski — wła­ s. 23) ar ściciel wszystkich kiosków — oparł się przy tym na art. 8 umowy dzierżawnej KANADA. Produkcja papieru i celulozy zawartej ongiś z NMPP — Nouvelles Mes­ osiągnęła w 1986 r. rekordową wysokość sageries de la Presse Parisienne. Re­ 22,2 min t. (ZV + ZV Spezial 26 I 1987 s. 7) strykcja dotknęła m. in. okładkę magazy­ pd nu erotycznego Privé. (ZV + ZV 1987 nr 4 s. 18) pd RFN. Zbiera się tu coraz więcej maku­ latury, w 1986 r. zgromadzono 11 min t. JUGOSŁAWIA. Z powodu nieustannych Chociaż papier z odzysku stanowi tylko powtórek programowych w tv, liczni te­ 2% produkcji, wyczerpane są możliwości lewidzowie w Titovo Uzice odmawiają przeróbki odpadów i coraz więcej maku­ płacenia abonamentów, a pewien 46-letni latury się niszczy. Skutkiem jest spadek nauczyciel pogruchotał swój kolorowy od­ cen makulatury w ciągu ostatniego roku biornik. (MB 1987 nr 3 s. 74) pd z blisko 200 mk do 35 mk za tonę. (Spie- gel 1987 nr 7 s. 107) pd NRD. Powodzeniem cieszy się w Lipsku restauracja z historycznym wystrojem drukarskim: oryginalnymi dokumentami, RÓŻNE ich reprodukcjami, ręcznymi narzędziami drukarskimi. Przy ekspozycji pomagali MIĘDZYNARODOWE. W RFN znajduje pracownicy Sekcji Poligraficznej Wyższej się w prywatnym użytkowaniu ok. 400 Szkoły Technicznej oraz drukarze lipscy. tys. radiotelefonów, rocznie sprzedaje się (Neue Werbung 1987 nr 1 s. 2) pd 55 tys. dalszych aparatów. Sieć „Nordac Mobile Telephone" w Szwecji, Norwegii i RFN. Zapowiada się tu największą rewo­ ostatnio w Danii zarejestrowała w 1986 r. lucję wydawniczą od czasu Gutenberga: 300 tys. uczestników — 1,3% ogółu mie­ w przyszłości ma się drukować przy po­ szkańców posiada tu telefony samochodo­ mocy komputera każdą książkę dopiero we (jest w co 27. pojeździe osobowym). wtedy, gdy imienne zamówienie Wpłynie W USA w ciągu roku liczba ich skoczyła do wydawcy lub księgarza. Projekt ten z 90 tys. na blisko 350 tys. Japonia mia­ opracowuje nowo organizowany Instytut ła w 1986 r. sprzedać pół miliona apara­ Badawczy Zintegrowanych Systemów Pu­ tów, z tego 30 tys. na rynku krajowym. blikowania i Informowania w Darmstadt W Arabii Saudyjskiej zarejestrowano po­ (ma docelowo zatrudniać 100 osób). Rea- lizacja projektu wyeliminowałaby utrzy­ nej w Kolonii opracowała system wideo- mywanie kosztownych magazynów wy- fonii demaskujący fałszerstwa czeków, do­ dawniczo-księgarskich. Każdy zamawiałby kumentów itp. Mikser wideo z podłączo­ interesujące go książki na podstawie ka­ nymi kamerami rejestrują najdrobniejsze talogów wydawniczych. zmiany na kolorowym monitorze wysokiej Liczne oficyny, zwłaszcza publikujące jakości, nie dając fałszerzom praktycznie albumy artystyczne, wyrażają sceptycyzm żadnej szansy niewykrycia zmian pisma, wobec tego planu i twierdzą, że „dobra czcionki, pieczęci, czcionki maszyny do książka" nigdy nie zostanie wyparta przez pisania itd. Urządzenie do wykrywania elektronikę. (DaD-Brief 3IV 1987 s. 10888) fałszerstw kosztuje ok. 300 tys. mk. (M"B pd 1987 nr 3 s. 40) pd RFN. Udział banków informacji w ogól­ SZWAJCARIA. Poczta, telegraf i telefon nym obronie wydrukowanych informacji uzyskały w 1986 r. — przy obrocie 8876 naukowo-technicznych i gospodarczych w min fr — zysk 554 min, najwyższy w 1986 r. wciąż jeszcze nie osiągnął 10%. swej historii, co pozwoli na znaczną ob­ Przeszło !