W Królestwie Umierającego Słońca
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Sylwetki W królestwie umierającego słońca Spotkałem kiedyś w warszawskim klubie Dead Can Dance nie do tego worka? Są ludzie, dla których to miłość życia. Dla australijskiego jazzmana. Dość szybko innych – zaledwie przelotny flirt. Wielu przeszliśmy do wątków muzycznych z jego kraju. nawet nie zetknęło się z tą nazwą. Dla nich i dla wszystkich pozostałych za- Był rok 1998, a duet Dead Can Dance właśnie cznijmy więc od początku. się rozpadł, ku ogromnemu smutkowi fanów. Początek Mówię mu więc, że szkoda, bo wszyscy liczyliśmy Pan urodził się w roku 1959 w Lon- na jeszcze kilka płyt… A on się głupio pyta: dynie, a pani – dwa lata później w Mel- bourne. Brendan Perry jeszcze w dzie- „Decadence? Nigdy nie słyszałem o tej punkowej ciństwie przeniósł się z rodzicami do grupie”. Nowej Zelandii. Uczęszczał do konser- watywnej i religijnej szkoły. Młokosy Michał Dziadosz zwykle nie lubią rytuałów, ale on przy- znał kiedyś w wywiadzie, że poranne śpiewanie modlitw sprawiało mu ra- zdrygnąłem się i wycy- ulgę, że nie pomylił australijskiego du- dość, gdyż niektóre melodie były na- zelowałem: „D E A D… etu z kalifornijskim Dead Kennedys. prawdę piękne. Po ukończeniu szkoły C A N… D A N C E…”. Nie, nie robił sobie żartów. Naprawdę średniej Perry postanowił spróbować sił Mój angielski był bardzo staranny, nie miał pojęcia, o czym mówię. jako muzyk punkowy w Australii i osie- a klub nie należał do głośnych. A ten Jako fan zakończyłem konwersację. Ale dlił się w Melbourne. znowu zapytał: „Decadence?!”. Poczu- z drugiej strony, czy można mieć preten- Pani – Lisa Gerrard – od początku łem zażenowanie, choć także pewną sję, że ktoś nie zna tematu albo wrzuca mieszkała na wyspie Misia Koali i nie- 76 Hi•Fi i Muzyka 3/18 Sylwetki mal od czasów piaskownicy brzdąkała Clan of Xymox, Cocteau Twins, This Pięć płyt Dead Can Dance, na wszystkim, co popadło. Jednocześnie Mortal Coil, The Wolfgang Press, które fajnie mieć w kolekcji: komponowała awangardowe melodie Xmal Deutschland, Frank Black oraz i pisała oryginalne teksty. W młodości (a może przede wszystkim) Dead Can Within the Realm uciekała do buszu i tam śpiewała na Dance. of a Dying Sun (1987) cały regulator. Kiedy się poznali, ona Wytwórnia działała tak spójnie i stylo- Historyzm w latach 80. XX wieku był zrobiła na nim ogromne wrażenie. Jako wo, że szybko zaczęto mówić o „brzmie- bardzo modny. Weźmy choćby Clannad kobieta i jako artystka. Początkowo niu 4AD”. Między nami – nie zawsze i ich ścieżkę dźwiękową do serialu jednak Brendan uznał, że muzycznie było ono doskonałe, ale z czasem takim o Robin Hoodzie. Wszyscy ją pamięta- średnio do siebie pasują. Mimo to, kie- się stało. Gdy Ivo Watts-Russell usłyszał my, bo była bardzo dobra. Dzieło Dead dy zakładał Dead Can Dance, zapro- demo duetu, dostrzegł jego potencjał. Can Dance… jest dziesięć razy lepsze sił ją do współpracy. Najpierw pełniła W roku 1984 ukazała się pierwsza pły- (choć komercyjnie dziesięć razy mniej funkcję perkusjonistki, ale szybko się ta, zatytułowana po prostu „Dead Can znane). okazało, że jej magiczny głos przebija Dance”. Muzycznie było to coś pomię- Po wydaniu „Spleen and Ideal” duet