MAJ 2015

Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

TOP NOTE Wojtczak NYConnection – Folk Five

REAKTYWACJA! Wesprzyj akcję

Paweł Rozmowy: ELMA Tomaszewski Leszek Kułakowski Improwizacja musi nieść Kamil Piotrowicz ducha kompozycji Dorota Miśkiewicz

Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk < Od Redakcji

redaktor naczelny Piotr Wickowski [email protected]

„Pewien trzylatek z zaburzeniami ze spektrum autyzmu nauczył mnie minimalizmu w dozowaniu środków wyrazu, pewna szesnastolatka po próbie samobójczej nauczy- ła mnie precyzji w muzycznym wyrażaniu emocji, pewna kobieta chora na schizo- frenię nauczyła mnie odwagi i bezkompromisowości w ekspresji, pewien mężczyzna z oddziału dla podsądnych nauczył mnie muzycznego odzwierciedlania skompliko- wanych i powikłanych historii, etc., etc. Takich nauczycieli mam wielu” – mówi muzy- koterapeutka, doktor psychologii, ale również kompozytorka i wokalistka ELMA, która w ubiegłym roku zaliczyła udany debiut swoim albumem Hic et Nunc.

Dla jazzowego pianisty Pawła Tomaszewskiego jednym z najważniejszych doświad- czeń edukacyjnych była współpraca z Moniką Brodką i jej niejazzowym zespołem. „Dla zagorzałego jazzmana potrzeba czasu, żeby do tego dojść i wyzbyć się uprzedzeń, pokochać muzykę, odnaleźć się w muzyce, którą gra się w danym momencie” – uważa Paweł Tomaszewski.

Przypomnę jeszcze, co mówił Łukasz Borowicki w rozmowie, którą opublikowaliśmy w marcowym JazzPRESSie. Jest on jednym z wielu polskich muzyków, którzy w ostat- nich latach woleli wyjechać z Polski do Danii, aby skorzystać z tamtejszego systemu kształcenia muzycznego: „W Danii nie studiuje się jazzu, tylko muzykę rytmiczną, czyli muzykę ze sztywną kreską taktową, muzykę z pulsem. To nie musi być , może być pop, rock czy cokolwiek studentowi przyjdzie do głowy, paradoksalnie nawet jeśli ma na myśli muzykę bez pulsu. Taki podział na akademiach muzycznych niesie ze sobą konsekwencje w samej edukacji. Pamiętam sytuację z egzaminu na koniec pierwsze- go roku, kiedy jeden z nauczycieli wręcz namawiał mnie, żebym nie grał tylko jazzu, żebym eksperymentował, szukał czegoś, czego sam nigdy nie słyszałem. W pewnym sensie przypomina to indywidualny tryb nauczania – każdy pracuje nad czymś in- nym, każdy od początku stara się znaleźć coś swojego”.

Czy wyzbycie się uprzedzeń, uczenie się od tych, którzy – jak wydawać by się mogło – nie znają się na rzeczy i eksperymentowanie z założenia, może spowodować, że pol- skiemu jazzowi nie będzie można zarzucić, że istnieje tylko teoretycznie?

Miłej lektury!

> SPIS TREŚCI

3 – Od Redakcji

4 – Spis treści

6 – Wydarzenia

7 – Konkursy

8 – Wspomnienie Żegnaj, ostatni z trzech królów B.B. King (1925-2015)

10 – Płyty 10 Pod naszym patronatem 12 Top Note Wojtczak NYConnection – Folk Five 16 Recenzje Jerzy Milian – Jerzy Milian 80 MazzSacre – + Marcin Nowakowski – Live Samuel Blaser – Spring Rain Eberhard Weber – Encore Jukka Perko & Iiro Rantala – It Takes Two to Tango Anouar Brahem – Souvenance Chris Potter’s Underground Orchestra – Imaginary Cities Chick Corea Trio – Trilogy Tomoko Omura – Roots Marilyn Mazur, Josefine Cronholm, Krister Jonsson – Flamingo Sky Michał Wierba Doppelganger Project – Orange Sky

40 – Koncerty 40 Przewodnik koncertowy 44 Nie jeden świat jazzu 63 Zręcznie skomponowany muzyczny maraton 73 Siedem dni wokół jazzu w Lublinie 78 Jazzowe gwiazdy i odległe rejony okołojazzowe 82 Sobowtór (?) Michała Wierby i spółka 84 Nieoczekiwana zmiana basu 86 Muzyczne ewolucje Cinematic Orchestry 89 Na dwóch krańcach świata 92 The Necks w obiektywie Kuby Majerczyka

< JazzPRESS, maj 2015 5

95 – Rozmowy 95 Paweł Tomaszewski Improwizacja musi nieść ducha kompozycji 107 ELMA Blondynka w laboratorium improwizacji 117 Leszek Kułakowski Jazz najlepszy jest na scenie 122 Kamil Piotrowicz By każdy dźwięk, który napisałem, był mój i był dla mnie 126 Dorota Miśkiewicz Cały ten jazz! MEET! – Dorota Miśkiewicz

135 – Galeria improwizowana Marcin Wilkowski

140 – Słowo na jazzowo 140 Słuchając we dwoje „Muzyka to siła, która uzdrowi Wszechświat” 144 On the Corner Jazzterday – czyli Bitelsi na jazzowo 146 Spod pióra dźwiekografa Na ratunek Ziemi

150 – Pogranicze 150 World Feeling

152 – Redakcja

Twoje wsparcie = kolejny numer JazzPRESSu nr konta: 05 1020 1169 0000 8002 0138 6994 wpłata tytułem: Darowizna na działalność statutową Fundacji

> 6| Wydarzenia tkowski ą wi Ś fot.Radek

29 maja premierę będzie mieć najnowszy al- bum Włodka Pawlika. Płyta America, nagrana Przez Indonezję, Australię i Nową Zelandię prze- z Pawłem Pańtą na kontrabasie i Cezarym Kon- biegać będzie w najbliższych tygodniach trasa radem na perkusji, jako Włodek Pawlik Trio, koncertowa Artura Dutkiewicza i jego tria. Od podsumowuje 30 lat artystycznej pracy jedyne- 26 maja do 7 czerwca zespół w składzie: Artur go polskiego muzyka jazzowego nagrodzonego Dutkiewicz – fortepian, Michał Barański – kon- Grammy. Producentem płyty jest Pawlik Rela- trabas i Grzegorz Grzyb – perkusja zagra siedem tions, a dystrybutorem Fonografika. koncertów, między innymi w Salihara Theatre „Ten album jest efektem moich muzycznych fa- w Dżakarcie, Jazz Club Ubut na Bali i w Foundry scynacji, które miały miejsce na przestrzeni 616 w Sydney. Wystąpi też na Melbourne Inter- ostatnich trzech dekad. Na tej płycie nie ograni- national Jazz Festival, uważanym za jeden z naj- czyliśmy się więc do typowych jazzowych kom- większych festiwali jazzowych na świecie, obok pozycji. Poza utworami napisanymi w różnym takich gwiazd jak: Herbie Hancock, Chick Co- czasie – lecz do tej pory nigdy nienagranymi – rea, Joe Lavano, Kurt Elling, Pharoah Sanders, przełożyliśmy na język naszego tria ulubione Dee Dee Bridgewater, Richard Bona, Eric Har- motywy z filmów, do których wcześniej stworzy- land, Tord Gustavsen, The Bad Plus. Zespół pre- łem ścieżki dźwiękowe, takich jak Wrony Doro- zentować będzie program z najnowszego album ty Kędzierzawskiej czy Rewers Borysa Lankosza. Prana. Jedynym polskim koncertem w ramach Ta płyta to także hołd oddany wielkim polskim majowo-czerwcowej trasy był występ 19 maja pianistom, kompozytorom i patriotom – Chopi- w warszawskim Promie Kultury Saska Kępa. nowi oraz Paderewskiemu. Nagrywając jazzowe Nadchodzące koncerty to kontynuacja recita- transkrypcje ich muzyki, chciałem podkreślić, li solowych z pierwszej połowy maja w Brazy- jak wielką rolę odegrała ich twórczość w moim lii, między innymi na festiwalu de Jazz Europeu życiu” – wyjaśnił Włodek Pawlik. prezentującym europejską muzykę, w Lizbonie Włodek Pawlik Trio zaprezentuje muzykę z no- w Pałacu hrabiów Foz i w Wilnie z japońską pia- wego albumu na koncercie 24 maja w Filharmo- nistką Marie Kiyone. nii Narodowej w Warszawie.

< JazzPRESS, maj 2015 |7

Płyty dla tych, którzy wspierają JazzPRESS!

W maju do zdobycia kolejne płyty dla tych, którzy wspierają swoimi darowi- znami wydawanie kolejnych numerów JazzPRESSu. Przypominamy, że kwota darowizny może być dowolna. Wystarczy po wpłacie na podany poniżej nu- mer konta wydawcy JazzPRESSu – Fundacji EuroJAZZ – wysłać mail na adres: [email protected] z podaną datą przelewu, danymi adresowymi oraz propozycją co najmniej trzech tytułów płyt z poniższej listy, które chcielibyście otrzymać. Wpłat można również dokonać, korzystając z przycisku przy linku do pobrania nowego numeru magazynu na stronie www.jazzpress.pl. Tym razem nagrody przypadną dziesięciu osobom przekazującym wpłaty między 20 i 30 maja.

W tym miesiącu do wygrania są następujące płyty: Marcus Miller – Afrodeezia Jazz Kuba Płużek – Eleven Songs HoTS – Harmony of the Spheres For una Acoustic Quar et – Jazz From Vol. 1 Grit Ensemble – Komeda Deconstructed Piotr Wójcicki – Moon City Michał Wierba Doppelganger Project – Orange Sky Mateusz Pałka / Szymon Mika Quar et – Popyt Sławek Jaskułke – Sea Diana Krall – Wallfl ower

Dziękujemy wszystkim przekazującym dotacje. Piszemy dla Was i dzięki Wam!

numer konta: 05 1020 1169 0000 8002 0138 6994

> 8| Wspomnienie

Żegnaj, ostatni z trzech królów B.B. King (1925-2015)

Aya Lidia Al-Azab [email protected]

Niestety to było nieuniknione. Wiekowy i schorowany B. B. King odszedł póź- nym wieczorem 14 maja w Las Vegas. Miał 89 lat. Był jedynym z żyjącym „trzech królów bluesa”. W spokojnym śnie dołączył do Freddiego i Alberta Kinga. B. B. King, legenda bluesowej gitary, uznany przez magazyn Rolling Stone za szóstego najlepszego gitarzystę na świecie. Był czołowym przedstawicielem muzyków z południa Stanów Zjednoczonych, którzy porzucili pracę na plan- tacji, na rzecz bluesa. „Pracowałem jako oracz. Robiłem pięć mil na godzinę, 12 godzin dziennie daje 60 mil. I tak sześć dni w tygodniu. 16 lat chodzenia za mułem. Myślę, że obszedłbym ziemię” – wspominał.

Pod koniec lat 40. WDIA – radio z Memphis – zmierzało do bankructwa. De- speracko szukali rozwiązania, by pozyskać nowych słuchaczy. Zatrudnienie czarnych prezenterów okazało się kluczem do sukcesu. Młody Riley B. King rozpoczął dzięki temu pracę przed mikrofonem i był to początek jego muzycz- nej drogi w Memphis. Bezsprzecznie B. B. King był jedną z ważniejszych postaci w historii bluesa i rock’n’rolla. Był inspiracją dla Jimiego Hendrixa i Buddy’ego Guya. Jego tech- nika gry na gitarze wywarła olbrzymi wpływ na rozwój muzyki rockowej. Zdobył 15 nagród Grammy i światowe uznanie. Zapytany, dokąd obecnie zmierza jego muzyka, dokąd zmierza B. B. King, odpo- wiedział: „Nadal chcę grać najlepiej jak potrafię. Chcę dotrzeć do innych ludzi, do jak największego grona, do jak największej liczby państw. Inaczej mówiąc, chcę, żeby cały kraj usłyszał jak B. B. King śpiewa i gra bluesa”. Po kilkudziesięciu la- tach kariery, można spokojnie powiedzieć, że wypełnił swoją misję.

< JazzPRESS, maj 2015 |9

Organizujesz festiwal, koncert, wydarzenie kulturalne?

Wykorzystaj komunikację mobilną mProfi www.mprofi.pl

powiadom / zachwyć / zaangażuj

Dowiedz się więcej, pobierz bezpłatny poradnik: https://goo.gl/cSxS0a lub wyślij SMS o treści TAK.EBOOK.EVENT na nr tel. 664 400 100

mProfi pomaga organizatorom różnorodnych imprez usprawnić Telefon komórkowy jest naszym i urozmaicić organizację wydarzeń dzięki sposobem na komunikację w każdym dwukierunkowej komunikacji między miejscu i o każdej porze, mamy go organizatorem a uczestnikami praktycznie zawsze przy sobie, co wykorzystując wiadomości mobilne. sprawia że jest niezwykle użyteczny do interakcji i angażowania uczestników Pracę z mProfi można rozpocząć imprez. dosłownie w kilka minut, a sam system jest prosty i intuicyjny. Komunikacja mobilna zapewnia Wystarczy zarejestrować się na bezpłatne kompleksowe wsparcie wydarzeń od Skontaktuj się z nami: konto na platformie mprofi.pl rejestracji uczestników sprzedaz@mprofi.pl i informowania przed wydarzeniem, 800 889 904 Aby ułatwić Ci zapoznania się przez komunikację w trakcie, po (połączenie bezpłatne w Polsce) z naszą platformą i wypróbowanie jak możliwości budowania relacji po jego www.mProfi.pl sprawdza się w praktyce, otrzymasz zakończeniu. budżet na start, który umożliwi Ci wysłanie nawet 60 SMS’ów bez ponoszenia żadnych kosztów. > 10| Pod naszym patronatem

Olga Boczar Music Essence – Little Inspi- Maciej Miecznikowski & Krzysia Górniak rations – Tribute to Nat King Cole

Płytą Little Inspirations debiutuje Olga Boczar Płytą Tribute to Nat King Cole hołd wielkiemu i jej zespół Music Essence. Na albumie znalazł się wokaliście i pianiście, w 50. rocznicę jego śmierci, zestaw dziesięciu autorskich kompozycji młodej składają Maciej Miecznikowski – multiinstrumen- wokalistki, songwriterki i producentki. Utwory te talista i wokalista o charakterystycznym głosie, to pojedyncze opowieści z różnych etapów jej szczególnie pięknie brzmiącym w romantycznym codzienności. Mówią o marzeniach, rozterkach, reperuarze i Krzysia Górniak – znana gitarzystka o tym co cieszy, co niekiedy bolało, o ludziach, jazzowa, potrafiąca w niezwykły sposób łączyć których spotkała na swej drodze, o towarzyszą- z wiruozerią delikatność i kobiecość. W ich wy- cych jej uczuciach i emocjach. Są one zapro- konaniu usłyszeć można takie przeboje Cole’a jak szeniem do wejścia w głąb jej duszy. W dotarciu między innymi: Unforgettable, Route 66, When do tekstów ma pomagać różnorodna muzyka, I Fall In Love, wyśpiewane i zagrane z uczuciem, w której słychać inspiracje liderki z ostatnich lat. w niekonwencjonalnych aranżacjach na dwie gi- Brzmienie zespołu zostało wzbogacone o sekcję tary i wokal. Dwojgu liderów towarzyszą Paweł instrumentów dętych, między innymi fletu, trąb- Pańta na kontrabasie i Adam Lewandowski na ki, puzonu, czy saksofonów, współczesnych har- perkusji oraz Atom String Quaret. Wydawcą pły- monii chórków, aż po ludowy, starodawny biały ty jest wytwórnia fonograficzna DUX, największy śpiew. Muzykę zarejestrowano w studiach: Black polski wydawca muzyki klasycznej. Kiss Records, Woobie Doobie i Tokarnia. Album ukazuje się nakładem wydawnictwa Charmelle.

< JazzPRESS, maj 2015 |11

Maciej Grzywacz – Connected

Album Connected kwar etu gitarzysty Macieja Grzywacza to efekt jego współpracy z wybitnymi osobowościami skandynawskiej sceny jazzowej. Reper uar zespołu złożony z autorskich kompo- zycji eksponuje przede wszystkim zdolności im- prowizatorskie ar ystów. Nowy program prezen- towany w tej międzynarodowej obsadzie pozwala spojrzeć na indywidualny styl kompozytorski i im- prowizatorski gitarzysty z nowej perspektywy. W zespole obok lidera znaleźli się: Jakob Dinesen – jeden z najwybitniejszych współczesnych duń- skich saksofonistów jazzowych, Daniel Franck – szwedzki kontrabasista, który osiedlił się w Danii i jest tam jednym z najbardziej wziętych muzy- ków jazzowych i Håkon Mjåset Johansen – nor- weski perkusista i kompozytor znany ze współ- pracy z Trondheim Jazz Orchestra. Płyta ukazuje się nakładem Black Wine Records.

> 12 NOTE TOP < |

Płyty/ Top Note

TTTOOOPPPNNNOOOTTTEEE

i kowola mi niecobajki.innejrazemkażzdymOtwieraj albumą cy ki: mazurki, kujawiaki, polki, ale barwa i ekspresja utworów jest za gatun polskie ą s cia ś wyj Punktem emocji. ść norodno ż ró Zaskakuje muzyków, którzy opowiedzieli nam własną historię. go powód dla Top Note. jedynypolskamuzykatradycyjnanie toistanowi jeden gAleł ąos. nytpzanurzonąę ł polskową ści.Aby stworzy wiat,ś ć którymw jazz koncepcyj nagrać aby jakich!), byle nie to (i oceanu kolegów zza sza inspirowany łęczyckim folklorem i osobą Tadeusza Kubiaka, zapra Historia powstania tego albumu jest zaskakująca. Irek Wojtczak, – za NYConnection Wojtczak For Tune, 2015 , mię sistegogrania.Jazz,który porusza sercenogi.i To spotkanie ita ata Joe partia ( wietnaś rytmem basowym cięż pulsuje kim Folk Five Folk to przede wszystkim kawał porządne Folk Five Folk Ale zagrojAle że - - - - - rodzimego z historii lekcja to tuar reper Jego oberki. czy mazurki ce ą mówi nam cej ę wi ś co i niej!) ś wcze cioki (ręka w górę, kto syszał ł o nich znajdziemykujony,zawijosy,zab ło których formy, wśtrójmiaroweród charakterystyczne interpretował ycie ż całe Przez ą wyj tratkowa. dycji polskiej dla posta ć to bumu, al tego mentor i duch dobry biak, Ku Tadeusz folkiem? tym z jak A Nie albumu. tego atutem cej. ę wi jest jednorodnowielkim narracjijestść przemian Takich dochodzą emocjesmutku, nostalgii refleksji.i g łosu do aranżacjach balladowych saksofonu W lidera.i Robertsona Herba trą dyktandobki pod jest rozciągany czas a strzeń, Warszawą za mile W cie. ś wej ne Moc Sorge). (Harvey bnami ę b nymi akcentowa bezpardonowo i Fonda) ślepych uliczek i efekciarskich wątków zadowolić wszystkich. Spójny, bez zespoł owe granie. Album powinien Jazzowy żar, ludowywąteki mocne o Gazem Pod pojawia si ę prze i Cztery Cztery ------e odro ące zaskakuj ywa przeż latach ostatnich w które muzykowania, tak I źródł a? nieznanego im z bij któreą ł amańcami, rytmicznymi i diami melo naszymi sobiez poradzili cy StanówmuzyimportowanizeCzy jedn ą. mieć mo żemy Wątpliwo ść pomijając zapisy nutowe. nierzadko dowiadcześ ń, własnych z i kolektywności z Czerpią sznyt. w łasny tematom poszczególnym grajnadajmuzycysercemkachi ą wielewspólnego.ma gatunobuW jazzem z że Zw ł czerpaaszcza, ć. y ż zyka to dziki żywioł, z którego nale i źnym wyra sygnałem, że nasza mu kontekzjawiska tego wś gcieł osem ważnym jest Wojtczaka Koncepcja miastach.wielkichnawet w to i dą niejszą publicznością, równie ż mło tów,asale łniajwype ąsi ęcoraz licz koncer i imprez Przybywa dzenie. , repryzachtematachi W nie…

JazzPRESS, maj 2015 2015 maj JazzPRESS, [email protected] luk ------i k s ń Nitwi asz k Łu | > > 13 TOPNOTE TOPNOTE 14 <

|

Płyty/ Top Note wiele instrumentów. naGdy utwór jed głosem, jednym zazwyczaj na gra na, ź wyra jest folkowa melodia TTTOOOPPPNNNi dyscypliną wierną koncepcji. metodTowiadoma.ś szalez ą ństwo bardzo się wydaje ale ywiołż owa, jestJegogrago.Urzeczywistnia mi. wiata ś muzycznymi dwoma O dzy OOę pomi balansuje wspaniale nutach sowy lidera. Irek Wojtczak w swoich ba klarnet i saksofon pozostaje szy najważniej artykulacji mentalnej instru sferze w Dlatego tradycją. ą tak ście żką , niezale żną niecoT Tpodążać T si wydaję resztaą wymieniona niej Michael znika.Stevens (fortepian) i wczei ś się rozp ywa ł nieco duch folkowy indywidualnym, popisom miejsca ustę puje i się rozwija nak EEE , yetl sbe w sobiełasn wydeptalią któr ą

li kochasz jazz kochasz li ś Je Zapraszamy do z ę si skontaktuj lub prostu po relacj recenzj –ę , ę tekst próbnywy ślij [email protected] adres Na dołącz do redakcji i magazynu JazzPRESS!

lubisz pisać – b ądź odwrotnie ------leżą się autorowi słna owa najwyto ższego za by ż chocia I magia. ludowa przezlataniedocenianaskarb– wy my, ż e kryje się za nim nasz narodo wie Wojtczakowi ki ę Dzi horyzont. poszerzają cy i ale jazzowy, dziwie efekciarskichw ąPrawtków.i czek Spójny,wszystkich. ślepychuli bez zadowolipowiniengranie.Album ć zespołowe mocne i w ątek ludowy idei cał ejcja wiaku niespekujaminutycztery łcym na ą trwaj W pieśni. ludowej skrypcji tran na ą opart ą melodi ą Wyrazist Album koń czy się tak jak rozpoczął. podziękowania pracy!współ Ogrywka ok Five Folk

. nami. jest zawarta esen Jzoy żar, Jazzowy .

------dzeniach,ą kliknijcie urz Waszych na By przetestować sijakę naszczyta magazyn naszegomiesilektur ę cznika!ę to Wam atwi ł u ż e ę, nadziej Mamy i iPhone jak dzeniach ą urz JazzPRESS

pny pny ę dost

Piotr Orzechowski, fot. Kuba Majerczyk z ś czego bnienia ę wyodr do Dążę

jest na takich na jest Piotr Orzechowski Piotr

iPad w iPad Piszemy dla Was i Was dla Piszemy muzyce improwizowanej muzyce ęcona wi ś po internetowa Gazeta 2015 Ń STYCZE

bardzoprzyjaznej formie! browski ą D Tomasz omiej Prucnal omiej ł Bart ski ń Baszy Cyprian Jazz 2014 ZWYCIĘZCY

anicki J Sławek

anicki J Qba tutaj » tutaj Marc Ribot Marc Rozmowy:

chaosu

ISSN 2084-3143 JazzPRESS, maj 2015 2015 maj JazzPRESS,

ki Wam ki ę dzi | > 15 TOP> NOTE TOPNOTE 16| Płyty / Recenzje

Jerzy Milian – Jerzy Milian 80

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Modern Jazz Quartet! Wszak Milt Jackson porwał się na wibrafonowe- go Bacha dopiero w 1973 roku (Blu- es On Bach). Po nader żywiołowej, pięknie zremasterowanej, jazzowej uczcie następuje liryczne I’ll Remem- ber Olga ze wspomnianej pierwszej polskiej płyty CD, sygnowanej Or- kiestrą Rozrywkową PRiTV w Kato- wicach (1986). Malownicza aranżacja ballady i romantyczna partia sakso- fonu sprawia, że ta muzyka znako- GAD Records, 2015 micie się sprawdza w dzisiejszych realiach jako smooth jazz wysokich Grał na pierwszej polskiej płycie CD. lotów. Kolejny powiew romantyzmu Zasadne jest zatem wydanie specjal- w wersji retro odkrywa się przed nej, limitowanej (500 sztuk) płyty CD nami dopiero w rozkołysanej kom- celebrującej 80. urodziny jubilata. pozycji Akacjowa dziewczyna, którą Mowa tu o Jerzym Milianie, które- to jednak poprzedza elegancki, choć go muzyczne eksploracje z Krzysz- niepozbawiony pazura for tofem Komedą były przedmiotem Praha. moich rozważań w poprzednim numerze JazzPRESSu. Teraz zaś pora Moim absolutnym faworytem ze- na wspomniane okolicznościowe stawu pozostaje pobrzmiewający wydawnictwo o nazwie Jerzy Milian soulem Isaaca Hayesa i rodzime- 80, które stanowi swoiste the best of go zespołu Aerolit utwór Ballet for legendarnego wibrafonisty. Saxes (part III). Skąpany w amery- kańskim, ostrym, jazzowym sosie Utworem rozpoczynającym pły- utwór trwa zaledwie 2 i pół minuty! tę jest wykonywana przez Sekstet Soulowy feeling cechuje też Du Bist Krzysztofa Komedy jazzowa adap- Der Zweite, nagrane w tym samym tacja utworu Jana Sebastiana Bacha. składzie (z berlińską orkiestrą pod Nasi rodacy o całe 17 lat wyprzedzili dyrekcją Guntera Gollascha). Zna-

< JazzPRESS, maj 2015 |17

komite solo Miliana (wraz ze świetnym podśpiewy- ją sobie, bo naprawdę stanowi ona waniem) pozwala na porównanie go z wielkim Erro- klejnot polskiej kultury. llem Garnerem – zgodnie z sugestią zawartą w ksią- żeczce płyty. Łącząc gratulacje dla Wydawcy za tak przystępne zestawienie różno- Kolejna kompozycja, która zdecydowanie przykuwa rodnych dokonań Jerzego Milia- uwagę, to Sketches from China, stanowiąca stylizowa- na, zwracam uwagę, że jedynym ną na melodię z Państwa Środka jazzująco-filmową elementem, którego brakuje, to opowiastkę. W moich myślach widzę tajnego agenta, składy poszczególnych ansambli. w rytm utworu chyłkiem przemykającego po azja- Wszak to zawsze dodatkowy walor tyckich uliczkach. Wschodniobrzmiąca atmosfera edukacyjny! powraca na Jerzy Milian 80 jeszcze raz, w przedostat- nim Pieces for Friend (part I) aka Bazar w Aszchaba- Zaprawdę szczęśliwcami będzie tych dzie, jednak mamy w nim do czynienia z mariażem 500 osób, którym uda się ową, tak li- swingu z muzyką arabską. Melodie fur die Einsamke- mitowaną, płytę nabyć. Trochę szko- it to zaś kandydat na najpiękniejszą balladę całego da, bo zdecydowanie warto by było, zestawu za sprawą chwytliwego, sentymentalne- aby więcej osób zapoznało się z tą go tematu, rasowego brzmienia gitary, jak również konkretną kompilacją i odnalazło miejscami pompatycznej aranżacji sekcji dętej. Nie- swoją drogę do twórczości Miliana. powtarzalny, oddający klimat lat 70. czar. Jubileuszo- wą płytę zamyka Memory of Bach – ten sam utwór, który rozpoczynał wersję z 2004 roku. Można spokoj- nie orzec, że 48 lat, oddzielających oba nagrania, nie ostudziło bynajmniej żarliwego swingowego pulsu Miliana, który, niezależnie od projektu muzycznego, nie zawodził słuchaczy. Polub JazzPRESS na Facebooku Każdy utwór z tej płyty to arcyciekawy element www.facebook.com/JazzPRESSpl większej układanki, ale także ekscytująca podróż w czasie. Brzmienia, rozwiązania harmoniczne oraz aranżacyjne są nie do podrobienia, realnie zachwy- cają swoją autentycznością i klimatem. Taką muzykę powinniśmy poznawać na nowo oraz przypominać

> 18| Płyty / Recenzje

MazzSacre – +

Rafał Zbrzeski [email protected]

zało się wydawnictwo nowej for- macji Mazzolla – grupy MazzSacre. Skład zespołu współtworzą: znany z nagrań dla kultowego, nowojor- skiego labetu Tzadik, grający na elektrycznym basie, kontrabasie i oudzie Shanir Ezra Blumenkranz, dwójka perkusistów: Oleg Dziewa- nowski i Jacek Stromski, puzonista Piotr Dunajski, saksofonista altowy Instant Classic, 2015 Mariusz Kawalec oraz odpowie- dzialny za elektronikę i generowa- Jerzy Mazzoll to prawdziwa ikona nie rozmaitych odgłosów Radek w światku of owego jazzu. W prze- Dziubek. ciwieństwie do wielu muzyków wy- wodzących się z yassowej fali, nie Jak zwykle u Mazzolla nie obyło skusiło go ani granie muzyki bar- się bez niekonwencjonalnych po- dziej przystępnej dla szerokiego gro- mysłów. W tym wypadku chyba na odbiorców, ani też wejście w rolę najbardziej eksperymentalny cha- dyżurnego artysty undergroun- rakter miał sam proces powstawa- dowego bywającego w telewizjach nia nagrań. W pierwszej kolejno- śniadaniowych i publikującego ści partie klarnetu zarejestrował w najbardziej poczytnym dzienni- Jerzy Mazzoll, do tego swoje ścieżki ku w kraju. Klarnecista umościł się dograł Blumenkranz, a następnie wygodnie w swojej niszy i konse- każdy z perkusistów wyimprowi- kwentnie od lat tworzy w jej ramach. zował swoją część grając tylko do Nie rozpieszcza jednak fanów, jeśli jednej ze ścieżek – pierwszy słyszał chodzi o częstotliwość wydawania w słuchawkach tylko klarnet, drugi kolejnych albumów. wyłącznie partie basu i oudu. Po- zostali muzycy dograli swoje par- Tym bardziej cieszy fakt, że nakła- tie do tego, co zostało w ten sposób dem krakowskiej wytwórni Instant zarejestrowane. Classic z początkiem kwietnia uka-

< JazzPRESS, maj 2015 |19

WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE Nad muzyką z albumu + unosi się IM. STANISŁAWA MONIUSZKI – ROK ZAŁOŻENIA 1871 gęsta hipnotyczno-orientalna aura. Koncerty w Pałacu Szustra To z całą pewnością zasługa w yko- rzystania w nagraniach arabskiego oudu, który dla słuchaczy z kręgu 27.05.2015/ g.19:30 kultury europejskiej zawsze bę- dzie brzmiał egzotycznie. Transo- SPHERE we doznania potęguje zdublowany Synesthesia zestaw perkusyjny. Klarnet basowy Mazzolla tworzy wibrujące gęstoś- ANIA RYBACKA – śpiew cią jądro kompozycji, a całość za- MAREK KĄDZIELA – gitara nurzona jest w wyimprowizowa- JAKUB DYBŻYNSKI – klarnet nej otoczce dźwięków pozostałych instrumentów oraz doprawiona noise’owym pogłosem. Wraz z cza- 10.06.2015 / g.19:30 sem trwania albumu zagęszcze- nie dźwięków rośnie, a wraz z nim KAMIL wzrasta napięcie. Gdzieś w trzech PIOTROWICZ czwartych trwania płyty słuchacz doznaje wraz z muzykami na poły QUINTET mistycznego uniesienia. KAMIL PIOTROWICZ – fortepian, kompozycje Muzykę z + trudno zaszufl adkować EMIL MISZK – trąbka PIOTR CHĘCKI – saksofon tenorowy i jest to jej ogromny atut – artyści SŁAWEK KORYZNO – perkusja konsekwentnie tworzą dzieło we- MICHAŁ BĄK – kontrabas dług własnej wizji, nie oglądając się na mody. Gdybym musiał porównać tę płytę do jakiegoś albumu z prze- Warszawskie Towarzystwo Muzyczne szłości, określiłbym ją jako postyas- ul. Morskie Oko 2, Warszawa sowe alter ego Jazz Sahara nagranej www.wtm.org.pl w roku 1958 przez Ahmeda Abdula- Projekt współfinansuje m.st.Warszawa -Malika, ale to bardzo odległe skoja- rzenie..

> 20| Płyty / Recenzje

Marcin Nowakowski – Live

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Płyta rozpoczyna się niezwykle nośną piosenką autor- stwa jednej z legend światowego smooth jazzu – Paula Browna (Nobody But You). Lider wraz z zespołem (w tym soulowy chórek) proponuje muzykę, która pozio- mem wykonawstwa i jakością brzmienia spokojnie spełnia standardy wypracowane przez amerykań- skich artystów wspomnianego lżejszego nurtu jazzu. Następny utwór, Better Days Ahead, nie jest bynajmniej kompozycją Pata Methenyego, a właśnie Nowakow- skiego. Lekko pulsujące, soulowe brzmienie, typowe dla otwierającego utworu, ustępuje tutaj narracji wpi- sującej się w akustyczny pop. Wake Up! przenosi zaś Universal Music Group, 2014 w rejony muzyczne znaczone nazwiskiem Erica Ma- rienthala. Słodko brzmiący fortepian ponownie zastę- Przyznam, że nie interesowałem się puje imitacja Fender Rhodesa, a nieco drapieżniejszą do tej pory twórczością Marcina No- solówką uracza słuchaczy nie tylko saksofonista, ale wakowskiego. Może dlatego, że słu- również gitarzysta (Damian Kurasz). W Feelin’ Good chając smooth jazzu, sięgam raczej ansambl zostaje poszerzony o małą orkiestrę smyczko- po amerykańskich mistrzów gatun- wą dowodzoną przez Adama Sztabę, co nadaje muzyce ku, a może dlatego, że mojej uwagi ciekawszego kolorytu, a tym samym jeszcze bardziej z gruntu nie przykuwają okładki wpisuje się w estetykę smooth jazzu, w którym jednak płyt z przystojniaczkami dzierżą- często żywe instrumenty smyczkowe zastępowane są cymi saksofon. Jest jednak duża przez przeróżne klawiatury. szansa, iż na półce sklepowej moje oko dostrzegłoby najnowszą płytę Pierwsze nuty kolejnego utworu Smooth Night moc- artysty zatytułowaną Live, za której no przypominają mi piosenkę, wykonywaną nie- okładkę odpowiada mistrz plakatu gdyś przez Kubę Badacha na płycie Krzysztofa Ście- Andrzej Pągowski. Sama zawartość rańskiego (Independent, 2004). Było to mianowicie krążka, będąca zapisem koncertu Let Me Say It i nawet sam klimat tamtej kompozycji saksofonisty w Studiu Koncerto- przypomina te bardziej soulowe fragmenty Live No- wym Polskiego Radia im. Witolda wakowskiego. Smooth Night bliżej jest do melodyj- Lutosławskiego w Warszawie, rów- nego, lekkiego i nieco mdławego popu. I być może nież „daje radę”, o czym poniżej. za sprawą tego, w tym miejscu koncertu zaczynam

< JazzPRESS, maj 2015 |21

obserwować u siebie pewne ozna- odlecieć. Na płycie Nowakowskiego w wielu miej- ki znudzenia muzyczną materią. scach robi się mało angażująco, żeby nie powiedzieć Utrzymuje się ono do końca, a ustę- – nieciekawie. Kierując wyrazy szacunku do zespo- puje tylko w kilku przypadkach. łu za doskonałe zbliżenie się do estetyki światowego Są to znacznie bardziej ożywcze, smooth jazzu, apeluję do wiodącego artysty o podję- upstrzone interesującymi partiami cie wysiłku w poszukiwaniu swojego własnego sty- solowymi, ciekawiej zaaranżowane lu. Wierzę, że niepodważalna muzykalność, fantazja utwory takie jak March On, Give & i wrażliwość, które objawiają się na owym koncerto- Take, Shine Shoes, czy finałowe laty- wym nagraniu, to dobra podstawa, by stać się muzy- nosko rozkołysane Good Night Kiss. kiem wyrazistym, a nawet trochę namieszać w czę- sto nudnawym obszarze smooth jazzu. Muzyka na omawianej płycie spo- doba się słuchaczowi zorientowane- Do płyty CD dołączony jest również dysk DVD mu na lekkie, przyjemne dźwięki, z utrwalonym przebiegiem występu saksofonisty. nie szukającemu angażującej mu- Myślę, że jakkolwiek Studio im. W. Lutosławskiego zyki. Żałuję, że Live nie ma więcej w Warszawie jest świetną lokalizacją pod wzglę- pierwiastka jazzowego, bo, jak moż- dem akustyki, tak nie pasuje nijak do muzyki No- na się zorientować, słuchając smo- wakowskiego. Trzeba by było przenieść całą tę ekipę othjazzowych gwiazd zza oceanu, do porządnego klubu i wówczas roztańczyć tych, co często termin smooth tyczy się jedy- trzeba, a innym umilić czas spędzony przy kieliszku nie dobrze wyprodukowanego, ła- dobrego wina. Wyszło nieco posągowo, ale zwolen- godnego brzmienia, muzycy zaś po- niczki dotychczasowych okładek płyt artysty będą, trafią w ramach tej muzyki napraw- jak mniemam, niezmiernie ukontentowane. dę solidnie, wirtuozersko i jazzowo

www.jazzpress.pl

> 22| Płyty / Recenzje

Samuel Blaser – Spring Rain

Urszula Orczyk [email protected]

ście kompozycji. W większości zo- stały skomponowane przez Blasera (jedna we współautorstwie z Los- singiem), na płycie znalazły się też utwory, które stworzył sam Giufre (Cry Want, Scootin’ About i Trudgin’), oraz dwie kompozycje Carli Bley.

„Chcę, aby ludzie wiedzieli, że jest jazz, blues, muzyka klasyczna, pięk- ne melodie i nie istnieją żadne gra- nice” – przekonuje Samuel Blaser, Whirlwind Recordings, 2015 mówiąc o intencjach, z którymi na- Siedem lat po śmierci klarnecista grywał ten album. Granic nie ma, i saksofonista Jimmy Giufre nadal jeśli potrafi się je umiejętnie zacie- inspiruje i fascynuje. Można nawet rać. A muzyka w wykonaniu Blase- mówić ostatnio o pewnym renesan- ra posiada tę jakość. Ma wyrafino- sie popularności jego twórczości. Co wanie właściwe muzyce klasycznej, jest jak najbardziej zrozumiałe, bo lekkość swingu, ekspresyjność free, muzyka, którą tworzył, jest wyjąt- refleksyjność bluesa. kowo ponadczasowa, nadal brzmi świeżo, współcześnie, i z tego powo- Spring Rain jest zróżnicowany pod du może być wdzięcznym punktem względem ś rodków wyrazu i na- odniesienia dla twórców poruszają- strojów. Puzonowi Blasera, przecho- cych się w jazzowej materii. dzącemu od lirycznych tonów do multifonii, sekunduje Lossing ko- Tym razem Giufre doczekał się hoł- rzystający z możliwości brzmienio- du ze strony pochodzącego ze Szwaj- wych instrumentów klawiszowych: carii puzonisty Samuela Blasera, Wurlitzera, Fender Rhodesa i Mini- któremu towarzyszą pianista Russ mooga. Nie sposób też zapomnieć Lossing, kontrabasista Drew Gress o kreatywnej i obdarzonej intuicją i perkusista Gerald Cleaver. Al- sekcji Gress –Cleaver. Gra kwarte- bum Spring Rain zawiera dwana- tu Blasera pokazuje, jak zachować

< JazzPRESS, maj 2015 |23

swoją tożsamość, inspirując się za- Szukając nowych sposobów ekspre- istniałą interakcją. Jest przykładem sji, Samuel Blaser łączy feerię barw pewnej paradoksalnej sytuacji – jak, bogatego, nasyconego brzmienia będąc szczególnie uważnym i wsłu- z przemyślanym, nieco intelektu- chanym w partnerów, osiągnąć alnym, ale twórczym podejściem, wysoki stopień wyrażenia samego co skutkuje muzyką dojrzałą, która siebie. Zespół wykazuje się również może przetrwać próbę czasu. Osiąg- dużą wyobraźnią, wirtuozerią po- nięciu takiego rezultatu z pewnoś- łączoną z mądrym, celowym dobo- cią również przysłużyła się opieka rem palety dźwięków. artystyczna Roberta Sadina – pro- ducenta, między innymi, Herbiego Wyjątkowo celowym (i celnym) wy- Hancocka, Wayne’a Shortera, Stinga. daje się też dobór parterów – Gerald Cleaver jest bardzo uważnym i inte- Album Spring Rain przypadnie do ligentnym muzykiem, z dużym wy- gustu zwłaszcza melomanom lubią- czuciem, ceniącym precyzję, jakość cym wyrafi nowaną, inteligentną i potrafi ącym osiągnąć intensyw- muzykę z wyraźnym walorem kla- ność, bez uciekania się do zbędnego sycznym, ale w bardzo nowoczes- natężenia decybeli. nym wydaniu.