/s stanowiły tu informacje go­ niżkę taryf krajowych i zagranicznych spodarcze. Jak podało Federalne Mini­ planowaną od sierpnia 1987. Dobry Wynik sterstwo ds. Badań, w minionym roku za­ uzyskano zarówno ze względu na wzrost sięgnięto 560 tys. informacji — dwa razy usług, jak też dzięki minimalnemu tylko tyle co w 1982 r. Uzyskano pokrycie ko­ podrożeniu własnych wydatków. (NZZ sztów w granicach 30%. (ZV + ZV 1987 21 II 1987 s. 25) pd nr 10 s. 10) pd USA. Lokalne gazety miasteczka Lincoln RFN. Marco Bórries z Liineburga stwier­ (Oregon) mają nowe źródło wpływów. Wo­ dził jako 15-latek, że na swym prymityw­ bec przepełnienia w więzieniu miejskim, nym komputerze może dorobić paręset sąd orzeka coraz częściej — w sprawach marek kieszonkowego, kopiując amery­ mniejszej wagi — karę grzywny z zale­ kańskie programy i wykonując drobne ceniem ogłoszenia na koszt skazanego w ogłoszenia. Potem nabył odpowiedniejszy gazecie jego zdjęcia, adresu i publiczne­ sprzęt, w 11 klasie porzucił szkołę, zało­ go przeproszenia. (ZV + ZV 1987 nr 6 E. żył firmę Star Division i produkuje pro­ 19) pd gramy komputerowe. W 1986 r. osiągnął obroty milionowe, a o intratności i dy­ W. BRYTANIA. W obawie, że śmierć kró­ namice przedsięwzięcia świadczy to, że la Jerzego V nastąpi w czasie, gdy ogło­ obrót całego tamtego roku uzyskał już w szą ją „mniej właściwe dzienniki popo­ styczniu i lutym 1987. łudniowe", lekarz wstrzyknął mu śmier­ Star Division zaczęła reklamować swe telną dawkę morfiny i kokainy, zapew­ usługi ogłoszeniem ćwierćstronicowym, niając tym samym królowi bezbolesną dziś oferta zajmuje 6 stron. Z pomiesz­ śmierć, a „właściwym, porannym dzien­ czenia o powierzchni 160 m kw. firma nikom" wiadomość na pierwszą stronę. przenosi się do nowo zakupionego domu Ten fakt pozostawał tajemnicą od 1936 o 700 m kw., a personel wzrośnie z 25 roku aż do 27 XI 1986, gdy pismo History do 29 osób. Przełożonym specjalistów z Today opublikowało notatki lorda Daw- wyższym wykształceniem pozostanie oczy­ sona, owego lekarza, który osobiście wy­ wiście szef Star Division, 18-letni Marco konał zastrzyk. Z notatek wynika też, że Borries bez matury, dla którego autory­ Dawson zatelefonował do żony do Lon­ tetami są jedynie rodzice. (Zelt 1987 nr 14 dynu z prośbą, by „doradziła redakcji s. 27 i n.) pd Timesa wstrzymanie druku ze względu na ważną wiadomość". Następnego ranka RFN. Firma Bell + Howell przy współ­ Times donosił: „A Peaceful Ending st pracy z Instytutem Kryminalistyki Cel­ Midnight". (EP 27 XII 1986 s. 30) ar РЕЗЮМЕ

