LIPIEC / SIERPIEŃ 2016 Gazeta internetowa poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN

Take 5, czyli 5 pytań do Łukasza Borowickiego

TOP NOTE Stryjo – A Vista Social Club

Jazz Wolności Rozmowy: Grzech Piotrowski Terri Lyne Carrington Aga Zaryan Piotr Wyleżoł By muzyka miała ludzkie oblicze

fot. Kuba Majerczyk Pobierz aplikację mobilną

Oceń aplikację, zostaw swoją opinię WWWWW Od Redakcji redaktor naczelny Piotr Wickowski [email protected]

Odwrotnie proporcjonalnie do niżu demograficznego przybywa u nas wydziałów jazzowych na uczelniach muzycznych. Jest też mnóstwo chętnych do kształcenia się na nich. „Prawie każde większe miasto (oprócz Warszawy) ma kierunki jazzowe na swoich uczelniach, a pomimo tego wszędzie są kandydaci i jest ich coraz wię- cej. Myślę, że to dobrze wróży przyszłości muzyki” – zwraca uwagę Piotr Wyleżoł, sam udzielający się również, poza swoją działalnością artystyczną, jako muzyczny pedagog. W wakacyjnym numerze JazzPRESSu tym razem sporo refleksji doświadczonych muzyków pedagogów, wartych rozważenia szczególnie przez tych, którzy dopiero wstępują na ścieżkę zinstytucjonalizowanej jazzowej edukacji. W sam raz jako pod- budowa teoretyczna do praktycznych zajęć na różnych letnich warsztatach lub do psychicznych przygotowań przed nowym rokiem akademickim, tudzież szkolnym. „Technika jest bardzo ważna, zawsze to powtarzam moim uczniom, i sama ciągle ćwiczę. Jeśli chcesz przekazać coś od siebie, nie ma czasu na pomyłki” – rozwiewa wątpliwości Terri Lyne Carrington, od razu dodając: „Poza kunsztem jest głębszy po- ziom, którego nie da się nauczyć. Na to składają się wszystkie nasze doświadczenia, muzyka, jakiej słuchaliśmy, wszystko to trzeba przekuć we własną interpretację”. W innym miejscu publikowanej przez nas rozmowy perkusistka mówi: „Najważniejszy jest własny głos. Żaden z mistrzów nie tracił czasu na naśladownictwo. Na początku każdy to robi, ale trzeba mieć wizję i szukać swojej drogi”. Podobnego zdania jest Piotr Wyleżoł: „Trzeba wiedzieć od czego się zaczęło, ale też wiedzieć, że przyszłości jeszcze nie ma. To my ją kreujemy”. A przyszłość dla pasjonata jazzu zapowiada się bardzo ciekawie. Tak przewiduje ją gitarzysta Łukasz Borowicki: „Duch historii zatoczy koło i pojawi się w końcu ruch reakcjonistów-buntowników, którzy przywrócą muzyce jazzowej jej chropowatość. I nie mówię tutaj o awangardowcach, którzy najczęściej są zbyt hermetyczni, by zrozumiała ich szersza publiczność. Wydaje mi się, że wytworzyła się spora prze- paść między mainstreamem a awangardą i w najbliższej przyszłości ta przestrzeń zostanie wypełniona nowym nurtem, który nie będzie ani przesłodzony, ugrzecz- niony, ani nie będzie powielać schematów wypracowanych przez muzyków sceny eksperymentalnej”. Miłej lektury! SPIS TREŚCI 3 – Od Redakcji 4 – Spis treści 6 – Porterety improwizowane 7 – Wolności Muzyczne święto młodych Moment kulturalnego przełomu

18 – Take 5 5 pytań do Łukasza Borowickiego

20 – Wydarzenia 21 – Płyty 21 Pod naszym patronatem 22 Top Note Stryjo – A Vista Social Club 25 Recenzje Marek Walarowski Trio – Seven Stairs to Hell Elma – Ad Rem Stanisław Sroka Quartet – Po Ślonsku Maciej Fortuna – Jazz Banda Nella Nebbia – Banda Nella Nebbia Monomotiv & Aleksandra Siemieniuk – Koldfusion Klan – Live Finland 1972 Brad Mehldau Trio – Blues and Ballads Gregory Porter – Take Me to the Alley Danilo Pérez, John Patitucci, Brian Blade – Children of the Light Christian McBride Trio – Live At The Village Vanguard Shez Raja – Gurutopia I.P.A. – I Just Did Say Something Vijay Iyer & Wadada Leo Smith - A Cosmic Rhythm With Each Stroke Sean Noonan – Memorable Sticks Arashi – Semikujira Fred Frith Trio – Another Day in Fucking Paradise Full Blast – Risc

62 – Książki Aneta Norek-Skrycka – Man of the Light. Życie i twórczość Zbigniewa Seiferta i Quincy Troupe – Miles – Autobiografia Jan Chojnacki – Blues z kapustą JazzPRESS, lipiec 2016 5

68 – Koncerty 68 Przewodnik koncertowy 76 Stare melodie w nowej oprawie 79 Powiew świeżości na zakończenie sezonu 82 Łódzkie Oskary 84 Nie odchodzić od Walk Away

87 – Rozmowy 87 Piotr Wyleżoł By muzyka miała ludzkie oblicze 104 Grzech Piotrowski Postawiłem wszystko na jedną kartę 111 Terri Lyne Carrington Kształt i barwy rytmu 117 Aga Zaryan Cały ten jazz! MEET!

126 – Słowo na jazzowo 126 Moja osobista szafa grająca Rebelia podnosi łeb, czyli buntownicy 128 Złota Era Van Geldera John Coltrane – Blue Train – Mono and Stereo Versions 132 Wszystkie drogi prowadzą do John Abercrombie – mistyk gitary część druga 137 Kanon Jazzu Brother Jack McDuff with Grant Green – The Honeydripper 139 My Favorite Things (or quite the opposite…) Kwadrofonia wiecznie żywa 142 Na gościnnych występach Wszystko na sprzedaż

144 – Pogranicze 144 Down the Backstreets Common Sense – Resurrection 147 Bluesowy zaułek Mark Olbrich Blues Eternity, czyli jak zrozumieć bluesa

149 – Redakcja

F L P a www.jazzpress.pl 6| Porterety improwizowane rys. Jarosław Czajarys. Jarosław JAZZ WOLNOŚCI

estiwal Jazz Wolności powered by Lotos 27 sierpnia w Sopocie świętować będzie okrągłą rocznicę historycznych wydarzeń, które mia- ły miejsce w tym mieście 60 lat temu. Jed- nocześnie, jak deklaruje dyrektor artystycz- ny festiwalu Piotr Matla, organizatorzy postawili przed sobą zadanie wypromowania początkujących polskich wykonawców jazzowych. Do inicjatywy włączył się JazzPRESS, na którego okładce we wrześniu znajdzie się lider zwycięskiego zespołu. JAZZ WOLNOŚCI Muzyczne święto młodych

Piotr Wickowski [email protected]

Piotr Wickowski: Deklarujecie, że żemy się przyczynić do promocji tej Festiwal Jazz Wolności to połącze- utalentowanej jazzowej młodzieży. nie tradycji z nowoczesnością. W 27 sierpnia w Sopocie ma być mu- czym przejawia się ta idea festi- zycznym świętem młodych, tak jak walu? to było w 1956 roku.

Piotr Matla: 60 lat temu Franciszek Skąd pomysł zorganizowania ta- Walicki, Leopold Tyrmand i Jerzy kiego festiwalu? Czym będzie Kosiński zorganizowali najwięk- się on różnił od innych festiwali szą jak dotąd imprezę jazzową w jazzowych organizowanych w So- powojennej Polsce. Zapoczątkowa- pocie? li modę na jazz i pomogli młodym, często mało znanym w kraju mu- Przede wszystkim to będzie naj- zykom rozwinąć skrzydła. Wiem, krótszy festiwal w Polsce, bo zale- że wiele imprez jazzowych w Pol- dwie jednodniowy. Zaczynamy od sce w tym roku odwołuje się do jednego dnia z apetytem na wię- tego pierwszego festiwalu w Sopo- cej w kolejnych latach. Bardzo się cie z 1956 roku. I słusznie, bo trze- cieszę, że zaufała nam Grupa Lo- ba upamiętnić to wydarzenie w ca- tos, nasz mecenas strategiczny, bo łym kraju. Festiwal Jazz Wolności bez ich wsparcia nic by się nam powered by Lotos nawiązuje do tra- nie udało. Teraz musimy budo- dycji w takim sensie, że my rów- wać markę tego festiwalu, by w ko- nież chcemy pomóc zaistnieć no- lejnych latach zaufało nam więcej wym projektom jazzowym, mło- fi rm i instytucji. Pomysł urodził dym muzykom, którzy często poza się w mojej głowie w trakcie przy- swoim otoczeniem nie są rozpo- gotowywania materiałów do fi lmu znawani. W Polsce jest kilkana- o festiwalu z 1956 roku. Rozmawia- ście wydziałów jazzowych w szko- łem z wieloma uczestnikami wy- łach drugiego stopnia i bodaj dzie- darzeń sprzed sześćdziesięciu lat i sięć w akademiach i uniwersyte- te opowieści za każdym razem były tach. To duży potencjał, a rynek jest pełne ognia i pasji. Tamten festiwal trudny, dlatego cieszy mnie, że mo- to było coś. Dał szansę wielu mło- JazzPRESS, lipiec 2016 |9

dym muzykom. Trójmiasto w tam- tych latach to był kulturowy ty- giel, tu działał teatr Bim Bom, któ- ry dał Polsce Cybulskiego i Kobie- lę. Tu w 1960 roku Władysław Szpil- man zorganizował pierwszy Mię- dzynarodowy Festiwal Piosenki. W Trójmieście łatwiej było o zachod- nią muzykę, bo marynarze przy- wozili nie tylko koniaki i perfumy, ale także płyty. Gdzie, jak nie w So- pocie, Walicki z Tyrmandem i Ko- sińskim mieli zrobić swój festiwal? Chciałbym przeżyć coś tak pasjo- nującego jak tamta impreza, a naj- to przede wszystkim konkurs nowych projektów lepiej zorganizować podobną. Naj- jazzowych i liczę, że jurorzy konkursu wybiorą spo- lepiej teraz, równo w sześćdziesią- śród nadesłanych propozycji te najbardziej wartoś- tą rocznicę. ciowe i jednocześnie zróżnicowane w swoim arty- Co do różnic między festiwalami. stycznym wyrazie. Bo chciałbym, żeby jazz znowu Każdy z sopockich festiwali jazzo- stał się modny, rozchwytywany i słuchany. Trze- wych ma swój specyfi czny cha- ba tylko wyjść z nim do ludzi i pokazać, że to nic rakter. Sopot Jazz Festival, który strasznego. zwykle odbywa się w październi- ku, prezentuje przede wszystkim Zwycięzcy festiwalowego konkursu mogą liczyć ciekawe projekty ze świata. Sopot na wsparcie promocyjne i wydanie płyty. Według Molo Jazz Festival, pod wodzą Mar- jakich kryteriów będą oceniani? Kto ma szanse na cina Jacobsona, jest przeglądem zwycięstwo? polskiej czołówki, choć zawsze po- jawia się przynajmniej jeden mło- Każdy z jurorów ma swoje kryteria oceny. Ja tylko dy wykonawca. Jazz Wolności, któ- organizuję im przestrzeń do pracy. W jury zasia- ry startuje w tym roku, więc jesz- dają: Michał Urbaniak, Piotr Turkiewicz – dyrektor cze za wcześnie mówić, jaki będzie, artystyczny festiwalu Jazztopad i chyba najważniej- JAZZ WOLNOŚCI

sza obecnie postać promująca polski jazz na świe- teamu doprosić jeszcze Pawła So- cie, Jerzy Szczerbakow – reprezentujący JazzPRESS chackiego z BMC. Violi know how i RadioJAZZ.FM, Jerzy Małek – dyrektor artystycz- imprezowe, Pawła nieustępliwość ny festiwalu Jazzbląg oraz Ryszard Wojciul z Domu i szerokie kontakty biznesowe i Wydawniczego For Tune. Nadal prowadzę rozmo- moje muzyczne doświadczenie wy, więc może pojawią się kolejni jurorzy. Za namo- właśnie kwitną i w sierpniu pięk- wą Jerzego Szczerbakowa zaprosiłem do jury tych, nie zaowocują. Związki z wydarze- którzy jazz nie tylko tworzą, czyli mają tę wrażli- niami sprzed 60 lat mamy żadne. wość, ale też tych, którzy jazz promują i sprzedają. Moi dziadkowie do Sopotu sprowa- Dla młodych zespołów będzie to wielka szansa za- dzili się w latach sześćdziesiątych, grać przed tymi panami. Nagrody są ważne. Zna- już po festiwalu. Ja urodziłem się leźć się na waszej okładce nie jest łatwo, kontrakt na początku siedemdziesiątych i z For Tune to łakomy kąsek, najważniejsze jednak widziałem z okna na ulicy Bohate- jest to, że zobaczą tych młodych wykonawców lu- rów Monte Cassino niejedną para- dzie znaczący w branży, i tu się dopiero okaże, kto dę w Sopocie, ale nie tę z 1956 roku. tę szansę potrafi wykorzystać. Moim zdaniem, wy- Przeoczyłem nawet tę w roku 1981, grać ma szansę ten, kto nie odpuści tej okazji. I nie o której niedawno opowiadał mi mówię tu o Grand Prix. Przemek Dyakowski, choć byłem Konkurs nadal trwa. Na zgłoszenia czekamy do 20 wtedy w Sopocie. Zorganizowano ją lipca. Przedłużyliśmy termin, bo kilka zespołów na 25-lecie festiwalu w Sopocie. Je- jeszcze pracuje nad swoimi utworami. Każdy, kto stem związany z Sopotem emocjo- zaproponuje coś wartościowego, ma szansę zagrać nalnie, bo tam się wychowałem, w Sopocie 27 sierpnia na scenie festiwalu Jazz Wol- i choć mieszkam od szesnastu lat ności. w Warszawie, tam mam korzenie i najbliższą rodzinę. Znam to mia- Kim są ludzie organizujący festiwal? Jakie są wa- sto na wylot, bo włóczyłem się jako sze związki z wydarzeniem sprzed 60 lat, którego dzieciak po jego zakamarkach, i okrągłą rocznicę chcecie fetować? czuję jego energię.

Nic nie wydarza się jednoosobowo. Sam bym nie Jak rozumiecie hasło „Jazz Wolno- udźwignął takiego przedsięwzięcia i dlatego za- ści”? Co ono dla was oznacza? Dla- prosiłem do współpracy fachowców. Pierwsze kro- czego właśnie taką wybraliście na- ki skierowałem do Violi Lubacz, szefowej agencji zwę dla festiwalu? eventowej o hucznej nazwie BOOM, która od dwu- dziestu kilku lat organizuje imprezy różnego for- Wolność jest obecna w jazzie jak matu i ma niesamowitego czuja i ogromną prak- w żadnej innej muzyce. Wystar- tyczną wiedzę. Viola zaproponowała, by do naszego czy popatrzeć na zapisy utworów JazzPRESS, lipiec 2016 |11

Tomasza Stańki, żeby zrozumieć, o czym mówię. Cały jazz jest free, bo nie ma ograniczeń. Nazwa fe- stiwalu nawiązuje do dwóch wol- ności. Tej muzycznej, która daje energię do tworzenia i improwiza- cji, ale też tej, którą przyniósł 1956 rok i ówczesny sopocki festiwal. Młodzież zmęczona socjalistyczną kulturą niosła w paradzie nowo- Festiwal JazzWolności orleańskiej transparent z napisem Sopot 27.08.2016 „dupa”, bardzo wymowny w kon- tekście ich ówczesnych perspek- powered by tyw, a także futerał od wibrafonu z napisem, bodajże, „stare polskie przeboje”. Ten futerał wyglądał jak trumna i to był ich protest przeciw bylejakości. Oni chcieli światowe- PROGRAM go życia i wolności. Myślę, że dzi- 1. Pociąg wolności Warszawa – Sopot siaj młodzież ma jedno i drugie, a 2. Parada nowoorleańska 3. Koncerty na Skwerze Kuracyjnym przy nadal łatwo nie jest. Wszyscy jazz- sopockim molo mani, którym mówimy, jak nazy- Wystąpią: wa się nasza impreza, bardzo się • Finaliści konkursu festiwalowego ekscytują. Dla nich jazz i wolność • Michał Urbaniak i Young Lions • Eskaubei i Tomek Nowak Quartet feat. Dj DBT to jedno i to samo. Nawet ameryka- • Łukasz Juźko Quartet nie uśmiechają się słysząc „jazz of impreza niebiletowana freedom”. 4. Jam session w klubach

Jakie były kryteria doboru wyko- nawców na festiwal? Kto wystąpi więcej informacji: poza zwycięzcami konkursu? www.jazzwolnosci.pl, facebook/jazzwolnosci

Zastanawiałem się długo, kogo za- MECENAS STRATEGICZNY: PATRONAT HONOROWY: prosić ze starszych kolegów, bo to również ich święto. Nie chciałem PATRONI MEDIALNI: dublować się z Sopot Molo Jazz Fe- PARTNERZY: stivalem i w listopadzie zapropo-

ORGANIZATORZY:

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION BUSINESS MEDIA COMMUNICATION

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION BUSINESS MEDIA COMMUNICATION

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION BUSINESS MEDIA COMMUNICATION JAZZ WOLNOŚCI

nowałem udział Michałowi Urbaniakowi. On co radę nowoorleańską, która zainau- prawda nie występował w 1956 roku, ale proszę mi guruje naszą imprezę. Z Łukaszem wskazać inną gwiazdę międzynarodowego forma- zagrają, jak zawsze, Bartek Świątek tu, która jednocześnie stawia na młodzież i odkryła na kontrabasie, Sebastian Kuch- dla jazzu tak wielu młodych muzyków. Jeśli mamy czyński na perkusji i Joanna Gajda promować młodych, to Michał Urbaniak jest dla na fortepianie. Bardzo się cieszę, że mnie najlepszym przykładem tego, jak należy to ro- będzie Asia, bo ma świetne pomy- bić. To on dzieli się swoją wiedzą podczas Urbana- sły i obserwuję ją od dawna, a jesz- tor Days i jeszcze przyciąga na tę imprezę gwiazdy cze się nie spotkaliśmy. światowego formatu, by uczyły młodych rzemiosła. Wiele atrakcji zaplanowaliśmy w Michał Urbaniak podpowiedział mi, żeby zaprosić Sopocie w tych dniach, bo mimo zespoły, które grają muzykę rytmiczną, rozrywko- że festiwal jest jednodniowy, to bę- wą, dla ludzi, a ja słucham uważnie. dziemy buszować po Sopocie przez Zaprosiliśmy też dwa młode zespoły, które z róż- kilka dni. Planujemy z naszym nych względów nie kwalifi kują się już do czę- partnerem medialnym, TVP Kul- ści konkursowej, czyli Eskaubei i Tomek Nowak tura, zrobić pokaz fi lmów dotyczą- Quartet, z którymi wystąpi DJ DBT oraz Łukasz cych lat pięćdziesiątych i Krzyszto- Juźko Quartet. Eskaubei i Tomek Nowak Quartet fa Komedy. Zobaczymy, co skrywa- już sobie wywalczyli pozycję na muzycznym ryn- ją archiwa TVP. Zaplanowaliśmy ku, a są pomostem międzygatunkowym i nikt wystawę fotografi i z sopockiego fe- nie może powiedzieć, że to nie jest jazz, podobnie stiwalu z 1956 roku. Wreszcie z Wy- jak nikt nie może powiedzieć, że to nie hip-hop. dawnictwem MG i Matthew Tyr- Chcemy przyciągnąć też młodą widownię i myślę, mandem, który jest ambasadorem że oni są najlepszym magnesem. Będzie dobrze! festiwalu, planujemy zorganizo- Eskaubei jest wielkim fanem Tyrmanda i bardzo wać czytanie Złego Leopolda Tyr- się ucieszył, gdy zaproponowałem mu występ. Bar- manda. Trwają też prace nad pa- dzo nas wspiera w promocji festiwalu i obiecał mi radą. Za chwilę ogłosimy konkurs premierowy utwór na nasz festiwal. Myślę, że wie- dla festiwalowej widowni i mam le rzeczy może się zdarzyć, bo to goście z niesamo- nadzieję, że przebywający w Trój- witą energią. mieście ludzie podchwycą temat i Łukasz Juźko Quartet to mój zaprzyjaźniony skład, zechcą się trochę na tę paradę po- bo znamy się i pracujemy ze sobą od kilku lat. Choć przebierać. Chcielibyśmy zobaczyć pierwsza płyta Łukasza wciąż czeka na wydanie, to kolorowe przebrania i bikiniarskie sam Łukasz ma już spory dorobek na swoim kon- marynary, koszule, szerokie kra- cie. Jest bardzo utalentowanym saksofonistą, kom- waty i kolorowe skarpetki oczywi- pozytorem i aranżerem. Czeka go wielka kariera. ście. Najlepsze przebrania nagro- Przy okazji bardzo pomaga nam w organizacji fe- dzimy. Zatem 27 sierpnia spotkaj- stiwalu, bo między innymi szykuje orkiestrę na pa- my się w Sopocie. JazzPRESS, lipiec 2016 |13

Moment kulturalnego przełomu

Rafał Garszczyński [email protected]

Wydarzenie, które nazywamy dziś uchronnemu zatarciu, wielokrot- Pierwszym Jazzowym Festiwalem nie opowiadane historie niechyb- w Sopocie, odbyło się na przeło- nie zniekształciły się, a Pierwszy mie lipca i sierpnia 1956 roku. To Jazzowy Festiwal w Sopocie stał był czas szczególny w historii Pol- się symbolem historycznym i kul- ski i całej wschodniej Europy. Jego turowym. Kiedy się odbywał, dla organizację dumnie obwieścił wy- większości widzów, muzyków, or- dawany wtedy w Trójmieście ma- ganizatorów i krytyków muzycz- gazyn Jazz, po raz pierwszy w lu- nych był jednak przede wszystkim tym tamtego roku. Po śmierci Sta- świętem muzyki. O tym muzycz- lina odwilż czuło się już tu i ów- nym aspekcie festiwalu dziś mówi dzie, ale Polską dopiero za kilka się jakby mniej. Szczególnie ostat- miesięcy miały wstrząsnąć wyda- nio, kiedy temperatura dysku- rzenia poznańskie. Wiadomo jed- sji politycznych rośnie, a niektóre nak było, że nawet najsilniejsza wydarzenia zaczynają w niepoko- władza nie zdoła udawać, że Pol- jący sposób przypominać te sprzed ska nie leży w Europie, a socre- 60 lat. alizm jest jedyną słuszną formą wszelakiej sztuki. Władze pod- Pociągi do jazzu chodziły jednak dość ostrożnie do zgromadzeń, których uczestników Państwowe przedsiębiorstwo Or- nie mogły wybrać jedynie spośród bis organizowało wtedy specjalne zaufanych aktywistów, a takich pociągi, pomagające zjawić się na nie było wielu ani w gronie muzy- czas w Sopocie rzeszom fanów. We- ków jazzowych, których przecież dług statystyk ofi cjalnych, latem ofi cjalnie nie było, ani wśród słu- 1956 roku do Sopotu przyjechało chaczy, których też nie było, skoro około 30 tysięcy fanów jazzu z ca- nie było muzyków. łej Polski. Według innych, równie wiarygodnych, było ich dwa razy Dziś, po 60 latach od tamtej im- więcej. Oto stara prawda, aktualna prezy, pamięć jej rzeczywistych również dzisiaj – ile wychodzi, za- uczestników uległa już nie- leży od tego, kto liczy. Dziś pociągi, JAZZ WOLNOŚCI

za wyjątkiem tych nielicznych, jeżdżą wolniej niż 60 lat temu, a ludzie na demonstracje przyjeżdża- ją raczej autokarami. Sopot 1956 był nie tylko de- monstracją swobody w tworzeniu muzyki i otwar- tości na świat. Był przede wszystkim wydarzeniem muzycznym, choć z dzisiejszej perspektywy o po- ziomie niekoniecznie światowym. Podstawową za- letą festiwalu był jednak fakt, że się odbył i został praprzodkiem wszystkich polskich jazzowych fe- stiwali, bo choć takie odbywały się na polskich zie- miach przed drugą wojną światową całkiem czę- sto, to jednak był to inny jazz i inne czasy.

Dla ilu z uczestników Festiwalu w 1956 roku przy- jazd do Sopotu był okazją do posłuchania muzyki, a dla ilu do czegoś zupełnie innego – dziś już nie Leopold Tyrmand na festiwalu w Sopocie w 1956 roku, sposób ustalić. Z pewnością byli tacy, którzy poszu- fot. Archiwum Matthew Tyrmanda kiwali zwyczajnie czegoś nowego i modnego (dziś też taka publiczność bywa na jazzowych wydarze- niesionym przez uczestników wzo- niach), inni okazji do bójki i niekoniecznie zgodne- rowanej na nowoorleańskich po- go z prawem szaleństwa, część osób zaangażowa- chodach parady. Dziś słowo „dupa” nych w organizację imprezy oczekiwała możliwo- mogę napisać bez wielkich obycza- ści wzbogacenia się w sposób niezgodny z prawem, jowych sensacji, 60 lat temu było co miało zresztą szybko spowodować przeniesie- czymś, co w oczach wielu konsu- nie imprezy do Warszawy. Tak w atmosferze skan- mentów kultury wyższej skreśliło dalu fi nansowego i zazdrości warszawskich dzia- jazz na lata. Teraz nazwalibyśmy to łaczy powstało Jazz Jamboree. Władza werbowała raczej rodzajem happeningu, czy- nowych współpracowników i gromadziła materia- li wydarzenia artystycznego, które- ły pomagające kompromitować tych, których nie go znaczenia nikt, poza twórcami, udało się zwerbować. Ludzie pokazali jednak ko- a może nawet łącznie z twórcami lejny raz, że z pozytywną energią wygrać się nie da nie rozumie. i w większości chcieli zwyczajnie słuchać muzyki, która była wtedy dla nich nowa i odkrywcza. Po latach ukazało się wiele nagrań zarejestrowanych podczas mu- Rowerem na księżyc zycznej części festiwalu – w końcu to był festiwal muzyczny. Poziom Wielu przez lata kojarzyło Festiwal głównie ze zna- artystyczny wykonywanej muzyki nym z Kroniki Filmowej czteroliterowym napisem i ranga gości zagranicznych były, JazzPRESS, lipiec 2016 |15

powered by

Sopot w latach pięćdziesiątych XX w. WIELKI fot. ze zbiorów Muzeum Sopotu

delikatnie rzecz ujmując, niewysokie. Ja- KONKURS kie miały jednak być, skoro polscy muzycy nie mieli w zasadzie żadnego dostępu do Festiwalu JazzWolności edukacji, większość była samoukami, do- stęp do nagrań był śladowy, a te przywożo- ne przez marynarzy na lata stworzyły sil- ny ośrodek jazzowy w Trójmieście. Goście Zapraszamy do konkursu nowe polskie projekty jazzowe. Konkurs ma formułę otwartą bez limitu zagraniczni traktowali wyjazd do Polski wieku wykonawców. jak wyprawę rowerem na księżyc, żegna- Być może to TY zagrasz z nami na festiwalowej scenie 27 sierpnia w Sopocie. jąc się na zawsze z rodzinami i spisując te- stamenty w obawie przed aresztowaniem Do wygrania: i brakiem możliwości powrotu do domu • występ na festiwalu JazzWolności – poczytajcie choćby wspomnienia Dave’a • wrześniowa okładka JazzPRESSu Burmana na stronach BBC. • kontrakt płytowy wytwórni FOR TUNE® • nagranie materiału na własną płytę Na muzyczny program Festiwalu składały Na zgłoszenia czekamy do 20 lipca! się występy większości polskich muzyków, którzy zaczynali wtedy grać jazz. Impreza miała jednak charakter międzynarodowy, przybył bowiem czeski zespół Kamila Hali więcej informacji: i amatorski, w mocno zmienionym skła- www.jazzwolnosci.pl, facebook/jazzwolnosci dzie, zespół z Wielkiej Brytanii dowodzo- ny przez Dave’a Burmana. Rok 1956 to były MECENAS STRATEGICZNY: PATRONAT HONOROWY: początki, wszyscy dopiero uczyli się jazzo- wego rzemiosła. Niezależnie od krytycz- PATRONI MEDIALNI: nej dziś oceny nagrań, które dokumentują PARTNERZY: festiwal z 1956 roku, na scenach pawilonu

ORGANIZATORZY:

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION BUSINESS MEDIA COMMUNICATION

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION BUSINESS MEDIA COMMUNICATION

BUSINESS MEDIA COMMUNICATION BUSINESS MEDIA COMMUNICATION JAZZ WOLNOŚCI

przy sopockim molu i w Operze Leśnej, w taki czy inny sposób, debiutowali przed dużą publicznoś- cią między innymi Krzysztof Komeda, Jan Ptaszyn Wróblewski, Andrzej Trzaskowski i Andrzej Kury- lewicz.

W ciągu ostatnich 60 lat kilkakrotnie podejmowa- no próby reaktywacji idei festiwalu w Sopocie. W samym Trójmieście festiwali jazzowych odbywało się lub odbywa co roku kilka. Niektóre trwają dłu- żej, inne krócej, w zależności głównie od hojności sponsorów i mecenasów (tych drugich jest ciągle w Polsce niestety za mało) oraz stopnia determina- cji organizatorów. Duży ruch turystyczny sprzyja oczywiście letniemu sezonowi koncertowemu, stąd pojawiające się czasem pomysły reaktywowania również słynnej parady ulicami miasta. Ostatnia plakat I Ogólnoposlakiego Festiwalu Muzyki Jazzowej Sopot 1956 taka, którą pamiętam, odbyła się w 2011 roku – na 55-lecie festiwalu, wziął w niej udział sędziwy, choć ciągle w pełni sił Dave Burman, wyraźnie wzru- szony powrotem do Sopotu po latach, a także nasi rodzimi weterani pierwszej imprezy.

Wielu uczestników owych pamiętnych koncer- tów z 1956 roku do dziś uważa je za ważne nie tyl- ko muzycznie, a może przede wszystkim docenia moment kulturalnego przełomu. Był to z pewnoś- cią czas wyjątkowy, jak każdy dobry jazzowy kon- cert. W zasadzie jazz jest jedyną formą ekspresji da- jącej słuchaczom możliwość uczestniczenia w wy- jątkowych wydarzeniach, które już nigdy się nie powtórzą. Dlatego tak wielu nie chciało przegapić festiwalu w 1956 roku i dlatego, kiedy tylko macie okazję, porzućcie telewizory i wyjdźcie na koncert, nawet jeśli nie grają wielkie gwiazdy. Wtedy też ta- kie nie grały, ale już wkrótce wielu muzyków miało zrobić kariery, o których pewnie wtedy w ogóle nie myśleli. Takie wydarzenie może dziać się każdego strona Przekroju, sierpień 1956 rok dnia w klubie obok Was… JazzPRESS, lipiec 2016 |17 WRZESIEŃ 2016

Gazeta internetowa poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN

Laureat onursu azz Wolności Sopot 2016 5 pytań do Łukasza Borowickiego fot. Peter Hellesoe Peter fot. Nowy nurt już wkrótce

Piotr Wickowski: Czego słucha się syntezatorów analogowych, na fali w Danii? Mam na myśli nie tylko którego powstał gatunek, który jazz, ale też inne gatunki: klasykę bym nazwał indie synthpopem. i muzykę rozrywkową, popularną. Kim jest przeciętny odbiorca two- Łukasz Borowicki: Jest to oczywi- jej muzyki? Taki, którego spoty- ście bardzo indywidualna kwe- kasz na swoich koncertach (nie stia, ale pewnie przy dużej toleran- mam na myśli twoich znajomych i cji na uogólnienia dałoby się wyty- rodziny), ale też taki, którego sobie pować pewne trendy wśród duń- wyobrażasz jako słuchacza. skiej publiczności. Jeśli chodzi o jazz, to bez niespodzianek – słucha Trudno powiedzieć. Czasami sam się dużo amerykańskiego mainst- jestem zdziwiony tym, kto słucha reamu. Ale jest też spore zaintere- mojej muzyki. Wydawało mi się, sowanie bardziej eksperymental- że to musi być ktoś, kto ma podob- nym jazzem, co dobrze widać przy ne spojrzenie na muzykę, podobnie przeglądaniu programów festiwa- o niej myśli, a chyba jednak chodzi lowych, gdzie obok wielkich na- o pewne emocje, nastroje czy ener- zwisk grających na głównych sce- gię, które ta muzyka ze sobą niesie. nach, występują muzycy, o których A może jest to jeszcze zupełnie inny wiele się nie słyszy. aspekt, o którym ja bym nawet nie Większych różnic dopatrywałbym pomyślał. Na pewno nie musi być się jednak w muzyce popularnej, w to jazzfan – ktoś, kto nie jest osłu- której dominuje nie hip-hop, funk chany z całą tradycją jazzową bę- czy soul, a rock, i to często indie dzie słuchaczem mniej uprzedzo- rock, jak na przykład The Who czy nym i bardziej plastycznym. The Velvet Underground, albo – z nowszych projektów – Grizzly Bear Na jakich gitarach obecnie grasz? czy Bon Iver. Ostatnio bardzo mod- ny stał się też powrót do brzmień Moją ulubioną gitarą, która towa- lat osiemdziesiątych, głównie do rzyszy mi od blisko ośmiu lat, jest JazzPRESS, lipiec 2016 19

Gibson ES-335, jedna z pierwszych duńskiego periodyku jazzowego, ale mogę z całą elektrycznych gitar, pierwsza kon- pewnością powiedzieć, że JazzPRESS prezentuje strukcja typu semi-hollow body, się świetnie, jest otwarty na różne style muzycz- czyli niby gitara elektryczna, ale ne i do tego jest dostępny nieodpłatnie w inter- jednak z cienkim pudłem rezo- necie. Czego więcej chcieć? nansowym, co odróżnia ją od zwy- kłej „deski”. Jest to tak uniwersalny Jaki będzie, według ciebie, jazz przyszłości - za instrument, że można na nim grać 10, 20, 30 lat? wszystko. Dość często gram też na gitarze kla- Przez następne 5-10 lat będzie pewnie postępo- sycznej, która wymaga trochę in- wał trend widoczny w tej chwili, czyli „upopo- nej techniki i daje przez to zupeł- wianie” jazzu, który zacznie przypominać z jed- nie inne brzmienie, krótsze, bar- nej strony muzykę pop, a z drugiej, pod wzglę- dziej perkusyjne, ale też okrąglejsze dem formalnym – muzykę klasyczną. Przez i cieplejsze. Traktuję to jako dobrą „upopowianie” rozumiem proces wygładzania alternatywę dla gitary elektrycznej. jazzu, sięgania częściej do elementów muzyki No właśnie – zawsze mnie ciągnę- popowej, rockowej niż bebopu. Przez formalizo- ło do akustycznych instrumentów wanie jazzu z kolei rozumiem postępujący pro- i od niedawna zacząłem się intere- ces kodyfikacji zasad rządzących tym stylem sować gitarami akustycznymi typu oraz proces ujednolicania, co jest bezpośrednią archtop (czyli takimi z pofałdowa- konsekwencją instytucjonalizacji jazzu. Jazzu ną płytą pudła rezonansowego i można się już przecież od dawna uczyć na aka- najczęściej z otworami w kształcie demiach, zgodnie z danym programem. Nie jest litery „f”). Taka gitara ma bardziej to żadna nowość, ale wydaje mi się, że ten proces nosowe brzmienie, mniej otwarte, jest coraz silniejszy i będzie jeszcze postępować z przewagą częstotliwości środka. przez dekadę lub dwie. Stałem się ostatnio szczęśliwym po- Duch historii zatoczy koło i pojawi się w końcu siadaczem pięknej gitary tego typu ruch reakcjonistów-buntowników, którzy przy- ręcznie wykonanej przez niemie- wrócą muzyce jazzowej jej chropowatość. I nie ckiego lutnika-legendę Artura Lan- mówię tutaj o awangardowcach, którzy najczęś- ga pod koniec lat pięćdziesiątych. ciej są zbyt hermetyczni, by zrozumiała ich szer- To wyjątkowy instrument, trochę sza publiczność. Wydaje mi się, że wytworzy- jak pięknie brzmiące dzieło sztuki. ła się spora przepaść między mainstreamem a awangardą i w najbliższej przyszłości ta prze- Jak wypada JazzPRESS, jeśli po- strzeń zostanie wypełniona nowym nurtem, równać go do periodyków muzycz- który nie będzie ani przesłodzony i ugrzecznio- nych ukazujących się w Danii? ny, ani nie będzie powielać schematów wypra- cowanych przez muzyków sceny eksperymen- Nie śledzę regularnie żadnego talnej. 20| Wydarzenia

Złoto dla Jazz for Idiots

Jazz for Idiots Macieja Maleń- namika sprzedaży daje pod- czuka wzbudza kontrowersje, stawy do przewidywań, że al- spotyka się z brutalną kryty- bum wkrótce osiągnie status ką w mediach społecznościo- platyny. wych, ale również ma coraz Dużą popularnością cieszą się większe grono zwolenników. również koncerty nowego ze- Czego potwierdzeniem jest społu Maleńczuka, który wy- status złotej płyty osiągnięty stępuje z materiałem z jego przez ten album w czerwcu, jazzowego albumu. Dotych- a więc w miesiącu, w którym czas odbyło się ich już kilka- Maciej Maleńczuk znalazł się dziesiąt, do końca roku zare- na okładce JazzPRESSu. zerwowanych jest kilkanaście Czerwcowa sprzedaż prze- Jazz for Idiots jest obecnie naj- kolejnych. Na przyszły rok pla- kroczyła 5 tysięcy egzempla- lepiej sprzedającym się jazzo- nowana jest trasa zagraniczna rzy, czyli ilość, która daje pol- wym tytułem w sieci sklepów oraz kolejny album w jazzowej skiej płycie zaliczanej do ga- Empik. Jak dowiedzieliśmy się stylistyce. tunku jazzowego status złotej. od Macieja Maleńczuka, dy- Wydarzenia JazzPRESS, lipiec 2016 |21 Pod naszym patronatem

Krzysztof Komeda Paweł Kaczmarczyk Audiofeeling Trio – Muzyka filmowa oraz jazz i poezja – Vars & Kaper - Deconstruction

Agencja Muzyczna Polskiego Radia, po prze- Utwory Henryka Warsa i Bronisława Kapera rwie, kontynuuje serię Krzysztof Komeda w Pol- przypomina na swojej najnowszej płycie Paweł skim Radiu. Jej kolejna, szósta płyta zawiera trzy Kaczmarczyk i jego Audiofeeling Trio. „To nie tyl- utwory ze spektaklu Jazz i poezja, prezentowa- ko wpadające w ucho piękne, słowiańskie melo- nego po raz pierwszy w warszawskim klubie Hy- die narysowane współczesną kreską. To także brydy w 1960 roku. Utwory te zarejestrowane szukanie części wspólnej pomiędzy DJ-em i aurą zostały w 1967 roku przez kwintet Komedy – ze akustycznego trio. Miejsce, gdzie współczesny Zbigniewem Namysłowskim, Tomaszem Stańką, groove i motoryka trio fortepianowego nie wal- Romanem Dylągiem i Rune Carlssonem, pod- czą ze sobą o lepsze jutro, ale tworzą naturalny czas sesji w studiu Polskiego Radia. Z tego same- pomost między tym, co stare, i tym, co współ- go roku pochodzi zamieszczone również na pły- czesne” – wyjaśnia pianista. Na płycie towarzyszą cie nagranie wykonanego przez ten sam zespół mu: Kuba Dworak na kontrabasie, Dawid Fortuna utworu Ballad for Bernt. Na płycie znalazły się na perkusji, DJ Mr. Krime (Wojciech Długosz) na także koncertowe wersje Kattorny i Astigmatic gramofonach. Podczas koncertów skład uzupeł- z Jazz Jamboree 1965, wykonane w kwartecie nia jeszcze tworzący wizualizacje VJ Hubert Ka- ze Stańką, Januszem Kozłowskim i Rune Carls- szycki. Premiera płyty, wydanej przez wytwórnię sonem. Płyta ukazała się 17 czerwca. Hevhetia, odbyła się 26 maja. 22 NOTE TOP |

Płyty/ Top Note

TTOOPPNNOOTTEE kubańskich muzyków,kubańskich dużą którzy ztak rezerwą do siebie, swo tule. krążków. to nastąpi zanim Ale zatrzymujemy się na na chwilę ty dowanie zachęca do iwłożenia chwycenia do odtwarzacza dwóch zrobione tytułem opakowanie, zdecy graficznie,wymownym z diowanie albumu okładki ijej podwójnej zawartości. Ciekawie Wyobraźnię skojarzenia ipewne już podrzuca wstępne przestu z dwoma aż nas zostawili krążkami. tajemniczymi ków, kontrabasista Maciej Weszli, Szczyciński. pogadali, zagrali i bębniący na garach oraz Michał Bryndal wielbiciel dźwię niskich duże zamieszanie. Podający się za pianistę Nikola Kołodziejczyk, nagraniowego. Było zrobić by ale ich to trzech, wystarczyło dość bardziej działa na wyobraźnię, do studia bez siły użycia wtargnęli Pewnego pięknego choć lepiej dnia, brzmiałoby nocy, ta zawsze Stryjo –AVistaSocialClub Pro 2016 Musica, Brama Nowa /www.nikola.deployed.pl A Vista Social Club Social A Vista zjednej strony na myśl przywodzi zespół - - - - - na następnym krążku. Dowiadu następnym krążku. na czeka wstrząs śmiechowy nas wy liadzie”. to Ale jeszcze nic, prawdzi się,mi że brałem wfami udział cie układają się wzdanie: „śniło na pierwszej pły kwencji tytuły mu poczuciu humoru. Wkonse trochę zabawić idać upust swoje ześmiać. się postanowili Muzycy utworów,zwy nie sposób się nie ro uśmiech, boczytając kolejne na- skoczenie. pojawia Na się twarzy za znowu - i tu kretne kawałki nasz wzrok padaPo na kon tytule nutowego.zapisu obyło przypadku siętym nawet bez niejszych przygotowań.że w Ztym, wcześ bez stworzonym teriałem będziemy zma- mieć do czynienia jużnam wstępną informację, że drugiej strony samo „a vista” daje okraszone rubasznymi Z tekstami. znanenam melodie, nierzadko jego dobrze imuzyki grali wieku grane wcześniej zostały onenapisaneichoćrazza- smaku, żeażtrudnouwierzyć, żenie nych, dopracowanychipełnych 17 utworówtakkoncepcyjnie spój------dźwięki, robi siędźwięki, już bardziej poważnie. dosu wszystkiego, akiedy rozbrzmiewają pierwsze Bo do tej było pory z dużą dozą humoru idystan iposłuchać. kolejnetwarzacza I tu zaskoczenie. wić kolejny krok naprzód, włożyć do od krążki Warto okiełznać jednak spazmy śmiechu iposta- przeciwpancerny trójwymiarowy, w kaftan zninją nie ma powiązań czy zgrochowa odzianym czuciem humory może być belzebóbr a lekko szokujący niektórych dla po zmniejszym może byćkującym wyznaniem też jestem skuterem ne bez żadnych cięć. Nie ma „śmichów, chichów”, myślone w trakcie zarejestrowanegrania, i poda- choć raz zagrane wcześniej. Wszystko zostało wy uwierzyć,trudno że nieone zostały napisane i nych, dopracowanych i pełnych że aż smaku, prowizacją. 17 utworów koncepcyjnie tak spój dziewamy się mając zjazzową do czynienia im dająca tego uszach po nam muzyka, spo azwykle mainstreamowegojednak jazzu. To łagodna, nie cję wysmakowanego, wyimprowizowanego, ale Koniec zkawałami,dostajemy za to solidną por jemy się, mi na cmentarz żewychodzi okno JazzPRESS, lipiec 2016 JazzPRESS, [email protected] , który, kto wie, Mery Zimny Mery . , zaska | 23 ------, TOPNOTE TOPNOTE 24| Płyty / Top Note

jest pełna koncentracja i bezsłowne porozumie- wydobywając z pojawiających się nie artystów. wątków chyba wszystko, co moż- E liwe. Odkrywają, eksplorują i wę- Usiąść i zagrać coś, co od razu zostaje zarejestro- drują razem, ramię w ramię w nie- wane, mogą tylko muzycy najwyższej klasy. W in- znane. Efekt? Zgrabne kawałki, o nym wypadku otrzymujemy nieudolne, urwane piosenkowym trochę charakterze, kawałki, składające się z niespójnych, ulotnych po- które doceni zarówno wprawne

mysłów, urwanychT tematów, niewykorzystanych ucho, jak i laik. szans. Tutaj czegoś takiego nie ma. To wręcz nie- samowite, jaki stopień porozumienia istnieje mię- A Vista Social Club, to wyimprowi- dzy trójką muzyków. Osobiście, gdybym wcześniej zowana, bardzo przyjemna i raczej nie wiedziała, o tej całkowitej improwizacji, uzna- spokojna muzyczna materia, spój- łabym za pewnik, że wszystko zostało ładnie zapla- na i podana po mistrzowsku. Ma- nowane i wyćwiczone. teriał z założenia bardzo ambitny,

O ale z perspektywy odbiorcy, bar- Stryjo to zżyte i niezwykle zgrane trio, w którym dzo przystępny. Świetnie się tego komunikacja opanowana została w stopniu naj- słucha, a i wymagające melomań- wyższym. Dłuższe, zgrabnie płynące formy są skie podniebienie zostaje przyjem- efektem pomysłów i motywów, które podane przez nie połechtane i zaspokojone. War- któregoś z członków, zostały bezbłędnie podchwy- to posłuchać, warto też mieć, w for- cone i eksploatowane przez pozostałych. Muzycy mie fi zycznej, cieszący oko album i

nie ślizgająN się po powierzchni, wchodzą głębiej, dające pożywkę dla uszu utwory.

