Nie Tylko Dla Dziewcząt – Studyjne Albumy A-Ha Z Lat 1985-2015
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Sylwetki Nie tylko dla dziewcząt – studyjne albumy A-ha z lat 1985-2015 Norweski zespół A-ha bywa oceniany niesprawiedliwie. ięćdziesiąt milionów sprzeda- Trio złożone z samych przystojniaków, wykonujące nych płyt to niezły wynik, a 250 sentymentalną muzykę, traktowano często jak boysband. milionów wyświetleń na YouTu- bie największego hitu „Take on me” budzi Tymczasem twórczość sympatycznych panów okazuje się uznanie młodszego pokolenia. Dodatkowo ambitna, świadoma oraz uporządkowana konceptualnie obyło się bez narkotyków, alkoholu, skan- i harmonicznie. Teksty były pisane starannie, a produkcja dali czy nadmiaru dziewczyn. Powstało za – jak na tamte czasy – doskonała. to dziesięć, w większości dobrych, płyt, Michał Dziadosz a trzydzieści lat obecności na rynku to nie przelewki. Nieważne, że z przerwami. 72 Hi•Fi i Muzyka 10/16 Sylwetki W 1983 roku dwóch Norwegów – kla- Chłodnawa fala dziej uniwersalna, a tak otrzymujemy głów- wiszowiec Magne Furuholmen i gitarzysta Wydany rok po debiucie „Scoundrel nie ładną pocztówkę z lat 80. Paul Waktaar, którzy znali się wcześniej Days” okazuje się zaskakująco mroczny, ce- Nie tylko dla dziewcząt z zespołu Bridges – postanowiło stworzyć lowo przybrudzony, a chwilami rockowo Pop albumowy coś nowego. Wkrótce dołączył do nich zniekształcony. Wokal nie jest już tak krysz- Wydany w 1988 roku album „Stay on wokalista Morten Harket. Panowie wyemi- tałowy i wyeksponowany. Pojawia się zdecy- These Roads” to najlepsza pozycja A-ha – studyjne albumy A-ha z lat 1985-2015 growali do Londynu i zainteresowali swą dowanie więcej gitar, a sekcja brzmi bardziej z lat 80. i chyba najlepsza w całej dyskografii. twórczością koncern fonograficzny WEA. naturalnie, choć nadal działa automat. Pa- To właśnie z niej najwięcej utworów trafia Potraktowano ich poważnie i nie szczędzo- sma są niemal kompletne, bas mniej punk- na składanki typu „The Best of”. Znajdziemy no środków na produkcję i promocję. Nic towy, ale „bliższy krwiobiegu”. Nadal słychać tu „Touchy”, „You Are The One”, „The Living by się jednak nie udało, gdyby muzykom syntezator Waldorfa, choć jego brzmienie Daylights” (napisaną specjalnie do pięt- zabrakło solidnych podstaw oraz talentu. zdaje się nieco cieplejsze i bardziej zróżnico- nastego odcinka przygód Jamesa Bonda), wane. Słuchacz odnosi wrażenie, że zespół a przede wszystkim kompozycję tytułową, Na klifach Waldorfa koniecznie chciał się odciąć od łagodności należącą do najbardziej rozpoznawalnych Debiuancki album A-ha, „Hunting High i popłynął w stronę interesującej wypadko- w twórczości zespołu. and Low”, dowodzi, że mamy do czynienia wej rocka, chłodnej fali, a momentami nawet Album jest niezwykle dojrzały i równy, z zimnym zawodowstwem. Wyraźnie sły- punku. Nie oznacza to, że mimowolnie nie choć zawsze zdarzy się jakiś wyjątek. Trud- chać brak kompromisów, a koncepcja utwo- nawiązuje do wątków popowych. Tyle że te- no zrozumieć ideę zamieszczenia na tak rów, klimatu i produkcji jest czytelna i kon- raz jest to pop o wiele bardziej emocjonalny, dobrej płycie tak złego utworu jak „You’ll sekwentna. Płytę otwiera wspomniane „Take