JazzPRESS swingująco ćwierka na Twitterze Nie przegap – obserwuj! @JazzpressPL

> 24| Płyty / Recenzje

Eberhard Weber – Encore

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

karmiłem zmysły tak uwielbianym przeze mnie gatunkiem muzyki, ale również dotarłem do źródeł innych, bardziej współczesnych dokonań, między innymi do The Cinematic Orchestra czy Trifonidis Orchestra. Niniejszym jednak pragnę opowiedzieć o ostatnim krążku Mistrza zatytułowanym Encore.

W 2007 roku ten nader uzdolniony czarodziej kon- trabasu został częściowo sparaliżowany przez udar, co w jego profesji z reguły oznacza koniec kariery.

ECM, 2015 Na przekór przeciwnościom, dwa lata później stwo- rzył płytę Résumé, na której zastosował ciekawy za- Osiem lat temu nie mogłem wyjść bieg. Otóż przez 17 lat muzykowania w zespole Gar- z podziwu oglądając i słuchając na barka nazbierało się Weberowi wiele nagrań jego żywo tego dżentelmena, który na własnych partii solowych. Po odpowiedniej obrób- przedziwnym 5-strunowym, elek- ce, dodaniu do nich nowych partii (własnoręcznie troakustycznym kontrabasie wy- dogranego keyboardu oraz przy pomocy kolegów: grywał wraz z trębaczem Enrico Jana Garbarka i Michaela Di Pasqua’y – saksofonu Ravą liryczne cuda. Znałem go oczy- i perkusjonaliów) stworzył z archiwalnych wycin- wiście dużo wcześniej z różnych do- ków nową całość. Gdyby nie informacje o specyfice konań Jana Garbarka (między inny- projektu zamieszczone w książeczce płyty, słuchacz mi uwielbiane przeze mnie I Took odniósłby wrażenie, że Mistrz jest w znakomitej for- Up The Runes i Visible World), jak mie. Jak zawsze. również z kultowej płyty Ralpha Townera Solstice czy Watercolors Nie inaczej jest w przypadku tegorocznego albumu, Pata Metheny’ego. Całkiem niedaw- który kontynuuje obrany na Résumé kierunek. Mowa no zwróciłem uwagę, że za basowa- o płycie Encore, która powstała z pomocą grającego nie na wielu wysławianych przeze na skrzydłówce Acka van Rooyena, obecnego też na mnie albumach Kate Bush również pierwszej i najsłynniejszej płycie Webera The Colo- odpowiada on – Eberhard Weber. urs of Chloë (1973). Tłem do nowych improwizacji obu muzyków pozostają po raz kolejny wyselekcjonowa- Wsiąkając w jego ś wiat (ergo: zgłę- ne partie solowe, pochodzące ze wspomnianej 17-let- biając dyskografię) nie tylko na- niej europejskiej przygody Webera z Garbarkiem,

< JazzPRESS, maj 2015 |25

wygrywane na elektroakustycz- (prawie zupełny brak partii perkusyjnych) mozaikę. nym kontrabasie z dodaną struną C. Muzyka na tej płycie to kwintesencja tego, co zawsze Nadanie poszczególnym utworom pociągało i pociąga mnie w niektórych nagraniach nazw miast (wprawdzie są to mia- sygnowanych ECM. Ilustracyjność, przestrzenność, sta, w których były zarejestrowane piękno brzmienia, wirtuozerska powściągliwość partie solowe, a nie miejsca oddają- i melodie. Czasem wymagające, zawsze intrygujące ce klimat utworu) to zabieg wysoce i trafiające do serca. Gra Webera to dla mnie klejnot uzasadniony, gdyż mamy do czynie- europejskiego brzmienia, pełnego żarliwego roman- nia z prawdziwą międzynarodową tyzmu, chłodu Skandynawii, mitologicznych odnie- i międzygatunkową podróżą mu- sień, tchnień impresjonizmu, a zarazem niemieckiej zyczną. I tak oto Frankfurt chillou- precyzji i nieskrępowanej fantazji. towo otula słuchacza na dobry po- czątek, Konstanz wypływa na wody Jak przyznaje sam Artysta, wydana właśnie płyta muzyki kameralnej, a Cambridge może być jego ostatnią. Historia zatacza koło. Rooy- czaruje arabską melodyką. Podczas en grał na debiutanckiej płycie, a być może teraz gdy Rankweil i Bradford zachwyca- towarzyszy Eberhardowi w jego łabędzim śpiewie. ją kołysankowymi partiami kla- Z jednej strony jest mi niezmiernie przykro, gdy sły- wiszy i pięknymi partiami wygry- szę tego typu deklaracje. Z drugiej zaś przypominam wanymi smyczkiem przez Webera, sobie, ile ten człowiek osiągnął, w jaki sposób posze- Edinburgh nieśmiało czerpie z roz- rzył granice wyobraźni nie jednego z nas, jak dziel- wiązań znanych z Weather Report. nie zmierzył się z odejściem ukochanej żony Maji Kompozycja Langenhagen mogłaby (ilustratorki większości jego płyt) i własną chorobą. zaś spokojnie znaleźć się na jednej W tym momencie nie mam prawa oczekiwać nicze- z płyt sygnowanych nazwiskiem go więcej, a Państwu polecam jego całościowy doro- innego świetnego kontrabasisty bek – łącznie z ostatnią płytą „na bis”. 75-letni Weber Larsa Danielssona. Summa summa- jest dla mnie jednym z tych, których dotyczy tytuł rum, każdy utwór to zupełnie inna pamiętnego krążka Jana Garbarka z 1987 roku – All opowieść, a razem tworzą one za- Those Born With Wings. chwycającą, oszczędną w środkach

> 26| Płyty / Recenzje

Jukka Perko & Iiro Rantala – It Takes Two to Tango

Rafał Zbrzeski [email protected]

kompozycja Jukko Perki oraz klasyczny utwór Jea- na Sibeliusa – bez wątpienia najbardziej rozpozna- walnego fińskiego kompozytora doby romantyzmu. Z tej mnogości inspiracji muzycy tkają misterną, pełną uczucia i harmonii opowieść, której moty- wem przewodnim jest miłość. Płyta wypełniona jest od pierwszej do ostatniej minuty dźwiękami subtel- nymi, wyważonymi, ale równocześnie pełnymi pa- sji i nastrojowego ciepła. It Takes Two to Tango udo- wadnia, że nie zawsze potrzeba wielu nut, czasami wystarczą naprawdę bardzo oszczędne środki arty- ACT Music, 2015 stycznego wyrazu, by stworzyć płytę pełną klimatu, taką której słucha się z prawdziwą przyjemnością, Po znakomitym, ocierającym się w chwilach gdy pragnie się relaksu i odprężenia. o geniusz albumie Anyone With a Heart pianista Iiro Rantala z miej- Elegancja z jaką pianista i saksofonista prowadzą sca znalazł się w mojej prywatnej swoje dialogi powinna wzbudzić zachwyt każdego czołówce ulubionych „nastrojo- miłośnika jazzu. Nie ma tu walki, nie ma wyścigu by wych” jazzmanów. Po upływie roku pokazać, kto jest lepszy. Panowie grają niczym praw- od tamtego wydawnictwa fiński dziwi gentlemani – w pełnym porozumieniu, do muzyk powraca z nowym krążkiem którego zdają im się wystarczać tylko dźwięki. Mnie – dla odmiany nagranym w duecie. szczególnie w wykonaniu duetu do gustu przypad- Na wydanym nakładem ACT Music ła interpretacja kompozycji Victora Younga Stella By It Takes Two to Tango, muzycznym Starlight – jazzowego evergreenu, do którego fińscy partnerem pianisty jest jego rodak muzycy podeszli w zaskakujący sposób. z mroźnej Finlandii – nieznany mi wcześniej saksofonista Jukka Perko. W przypadku płyt wytwórni ACT moją częstą obawą jest, że to, co usłyszę, będzie zbyt ugrzecznione, zbyt Panowie sięgają na albumie zarów- gładkie i w efekcie mdłe w odbiorze. Na tym albu- no po elementy tanga, standardy mie jest spokojnie, jest elegancko, ale nie jest mdła- jazzowe, jak i tradycyjne fińskie me- wo-cukierkowo. To duża sztuka nagrać taką płytę. lodie ludowe, pojawiła się też jedna

< JazzPRESS, maj 2015 |27

Anouar Brahem – Souvenance

Krzysztof Komorek [email protected]

wydarzenia Arabskiej Wiosny prze- łomu lat 2010 i 2011, które rozpoczęły się rewolucją w ojczyźnie muzyka. Tytuł płyty, jej okładka oraz załączo- ne notki, wyraźnie sugerują związki muzyki z Jaśminową Rewolucją. Ar- tysta stara się nieco asekurować za- znaczając, że choć miała ona wpływ na dzieło, to nie chciałby kreślić pro- stej zależności pomiędzy muzyką, a wydarzeniami w Tunezji. Suge- stywność kompozycji pozwala jed- ECM, 2014 nak doszukać się w utworach niesio- nych społecznym protestem obaw, Nadzwyczajne wydarzenia często nadziei, radości, o których wspomi- stają się punktem wyjścia dla dzia- na autor w komentarzu do płyty. łalności artystów. Niektórzy poru- szeni zdarzeniami z otaczającego ich Do nagrań zaprosił Brahem muzy- świata uznają, że twórczość nie bę- ków, z którymi wcześniej już współ- dzie wystarczająco stanowczym, od- pracował. Towarzyszą mu zatem: zwierciedleniem ich stanowiska. Po- pianista François Couturier, klar- rzucają więc swe muzy i rzucają się necista basowy Klaus Gesing oraz w wir działalności społecznej czy po- basista Björn Meyer. W nagraniach litycznej. Startują w wyborach, pró- wzięła również udział Orchestra bują (czasem z sukcesem) zajmować Della Svizzera Italiana pod dyrekcja wybieralne urzędy. Inni pozostają Pietro Mianitiego, Brahem bowiem przy tym, co wychodzi im najlepiej, od dawna planował skomponowa- czyli przy wypowiedzi artystycznej, nie utworów przeznaczonych dla poszukując w duszy i w sercu tego, orkiestry kameralnej. Souvenance co chcą powiedzieć światu. stało się jego debiutem w roli kom- pozytora dla większego składu in- Na twórcze poczynania tunezyjskie- strumentów smyczkowych. Przy go mistrza lutni arabskiej wpłynęły orkiestracji wsparł go bardziej do-

> 28| Płyty / Recenzje

świadczony austriacki kompozytor Johannes Be- więc do czynienia z lekkimi mieli- rauer. Finałową kompozycję albumu, zagrany tylko znami, zbyt daleko posuniętą asce- przez orkiestrę utwór Nouvelle vague, zorkiestrował tycznością, jakby żaden z muzyków zaś Estończyk Tõnu Kõrvits. nie mógł zdecydować, że to teraz właśnie nadeszła jego kolej na solo- Koncepcja albumu (w podtytule mamy jego okre- we popisy. Wrażeniu temu sprzyja ślenie jako muzyki na oud, kwartet i smyczkową długość dzieła, zapisanego na dwóch orkiestrę kameralną) zdeterminowała odbiór cało- płytach. Słabsze chwile rekompen- ści dzieła, które traktować należy chyba jako suitę, sują nam jednak partie klarnetu gdzieś z obrzeży muzyki klasycznej. Przy zakreśla- w Ashen Sky i Deliverance, wyrazi- niu muzycznych ram dzieła Brahem postanowił sta, gwałtowna linia basu, czasem zostawić muzykom dużą swobodę. Jak wspomina, dająca złudzenie walki z innymi in- czasem wystarczyć musiało kilka nut, aby muzycy strumentami, a przede wszystkim znaleźli w nich miejsce dla swoich instrumentów, wspaniała, subtelna ballada Tunis at dali odzew na to, co zagrali koledzy. Down. Pomimo niewielkich słabo- ści to smakowita orientalna nutka Niestety nie zawsze się to sprawdza. Czasem mamy w katalogu ECM.

Wiesz o ciekawym koncercie? Napisz do nas [email protected]

< JazzPRESS, maj 2015 |29

Chris Potter’s Underground Orchestra – Imaginary Cities

Rafał Zbrzeski [email protected]

Przyznaję, że najnowszy album Chrisa Pottera spra- wia mi nie lada trudność. Bardzo mocno czekałem na tę płytę, a gdy już do mnie dotarła słuchałem jej wielokrotnie i do tej pory nie jestem w stanie odpo- wiedzieć na pytanie: czy Imaginary Cities jako całość mi się podoba? Z całą pewnością podobają mi się konkretne fragmenty tego albumu – na przykład centralna jego część, którą stanowi czteroczęściowa suita tytułowa – ze szczególnym naciskiem na drugą część kompozycji, gdzie swoją grą urzekł mnie wi- brafonista Steve Nelson. Zresztą nie tylko on – cały obecny na płycie skład to muzycy znakomici i gra- ECM, 2015 jący na najwyższym światowym poziomie. Każdy z nich ma tym albumie swój popisowy moment (lub Drugi album Chrisa Pottera jako nawet kilka). lidera w barwach ECM to przedsię- wzięcie zakrojone na szeroką ska- I tutaj pojawia się problem – znakomici instrumen- lę. Oprócz saksofonisty w składzie taliści, kapitalne, porywające partie solowe, a album Chris Potter’s Underground Orche- nie chce ułożyć się w mojej głowie w całość. Być może stra znalazło się aż dziesięciu muzy- wynika to z wielkości moich oczekiwań wobec tego ków. Już z samej tylko zamieszczo- nagrania. Moim zdaniem brakuje jednak na Imagina- nej z tyłu okładki rozpiski nazwisk ry Cities dobrze zorganizowanej pracy zespołowej. Po- widać, że po Imaginary Cities należy tencjał składu, który ma wszelkie predyspozycje, aby spodziewać się połączenia dźwięko- nagrać album wybitny, nie został w pełni zagospo- wych światów jazzu i klasyki. Tego darowany. Wydaje mi się, że w jedenastoosobowym typu próby nie są niczym nowym zespole można pokusić się o wykreowanie większej i nawet w samym tylko katalogu przestrzeni, bogatszych aranżacji i innej dynamiki. wydawnictwa z Monachium zna- Tymczasem podczas słuchania albumu można w nie- leźć można bez trudu kilkanaście których momentach odnieść wrażenie, ż e na płycie tytułów, które są przykładami ta- grają naprzemiennie dwa zespoły – kwartet smycz- kiej właśnie muzycznej fuzji. kowy i jazzowy septet, a nie jedna orkiestra. Nie oby- ło się też, niestety, bez standardowego mankamentu

> 30| Płyty / Recenzje

płyt wychodzących spod ręki Man- go albumu Chrisa Pottera powinni freda Eichera – dłużyzny, dłużyzny być, mimo wszystko, usatysfakcjo- i jeszcze raz dłużyzny. Utwory, któ- nowani. Na Imaginary Cities znajdą re byłyby nastrojowymi balladami, bogactwo różnorodnych muzycz- gdyby trwały około czterech, pięciu nych światów i przestrzeni kreowa- minut, rozciągnięte do dwukrotnie nych przez podziemną orkiestrę – większych rozmiarów stają się nie- od postbopu do kameralistyki i mu- co jednostajne, a przez to męczące. zyki quasi-filmowej. Ja jestem nieco Nieodmiennie mam też nadzieję, rozczarowany, gdyż oczekiwałem że w Monachium dostrzegą kiedyś płyty wybitnej, a wiadomo, ż e nie prawdę, że jeśli na płycie mieści się każda taka jest. Nie przestaję jednak ponad siedemdziesiąt minut muzy- wierzyć w to, że ten skład nagra jesz- ki, to niekoniecznie trzeba jej tam cze kiedyś taki album – ma ku temu tyle umieścić. Czasem mniej znaczy wszelkie możliwości. Imaginary Ci- lepiej. ties traktuję jako rozbieg lub trening przed osiągnięciem upragnionego Fani międzystylistycznych poszu- szczytu, bo w gruncie rzeczy to do- kiwań po wysłuchaniu najnowsze- bry, rzetelnie zagrany album. www.jazzpress.pl

< JazzPRESS, maj 2015 |31

Chick Corea Trio – Trilogy

Krzysztof Komorek [email protected]

znaleźć było na półkach sklepowych nad Wisłą (za- równo tych realnych jak i wirtualnych).

Z czym mamy więc do czynienia tym razem? Naj- nowsze wydawnictwo jest rejestracją trasy koncer- towej, którą Chick Corea zagrał z Christianem Mc- Bridem oraz Brianem Bladem. Już samo zestawienie nazwisk wzbudzić może dreszczyk emocji. Co praw- da supergrupy nie zawsze sprawdzają się w prakty- ce, jednak wymienieni muzycy współpracowali już wcześniej ze sobą, więc „docieranie się” nie było po- trzebne. Trio koncertowało po świecie przez ponad Concord Jazz, 2014 dwa lata i postanowiło hojnie podzielić się ze słu- chaczami owocami swej współpracy. Tytuł płyty Chick Corea imponuje swoją aktyw- odwołuje się bowiem do wielkości wydawnictwa nością zarówno koncertową jak i na – otrzymaliśmy potrójny box z nagraniami. Muzy- rynku wydawniczym. Regularnie cy zdecydowali się nie publikować całości koncertu pojawiają się coraz to nowe rejestra- z jednego miejsca. W zamian wybrali najciekawsze cje kolejnych pomysłów znakomite- ich zdaniem fragmenty zagrane m.in. w Oakland, go muzyka. Niestety te, moim zda- Madrycie, St. Poelten, Zurychu, Mariborze, Stambule niem, najciekawsze nie zawsze do- czy Waszyngtonie. Nie jestem zwolennikiem takich cierają do Polski. Trochę w tym winy kompilacji i żałuję, że nie pojawiły się możliwości samego artysty czy też jego mana- zakupu (choćby tylko w wersji cyfrowej) jednego wy- gementu, który, „dopieszczając” ry- branego koncertu. nek japoński, zapomina o fanach jazzu w naszej części Starego Świata. Nie ma jednak powodu do narzekań, bo tercet zagrał Dziwnym zbiegiem okoliczności do- na miarę oczekiwań. Trzy i pół godziny znakomitego tyczy to na ogół nagrań w tercecie. jazzu. Panowie zagrali przede wszystkim standardy, Tak więc bez echa przeszły nagrania między innymi You’re My Everything, The Song Is You, Super Tria Corea – Gadd – McBride. My Foolish Heart, Blue Monk, How Deep Is the Ocean?. Cicho też było o niezwykle interesu- Ponadto pojawiło się kilka popularnych utworów jącym projekcie Five Trios. Również lidera, w tym: Armando’s Rhumba, która ostatnio ostatni projekt w trio raczej trudno wydawana jest na niemal każdej płycie Corei, Spa-

> 32| Płyty / Recenzje

in (zarejestrowane jakże by inaczej w Madrycie) oraz Piano Sonata: The Moon. Ciekawostką jest Preludium Op. 11, No. 9 Aleksandra Skriabina.

Czy znajdzie się jakiś powód do na- rzekań? Niestety tak. Nie wiem, po co na płycie pojawia się połowica Chica Corei, która wspomaga mu- zyków swoim wokalem w Someday My Prince Will Come – dla mnie to zdecydowany zgrzyt na płycie. Go- ście pojawiają się również w dwóch nagraniach z hiszpańskich koncer- tów. Są to flecista Jorge Pardo oraz gitarzysta Niño Josele. O ile jesz- cze można ich ścierpieć w Spain, to udział tych muzyków w My Foolish Heart to znowu za dużo.

Może mam nieco malkontenckie podejście, ale kupując płytę jazzo- wego tria foprtepianowego, chciał- bym dostać właśnie trio i tylko trio. To tak jak z zamawianiem krwiste- go steka w restauracji, gdzie dodają jeszcze irytujące i zbędne dodatki. Galeria improwizowana Pomimo tych niedoskonałości płytę Marcin Wilkowski zdecydowanie polecam – przybra- nie zawsze można pominąć.

< JazzPRESS, maj 2015 |33

Tomoko Omura – Roots

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

wątpliwości, iż mamy do czynienia z solidnie brzmią- cym etno-jazzem – za sprawą orientalnych przyśpie- wek liderki, klasycyzujących partii skrzypiec, jak również mainstreamowego jazzowego pulsu i zgrab- nych solówek gitarowych oraz klawiszowych. Nawia- sem mówiąc, tak oldschoolowych klawiszy dawno nie słyszałem, a w połączeniu z wokalizą Tomoko, tworzą one muzyczną tkankę mocno przypominającą dawne Pat Metheny Group. Nieco ciekawsza pod względem melodycznym jawi mi się następna kompozycja Ge Ge Ge, choć mocno oszczędne solo skrzypiec i gitary nie poruszają mnie w żadnej mierze. Mimo rytmicznego Inner Circle Music, 2015 potencjału utworu, sekcja brzmi dość płasko i rów- nież nie może rozwinąć skrzydeł. Chwilę później ze- Bierzemy azjatycką perfekcję, japoń- spół prezentuje nam ujazzowioną wersję japońskiego skie tradycyjne melodie i łączymy je hymnu, co stanowi nieco ponadminutowy przeryw- z jazzowym instrumentarium, a na nik, a zarazem wstęp do Kojo Non Tsuki – po naszemu koniec szlifujemy na sposób amery- mógłby to być tytuł Zamek w świetle księżyca. Utwór kański. Co otrzymujemy? Płytę na cechuje molowy, nastrojowy klimat, z przebijającą się miarę Roots niejakiej Tomoko Amu- nerwowo perkusją i nieco surferską gitarą. W końcu ry – skrzypaczki z Kraju Kwitnącej też wdzięczną partią solową na fortepianie uracza Wiśni. słuchaczy Glenn Zaleski. Tomoko miejscami serwuje nam brzmienia niczym ze starego, zapomnianego we- Drugi już w dyskografii Tomoko krą- sternu, ale również pozwala sobie na bardziej zaanga- żek, zgodnie z nazwą, jest muzycz- żowane solo. Ścisła aranżacja utworu nie pozostawia nym sięgnięciem do korzeni artyst- wiele miejsca na popisy, choć domyślam się, że w wer- ki – czyli do rdzennych japońskich sji live muzycy są nieco bardziej skorzy do improwi- kompozycji, które jednak zostają zowanych szaleństw. Jakby dla kogoś w tym miejscu przepełnione duchem nowojorskie- materia muzyczna okazała się nazbyt drapieżna, jest go jazzu. Wizytówką całego albumu nadzieja w postaci następnego utworu o kwiatkach, mógłby spokojnie być otwierający których gatunek w Polsce cechuje się uroczą nazwą utwór Antagata Dokosa (Where Are – niecierpek balsamina. Mowa o łatwym, lekkim You From?), który nie pozostawia i przyjemnym Tinsagu Nu Hana (Balsam Flowers).

> 34| Płyty / Recenzje

Swobodne, ożywcze jazzowe wibracje tracą na uro- aby napędzić tę jazzową machinę, ku jedynie w momencie solówki na elektrycznych podczas gdy Tomoko zdaje się nad- skrzypcach. Posmak prawdziwej swingowej sekcji miernie analizować i kontrolować rytmicznej dostajemy w muzycznej opowieści – tym swoją grę. Podobną sytuację odno- razem o zbieraniu liści zielonej herbaty Cha Tsu Mi towałem kiedyś na jazzowym albu- (Green Tea Picking), który postrzegam jako najlep- mie Prince’a zatytułowanym Xpec- szy utwór zestawu. Jako żywo słychać, że koledzy tation (2003), na którym zdolniona japońskiej skrzypaczki po prostu czekali na odrobi- skrzypaczka Vanessa Mae (być może nę amerykańskiego luzu… Ponowną szansę na mu- speszona obecnością słynnego Księ- zyczny odlot dostają dopiero bliżej końca albumu cia) obawiała się bardziej wyzwolo- w kompozycji Chakkiri-Bushi, w której też wreszcie nej ekspresji. można posłuchać solówek kontrabasisty (Noah Ga- rabedian) i perkusisty (Colin Stranahan). Sama li- Niemniej jednak, omawiane tu wy- derka zaś ukazuje najbardziej swą jazzową twarz dawnictwo jest trafioną propozycją w nastrojowym walcu The Mountain. dla wszystkich miłośników etnicz- nych wtrętów w materii jazzowej Soran-Bushi z pewnością przypadnie do gustu fanom i na dodatek mowa tu o przystęp- Avishaia Cohena, ze względu na specyficzne rozwią- nym jazzie. Komentarz zawarty zania rytmiczne oraz harmonie, a Hometown i repry- w książeczce płyty, zgodnie z któ- za hymnu Kraju Wschodzącego Słońca finalnie uko- rym Roots jest „jednym z najważ- ją słuchacza po tej amerykańsko-japońskiej podróży. niejszych i najbardziej kreatywnych jazzowych albumów nagranych Odnoszę wrażenie, że mimo niekwestionowanego przez skrzypka w ostatnim czasie”, talentu i osiągnięć w dziedzinie jazzu, skrzypaczce uważam za przesadzony, ale życzę brakuje wiary we własne siły. Zespół dwoi się i troi, Tomoko takiego albumu.

www.jazzpress.pl/koncerty fot. Bogdan Augustyniak

< JazzPRESS, maj 2015 |35

Marilyn Mazur, Josefine Cronholm, Krister Jonsson – Flamingo Sky

Paulina Biegaj [email protected]

Podobnie jak jej goście. Nie przytła- czają wokalizy Josefine Cronholm, brzmienia „naturonaśladowcze”, ta- jemnicze efekty perkusyjne przeno- szące w jakiś inny świat. Nie przytła- czają także rozwiązania aranżacyj- ne i gra na gitarze Kristera Jonssona.

Przytłacza natomiast, przynajmniej mnie, jedna główna cecha płyty, pozostająca w pamięci po jej wysłuchaniu. Stagnacja. Jest ona sumą połączenia brzmień trojga wykonawców i oczywiście nie każde- Stunt Records, 2014 mu musi przeszkadzać. Może uspokajać. Już w samej barwie, ale także harmonii, melodyce słychać pewną Właśnie spojrzałam na uśmiech- jednostajność. Wszystko postępuje naprzód, ale nie niętą, bardzo pogodną twarz Ma- ku czemuś. Brak tu wyraźnych napięć i kulminacji. rilyn Mazur spoglądającą ze zdjęć Nie każdemu słuchaczowi musi tego brakować, choć w jazzahead! Wrażenie przyjaciel- mnie akurat pozbawia dobrego nastroju. skiego nastawienia jakie sprawia, dające poczucie, że wszystko będzie Nie dziwi specjalne miejsce perkusji, biorąc pod dobrze, jest zupełnie odwrotne do uwagę jaką rolę odgrywa tutaj Marilyn Mazur – per- wrażenia, jakie wywarła na mnie jej kusistka z zamiłowania oraz wykształcenia (i to nie płyta Flamingo Sky. Nie chodzi tylko byle jakiego, bo zdobytego w Królewskiej Duńskiej o kwestię warstwy muzycznej, jako- Akademii Muzycznej). ści samej muzyki i jej wykonania. Muzykę z Flamingo Sky porównałabym do obrazu, Wielka i ceniona artystka Marilyn który miałam akurat przed sobą podczas jej słucha- Mazur – była współpracownicz- nia. Wolno płynący, rozciągający się na niebie dym. ka między innymi Milesa Davisa, Być może w takim skojarzeniu jestem już blisko ty- Jana Garbarka i Wayne’a Shortera tułowego flaminga lecącego sobie spokojnie po nie- – na Flamingo Sky nie przytłacza. bie. Zupełnie jak ta muzyka.

> 36| Płyty / Recenzje

Michał Wierba Doppelganger Project – Orange Sky

Krzysztof Komorek [email protected]

Kubę Dworaka, wszechstronnego perkusjonalistę Łukasza Kurzyd- łę, po wokalistkę Patrycję Zarychtę, która zaprezentowała się w trzech utworach.

Michał Wierba sięgnął przede wszystkim po swoje kompozycje, uzupełniając je trzema bardzo po- pularnymi standardami. Jak zapo- wiadał w wywiadach, chciał zagrać to w sposób sobie najbliższy, nie celEsTis, 2014/2015 oglądając się na znane już interpre- tacje. Nagrania powstały podczas Przyznawanie się do grania jazzo- jednego podejścia, bez powtórek. Na wego mainstreamu w Polsce nie płycie wymienionych jest dziesięć jest popularne. Młodzi muzycy ra- tytułów, ale tak naprawdę mamy czej uciekają od takich przynależ- tu osiem utworów uzupełnionych ności. Tak więc gdy zauważyłem, że dwoma krótkimi wstawkami. Na- Michał Wierba z dumą prezentuje grań w większości żywiołowych, przypisaną sobie etykietę „czołowe- energicznych. go przedstawiciela mainstreamu młodego pokolenia” w naszym kra- Całość rozpoczyna Wiosna i jest to ju, z zainteresowaniem sięgnąłem pierwsze miłe zaskoczenie. Intrygu- po najnowszą płytę tego artysty. jący, tajemniczy, uwodzicielski głos Okazało się, że przytoczone opinie wokalistki przyciąga uwagę. Kora nie były przesadzone. Wierba zapro- to jeden z dwóch spokojniejszych sił do nagrania płyty niezwykle cie- utworów, w stylistyce nieco przy- kawe grono muzyków. Poczynając pominający nagrania z płyty Songs od doświadczonego perkusisty Arka tria Brada Mehldau’a. Orange Sky to Skolika, poprzez chwalonego ze- kolejna odsłona talentu Patrycji Za- wsząd i zbierającego nagrody basistę rychty. Następujące później krótkie

< JazzPRESS, maj 2015 |37

interludium Yessenia potraktować Płytę kończy St. James Infirmary zin- można jako wstęp do Summertime. terpretowane znowu w oderwaniu Gershwinowski przebój zagrany jest od tekstowej treści utworu, ale rów- tak, jakby nie wywodził się z upal- nież udanie. nego południa Stanów, ale z gorą- cych, roztańczonych, nieustannie Ciekawe i oryginalne wersje zna- bawiących się plaż Rio. Ciekawa nych standardów, wpadające interpretacja. The Peacocks Michał w ucho własne kompozycje to nie- Wierba nazywa swoim ulubionych wątpliwe atuty tej płyty. Fortepian utworem. Tak się złożyło, że stan- ma tu pozycję dominującą, ale nie dard Rowlesa należy i do moich zagłusza pozostałych muzyków, faworytów. Jego solowym wykona- którzy subtelnie, acz stanowczo, po- niem na Orange Sky – tradycyjnym, trafią udokumentować swoją klasę. z lekka klasycyzującym – przekonał Nagrania dla zwolenników przy- mnie do siebie Wierba ostatecznie. jemnej do słuchania muzyki.

> 38| Płyty / Recenzje

Michał Wierba Doppelganger Project – Orange Sky

Rafał Zbrzeski [email protected]

ganger Project, czyli nowy zespół Michała Wierby, reklamuje się jako grupa dokonująca fuzji jazzu i world music, wkraczająca przy tym na ścieżkę dekonstrukcji standardów i zabawy cytatami. Brzmi intrygu- jąco – stwierdziłem więc, że warto nadstawić ucha i otworzyć się na nowe doznania.

Podczas poznawania nowych albu- mów bardzo ważna dla mnie jest celEsTis, 2014/2015 chwila tuż po tym, jak płyta prze- staje kręcić się w odtwarzaczu, oraz Gdy redaktor naczelny zapropono- to, jakie wrażenie powstają wte- wał mi zrecenzowanie Orange Sky, dy w moim umyśle. Pierwszym, co zgodziłem się bez wahania. Zacie- mocno utkwiło mi w pamięci po za- kawiło mnie, co takiego jest w mu- kończeniu odsłuchu Orange Sky, to zyce Michała Wierby, że został on wokal Patrycji Zarychty. Pojawia się doceniony podczas kilku polskich zaledwie w trzech kompozycjach na jak i zagranicznych festiwali, a w płycie, ale skutecznie sprawia, że słu- efekcie miał, między innymi, okazję chanie ich staje się nie lada wyzwa- poprzedzać występ samego Wayne’a niem. Głównie ze względu na iry- Shortera i jego kwartetu. tującą, nieco dziecinną barwę głosu i maniakalne wręcz – jak zresztą Do tej pory młody krakowski pia- u większości polskich wokalistek nista poruszał się ze swoją muzy- – mizerne próby naśladownictwa ką w stylistyce mainstreamu. Nie jazzowych amerykańskich diw. ukrywam, że jazz środka nie jest tym, co szczególnie rozpala część A co na Orange Sky dzieje się poza mojego serca odpowiedzialną za śpiewem? Dzieje się wszystko – praw- miłość do muzyki, jednak Doppel- dziwy groch z kapustą. Trochę mai-

< JazzPRESS, maj 2015 |39

nstreamu à la Leszek Możdżer, nie- Ponadto zawsze wydawało mi się, że co inspiracji i brzmień bebopowych podstawą mainstreamowego jazzu i hardbopowych. Gdzieniegdzie są dobrze napisane, łatwo rozpo- upchnięty syntezator, a w innym znawalne i zapamiętywane tematy. miejscu latynosko brzmiące instru- Niestety, przy całej prostocie (by nie menty perkusyjne. Wszystko wymie- napisać ubogości) melodii obecnych szane ze sobą, ale bez dostrzegalnego na albumie żadna z nich nie chce dla mnie śladu jakiejkolwiek kon- wpaść w ucho i zagościć na dłużej cepcji spajającej całość. Owa „zabawa w głowie. Jednym z niewielu pozy- cytatami”, o której była mowa wyżej, tywów, jakie niesie ze sobą ten al- kojarzy mi się, w wykonaniu kra- bum, to gra na perkusji Arka Skoli- kowskiego pianisty, z zachowaniem ka – mam wrażenie, że tylko dzięki najbardziej przemądrzałego ucznia niemu materiał nie rozjechał cał- w klasie, który zawsze musi poinfor- kowicie się we wszystkie strony. Nie mować wszystkich dookoła, że wie, że zmienia to jednak ogólnego wra- słyszał, że zna. Obnoszenie się ze zna- żenia chaosu królującego w tych jomością podstawowych standardów nagraniach. ma tyle wdzięku i sensu, co chwale- nie się poznaniem treści Potopu na Po wysłuchaniu Orange Sky odnio- spotkaniu klubu miłośników litera- słem wrażenie, że Michał Wierba tury. Uważam też, że „dekonstrukcja” niewiele ciekawego ma do zaofero- to jednak coś innego niż sklecenie wania swoim słuchaczom i próbuje ze sobą bez ładu i składu wszystkich to ukryć za lawiną bezsensowne- nasuwających się muzykowi pomy- go dźwiękowego bełkotu. Liczę, że słów. Słowa artysty o tym, że muzy- przed nagraniem kolejnego albumu ka Doppelganger Project jest niczym pianista skonstruuje przynajmniej shufe mode w odtwarzaczu utwier- zarys pomysłu i przełoży go na język dza mnie tylko w przekonaniu, że muzyki tak, by jego artystyczny ko- brak mu było po prostu koncepcji na munikat był czytelny. nagranie spójnej płyty.

> 40| Koncerty / Przewodnik koncertowy

ŚLĄSKI JAZZ CLUB: WALK AWAY Obchodzący w tym roku 30-lecie zespół Walk Away wystąpi 21 maja w Śląskim Jazz Clubie w Gliwicach. Koncer odbędzie się w ramach jubileuszowej trasy, podczas której zespół występuje w pierwotnym skła- dzie: Adam Wendt – saksofon tenorowy, Bernard Maseli – wibrafon, Zbigniew Jakubek – instrumenty klawiszowe, Tomasz Grabowy – gitara basowa i lider Krzysztof Zawadzki – perkusja. W programie jubile- uszowych koncerów znalazły się najbardziej znane kompozycje zespołu, wybrane z 13 dotychczas wy- danych płyt.

MATCH & FUSE FESTIVAL Fire! Matsa Gustafssona, Jazzpospolita, Kinsky, Alfie Ryner, Laura Jurd Quaret, The Jist – to tylko część wykonawców, który występować będą od 11 do 13 czerwca w warszawskiej Café Kulturalna, w ra- mach Match & Fuse Festival. Match & Fuse („oznacz i połącz”) to nazwa odbywającego się od 2012 roku festiwalu przedstawiającego reprezentantów nowego alternatywnego jazzu z całej Europy. Wędrujący po różnych europejskich metropoliach festiwal kieruje się zasadą „awangarda jest dla wszystkich”. Poprzed- nie edycje odbyły się w Londynie, Oslo i Rzymie. JazzPRESS zapraszaj ą na koncerty

ART OF IMPROVISATION CREATIVE FESTIVAL Ar Of Improvisation Creative Festival – międzyna- rodowy projekt poświęcony sztuce improwizowanej, na który składają się koncery, warsztaty i pokazy filmów, odbywać się będzie od 19 do 21 czerwca we wrocławskiej Agorze. Pierwszego dnia zagra trio: Michael Zerang (perkusja) / Tobias Delius (saksofo- ny) / Ksawery Wójciński (kontrabas). W następnych dniach posłuchać będzie można tria Sławek Pezda (saksofon tenorowy) / Thomas Kolarczyk (kontra- bas) / Kuba Janicki (perkusja), formacji Trapist, Mi- kołaj Trzaska Ircha Clarinet Quaret, tria John But- cher (saksofon tenorowy) / Tony Buck (perkusja) /

RadioJAZZ.FM RadioJAZZ.FM i Magda Mayas (forepian).

< JazzPRESS, maj 2015 |41

PARDON, TO TU: ALEXANDER VON SCHLIPPENBACH TRIO Jedyny w Polsce koncer czołówki brytyjskiej impro- wizacji w osobach Johna Russella (gitara), Steve’a Beresforda (elektronika, forepian), Johna Edwardsa (kontrabas) i Stålego Liavika Solberga (perkusja) rozpocznie 1 czerwca kolejny miesiąc w warszaw- skim klubie Pardon, To Tu. 7 czerwca posłuchać fot. Caroline Forbes będzie można berlińskiego power tria Die Dicken Finger (Olaf Rupp – gitara, Jan Roder – gitara baso- wa, Oliver Steidle – perkusja). 10 i 11 czerwca po- wraca, po trzech miesiącach, na kolejną dwudniową rezydencję na warszawskiej scenie pianista Alexan- der von Schlippenbach, tym razem jako lider jednej z najważniejszych i najdłużej działających swoich for- macji – tria współtworzonego z Evanem Parkerem (saksofony) i Paulem Lovensem (perkusja).