→ Z ARCHIWUM JAZZPRESSU / WWW.JAZZPRESS.PL P

CZERWIEC 2016 Maj 2016 WIECIEŃ 2016

Gazeta internetowa Gazeta internetowa Gazeta internetowa poświęcona jazzowi poświęcona jazzowi poświęcona jazzowi ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN i muzyce improwizowanej i muzyce improwizowanej i muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Rozmowy: Rozmowy: Tomasz Dąbrowski Szymon Mika Wojte ustyna Paweł Kaczmarczyk Per Oddvar Johansen Greg Osby Nikola Kołodziejczyk Mateusz Smoczyńsi

Take 5, Take 5, czyli 5 pytań do czyli 5 pytań Rafała do ELMY Tae 5, Gorzyckiego czyli 5 pytań do Wojciecha achny TOP NOTE TOP NOTE Paweł Niewiadomski Szymon Mika Trio Quartet – Introduction – Unseen TOP NOTE Miles Around Sefardix – Oleś Brothers We Remember Zbiggy & Jorgos Solias – 70 rocznica urodzin Filip Łobodziński – Maggid Zbigniewa Seifert a Moja osobista szafa grająca O Maciej Maleńczuk Dominik Strycharski Najchętniej grałbym na Pomiędzy gadającym Monia Borzym wszystkim i martwym instrumentem a tu tylo śpiewam

fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk T JazzPRESS, lipiec 2016 |25

Marek Walarowski Trio – Seven Stairs to Hell

Jarosław Czaja [email protected]

Kiedy więc zagrała muzyka, byłem przekonany, że pomyliłem krążki. Sprawdziłem, ale jednak wszystko się zgadzało. Tak radośnie swingu- jącej, wręcz orgiastycznej i nieled- wie latynoskiej muzyki (w pierw- szej chwili myślałem, że to gra Mi- chel Camilo!) dawno nie słyszałem.

Marek Walarowski swoją twór- czość określa terminem Dual Jazz. Chodzi o „szeroko rozumiany du- Dux, 2015 / www.dux.pl alizm kontrastujących lub uzupeł- niających się elementów”. Zainte- Dzieło tercetu pianisty Marka Wa- resowanych bliższymi wyjaśnie- larowskiego onieśmiela już samym niami zapraszam do lektury tekstu opakowaniem. Znaczek szacow- w książeczce. Ja spróbuję w swoim nej wytwórni Dux, specjalizującej skromnym zakresie opisać tylko się raczej w muzyce klasycznej, wy- to, co słyszę. Na Seven Stairs to Hell smakowana szata graficzna – z da- zdumiewa mnie jedna rzecz, rzad- leka widać, że adresowana do wą- ko spotykana gdzie indziej. Otóż ja- skiego kręgu znawców i smakoszy, kimś cudem ta w pełni autorska a nie szerokiej publiczności, wresz- muzyka jest ekskluzywna i przy- cie sążnisty, muzykologiczny esej w stępna zarazem. Ten wspomnia- książeczce (po polsku i angielsku), ny dualizm w tym się, moim zda- a na okrasę jeszcze reprodukcje niem, przejawia najbardziej. Jakaś partytury tytułowej kompozycji. świeżość, lekkość i perlistość – po- Miałem obawy, że to będzie jazz z toczystość melodycznej frazy, jak „pretensjami” wedle europejskiego nieledwie (nie wiem dlaczego, ale gustu, na który mam uczulenie. Do to porównanie przyszło mi pierw- tego jeszcze na fotografii w tejże sze na myśl) u Pata Metheny'ego, a książeczce Marek Walarowski sie- równocześnie niebywała spraw- dzi przy fortepianie w smokingu! ność i wiedza harmoniczna oraz 26| Płyty / Recenzje

rytmiczna lidera na poziomie – tak, tak! – wspo- kich granic. Ten poważny, łysy pan mnianego już Camilo (Dab) z jednej i samego Billa w smokingu dokazuje momenta- Evansa (Mellow Look) z drugiej strony. Innymi sło- mi bardziej niż niejeden młodzie- wy słucha się przez godzinę tej muzyki z rozdzia- niaszek. Zrywa na przykład, z ty- wioną gębą. powym dla jazzu podziałem na so- listę i akompaniatora, tudzież na- Nie koniec jednak niespodzianka. Otóż Markowi stępstwem partii improwizowa- Walarowskiemu towarzyszy Jędrzej Łaciak na – nych, na rzecz permanentnego dia- uwaga – akustycznej gitarze basowej oraz Michał logu pomiędzy wszystkimi instru- Dziewiński na perkusji. Tak zgranej ekipy, znowu mentami. się powtórzę, dawno nie słyszałem. Ale ta akustycz- na gitara basowa! Nie przypominam sobie, aby w Pewnie nie raz o czymś takim czy- jazzie była wykorzystana w podobnym zakresie. taliście, ale zaręczam, że dopiero Tymczasem ta „gitarowa” ruchliwość, nadaje muzy- słuchając Seven Stairs to Hell do- ce specyficzny, bardzo oryginalny rys. świadczycie tego w całej krasie. Nie ukrywam, że jestem pod wiel- Koncepcja grania tercetu odbiega daleko od tego, kim wrażeniem! Dodajmy jeszcze, co nam się zwykle z fortepianowym trio kojarzy. że płytę nagrano w studiu Polskie- Czasami słuchając podobnych składów mamy po- go Radia w Katowicach w 2013 roku. czucie niedosytu, brakuje nam instrumentu melo- Realizacja jest znakomita, po pro- dycznego z przodu. Tutaj jest całkowicie inaczej. W stu audiofilska. Jeśli to mają być jednym utworze dzieje się więcej, niż na niejednej schody do piekła, to bardzo jestem długiej płycie. Marek Walarowski ma w dorobku ciekaw, jak wyglądałyby w wyko- partytury jazzowe, ale też muzyki pop i symfonicz- naniu tria Marka Walarowskiego ne, co daje mu swobodę w przekraczaniu wszel- schody do nieba...

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, lipiec 2016 |27

Elma – Ad Rem

Mery Zimny [email protected]

liwości i wyobraźni, by pokusić się na wokalne improwizacje. Śmiało można powiedzieć, że Elma spełni- ła wszystkie te kryteria. Na krążku Ad Rem, choć mamy do czynienia z improwizacją, to nie przybiera ona formy gwałtownej, tak intensyw- nej, pełnej zwrotów akcji i ciągle testującej naszą wytrzymałość. Jest znaczenie lżej, co wcale jednak nie oznacza łatwiej. To płyta oszczędna Hevhetia 2016 / www.hevhetia.com i wyważona, brak tu nadmiaru, są Ad Rem to drugi autorski album za to idealne proporcje. wokalistki Elmy jednak można śmiało powiedzieć, że jest on kon- Ad Rem jest dziełem kwartetu i w tynuacją jej pierwszego wydawni- zasadzie można powiedzieć, że jest ctwa. Materiał został bowiem za- to kwartet instrumentalny. Głos rejestrowany podczas tej samej se- Elmy można bowiem zaliczyć do sji nagraniowej. Ad Rem zawiera 12 instrumentarium, które artystka improwizowanych kawałków, któ- traktuje z godną podziwu swobo- re wokalistka stworzyła wraz z do- dą. To wokal gra tutaj pierwszą rolę borowymi towarzyszami: fińskim i napędza całość. Jej głos w zasadzie trębaczem Vernerim Pohjolą, pia- nie ma żadnych ograniczeń, a jego nistą Dominikiem Wanią i kontra- właścicielka żongluje nim, bawi się basista Maciejem Garbowskim. i pokazuje, że jest w stanie wyśpie- wać wszystko, co tylko przyjdzie jej Muzyka improwizowana kojarzy do głowy. A przychodzi naprawdę się przede wszystkim z instrumen- wiele. W zasadzie Elma stworzyła tami. Nic dziwnego, wokaliści, któ- swój własny język, zaczęła używać rzy tworzą w tym obszarze należą głosu w sposób nieoczywisty i nie- do rzadkości. Potrzeba odwagi, ale spotykany. Żeby coś takiego osiąg- przede wszystkim dużych umie- nąć, nie wystarczy mieć tylko do- jętności, świadomości swoich moż- skonałe warunki głosowe, potrze- 28| Płyty / Recenzje

ba jest też ogromna świadomość i wyobraź- nia prowadząca głos w miejsca, które cza- sami nawet nie przyszły by nam do głowy.

Jednak krążek jest owocem pracy nie tyl- ko wokalistki, ale też trzech wyśmienitych muzyków. Choć to ona króluje, robi to w sposób subtelny, nie przytłacza i nie domi- nuje partii instrumentalnych. Jej towarzy- sze mają mnóstwo swobody i nie tworzą tu tylko tła dla wokalnych popisów. Każdy in- strument ma sporo do powiedzenia i robi to na swój sposób, a jednocześnie wszyscy trzymają się razem, ma się wrażenie, że wręcz czytają sobie w myślach. Szczególną uwagę zwraca tutaj Dominik Wania, spod którego palców, mimo oszczędnej gry, wy- pływają dźwięki intensywne i soczyste, które – choć jest ich mniej – mówią wię- cej. I całą płyta jest też właśnie taka – in- tensywna. Intensywność ta kryje się w spo- koju dobrze wyważonych dźwięków, któ- re tworzą większość wyciszonych i intym- nych kompozycji. Wokalistka zamknęła na niej mnóstwo emocji, często bardzo skraj- nych, które swobodnie wypełniają rozległą przestrzeń tworzoną przez zespół.

Dla tych, którzy szukają płyty w pełni od- zwierciedlającej autorskie i nieoczywiste podejście do muzyki, Ad Rem będzie odpo- wiednim albumem. Pozwoli złapać oddech i razem z Elmą przejść przez wszystkie fazy snu, poznając historie, których nie da się zamknąć w słowach, ale które warto usły- szeć. JazzPRESS, lipiec 2016 |29

Stanisław Sroka Quartet – Po Ślonsku

Marek Brzeski [email protected]

dem Aleksandra Maliszewskiego oraz koncerty w londyńskim Roy- al Festival Hall z BBC Concert Or- chestra. W zespole jest też Andrzej Rusek – wszechstronny gitarzysta basowy, który grał między inny- mi z Tomaszem Stańką, Tomaszem Szukalskim, , Martyną Jakubowicz, Andrzejem Zauchą, Zbigniewem Wodeckim, Anthimosem Aposto- lisem, zespołami SBB i Emmerson, Stanisław Sroka, 2016 www.stanislawsroka.com Lake and Palmer. Na perkusji z ko- lei gra Łukasz Kurek – absolwent Po Ślonsku to trzecia autorska płyta Katowickiej Akademii Muzycz- w dorobku muzycznym Stanisława nej, współpracownik Basi Trzetrze- Sroki, absolwenta Wydziału Jazzu lewskiej, Hanny Banaszak, Anthi- i Muzyki Rozrywkowej Akademii mosa Apostolisa – muzyk z równą Muzycznej w Katowicach, który swobodą wykonujący fusion, blu- współpracował między innymi ze esa, gospel czy free jazz. Niewielki Stanisławem Soyką, Golec uOrkie- skład, typowy dla rockowego tria, strą, Patsy Gamble, Agnieszką Faty- gdyby nie obecność saksofonu, w gą, orkiestrą Aukso oraz Orkiestrą którym jedynym instrumentem Muzyki Nowej. Wcześniejsze płyty harmonicznym jest gitara. . Stanisława Sroki to Heart Attack z 2006 roku oraz Keep Running z 2010. Album zatytułowano zwodniczo Po Ślonsku, nazwy utworów także Obok lidera, na płycie Po Ślonsku są jak wyjęte z lokalnej gwary: Haja gra Jerzy Główczewski – wykła- (bójka), Nie fandzol (nie piernicz), dowca klasy saksofonu Akademii Poleku (powoli). Niewtajemniczo- Muzycznej w Katowicach. Sakso- nym mogą sugerować krupniok z fonista w swoim CV ma występy w grilla i kufel piwa – jednak nic bar- USA, współpracę z zespołem Extra dziej mylnego. Po Ślonsku to moc- Ball Jarosława Śmietany, Alex Ban- no osadzony, miejscami agresywny 30| Płyty / Recenzje

i hałaśliwy jazz-rock, blues oraz free jazz. Dziewięć „mocnych” utworów, z których osiem to kompozy- cje autorstwa wyłącznie lidera zespołu – Stanisła- wa Sroki.

Płytę rozpoczyna Klojzdok z ciekawym tematem i znakomitą improwizacją gitary. Po nim następu- je Fryna (Nowy Bytom) z „zawodową” improwizacją saksofonu, świetną gitarą, brzmiącą improwizacją basu i popisem umiejętności perkusisty – swoista prezentacja możliwości technicznych instrumen- talistów. Haja – jak na bójkę przystało – jest nieco „nerwowa”, z elementami free jazzu. Kylo na chwi- lę uspokaja, a GB to po prostu świetnie zagrany blu- es. Nie fandzol łączy agresywny free jazz z rocko- wym timem. Paulek porywa partią saksofonu, Pole- ku uspokaja nastrojowym tematem i ponownie za- chwyca grą Jerzego Główczewskiego na saksofonie. Każdy festiwal może mieć swój Płytę zamyka standard wszechczasów – Giant JazzPRESS... Steps Johna Coltrane’a. Słuchałem już w życiu wie- lu jego wykonań, a mimo to podoba mi się nadal. Giant Steps w interpretacji Stanisław Sroka Quartet brzmi świeżo i w dalszym ciągu ma „to coś”.

Album Po Ślonsku nie należy do produkcji, któ- re kojarzą się z ciepłym kominkiem, ciszą i książ- ką. To muzyka wymagająca, której należy słuchać na sto procent. Odwzajemnia się jednak atmosfe- rą dobrego koncertu, porywającymi improwiza- cjami i wyzwala pragnienie, aby zobaczyć zespół na żywo. fot. Kuba Majerczyk, Lech Basel, Piotr Gruchała JazzPRESS, lipiec 2016 |31

Maciej Fortuna – Jazz

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

W książeczce czytamy, że to na- granie poczyniono „w służbie sta- rego, dobrego jazzu”, że przyjdzie nam zapoznać się ze „współczes- nym, europejskim spojrzeniem na gatunek, który powoli staje się co- raz bardziej kolumnowy i, siłą rze- czy, historyczny”. Deklaracja cieka- wa (interesuje mnie tu faktyczny sens słowa „kolumnowy” w odnie- sieniu do jazzu), ale jaka muzyka? Fortuna Music, 2016 www.fortuna-music.com Zanęcony – być może zbyt naiwnie – opisem nowej propozycji Fortu- Maciej Fortuna staje się rekordzi- ny, skonstatowałem, że ta zaledwie stą w dziedzinie ilości wydawa- 30-minutowa płyta kryje zawar- nych płyt (no cóż, ma do tego świę- tość, która raczej nie wskrzesza te prawo, jako właściciel własnej spektakularnie jazzu, według nie- wytwórni), a ja równolegle staję których umarłego ergo: odwołu- się rekordzistą w dziedzinie ilości je się do jakichś szczególnie uzna- recenzowanych albumów autor- nych dokonań, koncepcji w ra- stwa tego trębacza. Redakcja Jazz- mach tego nurtu gatunkowego. PRESSu dba na szczęście o higienę psychiczną swoich współpracow- Jazz Fortuny na omawianej pły- ników i dlatego też nie recenzu- cie to muzyka spokojna, melan- ję wszystkich wytworów Fortuny. cholijna, faktycznie po europejsku Ostatnio jednak wpadła mi do ręki chłodnawa, wzbogacona subtelną płyta o raczej oszczędnym, lecz za- paletą elektronicznych barw. Ob- razem pojemnym tytule – Jazz. W wieszczanych w booklecie funko- dzisiejszych czasach niestety nie- wych groove’ów nie ma wcale tak wiele można z niego wywniosko- wiele, jak można by się spodzie- wać, toteż muzyczna zawartość wać. Co żywsze fragmenty przypo- krążka pozostaje nieco enigma- minają mi niegdysiejsze osiągnię- tyczna. cia francuskiego eksploratora trąb- 32| Płyty / Recenzje

ki – Erika Truff aza – zarówno ze względu na roz- polskiego jazzu, to życzę mu, właś- wiązania aranżacyjne, jak i barwę trąbki. W su- nie na wzór Księcia, podobnie roz- mie, lubię takie rzeczy, ale zjadłszy już na takiej poznawalnego sznytu (mimo naj- muzyce część uzębienia, nie odczuwam tu aż tak dzikszych eksperymentów), jak wielkiego dreszczyku ekscytacji. również kilku bezwzględnie ge- nialnych, dopracowanych, samo- Mogliście się Państwo już przekonać, czytając defi niujących się płyt widocznych wcześniejsze recenzje mojego autorstwa, że nie- pośród opasłego katalogu płyt. Bo które projekty Fortuny zdobyły moje uznanie, gdyż to, że Fortuna jest artystą płod- jawiły się jako coś świeżego – przy jednoczesnym nym, jak i zdolnym – nie podaję w przywiązaniu do różnych szlachetnych tradycji. wątpliwość. Jakkolwiek, od samego początku brakowało mi w nich czegoś na tyle krwistego i stylowego, bym P.S. Nader znajomo zabrzmiały mi odczuł, że mam do czynienia ze swoistym feno- cztery pierwsze takty Adelajdy. W menem. Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o potrze- sumie pochód akordów popularny, bę zamykania kogoś w muzycznej szufl adce, ale ale w kontekście tego konkretne- o „to coś”, co czyni przykładowo Stańkę Stańką, a go numeru, przypomniałem sobie Fortunę Fortuną. W ramach „tego czegoś”, wszyst- urokliwą piosenkę The Joker Fat Boy kie muzyczne eksploracje byłyby oczywiście nadal Slima. I to mi poprawiło humor! dopuszczalne. Jeżeli Fortuna chciałby być Princem

Płyta tygodnia Rafała Garszczyńskiego od poniedziałku do piątku w RadioJAZZ.FM godz. 11:45 www.radiojazz.fm fot. Kuba Replewicz Kuba fot. JazzPRESS, lipiec 2016 |33

Banda Nella Nebbia – Banda Nella Nebbia

Piotr Rytowski [email protected]

rowana przez kompozytora, basi- stę i altowiolistę Franciszka Szpil- mana (taki pseudonim artystyczny przybrał pochodzący z Litwy Justi- nas Važnevieius). W jej skład wcho- dzą muzycy w Warszawy i Sejn, czyli pięcioosobowa sekcja dęta, do tego perkusja, mandolina lub oud, no i oczywiście lider na gitarze ba- sowej oraz altówce. Muzyka zespo- łu określana jest przez samych jej

Unzipped Fly Records, 2016 twórców jako „radical ethno" – i to www.uzf.com.pl określenie bardzo dobrze oddaje jej charakter. Z jednej strony słychać To szczególna dla mnie recen- tu bardzo wyraźne i szerokie zara- zja, bo od materiału o grupie Ban- zem źródła etniczne: muzykę kle- da Nella Nebbia rozpoczęła się zmerską, folklor polski, litewski i w ubiegłym roku moja przygoda bałkański, ale z drugiej – nietrud- z JazzPRESSem (12/2015). Pisałem no zauważyć inspiracji twórczoś- wtedy o debiucie zespołu na festi- cią Johna Zorna, Franka Zappy czy walu Nowa Tradycja, na którym to grupy Primus (gitara basowa lide- Banda zdobyła Grand Prix, a jej li- ra. Mimo wielu czytelnych odnie- der nagrodę specjalną im. Czesła- sień, jest to muzyka oryginalna, za- wa Niemena za wybitną osobowość grana z ogromną ekspresją. artystyczną. Elementem nagrody było nagranie płyty w studio Pol- Płyta zaczyna się riffem elektrycz- skiego Radia. Materiał ukazał się nego basu, który zdaje się zapo- właśnie nakładem niewielkiej ofi- wiadać zupełnie co innego, niż za cyny Unzipped Fly, a jego premiera chwilę usłyszymy. Zaskoczeniem miała miejsce podczas tegorocznej dla słuchacza, który nie wie, cze- edycji festiwalu. go ma się spodziewać, mogą okazać się sekcja dęta i mandolina, dołą- Banda Nella Nebbia to grupa kie- czające po chwili do basu. To jeden 34| Płyty / Recenzje fot. Kuba Replewicz Kuba fot.

z bardziej energetycznych utwo- rów na płycie – Turkish It. Chociaż www.radiojazz.fm za dominujące na płycie brzmie- nia odpowiadają dęciaki, do głosu dochodzą też instrumenty struno- we: mandolina, oud oraz bas, a w utworze Dafino także altówka, nie- rzadko przejmują rolę pierwszopla- nową.

Po koncercie sprzed roku pisałem: „Całość z jednej strony jest pełna olbrzymiej ekspresji, z drugiej pre- cyzyjna i zdyscyplinowana.” Moż- na to stwierdzenie śmiało odnieść także do debiutanckiej płyty zespo- łu. Osoby, które miały okazję wi- dzieć Bandę na żywo, zauważą jed- nak, że tej dzikiej ekspresji i ener- gii, jaką grupa emanuje na koncer- tach, nie udało się w pełni prze- nieść na płytę. Choć tak naprawdę zaskakujące byłoby, gdyby energię koncertową udało się w skali jeden do jednego oddać w studyjnym na- graniu – szczególnie w przypadku tak żywiołowo grającego składu! JazzPRESS, lipiec 2016 |35

Monomotiv & Aleksandra Siemieniuk – Koldfusion

Adam Tkaczyk [email protected]

łączony do plików muzycznych do- kument i czytam:

„Takie zabiegi, jak akustyczna bal- lada w metrum 4/6, grana na gi- tarze dobro, trafiająca do mocne- go, ale jednocześnie „chill’ującego” remiksu w stylistyce drum’n’bass w przypadku tego albumu nie jest eksperymentem, lecz rutyną. Nie tylko blues i drum and bass, ale też (w większości) trip-hop i funk, Panoda Laboratory, 2016 jak również szeroko rozumiana i odapter.wix.com/panoda bliżej nieokreślona muzyka gita- rowa, gatunki oscylujące wokół Zlecono mi recenzję – cytuję – hip-hopu, acid jazzu, lounge’u i „okołohiphopowego” (koniec cyta- break beatu wchodzą w skład tej tu) projektu, autorstwa producenta mieszanki.” o pseudonimie Monomotiv oraz gi- tarzystki Aleksandry Siemieniuk. Hm. Czyli w gruncie rzeczy nie O żadnym z wymienionych mu- wiadomo czego się spodziewać (ale zyków nie słyszałem wcześniej – wystarczy, by Kochanowski prze- zrzucam to na karb moich dużych wrócił się w grobie). Nic to, niechaj zaległości w polskiej muzyce. Nie gra muzyka, czekam na wrażenia wiedziałem czego się spodziewać, dźwiękowe. Czy zderzenie stylów gdyż „okołohiphopowość” jest sze- dwójki głównych bohaterów bę- rokim określeniem, ale podejrze- dzie niczym epickie starcie anty- wałem, że redakcja nie podkłada- cznych tytanów, czy może bardziej łaby mi kłód (miało być „świń”, ale jak audiodokumentacja zbliżenia to brzydko brzmi...) pod nogi, zle- żółwi?! Przekonajmy się – utwór po cając teksty o muzyce, w której się utworze. nie orientuję. Otwieram zatem do- 36| Płyty / Recenzje

Mają mnie na haczyku. Od samego początku jest ciaż ten ostatni z początku wy- cholernie dobrze. Mocne, przyciągające uwagę intra daje się być najmniej interesują- to moja słabość i Koldfusion to bezlitośnie wykorzy- cy ze wszystkich dotychczasowych stało. Pani Aleksandro, Panie Monomotiv – macie utworów. Mamy jeszcze Get Smo- moją uwagę! Podekscytowany rzucam w kąt krojo- oth, który powtarza motyw „buja- nego na kolację kurczaka i słucham w skupieniu. jących”, porządnych, ale niewybi- Szkoda tylko, że dostaję w twarz kolejnym ogłosze- jających się kawałków. Następu- niem, że ten album to „fjuszion of stajls”. Skoro wi- je sytuacja krytyczna – nie wiem, dzimy, że twórcy pochodzą z różnych bajek mu- czy wytrzymam jeszcze jeden tego zycznych, a słowo „fusion” pada już w tytule płyty, typu utwór. I tu właśnie – w ideal- to chyba autorzy mogliby przyjąć, że zrozumiemy nym momencie – zaczyna się naj- przekaz bez kolejnych powtórzeń. Ale ja tu czepiam lepsza część Koldfusion. Każda oso- się szczegółów – a album zaczyna się dynamicznie, ba słuchająca muzyki w formie al- nowocześnie i z mocą. Dostaję nawet na koniec In- bumów, a nie pojedynczych utwo- tra skrecze od DJ-a Bulba – jest zatem i owa zapo- rów, docenia dobrze przemyśla- wiadana „okołohiphopowość”! ną kolejność utworów. Opisywana tu płyta jest tego świetnym przy- Później trochę zwalniamy – szkoda, ale Easy Groo- kładem. Kolejne sześć utworów, od vin’ to nadal kawał porządnej, stylowej, bujającej Timothy's Trip począwszy, jest cha- muzyki. Brzmieniem przypomina ciekawsze eks- rakterystycznych, mocnych i za- perymenty funkowo-soulowe z lat osiemdziesią- padających w pamięć. Sprawiają, tych i dziewięćdziesiątych. Co prawda, utwór nie że po zakończeniu jest nam mało i musiałby od razu mieć ponad pięciu minut, ale chcemy włączyć album jeszcze raz. skoro znalazło się w nim miejsce na skrecze i flet, to czas jego trwania teoretycznie jest usprawiedli- Pobujaliśmy się na początku, wiony. Nie jestem muzykiem, wypowiadam się z mamy już odpowiedni nastrój, subiektywnej pozycji słuchacza. Nie jestem też jed- więc czas na mięcho: wpadające nak fanem fletów. Proszę mnie źle nie zrozumieć, w głowę sample i twardsze bębny. najczęściej mi przesadnie nie przeszkadzają, ale ni- Nawet melancholijny Little Room gdy w życiu nie stwierdziłem: „Hm, w tym utwo- (remix) ma w sobie coś skrycie ja- rze ewidentnie brakuje solówki na flecie”. Osobiście dowitego. Najjaśniejszym punk- skróciłbym Easy Groovin’ o pół minutki. Broń Boże, tem nie tylko tej sekwencji utwo- nie jest to strzał w stronę pana Macieja Kleszczew- rów, ale i całego albumu, jest – w skiego, który udziela się gościnnie w tym utworze. mojej opinii – The Herbalist. Pro- Po prostu nie przepadam za dźwiękiem fletu. Po- szę wybaczyć, że nie potrafię oce- zdrowienia dla fanów fletów. nić technicznych umiejętności gry Aleksandry Siemieniuk – nie znam Podobnie w sensie odbioru (oprócz „problemu” fle- się na tym. Jako słuchacz odno- tu) rzecz ma się z 427 Jam oraz 5th Floor Funk, cho- szę jednak wrażenie, że jest jej za JazzPRESS, lipiec 2016 |37 mało. Efektowne, rockowe solo w The Herba- list jest, według mnie, najmocniejszym mo- mentem całego albumu. W gruncie rzeczy to ono przypomniało mi nagle, że gitarzystka jest współautorką projektu. Moje gapiostwo zostało nadrobione przy kolejnych odsłu- chach (jest tej gitary więcej), ale nie zmieni- ło się wrażenie, że to jednak Monomotiv jest na Koldfusion na pierwszym planie. A może właśnie dzięki temu każdy element mikstu- ry serwowanej przez bohaterów albumu do- daje mu charakteru i smaku, nie wysuwając przed szereg? Ostatnie dwa utwory: The Night (remix) oraz Winter (remix), przypominają mi produkcje Noona z czasów EP-ki Gry Studyjne. Groźnie i tajemniczo zamykają one różnorod- ny album, trzymający od początku do końca wysoki poziom. za sobą Przy całym powyższym wysypie superlaty- Mamy wów należy zauważyć, że nie została tu od- kryta żadna Ameryka, pomimo natłoku trud- nych określeń w opisie albumu. Całość ma dość spontaniczny, jamowy charakter. W na- turalny sposób ukierunkowuje to kształt numerów Koldfusion, dając lekki, „wiosenny” efekt od- 55 bioru, który nabiera trochę ciężkości przy sa- JazzPRESSu mym końcu. Nie sądzę jednak, by ten album odmienił czyjekolwiek życie. Chociaż – chy- ba nie tego oczekujemy, wciskając przycisk „play”.

Koldfusion trafia do mojego przenośne- go odtwarzacza muzycznego, wypełnionego hardcore'owym rapem – niech to mówi samo za siebie. Ma wielką szansę stać się moim ulu- bionym polskim albumem muzycznym 2016 roku. Bardzo dobra rzecz. 38| Płyty / Recenzje

Klan – Live Finland 1972

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

nich, mimo obiektywnie bardzo wysokich walorów, nie są szerzej znane publice – pozostając nie- wydane lub po prostu pomijane. Omawiam ostatnimi czasy przy- kładowo nagrania Jerzego Milia- na – nieco zakurzone, niepamię- tane, a miejscami strącające czap- ki wszystkim Miltom i Jacksonom świata jazzu. Dziś do mych rąk trafia kolejny zapomniany, a w zasadzie nieodkryty dotąd skarb, GAD Records, 2016 / www.gadrecords.pl choć z nieco innej muzycznej pa- rafii. Mowa o koncertowym albu- Często słyszy się, że w muzyce by- mie zespołu Klan, znanym raczej liśmy / jesteśmy sto lat za... ek- rockowym wyjadaczom. hem… wiadomo – „Afroamery- kanami”. A bo to żelazna kurty- Rok 1972, kapela jazzrockowa, a na, a bo to niskie budżety, nie tacy więc nietrudno jest sobie wyima- muzycy, nie tacy producenci, nie ginować zawartość dźwiękową taki rynek etc. Dlatego też słucha- owego wydawnictwa. Są dłuższe czom zdarza się namiętnie mito- numery, są nieoczywiste teksty, logizować dokonania muzykan- jest gitarowy pomruk King Crim- tów i piosenkokletów (za Nieme- son, jest smyczkowe noise’owanie nem) z Zachodu. Tymczasem, o rodem z Whole Lotta Love, jest czym nie muszę, jak sądzę, czy- posthipisowski posmak mistycy- telników tu przekonywać, mamy zmu i solidny kęs mocno rozkrę- w swym narodowym dorobku conej już podówczas psychode- muzyczne osiągnięcia, które spo- lii. Nie ma za to… organów! I do- kojnie można postawić przynaj- brze, bo dzięki temu mamy moż- mniej na równi z dokonaniami liwość bacznie przysłuchać się kolegów z Wielkiej Brytanii czy pracy dwóch gitarzystów (rów- Ameryki. Co ciekawe, niektóre z nież na wokalu Marek Ałaszewski JazzPRESS, lipiec 2016 |39

oraz „poniemenowy” Tomasz Jaś- kiewicz), jak również pierwszo- rzędnej sekcji rytmicznej stricte jazzowej proweniencji (na basie Bronisław Suchanek, na perkusji Janusz Stefański).

I właśnie ze względu na znako- Transmisje koncertów mite, oldschoolowe, ale wciąż je- z 12on14JazzClub żące włosy na plecach brzmienia instrumentów, połączone ze spe- w piątki od g. 20:00 cyficznymi zagrywkami z tamte- go okresu, warto tę płytę przesłu- w RadioJAZZ.FM chać. Niech gitarzyści odczują tę subtelność, tę moc wynikającą z samego brzmienia i drive’u. Ba- siści zaś niech dadzą szansę fuzz bassowi i popróbują tak gęsto po- grać. Do tego siarczysta, lawino- wa perkusja! Wokal? No cóż, Ała- szewski nie jest ani Lake’iem, ani Wydrzyckim, ale spokojnie daje radę! Co godne uwagi – nie mamy tu do czynienia z rozwle- czonymi, pompatycznymi i fan- tasmagorycznymi uniesieniami muzyków, a więcej w tym kon- kretu, niepokoju, agresywności i jazzowego pulsu. Słowem – war- to dać nagraniu szansę i poznać jeszcze jeden Klan, oprócz tego telewizyjnego. 40| Płyty / Recenzje

Brad Mehldau Trio – Blues and Ballads

Krzysztof Komorek [email protected]

Blues and Ballads to pokłosie dwóch sesji nagraniowych: z grud- nia 2012 i maja 2014 roku. Trio sięg- nęło wyłącznie po cudze kompozy- cje, a wśród autorów znajdziemy: Charliego Parkera, Cole’a Portera, Buddy’ego Johnsona, spółkę Stra- chey i Marvell, Jona Briona (któ- ry jest nie tylko kompozytorem, a z Mehldauem współpracował wcześ- niej: produkując i miksując jego Nonesuch Records, 2016 Largo z roku 2002) oraz dwukrot- www.nonesuch.com/ nie Paula McCartney’a – indywidu- Kiedy czeka się na nową płytę ulu- alnie oraz w duecie z Johnem Len- bionego artysty, ma się oczekiwa- nonem. nia rosnące proporcjonalnie do przybliżającej się daty premiery. Wydawnictwo rozpoczyna się od Potem bywa różnie. Czasem roz- Since I Fell For You, okraszonego po- budzone nadzieje powodują mniej dobnie jak These Foolish Things (Re- lub bardziej gwałtowne rozczaro- mind Me of You), długim solem for- wania. Przy pierwszym odtworze- tepianu. I Concentrate on You za- niu Blues and Ballads, okazało się, skakuje początkiem w rytmie sam- że dokładnie takiej muzyki się spo- by. Little Person wspomnianego dziewałem. Ni mniej, ni więcej. wcześniej Jona Briona, to najkrót- Brak tego „więcej” spowodował po- szy utwór na płycie, niespełna czte- czątkowo lekki niedosyt. Po chwi- rominutowy. Wobec trwających po li uspokojenia, wyciszenia emocji sześć, siedem, czy nawet jedenaście (czy da się wyciszyć emocje, kiedy minut, pozostałych nagrań, jawi ma się do czynienia z ledwie odpa- się on jako miniaturka. Miniatur- kowaną nowością swojego fawory- ka z piękną, solową linią basu. Czę- ta?), przesłuchałem nagrania jesz- sto miałem wrażenie, że ta płyta cze raz. Potem po raz trzeci i kolej- jest bardziej bluesowa niż ballado- ne razy… wa, chociaż tak naprawdę jest tam JazzPRESS, lipiec 2016 |41

tylko jeden oryginalny blues – par- dardem. To najbardziej zapadająca w pamięć inter- kerowski Cheryl, z dłuższą solów- pretacja na Blues and Ballads, z jeszcze jednym so- ką Larrye’go Grenadiera na począt- lowym fragmentem fortepianowym. Fragmentem ku i Jeff a Ballarda na końcu nagra- ukazującym cały geniusz Mehldaua. Tylko dla sa- nia. And I Love Her, który zachwy- mego My Valentine warto mieć tę płytę. cał na solowej płycie pianisty, tu został zaprezentowany w zupeł- Pamiętam do dziś podsumowanie pewnego kon- nie innym ujęciu: „rozpędzający certu w Polsce wygłoszone ze sceny przez Brada się” w końcówce, a potem gwałtow- Mehldau’a: „Zagraliśmy kilka moich utworów i kil- nie cichnący na ostatnie sekun- ka utworów innych ludzi. I to tyle”. Taka jest właś- dy. Wreszcie My Valentine skompo- nie najnowsza płyta tego tercetu. Kilka utworów nowany przez McCartneya na jego „innych ludzi” zagranych na luzie dla niewątpliwe- płytę z Dianą Krall wydaną w roku go ukontentowania odbiorcy, a sądzę, że satysfak- 2012 i nagrany przez trio tuż po ofi - cjonujących także samych Artystów. Ja sam docho- cjalnej premierze nagrania. Utwór dzę ostatecznie do wniosku, że to „dokładnie to, cze- od początku, według krytyków, go się spodziewałem” jest rzeczą całkowicie mi wy- wskazywany jako mający zadatki starczającą. Blues and Ballads to piękna płyta, której na bycie klasykiem. Teraz można będę słuchał i do której będę wielokrotnie wracał z śmiało stwierdzić, że stał się stan- przyjemnością.

Koncerty w Pałacu Szustra 26 X 2016 / g.19:30 PATRYK LEWI PROJECT PATRYK LEWI– gitara Salon WOJCIECH KONIKIEWICZ – fortepian BARTOSZ ŁAZARSKI – kontrabas Jazzowy RAFAŁ OLEWNICKI – perkusja

Projekt współfinansuje m.st.Warszawa WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE Warszawskie Towarzystwo Muzyczne IM. STANISŁAWA MONIUSZKI – ROK ZAŁOŻENIA 1871 ul. Morskie Oko 2 Warszawa www.wtm.org.pl 42| Płyty / Recenzje

Gregory Porter – Take Me to the Alley

Mery Zimny [email protected]

Mowa o klubowym Holding On, który powstał w wyniku współ- pracy Portera z Disclosure. Kawa- łek niezwykle energetyczny, przy którym wręcz nie sposób usie- dzieć na miejscu. Materiał z płyty także osiąga wysokie notowania, dorównując w słuchalności wielu popowym przebojom. To niewąt- pliwa zasługa Portera i jego głębo- kiego, aksamitnego głosu, który trafia nie tylko do jazzowego od- Blue Note / Universal www.bluenote.com biorcy.