gorzki, choć nadal dobrze skomunikowany End Up Crying”, chociaż... może to celo- on me”. To znakomita piosenka, z przemy- z radiową estetyką. wy zabieg, bo przy nim wszystkie pozo- ślanym tekstem i syntezatorowym riffem, Trzy pierwsze kompozycje porywają. stałe wypadają lepiej. Na szczególną uwa- będącym klasą samą w sobie. Mało kto wie, Bywa hałaśliwie, ale to nieistotne. „Scoun- gę zasługuje „The Blood That Moves The że znajdująca się na krążku wersja utworu Body”. Chyba nawet Frank Zappa ze swo- to tak naprawdę remiks singla z roku 1984. W oryginale sprzedał się jedynie w trzystu egzemplarzach, a w nowej odsłonie rozsła- wił grupę na wieki. Choć otwierający album przebój potencjałem komercyjnym zgniata pozostałe kompozycje, płycie nie sposób odmówić spójności. Z wyjątkiem tragicznie pościelowego „And you tell me”, mamy do czynienia z bardzo dobrymi kompozycjami. drel Days”, „The Swing of Things”, „I’ve im szalonym bandem chętnie by ją wyko- Najpiękniejsza jest jednak tytułowa „Hun- Been Losing You” to prawdziwe killery. nywał. ting High and Low”. Aż trudno uwierzyć, „October” wycisza słuchacza emerycki- Płyta brzmi świetnie. Oczywiście, aran- że niby popowy zespół, kojarzony głównie mi motywami, ale tylko dzięki temu nie żacyjnie i dźwiękowo jesteśmy w latach 80., z MTV, postanowił na swoim debiucie za- oszalejemy ze szczęścia. Za chwilę bo- ale biorąc pod uwagę datę wydania – nic mieścić coś tak lirycznego i progresywnego. wiem pojawiają się trzy hity: kontrasto- w tym dziwnego. Z instrumentów wyróż- Członkowie A-ha udowodnili, że pierw- wy „Manhattan Skyline”, spójny ze swoją nia się słynny Roland D50, który w dużej sza płyta nie musi razić nieokrzesaniem. epoką „Cry Wolf” i podobny w klimacie, mierze został rozsławiony właśnie dzięki Ich została bardzo dobrze wyprodukowana ale o wiele bardziej atrakcyjny formalnie temu albumowi. Obok Korga M1 i Yama- i zbalansowana. I choć z dzisiejszego punktu „We’re Looking For The Whales”. Album hy DX7 (która również jest tutaj obecna) widzenia może nieco brakować głębokiego zamykają trzy kompozycje stopniowo to najsłynniejszy instrument klawiszowy basu, nadal słucha się jej świetnie. Nad prze- wytracające prędkość i intensywność tamtych lat. Na kilku koncertach Magne strzenną całością dominuje niepodrabialny środków. Furuholmen zakleił prawą nóżkę litery „R” głos Mortena Harketa i chłodne brzmienie To bardzo udana płyta, choć brzmieniowo i wielu fanów myślało, że gra na syntezato- syntezatora Waldorf. traci względem debiutu. Mogłaby być bar- rze marki „Poland”. Nie wiem, czy był to Hi•Fi i Muzyka 10/16 73 Sylwetki żart, czy ukłon w stronę budzącej się wów- już na zupełnie innej imprezie. Był to bo- pod szyldem A-ha i pamięć o sukcesach czas u nas demokracji, ale polskiej duszy wiem czas królowania Nirvany, Pearl Jam, z przeszłości ostatecznie jednak zwyciężyły. może się zrobić miło. Guns’n’Roses i tego wówczas słuchała mło- Kiedy publiczność entuzjastycznie przyjęła dzież. Nie pomogło radykalne odświeżenie występ A-ha na rozdaniu nagród Nobla Romantyzm de luxe wizerunku. Morten Harket zapuścił włosy w 1998 roku, zespół odzyskał wiarę w sie- Rok 1990. Gromieni przez krytyków Nor- i zrobił się na „motocyklistę-Indianina”. bie. Dwa lata później