wszystkie inne. Stała się drugim fila- dzy syntetycznym gotykiem, mrocznym postanowił pójść o krok dalej. Ustalił rem zespołu. Niektórzy twierdzą nawet, industrialem a punkowym teatrem cieni. z szefem 4AD, że następna płyta będzie że pierwszym. Wtedy jeszcze Bren- Rynku nie zawojowali, ale dorobili się bardziej dostojna, orkiestrowa i poważna. dan nie wiedział, że Lisa zostanie jego pierwszej wdzięcznej, choć kameralnej Ivo powiedział, że nie będzie problemu żoną. publiczności. Album brzmiał, delikatnie z wynajęciem dobrych klasycznych mu- Dead Can Dance powstał w Melbour- mówiąc, konesersko. Po latach Bren- zyków, więc Lisa i Brendan mogli spokoj- ne, jednak na początku lat 80. XX wieku dan Perry dyplomatycznie nie siadać do komponowa- Brendan Perry i Lisa Gerrard wyemi- powiedział o nim: „Myślę, nia. Nowe pomysły pącz- growali z dalekiego kontynentu do ma- że nasz debiut był znacznie kowały, więc duet zamknął cierzy Zjednoczonego Królestwa. Do- dojrzalszy w warstwie tek- się na wiele miesięcy w bibliotece w celu pozna- nia zasad muzyki i zapisu nutowego. Kiedy spotkał się w studiu z wynaję- tymi muzykami klasycz- nymi, ci byli w szoku, że „jakiś zespolik z 4AD” wręcza im starannie rozpisane partytury. I być może właśnie dlatego wytworzyła się magia, którą słychać na płycie. Wszyscy uczestnicy sesji dali się po- rwać klimatowi i melodiom Dead Can Dance. Ta płyta to prawdziwy skarb. Strona A należy do Brendana; jest mrocz- na, dostojna, spokojna, a jednocześnie charyzmatyczna. Dalej rządzi Lisa i robi się egzotycznie. Mimo faktu, że muzykę etniczną zespół zaczął zgłębiać później, Gerrard od początku zdradzała ciągoty do skali 24-tonowej. Łamie dźwięki i szaleje jak zahipnotyzowana czarodziejka. brze wiedzieli, że tam im będzie łatwiej. stowej niż muzycznej”, a Lisa Gerrard Najpiękniejszy jest zamykający płytę Zespół definiuje się więc jako brytyjsko- usprawiedliwiała surowość, mówiąc „Persephone (The Gathering of Flowers)”. -australijski, choć Australijczycy chęt- o naturalnej chęci poszukiwania, któ- Pozorny mrok, ale tak naprawdę rozświe- nie przypisują go sobie na wyłączność. ra nie zawsze ma jasno wyznaczoną tlona słońcem majowa łąka. Robi się Nie licząc tych, którzy mylą Dead Can ścieżkę. wzniośle, żeby nie powiedzieć „maryjnie”. Dance z „Decadence”. Druga płyta – „Spleen and Ideal” – A potem pojawia się elektryzujący dwu- wydana w roku 1985, to już milowy krok głos, który brzmi jak starożytne zaklęcie. W doborowym naprzód. Zespół zszedł z obranego na Runęłyby od niego mury Jerycha i żadne towarzystwie debiucie kursu i powędrował w kierun- trąby nie byłyby potrzebne! Tę płytę mieć Jest taka brytyjska wytwórnia fono- ku muzyki dawnej, by później, z albumu nie tylko wypada, ale wręcz nie wypada graficzna – 4AD. Powstała pod koniec na album, coraz bardziej otwierać się na jej nie mieć. lat 70. XX wieku, a jej złota era przy- szeroko pojętą world music. Nie była Serpent’s Egg (1988) padła na całą następną dekadę. Zało- to jednak zdrada ideałów. Mrok, prze- życiel – Ivo Watts-Russell – ostrożnie strzeń i majestat nie tylko pozostały, ale Do „Serpent’s Egg” pasuje określenie dobierał wykonawców. Wśród najważ- wręcz się rozrosły. Zmieniły się jedynie „dobra rutyna”. Patenty