Chyba nie ma obecnie osoby, któ- Zawodowo miał zajmować się fut- ra nie kojarzyłaby ciepłego, me- bolem. Jednak, szczęście w nie- lodyjnego głosu pana w czapecz- szczęściu, doznał kontuzji i wylą- ce z daszkiem – Gregory'ego Porte- dował ostatecznie na scenie. Zaple- ra. Jest jednym z niewielu piosen- cze miał dobre, w jego domu od za- karzy, którzy swoim głosem potra- wsze słuchało się między innymi fią w pełni ująć i zdobyć przychyl- jazzu oraz gospel. Prawdziwa mu- ność słuchaczy już od pierwszych zyczna miłość Portera, na której dźwięków. I choć Porter związany się wychował, to Nat King Cole. Ta jest z jazzem, to od dłuższego już miłość była na tyle silna, że pomi- czasu z powodzeniem trafia też do mo zacięcia sportowego, wieczora- mainstreamu i na szczyty popo- mi śpiewał w różnych klubach. wych list przebojów. Podczas studiów poznał swojego Ostatnio stało się to za sprawą ka- mentora, jazzmana i wykładowcę wałka, który usłyszymy też na naj- Kamau Kenyattę i… w zasadzie tak nowszej płycie Take Me to the Al- to się zaczęło. Pierwszą płytą była ley, ale w zupełnie innej odsłonie. Water, później Be Good, a w końcu JazzPRESS, lipiec 2016 |43

nagrodzone Grammy Liquid Spi- ven: obydwie ujmujące i ciepłe. Ciekawa jest zwłasz- rit. Na kolejny krążek, wydany pod cza ta druga, pogodna i optymistyczna. W takim szyldem Blue Note, długo przyszło właśnie tonie w domu Porterów żegna się zmar- nam czekać. Po trzech lata świat- łych. ło dzienne ujrzał Take Me to the Al- ley, na którym Porterowi towarzy- W kompozycjach Portera znajdziemy też, jak zresz- szą: pianista Chip Crawford, basi- tą na poprzednich płytach, wątki społeczno-poli- sta Aaron James, perkusista Ema- tyczne. W utworze tytułowym, bardzo wzruszają- nuel Harrold, saksofonista Tivon cej balladzie, wokalista śpiewa o najuboższych, nad Pennicott, trębacz Keyon Harro- których losem warto się pochylić. Wśród wielu bal- ld i Ondřej Pivec na organach. W lad są też kawałki bardzo energetyczne, jak swin- roli producenta sprawdził się po gujące Fan the Flames ze świetną partią saksofonu raz kolejny Kamau Kenyatta, dzię- czy French African Queen. Porter pokazuje w nich ki któremu Porter rozpoczął swoją mocny, zdecydowany i już nie tak rozmarzony, ro- karierę. mantyczny głos. Warto też zwrócić uwagę na ot- wierający krążek Holding on – tyle, że w wersji po- Choć muzyka stworzona przez Por- zbawionej elektroniki i klubowego zacięcia, za to z tera jest tak przyjemnie wibrująca bardziej popowym zabarwieniem. w uchu, że aż chce się na chwilę za- pomnieć i odpłynąć, to warto jed- Muzyka Portera to nie tylko piękny głos o ciepłej, nak wsłuchać się w tekst. Pojawia- przenikliwej barwie. Zawiera także dobre teksty, ją się tu nie tylko kawałki o miło- w które warto się wsłuchać. Take me to the Alley to ści, choć i te nie są banalne, czego płyta bardzo osobista, chwilami wręcz intymna, przykładem jest ballada Consequ- na której usłyszymy wiele wyznań artysty. Pokazu- ence of Love. Jest sporo o rodzinie, je ona niebywały talent kompozytorski piosenka- na przykład piosenki dedykowa- rza, który bardzo konsekwentnie buduje swoją ka- ne synkowi – dynamiczne i wpada- rierę. Od początku tworzy on bowiem muzykę bar- jące w ucho Don't Lose Your Steam. dzo przystępną, nie boi się kolaboracji z innymi ga- Są też utwory dedykowane ukocha- tunkami, dzięki czemu jego sława znacznie wykra- nej, a nieżyjącej już mamie artysty cza poza kręgi jazzowe. I dobrze, bo jest to muzyka, – More Than a Woman oraz In Hea- która powinna zataczać jak najszersze kręgi. 44| Płyty / Recenzje

Danilo Pérez, John Patitucci, Brian Blade – Children of the Light

Jakub Krukowski [email protected]

le (poza kwartetem współpracowa- li ze sobą również przy innych pro- jektach), to Children of the Light jest dopiero pierwszą płytą nagraną jako trio.

Nie sposób uciec od wrażenia, że nad materiałem unosi się duch Shortera, niekiedy wydaje się wręcz, że za moment sam włączy się on solówką na saksofonie… Ty- Mack Avenue Records, 2015 tuł jest parafrazą nazwy utworu www.mackavenue.com Children of the Night, który Shorter Danilo Pérez (fortepian), John Pa- skomponował w 1961 roku. Oczy- titucci (kontrabas) i Brian Blade wiście absurdem byłoby odbiera- (perkusja) to muzycy o ugruntowa- nie albumowi autorskiego cha- nej pozycji we współczesnym jaz- rakteru, niemniej już na okład- zie. Indywidualnie współpracowa- ce artyści informują, komu jest li z czołowymi przedstawicielami on dedykowany. Mistrz odwdzię- gatunku, z długiej listy wystarczy czył się pisząc krótki wstęp, który wspomnieć nazwiska: Dizzy Gil- również tutaj umieszczono. Czyta- lespie, , Herbie Han- my w nim: „zaproszeni do wspól- cock czy Stan Getz. Przez ponad 30 nej przejażdżki słuchacze, podążać lat każdy z nich brał udział w na- będą po niezdeptanych ścieżkach”. graniach dziesiątek płyt, z których Niech ten cytat będzie wystarcza- wiele przeszło do kanonu. Nic to jącym argumentem na oryginal- jednak w porównaniu z doświad- ność produkcji. czeniem, jakie dała im gra z Way- nem Shorterem. Od piętnastu lat Pierwsze dwa utwory są tego naj- tworzą wspólnie The Wayne Shor- lepszym potwierdzeniem. Oba ot- ter Quartet, w którym nagrali czte- wiera chwytliwy, fortepianowy ry albumy. Choć znają się doskona- motyw, ujawniający latynoskie JazzPRESS, lipiec 2016 |45

korzenie Péreza, który je skom- przewijający się przez cały utwór. Druga część po- ponował (jest on autorem więk- nownie odsyła nas do twórczości mentora – a do- szości muzyki na płycie). To we- kładniej, do kompozycji Wayne'a Shortera z 1967 sołe i energiczne melodie. Arty- roku, z kultowego albumu Milesa Da- ści bawią się improwizacją, szu- visa. Całość trwa prawie dziesięć minut, w czasie kając swojego miejsca w formule których ujawnia się spektrum możliwości impro- tria. Po przesłuchaniu całego ma- wizacji członków tria. Następująca po nim Ballad teriału, wydają się one jednak nie- for a Noble Man (In Memory of Doug Sommer) to już co oderwane o reszty. Właściwego kompozycja Johna Patitucciego, który również i tu brzmienia, album nabiera wraz z błyszczy swoją grą na gitarze basowej. Album koń- kompozycją Lumen, nagraną przy czy African Wave, nieco żywsza melodia, nawiązu- użyciu instrumentów elektrycz- jąca do klimatu z początku płyty. nych. Pérez przenosi się na piani- no elektryczne, zaś Patitucci sięga Największą zaletą debiutanckiego albumu trio Pé- po gitarę basową. Współpraca tej rez / Patitucci / Blade, jest z pewnością wzajemne pary, nadająca muzyce dynami- zrozumienie muzyków. Piętnaście lat wspólnych zmu i kolorytu, najbardziej przy- występów przełożyło się na płynną i wyrazistą grę, kuwa uwagę. Kolejne dwa utwory daje się odczuć duże zaufanie, jakim panowie da- to klimatyczne ballady. Zwłaszcza rzą się nawzajem. Urozmaicenie stylistyczne po- pierwsza – Within Everything – au- szczególnych partii odzwierciedla różnice w oso- torstwa Briana Blade’a, jest warta bowościach członków zespołu. Ostatecznie ma to podkreślenia z uwagi na świetną jednak pozytywny wpływ na odbiór całości. Mam partię kontrabasu. wrażenie, że czas jaki upłynął, by ta produkcja uj- rzała światło dzienne, spowodował w muzykach Punktem kulminacyjnym pły- potrzebę zawarcia na albumie wszystkiego, co na- ty jest umieszczony w jej poło- warstwiło się w nich przez długie lata. To jednak wie Light Echo / Dolores. Pierwszy z pewnością nie koniec. Traktuję ten album, jako człon to kompozycja autorstwa Pé- zapowiedź dalszych, wspólnych poszukiwań – oby reza, w której muzycy po swobod- równie udanych. nym wstępie, wypracowują motyw

F L P a www.jazzpress.pl 46| Płyty / Recenzje

Christian McBride Trio – Live At The Village Vanguard

Krzysztof Komorek [email protected]

McBride’owi towarzyszą pianista Christian Sands i perkusista Ulysses Owens Jr. Jak przystało na iko- niczne miejsce, listę utworów wypełniają w więk- szości standardy: Fried Pies Wesa Montgomery’ego, Interlude J. J. Johnsona, Good Morning Heartache z repertuaru Billie Holiday, tradycyjny, gospelowy Down By The Riverside oraz Cherokee Raya Noble’a. Za solo w tym ostatnim nagraniu McBride otrzy- mał w bieżącym roku Grammy. Program uzupeł- niły: The Lady In My Life znany z megaprzebojowe- go albumu Thriller Michaela Jacksona, disco-hit z lat siedemdziesiątych – Car Wash oraz oryginalna Mack Avenue Records, 2015 www.mackavenue.com kompozycja Christiana Sandsa, Sand Tune.

„Możesz poczuć obecność du- Cała płyta to sto procent jazzu w jazzie. Klubo- chów wszystkich, którzy tu wcześ- wa atmosfera, klasyczny repertuar oraz klasycz- niej grali: Coltrane’a, Monka, Mi- ne – i z wielką klasą – wykonanie. Z jednej stro- lesa, Mingusa.” Tak Christian Mc- ny nagrania pozwalają nam poczuć się jak obecni Bride opisuje atmosferę legendar- na koncercie słuchacze, z drugiej pojawia się nut- nego Village Vanguard – jazzowe- ka zazdrości, że nasza bytność tam ogranicza się go Olimpu, gdzie pojawiali się i tylko do odsłuchania płyty. Wspomnienie o ma- nagrywali najwybitniejsi przed- gicznej atmosferze Village Vanguard nie jest tyl- stawiciele muzyki synkopowanej. ko kurtuazyjną pochwałą ze strony zaprzyjaźnio- Sam McBride po raz pierwszy wy- nego muzyka. Coś musi „wisieć w powietrzu” tego stępował tu jako lider w roku 1995. klubu, skoro pojawia się kolejne wybitne nagranie Od roku 2007 ma tu swoją dorocz- zrealizowane właśnie tam. Koncert tria Christia- ną grudniową, tygodniową rezy- na McBride’a to nawiązanie do najznakomitszych, dencję. Wybór z trzech koncertów kanonicznych płyt zarejestrowanych w kultowym z roku 2014 ukazał się na niniejszej nowojorskim miejscu. Świetna płyta i znakomita płycie. wizytówka jazzu.

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, lipiec 2016 |47

Shez Raja – Gurutopia

Marek Brzeski [email protected]

Shez Reja jest urodzonym na wyspie Anglikiem, dzieckiem Angielki i Pakistańczyka, solidnie wy- kształconym, osadzonym w kulturze Zachodu. Re- gularnie współpracuje z gwiazdami brytyjskimi i światowymi. Przez krytyków „ochrzczony” następ- cą Jaco Pastoriusa (The Guardian), opisywany w sa- mych superlatywach jako innowacyjny wirtuoz gi- tary basowej. Jego zespół, The Shez Raja Collecti- va, założony w 2007 roku w Londynie, ma za sobą cztery albumy studyjne oraz liczne koncerty na ca- łym świecie. Oprócz lidera na płycie słyszymy: Mo- Dot Time Records, 2016 www.dottimerecords.mfmmedia.nl nikę Lidke – polską wokalistkę mieszkającą w Lon- dynie, Chrisa Nickollsa – perkusistę urodzonego w Lubię poznawać kultury świata. To Arabii Saudyjskiej, współpracującego między inny- zawsze kształci, poszerza wyobraź- mi z Andym Sheppardem, kompozytora i aranże- nię, pozwala nabrać dystansu do ra dźwięku, właściciela studia w Londynie, Steve’a siebie samego i wyrabia toleran- Pringle’a – pianistę, kompozytora i producenta mu- cję wobec innych. Mam też, spoty- zycznego; Pascala Roggena – urodzonego w No- kaną czasem wśród publiczności wej Zelandii skrzypka, Alexa Stanforda – pianistę, z naszej części Europy, wadę – nie kompozytora i aranżera, współpracownika Liane zawsze doceniam fakt, że świat tak Carroll i Andy’ego Shepparda oraz greckiego sak- bardzo się „wymieszał”. Jeżeli arty- sofonistę Vasilisa Xenopoulosa – stypendystę Ber- sta nazywa się Shez Reja, wyobraź- klee College of Music, lidera własnych zespołów, w nia kieruje się na inny kontynent, ocenie The Times, jednego z najbardziej dynamicz- co powoduje, że instynktownie go nych saksofonistów młodego pokolenia. Gościnnie szufladkuję i określam swoje ocze- towarzyszą im: i Randy Brecker – ame- kiwania. Wyobrażam sobie nowe rykańskie gwiazdy światowego formatu, których spojrzenia na kulturę wschodu, a specjalnie przedstawiać nie trzeba. Duży między- biorąc pod uwagę obecność Mike`a narodowy skład, skupiający muzyków z odległych Sterna i Randy’ego Breckera liczę kulturowo obszarów – USA, Pakistanu, Polski, Gre- na jazz z wysoko ustawioną po- cji, Nowej Zelandii i Arabii Saudyjskiej – namacal- przeczką. Wyobraźnia życzeniowa ne świadectwo integrujących funkcji sztuki. Co z z reguły jednak zawodzi. tego tygla wyszło? 48| Płyty / Recenzje

Magazyn Guitar & Bass napisał, że The Shez Raja – jeden z przyjemniejszych utwo- Collective jest jak (w dosłownym tłumaczeniu) rów na płycie. My Imaginary Friend „mocny napar z basu i world fusion, który przenie- z wyróżniającą się solówką perku- sie Cię do innego miejsca”. Niestety, nie znam dzia- sisty. Sketches Of Space – z brawu- łania żadnych „naparów” i nie wiem, czym są od- rową improwizacją Breckera. I Ro- mienne stany świadomości. Nawet jeżeli zdarzy mi cknRolla, który, ponownie, można się spędzić wieczór w towarzystwie cennego trun- podsumować słowami: Mike Stern ku, to już od wczesnych godzin porannych marzę o i nikt więcej... W Primetime słychać powrocie do rzeczywistości… dobrą grę pianisty. Całość kończy Shiva Mantra z zapadającym w pa- Czy do płyty Gurutopia trzeba podejść zgodnie z za- mięć tematem, który scatem śpiewa sadą „nie ma brzydkich kobiet, tylko czasem wina Monika Lidke unisono ze skrzypca- brak”? Zostawiam ten dylemat słuchaczom. Nigdy mi oraz znakomitą partią saksofo- nie byłem fanem mieszania wschodnich brzmień nu. Utwór ten zostawia nas z wra- z zachodnią rytmiką. Skale zachodnie operują od- żeniem dużego potencjału drze- ległościami cały ton – pół ton. Systemy wschod- miącego w zespole. nie akceptują skale ćwierćtonowe i z natury trochę „gryzą” się z „naszymi”. Być może to jest ten powód, W tym miejscu, oczami wyobraź- dla którego „koktajl wschodnich dźwięków połą- ni, widzę swojego wieloletniego ko- czony z funky”, o którym pisze Evening Standard, legę, który, stojąc nade mną, zadaje nie „smakuje” mi tak, jak powinien. mi banalne pytanie: „Czy w takim razie warto kupić tę płytę czy nie?” Czy Gurutopia to w całości mieszanina egzotyki i funky? Absolutnie nie. Album rozpoczyna Rabbits. Z mojej perspektywy na uwagę za- Gdybym nie wiedział, skąd pochodzi nagranie, po- sługują cztery kompozycje – Rab- myślałbym, że to najnowsza płyta Mike`a Sterna. bits i RocknRolla z udziałem Mike`a Całkowicie zdominował zespół. Drugi w kolejno- Sterna oraz Song For John i Shi- ści Maharaja – oparty na monotonnym „wschod- va Mantra, ze względu na Monikę nim” motywie, zwraca uwagę partią solową skrzy- Lidke i grającego na saksofonie Va- piec. Emocje budowane są jednak na dynamice i ar- silisa Xenopoulosa. Reszta to inna tykulacji. Song For John – nieco „bliższy” kulturowo, perspektywa, niekoniecznie, prze- nastrojowy, z fragmentami śpiewu Moniki Lidke cież, gorsza… JazzPRESS, lipiec 2016 |49

I.P.A. – I Just Did Say Something

Piotr Rytowski [email protected]

Cherrym jest wciąż żywa – słychać to także na naj- nowszym krążku I Just Did Say Something.

Otwierający album Kort Hilsen zaczyna się dość nerwowym, poszarpanym free, które wraz z poja- wieniem się partii wibrafonu, zaczyna się układać w skoordynowane zespołowe granie – z czasem na- wet melodyjne. I tak zostaje już właściwie do końca – na płycie otrzymujemy dziewięć ciekawych kom- pozycji, czasami mocno nawiązujących do tradycji (wstęp na trąbce w Majken), innym razem kojarzą- cych się nawet z tzw. „nową elektroniką” (gra sek- Cuneiform Records, 2016 www.cuneiformrecords.com cji w Sayembara). Nie możemy więc narzekać na nudę! Melodyjne tematy w żaden sposób nie ogra- Skandynawska scena jazzowa re- niczają inwencji improwizatorskich członków gru- gularnie przypomina słuchaczom, py. Wręcz przeciwnie – materiał jest skonstruowa- że wciąż ma wiele do powiedzenia. ny w taki sposób, że jednocześnie może zaspokajać Kwintet I.P.A. wydał właśnie swo- gusta miłośników tej „bardziej wyszukanej” muzy- ją czwartą płytę – pierwszą pod ki improwizowanej, jak i być przystępny dla tych, szyldem amerykańskiej wytwórni którzy poszukują właśnie melodyjności i większe- Cuneiform Records. W skład zespo- go ustrukturyzowania muzyki. łu wchodzą: Atle Nymo grający na tenorze i klarnecie basowym, Inge- W zasadzie każdy z muzyków zasługuje na wyróż- brigt Håker Flaten na basie, Håkon nienie, ale myślę że warto zwrócić uwagę na nowe- Mjåset Johansen na perkusji, Mag- go członka zespołu – wibrafonistę Mattiasa Ståhla. nus Broo na trąbce oraz Mattias Nie dlatego, że jego gra wybitnie wyróżnia się na tle Ståhl na wibrafonie. Początki gru- pozostałych, ale dlatego, że wibrafon nadaje inne- py sięgają 2007 roku, kiedy Nymo, go, świeższego kolorytu muzyce zespołu. Flaten i Johansen nagrali swoją in- terpretację albumu Complete Com- Płytę kończy bardzo witalny, pogodny utwór tytu- munion Dona Cherry’ego. Później łowy – tak, jakby muzycy puszczając do słuchacza dołączył do nich Broo i tak powsta- oko, mówili: to już koniec – dobrze się bawiliście? Ja ła grupa I.P.A. Fascynacja muzyków z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że tak. 50| Płyty / Recenzje

Vijay Iyer & Wadada Leo Smith - A Cosmic Rhythm With Each Stroke

Piotr Wickowski [email protected]

pozytorką całej muzyki na Twine Forest była Sanchez. Inny też był kontekst dzieła.

W przypadku płyty A Cosmic Rhythm With Each Stroke obaj mu- zycy wspólnie odpowiadają za większość zamieszczonej na niej muzyki. Z wyjątkiem otwierają- cego całość utworu Passage, au- torstwa Iyera, i zamykającego ją, skomponowanego przez Smitha, ECM Records, 2016 / www.ecmrecords.com Marian Anderson (tak nazywała się amerykańska, ciemnoskóra śpie- Trąbka i fortepian, czasami jeszcze waczka, której ten utwór jest po- stonowane brzmienia elektroni- święcony). Reszta to wspólna, po- ki i spod klawiszy fendera rhodesa. noć wyimprowizowana przez obu Wadada Leo Smith i Vijay Iyer po muzyków, tytułowa suita, będą- raz pierwszy w duecie. ca dźwiękową ilustracją wystawy prac Nasreen Mohamedi (1937— Wadada ma na swoim koncie sporo 1990). Dlatego też jedno z dzieł Mo- duetów, również z pianistami. W hamedi zamieszczone zostało na ostatnich latach jednym z najbar- okładce płyty. dziej udanych był jego duet z pia- nistką Angelicą Sanchez, uwiecz- Suita została zamówiona przez niony na płycie Twine Forest (2013). nowojorskie Metropolitan Muse- Angelika Sanchez, podobnie jak Vi- um of Art, które zorganizowało w jay Iyer, zanim nagrała ten album, tym roku wielką wystawę Nasre- współpracowała z Wadadą jako en Mohamedi, zaliczanej do naj- pianistka jego formacji. Jej duet był wybitniejszych artystek z Indii i jednak zupełnie inny niż duet z Iy- uważanej za jedną z najważniej- erem. Chociażby dlatego, że kom- szych postaci sztuki XX wieku. JazzPRESS, lipiec 2016 |51

Wykształcona w Londynie i Pary- barwne, geometrycznie uporządkowane prace żu Mohamedi w latach sześćdzie- Mohamedi rzeczywiście niezwykle korespondu- siątych i siedemdziesiątych zwią- ją z powstałą muzyką. Dominującą w dziełach in- zana była z nurtem amerykań- dyjskiej artystki mnogość równoległych linii (jak skiego minimalizmu, do które- sama pisała w przytaczanym w książeczce do pły- go, poza artystami tworzącymi w ty fragmencie pamiętnika: „Labirynty, linie mię- dziedzinie sztuk plastycznych, za- dzy liniami – Sieć / trudna do zniszczenia (...)”) liczany był kompozytor John Cage. bez problemu można skojarzyć z liniami dźwię- Zdaniem specjalistów, w jej dzie- ków snutych jednocześnie przez obu instrumen- łach odnaleźć można też wpływy talistów. Z pewnością niezwykłym też przeżyciem tradycyjnej sztuki, a nawet archi- musiał być odbiór tej muzyki w trakcie zwiedza- tektury azjatyckiej. Wartym na- nia, zakończonej na początku czerwca, nowojor- śladowania, przez podobne insty- skiej ekspozycji. Możemy jednak wsłuchać się w A tucje również w naszym kraju, Cosmic Rhythm With Each Stroke bez plastycznego jest pomysł Metropolitan Muse- kontekstu. Ta muzyka jest wystarczająco bogata i um of Art, które — unikając oczy- znakomita, aby pozostać pod jej wrażeniem tylko wistych skojarzeń — zamiast od- dla niej samej. twarzania przy okazji wystawy Mohamedi, na przykład, utworów Przede wszystkim kolejne utwory, jeśli słucha się Cage’a lub muzyki etnicznej z In- ich uważnie, przyciągają bardzo ciekawym prze- dii, zdecydowało się skorzystać biegiem muzycznej akcji. Choć mamy tu do czy- z talentów współczesnych twór- nienia z dziełem wyimprowizowanym, nie ma się ców, do tego muzyków jazzowych. do czynienia z żywiołem, którego jedyną składową Dzięki temu Iyer i Smith mogli w jest spontaniczny freejazzowy feeling (może z wy- październiku ubiegłego roku, w jątkiem części suity zatytułowanej A Cold Fire). Daje nowojorskich Avatar Studios, do- on z pewnością wiele frajdy oddającym się mu mu- konać nagrań a następnie zapre- zykom, ale nie zawsze możliwym jest do przekaza- zentować je premierowo czte- nia odbiorcy, zwłaszcza jeśli ten jedynie odtwarza ry miesiące temu, oczywiście w jego zapis z krążka. MMoA, przy okazji wystawy. Jak w dobrym filmie, już poprzedzający bezpośred- Abstrakcyjne, w większości dwu- nio suitę utwór Passage, wyłaniający się powoli z 52| Płyty / Recenzje

ciszy, delikatnie zaprasza do wejścia dalej, otwie- tes On Water doszło do fascynują- ra, jednocześnie za wiele nie zdradzając. Dalej, po- cego dialogu trąbki z federem rho- cząwszy od All Becomes Alive - pierwszego utworu desem. Dialogu zresztą bardzo spo- w ramach tytułowej suity - jest jeszcze ciekawiej. kojnego, przynoszącego uspokoje- Dramatycznym tonom, podawanym poprzez dra- nie, milknącego w ciszy. Jakby w pieżną nawet momentami grę trębacza, towarzyszy tym i innych utworach suity obaj łagodny, mechaniczny puls elektroniki, do którego muzycy chcieli pozostać wiernymi dopiero później przyłącza się fortepian. Są chwile myśli Mohamedi widocznej w jej kiedy pianista, grając coraz głośniej wysuwa się na rysunkach i fotografiach a wyrażo- plan pierwszy i kiedy milknie pozostawiając trąbkę nej też przez nią w jej pamiętniku: jedynie z cicho wystukiwanym rytmem lub z elek- „(...) Nic więcej / Na zewnątrz chao- tronicznym pulsem. su, formą – cisza”.

Każdy z utworów, mieszczących się w ramach sui- Łagodne zamknięcie albumu ty, przynosi zaskakujące zwroty akcji. Niemal każ- utworem Marian Anderson, o in- dy ma swoją wewnętrzną historię i może funkcjo- nym charakterze niż pozostałe, nować oddzielnie. Vijay Iyer z dużym wyczuciem, w umieszczonym już poza suitą, jest ciekawy sposób wprowadza elektroniczne brzmie- jakby drugim - lirycznym i prawie nia. Nie ma się wrażenia, że są one elementem ob- balladowym - finałem tego świet- cym, niepasującym do akustycznego fortepianu i nego albumu. Bardzo ciekawego, trąbki. pełnego emocji, które wyrażone zo- stały w bardzo subtelny sposób, je- Trochę szkoda, że tylko w zamykającym suitę No- dynie przez trębacza i pianistę.

#JazzDoIt! od poniedziałku do piątku, godz. 11:00-13:00 na antenie RadioJAZZ.FM www.radiojazz.fmm fot. Kuba Replewicz Kuba fot. JazzPRESS, lipiec 2016 |53

Sean Noonan – Memorable Sticks

Piotr Rytowski [email protected]

resował się legendami związanymi z kopalnią soli w Wieliczce. Wśród bohaterów materiału nagrane- go na płycie pojawiają się Skarbnik, Bieliczka, a na- wet krasnoludki. Dowiadujemy się tego zarówno z tytułów utworów, jak i melorecytacji lidera, który- mi wzbogacone są kompozycje.

Przechodząc do meritum – czyli do muzyki - na płycie z Noonanem zagrali basista Peter Bitenc i pianista Alex Marcelo. Lider to muzyk doświadczo- ny – ma na swoim koncie około dwudziestu płyt i współpracę z takimi artystami jak Marc Ribot czy For Tune, 2016 / www.for-tune.pl Jamaaladeen Tacuma. Na płycie Noonan przede Okładka płyty w pierwszej chwi- wszystkim przyjął rolę kompozytora i narratora ca- li zaskakuje. Zdjęcie przedstawia łego materiału, ale jego gry na perkusji jest tyle, ile wnętrze kopalni w Wieliczce z fi- trzeba i tam, gdzie trzeba. gurami ilustrującymi legendę o świętej Kindze. Do tego mamy na- Po usłyszeniu pierwszych taktów otwierającego zwisko irlandzkiego nowojorczyka płytę utworu Miała Baba pomyślałem sobie: „gdzieś Seana Noonana oraz anglojęzycz- to już słyszałem… Bad Plus Trio?”, ale to zawahanie ny tytuł Memorable Sticks. Choć w nie trwało długo – dosyć szybko muzyka zaczęła przypadku płyty perkusisty tytuł nabierać oryginalnego charakteru. Pojawienie się kojarzy się z pałeczkami, to jednak Noonana w charakterze wokalisty sprawiło, że nie jego prawidłowe tłumaczenie wie- miałem już wątpliwości – mamy tu do czynienia le wyjaśnia – Wiekopomna Laska to z czymś zdecydowanie „osobnym”. Trio gra bardzo symbol władzy sztygara w kopalni. ekspresyjnie – inwencji nie brakuje żadnemu z mu- zyków. Marcelo nawiązuje często w swojej grze do Sean Noonan mówi o sobie, że jest stylu Monka – w utworze Memorable Stick możemy „irlandzkim griotem” (czyli wywo- nawet znaleźć cytat z mistrza. W ostatnich dwóch dzącym się z zachodniej Afryki ar- numerach na płycie (nie tylko z tego powodu od- tystą sztuki słowno-muzycznej) – miennych od całości – ale o tym za moment) zmie- gawędziarzem zbierającym opo- nia fortepian na fendera rhodesa, nadając kompo- wieści i legendy. Tym razem zainte- zycji zupełnie inną barwę. Utwory nawiązują do 54| Płyty / Recenzje

polskiej tradycji nie tylko tematy- ką – możemy w nich znaleźć mo- tywy inspirowane polskim folklo- rem. Jest tu i swobodna improwi- zacja i ciekawe tematy, w muzyce znajdziemy całe spektrum nastro- jów od magii, przez niepokój do eu- forii. Jednak według mnie o orygi- Każdy festiwal może mieć swój nalności i sile tego materiału prze- JazzPRESS... sądzają wokalno-narracyjne partie Noonana. Ich połączenie ze świet- ną grą tria daje wspaniały, czasem zaskakujący słuchacza efekt.

Innego rodzaju zaskoczeniem są dwa ostatnie utwory na płycie. No- onan porzuca komnaty legendar- nej kopalni i zabiera nas do… Afry- ki. Daje w ten sposób znać o sobie trwająca już od lat fascynacja arty- sty muzyką tego kontynentu. Przez ten zabieg płyta traci swoją spój- ność zarówno w warstwie muzycz- nej, jak i narracyjnej. Ale w końcu poruszamy się w świecie legend i magii. Przecież w historii świętej Kingi też mamy motyw „niewyjaś- nionego przemieszczenia się” zło- tego pierścienia – wrzuconego do kopalni na Węgrzech, a znalezio- nego w bryle soli w Wieliczce. Tyle, że tym razem muzyczna opowieść pokonuje znacznie dłuższy dy- stans. fot. Kuba Majerczyk, Piotr Gruchała JazzPRESS, lipiec 2016 |55

Arashi – Semikujira

Rafał Zbrzeski [email protected]

Z początku podchodziłem do tego albumu ostrożnie, mając w pa- mięci, że po moim pierwszym spotkaniu z muzyką Sakaty – de- likatnie rzecz ujmując – nie zapa- łałem miłością do jego twórczo- ści i odłożyłem jego dokonania na półkę „może kiedyś do tego wró- cę”. W ręce wpadła mi jednak naj- nowsza płyta z udziałem tego ja- pońskiego saksofonisty i posta- nowiłem ponownie spróbować Trost Records, 2016 trostrecords.bandcamp.com zmierzyć się z dźwiękami, które proponuje. W skład tria Arashi wchodzą mu- zycy, którzy zasłużenie cieszą się Już po kilkunastu nutach rozpo- dużą popularnością wśród miłoś- czynającej album kompozycji Sno- ników swobodnie rozimprowizo- wing On The Temple Garden czu- wanej odmiany jazzu: na saksofo- łem, że najbliższe pięćdziesiąt mi- nie altowym, klarnecie i jako wo- nut nie będzie czasem zmarno- kalista – Akira Sakata, na kontra- trawionym. Melodyjne, podszy- basie – Johan Berthling, a na per- te Orientem otwarcie płyty deli- kusji i perkusjonaliach – Paal Nils- katnie oplata dźwiękami słucha- sen-Love. Semikujira jest drugą cza i wciąga go w kontemplacyj- płytą nagraną wspólnie przez ten ny, mistyczny świat Wschodu. Po właśnie skład. Wydany po dwóch uduchowionym wstępie następu- latach przerwy, które minęły od je erupcja freejazzowej ekspresji ukazania się pierwszej odsłony z rozkrzyczanym saksofonem na skandynawsko-japońskiej kolabo- pierwszym planie. Saksofon uży- racji, album zawiera oczywiście wany jest przez Sakatę naprze- solidną dawkę jazzowej improwi- miennie z klarnetem, pojawiają zacji. się również wywrzaskiwane przez niego wokalizy (utwór Saitaro Bus- 56| Płyty / Recenzje

hi – Atlantis Version bazuje na tradycyjnej pieśni ja- – oprócz rozkrzyczanego, wyso- pońskiej, która sama w sobie brzmi dla europej- ce dynamicznego free jazzu – spo- skich uszu dość egzotycznie – w wykonaniu Saka- rą dawkę liryzmu, który prześwitu- ty zmienia się w coś na kształt freejazzowej pieśni je poprzez napęczniałe od ekspresji wojennej, a przynajmniej takie skojarzenia budzi frazy. W muzyce tego składu spo- u mnie). Uwagę zwraca znakomicie wyważona gra tykają się dziedzictwo europejskiej sekcji, która buduje nieszablonowe struktury – wy- muzyki improwizowanej z mu- korzystanie przez Nilssena-Love dzwonków i gon- zyczną kulturą Dalekiego Wscho- gów dodaje im jeszcze kolorytu. du, tworząc wybuchową mieszan- kę, której zdecydowanie warto po- Semikujira podejmuje artystyczne wątki z poprzed- święcić więcej niż jeden czy dwa niej płyty tria i twórczo je rozwija. Po wsłucha- odsłuchy. niu się w muzykę zespołu można w niej odnaleźć

Koncerty w Pałacu Szustra Salon Jazzowy 12 X 2016 / g.19:30 MARCIN I BARTŁOMIEJ OLEŚ DUO MARCIN OLEŚ – kontrabas BARTŁOMIEJ "BRAT" OLEŚ – perkusja

Projekt współfinansuje m.st.Warszawa WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE Warszawskie Towarzystwo Muzyczne IM. STANISŁAWA MONIUSZKI – ROK ZAŁOŻENIA 1871 ul. Morskie Oko 2 Warszawa www.wtm.org.pl JazzPRESS, lipiec 2016 |57

Fred Frith Trio – Another Day in Fucking Paradise

Rafał Garszczyński [email protected]

telektualne i staje się dużo trud- niejsza do opisania. Są jednak ta- kie nagrania, do których wracam dość często, mimo faktu, że właści- wie nie potrafię wytłumaczyć dla- czego. Melodii nie da się przecież zanucić, przeboju z tego nie będzie, ani jazzowego standardu, po który sięgną inni muzycy.

Tak będzie pewnie w przypadku albumu Another Day in Fucking Pa- Intakt Records, 2016 / www.intaktrec.ch radise, jednej z najnowszych pro- Produkcje Freda Fritha są dla mnie dukcji Freda Fritha, wydanej przez zawsze interesującym przeżyciem, szwajcarską oficynę wydawni- choć w zasadzie nie wiem dlacze- czą Intakt. Album został wydany go. Nie mam problemu, żeby przy- całkiem niedawno, bowiem we- znać się sam przed sobą, że części dle opisu na okładce jego mix od- z nich zwyczajnie nie rozumiem. był się w marcu 2016 roku. Pew- Poza tym Fred Frith jest dość in- ności jednak, czy to najnowszy al- tensywnie nagrywającym artystą, bum z udziałem Freda Fritha nie więc nie daję rady śledzić chrono- ma w zasadzie nigdy, bowiem wy- logii jego nagrań i próbować wy- daje on swoją muzykę w wielu róż- robić sobie własnego zdania na te- nych wydawnictwach, uczestni- mat muzycznego rozwoju jego nie- cząc dodatkowo w roli sidemana w zwykłego, tu nie mam wątpliwo- przeróżnych muzycznych przedsię- ści, talentu. wzięciach, które doprawdy nie jest łatwo zliczyć. Datę 2016 nosi jeszcze Kiedy w muzyce nie ma czytelnej i co najmniej jedno wydawnictwo chwytliwej melodii, odrobiny blu- Freda Fritha – tym razem wydane esa i miejsca na dopisanie teks- w Portugalii przez Clean Feed i na- tu, który dałoby się zaśpiewać, za- grane wspólnie z Darrenem John- czyna ona stanowić wyzwanie in- stonem, ale o tym kiedy indziej. 58| Płyty / Recenzje

Album Another Day in Fucking Paradise powstał tego albumu dopisać. Po kilku wie- jako dzieło zbiorowej improwizacji Freda Fritha, czorach spędzonych z tym albu- basisty Jasona Hoopesa i perkusisty Jordana Glen- mem i dłuższych rozmyślaniach na. Członkowie zespołu Freda Fritha to muzycy o doszedłem do wniosku, że może pokolenie młodsi od lidera, choć z długą listą mu- znam innego Muddy’ego Water- zycznych eksperymentów i nagrań na koncie. Z sa niż Fred Frith. Kolejny wieczór pewnością jednak to współpraca z Fredem Frithem spędziłem zatem wśród dźwię- jest ich największym, w sensie komercyjnym, mu- ków Muddy’ego Watersa i wczes- zycznym dokonaniem. Choć w przypadku Freda nego Pink Floyd, żeby spróbować Fritha o komercji nie może być oczywiście mowy. to wszystko sobie poukładać.

Sam lider powołuje się, opisując muzyczną akcję, Nie potrafię, ale Fred Frith swój którą słychać na płycie Another Day in Fucking Pa- cel osiągnął. W moim przypad- radise, na inspiracje twórczością zespołów Pink ku może w zupełnie niezamierzo- Floyd i Gong, wspomina swoją współpracę z Sydem ny sposób, bowiem jego album stał Barrettem, a także wymienia takich muzyków, jak się dla mnie rodzajem intelektual- Muddy Waters, Sonny Sharrock i George Harrison. nej zagadki. Jednak celem muzy- Szczególnie wyróżnia dokonania Johna McLaughli- ka jest dotrzeć ze swoją twórczością na w zespole Lifetime Tony’ego Williamsa. Kiedy do słuchaczy. Do mnie dotarł. Pew- słuchałem po raz pierwszy tego albumu, przeczy- nie za jakiś czas do albumu wró- tałem ów wstępniak i postanowiłem odnaleźć te cę, żeby sprawdzić, gdzie tam jest wszystkie inspiracje w zawartej na krążku muzyce. Muddy Waters i John McLaughlin. Z pewnością jest tu więcej Lifetime niż Muddy’ego Watersa, ale moim zdaniem jest tu równie dużo Ba- Another Day in Fucking Paradise to cha i Stockhausena. Albo dowolnego innego kom- jeden z takich albumów, w którym pozytora. każdy usłyszy coś innego i war- to zmierzyć się z tym tematem. Ja Wśród instrumentów perkusyjnych pojawiają się usłyszałem intelektualną zagadkę. egzotycznie brzmiące gongi, więc inspiracje japoń- Ciekaw jestem, co Wy usłyszycie... ską lub malajską muzyką ludową też dałoby się do

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, lipiec 2016 |59

Full Blast – Risc

Rafał Zbrzeski [email protected]

Full Blast, którą od ponad deka- dy Brötzmann współtworzy wraz z basistą Marino Pliakasem i bęb- niarzem Michaelem Wertmülle- rem. Poprzednie dwa albumy ze- społu – Crumbling Brain i Sketches and Ballads – nagrane zostały na żywo w składach poszerzonych do sekstetu. Na tegorocznym albumie Full Blast ponownie prezentuje się w odsłonie studyjnej jako trio. Tym razem brzmienie zespołu uzupeł- Trost Records, 2016 www,trostrecords.bandcamp.com nione zostało noise’ową elektro- niką, za którą odpowiedzialny jest Niedawno, celem przypomnienia, zmarły w ubiegłym roku Gerd Ris- przesłuchiwałem sobie debiutan- che. Jego ścieżki zostały zarejestro- cki album Petera Brötzmanna For wane na miesiąc przed śmiercią Adolphe Sax. Od wydania tamtej artysty i dodane do nagrań przez płyty minęło już prawie pół wie- Michaela Wertmüllera. ku, a niemiecki saksofonista przez cały ten czas jest obecny w ścisłej Album Risc zawiera siedem kom- czołówce europejskiego free jazzu pozycji, będących połączeniem i muzyki improwizowanej, two- rzeczonej elektroniki z elementa- rzy kolejne, mniejsze lub więk- mi od zawsze obecnymi w muzy- sze, składy i nieustannie nagrywa ce zespołu – sekcji grającej na po- przykuwające uwagę albumy. Lata graniczu improwizacji i metalo- mijają, ale wydaje się, że nie mają wego ciężaru oraz firmowego zna- one wpływu na siłę muzyki za- ku Brötzmanna – chropowatego wartej na kolejnych płytach „naj- brzmienia instrumentów dętych. głośniejszego saksofonisty świata”. Dzięki temu zabiegowi nie otrzy- maliśmy kolejnej płyty z przewi- Najnowszy krążek, który do mnie dywalnym materiałem, będącym dotarł, to piąty album formacji wariacją na dobrze znane tema- 60| Płyty / Recenzje

ty, ale album, na którym zespół w od słuchania tego albumu. Moim znakomity sposób odświeżył swo- zdaniem decyduje o tym ten sam je oblicze. czynnik, który sprawia, że ludzie z wypiekami na twarzach oglądają Po pierwszym przesłuchaniu od- horrory – czasem zasłaniając oczy niosłem jednak wrażenie, że Risc i zerkając tylko przez palce, ale nie to najbardziej nieprzystępna po- mogąc się zmusić do zmiany kana- zycja w dorobku grupy. Nie każde- łu, bo są tak mocno zaintrygowa- mu przypadnie do gustu elektro- ni są tym, co dzieje się na ekranie. nika wpleciona w strukturę utwo- Jeśli jeszcze nikt tak Brötzmanna rów – odhumanizowana, niepoko- nie nazwał, to teraz przyszła na to jąca, wręcz nieprzyjemna, ale jed- pora – saksofonista z Wuppertalu nocześnie świetnie korespondują- to Alfred Hitchcock europejskiej ca z muzyką tria – gęstą, masywną, sceny free jazzowej. Risc rozpoczy- pełną napięcia i ciężaru. Jest w mu- na się od trzęsienia ziemi, a potem zyce z Risc coś odpychającego, ale napięcie już tylko rośnie. Polecam jednocześnie trudno oderwać się słuchać głośno.