nagrał nową płytę. wegowie dobrze wiedzą, że czas wyjść z po- Wyglądał przystojnie jak zawsze, śpiewał Już na kompletnym luzie, bez kompleksów, przedniej dekady. Robią wszystko, by tak się cudownie, ale dziewczyny wolały poskle- ale z ogromną klasą. stało. Tytuł płyty, nawiązujący do narodowej jane włosy i skrzeczący głos Axla Rose’a. baśni „East of the Sun and West of the Moon” Przykre to, bo płyta jest niezwykła pod Twardy reset (org. Østenfor sol og vestenfor måne), ma każdym względem. Owszem, zespołowi Wydana w roku 2000 „Minor Earth uniwersalne znaczenie, ale przypomina rów- można zarzucić, że próbuje grać w stylu Major Sky” nadal robi wrażenie. Miło jest nież, skąd pochodzi A-ha. amerykańskim. Że zżyna z U2, a sekcję usłyszeć A-ha po mocnym liftingu, ale też Aranżacje nabierają jeszcze więcej życia. oraz rozwiązania rytmiczne kopiuje z Pe- stwierdzić, że zespół wciąż jest sobą. Kom- Pojawia się prawdziwa sekcja rytmiczna, tera Gabriela, ale dziś to naprawdę nie ma pozycje nie są tak porywająco liryczne, jak przez co zmienia się motoryczna struktura znaczenia. Materiał wytrzymał próbę czasu na początku, ale naprawdę nie jest źle. Har- utworów. Jest mniej punktowo, choć nadal i w 2016 roku nadal słucha się go znako- ket nie stracił głosu; nie śpiewa jak stary precyzyjnie, ale na pewno też zdecydowa- micie. dziad. Jego niesamowita skala i swoboda nie rockowo. Tak samo z gitarami. Jest ich Właściwie nie ma tu złych utworów. przechodzenia od niskich rejestrów teno- o wiele więcej niż na poprzednich płytach. Wyróżniają się przebojowy „Dark is the rowych do falsetu nadal budzą uznanie. Akustyczne przeplatają się z elektrycznymi, Night for All”, gabrielowski, motoryczny W „Summer Moved On” wokalista bije re- choć w przypadku tych drugich pozostaje- „Move to Memphis” i bluesowy „Lamb to kord Guinessa, trzymając (bez komputera) my w sferze delikatnych stratocasterów. the Slaughter”. Osobliwość tego ostatniego dźwięk przez 20,2 sekundy. A wydawało Dodatkowo tę bardziej rockową dynamikę polega na tym, że jest przy okazji bardzo… się, że dłużej niż w „Stay on These Roads” wspierają subtelne hammondy. Co by jed- crimsonowski. King Crimson jednak za- już się nie da. nak nie mówić, to po prostu pop w bardzo grają tak dopiero za kilka lat. Może więc Produkcja jest bardzo nowoczesna, ale dobrym wydaniu. Momentami poszuku- „Memorial Beach” chwilami przeskakuje nie ma mowy o przesadzie. Zespół zadbał jący, symbolicznie nawiązujący do jazzu, swoją epokę? o idealny balans składowych. Z pomocą bluesa, rocka, ale jednak pop. Niestety, brak komercyjnego sukcesu do- przyszły współczesne metody rejestracji, Otwierający album „Crying in the Rain” to prowadził w 1994 roku do rozpadu grupy. ale to nie dehumanizuje. Otrzymujemy cover, oryginalne wykonywany kilka dekad Nowych fanów nie przybywało, a krytycy A-ha przetłumaczone na język współcze- wcześniej przez Everly Brothers. Tak bar- sności. Przestajemy zwra- dzo jednak zrósł się z A-ha, że większość cać uwagę na składniki, współczesnego świata myśli, że to utwór a przenosimy uwagę na Norwegów. Dalej też jest bardzo dobrze. całość. Uwagę zwracają „Early Morning” oraz Kompozycyjnie nie ma „I Call Your Name”. Ten ostatni zapowia- wyraźniejszych nawiązań