KONKURS GITAROWY IM. JARKA ŚMIETANY Finał I Międzynarodowego Jazzowego Konkursu Gitarowego im. Jarka Śmietany odbywać się będzie od 1 do 4 lipca w Krakowie. Muzyczny hołd patro- nowi konkursu złożą światowej sławy twórcy, przyja- ciele i jego rodzinne miasto. W jury konkursu znaleźli się między innymi: John Abercrombie, Wojciech Ka- rolak, Marek Napiórkowski i Mike Stern. W programie pierwszej edycji konkursu zaplanowano otware dla publiczności przesłuchania uczestników, codzienne w Piwnicy pod Baranami, a także uroczy- sty koncer finałowy. JazzPRESS zapraszaj ą na koncerty MŁYN JAZZ FESTIWAL Darek Dobroszczyk Trio, Wojtek Mazolewski Quin- tet, Małopolski z Kubą Badachem i Moni- ką Borzym, Włodek Pawlik Trio oraz Richard Bona Group z gościnnym udziałem Anny Marii Jopek wy- stąpią podczas Młyn Jazz Festiwal w Wadowicach. Tegoroczna, piąta edycja festiwalu odbywać się bę- dzie 3 i 4 lipca. RadioJAZZ.FM RadioJAZZ.FM i

> 42| Koncerty / Przewodnik koncertowy

LETNIA AKADEMIA JAZZU Charles Lloyd będzie główną gwiazdą tegorocznej, ósmej edycji Letniej Akademii Jazzu, która odbywać się będzie w Łodzi od 2 lipca do 3 września. Zapre- zentowane zostaną dwie orkiestry: specjalnie powo- łana Orchestra of the Nor h złożona z najlepszych norweskich instrumentalistów, z solistami z Polski – Maciejem Obarą i Dominikiem Wanią oraz Konglo- merat Big Band, który zagra na otwarcie. Zaplanowa- no również koncer y polskich wokalistek: Agi Zaryan i Moniki Borzym. Na specjalnym koncercie hołd To- maszowi Szukalskiemu złoży kwar et Piotra Da- masiewicza, który wykona program zainspirowany twórczością genialnego polskiego saksofonisty oraz Tomasz Stańko w projekcie Balladyna, będącym powrotem do lat 70., kiedy to Stańko i Szukalski jako pierwsi Polacy nagrali wspólnie płytę dla ECM-u. Goś- ćmi tegorocznej edycji Letniej Akademii Jazzu będą również Marcin Wasilewskio Trio z Joakimem Mil- derem oraz Mark Feldman. Tegoroczna edycja LAJ przypomni sylwetkę Leopolda Tyrmanda, legendar- nego polskiego publicysty i pisarza, popularyzatora jazzu w Polsce, w związku z 30. rocznicą jego śmierci. Po raz pierwszy fragmenty powieści tego wielkiego „literackiego jazzmana” zostaną opracowane pod względem muzycznym, tym samym tworząc wyjąt- kowe dzieło słowno-muzyczne, opowiadające o tym szczególnym dla Polski gatunku muzycznym, o rze- czywistości, w której przyszło żyć i tworzyć przed- stawicielom „polskiej szkoły jazzu”, a także własnych przemyśleniach człowieka szczególnie zasłużonego dla rozwoju muzyki improwizowanej.

Jeśli kochasz jazz i lubisz pisać – bądź odwrotnie dołącz do redakcji magazynu JazzPRESS! Na adres [email protected] wyślij próbny tekst – relację, recenzję lub po prostu skontaktuj się z nami. Zapraszamy do współpracy! RadioJAZZ.FM RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszaj ą na koncerty

< JazzPRESS, maj 2015 |43

> 44| Koncerty / Relacje fot. Lech Basel Lech fot.

Tomasz Pruchnicki z kwartetem Nie jeden świat jazzu

Rozpoczynając drugą pięćdziesiątkę, festiwal Jazz nad Odrą zaproponował bogaty program pełen międzynarodowych gwiazd oraz polskich muzyków różnych poko- leń. Program, który mógł zaspokoić różne, odmienne jazzowe gusty. Zapraszamy do relacji z festiwalu Jazz nad Odrą napisanych przez naszych wrocławskich auto- rów z różnych, odmiennych punktów widzenia.

Lech Basel [email protected] Jazz nad Odrą, Wrocław, kwiecień 2015 r.

Rozgrzewka (12 kwietnia) Herdzina, wspaniałe interpretacje standardów jazzowych oraz muzyki Jedną z imprez towarzyszących te- Fryderyka Chopina w porywającym gorocznemu festiwalowi Jazz nad wykonaniu jednego z najlepszych Odrą był koncert Tria Krzysztofa polskich zespołów zaostrzyły apetyt Herdzina w niedawno otwartym festiwalowy i postawiły oczekiwa- klubie jazzowym Vertigo. Trzech nia na najwyższej półce. muzyków, trzy gwiazdy najwyższego formatu w komfortowym zarówno Moja osobista refleksja: nie mogę dla artystów jak i słuchaczy miejscu pojąć, jak to możliwe, aby uczestni- zapowiadało prawdziwą ucztę. I tak cząc jako słuchacz w koncercie tria, się stało. Znakomite kompozycje słyszeć tylko perkusistę... Z pełnym

< JazzPRESS, maj 2015 |45

bowiem na co spoglądać. Wystawa One Minute Jazz Portret autorstwa Sławomira Przerwy to 100 foto- grafii uczestników ubiegłorocznej jubileuszowej 50. edycji JnO. Zdjęć wykonanych w zaimprowizowa- nym i przenośnym mini studiu, w którym bezpośrednio po kon- cercie autor stawał twarzą w twarz ze swoimi idolami i zachowując zasadę jednego tła, jednego rekwi- zytu, czyli krzesła i jednego koloru portretował tych, którzy zgodzili się na udział w projekcie. Imponujące Tomasz Pruchnicki zadanie logistyczne, psychologiczne i wcale nie tak na końcu, fotogra- ficzne. Zakończone pełnym sukce- szacunkiem dla klasy Krzysztofa Herdzina grającego sem artystycznym. głównie na fortepianie, ale także na flecie i cajónie, dla Roberta Kubiszyna uruchamiającego cudownie All That Jazz z kolei to fantastyczny niskie dźwięki za pomocą kontrabasu i gitary baso- projekt Łukasza Gawrońskiego re- wej, to Cezary Konrad był dla mnie bohaterem tego alizowany we współpracy z biurem wieczoru. To nie przypadek, że od wielu lat wybiera- ESK Wrocław 2016, firmą Leica oraz ny jest najlepszym perkusistą jazzowym przez czy- fundacją Polski Jazz. Tak oto projekt telników Jazz Forum w dorocznym plebiscycie. ten opisywany przez jego twórców:

Byłem tak pochłonięty słuchaniem, że zdjęcia moc- „Cała ta praca. Cały ten zgiełk. no na tym ucierpiały, zabrakło już mocy. Cały ten ból. Cała ta miłość. Cały ten zwariowany rytm. Multimedialna inauguracja (14 kwietnia) Po prostu cały ten Jazz”

Po raz pierwszy w historii festiwalu jego oficjalnego Twórcy wystawy po raz pierwszy otwarcia dokonano nie podczas koncertu, a w cza- zaprezentowali pierwszy etap foto- sie wernisaży trzech wspaniałych wystaw, dwóch graficznego projektu poświęconego fotograficznych i jednej graficznej. Mam nadzieję, że najważniejszym artystom polskiej to spektakularne podkreślenie rangi niemuzycznej sceny jazzowej, którzy pokazani zo- twórczości towarzyszącej jazzowi (oraz nim inspi- stali nietypowo, poprzez życie pry- rowanej) wejdzie na stałe do kanonu tego festiwa- watne, swoje pasje i niejednokrot- lu i podkreśli jego rangę i wartość artystyczną. Było nie humorystyczne sytuacje. Bo jak

> 46| Koncerty / Relacje

deracją Jazzową, założoną przez Jana Byrczka. Ogromna, senty- mentalna przyjemność i wspo- fot. Lech Basel Lech fot. mnieniowa podróż w czasie.

Pierwsze dźwięki otwierające nowa pięćdziesiątkę w historii Jazzu nad Odrą zagrała wieczorem na flecie Ewelina Serafin ze swoim kwar- tetem. Usłyszeliśmy materiał z jej debiutanckiej płyty zatytułowanej AntiType, nagranej wspólnie z ze- społem w składzie: Nikola Koło- dziejczyk (fortepian), Jakub Mielca- rek (kontrabas) oraz Łukasz Kurek (perkusja). Artystka jest pierwszą kobietą, która ukończyła studia w Instytucie Jazzu Akademii Mu- Tim Berne zycznej w Katowicach, w klasie fle- tu jazzowego. Było to bardzo sym- wyjaśnili: „Jazz bowiem to dla nas nie tylko gatunek patyczne wejście w festiwal, dla muzyczny, ale również styl życia… Bycie w nieustan- zagorzałego fana jazzu jego raczej nym ruchu, w zgiełku, pośród ludzi, a za chwilę lekka, łatwa i przyjemna odmiana. w ciszy i kompletnie samemu. Jazz to bycie wolnym, Obok solistki moją uwagę zwróciła szczęśliwym, ale również skupionym i perfekcyj- bardzo dojrzała gra pianisty, Nikoli nym, nawet kiedy się improwizuje”. Temat fotogra- Kołodziejczyka. ficzny bardzo mi bliski, myślę, że uda mi się do niego wrócić i przedstawić w sposób bardziej pogłębiony. Tomasz Pruchnicki ze swoim kwartetem był drugim wykonawcą Trzecia wystawa to zbiór 50. okładek Jazz Forum tego wieczoru. Również i ten występ projektowanych przez Rafała Olbińskiego, au- był utrzymany w konwencji jazzu tora tegorocznego plakatu JnO. Lata współpracy bardzo przystępnego. Polskie pieś- Olbińskiego z tym magazynem to również lata ni ludowe w aranżacji lidera i jego kształtowania się mojej osobistej pasji jazzowej, własne kompozycje inspirowane wrażliwości nie tylko muzycznej. Był taki czas, nimi, przywodziły na myśl doko- że czytywałem Jazz Forum od deski do deski, na nania Zbigniewa Namysłowskiego. każde wydanie czekałem niecierpliwie, byłem Cały zaś bardzo ciepło przyjęty kon- stałym jego abonentem. A nawet współpracowa- cert był premierą świeżo wydanej łem z jego wydawcą, czyli Międzynarodową Fe- płyty zatytułowanej Gnomonika.

< JazzPRESS, maj 2015 |47

Europa kontra Ameryka (15 kwietnia)

fot. Lech Basel Lech fot. W programie tego dnia był kwintet Larsa Danielssona, Seamus Blake Quartet i projekt Wojtka Konikie- wicza poświęcony pamięci Ryszar- da Gwalberta Miśka.

Danielsson od lat przyjeżdża na Jazz nad Odrą. Stał się ulubieńcem wroc- ławskiej publiczności, zwłaszcza po wspólnych występach z Leszkiem Możdżerem. Płyty jego formacji sprzedają się znakomicie, obsypy- wane gradem wyróżnień typu złoto czy platyna. Mnie ta muzyka nuży, jest okrutnie przewidywalna, po- wtarza wiele chwytów i motywów, jest jakby układanką tych samych klocków, tyle że zmienia się ich roz- łożenie i wykonawcy. Ale... jedną z piękniejszych stron sztuki jest to, Seamus Blake że każdy może ją odbierać na swój sposób. Również i tym razem opi- Pruchnicki imponował znakomitą techniką gry na nie oscylowały między opuszcze- saksofonie tenorowym, altowym, okarynie i flecie niem sali a totalnym zachwytem. Ja oraz jazzową erudycją. Towarzyszący mu na gitarze wyszedłem. Marek Kądziela wnosił ożywczy powiew żywioło- wych improwizacji a basista Grzegorz Piasecki i per- Wróciłem na koncert kwartetu kusista Wojciech Buliński tworzyli solidną sekcję Seamusa Blake'a. I wróciłem do rytmiczną. swojej ulubionej krainy jazzu roz- postartego między tradycja i nowo- Pierwszy dzień festiwalu wprawił w przyjemny na- czesnością. Między brzmieniami strój i rozbudził apetyty na sporą dawkę bardzo róż- akustycznymi i elektronicznymi. norodnego jazzu. Dał również zapowiedź nocnych Między klasycznym kontrabasem emocji jamowych w postaci krótkiej sesji na cztery a baterią laptopów i masą przetwor- ręce Leszka Możdżera i Nikoli Kołodziejczyka. ników elektronicznych. Saksofo- nem i może trochę nadużywanym

> 48| Koncerty / Relacje fot. Marcin Wilkowski Marcin fot.

David Sanborn, Chris Coleman

EWI. Powiało nowoczesnością, feelingiem, wyrafi- zem z nim na kontrabasie, Wiesław nowaniem i co tu dużo mówić: Ameryką. Aż dziw, Misiek, nie krył satysfakcji z reali- że muzyk o tak ugruntowanej pozycji jednego z naj- zacji tej idei. Ja niestety musiałem lepszych saksofonistów współczesnego jazzu grał po chwili przerwać swoje uczestni- w Polsce po raz pierwszy. ctwo w tym spektaklu.

Późno w nocy, po godz. 22:30, w sali kameralnej Im- Konkurs, Eksplozja, Expansions partu rozpoczęło się misterim zatytułowane Po co i Wyciszenie (16 kwietnia) polskiemu jazzowi awangarda? Ryszard Misiek in me- moriam – opowieść o polskiej awangardzie jazzowej, To miał być przedostatni dzień mo- począwszy od lat 70. po lata współczesne, oparta na jego dyżuru na 51. Jazzie nad Odrą. kanwie życia i twórczości Ryszarda Gwalberta Mis- I był to dzień zupełnie skrajnych ka, saksofonisty i twórcy Polskiego Teatru Instru- emocji. Od mainstreamowej nudy mentalnego. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu akademickiej poprawności za- ta inicjatywa spotkała się z dużym zainteresowa- prezentowanej przez występujące niem, sala była przepełniona. To chyba dowód na pierwszego dnia zespoły konkurso- potrzebę takich interdyscyplinarnych projektów, na we, poprzez wybuch niesamowitej prezentację wielu twarzy jazzu. W rozmowie przed witalności poszerzonego składu ze- koncertem brat Ryszarda Miska, grający kiedyś ra- społu Bad Plus, święto jazzu wykre-

< JazzPRESS, maj 2015 |49 owane przez grupę Dave'a Liebma- duńskim źle się dzieje. Ostatnimi laty współzawod- na i wyciszającą moc kameralnego nictwu w konkursie JnO nadawali ton muzycy z Eu- tria Artura Dutkiewicza. ropy, Polacy tamże studiujący, a nawet młodzi jazz- mani zza oceanu. Zadziwia mnie polska młodzież jazzowa. Nie rozumiem ich braku Nie wiem, jak było drugiego dnia, znowu praca pasji i buntu przeciw zastanemu. oderwała mnie od jazzu. Ostatecznie zwycięzcami Nie wychylają się ponad akademi- zostali muzycy polscy, ale ja nie zmienię swojego cką poprawność, uparcie tkwiąc zdania. Konkursy i tak rządzą się swoimi prawami w sanktuarium tego, co już było. Od i niejednokrotnie wyroki jurorów budziły sporo lat. Paradoksalnie mimo zupełnie kontrowersji. Zresztą... Świat jazzu bardzo się zmie- innej rzeczywistości młodzi jazz- nił. Konkursów jest dużo więcej i już nie one decydu- mani mojego pokolenia startują- ją o świetlanej przyszłości laureatów. Oczywiście na- cy na JnO byli bardziej na bieżąco dal miło mieć w życiorysie zapisane sukcesy na JnO ze światowymi trendami niż obec- i zasilić fundusze zespołu kwotą głównej nagrody ne. A nie mieli dostępu do internetu, w wysokości 25 tys. zł. Ale o sukcesie na profesjonal- bo go po prostu nie było. Z ogrom- nej scenie decyduje dzisiaj wiele bardzo złożonych nym trudem zdobywano płyty, ba czynników. nawet słuchanie radia wymagało mnóstwa poświęceń i poszukiwań. Oczekiwaniom na występy gwiazd tego wieczoru to- O problemach i kosztach związa- warzyszyły niesamowite emocje. Wiadomo było, że nych ze zdobyciem instrumen- dla Bad Plus nie ma żadnych problemów w łączeniu tów nie wspominając. Ponoć wieki wszelkich gatunków muzyki współczesnej, od klasy- temu Ludwig van Beethoven miał ki poprzez jazz na rocku i popie kończąc. Do swojego powiedzieć: „Zagranie złej nuty jest projektu, autorskiej interpretacji płyty Ornette'a Co- bez znaczenia. Granie bez pasji jest lemana zatytułowanej Science Fiction dokooptowali niewybaczalne!”. trzech dęciaków: Sama Newsona, Tima Berne'a oraz Rona Miles'a. I totalnie przewietrzyli salę Impartu. Zniesmaczony tym stanem rzeczy Kreatywnością, pomysłowością, energią, radością odwróciłem się plecami do sceny grania, kunsztem instrumentalistów wbili mnie i obserwowałem jury. Na ich twa- w fotel. Siedziałem zatopiony w jednym z najlep- rzach widziałem to samo, co czułem szych koncertów jazzowych jakie słyszałem i w du- i ja: znużenie, żeby nie powiedzieć chu przeklinałem, że przede mną jeszcze tyle jazzu nudę. No cóż, ożywienie nastąpiło w Jazzie nad Odrą. Jak to w sobie pomieścić, jak zrese- dopiero wtedy, gdy na scenie zagrał tować się i wejść na koncert Liebmana z otwartymi zespół w mieszanym, międzynaro- uszami i duszą? To jest jeden z powodów, dla których dowym składzie, z polskimi muzy- nie lubię festiwali. Niezły to paradoks, że znakomity kami studiującymi między innymi dobór artystów staje się wadą imprezy. A ja zaczy- w Danii...Tak więc to nie w państwie nam zazdrościć ludziom, którzy z różnych powodów

> 50| Koncerty / Relacje

odlot w kosmos jazzowej nirvany jest kwestią wyłącznie czasu i oko- liczności poprzedzających jego wy- stępy. Znakomicie dobiera sobie muzyków. Synergia młodzieńczej fot. Marcin Wilkowski Marcin fot. radości grania z doświadczeniem weteranów, ich dystansem do sztuki i do życia, wszystko to daje niezwy- kłe rezultaty, czysto już muzyczne.

Dla Artura Dutkiewicza i jego trio wystarczyło mi sił i pojemności tylko na dwa utwory. Ogromnie żałowałem, jego dźwięki brzmia- ły tak kojąco, uspokajająco... Były idealne na ten czas nocny. Ale u mnie znowu musiało zwyciężyć poczucie obowiązku i koniecz- ność pracy od wczesnych godzin porannych. Trudno. Taki czas.

Dwa światy (17 kwietnia)

Tego dnia miało mnie na JnO nie być, Lee Konitz ale wyszło jak zwykle... To znaczy nie mogłem być na przesłuchaniach mogą być tylko na nielicznych koncertach. konkursowych, zdążyłem dopiero na drugą połowę koncertu Dave’a Musiało upłynąć sporo czasu zanim włączyłem się Sanborna, ale moja wytrzymałość w koncert zespołu Liebmana. Sama przerwa nie wy- percepcyjna ponownie wystawio- starczyła mi do zresetowania się, otrząśnięcia i po- na została na poważną próbę przez wrotu do równowagi po demolce jaką uczynili pano- 80-letniego Lee Konitza. Ale po kolei. wie z towarzystwa pod znakiem Bad Plus. W końcu niebanalna osobowość Dava Liebmana wciągnęła Dave Sanborn ma swoje liczne gro- mnie bez reszty. Znam jego twórczość od lat, jestem no zwolenników. Ja do niego nie jego zagorzałym wielbicielem. Znam, ale ilekroć słu- należę, ale od czasu do czasu takiej cham go na żywo, zawsze zaskakuje mnie dreszcz muzyki chętnie słucham. Odpoczy- emocji towarzyszący pierwszym dźwiękom jego sak- wam przy niej i nie zaśmiecam gło- sofonu. Oderwanie się od rzeczywistości, ów swoisty wy papką z radia czy telewizji. Trak-

< JazzPRESS, maj 2015 |51 tuję go jak dyspozycyjnego dyżur- nego od stresów dnia codziennego. W sumie to nawet i dobrze się zło- żyło, że trafiłem na drugą część jego występu. Taka porcja to było akurat fot. Marcin Wilkowski Marcin fot. to, czego potrzebowałem.

Darek Oleszkiewicz każdego roku prezentuje wspaniały jazz z Amery- ki. Dla mnie są to zawsze najlepsze koncerty festiwalu, mimo że wystę- pują na nim gwiazdy większego me- dialnego przynajmniej formatu niż goście Oleszkiewicza. W tym roku było trochę inaczej. Lee Konitz to bowiem gwiazda największego for- matu, artysta, który jest świadkiem oraz aktywnym twórcą najwspa- nialszych lat rozkwitu jazzu. Wy- starczy powiedzieć, ż e grał u boku Charliego Parkera, tworzył z Len- niem Tristano fundamenty stylu cool i free. Ten 88-letni saksofonista to kolejny gigant jazzu, który zmusza mnie do spojrzenia na własny wiek Darek Oleszkiewicz z zupełnie innej perspektywy. Na za- gadnienie ciągłości oraz więzi poko- wieczoru festiwalowego: zespołu Qartado. Chciałem leń w sztuce też. Bardzo chciałbym, jak najdłużej pozostawić w sobie niczym nie zakłó- jeśli dożyję tych lat, z taka radością coną muzykę Konitza, graną przy mistrzowskim i werwą chwytać za aparat fotogra- wsparciu Oleszkiewicza i LaBarbery. Darku! Raz ficzny, z jaką chwyta i ożywa Konitz jeszcze stokrotne dzięki! dotykając swojego saksofonu... To był koncert z gatunku tych, które należy Laureaci i Możdżer (18 kwietnia) słuchać na kolanach a kończyć owa- cją na stojąco. I dziękować losowi za Tego dnia też miało mnie programowo nie być na szczęście wysłuchania go. festiwalu. Jestem jednak skandynofilem i zrobiłem wszystko, aby zdążyć na występ kwartetu Mariusa Z pełną premedytacją zrezygnowa- Neseta. I nie żałowałem. Swoją energią, pasją i zaan- łem z ostatniego punktu sobotniego gażowaniem w grę mógłby on obdzielić wszystkie

> 52| Koncerty / Relacje fot. Marcin Wilkowski Marcin fot. Leszek Możdżer, Gwilym Simcock nieomal zespoły konkursowe, a i tak na scenie by- dzynarodowego Dnia Jazzu. Tym łoby gorąco. Znaleźli się tacy słuchacze, którzy krę- bardziej, że w słowach Piotra odnaj- cili nosem na prostotę środków wyrazu, klasyczne, dywałem własne przemyślenia na akademickie nieomal kształtowanie dźwięków sak- temat tworzenia i odbierania muzy- sofonu. Może i tak było, ale z całą pewnością nie było ki. Oczywiście wybieram się tam. w tym graniu nudy. Mnie ta muzyka wciągnęła bez reszty. Do tego stopnia, że popełniłem rodzaj prze- Zatopiony w wynurzeniach Dama- stępstwa: opuściłem występ duetu Leszek Możdżer sia „utopiłem” w Odrze kolejny punkt i Gwilym Simcock. Trudno. Przy tak długim festi- festiwalu, a mianowicie kwartet walu pojawiają się u mnie czarne dziury percepcji. Kuby Płużka. Mam z tym pianistą Organizm nie toleruje już tak dużej dawki. duży, osobisty problem. Nie słyszę go. Nie potrafię podzielać zachwy- Zresztą... Jazz nad Odrą to nie tylko muzyka, wysta- tu fachowców i fanów jego talentu. wy, jamy, imprezy towarzyszące. Ważną jego częścią Bywam na koncertach, wielokrot- składową są spotkania z przyjaciółmi, muzykami, nie słucham płyt... I nic. Bywa i tak. fanami jazzu, fotografami, ludźmi piszącymi o jaz- Zresztą na tegorocznym festiwalu zie. Tym razem z ogromną przyjemnością wysłu- przeżyłem kilka takich przypadków chałem pełnej żaru opowieści Piotra Damasiewicza rozmijania się moich wrażeń z od- o instalacji przygotowywanej na kolejny koncert biorem innych fanów jazzu. Czas z cyklu Melting Pot, który grupa muzyków z Europy chyba najwyższy przestać się tym zagra w starej zajezdni tramwajowej z okazji Mię- zjawiskiem zbytnio przejmować.

< JazzPRESS, maj 2015 |53 fot. Lech Basel Lech fot.

Aga Zaryan z zespołem

A laureaci Grand Prix 51. JnO? tem. Ba, dorobiłem sobie teorię, że to nawet i dobrze. Prawdę mówiąc zanotowałem tyl- Bo to inny zespół, bez Oleszkiewicza, że na koncercie ko ponowne podwyższenie nagro- na pewno będzie to brzmiało zupełnie inaczej. Zwy- dy do 30 tys. zł i po kilku taktach czajnie obawiałem się konfrontacji studyjnego nagra- ich występu po prostu wyszedłem. nia z udziałem wspaniałych amerykańskich muzy- ków z graniem na żywo w wykonaniu europejskiego Remembering… (19 kwietnia) kwartetu, głównie z udziałem polskich jazzmanów.

Wspominanie Niny Simone i Abbey Aga Zaryan udowodniła na szczęście, że moc jej ta- Lincoln razem z Agą Zaryan stało lentu jest ponad te wszystkie moje małostkowe oba- się dla mnie na długo narkotycznym wy. Fakt, muzycznie brzmiało to zupełnie inaczej przeżyciem. Słuchałem tej płyty i nie sposób było uniknąć porównań. Ku mojemu dzień i noc, podróżowałem po kraju zaskoczeniu raz było lepiej, raz gorzej. Chociaż po- i za granicę, słuchałem dla relaksu winienem napisać: czasem tak samo, czasem ina- w domu i dla przyspieszenia czasu czej niż na płycie. Czasem wolniej, czasem szybciej, w pracy. Nie miałem jednak szczęś- czasem znowu dominowały rozbudowane solówki. cia wysłuchać jej koncertu we Wroc- Ponad wszystkim górował jednak ś piew Agi Zary- ławiu. Dużo, bardzo dużo wskazywa- an. Ciepły i zarazem pełen dramatyzmu. Wyciszony ło na to, że i tym razem przejdzie mi i pełen mocy dojrzałej, mądrej kobiety. Przesiąknięty festiwalowy koncert koło nosa. By- uczuciami. Szybko zaniechałem wszelkich porów- łem już nawet pogodzony z tym fak- nań i poddałem się magii.

> 54| Koncerty / Relacje

wego dyrektora artystycznego, Lesz- ka Możdżera.

Bowiem...

Zmęczenie materiału (20 kwietnia)

Dwie piękne trąbki, dwa cudne kon- certy. I totalne zmęczenie jazzem. Mimo tego entuzjazm na sali. Klasa Piotra Wojtasika i jego zespołu na- szpikowanego muzykami najwięk- szego formatu sprawiła, że mimo zmęczenia mogłem poczuć się wol- ny i poznać program najnowszej Aga Zaryan, fot. Lech Basel płyty Feel Free, która ukaże się w po- łowie tego roku. Oszołomiony i otumaniony dałem się nieopatrznie wciągnąć na duet Tomaszewski – Myrczek. Nie po- Nowocześnie a zarazem ze znajo- winienem był robić tego ani sobie, ani Adze Zaryan, mością i poszanowaniem tradycji. ani tym dwóm dżentelmenom jazzu. Dotykam w ten Pięknym, klasycznym dźwiękiem sposób najbardziej drażliwego punktu w programie trąbki, ale z fantazyjnym wsparciem tegorocznego Jazzu nad Odrą: dużej liczby bardzo elektronicznego mieszadła DJ'a. Bal- dobrych artystów występujących w długim prze- ladowo ale i energetycznie. Wyrafi- dziale czasu (od wtorku do poniedziałku), w bardzo nowanie ale i z uczuciem. Tego kon- późnych porach. Drażliwy to punkt bo koncerty certu jako wzorcowego punktu do były z reguły wyprzedane. Bywało, że zazdrościłem poszukiwań własnego języka jazzu tym, którzy z różnych powodów mogli być tylko powinni słuchać uczniowie i studen- na jednym lub niewielu koncertach. Działała siła ci. A tych o zgrozo nie było wielu na wyższa. Słuchanie trzech bardzo dobrych koncer- sali, bo...rano musieli iść na wykłady/ tów jednego dnia stawało się jednak bardzo trudne, ćwiczenia/ zaliczenia/ próby (niepo- z upływem dni wręcz niemożliwe. A rozciągnięcie trzebne skreślić). A ja wymęczony festiwalu na niedzielę, a zwłaszcza na poniedziałek całym tym Jazzem nad Odrą odle- odbieram jako pewnego rodzaju nieporozumienie. ciałem w kosmos ukojony wspaniałą Rzecz z całą pewnością do przemyślenia przez no- muzyką.

< JazzPRESS, maj 2015 |55 fot. Marcin Wilkowski Marcin fot.

Petter Eldh

Milena Fabicka [email protected]

Konkurs na indywidualność jazzo- w najnowszym polskim jazzie pisz- wą (16-17 kwietnia) czy i trochę podświadomie stajemy się samozwańczym jury. Konkurs to chyba moja ulubiona część Jazzu nad Odrą. Zawsze po Oczywiście to koncerty gwiazd bu- przesłuchaniach wracam do domu dzą zawsze najwięcej emocji i dziś to z nowymi nazwiskami do spraw- one stanowią istotę festiwalu, ale nie dzenia i muzyką do przesłuchania. zapominajmy, że jego korzenie się- Zazwyczaj „przemycam” wtedy na gają właśnie konkursu. W tym roku kilka występów swoich mniej ak- wpłynęło 26 zgłoszeń, z których ko- tywnych koncertowo znajomych, misja kwalifikacyjna (Artur Lesi- gdyż wstęp jest zupełnie darmowy cki, Artur Majewski, Bartosz Pernal, i nikogo nie trzeba specjalnie na- Igor Pietraszewski oraz Wojciech mawiać. Powoli staje się to tradycją, Siwek) wybrała osiem najciekaw- że co roku wiosną odkrywamy co szych. W ciągu dwóch dni na jednej

> 56| Koncerty / Relacje fot. Marcin Wilkowski Marcin fot.

Lee Konitz scenie spotkały się młode talenty oceniane przez wy zespół Kuby Gudza, chyba naj- polsko-amerykańskie jury z samym Lee Konitzem bardziej kolorowy i wyróżniający jako przewodniczącym. Poza mistrzem saksofonu się ze wszystkich ośmiu. W osłupie- oceniali: perkusista Joe La Barbera, Darek Oleszkie- nie wprawiła kosmiczna kompozy- wicz nieoficjalnie uznawany za ambasadora JnO cja lidera zagrana na początku. Re- w Stanach Zjednoczonych, Leszek Możdżer – od tego petance and Remorse brzmiało jak roku dyrektor artystyczny festiwalu oraz Paweł Bro- coś na pograniczu jazzowej ścieżki dowski – redaktor naczelny Jazz Forum. Po krótkich, dźwiękowej do Gwiezdnych Wojen maksymalnie 20-minutowych setach każdy zespół i wizyty w planetarium. Nie po- odbył rozmowę z jury, jednak treść każdej z nich po- wiem, żeby mnie to przekonało, ale zostaje owiana tajemnicą. Wśród wybrańców zna- za to następne kawałki, które zeszły lazły się aż trzy zespoły z Poznania, dwa z Gdańska trochę bliżej Ziemi, jak najbardziej. oraz po jednym reprezentancie sceny krakowskiej, Były to Ballada na Otwarcie, również wrocławskiej i katowickiej. Każdy musiał w swoim autorstwa Kuby Gudza oraz Looking repertuarze zawrzeć jeden standard jazzowy. Jak się Ahead, którą skomponował trębacz okazuje młodzi najczęściej sięgali po Wayne’a Shor- Brooker Little. Tego dnia występo- tera i Theloniusa Monka. wali również Weezdob Collecti- ve – zwycięzcy konkursu ostatniej Pierwszy dzień przesłuchań skradł międzynarodo- Bielskiej Zadymki Jazzowej, Global

< JazzPRESS, maj 2015 |57

Schwung Quartet oraz Exploration Quartet.

Drugi dzień zaliczam do bardziej udanych, chociażby z tego powo- fot. Marcin Wilkowski Marcin fot. du, że kandydata do zwycięstwa było o wiele trudniej wytypować. W moim zestawieniu trzech ze- społów pretendujących do wygra- nej znalazły się PeGaPoFo, Kwintet Kamila Piotrowicza i Vehemence Quartet. W przypadku PeGaPoFo były jednak pewnie okoliczności, które zadecydowały o tym, że praw- dopodobieństwo ich wygranej było nikłe, choć oczywiście gorąco im ki- bicowałam. Piotr Południak grający na kontrabasie oraz – według mnie najciekawszy konkursowy perkusi- sta – Dawid Fortuna, w zeszłym roku zdobyli wraz z Bartkiem Prucnalem i Cyprianem Baszyńskim Grand Prix 50. Jazzu nad Odrą. Na co dzień kontrabasistą w NSI Quartet jest Max Mucha, jednak rok temu pod- czas konkursu zastąpił go właśnie Piotr Południak. Wyszło na to, że po- Mateusz Sliwa, Alan Wykpisz łowa składu została już wyróżniona, więc strategicznie rzecz biorąc, jury raczej nie zaryzykowałoby ewentu- nie sposób było ocenić go zapominając o pozostałych alnego nagięcia regulaminu. Zespół pięciu osobach na scenie. Zazwyczaj w konkursie biorą Kamila Piotrowicza również wypadł całe zespoły i był to pewnego rodzaju ewenement. Jak świetnie i w dodatku udało mu się widać, nie do końca się ta formuła sprawdziła. zagrać cztery kompozycje mieszcząc się na styk w limicie czasowym. Je- Jak już pewnie większość wie, zwycięzcą konkursu dyny przedstawiciel Wrocławia, został Vehemence Quartet z Katowic, który już raz kontrabasista Grzegorz Piasecki brał triumfował na międzynarodowym konkursie festi- udział w konkursie jako solista, jed- walu Azoty w Tarnowie. Co prawda ich nazwa może nak nie występował sam. Niestety przysporzyć problemów z wymową, ale najważniejsze

> 58| Koncerty / Relacje jest tu samo znaczenie słowa „vehe- jący w Weezdob Collective i Global Schwung Quartet mence”, czyli gwałtowność. W isto- Damian Kostka okazał się najlepszym kontrabasistą, cie jest ona główną cechą tego po- a Kacper Smoliński, również z Weezdob, został wy- rywającego i nieprzewidywalnego różniony za swoją grę na harmonijce ustnej. Kamil zespołu. W skład kwartetu wcho- Piotrowicz dostał nagrodę za kompozycje, a perkusi- dzą saksofoniści: Mateusz Śliwa (te- sta Kuba Gudz był najlepszym liderem. Gratuluję nie nor) i Wojciech Lichtański (alt) oraz tylko nagrodzonym, ale także wszystkim biorącym sekcja rytmiczna: Alan Wykpisz na udział w konkursie, bo przecież samo zakwalifiko- kontrabasie i Szymon Madej za bęb- wanie się do najstarszego w Polsce konkursu jazzo- nami. Koncert rozpoczęli od wybra- wego to spore osiągnięcie. nego standardu, którym było Witch Hounting Shortera. Zagrali ten ka- Energetyczny smooth, wyciszony cool (17 kwietnia) wałek jakby był ich własnym, co nie- wielu zespołom udało się osiągnąć. Czwarty dzień Jazzu nad Odrą upłynął pod znakiem Zazwyczaj rozdźwięk między autor- saksofonistów altowych. Pierwszy z nich, David San- skimi kompozycjami a cudzymi był born, porusza się wokół stylistyk smooth i fusion, wyraźnie słyszalny. Mateusz Ś liwa osadzonych w popowym, przystępnym dla szerokie- i Wojciech Lichtański są autorami go grona odbiorców nurcie. W swojej karierze na- kolejnych utworów, odpowiednio grał jako lider 25 płyt, a ostatnia Time and The River Desolation i Każdy chciałby miesz- światło dzienne ujrzała 10 dni przed wrocławskim kać w Regulicach. Przyznam, że nie koncertem. W repertuarze znalazły się trzy utwory wiem, gdzie leży ta miejscowość, ale z tego albumu: Spanish Joint, A La Verticale i Ordina- jeśli grają tam taki jazz, to mogę się ry People. Pojawiło się kilka utworów sprzed dekady, kiedyś przeprowadzić. jak dedykowana żonie ballada Sofia czy Comin Home Baby z albumu Time Again. Sanborn sięgnął też po W zeszłym roku pula nagród została utwory skomponowane przez Marcusa Millera (jed- podwojona ze względu na półwiecze nego z ulubieńców polskiej publiczności). Wśród nich festiwalu, ale jak widać prezyden- pojawiły się między innymi Maputo czy też hit z 1981 towi Wrocławia spodobało się to roku Run for Cover. Podczas tego kawałka pole do po- na tyle, że w tym roku postanowił pisu miał basista Andre Berry, który swoją powala- dorzucić do Grand Prix dodatkowe jącą solówkę połączył z akrobacjami, jak bieganie po 5 tys. złotych. Poza nagrodą głów- scenie, schodzenie na widownię i tym podobne. Nie ną w zaktualizowanej wysokości 30 sposób się było wtedy nie uśmiechnąć, jakkolwiek tys. zostały przyznane wyróżnienia wydawałoby się to szalone. Drugim artystą, który ufundowane przez STOART dla naj- dał popis godzien miana „punktu wieczoru” był per- lepszych muzyków (po 2 tys.). Jeśli kusista Chris Coleman. Podczas Camel Island został chodzi o instrumentalistów, Mate- na scenie sam na sam z liderem. Ten, podobnie jak usz Gawęda z PeGaPoFo został uzna- publika, nie krył zachwytu. Ricky Peterson również ny za najlepszego pianistę, występu- błyszczał, nie tylko grając na klawiszach, ale także

< JazzPRESS, maj 2015 |59 fot. Marcin Wilkowski Marcin fot.