Анджей Мазур, Мария Козловска: К ВОПРОСУ ОБ ИНТЕРЕСЕ К ЗДРАВООХРАНЕНИЮ И ЕГО ОЦЕНКА ЗА 1976—1985 ГОДЫ

На базе вырезков из газеты (подписка на Бюро вырезков из газет ГЛОБ) в исследуемый период нами выделено свыше 97 тысяч сообщений касающихся здравоохранения, помещенных в около 150 газетах и жур­ налах. Обычно 4?э/о таковых сообщений — это короткие агентские пометы, информирующие о новых видах услуг, новых учреждениях, оборудовании. Половина сообщений имела существенный характер, в том около 13'э/о — это санитарно-просветительские информации, являющиеся в основном за­ явлениями врачей, 18% — это репортажи и письма читателей, 22®/о — пу­ блицистические статьи, занимающиеся вопросами здравоохранения, в том также за рубежом. Анализу подвергались четыре группы журналов. Самый высокий уро­ вень интереса, — в среднем свыше 300 сообщений в год для каждого жур­ нала, — это сообщения в центральных газетах, 150 — в областных; социо- -политические еженедельники в среднем публиковали около 35 сообщений в год, все остальные, в том также иллюстрированные журналы — почти 20. Дифференциация интереса, измеряемая стандаризированным показате­ лем, была высокая внутри каждой из групп. Итак, по 5-балловой шкале, в центральных газетах самый высокий интерес проявляли только лишь в газете „ТРИБУНА ЛЮДУ", высокий — в газете „ЭКСПРЕСС ВЕЧЁР- НЫЙ", а остальные газеты в данной группе проявляли средний или низ­ кий интерес в вопросам здравоохранения. Мы также интересовались оценкой функционирования служб здраво­ охранения. Почти 9°/o всех сообщений содержало одобрительную либо критическую оценку. В анализируемое время мы определили небольшое перевосходство одобрительных оценок (4.423 : 4.140). Как число сообщений, так и пропорцции оценок изменялись по годам. От 1979 года интерес значительно понизился и до 1985 года был ниже средней за 10 лет. Оценки служб здравоохранения были решительно наи­ более критическими в 1980 и 1981 гг. а в 1985 году нами отмечена наиболее положительная пропорция оценок. (Резюме и перевод авторов)

Януш Барта, Изабела Добош, Томаш Трафас: РЕАЛИЗАЦИЯ ПРАВА НА ИНФОРМАЦИЮ И КРИТИКУ В ПЕЧАТИ

В статье представлены вкратце итоги анкетных опросов, проводивших­ ся в 1985 г. среди главных редакторов и журналистов. Их цель — опре­ делить, в какой мере реализуются на практике положения нового поль­ ского закона 1984 г. о печати и каковы результаты их применения. Во­ просы анкеты касались, в частности, положений, посвященных праву на информацию и критику на страницах печати. Ответы опрошенных показывают, что до сих пор новое урегулирование не повлияло ни изменение ситуации в области сбора информации журна- листами. Гарантирующееся указанным законом право на информацию не было надлежащим образом воспринято прежде всего местными органами государственного управления и государственными предприятиями. В свою очередь, сами журналисты не используют законных мер по осуществле­ нию права на информацию (как, например, требование обосновать отказ в предоставлении журналисту нужной ему информации или обжалование отказа в Главном административном суде). Это может, с одной стороны, свидетельствовать о небольшом знании положений закона о печати или о неверии в их действенность, с другой — о самостоятельности журнали­ стов, иными способами преодолевающими затруднения, на которые они наталкиваются в ходе сбора материалов для публикаций. Новое правовое урегулирование не внесло также принципальных изме­ нений в области газетной критики, хотя по мнению главных редакторов количество критический публикаций немного увеличилось. Целых 72°/о главных редакторов встретилось с попытками подавлять газетную крити­ ку, причем большинство подчеркивало, что такие случаи встречаются спорадически. В реакции главных редакторов на попытки подавлять кри­ тику, как правило, не учитивались доступные законные меры: ими пу­ бликовались опроверждения, протесты; зачастую они обращались к по­ литическим властям или проводили непосредственные беседы с заинтере­ сованными лицами. (Резюме авторов)

Петр Колтуновский: МЕТОДЫ ПРОПАГАНДИСТСКОЙ ДЕЯТЕЛЬ­ НОСТИ „КРАКАУЭР ЦЕЙТУНГ". К ИССЛЕДОВАНИЯМ ПО ФЕНОМЕНУ ГИТЛЕРОВСКОЙ ПРОПАГАНДЫ В ГЕНЕРАЛЬНОЙ ГУБЕРНИИ 1939— 1945 ГГ.

