1(13)/2007 www.kw.warszawa.pl bezpłatny ISSN 1641-9359 Piotr Morawski Tryptyk Himalajski

TRYPTYK HIMALAJSKI wspomnienia znad kawy

Tekst i zdjęcia: Piotr Morawski

Siedzę na fotelu wpatrzony w gęstą mgłę za oknem i popijam kawę. Czekam na śnieg. Kiedyś w końcu przyjdzie, prze- cież już niedługo zima. Przed oczami mam jeszcze sporo obrazków z naszego projek- Niewiele tu, który pod wieloma względami zmienił czasu zaję- moje życie. A przede wszystkim był napraw- ło nam wymyślenie dę wspaniałą imprezą, która pokazała, że , jako pierwszej przyjaźń, towarzysze i dobra atmosfera to góry, na którą uderzymy. Popular- podstawa każdej wyprawy. ny, komercyjny wierzchołek miał nam po- Projekt powstał w oparciu o plany ukoń- służyć za pole do treningu i aklimatyzacji. czenia Korony Himalajów przez Piotra Pu- Tak narodził się Tryptyk Himalajski. stelnika. Brakowało mu Annapurny i Broad Kogo by tu jeszcze zabrać? Pierwszego Peaku. Dwie szczególne góry: , mejla wysłaliśmy do Petera Hamora ze która przez dwa lata z rzędu odpierała ataki Słowacji, uczestnika wyprawy Piotra Pu- akcja ratunkowa na drodze Bonningtona i – góra stelnika na Annapurnę w 2004 roku. Peter dała początek znajo- fatum. zgodził się ochoczo i tak narodził się zespół, mości. Na Cho Oyu towarzy- Po nieudany8dzdzi´m ataku szczytowym który ochrzciliśmy Tres Pedros del Hima- szył nam jeszcze Sławek Lachowski, na drodze Bonningtona w ubiegłym roku, laya. Idealne uzupełnienie do Tryptyku. a na Broad Peaku Kinga Baranowska kiedy to Annapurna wyssała z nas wszystkie Na Cho Oyu i Annapurnę pojechał jesz- i Andrzej Rusowicz. siły, w tym roku zdecydowaliśmy się pójść cze z nami Don Bowie. Przystojniak z Ka- Już od początku było widać, że będzie do- mem, który z innej strony – przez grań wschodnią. Dro- liforni, Kanadyjczyk z urodzenia, kiedyś brze. Uśmiech nie schodził z naszych twarzy. coraz większą falą ga zrobiona do wierzchołka tylko dwa razy, milioner, potem bankrut, obecnie ratownik Żartowaliśmy, szydziliśmy, wyśmiewaliśmy zalewa podnóża tej góry przepiękna grań ponad siedmiokilometro- górski i osoba świeżo zachłyśnięta górami wszystko, przy okazji napierając do góry. i udało nam się. Mieliśmy całą wej długości. Cudo. Na Broad Peaku począt- wysokimi. W 2005 roku pomagał Piotrowi Pod Cho Oyu wylądowaliśmy dosyć wcze- górę dla siebie. kowo chcieliśmy iść nową drogą, po uprzed- Pustelnikowi sprowadzać z przełęczy na śnie, jeszcze walczyliśmy z resztkami zimo- 23 kwietnia wyruszamy z Donem z obo- nim założeniu obozów na drodze normalnej. 7900 Artura Hajzera ze złamaną nogą i owa wych wiatrów. Chcieliśmy zdążyć przed tłu- zu II (około 7100) w kierunku wierzchołka.

4 A/ZERO A/ZERO 5 PIOTR MORAWSKI Tryptyk Himalajski

Niestety nie jesteśmy w stanie przebić się port do Sanktuarium i jesteśmy pod połu- w kierunku szczytu. Idziemy innym warian- dniową ścianą Annapurny. Z nami dwóch tem, z dala od drogi normalnej i na wyso- Tybetańczyków i ich nepalski pomocnik. kości 7800 m napotykamy barierę skalną, Początkowo tylko dopisani do naszego per- która zmusza nas do odwrotu. 24 kwietnia mitu, potem decydują się iść razem z nami wyruszamy na wierzchołek całą czwórką. na wschodnią grań. Nie wiedzieliśmy, co Don zawraca na 7400 z powodu przemrożo- nas czeka i ich przyjęliśmy. Sporo już było nych palców u nóg, Piotr z wysokości 8000. o tych wyprawach, zatem dodam tylko kilka Wczesnym popołudniem stajemy z Peterem słów. Idziemy w lekkim stylu alpejskim, jak na wierzchołku i podziwiamy chowający się to nazywamy z przekąsem. Plecaki wyłado- za chmurami Everest. Niestety osobno. Bo wane do granic wytrzymałości, z lekkością wierzchołek Cho Oyu jest wielkości lotniska mają niewiele wspólnego. Niestety w tych i łatwo na nim się zgubić. I właśnie się zgu- plecakach jedzenia tylko na tydzień, bo na biliśmy z Peterem. Odnajdujemy się dopiero tyle zaplanowaliśmy akcję. Oczywiście góra podczas zejścia. uparcie nas powstrzymywała – to spadł Zakończyła się pierwsza faza projektu. śnieg, to lodowiec nie do przejścia, to drugi Wracamy do Katmandu dobrze zaaklima- lodowiec, którego nie powinno być. Po ty- tyzowani, w świetnych humorach, można godniu docieramy do grani na wysokości nawet rzec: wypoczęci. Dalej szybki trans- około 7000 m. Przed nami optymistyczne Podpis

trzy dni akcji do wierzchołka, na które decy- Lotse nie zrobi ani kroku w ciągu dnia. Udaje dujemy się iść bez jedzenia. Ot, kiedyś ułani się. O godzinie 5 rano zalegliśmy totalnie wy- z szablami na czołgi, to my nie damy rady? czerpani na karimatach. W południe dobija Don zachorował jeszcze pod granią i za- do nas Peter. Był na wierzchołku głównym. wrócił, z Tybetańczyków został tylko Lotse, Jest totalnie wyczerpany, więc zsyłamy go na któremu do Korony brakowało tylko dwóch dół i zostajemy ze ślepym Lotse. ośmiotysięczników. Wchodzimy zatem w czte- Mijają dwa dni. To już prawie tydzień rech na grań – Tres Pedros i Lotse. Trzeci bez jedzenia. Leżymy w naszym namiocie dzień na grani to atak szczytowy – 21 maja. i staje się jasne, że nikt do nas nie dobije z li- Bez jedzenia, ale z trzema wierzchołkami An- nami i jedzeniem. Lotse może już iść. Pod napurny przed oczami. Lotse niestety dosta- nogami 3 kilometry lufy, grań stroma. Uda- je ślepoty śnieżnej, o czym dowiadujemy się je się dojść do biwaku na 7000 bez szwanku. dopiero wieczorem. Jesteśmy na około 8000 Jeszcze dzień i jesteśmy w bazie! metrów z Piotrem, daleko poza wierzchoł- Nie wiem, czy w moim życiu były podob- kiem wschodnim. Peter wyruszył już w stronę ne momenty do tego na grani. Bez jedzenia, głównego wierzchołka. Nie ma radia i nie wie, wyczerpani, czekaliśmy, nie wiem na co. co się z nami dzieje. Co robić? Zawracamy Nie miałem siły pisać???, a jednak łudzi- i modlimy się, by świt zastał nas dopiero w na- liśmy się ponownym wyjściem na szczyt. miocie. Bo z gwałtownie puchnącymi oczami A potem musieliśmy wziąć się w garść i zejść Podpis

6 A/ZERO A/ZERO 7 PIOTR MORAWSKI TRYPTYK HIMALAJSKI

striakstriak mama sięsię d dużoużo l lepiej,epiej, t tylkoylko h humoryumory namnam padłypadły zupełnie.zupełnie. MyślęMyślę sobie,sobie, żeże toto fatumfatum i chcęchcę iśćiść nana dół.dół. KingaKinga i PiotrPiotr pogadalipogadali wieczoremwieczorem zeze mnąmną i zasypiamzasypiam pełenpełen wwątpliwości.ątpliwości. PoPo to,to, byby obudzićobudzić sięsię kołokoło 11-szej-szej w nocy,nocy, ubraćubrać i wyjść.wyjść. W po-po- łudniełudnie 9 l lipcaipca j jestemestem n naa w wierzchołku.ierzchołku. Szkoda, że w takich okolicznościach. SchodzimySchodzimy wszyscywszyscy dodo bazy.bazy. Patrzy-Patrzy- mymy nnaa ścianęścianę i wiemy,wiemy, żeże nienie ppójdziemyójdziemy nana nowąnową drogę.drogę. A l latoato tegotego rokuroku jestjest gorące.gorące. RzekiRzeki płynąpłyną popo śniegu,śniegu, kamie-kamie- nie walą z każdej części ściany. Dla nasnas oznaczaoznacza toto konieckoniec ponadponad cztero-cztero- miesięcznej wyprawy. Jeszcze Kinga i A Andrzej.ndrzej. P Poo z załamaniuałamaniu pogodowympogodowym po-po- i Robert.Robert. DzieńDzień późniejpóźniej GGorriorri odzyskujeodzyskuje siłysiły nownie ruszają do góry razem z Baskami i także wchodzi. Gorrim i Robertem oraz Izą, towarzyszącą Tryptyk dobiegł końca. Cztery i pół mie- Podpis im Hiszpanką. Andrzej z powodu choroby siąca gór, trzy różne od siebie krainy i ludzie. wycofuje się z akcji. Do ataku na szczyt Przede wszystkim ludzie, którzy tworzyli razem z Lotse. Sprawdzian? Może. Ale na trów postanawia iść do góry. Ósmego lipca rusza zatem czwórka polsko-baskijsko- całą ekipę i dzięki którym ta wyprawa nie pewno narodziny przyjaźni i umocnienie opuszczamy obóz trzeci (pewnie coś około -hiszpańska. Mnóstwo śniegu i mnóstwo byłaby tak niesamowita. I którym serdecz- wiary w idee. Do tego w pięknych okoliczno- 7000 m) i idziemy do góry. Przed południem torowania. Gorri zmęczony zawraca. Na nie dziękuję za wszystko. ściach przyrody... ten tego, niesamowitej... wychodzimy na przełęcz i ... wierzchołekwierzchołek docieradociera Kinga,Kinga, IzaIza OczywiścieOczywiście takżetakże podziękowaniapodziękowania Wracamy do kraju na dwa tygodnie. Mu- Spotykamy wyczerpanego Austriaka na dladla ssponsorów,ponsorów, ddziękizięki kktórymtórym mmogli-ogli- simy trochę wypocząć i przeładować bagaże grani. Jego towarzysz umarł z wyczerpania śmyśmy pojechać,pojechać, a sąsą toto sponsorzysponsorzy ty-ty- do trzeciej części. Do Pakistanu lecimy uboż- pod wierzchołkiem. Piotr załamuje ręce, tularni:tularni: mmBank,Bank, LottoLotto orazoraz sponso-sponso- si o Dona, ale wzbogaceni o Kingę i Andrze- jest tutaj czwarty raz i czwarty wypadek. rzyrzy CCompensa,ompensa, AAccenture,ccenture, MMarmot,armot, ja. Kilka dni na lodowcu Baltoro i jesteśmy Jak nie nazwać tego przeznaczeniem? Po Roberts,Roberts, HiMountain,HiMountain, Skarbiec,Skarbiec, w bazie. Ładujemy nasze plecaki tradycyj- krótkiej, acz treściwej dyskusji dochodzimy Energizer,Energizer, z zaa łącznośćłączność odpowie-odpowie- nym bagażem (namioty na rozbicie trzech do wniosku, że dwóch może pójść w kierun- dzialnydzialny byłbył PlusPlus GSM,GSM, dodatkowododatkowo obozów, jedzenie tym razem na dwa tygo- ku szczytu, a jeden sprowadzi Seppa (czyli wspieraliwspierali nas:nas: Travellunch,Travellunch, hur-hur- dnie, sprzęt i kupa innych rzeczy) i przemy owego Austriaka) z przełęczy na dół. Po towniatownia FFatra,atra, PProfilab,rofilab, a o ooprawęprawę do góry. Tres Pedros dobrze zaaklimatyzo- drugiej części dyskusji rola sprowadzają- medialnąmedialną dbali:dbali: N.P.M.N.P.M. GazetaGazeta wani, ale Kinga z Andrzejem zbytnio w tyle cego przypada mnie – Piotr jest tu czwarty Wyborcza,Wyborcza, Voyage,Voyage, RadioRadio PiN,PiN, nie zostają. Pierwszy dzień do jedynki, drugi raz, Peter ma być pierwszym Słowakiem na onet.pl.onet.pl. OrganizatoremOrganizatorem byłbył Aka-Aka- do dwójki, dzień w dwójce i czwartego dnia Broad Peaku, a ja jestem najmłodszy. demickidemicki KlubKlub Górski,Górski, a patronatpatronat w trójce. Kinga z Andrzejem zostają niżej, by Wieczorem spotykamy się z powrotem sportowysportowy oobjąłbjął PPZA.ZA. jednak się zaaklimatyzować, a trzech Pio- w trójce. Piotr i Peter weszli na szczyt, Au- www.piotrmorawski.com

8 A/ZERO A/ZERO 9 ANNA CZERWIŃSKA 2006

3 – 14 kwietnia lu. Helikopter przylatuje późnym popołu- Odbywamy aklimatyzacje stopniowo dniem. Sprawnie ląduje. Wygląda niestety idąc coraz wyżej w kierunku bazy pod Eve- nie najlepiej, a kiedy jeszcze mechanik za- restem. Staramy się nie forsować zbyt szyb- czyna rozbierać mechanizm wirnika i co kiego tempa, aby organizmy miały czas do- chwilę wypadają mu jakieś śruby czuje, że stosować się do mniejszej zawartości tlenu chyba nie odważę się polecieć. w powietrzu. 9 kwietnia stajemy na szczycie Aby helikopter mógł dolecieć do bazy na Kalla Pattar (5530 m.)skąd mamy piękny wysokości 4800 m. piloci muszą znacznie widok na Everest, Lhotse i Nuptse. Dzień go odciążyć. Demontują fotele i spuszczają później odwiedzimy bazę pod Pumori prawie pół tony paliwa. Jutro lecimy tylko (5400m.).Ponieważ przez cały czas czujemy z naszymi bagażami a reszta zostanie za- się dobrze, mimo bardzo zimnych nocy i nie brana drugim kursem. najlepszej pogody zakładamy, że aklimaty- zacja jest wystarczająca. 16 kwietnia ... helikopter robi szeroka pętlę i siada na 15 kwietnia płaskim, miejscami zasłanym wielkimi gła- Czekamy na przylot helikoptera, którym zami miejscu bazy. Pilot nie wyłącza silni- mamy jutro polecieć do bazy pod Maka- ka. Szybko wyładowujemy cały bagaż, pilot

Żeby polecieć wyżej trzeba odciążyć helikopter. Fot. J. Natkański. Makalu 2006 – zapiski z wyprawy

Anna Czerwińska

☞ Lhotse i Everest z przełęczy Makalu. Fot. J. Natkański.

10 A/ZERO A/ZERO 11 NAZWISKO MAKALU 2006

Droga nie jest trudna. W psującej się pogo- 7 – 8 maja dzie dochodzimy do 6400m. rąbiemy plat- Kuluar wreszcie zaporęczowany dzięki formę. Tsiring schodzi do bazy, mocujemy wspólnej pracy - nas wszystkich i alpnistów namiot i ponieważ wiatr jest coraz silniej- i Szerpów. Tsiring wykonał masę pracy i inni szy, chowamy się do środka. Szerpowie teraz patrzą na niego z uznaniem ( poprzednio traktowali go lekceważąco 27 kwietnia z racji młodego wieku - 21 lat.)Wieczorem Wracamy do bazy. Mamy nadzieje, że na- wszyscy schodzą od bazy, ja postanawiam miot nie pofrunie. Umocowaliśmy go bar- zostać przez noc w „jedynce”. dzo dobrze, ale stoi na otwartej przestrzeni a uderzenia wiatru są potężne. 13 maja Docieramy na wysokość obozu drugie- 2 maja go. Lekko oszołomieni wysokością z tru- Włosi rozpoczęli rekonesans kuluaru. Po- dem rozbijamy nasz namiot w zagłębieniu stanawiamy przenieść nasz namiot z obo- terenu. Ponieważ przełęcz jest wyjątkowo zu pierwszego jeszcze wyżej na 6600 m. wietrznym miejscem mocujemy odciągi – w zejściu łatwiej będzie do niego trafić jak tylko się da – nawet do resztek starych przy złej pogodzie. namiotów, które w kilku miejscach wysta-

Na poręczówce. Fot. J. Natkański.

Bariera seraków w pobliżu obozu 1. Fot. J. Natkański.

macha na pożegnanie, po chwili helikopter go śniegiem lodowca. Nie mamy żywności odrywa się od ziemi i znika zakrętem doliny. ani sprzętu. Jest strasznie zimno. Powraca po godzinie z drugim transportem. 24 kwietnia W bazie spotykamy Włochów. Jest Wiel- kanoc, dzielą się z nami jajkami i ciastem. Dzień puji, czyli ceremonii tybetańskiej Pierwsze lody zostają przełamane. mającej zapewnić wspinaczom przychylność Góry. Jeden z Szerpów jest Lamą. Odczytuje 17 kwietnia modlitwy, zapala kadzidła w zbudowanym Podchodzimy lodowcem Barun do gór- specjalnie czortenie (rodzaj ołtarza). Poświęca nej bazy położonej na wysokości 5600 m. też położony w pobliżu sprzęt wspinaczkowy. Marsz zajmuje nam dziesięć godzin. Jeszcze dzisiaj chcemy rozbić wyniesiony po- przednio namiot i przespać noc na 6000 m. 18 – 23 kwietnia Wielki opad śniegu odciął nas w górnej 25 kwietnia bazie. Większość ładunków utknęła na dole, Razem z naszym Szerpą Tsiringiem ru- gdyż tragarze nie mogą pokonać zawalone- szamy do góry, aby założyć obóz pierwszy. Podpis

12 A/ZERO A/ZERO 13 ANNA CZERWIŃSKA Makalu 2006

23 maja Przenosimy obóz drugi na miejsce obozu trzeciego (7600m.). Zwijamy namiot, paku- jemy wszystko, oczywiście jest strasznie cięż- ko, ale nie mamy wyjścia. Na szczęście droga jest przetorowana. Pogoda wyjątkowo pięk- na i bezwietrzna - Monsun daje nam szansę.

24 maja Szerpowie wychodzą około 3.00 w nocy - mają za zadanie zaporęczować trawers sera- ków wiszącego lodowca, który oddziela nas od skał kopuły szczytowej. My grzebiemy się trochę i kiedy ostatecznie opuszczamy na- miot jest już prawie piąta. Widzimy idących przed nami Włochów. Ostatni są blisko nas ale ci, którzy wyszli najwcześniej trawersują już seraki. Nie włączając jeszcze tlenu gnam do góry. Warunki są bardzo dobre, nie trze- ba torować, ślady wyraźnie widoczne. Po Puja. Fot. J. Natkański. dwóch godzinach od wyjścia z obozu docho- dzę do seraków. Włączam tlen. ją z lodu. Po rozbiciu namiotów szybko 15 – 17 maja Dalsza droga prowadzi stromym lodo- ruszamy dół. W kuluarze spotykamy Wło- Kiepska pogoda, czekamy w bazie. Mam wym zboczem, skały widoczne w górze zbli- chów idących do góry. Chcą założyć obóz spore obawy o Włochów. Nie ma z nimi żają się wolno. Idę niewyraźnymi śladami, na przełęczy i przespać noc, a następnego łączności. Na szczęście wieczorem wracają, które w pewnym momencie ostro skręcają dnia ruszyć do „trójki”. Zostaję w „jedynce” założyli obóz trzeci mówią, że wyżej jest w lewo na skalną grzędę. Jest stromo. Ma- wymęczona wczorajszą akcją. Tsiring zbie- dużo śniegu. ska ogranicza mi widoczność, przy dużym ga do bazy. wysiłku nie wystarcza mi powietrza i po 20 maja prostu duszę się. Co chwila muszę ściągać 14 maja W bazie gorączka przed atakiem. Ostat- maskę. Do diabła z tlenem! Zakręcam re- W nocy wichura i spory opad śniegu. nie plany i uzgodnienia. Wygląda na to, że duktor a maskę zsuwam na szyję. Schodząc do bazy na uskoku lodowca wy- pójdziemy jutro wszyscy – kto dotrze do Docieram do litych pomarańczowych rywam poręczówki spod warstwy nawiane- szczytu niewiadomo. skał. Zaczynają pojawiać się stare poprze- go śniegu i nagle całe zbocze wali mi się na Zakładałam użycie tlenu już przed wy- cierane poręczówki. Naprawiam co mogę, głowę. Nie ma gdzie uciekać! Owijam liną prawą. Makalu jest wysokim 8 – tysięcz- bo przecież tędy będę wracać. Z góry ktoś ręce i kładę się na zboczu. Śnieg przewala nikiem i obawiałam się, że z nisko położo- schodzi. Poznaję Tsiringa, idzie z dwoma się przeze mnie i sunie w dół formując na nego obozu trzeciego mogę nie dać rady Włochami. Pyta, czemu nie wracam. – Do dnie doliny spore lawinisko. Wygrałam !!! osiągnąć szczytu. szczytu jeszcze 4 -5 godzin – mówi Tsiring W kuluarze pod przełęczą Makalu. Fot. J. Natkański.

14 A/ZERO A/ZERO 15 ANNA CZERWIŃSKA MAKALU 2006

RRobiobi sięsię corazcoraz zimniejzimniej wnętrzewnętrze k kom-om- bbinezonuinezonu pokrywapokrywa sięsię lodem.lodem. PodczasPodczas bbiwakuiwaku nienie korzystamkorzystam z ttlenulenu mmimo,imo, żżee pprawierawie w ppołowieołowie nnapełnionaapełniona butlabutla jestjest tużtuż o obokbok b bojęoję s się,ię, ż żee w wdychającdychając l lodo-odo- wwateate p powietrzeowietrze w wzbogaconezbogacone równierównie llodowatymodowatym ttlenemlenem odmrożęodmrożę sobiesobie płu-płu- cca.a. OOddychającddychając przezprzez osłaniającąosłaniającą ustausta cchustkęhustkę i brzegbrzeg kapturakaptura czujęczuję ssięię llepiej.epiej. PPrzedrzed piątąpiątą rrozjaśniaozjaśnia ssię.ię. ŚniegŚnieg i ska-ska- łłyy zaczynajązaczynają n nabieraćabierać b barw.arw. O 5 5.30.30 rruszamuszam dodo góry.góry. T Tlenlen z zostawiamostawiam nana biwaku. Po zejściu w bazie. Fot. kucharz NN TToo nienie jestjest dladla mniemnie łatwałatwa droga,droga, kkrucheruche skałyskały lódlód ekspozycja,ekspozycja, zdajęzdaję so-so- bie sprawę z podjętego ryzyka. Jestem zzupełnieupełnie ssamaama i śświadomośćwiadomość każdegokażdego błędubłędu hhalucynacje.alucynacje. NajpierwNajpierw mammam wrażenie,wrażenie, żeże trzyma mnie za gardło jak stryczek. jestem w Tatrach. Niżej wydaje mi się, że Grań szczytowa nie daje mi nic, poza fan- jestem w wielkim białym namiocie a w gó- tastycznymi widokami, których nawet nie rze pali się potężna lampa. Przezwyciężam Zwijanie obozu 1. Fot. A.Czerwińska. umiem wykorzystać. Śnieżne twory, dzieło majaki i widzę, że ktoś wychodzi mi naprze- szalejących wiatrów przypominają mi Kar- ciw. To Tsiring pomaga mi przejść trawers chcąc namówić mnie do zejścia. Słyszę nie mogę zasnąć. Trochę po 20.00 przecho- konosze. Prowadzą mnie ślady Włochów. seraków i prowadzi do namiotu w obozie swoją odpowiedz: zabiwakuję! Przeczekam dzą koło mnie Włosi, których tak zaciekle Nadal jest jednak daleko. Jedno, drugie trzecim. noc i jutro wejdę na szczyt. goniłam. Wracają ze szczytu. Patrzą na wzniesienie, teraz śnieżna turnia gdzie wczo- Od jakiegoś już czasu czułam, że palce Stare poręczówki prowadzą w prawo mnie siedzącą na śniegu ze współczuciem raj wieczorem widziałam ludzi, ale to jeszcze u rąk są pozbawione czucia teraz, w świetle i kończą się na wbitej w szczelinę śnieżnej i obawą. Obawą, czy przeżyję?. A może czy nie szczyt. Przede mną kolejny wierzchołek. latarki wydają się ciemno szare. Odmrożo- szabli. Idę dalej goniąc uciekających przede nie poproszę ich o pomoc? Po chwili rusza- Jak w transie pokonuje kolejne metry. Tuż ne!!!, Amputacja, koniec ze wspinaniem!. mną Włochów. Dwaj inni już schodzą mi- ją w dół. Otacza mnie już tylko ciemność. pod szczytem obsuwa mi się noga i uderzam Na siłę wlewam w siebie całą menażkę jam się z nimi na skalnym filarku mówią, że 9 godz. biwaku – trudna próba wytrwało- twarzą w skalny stopień. Z rozciętej wargi herbaty. Zasypiam wierząc, że nie będzie byli na szczycie i, że to jeszcze kawał drogi. ści i przetrwania. Oprócz kombinezonu nie tryska krew. Na szczycie czuję ulgę, już wy- najgorzej. Rano palce są ciepłe sprawne bez Ale idący przede mną wciąż się wspinają. mam nic. Około północy w dole zaczyna się żej nie iść nie muszę. Jest 9.20. Staram się żadnych odmrożeń - to cud! Idę wciąż w górę aż nadchodzący zmrok błyskać. Bezgłośne wyładowania zaczynają robić zdjęcia, bo pogoda jest piękna, chcę ostrzega mnie, że trzeba szukać miejsca na rozświetlać nieznane mi doliny, chwilami mieć na całe życie ten widok, na który tak 26 maja biwak. Jestem na wysokości 8250 m. n.p.m. robi się zupełnie jasno. Mam świadomość długo musiałam pracować. I za który wciąż Po ciężkiej nocy w obozie trzecim wra- Udaje mi się tylko wygrzebać niezbyt zagrożenia i postanawiam, że jeśli burza mogę drogo zapłacić, bo przecież zejście camy na dół. Pakujemy wszystko, śmieci głęboki grajdoł na stromym śnieżnym polu. uniesie się i obejmie mnie to muszę znaleźć będzie długie trudne i samotne. Zostawiam zakopujemy i powoli ruszamy. Dotarcie do Wrzucam do niego plecak i nie zdejmując siły i schodzić za wszelką cenę, ale burza lodową śrubę z fioletową pętlą i powoli obozu pierwszego ma smak sukcesu. Jutro raków siadam na nim. Wiem, że na biwaku pozostaje na dole rozpoczynam powrót. Brak tlenu wywołuje będziemy w bazie. Wracamy do domu.

