WSPOMNIENIA ADAM HLEBOWICZ „TRWAJCIE” BISKUP JAN OLSZAŃSKI (1919–2003) W ZSRS trwały mroczne lata sześćdziesiąte. Chruszczow zastąpił Sta- lina, dla religii były to jednak ponownie lata intensywnych prześla- dowań. Ksiądz Jan Olszański z niedużych Manikowiec, znajdujących się na środkowej Ukrainie, wspólnie z księdzem Bronisławem Mi- reckim z Podwołoczysk zastanawiali się, czy nadal mogą i powinni trwać na swych placówkach. Czy warto, czy jest sens?

Od znajomych kolejarzy jeżdżących po całej Europie dowiedzieli się, że podobno we Włoszech jest zakonnik, który może im pomóc w odpowiedzi na to pytanie. Miał to być franciszkanin jakoby znający przyszłość Kościoła. Budziło to mnóstwo wątpliwości: czemu kapłan z Włoch, a nie z bliższej Polski, jak dotrzeć do niego przez „żelazną kurtynę”, czy to nie jakieś gusła, przepowiadanie przyszłości? To, co dla ludzi jest niemożliwe, okazuje się jednak możliwe dla Boga. Wysłane drogą kolejową, przez zaufane osoby, pytanie o sens dalszego trwania na sowieckiej Ukrainie nie pozostało długo bez odpowiedzi. Kiedy nadeszła, składała się tylko z jednego słowa: „Trwajcie”. Fot. z arch. autora

Ks. J. Olszański odprawia Mszę św. w Manikowcach, lata 70.

73 Jakkolwiek ta historia brzmi sensacyjnie, opowiedział mi ją sam biskup Jan Ol- szański. Także on dopiero po latach dowiedział się, że owym anonimowym włoskim zakonnikiem był ojciec Pio.

Droga na Wschód Późniejszy kapłan i biskup urodził się 4 stycznia 1919 r. w rodzinie rolniczej na Tar- nopolszczyźnie, w dawnym powiecie . Po ukończeniu szkoły średniej i zdaniu ma- WSPOMNIENIA tury natychmiast zdecydował się na wstąpienie do metropolitalnego seminarium du- chownego we Lwowie. Był to rok 1938 i nad Polskę nadciągały ciemne chmury, zarówno ze wschodu, jak i zachodu. Po wybuchu wojny młody Jan Olszański kontynuował naukę w seminarium, która została zwieńczona święceniami kapłańskimi udzielonymi przez ordynariusza archidiecezji lwowskiej abp. Bolesława Twardowskiego w 1942 roku. Pierwszą placówką neoprezbitera była Kaczanówka w dekanacie Skałat. Po dwóch latach pierwszych kroków w kapłaństwie, jesienią 1944 r., przyszła nieoczekiwana propozycja. Czy nie chciałby wyjechać z pracą duszpasterską za Zbrucz, rzekę gra- niczną pomiędzy II Rzeczpospolitą a Ukrainą sowiecką, do tamtejszych katolików, którzy od kilku, a nawet kilkunastu lat nie mają regularnej opieki kapłańskiej? Wy- zwanie duże, ale i ryzyko spore. Kilkunastu księży z archidiecezji lwowskiej oraz diecezji łuckiej wyruszyło z podobną misją co ks. Olszański do Żytomierza, Kamień- ca Podolskiego, Płoskirowa1, Kijowa, Odessy. Młody ksiądz Jan trafił do Gródka Podolskiego, niekiedy nazywanego też „ukraińską Warszawą”, z uwagi na skład na- rodowościowy ludności, jaka zamieszkiwała tę wówczas 20-tysięczną miejscowość. Zarówno w mieście, jak i okolicach około 80 proc. mieszkańców stanowili Polacy. Stan parafii był opłakany. Brak świątyni, znikąd szansy na pomoc, tylko ludzie czekający na Boga. Duszpasterstwo prowadził w warunkach katakumbowych. Msze święte odprawiane były wśród gołych ścian kaplicy cmentarnej. Jednak ludzie wycią- gali ze schowków to, co mieli, co udało się ukryć przed ateistyczną władzą. Z pewno- ścią lata spędzone w Gródku przypominały te doświadczenia, jakie były udziałem pierwszych chrześcijan prześladowanych przez ówczesne władze rzymskie. Ksiądz Olszański pracował duszpastersko pewnie zbyt intensywnie, bo po dwóch la- tach ciężkiej pracy, w 1946 r., władze nakazały mu powrót do Lwowa. W tym czasie w stolicy Galicji Wschodniej nadal przebywało wielu Polaków, czynne były także cztery świątynie katolickie. Został wikarym w starym kościele Matki Boskiej Śnieżnej, poma- gał też ofiarnie w pracy lwowskiej katedry. Zetknął się wtedy po raz pierwszy z profeso- rem medycyny Henrykiem Mosingiem, któremu udzielił sakramentu namaszczenia, gdy chorował na tyfus. Choroba na szczęście nie okazała się śmiertelna i prof. Mosing, znany w następnych latach także jako ojciec Paweł, mógł nadal pełnić swą posługę2.