Pobierz aplikację mobilną

Oceń aplikację, zostaw swoją opinię WWWWW JazzPRESS, lipiec 2016 |61

CZERWIEC 2016

Gazeta internetowa poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Tomasz Dąbrowski Paweł Kaczmarczyk

Take 5, czyli 5 pytań do Rafała Gorzyckiego

TOP NOTE Szymon Mika Trio – Unseen

We Remember Zbiggy – 70 rocznica urodzin Zbigniewa Seifert a

Maciej Maleńczuk Najchętniej grałbym na wszystkim

fot. Kuba Majerczyk

JazzPRESS dostępny jest na takich urządzeniach jak iPhone i iPad w bardzo przyjaznej formie! Mamy nadzieję, że ułatwi Wam to lekturę naszego miesięcznika! By przetestować jak czyta się nasz magazyn na Waszych urządzeniach, kliknijcie tutaj » Piszemy dla Was i dzięki Wam 62| Książki / Recenzje

Aneta Norek-Skrycka – Man of the Light. Życie i twórczość Zbigniewa Seiferta

Cezary Ścibiorski [email protected]

meandry, wymagającej jednak, muzyki Zbigniewa Seiferta.

Przede wszystkim biografia Seifer- ta jest świetnie napisana i dzięki temu znakomicie się ją czyta. Daw- no już nie miałem do czynienia z książką, od której nie mogłem się oderwać aż do zamknięcia ostat- niej strony – za sprawą potoczyste- go, gawędziarskiego stylu, pasji i widocznego zamiłowania autorki do tematu oraz, najzwyczajniej w świecie, jej talentu pisarskiego.

Rysując postać wielkiego muzyka i niezwykłego człowieka, jakim był Fundacja im. Zbigniewa Seiferta, 2016 www.zbigniewseifert.org Zbigniew Seifert, książka ukazuje także, jak wiele się wtedy, i jak do- Dokładnie w siedemdziesiątą rocz- brego, działo w polskim (a i niemie- nicę urodzin Zbigniewa Seifer- ckim) jazzie. Stany Zjednoczone były ta ukazało się nowe wydanie jego i są jazzową potęgą, ale z perspek- biografii – Man of the Light autor- tywy czasu okazuje się, że w tam- stwa Anety Norek-Skryckiej. Książ- tych latach niezwykle prężne sceny ka ta jest kopalnią wiedzy na te- jazzowe działały również w Niem- mat wielkiego polskiego skrzypka czech Zachodnich, Polsce czy Skan- jazzowego, a jednocześnie odkrywa dynawii. Obecnie wciąż dobrze się zapomnianą epokę lat siedemdzie- ma i nadal nadaje ton istniejąca już siątych w europejskim jazzie. Po- wtedy firma ECM, jednak opinio- nieważ autorka odebrała muzycz- twórcza i nowatorska wówczas ofi- ne wykształcenie, z niezwykłym cyna MPS zdaje się popadać w zapo- znawstwem prowadzi nas przez mnienie. W tamtych latach niezwy- JazzPRESS, lipiec 2016 |63

kłym animatorem, o światowym pejski triumf kwintetu Tomasza Stańki. Nie kryje znaczeniu, był związany z nią Joa- kulis tytanicznej pracy i zaangażowania, które na chim-Ernst Berendt. Na szczęście to ten sukces się złożyły. Dalej – możemy być świadka- on stał się protektorem Zbigniewa mi determinacji i pracowitości Seiferta w RFN, co- Seiferta i dzięki niemu muzyk mógł dziennego życia młodego artysty zza żelaznej kur- zyskać należne mu uznanie. tyny oraz sukcesu w Stanach Zjednoczonych.

Dzięki autorce Man of the Light mo- Dramatyczne karty książki prowadzą nas przez żemy prześledzić rozwój nadzwy- chorobę nowotworową muzyka i jego wyścig z cza- czajnego talentu Zbigniewa Sei- sem. Śledzimy korespondencję artysty z najbliż- ferta, połączonego z jego ogromną szą rodziną i, mimo woli, obserwujemy nieuchron- pracowitością. Widzimy, jak rozwi- ny postęp choroby, który ostatecznie prowadzi do jała się jego kariera – najpierw w śmierci skrzypka w wieku niespełna 33 lat. Krakowie, później na forum ogól- nopolskim, a następnie w Zachod- W książce znajdujemy informacje o wszystkich nich Niemczech i Ameryce. Obser- nagraniach z udziałem Zbigniewa Seiferta. Taka wujemy jego równoległą klasyczną szczegółowa dyskografia wymagała ogromnej pra- edukację skrzypcową – był wielką cy autorki. Tym bardziej, że, niestety, większość płyt nadzieją słynnego profesora Sta- skrzypka nie była wznawiana. Tym większy po- nisława Tawroszewicza, oraz sa- dziw budzi wysiłek włożony w weryfikację uzyska- modzielne pierwsze kroki w mu- nych danych. zyce jazzowej. Najpierw na sakso- fonie altowym, później na skrzyp- Książka ma wyśmienitą oprawę graficzną, wyko- cach, na które był w stanie, dzięki naną przez Jerzego Szałacińskiego. Oprócz pory- swej niespotykanej technice, prze- wającej lektury, przyjemności dostarcza już samo łożyć język saksofonowy Johna wzięcie jej do ręki i przegląd materiałów zdjęcio- Coltrane’a. wych i archiwalnych. Na dodatek do książki dołą- czono płytę CD z unikalnymi koncertowymi na- Książka Anety Norek-Skryckiej jest graniami duetu Zbigniewa Seiferta i pianisty Ri- też fantastycznym opisem epoki chiego Beiracha z 1976 roku. PRL-u. Bez nadmiernej martyrolo- gii, po prostu uczciwie i prosto, au- Man of the Light. Życie i twórczość Zbigniewa Seiferta torka oddaje realia tamtej rzeczy- to moim zdaniem w ogóle jedna z najciekawszych wistości. Prowadzi nas przez un- książek wydanych w ostatnim czasie. Łączy świet- dergroundową scenę jazzową Kra- ne pióro, wyjątkową rzetelność badawczą, popula- kowa, ukazuje błyskotliwą karierę ryzatorski pazur, zacięcie muzyka i muzykoznawcy kwartetu Seiferta, a później euro- z wyśmienitą szatą edytorską. 64| Książki / Recenzje

Miles Davis i Quincy Troupe – Miles – Autobiografia

Cezary Ścibiorski [email protected]

w 2006 roku nakładem wydawni- ctwa Constanti. Poprzednie wyda- nie, Wydawnictwa Dolnośląskie- go, trafiło do sprzedaży w listopa- dzie 2013 roku. Właśnie ta edycja jest podstawą obecnego dodruku. Część czytelników pamięta jeszcze przekład Tomasza Tłuczkiewicza, opublikowany w 1993 roku, jako Ja, Miles, przez Wydawnictwo Łódz- kie.

Recenzowana już wielokrotnie au- tobiografia jest wyczerpującym portretem Milesa Davisa, ale rów- nież znakomitym opisem kolej- nych historycznych epok, nie tyl- Wydawnictwo Dolnośląskie, 2016 ko jazzu. Opis zaczyna się od cza- www.wydawnictwodolnoslaskie.pl sów, które pamiętał Davis, czyli od Na rynek trafiło kolejne wydanie lat trzydziestych, które spędził w autobiografii Milesa Davisa napi- St. Louis. Kończy się na ostatnich sanej przez Quinceya Troupe’a na latach życia muzyka (zmarł w 1991 podstawie wielu godzin rozmów z roku). Autorzy uwiecznili zatem samym Milesem, ale także z oso- ponad pół wieku historii oraz ga- bami odgrywającymi jakąś rolę w lerię wielu postaci, które odegra- życiu wielkiego muzyka. Wydaw- ły mniejszą lub większą rolę w roz- nictwo Dolnośląskie wznowiło woju muzyki i kultury jazzowej. wersję książki w przekładzie Filipa Dla miłośników jazzu jest to lek- Łobodzińskiego. tura obowiązkowa. Pomimo tego, że sam Miles Davis jako człowiek Wznawiana wersja autobiografii był postacią kontrowersyjną (sam Milesa ukazało się po raz pierwszy zresztą starał się w ten sposób za- JazzPRESS, lipiec 2016 |65

prezentować), już same walory po- znawcze jego biografi i przemawia- ją za tym, aby po nią sięgnąć.

Szkoda jedynie, że wydawnictwo przy okazji nowego wydania nie pokusiło się ani o skorygowanie błędów, ani o aktualizację książ- ki. Krótkie, w większości jednozda- niowe, biogramy umieszczone w przypisach nie zostały uzupełnio- ne o daty śmierci muzyków, któ- rzy w ostatnich latach odeszli. Wy- daje się, że datą ostatniej aktualiza- cji był rok 2006. Tymczasem w cią- gu ostatnich dziesięciu lat ujrza- ły światło dzienne nowe informa- cje, które mogłyby wzbogacić, i tak staranną, warstwę faktografi czną książki. Pozostaje mieć nadzieję, że wydawnictwo dokona weryfi kacji, dokonując kolejnego wydania. Być może warto będzie wtedy rozważyć drobne zmiany w przekładzie. Do nazywania mężczyzn „ciziami” ja ciągle nie mogę się przyzwyczaić, czytając tę wersję autobiografi i Mi- lesa. Należy się jednak cieszyć z no- wego wydania, dzięki któremu ko- lejne egzemplarze tej ważnej książ- www.radiojazz.fm ki będą mogły trafi ć do nowych fa- nów jazzu i Milesa Davisa. 66| Książki / Recenzje

Jan Chojnacki – Blues z kapustą

Krzysztof Komorek [email protected]

bru”. Cały tekst jest lekki i w niewy- muszony sposób dowcipny. Przy- jemny w odbiorze niczym radiowe programy znakomitego redakto- ra. Zbiór impresji zawiera historie z lat dzieciństwa, młodości, czasów studenckich, ale przede wszystkim z zawodowego życia Jana Chojna- ckiego. Ciekawostką jest obraz ma- lowniczego „folkloru” peerelow- skiego szoł biznesu. Nie każdemu znany.

Jeden rozdział poświęcony jest w całości Ericowi Claptonowi, spo- Wydawnictwo Znak 2016 / www.znak.com.pl ro miejsca poświęcono także hi- storiom związanym między inny- Jan Chojnacki jest jedną z osób, mi z B. B. Kingiem, Jamesem Brow- które kształtowały moje muzycz- nem i Johnem Mayallem. Dwa koń- ne gusta. Radiowe audycje, teks- cowe rozdziały są zestawieniami ty z legendarnego Non Stopu to autorskimi: płyt – ważnych dla au- znaczny fragment „lepszej części” tora i jednocześnie takich, które z lat mojej młodości. Z góry uprze- różnych powodów nie doczekały dzam więc, że w poniższej recen- się dostatecznego uznania i popu- zji daje znać o sobie moje więcej larności – oraz „pół tuzina optymi- niż pozytywne nastawienie do stycznych piosenek”. Obie listy ob- osoby autora. Wydawnictwo Znak szernie i ciekawie omówione i uza- wydało właśnie książkę Pana Jana sadnione. zawierającą jego osobiste wspo- mnienia. Blues z kapustą to mnóstwo aneg- dot, historii, historyjek i ciekawo- Od razu zaznaczę, że nie należy się stek o bluesowych gigantach i oczy- obawiać opowieści „ciężkiego kali- wiście o samym autorze. Ponadto JazzPRESS, lipiec 2016 |67

wydawnictwo zawiera bardzo dużo kapustą i choć nikt jej na razie nie zdjęć, reprodukcji okładek i kopii zapowiada, liczę na to, że ku zado- dokumentów znakomicie uzupeł- woleniu miłośników bluesa i fa- niających i ubarwiających treść. To nów redaktora trafi ona kiedyś na jedna z takich książek, które odkła- księgarskie półki. da się dopiero po przeczytaniu do samego końca, i to z uczuciem nie- Na koniec należy wspomnieć, że dosytu.Myślę, że książka mogłaby równolegle z Blusem z kapustą uka- być co najmniej dwuktotnie grub- zała się płyta z wybranymi nagra- sza. Nie wątpię bowiem, że w zawo- niami wspomnianych w książ- dowej karierze pana Jana zdarzy- ce muzyków. Dwupłytowy zbiór ło się o wiele więcej wartych opo- to ponad dwie godziny muzyczne- wiedzenia historii. Dlatego czekam go komentarza do wspomnień Jana niecierpliwie na dokładkę Bluesa z Chojnackiego.

JazzPreSS poszukuje współpracowników - autorów relacji z koncertów w Warszawie, Trójmieście, Wrocławiu i Katowicach. Zgłoszenia, najlepiej z próbkami własnych tekstów: [email protected] Zapewniamy wstęp na wszystkie relacjonowane dla nas koncerty i festiwale. 68| Koncerty / Przewodnik koncertowy

12ON14: CARLA BLEY TRIO Carla Bley Trio wystąpi 13 lipca w warszawskim 12on14 Jazz Clubie na jedynym koncercie w Polsce. Trio zaprezentuje materiał z najnowszej, wydanej w maju przez ECM, płyty Andando el Tiempo. Album jest kontynuacją pasma sukcesów trzyosobowego składu artystki, zapoczątkowanych w 2013 roku al- bumem Trios. Carli Bley towarzyszyć będą stali człon- kowie zespołu: basista Steve Swallow i saksofonista Andy Sheppard. Amerykańska pianistka, organistka, kompozytorka, aranżerka i bandliderka należy do najwybitniejszych postaci eksperymentalnego jazzu orkiestrowego.

WARSZAWA 13 12on14 JAZZ CLUB KUP BILET lipca

FILHARMONIA – MUZYKA W JAZOVII Istniejący od 2014 gliwicki cykl koncertówFilharmo - nia – muzyka w Jazovii stawia sobie za cel ponad- gatunkową prezentację wartościowej muzyki, w tym również jazzu. Co potwierdzi w tym roku występ tria Jacka DeJohnette’a, które pojawi się na scenie CK Jazovia 15 lipca. Światowej sławy i klasy perkusista Jack DeJohnette tworzy ponad gatunkowymi po- działami. W czasie swojej kariery grywał między inny- mi z Milesem Davisem, Johnem Coltrane'm, Keithem Jarrettem, Theloniousem Monkiem. W Gliwicach to- warzyszyć mu będą Matt Garrison (kontrabas) i Ravi Coltrane (saksofon).

GLIWICE 15 CK JAZOVIA KUP BILET lipca JazzPRESS, lipiec 2016 |69 70| JazzPRESS, lipiec 2016 |71

JAZZ W PAŁACU - PAMIĘCI JANUSZA MUNIAKA Janusz Muniak był jednym z najwybitniejszych saksofonistów teno- rowych w historii polskiego jazzu. Zapisał się w niej również jako lider 21 lipca ważnych zespołów, w tym Janusz Muniak Quartet, oraz wyjątkowy nauczyciel wielu uznanych obecnie instrumentalistów. Odszedł nie- TEATR MUZYCZNY spodziewanie na początku tego roku. Specjalny program jego pa- W TORUNIU mięci zaprezentują Wojciech Karolak, Adam Czerwiński, Tadeusz Jakubowski i Tomasz Grzegorski. Premiera tego koncertu, przygo- towywanego na sulęczyński festiwal Jazz w Lesie, odbędzie się 21 lipca w Teatrze Muzycznym w Toruniu.

S16 FESTIVAL SIARKI, OGNIA I BĘBNÓW S16 Festival Siarki, Ognia i Bębnów odbędzie się 23 lipca w plene- rze Jeziora Tarnobrzeskiego, w województwie podkarpackim. Poza widowiskami ogniowymi oraz występami grup etno – między innymi 23 lipca José Torres & Havana Dreams, Sereia de Varsóvia, Słoma & D’roots Brothers - w programie znalazły się koncerty artystów jazzowych. PLENER JEZIORA Zagra basistka młodego pokolenia Kinga Głyk oraz Leszek Możdżer TARNOBRZE- ze swoim nowym triem, z basistą Dieterem Ilgiem i perkusistą Eri- SKIEGO ciem Allenem. Festiwalowi towarzyszyć będą warsztaty: bębniarski, tańca afrykańskiego, plastyczne, kuglarskie i ogniowe.

JAZZ WOLNOŚCI W SOPOCIE Festiwal Jazz Wolności Sopot 2016 nawiązuje do przypadającego w tym roku 60-lecia I Ogólnopolskie- go Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie. Wydarze- nie z 1956 roku było pierwszą i największą imprezą jazzową w powojennej Polsce. Zgromadziło ponad 30 tys. widzów, a na scenie festiwalowej wystąpili mię- dzy innymi Melomani z Dudusiem Matuszkiewiczem i Andrzejem Trzaskowskim, zespół Andrzeja Kuryle- wicza z Wandą Warską oraz Komeda Sextet. Na Jaz- zie Wolności 27 sierpnia zagrają Michał Urbaniak & Young Lions, Eskaubei & Tomek Nowak Quartet, Łu- kasz Juźko Quartet oraz zespoły, które zwyciężą w towarzyszącym festiwalowi konkursie.

SOPOT 27 SKWER KUP BILET sierpnia KURACYJNY 72| Koncerty / Przewodnik koncertowy

PARDON, TO TU: RAPHAEL ROGIŃSKI & GENOWEFA LENARCIK Żywizna (po kurpiowsku: natura) to duet gitarzysty Raphaela Rogińskiego i Genowefy Lenarcik, śpie- waczki oraz córki wielkiego przedstawiciela folkloru Kurpiów Stanisława Brzozowego. Twórcy Żywizny korzystają z tradycji śpiewów leśnych, przywołując we wspólnych utworach dzikość i tajemnicę Puszczy Zielonej. Charakter utworów tworzą wyjątkowa liryka tradycyjnych tekstów kurpiowskich oraz czerpiąca z wielu kultur, współczesna gitara Raphaela Roginskie- go. Duet wystąpi 17 lipca na scenie warszawskiego klubu Pardon, To Tu.

WARSZAWA 17 PARDON, TO TU KUP BILET lipca

MIĘDZYNARODOWY JAZZOWY KONKURS SKRZYPCOWY IM. ZBIGNIEWA SEIFERTA Druga edycja Międzynarodowego Jazzowego Kon- kursu Skrzypcowego im. Zbigniewa Seiferta odby- wać się będzie od 24 do 27 sierpnia w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lu- sławicach oraz w Krakowie. Zaprezentują się za- kwalifikowani do finału:Mario Forte i Mathias Levy z Francji, Florian Willeitner i Stephan Braun z Niemiec, Florian Sighartner z Austrii, Apel-les Carod Reque- sens z Hiszpanii oraz Dominika Rusinowska, Marcin Hałat, Mateusz Smoczyński i Krzysztof Lenczowski z Polski (ten ostatni, a także Stephan Braun są jedy- nymi wiolonczelistami, którzy zagrają w konkursie).

EUROPEJSKIE CENTRUM MUZYKI KUP BILET 24 KRZYSZTOFA sierpnia PENDERECKIEGO W LUSŁAWICACH JazzPRESS, lipiec 2016 |73

SOPOT MOLO JAZZ FESTIVAL London Vintage Jazz Orchestra z Wielkiej Brytani, z udziałem Dave’a Burmana i Laurie Chescoe, którzy grali na pierwszym jazzo- 5 wym festiwalu w Sopocie w 1956 roku, otworzy dwudziestą edycję sierpnia Sopot Molo Jazz Festival. Wystąpią również między innymi Marcin MOLO W Wądołowski Trio, Janusz Strobel & Włodzimierz Nahorny, Sławek SOPOCIE Jaskułke 3yo, Jan Ptaszyn Wróblewski Sextet. Zaplanowano pro- gramy: Tribute to Milian wibrafonistów - Bernarda Maselego, Karola Szymanowskiego, Dominika Bukowskiego, Irka Głyka, Illinois Jac- quet In Memoriam perkusisty Erica Allena oraz A’Freak-Komeda Project saksofonisty Wojciecha Staroniewicza. Festiwal potrwa od 5 do 7 sierpnia.

więcej informacji o koncertach jazzowych na stronie www.jazzpress.pl/koncerty

POLISH HOT JAZZ FEST Fundacja Jazzu Tradycyjnego organizuje po raz pierwszy Międzynarodowy Festiwal Jazzu Trady- cyjnego Polish Hot Jazz Fest. W ramach festiwalu odbędzie się Turniej Jazzowych Tradycjonalistów. 3 września festiwal rozpocznie się paradą dixielando- wą ulicami Gliwic. Następnie w gliwickim amfiteatrze wysłuchać będzie można występów konkursowych i koncertu galowego, na którym zagrająRevival Swing Band Praha, Warsaw Dixielanders i Seredský Dixie- land Band. Na koniec zaplanowano jam session z udziałem wszystkich uczestników festiwalu.

GLIWICE 3 AMFITEATR KUP BILET września 74| Koncerty / Przewodnik koncertowy

OLD JAZZ MEETING – ZŁOTA TARKA Blues Fellows Swingin’ Band & Ewa Konarzewska, Sir Bourbon Dixie- 5 land Band, South Silesian Brass Band, Ewa Bem & Kwartet Andrzeja sierpnia Jagodzińskiego, Siergiej Wowkotrub Gypsy Swing, Polish Scandy- IŁAWA navian Connection, The Harpiano Show, Henning Munk & Plumper- ne, Barrelhouse Jazz Band – to wykonawcy, którzy uświetnią w tym roku festiwal Old Jazz Meeting – Złota Tarka. Występować będą w różnych miejscach Iławy od 5 do 7 sierpnia. Tradycyjnie w ramach festiwalu przeprowadzony zostanie konkurs zespołów jazzu trady- cyjnego i przez miasto przejdzie parada nowoorleańska.

WARSZAWA SINGERA Singer Jazz Festiwal będzie jedną z części tegorocznego festiwalu 28 kultury żydowskiej Warszawa Singera. Wystąpi Włodzimierz Nahor- sirpnia ny z gościnnym udziałem między innymi Zbigniewa Namysłowskie- WARSZAWA go. Zagra trio Sefardix braci Olesiów i Jorgosa Skoliasa, grupa Sphe- TEATR re, trio Jahna / Wójcicki / Buhl, Obara / Wania Duo oraz Francesco ŻYDOWSKI Bruno Ensemble z Włoch. Saksofonista Leszek Żądło zaprezentuje swoją interpretację muzyki Krzysztofa Komedy. Mieszankę jazzu z innymi gatunkami zaserwuje Savannah And The Stringz z Tel Awiwu. Koncerty w ramach Warszawy Singeraod 28 sierpnia do 4 września.

JAZZ & LITERATURA Chorzowski festiwal Jazz & Literatura w tym roku kontynuuje ideę 2 poprzedniej, pierwszej edycji i ponownie przewiduje cykl jazzowych września koncertów oraz edukacyjno-artystyczne warsztaty związane z -mu CHORZÓW zyką i literaturą. Od 2 września do 14 października zaplanowano Furheart Gallery MDK Batory sześć muzycznych odsłon Jazzu & Literatury. Zaprezentują się pod- czas nich Savannah & the Stringz, Jachna / Tarwid / Karch, Kenneth Dahl Knudsen Group (między innymi z trębaczem Tomaszem Dą- browskim w składzie), HoTS, Matusik & Ghostman, Marcin & Bartło- miej Oleś Duo. JazzPRESS, lipiec 2016 |75 76| Koncerty / Relacje fot. Matej Jánošík Matej fot.

Stare melodie w nowej oprawie

Paweł Kaczmarczyk Audiofeeling Trio, DJ Krime & VJ Hubert Piotr Wickowski Kaszycki, Letný hudobný festival – Hevhetia 2016 [email protected] – Koszyce, Kunsthalle, 15 czerwca 2016 r.

Jazz może być widowiskowy, moż- sukces udowadnia Paweł Kacz- na na jego bazie stworzyć widowi- marczyk, który wraz ze swoim Au- sko nie gorsze niż show uświetnia- diofeeling Trio prezentuje od nie- jący koncert wykonawców parają- dawna na żywo, w różnych, nie tyl- cych się jakimś bardziej popular- ko polskich miejscach, materiał ze nym gatunkiem muzycznym. Wy- swojego najnowszego albumu Vars starczy dynamiczne trio z pianistą, & Kaper: DeconstructiON. Z tym kontrabasistą i perkusistą, spraw- programem grupa wystąpiła też 15 nie współpracujące z obsługującym czerwca w słowackich Koszycach, gramofony DJ-em oraz umiejęt- na otwarcie letniego festiwalu mu- nie sterującym wizualizacją VJ-em. zycznego wytwórni Hevhetia, ma- Nieodzowne są jeszcze do tego od- jącej właśnie w tym mieście swoją powiednie aranże, najlepiej stwo- siedzibę. Podczas tegorocznej, pią- rzone na bazie znanych melodii. tej edycji festiwalu Hevhetia świę- tuje 15-lecie swojej działalności. Skuteczność takiego pomysłu na JazzPRESS, lipiec 2016 |77

fot. Matej Jánošík

Na wydanej, oczywiście przez non, zyskały nowe życie i atrakcyjną nowocześnie Hevhetię, płycie Vars & Kaper: De- brzmiącą formę. Dodatkowo ciekawym pomysłem constructiON Pawłowi Kaczmar- okazało się połączenie muzyki z dźwiękami gene- czykowi udało się przypomnieć i rowanymi przez DJ-a i zabawnymi fragmentami odświeżyć bardzo stare utwory au- dialogów z Zapomnianej melodii - polskiej komedii torstwa dwóch polskich kompozy- z 1938 roku. torów, którzy mając za sobą spore osiągnięcia w przedwojennej Pol- Atuty Vars & Kaper: DeconstructiON szczególnie sce, wyemigrowali i odnieśli suk- mocno mogą dać o sobie znać podczas koncertów – ces w USA: Henryka Warsa i Broni- i tak też było podczas show w Koszycach. Zwłasz- sława Kapera. Odwołując się przy cza że muzyka zyskała szczególną wizualną opra- tym zarówno do ich polskich, jak wę. Słupy świetlne skorelowane z muzyką oraz i hollywoodzkich dzieł. Za sprawą przede wszystkim ciekawe wizualizacje, w których charakterystycznych dla Kaczmar- VJ Hubert Kaszycki umiejętnie łączył zamieniane czyka, bardzo dynamicznych aran- na abstrakcje detale z obrazem z kamer pokazują- ży, eksponujących pierwszoplano- cych na żywo muzyków, sprawiły, że zwykły kon- wą rolę fortepianu, utwory Whi- cert stał się efektownym widowiskiem. Takim, ja- le My Lady Sleeps, All God's Chillun kie zwykło kojarzyć się raczej z innymi gatunkami Got Rhythm, czy powstałe jeszcze w muzyki. Polsce Już nie zapomnisz mnie i Ni- 78| Koncerty / Relacje

Materiał studyjny wydany w maju

fot. Matej Jánošík Matej fot. na płycie Vars & Kaper: Deconstru- ctiON został na żywo wiernie od- tworzony przez muzyków. Z wy- jątkiem zagranego na bis Birthday Song – utworu z poprzedniej płyty tria, zatytułowanej Something Per- sonal. Nowe znaczenie uzyskała za- grana pod koniec koncertu piosen- ka Panie Janie (przypominająca za- bawną scenę z tą melodią z Zapo- mnianej melodii) dedykowana przez muzyków Jánowi Sudzinie, założy- cielowi i niezmiennie przez 15 lat właścicielowi i szefowi Hevhetii, co przyjęte zostało z ogromnym aplau- zem przez słowacką publiczność. Podobnie zresztą jak cały występ.

Rozpoczęty galowym koncertem Pawła Kaczmarczyka i jego Audio- feeling Trio Letný hudobný festi- val – Hevhetia 2016 potrwa jeszcze do końca sierpnia. W Koszycach występować będą na nim także inni polscy jazzmani, których pły- ty znalazły się w katalogu Hevhe- tii: Jorgos i Antonis Skoliasowie (14 lipca), Piotr Wyleżoł (28 lipca), Szy- mon Mika Trio (4 sierpnia), Ida Za- Widowisku zostały też podporządkowane składają- lewska (5 sierpnia) i Stanisław Sło- ce się na nie elementy muzyczne. Zarówno w grze wiński (11 sierpnia). Festiwalowe lidera-pianisty, jak i Kuby Dworaka na kontraba- koncerty odbywać się będą rów- sie, Dawida Fortuny na perkusji oraz DJ-a Krime’a – nież poza Koszycami, między in- Wojciecha Długosza za gramofonami nie było żad- nymi w Popradzie, Spiskiej Nowej nej przypadkowości. Nie było też miejsca na długie Wsi, Presovie oraz poza Słowacją – solówki, cokolwiek zwalniającego wartką akcję. w Pradze i Gliwicach. JazzPRESS, lipiec 2016 |79 fot. Paulina Krukowska Paulina fot.

Powiew świeżości na zakończenie sezonu

Krzysztof Popek Fresh Air Project Jakub Krukowski – Poznań, Blue Note, 17 czerwca 2016 r. [email protected]

Tradycją poznańskiego Blue Note gorz Nagórski, perkusista Kazi- Jazz Club są coroczne koncerty mierz Jonkisz, basista Andrzej Zie- wieńczące jazzowy sezon. Wystar- lak oraz Paweł Kaczmarczyk gra- czy wspomnieć poprzednie lata jący na fortepianie. Trudno zna- i występy Jana „Ptaszyna” Wrób- leźć inną, równie eklektyczną pol- lewskiego czy Wojciecha Karola- ską grupę jazzową, w której skła- ka, żeby zauważyć, jak doniosłe jest dzie znajdziemy artystów tej klasy. to wydarzenie w klubowym ka- lendarzu. Nie inaczej było w tym Jak podkreśla Popek, selekcja mu- roku. Zaproszono bowiem świato- zyków była dokładnie przemyśla- wej sławy flecistę,Krzysztofa Pop- na. W celu nadania projektowi ka, z jego najnowszym zespołem właściwego charakteru, oparł się Fresh Air Project. Począwszy od li- przy ich doborze na indywidual- dera, tworzą go instrumentaliści z nym brzmieniu. Istotę materiału absolutnego topu – puzonista Grze- miało stanowić specyficzne połą- 80| Koncerty / Relacje fot. Paulina Krukowska Paulina fot.

jego twórczości. Grę rozpoczął Zie- lak krótkim wstępem na kontraba- sie, by po chwili połączyć się z in- nymi muzykami w utworze Ca- lipso Minor z płyty House of Jade. fot. Paulina Krukowska Grzegorz Nagórski zagrał na eufo- czenie dźwięku fletu altowego i puzonu. W prakty- nium i, podobnie jak Popek oraz ce jednak, na całokształt składa się równomiernie Kaczmarczyk, miał tu miejsce na gra wszystkich instrumentów. Sama nazwa kwin- chwilę indywidualnej improwi- tetu narzuca rozumienie koncepcji lidera, jako na- zacji. Następnie muzycy wykona- danie świeżości granej muzyce, a zapewnia to po- li świetny Dragon (również z House łączenie w zespole kilku pokoleń polskiego jazzu. Z of Jade), w którym Nagórski sięgnął jednej strony mamy Kazimierza Jonkisza – laurea- po puzon. Najciekawsza w tej czę- ta festiwalu Jazz nad Odrą w 1967 roku, z drugiej zaś ści była, moim zdaniem, kompozy- Pawła Kaczmarczyka – urodzonego 15 lat po tym cja tytułowa z ostatniego albumu wydarzeniu. Estate. Mieliśmy w niej wspania- ły fragment żywiołowego dźwięku Koncert podzielony został na dwie części – w pierw- fletu i wyrazistego puzonu zagrany szej muzycy wykonywali kompozycje z albumów unisono, jak również fantastyczną Krzysztofa Popka, nagranych w różnych etapach partię fortepianu. JazzPRESS, lipiec 2016 |81

energetycznych improwizacjach, udowadniają, jak charyzmatycznym jest wykonawcą. Wielkie brawa należały się jednak wszystkim artystom – dali na- prawdę fenomenalny występ. fot. Paulina Krukowska Paulina fot.

Nadanie koncertowi rangi zamykającego sezon skłania do refleksji nad dotychczasową działalnoś- cią klubu. Był to czas niezwykle intensywny, chy- ba najciekawszy w ostatnich latach. W pierwszej kolejności należy przywołać Erę Jazzu, która przez zmianę terminu gościła w Blue Note dwukrotnie, z koncertami między innymi Johna Abercrombie'go, Carmen Souzy czy Get The Blessing. Do Poznania w tym sezonie przyjechały gwiazdy światowego for- matu, takie jak: Soweto Kinch, ze Po wykonaniu pięciu kompozycji swoim składem czy Ambrose Akinmusire z Martin artyści zeszli ze sceny na dość dłu- Lawrence Trio. niewątpliwie jednak największą sa- gą przerwę. Warto było jednak po- tysfakcję dawały świetne koncerty polskich wyko- czekać, gdyż w drugiej części wy- nawców. Cieszy ich dobór, mogliśmy bowiem usły- stępu skupili się na nowej muzy- szeć materiał z najważniejszych płyt ostatnich lat, ce, z mającej się ukazać w listopa- między innymi: Cat's Dream Rafała Sarneckiego, dzie płyty Fresh Air. Po zagranych Internal Melody Krzysztofa Lenczowskiego, Stalgia utworach możemy się spodziewać Jerzego Małka, Emotional Phrasing Marcina Łosika, niezwykle interesującego wydaw- czy Something Personal Pawła Kaczmarczyka. Tego nictwa. Znakomity feeling (świet- ostatniego myślę, że śmiało można nazwać już sta- nie wypadła współpraca Jonkisza łym gościem klubu, mającym swoją oddaną pub- z Zielakiem), melodie grane w róż- liczność. nych konfiguracjach instrumen- tów oraz bardzo odważne solówki – Niestety główne wydarzenie sezonu – ze swoim to tylko niektóre jego atuty. Wydaje kwintetem miał zagrać sam Roy Hargrove – z po- się, że to idealnie skrojony materiał wodu choroby artysty, zostało odwołane. Moim na przebojowy album, sygnowa- zdaniem jednak już sam fakt próby organizacji wy- ny do tego czołowymi nazwiskami. stępu artysty tej klasy potwierdza wysokie aspira- Nie sposób pominąć roli, jaką w ze- cje klubu. Ogromne gratulacje należą się jego właś- spole odegrał Paweł Kaczmarczyk. cicielom i mam nadzieję, że przyszły sezon dostar- Nie chcę sugerować, że pianista czy nam podobnych emocji. Blue Note to miejsce swoją grą zdominował innych mu- przyjazne jazzowi i dobrej muzyce w ogóle, oby jego zyków, jednak entuzjastyczne owa- działalność jeszcze przez długie lata dawała nam cje, które otrzymywał po swoich tyle radości. 82| Koncerty / Relacje fot. Piotr Fagasiewicz Piotr fot.

Łódzkie Oskary

Piotr Fagasiewicz Grand Prix Jazz Melomani 2015 [email protected] – Łódź, Teatr Wielki, 10 czerwca 2016 r.

Stowarzyszenie Jazzowe Melomani rok progresywny Nikoli Kołodziej- po raz 24. przyznało swoje nagrody czyka. Grand Prix. Laureatami „Oscarów Jazzowych” w poszczególnych kate- Grand Prix of Europe otrzymał goriach zostali: artysta roku – Atom szwedzki kontrabasista Lars Da- String Quartet (nominowani w tej nielsson. Grand Prix za całokształt kategorii byli także Adam Bałdych twórczości nagrodzony został Jan i Paweł Kaczmarczyk), krytyk roku Byrczek, kontrabasista, działacz or- – Ryszard Borowski (nominowani ganizacji jazzowych, założyciel i w tej kategorii – Janusz Jabłoński przez pierwsze 15 lat redaktor na- i Tomasz Gregorczyk oraz Michał czelny Jazz Forum. Nagrodzono Wilczyński), nowa nadzieja – Niko- także muzyków działających w lo- la Kołodziejczyk (nominowani byli kalnym środowisku jazzowym. także Nika Lubowicz i zespół Mu- Nagrodę prezydenta Łodzi dla naj- zozoic), Albumem roku został Ba- lepszego łódzkiego jazzmana otrzy- JazzPRESS, lipiec 2016 |83 mał, już po raz trzeci, saksofoni- sta Michał Kobojek, natomiast na- grodę Polskiego Radia Łódź w kate- gorii „Jazzowa Perła Łodzi – wyda- rzenie roku” – Klub Muzyczny New York. Aż w czterech kategoriach nagród nie odbierali bezpośrednio nagrodzeni muzycy. W imieniu se- niora Jana Byrczka, któremu wiek i kłopoty zdrowotne nie pozwoliły przybyć na galę, nagrodę odebrała Urszula Dudziak.

Uroczysty wieczór, podczas którego wręczano nagrody, tradycyjnie był również ucztą muzyczną. Począ- tek należał do trio wokalnego Roz- darty Pończoch, w skład którego wchodzą Sylwia Wysocka, Sonia Stochmiałek i Aleksandra Sko- nieczna. Zaprezentowały one krót- ki set wypełniony jazzowymi i sou- lowymi standardami. Po tym ener- getycznym występie na scenie po- jawił się tegoroczny laureat Atom String Quartet. Kwartet zaprezen- tował własne kompozycje, a po kil- ku utworach dołączył do zespołu wokalista Wojciech Myrczek.

Po pamiątkowym zdjęciu na- grodzonych w tegorocznej edycji Grand Prix nadszedł czas na fina- łowy set w wykonaniu Larsa Da- nielssona, któremu towarzyszy- ła Cæcilie Norby. Wspaniały duet, którego koncert będzie się pamię- tać aż do kolejnej, jubileuszowej gali Melomanów. fot. Piotr Fagasiewicz 84| Koncerty / Relacje fot. Wojtek Mann Wojtek fot.

Nie odchodzić od Walk Away

Wojciech Sobczak-Wojeński Walk Away – Warszawa, [email protected] Prom Kultury Saska Kępa, 22 czerwca 2016 r.