Лидеры нацистского движения, согласно принципу, что „цель оправды­ вает средства", популяризировали такую модель пропаганды, в которой истинности считался совершенно несущественным. Вследствие такого под­ хода к пропаганде неудивительно, что и правда совершенно игнорирова­ лась. Правда приводилась гитлеровскими пропагандистами лишь только тогда, когда она имела для них какое-либо пропагандистское значение. Гитлеровская пропаганда применяла различные методы и средства, как правило, искажающие информацию о действительности. Это были: пре­ увеличение, упрощение, обесславливание, маскирование путем диссимуля- ции, нивеляции, умаливания и сдержанности, а также так называемого „отвлекающего маневра". Преувеличение заключалос в предвзятом, искаженном виде сообщений, в которых нарушались пропорции между элементами их содержания: ги­ тлеровцы экспонировали удобные для них факты и события, помогающие править страной. Упрощение сводило сложные явления и существующие между ними связи к самым простым формулировкам, нередко приобретавшим вид лозунгов. Обесславливание представляло собой метод воздействия на население с примененем эмоциональных фактов отрицательного характера: объекту пропагандистской атаки приписывались низменные побуждения, отрица­ тельные черты характера и т.п. Маскирование заключалось в стремлении скрыть перед населением не­ благоприятные для политического руководства факты, явления, персона­ жи. Этого добивались путем умалчивания, обеденения содержания суще­ ственных информации, умаления, т.е. приписывания определенным явле­ ниям или лицам значения, намного меньше того, которое они в действи­ тельности заслуживали; т. наз. „отвлекающий маневр" использовал дру­ гие, существующие самостоятельно приемы, например, преувеличение, на­ правление внимания на иные явления или события, которые интересовали население в меньшей степени, и т.д. Стратегическая цель сформированной таким образом пропаганды заклю­ чалась в привлечении немецкого населения, в убеждении его в правиль­ ности мероприятий политического руководства и провозглашаемой им идеологической программы. В статье все это подтверждается примерами, взятыми из гитлеровской газеты „Кракауэр цейтунг", издававшейся в го­ ды оккупации, с 12 ноября 1939 до 17 января 1945 г. для немцев, прожи­ вавших в так называемой Генеральной Губернии. (Резюме автора)

ФЕЛЬЕТОН: ТЕМА (И ЗАБОТА) ДЛЯ ИССЛЕДОВАТЕЛЯ ПЕЧАТИ

На заседании Ученого Совета Центра печатоведческих исследований доцент Ежи Микуловский Поморский выступил с утверждением, что в последнее время на страницах польской печати фельетон вытесняет честную, добросовестную информацию. Это тезис, в расширенном виде, мы разослали свыше 20 фельетонистам, независимо от их взглядов либо личных симпатий или антипатий. На эту нашу мини-анкету ответило лишь несколько человек. Часть адресатов ис­ пользовала данную тему в своем родном издании, два человека отказались дать ответ. В настоящем выпуске нашего журнала приводятся все присланные в адрес редакции или же вызванные нашим обращением и опубликован­ ные в других журналах высказывания, без попытки подвести итоги дис- кусии, так как считаем ее еще открытой. (Резюме редакции)