16 A/ZERO A/ZERO 17 NAZWISKO GDZIEŚ WYSOKO W KARAKORUM

Gdzieś wysoko Preludium bergera i Hermana Buhla. Wraz z dwo- Na tej wyprawie nie chce mi się w ogó- ma innymi wspinaczami zdobyli ją jako le czytać książek. Nie chce mi się też pisać pierwsi . Broad Peak jest dwunastym w Karakorum dziennika, co czynię zazwyczaj. Chce mi się pod względem wysokości szczytem ziemi, za to być z ludźmi, rozmawiać z nimi oraz położonym w północnej części Pakista- MBank LOTTO Tryptyk Himalajski – Broad Peak (8047 m n.p.m.) chłonąć miejsce, w którym się znajduję. nu, w drugim co do wysokości łańcuchu Tekst i zdjęcia: Kinga Baranowska Po wielu perypetiach udaje mi się znów górskim – Karakorum, położonym na pojechać na wyprawę w góry wysokie. De- zachód od Himalajów. Po raz pierwszy terminacja była niemała, o czym świadczą: góra ta została zdobyta w 1957 roku, a od wybłagany w firmie parotygodniowy urlop, tamtej pory na Broad Peaku wyznaczono załatwienie zastępstwa na moje miejsce zaledwie cztery drogi. Największym suk- i wreszcie zmierzenie się z kolejnym wyzwa- cesem było zrobienie trawersu wszystkich niem, jakie stanowi „pechowy” Broad Peak. trzech wierzchołków w stylu alpejskim – Co myślisz? Powinnam jechać na Broad przez Wojtka Kurtykę i Jurka Kukucz- Peak? – pytam Piotra parę miesięcy przed kę. Wyczyn ich po dziś dzień należy do wyprawą. najwybitniejszych osiągnięć sportowych – Nie chcę cię namawiać. Próbuję wyzbyć dokonanych na wysokości ponad ośmiu się myśli, że ta góra mnie nie lubi. Nie wiem, tysięcy metrów. jak będzie teraz. Chciałbym jednakże się O Broad Peaku wiedziałam również to, z nią zmierzyć po raz ostatni i chcę, by na że jest górą dość „wypadkową”, począwszy wyprawie byli ludzie, z którymi się dobrze od pierwszego wejścia Polaków na wierz- czuję. To chyba dla mnie najważniejsze. chołek środkowy w 1975 roku. Najlepiej – A co z moją aklimatyzacją, a raczej jej jednak znałam historię sprzed roku, kiedy brakiem? Przecież wy będziecie po dwóch odbyła się tam parodniowa akcja ratunko- górach ośmiotysięcznych! Będę opóźniać wa po Artura Hajzera, który złamał nogę cały peleton – zamartwiam się głośno. w okolicach 8 tys. metrów. – Podobno szybko się aklimatyzujesz – od- Jednym słowem – góra, której droga nor- powiedział mi ironicznie Piotr. malna nie jest szalenie trudna, przysparza Wyszłam ze spotkania ze spuszczoną gło- jednak niebywałych trudności, głównie wą i zaczęłam się zastanawiać, czy nie pory- podczas zejścia, ze względu na sporą eks- wam się przypadkiem na zbyt wiele. Plan był pozycję. Kiedy popełnisz błąd – nie ma ra- taki, że Piotrowie robią nową drogę na Bro- tunku. Po prostu jest gdzie spadać. ad Peaku, ja zaś zupełnie inną: drogę pierw- Wiedziałam też, że Broad Peak jest górą szych zdobywców. Tak więc pewnie i tak za „pechową” dla Piotra Pustelnika, lidera dużo razem nie mieliśmy się wspinać. naszej ekspedycji, który próbuje już czwar- ty raz się z nią zmierzyć. W poprzednich Trochę historii latach wyciągał na Broad Peaku innych Pierwsze skojarzenia, jakie miałam z tą wspinaczy z opresji i sam ledwo uszedł piękną górą, to nazwiska Kurta Diem- z życiem.

☞ Podpis

18 A/ZERO A/ZERO 19 KINGA BARANOWSKA TYTUŁ

O pewnej kobiecie O aklimatyzacji i pechu, Kiedy szłam lodowcem Baltoro zastana- ale nie bardzo poważnie wiałam się, jak wyglądała karawana, którą Już przy pierwszym wyjściu z bazy spo- kierowała Wanda Rutkiewicz w 1975 roku, tkał nas przysłowiowy pech. Tak przynaj- a także te z późniejszych lat, biorąc pod mniej stwierdził Piotr, który podejrzliwie uwagę fakt, iż samo dotarcie do Pakistanu wszystkiemu się przyglądał. Wynajęliśmy zabierało im wówczas parę długich tygodni. tragarza na jedno wyjście, które zaplanowa- W czasach kiedy nie było drogi do Askole liśmy od razu do obozu trzeciego na 7200 i mostów przez Braldo, czas karawany wy- m. Byliśmy objuczeni jak osły. Tragarzowi dłużał się niemiłosiernie. Najpierw koszmar- też nieźle przypadło – bo ponad 20 kg ła- ny upał od Dassu, potem akrobatyczne jazdy dunku, Piotrowie również nie narzekali na w koszu przez rzeki, a na koniec tyle trady- brak kilogramów. Podchodziliśmy wolno, cyjne, co uciążliwe strajki tragarzy w Pajiu. ale nie chciało nam się wychodzić kilka Ciężko w takiej sytuacji nawet wspominać, razy do góry i wracać do bazy po kolejny iż pięciodniowa piesza karawana po lodow- ekwipunek. cu Baltoro to długo. Bo to tak naprawdę Niestety, wynajęcie portera wcale nie wy- – w porównaniu z tamtym okresem – przecież szło nam na dobre. Już mniej więcej po dwóch tyle, co nic! godzinach od wyjścia naszemu tragarzowi

Podpis Podpis

przydarzyło się nieszczęście. Okazało się, że – Znowu PECH! Nie opuszcza mnie na tej lecący z góry kamień złamał mu nogę. Pech górze od tylu lat! chciał, że nikogo oprócz mnie nie było w po- Uspokajamy go więc wszyscy na zmianę bliżu. Nie była to sytuacja, o której mogłabym i udaje nam się wreszcie ustalić plan na kolejne pomarzyć w górach wysokich, jednak cóż dni. A więc ruszamy wyżej. Nie ma co zatrzy- było robić. Na szczęście dla mnie, po dłużą- mywać się na wysokości 5200 m, gdyż to nam cej się w nieskończoność godzinie zjawiła się nie pomoże w naszej aklimatyzacji. A pech na pomoc. Nasz porter został zniesiony do pod- pewno nas opuści, a raczej w ogóle go nie ma! stawy ściany, ja zaś zostałam z około czter- dziestokilogramowym ładunkiem. Jedyne, co Pierwszy atak szczytowy pozostało mi w tej sytuacji, to zabrać z tego Parę dni później w obozie trzecim chłop- jak najwięcej i wdrapać się ostatkiem sił, szo- cy szykują się do ataku szczytowego. Czu- rując nosem po śniegu, do obozu wyżej. Nie ją się dobrze i chcą to wykorzystać, a przy pamiętam, kiedy byłam tak bardzo zmęczona. okazji także pogodę, która nam sprzyja. Z drugą partią ładunku portera uporał się Wyłączają radiotelefony i oznajmiają mi Piotrek M. I tak, po perypetiach, udało się i Andrzejowi, że idą spać. Tymczasem my nam w końcu założyć obóz I. w obozie drugim zajadamy się kolejną por- W tej sytuacji Piotr P. się oflagował cją kisielu… Po chwili słyszę w radiu nawo- i stwierdził: ływania. To Austriacy:

20 A/ZERO A/ZERO 21 KINGA BARANOWSKA GDZIEŚ WYSOKO W KARAKORUM

z drugim wspinaczem. Znaleźli go niedaleko bie, czy też zapatrzeni we własny sukces, nie wierzchołka. Niestety, już nie żył... dostrzegają już niczego poza nim… Miałam okazję pojechać tam z doświadczo- Mój szczyt nymi himalaistami i uczyć się od najlepszych. Parę dni później również i ja z Andrzejem Dla mnie było to cenne doświadczenie. udajemy się w stronę szczytu. Nabyta wcze- śniej aklimatyzacja po dwóch nocach na Post Scriptum 7200 m wystarczyła, by zaatakować Broad Latem 2006 roku byłam członkiem dwu- Peak. Niestety, Andrzej zachorował i z żalem nastoosobowej międzynarodowej wyprawy musiał zrezygnować z atakowania szczytu. na Broad Peak. Z Polski wyjechało 5 osób Tak więc zdobywałam go w towarzystwie Ba- (w tym jeden Słowak), z czego czwórka sków, których poznałam podczas wyprawy stanęła na szczycie. Byli to kolejno: Piotr i z którymi trochę przypadkowo stworzyłam Pustelnik (8 lipca 2005), Peter Hamor (8 zespół. Udało nam się w trójkę zrobić coś, lipca 2006), Piotrek Morawski (9 lipca czego na pewno nie udałoby się osiągnąć 2006), Kinga Baranowska (22 lipca 2006). w pojedynkę, gdyż wcześniej straciliśmy dwa Andrzeja Rusowicza dopadła choroba gar- namioty z całym ekwipunkiem. Opłaciły się: dła i nie udało mu się zdobyć wierzchołka. wzajemna pomoc i wspieranie. Zostałam jedenastą kobietą na świecie oraz Takich trudnych sytuacji na wyprawie było drugą Polką (po Krystynie Palmowskiej), Podpis kilka. Bo góry wysokie to nie tylko umiejęt- która zdobyła Broad Peak. Na szczycie sta- – Jesteście tam? Mamy problem, nasi ko- nie udaje nam się tego dnia skontaktować ność sprostania pionowym ścianom i ko- nęłam razem z Baskijką – Isabelle i Baskiem ledzy od paru dni nie zeszli do bazy. Obaj z Piotrami. Przynajmniej parę godzin prze- llejnymejnym t trudnościom.rudnościom. ToTo przedeprzede – RRoberto.oberto. przebywają na grani szczytowej. Prawdopo- spali i nie szli na szczyt z czarnymi myślami. wwszystkimszystkim c całaała masamasa s sytuacji,ytuacji, dobnie jeden z nich nie żyje, drugi potrze- I tak by to niczego nie zmieniło. kktórymtórym trzebatrzeba t teżeż u umiećmieć s stawićtawić buje pomocy. Pierwszego austriackiego wspinacza zna- cczołozoło i zachowaćzachować sięsię popo prostuprostu Włos nam się zjeżył na głowie. Potwier- lazł Piotrek M., gdyż najszybciej dotarł na ppoo lludzku.udzku. TToo ttakżeakże wielkawielka oka-oka- dziliśmy jeszcze kilkakrotnie wszystkie przełęcz między wierzchołkiem środkowym zzjaja byby poznaćpoznać samegosamego siebie.siebie. informacje, ale nie było już żadnych wąt- i głównym. Żył, ale był w bardzo kiepskim W końcu tyle wiemy o sobie… pliwości. Na grani znów zdarzył się wypa- stanie. Nie potrafił samodzielnie ustać na DDziękujęziękuję losowi,losowi, żeże w nie-nie- dek. Piotrowie śpią. Cała masa myśli kłębi nogach. Czyżby kolejna akcja ratunkowa, kktórychtórych sytuacjachsytuacjach nienie musia-musia- się w głowie, noc mam na pewno z głowy. jak w poprzednim roku na Broad Peaku? łłamam sięsię znaleźć.znaleźć. I chciałabymchciałabym Jest późny wieczór, my jesteśmy na 6400 m, Czyżby znów ten pech, który prześladował nnieie musiećmusieć nigdynigdy sięsię w nichnich Tres Pedros w obozie trzecim i są jedynymi Piotra od 1998 roku i potem przez kolejne ssprawdzać.prawdzać. T Tee p paręarę t tygodniygodni ludźmi w pobliżu miejsca wypadku, ale to wyprawy na tej górze?? Nikt z nas nie chciał w KarakorumKarakorum pokazałypokazały mimi i tak prawie 1000 metrów niżej! tak myśleć… tteż,eż, jjakak wważneażne jjest,est, z kkimim ssięię Wyobrażam sobie, co znów pomyśli Piotr, Udało się sprowadzić poszkodowanego na jjestest nana wyprawie:wyprawie: czyczy ssąą ttoo llu-u- kiedy następnego dnia się o tym dowie: „Ten bardzo silnych dawkach leku do trójki. Zro- ddzie,zie, którzyktórzy s sąą w s stanietanie z zre-re- cholerny PECH…! Kiedy on mnie wreszcie bił to Piotrek M. Pozostała dwójka poszła zzygnowaćygnować z w własnegołasnego c celu,elu, opuści??!”. Niestety albo może na szczęście w stronę szczytu, by sprawdzić, co się dzieje bbyy pomócpomóc k komuśomuś w potrze-potrze-

22 A/ZERO A/ZERO 23 NAZWISKO KOMUNIZM ŻYJE

Kommunizm nie umarł, ciągle żyje i …. jednak przedsmak tego, z czym dane nam KOMMUNIZM ŻYJE! ma się dobrze! Gdzie? Na przykład w Ta- było zetknąć się na miejscu. dżykistanie. Próbowano go tam uśmiercić Tekst i zdjęcia: Marcin Miotk i wymazać z pamięci, ale się nie udało . Czy leci z nami pilot? Kommunizm nadal cieszy się dużą popu- Z Berlina do Sankt Petersburga dolecieli- larnością. Można wręcz powiedzieć, że się śmy bez większych problemów. Naszej licznej rozwija: z roku na rok coraz więcej wyznaw- grupie od razu przydzielono opiekuna, który ców zjeżdża do jego stolicy – bazy Moskvi- zajął się „innostrańcami”. Nasze stosy baga- na (tak, tak do tej Moskwy, którą znacie) żu, jakby nie liczyć, przekraczały dozwolone w górach Pamiru. 20 kg na głowę (z podręcznym!). Jak na ko- My także pod koniec lipca w liczbie 16 munistyczny kraj przystało, już po przetrans- wyznawców udaliśmy się w podróż w czasie. portowaniu nas do odpowiedniego terminalu, Cofnęliśmy się do okresu ZSRR, który żyje zainteresowało się nami trzyosobowe koman- w mentalności, zachowaniu, krajobrazie, do policyjne. Stróże prawa od razu dali nam poziomie życia mieszkańców krajów Wscho- do zrozumienia, że bez „wspomagania” nasze du, takich jak na przykład Tadżykistan. To bagaże nie mają szansy zmieścić się w dozwo- położone w środkowej Azji państwo ze sto- lonym limicie. Ostatecznie jednak tyle osób licą w Duszanbe graniczy z Uzbekistanem, chciało na nas zarobić, że stwierdzono chyba, Kirgistanem, Chinami, Pakistanem i Afga- iż po podziale niewiele by zostało i zajęto się nistanem. Ponad połowa jego terytorium „sprawami bagażowymi” innych pasażerów, położona jest na wysokości powyżej 3000 a nam kazano oficjalnie zapłacić za nadba- m n.p.m., co powoduje, że kraj ten zamiesz- gaż. Problem w tym, że musieliśmy zapłacić kuje tylko 7 milionów mieszkańców. w rublach. Inna waluta oraz karty kredytowe nie były akceptowane. Jeden z nas w obstawie Vabank policyjnej opuścił strefę bezwizową i dokonał Pierwsze zetknięcie z praktykami, któ- odpowiedniej wymiany waluty. Wszystko to re powodują ból głowy i przenoszą nas spowodowało, że ledwo zdążyliśmy na samo- w dawne czasy, miało miejsce jeszcze lot. TU-154, cudo komunistycznej techniki, w Polsce. Gdy wyprawa była już przy- duma radzieckich konstruktorów już czekał słowiowo zapięta na ostatni guzik i do na przyjęcie gości. Wrak innego samolotu wylotu pozostały dwa tygodnie, tadżycka na płycie lotniska przypominał pasażerom agencja górska poprosiła nas o przesłanie o tym, że przeżegnanie się i odmówienie krót- 10 tysięcy dolarów zaliczki na konto w Du- kiej modlitwy za szczęśliwy lot z pewnością baju (!), potrzebnych, rzekomo, na poczet pomogą w szczęśliwym dotarciu do celu po- wynajęcia helikoptera, zabezpieczenia dróży. Pilot bełkotliwym i zachrypniętym gło- paliwa oraz opłacenia pilotów. Przyzna- sem (ciekawe po czym?!) powitał pasażerów. cie, że brzmiało to dość egzotycznie. Wrażeń mieliśmy już dosyć, więc po szybkim Nasza stanowcza, ale wyważona reakcja i skutecznym znieczuleniu się, pogrążyliśmy zapobiegła zapłacie zaliczki, mieliśmy już się w śnie.

☞ Pamirska zagadka: co było pierwsze: wódka Duszanbe czy szczyt Duszanbe?

24 A/ZERO A/ZERO 25 MARCIN MIOTK KOMUNIZM ŻYJE

Windykator niego znacznie spadło. Gienadij oświadczył, rzeczy podróż. Ludzie w okolicy, przez którą bo w całym Tadżykistanie mają dwa heli- Rano na lotnisku w Duszanbe pojawił że żadnego potwierdzenia nie może teraz dać, się przejeżdża, żyją bardzo biednie. Górski koptery, które muszą obsługiwać prezyden- się Gienadij – jedna z najważniejszych osób bo ma wszystkie dokumenty w biurze i będzie krajobraz nie sprzyja rolnictwu. Fabryki zde- ta, rząd i operacje wojskowe. Czekamy na w agencji Asia Travel. Europejskie rysy twarzy to możliwe dopiero po południu. Mieliśmy wastowane. Nieliczni szczęśliwcy mają pracę. swoją kolej. Jednorazowo nasz helikopter i dobra znajomość języka angielskiego zmyli- do wyboru albo czekać osiem godzin i stra- Droga krajowa, którą jedziemy, w czasach może zabrać jedynie 1600 kg (ok. 14-16 ły nas, że mamy do czynienia z człowiekiem, cić cały dzień, albo zapłacić i jechać do bazy. ZSRR była z pewnością asfaltowa – teraz nie osób z bagażami). Już mamy się pakować któremu pewne standardy nie są obce. Giena- Po burzliwych dyskusjach postanowiliśmy można nią jechać szybciej niż 50 km/h, bo to do śmigłowca, gdy pilot oświadcza, że dij jednak poinformował nas, że mamy teraz jednak zapłacić. Gienadij skasował nas na 15 jedna wielka dziura, a asfaltu prawie w ogóle dzisiaj nie poleci – musi wracać do stolicy, zapłacić mu po 900 dolarów, oddać paszporty, tysięcy dolarów, schował wszystkie pieniądze nie widać. Ludzie w rozmowach z rozrzew- bo prezydent chce gdzieś lecieć. No cóż a podstawione dwa gruzawiki zawiozą nas do do reklamówki i pojechał w siną dal. A my nieniem wspominają czasy sowieckie, kiedy – w końcu jako głowa państwa jest trochę bazy helikopterowej. Udał wielce zdziwione- staliśmy jak wryci, zszokowani tym, jak tu to wszystko było lepsze i tańsze. Nasz gru- ważniejszy od nas. Ostatecznie następnego go, kiedy poprosiliśmy o jakiekolwiek potwier- się robi interesy i tym, że duch Lenina jest tu zawik psuje się już parę kilometrów za Du- dnia dolatujemy szczęśliwie do bazy, rozpo- dzenie wpłaty – przecież w sumie mieliśmy ciągle żywy. szanbe. Kierowca staje jednak na wysokości czynając akcję górską. zapłacić prawie 15 tysięcy dolarów (!!), czyli zadania i w godzinę organizuje zastępczy kwotę, za jaką w Tadżykistanie można kupić Helikopter prezydenta samochód. Wygląda on o niebo lepiej i so- Leninowi już dziękujemy kilka wiosek. Po jego dziwnej prośbie o przed- Droga do bazy helikopterowej to dość lidniej, jednak po paru godzinach jazdy po Rozpoznanie topografii rejonu przenosi płatę na konto w Dubaju, nasze zaufanie do malownicza, aczkolwiek smutna w gruncie miejscowych wertepach konieczne jest małe nas w zamierzchłe czasy, kiedy to góry zdo- spawanko – robimy dwugodzinną przerwę, bywano dla ojczyzny i jedynie słusznej partii. Nocleg na lotnisku w Duszanbe. a kierowca z miejscową złotą rączką napra- Pik Lenina wszyscy znają, Stalin oczywiście wiają podwozie. W nocy dojeżdżamy na lot- nie chciał być gorszy i jego imieniem nazwa- nisko w Jirgital – mamy szczęście, bo jutro no nowo odkryty szczyt o wysokości 7495 m będzie lot helikoptera do bazy. (dzisiejszy Pik Kommunizmu). Duch Stalina Jirgital to małe, kilkutysięczne miasteczko patrzył więc na naszą bazę o każdej porze na wschodzie Tadżykistanu, położone przy dnia i nocy. Aby docenić wszystkich, jedynie drodze krajowej w kierunku granicy z Kir- słusznych myślicieli nowożytnej ery, Karol gizją, pogrążone we śnie przez prawie okrą- Marks także doczekał się swojego szczytu. gły rok. Jedną z większych atrakcji jest letni Jego zasługi wyceniono jednak tylko na 6723 przyjazd alpinistów z całego świata. Dzieci metry. Gdy już zabrakło znanych postaci, nieustannie okupują tereny wokół lotniska. szczyty dedykowano np. zjazdom partii (Pik Dziennikarze lokalnych gazet przeprowa- XIX Zjazdu Partii). dzają wywiady, a miejscowe sklepy i knajpy Ostatnio, w lipcu 2006 roku, rząd Ta- liczą zyski. Sklepy wyglądają jak w polskim dżykistanu postanowił zmienić nazwy stanie wojennym – ocet i arbuzy to główne dwóch szczytów górskich noszących na- pozycje w asortymencie. Nie brakuje tylko zwy nadane im w okresie istnienia ZSRR. alkoholu w promocyjnej cenie 4 zł za pół Pik Lenina (7134 m, leżacy na granicy litra. Nie marnujemy więc ostatnich chwil kirgisko-tadżyckiej) został przemianowa- przed odlotem do bazy w górach. ny na Szczyt Niepodległości, a góra nazy- Po długim oczekiwaniu nadlatuje heli- wana Szczytem Rewolucji (6940 m n.p.m.) kopter, a nie jest to wydarzenie codzienne, będzie nosić imię Abu Ali Ibn Siny (980-

26 A/ZERO A/ZERO 27 MARCIN MIOTK KOMUNIZM ŻYJE

-1037), znanego na Zachodzie jako Awi- się wódki z nazwami okolicznych szczytów PParyskiego,aryskiego, którejktórej celemcelem byłobyło dotar-dotar- cenna, arabskiego filozofa i lekarza pocho- – wyobraźcie sobie: wchodzicie na szczyt, ccieie dodo ŚwinicyŚwinicy ggraniąranią oodd KKoszystej).oszystej). dzenia tadżyckiego. a po powrocie czeka na was schłodzona wó- BBazaaza składaskłada sięsię zeze wspomnianejwspomnianej deczka z nazwą szczytu, na którym byliście. mmesy,esy, małychmałych metalowychmetalowych dom-dom- Alpenłagier Piękne, prawda? Mnie szczególnie urzekła kkówów (głównie(głównie d dlala o obsługibsługi b bazyazy Baza pod Pikiem Kommunizmu to ty- wódka Duszanbe. i zamożniejszychzamożniejszych klientów),klientów), kil-kil- powy przykład ałpenłagru z czasów ZSRR Historycznie ałpenłagry były miejscem kkunastuunastu drewnianychdrewnianych podestówpodestów – duża polana otoczona pięknymi szczytami. rozgrywania alpiniad, podczas których kil- z d dużymiużymi n namiotami,amiotami, b budynkówudynków Kluczowym miejscem bazy jest jadalnia. To kudziesięcioosobowe grupy wspinaczy atako- ggospodarczych,ospodarczych, p pozostałościozostałości tutaj skupia się całe obozowe życie. Rytm wały wybrany szczyt. Alpiniada miała z góry ppoo s sklepie,klepie, punktupunktu sanitarne-sanitarne- dnia wyznacza wszystkim gong, który oznaj- ściśle ustalony program. Ich celem był trening ggo,o, punktupunktu napełnianianapełniania gazu,gazu, mia porę posiłków. Kulminacją dnia jest zespołowego działania w górach wysokich, ppunktuunktu o obserwacyjnego,bserwacyjnego, i infra-nfra- kolacja, która zaczyna się o 19 i trwa, i trwa, bardzo przydatny w czasie typowego dla tam- sstrukturytruktury s sportowej.portowej. P Poo p prosturostu i trwa do późnych godzin wieczornych. Czas tego okresu oblężniczego stylu zdobywania mmiasteczko,iasteczko, w k którymtórym k każdyażdy wieczornych pogawędek można sobie umilić szczytów. Ciekawostką jest, że takie alpiniady znajdzie coś dla siebie. Brakuje różnymi napojami alkoholowymi dostęp- odbywały się także w Polsce (np. wielka alpi- chyba tylko kina i toru dla go- nymi w barze. Dużą popularnością cieszyły niada zimowa, kierowana przez Witolda H. kartów. TTakak jakjak wieczornewieczorne życieżycie skupiaskupia sięsię w ja-ja- szesze rrezultatyezultaty oosiągająsiągają rreprezentancieprezentanci kkra-ra- Baza na lodowcu Moskvina. dalni, tak do południa centrum kulturalnym jów byłego ZSRR. Wielu zwolenników ma jest budynek sanitarny z prysznicem, sauną również podciąganie na drążku – w koń- oraz miejscem do prania i suszenia. Ludzie cu trzeba dbać o formę podczas pobytu ciągną tutaj zwabieni ciepłą wodą, wygodny- w bazie. Największą atrakcją było jednak mi podestami do prania i ogólnie po to, aby boisko do siatkówki – rozgrywane co kilka spotkać innych wspinaczy i pogadać o życiu, dni mecze międzypaństwowe anonsowano pogodzie i kilkuset innych tematach. Krajo- z dużym wyprzedzeniem, aby można odpo- braz bazy uzupełniają WC w kilku dziwnych wiednio zaplanować akcję górską – przecież kształtach i kombinacjach – otwarte (naj- występ w reprezentacji był ważniejszy niż częściej z porażająco pięknym widokiem) najpoważniejsza nawet wspinaczka. Swo- lub zadaszone. Co ważne, w trakcie sezonu je atrakcje mieli także miłośnicy sportów WC zmieniają co kilka tygodni swoje miejsce wodnych, którzy bazowym kajakiem mogli – tak, że w bazie nie brakuje „drogowskazów”, pływać po miejscowym jeziorku. Jak widać, jak do nich trafić! ałpenłagry wyposażone zostały w infra- strukturę taką, jaką miał do dyspozycji ty- Atak przy siatce powy ośrodek wypoczynkowym za czasów W bazie jest wiele możliwości uprawiania Gierka. sportów. Największą popularnością cieszy się oczywiście „dźwiganie ciężarów”. Dys- Rosyjska ruletka cyplina ta odbywa się w barze lub w saunie Wspinaczka w Pamirze to również ciekawe (!), najczęściej w porze wieczornej. Najlep- pole obserwacji dla przybyszów z zachodu.

