Dziedzictwo Dantego

BOSKA KOMEDIA

 Wstęp

NAJWAŻNIEJSZE KSIĄŻKI CHRZEŚCIJAŃSTWA BIBLIOTEKA CHRISTIANITAS

TOM 18

 Dziedzictwo Dantego

DANTE ALIGHIERI

BOSKA KOMEDIA

Przekład Agnieszka Kuciak

Wstęp Paweł Lisicki

FUNDACJA ŚW. BENEDYKTA

 Wstęp

Tytuł oryginału: La Divina Commedia

Copyright © by Agnieszka Kuciak, 2006 Copyright © for the Polish translation by Klub Książki Katolickiej and Biblioteka Telgte, 2006

Redaktor serii: Janusz Ruszkowski Projekt graficzny serii: Piotr Pańkowski

Redaktor tomu: Roman Bąk Skład i łamanie: Justyna Nowaczyk

Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnictwa ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

ISBN 83–88481–23–1 ISBN 83–60758–01–8 ISBN 83–919240–8–4

FUNDACJA ŚW. BENEDYKTA ul. Gwarna 13, 61-702 Poznań tel./fax (0 61) 853 08 65 dystrybucja: [email protected]

 Dziedzictwo Dantego

Dziedzictwo Dantego Wstęp

Rzeczy ostateczne. Piekło, czyściec i niebo. Potępienie albo zba- wienie. Życie pozagrobowe, zaświaty — czyż był przez wieki inny temat równie wzniosły, równie tajemniczy, równie pociągający ludzką ciekawość? Chyba nie. Świadczą o tym choćby obrazy Hieronima Bo- sha, Hansa Memlinga, Luci Signorellego, Michała Anioła i tylu innych. Człowiek Zachodu przez wieki spoglądał z nadzieją na szczęśliwe, opro- mienione światłem twarze wybranych, a ze strachem na gorzkie, ponure oblicza potępieńców. Czy potrafimy nadal zrozumieć uczucia naszych przodków? Czym są dla nas te wszystkie dzieła, w których chrześcijanie stawiali sobie pytanie o przeznaczenie duszy, o Bożą sprawiedliwość i miłosierdzie? Czcigodnym zabytkiem jedynie? Tłumy turystów w Kaplicy Sykstyńskiej, pełne szacunku milczenie i podziw, z jakim kolejne grupy zwiedzających zadzierają głowy do góry, nie mogąc uwierzyć, że ten rozpostarty nad nimi sufit pokazuje inny, wyższy, boski świat — nie jest to dowód żywotności wiary es- chatologicznej w naszych czasach? Te masy ludzkie przemieszczające się od katedry do katedry, stojące w kolejkach do muzeów, kartkujące przewodniki, by odnaleźć zrozumienie symboli sztuki chrześcijańskiej — czyż nie jest to wyraźne świadectwo, że szukamy więzi z mądrością dawnych wieków? Wątpię. Mam raczej wrażenie, że wśród tych zabyt- ków współczesny Europejczyk w coraz większym stopniu czuje się obco. Nie przemawiają do niego postacie świętych, zbyt wyniosłe i wspaniałe,

 Wstęp zbyt ascetyczne, odległe od tego rytmu, w którym upływa przeciętne życie; anielskie chóry nie budzą ani podziwu, ani pochwały, złocistość szat i aureole mieszkańców nieba wywołują co najwyżej pobłażliwy uśmie- szek. Współczesny turysta, który w przeciwieństwie do swoich przodków może w ciągu jednego urlopu zwiedzić więcej najwspanialszych świątyń chrześcijańskich niż jego przodek–pątnik przez całe życie, nie potrafi już ani klęczeć, ani skłaniać się w czci i adoracji. Obrazy dawnych mistrzów stały się w jego oczach zabytkami, dowodem zręczności, wprawy, prze- nikliwości, nigdy jednak nie głosem wzywającym do opamiętania, nigdy upomnieniem, ostrzeżeniem, radą wreszcie. Turysta dzisiejszy posłusznie wędruje szlakami, które znawcy polecają w przewodnikach, jednak w głębi serca pozostaje obojętny. Wielość map, przypisów, informacji, z pozoru tak niezbędna, nie daje mu zakorzenienia. Nie potrafi uklęknąć przed tabernakulum, które zresztą znikło z głównych naw kościołów, by tam, w obecności żywego Zbawiciela modlić się o życie wieczne dla siebie i swoich bliskich. Zapomina o więzi łączącej żywych i umarłych. Myśl, że do jego obowiązków należy troska o los biednych dusz, które może wspomóc ofiarą mszy, zdaje mu się dziwaczna. Ba, będzie w tym widział pozostałość myślenia magicznego.

Gdy kościoły kompletnie wyjdą już z użycia — Na co je przerobimy? Może tylko jeszcze W paru katedrach będą chroniczne muzea Z cyborium i monstrancją w zamkniętej gablotce, A w innych, omijanych jak zwiastuny nieszczęść, Będą mieszkać za darmo kałuże i owce?

(Chodzenie do kościoła, Philip Larkin, tłum. Stanisław Barańczak)

Człowiek ten jednak — by go spotkać, wystarczy wyruszyć do świątyń Rzymu, Kolonii, Barcelony — nie jest tak po prostu wrogiem chrześcijaństwa czy barbarzyńcą. W jego postawie możemy się na- wet dopatrzyć pietyzmu, tyle tylko, że traktuje on katolickie kościoły i sztukę, która wyrażała chrześcijańską mądrość, podobnie jak piramidy

 Dziedzictwo Dantego egipskie, świątynie Angkor Wat czy stupy hinduskie. Wszystko to są ślady ludzkiej kultury, widome znaki potęgi ducha człowieka. I z tego powodu — a nie dlatego, że mieszka w nich Bóg, czy też że została w nich odzwierciedlona prawdziwa wiara — należy im się szacunek:

Bo to poważny dom, poważna pod nim ziemia; W jego powietrzu każda konieczność człowiecza, Rozpoznana, przebiera się w strój przeznaczenia.

(Chodzenie do kościoła, Philip Larkin, tłum. Stanisław Barańczak)

Tak samo traktujemy dzieła pisane, jakie zostawili po sobie chrześ- cijańscy poeci i pisarze. Są zapisem świetności, lecz także niedojrzało- ści, pokazują odległe czasy i epoki, nie sposób w nich jednak znaleźć odpowiedzi na dzisiejsze pytania. I to mimo tego, że mamy coraz lep- sze narzędzia do zrozumienia dawnej twórczości. Każdy rok przynosi kolejne, jeszcze bardziej krytyczne wydania, zawierające jeszcze wię- cej przypisów i komentarzy. W księgarniach pojawia się coraz więcej pełnych erudycji prac na temat przeszłości. Czy jednak tym samym udaje się nawiązać ową prawdziwie intymną więź, bez której nie da się przekazywać dziedzictwa? Śmiem wątpić. Ani wykształcenie, ani erudycja nie wystarczają. Dlatego trzeba odsłonić to, co tak naprawdę przeszkadza nam w żywym i autentycznym obcowaniu z dziełami sztuki katolickiej. Trzeba pokazać miejsca zerwania. Cóż może być w takim przedsięwzięciu bardziej pomocne aniżeli Boska komedia? Ze względu na swoją głębię, gęstość znaczeń, szerokość spojrzenia, nie da się jej z niczym porównać. Być może refleksja nad wielkością tego dzieła pozwoli nam wyraźniej dostrzec kłopot, jaki w obcowaniu z mistrzami przeszłości ma współczesny człowiek. Dla nas, Polaków, dodatkową barierą jest język. Najbardziej znane, młodopolskie tłumaczenie Edwarda Porębowicza, mimo swoich zalet zestarzało się bardzo. Wydaje się, że najnowszy przekład Agnieszki Kuciak zachowuje to, co u Porębowicza dobre, a jednocześnie pozwala nawiązać z poetą z Florencji ten rodzaj bliskiego kontaktu, jaki zawsze

 Wstęp

łączyć musi czytelnika i autora. Dostajemy do ręki Boską komedię wolną od staroświeckiej patyny, ale poważną i podniosłą; wolną od potocz- ności, lecz bliską życia, niekiedy wręcz rubaszną. Jednym słowem to tłumaczenie na nasze czasy.

Wygnaniec z Florencji

O Dantem wiemy znacznie więcej niż o innych wielkich twórcach lite- ratury. Inaczej niż w przypadku Szekspira czy Homera nie jesteśmy zdani na czyste spekulacje. Możemy odwołać się do faktów. Wiemy choćby, że Dante urodził się w rodzinie tradycyjnie popierającej gwelfów. Było to stronnictwo, które inaczej niż gibelini — zwolennicy silnej władzy cesarskiej na Półwyspie Apenińskim — opowiadało się za papieżem. Chociaż Florencja, w której urodził się w 1265 roku przyszły autor Boskiej komedii, nie była jeszcze tym miastem ze snów, jakie znamy z czasów Michała Anioła, Wawrzyńca Wspaniałego, Savonaroli i Macchiavela, chociaż nad miastem św. Jana Chrzciciela nie górowała jeszcze subtelna kopuła Brunalesciego, widać już było znaki zapowiadające nieodległą potęgę. Powstały pierwsze banki, złote floreny stały się najważniejszą walutą ówczesnego świata, rozwijało się rzemiosło i handel. W tym czasie, na przełomie wieków, potęga cesarza znacznie osłabła, a podział na gwelfów i gibelinów zastąpił nowy, na „Białych”, domagających się wolności i niezależności od papieża oraz szukających oparcia w Rzymie „Czarnych”. Dante był przez dwa miesiące jednym z siedmiu priorów we Florencji, a więc członkiem najwyższej władzy w mieście. Trudno powiedzieć, czy był to nieszczęśliwy przypadek, czy też raczej dzieło Opatrzności, dość że jego kariera polityczna zakończyła się klęską. Aby opanować sytuację w mieście, Dante musiał poprzeć decyzję o wy- gnaniu przywódców „Czarnych”. Zyskał w nich zaprzysięgłych wrogów. Okazja do zemsty nadarzyła się szybko: w 1302 roku Dante wyruszył z poselstwem do papieża Bonifacego VIII. Chciał zbadać zamiary Jego Świątobliwości wobec swego rodzinnego miasta. Wrogowie wykorzystali sytuację. „Czarni” przejęli władzę i szybko rozprawili się z opozycją. W styczniu 1302 roku skazali poetę na wygnanie i grzywnę, w marcu

 Dziedzictwo Dantego tego samego roku wydali na niego wyrok śmierci. Dante już nigdy nie wrócił do Florencji. Wszelkie próby porozumienia spaliły na panewce. Najpierw, w 1311 roku, nie okazano mu łaski, cztery lata później wielki florentyńczyk sam zrezygnował z amnestii, nie zgadzając się na upoka- rzające warunki. Czyż mógł przyznać się do win, których nie popełnił? Wybrał dumne wygnanie. Wybrał postawę proroka miotającego prze- kleństwa, mędrca upominającego niewdzięcznych, chciwych i pysznych obywateli szybko bogacącego się i zyskującego wpływy miasta. W 1318 roku zamieszkał w Rawennie. Tam trzy lata później zmarł. W gruncie rzeczy historia typowa. W tamtych czasach błędy po- lityczne pociągały znacznie poważniejsze konsekwencje niż obecnie. Poparcie dla niewłaściwego stronnictwa, złe obliczenie sił kosztować mogło nie tylko wolność i majątek, ale też życie. Dante przez niemal 20 lat wędrował z miasta do miasta. Nigdy już nie zobaczył swojej żony, początkowo musiał też się pogodzić z utratą czworga dzieci. Wędrował i... pisał. Czy gdyby nie to przymusowe wygnanie, powstałyby rozpra- wy: Biesiada, O języku pospolitym i Monarchia? Nie wiemy. Dość, że opuszczając Florencję, Dante był już autorem powstałego między 1292 a 1294 dziełka Nowe życie. Umieścił w nim 31 wczesnych wierszy i opatrzył własnym komentarzem. Tam też pierwszy raz opisał swoją miłość do Beatrycze. Trzy późniejsze dziełka powstały w okresie sześciu lat po wygna- niu. Pierwsze, najbardziej filozoficzne, zawiera rozważania nad istotą świata, nad jego pochodzeniem, nad pierwszą przyczyną i ładem sfer niebieskich. W drugim wielki florentyńczyk przedstawia zalety języka włoskiego, który jego zdaniem skutecznie może rywalizować z łaciną, w trzecim wzywa do równowagi władzy papieża i cesarza; dowodzi, że choć papież i Kościół zapewniają szczęśliwość nadprzyrodzoną, to tylko cesarz może być właściwym twórcą imperium uniwersalnego, w którym będzie mogła zostać spełniona doczesna szczęśliwość ludzko- ści. Wszystkie te dzieła stanowią przygotowanie do największego — Bo- skiej komedii. Pracę nad nią Dante zakończył tuż przed śmiercią. Komentatorzy twórczości Dantego pokazują wpływ, jaki wywarły na niego dzieła autorów starożytnych. To prawda, że Boskiej komedii nie byłoby bez Wergiliusza, Owidiusza, Lukana, Stacjusza czy Terencjusza.

 Wstęp

Jedni dali Dantemu pomysły, od innych zaczerpnął porównania i styl. Przez 30 miesięcy był też, jak sam wspomina w Biesiadzie, uczniem szkół zakonów religijnych, uczestnicząc w dyskusjach filozofów. Śmiało zatem można powiedzieć, że dobrze orientował się w sporach dzielących ówczesną elitę. W jego rozumowaniach bez trudu można odnaleźć myśli Arystotelesa czy Awerroesa. Znawcy filozofii średniowiecznej, jak Bruno Nardi, pokazują, w czym Dante bliższy jest św. Tomasza z Akwinu, a w czym Alberta Wielkiego. Tym niemniej cała ta ogromna wiedza o wpływach, źródłach, związkach, odniesieniach, tak pożyteczna zresztą, nie pomniejsza oryginalności poezji Dantego. Wręcz przeciwnie: im więcej wiemy o jego czasach, tym bardziej możemy podziwiać twórczą wyobraźnię i rozum wygnańca z Florencji.

Tajemnica miłości

Wzlot ducha, który ostateczny wyraz znalazł w Boskiej komedii, ni- gdy zapewne nie byłby możliwy, gdyby nie spotkanie dziewięcioletniej Beatrycze. To pierwsze miłosne doświadczenie było tak przejmujące, że określiło całe życie Dantego. Wydaje się, że dzięki niemu Dante zdołał pojąć sens miłości, tego tajemniczego powierzenia siebie drugiej osobie ze względu na nią samą. Potrafił dostrzec to, co umykało oczom wielu jego współczesnych: że miłość przekracza siebie. Nie jest tylko pożąda- niem zmysłowym, nie szuka zaspokojenia siebie, nie jest, jak byśmy to dziś chętnie nazwali, samorealizacją, lecz uwielbieniem, czcią, oddaniem się temu, co piękne. Miłość przede wszystkim jest aktem serca, ducha, nie zmysłów i instynktu. To ona sprawia, że dostrzegamy blask bijący od drugiej osoby. W swojej duchowej formie odsyła nas ku czystemu pięknu, ale nawet w postaci zmysłowej namiętności zostaje zachowany element uwielbienia i samoofiarowania. Czym było spotkanie z Beatrycze, pokazuje Dante w XXX pieśni Czyśćca. To prawda, że opisał je wiele lat później. Jednak strofy te mają w sobie taką świeżość i nowość, jakby poeta nie wspominał czegoś, co dawne. Widać, pamięć o Beatrycze żyła w nim przez tyle lat z niezmienną siłą i intensywnością.

10 Dziedzictwo Dantego

Duch mój, od lat tak wielu już spragniony, by stanąć przed nią, patrzeć w nią jak w księgę, znów drżeć, zdumiewać się i bić pokłony, nie widząc okiem, ale — wam przysięgę — przez moc tajemną, która od niej biła, dawnej miłości poczuł znów potęgę. (Czyściec, XXX, 34–39)

Pierwsze spotkanie sprawiło, że Beatrycze stała się patronką całego duchowego, dojrzałego życia Dantego. A przecież wcale nie musiało tak być. Przecież mógł, jak jego starszy mistrz, poeta Guido Cavalcan- ti, nie dostrzec duchowego, idealnego znaczenia miłości. Jak zauważa Winthrop Wetherbee, dla Cavalcantiego miłość nie ma specjalnego znaczenia etycznego. Jest czymś, co rozum powinien opanować podo- bnie jak każde inne ślepe pożądanie. Jednakże Dante widzi co innego: uczucie miłosne to klucz do piękna wiecznego. Miłość otwiera serce i umysł poety na kosmiczny ład świata, który opiewa. Beatrycze, uko- chana kobieta, jest jakby oknem, przez które duchowy wzrok Dantego dociera do nieskażonego piękna, jest dowodem stwórczej miłości Boga, śladem i znakiem największej, nieskończonej potęgi. Ale nie tylko śla- dem i znakiem. Gdyby Beatrycze jedynie pobudziła serce Dantego, gdyby była tylko jednym z owych pięknych ciał i dusz, które spotyka na swej drodze mędrzec dążący do piękna samego w sobie, pozostalibyśmy w świecie Platona. Beatrycze, tak piękna, tak pociągająca, musiałaby zostać ostatecznie przezwyciężona. Byłaby tylko, jak uczy Diotyma, środkiem w drodze do celu samego w sobie, a tym jest obcowanie z niezmiennym, wieczystym pięknem. Tymczasem u Dantego Beatrycze nie tylko wskazuje na piękno — ona sama jest pięknem ucieleśnionym, jest po prostu piękna.

Już moje oczy, już mój duch przykuty był znów do pani mojej pięknej twarzy, nie odrywając się od niej ni minuty (Raj, XXI, 1–3)

11 Wstęp

Nawet w najwyższym niebie, w obecności samego Boga, pozostaje sobą: czułą, kochającą, oddaną, troskliwą kobietą:

Pomyśl, jak blisko jestem — rzekła do mnie — Tego, w kim każda się zabliźnia rana Na dźwięk ten luby, zda się drżący o mnie, spojrzałem; jaką zaś ujrzałem wtedy w oczach jej miłość, tu przemilczę skromnie (...).

(Raj, XVIII, 5–9)

Beatrycze nie była ani jego żoną, ani kochanką. Czym zatem jest ta miłość po tylu latach do dawno już nie żyjącej kobiety? Psychologia podejrzeń kazałaby nam tłumaczyć ją potrzebą rekompensaty. Nie mogąc mieć jej naprawdę, żywej, Dante umieszcza swą panią w zaświatach i sublimuje uczucie pożądania. Wizja Beatrycze — w takim ujęciu — to efekt tęsknoty za umarłą przedwcześnie ukochaną. Poezja Dante- go byłaby wówczas ubranym w język teologii krzykiem rozpaczy. To w ogóle zarzut, jaki sceptycy i ateiści kierują przeciw ludziom wierzą- cym. Mówią im, że wszelka forma wiary w życie pozagrobowe wynika z niedojrzałości emocjonalnej. Człowiek religijny nie potrafi poradzić sobie z bólem po odejściu tych, których kochał. Tworzy przeto sztuczne raje, wznosi gmach szczęścia wiecznego. Nawet jeśli tłumaczy to wiarę niektórych, osobliwie chybia w odniesieniu do autora Boskiej komedii. Dante, mimo miłości do Beatrycze, wyraźnie pisze, że ostatecznym źródłem radości i szczęścia zaświatowego jest sam Bóg. Nie podąża do nieba dla ukochanej wbrew lub mimo Boga. Staje się ona wysłanniczką Boga, symbolem jego łaski. To przewodniczka, która prowadzi Dantego na spotkanie z Panem.

(...) tak się skupiła na nim moja cała miłość, że Bóg mi zakrył Beatrycze. I nie ganiła, lecz się tak zaśmiała, że od radości się zrobiło jasno (...). (Raj, X, 59–62)

12 Dziedzictwo Dantego

Jakież to inne uczucie od tego, z którym stykamy się w zakończeniu wiersza Leśmiana, gdy przebywająca w niebie Urszula Kochanowska podbiega do drzwi i z rezygnacją przekonuje się, że puka do niej Bóg, a nie rodzice. Bóg dla współczesnej wrażliwości często stanowi zagro- żenie. Jest kimś obcym, dalekim, niebezpiecznym; jego obecność ani nie daje radości, ani nie leczy z bólu. Dziś żaden poeta nie ośmieliłby się już napisać, jak to zrobił autor Boskiej komedii w „Liście do Can Grande”, księcia Werony, na dworze którego schronił się po wygnaniu z Florencji, że „celem całości jak i części [dzieła] jest wyprowadzenie żyjących ze stanu nędzy i dopro- wadzenie ich do stanu szczęśliwości”. Zaiste, śmiałe przedsięwzięcie. Podobnie śmiałe, ba, zuchwałe zdaje się nam inne twierdzenie z tego samego listu, że „przedmiotem całego dzieła w sensie dosłownym jest po prostu status duszy po śmierci, całe dzieło krąży wokół tego i na tym się skupia”. Zresztą, jeśli zamiast do dosłownego odwołamy się do alegorycznego znaczenia, uzyskamy wypowiedź nie mniej uderzającą: „przedmiotem jest człowiek, który dzięki wolnej woli albo zdobywa zasługę, albo ją traci, będąc poddany sprawiedliwości nagradzającej lub karzącej”. Wątpliwe, byśmy wśród współczesnych twórców znaleźli choćby jednego żywiącego taką ambicję.

Zapomniany model

Dlaczego? Czy fakt, że Dante wyobrażał sobie, że żyje w uporząd- kowanym, skończonym kosmosie z ziemią jako jego punktem ciężko- ści, podczas gdy my, po odkryciach Kopernika, Galileusza i Newtona mniemamy, że Ziemia znajduje się w nieskończonym, nieogarnionym wszechświecie, tłumaczy tę różnicę? Na pozór tak. Na pozór nic nie możemy zrobić, oddaleni od Dantego bardziej niż najdalsza galaktyka od naszego układu słonecznego. Jeśli prawdą są słowa Miłosza, że „spo- sób, w jaki człowiek układa sobie przestrzeń, czyli jak siebie samego w swojej wyobraźni umieszcza wobec innych rzeczy, jest równoznaczny z jego sposobem myślenia”, to marny nasz los. Dante nigdy nie będzie naszym przewodnikiem. Nie uwierzymy ani w to, co pisze o statusie

13 Wstęp dusz po śmierci, ani nie będziemy poważnie traktować jego obietnicy, że wyprowadzi nas z nędzy. Oddziela nas od niego nowe doświadczenie, do- świadczenie nowożytnej nauki, która zniszczyła dawny model świata. „Naprawdę ważna różnica — pisze w swoim Odrzuconym obrazie C.S. Lewis — polega na tym, że wszechświat średniowieczny, będąc nie- wyobrażalnie wielki, był także jednoznacznie skończony”. Ten świat był doskonale kulisty, zawierał w sobie uporządkowaną rozmaitość, na jego szczycie znajdował się Pierwszy, nieruchomy poruszyciel, do którego dą- żyły kolejne sfery. „Groza Pascala wobec le silence eternel de ces espaces infinisnigdy nie wstąpiła w umysł Dantego. Jest on jak człowiek oprowa- dzany po ogromnej katedrze, a nie jak ktoś zagubiony na bezbrzeżnym morzu” — zauważa Lewis. Dokładnie tak. Nawet sama uporządkowana struktura Boskiej komedii jest tego dowodem. Komentatorzy pokazują, jak duże znaczenie w utworze ma symbolika liczb doskonałych: trójki, dziesiątki i ich wielokrotności. Liczba stu pieśni nie jest przypadkowa, po trzydzieści trzy opisują czyściec i raj, piekłu poświęconych jest trzydzieści trzy plus jedna, będąca wstępem do całości. Całe zaświaty są krainą, gdzie wszystko znajduje się na swoim miej- scu. W każdym z dziewięciu kręgów piekła wymierza się karę za inny rodzaj grzechu: w pierwszych pięciu spotykamy nieumiarkowanych, nie umiejących korzystać z tego, co naturalnie dobre. Są tam rozpustnicy, lubieżnicy, żarłocy, skąpcy i chciwcy. Szósty krąg należy do heretyków, w siódmym cierpią gwałtownicy, używający przemocy przeciw bliź- nim, sobie i Bogu. Najcięższa kara spotyka jednak oszustów, zdrajców i kłamców, na czele z wielką trójcą: Judaszem, Brutusem i Kasjuszem. Ich wina jest największa, bo najbardziej poniżyli najświętszy dar rozumu, dany nam, by poznawać prawdę o rzeczywistości. Nie mniejszy porządek, niż w piekle, panuje w dantejskim czyśćcu, górze podzielonej na dziewięć części. Jest tam przedczyściec z sied- mioma tarasami, a na każdym z nich pokutuje się za jeden z siedmiu grzechów głównych — pyszni uczą się pokory, zazdrośni wielkodusz- ności, gniewni łagodności, leniwi gorliwości, skąpi szczodrości, żarłocy wstrzemięźliwości, a lubieżnicy czystości. Gdy dusza odzyskuje już wolność tak od skutków grzechu, jak i od niego samego, wstępuje do raju ziemskiego — to dwa ostatnie kręgi. I wreszcie niebo z dziewięcioma

14 Dziedzictwo Dantego kolistymi sferami — ośrodkiem każdej jest jedna planeta — krążącymi wokół nieruchomej, położonej w centrum Ziemi. Licząc od Ziemi, są to po kolei: Księżyc, Merkury, Wenus, Słońce, Mars, Jupiter, Saturn. Wszystkie one, w przeciwieństwie do sfery gwiazd stałych, poruszają się. Po sferze gwiazd następuje Primum Mobile, pierwsza rzecz wprawiona w ruch, sfera, która użycza ruchu pozostałym, a wreszcie Empireum, nieruchoma siedziba Boga i świętych, niewyobrażalna, nieograniczona przestrzeń. Zbawieni przebywają też na planetach, każdą zamieszkują cnotliwi jednego rodzaju: na Jupiterze przebywają sprawiedliwi królowie i sędziowie, na Marsie ci, którzy przelali swą krew dla Chrystusa.

Żadnego przypadku

„Model wszechświata naszych przodków miał wbudowany sens. I to dwojaki: jako posiadający znaczącą formę (tj. godny podziwu plan) i jako manifestacja mądrości i dobroci, która go stworzyła. Jedyne, czego domagał się ten świat, to właściwej odpowiedzi. Poeta, tak jak Dante, był przede wszystkim tym, kto opiewa, kto podziwia ład racjonalny, którym przeniknięte zostało całe stworzenie. A całe stworzenie wychodziło osta- tecznie z myśli Boga: jak pisał święty Tomasz z Akwinu, podsumowując jedynie całą chrześcijańską mądrość: „w umyśle Boga musi istnieć forma, na podobieństwo której został uczyniony świat”. Gdyby tej formy nie było, trzeba by przyjąć, że świat nie jest już dziełem Opatrzności, ale przypadkowym skutkiem równie przypadkowych przyczyn. „Gdyby w umyśle Boskim nie było właściwych idei wszystkich rzeczy, wszech- świat byłby przypadkowym rezultatem następstwa czynników porusza- jących” — pisał dalej Doktor Anielski. Tylko, że my jesteśmy bardziej dziećmi Pascala niż Dantego. Dla nas wszechświat nie jest katedrą. Nie wierzymy w bezwzględną górę ani dół. Przestrzeń jest dla nas względna: tak położenie Ziemi wobec Słońca, jak i naszego układu wobec pozostałych. Nasza przestrzeń, podobnie jak czas nie mają punktów szczególnych. I na tym, wskazuje Miłosz, polega koszmar „stanowiący samą istotę wydziedziczenia: absolutna przestrzeń i czas Newtona” wyrywają nas z ładu, pozbawiają zadomo-

15 Wstęp wienia w świecie. W absolutnie obojętnej przestrzeni żaden kierunek nie został uprzywilejowany: ani wschód, mimo że stamtąd przychodzi światło dnia, ani zachód, gdzie zapada słońce. Tkwimy w przestrzeni niczym obojętne atomy. Nasze ruchy, gesty stają się puste. W świecie, gdzie nic nie jest wyróżnione, nie ma drogi, celu ani przeznaczenia.

Na dnie rozpaczy

Poezja Dantego — wydaje się zatem — pozostaje zapisem stanu dzie- cięctwa umysłu. W najlepszym razie będzie to zapis mentalności i wyob- rażeń człowieka średniowiecznego. Nic więcej jednak. Żadnych złudzeń. Poezja współczesna opisuje duchowe męki człowieka wykorzenionego i opuszczonego. W ujęciu Szymborskiej, Herberta czy Różewicza niebo postrzegane jest nie jak kraina szczęścia i nadziei, ale zesłania, odcięcia, zagrożenia. Bóg może być dozorcą, strażnikiem, szefem, srogim sędzią przeprowadzającym selekcję, tylko nie samym szczęściem.

Ślepy czas ślepa ziemia ślepe są istnienia Ślepnące wielkie oko patrzy w głąb milczenia

(J.M. Rymkiewicz, Ogród w Milanówku — Palenie gałęzi)

„Dzisiaj człowiek genialny [a więc artysta, poeta, pisarz, malarz] często, być może zazwyczaj, czuje się postawiony wobec rzeczywistości, której sensu nie umie poznać, albo rzeczywistości, która nie ma sensu, albo nawet takiej, że pytanie o jej sens jest samo w sobie bezsensowne” (C.S. Lewis). Zaiste, dobrze wyraził ten stan ducha Rymkiewicz:

A ja umarłem po kryjomu Te moje wiersze nic nie znaczą Ale czy coś ma tu znaczenie.

Nawet jeśli tak, to na krótko. W chwilach cierpienia, bólu, śmierci okazuje się, że ludzkie znaczenie jest jak pokost, cienka warstwa farby,

16 Dziedzictwo Dantego spod której wyłania się pustka. Dla kogoś, kto tak bardzo upadł w czas, nie ma ani sądu ostatecznego, ani kary, ani nagrody. Kara wieczna byłaby zawsze zbyt okrutna, nagroda zbyt wspaniała. Człowiek przeciw Bogu. To, co ludzkie, zmienne, cierpiętliwe, doznające — przeciw temu, co Boskie, szczęśliwe, samowystarczalne, wieczne: oto napięcie będące stałym motywem współczesnej literatury.

Ja domek dla umarłych znaleźli tu swoje ostatnie schronienie (...) zostałem otwarty i zamieszkali w zimnym pustym ciemnym

taka jest ich światłość wiekuista takie grzechów odpuszczenie ciała zmartwychwstanie żywot wieczny (Tadeusz Różewicz, Domek)

Kosmos oszalał. Wszystkim rządzi ślepy chaos i przypadek. Kto o tym zapomni, kto da się zwieść ułudzie trwałości, pozorowi nieza- leżnego, obiektywnego sensu, gorzko za to zapłaci. Umarły jest co najwyżej „listem wysłanym w zaświaty” (Rymkiewicz), listem wszakże bez adresata. Między światem doczesnym, zmysłowym a zaświatowym, Boskim nie ma komunikacji. Nadal kochamy bliskich umarłych, nadal tęsknimy za nimi, jednak żadne z tych uczuć nie wyprowadza nas poza ten świat. I nie może być inaczej, skoro być człowiekiem to przemijać. Wszystko, co niezmienne, jest nieludzkie, nic, co doskonałe, nie może zaspokoić naszego pragnienia.

17 Wstęp

Odczucie braku sensu, braku głębszego znaczenia przenika całą lite- raturę współczesną. Skoro żadna różnica nie jest istotna, nie ma mowy o absolutnej wartości. Mieszają się rzeczy, zacierają wyraźne kontury gatunków i rodzajów, rozpada hierarchia, podział na to, co wyższe, i to, co niższe, to, co bezwzględnie ważne, i to, co użyteczne. Pisarz staje się tropicielem nieładu, idzie krok w krok za cierpieniem, za smutkiem, bada świat, z którego usunięto Boga, wartości wieczne, szczęście. Szu- ka bohaterów wygnańców, bohaterów, którzy powoli opadają w pustkę i śmierć. „Nie ma mózgu, nie ma ciała, jestem tylko ja, istota rzucająca się na łóżku, walcząca o łyk powietrza, tonąca. Terror, podłość terroru” — mówi umierająca na raka kobieta z Wieku żelaza J.M. Coetzego. Postępujący paraliż dotyka tak intuicji moralnej, jak w ogóle zmysłu rzeczywistości. W tym świecie jest tylko jedno zło absolutne — śmierć i jedno pozytywne uczucie — litość. Śmierć jest zawsze niezawiniona. Śmierć w oczach współczes- nego człowieka nie może być karą za grzech pierworodny, nie może być widomym znakiem naszej nędzy, pieczęcią niskości człowieczej; śmierć to skandal, coś moralnie nie do zaakceptowania. A jeśli już musimy ją znosić, to każdy umierający staje się męczennikiem. Sam akt cierpienia czyni go czystym moralnie, a doznanie śmierci zmazuje wszelkie winy. W końcu w tym chaosie pozostaje tylko litość, współczucie, które widzi w człowieku istotę przemijającą, śmiertelną. Nie jest jednak łatwo zapomnieć o duszy, człowiek zawsze może być podejrzewany o to, że przemyca w sobie, w swym myśleniu, wyborach cząstkę nieśmiertelności. Dlatego prawdziwa, najgłębsza litość zwraca się ostatecznie ku temu, co całkiem bezbronne, zanurzone w czas, wolne od nieśmiertelności: ku zwierzętom. Bohater Hańby, zapewne najbardziej znanej książki południowoafrykańskiego noblisty, pracuje przy zabijaniu psów. Psy, podobnie jak ludzie, nie mają duszy nieśmiertelnej, ale w przeci- wieństwie do ludzi nie znają pociechy. „Czego pies nie zdoła rozpracować (...), czego własny nos mu nie powie, to tego, jak można wejść do pokoju, który na pozór wydaje się całkiem zwyczajny, i więcej stamtąd nie wyjść. Coś tam się wydarza — coś, o czym nie wypada mówić. Dusza przemo- cą wyszarpnięta z ciała na krótką chwilę zawisa w powietrzu, wijąc się, skręcając; a potem jakiś powiew ją wysysa i już jej nie ma. Pies nie zdoła pojąć, co właściwie dzieje się w pokoju nie będącym właściwie pokojem,

18 Dziedzictwo Dantego lecz dziurą, przez którą wycieka się ze sfery istnienia”. Z tego punktu widzenia wiara w zaświaty jest całkiem niemożliwa. Więcej, taka wiara jest wręcz niemoralna, bo przypisuje człowiekowi, pysznemu zwierzęciu, nieśmiertelną duszę. Wynosi go ponad resztę przyrody cierpiącej, znoszącej śmierć i zamkniętej nieodwołalnie w przemijaniu i chaosie. Bohaterowie współczesnej literatury są wrzuceni w nieoswojony świat. Są w nim obcy nie dlatego, że nie znają panujących tu reguł i zasad, ale dlatego, że wszelka zasada ogólna, prawda duchowa i reguła moralna jawią im się jako przemoc. To, co doskonałe, jest tym, co ogólne, konieczne i uniwersalne, a zatem musi być przez jednostkę odrzucone. Dusza jest już tylko znakiem tego, co w człowieku niepowtarzalne, nietrwałe, prze- mijające. Tak pojmowany człowiek gubi zdolność — racjonalną władzę pojmowania koniecznych, ogólnych prawd, która prowadzi serce i wolę — docierania do bezwzględnego dobra. Sama myśl o wieczności zdaje się zamachem na niezależność i niepowtarzalność jednostki. Świadomość nie wyprowadza nas nigdzie poza ten świat, ten ból, to cierpienie. Odrzucenie racjonalnego poznania koniecznych prawd bytu nie jest jednak skutkiem rozwoju nauki. Żaden z argumentów, którymi Augustyn posłużył się przeciw sceptykom szesnaście wieków temu, nie stracił dziś na znaczeniu, żadna z powszechnych prawd moralnych nie uległa osłabieniu. Dominacja sceptycyzmu w kulturze to fakt, nie jest to wszakże skutek nieuchronnego rozwoju, lecz specyficznego układu sił. Współczesna literatura jest w dużej mierze dowodem schyłku, upadku duchowości; oddaje ona dobrze panującą mentalność, ale nic ponadto. Rozumiemy ją, bo opisuje nas takimi, jakimi moglibyśmy być, gdybyśmy faktycznie nie mieli nieśmiertelnej duszy. Apeluje do naszej pychy, łudzi samowystarczalnością, pociąga buntem. Jest skutkiem błędu moralnego i choroby woli, a nie poznania.

Nowe nastawienie

Ta choroba właśnie czyni lekturę Boskiej komedii tak trudną. Nie rozumiemy ani dlaczego grzesznicy zostali tak srogo ukarani, ani na czym ma polegać nagroda wybranych. Cóż by to było za życie polega-

19 Wstęp jące na stałym opiewaniu i wychwalaniu Stwórcy? Wizja ta kojarzy się nam z wymuszonymi demonstracjami radości ku czci komunistycznych przywódców, z marszami w ordynku, fałszywymi uśmiechami, kłamaną ekstazą. Podobnie nie pojmujemy, dlaczego ludzie, których poeta umieścił w piekle, mają tam przebywać i znosić najwyszukańsze męki, podczas gdy inni, z dzisiejszej perspektywy w niczym od tamtych nieszczęśników nie lepsi, trafili na niebieskie pokoje. Ale dlaczego nie wiemy? Czy chodzi o to, że nie możemy po prostu przyjąć dantejskiego Modelu? Raczej nie. Z tego, że Ziemia krąży wo- kół Słońca, a człowiek stanowi ukoronowanie długiego cyklu rozwoju biologicznego nie wynikają bezpośrednio nihilistyczne wnioski. Warto przypomnieć sobie mądrą przestrogę Lewisa: „Żaden model nie jest katalogiem rzeczywistości ostatecznych i żaden nie jest tylko fantazją. Każdy jest poważnym usiłowaniem włączenia weń wszystkich zjawisk znanych w danym okresie i każdemu udaje się wiele ich łączyć”. To nie rozwój astronomii i biologii zniszczył naszą wiarę w zaświaty — były one co najwyżej narzędziami w ręku tych, którzy ową wiarę wcześniej już utracili. Nie Model przyrody, ale nowa wrażliwość duchowa, nowe rozumienie godności człowieka i jego wartości stoją na przeszkodzie w zrozumieniu Boskiej komedii. Współczesny czytelnik nie godzi się z faktem, że jego godność nie jest absolutna. Albo inaczej: przecież ten sam czytelnik często w ogóle odrzu- ca obiektywne pojęcie godności. A jednak nawet nihilista prędzej pogodzi się z rozpaczą, prędzej wyrzeknie się wszelkiej nadziei na szczęście, niż uzna, że jego szczęście pochodzi z góry, że jest czymś darmo danym. Lepiej nie mieć wcale godności, niż mieć godność zależną. W gruncie rzeczy nihilista często zgadza się ze współczesnym chrześcijaninem: obaj gotowi są odrzucić absolutne prawo Boga do usprawiedliwienia, obaj odmawiają Bogu pełnej szczęśliwości niezależnej od losu człowieka. Ani jeden, ani drugi nie potrafi uznać w Bogu Sędziego i Pana. Tym, co ich łączy, jest bunt. W pierwszym przypadku bunt konsekwentny, przemy- ślany, doprowadzony do kresu, w drugim ukryty, subtelny, niewidoczny. Buntownik woli przyjąć, że sam nadaje sens rzeczom, że sam stwarza wartości, nawet jeśli są to tylko jego prywatne, ograniczone, wąskie wartości, niż dopuścić myśl, że nasza wartość pochodzi od Boga, że

20 Dziedzictwo Dantego trzeba będzie stanąć przed Jego sądem i że do Niego należy ostateczne słowo i ocena. Nasza wrażliwość odrzuca wizję wiecznego cierpienia. Wszystko, tylko nie to — mówią dziś wpływowi teologowie, pisarze, myśliciele. Jeśli dopuszczają myśl o piekle, to nie jest ono miejscem kary. Cierpieć można tylko to nieświadomie. Myśl, że człowiek mógłby zostać ukarany bólem, mękami fizycznymi, udręką, wydaje się nie do zniesienia. Człowiek jest już usprawiedliwiony i uświęcony przez sam fakt istnienia; uzależniać jego szczęście od moralnej jakości czynów zdaje się okrucieństwem.

Bo gdy zła dusza, w śmierci urodziny, tutaj przychodzi, cała się wyznaje, i widzi znawca wszelkiej ludzkiej winy, jakie jej miejsce w piekle się nadaje. (Piekło, V, 7–10)

Ale dla nas piekło może być co najwyżej subiektywnym stanem za- mknięcia się na Boga, któremu nie towarzyszy obiektywna męka. Jeśli ktoś przebywa w piekle, zdają się mówić współcześni teologowie, to czuje się z tym dobrze. Piekło Dantego jest jaskrawym zaprzeczeniem takiego myślenia. Jego grzesznicy wiedzą, że:

żadnej nadziei nie ma śród udręki, jeśli nie kresu, to zmniejszenia kary. (Piekło, V, 44–45)

Muszą cierpieć, bo dotknął ich Boży gniew, przekleństwo, surowość, sprawiedliwość.

Boża potęgo, jakaś ty surowa, że takie winy taką mścisz udręką! (Piekło, XXIV, 119–120)

pisze poeta wskazując na grzesznika, którego ukąsił wąż — ten zaś spala się w okamgnieniu, by potem znów się odrodzić na dalszą

21 Wstęp mękę. Cierpienie nie jest tylko zamknięciem się na Boga, nie jest tylko niemożnością bycia u Boga: jest stanem obiektywnego znoszenia udrę- ki, bólu, odrzucenia, poniżenia. Niektórzy w samym swoim kształcie noszą znamię kary: poodkręcane głowy, przepołowione ciała są tylko dowodem obiektywizmu kary. A jednak, co dla nas równie trudne do pojęcia, grzesznicy, którzy tam przebywają, często nadal są piękni, wielcy, godni czci.

...Patrz, tamten, choć jak jedna rana, w bólu nie płacze jako tania dziwka, wciąż w nim majestat znać wielkiego pana! (Piekło, XVIII, 83–85)

— mówi Wergiliusz, wskazując Dantemu potępionego Jazona. Tak samo poruszające jest spotkanie poety z jego dawnym mistrzem, Bru- nettem Latini, autorem Skarbca wiedzy, z którego młody Dante czerpał pierwsze nauki.

Nie chciała dusza, bólem swoim skąpa, zejść tam do niego, lecz skłoniłem głowę, jako ten człowiek, co z szacunkiem stąpa (Piekło, XV, 43–45)

Szacunek wobec potępionego? Podziw dla tych, którzy znaleźli się w piekle? Rozumujemy odwrotnie niż poeta: skoro ktoś cieszy się sza- cunkiem, wzbudza podziw, ba, budzi współczucie nawet, to jak jeszcze można zamykać go w piekle? A jednak to my, sądzę, popełniamy błąd moralny, którego Dante potrafił się ustrzec. Doskonale to ujął T.S. Eliot, gdy opisywał cierpienia Franczeski: „Utrata całej zapamiętanej rozkoszy byłoby dla Franczeski albo stratą człowieczeństwa albo uwolnieniem od potępienia. (...) Franczeska ani nie jest otępiona, ani naprawiona, po prostu jest potępiona; a potępienie polega też na tym, że odczuwa się pragnienia, których nie można zaspokoić”. Każdy z bohaterów Dantego zachowuje swoje człowieczeństwo, zachowuje też jego wartość i god- ność, a mimo to znosi karę. Niespełnione pragnienie jest tą najgorszą

22 Dziedzictwo Dantego możliwą torturą; Franczeska nie potrafi pokonać pożądania, jedyna droga — skruchy, wyrzeczenia się rozkoszy z Paolem i dobrowolnego przyjęcia kary — jest dla niej zamknięta.

Nie ma większego cierpienia niźli wspominać szczęście wśród niedoli

— rzecze nieszczęsna. Prawdę powiedziawszy, trudno się z tym zgodzić. Czy wspominanie szczęścia wśród niedoli nie jest, wręcz prze- ciwnie, jedyną pociechą? Franczeska odpowiada na pytanie Dantego, który pragnie się dowiedzieć, jak zaczęła się jej miłość do Paola. Mówi i cierpi. Czy dlatego, że wspomina chwile szczęścia? Nie. Nie da się zrozumieć sensu tego zdania, odwołując się jedynie do psychologii. Ba, psychologicznie jest ono po prostu nieprawdziwe. Wspominanie dobrych chwil miłości w sytuacji nieszczęścia byłoby dla Franczeski pociechą, gdyby nie... całkowity brak nadziei. Oto ostrze bólu, który gnębi umarłą. Dopiero jeśli przypomina się dawne szczęście, nie mając żadnej nadziei na zmianę, dopiero wtedy wspomnienie staje się torturą. Skąd jednak pochodzi ten brak nadziei? Dlaczego dobry Bóg przestał być jej źródłem? Przyjrzyjmy się, ile współczucia okazuje potępionym Dante. Parę kochanków porównuje do „wiedzionych miłością gołębi”, a gdy Franczeska kończy swą opowieść, przyznaje się, że „taka litość nim owłada, że tak mu było jakby go zabili”. A jednak pozostawia ko- chanków w piekle, uznaje, że

ta właśnie męka króci cielesne grzechy tych, co potępieni ponad swój rozum wywyższyli chuci.

Podobnym współczuciem obdarza Dante biednego Ugolina, który przez wieczność mści się na mordercy swych dzieci i wnuków, biskupie Ruggierim. Trudno znieść nam te opisy. Pisząc o rzeczach ostatecznych, wielki XX–wieczny tomista Reginald Garrigou–Lagrange powiedział: „Zatwardziałość jest brakiem, nieobecnością skruchy, która jedyna może zniszczyć w grzeszniku moralne konsekwencje jego buntu przeciw

23 Wstęp

Bogu”. Zapewne. Przełóżmy to jednak na historię Franczeski i Paola. Zatwardziałość w złym? Bunt przeciw Bogu? Gdzie one? Czyż miłość, słodka rozkosz, jaką dają sobie, nie usprawiedliwia kochanków? Czyż potworne, nie do zniesienia cierpienia, jakie zniósł z ręki prześladowcy, nie powinno wyzwolić Ugolina? A jednak. Ci pierwsi raz na zawsze zakochani w sobie, ten drugi raz na zawsze spełnia akt zemsty. Mają to, czego pragnęli. Mają, a jednak pozostają nienasyceni. Mają, a jednak nie do końca. Miłość Franczeski i Paola już nie daje szczęścia, wzajemna obecność nie syci: chcą siebie na zawsze oddzieleni. Ugolino mści się, ale nie jest w stanie dokonać aktu sprawiedliwości. Ostatecznie nawet ich cierpienie, jakkolwiek okrutnie by to brzmiało, służy chwale Boga. „Bóg obraca nawet stracone dusze w obrazy swego prawa, w heroldów swej sprawiedliwości” — pisze inny katolicki my- śliciel, o. Lacordaire. Tak samo rozumiał to Dante. Ale my, z naszym humanitaryzmem, litością i współczuciem... My popełniamy podstawową pomyłkę: uważamy, że skoro godność człowieka jest nieutracalna, nie może on bez końca znosić męczarni. Ale to właśnie godność czyni nas po- datnymi na cierpienie. W piekle nie znajdą się ani kamienie, ani drzewa, ani zwierzęta, tylko ludzie i demony, bo tylko oni mogli wybrać i tylko oni mogą doznawać wyrzutów sumienia. W ostateczności to sumienie staje się wykonawcą kary, sumienie, które „Boża sprawiedliwość bodzie”, zmusza, by potępiony zajął miejsce stosownie do kary. I chociaż nauka katolicka mówi, że tym, co w cierpieniu najważniejsze, jest utrata Boga, to jednak dodaje, że skutkiem udręki jest też ból zmysłowy.

Wina, kara i prawo

Franczeska, Paolo, Brunetto Latino, Ugolino — wszyscy są winni. Dante jest pierwszym wielkim artystą chrześcijańskim, który tak głęboko wniknął w sens winy moralnej. Zakłada ona świadomość i wiedzę o złu. To znaczy poznanie, że to, co się uczyniło, nie miało prawa być. Bez świadomości prawa, obowiązku, bez wiedzy o tym, że nie posłuchało się roszczenia prawa moralnego, nie byłoby winy. Tylko osoba może być winna, bo tylko osoba duchowa utożsamia się ze złym wyborem.

24 Dziedzictwo Dantego

Tylko osoba staje się tym, kim jeszcze nie była: heroldem dobra lub zła. Na tym polega odpowiedzialność: na tym najbardziej intymnym, nie do rozerwania, całkiem bezpośrednim związku między osobą, jaką jestem, i osobą, jaką będę w przyszłości. Osobą, jaką będę w zależności od tego, czy słucham sumienia, czy nie. To nie jest tak, że w każdej chwili możemy sobie powiedzieć: „to nie moja wina, to, co się stało, mam za sobą. Owszem, naruszyłem wartości — sprawiedliwość, wierność, czystość — ale teraz zmieniłem zdanie”. Wina ściśle przylega do nas, określa nas, decyduje o naszej moralnej wartości. Człowiek po prostu utożsamia się ze swoimi decyzjami. Zwierzę i kamień zawsze są sobą, zawsze są autentyczne, człowiek zaś zawsze siebie przekracza, staje się tym, kim jeszcze nie był. Przywiera do swoich wyborów ściślej niż pnącze do muru, niż Prometeusz do skał Kaukazu. Wina zatem określa go całego: jeśli naruszył tkwiące w rzeczywistości wezwanie, jeśli jego wola nie sprostała dobru, stała się wolą spaczoną. Wina wisi nad człowiekiem jak miecz Damoklesa, jest w nim niezależ- nie już od tego, czy o niej pamięta, czy też wskutek różnych zabiegów psychologicznych udało mu się ją stłumić. Winy nie usuwa się tak jak plamy, nie leczy tak, jak rany, czekając na zabliźnienie: wina trwa na wieki w duchu. Jeśli mamy duszę nieśmiertelną i jeśli w duszy mamy poznanie i wolę, to wina wczepia się w nie, jest nimi. Człowiek obcią- żony winą nie może jej po prostu zrzucić z siebie; nie może też winy tej wynagrodzić innymi zasługami moralnymi. To znaczy nie wystarczy, by Brunetto Latino był uczciwym bankierem, miłym towarzyszem rozmów, nauczycielem młodych — jego grzech określa go, bo w nim samym, w tym, co najbardziej własne i niezamienialne — w woli — tkwi już wina, tkwi bunt przeciw dobru. W gruncie rzeczy wszystko ich usprawiedliwia: Franczeskę i Pa- ola miłość, Ugolina dążenie do odwetu, Latina przyrodzona słabość i pragnienie rozkoszy. Żeby wyjść ze stanu upadku, musieliby najpierw potępić siebie. Oto lekarstwo. Absolutna powaga porządku moralnego sprawia, że jedynym sposobem przezwyciężenia winy jest zniszczenie siebie jako tego, który śmiał podnieść bunt. Trzeba być gotowym przy- jąć cierpienie, ból, pokutę, trzeba poddać się karze i wydać się w ręce obrażonego Sędziego, wierząc jedynie w jego miłosierdzie. Wina zatruwa

25 Wstęp jednak naszą wolę, wprowadza w nas rozłam, rozłupuje nas na dwoje, raz popełniona zamyka na głos wartości moralnych. Jak często można czuć tęsknotę za czystością, za odwagą, jak często można odczuwać pragnienie wybaczenia, przekroczenia siebie, a jednak, mimo owej tęsknoty, mimo tego drgania woli, pozostać sobą, pozostać w nieprawości. Miał rację Kant, gdy pisał, że dobra wola jest jedynym prawdziwym, absolutnym dobrem; raz znieprawiona czyni nas niewolnikami. Nie tylko na przy- szłość; ona raz na zawsze już uniemożliwia nam obcowanie z dobrem, z dobrym Bogiem, ze świętością i miłością. Samo sumienie zmusza nas do odwrotu, samo sumienie zakazuje nam zbliżać się do Boga. Wiemy bowiem — i jest to pierwotna, nienaruszalna, konieczna wiedza — że dobru należy się chwała, że czystości należy się uszanowanie, że prawda domaga się głoszenia, że sprawiedliwość musi być respektowana. Ta wiedza nigdy ostatecznie nie zostanie zapomniana, nigdy nikomu nie uda się jej całkiem zatrzeć. Jest ona jakby konstytucją ducha, jest samym warunkiem duchowości, jest tym, czym są oczy wobec światła. Miłość Boga do człowieka znieprawionego objawia się temu ostat- niemu jako gniew, wyrzut, jako potępienie. Kara jest obiektywną od- powiedzią na winę, jest koniecznym, odwleczonym w czasie skutkiem znieprawienia woli. Na tym polega to, co nie do zniesienia: uwikłani w winę grzesznicy nigdy nie zostaną wyzwoleni nie dlatego, że Bóg tego nie chce, ale że to niemożliwe. Wina przepaja nas, staje się naszym włas- nym ja, naszą własną duszą i jako taka domaga się kary, jako taka musi zostać zniesiona, bo w porządku moralnym, w którym dobry Bóg stwarza świat, nie ma dla niej miejsca. Albo też jedynym miejscem jest piekło, stan pozostawania ukaranym. Ostatecznie winę może zetrzeć tylko dobrowolna gotowość do pokuty. Lecz ta dobrowolność wydaje się tak nieskończenie trudna. Tęsknota za moralnym odrodzeniem, pragnienie dobra, głos sumienia, często są tak bardzo słabe. Zawsze jest nie teraz. Zawsze jeszcze nie, albo kiedy indziej. Zawsze mamy czas na naprawę i czekamy. Pragnęlibyśmy inaczej. Są nawet momenty postanowień, chwile, gdy wydaje się nam, że przezwyciężamy zło; kiedy jednak stajemy wobec wyboru, ustępujemy. Tęsknota za czystością jest za słaba, żeby zadać śmiertelny cios pożądaniu; gdy nadchodzi kres, pozostajemy przyczepieni do winy, wpojeni w nią na zawsze, tak jak bohaterowie dantejskiego piekła.

26 Dziedzictwo Dantego

Trzeba się zniszczyć, wiedząc, że to konieczny warunek przebywania z samym dobrem, z samym pięknem, z samą mądrością. Trzeba siebie ofiarować, pozbyć się zdeprawowanej, zawistnej, lubieżnej woli, poddać się porządkowi, bo tak jedynie można odzyskać siebie nowego, siebie uwolnionego, siebie mającego prawo przebywać wobec nieskończenie świętego, dobrego Boga. Grzesznika, potępionego nic nie pali, nie bo- dzie, nie niszczy bardziej niż boska dobroć. Gdyby Bóg chciał uwolnić grzeszników z piekła, musiałby przestać być dobry, zaprzeczyć swojej dobroci. Piekło mogłoby być puste tylko wtedy, gdyby duch przestał być sobą: albo osoba ludzka straciłaby godność moralną, albo osoba Boska utraciłaby wewnętrzne, absolutne dobro. Poeta przemierza kolejne kręgi piekła prowadzony przez Wergiliu- sza i jakby nigdy nic rozmawia z cierpiącymi grzesznikami. Dlaczego im nie pomoże? Dlaczego nie wyrwie ich z opresji? Nie sprzeciwi się rozporządzeniom nieba? Nie poprowadzi za sobą Franczeski? Ba, dlaczego tak łatwo godzi się na to, że opuszcza go jego przewodnik, wierny i posłuszny Wergili? Nie zatrzymuje go za wszelką cenę, nie domaga się dla niego łaski, choć przecież by mógł. Dociera przecież do najwyższego nieba, spotyka się ze świętym Bernardem i... milczy. W żadnej chwili nie buntuje się, nie podważa, nie kwestionuje systemu zaświatów. Choć traci świadomość, leje łzy, podąża przed siebie. My jednak oczekiwalibyśmy czegoś zupełnie innego. Oporu, błagania, na- mów. A Dante jakby nigdy nic, przechodzi obok cierpiących, wysłuchuje ich, rozmawia z nimi. Nie wstydzi się własnej ciekawości, odwołuje się do próżności i żądzy chwały u potępionych. Długie opisy mąk nie wytrącają mu pióra z ręki. Gdyby był fotografem stałby spokojnie w miejscu i robił zdjęcia. Dlaczego, ciśnie się nam na usta pytanie, nie protestuje? Nieczułość? Okrucieństwo? W żadnej mierze! Piekło, czyś- ciec, raj traktuje jako równie realne, a może bardziej, niż my nasze miasta, ulice, parki, domy, ludzi. W jego opowieści nie ma nic, co pozwoliłoby w niej widzieć wizję poetycką, dzieło prywatnej wyobraźni artysty. Nic dziwnego, że gdy pokazywano sobie Dantego, mówiono o nim: „to ten, który był w piekle”. Tak, jak my dziś byśmy powiedzieli o dziennika- rzu czy reporterze: to ten, który był w Rwandzie, albo Jugosławii, albo Iraku. Był, a co widział, to przekazał. Ten realizm, to pogodzenie się

27 Wstęp z zaświatami pełnymi mąk, kar i bólu są możliwe tylko dzięki jednemu: Dante widzi związek winy i kary jako coś absolutnie koniecznego, czego w żaden sposób nie narusza Boże miłosierdzie. Wina bez kary byłaby czymś jawnie złym, czymś demonicznym i szatańskim. Nieukarana wina pokazywałaby nie miłosiernego, lecz demonicznego Władcę światów, który igra z nami, bawi się, drwi. Zauważmy, że zgodnie ze średniowiecznymi naukami po zmartwych- wstaniu cielesnym cierpienie jeszcze się wzmoże: skoro cały człowiek zawinił, to cały ma zostać ukarany. Ale wieczność kary nie oznacza, że w miarę czasu Bóg będzie dokładał nowe męki, nowe udręki; Bóg, wbrew temu, co sądzi tak wielu współczesnych myślicieli, nie jest ani oprawcą, ani obojętnym widzem, ze spokojem przyglądającym się męczarniom biednych potępionych. Nie, wieczność kary jest skutkiem ostatecznego zamknięcia: każdy, kto twierdzi, że w zaświatach dokonuje się wewnętrzna zmiana woli, musi podważać sens życia ziemskiego, jego jedyną godność i pełnię. Śmierć jest kresem, w którym nasza wola ostatecznie zostaje utwierdzona, a to znaczy zjednoczona, utożsamiona, wrośnięta, przepojona dobrem lub złem. Gdybyśmy mogli zmienić się po śmierci, znaczyłoby to, że nasze człowieczeństwo zostaje zniesione. Czas jest błogosławieństwem danym nam dla pokuty; gdyby nie on, wina pierwszego człowieka zniszczyłaby nas ostatecznie. Nieskończony dystans oddziela cierpienie znoszone jako karę i cier- pienie przyjmowane jako pokuta. W tym drugim wypadku wybiega się naprzeciw Bogu, godzi się na ból, poniżenie, zło, nie obciążając Go nim, przyjmuje się je w całości na siebie. Bóg pozostaje w sobie szczęśliwy i nieporuszony, pozostaje kimś, kogo adorujemy i wielbimy. I dopiero zga- dzając się na to, dopiero afirmując Boga, który niczego nie musi, niczego nie potrzebuje, niczego nie zyskuje dzięki nam, pozwalamy objawić się Jego miłosierdziu, które wynosi nas nieskończenie, czyniąc bogami.

Niewspółmierność łaski

Choć cały poemat Dantego wyraża chwałę Boga — także opis potępionych — to najpełniej czynią to wybrani. Prawdziwą chwałę,

28 Dziedzictwo Dantego ze względu na którą został stworzony świat, mogą oddawać ci, którzy kochają; tak więc trzeba uleczyć miłość, trzeba wyzwolić ją ze sku- pienia na sobie, trzeba przezwyciężyć korzeń zła, amor sui i wznieść się do miłości Boga, amor Dei. Miłość uleczona, oczyszczona karami i cierpieniem, przywrócona swemu prawdziwemu celowi, radująca się w Bogu z innych zbawionych, staje się niezmienna. Żeby zrozumieć Dantego i cel poematu, wyrażenie Boskiej chwały, trzeba dostrzec niewspółmierność Boga i stworzenia. Tylko wtedy ob- cowanie z Bogiem staje się absolutnym szczęściem.

Marcja tak mi się niegdyś podobała, podczas gdy żyłem — odrzekł — tam daleko, że wypełniałem zawsze to, co chciała. Lecz dziś, gdy ona jest za tamtą rzeką, już mnie nie wzrusza, nie za darmo przecie wyszedłem z piekła pod Pana opieką. (Czyściec, I, 85–90)

— mówi stojący na straży u wejścia do czyśćca Katon do Dantego. I znowu na pierwszy rzut oka słowa te zdawać się nam muszą okrut- ne. Jak to strasznie brzmi: „dziś, gdy jest za tamtą rzeką, już mnie nie wzrusza”. Kiedyś ją kochał, słuchał jej, dziś zostawił ją za rzeką, bo wyszedł z piekła pod Pana opieką. Te słowa dają się pojąć tylko przy założeniu, że łaska nadprzyrodzona wlewa w nas dobroć i miłość abso- lutnie niewspółmierne z naturalnymi cnotami. Do obcowania z niestwo- rzonym Bogiem, do przekroczenia człowieczeństwa, do uczestniczenia w Bożej naturze, do tego, by stać się przybranym synem Bożym, nie wystarczy największa nawet cnota naturalna. Nikt nie zostaje zbawio- ny dzięki własnej dobroci, ta umieszcza go co najwyżej w pierwszym kręgu piekła, gdzie przebywają najwięksi mędrcy starożytności. Sama naturalna dobroć — męstwo, rozwaga, ludzka troska o drugich, altruizm — pozostawia nas skażonymi. By wyjść z tego stanu, potrzebny jest dar nadprzyrodzony, któremu odpowiada wiara. Symbolem tego czegoś absolutnie nowego, tego, o czym Chrystus mówi w rozmowie z Nikodemem, nowego życia i nowych narodzin

29 Wstęp

— jest chrzest. Kto podważa ten warunek, musi zamazywać nieprzekra- czalną granicę oddzielającą dobroć nadprzyrodzoną i naturalną.

Chcę, żebyś wiedział, zanim pójdziesz dalej, że nie grzeszyli, że zasługi mieli, lecz chrztu im brakło, co jedynym testem wiary, jej częścią, jaką i anieli. (Piekło, IV, 33–36)

— poucza Dantego jego pogański przewodnik. Nie był im dany chrzest nie tylko w sensie zewnętrznego znaku, pewnej praktyki, polania wodą i wymówienia przepisanych rytuałem słów; poganie nie dostą- pili chrztu jako poznania. Ich serce nie doświadczyło otwarcia Boga, całkowicie nowego, nieoczekiwanego, przekraczającego wszystko, co człowiek może przewidzieć. Dar objawienia jest większy niż wszystko inne, bo daje dostęp do jedynego prawdziwego Boga, który w Betlejem stał się człowiekiem. Zapewne dziś inaczej niż Dante — szerzej, nie tak dosłownie — rozumielibyśmy warunek chrztu. Jednak jego wizja wynika z wiary, z przeświadczenia, że skoro poganie „nie czcili Boga należycie” (Piekło, IV, 38) nie mogą po śmierci przebywać razem z nim.

Skandal wiecznej szczęśliwości

Dwa paradoksy chrześcijaństwa: człowiek odwracający się od Boga musi cierpieć; człowiek zwracający się do Boga musi się radować. Oba całkiem dla nas niezrozumiałe. Oba przeczą naszej zdolności wyboru, która zostaje przezwyciężona w stanie ostatecznym. Tajemnica miłości wiecznej, która na zawsze wybiera i na zawsze utwierdza w dobru i szczęściu, jest dla współczesnego czytelnika nie mniejszym skandalem niż kara wieczna. Poniża to, co uważa on za źródło swojej godności: zdolność wyboru. Bez zdolności wyboru, wydaje się nam, nie mogli- byśmy być sobą. Szczęście, którego nie możemy odrzucić, wydaje się nam sprzecznością. Dla nas, którzy przywykliśmy utożsamiać wolność ze zdolnością wyboru, to nie do przyjęcia. A jednak.

30 Dziedzictwo Dantego

Mówże więc z nimi, słuchaj i wierz w cuda; bowiem od światła prawdy, co ich żywi, przecie im odejść nigdy się nie uda (Raj, III, 31–33)

— poucza Dantego Beatrycze. Jak to możliwe? Stajemy przed kolejną tajemnicą: tak jak wieczność kary zdaje się nam aktem okrucieństwa, tak wieczna radość wydaje się czymś niemożliwym, nie do wytrzy- mania, nie do zniesienia. I to jeszcze wieczna radość bez bliskich, bez swojego świata, naszych drobnych, prywatnych przyjemności, bałaganu, rozterek, poranków pochmurnych, poranków słonecznych, spacerów, pracy.

Jedno uczucie nas tu tylko bierze: by się podobać Świętemu Duchowi w Nim to się wszyscy weselimy szczerze (Raj, III, 52–54)

Czyżby? Czy można się naprawdę cieszyć prawdą, od której nigdy nam się nie uda odejść? Widzimy w tym raczej groźbę, nakaz, przymus. Podejrzewamy, że to niebo nie jest dla nas, że nas przerasta, przekra- cza. Sądzimy, że cieszyć można się tylko czymś, co sami wybieramy: wizja prawdy, od której nigdy nie uda nam się zbiec, raczej przeraża, niż pociąga. A jednak czy w tym oporze przed myślą o koniecznej miłości dobra nie kryje się bunt zatopionej w miłości własnej jed- nostki? Według tomistów wolność wyboru to po prostu neutralność woli od- nośnie do jakiegokolwiek przedmiotu, który jest dobry z jednego punktu widzenia, a niedobry z innego. Wolność wyboru jest możliwa za sprawą naszej ignorancji; gdybyśmy mieli pełną wiedzę, musielibyśmy wybrać dobro, które nam odsłania poznanie. W niebie odsłoni się przed nami Bóg, pokaże nam swoje nieskończone dobro — widząc je, będziemy musieli je zawsze wybierać. „Tu na ziemi — pisze Garrigou Lagrange — nasza miłość Boga jest wolna, ponieważ nie widzimy Boga twarzą w twarz. W niebie będzie szczęśliwa konieczność miłości”.