sprawdzone na niejszych nazw przewijają się Bauhaus, środki wyrazu. „Within the Realm of a Dying Sun” są Hi•Fi i Muzyka 3/18 77 Sylwetki tu wykorzystane ponownie, ale z dozą Pojawiły się instrumenty etniczne inteligentnych modyfikacji. Nie otrzymu- i symfoniczne. Znikły automaty per- jemy więc kopii poprzedniego albumu, kusyjne. Rytm przestał odgrywać rolę a bardzo ciekawe jego przedłużenie, z de- strukturalną – tylko w niektórych utwo- likatnym rozświetleniem charakterystycz- rach pojawiał się jako dodatek. Wie- nego dla Dead Can Dance mroku. Choć lu fanów uznaje „Spleen and Ideal” za należy zaznaczyć, że płyta najlepszy krążek w dorobku nie jest tak spójna jak po- Dead Can Dance. Jednak to, przedniczka. Nieważne jed- co się stało dwa lata później, nak, czy dzieło jest bardziej elektryzuje do dziś. monolitem, czy mozaiką. W roku 1987 Dead Can Duetowi udaje się zacho- Dance zaprezentował „Wi- wać lekkość i wdzięk. thin the Realm of a Dying Większość utworów to Sun” – jeden z najwybitniej- strzały w dziesiątkę, a na szych albumów XX wieku. szczególną uwagę zasługuje ciepły, choć Wówczas nie zrobił on na krytykach przestrzenny, organowy „Severance”. piorunującego wrażenia; zapewne dla- To poetycka impresja, idealnie pasująca tego, że znacznie wyprzedzał swój czas. pierwszy okres działalności, a dwa lata do ostatnich dni lata, kiedy ziemia jest Zespół osiągnął jednak najwyższy po- później – znakomitą studyjną „Into the nagrzana słońcem, przyroda nasycona, ziom i otworzył ścieżkę dla kilku następ- Labirynth”. Mówi się, że na tej ostatniej a atmosfera nieuchronnego końca prze- nych tytułów: legendarnych, znakomi- słychać kryzys w zespole i że jest wyraźnie plata się z harmonią i szczęściem. tych artystycznie i spójnych stylistycznie. podzielona na utwory jej i jego. Nadal jest To paradoks, ale twórczość Dead Can I to pomimo faktu, że czerpał z pozornie to jednak bardzo dobry album. Dance jest ich pełna. Warto również zwrócić uwagę na zwięzłość wypowie- dzi. Albumu trwa zaledwie nieco ponad 36 minut, a zatem nie ma na nim gadul- stwa. Muzyki jest dokładnie tyle, ile trzeba, a kompaktowa koncepcja okazuje się po- rywająca. Into the Labirynth (1993) Ta płyta brzmi trochę jak składanka. Krzyżują się na niej różne światy. Jest różnorodna, a mimo to daje się zauważyć pewną konsekwencję. Zaskoczyła fanów, bo zespół popłynął w nieco innym kierun- ku. Na wcześniejszych albumach zgłę- bianie muzyki dawnej (przede wszystkim europejskiego średniowiecza, renesansu i baroku) swobodnie łączy- ło rozmaite wątki. „Into the Labirynth” przyniosło wię- cej niż kiedykolwiek wcze- ze sobą sprzecznych estetyk Małżeństwo Lisy Gerrard i Bren- śniej elementów world mu- i nawiązywał do źródeł z róż- dana Perry’ego zaczęło się rozpadać, sic. Dlatego właśnie brzmi nych stron świata. co bez wątpienia wpłynęło na ich mu- trochę jak składanka. Już rok później ukazała się zykę. Warto jednak odnotować, że Muzycy sięgnęli do wąt- wspaniała „The Serpent’s Egg”, w roku 1992 na ekrany kin wszedł film ków tradycji celtyckiej, będąca bardziej słonecznym „Baraka” w reżyserii Rona Fricke’a. semickiej (zarówno arabskiej, jak i ży- i etnicznym przedłużeniem poprzednicz- W ścieżce dźwiękowej wykorzystano dowskiej) oraz