28 A/ZERO A/ZERO 29 MARCIN MIOTK KOMUNIZM ŻYJE

Prawie sztuka. Prawie robi wielka róznicę.

Pierwszy wniosek: tu ciągle tęskni się jesz- 1. W stylu alpejskim zdobywała wieczora- Sanitarnaja zona. cze za stylem oblężniczym. Zespoły z byłego mi kolejne szczyty na butelkach miejsco- ZSRR w większości atakują całą „komandą”: wych wódek. Problemy formalne zrekompensowane są 10.08.2006 – Dariusz Szut, Łukasz Stocki, kilku- lub kilkunastoosobowe tramwaje to ich 2. Bez zakładania poręczówek była w sta- nadzwyczajną atmosferą, gościnnością, Kamil Gabarski, Jakub Michalak główny znak rozpoznawczy. Po czym jeszcze nie codziennie wieczorem wrócić z mesy wspaniałymi widokami, czystą przyrodą, 12.08.2006 – Krzysztof Bigda, można poznać wspinacza à la ZSRR? Na do namiotów. no i oczywiście tanim alkoholem. Kommu- Daniel Kreutzer pewno po papierosie. Prawie każdy odpoczy- 3. Bez tlenu była w stanie wytrzymać trzy nizm żyje – młodsi poznają, co to takiego, nek musi być uprzyjemniony papieroskiem. minuty w bazowych WC. a starsi odkryją go na nowo! Pik Kommunizmu (7495 m n.p.m.) A papierosek na szczycie to już wręcz obowią- 4. Jako pierwsi alpiniści w historii wywoła- 15.08.2006 – Marcin Miotk, Jerzy Kawiak zek – podobnie jak zrobienie zdjęcia. Kolejny liśmy wyludnienie miejscowej bazy – na- Postscriptum 18.08.2006 – Dariusz Szut, Cezary znak rozpoznawczy – rosyjska ruletka w prak- sza bogata konsumpcja spowodowała Lista wejść wyprawy: Woś, Paweł Zimnicki, Dominik tyce: brak kasku w terenie i o tej porze dnia, niedobór piwa i wódki na dziesięć peł- Ziembowicz, Jakub Michalak kiedy jest on niezbędny. nych dni – baza opustoszała i wszyscy Pik Kor˝eniewskiej (7105 m n.p.m.): 19.08.2006 – Krzysztof Bigda, poszli w góry. 07.08.2006 – Marcin Miotk, Jerzy Kawiak Daniel Kreutzer Sukces 09.08.2006 – Sylwia Bukowicka, Paweł Nasza wyprawa odniosła wielki, nieza- Jeśli tęsknicie za wielką, górską przygo- Sokołowski, Paweł Zimnicki, Więcej informacji, zdjęć z wyprawy na: przeczalny sukces, bo: dą – musicie pojechać do Tadżykistanu. Dominik Ziembowicz www.MIOTK.pl

30 A/ZERO A/ZERO 31 NAZWISKO ODEJŚCIE W MGŁĘ

„Życie jest jak partia szachów. Pionkami Ryzykujemy i postanawiamy przespać dru- jesteśmy my, a szachownicą mapa życia” gą noc. Kiedy następnego poranka pogoda - zapadły mi w pamięci te słowa wypowie- znowu nie daje szans na skuteczne zaatako- Odejście w mgłę dziane przez Jacka Telera, który tak podsu- wanie szczytu, podejmujemy decyzję o po- mowywał swoje tegoroczne przygody na , wrocie do obozu na przełęczy. Po dotarciu gdzie lawina dosłownie wymiotła mu sprzed na miejsce próbuję wejść do namiotu, a tam nosa czterech kompanów ataku szczytowego. – niespodzianka: wyrwany ze snu, zaspa- Szczęście, lub boża opatrzność, spowodo- ny, obcy jegomość wyraża, najwyraźniej, wały że masy śniegu przetoczyły się ponad zaskoczenie, że wrócił prawowity lokator. jego plecami, podczas gdy on, wczepiony Jako że sytuacja powoli przybierała taki ob- czekanem w lód, wisząc na nadwyrężonych rót, że nieproszony gość rozważał czy jest Tekst i zdjęcia: Paweł Roehrych poręczówkach, mógł tylko zastanawiać się, jeszcze miejsce na drugą osobę czy też nie, czy to już i na niego czas, czy też tym razem a ja na wzmagającym się wietrze musiałem dane mu będzie jeszcze przeżyć. udowadniać prawo wejścia do własnego Ale śmierć w górach wysokich nie zawsze namiotu, postanowiłem uciąć dyskusję ła- przychodzi nagle, z hukiem lawiny czy spa- dując się po prostu w całym osprzęcie do dającym na namioty lodowym serakiem. pałatki. Czasem krąży wokół nas, by w końcu wśli- Pomimo chłodnego zapoznania posta- znąć się niepostrzeżenie, jak zimny powiew nowiliśmy jednak nie chwytać za czekany. wiatru nieopatrznie wpuszczony do nieza- Niespodziewanym lokatorem okazał się być bezpieczonego schronienia. Świadomość, Heinz Ramish, stateczny inżynier z Bawarii co się stało, przychodzi później, po dłuższej pod sześćdziesiątkę. Po serii trekkingów refleksji. Jest ona jak promień słońca, który i próbie wejścia na Cho Oyu zapragnął wejść przegania resztki uciekających, złowiesz- w tym roku właśnie na Chana. Na przełęcz czych mgieł. dotarł w śniegu od południa. Trafił akurat Na przełęcz pomiędzy Chan Tengri a ple- w okno pogodowe. Gdy jednak doszedł na cami Piku Czapajewa udało mi się wtargać samą przełęcz, pogoda się zepsuła. Nie miał cały sprzęt w szósty dzień po wyruszeniu namiotu, liczył na jakąś improwizację – być z bazy na północnym Inylczeku. Czyli 5 900 może nocleg w namiocie przewodników lub m n.p.m. osiągnięte. W miarę ładna pogoda waletowanie w cudzym namiocie, albo też dawała nadzieję, że równie dobrze pójdzie śnieżno-lodowe jamy. Jego wyekwipowanie wyżej. Gdyby się utrzymała, udałoby się nie sposób było niczego zarzucić. Buty Mil- stanąć na szczycie wymarzonego siedmio- leta, uprzęż ze sprzętem osobistym, polary, tysięcznika w pierwszych dniach sierpnia. rękawiczki, gogle, raki – sroce spod ogona Z Andrzejem z Gliwic oraz Peterem nie wyskoczył. z Czech wnieśliśmy namiot na wysokość 6 Mgła i śnieg przygwoździły nas na kilka 400 metrów, aby następnego dnia zaatako- kolejnych dni. Codziennie rano zerkaliśmy wać szczyt (7010 m n.p.m. ). Męczące, noc- w kierunku leżącej na południe Pobiedy ne czuwanie. Następnego dnia mgła i wiatr. (7439 m n.p.m.), która albo cała była ukryta

☞ Obóz III na przełęczy (5900 m n.p.m.). Widoczny namiot przewodników. W tle podejście na wierzchołek pleców Czapajewa (6100 m n.p.m.). Na tej drodze po raz ostatni widziałem Heinza.

32 A/ZERO A/ZERO 33 PAWEŁ ROEHRYCH ODEJŚCIE W MGŁĘ w mgłach albo, od czasu do czasu, ukazy- go dnia ewakuowali się w dół. Tymczasem – Heinz nie żyje – uciął krótko. miał sił iść dalej. Został na poręczówkach wała coraz to inną część swojego masywu zapasy żarcia zaczęły się kończyć – dodat- Potem opowiedział, co się stało. Od star- powyżej obozu drugiego. Przy liofilizatach udających potrawkę kowa osoba do wykarmienia nie była prze- tu szło im źle. Heinz był wymęczony kilko- Zwłoki dociągnęli tylko do obozu. Zło- z kurczaka lub beuf strogonoff dysku- cież przewidziana w pierwotnych planach. ma kolejnymi noclegami na wysokości 5900 żyli u wejścia i owinęli w plecak. Kiedy towaliśmy między innymi o dziwnych Uświadomiliśmy sobie, że jeśli nie będzie metrów. Tempa nie poprawiało nawet wzię- relacjonował mi te wydarzenia, w bazie zrządzeniach losu. Zgodziliśmy się na pogody, trzeba będzie wracać, bo trudno tu cie od niego plecaka. Z pleców Czapajewa trwały właśnie przygotowania do wysłania przykład, że do naszej wykwintnej kuch- kwitnąć, nie wiadomo ile. zaczęli schodzić grubo po południu. Zaczę- ekipy do dwójki, w celu ściągnięcia ciała do ni brakuje jakiegoś dobrego, wytrawnego Na szczęście kolejny dzień był pięk- ło wiać, zrobiło się zimno. Heinz nie radził jedynki, skąd miano nadzieję podjąć je he- wina. A swoją drogą, czy nie jest dziwne ny i słoneczny (jak się później okaże - je- sobie w zjazdach na poręczówkach. Zejście likopterem. choćby to, że dwóch inżynierów budow- den jedyny pomiędzy poprzedzającym go, przedłużało się. Alpinista marzł i słabł co- Gdy rozstawaliśmy się kilka dni wcze- nictwa z sąsiednich państw europejskich i następującym po nim, okresie niepogody). raz bardziej. W zejściu próbował mu pomóc śniej i wymienialiśmy do siebie kontakty, spotyka się akurat w jednym z mniej do- W tym dniu udało mi się dotrzeć na sam napotkany zespół dwóch Rosjan, Władimir mieliśmy nadzieję spotkać się raz jeszcze. stępnych zakątków Tien Szanu ? Było też szczyt. Zaraz po Rosjanach, którzy pode- i Serioża, ale niewiele to pomagało. Skarżył Ale śmierć spotkała go i zaprosiła do siebie trochę o pogmatwanej historii, trochę szli z namiotów gdzieś przycupniętych na się, że traci czucie w dłoniach. W końcu nie wcześniej. o współczesnym świecie. wysokości 6100 metrów. W międzyczasie drogę na południe cał- Następnego dnia razem wracaliśmy ku kowicie zasypało białym, nieprzetartym pu- bazie na północnym Inylczeku. Kiedy prze- Szczyt Chana (7 010 m n.p.m.) i przełęcz z podejścia powyżej obozu II. Obóz III znajduje się mniej więcej chem. Zagrożenie lawinowe było oczywiste. chodziliśmy przez obóz drugi znowu zaczął na śnieżnym nawisie w środku siodła przełęczy. Heinz słusznie stwierdził, że powrót na po- padać śnieg. Oni poszli dalej, mi nie chcia- łudnie to za duże ryzyko. Dogadał się z też ło się moknąć. Postanowiłem rozbić namiot biwakującym w tym samym czasie co my i ruszyć następnego dnia. Ciężar znoszone- przewodnikiem tour agencji, że ten pomoże go sprzętu dawał się we znaki. Przez chwilę mu zejść po zerwach ku północy. Ustalili zastanawiałem się czy nie podzielić bagażu nawet cenę za scholowanie do bazy. na dwie partie, ale ostatecznie zdecydowa- Rano - jak przez ostatnie kilka dni - mleko. łem, że lepiej jednak pomęczyć się raz niż Heinz wraz z przewodnikiem ruszyli w kie- dyrdać na dwa razy. Do zastanowienia się runku pleców Czapajewa. Kiedy około połu- nad tymczsowym pozostawieniem części dnia wychynąłem z namiotu, widać było dwie bagażu skłonił mnie depozyt złożony u wej- czarne kropki podchodzące pod wierzchołek. ścia do obozu. Nie skojarzyłem zupełnie Wyruszyli około czterech godzin wcześniej. po wglądzie plecaka, kto jest właścicielem. Biorąc pod uwagę ile im jeszcze drogi zostało, A powinienem był. był to raczej zły prognostyk. W bazie spotykam przewodnika, z któ- Tego samego dnia, we mgle i wietrze, An- rym Heinz wyruszył trzy dni wcześniej. drzejowi udało się wejść na szczyt. Wierz- – Zbytnio to się nie spieszyliście – zagadną- chołek atakowało także troje Basków (nie łem, nawiązując do niespiesznego tempa ich chcieli, by mówić o nich Hiszpanie). Z trój- powrotnego marszu. ki – na szczycie stanął tylko jeden. Dwóch Spojrzał na mnie, kojarząc powoli, że nie pozostałych wróciło w środku nocy. Jeden jestem najwidoczniej na bieżąco z wiado- z nich miał poodmrażane dłonie. Następne- mościami.

34 A/ZERO A/ZERO 35 NAZWISKO NOWE WYZWANIE – POWRÓT DO DOLINY MIYAR

Po zdobyciu Lotos Peak stało się dla mnie pewnej aury postanowiliśmy spróbować Nowe wyzwanie jasne, że wspinaczki na dużych ścianach po- jednak coś zrobić... ciągają mnie najbardziej. Wiedziałem, że w to Razem z Przemkiem, w celach aklima- – Powrót do doliny Miyar miejsce jeszcze kiedyś wróce, ale nie przypusz- tyzacyjnych, udaliśmy się na pn.-zach. całem, że już za rok. W pamięci utkwiła mi ścianę Tamadonoga (ok. 5245 m n.p.m.), potężna Mount Mahindra, jeden z najbardziej wznoszącą się nad doliną lodowca Name- Tekst i zdjęcia: imponujących szczytów w dolinie Miyar. Wy- less. Przez trójkątny szaniec tej góry wie- Michał Król (Vasque) rasta ona z Lodowca Tawa i odkrywa tysiąc dzie prawdopodobnie tylko jedna, popro- Michał Żołądek dwustu metrową ścianę. Jej pierwsze 900 m wadzona przez zespół Hiszpanów, droga. to komin, a powyżej niego znajduje się kopuła Bazę wysuniętą założyliśmy na wysokości szczytowa z terenem mikstowym. To był głów- około 4237 m. Już następnego dnia, po ny cel naszej wyprawy... przybyciu do niej i uprzednim zlustrowa- Michał Król (Vasque) niu naszej planowanej lini, wbiliśmy się w ścianę. O godz. 6 rano stanęliśmy pod W drodze do BC. ścianą. Z przyjemnością patrzyłem na Dystans z Tingrad do Base Camp (ok. Przemka, który rwał się do prowadzenia 30 km) zajął nam 2 dni marszu. Na drodze pierwszych dwóch wyciągów. z Manali do Tingrad pierwszą napotkaną Po przejściu ok. 500 m drogi prowadzącej przeszkodą okazał się zerwany most w wio- głównie systemem rys, nastąpiło załamanie sce Gompa. W tym miejscu dalsza droga pogody. Na małej, skalnej półce spędzili- naszą terenową „Tatą” stała się nie możli- śmy zimny biwak. Z powodu zimna prawie wa. Przenieśliśmy nasz bagaż przez kład- całą noc chodziliśmy od jednego końca pół- kę. Po drugiej stronie rzeki udało nam się ki do drugiego i to właśnie wtedy nadaliśmy załatwić ciężarówkę, którą dojechaliśmy do nazwę naszej drodze. wioski Tingrad. Drugiego dnia, po przejściu łatwiejszej, Tam spotkała nas kolejna, przykra nie- wiodącej granią 500-metrowej części drogi, spodzianka. Okazało się, że, z powodu ze- dnia 14 sierpnia osiągnęliśmy wierzchołek. rwania mostu w Chaling, nie możemy użyć Było to prawdopodobnie drugie wejście na do transportu koni, z których przed rokiem szczyt. korzystałem z Davidem. Plan wymagał mo- „Skazani na Miyar ”, VIII-, OS, dyfikacji. Zamiast koni musieliśmy wynająć ok. 1000 m, 31 h. ludzi, potrzebnych do transportu około Kolejne dni przeznaczyliśmy na rege- 300 kilogramów bagażu. Podczas pięcio- nerację sił przed wyjściem na Lodowiec godzinnych negocjacji dotyczących zapłaty Tawa, która to przedłużyła się do tygodnia, udało nam się zbić żądaną cenę o połowę z powodu niekorzystnych warunków pogo- i wynająć 11 tragarzy. Tingrad opuściliśmy dowych. Dopiero 21 sierpnia udało się nam rankiem następnego dnia. wyruszyć na lodowiec. Przeniesienie bazy Pogoda nie rozpieszczała nas: przez na wysokość ok. 4859 m trwało dwa dni. pierwsze trzy dni padał deszcz. Mimo nie- Obóz założyliśmy w miejscu, gdzie przed

☞ Podpis

36 A/ZERO A/ZERO 37 NAZWISKO NOWE WYZWANIE – POWRÓT DO DOLINY MIYAR

własne siły i na swoje to- warzystwo 24 godziny na dobę. Każdy był odpowie- dzialny za każdego, zarów- no w bazie, jak i podczas wspinaczki. Wejście na dziewiczy szczyt okazało się bardzo emocjonują- cym przeżyciem: wspi- naczka nową drogą, wi- dok ze szczytu, którego nikt wcześniej nie widział – wszystko to sprawiało, że mogliśmy się poczuć jak odkrywcy i pierwsi zdo- bywcy innych gór świata, o których wcześniej czy- taliśmy w książkach. Naj- Podpis gorsze były dni w bazie podczas deszczu, kiedy nie można było prowadzić rokiem stała baza włoska.Po dniu restu, a kolejno łatwym i dość kruchym. Następ- akcji górskiej. Musieliśmy w którym udaliśmy się na rekonesans. nie, już w pionowych kominach i rysach, wtedy siedzieć (a raczej le- Planowany cel wyprawy, jakim była pd.- pokonaliśmy drugą część ściany. Trzy wy- żeć w naszym małym na- -wsch. ściana Mount Mahindry, został ciągi przed szczytem warunki pogorszyły miociku), urozmaicając zmieniony. Po rekonesansie okazało się, że się, śnieg i deszcz ze śniegiem utrudniły sobie czas lekturą, pro- komin, którym chcieliśmy wytyczyć drogę nam wspinanie, co przyczyniło się do tego, wadzeniem notatek oraz jest zbyt kruchy i niebezpieczny. Kolejne dni że na przedostatnim wyciągu musiałem gotowaniem i słuchaniem przyniosły załamanie pogody, padał deszcz przyazerować. muzyki. Podpis ze śniegiem. W nocy 27 sierpnia wreszcie się Geruda Peak, VII+, 1 x A0, lód 50-60*, Marek Żołądek wypogodziło. Korzystając z okazji zdecydo- ok. 900 m, 21 h C w celu rozpalenia kuchenki na kerozynę, waliśmy się na działanie. Wyczołgaliśmy się Jeżeli chodzi o przygotowanie do wspina- co czasem nie było łatwe. Oczekując na ze śpiworów i włożyliśmy na siebie rzeczy, Wyjazd zmienił mój wcześniejszy stosunek do nia, to zazwyczaj noc przed atakiem szczy- wrzątek, trzeba było ubrać na siebie wszyst- które, z myślą o wejściu na szczyt, naszy- Indii na bardziej pozytywny. Kraj ten bardzo towym była bardzo krótka. Najpierw mózg kie dostępne rzeczy, aby rozgrzać „zaspa- kowaliśmy sobie już wieczorem. Tym razem mi się spodobał, a jego mieszkańcy okazali ogarnięty milionami myśli nie pozwalał na ny” organizm. Po spożyciu liofa lub kaszki naszym celem było zdobycie dziewiczego się bardzo gościnni i przyjaźni. Jeżeli chodzi szybkie zaśnięcie. Kiedy się już to udało, z suszonymi owocami można było wyjść szczytu na prawo od Lotos Peak. Próba się o same Himalaje, to miesięczny pobyt w ich dźwięk budzika przerywał nocną ciszę ok. z bazy. Po kilku minutach marszu trzeba powiodła. Dolna część drogi prowadziła odosobnionej części wiele mnie nauczył. Przez północy. Następnie wyjście z ciepłego śpi- było rozpocząć zdejmowanie rzeczy, gdyż najpierw terenem mikstowym (ok. 250 m), ten cały okres byliśmy skazani wyłącznie na wora na zewnątrz, gdzie było ok. – 15 stopni organizm zaczynał się przegrzewać, nato-

38 A/ZERO A/ZERO 39 MICHAŁ KRÓL NOWE WYZWANIE – POWRÓT DO DOLINY MIYAR miast na dłuższych postojach znów robiło dały warunki wspinaczkowe na trzech ko- się zimno, więc kurtka puchowa opuszczała lejnych wyciągach, którymi wyszliśmy na plecak. I tak w kółko… przełamanie. Maksymalne trudności na tych 200 metrach wynosiły WI 4. Wyżej te- Masala Peak ren się kładł i trzeba było pokonać szerokie Po dojściu do Bazy Włoskiej na Lodowcu i głębokie szczeliny spływającego z góry Tawa (ok. 4860 m n.p.m.) i rozłożeniu na- lodowca. Musieliśmy to zrobić bardzo miotów zaczęliśmy się rozglądać za naszym szybko, gdyż słońce zaczęło ogrzewać wi- celem. Nad głowami „wystrzelała” nam szące nad naszymi głowami seraki, z któ- wysoko w niebo interesująca nas i dotych- rych dzień wcześniej odpadły olbrzymie czas niezdobyta iglica. Jednak po bliższych bryły lodu. Na szczęście się udało (do góry obserwacjach przez lornetkę okazało się, że popychała nas duża motywacja!). Dalsze jej ściana cały czas jest atakowana przez wspinanie to ścianki lodowo – śnieżne kamienne lawiny. Postanowiliśmy z niej ciągnące się, aż do skalistej turni leżącej zrezygnować i poszukać innego celu. Na- na grani. Po dojściu pod skały zdecydo- stępnego dnia, w ramach rekonesansu do- waliśmy się wyjść wprost na grań przez szliśmy do samego końca Lodowca Tawa. wiszący nad nami olbrzymi lodowy na- Zainteresowały nas szczyty znajdujące się wis. Po przejściu pionowej części czekała na końcu doliny. Niezdobyte, nienazwane mnie mała, lodowa przewieszka. Niestety, i niezmierzone… Postanowiliśmy tu wrócić musiałem się z niej cofnąć, gdyż, zamiast pod koniec naszego pobytu. Tymczasem lodu, na wyjściu była kilkumetrowa war- naprzeciwko naszej bazy zlokalizowaliśmy stwa świeżego śniegu, uniemożliwiającego ciekawie wyglądający, lodowo-skalny, dzie- wyjście na grań. Przetrawersowałem więc wiczy szczyt. Altimetr wskazywał ustabi- pod „lodowym grzybem”, do miejsca gdzie lizowaną pogodę, my czuliśmy się dobrze, mogłem przedostać się na grań. Dalsza więc postanowiliśmy następnego dnia za- część drogi prowadziła granią. Najpierw atakować wraz z Michałem Apollo. ok. 15-metrowa, pionowa ścianka lodowa Pobudka o 2.00. w nocy, wyjście z cie- (WI 4), na której walczył Michał. Gdy ją płego śpiwora na „zewnątrz” i przygoto- przebył wszedł w część, która się powoli wywanie liofa. Niebo od czasu do czasu kładła. Lód na niej pokryty był ok. 20- rozświetlały błyskawice szalejącej gdzieś -centrymetrową warstwą śnieżnego puchu, w oddali burzy. Na szczęście nad nami który w pewnym momencie runął w dół. świeciły gwiazdy. Dojście pod naszą nową Zdążyłem tylko zobaczyć Michała w „bia- drogę zajęło ok. 2 godzin, podczas których łej chmurze” i odruchowo skoczyłem pod musieliśmy przekroczyć lodowiec. W koń- lodowy próg. Przez około 30 sekund ata- cu o 7.00. rano wszedłem w pierwszy wy- kowały mnie większe i mniejsze bryły ciąg lodospadu (ok. 5050 m n.p.m.). Było śnieżno-lodowe. Na szczęście (bo w jego to dosyć przyjemne wspinanie, mimo sto- linii spadku byłem ja) Michał się utrzymał sunkowo kruchego lodu. Podobne wyglą- i nie został wyrwany. Podpis

40 A/ZERO A/ZERO 41 NAZWISKO NOWE WYZWANIE – POWRÓT DO DOLINY MIYAR

Po tej dawce adrenali- ny dosyć szybko osiągnę- liśmy dziewiczy wierz- chołek łatwą już granią. Nazwaliśmy go Masala Peak (5650 m n.p.m.), od indyjskiej przyprawy „masala”, a także smaku- jących nam, miejscowych zupek. Po zrobieniu kilku fotek rozpoczęliśmy zej- ście. Górną część drogi udało się nam obejść i zjazdy założyliśmy do- piero na dolnym lodo- spadzie. Wybraliśmy do tego celu ściankę z ma- łym zaciekiem wodnym znajdującą się po prawej stronie. Niestety, jest ona również narażona na spadające z góry seraki. Na szczęście w ostat- nich promieniach słońca dotarliśmy do naszych namiotów. Masala Peak (ok. 5650 m)- szczyt w grani mię- Podpis dzy lodowcami Tawa i Thunder pomiędzy Thunder Peak i Veneto Peak, I wejście Ma- gnał budzika przerwał ciszę nocną o półno- rek Żołądek i Michał Apollo, 24.08.2006, cy. Była wyjątkowo mroźna pogoda… trudności WI 4, śnieg i lód 80 stopni, dłu- Dwie godziny później wyruszyliśmy gość ok. 800 m, 14 h (samo wspinanie 7 h). w drogę. W świetle czołówek pokonywa- liśmy kolejne kilometry lodowca, aż ok. 6 St. Cristopher Pass rano znaleźliśmy się na obszernym plateau Po dwudniowym odpoczynku postano- na końcu doliny. Tam postanowiliśmy chwi- wiliśmy wrócić na koniec Doliny Tawa. Sy- lę odpocząć i poczekać, aż wyjdzie słońce,

☞ Podpis

42 A/ZERO A/ZERO 43 NAZWISKO TYTUŁ

Serdeczne podzi´kowania dla naszych sponsorów za pomoc w realizacji wyprawy.