Wojciech Lichtański, Mateusz Sliwa, Alan Wykpisz

dorzucając od siebie spontanicz- rozmach godzien co najmniej Hali Stulecia. Aż trud- ne wokalizy (choć szczerze mówiąc no uwierzyć, że liderowi stuknie za chwilę 70 lat. mógł sobie je odpuścić). Najbardziej opanowany ze wszystkich wydawał Przyznam szczerze, że o ile zabawa w pierwszej części się być gitarzysta Nicky Moroch, bę- była przednia, to mojemu sercu bliżej jest do muzyki dący zapewne tym ogniwem, które drugiej gwiazdy wieczoru – Lee Konitza. Jego obec- pozwala zespołowi dotrwać w jed- ność była swoistą ozdobą festiwalu. Saksofonista spę- nym kawałku do końca występu. dził we Wrocławiu kilka dni i w ciągu tego czasu nie Na podwójny bis złożyły się utwory tylko grał, ale też przewodniczył jury konkursowe- z płyty Change of Heart z 1987 roku. mu. Przede wszystkim jednak chodził na koncerty W zupełności wystarczyłoby, gdyby i słuchał muzyki, jak każdy z nas. Niczym nieskrępo- koncert zakończył energetyczny Chi- wany przechadzał się po sali w czasie przerw i wręcz cago Song, jednak zespół postanowił sam zaczepiał innych, zagadując „How are you”. Pew- pożegnać się na nutę romantyczną nie nie byłoby to możliwe, gdyby nie Darek Oleszkie- utworem The Dream, pozostawiają- wicz, który od lat zaprasza na JnO znakomitych ar- cym natrętne miłosno-walentynko- tystów. Można powiedzieć, że występy Olesa stały się we skojarzenia. Na szczęście w dużej już tradycją i co roku są jedną z najlepszych części fe- mierze czuć było rockowy charak- stiwalu. Nie inaczej było i tym razem. Lee Konitz za- ter, mocny rytm oraz festiwalowy grał w trio z Darkiem Oleszkiewiczem na kontrabasie

> 60| Koncerty / Relacje fot. Marcin Wilkowski Marcin fot. Chris Coleman oraz Joe LaBarberą na perkusji. Uczestnicy konkursu cząca festiwal została niejako rozbi- mogli się przekonać jak prezentuje się na żywo ich ta na dwa dni. W tym roku poprze- jury, a prezentowało się elegancko, z klasą ale i dużą dzający ją dzień był w pewien sposób dozą humoru. Konitz praktycznie cały czas żartował uroczysty, gdyż wręczono nagrody ze swojego wieku (ma już prawie 88 lat), z Sanbor- zwycięzcom konkursu oraz uho- na, z publiczności... dostało się każdemu po trochu. norowano Igora Pietraszewskiego W ciągu niezbyt długiego, bo zaledwie godzinnego odznaką Zasłużony dla Kultury Pol- koncertu, usłyszeliśmy głównie standardy, między skiej. Ze sceny przemawiał dyrektor innymi Body and Soul, What Is This Thing Called Love, festiwalu, świeżo upieczony dyrek- bazujące na nim Subconscious-Lee, Thingin napisane tor artystyczny, dyrektor Impartu, w oparciu o All The Things You Are czy balladę Lover prezydent Wrocławia, wojewoda Man. Obyło się bez fajerwerków, świateł i szaleństw, dolnośląski… Dwa pełnowymia- a Konitz pokazał, że trzyma się świetnie, wcale nie rowe koncerty były poprzedzone zamierza przestać grać, a do tego wszystkiego ma nie- krótkimi setami zdobywców Grand zły „charakterek” i… potrafi śpiewać. Prix tegorocznej i 50. edycji. Sporo się działo, na szczęście nie na tyle, Sobota, czyli mała gala (18 kwietnia) żeby forma przerosła treść i chociaż na galę w tym roku nie poszłam, to Nie jestem pewna, czy moje podejrzenia są słuszne, patrząc na program, wydaje mi się, ale wydaje mi się, że okryta złą sławą gala jazzu koń- że zaszły zmiany na lepsze. Z trady-

< JazzPRESS, maj 2015 |61

Marius Neset, Petter Eldh Marius Neset, Jim Hart cyjnych punktów pozostał Big Band Vehemence Quartet z repertuarem takim, jak pod- Aleksandra Mazura, a po nim wy- czas przesłuchań. Pewnie już mniej onieśmiele- stąpiła Aga Zaryan z materiałem ni, mimo kilkukrotnie większej publiczności, a na z płyty Remembering Nina & Abbey, pewno szczęśliwi i pełni emocji z powodu wygranej. dedykowanej twórczości Niny Simo- Niezmiennie porywczy, grający kontrastami, ale już ne i Abbey Lincoln. Jeśli ktoś miał bardziej na luzie i z nową energią. Kilka dni po fe- ochotę, mógł udać się wcześniej na stiwalu muzycy wchodzą do studia nagraniowego paradę jazzową w Rynku, występ z materiałem na debiutancką płytę, która ukaże się Zohara Fresco w Starym Klaszto- pod szyldem For Tune we wrześniu. Koniecznie trze- rze lub posłuchać wieczorem duetu ba to sobie wpisać do muzycznego kalendarza. Myrczek/ Tomaszewski. Ale wraca- jąc do soboty… Po nich na scenę wszedł Norweg Marius Neset, wy- stępujący już wcześniej na JnO jako lider Jazz Kami- Jako pierwsi zaprezentowali się lau- kaze i w zespole z Adamem Bałdychem. Tym razem reaci tegorocznej edycji JnO, czyli zagrał z Jimem Hartem (wibrafon), Joshuą Black-

> 62| Koncerty / Relacje

morem (perkusja) i Petterem Eldhem (kontrabas) oraz kompozycje Simcocka (A Joy Fo- jako Marius Neset Quartet. Były to głównie utwory rever, Antics, Barber Blues). Bisem, tak z ostatniej płyty Pinball, na której słychać w orygina- jak rok temu, był standard jazzowy, le Antona Egera na perkusji, oraz dodatkowo dźwię- tym razem nie Autumn leaves, ale All ki fortepianu, za którym zasiadł Ivo Neame. Kom- the Things You Are Jeroma Kerna. Cie- pozycje osadzone w nurcie nowoczesnego jazzu mo- kawe, jak ta wersja spodobała się Ko- mentami zabarwiały się też na etnicznie i folkowo, nitzowi, który dzień wcześniej sięg- w tempie w pełnym spektrum – od spokojnego do nął po ten sam standard, w przetwo- zawrotnego. Blisko dwugodzinny intensywny popis rzonej przez siebie formie w Thingin. pozostawił na słuchaczach ogromne wrażenie swoją Pianiści dali popis nieograniczonych różnorodnością i bogactwem solówek. możliwości i ogromnych umiejętno- ści. Ich wzajemne zrozumienie jest Po przerwie przyszedł czas na laureatów konkursu nieprawdopodobne, ciężko uwie- poprzedniej edycji JnO, czyli NSI Quartet, występu- rzyć, że to ich drugi wspólny występ. jących tym razem z Leszkiem Możdżerem. Czyżby Przyznam, że o Simcocku wcześniej brak pianisty w składzie Vehemence Quartet miał nie słyszałam, ale po tym wszyst- zaowocować za rok podobną współpracą? Zobaczy- kim muszę jak najszybciej nadrobić my. Krótki i intensywny występ NSI był rozszerzoną zaległości. wersją Oczu Kobry i Goodbye Jądro, przeplatanymi fortepianowymi dygresjami Możdżera. Chciałoby się Koncert Kuby Płużka z jego dream potrzymać ich dłużej na scenie, ale już wtedy było teamem przesunął się o jakieś 40 mi- wiadomo, że ostatni koncert tego dnia mający się od- nut, co i tak jest niezłym wynikiem być planowo o 22:30 będzie przesunięty, więc chyba w porównaniu do zeszłorocznych wszyscy zrozumieli, że nie należy domagać się bisu. obsuw. O tej porze nie byłam w sta- Ponadto kontrabasista Max Mucha i perkusista Da- nie już myśleć o tytułach, albumach wid Fortuna mieli na tymże koncercie zagrać, razem i nazwiskach, ale dobrze się złożyło, Kubą Płużkiem i Markiem Pospieszalskim. bo Kuba zagrał praktycznie same nowe kompozycje. Chemia, o której Na scenie instrumentarium przeobraziło się w dwa mówił w wywiadach, jaka się w tym fortepiany. Londyńczyk Gwylim Simcock z Możdże- zespole wytwarza, była wyczuwalna rem poznał się rok temu na Steinway Piano Festival, i chyba udzieliła się publice, bo nie dając wtedy koncert po jednym dniu prób. Było to ich pozwalała im zejść ze sceny, przez co pierwsze spotkanie, mimo że wspólnie wydają w tej bisowali aż trzy razy. Po siedmiu go- samej wytwórni – niemieckim ACT. We Wrocławiu dzinach słuchania muzyki i powro- zaczęli podobnie jak w Londynie jakże znaną melo- cie do domu po pierwszej w nocy, dią Beatlesów She Loves You. Naturalnie pojawiły się mogłam śmiało uznać sobotę za utwory Możdżera (Hydrospeed, Incognitor), Kattorna prawdziwą jazzową ucztę. z nieśmiertelnej płyty Krzysztofa Komedy Astigmatic

< JazzPRESS, maj 2015 |63 ł ka Kukie Katarzyna fot.

NSI Quartet Zręcznie skomponowany muzyczny maraton

Festiwal Starzy i młodzi, czyli jazz w Krakowie, Basia Gagnon kwiecień 2015 r. [email protected]

Mały, ale zgrabny – taki właśnie był Smaczny mainstream z funko- krakowski festiwal Starzy i młodzi, wym pazurem czyli jazz w Krakowie, którego tema- tem przewodnim były różne oblicza Rozpoczął niekwestionowany mistrz stylistyki i możliwości muzycznych saksofonu – David Sanborn. W tym trąbki i saksofonu. Po inicjującym roku skończy 70 lat, a 40 lat temu wy- festiwal David Sanborn Electric dał swój pierwszy album Taking Of. Band w Operze Krakowskiej (18 Zaczynał z Paulem Butterfieldem, kwietnia), pozostałe pięć koncertów Stevie Wonderem i Gilem Evansem, stworzyło zręcznie skomponowany w swojej karierze grał ze wszystkimi muzyczny maraton (24-28 kwietnia). gwiazdami jazzu, popu i rocka, od Jamesa Browna po Davida Bowiego. Ma sześć nagród Grammy, a brzmie-

> 64| Koncerty / Relacje ł ka Kukie Katarzyna fot. Anthony Joseph Joris Teepe nie jego tenoru na zawsze zagościło we wszystkich ostatnie kompozycje Marcusa Mil- windach świata. I chociaż na wydanym w 1990 roku lera). Pianista Ricky Peterson wy- Another Hand gra Charlie Haden, Don Alias, Mulgrew dobywał z Hammonda niezwykłe Miller, Jack DeJohnette i Marcus Miller, to i tak jest to dźwięki z fletem włącznie, a jego jazz à la Sanborn czyli smooth – to określenie, którego dialogi z gitarą basową Andre Ber- niepotrzebnie chce się pozbyć. ryego były wyśmienite.

Do Krakowa przyjechał z elektrycznym składem Muszę wspomnieć perkusistę Chri- i był to świetny funkowy koncert, w dużej mierze sa Colemana. Korzenie ma gospelo- dzięki sekcji rytmicznej (Andre Berry – gitara baso- we i twierdzi, że to najlepsza szkoła, wa, Chris Coleman – perkusja), a szczególnie basisty, bo uczy obycia ze sceną i wymaga który dla mnie był gwiazdą wieczoru. grania każdego rodzaju muzyki. Jak mówi:„Rytm może być bluesowy, ta- Sanborn od wielu lat pracuje z Marcusem Millerem neczny cztery-na-cztery, prosty ro- i funk królował niepodzielnie w otwierającym kon- ckowy, a nawet walc. Podczas każdej cert Comin' Home Baby, Brother Ray czy Maputo (dwie mszy grasz przed ludźmi, którzy ko-

< JazzPRESS, maj 2015 |65 ł ka Kukie Katarzyna fot.

John B. Arnold

chają muzykę. Musi być groove i fee- z funkowym pazurem wspomnianej sekcji rytmicz- ling, bo zawsze jest paru innych per- nej i charyzmatycznego Ricky Petersona. Zdecydo- kusistów, którzy tylko czekają. Jak wanie lepiej brzmi w środkowych i dolnych reje- chcesz zostać, musisz rozpalić ten strach, ma niezaprzeczalne doświadczenie, technikę ogień!” I ogień był, szczególnie w jego i czekoladową barwę rozpoznawalną od pierwszych fenomenalnych solówkach. Kiedy dźwięków, ale najbardziej przekonujący jest we włas- poważni jazzmani ze świadomoś- nych nastrojowych kompozycjach jak dedykowana cią powagi sytuacji kreują sztukę żonie Sophie, kiedy przepięknie prowadzi melodię przez duże „S”, Coleman bawi się jak i nie próbuje olśnić ekwilibrystyką dźwięków, czy dziecko. Z jubilerską precyzją kreuje też w refleksyjnym Ordinary People (kompozycja za- przemyślane struktury rytmiczne, inspirowana przygnębiającą atmosferą amerykań- przechodząc od burzy dźwięków do skich politycznych talk-show). szmeru. I jest w tym cudowna lek- kość i beztroska pięciolatka. Andre Berry to gitarzysta soulowy i urodzony show- man. W ostatnim utworze, zapowiedzianym jako Sanborn gra smaczny mainstream jego numer popisowy, zaprezentował wszelkie moż-

> 66| Koncerty / Relacje ł ka Kukie Katarzyna fot. Mateusz Gawęda liwe techniki gry na gitarze basowej i porwał na (Shigeto – elektronika, Jonathan nogi do tej pory dość stateczną operową publiczność. Maron – bas, Mark Guiliana – per- Biegał po scenie jak gwiazda pop, wił się w muzycz- kusja) nie jest nieprzypadkowa. nej ekstazie jak James Brown i bezczelnie flirtował Znałam go tylko z płyt i, mówiąc z pięknymi dziewczynami na balkonie. Naturalnie, szczerze, spodziewałam się czegoś tak rozgrzana publiczność domagała się bisu, ale po bardziej zachowawczego. Organiza- krótkim żarcie muzycznym Sanborn opuścił scenę torzy festiwalu świadomie dobrali (6:45 odlot to Tallina następnego dnia) i pozostała koncerty do miejsc. Publiczność na czwórka uraczyła nas szalonym funkiem, przy któ- koncercie Davida Sanborna i w Ra- rym już nikt nie siedział. Dwie bite godziny minęły diu Kraków to dwa światy. S2 wy- nie wiadomo kiedy, a ja chętnie zostałabym dłużej, pełniona była po brzegi i od pierw- przy tym okrojonym składzie. szych pozaziemskich dźwięków, jakimi czarował Shigeto, oczywiste Karkołomna kombinacja było, że publiczność (w większości studenci Krakowskiej Szkoły Jazzu) Dave Douglas to kolejny niekwestionowany mistrz wiedziała czego oczekiwać lepiej niż i kolekcjoner nagród Grammy, których ma na koncie ja! Nie wiem, czy w tę stronę pójdzie osiem. Od 12 lat jest numerem jeden trąbki na liście jazz, ale było to wyśmienite – karko- czasopisma Down Beat, grał z wszystkimi gwiazda- łomna kombinacja hipnotycznego mi jazzu, popu, rocka, ale wyraźnie szuka nowych klubowego samplingu z free jazzem wyzwań, a nazwa jego nowego projektu High Risk i funkiem.

< JazzPRESS, maj 2015 |67

Shigeto to DJ niezwykły, kolekcjo- ner brzmień, od szemrzącej wody po przetworzone ludzkie głosy i trudne do zidentyfikowania hałasy, muzycz- na scenografia, do której David Dou- glas tworzy własną linię melodyczną nieskrępowaną harmoniką. Były na pulpitach jakieś nuty, ale przeważało poczucie totalnej wolności. Nie było tu miejsca na standardowo jazzową (jeden gra, reszta słucha) improwi- zację i to zasługa Szigeto, który nie jest tymi nawykami obciążony, i od pierwszego utworu pozaziemskimi szmerami otwiera wyobraźnię w po- zajazzowe możliwości.

W drugim utworze tempo wzro- sło do transowego pulsu ku uciesze publiczności, a zbiorowa improwi- zacja przypominała rozpędzony po- ciąg z energicznymi bębnami i pul- sującym basem. Potem Shigeto zwol- nił do funkowego rytmu, w którym świetnie odnajdowała się zarówno Sławek Pezda , fot. Katarzyna Kukiełka sekcja rytmiczna, jak i lider. Czuć było, że to projekt zupełnie nowy, a jego członkowie to autonomiczni rytmiczna, zasłuchana, zupełnie ucichła, a perkusi- autorzy: dyskretny, ale wyśmienity sta gorączkowo sprawdzał, czy nagrywa mu się ten basista Jonathan Maron z prześlicz- niewiarygodny muzyczny krajobraz. ną purpurową konsolą, z której wy- dobywał ciepłe moogowe dźwięki, Zaanonsowany był tylko jeden utwór – ostatni, dedy- czasem wykorzystując ją jako klawi- kowany miastu Missouri, Cardinals, przepiękna sty- sze, perkusista Mark Guiliana z rów- lowa ballada, przyjęta tak owacyjnie, że oczywiście nym wyczuciem tworzący delikatne były bisy – pierwszy mnie nie przekonał, myślami tło, jak i energetyczne solówki. byłam jeszcze w nastroju Cardinals, ale drugi bis to chyba najlepsza część wieczoru. High Risk to zupeł- Shigeto to czarodziej dźwięku. Za- nie nowy projekt, co wielokrotnie podkreślał lider, bawny był moment, kiedy sekcja i pomimo symbiotycznego brzmienia czuć było stres

> 68| Koncerty / Relacje ł ka Kukie Katarzyna ,fot. Cyprian Baszyński, Bartek Prucnal wyzwania. W ostatnim bisie napięcie zeszło, Shige- muzyce z S2 poprzedniego wieczo- to zabrał nas w jakieś intergalaktyczne przestrzenie, ru. Ten należał do Piotra Wojtasika a David Douglas z lekkością weterana w kilka minut Feel Free – a to ekstraklasa męskiego zaprezentował swój kunszt. mainstreamowego grania. Nasz wy- śmienity trębacz do projektu zapro- Magik samplingu z powodzeniem mógłby zagrać sił pianistę Bobbyego Few, basistę Jo- sam – tak samo jak pozostałe trio – ale jest w tym pro- risa Teepe, saksofonistę tenorowego jekcje coś naprawdę wyjątkowego. Nie chodzi o sam Sylwestra Ostrowskiego i Johna Be- pomysł, bo to nic nowego jeśli chodzi o instrumenta- tscha na perkusji. rium, ale połączenie talentów jest kongenialne. Ża- den z nich nie próbuje nic udowodnić – słuchają się Bobby Few to pianista z Cleveland, nawzajem, dając przestrzeń do tworzenia komplet- który dorastał z Albertem Aylerem, nie unikalnej jakości. Powstała już z tej współpracy słuchając Lestera Younga i Charliego płyta, której chętnie posłucham. Parkera. Pomimo 79 lat jest pełen wi- goru, potrafi grać zarówno subtelne Ekstraklasa męskiego mainstreamowego grania liryczne akordy, jak i monkowe ato- nalne grzmoty i freejazzowe kaska- Sobotni (i pozostałe) koncert był już w klubie Sztuka dy dźwięków. Basista Joris Teepe też i nie da się ukryć, że to miejsce, jakkolwiek urokli- wywodzi się z bebopu i razem z do- we, nie miało już akustyki i atmosfery skupienia na brze znanym polskiej publiczności

< JazzPRESS, maj 2015 |69 ł ka Kukie Katarzyna ,fot.

Cyprian Baszyński

perkusistą Johnem Betschem godnie łączył bluesowymi akordami fortepian i przepiękna wspierali bigbandowy sound tego tłumiona trąbka lidera zespołu. projektu. Wojtasik ma, oprócz oczy- wistej techniki, rzecz najważniejszą Trzeci utwór (żaden nie był anonsowany), reflek- – własne rozpoznawalne brzmie- syjna swingowa ballada przypominała mi Naimę nie. Zdecydowany bopowy początek Coltrane'a. Po kolejnej, też w coltranowskiej tradycji, znakomicie wspierał oszczędnymi szybszej kompozycji z popisowymi karkołomnymi akordami weteran jazzowego for- frazami trąbki i saksofonu set zakończyła nastrojo- tepianu Bobby Few i dyskretnymi wa ballada. Był to bardzo smaczny i więcej niż kom- uderzeniami smyka kontrabasista petentny przekrój mainstreamowego jazzu wirtuo- Joris Teepe. Zgodnie z nazwą projek- zów, którzy czują się swobodnie w każdej odmianie tu wkrótce przeważyły freejazzowe tego gatunku. korzenie i zapanował radosny chaos, w którym pianista czarował arpeg- Słowno-muzyczna uczta giami godnymi Szymanowskiego. Adam Pierończyk występ projektu Migratory Poets, Drugi utwór otworzył kontrabas Jo- z udziałem Anthonyego Josepha, zaczął żartami na risa Teepe, dokumentując jego miej- temat swojej siwizny i garnituru jako rzekomych sce w tym składzie wyważonym atrybutów lidera – zabawna kokieteria, bo liderem wirtuozowskim solo, do którego do- jest bezsprzecznym i to nie tylko tej formacji. Pasjo-

> 70| Koncerty / Relacje ł ka Kukie Katarzyna fot.

Dawid Fortuna nat eksperymentu do tego projektu zaprosił poe- barwie, których brzmienia bliższe są tę, nie z gatunku Szymborskiej... Anthony Joseph to drewna (obój, flet) niż blachy. Z Bra- Brytyjczyk rodem z Trinidadu, który ewidentnie nie zylii ściągnął gitarzystę Nelsona Ve- tylko na scenie, ale i w jazzowej scenerii czuje się jak rasa, który precyzyjnymi akordami w domu (gotowa jest już płyta, za której niespodzie- świetnie tworzył harmoniczna war- wanie szybkie wydanie lider dziękował wytwórni For stwę improwizacji. Tune). Migratory Poets to ciekawy projekt „Please do not scof when I spit at the fruit of freedom” w zestawieniu z poprzednim przed- – tak rozpoczął się ten niezwykły wieczór, pewnie nie sięwzięciem Adama Pierończy- dla każdego konesera jazzu, ale dla mnie genialne po- ka, nagranym solo. Widać, że lider łączenie świetnej poezji i jeszcze lepszej muzyki. Jo- z przyjemnością wraca do grupowe- seph ma nienaganną dykcję, której brak często kładzie go współtworzenia, które jest prze- podobne próby. Do tego ma rytm i frazę rappera, a jego cież esencją jazzu. Gra oszczędnie, głos jest absolutnie pełnoprawnym instrumentem nie dominuje swoją osobowością, zespołu. Adama Pierończyka chyba nie muszę przed- chociaż bezwzględnie nadaje kieru- stawiać – ma zdecydowanie najdojrzalsze brzmienie nek. Nie będę nawet próbować opi- saksofonu sopranowego i tenorowego na polskiej, jeśli sywać tego, co się działo na scenie, bo nie europejskiej, scenie. Po pracy nad ostatnią solową to projekt niepowtarzalny, który nie płytą (The Planet of Eternal Life) ma góry o niezwykłej poddaje się kategoryzacjom. Współ-

< JazzPRESS, maj 2015 |71 pracujący z liderem od lat Adam we solo perkusji (John B. Arnold), wspomagane głę- Kowalewski, adekwatnie wspierany bokim pulsem kontrabasu i saksofonu. przez Johna B. Arnolda (perkusja, in- strumenty perkusyjne) w zabawnej Zagraną na bis Written from the Memory, przejmują- funkowej grze słownej The Golden cą opowieść o bezpowrotnie straconym dziedzictwie Shufe, gra przez cały utwór jeden Josepha, otworzyło nastrojowe solo Kowalewskiego dźwięk – tylko i aż tyle. Oszczędne (kontrabas). Pomijając bezwzględną muzyczną war- sola lidera są kontrapunktem słowa, tość tej współpracy, na uwagę zasługuje świetna poe- szczególnie w tym utworze, kiedy zja, a pełen nostalgii saksofonowy temat tego utwo- frazami saksofonu podporządko- ru jest ze mną do dziś. wuje się zasadom The Golden Shufe wyznaczonym przez poetę. Wirtuoz Świeżość gitary – Nelson Veras – równie pre- cyzyjnie dobiera akordy i dźwięki. Ciekawie wypadło porównanie dwóch ostatnich kon- Muzyka tworzy organiczną jedność, certów młodej sceny, czyli PeGaPoFo i NSI Quartet. dla mnie to była słowno-muzyczna Ten pierwszy skład, nagradzany i dobrze znany nie uczta, choć myślę, że purystom jazzu tylko krakowskiej publiczności, prezentował debiu- mogło się to nie spodobać. tancką płytę Świeżość, wydaną również przez wspo- mniane For Tune. Zaczęło się brawurowo Zejściem Gdyby ktokolwiek miał wątpliwo- Smoka, jedyną zespołową kompozycją tego składu. ści, co miejsca gitary w tym skła- Tytułowa Świeżość, freejazzowa inwazja dźwięku dzie, Nelson Veras dał popis ele- z niekonwencjonalnymi zabawami z wnętrzem for- ganckiej wirtuozerii we wstępie do tepianu, to już kompozycja Mateusza Gawędy, auto- przedostatniego utworu (bez udzia- ra pozostałych utworów. Na saksofonie tenorowym łu Josepha), medytacyjnej balladzie gra niepokorny Sławek Pezda, na basie wyśmieni- z pięknie prowadzoną przez sakso- ty Piotr Południak i na perkusji doświadczony Da- fon melodią dopełnioną delikatny- wid Fortuna. Pomimo młodego wieku Gawęda robi mi akordami gitary i basu, w której wrażenie dojrzałymi różnorodnymi kompozycjami Pierończyk pokazał całą gamę swo- tworzącymi tę płytę i poczuciem humoru (My Fun- jej niezwykłej barwy. ny Ballantine), kompozycji bynajmniej nie banalnej z ciekawym odniesieniem do znanego standardu Ostatni utwór The Arc to hard- (My Funny Valentine) w stylu chopinowskich pasa- -bopowa litania godnych zabrania ży. To granie żywiołowe, drapieżne i odważne, warte w ostatnią podroż, w której Joseph uwagi, a Sławek Pezda znany jest z rożnych składów wymienia ikony afrykańskiej kul- (Mike Parker United Theory, Mike Parker Trio czy tury, tak różne jak Art Tatum, Harry Nat Osborn Band, o którym więcej poniżej). Belafonte, Sun Ra, Max Roch, Char- les Mingus, Buddy Powell i Bessie W porównaniu z PeGaPoFo NSI Quartet to jazz w wy- Smith. To też zwięzłe, ale brawuro- daniu cool. Muzycy równie utytułowani i nagradza-

> 72| Koncerty / Relacje ni, z podobnego środowiska, a jednak zupełnie inni. Quintet AM i Chórem Krakowskiej Świetnie zgrana sekcja dęta – trąbka Cypriana Ba- Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywko- szyńskiego i saksofon tenorowy Bartka Prucnala – to wej. Ja ten wieczór spędziłam już wynik ich długoletniej współpracy w różnych skła- w Zakopanem i nie żałuję, bo trafił dach i słucha się ich z dużą przyjemnością. Na perku- mi się naprawdę wyjątkowy koncert sji gra tu też Dawid Fortuna, choć oczywiście inaczej – The Nat Osborn Band wystąpił po niż w składzie z poprzedniego wieczoru. To ostry mai- raz czwarty w Dworcu Tatrzańskim, nstreamowy jazz, inny od propozycji Piotra Wojtasika, promując najnowsza płytę nagraną może mniej doświadczony, ale bardzo ciekawy kom- właśnie w Dworcu live. Zabrzmi to pozycyjnie i brzmieniowo. Zwięzła i zasadnicza Spira- eklektycznie, ale liderowi zespołu, la od początku pokazała możliwości techniczne tego który śpiewa, komponuje i pisze teks- składu. Trzecią kompozycję rozpoczęło świetne solo ty do wszystkich utworów, udaje się Baszyńskiego, które przerwał, żeby uciszyć barowe połączyć jazz, swing, blues i motown rozmowy, zakłócające, niestety, nie tylko ten koncert. sound w organiczną jakość. Ma cha- W kolejnej The Maze miał szansę zabłysnąć na kontra- ryzmę Amy Winehouse, frazing Oti- basie Max Mucha, w adekwatnym do tytułu labiryn- sa Readinga i głos, którym skutecznie cie dźwięków, i Bartek Prucnal (saksofon tenorowy). konkuruje z sekcją dętą (Sławek Pez- Tak jak Pezda nie boi się rożnych składów (z eklek- da – saksofon tenorowy, Przemek So- tycznym Nat Osborn Band, o którym więcej poniżej kół – trąbka), sam gra na klawiszach, włącznie) i rozbraja żarliwą drapieżnością, tak Pruc- a w sekcji rytmicznej ma Mike'a Par- nal prezentuje zupełnie inne oblicze tego instrumen- kera (gitara basowa) i Damiana Nie- tu, niemniej ciekawe, bardziej wyważone, refleksyjne, wińskiego (perkusja). Roam to abso- z dystansem. Po zabawnym Goodbye Jądro skompono- lutny hit w stylu najlepszych czasów wanym na pożegnanie nieistniejącego już klubu, wie- Motown, który nucę do dzisiaj, i ab- czór zakończyła świetna kompozycja (znana mi z wer- solutnie nie żałuję zainwestowania sji Mike Parker Trio) Oczy Kobry, orientalnie brzmiący w jego płytę. temat z popisowym solo autora (C. Baszyński), który wydobywał z trąbki imponujące dwudźwięki. Festwial i podsumowujący go Mię- dzynarodowy Dzień Jazzu zapew- Międzynarodowy Dzień Jazzu nił mi dawkę świetnej, różnorodnej muzyki, którą zapamiętam na dłu- Konkluzją Festiwalu był Międzynarodowy Dzień go. Warto wspomnieć, że organiza- Jazzu, który zaczął się w Krakowie When the Saints torom udało się podtrzymać zamie- Go Marching In z Wieży Mariackiej w wykonaniu Cy- rającą tradycję festiwalowych jam priana Baszyńskiego. Było też wspólne swingowanie sessions, które odbywały się po kon- na Rynku, warsztaty gry na lirze korbowej z Joachi- certach w Sztuce z udziałem stu- mem Menclem i koncert końcowy z jego udziałem, dentów Krakowskiej Szkoły Jazzu jak również wykonaniem 15 studies for the Oberek wspieranych przez wykładowców. Piotra Orzechowskiego, Trio Marcina Banaszka, Jazz

< JazzPRESS, maj 2015 |73 fot. Jolanta Graczykowska Jolanta fot.

Mike Stern Siedem dni wokół jazzu w Lublinie

Aya Lidia Al-Azab Lublin Jazz Festiwal, kwiecień 2015 r. [email protected]

Pewnie nie wszyscy wiedzą, że Mocna inauguracja wśród znanych polskich festiwa- li jest również festiwal w Lublinie, Koncert inauguracyjny lubelskiego o krótszej od innych historii, ale za festiwalu zagrał Mike Stern Band. to z ciekawym i różnorodnym pro- Występ od początku utrzymany był gramem. Od jazzowej tradycji, przez w swobodnej i żartobliwej atmo- , chorał gregoriański, po sferze. U boku gitarzysty wystąpili: hip hop i elektronikę. W tym roku, Randy Becker (trąbka), Steve Smith odbywający się od 19 do 26 kwietnia, (perkusja) i basista o polsko brzmią- VII Lublin Jazz Festiwal pokazał, że cym imieniu i nazwisku – Janek na Wschodzie również gra się jazz Gwizdala (bas). Mike Stern, zainspi- oraz że ma on tam szeroką rzeszę rowany Jimim Hendrixem, zwinnie fanów. łączył bluesrockową gitarę z jazzo- wymi kompozycjami. Oprócz ener-

> 74| Koncerty / Relacje

rii sztuki Piękno Panie, w bardzo małym, a zarazem klimatycznym pomieszczeniu, zagrał Jacek Ma- zurkiewicz. Podczas prawie godzin- nego występu przedstawił muzykę swojego jednoosobowego projektu 3FoNia-Difusion, w którym jedy- nym źródłem dźwięku jest kon- trabas. Eksperymentalnym podej- ściem do klasycznego instrumen- tu kontrabasista udowodnił swoją wszechstronność i kompozytorskie możliwości. Kameralne miejsce ide- alnie dopasowane było do intymnej muzyki Mazurkiewicza. Krótkimi i zgrabnymi komentarzami muzyk dał wyraz autoironii, udowadnia- jąc, że ma też duży dystans do siebie i swojej twórczości.

Kolejnym koncertem w ramach Jazz Paweł Szamburski, fot. Jolanta Graczykowska w mieście był występ Pawła Szam- burskiego – klarnecisty i muzycz- gicznych utworów, zespół zagrał też melancholijne. nego mistyka. Uważam, że to drugie Niezwykle magicznym As Far as We Know zaczarował określenie nie jest na wyrost, bo gra publiczność. Minimalistyczną grą, z wykorzystaniem Szamburskiego zupełnie nie mie- ciszy, udowodnił, jaka siła tkwi w prostocie. Nie byłby ści się w szerokiej kategorii muzyki jednak dynamicznym gitarzystą, gdyby pozwolił na rozrywkowej. Dotykając sakralnych pozostanie w letargu. Ostatnimi utworami przeła- melodii, Szamburski łączy kościo- mał spokojną atmosferę. Koncert zakończył piosenką ły i religie Morza Śródziemnego. Jimiego Hendrixa Red House, jeszcze raz zaznaczając, Wszystko oczywiście na podstawie jak silne są wpływy bluesa w jego twórczości. materiału z solowej płyty klarneci- sty Ceratitis Capitata, która wypeł- Jazz w mieście niona jest muzyką suficką, żydow- ską, bahaicką i katolicką. Muzyka Od 20 do 22 kwietnia w ramach inicjatywy Jazz w mie- kościelna początkowo, z założenia, ście odbyły się solowe koncerty w różnych miejscach była wyłącznie śpiewana, a klarnet miasta. Było to swego rodzaju wyjście do mieszkań- Szamburskiego, jako instrument ców Lublina z muzyką polskich twórców. W gale- bardzo zbliżony w brzmieniu do

< JazzPRESS, maj 2015 |75 ludzkiego głosu, idealnie odzwier- ciedlił śpiewy starocerkiewne, sy- nagogalne czy nasz rodzimy chorał.

Koncert klarnecisty podczas siód- mej edycji Lublin Jazz Festiwal był wyjątkowy pod względem gatunko- wym. Niewątpliwie różnił się od in- nych pozycji w programie festiwalu, niełatwo jest też przyporządkować go do standardowego jazzu. Zapro- szeniem takiego artysty na jazzowy festiwal organizatorzy udowodnili swoją otwartość i podkreślili jed- nocześnie wyjątkowość tworzonego przez siebie wydarzenia. Szkoda tyl- ko, że nie wybrali właściwego miej- sca na ten koncert.

Nietypowość miejsc koncertów od- bywających się w ramach Jazzu Gerard Lebik, fot. Jolanta Graczykowska w mieście była głównym założeniem tej akcji. Nie w każdym przypadku się ono jednak sprawdziło. O ile do- Projekty specjalne brym pomysłem były występy DJ-a Envee w galerii handlowej czy Ja- Podczas festiwalu publiczność mogła uczestniczyć cka Mazurkiewicza w galerii sztuki, w wielu premierach. W ramach festiwalu stworzo- to jednak niefortunne było zorga- no projekty specjalne, niesłyszane dotąd w żadnym nizowanie koncertu Pawła Szam- innym miejscu. Do tego niektóre z nich miały cha- burskiego w restauracji. Miejsce rakter międzynarodowych i międzypokoleniowych koncertu przeszkadzało w prawid- dialogów. Dobrym przykładem jest koncert projektu łowym odbiorze muzyki, bo muzy- zainicjowanego przez saksofonistę Gerarda Lebi- ka sakralna musiała walczyć tam ka, perkusistę Paula Lovensa i kontrabasistę Johna ze sztućcami i ścigać się z kelnerem Edwardsa. Trzej muzycy zaprezentowali w sali wido- podającym makaron. Całe szczęś- wiskowej lubelskiego Centrum Kultury swoją wer- cie, że muzyka z Ceratitis Capitata, sję free jazzu. Niestety, nie był to porywający koncert, mimo przeszkód, przyciągnęła uwa- a z pewnością nie było muzycznej chemii między ar- gę słuchaczy. tystami. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje i być może takie było tylko moje osobiste odczucie, jednak

> 76| Koncerty / Relacje nieodosobnione, bo akurat reakcja publiczności tego koncertu również mówiła sama za siebie.

Kolejny dzień należał do Zbigniewa Namysłowskiego i był to był jeden z najlepszych koncertów festiwa- lu. Jego występ poprzedził koncert zespołu Jazzpospolita, który za- prezentował premierowo projekt JazzPo Winobraniu. Jak sugerowała nazwa, młodzi muzycy zdecydowa- li się na interpretację legendarne- go albumu Winobranie Zbigniewa Namysłowskiego. Nie był to tylko ukłon w stronę starszego pokolenia, ale także przełożenie jazzowego kla- syka na język młodzieżowy. Dzięki zespołowi łączącemu postrockową energię z jazzem lubelska publicz- ność poznała psychodeliczny obraz

Winobrania. Sam występ był lekko Graczykowska Jolanta fot. Zbigniew Namysłowski monotematyczny, a brak jakiegokol- wiek kontaktu z publicznością jesz- cze bardziej potęgował wrażenie de- Zbigniew Namysłowski w bardzo swobodnym stylu likatnie skradającej się nudy. prowadził koncert, żartobliwie zapowiadając kolejne utwory. Podczas koncertu słuchacze mieli okazję po- Po współczesnym akcencie przy- znać materiał z nowej płyty, na której usłyszeć moż- szedł czas na korzenie muzyki na inspiracje polskim folklorem góralskim, a także jazzowej w Polsce, czyli na Zbignie- folklorem arabskim. wa Namysłowskiego, który w swo- im aktualnym kwintecie prowadzi Taneczne rytmy dialog z młodszym pokoleniem. Na scenie sali widowiskowej towarzy- W sobotę dominowały taneczne rytmy. Najpierw od- szyli mu: na puzonie syn, Jacek Na- był się improwizowany koncert składu Electro-Aco- mysłowski, na fortepianie Sławo- ustic Beat Sessions wraz z wokalistką Miką Urba- mir Jaskułke, na kontrabasie Paweł niak. Był to ich pierwszy wspólny występ, co niestety Puszczało i na perkusji Grzegorz dało się odczuć. Połączenie soulu, amerykańskiego Grzyb. rapu i r'n'b delikatnie rozruszało publiczność. Nie

< JazzPRESS, maj 2015 |77 Atomic , fot. Jolanta Graczykowska Jolanta , fot. Atomic

był to koncert godny zapamiętania, sprzecznie najlepsze koncerty spośród zagranicz- aczkolwiek sama idea i pomysł sou- nych gości. lowego „wtargnięcia” na jazzowy fe- stiwalu jest ciekawa i warta rozwi- Skandynawski Atomic pokazał swoją wersję free nięcia przez organizatorów podczas jazzu z odniesieniami do amerykańskich i europej- kolejnej edycji. skich tradycji. Mniej eksperymentalny Tingvall Trio zagrał bardzo spójny koncert. Chemia między mu- Wieczór pozytywnej energii prze- zykami i nieudawana radość ze wspólnego grania dłużył występ zespołu The Apples, przekładała się na szczerość ich gry. Muzyka Tingvall który łączy jazz, funk, hip hop, Trio była bardzo przystępna i niewymagająca. Deli- R'n'B i muzykę żydowską. Wszyst- katnie kawiarniany fortepian przełamany był ener- ko z efektami dźwiękowymi i groo- giczną perkusją i nastrojowym kontrabasem. vem. Muzyka tego big-bandu jest mieszanką sampli, gramofonów, Podczas siedmiu dni jazzu w Lublinie organizatorzy basu, sekcji dętej oraz elektroniki. festiwalu zapewnili fanom muzyki improwizowa- Wybuchowy temperament muzy- nej szeroką paletę wykonawców, a także różnorodne ków przeobraził festiwal jazzowy pomysły na granie jazzu. Do pozytywów festiwalu w imprezę taneczną. można zaliczyć również gatunkowe lub tematyczne uporządkowanie koncertów. Najlepsze na finał Oprócz muzycznych występów zorganizowano także Ostatni dzień uświetniły koncerty wystawę fotografii Pawła Owczarczyka Oblicza jazzu Atomic i Tingvall Trio. Były to bez- oraz jazzową improwizację taneczną – Free the Dance.

> 78| Koncerty / Relacje fot. Barbara Adamek Barbara fot.

Hauschka Jazzowe gwiazdy i odległe rejony okołojazzowe

Marta Kita [email protected] Katowice JazzArt Festival, kwiecień 2015 r.