Яцек Дыр лаг а: САМОЕ МЛАДШЕЕ ПОКОЛЕНИЕ ЖУРНАЛИСТОВ РАБОЧЕГО ИЗДАТЕЛЬСКОГО КООПЕРАТИВА

В первом полугодии 1986 г. по случайной выборке было опрошено 140 из общего количества 668 молодых (менее 30 лет) журналистов, работа­ ющих в крупнейшем польском издательском кооперативном предприя­ тии — Рабочем издательском кооперативе. 81% опрошенных активно участвовал в журналистской жизни до по­ ступления на работу в этой области. Многие из них прошли все ступени практического журналистского обучения — начиная со школьных стен­ газет, через студенческие или молодежные издания вплоть до профессио­ нальных. Журналистские дебюты (первый опубликованный материал) от­ носятся, как правило, к 20—21-летнему возрасту (28% опрошенных), т.е. к началу учебы в вузе, и к 18—19 годам жизни (20%), т.е. к последним го­ дам учебы в средней школе. Каждый двадцатый молодой журналист де­ бютировал в возрасте свыше 27 лет. О выборе данной професии решали, как правило, (по очереди): возмож­ ность часто встречаться с разными людьми; увлечение профессией; при- влекальноеть работы; случайность (стечение обстоятельств); семейные тра­ диции и проч. По мнению почти половины опрошенных молодые люди чаще всего по­ падают в журналисты, самостоятельно ища работу в редакциях. Каждый девятый опрошенный выражает мнение, что легче всего попасть в ряды журналистов благодаря знакомствам в редакциях, каждый же четырнад­ цатый — что благодаря влиятельным знакомым вне редакций. Эти цифры показывают, что редакции не выработали системы „вылавлиявания" та­ лантливых людей. Процесс приспособления к редакционным коллективам проходит бы­ стрее среди мужчин, чем среди женщин. Молодые журналисты выше все­ го ценят свою диспозиционность, ответственность за публикуемое слово и действия, а также честность документации. Самым распространенным иностранным языком в Польше — русским (изучаемым с начальной шко­ лы) владеет в степени, позволяющей говорить на этом языке и понимать тексты без словаря, 35% опрошенных. Аналогичные цифры по отношению к другим иностранным языкам: английскому (13,6%), немецкому (7,1%), французскому (0,7%) не вызывают оптимизма. Самым ценным в жизни молодые журналисты считают: семейное сча­ стье, творческие достижения, чистую совесть и сознане полезности. Отно­ сительно же целей и задач, стоящих перед прессой, предпочтение отда- ется воспитательной модели (формирование — воспитание — информиро­ вание). В материальном отношении опрошенные лучше всего оказываются сна­ бженными пишущими машинками, немного уже дело обстоит с магнито­ фонами; только почти половина опрошенных имеет отдельную квартиру, у одной трети имеется телефон. (Резюме автора)

Лайош Б о дна р: ВЕНГЕРСКОЕ ЗАКОНОДАТЕЛЬСТВО В ОБЛАСТИ ПЕЧАТИ

После многолетних подготовительных работ 20 апреля 1986 г. Венгер­ ским Национальным Собранием был принят законопроект о печати. Учи­ тывая международный опыт, изучив различные положения в данной об­ ласти, действовавшие до этого в Венгрии, венгерские законодатели избра­ ли выход, поднимающий до уровня закона испытанные принципы венгер­ ской политики в области печати, рацзвивая и упорядовая их соответству­ ющим образом. Соответственно современным требованиям была модифици­ рована система правовых и политических условий современной информа­ ции. Печать, средства массовой информации, а равно и читатель, слуша­ тель и зритель получил больше преимуществ, основанных на положениях нормативного характера. (Резюме редакции)

Богдан Дзецюхович: ПЕЧАТЬ В ВЕЛИКОБРИТАНИИ

Цель настоящей статьи:

— вкратце охарактеризовать ведущие корпорации печати и некоторые из­ дающиеся ими заглавия; — представить экономические эффекты функционирования корпораций печати; — показать классовую структуру корпораций печати.

Эта, приносящая значительные прибыли отрасль хозяйства теснейшим образом связана с современным британским капитализмом как в экономи­ ческом и общественном, так и политическом аспекте:

— корпорации печати тесно связаны с другими отраслями хозяйства; — лица, руководящие, заведущие и контролирующие деятельность этих корпораций связаны с другими отраслями хозяйственной жизни стра­ ны — торговлей, промышленностью, финансами, что способствует ин­ теграции хозяйственных организаций в Великобритании и росту лично­ го богатства членов правлений; — элитарное образование и типичный для элиты капиталистического об­ щества ход профессиональной карьеры; — личные и профессиональные связи с главными учреждениями полити­ ческой и экономической жизни Великобритании. (Резюме автора) SUMMARY

Andrzej Mazur and Maria Kozłowska: THE INTEREST IN HEALTH SERVICE THE HEALTH SERVICE EVALUATION IN 1976—1985