1 Płoskirów (Proskurow) obecnie nazywa się Chmielnickij. 2 Henryk Mosing – ojciec Paweł; ur. 27 stycznia 1910 r. we Lwowie; lekarz, epidemiolog, bliski współpracownik prof. Rudolfa Weigla w badaniach nad szczepionką przeciwtyfusową, nie opu- ścił Lwowa aż do śmierci; potajemnie wyświęcony na kapłana przez kard. Stefana Wyszyńskiego podczas pobytu w Laskach pod Warszawą w 1961 r. Ks. dr Henryk Mosing nielegalnie zajmował się wychowywaniem młodzieży, wielu przygotował do święceń kapłańskich, prowadząc w Instytu-

74 WSPOMNIENIA Fot. z arch. autora

Spotkanie księży z Ukrainy, 1982 r., od lewej ks. Jan Krapan, ks. A. Chomicki, ks. J. Świdnicki, ks. W. Zawalniuk, ks. J. Olszański, ks. J. Kuczyński, ks. M. Trofimiak, ks. B. Biernacki, ks. F. Krajewski

Lwowscy księża rzymskokatoliccy tego okresu, prócz pracy duszpasterskiej pro- wadzonej wśród katolików łacińskiego obrządku, udzielali w ukryciu daleko idącej pomocy Kościołowi greckokatolickiemu. Być może ten fakt, a być może przekonanie władz, że ksiądz Olszański pracował zbyt gorliwie i przyciągał do Boga zbyt wielu, sprawiły, że po kolejnych dwóch latach został wydalony z miasta. Widocznie uważa- no, że lepiej mieć takiego kapłana raczej na prowincji niż w mieście, nakazano mu bowiem powrót na Podole, do Gródka Podolskiego.

Trudne trwanie Niewiele świadectw przetrwało z tego okresu. Tym cenniejsze są te, które udało się zachować. Oto jak opisuje ówczesną sytuację religijną Gródka jeden z jego mieszkań- ców, Stanisław Gumieniuk: „W naszej rodzinie było dziesięcioro dzieci. W domu roz- mawialiśmy po polsku, językiem, jaki pozostawili nasi pradziadkowie i dziadkowie, tro- chę przystosowanym do ukraińskiego, jak teraz mówią – »gwarą«. [...] Gdy w 1947 r. zmarł stróż kapliczki, dążono do zamknięcia tego ostatniego ośrodka, w którym zbierali cie Epidemiologii i swoim mieszkaniu tajne seminarium duchowne. Jednym z jego wychowanków jest obecny biskup pomocniczy Archidiecezji Lwowskiej ks. Leon Mały. Jako ojciec Paweł prowa- dził tajną pracę duszpasterską na terenach Syberii, Kaukazu i Ukrainy. Ostatnie pięć lat życia ks. dr. Henryka Mosinga naznaczone było ciężką obłożną chorobą. Zmarł we Lwowie 27 listopada 1999 r. Został pochowany w grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Łyczakowskim.