Nie inaczej niż mieszanką wybu- certem otwierającym festiwal był chową można nazwać tegoroczną występ Stacey Kent. W repertuarze edycję Katowice JazzArt Festival. przeważały bossa novy pochodzące Organizatorzy zapewnili bowiem głównie z ostatniej płyty wokalistki, różnorodność muzyki, sięgając za- zatytułowanej Changing Lights. równo po gwiazdy światowej sławy, jak i po odważnych przedstawicieli Podczas występu nie zabrakło tak- bardzo oddalonych rejonów oko- że utworów Antônia Carlosa Jobima łojazzowych. W tym roku po raz i multiinstrumentalisty, aranże- czwarty spotkaliśmy się na Katowi- ra, producenta oraz kompozytora, ce JazzArt Festival – nie tylko by cie- a prywatnie męża artystki, Jima szyć się muzyką, ale także by świę- Tomlinsona. Akompaniował on tować 150. rocznicę nadania praw Stacey w niemal każdym utworze, miejskich miastu oraz celebrować i mogliśmy go nawet usłyszeć w wo- Międzynarodowy Dzień Jazzu. Kon- kalnym duecie z gwiazdą wieczoru.

< JazzPRESS, maj 2015 |79

Dobór utworów był odpowiedzią na prośby zgłaszane na facebookowym funpage'u artystki. Dzięki temu, poza najnowszym materiałem, mo- gliśmy usłyszeć standard That's All czy przebój wokalistki The Ice Hotel, którym pożegnano się z publicznoś- cią. Delikatna i charakterystyczna barwa głosu Stacey Kent rozkołysała początek festiwalu, co diametralnie zmieniło się już w kolejnym dniu.

Na drugim koncercie wystąpił pierwszy polski zespół na festiwalu. Cuefx Band zabrzmiał niczym naj- większy możliwy dysonans do lek- kich, melodyjnych, portugalsko-la- tynoskich pieśni Stacey Kent. Zespół zaprezentował mieszankę mrocz- nego, elektronicznego brzmienia, dźwiękonaśladowczego wokalu oraz eksperymentalnego wyko- rzystywania instrumentów. Trzeci dzień festiwalu przyniósł muzycz- no-wizualny projekt Hauschki. James Carter, fot. Barbara Adamek Z początku mocna i gęsta motoryka utworów przerodziła się w tło opo- autorstwa Django Reinhardta. Poza wirtuozostwem wieści, jaką snuł preparowany for- oraz niezwykle charyzmatyczną ekspresją Jame- tepian. Dzięki kamerze i telebimo- sa Cartera, mogliśmy wysłuchać popisu hammon- wi, widoczne były wszystkie przed- dzisty Gerarda Gibbsa w utworze Horace'a Silvera mioty różnicujące barwę muzyki. Silver's Serenade. Można było usłyszeć także i efekty elektroniczne, które nie zdomino- Weekend to dwa koncerty w Jazz Clubie Hipnoza. wały brzmienia, a jedynie dodały Jako pierwszy wystąpił Shanir Ezra Blumenkranz. ostrości uzyskiwanym dźwiękom. Wraz ze swoim zespołem Abraxas, zaprezentował James Carter to jedna kompozycje Johna Zorna z Księgi aniołów. Swoje po- z najbardziej pożądanych pozycji dejście do interpretacji muzyki Zorna wyjaśnił po- w programie festiwalu. W Katowi- przez pryzmat plemiennej muzyki afrykańskiej cach zespół zaprezentował utwory z pomocą gimbri – instrumentu, którego jest wirtu-

> 80| Koncerty / Relacje

A Kick Out of You. João zachwycała bezpośredniością, odwagą i niezwy- kłą ekspresją. Jej charyzmę dostrzec można było zarówno w śpiewie, jak i minipokazach aikido czy rozczula- jącym bisie Lion Sleeps Tonight. Na- stępnym koncertem był popis Joe Lovano oraz Village Rhythms Band – jeden z najbardziej wyczekiwa- nych punktów festiwalu. Artyści nie zawiedli i zapewnili najwyższej kla- sy wrażenia. Dodatkowym atutem był pochodzący z Senegalu Abdou Mboup, który wzbogacił brzmienie zespołu o perkusjonalia, afrykański talking drum, tamę oraz korę.

Shanir Ezra Blumenkranz i Eyal Maoz Ostatnie dni to koncerty w kolej- nym klubie muzycznym, tym ra- ozem. Zgodnie z założeniem frontmana, muzyka nie zem w Katowickiej Prokulturze. miała zabawiać odbiorców, a poruszyć ich, chociażby Najpierw zagrała formacja Babie poprzez swoje uderzenie. Zostało ono zresztą bardzo Lato, promująca wydaną niedawno dobrze odebrane przez liczną publiczność. płytę. Występ odbiegał stylistyką w rejony nieco bardziej oddalone od Kolejnym widowiskiem był niedzielny koncert Troy- jazzu. Zaraz po nim nastąpił kon- ki. Cechowała go różnorodność rytmów i elektro- cert Jefreya Zeiglera, wiolonczeli- nicznych brzmień. W rockowo-elektronicznej styli- sty, byłego członka zespołu Kronos styce zmieściła się ballada Rest czy też blues Crawler. Quartet. Widowisko miało wyraźny, Dwa kolejne koncerty odbyły się w kameralnej sali dokładnie zaplanowany przebieg. NOSPRu. Poniedziałkowy wieczór uświetniła Ma- Rozpoczęło się od przejścia muzyka ria João. Wokalistka raczyła publiczność najróżniej- pomiędzy publicznością, wejścia na szymi brzmieniami, na które pozwalała jej ogrom- scenę i przygotowania instrumentu na sprawność i świadomość własnego głosu. Wokal do gry. Muzyka uzupełniała wcześ- traktowany był jako instrument solowy, dopełniają- niej przygotowaną ścieżkę dźwię- cy elektroniczną harmonię uzyskaną przez synteza- kową, zawierającą między innymi tory. Prezentowany repertuar sięgał od portugalskich odgłosy ulicy oraz skrzypiące drzwi, pieśni, poprzez japońskie pogranicze hip-hopu, reper- sugerujące wejście do pomieszcze- tuar Britney Spears, aż do melorecytowanych stan- nia i właściwe rozpoczęcie koncer- dardów jazzowych, takich jak Summertime czy I Get tu. Całe widowisko połączone było

< JazzPRESS, maj 2015 |81

Joe Lovano Abdou Mboup również ze specjalnie przygotowa- Ostatnie dwa koncerty były bardzo mocnym polskim ną wizualizacją i stanowiło staran- akcentem kończącym obchody Międzynarodowego nie przemyślaną całość. Dnia Jazzu. Najpierw wystąpił Moon Hoax z mate- riałem pochodzącym z debiutanckiej płyty forma- W Międzynarodowym Dniu Jazzu cji, zaś ostatnią odsłoną był występ zespołu Aladdin organizatorzy przygotowali aż trzy Killers, którego brzmienie można było interpreto- koncerty. Pierwszym był popis wir- wać jako lekko klubowe, a to dzięki scratchowaniu tuoza ngoni – Bassekou Kouyate. i - ponownie na tym festiwalu – elementom muzyki Muzyk zaprezentował się ze swoim elektronicznej. zespołem Ngoni ba, w skład którego wchodzili członkowie najbliższej ro- Zgodnie z oczekiwaniami, festiwal JazzArt udowod- dziny Bassekou. Wyjątkową częścią nił w tym roku, że jest ciekawą pozycją na mapie fe- koncertu był popis najmłodszych stiwalowej Katowic, przyciągając zarówno zadeklaro- członków zespołu, którzy świetnie wanych fanów jazzu, jak i poszukujących słuchaczy bawili się na scenie instrumentami z innych kręgów, nie stroniących jednak od muzyki perkusyjnymi. improwizowanej.

> 82| Koncerty / Relacje tys ł Ignatowicz-So Marta fot.

Michał Wierba, Patrycja Zarychta, Kuba Dworak Sobowtór (?) Michała Wierby i spółka

Wojciech Sobczak-Wojeński Warszawa, Szósta Po Południu, [email protected] 18 kwietnia 2015 r.

16 kwietnia urodził się Esbjörn Svens- tekst moich ówczesnych muzycz- son. Ponieważ zaliczam go do grona nych eksploracji. Doppelganger moich największych, niekończących Project ze wspomnianym pianistą się inspiracji, tym chętniej oddałem na czele rozpoczął koncert natchnio- się muzycznym, kwietniowym wy- ną balladą Wiosna, którą finezyjnie pominkom pod znakiem E.S.T. Dwa zaśpiewała Patrycja Zarychta, a in- dni później, wciąż natchniony nie- strumentalny kolektyw z minuty banalną muzyką nieodżałowanego na minutę, powoli, niczym przyroda trio, wybrałem się do Szóstej Po Połu- budząca się po zimie do życia, doj- dniu na pianistyczny wieczór sygno- rzewał do coraz to żywotniejszej gry. wany nazwiskiem Michała Wierby. Pełnię formy rozwinął już w drugiej kompozycji, The Riddle-Master, na- Muszę przyznać, że to, co usłysza- wiązującej w nazwie do książki Pa- łem, idealnie wpasowało się w kon- tricii A. McKillip. W utworze wyczu-

< JazzPRESS, maj 2015 |83 wało się echa wspomnianego E.S.T., Przyznam, że obdarzony sceniczną charyzmą Wek- pobrzmiewające w lirycznym, me- ka szczególnie przykuł moją uwagę. Zaangażowanie lancholijnym temacie, w porusza- w wykonywaną muzykę oraz przemyślne wykorzy- jących partiach kontrabasu (Kuba stywanie swoich narzędzi (na przykład subtelne gra- Dworak) oraz w rozgrzanej partii so- nie na chimesach i trójkącie oraz zabawne uderzenia lowej Wierby. Kompozycja spokojnie w vibraslap) sprawiały widoczną radość zarówno mógłaby znaleźć się na płycie From muzykowi, jak i widowni. Ta ostatnia zaś z każdym Gagarin’s Point Of View, choć przyznać kolejnym utworem była zabierana w muzyczną po- należy, iż Wierba zmyślnie cytuje tu dróż – począwszy od ascetycznej Skandynawii po- Svenssona, nie pozwala bowiem, by przez pulsujący hardbopem Nowy Jork oraz tchnącą echa przeszłości dominowały nad gorącymi rytmami Afrykę, na Polsce – w całym jej ro- jego dzisiejszą muzyką. Polski zespół mantycznym uniesieniu i słowiańskim żarze – koń- cechuje zgoła inna „temperatura” cząc. W zespole przede wszystkim czuć było ogrom- między innymi za sprawą rytmicz- ną satysfakcję ze wspólnego grania, zamiłowanie do, nego duetu, który tworzą Arek Sko- miejscami wyzwolonej, acz finalnie uporządkowanej lik na perkusji oraz Bogusz Wekka muzyki oraz duże przywiązanie do melodii. A to wszystko bez nadmiernego kombi- nowania i utrudniania. Dzięki temu muzyczna materia (składająca się z kompozycji Wierby oraz standar- dów) stanowiła ciekawy, przyjemny w odbiorze miks gatunkowy, w któ- rym wszystko miało swoje równo- rzędne miejsce i znaczenie.

Trudno ocenić, jakie szanse na świa- towej arenie mainstreamowego Arek Skolik, fot. Marta Ignatowicz-Sołtys jazzu miałby Michał Wierba i jego projekt Doppelganger, ale na rodzimej na instrumentach perkusyjnych. scenie jest z pewnością zjawiskiem, któremu war- Rozszerzenie jazzowego składu nie to się przyglądać i kibicować. Obserwując ekspresję tylko nadaje muzyce przestrzeni, ale sceniczną Michała i mając w pamięci jeden z wy- też niesamowicie ją napędza i inspi- wiadów, których udzielił, mogę stwierdzić, ż e na ruje do bardziej wyzwolonych im- fortepianie nie gra żaden brat bliźniak Wierby (czyli presji. Efekt ten, znany z wielu słyn- mitologiczny Doppelgänger), ale właśnie on sam. Po- nych nagrań, dało się zauważyć rów- zostając sobą daje z siebie sto procent, bystro żonglu- nież omawianego wieczoru – choćby je znaną i lubianą muzyką, a w dodatku otacza się we wspomnianym Mistrzu Zagadek zdolnymi, pełnymi energii partnerami. Ż yczę więc czy Rollinsowym evergreenie Oleo. całej ekipie powodzenia i czekam na nagranie live!

> 84| Koncerty / Relacje fot. Piotr Banasik Piotr fot. Gorilla Mask Nieoczekiwana zmiana basu

Rafał Zbrzeski [email protected] Kraków, Piec Art., 21 kwietnia 2015 r.

Trio Gorilla Mask po raz pierw- zasłużyła na żółtą kartkę. Codzien- szy usłyszałem w radiowej audycji nie słyszę narzekanie, że w Kra- Rozmowy improwizowane. Utwór kowie niewiele się dzieje, kultura Z z przesterowaną linią kontrabasu umiera, nie ma ciekawych koncer- zrobił na mnie tak duże wrażenie, tów, a kiedy przyjeżdża intrygujący że od razu nabyłem ich debiutan- przecież zespół zza zachodniej gra- cką płytę Howl. Tym większa była nicy, w koncertowej salce klubu Piec moja radość kiedy dowiedziałem Art. zjawia się osiem osób, w tym się, że w Krakowie będzie możliwość troje dziennikarzy i troje muzyków. usłyszenia zespołu pod wodzą kana- Zasadnym w takich momentach dyjskiego saksofonisty , na co dzień wydaje mi się pytanie – po co w ogó- mieszkającego w Berlinie, Petera le organizować koncerty? Od razu Van Hufela. uprzedzam, że ani cena biletów nie była zaporowa, ani dojazd do klubu Kolejny raz krakowska publiczność nie jest w żaden sposób kłopotliwy.

< JazzPRESS, maj 2015 |85

od metronomu. To prawdziwy chirurg wśród bębnia- rzy – jego gra jest jednocześnie do maksimum zagęsz- czona, ale klarowna, a przy tym unika jednostajności. Ponadto wykorzystuje rozmaite przeszkadzajki, ale fot. Piotr Banasik Piotr fot. w przeciwieństwie do większości improwizujących perkusistów nie tworzy za ich pomocą bliżej nie- określonego hałasu, ale dokładnie wkomponowuje je w struktury rytmiczne.

Peter van Hufel to z kolei znakomity saksofonista, mający co prawda nieco sterylne brzmienie, ale za to dysponujący doskonałą techniką i potrafiący wykrze- sać ze swojego altu bardzo drapieżne frazy. W zna- nych mi nagraniach piękną klamrą grę tych dwóch muzyków spinał w całość groove’owymi, pełnymi werwy pochodami kontrabasu Roland Fidezius. Na żywo, przy użyciu gitary basowej nie osiągnął już ta- Peter Van Hufel kiego efektu. Zbyt mało pracował palcami po gryfie, a zbyt dużo zawarł w swojej grze punkowej prosto- Gdy muzycy weszli na scenę wyglą- ty i chyba zbyt mocno zaufał możliwościom swoje- dali jak gdyby trochę nie dowierza- go rozbudowanego zestawu efektów podpiętych pod li, że mają zagrać dla tak skromnego bas. W rezultacie zamiast konsolidować grę zespołu audytorium. Nie wiem czy to właś- przez większość czasu tworzył dudniącą ścianę za- nie, czy coś innego rzutowało na mulającego hałasu, która najzwyczajniej momenta- dalszy przebieg występu. mi zaczynała męczyć i psuła nieco efekt starań po- zostałej dwójki. Najsłabszym momentem pierwszej Przyznaję, że zaraz po wejściu po- części był niby-balladowy utwór. Miałem wrażenie, czułem lekkie rozczarowanie – za- że muzycy nie odnajdują się zupełnie w spokojniej- miast kontrabasu na scenie przygo- szym graniu. towana była gitara basowa. Niestety moje obawy się sprawdziły i w tym Za to bardzo dobrze wypadł początek drugiej części zestawie nie dała ona takiego efektu koncertu. Pierwsza kompozycja to pastiszowy miks jak jej większy, akustyczny brat (na- bebopowych inspiracji, w kolejnych utworach wię- wet podpięty do efektów). cej niż w pierwszej części występu było mięsa i dra- pieżności, czyli tego w czym trio czuje się najlepiej. Podczas pierwszego setu moją uwagę Drugi set poprawił nieco moje wrażenia z koncertu. przykuła przede wszystkim znako- Mimo pewnych niedociągnięć warto było spędzić mita gra perkusisty – Rudi Fischer- ten wtorkowy wieczór w podziemiach Piec Artu. lehner jest chyba bardziej precyzyjny

> 86| Koncerty / Relacje fot. Marcin Wilkowski Marcin fot. Larry Brown, Luke Flowers Muzyczne ewolucje Cinematic Orchestry

Paulina Pacuła [email protected] Wrocław, Eter, 26 kwietnia 2015 r.

Zapewne ku uciesze części fanów Miłośnicy dynamicznego i bardziej zespołu The Cinematic Orchestra, jazzowego grania Cinematic Orche- na nowej płycie, która ma się uka- stry z utworami z nowej płyty mogą zać w październiku, zespół znowu poczuć się trochę nieswojo. Zespół odpłynie w stronę ambientowej, zwolnił i złagodniał. Długo rozwi- postrockowej elektroniki. O czym jające się i wielowarstwowe Lessons mogli już przekonać się fani grupy uwodzi co prawda przenikającymi podczas kwietniowej trasy koncer- się płaszczyznami dźwiękowymi, towej po Polsce. Wrocławski kon- dobrze nadaje się też na otwarcia cert pozostawił nieco niedosytu, koncertów, bo ładnie wprowadza choć nowi muzycy grupy wnoszą w klimat, ale nie hipnotyzuje. Ko- w przedsięwzięcie mnóstwo świe- lejne utwory z nowego materiału – żości i zaangażowania. J Bird, Berners, Zero One, Eye for an

< JazzPRESS, maj 2015 |87 fot. Marcin Wilkowski Marcin fot.

Alex Pedraza, Heidi Vogel Tom Chant

I – niektóre grane zupełnie po raz październikowej, Swinscoe obiecuje kolejne wydaw- pierwszy właśnie na koncertach nictwo na początku 2016 roku. Oby tylko nie zawiódł w Polsce – porywają w muzyczną go zmysł krytyczny, bo selekcja materiału to równie podróż na chwilę, ale zbyt łatwo od- ważny proces jak jego tworzenie. zyskuje się przy nich świadomość i wraca na ziemię. Ożywienie przyszło w drugiej części wrocławskiego koncertu. Piękna, intymna aranżacja Familiar Gro- Niezwykle delikatny falset nowego und Larry’ego Browna zaczarowała wszystkich. Mu- wokalisty Ruu Campbella, przywo- zyk wspomniał, że to ulubiona kołysanka jego syna, łujący na myśl wokal lidera Sigur a ja pomyślałam sobie, że to musi być jedno z naj- Rós, w tym wydaniu trochę razi zbyt szczęśliwszych dzieci na świecie. chłopięcą manierą. Grając nowe utwory muzycy sami sprawiali mo- Kolejne utwory ze zdecydowanie najlepszych albu- mentami wrażenie, jakby trochę mów Cinematic – Every Day oraz Ma Fleur – takie jak: nudzili się na scenie. Mimo to Jason Music Box, Breathe, Flite oraz The Man with the Movie Swinscoe nieskromnie zapowiada, Camera ze świetnymi wokalizami współpracującej że nowa płyta to będzie najlepsze z grupą już od dziewięciu lat wokalistki jazzowo- wydawnictwo grupy. Materiał na -soulowej Heidi Vogel, która zastąpiła zmarłą już nią powstawał kilka lat, jest więc legendarną śpiewaczkę Fontellę Bass, przypomniały na co czekać. Co więcej, oprócz płyty mi za co kocham ten zespół. Także muzycy nieco się

> 88| Koncerty / Relacje rozruszali. Niesłychane solo na kla- wiszach wyczarował nowy klawi- szowiec grupy Alex Pedraza, a nie- zwykle zdolny Luke Flowers skakał za perkusją jak szalony. Przez cały koncert pięknie na saksofonie cza- rował Tom Chant, chyba najbardziej charyzmatyczny członek grupy.

Ale najpiękniej było podczas bisów. Takiej wersji To Build a Home jeszcze nie słyszałam. Gitara Browna i cza- rujący, miękki, ale i mocny wokal Heidi Vogel wyciągnęły całe piękno tego utworu. Najbardziej jazzowo zrobiło się podczas Ode to the Big Sea – wtedy można było poczuć mocne, jazzowe źródła muzyki Cinematic. Ostatnim utworem zespół sprawił, że publiczność nie miała ochoty wy- chodzić. Ale to był niestety koniec.

Niezwykle połączenie jazzowej tra- dycji z elektronicznymi brzmienia- mi nowoczesności, które zachwyca- ło odbiorców przez pierwszą dekadę pracy zespołu, w nowych utworach przesuwa się w stronę wyłącznie tego drugiego elementu. Cinemati- cowy staje się coraz mniej jazzem i Swinscoe sam mówi, że na taki kierunek ma obecnie ochotę. Tak czy inaczej z ciekawością sięgnę po nowe wydawnictwo, jak tylko się ukaże, mając nadzieje, że zaprezen- towane podczas kwietniowego kon- certu utwory w międzyczasie jesz- cze trochę dojrzeją. fot. Marcin Wilkowski Marcin fot. Larry Brown (u góry), Jason Swinscoe < JazzPRESS, maj 2015 |89 tys ł Ignatowicz-So Marta fot.

François Delporte, Ibrahim Maalouf Na dwóch krańcach świata

Marta Ignatowicz-Sołtys Warszawa, Stodoła, 16 kwietnia 2015 r. [email protected]

Zagoniony warszawski świat zwol- od 2011 roku albumami jazzowy- nił mi nieco tempa i odseparował mi we Francji, czyli obecnym kraju od myślenia o wszystkim innym, co zamieszkania artysty. Dzięki temu nie jest muzyką. Moim wehikułem trębacz został doceniony przez czasu okazał się klub Stodoła, któ- UNESCO jako „młody artysta pra- ry 16 kwietnia wypełnił się ludźmi cujący dla dialogu między światem z podobnymi pragnieniami jak ja, arabskim a Zachodem”. Tym razem czekając na podróż z libańskim trę- przyjechał do Warszawy promo- baczem Ibrahimem Maaloufem. wać i ogrywać materiał do siódmej już płyty, która zostanie wydana Jego płyty Diagnostic i Wind oka- we wrześniu. zały się najlepiej sprzedającymi

> 90| Koncerty / Relacje tys ł Ignatowicz-So Marta fot.

François Delporte Ibrahim Maalouf

Nie sposób nie zahaczyć o różnorodności, w jakie „Będąc w Nowym Jorku, na Times kulturowo i muzycznie odziany jest ten młody czło- Square, rozmyślałem, co jest najbar- wiek. Edukacja obejmująca arabskie jak i klasyczne, dziej istotnie i najważniejsze w ży- europejskie, techniki wykonawcze uczyniła tego ciu” – opowiadał Maalouf, zapowia- wieczoru pomost w relacjach muzycznych Euro- dając kolejny tego wieczoru utwór py i Azji. Krótkie, powtarzalne zaśpiewy Bliskiego – „Pytałem o to każdego, kogo mi- Wschodu na ćwierćtonowej trąbce – wynalazku jego jałem. Odpowiadali mi: miłość, ro- ojca (cenionego libańskiego muzyka, Nassima Maa- dzina, miłość do rodziny... Dla mnie loufa) – urywały się nagle, gdy trębacz „przesiadał najważniejsza jest moja matka – ta, się” do czerwonych klawiszy Norda. Wówczas jego która dała mi życie. O tym będzie muzyka nabierała przyspieszenia elektronicznego, opowiadała ta płyta. O tym, co w ży- zahaczając o pop, hip-hop i nieparzyste rytmy, pod- ciu najważniejsze”. kreślając jego eklektyczny styl i doskonały warsztat. Bardzo swobodny sposób poruszania się po różnej Następny utwór zadedykował swo- stylistyce, niespodziewane kontrasty skal, rytmów jej córce. Tląca się w ciszy trąbka i napięcia dynamicznego oscylowały stale wokół solo z pogłosem rozpoczęła luźną bardzo precyzyjnego spoiwa, jakim bez wątpienia balladę. Po chwili dołączył się słod- była w tym wszystkim zespołowa jedność. ki akompaniament gitary. Gdy do

< JazzPRESS, maj 2015 |91 duetu dołączyła perkusja, charak- dym następnym utworem, jak gdyby cały świat zro- ter utworu diametralnie zmienił bił mu przyjemność i tylko dla niego samego zorga- się, a harmonia i brzmienie nabra- nizował ten koncert. Jakby tego było mało, postano- ły ociężałego i gorzkiego wyrazu, by wił dopiąć swego, porywając do tańca zgromadzoną przy rytmizujących całość klawi- rzeszę i czyniąc z niej swój wokalny instrument. szach zamienić się w psychodelię. Wokalizując uczył melodii, udowadniając w Free- Każdy z muzyków: François Delpor- dom Of Speech, że każdy głos jest ważny w tworzeniu te – gitara, Xavier Roger – perku- jego muzyki – i każdy z nas może mieć w niej swój sja, Frank Woeste – piano Rhodesa) udział. Przez kontakt z publicznością, jaki artysta nadawał zupełnie inne nasycenie budował przez cały czas trwania koncertu, dawał do zespołowi, a powolne włączanie się zrozumienia, że nie chce mieć przed sobą biernych kolejnych instrumentów na kształt widzów, tylko bardziej towarzyszy we wspólnej spra- Bachowskiej fugi tylko podkreślało wie. „Może jednak powinniście zatańczyć?” – suge- indywidualność i odrębność każde- rował raz po raz. Podkręcał tempo, by nagle złamać go z muzyków. całość utworu i ruszyć z kopyta dwa razy gęściej. On nie grał koncertu, on bawił się. On sam sobie zrobił Libański trębacz na każdym kroku imprezę w Stodole. I kiedy klimat właściwy został starał się zjednać sobie warszawską osiągnięty – Maalouf koncert zakończył, schodząc publiczność. „Kolejną ważną rzeczą ze sceny na skrajnym „głodzie” tłumu. w życiu jest taniec. Ale wy siedzicie... No to mamy teraz interes...” – kokie- Na sukces minionego wydarzenia ogromny wpływ tował, zachęcając do ignorancji przy- mieli własny dźwiękowiec Maaloufa oraz człowiek gotowanych przez organizatorów od świateł, sporo dobudowujący kolorami i dynami- rzędów krzeseł. Z każdym utworem ką kontrastów do tego, co działo się na scenie. Reak- starał się pozyskać słuchaczy. A to cja na bis, znany obecnym w klubie utwór True Stor y, kilkakrotnie obniżał chromatycz- pokazała, że w Stodole nie było tego dnia przypad- nie powtarzającą się melodię, a to kowych osób. Ogromna pokora i brak dystansu wo- dawał z zespołem koncert na dwa bec odbiorcy spowodowała niesamowicie przyjazną bębny i osiem pałek, dając do zrozu- i kameralną atmosferę, której nie byłabym w stanie mienia, że w tym zespole każdy ma sobie wyobrazić przed koncertem, widząc rzeszę słu- świetne poczucie rytmu. Muzycy chaczy siedzących, odseparowanych od artysty spo- bawili się równie dobrze, różnicując rej wysokości sceną. uderzenia rytmicznie, melodycznie i brzmieniowo, a sam Ibrahim cie- Myślę, że właśnie ta komunikatywność i kameral- szył się jak dziecko. ność, jaką roztacza wokół siebie Ibrahim Maalouf, w połączeniu z precyzyjnością wykonań i zróżnico- Wzruszałam się tym dziecięcym wanych współinstrumentalistów, były głównymi urokiem, który 35-latek z uporem czynnikami, dla których odbiorcy powyższego kon- maniaka rozniecał w sobie z każ- certu pobiegną we wrześniu po nową płytę artysty.

> 92| Koncerty / Relacje fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

The Necks w obiektywie Kuby Majerczyka Warszawa, Teatr Powszechny, 14 kwietnia 2015 r.

fot. Kuba Majerczyk

< JazzPRESS, maj 2015 |93

> 94| Rozmowy tys ł Ignatowicz-So Marta fot.

< JazzPRESS, maj 2015 |95

Paweł Tomaszewski – pianista wielu zespołów oraz lider własnego tria. Wspólnie z Wojciechem Myrczkiem tworzy duet wokalno-pianistyczny, któ- ry od wydania, w ubiegłym roku, debiutanckiej płyty zdobywa coraz większą popularność. Zaczynał u Jarosława Śmietany, od początku kariery Adama Bałdycha jest jego stałym współpracownikiem, udzielającym się w różnych formacjach skrzypka. Aktualnie gra również, między innymi, w grupach Ma- cieja Sikały i Grzegorza Nagórskiego. W rozmowie z JazzPRESSem zapowia- da wydanie długo oczekiwanej kolejnej płyty swojego tria i intensywną dzia- łalność solową.

Improwizacja musi nieść ducha kompozycji

Piotr Wickowski [email protected]

Piotr Wickowski: Wysokie miej- nasz projekt zostanie odebrany, co sce w zorganizowanym przez Jazz- powiedzą krytycy, którzy, jak wiado- PRESS internetowym rankingu mo, są podzieleni – jedni są za nur- podsumowującym 2014 rok duetu tem tradycyjnym, inni za awangar- Myrczek & Tomaszewski oraz wa- dowym. Szczęśliwie udało nam się szej płyty Love Revisited, wyprze- zjednać różne gusta. dane z wyprzedzeniem prestiżo- we polskie sale koncertowe, czyli Właśnie, z czego wynika, twoim duża, ciągle rosnąca popularność. zdaniem, tak przychylny odbiór? Spodziewałeś się, że tak się sprawy Przecież podobne duety wokalno- potoczą? -pianistyczne nie należą do rzadko- ści, również na naszym rynku. Paweł Tomaszewski: Miałem pewne podejrzenia, że tak może się stać, bo Mam nadzieję, że wynika to głów- muzyka wokalna jest bardzo komu- nie z przyczyn muzycznych. Oczy- nikatywna. Poza tym od dawna ani wiście moja ocena jest subiektywna, Wojtek Myrczek, ani ja nie wydali- ale uważam, że Wojtek Myrczek nie śmy żadnego autorskiego krążka. ma konkurencji w tym kraju, jeże- Choć, jak zawsze, była obawa, jak li chodzi o barwę głosu, charakter

> 96| Rozmowy

tion 2013 – przyp. red.). Również pły- ta Love Revisited była pokłosiem tego konkursu. Następnie zagraliśmy pierwszy większy koncert w Polsce, na Zaduszkach Jazzowych w Lubli- nie, w kościele Ojców Dominikanów. Był niesamowity aplauz, co najmniej 500 osób na widowni, sprzedaliśmy bardzo dużo płyt. Oczywiście cały czas dbaliśmy o to, żeby odpowied- nio promować ten produkt. Zbiera- liśmy pozytywne opinie i przekazy- waliśmy je dalej. Dzięki temu łatwiej było nam przekonać organizatorów kolejnych koncertów do swojej sztu- ki. Mogę śmiało powiedzieć, że jesz- cze nie zagraliśmy koncertu, który byłby odebrany obojętnie. Myślę, że entuzjastyczne reakcje biorą się też z tego, że Wojtek bardzo dużo opo- wiada podczas koncertów, nawiązu- je świetny kontakt z publicznością.

Rzeczywiście bardzo dużo, może nawet za dużo, jeśli ktoś chciałby głównie przyjść z powodu muzyki…

Nie wszyscy słuchacze, którzy przy- chodzą na koncerty są nastawieni fot. Marta Ignatowicz-Sołtys tylko na odbiór muzyki i są do nich perfekcyjnie przygotowani. Pomaga i ogólną wiedzę muzyczną. Jest wyjątkowym wokali- im opowiadanie o tym, jak powsta- stą. Poza tym wszystko napędzało się małymi krocz- wała płyta, przytaczanie ciekawo- kami – najpierw zagraliśmy koncert w Sankt Peters- stek czy z życia kompozytorów, czy burgu, w ubiegłym roku, zanim jeszcze ukazała się o niuansach wykonawczych. Myślę, płyta. Później pojechaliśmy na festiwal w Montreux, że to jest świetna droga, żeby zaskar- na który Wojtek został zaproszony w związku z wy- bić sobie przychylność publiczno- granym konkursem (pierwsze miejsce oraz nagroda ści, a jednocześnie przybliżyć swoją publiczności na Shure Montreux Jazz Voice Competi- osobowość.

< JazzPRESS, maj 2015 |97

Bardzo zwracam uwagę na sposób prowadzenia koncertów. Może dla- tego, że grałem przez lata z Jarkiem Śmietaną, który prowadził koncerty elokwentnie i zarazem dowcipnie. Było radośnie, publiczność była roz- bawiona, a ja, jako członek zespołu, też się świetnie bawiłem. Podobnie było na koncertach Uli Dudziak, któ- rej opowieści czasami zajmowały tyle czasu co muzyka. Ludzie to ko- chają i nie widzę powodu, żeby z tego rezygnować. Jeśli oczywiście muzyka jest co najmniej równie atrakcyjna.

Wydaje się, ż e kolejnym krokiem w stronę publiczności, zwłaszcza tej pozajazzowej, jest dobór nowego re- pertuaru waszego duetu. Odchodzi- cie od jazzowych standardów – nie- dawno przygotowaliście nowy tele- dysk do przeboju Steviego Wondera I Just Called To Say I Love You, gracie też na koncertach utwór Joe Cockera.

Eksperymentujemy z repertuarem. Mamy bazowy materiał z płyty, któ- ry gramy na każdym koncercie, ale trochę się poza niego wychylamy. fot. Marta Ignatowicz-Sołtys Jestem przekonany, że kolejna pły- ta już nie będzie płytą wyłącznie akustyczną. Oczywiście chcemy dodatkowo gra na syntezatorze. Być może jest on kontynuować duet i dla duetu szu- zapowiedzią tego, co będziemy robić w przyszłości, kamy nowej materii, nad którą mo- rozważamy bowiem pójście w kierunku muzyki wy- glibyśmy pracować. Zaczynamy też łącznie elektronicznej. wprowadzać do repertuaru polskie utwory i obserwujemy reakcje pub- Czyli nie macie jeszcze klarownych planów na liczności. W utworze Steviego Won- przyszłość i nie podejmujecie konkretnych działań dera preparuję fortepian, a Wojtek w kierunku kolejnej płyty?

> 98| Rozmowy

Konkretnych działań jeszcze nie podejmujemy, na upubliczniliście utwór, który za- razie wszystko jest w fazie wstępnej. Chcielibyśmy, powiadał kolejny album, ale ciągle żeby materiał na nową płytę był gotowy w tym roku, go nie ma. Jak będzie się nazywał tak żeby ją nagrać na początku przyszłego. Na razie i kiedy będzie premiera? jednak jeszcze myślimy nad koncepcją. Utwór nazywa się Limitless, a płyta Na pewno będziemy chcieli tą nową płytą zaskoczyć jeszcze nie ma nazwy. Jest gotowa, i poszerzyć obecną grupę odbiorców. Chcemy docie- została nagrana w studiu Alvernia rać do klubów muzycznych, gdzie na co dzień jazzu dwa lata temu. Miała ukazać się się nie gra. w ubiegłym roku, ale wycofał się wydawca, a rozpędu nabierać zaczę- U ciebie ciągle wiele dzieje się również poza duetem. ła współpraca z Wojtkiem Myrcz- kiem i doszedłem do wniosku, że To prawda. Jeszcze podczas studiów, na drugim, czy lepiej będzie jeszcze poczekać z pub- trzecim roku, zacząłem odbierać telefony z zaprosze- likacją. Chciałbym, żeby ukazała niami do współpracy i tak odbierałem je przez dzie- się w tym roku, jeszcze przed ko- sięć lat, aż doszed- lejną płytą duetu łem do wniosku, że Kontakt z każdym artystą, który z Wojtkiem. w ten sposób nigdy miał większe doświadczenie ode nie wydam autor- Jak sam powiedzia- skiej płyty. Nie było mnie, dużo mi dawał łeś, praca jako side- czasu i materialnej man powodowała, potrzeby, bo oczywiście granie w zespołach różnych że do tej pory niewiele miałeś czasu liderów sprawiało mi nie tylko wielką przyjemność, na autorską twórczość i własne ze- ale też przynosiło pewien zarobek. Może to jest przy- społy. Nie żałujesz czasem, że do tej ziemne, ale jednak prawdziwe. Jak wiadomo artysta pory za mało zajmowałeś się dzia- głodny, to artysta płodny. (śmiech) łalnością na własny rachunek?

Może rzeczywiście trochę się twórczo rozleniwiłem. Myślę, że zdobyłem dzięki temu cen- Pracuję również na akademii, która pochłania część ne doświadczenie u boku doświad- wolnych dni w kalendarzu. Ważne, że był impuls, czonych muzyków, co jest na począ- czyli konkurs Wojtka w Montreux. Mieliśmy okre- tek świetną drogą dla każdego in- ślony czas, w którym trzeba było coś wymyślić. Teraz strumentalisty. Naprawdę wiele się już wiemy, że żeby wydać następną płytę, sami mu- nauczyłem przez te lata i nie żałuję simy ustalić sobie deadline’y. niczego. Przyszedł natomiast taki moment, w którym trzeba było so- Jest jeszcze twoje autorskie trio, które ciągle koncer- bie wytyczyć granicę i zadbać o swo- tuje, mimo że od debiutu w 2006 roku płytą Actu- je sprawy. W zasadzie już to zrobi- al Proof nowej płyty nie wydało. W ubiegłym roku łem i angażuję się tylko w projekty,

< JazzPRESS, maj 2015 |99 na których najbardziej mi zależy, nie byłem zmuszony do podejmowania drastycz- które są bardzo wartościowe arty- nych decyzji. stycznie. Myślę, że właśnie teraz jest dobry czas na solową działalność, co W porównaniu z debiutancką płytą Paweł Toma- nie oznacza, że przestanę odbierać szewski Trio twoja gra w duecie z Wojciechem telefony i będę grał tylko we włas- Myrczkiem jest swobodniejsza, więcej w niej luzu, nych zespołach. a nawet brawury. Czy zgodzisz się, że dzięki Love Re- visited i tej współpracy wkroczyłeś też w nowy etap Co będziesz chciał pogodzić z au- jako pianista? torskimi projektami? Domyślam się, że nie zrezygnujesz z udziału Tak. Te płyty dzieli ponad osiem lat, więc dużo się w grupach Adama Bałdycha. zmieniło w tym czasie w moim życiu, pod względem muzyki i dojrzałości. Wydając pierwszą płytę, by- Nie mam zamiaru rezygnować łem w okresie buntu. Wtedy zespoły prześcigały się, z żadnej współpracy, po prostu je- jeździliśmy na konkursy, szukaliśmy metod, które stem bardziej ostrożny w stosunku pozwoliłyby zaskoczyć słuchaczy i jurorów. Tak po- do nowych propozycji. Nadal cieszę wstała wersja Giant Steps w szybkim tempie w me- się z bycia członkiem kwartetu (oraz trum 7/4, która była odpowiedzią na panującą wów- kwintetu) Adama Bałdycha, kwin- czas modę na Trio Brada Mehldaua. Pracowaliśmy tetu Micheala “Patchesa” Stewarta, nad tym utworem bodajże przez dwa lata. Dzięki tria Macieja Sikały (w którym gram temu bardzo rozwinęliśmy się pod względem tech- na organach Hammonda), kwarte- nicznym, ale też pod względem zespołowym. Bar- tu Grzegorza Nagórskiego, zespołu dzo dużo nam to dało i myślę, że przyczyniło się do Marty Król, kwartetu Daniela Po- tego, że zarówno Paweł Dobrowolski, jak i Andrzej piałkiewicza oraz z okazjonalnej Święs mogli przyjmować pojawiające się propozycje współpracy z różnymi artystami. współpracy, bez problemów z zaadaptowaniem się do nowych sytuacji. Dochodzę do wniosku, że jednak nie będzie ci łatwo to wszystko Wyrobiliście sobie tą płytą wizytówkę ze stemplem pogodzić… jakości?

