Wojciech Molendowicz
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Wojciech Molendowicz Bobowa 2009 Serdecznie dziękuję za pomoc Pani Barbarze Kowalskiej, bez której wiedzy, pasji i miłości do Bobowej, ta książka nie miałaby szans powstać. Autor Partnerzy wydania: Projekt i opracowanie graczne – Tomasz Bocheński Opieka redakcyjna i korekta – Katarzyna Gajdosz Fotoedytor – Kuba Toporkiewicz Na okładce: najstarsza bobowska pocztówka z 1900 r., ze zbiorów Leszka Wojtasiewicza © Copyright by Wojciech Molendowicz, Bobowa 2009 ISBN 978-83-60822-57-9 Wydawca: Agencja Artystyczno-Reklamowa „Great Team” Rafał Kmak ul. Fiołkowa 52, 33-395 Chełmiec kontakt: 0-697-715-787 Współwydawca i Druk: Wydawnictwo i Drukarnia NOVA SANDEC ul. Lwowska 143, 33-300 Nowy Sącz tel. 018 547 45 45, e-mail: [email protected] Zdjęcia w książce: Bogdan Belcer, Krakowskie Towarzystwo Fotograczne, Grzegorz Ziemiański oraz prywatne archiwa bobowian, m.in.: Barbary Durlak, Józefy Myśliwiec, Beaty Król, Leszka Wojtasiewicza, Olgi Potoczek, Barbary Kowalskiej, Leszka Wieniawy-Długoszowskiego, Jana Wojtasa, Zoi Tokarskiej, Leokadii Hebdy, Zoi Rębisz, Antoniego Szczepanka, Katarzyny Fałdy, Antoniego Szpili, Zoi Chmury, Emilii Ślęczkowskiej. W materiałach archiwalnych składnia, ortograa i interpunkcja zostały zachowane zgodnie z oryginałem. WSTĘP choć niedawno ponownie stała się miastem, ciągle pozostaje częścią globalnej wioski. Dziś, nie wychodząc z domu, więcej wiemy o wydarzeniach na drugim Bobowa, końcu świata, niż o najbliższym sąsiedzie. Mam nadzieję, że ta książka choć tro- chę wzbogaci naszą wiedzę o tym, co nas otacza. Nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. Blisko 700-letnia historia Bo- bowej pełna jest wydarzeń niezwykłych, a dzień dzisiejszy pokazuje, że ludzie związani z tym miastem świetnie sobie radzą w przeróżnych profesjach w Polsce i świecie. Stosunkowo niedawno w jednej z codziennych gazet napisano takie oto zda- nie: „Bobowa – dziura zabita dechami”. Gazeta już nie istnieje, więc obywatele szacownego miasteczka nie mogą wytoczyć jej procesu o zniesławienie tego miejsca. Nie szkodzi. Sami możemy bowiem napisać dziś inne zdanie: „Bobowa – miejsce niezwykłe”. Książka, którą trzymacie Państwo w ręku, dowodzi, jak bardzo jest to zdanie prawdziwe. Opisywanie losów Bobowej i ludzi z nią związanych jest zadaniem, które się nigdy nie kończy, bowiem jedna historia otwie- ra drzwi do następnej, a ta do kolejnej. Tym sposobem książka ta mogłaby się ukazać dopiero na 700-lecie miasta, a może nie ukazałaby się wcale. Gdybym chciał zmieścić tu wszystkie postaci i historie warte odnotowania, nigdy nie mógłbym po- stawić ostatniej kropki. Zamykam zatem pracę nad Bobową od A do Ż z uczuciem niedosytu, ale też z nadzieją, że teraz już sami bobowianie dopiszą brakujące rozdziały. Oddaję tę książkę w Państwa ręce ze świadomością, że mogą w niej Państwo natrafić na jakieś nieścisłości, bądź opisy wy- darzeń znanych Wam dotychczas w nieco innej wersji. Nie wykluczam takich sytuacji. Jednak szczupłość materiałów histo- rycznych dotyczących Bobowej zmusza często, by opierać się na przekazach mniej oficjalnych, albo po prostu ustnych. Inna sprawa, iż nawet dokumenty archiwalne często pozostają