31 Wstęp

W niebie (...) tak nas syci miłowanie, że oprócz tego, co nam łaska dała, niczego pragnąć nie jesteśmy w stanie (Raj, III, 70–72) — mówi inna dusza błogosławiona. Stojąc twarzą w twarz z Bogiem, trzeba Go kochać. Miłość ta jest dobrowolna, bo jak pokazywał święty Augustyn, nic nie jest bardziej nasze własne niż wola, nic bardziej do nas nie należy, niż chcieć albo nie chcieć; miłość ta znosi możność wyboru, ale w żadnym wypadku nie pozbawia nas niepowtarzalności, osobowości. Nie sami nadajemy sobie osobowość, ale otrzymujemy ją; Bóg chciał, by każdy z nas był niepowtarzalny, jedyny i takimi nas stworzył. To nie wolny wybór jest w nas ostateczny, nie on czyni nas sobą, niepowtarzalnymi bytami, ale wola, spontaniczne chcenie. Mogę chcieć dobra, nie mając możności wyboru zła. Dobro i zło nie podlegają naszej wolności, to ona zależy od nich. Chcę, by ktoś pochylił się nad cierpiącym, opuszczonym dzieckiem, bo jeśli bym tego nie chciał, byłbym nędznikiem, nikczemnikiem i ło- trem. Chcę, by człowiek kłamliwy i zdradziecki przegrał. Muszę chcieć wybrać prawdę i odwagę; skoro bym ich nie chciał, byłbym nędznikiem. Dotarcie do nieba sprawi, że zdolność wyboru nie będzie potrzebna, bo to, co złe, zostanie zniszczone, a wybrany będzie cieszył się dobrowolnym posiadaniem dobra. Miłość, którą będzie pałał, „choć nie wolna, nie jest wymuszona ani narzucona”. Narzucenie, przymus zawsze odnoszą się do sytuacji, gdy powoduje mną coś z zewnątrz, gdy wola znajduje motyw poza sobą samą, w obcym rozkazie, w strachu przed karą, w pragnieniu bezpieczeństwa. Dante pisze o innym chceniu. Blasku wieczysty, tyś jest w swej ozdobie jak w domu wielkim, ty rozumiesz siebie i aż po uśmiech wszystko kochasz w sobie! (Raj, XXXIII, 124–126) U źródła dantejskiego świata tkwi konieczność: Bóg kocha siebie, bo tak należy, bo dobru nieskończonemu należy się miłość nieskoń- czona. Bóg jest tym, nad co nic większego pomyśleć się nie da. Zapewne.

32 Dziedzictwo Dantego

Nic większego znaczy tak naprawdę: nic lepszego. Dobro najwyższe domaga się kochania, dlatego porusza cały świat duchów ludzkich i anielskich, słońce i gwiazdy. Dlatego wieczna Róża wydziela z siebie za- pach chwały, dlatego cały raj wyśpiewuje słowa uwielbienia i chwały. Dobru należy się radość, nieskończonemu dobru — nieskończona radość. Tak jak cieszymy się z każdego dobrego uczynku na Ziemi, tak jak radujemy się z każdego aktu odwagi, sprawiedliwości, miłosierdzia, tak i w niebie — o ile będziemy mieli dobrą wolę — będziemy się cieszyć nieskończonym dobrem Stwórcy. Nie dlatego, że ktoś nam to narzuci, że Bóg tego będzie wymagał, ale dlatego, że dobra wola cieszy się dobrem, prawdą, mądrością.

Jest, co porywa w niebo nieznużenie świat cały, kręgiem, w którym trwa zaiste miłość najwyższa, samo rozumienie. (Raj, XXVIII, 70–72)

Miłość bez rozumienia nie byłaby możliwa. A rozumienie w tym przypadku to przenikanie, docieranie, poznawanie tego, co w sobie konieczne, co innym być, niż jest, nie może. Poezja i filozofia, rozum i wyobraźnia ściśle przenikają się u Dantego. Rozum odkrywa ko- nieczną, realną, odpowiadającą prawu moralnemu strukturę zaświatów i przeznaczenie nieśmiertelnej duszy, co poezja opiewa. To nie prywatna wyobraźnia poety odkrywa rządzące zaświatami prawa. W „Liście do Can Grande” Dante pisze: „Wszelka moc sprawcza jest jakby promieniowa- niem wypływającym z pierwszej przyczyny, którą jest Bóg. Skoro tak, jest czymś oczywistym, że to niebo, które ma największą moc przyczynowania, ,otrzymuje więcej boskiego światła”. Im więcej mocy, tym więcej światła. Im bliżej Boga, tym więcej jasności. Oto rozum, prawda filozofii wiecznej, która stoi u podnóża sztuki.

Powrót do średniowiecza

Powrót do Dantego jako do nauczyciela wciąż jest możliwy. Wymaga jednak wysiłku. Pierwszy i najprostszy to poznanie Modelu średnio-

33 Wstęp wiecznego: bez wiedzy o kolejności sfer, o charakterystycznej astronomii Ptolemeusza, trudno będzie nam zrozumieć przebieg jego wędrówki. To jednak zadanie najłatwiejsze. By spełnić ten warunek, wystarczy sięg- nąć do któregoś z licznych przewodników po dantejskich zaświatach. Znacznie trudniej nam dzisiaj dotrzeć do jego świata duchowego. Chociaż Dante tak bardzo podziwiał Arystotelesa, chociaż kochał poezję Wergiliusza, umieścił ich obu poza niebem. Ostateczną miarą było to, co nadprzyrodzone — święta wiara. Wiara, która nie zacierała różnicy między chrześcijaninem, dzieckiem Bożym, a poganinem skażo- nym grzechem pierworodnym, a także filozofia, która pozwalała widzieć w moralnym porządku zaświatowym nie efekt boskiego kaprysu, ale skutek działania koniecznego, dobrego bytu. Dzięki temu — nadprzy- rodzonej wierze i uznaniu filozofii wiecznej — Dante mógł zachować również tak niezwykłą, wręcz gorszącą nas niekiedy swobodę w ocenie poszczególnych ludzi Kościoła. Łatwość, z jaką umieszcza w piekle tylu papieży, nie wynika z jego braku pobożności czy pogardy dla duchowego znaczenia Kościoła. Wręcz przeciwnie. Tylko mając tak silną wiarę i tak wielką pewność co do prawdy chrześcijaństwa, mógł zdobyć się na tak ostre oceny. Jeśli surowość ocen wielkiego florentyńczyka niekiedy nas szokuje, to trzeba ją właściwie zrozumieć. Dziś może słabsza jest nasza wiara. Potrzebuje- my żywych przewodników, prawdziwych wzorów. Zapewne znani nam papieże, na czele z Janem Pawłem II, bez porównania przewyższają tych, których spotkał Dante. A jednak nie tylko chodzi tu o różnicę moralnej jakości poszczególnych następców świętego Piotra. Dantemu na surowe oceny pozwalała właśnie wiara. Posyła on papieży do piekła, bo w jego oczach są tylko ludźmi, którym powierzono zarządzanie Kościołem i z tego obowiązku zdają rachunek. Jeśli źle się z niego wywiązują, muszą, tak jak wszyscy inni śmiertelnicy, ponieść konsekwencje. To prawo Kościoła, nakazy moralne Ewangelii są niepodważalne.

Więc ukarany jesteś, że aż miło; pilnuj do woli złupionego złota, co wobec Karla tak cię ośmieliło.

34 Dziedzictwo Dantego

I gdyby nie to, że wciąż na mnie mota wiara szacunek do tych kluczy, które za pogodnego dzierżyłeś żywota, bardziej bym jeszcze słowa rzekł ponure; bo wasza chciwość smuci świat zaiste, depcąc po dobrych, złych wynosząc w górę.

(Piekło, XIX, 97–105)

— mówi poeta do odwróconego do góry nogami, smażącego się w ogniu piekielnym papieża Mikołaja. Katolicyzm pozwalał autorowi Boskiej komedii surowo potępiać papieży i jednocześnie zachowywać szacunek „do tych kluczy”. Im dłużej przebywamy w świecie Dantego, tym bardziej dostrze- gamy, jak bardzo różni się od naszego. Z trudem pokonujemy dystans i niezrozumienie. Jeśli jednak to się uda, odkryjemy przenikające Boską komedię egzystencjalne napięcie. Przezwyciężając ograniczenia własnej mentalności, odnajdujemy wielkość Dantego. I to nie tylko minioną, odległą, ale wielkość, która ma znaczenie dla nas. Zaczynamy go czuć. Zaczyna nas boleć, bawić; czytając go odczuwamy dreszcz przeraże- nia i wzniosłości. Warto zatem do niego wracać. Nie tylko po to, by zaspokoić ciekawość, by poznać odległą nam epokę, by podziwiać wspaniałość metafor i piękno języka. Na przekór sceptycyzmowi warto wracać właśnie do jego zasad. Do tego katolicyzmu, który był źródłem największej wizji poetyckiej w dziejach literatury europejskiej. W końcu zasady moralne, które uznawał Dante, wciąż są prawdziwe i mogą być nadal źródłem sztuki, poezji, literatury. Paweł Lisicki

35 Wstęp

36 Dziedzictwo Dantego

Piekło

37 Wstęp

38 Pieśń pierwsza

Las (w. 1–12) góra oświecona przez Słońce (w. 13–30) trzy zwierzęta (w. 31–60) Wergili (w. 61–99) proroctwo o charcie (w. 100–111) podróż w zaświaty (w. 112–136)

1 W środku wędrówki żywota naszego1 w wielkim i ciemnym się zgubiłem lesie2, z właściwej drogi zejścia się nie strzegąc. 4 Ach, ciężko mówić, słowo w ustach rwie się, jak bór się burzył3 dziki; nie pisanie, lecz już myślenie o nim trwogę niesie! 7 Tak gorzkie prawie jest dogorywanie4;

1 W środku wędrówki... — w wieku trzydziestu pięciu lat. Opierając się na autoryte- cie Psalmów (89,10) i ideach lekarzy i filozofów arystotelesowskich (Nardi), pisze Dante w Biesiadzie, że wszystkie ludzkie żywoty przypominają obraz łuku, którego najwyższy szczyt przypada mniej więcej na rok trzydziesty piąty (Biesiada, IV, XXIII, 6–10). Fikcyjną podróż w zaświaty datuje się na rok 1300 i czas równonocy wiosennej. Poeta udaje się w drogę albo wieczorem Wielkiego Piątku (8 kwietnia), bądź — prawdopodobniej — 25 marca, w dzień, który według tradycji był dniem stworzenia Adama, poczęcia i śmierci Chry- stusa. Formuła ta przydaje początkowi poematu majestatycznej i uroczystej intonacji o brzmieniu biblijnym (Iz 38,10: ego dixi: in dimidio dierum meorum vadam ad portas inferi). 2 w wielkim i ciemnym (...) lesie — w Biesiadzie Dante mówi o „błędnym le- sie tego żywota” (Biesiada, IV, XXIV, 12). W odniesieniu do Dantego ciemny las symbolizuje okres moralnego i intelektualnego błądzenia, o którym mówi się także w Czyśćcu (XXIII,115–120), szerzej zaś stan niewiedzy i zepsucia całej ludzkości. 3 bór się burzył — w oryginale: selva selvaggia — dosłownie: „dziki las” (figura etymologiczna w guście średniowiecznym). 4 Tak gorzkie prawie jest dogorywanie... — las (czyli życie grzeszne) jest tak pełen udręki i niepokoju, że niewiele mniej dręcząca jest śmierć. Alegorycznie znaczy to, że stan grzechu jest bliski stanowi potępienia, czyli śmierci duszy.

39 Piekło

lecz dla nauki waszej i przestrogi opowiedziane wszystko tu zostanie. 10 Nie wiem, gdzie same mnie poniosły nogi, bo szedłem we śnie5, po ten czas ponury, aż poniechałem mej powinnej drogi. 13 Lecz potem, stając u podnóża góry6, gdzie kres dolina miała, pogrążona w mroku, co serce żarł jak wyrzut który, 16 spojrzałem wyżej, tam, gdzie swe ramiona w to światło gwiezdne góra ubierała, w którym już nie jest dusza zagubiona7. 19 Więc już ucichła trwoga rozszalała, która tej nocy męki i błądzenia jezioro serca tak rozkołysała8. 22 I jak tonący, co ostatkiem tchnienia brzegu dopada, na fal wielkie grzywy, co są już za nim, patrzy i ocenia; 25 tak zadyszany duch mój, i pierzchliwy, wstecz się obracał, patrzał na tę drogę, przez którą nigdy nikt nie przeszedł żywy9.

5 szedłem we śnie... — sen duszy, zamroczonej przez grzech. Obraz z języka Pisma Świętego (Rz 13,11, Ef 5,14). 6 u podnóża góry... — góra przeciwstawia się lasowi, i nazwana później „przyjemną górą” (dilettoso monte — w. 77), przedstawia alegorycznie życie cnotliwe i uporządkowane, które jest podstawą ludzkiego szczęścia. Światło słońca, które ją oświetla, to Łaska Boża, która towarzyszy cnotliwemu działaniu i nim kieruje. 7 w to światło gwiezdne... — Słońca — w oryginale „planeta” (pianeta), zgodnie z wyobrażeniem kosmologii ptolemejsko–arystotelesowskiej krążąca dookoła nieruchomej Ziemi. W Biesiadzie Dante pisze, że jest ono obrazem Boga, który iluminuje światłem intelektualnym inteligencje niebieskie i ludzkie, i ożywia wszelkie stworzenia swoją do- brocią (Biesiada, III, XII, 7–8). Porównanie często powtarzane w traktatach mistyków, począwszy od traktatu O imionach Bożych Pseudo–Dionizego. 8 jezioro serca... — jama wewnętrzna serca, gdzie zbiera się i skąd rozchodzi krew, w której ponoć mieszkają duchy życia i znajdują się wszelkie nasze namiętności. Określe- nie występujące w wierszach Dantego i w uroczystym języku liryki (Rime, CIII, 45–48, Życie nowe, II, 4) 9 drogę, / przez którą... — dosłownie: lo passo — „przejście” — w znaczeniu „punk- tu krytycznego, decydującego” przejścia z życia do śmierci. Alegorycznie znaczy to, że

40 Pieśń pierwsza

28 A gdy ulżyłem ciału, i że mogę iść znów śród pustki, czułem, ku tej górze, coraz to wyżej znów stawiałem nogę10. 31 Lecz u początku ścieżki oczy duże mnie zatrzymały, niby to pantery11, o cętkowanej i plamistej skórze, 34 nie odchodziła, lecz swe łapy cztery w drogę wbijała, we mnie zaś spojrzenie, rad bym zawrócić już, jak mam być szczery. 37 I był poranek wczesny, na sklepienie z tymi gwiazdami Słońce znów wschodziło, które z nim były, kiedy poruszenie 40 pierwsze w pięknościach tych powstało siłą bożej miłości12, kształt zwierzęcia wiotki o miłej skórze jawił się tak miło, 43 pora pogodna była, sezon słodki, lecz napędziło strachu mi niemało to, co z przeciwka szło — nie żadne kotki, 46 ale straszliwy lew: podnosił śmiało głowę swą na mnie i tak ryczał z głodu, że aż powietrze, zda się, przed nim drżało.

nawyk grzechu prowadzi do potępienia każdą duszę, która w stosownym czasie się od niego nie oderwie i nie przezwycięży go przez żal i skruchę. 10 coraz to wyżej znów stawiałem... — dosłownie: „mając nogę pewną (stabilną) zawsze niżej; co miałoby znaczyć, że Dante stąpał jeszcze niepewnie i niezgrabnie, ale- gorycznie: że jego zamiar osiągnięcia cnoty był jeszcze niepewny, chwiejny. 11 pantery... — Trzy zwierzęta, które spotyka Dante: pantera, lew i wilczyca przed- stawiają alegorycznie zarówno trzy grzeszne nawyki, które stoją na przeszkodzie żalowi i nawróceniu się poszczególnego grzesznika, jak trzy poważne przeszkody, które stają na zawadzie ładowi politycznemu i moralnemu całej chrześcijańskiej społeczności. Według najstarszych interpretatorów, powołujących się na list św. Jana (2,16) i komentarz do niego Tomasza z Akwinu (Summa theologiae, II, II q. 77, a. 5) pantera symbolizuje rozpustę, lew — pychę, a wilczyca — chciwość. 12 kiedy poruszenie / pierwsze... — Słońce wschodziło w znaku Barana. Według po- wszechnego mniemania w chwili stworzenia, kiedy Bóg poruszył po raz pierwszy gwiazdy, Słońce znajdowało się w znaku Zodiaku, w którym znajduje się na początku wiosny.

41 Piekło

49 I szła wilczyca, wzdęta jak od płodu od wszelkiej żądzy, od niej wychudzona, sprawczyni w świecie ogromnego smrodu, 52 przez którą wielu w łzach i nędzy kona, a taką trwogą bił tam kształt jej bliski, że mi nadzieję wyłuskała z łona. 55 I tak jak człowiek, który lubi zyski, w czas, kiedy traci — szczęście i czerwońce, dzień cały płacze i żałuje kryski; 58 tak przez to zwierzę, nigdy nie znające pokoju, wolno byłem po tej grani spychany tam, gdzie milknie samo Słońce13, 61 A gdym osuwał już się ku otchłani, kształt jakiś zjawił mi się był życzliwy, słaby od ciszy, jak nie wysłuchani14. 64 Więc śród tej pustki, takie widząc dziwy, „O Miserere mei — poprosiłem — ktokolwiek jesteś, cień czy człowiek żywy!”. 67 „Nie człowiek — odrzekł — już człowiekiem byłem15, moi rodzice Lombardami byli16, i mantuańskim się okryli pyłem.

13 gdzie milknie samo Słońce — w ciemny las. 14 słaby od ciszy, jak nie wysłuchani — ktoś, kto milcząc długi czas, stracił siłę mówienia. Według jednych komentatorów może tu chodzić o ciemność — „milczenie Słońca”, według innych — długą nieobecność, zapomnienie, w jakim znajduje się obecnie Wergili. Według Pagliaro figura Wergilego jest jakby spłowiała, jak wyobrażenia umarłych, odległych od naszej świadomości; Sapegno uważa zaś, że Wergili — osłabiony od długiego milczenia, to głos rozumu, długo milczący w duszy Dantego–grzesznika. 15 Nie człowiek — Wergili nie jest tu człowiekiem, lecz przede wszystkim alegorią — rozumu lub ludzkiej filozofii, a także władzy cesarskiej, zaś w pierwszych pieśniach Komedii — mędrcem i mistrzem poezji. Symboliczna funkcja i urząd przewodnika przez piekło i czyściec pasują do postaci historycznej poety cesarstwa, sławnego mędrca (wokół którego średniowiecze stworzyło legendę wiedzy tajemnej i mocy magicznej i profetycz- nej, czyniąc z niego jednocześnie rodzaj prekursora i orędownika prawd chrześcijańskich) i ostatecznie piewcy królestwa zmarłych. 16 Lombardami byli... — czyli pochodzili z Italii północnej.

42 Pieśń pierwsza

70 Natus sub Julio17, lecz w zbyt późnej chwili, już pod Augustem dobrym żyłem w Rzymie, w czas, kiedy bogów tam fałszywych czcili18. 73 Byłem poetą, w pieśni mej ma imię syn Achizesa, co wyruszył z Troi, gdy dumny Ilion ginął w gęstym dymie. 76 Lecz czemu wracasz tam, gdzie licho broi? Czemu nie idziesz ku przyjemnej górze, wszelkiej radości źródle i ostoi?”. 79 „Więc tyś Wergili, tyś to źródło duże, skąd wielkie rzeki płyną — purpurowy19 — kłaniałem jemu i literaturze. — 82 O ty, poetów światło, dumo mowy, szukałem nieraz, długo i z uporem, wielkiej miłości między twymi słowy. 85 Ty jesteś mistrzem moim, mym autorem, od ciebie piękność stylu20 mego cała, co całą chwałą moją i honorem. 88 Spójrz, przez tę bestię idę z tak nieśmiała, ocal mnie od niej, ty tak mądry, duży, kropli krwi nie mam, która by nie drżała”. 91 „Innej potrzeba teraz ci podróży — odrzekł mi, widząc, że już łez nie kryję — to dzikie miejsce wcale ci nie służy.

17 Natus sub Julio... — w czasach Juliusza Cezara, chociaż nie pod jego rządami. Wergili urodził się w 70 r. p.n.e., kiedy Cezar miał tylko 30 lat i był daleki jeszcze od władzy. Uwaga „lecz w zbyt późnej chwili” znaczy, że Wergili urodził się zbyt późno, aby Cezar, zabity w 44 roku p.n.e. mógł poznać go i docenić, tak jak uczynił to August. 18 kiedy bogów tam fałszywych czcili — w czasach pogańskich. Wergili umarł w roku 19 przed narodzeniem Chrystusa. 19 purpurowy — ze zdumienia i szacunku. 20 piękność stylu — styl tragiczny, według terminologii krytycznej Dantego, który w De vulgare eloquentia rozróżnia trzy style: tragiczny lub znakomity, komiczny lub średni i elegijny lub skromny; tylko do pierwszego należą powaga tematu, szlachetność konstrukcji, doskonałość języka i za jego pomocą mogą być opisywane tematy najbardziej wysokie poezji: czyny zbrojne, akty miłości i cnoty. Według tej typologii Eneida jest wzniosłą tragedią (alta tragedia).

43 Piekło

94 Bestia, przez którą tak wyciągasz szyję, sprawia, że droga to dość niewygodna, póty przeszkadza, póki nie zabije; 97 tak złą naturę ma, zepsutą do dna, że chce zjeść więcej, niźli zmieścić może, bardziej po żarciu niźli przed nim głodna. 100 Wiele z nią zwierząt parzy się w tej porze21, i więcej będzie, do tej aż godziny, kiedy chart przyjdzie, zdechnąć jej pomoże22. 103 On chciał nie będzie ziemi ani cyny23, ale mądrości i miłości, cnoty24, śród skromnej pilśni mając narodziny25. 106 On to Italii chorej da na poty26, dla której zmarła dziewica Kamila, Eurial, Turn, Nizus dali swe żywoty27.

21 Wiele z nią zwierząt... — wielu jest ludzi, których chwyta się wada symbolizowana przez wilczycę lub — inaczej rzecz rozumiejąc: chciwość łączy się zawsze z innymi winami, ponieważ, jak powiedział św. Paweł, radix omnium malorum cupiditas (1 Tm 6,10). 22 chart — aby pokonać wilczycę, trzeba charta, czyli psa myśliwskiego, dobrze wytresowanego i szybkiego. Pies myśliwski, przeciwstawiony wilczycy–chciwości, symbolizuje tu siłę zdolną do zreformowania Kościoła według tych zasad apostolskich, które legły u jego początków. Może być nim z jednej strony cesarz, który ustanowiłby na nowo rozróżnienie pomiędzy władzami: doczesną oraz duchową, lub papież, który dokonałby odnowienia w duchu Ewangelii instytucji Kościoła. O charcie opowiada Dante językiem ciemnym i dwuznacznym, właściwym mowie profetycznej, dlatego z wielką ostrożnością trzeba odnosić ten fragment do innych profetycznych miejsc Ko- medii (Czyściec, 33, 43–45, Raj, 9, 139–142; 22, 14–15; 27, 63 i 142–148) i do postaci historycznych (papież Benedykt XI, cesarz Henryk VII, Ugoccione della Faggiola albo Cangrande della Scala — wymienianych przez dawniejsze komentarze). 23 On chciał nie będzie ziemi ani cyny — nie będzie chciwy władzy ani bogactw. Słowa stosowne — nawiasem mówiąc — raczej do papieża niż władcy świeckiego. 24 ale mądrości... — ale będzie żywił się Bogiem. Mądrość, miłość i cnota wskazują na trzy osoby Trójcy Świętej. Według innych: będzie mądry, żarliwy i cnotliwy. 25 śród skromnej pilśni mając narodziny... — między feltro a feltro — feltro to, powiadają Banbaglioli, l’Ottimo i Boccaccio: „rodzaj tkaniny nad wszystkie inne najpod- lejszej”, zatem Dante miałby chcieć powiedzieć, że chart narodzi się w ubóstwie, może — w zakonie franciszkanów? Inni rozumieją wyrażenie „pomiędzy feltro a feltro” jako „między niebem a niebem” albo geograficznie: pomiędzy Feltre w Veneto a Montefeltro w Romanii. Jeszcze inni powiadają o pilśni, którą były wyścielone urny wyborcze w owych czasach. 26 On to Italii chorej... — dosłownie: „biednej Italii będzie zbawieniem”. Fraza z Eneidy (III, 522–523). 27 Eurial, Turn, Nizus — Postacie z Eneidy Wergiliusza.

44 Pieśń pierwsza

109 Z miast wszystkich wygna ją i — wielka chwila — znów wtrąci w piekło, ciemne i siarczyste, którego zawiść pierwsza28 jej uchyla. 112 Pójdź zatem za mną, dobra ja zaiste twojego pragnę, jak przewodnik zgoła wiódł ciebie będę przez miejsca wieczyste29, 115 usłyszysz jęk tam straszny dookoła, ujrzysz tam dawne i bolesne duchy, te, z których każdy śmierci drugiej woła30, 118 i ujrzysz tych, co pełni są otuchy w ogniu31 , wierzący każdy, że przybędzie między tych, którzy dopełnili skruchy. 121 Lecz do nich wznieść się pragnąc, nad krawędzie świata, godniejszą znajdziesz tam ode mnie32, z nią cię zostawię, kiedy mnie nie będzie; 124 król panujący bowiem tak przyjemnie świętym, za bunt mój, wciąż nieubłaganie, by tam wstępował, nie chce, nikt przeze mnie. 127 Wszędy rząd jego, lecz tam królowanie, tam tron wysoki, gród i kraj jest jego: jakże szczęśliwy, kto wybrany na nie!”. 130 A ja: „Poeto, na tego wielkiego Boga, którego ty nie znałeś wcale, niech mnie od zła wszelkiego diabli strzegą,

28 zawiść pierwsza — zawiść Lucyfera wobec ludzi. 29 miejsca wieczyste — luogo etterno — piekło. 30 śmierci drugiej woła — „druga śmierć” to — referuje Buti — albo potępienie ostateczne, po Sądzie Ostatecznym (potępieni pragną go przez zazdrość, aby mieć więcej towarzystwa), albo unicestwienie duszy (po „pierwszej śmierci” — unicestwieniu ciała). Seconda morte, „druga śmierć” — to formuła tradycyjna oznaczająca śmierć duchową, potępienie. 31 pełni są otuchy / w ogniu — contenti nel fuoco — dosłownie: zadowoleni w ogniu — dusze czyśćcowe. 32 godniejszą znajdziesz tam ode mnie — Beatrycze.

45 Piekło

133 prowadź mnie, proszę, bo się cały palę, żeby zobaczyć już Piotrową bramę33 i tych, co, mówisz, tak są smutni stale”. 136 Ruszył, mnie nogi zaś poniosły same.

33 Piotrowa brama — brama w czyśćcu, której strzeże anioł, „wikariusz Piotra”, lub cel ostateczny podróży w zaświaty — raj.

46 Pieśń druga

Niepewność i lęki Dantego (w. 1–42) pocieszenie Wergilego i pomoc Beatrycze (w. 43–126) odzyskanie śmiałości (w. 127–142)

1 Dzień już zamierał, jego zmrok brązowy1 dał wytchnąć wszystkim, którzy się trudzili, na całej ziemi tylko ja gotowy 4 na wielką mękę byłem owej chwili, na mękę drogi długiej i litości, które opowie pamięć, co nie myli. 7 Muzy, geniuszu wielki, łaskawości! Pamięci, która zapisałaś jawę2, to próba będzie — twojej szlachetności. 10 Rzekłem: „Poeto, co mnie w te ciekawe kraje prowadzisz, popatrz, jakie cielę na ową górną porwać chcesz wyprawę. 13 Opowiadałeś, jak Eneasz śmiele szedł, wciąż zniszczalny, do nieśmiertelnego świata pod ziemią i że był tam w ciele3. 16 Lecz że przeciwnik wieczny zła wszelkiego4

1 Dzień już zamierał... — podobne motywy powtarzają się w Eneidzie Wergilego (III, 147, VIII, 26–27, IX, 224–225). 2 Pamięci, która zapisałaś jawę — dosłownie: „to, co widziałem”. Poeta podkreśla, jak zrobi to jeszcze wiele razy, realność swojej wizji. 3 Opowiadałeś, jak Eneasz śmiele... — Podróż Eneasza do królestwa zmarłych opowiada szósta księga Eneidy. Nie ma potrzeby wierzyć, że Dante uważał, że ta podróż wydarzyła się naprawdę; wystarczy, że uznał historyczną realność postaci Eneasza, a zatem ważność, w planie idealnym, takiej fikcji poetyckiej w stosunku do misji, która była mu przeznaczona na świecie. Z dwu poprzedników, do których Dante się odwołuje, jeden jest poetycki, drugi prawdziwy; i podczas gdy ostatni jest kategorycznie potwierdzony, odpowiedzialność w kwestii pierwszego pozostawiona jest Wergilemu. 4 przeciwnik wieczny zła wszelkiego — Bóg (nieprzyjaciel wszelkiej niesprawied- liwości, Ps 5,5–7).

47 Piekło

był dlań tak łaskaw — rozważając stale skutki i ważne quis et qualis5 jego — 19 ludzi rozumnych to nie zgorszy wcale, bo na patriarchę niebo go wybrało Rzymu, imperium, w empirejskiej chwale; 22 który i które, chcąc rzec prawdę całą6, miejscu świętemu były przeznaczone, by moc następców Piotra tam siadało7. 25 Przez owo zejście — twą cytuję stronę — zrozumiał rzeczy, z których triumf jedynie oraz papieża szaty ulubione. 28 Było tam potem Wybrane Naczynie, by się zanurzyć głębiej w owej wierze, z której zbawienie jak ze źródła płynie8. 31 Lecz czemu ja? kto przyzna mi to szczerze? Paweł, Eneasz żaden ze mnie przecie: nie jestem godzien, w siebie tak nie wierzę. 34 Więc jeśli znajdę się na tamtym świecie, boję się: rzeczą będzie to szaloną, zrozum, wy mędrcy tyle rozumiecie”.

5 quis et qualis — formuła scholastyczna, odnosi się bądź do Eneasza (kim był [quis] i jakim [qualis] dzięki swojemu szlachetnemu pochodzeniu i królewskim zaślubinom z Kreuzą, Dydoną i Lawinią), bądź do skutków, czyli Imperium Rzymskiego, jakie stano- wiłoby (qualis) jako przygotowanie do nadejścia Rzymu chrześcijańskiego i Kościoła lub z jakich ludzi (quis) by się składało (można tu myśleć o Cezarze, Oktawianie Auguście). 6 który i które — Rzym i cesarstwo. 7 miejscu świętemu były przeznaczone... — Bóg ustanowił wielkość imperium tylko dlatego, że Rzym powinien stać się siedzibą papieża. Czuje się w tym poglądzie pewien odcień gwelfizmu, różniącego się od późniejszych poglądów poety, który uważał instytucję cesarstwa za opatrznościową, w której widział fundamenty konieczne i wystarczające do pełni szczęśliwości, osiągniętej przez człowieka już w tym życiu i jako taką upragnioną przez Boga równolegle do Kościoła, ale nie podporządkowaną mu bezpośrednio. Ważny argument dla tych wszystkich, którzy uważają, że Dante napisał te pierwsze pieśni Piekła, jeszcze zanim został wygnany. 8 Było tam potem Wybrane Naczynie — tak Dzieje Apostolskie (9,15) nazywają świętego Pawła. Opowiada on, jak został porwany do nieba: „czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem [też nie wiem], Bóg to wie” (2 Kor 12,4).

48 Pieśń druga

37 Jak ci, co z chęci najpierw cali płoną a potem nie chcą i zmieniają plany, choćby proszono nawet i grożono, 40 takie tam we mnie działy się przemiany na ciemnym brzegu, i popsuła głowa plan, do którego byłem przekonany. 43 „Jeśli rozumiem dobrze twoje słowa — głos wielkoduszny9 odpowiedział cienia — mała jest dusza twoja i niezdrowa. 46 Nieraz w człowieku szczytne zamierzenia tak psuje małość, że się boi sławy jak zwierzę, które płoszy widok cienia. 49 Więc żebyś wszelkiej pozbył się obawy, po co przyszedłem i co usłyszałem, wszystko ci powiem, jeśliś jest ciekawy. 52 W swym wiekuistym zawieszeniu trwałem10, gdy mnie zawołał ktoś tak piękny, miły i święty, jakich słucha się z zapałem11. 55 Jaśniej jej oczy od gwiazd wielkich lśniły i cicho, słodko do mnie powiedziała, głosem anielskiej pełnym jakiejś siły: 58 „O mantuańska duszo, tak nieśmiała i taka grzeczna, której sława w świecie trwa i tak długo jak świat będzie trwała,

9 głos wielkoduszny... — wielkoduszność (magnanimita) przeciwstawia się tchórzo- stwu (viltade), małoduszności Dantego. „Zawsze wielkoduszny wychwala się w swoim sercu i tak małoduszny, przeciwnie, zawsze uważa się za gorszego niż jest” (Biesiada, I, XI, 18–20). 10 W swym wiekuistym zawieszeniu trwałem — aluzja do dusz z Limbo, zawie- szonych pomiędzy pragnieniem oglądania Boga a brakiem nadziei, aby kiedykolwiek go zobaczyć (Piekło, IV, 45). 11 ktoś tak piękny, miły / i święty... — atmosfera, w jakiej pojawia się po raz pierwszy Beatrycze, jest typowa dla poezji dolce stil nuovo (anielski głos, oczy lśniące jak gwiazda i konkluzja, jakby rodem z mistycyzmu miłosnego Nowego życia: „To miłość przyjść i mówić mi kazała”). Aczkolwiek sytuacja petycka jest inna: Beatrycze jest jednocześnie ukochaną kobietą i symbolem mądrości niebiańskiej; racje autobiograficzne spotykają się z głównymi motywami wzniosłej misji moralnej i politycznej.

49 Piekło

61 gdzieś tam śród pustki już napotkał trzecie licho przyjaciel mój, lecz nie fortuny12, i przestraszony wrócić chce jak dziecię, 64 boję się: zbłądził już13 i z mojej łuny niebieskiej późno jestem wywołana, bo już tam w niebie o nim grzmią pioruny. 67 Pójdź, w piękne słowa zbrojny i arkana sztuki, zbawienie zanieś mu bez mała, abym nie była po nim pocieszana. 70 Jam Beatrycze, domem moim chwała14, przybywam z miejsca, gdzie znów chętnie będę. To miłość przyjść i mówić mi kazała. 73 Kiedy u stóp mojego pana siędę, będę się tobą przed nim wciąż chwaliła”15. Zamilkła, ja zacząłem zaś gawędę: 76 „O pani cnoty wielkiej, której siła sprawia, że ludzkość już zawartość całą księżycowego nieba przewyższyła16;

12 przyjaciel mój, lecz nie fortuny — jak rozumieją jedni: „ten, co mnie ko- cha dla mnie samej, a nie dla swoich korzyści”, „prawdziwy przyjaciel, a nie jeden z owych, którzy przychodzą i odchodzą wedle fortuny”; jak rozumieją drudzy, liczniejsi: „ten, który mnie kocha i jest przeze mnie wzajemnie kochany, nie jest jednak kochany przez fortunę, która go prześladuje”. 13 boję się: zbłądził już — Beatrycze drży o Dantego, choć jako istota zbawiona ogląda całą przyszłość w Bogu, wie, że zostanie on ocalony. Tutaj jednak jest nie tylko świętą, ale także, przede wszystkim, kobietą. 14 Beatrycze — kobieta kochana przez Dantego w jego młodości, w poemacie — symbol wiedzy o rzeczach objawionych, czyli teologii, za pośrednictwem której czło- wiek podąża ku szczęściu wiecznemu. Beatrycze historyczna, według świadectw Pietro di Dante i Boccaccia, była córką Folca Portinari i umarła w wieku dwudziestu czterech lat, w roku 1290. 15 będę się tobą przed nim wciąż chwaliła — dawni komentatorzy wyjaśniają ten wers alegorycznie. Teologia posługuje się rozumem ludzkim i filozofią, i tym samym ma pewien powód, ażeby się nimi chwalić. 16 O pani cnoty wielkiej, której siła... — jedynie teologia wywyższa człowieka nad rzeczy ziemskie — to w ustach poganina Wergilego najwyższa pochwała, na jaką mógł się on zdobyć.

50 Pieśń druga

79 tak mi życzenie to się spodobało, że późno zda się: dziś wysłuchać jego, nie mów już nic, a ufaj we mnie śmiało. 82 Lecz powiedz, nie strach, zali cię nie strzegą, zejść tu tak nisko, aż do świata środka17, z miejsca, gdzie wrócić pragniesz, szerokiego?”. 85 „Gdy tak chcesz wiedzieć — rzekła do mnie słodka — wyjaśnię krótko ci i zrozumiale, czemu nie boję się, że złe mnie spotka. 88 Tylko tych rzeczy bać się trzeba stale, co mogą szkodę przynieść, mówi księga, innych zaś nie, bo straszne nie są wcale18. 91 Jest z Bożej łaski taka ma potęga, że mnie mizeria wasza już nie rani, tego pożaru płomień mnie nie sięga19. 94 Tak mu współczuje wielka w niebie pani20 z powodu bestii, co go zjeść już miała, że prawa rwie, choć święci im poddani. 97 Ona to właśnie Łucję zawołała21,

17 aż do świata środka — piekło, umieszczone w środku Ziemi, stanowi jej najniższe miejsce; empireum zaś najwyższe i najszersze. 18 Tylko tych rzeczy bać się trzeba stale... — mądrość ta pochodzi z Etyki Arystotelesa i byłaby sama w sobie stanowiła dostateczną odpowiedź na prośbę Wergilego. „Beatry- cze zrozumiała jednak, że Wergili pragnie poznać osobisty, intymny powód tego nagłe- go i rzeczywiście niezwykłego zstąpienia, nie zaś usłyszeć sentencję filozoficzną” (Torraca) i dlatego ciągnie opowieść dalej, malując bezpośrednie przyczyny swego przybycia. 19 Jest z Bożej łaski taka ma potęga... — wasz nieszczęśliwy los mnie nie dotyczy ani płomień piekła mnie nie rani. Nie ma tu pogardy dla nieszczęścia i męki potępio- nych, lecz łagodne odczucie pokoju i nieodmiennej szczęśliwości oraz niewyrażalne- go dystansu wobec świata i wobec materii, właściwe dla istoty zbawionej i świętej (Chimenz). 20 wielka w niebie pani — Maria Panna, w interpretacji wielu spośród pierwszych komentatorów — Łaska chroniąca od złego, obok Łucji — Łaski oświecającej i Beatry- cze — teologii. Inni widzą w trzech paniach alegorię trzech cnót teologalnych: miłości, nadziei i wiary. 21 Łucję zawołała — Świętej Łucji Dante mógł być szczególnie oddany, będąc chory na oczy.

51 Piekło

mówiąc: — «Wiernego twego nęka trwoga i potrzebuje, byś o niego dbała» —. 100 Łucja, wszelkiemu okrucieństwu wroga, przybyła tam, gdzie spędzam wieczność całą, z dawną Rachelą22 siedząc w blasku Boga. 103 I — «Beatrycze — rzekła — Boża chwało, tego nie widzisz, co cię tak miłuje, że się dla ciebie wzniósł nad ciżbę małą? 106 Nie słyszysz, jak on łyka łzy, wojuje ze samą śmiercią już i traci siły23 w morzu ogromnym, które w twarz mu pluje?24 — 109 Nikt nigdy nie biegł tak, gdy mu groziły straty ogromne, myśląc, że coś zyska, jak ja, gdy taki głos mnie dobiegł miły, 112 zeszłam więc z mego świętego siedziska i uwierzyłam twej uczciwej mowie, która zaszczyca tego, komu błyska»25. 115 Rzekła, a potem, po ostatnim słowie, oczami, w których lśniły łzy, spojrzała, a ja pobiegłem, martwi mają zdrowie, 118 by biec, do ciebie rwałem tak jak chciała, i ratowałem cię przed bestią srogą, co wejść na górę prędko ci nie dała. 121 Więc czemu zwlekasz? Czy tak bać się błogo? czemu masz serce tak zajęcze? Rety! czemu obawą bawisz się i trwogą?

22 z dawną Rachelą — biblijna Rachela, żona Jakuba — w tekstach średniowiecznych alegoria życia kontemplatywnego, obok swej siostry Lei, symbolu życia aktywnego (por. też Czyściec, XXVII, 100–108). 23 wojuje / ze samą śmiercią... — ze śmiercią duszy, niebezpieczeństwem potępienia, symbolicznie przedstawionym w trzech zwierzętach. 24 w morzu ogromnym... — morze, obok doliny i lasu, to jeszcze jeden obraz grze- chu (Torraca). 25 uczciwej mowie, która zaszczyca... — figura etymologiczna: onore — onesto, uczciwy — cześć.

52 Pieśń druga

124 Kiedy tak piękne, święte, trzy kobiety aż w niebie samym są ci ku pomocy, i raj przyrzeka ci słowo poety?” 127 Jak wszelki kwiatek w porze chłodnej nocy zamknięty drży, a gdy go blask wybieli Słońca26 , rozchyla płatki z całej mocy, 130 tak nowe męstwo jaśni ci anieli w moim zmęczonym sercu obudzili, i jak ci rzekłem, co je zawsze mieli: 133 „O miłosierna, która każdej chwili mi pomagała! I ty, coś tak chętnie słów jej usłuchał, miły mój Wergili! 136 To dzięki tobie w sercu mym i tętnie znów żar ten czuję, tak mnie droga nęci, że znów, jak przedtem, pragnę iść namiętnie. 139 Idź więc, te same obaj mamy chęci, bądźże mym panem, mistrzem, przewodnikiem”. Rzekłem i szliśmy drogą swą przejęci, 142 dziką, urwistą, gdzieś nad wiecznym krzykiem.

26 jak wszelki kwiatek... — obraz pochodzenia prowansalskiego. „wybieli” — oświetla świtem (słowo alba — świt, etymologicznie związane jest z bielą).

53 Piekło

Pieśń trzecia

Brama piekła (w. 1–21) opieszali (w. 22–69) Acheront i Charon (w. 70–129) trzęsienie ziemi i omdlenie Dantego (w. 130–136)

1 „Przeze mnie droga w bolejących cieni ciemną krainę1, w wieczny ból, aż do dna, pomiędzy ludzi, którzy są zgubieni. 4 Tak sprawiedliwość chciała, Boga głodna, że wspólnie moje otwarły wierzeje Moc Boża, Mądrość, Miłość pierworodna2. 7 Przede mną rzecz stworzona nie istnieje, bo od wieczności całej tutaj stoję3. Wchodząc, porzućcie wszelkie swe nadzieje”4.

1 Przeze mnie droga... — te pierwsze dziewięć wersów wypisane jest na bramie piekła jako ostrzeżenie i przestroga dla dusz, które wchodzą w królestwo bólu. Pomysł poddały zapewne wierszowane epigrafy umieszczane na bramach miast średniowiecznych (Casini–Barbi). Ciemna kraina bolejących cieni — città dolente — piekło w ogólności, chociaż potem to miano zostało nadane bardziej specjalnie najdalszej części piekła, gro- dowi Disa (Piekło, VIII, 68, X, 22, XI, 73) przeciwstawionemu grodowi Boga (Piekło, I, 126, Czyściec, XIII, 95, Raj, XXX, 130). 2 Tak sprawiedliwość... — Potęga, Mądrość i Miłość to atrybuty Trójcy Świętej: Boga Ojca, Chrystusa i Ducha Świętego. Piekło jest owocem nie samej Bożej potęgi, ale także mądrości, która rządzi harmonią wszechświata, i Jego miłości, która się wyraża w niezawodnej sprawiedliwości. „Miłości tchnienie” to właściwie: pierwsza miłość, il primo amore. 3 Przede mną rzecz stworzona nie istnieje... — piekło jest efektem upadku Lu- cyfera na ziemię, o czym Dante mówi w Komedii (Piekło, XXXIV, 121–126), w krótki czas po stworzeniu aniołów, których część zbuntowała się przeciwko Bogu (Raj, XXIX, 49–51). Wszystkie rzeczy stworzone na początku: anioły, niebiosa, materia pierwsza, są wieczne; zaś ziemia, przyroda i człowiek — formy zniszczalne i śmiertelne, stworzone zostały później. 4 Wchodząc, porzućcie wszelkie swe nadzieje... — patrz zdania z Eneidy mówiące o łatwości wejścia do Awernu i trudności powrotu (Eneida, VI, 126–129).

54 Pieśń trzecia

10 Takie to ciemne słowa, dzieci moje, były na bramie, która się otwarła, i rzekłem: „Mistrzu, ja się słów tych boję”. 13 A ta świadoma dusza mi odparła: „Pora się strachu pozbyć i wahania, małość tu dobra tylko, jeśli zmarła. 16 Już się powoli przed nami odsłania miejsce, gdzie cierpią dusze pozbawione wielkiego dobra rozumu — poznania”5. 19 Widziałem: czoło miał rozpogodzone, dłoń na mej kładąc, wrócił mi otuchę, a potem wiódł mnie dalej w swoją stronę. 22 A tam westchnienia, płacz, lamenty głuche w mroku bez gwiazd zabrzmiały tyle razy, że zapłakałem, jakbym cierpiał skruchę6. 25 Zamęt języków, okropne wyrazy, słowa boleści, gniewu wykrzyknienia, różne odgłosy, wymierzane razy 28 wrzawę tworzyły, rwącą bez wytchnienia poprzez powietrze wieczne i zmącone, jak piasek, gdy go wiatr gorący spienia. 31 Gdym więc na skroniach czuł grozy koronę: „Co słyszę, mistrzu — głos mój był nieśmiały. — Kim są te cienie bólem zwyciężone?”. 34 „Tak ukarane — odrzekł — tu zostały te wszystkie dusze smutne7, proszę ciebie, co tak bez hańby żyły, jak bez chwały8.

5 wielkiego dobra rozumu — poznania — prawda to dobro intelektu — definiuje Arystoteles (VI księga Etyki oraz Biesiada, II, XII, 6), jest nim też Najwyższa Prawda — Bóg, w którego wizji znajduje intelekt pełne swe zaspokojenie. 6 A tam westchnienia, płacz, lamenty głuche... — obraz z Eneidy (VI, 557 i n.), choć obraz wirującego piasku jest nowy. Stąd pochodzi także schemat pytań o kary i potępionych. 7 dusze smutne — słowo „smutny” (triste) ma u Dantego konotacje: pełny bólu, bolesny, czasem także: właściwy złym (Piekło, XXX, 76). Tu: złe i godne pogardy. 8 tak bez hańby żyły, jak bez chwały — chodzi o opieszałych, którzy nie umieli czynić dobra przez tchórzostwo i małoduszność; ale Dante wydaje się nimi pogardzać przede

55 Piekło

37 Są tu wmieszane między te na niebie chóry aniołów, co nie zbuntowane, ni wierne Bogu, były — ot, dla siebie9. 40 By nieb nie brudzić, z nieba są wygnane, i nie przyjęło ich głębokie piekło, bo złym by zaszczyt niosły i odmianę10. 43 „Mistrzu — spytałem — cóż im tak dopiekło, że drą się, jakby darli ich na ćwierci?”. „Krótko ci powiem — widmo mi odrzekło. 46 — Oni nie mają już nadziei śmierci11, a w tym żywocie ślepym12 tak są mali, że czerw zazdrości głąb ich serca wierci13. 49 Świat nie pozwala, aby w sławie trwali; rzecz miłosierna to i sprawiedliwa14; nie mówmy o nich, spójrz i pójdźmy dalej”. 52 Ujrzałem, patrząc znowu, wielkie dziwa: chorągiew, która gięła się i gnała wszytkim dla ich szarego sposobu życia, przez który nie zdołali zyskać sławy wśród ludzi. Ta pogarda (trudna do wyjaśnienia w planie racjonalistycznym i teologicznym) jest odwrotną stroną sympatii Dantego dla wszelkiej wielkoduszności. 9 były — ot, dla siebie — (per se fuoro). O biernych podczas buntu Lucyfe- ra aniołach nie mówi się wprawdzie w samej Biblii, pojawiają się one jednakże w średniowiecznej tradycji ludowej (np. w Wizji św. Pawła), być może za sprawą mylnej interpretacji słów Apokalipsy (III, 14: tepidus... et nec frigidus nec calidus). 10 bo złym by zaszczyt niosły i odmianę — „Z posiadania jako towarzyszy męki aniołów, które nie buntowały się przeciw Bogu, buntownicy mieliby powód do cieszenia się swoim buntem, zrównani w karze, ale nie w grzechu” (Casini–Barbi). 11 Oni nie mają już nadziei śmierci — nie mogą mieć nadziei, że umrą, że ulegną nicości, jak nikt zresztą, w wiecznym świecie; bądź: nie mają nadziei na „drugą śmierć”, której wszyscy potępieni nadaremnie przyzywają (Piekło, I, 117). Inni rozumieją to tak, że nie mogą mieć oni nawet nadziei na piekło, śmierć duchową, podczas gdy zazdroszczą wszystkim innym. 12 w żywocie ślepym — „ślepym” w znaczeniu: „ciemnym, pozbawionym świa- tła”, także „światła Łaski”. Gdzie indziej „ślepym światem” nazywa Dante piekło (Piekło, IV, 13). 13 że czerw zazdrości głąb ich serca wierci — dosłownie: „zazdroszczą wszystkim innym”, a więc także potępionym z głębi piekła. 14 rzecz miłosierna to i sprawiedliwa — w oryginale: „miłosierdzie i sprawiedliwość (okropnie długie po polsku słowa) nimi pogardza”.

56 Pieśń trzecia

jak ktoś, kto nigdy już nie odpoczywa15. 55 Za nią zaś taka ciżba podążała cieni, że nie dałbym przenigdy wiary, że tyle istnień śmierć już wyiskała16. 58 Niejeden był tam mój znajomy stary i rozpoznałem cień, który losowi powiedział wielkie „nie”17, i inne mary. 61 Więc zrozumiałem, że się tutaj mrowi sekta złych, Bogu wrogich w równej mierze, co nieprzyjemnych i Jego wrogowi. 64 Widziałem: tych, co żyjąc tak jak zwierzę, żywi nie byli nigdy18, nagich potem rój os i wielkich much w obroty bierze19. 67 Krew się ze łzami mieszała i potem i kreśląc twarze, lała się pod nogi, gdzie rój glist wstrętnych zbierał ją z powrotem.

15 chorągiew... — jak komentuje Mazzoni: „Niegodny jest odpoczynku, kto nie ryzykuje i nie walczy”. 16 Za nią zaś taka ciżba podążała... — Dante podkreśla nieprzeliczoną ilość dusz, być może mając w pamięci to miejsce Pisma, które mówi: infinitus est numerus stultorum (Koh 1,15). 17 cień, który losowi / powiedział wielkie „nie” — większość dawnych komentatorów (Bambaglioli, Iacopo della Lana oraz L’Ottimo, Buti, Anonimo Fiorentino i Bocaccio) dostrzega w owej postaci pustelnika Piera da Morrone, który został w 1294 r. papieżem pod imieniem Celestyna V, a w niespełna pięć miesięcy później zrzekł się urzędu, osą- dzając samego siebie jako całkowicie pozbawionego cech stosownych do rządzenia Koś- ciołem. Abdykacja ta otwarła drogę wyborowi Bonifacego VIII, w którym Dante widział przyczynę upadku Florencji i własnego. Przeciwstawia się temu wyjaśnieniu Benvenuto, przypominając, że Celestyn V cieszył się u swych współczesnych sławą świętego i został kanonizowany w roku 1313. Inne hipotezy to Ezaw, który zrzekł się praw pierworództwa, lub Piłat, wraz z jego przysłowiowym już umyciem rąk. 18 żywi nie byli nigdy — patrz Apokalipsa (3,1) oraz czwarty rozdział Biesiady, w której Dante powiada, że żyć oznacza dla człowieka używać swego rozumu (Conv., IV, VII, 11–12), ci zaś go nie używali. 19 rój os i wielkich much w obroty bierze — właściwie są przez nie „pobudzani”. Opieszali, którzy nigdy za życia nie poczuli żadnego bodźca, ażeby czynić dobro, teraz muszą podporządkować się „bodźcowi” żądeł os; i muszą przelewać łzy i krew, których niegdyś tak bardzo szczędzili, gdy trzeba ich było w dobrej sprawie, na pastwę żarłocz- nych robaków (Sapegno).

57 Piekło

70 A kiedy wzrok swój odwróciłem z trwogi, długą nad rzeką20 zobaczyłem zgraję, i poprosiłem: „Pozwól, mistrzu drogi, 73 bym, kim są, wiedział, jakie to zwyczaje każą im chodzić tak na pozór żwawo, ile się w świetle słabym widzieć daje”. 76 Rzekł: „Wyjaśnimy ową rzecz ciekawą, gdy zatrzymamy w końcu nasze kroki przed Acherontem smutnym i przeprawą”. 79 Spuściłem oczy, czując wstyd głęboki, że mowa moja tak jest uciążliwa, i znów się cichy stałem jako zwłoki. 82 Ujrzałem: łodzią na ten brzeg przypływa starzec pradawny, w bieli dawnej brody21, „Biada — krzyczący — zgrajo niegodziwa! 85 Nie popłyniecie na niebieskie gody, ku innym brzegom ja tu dusze wodzę: na wiekuiste mroki, ognie, chłody. 88 Hej, żywa duszo, tu ci nie po drodze, odstąpże od tych, którzy są trupami”. Lecz potem widząc, że wciąż nie odchodzę, 91 rzekł: „Z innych portów, innymi rzekami, płyń lżejszą łodzią22 przez mniej smutne tonie. Na brzeg sądzony nie dopłyniesz z nami”.

20 nad rzeką — rzeka Acheront, sytuowana w przedstawieniach zaświatów pogańskich na progu królestwa zmarłych. W scenie następnej Dante trzyma się ściśle opowiadania Wergilego. 21 starzec pradawny, w bieli dawnej brody — Charon, syn Erebu i Nocy, piekielny przewoźnik. Pierwsza z postaci mitologii klasycznej, której Dante przy- pisuje funkcję demoniczną. Warto zauważyć, że w interpretacji Ojców Kościoła bóstwa pogańskie, traktowane jako obiekty kultu, były prawdziwymi demonami (1 Kor 10,20 i Piekło, I, 72). Opis Charona — patrz: Eneida, VI, 298–304. 22 Z innych portów, innymi rzekami... — Charon pragnie powiedzieć, że Dan- te nie potępiony i po śmierci, jak inni zmarli zbierający się u źródeł Tybru, winien wsiąść w „lżejszą łódź” i popłynąć prosto ku wyspie czyśćcowej (Czyściec, II, 101 i 25, 86–87).

58 Pieśń trzecia

94 A mój przewodnik: „Nie złość się, Charonie: chcą tak, gdzie mogą, w sferach, gdzie pragnienie jest już spełnieniem, lecz nie pytaj o nie”23. 97 I zamknął gębę na to powiedzenie ów sternik ciemnych wód, co oprawione miał w gniewny ogień oczy jak krzemienie. 100 Ale te dusze, nagie24 i znużone, zębem dzwoniły25 i kolor zmieniały, gdy ten surowy dobiegł głos w ich stronę. 103 Boga, rodziców swoich przeklinały, swe narodziny i nasienie klęły swego nasienia i ród ludzki cały26. 106 A potem, płacząc, razem się garnęły ku tej złej rzece, która dusze czeka, co żyć w bojaźni Bożej nie zaczęły. 109 Widziałem: Charon, okiem złego człeka znaki im dając, wszystkie razem zgania, i wali wiosłem, jeśli która zwleka. 112 I jak jesienią liście — rzecz tak tania — jeden za drugim lecą, aż konary ujrzą na ziemi uschłe swe ubrania27, 115 tak grzech Adama dziedziczące mary jedna za drugą na to szły skinienie, i jak powraca z łowów sokół stary. 118 Zdały się w mroku płynąć nieskończenie,

23 chcą tak, gdzie mogą... — w niebie. 24 dusze nagie — godne zauważenia, że Dante, jak się wydaje, udziela tego epitetu duszom, kiedy chce podkreślić mizerię ich kondycji, nazywa tak tylko dusze potępionych, nigdy te z czyśćca (Buti). 25 zębem dzwoniły — stridor dentium, zgrzytanie zębów, o którym mówią teksty Pisma à propos Gehenny (Mt 13,42). 26 Boga, rodziców swoich przeklinały... — echo złorzeczeń biblijnych (Jk 3,3 i n., Jer 20,14 i n.) i konceptu teologów, którzy upatrują w przeklinaniu i bezsilnej złości potępionych narzędzia Bożej sprawiedliwości. 27 I jak jesienią liście... — patrz: Eneida, VI, 305–312.

59 Piekło

a gdy na tamten drugi brzeg schodziły, tu inne, nowe się zbierały cienie. 121 „Synu mój — mistrz mój tak mnie nazwał miły — dusze, co w gniewie Bożym umierały, ze wszystkich krajów świata tu przybyły 124 i tej przeprawy, uwierz, same chciały, bo tak je Boża sprawiedliwość bodzie, że im w pragnienie strach obraca cały. 127 Nie szedł duch dobry nigdy po tej wodzie, więc kogo demon Charon tak wyzywa, już wiesz, i czemu stał nam na przeszkodzie”. 130 Gdy rzekł te słowa, cała nieszczęśliwa ziemia zadrżała tak, że z przerażenia dziś jeszcze pamięć potem mnie pokrywa. 133 Z tej zapłakanej ziemi zaś westchnienia wiatr dziwny powstał i zapłonął jasno, i zgasił we mnie zdolność rozumienia, 136 i tak jak człowiek padłem, który zasnął.

60 Pieśń czwarta

Limbo (w. 1–63) wielcy poeci starożytni (w. 64–105) zamek wielkich duchów (w. 106–151)

1 Wyrwał mi z głowy coś, co mi się śniło, taki grzmot głuchy, że się otrząsnąłem, temu podobny, kogo budzą siłą. 4 I moje oczy potoczyły kołem; wstałem na nogi, gapiąc się zdziwiony i rad rozpoznać miejsce, gdzie stanąłem. 7 Zaprawdę, byłem już z tej drugiej strony, na samym brzegu bolesnej doliny, co bierze w siebie lament nieskończony. 10 Głęboka, ciemna, w szal owiana siny z mgły grubej była, nie dawałem rady wzrokiem przeniknąć całej jej głębiny. 13 „Teraz — poeta zaczął, cały blady — zstąpimy razem w ślepy świat i głuchy1, ja pójdę pierwszy, a ty w moje ślady”. 16 Lecz ja widziałem, biały był jak duchy: „Jak iść, gdy nawet ty się boisz przecie, ty, co dodajesz zwykle mi otuchy?”. 19 „Lęk i udręka tych, co żyli w świecie i są tam w dole, moją twarz okrywa barwą współczucia, a nie strachu, dziecię. 22 Ale już chodźmy, długa droga wzywa”. To mówiąc zszedł tam i mnie przywiódł śmiało między pierwszego kręgu piekła dziwa2. 1 zstąpimy razem w ślepy świat i głuchy — piekło to „ślepy świat” (cieco mondo), bo pozbawiony światła, także w sensie moralnym — światła Boga, Łaski. Patrz też Piekło XXVII, 25, X, 58, Czyściec XXII, 103. 2 pierwszy krąg — Limbo, do którego przydzielone zostały te dusze, które choć wolne od szczególnych win i nie pozbawione zasług, nie mogły jednak zostać zbawione, bądź przez to, że żyły przed lub poza chrześcijaństwem, bądź dlatego, że umarły przed

61 Piekło

25 Gdzie, ile uchem samym się chwytało, nie było płaczu wcale, lecz westchnienia, wieczne powietrze, aż od których drżało. 28 Tak ból bez męki, smutek niewidzenia3, tam, gdzie milcząco szliśmy i wytrwale, dzieci, kobiety, mężczyzn w wiatr przemienia. 31 Spytał mistrz dobry: „Nie zapytasz wcale, co to za duchy, któreśmy słyszeli? Chcę, żebyś wiedział, zanim pójdziesz dalej, 34 że nie grzeszyli, że zasługi mieli4, lecz chrztu im brakło, co jedynym testem wiary, jej częścią, jaką i anieli. 37 Przed chrześcijaństwem żyjąc, żadnym gestem czci nie oddali Bożemu imieniu, a jednym z nich ja sam, niestety, jestem. 40 Przez to, niejakieś mając na sumieniu zbrodnie, zgubieni, za to ukarani, tu bez nadziei żyjemy w pragnieniu”5. 43 Wielki mnie przejął ból, i wciąż mnie rani,

otrzymaniem chrztu, tak czy owak: nie zostały wybrane przez Łaskę. Ich kara jest całko- wicie duchowa i polega na pozbawionym nadziei spełnienia pragnieniu oglądania Boga. Teolodzy scholastyczni rozróżniają limbus patrum, do którego, według Pisma, zstąpił po swojej śmierci Chrystus, aby wydobyć z niego dusze patriarchów, uwolnione dzięki jego ofierze od grzechu pierworodnego; a także limbus puerorum (dzieci zmarłych przed otrzy- maniem chrztu). Według świętego Tomasza, prawdopodobne jest, że — przy zachowaniu różnic w karach — oba limby znajdują się w tym samym miejscu (Summa theologiae, p. III, supp., q. LXIX, art. 1–6). Zrobienie tam miejsca, i to miejsca uprzywilejowanego, także dla dobrych pogan, a nawet niektórych mahometan, jest pomysłem Dantego. Jest to jeden z tych punktów Komedii, które zostały napiętnowane jako herezja przez teologów już od czternastego wieku. 3 ból bez męki... — duol sanza martiri, ból nie spowodowany przez kary cielesne. 4 że nie grzeszyli... — nie grzeszyli w sposób zasługujący na potępienie przez jakąś szczególną winę. „Twierdzenie, które brzmi dziwnie stanowczo i jest w sprzeczności z doktryną teologów średniowiecznych, którzy uważali, że nie mógłby istnieć żaden dorosły, jeszcze splamiony grzechem pierworodnym, nie będący jednocześnie winnym grzechu powszedniego” (Sapegno) (Św. Tomasz, Summa theologiae, I, II, 89, art. 6). 5 tu bez nadziei żyjemy w pragnieniu — w pozbawionym nadziei pragnieniu oglądania Boga.

62 Pieśń czwarta

że on i wielkich tylu tam zostanie, tak zawieszony w pustce tej otchłani6. 46 „Powiedz mi, mistrzu, powiedz mi, mój panie — zacząłem, pewnym chcąc być tą niezbitą wiarą, co nie wie, czym powątpiewanie — 49 wyszedł stąd kiedyś ktoś, przez własną czy to cudzą zasługę, i czy był zbawiony?”. A on zrozumiał rzecz w tych słowach skrytą: 52 „Jeszcze tu nowy byłem7, gdy w te strony Pana widziałem z gór zstępującego, co był tryumfu znakiem uwieńczony8. 55 On to cień ojca zabrał stąd pierwszego9, Ablowi z Noem skrócił ich udręki, Mojżesza, króla Dawida wielkiego 58 i Abrahama, wielkie Jemu dzięki, Jakuba z ojcem i dziećmi licznymi, i tą, dla której tyle służył ręki10, 61 i wielu innych; zrobił ich świętymi i chcę, byś wiedział i pomyślał czasem, że nikt zbawiony nie mógł być przed nimi”. 64 Takim mnie bawił właśnie ambarasem, gdy przez las szliśmy, robiąc wielkie kroki, las, co był gęstym duchów wielkich lasem11. 6 zawieszony w pustce... — zawieszeni, wyjaśniają anonimowe komentarze średnio- wieczne, to ci, „którzy nie mają doskonałości w żadnej rzeczy i trwają pomiędzy tak i nie, niepewni żadnego, jak dusze w Limbo, które nie cierpią kar ani nie przeżywają radości i nie są całkowicie zrozpaczone, ani nie mają nadziei pójścia do raju”. 7 Jeszcze tu nowy byłem... — od niedawna znajdowałem się w Limbo. Od ponad pięćdziesięciu lat (Wergili umarł w 19 r. p.n.e., a Chrystus w 33 r. n.e.), czas krótki w porównaniu z wiecznością. 8 co był tryumfu znakiem uwieńczony — Dante prawdopodobnie myślał o przedstawieniach Chrystusa triumfującego na mozaikach i obrazach średniowiecznych, gdzie Syn Boży jawi się ukoronowany aureolą przeciętą przez znak Krzyża lub niosący cho- rągiew z jego znakiem; bądź miał w pamięci słowa ewangelii Nikodema: posuitque Dominus crucem suam in medio inferni, quae est signum victoriae (Barbi). 9 cień ojca pierwszego — Adam. 10 ta, dla której tyle służył ręki... — Rachela. 11 szliśmy (...) gęstym duchów lasem... — tłumem dusz. Dante dzieli dusze z Limbo

63 Piekło

67 Był jeszcze blisko piekła brzeg wysoki, gdy jakiś ogień zobaczyłem w dali, co dookolne pokonywał mroki. 70 Gdyśmy do niego zaś się przybliżali, poczułem sercem, że nie żadni prości przy nim się grzeją, ani żadni mali. 73 „Powiedz mi, chwało sztuki i mądrości12, jaka szczególna się wyraża chwała miejscem osobnym dla tych jegomości?”. 76 A on mi odparł: „Sława ich wspaniała, co świeci w świecie, w piekle przywileje a w niebie łaskę dla nich wybłagała”. 79 „Pochwal poetę, wszystko, co istnieje. Cień jego wraca do nas utęskniony”. Zda się, wyrzekli jacyś czarodzieje. 82 A gdy głos przebrzmiał, i echowe tony, cztery ujrzałem, jak szły do nas, cienie, zda się, nikt smutny ani ucieszony. 85 A dobry mistrz wyjaśnił mi uczenie: „Patrz, idzie pierwszy ten na mieczu wsparty jak pan, któremu przystoi rządzenie. 88 To król poetów i pisanej karty — Homer13, a za nim satyr nasz — Horacy14, na dwa rodzaje: pierwszych, którzy cieszyli się dobrą sławą, i drugich, jej pozbawionych. Wspomina imieniem tylko tych pierwszych (Buti). 12 chwało sztuki i mądrości — doktryny i techniki. Do poety należały koniecznie, według estetyki średniowiecznej, wiedza, jako fundament i materia poezji, oraz użycie retoryki, technika, jako forma. 13 To król poetów i pisanej karty / Homer — w oryginale: poeta sovrano — „poeta król”, znany Dantemu tylko za pośrednictwem świadectw i pochwał autorów rzymskich od Horacego do Cycerona, Seneki i Pawła Orozjusza i kilku fragmentów cytowanych przez Arystotelesa i Horacego. Uważał poza tym (za świętym Hieronimem), że jego poematy nie mogły być przełożone na łacinę, ponieważ „żadna rzecz zharmonizowana na sposób muzyczny nie może być przełożona ze swojego języka na inny bez zniszczenia całej swojej słodyczy i harmonii” (Biesiada, I, VII, 14–15). Szpada należy mu się jako piewcy wojen. 14 satyr nasz Horacy — tu uważany przede wszystkim za autora mów i listów (satiro).