Przede mną trudne zadanie. Trud- Tę młodość było nadal czuć w mu- ne, bo cóż można napisać nowego, zyce, choć dzisiejsza jazzowa mło- nieschematycznego, odkrywcze- dzież najpewniej by tak nie zagra- go o grupie Walk Away? 35 lat do- ła. Dlaczego? Prościej jest zagrać brych koncertów, to i ten w Promie funkową rzecz na jednym akor- Kultury na Saskiej Kępie był nie- dzie niż tworzyć nieco bardziej za- mniej udany. Kapela kultowa, wia- wiłe konstrukcje – i to na dodatek domo. Jak powiedział Jerzy Szczer- „ładne”. Tak, ładne, bo tematy Walk bakow – nie jeden jazzfan się na tej Away aż kipią przebojowością i po- muzyce wychował. Brzmienia – ra- wabem zarazem. Z drugiej zaś stro- sowe do bólu. Chciałoby się rzecz, ny, może takie „soundy” są już nie- że przez uszy przeniosłem się do co przebrzmiałe, za mało under- jazzowego świata z przełomu lat groundowe? Trudno powiedzieć. Ja osiemdziesiątych i dziewięćdzie- do solidnego fusion (nie tylko tego siątych. Zachwyciłem się, że tak z mitologizowanych lat siedem- mógł smakować młody, świeży jazz dziesiątych) zawsze chętnie wra- z różnymi wpływami – rock, mu- cam. Lubię tego ducha Chick Corea zyka świata, elektronika. Elektric Band, projekty Billa Evan- JazzPRESS, lipiec 2016 |85 fot. Wojtek Mann Wojtek fot.

sa i to dźwiękowe poletko między soczystym jazzowym łojeniem a starannymi, urokliwymi aranża- mi, rodzącego się podówczas smo- oth jazzu (cierpiącego, najczęściej, z powodu braku wiedzy krytyków). Tym bardziej się cieszę, że taką mu- zykę wciąż wykonuje się na żywo. a może i nawet DVD. Warto ten program i ten skład Walk Away dało występ najwyż- solidnie uwiecznić. Niezależnie jednak od roczni- szej próby, a złożyły się nań: ka- cowych wydarzeń, proponuję słuchaczom nie od- pitalna sceniczna energia, ze- chodzić (sic!) za daleko od Walk Away, bo zespół ten staw znanych i lubianych kompo- nie na darmo supportował koncerty Milesa Davi- zycji zespołu, rozpędzone solów- sa, jak również współpracował z największymi gi- ki - to szczególnie Bernard Mase- gantami fusion. To ciężki kaliber i lekcja do odro- li i Adam Wendt – oraz pieczołowi- bienia dla wszystkich, którzy poprzestali tylko na te nagłośnienie całości. Szkoda, że zachodnich muzycznych fuzjach. Sam kiedyś ży- jubileuszowym koncertom nie to- wiej eksplorowałem na przykład Weather Report warzyszy okolicznościowa pamiąt- od rodzimej Laborki, ale to zwrot ku polskim eki- ka muzyczna. W oczekiwaniu na pom otworzył mi oczy i uszy na fakt, że jazz made nowy materiał zespołu Krzyszto- in Poland był ongiś potęgą. Na plus poczytuję fakt, fa Zawadzkiego (ostatnia płyta po- że polskim jazzmanom też się kibicuje. Walk Away wstała 11 lat temu) wyrażam na- nie przegrało bynajmniej z meczem Polska-Ukrai- dzieję na symboliczne 35 utworów na na Euro i grało dla pełnej sali. Gratuluję świet- „the best of” lub koncertową płytę, nego występu - i muzykom, i piłkarzom. 86| Rozmowy fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. JazzPRESS, lipiec 2016 |87

Piotr Wyleżoł – klasycznie wykształcony pianista jazzowy. Na swoim koncie ma sześć płyt, w tym jedną solową. Człowiek bardzo zapracowany, bo pro- wadzący równocześnie wiele różnych projektów. Jest edukatorem, od 2007 roku prowadzi klasę fortepianu w katedrze Jazzu i Muzyki Współczesnej Akademii Muzycznej w Krakowie. Nie stroni od muzyki klasycznej i łączenia jej z jazzem. Kocha Bacha, któremu poświęci jedną z najnowszych płyt. Jest jednym z tych muzyków, którzy nie eksperymentują na siłę, ale szukają w muzyce przede wszystkim pięknych dźwięków. Oprócz muzyki uwielbia grać w piłkę nożną, a na boisku daje z siebie wszystko.

By muzyka miała ludzkie oblicze

Mery Zimny [email protected]

Mery Zimny: Zacznijmy od końca, pozytorskie. Nagranie odbędzie się czyli rzeczy najnowszych. Jak pre- w Warszawie podczas trasy kon- zentują się twoje plany fonogra- certowej. Będziemy grać kilka kon- ficzne na ten rok? certów w Polsce, a także w Buda- peszcie i w Pradze. Piotr Wyleżoł: W tym roku mam kilka planów nagraniowych. W Kto z tobą zagra? październiku będę nagrywał klu- czową dla mnie płytę, do której Jak powiedziałem to większy ze- przygotowuję się już od pewnego spół – sekstet, a w projekcie biorą czasu. To jest większy zespół mu- też udział dodatkowi goście, z któ- zyków, dla których piszę muzykę. rymi z zespołu robi się nonet, a na- Projekt nazywa się Human Things wet octet. Muzycy, którzy biorą w i w zasadzie miał już swoją pre- tym udział to: amerykański sak- mierę w katowickim NOSPR pod sofonista Dayna Stephens, ze sce- koniec 2015 roku. Wtedy jednak ny nowojorskiej, który ma na sak- na świeżo nie zdecydowałem się sofonie swój własny, odrębny głos. na nagranie, z tego powodu, że dla Mogę powiedzieć, że odnalazłem w mnie to również wyzwanie kom- nim taką słowiańską duszę. Choć 88| Rozmowy

Brzmi bardzo ciekawie. A jak po- znałeś Daynę Stephensa?

Poznałem go jako muzyka, słucha- jąc rożnych nagrań. Usłyszałem go na wielu płytach, bo współpracu- je z ludźmi, którzy wytyczają kie- runki w jazzie na świecie, taki- mi jak Brad Mehldau, Gerald Clay- ton z pianistów, ale też na przykład Eric Harland czy Larry Grenadier. Gra więc z najlepszymi. Napisałem mail i zaproponowałem współpra- cę przesyłając trochę swoich na- grań. Odpowiedział bardzo szyb- ko i pozytywnie, bardzo się cieszę z tego powodu. Myślę, że poprzez swoją osobowość Dayna Stephens spowoduje, że moja muzyka za- brzmi głębiej.

Jak będzie wyglądała trasa z Hu- man Things?

Trasa jak trasa. Podróż, koncert, ho- fot. Bogdan Augustyniak telik podróż, koncert, hotel... Oczy- wiście do października jeszcze tro- czarnoskóry i ma dredy, w swoim brzmieniu ma che czasu, więc rozmiar trasy ewo- bliską mi pewną nostalgiczną narrację, która bar- luuje. Jesteśmy jeszcze w trakcie jej dzo pasuje do tego projektu. Myślę, że świetnie za- organizowania. Nie mam swojego brzmi razem z Robertem Majewskim na flugelhor- managera, więc pracuję nad tym nie, Michałem Miśkiewiczem na perkusji i Micha- sam. Mam kilka zaprzyjaźnionych łem Barańskim na kontrabasie. W dwóch utworach osób, które w środowisku muzycz- będzie śpiewać prawdopodobnie Karen Edwards. nym funkcjonują jako agenci czy Jej obecność, naturalnie, oznacza, że niektóre utwo- promotorzy i oni mi troszkę poma- ry posiadają tekst. Dla mnie to nowe doświadcze- gają, by tę trasę w całości utkać. nie. Nigdy dotąd nie komponowałem utworów za- wierających, poza przekazem muzycznym, ten bar- Ciężko łączyć rolę muzyka-artysty dziej dosłowny, werbalny. z rolą swojego managera? JazzPRESS, lipiec 2016 |89

Nie mam zbyt dużych predyspo- Czyli specjalnie nie szukasz nikogo, ale jeśli ktoś zycji do bycia sobie managerem, się trafi, to podejmiesz współpracę? to trudne. Są tacy muzycy, któ- rzy są dla siebie świetnymi ma- Nie, nie szukam. Na dzień dzisiejszy gram głównie nagerami, a ja należę do tych, któ- wtedy, kiedy ktoś dzwoni, sam w sumie mało o to rzy, nie tyle są w tym kiepscy, co zabiegam. Mam problem z autopromocją. Wolę ćwi- mają problem z zaangażowaniem czyć i wierzyć, że reszta „sama przyjdzie”. Poza tym, się w wysyłanie maili i podnosze- jestem też sidemanem, więc pracy mam dużo, choć nie słuchawki. Praca dobrego, za- nie lubię tego określenia, jeżeli mówię o muzyce. angażowanego managera zajmu- je naprawdę dużo czasu, wiąże się Wróćmy jeszcze do twoich planów fonograficz- z telefonami od rana do wieczora. nych, bo nie powiedziałeś o wszystkich. W idealnej relacji, to ktoś dodają- cy wiary „swojemu artyście” będąc Tak, jest tego więcej. Trio. Chcę po kilku latach na- jednocześnie w jego cieniu. Trze- grać kolejną płytę w trio fortepianowym, nie- ba też być odpornym na przysło- zmiennie z Łukaszem Żytą na perkusji i Michałem Barańskim na kontrabasie. Po ostatniej płycie trio, z 2009 roku, Lepiej będzie, kiedy wykony- nagrywałem solo, duety, kwinte- wanie szeroko pojętej muzyki ty i gościnnie uczestniczyłem w rozrywkowej będzie w rękach nagraniach innych płyt, ale trio oczywiście funkcjonuje nadal. muzyków odpowiednio przygo- Od czasu do czasu gramy, mamy towanych. To gwarantuje, że ja- dużą część całkiem nowego ma- kość muzyki w Polsce będzie się teriału na kolejną płytę i myślę, podnosić że już czas ją nagrać. Wejdzie- my do studia prawdopodobnie w sierpniu. Wydawnictwo Hevhe- wiowe przebijanie głową muru. tia, z którym współpracuję od jakiegoś czasu, czeka Manager może zrobić rzeczy, któ- już na tę płytę. Poza triem planuję jeszcze (wresz- re mnie stawiają w czasem w nie- cie!) grudniowe nagranie albumu z muzyką Jana zręcznej sytuacji, jak na przykład Sebastiana Bacha... wynegocjować godną gaże czy od- powiednio zareklamować kon- Chciałam też o to zapytać. Czyli w końcu będziesz cert. Jemu po prostu pewne rzeczy nagrywał Bacha. Wiem, że miałeś taki zamiar od jest łatwiej zrobić. Zobaczymy, jak dawna. to będzie wyglądało w przyszłości, być może ktoś zapuka i podejmie Tak, w końcu będzie nagranie, a projekt będzie się tego zadania za mnie. miał dwie części. Pierwsza to wszystkie Inwencje 90| Rozmowy fot. Bogdan Augustyniak

Dwugłosowe grane równocześnie na dwóch instru- prawdę zacząłem go ponownie stu- mentach, dzięki czemu te dwa głosy będą bardziej diować, przejrzałem sporo skryp- „odrębne” . Nawet (mówiąc pół żartem) nie będą tów dotyczących wykonastwa, rea- musiał się o ten aspekt specjalnie starać. Użycie lizacji ozdobników itd. Chcę o tym dwóch instrumentów (rhodes piano i fortepian) po- wszystkim wiedzieć, by później zwala uzyskać nową twarz tych kompozycji. Aku- móc zapomnieć i grać tę muzykę rat jeśli chodzi o inwencję nie będę improwizował, po swojemu. Poza tym, lubię mieć po prostu zagram tekst we własnej interpretacji w świadomość tego. co robię. Będę trochę nowatorski sposób. Te Inwencje są krótkie, też gotów bronić, dlaczego właś- trwają około 20 minut. Nawet nosiłem się z tym, nie tak. Muszę jeszcze dodać, że na żeby nagrać je u siebie w domu i zatytułować płytę grudzień otrzymałem zaproszenie My Homework With Bach. Płyta miała powstać już Filharmonii w Katowicach, żeby jakiś czas temu i z Inwencjami jestem już dobrze za- u nich zaprezentować ten projekt. przyjaźniony. Można by rzec, że przerobiłem je od Dostałem też do dyspozycji orkie- końca i od początku. Jedynie, że ich czas nie wystar- strę kameralną. Z orkiestrą nagra- czy na pełny album, więc tę część chcę połączyć z my drugą część płyty, dzięki czemu czymś większym. Będą to wybrane chorały i dwie będzie na pewno barwniejsza, choć wolne części koncertów skrzypcowych Bacha, któ- mnie czeka przez to więcej pracy re zaśpiewa Karen Edwards. Myśląc o Bachu, na- przy biurku z ołówkiem.. JazzPRESS, lipiec 2016 |91

Czy będziecie nagrywać podczas Od momentu pojawienia się tej płyty gram kon- koncertu? certy solowe. Z tego najbardziej się cieszę. Lubię je. A płyta... na razie nie planuję kolejnej. Jej czas sam Tak zakładamy, choć tu zostawia- nadejdzie. my sobie pewną furtkę. Lubię na- grania koncertowe, mają swoje wa- Ta ostatnia solowa płyta była efektem jakiejś we- lory, wiele też wybaczają. Ale jeśli wnętrznej potrzeby wyrażenia się w taki sposób? coś pójdzie na koncercie nie tak, Ciekawe jest to, na jakim etapie muzycy decydują jakbyśmy chcieli, jeśli coś się wy- się wyrazić w taki sposób. Jedni od tego zaczynają, darzy, to będziemy mogli następ- inni potrzebują wielu lat... nego dnia to dograć. W tym wyda- rzeniu, poza Karen, biorą udział: ...a niektórzy nigdy tego nie robią. Michał Miśkiewicz i Michał Ba- rański. Prawdopodobnie będzie Właśnie. też pani Beata Urbanek-Kalinow- ska na wiolonczeli solowej. W za- W moim przypadku było tak, że chciałem to zro- sadzie materiał ten graliśmy już bić, chodziło to za mną od dłuższego czasu. Nagra- nie płyty jest jedną sprawą, na- tomiast koncertowanie solo jest Młodym ludziom trzeba cza- specyficzną sytuacją. Na sce- sami przypominać, że bez zna- nie potrzeba jeszcze innej, peł- jomości tradycji, coraz bardziej niejszej koncentracji i skupie- im odległej, ciężko nazwać się nia. Amplituda lepszych i gor- muzykiem jazzowym szych chwil zawsze nam towa- rzyszy. Jeśli jest się w kilka osób, to udzielamy sobie nawzajem dwa razy, choć bez Michała Miśkie- dobrej energii i wzajemnie się wspieramy. Jak czło- wicza, na Festiwalu Bachowskim wiek jest sam, to kiedy coś się potoczy nie tak, jak- w Gdańsku. Niestety nie udało się by się tego chciało, trzeba zacisnąć zęby i mimo wtedy wejść do studia co, nie ukry- wszystko utrzymywać koncentrację do samego wam, było związane też z finansa- końca. To jest dobry trening osobowościowy. mi. Tym razem jednak mam odpo- wiednie zaplecze i wcale nie chodzi Chyba ogromny? o to, że teraz jestem bogatym jazz- manem (śmiech). Na szczęście nie odczuwam już tremy tak jak kie- dyś. Grając już od wielu lat wypracowałem w sobie A co z działalnością solową? Płytę takie poczucie, że nie ma znaczenia, ilu ludzi mnie solo nagrałeś dwa lata temu, pla- słucha, ważne jest to, na czym się koncentruję. Mu- nujesz jeszcze coś? zyka, chęć zagrania jej słuchaczom. Kiedyś było 92| Rozmowy tak, że podczas ważnej trasy z zespołem, wiedząc, Albo zamknąć się w domu i kom- że mam też koncert solowy w trakcie, nie bałem się ponować. w ogóle koncertów z zespołem. Wiedziałem, że mu- szę być w formie i ćwiczyć do występu solo, by być Dokładnie. Poza tym młodzi ludzie, naprawdę sprawnym, ograniczyć poczucie niedo- to zupełnie inna energia. Ja wcale skonałości do minimum. Takie koncerty nie wyba- nie czuję się już prawie 40-latkiem, czają niczego, żadnej chwili słabości. Żeby kreować ale wśród takich młodych muzy- tę muzykę i czuć się swobodnie, musisz być po pro- ków, człowiek tym bardziej jakby stu w formie pod każdym względem. stawał się młodszy.

À propos koncertów, nie tak dawno grałeś ze sło- Jak to jest łączyć działalność edu- wackim trębaczem Lukášem Oravcem. katora-nauczyciela z koncertowa- niem, nagrywaniem i pracą włas- Tak, niedawno skończyliśmy wspólną trasę, osiem ną? To są trochę inne światy, któ- koncertów w Polsce, na Słowacji, w Czechach i na rych niektórzy muzycy nie chcą, Wegrzech. Lukasa poznałem jakieś dwa, trzy lata bądź nie potrafią łączyć. temu. Nagraliśmy już razem pły- tę, która zresztą była nominowa- na do nagrody za najlepszy al- Trzeba wiedzieć od czego bum jazzowy na Słowacji w 2015 się zaczęło, ale też wiedzieć, że roku. Teraz graliśmy w kwinte- przyszłości jeszcze nie ma. To cie. W składzie jest Wayne Escof- fery na saksofonie (znany naj- my ją kreujemy bardziej jako członek kwintetu Toma Harrella, świetny muzyk z dużym doświad- Ale spaja je jedno najważniejsze: czeniem, lider). Lukáš Oravec jest bardzo kreatyw- muzyka. Dopóki pozostaje pasją na nym i napalonym do grania i działania człowie- wszystkich płaszczyznach, to nie kiem. Ma dopiero 25 lat i tyle co skończył akademię. ma żadnych przeszkód. Można się Gramy baardzo jazzowo! Jego muzyka to bardzo no- nie chcieć uczyć, mając możliwość woczesny hard bop. Kolejne trasy odbędą się już w edukacji, bądź cały czas uczyć na- lipcu i październiku. Dużą frajdę sprawia mi gra- wet ucząc młodszych. Taki jest nie w tym zespole. Chyba doganiam już pierwsze mój przypadek. Choć są osoby, któ- przebłyski kryzysu wieku średniego: kiedyś najbar- re rzeczywiście się do tego nie na- dziej cieszyłem się, kiedy zapraszali mnie ci starsi, dają, może nie mają w sobie cierp- całe lata marzyłem, żeby z niektórymi zagrać, a te- liwości, nie wiem, z czego to wy- raz zaczynam czuć się naprawdę wyróżniony, kie- nika. Ja przez to się realizuję, czu- dy dzwonią ci młodsi. Jak przestaną dzwonić to po- ję, że pomagam innym. Poza tym, myślę, że zdziadziałem i że już czas pakować kred- jestem człowiekiem, który bardzo ki do pudełka... się angażuje i do każdego ze swo- JazzPRESS, lipiec 2016 |93 ich studentów mam indywidual- ne podejście. Nie przykładam do żadnego szablonu, poza oczywi- stymi zagadnieniami nie stosu- ję jednego programu, bo każdy ze studentów jest inny. Niektórzy już na wstępie świetnie grają i skupia- my się na artystycznym wyraża- niu siebie i osobowościowo-mu- zycznych problemach. Natomiast łączenie nauczania z koncerto- waniem, cóż, kwestia zgrania ka- lendarza, póki co zajęcia na uczel- fot. Marta Ignatowicz-Sołtys ni mam w dwa dni w tygodniu. Do tego w dni, w które raczej nie jest odwrotnie proporcjonalna do niżu demogra- odbywają się koncerty. A jeśli coś ficznego, co mnie cieszy. Teraz prawie każde więk- akurat wypadnie, to przekładamy sze miasto (oprócz Warszawy) ma kierunki jazzo- zajęcia. I tu największym proble- we na swoich uczelniach, a pomimo tego wszędzie mem może się okazać dostępność są kandydaci i jest ich coraz więcej. Myślę, że to do- sali, czasami bowiem pedagodzy brze wróży przyszłości muzyki. nie mają gdzie przeprowadzić za- jęć, nie wspominając już o tym, że No dobrze, młodych muzyków jest coraz więcej, studenci nie mają gdzie ćwiczyć. ale po pierwsze czy dla nich wszystkich jest miej- Choć przepraszam niektórych. sce, a po drugie, czy mamy tak dużą publiczność, Wiem, gdzie oni ćwiczą...! Jeszcze która chce słuchać jazzu? nigdy nie zdarzyło mi się być na uczelni samemu w męskiej toale- Sam się nad tym zastanawiałem, ale widocznie to cie, tam zawsze ktoś gra. W dam- miejsce jest. Myślę, że kolejne ośrodki jazzowe spra- skiej nie wiem... wiają, że w nowych rejonach Polski tworzą się nowe grupy ludzi, którzy wiążą się z tą muzyką. Poza tym Brzmi to trochę dramatycznie. dostrzegam też inną korzyść z tym związaną. Koń- cząc wydział jazzu, ci ludzie stają się profesjonal- Cóż, sztuka rodzi się w bólach. Ta- nymi muzykami i z założenia ich umiejętności nie kie są realia lokalowe oferowa- powinny się ograniczać tylko i wyłącznie do grania ne studentom w Polsce. Na szczęś- jazzu. Lepiej będzie, kiedy wykonywanie szeroko cie mamy wspaniałych pedagogów, pojętej muzykę rozrywkowej będzie w rękach mu- mistrzów, od których młodzi mogą zyków odpowiednio przygotowanych. To gwaran- się uczyć. Z roku na rok jest też co- tuje, że jakość muzyki w Polsce będzie się podno- raz więcej kandydatów, ich liczba sić. Wiele z tej muzyki, powiedzmy użytkowej, któ- 94| Rozmowy ra towarzyszy nam na co dzień, będzie na wyższym zyką improwizowaną itd. Nie chcąc poziomie, bo będą ją grali coraz lepsi muzycy. teraz jednakże generalizować, po prostu: z racji tego, że uczę studen- Z dużym optymizmem na to patrzysz. tow katedry jazzu, kładę nacisk na to, by znali jazzową tradycję. Pewnie! A domyślając się, o co między wierszami pytasz: nie, nie boję się, że muzyków jest coraz wię- Czyli niektórzy z tych młodych cej. Chociaż nie raz zastanawiałem się, co będzie z muzyków nie chcą wracać do tra- tymi wszystkimi absolwentami, gdzie będą grać. dycji? Ale oni jakoś sobie radzą, choć wiadomo, że regular- nie funkcjonujących na rynku jazzowym muzyków Może szkoda im czasu żeby słuchać jest tylko garstka. Garstka wytrwałych zapaleńców. staroci?

A czy obserwujesz u młodych muzyków, swoich No właśnie, wielu z nich chce przeć studentów coś, co cię zaskakuje, zadziwia. Jacy są do przodu, odkrywać nowe lądy... ci młodzi ludzie, którzy przychodzą na akademię? I świetnie, bardzo dobrze. Tak Wspaniali są, naprawdę wspa- niali. Zaskakują mnie ciągle, Chcąc być naprawdę dobrym przynajmniej w mojej klasie są ludzie, którzy są głodni muzyki, muzykiem i chcąc uczyć się od pracują (ja im zresztą na nic in- mistrzów, nie powinniśmy żad- nego nie pozwalam), staram się nego z nich pomijać. Im więcej ich motywować. Natomiast wi- ich znamy, tym szersze mamy dzę, że są bardzo ciekawi, chcą muzyczne horyzonty eksplorować. Kładę jednocześ- nie nacisk na znajomość trady- cji muzyki jazzowej i jej świadomość. Dla tych mło- samo, jak do słuchania muzy- dych ludzi jest ona coraz bardziej odległa, nie mają ki, która jest kręgosłupem dzisiej- z nią bezpośredniego kontaktu. Ja, jak byłem młody, szego jazzu, motywuję ich słucha- to wielu legendarnych muzyków jeszcze żyło, więc nie tego, co się dzieje współcześ- dla mnie to było coś świeżego i żywego. Tym mło- nie, śledzenie najświeższych tren- dym ludziom trzeba czasami przypominać, że bez dów, najciekawszych artystów. znajomości tradycji, coraz bardziej im odległej, cięż- Również tych którzy potrafią mu- ko nazwać się muzykiem jazzowym. Chociaż teraz zykować głębią i szlachetnością a też można zaobserwować tendencję, że ludzie ucie- nie powierzchownym poszukiwa- kają od nazywania się muzykami jazzowymi. Tylko niem czegoś nowego w muzyce za w tej sytuacji rodzi się pytanie kim, w takim razie, wszelką cenę. Myślę, że ta dwuto- jesteśmy i co gramy? Próbuje się to zastępować mu- rowość jest tu najlepszym rozwią- JazzPRESS, lipiec 2016 |95 zaniem, trzeba wiedzieć od cze- go się zaczęło, ale też wiedzieć, że przyszłości jeszcze nie ma. To my ją kreujemy… Żeby coś kreować trze- ba... być kreatywnym. Zdarza się, że przychodzą młodzi ludzie, takie nieoszlifowane diamenty, nie zna- ją na przykład kluczowych postaci w historii jazzu, nie słyszeli ich na- grań. Przekonuję by sięgać do nich jak najczęściej i nasiąkać tradycją. To tak, jakby ktoś chciał studiować muzykę klasyczną, ale stwierdził, że Bach był bardzo dawno i teraz jego znajomość jest zupełnie nie- potrzebna, zwłaszcza, że chce grać Lutosławskiego. Tego się po pro- stu nie da zrobić. Podobnie w jaz- zie, zwłaszcza, że teraz współczes- na muzyka jazzowa wchłonęła w pewnym sensie wszystko. Więk- szość najwybitniejszych muzyków jazzowych edukację jazzową opiera na historii muzyki w ogóle. Wiedzą bowiem, że w pewnym sensie po- Łukasz Żyta, Piotr Wyleżoł, Michał Barański, fot. Kuba Majerczyk czątkiem jazzu jest, tak naprawdę, początek muzyki. Pointa jest taka, że chcąc być naprawdę dobrym Obowiązkowo. À propos Bacha, w końcu zaczyna- muzykiem i chcąc uczyć się od mi- łeś jako pianista klasyczny. strzów, nie powinniśmy żadnego z nich pomijać. Im więcej ich znamy, Nie czyni mnie to wyjątkowym... Trudno być do- tym szersze mamy muzyczne ho- brym współczesnym pianistą jazzowym (szczegól- ryzonty, po prostu. nie) bez rzetelnego wykształcenia. Warsztat budo- wany od dziecka na utworach z literatury klasycz- I znowu wróciliśmy do Bacha... nej często się przydaje.

Zacznijmy od Bacha. Jak nagram Jak wszyscy? Każdy pewnie gdzieś się zetknął ze tę płytę, podrzucę ją Wodeckiemu szkołą muzyczną, ale są przecież tacy jazzmani, (śmiech). którzy rzucili ją na pewnym etapie, twierdząc, że 96| Rozmowy to nie dla nich, że ich ogranicza. W tym sensie nie sób. W tym czasie zmarł bowiem każdy z edukacją klasyczną był związany. prof. Łukowicz, który mnie prowa- dził i stwierdziłem, że to znak... Nie znam w Polsce pianisty jazzowego, który jako dziecko nie przeszedł przynajmniej pierwszych Co takiego odkryłeś w jazzie, że etapów edukacji. A że ogranicza... Cóż, dobra mu- zdecydowałeś się na tak duże zyka i dobre podstawy na pewno nie ogranicza- zmiany? ją. To sami tworzymy swoje ograniczenia. Wiesz, z uczelniami jest tak, że jeśli ktoś ma talent, to żadna Kurcze, nie pamiętam już odczuć z uczelnia mu nie zaszkodzi, a jeżeli ktoś go nie ma, tamtego okresu, ale myślę, że pew- to żadna uczelnia mu nie pomoże. Uważam, że ma- na spontaniczność, dowolność w nifestowanie niechęci do uczelni na zasadzie suge- tym jak się wyrażasz poprzez mu- rowanej w pytaniu jest błędem młodości. Tym bar- zykę. Sam fakt, że nagle zobaczy- dziej, że chcącym studiować i związać się z muzy- łem ludzi, którzy grają bez nut i po- ką, szkoła czy uczelnia muzyczna po prostu to uła- trafią improwizować melodie, to twia. Jeśli ktoś z tego rezygnuje, może ma poczucie, mi się podobało. Wprawdzie ja też że sam zrobi coś lepiej, ale to jest trochę buńczucz- od dziecka potrafiłem grać muzy- ne podejście, które ma krótkie nogi. kę bez nut, „ze słyszenia”, ale nie brzmiała tak jazzowo. Tego chcia- Na jakim etapie, w takim razie, zacząłeś się intere- łem się uczyć, poznawać! Pierw- sować jazzem? szy usłyszany walking, ta ener- gia! Czad! A ja? Zawsze grałem na Stało się to trochę przypadkiem. Za moich czasów wszelkich imprezach szkolnych, szkołę muzyczną drugiego stopnia zaczynało się w od kolęd po jakieś pieśni. Od dzie- środku podstawówki. Po podstawówce w Rybniku, cka grałem też w kościele na orga- za namową nauczycieli i po konsultacji z rodzica- nach, miałem 13, może 14 lat kie- mi, przeniosłem się do Katowic, do liceum muzycz- dy zacząłem. Ale poznałem jazz i to nego. Mieszkałem w internacie, który był trzypię- była najwspanialsza muzyka jaką trowym budynkiem. Na pierwszym i drugim pię- słyszałem. trze mieszkali studenci wydziału jazzowego. I po prostu spodobało mi się to, co grali. Stwierdziłem, Ale jak to, tak po prostu zacząłeś że to wspaniała muzyka i zacząłem nawet brać u grać na organach? nich pierwsze lekcje. Już w liceum założyliśmy z kolegami zespół jazzowy, byliśmy na Jazz Juniors, Tak wyszło. Grałem na fortepia- gdzie otrzymaliśmy nawet wyróżnienie. Jednak po nie i z tego powodu kiedyś wysłano liceum zdawałem na fortepian klasyczny i przenio- mnie na chór, żebym coś też zagrał słem się do Krakowa. Tylko, że już po roku zdawa- na organach. Spodobało mi się to i łem do Katowic, na wydział jazzu. Oficjalną eduka- tak już zostało. Przez całe lata re- cję klasyczną przerwałem w dość naturalny spo- gularnie grałem w kościele, pierw- JazzPRESS, lipiec 2016 |97 sze pieniądze zarobiłem jako orga- nista. Jak zbliżało się Boże Naro- dzenie czy Wielkanoc wiedziałem, że będzie jakaś premia od księdza, motywujące to było. Dla piętnasto- latka to było przecież coś! Nie mia- łem innej możliwości żeby zarobić. Jako młody chłopak, który wiązał swoją przyszłość z muzyką, nie po- dejmowałem się fizycznych waka- cyjnych robót.

Poza tym, to była przecież ważna funkcja, granie w kościele.

Jasne, wszystkie dziewczyny mnie znały (śmiech).

Nie żałujesz tych lat spędzonych na edukacji klasycznej? Gdybyś mógł cofnąć czas, nie chciałbyś od fot. Marta Ignatowicz-Sołtys razu zacząć od jazzu?

Żałować z zasady można popełnio- jest wielu muzyków, którzy uczą się grać bez edu- nych błędów. I straconych szans. kacji szkolnej, ale oni zwykle pochodzą z muzykal- Kompleksowa edukacja muzycz- nych i muzykujących rodzin, środowisk, gdzie mu- na nie jest błędem, tylko wykorzy- zykowanie jest integralną częścią życia, wzrasta- staną szansą. Bez edukacji „kla- ją w tym. Wśród takich muzyków podstawą gra- sycznej” na fortepianie właściwie nią jest rytm, albo jakieś proste schematy, których nie da się zacząć. Dzieci trudno jest można się nauczyć. W polskiej muzyce regional- od razu zacząć uczyć jazzu, mo- nej, ludowej, na przykład góralskiej, tak trochę jest, żemy je uczyć czegoś z tych jazzo- że dzieci uczą się tam grać bez nut, uczą się muzy- wych elementów, rytmu, namiast- kując ze starszymi. Ale u mnie pod Rybnikiem nie ki improwizacji natomiast muzy- było szans, żebym nauczył się grać w inny sposób ki trzeba zacząć się uczyć spraw- niż idąc do szkoły muzycznej. Dlatego do pewnego dzonymi metodami, nie znam in- momentu szkoły muzyczne NA PEWNO pomagają. nych. To jest process. Do jazzu trze- ba też „dorosnąć”. Oczywiście, w Już opanowanie samej techniki przecież robi niektórych miejscach na świecie swoje... 98| Rozmowy

Dokładnie, jest jeszcze wiele innych rzeczy. Ucząc powiedział, że Skriabina i Chopina. się samemu można bardzo zbłądzić, a później nie- Oczywiście nie można oczekiwać, łatwo niektóre złe nawyki odkręcić. Dobrzy na- że to od razu przyniesie nam ja- uczyciele pozwalają na łatwiejszy start. Oczywiście, kąś korzyść, ale w perspektywie na żeby być artystą-muzykiem, który się kreatywnie pewno tak. Ale tak samo muzyko- wyraża poprzez dźwięki, nie można się zamykać wi przydaje się przeczytanie książ- w tym systemie edukacji, wręcz przeciwnie, trzeba ki, czy pójście do teatru, wtedy po czmychać, gdzie się da. Ale żaden rozsądny i dojrza- prostu jest o czym grać. Podobnie ły artysta nie ucieka od uczenia się, studiowania i jest jeśli chodzi o normalne życie, poznawania. bo przecież gramy o życiu właśnie.

Dzięki solidnemu zapleczu klasycznemu możesz Czyli inspiracje czerpiesz po pro- też teraz realizować takie projekty jak płyta z stu z codziennego życia? kompozycjami Bacha. Tak, choć ja ich nie szukam, one po Tak i nie tylko. We wrześniu będę grał koncert w prostu są. Artur Rubinstein na py- Warszawie, podczas cyklu Chopin na Krakowskim tanie o to, ile ćwiczy odpowiedział, Przedmieściu. Oczywiście nie będę grał Chopina, że nie więcej niż cztery godziny, dosłownie opracowywał jego utworów, natomiast dodając, że jeżeli ktoś ćwiczy cały- przygotowuję muzykę inspirowaną jego dziełami. mi dniami, to on nie wie, o czym ta Parę dni przed tym koncertem gram na rocznico- osoba gra. Jeśli cały czas człowiek wym koncercie Muzeum Atma Karola Szymanow- siedzi w ćwiczeniówce to, co on wie skiego w Zakopanem, gdzie oprócz przygotowanej o życiu? Najbardziej ludzkie obli- przez kogoś kompozycji na tę okazję, którą zagram cze muzyki dotyczy życia właśnie, z orkiestrą kameralną, wykonam impresje na te- dlatego dążę do tego, żeby muzy- mat Szymanowskiego. Dalej na swojej akademii ka miała ludzkie oblicze. Chcę żeby będę grał etiudy Liszta. To są wszystko rzeczy, któ- muzyka, którą gram taka właśnie rych – bez odpowiedniego zaplecza i wiedzy – nie była: ludzka, gdzie nie ilość dźwię- byłbym w stanie zrobić. Wiedza umożliwia przy- ków, a emocji zawartych w każdym swojenie pierwowzorów i umożliwia wypowiedze- z nich liczy się najbardziej. Z tego nie się na ich temat po swojemu. też powodu kluczowy dla mnie projekt nazwałem Human Things. Zdecydowanie nie uciekasz od projektów związa- nych z muzyką klasyczną. Czyli nazwa mocno przemyślana?

Nie uciekam, to przecież wspaniała muzyka, któ- Czy ja wiem, trochę intuicyjna i rej słucham ostatnio coraz więcej. Ale ciągle jest to niekalkulowana. Naturalnie spa- mniejsza część mojej działalności. W jednym z wy- ja całą koncepcję w te dwa słowa. wiadów Wayne Shorter zapytany o to, czego słucha, Muzyka, którą gramy jest po prostu JazzPRESS, lipiec 2016 |99 ludzka i zawiera też trochę takich to kwestia specyficznej narracji, pewnej wrażliwo- polskich, słowiańskich elementów, ści, którą mamy i przestrzeni w muzyce, która od- z których nota bene jesteśmy co- różnia nas od Amerykanów. raz bardziej dumni. My zwyczajnie nie będziemy grali tak jak czarno- Jak dobierasz sobie muzyków, z którymi współpra- skórzy muzycy, a jeśli ktoś do tego cujesz? dąży nie dbając o własne atuty, wy- nikające choćby z przynależno- Nie współpracuję oczywiście z przypadkowy- ści kulturowej, to myślę, że popeł- mi ludźmi, to znaczy, że jeśli kogoś zapraszam do nia błąd. Nie dlatego, że chce swin- wspólnej gry, to wiem jak on gra i czego mogę ocze- gować. Dlatego, że błędem w ogóle kiwać. I szczerze, jeśli to ja kogoś zapraszam, to tyl- jest próba grania „jak ktoś”. My też ko po to, żeby mieć szansę grać z lepszym od sie- mamy swoje atuty, poza tym mu- bie. Zapraszam więc muzyków, od których mogę się zyka jazzowa już z Ameryki dawno uczyć. Egoista. wypłynęła i zalała cały świat. I my Taki egoizm akurat jest dobry.

Z uczelniami jest tak, że jeśli Też tak uważam. ktoś ma talent, to żadna uczel- nia mu nie zaszkodzi, a jeżeli W swoim dotychczasowym ży- ciu artystycznym z pewnoś- ktoś go nie ma, to żadna uczel- cią miałeś taki moment, który nia mu nie pomoże był dla ciebie przełomowy czy zwrotny. oczywiście z tego dobrodziejstwa korzystamy, ale po swojemu. Wiele było takich ważnych momentów. Na pew- no był nim pierwszy koncert z Januszem Munia- Wspomniałeś o naszych atutach, kiem, czy w ogóle ten pierwszy raz, kiedy zagrałam co nimi jest? koncert jazzowy. Bardzo ważna była pierwsza gra z Jarkiem Śmietaną i ten moment, kiedy zadzwonił W Europie? Jeśli o to chodzi my- z propozycją Nigel Kennedy. Później takim prze- ślę, że możemy czuć się bogacza- łomowym momentem był ten, kiedy przestałem z mi. Przecież amerykańska muzyka nim grać. Współpraca z Nigelem była pod wieloma klasyczna to jazz, klasyczna muzy- względami bardzo absorbująca i miałem bardzo ka europejska ma znacznie dłuższą mało czasu na inne rzeczy. Takich sytuacji – ka- tradycję i historię. I w tym kontek- mieni milowych życia – było wiele. ście wszystko staje się jasne. Mogę jeszcze powiedzieć, trochę genera- Czy to właśnie ten brak czasu był głównym powo- lizując, czego nie lubię, że u nas jest dem tego, że zakończyłeś współpracę z Nigelem? 100| Rozmowy

Nie tylko to. Współpracowałem z nim jakieś osiem a to czasami było zbyt karkołom- lat i w tym przypadku mogę powiedzieć, że chyba ne dla mnie, mimo tego, że jestem poczułem pewne wypalenie. Pomyślałem sobie, że dość sprawnym muzykiem. Teraz bycie zupełnie niezależnym muzykiem dobrze mi wolę sytuację, w której sam decy- zrobi, że będę się bardziej rozwijał. W pewnym mo- duję o tym, czy ciągnąć dany pasaż mencie miałem wrażenie, że stanąłem w miejscu. dalej, czy już go zakończyć. To był Mimo że zjeździłem z nim przecież wszystkie kon- dla mnie oczywiście trudny mo- tynenty grając koncerty w najpiękniejszych i naj- ment, byłem na granicy rezygnacji, bardziej renomowanych salach świata. Taki kom- ale chyba dobrze się stało, że osta- fort może trochę uśpić w człowieku dążenie do by- tecznie się nie poddałem. cia lepszym. Ja nie chciałem tego usypiać, więc jak poczułem, że zapala się żółte światło stwierdziłem, Czy to wiązało się też z tym, że jed- że czas coś zmienić, bo nie chcę obudzić się za parę nak chciałeś dalej grać klasycz- lat i żałować. Do tego dochodzi jeszcze jedna rzecz. nie? Nie chciałem zostać zaszufladkowany. Zdarzyło mi się, że kiedy jeździłem w trasy ze swoim zespo- Nie, bardziej chodziło o to, że jak łem, to osoba zapowiadająca nas bez konsultacji ze człowiek jest młody, to chce się- mną mówiła, że oto wystąpi pia- nista Nigela Kennedy'ego. Kie- Nie trzeba koniecznie być dyś myślałem, że nie wyjdę już na scenę, taki miałem moment najlepszym, wystarczy być in- załamania i zwątpienia. Z jed- nym, wtedy człowiek się odróż- nej strony ktoś zaprasza artystę, nia od sztampy który własnym nazwiskiem fir- muje zespół, z drugiej w tym samym momencie go gać tam, gdzie wzrok nie sięga. A dyskredytuje. ja miałem poczucie, że ta ręka jest taką silną barierą, która już nie po- A miałeś w swojej karierze poważne momenty zwoli mi sięgnąć tak daleko. Teraz zwątpienia i zastanawiałeś się, czy to wszystko w już patrzę na to zupełnie inaczej, w ogóle ma sens? ogóle myślę, że są ważniejsze rzeczy w życiu niż granie na pianinie, na Tak, co jakiś czas je miewam, słucham samego sie- przykład rodzina. Muzyka to nie bie i myślę sobie, że to jest jakiś dramat (śmiech). jest tylko granie na instrumencie, Ale największy moment zwątpienia miałem pod- to jest coś więcej. Bycie muzykiem czas studiów. Było to związane z tym, że nie mam nie potrzebuje instrumentu, w w stu procentach sprawnej prawej ręki po wypad- pewnym sensie. I dlatego uważam, ku w dzieciństwie. I właściwie z tego powodu prze- że mój problem z ręką może być stałem grać muzykę klasyczną. Tam trzeba było też atutem. Gdybym miał stupro- grać dokładnie, wszystkie nuty, które są zapisane, centową łatwość, w pełni spraw- JazzPRESS, lipiec 2016 |101

Minęło już trochę lat i niewiele się zmieniło, więc śmiem przypuszczać, że przez kolejne 20 lat też nie- wiele się zmieni. Dzięki temu czasami daję radę o tym nie myśleć i cóż, biorę to „na klatę”.

fot. Marta Ignatowicz-Sołtys Marta fot. A poza tym masz czasami takie poczucie, że coś cię ogranicza?

Ograniczenia stawiamy sobie sami. Jak najbardziej są jakieś ograniczenia, właśnie dlatego cały czas pracuję, by było ich mniej. Staram się tak rozwijać, żeby żadne bariery nie hamowały mojego wyrazu w muzyce. Wielu moich muzycznych idoli nie po- trafiło grać najszybciej, ale potrafiło wybierać właś- ciwe i piękne dźwięki. I o to chodzi.