ze sobą w sprzeczności. Podam jeden tylko przykład, jak ta praca podobna była do spaceru po kruchym lodzie, a ryzyko pomyłki wpisane w każdy krok. Otóż żył tu przed wojną ubogi ku- piec Salomon Diamand, utrzymujący się z handlu drobiem i nabiałem, co w piśmie z 1934 r. do Urzędu Skarbowego w Gor- licach potwierdza własnoręcznym podpisem ówczesny burmistrz Kazimierz Wieniawa Długoszowski. Artykuł napisany pięćdziesiąt lat po wojnie w „Roczniku Sądeckim” wymienia wśród rozstrzelanych 4 marca 1942 r. trzydziestu bobowskich Żydów, w tym również owego kupca Salomona Diamanda. W ten sposób skromny handlarz pochowany na tutejszym kir- kucie zapisał się w tragicznym rozdziale historii Bobowej. Ale oto natrafiamy też na dokument z 26 października 1926 r. - do „Szanownej Zwierzchności Gminnej w Bobowy” wpłynęło podanie o zgodę na przebudowę domu. Pod dokumentem widnieje wyraźny własnoręczny podpis wnioskującego – Salamon Diamant! To różnica zaledwie trzech liter, ale rodzi się pytanie – żyły w Bobowej dwie różne osoby o podobnych nazwiskach, czy też chodzi ciągle o tego samego sprzedawcę dro- biu i nabiału? Tego typu wątpliwości pojawiały się wielokrotnie. Ponad rok temu zaprosiłem do współpracy przy pisaniu tej książki wszystkich, którzy chcieli coś opowiedzieć o Bobowej, swoich bliskich i znajomych, albo pozostawić po sobie ślad w formie biogramu lub archiwalnego zdjęcia. Dziękuję tym, któ- rzy odpowiedzieli na moją prośbę, uzupełniając swoją wiedzą bobowskie hasła od A do Ż. Wojciech Molendowicz Bobowa 21 marca 2009 r. { 3 } BOBOWA A BCDEFGHIJKLŁMNOPRSŚTUWYZŻ Album – archiwalnych fotografii znajduje się na końcu tej książki. Jest to specjalny dodatek pokazujący dawną B. i jej mieszkańców podczas codziennych zajęć i świątecznych uro- czystości. Album jest osobną opowieścią o miasteczku, uzu- pełnieniem tego, co zostało napisane. I chociaż dziś już częs- to nie potrafimy rozpoznać ludzi, a nawet miejsc przedsta- wionych na fotografiach, to warto je ocalić od zapomnienia w prywatnych szufladach. W tych zdjęciach bowiem zaklęty A jest duch galicyjskiego miasteczka, który bezpowrotnie od- Abram Andrzej (11.08.1910 Jankowa – 12.04.2001) – prezes szedł do przeszłości. Bezpowrotnie? Spółdzielni Pracy → „Koronka” (1957-79). Wykształcenie średnie ekonomiczne (1964). Pracował jako główny księgo- A to ciekawe wy w → GS B. (1945-53) i „Koronce” (1953-57), a później jako jej prezes. Żołnierz kampanii wrześniowej 1939, jeniec wo- Anioł – jak głosi legenda powtarzana od pokoleń w rodzinie jenny, uciekł z transportu do Niemiec. Żonaty z Salomeą, Siobowiczów, działo się to na krakowskim rynku w pogodny, z domu Szuba, mieli dziewięcioro dzieci, z których wszystkie wiosenny dzień. Franciszka Kalinowska z Michaliną Górską zdobyły wyższe wykształcenie (m.in. inżynier górnik, lekarz, (siostry, z domu Siobowicz) spacerowały beztrosko, nie podej- zakonnik jezuita, inżynierowie rolnicy). Jego pasją był śpiew rzewając nawet, że są intensywnie obserwowane przez elegan- i taniec ludowy oraz motoryzacja. ckiego mężczyznę. Człowiek ten wykazywał szczególne zainte- resowanie Franią. Sytuacja stawała się niezręczna, a nawet Abram Jerzy (19.08.1951 Jankowa) – prezes Spółdzielni niestosowna. W pewnym momencie