64 Pieśń czwarta

Owidiusz trzeci, Lukan to ten czwarty15. 91 A żeśmy wszyscy — chociaż niejednacy — godni imienia, które w głosie brzmiało, czcząc mnie, składają pokłon swojej pracy”16. 94 I zobaczyłem piękną szkołę całą pana tej pieśni górnej, która w chmury frunie nad inne jako orzeł śmiało17. 97 Porozmawiali, od literatury zaś przeszli do mnie, i tak pozdrowili, że wygiął usta w uśmiechu do góry 100 uradowany i dumny Wergili, honor przyjęcia mnie do swego grona — szóstego z mędrców18! — czym mi uczynili. 103 Szliśmy ku światłu, wyrywając z łona rzeczy, o których piękne jest milczenie, jak tam rozmowa była ożywiona19. 106 Pod piękny zamek szliśmy nieznużenie, który aż siedem razy okrążały mury, raz strumień jakiś nad strumienie20.

15 Owidiusz trzeci, Lukan to ten czwarty — wraz z Wergiliuszem i Stacjuszem, poeci najdrożsi Dantemu i jedni z najbardziej czytanych w średniowieczu, jako mistrzowie retoryki i źródła doktryny historycznej, mitologicznej i moralnej. 16 A żeśmy wszyscy... — czcząc mnie, czczą samych siebie i poezję, ponieważ wszyscy jesteśmy poetami (Torraca). 17 pana tej pieśni górnej... — Homera, mistrza stylu wysokiego, który przewyższa wszystkie inne. 18 szóstego z mędrców... — ostatniego w czasie i poważaniu, ale w jakiś sposób im równego. „Dante odcina się tu od literatury współczesnej i umieszcza się pośród konty- nuatorów wielkiej sztuki starożytności” (Momigliano). 19 rzeczy, o których piękne jest milczenie... — dyskutowali o rzeczach należących do ich profesji poetyckiej, których relacjonowanie tu stworzyłoby niestosowną dygresję. „I można przypuszczać, że także słowa pochwał dla niego są nie do powtórzenia, bądź przez skromność, bądź przez szacunek dla normy retorycznej wtedy powszechnie akceptowanej, że mówienie o sobie, wszystko jedno chwalenie czy ganienie, wydaje się niedozwolone” (Biesiada, I, II, 2) (Sapegno). 20 Pod piękny zamek... — cała sceneria ma charakter ewidentnie alegoryczny, ale już najstarsi komentatorzy nie zgadzali się w jego odczytaniach. Według Pietra di Dante zamek symbolizował filozofię, siedem murów to siedem dziedzin filozofii (fizyka,- meta fizyka, etyka, polityka, ekonomia, matematyka, dialektyka). Inni widzą w murach siedem

65 Piekło

109 Po jego wodach — dziw niezrozumiały — przez siedem bram weszliśmy wraz z mędrcami, tam, gdzie soczyste łąki zieleniały. 112 Ludzie z dużymi byli tam oczami, słowem nieczęstym, ale które błyska, zda się, rozumni i szanowni sami21. 115 I wstąpiliśmy, jakby z towarzyska, w przestrzeń otwartą, jasną i szeroką, żeby im wszystkim się przypatrzyć z bliska. 118 Śród traw zielonych, jako za epoką, szlachetne cienie mi się ukazały, od których w sercu jeszcze mi szeroko. 121 Była Elektra i jej orszak cały: Hektor, Eneasz — dzielni wojownicy22, był z okiem sępa, w zbroi Cezar śmiały23, 124 Pentezylei cień, Kamy — dziewicy24, był z innej strony cień króla Latyna, co miał Lawinię po swojej prawicy. 127 Był Brutus, który przepędził Tarkwina, Lukrecja25, Julia26, Marcja27, Grakchów matka28, sztuk wyzwolonych (trivium i quadrivium) lub siedem cnót (moralnych: roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie, i spekulatywnych: intelekt, wiedza, mądrość). Trudniejsza jest interpretacja rzeki — przeszkoda, którą pokonuje się dzięki mądrości, według Jakuba di Dante — światowe i grzeszne upodobania. 21 Ludzie z dużymi byli tam oczami... — powolne ruchy oczu i ciała, poważna i spokojna dykcja to tradycyjne elementy przedstawienia mędrca (za Arystotelesem św. Tomasz, Ethica, IV, 1, X). 22 Była Elektra... — matka Dardana, założyciela Troi ze wszystkimi swoimi potom- kami, między innymi Hektorem i Eneaszem. 23 był z okiem sępa... — częste jest w tekstach z epoki odwołanie do drapieżnych ptaków, aby opisać oczy wielkie i świeliste. 24 Pentezylei cień — królowej Amazonek pokonanej przez Achillesa; Kamy — dzie- wicy — patrz Piekło, I, 107. 25 Lukrecja — żona Collatina. 26 Julia — córka Cezara i żona Pompejusza. 27 Marcja — żona Katona (patrz także Czyściec, I, 79–80). 28 Grakchów matka — Kornelia, córka Scypiona. Dante przedstawia ją jako kobietę surową (patrz Raj, XV, 129). Według innych mowa tu o innej Kornelii, drugiej żonie Pompejusza.

66 Pieśń czwarta

i sam na stronie cień był Saladyna29. 130 Uniosłem powiek — i przyjemność rzadka — tych zobaczyłem mistrza, którzy wiedzą30. pośród rodziny filozofów dziadka. 133 Wszyscy go czczą tam, wzrokiem za nim śledzą: Platon, Sokrates tam o prawdę pyta31, ci, co od innych bliżej niego siedzą. 136 Przypadkowego, zda się, Demokryta32, Anaksagora, Diogena, Talesa, Zenona33, Empedokla, Heraklita 139 widziałem, pośród ziół Dioskoridesa34, Senekę moralnego, Orfeusza, Tulia, Lineusa35 i Hipokratesa, 142 i Euklidesa, i Ptolemeusza, i Awicenny36 i Galiena cienie37, była tam twórcy komentarza dusza38 145 i wielu innych, których nie wymienię, bo długi temat pędzi, skąd tysiące

29 i sam na stronie cień był Saladyna — Salah–ed–Din, sułtan Egiptu od 1174 do 1193, wysławiany jako wojownik i książę także przez literatów chrześcijańskich. 30 tych zobaczyłem mistrza, którzy wiedzą — Arystotelesa. 31 Platon, Sokrates tam o prawdę pyta — znani Dantemu za pośrednictwem Cycerona. Dante uważał ich za twórców filozofii moralnej, doskonalonej potem przez Arystotelesa. 32 Przypadkowego, zda się, Demokryta... — dosłownie: „który na przypadek świat składa”. 33 Zenon — nie wiadomo, czy Dante ma na myśli Eleatę czy Stoika, ale prawdopo- dobnie ich miesza (Sapegno). 34 pośród ziół Dioskoridesa — Dioskorides z Cylicji, lekarz z I wieku n.e., autor traktatu o własnościach ziół. 35 Orfeusza [...], Lineusa — mityczni poeci greccy, o których wiedzę czerpał Dante z Owidiusza (Metamorfozy, XI, 1 i n.) i Wergiliusza (Bukoliki, VI, 67, IX, 56). Właściwie nie wiadomo, dlaczego są tu obok „moralnego” Seneki (być może ze względu na moralne oddziaływanie swoich pieśni. 36 i Awicenny — Ibn–Sina, słynny lekarz i filozof arabski, zmarły w 1036 r. Dante cytuje kika razy w Biesiadzie jego komentarz do Arystotelesa. 37 i Galiena — Galen — lekarz z II wieku n.e. 38 tam była twórcy komentarza dusza — Awerroes, Ibn–Roschd inny lekarz i filozof arabski, zmarły w r. 1198, sławny z komentarza do Arystotelesa.

67 Piekło

skrótów, niejednej duszy przeoczenie. 148 I zostaliśmy sami, znów w rozłące, i mnie prowadził mądry mistrz i śmiały z tego pokoju gdzieś w powietrze drżące, 151 gdzie nie ma rzeczy już, co by jaśniały.

68 Pieśń piąta

Drugi krąg, (w. 1–24) rozwiąźli (w. 25–72) Franczeska da Rimini (w. 73–142)

1 Tak to z pierwszego piekielnego koła w drugie zeszliśmy1: na mniejszym obszarze jego ból większy, zdało mi się, woła. 4 Ryczy tam Minos, co się zna na karze2, bada u wejścia wszystkie grzeszne czyny, tak ludzi sądzi, jak mu ogon wskaże. 7 Bo gdy zła dusza, w śmierci urodziny, tutaj przychodzi, cała się wyznaje, i widzi znawca wszelkiej ludzkiej winy, 10 jakie jej miejsce w piekle się nadaje; tyle ogonem się obwija razy, na ile pięter zejść ma w dolne kraje. 13 Wciąż przed nim stają liczne ich okazy: każda kolejno zdaje sprawozdanie, słucha i spieszy tam, gdzie ślą rozkazy. 16 „Tobie w hotelu śmierci nocowanie? — rzekł, gdy mnie ujrzał Minos, dziw nie lada, przez który przerwał swe urzędowanie. — 19 Komu ty wierzysz? — tutaj wszędzie zdrada, niechaj szerokość bramy cię nie zwodzi!”3. A wódz do niego: „Czemu bies ujada? 22 Przeznaczonemu przejściu nie zaszkodzi: chcą go, gdzie mogą, tam, gdzie, co się życzy, rzeczywistością — diabła to obchodzi”.

1 w drugie zeszliśmy — do kręgu, gdzie ukarani zostali lubieżnicy. 2 Ryczy tam Minos... — mityczny król Krety, syn Jowisza i Europy. W funkcji sędziego piekielnego przedstawiony jest przez Wergiliusza (Eneida, VI, 432–433). 3 niechaj szerokość bramy cię nie zwodzi — patrz Eneida, VI, 126 (facilis descensus Averno), Owidiusz, Metamorfozy (IV, 439–440) i Mt (7,13).

69 Piekło

25 Wtem mnie uderzył krzyk — tam wciąż się krzyczy z wielkiej boleści — w świata tej głębinie, gdzie wiele płaczu mieszka i goryczy, 28 gdzie nie ma głosu światło dnia jedynie4: wszystko tam ryczy tak jak morze w burzy, w szalejącego wichru złej godzinie. 31 Zamieć piekielna nigdy się nie nuży, lecz wciąż unosi duchy, by bujały, bije, obraca, i to w mrok zanurzy, 34 to znowu pędzi je na skalne zwały, gdzie płacz, krzyk dziwny, skarga jakaś kwili, by wolę Bożą tylko przeklinały. 37 Tam zrozumiałem jednej smutnej chwili, jak za cielesne grzechy są dręczeni ci, co nad rozum pasję przedłożyli5. 40 Jak same skrzydła niosą w czas jesieni zziębniętych szpaków długie, zbite chmary, tak to porywa wiatr gromady cieni 43 i gna, to tu, to tam, nieszczęsne mary; żadnej nadziei nie ma śród udręki, jeśli nie kresu, to zmniejszenia kary. 46 I jak żurawie swe żałosne jęki ciągną w powietrzu długą linią czarną6, tak ja widziałem, jak głos wznoszą cienki

4 gdzie nie ma głosu światło dnia jedynie — właściwie: miejsce światła „nieme”, w znaczeniu „pozbawione”. W szalejącej w drugim kręgu burzy dominują dźwięki, także ciemność interpretowana jest akustycznie, jako niemota światła (Pagliaro). 5 ci, co nad rozum pasję przedłożyli... — właściwie pragnienie, namiętność. Nie dotyczy to li tylko lubieżności, ale wszelkiej niepowściągliwości, a przede wszystkim niezdrowej pasji miłosnej. 6 I jak żurawie swe żałosne jęki... — porównanie pochodzi od Wergilego (Eneida, X, 264–266) i Stacjusza (Thebaida, V, 11–14). Większość komentatorów uważa, że odnosi się ono do całego tłumu dusz, i ogranicza je do porównania żałosnych krzyków żurawi i skarg potępionych. Szpaki wyrażałyby wielość i szybkość dusz, zaś żurawie ich skargi (Landino). Jest jeszcze druga interpretacja, która mówi, że Dante wyróżnia tu, w tłumie zmysłowych, szczególną gromadę dusz, które wędrują w kluczu jak żurawie i są duszami tych wszystkich, którzy umarli z powodu miłości.

70 Pieśń piąta

49 cienie, jak w wichrze się do siebie garną, więc zapytałem mistrza tymi słowy: „Jaką to duszę karze tu się marną?”. 52 „Pierwsza z postaci — służyć mi gotowy mistrz odpowiedział — lubieżnymi usty rozkazywała ludom różnej mowy. 55 Tak już zepsuta była od rozpusty, iż — by publicznie jej nie potępiano — w prawo paragraf wprowadziła pusty. 58 Semiramida, żoną ukochaną będąc Ninusa, wzięła po nim włości, co sułtanowi potem się dostaną7. 61 Druga zadała sobie śmierć z miłości, nie będąc wierną prochom Sycheusza8, tam Kleopatra, znana z lubieżności9. 64 Jest tu Heleny duch, nim wiatr porusza jak flagą wojny10, i ta, co walczyła po kres z miłością — Achillesa dusza11. 67 Tu Parys12, Tristan...”13 i dusz innych siła

7 Semiramida — królowa Asyrii w XIV lub XIII w. p.n.e., przedstawiana przez pisarzy średniowiecznych jako typowy przykład wyuzdanej rozpusty. Dante wiedział z Historii Orozjosa, że Ninus i Semiramida próbowali podbić świat i opanowali całą Azję. 8 nie będąc wierną prochom Sycheusza... — (to dosłowny przekład Eneidy: non servata fides cineri promissa Sychaeo) Dydona, bohaterka Eneidy Wergiliusza, która zabiła się, gdy opuścił ją Eneasz, przez miłość do którego złamała swoją obietnicę dochowa- nia wierności zmarłemu mężowi Sycheuszowi. Legenda o jej związkach z Eneaszem, o których Dante czytał u Wergilego, była rozumiana w średniowieczu alegorycznie jako egzemplum przeszkód, jakie napotyka wielkoduszny i które musi się starać przezwyciężyć, skoro wyruszył w drogę sławy. 9 Kleopatra — królowa Egiptu, przyjaciółka Cezara, a potem Antoniusza, popełniła samobójstwo, aby nie zostać więźniem Oktawiana. O jej śmierci mówi także Raj, VI, 76–78. Tradycyjne egzemplum rozpusty. 10 Helena — przyczyna wojny trojańskiej, długiej i wyniszczającej. 11 Achillesa dusza — Achilles w średniowiecznych wersjach legendy trojańskiej zakochał się do szaleństwa w Polissenie, córce Priama, i to z powodu tej miłości dał się wciągnąć w zasadzkę i został zdradziecko zabity (Owidiusz, Metamorfozy, XIII, 448). 12 Parys — za porwanie Heleny trojańskiej. 13 Tristan — postać z legend arturiańskich. Zakochał się w Izoldzie, żonie swojego wuja Marka, króla Kornwalii i został przez niego zabity.

71 Piekło

nazwał imieniem i pokazał ręką: tych, które miłość z życiem rozłączyła14. 70 Przez ową listę, wcale nie maleńką, dam i rycerzy dawnych, serce bledsze czułem w mej piersi, i tak rzekłem miękko: 73 „Chciałbym, poeto, kiedy mrok się przetrze, chwilę z tym dwojgiem mówić, co tam lecą i tacy lekcy zdają się na wietrze”. 76 I odpowiedział: „Kiedy bliżej nieco nas będą, poproś w imię miłowania, które je niesie, poproś, a przylecą”. 79 A gdy je przywiał wiatr, te rzekłem zdania: „Dusze porywem wiecznym swym znękane, przyjdźcie, przemówcie, jeśli nikt15 nie wzbrania!”. 82 I jak gołębie, słodkim swym wołane pragnieniem, zda się: kłębek skrzydeł biały, do swego gniazda prują jak pijane16, 85 z Dydonowego stada wyleciały ku nam w tej burzy, co tam w ciemność wali: miał tam moc taką głos wyrozumiały. 88 „Duchu życzliwy, co tu z jakiejś dali łaski przychodzisz, w nasze perskie mroki17, my, cośmy krwią ten świat pomalowali, 91 gdyby nas kochał świata król wysoki, tu o twój pokój byśmy się modlili za ten nad naszym złem twój żal głęboki18.

14 tych, które miłość z życiem rozłączyła... — Semiramida została zabita przez syna, w którym się zakochała, o Helenie mówi legenda, że umarła z ręki kobiety greckiej, która chciała pomścić w ten sposób śmierć męża zmarłego na wojnie trojańskiej, Parysa zabił Filoktet, 15 jeśli nikt... — Bóg. 16 I jak gołębie, słodkim swym wołane / pragnieniem... — miłością do swoich piskląt, patrz Eneida, VI, 190–192. 17 perskie mroki — o barwie purpury zmieszanej z czernią. 18 tu o twój pokój byśmy się modlili... — De Sanctis zachwyca się uczuciową szlachetnością i subtelnością tej „warunkowej modlitwy, którą z głębi piekła kieruje do Boga dusza potępiona”.

72 Pieśń piąta

94 mówić, będziemy mówić, słuchać ładnie, póki wiatr milczy, właśnie jak tej chwili19. Tam urodziłam się, gdzie Pad bezradnie 97 od rzek ucieka, zanim do otchłani morza, przy plaży mej domowej, wpadnie20. Tę miłość, którą prędko porywani 100 wzwyż są szlachetni21, tchnęła weń ma postać, tak odebrana mi, że wciąż to rani22. Miłość, co miłość chce za miłość dostać23, 103 tak nas złączyła: dwie połówki, ćwierci, że z nim, jak widzisz, się nie mogę rozstać. Miłość przywiodła nas do jednej śmierci. 106 Kaina czeka tego, czyja ręka...”24 .

19 póki wiatr milczy... — burza piekielna poddana jest naprzemiennemu rytmowi to większej, to mniejszej intensywności. 20 Tam urodziłam się... — w Rawennie. Mówi to Franczeska, córka Guida da Polenta, pana Rawenny. Dawni komentatorzy relacjonują, że została poślubiona, wkrótce po 1275, Gianciottowi Malateście, panu Rimini, mężczyźnie nieokrzesanemu, kulawemu i niezgrab- nemu. Małżeństwo, zawarte aby zatwierdzić pokój po długich sporach między dwoma potentatami, podyktowane było przez racje czysto polityczne. Gdy zakochała się w Paolu, bracie Gianciotta, oboje zostali przyłapani i zamordowani przez obrażonego męża. 21 Tę miłość, którą prędko porywani... — Franczeska próbuje się usprawiedliwić, zdejmując z impulsu do grzechu indywidualną odpowiedzialność i umieszczając go w planie nieprzezwyciężonej transcendentnej siły: Miłości. Wypracowana forma jej wypo- wiedzi tworzy rodzaj sylogizmu. Pierwsza formuła, którą się posługuje, dotyczy doktryny miłości, która została przyjęta przez niektórych poetów dolce stil nuovo: szlachetne serce otwiera się naturalnie na miłość, a nawet: nie ma szlachetności serca bez miłości (brzmi tu echo słów poety Guido Guinzellego i sonetu samego Dantego); doktryna ta ma jednak ogromną literaturę, od romansów arturiańskich do traktatów i liryki trubadurów prowan- salskich i ich włoskich naśladowców. 22 tak odebrana mi, że wciąż to rani — prawie wszyscy komentatorzy dostrzegają tu aluzje do szczególnego okrucieństwa, z jakim Gianciotto miał zabić dwoje kochan- ków lub do nagłego charakteru tej śmierci, która odebrała im możliwość żalu za grzechu i uczyniła ich potępionymi na zawsze. Sapegno sugeruje zaś, że słowa te odnoszą się do samej miłości. 23 Miłość, co miłość chce za miłość dostać — (amor, ch’a nullo amato amar perdo- na), miłość nie znosi tego, że ten, kto jest kochany, jej nie odwzajemnia. Teza z traktatu O miłości Andrei Capellano, używana także przez autorów religijnych jako argument mający pokazywać konieczność kochania Boga (np. przez Giordana da Piza i świętą Katarzynę). 24 Kaina — region piekła (dziewiąty krąg, gdzie cierpią zdrajcy rodziny).

73 Piekło

Takim to słowem w sercu moim wierci. Gdy zrozumiałem, jaka jest ich męka, 109 tak pochyliłem nisko swoją głowę25, aż mnie poeta spytał: „Co cię nęka?”. A ja westchnąłem: „Jakie to zmysłowe 112 i słodkie myśli, jakie to pragnienia tu ich przywiodły!”, by naszą rozmowę, przerwaną, podjąć znów, do tego cienia 115 rzec znów: „Franczesko, męki twoje żywe bolą tak bardzo, aż to serce zmienia, lecz powiedz tylko, jeśli to możliwe, 118 jak to wam Amor, w owe dni westchnienia, dał poznać wasze pragnienia lękliwe?”. A ona: „Nie ma większego cierpienia 121 niźli wspominać szczęście śród niedoli26, także twój doktor wie to z doświadczenia27. Lecz jeśli wiedza kiedyś ci pozwoli 124 uniknąć złego, powiem jegomości, jak ktoś, kto płacząc mówi, co go boli. Raz czytaliśmy, ot — dla przyjemności, 127 jak Lancelota miłość ogarnęła28: sami byliśmy, w sercach naszych prości. Raz po raz oczy dziwnie nam zajęła 130 lektura, bladły twarze zasłuchane:

25 tak pochyliłem nisko swoją głowę... — problem, który rozważa Dante, to moment przejścia do grzechu od wyrafinowanego wykształcenia, z którego rodzi się i zapala kult uczuć, twierdzi Natalino Sapegno. 26 Nie ma większego cierpienia... — maksyma z tradycji stoickiej, cytowana także przez Boecjusza (O pocieszeniu, jakie daje filozofia, II, p. IV, 2). 27 także twój doktor wie to... — Wergili. „Początek opowieści Eneasza o wy- padkach trojańskich i ból Dydony po odejściu Eneasza bardzo wyraźnie to pokazu- ją” (Boccaccio). Według innych Wergili zna dobrze wartość tej sentencji, ponieważ może porównać ze swoim chwalebnym życiem poety obecną nędzę mieszkańca Limbo, lub Wergili, podobnie jak Franczeska, jest także umarłym (Buti). 28 Raz czytaliśmy, ot — dla przyjemności... — historię Lancelota z jeziora, który zakochał się w Ginewrze, żonie króla Artura.

74 Pieśń piąta

lecz jeden fragment nas pokonał dzieła. Gdy czytaliśmy, jak usta kochane 133 całował w uśmiech, coraz to goręcej, ten, z którym nigdy już się nie rozstanę, do warg mych przywarł, drżąc jak w jakiejś męce. 136 Księga i autor Galeottem byli29: nie czytaliśmy już dnia tego więcej”. Jeden duch mówił, drugi tejże chwili 139 płakał boleśnie, a ja tak pobladłem, jakbym umierał, nie wiem: żyłem czyli? bo tak jak pada trup na ziemię padłem.

29 Księga i autor Galeottem byli — książka odegrała w stosunku do Paola i Franczeski rolę analogiczną do tej, jaką w książce odegrał marszałek dworu Galehaut w stosunku do Lancelota i Ginewry, popychając ich do tej miłości.

75 Piekło

Pieśń szósta

Żarłocy i Cerber (w. 1–33) Ciacco i jego proroctwo (w. 34–93) stan potępionych po Sądzie Ostatecznym (w. 94–115)

1 Ledwie wróciłem do się po cichutku, straciwszy przedtem czucie, rozum, mowę, z tak ogromnego dwojga szwagrów smutku, 4 nowych męczonych i męczarnie nowe ujrzałem wkoło, aż mnie przeszły dreszcze, gdzie tylko spojrzeć i obrócić głowę. 7 Byłem już w trzecim kręgu, tam, gdzie deszcze1, wieczne, przeklęte, zimne — jak mistrz twierdzi — nigdy w wieczności nie ustały jeszcze. 10 Śnieg, brudna woda i grad, zda się, pierdzi z chmur i przelewa się w te straszne strony, i w owej ziemi, w którą wsiąka, śmierdzi. 13 A Cerber, bies okrutny2, ostrzy szpony i trojgiem gardeł jako pies ujada nad każdym, co jest w sos ten zanurzony. 16 Oko szkarłatne, broda jego śniada, brzuch duży, pazur długi3, którym rani do krwi aż duchy, które tam dopada!

1 Byłem już w trzecim kręgu... — w kręgu tym czarny deszcz, zmieszany z gradem i śniegiem, pada wiecznie na dusze żarłoków leżących w błocie; są oni ponadto drapani i rozdzierani przez Cerbera (całkowicie zmysłowemu rodzajowi grzechu odpowiada wstrętna materialność kary i ów stan prostracji, w którym żarłocy leżą pogrążeni w rodzaju zwierzęcego odrętwienia). 2 Cerber — syn Tyfeusa i Echidny. Poeci antyczni (Wergiliusz, Eneida, VI, 417–423, Georgiki, IV, 483; Owidiusz, Metamorfozy, IV, 448–453) przedstawiają go jako psa o trzech głowach i ogonie węża. 3 Oko szkarłatne, broda jego śniada... — dawni komentatorzy widzieli w każdym szczególe tego opisu znaczenie alegoryczne: w czerwonych oczach — gwałtowną żądzę, w tłustej brodzie — niechlujną żarłoczność, w dużym brzuchu — nienasyconą zachłanność, w pazurach — drapieżną naturę.

76 Pieśń szósta

19 Jak psy skowyczą, deszczem wciąż smagani, jeden drugiemu bok za tarczę służy, prędko nieszczęśni kręcą się profani! 22 Kiedy nas ujrzał Cerber, robak duży, paszcze rozdziawił i pokazał zęby, i aż od nozdrzy zadrżał do odnóży. 25 A wódz mój w garść swą zgarnął jak otręby tę ziemię czarną, po czym ją z daleka w trzy wiecznie głodne rzucił jego gęby4. 28 I jak ten pies, co z głodu tylko szczeka, lecz cichnie potem, kiedy chłepcze juchę, bo tylko żreć chce, żarcia tylko czeka, 31 zamknął swe mordy Cerber, w wieczną pluchę ujadające tak, że — jak widziałem — te biedne dusze chciałyby być głuche. 34 Śród cieni z mistrzem moim wędrowałem, które deszcz nużył, stawialiśmy stopy na ich marności, co się zdała ciałem5. 37 Całe na ziemi ich leżały kopy, jeden duch tylko usiadł, nie schowany przed naszym wzrokiem w owych błot okopy. 40 „O ty, co w piekło wchodzisz, w nasze stany — spytał — poznajesz mnie? Już przecie wtedy zanim ja zmarłem, byłeś zmajstrowany”. 43 A ja do niego: „Wielkie twoje biedy tak wykreśliły ciebie z mej pamięci, że ani myślę, bym cię widział kiedy. 46 Coś ty za jeden i ci w deszcz zaklęci? Nawet jeżeli gorsza która męka, żadna tak przykra, w nosie tak nie kręci!”. 49 „W tym twoim mieście, co już prawie pęka

4 A wódz mój w garść swą zgarnął... — gest Wergiliusza jest echem gestu Sybilli (Eneida, VI, 419–421), która rzuca w gardła Cerbera placek. 5 na ich marności, co się zdała ciałem — patrz Eneida, VI, 292–293.

77 Piekło

z zawiści: płótno, zda się, w pełnym trzosie6, żyłem żywotem jasnym — duch wystęka7. — 52 Jego mieszkańcy zaś mnie zwali «prosię»8, a że obżarstwa wielka na mnie plama, tak jak tu widzisz, nurzam się w tej rosie. 55 I, dusza smutna, tu nie jestem sama, bo bardzo wielu cierpi karę taką, co by się pozbyć mogło kilograma”. 58 Rzekł, a ja na to: „Męka twoja, Ciacco, ciąży mi tak, że płakałbym bez mała, lecz powiedz przecie, wiesz ty może, jako 61 obywatelska skończy się kabała? W grodzie rozdartym jest choć jeden prawy? Czemu niezgoda tam zapanowała?”. 64 „Wiem: wielka bitwa — odparł — w sposób krwawy spór długi skończy9, pierwsza partia dzika drugą wypędzi, w domach siejąc trawy10. 67 Lecz za trzy słońca zniknie owa klika11

6 z zawiści... — zawiść rozumiana jest tu w sensie ogólnym jako przyczyna walk pomiędzy stronnictwami miejskimi i ambicjonalnego współzawodnictwa o zdobycie supremacji politycznej; jeden z głównych powodów (obok pychy i chciwości) upadku Florencji. 7 żyłem żywotem jasnym... — właściwie: „w pogodnym życiu” (in la vita serena), tak nazywa Ciacco życie na ziemi. Wyrażenia analogiczne: Piekło, VII, 122, X 82, V 49 i 57, XIX 102 itp. 8 prosię — Ciacco — mogło to być przezwisko o pogardliwym znaczeniu (Buti in- formuje nas, że było to określenie świni); ale było także z pewnością nazwiskiem osoby. O tej postaci florenckiej nie wiemy prawie nic. 9 wielka bitwa... — 1 maja 1300 r., pod pretekstem święta na placu Santa Trinita wywiązała się bójka pomiędzy młodymi ludźmi z koterii Donatich i Cerchich i jeden z tych ostatnich został ranny, „co — jak pisze Villani — zrodziło wśród ludzi wiele nienawiści”. 10 partia dzika — Biali, partia Cerchich, przybyłych do Florencji ze wsi; drugą wypędzi... — partię Donatich, Czarnych. Priorzy florenccy, którzy już w czerwcu 1300 r., w następstwie wspomnianego rozlewu krwi, wysłali na wygnanie najbardziej skompro- mitowanych reprezentantów obu partii, w czerwcu 1301 r., wymierzając cios spiskowi Czarnych, wygnali wszystkich przywódców partii Donatich. 11 owa klika — Biali.

78 Pieśń szósta

i będzie inna, równie sparszywiała12, dzięki psu, który z obu stron kość łyka13. 70 Ta przy korycie dłużej będzie stała, tak drugiej ciążąc, całą grubą zgrają, aby płakała przez to i zgrzytała14. 73 Prawi są dwaj, lecz to nie ich słuchają15, bo pycha, zawiść, chciwość to są owe trzy iskry, które serca zapalają”16. 76 Tym słowem skończył wieści swe hiobowe, a ja: „Przede mną prawdy nie skrywając, proszę cię, rozwiń nieco swą przemowę. 79 Gdzie Farinata godny, gdzie Tegghiaio17,

12 za trzy słońca... — nim upłyną trzy lata. Proroctwo Ciacca ma spełnić się w wielki tydzień 1300 r., a wydarzenia, do których robi aluzję, datują się na początek roku 1302; i będzie inna... — weźmie przewagę partia Czarnych. 13 dzięki psu, który z obu stron kość łyka — z pomocą kogoś, kto teraz lawiruje pomiędzy dwoma stronnictwami bez ujawniania otwarcie swojej sympatii dla jednej czy drugiej. Buti i Anonimo Fiorentino uważają, że Dante robi tu aluzję do papieża Bonifacego VIII, podczas gdy Ottimo i Benvenuto myślą raczej o Karolu di Valois. 14 Ta przy korycie dłużej będzie stała — Czarni utrzymają hegemonię w mieście przez długi czas i przedsięwezmą przeciwko swoim wrogom dokuczliwe środki, szanta- że, konfiskaty, represje. Jeśli uświadomić sobie fakt, że w swoim proroctwie Ciacco nie czyni aluzji do wygnania grożącego Białym pod koniec stycznia 1302 r., między innymi tego, w którym wymieniony został sam Dante, przychodzi na myśl, że poeta napisał tę pieśń przed skazaniem, w styczniu 1302 r., gdy były znane mu już wszystkie inne fakty wymieniane w proroctwie Ciacca, a nie nadeszła jeszcze chwila, w której musiał opuścić miasto. Jeszcze jeden argument potwierdzający hipotezę, że pierwsze pieśni Piekła napisał jeszcze przed wygnaniem (Ferretti). 15 Prawi są dwaj... — Byłoby trudno zgadywać którzy, można jednak powiedzieć, że liczba winna być rozumiana w sensie nieokreślonym i że Dante chciał tylko, bez aluzji personalnych, zaznaczyć, że „w tak wielkim mieście liczba sprawiedliwych jest znikoma; a nieliczni nie są słuchani” (Del Lungo). Tak w Biblii mówi się, że w upadłym mieście znajdowali się tres viri iusti (Ez 14,13–14). Prawdopodobne, że jednym z nich miał być sam Dante. 16 bo pycha, zawiść, chciwość... — powtarzające się oskarżenie przeciwko miesz- kańcom Florencji (Piekło, XV, 68): o zawiść między partiami, pychę i wolę dominacji, zarówno wielkich jak ludu, o chciwość kupców. 17 Farinata — Farinata degli Uberti, patrz Piekło, X, 32; Tegghiaio — Aldobrandi degli Adimari, Piekło, XVI, 41.

79 Piekło

gdzie Rusticucci, Arrigo i Mosca18 i inni, którzy tak o dobro dbają, 82 powiedz mi, bo się serce o nich troska, czy jaką gorycz cierpią gdzieś tu blisko, czy jest im słodko, tam, gdzie łaska boska?”. 85 „Śród dusz ciemniejszych mają swe siedlisko19, bo inne winy w dół ich ciągną przecie, ujrzysz ich, jeśli zstąpisz aż tak nisko. 88 Lecz kiedy będziesz już na słodkim świecie, proszę cię, ludzkiej przywróć mnie pamięci. Nie powiem więcej” — mówił to poecie. 91 I zezowatym okiem coś bez chęci na mnie popatrzył i pochylił głowę i padł, gdzie inni ślepi, bo nie święci. 94 „Całej wieczności prześpi tak połowę, chyba z trąbiącym zbudzi się aniołem, gdy przyjdzie burmistrz na sądy surowe20 97 — rzekł mój przewodnik — i nad smutnym dołem21 znów stanie wesół, w ciało się zamota, i tam usłyszy wyrok”. I westchnąłem. 100 I tak to szliśmy przez mieszane błota z cieni i deszczu, leniwymi kroki, z lekka tykając przyszłego żywota: 103 „Lecz mniej czy bardziej będzie ból głęboki, większe czy mniejsze będą owe kary, kiedy zapadną wielkie te wyroki?”.

18 Rusticucci — — patrz Piekło, XVI, 44; Arrigo — być może z rodziny Fifantich, wspominanej wśród tych, którzy wzięli udział w zabiciu Buondel- monte; Mosca — Mosca dei Lamberti — Piekło, XXVIII, 103. 19 Śród dusz ciemniejszych mają swe siedlisko — Farinata wśród heretyków, Teg- ghiaio i Rusticucci wśród sodomitów, Mosca — wśród siewców niezgody. Arrigo nie jest wspomniany w poemacie. 20 chyba z trąbiącym zbudzi się aniołem... — aż do dnia Sądu Ostatecznego; bur- mistrz — sędzia, autorytet nieprzyjazny wszystkim potępionym: Chrystus. 21 smutny dół — grób; smutny, dlatego że zamyka ciało potępionego, którego kara po zmartwychwstaniu się zaostrzy.

80 Pieśń szósta

106 „Wiesz to z nauki — odparł — wiesz to z wiary, że im są bardziej byty doskonałe, tym czują mocniej: szczęście i ból stary22. 109 Chociaż to stado, wbij to sobie w pałę, doskonałości nigdy nie doczeka, bliższe jej będzie tam o niebo całe”. 112 I zrobiliśmy koło, znów z daleka męki obchodząc, mówiąc z sobą wiele, i zstąpiliśmy niżej, gdzie się wścieka 115 Pluton, co wielkim jest nieprzyjacielem23.

22 Wiesz to z nauki [...] wiesz to z wiary... — z filozoficznej i teologicznej doktry- ny scholastycznej, która uczyła, że im bardziej jakaś rzecz jest doskonała, tym bardziej czuje dobro i zło. Z owej doktryny można wywieść, że wraz z odzyskaniem, po Sądzie Ostatecznym, doskonałości człowieka w połączeniu na nowo duszy z ciałem, cięższe będą męki potępionych i wzrośnie szczęśliwość świętych (Raj, XIV, 43–51). 23 Pluton, co wielkim jest nieprzyjacielem — jedni widzą w nim syna Jazjona i Demeter, boga bogactwa; inni Plutona lub Disa, syna Saturna i pana Awernu. Obie te postaci połączył Cyceron. Disem, nawiasem mówiąc, nazywa Dante Lucyfera (Piekło, XXXIV, 20).

81 Piekło

Pieśń siódma

Pluton (w. 1–15) skąpi i marnotrawni (w. 16–66) Fortuna (w. 67–99) bagna Styksowe: gniew i acedia (w. 100–130)

1 Pape Satan, pape Satan aleppe!1 wychrypiał Pluton dziwne swe wyzwiska, a mistrz szlachetny, mądry mój itp., 4 co wiedział wszystko, a był zawsze z bliska: „Nie bój się — rzekł mi — cała władza jego zejść nie zabroni nam z tego urwiska”. 7 Do tych wydętych warg, co drogi strzegą, powiedział: „Cicho bądź, przeklęty wilku2. Niech twoja furia żre ciebie samego, 10 a nie na moim pastwi się pupilku. Naszego zejścia w wasze duszne magle chcą tam, gdzie Michał zemścił się na kilku”3. 13 I jak wydęte przez wiatr wielki żagle lecą splątane, kiedy maszt się złamie, tak bies okrutny padł na ziemię nagle. 16 I schodziliśmy już ku czwartej jamie

1 Pape Satan, pape Satan aleppe... — współcześnie sądzi się, że słowa Plutona po- zbawione są sensu (bądź jako przykład języka demonicznego, niezrozumiałego dla ludzi, bądź jako wyraz zdeformowanego umysłu — podobnie jak mowa Nemroda — Piekło, XXXI, 67–81), Dawni komentatorzy, do których przychyla się Sapegno, tłumaczą je: „Szatanie, szatanie, wodzu i książę diabłów, cóż przyszło nam tu oglądać?” (Pietro di Dante). 2 przeklęty wilku — Wergili nazywa tak Plutona jako demona chciwości, której alegorią w pierwszej pieśni była wilczyca (Buti). Może też trochę z powodu jego okro- pnego wycia. 3 Michał — archanioł Michał, który ukarał zbuntowane anioły.

82 Pieśń siódma

przepaści, w której zło się całe zbiera, razem z Wergilim moim, ramię w ramię. 19 Sprawiedliwości Boża, toż afera: wszystkie te męki, które tam widziałem! Czemu nas wina nasza tak rozdziera? 22 Jak pod Charybdą fala, waląc w skałę, łamie się z falą, plując że aż miło4, tak trzeba z wiecznym tańczyć tam zapałem5. 25 Jest tam dusz więcej, niż gdziekolwiek było, dwa wielkie tłumy, krzycząc z wielką mocą, toczą ciężary samą piersi siłą6. 28 Wpierw się zderzają, potem się szamocą, potem z powrotem toczą głaz co żywo, wrzeszcząc: „i czemu skąpisz?”, „trwonisz po co?”. 31 I powracają, zda się, fali grzywą, z jednego brzegu na brzeg drugi koła i znowu wrzeszczą śpiewkę obraźliwą. 34 Każdy powraca wciąż i w metrum woła tej wiekuistej piekła karuzeli. A ja, spojrzawszy smutno dookoła: 37 „Powiedz mi, mistrzu, cośmy to widzieli? Samych — zdziwiłem się — zakonnych braci? Bo wiele łysin się tam z lewej bieli”.

4 Jak pod Charybdą... — w cieśninie Messyńskiej, pomiędzy wirami Scylii i Cha- rybdy, fale Morza Jońskiego spotykają się z falami Tyrreńskiego. Ten fenomen opisywany jest często przez poetów starożytnych, począwszy od Homera (Wergiliusz, Eneida, III, 420–425, Owidiusz, Metamorfozy, VII, 63 i n., Lukan, Farsalia, IV, 450 i n.). 5 tańczyć... — Dante używa tu nazw włoskich tańców ludowych (ridda, tresca). Dwie gromady potępieńców, skąpi i rozrzutnicy, nadchodzący z prawa i lewa, spotykają się i zderzają w jednej chwili, wymieniając ciężkie obelgi. Potem obracają się i powtarzają odbytą drogę, aż do nowego spotkania na przeciwległym brzegu koła. 6 toczą ciężary samą piersi siłą — nałożona na grzeszników kara opisuje sym- bolicznie wysiłek, jaki ponosili za życia, zabiegając o bogactwo, samo w sobie próżne. Prawdopodobne jest, że Dante miał w pamięci męki mitologicznego Syzyfa lub tych cieni, które Eneasz spotyka w Tartarze, pochłoniętych toczeniem wielkich kamieni (Eneida, VI, 616).

83 Piekło

40 „Tak swoim duchem byli zezowaci7 tam, w pierwszym życiu8, jak ten, który z własną duszą wydaje grosz lub wszystko traci. 43 I głos ich szczeka o tym bardzo jasno i szczekał będzie, gdy krąg zrobią krzywy i o przeciwny grzech swą piersią trzasną. 46 To są klerycy, owi bez pokrywy z włosów, papieże i kardynałowie, każdy jak był, tak jest i będzie chciwy”. 49 A ja do mistrza znowu — niech mi powie: „Czy śród splamionych takim grzechem gości moich znajomych jakichś okiem złowię?”. 52 A on: „Myśl głupia świta jegomości: przez to bezwiedne życie, co ich plami, marny materiał z nich dla wiadomości9. 55 Zawsze na dwoje się podzielą sami: ci zmartwychwstaną z grobu z zaciśniętą pięścią, a owi z łysymi głowami. 58 Za to ojczyznę piękną im odjęto, że posiadali źle i źle dawali: przez to tę bitwę toczą niepojętą. 61 Przypatrz się dobrze, synu mój, azali nie krótką kpiną dobro jest Fortuny? Przez nie do oczu tylko by skakali. 64 Bo całe złoto z ziemi i spod Luny nie sprawi nigdy, by zmęczone dusze biegać przestały jako dwa bieguny”10.

7 duchem zezowaci... — ślepi umysłowo, mając wzrok rozumu zepsuty i wykrzy- wiony. 8 w pierwszym życiu... — za życia na Ziemi. 9 przez to bezwiedne życie, co ich plami... — życie pozbawione rozeznania i tym samym tej świadomości, która jest zdolnością rozróżniania i wybierania prawdziwego dobra. Nie rozeznawszy dobra za życia, nierozpoznawalni są jako umarli (Sapegno). 10 całe złoto z ziemi i spod Luny... — w Biesiadzie (IV, XII, 3–10) Dante rozwija temat bogactw, które kuszą człowieka i stale go rozczarowują, pozostawiając go niezado- wolonym, każą ryzykować spokój jednostki i państwa, i cytuje między innymi fragment z Boecjusza (O pocieszeniu..., II, II, 1–8).

84 Pieśń siódma

67 „Lecz czym Fortuna jest — znów mistrza duszę — co dobro świata chwyta w swoje szpony, by nas przez kaprys skazać na katusze?”11 . 70 „Cóż to, głuptasie, pleciesz za androny? — mistrz mój się żachnął. — Cóż to za banały? Musisz jak dziecko słowem być karmiony. 73 Ten, czyja mądrość większa niż świat cały, stworzył niebiosa, dał każdemu ducha12, aby z jednego w drugie przenikały 76 światło i łaska, co śród niebios bucha, podobnie wszelkiej świata dał świetności panią minister, by nie była głucha, 79 lecz przenosiła w czasie marne włości na rody, ludy, byty i istoty, czego rozumem nie ogarną prości; 82 przez to upadki, przez to są przewroty, wedle wyroku wszystko jej dziwnego, co jest ukryty jak wąż w trawie złoty. 85 Na próżno przed nią was rozumy strzegą, a ona sądzi i dogląda dbale — jak każdy anioł tam — królestwa swego13. 88 Nie ma w odmianach jej pokoju wcale, lecz tak konieczność obrót jej przyśpiesza, że coś się zdarza po czymś i tak dalej. 91 Nieraz Fortunę się na krzyżu wiesza: ten nawet, który winien jej pochwały14, niesłusznie gani ją i z błotem miesza,

11 Fortuna — wbrew wielu swoim współczesnym, którzy skarżą się na nią jako na kapryśną i ślepą boginię, Dante czyni z Fortuny inteligencję niebieską, „panią minister”, posłuszną woli Bożej, wobec której człowiek może się zdobyć jedynie na rezygnację. W in- nych miejscach zdaje się jednak przychylać do tradycyjnego na nią poglądu (Sapegno). 12 stworzył niebiosa, dał każdemu ducha... — anioły lub inteligencje wprawiające w ruch poszczególne sfery niebios. 13 jak każdy anioł tam... — jak inne inteligencje niebieskie. 14 ten nawet, który winien jej pochwały — ponieważ opuszczając go, Fortuna uwolniła go od wpływu nadziei i iluzji (patrz Boecjusz, O pocieszeniu, II, I, 12).

85 Piekło

94 lecz ta nie słucha tego śród swej chwały: tylko swą sferą kręci nieznużenie15, pośród aniołów, ciesząc się czas cały. 97 Lecz zejdźmy tam, gdzie większe jest cierpienie, bo już te gwiazdy, co dziś wstały, gasną16, a tu nie wolno stać i czas jest w cenie”. 100 Na drugi kręgu brzeg, ścieżynką ciasną nad owym źródłem, które się przelewa wciąż w rzekę, szliśmy jak ci, co nie zasną. 103 Woda tam była ciemna, perska, lewa: to w towarzystwie tej ponurej fali zstępowaliśmy w mrok, gdzie otchłań ziewa. 106 W bagno przechodził, które Styksem zwali17, ów strumień smutku18, co i dziś tam płynie i o niedobre szare zbocza wali. 109 Lecz zobaczyłem w bagnie tym jedynie dusze, co w błocie swoim się babrały19, nagie, o wiecznie obrażonej minie.

15 swą sferą kręci nieznużenie... — tak jak aniołowie rządzą ruchem niebios, tak ona obraca dobrami ziemskimi. Obraz koła Fortuny — Piekło, XV, 95. 16 bo już te gwiazdy, co dziś wstały, gasną — wszystkie gwiazdy, które wzeszły nad półkulę niebieską, wschodnią w stosunku do południowej z centrum w Jeruzalem, już przeszły na półkulę zachodnią. Od początku podróży (Piekło, II, 1–3) musiało minąć już 12 godzin. Musi być około północy. 17 Styks — także u Wergiliusza Styks przedstawiony jest jako bagno piekielne (Enei- da, VI, 323). 18 strumień smutku — dawni komentatorzy Eneidy (VI, 134) wywodzili nazwę Styksu od smutku. 19 dusze, co w błocie swoim się babrały... — są to gniewni, którzy zanurzeni w błot- nistym bagnie, gryzą się i uderzają nawzajem; w taki sposób, jak czynili za życia z samymi sobą albo z innymi. Znajdują się tu też pewni grzesznicy, którzy byli „smutni w świecie” i nosili w sercu „dym acedii”. Być może ów dym to „gniew leniwy”, długo chowana w sercu uraza, która przeciwstawia się gniewowi cholerycznemu, który znajduje sobie ujście w bezpośredni i gwałtowny sposób. Według Arystotelesa, którego tropem idzie święty Tomasz, gniewni dzielą się na zapalczywych (acuti), którzy łatwo się zapalają, gorzkich (amari), których gniew nie ma ujścia na zewnątrz i którzy pielęgnują go w duszy, i trudnych (difficili), którzy nie znajdą spokoju, dopóki nie zdołają zemścić się na swoich wrogach. Być może, podobnie jak dzieje się ze skąpymi i rozrzutnikami z poprzedniego kręgu, są tu połączone w jednej karze dwie wady, przez które człowiek oddala się od

86 Pieśń siódma

112 Nie samą ręką już się uderzały cienie, lecz nogą, piersią albo głową, zębami siebie darły na kawały. 115 „Jesteś, mój synu — kreślił mistrz zmysłowo — gdzie gniew panuje, tam, gdzie rządzi pycha, poza tym możesz wierzyć mi na słowo, 118 że tam pod wodą ludzi wielu wzdycha, czym robi bulgot, widny i w tej chwili znak na powierzchni: «ból nasz nie ucicha». 121 Tkwiąc w błocie mówią: «Smutni żeśmy byli w tym słodkim Słońcu, co się w oczach mruży, w dymie acedii serca uwędzili, 124 a dziś nam smutno w czarnej jest kałuży». Taki to hymn bulgocze im w gardzieli a każde słowo ich to bąbel duży”. 127 Okrążyliśmy miejsce ich kąpieli szerokim łukiem — bo jak duchy świeże bagno połyka, żeśmy już widzieli — 130 aż dostaliśmy się pod jakąś wieżę.

właściwego cnotliwego środka: zgromadzeni obok — w przeciwieństwie do gniewnych — smutni byliby niezdolni do odczucia gniewu sprawiedliwego, zło nie wywoływałoby w nich żadnej gniewnej reakcji (Porena). Według Pietra di Dante (a także Benvenuta i Guida da Pisa) w piątym kręgu umieszczeni są razem gniewni i pyszni, a pod nimi ci, którzy ulegali acedii oraz zazdrości.

87 Piekło

Pieśń ósma

Przeprawa przez Styks: Flegiasz (w. 1–30) Filippo Argenti (w. 31–63) gród Disa (w. 64–81) opór diabelski i porażka Wergilego (w. 82–130)

1 Powiadam, wątek ciągnąc poniechany1, że stanęliśmy tuż pod jakąś wieżą, i ujrzeliśmy u wysokiej ściany 4 dwa dziwne ognie: pierwszy błysnął świeżo, a za nim drugi mignął w sposób taki, że ledwo w rzecz tę oczy nasze wierzą2. 7 Morza mądrości pytam więc jak żaki3: „Co znaczy ogień? Czy tu ktoś przybywa? Co to za cienie, co ślą sobie znaki?”. 10 „Spójrz, już ta woda niesie coś smrodliwa, na co te dusze — odparł — tak czekały, a co dymiący opar bagna skrywa”. 13 Nigdy cięciwa nie puściła strzały, która tak szybko z wiatrem by pędziła, jak ten płynący tam stateczek mały4,

1 Powiadam, wątek ciągnąc poniechany... — według Boccaccia, Benvenuta i Anoni- ma Fiorentina poeta podejmuje tu na nowo przerwane na długo pisanie dzieła. Boccaccio opowiada, że pierwsze siedem pieśni, napisane przed wygnaniem, pozostały we Florencji wraz z rzeczami poety, a potem zostały po kilku latach odnalezione przez przypadek i przysłane Dantemu, który znajdował się jeszcze w Lunigianie i od tego nieoczekiwanego odzyskania początku poematu miał zacząć dalszą pracę. 2 dwa dziwne ognie... — pochodnie, sygnały, które mówią o przybyciu pielgrzymów. Obraz inspirowany jest zwyczajami wojskowymi z epoki. O takich „zamkowych znakach” Dante mówi także gdzie indziej (Piekło, XXII, 8). 3 Morza mądrości... — Wergilego. 4 Nigdy cięciwa nie puściła strzały... — początek porównania znajduje się u Wergiliusza (Georgiki, IV, 313; Eneida, X, 247–248, XII 855–856) i Owidiusza (Me- tamorfozy, VII, 776–778).

88 Pieśń ósma

16 co poprzez fale do nas pruł co siła, choć jeden tylko wioślarz na kształt zjawy stał w nim i wrzeszczał: „Mam cię, duszo zgniła!”. 19 „Flegiaszu5, w pustkę krzyczysz — duch mój prawy znów się odezwał — na tym złym zalewie tyle my twoi, ile tej przeprawy”. 22 Jak oszukany ktoś, kto o tym nie wie, lecz się domyśla i to mu koszmarem, taki był Flegiasz gorzki w swoim gniewie. 25 Wódz wszedł na pokład i ja z tym zamiarem, by pruć: choć byli dwaj tam posadzeni, tylko pod moim ugiął się ciężarem6. 28 I przesuwała się w piekła przestrzeni łódź, którą głębiej wody w siebie biorą z jednym żyjącym niż z tysiącem cieni. 31 Gdy płynęliśmy przez martwe bajoro, plusnął przed nami jeden pełen błota: „Kto jesteś, który przybywasz przed porą?”. 34 „Nie żeby zostać — rzekłem — za żywota, lecz kim ty jesteś, coś jest taki brzydki?”. „Jestem, co płaczę” — rzekła ta istota. 37 „I przemoczony bądź do suchej nitki płaczem i błotem swym, duchu przeklęty! Bym cię nie poznał, nazbyt staw ten płytki”. 40 Już chciał rękoma wciągnąć nas w odmęty, lecz go odepchnął mistrz mój, że aż miło: „Idź, gdzie psy inne, a nie kąsaj w pięty”. 43 I do swej piersi mnie przycisnął z siłą wielkiej radości: „Duszo pełna wzgardy, błogosławione łono cię nosiło7!

5 Flegiasz — syn Marsa i Krize, aby zemścić się na Apollinie, który uwiódł mu córkę Koronide, podłożył ogień pod świątynię w Delfach (Wergilusz, Eneida, VI, 618–620; Stacjusz, Tebaida, I, 713 i n.). Tutaj umieszczony jest w funkcji symbolu gniewu, który kieruje się ślepym impulsem zemsty i pokonuje nawet lęk w obliczu świętości. 6 tylko pod moim ugiął się ciężarem... — patrz Eneida VI, 412–414. 7 Duszo pełna wzgardy... — gotowa oburzać się, gniewać sprawiedliwie przeciwko złu. Wergili chwali Dantego, ponieważ ten okazał ten rodzaj gniewu, który nie tylko że

89 Piekło

46 Był to na świecie niegdyś człowiek hardy; że żadną dobrą nie ozdobił chwilką swojej pamięci, wąchać by mu nardy. 49 Iluż jak króle jadło tam kokilką, a tutaj są jak świnie śród bajora, pozostawiwszy smród po sobie tylko!”. 52 „Pragnąłbym, mistrzu — rzekłem — rzec mu: «fora», jak się pogrąża, ujrzeć, w te pomyje, zanim pójdziemy precz z tego jeziora”. 55 „Zanim do brzegu — odparł — łódź przybije, jeszcze widokiem jednym cię zabawię, bo już szykuje tutaj się na chryję”. 58 I zobaczyłem wtedy w owym stawie taką torturę piękną z tych śmierdzieli, że do dziś jeszcze Boga za nią sławię. 61 „Na Argentiego” — wszyscy już krzyczeli8, a ten florencki dziwny duch ze złości samego siebie gryzł aż do piszczeli. 64 Zostawiliśmy tam już jegomości, gdy ogrom skarg zatargał nam uszami, i wytrzeszczyłem oczy z ciekawości. 67 Rzekł mistrz mój dobry: „Synu, już przed nami jest miasto Disa9 wielkie i, niestety, z armią ogromną, ciężkimi zbrodniami”.

nie jest grzechem, ale jest wręcz zasługą umieć go używać (Bocaccio); błogosławione łono cię nosiło — błogosławieństwo wzorowane na ewangelicznym (Łk 11,27). 8 Na Argentiego! — Filippo Argenti, „rycerz wielkiego życia i wielkiej arogancji, i wielkiego zbytku, ale małej cnoty i wartości” (Ottimo). Szukając przyczyn takiej niena- wiści Dantego, Boccaccio pisze, że Argenti „był jego nieprzyjacielem”, ponieważ należał do partii Czarnych, a Dante był z Białych; lub że Dante został przez niego pewnego razu spoliczkowany, lub że miał w pogardzie wszystkich Adimarich, do których Argenti należał. W Komedii jedynym uzasadnieniem tej nienawiści jest jego imię (Tartaro). 9 miasto Disa — jak u Wergiliusza (Eneida, VI, 127, 269, 541; Georgiki, IV, 467) i Owidiusza (Metamorfozy, IV, 438); miasto przyjmuje imię od swojego króla, Disa (którego Dante identyfikuje z Lucyferem).

90 Pieśń ósma

70 „Już rozpoznaję tam jego meczety10: takie szkarłatne dziwnie mają dekle, jakby płonęły” — rzekłem do poety. 73 I odpowiedział: „Barwi je tak wściekle ów wiekuisty ogień, co się pali właśnie w tym niższym, które widzisz, piekle”. 76 W głębokie fosy żeśmy więc wpływali, co okrążają kraj ten, bez pociechy, ale z żelaznym murem, widnym z dali11. 79 Krąg zatoczywszy wielki jak w nim grzechy: „Wychodzić” — krzykiem w uszy nam się wwierci sternik: aż całe płuc wydmuchał miechy. 82 Widziałem z tysiąc ich, z niebieskich perci tam właśnie spadłych12. Warcząc nieprzyjemnie: „Co to za jeden idzie tu bez śmierci 85 w królestwo zmarłych?” — jawnie szydząc ze mnie, pytali mistrza, a on im nieśmiało dał znak, że mówić chciałby potajemnie. 88 A gdy im trochę z łbów odparowało, rzekli: „Wejdź sam, bo żywi tu nie mogą. Ten, co w królestwo to tak wtargnął śmiało, 91 niech sobie wraca sam szaloną drogą: sprawdź, czy potrafi. A sam wejdź — za karę, że w ciemne kraje wiodłeś byle kogo”. 94 Jak przestraszyłem się przez słów tych parę, czy raczej przekleństw, pomyśl, czytelniku: w to, że tu wrócę, już straciłem wiarę. 97 „O drogi mistrzu mój i przewodniku, który od strachu — rzekłem cały blady — od niebezpieczeństw strzegłeś mnie bez liku,

10 meczety — aczkolwiek zbudowane na chwałę demona, a nie Boga (Boccaccio). 11 z żelaznym murem — tak również u Wergiliusza (Eneida, VI, 554). 12 Widziałem z tysiąc ich... — aniołów upadłych z nieba — diabłów.

91 Piekło

100 nie pozostawiaj mnie bez swojej rady! Jeśli pójść dalej tu się nam zabrania, razem znajdziemy prędko nasze ślady”. 103 Ale ten pan, co wodził mnie jak niania: „Nie bój się, drogi nikt nam nie odbierze — rzekł mi. — Z takiego ona jest nadania. 106 Lecz tu mnie czekaj, niech da siły świeże duszy twej wiara; bzdury ci się śniły, że w takiej niskiej cię zostawię sferze!”. 109 I mnie opuścił, odszedł ten mój miły, kochany ojciec i zostałem w „może”, i „tak” i „nie” się w głowie mej kłóciły13. 112 Nie mogłem słyszeć nic, co owej sforze mistrz mój wykładał, lecz nie zdążył wiele, bo znowu wbiegli tam. I było gorzej. 115 Bo drzwi zamknęli nam nieprzyjaciele14, a mistrz powracał, wolno, jako chromy, co swoim nogom robi ceregiele. 118 Oczy miał w ziemi, a w brwiach brak widomy wszelkiego szczęścia, wzdychał aż do kości: „Któż to przed nami bólu zamknął domy!”. 121 I: „Nie przerażaj się tej mojej złości; nie tylko tę pokonam próbę, ale każdą przeszkodę owych jegomości. 124 Ta ich bezczelność nowa nie jest wcale, u mniej sekretnej bramy jej użyli15, tej, której zamek jest popsuty dalej.

13 i „tak” i „nie” się w głowie mej kłóciły — różne myśli walczyły w umyśle: czy Wergili wróci do niego lub czy będzie zmuszony go opuścić; czy będzie mógł, czy nie, powrócić na ziemię. 14 nieprzyjaciele — (nostri avversari) diabły; nazwane terminem z Pisma (1 P 5,8), będącym także w użyciu powszechnym. 15 Ta ich bezczelność nowa nie jest wcale... — już czynili tak, gdy próbowali prze- szkodzić Chrystusowi w wejściu do piekła, zamykając ową „bramę mniej sekretną”, przez którą przechodził już Dante (Piekło, III, 1–11). Jest ona teraz otwarta na oścież, ponieważ Chrystus wyłamał ją siłą. Echo formuł liturgicznych: hodie portas mortis et seras pariter Salvator noster dirupit, (...) portae Inferi non praevalebunt.

92 Pieśń ósma

127 Znasz napis śmierci na niej16 a w tej chwili schodzi już stamtąd, śród jej gołoborzy sam, bez eskorty — mówił mi Wergili — 130 ten, co tę ziemię krnąbrną nam otworzy”.

16 napis śmierci — (scritta morta), obwieszcza śmierć wieczną i sam jest częścią świata śmierci i ciemności.

93 Piekło

Pieśń dziewiąta

Strach Dantego (w. 1–33) Furie i Meduza (w. 34–63) niebiański posłaniec (w. 64–105) w grodzie Disa: płonące groby heretyków (w. 106–133)

1 Widząc znów na mnie barwę, którą kryła mnie moja małość, wódz mój siłą ducha powściągnął własną, by mnie nie straszyła. 4 Uważnie stanął tak jak ktoś, kto słucha, co oka posłać daleko nie może, bo wokół czarny mrok i mgła jest głucha. 7 „Że zwyciężymy, o to się założę, bo jeśli nie... — tu się urwała mowa — Och, on powinien być już o tej porze!”. 10 Widziałem, że on coś przede mną chowa, rozpoczął pewnie, potem mniej był śmiały, i że od pierwszych inne były słowa; 13 lecz te nie mniejszym strachem napawały, bo zdało mi się: diabli mu je sieką, i że sens gorszy kryły, niźli miały. 16 „Lecz czy w otchłani muszlę, tam daleko — rzekłem — zszedł kiedyś kto z pierwszego koła, co ma za karę nadzieję kaleką?”1 . 19 „Z rzadka — rzekł na to i zasępił czoła — rzecz ta się zdarza, zda się, niebywała, że tam, gdzie idę, stąd się kogoś woła. 22 Już raz tu byłem, gdy mnie wywołała straszna Erykto, co zakląwszy wprzódy, lubiła przyzwać czasem cień do ciała2.

1 z pierwszego koła — z Limbo. „Pytanie Dantego jest ogólne, ale odkrywa dość jasno, nawet naiwnie, prawdziwy cel, dla którego jest zadane, a mianowicie upewnienie się, że Wergili rzeczywiście zna drogę, którą idą”. 2 Erykto — o Erykto, czarownicy tessalskiej, pisze Lukan (Farsalia, VI, 508–827),

94 Pieśń dziewiąta

25 Krótko cierpiało w grobie po mnie nudy, gdy mi kazała zejść aż za te mury, abym wyciągnął ducha z kręgu Judy3. 28 To krąg najniższy, czarny, od wichury niebios najdalszy, która rwie i śpiewa4 , dobrze tę drogę znam, głowa do góry! 31 Owo bagnisko, które smród wyziewa, gród ten okrąża, w którym ból się szczerzy, gdzie wejść nie można, chyba kto się gniewa”. 34 I mówił jeszcze, lecz ślad słów tych świeży zatarł się we mnie, bo patrzałem w górę, na rozżarzony dach wysokiej wieży, 37 tam, gdzie trzy zjawy stały już ponure, furie piekielne krwią pomalowane5, co twarz kobiecą miały i figurę. 40 Zielonym wężem dziwnie opasane, miały za włosy żmije i jaszczury, co na ich skronie z ust toczyły pianę. 43 A ten, co dobrze sługi znał i córy królowej płaczu i bólu wiecznego6 , rzekł: „To Erynie. Znasz z literatury

że przywołała na ziemię pewnego umarłego, aby obwieścić Sekstusowi Pompejuszowi, jaki będzie wynik w bitwie pod Farsalo. Prawdopodobnie stąd zaczerpnął Dante pomysł poprzedniego zstąpienia Wergiliusza do piekła, o którym nie ma śladu w średniowiecz- nych legendach o magii mantuańskiego poety. Także zresztą w Eneidzie Sybilla, która prowadzi do podziemi Eneasza, mówi, że przedtem schodziła już tam w towarzystwie Hekate (Eneida, VI, 562–565). 3 abym wyciągnął ducha z kręgu Judy — z ostatniego kręgu, w którego najdalszej części pokutuje Judasz. 4 od wichury / niebios najdalszy... — od Primum Mobile lub Cristallinum, od którego rozpoczynają się poruszenia wszystkich innych nieb (Raj, XXVII, 106–120, XXVIII, 70–72). 5 furie piekielne krwią pomalowane — opisując Erynie, Dante pamięta liczne fragmenty poetów łacińskich: Wergiliusza (Eneida, VI, 570–572, VII, 324–329, XII, 845–848), Owidiusza (Metamorfozy, IV, 51–54, 481–496) i nade wszystko Stacjusza (Tebaida, I, 103–115). 6 królowej płaczu i bólu wiecznego — Hekate lub Prozerpiny, żony Plutona (patrz też: Piekło, X, 80).