Wspomniałeś, ze najważniejsza dla ciebie jest ro- dzina. Jak godzisz życie muzyka z życiem rodzin- nym? ną rękę, to może nie grałbym jak gram, może dzięki temu wyrażam O to trzeba zapytać moją rodzinę. Ja natomiast nie się ciekawiej, nie nadużywam wir- zamykam się, nie separuję, nie uciekam w inny tuozerii. Staram się w słabościach świat, kiedy ćwiczę czy komponuję. Potrafię pra- dostrzec też atuty. Znam pianistów, cować w domu i moje dziwactwa chyba są do za- którzy nie mieli wszystkich palców akceptowania. Jestem normalnym ojcem, odwożę i grali świetnie, a na pewno ina- dzieci do szkoły, chodzę na wywiadówki, potrafię czej niż inni. I to jest czasami wy- nawet poodkurzać. Doceniam to „normalne” życie starczająca rzecz, żeby przebić się z rodziną i pielęgnuję to. w tłumie – grać inaczej, być innym. Nie trzeba koniecznie być najlep- Trudne to jest? szym, wystarczy być innym, wte- dy człowiek się odróżnia od sztam- Nie, jak się czegoś chce, to jest to proste. Myślę, że jest py. W taki sposób sobie to wszyst- to kwestia decyzji. Środowisko muzyków jest środo- ko wytłumaczyłem i od dłuższe- wiskiem trudnym, jeśli chodzi o stabilność związ- go czasu jest mi z tym dobrze. Poza ków i rodziny. Współczuję tym, którym się nie uda- tym moja dolegliwość się też zesta- ło. Tym bardziej doceniam, co mam, trzeba mieć tyl- rzała. Jak miałem 20 lat miałem ko właściwe priorytety, hierarchię. Zawsze staram wrażenie, że to się będzie pogłębia- się zachować higienę pracy, by rodzina przez nią ło i niedługo będzie dramatycznie. nie cierpiała. Bardziej czuję się szczęśliwy i spełnio- 102| Rozmowy ny, gdy moja córka przychodzi i mówi, że mnie ko- to miałoby polegać. Dotychczaso- cha, niż jak ludzie biją mi brawo po koncercie. we „eksperymenty”, które słysza- łem czasami świadczą o nieznajo- A masz czas na pozamuzyczne zainteresowania i mości dokonań naszych poprzed- pasje? ników, skoro coś co już było nazy- wa się eksperymentem. To nazew- O tyle o ile, ale mam. Z racji tego, że pochodzę z ro- nictwo z pewnością polubili dyrek- dziny o sportowej tradycji – mój tata ukończyl AWF torzy festiwali, krytycy. Dla wielu – dlatego ja też mam trochę sportowe zacięcie. Re- cenniejszy jest experyment wątpli- gularnie gram w piłkę nożną, co prawda w polu i wej wartości, niż po prostu wartoś- we wzmocnionych rękawicach bramkarskich, żeby ciowa muzyka. nie narazić się na niepotrzebną kontuzję. Ale moja gra wcale nie polega na tym, że stoję sobie koło Myślę tu o dążeniu do przekracza- słupka i mówię wszystkim, żeby na mnie uważali nia pewnych granic, szukaniu cze- bo jestem pianistą, naprawdę daję z siebie, ile wle- goś, czego jeszcze nie było. zie (śmiech).

Kiedy grasz, jak to u ciebie jest, czujesz wewnętrzny spokój, czy Jednym z elementów pra- raczej potrzebę eksperymento- cy nad sobą jako muzyka jest wania, szukania czegoś nowego, u mnie ćwiczenie tak, by starać taki niepokój trochę? się nie grać tego, co już umiem,

Dobre pytanie, oczywiście, że czyli żeby się nie powtarzać. tak. Czuję potrzebę szukania, ro- bię to chyba cały czas. Nie osiad- łem na tym, co już umiem, tylko cały czas staram Ale muzyka to nie sprint na setkę. się coś zmieniać, mieć poczucie wolności, odnaj- Jakie rekordy mamy pobijać prze- dywać swój własny głos, co nie jest łatwe. Choć nie kraczając granice? Za wszelką cenę mam poczucia, że jestem tym laboratorium, w któ- starać się odróżniać od innych? To rym przeprowadza się eksperymenty. Są muzycy, ma dość krótkie nogi. Czasami ja- którzy eksperymentom poświęcają całe swoje mu- kość tego jest dyskusyjna. Patrząc zyczne ego. Z drugiej strony patrząc na te najwybit- na ewolucję muzyki od czasów to- niejsze jazzowe postaci, jak Miles Davis czy Way- nalności, czy ta muzyka aż tak bar- ne Shorter, oni całe życie grali nowe rzeczy, ale czy dzo i szybko ewoluowała przez te tak bardzo eksperymentalne to nie wiem. Myślę, że 500 lat jak przez ostatnie 100? I te- w ich przypadku dochodziło do naturalnej ewolu- raz w XXI wieku ktoś oczekuje, że cji. Ale szczerze mówiąc, nie wiem, co niby oznacza nagle z roku na rok dokona się ja- słowo eksperyment w muzyce jazzowej i na czym kaś rewolucja... JazzPRESS, lipiec 2016 |103

Niech tak zostanie, to jest jednak jakaś siła napę- dowa, dzięki której muzyka ciągle ewoluuje. Są lu- dzie, którzy czasami nadstawiają karku po to, by iść o krok dalej. Uważam tylko, że nic na siłę. Jed- nym z elementów pracy nad sobą jako muzyka jest

fot. Marta Ignatowicz-Sołtys Marta fot. u mnie ćwiczenie tak, by starać się nie grać tego, co już umiem, czyli żeby się nie powtarzać. W tym zawarta jest dla mnie kwintesencja improwizacji. Aby nie korzystać ze schematów i czuć się wolnym. Pracuję nad tym, by nie pozwolić rękom myśleć za siebie, żeby nie ratować się czasami pewnymi przy- zwyczajeniami, tylko możliwie cały czas być krea- tywnym.

I myśleć non stop nad każdym swoim ruchem?

Właśnie nie myśleć. Chodzi mi też o taką kreatyw- ność długofalową. W wielu dziedzinach sztuki kre- atywność objawia się z czasem. O ludziach krea- Mam podobne odczucia w tej kwe- tywnych możemy powiedzieć po 30, 40 latach ich stii. działalności, kiedy dopiero widzimy, że nie stali w miejscu, tylko ciągle szli do przodu. I nie chodzi Ja nie jestem rewolucjonistą tylko też o to, że każdy projekt, który robili był komplet- muzykiem. Jeśli ktoś chce w mu- nie inny, oderwany od poprzedniego. Nie wiem, czy zyce zaprowadzić rewolucję, to tak się w ogóle da. Na przykład taki John Zorn. On ja mu życzę powodzenia. Chciał- eksperymentował nadstawiając wręcz karku, ale bym tylko jakąś z tych rewolucji z tego wychodziły naprawdę ciekawe rzeczy. Takie dostrzec, bo ja przez ostatnie lata eksperymenty rozumiem. niczego takiego nie zauważyłem, choć manifesty i zapowiedzi sły- Na koniec chciałam cię zapytać na jakim etapie szałem. swojej muzycznej drogi jesteś. Znajdujesz na to ja- kieś określenie? Mam wrażenie, że obecnie jest na odwrót i do tego czuć pewną pre- Tak, dwa słowa. Jest to tytuł mojej nowej kompozy- sję z obydwu stron, to znaczy mu- cji, którą gramy teraz w trio i zarazem tytuł płyty, zyków i odbiorców, osób piszących. na której się znajdzie. Będzie on wyrażał mój aktu- alny stan ducha. Ten tytuł to: Forever Young.... 104| Rozmowy / Backstage

Saksofonista, aranżer, kompozytor, producent muzyczny, właściciel wy- tworni Alchemik Records, członek zarządu Polskiego Stowarzysze- nia Jazzowego, dyrygent i... można by wyliczać jeszcze długo. Jedni go uwielbiają, inni uważają za szaleńca. Ja, po ostatnim z nim spotkaniu, zo- baczyłam Grzecha Piotrowskiego, jako wspaniałego ojca dwóch uro- czych córeczek. Ale przede wszyst- kim, bardzo wyraźnie, jako „czło- wieka orkiestrę”. I nie mam tutaj na myśli tego, że potrafi grać na bardzo wielu instrumentach, chociaż mul- tiinstrumentalistą jest. Grzechu żyje swoją orkiestrą. World Orchestra to jego alter ego. fot. Lech Basel Postawiłem wszystko na jedną kartę

Małgorzata Smółka [email protected]

Małgorzata Smółka: Grzech Pio- przedsięwzięciem, dla mnie jest trowski – jeszcze muzyk czy już po prostu kolejną sprawą do zała- dobrze funkcjonujące przedsię- twienia. Mam też do pomocy kil- biorstwo? ka osób, które razem ze mną pra- cują na sukces moich projektów. Grzech Piotrowski: Przede wszyst- Bez nich trwałoby to o wiele dłu- kim muzyk. Tak się składa, że żej. Przy większych koncertach po- mam naprawdę duże zdolności or- maga nam nawet około dwudzie- ganizacyjno-logistyczne. To, co dla stu osób. W tak zwanej „branży”, innych wydaje się być ogromnym zwykło się grać w duetach, trio itd. JazzPRESS, lipiec 2016 |105

Większe projekty może lekko prze- jednym z pierwszych muzyków, z którym o kon- rażają, ale dla mnie nie jest to ab- cepcie World Orchestra rozmawiałem już w 1998 solutnie żadna przeszkoda. Przez roku, podczas festiwalu Sofia Jazz. Uświadomiłem wiele lat zajmowałem się produk- sobie w tych poszukiwaniach, że takiego zespołu cją projektów komercyjnych. Na- po prostu nie ma. Gdzieś około roku 2009 podjąłem uczyłem się szybko pracować i pro- ważną decyzję: kończę z komercyjnymi projektami wadzić duży zespół ludzi. Teraz po i zajmuję się sztuką. Chciałem stworzyć orkiestrę. prostu wykorzystuję doświadcze- Taką, której szukałem od lat. Postawiłem wszyst- nia w realizacji własnych planów. ko na jedną kartę. A zaczęło się nie najłatwiej. Nasz pierwszy koncert zaplanowany był na dosyć w Pol- Zacznijmy od początku, od sedna sce znaną datę: 10 kwietnia 2010. Oczywiście zo- i całej esencji. Co to jest World Or- stał odwołany i mogliśmy tę premierę zagrać do- chestra? piero miesiąc później, w kościele na ulicy Domi- nikańskiej w Warszawie. Potem były jeszcze kon- Miałem 19 lat i byłem absolutnie certy plenerowe, w katedrze w Olsztynie oraz nasz przekonany, że istnieje gdzieś w pierwszy zagraniczny występ – w Kaliningradzie. świecie taki zespół, w którym na Tak zaczynaliśmy. Wtedy w orkiestrze grało oko- ło trzydziestu muzyków. W trak- cie tych ostatnich lat, graliśmy Coraz bardziej upewniam się w składzie 80-osobowym. Obec- w przekonaniu, że wszystko za- nie przygotowuję się do produk- częło się od improwizacji. Za- cji koncertu, gdzie na scenie za- gra około 140 osób! Wokół orkie- nim pojawił się zapis nutowy stry koncentruje się moje zawo- był Mistrz, uczniowie i tak to dowe życie. Mam tutaj na myśli przetrwało tysiące lat kilka festiwali, które koordynu- ję. To jest moja codzienna praca: nieustanne rozmowy przez tele- scenie występują najlepsi muzy- fon, Skype, wiadomości mailowe. Wszystko po to, cy. Wielu świetnych muzyków ra- aby promować World Orchestrę. Jesteśmy w punk- zem. Szukałem takiej płyty, takie- cie zwrotnym. Pierwsze siedem lat było zbieraniem go składu nieustannie. Kiedy mia- muzyków, wzajemnym dopasowywaniem się. To łem 22 lata z zespołem Alchemik był pewien kompromis. Pomiędzy tym, co mogłem, zdobyliśmy nagrodę Grand Prix w a co naprawdę chciałem robić. Teraz przechodzi- konkursie Jazz Hoeilaart w Belgii. my już w formę symfoniczną. Napisałem poemat To zwycięstwo wiązało się z wielo- symfoniczny Legenda o Popielu i Piaście Kołodzie- ma podróżami, które wykorzysty- ju, w przygotowaniu są kolejne dwie symfonie. Ten wałem również do nawiązywania materiał pisany jest już dla konkretnych artystów. kontaktów. Theodosii Spassov był Cały proces tworzenia Orkiestry traktuję jak nie- 106| Rozmowy

samowitą przygodę. Chociaż liczę się z ewentual- jąc do współpracy muzyków, wy- ną porażką. Tak jak w życiu. World Orchestra jest bierałeś ich według jakichś kon- żywym organizmem. Wszystko może się zdarzyć. kretnych kryteriów? Co sprawia, W 2014 graliśmy koncert na Cabo Verde w wul- że akurat dany artysta, według kanie, co samo w sobie było ogromnym wyzwa- ciebie, do tego wyjątkowego skła- niem. Miał swój dramatyczny przebieg. Mogę się du pasuje? publicznie przyznać, że nie było łatwo. A muzycy, którzy tam wystąpili z pewnością to potwierdzą. Przede wszystkim musi mi się Mimo wszystko, planuję kolejną edycję tego festi- bardzo spodobać muzyka. A to walu. nie dzieje się zbyt często. Jeśli jed- nak już kogoś takiego znajdę – słu- Jesteś typem człowieka, który umie przekuć po- cham. Ile się da. Zanim zaczniemy rażkę w sukces? rozmawiać, ja już wiem, które ele- menty podobają mi się najbardziej, Chyba tak. Nie traktuję problemu, jako proble- co jest dla mnie istotne. Co spra- mu czy przeszkody. To po prostu kolejny stopień wiło, że według mnie, ten właś- do pokonania. W drodze, którą sobie wyznaczam. nie muzyk będzie do naszej orkie- Oczywiście jestem też normalnym człowiekiem. stry pasować. Planuję tę postać mu- Są chwile, w których coś bar- dzo zaboli. Wątpię. Po raz ko- lejny zastanawiam się, po co Nie ma już żadnego du- ja właściwie to wszystko ro- żego polskiego wydawnictwa bię. Na szczęście, te chwile bar- muzycznego, obecnego na eu- dzo szybko mijają. I tutaj chciał- ropejskim rynku. Zostaliśmy bym wrócić do pytania, które zniszczeni przez amerykańskie zadałaś mi na samym początku koncerny. Tutaj zdecydowanie naszej rozmowy. Czy ja jestem jeszcze muzykiem czy już tylko powinno ingerować państwo przedsiębiorcą? Wszystko ma swój początek w muzyce. Wszystko w orkiestrze zyczną i jej umiejscowienie w or- jest muzyką. Wszystko bierze się z mojej miłości kiestrze. I wtedy nawiązujemy kon- do muzyki. Z tego, że od lat słucham, szukam, uczę takt, rozmawiamy, dyskutujemy. się, pytam, wątpię. Cała reszta, to logistyczna ukła- Takim alter ego Orkiestry jest mój danka, którą z wielką przyjemnością zarządzam. projekt One World, którego pierw- Najistotniejsza jednak zawsze była, jest i będzie sza płyta ukazała się w ubiegłym MUZYKA. roku. Gram tam głównie na sakso- fonach, loopuję je, dodając solistów, Mówisz, że pierwsze lata działania Orkiestry były jako moich gości. Jeśli taka współ- poświęcone na zbieranie artystów. Czy zaprasza- praca udaje się na poziomie due- JazzPRESS, lipiec 2016 |107

szkadzać, bo sam „wyłożę się” na tym pomyśle. A efekt jest taki, ze Orkiestra zagrała ponad 20 kon- certów. Wróciłem niedawno z targów Jazzahead w Bremen, gdzie nawiązałem kolejne kontakty, które zaowocują dalszymi projektami.

Podobno muzyka jest językiem uniwersalnym. Za- praszasz artystów bardzo nam odległych muzycz- nie. Jako laika, interesuje mnie zawsze, jakie ele- menty muzyczne są rozpoznawalne wszędzie, a co sprawia nam, słuchaczom, trudność?

Wydaje mi się, że smyczki, elementy orkiestro- we, nawet kameralne, są najbardziej rozpoznawal- ne, najlepiej przyswajalne. Są tym, co muzykę uni- fikuje. Dla mnie natomiast najbardziej fascynują- ce są odrębności. Znajdowanie unikalnych instru- mentów, niesamowitych, oryginalnych instrumen- fot. Lech Basel talistów. Odrębności w kulturze, w muzyce są tym, co według mnie jest najpiękniejsze na tym świe- tu czy tria, wiem, że ten muzyk na cie. Poznawanie tego, oswajanie…. W ogóle, im dłu- pewno znajdzie swoje miejsce w żej to robię, tym bardziej mam wrażenie, że o mu- większym składzie. Tak to zaczyna zyce wiem coraz mniej. Coraz bardziej też upew- się najczęściej. niam się w przekonaniu, że wszystko zaczęło się od improwizacji. Zanim pojawił się zapis nutowy był Najtrudniejszym elementem ca- Mistrz, uczniowie i tak to przetrwało tysiące lat. I łej układanki jest przekonanie lu- à propos wieloletniej tradycji… Pamiętam sytuacje, dzi do zagrania nowej muzyki. A kiedy spotkaliśmy się z pewnym amerykańskim jest to wypadkowa tego, co ja zapro- jazzmanem. Jak wiadomo, są oni z tej tradycji, dzie- ponuję, jako kompozytor, tego cze- dzictwa narodowego, bardzo dumni. I nagle na- goś szczególnego, co dany artysta przeciw stanął Wu Wei z Chin, który gra na shen- ma do zaproponowania i tego, co gu. Instrumencie, na którym improwizowano już 4 wyniknie z naszych pomysłów w tysiące lat temu. To był dla mnie moment ważnej trakcie grania. Teraz jest już o wie- refleksji. le łatwiej. Siedem lat temu więk- szość traktowała mnie jak szaleń- Porozmawiajmy na temat promocji polskiego ca, fantastę. Patrzono na mnie z po- jazzu na świecie. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy błażliwością. Twierdzono, że nie raz mówiłam o tym, że pytając młodych muzyków trzeba mi nawet za bardzo prze- z Niderlandów o polski jazz, wymieniali bez za- 108| Rozmowy fot. Lech Basel Lech fot.

jąknięcia dwa nazwiska: Grzech Piotrowski i Mi- I chyba to pokazuje, jak powinna chał Barański. wyglądać promocja w świecie. Wy- miana kulturalna. To nie są jakieś A jak myślisz, dlaczego tak się dzieje? incydentalne spotkania, tylko dłu- gotrwała współpraca. Po której zo- Mogę tylko podejrzewać. Dlatego, że jesteś bardzo staje ślad. Wynika to z tego, że ja obecny w bardzo różnych środowiskach muzycz- bardzo poważnie traktuję swoich nych, bo robisz coś nowego, innego, interesującego, współpracowników. Naprawdę sta- atrakcyjnego dla muzyków. Pierwszy raz zdałam ram się przez swoja muzykę zosta- sobie sprawę z tego, kiedy rozmawiałam z holen- wić w świecie polski stempel. derskim gitarzystą Bramem Stadhoudersem. Wydaje mi się, że w Polsce nie ma Tak. Bram koncertował ze mną przez prawie sie- czegoś takiego jak polityka kultu- dem lat. Nagraliśmy razem trzy płyty. Orkiestra ralna, długoterminowy plan pro- działa na zasadzie „international exchange”. To, co mowania polskiej kultury za gra- dajemy, chcielibyśmy też odzyskać, jako promocję nicą. polskiej sztuki za granicą. Problem leży również w tym, że nie I tak się to tutaj zaczęło. Informacje o projekcie, o ma już żadnego dużego polskiego Polsce poszły w środowisko i nagle twoje nazwi- wydawnictwa muzycznego, obec- sko jest najbardziej rozpoznawalne w Holandii. nego na europejskim rynku. Zosta- liśmy zniszczeni przez amerykań- JazzPRESS, lipiec 2016 |109 skie koncerny. Tutaj zdecydowa- Zgadzam się z tobą, ale obawiam się, że młodzi nie powinno ingerować państwo. muzycy w ten sposób już o rozwijaniu kariery my- Tylko, że państwo nie jest zbytnio ślą od początku. Oni zaczynają drogę w takich, a zainteresowane tym problemem. nie innych okolicznościach. I wydaje im się, że tak Działania naszego państwa wyglą- to właśnie powinno wyglądać. Trochę smutne, ale dają bardziej przypadkowo. To ta- tak się dzieje nie tylko w Polsce. W chwili obecnej kie „przerzucanie” pieniędzy we- muzyk, oprócz genialnego instrumentalisty, po- dług niezbyt jasnych zasad. Kiedyś winien być grafikiem, biznesmenem, promoto- pokusiłem się na złożenie wnio- rem, księgowym… Duże wyzwanie. sku. Chciałem zdobyć dotacje na je- den ze swoich projektów. Jednak sy- Oczywiście. Znam to z autopsji. Na moje szczęście, stem składania tych dokumentów cała ta otoczka nie sprawia mi większych proble- jest tak skonstruowany, że, aby zło- mów, ale wyobrażam sobie, że dla wielu jest to spo- żyć takowy, musiałbym przestać ry problem. zajmować się muzyką i zająć tyl- ko administracją. Efekt jest taki, że Od kwietnia jesteś jednym z członków nowego za- wnioski piszą ludzie, którzy muzy- rządu Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Jaka jest sytuacja PSJ? I czy jest szan- sa na to, żeby to stowarzyszenie, Co my zostawimy po czasach, jako organizacja pozarządowa, w których żyjemy? Tysiące pro- wzięło na swoje barki role pro- jektów „historycznych”, ku czci, motora polskiego jazzu, który, z czego większość naśladują- według mnie, jest jednym z naj- lepszych naszych towarów eks- cych ślepo Amerykę. Takie mu- portowych. zeum… Jestem tylko jednym z członków ką na co dzień się nie zajmują, jak zarządu i mogę obiecać, że swoje obowiązki będę również taki, że te projekty pisa- wypełniał jak najlepiej. A promocja polskiej muzy- ne są „pod wniosek”. Jest rok Luto- ki za granicą bardzo leży mi na sercu. Wydaje mi sławskiego, zorganizujmy koncert, się, że w układzie, który się po ostatnim zebraniu wydajmy płytę z jego muzyką. Rok utworzył, są szanse na zmiany. Chociaż mam na- Chopina – tysiąc projektów z Chopi- dzieję, że nikt nie oczekuje rewolucji do końca 2016! nem w tle. A ja ośmielę się zapytać, Przez ostatnie 25 lat nie wydarzyło się właściwie co my w takim razie zostawimy po nic. Najważniejsze zadanie to wyprowadzenie sto- czasach, w których żyjemy? Tysiące warzyszenia z długu. A wynosi on około 300 tysięcy projektów „historycznych”, ku czci, złotych. Z tego powodu nie możemy mieć na przy- z czego większość naśladujących kład konta w banku. W momencie, jeśli cokolwiek ślepo Amerykę. Takie muzeum… by się na nim pojawiło (jako na przykład efekt na- 110| Rozmowy / Backstage

rowej jesieni zamienione w podu- chy gnijących liści, wyczekiwanie na pierwsze płatki śniegu i orzeź- wiający mrozik, któremu czasem towarzyszy ostatni uśmiech słoń- ca. Muzycznie zaglądam do końca XIX wieku i malowniczego, wręcz pastelowego Erika Satie. W moich kompozycjach można usłyszeć fa- scynacje tą epoką. Improwizacje zaś podkreślają, że jesteśmy jednak w XXI wieku. Zabawne, wystarczy przesunąć kreskę o jeden krzyżyk, aby tak wiele zmian nastąpiło w fot. Lech Basel muzyce: XIX – XXI. Całość napisa- na jest na kwartet smyczkowy, sak- szych usilnych starań), natychmiast zajmie się tym sofon, fortepian, kontrabas (impro- komornik. To jest nasze pierwsze zadanie. Będzie- wizujący) i perkusjonalia (solista my pertraktować z wierzycielami, z komornikiem improwizator). i liczę na to, że uda nam się to jakoś rozwiązać. My- Również w lipcu odbędzie się pre- ślę, że potrzebujemy na to minimum pół roku. Do- miera mojej symfonii Lech, Czech piero potem będziemy mogli zastanawiać się nad i Rus w wykonaniu orkiestry NO- tym, co dalej. Jak wprowadzić Polskie Stowarzysze- SPR-u – Word Orchestra Concerti- nie Jazzowe w XXI wiek. no, Zespołu instrumentów ludo- wych Ukrainy, chóry z Czech i z Jakie są twoje plany na najbliższe miesiące. Podej- Polski. rzewam, że trochę tego jest! Od 21 do 25 lipca 2016 odbędzie się druga edycja festiwalu Wschód Już w lipcu 2016 roku, ukaże się na rynku płyta Six Piękna. Koncerty odbywać się będą Seasons, gdzie oprócz tradycyjnych czterech pór w Skansenie w Olsztynku, w pa- roku, pojawia się przedzimie i przedwiośnie. Pory łacu w Pacółtowie i na zamku w roku, których jest w Polsce podobno sześć, stały się Olsztynie. Zagrają miedzy inny- dla mnie inspiracją do napisania miniatur na oktet mi tacy goście jak: Rogier Telder- (kwartet jazzowy plus kwartet smyczkowy). Z dużą man z Holandii, Liz Rosa z Brazy- ciekawością śledzę ten moment, kiedy przedwioś- lii, Sebastian Wypych, RGG, Bendik nie zmienia się w wiosnę. To ta pora, kiedy prze- Hofseth, Eivind Aarset, Espen Lei- biśnieg bohatersko forsuje bryły lodu, aby ujrzeć te, Rain Sultanov, Hadrien Feraud, promyk słońca, a kiedy obumiera, nastaje wiosna. Theodosii Spassov. Zapraszam ser- Przedzimie to szaruga i chlapa, wspomnienie kolo- decznie na wszystkie koncerty! JazzPRESS, lipiec 2016 |111

Terri Lyne Carrington – ulubienica Jacka DeJohnette’a. Już jej pierwszy album Real Life Story (1989) był nominowany do Gram- my. Tę nagrodę potem otrzymała dwukrot- fot. Tracy Love fot. Tracy nie: w 2011 roku: w kategorii najlepszy jazzo- wy album wokalny, za The Mosaic Project i w 2013 roku: w kategorii najlepszy instru- mentalny album jazzowy, za Money Jungle: Provocative in Blue. Jest profesorem w Ber- klee College of Music. Lester Bowie, Pharoah Sanders, Quincy Jones, Carlos Santana, Way- ne Shorter, John Scofield, Herbie Hancock, Christian McBride, Nancy Wilson, Esperanza Spalding, Dianne Reeves, Dee Dee Bridgewa- ter, Cassandra Wilson, Geri Allen to tylko nie- które nazwiska sław jazzu, z którymi współ- pracowała. Nasza rozmowa miała się odbyć w hotelo- wym lobby, ale Lufthansa rozpoczęła strajk w przeddzień wylotu Terri do Nowego Yor- ku, gdzie miała grać w Białym Domu z okazji Międzynarodowego Dnia Jazzu, w towarzy- stwie Arethy Franklin, Herbiego Hancocka, Buddy’ego Guya i Stinga - więc zamiast za- dawać pytania zajęłam się szukaniem alter- natywnych połączeń. Ostatecznie na tematy muzyczne porozmawiałyśmy w busie, w dro- dze na soundcheck. Kształt i barwy rytmu

Basia Gagnon [email protected]

Basia Gagnon: Będziesz w tym zydentury Busha i Clintona. Jed- roku występować w Białym Domu nak na tym mi najbardziej zależy! z okazji Międzynarodowego Dnia Jazzu. Czy to twój pierwszy występ Lista muzyków, z którymi wy- w tym miejscu? stępowałaś jest imponująca – jest jeszcze ktoś, z kim jeszcze nie gra- Terri Lyne Carrington: Pierwszy łaś, a chciałabyś zagrać? dla Obamy. Grałam tam już za pre- 112| Rozmowy

Jest takich mnóstwo! Chociażby Chick Corea, któ- Tak. Uczyłam się gry na fortepia- ry będzie w Białym Domu, ale zagra w innym skła- nie i używam go do kompozycji. dzie. Grałam z Prince’m – szkoda, że tylko raz… To Na wibrafonie grałam też w Ber- był niezwykły jam w Paisley Park. Nagrywali- klee (Berklee College of Music). śmy w jego studio z Herbiem (Hancockiem). Jeste- Nie skończyłam college’u, wolałam śmy wszyscy wstrząśnięci jego śmiercią, Esperan- pracować. Grałam już w zespołach, za (Spalding) i Layla (Hathaway) dobrze go znały. To a potem pojechałam do Europy z wielka strata. Ciężko o tym rozmawiać. Clarkiem Terry’m. Bardzo dużo się od niego nauczyłam. Terry grał z Jesteś nie tylko perkusistką, ale też kompozytorką Dukem Ellingtonem i przekazywał i producentką. Czy od początku wybrałaś bębny? nam to, czego od niego się nauczył, więc czerpałam z historii jazzu Moim pierwszym instrumentem był saksofon, kie- bezpośrednio od mistrzów. W wie- dy miałam pięć lat. Mój ojciec na nim grał, a dzia- ku dwudziestu jeden lat dostałam dek na perkusji. Zmarł przed moim urodzeniem, się do zespołu Wayne’a Shortera, ale zostawił mi perkusję. Na sak- sofonie grałam ze słuchu, ale Najważniejszy jest własny kiedy miałam siedem lat, wy- padły mi mleczne zęby i prze- głos. Żaden z mistrzów nie tra- rzuciłam się na perkusję. W na- cił czasu na naśladownictwo. szym domu często bywali muzy- Na początku każdy to robi, ale cy: Dizzy Gillespie, Les McCann, Joe Williams, Roland Kirk, Son- trzeba mieć wizję i szukać swo- ny Stitt. Tata pozwalał mi z nimi jej drogi grać. Obcowanie z takimi legen- dami jazzu dało mi bardzo wiele. Myślę, że gdy- który stał się moim kolejnym men- by więcej dzieci miało szansę obcować z jazzem torem, nie tylko muzycznym, ale i od dzieciństwa, byłby o wiele bardziej popularny. duchowym. Przez Wayne’a pozna- Dla mnie nie było w tym nic nadzwyczajnego, słu- łam Herbiego Hancocka. Granie z chanie tej muzyki było dla mnie bardzo natural- nimi to był punkt zwrotny w mo- ne. Oczywiście słuchałam też popu i R’n’B, ale kie- jej karierze – wydawało mi się, że dy przyszło do grania najlepiej czułam się w jazzie, osiągnęłam szczyt. Kiedy miałam bo daje największe możliwości ekspresji. Ma korze- dwadzieścia trzy lata Arsenio Hall nie w bluesie, a mój ojciec grał go bardzo często, i zaangażował mnie do swojego pro- to jest mój fundament, moja siła. Mając taką bazę gramu telewizyjnego i przeprowa- swobodnie poruszam się w różnych gatunkach, bo dziłam się do Los Angeles, a dzie- cały jazz wywodzi się z bluesa. sięć lat później zaprosił mnie Quin- cy Jones. Granie ze Stanem Getzem Zostałaś przy perkusji? było też wspaniałym doświadcze- JazzPRESS, lipiec 2016 |113 niem, miał takie niewiarygodne brzmienie. Brałam udział w jego ostatniej trasie. Uświadomiłam sobie, że najważniejszy jest włas- ny głos. Żaden z tych mistrzów nie tracił czasu na naśladownictwo. Na początku każdy to robi, ale trze- ba mieć wizję i szukać swojej drogi. Ta wiedza pomogła mi we własnej karierze. Dość długo zwlekałam, ale musiałam być gotowa. Techni- ka jest bardzo ważna, zawsze to po- wtarzam moim uczniom, i sama ciągle ćwiczę. Jeśli chcesz przeka- zać coś od siebie, nie ma czasu na pomyłki, ale poza kunsztem jest głębszy poziom, którego nie da się nauczyć. Na to składają się wszyst- kie nasze doświadczenia, muzy- ka, jakiej słuchaliśmy, wszystko to trzeba przekuć we własną inter- pretację.

Teraz jest coraz więcej kobiet w jazzie, ale kiedy zaczynałaś było fot. Tracy Love inaczej... zrobienie „kobiecego” nagrania, ale się broniłam. Nie miałam na kim się wzorować – Osiem lat temu zagrałam w Izraelu z Geri Allen i byłam jedną z pierwszych. Esperanzą Spalding. To nie było kobiece trio z zało- żenia, po prostu tak się złożyło i zdałam sobie spra- Płytę The Mosaic Project poświęci- wę, że dobrze by było stworzyć takie nagranie. Z bie- łaś kobietom, do The Mosaic: Love giem czasu pojawiało się coraz więcej kobiet w jaz- and Soul zaprosiłaś też mężczyzn – zie i postanowiłam to uczcić na The Mosaic Project. czy gra się inaczej z jednymi i dru- Płyta była bardzo dobrze przyjęta, dostała Grammy, gimi? ale nie zaprosiłam wszystkich, z którymi chciała- bym zagrać – stąd wzięła się The Mosaic: Love and Płeć nie ma dla mnie znaczenia Soul. Jest inna – chciałam połączyć R’n’B z jazzem. – lubię grać z dobrymi muzyka- Zaprosiłam Natalie Cole – to było jej ostatnie nagra- mi. Od dawna proponowano mi nie – Chakę Khan, Valerie Simpson, Lalah Hatha- 114| Rozmowy way, żeby pokazać różnorodność w tej muzyce. Ten lepsze, co mogło się przydarzyć projekt zajął mi półtora roku. Bycie producentem jazzowi. Mój sukces zaczął się, kie- i wykonawcą zarazem to ciężka praca, więc na ra- dy sama wyprodukowałam swoją zie dochodzę do siebie, ale uwielbiam to! Tworzenie płytę. Wykorzystałam potem firmę czegoś z niczego, zaczynając od pomysłu, patrzenie promocyjną, ale to ja decydowałam jak się rozwija i rodzi na twoich oczach. Oczywiście o wszystkim. Nikt mnie nie kontro- lubię komponować i aranżować, ale też sama śpie- luje i tak powinno być w muzyce. wam i piszę teksty. Kiedy piszę, wyobrażam sobie Jazz znowu jest świeży. Idzie w tylu wykonawcę i myślę, że to jest sekret mojego sukce- różnych kierunkach, miesza style su z tyloma wspaniałymi wokalistami. Udaje mi – jak Christian Scott, Kendrick La- się znaleźć do każdego z nich odpowiedni klucz i mar czy Robert Glasper. Nawet mie- wydaje mi się, że potrafię każdemu z nich zapro- szanka country z jazzem może być ponować kompozycję, która jest w ich stylu, ale jest piękna. Ja lubię jazz, R’n’B, hip-hop, też wyzwaniem. Podobają im się - jeszcze nikt mi indie rock, muzykę świata i staram nie odmówił (śmiech).

Archie Shepp powiedział mi, Kiedy piszę, wyobrażam so- że nie gra jazzu, tylko muzykę bie wykonawcę i myślę, że to afro-amerykańską. Czym we- jest sekret mojego sukcesu z ty- dług ciebie jest jazz? loma wspaniałymi wokalistami. Kiedyś też mówiłam, że nie je- Udaje mi się znaleźć do każdego stem muzykiem jazzowym, aż z nich odpowiedni klucz i wyda- mój ojciec powiedział: „Nie mo- je mi się, że potrafię każdemu z żesz uciekać od swojej tożsamo- ści”. I miał rację. To są moje ko- nich zaproponować kompozy- rzenie i mój fundament. Nie je- cję, która jest w ich stylu, ale jest stem TYLKO muzykiem jazzo- też wyzwaniem wym, ale jestem nim bez wątpie- nia. Mówiłam tak, bo jazz wydawał się… pokonany, się łączyć różne kierunki w mojej prawie nieżywy, nie przemawiał do mnie. Był albo muzyce. Na pewno znajdą się jazzo- tradycyjny, albo awangardowy. Nie mogłam w nim wi puryści, którym się to nie spodo- znaleźć swojego miejsca. ba, ale uważam, że trzeba stawiać wyzwania – sobie i słuchaczowi. Gdzie je teraz odnajdujesz? Jak wobec tego zdefiniowałabyś Teraz jest ciekawie. Jest tylu wspaniałych, młodych jazz? muzyków, a wytwórnie płytowe nie dyktują im, co mają grać. Mogą tworzyć własną muzykę, a to naj- Jazz to rodzaj improwizacji, która JazzPRESS, lipiec 2016 |115 opiera się na określonym języku. Muzycy klasyczni mogą improwi- zować, ale to nie jest jazz. Oni im- prowizują w ramach języka mu- zyki klasycznej. Improwizacja nie równa się jazz. Trzeba znać język jazzu, żeby go rozpoznać i zagrać.

Uważasz, że trzeba znać tradycję od początku, żeby dobrze grać?

Tak, i myślę, że młodym muzykom często tego brakuje. Nie wyobraża- my sobie muzyka klasycznego, któ- ry nie przerobił Bacha, Beethovena czy Mozarta. W Berklee, gdzie wy- kładam, jest cztery tysiące studen- tów i większość z nich nie zna hi- storii jazzu. To nie jest przedmiot obowiązkowy. Kończą szkołę i nie znają tradycji, a myślę, że to jest ko- nieczne do prawdziwego zrozu- mienia tej muzyki. Nie muszą ko- piować, mogą robić coś zupełnie nowego, ale powinni znać bebop, fot. Tracy Love post-bop… Nie mówię, że to łatwe – żeby zrozumieć, co robił Charlie Parker trzeba poświęcić godziny na samemu, odkrywanie tej muzyki i samego siebie w transkrypcję i studia. Myślenie w tym kontekście, co jest bardzo ważne. Ja sama ciągle stylu: „nie muszę tego robić, mogę się uczę, ale też pracuję nad tym, żeby nie brzmieć zacząć od tego, co gra się teraz” jest staroświecko, ciągle szukać nowego brzmienia. Ke- arogancją. Na pewno są tacy, którzy ith Jarrett jest świetnym przykładem – często słu- mają na tyle talentu i coś do powie- cham go z moimi studentami, bo jest bardzo melo- dzenia, że faktycznie stworzą nowy dyjny. Słychać, że przestudiował bebop, ale tworzy kierunek, ale jest też cała reszta, własną wersją muzykalności. Jack DeJohnette, któ- która niestety tego nie ma. Co gor- ry był moim mentorem, robi dokładnie to samo – sza, rodzi się nowe pokolenie mło- zawsze szuka nowego brzmienia. Esperanza to ko- dych nauczycieli, którzy nie zna- lejny przykład. Jest młodsza ode mnie o dwadzieś- ją tradycji. Chodzi też o uczenie się cia lat – należy do następnego pokolenia. W jej grze 116| Rozmowy fot. Barbara Adamek fot. Barbara

słychać wpływy brazylijskie, funkrockowe, nawet właśnie ci, którzy nie cytują mi- popowe, ale zdecydowanie jest muzykiem jazzo- strzów wnoszą coś nowego. Rzad- wym. Nie tylko - ona NIE GRA bebopu, ale dosko- ko się zdarza taki talent, który jest nale tę tradycję zna. I dlatego porusza się tak swo- na tyle odkrywczy, że ten brak nie bodnie pomiędzy gatunkami, a jej gra jest tak ory- razi. ginalna. Którzy młodzi muzycy, twoim zda- To ciekawe, że jako perkusistka mówisz o melodii. niem, zasługują na uwagę? Jest ważna w tworzeniu rytmu? Pianista Aaron Parks jest godny po- Perkusista musi rozumieć narrację i harmonię, bo lecenia. Gerald Clayton, który na- one zmieniają kształt rytmu, wznoszenie czy opa- grał ze mną The Mosaic Project też danie. Modelujesz go dookoła tego, co słyszysz. Mu- zasługuje na uwagę. Podoba mi się, sisz rozpoznać kolor akordu, żeby wybrać ciemny że szukają czegoś nowego, ale sły- albo jasny rytm. szę, że zaliczyli tradycję. Nie cytu- ją bebopu, ale słychać, że go znają. To chyba odwieczne wyzwanie jazzu – doceniać, Christian Scott, który miesza indie ale nie powtarzać? rock z jazzem, to kolejny przykład. To wspaniałe, że jest tylu młodych To bardzo trudne. Oczywiście nie można genera- ludzi, którzy wnoszą do jazzu coś lizować. W muzyce jest miejsce dla każdego, a to własnego. JazzPRESS, lipiec 2016 |117 projekt: Agnieszka Sobczyńska Agnieszka projekt:

Wokalistka jazzowa. Każdy kolejny album sygnowany jej nazwiskiem okazał się ol- brzymim sukcesem. Mama Jasia i Tadzia. Dumna mieszkanka Warszawy. Opowiada o współpracy z Tomaszem Szukalskim, ukochanej Saskiej Kępie, godzeniu pracy arty- stycznej z wychowywaniem dzieci, muzycznych autorytetach i poszukiwaniu inspiracji pośród codzienności. Cały ten jazz! MEET! – Aga Zaryan

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Jerzy Szczerbakow: Jest taka opi- towie. To było w pierwszych latach nia, że trzy najbardziej elitarne mojego życia. Wtedy mój dom ro- miejsca w Warszawie to Żoliborz, dzinny był na Wyględowie, przy Saska Kępa i Mokotów. Przez 10 lat, „muzycznie brzmiącej” ulicy Etiu- miałaś okazję mieszkać na Żolibo- dy Rewolucyjnej. Kilka dziecięcych rzu, teraz jesteś mieszkanką Sa- lat spędziłam też niedaleko Man- skiej Kępy. chesteru. Stamtąd wróciłam na Mokotów. Jakiś czas później prze- Aga Zaryan: Mieszkałam także na prowadziłam się na Stary Moko- wspomnianym przez ciebie Moko- tów, gdzie mieszkałam przy uli- 118| Rozmowy

Tak, to prawda. Dlatego nie chcę, żeby te dzielnice konkurowały ze sobą w rankingach, bo każda z nich ma w sobie coś unikatowego. Sa- ska Kępa to dla mnie okolica szcze- gólna. To, co mnie tutaj ujmuje, to wszechobecna zieleń i małe odle- głości – czuję się, jakbym miesz- kała na wsi. Jeśli nie mam żad- nych spraw do załatwienia w cen- trum, to nie muszę się stąd ruszać. Wszędzie chodzę na piechotę albo podjeżdżam rowerem. Mieszkam w miejscu, w którym budzą mnie ptaki, jest cicho i bardzo swojsko. Ciągle spotykam kogoś znajomego, ludzie znają się z widzenia, wszy- scy się sobie kłaniają.