Jest dużo zespołów, w których się Myślę, że tak. Zaowocowało to współpracą z wieloma udzielam – mam w domu około 50 artystami, umożliwiającą prawdziwe dojrzewanie teczek z nutami – ale z powodu ka- muzyczne. Trzeba było dochodzić do tego, co jest isto- lendarzowych zajętości różne ko- tą w danym gatunku czy stylu lub na czym zależy operacje same wygasają i liderzy danemu liderowi. Przeżywaliśmy rozwój artystycz- muszą szukać zastępców na moje ny, który sprawił, że zarówno nasza muzyka jak i in- miejsce. Na szczęście proces selekcji dywidualne gusta dojrzewały. Pozostała nam jednak odbywa się naturalnie i dotychczas młodzieńcza energia.

> 100| Rozmowy fot. Lech Basel Lech fot.

Co z repertuarem – nadal głównie przerabiacie swo- kiem naszej muzyki, ale czasami ich mistrzów? okazuje się, że to kwestie kompozy- cyjne mogą podnieść ją do innego Nadal wykorzystujemy obce utwory, ale to tylko po- poziomu. Kwestie, których nie da łowa repertuaru, która znajduje się na nowej płycie, się zastąpić czystą improwizacją, na drugą stanowią moje kompozycje inspirowane róż- przykład w graniu zespołowym. Re- nymi stylami, rodzajami muzyki. Na pewno jest na asumując, dużą wagę przykładam niej dużo więcej mojego wkładu aranżacyjno-kom- teraz do szczegółów kompozycyj- pozytorskiego niż na pierwszej płycie. nych i formalnych. Bo improwiza- cja nie może być czymś oderwanym Na katowickiej akademii ukończyłeś kierunek pia- od kompozycji, tylko ma stanowić nistyczny i kompozytorski, mam jednak wrażenie, jej dopełnienie. Tylko wówczas moż- że ta druga specjalność dotychczas była dla ciebie na uzyskać spójną narrację i tylko mniej ważna. Może właśnie teraz dochodzi do głosu? wówczas słuchacz jest w stanie być zainspirowany i od początku do Kiedyś byłem bardziej nastawiony na zgłębianie taj- końca zainteresowany opowieścią. ników improwizacji i doprowadzanie do perfekcji Improwizacja musi nieść ducha tego zjawiska. Dlatego zainteresowanie wykonywa- kompozycji. No chyba, że mamy do niem muzyki przeważało. Myślę, że jestem właśnie czynienia z czystą improwizacją, ale w okresie fascynacji kompozycją, formą i kolorysty- to już kwestia stylistyki. ką. Sama improwizacja jest nieodzownym czynni-

< JazzPRESS, maj 2015 |101

Ciągle chyba jednak czujesz się bar- Wręcz przeciwnie, jest dla mnie bardzo ważny. Kon- dziej komfortowo jako wykonawca cert solo jest dla pianisty najbardziej wymagającą niż jako kompozytor? formą wyrazu, jednocześnie jest najbardziej otwie- rający, bo w zasadzie już prawie nic nie ogranicza. Tak, muszę się zgodzić. Niedawno Ogranicza tylko wyobraźnia, ewentualnie to, co so- zagrałem kilka koncertów solowych bie wcześniej założymy. Koncerty solo, które grałem i zauważyłem, że stawiam jednak dotychczas, sprawiały mi bardzo dużo radości. Na na improwizację. Jest to, być może, pewno płyta solowa jest jednym z punktów, które trochę bardziej komfortowe podej- chciałbym, mówiąc kolokwialnie, odhaczyć w swo- ście. Aczkolwiek mam ostatnio ten- jej karierze. Zresztą jedną z moich najbardziej ulu- dencję do zwracania się w kierun- bionych płyt wszechczasów jest płyta Gonzalo Ru- ku kompozycji. Będzie to na pewno balcaby Fé/Faith, którą nagrał na fortepianie solo. Jest dużo bardziej słyszalne na nowej genialna, mogę jej słuchać wielokrotnie od początku płycie mojego tria i następnej – do końca, nie nudząc się nawet przez chwilę. z Wojtkiem. Oprócz tego pracuję też nad dużym projektem, który będzie Mówiłeś o tym, że spotkałeś dużo ważnych postaci, miał premierę w listopadzie, na od których wiele się nauczyłeś. Od których dowie- Śląskim Festiwalu Jazzowym. Piszę działeś się najwięcej? utwór symfoniczno-bigbandowy Symphony, na zamówie- Powiem szczerze, że kontakt z każdym artystą, który nie Instytutu Muzyki i Tańca, dla miał większe doświadczenie ode mnie, dużo mi da- Centrum Kultury w Katowicach. wał. Oczywiście muszę na pierwszym miejscu wy- Będzie to moja kolejna kompozycja mienić Jarka Śmietanę, który wziął mnie pod swoje na większy skład, po Symphony of skrzydła, kiedy byłem jeszcze studentem. the Galaxies, która była wykonywa- na dwa lata temu na Jazz Jamboree. Co było najważniejsze w nauce od niego?

Może w takim razie warto było- Myślę, ż e komunikatywność w muzyce, otwartość. by zająć się też czymś na fortepian Był bardzo pracowitym muzykiem i kompozytorem. solo, tym bardziej że, jak mówisz, Cały czas nad czymś pracował, właściwie co roku znajdujesz dużo radości w impro- wydawał nowe płyty. Był przy tym wielkim entu- wizowaniu na fortepianie? zjastą muzyki. Nie zapomnę nocy spędzonych w ho- telach na słuchaniu różnych rzeczy, tak starych, jak Żeby tylko starczyło czasu… i nowych.

Może nie znajdujesz na to czasu, Kto po Jarku Śmietanie? bo nie jest to dla ciebie szczególnie ważny nurt działalności? Obecnie bardzo dużo do myślenia daje mi praca z Adamem Bałdychem. Miałem przyjemność obser-

> 102| Rozmowy fot. Lech Baqsel Lech fot.

wować rozwój Adama prawie od początku, bo jeszcze Co było w tym tak bardzo ważne, na studiach grałem w jego zespole Damage Control. poza możliwością ogrywania się Adam miał w sobie coś takiego, że mimo niesprzy- u boku doświadczonych muzyków? jających okoliczności był przekonany o słuszności tego, co robił, i ciągle parł do przodu. On bardzo kon- Na studiach interesowałem się sekwentnie dochodzi do celu, a jego kariera świetnie głównie muzyką mi współczesną, się rozwija. Ale przede wszystkim świetnie rozwija ale zespoły, z którymi grałem, nie się jako muzyk. Mimo tego, że Adam jest młodszy zawsze takie były. Każdy z zespołów, ode mnie, dużo wcześniej zaczął karierę solową i stał od których się uczyłem, posiadał się wzorem, jak należy pracować. mniej lub bardziej określoną styli- stykę: Eryk Kulm grał muzykę har- Wiele dała mi współpraca ze świetnymi improwiza- dbopową, z kolei u Jarka Śmietany torami, takimi jak Maciej Sikała, Grzegorz Nagórski był , blues, czasami funk. I to czy Piotr Wojtasik. Ale również cennymi doświad- cofanie się w przeszłość dawało so- czeniami były koncerty z Maria Schneider Orche- lidne podstawy do tego, co się robiło stra, Rickiem Margitzą, Stevem Vaiem, Deanem w swoim autorskim projekcie. Cza- Brownem, Larrym Coryellem i wieloma innymi. Za- sami trzeba było świadomie odrzu- nim zacząłem grać z Jarkiem Śmietaną pierwszym cić pewne elementy, nad którymi profesjonalnym zespołem był kwintet Eryka Kulma się pracowało, żeby zrozumieć istotę Quintessence. Gra w tym zespole też była dla mnie muzyki, żeby zrozumieć jakimi pra- bardzo ważna. wami ta muzyka się rządzi. Czasami odkrywało się, że te prawa, przenie-

< JazzPRESS, maj 2015 |103 sione na grunt dzisiejszy, bardzo do- – nie powinniśmy do muzyki podchodzić od razu brze działają. Mogliśmy poznać to, z jakimś nastawieniem czy z opinią, tylko powinni- co jest sprawdzone, co, jak się okaza- śmy próbować ją chłonąć i oddawać jako muzycy to, ło, wszyscy znakomici improwiza- czego ona potrzebuje. Tego się nauczyłem w zespo- torzy zza oceanu i europejscy znają łach popowych, również podczas koncertów z Miką i używają. Urbaniak czy z Mietkiem Szcześniakiem.

Z drugiej strony, przez dwa lata Co w ogóle spowodowało, że zainteresowałeś się współpracowałem z Moniką Brod- jazzem? Miałeś jakieś rodzinne tradycje muzyczne, ką, co było jeszcze zupełnie inną jazzowe? historią. Pamiętam pierwsze pró- by – przyjechałem napalony z Ka- Pochodzę z Gostynina, niedużego miasta, gdzie mu- towic, sprawny pianista, a wszyscy zyka jazzowa nie była popularna. Tradycji rodzin- z niedowierzaniem złapali się za nych też nie miałem. Moje zainteresowanie muzy- głowy, mówiąc „co ty tam grasz”. ką wzięło się z banalnego wydarzenia. Kiedy mia- Na pierwszym spotkaniu, przeko- łem niespełna dziesięć lat, mój tata, który pracował nany o słuszności w zakładzie ener- swojej drogi i uni- Jeśli istnieje balans, na każdym getycznym, zabrał wersalności tego, mnie na choinkę, co robię, zderzyłem poziomie, słuchacz będzie czuł, że na której grał na się ze ścianą. Mó- muzyka jest wartościowa żywo zespół. Przez wiłem: „Ale, pa- cały wieczór sta- nowie, tak się teraz gra”, a okazało łem przy tym zespole, który grał muzykę do tańca, się, że byłem w błędzie. Przez dwa i nie można mnie było od niego oderwać. Rodzice lata nauczyłem się bardzo istotnej nie wiedzieli, co się ze mną dzieje. Kupili mi potem rzeczy – innego niż jazzowe spoj- w prezencie małe organki Casio i wysłali do wuj- rzenia na muzykę. Okazało się, że ka, który grał na akordeonie, żeby mnie posłuchał jedynym słusznym trójdźwiękiem i stwierdził, czy wykazuję jakiś talent. Przez rok spo- w konkretnej sytuacji jest po pro- tykałem się z nim na lekcjach. Następnie rodzice za- stu c–e–g. I dopiero wtedy muzyka pisali mnie do pana Gabriela Zielaka na kolejny rok, ma sens. Być może to banalne, ale po którym stwierdził on, że trzeba mnie wysłać do dla zagorzałego jazzmana potrzeba szkoły muzycznej. czasu, żeby do tego dojść i wyzbyć się uprzedzeń, pokochać muzykę, Tak rozpocząłem naukę w szkole muzycznej pierw- odnaleźć się w muzyce, którą gra szego stopnia w Gostyninie. Moim nauczycielem do się w danym momencie. Takie do- czasów studiów został pan Jarosław Domagała. By- świadczenia uczą pokory do styli- łem wówczas nieco starszy od swoich kolegów z kla- styk. Jak powiedział Herbie Han- sy, więc aby ukończenie szkoły muzycznej zbiegło się cock: „Music is non-judgmental” z ukończeniem szkoły podstawowej ogólnej, musia-

> 104| Rozmowy

Kiedy pojawił się jazz?

Dopiero w szkole muzycznej dru- giego stopnia w Kutnie, kiedy Paweł Zielak, świetny saksofonista i aran- żer, zaprosił mnie do swojego ze- społu grającego fusion. To, co usły- szałem, było zupełnie magiczne. Poczułem, że chcę tak grać, mimo że nie wiedziałem, jakimi prawa- mi ta muzyka się rządzi. Po prostu czułem, że chcę ją zgłębić, bo była czymś, z czym się wcześniej nie ze- tknąłem. Z tym działającym przy szkole zespołem, który nazywał się Fine Fusion Quartet, zaczęliśmy jeździć na warsztaty. A pierwszy kontakt z teorią jazzu miałem na warsztatach w Chodzieży i tam już zupełnie wpadłem w sidła tej styli- styki. To była miłość od pierwszego wejrzenia, czy raczej usłyszenia. Nie nazwałbym tego nawet wyborem.

Jakimi muzykami czy płytami wte- dy się pasjonowałeś? Ciekaw jestem też, czy te fascynacje przetrwały do dziś. fot. Marta Ignatowicz-Sołtys Przede wszystkim płytami Herbie- go Hancocka. Empyrean Isles była łem w szybszym trybie przerobić ten etap edukacji. jedną z pierwszych płyt, jakie usły- Na szczęście władze szkoły były przychylne i chyba szałem, i też jedną z pierwszych, wykazywałem jakiś potencjał, więc udało mi się tę które kocham do dzisiaj. szkołę szybko ukończyć. Następnie zdałem egzami- ny do PSM drugiego stopnia w Kutnie, jednocześnie To wtedy, zacząłeś być nazywany chodząc do liceum ogólnokształcącego w Gostyni- Herbie? nie. Oczywiście przez cały ten czas byłem kształcony klasycznie.

< JazzPRESS, maj 2015 |105

Tak, ta ksywka pojawiła się w szko- ny też był pierwszy Urbanator Michała Urbaniaka. le muzycznej, nadali mi ją koledzy Dzięki temu, że usłyszałem na nim Brecker Brothers ze wspomnianego zespołu Fine Fu- i Herbiego Hancocka zacząłem dalej zgłębiać ich sion Quartet. twórczość. Ponad wszystko co wymieniłem, byłem oczarowany bez wyjątku każdą płytą Coltrane’a, któ- Za bardzo katowałeś ich kawałka- ra trafiła w moje ręce. mi Herbiego Hancocka? Nie słuchałeś wtedy jednocześnie jakichś popo- Przyczyna była chyba bardziej ba- wych bądź rockowych wykonawców? nalna. Herbie Hancock był wówczas jednym z niewielu pianistów, które- Słuchałem, ale jeszcze przed fascynacją jazzem, rów- go znaliśmy, a na pewno najbardziej nolegle z kształceniem klasycznym, bo akurat muzy- popularnym, więc ta ksywka z racji ki klasycznej nie słuchałem z pasji, raczej jako zada- instrumentu przypadła mnie. Pew- nie do wykonania. Jako zapalony rolkarz słuchałem nie gdybyśmy grali muzykę Jarret- muzyki hardcore’owej, zespoły takie jak: Biohazard, ta, to teraz miałbym ksywę Jarrett. Sick of It All, H-Blockx, Fear Factory, Bad Religion. Ksywki były ułatwieniem, bo mieli- Fascynowałem się też niekomercyjnym hip-hopem: śmy dwóch Pawłów w zespole. Cypress Hill zanim jeszcze stali się bardzo popular- ni, Wu-Tang Clan, polskimi zespołami – na przykład A jakieś inne ważne do dziś płyty? była u nas moda na Nagły Atak Spawacza (śmiech). Czasami wracam do tamtej muzyki, żeby przypo- Nie jest łatwo wymieniać ulubione mnieć sobie dawne czasy. płyty z troski o to, że któraś może zostać pominięta. Może opowiem Kiedy zacząłem fascynować się jazzem, to naturalnie o pierwszych płytach jazzowych, hardcore i hip-hop odeszły na dalszy plan, i zauwa- które usłyszałem. żyłem, że właśnie jazz jest blisko muzyki klasycznej, którą zajmuję się w szkole, że w jazzie jest fortepian Jedną z pierwszych była Paint The (w muzyce hardcorowej można go znaleźć incyden- World – Elektric Band II Chicka Corei. talnie, najczęściej w sytuacji humorystycznej), który Genialna płyta, myślę, że z wszyst- może być prowadzący, może odgrywać ważną rolę. kich Elektric Bandów najlepsza. Zapragnąłem zgłębić tajniki tej muzyki. Później Keith Jarrett – Tok yo’96, któ- ra do dziś jest jedną z najczęściej od- Później trafiłem na płytę duetu gitarowego Richie twarzanych przeze mnie płyt jego Kotzen & Greg How, która łączyła moją wczesną fascy- tria, być może właśnie dlatego, że ją nację muzyką rockową z jazzem. Stylistyka jazzowa jako pierwszą usłyszałem. Oczywi- okazała się oceanem pełnym różnych fuzji, fascynują- ście wszystkie inne też są genialne, ce było, że wszystko można w niej znaleźć. Niewyklu- ale do tej wracam najczęściej, ciągle czone, że kiedyś nagram płytę jazzowo-hardcore’ową z największą przyjemnością. Waż- albo w ogóle hardcore’ową. Dlaczego nie?

> 106| Rozmowy

Po tych wszystkich doświadczeniach z różnymi ga- nia instrumentów, aby jak najlepiej tunkami, jakie wartości uważasz za najważniejsze oddać intencje kompozycji. W wy- w muzyce? konawstwie – pojedynczy dźwięk, którego jakość zależy od stosunku Najważniejsza w muzyce jest komunikatywność. alikwotów, zachowanie odpowied- Niezależnie od stylistyki, niezależnie, kto jest wy- niej proporcji lewej ręki do prawej konawcą. Komunikatywność przede wszystkim dla w grze na fortepianie, a odpowied- odbiorcy, ale ona nie jest możliwa, jeśli nie ma ko- nich proporcji głośności instrumen- munikatywności w ramach zespołu. Powinna też tów w grze zespołowej, w improwi- być komunikatywność z historią, tradycją. Lubię zacji stosunek świadomości do czy- muzykę, która niesie za sobą pewien ciężar gatunko- stej ekspresji, stosunek do innych wy, czyli ma mocne podstawy. Kiedy jej się słucha, muzyków, do samego siebie. Jednym czuć, że wyrosła na solidnym gruncie. Do tego oczy- słowem – wszystko. wiście kluczem jest technika, świadomość, doświad- czenie, ale to już są kwestie drugorzędne. Skąd wiesz, jakie mają być prawid- łowe proporcje? Z komunikatywności wynika też funkcjonowanie w zgodzie z samym sobą, granie czegoś, co jest w zgo- Nie ma odpowiednich proporcji dla dzie z naszą naturą czy z potrzebami, co też wpływa wszystkich ludzi. Gdyby powstała na komunikatywność i na nią się przekłada. muzyka o idealnych proporcjach, musiałaby zadowolić gusta skraj- Uważam, że ważny jest w muzyce balans, rozumia- nych awangardzistów z miłośnika- ny jako zrównoważenie różnych elementów. Czasa- mi disco-polo. Odpowiednich dla mi w danej stylistyce jakiś element może domino- nas proporcji uczymy się całe życie, wać, ale to też jest rodzaj balansu. Jeśli istnieje ten obserwując zarówno otaczający nas balans, na każdym poziomie, słuchacz będzie czuł, świat muzyczny, nasz rozwój, jak że muzyka jest wartościowa. i nasze życie. Chodzi o znalezienie własnych proporcji oraz otoczenie Co powinno być zbalansowane? się ludźmi (muzykami, słuchacza- mi), na których będą one podobnie Wszystko – w kompozycji: melodia, czyli stosunek oddziaływać. wysokości dźwięków, rytm – długości dźwięków do pauz, fraza – stosunek poszczególnych motywów, Im bardziej będziemy otwarci na zdanie muzyczne – stosunek fraz, forma – stosunek muzykę i świat, tym bardziej muzy- części utworu, narracja – stosunek napięcia do re- ka i świat otworzą się na nas, a wów- fleksji, harmonia – stosunek poszczególnych dźwię- czas balans i komunikatywność za- ków w pionach oraz ich powiązanie z kolejnymi, triumfują. instrumentacja – wybór odpowiedniego zestawie-

< JazzPRESS, maj 2015 |107 fot. Joanna Sztompka Joanna fot.

ELMA – wokalistka, improwizatorka, kompozytorka, muzykoterapeutka. Przy okazji – doktor psychologii. Absolwentka Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie Marka Bałaty oraz Queen Margaret University w Edynburgu. Jej debiut fonograficzny – Hic et Nunc (iMp, 2014) – wywołał sporo zamieszania, otrzymując wizytówkę jednego z najbardziej in- trygujących wydarzeń w polskiej wokalistyce jazzowej ostatnich lat. O kolejnej płycie, która wydana zostanie już wkrótce, opowiada, między innymi, w rozmowie dla JazzPRESSu.

Blondynka w laboratorium improwizacji

Mateusz Magierowski [email protected]

Mateusz Magierowski: Muzyka ELMA: To ciekawe, jak wiele osób muzyką, ale zanim przejdziemy o to pyta, wygląda na to, że ten pseu- do kwestii merytorycznych, muszę donim wciąż wzbudza konsternację, spytać o sprawę, która intryguje za- chociaż moje personalia nie są jakoś pewne wielu naszych czytelników. specjalnie strzeżone. „Tajemnicza Skąd się wziął twój pseudonim? ELMA ukrywająca się pod pseudoni- mem” to raczej fakt prasowy, ale po-

> 108| Rozmowy

z Leo Feiginem w brytyjskiej wy- twórni Leo Records, która początko- wo miała wydać Hic et Nunc. Sprawy były zaawansowane i ostatecznie rozstaliśmy się tuż przed oddaniem materiału do tłoczni, z przyczyn, mówiąc oględnie, niemuzycznych. Wiąże się z tym parę soczystych anegdotek, ale nie będę ich opowia- dać. W każdym razie, tytuł płyty, pseudonim i kilka innych szczegó- łów koncepcyjnych wyklarował się na etapie współpracy z Leo.

Skoro już jesteśmy przy twoim de- biutanckim albumie Hic et Nunc – kiedy pojawił się pomysł na na- granie płyty z Dominikiem Wanią, Maciejem Garbowskim i Vernerim Pohjolą? Czy to krótkoterminowa współpraca, czy już coś na kształt working-bandu?

Planując Hic Et Nunc, chciałam zre- alizować dwie sprawy. Po pierw- sze, nagrać część napisanej przeze mnie w Szkocji muzyki teatralnej fot. Joanna Sztompka w nowym kontekście, w oderwaniu od bazy literackiej. Kilka utworów nieważ sprawia mi dużą frajdę, więc nie dementuję. z Hic Et Nunc to właśnie przeobrażo- ELMA to akronim z mojego imienia i nazwiska. Bar- na muzyka ilustracyjna, uwolniona dzo prosty i osobisty zarazem. Pełni funkcję porząd- od pierwotnej formy. A po drugie, kującą różne etapy i ścieżki życiowo-zawodowe. Płyta chciałam pozostawić spory margi- Hic Et Nunc jest niewątpliwie jakąś cezurą, domyka- nes dla eksperymentu i swobodne- jącą etapy poprzednie i otwierającą nowe. Poczułam go dialogu improwizacyjnego. potrzebę symbolicznego podkreślenia tego poprzez nową wizytówkę. Rozmyślałam o pseudonimie od Aby te dwa założenia mogły urzeczy- momentu zaplanowania nagrań, natomiast decyzja wistnić się w sposób spójny, sensow- ostatecznie wyklarowała się w okresie współpracy ny i interesujący, potrzebowałam

< JazzPRESS, maj 2015 |109 szczególnych partnerów. Otwartych praktycznie, nie jest nam łatwo się spotkać. Przy tym na przygodę, elastycznych, swobod- sprawdzonym składzie osobowym mogę być jednak nie żeglujących pomiędzy konwen- spokojna, że ta idea jest wystarczająca, aby, spotyka- cjami, a równocześnie wrażliwych, jąc się od czasu do czasu, wchodzić niejako z marszu skoncentrowanych na wzajemnym w intensywny twórczy dialog. Taki dialog, który jest słuchaniu i dialogu. Aspekt ludzki, przygodą i dla nas, i dla słuchaczy. interakcyjny jest dla mnie kluczo- wy i stanowił ostateczne kryterium Kolejna wasza płyta ma być w pełni improwizowa- przy podejmowaniu decyzji. Prak- ną wypowiedzią. Czy improwizacja to twój muzycz- tycznie wyglądało to tak, że zadzia- ny żywioł, czy wolisz operować jednak w pewnych, łał swoisty łańcuszek zaproszeń. choćby ledwie swobodnie naszkicowanych, kompo- Pierwszym pewnikiem był dla mnie zycyjnych ramach? Dominik Wania. Znamy się od wie- lu lat, jeszcze z czasów szkolnych. Wolna improwizacja jest dla mnie intrygująca i fa- Dominik z kolei polecił mi Macieja scynująca poznawczo jako laboratorium odkrywa- Garbowskiego, a Maciej – Verneriego nia nowych znaczeń i emocji. Ale granie ze szkicem Pohjolę. I w taki właśnie sposób za- też jest ciekawe – tylko inne klapki w mózgu się wte- wiązał się ten dream-team. dy aktywizują.

Nasze spotkanie studyjne było fanta- Hic Et Nunc to utwory ze szkicem – kompozycje stycznym doświadczeniem wspólnej zróżnicowane formalnie, od złożonych aranży po celebracji „tu i teraz”, ocierającej się struktury kilkudźwiękowe, stanowiące bazę dla chwilami o transcendencję wręcz. improwizacji. Janek Smoczyński poustawiał nas w Tokarni tak, że nie mieliśmy właś- Natomiast na nadchodzącym albumie Ad Rem nie ciwie kontaktu wzrokowego. Słucha- ma żadnych ustaleń muzycznych. W niektórych nie totalne zastąpiło inne zmysły utworach są punkty odniesienia pozamuzyczne. w dialogu i w fenomenalny sposób Opisałam słownie kilka pejzaży i sennych wizji – wzmocniło intuicyjne porozumienie. i na ten temat graliśmy. Są też utwory grane zupeł- nie od „czystej kartki” – tam sens i znaczenia obja- Będzie to można sprawdzić na pły- wiają się w trakcie, a muzyka prowadzi i zaskakuje cie Ad Rem, w całości przez nas nas swoimi puentami. współimprowizowanej, która ukaże się za kilka miesięcy. Mam nadzieję, Jak wyglądała twoja droga do muzycznej i impro- że w naszych kompozycjach z Hic Et wizatorskiej samoświadomości, której owocem jest Nunc słychać to równie mocno. Ad Rem?

A czy stanowimy working-band? Moja droga do improwizacji była dość długa i kręta, Ideowo – oczywiście. Natomiast w sumie to jest to nawet zabawna historia.

> 110| Rozmowy

W toku edukacji jazzowej odnosiłam wrażenie, ż e koterapeutyczne i tam doznałam wokaliści z zasady są przygotowywani raczej do ko- swoistej iluminacji, sprawdzając to piowania i interpretowania niż tworzenia, co jest od- wszystko w praktyce. Oprócz mu- zwierciedleniem generalnej tendencji środowiskowej zykoterapii, takim kamieniem mi- do traktowania ludzi śpiewających jako ozdobników, lowym w moim improwizacyjnym a nie muzyków. Dlatego równolegle kształciłam się uwalnianiu się było rozpoczęcie pianistycznie i chłonęłam teorię, żeby móc uznać pracy dla teatru i tworzenie muzyki swoją edukację za względnie kompletną. ilustracyjnej. To były doświadczenia uskrzydlające, które dały mi moc- Wiąże się z tym zabawna anegdota. Otóż na ne przekonanie, że wreszcie, po wykładzie z historii jazzu – nie pamiętam już, czy to długich poszukiwaniach, jestem na było w szkole, czy na jakichś warsztatach, na które odpowiedniej dla siebie muzycznej często jeździłam – usłyszałam z ust wykładowcy drodze. Osiągnęłam pewien etap takie mniej więcej stwierdzenie: „Na przełomie syntezy dotychczasowych źródeł in- lat 50. i 60. Ornette Coleman zaczął robić ekspery- spiracji i zaczęłam mówić własnym menty z graniem free, ale skończyło się to wielką głosem. I dopiero ten moment klapą, bo przecież kolektywna improwizacja uznałam za właściwy dla debiutu bez zapisanej bazy harmonicznej czy punktów fonograficznego. odniesień to chaos i bezsens – zatem awangardowy eksperyment skończył się równie szybko jak się Wspomniałaś o swoim wykształce- zaczął." I ja to przyjęłam do wiadomości. Po prostu. niu muzykoterapeutycznym. Czym Przez lata w ogóle nie eksplorowałam tego tematu różni się improwizowanie scenicz- i pozostawałam w nieświadomości, że nurt wolnej ne od tego terapeutycznego? improwizacji rozwija się w jazzie stale, równole- gle do mainstreamu. Co więcej, w pewnym sensie Muzykoterapia improwizacyjna pozostało mi to do dzisiaj. To znaczy, moje odkrycie opiera się na współimprowizacji wolnej improwizacji nie pochodzi z fascynacji free muzycznej terapeuty i pacjenta. Do- jazzem czy sceną free improv. Ja do tej pory te tereny świadczenia muzyczne są bazą dla słabo znam. Moje emocjonalne korzenie jazzowe są pracy terapeutycznej. W pracy z oso- w szeroko rozumianym mainstreamie, od strony bami, z którymi kontakt werbalny sentymentów jestem do szpiku kości bebopowa i do- jest utrudniony lub niemożliwy, brze mi z tym. Poza tym jestem patriotką i czuję się muzyka spełnia przede wszystkim duchową córką polskiej katakumbowej szkoły jazzu. rolę komunikacyjną. Z osobami bez problemów w komunikacji werbal- Natomiast wolną improwizację odkryłam dla sie- nej, wyimprowizowany materiał bie dzięki muzykoterapii i procesowi autoanalizy, muzyczny jest nośnikiem znaczeń, który się z tym wiązał. Ogarnęłam najpierw temat skojarzeń, wspomnień, emocji, któ- teoretycznie, pisząc o improwizacji doktorat. Za- re analizuje się w konwencji psy- raz potem wyjechałam do Szkocji na studia muzy- choterapeutycznej. Osoby korzysta-

< JazzPRESS, maj 2015 |111 jące z muzykoterapii nie potrzebują mieć żadnych uprzednich doświad- czeń czy umiejętności muzycznych.

Zdarza się czasem, ż e klientami muzykoterapii bywają też muzycy. W pracy z muzykami doświadcza- jącymi problemów psychicznych różnego rodzaju, uprawianie muzy- ki w bezpiecznym terapeutycznym kontekście jest rodzajem rehabi- litacji i wzmocnienia, pomostem ułatwiającym powrót do satysfak- cjonującej aktywności zawodowej. W przypadku chorób psychicznych ma to kolosalne znaczenie. To jest w pewnym sensie wyścig z czasem. Jeżeli ktoś zdążył ustabilizować so- bie pozycję artystyczną przed epizo- dem chorobowym, to ewentualnie jego przyszli biografowie wspomną o chorobie jako o ciekawostce (ta- kie przykłady są, między innymi, w panteonie jazzowym). Ale jeżeli choroba dopadła kogoś wcześnie, to często staje się ona podstawową ety- fot. Joanna Sztompka kietką tej osoby w odbiorze społecz- nym i niezwykle trudno budować z takim obciążeniem swoje życie za- pacjenta (choćby było to walnięcie pięścią w krzesło wodowe. I tu potrzebne jest wspar- czy instrument, krzyk, oddech, itp.) jako intencjonal- cie, a muzykoterapia może dać wiele. ny muzyczny komunikat. Muzykoterapeuta ma za za- danie obudować ten komunikat kontekstem, udzielić Muzykoterapia improwizacyjna adekwatnej muzycznej odpowiedzi i pociągnąć pa- czerpie z filozofii nowej muzyki cjenta ku zaangażowaniu w relację muzyczną, która i nowej muzykologii w sensie przy- służy konkretnym terapeutycznym celom. Wszystko jęcia założenia, że wszystko może to oczywiście całościowo jest dość skomplikowane – być muzyką. Pozwala to z pełnym oprócz kompetencji terapeutycznych wymaga ogrom- przekonaniem potraktować każdy nej elastyczności w zakresie języka muzycznego i sze- bodziec akustyczny pochodzący od rokiego spektrum środków improwizacyjnych.

> 112| Rozmowy

Podczas moich studiów muzykoterapeutycz- albo nie lubią słuchać, mają ten- nych w Szkocji, byliśmy przygotowywani do pra- dencję do grania obok, a nie w re- cy w brytyjskim społeczeństwie multikulti, za- lacji z innymi. I może to być nawet tem w programie, oprócz muzyki europejskiej bardzo efektowna wirtuozeria, ale i afroamerykańskiej, mieliśmy egzotyczne muzycz- dla mnie deficyty w komunikacji ne wstawki z różnych zakątków świata, jako bazę do są mocno wyczuwalne, jestem na to komunikacji muzycznej z imigrantami. Taki szeroki uwrażliwiona. kontekst jest pożyteczny dla celów terapeutycznych, ale oczywiście wzbogaca nas równolegle jako mu- Na szczęście, do tej pory intuicja nie zyków po prostu. Ale ostatecznie, rozwój jest tylko zawiodła mnie w tym zakresie przy cząstkowo zasługą szkoły, potem jego permanentne wyborze muzycznych partnerów. źródło tkwi w tych wszystkich wyzwaniach, którym Mam tu poczucie pełnej równowagi trzeba sprostać, pracując muzykoterapeutycznie i harmonii. Natomiast doświadcze- z osobami o bardzo różnych potrzebach. nia muzykoterapeutyczne sprawia- ją, że jestem przygotowana i otwar- I w ten sposób mogę powiedzieć, że pewien trzylatek ta na różne konfrontacje sceniczne z zaburzeniami ze spektrum autyzmu nauczył mnie – egocentryczny muzyk będzie dla minimalizmu w dozowaniu środków wyrazu, pewna mnie raczej ciekawym i prowokują- szesnastolatka po próbie samobójczej nauczyła mnie cym wyzwaniem niż kłopotem. precyzji w muzycznym wyrażaniu emocji, pewna ko- bieta chora na schizofrenię nauczyła mnie odwagi Słuchanie jest, w świetle tego, co mó- i bezkompromisowości w ekspresji, pewien mężczy- wisz, podstawą improwizacji muzy- zna z oddziału dla podsądnych nauczył mnie mu- koterapeutycznej. A co jest dla ciebie zycznego odzwierciedlania skomplikowanych i po- esencją improwizacji w sytuacjach wikłanych historii, etc., etc. Takich nauczycieli mam scenicznych? wielu. Dla mnie improwizacja to dwie spra- A jak to wszystko ma się do improwizacji scenicznej? wy: po pierwsze narracyjność czyli Podstawą muzykoterapii improwizacyjnej jest słu- opowiadanie historii, a po drugie chanie. Słuchanie totalne. Po to, by poznać potrzeby potencjał interakcyjny, dialogowy. i język ekspresji osoby, dla której się pracuje, i spo- sób właściwy na nie odpowiadać. To ukierunkowa- Co do narracyjności – nie lubię nie na słuchanie w sposób automatyczny wnoszę chaosu i bałaganiarskiego hałasu. w sytuacje sceniczne i studyjne. I tego samego ocze- Twierdzę, że improwizacja solowa kuję od moich muzycznych partnerów. Tutaj relacja czy kolektywna może być absolut- jest równorzędna, bilans wymiany komunikatów, nym zaprzeczeniem chaosu. Może energii, emocji, dawania i brania rozkłada się sy- być logiczna, spójna, przestrzenna, metrycznie. Mówię o sytuacji idealnej. Bo to wcale melodyjna, harmonicznie koheren- nie jest oczywiste – są muzycy, którzy nie potrafią tna i komunikatywna – jeżeli tylko

< JazzPRESS, maj 2015 |113 muzycy słuchają siebie nawzajem i mają faktycznie coś ciekawego do powiedzenia. Zamiast transowych zapętleń, wolę opowieści, które mają określoną dramaturgię, zwroty ak- cji i spektrum niespodzianek.

Od jakiegoś czasu moją narracyjną inspiracją, dzięki mojemu dziecku, stały się stare polskie kreskówki, zwłaszcza z muzyką Tadeusza Ko- cyby. Kiedy po nagraniu przesłuchi- wałam utwór I'm Ready, otwierający nadchodzącą kwartetową płytę Ad Rem (to pierwsza improwizacja, któ- ra miała być rozgrzewką, a okazała się sztandarową wizytówką pły- ty), stwierdziłam, że to chyba prze- tworzona przez mój mózg narracja z Bolka i Lolka. Tam się bardzo dużo dzieje, to jest podróż z przygodami, ale fascynujące dla mnie jest to, jak spójnie razem przechodzimy przez te wszystkie zwroty akcji.