75 się Polacy. Wtedy do Gródka przybyła moja rodzina, ojciec został stróżem, żyliśmy pod samym cmentarzem i odtąd cała moja rodzina opiekowała się kapliczką przez ponad 35 lat. Dobrze pamiętam tamte straszne lata. Kapłanów nie było od dawna i ja sam byłem ochrzczony w wieku 11 lat. Dokładnie pamiętam, jak w niedzielę ludzie zbierali się na sumę. Mój dziadek Antoni Czarniecki ubierał się w komżę, zapalał światło, z powagą wynosił Mszał, kładł go na ołtarzu, uderzał w dzwonek i przez godzinę ludzie modlili się, śpiewali pobożne pieśni, i w taki sposób odbywały się inne obrzędy. Ojca nieraz wzywało WSPOMNIENIA NKWD do Proskurowa, pytano go, kto jest organizatorem, kto rozpoczyna modlitwy, a on zawsze odpowiadał, że ten, kto chce. Dopytywali się go i bili. Dlatego mój tatuś Tadeusz do końca życia nie przestał się jąkać. Moja mama Gienia była wiceprezeską komitetu, tak zwanej »kościelnej dwudziestki«. Była nagrodzona orderem »Matka bo- haterka«, który automatycznie wręczano matkom, które narodziły dziesięcioro i więcej dzieci. Była mądrą, spokojną, łagodną i pobożną kobietą. Więcej, była naprawdę osobi- stością. Z grona »dwudziestki« wykrystalizowała się grupa aktywnych osób, które jeź- dziły do różnych partyjno-nomenklaturowych instancji, obchodziły progi gabinetów, prze- kupywały partyjnych psów, starały się o kapłana i wreszcie wyszły na swoje. Przybył do nas młody 27-letni ksiądz Jan Olszański, który był pierwszym kapłanem na Podolu. Ach, ileż to schodziło się i przyjeżdżało ludzi do naszej kapliczki, chociaż mogła ona pomieścić 50–60 osób, a »nabijało się« do niej po 300 i więcej. Wokół kapliczki tłoczyły się setki, setki ludzi, aby usłyszeć słowo Boże. Już w tamtych czasach, myśląc nie tyle nad budową – o tym można było tylko marzyć – ale nad rozbudową kapliczki, wierzący ludzie dobrowolnie podpisywali się pod petycją. To było w 1951 r. Zebrano prawie jedenaście tysięcy podpisów. Tym, czego szczególnie nie mogły ścier- pieć miejscowe władze partyjne, były śpiewy, które rozbrzmiewały na cały Gródek. A wszystko trwało, mimo że państwo polskie na naszych terenach nie istniało już od 1793 r. Wiara katolicka i polskość pozostawała jednak żywa w kolejnych pokoleniach. Zawdzięczać to można tylko jednemu – gdzie ostał się kościół, tam zachowała się polskość. Kościół był i pozostał wśród nas centrum życia duchowego i kulturalnego, dzięki niemu przetrwały tradycje naszej wspólnoty. Komunistyczna propaganda nie przynosiła pozytywnych rezultatów, więc partyjni służalcy spisywali ludzi, którzy chodzili na Mszę Świętą, co z kolei wpływało na mate- rialne warunki ich rodzin, bo wszyscy pracowali w państwowych zakładach. Ludzie jed- nak przychodzili na nabożeństwa z dziećmi, mimo że było to zabronione. Jedni czynili to ukradkiem, inni w sposób całkowicie jawny. Partyjne władze postanowiły więc rozbić jedność katolików. Miejscowa sekretarz Komitetu Rejonowego towarzyszka Szczerba- ta, która szczególnie nienawidziła »wszystkiego, co inaczej myślące«, na konferencji partyjnej mówiła o księdzu: »Albo on – albo ja!«. Siły były nierówne. Co ciekawe, po wypędzeniu od nas kapłana zginęła w wypadku. Nasza wspólnota pozostała bez duszpa- sterza, a antykościelna »kampania« nabierała coraz większego rozmachu. Władze chciały zrujnować kaplicę, ale ludzie murem stali w jej obronie. Ponad rok, każdej nocy po kilkadziesiąt osób z widłami, łopatami i kijami pilnowało kaplicy i zwyciężyli”3.