Są jakieś minusy?

Jeden z nich to Stadion Narodowy, na którym bywa bardzo głośno. I barki na Wiśle, na których w lecie odbywają się kilka dni w tygodniu fot. Zbigniew Waliniowski głośne dyskoteki, między innymi z muzyką techno, której nie tra- cy Wiktorskiej. Na Żoliborz, na dawną Stołeczną, a wię. Przez wodę niosą się agresyw- dzisiejszą Popiełuszki, przeniosłam się, do pierw- ne bity i czasem dają popalić, kiedy szego własnego mieszkania, pod koniec 2002 roku. zasypiając, chce się wyciszyć. Dru- Od ponad roku jestem szczęśliwą mieszkanką Sa- gi to, moim zdaniem, ulica Fran- skiej Kępy, gdzie zamierzam już zostać na stałe. To cuska, która staje się miejscami będzie moja baza wypadowa, bo za długo w jednym „przaśna” i dzieje się tam za dużo, miejscu nie usiedzę. chociaż oczywiście na niej mam swoje ulubione zakątki, do których Czyli w twoim prywatnym rankingu znalazły się zaglądam. Jednak plusów jest zde- i Stary Mokotów, i Stary Żoliborz, i Saska Kępa. cydowanie więcej niż minusów Wszystkie te miejsca są charakterystyczne, zielo- – na Saskiej Kępie jest cudownie i ne i bardzo „jakieś”. Po prostu z duszą… uwielbiam na nią wracać. JazzPRESS, lipiec 2016 |119

To jest miejsce, w którym chcesz po urodzeniu Tadzia, mojego drugiego syna. Nie zapuścić korzenie? oznacza to oczywiście, że nie występowałam, bo wróciłam na scenę już pięć tygodni po porodzie. Tak, zdecydowanie. Mieszkają tu W obydwu ciążach śpiewałam jeszcze trzy tygo- również moja mama, jej mąż oraz dnie przed narodzinami. Mam wspaniałe wspo- moja babcia. Dzieli nas dosłow- mnienia ze śpiewania „przy nadziei”. Dzieci do- nie kilka przecznic. Dosłownie za datkowo rezonowały i dawały podparcie. W su- rogiem mieszka moja bardzo bli- mie żałuję, że nie nagrałam wtedy żadnego albu- ska przyjaciółka. To bardzo waż- mu. Mam jednak nagranie pamiątkowe z benefi- ne, żeby być wśród swoich. Starzy su Lory Szafran z radiowej Trójki. Zaprosiła cię- mieszkańcy Saskiej Kępy opowia- żarną, za co jestem jej wdzięczna (śmiech). Pierw- dali mi, że jeszcze niedawno mogli szy koncert był na Jazzie w Lesie, na Kaszubach. robić zakupy na kreskę. Sklepika- Z oseskiem pokonałam kilkaset kilometrów, żeby rze znali ludzi i wiedzieli, że klien- dojechać na festiwal. Prowadziła niezastąpiona ci zaraz wrócą z pieniędzmi i za- niania. Zaśpiewałam set, między innymi z Woj- płacą. Mieszkańcy pomagali sobie ciechem Karolakiem. Kolejne dobre doświad- w różnych podbramkowych sytua- czenie. A po koncercie pięciotygodniowy Tadzio cjach. uśmiechnął się do mnie po raz pierwszy. Szczęś- liwa mama, to szczęśliwe dziecko. Mówisz o wielu rzeczach, które Koncertuję, ale rodzina, przez ten ostatni rok, za- wynikają z codzienności. W ostat- brała mi przestrzeń do tworzenia nowej płyty. nim czasie bardzo dużo swojej Jedno dziecko to nie rewolucja, dwójka jak naj- energii przeniosłaś z pracy arty- bardziej – w mojej głowie była energia na wystę- stycznej na życie rodzinne. Teraz py, ale nie na tworzenie płyty. Teraz się to zmie- przede wszystkim jesteś mamą. nia. Zamierzam zabrać się dynamicznie po wa- kacjach za tworzenie czegoś nowego. Długo podejmowałam decyzję o macierzyństwie. W końcu, chwi- Masz już konkretne plany? lę przed czterdziestką, zdecydowa- łam się. Moich synów dzieli oko- Tak, ale mam też roczny poślizg (śmiech). Dlatego ło dwa i pół roku. Ich pojawienie lepiej, jeśli opowiem ci o płycie, gdy już będziesz się na świecie radykalnie zmieni- mógł po prostu jej posłuchać. ło moje życie, także artystyczne. Z pierworodnym, wówczas siedmio- Pamiętam twój udział w koncercie na rzecz Fun- miesięcznym, Jasiem, polecieliśmy dacji EUROJAZZ. Wtedy z małym Jasiem został za ocean, żebym mogła nagrać pły- twój mąż. Przypominam sobie lekki niepokój w tę, a kiedy miał sześć tygodni, zno- jego oczach, kiedy był sam na sam z dzieckiem. wu koncertowałam. Jednak praw- A jak teraz sobie radzi? dziwa rewolucja przyszła dopiero 120| Rozmowy

Teraz zdarza się, że pod opieką ma dwóch ma- do głowy, że „ważny etap młodo- łych chłopców i idzie mu świetnie. Myślę, że mat- ści” jest już za mną. Coś, co nie wró- ki będące równocześnie artystkami estradowy- ci. Czułam się nieswojo. Od męża o mi – także aktorki – mają łatwiej, bo w sumie wię- północy dostałam czterdzieści róż i cej czasu spędzają z dziećmi niż, na przykład, kor- poszłam spać. Od następnego dnia po mamy. Nie wychodzą do korporacji na osiem go- rano, właśnie w dniu urodzin, nie dzin dziennie. Z drugiej strony, trudniej jest z pracą miałam już czasu na rozckliwianie twórczą. To nie są zadania do wykonania na zawo- się. Jechałam na koncert do Rze- łanie, wszystko musi powstawać naturalnie, musi szowa, gdzie występował także To- się na to znaleźć przestrzeń w głowie i spokój. Pro- masz Stańko. Pomyślałam o tym, ces twórczy ma swoją dynamikę. ile ciekawych albumów nagrał po czterdziestce. Rozumiem, że kobiety zyskują ten spokój, mając W muzyce, którą się zajmuję, arty- dwójkę dzieci i milion rzeczy do ogarnięcia? W muzyce, którą się zajmu- Ja spokój znajduję w regularnych ję, artyści z wiekiem nagrywali treningach. To również duża coraz lepsze, dojrzalsze albu- zmiana w moim życiu. Kończąc my, bo jazz opowiada o życiu i czterdzieści lat, uświadomiłam sobie, że dbanie o siebie jest bar- o tych przeżyciach, które nam dzo ważne. Nie chcę niczego so- towarzyszą bie wstrzykiwać czy nadmuchi- wać się tu i tam, robić dziwnych rzeczy ze swoim ciałem, wolę kilka razy w tygo- ści z wiekiem nagrywali coraz lep- dniu godzinny trening. Jak wszystkie moje idolki, sze, dojrzalsze albumy, bo jazz opo- mam zamiar pozostać na scenie do końca, bo jazz wiada o życiu i o tych przeżyciach, jest jak wino: im starszy, tym lepszy. Pamiętam roz- które nam towarzyszą. W tym sen- mowę z Bennie'm Maupinem, dla którego ruch też sie, wręcz cieszę się ze swojego wie- jest ważny. Bez formy fizycznej ciężko mieć siłę na ku. Za mną osiem albumów i wiele ten zawód. – mam nadzieję – przede mną. Co- raz głębiej mam zamiar wgryzać Bardzo odważnie mówisz o swoim wieku. Czter- się w tę muzykę, także dzięki swo- dziestka uchodzi za „magiczną liczbę” – żyje się im przeżyciom. Dla mnie bardzo „do czterdziestki”, a później „po czterdziestce”. Ty ważny, równoznaczny z harmonią jednak zdajesz się dopiero rozpędzać. czy melodią utworu, jest tekst, czyli to, co opowiadam, stojąc na scenie W wieczór poprzedzający moje czterdzieste uro- wraz z muzykami. Przekazuję hi- dziny – to było w styczniu tego roku – przyszło mi storie swoje, swoich bliskich. Mam JazzPRESS, lipiec 2016 |121 nadzieję, że z mojego przyszłego ży- cia będę nadal czerpać inspiracje do kolejnych projektów.

Jazz nie jest dla ciebie tylko sposo- bem zabawy muzyką. U ciebie naj- ważniejsza jest sfera tekstowa.

Często wybieram ramy, narzucam kierunek kursu, szukam wier- szy lub sama piszę piosenki. Jed- nak muzykę współtworzę z instru- mentalistami, którzy pomagają mi fot. Zbigniew Waliniowski ubierać niektóre pomysły w dźwię- ki. Mam to wielkie szczęście, że już od pierwszej płyty towarzyszą mi cjalnym na tym albumie był nieodżałowany To- wspaniali, wprost genialni muzy- masz Szukalski. Nagrywaliśmy w Trójce, na Myśli- cy. Jestem im wierna. To prawdzi- wieckiej. Budżet pozwolił nam na rezerwację stu- wi wirtuozi, niezwykle świado- dia na trzy dni, sesje sześciogodzinne, o ile się nie mi. Przyznaję, że mimo dość spo- mylę. Tomasz Szukalski miał przyjechać pierwsze- rej skali głosu, nie wykorzystuję jej go dnia. Zadzwonił jednak z informacją, że nieste- zbyt często w pełni, bo uważam, że ty nie da rady, bo zapił ze swoimi robotnikami na nadmiar w muzyce jest męczący. działce i przyjedzie jutro. Byłam w szoku. Tyle cza- Lubię niżej brzmiący głos, tembr su przygotowywałam się do nagrania, a mój mistrz ma znaczenie. Cieszę się, kiedy lu- zabalował. dzie chcą wracać do moich nagrań Kiedy pojawił się następnego dnia, było widać, że i przychodzić na kolejne koncerty. ma kaca, był zmęczony. Musiał wypić kawę i za- Nie lubię notorycznie dominować, palić papierosa. A potem wszedł do studia im. Ag- stawiam na dialog, który powodu- nieszki Osieckiej, zagrał pierwszą solówkę i… była w je, że improwizacja może w pełni tym prawdziwa magia. Pięknie improwizował, za- rozkwitnąć. grał z niezwykłym charakterem, opowiadał swo- ją historię, dla mnie to było niebiańskie przeży- Jakie wspomnienia ze studia na- cie. Jedno z tych pierwszych i najmocniejszych. Po- graniowego najbardziej utkwiły ci czułam po raz kolejny, że obrana przeze mnie dro- w pamięci? ga jest dobra i chcę już zawsze zajmować się jazzem. Wcześniej to samo poczułam, kiedy po raz pierw- Jedno z nich pochodzi z czasów, szy usłyszałam na żywo w 1996 roku, na Umbria kiedy nagrywałam swoją pierwszą Jazz Festiwal, Sonny'ego Rollinsa. płytę – My Lullaby. Gościem spe- 122| Rozmowy

pojawia się coraz więcej pań in- strumentalistek. Do tego grona na- leży choćby Esperanza Spalding, piękna, wręcz zjawiskowa kobieta, która gra na „męskim” kontraba- sie z niezłą werwą i energią.

Jedną z moich ulubionych kobiet w jazzie jest też pianistka Geri Al- len. Dlatego gra na mojej ostatniej płycie. Geri ma w sobie niezwykłą aurę. Wracając do Esperanzy Spalding, słuchałam niedawno jej ostatnie- go albumu i jestem pod ogromnym wrażeniem. Ta płyta pokazuje, jak artystka może ewoluować, prze- obrazić się. To jej najciekawsza pły- ta, wcześniejsze nie przekonywały mnie do końca. Kobieca strona w muzyce jest bar- dzo potrzebna. Dla wielu osób jazz jest muzyką trudną, niezrozumiałą i ciężką. Obecność kobiet sprawia, że staje się bardziej przystępny.

Twoje piosenki dotykają także problemów spo- Kobiety z jednej strony zmiękcza- łecznych. Śpiewasz między innymi o potrzebie ją, ale z drugiej dodają „pazura”. równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Ten „pazur” też jest bardzo potrzeb- Dla mnie jest to bardzo istotny temat. Jazz jest zdo- ny. Osobiście dużą uwagę przywią- minowany przez mężczyzn, ale kobiecy pierwia- zuję do równowagi. Z tworzeniem stek nadaje mu miękkości. Wprowadza pewną muzyki jest jak z malowaniem równowagę. Lubię z panami prowadzić dialog. Mu- obrazów. To musi być projekt, któ- zyka jazzowa z udziałem kobiet jest inna niż „mę- ry ma początek i koniec, kompozy- ski” jazz, ale te różnice płci są ważne i potrzebne. cja jest niezwykle istotna. Podobnie jest z muzyką: to dobieranie środ- Obecność wokalistek w świecie jazzu jest czymś ków wyrazu, natężenie barw, dy- naturalnym, wręcz oczywistym. Jednak ostatnio namika, z jaką się gra, poszukiwa- JazzPRESS, lipiec 2016 |123 i napięć, szukanie przestrzeni na walki. Zginęła 2 sierpnia, bo pobiegła ratować ko- oddech i na wypowiedź. Mam ol- legę, który został ranny podczas ataku na budy- brzymie szczęście, że już od pierw- nek Domu Prasy. Na mojej płycie nie ma jednak szego albumu towarzyszą mi przy- żołnierskich pieśni – ona jest hołdem i wspomnie- jaciele, którzy odczuwają podob- niem osób, które przeżywały miłości, pobierały się, nie jak ja. O muzyce ciężko rozma- których dzieci przychodziły na świat w czasie woj- wiać, ją się przeżywa... To tak ulot- ny. Ludzie w tych nieludzkich warunkach szukali na dziedzina sztuki. odrobiny szczęścia, pozornej normalności.

W swojej twórczości poruszyłaś Z tym materiałem nie występujecie zbyt często. również temat Powstania War- szawskiego. Maksymalnie kilka razy w roku, najczęściej pod- czas obchodów kolejnych rocznic Powstania War- szawskiego. Największym prze- życiem był dla nas koncert przed Kobieca strona w muzyce niemiecką publicznością zgro- jest bardzo potrzebna. Dla wie- madzoną w jednym z berliń- lu osób jazz jest muzyką trudną, skich klubów. Dla mnie było to niezrozumiałą i ciężką. Obec- wydarzenie szczególnie ważne, bo mój dziadek, już nieżyjący, ność kobiet sprawia, że staje się który walczył w Powstaniu War- bardziej przystępny szawskim i należał do Armii Krajowej, w późniejszym cza- Umiera piękno to pierwsza pły- sie był zwolennikiem pojednania polsko-niemie- ta, którą nagrałam po polsku. Dla ckiego. Miałam przez to poczucie, że jestem swoi- mnie i dla Michała Tokaja, któ- stym „przekaźnikiem” jego idei i poglądów. Długo ry napisał muzykę, było to bardzo się do tego występu przygotowywaliśmy. Publicz- duże przeżycie, bo nasi dziadkowie ność wiedziała, o czym śpiewam, bo każdy otrzy- walczyli w Powstaniu. Nagraliśmy mał przetłumaczone teksty. Zarówno dla nas, prze- ten album, żeby wspomnieć mło- baczających Polaków, jak i dla Niemców było to coś dych ludzi, którzy polegli w tym niezwykłego, wzruszającego, oczyszczającego. Tego okrutnym dla naszej stolicy cza- wieczoru po raz pierwszy nie rozdawałam po kon- sie. Warstwa tekstowa to między cercie autografów. Kiedy skończyłam śpiewać, każ- innymi wiersze Krystyny Krahel- dy wstał, poszedł po swoje okrycie i w swoistego ro- skiej. Większość kojarzy ją z Syren- dzaju zadumie opuścił klub. ką Warszawską, bo pozowała do pomnika, który dzisiaj stoi nad Wi- Pamiętam, kiedy rozmawiałem z tobą o organi- słą. Była jedną z młodych dziew- zacji koncertu charytatywnego pod nazwą Dzień czyn, które stanęły do nierównej Szakala. Zgodziłaś się wziąć w nim udział, podkre- 124| Rozmowy

Dla mnie dowodem na to, że ktoś tego dotyka, jest to, że przestaję słyszeć muzykę, a zaczynam pły- nąć za opowieścią…

Wracam do historii jazzu. Często sięgam po stare nagrania i mu- szę przyznać, że muzyka nagrywa- na dekady temu często mnie bar- dziej porywa niż współczesne do- konania. Razem ze swoimi syna- mi słucham bardzo różnych płyt – chciałabym, żeby ich uszy oswaja- ły się z dźwiękami nietuzinkowy- mi. Źródło jazzu jest bardzo waż- ne dla artystów. W znaczący spo- sób wpływa na to, co robimy. Jako wokalistka chcę znać kobiety, któ- re śpiewały utwory z mojego re- pertuaru przede mną. Zabiera- ją mnie w swoją podróż, a ja dzię- ki temu zdobywam inspiracje do własnej. fot. Zbigniew Waliniowski Wśród artystek, które cię inspiru- ją, jest między innymi Joni Mit- ślając, jak ważną osobą był dla ciebie Tomasz Szu- chell. Trochę mi to nie pasuje, kalski. bo ma ona niewiele wspólnego z jazzem. Był mi szczególnie bliski, bo poprzez swoją muzykę wyrażał prawdziwe emocje. Wokół nas jest bardzo Jak to niewiele?! Grała z jazzmana- wielu artystów, którzy mają wspaniałą technikę, mi, oni ją uwielbiają. I świetnie gra- są wirtuozami, ale niewiele za tym idzie. Ich twór- ją jej wyjątkowej urody piosenki. czość nie wzbudza emocji, a ja uwielbiam, kiedy Przykładem jest chociażby nagro- artysta mnie wzrusza, daje mi do myślenia, kiedy dzona Grammy płyta Hancocka Ri- mogę dzięki niemu odpłynąć niesiona ich grą lub ver: Joni Letters. Tam najgenialniej śpiewem do innego, lepszego świata. Chyba tak na- zaśpiewała Tina Turner, a Wayne prawdę po to tworzy się muzykę i po to się jej słu- Shorter, jak to ma w zwyczaju, za- cha, żeby móc oderwać się od szarej rzeczywistości. czarował wszystkich. Na Both Sides JazzPRESS, lipiec 2016 |125

Now, jednej z moich ukochanych Wszystkie pomysły na nowe piosenki gromadzę w płyt, Joni wspaniale śpiewa mię- swoim iPhonie i w małym notesie. Mam słabą pa- dzy innymi standardy. Świetnie je mięć, więc wszystko muszę sobie notować, inaczej interpretuje. Joni jest tak wszech- nie zapamiętam. A inspirować może mnie wszyst- stronna, komponuje muzykę i teks- ko: zdania zasłyszane na ulicy, przeczytane w pra- ty, gra na gitarze w jedynym w swo- sie, fragmenty rozmów z bliskimi, urywek wywia- im rodzaju stylu. Do tego maluje. du w radiu, książka. Czerpię z życia. Nie jestem Wielka artystka. Teraz biedna, bar- poetką, dlatego też wolę pisać po angielsku – w tym dzo schorowana. języku bronią się nawet proste słowa. Mam takie poczucie, że w języku polskim łatwo o grafomanię. Po jakie albumy sięgasz, kiedy pro- Może kiedyś się jednak przełamię. Po czterdziest- wadzisz? ce mam zamiar odważyć się na poznanie siebie no- wej. Czuję, że to dobry moment. Ostatnio po Musicology Prince’a oraz najnowszą, i niestety ostat- A myślałaś o tym, żeby zaśpiewać na przykład, nią, dwudziestą piątą płytę Davi- wiersze Wisławy Szymborskiej? da Bowiego – Blackstar, którą ku- piłam dwa dni przed jego śmier- Kiedyś spotkała ją moja mama, która zapytała, co cią, nie wiedząc, że jest chory. Dla ona na to, kiedy inni śpiewają jej wiersze. Spojrzała mnie obaj ci artyści – kochani groźnie i odpowiedziała: „Nie, to się nie nadaje. Nie przez jazzmanów i współpracują- wyobrażam sobie, żeby to się dało śpiewać”. Szym- cy z nimi – to geniusze, którzy ta- borska chyba była poetką, która nie lubiła słu- lentem, ciężką pracą i wizją sami chać swoich wierszy w wykonaniach muzycznych. stworzyli swoją markę. Ich życie i Szymborskiej nie planuję, choć kiedyś, na gali Oj- twórczość to były naczynia połą- czysty – dodaj do ulubionych, organizowanej z oka- czone, ale masę w ich sztuce było zji Międzynarodowego Dnia Języka, zaśpiewałam genialnej kreacji. David Bowie zro- wiersz Wisławy Szymborskiej Nic dwa razy się nie bił coś niezwykłego, z czym nigdy zdarza. wcześniej się nie spotkałam: two- Nagrałam Księgę Olśnień i A Book of Luminous rzył płytę, będąc wycieńczonym i Things z wierszami naszego innego noblisty, Czesła- wiedząc, że umrze. Ze swojej tra- wa Miłosza. Moim zdaniem pięknie się one stapiają gedii, choroby i odchodzenia stwo- z muzyką. Niezależnie od języka, w jakim śpiewam. rzył dzieło sztuki, które ma nie- Muzyka i poezja mogą tworzyć nową jakość. Kiedy zwykłą moc rażenia. Czerpię z tej wiersz dostaje muzycznych skrzydeł, może wyda- płyty garściami. rzyć się coś magicznego.

A jaką drogą ty dochodzisz do swo- Cały ten jazz! / www.calytenjazz.pl jej płyty, którą już zapowiedzia- Jerzy Szczerbakow – autor cyklu Agnieszka Sobczyńska – autorka plakatów łaś? Piotr Karasiewicz – kanał YT karasek52 126| Słowo na jazzowo / Moja osobista szafa grająca

Rebelia podnosi łeb, czyli buntownicy

Filip Łobodziński [email protected]

Buntownicy, kontestatorzy, głosi- jącej poniższą listę erupcji fortepia- ciele niezgody – tych łatwo można nowego buntu. pomylić z odkrywcami nowych lą- dów. Wszak tamtych też nie zado- #01. wala świat zastany, też szukają wy- Thelonious Monk, Brilliant Cor- zwań, też chcą zabełtać w stojącej ners, 1957 wodzie. O ile jednak dla Odkryw- Zamiast siedzieć w przepisowej po- ców wyzwanie jest celem samym zycji przy klawiaturze – położyć się, w sobie, a nowy ląd ma poszerzyć zagrać nieoczekiwanie łokciem, wyobraźnię, o tyle Buntownicy za- kopnąć pudło, w połowie błyskotli- bierają głos nie w swoim własnym wego pasażu poderwać palce i ude- imieniu, a w imieniu świata. Choć- rzyć jeden dźwięk, pozostający w by bardzo małego świata, na mia- kompletnym dysonansie… Monk, rę Małego Księcia. Wychodzą poza jeden z najbardziej niekonwencjo- muzykę, żeby opowiedzieć, jak bar- nalnych pianistów jazzu, grał w dzo irytuje ich to, co widzą, słyszą i sposób nieprzewidywalny, a przy czują. tym skrajnie logiczny. Niech nas nie zwiedzie uśmiech na okładce. Bunt może przybrać kształt otwar- Tu trwa walka o życie. Polecam też: tego krzyku, czego aż nadto przy- Charles Mingus i Dave Douglas. kładów dostarczy nam album na- grań z festiwalu Woodstock. Może #02 też być wyrazem solidarności z Johnny Cash, Johnny Cash at Fol- tymi, którym jest gorzej – tu kła- som Prison, 1968 nia się Johnny Cash. Może wreszcie „Facet w Czerni” nagrał dwa al- być buńczuczną obelgą, jaka wyry- bumy na żywo w ciężkich więzie- wa się z ust pod adresem konfor- niach kalifornijskich. W Folsom mistycznego społeczeństwa. Tacy napięcie jest szczególne, nawet sła- byli wcześni Rolling Stonesi, taki bo znający angielski mogą wyczuć, był punk. Krępujące reguły, wedle że trzy żywioły w jednej sali - więź- newtonowskiej zasady mechani- niowie, muzycy i strażnicy – mogą ki, muszą wywołać sprzeciw. Choć- dać wybuchowy koktajl. Cash ko- by czysto muzyczny, jak w otwiera- kietuje osadzonych, puszcza oko, JazzPRESS, lipiec 2016 |127

ale przede wszystkim śpiewa wyłącznie o wolności lub jej utracie. I robi to tak, że nie sposób zarzucić mu niewiarygodność. Podobną siłę mają The Times They Are a-Changin' Boba Dylana i wiele płyt nurtu outlaw country (Waylon Jennings, Willie Nelson).

#03 Marvin Gaye, What's Going On, 1971 Oto wielki „czaruś” wytwórni Tamla-Motown, jeden z jej czołowych au- torów i wykonawca mnóstwa przebojów, zdjął garnitur, zapuścił brodę, założył czapeczkę i wyruszył na bój o świat. Sprawiedliwszy, czystszy, lepszy. Bez wojny (bohaterem płyty jest weteran), bez trucizn przemy- słowych. Tak śpiewała biała Ameryka – ale dla czarnej był to nowy te- mat. Dorzucam jeszcze społeczne kawałki, które napisał Stevie Won- der i wielką postać Curtis Mayfield.

#04 Fela Kuti, Fela Ransome Kuti & Africa ’70 with Ginger Baker – Live!, 1971 Właściwie niemal każda płyta nigeryjskiego działacza, muzyka, sze- fa orkiestry i wielokrotnego więźnia jest godna polecenia. Kaznodzie- ja w rytmie juju, powtarzający mantry o zniewoleniu, naraził się wie- lokrotnie władzom, ale przy okazji autentycznie wypromował muzykę zachodniej Afryki. Trans z przesłaniem – dziś rzecz oczywista, wtedy Zachód przecierał uszy ze zdumienia. Do pary – Hugh Masekela z RPA.

#05 Sly & The Family Stone, There's a Riot Goin' On, 1971 Radykalny ruch Czarne Pantery domagał się rasowej muzyki. Sylvester Stewart, czyli Sly Stone, z pewnością nie mógł się im podobać. Bo choć wznosił hasła o czarnej dumie, w jego zespole grali muzycy o różnym kolorze. Nie znosił uprzedzeń z żadnej strony barykady, a przy okazji na tej płycie podsumował minioną dekadę idealizmu. „Właśnie trwają za- mieszki” – tytułowa piosenka trwa zero sekund… Stone zakwestionował nie tylko stan świata, ale i status artystów. Bolesna, genialna płyta. 128| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

John Coltrane – Blue Train – Mono and Stereo Versions

Jarosław Czaja [email protected] jazztornado.blog.pl

Po szwendaniu się w tej rubryce po logowych albo Super Audio CD. – klasycznych, ale jednak – opłot- Tymczasem zapomniałem o jesz- kach nadszedł wreszcie czas na tak cze jednej, a dużo tańszej alterna- zwany kamień milowy jazzu, czyli tywie. A taka istnieje, chociaż nie dzieło Johna Coltrane'a Blue Train. da się ukryć, że jest odrobinę – Oczywiście nie ma co się rozwodzić przynajmniej na pierwszy rzut oka nad epokowym znaczeniem tej – szemrana. Skoro jednak można płyty, wszak trudno chyba znaleźć się z nią spotkać w sklepach pły- wśród miłośników jazzu kogoś, kto towych, pomyślałem, że warto i o by jej nie znał albo nie miał w swo- niej wspomnieć. Chodzi o produk- jej kolekcji. Klasyczne dzieło z ka- ty brytyjskiej wytwórni płytowej talogu Blue Note – jedyne, jakie Col- o nazwie Not Now Music. Posia- trane zrealizował dla wytwórni Al- da ona szeroką dystrybucję w całej freda Liona jako lider (miał wów- Europie i jak można się szybko zo- czas, czyli w 1957 roku, kontrakt z rientować z jej oferty, specjalizuje wytwórnią Prestige) – nagrywał w się (zgodnie z nazwą) we wznowie- swoim studiu w Hackensack oczy- niach klasycznego katalogu wy- wiście Rudy Van Gelder. Na margi- twórni Blue Note z lat pięćdziesią- nesie: w Krakowie do legendy prze- tych i początku sześćdziesiątych. szedł słynny zeszyt Zbigniewa Sei- Jest to możliwe dlatego, że na na- ferta – miał go później Jarek Śmie- szym kontynencie obowiązują nie- tana, w którym spisany był z pły- co inne przepisy wobec tak zwa- ty cały Blue Train nuta po nucie, ze nej domeny publicznej niż w Ame- wszystkimi solówkami! ryce. Podstawowe pytanie dotyczy źródeł dźwięku, na których bazują Napomknąłem w którymś z po- Brytyjczycy. Raczej nie ma mowy, przednich odcinków, przy okazji aby mieli dostęp do oryginalnych narzekania na jakość zremastero- taśm matek, bo na okładce żad- wanych edycji w serii R.V.G. Edi- nych informacji o stosownych li- tion, że jedynym ratunkiem, aby cencjach nie znajdziemy. Przy- uchronić się od skompresowanej znam, że nieco się wahałem, za- tandety, jest kupowanie płyt ana- nim kupiłem kilka miesięcy temu JazzPRESS, lipiec 2016 |129 fot. Jarosław Czaja fot. Jarosław

– na próbę – pierwszy krążek fir- mowany przez Not Now Music. A był to bodaj dwupłytowy album Hanka Mobley'a Dis. Chyba zo- stałem jednak przekonany, skoro później kupiłem między innymi Blue Train. Ale o tym za chwilę. Potem z tego zrezygnował i skupił się wyłącznie na wersji stereo, a master mono robiono po prostu Wiadomo, że niemal do połowy z miksu stereo. lat sześćdziesiątych królowały płyty wydawane w wersji mono, Dzieło Johna Coltrane'a powstało więc w okresie a rynek stereo dopiero raczkował. szczególnym i ukazało się na rynku równocześ- Odkąd kilka lat temu wznowio- nie w dwóch, nieco odmiennych, szatach dźwięko- no pierwsze LP zespołu The Beat- wych. Mało kto jednak ma dzisiaj dostęp do orygi- les w podstawowej wersji mono, nalnej wersji mono, ponieważ od lat sześćdziesią- moda na podobne edycje zaczę- tych wznawiano wyłącznie stereo. Wśród audiofi- ła się szeroko rozlewać i dotar- lów można spotkać opinie, że ten „prawdziwy” Van ła wreszcie do jazzu. Obecnie po- Gelder z lat pięćdziesiątych i początku lat sześć- jawiają się na rynku wersje mono dziesiątych to tylko i wyłącznie mono, co nie do kanonicznych płyt Milesa Davi- końca jest prawdą. Aczkolwiek nawet słynni pro- sa czy właśnie Johna Coltrane'a ducenci muzyczni, jak na przykład George Ava- (choćby wspaniały My Favori- kian, twierdzą, że wersja mono jest „prawdziwsza”, te Things, który remasterowali Ja- bo lepiej przekazuje rzeczywisty dźwięk ze studia pończycy). Jeśli chodzi o patro- nagraniowego. na naszej rubryki, to wiadomo, że Rudy Van Gelder podjął pierwsze Nie muszę chyba mówić, że od lat czekałem na próby w zakresie nagrywania ste- chwilę, kiedy wreszcie usłyszę Blue Train w wersji reofonicznego w lipcu 1957 roku, mono. Na ironię zakrawa fakt, że do tej pory sama a więc dwa miesiące przed sesją Blue Note nie wpadła na to, żeby wznowić ten al- Blue Train. Aż do końca 1958 roku bum na CD (choćby dla kolekcjonerów) w takiej realizował płyty symultanicznie, właśnie szacie dźwiękowej, ale – o dziwo – dokona- osobno nagrywając stereo i mono. ła tego Not Now Music. Brytyjczycy podeszli do te- 130| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

matu fachowo: wydali dwupłytowy album, na jed- wyraźne. To, co proponuje Van Gel- nym CD jest mono, na drugim stereo. Po prostu ge- der, jest cokolwiek „heavy” – ocię- nialny pomysł sam w sobie! żałe. Dęciaki, a zwłaszcza tenor Coltrane'a – brzmią ostro w wyraź- Wróćmy teraz na moment do osławionej R.V.G. Edi- nie zawężonym górnym rejestrze. tion. Na okładce widnieje adnotacja, że Blue Train w Grają przy tym jakby z opóźnie- 2003 roku zremasterowano wedle „oryginału” ma- niem. Bas jest rozmazany, a perku- jącego sygnaturę BST 81577. Tymczasem Not Now sja to same syczące blachy. Na wer- Music za wyjściową uznała te prawdziwie pierwot- sji Not Now Music – o dziwo! – nie ne edycje z 1957 roku, o sygnaturze BLP 1577. Naj- słychać podobnej kompresji. Jest prawdopodobniej przekopiowali po prostu stare ona lekka, swingowa i bardzo dy- analogi na „cyfrę”, ale trzeba im przyznać, że zrobili namiczna. Po prostu brzmi natu- to nadzwyczaj starannie, ponieważ nie słychać ge- ralniej. Proszę w tym momencie neralnie żadnych efektów „zdartej płyty”, a dźwięk zwrócić ponownie uwagę na ku- jest bardziej niż przyzwoity. riozalność całej sytuacji. Oryginal- ne wznowienie firmowane znacz- Ale tu kolejna ciekawostka. Otóż wygląda na to, że kiem Blue Note nijak się ma do Blue Note pokpiła sprawę na całej linii, ponieważ brytyjskiej „podróbki” (sic!). Zaiste ten prefiks „8” w sygnaturze oznacza ni mniej, dziwnych dożyliśmy czasów... ni więcej „electronically re-recorded to simula- te stereo”. Innymi słowy, jako źródło wyjściowe Ale dopiero wersja mono bu- dla R.V.G. Edition wzięto tak naprawdę... pseudo- dzi prawdziwe emocje! Jest nieco stereo! Starzy kolekcjonerzy – co można wyczytać cichsza, ale zdecydowanie brzmi na wielu forach internetowych – omijają te ana- najlepiej. Saksofon Coltrane'a oraz logowe „ósemki” szerokim łukiem. Reasumując – trąbka Lee Morgana i puzon Cur- mamy oto teraz dzieło Johna Coltrane'a w trzech tisa Fullera cofnęły się jakby i różnych wersjach. Nic, tylko usiąść w fotelu i po- zrównały z sekcją rytmiczną. Sce- słuchać uważnie, czym mianowicie się od siebie na muzyczna, mimo, a może dzię- różnią... ki temu, że skupia się na środku (jak to w mono), jest kapitalnie Na początek porównałem wersje stereofoniczne, zintegrowana. Ale sensację budzi to znaczy – zabrzmi to dziwnie, ale cóż – oryginal- kontrabas Paula Chambersa. Nie ne stereo Not Now Music oraz pseudostereo R.V.G. do uwierzenia, ale przesłucha- Edition. Obie grają podobnie głośno. Ale różnice są łem wszystkie wersje kilka razy JazzPRESS, lipiec 2016 |131

i jestem pewien – tak, kontrabas nym, „drewnianym” rezonansem. Niesamowi- Chambersa wyszedł tutaj z cienia te, ale w miksie stereo jakby ucięto basiście jedną i to on daje niesamowity napęd rękę. Podobnie z pianistą Kenny Drew. Dopiero w zespołowi. Jest osią, wokół której wersji mono słychać, co tak naprawdę potrafi jako toczy się muzyczna akcja. akompaniator. To samo zresztą dotyczy perkusi- sty Philly’ego Joe Jonesa. Sekcja rytmiczna niewąt- Na marginesie: zawsze mnie dzi- pliwie jest cichym bohaterem tej płyty – uskrzyd- wi, że przy okazji sążnistych ana- la wręcz solistów, ale słychać to wyraźnie i dobitnie liz arcydzieła Milesa Davisa Kind dopiero teraz. Owszem, w Locomotion na początku Of Blue pisze się o wszystkim, ale solówki Lee Morgana słychać dziwne zniekształce- nie zauważa jakoś ważnej roli nia, których nie ma, co ciekawe, w wersji stereo, ale Paula Chambersa. Tymczasem konkluzja jest następująca: kto raz usłyszał wersję wystarczy uważnie posłuchać, oryginalną – mono, ten już raczej przy niej zosta- aby się przekonać, że cały gmach nie. Być może jeszcze wtedy, kiedy powstawał Blue spoczywa na barkach Train, Rudy Van Gelder był na etapie prób i błędów kontrabasisty. Dobrze byłoby kie- w technologii stereo, natomiast w miksie mono był dyś zrobić takie zestawienie: na niewątpliwym mistrzem świata. ilu kanonicznych płytach ze „zło- tej” ery jazzu grał właśnie Cham- bers. Sądzę, że na większości. Jego postać jest jednak cokolwiek nie- doceniona.