95 Piekło

46 Megierę — stoi u boku lewego, straszną Alekto — płacze z prawej strony, i Tyzyfone. Kręgu tego strzegą”. 49 A one w własną pierś wbijały szpony, waliły dłonią w dłoń i tak wrzeszczały, że do poety rwałem przerażony. 52 „Chodź tu, Meduzo, zmień go w kawał skały7 — rzekły i ku mnie słały wzrok daleki. — Czas na Tezeusie mścić się!” — zawołały8. 55 „Obróć się w prawo, przymknij te powieki! Jeśli Gorgony widok cię zaskoczy, już w świat nie wrócisz, chyba jak za wieki”. 58 Ledwie to wyrzekł mistrz mój, w stronę zboczy sam mnie obrócił, zmacał, gdzie jest głowa i swymi dłońmi przykrył moje oczy. 61 Wy, w których rozum, w których myśl jest zdrowa, zważcie naukę, której za zasłoną dziwacznych wierszy moich sens się chowa9.

7 Meduza — najmłodsza z trzech Gorgon, córek morskiego boga, Forkysa, która — jak mówi mit — zamieniała w kamień każdego, kto patrzał jej w twarz (Owidiusz, Metamorfozy, IV, 779 i n.). 8 Czas na Tezeusie mścić się — aluzja do mitu, według którego Tezeusz zstąpił do Hadesu, aby porwać Prozerpinę; został tam uwięziony, a potem uwolnił go Herakles (Eneida, VI, 392 i n.). 9 zważcie naukę, której za zasłoną... — znaczenie moralne, które się ukrywa pod zasłoną dziwnych, tajemniczych wierszy. Co do znaczenia alegorycznego całego epizodu, na które zwraca tu uwagę sam Dante, istnieją podzielone zdania. Według Lany Meduza symbolizuje herezję, według Boccaccia i wielu współczesnych — zaślepiającą człowie- ka zmysłowość, według Pietra Alighieri, Bambagliuoliego i Benvenuta — jest alegorią strachu, którym Furie, symbol wyrzutów sumienia, próbują sparaliżować poetę. Jednak w perspektywie całości poematu wydaje się — pisze Natalino Sapegno — że Dante, w momencie stawiania czoła najtrudniejszej części podróży (w której jest przedstawiony proces skruchy i uwolnienia się od grzechu), chciał podkreślić najpoważniejsze przeszko- dy, które człowiek napotyka i winien przezwyciężyć na drodze zbawienia. Nawróceniu się grzesznika przeciwstawiają się kuszenia (diabły), złe sumienie, a zatem wspomnienie i wyrzut sumienia z powodu swojego minionego życia (Erynie), a w końcu zwątpienie religijne lub rozpacz (Meduza). Aby pokonać wszystkie te szturmy, do pewnego stopnia wystarczają siły rozumu ludzkiego (Wergili), ale do uzupełnienia procesu odkupienia i zbawienia konieczna jest interwencja Łaski (Niebiański Posłaniec).

96 Pieśń dziewiąta

64 Już przez tę falę, brudną i zmąconą, dobiegł głos jakiś, jazgot przeraźliwy, zda się, otchłani całe drżało łono, 67 jak gdy gwałtowne, zimne, złe porywy wiatru, co z prądem się cieplejszym zderzy, okrutnie ranią las i trzęsą śliwy, 70 łamią gałęzie, kwiat unoszą świeży, i idą dumne, z piasku kręcąc stożki, pędząc przed sobą trzody i pasterzy10. 73 Na kształt troskliwej, zdało się, kumoszki oczy mi otwarł: „Spójrzże nad tę pianę — rzekł mistrz — nad którą dym jest bardziej gorzki”. 76 I jako żaby, w wodzie wykąpane, przed wężem, wrogiem swym, pierzchają z trwogą, aż w końcu kryją się pod jaką ścianę11, 79 moc martwych dusz ujrzałem, jako drogą tą uciekały przed kimś, piszcząc cienko, kto tak po Styksie szedł, jak duchy mogą. 82 A on sprzed twarzy swej odgarniał ręką tłuste powietrze, które go nękało, i tą się tylko zdał znużony męką12. 85 Czując posłańca nieba w nim, nieśmiało pytałem mistrza, a on dawał znaki, ażebym milczał, skłonił się przed chwałą. 88 Ach, pełny wzgardy zdawał mi się taki! Podszedł do bramy, różdżką ją otworzył, żadnej diabelskiej tym nie robiąc draki.

10 jak gdy gwałtowne, zimne, złe porywy... — Dante opisuje tu zjawisko letnich huraganów. Porównanie pochodzące ze źródeł klasycznych (Wergiliusz, Eneida, II, 416 i n., Georgiki, II, 440 i n., Stacjusz, Tebaida, VII, 65, Lukan, Farsalia, I, 389 i n.). 11 I jako żaby, w wodzie wykąpane... — Owidiuszowy opis żab (Metamorfozy, VI, 370– –381) to początek wielu porównań Dantejskich (Piekło, XXII, 25–27; XXXII, 31–33). 12 i tą się tylko zdał znużony męką — wydało się, że żadna inna męka (litość wobec potępionych, strach przed piekłem) go nie dotyczy (patrz Piekło, II, 91–93).

97 Piekło

91 „Nieba wygnańcy, których Pan ukorzył — na strasznym progu anioł rzekł powoli — cóż to, w was znowu duch rebelii ożył? 94 Czemuż wierzgacie przeciw owej woli13, której tron dla was zawsze za wysoki, przez co jedynie los was bardziej boli? 97 Na cóż rogami wieczne bóść wyroki? Cerber wasz — łatwo sobie przypomnicie — kark ma już zdarty, brudny od posoki”14. 100 I już tamtędy wracał, gdzie nie mycie, lecz brud. Nic nie rzekł, aleśmy poznali, że inna troska już go gryzie skrycie 103 niżeli troska tych, co przed nim stali, więc podjęliśmy znowu marsz nasz znojny, już usłyszawszy słowa święte, śmiali. 106 I wstąpiliśmy tam bez żadnej wojny, a ja, poznania czując znów pragnienie, jakie zamyka losy gród ten zbrojny, 109 spojrzałem wkoło i tam nieskończenie w krąg gorejącą zobaczyłem zgraję: jedynie cienie same i cierpienie. 112 Jak w Arles dalekim, gdzie Rodan staje15, albo jak w Pola, gdzie leniwa rzeka kąpie granice Włoch i inne kraje16,

13 Czemuż wierzgacie przeciw owej woli — (recalcitrate), termin z Pisma (Dz 9,5 i 26,14). 14 Cerber... — próbując przeszkodzić wejściu do Hadesu Heraklesa, został skuty łańcuchami i wyciągnięty przez półboga poza piekło (Eneida, VI, 392 i n.). 15 Jak w Arles dalekim, gdzie Rodan staje — Arles w Prowansji, gdzie dziś jeszcze widzi się pozostałości cmentarza rzymskiego; ale w średniowieczu grobów było więcej i bardziej imponujących; do tego stopnia, że tradycja legendowa, relacjonowana przez Butiego i opisywana w tekstach prowansalskich, mówiła, że są to groby wyrosłe cudem jednej nocy, aby pogrzebać wojowników Karola Wielkiego zmarłych w bitwie przeciw niewiernym. 16 albo jak w Pola... — w Istrii, w której pobliżu znajdowała się inna nekropolia rzymska, dziś nie istniejąca.

98 Pieśń dziewiąta

115 groby z kamienia są i różne wieka, tak tam jawiły się podobnie z dala, tylko tam gorycz większa jeszcze czeka. 118 Bo pośród trumien płomień się zapala i są te trumny krwawiej rozżarzone niż od żelaza żąda fach kowala. 121 I wszystkie wieka ich są uniesione i dobiegają takie z nich lamenty, jakby był w każdej ktoś i krzyczał: „Płonę!”. 124 „Kim są ci ludzie — rzekłem więc przejęty — co pochowani w skrzyniach, w wiecznej dobie mieć na wzdychanie zdają się patenty?”. 127 „To heretycy — odparł. — Leżą sobie razem z uczniami swymi, z wszelkiej sekty; więcej, niż sądzisz, jest ich w każdym grobie17. 130 Sobie podobne wszystkie intelekty, lecz różnej trumny są temperatury”18. I pokazując różne mi obiekty, 133 szedł tam, gdzie męka była albo mury.

17 więcej, niż sądzisz, jest ich... — ponieważ liczni wyznają herezję potajemnie, przez co każdy herezjarcha ma więcej uczniów, niż się wydaje (D’Ovidio). 18 lecz różnej trumny są temperatury — heretycy ukarani są ogniem (cho- ciaż w różnym stopniu, według wielkości błędu, w jaki popadli), zarówno tu w piekle, jak w świecie, gdzie posyłani byli na stos; i zamknięci w grobowcach jako „martwi z powodu swej niewiary, pogrzebani za życia, ponieważ ukrywają swoją winę i nie ośmielają się jej rozpowszechniać” (Benvenuto).

99 Piekło

Pieśń dziesiąta

Groby epikurejczyków (w. 1–21) Farinata degli Uberti (w. 22–51) Cavalcante (w. 52–72) proroctwo Farinaty (w. 73–93) granice przedwiedzy potępionych (w. 94–120) zmieszanie Dantego (w. 121–136)

1 Zstępowaliśmy już ścieżką tajemną1 między mur wielki a teren tortury: ja wciąż za mistrzem, a mistrz wciąż przede mną. 4 „Wzorze cnót wszelkich2 — tak mu rzekłem — który przez te bezbożne mnie prowadzisz koła, mów i pragnienie spełń literatury. 7 Tych, co w tych grobach leżą tu dokoła, można zobaczyć? Wznieśli już tej chwili wieka, a straży nikt się nie dowoła”. 10 „Będą zamknięci — odparł mi Wergili — gdy z Jozafatu już tu powracają z tymi ciałami, które opuścili3. 13 Na tym cmentarzu legli całą zgrają ci zwolennicy wszyscy Epikura, co razem z ciałem duszę uśmiercają4.

1 Zstępowaliśmy już ścieżką tajemną... — wąską. Patrz Eneida, VI, 443: secreti celant calles. 2 Wzorze cnót wszelkich — właściwie: „najwyższa cnoto” (virtu somma). Takie peryfrazy postaci Wergilego (patrz Piekło, I, 82, VIII, 7; XI, 91) mają za zadanie przy- pominać czytelnikowi znaczenie symboliczne tej postaci (rozum jest najwyższą cnotą człowieka). 3 gdy z Jozafatu już tu powracają... — z doliny Jozafata, gdzie wszystkie dusze przy- będą w dzień Sądu Ostatecznego (Jo 3,2), po zabraniu ciał, które zostawiły na ziemi. 4 zwolennicy wszyscy Epikura... — Epikurejczycy, jak byli nazywani ci, którzy nego- wali nieśmiertelność duszy. Herezja ta, ufundowana na przekonaniach materialistycznych i rozumiana jako całkowicie ziemskie widzenie spraw, była bardzo rozpowszechniona

100 Pieśń dziesiąta

16 Tę satysfakcję dam ci jednak, która jest za pytanie winna i milczenie” — rzekł, a na czole jego siadła chmura. 19 „Dobry mój mistrzu, ja się nie czerwienię, nie skrywam serca — rzekłem — lecz zaiste na twoje własne streszczam się życzenie”. 22 „O Toskańczyku, co przez to ogniste miasto przechodzisz tak żarliwie żywy i słowa mówisz, w których znać artystę, 25 zostań tu chwilę: dziw, gdzie inne dziwy. Akcent szlachetnej naszej masz ojczyzny, której się zdałem może natarczywy”. 28 Nagle głos taki dobył się mężczyzny z jednego z kufrów, a ja drżąc nikczemnie biegłem do mistrza, jak na kształt dziczyzny. 31 „Co ty wyprawiasz? Odstąpże ode mnie! Patrz Farinatę5 — rzekł — jak z miną wściekłą całym swym torsem pręży się przyjemnie”. 34 I mnie spojrzenie jego już urzekło a on pierś wypiął i tak robił czołem, jakby w pogardzie miał to całe piekło. 37 Tą ręką, z której siły tyle wziąłem, pchnął mnie ku niemu wódz i rzekł: „Przystoi słów wypowiedzieć kilka nad tym dołem”. i przypisywana zwłaszcza gibelinom. Miała wielu naśladowców także we Florencji. Epikur, tradycyjnie uważany za filozofa negującego nieśmiertelność duszy, umieszczony jest tu jako pierwszy zwolennik opinii, która pozostała żywa i znacząca także w łonie cywilizacji chrześcijańskiej: o jego doktrynie Dante informował się u Cycerona (De finibus I, 9); co razem z ciałem duszę uśmiercają — którzy uważają, że dusza jest śmiertelna. 5 Farinata — Iacopo degli Uberti, najsławniejszy przedstawiciel rodu gibelińskiego, który miał wielki udział w polityce społeczności florenckiej, dopóki nie został znienawi- dzony i zniszczony z powodu swojej „pychy” (Raj, XVI, 109–110). Od 1239 stojąc na czele swojej koterii i partii gibelinów, Farinata przyczynił się do wypędzenia gwelfów w 1248, a kiedy ci powrócili w 1251 i wybuchły walki między stronnictwami, został wygnany wraz ze swoimi w 1258 r. Schronił się wtedy w Sienie, gdzie z pomocą króla Manfreda zorganizował na nowo siły gibelinów toskańskich, które miały potem rozgromić wojsko gwelfickie pod Mantaperti w 1260 r. i odzyskać siłą władzę nad miastem.

101 Piekło

40 Stanąłem przed nim: człowiek, co się boi, i spojrzał na mnie i jakoś wzgardliwie: „Kim byli — spytał mnie — przodkowie twoi?”. 43 Jakże, myślałem, jemu się sprzeciwię? Nie ukrywałem, rzekłem prawdę całą, a on unosił brwi swe uporczywie. 46 „Nieprzyjaciółmi — odparł na to śmiało — moimi, przodków mych i partii byli, dwakroć rozgromić nam się ich udało”6. 49 „Choć wypędzeni, przecie każdej chwili umieli wrócić7 — rzekłem — bez tarana; wasi tej sztuki się nie nauczyli”. 52 Wtem w grobie obok — rzecz niespodziewana — cień się ukazał, widny od podbródka; unieść się musiał — myślę — na kolana. 55 Spojrzał wkoło mnie, jakby do ogródka, gdzie miał ktoś jeszcze z moją być osobą, ale nadzieja jego była krótka8: 58 „Jeśli — zapłakał — w loch ten, grozić grobom, najgenialniejsi schodzą dziś artyści9, gdzie jest mój syn? ach, czemuż nie jest z tobą?”10 .

6 dwakroć rozgromić nam się ich udało — w 1248 i 1260 r. 7 Choć wypędzeni [...] / umieli wrócić — poprawiając słowa Farinaty („rozgro- mić”), Dante chce sprowadzić fakty do ich prawdziwych wymiarów, odzierając ich ze stronniczych zniekształceń w języku antagonisty. Jeśli jego przodkowie byli dwa razy na wygnaniu, nie byli jednak „rozgromieni”. Żeby zrozumieć ów urażony i zgryźliwy ton odpowiedzi Dantego, trzeba odnieść się do tego poczucia honoru rodzinnego, który czynił ludzi średniowiecza tak wrażliwymi na wypominanie domowych wstydów. 8 ale nadzieja jego była krótka — cień, który się ukazał, to cień Cavalcantego dei Cavalcanti, ojca poety Guida. 9 Jeśli — zapłakał — w loch ten, grozić grobom... — Cavalcante wydaje się mniemać, że Dante spróbował sam i z własnej inicjatywy strasznego przedsięwzięcia odwiedzenia podziemnych krajów, ufając jedynie w siły swojego umysłu; jak to możliwe więc, że nie znajduje się z nim także Guido, jego towarzysz i do pewnego momentu mistrz w naukach i doświadczeniach poetyckich? 10 gdzie jest mój syn... — Guido był postacią wielkiego znaczenia w życiu kultu- ralnym Florencji w drugiej połowie XIII wieku. Dante, który przyznawał mu na pewien czas literackie pierwszeństwo, „chwałę języka” (Czyściec, XI, 98), u jego boku i pod jego

102 Pieśń dziesiąta

61 „Nie sam przez siebie idę tu, aliści wiedzie mnie do tej człowiek, co tam czeka, którą twój Guido miał był w nienawiści”11. 64 Że ze słów jego i z tej trumny wieka łatwo odczytać mogłem jego imię, padła odpowiedź prędko, jak miecz sieka. 67 A on wytrzeszczył oczy swe olbrzymie i „Jak? — zawołał — był, więc już nie żyje? Nie wschodzi słońce mu w domowym dymie?”. 70 A kiedy spostrzegł, że odpowiedź kryję, że tak z nią zwlekam jako ten, co kręci, upadł na wznak i skrył się w żar po szyję. 73 Lecz ten duch wielki, dla którego chęci się zatrzymałem, w dawnym trwał pozorze i nieruchomo stał jak klamrą spięci 76 i ciągnął dalej, w dziwnym swym uporze: „że owej sztuki źle się nauczyli, to większa męka niż płonące łoże. 79 Lecz nie pięćdziesiąt razy od tej chwili twarz zajaśnieje pani, co tu włada, a będziesz wiedział, jak ta sztuka pili12. przewodnictwem dokonał swoich pierwszych prób rymotwórczych i poświęcił mu swoją młodzieńczą książkę jako „pierwszemu spośród swoich przyjaciół”. Przyciągnięty przez spekulacje Awerroesa Cavalcante cieszył się sławą filozofa oraz dumnego samotnika, całkowicie zamkniętego w swojej dumie intelektualisty; że był heretykiem — było opinią powszechną; miano go wręcz za ateistę. Jako członek znakomitej rodziny brał aktywny udział w polityce miasta, wstępując ostatecznie do partii Białych; w czerwcu 1300 r., kiedy priorzy, pośród których był Dante, zadekretowali wygnanie najgorliwszych przed- stawicieli dwóch stronnictw, został wysłany do Sarzana. Jeszcze żył więc w momencie, w którym rozgrywa się akcja poematu; ale miał umrzeć kilka miesięcy później, w sierp- niu 1300 r. 11 którą twój Guido miał był w nienawiści — Beatrycze. Dante odnosi się nie do kobiety, ale do symbolu (wiary, teologii), robi zatem aluzję do heterodoksji przyjaciela (Sapegno). Dawniejsi komentatorzy odnosili wzgardę Guida do Wergilego. 12 Lecz nie pięćdziesiąt razy... — nie powróci pięćdziesiąt razy pełnia księżyca, nie minie pięćdziesiąt miesięcy. „Pani, co tu włada” to Prozerpina, małżonka Plutona, iden- tyfikowana w mitach z Luną. Dante, wygnany od 1302 do 1304 r., brał udział w kilku nieudanych próbach powrotu Białych do Florencji.

103 Piekło

82 Byś w świat mógł wrócić jednak, rzec wypada, czemu jest lud ten dla nas tak surowy?13 . Każde ich prawo to nasza zagłada”. 85 „Ta rzeź — odparłem mu prędkimi słowy — „co zabarwiła Arbię na czerwono14, modłom w świątyni sens nadała nowy”. 88 Westchnął, łbem ruszył, z miną zasmuconą: „Nie sam tam byłem — odparł mi z mozołem — niejeden powód mieć mogliśmy pono. 91 Ale sam byłem, kiedy siedli kołem, zgubę Florencji snując nieznużenie, jam jeden bronił jej z otwartym czołem”15. 94 „Ach, niech już znajdzie pokój twe nasienie — rzekłem, a potem: — rozplącz, tak zawile w błąd zasupłane moje rozumienie. 97 Zda się, widzicie, jeśli się nie mylę, zdarzenia wcześniej niż je czas przyniesie, lecz w teraźniejszą jest inaczej chwilę?”. 100 „Tak jak w żywota — rzekł — widzimy kresie te rzeczy tylko, które są daleko; tyle lśni tylko łaski w ciemnym lesie16. 103 Gdy się zbliżają jednak, oczy pieką

13 czemu jest lud ten dla nas tak surowy — florentczycy. Uberti nie zostali objęci żadnym edyktem darowania kary. 14 rzeź... — wspomnienie bitwy pod Monteperti, w której tyle krwi zostało przelane, że zabarwiła ona rzekę Arbię na czerwono, sprawia, że we Florencji zostały podjęte uchwały przeciwko Ubertim. O wszechobecności krwi po bitwie pod Monteperti mówią kroniki z epoki. 15 Ale sam byłem... — w naradzie w Empoli, po zwycięstwie pod Monteperti, gibelini toskańscy chcieli zdecydować o zburzeniu Florencji, a Farinata — jak świadczą kroniki — się temu sprzeciwił. 16 widzimy [...] te rzeczy tylko, które są daleko... — położenie, jakie Farinata opisuje, poznania ograniczonego do rzeczy przyszłych, a niezdolnego do percypowania ich, gdy staną się teraźniejszymi, właściwe jest — według jednych komentatorów — wszystkim potępionym, według innych — tylko epikurejczykom, w stosunku do których otrzymałoby bardziej wyrazistą funkcję odwetu (contrapasso), godząc w istotę ich grzechu, którą była właśnie wiara tylko w teraźniejszość i negowanie sensu wieczności.

104 Pieśń dziesiąta

i na nic rozum; gdy nie powiesz jasno, ślepą na los wasz zdamy się kaleką. 106 Lecz możesz pojąć, że zupełnie zgasną siły poznania nasze tej godziny, kiedy przyszłości bramy się zatrzasną”17. 109 A wtedy rzekłem mu w poczuciu winy: „Temu, co upadł, powiedz, że syn jego jest wciąż śród żywych, siedzi śród rodziny. 112 Jeśli milczałem przed nim, to dlatego że zadziwiła mnie tak — niech mi wierzy — ta wada wzroku, jego i twojego”. 115 Już mistrz mnie wzywał znowu, ku rubieży świata, więc prędko poprosiłem cienia, by mi powiedział krótko, z kim tu leży. 118 „Z tysiąc zażywa — odparł — tu leżenia. Wraz z Fryderykiem drugim cierpi karę Kardynał; inni warci są milczenia”18. 121 W grób się położył, a ja tam, gdzie stare szło poecisko — tych, jak mi się zdało, słów nieprzyjaznych, przeżywając parę — 124 prędko pobiegłem. A on uszedł mało: „Czemuś — zapytał — zmieszał się jak malec?”. A ja odpowiedź dałem mu nieśmiałą. 127 „To, coś usłyszał, w głębi winno zalec twojej pamięci — mówił duch ten duży. — Słuchaj uważnie — rzekł i podniósł palec:

17 kiedy przyszłości bramy się zatrzasną — po Sądzie Ostatecznym, kiedy nie będzie już przyszłości, ale tylko wieczna teraźniejszość. 18 Fryderyk drugi... — cesarz Fryderyk II, którego Dante podziwiał jako wielkiego władcę (Piekło, XIII, 75). Jak mówią kroniki, „osobiście lub z pomocą swoich uczonych poszukiwał i kolekcjonował miejsca Pisma Świętego, mające rzekomo wykazywać nie- istnienie życia po śmierci”; Kardynał — Ottaviano degli Ubaldini, biskup Bolonii od 1240 do 1244, kardynał od 1245, zmarł w 1273 r. Pochodzący ze znakomitej rodziny gibelińskiej, był powszechnie uważany za mniej lub bardziej jawnego stronnika tej partii i heretyka.

105 Piekło

130 Kiedy w tym świetle ujrzysz, co jej służy, tę, której wszystko piękne widzi oko19, całej żywota dowiesz się podróży”. 133 I skręcił w lewo ten, co mi opoką był taką wierną; i od murów w środek piekła znów szliśmy, ponad tą głęboką 136 jego przepaścią, z której buchał smrodek.

19 tę, której wszystko piękne widzi oko — Beatrycze, widząca wszystko w Bogu.

106 Pieśń jedenasta

Postój przy grobie papieża Anastazego (w. 1–15) porządek i rozmieszczenie potępionych w piekle (w. 16–90) wywód na temat lichwy (w. 91–115)

1 I szliśmy brzegiem wielkiego urwiska skał rozłupanych wkoło, nowe dziwy i okrutniejsze tłumy poznać z bliska; 4 tam jednak prędko przez ów przeraźliwy smród1, jakim ziała otchłani głębina, skryć musieliśmy się gdzieś u pokrywy 7 grobu, na którym napis napomina: „Spoczywa tutaj papież Anastazy. Ze słusznej drogi zejść miał przez Fotyna”2. 10 „Zanim zejdziemy w końcu za te głazy, wypada czekać, aż się węch oswoi z zapachem smutnym, zda się, ich zarazy”. 13 Rzekł, a ja: „Mistrzu, jeśli tam tak gnoi, spraw, byśmy tutaj czasu nie tracili”3. Odparł mi na to: „Wiem ja, co przystoi. 16 Tam za głazami, synu — rzekł po chwili — są — krąg za kręgiem — trzy wciąż mniejsze koła, takie jak te, któreśmy opuścili.

1 przeraźliwy / smród — smród z głębszej części piekła. Patrz Eneida, VI, 201: fauces grave olentis Averni. 2 Spoczywa tutaj papież Anastazy... — Anastazy II, papież od 496 do 498 r. Dante idzie tu za tradycją, zapisaną w jego czasach w Liber pontificalis i w Decretum (I, XIX, 9) Gracjana (aczkolwiek później uznanej za nieprawdziwą), według której Anastazy ugodzony został z woli Boga (nutu divino percussus est) za dopuszczenie do wspólnoty Fotyna, diakona Tessaloniki, wyznawcy herezji biskupa Acaccia (który utrzymywał, że w Chrystusie istniała tylko jedna ludzka natura) i objawienie w ten sposób swojej skłon- ności do owej błędnej doktryny (Nardi). 3 spraw, byśmy tutaj czasu nie tracili — o konieczności „umiejętności używania czasu” i cenienia jego wartości, Dante wypowiada się często (Biesiada, IV, II, 10; Czyściec, III, 78; XVII, 84; Raj, XVI, 4–6).

107 Piekło

19 W każdym grzesznicy siedzą dookoła: powiem, za jakie kary są tu szczuci, by ci ich widok potem starczył zgoła. 22 Każda złość, która niebo z sobą kłóci 4, przez którą krzywda nieraz tak dopieka, siłą lub zdradą inne dusze smuci. 25 A zdrada jako zło tylko człowieka najmniej przyjemna Bogu jest, więc w dole są zdrajcy, których ból najgłębszy czeka. 28 Są gwałtownicy sami w pierwszym kole; lecz gwałt trojakiej czyni się osobie, więc na trzy strefy jest dzielone pole. 31 Bogu, bliźniemu i samemu sobie gwałt można czynić, im lub ich własności, wkrótce jaśniejszy o tym wykład zrobię. 34 Bolesne rany, śmierć — jak wiedzą prości — szkodzi bliźniemu, rzeczom zaś zniszczenie, kradzież, pożoga, rozbój bez litości; 37 jest więc niosących śmierć tu i cierpienie, i rozbójników liczna tu gromada, wszystkich w tym kręgu pokutują cienie5. 40 Bywa, że człowiek śmierć sam sobie zada albo pogrzebie dobra swe w popiele,

4 Każda złość, która niebo z sobą kłóci... — każdy grzech, który zsyła na tego, kto go popełnił, nienawiść Boga, kończy się niesprawiedliwością, naruszeniem praw boskich lub naturalnych, spowodowanym przez gwałt lub przez oszustwo; ale owa ingiuria („krzywda kaleka”) uczyniona za pomocą oszustwa jest cięższą przewiną, o ile wykrzywia w złym celu ową właściwą tylko człowiekowi zdolność, jaką jest rozum; i dlatego podstępni (frodolenti) umieszczeni są w piekle Dantejskim niżej niż gwałtowni (violenti) i poddani zostali cięższej karze. 5 wszystkich w tym kręgu pokutują cienie — gwałtownicy są rozmieszcze- ni w trzech kręgach w porządku odwrotnym do tego, w którym zostały wymienione osoby, przeciwko którym można zgrzeszyć przemocą. Kryterium rozmieszczenia jest określone przez większą lub mniejszą siłę więzi, jaka łączy człowieka z tymi osobami: miłość bliźniego jest słabsza od tej wobec nas samych; miłość do Boga, o ile rozum jest fundamentem naszego bytu, jest najsilniejsza ze wszystkich; i dlatego czyn gwałtowny jest tym bardziej grzeszny, im większą czyni szkodę więzi uczuciowej, zako- rzenionej w naszej duszy zgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy.

108 Pieśń jedenasta

więc w drugim kręgu nadaremnie biada 43 kto świat zabiera sobie lub dóbr wiele, które hazardem trwoni człek ponury i płacze tam, gdzie winno być wesele. 46 Zaś na boskości czyni gwałt ten, który zaprzecza w sercu jej lub ją przeklina6, lub gardzi dobrem sztuki i natury; 49 a więc najmniejszy krąg piętnuje wina znakiem Sodomy i Cahors, tu cienie, którym na język bunt przynosi ślina7. 52 Zdradę, co gryzie jako pies sumienie 8, może człek czynić temu, kto mu wierzy lub komu wierzyć trudno nieskończenie. 55 Zda się, w ten sposób podstęp czyj uderzy tylko w tę miłość, która jest z natury9, więc do drugiego spośród kół należy 58 lizus, obłudnik oraz mag niektóry, złodziej, świętości kupiec, rój fałszerzy, rajfur i oszust i podobne gbury. 61 A w inny sposób znów się miłość mierzy, do naturalnej później dołączoną, tych osób, którym się najbardziej wierzy10:

6 zaprzecza w sercu jej lub ją przeklina — zaprzeczając istnieniu Boga w skryto- ści serca lub otwarcie przeciw niemu bluźniąc (gwałt przeciw Bogu w Jego osobie), lub pogardzając prawami i zasadami tworu Bożego — natury (gwałt przeciwko Bogu w Jego rzeczach). Przeciwko sztuce, córce natury, czynią gwałt lichwiarze. 7 znakiem Sodomy — sodomici, grzeszący przeciw naturze lubieżnością, nazwani tak od Sodomy (Rdz 18–19); Cahors — lichwiarze; od Cahors, miasta francuskiego, które uważane było w średniowieczu za gniazdo lichwiarstwa; cienie, / którym na język bunt przynosi ślina — bluźniercy. 8 Zdradę, co gryzie jako pies sumienie — ponieważ w zdradzie ma zawsze udział rozum. 9 tylko w tę miłość, która jest z natury — tylko w więzi miłości naturalnej, przez którą „każdy człowiek jest każdemu człowiekowi w sposób naturalny przyjacielem” (Biesiada, I, I, 8). 10 A w inny sposób znów się miłość mierzy — więź, dzięki której rodzi się między ludźmi powód do szczególnej ufności (np. pokrewieństwo, przyjaźń, wspólna ojczyzna, dług wdzięczności, święta powinność gościnności). Podstęp wobec tych, którzy nam szczególnie ufają, to zdrada.

109 Piekło

64 więc tam w najwęższym kręgu piekła pono, gdzie środek świata, w którym zasiada, ci, co zdradzili, płacą za to słono”11. 67 Więc rzekłem: „Mistrzu, jasno opowiada to twoja mowa i przedstawia z bliska przepaść i jaka śmierdzi w niej szkarada. 70 Lecz powiedz: ludzie z grubego bagniska12, ci, których wiatr i których deszcz tak dręczy13, i lud, co winę sobie w oczy ciska14, 73 czemu w żelaznej nie tkwią tu obręczy15, jeżeli Pan Bóg na nich tak się gniewa? A jeśli nie, to czemu tak ich męczy?”. 76 „Czemu nie z prawa chadza, ale z lewa myśl twoja, synu? — twarda była gleba jego mądrości — błądzisz jako Ewa. 79 I nie pamiętasz słów tych, jako trzeba, którymi twoja traktuje Etyka16 o trzech skłonnościach, których nie chcą nieba17: 82 niepowściągliwość, złość, zwierzęcość dzika są złe, lecz pierwsza Boga mniej obraża, z mniejszym zarzutem zatem się spotyka.

11 w najwęższym kręgu... — w dziewiątym i ostatnim, który jest także najwęższy, gdzie mieści się środek ziemi i całego wszechświata, według systemu Ptolemejskiego, i gdzie znajduje się Lucyfer (Piekło, XXXIV, 110–111). 12 Lecz powiedz: ludzie z grubego bagniska... — gniewni ze Styksu. 13 ci, których wiatr — zmysłowi; i których deszcz tak dręczy — obżartuchy. 14 i lud, co winę sobie w oczy ciska — skąpi i rozrzutnicy. 15 czemu w żelaznej nie tkwią tu obręczy... — czemu nie znajdują się w grodzie Disa. 16 Etyka — Etyka Arystotelesa. 17 o trzech skłonnościach, których nie chcą nieba — trzy grzeszne postawy, do których mogą być sprowadzone wszystkie winy, które nas czynią nienawistnymi Bogu: złość, niepowściągliwość i bestialstwo. Z tych trzech predyspozycji, niepowściągliwość, która polega na pozwoleniu, aby górowały nad nami namiętności i szukaniu poza spra- wiedliwą miarą przyjemności w rzeczach samych przez siebie nagannych, jest grzechem lżejszym i wywołuje mniejszą naganę, ponieważ nie ma za cel świadomy krzywdy; co właściwe jest złości (malizia), która jak już wyżej wspomniano — dzieli się na złość czy- nioną przemocą i tę czynioną podstępem. Nie ma potrzeby szukania w piekle Dantejskim analogii do Arystotelesowskiego bestialstwa (Sapegno).

110 Pieśń jedenasta

85 Jeśli to zdanie rozum twój rozważa i niejednego pamięć ma człowieka, co tkwi na zewnątrz tamtego cmentarza18, 88 ujrzy, dlaczego trzyma się z daleka od jeszcze gorszych od nich owe cienie, czemu im zemsta Boża mniej dopieka”. 91 „Słońce, co wzrok mój leczysz, tak szalenie jestem z wyjaśnień twych zadowolony, że tak jak wiedza cieszy mnie wątpienie. 94 Lecz jeszcze chwilę powróć w owe strony, gdzieś rzekł o lichwie, że — w co łatwo wierzę — sam Bóg jest na nią bardzo obrażony”. 97 Rzekł: „Filozofia mówi o tym szczerze19 i nieraz temu, co zna jej nauki, jako natura cała bieg swój bierze 100 z Bożej mądrości oraz z Bożej sztuki20: po kilku kartkach już, gdy się ją tłucze, twoja Fizyka powie ci bez luki21, 103 że za naturą sztuka nosi klucze i jak za mistrzem uczeń idzie w ślady, że sztuka wasza Bogu jest jak wnuczę. 106 Jeśli przypomnisz sobie — coś tak blady? — Księgę Rodzaju, wiesz już, że należy swojego życia z obu brać zasady22:

18 co tkwi na zewnątrz tamtego cmentarza — na zewnątrz grodu Disa. 19 Filozofia mówi o tym szczerze — doktryna Arystotelesa. 20 jako natura cała bieg swój bierze... — naturę, wypływającą z umysłu Bożego, można nazwać także „sztuką Boga” (Monarchia, I, III, 2; II, II, 3), czyli uporządkowaną realizacją jego woli w stworzeniu. 21 twoja Fizyka powie ci bez luki — jak wcześniej „twoja Etyka”, aby pokazać, że owa książka Arystotelesa była autorowi bardzo bliska” (Boccaccio); Nie po wielu stronach w księgozbiorze — bez wybiegania lekturą bardzo do przodu, w drugiej księdze. 22 Jeśli przypomnisz sobie [...] Księgę Rodzaju — fragmenty Pisma (Rdz 2,15; 3,17 i 19 i 2 Tes 3,10), nakazujące wszystkim ludziom pracować i zarabiać na chleb w pocie czoła. Lichwiarz natomiast pogardza naturą i pracą, które są jedynymi uprawnionymi źródłami twórczości i bogactwa, i „gdzie indziej jego nadzieja leży” — w zysku, który przynosi pożyczanie pieniędzy; w ten sposób czyni gwałt bezpośrednio na naturze samej i na sztuce, naśladowczyni natury, a zatem, pośrednio, na Bogu.

111 Piekło

109 nie tak lichwiarze żyją, lecz z grabieży, gardząc naturą i jej córką zgoła, bowiem gdzie indziej ich nadzieja leży. 112 Lecz chodź już za mną, bo nas droga woła; Ryby na niebie już się trzepotały23 i ponad Kaurem stoją Wozu koła24, 115 a inną drogą schodzi się ze skały”.

23 Ryby na niebie już się trzepotały — gwiazdozbiór Ryb już wzeszedł na horyzoncie. Poprzedzając bezpośrednio gwiazdozbiór Barana, w którym wtedy znajdowało się Słońce, znak Ryb zaczął się pojawiać na horyzoncie na trzy godziny przed świtem. 24 i ponad Kaurem stoją Wozu koła — Wielki Wóz znajduje się w kierunku Koru lub Kauru, wiatru głównego, czyli w kierunku północno–zachodnim. Brakuje trochę więcej niż dwie godziny do pojawienia się Słońca.

112 Pieśń dwunasta

Rumowisko i Minotaur (w. 1–45) Flegeton i Centaury (w. 46–99) gwałtownicy przeciwko bliźniemu (w. 100–139)

1 Było to miejsce, gdzieśmy szli ze zboczy, dzikie i straszne, takie rzeczy kryło, że unikałyby ich rade oczy. 4 Jak to urwisko, które całą siłą ziemi trzęsącej i chwiejącej góry, w rzekę Adygę z Trentu uderzyło1, 7 gdzie od wierzchołka, który kryją chmury, schodzi w dolinę tylko stroma skała: dnia ostatniego, zda się, szlak ponury. 10 Taka i w piekle ścieżka w dół zbiegała; zaś tam, gdzie widniał brzeg zwaliska płowy, antycznej Krety kryła się zakała, 13 potwór zrodzony z nieprawdziwej krowy2; co na nasz widok gryzł samego siebie, jak ten, co chowa w sercu gniew surowy. 16 „Myślisz zapewne, w czym ci nie pochlebię — rzekł mistrz — że masz tu księcia Ateńskiego, który tam w górze, w świecie, zabił ciebie3?

1 Jak to urwisko... — o wielkiej górze, która runęła w rzekę Adygę w Alpach po- między Trydentem a Weroną i przysypała wsie i ludzi na przestrzeni trzech lub czterech mil, wspomina Albert Wielki. 2 antycznej Krety kryła się zakała... — Minotaur, zrodzony z haniebnych miłości byka i Pazyfae, żony Minosa, która weszła, aby osiągnąć swój cel do środka wykonanej z drewna krowy (Patrz Owidiusz, Sztuka kochania, I); o tym micie Dante wzmiankuje także w Czyśćcu (XXVI, 41–42, 86–87). 3 że masz tu księcia Ateńskiego... — Tezeusza, syna Egeja, króla Aten, wysłanego do Aten jako przywódca wyprawy, mającej dostarczyć Minotaurowi obiecaną daninę młodzieńców i dziewic do pożarcia; Tezeusz zdobył miłość Ariadny, córki Minosa, i z jej pomocą, gdy dała mu nić, która pomogła mu wyjść z Labiryntu, zabił potwora i uwolnił swój kraj od tego strasznego serwitutu.

113 Piekło

19 Odstąpże, bestio, bo go w niebie strzegą! Nie przez twą siostrę idzie on uczony, tylko chce męki ujrzeć, nic innego”4. 22 I jak ten byk, śmiertelnie już raniony, co obłąkany rwie na sobie wnyki: nie może biec, lecz skacze w różne strony5, 25 tak i Minotaur rwał się ku nam dziki, aż: „Prędko, zbiegnij — krzyknął pan świadomy: — póki szaleje, mu pomieszaj szyki”. 28 I zbiegaliśmy już przez skalne złomy, co się pode mną tylko poruszały, nosząc na sobie ciężar nieznajomy6. 31 „Pewnie myślami wracasz do tej skały — rzekł mistrz mój, widząc, że twarz moja zbladła — której tak broni byk i jego szały. 34 Kiedy, zaklęty dziwnie przez zwierciadła, w głębinę piekła tędy zstępowałem, skała ta stała jeszcze i nie spadła; 37 niewiele przedtem, jak zmartwychwstał ciałem i zabrał diabłu zdobycz niezliczoną z tego pierwszego kręgu, w którym trwałem7, 40 Pan nasz, gdy głębi tak zadrżało łono, że pomyślałem, że to w świat wróciła ta miłość, która niegdyś, jak wierzono, 43 wielokroć już go w chaos obróciła8; 4 Nie przez twą siostrę idzie on uczony... — Słowa Wergilego, mające uciszyć Mi- notaura, w rzeczywistości, przywołując pamięć jego porażki i zdrady siostry, wywołują irracjonalny gniew potwora. Minotaur uważany jest przez większość komentatorów za strażnika siódmego kręgu i symbol ukaranej tam przemocy (violenza). 5 I jak ten byk, śmiertelnie już raniony... — obraz z klasyków (Wergiliusz, Eneida, II, 223–224 i Seneka, Edyp, 342–344). 6 nosząc na sobie ciężar nieznajomy — niezwykły w królestwie cieni ciężar żywego ciała. 7 i zabrał diabłu zdobycz niezliczoną... — Chrystus wyrwał Lucyferowi z najwyższego kręgu piekła, czyli z Limbo, dusze patriarchów (Piekło, IV, 52–63). 8 ta miłość, która niegdyś, jak wierzono... — aluzja do doktryny Empedoklesa (referowanej przez Arystotelesa w Metafizyce), według której porządek świata i istnienie rzeczy miałyby wynikać z niezgody elementów.

114 Pieśń dwunasta

to owej chwili ta pradawna skała w dwóch się zapadła miejscach, wyższa siła9. 46 Lecz spójrz w dolinę: gdzieś być tutaj miała rzeka krwi, w której się gotuje stale gawiedź, co gwałty bliźnim zadawała”10. 49 O ślepa żądzo i niemądry szale gniewu, co w życiu krótkim nam dopieka, a w wiecznym kładzie nas w te krwawe fale, 52 przede mną w łuk wygięta była rzeka, która dolinę całą — z twarzą bladą rzekł mistrz — opływa i wprost w otchłań ścieka, 55 i między nią a ścianą skał, gromadą biegły Centaury, uzbrojone w strzały tak jak na łowy w świecie zwykle jadą11. 58 Wszystkie na widok nasz się zatrzymały, a trzy przed stado wyszły nieprzyjaźnie i łuk i strzałę na nas szykowały; 61 i jeden krzyknął nam: „Na jakie kaźnie, na jakie męki niesie was, przeklęci? Mówcie z daleka, bo wam sprawię łaźnię”. 64 A mistrz mój widząc dobrze, co się święci, rzekł: „Niech sam Chiron da tu ku nam susa12; zawsze twą zgubą były prędkie chęci”. 67 I tylko do mnie: „Widzisz tu Nessusa, który się zemścił tak, gdy cudzej żony

9 w dwóch się zapadła miejscach — także w jamie hipokrytów, jak zobaczymy (Piekło, XXI, 106–108) i może także w „skalnych zwałach” w kręgu zmysłowych (Pie- kło, V, 34). 10 rzeka krwi, w której się gotuje stale... — Flegeton, rzeka gotującej się krwi. W Eneidzie była rzeką ognia (Eneida, VI, 550–551). 11 biegły Centaury, uzbrojone w strzały... — strażnicy ludzi gwałtownych. Daw- nym komentatorom (Pietro di Dante, Boccaccio, Benvenuto) przywoływały na myśl kompanie barbarzyńskich najemników, którzy wtedy grasowali, plądrując półwysep w służbie tyranów. 12 Chiron — syn Saturna i Filiry, nauczyciel Achillesa, jest przedstawiany przez poetów starożytnych (a szczególnie przez Stacjusza w Achilleidzie) jako wódz Centaurów, mądry i szanowany.

115 Piekło

śmierć nazbyt piękna niosła mu pokusa13. 70 Przy nim jest Chiron, ten w swą pierś wpatrzony, który Achilla kształcił tak jak syna, a pełny gniewu Folus z drugiej strony14. 73 Dokoła rzeki chodzi ta zwierzyna i strzela w człeka, co się z krwi wychyli bardziej niżeli mu pozwala wina”15. 76 Myśmy do szybkich bestii się zbliżyli; a Chiron sięgnął po stosowną strzałę, by nią odgarnąć brodę w tył po chwili. 79 A gdy odsłonił wielkie gardło całe, tych starych koni pytał: „Czy wy wiecie, że tamten z tyłu suwa stopą skałę? 82 Stopy umarłych tak nie czynią przecie”. A mistrz mój, stając u tej jego kości, gdzie się natura ludzka z końską plecie, 85 rzekł: „On jest żywy, a ja jegomości muszę prowadzić w głąb ciemnego leja, lecz z przeznaczenia, nie dla przyjemności. 88 Urwała glorię jaką czy kirleja ta, co mi urząd taki powierzyła16: on nie jest złodziej, ja nie cień złodzieja. 91 W imię tej mocy wielkiej, co sprawiła, że po tak dzikiej drodze go się wodzi, spraw, aby bestia jaka była miła 94 i pozwoliła nam tu przejść bez łodzi, niosąc przez rzekę go na swoim grzbiecie, bo nie jest duchem, co w powietrzu chodzi”17. 13 Nessus — Nessos, Centaur, który zakochał się w Dejanirze, żonie Heraklesa (Owi- diusz, Metamorfozy, IX, 98). 14 Folus — podczas zaślubin Pirytosa i Hipodamii, zakłóconych, według mitu, przez gwałtowność pijanych Centaurów, Folus próbował porwać pannę młodą i inne kobiety (Owidiusz, Metamorfozy, XII, 210 i n., Stacjusz, Tebaida, II, 563). 15 bardziej niżeli mu pozwala wina — gwałtownicy są zanurzeni w krwi głębiej lub płyciej w zależności od natury ich grzechu. 16 ta, co mi urząd taki powierzyła — przebywająca w niebie Beatrycze. 17 bo nie jest duchem, co w powietrzu chodzi — który umie latać. Nie ma w tych

116 Pieśń dwunasta

97 Chiron zszedł z drogi nam i: „Jedźże przecie” — rzekł do Nessusa obrócony twarzą, a im: „nie stójcie — krzyknął — jak te ciecie”. 100 I ruszyliśmy, już pod wierną strażą, wzdłuż brzegu wrzątku w kolorze czerwieni, gdzie się śród wrzasków wielkich ludzie warzą. 103 Widziałem: po brwi byli zanurzeni; a wielki Centaur rzekł: „To są tyrani, krwią i łupiestwem niegdyś upojeni. 106 Za ludzkich uczuć brak tu ukarani, są Aleksander, Dionizy ponury, co dał Sycylii ciężkie lata w dani18. 109 Ten, co ma czarny włos dokoła skóry, to Azzolino19, a ten z drugiej strony, blondyn — Opizzo d’Este, tak, ten, który 112 był przez bękarta swego uduszony”20. Więc ja do mistrza, a on rzekł z oddali: „Jak na Centaura dosyć jest uczony”. 115 Wtem Centaur stanął i jużeśmy stali nad ludźmi, którzy tkwili w krwawej toni i się po gardło z wrzątku wynurzali21. słowach ironii — twierdzi Natalino Sapegno — ale próba dostosowania się do zdolności umysłowych centaura. 18 Aleksander — może to być tyran Fere w Tessalii, żyjący w IV wieku p.n.e., o którego okrucieństwie są wzmanki u Valeria Massima, w Metamorfozach (IX) i u Cycerona (De officiis, II, 7, 25) albo Aleksander Wielki, o którego bestialskim okru- cieństwie Dante znalazł wzmianki u Pawła Orozjusza (Historia, III, 16–20), Seneki (De benef., I, 13, 3) i u Lukana (Farsalia, 21). Dionizy — prawdopodobnie Dionizy stary, tyran Syrakuz, zmarły w 367 p.n.e. po prawie czterdziestu latach królowania. Wspomniany jest przez Cycerona i Brunetta Latini (Tresor, II, 119, 6). 19 Azzolino — Ezzelino III da Romano, słynny tyran Marca Trevigiana i przywódca gibelinów, zmarły w 1259 r. w więzieniu. Legenda gwelficka przypisywała mu niesłychane okrucieństwo i nazywała go synem szatana. 20 Opizzo d’Este — Obizzo II d’Este, pan Ferrary, zmarły w 1293 r. Mówiło się, że udusił go syn, Azzo VIII, który przejął po nim władzę. 21 jużeśmy stali / nad ludźmi... — nad zabójcami, których kara jest mniej ciężka od tej naznaczonej tyranom, ponieważ wywierali przemoc tylko na osobach, a nie, jak tamci, na osobach i rzeczach.

117 Piekło

118 I cień samotny wskazał ruchem dłoni: „Na łonie Bożym strzaskał — usłyszałem — serce, co krew wciąż nad Tamizą roni22. 121 A potem innych ludzi znów widziałem, tu była głowa, tam pierś prawie cała; spośród nich wiele osób rozpoznałem23. 124 I coraz bardziej krew się obniżała, aż gotowała im zaledwie nogi, tamtędy wiodła nas przeprawa śmiała. 127 „Tak jak tu widzisz, w miarę naszej drogi wciąż coraz płytszy wrzątek ten się zdaje — rzekł do mnie Centaur — wiedz to dla przestrogi, 130 że z drugiej strony coraz niżej staje dno, aż dosięga w końcu swą głębiną krwi, gdzie tyranów jęczą całe zgraje. 133 Tam sprawiedliwość karze z jego winą Atyllę, bicz tej ziemi niespokojny24, i Pirra z Sestem25; łzy w wieczności płyną, 136 które wciąż ronią, cierpiąc upał znojny

22 Na łonie Bożym... — w kościele. Guido di Montfort, wikariusz dla Toska- nii Karola I d’Angio, aby pomścić śmierć swojego ojca Szymona, zabitego przez Edwarda I, króla Anglii, zasztyletował jego kuzyna, Henryka, w kościele w Viterbo w 1272 r. Serce Henryka zostało następnie umieszczone, według Villaniego, w złotym kielichu na kolumnie na moście nad Tamizą, według innych, w kielichu włożonym w dłoń posągu ze złota postawionego na grobie. Zbrodnia przez swoje przemyślne okrucieństwo i przez to, że została popełniona publicznie, w miejscu świętym, w obecności królów Francji i Neapolu, uderzyła silnie w wyobraźnię współczesnych; wszyscy kronikarze wyrażają swoje oburzenie zarówno dla samego morderstwa, jak dla samych obecnych przy nim władców, którzy powinni byli, a nie uczynili tego, wymierzyć zbrodniarzowi sprawiedliwość. Także Dante izoluje tutaj cień mordercy, otaczając go aurą grozy („cień samotny”). 23 A potem innych ludzi znów widziałem... — inne gromady potępionych, którym została wyznaczona coraz to mniejsza kara. Są to liczne, nie nazwane z imienia zabijaki, niszczyciele i rozbójnicy. 24 Atylla — straszny przywódca Hunów, widziany przez poetę w świetle legendy ludowej i pod tradycyjnym imieniem Bicza Bożego (flagellum Dei). 25 Pirrus — być może król Epiru, który walczył zażarcie przeciwko Rzymowi, lub Pirrus lub Neoptolemeusz, syn Achillesa, którego Wergiliusz przedstawia nam, gdy pastwi się nad Priamem i zwyciężonych Trojanach (Eneida, II, 526–558); Sestus — prawdopodobnie syn Pompejusza, którego Lukan portretuje jako okrutnego pirata (Farsalia, VI, 113–115).

118 Pieśń dwunasta

Rinier z Corneto i Rinier Szalony26, ci, co na drogach wciąż wszczynali wojny”. 139 Rzekł i powrócił bez nas w swoje strony.

26 Rinier z Corneto — wielki grabieżca, który za swojego życia trzymał w strachu całą Maremmę. Był współczesnym Dantemu; Rinier Szalony — Rinier Pazzo — wielki złodziej. W 1268 r. został wyklęty przez papieża i ogłoszony przez społeczność florencką buntownikiem za napad i zabicie biskupa Silvensa i jego orszaku w drodze do Rzymu.

119 Piekło

Pieśń trzynasta

Las samobójców (w. 1–30) Pier della Vigna (w. 31–108) marnotrawcy (w. 109–129) samobójca florencki (w. 130–151)

1 Wciąż nie był Nessos jeszcze z tamtej strony, gdyśmy do lasu weszli, drodze wierni, co żadną ścieżką nie był oznaczony. 4 Liść nie zieleni tam się, ale czerni, konar nie gładki jest tam, lecz sękaty, zamiast owoców moc zatrutych cierni1; 7 tak dzikich siedlisk nie miał i przed laty ów zwierz z Corneto, który płoszy karpie i w nienawiści pola ma i chaty2. 10 Wiją tam gniazdo te paskudne Harpie3, przez które Trojan straszyła Strofada i przepowiednia, że ich los poszarpie. 13 Szerokie skrzydła, twarz człowiecza blada, łapa z pazurem ich i brzuch pierzasty; na drzewie dziwnym dziwnie każda biada4. 16 Mistrz rzekł: „Nim głębiej zajdziesz w owe chwasty, wiedz: jesteś w środku już drugiego koła gdzie będziesz — nic nie było w nim z fantasty —

1 Liść nie zieleni tam się, ale czerni... — przedstawienie martwego lasu i schemat retoryczny pochodzi może od Seneki (Herc., 689 i n.). 2 ów zwierz z Corneto... — właściwie: żyjący między Ceciną a Corneto; dzikie zwierzęta, które unikają miejsc cywilizowanych, żyjąc w Maremmie toskańskiej. 3 Harpie — córki Taumanta i Elektry, którym mit przypisuje twarz kobiety i ciało dra- pieżnych ptaków. Wergiliusz (Eneida, III, 209 i n.) opowiada, jak Eneasz i jego przybyli na Strofady towarzysze nękani byli przez Harpie, które brudziły im odchodami pożywienie; jedna z nich, Celeno, przepowiedziała Trojanom trudności i złe przygody w podróży. 4 Szerokie skrzydła, twarz człowiecza blada... — patrz Eneida, III, 216–218, 226–228.

120 Pieśń trzynasta

19 aż straszny piasek ujrzysz dookoła5: więc patrz, bo jest tu coś, w co w świecie całem, jeżeli powiem, wierzyć nikt nie zdoła”. 22 Wszędzie dokoła jęki usłyszałem, lecz kto by czynił je, nie wypatrzyłem, aż czując wielki strach się zatrzymałem. 25 Sądziłem, że mistrz sądził, że sądziłem, że takie głosy wydawały duchy śród drzew ukryte, które wystraszyłem6. 28 „Jeżeli zerwiesz — rzekł — choć listek suchy albo gałązkę małą z tej rośliny, ujrzysz, jak bardzo jest twój domysł kruchy”. 31 I wyciągnąłem rękę pełną winy, a gdy zerwałem gałąź wielkiej śliwy. — „Czemu mnie szarpiesz?” — pień jej krzyknął siny7. 34 I w krwi brązowej cały, nieszczęśliwy duch pytał: „Czemu pastwisz się nad nami? Czy też ci serca brak? — i mówił dziwy: 37 Byliśmy ludźmi kiedyś, dziś drzewami; bardziej być winna dłoń twa współczująca dla duszy węża, co cię jadem plami”. 40 Jak głownia w ogniu, co z jednego końca cała goreje, a z drugiego stęka, na owym wietrze, co ją rwie, jęcząca, 43 tak wyrzucała z siebie gałąź cienka słowa i krew; i z ręki mi wypadła, i stałem patrząc jak ktoś, kto się lęka8.

5 straszny piasek — w trzecim kole siódmego kręgu (Piekło, XIV, 4–39). 6 Sądziłem, że mistrz sądził, że sądziłem... — użycie podobnych sztucznych figur należy do kultury językowej i retorycznej jego czasu. W tej pieśni poeta lubuje się w nich bardziej niż w innych, być może czyniąc ukłon w stronę takiego znakomitego mistrza ars dictandi, jakim był Pier della Vigna, który jest bohaterem epizodu. 7 Czemu mnie szarpiesz? — dziwność sytuacji, dziw rośliny, która mówi i broczy krwią, bierze się ze sławnego epizodu Polidora z Eneidy (Eneida, III, 22 i n.) 8 i stałem patrząc jak ktoś, kto się lęka — patrz Eneida, III, 29–30.

121 Piekło

46 „Gdyby uwierzyć mógł mi — twarz pobladła mojego mistrza — duszo pełna męki, gdyby poezja w pamięć mu zapadła, 49 to nie wyciągnąłby na ciebie ręki; moja to wina, wierzyć się nie chciało, a łatwo kazać komu, gdy kto miękki. 52 Lecz mów, kim byłeś, by to, co się stało, naprawił, sławie dając twej blask nowy, kiedy na słodki świat powróci cało”. 55 A pień: „Tak nęcisz mnie słodkimi słowy, że moja mowa będzie jak muzyka i będą sensy w niej jak w sidłach sowy. 58 Ja to do serca miałem Fryderyka obydwa klucze, które w nim kręciły, ten, co otwiera, i ten, co zamyka9, 61 ja mu najbliższy byłem, jak nikt miły, a tak gorliwy, wierny w mym urzędzie, że dlań straciłem sen, wyprułem żyły. 64 Lecz ta, co w domu imperialnym wszędzie wodzi tym okiem kurwy i rozwódki, co zawsze śmiercią, wadą dworów będzie10, 67 rozpłomieniła przeciw mnie w czas krótki ich, i Augusta od nich, tak żarliwie, że obróciły się honory w smutki. 70 Duch mój, swój gniew smakując (wciąż go żywię), wierząc, że śmierć go skończy, zadał sobie, sprawiedliwemu, ją niesprawiedliwie11.

9 Ja to do serca miałem Fryderyka... — Pier della Vigna, z Capui, prawnik, autor łacińskich traktatów o sztuce pisania i poezji in volgare, dworzanin Fryderyka II, stał się najbardziej wpływowym spośród doradców cesarza; oskarżony o zdradę w 1249 r. został uwięziony i oślepiony; w więzieniu — jak mówi Villani — miał odebrać sobie życie. 10 Lecz ta, co w domu imperialnym wszędzie... — zawiść. 11 Duch mój, swój gniew smakując... — niesprawiedliwy jest Pier della Vigna nie tyle dlatego, że zabijając się, nałożył na siebie samego, niewinnego, niezasłużoną karę, ani ponieważ czynem tym dał swoim oszczercom pobudkę do przedstawiania go jako poko-

122 Pieśń trzynasta

73 Na te korzenie, cokolwiek w nich robię, przysięgam, nigdy nie złamałem wiary panu mojemu, Sycylii ozdobie12. 76 Jeśli stąd wyjdziesz kiedyś na świat stary, wesprzyj mą sławę, co pod ciosem leży, które zawistne dały jej zamiary”. 79 Chwilę mistrz czekał i w tym do rycerzy podobny rzekł mi: „Nie trać ni minuty, lecz mów i pytaj, niech ci wszystko zwierzy”. 82 „Pytaj ty raczej — stałem jak przykuty — pragnienia moje lepiej znasz ode mnie; bo ja współczuję mu takiej pokuty!”. 85 „Jeśli ci nie strach — rzekł — że sens zaciemnię...”. „Spełnij tu prośbę, duszo uwięziona, lecz powiedz — słuchać będzie nam przyjemnie — 88 jak ziarno duszy chowa się w ramiona tych drzew, i powiedz, czy też ziarna lotem wyfrunie z kory swojej uwolniona?”. 91 A wtedy westchnął głośno pień, a potem swoje westchnienie w głos obrócił zgoła: „Krótko wam powiem. — rzekł i rzekł z polotem: 94 — Kiedy okrutna dusza13 odejść zdoła od ciała, z którym była pokłócona, Minos ją zsyła do siódmego koła. 97 W las ten upada, nie tam, gdzie chce ona, lecz gdzie ją los i gdzie ją wiatr ułowi, po czym kiełkuje jak zboża nasiona. nanego przez wyrzuty sumienia z powodu swojej domniemanej zdrady; niesprawiedliwy jest on przede wszystkim, ponieważ uczynił gwałt przeciwko własnej osobie, ponieważ u podstaw jego czynu była krzywda (ingiuria), pogwałcenie naturalnego prawa (Piekło, XI, 22 i n.) — Sapegno. 12 panu mojemu, Sycylii ozdobie — Kronika Pseudo–Brunetta: „Prawdą jest, że ów Frederyk drugi był człowiekiem godnym podziwu i o wielkim rozumie; znał on i miał w sobie wszelkie walory, które człowiek świata mieć powinien” (za Sapegno). 13 okrutna dusza — niesprawiedliwa wobec własnej osoby, ponieważ „jak bestia pastwi się nad samą sobą” (Buti).

123 Piekło

100 Pęd i roślina formę jej stanowi; a brzydkie Harpie, karmiąc się nią całą, ból jej sprawiają, a okna bólowi14. 103 Jak inne dusze pójdziemy po ciało, ale nie będzie już ubraniem ducha: niesprawiedliwie mieć, co się oddało15. 106 Tu zawleczemy je, gdzie puszcza głucha, i powieszone będą nasze ciała, każde na śliwie swego złego ducha”. 109 Sądząc, że mara jeszcze rzec coś chciała, wciąż gotowiśmy byli na słuchanie, gdy jakąś wrzawą knieja znów zawrzała, 112 jak ci byliśmy, którzy na polanie usłyszą z dala, jak dzik biegnie młody, głosy obławy, gałęzi łamanie. 115 I już tam z lewej biegli dwaj w zawody, nadzy, pokłuci, pędząc ile siły i przesadzając rozliczne przeszkody. 118 „Przyjdź, śmierci!16 — wołał niczym bies z mogiły pierwszy, drugiemu zaś się spóźniać zdało: — Tak szybkie, Lano, nogi twe nie były 121 w bitwie pod Toppo!” — darł się gębą całą17. A potem, gdy mu brakło tchu i ducha, padł i zza krzaka patrzył się nieśmiało.

14 ból jej sprawiają, a okna bólowi — tworzą bolesną ranę, która jest jednocześnie ustami, w których ból znajduje sobie ujście w krzykach i skargach. 15 Jak inne dusze pójdziemy po ciało — do doliny Jozafata. 16 Przyjdź, śmierci! — Jest to owo wołanie o drugą śmierć, o której mówił w pierwszej pieśni Wergili (Piekło, I, 117) i którą tu trzeba rozumieć jako całkowite unicestwienie. 17 Tak szybkie, Lano, nogi twe nie były / w bitwie pod Toppo — być może jest to Ercolano Maconi, sieneńczyk, o którym Boccaccio pisze, że należał do rozrzutnego towarzystwa, wspomnianego w dwudziestej dziewiątej pieśni (Piekło, XXIX, 130). Umarł w bitwie pod Toppo, przegranej przez sieneńczyków w 1288 r.

124 Pieśń trzynasta

124 Za nimi pełna była puszcza głucha czarnych psów, które głodne tak ganiały jak charty ledwo spuszczone z łańcucha18. 127 W tego, co upadł, ząb swój wbiły biały i rozszarpały, kawał po kawale19, i bolejące członki wywlekały. 130 Wtedy za rękę wziął mnie mistrz mój dbale i wiódł do krzaka, który od ran siny wylewał swoje nadaremne żale. 133 „Biedny Jakubie20 — płynął głos z rośliny — na co ci było szukać tu osłony? Za twe złe życie nie ponoszę winy”. 136 Kiedy mistrz stanął nad nim zadziwiony, „Kim byłeś — pytał — że przez takie rany wraz z krwią wydychasz lament nieskończony?”. 139 „O drogie dusze — odrzekł zapytany — ujrzeć przyszłyście, jak mój krzew się miewa: gałęzi moich żywot połamany, 142 u stóp smutnego je połóżcie drzewa. Bo byłem z grodu, który na Chrzciciela zmienił patrona; przez co ten się gniewa 145 i sztuką swoją go nie rozwesela; ach, gdyby nie to, że na moście Arno posąg wciąż stoi tego przyjaciela,

18 czarne psy — literalnie: demony dręczące owych grzeszników (Buti). Alegorycz- nie dawni komentatorzy widzieli w nich symbol biedy, wstydu, wyrzutów sumienia lub wręcz obraz wierzycieli. Przedstawienia polowania diabelskiego mają długą tradycję w literaturze średniowiecznej. 19 i rozszarpały, kawał po kawale — psy rozrywają na sztuki ciała rozrzutników, tak jak oni w świecie pastwili się nad swoim dziedzictwem. 20 Biedny Jakubie... — Giacomo di Sant’Andrea, w 1237 r. był w świcie Fryderyka II i umarł dwa lata później, zabity podobno na rozkaz Ezzelina IV. Różne historie o jego szalonej rozrzutności opowiadają dawni komentatorzy: raz na przykład płynąc barką po Brencie, zabijał czas, rzucając monety do wody, innym razem, pragnąc zobaczyć „duży ładny ogień”, spalił swoją willę, itp.

125 Piekło

148 obywatele, co pracą ofiarną wznieśli je potem z Atylli pogromu, radość daremną mieliby i marną21. 151 Ja powiesiłem się we własnym domu”22.

21 Bo byłem z grodu, który na Chrzciciela... — Florencja, która zmieniła pierwsze- go pogańskiego patrona, Marsa, na nowego patrona chrześcijańskiego, Jana Chrzciciela; przez co Mars zawsze ją miał prześladować „swoją sztuką”, czyli wojną (aluzja do wojen domowych). 22 Ja powiesiłem się we własnym domu — już najdawniejsi komentatorzy nie mają pewności, kim jest ów samobójca. Bambagioli, Lana i Fiorentino sądzą, że jest nim Lotto degli Agli, sędzia, który odebrał sobie życie z powodu wyrzutów sumienia po wydaniu przez siebie niesprawiedliwego wyroku; Ottimo, Buti i inni uważają zaś, że chodzi tu o Rucco de’Mozzi, kupca, który powiesił się w swoim domu, kiedy utracił majątek.