3 S. Gumieniuk, Kim ty jesteś?, „Głos Podola” 2000, nr 1–2.

76 WSPOMNIENIA Do usunięcia księdza doszło już po tzw. odwilży, w roku 1959. „Po krót- kiej przerwie ks. Jan Olszański po- nownie uzyskał od władz sowieckich pozwolenie na pracę, tym razem jed- nak w oddalonej od większych ośrod- ków wiosce Manikowce. Taką rosza- dę można nazwać śmiało zesłaniem, choć nie była to Syberia czy Kazach- stan. Z wioski nie można było doje- chać ani do Lwowa, ani do Kamień- ca. Nierzadko w okresie wiosennych Autor artykułu z bp. J. Olszańskim, roztopów bądź jesiennej pluchy miej- Kamieniec Podolski, 2001 r. scowość była niemalże odcięta od świata. A mimo to przez ponad 30 lat jako jeden z nielicznych kapłanów katolickich na tym terenie, z narażeniem życia starał się zapewnić opiekę duszpasterską wier- nym na znacznej części terytorium dzisiejszej diecezji kamieniecko-podolskiej. Choć obowiązywał formalny zakaz nauczania dzieci i młodzieży religii, ksiądz Olszański przeprowadzał regularną katechizację. W efekcie po kilku latach pracy w Manikow- cach co piątek do spowiedzi i Komunii św. przystępowała grupa około 40 dzieci”4. Próbował prowadzić ukryte duszpasterstwo w Chmielnickim, Latyczowie i w mniej- szych ośrodkach. W tym okresie został podczas jednego z wyjazdów dotkliwie pobity przez „nieznanych sprawców”. Najwięcej czasu poświęcał spowiadaniu, które niekiedy trwało przez całą dobę. Chrzcił setki ludzi, błogosławił śluby, katechizował. Odwie- dzał skupiska katolików, głównie Polaków, którzy od lat nie widzieli księdza. Liczył się z tym, że może nadejść czas, gdy wierni pozostaną bez kapłana, dlatego starał się, żeby utwierdzili sobie w pamięci zasadniczy zrąb wiary. Opracował tekst, rodzaj modlitwy zawierającej podstawowe prawdy wiary i zasady życia. Nauczył wiernych tej modlitwy na pamięć, cały kościół odmawiał tekst przed komunią5. Nie zapominał o przygotowywaniu młodych ludzi do kapłaństwa. Wśród jego wy- chowanków wymienić można księży Jana Bieleckiego, Wiktora Tkacza, Józefa Czo- pa, Antoniego Zawalskiego, Pawła Griszaka. Nie jest dokładnie znana data jego wstąpienia do zgromadzenia księży maria- nów. W latach władzy komunistycznej zgromadzenie uczniów bp. Matulewicza za- częło się rozrastać na Ukrainie, w czym z pewnością była także zasługa księdza Ol- szańskiego. Po wyjściu marianów z podziemia został przełożonym zgromadzenia na Ukrainę. Trwało to jednak niedługo, bo szybko otrzymał nominację biskupią. Choć tyle lat spędził poza Polską, nie zapomniał o swoich korzeniach. Mówił piękną polszczyzną, bez wschodnich akcentów. Niegdyś zapytany przez młodą osobę

4 Ks. J. Wołczański, Ksiądz biskup Jan Olszański. Duszpasterz – patriota – człowiek [w:] Pasterz i twierdza. Księga jubileuszowa dedykowana księdzu biskupowi Janowi Olszańskiemu, ordynariuszowi diecezji w Kamieńcu Podolskim, red. ks. J. Wołczański, Kraków–Kamieniec Podolski 2001, s. 9–19. 5 Ks. A. Boniecki, Błogosławieństwo biskupa Jana, „Tygodnik Powszechny” 2003, nr 10.