mężczyzna podszedł do Pracy → „Koronka” od 1992. Wcześniej kierownik produkcji przechadzających się pań i przedstawił się. Nazywał się Hen- w tej spółdzielni (1976-82), zastępca prezesa ds. technicz- ryk Siemiradzki i był słynnym polskim malarzem mieszkają- nych (1982-89)oraz dyrektor PZ Polbrit w Gorlicach (1989- cym na stałe w Rzymie. Zaproponował on Franciszce Kali- 92). Absolwent wydziału włókienniczego Politechniki Łódz- nowskiej, by mu pozowała podczas malowania anioła, które- kiej (1975). Syn → Andrzeja i Salomei. Żona Zdzisława, go wizerunek miał się znaleźć na kurtynie Teatru Miejskiego z domu Laskoś, absolwentka AR w Krakowie, córki - Irena w Krakowie (dzisiaj Teatr Słowackiego). Franciszka zgodziła i Katarzyna, syn Mateusz, wnuczki Gabrysia i Rafał. Hobby – się bez wahania, a wykonany wówczas w Krakowie szkic, Sie- pływanie, narciarstwo, piłka nożna, turystyka, motoryzacja. miradzki przeniósł później na wielkie płótno, podczas pracy nad kurtyną we Włoszech. Swoją śmiałą zgodą na pozowa- Administracyjnie – od początku swojego istnienia aż do 1772 nie, skromna bobowianka przeszła do historii, a jej wizeru- B. należała do ziemi bieckiej województwa krakowskiego. Wraz nek pędzla słynnego malarza można od ponad stu lat podzi- z wprowadzonym przez zaborcę austriackiego nowym podzia- wiać w krakowskim teatrze. łem administracyjnym Galicji i Lodomerii, miasto na krótko weszło w skład cyrkułu pilzneńskiego, a w 1782 do cyrkułu no- wosądeckiego. Od 1867 należało do powiatu grybowskiego, Apteka – pierwsza w B. powstała w grudniu 1909, kiedy a od 1934 do gorlickiego, tracąc w tym samym roku po 600 la- to magister farmacji Albin Janicki otrzymał koncesję tach prawa miejskie, nadane mu w 1339. Data ta uznawana jest na prowadzenie własnej placówki, w budynku w pobliżu za oficjalną lokację miasta. Po II wojnie światowej B. należała kościoła parafialnego. Prowadził ją osobiście aż do śmier- najpierw do województwa rzeszowskiego, od 1975 do nowosą- ci w 1930. Trzy lata później spadkobiercy oddali prowa- deckiego, a od 1998 do małopolskiego. Geograficznie B. położo- dzenie apteki Annie Hefner, a ta zarządzała nią do 1939. na jest na 49°11’ szerokości geograficznej północnej oraz 20°57’ Po wojnie, jeszcze przed upaństwowieniem, apteka nale- długości geograficznej wschodniej. Miejscowość leży żała do siostry A. Janickiego, która zapisała ją w spadku w dolinie rzeki → Białej, na pograniczu Pogórza Ciężkowickiego, Zofii Popowicz, ta zaś odsprzedała ją A. Heffner. Rożnowskiego i Beskidu Niskiego, na wysokości 350 m n.p.m. { 5 } BOBOWA A B CDEFGHIJKLŁMNOPRSŚTUWYZŻ Nowa właścicielka stworzyła zgrany zespół pracowników i niezwykle dbała o każdy szczegół - od dyskrecji wzglę- dem pacjentów, po wygląd aptecznej witryny. Wśród pra- cowników apteki wspomnieć należy Helenę Trzpit, która, choć nie miała specjalistycznego wykształcenia i zatrud- niona była na etacie „opisywaczki”, posiadała szczególne zdolności diagnozowania i leczenia chorób. Była znaną w okolicy znachorką. Pomogła wyleczyć nawet przypadki uznawane za beznadziejne. W latach 1952-53 w aptece pracowała magister farmacji Mieczysława Jodłowska. Długoletnią pracownicą była też Zofia Ryzner. Anna Hef- ner zmarła w latach 60., przekazując