Na Blue Train, w wersji mono, kon- John Coltrane – Blue Train – Mono and Stereo Versions trabas brzmi kapitalnie z pięk- Not Now Music, 2012

F L P a www.jazzpress.pl 132| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

John Abercrombie – mistyk gitary część druga

Cezary Ścibiorski [email protected]

Lata siedemdziesiąte, będące te- jakiś czas w jego instrumentarium, matem poprzedniego tekstu (Jazz- ale stopniowo ustąpiła miejsca gi- PRESS 6/2016), były czasem roz- tarowemu syntezatorowi. kwitu fusion, w którym to John Abercrombie odgrywał istotną rolę. Określenie „powrót do korzeni” Ponadto, był to okres, w którym może się wydawać przewrotne, kie- związawszy się z wytwórnią ECM, dy ma się na myśli powrót od gry uczestniczył istotnie w rozwijaniu akustycznej do elektrycznie prze- jej wyjątkowego brzmienia. W ko- tworzonej. Jednakże, ekspery- lejnych latach John Abercrombie mentatorskie zacięcie z jednoczes- wypracował własny, unikalny styl nym osadzeniem w najlepiej rozu- i osiągnął szczyt swoich możliwo- mianej tradycji – są wyróżnikami ści, prezentując pełnię swojego ta- Abercrombiego. Być może ta wy- lentu. jątkowa umiejętność w połączeniu z niezwykłym talentem stanowią Na początku dekady lat osiemdzie- przyczyny, dla których od blisko siątych John Abercrombie ponow- pół wieku muzyk utrzymuje się w nie zwrócił się ku gitarze elek- jazzowej pierwszej lidze. trycznej, a zwłaszcza, syntezatoro- wi gitarowemu. W wywiadzie dla Twórczo i owocnie NYU Steinhardt’s prowadzonym przez Davida Shroedera, powie- Sam początek lat osiemdziesią- dział, że w dzieciństwie zauroczyła tych przyniósł dwie ciekawe płyty go gitara, ale, co najważniejsze, gi- z udziałem Abercrombiego. Pierw- tara elektryczna. Tak więc, po dwu- sza to Eventyr Jana Garbarka, z 1981 letnim epizodzie z brzmieniem roku, z liderem grającym na sak- akustycznym oraz gitarą soprano- sofonie sopranowym, tenorowym wą Fendera, nazywaną z powodów i flecie; Abercrombiem na gita- marketingowych, mandoliną elek- rach elektrycznych (z akcentem tryczną, muzyk wrócił do swoich na „elektrycznych”) i wciąż jeszcze korzeni. Po prawdzie, mandolina na elektrycznej mandolinie oraz elektryczna pozostała jeszcze przez Naną Vasconcelosem na instru- JazzPRESS, lipiec 2016 |133

mentach perkusyjnych. Ten ostat- ny, wietrzny i deszczowy skandynawski dzień. I tak ni właśnie przed tą płytą uczestni- się tę płytę odbiera. Pełna jest wyjątkowej muzyki czył w nagraniu Passion Zbignie- o chłodnym nastroju, a przenikliwe dźwięki przy- wa Seiferta, a zaraz potem dołączył noszą jednocześnie poczucie samotności i odnale- do Pata Metheny’ego. zienia siebie z dala od zgiełku i zamętu codzienno- ści. Przy tym wszystkim jednak gdzieś przewija się W przypadku płyt ECM trudno jest trochę beztroski. Tym bardziej, że część kompozycji oddzielić muzykę od szaty graficz- opiera się na norweskich utworach ludowych. nej okładki. Okładki płyt ECM to wzorcowy i niezwykle skuteczny Druga ze wspomnianych płyt to ponowne, po pięciu przykład wykorzystania wszelkich latach, spotkanie z Ralphem Townerem. I taki też dostępnych środków dla wywoła- jest tytuł płyty – Five Years Later. Tutaj Abercrombie nia całościowego efektu. Tym bar- wziął na siebie rolę wypełnienia przestrzeni róż- dziej, że już prawie pół wieku wy- norodnymi gitarami i obszerną, bardziej elektry- dawnictwo nie tylko utrzymuje się ką, niż elektroniką. Ralph Towner gra „jedynie” na na rynku, ale zachowuje przy tym gitarach: dwunastostrunowej oraz klasycznej, któ- opiniotwórczą pozycję. Z pewnoś- rych jest niewątpliwym wirtuozem. cią wynika to ze staranności podej- ścia do wszystkich aspektów dzie- Oczywiście, tak pracowity muzyk, jak Abercrom- ła sztuki – kompozycji, wykonaw- bie, nie ograniczył się do udziału w tylko jednym stwa, reżyserii dźwięku, oryginal- projekcie rocznie. W latach 1981 i 1983 wziął udział, ności, a także jakości oraz wysum- poza murami ECM, w nagraniu dwóch płyt, za- blimowanego smaku projektowa- pomnianego obecnie, perkusjonisty Davida Ear- nych okładek. la Johnsona – Router Two oraz The Midweek Blues. W nagraniu pierwszej uczestniczył organista Dan Na okładce Eventyr osoba ubrana Wall, a w drugiej, dobrze nam znany – Jan Ham- w bluzę z kapturem wydaje się tań- mer. Obecność Walla jest o tyle istotna, że muzyk czyć na pustej szosie w pochmur- ten stanowić będzie ważny element kolejnego tria 134| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

Abercrombiego, działającego w latach dziewięć- Wracając do płyty Night, zawie- dziesiątych. Abercrombie z Hammerem skrzyknę- ra ona niezwykle różnorodny ma- li się od razu i nagrali jedną z najważniejszych płyt teriał – od graniczącego z dobrym w ich dorobku: Night. popem lub muzyką filmową (ot- wierająca album wyjątkowa, jedy- Tak więc z początkiem 1984 roku, rozpoczął się być na na płycie, kompozycja Hamme- może najbardziej twórczy i owocny w wybitne na- ra: Ethereggae; nie przypadkiem grania okres Johna Abercrombiego. W ogóle lata rok później muzyka Hammera z osiemdziesiąte wydają się być najlepsze również serialu Miami Vice doszła do pierw- dla samej wytwórni ECM. Z pewnością nie było w szego miejsca w rankingu Billboar- typ przypadku, że właście w tej dekadzie dla ECM-u du), przez nastrojową balladę, wy- nagrywali Jan Garbarek, John Abercrombie, Keith rafinowany hard bop, fusion, aż po Jarrett, Pat Metheny czy Jack DeJohnette, nie licząc free ( On One). całej rzeszy świetnych muzyków, którzy wtedy na dłużej czy krócej zagościli w studiach tej wytwór- Jedyne takie trio ni. Od 1985 do 1989 roku głównym ze- W kwietniu 1984 roku John Abercrombie, Jan Ham- społem Abercrombiego było trio z mer, Jack DeJohnette (czyli skład z nagranej 10 lat sekcją rytmiczną w postaci Marca wcześniej – Timeless), dodatkowo z udziałem Mi- Johnsona na basie oraz Petera Er- chaela Breckera – nagrali Night. Michael Brecker skina na bębnach. Marc Johnson był wtedy zarówno u szczytu swoich możliwości, był ostatnim basistą w trio Billa jak i popularności – uczestniczył jako lider, współ- Evansa - od 1978 do śmierci Evansa lider i sideman w dziesiątkach projektów. Wypra- w 1980 roku. Peter Erskine grał na cował bardzo charakterystyczny styl gry, co w po- bębnach w Weather Report w la- łączeniu z ogromną muzykalnością i świetną tech- tach 1978-1982, u boku Joe Zawinu- niką uczyniło go jednym z najbardziej poszukiwa- la, Wayne’a Shortera i Jaco Pasto- nych artystów tamtych lat. Ciekawostką jest rów- riusa. nież fakt, że dysponował doskonałą pamięcią do nut. W jednym z wywiadów Urszula Dudziak przy- Właśnie to trio, z perspektywy cza- znała, że praca z Michaelem Breckerem była bar- su, wydaje się najbardziej odpowia- dzo wygodna, chociażby dlatego, że raz spojrzawszy dać osobowości i predyspozycjom na zapis nutowy od razu był on gotowy do gry. Johna Abercrombiego. Artysty z szacunkiem odnoszącym się do Z obydwoma braćmi Brecker John Abercrombie po- tradycji. Gitarzysty, z jednej strony znał się zaraz na początku swojej kariery. Począw- głęboko osadzonego w tradycji tra- szy od jednej z pierwszych jazzrockowych grup – dycji gitary jazzowej (ale nie tylko) i Dreams – grali razem wielokrotnie, chociażby w takich artystów, jak Jim Hall, Ken- grupie samego Billy'ego Cobhama. ny Burrell, Grant Green czy Wes JazzPRESS, lipiec 2016 |135

Montgomery, ale także John Col- wszystko w najprzedniejszym wydaniu. Dodatko- trane i Bill Evans. Stąd tak pożąda- wo, John Abercrombie chętnie, ale i z wyczuciem na i - jak się okaże – twórcza obec- używa syntezatora, stwarzając wrażenie rozbudo- ność w składzie Marca Johnsona. Z wanego instrumentarium klawiszowego. Ponow- drugiej strony, bardzo istotna jest nie mamy przekrój rodzajów muzyki jazzowej. Po- rola, jaką John Abercrombie ode- powy Clint, z krótkim cytatem z Ennio Morricone grał w rozwoju i najlepszych doko- na zakończenie. Potem Alice in Wonderland – stan- naniach fusion. I tutaj znakomi- dard z repertuaru Billa Evansa, znany z płyty Sun- cie sprawdzała się obecność Pete- day at the Village Vanguard. Dalej powrót do swojej ra Erskine"a. Ponadto, obydwaj mu- pierwszej kompozycji – Ralph’s Piano Waltz, z nutą zycy mieli wyjątkowe umiejętno- flamenco. Mamy też gitarową balladę Lisa, ponow- ści – brzmienie kontrabasu Johnso- nie pseudoklawiszowe, przebojowe Hippityville na można opisać jako pełne, wyra- i ocierające się o free Killing Time, z do złudzenia ziste, bogate i absolutnie niepowta- przypominającymi organy elektryczne, otwiera- rzalne. Petera Erskine’a cechowała jącymi akordami gitary., Płytę zamyka wyciszony, za to niezwykła muzykalność i pre- zjawiskowy i mistyczny Still. cyzja. Znakomitą formę z albumu Current Events uda- We wrześniu 1985 roku w słyn- ło się całemu trio utrzymać przez cały okres swo- nym studiu Rainbow w Oslo, z jej działalności. Muzycy nagrali jeszcze w kwietniu udziałem inżyniera dźwięku Jana 1987 roku Getting There, z ponownym gościnnym Erika Kongshauga, trio nagrało udziałem w kilku utworach Michaela Breckera, a płytę Current Events. Dla piszącego zarejestrowany 21 kwietnia 1988 w Bostonie kon- te słowa jest to najlepsza płyta Joh- cert został wydany pod tytułem John Abercrombie na Abercrombiego. Podobnie jak / Marc Johnson / Peter Erskine. Na tej płycie, oprócz w przypadku Night, wielką zale- kompozycji wszystkich trzech muzyków, znalazły tą płyty jest jej różnorodność. Każ- się też cztery standardy z repertuaru Billa Evansa. dy znajdzie na niej coś dla siebie. I 136| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

fot. Kuba Replewicz

Znakomitą dla Abercrombiego de- kadę zamyka eksperymentalny, www.radiojazz.fm niemal elektroniczny album Ani- mato, gdzie Johnowi towarzyszą: na bębnach i instrumentach perku- syjnych Jon Christensen – wielolet- ni muzyk ECM, oraz kompozytor i Kanon Jazzu grający na syntezatorze Vince Men- doza. Dla Manfreda Eichera, właś- Rafała Garszczyńskiego ciciela, szefa i dyktatora ECM, a za- razem twórcy jej sukcesu, płyta ta godz. była na tyle ważna, że zamieścił ją na krótkiej liście pozycji wznowio- 14:45 nych z okazji czterdziestolecia wy- twórni. od poniedziałku do piątku, Z Johnsonem i Erskinem John w RadioJAZZ.FM Abercrombie towarzyszył jeszcze Bobowi Mintzerowi w nagraniu jego albumu Hymn. Trio istniało do listopada 1992 roku, kiedy to została nagrana ostatnia płyta w tym skła- dzie, z gościnnym udziałem Johna Surmana – November.

Kolejne ćwierćwiecze przyniosło dwa główne składy i dalsze bardzo dobre płyty bohatera tego tekstu. Muzyka Abercrombiego bardziej zwróciła się ku tradycji, a brzmie- nie stało się bardziej kameralne i wyciszone. To wszystko będzie te- matem ostatniej części małej sagi o Johnie Abercrombiem.. JazzPRESS, lipiec 2016 |137

Brother Jack McDuff with Grant Green – The Honeydripper

Rafał Garszczyński [email protected]

odłącznej czapki przypominają- cej tą noszoną przez Counta Basie- go) zaczynał jako basista w zespo- le Denny’ego Zeitlina. Lokalną ka- rierę basisty kontynuował w oko- licach Chicago, grając między in- nymi z Johnnym Griffinem i Ma- xem Roachem. Do organów Ham- monda przekonał go w końców- ce lat pięćdziesiątych Willis Gator Jackson. Wtedy właśnie jego mu- zyką zainteresowała się wytwór- Prestige, 1961 nia Prestige. Brother Jack McDuff był jedną z największych postaci jazzowych Wkrótce powstała pierwsza płyta, organów Hammonda. Nigdy nie na której liderem był Brother Jack był tak sławny jak Jimmy Smith, McDuff – wydany w 1960 roku al- jednak w hammondowej gale- bum Brother Jack. Rok później po- rii sław powinien stać obok niego, wstał album The Honeydripper z w jednym szeregu z Dr. Lonniem udziałem saksofonisty – Jimmy’ego Smithem, Larrym Youngiem i Woj- Forresta i młodego, wtedy właś- ciechem Karolakiem. Oczywiście ciwie jeszcze nieznanego gitarzy- tych nazwisk mogłoby być więcej, sty – Granta Greena. Nagrywa- szczególnie jeśli sięgnąć w stronę jąc ten albumu, w lutym 1961 roku, soulu i R&B, ale wykład o historii Grant Green miał na swoim kon- instrumentu zostawię lepszym w cie jedynie udział w dwóch sesjach tej materii. dla Jimmy’ego Forresta i mało mu- zycznie znaczące nagrania z Sa- Faktem jest, że Brother Jack mem Lazarem, Williem Dixonem McDuff (w końcowym okresie i Baby Face Willettem. Nagrany do- swojej kariery awansowany na słownie kilka dni przed sesją, któ- kapitana, głównie za sprawą nie- ra została wydana jako The Honey- 138| Słowo na jazzowo / Kanon Jazzu

dripper, album Lou Donaldsona Here ‘Tis ukazał się tanckiej solowej płycie Bensona – nieco później. The New Boss Guitar Of George Ben- son, której pełny tytuł ma dopisek: Można zatem spokojnie uznać, że sesja, która za- With Brother Jack McDuff Quartet. mieniła się później w album The Honeydripper, przedstawiła światu dwie wielkie gwiazdy – lide- Pełna dyskografia Jacka McDuf- ra grającego na hammondzie i gitarzystę – Gran- fa liczy kilkadziesiąt oficjalnych ta Greena. Już sam ten fakt czyni The Honeydrip- pozycji oraz wiele występów goś- per albumem ważnym historycznie i ciekawym cinnych i kończy się na nagra- muzycznie, w szczególności dla fanów obu niezwy- nym tuż przed śmiercią muzy- kłych muzyków. Współpraca obu muzyków miała ka, w 2001 roku, albumie Brotherly swój dalszy ciąg w postaci albumu Granta Greena Love. Moim jednak zdaniem najw- Grandstand oraz Lou Donaldsona Man With A Horn, cześniejsze albumy muzyka są naj- a także kolejnych albumów Jacka McDuffa – Go- ciekawsze. Później bywało różnie, odnight, It’s Time To Go i Steppin’ Out. Później Grant podobnie jak z innymi organista- Green wybierał już raczej będącego u szczytu sławy mi z przełomu lat pięćdziesiątych Jimmy’ego Smitha, z którym stworzył wiele nieza- i sześćdziesiątych ubiegłego wieku pomnianych albumów. – eksperymenty z instrumentami elektronicznymi, wycieczki w stro- Kariera Jacka McDuffa nie potoczyła się być może nę popu (niekoniecznie udane), po- tak dobrze jak Granta Greena, jednak z pewnoś- szukiwanie właściwej wytwórni i cią zasłużył się jeszcze raz dla jazzowej gitary, od- powrót do korzeni w końcówce ka- krywając kolejną gwiazdę – George’a Bensona, któ- riery – to wszystko słychać na pły- ry debiutował w jego zespole, co zostało uwiecznio- tach Jacka McDuffa. Ta wycieczka ne nagraniem koncertowym z 1963 roku – Brother ciągle przed Wami, jeśli spodoba Jack McDuff Live!. Rok później zagrał też na debiu- się Wam The Honeydripper.

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, lipiec 2016 |139

Kwadrofonia wiecznie żywa

Piotr Rytowski [email protected]

Idea kwadrofonii ciekawiła mnie od bardzo dawna, ale pamiętam, że od zawsze. We wczesnych latach kiedyś wywarł na mnie duże wra- osiemdziesiątych ekscytowaliśmy żenie. Pewnie warto do niego wró- się z kolegami krążącymi „legen- cić, chociażby po to, żeby zweryfi- dami” o sprzęcie kwadro. Pamię- kować młodzieńczy zachwyt. tam, że pojawiły się nawet polskie wzmacniacze i amplitunery kwa- Musiało upłynąć wiele lat, aby drofoniczne – tyle, że nie było cze- kwadrofonia ponownie przyciąg- go na nich słuchać. Płyty nagrane nęła moją uwagę. Tym razem sta- w systemie czterokanałowym sta- ło się to za sprawą zespołu łączą- nowiły raczej ciekawostkę tech- cego siły dwóch duetów: Lutosław- niczną, którą ktoś przywiózł z za- ski Piano Duo i Hob-beats Duo. W granicy – mniej istotne było, co na 2006 roku czwórka muzyków po- tej płycie jest nagrane. System nie stanowiła rozpocząć działalność podbił rynku, choć bez wątpienia pod szyldem Kwadrofonik. 2+2 – był prekursorem dźwięku wielo- dwoje pianistów i dwoje perkusi- kanałowego, powszechnego dziś w stów, dwie kobiety i dwóch męż- kinie domowym 5.1. Jeszcze przez czyzn. Kwadrofonia w każdym wy- jakiś czas na tylnej ściance wzmac- miarze! Chociaż muzyka zespołu niaczy pojawiały się gniazda do ko- bezpośrednio nie ma z jazzem wie- lumn „przód” i „tył” (pamiętny Rad- le wspólnego, to nie brak w niej im- mor), ale było to już tylko „quasi- prowizacji i, bez względu na klasy- -quadro”, czyli - najprościej mó- fikacje gatunkowe, warto poznać ją wiąc - stereo na cztery głośniki. bliżej.

Drugi kontakt z kwadrofonią to Zespół tworzą Emilia Sitarz i Bar- film Franca Roddama Quadrophe- tek Wąsik przy fortepianach oraz nia (1979) – ekranizacja rock opery Magdalena Kordylasińska i Miłosz Pete'a Townshenda z zespołu The Pękala (znany między innymi mi- Who o wojnie modsów z rockersa- łośnikom muzyki spod znaku Lado mi. Na czele modsów stał Gordon ABC ze składu Mitch & Mitch) - Sumner, czyli debiutujący na ekra- grający na całej gamie instrumen- nie Sting. Nie oglądałem tego filmu tów perkusyjnych. 140| Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

Nic w muzyce grupy nie jest oczywiste – trzeba za- wsze rozpatrywać ją w wielu wymiarach. Poczy- nając od składu instrumentalnego, który przed- stawiłem w poprzednim akapicie. Niby prosty po- dział na dwie pary instrumentów, ale kiedy słu- chamy Kwadrofonika, to nierzadko okazuje się, że to fortepiany pełnią rolę instrumentów perkusyj- nych, a perkusiści tworzą linię melodyczną (mó- wiąc o instrumentach perkusyjnych mam na my- śli, rzecz jasna, także idiofony takie jak marimba czy wibrafon). Muzycy wykonują muzykę klasycz- ną i współczesną (Bartók, Strawiński, Lutosławski, Reich), utwory skomponowane specjalnie dla nich, między innymi przez Wojciecha Ziemowita Zycha, Wojciecha Blecharza czy Macieja Jabłońskiego, oraz własne kompozycje. I we wszystkich tych konfigu- racjach wypadają świetnie!

Ich debiut płytowy to Folklove z 2008 roku (dziś nie- stety już nie do zdobycia). Płyta, zgodnie z tytułem nawiązująca do muzyki folkowej, zawiera osiem utworów opartych na motywach pochodzących z melodii i pieśni polskiej muzyki ludowej. Ale folk- lor jest tu tylko punktem wyjścia dla muzyków. Nie Druga płyta (z 2013 roku) przynosi mniej istotne ślady na płycie pozostawiły minima- zupełnie inną stylistykę. Lutoslaw- lizm i muzyka współczesna. Czasem, słuchając tego ski Tuwim. Piosenki nie tylko dla materiału, nie mogłem pozbyć się myśli: „To tro- dzieci to materiał nagrany z Dorotą chę tak, jakby Steve Reich urodził się gdzieś na ma- Miśkiewicz. I chociaż kwartet gra zowieckiej wsi”. Choć amerykański minimalizm i tu inną rolę (towarzyszy wokalist- polska muzyka ludowa wydają się być od siebie nie- ce w wykonywaniu piosenek), to zmiernie odległe, to na Folklove muzycy Kwadrofo- jedno pozostaje niezmienne – wir- nika udowadniają, że wszelkie bariery i klasyfika- tuozerska precyzja oraz niebywała cje to rzecz umowna. inwencja wykonawcza muzyków. JazzPRESS, lipiec 2016 |141

Wreszcie ostatnie wydawnictwo – Requiem Lu- dowe nagrane wraz z Adamem Strugiem i wyda- ne w 2015 roku. Wydane w sposób wielce efektow- ny – w formie przypominającej oprawiony w płót- no śpiewnik religijny. Niecodzienna forma opra- wy płyty to tylko przedsmak tego, co znajdujemy na krążku. Muzyka zespołu Kwadrofonik i śpiewa- ne przez Struga teksty, oparte na Śpiewniku Pelpliń- skim z 1871 roku, tworzą niezwykły obraz ludzkiej drogi ku śmierci. Mamy tu do czynienia z prawdzi- wym misterium – zarówno w warstwie tekstowej, jak i instrumentalnej. Podobnie jak na pierwszej płycie, ludowa tradycja spotyka się tu ze współ- czesnym eksperymentem muzycznym. To jedna z tych płyt, których nie wystarczy posłuchać – ją trzeba przeżyć. starczy jedno słowo: misterium. Kwadrofonik to zespół uhonorowany wieloma Nie pozostaje mi nic innego, jak nagrodami – zdobyli między innymi Gwaran- życzyć wszystkim tej skali doznań cję Kultury (TVP Kultura), Paszport Polityki oraz w kontakcie z muzyką – nie tylko dwukrotnie Folkowy Fonogram Roku (za Folklo- muzyką zespołu Kwadrofonik. ve i Requiem Ludowe). Właśnie z okazji przyzna- nia tej ostatniej nagrody po raz drugi, podczas te- Kiedy, mając jeszcze ten koncert w gorocznej edycji festiwalu Nowa Tradycja, mia- pamięci, słuchałem w domu po raz łem okazję posłuchać (i, co nie jest bez znaczenia kolejny płyty Requeim, pomyśla- w przypadku Kwadrofonika, zobaczyć) Requiem łem: „Ciekawe, jakby to zabrzmiało Ludowe na żywo. Zamiast relacji z koncertu wy- w systemie kwadro?”.

F L P a www.jazzpress.pl 142| Słowo na jazzowo / Na gościnnych występach

Wszystko na sprzedaż

Barnaba Siegel [email protected]

nia, ale głównie odnosiły się one do kontrowersji związanych z osobą Macieja Maleńczuka – nikt mu wy- rywać saksofonu i zabraniać grania tego „jazzu dla idiotów” nie chciał.

Wydaje się zresztą, że w czasach postmodernizmu wszelkie objawy buntu i nieposłuszeństwa są jak najbardziej wskazane, albo chociaż pożądane. Może Doda i Nergal zej- dą się ponownie, żeby nagrać pop- -metalową fuzję z jazzem? Może na Rzadko oburzam się na wydarze- deskach teatru free na saksofon i nia związane ze światem kultury perkusję będzie tłem dla wyuzda- i sztuki, a już bardzo rzadko, gdy nych, seksualnych aktów albo nie- chodzi o jazz. Nie jest to świat bez- pokojów społecznych? Może nawet, konfliktowy ani pozbawiony wy- w ramach podstępnej wolty, telewi- raźnych podziałów, ale być może zja wyemituje koncert jazzowy tuż duch improwizacji działa koją- po wieczornych newsach? co, wtłaczając w atmosferę tak po- trzebny dystans. Z wszystkich tych fikcyjnych hipo- tez żadna mnie nie oburza. Obu- Można więc wszystko. Nikt nie ma rzył mnie za to, i tu nie do koń- problemu z tym, że jazzowe dźwię- ca jestem pewien kto: albo Robert ki zostaną zmiksowane z najnow- Glasper, albo wydające jego pły- szymi brzmieniami, że artysta po- tę Sony i grono producentów. Gla- siłkuje się gatunkami klubowy- sper nagrał znakomitą płytę, któ- mi, noise’owymi, podziemnymi rą wypełniły interpretacje kawał- czy wręcz asłuchalnymi. Co praw- ków Davisa – i to głównie z moje- da czerwcowa okładka JazzPRES- go ulubionego, elektrycznego okre- Su wywołała sporo głosów oburze- su. Co prawda jazzu-jazzu, nie jest JazzPRESS, lipiec 2016 |143 tu dużo, ale nie obrażam się na faj- Ostatnia tego typu sytuacja wywołała ogromne nie podane produkcje w styl R’n’B, kontrowersje, a było to przy okazji albumu Pink o ile tylko autorzy rozumieją spe- Floyd – Endless River. Przypomnijmy, że chodziło cyfikę współczesnego brzmienia, a o nagranie nowego albumu grupy, bazującego na nie serwują jakieś szablony o zapa- masie niewydanego materiału, nagranego z udzia- chu „10 lat temu”. łem zmarłego Richarda Wrighta – z jego solówka- mi, z jego kompozycjami! Hołd najbliższych ko- Powodem oburzenie nie jest muzy- legów z istniejącego od końca lat sześćdziesiątych ka, a tylko i wyłącznie jedna rzecz. zespołu dla klawiszowca, który był na Endless Ri- Artyści wymienieni jako twórcy ver obecny w innym wymiarze niż tylko kilka pro- płyty. Robert Glasper, a przed nim stych sampli. Widać różnicę? dumnie figuruje nieżyjący od 25 lat Miles Davis. W Stanach wydarzył Sprawę można pociągnąć jeszcze na inny poziom, się cud: Miles wstał z grobu, wszedł który każe się zastanowić nad tym całym „hoł- do studia, podpisał się pod produk- dem”. Jak wiadomo, Miles nienawidził grzebania cją Roberta i wrócił do trumny. Je- w przeszłości. Nie wracał do przepięknych kawał- śli ktoś nie jest przekonany, czy wi- ków sprzed dekady, cały czas szukał czegoś nowego. dzi, gdzie tkwi problem, napiszę Występ z Quincym Jonesem i orkiestrą Gila Evan- wprost: posłużono się nazwiskiem sa na Montreux 1991 to jedyny tak sentymentalny zmarłego artysty do promocji pły- moment w karierze muzyka! Tymczasem nagle na- ty. Miles Davis, poza masą archi- stąpiła podwójna ekshumacja. Miles Davis sygnu- waliów i jedną nagraną za życia, je płytę z kawałkami sprzed pół wieku. Robert, czy a wydaną po śmierci płytą (Doo- twój mistrz na pewno byłby z tego dumny? -Bop), ma nowy, katalogowy album. Kiedy kolejne? Rok 2016 niespodziewanie przyniósł precedens na dużą skalę. Do tej pory hołd składało się, pisząc w Jak pisałem, nie mam problemu z tytule, czyją muzykę zawiera płyta. Hołd, jako spe- buntownikami. Mało który mu- cyficzny wyraz stosunku do mistrza, odbywał zyk oburza mnie swoją pychą. Ro- się na nieokreślonych, ale jasnych i kierowanych bert Glasper mówi wprost: „Wyda- względami kultury zasadach. Bill Laswell – Pan- je mi się, że z pewnością w którymś thalassa: The Music of Miles Davis, Miles From India, momencie byłbym w jego (Mile- Michał Urbaniak - Miles of Blue, Tribute To Miles sa) zespole”. Bardzo możliwe. Rów- Orchestra, A Tribute To Miles. Dziś wychodzi na to, nie możliwe, że gdyby Miles żył, to że imię zmarłych jest na sprzedaż. Nie wiem, czy dziś nagrałby płytę, która brzmi zarządzają tym spadkobiercy, czy wytwórnia, ale właśnie tak, jak Everything’s Beau- wychodzi na to, że w sprzyjających okolicznościach tiful. Nie wierzę jednak, żeby po- każdy z nas może nagrać album i po swoim imie- wiedział: „Jasne stary, promuj swój niu dodać: „& John Coltrane”, „& Elvis Presley”, „& krążek moim nazwiskiem”. Jimi Hendrix”. Kogo kupujecie? 144| Pogranicze / Down the Backstreets

Common Sense – Resurrection

Adam Tkaczyk [email protected]

Na długo przed Oscarem, Gram- my, współpracą z Kanye Westem, filmami z Denzelem i Angeliną, związkami z Sereną Williams, Ery- ką Badu, Kerry Washington, Taraji P. Henson (musiałem wymienić je wszystkie – co za życiorys, ręce się same składają do oklasków!), mi- nikonfliktem z Drakiem, a chwi- lę przed regularnym beefem z Ice Cubem, Common (wtedy Com- mon Sense) był jednym z wielu ra- Relativity Records, 1994 perów z Chicago. Opisywany ni- żej jego drugi album – Resurrection I.D. Wyprodukował dwa albumy niewiele w tej kwestii zmienił. Zy- Commona, przepadł na kilka lat skał duże uznanie krytyków, ale (ponoć zajmował się nieruchomoś- sprzedał się w liczbie (dane z Wi- ciami), po czym znienacka wrócił z kipedii, więc trzeba podchodzić do nowym brzmieniem. Wyproduko- nich z dystansem) jedynie dwóch wał dwa ostatnie albumy Commo- tysięcy egzemplarzy w pierwszym na, w tym czasie został też wicepre- tygodniu sprzedaży. Powtórzę, aby zesem i szefem działu kreacji Def przyswoić. Dwa tysiące! To mało Jam – najbardziej zasłużonej rapo- nawet w Polsce, w 2016 roku! Tym wej wytwórni płytowej. Za swoje- niemniej, po latach ten album wy- go producenckiego mentora uważa mienia się jako jeden z większych go jeden z największych producen- klasyków lat dziewięćdziesiątych, tów w historii rapu (niezależnie od a utwór I Used to Love H.E.R. uznaje tego, czy chcecie to przyznać otwar- się za jeden z najważniejszych ka- cie, czy nie) – Kanye West. wałków w historii rapu. Na wydanym dwa lata wcześniej Za prawie całą (z wyjątkiem dwóch debiucie – Can I Borrow a Dollar? utworów) produkcję na Resurrec- Common zaprezentował próbkę tion odpowiada jeden człowiek – No swoich możliwości , ale powszech- JazzPRESS, lipiec 2016 |145

nie nie uznaje się tego dzieła za cholijne, spokojne Orange Pineapple epokowe i raczej przemilcza w dys- Juice i I Used to Love H.E.R., aż po kusjach o najlepszych albumach skoczne, bujające Chapter 13 (Rich rapera. Resurrection to wszyst- Man Vs. Poor Man). No I.D. prezen- kie najciekawsze rzeczy z pierw- tuje dużą wszechstronność, nie tra- szego albumu, wyniesione na zde- cąc przy tym swojego charakteru, cydowanie wyższy poziom, a tak- osobowości muzycznej. Wśród wy- że poszerzenie palety możliwości, i samplowanych wykonawców znaj- tak już wszechstronnego, MC. Nie- dziemy między innymi Modern które teksty ocierają się o poezję (a Jazz Quartet, Roya Ayersa, George'a może i nią są? – pozostawiam do Bensona, Ahmada Jamala i Fred- oceny słuchaczy), a inne błyszczą diego Hubbarda. ciekawymi porównaniami, meta- forami i tematyką, ale nie wycho- Oddzielny akapit należy się I Used dzą poza cwaniacki, rapowy cha- to Love H.E.R. Common opowia- rakter. Za to szczególnie cenię ra- da w nim historię swoich relacji z perów – potrafią nie tylko pokazać dziewczyną, która na końcu oka- artystyczną wrażliwość, ale i siek- zuje się być metaforą kultury hip- nąć twardą, uliczną, ale zabójczo -hopu. W drugiej i trzeciej zwrot- inteligentną linijką. Tego nie znaj- ce padają słowa na temat przeno- dziecie u płaczliwych romantyków sin na Zachodnie Wybrzeże Sta- ani pozytywistów! Warto pochylić nów Zjednoczonych i porzucenia się nad warstwą liryczną Resurrec- afrocentryzmu i jazzu na rzecz lo- tion, jak również późniejszych al- wriderów, używek i funku. Kilka bumów Commona. wersów uraziło twardych przed- stawicieli rapu z Los Angeles – Ice Muzycznie, pomimo koncentracji Cube'a i jego kolegów z Westside wokół okołojazzowego, organicz- Connection. Zdissowali oni Com- nego brzmienia, Resurrection jest mona utworem Westside Slaughter- zróżnicowane. Od surowego, twar- house (album Mack 10 rapera o ta- dego, nadającego się na podziemne kiej samej ksywie), po czym ten od- i niebezpieczne imprezy Sum Shit I powiedział równie jadowitym ka- Wrote i Book of Life, przez melan- wałkiem The Bitch In Yoo. Odpo- 146| Pogranicze / Down the Backstreets

wiedź była na tyle dobra, że świat czątku 2016 roku mogliśmy ich na- rapu patrzył z zaciekawieniem, jak wet oglądać wspólnie w trzeciej od- wizerunkowo bardziej „poetycki” słonie komedii Barbershop! i wrażliwy Common smaży lep- sze wersy niż weteran i dotychczas Wracając do 1994 roku i I Used to nietykalny Ice Cube. Atmosfera do- Love H.E.R., to kto wie, czy Common okoła sceny hiphopowej była wtedy nie przepadłby całkowicie w od- jednak bardzo (wręcz śmiertelnie) mętach rapowego świata, jak wielu gorąca – przez podgrzewany „kon- jemu podobnych, gdyby nie sukces flikt na wosku” między Wschodem tego fenomenalnego singla. USA a Zachodem kraju życie stra- ciły dwie największe gwiazdy – do Jest jeszcze ciekawa rzecz, konty- dzisiaj nieodżałowani 2Pac i the nuowana przez rapera aż do dzi- Notorious B.I.G. W kwietniu 1997 siaj. Pop's Rap to pierwszy odcinek roku, mniej niż 30 dni po zabój- serii kawałków na płytach Com- stwie Biggiego, minister Louis Far- mona, w których pojawia się jego rakhan (bardzo szanowany przez ojciec, recytujący coś pomiędzy raperów lider Narodu Islamu) za- wierszem, kazaniem a tyradą. O ile prosił do swojego domu Commona doceniam więzy rodzinne i chęci, i Ice Cuba, dzięki czemu definityw- to za każdym razem te momenty nie zakończyli oni beef. A na po- omijam.

Rozmowa z Adamem Tkaczykiem na stronie: www.archiwum.radiojazz.fm JazzPRESS, lipiec 2016 |147

Mark Olbrich Blues Eternity, czyli jak zrozumieć bluesa

Aya Lidia Al-Azab [email protected]

cenili swoją muzykę, odkryli ją na nowo. Zaczęły powstawać zespo- ły bazujące na bluesie, dziś znane jako największe w muzyce rozryw- kowej. Niestety następstwem tego renesansu było błędne rozumienie bluesa. Szczere uczucia zastąpione zostały doskonałą techniką. Próba odtworzenia przez Europejczyków dźwięków z plantacji, Memphis a później z Chicago zakończyła się zamianą emocji w warsztat. Cóż W kwietniu ukazała się reedycja jest ujmującego w tysięcznej wersji płyty winylowej Mark Olbrich Blu- Mannish Boy? Nic, jeśli jest to kolej- es Eternity – Live at Pamela Blues, ne odtworzenie znanych nam me- będąca zapisem z koncertu w to- lodii. Sukces dzisiejszych muzyków ruńskim Hard Rock Pubie Pame- bluesowych bazuje na miłości słu- la, który odbył się 10 czerwca 2013 chaczy do pierwotnego bluesa. Sły- roku. Doskonały skład z Jimmym sząc dobrze zagrany Crossroads nie Thomasem na czele zdecydował rozpatrujemy tego jako setną pu- się nagrać standardy bluesowe we stą interpretację, a raczej wraca- własnej aranżacji. Czyżby kolejne my myślami do nagrań Roberta niczym niewyróżniające się wy- Johnsona. Czy zatem granie bluesa Rozmowa z dawnictwo, prezentujące dobrze oznacza dziś tylko utrzymywanie Adamem Tkaczykiem wszystkim znane utwory? Jednak go przy życiu? Ważne jest zrozu- na stronie: Mark Olbrich miło mnie zaskoczył. mienie jego istoty. Wtedy jest szan- www.archiwum.radiojazz.fm sa na wyjście z błędnego koła. Fascynacja bluesem zatacza koło. Zainteresowanie Brytyjczyków Mark Olbrich w odpowiednim mo- spuścizną Afroamerykanów dało mencie zrozumiał, czym jest blues początek fali rock’n’rolla w Euro- i co należy zrobić, by grać uczciwie. BLUESOWY ZAUŁEK pie. To dzięki nim Amerykanie do- W poszukiwaniu prawdy pomogła 148| Pogranicze / Bluesowy Zaułek

mu jego sytuacja. Od lat osiemdzie- tylko zastępcą dla Laurie Garmana, siątych mieszkał w Wielkiej Bryta- który w swoim dorobku może po- nii. Żył w samym środku odrodze- chwalić się współpracą z Freddym nia bluesa. „To wtedy dowiedzia- Kingiem, Yardbirds i Lightnin’ Sli- łem się, że blues nie jest muzyką, mem. tylko przekazem w sposób muzycz- ny tego, co grającemu siedzi w du- Co zatem wyróżnia tę płytę pośród szy i w głowie.” – mówił w trakcie innych wydawnictw mistrzów? rozmowy ze Sławkiem Orwatem – Dla Marka Olbricha ważne jest, by „(...) Gdybym nie wyjechał, to my- to, co śpiewa wokalista, było praw- ślałbym że jestem gość, a to gów- dziwe, by mógł utożsamiać się z hi- no prawda”. Zaczął słuchać naj- storią zawartą w danym standar- lepszych, w tym amerykańskich dzie i aby historia opowiedziana gwiazd, obserwował ich i starał się kilkadziesiąt lat temu dziś brzmia- zrozumieć, czym jest dla nich blu- ła równie wiarygodnie. Dlatego al- es. Pokora i cierpliwość z pewnoś- bum Mark Olbrich Blues Eternity cią mu w tym pomogły. – Live at Pamela Blues składa się z utworów, które wybrał Jimmy Tho- Kiedy przyszedł czas na grę, mas, z którymi on może w pełni się wszystko potoczyło się bardzo identyfikować. szybko. To muzycy przychodzili do niego i proponowali mu współpra- W zarejestrowanym koncercie w cę. Olbrich od zawsze miał zdol- toruńskiej Pameli słychać, że mu- ność do kompletowania sobie skła- zycy rozumieją się na scenie, dają du (począwszy od Polski, kiedy grał sobie przestrzeń, dzięki czemu wy- w zespole RH- z Hołdysem i Wa- czuwalna jest równowaga. Brak glewskim, a skończywszy na ostat- wydłużonych solówek – Olbrich nich byłych członkach Blues Eter- nie jest ich zwolennikiem. Winylo- nity: Paddy Milner, Matt Schofield we wydawnictwo udowadnia kla- czy Richard Simmon). Obecna eki- sę i dojrzałość całego składu. Warto pa również jest do pozazdrosz- poszerzyć swoją kolekcję płyt o ten czenia. Jimmy Thomas grał z Ga- album. rym Moorem, Ike & Tina Turner, a jego ojcem chrzestnym był Albert King. Eddie Angel to utalentowa- ny gitarzysta, który potrafi dopaso- wać się do każdej sytuacji na sce- Mark Olbrich Blues Eternity – Live at Pamela nie. Paul Lamb – niekwestionowa- Blues, RPP Records, 2016, edycja LP ny mistrz harmonijki jest jednak BLUESOWY ZAUŁEK Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Górczewska 201, 01-459 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Piotr Wickowski

Roch Siciński Fotograficy: Piotr Wojdat Piotr Gruchała Mery Zimny Marta Ignatowicz-Sołtys Kacper Pałczyński Kuba Majerczyk Jerzy Szczerbakow Lech Basel Aleksandra Nowosad Marcin Wilkowski Mateusz Magierowski Piotr Fagasiewicz Łukasz Nitwiński Piotr Banasik Milena Fabicka Jarek Misiewicz Rafał Garszczyński Barbara Adamek Aya Lidia Al-Azab Bogdan Augustyniak Maciej Nowotny Krzysztof Wierzbowski Ryszard Skrzypiec Monika S. Jakubowska Urszula Orczyk Julian Olearczyk Karolina Śmietana Katarzyna Kukiełka Konrad Michalak Korekta Wojciech Sobczak-Wojeński Ewa Weydmann Paulina Pacuła Katarzyna Słocińska Krzysztof Komorek Zuzanna Tuliszka Sławomir Orwat Mateusz Podlecki Dionizy Piątkowski Dorota Matejczyk Marta Ignatowicz-Sołtys Natalia Adamczyk Radek Wośko Skład i opracowanie graficzne Lech Basel Beata Wydrzyńska Małgorzata Smółka [email protected] Rafał Zbrzeski Aleksandra Zbrzeska Marketing i reklama Vanessa Rogowska Agnieszka Holwek [email protected] Basia Gagnon Jarosław Czaja Marek Brzeski Piotr Rytowski Barnaba Siegel

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie » KWIECIEŃ 2015 MAJ 2015 CzerwieC 2015 Lipiec / SieRpieŃ 2015 Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Rozmowy: Radek „Bond” Bednarz Michał Wierba Dorota Piotrowska Antoni „Ziut” Gralak Jacek Namysłowski Piotr Damasiewicz Jamie Saft TOP NOTE Wojtczak NYConnection – Folk Five TOP NOTE PeGaPoFo – Świeżość

REAKTYWACJA! Wesprzyj akcję piotr Wojtasik Celem powinno być reAKTYwACJA! rozwijanie duchowości TOP Paweł Rozmowy: NOTE ELMA Bartłomiej Bartłomiej Oleś Tomaszewski Leszek Kułakowski & Tomasz Dąbrowski Wszystkie drogi Jacek Improwizacja musi nieść Rozmowy: – Chapters prowadzą Kamil Piotrowicz Oleś Piotr Schmidt do Bitches Brew Mazurkiewicz ducha kompozycji Dorota Miśkiewicz Paweł Kaczmarczyk Czerpię z wielu źródeł Jestem uzależniony Asia Czajkowska-Zoń Audiofeeling Trio

od brzmienia Charles Gayle Majerczyk Kuba fot. Oleś, Bartłomiej – Something Personal Majerczyk Kuba fot. Wojtasik, Piotr

Jacek Mazurkiewicz, fot. Kuba Majerczyk Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk

PAŹDZIERNIK 2015

Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Maciej Grzywacz Adam Nussbaum Nat Osborn

TOP NOTE Jachna / Buhl Synthomathic

Sławek Pezda Nasza muzyka jest

eksplozją energii Majerczyk Kuba fot. Pezda Sławek

Luty 2016 WIECIEŃ 2016 Maj 2016

Gazeta internetowa Gazeta internetowa Gazeta internetowa poświęcona poświęcona jazzowi poświęcona jazzowi muzyce improwizowanej

ISSN 2084-3143 ISSN i muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN i muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Rozmowy: Rozmowy: Tomasz Lach Wojte ustyna Szymon Mika Ernst Reijseger Greg Osby Per Oddvar Johansen Harmen Fraanje Mateusz Smoczyńsi Nikola Kołodziejczyk Mola Sylla TOP NOTE Jerzy Małek Nikola Kołodziejczyk Take 5, Orchestra czyli 5 pytań Barok Tae 5, do ELMY Portrety progresywny czyli 5 pytań do improwizowane Wojciecha achny TOP NOTE Paweł Niewiadomski Quartet – Introduction

TOP NOTE Sefardix Miles Around – Oleś Brothers Plebiscyt & Jorgos Solias Filip Łobodziński Jazz 2015 – Maggid Moja osobista szafa grająca ZWYCIĘZCY Nikola Kołodziejczyk Dominik Strycharski Czystość, spokój Monia Borzym Pomiędzy gadającym i taniec a tu tylo śpiewam i martwym instrumentem fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk