Title: Powtarzanie I Niepowtarzalność W Antologii Osobistej Tymoteusza Karpowicza : Przypadek "Słojów Zadrzewnych"
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Title: Powtarzanie i niepowtarzalność w antologii osobistej Tymoteusza Karpowicza : przypadek "Słojów zadrzewnych" Author: Magdalena Kokoszka Citation style: Kokoszka Magdalena. (2006). Powtarzanie i niepowtarzalność w antologii osobistej Tymoteusza Karpowicza : przypadek "Słojów zadrzewnych". Praca doktorska. Katowice: Uniwersytet Śląski UNIWERSYTET ŚLĄSKI W KATOWICACH STUDIUM DOKTORANCKIE WYDZIAŁ FILOLOGICZNY INSTYTUT NAUK O LITERATURZE POLSKIEJ IM. IRENEUSZA OPACKIEGO MAGDALENA KOKOSZKA Powtarzanie i niepowtarzalność w antologii osobistej Tymoteusza Karpowicza. Przypadek „Słojów zadrzewnych” PRACA DOKTORSKA NAPISANA POD KIERUNKIEM PROF. DRA HAB. ALEKSANDRA NAWARECKIEGO KATOW ICE 2006 Spis treści Wstęp...3 I. Kolekcja literacka. W stronę antologii osobistej...7 1. Formy urodzaju...8 2. Kształt zbioru... 17 3. Muzeum poety...30 II. Wizytówka plastyczna. Okładka jako przewodnik po lekturze.. .41 1. Sprzed kreacji...43 2. Spoza ust...55 III. Antologia „bezprzestankowca”. Zapis autokreacji...68 1. Dzieło „najnowsze”...69 2. Poeta od spraw niemożliwych...88 IV. Dendrologia poetycka. Pomyślane w języku drzewa...103 1. Drzewo niebywałe... 104 2. Logika odbitki... 123 3. Miejsce „bez osłon”...146 V. Spoza śmierci. Przyczynki do zmartwychwstania... 157 1. Wyobraźnia fantomowa... 158 2. Guignol i matematyka... 176 3. Skrót wiosny...214 Bibliografia.. .250 niepodobieństwa są jedynymi przyjaciółmi tożsamości na których można liczyć w czasie dosuwania brzegów życia do brzegów śmierci, gdy spadną dwie identyczne śnieżynki na ziemię będzie to znak że wyczerpał się świat Tymoteusz Karpowicz. Miejsce na Ziemi. Miejsce w istnieniu 3 Wstęp Doświadczenie uczy: „Nic dwa razy się nie zdarza”'. W kontekście heraklitejskiej formuły: panta rhei uwaga ta nie wymaga długich komentarzy. Repetycja wydarzeń, jakkolwiek możliwa w wymiarze religijno-mitycznym, dla śmiertelnika osadzonego w porządku - wyłącznie - doczesnym będzie już niezrozumiała. Mówi się także: „W sztuce powtórzenie jest niczym”2. Powielanie najczęściej kojarzone bywa z brakiem inwencji twórczej i niechlubną praktyką epigonów, propagujących przebrzmiałe wartości. W kulturze zachodniej, która dziedziczy platońską antypatię do iluzyjnego charakteru mimesis, to przede wszystkim oryginał spełnia rolę nadrzędną - wzorcową. W okresie przełomu romantycznego w sztuce umocniło się przekonanie, że naśladownictwo jest praktyką niepożądaną. Myślenie takie zaciążyło nad charakterem artystycznych dążeń. Wymuszało coraz szybszą „ucieczkę w przód”3, nieuchronną z powodu natychmiastowej „inflacji” nowości. Chociaż epoka Marcela Duchampa wyraźnie zakwestionowała wymóg oryginalności, wydaje się, że niezgodę na wtómość w dużym stopniu zachowały i czasy dzisiejsze. Jak gdyby niezależnie od osiągnięć współczesnej rewolucji technicznej, która sprawiła, że produkcję dzieła sztuki w „epoce możliwości” przesłania jego reprodukcja, a kopia pewniejsza jest i lepsza od oryginału4. Zjawisko simulacrum ciągle jeszcze określane bywa w kategoriach negatywnych: jako „zły duch obrazu”, „największa [jego - M. K.] niemoralność i przewrotność”5. I choć ‘wtórny’ nie zawsze przychodzi już na 1 Wisława Szymborska, Nic dwa razy. W: Eadem, Wołanie do Yeti. Kraków 1957, s. 14. 