Sponsorzy główni: „Społem” Zakopane, Extreme Sport, Free Polski Związek Alpinizmu, Klub Wysoko- Rajdy. górski Zakopane Patroni: Sponsorzy wspierający: „Góry”- górski magazyn sportowy, Spo- Marmot, Vasque, Marabut, gmina Niedź- tkania z Filmem Górskim, Tatry TPN, wiedź, Moszczenica Małopolska, Tendon, Roxy fm. Koło Naukowe Geografów AP, Montano,

gdyż temperatura (ok. – 20 st. C) nie zachęcała do wspina- nia. W tym czasie przyrządziliśmy rozgrzewającego liofa. Ok. 7 weszliśmy w lodowo-skalny kuluar. Wspinanie w nim w przeważającej części prowadziło w lodzie. cym widocz- Miejscami przechodziliśmy krótkie, skalne ność do ok. 20 metrów fragmenty. Po pięciu wyciągach pogorszyła nie był łatwy z powodu bardzo trud- się pogoda i zaczął sypać śnieg. Był tak gę- nej orientacji na lodowcu. W końcu, około sty, że widoczność spadła do ok. 10 m. W ta- godziny 20, dotarliśmy do bazy. Zdobytą kich warunkach pokonaliśmy jeszcze dwa przełęcz nazwaliśmy Przełęczą Świętego wyciągi i osiągnęliśmy dziewiczą przełęcz Krzysztofa. (ok. 5690 m n.p.m.). Warunki pogarszały St. Cristopher Pass (Przełęcz Św. Krzysz- się bardzo szybko, więc zdecydowaliśmy się tofa, ok. 5690 m n.p.m.)- przełęcz w grani na odwrót. Pięcioma zjazdami ze stanowisk na końcu Doliny Tawa, I wejście Marek założonych podczas wspinaczki osiągnę- Żołądek i Michał Apollo, 27.08.2006, 7 liśmy podstawę kuluaru. Kilku godzinny wyciągów, trudności WI 4 M4, 18 h (samo Podpis powrót w padającym śniegu ograniczają- wspinanie 9 h),

44 A/ZERO A/ZERO 45 NAZWISKO SENIORZY Z ŁODZI I WARSZAWY NA KAZBEKU

namiot na lodowcu na wysokości 4400 m i stamtąd 29 czerwca wspięli się na Kazbek. Dzień wcześniej na wierzchołku była – przy kiepskiej pogodzie – spora grupa Łotyszy z Grochowskim. Moja ekipa trafiła, po wyj- ściu aklimatyzacyjnym na ok. 4300 m, na Seniorzy z Łodzi okno pogodowe. Przy idealnych warunkach atmosferycznych i śnieżnych 30 czerwca na i Warszawy szczycie stanęli: Andrzej Piekarczyk (67), Marek Grochowski (64), Jacek Komosiński na Kazbeku (64), Andrzej Skłodowski (62), Piotr Pie- trzak (56), Marek Józefiak (52) oraz Iwo- (5047 m n.p.m.) na Mosiej-Skłodowska. W naszej górskiej przygodzie brał także udział m.in. Marek Janas (72), który – podobnie jak i ja – był na Kazbeku ponad 30 lat temu. Góra piękna i nietrudna – polecamy ją każdemu.

Podpis

Tekst i zdjęcia: Andrzej Baron Skłodowski

Podpis

Grupa łódzkich i warszawskich senio- mochody dowiozły nas do wioski Kazbegi, rów, wspomagana przez kilku kandydatów skąd na grzbiecie koni nasze bagaże dotar- na seniorów, zorganizowała latem 2006 r. ły do czoła lodowca na wysokości 3000 m. udany wyjazd na najwyższy szczyt Gruzji Przez dwa dni nosiliśmy sprzęt i żywność – Kazbek (5047 m n.p.m.). Korzystaliśmy do budynku dawnej stacji meteorologicznej, z pomocy logistycznej łotewskiej agencji zlokalizowanej u stóp Kazbeku na wysoko- Zygmunta Grochowskiego – jednego z naj- ści 3600 m. Stoi tam teraz prywatne, nieco wybitniejszych radzieckich i łotewskich al- zrujnowane (jak prawie wszystko w Gruzji) pinistów, który na szczycie Kazbeku obcho- schronisko. Pogoda nas nie rozpieszczała – dził wraz z nami i grupą swoich klientów 70 codziennie nad doliną przetaczały się burze, urodziny. Do Rygi dojechaliśmy autobusem, wysoko w górach sypał śnieg. Jan Kamiń- stamtąd samolotem do Tbilisi. Wynajęte sa- ski (39) i Andrzej Perepeczko (50) ustawili

46 A/ZERO A/ZERO 47 NAZWISKO TYTUŁ

Na przełomie lat 60 i 70-tych Êpiewało si´ na werandzie schroniska w Morskim Oku ró˝ne piosenki. Niekoniecznie nawet trzymajàc si´ kurczowo melodii (czego to si´ nie robi padajàc ofiarà własnego wdzi´ku lub dêwi´ku). Zdarzało si´, ˝e do piosenek „z nizin” dorabiano bardziej „górskie” teksty; Przebój „Él condor pasa” doczekał si´ przeróbki („Przelatywuje kondór – patataj…”) z u˝yciem najmodniejszego wówczas słowa: „– Ach, ptaku mój – zmarznie ci łój…” (obowiàzywało: – Ja łoj´, Groza Gór ty łoisz… Czemu stoisz – czy si´ boisz?! – Ty nie stój – ino łój!) Magia „łojenia” nie mogła si´ obejÊç Jan Hobrzański bez l´ków, strachów, przera˝enia… ewentualnie grozy; stàd popularna była zwłaszcza „górska” wersja „Zegarmistrza Êwiatła”. Zaczynała si´ mniej wi´cej tak: „A kiedy przyjdzie tak˝e po mnie, Goprowiec w swetrze purpurowym, by mi zabełtaç bł´kit w głowie, to b´d´ zimny i gotowy…” Ciekawe, ˝e „Groza Gór” nie obejmowała wyłàcznie rejonu Tatr ani sezonu wspinaczkowego; co niektórych delikwentów potrafiła wytropiç tak˝e na nizinach, a nawet… w domu. DoÊwiadczyłem tego i ja, czego efektem był tekst popełniony „pod melodi´” Kazimierza GrzeÊkowiaka: Okapy Okropnie sà przeraêliwe te okapy du˝e, Kiedy o nich w noc pomyÊl´ – oka ju˝ nie zmru˝´. JakaÊ trwoga oraz dreszcze do rana mnie m´czà… – Nie rozumiem jak mimo to góry wcià˝ mnie n´cà? Wi´c gdy w Êcianie okap w drog´ mi stanie, Ju˝ to b´dzie moje niedoczekanie; Jak nie zemr´ – z miejsca – z jakiej zapaÊci, Ju˝ci zlec´ pewno w przepaÊci…

Czy góry były wówczas inne – bardziej groêne? – Nie wiem... Były niebezpieczne. Były tajemnicze, wspaniałe... (a nawet -„ mohutne”). – Ale nie były „za....ste” Wielu nawet nie wie, ˝e to wulgaryzm. Inni „wiedzà, lecz powiedzà” Czy góry były wówczas inne – bardziej groźne? – Nie wiem… – jakby próbowali czegoÊ sobie dodaç, na pokaz. Czego? Odwagi? „PrzebojowoÊci”? Były niebezpieczne. Były tajemnicze, wspaniałe… (a nawet – „mohutne”). – Przecie˝ nie klasy, bo i bez tego wspinanie mo˝e byç kapitalne, Êwietne... – Ale nie były „za…ste” obł´dne, niesamowite. A tak przy okazji – mo˝na nie lubiç mamusi własnej albo cudzej... czy jakiejÊ sprawy, Wielu nawet nie wie, że to wulgaryzm. Inni „wiedzą, lecz powiedzą” ˝e niby po łacinie – „krzywa”. – jakby próbowali czegoś sobie dodać, na pokaz. Czego? Odwagi? „Przebojowości”? – Tylko, po co bluzgaç...? – Przecież nie klasy, bo i bez tego wspinanie może być kapitalne, świetne… Obłędne, niesamowite. Nawet kiedy z wysiłku. Nawet wobec grozy gór, nawet jeÊli robisz w portki... A tak przy okazji – można nie lubić mamusi własnej albo cudzej… czy jakiejś sprawy, że niby po łacinie A nawet z zachwytu. W Êcianie, na obozowisku, w nocy, w Austrii... – „krzywa”. Zresztà, gdziekolwiek, kiedykolwiek... – Tylko, po co bluzgać…? – I w ostatnim tchnieniu? Nawet kiedy z wysiłku. Nawet wobec grozy gór, nawet jeśli robisz w portki… – Z przekleƒstwem na ustach? A nawet z zachwytu. W ścianie, na obozowisku, w nocy, w Austrii… Zresztą, gdziekolwiek, kiedykolwiek… – I w ostatnim tchnieniu? – Z przekleństwem na ustach?

A/ZERO A/ZERO Fot.: M. Olinkiewicz. 48 49 NAZWISKO PODSUMOWANIE SEZONU ZIMOWEGO 2006/2007 W POLSKICH TATRACH

Tym, co pamiętamy najbardziej z zeszłorocz- tów Słoweńskich. Mocne zespoły pokonały te drogi nego sezonu pozostaje chyba jego początek – iście Ciekawsze powtórzenia klasycznie wyznaczając górną poprzeczkę trudności Bula pod Bandziochem atomowy! Jednego dnia padły Wish i Superdireta w „granicie” – zaczęło się do „prawie klasycznego” na Zerwie, i to w imponującym stylu. Jednak z tej Bruce Lee i złodzieje dróg 7-; przejścia Kuby i Maćka na Dzwonku, a potem kolej- okazji wypada redakcji A/Zero zjeść żabę, bo na- Marcin Chmieliński, Paweł Przybysz i Robert ne, mocne zespoły pokonały go już czysto. Powtó- pisaliśmy kiedyś, chcąc podkręcić koniunkturę, że Selerowicz 3.03.2007. – pierwsze powtórzenie rzone też zostały Warianty Słoweńskie, ale na trzecim przewidujemy pokonanie Wisha w 17h. Nietrudno drogi, OS. wyciągu wystąpił niestety AF. chyba zgadnąć, kogo mieliśmy na myśli – a tymcza- Się nie robi 7-; Nie odkryjemy nic nowego, gdy powiemy, że sem „Piecueri” nawalił na całej linii i nie poprawił Michał Król, Andrzej Sokołowski i Bartek dwie do niedawna odrębne tendencje – trudna czasu wykręconego ongiś przez Marcina i Kubę. Co Trzciński 29-12-2006. OS – pierwsze zimowe „narzędziówka” i przejścia dużych ścian – zaczyna- prawda dla jego towarzysza była to pierwsza droga przejście klasyczne ją i u nas powoli zmierzać do wspólnego punktu. na Kazalnicy (sic!) ale fakt pozostaje faktem: naj- Toksyczne Kurczaki 7; Wydaje się, że taka właśnie będzie nasza zimowa lepszy czas na Wishu to ciągle 20h. Robert Grzanka i Andrzej Sokołowski przyszłość – trudne technicznie wspinanie klasycz- „Roko” Rokowski i „Niedźwiedź” Szczotka za- 31.03.2007. – pierwsze powtórzenie drogi ne na coraz dłuższych drogach. Nie dajmy się jed- łatwili tymczasem jednodniowe przejście Superki – propozycja podniesienia wyceny do 7, nak zwariować – to będzie sport dość elitarny. Nie Kazalnicy. W archiwach widnieje jakaś niejasna ma żadnego powodu, aby nie uderzać na Zerwę czy Czołówka MSW informacja o jednodniowym przejściu słowackim Kocioł w starym, dobrym stylu V+A0. z zimy 1986, ale nie udało mi się tego nigdzie Psia Krewka 7; Maciek Ciesielski i Jan Kuczera styczeń 2007 OS, zweryfikować i możliwe, że jest to jedna z tych Wykaz Przejść „legend” które krążą w środowisku. Najprawdo- Starek – Uchmański 7; podobniej więc było to pierwsze jednodniowe Mariusz Nowak i Alfred Sosgórnik grudzień Nowe drogi i warianty – 17h. Atutem „Roka” pozostaje jego niebywała 2006r. - pierwsze przejście zimowoklasyczne, Bula pod Bandziochem zdolność ubierania letnich butów pośrodku zimy, Szare Zacięcie 7/7+; dzięki czemu pokonuje trudny teren jak rakieta. Bruce Lee i złodzieje dróg 7-; Marcin Tasiemski i Paweł Zioło 08.01.2007. Niestety – ta metoda nie posłuży wszystkim. Nie Maciek Kubera, Jacek Obmiński i Artur Pasz- OS w 6 godz. – drugie przejście zimowokla- wierzycie? To spróbujcie. czak 2.03.2007 – nowa droga filarem Buli, syczne, Z kolei Maciek Ciesielski i Jasiek Kuczera po- Toksyczne Kurczaki 7-; Kazalnica Mi´guszowiecka stawili kropkę nad „i” i połączyli przejście zimo- Paweł Kopta i Piotr Turkot styczeń 2007 – nowa wo-klasyczne wszystkich wyciągów na Sprężynie droga na prawo od Globalnego Ocieplenia. Długosz 6 A1; na Kotle – chłopaki się zastrzegają, ale moim zda- Krzysztof Skoczylas i Tomasz Szumski Kocioł Kazalnicy niem nie ma wątpliwości, co do pierwszeństwa: 17.03.2007., choć wszystkie wyciągi były już uklasycznione Loteryjka 6 WI 3; Superdirettissima VI A2+; wcześniej, to jednak przed nimi nikt nie połączył Andrzej Sokołowski i Jarek Woćko styczeń Robert Rokowski i Marcin Szczotka ich w całość. Trudności 7/7+. 2007 – nowa droga 120 m. 28.12.2006. w 17 godz., Z ciekawych przejść trzeba jeszcze zauważyć Wish You Were Here V+ A3; Kozi Wierch dobry czas na Filarze MSW osiągnięty przez Jaśka Stanisław Piecuch i Przemek Wójcik Kuczerę i Pawła Bździela – 11h to tylko pół godzi- Da się V A0; 28.12.2006. w 23 godz. – drugie przejście jed- ny gorzej od rekordu, który ciągle – mimo upływu Piotr Pawlus i Kuba Wrona 16.12.2006 – nowa nodniowe, kilkunastu lat – należy do zespołu Krzyśka Pan- droga na północnej ścianie. Kocioł Kazalnicy kiewicza. Turnia Zwornikowa Cubryny Niewątpliwie wyróżniającymi się były także przej- Cień Wielkiej Góry 6; ścia odległej i niedostępnej wschodniej ściany Rysów Siekierezada 5+; Andrzej Sokołowski i Jarek Woćko – najpierw Lewego Filara przez Adama Krzystanka Maciek Kubera, Zbigniew Skierski i Artur 05.01.2007., i Piotrka Pawlusa (18h), a tuż po zakończeniu zimy Paszczak 27.02.2007. Orzeł z Epiru 7-; Komina Plaska przez Wojtka Kozuba i Piotrka Sztabę Mariusz Nowak i Alfred Sosgórnik styczeń Wielka Mnichowa Baba – trudności 6 „narzędziowe”, i to OS! 2007. – prawdopodobnie drugie przejście Wspomniałem o „narzędziówce” – i to sprowadza Nowy wariant do drogi WC Baba – prostowa- zimowoklasyczne, proopzycja wyceny 7- nas do Mnichowej Baby i dwóch najtrudniejszych nie przez rysę w płycie (V) i dalej zacięciem (IV) Paweł Karczmarczyk i Jacek Kierzkowski rtur Paszczak, Mariusz Wilanowski Przemek Cholewa i Marcin Tasiemski (gru- 14.03.2007. OS – trzecie przejście zimowokla- Podsumowanie sezonu zimowego 2006/2007 w polskich Tatrach A obecnie dróg w Moku: Ostatniego Dzwonka i Warian- dzień 2006.) syczne, wycena ok. 7-

Paszcz na pierwszym wyciągu Siwego Dymu A2+/A3. Fot. St. Piecuch. 50 A/ZERO A/ZERO 51 ARTUR PASZCZAK, MARIUSZ WILANOWSKI PODSUMOWANIE SEZONU ZIMOWEGO 2006/2007 W POLSKICH TATRACH

w 11 godz. Marcin Księżak i Piotr Sztaba kalizację wspinacz ten prosił o nieujawnianie Marcin Michałem i Adam Pieprzycki 15.03.2007r. 21 godz. non stop, swoich danych ;)) 28.12.2006.

Rysy Próby Nowa droga na progu Dolinki za Mnichem Lewy Filar wschodniej ściany V+; 3M (Korosadowicz na Zerwie oraz Drogi Świe- Marcin Księżak samotnie w dniu 17.01.2007. Adam Krzystanek i Piotr Pawlus grudzień rza na MSW i Mięguszowieckim Pośrednim); – zrobił dwa pierwsze wyciągi o wycenie 6 A1. 2006r. 18h, Komin Plaska 5+/6; Wojtek Kozub i Piotr Sztaba 09.04.2007 w 9 godz. OS – prawdopodobnie pierwsze przejście zimowoklasyczne,

Âwinica Prawy Dorawski V; Adam Krzystanek i Marcin Michałek 20.12.2006.

Wielka Mnichowa Baba Ostatni Dzwonek 8/8+; Maciek Ciesielski i Jakub Radziejowski (próba klasycznego przejścia drogi – klu- czowy wyciąg AF) – pierwsze powtórzenie drogi, Jacek Ciaś, Michał Król i Bartek Trzciń- ski w styczniu 2007 – drugie powtórze- nie drogi, pierwsze przejście zimowokla- syczne, OS Fot. i oprac. Jarek Woćko. Andrzej Sokołowski i Marcin Tomaszewski w marcu 2007 drugie przejście klasyczne Parada Jedynek 7/7+; OS – propozycja zmiany wyceny na 8-/8, Andrzej Sokołowski i Jarek Woćko OS - drugie Warianty Słoweńskie 8; zimowe przejście klasyczne, Michał Król i Andrzej Sokołowski AF Siwy Dym V+ A2+; 30.12.2006. (próba klasycznego przejścia Artur Paszczak i Stanisław Piecuch marzec 2007, drogi – trudności trzeciego wyciągu AF). w 15,5 godz. – pierwsze powtórzenie drogi, Sprężyna 7/7+; Przejścia samotne Maciek Ciesielski i Jan Kuczera 29.12.2006r. Czołówka MSW w 9 godz., Adam Ryś i Adam Zalesko styczeń Kombinacja Czarne Zacięcie + prosto- 2007. AF w 7,5 godz., wanie Szarego Zacięcia; Marcin Księżak 16.01.2007. Kopa Spadowa Filar V; Kocioł Kazalnicy Kuba Hornowski i Wojtek Kozub styczeń 2007 Długosz-Popko V+A0; w 7 godz. Robert Rokowski i Adam Pieprzycki Andrzej Sokołowski 17.03.2007r. marzec 2007., Łaƒcuchówka –Długi Giewont Tombe de la Mi´guszowiecki Szczyt Wielki neige VII- + Mnich Małołàcki Zagubienie Filar V+; V+ + Wielka Turnia Płn.-wsch. Filar V Paweł Bździel i Jan Kuczera 16.12.2006. Samotnie w 31 h non-stop .....z uwagi na lo- Nigdzie nie publikowany do tej pory schemat drogi z zimy 2002

52 A/ZERO A/ZERO 53 NAZWISKO OBÓZ ZIMOWY KW WARSZAWA W MORSKIM OKU

Tegoroczny obóz, który odbył się na przełomie lutego i marca, odwiedziło w sumie 65 osób. Jest już tradycją, że ta zimowa impreza jest bardzo popularna i ma świetną atmosferę. Tym razem potrzeba było aż 7-miu instruktorów, którzy po- mogli podnieść poziom swych zimowych umie- jętności aż 34 osobom! Mam nadzieję, że adepci byli zadowoleni, ponieważ zestaw instruktorów był naprawdę pierwszorzędny i na moje oko wszyscy świetnie się bawili. Jak zwykle, gospodarze Moka zapewnili nam Tekst: Artur Paszczak wspaniałą atmosferę. Dzięki nim mogliśmy rów- nież wzbogacić nasze obozowe życie o pokazy slajdów i filmów. Baron przedstawił prezentację z wypraw na Marmolejo i Kazbek, obejrzeliśmy film z Cerro Torre, odbyliśmy także wykład z topografii i tradycyjną pogawędkę o sprzęcie. Wszystko to razem bardzo urozmaicało nam wieczory, szczególnie gdy za oknem zawodziła wichura. No właśnie – aura nam zdecydowanie nie sprzyjała. Zaczęło się jeszcze jako-tako i dzięki temu Marcin Chmieliński i Paweł Przybysz mo- gli pokonać Długosza-Popkę w całkiem niezłym czasie (6+, 1xA0). Potem pogoda zaczęła się Byliśmy w dobrych rękach. Fot. Pawel Kucharski psuć, jednak pomimo tego powstała na Turni Zwornikowej Cubryny nowa droga o nazwie Siekierezada (5+, Kubera-Paszczak-Skierski). ści został Zbyszek Skierski – porwany podczas Niestety, kolejne pogorszenie uniemożliwiło zejścia przez niewielką, acz energiczną pyłówką, klubowiczom dokonanie powtórzeń. Następne- złamał nogę i to tak nieszczęśliwie, że powrót do go dnia, po wspinaczce na Jagiełło-Roju na tej formy zajmie mu wiele miesięcy. samej TZC, wyeliminowany z dalszej działalno- W takich warunkach zespoły klubowe sztor- mowały głównie Bulę pod Bańdziochem, choć atakowano także Szpiglasowy, MSW, ćwiczono też zimowe „kible” i asekurację na lodowcu. Ze- Stary schron. Fot. Pawel Kucharski spół Paweł Mróz i Piotr Wolski wytyczył nowy wariant prostujący do Żebra Buli, a Maciek Ku- bera, Jacek Obmiński i niżej podpisany przeszli bardzo ładną kombinację zimową Lewej depresji i Błądzących panienek na Czołówce MSW. Tydzień zakończył się wytyczeniem – ponow- nie na Buli i ponownie w „dupówie” – nowej drogi Bruce Lee i Złodzieje dróg o trudnościach 7-, która padła łupem wspomnianego zespołu Kubera-Obmiński-Paszczak. Linia ta została natychmiast powtórzona w oesie przez Marcina Chmielińskiego, Pawła Przybysza i Roberta Sele- rowicza. Jak zapewnia Chmiel, droga bardzo się podobała.

☞ Wielka załupa na Siekierezadzie - na szczycie Paszcz. Fot. Zb. Skierski. 54 A/ZERO A/ZERO 55 NAZWISKO OBÓZ ZIMOWY KW WARSZAWA W MORSKIM OKU

Wykład w terenie... i w schronisku. Fot. J. Obmiński.

Choć brzmi to dziwnie, w kolejnym tygo- dniu nastąpiła dalsza deterioracja pogody, a wraz z nią i psychy uczestników. Paweł Karczmarczyk i Michał Ziółkowski musieli zrezygnować z oblegania Fijała na czołówce MSW ze względu na kompletny brak per- spektyw na sukces. Znów więc wyświetlano filmy i pokazywano slajdy, odbył się też ko- lejny pokaz sprzętowy dla drugiego turnusu. Odwiedził nas także Darek Kałuża z TOPR, który przedstawił wykład o pierwszej pomocy, oceniony jako super-profesjonalny i niezwy- kle przydatny. Choćby dla tego jednego warto było zostać na drugi tydzień! Obóz jak się zaczął, tak i skończył – moc- nym przejściem. Tym razem Paweł Karczmar- czyk i Jacek Kierzkowski wykorzystali popra- wę pogody, jak wreszcie nastąpiła, i dokonali 3-go przejścia klasycznego Orła z Epiru 7-, na Kotle. Przejście zajęło cały dzień, ale odbyło się OS, za co obu chłopakom należą się wiel- kie gratulacje. Tym, którzy utraciwszy wiarę na nadejście warunków wyjechali wcześniej, dedykuję słowa Barona – oto jest głos do- świadczenia: „chcąc być wspinaczem, trzeba się nauczyć, że czasem trzeba po prostu posiedzieć spokojnie w schronie”. Pamiętajcie o tym następnym razem! Paszcz.