On the strength of the information of the Press Cuttings' Office GLOB we have determined that in the analyzed period, in over 150 magazines there were more than 97.000 sources dealing with the medical care. On the ave­ rage, 47'% of these sources can be described as short editorial notes giving information about new establishments, equipment and services. In more than half of the above mentioned sources the information given was strictly essential. Publications depicting the educational and sanitary conditions, mostly the doctors' opinions, constituted about 13% of all the sources, news­ paper reports and the readers' letters — 18%, then the journalistic articles speaking broadly about the general problems of the medical care in the country and abroad — 22%. We have analyzed four groups of magazines. The highest interest — on the average over 300 sources yearly in one magazine — could be noticed in the central journals, the district journals published about half of them. Socio-political weeklies published almost 35 sources yearly in one magazine, and the other journals, also the illustrated ones — somewhat less than 20. The differentiation of interest according to the standarized rate was also widely varied within every group of journals. For example, in the 5-grade scale, in the central journals the very high interest occurred only in „Try­ buna Ludu", the high interest — in the „Express Wieczorny"; the interest revealed in all of the remaining journals of this group was medium or low. We were also interested in the evaluation of the functioning of the health service. Nearly 9'% of sources included the evaluating remarks — favourable or critical. In the analyzed period the approving remarks outnumbered slightly the critical ones. The number of the sources as well as the proportions of the evaluation were changing in the individual years. From 1979 on the interest was lo­ wered, and it remained lower up to 1985 than the average in the 10 years. In the years 1980 and 1981 the evaluations of the health service were deci­ dedly the most critical, and in 1985 we have noted the most favourable pro­ portions in the evaluating articles. (Author's abstract and translation)

Janusz Bart a, Izabela Dobosz, Tomasz Traf as: EXERCISING THE RIGHT TO INFORMATION AND PRESS CRITICISM

The article presents in brief the results of a poll conducted in 1985 on some chief editors and journalists. The main task of the poll was finding out to what extent and to what result regulations of the new Polish Press Law (passed in 1984) are put into practice. The study covered mainly right to information and to press criticism. The findings indicate that new rules did not change journalists' ways of collecting information. The right to information, guaranteed by the Press Law is not properly understood, especially on the lower levels of administration and in state firms. At the same time journalists do not take actions, provi­ ded by the Press Law against refusal of information (e.g. demanding' justifi­ cation for this refusal or even bringing the case to the Supreme Court of Administration). On the one hand it may be the result of a little knowledge of the Press Law or lack of trust in it, on the other hand it may mean that journalists try to be self-dependent and use other ways of overcoming diffi­ culties which they meet while collecting material for their publications. New law did net bring substantial changes in exercising the right to press criticism, although in the opinion of chief editors the number of critical, publications grew a little. As many as 72 per cent chief editors were faced with attempts to suppress press criticism, but most of them stated that such cases were rare. Their reaction on these attempts usually did not include possible legal means and revolved itself to publishing protests, notifying poli­ tical authorities or direct discussions with parties concerned. (Authors' sum­ mary) (translated by Zbigniew Szczepańczyk)

Piotr Kołtunów ski: PROPAGANDA METHODS OF „KRAKAUER ZEI- TUNG". A CONTRIBUTION TO THE STUDY OF NAZI PROPAGANDA IN GENERAL GOUVERNEMENT IN THE YEARS 1939—1945

The leaders of the Nazi movement, professing the principle "the end justifies the means", maintained that the criterion of truth was irrelevant for propaganda. The consequent disregard for the truth in Nazi propa­ ganda seems then only natural. The truth was disseminated only when it was in accord with propagandistic aims. The various methods and techniques of Nazi propaganda in most cases garbled the accunts of the real state of affairs. The most popular methods consisted in: exaggeration, simplification, slander, dissimulation, levelling, underestimation, reticence and the so called, "distracting manoeuvre". Exaggeration consisted in an intentional unsettling of proportions between the content elements of a message. The Nazi leaders exposed the favourable facts and events instrumental in wielding power. Simplification reduced complex phonomena and their interconnections to the simplest statements often in the form of slogans. Slander as a method of propaganda appealed to negative emotions by imputing to the object of propagandistic attack base motives and various shortcomings, etc. Concealment through dissimulation served to hide from the nation, the unfavourable, for the leaders, facts, processes and persons. It was achieved by reticence, making no mention of important information, underestimation of the actual weight of processes and individual people and, finally, by, the so called, "distracting manoeuvre" making use also of other independent techniques like, for instance, exaggeration, in order to direct the people's attention different, often less absorbing, matters. The strategic aim of so constructed propaganda was to win the German nation's acceptance for the political leaders' actions and their ideological program. The article cited many examples from the Nazi „Krakauer Zeitung" to corroborate this. The paper was published in the so called General Gouvernement (GG) — Germanoccupied Poland from the 12th of November 1939 till the 17th of January 1945 for German readers. (Author's summary)