77 z Polski o narodowość, odpowiedział z mocą: „Jestem Polakiem”. Inną charaktery- styczną sytuację opisał ksiądz Adam Boniecki MIC: „Homilie, które słyszałem, wy- głaszał po polsku, choć doskonale mówił po ukraińsku. Był przekonany, że rzymscy katolicy znają polski. To irytowało niektórych księży-Ukraińców: »Racja, Polakom zawdzięczamy przetrwanie Kościoła i wiary, jednak młodsi nie rozumieją już po pol- sku«. Ale choć liturgia w jego diecezji była na ogół sprawowana po polsku, to prze- cież i po ukraińsku. Stopniowo opracowano ukraiński mszał, lekcjonarz”6. WSPOMNIENIA

Pasterz największej diecezji w Europie W końcu lat osiemdziesiątych kres Związku Sowieckiego był przesądzony. W 1991 r. Ukraina ogłosiła swą niepodległość. W tym czasie seminarium w Rydze, jedyną uczel- nią kształcącą księży katolickich dla całego terytorium ZSRS, opuszczało coraz więcej prezbiterów rodem z Ukrainy. Rejestrowane były kolejne parafie, rozpoczął się proces zwracania wiernym ich świątyń. Tymczasem ksiądz Jan nadal przebywał w zapomnia- nych przez świat Manikowcach. Tam zastała go papieska decyzja – oto 16 stycznia 1991 r. Jan Paweł II mianował księdza Jana Olszańskiego ordynariuszem największej w Europie diecezji. Został sześćdziesiątym z kolei biskupem tej historycznej jednostki administracyjnej Kościoła katolickiego o powierzchni 277,7 tys. km kwadratowych, czyli terytorium niemalże równym całej powierzchni Polski. Do tradycyjnych ziem wchodzących w skład diecezji kamienieckiej dołączone zostały tereny Wschodniej Ukra- iny, z Krymem, Odessą, a także obwodami donieckim, zaporoskim, dnieprodzierżyń- skim, kirowogradzkim. Na tych oddalonych terytoriach nie było w ogóle księży ani kościołów, nie istniały żadne struktury. Czy ksiądz, który większość swego życia ka- płańskiego spędził w niewielkich miejscowościach, którego praca była skutecznie ogra- niczana przez władze, teraz poradzi sobie z takim wyzwaniem? Decyzja Watykanu była słuszna, co bardzo szybko okazało się w praktyce. W 1990 r. nuncjusz apostolski w Moskwie abp Francesco Colasuonno objechał Ukrainę, poznał pracujących tam kapłanów i przedstawił papieżowi kandydatów na biskupów reakty- wowanych diecezji. Ks. Olszański, mający wtedy 71 lat, cieszył się niekwestionowanym autorytetem wśród księży i wiernych. Nowy ordynariusz kamieniecki jeszcze w roku swej nominacji, jako pierwszy biskup rzymskokatolicki na Ukrainie w okresie powo- jennym, powołał do życia seminarium duchowne. Wiedział, że najlepsi nawet księża, którzy przyjadą tu z zagranicy, przede wszystkim z Polski, nie zastąpią miejscowych duszpasterzy. Nowa wyższa uczelnia katolicka została usytuowana w Gródku Podol- skim. Biskup początkowo myślał o Kamieńcu, gdzie do dziś pozostał budynek semina- ryjny, władze państwowe nie były jednak skore do jego zwrotu. Uczelnia w pierwszych latach kształciła i przygotowywała do kapłaństwa kleryków z całego terytorium Ukra- iny, a nawet sąsiedniej Mołdawii. Jednym z pierwszych profesorów utworzonej uczelni był wspomniany wcześniej profesor Mosing, który już oficjalnie, jako osoba duchowna uczył przez pierwszy rok greki i kultury antycznej. Do chwili przejścia biskupa Olszań- skiego na emeryturę w 2002 r. mury seminarium opuściło około 40 młodych kapłanów.