Błądzące panienki. Zdjęcie z przejścia drogi na Czołówce Mięgusza. Fot J. Obmiński.

56 A/ZERO A/ZERO 57 NAZWISKO DÉJÀ VU

A niech tam nawet będzie, że Siekiera miał ra- w lewo, płytowy i tak zalany verglasem, że nikt cję – dupiło! normalny by się w tych warunkach nie wepchał. Co ja mówię – dodupiało jak cholera! Jednak Swoją drogą, jest to ponoć bardzo łatwy wyciąg, przez parę poprzednich dni wspinanie w syfie tak ale wierzcie mi, wtedy miałby co najmniej 6. Tak nam dobrze szło, że ani myśleliśmy –tzn. ja i Pa- to już czasami jest w zimie – idzie jeden, ma lo- stor – o pozostaniu w schronie. Siekiera istotnie dek, firn, zabija sobie dziabki i nawet nie zauważa coś tam mędził, ale on tak chyba przeważnie coś trudności. Idzie potem drugi; lodu nie ma, sypki DÉJÀ VU marudzi. Potem utrzymywał, że tego dnia to śnieg tylko, i wbija zęby w gołą skałę i nadziwić „szczególnie” i w ogóle, ale ja jakiejś specjalnej się nie może, że to ledwie trójka była! różnicy nie zaobserwowałem. Wszyscy wiedzą, W takiej sytuacji naparłem wprost w piono- czyli lawina, której nie było że Siekiera to „stary człowiek i może”, więc wzię- wy kominek piętrzący się nad naszymi głowami. liśmy go z Pastorem w obroty i nolens volens za- Wyglądał dobrze – ale jak już spadł z niego śnieg czął się szpeić. Myślę, że gdyby rzeczywiście miał to okazało się, że jest zupełnie płytowy. Za prze- jakieś przeczucie, to jako biegły w nauce Zen proszeniem, dupy oderwać pod nim nie mogłem, i tybetańskiej sztuce medytacji, Siekiera wpadłby i to pomimo bardzo zachęcających i pełnych w trans i jego ciało astralne by mu powiedzia- wsparcia okrzyków kolegów w rodzaju „przestań ło, żeby nie szarżował, tylko został w domu. Ale się pieprzyć” albo „załoisz to” albo „zamknij Tekst: Artur Paszczak Siekiera nie pogadał ze swoim ciałem astralnym, oczy i zdaj się na Moc”. Ta ostatnia rada to była a my z Pastorem nie umieliśmy, tak więc koniec od Pastora, który dodatkowo zapewnił mnie, że Zdjęcia: Zbigniew Skierski końców za to co się tego dnia zdarzyło, może obserwuje u mnie wzrastający szybko poziom Siekiera winić tylko siebie, ewentualnie nieodpo- midichlorianów i lokalne zgęstnienie mocy, i że wiedni „timing”. muszę walczyć z ciemną stroną, czyli grawitacją. Nie powiem, żebyśmy się śpieszyli. Droga mia- Zdałem się więc na instynkt i wyszedłem na pra- ła być łatwa – Jagiełło-Roj, opisywany na IV, a i wą stronę kominka, którą złomotałem w powala- góra niedaleko – czołówka Cubryny. Czy też Cu- jących pyłówkach i równie powalającym stylu. bryńska Kazalnica, jak się teraz mówi. Wyszli- Wreszcie znaleźliśmy się w łatwym terenie, śmy koło 10-tej i dość szybko – biorąc pod uwagę a to oznaczało jedno – śniegi. Cóż było robić, podejściowe śniegi – dotarliśmy pod ścianę. No, pożarliśmy ostatnie zapasy Pastora i rozpo- prawdę powiedziawszy, ostatnie 50 m to chyba częliśmy znojny marsz ku wierzchołkowi Turni ryliśmy z godzinę – i muszę przyznać, że Siekiera Zwrotnikowej, czyli Zwornikowej. Ryjąc śniegi nawet dawał zmiany, za to Pastor wymigiwał się sięgające pasa (co to znaczy w stromym terenie jak zwykle, tu niby coś gmerał, tu herbatką czę- wiedzą tylko ci, którzy czegoś takiego zasma- stował, tam znowu jakieś indiańskie wynalazki kowali) zacząłem doznawać deja-vu, czyli „już (kupione w Polsce) zapodawał i zawsze jakoś nie widzianego”. Wyrażenie to pochodzi z języka musiał ratrakować. W końcu, pewnie koło 12-tej, francuskiego, który jest mi szczególnie bli- jednak związaliśmy się i poszli do góry. Pierwszy ski, ponieważ uczyłem się go prawie rok w to- wyciąg był fajny, dwójkowy. Na drugim władowa- warzystwie uroczej nauczycielki, która miała Rodzi się w tym momencie pytanie, łem się za daleko, jakieś trawersy poderwane, spit „astralny komin” czy coś w podobie i „trzecie czy ryzykując odpowiednio długo jakiś, no to ja go raz w prawo raz w lewo i w koń- oko”, jednak pomimo tego nie dała mnie rady cu na drzewo. Przy tym drzewie miał być sztant, niczego nauczyć. Może, gdyby potrafiła uwol- musimy w końcu kiedyś ulec wypadkowi? ale poszedłem dalej, piękną czwórkową skalną nić swe ciało astralne, tak jak Siekiera, to Otóż odpowiedź jest negatywna. rynną, oczywiście w dujawicy i śniegu. Wkrótce szybciej bym robił postępy, a tak utknąłem na Nigdy nie musimy ulec wypadkowi. doszli do mnie chłopcy, znowu piliśmy i jedliśmy czasie przyszłym i tyle. Wspominam o tych me- (Pastor to mógłby w kwatermistrzostwie robić tafizycznych elementach nie bez przyczyny, bo Natomiast trzeba dobrze zdawać sobie sprawę, i byłby w tym lepszy niż Milo z „Paragrafu 22”), właśnie w owych śniegach Siekiera zaczął zdra- że zawsze możemy ulec wypadkowi. a potem trawersowaliśmy przez wielkie śnieżne dzać pierwsze objawy braku synchronizacji ze pola i kosówki na lewą stronę ściany. Stamtąd, swym eterycznym alter ego. Widział wszędzie bardzo fajny wyciąg wyprowadził nas na koniec lawiny, znacząco kiwał głową, robił czekanem Zb. Skierski, „Good time, Bad Time” trudności – a tam zaskok – czyli uskok. Uskok kółka na śniegu i takie tam. Torował nawet, bo ☞ Pod ścianą Cubryny

58 A/ZERO A/ZERO 59 ARTUR PASZCZAK DÉJÀ VU

uznał, że swoim siódmym zmysłem lepiej nas Siekiera rozdarł się wniebogłosy! Też mu się trafiło – był chyba na stażu, sta- wysteruje. W końcu zaniemógł, a ponieważ – Czego się drzesz?! – ofuknąłem go – lawinę wy- wiał pierwsze kroki w ratownictwie, a tu przyszło Pastor przezornie nie pokazywał się zza końca wołasz! mu od razu iść na akcję i to do tego po samego liny, ostatnie metry do Turni dotorowałem ja Siekiera tymczasem ciskał się po żlebie i ni to Skierskiego! Chyba się trochę zestresował tym i padłem na glebę jak kłoda. Zapadał wieczór, wrzeszczał – ni jęczał: wszystkim, ale gadał rzeczowo i nawet coś tam ale nas czekało już tylko bezpieczne (w tym – Zła-ma-naaaaa! Lawina! nas poinstruował. roku) zejście Deską Szulakiewicza. Wnet – oczy- – Co złamane, jaka lawina? – zdumiałem się. Wo- Tymczasem Siekiera opowiadał o lawinie. Otóż, wiście - pojawił się Pastor, a wraz z nim jeszcze kół nie było najmniejszego śladu żadnej lawiny. gdy tak stał sobie zjednoczony ze swym astralnym „absolutnie ostatnie” zapasy, które z rozkoszą – Dusiła mnie, porwała, noga złamana! ego, nagle w plecy wjechał mu rozpędzony tuman, skonsumowaliśmy. Nie wszyscy aczkolwiek, po- Popatrzyłem na Siekierę podejrzliwie w oba- w jednej chwili ogarnął go, zatkał japę, przydusił, nieważ nerwowość Siekiery objawiająca się cho- wie, że coś mu odbiło. Słyszałem, że takie rzeczy wystrzelił w powietrze i porwał w dół. Wykręciw- dzeniem w tę i nazad, pchnęła go w końcu do sa- dzieją się czasem w wyniku na przykład odwod- szy fikołka, Siekiera wbił się nogami uzbrojonymi motnego schodzenia deską. A pal go sześć – my nienia. Jednak gdy nadjechał Pastor, a Siekiera w raki w śnieg i złamał nogę, zaś lawina rozsypała z Pastorem dosiedzieliśmy w spokoju do końca wciąż upierał się, że porwała go lawina i złamał się po całym stoku. Na dodatek zgubił w trakcie zapasów (a trochę tego było) i podążyliśmy jego mu nogę – przystąpiliśmy do oględzin. Złapałem tego wszystkiego dziabkę. Nawet chciałem ją zna- śladem. Nie mogłem się oprzeć powracającemu go za kulasa: leźć, ale mimo najlepszych chęci nie dałem rady. deja-vu: upewniłem się, że nie jesteśmy związa- – Aaaaaaaaa!!! – faktycznie, coś go chyba bolało. W tej sytuacji zrobiliśmy z plecaka Siekiery Stanowisko na Siekierezadzie, a w nim Pastor i Siekiera ni i to mnie dopiero uspokoiło. Jednak w roz- Ale żeby zaraz złamane? coś w rodzaju małych sanek, czy też pulek, i roz- szerzeniu deski, ponad jej prawym obrywem, – Wstawaj Siekiera – poradziłem mu – zwichnąłeś poczęliśmy transport w dół. Tak go burłacząc – Dosyć! – wrzasnął Grzesiek – ja mówię, resz- zatrzymałem się i wyjrzałem w czeluść. W dole, kostkę i tyle. dotarliśmy nad staw, po którego przeciwległej ta wykonuje! już w Mnichowym Żlebie, zobaczyłem małą fi- Siekiera wstał i natychmiast padł. stronie pobłyskiwały już światełka czołówek ra- Uuuu – wszyscy z uznaniem popatrzyliśmy po gurkę Siekiery wymachującą dziarsko czekanem – Uuuu, słabo – kompetentnie ocenił Pastor – nie tunkowej ekspedycji. sobie - uczą ich tam czegoś w tym Toprze jednak! marki „Vampir”. pójdzie. Może dajmy mu coś zjeść? Gdy zeszliśmy na lód, przykryła nas noc i mgła. Cisza faktycznie zapadła, zaś Siekiera został – Popatrz – powiedziałem, gdy nadszedł Pastor Spojrzałem na Pastora z ukosa. „No co?” Zmęczeni, ciężko dysząc, usiedliśmy na plecakach, sprawnie załadowany najpierw w szynę Kramera, – stąd właśnie poleciałem. Sześć dych swobodne- – zdawał się mówić. No tak: zapas na czarną go- zaś Siekiera pojękiwał sobie cichutko. a potem w pulki. Za parę minut byliśmy w domu. go lotu. dzinę – rzecz niezbędna. I wtedy... Wkrótce Siekierę zabrało pogotowie. Pojecha- Pastor popatrzył kwadratowymi oczami. Wyglądało na to, że faktycznie nigdzie Siekie- Wtedy z nocnej mgły wyłoniła się nieziemska łem z nim w charakterze towarzysza. W Zakopcu – Chłopie, moc była z tobą – skwitował – żeś to ra sam nie pójdzie. W tej sytuacji zadzwoniliśmy zjawa. Sunęła nad powierzchnią stawu z szele- zrobiono mu zdjęcie, które ukazało pogruchota- przeżył, to cud. do Moka i poprosiliśmy do telefonu Grześka stem łopoczących wielkich, czarnych skrzydeł. ną piętę, złamaną jak zapałka piszczel i jeszcze Ucieszyłem się, że to powiedział, bo potwier- Bargla, dyżurnego ratownika. Mroczny welon skrywał ją od stóp do głów, a w kilka innych złamań. Z wrażenia niemal ze- dziło to moje wcześniejsze przypuszczenia. Tak – Cześć – zagaiłem – kolega nam tu nogę zła- ręku trzymała kostuszy kij. Lodowate tchnienie mdlałem – nawet ja, ignorant, widziałem całą tę wzmocniony duchowo, odszedłem parę metrów mał i będzie potrzebna pomoc. Spadł z lawiną poprzedzało jej kroki. masakrę. Nie mieściło mi się to w głowie. Dość i klapnąłem na tyłek celem dokonania dupo- w Mnichowym Żlebie. Śmierć, po Siekierę szła Śmierć... szybko i bardzo sprawnie miejscowe doktory po- zjazdu. – Z lawiną? – przeraził się Grzesiek – natychmiast Serca stanęły nam w piersiach. Śmierć frunęła składały Siekierę do kupy, podczas gdy on w kół- Z cichym cmoknięciem, z wdziękiem jakimś stamtąd odejdźcie! wprost na nas i wreszcie... ko ich zapewniał, że to jego „pierwszy wypadek nawet – urwała się wtedy deska i szumiąc przy- – Spokojnie, tu w zasadzie żadnej lawiny nie było. – No, kolego Siekiera – powiedziała Śmierć – to- od trzydziestu lat wspinania” i wesoło przy tym jaźnie spłynęła do żlebu. Była szeroka, ale bar- To znaczy Siekiera twierdzi, że była, ale tak na- ście dziś ładnie nabroili. porechotywał, na co nie bez wpływu była zapew- dzo cienka, nie więcej niż 10 cm. prawdę, to innych dowodów nie ma... – Cholera Baron, a co tym masz na plecach? ne tabletka „głupiego jasia”, którą mu podano. – Cha, cha, cha – ubawiliśmy się Pastorem, bo nie – Była, no mówię, że była – włączył się Siekiera –zdumieliśmy się z Pastorem. Na koniec wreszcie zaplastrowano go w gips. ma nic weselszego niż in flagranti z lawiną, która – dusiła, wlokła... – A – żachnął się Baron odpinając narty – dali Tak oporządzony, Siekiera pojechał się kurować nam nie zagraża. W melancholijnych nastrojach, Ofuknąłem go: nam te toprowskie plecaki i jak chciałem skró- do Jana Muskata, ja zaś, zakupiwszy jednostkę założywszy czołówki ruszyliśmy zjazdem w dół. – Nie przeszkadzaj, z ratownikiem gadam. No cić sobie pasek to pociągnąłem za sznurek od Stock 84 wróciłem do schronu uspokajać skoła- Jechałem szybko i przyjemnie, gdy zamajaczy- więc jesteśmy bezpieczni – kontynuowałem - tyl- ABS-a i te cholerne skrzydła się napompowały. tane nerwy. Jakoż i nie zawiodłem się – gdy o 2 ła na mojej trajektorii postać Siekiery. ko noga chyba złamana. Ale był huk! Przeszkadzają w tym wietrze jak ja- w nocy przymaszerowałem do Moka, w Starym – Heja! – wołałem do niego wesoło – uhuhu, jadę! – Dobra, zbieram się – odpowiedział nieco zdezo- sny gwint, ale schować się tego nie da! Schronie paliło się jeszcze światło. W kuchni, Ten coś machał i krzyczał, ale co ja bym tam rientowany Piotrek – tylko wyjdźcie lepiej z tego Wtedy zjawiła się reszta ekipy: Bargiel, Duduś, wierni przyjaciele, na których zawsze można usłyszał: zwolniłem nieco, ale i tak, dla zabawy, żlebu, żeby jakaś lawina... Chmiel i chyba z pół obozu. Każdy chciał pomóc w górach liczyć, dolatywali właśnie do końca fla- wpadłem na niego wraz z całą pchaną przed – Dobra – przerwałem mu – wyjdziemy. Do zo- i każdy wiedział co robić, Zapanował potworny szeczki, pijąc w intencji Siekiery. sobą kupą śniegu. baczenia. jazgot. Oceniono, że Stock przybył w samą porę...

60 A/ZERO A/ZERO 61 ARTUR PASZCZAK OSTATNIE KUSZENIE PAI’SZA’

„Trzech z rodu Ko i dwóch z rodu Wo”, wyciąg Dmucham z całej siły. Wytworzony w ten staje się Koanem, a do mnie w końcu dociera, sposób wiatr rozprasza widmo a tam gdzie była że reverso -podobnie jak pies czy skrobaczka do przed chwilą dłoń kung-fungisty, w szczelinie błota- też ma naturę Buddy. tkwi Camalot. Przed nami najwyższe spiętrzenie, długo Mistrz toczy ze sobą walkę wewnętrzną. Przy- opracowujemy taktykę. Czujemy moc wytwarza- mknięte powieki, blada twarz –jakże łatwo jest ną przez midichloriany w naszej krwi. W końcu zejść na ciemną, hakową stronę mocy. Stamtąd Mistrz Pai’szu’ napiera, walka w okapie jest in- nie ma już powrotu do klasyki. tensywna. We dwóch podpieramy mistrza wzro- – Nie rób tego- krzyczymy - napieraj klasycznie!!! kiem. W pewnym momencie słyszę: Nagle twarz mistrza rozświetla niesamowity – Drodzy moi – mówi Pai’szu’ – wybaczcie, ale blask, otwiera oczy i sięgając po najgłębsze zaso- muszę przyazerować. by midichlorianów, zadaje ze szmaty i przecho- Ostatnie Na takie dictum świat wali mi się pod nogami dzi przewieszenie. Był to crux naszej wspinaczki, a całe życie przebiega przed wzrokiem w ułamku wyceniony w zaciszu górskiej chatynki na 7-. sekundy – co za klęska! Reszta wyciągu przebiega w przyjemnych szóst- – Pai’szu’ – krzyczę – nie ma mowy, musisz to zro- kowych zacięciach i ma wydźwięk młynków mo- kuszenie bić klasycznie!!! dlitewnych. Szczytowe plato jest hosanną bułek Widzę naraz mglistą, czarną postać, która z kiełbasą i pieśnią kawy nalewanej z litrowego wyłania się znad przewieszki i wyciąga rękę do termosa. W tym leżeniu na plecakach, w leniwym Pai’sza’. słońcu i zimnym śniegu, w świątyni cyrku skalnego, Pai'sza' – PAI’SZU’ – kusi zjawa odziana w czarne kimo- w kadzi Czarnego Stawu chrzcimy nową drogę. no do Kung-fu z potrójnym pasem Złotego Smo- Oto nadajemy Ci imię: Brus Li i Złodzieje ka – DAJ RĘKĘ, POMOGĘ CI!!!! Dróg. Tekst: Pas’tor Zdjęcia: Ya’ca Obmiński „Orzeł K.W.” Nagroda Klubu Wysokogórskiego Warszawa za rok 2006. Jak co roku nagroda przyznawana jest w dwóch kategoriach: przejścia górskie i przejścia skałkowe. Decyzją Lata przygotowań, miesiące wyrzeczeń i me- stali: mistrz Pai’szu’ i akolita Ya’ cy. Jak w tran- Zarządu nagrodę „Orzeł KW” za rok 2006 w kategorii „przejścia górskie” otrzymał: Piotr Morawski za Tryptyk Hima- dytacji, tygodnie oczyszczającej diety kaszowej sie przebiegamy łatwiutkie żeberko porośnięte lajski, czyli zdobycie w sezonie 2006 – 24 kwietnia 2006r. Cho Oyu (8201 m) 21 maja 2006r. Annapurny Wschodniej zaaplikowanej przez mistrza C’hmie-la z na- tu i ówdzie kosówką aby wejść do żlebu, gdzie (8010 m) i Broad Peak (8047 m) 9 lipca 2006r. szego wysokogórskiego klasztoru, aż nadszedł zaczyna się piękny wyciąg w trawach. Mistrz Nominowani w tej kategorii poza Piotrem byli: wreszcie ten długo oczekiwany dzień. Nadszedł Pai’szu’ asekuruje się przy pomocy trzech śrub • Michał Król i Przemysław Wójcik za działalność w Dolinie Miyar w Himalajach – wytyczenie nowych dróg na Tama czas ataku filarem Buli Bandziocha – drogą trawkowych na tym długim i bardzo trudnym Donong Skazani na Miyar VIII- 1000m i na Geruda Peak VII+ 1xA0, lód 60° 900m, owianą mitem i legendą, niepowtórzoną nigdy z plusem wyciągu. Pion traw fascynuje, daje • Anna Czerwińska za pierwsze polskie kobiece wejście na Makalu (8463 m) i przez nikogo, drogą o niepewnym przebiegu poczucie fizycznej do bólu radości z pokonywa- • Kinga Baranowska za wejście na Broad Peak (8047 m), i mistycznych trudnościach. Nadszedł ten długo nia terenu, z przemieszczania się w górę. Każde • Marek Żołądek i Michal Apollo za wytyczenie w Dolinie Miyar nowej drogi na dziewiczym szczycie Masala Peak oczekiwany moment, aby zmierzyć się ponownie wbicie dziaby rozbłyska w pustym umyśle ni- WI 4 800m, • Marcin Miotk za wejście w Pamirze na Pik Korżeniowskoj (7105 m) i Pik Komunizma (7495 m). z grawitacją. czym buddyjskie satori. Każdy ruch jest przebu- Nasze umysły – niezmącone myślą – gładkie dzeniem, każde napięcie mięśni - niekończącą W kategorii „przejścia skałkowe” Zarząd zdecydował nie przyznawać nagrody za rok 2006 a jedynie wyróżnić niczym tafla lodu na stawie. Nasz ciała – wytre- się mantrą. Umysł chłonie bodźce nie anali- Stanisława Kieniewicza za przejście w Gorge du Tarn m.in. drogi Arnaque.com 8a RP. nowane do granic ludzkich możliwości. Nasz cel zując ich. Dzięki temu są czyste i nieskazitelne, Nominowani w tej kategorii poza Staszkiem byli: – widoczny z werandy, na której kończymy ostat- odbijają się w nas jak dźwięki dzwonu w chra- • Maria Maciszewska za osiągnięcie poziomu VI.3+/VI.4 nią porcję jajecznicy, parząc gardła aromatyczną mie. Wykręcenie warthoga, błysk tafli stawu • Jakub Ziółkowski za przejście na Górze Zborów drogi Wściekłe Psy VI.6+ RP schroniskową kawą. w kąciku oka, zimny płatek śniegu na twarzy • Dawid Kaszlikowski za eksplorację sportową w Mali Jak zwykle wyruszam pierwszy dzielnie to- łączą mnie transcendentalnie z wszechbytem rując przez staw. Śnieg po pachy, ale z niezmą- świata. Prozaiczne czynności stają się podczas Wszystkim nominowanym i wyróżnionym w obu kategoriach serdecznie gratulujemy i życzymy podobnych suk- conym spokojem po 15-to minutowym ryciu wspinaczki święte. Klarowanie liny – jak dźwięk cesów w kolejnych latach. tunelu, docieram pod ścianę. Dochodzą pozo- klaśnięcia jedną dłonią, kopanie półki – jak Zarząd K.W. Warszawa

62 A/ZERO A/ZERO 63 TYTUŁ

Zamarła Turnia, ściana pd.-wsch. i przełamanie ścian (tzw Kant Zamarłej).

Drogi i ważniejsze warianty, stan obecny (przy 14. Łabędzi Puch, nowa droga z 2004, VII, czym nowe drogi z lata 2004 i projekt z 2004 OS, Janusz Porożyński i Artur Paszczak. zaznaczono kolorem czerwonym). 15. Siedlecki-Wicherkiewicz, V+, 1943. 1. Zacięcie Komarnickich, V+,1p całości 1946, zacięcie 1909. T. Trawers Zamarłej, V, 1932; zimą 1952/53.

2. Tarnowskie Derby, VI+, OS, nowa droga UWAGA. z 2004, Marcin Michałek i Adam Pieprzyc- Latem 2007 w ramach akcji TBM zostały na Zamar- ki. łej Turni wykonane prace re-ekiperskie. Asekuracja od- 3. Prawa Pilchówka, V+, lub VI war. prost., bywa się obecnie przy użyciu „zestawu standardowego” 1p całości 1974 (do platformy w Zacięciu (małe i duże friendy do nr 3 lub camalota nr 2, kostki). Poniżej aktualizacja obecnego stanu dróg: Komarnickich to Komin Marusarza, poko- Prawi Wrześniacy nany już w 1909 r.). Stanowiska z dwóch spitów i łańcucha, na wierz- 4. Prawi Wrześniacy, V+, 1939; klasycznie chołku stanowisko umożliwia zjazd na obie strony. najpóźniej 1969. Wyciągi długości maks. 40m. Droga wyczyszczona ze stałych haków niemal całkowicie: in situ pozostało ok. 5. Sayonara, VIII+, 1988, klasycznie 1992 (2S). 10 haków, z czego 5 jest nowych (Grivel). Przygotowany został tylko wariant wyjściowy VI+. 6. , 1910; bez asekuracji Droga klasyczna, V Klasyczna 1927; zimą 1934. Stanowiska z jednego spita oraz starego haka lub 7. Kant Heinricha (Prawy), VII-, 1970, 1pk kostki (kostek). Wyciągi maks. 40m. Usunięto najgo- 1979, zimą 1972. rzej prezentujące się stałe haki w liczbie ok. 10, niemniej na drodze pozostała jeszcze znaczna liczba starego że- 8. Tradycja, V+, A2+ (8m), nowa droga laza. Na Górnym Trawersie dobite zostały (w miejsce z 2004, robiona od dołu, Mariusz Nowak usuniętych haków) 2 spity w kluczowych miejscach. i Marcin Szczotka. Prawy Heinrich Stanowiska z dwóch spitów (jedno dodatkowo z 9. Kant Pietscha, VII+, 1951, 1pk war. oryg. łańcuchem) za wyj. wspólnego z Klasyczną. Wyciągi 1980, zimą 1960. po maks. 40m za wyjątkiem drugiego VII-; ok. 50-55m - możliwe jest jednak założenie dobrego stanowiska z 9A. Tzw. Wariant Malczyka, VII-, na lewo od kości na półce po 20m. Oczyszczony niemal całkowicie war. oryg., 1978. ze starych haków - pozostało ok. 6. Dobito 2 spity i 2 nowe haki Grivela na wyciągu „przez dziób”, oraz 1 10. , 2004, ?, A0 (z dołu). Projekt Flowera VIII nowy hak i 1 spit na kolejnym. 11. Jargiło-Paćkowski, VI+, 1978; 1 pk 1981; Jargiło-Paćkowski zimą 1982. Stanowiska ze spitów, pierwsze z łańcuchem, drugie z 3 spitów, dwóch starych i nowego (lub dojście do Mo- 12. Wariant Kolarza, Z Motyką na Słońce, tyki - 1 spit), trzecie na wierzchołku - łańcuch. Wyciągi VIII-, 1996, 1 przejście klasyczne 2004, maks. 45m. Droga oczyszczona niemal całkowicie z 4 spity (+2S stanowiskowe). żelastwa; in situ ok. 3 stare i 3 nowe haki. Motyka 12A. Wariant Heliosa, V-VI, (samotnie ?), ok. 1984. Stanowiska z jednego spita jak na Klasycznej. Haki 13. Droga Motyki, V-, 1935; zimą 1939. usunięte niemal w całości za wyj. zacięcia. Wyciągi po maks. 45m (wyjściowy). Na wyciągu wyjściowym dobi- 13A. Wariant Bracha i Wójcika, V, 1938. ty jeden hak, in situ 3 haki stare.