126 Pieśń czternasta

Płonące piaski (w. 1–42) Kapaneus (w. 43–72) strumień krwi (w. 73–93) starzec Kreteński i rzeki piekielne (w. 94–142)

1 W geście czułości dla rodzinnej strony podniosłem liście i oddałem pniowi, który już milczał, zda się, osłabiony. 4 I ku trzeciemu szliśmy już kręgowi, sprawiedliwości sztukę przeraźliwą, gdzie pokazują potępieńcy nowi. 7 By sedno sprawy odmalować żywo, mówię: weszliśmy tam w krajobraz płaski, trawą gardzący wszelką i pokrzywą. 10 Zły las owijał go na kształt opaski, tak jak las smutna rzeka okrążała: tam stanęliśmy, o krok mając piaski. 13 Jałowym piaskiem była ziemia cała, temu podobnym, który przed wiekami stopa Katona z Utyki deptała1. 16 O Boża pomsto, poczuliśmy sami, jako się będzie bać czytelnik blady! Cóż to nie snuło nam się przed oczami! 19 Widziałem liczne nagich dusz gromady, co wszystkie jako jeden mąż płakały, zdało się: różnych kar i praw przykłady. 22 Jedne na ziemi wciąż na wznak leżały2,

1 temu podobnym, który przed wiekami... — aluzja do przejścia wojsk Katona z Utyki przez Pustynię Libijską (Lukan, Farsalia, IX, 382). 2 Jedne na ziemi wciąż na wznak leżały — gwałtownicy przeciwko Bogu.

127 Piekło

drugie, siedzące, wielki krąg tworzyły3, a inne stale szły przez piasek biały4. 25 Najwięcej było tych, które chodziły, mniej tamtych, które leżały pokotem, te za to w gębie więcej miały siły5. 28 A na połacie piasku, wolnym lotem, ogromne ognia upadały płatki, tak jak śnieg w górach, topniejący potem6. 31 Jak Aleksander ujrzał widok rzadki nad swoją armią w Indyjskiej krainie: płomień, co padał i podpalał gatki7; 34 aż wydał rozkaz, który w piekle słynie, ażeby wojska w ziemię go wdeptały: tak nim powstanie pożar, płomień ginie; 37 w ten sposób wieczne lały się upały; piaski płonęły, tak jak od krzemienia żarzy się hubka, i ból zaogniały. 40 Był to wieczysty taniec bez wytchnienia rąk, co na wszystkie strony świata biły, opędzające wciąż się od płomienia8. 43 Znowu zacząłem: „Powiedz, mistrzu miły, bo tylko diabły ciebie pokonały, tylko u bramy ci zabrakło siły9: 46 kim jest ten olbrzym, tak o żar niedbały, co leży gardząc, z wykrzywionym ciałem,

3 drugie, siedzące, wielki krąg tworzyły — gwałtownicy przeciwko sztuce, czyli lichwiarze. 4 a inne stale szły... — gwałtownicy przeciwko naturze, czyli sodomici. 5 te za to w gębie więcej miały siły — przeklinając i bluźniąc Bogu, jak za życia. 6 A na połacie piasku, wolnym lotem... — motyw deszczu ognia wywodzi się z Biblii (Rdz 19,24, Ez 38,22). Obraz śniegu w górach to reminiscencja wersu z sonetu Cavalcantiego (e bianca neve scender senza venti). 7 Jak Aleksander ujrzał... — wiadomość pochodzi z fragmentu Alberta Wielkiego (De meteoris, I, IV, 8). 8 Był to wieczysty taniec... — w oryginale tresca, rodzaj szybkiego tańca. 9 bo tylko diabły ciebie pokonały... — patrz Piekło, VIII, 82; tylko u bramy... — u bramy grodu Disa.

128 Pieśń czternasta

jakby go męki wcale nie nękały?”10. 49 A bies, gdy spostrzegł się, że ja pytałem właśnie o niego, krzyknął do nas z dala: „Takim jak w życiu, w śmierci pozostałem11. 52 Gdyby zamęczył Zeus swego kowala12, gdyby mu piorun wyrwał rozgniewany, by mnie porazić — piękny jak ta lala, 55 gdyby zamęczył trzy Cyklopów zmiany, które pod Etną wciąż pracują znojnie, i wołał: «Pomóż, Wulkanie kochany!», 58 gdyby, jak zrobił to w tessalskiej wojnie13, z siłą mnie boga raził i oprycha, nie mógłby zemstą cieszyć się spokojnie”. 61 Mistrz tak się wkurzył wtedy, że do licha!, taki mi nie był nigdy jeszcze znany: „O Kapaneo, tym, że twoja pycha 64 nie gaśnie, dwakroć jesteś ukarany: sama złość twoja, nawet bez tortury, dość rozjątrzyłaby już twoje rany”. 67 A potem na mnie spojrzał mniej ponury: „Z tych siedmiu królów był, co oblegało Teby; religię mając wciąż za bzdury,

10 kim jest ten olbrzym, tak o żar niedbały... — Kapaneus, syn Hiponoosa i Laodice, jeden z siedmiu królów greckich, którzy walczyli, razem z Polinikiem, prze- ciwko Tebom. Stacjusz referuje jego bluźnierstwa („odwaga jest moim bogiem, świat bogów stworzył strach” — Tebaida, III, 615, 661) i określa go jako pogardzającego religią i prawem (Tebaida, III, 602–603, również X, 897); i opisuje, jak oburzony Jowisz ucina w końcu jego gadatliwe sarkazmy, rażąc go gromem. Potępienie Kapaneusa przez Dantego jest jeszcze jednym przykładem (obok Piekło, IX, 54, 98–99) synkretyzmu kulturowego, Kapaneus przecież bluźni przeciwko „bogom fałszywym”! z wykrzywionym ciałem — patrz Stacjusz, Tebaida, XI, 10. 11 Takim jak w życiu, w śmierci pozostałem — tak samo zbuntowanym i nieugiętym. 12 Gdyby zamęczył Zeus swego kowala — Wulkana. 13 gdyby, jak zrobił to w tessalskiej wojnie — w bitwie przeciwko Tytanom w dolinie Flegra w Tessalii (patrz: Wergiliusz, Georgiki, I, 278–283, Owidiusz, Metamorfozy, I, 151–162). Wspomnienie o gigantomachii, słynnym przykładzie bezbożności, jest związane z bezbożnością śmierci Kapaneusa już przez Stacjusza (Tebaida, X, 909; XI, 7 i n.)

129 Piekło

70 Boga w pogardzie, dziś się modli mało; lecz, jak mu rzekłem, wzór pogardy srogi na jego piersi piekło wypisało. 73 Teraz się cofnij, pilnuj, żeby nogi tam nie postawić, gdzie się piach rozżarza; raczej przy lasku szukaj naszej drogi”. 76 A tam z leśnego płynął korytarza, w który weszliśmy milcząc, strumyk mały, którego czerwień jeszcze mnie przeraża. 79 Tak tryska strumień z Bulikamskiej skały, przy którym ludzie zawsze len czesali, jak w dół przez piasek wody te spływały14. 82 Dno i dwa brzegi jego wyciosali w twardym kamieniu tak, że pomyślałem, że jest on dla nas, byśmy wyszli cali. 85 „Pośród wszystkiego, co ci pokazałem, idąc przez bramę, którą przejść nie bronią15, śród wszystkich dziwów w wielkim piekle całem 88 dziwniejszej rzeczy nie wskazałem dłonią niźli ten strumyk: niewytłumaczenie płomienie gasną ponad jego tonią” — 91 Mistrz mój powiedział. A ja, pies na cienie, chciałem, by zwiększył rozmiary potrawy, bo głód mój wzrastał znowu i pragnienie. 94 „Jest pośród morza — rzec mi był łaskawy — kraj stary, który Kretą się nazywa: pod jego królem świat był niegdyś prawy16.

14 Tak tryska strumień z Bulikamskiej skały... — jeziorko wody siarkowej w pobliżu Viterbo; przy którym zawsze ludzie len czesali — tak (w przeciwieństwie do dawnych komentatorów, którzy mówią tu o „grzesznicach”, nie pettatrici, ale peccatrici) czyta to miejsce Mazzoni. 15 idąc przez bramę, którą przejść nie bronią — u wejścia do piekła (patrz Piekło, VIII, 125–126). 16 Jest pośród morza... — patrz Wergiliusz, Eneida, III, 104–106; pod jego królem świat był niegdyś prawy — pod rządami pierwszego mitycznego króla Krety, Saturna, panował bajeczny złoty wiek, kiedy ludzie żyli niewinni i szczęśliwi (Eneida, VIII, 324–325).

130 Pieśń czternasta

97 I jest tam góra, niegdyś tak szczęśliwa śród wody, liści, co się zowie Ida: dziś opuszczona jak rzecz stara bywa. 100 Tam to bogini — vide: Eneida — syna ukryła, a gdy płakał, w skóry bębnów waliła w strachu, że się wyda17. 103 Jest wielki starzec w środku owej góry, który Dammiatę za plecami chowa i jak w zwierciadło patrzy w rzymskie mury18. 106 Z czystego złota lana jego głowa, z piersi i ramion srebro mu przeziera, i aż do krocza miedź jest kolorowa; 109 niżej żelaza sama próba szczera, jedynie prawa stopa z terakoty; a właśnie na niej wszystko się opiera19.

17 Tam to bogini... — Cybele, żona Saturna, matka Jowisza, Neptuna i Plutona. Aby uchronić Jowisza przed Saturnem, który chciał go pożreć, trzymała go w ukryciu w grocie na górze Idzie i aby zagłuszyć jego kwilenie, nakazała Kuretom lub Koriban- tom robić hałas za pomocą broni, cymbałów i śpiewu (Wergiliusz, Eneida, III, 111–113; Georgiki, IV, 150–152). 18 Jest wielki starzec w środku owej góry... — starzec kolosalnej postaci. Obraz inspi- rowany przez posąg ze snu króla Nabuchodonozora, o którym mówi Pismo (Dn 3,31–33), do czego dołączyła się starożytna koncepcja wieków ludzkości i jej postępującego upadku, którą Dante znalazł u Owidiusza (Metamorfozy, I, 89–131). Starzec przedstawia historię ludzkości upadłej od czasów starodawnej niewinności i pierwotnej świetności, obraca się plecami do wschodu (Dammiata, czyli Egipt), skąd przyszła cywilizacja, i patrzy w stronę Rzymu, stolicy Monarchii i Kościoła. Tak rozumieją to wszyscy dawni ko- mentatorzy. Współcześni mówią tu o upadku instytucji monarchii w czasach Augusta (Santangelo), ludzkości zepsutej przez grzech pierworodny (złota głowa byłaby wolną wolą, a inne części ciała innymi zniszczonymi przez grzech władzami człowieka, po- czwórna szczelina odpowiadałaby czterem zranieniom spowodowanym przez grzech: w intelekcie, woli i w popędach gniewu i pożądawczych — Busnelli, a za nim Barbi i Bigi). Źródłami Dantego byłby w tym przypadku komentarz do proroctwa Daniela w De eruditione hominis interioris Ryszarda z San Wiktor oraz doktryna św. Augustyna i św. Tomasza o konsekwencjach grzechu Adama. 19 jedynie prawa stopa z terakoty... — dawni komentatorzy widzieli w dwóch stopach symbole dwóch władz, stopa z żelaza ma oznaczać cesarstwo (na którym posąg opiera się słabiej, aby wskazać osłabienie jego prestiżu), zaś stopa z terakoty — władzę duchową zepsutą i ostatecznie upadłą.

131 Piekło

112 Wszystko rysuje, oprócz głowy złotej20, wielka szczelina, którą łzy wciąż płyną, które dziurawią skałę wewnątrz groty. 115 I w dół po skałach biegną tą doliną: tworząc Acheront, Styks, Flegeton zgoła, a potem w owej ciasnej rynnie giną, 118 aż tam, gdzie niżej zejść już nikt nie zdoła, formują Kocyt; jakie to jezioro, zobaczysz w środku ostatniego koła”. 121 „Jeśli te wody — rzekłem więc z pokorą — z naszego świata aż do piekła płyną, czemu się tylko na tym brzegu biorą?”. 124 „Wiesz, że okrągłą piekło jest krainą; to, co widziałeś już w diabelskim świecie, wciąż w lewą stronę schodząc w otchłań siną, 127 wciąż nie jest całym łukiem koła przecie: więc jeśli nowe tu znajdujesz treści, nie dziw się temu jak naiwne dziecię”. 130 „Lecz gdzie Flegeton, mistrzu mój, się mieści, i Lete? Pierwsza z deszczu, mówisz, panie, drugą pomijasz zaś w swej opowieści”. 133 „Podoba mi się każde twe pytanie — mistrz odpowiedział — niech więc ten czerwony wrzątek za pierwszą z odpowiedzi stanie. 136 Letę zobaczysz, ale z tamtej strony, gdzie idą dusze myć się owej chwili, gdy grzech przez skruchę jest już odkupiony21. 139 Już czas, abyśmy — rzekł — się oddalili od lasku, iść musimy nieznużenie tą nie płonącą drogą — rzekł Wergili — 142 nad którą wszelkie gasną tak płomienie”.

20 Wszystko rysuje, oprócz głowy złotej... — ponieważ w złotym wieku, czyli w człowieku sprzed grzechu pierworodnego, szczęśliwość jest pełna i doskonała. 21 Letę zobaczysz, ale z tamtej strony... — w raju ziemskim na szczycie czyśćca (Czyściec, XXVIII, 121 i n.).

132 Pieśń piętnasta

Sodomici (w. 1–21) Brunetto Latini (w. 22–99) klerycy i literaci sodomici (w. 100–124)

1 Szliśmy tym murkiem, co w rzecz zwykłą zmienia ów parujący strumień, dziwo Boże, wodę i groblę chroniąc od płomienia. 4 Jak Flamandowie o pochmurnej porze, bojąc się sztormu, co w ich Brugię kropi, tamę stawiają, by odepchnąć morze; 7 i jak z okolic Padwy czynią chłopi, aby ratować zamki i swe domy, zanim w Karyntii słońce śniegi stopi; 10 podobny obraz i tam był widomy, choć nie tak wielki przecie, bez tarasu; ten, kto mur stawiał, mistrz to był świadomy. 13 Z dala byliśmy już od tego lasu i gdybym nawet spojrzeć wstecz był skory, bym nie określił miejsca ani czasu, 16 gdy ujrzeliśmy martwych dusz tłum spory, które wzdłuż tamy ku nam szły z daleka, każda patrzała na nas jak w wieczory 19 na nowiu człowiek patrzy na człowieka; tak w nas wbijały oczy swoje sine jak stary krawiec w igłę, gdy nawleka. 22 Tak oglądany przez taką rodzinę, wnet przez jednego byłem rozpoznany, co mnie za szatę złapał jak dziecinę1

1 co mnie za szatę złapał jak dziecinę — Dante kroczy po brzegu, wyżej w stosunku do potępionych.

133 Piekło

25 i krzyczał: „Cuda!”. Tak to zatrzymany, w ducha pieczony obraz wzrok wbijałem2 i choć zmieniły go tak bardzo rany, 28 które mu ogień zadał, rozpoznałem; i pochyliwszy się ku jego twarzy: „To pan Brunetto, tutaj?” — zapytałem. 31 „Synu mój — rzekł mi — wybacz, że się marzy tu Brunettowi Latino staremu3, nie w stadzie, z tobą chwilę iść, bez straży”. 34 I: „Z przyjemnością — powiedziałem jemu: — chętnie się siądzie tutaj i pogada, jeśli to będzie w smak mistrzowi memu”. 37 „Synu — rzekł — jeśli dusza z tego stada chwilę zatrzyma tu się, od tej daty sto lat pod ogniem leżeć jej wypada. 40 Idź, a ja będę szedł u twojej szaty; a potem pójdę, ach, gdzie już nie pompa funebris, wieczne opłakiwać straty”. 43 Nie chciała dusza, bólem swoim skąpa, zejść tam do niego, lecz skłoniłem głowę, jako ten człowiek, co z szacunkiem stąpa.

2 w ducha pieczony obraz wzrok wbijałem — cotto aspetto, w twarz spieczoną i zniekształconą przez ogień. 3 Brunetto Latino — urodzony we Florencji około 1220, zmarły w 1294. Brał udział w życiu politycznym miasta i dzielił losy partii gwelfów, do której się przyłączył; kiedy wracał do ojczyzny w 1260 r. z poselstwa do króla Alfonsa X kastylijskiego, dowiedział się o przegranej swojej partii w Montaperti i pozostał jako wygnaniec we Francji aż do 1266 r., kiedy bitwa pod Beneventem, zmieniając sytuację polityczną, otwarła mu bramy jego miasta. Następnie był notariuszem i pisarzem miasta i pełnił wiele obowiązków publicznych. Podczas wygnania napisał po francusku Tresor, czyli Skarbiec, który jest wielkim traktatem encyklopedycznym; parzyście rymowanymi wersetami napisał Tesoretto (Skarbczyk); w prozie włoskiej silnie wzorowanej na przykładach klasycznych przełożył i przystosował do współczesności pisma retoryczne Cycerona. Naprawdę wielką wagę jego dzieła, w którym ambicja literacka łączy się z silnymi zainteresowaniami praktycznymi i politycznymi, oddaje kronika Villaniego; powiada ona, że Latini „ogładził florentczyków i nauczył ich dobrze mówić i rządzić naszą republiką według polityki”. O tym, że miał sławę sodomity, wiemy tylko od Dantego.

134 Pieśń piętnasta

46 „Los to czy wyrok — podjął znów rozmowę: w piekło przed śmierci wiedzie cię godziną? Któż to ci drogi pokazuje nowe?”. 49 „Tam w słodkim świecie — rzekłem z smutną miną — długo błądziłem w ciemnej gdzieś dolinie, gdzie zdało mi się, lata mi upłyną. 52 A wczoraj rano ten, którego czynię tu sobie mistrzem, przyszedł, gdy wracałem na szlak, do domu wieść mnie przez pustynię”. 55 „Bądź gwieździe swojej wierny4 — rzekł z zapałem — a port odnajdziesz, który ci otwarłem w tym życiu pięknym, w którym cię poznałem; 58 ach, gdyby nie to, że tak wcześnie zmarłem5, widząc, jak niebo tobie jest łaskawe, bym dopilnował, żebyś nie był karłem. 61 Lecz to niewdzięczne plemię i plugawe6, które z fiezolskiej zeszło gdzieś wyżyny7 i zachowało twardą gór postawę, 64 wrogie ci będzie, synu mój jedyny, słusznie: nie trzeba, by wzrastała figa między drzewami kwaśnej jarzębiny8.

4 Bądź gwieździe swojej wierny... — Dante urodził się pod znakiem Bliźniąt, który, według doktryn astrologicznych epoki, predysponuje człowieka do studiów i literatury. 5 ach, gdyby nie to, że tak wcześnie zmarłem... — Brunetto zmarł w roku 1294, kiedy Dante miał 29 lat i był znany jedynie ze swoich wierszy miłosnych. 6 Lecz to niewdzięczne plemię i plugawe... — lud florencki, „niewdzięczny” wobec wszystkich dobrych, którzy wyrośli w jego łonie i „plugawy” (a właściwie „zły”, maligno) z natury i przez swoje pochodzenie historyczne. 7 które z fiezolskiej zeszło gdzieś wyżyny— legenda opowiada, że rzymianie założyli Florencję po zniszczeniu Fiesole, które stanęło po stronie Katyliny; aby zaludnić nowe miasto, zwołani zostali w większości właśnie fiezolanie, wraz z nielicznymi rodzinami osadników rzymskich; w czym tkwią bardzo dawne i głębokie przyczyny wiecznej nie- zgody i walk wewnętrznych, które powstały (powie Villani) „pomiędzy dwoma ludami nastawionymi tak nieprzyjaźnie i tak różniącymi się obyczajami, jakimi byli szlachetni mężni rzymianie i prostaccy i zażarci w boju fiezolanie”. 8 słusznie: nie trzeba by wzrastała figa... — zapewne było to przysłowie, oparte na zdaniu ewangelicznym (Łk 6,44).

135 Piekło

67 Do dziś ich w świecie fama ślepców ściga9, rasa zawistna, chciwa i nadęta; bacz, niech na ciebie złem swym nie narzyga! 70 Wiedz, iż fortuna sprawi niepojęta, że cię wpakować zechcą w swoją jamę, z dala od kozła będzie jednak mięta. 73 Niech te fiezolskie bestie żrą się same, niech nie tykają dobrej się rośliny, jeśli przerośnie jaka gnój i famę, 76 w której odżyje ziarno, ślad jedyny tych Rzymian, którzy tu pozostawali, gdy było wite gniazdo takiej winy”10. 79 „Gdyby pragnienie, co mi serce pali — — rzekłem — Bóg spełnił, cieszyłbyś się zdrowiem, spomiędzy żywych by cię nie wygnali; 82 w sercu, w pamięci wyrył mi się bowiem ów obraz ojca, pełen tak miłości, co mnie tam w świecie uczył: niech się dowiem, 85 jako przechodzi człowiek do wieczności11; niechaj zaświadczy, jak mi jesteś drogi, wiele słów słodkich, co na wargach gości. 88 Piszę w swym sercu wszystkie twe przestrogi: niechaj komentarz przyda do nich nowy ta, co u kresu czeka mojej drogi12. 91 I dobitnymi ci objawię słowy: kiedy sumienie czyste, nie żałoba; by los najgorszy — jestem nań gotowy.

9 Do dziś ich w świecie fama ślepców ściga — stare przysłowie, które musiało być rozpowszechnione w społecznościach toskańskich, nie cierpiących hegemonii florenckiej. Podobno powstało, gdy florentczycy dali się oszukać przez Totylę.. 10 w której odżyje ziarno, ślad jedyny / tych Rzymian... — (sementa santa) Romanus populus... sanctus, pius et gloriosus (Biesiada, IV, V, 6). 11 jako przechodzi człowiek do wieczności — jak mówi Latini w Skarbcu: „sława daje zdolnemu człowiekowi drugie życie, czyli po jego śmierci rozgłos jego dobrych czynów, które po nim zostają, pokazuje, że jest on jeszcze przy życiu” (Skarbiec, II, VII, 72). 12 ta, co u kresu czeka mojej drogi — Beatrycze.

136 Pieśń piętnasta

94 Nienowe dla mnie wstępy twoje oba, lecz cóż: Fortuna kołem swoim kręci, a chłop motyką, jak mu się podoba”. 97 Mistrz, co przede mną szedł, na kształt pieczęci pokazał, mówiąc do mnie, profil prawy: „Dobrze ten słucha, kto chowa w pamięci”. 100 Lecz nie przestałem gadać z nim, ciekawy, kim Brunettowi w piekle są druhowie, ci najważniejsi i największej sławy. 103 „Znać niejednego dobrze jest — odpowie — o innych milczeć lepiej już tej chwili: czas krótki, trudno wszystko ująć w słowie. 106 Wiedz, że kościoła wszyscy ludźmi byli lub kałamarza i literatury, grzechem tym samym w świecie się splamili. 109 Tu idzie Pryscjan13 i takie figury jak imć d’Accorso14; ujrzeć tu możecie, mając ochotę na ten świerzb ponury, 112 i tego, co przez sługę sług15, jak śmiecie, nad Bacchiglione został przeniesiony16, gdzie co wypinał, już porzucił przecie17.

13 Pryscjan — Prisciano di Cesarea w Mauretanii, słynny gramatyk żyjący w pierw- szej połowie VI wieku. Osiemnaście ksiąg jego Institutiones gramaticae było jednym z dwóch fundamentalnych tekstów w szkole średniowiecznej. Nie wydaje się zresztą, aby był znany jako sodomita; i przez to niektórzy myślą, że Dante pomylił go z biskupem heretykiem Priscillanem z IV wieku; wymienia się tu także imię magistra Priscianusa, profesora gramatyki z Bolonii, który pojawia się w dokumencie z 1294 roku. 14 d’Accorso — Francesco d’Accorso — żyjący od 1225 do 1293 r., jeden z wielkich mistrzów szkoły prawnej w Bolonii; miał katedrę nie tylko w swoim rodzinnym mieście, lecz także na uniwersytecie w Oxfordzie, wezwany tam przez Edwarda I, króla Anglii. 15 sługa sług — papież, który w aktach oficjalnych nazywa się servus servorum Dei. Tutaj mowa o Bonifacym VIII. 16 nad Bacchiglione został przeniesiony — został przeniesiony z biskupstwa we Florencji do tego w Vicenzie. 17 gdzie co wypinał, już porzucił przecie — umierając; mal protesi nervi, ciało wypięte, aby zadowolić swój brzydki grzech. Wiemy od dawnych komentatorów, że w owej postaci można rozpoznać florentczyka Andreę de’Mozzi, który był biskupem Flo- rencji aż do 1295, a potem w Vicenzie (nad Bacchiglione), gdzie umarł następnego roku.

137 Piekło

115 Rzekłbym i więcej, lecz już czas skończony drogi i słów mych, widzę chmurę ciemną pyłu nad piaskiem, znak, że z tamtej strony 118 ludzie już idą, którzy nie są ze mną; Skarb mój polecam tobie ulubiony, w którym wciąż żyję, lekturę przyjemną”. 121 Tu się obrócił i po płaszcz z Werony18 do biegnącego był podobny męża; tak biegł, że zdawał mi się, nieznużony, 124 nie tym, co przegrał, lecz tym, co zwycięża.

O jego skłonności, która musiała wywoływać skandal, wspomina także anonimowa kro- nika Pseudo–Brunetta. Anonimo Fiorentino nazywa go „najnieskromniejszym, a jeszcze do tego głupim”, Benvenuto nazywa go magnus bestionus i dodaje, że umiał przemawiać publicznie, opowiadając wiele śmieszności”, Boccaccio przypisuje jego przeniesienie na- ciskom na Bonifacego czynionym przez brata Tommasa del Mozzi, w zamiarze „zabrania sprzed jego oczu i oczu mieszkańców miasta takiego wstrętu”. 18 płaszcz z Werony — nagroda palio w Weronie — zielone sukno.

138 Pieśń szesnasta

Trzej dawni florentczycy (w. 1–63) zepsucie Florencji (w. 64–90) sznur Dantego (w. 91–114) wejście na Geriona (w. 115–136)

1 Już byłem w miejscu, w którym grzmot się słyszy wód spadających do kręgu innego, ulom podobny, które szumią w ciszy, 4 kiedy trzy mary — jakże ich tam strzegą? — z grupy wybiegły, która nas mijała pod deszczem ognia, biczem grzechu swego1. 7 Rwały wprost na nas, każda zaś krzyczała: „Czekaj, człowieku, zdradza twe ubranie, że nasza ziemia cię zrodziła mała”2. 10 Jakież ujrzałem rany, patrząc na nie, które płomienie w cieniach wypaliły! Samo już boli mnie ich wspominanie! 13 A mistrza krzyki ich zastanowiły: „Poczekaj — rzekł mi — bo to gość nie lada. Być powinieneś dla tych duchów miły. 16 Ach, gdyby nie to, że tu ogień pada, rzekłbym: nie godzi się, by się śpieszyli, to raczej tobie ku nim wyjść wypada”.

1 z grupy wybiegły, która nas mijała — z innej gromady sodomitów. Podczas gdy w skład pierwszej wchodzili klerycy i literaci, tę tworzą ludzie, którzy odznaczyli się w służbie wojskowej i politycznej. 2 Czekaj, człowieku, zdradza twe ubranie... — Boccaccio pisze o zwyczaju, już ginącym w jego czasach, że prawie każde miasto miało swój szczególny sposób ubierania się, odróżniający je od miast okolicznych; nasza ziemia (...) mała — Florencja.

139 Piekło

19 I stanęliśmy, i tej samej chwili ów dawny wiersz, co — zdało się — tak żywo porusza zmarłych, w kole odtańczyli3. 22 I jako nadzy i lśniący oliwą atleci krążą, wypatrując pory, zanim podejmą walkę zapalczywą4, 25 tak ciągle krążąc, patrząc jak upiory ciągle mi w oczy, wykręcali szyje, bo stóp i spojrzeń różne były tory5. 28 „Jeśli ta nędza, w jakiej się nie żyje, sprawia, że wita nas pogarda głucha, a także swąd nasz, i pieczone ryje, 31 niech sława nasza skłoni twego ducha rzec nam, kim jesteś, ty, coś żyw, bez kary stąpasz bezpiecznie tu, gdzie ogień bucha. 34 Ten, czyje ślady depczę — dzisiaj mary — mimo nagości swojej i szkarady, tak był dostojny, że byś nie dał wiary: 37 był niegdyś wnukiem dobrej Gualdarady; to , był mu żywot miły, miał miecz do bitwy i rozum do rady6.

3 ów dawny wiersz... — l’antico verso — łzy i lamenty, które na chwilę porzucili, aby przemówić do Dantego. 4 I jako nadzy i lśniący oliwą... — według niektórych komentatorów Dante robi tu aluzję do atletów i zapaśników, którzy przedstawiani są u poetów starożytnych właśnie nadzy i nasmarowani oliwą (patrz Eneida, III, 281–282), ale poeta wyda- je się odnosić do zwyczaju żywego jeszcze w jego czasach. Według innych używa terminu „mistrzowie”, campioni w sensie technicznym, który przyjął się w średnio- wieczu na oznaczenie tych, którzy walczyli, broniąc racji walczących w pojedynkach i sądach Bożych; pewne jest, że zwyczaj przetrwał do początków czternastego wieku i był stosowany w Toskanii w postępowaniu cywilnym (Davidsohn). 5 tak ciągle krążąc... — „Można sądzić, że trzej sodomici krążą w kierunku wskazó- wek zegara; jeśli chcą mieć wzrok utkwiony w Dantem, ich głowa musi, ile może, krążyć w stosunku do ich ciała w kierunku odwrotnym, czyli od prawej do lewej” (Porrena). 6 Guido Guerra — syn Marcovalda (lub Ruggera), hrabia Dovadola, należał do znakomitej linii hrabiów Guidi; był wnukiem Guida Starego i jego żony, Gualdrady di Bel- lincione Berti de’ Ravignani, czczonej przez współczesnych jako przykład cnót domowych i surowych obyczajów. Urodzony około 1220 r., spędził młodość na dworze Fryderyka II,

140 Pieśń szesnasta

40 Drugi, co depcze piach i wzbija pyły, to Aldobrandi, jego głos ceniony dziś jeszcze światu by przysporzył siły7. 43 Jam Rusticucci, na ten przeznaczony krzyż i wpisany na diabelską listę; w grzech mnie wpędziła nieprzystępność żony”8. 46 Ach, gdybym miał coś na te płomieniste języki, rzuciłbym się tam spłoniony, mistrz by pozwolił na to mi zaiste; 49 lecz że przez ogień byłbym tak spalony, wnet strach pokonał moje dobre chęci, choć bym ich ściskać pragnął z drugiej strony. 52 „To nie pogarda; łza się w oku kręci, gdy wchodzę duchem w wasze położenie, jako cierpieniem stoję tu przejęci, 55 odkąd mi pana mego wyjaśnienie enigmatyczne dało do myślenia, że jakieś wielkie tu przybędą cienie. 58 Wasz kraj jest miejscem mego narodzenia; czynów i imion waszych, co jaśniały, nie wspominałem nigdy bez wzruszenia.

potem, wróciwszy do ojczyzny, stał się jednym z największych zwolenników partii gwelfów w Toskanii; w 1241 r. walczył w obronie Faenzy przeciwko cesarzowi; w 1255 dowodził wojskiem florenckim przeciwko gibelinom z Arezzo; wygnany po przegranej pod Montaperti był jednym z inicjatorów wyzwolenia gwelfickiego i wyróżnił się swoim męstwem w bitwie pod Benevento; umarł w 1272 r. W zwartym i gęstym jak epigraf wersie, który naśladował później Tasso, Dante zawarł sedno, do którego odnoszą się szeroko biografowie jego ducha „gardzącego niebezpieczeństwem” i jego „cudownego umysłu” (Villani). 7 Aldobrandi — Tegghiaio Aldobrandi z rodu Adimarich, szanowany obywatel z partii gwelfów, burmistrz Arezzo w 1256; jeden z kapitanów wojska w 1260; umarł przed 1266 r. „Rycerz mądry i waleczny w boju i o wielkim autorytecie”, mówi o nim Villani. 8 Iacopo Rusticucci — bogaty obywatel wzmiankowany w dokumentach archiwalnych między 1235 a 1254, żyjący jeszcze w 1266 r. Według Ottimo należał do koterii Caval- cantich; Anonimo Fiorentino dodaje, że był on „rycerzem z dobrej rodziny, człowiekiem wybitnym i miłym, i miał żonę tak nieprzyjemną, że oddalił ją od siebie do domu swoich krewnych”.

141 Piekło

61 Lecz na bok gorycz, bo ja po dojrzały i słodki owoc idę, obiecany mi przez poetę, poprzez grzech do chwały”9. 64 „Niechaj twa dusza — rzekł uradowany — długo prowadzi ciało jej poddane, i niech ci sława świeci bez odmiany; 67 lecz mów, czy w mieście tak pielęgnowane dworność i dzielność10 jak przed wielu laty, czy też wygnano je za murów ścianę; 70 bowiem Borsiere, mara świeżej daty, co tak jak inni ognia lubi błyski, bardzo się martwi z racji ich zatraty”11. 73 „Niestety, ludzie nowi, szybkie zyski, duma i zbytek płakać każą słono naszej Florencji, której kres już bliski!”12. 76 Tak zakrzyknąłem z twarzą podniesioną, a że to duchy za odpowiedź brały, tak zapłonęły, jak od prawdy płoną. 79 „Jeśli tak zawsze mówisz — powiedziały — pięknie i jasno, musisz być szczęśliwy, będąc w swej mowie tak szlachetnie śmiały!

9 Lecz na bok gorycz... — gorycz grzechu. 10 dworność i dzielność — patrz Biesiada, II, X, 8 i Czyściec, XVI, 115–120, a także temat cnót podupadłych w Czyśćcu (XIV, 109–111) i mowa Cacciaguidy w Raju (XVI). 11 Borsiere — Guigliemo Borsiere — dworzanin (podobnie jak Ciacco i Marco Lombardo znajduje się więc w takim położeniu, że może lepiej niż inni zmierzyć i osądzić obyczaje w środowiskach dworskich, w których przebywali). „Był rycerzem z dworu, człowiekiem bardzo doświadczonym i o świetnych manierach; to jego było zada- niem zawierać pokój między wielkimi i szlachetnymi ludźmi, a także małżeństwa i parentele, i niekiedy przyjemnymi i uczciwymi nowinami zabawiać dusze zmęczonych i zachęcać do rzeczy zaszczytnych” (Boccaccio). 12 ludzie nowi, szybkie zyski — ludzie przybyli tu znikąd i pozbawieni tradycji, w wielkiej części przybysze ze wsi z poprzedniej epoki; duma — wyniosłość i próżność (patrz Piekło, VIII, 46); zbytek — patrz inne słynne karty Dantejskie, gdzie powracają inwektywy przeciwko „nowym ludziom” (Raj, XVI, 49–72) i przeciwko zbytkowi (Raj, XV, 97–129) i śmiesznej próżności nowobogackich (Piekło, VIII, 49–51), a wreszcie prze- ciwko strasznym konsekwencjom samego bogactwa, źródła zepsucia i upadku jednostek, rodzin i państwa (Biesiada, IV, XII, 9).

142 Pieśń szesnasta

82 Więc jeśli uda ci się ujść stąd żywy, gdy piękne gwiazdy ujrzysz przed oczami, gdy ci rzec przyjdzie: «byłem tam», «to dziwy», 85 równie ładnymi wspomnij nas słowami”13. A potem wszyscy się wyrwali z koła, ich prędkie nogi zdały się skrzydłami. 88 I nigdy „Amen” człowiek rzec nie zdoła z taką szybkością, z jaką tam zniknęli; i usłyszałem, jak mnie mistrz mój woła. 91 Przeszliśmy mało, kiedy szum topieli tak wzmógł się, będąc od nas już dość blisko, że ledwie żeśmy głosy swe słyszeli14. 94 Jak owa rzeka15, która ma łożysko przed Monte Viso, po czym na wschód spływa, tuż Apeninów mając ścianę śliską, 97 co Cichą Wodą w górze się nazywa, przedtem, nim stroma w dół ją pośle skała, lecz zmienia imię w Forli, gdzie się zrywa 100 i jednym skokiem spada oszalała w San Benedetto, woda, która z grani w dół po tysiącu stopniach by spływała; 103 tak tam ze stromej skały tej otchłani w dół z wielkim hukiem kaskada spadała, który tak ranił uszy jak miecz rani. 106 Sznur opasany miałem wokół ciała, ten sam sznur, którym niegdyś złapać chciałem

13 Więc jeśli uda ci się ujść stąd żywy — właśnie dlatego, że jesteś takim odważnym mówcą. Dante będzie mógł, wspominając znakomite imiona owych obywateli poprzed- niego pokolenia, zawstydzić dzisiejszych florentczyków; i poza tym, odsłaniając grzech, w który popadli i ich obecne położenie, nakłonić współczesnych do uniknięcia owej godnej obrzydzenia wady; gdy piękne gwiazdy ujrzysz przed oczami — naśladowanie wergiliuszowego Eneasza mówiącego do towarzyszy (Eneida, I, 203) i Seneki (Herc. fur., 656). 14 szum topieli... — szum kaskady Flegetonu. 15 Jak owa rzeka — rzeka Montone spływająca kaskadą w pobliżu San Benedetto.

143 Piekło

barwną panterę, która mnie nękała16. 109 Potem go jednak całkiem rozwiązałem i na doktora rozkaz: „proszę waści”, cały zwinięty w kłębek mu podałem. 112 Stał na krawędzi, jako ci pierzaści, co lubią latać, i rozwinął sznury i do głębokiej rzucił je przepaści. 115 Jakiś mi serce przebiegł dreszcz ponury, kiedy ujrzałem mistrza, jak tam nisko, zda się, wyglądał nowej awantury. 118 Ach, jak ostrożni być winniśmy blisko tych, co nie tylko same sądzą czyny, lecz przenikają myśli kłębowisko! 121 I rzekł: „Przybywa zwykle tej godziny; o patrz: już w kształt widzialny się przemienia twoje przeczucie, synu mój jedyny”. 124 Ach, takiej prawdzie, co ma twarz zmyślenia, lepiej, gdy można, by się nie świadczyło, bo i bez winy wstyd nas zaczerwienia; 127 lecz tu nie mogę milczeć; z wielką siłą klnę się, słuchaczu, na Komedię całą17, jeżeli czytać ją czasami miło,

16 Sznur opasany miałem wokół ciała — dla dawnych komentatorów sznur znaczył zdradę (lub hipokryzję) i w takim znaczeniu może być wybiegiem zastosowanym przez rozpustnika w jego działaniu i środkiem służącym podstępnemu do jego celu. Buti widział w nim sznur zakonu franciszkanów i informował, że Dante „był bratem mniejszym, nie składającym jednak ślubów, w czasach jego chłopięctwa”; ale jego świadectwo jest późne i mało wiarygodne. Według Carettiego sznur może symbolizować z jednej strony umiarko- wanie i wolę hamującą namiętność (panterę) a z drugiej strony sprawiedliwość i prawdę, broniącą przeciwko zdradzie (Gerion); według Nardiego przedstawia powściągliwość, która przeciwstawia się uwodzeniu; dla Pasquaziego przedstawia sprawiedliwość; według Martie- go sznur to współczucie, które żywe w Dantem w pierwszej części jego podróży, staje się w niższym piekle już niepotrzebne. 17 Komedia — tytuł poematu, powtórzony też: Piekło, XXI, 2. O znaczeniu, jakie Dante przypisywał komedii, kompozycji o skromnym temacie i stylu o charakterystycznym wesołym zakończeniu — patrz Epistolae, XIII, 29, De vulgari eloquentia, II, II, 8, IV, 5 i przypis w Piekło, XX, 113.

144 Pieśń szesnasta

130 że coś widziałem, jak nadlatywało, wielkie i ciemne, kołującym lotem, i dziwne sercu jako rzeczy mało: 133 tak jak wynurza żeglarz się z powrotem, kiedy rozwiązał na dnie zaplątaną kotwicę, którą morze odda potem: 136 pierś swą wypina i kurczy kolano.

145 Piekło

Pieśń siedemnasta

Gerion (w. 1–27) lichwiarze (w. 28–78) lot do ósmego kręgu na grzbiecie Geriona (w. 79–136)

1 „Oto jest bestia o ostrym ogonie, co mija góry, wielkie mury burzy i smrodem swoim na świat cały zionie!”1. 4 Tymi słowami duch się ozwał duży, a potworowi brzeg pokazał blady i marmurowej naszej kres podróży. 7 A ten obrzydły wizerunek zdrady wyciągnął łeb i ciało kolorowe, jedynie ogon chował, i w nim jady2.

1 Oto jest bestia o ostrym ogonie — Gerion, w mitologii klasycznej okrutny król pewnej zachodniej wyspy, zabity przez Heraklesa w jednej z jego dwunastu prac. Poeci starożytni, których Dante ma w pamięci, przedstawiali go w sposób nieco nieokreślony jako istotę o trzech ciałach, forma tricorporis umbrae, jak mówi Wergiliusz (Eneida, VI, 289, VIII, 202), prodigum triplex... in tribus unus (Owidiusz, Her., IX, 91–92), ter amplum Geryonen (Horacy, Od., II, XIV, 7–8). Dante wyobraża sobie postać nie o trzech, lecz jednym ciele i jednej acz troistej naturze: człowieka z twarzy, lwa ze szponiastych łap, węża w pozostałych częściach, z ogonem rozdwojonym jak skorpion. Może wydawać się, że do takiego pomysłu natchnęła Dantego bajeczna szarańcza z Apokalipsy (IX, 7–11: facies earum sicut facies hominum... et habebat caudas similes scorpionum), a jeszcze bardziej przedstawienia zwierząt legendarnych (tak drogich kulturze średniowiecznej) jak Manticora, o której mówią Solon i Pliniusz Starszy, a także Brunetto Latini w Skarbcu lub Morintomorion opisany przez Alberta Wielkiego w De animalibus, jeden i drugi z twarzą człowieka, ciałem lwa i ogonem skorpiona. Zresztą znajdował on dokoła siebie w sfinksach, które podpierały mównice, w płaskorzeźbach i bajkowych dekoracjach rzeźbiarskich romańskich kościołów, liczne przykłady owej fantastycznej i groteskowej zoologii. Gerion jest postacią piekielną już u Wergiliusza, który umieszcza go w przedsionku Hadesu wraz z Centaurami, Chimerą, Hydrą Lernejską, Gorgonami, Harpiami, Briareusem. Do uczynienia z niego symbolu zdrady mogła skłonić Dantego sama wielokształtna jego budowa, a także sposób, w jaki był opisywany przez mitografów. 2 jedynie ogon chował, i w nim jady — „ponieważ podstępny zawsze ukrywa swój cel” (Ottimo).

146 Pieśń siedemnasta

10 Sprawiedliwego miał człowieka głowę, twarz dobrotliwą, delikatnej skóry, lecz pozostałe ciało już wężowe, 13 włochate łapy, smocze w nich pazury; na piersi, biodrach, grzbiecie zaś wielgachne miał arabeski, koła i figury, 16 jakich sam piórem ani wam nie machnę, ni Tatar, Turek nie miał na tkaninie, ani na słynnym płótnie swym Arachne3. 19 I jak na brzegu łódka, nim odpłynie, stoi na piasku, w wodzie do połowy, i jak w opasłych Niemców gdzieś krainie 22 bóbr się gotuje długo na swe łowy, tak to paskudne zwierzę się czaiło pół, gdzie był kamień, pół, gdzie piach był płowy4. 25 I swym ogonem w powietrzu kręciło, jadowitymi strasząc nożycami, których skorpionie żądło było siłą. 28 Mistrz mój powiedział: „Trzeba tu czasami iść krętą drogą5, więc skręcimy nieco ku tej złej bestii, co tu siedzi z nami”. 31 I odeszliśmy stąd, gdzie pustki świecą, raz do prawego tej ciemności cyca, lecz od płomieni z dala, co tam lecą. 34 A tam — zaiste dziwna okolica — ujrzałem w piasku przez ognia padanie6

3 Arachne — mityczna tkaczka z Lidii, która chciała współzawodniczyć w swojej sztuce z Minerwą i pokonana, została zamieniona w pająka (Owidiusz, Metamorfozy, VI, 5–145 i Czyściec, XII, 43–45). 4 I jak na brzegu łódka, nim odpłynie... — oba porównania opisują pozycję potwora, który opiera się przednią częścią na brzegu, a resztą ciała zawieszony jest w próżni, co ma również znaczenie alegoryczne — aluzja do „podwójności” zdrady. 5 Trzeba tu czasami / iść krętą drogą — także to ma znaczenie alegoryczne: „nie można iść prostą drogą ku zdradzie, lecz krętą; żadna droga nie prowadzi ku niej prosto” (Ottimo). 6 ujrzałem w piasku... — gwałtownicy przeciwko sztuce, czyli lichwiarze (Piekło, XIV, 23).

147 Piekło

lud, który, zda się, w dołku jakimś kica. 37 „Ażebyś całe wyniósł stąd poznanie owego kręgu — łaskawymi słowy rzekł mistrz — idź, zobacz, w jakim są tam stanie. 40 Niech będą krótkie jednak twe rozmowy; póki nie wrócisz, bestię się ugada, byśmy z niej mieli statek odlotowy”. 43 Tą stroną, w której kręgu kres wypada, w górę poszedłem, całkiem sam, bez pana, w kierunku ludu, co na męce siada. 46 Wciąż ich oczami boleść była lana; wykonywali ręką różne ruchy, gdy padał ogień, żar im żarł kolana. 49 W podobny sposób psy w czas letniej pluchy pyskiem lub nogą robią, gdy gryzione przez pchły, przez bąki albo też przez muchy7. 52 Kiedy patrzałem w twarze przepalone, żadnych znajomych w tej nie było masie, ale spostrzegłem, że dusze męczone 55 miały na szyjach swych kieszenie, zda się, każda ze znakiem pewnym, kolorowa; wyraźnie nimi się ich oko pasie. 58 Podszedłem i, jak duch ujrzałem, chowa coś, co na torbie żółtej błękitniało: lwia to figura była i lwia głowa8. 61 A potem wzrokiem biegnąc dalej śmiało, ujrzałem inną, która w krwi kolorze gęś przedstawiała jako masło białą9.

7 W podobny sposób psy w czas letniej pluchy... — jak już wcześniej wśród chciwych (Piekło, VII, 53–54), Dante nie rozpoznaje bezpośrednio żadnego z lichwiarzy. 8 Podszedłem... — błękitny lew na żółtym polu był herbem Gianfigliazzich, florenckiej rodziny gwelfów, po 1300 r. z partii Czarnych. Wszyscy członkowie owej rodziny mieli sławę wielkich lichwiarzy (Lana). Większość dawnych komentatorów rozpoznaje w potępionym messer Catellę di Rosso Gianfigliazziego, który z bratem i kuzynem uprawiał lichwę we Francji; wrócił do ojczyzny, otrzymał stopień rycerza i umarł po 1283 r., zostawiając swoją rodzinę w niedostatku. 9 A potem wzrokiem biegnąc dalej... — biała gęś na czerwonym polu była herbem

148 Pieśń siedemnasta

64 I jeden, który miał na białym worze wielką, niebieską, wypasioną świnię10, „Co ty tu robisz — spytał mnie — w tej norze? 67 Że jednak żywy jesteś, w tej godzinie wiedz, że sąsiada mego, Vitaliana, po mej lewicy miejsce nie ominie11. 70 Jedna ma dusza z Padwy tu wygnana, śród florentczyków12; siedzą zbir przy zbirze, krzycząc: „Czekamy wspaniałego pana, 73 wór o trzech dziobach dźwignie na swej girze!” Tu wygnie wargi, jęzor swój wywali na obraz wołu, co swe nozdrza liże13. gibelińskiego rodu Obriachich, „starej i szlachetnej nacji, którzy stali się wielkimi lichwia- rzami” (Lana). Według anonimowych glos Dante robiłby tu aluzję do jakiegoś Ciapo z tej rodziny; z jednego z dokumentów wynika, że niejaki Locco Obriachi w 1298 r. zajmował się pożyczaniem pieniędzy na Sycylii. 10 I jeden, który miał na białym worze... — niebieska świnia na białym tle była herbem Scrovegnichiego, znanej rodziny z Padwy. Większość zgadza się, że jest to aluzja do Reginalda Scrovegni, którego zachłanna chciwość przeszła w przysłowie; ale byli w tej rodzinie i inni lichwiarze, między innymi Arrigo, syn Reginalda. Identyfikacja wszystkich tych osób pozostaje niepewna, wydaje się, że Dante chciał uderzyć ogólnie w pewne rodziny, a nie w określone indywidua. 11 Że jednak żywy jesteś... — „To pierwszy z potępionych, którzy mszczą się, denuncjując obecność lub przybycie innych towarzyszy kary” (Momigliano) — patrz Piekło, XVIII, 40–63, XXXII, 88–123 itp. Vitaliano — według większej części daw- nych komentatorów padewczyk Vitaliano del Dente, który był burmistrzem w 1307 r.; o którym jednak współcześni mu kronikarze mówią jako o człowieku hojnym i wielkodusznym. Dlatego inni uważają, że chodzi tu raczej o Jacopa Vitalianiego. 12 Jedna ma dusza z Padwy tu wygnana... — Dante chce podkreślić, że wszyscy inni pochodzą z Florencji i że właśnie z Florencji przybędzie wkrótce inny słynny lichwiarz. 13 Czekamy wspaniałego pana... — Gianni Buiamonte z rodziny Becchich (który miał w herbie trzy dzioby na złotym polu): „był bardzo bogaty, lecz skończył w nędzy” (Ottimo). Pełnił urzędy publiczne, wymieniał pieniądze jako wspólnik ważnego przed- siębiorstwa bankowego, ale potem upadł i był skazany za oszustwo w pierwszych latach XIV wieku, umarł w 1310 r. W dokumentach z 1298 i później jest wspominany jako dominus e miles; był zatem naprawdę pasowany na rycerza. Tym sarkastycznym zdaniem i urągliwym gestem, który Scrovegniemu towarzyszy, Dante chce pokazać, że oczekiwany w piekle lichwiarz był rycerzem i to jednym z tych najbardziej sławnych, ku większemu wstydowi Gianniego Buiamonte i miasta, które przyznawało zaszczyt rycerstwa ludziom tego pokroju.

149 Piekło

76 Drżąc, że za długo mnie tam przetrzymali, wróciłem, mistrza pamiętając słowa, od tych, co męką się znużeni zdali. 79 A moja mądrość siadła, już gotowa, na owej bestii grzbiecie, na przygody: „Musisz być mężny — zaczął znów od nowa. — 82 Takie już tutaj w dół prowadzą schody; ty idź do przodu, ja się w środku zmieszczę, żeby ci ogon nie mógł zrobić szkody”14. 85 I tak jak człowiek, który czuje dreszcze jakiej czwartaczki, ma paznokcie sine, i kiedy widzi wiatr, dygocze jeszcze, 88 taki ja byłem, myśląc sobie: „zginę”, lecz wstyd mnie zganił, wstyd, co strach pokona, każąc, gdy patrzą, robić dzielną minę. 91 Gdy na te wielkie siadam więc ramiona, chcę rzec: „obejmij mnie, mój mistrzu miły”; ale nie mogłem słowa dobyć z łona. 94 Lecz ten, którego słowa mnie krzepiły w niejednej chwili trudnej, ledwie wsiadłem, już mnie do piersi tulił z całej siły; 97 „Ruszaj, Gerionie, tylko nie trzęś sadłem; szerokim kołem zniżaj się powoli; myśl, ile ducha ci na grzbiet nakładłem”. 100 Tak jak odpłynąć nieraz się mozoli łódź, co od brzegu wolno się odrywa, aż się poczuje panią swojej woli, 103 tak, gdzie pierś była, tam się ogon kiwa jak wyprężony węgorz, całą siłą ramion wiatr zgarnia bestia przeraźliwa.

14 Takie już tutaj w dół prowadzą schody... — podobnie z ósmego do dziewiątego kręgu przenosi ręka giganta Anteusza, a z powierzchni Kocytu schodzi się po włochatym ciele Lucyfera (Piekło, XXXI, 130, XXXIV, 70 i n).

150 Pieśń siedemnasta

106 Większego strachu, słowo dam, nie było, kiedy Faeton rzucił swoje wodze, przez co się niebo nieco nadpaliło15; 109 ni kiedy biedny Ikar czuł już w trwodze, jak lecą pióra, tają woski tanie, a ojciec krzyczał: „na złej jesteś drodze!”16, 112 niż gdy to wiatru słyszałem świstanie wszędzie wkoło mnie i gdy prócz Geriona niczego widzieć już nie byłem w stanie. 115 A on się zniża tylko, gdy wykona ostrożne koło; lecz ja nie widziałem, tylko bił w twarz mi wiatr i od ogona. 118 A w pewnej chwili w mroku usłyszałem straszliwy bulgot rzeki z prawej strony, więc głowę, oczu pełną, w dół podałem. 121 I coraz bardziej byłem przerażony, że spadnę w ogień, w jęki tam słyszane; więc drżałem, w bestię z całych sił wczepiony. 124 Ujrzałem potem rzeczy nie widziane: zniżanie bestii, obrót dookoła, a pod nią męki nowe i nieznane. 127 Do zmęczonego podobny sokoła, który nie widząc dokoła wabika, sprawia, że ptasznik: „Już powracasz?” — woła, 130 zlatuje wolno, z wiatrem się boryka i sto kół robiąc, gdzieś na stronie staje, i gniewu pana swojego unika;

15 Większego strachu, słowo dam, nie było... — Faeton, syn Słońca, otrzymał od ojca pozwolenie prowadzenia jego wozu, ale konie wyrwały mu się z rąk, wypalając pas na niebie, aż w końcu zainterweniował sam Jowisz, uderzając woźnicę piorunem i strącając go do Erydanu (Owidiusz, Metamorfozy, II, 47–324); przez co się niebo nieco nadpaliło — widać to na Drodze Mlecznej. 16 ni kiedy biedny Ikar czuł już w trwodze — patrz Owidiusz, Metamorfozy, VIII, 203–233).

151 Piekło

133 tak to zlatywał Gerion w dolne kraje, wolno, tuż obok skały, co tam stała, i stanął i nas oddał nam, przyznaję, 136 i znikł tak szybko jak puszczona strzała.

152 Pieśń osiemnasta

Pieśń osiemnasta

Opis Złych Jam (w. 1–21) stręczyciele i uwodziciele (w. 22–39) Venedico Caccianemico (w. 40–66) Jazon (w. 67–99) pochlebcy: Alessio Interminelli, Tais (w. 100–136)

1 Jest miejsce w piekle, które zwą Złe Doły1, całe z kamienia koloru żelaza, tak jak i kręgu zewnętrzne cokoły. 4 A w samym środku, jak dymiąca waza, stoi tam studnia, wielka i głęboka, powiem gdzie indziej, jaka w niej zaraza. 7 I okrągłego całość kształt ma oka pomiędzy studnią a podnóżem skały, na dziesięć dolin dzieli się opoka. 10 I jako broni zamków i ich chwały wiele fos różnych wypełnionych wodą, taki mniej więcej obraz przedstawiały 13 owe doliny piekła ryte modą; i jak w fortecy od niejednej bramy w kierunku brzegu liczne mostki wiodą, 16 tak tu od ściany liczne biegły tamy, przecinające fos głębokie jary, które wpadały do studziennej jamy. 19 W takim to miejscu nas strząsnęły bary Geriona, bestii dziwnej, z lewej strony szedł mój poeta, a ja śladem mary.

1 Jest miejsce w piekle, które zwą Złe Doły — . W ósmym kręgu ukarani są ci, którzy popełnili oszustwo. Podzieleni zostali na dziesięć kategorii, z których każdej wyznaczona jest jedna z dziesięciu koncentrycznych jam; Jest miejsce w piekle — kalka formuły klasycznej est locus (Wergiliusz, Eneida, I, 159 i 530, III 163, VII, 563), używanej także przez Owidiusza, Stacjusza i Klaudiana.

153 Piekło

22 I zobaczyłem, jako tam ogony kulą na męce nowi biczownicy, którymi pierwszy dół jest wypełniony2. 25 Dwoma rzędami nadzy szli grzesznicy; jedni ku twarzom naszym przybywali, inni szli z nami, szybko jako dzicy, 28 podobnie w Rzymie, kiedy tłum tam wali w jubileuszu rok, na wielkim moście taki nadano ład pielgrzymów fali3, 31 że z jednej strony idą wszyscy goście w kierunku zamku i Piotra Świętego; z drugiej na wzgórze, w modłach i o poście4. 34 I zobaczyłem, jako ich tam strzegą rogaci diabli z biczem na człowieka, bijąc martwego, zda się, do żywego. 37 Świecili przez nie piętami z daleka: na pierwsze baty nie ma już nikogo, drugich i trzecich nikt tam już nie czeka. 40 A kiedy szedłem tą żelazną drogą, czyjś wzrok spotkałem i tej samej chwili: „Tego widziałem gdzieś już” — rzekłem srogo 43 i przystanąłem przed nim, a Wergili, abym obejrzeć mógł go sobie z bliska, pozwolił innym, by nas wyprzedzili.

2 kulą na męce nowi biczownicy... — w oryginale: „nową mękę i nowych biczow- ników” — ci ostatni to oczywiście diabły. W pierwszej jamie ukarani są podzieleni na dwie gromady, które krążą w przeciwnych kierunkach: stręczyciele i uwodziciele kobiet, jedni i drudzy biczowani przez rogate diabły. W niektórych statutach miejskich znajduje się wzmianka o karze biczowania nałożonej na sutenerów. 3 podobnie w Rzymie, kiedy tłum tam wali... — W rok jubileuszu 1300. „Stale przez cały rok było w Rzymie, poza jego mieszkańcami, dwieście tysięcy pielgrzymów, nie licząc tych, którzy byli w drodze, zmierzając do niego i z powrotem” (Villani). Dante mówi o zjawisku, w którym osobiście uczestniczył; na wielkim moście — na moście Świętego Anioła, który był jedynym mostem łączącym strefę Świętego Piotra z miastem (dlatego mógł być nazwany po prostu mostem, bez nazwy). 4 w kierunku zamku i Piotra Świętego... — chodzi o zamek Świętego Anioła; wzgórze — Monte Giordano.

154 Pieśń osiemnasta

46 Głowę w dół spuszczał, myśląc, że tym zyska anonimowość, niby taki cwany: „Choć oczy spuszczasz, z twarzy i nazwiska 49 znam cię aż nadto, żadnej w tobie zmiany, Caccianemico”5 — rzekłem do tej mary: „Za coś w tym sosie tak ugotowany?”6. 52 „Ani bym z gęby — rzekł — nie puścił pary, lecz jak tu nie rzec, gdy kto w sposób pyta, który mi świat nasz przypomina stary? 55 Ja to sprawiłem, że mógł aż do syta niejaki markiz słodką ssać Ghisolę, o czym historia jest nieprzyzwoita. 58 I nie sam jeden tu z Bolonii bolę; tylu nas wszystkich tutaj zgromadzono, ilu języków nie ma na padole, 61 co po naszemu lubi gadać słono, a jeśli wiary trzeba ci i świadka, przypomnij sobie nasze chciwe łono”7. 64 I nie przebrzmiała jeszcze jego gadka, gdy: „Nie ma dziwek tutaj, precz rajfurze”, już bies mu z biczem dobrał się do zadka. 67 I dołączyłem, robiąc kroki duże, do mego mistrza, na to kamieniste miejsce, gdzie mostek już się tworzył w murze.

5 Caccianemico — Venedico Caccianemico, urodzony około 1228 r., z potężnej rodziny gwelfickiej, uczestniczył w walkach domowych w Bolonii; był burmistrzem Imoli (1264), Mediolanu (1275 i 1286), Pistoi (1283) wygnany w 1287 i 1289, powró- cił do ojczyzny, gdzie umarł w 1302 r. (ale Dante musiał sądzić, że umarł wcześniej). Wydaje się, że popierał ambitne cele d’Estów w Bolonii, i z tą jego postawą polityczną łączy się w jakiś sposób także wstrętna i haniebna wina, przez którą został umieszczony w tej jamie. Historia Ghisoli i markiza była chyba rozpowszechniona w owych czasach, chociaż nie pozostawiła śladu w dokumentach i kronikach. 6 Za coś w tym sosie tak ugotowany — si pungenti salse, dosłownie: ostre sosy. Jak mówią dawni komentatorzy, Salse było to miejsce niedaleko Bolonii, gdzie rzucano trupy straconych, wyklętych i samobójców. Barbi cytuje natomiast miejsce z kazania fra Giordano, w którym mowa o „sosach i musztardach, które znajdują się w małżeństwie, w bogactwie i państwie”. 7 I nie sam jeden tu z Bolonii bolę — Bolończycy mieli opinię stręczycieli (Lana).

155 Piekło

70 Łatwo na niego było wejść zaiste i szliśmy w prawo, ponad tą rozpustą, w stronę przeciwną niż sfery wieczyste. 73 A gdy byliśmy tam, gdzie pod nim pusto, by przejść tamtędy mogli biczowani, mistrz rzekł mi: „Stańmy, tak byś gębę tłustą 76 mógł tu oglądać łotrów tej otchłani, którym dotychczas nie widziałeś twarzy, bo w jedną stronę z nami byli gnani”. 79 I widzieliśmy ich, jak cali szarzy szli wielkim tłumem ku nam z naprzeciwka; że oni także mieli bat na straży. 82 Dziwna zaiste była to rozrywka: patrzeć. „Patrz, tamten, choć jak jedna rana, w bólu nie płacze jako tania dziwka, 85 wciąż w nim majestat znać wielkiego pana! To jest ów Jazon, co tak mądry, śmiały8, pozbawił Kolchów złotego barana. 88 Przybił na Lemnos — takie mu pochwały mistrz prawił — kiedy okrutne kobiety już wszystkich mężczyzn tam pozabijały. 91 Gestem miłości i słowem poety oszukał młodą, piękną Izyfile, co oszukała inne i, niestety9,

8 Jazon — który wiódł statki Argonautów do Kolchidy na zdobycie złotego runa (Owidiusz, Metamorfozy, VII, 1–158). Wylądowawszy na wyspie Lemnos, uwiódł tam Izifile, młodziutką córkę króla Toanta, której ojca miłosiernie uchronił przed śmiercią, wtedy gdy kobiety lemnijskie postanowiły zabić wszystkich miejscowych mężczyzn, aby zemścić się za zaniedbanie, w jakim je pozostawili; później uwiódł także Medeę, córkę króla Kolchów i także ją porzucił dla miłości do innej kobiety, Kreuzy (patrz Stacjusz, Tebaida, V, 404–485; Owidiusz, Herodiady, VI i Metamorfozy, VII, 1–425); mądry, śmiały — wyprawa Argonautów jest wspomniana tu i w Raju (XXXIII, 96) w tonie szczerego podziwu. 9 co oszukała inne — oszukała kobiety z Lemnos, mówiąc, że zabiła swojego ojca. Inne szczegóły mitu o Isifile wspomniane są przez Dantego wCzyśćcu (XXII, 112; XXVI, 94–95) i w Biesiadzie (III, XI, 8).

156 Pieśń osiemnasta

94 samą i w ciąży rzucił ją za chwilę; i za to właśnie bat go tutaj szuka; i za Medeę i za innych tyle. 97 Chadza z nim tędy każdy, kto oszuka; lecz wiesz już dosyć, jaki bies tu mieszka, i jaka twarda bita tutaj sztuka”. 100 I już byliśmy tam, gdzie wąska ścieżka z drugim kamiennym szlakiem się przecina i gdzie nowego łuku jest przewieszka. 103 Usłyszeliśmy jęk, co się zaczyna już w drugiej jamie: lud tam strasznie sapie i tak się tłucze, że aż ręka sina. 106 Taka na ścianach pleśń, że bies nie zdrapie, w którą podziemne się wsączyły jady; i obrażają nos odory capie. 109 A w głębi ciemno tak, że nie da rady ducha zobaczyć, zajrzeć tam do środka, z samego szczytu chyba tej arkady. 112 I przybyliśmy tam i — chwila słodka — ludzi ujrzałem zanurzonych w kale, z wszelkiego, zda się, ludzkiego wychodka. 115 A gdy szukałem wzrokiem tam wytrwale, głowę ujrzałem, tak od gówna brudną, że ksiądz czy laik — nie rozróżnić wcale10. 118 „Czego się gapisz na mnie? Dość tu ludno — wrzasnął — na inne pogap się śmierdziuchy!”. A ja do niego: „Nie pamiętać trudno, 121 że oglądałem cię, gdy byłeś suchy, Interminelli — jakiż świat jest mały! — już nieciekawe inne dla mnie duchy”11.

10 że ksiądz czy laik — nie rozróżnić wcale — nie było widać, czy na głowie znajduje się tonsura. 11 Interminelli — Alessio Interminelli z Lukki, z partii Białych. Z dokumentów i kronik niewiele o nim wiadomo.

157 Piekło

124 Wtedy on palnął sobie w środek pały: „Tak mnie pochlebstwa moje pogrążyły; nigdy mi wstrętne w gębie się nie zdały”. 127 A mistrz powiedział potem: „Bądź tak miły i obróć głowę, aby się pokrótce, lecz dobrze, oczy twoje przypatrzyły 130 tej rozczochranej, brudnej prostytutce, co się osranym swym paznokciem skrobie, i staje albo kuca jak w wygódce. 133 To Tais, kurwa, co — wyobraź sobie — mówi: «Cudownie!», kiedy w łóżku pyta ją pierwszy lepszy: «Dobrze ja ci robię?»12 . 136 Napatrzyliśmy zatem się do syta”.