2 Jose Ortega y Gasset, Dehumanizacja sztuki. W: Idem, Dehumanizacja sztuki i inne eseje. Przeł. Piotr Niklewicz. Warszawa 1980, s. 287. 3 Sformułowanie zostało zapożyczone od Rolanda Barthes'a (Idem, Przyjemność tekstu. Przeł. Ariadna Lewańska. Warszawa 1997, s. 59). 4 Zob. Walter Benjamin, Dzieło sztuki w dobie reprodukcji technicznej. Przeł. Janusz Sikorski. W: Idem, Twórca jako wytwórca. Poznań 1975, s. 66-95. 5 Jean Baudrilłard: Zły duch obrazu. Przeł. Justyna Niedzielska. „Film na Świecie” nr 401/2000, s. 33. 4 metę jako drugi, nadal w społecznym odczuciu definiowany jest jako ten mniej ważny i mniej wartościowy, drugorzędny, drugoplanowy, uboczny. „Sobowtóry” (wszelkiej maści) zbyt długo cieszyły się złą sławą. * * * Nadrzędnymi regułami poetyki Tymoteusza Karpowicza, począwszy od cyklu Na odwrót i Odwróconego światła, są zasady powielenia i odwracalności. Gra poety - żonglowanie kopiami, kalkami i paralaksami - odbywa się z jednej strony w „celi” języka, który staje się granicą świata, z drugiej - w kontekście tzw. kultury wyczerpania. Można przypuszczać, że jej celem jest udowodnić „niemożliwe” (by użyć jednego z ulubionych określeń pisarza), to znaczy: przezwyciężyć impas wynikający z zamknięcia w kręgu tautologii i w ogóle - wszelkiego rodzaju ograniczeń. Wydaje się, że potwierdza to zapisana w tytule najnowszej antologii Karpowicza droga myślowa. Oksymoroniczne Słoje zadrzewne podważają bowiem jasność przeświadczenia, iż „Nie wychodzi się z drzew środkami drzew”6. Formuła wyboru, która z zasady opiera się na repetycji tekstów, dzięki osobliwej konstrukcji lepiej niż inne dzieła obnaża szczególną niechęć Karpowicza do wszelkich zastanych form. Tym bardziej, że „całożyciowe” antologie (zbierające „sam kwiat” utworów) - jako szczególne, literackie muzea - niepokoją jednocześnie widmem ostatecznego, finalnego podsumowania. Moja uwaga koncentruje się na fenomenie być może jednej z najbardziej osobliwych książek literatury polskiej, a już na pewno - polskiej literatury antologijnej. Interesuje mnie przede wszystkim Karpowicz-antologista, zmagający się z tradycyjną formułą wyboru. Karpowicz, który twórczo modyfikuje jej założenia, ustalając dowodnie, że antologia może być czymś więcej niż tylko produktem dobrze przemyślanej selekcji. Przy tej okazji w polu moich zainteresowań znalazł się szczególny przypadek antologii osobistej, rozumianej jako wybór tekstów dokonany przez samego ich 6 Francis Ponge, Pory roku. W: Idem, Utwory wybrane. Przeł. Jacek Trznadel. Warszawa 1969, s. 32. 5 autora7. Wyjątkowość tego rodzaju przedsięwzięcia manifestuje się w indywidualnych zasadach selekcji i repetycji form. Intrygujący wydaje się zwłaszcza zwyczaj postrzegania antologii osobistej w porządku metonimicznym względem osoby jej autora. W zaproponowanym ujęciu Słoje zadrzewne rozpatrywany są w ich tekstualnym i zarazem materialnym kształcie, jako obiekt semiotyczny, wymagający opisu, który spróbuje objąć wszystkie, nie tylko literackie ich składniki. Jednak praca ta nie rości sobie prawa do „bycia” wyczerpującym przewodnikiem po monstrualnym labiryncie myślowych ścieżek Dedala polskiej