64 A/ZERO A/ZERO 65 NAZWISKO BULA POD BAŃDZIOCHEM

Bula pod Bańdziochem Omówienie dróg w środkowej części

Zimą 2007 powstały na naszej najłatwiej do- Władysław Cywiński napisał, że była „iście ko- stępnej ścianie zimowej (tylko 30 min. podejścia) pernikańskim odkryciem”, a która zakończyła 2 nowe drogi. Obie rozwiązują wolne fragmenty się wytyczeniem gęstej siatki dróg i wariantów. skały leżące w środkowej części, w okolicach cen- Traktując to wszystko z należytą dozą dystansu tralnego zacięcia z drogą Malczyka. i humoru zaznaczyć trzeba, że ku zaskoczeniu Ogólnie rzecz biorąc, Bula osiąga w tej części wszystkich wspinaczki na Buli okazały się i trud- swoją kulminację, licząc prawie 200m wysokości. ne, i ciekawe, i przyjemne. A czego więcej oczeki- Oczywiście, większość dróg jest krótsza, niemniej wać od gór, zwłaszcza, gdy nie ma warunków na powspinać się jest gdzie. Każda z przedstawionych ambitniejsze cele? linii stanowi niezłą alternatywę dla popijania piw- ka w dni gorszej pogody, lub też w przypadku póź- W samo południe, 5+, 3h. Jacek Fluder i Artur niejszego powstania. Nazwa W samo południe nie Paszczak, 15.01.2000. wzięła się bowiem przez przypadek... Pierwsza droga zimowa po „ponownym Pierwszą drogą na sensu stricto północnej odkryciu” ściany Buli, obecnie jedna z naj- zerwie Buli była droga Malczyka z 1983 roku, popularniejszych. Także – jedna z dłuższych. choć na pocz. lat 80-tych Dariusz Motyl przebył Warto robić ją do końca i nie uciekać śnież- Żleb, ale ten omija skalne partie. Potem ściana nym zachodem, gdyż ostatni wyciąg jest zaj- poszła w zapomnienie, atoli urządzano na niej mujący, no i wyprowadza na Wierzchołek! jakiś treningowe hakówki, czasem ktoś wspiął się Co ciekawe, droga powstała w założeniu jako dla zabawy grzędą po prawej, nie zdając sobie żart, a „odkrytą” na nowo ścianę ochrzczo- sprawy z tego, że dokonuje jakiejkolwiek eksplo- no mianem „Małej Kazalnicy”. Wkrótce racji. Bulę nazywaną „Pluskwą” i nie traktowano miało się jednak okazać, że żart zamieni się poważnie. W 1989r 3 nowe drogi jednego dnia w zimowego klasyka! zadeklarował w prawej części Krzysztof Łoziński, ale relacje naocznych świadków, jak tez niezgodność terenu z opisem nakazują wątpić, czy drogi te zostały faktycznie przebyte do końca. Wydaje się – nicze- go jednak nie przesądzając - że należy je traktować wy- łącznie w kategorii prób. I tak „Pluskwa” przetrwała w stanie hibernacji do zimy 2000 roku, gdy w trakcie panującej „du- pówy” Jacek Fluder i ja, wy- patrzyliśmy podczas spaceru zupełnie fajną linię trawek. Wróciliśmy do schronu po sprzęt i tak rozpoczęła się rekonkwista Buli, o której Po zwycięstwie czacha dymi. Fot. J. Obmiński.

66 A/ZERO A/ZERO 67 NAZWISKO BULA POD BAŃDZIOCHEM

Linia oferuje 5-tkowe trudności mixtowe. A0 na samym starcie nie mające znaczenia – to tak, aby „styl zimą nie stał się obsesją”. Na drodze można znaleźć ładne wspinanie na 3-cim wy- ciągu - poprowadzonym przez Pawła. Wszystko działo się przy przeraźliwym zimnie, dużej trzę- sione i „klejeniu” się metalu do skóry. Śniegu też było więcej niż normalnie. Pokrywa lodu na Czarnym Stawie po niedawnym wypadku obniżyła się o pół metra. Po wspinaniu spotka- liśmy się także z mocnymi chłopakami, którzy zdecydowali się tylko na treningową wspinacz- kę na pierwszym wyciągu Ostrogi. Warunki nie 1 rozpieszczały.... Ale co tam – Asceta ostatnio odszedł do Chatki, ale tej niebieskiej. Pozostała „śmiesz- na” droga na nieistotnej ścianie i wspomnie- nie miłych chwil w górach. Oby do zimy i napierania w ścianach – może większych niż Bula.” Sprzęt: 5 haków, kości, friendy.

Projekt, Adam Pieprzycki i Robert Rokowski, zima 2007 Na razie w formie 2-3 wyciągowego wariantu do „Południa”. Realizację drogi Grzesiek Mróz i Piotrek Wolski na swoim wariancie do Żebra Buli. Fot J Obmiński. uniemożliwiło złamanie dziabki.

Crux drogi znajduje się na drugim wycią- Globalne Ocieplenie. 6+, 2.5h, Paweł Kopta Toksyczne Kurczaki, 7, 2.5h, Paweł Kopta gu, gdzie ok. 10 metrowy odcinek piątkowego i Adam Pieprzycki, 02.02.2003. i Piotr Turkot, 13.01.2007 2 wspinania doprowadza do brzuszka skalnego, Także jedna z pierwszych dróg na Buli. Nowa droga, rozwiązująca wyraźne, który pokonujemy śmiałym wyjściem w trawy. Ciekawe wspinanie wiodące logicznymi for- kruche zacięcie przecinające przewieszony Kolejne wyciągi są łatwiejsze, acz wspinaczko- macjami, co pomimo krętości drogi zapewnia uskok na prawo od „Południa”. O drodze we. Warto zabrać 3 igły trawkowe i 5 haków: jej naturalny przebieg. Niewątpliwie warto po- tak pisze Paweł: 2 cienkie (lost arrow, stiletto), knife, 2 małe/ myśleć o wyprostowaniu – oto i problem dla „Drugie stanowisko jest przy charaktery- średnie fałki. Jak zwykle w rezerwie powinna kolejnych pokoleń eksploratorów! stycznych drzewkach w ścianie. Podobno wisieć jedynka. Pamiętajmy, aby po jej wbiciu, Wspomina Adam Pieprzycki: Limby. „wesoło sobie w niej zadyndać”, bo to stanowi „W tydzień po tragedii pod Rysami, razem Drugi wyciąg najtrudniejszy jest na końcu, kwintesencję wspinania. z Miruą wybrałem się do Chatki. Warunki były pod drzewkiem, które ratuje sytuację i zaraz Do tego oczywiście kostki i friendy. Na dro- fatalne – raz nawet zawróciliśmy spod Ucha pod tam jest sztan. Kierować się na tą limbę (na- dze zaledwie kilka stałych haków. Kazalnicą Cubryńską. Zgodnie z duchem plaka- rzuca się). Na tym wyciągu zostały chyba dwie W samo południe stanowi ładną, zimową tu TNF – ‘Never stop exploring’ działaliśmy na jedynki. Później, od stanowiska przy drzewach, turę w klasycznym skalno - trawiastym tere- ‘ścianie ścian’. Pierwsza pod młotek poszła dro- nieznacznie w lewo i dalej skośnie w prawo nie, i może być kolejnym krokiem dla zespołu, ga o wszystko mówiącej nazwie „Defekt mózgu” pod okapik, który trawersujemy w prawo i do który odbył już wspinaczki np. na Wesołej za- przełamująca pięknoduchostwo w nazywaniu góry w kierunku niedużego, ale bardzo ładne- bawy i szuka czegoś trudniejszego. Jak zawsze dróg na tej zerwie. „Globalne...” było następne, go zacięcia. Po wyjściu sztan z kosówki”. 3 zimą – odbiór trudności bardzo zależy od wa- a poranne ocieplenie, –27 stopni C, od razu na- Sprzęt: 7 haków w tym jedynka i knife runków. rzuciło nam jak będzie nazywała się droga. oraz 2 małe fałki, kości, friendy. Seria zdjęć pokazujących trudności 7- na Bruce Lee, wsipna się Paszcz. Foto 3. – kluczowe sięgnięcie do kępy trawek. Fot. J. Obmiński.

68 A/ZERO A/ZERO 69 TOPO BULA POD BAŃDZIOCHEM

Wejście w ścianę następuje albo linią wła- ściwego Żebra (1-2 wyciągi do żlebu), albo wprost ze Żlebu. Ze stanowiska w żlebie sta- ruje się w ewidentną depresję wiodącą wprost w górę, lekko leżącą boczną ścianą filara Buli. Po wyjściu na śniegi, łatwiejszy teren wypro- wadza w lewo na platformę z drzewem, skąd kluczowy wyciąg 7- wiedzie pod Śliczne Za- cięcie. W trudnościach asekuracja z haków lub małych friendów, a samo miejsce łączy elementy techniczne z siłowymi. Dalej Ślicz- nym Zacięciem w przepięknej, unikalnej wręcz wspinaczce, na kolejną półkę pod krótkim za- ciątkiem (stan) skąd – pokonując nietypowy odcinek 5+ – na wierzchołek Buli. Pytano mnie, skąd taka nazwa? No, z życia jakby... Sprzęt: 4 igły trawkowe, 7 haków (knife, 2 cienkie łyżki, 3 fałki, rynna), kości i friendy. „Złodzieje dróg” w komplecie. Fot. J. Obmiński.

Paszcz po przejściu Bruca. Fot. J. Obmiński. Droga Malczyka, VI, Ryszard Malczyk i Ryszard Papaj, 02.04.1983. Droga historyczna, stanowiąca wciąż – z powodu braku powtórzeń – wielką niewia- domą. Zastanawia szczególnie to VI – każdy, kto widział ten ponury, mokry i kruchy teren musi pomyśleć – „jak on u licha przeszedł to klasycznie 2 kwietnia?!” Może więc były bar- dzo dobre warunki i ciepło, a drogę pokonano w letnim obuwiu? Nie wiadomo – trzeba roz- poznać bojem...

Bruce Lee i Złodzieje dróg, 7-, 3h, Maciej Kubera, Jacek Obmiński, Artur Paszczak, 2.03.2007. Droga jest wynikiem podjęcia próby wery- fikacji w terenie istnienia Żebra wg opisu K. Łozińskiego. Terenu zgodnego z relacją nie znaleziono, natomiast usiłując pokonać ścianę w możliwie najłatwiejszy sposób udało się wy- tyczyć linię naprawdę pięknej wspinaczki, na- syconej trudnościami i niezwykle urozmaico- nej. Jestem pewien, że Bruce stanie się wkrótce kolejnym klasykiem, gdyż tak oryginalnego wspinania - najpierw w trudnych trawkach, potem w skale, a w końcu w pięknych, mik- stowych zacięciach - trzeba w okolicach Moka szukać z przysłowiową świeczką.

Podpis

70 A/ZERO A/ZERO 71 NAZWISKO TURNIA ZWORNIKOWA CUBRYNY

Turnia Zwornikowa Cubryny Ściana północno-zachodnia

Ściana ta, wysoka na ok. 150m, leży pomiędzy rii i stamtąd do Mnichowego Żlebu, lub wy- Żlebem Szulakiewicza a ostrzem Prawego Fila- godniej, ale uważniej, Żlebem Szulakiewicza ra. Opada szeroką kulisą do Żlebu Mnichowego, (zwanego też Deską), także do tegoż żlebu. ale jej jednorodność psuje niestety leżący w 1/3 W zejściu należy zachować ostrożność, bo wysokości wielki, poprzeczny trawnik zwany Li- bywa lawiniasty, i albo rozwiązać się na górze, liowem. Śmiało można powiedzieć, że była to do albo stosować lotną przynajmniej asekurację. tej pory ściana zapomniana – wiodła nią tylko W żadnym razie nie należy iść związanym bez jedna droga – Talon na Balon, poprowadzona zakładania przelotów, gdyż od dołu Deska jest przeszło 20 lat temu przez Krzysztofa Łozińskie- poderwana i niebezpieczna. go – niestrudzonego eksploratora przeróżnych zakamarków Moka, które z wielu względów unikały uwagi jego współczesnych. Dziś, stopień wykorzystania i eksplora- cji ścian osiągnął taki poziom, że w poszukiwaniu wolnego terenu zwracamy oczy na coraz to nowe ściany i ścianki, i – nierzadko ku swemu zdziwieniu – odkrywamy tam rasowy, wspinaczkowy teren. A dotyczy to szczególnie zimy. Pn-zach. ściana Turni Zworni- kowej jest bardzo dobrym uzupeł- nieniem ofery Mnichowych Bab (tudzież Mnichowych Pleców), szczególnie w okresach złej pogo- dy. A że taka właśnie panowała na naszym obozie, to i na Turnię padł nasz wybór. Ściana ta kulminuje się w charakterystycznej, przewieszo- nej turni, którą przerzyna wszakże od prawej, biegnąca skośnie w górę i w lewo - wielka załupa. Terenu na poprowadzenie nowych dróg jest jeszcze sporo, i sądzę, że w najbliższej przyszło- ści zobaczymy tam jeszcze kilka nowych, ciekawych wspinaczek. Teren nie jest banalny i umożliwia fajny drajtuling. Zejście z TZ odbywa się albo poprzez wspięcie się do Gale- Deska Szulakiewicza: zejście z TZ Cubryny. W lewej części widoczna rampa, którą biegnie Siekierezada

72 A/ZERO A/ZERO 73 TOPO TURNIA ZWORNIKOWA CUBRYNY

Wariant wejściowy do prawego Filara, ok. II wśród wielkich, „nastermanych” bloków, wielką Oryginalne wejście znajduje się w zatoce załupą, która pod koniec przechodzi w ekspono- śnieżnej leżącej poniżej. wany kominek – bardzo piękne i efektowne. Ze stanowiska, dalej w górę i w lewo, mijając pierw- Trawers Ratowników, II szą możliwość wyjścia w górę (ok. 6+ - w zasta- Niekiedy uczęszczany, ważny ze względów nych warunkach nie dałem rady wyjść w płytę ratowniczych. Może stanowić osobny wariant i się wycofałem) do stóp 5-metrowego zacięcia, wejściowy do dróg 3 i 4. którym na ostrze filara (5/5+). Dalej ostrzem Prawego Filara, potem kominkiem, i wreszcie Siekierezada, 5+, 4.5h, Maciej Kubera, Artur łatwą ścianą na wierzchołek TZ. Ogólnie – fajne Paszczak, Zbigniew Skierski, 25.02.2007 machanie „siekierami”. Pomysł drogi powstał już dość dawno temu, gdy spoglądałem na ścianę TZ spod Mnicha. Talon na balon, V-, 3h, Irena Dębowska, Widać stamtąd wyraźnie stromiznę terenu, Krzysztof Łoziński, 21.09.1985. oraz wspomnianą załupę, umożliwiającą po- 1 przejście zimowe: Andrzej Dutkiewicz i Ar- konanie zasadniczych trudności. kadiusz Kubicki, 15.02.1986. Pierwszy wyciąg to piękne wspinanie w traw- Mówi Duduś: kach i lodzie, zakończone sprytnym kominkiem. „Droga jest generalnie łatwa, jeden, powiedzmy pół- Potem przeniesienie stanowiska pod główne tora wyciągu jest wspinaczkowe. Weszliśmy od pra- spiętrzenie, skąd w prawo skos do wspomnianej wej w narzucająca się formację. Droga nie wryła mi załupy, dość trudnym wyciągiem prowadzącym się jakoś szczególnie w pamięć. Poszliśmy na nią, bo płytowym i słabo urzeźbionym terenem. Być była krótka, a jeszcze tego dnia wyruszaliśmy z Moka może miejsce 5+ można obejść po lewej. Dalej, na obóz na Słowacji.”

74 A/ZERO A/ZERO 75 NAZWISKO TYTUŁ

Styczeń Czerwiec Listopad W styczniu rozpoczynamy wytężoną całoroczną W miesiącu tym dokonujemy zakupów, ile szpejara Miesiąc stosowny do wielkich teoretycznych działalność. Zew gór nieodparcie rozbrzmiewa nam zmieści, uwzględniając wszystko, co może się nam sporów. Czas pomyśleć, jakie góry zostawimy w duszy, kusząc mirażem przygody. Jakże miło przydarzyć. Konserwacja i kontemplacja namiotów, naszym synom i wnukom. Czas wreszcie wywo- zasiąść na przewiewnej werandzie Morskiego Oka portaledży, płacht biwakowych, zestawów do spito- łać wilka z lasu i zdjęcia, dobrać miażdżące argu- w gronie wiernych entuzjastów pokera! Aby uniknąć wania, śpiworów himalajskich, łopat i pipsów zapewni menty, zmontować grupę zwolenników, przywo- zbytecznych kosztów, można też robić to w domu. nam rozrywkę w długie zimowe wieczory. łać autorytety, wysmażyć memoriały, po czym rzucić się w wir polemik. Luty Lipiec W miesiącu tym przygotowujemy się zapobiegliwie Cóż to za piękny widok, gdy hoży młodzian tudzież Grudzień do wielkich czynów. Dobrze jest przygotować na nie ostra laska suną szparko do stóp skalnego olbrzyma, Alpinista z zasady najpierw wchodzi, a potem się opinię publiczną i pocieszyć rodzinę. Suszymy liofi- by naraz zniknąć niepostrzeżenie w gąszczu kosówy! spuszcza. Jeśli odwrotnie, zwie się speleologiem. lizaty, kiełbasy i skarpety, szlifujemy narty, dziaby, Jak wiemy, ciążenie ziemskie działa na wszystkich Grudzień sprzyja zgłębianiu łona odwiecznych raki, hart ducha, a zwłaszcza formę. Powszechnie bez żadnych wyjątków. Osoby i miejsca wybrać nale- gór, czyli tachaniu worów, ćwiczeniach w ruchu zalecanym środkiem jest czarna kawa. ży zawczasu, bowiem lipiec jest zawsze za krótki. robaczkowym i ryciu przekopów. Amatorzy tych zajęć zasłużyli na antypomniki w formie dziur Marzec Sierpień w ziemi. W marcu przewidujący alpinista najada się na zapas. Oto miesiąc, gdy alpinista robi rzeczy, jakich nikt Dla ulgi w trawieniu studiować można prognozy po- przed nim w górach nie zrobił. Robi to przy pomocy gody i literaturę przedmiotu. Nadmiarem wiktuałów dwu rąk, dwu nóg i dwu poglądów. Kiedy dobrze mu napełniamy plecaki, ustawione w zacisznym miej- idzie, myśli czule o swym niezawodnym ciele. Gdy nie scu, by dojrzały. W wolnych chwilach rozkręcamy wychodzi z wchodzeniem, odkrywa, że ma też nie- pieczołowicie liny, które skręciło z nudów. śmiertelną duszę. I to go duchowo wzbogaca.

Kwiecień Wrzesień Zdajemy sobie sprawę, że oto nadeszła wiosna, Na wrzesień przypada zacieśnianie więzi rodzinnych. a wraz z nią nieuniknione zmiany atmosferyczne, Alpinista zdejmuje się z pociechami i współmałżon- bez wyjątku na gorsze. W kwietniu najlepiej snuje się kiem na Giewoncie, przypomina sobie smak poziomek plany odległe i dalekosiężne. Niegdyś co poniektórzy w Strążyskiej, szuka rydzów w Lejowej, skłania kornie ryzykowali wypad rekonesansowy na narty, jednak kolano u ołtarza na Wiktorówkach i sączy aromatycz- zabobon ten z wolna zanika. ny trunek z kufla na Hrebienioku. z

Maj Październik Żywot alpinisty pozornie tylko należy do łatwych Pora, by stawić czoło nieznanemu. Na październik i beztroskich. W maju na wzór owego starożytnego szykujemy wyprawę w góry południowej półkuli, do

ły kalendarzyk alpinistyczny malarza, co z poszczególnych wdzięków grona zna- Patagonii, na Madagaskar czy w Alpy Nowozelandz-

Jan Gondowic jomych pań stworzył ideał urody, łączymy w jeden kie, gdzie właśnie króluje lato. Roztropny alpinista budzący grozę schemat opisy co sroższych frag- wie jednak, że wyprawę wypada przerwać w do- ekst:

Ma mentów dróg, któreśmy przeszli albo i nie przeszli. brze obranym punkcie, na przykład w Calanques. T

Fot. Adam Pieprzycki

76 A/ZERO A/ZERO 77 NAZWISKO CAŁA SZTUKA – ZEJŚĆ

(vide zejście z Mięguszy), a na Słowacji, prowadzani przez eksperta niebawem wy- zwłaszcza w rzadziej odwiedzanych do- lądowali w Rówienkach. linach – znajomość terenu to podstawa. • Gdy tylko możesz – wybieraj najłatwiej- Nie wszędzie są wyraźne ślady zejścia, szą drogę zejścia. Nie przydarzy ci się nie wszędzie stoją kopczyki, a czasami to, co pewnym facetom ze Śląska. Gdy trzeba zejść do sąsiedniej doliny. w pewien pogodny, sierpniowy wieczór • Równie starannie jak schemat wejścia, układałem się do snu w dyżurce TOPR-u zapamiętaj opis drogi w dół, zwłaszcza w Morskim Oku, zadzwonił telefon. Ja- ze szczytu, na który wspinasz się po raz kiś facet pytał – jak on i jego dwaj kole- pierwszy. dzy mają zejść z Kazalnicy? Dodał, że • Zimą pamiętaj, że schodzisz w środku jest ciemno, a dookoła same przepaście. Cała dnia lub pod wieczór, a wtedy twardy Przez chwilę widziałem siebie oczyma z rana śnieg wygląda zupełnie inaczej; duszy, jak lezę ścieżką do góry i poma- przede wszystkim jest znacznie bardziej gam zabłąkanym turystom wrócić do sztuka niebezpieczny. schroniska. Wyglądało na to, że mam • Gdy masz wracać przez lodowiec, pa- przechlapane. Tłumaczyłem im, że po- miętaj, że odcinek, który przebiegłeś nad winni być na szlaku, niech się dokładnie ´ ´ ranem w rakach jak elf, może wymagać rozglądają. W końcu zapytałem, jak do- Zejsc po południu torowania w śnieżnej brei po stali się na Kazalnicę, że nie pamiętają Tekst: Andrzej Baron Skłodowski kolana, nie mówiąc już o tym, że mosty ścieżki. I wtedy usłyszałem: „wspięliśmy nad szczelinami są wtedy gówno warte. się Kantem Filara, a od Siodełka poszli- Bezpieczny powrót do domu. Fot. Jacek Obmiński. • Zawsze zabieraj z sobą latarkę, nawet na śmy w prawo, bo kolega mówił, że tak Mnicha; światło telefonu komórkowego będzie szybciej”. No i byłem w domu, to za mało. zwłaszcza że Książka Wejść potwierdza- Stare górskie porzekadło mówi – na ko) wspinacze gratulują sobie dopiero na • Gdy planujesz, ile zabrać sprzętu ła istnienie takiego zespołu. Jak wszyscy górę potrafi wdrapać się każdy, sztuką jest równej ścieżce lub w schronisku. Aby nie – uwzględnij zejście. Sprawdź, czy będą wiedzą – jestem człowiekiem spokojnym, zejść cało. Dziś więc będzie o sztuce zej- zapeszyć! zjazdy, z jakich stanowisk (stałych czy pod warunkiem że nikt mnie nie wkurza. ścia z góry – oczywiście zejścia cało. Nie Jak nie dać ciała w zejściu? Zasady są zakładanych przez ciebie), jakiej długo- Puściłem chłopakom garść wiązanek jest to puste gadanie. Statystyki są bezlito- na pierwszy rzut oka proste. Trzeba tylko ści liny potrzebne są do zjazdu ze stałych i poszli spać tam, gdzie stali, wyposa- sne – blisko 70% wypadków, w tym także o nich pamiętać PRZED wspinaczką. Oto punktów. żeni przeze mnie w kilka świetnych rad śmiertelnych, zdarza się podczas zejścia. niektóre z nich: • Zabieraj z sobą telefon komórkowy. Mo- – by włożyli nogi do plecaków, usiedli na Wyczerpanie, dekoncentracja po wejściu • Planując wspinaczkę, zawsze uwzględniaj żesz posłużyć się nim tak, jak przed kilku linach i owinęli się w płachty NRC (bo na szczyt, ciemności, załamanie pogody, zejście – jego trudności i czas potrzebny laty zespół doświadczonych taterników takowe mieli). No i wrócili na śniadanie, a tym samym brak widoczności, niezna- do znalezienia się w naprawdę łatwym (późniejszych laureatów Złotego Jaja), gdyż chcieli... zejść szybciej. jomość (także teoretyczna) trasy zejścia, i bezpiecznym terenie. który pewnej zimy wylądował w zamie- Mam nadzieję, że stosowanie w praktyce za krótkie liny przy zjazdach, brak młot- • Gdy jesteś w Tatrach, pamiętaj, że tylko ci i ciemnościach na szczycie Wielkiej tych kilku prostych rad (niewyczerpujących ka i haków do założenia stanowiska zjaz- na Hali Gąsienicowej z każdego niemal Jaworowej Turni. Wspinacze nie bardzo bynajmniej całości zagadnienia) pozwoli dowego – przyczyny można mnożyć. Nic szczytu prowadzi do domu znakowany wiedzieli, jak dostać się na dół, więc za- Wam zawsze szybko i bezpiecznie wrócić na więc dziwnego, że na Kaukazie (i nie tyl- szlak. W Morskim Oku jest już inaczej dzwonili do Włodka Cywińskiego i na- czas w doliny.