12 Tais — postać z Eunucha Terencjusza. W pierwszej scenie trzeciego aktu ko- medii żołnierz Trason prosi stręczyciela Gnatona (za pośrednictwem którego Tais została przesłana mu jako niewolnica), czy jest mu wdzięczna: Magnas vero age- re gratias Thais mihi?, a Gnaton odpowiedział: Ingentes. Dante prawdopodobnie znał miejsce z Terencjusza za pośrednictwem cytatu z Cycerona (De amicitia, 26), gdzie odpowiedź tego dialogu przytoczona jest jako przykład adsentatio: „wystar- czy odpowiedzieć magnas, a zamiast tego mówi ingentes; zawsze pochlebca po- większa to, co osoba, której zamierza pochlebić, chce, by wydawało się wielkie”. W tekście Cycerona nie są nazwane wyraźnie imiona interlokutorów i można ich pomylić, jak zrobił to Dante, przypisując odpowiedź Tais.

158 Pieśń dziewiętnasta

Pieśń dziewiętnasta

Świętokupcy (w. 1–30) papież Mikołaj III (w. 31–87) inwektywa przeciw papieżom świętokupcom (w. 88–133)

1 Szymona Maga małpy nieszczęśliwe1, co dobro Boże, tę oblubienicę godną prawego, małpy złe i chciwe, 4 robicie kurwą2, zemstą dziś się sycę, której triumfalna trąba będzie grzmiała na całą piekła waszą okolicę! 7 W następnym grobie będąc już bez mała, po skale szliśmy, wielu której szuka, która nad środkiem otchłani wisiała. 10 Mądrości Boża, wielka twoja sztuka! Na ziemi, w niebie, i w tym piekle zgoła, sprawiedliwości nigdy nie oszuka! 13 Ujrzałem: w głębi kręgu i dokoła pełen dziur wielkich straszył kamień szary, równej wielkości wszystkich, w kształcie koła. 16 Czasze kamienne takiej właśnie miary są u miłego mi świętego Jana, 1 Szymona maga małpy... — opowiada się w Dziejach Apostolskich, że pe- wien Szymon, który uprawiał sztuki magiczne w Samarii, chciał nauczyć się za pieniądze od apostołów Piotra i Jana umiejętności chrzczenia Duchem Świętym przez nałożenie rąk; ale Piotr odepchnął go, mówiąc: „Niech pieniądze twoje prze- padną razem z tobą, gdyż sądziłeś, że dar Boży można zdobyć za pieniądze”. Imie- niem Szymona, symoniakami, nazywa się tych, którzy grzeszą sprzedając i kupując rzeczy święte (dobra duchowe i urzędy kościelne): grzech, który ma wielki udział w historii cywilizacji średniowiecznej i znajduje się u podstaw wielkich konfliktów między potęgami religijnymi i świeckimi (walka o inwestyturę) i polemik między ortodoksyjnymi i heretyckimi prądami w łonie Kościoła. 2 dobro Boże — funkcje duchowe, które powinny być „poślubione dobru”, czyli przyznane tylko dobrym; robicie kurwą — otrzymując je i rozdzielając wbrew owej normie.

159 Piekło

lecz do chrztu tylko, nie dla takiej kary3; 19 jedną potłukłem — rzecz to niesłychana — kiedy w niej tonął pewien chłopczyk mały, za co spotkała nieraz mnie nagana4. 22 Na zewnątrz z dziury każdej wystawały nogi grzesznika aż po grubszą stronę, podczas gdy w środku siedział grzesznik cały. 25 A ich podeszwy były podpalone; przez co tak prędkie wyczyniali ruchy, że by zerwali sznury zaplecione. 28 I jak rzecz tłustą pali płomień suchy, tak że zewnętrzną tylko stronę liże, tak tam je lizał od pięt po paluchy. 31 „Kim jest ten, mistrzu, co nogami strzyże bardziej niż inni — popatrzałem po dnie — ten, który żywszy płomień ma na girze?”. 34 „Jeśli byś zechciał — odparł mi łagodnie — abym cię zaniósł na dół, ta osoba sama ci powie, jakie są jej zbrodnie”. 37 „To lubię — rzekłem — co ci się podoba: tyś jest mym panem, od twej woli płonę jak od swej własnej, ty znasz serca oba”. 40 Na czwarty nasyp owej jamy, w stronę znużonej ręki, szliśmy zatem stale, aż na jej samo dno podziurawione. 43 I nie zdejmował z biodra swego wcale mnie mistrz mój miły, chyba przy tej dziurze, gdzie duch nogami swe zawodził żale5.

3 u miłego mi świętego Jana — w baptysterium San Giovanni we Florencji (patrz też Raj, XXV, 8–9). 4 jedną potłukłem... — nie ma właściwie śladu w kronikach ani wspomnieniach po tym wydarzeniu; za co spotkała nieraz mnie nagana — sprawiając wrażenie, jakby Dante nie szanował „rzeczy Bożych”. 5 gdzie duch nogami swe zawodził żale — dosłownie: płakał nogami. Warto zauważyć, że cała ekspresja uczuć obróconych głową w dół potępieńców ogranicza się do nóg.

160 Pieśń dziewiętnasta

46 „Kimkolwiek jesteś, ze swym dołem w górze6, jak pal wetknięta w ziemię, duszo blada, ach, jeśli możesz, powiedz słowo duże”7. 49 Stanąłem nad nim jak brat, co spowiada płatnego zbira, który, w ziemię wbity, woła go, aby przegnać śmierć i gada8. 52 „Ty tu? — wykrzyknął — dowcip znakomity: sam Bonifacy stoi tutaj oto?! Trzy lata wcześniej przed słowem wróżbity9.

6 Kimkolwiek jesteś, ze swym dołem w górze — „symoniak miał duszę zwróconą ku rzeczom ziemi zamiast ku sprawom niebieskim, jest więc wbity w ziemię. Obrócił do góry nogami swój urząd, ciągnąc korzyści materialne właśnie z rzeczy duchowych... więc sam jest tak obrócony. Powinien był aspirować do aureoli świętego, więc nimb z ognia liże mu stopy: aureola na odwrót” (d’Ovidio). 7 jak pal wetknięta w ziemię duszo blada... — owa dusza to Giovanni Gaetano Orsini, papież Mikołaj III od listopada 1277 do sierpnia 1280 r. „Podczas gdy był młodym klerykiem, a potem kardynałem, był bardzo uczciwy i prowadził dobre życie...; ale potem [...] został pierwszym papieżem, na którego dworze jawnie używano symonii wobec jego krewnych; przez co powiększył bardzo liczbę posiadłości i zamków i monet” (Villani). 8 Stanąłem nad nim jak brat, co spowiada... — zabójcy, którzy zabijali dla pieniędzy, byli karani w owym czasie przez zakopanie żywcem głową w dół. „Niekiedy zdarzało się, że skazany na zakopanie żywcem, po tym jak został umieszczony w dole głową w dół, wzywał spowiednika, aby wyznać mu jakiś grzech; a wtedy spowiednik pochylał ucho ku ziemi i słuchał uważnie” (Benvenuto). Dante chce powiedzieć, że stał zgięty, z głową prawie przy ziemi, aby usłyszeć potępieńca; aby przegnać śmierć... — odwlec o kilka chwil. 9 Bonifacy — potępieniec wymienia imię papieża Bonifacego VIII, który powinien tu przybyć, kiedy umrze i zająć jego miejsce. Poeta wyobraził sobie, że każdy potępieniec tkwi z podpalonymi stopami w swojej jamie aż do momentu, kiedy przyjdzie zastąpić go inny grzesznik, również papież–symoniak; wtedy upada on na spód studni, gdzie już się znajdują, ściśnięci w szczelinach skalnych, ci, którzy go poprzedzili. Otwór, do którego Dante się przybliżył, to dziura papieży: pod głową Mikołaja III znajdują się już inni papieże, którzy splamili się symonią; czeka on teraz, aż przyjdzie i zajmie jego miejsce Bonifacy VIII, który ze swej strony będzie musiał już niedługo ustąpić miejsca Klemen- sowi V. Bonifacy — Benedetto Caetani, papież o imieniu Bonifacego VIII od 1294 do października 1303 r. Jego polityka i doktryna są jednym z najczęstszych celów polemiki Dantego (przede wszystkim Raj, XXVII, 22–27) Pisze Villani, że, bardzo bogaty, umiał dbać o interesy Kościoła i swoich krewnych i dla zysku czynił rzeczy, które nie bardzo przystały człowiekowi jego godności. Trzy lata wcześniej przed słowem wróżbity — proroctwo czytane w księdze przyszłości lub — jak sądzą inni komentatorzy — proroctwo zwane Papalisto, fałszywie przypisywane Joachimowi z Fiore (według którego Bonifacy VIII miał umrzeć trzy lata później).

161 Piekło

55 Czyżby tak szybko się przejadło złoto, przez które zwiodłeś, każdy to wyśledzi, żonę swą, żeby sprzedać ją za złoto?”10 . 58 Byłem jak człowiek, co się bardzo biedzi, bo nie zrozumiał, co też mu mówili, i co zmieszany, nie zna odpowiedzi. 61 „Powiedz mu szybko — szepnął mi Wergili: — To nonsens, żaden Bonifacy ze mnie”, a ja odrzekłem, tak jak mnie uczyli. 64 I duch wykrzywił nogi nieprzyjemnie i pośród długich westchnień, zapłakany, rzekł mi: „A zatem czego chcesz ode mnie? 67 Jeśli tak zajrzeć chciałeś w moje rany, że zejść ze skały byłeś dla mnie skory, wiedz, że zostałem w wielki płaszcz ubrany11, 70 ale naprawdę niedźwiedź ze mnie chory, który niedźwiadki tylko swoje syci, więc jak tam złoto, siebie pcham do nory12. 73 Pode mną inni są tu znakomici w sztuce Szymona, których małpą byłem, w różnych szczelinach pośród skał ukryci. 76 Tam i ja wpadnę, przodem, jak i tyłem, gdy przyjdzie ten, za kogo ciebie wziąłem, gdy tak z pytaniem swym się pospieszyłem13.

10 Czyżby tak szybko się przejadło złoto... — żona to Kościół. Według wyobrażenia powszechnego w języku mistyków i teologów średniowiecznych papież jest małżonkiem Kościoła. Dante zdaje się tutaj powtarzać oskarżenia, które kierowali przeciw Bonifacemu jego przeciwnicy: że nakłonił oszustwem Celestyna V do zrzeczenia się papiestwa i zasiadł na tronie papieskim, używając zdrady i przemocy (Villani i kronika Pseudo–Brunetta). 11 wielki płaszcz — płaszcz papieski (też Piekło, II, 27). 12 ale naprawdę niedźwiedź ze mnie chory — Orsini byli często nazywani w do- kumentach z trzynastego wieku filiis Ursae — synami niedźwiedzia; i niedźwiedź jest przysłowiowo uważany za zwierzę łakome i bardzo kochające swoje dzieci; więc jak tam złoto, siebie pcham do nory — do kamiennego otworu, którym tkwi głową w dół — jeden z przejawów contrapasso, odwetu. 13 gdy przyjdzie ten, za kogo ciebie wziąłem... — Bonifacy VIII.

162 Pieśń dziewiętnasta

79 Lecz dłużej tutaj swym straszyłem dołem, tak odwrócony do góry nogami, niż on tu będzie rył pod ziemią czołem14: 82 bo przyjdzie po nim ten, którego plami win więcej, pasterz bez żadnego prawa, i obu nas zasypią kamieniami15. 85 Ten nowy Jazon, zła którego sława z ksiąg Machabejskich (fragment niezawiły), któremu Francja będzie zbyt łaskawa”16. 88 Nie wiem, czy trochę szalone nie były te słowa, które rzekłem tam do niego: „A teraz powiedz, jakiej złotej bryły 91 zażądał Pan Nasz od Piotra świętego za klucze nieba, jakiej złotej góry?17. Rzekł mu: «Chodź za mną» i chciał tylko tego18. 94 Ani z Macieja też nie zdarli skóry apostołowie, ilu ich nie było, za miejsce, które stracił duch ponury19.

14 Lecz dłużej tutaj swym straszyłem dołem... — Bonifacy będzie znajdował się w tym położeniu krócej. Zmarły w 1280 r. Mikołaj III znajduje się w piekle od dwudziestu lat; Bonifacy będzie tkwił wbity w kamienny otwór od października 1303 aż do kwietnia 1314, czyli mniej niż jedenaście lat. 15 bo przyjdzie po nim ten... — aluzja do Bertranda de Got, arcybiskupa Bordeaux, papieża o imieniu Klemensa V od 1305 do 1314; poeta mówi o nim zawsze z głęboką pogardą (Raj, XVII, 82; XXVII, 58; XXX, 142–148). Jak pisze Villani — był człowiekiem bardzo chciwym pieniędzy i symoniakiem. 16 Ten nowy Jazon... — Jazon został najwyższym kapłanem Hebrajczyków, kupując łaskę króla Antiocha Epifana, obiecując mu 360 talentów (2 Mch 4,7–26), po czym stał się wszystkim nienawistny z powodu swojego bezbożnego i rozpustnego życia. Podobnie mówiło się, że Bertrand de Got miał kupić sobie papiestwo, obiecując Filipowi Pięknemu, królowi Francji, w zamian za jego potężne poparcie, ogromne koncesje i całą dziesięcinę z królestwa, zbieraną przez okres pięciu lat (Villani). 17 klucze nieba — Tibi dabo claves regni caelorum (Mt 16,19). 18 Rzekł mu: «Chodź za mną»... — venite post me — słowa, którymi Chrystus wezwał do siebie Piotra i jego brata Andrzeja (Mt 4,19, Mk 1,18). 19 Ani z Macieja też nie zdarli skóry... — apostołowie nie żądali zapłaty od Macieja wtedy, gdy został wybrany, aby zajął miejsce, które wcześniej miał wśród nich Judasz Iskariota (Dz 1,13–26).

163 Piekło

97 Więc ukarany jesteś, że aż miło; pilnuj do woli złupionego złota, co wobec Karla tak cię ośmieliło20. 100 I gdyby nie to, że wciąż na mnie mota wiara szacunek do tych kluczy, które za pogodnego dzierżyłeś żywota, 103 bardziej bym jeszcze słowa rzekł ponure; bo wasza chciwość smuci świat zaiste, depcąc po dobrych, złych wynosząc w górę21. 106 Wy straszyliście w snach Ewangelistę, gdy ujrzał tej, co siedzi nad wodami, śród królów świata kurestwo wieczyste22; 109 która z siedmioma rodzi się głowami i co z dziesięciu rogów czerpie siły, póki małżonek grzechem się nie splami.

20 pilnuj do woli złupionego złota — krążyła (nieprawdziwa zresztą) pogłoska, że Mikołaj III otrzymał złoto bizantyńskie od Giovanniego da Procida, aby wesprzeć spisek, który miał zainicjować rewolucję sycylijską Vesprich. Z drugiej strony wyrażenie, którym posługuje się poeta, jest ogólne, może ono znaczyć także dochód z dziesięcin i majątków kościelnych, który papież bezprawnie sobie przywłaszczył; pewne jest, że prowadził od początku do końca pontyfikatu politykę wrogą wobec Karola Anjoux, odbierając mu tytuł senatora rzymskiego i urząd wikariusza cesarskiego w Toskanii. 21 depcąc po dobrych, złych wynosząc w górę — Patrz Wergiliusz: parcere su- biectis et debellare superbos, i ewangelia: deposuit potentes de sede et exaltavit humiles (Łk 1,52). 22 Wy straszyliście w snach Ewangelistę — o was myślał w swoim proroctwie święty Jan. Poeta robi tu aluzję do fragmentu Apokalipsy (17,1–3). Obraz z Apokalipsy jest symbolem pogańskiego Rzymu; ale istniała w średniowieczu cała literatura, herety- ków, półheretyków i katolików spragnionych głębokiej reformy kościelnej (joachimitów i franciszkanów spirytuałów), która identyfikowała wielką nierządnicę ze skorumpowa- nym Kościołem. Dante uchwycił się tej interpretacji i rozwija swobodnie, naginając je do własnych celów, szczegóły zaczerpnięte ze źródła: łączy kobietę i bestię i w jej siedmiu głowach i dziesięciu rogach widzi symbolizowane kolejno dary Ducha Świętego (lub Sakramenty), na których Kościół został ufundowany, i przykazania Dekalogu, których trzyma się on wiernie, dopóki jest rządzony przez cnotliwych papieży; siedzi nad woda- mi — w Apokalipsie wody symbolizują ludy podporządkowane politycznie Cesarstwu (Ap 17,15), dla Dantego są to ludy poddane duchowo Kościołowi; śród królów świata kurestwo... — aluzja do polityki świeckiej papieży, którzy prostytuują Kościół, miesza- jąc go w spory o władzę między książętami lub wręcz podporządkowując go interesom jednego pojedynczego państwa.

164 Pieśń dziewiętnasta

112 Tylko ze złota, srebra Bóg wam miły; od dawnych ludów różni was tej daty, że stu ich czcicie — te jednego czciły23. 115 Ach, Konstantynie, ileż z tobą straty! Nie przez konwersję, lecz niezrozumiałą donację twoją papież tak bogaty!”24 . 118 A gdy te nuty mu śpiewałem śmiało, gniew lub gryzące duszę mu sumienie obiema jego nogami machało. 121 I mistrz mój — myślę — miał tę śpiewkę w cenie, bowiem uważnie słuchał owej chwili słów, co smagały ducha zasłużenie. 124 Za to na ręce wziął mnie mój Wergili, a potem uniósł mnie do swego łona i tam się wspinał, skądżeśmy schodzili. 127 I nie znużyły się jego ramiona, lecz na szczyt łuku zaniósł mnie, gdzie mała, już na wał piąty, ścieżka jest zrobiona. 130 I drogi sobie ciężar mego ciała na tak wysokiej, stromej złożył skale, że i kozicy trudna by się zdała. 133 Stąd ku kolejnej jamie szedłem dalej.

23 Tylko ze złota, srebra Bóg wam miły — echo słów Pisma: argentum suum et aurum suum fecerunt sibi idola (Oz 8,4); że stu ich czcicie — czcząc każdą monetę, kawałek cennego metalu; dawne ludy — to Żydzi, którzy, kiedy oddalali się od wiary, zadowalali się jednym idolem, złotym cielcem (Wj 32). 24 Ach, Konstantynie... — Dante wierzył, za rozpowszechnioną w średniowieczu legendą, że Kościół zaczął ulegać korupcji, odkąd cesarz Konstantyn, z wdzięczności dla papieża Sylwestra, który uleczył go z trądu (patrz Piekło, XXVII, 94–95), nawracając się na chrześcijaństwo, oddał Kościół pod panowanie Rzymu i dał tym samym początek jego władzy doczesnej. Dante, który — jak wszyscy jego współcześni — uważał donację za fakt historyczny, nie uznawał jednakże jej ważności jako aktu jurydycznego, odmawiając pojedynczemu cesarzowi prawa oddawania jako swej własności choćby części władzy (Monarchia, III, X i XIII).

165 Piekło

Pieśń dwudziesta

Wróżbici (w. 1–30) Amfiaros, Terezjasz, Arontas (w. 31–51) Manto i pochodzenie Mantui (w. 52–102) inni wróżbici (w. 103–130)

1 O nowej karze pisać teraz muszę i dać dwudziestej pieśni temat nowy w księdze, co martwe opisuje dusze. 4 Cały, jak stałem, byłem już gotowy znów patrzeć na dno, na cieni mieszkanie, gorzkim zalane płaczem do połowy; 7 widziałem: ludzie szli mi na spotkanie, milcząc i płacząc, tych procesji krokiem, co recytują psalmy i litanie1. 10 A kiedy bardziej ich badałem okiem, dziwnie wydali mi się obróceni między podbródkiem oraz piersi stokiem; 13 bo w stronę pleców twarz patrzała cieni i w tył musieli iść wciąż mimo chęci, tego, co przed, widzenia pozbawieni. 16 Czasem paraliż kogoś i pokręci, lecz o przypadku takim w świecie głucho, ja w każdym razie nie mam go w pamięci.

1 widziałem: ludzie szli mi na spotkanie... — potępieni, którzy idą w ten sposób, to wróżbici, magowie, wiedźmy i astrolodzy. Komentatorzy silą się, aby ustalić związek między ich postawą a winą, przez którą zostali potępieni: niegdyś przesadzili w mówieniu, także o rzeczach, których człowiekowi nie dane jest poznać, więc teraz muszą milczeć; wybiegali umysłem poza wszelkie granice zakreślone spojrzeniu śmiertelnika, teraz więc idą krokiem wolnym i spętanym. Ale contrapasso najłatwiej uchwycić w najistotniejszym elemencie kary wymyślonym przez poetę, a mianowicie w tym, że o ile niegdyś wybie- gali naprzód oczami w iluzji odkrycia przyszłości, o tyle teraz są zmuszeni, za pomocą okrutnego obrócenia głowy, mieć twarz wiecznie zwróconą w tył.

166 Pieśń dwudziesta

19 Pomyśl, słuchaczu, jeśli ci przez ucho Pan Bóg da zebrać owoc tej lektury, jakże ja mogłem twarz zachować suchą, 22 naszej ujrzawszy obraz tam natury tak wykrzywiony, że płacz z oczu trupi bruzdą pośladków spływał po nich z góry. 25 I zapłakałem — że się zawsze skrupi na nieszczęśliwych! — tam za skały bryłą, aż mistrz mnie spytał: „Czy ty jesteś głupi? 28 Tu żyje litość, gdy się ją zabiło: któż nikczemniejszy bardziej od człowieka, co mu się czynić sądy Boże śniło2? 31 Lecz podnieś głowę, patrz na tego Greka; na oczach Teban ziemia go połknęła: «Dokąd? — krzyknęli jeszcze mu z daleka — 34 Dość ci, Amfiaros, wojennego dzieła?»3 . A on nie przestał spadać przerażony, aż Minosowa łapa go ujęła. 37 Patrz: ten pierś swoją nosi z pleców strony, a że przed sobą widzieć chciał zbyt wiele, w tył idzie, oczy są mu za ogony. 40 Oto Tejrezjasz — jest w Nazona dziele — który z mężczyzny zrobił się kobietą, robiąc remanent wielki w swoim ciele4

2 Tu żyje litość, gdy się ją zabiło... — podobne wyrażenie — Piekło, XXXIII, 150. 3 Amfiaros— jeden z siedmiu królów, którzy oblegali Teby, przewidziawszy za pomocą swojej sztuki wróżbiarskiej, że zostanie zabity na wojnie, próbował się ukryć, ale został zdradzony przez żonę Erifyle (patrz Czyściec, XII, 49–51) i zmuszony do przyłączenia się do walki, i podczas gdy walczył, ziemia otworzyła się pod jego wozem i został połknięty przez otchłań (patrz Stacjusza, Tebaida, VII, 690–823). 4 Oto Tejrezjasz... — sławny wróżbita tebański, który uprawiał swoją sztukę w wojsku greckim, podczas wojny siedmiu przeciwko Tebom. Owidiusz (Metamorfozy, III, 324–331) opowiada, że pewnego razu, uderzywszy różdżką dwa miłośnie splecione węże, przemieniony został w kobietę i mógł odzyskać swoją płeć dopiero siedem lat później, uderzając znów te same węże tą samą różdżką.

167 Piekło

43 i przemieniony tak, uderzył przeto różdżką w dwa węże, znów dla odzyskania męskości, czując, że to jednak nie to. 46 Ów Aront brzuchem plecy mu przesłania5, co w górach Luni, gdzie wycina śmiało las Karraryjczyk, lecz bez nocowania, 49 pośród marmurów miał jaskinię białą, w której zamieszkał i gdzie mu w patrzeniu w gwiazdy i morze nic nie przeszkadzało6. 52 A ta, co kryje sutki swoje w cieniu długich warkoczy, które rozpuściła, a swoją skórę w gęstym owłosieniu, 55 to Manto, poprzez wiele ziem błądziła7; a że w rodzinnym miejscu mym została, niech ci opowieść moja będzie miła. 58 Gdy duch jej ojca już wyleciał z ciała, a gród Bachusa padł8, ze swoją chorą duszą czas wielki w świecie wędrowała. 61 W górnej Italii piękne jest jezioro, które Benako cały lud nazywa w górach, co w nawias kraj Germanii biorą9. 64 Tysiąc tam źródeł pasma gór obmywa i Kamoniakę i Gardyjskie grody wodą, co potem w to jezioro spływa.

5 Aront — wróżbita etruski, który przepowiedział wojnę między Cezarem a Pompe- juszem (Lukan, Farsalia, I, 584–587). 6 w górach Luni... — Luni jest starożytnym miastem etruskim w pobliżu źródeł Magry, spustoszonym już w czasach Dantego (Raj XVI, 73), od którego wzięła nazwę Lunigiana. 7 Manto... — córka Tejrezjasza. Uciekłszy z Teb po śmierci swego ojca, aby wymknąć się spod tyranii Kreonta, zatrzymała się w miejscu, gdzie później miała wyrosnąć Mantua (patrz Wergiliusz, Eneida, X, 198–200; Owidiusz, Metamorfozy, VI, 157–162; Stacjusz, Tebaida, IV, 463–466, VII, 758). 8 gród Bachusa — Teby. 9 w górach — pasmo Alp, które wyznacza południową granicę krajów germańskich (Lamagna), na północ od zamku Tiralli lub Tirolo, w pobliżu Merano; Benako — jezioro Garda.

168 Pieśń dwudziesta

67 Tu w środku, gdyby zeszli się z przygody biskupi z Trentu, Brescji i Werony, błogosławiliby te same trzody10. 70 Jest tam Peskiera, piękny fort broniony, co się na Brescję i Bergamo gniewa, z niższej jeziora niedostępnej strony11. 73 A tam to wszystko w końcu się przelewa, co już nie mieści się w jeziornym łonie, a potem rzeka płynie między drzewa. 76 A gdy zaczyna woda biec przez błonie, już nie Benako, Mencio się nazywa aż do Governo, tam, gdzie w Padzie tonie. 79 I na rozległą już równinę wpływa, gdzie się rozlewa w bagno, snem przesyca i stoi długo, ciemna i smrodliwa. 82 Tędy przechodząc owa zła dziewica12 nagą śród bagna ziemię zobaczyła, gdzie ani człowiek, ani bies nie kica. 85 I tam, ponieważ ludzi nie lubiła, wpadła z czeredą sług, by czynić czary, tam żyła i tam ciało zostawiła. 88 A dookoła lud żyjący stary przyszedł w to miejsce, co za mgieł zasłoną mocno bronione było przez moczary. 91 Na martwych kościach miasto założono,

10 Tu w środku, gdyby zeszli się z przygody... — ponieważ tutaj spotykają się granice tych trzech diecezji. Aluzja prawdopodobnie do wyspy Frati, dziś Lecchi, której kościół świętej Małgorzaty był rzeczywiście podporządkowany jurysdykcji duchowej wszystkich trzech biskupów. 11 Jest tam Peskiera... — jeden z głównych bastionów systemu obronnego przezna- czonego przez Scaligierich, panów Werony, dla odpierania napadów Brescjan i miesz- kańców Bergamo. 12 zła dziewica — Manto, przedstawiona jak w tekście Stacjusza, jako dziewica; podczas gdy Wergiliusz czyni z niej żonę Toska i matkę Okna. Ten sam Stacjusz opisuje ją jako okrutną, kiedy pomaga ona ojcu w jego czarach, kosztując krwi ofiar i rozlewając ją wokół dymiących jeszcze wnętrzności.

169 Piekło

zwąc je Mantuą od tej wiedźmy miana; inaczej przy tym wcale nie wróżono13. 94 I było wielkie, aż do tego rana, kiedy głupota pewnego hrabiego przez Pinamonta była oszukana14. 97 I napominam, jeśli co innego mówią na ziemie te moje rodzinne, niech przed kłamstwami zawsze prawdy strzegą”. 100 „Mistrzu — odparłem — słowa twoje płynne tyle i takiej godne mojej wiary, że jak wystygły węgiel są mi inne. 103 Ale mi powiedz: patrząc na te mary, nie widzisz kogoś godnego uwagi? Kim są, ciekawi bowiem mnie bez miary”. 106 I odpowiedział: „Ten, co na grzbiet nagi narzuca brodę, był wróżbitą, kiedy zabrakło mężczyzn w Grecji, ich odwagi, 109 chyba w kolebkach byliby od biedy, on dał z Kalchasem znak, gdy już się miało odciąć w Aulidzie pierwszą linę z redy15. 112 To Eurypiles, o nim to niemało16

13 inaczej przy tym wcale nie wróżono — nie uciekano się do tych praktyk (wróżb i czarów), których używano w legendach starożytnych ludów, by wywieść nazwę nowo założonego miasta. „Pragnienie oczyszczenia początków swojej Mantui z wszelkiej plamy i skalania magią oraz potwierdzenia, że Wergili, przez legendę uczyniony magiem, był całkowicie daleki od owych sztuk, wydaje się powodem, dla którego mistrz Dantego jest tu skłonny negować to, co napisał w Eneidzie” (Vandelli). 14 głupota pewnego hrabiego... — hrabiego Alberto da Casalodi, oszukanego przez Pinamonta dei Bonaccolsi, który zawładnął miastem w 1272 r., wcześniej namawiając go, aby dla uspokojenia nienawiści ludu, wysłał pewnych szczególnie podejrzanych szlachciców do zamków poza miastem. 15 kiedy / zabrakło mężczyzn w Grecji — w czasach, kiedy wszyscy mężczyźni opuścili ojczyznę, aby udać się pod Troję, tak że w Grecji pozostały jedynie dzieci; on dał z Kalchasem znak... — razem ze słynnym wieszczem Kalchasem określił właściwy moment podniesienia kotwicy statków greckich zebranych w Aulidzie. 16 Eurypiles... — u Wergiliusza (Eneida, II, 114–119) nie ma ani słowa o tym, że był wróżbitą; ale „fałszywy Sinon” opowiada, że Grecy, którym przeszkodziły w wyjściu z Troady gwałtowne burze, wysłali go, aby prosił o radę wyrocznię Apollina,

170 Pieśń dwudziesta

prawdy we wzniosłą mą tragedię kładę, wiesz gdzie, rzecz jasna, ty, co znasz ją całą17. 115 A ten, co biodra chude ma i blade, to jest ów Michał Szkot, co w swoim czasie jak własną kieszeń znał magiczną zdradę18. 118 Jest tu Bonatti19, jest tu Asdent: zda się, dziś by do dratwy wrócił i kowadła, żałując czarów swoich poniewczasie20. 121 Niejedna smutna jest, co na bok kładła igłę i nitkę, czółno i wrzeciono, ażeby wróżyć, z fusów i zwierciadła. 124 Lecz chodź, bo Kain z cierniową koroną naszej półkuli dotyka granicy i pod Sewillą muska falę słoną21; 127 już wczoraj księżyc był okrągłolicy, musisz pamiętać, że nie szkodził wcale pewnego razu w leśnej okolicy”. 130 Tak do mnie mówił, kiedy szliśmy dalej.

który odpowiedział, że trzeba zjednać sobie bogów ofiarą z jednego z Greków. I ofiaro- wano Ifigenię. 17 wzniosła tragedia — Eneida; tragedia w terminologii Dantego to kompozycja poetycka, charakteryzująca się powagą tematu, wzniosłością stylu i wyszukanym językiem (De vulgari eloquentia, II, IV, 5 i 7 oraz Epistolae, XIII, 29). 18 Michał Szkot — lekarz i filozof szkocki, który przebywał na dworze Fryderyka II i stał się sławny dzięki swoim przekładom z Arystotelesa i Awicenny. Legenda przedstawia go jako maga i astrologa i przypisuje mu proroctwa. 19 Bonatti — Guido Bonatti z Forli; przebywał na dworze cesarza Fryderyka II, a potem był w służbie Ezzelina, Guida Novella da Polenty i, dłużej, Guida da Montefeltro, jako doradca i astrolog. Pozostał po nim obszerny traktat o gwiazdach. 20 Asdent — „szewc z Parmy” wzmiankowany z pogardą także w Biesiadzie (IV, XVI, 6), podczas gdy kronikarz Salimbene wspomina go z sympatią jako człowieka, który porzucił swoje rzemiosło, by oddać się sztuce wróżenia i często przepowiadał przyszłość, wprawiając tym ludzi w zdumienie. 21 Kain z cierniową koroną — księżyc, według legendy ludowej (patrz Raj, II, 51). Księżyc już dotyka granicy, która dzieli naszą półkulę (tę, której centrum stanowi Jeruzalem) od drugiej (z centrum na górze czyśćcowej) i zanurza się w morzu blisko Sewilli; czyli księżyc zachodzi za horyzontem Jeruzalem. I ponieważ to czas jego pełni, jest około szóstej rano.

171 Piekło

Pieśń dwudziesta pierwsza

Jama oszustów (w. 1–45) Złe Szpony (w. 46–57) rozmowa między Wergilim a Złym Ogonem (w. 58–117) patrol diabelski (w. 118–139)

1 Tak z mostu na most, mówiąc rzeczy wiele, które komedia moja tu pominie1, na szczyt weszliśmy, skąd się widok ściele 4 na tę Złą Jamę, która w swej głębinie również płacz mieści i daremne żale; bardziej od innych czarna jest jedynie2. 7 I jak w weneckim słynnym arsenale warzy się zimą czarna, mocna smoła, smar statków, które uszkodziły fale3, 10 tak że żeglować żaden z nich nie zdoła, ktoś stawia nowy, a ktoś pcha pakuły w jacht, co opłynął prawie świat dokoła; 13 ktoś stuka w rufę, ktoś dziób pieści czuły; owija wanty albo w wiosła puka; ktoś łata żagle, które się popsuły — 16 tak tu nie ogień, ale Boża sztuka tej gęstej smole wiecznie wrzeć kazała, co w owej jamie miejsca sobie szuka. 19 Smołę widziałem samą, co skrywała, to, co w niej było pod bulgotem stałem,

1 komedia — patrz Piekło, XVI, 128. 2 czarna... — z powodu smoły. Zanurzeni w niej są oszuści, czyli ci, którzy dla zysku lub innej korzyści kupczyli podstępnie rzeczami publicznymi na szkodę miasta lub pana, od którego zależeli. 3 I jak w weneckim słynnym arsenale — zbudowany na początku XII wieku arsenał wenecki był w czasach Dantego jednym z najaktywniejszych w Europie. Porównanie dotyczy zarówno smoły, która w nim się znajdowała, jak i panującej tam krzątaniny.

172 Pieśń dwudziesta pierwsza

to się wzdymała, to znów opadała. 22 Lecz podczas gdy się w dół tak wpatrywałem, wódz mnie ku sobie szarpnął, mówiąc „Wara!”, rad by mnie odwieść z miejsca, w którym stałem. 25 Wzrok obróciłem, jak ktoś, kto się stara jeszcze zobaczyć, przed czym się ucieka, lecz słabnie, strachu nagłego ofiara, 28 i zobaczywszy, uciec już nie zwleka; ujrzałem diabła za sobą czarnego, co biegł po skale ku nam z niedaleka. 31 Ach, miał w spojrzeniu swoim coś strasznego! Zdał mi się straszny — tacy tam się lęgną — z otwartym skrzydłem, z lekką stopą jego! 34 Na jego karku — zwykli tam nie sięgną — świecił biodrami grzesznik powieszony, a on mu stopę trzymał wciąż za ścięgno. 37 I krzyknął z mostu naszego: „Złe Szpony4, to jeden z rajców miasta świętej Zyty5! Weźcie go pod spód, a ja wrócę w strony, 40 gdzie takich zbirów zbiór jest wyśmienity; oprócz Bentura wszyscy tam oszuści; a «nie» w «tak» lekko zmienia pieniądz bity”6.

4 Złe Szpony — nazwa ukuta przez Dantego (Malebranche) na oznaczenie diabłów z tej fosy, z aluzją do ich pazurów (patrz Piekło, XVII, 13; XXII, 41). 5 to jeden z rajców miasta świętej Zyty — z Lukki, której mieszkańcy bardzo świętą Zytę czcili; ale w 1300 roku kult był jeszcze świeży (pobożna służąca zmarła w 1272) i nie rozpoznany jeszcze przez Kościół. Nota z komentarza Guida da Piza informuje nas, że owym potępieńcem jest Martino Bottaio, zmarły nocą pomiędzy wielkim piątkiem a sobotą 1300 r. (Barbi). Ale sarkazm Dantego uderza nie tyle w tę anonimową postać, ile w całą burżuazję z Lukki i w rządzących miastem. Sąd potwierdzony pośrednio w Czyśccu (XXIV, 45). Lukka była, wraz z Florencją, jedną z fortec partii Czarnych z Toskanii i w 1309 r. przepędziła wygnańców florenckich ze swojego terytorium. 6 oprócz Bentura wszyscy tam oszuści — powiedziane jest to ironicznie, aby wskazać, że był on najgorszy ze wszystkich. Benturo Dati był przywódcą partii ludowej w Lukce na początku XIV wieku, po 1313 r. schronił się, wygnany, we Florencji; był jeszcze żywy w 1324 r. (Villani); a «nie» w «tak» lekko zmienia pieniądz bity — w wyborach do magistratu, w głosowaniu do zgromadzenia, w obradach. Było to powiedzenie szeroko stosowane (Barbi).

173 Piekło

43 Rzucił go w smołę, odbiegł od czeluści, jak szybko biegnie gryźć złodziejskie pięty kundel, którego się z łańcucha spuści. 46 A ten dał nura i wypłynął zgięty, diabli pod mostem skryci zaś krzyczeli: „Tu nie jest czczony wizerunek święty7; 49 Takich jak w Serchio nie ma tu kąpieli! Jeśli niemiłe ci zadrapań znaki, tak rób, żebyśmy już cię nie widzieli”. 52 A potem wbili w niego liczne haki, „Tańcz pod przykryciem — rzekli — głupia pało, i w smole grzechy kryj dla niepoznaki”8. 55 Tak i szef kuchni, kiedy czasu mało, każe zanurzać kuchtom w środku gara mięso widelcem, aby nie pływało9. 58 „By nie widzieli ciebie — rzekła mara — że tutaj jesteś, schowaj się w tej dziurze, niech ci schronienie da ta skała stara; 61 nic mi nie zrobią te pazury duże, nie bój się, raz już byłem tu na dole w takiej kompanii, w takiej awanturze”10. 64 A potem poszedł ku nim po cokole; a kiedy stanął tam na szóstym wale, już znów odwagę miał na swoim czole.

7 Tu nie jest czczony wizerunek święty — starożytny krucyfiks bizantyński z czarnego drewna, czczony do dzisiaj w bazylice San Martino w Lukce. Zdanie diabłów, włączone do sarkastycznej wypowiedzi, zawiera prawdopodobnie intencję świętokradczą: „tu nie pokazuje się Świętego Wizerunku, nie warto, abyś wystawiał ze smoły swój czarny pysk” (Barbi). Możliwe też, że jest to odpowiedź na wzywanie o pomoc świętego wizerunku przez potępionych, kryłaby się w tym pewna ironia pod adresem mieszkańców Lukki, którzy wciąż Święty Wizerunek mają na ustach (Buti). Inna możliwość to, że sarkazm diabelski dotyczy zgiętej, więc jakby modlitewnej, postawy potępieńców (Blanc). Albo w znaczeniu: „Tu nie jesteśmy w Lukce; tu się nie pływa jak w Serchio, z głową na zewnątrz, lecz przykrytą” (D. Guerri). 8 Tańcz pod przykryciem... — aluzja do oszustów, którzy przywykli w życiu do skrywania samych siebie i tego, co wyprawiają. 9 Tak i szef kuchni... — odwołanie się do obrazu kuchni było częste w ludowych przedstawieniach piekła (Piekło, XII, 47, 102). 10 raz już byłem... — patrz Piekło, IX, 22 i n.

174 Pieśń dwudziesta pierwsza

67 Z taką dzikością, i w tak ślepym szale, z jakim się psy rzucają na biedaka, co o jałmużnę prosi zbyt wytrwale, 70 wyszła spod mostu diabłów sfora taka, co wszystkie haki ku niemu zwrócili, ale on krzyczał: „Nie wbijajcie haka! 73 Nim go wbijecie we mnie, moi mili, niechaj przed jednym z was swą rzecz odsłonię, byście się w kwestii owej naradzili”. 76 Wszyscy krzyknęli: „Chodź tu, Zły Ogonie!”. i kiedy inni byli jak te kłody, jeden się ruszył: „Czego chcesz w tej stronie?”. 79 „Sądzisz, że mógłbym przez te przejść przygody i aż tu przybyć — odparł mistrz powoli — będąc bezpieczny od wszelakiej szkody, 82 bez łaski losu i bez Bożej woli?11. Daj nam przejść tędy, niebo samo pragnie, bym mu pokazał drogę tam, gdzie boli”. 85 I bies pokorny stał się jako jagnię, upaść pozwolił do swych stóp hakowi: „Niech go nie rani nikt, lecz ogon zagnie”. 88 „Ty, co tam siedzisz — głos ten w uchu mrowi — cicho jak myszka jaka za tą skałą, możesz wyjść teraz, już cię czart nie złowi”. 91 I ja wyszedłem, wolno i nieśmiało, a wtedy diabli ku nam się ruszyli; że złamią słowo, serce we mnie drżało; 94 widziałem, drżało tak w podobnej chwili to wojsko, które z Pizy wychodziło, gdy, poddające się, już otoczyli12.

11 bez łaski losu i bez Bożej woli — patrz Piekło, IX, 97; Czyściec, XXX, 142 i Wergiliusz, Eneida, V, 56. 12 widziałem, drżało tak... — w sierpniu 1289 r. wojsko partii gwelfów z Toska- nii, tworzone przede wszystkim przez mieszkańców Lukki i Florencji, odebrało Pizie, rządzonej wtedy przez Guida di Montefeltro, kilka zamków, między innymi Kapronę, po osiem dni trwającym oblężeniu. Dante musiał uczestniczyć w owej walce jako jeden z czterystu rycerzy wojska florenckiego.

175 Piekło

97 Cały wtuliłem się w tę postać miłą mojego mistrza, nie spuszczając wzroku z tego, co dobrze przecie nie wróżyło. 100 Bo się pytali: „Musnąć go po boku?”, i potrząsali swoimi hakami: „Popieść go trochę!” — tak mówili w mroku. 103 Ale ten diabeł, co paktował z nami, ku żartownisiom zwrócił się z naganą: „Tylko, Rwiwłosie, nie rusz ich czasami!”. 106 I rzekł: „Tą drogą, przez was tu wybraną iść już nie można, skałę, która stała w głębi szóstego łuku, rozłupano13. 109 A gdyby dusza wciąż do piekła chciała, idźcie tą skałą w górę, moi mili: stąd niedaleko droga jest wspaniała. 112 Wczoraj, pięć godzin później od tej chwili, już minął tysiąc dwieście sześćdziesiąty szósty rok, odkąd przejście to zburzyli14. 115 Poślę któregoś z moich w tamte kąty, aby sprawdzili, czy się kto nie suszy15; już nie poważą się tam na afronty”.

13 Tą drogą... — Zły Ogon miesza zręcznie prawdę i kłamstwo: prawdą jest, że szó- sty łuk owego mostu został zburzony i to właśnie z powodu, o którym powie, ale fałszem jest, jakoby istniało niedaleko stąd inne przejście, ponieważ wszystkie łuki tworzące szóstą jamę zapadły się w tej samej chwili (patrz Piekło, XXIII, 127–144). Ponieważ zdarzyło się to po jego pierwszym zstąpieniu do niższego piekła, Wergili nie może o tym wiedzieć i pozwala wprowadzić się w błąd. Powtarza się, w odmiennym tonie, sytuacja dwóch pielgrzymów przed bramą grodu Disa: ludzki, nazbyt zaufany w sobie rozum Wergiliusza, zostaje pokonany tam przez arogancję, a tu przez chytrość diabłów; powtarza się także strach Dantego, który jest o krok od rozpaczy. 14 Wczoraj, pięć godzin później od tej chwili... — minęło 1266 lat i jeden dzień bez pięciu godzin, odkąd zawalił się most w szóstej jamie; z powodu trzęsie- nia ziemi, które wstrząsnęło piekłem w godzinę śmierci Chrystusa (patrz Piekło, XII, 34–45) (Dante uważał — za ewangelią Łukasza — że Chrystus zstąpił do piekła w południe). 15 aby sprawdzili, czy się kto nie suszy — aby sprawdzili, czy ktoś z potępionych nie wydostał się ze smoły, dla chwili ulgi wystawiając na powierzchnię głowę lub inną część ciała.

176 Pieśń dwudziesta pierwsza

118 „Chodź, Wyrwijroso obok Męczyduszy — rzekł — i ty, Kundlu, zbieraj się do drogi; a Gruba Broda niech na czele ruszy. 121 Ruszaj już, Łasy i ty, Smoku drogi, Wieprzu zębaty, Drapiduchu goły, ty, Podpalłapo i ty, Szczuju srogi. 124 Myszkujcie wokół łapek z wrzącej smoły, niech do tej skały dotrą przecie cało, która ze sobą łączy wszystkie doły”. 127 „Co widzę, mistrzu? — rzekłem mu nieśmiało — Ach, chodźmy sami, znasz podobno drogę, nie mnie eskorty się podobnej chciało. 130 Jeśliś tak mądry, jak ja myśleć mogę, czemu nie widzisz, że już zęby szczerzą i spod brwi wróżą nam nie lada trwogę?”. 133 I odpowiedział mistrz mój: „Niech się jeżą! Nie bój się, robią wszystko to dla draki, dla tamtych, którzy w owej zupie leżą”. 136 I obróceni w lewo, w sposób taki brzydki szefowi język pokazali, że aż wstyd pisać, takie różne znaki; 139 a on jak z trąby z dupy swej wypali.

177 Piekło

Pieśń dwudziesta druga

Diabli i oszuści (w. 1–30) Ciampolo di Navarra (w. 31–90) oszustwo Ciampola i diabelska rozróba (w. 91–151)

1 Widziałem w życiu nieraz marsz rycerzy, bieg do ataku, prędki krok parady, i szybki odwrót, kiedy wróg już mierzy; 4 widziałem konne nieraz kawalkady1 tętniące w kraju waszym, Aretyni, turniej, gonitwę i wojenne zwady; 7 gdy sto trąb, bębnów, dzwonów łoskot czyni, gdy wzywa z zamku ognia grzywa ruda2 lub hasło sprzed i zza frontowej linii; 10 ale tak dziwna nie wzywała duda3 żadnych rycerzy, którzy wyruszali, ani okrętów — gwiazd i ziemi cuda4. 13 Z dziesiątką diabłów żeśmy wędrowali; straszna kompania! ale cóż: w kościele siedzisz przy świętych, w knajpie śród kanalii5. 16 I przepatrzyłem wówczas smoły wiele, aby zobaczyć, czy tam płonie jaki i w jakich wannach bierze swe kąpiele.

1 widziałem konne nieraz kawalkady... — konnych żołnierzy, używanych do zwiadów i najazdów, mógł Dante widzieć w bitwie pod Campaldino (1289), w której miał walczyć. 2 gdy wzywa z zamku... — flagi, znaki dymne w dzień lub ogień w nocy (patrz Piekło, VIII, 1–6). 3 dziwna duda — pierdnięcie z pieśni poprzedniej. 4 ani okrętów — gwiazd i ziemi cuda — marynarze żeglują, sterując wedle ukształ- towania linii brzegowej, jeśli ją widać, albo — na pełnym morzu — według gwiazd. 5 straszna kompania! ale cóż: w kościele... — zapewne było to przysłowie.

178 Pieśń dwudziesta druga

19 I jak delfiny dają nieraz znaki żeglarzom, grzbiety gnące sponad fali, by nie zmienili statków swych we wraki6, 22 tak tu plecami swoimi błyskali owi grzesznicy, aby zmniejszyć męki, choćby tak krótko, jak się piorun pali. 25 Jak czasem żaby siedzą u studzienki tak, że im cały pysk wystaje z wody, pod którą nogi mają i brzuch miękki7, 28 takie grzeszników były tam wygody; lecz się we wrzątek szybko zanurzyli na sam niemiły widok Grubej Brody. 31 I — próżno człowiek się zapomnieć sili — jeden się spóźnił; czasem tak w bagnisko żaba nie skoczy tej, co trzeba, chwili; 34 niestety, miał doń już Drapiduch blisko i za smoliste go wyciągnął włosy w górę, na haku, tak jak wydrę śliską. 37 (Dały mi poznać ich imiona losy, i zachowałem je w mojej pamięci, bo gdy wołali się, niosły je głosy.) 40 I: „Teraz, Szczuju, nabierz tylko chęci, by pazurami mu rozdrapać rany!” — krzyczeli razem wszyscy ci przeklęci. 43 „Dowiedz się — rzekłem — mistrzu mój kochany, kim jest ten biedak, taki przerażony, przez nieprzyjaciół swych puszczony w tany”. 46 I mistrz mój stanął z jego prawej strony, a duch powiedział: „W znanym ci zakątku kraju Nawarry byłem narodzony8.

6 I jak delfiny dają nieraz znaki... — to, że delfiny były dla marynarzy zwiastu- nami burzy, było starą tradycją odnotowaną także przez pisarzy średniowiecznych (np. B. Latini, Skarbiec, I, IV, 5). 7 Jak czasem żaby siedzą u studzienki... — obrazy żab — patrz: Piekło, IX, 76, XXXII, 31). 8 W... kraju Nawarry byłem narodzony... — o tym potępieńcu dawni komentatorzy nie wiedzą nic poza tym, co powiedział o nim Dante.

179 Piekło

49 Pozbyła mnie się zaraz na początku matka, spłodziwszy z lada łajdaczyny, co się pozbawił życia i majątku9. 52 Dobry król Tebald wziął mnie do rodziny10, gdzie nauczyłem się, jak się obdziera; do dzisiaj w smole płacę za te winy”. 55 Tu Wieprz, któremu z pyska kieł wyziera, jak dzikiej świni, śpiącej podczas słoty, już dał mu uczuć, jak się nim rozdziera. 58 Oj, już trafiła mysz pomiędzy koty, lecz go w ramionach ścisnął Gruba Broda i rzekł: „Zostawcie, wezmę go w obroty”. 61 I go mistrzowi memu grzecznie poda i powie: „Dalej, pytaj go do woli, zanim zje w kaszy go ta diabla trzoda”. 64 „Śród tych złoczyńców — spytał — i ramoli, jest tu łacińska może mara która?”11 . A on: „Przed chwilą właśnie — rzekł powoli — 67 łacińskiej ziemi sąsiad dał tu nura12: gdybym pod smołą tak jak on zostawał, byłbym się nie bał haka ni pazura”. 70 A Łasy: „Dosyć czekać nam już dawał” — rzekł, po czym w ramię wbił mu hak złowrogi, tak że oderwał z niego ciała kawał. 73 Smok zaś uderzyć chciał go znowu w nogi; aż sam dekurion, groźny niesłychanie, przez chwilę na nich wzrok zawiesił srogi. 76 I ledwie broić tak skończyli dranie, temu, co patrzył jeszcze na swe rany,

9 co się pozbawił życia i majątku — roztrwonił swe dobra i popełnił samobój- stwo. 10 Dobry król Tebald wziął mnie do rodziny — według Benvenuta, król Tebald miał sławę króla sprawiedliwego i wspaniałomyślnego. 11 jest tu łacińska... — włoska (patrz Piekło, XXVII, 33; XXIX, 88 i 91; Czyściec, VII, 16; XI, 58; XIII, 92; Biesiada, IV, XXVIII, 8). 12 łacińskiej ziemi sąsiad... — z kraju sąsiedniego względem Italii — z Sardynii.

180 Pieśń dwudziesta druga

mistrz mój postawił szybko to pytanie: 79 „A kim jest tamten, w smole pogrzebany, co zostawiłeś go dla swej zagłady?”. „To brat Gomita — odparł — dla odmiany13 82 rodem z Gallury, garnek wszelkiej zdrady; kiedy miał w ręku wrogów swego pana, i tak im zrobił, że go chwalą gady. 85 Brał od nich forsę i ich puszczał z rana, i świństw na stołkach innych czynił sporo, oszust — nie płotka, gruba ryba cwana. 88 Gada z nim Michał Zanche z Logodoro14, nikt o Sardynii tak się nie nachlapie jak oni, żadną nie znużeni porą. 91 Lecz jest tu typek, co zębami kłapie; ja bardzo chętnie bym powiedział wszystko, ale się boję, że mi świerzb mój zdrapie”. 94 A szef diabelskiej szajki, co stał blisko, do Podpalłapy, co miał bitkę w głowie, powiedział: „Odejdź stąd już, złe ptaszysko”. 97 „Jeśli usłyszeć chcecie ich — dopowie, już się nie bojąc diabłów, potępiony: przyjdą Toskanie albo Lombardowie15; 100 wezwę ich, jeśli pójdą precz Złe Szpony, tak by ich zemsta już mnie nie czekała; a ja przycupnę tutaj przyczajony. 103 Za moją sprawą przyjdzie zgraja cała, niech tylko świsnę, tak jak zwyczaj mamy, gdy jaka dusza ze smoły wyjrzała”.

13 brat Gomita — wikariusz Nina Viscontiego, sędziego w Gallurze na Sardynii od 1275 do 1296 r. (patrz Czyściec, VIII, 52–81). 14 Michał Zanche — prawdopodobnie gubernator okręgu sądowego w Logodoro w imieniu króla Enza, syna Fryderyka II di Svevia, który później uzurpował sobie jego wła- dzę. Został zdradziecko zabity przez zięcia, Brankę Dorię (patrz Piekło, XXXIII, 137). 15 Toskanie albo Lombardowie — w znaczeniu latini, czyli Włosi w ogólności, z ojczyzny Dantego i Wergiliusza.

181 Piekło

106 Kundel na takie słowa owej dramy podniósł pysk w górę i pokiwał głową: „To podstęp, aby znowu wpaść do jamy!”. 109 A ten, pod ręką mając chytrość nową, rzekł: „Oj, zły jestem, że ich w smole topię i bardziej smucę, i dźgam to i owo”. 112 I Męczydusza jeden rzekł mu: „Chłopie, jeśli uciekniesz, jeśli to są żarty, prędko cię dognam, jeśli nie w galopie, 115 to na mych skrzydłach w locie rozpostarty: idź i miej tarczę w skale nad urwiskiem, a zobaczymy, ile jesteś warty”. 118 Ty, który czytasz, ciesz się tym igrzyskiem16: tyłem się diabli wszyscy obrócili; a pierwszy Kundel, ten tak mocny pyskiem. 121 Chytry Nawarczyk zaś stosownej chwili wbił stopy w ziemię, po czym przyczajony skoczył, a diabli zabawę pokpili. 124 I podkulili ze skruchy ogony, a czart, przyczyna całego zdarzenia, ruszył zań z krzykiem: „Mam cię, psie zawszony!”. 127 Ale na próżno; skrzydła przerażenia już nie prześcigną; jeden już pod smołą, a drugi lata i ziemię ocienia: 130 bywa tak, kiedy kaczka, patrząc wkoło, sokoła dojrzy, po czym w wodzie znika, a on powraca w górę niewesoło. 133 Wściekły, a jednak rad z psoty grzesznika, już dopadł kumpla w locie Wyrwijrosa, bo uśmiechała mu się bijatyka; 136 i kiedy oszust znikł już im sprzed nosa,

16 Ty, który czytasz, ciesz się tym igrzyskiem — w przedstawieniu świata diabłów i potępionych Dante bardzo bliski jest obrazów ludowych, np. opisów piekła Giacomino da Verona lub Bonvesina da la Riva, groteskowych scen z rogatymi diabłami i rubasznymi mękami romańskich i gotyckich rzeźb.

182 Pieśń dwudziesta druga

wtedy czart czarta porwał w swoje szpony, niżej dymiła pełna smoły fosa. 139 Lecz drugi kogut też był nauczony chwytać w pazury niesfornego kura, aż obaj wpadli w rosół tam warzony. 142 Prędkim rozjemcą była wrząca lura; lecz już nie mogły wzlecieć czarne ptaki, tak gęsta smoła im zlepiła pióra. 145 Sam Gruba Broda był zmartwiony taki, że kazał lecieć do nich czarną chmurą aż czterem czartom uzbrojonym w haki, 148 to tu, to tam krążyli diabli górą; widły szukały ich wciąż w środku jamy, ugotowanych całkiem już pod skórą; 151 i z tym problemem ich pozostawiamy.

183 Piekło

Pieśń dwudziesta trzecia

Ucieczka Dantego i Wergiliusza (w. 1–57) jama hipokrytów (w. 58–72) dwaj bracia ucieszni: Catalano i Loderingo (w. 73–108) Kajfasz (w. 109–126) kłamstwa diabła (w. 127–148)

1 Sami i cisi, już bez złej kompanii szliśmy: mistrz pierwszy, ja po jego tropie, jak bracia mniejsi, w Bogu zasłuchani1. 4 A ja, myślący wtedy o Ezopie, do jego bajki o żabie i myszy w diabelskiej bitwie podobieństwo tropię2; 7 mniej się w podobnych słowach różnic słyszy niż między bójką a tą bajką będzie, jeśli z początku koniec wywieść w ciszy3. 10 I tak jak jedna myśl się z drugiej przędzie, tak w biednej głowie mojej sens się składa, od czego strachu tylko mi przybędzie. 13 Bo pomyślałem: „Przez nas była zwada, przez nas zabawa była wyśmienita; musi się w diabłach burzyć gniew nie lada. 16 Jeśli o radę złość złą wolę spyta,

1 jak bracia mniejsi... — jest zwyczajem braci mniejszych iść jeden za drugim, przy czym ten o większym autorytecie podąża pierwszy (Anonimo Fiorentino). 2 A ja, myślący wtedy o Ezopie... — chodzi o zbiory bajek Ezopa wierszowanych lub prozą, które krążyły w średniowieczu i służyły także jako teksty w szkole gramatyki dla chłopców. Bajka mówi o tym, jak żaba zaprosiła mysz na swój grzbiet, chcąc utopić ją w wodzie. A kiedy mysz zaufała jej i na głębokiej wodzie żaba zaczęła nurkować, nadleciała kania, zobaczyła mysz i porwała i pożarła obie. 3 mniej się w podobnych słowach różnic słyszy — Wyrwijrosa ruszył pozornie, aby pomóc Męczyduszy, podobnie jak żaba myszy; i w końcu obaj wpadli w smołę, jak żaba i mysz w dziób kani. Wspólny dla obu sytuacji jest morał, który Liber Esopi wyprowadza z bajki: „ten, kto knuje podstępy, wpada w sidła, które sam zastawił”.

184 Pieśń dwudziesta trzecia

to potraktują w mniej nas sposób miły niż pies zająca, gdy go pyskiem chwyta”. 19 Czułem, jak włosy mi się już jeżyły z trwogi i patrząc poza plecy moje: „Jeśli nie skryjesz nas gdzieś — jak bez siły 22 rzekłem — źle będzie, bo się bardzo boję zemsty Złych Szponów; biegną już tu bowiem, już ich ze strachu widzę całe roje”. 25 „Gdybym był szybką — rzekł mi — tą z ołowiem, kształtu twojego bym nie odbił w sobie jako twą duszę widzę, jak ci powiem. 28 Są twoje myśli pośród mych w tej dobie z podobnym gestem i z podobną twarzą, a wszystkie razem radę dadzą tobie: 31 Jeśli mniej stromy brzeg nam losy zdarzą, abyśmy mogli zejść do innej jamy, to uciekniemy przed diabelską strażą”. 34 Ledwie się w sprawie owej dogadamy, ujrzałem: leci banda uskrzydlona i pragnie zrobić z nas dwie mokre plamy. 37 A mistrz mój nagle chwycił mnie w ramiona, jak matka, której krzykiem sen zatruli, wstaje i płomień widzi przerażona, 40 która ucieka i syneczka tuli, i tak w nim tylko jest jej troska cała, że tylko w jednej wybiega koszuli; 43 tak i on pobiegł, gdzie wisząca skała, jaka — plecami czuł to — chłodna, śliska, już brzeg drugiego dołu zatykała. 46 Nigdy tak nie rwie woda dnem łożyska, obracająca ciężkie koła młyna, gdy jest czerpaka coraz bardziej bliska, 49 jak mistrz mój pędził, mara jego sina, niosąc na sercu mnie, nie tak jak drogi swej towarzysza tylko, lecz jak syna.

185 Piekło

52 Ledwie stanęły na dnie jego nogi, już tam nad nami stała zgraja cała; ale nie było w tym powodu trwogi; 55 bowiem Opatrzność, która nakazała im strażnikami piątej być otchłani, wyjścia poza nią prawa im nie dała. 58 W dół spojrzeliśmy: ludzie farbowani się przesuwali tam przez mrok ponury, płacząc, znużeniem, zda się, pokonani. 61 Mieli na sobie płaszcze i kaptury, wyglądające jak te płaszcze płowe, w jakich się modlą w Cluny mnichów chóry4. 64 Na zewnątrz złoto, aż odbiera mowę, lecz w środku ołów, takie ciężkie szaty, że słomą przy nich te Fryderykowe5. 67 Ach, jak w wieczności ciąży płaszcz bogaty! W jednym kierunku z ciżbą szliśmy cienia, słuchając, jakie opłakują straty; 70 ci zaś, padając prawie ze zmęczenia pod swym ciężarem, szli tak wolno zgoła, że nam krok każdy towarzystwo zmienia6.

4 Cluny — słynny klasztor benedyktyński w Cluny, gdzie noszono obfite i jaskrawe szaty, o czym pisze sam święty Bernard. 5 że słomą przy nich te Fryderykowe — ołowiane płaszcze, stosowane przez Fryderyka II do karania tych, którzy popełnili zbrodnię obrazy majestatu. „Rozbie- rano ich do naga i ubierano w szaty z grubego na palec ołowiu i układano w kotle nad ogniem, który tak się rozpalał, że topił ołów wokół nieszczęsnego skazańca i zabijał go pośród cierpień” (Buti). Tak przynajmniej mówiła legenda rozpowszechniona w środowisku gwelfickim. Grzesznicy ukarani w tej jamie to hipokryci. Niewykluczone, że pomysł ołowianych płaszczy powleczonych złotem zasugerowała Dantemu fałszywa etymologia słowa hipokryta (hiper — nad, crisis — złoto, czyli jakby pozłacany, ponieważ na powierzchni i na zewnątrz wydaje się dobry, podczas gdy w środku jest zły — Uguccione da Pisa, Magne derivationes). Zresztą kontrast pomiędzy okazałymi zewnętrznymi pozorami a ciężką rzeczywistością płaszcza ma oczywisty związek z naturą grzechu, który polega na ukrywaniu pod płaszczem cnoty i świętości natury pełnej wad; i znajduje dokładny odpowiednik w obrazie ewangelicznym pobielanych grobów (Mt 23,27–28). 6 że nam krok każdy towarzystwo zmienia... — idąc szybciej w tym samym kierunku co oni, mamy koło siebie coraz to nowych potępionych.

186 Pieśń dwudziesta trzecia

73 „Znajdź kogoś, mistrzu — rzekłem — kogo z czoła, albo się z dzieła znało i z nazwiska; idąc przed siebie, patrzmy dookoła”. 76 Gdy po toskańsku tak to rzekłem, z niska: „Stójcie — głos cienia dobiegł nas głęboki — którzy biegacie tu, gdzie Bóg nie błyska! 79 Czego tak pragniesz, dam ja ci bez zwłoki!”. I rzekł mi: „Czekaj — mądry mój Wergili — a potem z tempem jego zrównaj kroki”. 82 Dwóch zobaczyłem, którzy jak spieszyli, czytałem w twarzach, lecz zatrzymywała droga ich wąska, ciężar nie motyli. 85 Przyszli, bez słowa na dziw mego ciała tym krzywym okiem patrząc, co tak rani7, a potem rzekli: „Rzecz niezrozumiała: 88 że ten jest żywy, poznać z ruchu krtani8; bo jakim prawem, jeśli są umarli, idą tu w stułę ciężką nie ubrani?”. 91 „O Toskańczyku — milczeniu odparli — co z hipokrytów tłumem idziesz całem, jeśli nie brzydzi cię ten los nasz karli, 94 powiedz, kim jesteś”. Rzekłem im: „Wzrastałem w mieście nad Arno, wielką, piękną rzeką, z tym, którym byłem tam, tu idę ciałem. 97 Lecz wy, z tą bólu kroplą pod powieką, kimże jesteście, pełni tak powagi? i jaką karę lśniące kryje wieko?”. 100 „Te żółte płaszcze, wdziane na kształt nagi, są takie ciężkie, że pod nimi cali jak oś jęczymy przeciążonej wagi.

7 tym krzywym okiem... — wykrzywionym z wysiłku, a zarazem obłudnym, właś- ciwym hipokrytom. 8 że ten jest żywy, poznać z ruchu krtani — patrz też Czyściec, II, 67–68.

187 Piekło

103 «Bracia Ucieszni» nas w Bolonii zwali9, jam Catalano, a to Loderingo; urząd burmistrza nam w twej ziemi dali10, 106 dwóm, jakby walczyć chcąc nie jedną klingą, aby zachować pokój; jak udany, wszyscy w ruinach widzą to Gardingo”11. 109 „Bracia, zadane przez was — rzekłem — rany...”, wtem moje oczy jakiś cień ujrzały, co na trzech drzewach legł ukrzyżowany. 112 Gdy mnie zobaczył, aż się skręcił cały, sapał w swą brodę i wydawał jęki; a Catalana oczy to widziały 115 i: „Ten, którego — rzekł — podziwiasz wdzięki, Faryzeuszom radził śród powagi wydać pewnego człowieka na męki12.