FEUILLETON: A SUBJECT (AND A TROUBLE) FOR PRESS RESEARCHER

At a meeting of • the Press Research Centre Board of Scholars, assistant professor Jerzy Mikułowski Pomorski blamed the Polish press of the re­ cent period for replacing solid information with feuilleton. We have sent this reproach, in a developed form, to over 20 feuilleton writers irrespective of their views, personal preferences and prejudice. Only a few of our addressees have answered our short inquiry. Some of them have touched the subject in their periodicals, two refused to answer. We have quoted, in the present issue, all answers sent to us as well as the publications provoked by our inquiry in other periodicals. We made no attempt at any conclusions because, in our opinion, the subject is still open for discussion. (Editorial summary).

Jacek Dyrlaga: THE RISING GENERATION OF JOURNALISTS OF THE WORKERS' PUBLISHING COOPERATIVE "PRASA"

In the first half of 1986, 140 young journalists (under 30) were selected at random from among the total of 668 young journalists employed at the leading Polish publishing co-operative RSW (Robotnicza Spółdzielnia Wy­ dawnicza "Prasa-Książka-Ruch"). 8r°/o of the polled journalists tried journalistic tasks before engaging in the profession. Many of them had passed all the levels of practical journa­ listic education — from school news-sheets, through student and youth pa­ pers to the professional press. They made their debut in the profession (published the first material) usually at 20—21 years of age (28'a/» of respon­ dents) that is in their first years at college and at 18—19 (20°/o) that is in senior years at high school. Every twentieth journalist has made his debut at the age of over 27 years. Their motives for choosing the profession were ranked as follows: the possibility of frequent contacts with various people, predilection for the profession, attractiveness of the work, coincidence, family tradition, other reasons. Little less than a half of the respondents thought that the young people had the initiative in engaging in the profession. Every nineth thought that the most popular way to an editorial office was through connexions there and every fourteenth — through connexions outside the editorial staff. These data showed that there is no editorial system of "search for talents". Men adapt in the editorial staff more easily than women. Among their features, the young journalists appraised most highly their readiness, re­ sponsibility for what they write and do>, the solidity of documentational research. The most widespread foreign language in Poland — Russian, in­ troduced in curriculum as early as the fifth grade, was masterad in a de­ gree enabling them to use and understand it without a dictionary by 35J/o of respondents. The respective data for English (13.6%), German (7.13/o), French (0.7'3/o) are not pleasing. Their most important aims and expectations the young journalists ran­ ked as follows: a happy family, creative achievements, a clear conscience and the feeling of being useful. Among the aims and tasks of the press, the group distinctly emphasised the socializing model (moulding-educating- -informing). Materially, the polled group was well equipped with type-writers, as re­ gards tape-recorders, the situation was a little worse. Only about one half of the respondents lived in separate flats, on third had telephone at home. (Author's summary).

Lajos Bodnar: HUNGARIAN PRESS LAW

On the 20th of April 1986, after many years of preliminary work, the Hungarian National Assembly decreed the press law. Taking into account the international experiences and the specificity of various legal regula­ tions in Hungary, the Hungarian legislators developed, arranged and raised the tested rules of Hungarian press policy to the consequentiality of a press law. They brought up to date the legal and political safeguards of modern informing. The press, mass media and consistently the readers, listeners and viewers were quaranted more privileges based on legal norms. (Edito­ rial summary) The article's aim is to: — give a brief characterization of the main press corporations and some of their press titles, — to show the economic effects of press corporations, — to define the class structure of the press corporations. Summing up his reflections, the author concluded that the profitable British press industry is highly integrated with modern British capitalism both economically, socially as well as politically due to: — the connections between the press corporations and other fields of eco­ nomy; — the connections between the managers and controllers of press corpora­ tions and other lines of business, industry finance what, among other things, is conducive to the integration of British economic organisations and multiplies the managers' private fortunes; — exclusive education and a typical professional career of the members of the capitalist elite; — personal and professional connections with the leading institutions of the British political and economic system. (Author's summary)

Translated by Urszula Szczepańczyk