78 A/ZERO A/ZERO 79 NAZWISKO WALKER

Tego lata, razem z Wojtkiem Ryczerem i Krzysz- tofem Sadlejem, zrobiliśmy Filar Walkera. Na naszej stronie klubowej pisałem już o przejściu Walkera, więc teraz chciałbym napisać kilka słów o samej drodze, które mogą być wskazówką i przestrogą dla kolejnych zdobywców. Północna ściana Grandes Jorasses jest jedną z trzech największych północnych ścian alpejskich. Walker ma 1200 m wysokości, długości zaś dużo więcej. W schemacie autorstwa Jacka Jasińskiego droga ta ma 57 wyciągów. Schemat i opis drogi za- mieszczono kiedyś w „Górach”. W rzeczywistości droga ta ma dużo mniej wyciągów, prawdopodob- nie około 40. Redukcja ilości wyciągów jest zwią- zana ze stosowaniem dłuższej liny. Często zdarzało się nam łączyć dwa krótkie wyciągi w jeden 50-60 metrowy. Nam wyszło 25 wyciągów na sztywno lub prawie na sztywno, natomiast resztę terenu poko- naliśmy z lotną asekuracją. Marcin na biwaku wcina sobie liofa. Fot. archiwum autora W dolnej części ściany występowało kiedyś dużo lodu, który teraz całkowicie się wytopił. Raki są po- trzebne tylko na pierwszych 20 m drogi, no i oczywi- oraz ostrze filara w górnej części ściany jest lite ście do zejścia. Widzieliśmy trzy zespoły, które we- i oferuje przepiękne wspinanie. szły w ścianę czysto skalnymi zacięciami na lewo od Reasumując, olbrzymia kruszyzna oraz duża po- ostrogi filara. Zacięcia te znajdują się trochę wyżej pularność drogi powodują realne zagrożenie życia. niż oryginalny start, dzięki czemu można zaoszczę- Znacząca długość drogi wynikająca z wysokości dzić z jeden wyciąg. filara oraz wielu trawersów ma wielkie znaczenie W wyniku ostatnich ciepłych lat śnieg i lód na w warunkach niepewnej pogody, ponieważ w trakcie ścianach prawie całkowicie zaniknął, co odkryło załamania zjazdy wzdłuż drogi stają się prawie nie- olbrzymią kruszyznę. Opowieści o pięknie wspi- możliwe. Natomiast próba zjazdu na wprost będzie naczki i dobrej jakości skały możemy odłożyć do wymagała od nas dużej ilości sprzętu, który pozo- lamusa. Momentami miałem wrażenie, że wspinam stawimy w ścianie. Istnieje także prawdopodobień- się w czynnym kamieniołomie, gdzie wszystko jest stwo, że wylądujemy w pasie płyt, które występują ruchome, a żlebami po bokach filara osypuje się w ścianie, co uniemożliwi założenie bezpiecznego świeżo pozyskany urobek. Zdarzały się miejsca V+, stanowiska. gdzie połowę chwytów musiałem odłożyć na miej- Bywałem wiele razy w Chamonix i widywałem Walker sce, a dodatkową atrakcją były kamienie zrzucane kilkudniowe letnie załamania pogody z 10-20 cm – spostrzeżenia i sugestie przez wspinające się nad naszymi głowami zespoły. opadem śniegu, który tworzył przepiękną, zimową Podwójne zacięcie Rebuffata, 75-metrowe zacięcie atmosferę na Walkerze.

Tekst: Marcin Księżak ☞ Podpis

80 A/ZERO A/ZERO 81 NAZWISKO WALKER

Abstrahując od tematu, sam kiedyś przeżyłem skokówskoków K Krzysiekrzysiek s skręciłkręcił s sobieobie n nogę.ogę. takie załamanie na wysokości 1100 metrów na fila- SSchroniskochronisko znajdujeznajduje sięsię nana grzędziegrzędzie rze Aiguille Noir. W ścianie spędziłem ponad cztery skalnej rozdzielającej lodowiec. dni, jedzenia mieliśmy tylko na półtora dnia. Pod- NNaa z zakończenieakończenie chcęchcę powiedzieć,powiedzieć, czas burzy poraził mnie lekko piorun. Po zwiezieniu żżee WalkerWalker nienie jestjest ażaż takitaki trudnytrudny (moje(moje nas na dół przez śmigło okazało się, że moja part- sspostrzeżeniepostrzeżenie p poo z zrobieniurobieniu d drogi),rogi), nerka miała temperaturę ciała wynoszącą 33,50C. ale do sprawnego pokonania drogi Pozostawiam to jako wystarczający komentarz do i zejścia jest potrzebne rozwspinanie tego, co się może stać, jak nas dorwie w ścianie i aklimatyzacja, ponieważ powyżej ostra dupówa. 3000 m każdemu z nas delikatnie Podsumowując, potrzebujemy minimum 2,5 dnia spada wydolność. dobrej pogody dla niezłego zespołu lub 3-4 dni dla Powyższy tekst nie ma być mora- gorszego. No i oczywiście muszą być dobre warunki litetem mówiącym o zagrożeniach. w ścianie (sucho, mało śniegu, izoterma 00C na ok. Napisałem go na prośbę Artura Zespół na wierzchołku Grades Jorasses. Fot. archiwum autora 4000 m i wyżej). Paszczaka, który szczerze martwi Dlaczego powinniśmy mieć tyle czasu? Ponie- się o kolejnych zdobywców. waż jeden dzień zajmuje podejście do schroniska Leschaux (3 godz. z Montenvers), z którego wyru- szamy w środku nocy, jeden do dwóch dni wspina- nia i pół dnia – zejście. Bardzo dobry zespół zrobi drogę w jeden dzień, ale będzie musiał biwakować na szczycie albo schodzić w nocy. Nam droga zajęła 1,5 dnia, natomiast zejście do schroniska Boccallate – 7 godzin. No i właśnie na zejściu zabrakło nam pogody, przyszła burza z piorunami, opadami deszczu i gradu. Podczas zjazdów żebrem Whympera chłopcy lekko poczuli wyładowania atmosferycz- ne. Mnie to na szczęście ominęło, byłem wtedy na innym stanowisku. Zejście według opisu nie powinno nastręczać dużych trudności, co w tym wypadku nie jest do końca prawdą. Zejście jest przeplatane schodze- niem, zjazdami, trawersami. Ważne jest to, że po zakończeniu zjazdów na żebrze Whympera prze- chodzimy na następne żebro po prawej, które z po- czątku przypomina grzędę skalną. W końcowej fa- zie schodzimy lodowcem, przeskakując tu i ówdzie przez szczeliny. Notabene podczas jednego z takich

Krzysiek Sadlej w dolnej części drogi. Fot. archiwum autora

82 A/ZERO A/ZERO 83 NAZWISKO TYTUŁ iman Kil dŻa II r . o z c

Tekst i zdjęcia: Maciej Kuber Jak zdobywałem koronę Ziemi

Kocham Afrykę. Nie tylko tę rdzawo-piaskową, swe piętno w życiu religijnym obywateli. W Malindi ro Airport, obładowani różnorakim szpejem, z czego cji zaczerpniętych z przewodnika Lonely Planet, który suchą, północną. Nie tylko tę znaną z nadmorskie- budzi cię śpiew muezzinów. Gdy z pościeli uciekną połowę stanowią tabletki na malarię i moje antybio- mam przykuty łańcuchem do ręki. Odrzucając kolejne go bulwaru w Dahabie, gdzie siedząc nocą w jednej już wszystkie karaluchy możesz wstać i podchodząc tyki, gdyż wciąż walczę z zapaleniem oskrzeli. Do oferty przepychamy się do wyjścia. Nagle słyszę: „Za z kilkudziesięciu knajp na górach poduszek, można do okna poczuć aromat świeżej kawy przyrządzanej Tanzanii można wjechać jedynie po odbyciu szcze- 10 dol. do Moshi!!!”. Ta cena nam odpowiada. Pakuje- do woli palić sziszę i w wpatrywać się w czerń Morza przez wędrownych „zaparzaczy”, ubranych w białe pień przeciw żółtej gorączce. Okres uodporniania się my graty do klasycznego „Defendera” żywcem wycię- Czerwonego. Nie tylko tę, która wprasowuje człowieka burnusy i czerwone kepi. Ekspress do kawy to mie- organizmu wynosi 10 dni. Nie było jednak czasu, aby tego z filmu „Daktari”. Droga jest asfaltowa, co dziwi bezlitosnym żarem słońca w asfaltowy, uwalany olejem dziany stożek, w którym robi się coś z zielonkawo- czekać tak długo. Będzie to miało implikacje w nie- mnie niezmiernie, gdyż miałem okazję przejechać placyk w Naama Bay, przez który musisz przejść żeby czarnymi ziarnami, aby po chwili otrzymać aroma- dalekiej przyszłości. słynną „Nairobi Highway” i zapewniam, że więcej dostać się do przystani, gdzie czekają już dwupokłado- tyczny, słodki napój. Lądujemy w nocy i od razu otaczają nas murzyni. w niej było dziur (jak po bombardowaniu) niż asfaltu. we łodzie nurkowe gotowe zabrać cię w inny, chłodny, Przyciągało mnie to zawsze, więc wybór na- Tutaj muszę się podeprzeć cytatem z „przygód Ko- Kierowca pyta: „Jumbo?” (jak leci?). Jeśli odpowiesz podmorski świat. Kocham też, a może przede wszyst- stępnego celu w drodze po koronę Ziemi był prosty ziołka Matołka” Kornela Makuszyńskiego: „Jambo”, zostaniesz błyskawicznie rozpoznany jako kim, Afrykę czarną, równikowo-zwrotnikową, gdzie i oczywisty. O Kilimandżaro myślałem od chwili, gdy „Czarni byli to straszliwi! turysta, który nie duka słowa w Kiswahili i można pulsuje prawdziwe, wulkaniczne serce kontynentu, ujrzałem je w czasie pobytu na safari w Parku Am- Wyją, krzyczą, szczerzą zęby, mu wcisnąć figurkę słonia w cenie biletu lotniczego gdzie u wybrzeży Kenii i Tanzanii ścierają się i mieszają, boseli po stronie kenijskiej. Jak kolos przygniatało W nosach mieli jakieś kółka, pierwszej klasy. Ja mówię Sijambo – co wzbudza za- jak w tyglu, kultury: plemienne i arabska. równinę swoim ogromem. Farbą zaś znaczone gęby.” ufanie i pozory, że coś tam jarzę. Z tego miksu powstał twór niezwykły – kultura Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie: te- Tak to właśnie wygląda – każdy z nich żąda 100 dol. Okazuje się, że właściciele Defendera prowadzą Suahili, która ma swój język, architekturę oraz odbija lefon, trzy dni i lądujemy z Andrzejem na Kilimandża- za podwiezienie do Moshi. Nijak to się ma do informa- również firmę trekkingową i proponują nam trek na

☞ Andrzej Perepeczo i Bello na szczycie.

84 A/ZERO A/ZERO 85 MACIEJ KUBER JAK ZDOBYWAŁEM KORONĘ ZIEMI Widok z obozu, na Kibo (głowny krater-szczyt Kili) w drodze zejściowej. Andrzej Perepeczo w drodze do któregoś obozu (chyba 1wszego) i nasi porterzy. kramy sprzedawców oryginalnych, stru- ki kondycyjne. Tętno czasami skacze mi ganych figurek: słoni, postaci Masajów do 180, choć staram się robić wszystko etc. Większość sprzedawanych jest jako „pole pole”. Niektórzy z biwakujących po hebanowe, a została wystrugana z akacji sąsiedzku teamów w ogóle się nie szczy- i przemalowana na czarno w Akamba pią – od paru dni są na Diamoxie – dragu Industry, gdzie taśmowo wyrabia się ułatwiającym aklimatyzację. rękodzieło. Śpimy w słynnym norweskim na- Dojeżdżamy do Machame Gate, miocie Andrzeja, który już przecieka jako że wybraliśmy Machame – Mwe- i będzie przeciekał w przyszłości na ka Route zwaną też „Whiskey Route”. Kazbeku. W nocy temperatury są przy- Załatwiamy formalności i witamy się zerowe. Na suficie warstewka lodu. z naszym przewodnikiem Bello . Zeskrobujemy go i używamy do mycia – Mambo? (jak leci?). twarzy. Po chwili słyszymy wesoły – Poa (cool). głos Filipa: Ów, zasilany uranowym ogniwem – Habari za asubuhi? (jak się macie?). Kili za kosmiczną sumę. W cenę energetycznym atleta, bez przerwy biega i nuci – Salama ( w porzo). przez Arrow Glacier. Doku- wliczony jest przewodnik, pomocnik, kucharz (chef) sobie jakiś Gospel. Do naszego dwuosobowego te- Na śniadanie – standardowo: tosty, jajecznica, ka- czają mi także niezaleczone oskrzela. Antybiotyk się i czterech porterów. To oficjalny przepis parkowy. amu dołącza jeszcze Fritz i ruszamy przez dżunglę hawa (kawa), chai – herbata (która jest też podawana skończył, a suchy kaszel bardzo dokucza. Poza tym Zawzięcie pertraktując zbijamy znacznie cenę i w ku szczytowi Kibo. Bello robi nam wykład na temat o piątej – z ciasteczkami). Gdy jemy, porterzy zwijają układ gwiazd nie ten, jesteśmy w roku małpy (niefar- chwilę potem, popijając piwko „Tusker” na tarasie odwodnienia, choroby wysokościowej itd. namioty i ruszają pod Lava Tower (4600 m n.p.m.) townym!), mamy zły Dżos, Feng-shui do dupy a siły obskurnego hoteliku, wręczamy właścicielom firmy – Przede wszystkim – powiada - wszystko róbcie – do obozu szturmowego. Stamtąd pójdziemy przez chi-sue kumulują się nie tam, gdzie trzeba. Nie trekkingowej plik gotówki (pesa). „pole pole” (powoooli). Arrow Glacier i dotrzemy do grani krateru. wygląda to dobrze. W pewnym momencie, zupełnie Krytycznym wzrokiem lustrujemy pokój: za krót- Wędrujemy przez wszystkie piętra roślinności. Po dojściu na miejsce biwakowe i zdobyciu Lava bez sensu, zatrzymuję się. Coś każe mi zawrócić. kie moskitiery smętnie zwisają metr nad łóżkami. Dżungla przerzedza się i ustępuje miejsca karłowa- Tower wczołguję się do namiotu. Tropik umoco- Obrażony na cały świat schodzę przez śnieg, przez Pod sufitem kłębią się roje moskitów. Jedno jest tym drzewkom, a następnie roślinności alpejskiej. Po wany jest stoperami, bo w skaliste podłoże trudno zastygłe bryzgi lawy ku dolinie Barranco do South pewne: tej nocy nie pośpimy. Łykamy antymalarycz- dwóch dniach docieramy do położonego na wysoko- coś wbić. Łykam aspiryny, Andrzej ne tabletki i zapijamy je Red-Bullem. ści około 3000 metrów Shira Plato. Z tego, usianego opowiada historie: a to o olbrzymim Następnego dnia wizyta na targu. Filip – „chef” kamieniami i pociętego zastygłą lawą, płaskowyżu marynarzu, co wykrzywiał zębami – kupuje żywy inwentarz oraz jajka, chleb i inne pro- rozpościera się widok na klasyczny stożek wulkanu lufy pistoletów, a to o siłaczu, który dukty. Wnikliwie oglądam szyldy sklepowe. Wszę- Meru. W nocy jest on otoczony maleńkimi świetli- rozginał kraty. Włosi – maratończycy dzie napisy „Arusha”. W głowie świta mi podejrzenie, kami – to światła w wioskach okalających wulkan. – biegają dookoła obozu, Fritz czyta które przeradza się w pewność: nie jesteśmy w Mo- Chciałoby się powtórzyć za Wieszczem: „(...) i tam „Wojnę i pokój”. W końcu zasypiam. shi, jesteśmy w Arusha!!! żyją ludzie i tam mają duszę. Budzą nas o 24, każą się ubierać – Co się przejmujesz - mówi Andrzej - nieważne, Kiedy się odwrócić, przytłacza polany białym lo- i wychodzić. Nie podają śniadania. gdzie jesteśmy. I tak mają nas zabrać na Kili. dem Kibo - najwyższy szczyt masywu Kilimandżaro. Jestem oburzony: gdzie kawa, gdzie To filozoficzne stwierdzenie uspokaja mnie nieco. Patrzę i nie mogę uwierzyć, że to aż tam mamy dojść. ciepły posiłek? Murzyni wykorzystu- Nie mówię już nic – po prostu jadę i chłonę widoki. Mnie, wychowanego na mydelniczce podlesickiej jąc nasze otępienie poszli chyba na Krzewy kawy kryjące się cieniu bananowców, polet- i turniczkach w rodzaju Mnicha, wciąż poraża ogrom łatwiznę i wysłali nas na trasę bez śnia- ka manioku, blaszane budy z częściami do rowerów, Gór. Ogarnia mnie zwątpienie. We znaki dają się bra- dania. Niewyspany i głodny wlokę się

Autor w zwałce po pierwszym etapie leżący na namiocie.

86 A/ZERO A/ZERO 87 MACIEJ KUBER JAK ZDOBYWAŁEM KORONĘ ZIEMI

opatulone czerwonymi kocami Masajki śpiące na Jest jedna umiejętność, jaką należy posiąść, chodniku i dochodzimy do kramu z maskami. Facet podróżując po Afryce. Nie jest to sztuka polowania chce od nas 600 szylingów za sztukę. Przegięcie. i oprawiania zwierząt, ani też pozyskiwania wody O ironio losu – teraz to my, biali kupujemy szklane z mitycznych roślin. Nie jest to sztuka rozpalania paciorki i drewniane figurki. Kiedyś za lusterko, sól ognisk, wyszukiwania smakowitych larw i unikania czy belę perkalu można było kupić pół wsi z inwen- cyst owadów, które w dwa dni zrobią ci z wątroby tarzem. A jak wiemy z „Przygód Tomka na czarnym i jelit sito. Nic z tych rzeczy, żaden z tych surviva- lądzie” Alfreda Szklarskiego największym przysma- lowych patentów nie jest potrzebny, by przeżyć. kiem Pigmejów z dżungli Ituri - była mieszanina soli Koniecznie natomiast trzeba posiąść umiejętność z tytoniem podana na kartce z notesu Smugi. „Cieka- czekania. Tutaj czeka się na wszystko: na beczko- we czy ci faceci zjedliby dziś taki zestaw” – myślę. wóz z wodą, na autobus, na deszcz, na ciężarówkę, – Habari - słyszę. na kelnera. Czeka się na notorycznie niepunktual- Odwracamy się – to Filip. nych lokalsów i czeka się na matatu. Czeka się też – Hatujambo - odpowiadamy radośnie. na Sheilę. Dla zabicia czasu wyjaśnię, czym jest ten – Nzuri, asante sana - odpowiada z szacunkiem skle- ewenement –stały fragment gry na ulicach wschod- pikarz. niej Afryki: matatu. – Ci ludzie byli ze mną na Kilimandżaro - mówi Filip Nazwa pochodzi od słowa „trzy”, ponieważ kie- – daj im taką cenę, jaką dałbyś mnie. dy „matatu- biznes” ruszył, przejażdżka kosztowa- – Tak Filip, zrobię, jak mówisz. – Dzięki, Filip. Tutaonana (narka). – Kwaheri! Pierwszy obóz „Shira Plateau” nie wiem czy Plato tak się pisze. Cena spada szybko do 200 tsh. Nie mamy już go- tówki, więc udajemy się do pobliskiego biura Visa Circuit Path, która to ścieżka opasuje Górę od połu- terzy przypalili mi kocher – Filip jest bezwzględny w celu pobrania „pesa”. Cóż, Arusha wygląda, jak dnia wijąc się na wysokości 4000 metrów. Gapię się i każe im wypucować naczynie na glanc. Częstuję go Mogadiszu w „Black Hawk dawn”. Wchodzimy do na dalekie wodospady, idę przez rumowiska poro- cytryną. Ze zdziwieniem przygląda się żółtej skórce. jednego z obskurnych sklepików pod szyldem Visa. śnięte gigantycznymi agawami, mijam dolinki, mijam Oni znają tylko zielone limonki. W środku wita nas wielki 240-sto funtowy murzyn, kolory rdzy, brązu, ochry i pomarańczy. Samotna Przedzieramy się przez Barranco Wall rodzajem któremu przeszczepiono mięśnie goryla. wędrówka po dachu Afryki. Jak okiem sięgnąć pier- naszej Orlej Perci, mijamy dolinę rzeki Karanga – A tak, możecie pobrać gotówkę, musimy tylko wotny kontynent. Brak ludzi. Tylko ja i Afryka. Jak w miejscu, gdzie zaczyna ona swój bieg i docho- poczekać na szefową - Sheilę, ale ona zaraz wróci pisał mistrz Masaoka Shiki: dzimy w końcu do Mweka Hut. Tam oczekujemy na – mówi i przesuwa się do drzwi. „Cisza i spokój. towarzystwo schodzące z Piku. Zaginęli dwaj Włosi – To może my później... Idę sam – i dlatego wraz z przewodnikiem – pewnie po ciemku popie- – Nieee, ona zaraz wróci - stwierdza i zamyka drzwi Wszystko jest piękne!” przył drogę. Rozmawiamy z Afrykanerami –zapra- na klucz. Dochodzę tak do Barranco Wall gdzie doganiam szają na imprezę w Moshi, hotel „Schloster Alte” czy Czuję zimny pot na plecach, w myślach żegnam Filipa i jednego z porterów. Nieźle wycięty krzyczę: jakoś tak. Ale my jedziemy przecież do Arusha... się z bliskimi. Czy ja zawsze muszę przyciągąć ja- – Filip, jestem głodny i chce mi się pić! W Arusha śpimy u Hindusa za 5 dolarów za noc – kichś psycholi? Siadamy. Filip wydaje polecenia porterom i po chwili zaja- pełen wypas: zimna woda osobno, ciepła – osobno. – Aaaa, gdzie jest Sheila? - pyta Andrzej. dam sandwicza, popijając herbatę. Niezdarni por- Nazajutrz ruszamy kupować pamiątki. Mijamy – U fryzjera.

Dziewczynka przy Bramie do parku Kilimandżaro.