Druga sprawa to potencjał interak- fot. Joanna Sztompka cyjny, przestrzeń dla dialogu. Jak to jest w ogóle możliwe, że kilka osób równocześnie współimprowizuje Badania neurofizjologiczne wskazały dokładnie, bez zapisanej bazy melodyczno-har- które obszary w mózgu są aktywowane podczas im- monicznej i nie gubią się w tym? prowizacji i jak to wszystko się odbywa na poziomie Jest to niewątpliwie fenomen trochę neuronalnym. Tę wiedzę połączono z eksperymen- ponadnaturalny, bo na tak zwany tami mierzącymi ogólne parametry fizjologiczne, ta- chłopski rozum trzeba by przychy- kie jak puls i ciśnienie tętnicze. Jako przykład mogę lić się do twierdzenia mojego wy- przywołać badania Neugebauera i Lutza, w ramach kładowcy – że to jest niemożliwe. których dwaj muzycy współimprowizujący byli podłączeni do aparatury, podczas gdy w czasie rze- Okazuje się, że psychologia zaczęła czywistym były zapisywane pomiary fizjologiczne się nad tym fenomenem pochylać. równolegle z zapisem muzycznym. Okazało się, ż e

> 114| Rozmowy dokładnie w tych momentach, kiedy następował ja- nie nim kierować w zależności od kiś istotny wspólny zwrot akcji w improwizacji, tęt- potrzeby. no wzrastało równocześnie u obu muzyków. Natomiast kopiowanie brzmienio- Jak takie zjawisko wytłumaczyć? Psychologia pod- we i stylistyczne różnych wokalnych rzuca w odpowiedzi koncepcje tak zwanych do- ikon i pomników jest konwencją, świadczeń szczytowych (peak experience) i przepły- której od zawsze unikałam (poza wu w grupie (group flow) – czyli stanów ekstatycz- okresem szkolnym dla szlifowania nych, w których improwizatorzy zostają całkowicie warsztatu). Mogę słuchać z estymą pochłonięci przez akt kreacji. Czas i przestrzeń zata- śpiewaczych nestorów, a brzmieć piają się we wspólnym „tu i teraz”. To doświadczenie wolę autentycznie, po swojemu. To pozwala na przekraczanie indywidualnych kon- „po swojemu” jest bukietem cech tekstów i ograniczeń obecnych poza tymi stanami. osobowości i różnorodnych życio- Zespół w tym momencie jest czymś więcej niż pro- wych doświadczeń nakładających stą sumą pojedynczych jednostek – tworzy nową ja- się na tradycje, z których wyrosłam kość. Jest to swoiste dotknięcie mistyki. Ja doświad- i z którymi się utożsamiam. czam tego mocno i konkretnie, dlatego współim- prowizacja w dobrym towarzystwie jest dla mnie Jedną z tych tradycji jest – niegdyś tak pociągająca. afroamerykański, a w tej chwili glo- balny – jazz, który ukochałam, a przy Improwizacja improwizacją, ale jak to jest u ciebie tym brzmię w harmonii ze swoim ze śpiewaniem w konwencji bardziej tradycyjnie pochodzeniem, czyli jak europejska pojmowanego jazzowego wokalu, operującego kla- i słowiańska blondynka. Koncepcje sycznymi technikami wokalnymi i zanurzonego melodyczne, harmoniczne, sonory- w tradycji śpiewania jazzowych standardów? Zda- styczne, które wypływają ze mnie, rza ci się do takiej formuły zatęsknić? są syntezą europejskiej lokalności wraz z jej ponadtysiącletnią histo- Co do technik wokalnych – w toku edukacji prze- rią oraz znacznie młodszej jazzowej szłam przez szereg strategii operowania głosem. globalności. A to wszystko przefil- To, co wydaje się być w ostatnich latach na topie, to trowane przez dość chyba niesforny współczesne bel canto, czyli łączenie rejestrów wo- indywidualizm, który geograficznie kalnych poprzez tak zwany mix tak, aby brzmieć lokalizuje się w mojej głowie. jednorodnie na każdej wysokości. Lekcję przerobi- łam i doceniam, ale zdarza mi się świadomie dzia- Co do standardów, o które pytasz – łać wbrew tej zasadzie, na przykład wykorzystując jeśli jako standardy jazzowe przyj- falset w kontraście do rejestru piersiowego. Dużo miemy żelazny repertuar z amery- eksperymentuję z barwą i brzmieniem, staram kańskich songbooków, to faktycznie się mieć pod ręką (czy raczej pod podniebieniem) ostatnio rzadko po taki materiał się- jak najszersze spektrum kolorystyczne i elastycz- gam w sposób dosłowny. Do jazzo-

< JazzPRESS, maj 2015 |115 fot. Joanna Sztompka Joanna fot.

wej tradycji odnoszę się bezpośred- ma dla ciebie niebanalne znaczenie, ale nie jako nio we własnych kompozycjach – na przedmiot biernego odtwarzanie, ale raczej inspira- przykład utwór THE na płycie Hic Et cja, którą przetwarzasz na nową muzyczną jakość. Nunc wyrasta z mojej szczególnej miłości do Theloniousa Monka i dla Jeżeli tradycja przetworzona przez osobisty język prze- uważnych słuchaczy powinno być kazu daje w efekcie tę nową jakość, jak zdarza mi się to słyszalne. czytać w recenzjach mojej muzyki, to jest to ogrom- ny komplement. Można oczywiście od razu zapytać: Standardy traktowane jako punkt czy nowa jakość sama w sobie jest wartością? Czy jest wyjścia czy inspiracja to oczywiście komukolwiek potrzebna? Ludzki mózg przecież lubi nie tylko jazz, dla mnie to w równym powtarzalność, która daje poczucie bezpieczeństwa stopniu skarbnica historii muzyki i odpoczynek. Dlatego po męczącym dniu jako tło do europejskiej. W jednym z nowych obiadu może się znakomicie sprawdzić perfekcyjna przedsięwzięć muzycznych, które i kojąco przewidywalna Diana Krall śpiewająca ever- teraz rozpoczynam wraz z Bartło- greeny, albo dziesiątki jej klonów o podobnych para- miejem Olesiem, na warsztat bie- metrach. Dobrze o tym wiedzą marketingowcy two- rzemy kompozycje awangardowej rzący masowe produkty, kierują się tym komercyjne kompozytorki średniowiecznej i na stacje radiowe. Znacząco o tym świadczą rankingi tej kanwie snujemy własne współ- sprzedaży i plebiscyty popularności. czesne opowieści. Na odpoczynku nie zamyka się jednak piramida W świetle tego, co mówisz, tradycja ludzkich potrzeb – czasem tęsknimy za przygodą

> 116| Rozmowy fot. Joanna Sztompka Joanna fot. intelektualną, nieszablonową inspiracją, podróżą wem. Pojawi się też przygoda dueto- w nieznane, czyli za nową jakością właśnie. wa z izraelskim saksofonistą Alber- tem Begerem – zaśpiewam z Alber- Idealnie byłoby, gdyby sztuka dawała to wszystko tem koncert w sierpniu, w ramach równocześnie w pakiecie – odpoczynek i stymulację, Singer Jazz Festival. Najbliższe mie- rozrywkę i wyzwania poznawcze, spokój i mistyczne siące to również domknięcie spraw poruszenia – i to obu stronom – artyście i jego odbior- związanych z wydaniem płyty com. Taka kompletna muzykoterapia w warunkach kwartetu ELMA Ad Rem. Prowadzi- scenicznych. Pewnie to trochę idealistyczna wizja, my rozmowy z wydawcami i roz- ale można próbować przynajmniej się do niej zbliżać. myślamy, komu powierzyć materiał. Mam nadzieję, że proces decyzyj- Wspomniałaś już co nieco o swoich najbliższych ny przebiegnie tym razem szybciej muzycznych planach, których z tego co wiem jest niż poprzednio. Mam teraz za sobą dość sporo. więcej doświadczeń w meandrach wydawniczych, więc jestem dobrej Najbliższe miesiące to logistyczne dogranie kwe- myśli. stii koncertowych kwartetu i innych konfiguracji. Wchodzę teraz w dwa nowe interesujące przedsię- Wypada mi więc życzyć ci powo- wzięcia duetowe: duet akustyczny wokalno-perku- dzenia. Dziękuję za rozmowę. syjny z Bartłomiejem Olesiem oraz duet wokalno- -kontrabasowy przy udziale elektroniki z Maciejem Dzięki! Garbowskim. Pierwsze koncerty obu formacji nieba-

< JazzPRESS, maj 2015 |117 fot. mat. prasowe mat. fot.

Leszek Kułakowski, pianista, kompozytor, profesor Gdańskiej Akademii Muzycznej, autor wielu autorskich albumów, człowiek niestrudzenie poszukujący własnej drogi w muzycznym świecie, w którym podobno wszystko już było. Okazją do rozmowy, którą publikujemy, był najnowszy album artysty Looking Ahead i kolejne, niezwykle intrygujące plany artystyczne muzyka, od lat związanego z trójmiejską sceną. Jazz najlepszy jest na scenie

Rafał Garszczyński rafal.garszczyń[email protected]

Rafał Garszczyński: Spotykamy Ahead wydał w zeszłym roku For się w związku z twoją nową płytą Tune, który wydaje niezwykle dużo wydaną przez For Tune. To jedna nowości. For Tune potrafi też zainte- z tych twoich płyt, które są bliższe resować swoimi płytami media nie czysto jazzowej stylistyce. zajmujące się codziennie muzyką jazzową, co nie jest dziś łatwe. Dziś Leszek Kułakowski: Album Looking nikt nie promuje jazzowych płyt, to

> 118| Rozmowy

płycie są utwory jak My Polish Soul o typowej konstrukcji AABA, czy ABA, ale również, tak jak w kompo- zycji Looking into Infinity bo ciągle fot. mat. prasowe mat. fot. pojawiają się nowe, niepowtarza- jące się segmenty utworu ABCDEF. Jeśli chodzi o emocjonalną struktu- rę utworów, to mamy do czynienia w szerokim spektrum jazzowego zgęszczania faktury. W tym przy- padku są dwa bieguny. Utwór Sen- timental Song grany tylko w duecie wiolonczeli z fortepianem, gdzie jest mnóstwo przestrzeni, pięknej harmonii i wyrafinowanych linii melodycznych. Na drugim biegunie jest neutoryczny rytmicznie, agre- sywny, o unikatowej konstrukcji Looking into Infinity. Tytuły utworów sugerują i wyrażają emocje, a także piękno Muzyki, tak jak w Sophisti- cated Beauty.

za dużo kosztuje, zresztą myślę, że płyt ukazuje się Komponowałem te utwory z myślą za dużo, niektóre z nich nie powinny w ogóle ujrzeć o określonych muzykach, których światła dziennego, ze względu na bardzo marną ja- już wymieniłem. Trębacz i flu- kość artystyczną. gelhornista z Berlina Chrisoph Titz jest muzykiem oszczędnym i wyra- Kluczem Looking Ahead jest kontrast pomiędzy finowanym. Posiada piękny, nostal- neurotyczną agresją instrumentów dętych – w tym giczny sound i w sposób lapidarny przypadku trąbki i saksofonu – a wiolonczelą, która opowiada dźwiękami. Ma „słowiań- sublimuje wprowadzając pierwiastek żeński, łagodzi ską” duszę i znakomicie wypełnia muzyczne konflikty. Ważnym elementem są rów- muzyczną przestrzeń. Saksofonista nież improwizowane sekwencje free, gdzie muzycy Tomasz Grzegorski jest muzykiem improwizują kolektywnie, nie będąc zupełnie ogra- totalnym, o fantastycznej, muzycz- niczeni harmonicznie, czy formalnie. Improwizacja nej inteligencji. Krzysztof Lenczow- to najważniejszy element w jazzie, to tutaj muzycy ski, to improwizujący wioloncze- opowiadają dźwiękami barwne historie i zawzięcie lista, również gitarzysta. Muzyk nimi dyskutują. Pod względem kompozytorskim na niezwykle wrażliwy na brzmienie

< JazzPRESS, maj 2015 |119 i bardzo kreatywny. Całość obsady Twoja muzyka jest nieco hermetyczna, grasz naj- uzupełnia kontrabasista – dyspo- częściej swoje utwory. Czujesz się bardziej kompo- nujący rasowym soundem – Piotr zytorem, czy pianistą? Kułakowski, z którym mam tele- patyczne porozumienie, oraz na To zależy, w którym miejscu. Kiedy piszę większe perkusji Tomek Sowiński, czołowa dzieła, to czuję się kompozytorem, szczególnie jeśli postać gdańskiej sceny jazzowej, je- planowane są na orkiestrę symfoniczną lub big- den z najwybitniejszych polskich -band. Kiedy gram w małym składzie, czuję się pia- perkusistów, potrafiący znaleźć się nistą, jazzmanem. Piszę zawsze z myślą o konkret- w różnych stylistykach. Uważam, nych wykonawcach. Tak też jest z materiałem, któ- że jest to piękna muzyka, eksponu- ry można usłyszeć na Looking Ahead. Muzyka musi jąca emocje. Nigdy nie oglądam się utożsamiać się z muzykami, którzy ją wykonują. wstecz. Interesuje mnie przyszłość Inaczej band nie zagra, nie będzie chemii, porozu- i to, czego jeszcze nie skomponowa- mienia, nie będzie prawdziwej Sztuki. Chcę zawsze łem. Nie wracam do swoich daw- korzystać z muzykalności, wrażliwości, możliwości nych płyt. Kiedyś grałem muzykę technicznych, sposobu pojmowania muzyki przez funk fusion – był zespół Zu-Zu, pop- artystów z którymi współpracuję. Zawsze najpierw -jazz na cztery keyboardy, to się lu- wybieram obsadę, która będzie optymalna do moich dziom kiedyś podobało. Wyrosłem pomysłów, a potem piszę. z tego. Interesuje mnie tylko looking ahead. Czyli szansa na to, żeby powstał standard, coś bar- dziej uniwersalnego jest niewielka, nie napiszesz Będziecie grali koncerty w tym jazzowego standardu? składzie? Czyli jazzowej piosenki? Przeboju? Ja gram swo- Będziemy grali w tym składzie jesie- ją muzykę, czasem Komedę i Chopina, w zasadzie nią, ale nic nie jest jeszcze potwier- innej muzyki nie mam ochoty grać. Mam ponad dzone, nie ma konkretnych termi- 150 skomponowanych utworów, w ogromnej części nów. To będą raczej festiwale, bo do stricte jazzowych, ale też na przykład mszę Missa Mi- klubów skład jest nieco za duży. Nie seri Cordis, która jest współczesną muzyką sakralną. chodzi tylko o kwestie techniczne, wielkości sceny i nagłośnienia, ale Co słychać w Gdańsku, w Akademii Muzycznej, nie ukrywam, że również o finan- w jazzowych tematach? sowe. Może zagramy na Jazz Jambo- ree w Warszawie? Interesują mnie Jestem twórcą akademickiego jazzu na Wybrzeżu. festiwale jazzowe nie tylko w Polsce. Wykonałem pionierską pracę od podstaw. Mam już Z pewnością jazz najlepszy jest na dwa roczniki dyplomantów, magistrów jazzu i mu- scenie, to żywa muzyka. zyki estradowej. Kształcimy kompozytorów i aran- żerów, wokalistów oraz jazzowych instrumentali-

> 120| Rozmowy

pianista i kompozytor. Akademia integruje również środowisko mu- zyczne w Trójmieście. fot. mat. prasowe mat. fot. Czasy twojej muzycznej młodości wróciły niedawno za sprawą Mar- cina Jacobsona i wydawnictwa So- liton, które wydało archiwalne już dziś nagrania Antykwintetu. Mu- szę przyznać, że po latach brzmi to całkiem nieźle.

Mój zespół Antykwintet był prekur- sorem nowoczesnego jazzu na Wy- brzeżu. Przełom lat siedemdziesią- tych i osiemdziesiątych to były zu- pełnie inne czasy. W zasadzie nie ma co porównywać. Wszystko było inne. Był inny ustrój, państwo wspierało kulturę, jazz grało się w klubach stu- denckich. To miało również ogrom- ne walory edukacyjne. Dziś kluby studenckie w żaden sposób nie in- stów. Obecnie na kierunku jazzowym jest ponad 100 teresują się wysoką kulturą. Muszą studentów. To cieszy, jestem z tego powodu bardzo zarabiać pieniądze. To nie jest dobre dumny. Prężnie w Akademii działa big band, któ- zjawisko, w zasadzie coś takiego jak ry prowadzi również, oprócz mnie, utalentowana kultura studencka dziś nie istnieje. Aleksandra Tomaszewska. Dzięki jazzowej edukacji w Akademii Muzycznej powstało w Gdańsku śro- Kto jeszcze oprócz ciebie i Wło- dowisko młodych, profesjonalnych muzyków jazzo- dzimierza Nahornego wykłada wych. Po latach zapełniona została luka. W czasach w Gdańsku? Czy gitary ciągle uczy mojej młodości w jazzowym Gdańsku działo się Maciej Grzywacz? bardzo wiele. Później była przerwa. Teraz, właśnie po latach, młodzi muzycy dobrze się zorganizowali. Tak, teraz w zespole pojawił się rów- Sami załatwiają sobie koncerty, komponują, próbują nież Sławek Jaskułke, musi szybko ciągle czegoś nowego, doskonale odnajdują się w dzi- zrobić doktorat, takie są reguły aka- siejszych warunkach. Mój student z aranżacji i kom- demickie. Są też między innymi: pozycji, Kamil Piotrowicz zdobywa wszystkie możli- Jerzy Małek, Maciej Sikała, Cezary we nagrody na konkursach, to bardzo utalentowany Paciorek i Adam Wendt, Krystyna

< JazzPRESS, maj 2015 |121

Stańko, Piotr Kułakowski, Tomek Zbigniewa Książka. Myślę więc o czymś nowym, jesz- Sowiński, Aleksandra Tomaszew- cze nie zdefinowanym. Czas pokaże, co się wykluje. ska. To są wspaniali jazzowi Artyści i znakomici, oddani Muzyce i stu- Istnieją zapisy nutowe, gdzie można szukać kon- dentom pedagodzy. kretnych melodii?

Płyta Looking Ahead ukazała się Oczywiście, że są. W 1994 roku wydałem w Polonia w listopadzie zeszłego roku. Masz Records album Leszek Kułakowski & Kaszubi z ka- już jakieś kolejne plany, oprócz szubskim zespołem Modraki, Adamem Wendtem, koncertów z tym materiałem? Olo Walickim i Marcinem Jahrem. W Polonia Re- cords wydałem też Chopina, Black & Blue i Interwały. Na razie zbieram pomysły. Myślę Płyta Interwały to dziś pozycja trudna do zdobycia. miedzy innymi o powrocie do folk- Sam jej nie mam. Nie da się wznowić, bo nie mam loru kaszubskiego we współpracy dostępu do taśm-matek. Wydałem już 17 autorskich ze szwedzkimi muzykami. Byłoby płyt. Sporo się tego uzbierało. to połączenie folkloru kaszubskiego ze szwedzkim. Powstałaby muzyka Ważne historycznie nagrania, wiele z nich słucha- stricte jazzowa łącząca te dwie kul- nych jest do dzisiaj przez fanów. tury słowiańską i skandynawską – międzynarodowy projekt. Moim Spotkałem ostatnio na koncercie braci Olesiów. Per- zdaniem te dwie kultury muzyczne kusista Bartłomiej Oleś powiedział mi, że Interwa- mają wiele wspólnych korzeni – po- łów słuchał kiedyś przez dwa lata, dzień i noc, to była wstawały przecież w podobnym oto- jego fascynacja. Właśnie takie fakty pokazują sens czeniu. Na muzykę ludową wpływ pracy artystycznej i dają satysfakcję. Interwały – to miał zawsze klimat, sposób życia, płyta o unikatowej konstrukcji w historii światowe- obyczaje i codzienne czynności. Stąd go jazzu. Tematy utworów są komponowane według folklory basenu Morza Bałtyckiego są interwałowego klucza – od prymy do oktawy. podobne, nieco smętne, nostalgiczne, dużo jest specyficznych trójdzielnych Czekamy zatem na koncerty z materiałem z Looking rytmów. To jest modus zadumy, me- Ahead i nowe projekty. Oby tylko było gdzie zagrać… lancholii, smutku, braku słońca. Na- wet jeśli ludzie się nie kontaktowali, No tak, nie jest łatwo, ale nie można się poddawać. to mieli podobne nastroje. Kaszubi Dzięki takim wydawcom, jak For Tune można reali- pożyczyli sobie też trochę z rytmiki zować swoje pomysły. Każdy jazzman to buntownik, i nastroju folkloru niemieckiego. To przez muzykę wyraża siebie, chce mówić swoim języ- była dość hermetyczna kultura. Chcę kiem, musi mieć silną osobowość. Nie ma sensu niko- te inspiracje przełożyć na język jazzo- go naśladować, nawet najlepszych. Tak właśnie uczę wy. Mam jeszcze do nagrania Love studentów, warsztat jest potrzebny, ale potem ma już Songs – jazzowe piosenki do tekstów tylko służyć wyrażaniu własnych pomysłów.

> 122| Rozmowy fot. Marika Morawiec Marika fot.

Kamil Piotrowicz jest kompozytorem, pianistą i założycielem nowego, ciekawego kwintetu na trójmiejskiej scenie jazzowej. Skład Kamil Piotrowicz Quintet tworzy pięć silnych osobowości związanych z trójmiejską sceną jazzową: Kamil Piotrowicz (fortepian, kompozycje), Emil Miszk (trąbka), Piotr Chęcki (saksofon tenorowy), Sławek Koryzno (perkusja) i Michał Bąk (kontrabas). Grupa ma na swoim koncie nagraną płytę, której premiera planowana jest na 9 czerwca, zdążyła również uzbierać imponującą liczbę głównych festiwalowych nagród, między innymi: pierwsze miejsce na XIII Międzynarodowym Krokus Jazz Festiwalu im. Tadeusza „Errolla” Kosińskiego w Jeleniej Górze, pierwsze miejsce na Blue Note Poznań Competition 2014, pierwsze miejsce na XVII Ogólnopolskim Przeglądzie Młodych Zespołów Jazzowych i Bluesowych w Gdyni. By każdy dźwięk, który napisałem, był mój i był dla mnie

Aya Lidia Al-Azab [email protected]

Aya Lidia Al Azab: Skąd ten po- się wszystko dzieje. Jest to przede śpiech? Masz dopiero 22 lata... wszystkim oznaka rozwoju, któ- ry jest dla mnie bardzo ważny. Nie Kamil Piotrowicz: Często zada- spodziewałem się, że ukaże się na- ję sobie to pytanie. Bardzo szybko sza pierwsza płyta w tak krótkim

< JazzPRESS, maj 2015 |123 czasie. Materiał powstawał przez Nie boisz się zderzenia przyszłości ze starym myśle- półtora roku, od drugiej połowy 2013 niem i podejściem? Samokrytyki do muzyki, która i przez 2014 rok. Oczywiście, móg- kiedyś miała znaczenie, a teraz wydaje się być słaba? łbym to schować i wydać za pięć lat, ale wiem, że za pięć lat będę myślał Raczej nie, bo przede wszystkim będzie to oznaka zupełnie inaczej, będę pisał zupeł- progresu, a poza tym jeśli mówimy o emocjonalności nie inne dźwięki, będę na innym to nie ma opcji wstydu, czy całkowitej krytyki swojej etapie, a przede wszystkim zdobędę muzyki sprzed lat. Dlatego w muzyce piękne jest to, nowe doświadczenia, które wpłyną że za pięć lat będę zupełnie gdzieś indziej, będę grał na muzykę. Dlatego nie chcę czekać zupełnie inne dźwięki, a jednak one będą moje. Naj- z tymi utworami tak długo. większą wartością artystów takich jak Komeda czy Stańko jest ich indywidualność. Stańko nagrał wiele A nie wynika to z obserwacji two- zróżnicowanych płyt. Nieważne, czy była to stylisty- ich rówieśników? W środowisku ka mainstreamowa, czy awangardowa. Za każdym jazzowym wyłoniło się kilkoro „cu- razem jest na nich Tomasz Stańko. downych dzieci”, które w młodym wieku już sporo osiągnęły. Do tego chcesz dążyć?

Nie, absolutnie nie. Jestem chyba Szczerze mówiąc, bardzo bym chciał, aby to, co gram, niecierpliwy. To również wynika było stricte moją muzyką. Nie wiem, czy mi się to z wewnętrznej potrzeby pokazania uda. Jest to bardzo trudne. Odnaleźć siebie, ten od- tego, co już się stworzyło i pójścia rębny pierwiastek brzmieniowy. dalej. Staram się, by każdy dźwięk, który napisałem, był mój i był dla Jesteś liderem grupy, kompozycje na płycie są twoi- mnie. Granie jest momentem bar- mi autorskimi. Czy możemy spodziewać się w nich dzo intymnym. Zaczynasz kompo- dominacji fortepianu? nować, wyobrażać sobie jakieś obra- zy, wspomnienia, emocje. Starasz się Jestem liderem, skład podpisany jest moim nazwi- w jakiś sposób to uzewnętrznić. To skiem, ale od początku do końca jesteśmy zespołem. uzewnętrznianie pozwala muzy- Działamy i gramy razem. Każdy ma równy i ważny kowi poznać samego siebie. Te pró- głos co do koncepcji zespołu. Kompozycje są mojego by pokazania stanu dzisiejszego na autorstwa, ale to, że gram na fortepianie, nie ozna- fortepianie są adekwatne do dane- cza ich dominacji. Lubię klasyczny skład, a przede go czasu i za półtora roku już może wszystkim instrumenty dęte. Trąbka, saksofon są mieć inne znaczenie. Nie przesta- podstawą repertuaru KPQ. Fortepian nie jest naj- nie być ważne, ale przeobrazi się ważniejszym punktem programu. już w inny kształt. Dlatego chcę to uwiecznić. Nic dziwnego, masz mocny skład.

> 124| Rozmowy

Dokładnie. Gram ze swoimi przyjaciółmi, a przede kretnie powinienem to zrobić. Wy- wszystkim doskonałymi muzykami. Każdy z nich brałem wytwórnię Hevhetia nie jest silną osobowością i instrumentalistą. Najwięk- dlatego, że jest zagraniczna. szym plusem tego zespołu jest to, że każdy jest z innej bajki. To bardzo dobrze wpływa na muzykę. Sławek Jest to odwieczny dylemat muzy- Koryzno jest doświadczonym perkusistą z wielką ków: promocja, opieka czy niezależ- wyobraźnią muzyczną. Michał Bąk jest kontrabasi- ność. Kontrakty wiele ograniczają, stą odnajdującym się w wielu stylistykach muzycz- dochodzi do ingerencji w muzykę. nych, regularnie gra i nagrywa płyty z orkiestrami barokowymi. Ogromnym plusem jest połączenie Dokładnie. Ja jednak cenię sobie nie- jego klasycznego myślenia o muzyce z wielkim za- zależność, a przede wszystkim nie- miłowaniem do jazzu, zresztą studiuje jazz w Kato- zależność w muzyce i takową mam. wicach. Emil Miszk, człowiek o wybitnym talencie i pamięci muzycznej, absolutny wirtuoz swojego Zapowiada się, że najbliższe lato instrumentu. No i Piotr Chęcki. Właściwie o Piot- może być dla ciebie przełomowym rku nie wiem, co powiedzieć – wystarczy posłuchać, okresem. Premiera twojej płyty jak gra, i wszystko jest jasne. Zespół budują przede planowana jest na czerwiec, wiem, wszystkim indywidualności i doskonali instrumen- że włożyłeś w to dużo pracy organi- taliści, każdy interpretuje na swój sposób muzykę zacyjnej. Dla muzyka sprawy orga- i to jest klucz. Gramy przede wszystkim razem. nizacyjne to inny świat?

Skoro upodobałeś sobie klasyczny skład jazzowy, to To prawda. Ciężko jest zachwalać sie- twoja muzyka bliższa jest korzeniom? Można spo- bie i swoją muzykę, czyli, marketin- dziewać się na twojej płycie brzmienia z wczesnych gowo mówiąc, produkt. To czasem lat 30.? niezręczne, ale konieczne. Start jest ciężki, ale nie narzekam. Jak mówi- Podoba mi się klasyczny skład. Uwielbiam trąbkę łem, wszystko idzie bardzo szybko. i często słucham solowych wykonań na tym instru- Zespół trwa od 2014 roku, a już za mencie. Oczywiście wielkie nazwiska amerykań- nami wygrane konkursy i wydana skich jazzmanów nie są mi obce, ich muzyka jest płyta! również źródłem inspiracji, natomiast najbliżej mi do polskiego czy szerzej rozumianego europejskiego Ty sam jesteś laureatem kilku na- jazzu. Komeda jest moim autorytetem i źródłem my- gród, oprócz wpisu w muzyczne CV, ślenia o muzyce. co dają takie konkursy?

Nie zakładałeś na początku, że chcesz trafić do za- Nic nie dają, pod względem powszech- granicznej wytwórni? nie rozumianego sukcesu po wygra- nej. Ludzie oczekują, że jest to gwa- Nie. Chciałem wydać płytę, nie myśląc, gdzie kon- rant załatwionych koncertów i płyty.

< JazzPRESS, maj 2015 |125

Konkursy dały mi olbrzymi rozwój muzyczny, pod względem obycia się z dużo sceną. Umożliwiają pokazanie swojej muzyki, zagrania na dużej sce- nie, na festiwalu, zaprezentowania się ze swoim zespołem, wspólnego za- grania i rozmowy z innymi muzyka- mi. To są bardzo istotne sprawy i spo- re doświadczenie. Dlatego chętnie na nie jeździmy, by się rozwijać.

W taki sposób poznałeś muzyków do swojego aktualnego zespołu?

Tak. Graliśmy na IV RCK Kołobrzeg, ja ze swoim sextetem z Koszali- na, a chłopaki: Sławek, Emil i Pio- trek z Algorhythmem z Trójmiasta. Wtedy się poznaliśmy. Powiedzia- łem im, że będę od października w Gdańsku, bo zaczynam rok na akademii. Wstępnie ustaliliśmy, że Kamil Piotrowicz i Michał Bąk, fot. Marika Morawiec zobaczymy, jak się wszystko rozwi- nie. Pamiętam pierwszą próbę. Po- kazałem im swoje numery, zaczęli- Gdy rozmawiam z młodymi muzykami, zwykle są śmy grać i jakoś poszło. euforycznie nastawieni z samego faktu, że są muzy- kami, są wybrańcami, bo grają jazz. Dużo marzeń, Dziwi mnie, że to ty zostałeś liderem, słów i ideologii. Jak jest z tobą? Grasz jazz czy wypeł- chociaż byłeś nowy w towarzystwie. niasz wymyśloną misję jak koledzy?

Tak, rzeczywiście. Było to dość trud- Chyba wiem, o czym mówisz, ale to nic złego. Pozy- ne na początku, dla chłopaka, któ- tywne nastawienie do grania jest bardzo potrzebne, ry dopiero zaczyna akademię, grać by się nie poddawać i działać dalej. Muzyk spotyka z tymi, którzy już ją kończą, a prze- się z przeciwnościami, najczęściej przyziemnymi, de wszystkim grać z jednymi z naj- które mogą powstrzymać lub zniechęcić do dalszego lepszych muzyków młodego poko- tworzenia. To jest wzajemne wsparcie. Można nawet lenia Trójmiasta. Ale to wynikało powiedzieć, że czasem się nakręcamy, ale skądś trze- z tego, że zespół od początku był ba czerpać pozytywną energię. My ją dostajemy albo moją inicjatywą. od słuchaczy, albo od samych siebie.

> 126| Rozmowy ska ń Sobczy Agnieszka projekt:

Dorota Miśkiewicz – wokalistka. Liczba projektów, sesji, koncertów, w jakie angażowała się dotychczas, jest niezliczona. Zakotwiczona w jazzie, wypływała jednak na szerokie wody eks- perymentów. Współpracowała z Cesarią Evorą, Anną Maria Jopek, Nigelem Kennedym, Janem Ptaszynem Wróblewskim, Włodzimierzem Nahornym. Prezentujemy zapis spotkania z Dorotą Miśkiewicz, które odbyło się 7 kwietnia, w ramach cyklu Cały ten jazz! MEET! w Promie Kultury Saska Kępa, w Warszawie.. Cały ten jazz! MEET! – Dorota Miśkiewicz

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Jerzy Szczerbakow: Pochodzisz pisowe danie na różne okazje, łącz- ze znakomitej muzycznej rodziny. nie z urodzinami, to królik. Bardzo Chciałem zapytać o twojego tatę – po- smaczny w jego wykonaniu. Tata dobno świetnie gotuje. Jaka jest jego jest specjalistą od mięs i wszystkie popisowa potrawa wielkanocna? przyrządza doskonale. A kiedy go- tuje, nikogo nie wpuszcza do kuch- Dorota Miśkiewicz: Tata gotuje róż- ni – co jest przyjemne, bo wystarczy ne potrawy na święta, ale jego po- tylko rozłożyć talerze i sztućce.

< JazzPRESS, maj 2015 |127

A czy lubisz spędzać święta w taki wówki już świadomie odczuwałam, że to jest bardzo rodzinny sposób? Wspólne rodzin- fajne – zajmowanie się muzyką, granie. Już zaczyna- ne biesiadowanie? łam pisać pierwsze utwory, na przykład Poranek na działce – utwór na dwie ręce, ale nie jednocześnie, Tylko raz zdarzyło mi się spędzać najpierw prawa, potem przechodziło się do lewej. święta z dala od domu, w Wietna- Ale jakby nie patrzyć, był utwór do grania oburącz! mie i było to dość ciekawe doświad- Ze starannie zapisanymi nutami, tempem, wszelki- czenie. Ja w ogóle lubię spędzać czas mi łukami i oznaczeniami… Pięknie wtedy pisałam z moją rodziną. I ciągle chętnie spę- nuty. dzam święta z rodzicami. Tym bar- dziej, że wtedy nie trzeba gotować, Nie, nigdy nie miałam takiej myśli, żeby nie być bo robi to tata... muzykiem.

Czy był moment, że na przekór tra- A w wieku nastu lat? Nie buntowałaś się? Już wie- dycjom rodzinnym i wykształceniu działaś, że są inne zawody. Koleżanki miały więcej muzycznemu chciałaś być w życiu czasu, gdy ty musiałaś ćwiczyć. kimś innym niż muzykiem? Wszystkie moje koleżanki były ze szkoły muzycznej. Jako dziecko wydawało mi się, że Tata bardzo chciał, abym grała na skrzypcach w sza- w ogóle nie ma innych zawodów, bo nowanej orkiestrze, a ja zaczęłam śpiewać. I on na skoro mama i tata są muzykami, to początku nie był z tego powodu szczęśliwy. To był skąd miałam to wiedzieć? Dlatego mój cały bunt. Że będę śpiewać. I tak zostało. A tata kiedy podczas egzaminu do szkoły zaakceptował moje śpiewanie. I polubił. muzycznej nie zgadłam jednej nuty – pytanie było podchwytliwe, ja W domu słuchało się różnej muzyki. Głównie jazzu, szukałam wśród białych klawiszy, ale pamiętam jak tata na przykład przywiózł wszyst- a pani nacisnęła czarny – uznałam kie symfonie Beethovena na kompaktach (CD były wtedy, że to koniec, bo kim ja będę wtedy nowością!). Jak mu pokazywałam muzykę, w życiu... której słuchali moi rówieśnicy, to mówił: „niezłe, niezłe", więc nie miałam się przeciwko czemu bun- A pamiętasz, jaki to był dźwięk? tować, ale też przynosiłam takie rzeczy, które mogły mu się podobać: Mike & The Mechanics, Wham, Mi- Fis... Chyba fis, ale mogę dopowia- chael Jackson. Słuchaliśmy tego razem. dać, bo skąd mogę wiedzieć, skoro wtedy nie znałam nazw dźwięków? Czyli, tak zwane, zwykłe życie nigdy cię nie W każdym razie myślałam, że wszy- pociągało? scy są muzykami i nie można ina- czej. Na szczęście jednak dostałam Zdarzało mi się myśleć, że dobrze by było „pracować na się do tej szkoły i pod koniec podsta- poczcie". Nie dosłownie, ale ciągnęła mnie czasami ta

> 128| Rozmowy systematyczność i to poukładanie, przewidywalność, szych Panów napisanych. I dosko- jako przeciwwaga dla artystycznego domu, w którym nale wykonanych. I zawsze sięgam żyłam. Hm, ale to chyba raczej jako żart układało się po nie z pewnym lękiem, szczegól- w mojej głowie. Tak naprawdę nie wyobrażałam so- nie po te zaśpiewane przez Kalinę bie, że z jednej szkoły muzycznej nie pójdę do kolejnej. Jędrusik, ona zaśpiewała je najlepiej Potem prywatne dokształcanie wokalne, no i w czasie jak można. studiów zaprosił mnie do współpracy Włodzimierz Nahorny. Nie wiem, jak by się moje życie potoczyło, A ty nie chciałabyś nagrać swojej gdyby nie to... Może rzeczywiście zdawałabym do ja- wersji tych piosenek? kiejś orkiestry i grała w niej na skrzypcach? Chociaż myślę, że nie zarzuciłabym śpiewania tak łatwo. Wiesz, takich tematycznych płyt z piosenkami Jerzego Wasowskiego, Czy jazz jest dla ciebie najważniejszym kierunkiem Jeremiego Przybory było już bardzo w muzyce? Największą muzyczną miłością? dużo. Zastanawiam się czasem, po co komu następna, czy mam coś do Nie. Gdy na przykład porównam jazz do muzyki po- dodania? ważnej, to czuję, że tam jest ogromne bogactwo i tra- dycja. Generalnie nie lubię porównań… To, co robię, Bo do tej pory płyty, które nagra- świadczy o tym, że jazz jest składową częścią. Szu- łaś, pomijając Lutosławskiego, to kam połączenie piosenki, dość komunikatywnej, ale był materiał autorski. Nie korci cię, z ładną melodią, na wysokim poziomie, z elementa- żeby interpretować siebie w zna- mi harmonii jazzowej i improwizacją na koncertach. nych utworach?

Czyli jazz jest dla ciebie narzędziem? Korci, ale wiem, że na taką płytę naprawdę trzeba mieć pomysł, żeby Jest korzeniem. Czymś, od czego bardzo wiele rze- nie stała się kolejnym podobnym czy się zaczęło. Nie, najpierw był Michael Jackson opracowaniem tych samych piose- (śmiech). Ale jak byłam w liceum, to te pierwsze jazzo- nek. Nie jest łatwo mieć pomysł, któ- we warsztaty, nauka standardów, słuchanie Billie ry będzie na tyle oryginalny, żeby Holiday, Cheta Bakera... To zostawiło bardzo wyraź- nagrywanie miało sens, a z drugiej ny ślad. Swingowy feeling... Pierwsza wokalistka, ja- na tyle klasyczny, żeby uszanować kiej słuchałam, to Ewa Bem, i ona ma nieprawdopo- zamysł kompozytora i autora, nie dobne wyczucie swingu. To jest coś, co lubię. Lubię wywracając wszystkiego do góry no- dobry rytm. gami, a z trzeciej strony, żeby to było ciągle moje. Kabaret Starszych Panów? Wolisz nagrywać nowe, często na- Kolejny etap. Nagle, chyba tuż po studiach, zauważy- pisane przez ciebie, piosenki? łam tę kopalnię piosenek, tak misternie przez Star-

< JazzPRESS, maj 2015 |129 ł Kaczorowski Pawe fot.

Wtedy zostawia się jakby swoją wi- dy", z których powstają potem piosenki? zytówkę. To nie muszą być utwory własne, mogą być napisane przez Muzyka pierwsza. Muzyka inspiruje. Jak ona powsta- innych, ale stworzone specjalnie nie, to idę na przykład na spacer do lasu, zaczynam na płytę. Teksty śpiewanych przeze ją śpiewać i czasem pojawiają się pomysły na tekst. mnie piosenek często nie są moje, muzyka też nie zawsze, ale one mi Jak doszło do spotkania i twojej współpracy pasują, czuję się w nich jak we włas- z Cesárią Évorą? nych butach. Lubię, jak powstają na świecie nowe piosenki. Cesária zgłosiła się do polskiego oddziału firmy fono- graficznej, w której nagrywa płyty, żeby ta zapropo- A jaka jest kolejność w powstawa- nował jakąś polską wokalistkę do nagrania kolejne- niu piosenek? Najpierw teksty? go duetu. Bardzo była zadowolona z piosenki nagra- nej z Kayah, uznała to za dobry pomysł i w różnych Najpierw piszemy z Markiem Na- krajach poprosiła różnych wokalistów o nagranie piórkowskim muzykę. I do tego po- wspólnych piosenek. I padło na mnie! Oczywiście wstają teksty. Raczej nie zdarza się zgodziłam się bez zastanowienia. Nagrałam swoje odwrotnie. Nagraną muzykę daję partie w gotowym utworze. I tyle się widziałyśmy... komuś, kto w jakimś intuicyjnym sensie wydaje się pasować do danej Spotkałyście się tylko na planie teledysku? Potem melodii, albo sama szukam jakichś powiedziałaś o niej: „To, co mi się w niej najbardziej skojarzeń, rymów czy tematu. podobało, to duma i poczucie własnej wartości". Jak ją wspominasz jako człowieka? Czyli nie piszesz „wierszy do szufla-

> 130| Rozmowy

Była w Polsce, był teledysk i zagrałyśmy kilka kon- Elis Reginę czy niesamowitą i pięk- certów. W czasie zdjęć trudno było się poznać, ale ną Sarę Tavares. w czasie koncertów widziałam, jak funkcjonuje, jaka jest na scenie. I coś w tym jest – ona wychowała Podążasz za nowymi nagraniami się w takiej biedzie, jakiej nie jesteśmy sobie w stanie Me'shell? wyobrazić. Śpiewała w barze za jedzenie i coś do pi- cia. Jej nie było stać na buty, stąd wzięła się „bosonoga Za tymi nowymi mniej, bo ona tak diva". I wciąż podkreślała, skąd pochodziła. bardzo zmieniła sposób grania, że trochę straciłam zapał, ale te pierw- Ubóstwo nie zabiło w niej godności i człowie- sze były doskonałe. czeństwa? Byłaś na jej pierwszym koncercie To nie była szara myszka, która się chowała i wsty- w Polsce w Sali Kongresowej? dziła. Niebywałe, że całe życie śpiewała w barach, a w wieku pięćdziesięciu lat nagle stała się znana na Byłam. I byłam w jej muzyce wciąż całym świecie. Podobało mi się, że robiła to, co chcia- tak bardzo zakochana, że chociaż ła. Jeżeli chciała zapalić, to paliła. Już niczego nie mu- był punkowy, choć nie zagrała ani siała. Nie przywiązywała wagi do tego, czy coś wypa- jednego ze swoich tak zwanych da. My to mamy wpojone kulturowo. Ona sobie nic przebojów, dla których przyjechała z tego nie robiła. Miała wewnętrzną siłę i wiedziała, do Kongresowej cała Polska, to po czego chce, nie bała się konsekwencji. koncercie czekałam na zapleczu, żeby, jak przejdzie, powiedzieć jej, Jakiej muzyki słuchasz w samochodzie? że było fajnie... A ona tylko spojrzała i poszła dalej (śmiech). Potem jesz- Najchętniej słucham ciszy. I w domu, i w samocho- cze byłam na jej koncercie w Gdy- dzie. Ale jeżeli w samochodzie coś włączam, to na ni i w tej chwili już nie jestem taką ogół radio, żeby dowiedzieć się, co się dzieje, również fanką Me'shell, żeby za nią jeździć muzycznie. wszędzie.