6 Ibidem.

78 WSPOMNIENIA Już w 1996 r. Wyższe Seminarium Duchowne w Gródku, dzięki staraniom ordy- nariusza, zostało afiliowane przy Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie, co podnio- sło jego prestiż i rangę. Wkrótce kolejną placówką naukową powołaną do życia przez biskupa z Kamieńca stał się Instytut Nauk Religijnych Diecezji Kamieniecko-Po- dolskiej, pomyślany jako kuźnia przyszłych kadr katechetów świeckich. Również i ta uczelnia została afiliowana przy Uniwersytecie na Lateranie. Biskup Olszański nieustannie cieszył się z każdego nowo wyświęconego kapłana. W 2001 roku, w czasie kolejnych święceń absolwentów WSD w Gródku, tak mówił do zebranych w katedrze kamienieckiej: „Jeżeli tak będziemy święcić po jednym, po dwóch księży, to za 150 lat dogonimy najgorszą diecezję w Polsce, pod warunkiem że kapłani nie będą umierać. A jednak 20 lat temu nawet takie myśli nie zachodziły do głowy, żeby mieć młodych kapłanów na tych ziemiach. Za takie myśli dostawaliśmy po głowie od władz sowieckich”. Zwracając się do nowych duchownych, biskup ape- lował: „Proszę Was, nowo wyświęconych, żebyście byli kapłanami według Serca Je- zusowego, żebyście byli kapłanami modlitwy, żebyście byli świętymi kapłanami. [...] Powróćcie do zwyczajów waszych ojców, waszych przodków [...], którzy ginęli w śnie- gach Kazachstanu i Syberii, Kanału Białomorskiego”7. Dzięki staraniom bp. Olszańskiego zorganizowano wiele placówek duszpasterskich, które później stały się podstawą utworzenia dwóch nowych diecezji rzymskokatolickich na Ukrainie, charkowsko-zaporoskiej i odesko-symferopolskiej. Był wielkim dobrodzie- jem wielu parafii, budów nowych kościołów, nigdy nie zapominał o najuboższych. Jego ulubionym miejscem była katedra w Kamieńcu. Stojący przed nią minaret zwieńczony figurą Matki Boskiej stanowi unikat na skalę światową. Biskup Jan do- skonale znał każdy zakątek tego obiektu. Swoją wiedzą chętnie dzielił się z pielgrzy- mami. Jeszcze w czasach sowieckich, gdy katedra pełniła funkcję muzeum ateizmu, podobno ksiądz Olszański bywał częstym gościem w tych murach. Czy wtedy prze- czuwał, że w przyszłości, nie tak znów odległej, stanie się gospodarzem tego niepo- wtarzalnego miejsca? Zawsze starał się widzieć przede wszystkim dobro powierzonej mu owczarni. Niegdyś posprzeczał się z generałem marianów, księdzem Adamem Bonieckim, o to, do którego seminarium należy posyłać kandydatów do kapłaństwa z Ukrainy. „Wydał zarządzenie, że zakonom nie wolno przyjmować kandydatów – ale mają odsyłać ich do diecezji. Tłumaczę, że tak nie można, że trzeba szanować specyfikę powołań. On na to w śmiech: »Ciekawe, że tam, gdzie pracują franciszkanie, Pan Bóg powołuje do franciszkanów, gdzie marianie – do marianów. Ja potrzebuję księży dla diecezji, a zakonnicy wywożą alumnów z Ukrainy«. Mówię: »Tu nie mamy możliwości porządnego kształcenia, domów formacji, wychowawców. Oni przecież wrócą«. Nie dowierzał, ale odwołał zarządzenie. Gdy zaczęli wracać jako księża, nieco się uspokoił”8.