literatury. Stara się raczej opisać newralgiczne punkty tej budowli, pokazać możliwie różne jej oblicza. Chodzi zwłaszcza o istotną dla kształtu książki poetykę „zawrotnego kreacjonizmu” (wzorowaną na modelu natury), której rewersem okazuje się zasada „wzmożonej przemijalności”8. A wszystko po to, by odsłonić niepowtarzalny kształt zapisu zaproponowany przez autora. Nie jest tajemnicą, że swoje rozwiązania artystyczne podporządkowuje on poszukiwaniu czegoś, co (może) nie istnieje - to jest: „niemożliwego”, niepowtarzalnego znaku wyłącznie własnej kreacji. Na tej drodze wspiera go z jednej strony TerTulian z dowodem na zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa wywiedzionym z niemożliwego charakteru zdarzenia, z drugiej Joseph Campbell, dla którego mitologia staje się zmaterializowaną poezją. A wreszcie i nauka przynosi krzepiącą wiadomość: 7 Pisano przede wszystkim o antenatach współczesnej antologii (m. in. Zygmunt Kubiak, Stefania Skwarczyńska), jak i o staropolskich ogrodach czy wirydarzach (m. in. Maria Eustachiewicz, Joanna Maleszyńska). Swoimi uwagami jednak chętnie dzielą się sami antologiści (m. in. Wacław Borowy, Juliusz W. Gomulicki, Ryszard Matuszewski, Czesław Miłosz, Stanisław Barańczak, Krzysztof Karasek), w tym autorzy antologii osobistych (m. in. tenże Czesław Miłosz, Józef Wittlin, Antoni Słonimski, Julian Przyboś, Tadeusz Różewicz, Urszula Kozioł). O „gatunkach” literackich i wydawniczych takich, jak cykl poetycki, tomik czy seria poetycka pisze dziś Wiesława Wańtuch. Istotne uwagi na temat zbiorczych tomów poetyckich przynoszą także publikacje badacza książki literackiej, Janusza Dunina. W roku 1999 ukazała się publikacja Barbary Stawarz na temat rosyjskiej poezji antologicznej XIX wieku, nawiązującej wszelako do ducha poezji antologii starogreckich. Pomocne wydają się także prace na temat cyklu literackiego i cykliczności (przed kilku laty powstał międzynarodowy projekt badawczy zatytułowany Europejski cykl poetycki: poetyka i historia gatunku „pochodnego ”, którym kieruje profesor Rolf Fieguth z Instytutu Literatury Powszechnej i Porównawczej Uniwersytetu we Fryburgu Szwajcarskim; polskim owocem tego projektu jest książka: Od Kochanowskiego do Mickiewicza. Szkice o polskim cyklu poetyckim. Red. Bernadetta Kuczera-Chachulska. Warszawa 2004). 8 Określenia zapożyczone zostały od samego Tymoteusza Karpowicza {Sztuka niemożliwa. „Odra” 1976, nr 12, s. 50). 6 Otóż przeżył [Karpowicz - M.K.] wstrząs intelektualny, gdy od pewnego atomowego fizyka dowiedział się, że od początku istnienia naszej planety płatki śniegu na nią spadające są zawsze inne, nigdy nie są takie same!9 9 Tak zapamiętał wykład Karpowicza jeden ze słuchaczy, Józef Łoziński ( Wykład o kulturze. „Twórczość” 2000 nr 10, s. 156). Pisarz wygłosił go 1 czerwca 2000 roku we wrocławskim Muzeum Architektury w ramach „Academia Unius Europae”. KOLEKCJA LITERACKA W stronę antologii osobistej Formy urodzaju Rzeczy służące ludziom pojawiały się w następującej kolejności: najpierw były lasy, później chaty, następnie wioski, dalej miasta, na końcu zaś akademie. Twierdzenie to jest ważną zasadą etymologii: według takiej kolejności rzeczy ludzkich należy podawać dzieje słów w językach rodzimych. Obserwujemy to w języku łacińskim,