9 Bracia Ucieszni — zakon religijny i wojujący Rycerzy Marii Świętej Dziewicy, założony w Bolonii w 1261 r. z intencją wprowadzenia pokoju w walki stronnictw i rodzin i obrony słabych przed przemocą despotów. Niepewne jest pochodzenie miana Braci Uciesznych (Frati Godenti), jak ich powszechnie nazywano (a zresz- tą nazywali tak również siebie samych); ale pewne jest, że w ustach ludu miało ono brzmienie żartobliwe i szydercze, z oczywistym odniesieniem do wygodnego i światowego życia, jakie prowadzili. 10 Catalano — pochodził z gwelfickiej rodziny Malavolti, urodzony w Bolonii około 1210 r.; był jednym z założycieli zakonu Rycerzy Maryi, a potem burmistrzem Mediolanu, Parmy i Piacenzy; wraz z Loderingiem w 1265 i 1267 r. rządził w Bolonii, a w 1266 we Florencji; umarł w zgromadzeniu zakonnym w Ronzano w 1285 r.; Loderingo — z gibelińskiej rodziny degli An- dalo, urodzony w Bolonii około 1210 r.; był burmistrzem w różnych miastach Emilii i Toskanii i pełnił najwyższą władzę, obok Catalana między 1265 a 1267 r. w Bolonii i we Florencji; główny założyciel i żarliwy propagator zakonu Braci Uciesznych; również on umarł w Ronzano w 1293 r. 11 ruiny Gardingo — miejsce mało oddalone od obecnej piazza della Signoria (któ- rego nazwa pochodzi od wieży strażniczej skonstruowanej przez Longobardów), gdzie znajdowały się domy Ubertich, zniszczone ogniem i żelazem podczas rewolty ludowej. 12 Ten, którego — rzekł — podziwiasz wdzięki... — Kajfasz, najwyższy kapłan żydowski, który w Sanhedrynie kapłanów i faryzeuszy nalegał na konieczność posłania Jezusa na śmierć, ukrywając partyjne i kastowe pobudki pod udaną gorliwością dla uży- teczności publicznej. Dante ma w pamięci jego słynny argument z ewangelii świętego Jana (11,50): „że lepiej jest dla was, jeżeli jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”, który może być uznany za typową manifestację owej formy hipokryzji, którą tradycja ewangeliczna przypisuje faryzeuszom.

188 Pieśń dwudziesta trzecia

118 Tak tu zawadza na tej drodze, nagi, że nim kto przejdzie tędy, musi wprzódy dać jego piersi swej doświadczyć wagi. 121 Takie teść jego również cierpi nudy w dole tym samym, oraz inni dranie z rady, co była złym nasieniem Judy”13. 124 Jakże cudował mistrz mój niesłychanie14 nad ową marą, którą krzyż uwiera, na wiekuiste skazaną wygnanie! 127 A potem brata spytał: „Duszo szczera, powiedz nam, jeśli wolę masz i prawo, czy jakieś przejście tutaj się otwiera, 130 którym możemy pójść stąd tam na prawo, tak aby czarne tutejsze anioły15 się nie musiały zająć naszą sprawą”. 133 „Bliżej, niż myślisz — odparł brat wesoły — jest most łączący z sobą wielkie mury, który przecina wszystkie straszne doły, 136 tylko nad jednym się zawalił, który łatwo możecie przejść przez to zwalisko, które na brzegu tworzy rodzaj góry”. 139 Mój mistrz przez chwilę głowę trzymał nisko16: „Więc to nieprawda — szepnął — bajka tania, to, co mi rzekło wcześniej złe ptaszysko”.

13 Takie teść jego również cierpi nudy... — wraz z Kajfaszem ukarani są w ten sam sposób w owej jamie Annasz, jego teść i kapłan, i wszyscy inni, którzy znajdowali się wtedy w radzie. Była ona „złym nasieniem Judy”, ponieważ jej konse- kwencją stało się, jako sprawiedliwa zemsta Boga, zniszczenie Jeruzalem przez Tytusa i rozproszenie i upadek całego narodu żydowskiego (patrz Czyściec, XXI, 82–84; Raj, VI, 91–93; VII, 19–51). 14 Jakże cudował mistrz mój... — Wergili dziwi się, ponieważ kiedy po raz pierwszy zstępował do niższego piekła, nie doszło jeszcze do śmierci Jezusa, więc nałożona na kapłanów kara jest czymś nowym także dla niego. 15 czarne anioły — diabły, patrz Piekło, XXVII, 113: „czarne cherubiny”. 16 Mój mistrz przez chwilę głowę trzymał nisko... — myśląc o kłamstwie Złego Ogona (Piekło, XXI, 109–111, 125–126).

189 Piekło

142 „Były w Bolonii — brat rzekł — różne zdania o wadach diabła, tam to usłyszałem, że ojcem fałszu jest i zakłamania”17. 145 I mistrz, tak z gniewem, zda się, jak z zapałem, już szedł przed siebie wielkimi krokami, więc z ich ciężarem cienie pożegnałem, 148 i dalej szliśmy razem znów, i sami.

17 Były w Bolonii... — w tamtejszych szkołach teologicznych; ojciec fałszu i zakłamania — J 8,44: „Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa”.

190 Pieśń dwudziesta czwarta

Pieśń dwudziesta czwarta

Zejście Dantego i Wergiliusza na brzeg siódmego dołu (w. 1–63) jama złodziei (w. 64–96) przemiana (w. 97–120) Vanni Fucci i jego proroctwo (w. 121–151)

1 W tej chłodnej porze nowiutkiego roku, gdy pod Wodnikiem Słońcu rośnie grzywa i noc do dnia przymierza długość mroku1, 4 kiedy na ziemi szron maluje dziwa, swej białej siostry prawdziwe obrazy2, lecz już mniej trwałych, gorszych farb używa3: 7 chłop, co już marzy chleb, pokrzywy, ślazy, wstaje i — widząc, że mu w pole sieje śnieg tylko — biodrom swym zadaje razy4, 10 wraca do domu, jęczy i boleje, bo nie wie, czym nakarmić ma zwierzęta, i staje w progu znów i ma nadzieję, 13 widząc, że świata twarz już uśmiechnięta, a kilka godzin później kij swój bierze i pędzi owce, tam, gdzie kwiat pamięta. 16 Podobnie mistrz mój mnie przestraszył szczerze, kiedy, widziałem, miał na czole chmury, lecz wnet na ból położył plastry świeże;

1 W tej chłodnej porze nowiutkiego roku — na początku roku Słońce znajduje się w znaku Wodnika od 21 stycznia do 21 lutego; Słońcu rośnie grzywa... — patrz Wer- giliusz, Eneida (IX, 638): crinitus Apollo; i noc do dnia przymierza... — noce stają się krótsze i zbliżają się do momentu równonocy wiosennej. 2 swej białej siostry prawdziwe obrazy — śniegu. 3 lecz mniej już trwałych, gorszych farb używa — patrz Lukan, Farsalia, IV, 53. 4 że mu w pole sieje / śnieg... — w oryginale nawiązanie do Horacego (campagna biancheggiar tutta) — Pieśni, I, IV, 4.

191 Piekło

19 bo, gdy przyszliśmy pod zburzone mury, zwrócił się do mnie znów z tą miłą miną, jaką widziałem u podnóża góry5. 22 Otwarł ramiona, chwilę nad ruiną pomyślał, kształt jej rozpatrując dbale, i jak dziecinę chwycił mnie jedyną. 25 Jak ktoś, kto działa i rozważa stale, i zawsze zdaje się przygotowany6, tak mnie podnosząc ku wypukłej skale, 28 już się przyglądał innej części ściany: „Chwyć się tej — rzekł mi — to cię na nią wtaszczę; sprawdź, czy utrzyma ciężar tu nieznany”. 31 Nie są to drogi dla ubranych w płaszcze7; my dwaj: on lekki tak, a ja niesiony, wstępowaliśmy z trudem piekłu w paszczę; 34 i gdyby nie to, że był z naszej strony krótszy niż z drugiej wał, i nie tak stromy, nie wiem jak on, ja byłbym zwyciężony. 37 Ale Złe Doły, ciążąc w tak widomy sposób ku studni najniższej czeluści, tak otwierały, zda się, swoje domy, 40 że tu uniesie bies coś, a tam spuści; na szczyt więc szliśmy, który cień tam rzuca, gdzie głaz ostatni sadzą diabli tłuści. 43 I wycisnąłem dech ostatni z płuca, i ledwie wszedłem tam, te kroków parę, byłem jak człowiek, co zmęczony kuca.

5 u podnóża góry — u stóp „przyjemnej góry” z pierwszej pieśni Piekła (I, 13). 6 Jak ktoś, kto działa i rozważa stale — „Ludziom przewidującym nie wystarcza to, co właśnie robią; ale zawsze patrzą na przód, podobni do dobrego czytelnika, który podczas gdy czyta jeden wers, ma oko na ten, co następuje po nim” (Anonimo Fiorentino). 7 Nie są to drogi dla ubranych w płaszcze — może to znaczyć po prostu: nie była to droga stosowna dla osób ubranych w długie szaty lub szerokie płaszcze, które krępują ruchy. Tu jednak prawdopodobne jest, że poeta mówiąc „płaszcz”, myśli jeszcze o oło- wianych płaszczach hipokrytów, których dopiero co opuścił.

192 Pieśń dwudziesta czwarta

46 „Trzeba lenistwa tępić wciąż przywarę — rzekł mistrz — bo sława, tobie przyrzekana, w puch nie zagląda, ani w kołdry stare8; 49 a ten, kto bez niej żyje z łaski Pana, takie na ziemi tej zostawia ślady, jak dym na wietrze i na wodzie piana9. 52 Wstań, moc ma w sobie słaby, a i blady, duch bowiem wszelkie zwycięża przygody; jedynie ciało mu na kształt zawady. 55 Na jeszcze dłuższe trzeba wspiąć się schody, bo nie wystarczy wejść na lada skały10. By to rozumieć głębiej, są powody”. 58 Wstałem, udając więc, że płuca miały więcej oddechu, niż to w piersiach czułem: „Idź — rzekłem — silny jestem już i śmiały”. 61 I przez piekielną ową przełęcz prułem, stromą i wąską, gdzie jak się kamienie jeżą, poznałem każdym swym muskułem. 64 I ukrywałem mówieniem zmęczenie, kiedy mnie dobiegł głos z drugiego dołu, szalony albo daleki szalenie. 67 Nie wiem, co mówił, ani jego czołu się nie przyjrzałem, czułem tylko: kroczy w mroku pod nami z innymi pospołu. 70 Owszem, patrzałem, ale żywe oczy nie mogły przedrzeć się tam na dno mroku: „Mistrzu mój — rzekłem — zejdźmy już z tych zboczy 73 i poszukajmy mniej stromego stoku; bo stąd nie słyszę, kto tam w dole biada, i nie rozróżniam żadnego widoku”.

8 bo sława... — Dante miał tu prawdopodobnie w pamięci zdanie z listu Horacego (Epistolae, II, III, 412–413). 9 jak dym na wietrze i na wodzie piana — echo obrazów z Biblii (Mdr 5,15 i Ps 36,20; 67,3, Oz 10,7) a także z Wergilego (Eneida, V, 740). 10 Na jeszcze dłuższe trzeba wspiąć się schody — trzeba Dantemu jeszcze iść do środka Ziemi, aż zobaczy gwiazdy na drugiej półkuli (Piekło, XXXIV, 127–139), a potem na szczyt góry czyśćcowej.

193 Piekło

76 „Gadać co na to, byłaby przesada; na słuszną prośbę — rzekła dusza miła — czynem milczenie tylko odpowiada”11 . 79 Zeszliśmy mostem, tam, gdzie jego bryła już ponad skałą ósmą się rysuje, i nowa jama mi się objawiła; 82 taki ujrzałem kłąb tam, taką ruję węży tak różnych, takiej złej natury, że i dziś jeszcze pamięć krew mi psuje. 85 Niech się nie chwali Libii piach ponury, że tylu gadów rodzi wciąż okazy: hydry, padalce wielkie i jaszczury12; 88 tylu tych naczyń jadu i zarazy13 nawet Etiopia nie ma śród kamieni, ni nad Czerwonym Morzem wielkie głazy. 91 Biegli śród węży ludzie przestraszeni, już bez nadziei, że zaleczy rany lub w niewidzialnych ich heliotrop zmieni14: 94 Na rękach z węży nosili kajdany, które prężyły głowy i ogony, a z przodu węzeł tworzyły splątany15.

11 na słuszną prośbę... — w średniowieczu musiało być to prawie przysłowie. 12 Niech się nie chwali Libii piach ponury... — to, że Libia zamieszkana jest przez liczne węże, zrodzone według mitu z upadłych tam kropli krwi Meduzy, jest wiadomością rozpowszechnioną u poetów starożytnych (Owidiusz, Metamorfozy, IV, 620, Lukan, Farsalia, IX, 708–721). Inspiracji do motywu bajecznych przemian węży dostarczyły Dantemu mity i metamorfozy z Lukana i Owidiusza, a także fantastyczna i łatwowierna pseudo–wiedza bestiariów i encyklopedii, elementów magicznych i prze- sądów średniowiecza. 13 tylu tych naczyń jadu i zarazy... — patrz Lukan: lybicae pestes (Farsalia IX, 803). 14 heliotrop — kamień, któremu lapidaria przypisywały moc leczenia ukąszeń węży i czynienia niewidzialnym tego, kto go ze sobą nosi (Boccaccio). 15 Na rękach z węży nosili kajdany... — ukarani w owej jamie są złodzieje: mają związane ręce, którymi za życia posługiwali się zręcznie, zabierając rzeczy innym. Poza tym węże, między którymi się obracają, mogą symbolizować złośliwość i zasadzki, któ- rymi posługują się dla swoich złych celów. Niektórzy uważają, że także ich przemiana w węże to przejaw contrapasso: złodzieje są tutaj tym razem sami okradani, i to z włas- ności najbardziej intymnej i niewymiennej, z ich własnej ludzkiej postaci.

194 Pieśń dwudziesta czwarta

97 Nagle jednemu, co był z naszej strony, wąż jadowite zadał ukąszenia tam, gdzie grzbiet z szyją bywa połączony. 100 Jak „o” się pisze podczas okamgnienia, tak ten zapala się i cały płonie, a potem w garść popiołu się zamienia; 103 po czym na ziemi, już po owym zgonie, ta garść popiołu się na powrót zbiera, dawny kształt tworzą niewidzialne dłonie; 106 mówią nam mędrcy: feniks tak umiera, a potem znowu rodzi się w popiele, kiedy się kończy pięćsetletnia era; 109 ptak, co w pogardzie ziarno ma i ziele, ale kadzidła krople tylko jada, z nardu i mirry gniazdo śmierci ściele16. 112 I jako człowiek, co bez wiedzy pada, i przez czarnego męczy się anioła albo ponieważ krew się w żyłach zsiada17; 115 a kiedy wstaje, patrzy dookoła cały zdumiony ową wielką męką, którą przecierpiał właśnie w pocie czoła; 118 taki był grzesznik ten, gdy wstawał miękko. Boża potęgo, jakaś ty surowa, że takie winy taką mścisz udręką! 121 Mistrz mój do niego zwrócił swoje słowa, a on : „Z Toskanii — odparł — czart mnie bierze do tej czeluści, rzecz to dosyć nowa.

16 feniks — o bajecznych zmartwychwstaniach feniksa Dante znajdował wzmianki w dziełach naturalistów starożytnych i w encyklopediach doktrynalnych średniowie- cza (od Pliniusza do Skarbca Brunetta Latini); motyw ten powraca także u poetów łacińskich, w liryce prowansalskiej i włoskiej prowansalizującej, aż do Petrarki. W tekście Dantego czuje się zwłaszcza ślady Owidiusza (Metamorfozy XV, 392– –400). 17 I jako człowiek, co bez wiedzy pada... — epileptyk.

195 Piekło

124 Nie tak jak człowiek żyłem, lecz jak zwierzę, bo byłem mułem; Vanni Fucci jestem, bestia; Pistoja godne moje leże”18. 127 „Niech nie ucieka — proszę mistrza gestem — i jaka wina, powie, go przygnała, bo go widziałem w krwi, ze zbroi chrzęstem”. 130 A ten, co pojął wszystko to bez mała, obrócił ku mnie twarz, której martwota się wolno smutnym wstydem zabarwiała; 133 „Bardziej mnie boli — odparł — ta sromota — że mnie spotykasz tu i widzisz na dnie, niż zabieranie z tamtego żywota. 136 Nie śmiem odmówić, bowiem prosisz ładnie: że w dół tak ciemny wpadłem — to nie dziwy: złodziej w zakrystii, co monstrancje kradnie, 139 na innych donos składa zaś fałszywy. Lecz abyś z tego się nie cieszył w duszy, kiedy z ponurych miejsc tych wyjdziesz żywy, 142 na to proroctwo przykre otwórz uszy: najpierw Pistoja z Czarnych się odchudzi; potem Florencja losem ludzkim wzruszy19.

18 Vanni Fucci — nieślubny syn Fuccio de’Lazzari z Pistoi. Człowiek o naturze gwałtownej i buntowniczej, miał znaczny udział w wojnie domowej w Pistoi, wal- cząc po stronie Czarnych; w 1295 r. został skazany zaocznie za zabójstwa i rozboje; pomimo to w sierpniu tego samego roku wkroczył w mury miasta, by podpalić je i splądrować domy Białych. Dante poznał go osobiście; może w 1292 r., kiedy był w służbie Florencji przeciwko Pizie. Umieścił go między złodziejami (a kwalifikowałby się on przecież i na gwałtownika) z powodu świętokradczej kradzieży skarbu z kaplicy San Iacopo w katedrze w Pistoi. W ten sposób prokuruje sobie satysfakcję upodlenia i zawstydzenia bestialskiego i krwiożerczego wroga z partii gwelfów białych. 19 najpierw Pistoja z Czarnych się odchudzi — się wyludni; po zwycięstwie Białych z Pistoi z maja 1301 r. z pomocą Białych z Florencji, po której nastąpi- ło wypędzenie przywódców z partii Czarnych i zwykłe dokuczliwości i gwałty na rodzinach z pokonanego stronnictwa; potem Florencja losem ludzkim wzruszy — zmieni rządy i wstrząśnie losami rodzin i partii. Aluzja do nadejścia Czarnych z pomocą Carla di Valois między końcem 1301 i początkami 1302 r. i do wyroków gro- żących przywódcom partii Białych (patrz Piekło, VI, 67–69).

196 Pieśń dwudziesta czwarta

145 Mars w Val di Magra śpiący opar zbudzi, który ukryje w straszne chmury swoje; śród burzy, jakiej nikt nie widział z ludzi20, 148 gdzieś na Piceńskim Polu będą boje; wtedy on nagle mgłę rozedrze całą, tak że polegną biednych Białych roje21. 151 Mówię to wszystko, żeby cię bolało!”.

20 Mars w Val di Magra śpiący opar zbudzi — w ciemnym i obrazowym języku proroctw Dante robi tu aluzję do wojny prowadzonej przez Moroella Malaspinę, marki- za Lunigiany, jako przywódcy Lukańczyków, sprzymierzonych z Czarnymi z Florencji przeciwko Pistoi; wojna, której najbardziej znaczące epizody to wzięcie zamku Serravale (w maju 1302) i obleganie i zdobycie Pistoi (1305–1306). Przegrana Białych z Pistoi znaczyłaby także klęskę Białych wygnanych z Florencji. 21 Piceńskie pole — Ager Picenus, gdzie został pokonany Katylina, wspomniane przez Salustiusza i błędnie identyfikowane przez współczesnych Dantego z terytorium Pistoi.

197 Piekło

Pieśń dwudziesta piąta

Upokorzenie Vanniego Fucci i inwektywa przeciw Pistoi (w. 1–15) centaur Kakus (w. 16–33) pięciu złodziei florenckich: druga metamorfoza (w. 34–78) trzecia metamorfoza (w. 79–151)

1 Mówiąc te słowa, złodziej dłonie obie w figi złożone1 podniósł nader śmiele, i „Panie Boże — krzyknął — weź je sobie!”. 4 Węże to moi nowi przyjaciele, bo jeden wkoło mu owinął szyję, jak gdyby mówił: „Mówisz już za wiele”; 7 a inny już się wokół ramion wije, po czym się z przodu w taki supeł skręci, że już on ręki swojej nie użyje. 10 Podła Pistojo, czemu nie masz chęci zmienić się w popiół, taka w złem zapiekła, że już przodkowie twoi prześcignięci2. 13 Ach, tam we wszystkich ciemnych kręgach piekła nie było ducha tak pełnego pychy; z tebańskich murów mara mniej się wściekła3. 16 Ale uciekał niemy już i cichy; i jakiś centaur się pojawił z lewa4, krzycząc: „Czy po nim zaginęły słychy?”.

1 figi — obsceniczny gest kpiny, który robiło się napinając zaciśniętą pięść z kciukiem pomiędzy palcem wskazującym a średnim. 2 Podła Pistojo... — legenda opowiadała, że Pistoja została założona przez pozosta- łości wojska Katyliny, zbójców i przestępców, nic więc dziwnego — pisze Villani — że Pistojczycy są ludźmi wojny, dzikimi i okrutnymi. 3 z tebańskich murów mara — Kapaneus. 4 centaur — nie pełni on funkcji strażnika, lecz również jest potępieńcem.

198 Pieśń dwudziesta piąta

19 Myślę, Maremma sama mniej żmij miewa5 niż on na grzbiecie, tam, gdzie z bestią żywą nasza natura się cudownie zlewa. 22 A na ramionach, z tyłu poza grzywą, miał ze skrzydłami otwartymi smoka, który ział ogniem i spoglądał krzywo. 25 „To jest ów Kakus — mistrz rzekł z błyskiem oka, — przezeń pod wielką Awentyńską górą kałuża krwi zrobiła się głęboka6. 28 Bardziej od innych drogę ma ponurą, bowiem zrabował, nie bez pewnej zdrady, stado sąsiada, za co płacił skórą; 31 godnie zakończył podłe jego zwady Herkules, waląc mu maczugą w głowę: sto dostał, dziesięć tylko poczuł blady”7. 34 I odbiegł centaur, zanim tę rozmowę mistrz skończył; zanim spostrzec się zdołamy, już pojawiły się trzy duchy nowe, 37 i „Kim jesteście?” — zakrzyknęły z jamy, co konwersację dziwnie nam przerywa i już uwagę na nie obracamy. 40 Ja nie poznałem ich, lecz jak to bywa i jak w tej właśnie się zdarzyło porze, jeden drugiego imieniem nazywa, 43 krzycząc: „A Cianfa, gdzie on jest, niebożę?”8, więc ja, poznawszy łotra po tym krzyku, palec na ustach i brodzie położę.

5 Maremma — Maremma Toskańska, kraina, gdzie znajduje się wiele węży. 6 Kakus — syn Wulkana, człowiek–satyr, który żył w grocie pod Awentynem. Ukradłszy woły i jałówki Heraklesa, został przyłapany i zabity przez herosa. Wergili przedstawia go jako pół człowieka, pół zwierzę (Eneida, VIII, 193–305); kałuża krwi — ludzi, których zabijał (patrz Eneida, VIII, 195–196). 7 godnie zakończył podłe jego zwady... — w Eneidzie Herakles nie ogłusza Kakusa, ale dusi; Dante podąża tu za wersją Owidiusza (Fast., 575–576). 8 Cianfa — rycerz z rodziny Donatich, zmarły między 1283 a 1289 r. Dawny komen- tator pisze o nim, że „zawsze lubił porywać zwierzęta i butelki i opróżniać skrzynie”.

199 Piekło

46 Jeśliś nie skory wierzyć, czytelniku, w to, co ci powiem, wcale się nie zdziwię; ja, co widziałem, zwątpień mam bez liku. 49 Bo gdy tak patrzę wtedy i brwi krzywię, wąż sześcionożny rzucił się na zucha, a potem w niego cały wpił się chciwie. 52 Nogi środkowe zgiął mu wokół brzucha, a wokół ramion przednie — jak ktoś drogi; a potem jadem mu w policzki dmucha; 55 na jego udach kładzie tylne nogi a między nogi ogon, co na grzbiecie grzesznika pręży się i szuka drogi. 58 Nigdy tak powój nie był w słodkim świecie wczepiony w drzewo jak to straszne zwierzę, gdy ludzkie członki tu i tam oplecie9. 61 Potem zlepili się jak plastry świeże wrzącego wosku, i barwy zmieszali, żaden już sobą nie był, w takiej mierze 64 jak nad płomieniem biegnie na kształt fali po białej karcie jakiś cień brązowy, zanim sczernieje i się całkiem spali. 67 Dwaj inni dźgali zaś go tymi słowy: „Dziwna, Agnelu, rzecz ci się zdarzyła10: ni dwóch, ni jeden, kształt zupełnie nowy!”11 . 70 Z dwu głów już jedna robi się niemiła, i dwie natury jawią się zmieszane w twarzy, co dawne rysy zatraciła12.

9 Nigdy tak powój... — obraz ma liczne pierwowzory literackie (m.in. Owidiusz, Metamorfozy, IV, 365; Horacy, Epod., XV, 5). 10 Agnel — Agnolo lub Agnolello. Dawni komentatorzy identyfikują go z Agnolo Brunelleschim, potomkiem rodziny gibelińskiej, który po 1300 r. przyłączył się do gwelfów Czarnych. Anonimowe glosy mówią, że „już od małego kradł z sakiewki mamy i taty, a potem z kasy sklepu, a jako dorosły wchodził do cudzych domów przebrany za nędzarza i z przyprawioną brodą starca”. 11 ni dwóch, ni jeden... — przypomina to Owidiuszowy opis przemiany hermafrodyty (Metamorfozy, IV, 378–379). 12 dwie natury — człowieka i węża (patrz Owidiusz, Metamorfozy, IV, 373–375).

200 Pieśń dwudziesta piąta

73 Widziałem kończyn w ramiona przemianę; uda z rękami i brzuch z grzbietu bokiem członki stworzyły nigdy niewidziane. 76 I całkiem nowym cieszę się widokiem: powstała oto z dwóch niepokojąca postać i poszła sobie wolnym krokiem. 79 I jak jaszczurka mknie pod biczem Słońca ku krzakom, w letnie popołudnie płowe jak błyskawica przez drogę biegnąca, 82 tak mknął żarłoczną wyciągając głowę ku brzuchom tamtych wąż, co ogniem zionie, siny i czarny jak ziarno pieprzowe; 85 i w owo miejsce, którym człowiek chłonie swój pierwszy pokarm, kąsał go od nowa13; a po tym wszystkim spoczął na ogonie. 88 Kąsany patrzył, ale nie rzekł słowa, lecz ziewał, jakby nim już owładały senność lub jakaś gorączka morowa. 91 On patrzył w węża, a wąż nań czas cały, i jeden raną, drugi zaś ustami dymił jak smok, a dymy się mieszały. 94 Niech milczy Lukan, co nas słowem mami o Sabellusa i Nazyda dziwie, i tego słucha, czym się dzielę z wami14. 97 Niech milczy Nazon, który tak szczęśliwie przemienił Kadma w węża, w źródło czyste zaś pannę, o co zazdrości nie żywię15;

13 i w owo miejsce, którym człowiek chłonie... — pępek. 14 Niech milczy Lukan... — Dante chełpi się, że opowiada o przemianie podwójnej, a nie tylko pojedynczej jak pisarze antyczni; wzajemnej wymianie dwóch natur, a nie tylko przejściu od jednej do drugiej. Lukan mówi o dwóch żołnierzach z wojska Katona, którzy na pustyni libijskiej zostali ugryzieni przez węże; jeden z nich, Sabellus, zmienił się w popiół; drugi, Nazyd, zaczął nadymać się, aż wybuchł, stając się masą niekształtnej materii (Farsalia, IX, 761–805). Do przemiany Vanniego Fucci zainspirowała go przede wszystkim historia pierwsza. 15 Niech milczy Nazon... — spośród metamorfoz Owidiusza poeta podkreśla tu

201 Piekło

100 nie przemieniły bowiem się zaiste tak dwie natury nigdy, aby całą zzuły materię formy wiekuiste16. 103 Co wedle takiej się reguły stało, że wąż rozcięcie zrobił wzdłuż ogona, a cień ściągając stopy, zwęził ciało. 106 Nogi i ludzkich ud zewnętrzna strona tak się zlepiły, że znikł i ponury ślad, gdzie materia była połączona. 109 Pęknięty ogon przybrał zaś kształt, który człowiek utracił, wchodząc w skórę węża, wąż zaś miał ludzką zamiast złotej skóry. 112 I widzę: w pachy wchodzą ręce męża, a każdą z przednich łap wąż niemożliwie tyleż wydłuża, ileż i wypręża. 115 A tylne łapy — widzę i się dziwię — stają się członkiem, który człowiek skrywa, na dwie dzielonym części nieszczęśliwie. 118 Tymczasem obu gęsty dym okrywa nowym kolorem, sprawia, że gdzie blada była łysina, tam się tworzy grzywa; 121 jeden podnosi się, drugi upada, lecz wciąż złym okiem patrzy, w którym płonie żar, jak się zmienia twarz i morda gada. 124 A ten, co stoi, skraca twarz pod skronie, nadmiar materii zaś, co tam została, bierze na uszy o ludzkim fasonie: 127 reszta z owego zaś nadmiaru ciała nos utworzyła taki i owaki, i, jak się godzi, wargi pogrubiała. jedynie przemianę Kadma w węża (Metamorfozy, IV, 563–604) i Aretuzy w źródło (IV, 572–641), ale ma w pamięci także wszystkie inne; i szczególnie w przedstawieniu Cianfy i Agnella, historię Salmaka. 16 formy — esencje, które kształtują materię. Według terminologii scholastycznej dusza, jest formą ciała.

202 Pieśń dwudziesta piąta

130 Ten zaś, co leży, już dla niepoznaki swe ludzkie uszy wciąga w środek głowy, tak jak chowają rogi swe ślimaki; 133 i jeden język, co był wciąż gotowy gadać, się dzieli, drugi trwa ze śladem po rozszczepieniu; dym opada płowy. 136 I jedna dusza, co się stała gadem, sycząc, ucieka doliny ścieżkami a druga mówi za nim, plując jadem17. 139 Nowymi do niej zwraca się plecami i: „Chętnie Buosa — powie — się zobaczy, jak na czworaka biegnie tu przed nami”18. 142 Ujrzałem zatem siódmy kształt rozpaczy oraz przemiany, lecz niech mnie nie wini nowość, jeżeli pióro coś spartaczy. 145 I choć mi w oczach już się zamęt czyni a duch zmieszany kształtów ludzkich stratą, nie było tak, bym nie rozpoznał świni 148 uciekającej: Pucciego Sciancato19, co jako jeden z trzech tu stał przez chwilę, jedyny, co się nie przemienił za to; 151 a przez drugiego płacze wciąż Gaville20.

17 a druga mówi za nim, plując jadem — mówienie i spluwanie — dwa akty właściwe człowiekowi. Ale spluwanie ma także prawdopodobnie znaczenie magiczne; ponieważ ślina ludzka uważana była za antidotum przeciwko jadowi węży. 18 Buoso — komentatorzy mają różne pomysły na temat jego tożsamości: jest to albo Lana z rodziny Abatich, albo Buti z rodziny Donatich. Ten ostatni zmarł w 1285 r. 19 Pucci Sciancato — z rodziny gibelińskiej dei Galigai, wygnany z Florencji w 1268; zaprzysięgał pokój z gwelfami w 1280 r. 20 a przez drugiego płacze wciąż Gaville — Francesco dei Cavalcanti, zwany Zezowatym. Został zabity w Gaville, miasteczku w dolinie Arno, w którym śmierć jego pomścili krewni.

203 Piekło

Pieśń dwudziesta szósta

Inwektywa przeciw Florencji (w. 1–12) jama fałszywych doradców (w. 13–48) Ulisses i Diomedes (w. 49–84) opowieść o ostatniej podróży Ulissesa (w. 85–142)

1 Ciesz się, Florencjo, wielka twa potęga, w ziemię i morze skrzydła twoje biją, a imię twoje aż dna piekieł sięga! 4 Takich ujrzałem tam pomiędzy żmiją pięciu mieszkańców twoich, że się wstydzę; oj, sławą oni ciebie nie okryją! 7 Lecz jeśli prawdę w śnie porannym widzę1, wkrótce poczujesz, czego pragnie Prato2, i brzydkiej losu się zadziwisz fidze. 10 I dziś nie byłoby za wcześnie na to: raz by się stało, skoro stać się musi! każde kolejne ból powiększa lato3. 13 Znów po tych stopniach szliśmy, na świat głusi, którymi wcześniej schodziliśmy bladzi: mistrz na kształt ojca, a ja na kształt trusi,

1 Lecz jeśli prawdę w śnie porannym widzę... — według wierzeń starożytnych, które przejęło średniowiecze, sny śnione w ostatnich godzinach nocy są prawdziwe (Owidiusz, Her., XIX, 195–196; Horacy, Sat., 1, X, 32–33). Dante wspomina o tym w Czyśćcu (IX, 13–18). 2 czego pragnie Prato — przyszłe wypadki podburzą przeciwko Florencji wszystkie miasta toskańskie, nawet tak małe jak Prato, które nie znoszą jej dominacji. Niektórzy komentatorzy sądzą, że wzmianka o Prato jest aluzją do jakiegoś szczególnego faktu, jak przekleństwo rzucone w 1304 r. przeciwko florentczykom przez kardynała Niccolo da Prato, który próbował na próżno doprowadzić ich do pokoju; albo bunt Prato w kwietniu 1309 r. i konsekwencje przepędzenia Czarnych. 3 każde kolejne ból powiększa lato — im późniejsza będzie sprawiedliwa zemsta, tym większy będzie ból poety, który wie, że jest ona konieczna, pragnie jej, ale pozostaje jednak zawsze synem swojego miasta i, stary już, boleśniej poczuje jego cios.

204 Pieśń dwudziesta szósta

16 drogą samotną, która tam prowadzi śród ścian strzaskanych i śród skał urwiska; noga bez ręki sobie nie poradzi. 19 Ból ściskał serce i dziś serce ściska, gdy wracam myślą tam, i już z nieśmiała myśl swą powściągam4, aby, gdzie nie błyska 22 jaka przewodnia cnota, nie biegała, a jeśli dobro da jej gwiazda, łaska5, by sama sobie go nie zawidziała. 25 Chłop, co popuści na pagórku paska, w tej porze, w której jasność tego świata dłużej go swymi promieniami głaska6, 28 i kiedy komar zamiast muchy lata, tyle świetlików widzi w tej dolinie, gdzie jego wino jest i jego chata, 31 ile płomyków świecił grzech jedynie i ów jar ósmy, gdyśmy z drugiej strony się przyglądali już jego głębinie. 33 Jak przez niedźwiedzie widział mąż pomszczony7 odlatujący wóz Elijaszowy: frunące w niebo grzywy i ogony, 37 aż dostrzegł tylko, zadzierając głowy, samotny płomyk, co tam jaśniał ładnie, albo wznoszący się obłoczek płowy; 40 tak poruszały się płomyki na dnie, każdy ten podstęp kryjąc swój z zapałem, że już grzesznika nam sprzed oczu kradnie.

4 myśl swą powściągam — Dante na wygnaniu stał się dworzaninem, dyplomatą i fałszywe doradzanie i aranżowanie oszustw mogło stać się dla niego grzechem profe- sjonalnym. 5 gwiazda... — dobroczynny wpływ gwiazd (dla Dantego konstelacja Bliźniąt — patrz Piekło XV, 55 i 59, Raj, XXII, 112). 6 w tej porze, w której jasność tego świata... — latem, kiedy Słońce długo zostaje dla nas widoczne, gdy dni są dłuższe. 7 Jak przez niedźwiedzie widział mąż pomszczony — historia Eliasza i Elizeusza w Biblii (2 Krl 2,11–12). Kiedy z łysiny Elizeusza kpiła grupa chłopaków, wyszły z lasu dwa niedźwiedzie, które ich rozszarpały (2 Krl 2,23–24). Eliasz został zaś porwany do nieba.

205 Piekło

43 I patrząc z mostu, tak się wychylałem, że gdybym skalnej się nie chwycił płyty, i nie popchnięty, byłbym spadł tam ciałem. 46 Aż mistrz mi głosem rzekł archimandryty: „W owych płomieniach, synu, siedzą duchy, w to, co go spala, każdy z nich spowity”. 49 „Mając od ciebie, mistrzu, o nich słuchy, jestem pewniejszy; już tym dylematem miałem cię nękać, tak był domysł kruchy; 52 kto jest w płomieniu, powiedz prędko zatem, tak rozdwojonym, jak nad owym stosem, gdzie Eteokles był rzucony z bratem?”8. 55 „Są umęczeni w nim — rzekł smutnym głosem — Odys z Diomedem, zemstą tak szalenie z sobą związani, jak i gniewem, losem9; 58 słychać w płomieniu jeszcze ich jęczenie przez podstęp z koniem, co otworzył bramę, skąd wyszło Rzymian szlachetne nasienie10. 61 Tam przez tę sztuczkę smutki cierpią same, przez którą martwa jeszcze klnie Achilla

8 gdzie Eteokles był rzucony z bratem — Poeci starożytni opowiadają, że gdy płonęły na stosie ciała dwóch braci tebańskich, Eteoklesa i Polinika, którzy do końca się nienawidzili, płomień rozdzielił się na dwoje, jak gdyby dla poświadczenia nienawiści sięgającej poza śmierć (Stacjusz, Tebaida, XII, 429–432, Lukan, Farsalia, I, 551–552). 9 zemstą... z sobą związani — sprawiedliwą karą. Ulisses z Diomedesem złą- czeni są w jednym płomieniu, ponieważ podczas wojny trojańskiej znajdowali się razem w takich przedsięwzięciach jak zasadzka i rzeź Resosa (Eneida, I, 469 i n.), porwanie Palladium, zarazem gwałt, świętokradztwo i podstęp (Eneida, II, 162 i n.). Róg płomienia, w którym jęczy Ulisses, jest większy, ponieważ, choć Diomedes z większą gwałtownością uczestniczył w niektórych jego spiskach, to Ulisses, który jest przez Wergiliusza nazwany dirus a saevus, knuł rózne spiski, a niektóre przedsiębrał sam, np. śmierć Palameda (Eneida, II, 81 i n.) i podstęp, z pomocą którego odkrył Achillesa przebranego za kobietę i wyrwał go z miłości do Deidamii, aby zawieść go na wojnę (Stacjusz, Achilleida, I, 536 n.). Ponad wszystkie inne winy, jako najcięższą i historycznie najważniejszą, Dante wspomina konia trojańskiego (Eneida, II, 13–297). 10 podstęp z koniem... — przyczyna upadku Troi, a zatem ucieczki Eneasza i wszystkich pośrednich jej konsekwencji, m.in. założenia Rzymu.

206 Pieśń dwudziesta szósta

Deidamija11, i przez sowią damę12. 64 „Gdybyż śród iskier owych, z tego grilla mogli przemówić — z żarem dziwnym w łonie rzekłem mu: — proszę, prosiłbym co chwila, 67 byś mi nie wzbraniał czekać po tej stronie, aż tu rogaty płomień nie przybędzie: patrz, jak z pragnienia się ku niemu kłonię!”. 70 A on: „Twa prośba zawsze jest i wszędzie godna pochwały; lecz w tej blasku świecy raczej powstrzymaj język w jego pędzie. 73 Daj mówić mnie, niech będę jako plecy i tłumacz pragnień twoich — nie są mgliste — źle by przyjęli głos twój, bo to Grecy”13. 76 A wtedy płomień zbliżył się zaiste tak, jak stosownie się mistrzowi zdało, i słów tych kształty ujrzałem ogniste: 79 „Duchy w pochodnię te zaklęte białą, jeślim zasłużył wam się za żywota, jeślim zasłużył wiele albo mało14, 82 gdy kułem wiersze wielkie, jak ze złota mądrości waszej, niechaj ze zbłądzenia, z śmierci się zwierzy jaka nam istota”. 85 I antycznego wyższy róg płomienia zaszeptał, zachwiał się, jak umęczony ogień, gdy wiatr tarmosi go i spienia;

11 Deidamija — córka króla Likomedesa, uwiedziona przez Achillesa, który przebrany za kobietę, by nie wzięto go na wojnę trojańską, przebywał na dworze jej ojca. Ulisses i Diomedes, przebrani za wędrownych kupców, rozpoznali w dwórce Achillesa, gdy wybrała nie klejnoty, ale miecz. Gdy Achilles wyruszył na wojnę, Deidamija wpadła w rozpacz. 12 sowia dama — Atena. Ulisses i Diomedes wykradli podstępnie z Troi posąg bogini zapewniający — jak wierzono — bezpieczeństwo miastu. 13 Grecy — w średniowieczu duma i hardość Greków były wręcz przysłowiowe, tutaj jednakże poeta chce najwyraźniej podkreślić swą postawę obcości i szacunku wo- bec cywilizacji, do której oni należą. Ciekawe, zwraca na to uwagę Benvenuto da Imola, że Wergiliusz spełnia tu wobec Pielgrzyma i kultury greckiej rolę, jaką pełnił za życia Dantego, rolę pośrednika i tłumacza. 14 jeślim zasłużył... — Dante przekłada tu słowa Dydony z Eneidy (IV, 317–318).

207 Piekło

88 i jego koniec, gnąc się w różne strony, jak się obraca język, kiedy gada, wyrzucił z siebie głos ten: „Gdym znużony 91 opuszczał Kirke, co jak darmozjada rok pod Gaetą gdzieś tam mnie trzymała, nim jej Eneasz taką nazwę nada15, 94 ni słodycz syna, ani zrozumiała litość nad ojcem, ni powinność czuła, co Penelopę tak radować miała, 97 nie była dla mnie żadna to reguła w tym poznawania żarze i uporze16 ludzi i świata, który dusza czuła; 100 i wypłynąłem na otwarte morze na jednej łódce i z drużyną małą, lecz mężną, wierną mi o każdej porze. 103 Widziałem brzegi dwa, Hiszpanię całą, wiele Maroka i Sardynii plaży, i innych, które morze obmywało17. 106 Byliśmy słabi wszyscy już i starzy, gdy do tej wąskiej weszliśmy gardzieli, tam, gdzie Herakla słupy tkwią na straży, 109 aby poza nie ludzie nie płynęli18: z prawej Sewillę zostawiłem w tyle, z lewej już Ceuta była, cała w bieli. 112 „Bracia — mówiłem — co przez przygód tyle w strony wieczorne żeście się dostali, w te krótkie, które nam zostały, chwile

15 Kirke — córka Słońca (Wergiliusz, Eneida, VII, 1–4 i Metamorfozy, XIV, 157). Dante z całą pewnością nie znał poematów Homera, a także prawdopodobnie ich streszczeń, które krążyły w szkołach średniowiecznych, gdzie mówi się o powrocie Ulissesa na Itakę. 16 w tym poznawania żarze i uporze... — w oryginale nawiązanie do Horacego (Sztuka poetycka, 141–142 i Listy, I, II, 17–22). 17 Widziałem brzegi dwa... — europejskie i afrykańskie wybrzeże Morza Śród- ziemnego. 18 Herakla słupy — Słupy Heraklesa w cieśninie Gibraltaru wyznaczały dla staro- żytnych granice świata, poza które nie można było się wypuszczać.

208 Pieśń dwudziesta szósta

115 czuwania zmysłów — bądźcie przecie śmiali19, niech pożeglować nikt z was się nie wzbrania za Słońcem, w świat, gdzie ludzie nie bywali. 118 Zważcie początki człowieczego trwania: nie przeznaczono żyć wam jak zwierzęta, lecz poszukiwać cnoty i poznania”. 121 Moich kompanów czyni ta zachęta tak spragnionymi drogi i przygody, że powstrzymałyby ich chyba pęta; 124 zwracamy rufę na poranne wody, sterując w lewo: dziki i szalony pęd zmienia w skrzydła ciężkich wioseł kłody. 127 Noc wszystkie gwiazdy widzi z tamtej strony: a ten nasz biegun tak się nisko ścieli, jak gdyby toni morza bił pokłony20. 130 Pięć razy rósł już Księżyc i w kąpieli gasił swe światło od owego rana, gdyśmy w tę śmiałą podróż wypłynęli21, 133 gdy wzeszła góra, której ciemna ściana taka wysoka mi się zdała w dali, jak żadna inna w świecie tym widziana22. 136 Ucieszyliśmy się i rozpłakali, bo wtem od nowej ziemi tak powiało, że statek zachwiał się na ciemnej fali. 139 Trzy razy wir zatargał łodzią całą, raz czwarty w górę podniósł ją zamarłą i cisnął, komuś tak się podobało23, 142 by ponad nami morze się zawarło”.

19 chwile / czuwania zmysłów... — życia. 20 Nocą (...) gwiazdy widzi z tamtej strony — nocą widać już było gwiazdy z bieguna antarktycznego, podczas gdy gwiazdy z bieguna arktycznego były już na niebie tak nisko, że nie wystawały za linię horyzontu, ponad powierzchnią morza. 21 Pięć razy rósł już Księżyc... — minęło pięć cykli księżycowych, czyli pięć miesięcy. 22 gdy wzeszła góra — bez wątpienia była to góra czyśćcowa, na której szczycie mieści się obecnie raj ziemski. 23 komuś tak się podobało — com’altrui piacque, jak spodobało się Bogu, którego Ulisses nie nazywa.

209 Piekło

Pieśń dwudziesta siódma

Guido da Montefeltro (w. 1–30) położenie Romanii (w. 31–57) grzech i potępienie Guida (w. 58–133)

1 Cichy i prosty stał się już, niestety, płomień i odszedł już w swój dół bez słowa za pozwoleniem słodkiego poety, 4 kiedy się nagle rzecz zdarzyła nowa: inny z płomieni swoim głosem dzikiem kazał nam spojrzeć: kto też w nim się chowa. 7 Jak sycylijski byk, co swoim rykiem przywiódł do płaczu — rzecz to sprawiedliwa — tego, co swoim gładził go pilnikiem1, 10 i jak istota ryczał nieszczęśliwa tak, że choć cały był on przecie z miedzi, zdało się wszystkim, że go ból przeszywa; 13 tak duszy, co się z brakiem ujścia biedzi, się zamieniały na mowę ogniową słowa zamkniętej w płomieniu spowiedzi. 16 Lecz potem drogę w nim znalazłszy nową u szczytu, w takie go wprawiając drżenie, jakie zna język, gdy wymawia słowo: 19 „Ty, do którego mówię — rzekł uczenie — co mi lombardzką przypomniałeś stronę przez to typowe dla niej powiedzenie,

1 Jak sycylijski byk... — aluzja do byka z miedzi, skonstruowanego przez rzemieślnika ateńskiego Perilla dla Falarisa, tyrana Agrygentu: zbudowany był w ten sposób, że krzyki nieszczęśliwych, którzy byli w nim na śmierć zamknięci, w miarę jak się rozgrzewał, zmieniały się w ryki byka. Falaris zechciał oczywiście zrobić pierwsze z nim doświadczenie przy udziale samego nieszczęsnego twórcy (patrz Owidiusz, Trist., III, XI, 41–54; Orozjusz I, XX, 1–4, Waleriusz Maksimus IX, XI, 9, Pliniusz, Nat. Hist., XXXIV, 19).

210 Pieśń dwudziesta siódma

22 choć moje przyjście wyda się spóźnione, nie miej przykrości, mówiąc ze mną przecie; mnie, widzisz, przykro nie jest, a ja płonę! 25 Jeśli śni ci się tu w tym ślepym świecie2 łacińska ziemia, słodka i spokojna, gdzie popełniłem grzech, co duszę gniecie, 28 mów, co w Romanii: pokój czy też wojna, bo byłem z owych gór blisko Orbino, gdzie tryska Tybru rzeka niespokojna”3. 31 Wciąż w dół patrzałem z wytężoną miną, gdy wódz mnie nagle w żebro walnie zdrowo, mówiąc: „pogadaj sobie z nim łaciną”. 34 A że odpowiedź miałem już gotową, to bez zwlekania żadnego zabrzmiała: „Duszo, co chowasz tam się, daję słowo, 37 że twa Romania nigdy nie bywała wolna od wojny w sercu swych tyranów, lecz w żadną jawną teraz się nie wdała4. 40 Rawenna ma się jak za dawnych panów: orzeł Polenty tam swe gniazdo ściele i pod skrzydłami kryje wciąż Cervianów5. 43 Ziemia, co prób już wytrzymała wiele (także Francuzów krwawe zatrzęsienie), zielone szpony czuje na swym ciele6.

2 ślepy świat — ciemny świat — piekło (patrz Piekło, IV, 13; X, 58). 3 bo byłem z owych gór blisko Orbino... — urodziłem się w Montefeltro, a zatem w tej części Romanii, która znajduje się między Urbino a szczytem Apeninów, z których wypływa Tybr. 4 w sercu swych tyranów — gdzie żywe są jeszcze uraza, zawiść i pożądliwość, które staną się później przyczyną przyszłych wojen; lecz w żadną jawną... — wiosną 1300 r. Romania wydawała się bez wojny, ponieważ pod koniec poprzedniego roku został podpisany pokój. 5 orzeł Polenty — orzeł był herbem rodziny da Polenta. 6 Ziemia, co prób już wytrzymała wiele... — Forli, miasto gibelińskie, które wytrzy- mało długie oblężenie od 1281 do 1283 r., kiedy papież Marcin IV nasłał przeciw gibelinom z Romanii wojsko złożone z żołnierzy francuskich i włoskich pod dowództwem Francuza

211 Piekło

46 A da Verrucchio, stary pies i szczenię, które Montagni tak fatalnie strzegło, tam, gdzie zazwyczaj, czynią spustoszenie7. 49 Faenzą oraz Imolą uległą włada lew, który białe gniazdo mości i zmienia partię ledwo lato zbiegło8. 52 A gród, któremu Savio myje kości, jak między górą leży a doliną, między tyranią trwa a snem wolności9. 55 A teraz przedstaw nam się z twoją winą i nie bądź dla mnie jak ten Grek wzgardliwy, niech twoje ślady w świecie nie przeminą”. 58 Potem przez chwilę wył ów ogień żywy, chwilę się wiercił we właściwy sobie sposób i takie opowiedział dziwy:

Giovanniego d’Appia. Podczas owego oblężenia, 1 maja 1282 r., Guido da Montefeltro z maestrią dokonał wypadu, który go doprowadził do pokonania większości nieprzyjaciel- skiego wojska, potem rzucił się na kawalerię francuską, która już przenikła w mury miasta, i urządził wśród niej rzeź; zielone szpony — pazury zielonego lwa na złotym polu, który był herbem Ordelaffi. Panem Forli był od 1296 r. Scarpetta degli Ordelaffi, poznany przez poetę w 1303, kiedy został wybrany kapitanem wygnanych z Florencji Białych. 7 A da Verrucchio, stary pies i szczenię... — Malatesta da Verrucchio, ojciec Paola i Gianciotta i syna pierworodnego Malatestina. Pierwszy został panem Rimini w 1295 r., po przegnaniu gibelinów, drugi przejął po nim rząd w 1312 r; Montagnia — szlachcic z Rimini i przywódca partii gibelinów. Pojmawszy go pośród innych, Malatesta dał go pod straż swojemu synowi Malatestinie. Później zapytał go, co stało się z Montagną. A Malatestino odpowiedział: „Panie, jest pod pewną strażą, tak że, jeśli chciałby się uto- pić, nie musiałby nawet być blisko morza. — Słysząc jeszcze kilka razy ową wiadomość, w końcu Malatesta rzekł: — Wątpię, czy umiałeś ustrzec go dobrze. — Malatestino, wziąwszy pod uwagę te słowa, kazał okrutnie zamordować Montagnę wraz z innymi więźniami” (Benvenuto). 8 lew — Maghinado Pagani da Susinana, który miał w herbie niebieskiego lwa na białym polu: „wielki mądry tyran” (Villani). W Czyśćcu (XIV, 118) Dante nazywa go demonem; i zmienia partię... — dzisiaj sądzi się, że Dante robi aluzję do niestabilnej polityki Maghinarda pomiędzy różnymi stronnictwami z Romanii; ale dawni komentatorzy wyjaśniają przeciwnie: „gibelin w Romanii, gwelf w Toskanii”. 9 gród, któremu Savio myje kości — Cesena, w 1300 r. rządzona przez Galasso da Montefeltro, jego władza nie była tak ciemiężcza i okrutna jak inne tu wspomniane.

212 Pieśń dwudziesta siódma

61 „Jeśli bym wierzył, że mówię osobie, która na świat powróci z tej wyprawy, nic by ten płomień nie powiedział tobie10; 64 ale zaświaty nie są to zabawy, że nie powrócił stąd nikt, nie nowina, więc ci odpowiem, nie strach mi niesławy. 67 Żołnierz, przywdziałem płaszcz franciszkanina, wierząc w poprawę sznurem i pokorą; i pewnie wierzyć byłaby przyczyna, 70 gdyby nie papież, niech go diabli biorą!11, który mnie wtrącił w moje dawne winy, jak i dlaczego, powiem o tym sporo. 73 Gdy byłem jeszcze formą ludzkiej gliny: kości i mięsa, z kości mojej matki, nie lwie, lecz lisie były moje czyny12. 76 Kłamstwa, wybiegi i ukryte kładki, znając je wszystkie, tak się brałem za nie, że na kres Ziemi doszły o tym gadki. 79 A gdy wpływałem w końcu w te przystanie wieku, gdzie wszystkim ludziom już przystało pozwijać żagle i olinowanie, 82 sprzykrzyło mi się, co się podobało, pokutowałem, miałem pokój w duszy: ach, posłużyłoby to mi niemało!

10 nic by ten płomień nie powiedział tobie — tym, kto mówi, jest Guido da Monte- feltro, „najprzebieglejszy i najbardziej przenikliwy człowiek wojny, który żył w tym czasie w Italii” (Villani). Urodzony około 1220, wikariusz Corradina w 1268, przywódca gibelinów w Romanii, których doprowadził wiele razy do zwycięstwa przeciw wojskom gwelfickim i papieskim między 1274 i 1281, został wyklęty przez Kościół, a potem zesłany do Astii; ale w 1289 przybył do Pizy, gdzie jako kapitan wojny prowadzonej przeciw toskańskim gwelfom objawił wiele energii i przebiegłości; do tego stopnia, że zakończył ją pokojem w 1291 i był wspaniale przyjmowany w samej Florencji. W 1296 pogodził się z Kościołem i wstąpił do zakonu franciszkańskiego; umarł w 1298 w zakonie Braci Mniejszych, być może w Asyżu. W ową podstępną radę, przez którą został w piekle Dantego potępiony, nawet jeżeli nie miała nic wspólnego z prawdą historyczną, wierzyli jego współcześni. 11 papież — Bonifacy VIII. 12 Gdy byłem jeszcze formą ludzkiej gliny... — w sensie scholastycznym, w jakim dusza jest formą substancjalną ciała; czyli: gdy byłem jeszcze żywy.

213 Piekło

85 Lecz książę nowych tych faryzeuszy, który wiódł wojnę tuż pod Lateranem13, (i to nie Turkom, Żydom natarł uszy, 88 lecz chrześcijanom, którzy byli z Panem, nie oblegali Akry w Palestynie, nie handlowali wcale ze sułtanem)14, 91 nie uszanował w sobie w tej godzinie świętej godności, ani w mej osobie sznura, co zwykł pomagać trzymać linię15, 94 lecz jak Konstantyn wezwał w dawnej dobie z groty Sylwestra, by trąd leczyć cichy, tak jak lekarza wezwał mnie w chorobie16, 97 abym uleczył go z gorączki pychy: prosił o radę mnie, a ja milczałem, bo mówił, jakby pił coś bez zagrychy. 100 I: «Nic się nie bój przecie — usłyszałem — ja cię rozgrzeszam, a ty ucz, jak trzeba pod Palestriny proch podłożyć wałem. 103 Mogę zamykać i otwierać nieba, jak wiesz, są po to właśnie te dwa klucze17, choć mój poprzednik nie chciał mieć z nich chleba»18. 105 Z takich słów jego prędko się nauczę, że z dwojga złego gorsze jest milczenie,

13 Lecz książę nowych tych faryzeuszy... — papież; tuż pod Lateranem — w samym Rzymie, w sercu chrześcijaństwa. Aluzja do wojny przedsięwziętej przez Bonifacego w 1297 przeciwko Colonnie i jego zwolennikom, którzy odmawiali uznania ważności abdykacji Celestyna V, a co za tym idzie i elekcji nowego papieża. 14 nie oblegałi Akry w Palestynie — San Giovanni d’Acri, ostatni bastion chrześcijan w Palestynie, we władzy Saracenów od 1291 r.; nie handlowali... — Kościół zakazał handlu z krajami mahometańskimi. 15 sznura — sznura franciszkańskiego. 16 lecz jak Konstantyn... — aluzja do legendy o Konstantynie, uzdrowionym z trądu dzięki papieżowi Sylwestrowi, przez co doszło do konwersji cesarza i jego słynnej donacji (patrz Piekło, XIX, 115–117); z groty — św. Sylwester przebywał w grocie Soratte, gdzie jako chrześcijanin ukrył się przed prześladowaniami. 17 Mogę zamykać i otwierać nieba... — patrz Piekło, XIII, 58–60. Papieżowi jako następcy świętego Piotra dana jest od Chrystusa władza absolucji (patrz Piekło, XIX, 91–92 i Mt 16,19). 18 choć mój poprzednik... — Celestyn V (patrz przypis do Piekła, III, 59).

214 Pieśń dwudziesta siódma

«Odkąd twa ręka, ojcze — rzekłem — płucze 106 mnie z grzechu, który czuje już sumienie, radzę: obiecuj, ale czyń niewiele, to twego triumfu pewne przyśpieszenie»19. 109 Franciszek stanął potem przy mym ciele, gdy umierałem, ale mu powiedział czarny cherubin: «nie przeszkadzaj w dziele20. 112 Z mymi sługami w piekle będzie siedział, od tej zdradzieckiej rady popełnienia za łeb go trzymam ładny czasu przedział; 115 kto nie żałuje, nie ma rozgrzeszenia, chcieć i żałować popełnionej winy to razem sprzeczność nie do pogodzenia». 118 Ach, jak mnie zbudził przykro tej godziny, gdy rzekł: «Myślałeś może, bez obrazy, że do logiki nie mam łepetyny?!». 121 Minos okręcił całe osiem razy dokoła grzbietu ogon przeraźliwy, a potem gryzł go z gniewu i urazy21 124 i rzekł: «A tego wrzucić w ogień żywy»; tak to zostałem, widzisz, potępiony; że tak ubrany, gryzę się, nie dziwy”. 127 A kiedy czas rozmowy był skończony, płomień oddalił się, zawodząc żale i ostrym rogiem kręcąc w różne strony. 130 Ja i przewodnik zaś poszliśmy dalej, w górę po moście, aż do łuku właśnie, co dół przykrywa, w którym płacą stale 133 ci, którzy w świecie wielkie siali waśnie.

19 radzę: obiecuj, ale czyń niewiele... — Villani opowiada, że papież namówił stronników Colonny do poddania się, obiecując przywrócić im ich stan i godność; czego oczywiście nie dotrzymał. 20 Franciszek stanął potem przy mym ciele... — aby zabrać go do raju. 21 Minos okręcił całe osiem razy... — wskazując mu jako miejsce kary ósmy krąg.

215 Piekło

Pieśń dwudziesta ósma

Siewcy zgorszenia i schizmy (w. 1–21) Mahomet i Ali (w. 22–63) Pier da Medicina (w. 64–90) Curio (w. 91–102) Mosca dei Lamberti (w. 103–111) Bertram z Born (w. 112–142)

1 Kto kiedy, choćby w rozwiązanej mowie1 i śród powtórzeń, krwi ów rozlew dziki, który widziałem tam na dnie, wypowie? 4 Nie dadzą rady wszystkie mu języki2, bo nasza mowa i nasz umysł cały to instrumenty godne są krytyki. 7 Gdyby tu wszystkie dusze się zebrały, co w tak lubianej przez Fortunę długo Puglii, w boleści krew swą przelewały3 10 z powodu Trojan i przez wojnę długą, która przyniosła wielki łup pierścieni, jak pisze Liwiusz, co jest prawdy sługą4;

1 w rozwiązanej mowie — w prozie, verba soluta modis (Owidiusz, Tristia, IV, X, 24). 2 Nie dadzą rady wszystkie mu języki — patrz Wergliusz, Eneida, VI, 625– –627. 3 tak lubianej przez Fortunę długo / Puglii — fortunata, łac. felix: może to i znaczyć: wystawiona na ciosy Fortuny lub (zarazem) „najpiękniejsza i najbar- dziej szczęśliwa ziemia Italii; Puglia — przede wszystkim królestwo Neapolu (tak w Czyśccu, VII, 126). 4 Trojanie — Rzymianie, uważani za spadkobierców Eneasza i jego towarzyszy (patrz Piekło, XXVI, 60 i Monarchia, II, X, 4; Listy, V, 11; wojna długa — druga wojna punicka, trwająca siedemnaście lat. Dante wskazuje w niej kulminacyjny moment w bitwie pod Kannami, u której końca Kartagińczycy ze zdartych z palców Rzymian złotych pierścieni utworzyli stos wielkości trzech korców, o czym pisze Liwiusz (XXIII, 7 i 12, cytowany także w Biesiadzie Dantego IV, V, 19).

216 Pieśń dwudziesta ósma

13 wraz z tymi, którzy zostali zranieni, walki z Robertem Guiscardem ofiary5; i tymi, których kości śród kamieni 16 leżą w Ceprano, tam, gdzie nie miał wiary żaden pulijczyk, albo w tamtej stronie, gdzie triumf bez walki odniósł Alard stary6; 19 i gdyby każdy niósł nam ranę w łonie lub krwawy kikut, nic tak nie zaśmierdzi jak dziewiątego dołu podogonie. 22 Jak beczka, w której brak jest jednej żerdzi, tak otwierała się mara rozryta od samej brody po to, czym się pierdzi: 25 między nogami wisiały jelita z sercem, płucami i tym smutnym worem, gdzie w gówno zmienia się strawa spożyta7. 28 A gdy patrzałem na niego z uporem, spojrzał i dłońmi otwarł sobie łono: „Tak się rozdzieram! — rzekł jak przed doktorem. 31 — Patrz jak Mahomet płaci tutaj słono8 ! A tam przede mną, łkając, idzie Ali, do samej brody z twarzą rozwaloną9.

5 walki z Robertem Guiscardem ofiary — ofiary walki przeciw Normanowi Rober- towi Guiscardowi w drugiej połowie XI wieku. 6 i tymi, których kości śród kamieni... — wraz z ludźmi zmarłymi w wojnach między Angoinimi a Svevimi (1266–1268); Ceprano — ważne miejsce strategiczne na progu królestwa, bez walki opuszczone przez nieprzyjaciół, jak się wydaje, za sprawą zdrady baronów (Villani); w tamtej stronie / gdzie triumf bez walki odniósł... — da Tagliacozzo, tam, gdzie został pokonany i pojmany Corradino. Villani opowiada, że losy bitwy przechyliły się na korzyść Carla d’Angio dzięki decydującej interwencji gromady trzymanej w rezerwie, na sugestię przezornego doradcy króla, Alarda di Valery. 7 smutny wór — żołądek. 8 Mahomet — istniała legenda, która czyniła z twórcy islamu chrześcijanina apostatę, a nawet kardynała, który zawiedziony w nadziei, że zostanie wybrany na papieża, założył nową sektę i dał początek schizmie, w kanonicznym sensie tego słowa (D’Ancona). Dante potępił go jako człowieka, który spowodował głęboki i krwawy rozłam w społeczeństwie i przeszkodził w realizacji religijnej jedności wszyst- kich ludzi (Gabrielli). 9 Ali — zięć Mahometa i jeden z jego pierwszych uczniów. Po jego śmierci w 660 r. na jego imię powołała się odrębna sekta w łonie islamu.

217 Piekło

34 I wszystkich innych, których widzisz w dali, tak rozłupano w poprzek w tej przepaści za to, że schizmę i zgorszenie siali. 37 I jest tu jeden diabeł, proszę waści, co tnie okrutnie, mając na nas szpadę, każdego łotra takiej podłej maści, 40 kiedy okrążyć drogę damy radę; bo zamykają nam się nasze rany, nim inne cienie staną przed nim blade. 43 Lecz kim ty jesteś, jakież to masz plany? Może opóźniasz tu wypłatę kary, co ci sądzona jest za grzech wyznany?”. 46 „On nie jest martwy — rzekł poeta stary — i nie na męki go prowadzi wina, lecz by doświadczeń zaznał pełnej miary10, 49 a mnie martwemu trzeba go jak syna wieść po tym piekle, z kręgu w krąg, za rękę; że jest to prawda, przecie nie nowina”. 52 Kiedy sto cieni słyszy tę piosenkę, stanie i we mnie tak się wnet zapatrzy, że ze zdumienia zapomina mękę. 55 „Niech brat Dolcino w wikt się zaopatrzy, powiedz mu, kiedy będziesz znów na świecie, jeśli tu nie chce chodzić na raz dwa trzy11, 58 ażeby mrozy i śnieżne zamiecie nie były triumfem biskupa z Nowary,

10 lecz by doświadczeń zaznał pełnej miary — patrz Piekło, XVII, 37–38. 11 brat Dolcino — Dolcino Tornelli z Novary, uczeń Gherarda Segarelliego, po śmierci tego ostatniego na stosie w 1296 r., został przywódcą heretyckiej sekty degli Apostoli, która, jak liczne inne sekty tego czasu, głosiła powrót Kościoła do jego początków i wspólnotę dóbr materialnych. Banditagli, przeciw krucjacie papieża Klemensa V, schronił się wraz z pięcioma tysiącami uczniów w górach Biellese, gdzie pozostawał aż do wiel- kich opadów śnieżnych, uniemożliwiających zaopatrzenie się w żywność, które zmusiły go do poddania się z powodu głodu w marcu 1307 r. Został spalony żywcem w czerwcu tego samego roku wraz ze swoją towarzyszką Małgorzatą z Trentu i wieloma innymi; do ostatniej chwili pozostał wierny swoim poglądom.