7 Ks. W.J. Kowalów, Powróćcie do zwyczajów waszych ojców. Święcenia w Kamieńcu Podol- skim, „Wołanie z Wołynia” 2001, nr 5, s. 3–5. 8 Ks. A. Boniecki, op. cit.

79 Adoracja, modlitwa, konfesjonał W 2001 roku przeżył napad na plebanię, na szczęście bez żadnych konsekwencji dla jego zdrowia. W ostatnich latach ponawiał ciągle prośbę do Ojca Świętego o zwol- nienie z obowiązków ordynariusza. Papież zaś prosił, by pozostał, dając mu jako wspar- cie biskupów pomocniczych. Wreszcie 4 maja 2002 r. bp Olszański przeszedł na eme- ryturę. Nadal mieszkał w Kamieńcu Podolskim. Wielu pielgrzymów z Polski dziwiło się słysząc, że ten kapłan bez końca siedzący w konfesjonale to biskup. Poniżej cha- WSPOMNIENIA rakterystyczny zapis jednego z takich spotkań. „W sierpniu 2002 r. z pięćdziesięciosobową grupą pątników z Polski pojechałem do Kamieńca Podolskiego. Po ulokowaniu się w domu parafialnym ruszyliśmy zwie- dzać miasto: katedrę św. Piotra i św. Pawła, twierdzę, zniszczone lub zamienione na cerkwie kościoły, polski i ormiański rynek. Weszliśmy do świątyni i przechodząc do wejścia na wieżę, dostrzegliśmy w lewej nawie postać księdza klęczącego przed ka- plicą Najświętszego Sakramentu. To był ks. biskup Jan Olszański. Wielu z pielgrzy- mów znało go z poprzednich odwiedzin w Kamieńcu. Mimo upału miał narzucony na sutannę czarny, długi płaszcz. Podszedł do nas, podjął rozmowę. Był uśmiechnięty i ser- deczny. Ten ciepły nastrój skończył się, biskup spoważniał i pokręcił głową, gdy spoj- rzawszy na jedną z pań, ubraną w bluzkę bez rękawów, powiedział: »Tak nie można wchodzić do świątyni Pańskiej«. Opowiadał, z jakim trudem i wysiłkiem katedrę, za- mienioną w czasach sowieckich na muzeum ateizmu, przywracano wiernym. Ile ludz- kiej ofiarności i poświęcenia kryje się za tym. Na koniec powtórzył: »Tak nie można«9. W 1994 roku za pośrednictwem poznańskiego kartografa Andrzeja Nowickiego trafił do moich rąk Schematyzm diecezji kamieniecko-podolskiej, unikatowe wydaw- nictwo obrazujące ówczesny stan jednej z największych diecezji katolickich na świe- cie. Publikacja o tyle również oryginalna, bo wydana w 1994 roku w Kamieńcu Po- dolskim w języku polskim. Dla mnie tym bardziej cenna, że opatrzona osobistą dedykacją ordynariusza – biskupa Olszańskiego. Jego pismo, drobne, starannie wy- pisane litery, pamiętające przedwojenną jeszcze szkołę kaligrafii, zawsze przynosiło ze sobą niebanalne, ciepłe życzenia. Tak było w jego specjalnych dedykacjach, ale i zwykłych kartkach pocztowych przesyłanych z pozdrowieniami. Biskupa Jana spotykałem przelotnie od czasu do czasu. Jednak za każdym razem, kiedy publikowałem swe opracowania dotyczące odradzającego się Kościoła kato- lickiego na Wschodzie, wysyłałem je na adres m.in. kamienieckiego biskupa. On za każdym razem dziękował i posyłał kilka dodatkowych informacji. Ostatni raz spotkaliśmy się w roku wizyty papieskiej na Ukrainie. Doczekał tej wiel- kiej chwili, choć wtedy 82-letni, nie krył rozczarowania faktem, że Papież nie odwiedzi terenu jego diecezji. Rozumiał to jednak. „Sam jestem o rok starszy od obecnego Następ- cy św. Piotra i nie jeżdżę dalej jak 100 km samochodem, nie dziwię się zatem, że Papież nie przyjedzie do nas 350 km” – zwierzał się. W pobliżu niestety nie było lotniska, co ostatecznie przekreśliło szansę pojawienia się Ojca Świętego w Kamieńcu Podolskim10.