A czego słuchasz, żeby się zrelaksować? A z polskich artystów? Czy – jeśli nie wymieniać taty albo kolegów Jak słucham, to w skupieniu. Siadam na kanapie po nazwiskach – cenisz polski jazz? i słucham, z okładką płyty w ręku. Bazuję na nagra- niach, które mam od lat i wciąż tak samo lubię, nie- Odpowiem ogólnikowo: mamy mu- zmiennie są to Me'shell Ndegeocello, Björk, Joni Mit- zykę na wysokim poziomie, szcze- chell, Shirley Horn... Lubię też, jak ktoś mi pokazuje gólnie cieszy mnie to, jak widzę, że coś nowego, bo nie jestem dobra w wyszukiwaniu wszyscy koledzy mają pracę. I widzę nowości. Zresztą, tak zwana „staroć", może być no- różne nowe zespoły, które poszukują wością dla mnie. Stosunkowo niedawno odkryłam ciekawych rozwiązań. Podoba mi się

< JazzPRESS, maj 2015 |131 to, co słyszę, co się dzieje w polskiej muzyce, chociaż mogłabym, jak większość, trochę psioczyć, że chcia- łabym, żeby w mediach, w radiu, pojawiała się trochę bardziej skom- plikowana muzyka. Ale dziś, na przykład, słyszymy w radiu Dawida Podsiadło i uważam, że jest świetny.

Ciągle grywasz na skrzypcach?

Grywam, ale mało. W projekcie Włodka Nahornego grałam, ale na swoje koncerty też zabieram skrzypce, choć pokazuję je bardziej jako greps, że mam i umiem na nich zagrać. W moim obecnym pro- gramie trochę nie ma dla nich miej- sca. W sumie, leżą na szafie i trochę się kurzą, ale ciągle mam nadzie- ję, że jednak się nie zmarnują. I że będę utrzymywała taką formę, żeby wciąż zabierać je na koncerty.

Lubisz na nich grać? Zdarza ci się sięgać po nie dla przyjemności?

Nie. To jest bardzo trudny instru- ment, wymaga żmudnej pracy. Jak fot. Paweł Kaczorowski byłam w szkole, to ćwiczyłam, bo musiałam się nauczyć z lekcji na lekcję albo na egzamin. Ja jestem za- Ale jednocześnie jest bardziej intymny, obnażający? daniowa dziewczyna, robię, co mam Nie można się schować za smyczkiem, klawiszami. zrobić! Dla mnie skrzypce obnażały, na przykład, bra- Czyli stąd się wzięło śpiewanie? ki umiejętności. Mnie bardzo stresowało granie w tłumie, w orkiestrze. Myśl, że jeśli na przykład za Było prościej, naturalniej. To jest wcześnie zacznę nutę, to wszystkim popsuję, była najbliższy instrument, każdy go ma. hamująca.

> 132| Rozmowy

A pamiętasz, jak Włodzimierz Nahorny zaprosił cię powtórzyła, Grażynka oznajmiła: do współpracy? „Po zaśpiewaniu tematu zaimpro- wizujesz, potem bas zaimprowizu- To było niesamowite! Byłam wtedy na studiach. Naj- je". Ja na to: „Jak to zaimprowizuję?". pierw zadzwonił do mnie i powiedział, że nagrywa „Zaimprowizujesz. Próbuj. Zaśpiewaj płytę Kolędy na cały rok z różnymi wokalistami. Na coś". Wtedy była w klasie doskonała płycie była naklejka „Wielki debiut: Anna Maria Jo- sekcja rytmiczna, przyszli ówcześni pek i Dorota Miśkiewicz". Nie wiedział, jak śpiewam, uczestnicy warsztatów, między inny- ale ufał moim genom. A ponieważ sobie poradziłam, mi Marcin Wasilewski i Sławek Kur- to zaproponował pozostanie w jego zespole. Najpierw kiewicz. Zaczęłam śpiewać i okazało kwintecie, a potem sekstecie. się, że czego nie zaśpiewam, pasuje to do harmonii! To było wspaniałe To nie była prosta muzyka? uczucie. Następnego dnia była inna sekcja i już nie było tak dobrze. To jest No nie była. Jak zobaczyłam nuty, to mi się włos zje- bardzo ważne, żeby grać z najlepszy- żył, nigdy czegoś takiego nie śpiewałam. Sporo ćwi- mi. Wtedy się samo gra, samo śpiewa. czyłam, żeby dojść do wprawy, próbowałam go na- kłonić, żeby trochę zmienił, że za wysoko dla mnie, A jakie masz sceniczne patenty? Pi- a on na to, że właśnie bardzo dobrze to brzmi. Musia- sanie tekstu na ręce? łam się poddać, rzeczywiście, górny rejestr dodawał lekkości i oryginalności. Dzięki temu nauczyłam Tego nie opanowałam. Jak czytam się śpiewać wysoko. Przy nim też nabrałam pewno- z ręki, to widać, że czytam z ręki. ści w improwizacji – pamiętam, jak poprosiłam go Wiem, że są sposoby na tekst, ale o wskazówki, a on odpowiedział: „śpiewaj, co chcesz, ja nie potrafię. Jak się pomylę, to byle pewnie". To był mój pierwszy poważny zespół, wszyscy się zorientują. Ale niestety jeździliśmy w europejskie trasy, nauczyłam się życia zdarza mi się zapomnieć, co dalej, koncertowego i interakcji na scenie. wtedy szybko wymyślam jakieś sło- wa, które pasują, albo żeby chociaż Improwizowanie cię stresowało? miały tyle sylab, ile potrzebuję. I li- czę na to, że publiczność się zamyśli, Stresuje cały czas (śmiech). Pamiętam pierwszą impro- zasłucha, nie zauważy. To jest chyba wizację, którą zaśpiewałam, a w zasadzie nie zaśpie- dla mnie najtrudniejsze – nauka wałam. Na warsztatach prowadzonych przez Grażynę tekstów na pamięć. Auguścik siedzieliśmy w kółku, śpiewaliśmy bluesa, powtarzaliśmy po niej frazy. Nagle powiedziała: „To Co w planach na przyszłość? teraz każdy śpiewa coś od siebie". I jak doszło do mnie, to zamiast zaśpiewać, popłakałam się (śmiech). To była Staram się nie mówić o tym, co pierwsza improwizacja. Druga była dwa dni później. w przyszłości. Zawsze się boję, że nie Dostałam standard Lullaby of Birdland i sytuacja się dojdzie do skutku.

< JazzPRESS, maj 2015 |133 ł Kaczorowski Pawe fot.

A twoja ostatnia płyta nagrana z ze- cie? I trochę byłam przejęta, bo wydawało mi się, że społem Kwadrofonik Lutoslawski, dzieci muszą przez cały czas się bawić, szaleć, pod- Tuwim. Piosenki nie tylko dla dzieci? skakiwać. A okazuje się, że mogą też siedzieć i słu- chać. Nawet jeśli przez cały czas nie są na sto procent Jestem z niej dumna. Dwa lata temu skupione, to jest to rewelacyjne, że mogą przez ponad obchodziliśmy rok Lutosławskie- godzinę słuchać szlachetnych instrumentów, obco- go i Tuwima, z tej okazji Centrum wać z tak dobrym słowem jedni z najważniejszych Sztuki Dziecka w Poznaniu miało muzykówdla będącego jeszcze w powijakach gatun- pomysł na koncert dla dzieci. Mate- ku i muzyką. riał składał się z dziesięciu piosenek i miał je opracować zespół Kwadro- fonik, który z kolei zaproponował mnie jako wokalistkę. Na początku tak się ucieszyłam, że nawet nie sko- jarzyłam, że to dla dzieci… A potem uświadomiłam sobie, że będzie to Cały ten jazz! / www.calytenjazz.pl mój pierwszy duży materiał dedy- Jerzy Szczerbakow – autor cyklu kowany w całości dzieciom. Zasta- Agnieszka Sobczyńska – autorka plakatów nawiałam się, czy mała publiczność Paweł Kaczorowski – zdjęcia usiedzi na takim trudnym koncer- Piotr Karasiewicz – kanał YT karasek52

> 134| Rozmowy Adam Milwiw-Baron Adam

< JazzPRESS, maj 2015 |135 Galeria improwizowana Marcin Wilkowski

Marcin Wilkowski [email protected] marcinwilkowski.com

Peryferyjne, ale ważne Na scenie trwa ostra wymiana zdań między basem Wojtka Mazolewskiego a perkusją Ra- fała Klimczuka. Nieduży, kameralny klub wypełniony jest po brzegi mocnymi dźwiękami i rozentuzjazmowaną publicznością. Tymczasem trębacz Pink Freudów, Adam Milwiw - Baron odchodzi na bok, staje nieruchomo pod ścianą. Zaraz z powrotem dołącza do pele- tonu, ale na ten krótki moment sam staje się słuchaczem. Mimo, że epicentrum spektaklu znajduje się gdzie indziej, to właśnie ta scena przykuwa moją uwagę. Naciskam migawkę. To ujęcie później stanie się jednym z moich ulubionych z tego koncertu, choć nie jest zbyt efekciarskie czy spektakularne (a może właśnie dlatego). Lubię je, bo pokazuje moment ciszy i zawieszenia, przerwy między nutami. Pamiętam dobrze kilka takich epizodów: David Sanborn po odegraniu dłuższej partii odsuwa saksofon i zastyga z zamkniętymi oczami, podczas gdy jego skład kontynuuje wątek; David Virelles wsłuchuje się w frazy Tomasza Stańki zanim znów uderzy w klawisze; Zbigniew Kozera niespiesznie rozpoczy- na improwizacje na kontrabasie, na tle zapadającego nad miastem zmroku. Gdy miałem możliwość, starałem się utrwalić takie sceny (choć niestety, nie zawsze z powodzeniem). Obok „decydujących momentów” te peryferyjne, zaraz przed i zaraz po, stanowiły dla mnie zawsze nie mniej ważną część koncertu i dopełniały opowieść.

Marcin Wilkowski – grafik i fotograf. Fan gór, jazzu i dobrej kawy. Także wrocławianin, rowerzysta, epizodyczny bębniarz.

> 136|

David Sanborn

Zbigniew Kozira

< JazzPRESS, maj 2015 |137

David Virelles, Tomasz Stańko

Lee Jeong-Seok > 138|

Tomasz Stanko, Ben Street < JazzPRESS, maj 2015 |139

Jerzy Piotrowski > 140| Słowo na jazzowo / Słuchając we dwoje

„Muzyka to siła, która uzdrowi Wszechświat”

Rafał Zbrzeski [email protected]

Albert Ayler to postać w świecie ma się co dziwić – improwizacja na jazzu legendarna, mimo to niezbyt rozkrzyczany, świdrujący saksofon łatwo dotrzeć do większej ilości in- i gitarę basową to naprawdę nie naj- formacji o jego życiorysie, a okolicz- lepszy pomysł na podryw, ale wie- ności odejścia z tego świata do dziś działem, ze za moment charakter al- owiane są tajemnicą. Nie da się jed- bumu zmienia się całkowicie. nak zanegować wpływu, jaki wy- warł na całe pokolenia muzyków Kolejny kawałek na płycie – New improwizujących i parających się Generation to pulsujący funkowo różnymi odmianami free.

Już samo to, że swoją muzyką uświetnił pogrzeb wielkiego Johna Coltrane’a czyni z niego postać wy- jątkową. Dla mnie wyjątkowy jest WE DWOJE jeszcze z jednego, dosyć szczególnego powodu. Otóż jednym z pierwszych nagrań jakie puściłem Oli na począt- ku naszej znajomości była płyta New killer. Muzyka niezbyt dla Aylera ty- Grass nagrana przez Aylera dla wy- powa, a na pewno nie taka, z którą twórni Impulse! Pracowaliśmy wte- głównie jest kojarzony. Podobnie jak dy oboje w pewnym sklepie, który większa część albumu New Grass, reklamował się (raczej niesłusznie) gdzie saksofonowe solówki przeplą- hasłem „pełna kultura”. Po zakoń- tają się z funkiem i muzyką spod czeniu zmiany natknęliśmy się na znaku R’n’B. U Oli dalszy ciąg wy- siebie w pomieszczeniu socjalnym, wołał radosne podrygi. Jeśli chcecie akurat miałem słuchawki i rzeczo- użyć tej płyty, aby zainteresować ny album w moim odtwarzaczu pli- płeć przeciwną raczej pomińcie od ków mp3. Zapytałem Aleksandrę czy razu utwór numer jeden. Taka moja chce posłuchać czegoś odjechanego – dobra rada. przytaknęła. Założyłem jej słuchaw- ki i wcisnąłem „play”, po pierwszym utworze minę miała ś rednią – nie ciąg dalszy na s.142 p C Ą UCHAJ S Ł < JazzPRESS, maj 2015 |141

– dwa spojrzenia na twórczość Alberta Aylera

Aleksandra Kurowska [email protected]

Dość długo unikałam Alberta Ay- rwać się od słuchania, by myśleć ja- lera podczas układania swojej co- kimi słowami opisać to, co się dzieje, dziennej playlisty. Być może mu- a dzieje się bardzo dużo. Niezależnie siałam w pewien sposób dojrzeć do od tego, która płyta kręci się w od- odebrania jego przekazu. Skłamała- twarzaczu, muzyka po prostu mnie bym gdybym przyznała, że muzyka pochłania. Mogę tylko spekulować owego rzeczywiście natchnionego na temat przyczyn, gdyż sama nie saksofonisty pojawiła się w mym odkryłam jeszcze co, tak naprawdę życiu za sprawą Rafała. Wręcz nie- w Aylerze mnie fascynuje. WE DWOJE

przyzwoitym jest nie kojarzyć jego Napotkałam gdzieś kiedyś stwier- nazwiska choćby z powodu Holy dzenie, że sam Albert Ayler nie Ghost wykonanego 21 lipca 1967 roku chciał, by zbytnio teoretyzować słu- w Nowym Yorku. Piękniejszego po- chając jego utworów, a skupić się żegnania Johna Coltrane’a nie je- na emocjach i ogólnym brzmieniu stem sobie w stanie wyobrazić. kompozycji. Po kontemplacji jego twórczości zgadzam się i wydaje mi Jego muzyka jest absorbująca i trud- się, że rozumiem co mógł mieć na na. Przekonałam się o tym między myśli. Nie nazwę go wirtuozem, nie innymi pisząc ten felieton. Po raz przez wzgląd na zastosowane zabiegi pierwszy słuchanie nagrań w trak- muzyczne, techniki czy wykreowa- cie redagowania tekstu nie poma- ne brzmienia. Zapytam podstępnie – ga mi, a wręcz utrudnia zadanie. czym tak na prawdę jest wirtuozeria? Co jakiś czas muszę wyłączyć się na moment, nie jestem w stanie ode- ciąg dalszy na s.143 p C Ą UCHAJ S Ł > 142| Słowo na jazzowo / Słuchając we dwoje

dokończenie ze strony 140 / Rafał Zbrzeski

Wracając do muzyki Aylera i naszej wspólnej zacji sekstetu w składzie: Albert Ay- z nią przygody – nagrania saksofonisty dość ler, Don Cherry, Gary Peacock, John często goszczą w moich głośnikach, więc siłą Tchicai, Roswell Rudd i Sunny Mur- rzeczy zapoznałem z jego twórczością i Olę. ray. Mamy tu do czynienia z jednym Czy mamy jakiś wspólny ulubiony album na- z pierwszych albumów zawierają- grany przez Aylera? Akurat w tym wypadku cych zapis kolektywnej improwiza- ciężko mi coś wskazać (oprócz, rzecz jasna, cji w składzie większym niż kwartet, wspomnień związanych z New Grass). Twór- a jednocześnie w zespole znaleźli się czość tego artysty traktuję całościowo i równie jedni z najważniejszych muzyków silną atencją darzę wiele jego nagrań. Trui- dla będącego jeszcze w powijakach zmem byłoby wskazywanie albumu Spiritual gatunku. Unity jako najwybitniejszego dzieła artysty. To jest pozycja obowiązkowa i myślę, że każ- Gdy myślę o muzyce Aylera i tym, dy fan improwizowanych dźwięków zna ją na pamięć.

W muzyce Aylera przyciąga mnie niesamo- wita moc. Saksofonista łączył w swojej twór- czości marszowe rytmy (to zapewne wpływ WE DWOJE gry w wojskowej orkiestrze) z siłą duchowych uniesień spod znaku afroamerykańskiego spi- ritual. Brzmienie muzyki Aylera jest twarde, niepokorne i paradoksalnie pełne wewnętrz- nego spokoju. Najpełniej słychać to w nagra- dlaczego właściwie tak mocno obo- niach koncertowych – polecam zapoznać się je nas fascynuje, przychodzi mi do chociażby z dwupłytową kompilacją nagrań głowy wiele powodów. Nie są to na z Greenwich Village wydaną przez Impulse! pewno dźwięki ł atwo przyswajal- w 1998 roku. Kończąca pierwszy krążek kom- ne – tak się akurat złożyło, że oboje pozycja Angels to prawdziwy majstersztyk, z Olą lubimy muzyczne wyzwania. zresztą cały ten zbiór pełen jest muzycznych Pociągająca jest też dla nas aura ta- perełek. jemniczości, która unosi się nad większością nagrań saksofonisty Innym szczególnym dziełem w dorobku arty- – no i wreszcie – ilu jest muzyków, sty jest improwizowany soundtrack do filmu którzy żyjąc zaledwie 34 lata zdoła- New York Eye And Ear Control. Nagrany jeszcze li pozostawić po sobie dorobek bez przed powstaniem obrazu w reżyserii Micha- wyraźnie słabych miejsc i taki, któ- ela Snowa jest wynikiem zbiorowej improwi- ry do dziś inspiruje kolejne pokole- nia młodych adeptów jazzu? C Ą UCHAJ S Ł < JazzPRESS, maj 2015 |143 dokończenie ze strony 141 / Aleksandra Kurowska

Bezbłędnością, czy wykorzystaniem nie tylko odnośnie muzyki Aylera, ale przede uchybienia jako nośnika emocji? wszystkim na temat jego stosunku do niej. Łatwością posługiwania się instru- mentem i wydobywania zeń dźwię- Albumy z lat 1964-65 Spiritual Unity, Bells/Prop- ków prawie nieosiągalnych? Wpro- hecy, Spirit Rejoice i New York Eye And Ear Con- wadzaniem innowacji, czy umiejęt- trol są powszechnie uważane za najcenniejsze nym korzystaniem z tradycji? w dorobku Aylera i – choć nie były dla mnie aż tak przyjemne w odsłuchu jak późniejsze, Faktem jest, ze wróciłam do muzyki przykładowo Music Is The Healing Force Of The Aylera zachęcona przez Rafała, który Universe z roku 1969 – to zgadzam się z tą opi- zaproponował mi przesłuchanie al- nią. Improwizacje oparte są w dużej mierze na bumu New Grass. W tym momencie bardzo melodyjnych frazach, powtarzanych stał się jednym z moich ulubionych, ciągle, z nieznacznymi wydawałoby się zmia- WE DWOJE

nie tylko ze względu na wspomnie- nami. Okraszone marszowymi rytmami me- nia z nim związane. Muzyka, którą lodie mówią bardzo wiele na temat ich autora. zawiera jest mocno osadzona na grze sekcji rytmicznej, pełna prostych, Czymś, co występuje niezmiennie obok stale powtarzalnych fraz lecz zdecydowa- narastających emocji, towarzyszących ostrym nie niebanalna. Funkowe brzmienia dźwiękom saksofonu jest niezwykła aura ta- pojawiają się bardzo często, co czyni jemniczości. By ją zbudować, nie potrzeba było ją dużo lżejszą w odbiorze niż wcześ- Aylerowi skomplikowanych technik, rozbudo- niejsze nagrania artysty. Podczas słu- wanej harmonii, zawiłych improwizacji. Naj- chania warto zwrócić uwagę na ko- bardziej tajemniczą wydaje się jego prostota. mentarz saksofonisty, pojawia się on Mam wrażenie, że muzyka którą grał obrazu- pod koniec pierwszego utworu. Sta- je jego duchową drogę, przemiany, emanuje nowi swego rodzaju wskazówkę dla szczerością. I być może właśnie to stanowi jej słuchacza, prowokuje do przemyśleń największą siłę. C Ą UCHAJ S Ł > 144| Słowo na jazzowo / On the Corner

Jazzterday – czyli Bitelsi na jazzowo

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że Inventions (1986). Wrażenie robią Czwórka z Liverpoolu miała niepod- niepodrabialne „skoki” wokalne od ważalny wpływ na rozwój muzyki basu po falset w wykonaniu artysty, rozrywkowej na świecie. Świadczą a całość zawiera spontaniczny luz, o tym chociażby nagrania, powstałe typowy dla oryginału. Cant’ Buy Me od momentu pojawienia się tych ar- Love w wersji Elli Fitzgerald to kolej- tystów na scenie, z których wiele sta- na wokalno-instrumentalna pereł- nowiło kamienie milowe, definiują- ka, która dzięki żywiołowej swingo- ce nowe muzyczne gatunki. Utwory wej sekcji dodaje kompozycji Bitel- Bitelsów przedarły się też szturmem sów jeszcze bardziej zawadiackiego do świata jazzu, a dla wielu muzy- charakteru. Do gustu zwolenników ków jazzowych stanowiły i wciąż fortepianowego grania (do których stanowią inspirację. Dla niektórych niechybnie się zaliczam) powinny zetknięcie z „fantastyczną czwórką” przypaść bitelsowskie klimaty w wy- było bodźcem do w ogóle zaintereso- konaniu Herbie’ego Hancocka (koją- wania się muzyką, harmonicznym ce Norwegian Wood na płycie New śpiewaniem tudzież grą na instru- Standards z 1995 roku) oraz trio Brada mencie, co okazywało się nierzad- Mehldaua (lekko brzmiące Blackbird ko strzałem w dziesiątkę. Nie dziwi z pierwszego Art of the Trio z 1996 r. więc fakt, że jazzowych coverów lub przecudne She’s Leaving Home Bitelsów powstało naprawdę wiele, z albumu Day Is Done z 2005 roku). spośród których pozwolę sobie ni- niejszym wspomnieć moje ulubio- Jeśli zaś chodzi o szacownych jazzo- ne, licząc, że zachęci to Czytelników wych gitarzystów, to rekomenduję do muzycznych poszukiwań lub też zdecydowanie dwa wydawnictwa. skłoni do odświeżenia sobie Abbey Pierwszym z nich jest All We Are Road czy Białego Albumu. Saying (2011) Billa Frissella i All Your Life (2013) Ala Di Meoli. Płyta Frissel- Na dobry początek polecam mocno la była cokolwiek kontrowersyjna. humorystyczną wersję From Me To Zarzucano jej oszczędność w użyciu You w wykonaniu Bobby’ego McFer- jazzowych środków wyrazu. Ja zaś, rina, która znajduje się na koncer- wbrew takim opiniom, tym bar- towej płycie wokalisty Spontaneous dziej doceniam ten twórczy wysi-

< Słowo na jazzowo / On the Corner |145

łek, bo z oszczędnych, zbliżonych do oryginału roz- wiązań bije prawdziwy szacunek do muzycznych idoli. Proszę pomyśleć, że gitarzysta taki jak Frissell mógłby z tych prostych pioseneczek zrobić wszyst- ko, a jednak zdecydował się na wersje „po bożemu”. Jest to niewinne, zwiewne i poruszające w swej pro- stocie. Drugi z dżentelmenów od sześciu strun obrał zaś inny kierunek i upstrzył proste, acz genialne kompozycje swoimi błyskawicznymi przebiegami. Zdecydowanie ciekawie prezentuje się ten materiał, choć niekiedy nadmierne popisy Ala mogą drażnić bitelsowych purystów (na przykład w Michelle). Dla spragnionych egzotyki polecam zaś utwory Lady Ma- donna oraz Eleanor Rigby wyśpiewane przez Caetano Velosa (płyta Qualquer Coisa z 1975 roku). Ten ojciec nurtu tropicalismo to w ogóle artysta, którego twór- czość warto poznać, do czego niniejszym zachęcam.

A coś basowego? Proszę sprawdzic wersję Avishaia Cohena na nagraniu Lyla (2003) i przy okazji odkryją Państwo krążek, który zachwyca od A do Z – w prze- ciwieństwie do ostatnich wydawnictw tego artysty.

A co z Yesterday – bodaj najczęściej coverowanym utworem The Beatles? Jednym z moich ulubionych wykonań jest to, uwiecznione na płycie Mieczysława Kosza Reminiscence (1971). Słuchając zwłaszcza tego utworu, myślę sobie o artystach, którzy kiedyś doko- nywali wspaniałych rzeczy i nucę sobie „…now I long for yesterday…”.

> 146| Słowo na jazzowo / Spod pióra dźwiękografa

Na ratunek Ziemi

Marta Ignatowicz-Sołtys [email protected]

Szukając inspiracji do tego felietonu, nek tanią chińszczyzną tylko sobie z gorzkim uczuciem porażki muszę rozumianych opinii. Z obawą przy- przyznać, iż przyszło mi potknąć się glądam się poszerzającej się coraz o własne nogi. Upadki były, wbrew bardziej dziurze ozonowej w obsza- wszystkiemu, niezwykle oczyszcza- rach podbiegunowych naszych pół- jące. Bo po co, jak mówi mój ojciec, kul mózgowych. Słowo. strzępić sobie język na darmo lub plamić palce atramentem czy przy- „Błogosławiony, który nie mając nic czyniać się do kolejnego wyrębu do powiedzenia, nie obleka tego lasu na rzecz bezczelnie marnotra- w słowa” – jak mówił Tuwim. Bard wionych kartek przeznaczonych krakowski głosi, że rzeczy dzieją się do druku? Po co, pytam, zaśmiecać „między ciszą a ciszą”. Inny jeszcze tę chmurę internetową kwaśnym doda, że niezwykle dobrze jest mieć deszczem będącym efektem ko- z kim pomilczeć – bo taka „rozmo- mentarzy, lajków, nie-lajków, wy- wa bez słowa” wyraża wystarczająco emitowanych do krytycznej atmo- dużo. Pocieszam się, choć pociecha sfery w procesach wyładowań at- to marna, że jest jeszcze nadzieja mosferycznych i innych czynników dla mnie, skoro na półce z zeszyta- mniej bądź bardziej naturalnych? mi przewagę u mnie wciąż mają te niezapisane, czekające z biegiem lat Tu podążam za niebieskim idolem na słowa mądre, przemyślane, okra- z dzieciństwa, deklarując: „Jak ja nie szone kaligrafią rodem z włoskiego cierpię komentowania!” Szczegól- renesansu. nie, gdy rzecz tyczy się komentato- rów najbardziej trujących, miano- Nadmiar słowa i jego wszechmar- wicie Anonimów, co jak grzyby po notrawstwo stały się plagą współ- deszczu wyrastają, przywłaszczając czesności. Niegdyś słuchaliśmy sobie wszem i wobec prawo komen- Znających i Wiedzących i – szanu- towania. Gdyby jeszcze... ale, nieste- jąc autorytet – przyjmowaliśmy do ty, żaden z nich nie pochodzi z za- wiadomości. Dziś wyrażamy poglą- szczytnego drzewa genealogicznego dy, przepychając się o prawdę, która niejakiego Galla. Inny gatunek, eks- jest „bardziej mojsza niż twojsza”. pertów od wszystkiego, zalewa ry- Prawd tych jest cały legion – warto,

< JazzPRESS, maj 2015 |147

by ktoś mający władzę powiedział im, nam, od serca: „Milcz i ucisz się!” (Mk 4, 39) – czy jak dobitniej mówi hebrajski oryginał: „Stul pysk i załóż kaganiec!”. Hodujemy w sobie dwa tysiące nieużytecznych świń, z któ- rymi dobrze byłoby, ż eby ktoś raz na zawsze zrobił porządek. Wów- czas nie pisałabym ja, nie pisałoby jeszcze kilka miliardów ludzi – i kto wie – może słowo znów odzyskałoby swoją wartość.

Myśli te towarzyszyły mi podczas koncertu z okazji Międzynarodo- wego Dnia Jazzu – imprezy będącej powielaniem performansów takich jak Międzynarodowy Dzień Ziemi, Kota, Pizzy przy Przytulania. Po wy- konanym przez muzyków projekcie przysłuchiwałam się zgromadzo- nym po kątach odbiorcom powyż- szego, zbierając urywki pełnych konsternacji wyznań: „Ciekawe zja- wisko... ale po co?”. Albo: „Interesu- jące... ale co to wniesie do muzyki?”. Czy jeszcze: „Nagrać można – ale kto fot. Marta Ignatowicz-Sołtys będzie tego słuchał?”. ny przez pospólstwo dla pospólstwa. Z tęsknoty za Ktoś powie: „Musisz wzbić się na muzyką. Jako język komunikacji. W otwartości. Dla wyższe poziomy zrozumienia, to dostarczenia rozrywki masom. Bez rozumienia, bez nie jest muzyka dla wszystkich”. studiowania, bez partytur. Bez zastanawiania się, co Guzik prawda. Jazz został stworzo- artysta mógł mieć na myśli.

> 148| Słowo na jazzowo / Spod pióra dźwiękografa

Przypominam sobie pamiętne przez Davida Tudora Jestem w stanie przełknąć niekom- „wykonanie” utworu 4'33'' Johna Cage’a, gdy pianista petencję samozwańczych krytyków. tyle właśnie czasu spędził przed fortepianem, w ci- Kocham dźwięk i jeszcze bardziej szy, ze spuszczonymi wzdłuż ciała rękoma. W mą- cenię sobie ciszę. Ale proszę: nie drych książkach dowiadujemy się, iż ten trzyczęścio- nazywajmy „wykonaniem utwo- wy [sic!] utwór muzyczny na dowolny instrument, ru” instrumentów znajdujących się wspomnianego wyżej awangardowego kompozyto- w stanie spoczynku; nie nazywaj- ra, skomponowany z samych pauz, zwanych tace- my jazzem tworu wyczyszczonego tami. Bez instrumentów ani głosów, przez cały czas z harmonii, rytmu i melodii. Nie trwania utworu wykonawca nie zagra ani jednego wypędzajmy na biegun hermetycz- dźwięku. Żeby dodać animuszu, utwór może być ności i elitarności muzyki, która wykonywany właściwie na dowolnym instrumen- w swoich korzeniach służyć miała cie, a nawet przez orkiestry, co zresztą jest chętnie przyjemności mas. Jeśli ktoś chce praktykowane. oczyścić zabrudzoną śmieciami pla- netę, niech nie czeka na Międzyna- Zdumiewające. Tyle słowa o ciszy, która z założenia rodowy Dzień Ziemi i dysputy jej miała być utworem. W głowie zapętlają mi się dziś towarzyszące, niech nie stawia i nie kociokwiki, które ktoś włożył w imprezę inaugu- ogląda pomników martyrologicznie rującą dzień – jednak – jazzu (gdy ja buntuję się smołą uplamionej Kuli Ziemskiej z kobiecą jednak delikatnością, Dieter Borchmey- – tylko weźmie worek, rękawiczki er, przewodniczący zarządu Siemensowskiej Fun- i idzie w świat poza płot własnego dacji Muzycznej odpowiedzialnej za muzyczne domu. Nie musi zdawać z tego rela- Noble, ujął sprawę nieco bardziej dobitnie: „Można cji, nie musi robić doktoratu, udzie- powiedzieć, że są to partytury sadysty wykonywa- lać wywiadu; nie musi wrzucać ne przez masochistów”). Zewsząd napadają mnie zdjęcia na fejsie ze znalezioną przed głosy głów niemądrych, które roszczą sobie prawo chwilą w rowie puszką po piwie do wypowiedzi na rzeczy mądre. Bezradnie stoję w oczekiwaniu na lajki i komenta- po obu stronach barykady jako słuchacz i muzyk; rze, dzięki którym misję ratowania jako piszący i czytelnik. Wreszcie jako broniący Ziemi uważać będzie za wykonaną. praw muzyki i słowa obywatel oraz brudzący je Proszę też nie krytykować autora własną niekompetencją osiłek, któremu wręczono niniejszego tekstu tylko dlatego, że pióro do ręki i kazano zdać raport ze stanu rzeczy. woli pomarańcze. Awangarda czy Marnotrawstwo? Odkrycie Amery- ki czy Robienie z Igły Widły? Sztuka Współczesna Żeby była jasność – nie mam nic do czy Nieposzanowanie Sztuki w Ogóle? „Jedni lubią tych, którzy wolą, jak im nogi śmier- pomarańcze, a inni, jak im nogi śmierdzą” – odpo- dzą. Proszę jedynie, by nie kazali mi wiada mi własny brat, gdy żądna wiedzy pragnę doświadczać ich przykrego zapachu odkryć prawdę. pod przykrywką projektu sztuki współczesnej.

< JazzPRESS, maj 2015 |149 fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

Każdy festiwal może mieć swój JazzPRESS... fot. Lech Basel Lech fot.

> 150| Pogranicze / World Feeling

Łukasz Nitwiński [email protected]

Various Artist – Le Mississippi

Nie lada gratka dla kolekcjonerów i fanów brzmień amerykańskich. Le Mississippi to literacki i muzyczny hołd dla najsłynniejszej rzeki USA. To prawdziwa podróż przez wielkie przestrzenie i historię zapomnia- nych artystów. Zanim jednak wraz z kolejnymi utworami dotrzemy do bluesowej delty, czeka nas spotka- nie przy muzycznym źródle.

Położone poniżej kanadyjskiej granicy stany Wisconsin i Minne- soty mogą nie kojarzyć się z mu- zycznym kolorytem. Nic bardziej mylnego. Europejscy imigran- ci (głównie Niemcy, Brytyjczycy i Norwedzy) osiedlali się na tutej-

szych pustkowiach od połowy XIX Accords Croisés wieku. Życie tutaj nie było proste. Wieczornym spotkaniom w kan- tynach towarzyszyła żywiołowa ten dwupłytowy album starannie muzyka, która wynagradzała dni wyselekcjonowane. ciężkiej pracy. Przeniesiona ze sta- rego kontynentu, w otoczeniu suro- Z chłodnej północy opuszczamy wej przestrzeni, nabierała nowych się w dół i przecinamy kolejne sta- odcieni i emocji. Polki, walce i ga- ny – Iowa, Missouri, Kentucky, Ten- lopy połączone z brzmieniem, któ- nessee, Arkansas. Przez wszystkie re dziś kojarzy nam się z country płynnie wielka rzeka Mississippi. music, brzmią tutaj zaskakująco Czytając monograficzne notatki do- współcześnie i dobrze. A to dopie- łączone do tego wydawnictwa (bę- ro pierwsza odsłona muzycznych dące same w sobie osobną lekturą na skarbów i perełek, które zostały na niejeden wieczór) wychwytujemy World Feeling

< JazzPRESS, maj 2015 |151

zapożyczenia i inspiracje, z których czerpali dawni, XX-wieczni muzycy. Fascynujący tutaj jest też brak wiel- kich nazwisk. Nawet będąc już przy najobszerniej prezentowanych sta- nach południowych, czyli Luizjanie i Mississippi, nie natkniemy się na ani jednego powszechnie znanego Buda Mosque wykonawcę. Tarek Abdallah & Adel Shams El-Din – Wasla Rozstrzał gatunkowy może zanie- pokoić fanów spójnych kompilacji. W ostatnich dwóch dekadach najsłynniejszy arab- Oprócz wspomnianych gatunków ski instrument wypłynął na szersze wody. Oud – znajdziemy tu: gospel (genialny bezprogowa arabska lutnia – dawniej był kojarzony 81-letni Leo Welch), porywające do wyłącznie z klasyczną muzyką Bliskiego Wschodu, tańca zespoły Cajun (Magnolia Si- często współbrzmiąc w dużych składach. Dzięki ta- sters) i cały wachlarz repertuaru kim muzykom, jak pochodzący z Egiptu Tarek Ab- Nowego Orleanu – orkiestry dęte, dallah, oud stał się jednak wiodącym instrumentem funky czy Afrissippi w wykonaniu solowym, najszlachetniejszym środkiem wyrazu senegalskiego zespołu Guelei Kum- głębokich emocji. ba. Jest również bluegrass, country folk, a nawet hip hop. Cały ten ko- Album nie eksploruje nowych terytoriów, ani nie loryt okiełznał jednak tytułowy ży- przekracza granic gatunkowych. Ale każdy utwór wioł, największa rzeka Stanów Zjed- wydaje się bardzo indywidualny, intymny wręcz. noczonych – Mississippi. To wydaw- I zaskakująco melodyjny. Nawet nasze europejskie nictwo jest najlepszą muzyczną lek- ucho bardzo szybko uchwyci nostalgiczną nutę kom- cją historii, jaką miałem w rękach. pozycji. Abdallah udowadnia, że nie musisz wycho- I brzmi doskonale – każdy z kilku- dzić daleko poza schemat czy tradycję, aby nagrać dziesięciu utworów to bomba! coś bardzo autorskiego. Nowego i świeżego zarazem. Doskonały album na pierwsze spotkanie z magią brzmienia oudu.

> Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Morskie Oko 2, 02-511 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Piotr Wickowski

Roch Siciński Piotr Wojdat Mery Zimny Fotograficy: Kacper Pałczyński Piotr Gruchała Jerzy Szczerbakow Marta Ignatowicz-Sołtys Aleksandra Nowosad Kuba Majerczyk Mateusz Magierowski Lech Basel Łukasz Nitwiński Marcin Wilkowski Milena Fabicka Piotr Fagasiewicz Rafał Garszczyński Piotr Banasik Aya Lidia Al-Azab Barbara Adamek Czartoryjska Maciej Nowotny Bogdan Augustyniak Ryszard Skrzypiec Krzysztof Wierzbowski Urszula Orczyk Monika S. Jakubowska Karolina Śmietana Julian Olearczyk Dorota Olearczyk Korekta Konrad Michalak Ewa Weydmann Wojciech Sobczak-Wojeński Katarzyna Słocińska Andrzej Patlewicz Zuzanna Tuliszka Krzysztof Komorek Skład i opracowanie graficzne Sławomir Orwat Beata Wydrzyńska Dionizy Piątkowski [email protected] Marta Ignatowicz-Sołtys Marketing i reklama Radek Wośko Agnieszka Holwek [email protected] Tomasz Furmanek Lech Basel Małgorzata Smółka Rafał Zbrzeski Aleksandra Kurowska

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie » KWIECIEŃ 2014 LIPIEC 2014

Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej ISSN ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143

Rozmowy: Kuba Płużek Hernani Faustino Rozmowy: Ambrose Akinmusire Rafał Sarnecki Dr Sylvanus Kwashie Kuwor Jacek Kochan Tomasz Tłuczkiewicz Monika Lidke Susana Santos Silva Shai Maestro Mariusz Adamiak Dominik Wania Nigdy nie byłem Marcin Wasilewski jazzowym ortodoksem Interpretuję, więc czuję się wolny

Dominik Wania, fot. Kuba Majerczyk Marcin Wasilewski, fot. Kuba Majerczyk

KWIECIEŃ 2015

Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Radek „Bond” Bednarz Dorota Piotrowska Jacek Namysłowski Jamie Saf

Jacek Mazurkiewicz Czerpię z wielu źródeł

Jacek Mazurkiewicz, fot. Kuba Majerczyk