88 A/ZERO A/ZERO 89 MACIEJ KUBER POŻEGNANIA

ła trzy afrykańskie monety. Zwykle jest to Peugeot wolniej. Pamiętaj: najbezpieczniejsze miejsce to Wspomnienie 504 (siedmioosobowy) lub mikrobus wielkości środek drugiego rzędu. Pasażerowie dookoła ciebie o Krzyśku Godlewskim starego VW używanego przez hippisów z musica- zamortyzują uderzenie. Jeśli pojedziesz w nocy – ist- lu „Hair” oraz terrorystów „Czerwonych Brygad”. nieje mniejsza szansa na czołowe zderzenie z powo- W większości jednak są to białe, maleńkie Nissany du słabszego ruchu, lecz kierowca jedzie po ciemku, – wersja doskonała na Tokio, obliczone na pomiesz- bo światła nie działają. Jeśli pojedziesz w dzień, jest czenie drobno zbudowanych Japończyków, a nie widno, ale kierowca wyprzedza na zakrętach i pod rosłych mieszkańców Afryki. Większość wnętrza górkę, kiedy nie widać nadjeżdżających z naprzeciw- matatu zajmuje mega-decybelowy, stereofoniczny ka, przeładowanych ciężarówek. „ghetto-blaster”. Jeśli wystarczy miejsca, między W końcu wraca Sheila, pobieramy nasze shilingi subwooferami montuje się siedzenia dla pasażerów. i ze wszystkimi kończynami na swoim miejscu, zdzi- Matatu zwykle odjeżdżają z winkla stacji kolejowej, wieni, że jeszcze żyjemy opuszczamy sklepik. tekst a ruszają, kiedy są „full” (trzeba czekać, aż się za- Następnego dnia Andrzej udaje się na safari do pełni). Żebyśmy się dobrze zrozumieli – „full” nie Ngoro-Ngoro. Ja – na lotnisko. oznacza siedmiu pasażerów plus kierowca. Oznacza Obserwując niebo pobielone gwiazdami, czekam „tylu pasażerów z kurami, ilu da się upchnąć we- na samolot. Ładnie się ono prezentuje, zwłaszcza że wnątrz i na dachu” i zawsze jest miejsce dla jeszcze na lotnisku zgasło światło. Pasy startowe są czarne jednej osoby. Załogę stanowią jak zwykle trzy osoby jak ten kontynent. Samolot linii KLM przelatuje nad (skąd my to znamy?): kierowca, który nie spał od budynkami i znika w oddali. kilku dni i jest w stanie dalej prowadzić samochód – Gdzie on leci? - pytam zaniepokojony kogoś z ob- dzięki żuciu kolejnych porcyjek specyfiku zwanego sługi. „miraa”, napakowany konduktor pobierający opłaty – Do Dar-as-Salaam – odpowiada – tutaj nie może od opieszałych pasażerów oraz naganiacz, prawdzi- lądować, przecież nie ma prądu. wy Daddy Cool, którego powietrzna ekwilibrystyka – To co mam robić? na zewnątrz matatu zapewniłaby mu miejsce w olim- – Jak to, co? Czekać.... pijskiej reprezentacji gimnastyków chińskich. Należy unikać matatu z na- zwami ”Błyskawica”, „Pożeracz dróg”, „Świetlny promień”, „Allahu chroń nas”, itp. W żadnym wypadku nie sia- dać na „miejscu trupa” obok kierowcy. Nigdy nie wsiadać do patrolującego ulice matatu z mniej niż dziewięcioma osobami wewnątrz. Pojeździ tak jesz- cze ze dwie godzinki, aby złapać z pię- ciu, sześciu pasażerów. Gdy tubylcy wyglądają na zdenerwowanych – masz problem. Kiedy droga jest pełna dziur – masz szczęście – kierowca pojedzie

Drugi z Kraterów masywu Kili, już zerodowany

90 A/ZERO A/ZERO 91 POŻEGNANIA POŻEGNANIA

Wspomnienie i groźnymi górami. Marcin nie dożył starości. 26 lutego 2007 zginął tragicznie w rejonie o Marcinie Kłossowskim Dwa dni przed wyjazdem wpadł jeszcze pożyczyć Świnicy Marcin Kłossowski – geodeta, dziennikarz, czekan. Pożegnał się na Rondzie de Gaulla, i swoim menadżer, podróżnik, taternik, absolwent szybkim krokiem, odszedł – na Drugą Stronę... Politechniki Warszawskiej. W sile wieku odszedł dobry człowiek, którego bę- dzie nam brakować. Witold Fedorowicz - Jackowski

Wspomnienie o Bogdanie Zaledze Marcina poznałem na początku lat 90. Był mło- Marcin nie chciał czekać. Zaczął z ochotą po- dym człowiekiem ciekawym świata, niezwykle dyplomowe studia MBA, które miały mu otworzyć skromnym, wrażliwym, oczytanym i kulturalnym. nowe perspektywy. Po ich zakończeniu pracował Nie był interesowny czy wyrachowany. Był uczyn- Znał dobrze języki. Łatwo nawiązywał kontakty. Za- w dużych firmach doradczych i marketingowych. ny, życzliwy. wsze bardzo życzliwy, uczynny, potrafił słuchać. Od- Był konsultantem, zasiadał w radach nadzorczych. W Tatrach chyba nie zapisał się w kronikach. Więc czuwało się, że to dobry człowiek. Lubił ludzi i świat. Interesował się rynkiem kapitałowym. dla uzupełnienia: na płn.-wsch. ścianie Kotła Kazalnicy Sam też był lubiany. Straciliśmy wtedy „roboczy” kontakt ale zdoła- w listopadzie 1973 roku (w towarzystwie K. Kleczkow- Pracowaliśmy razem w jednej z pierwszych pry- liśmy utrzymać relacje towarzyskie. Marcin asy- skiego i K.Łozińskiego) to Bogdan przeprowadził tzw. watnych firm geoinformatycznych w Warszawie zwa- stował i bezinteresownie doradzał nam w trudnych „Uskok Laborantów” (fragment do zachodów, które nej NEOKART GIS. W nowej rzeczywistości rynkowej chwilach rozwoju naszej nowej firmy. Latem 1996 Łatwo trafić do Bogdana. Od bramy, prosto głów- obok przecina droga Długosza i Popki; faktycznie więc poznawaliśmy tam nowoczesne technologie geoinfor- wędrowaliśmy razem po Tatrach z grupą moich fran- ną aleją Cmentarza na Bródnie; Szpaler drzew i – po wariant do tej drogi – piękny, tyle że trudny). matyczne. Dla Marcina przestały one stanowić bardzo cuskich przyjaciół. Pamiętam, jak niezwykle szybko lewej – pod samym drzewem kwatera 49A – 4 – 1 Razem wspinaliśmy się na pewno w 1975 roku – na szybko dostateczne wyzwanie. Miał sam dużo wła- zaskarbił sobie sympatię zarówno dorosłych jak Bogdan Zalega 1952 – 1996 Estogu-Janidze na pd. Wołowej. Także wówczas, za- snych, oryginalnych pomysłów. Rozpierała go ener- i dzieci. Dla tych, którzy go znali – „Bobas” (tak – też Bo- ciągnąłem Bobasa pod Rumanowy; Po nocy spędzo- gia, która sprawiała, że szybko mówił i chodził – jakby Od czasu do czasu przysyłał wiadomości ze bas). Najpierw, jeszcze jako harcerz, pojawiał się na nej w kolebie, w Kaczej, z nieuchwytnym insektem się gdzieś stale spieszył. Ciągnął go świat. swych dalekich podróży i egzotycznych wypraw. bunkrach w Czosnowie. Później zaczął się wspinać, w śpiworze, magnetyzm ściany przestał na mnie dzia- Już na studiach pasja poznawania i dzielenia się wie- Chociaż spotykaliśmy się już rzadziej ale zawsze wreszcie trafił w Tatry. Wartości, które w harcerstwie łać. Bogdan przyjął to, jak gdyby nigdy nic... I jeszcze dzą i informacjami z innymi sprawiła, że zajął się dzien- znajdowaliśmy wspólny język. uznał za własne – nijak się miały do realiów PRL-u przyjął coś, czego nie zapomnę; - kiedy na Zerwie nikarstwem. Współpracował wtedy jako korespondent Tak było 2 też tygodnie temu, gdy Marcin za- czy „stanu wojennego”. Dopiero 21 grudnia 2005 roku przeszedł dolny trawers na Kiełkowskim – „odmó- z jakimś czasopismem kanadyjskim. Działał też aktyw- dzwonił i zaproponował wspólny obiad. Opowiadał dowiedziałem się z tv, z ust Zbigniewa Romaszewskie- wiłem współpracy”! – On zaś, bez słowa, przeszedł nie w międzynarodowej organizacji studentów uczelni o planowanym wyjeździe w góry, o Zawracie, Świ- go, że to Bogdan dostarczył mu „raport taterników” dla trawers z powrotem, po czym zjechaliśmy pod ścia- technicznych BEST – Bard of European Students of nicy, Pięciu Stawach. Marcin znał Tatry i niebez- NSZZ „Solidarność”. Raport, który następnie gdzieś nę. Z tego, co wiem, nikomu o tym jakoś nie wspomi- Technology. Miał wielu przyjaciół w Europie. pieczeństwa tych gór. Obawiał się lawin i chciał od zaginął... Stan wojenny skoń- czył się. Solidarność nał. Ja wspominam... Wiosną 1993 zaczął własnym sumptem wydawać kogoś wypożyczyć sondę i detektory. Po spotkaniu doczekała wydania drugiego, mocno poprawionego I jeszcze pogrzeb Bogdana; - I słońce, które na pierwsze w Polsce pismo geoinformatyczne „GEO- wręczyłem mu wydany w zeszłym roku Satelitarny („zaokrąglonego”). Czas wszystko zmienia?... Może moment wyszło, i wiewiórkę która dokazywała nad FORUM” – Wszystko o Systemach Informacji Prze- Atlas Tatr i Podtatrza. Śmieliśmy się, że wirtualny Bogdana trudno było zmienić. Czy jest taka kreska, grobem... Gapili się wszyscy; - Jakby przyniosła ja- strzennej”. Szybko okazało się jednak, że w Polsce świat zastąpi nam może na starość potrzebę bezpo- która by mogła przekreślić przeszłość?... Jakiej „po- kąś wiadomość było na to wtedy za wcześnie. średniego kontaktu z tymi zawsze wspaniałymi ale prawności” miał się uczyć; luty 2006 Janek

92 A/ZERO A/ZERO 93 INFO KLUBOWE

Dlaczego warto być członkiem KW Warszawa: Składki: BCA ROSSIGNOL do 20% 1. Uczący się do lat 26 – opłata roczna 40 PLN + 40 PLN wpisowe. Wstępując bcaccess.com www.pmsport.pl Jesteśmy klubem prawdziwie koleżeńskim i partnerskim, gdzie znajdziesz ludzi w drugiej połowie roku (po 1 lipca) składka 30 PLN + wpisowe 40 PLN, Dystrybutor BCA (Back Country Access) oferuje po spe- Dla członków klubu za okazaniem specjalniej karty podzielających Twoją pasję - góry i wspinaczkę. Znajdziesz kolegów na wspól- 2. Osoby powyżej 26 lat - opłata roczna 60 PLN + 60 PLN wpisowe. Wstępując cjalnych cenach sprzęt lawinowy przy zamówieniach re- rabatowej (szczegóły dotyczące zamówienia karty ne wyjazdy, otrzymasz pomoc w sprawach dotyczących Twoich zainteresowań. w drugiej połowie roku (po 1 lipca) składka 40 PLN + wpisowe 60 PLN, alizowanych przez klub - kontakt [email protected] w biuletynie): Poznasz doświadczonych wspinaczy i będziesz mógł się od nich uczyć. 3. Instruktorzy – 50% znizki w składce i wpisowym, 10% zniżki na zakupy (15% na produkty PEAK PER- W ramach naszej składki - jednej z najniższych w kraju - otrzymasz najbardziej 4. Dzieci i młodzież do 26 roku życia, jeżeli oboje rodzice są członkami KW Kayland (MountX) FORMANCE) i 20% zniżki na usługi w punktach: atrakcyjny pakiet korzyści ze wszystkich polskich klubów: – 50% zniżki w składce i wpisowym, www.mountx.pl www.kayland.com • renomowany półrocznik A/Zero przyślemy ci pocztą do domu, 5. Dzieci i młodzież do 26 roku życia, posiadające jednego rodzica – 50% zniżki [email protected] ROSSIGNOL QUIKSILVER PRO SHOP-CH KLIF GDYNIA • otrzymasz zniżki nawet do 20% w ponad dwudziestu firmach i sklepach współ- w składce i wpisowym, Dystrybutor obuwia Kayland - MountX oferuje po spe- Gdynia, al. Zwycięstwa 256, tel. 0 58 664 98 97 pracujących z klubem a także schroniskach, 6. Członkowie innych klubów zrzeszonych w PZA – bez wpisowego (po okaza- cjalnych cenach dla członków klubu wybrane modele QUIKSILVER ROXY BOARD RIDER-GALERIA RYNEK • będziesz miał możliwość zakupu tańszego sprzętu w ramach zbiorczych za- niu legitymacji z opłaconymi bieżącymi składkami), - szczegóły w aktualnościach Kraków, ul. Rynek Główny 12, tel. 0 12 617 02 18 kupów klubowych, 7. Emeryci i renciści bezpłatnie. ROSSIGNOL QUIKSILVER PRO SHOP-CH GALERIA KAZIMIERZ • uzyskasz możliwość nabycia klubowych gadżetów, niektóre z nich otrzymasz MONTANO do 30% Kraków, ul. Podgórska 34, tel. 0 12 433 03 23 bezpłatnie, Ścianki klubowe: www.montano.pl www.sklep.montano.pl ROSSIGNOL QUIKSILVER PRO SHOP-CH GALERIA KRAKOWSKA • będziesz mógł podzielić się z innymi klubowiczami swoimi zdjęciami i arty- Klub wynajmuje obecnie jeden obiekt – ściankę wspinaczkową w Centrum [email protected] Kraków, ul. Pawia 5, tel. 0 12 628 78 49 kułami publikowanymi na naszej stronie internetowej, a także prowadzić tam Wspinania „W Pionie” na ul. Nowowiejskiej 37b. Godziny dla klubowiczów we Firma MONTANO zajmuje się produkcją odzieży dla ludzi ROSSIGNOL PRO SHOP swój osobisty wykaz przejść wtorki od 20 do 22.15 – opłata 10 zł. Członkowie Klubu mogą też nabywać taniej aktywnych. Tworzymy odzież dla wspinaczy, ponieważ Kraków, Rynek Główny 13, tel. 0 12 617 02 19 • …i wreszcie będziesz mógł opłacić składkę przelewem, a znaczek wyślemy karnety (na 10 wejść w dowolnym terminie) na ściankę w Centrum Wspinaczko- sami z niej korzystamy. ROSSIGNOL PRO SHOP-CH GALERIA MOKOTÓW Ci pocztą wym „On Sight” na ul. Obozowej 60 – cena karnetu 120 zł. tel. 018-2665632, 0888-862-397 Warszawa,ul.Wołoska 12, tel. 0 22 541 34 78 Od 20 do 30% zniżki na odzież, sprzęt i akcesoria wspinaczkowe. ROSSIGNOL QUIKSILVER PRO SHOP-CH SADYBA BEST MALL Oferujemy dostęp do klubowej biblioteki oraz bazy przewodnikowej, dzięki cze- Bulderownia klubowa: Warszawa, ul.Powsińska 31, tel. 0 22 550 33 35 mu - gdziekolwiek się udajesz - uzyskasz potrzebne Ci informacje. Bulderownia znajduje się w lokalu klubowym ul. Noakowskiego 10/12. YETI do 30% ROSSIGNOL ROXY PRO SHOP-CH ARKADIA Będziesz mógł uczestniczyć w klubowych imprezach, szczególnie w wyjaz- Koszt członkostwa w sekcji – 60 zł/kwartał. www.yeti.com.pl Warszawa, ul. Jana Pawła II 82, tel. 0 22 313 20 49 dach i obozach wspinaczkowych (letnich i zimowych), na których będziesz [email protected] OUTLET CENTRE PIASECZNO mógł udoskonalić lub poznać nowe dziedziny wspinaczki i jej technik pod okiem Bulderownia jest dostępna dla wszystkich członków KW Warszawa we środy Producent kurtek i śpiworów puchowych. Warszawa, ul. Puławska 42E, tel. 0 22 750 21 79 najlepszych instruktorów. i soboty w godz. 16-22 (opłata 5 PLN za wejście) Zakupy można realizować: Dla osób należących do sekcji bulderowej - bulderownia jest dostępna codzien- 03-710 Warszawa SUMMIT (ASOLO) do 20% Posiadamy obszerną i w pełni wyposażoną (DVD, projektor multimedialny, nie w godz. 8-22, poza zajęciami treningowymi. ul.Okrzei 18 www.summit-asolo.pl ekran, wzmacniacz, kolumny) siedzibę klubową przy ul Noakowskiego 10 m. 12. tel. 022 670 12 53 w.14; fax. 022 618 33 01 [email protected] Obozy: Osobą kontaktową jest Pani Anna Bielicka Znżka na sprzęt alpinistyczny, w tym obuwie marki Będziesz mógł uczestniczyć bądź współorganizować pokazy slajdów i filmów Co roku Klub Wysokogórski Warszawa organizuje wyjazdy dla członków klubu, Specjalny 30% rabat dla członków KWW na bieliznę termoaktywną Native Planet. ASOLO w klubowej siedzibie - wystarczy, że zgłosisz chęć pokazania swoich mate- mające na celu podniesienie umiejętności wspinaczkowych oraz wymianę do- Na produkty YETI od ceny internetowej jest 25% rabatu, na pozostałe produkty Indywidualnie zniżka 10%-20% w zależności od zamawianego towaru. riałów świadczeń pomiędzy bardziej i mniej doświadczonymi kolegami / koleżankami. 20% rabatu. Na grupwe zamówienia zniżka nawet powyżej 20% w zależności od rodzaju Uzyskasz możliwość tańszego korzystania z warszawskich ścian wspinacz- Są one bardzo popularne i bierze w nich udział nawet do 60 osób, które świet- Warunkiem jest posiadanie ważnej legitymacji członkowskiej z opłaconymi i ilości kowych „Obozowa” (zniżka na karnet dla KWW) oraz „Nowowiejska” (wtorek nie się na nich bawią, ale także – dzięki prowadzonym wykładom - dowiadują składkami. Sklep - Katowice ul. Kościuszki 10 od 20 tylko dla KWW i tylko za 10 zł). wielu ważnych rzeczy z dziedzin topografii, bezpieczeństwa i taktyki działania w górach. MAŁACHOWSKI do 20% TIYO POINT do 20% W środy i soboty będziesz mógł korzystać z klubowej bulderowni w lokalu klu- www.malachowski.com.pl www.tiyopoint.pl bowym (w godz. 16-22). Jeżeli zaś wstąpisz do sekcji bulderowej - uzyskasz W obozie może wziąć udział każdy członek klubu bez względu na doświadcze- [email protected] [email protected] dostęp nielimitowany. nie. Jednak z powodu ograniczonej ilości miejsc każda osoba zainteresowana Pracownia Sprzetu Alpinistycznego Internetowy sklep podróżniczy Dzięki współpracy klubu ze szkołami wspinaczkowymi „Alp Extreme” i „W Pio- wyjazdem zobowiązana jest wypełnić formularz zapisu na obóz, który jest 43-426 Dębowiec 42-200 Częstochowa nie” uzyskasz w nich 10% zniżki na wszelkie szkolenia umieszczany na stronie klubowej z odpowiednim wyprzedzeniem. ul. Skoczowska 49 ul. Dekabrystów 82 A jeżeli będziesz tylko chciał - uzyskasz możliwość współtworzenia naszego tel.: 033-8562261 tel.: 603.623.824 klubu i pracy na rzecz środowiska górskiego i wspinaczkowego, ponieważ każdy Osoby nie posiadające doświadczenia (szczególnie dotyczy to obozów zimo- 43-300 Bielsko-Biała Aktualne zniżki dla członków KW: 5 - 20 % w zależności od produktu z członków KWW może realizować w ramach niego swoje własne inicjatywy. wych) powinny rozważyć opcję wspinania pod opieką instruktora, za symbo- ul. Rynek 24 liczną opłatą ok. 350 zł/tydzień. Wszyscy uczestnicy obozu muszą także mieć tel.: 033-8168687 e-biwak.pl do 12% Jak przystąpić do Klubu: świadomość, że wyjeżdżają na własną odpowiedzialność i samodzielnie podej- Dla członków klubu 20 % zniżki na wszystkie produkty (nie dotyczy szycia na www.e-biwak.pl Nie stawiamy żadnych barier formalnych - każdy może wstąpić do naszego klu- mują swoje wspinaczkowe decyzje – klub zapewnia jedynie rezerwację miejsc, miarę). [email protected] bu, uczestniczyć w wyprawach, wyjazdach, wycieczkach, w naszych regular- pomoc w zakresie wyboru celów, literaturę, schematy i dobrą poradę starszych Internetowy sklep turystyczny. nych imprezach i spotkaniach. Jako organizacja prawdziwie społeczna istnieje- kolegów, na których zawsze można liczyć. MARABUT do 20% tel.kom 0606-707-102 my dzięki aktywności i zaangażowaniu naszych członków - jeśli więc uważasz, www.namioty.pl tel: +48 (055) 245-00-32; fax: +48 (055) 245-00-33 że i Ty możesz wnieść swój wkład w nasz rozwój - serdecznie zapraszamy!. Warunkiem uczestnictwa w obozie jest także posiadanie aktualnego ubezpie- [email protected] Dla członków Klubu z opłaconymi składkami 12% zniżki na produkty. Jeżeli uprawiasz sporty wspinaczkowe i możesz to udokumentować przedsta- czenia, obejmującego uprawianie alpinizmu i koszty akcji ratunkowej z użyciem Namioty ekspedycyjne, wyprawowe, turystyczne. W rubryce uwagi wpisywać „KWW” celem identyfikacji wiając posiadane uprawnienia (karty, zaświadczenie o ukończonym kursie) lub helikoptera. Polecanym przez nas jest ubezpieczenie związane z wykupieniem 32-070 Czernichów 451 wykaz przejść (może być skałkowych lub bulderowych) - to otrzymujesz status członkostwa w OeAV. tel.: 012-2702424 ALPIN SPORT/HIMOUNTAIN Zakopane do 10% członka zwyczajnego (nie musisz nam przysyłać kopii dokumentów czy wyka- Dla członków klubu 15% zniżki przy zakupie do 5 szt i 20% przy zakupie po- www.sfpl.pl zu, ale możesz zostać o to poproszony, jeżeli pojawią się wątpliwości). Jeżeli wyżej 5 szt. [email protected] natomiast nie uprawiasz wspinaczki (bo np. uprawiasz trekking, turystykę gór- Outdoor, ski tour, alpinizm, wspinaczka ską itp.) - to możesz wstąpić do klubu otrzymując status członka uczestnika, Lokal klubowy NIP ON-TOP do 20% 34-500 Zakopane którego jedynym ograniczeniem jest limitowana możliwość kandydowania ul.Noakowskiego 10/12 526 16 90 727 www.on-top.pl ul.Krupówki 11 – [email protected] do władz klubu. Warszawa [email protected] tel.018-2017095 REGON Sprzęt wspinaczkowy i do prac na wysokości. 34-500 Zakopane Zapisać się do Klubu można: Korespondencja 000987911 Namioty ekspedycyjne ul.Krupówki 28 – [email protected] Osobiście: We wtorki w godzinach ścianki klubowej (Nowowiejska 37B, ul.Jankowska 5/12 Warszawa Sklepy czynne: pon. – czw. 11-18, pt. i sob. 11-19 niedz., 11-16 godz.20-22) lub w lokalu klubowym (Noakowskiego 10/12) w czasie slaj- 02-129 Warszawa KRS ul.Limanowskiego 7/3 dów bądź innego spotkania (aktualne info na stronie, można też mailować 0000122453 tel.: 022-842-20-81 ALPINSKLEP do 10% [email protected]), Sekretariat Dla człnoków klubu za okazaniem legitymacji 10% zniżki na sprzęt wspinaczko- www.alpinsklep.pl Korespondencyjnie przez Internet: opłacając wpisowe i składkę przelewem Wtorki 19.30-22.30 Konto wy oraz 20% na namioty ekspedycyjne Eureka! [email protected] na konto Klubu i przesyłając swoje dane do Klubu za pośrednictwem formu- ul. Nowowiejska 37B Millennium Big Bank SA Turystyka, wspinaczka, trekking larza zamieszczonego na stronie internetowej Klubu (www.kw.warszawa.pl). 87 1160 2202 0000 0000 1850 2085 PLUS Mountain Bike Shop do 20% Sklep firmowy HiMountain Przystępując korespondencyjnie - legitymację wyślemy Ci pocztą do domu Internet ul.Jankowska 5/12 www.rowery.com.pl 02-591 Warszawa (zdjęcie wkleisz sam). http://kw.warszawa.pl 02-129 Warszawa [email protected] ul. Batorego 39, Rowery górskie, części, akcesoria Metro Pole Mokotowskie Warszawa - Ursynów tel.: 022-825-81-61, 022-825-98-50, 022-825-48-95 ul. Zamiany 12 Artykuły: Karrimor, buty Aku, Berghaus, The North Face tel. 022-644-29-02

A/ZERO 95 ZNIŻKI ZNIŻKI

AZYMUT do 10% Warszawa www.sklepazymut.pl ul. Królewska 2 (wejście od Krakowskiego Przedmieścia) [email protected] Warszawa Sprzęt wspinaczkowy, turystyczny, rowery, C.H. Arkadia akcesoria rowerowe, narty, snowboardy. Al. Jana Pawła II 82 Przemyśl Warszawa-Janki ul. 3-go Maja 12 C.H. Geant tel.: 016-679-02-10 ul. Mszczonowska 3 Ustrzyki Dolne 10% zniżki dla KW Warszawa ul. 29-go listopada 26 tel.: 013-461-34-74 MULTAN EXTREME do 10% Jarosław www.multanex.com.pl Pl. Mickiewicza 11 [email protected] tel.: 016-621-67-68 Warszawa Al. Jana Pawła II 32 BERGSON do 10% tel.: 022-620-36-76 www.bergson.pl [email protected] ROBERT`S OUTDOOR EQUIPMENT do 10% Warszawa www.roberts.pl Galeria Ursynów ul. KEN 36 lok 33 [email protected] tel.: 022-649-13-54 Specjalizuje się w produkcji odzieży i śpiworów ocieplanych puchem BEZDROŻA do 10% Gdynia www.bezdroza.sklep.pl ul. Nowodworcowa 15 [email protected] tel.: 058 6294298 Profesjonalny sklep turystyczny. 00-637 Warszawa SHERPA do 10% ul. Armii Ludowej 17 www.sherpa.pl tel.: (22) 825-51-87 [email protected] Dla członków KW zniżka na towary nie objęte promocją. Sklep górski 00-672 Warszawa CAMPUS/ARCO SPORT do 10% ul. Piękna 68 Warszawa tel.: 022-621-15-25 C.H. Auchan Dla członków KW z ważną legitymacją i opłaconą składką 10% zniżki na wszelki ul.Puławska 46 asortyment nie objęty promocją. tel.: 022-716-95-25 Warszawa SKLEP PODRÓŻNIKA do 10% C.H. Targówek www.sp.com.pl ul. Głębocka 15 [email protected] tel.: 022-313-12-03 Sprzęt wspinaczkowy, turystyczny, narty, przewodniki, mapy i literatura. CAMPUS/CERRO TORRE SPORT do 10% Warszawa www.cerrotorre.pl ul. Grójecka 46/50 sieć sklepów Jacka Fludera - CERRO TORRE SPORT tel. 022-668-66-08 Warszawa - K1 Kraków ul. Kaliska 8/10 C.H. M1 tel. 022-822-64-81 Aleje Pokoju 67 Warszawa - K2 tel.: 012-2965900 ul. Kaliska 8/10 Kraków tel. 022-822-54-87 ul. Sienna 14 tel.: 012-4296812 EXTREME SPORT - Zakopane do 7% Wrocław www.extreme.z-ne.pl C.H. Auchan [email protected] ul. Francuska 6 Zakopane tel.: 071-7806647 ul. Krupówki 36 Katowice tel.: 018-2062999 C.H. Supersam ul Piotra Skargi 6 POLAR SPORT do 7% www.polarsport.pl tel.: 032-7810377 www.polarsport.pl Zabrze Sklep górski POLAR SPORT oferuje duży wy- C.H. M1 bór odzieży i sprzętu do turystyki wspinaczki, alpinizmu, skitoringu. ul.Plut.R.Szkubacza 1 Najlepsze marki, konkurencyjne ceny, częste promocje. tel.: 032-7770410 Zapraszamy na www.polarsport.pl i do naszego sklepu przy ul. Siennej 15 w Krakowie. CLIMBING-SHOP.COM do 10% www.climbing-shop.com [email protected] Wspinaczkowo - turystyczny sklep internetowy tel/fax.: 032-223-26-86

HIMOUNTAIN do 10% www.himountain.pl Warszawa Wszystkie zniżki za okazaniem legitymacji C. H. Reduta Al. Jerozolimskie 148 z opłaconymi składkami za bieżący rok.

96 A/ZERO A/ZERO 97 Wstąp do KW Warszawa Zapisz się przez internet www.kw.warszawa.pl