9 Rozmowa z bp. Janem, „Tygodnik Powszechny” 2003, nr 12. 10 A. Hlebowicz, Dziękuję Ci, Ukraino, „Zesłaniec” 2002, nr 7, s. 53–62.

80 WSPOMNIENIA Zmarł 23 lutego 2003 r. w Kamieńcu Podolskim11. Dwa dni później pocho-

Fot. J.M. Ruman wany został w kate- drze kamienieckiej p.w. św. Piotra i Paw- ła, w kaplicy Naj- świętszego Sakra- mentu, w miejscu, gdzie przez wcześniejsze 12 lat spędzał bar- dzo wiele chwil w samotności. Obrzędom po- grzebowym przewodniczył metropolita lwow- ski kardynał . Pogrzeb zgromadził wielkie rzesze wiernych, wszyst- kich hierarchów z Ukrainy, biskupów grec- kokatolickich, kilku z Polski, przeszło 100 ka- płanów, przedstawicieli władz Polski i Ukrainy. W homilii pogrzebowej główny ce- Kaplica Najświętszego Sakramentu lebrans kardynał Jaworski tak się wyraził w katedrze kamienieckiej i tablica upamiętniająca pochowanego tu Pasterza o zmarłym: „Skąd pochodziło to, że nie dbał o to wszystko, co można mieć dla siebie, ale wszystko co swoje, a także samego siebie oddał Najwyższemu Pasterzowi w owcach, które mu powierzył. Zapewne płynęło to z głębokiego życia wiary, które było żywio- ne modlitwą. Samo poznanie nie wystarcza, wszystko, co człowiek coraz bardziej w wierze poznaje, musi być przepojone spotkaniem z samym Jezusem, które dokonu- je się na modlitwie. Tak! Wszyscy, którzy znali Biskupa Jana, wiedzieli, że był mę- żem modlitwy, że był wierny tej modlitwie Kościoła, jaką dla duchownego stanowi brewiarz. Można było go spotkać bardzo często w kościele, w katedrze na adoracji Najświętszego Sakramentu, można go było spotkać z różańcem w ręku. To wszystko karmiło jego zjednoczenie z Najwyższym Pasterzem i prowadziło do coraz pełniej- szego Jemu oddania się. To modlitwa także dawała tę energię duchową, ażeby prze- trwać wszystkie trudności i całe swoje życie zawierzyć Panu Bogu”12. Bogdan S. Kasprowicz zapamiętał taki obraz z ostatniego spotkania z biskupem: „Widziałem też, niezwykłe na początku trzeciego tysiąclecia, wieku komputerów, dys- kotek i frywolnego stylu życia – jak przy drodze, którą szedł biskup Jan Olszański, ludzie klękali, prosząc o błogosławieństwo. Oni wiedzieli, że był to człowiek święty”13.

11 Bp L. Dubrawski, Widiszow do Boga wirnyj jogo sługa, „Parafialna Gazeta” 2003, nr 9 (Kijów); N. Siwulko, Win ucziw nas liubiti Christa, „Parafialna Gazeta” 2003, nr 14. 12 Homilia kardynała M. Jaworskiego na pogrzebie bp. J. Olszańskiego [w:] Dokumenty Rzymskokatolickiego Kościoła na Ukrainie, www.rkc..ua. 13 Bogdan St. Kasprowicz, Apostoł Podola – śp. ks. biskup Jan Olszański (1919–2003), „Sem- per Fidelis” nr 2, Wrocław 2003.

81