218 Pieśń dwudziesta ósma

bo go inaczej nie odniesie przecie”12. 61 Już uniesiona była stopa mary, kiedy mówiła nam te słowa sucho, a potem szybko poszła na swe kary. 64 Inny, co gardło miał zlepione juchą, a po brwi same nos zaś rozwalony, i nie miał więcej niźli jedno ucho, 67 stanął, by gapić na nas się zdumiony i otwarł, mówiąc do nas, gardła rurę, która szkarłatna była z każdej strony: 70 „O ty, przez żadne winy tak ponure nie potępiony, kędy brzmi łacina, widziałem kiedyś twarz twą i posturę; 73 wspomnij mnie czasem, Piera Medicina13, gdy na równinę wrócisz ukochaną, co się z Marcabo ku Vercelli wspina14. 76 I poinformuj dwóch najlepszych z Fano, wraz z Carignanem Guida, gdy dasz radę, że jeśli wróżby płonne się nie staną15, 79 przywiążą kamień i ich ciała blade wrzucą do wody blisko Cattoliki16; okrutny tyran tę wymyśli zdradę17. 82 Od wyspy Capri aż do Maioliki

12 biskup z Nowary — który kierował krucjatą. 13 Pier Medicina — nic o nim nie wiadomo, być może był to — jak mówią dawni komentatorzy — członek rodziny panów di Medicina albo dworzanin pochodzący z ich ziem. Buti pisze, że siał zgorszenie między mieszkańcami Bolonii i między tyranami z Romanii. Benvenuto dodaje, że zrobił fortunę, podżegając do niezgody między fra Guido da Polenta i Malatestą da Verruchio. Dante był przyjmowany na dworze di Medicina. 14 gdy na równinę wrócisz ukochaną... — równinę padańską. Marcabo — zamek zbudowany przez wenecjan u źródeł Padu, aby chronić statki, które handlowały z Rawenną i Ferrarą. Po długich walkach został zniszczony przez panów Rawenny w 1309 r. 15 I poinformuj dwóch najlepszych z Fano — Guida del Cassero i Angiolella di Carignano. W oryginale obaj nazwani po imieniu. 16 Cattolica — miasteczko nad Adriatykiem między Rimini a Pesaro. 17 okrutny tyran — Malatestino, syn Malatesty z Rimini. O jego okrucieństwie mówi także Piekło, XXVII, 46–48.

219 Piekło

mniej widział Neptun na morzu szerokiem; Grek ani pirat nie był taki dziki. 85 Zdrajca, co widzi tylko jednym okiem, pan ziemi, której ktoś z mojego grona nie chciałby nigdy karmić się widokiem18, 88 by na układy przyszli, ich przekona; i zrobi tak, że już ich prośba żadna na wiatr Fokary nie będzie rzucona”19. 91 A ja: „Lecz powiedz, jeśli jest zasadna prośba twa, abym wspomniał cię goręcej, komu tak gorzka jest ta ziemia ładna?”. 94 I już położył dłoń na ducha szczęce i dziób otworzył swemu kompanowi, krzycząc: „Nie gada, nic nie powie więcej! 97 Wygnany uciął w sercu Cezarowi długie wahania, mówiąc, że czekanie zawsze ze szkodą cierpią już gotowi”20. 100 Ach, jak lękliwie tu przede mną stanie z tym gardłem, w którym brak było języka, Curio, co śmiałe takie miał gadanie! 103 I zobaczyłem innego grzesznika, który podnosząc kikut swój w ciemności, z twarzą, na którą wciąż krew jego sika: 106 „Przypomnij Moskę — krzyknął na mnie w złości — który rzekł: «Grunt to sprawa załatwiona»,

18 Zdrajca, co widzi tylko jednym okiem... — Malatestino, pan Rimini. 19 wiatr Fokary — Fokara to pagórkowate miejsce między Cattoliką a Pesaro, gdzie nawigacja jest niebezpieczna z powodu braku zatoczek i gwałtowności wiatrów, kiedy żeglarze ją mijają, składają śluby i modlą się do świętych. Stąd powiedzenie, które stało się przysłowiem: „Niech Bóg cię ocali od wiatru Fokary”. 20 Wygnany uciął w sercu Cezarowi... — Kurion, trybun ludowy, przeszedł z partii Pompejusza do partii Cezara, według opowiadania Lukana (Farsalia, I, 261 i n.) uciął zwlekanie Cezara, który wahał się, czy przejść przez Rubikon, nakłaniając go do skorzystania z okazji. Dante, który gdzie indziej przywłaszcza sobie radę Kuriona i ją powtarza, aby przyśpieszyć decyzję Henryka VII (Listy, VII, 16), tu potępia go, dostrze- gając w nim ową iskrę, która spowodowała pożar wojny domowej.

220 Pieśń dwudziesta ósma

czym przyniósł zgubę dla toskańskich gości”21. 109 „I śmierć rodzinie” — wyrzuciłem z łona22; a on zbierając boleść do boleści, szedł jak osoba smutna i szalona. 112 A ja dojrzałem już, że tłum ten mieści też rzecz, o której miałbym dziś obawy, w braku dowodów snuć swe opowieści, 115 gdyby sumienie nie wspierało sprawy, kompan, co ludziom śmiałość w serce wkłada, w tej zbroi chodząc, że się czuje prawy. 118 Widziałem — żadna nie tkwi w tym przesada — jak tors bez głowy szedł przez mroki owe, tak jak szli inni ze smutnego stada; 121 i jak za włosy trzymał swoją głowę, co mu wisiała w ręku jak latarnia, i patrzył na nas i plugawił mowę. 124 Mrok przed nim blask jej oczu mu rozgarnia, i jedno w dwojgu jest i w jednym dwoje: jak wie Ten, który wszystko to ogarnia23. 127 I tam pod mostem — wciąż się tego boję — razem z tą głową podniósł ramię stare, aby przybliżyć do nas słowa swoje: 130 „Który oglądasz wielką moją karę, ty, tu śród zmarłych wierny oddechowi: rozważ, czy innych nie przebrała miarę!

21 Mosca — Mosca dei Lamberti, w którym widziano pierwszą przyczynę walk do- mowych we Florencji. Na skutek jego rady, Amidei zdecydowali pomścić obrazę Buon- delmonta (który złamał obietnicę poślubienia dziewczyny z tej rodziny), zabijając go. Gdy wszyscy się zgromadzili, aby wybrać najbardziej stosowny sposób ukarania Buondelmonta i albo zranić go, albo uderzyć, Mosca dei Lamberti wyrzekł złe słowo: cosa fatta capo ha, tu: „grunt to sprawa załatwiona”, czyli żeby go zabić, i tak też zrobiono (Villani). O Moskę pytał Dante Ciacca (patrz Piekło, VI, 80); czym przyniósł zgubę... — był przyczyną walk między gwelfami i gibelinami we Florencji, a potem w całej Toskanii. 22 i śmierć rodzinie — Lamberti zostali wygnani z Florencji w 1258 r., a potem w 1268 ogłoszeni buntownikami, bez względu na płeć i wiek. 23 jak wie Ten... — Bóg.

221 Piekło

133 Byś wieści o mnie zaniósł w świat grosz wdowi, wiedz, Bertram z Born tu stoi, tak, ten, który dawał złe rady młodemu królowi24. 136 Ojca i syna wpędził w spór ponury; między Dawida oraz Absaloma sam Achitofel wzniósł nie wyższe mury25. 139 Że taka więź została naruszona, oddzielnie noszę własny mózg, niestety, od jego rdzenia, który z bólu kona. 142 Takie piekielne tutaj są odwety”26.

24 Bertram z Born — wasal Perigordu i pan zamku w Hautefort, w drugiej połowie XII wieku jeden z największych poetów literatury prowansalskiej. W najpiękniejszej z jego pieśni (Bem platz) wychwala bitwę i rzeź. Prawie wszystkie jego wiersze dotyczą polityki. Dante w De vulgari eloquentia wspomina go właśnie jako piewcę wojny, a w Biesiadzie (IV, XI, 14) chwali jego hojność i wspaniałość obyczajów. Poddany Henrykowi II angiel- skiemu, który był panem Akwitanii od 1152 r., podobno popchnął jego syna, Henryka III, zwanego młodym królem, do buntu przeciwko ojcu; przedwczesna śmierć buntownika była natchnieniem dla jednej z jego najpiękniejszych pieśni (Si tuit li dol). 25 Achitofel — doradca Dawida, sprzyjał buntowi Absaloma przeciw ojcu (2 Krl, 15–17). 26 odwet — contrapasso, norma, według której kara stosuje się z właściwą proporcją do winy. Termin używany był przez scholastyków i tłumaczył słowo Arystotelesa (patrz św. Tomasz, Summa theologiae, II, II, 61, 4). U Dantego słowo to wskazuje, bardziej niż na proporcję ilościową, na odpowiedniość — także poetycką — między grzechem a formą kary.

222 Pieśń dwudziesta dziewiąta

Pieśń dwudziesta dziewiąta

Geri z Bello (w. 1–39) Fałszerze metali: Griffolino d’Arezzo i Capochio da Siena (w. 40–120) Próżność mieszkańców Sieny (w. 121–139)

1 Rozmaitością dziwnych ran i ludzi tak oczy moje były upojone1, że jak chęć płaczu, czułem, w nich się budzi; 4 lecz rzekł Wergili: „Nie patrz już w tę stronę. Czemu uwagi swej poświęcasz tyle, patrząc na cienie tak okaleczone? 7 To w tobie nowe, jeśli się nie mylę; lecz pomyśl, liczyć ich ci nie kazali: dwadzieścia dwie ma ta dolina mile. 10 Już pod stopami nam się Księżyc pali; mało jest czasu, który jest nam dany, i coś nowego już tam czeka w dali”2. 13 „Jeślibyś wiedział — rzekłem zapytany — czemu patrzałem, dałbyś mi tu zostać, zamiast udzielać takiej mi nagany”. 16 Szedł, a ja za nim, nie chcąc z nim się rozstać i swą odpowiedź ciągnąc w tej przestrzeni: „Patrzałem, bo tam zobaczyłem postać 19 ducha z mej krwi, jak sądzę, pośród cieni, który tam w środku opłakiwał winę, którą w tym miejscu tak się drogo ceni”.

1 tak oczy moje były upojone — inebriate, z języka biblijnego: Iz 16,9: inebriabo te lacryma mea; Ez 23,33: ebrietate et dolore repleberis. 2 Już pod stopami nam się Księżyc pali... — Księżyc jest na południku czyśćca, na antypodach Jeruzalem. Jest około pierwszej po południu; odkąd dwaj pielgrzymi wyruszyli w podróż, wieczorem dnia poprzedniego, minęło mniej więcej osiemnaście godzin, zostało ich pięć lub sześć, aby dojść do końca piekła w ciągu nakazanych dwudziestu czterech.

223 Piekło

22 I mistrz powiedział: „Dziecię me jedyne, nie myśl już o nim, to go nie ocali; wraz z jej zmartwieniem zostaw tę gadzinę; 25 bo u stóp mostku go widziałem z dali, jak pokazywał palcem, grożąc tobie, słyszałem, jak go Geri z Bello zwali3. 28 Ty tak skupiony byłeś na osobie, co Altaforte niegdyś zarządzała4, że nie patrzałeś tam, aż poszedł sobie”. 31 „Nienaturalna śmierć, co go spotkała, wciąż nie pomszczona — rzekłem — przez człowieka, który tę hańbę dzieli z nim bez mała5, 34 sprawia, że gardząc, obszedł mnie z daleka, już nie czekając, aż go zapytamy; przez to mi właśnie litość tak dopieka”. 37 Tak rozmawiając zatem, przybywamy tam, skąd aż do dna człowiek dojrzeć może przy lepszym świetle wnętrze nowej jamy.

3 Geri z Bello — kuzyn Alighiera, ojca Dantego, wspomniany jest w dokumen- tach z 1269 i 1276 r. Jacopo Dante mówi, że lubił siać niezgodę i że umarł z powo- du owej wady. Pietro Dante dorzuca, że zabity został przez niejakiego Brodaia dei Sacchetti, a poza tym informuje nas, że później jego krewni pomścili ową śmierć, zabijając jednego z członków nieprzyjacielskiej rodziny. Zajadły gniew między Alighierimi a Sacchettimi trwał aż do 1342, kiedy zawarty został między nimi pokój z woli księcia di Atene. — Żeby zrozumieć historycznie epizod Dantejski, warto wiedzieć, że instytucja prywatnej zemsty była w czasach poety prawem chronionym przez kodeks i obowiązkiem honorowym dla wszystkich krewnych obrażonego; jak mówi Benvenuto, florentczycy byli jednymi z najbardziej gorących w zemście, zarówno w kwestiach publicz- nych, jak i prywatnych. Nie trzeba jednak zapominać, że prawo zemsty, dawne i w owych czasach jeszcze dalekie od wygaśnięcia, było coraz słabsze i było już w statutach otoczone licznymi zastrzeżeniami. Nazywa się je już wtedy „wadą” i odwołuje się z jego powodu do przykazań ewangelicznych. Wolno przypuszczać, że także u Dantego medytacja nad chrześcijańskim przesłaniem i głębokim sensem sprawiedliwości i pokoju dojrzała dzięki gorzkim doświadczeniom wygnania, przesądziła o jego postawie dystansu i wyższości w stosunku do pewnych przesądów i barbarzyńskich zwyczajów swoich współczesnych, przynajmniej gdy pisał Komedię. 4 Ty tak skupiony byłeś na osobie — na Bertramie z Born. 5 który tę hańbę dzieli z nim bez mała — również doznał obrazy jako złączony z obrażonym więzami krwi.

224 Pieśń dwudziesta dziewiąta

40 A gdyśmy byli już w owym klasztorze Złych Jam, gdzie braci owych widać było, co tam klepali modlitwy nieboże, 43 okropnych jęków moc mnie uderzyło, co jak okute w litość były strzały; więc zatykałem uszy całą siłą. 46 Gdyby boleści wszystkie się zebrały z wszystkich szpitali letnich w Waldikianie i lud z Maremmy i Sardynii cały6 49 w jeden zwalono dół na umieranie, tak by śmierdziało, rzec sobie pozwolę, smrodem właściwym ropiejącej ranie. 52 Już na ostatni szliśmy brzeg w mozole, ciągle na lewo, poprzez most ze skały, i zobaczyłem jasno, jako w dole 55 pani minister króla wszelkiej chwały, wciąż niezawodna sprawiedliwość karze fałszerzy, których grzechy tam przysłały7. 58 Tak smutny widok sobie wyobrażę w czas, gdy w Eginie, podczas dni zarazy8 tak się powietrze psuło w wielkim żarze, 61 że marły zwierząt ostatnie okazy, aż po robaki, tak że potem ludzie, jak poetyckie mówią nam wyrazy,

6 Gdyby boleści wszystkie się zebrały... — Valdichiana, Maremma toskańska i Sardynia były trzema najbardziej bagnistymi i nękanymi przez malarię regionami Italii. 7 fałszerze — w tej kategorii Dante umieszcza, wedle typowo scholastycznych kry- teriów, grzeszników o bardzo różnej naturze: fałszerzy metali lub alchemików, fałszerzy osób, fałszerzy monet i fałszerzy słów. Są oni podzieleni na grupy i ukarani różnymi chorobami. Jako pierwsi jawią się alchemicy, którzy leżą na ziemi lub chodzą na czwo- rakach, nękani trądem lub świerzbem. 8 czas, gdy w Eginie, podczas dni zarazy... — opowiada Owidiusz (Metamorfozy, VI, 523–660), że Junona, rozzłoszczona przeciwko nimfie Eginie, która oczarowała Jo- wisza, zesłała na jej wyspę dżumę tak straszną, że przeżył jedynie król Eak. Wymógł on wtedy na Jowiszu, by ponownie zaludnił ziemię, zamieniając w ludzi owe mrówki, które znajdowały się u stóp dębu, pod którym siedział. Dante przypomina ten mit w Biesiadzie (IV, XXVII, 17).

225 Piekło

64 znów się z jaj mrówczych odradzali w trudzie; ale smutniejszy widok tam był przecie dusz, co marniały zbite w jednej grudzie. 67 Jeden na brzuchu, inny zaś na grzbiecie drugiemu leżał, ów zaś z drżeniem głowy gdzieś na czworakach lazł jak małe dziecię. 70 I krok po kroku szliśmy bez rozmowy, pilnie badając chorych z owej grupy, gdy żaden podnieść nie mógł się niezdrowy. 73 Były tam dwa o siebie wsparte trupy, jak dwie patelnie, które się rozgrzewa; od stóp do głów ich pokrywały strupy; 76 nigdy tak zgrzebłem nie zasunie z lewa chłopak stajenny poprzez końskie zady, kiedy pan czeka lub gdy sam już ziewa, 79 jak tu paznokciem swoim każdy blady z ogromnej złości szybko wiódł po sobie — bo na swędzenie nie ma innej rady — 82 i darł paznokciem świerzb swój w tej chorobie, jak się grzbiet karpia albo innej ryby, co ma szerokie łuski, nożem skrobie. 85 „Ty, co palcami zdzierasz strój swój niby — tak do jednego z nich rzekł doktor miły — i co z nich robisz cęgi albo tryby, 88 powiedz, czy tutaj jakieś się nie skryły cienie łacińskie, oby twe pazury na wieczność w pracy takiej ci starczyły”9. 91 „Jest dwu Latynów tu zepsutej skóry, nas dwu — rzekł cień, któremu z oczu ciekło; — lecz kim ty jesteś, co tak patrzysz z góry?”. 94 „Tym, który schodzi — widmo mistrza rzekło — z tym, co wciąż żyje, z kręgu w krąg uparcie, mam zamiar całe mu pokazać piekło”. 97 Wtedy zburzyły wspólne swe oparcie

9 cienie łacińskie — włoskie (patrz Piekło, XXII, 65, XXVII, 27 i 33).

226 Pieśń dwudziesta dziewiąta

i drżące do mnie się zwróciły cienie z innymi, które słuchały otwarcie. 100 A wtedy dobry mistrz, którego cenię: „Mów im, co chcesz” — zachęca mnie i trąca, i tak zacząłem na jego życzenie: 103 „Niech pamięć o was nigdy nie ma końca w ludzkich umysłach tam na pierwszym świecie, ale niech żywa przetrwa liczne słońca10! 106 Że coś o sobie, ufam, mi powiecie a wasza wstrętna i tak przykra kara was nie zniechęci do tych zwierzeń przecie”. 109 „Jestem z Arezzo — rzekła do mnie mara — przez złość Alberta ze Sieny spalony jako rzekoma herezji ofiara11. 112 Prawda, że raz mu rzekłem rozbawiony: «Latać w powietrzu dla mnie nie nowina», a ten, co chętki miał i rozum wrony, 115 bym mu pokazał, wnet się upomina; że nie umiałem zrobić zeń Dedala, oddał mnie temu, co go miał za syna. 118 W dziesiątej jamie jestem — raczej z dala od heretyków — za grzech złej alchemii12, a na błąd Minos sobie nie pozwala”. 121 Pytam poety: „Czy są na tej ziemi ludzie tak próżni jak żyjący w Sienie?

10 liczne słońca — wiele lat. 11 Jestem z Arezzo... — od dawnych komentatorów wiemy, że mówi tu Grif- folino d’Arezzo, wielki alchemik. Umarł przed 1272 r. Opowiadają, że wszedłszy w zażyłość z Albertem ze Sieny, żartując, powiedział mu pewnego razu, że gdy- by zechciał, potrafiłby latać; a ten, jak głupiec, wziął na serio jego słowa i starał się wszelkimi sposobami, żeby Griffolino nauczył go sztuki latania. Kiedy zaś ten go nie zadowolił, poczuł taką przeciwko niemu nienawiść, że wytoczył mu proces i zaprowadził na stos jako heretyka, korzystając z pewnych powiązań, które miał z biskupem Sieny (lub, według innych, z inkwizytorem), który kochał go jak syna, i może był naprawdę jego ojcem. 12 za grzech złej alchemii — ta część alchemii, która zajmuje się podrabianiem i fałszowaniem metali; w odróżnieniu od alchemii dozwolonej, zajmującej się wynajdywaniem najlepszych procedur ekstrakcji metali szlachetnych z mineralnego surowca.

227 Piekło

Nawet Francuzi by stanęli niemi!”13 . 124 A drugi z trądem na to zagajenie tak odpowiedział: „Jest wyjątek: Stricca, co miał w wydatkach umiar w małej cenie14, 127 oraz Niccolo, który woń goździka, kosztowną, pierwszy odkrył w tym ogrodzie, gdzie ziarno zbytku łatwo ziemia łyka15; 130 i ta kompania, która była w modzie (d’Ascian winnicę strwonił w niej i gaje i Abbagliato rozum miał po szkodzie)16. 133 Lecz abyś wiedział, kto wraz z tobą staje przeciwko Sienie, spróbuj na tym ciemnie twarz mą wypatrzyć — tą odpowiedź daje — 136 bowiem Capocchia cień zobaczysz we mnie, fałszującego metal alchemika17; musisz pamiętać, bo to i przyjemnie, 139 że dobra małpa tu przed tobą fika”.

13 Pytam poety: „Czy są na tej ziemi... — megalomańska próżność sieneńczyków była przysłowiowa; Dante kpi z niej także w Czyśćcu (XIII, 151–153). Równie często zresztą mówiono o próżności Francuzów. 14 Jest wyjątek: Stricca... — ironicznie. Stricca di Giovanni dei Salimbeni był bur- mistrzem w Bolonii w 1276 i 1286 r. Jak mówią anonimowe glosy, ojciec pozostawił go bogatym, a ten wszystko zniszczył w szaleństwach i głupstwach. Znany był z nieopano- wanej rozrzutności. Inni identyfikują tę postać z Striccą dei Tolemei, bratem uciesznym, żyjącym jeszcze w 1294 r. 15 oraz Niccolo, który woń goździka... — Niccolo dei Salimbeni, brat wspomnianego Strikki; żył jeszcze w 1313 r. Według innych pochodził z rodziny Bonsignori. Jak pisze Lana, hojny i rozrzutny, był pierwszym, który używał do bażantów i kuropatw goździków, co nie było jednak — mówi Benvenuto — aż takim wielkim wydatkiem; inni mówią raczej, że piekł bażanty w żarze z goździków; w tym ogrodzie — w Sienie. 16 i ta kompania, która była w modzie... — rozrzutne towarzystwo dwunastu mło- dych sieneńczyków z drugiej połowy XIII wieku. Mówi Benvenuto, że w mniej niż dwa lata roztrwonili oni dziedzictwo ponad 200 tysięcy florenów; d’Ascian — Trovato degli Scialenghi; Abbagliato — czyi Oślepiony, przydomek Bartolomea dei Folcachieri. Pełnił ważne urzędy w mieście, umarł w 1300 r. 17 Capocchio — „pochodził z Florencji i był znajomym autora, razem studiowali; zwyczajem ludzi dworu potrafił naśladować każdego człowieka i każdą rzecz, podrabiał także metale” (Anonimo Fiorentino). Benvenuto opowiada, że pewnego razu wymalował na własnych paznokciach z wielką sztuką całą historię Męki Pańskiej. Został jako alchemik spalony żywcem na stosie w Sienie latem 1293 r.

228 Pieśń trzydziesta

Pieśń trzydziesta

Fałszerze osób: Gianni Schichi, Mirra (w. 1–45) fałszerze monet: mistrz Adam (w. 46–90) fałszerze słów: Sinon (w. 91–99) kłótnia między mistrzem Adamem a Sinonem (w. 100–148)

1 W tych czarnych czasach, kiedy przez Semele na krew tebańską Hera się gniewała1 i okazała to nie raz, a wiele2, 4 w obłęd Atamas wpadł — rzecz niebywała — na widok Ino, wiernej swojej żony, gdy dwóch ich synków niosąc, się zbliżała: 7 „Zarzućmy sieci — krzyknął już szalony — ażebym lwicę schwytał i jej małe”, a potem złapał w niepobożne szpony 10 niemowlę, które roztrzaskał o skałę; imię Learko pierwsze dziecko miało, drugie tonęło z matką oniemiałe. 13 A gdy Fortuna wielkość Trojan, śmiało zawsze czyniących, w proch już obróciła, i co Priamowi, to się Troi stało3,

1 W tych czarnych czasach, kiedy przez Semele... — Junona gniewała się na Teban z powodu miłostek Jowisza z Semele, córką Kadma, z którego to związku urodził się Bachus. Nie zadowoliwszy się zamienieniem rywalki w popiół, Junona zwróciła swój gniew także przeciw jej siostrze, Ino. Mąż Ino, Atamantes, w napadzie szaleństwa wziął ją za lwicę z lwiątkami, zarzucił sieci, by ją schwytać, a potem zabił ich synka Learka, rozbijając go o skałę; zrozpaczona Ino rzuciła się wraz z drugim synkiem w morze (patrz Owidiusz, Metamorfozy, IV, 464–530). Jest to pierwszy z przykładów szaleńczej furii. 2 i okazała to nie raz, a wiele — zemściła się na Semele, dała rozszarpać psom Akteona i popchnęła Agaue, siostrę Semele, do zabicia własnego syna (Metamorfozy, III, 253–315). 3 A gdy Fortuna... — drugi przykład szaleńczej furii wzięty jest z historii Hekuby. Uczyniona niewolnicą przez Greków, po upadku Troi, kiedy ujrzała swoją córkę Poliksenę zabitą na grobie Achillesa i odnalazła na wybrzeżu Tracji trupa swego syna Polidora,

229 Piekło

16 Hekuba smutna, bólem swym roztyła po śmierci córki swojej, Polikseny, gdy Polidora swego zobaczyła 19 na brzegu morza, wyła jako hieny, w pół obłąkana, i jak psy szczekała; takie cierpienie z nas dobywa treny. 22 Lecz nawet z Teb i Troi furia cała nigdy nie była przecie taka dzika, godząc w zwierzęta albo ludzkie ciała, 25 jak tu, gdzie grzesznik biegł obok grzesznika nagi i blady, gryząc się czas cały, jak biegnie świnia, gdy się chlew zamyka. 28 Jeden Capocchia dopadł; tak wpijały się białe zęby w szyję zamaszyście, że drapał brzuchem duch po dnie ze skały. 31 I Aretyńczyk, co stał drżąc jak liście4, rzekł mi: „Ten psotnik to jest Gianni Schicchi5; jak nas garbuje, właśnie ujrzeliście”. 34 „Och! Jeśli zębem ci nie przedrze grdyki, choć jeszcze chwilę — rzekłem — bądź gadułką, i kim ten drugi, powiedz, duch jest dziki”. 37 „To dawna dusza — mówię o niej w kółko — owej złej Mirry, co się ongiś stała niedozwoloną ojcu przyjaciółką6. oszalała i zamieniona została w sukę (Metamorfozy, XIII, 399–575); wielkość Trojan... — także tu upadek Ilionu postrzegany jest jako przykład ukaranej pychy (Piekło, I, 75; Czyściec, XII, 61–63), 4 Aretyńczyk — Griffolino. 5 — dei Cavalcanti; umarł przed 1280 r. „Pewnego razu, na proś- bę innego rycerza z Florencji, zwanego messer Simon de Donati, jako wuj rzeczonego messer Simone, zwanego messer Buoso, w godzinie śmierci będąc w łożu, podszywając się pod jego osobę, zmienił jego testament, zostawiając dziedzictwo większości «swego» dobytku owemu messer Simone, w którym to testamencie ostatecznie jedną drogocenną klacz z jego stada sobie samemu ofiarował” (Iacopo di Dante). Anegdota należała do tradycji nowelistycznej. 6 Mirra — z powodu swojej kazirodczej miłości do swego ojca, króla Cypru, powinna znaleźć się wśród niepowściągliwych z drugiego kręgu; ale Dante umieszcza ją tu jednak z powodu podstępu, do którego się uciekła, aby osiągnąć swój lubieżny cel, udając inną kobietę (Owidiusz, Metamorfozy, X, 298–502).

230 Pieśń trzydziesta

40 Tak przychodziła grzeszyć z nim, bez mała fałszując siebie, imię swe i postać, jak tamta dusza za nią7, która śmiała 43 chcieć klacz, królową stada jego, dostać w Buosa Donati fałszywej osobie, testamentowi dając prawa postać”. 46 A gdy furiaci owi pójdą sobie, na których oczy swoje kładłem smutnie, znów je na innych zwracam w owym grobie 49 i widzę cień, co przypomina lutnię, gdy rozdwojoną część postaci całą mu się starannie od pachwiny utnie8. 52 Puchlina, która tak zniekształca ciało, nieodwracalnie psując w nim humory, że twarz brzuchowi odpowiada mało, 55 w górę i w dół mu warg odgięła tory, tak jak otwiera usta wciąż spragniony niejeden człowiek na suchoty chory. 58 „Wy, co bez męki w te przyszliście strony, czego nieznane wciąż są mi powody, pilnie rozważcie — rzekł nam cień zmieniony — 61 mistrza Adama wieczne niewygody9: żywy, spełniałem każde swe zachcenie, a teraz, biedny! pragnę kropli wody10. 64 Z zielonych wzgórz płynące w dół strumienie od Casentynu aż po Arna fale, śród miękkich łąk, przez ciszę i kwitnienie11,

7 tamta dusza — Gianni Scicchi. 8 i widzę cień, co przypomina lutnię... — do przedstawienia chorego na puchlinę wodną zainspirowały Dantego nauki medyczne jego czasu. 9 mistrz Adam — magister Adam z Anglii. Spalony na stosie za fałszowanie pienię- dzy, prawdopodobnie w 1281 r. 10 pragnę kropli wody — jak potępiony bogacz ze sławnej przypowieści ewange- licznej (Łk 16,23–24). 11 śród miękkich łąk — w oryginale (freddi e molli) wyrażenie z Bukolik Wergilego (Bukoliki, X, 42).

231 Piekło

67 wciąż tutaj widzę, i niepróżno wcale, bo mnie ich żywy obraz bardziej suszy niż ta choroba, co twarz zjada stale12 . 70 To sprawiedliwość, przyczyna katuszy, stawia przede mną miejsce, gdzie grzeszyłem, by więcej cierpień zadać mojej duszy. 73 Tam jest Romena, w której tak lubiłem fałszować pieniądz z odciskiem Chrzciciela, przez co spalone ciało porzuciłem13. 76 Lecz by tu ujrzeć mego przyjaciela Guida lub kogoś z jego licznych braci, dałbym fontannę, która w Sienie strzela14. 79 Jest tu gdzieś jeden, jeśli ci furiaci, co tu się kręcą, prawdę mi mówili; lecz co mi z tego w tej chorej postaci?15. 82 Jeśli tak lekki byłbym i motyli, że w sto lat mógłbym przejść o długość pięty, przecie bym ruszył w drogę już w tej chwili, 85 i szukał wszędzie tam, gdzie lud spuchnięty, a jedenaście mil ma dół w obwodzie i na połowę mili jest rozpięty. 88 Przez nich to jestem w takim świetnym rodzie16; bicia florenów niegdyś mnie uczyli, co trzy karaty śmiecia miały w spodzie”. 91 „A kim ci dwaj są? — pytam go po chwili: — dymią jak zimą dłoń wyjęta z wody

12 bo mnie ich żywy obraz bardziej suszy... — kara wzorowana na słynnych mękach Tantala. 13 Romena — stary zamek należący do gałęzi hrabiów Guidi; pieniądz z odciskiem Chrzciciela — floren z Florencji, na którym wybity był wizerunek świętego patrona miasta. 14 fontanna w Sienie — Fonte Branda. 15 Jest tu gdzieś jeden... — Guido, który umarł już w styczniu 1292 r.; ci furiaci — fałszerze osób. 16 w takim świetnym rodzie — ironicznie: „w towarzystwie”, w oryginale: „w ro- dzinie”.

232 Pieśń trzydziesta

i się do siebie leżąc przytulili?”17 . 94 „Odkąd tu jestem, leżą tu jak kłody, nie sądzę, by ich jaka rzecz ruszyła aż do godziny ostatniej nagrody18. 97 Pierwsza Józefa podle oskarżyła19; drugi to Sinon — Grek fałszywy z Troi20: to ich gorączka tyle swędu wzbiła”. 100 Tu jeden z cieni się zaniepokoi, że po imieniu zwie go ktoś ze wzgardą: pięścią mu jego twardy brzuch wyłoi. 103 A ten zadźwięczy jako bęben hardo; po czym mistrz Adam znów mu w twarz wymierzy ręką od brzucha przecie nie mniej twardą, 106 i: „Choć nie mogę ruszać — tak się zwierzy — ciałem, co ciężkie mimo wiecznej diety, jeszcze ta ręka leje jak należy”. 109 A ten: „Nie była prędka tak, niestety, kiedy na stosie ciebie układali, jak była przedtem do bicia monety”. 112 „O! mówisz prawdę — spuchlak się zapali — mniej byłeś szczery, kiedy jako świadka o pewną prawdę w Troi cię pytali”. 115 „Jeśli fałsz rzekłem, tobie szło jak z płatka z fałszerstwem monet; ja raz tylko grzeszę, ty więcej razy od diabła gagatka!”.

17 dymią jak zimą dłoń wyjęta z wody... — parują spoceni z powodu gorączki. 18 Odkąd tu jestem, leżą tu jak kłody... — są to fałszerze słów, których mowa nie odpowiadała prawdzie, nękani przez trawiącą gorączkę. 19 Pierwsza Józefa podle oskarżyła — żona Putyfara, która oskarżyła fałszywie Józefa o próbę gwałtu (Rdz 39,6–23). 20 Sinon — Grek, który pozostał w pobliżu Troi (podczas gdy wszyscy inni odda- lili się na okrętach, aby ukryć się za wyspą Tenedos), i udając potem prześladowanego przez swoich towarzyszy, zdołał zdobyć zaufanie Priama i Trojan, i przekonał ich, żeby wprowadzili do miasta drewnianego konia (Eneida, II, 57–194; Piekło, XXVI, 59); Grek fałszywy z Troi — ponieważ udał, że jest przyjacielem Troi, bardziej niż swoich.

233 Piekło

118 „Przypomnij konia — dalej ognia krzesze grubas — i niech to męczy cię nieznośnie, że wiedzą o tym czytające rzesze!”. 121 „A ty z pragnienia pęknij i niech dośnię — rzekł Grek — że w tobie skisną tak humory, że ci przed okiem brzuch jak płot wyrośnie!” 124 A fałszerz na to: „Zawsze pysk twój skory tak jest do psucia się — to rzecz nie nowa — że gdy ja pragnę, na puchlinę chory, 127 ty masz gorączkę i cię boli głowa; i Narcyzowe lizałbyś zwierciadło21, gdyby ci tylko rzec dwa małe słowa”. 130 Wciąż wzrok wbijałem w to niesforne stadło, gdy mistrz powiedział: „Patrzże, patrz z zapałem, prawie mi kłócić z tobą się wypadło!”. 133 Gdy pełne gniewu słowa usłyszałem, moje oblicze wstydem się okryło, którego pamięć do dziś zachowałem. 136 Jak człowiek śniący jaką rzecz niemiłą, który śniąc, pragnie śnić tak tylko sobie i marzy, aby to, co jest, nie było, 139 podobnie mojej zdarza się osobie: nie mogąc mówić, chcąc przeprosić ładnie, przepraszam, chociaż nie wiem, że to robię. 142 A mistrz łagodnie: „Nie wiń się przesadnie, z większego grzechu mniejszy wstyd już czyści, niech ciężar smutku cały z ciebie spadnie! 145 To, że przy tobie jestem, zważ aliści, jeśli los zdarzy ci, że będziesz blisko, kiedy pyskować będą ci siarczyści; 148 chcieć tego słuchać — wiedz — jest chęcią niską”22.

21 Narcyzowe zwierciadło — woda. Opowieść o Narcyzie (Owidiusz, Metamorfozy, III, 407–510) była jedną z najbardziej znanych i wykorzystywanych w literaturze śred- niowiecza. 22 chcieć tego słuchać — wiedz — jest chęcią niską — patrz św. Bernard: audire quod turpe est, pudori maximo est (Berthier).

234 Pieśń trzydziesta pierwsza

Pieśń trzydziesta pierwsza

Giganci (w. 1–45) Nemrod (w. 46–81) Efialtes, Briareusz (w. 82–111) Anteusz (w. 112–145)

1 Jeden był język, co przez swe kąsanie w takie wstydliwe wpierw mnie wpędził stany, a potem podał mi lekarstwo na nie1: 4 tak jak czyniła — dziw to z mitów znany — włócznia Peleusa i Achillesowa, co zadawała i leczyła rany2. 7 Już się za nami biedna jama chowa, idziemy w górę wciąż, kamiennym wałem, dalej i dalej, już nie mówiąc słowa. 10 I poza nocą gdzieś, za dnia upałem, gdzie wzrok przed sobą dostrzec może mało, potężne granie rogu usłyszałem, 13 słabo by przy nim wszystko inne brzmiało, więc wstecz po drodze głosu niezwykłego spojrzenie moje wnet powędrowało. 16 Po owej klęsce Karola Wielkiego, gdy bohaterów świętych mu zabili, w róg tak nie zadął Roland, rycerz jego3. 19 A po niedługiej zagapienia chwili jakiejś niezwykłej kształt ujrzałem wieży i: „Dokąd, mistrzu, żeśmy to przybyli?”.

1 Jeden był język... — język Wergilego, który najpierw Dantego zawstydził, a potem uleczył ze wstydu. 2 włócznia Peleusa... — miała moc leczenia ran przez nią zadanych (patrz Owidiusz, Metamorfozy, XIII, 171–172; Lekarstwa na miłość, 44–48; Tristia, V, II, 15–16; był to także locus communis tradycji retorycznej i liryki średniowiecza). 3 Po owej klęsce Karola Wielkiego... — Ronsenvall. Motyw gry na rogu pochodził z eposu średniowiecznego Pieśń o Rolandzie.

235 Piekło

22 A on: „Wybiegasz tam, gdzie nie należy, nazbyt daleko naprzód poprzez mroki, przez co przedmioty wzrok fałszywie mierzy. 25 Zobaczysz, gdy cię tam przywiodą kroki, jak zmysły kłamią, kiedy im daleko; więc zamiast patrzeć, chodźmy tam bez zwłoki”. 28 A potem znów otoczył mnie opieką, wziął mnie za rękę i rzekł: „Coś ci zwierzę, a mniej ci dziwni będą pod powieką: 31 to są giganci, a nie żadne wieże; każdy przy brzegu stoi i przestrasza w studni od pępka w dół jak jakie zwierzę”. 34 I tak jak wtedy, gdy się mgła rozprasza, wzrok rozpoznaje po kawałku małem to, co powietrza gęsta kryje kasza, 37 grubą i ciemną aurę przenikałem i gdy się zbliżał do mnie kształt ponury, mniej się myliłem, za to bardziej bałem; 40 bo jak okrągłe Montereggion mury majestatyczne koronują wieże4, tak tu na brzegu dookoła dziury 43 wznosili torsy takie, że strach bierze, giganci, którym jeszcze Jowisz grozi, gdy podczas burzy piorun grzmotnie szczerze5. 46 A mnie spojrzenie już jednego mrozi, widzę twarz, pierś, część brzucha i wzdłuż ciała tak wielkie łapska, że człek chce do Bozi. 49 Kiedy natura w końcu poniechała chowu tych bestii, dobrze uczyniła, że tych oprawców Marsowi zabrała.

4 Montereggion — zamek wzniesiony przez sieneńczyków w 1213 r. w Valdelzji, który miał bronić wolności miasta przeciwko szturmom florentczyków, między 1260 a 1270 r. otoczony murami i wieżami. 5 giganci, którym jeszcze Jowisz grozi — wspomnienie błyskawic, za pomocą których Jowisz pokonał Tytanów w bitwie w dolinie Flegry (patrz Piekło, XIV, 58).

236 Pieśń trzydziesta pierwsza

52 Że wieloryby za to polubiła i słonie, przyzna, kto tę rzecz rozważy, że jest w tym umiar oraz racji siła; 55 bo gdzie nie lada rozum się skojarzy z wolą, siłami do czynienia złego, tam już nie znajdzie człowiek pewnej straży. 58 Wielka i długa zdała się twarz jego tak jak świętego Piotra szyszka w Rzymie6, proporcji do niej inne kości strzegą; 61 brzeg, co spódniczką ciało krył olbrzymie7 od pasa w dół, wciąż tyle widzieć dawał, że by straciło swoje dobre imię 64 trzech rosłych Fryzów, chcąc mu zrobić kawał i sięgnąć włosów; od początku płaszcza8 dwadzieścia osiem metrów mieć się zdawał9. 67 Raphel mai amech — wrzasła dzika paszcza10, której by słodsze psalmy nie przystały, tak w niej niemiło wszelki sens się spłaszcza. 70 A mistrz do niego: „Duchu ogłupiały, lepiej na rogu się wyżywaj zdrowo, gdy cię napadnie gniew lub inne szały! 73 Na swojej szyi znajdziesz linkę ową, na której wisi, duszo pomieszana, i twoją pierś ozdabia tak stylowo”.

6 świętego Piotra szyszka w Rzymie — szyszka z brązu, która w czasach Dantego stała w przedsionku bazyliki świętego Piotra, obecnie znajduje się w Watykanie, na dzie- dzińcu zwanym od niej della Pigna (Dziedziniec Szyszki). 7 spódniczka — właściwie perisoma, szata, która okrywa dolną część ciała; Dante znalazł to słowo w Księdze Rodzaju (III, 7), gdzie jest nazwą przepasek Adama i Ewy. 8 od początku płaszcza — czyli od obojczyka, w oryginale: „od miejsca, gdzie człowiek zapina płaszcz”. 9 dwadzieścia osiem metrów — (obliczenie — Camilli) właściwie: „trzydzieści wielkich palm” (palma — miara długości). 10 Raphel mai amech — już dawni komentatorzy utrzymują, że daremna byłaby wszelka próba przypisania jakiegoś sensu owym słowom, ukutym przez Dantego dla oddania idei biblijnego pomieszania języków.

237 Piekło

76 „Sam się oskarża — głos słyszałem pana. — Wiedz: to jest Nemrod, dzięki jego dumie już wspólna mowa w świecie jest nieznana11. 79 Mówić do niego to głupota w sumie, bo tym dla niego wszystkie są języki, czym jego dla nas: nikt go nie rozumie”. 82 Ruszamy w drogę na ten głos krytyki, idziemy w lewo, gdzie już o rzut kuszą był inny gigant, bardziej jeszcze dziki. 85 Nie wiem, mistrz jaki tą zawładnął duszą, by tak go spętać, ale mu do brzucha lewą, a prawą dłoń do pleców duszą 88 tak gęste zwoje ciężkiego łańcucha, że gdzie odkryty ma swój korpus gruby, pięć go okrążeń uczy, co to skrucha. 91 „Ten pyszny potwór robił niegdyś próby swojej potęgi przeciw Jowiszowi, taką nagrodę dostał — rzekł mistrz luby — 94 Efialtes — broił, kiedy pomysłowi giganci stracha bogom napędzali: darmo go ręka, którą podniósł, mrowi”12. 97 A ja do niego: „Mistrzu, chęć mnie pali, byśmy, o ile wolno, Briareusza, kształtów ogromnych, także tu poznali”13.

11 Nemrod — przywódca plemienia Kam i pierwszy król Babilonii (Rdz 10,8–10, 11,1–9); w tradycji patrystycznej, którą przyjmuje Dante (De vulgari eloquentia, I, VII, 4; Czyściec, XII, 34–36) uważany jest za główną osobę odpowiedzialną za zbudowanie wieży Babel, od której zaczęło się pomieszanie języków. Pismo przedstawia go jako robustus venator; stąd róg, który został mu tutaj przypisany. 12 Efialtes — jeden z gigantów, którzy próbowali wtargnąć do nieba (Wergiliusz, Eneida, VI, 580–584; Horacy, Pieśni, III, IV, 42–52); darmo go ręka... — właściwie: ręki, którą podniósł, już nigdy nie ruszy. 13 Briareusz — immensus Briareus (Stacjusz, Tebaida, II, 596). Wergiliusz przedstawia go jako potwora o stu rękach, który grozi Jowiszowi pięćdziesięcioma mieczami i rzyga ogniem z pięćdziesięciu paszcz (Eneida, X, 564–568).

238 Pieśń trzydziesta pierwsza

100 A on: „Zobaczysz wkrótce Anteusza14: nie jest spętany, gada i nas zniesie aż na dno piekła, gdzie kostnieje dusza. 103 Briareusz jest tu gdzieś na samym kresie; tak jak i inni w dybach — rzecz tak streszczę — tylko straszniejszy, gdy oczy podniesie”. 106 Nigdy tak nagle i gwałtownie dreszcze trzęsienia ziemi nie targnęły wieżą, jak się Efialtes trząsł i trzęsie jeszcze. 109 I tak jak nigdy włosy mi się zjeżą; byłbym ze strachu, z serca zmarł martwoty, gdybym nie widział, gdzie łańcuchy leżą. 112 I już poszliśmy dalej, bez ochoty, gdy Anteusza postać nam wychynie na Nemrodową długość ze swej groty15. 115 „O ty, co w owej szczęśliwej dolinie, gdzie Scypion został spadkobiercą sławy, gdzie i Hannibal plecy dał jedynie16, 118 łapałeś lwów tysiące dla zabawy, co, jeśli byłbyś w wojnie swoich braci17, to, jak się zdaje, słuszne są obawy, 121 że człowiek znikłby ze świata połaci; postaw nas w dole (nie gardź tą robotą), tam, gdzie za grzechy Kocyt lodem płaci18.

14 Anteusz — syn Neptuna i Ziemi: przebywał w jaskini na pustyni libijskiej, żywiąc się lwami (Lukan, Farsalia, IV, 590 i n., Wergiliusz, Eneida, I, 181 i 510; XII, 443). Jest bez łańcuchów, ponieważ, później urodzony, nie uczestniczył w buncie przeciwko bogom. 15 na Nemrodową długość — właściwie: „pięć alli” (miara długości we Flandrii). Jest to bliskie „trzydziestu palmom” Nemroda. 16 O ty, co w owej szczęśliwej dolinie — pochlebny ton Wergilego to retoryczna captatio benevolentiae (zdobycie przychylności rozmówcy); szczęśliwa dolina — dolina rzeki Bargrada, gdzie odbyła się bitwa pod Zamą, w której Scypion zwyciężył Hannibala; plecy dał — (łac. terga dare). 17 wojna — Gigantów przeciwko Jowiszowi. 18 tam, gdzie za grzechy Kocyt lodem płaci — na dnie piekła.

239 Piekło

124 Nie każ do Tycjów, Tyfów chodzić po to19; to, czego pragniesz, ten tu spełnić zdoła; więc nie krzyw mordy i schyl się, durnoto. 127 Jeszcze mieć możesz w świecie sławę zgoła, bo tego tutaj czeka długie życie, jeśli przed czasem Łaska nie zawoła”. 130 Tak mówił mistrz do niego znakomicie, aż go ujęła owa dłoń po chwili, co Herkulesa miała w swym uchwycie20. 133 A gdy już wzięty poczuł się Wergili, rzekł do mnie: „Chodźże, tu nam dobrze będzie” i sprawił, żeśmy jedną wiązką byli. 136 I jak gdy patrzy się ku Garisendzie, tak pochylonej, że gdy płyną chmury, zda się, to wieża spada na nie w pędzie21; 139 taki Anteusz zdał mi się ponury, jak gdyby spadał, i była godzina, że żal zrobiło mi się własnej skóry. 142 Lecz nas łagodnie znosił, gdzie dolina, w której Lucyper z Judą męki znosi: bo on ni chwili się nie zapomina, 145 schyla i znowu się jak maszt podnosi.

19 Tycjo — jeden ze zbuntowanych gigantów, porażonych gromem przez Apolla z powodu Latony (Wergiliusz, Eneida, VI, 595 i n., Owidiusz, Metamorfozy, IV, 457 i n., Lukan, Farsalia, IV, 595 i n.); Tyfeusz — gigant porażony przez Jowisza i pogrzebany w Etnie (Raj, VIII, 70), o obu wspominają także Lukan i Horacy. 20 co Herkulesa miała w swym uchwycie — Herkules walczył przeciwko Anteuszowi i zabił go (Lukan, Farsalia, IV, 617 i n.). 21 Garisenda — niższa z dwóch wież w Bolonii.

240 Pieśń trzydziesta druga

Pieśń trzydziesta druga

Jezioro Kocyt (w. 1–30) Kaina — zdrajcy krewnych (w. 31–69) Antenora — zdrajcy polityczni (w. 70–78) Bocca degli Abati (w. 79–123) hrabia Ugolino i arcybiskup Rugieri (w. 124–139)

1 Ach, gdybym rym miał szorstki i chrapliwy, tej smutnej dziury godny, tego mroku, nad którym wszystkie świata wiszą dziwy, 4 to więcej pewnie bym wycisnął soku z mego tematu — wielki brak i strata! — i strach wpół słowa bierze mnie, wpół kroku; 7 bo to nie żadne żarty: dno wszechświata mową opisać, małą tak, niestety, że nie domawia jeszcze: „mama”, „tata”1; 10 lecz niech pomogą wierszom mym kobiety, co Amfionowi pomagały przecie2, tak by do rzeczy przystał styl poety. 13 Wy, co zbrodniami miejsca zajmujecie Wieczne — poezji których ton ponury — lepiej kozami by wam było w świecie! 16 Gdy stanęliśmy na dnie owej dziury, pod gigantycznej cieniem już postaci, a ja patrzałem wciąż na wielkie mury,

1 dno wszechświata — punkt centralny całego kosmosu według astronomii pto- lemejskiej; mową [...] nie domawia jeszcze „mama”, „tata” — „mowa dziecięca”, w dziecięcym stadium rozwojowym; lub język codzienny i ludowy (mama i tata, mamma, babbo to słowa potoczne, ze stylu niskiego, humile). 2 kobiety, / co Amfionowi pomagały... — Muzy pomogły Amfionowi zbudować mury Teb. Jego gra na lirze sprawiła, że kamienie z góry Kiteronu same układały się w budowlę (Horacy, Ars poetica, 394–396; Stacjusz, Tebaida, 10, 873).

241 Piekło

19 słowa słyszałem: „Idziesz po połaci, gdzie trzeba patrzeć cały czas pod nogi, nie depcz tu głów swych nieszczęśliwych braci”. 22 I obróciłem wzrok na nowe drogi: i zobaczyłem pod sobą jezioro, którego wodę zmienił w szkło mróz srogi3. 25 W tak grubą taflę mrozy nie ubiorą nawet Dunaju z Donem, powiem śmiało, gdy niebo stygnie już zimową porą; 28 gdyby zwalono na nie górę całą, choćby Tambernik4, mówię wam prawdziwie: nawet na brzegu by nie zatrzeszczało. 31 I jak, by kumkać całą noc skrzekliwie, wynurzy pyszczek żaba i przystanie, w czas, kiedy chłopka marzy już o żniwie5; 34 sine po miejsce, gdzie wstyd mówi za nie6, w tym grubym lodzie cienie się męczyły, zębami grając klekoty bocianie7. 37 Każdy twarz spuszczał, jakby nie miał siły; usta o mrozie, oczy o niedoli i smutnym sercu wymownie świadczyły. 40 Gdy napatrzyłem zaś się im do woli, parkę ujrzałem, co tak była bliska, że włos dwóch głów się plątał, a to boli. 43 „Hej, wy — krzyknąłem — co was tak tu ściska? co z was za jedni?”. Szyje w tył odgięli, a z owych oczu, chciwych dziwowiska,

3 jezioro — Kocyt. 4 Tambernik — komentatorzy mówią tu o jakiejś górze na połwyspie bałkańskim, albo na Węgrzech lub gdzie indziej. W oryginale mowa jeszcze o drugiej górze Pietra Apuana, aktualnie Pania della Croce. 5 żaba — patrz Piekło, IX, 76–78; XXII, 25–27. 6 gdzie wstyd mówi za nie — na twarzy. Cieniami tymi są zdrajcy krewnych, którzy zajmują pierwszą z czterech koncentrycznych stref Kocytu, która od imienia pierwszego bratobójcy nazywa się Kainą. 7 klekoty bocianie — patrz Owidiusz, Metamorfozy, VI, 97.

242 Pieśń trzydziesta druga

46 które wpierw mokre tylko wewnątrz mieli, ściekłe na wargi łzy wnet mróz tak skuwa, że już na zawsze usta swe zamknęli. 49 Nigdy dwóch drew nie zamknie tak zasuwa; a oni bodli się jak dwa barany, tak ich rozjuszył gniew, i ta lodówa8. 52 A inny, co miał zamiast uszu rany od zimna, ciągle twarz trzymając w dole: „Przeglądasz w nas się? — spytał zagniewany. — 55 Jeżeli dwóch tych poznać żywisz wolę, wiedz, że dolinę, gdzie Bizenzo płynie, ojciec ich, Albert, dał im jako dolę. 58 Z jednej są matki — wiedz — w całej Kainie długo znajdował przecie byś artystę bardziej godnego tkwić w tej żelatynie9; 61 ni ten, którego pierś i cień zaiste przeszył król Artur10, tak nie grzeszył zdrowo, ani Focaccia11; ani ten, co mgliste 64 cieni zasłania kształty swoją głową, czyli ów Sassol Mascheroni stary12; jeśliś z Toskanii, starczy jedno słowo.

8 Nigdy dwóch drew... — dwa cienie to Napoleone i Alessandro, synowie Alber- ta degli Alberti z rodziny hrabiowskiej, posiadającej liczne zamki w dolinie Bisenzo i w dolinie Sieve. Jeden był gwelfem, a drugi gibelinem. Antagonizmy polityczne i spory o majątek wzbudziły taką w nich nienawiść, że wzajemnie się wymordowali. „Jeden zabił drugiego i tak razem umarli” (Anonimo Fiorentino). 9 Kaina — od biblijnego bratobójcy bierze nazwę strefa Kocytu wyznaczona zdrajcom krewnych; żelatyna — tu ironicznie: dusze tkwią w lodzie jak kury w żelatynie. 10 ten, do którego pierś i cień zaiste / przeszył król Artur — Mordrec lub Mordret — postać z romansu o Lancellocie, siostrzeniec króla Artura. Zginął z rąk wuja, którego chciał zamordować i odebrać mu królestwo. Anonimo Fiorentino mówi, że gdy lanca przeszyła Artura na wylot, Słońce przeszło przez ranę, tak że przecięło cień ciała. 11 Focaccia — Vanni dei Cancellieri, zwany Focaccią, z partii Białych w Pistoi. Zamordował zdradziecko swego kuzyna Detta dei Cancellieri. 12 Sassol Mascheroni — kroniki mówią, że zamordował podstępnie synka swojego wuja, by odziedziczyć jego majątek.

243 Piekło

67 Byś nie zawracał więcej mi gitary, wiedz, żem de’Pazzi13; czekam, aż Karlino zmieni mnie w rodzaj niewinnej ofiary”14. 70 Potem widziałem tysiąc twarzy, sino barwionych zimnem; aż mnie przeszły dreszcze, które przed każdą będę czuł zmarzliną15. 73 I gdy do tego środka szliśmy jeszcze, w którym ciężarów wszelkich jest skupienie16, dwa na tym wiecznym mrozie drżące wieszcze; 76 nie wiem, przypadek to czy przeznaczenie, ale przechodząc pomiędzy głowami, kopnąłem jedną twarz niezasłużenie. 79 „Czemu mnie depczesz? — krzyknął mi ze łzami. — Czemu mnie dręczysz, jeśli zwiększyć kary za Montaperti nie chcesz tu czasami?”17 . 82 „Zaczekaj chwilę — rzekłem więc do mary mojego mistrza — bo ciekawość budzi; a potem spełnię wszelkie twe zamiary”. 85 Mistrz już przystanął, a ten ciągle nudzi i klnie okropnie, więc ja mu pogrożę: „Kimże ty jesteś, że tak rugasz ludzi?”.

13 de’ Pazzi — Alberto Camicione dei Pazzi z Valdarno zamordował swojego krewnego Ubertina, ażeby przejąć jego zamki. 14 czekam, aż Karlino... — Carlino dei Pazzi z Valdarno zdradził Białych, wydając Czarnym w roku 1302 zamek Piantravigne. Spowodowało to śmierć wielu wygnańców, którzy się tam schronili; ...zmieni mnie w rodzaj niewinnej ofiary — sprawi, że przez porównanie z nim moja wina wyda się mniej ciężka. Jako zdrajca polityczny Karlino znajduje się niżej w piekle, w Antenorze. 15 Potem widziałem tysiąc twarzy... — przechodząc do drugiej strefy kręgu, Antenory, gdzie ukarani są zdrajcy ojczyzny lub partii. Także oni zanurzeni są aż po głowę w lodzie, ale w odróżnieniu od lokatorów Kainy mają twarz podniesioną. 16 środek — środek Ziemi i kosmosu, ku któremu ciążą wszystkie ciężary (patrz Piekło, XXXIV, 111). 17 kara za Montaperti... na początku bitwy pod Montaperti Bocca degli Abati, który walczył w obozie gwelfów, uciął swoją szpadą dłoń Iacopo Nacca de Pazzi, walczącego po tej samej stronie i trzymającego sztandar. Brak chorągwi spowodował zamieszanie w szeregach gwelfów, czego następstwem było zwycięstwo gibelinów. Podczas panowania rządu gibelińskiego Bocca przyłączył się do zwycięskiej partii, a po powrocie gwelfów z 1266 r. został wygnany.

244 Pieśń trzydziesta druga

88 „A kim ty jesteś, który w Antenorze18 — odparł — po twarzy ludziom dajesz z nogi, tak że i żywy mocniej już nie może?”. 91 „Bo jestem żywy i być mogę drogi — brzmiała odpowiedź. — Jeśli pragniesz sławy, gdy wpiszę imię twe w notatki z drogi”. 94 „Zupełnie innej — odparł — chcę potrawy19; spływaj i więcej nie leź mi za skórę, kiepsko pochlebiasz jak na staw ten łzawy!”20 . 97 I go za kudły jego ciągnę w górę i nie żartuję: „Przedstaw mi się ładnie, bo cię oskubię z włosów niczym kurę”. 100 „Za to, że szarpiesz — wrednie mnie zagadnie — tego, kim jestem, nigdy nie pokażę, choćbyś po głowie skakał mi szkaradnie”. 103 Już miałem w ręku, tak jak gniew mi każe, i już wyrwałem niejednego loka tej szczekającej, w dół patrzącej marze, 106 gdy inny cień zakrzyknął: „Co ci, Bokka? Już nie wystarczy tobie gra na szczęce, że jeszcze szczekasz? Jaki czart cię cmoka?”. 109 „Teraz już, zdrajco, nie chcę słów twych więcej, zaniosę — rzekłem — nowiny o tobie, co się przysłużą hańbie twej i męce”.

18 Antenora — drugi obszar dziewiątego kręgu nosi imię trojańskiego bohatera, który u Homera przedstawiony jest jako książę mądry i elokwentny, który stara się do pewnego momentu przekonać Trojan, aby zwrócili Helenę i zawarli pokój z Grekami; skąd być może legenda, już odnotowana w glosach Serwiusza do Eneidy, a potem rozpowszech- niona w średniowieczu, jakoby zdradził ojczyznę, oddając nieprzyjaciołom posąg Ateny i otwierając okienka w drewnianym koniu. 19 Zupełnie innej (...) chcę potrawy — zapomnienia. 20 kiepsko pochlebiasz jak na staw ten łzawy — dla zdrajców ich pamięć na świecie nie może być niczym miłym; dlatego wolą oni milczeć o sobie i swojej winie, a jeśli mówią, to albo aby zadenuncjować innych, bądź przez instynktowną złośliwość jak Camicione, bądź przez gniew jak Bocca, bądź przez nienawiść jak Ugolino.

245 Piekło

112 „Idź w diabły — odparł — i co chcesz, mów sobie; ale i o tym powiedz coś na świecie, który tak prędko swym językiem skrobie. 115 Srebro Francuzów mu sumienie gniecie; „Widziałem — będziesz mógł powiedzieć — Duera21, tam, gdzie grzesznikom chłodno nawet w lecie”. 118 A gdy spytają cię, kto tu się zbiera, masz tu Beccerię, twa Florencja miła przecięła niegdyś gardło tego zera22. 121 Gdzieś Soldaniera23 postać też tu była wraz z Ganellonem24 i tym łotrem, który, otwarł Faenzę, gdy oczy zmrużyła”25. 124 Ledwo wyszliśmy z owej awantury, gdy dwa ujrzałem cienie w jednej dziurze: głowa na głowie tak jak kaptur bury. 127 I tak jak z głodu je się chleb, ten w górze tego pod spodem gryzł, gdzie mózg się trzęsie i w kręgosłupa kostki spływa duże; 130 niegdyś Tydeusz gryzł tak kęs po kęsie skroń Menalippa, czując gniew surowy, jak ten gustować zwykł w surowym mięsie26. 133 „Ty, który żywisz — rzekłem tymi słowy — taką nienawiść, gryząc go jak zwierzę, zdradź mi jej powód, wedle tej umowy,

21 Duero — Duoso z Duerra lub Dovara, władca Cremony, zdradził w 1265 r. króla Manfreda, ułatwiając Francuzom przejście na południe Włoch. 22 Becceria — Tesauro dei Beccaria, legat papieski w Toskanii. Uwięziony w 1258 r. przez florentczyków, którzy zarzucali mu porozumienie z gibelinami na szkodę zwycięskich wówczas gwelfów. 23 Gianni de’Soldanieri — gibelin florencki. W 1266 r. zdradził własną partię i przeszedł do obozu zwycięskich gwelfów. 24 Ganellon — Gano di Maganza, postać z Pieśni o Rolandzie. 25 i tym łotrem, który... — Tebadello de’Zambrassi z Faenzy dla zadowolenia osobistej zemsty wydał w roku 1280 rodzinne miasto gwelfom z Bolonii. 26 Tydeusz — jeden z siedmiu królów, którzy oblegali Teby. Opowiada Stacjusz, że zraniony śmiertelnie przez tebańczyka Menelippa, zdołał zabić go jeszcze przed swą śmiercą, wbijając zęby w jego czaszkę (Tebaida, 8, 732–766).

246 Pieśń trzydziesta druga

136 że jeśli skarga słuszna jest, jak wierzę, to kiedy losy, grzechy wasze zgłębię, w świecie szczęśliwszym ci odpłacę szczerze, 139 albo mi język całkiem uschnie w gębie”.

247 Piekło

Pieśń trzydziesta trzecia

Opowieść hrabiego Ugolina (w. 1–78) inwektywa przeciwko Pizie (w. 79–90) Ptolomea: zdrajcy gości (w. 91–108) brat Alberigo, Branca Doria (w. 109–150) inwektywa przeciwko Genui (w. 151–157)

1 Oderwał usta od okropnej strawy grzesznik1 i otarł je włosami głowy, od której wcześniej odgryzł kawał krwawy; 4 a potem zaczął: „Ból zadajesz nowy2, co zda się, serce ściska mi kamieniem, ledwie pomyślę, zanim powiem słowy. 7 Lecz jeśli słowa mają być nasieniem, zaś ich owocem hańba zdrajcy będzie, którego gryzę, powiem, choć z cierpieniem. 10 O tym, kim jesteś, pewnie będę w błędzie i nie wiem, jak zaszedłeś aż tak nisko; lecz florentczyka się rozpozna wszędzie.

1 grzesznik — Ugolino della Gherardesca, hrabia di Donaratico, urodził się w pierwszej połowie trzynastego wieku w znakomitej rodzinie, mającej wielkie posiadłości ziemskie w Maremmie pizańskiej i na Sardynii. Chociaż z rodziny tradycyjnie gibelińskiej, w 1275 r. zawarł przymierze z swoim zięciem, Giovanim Viscontim, i przyczynił się do zwycięstwa gwelfów w Pizie (to jest zdrada, za którą Dante umieszcza go w Antenorze). Wygnany, gdy spisek został odkryty, powrócił do miasta w roku następnym. Po klęsce floty pizańskiej w bitwie pod Melorią w roku 1284 objął jako burmistrz rządy w Pizie, której byt zagrożony był przez koalicję Genui, Florencji i Lukki. Odstąpił kilka zamków Lukce, chcąc w ten sposób rozerwać wrogą koalicję. Jednakże jego przeciwnicy wraz z arcybiskupem Ruggierim degli Ubaldini w porozumieniu z kilkoma rodami gibelińskimi (Gualandi, Sismondi, Lanfranchi) oskarżyli go o zdradę. Ugolino, wraz z dwoma jego synami i dwoma wnukami, zamknięci zostali w wieży, gdzie po kilku miesiącach więzienia wszyscy umarli śmiercią głodową w lutym 1289 r. Ruggieri, wnuk słynnego kardynała Oktawiana (Piekło, X, 120) umarł niewiele lat później w r. 1295; ale od lat już stracił władzę w mieście, a papież Mikołaj IV wystosował przeciwko niemu gwałtowną bullę. 2 Ból zadajesz nowy — nawiązanie do Eneidy Wergiliusza (II, 3–12).

248 Pieśń trzydziesta trzecia

13 Wiedz: Ugolino brzmiało me nazwisko, biskup Ruggieri to ta przy mnie głowa: powiem ci, czemu jestem z nim tak blisko. 16 To, że na skutek jego złego słowa, mu zaufałem, że mnie schwytał w szpony a potem zabił, przecie rzecz nie nowa3; 19 lecz że nie mogłeś być powiadomiony, jak strasznie zmarłem, już przez żadne świadki, słuchaj i sądź, czy byłem obrażony. 22 Niewielka dziura wewnątrz owej klatki, której ma śmierć „głodowej” imię dała, gdzie inne zamknąć trzeba by gagatki4, 25 przez swą szczelinę już mi ukazała wiele księżyców, kiedy koszmar miałem, gdzie odsłoniła mi się przyszłość cała5. 28 On mi się łowczym wydał i z zapałem wilka i wilczki gonił gdzieś na górze, przez którą z Pizy Lukki nie widziałem6. 31 Poszczuwszy suki, głodne złe i duże, Galand, Sismondi, Lafrank rozjuszeni gnali na przedzie przy szczekania wtórze. 34 Po krótkim biegu byli już zmęczeni ojciec z synami, psy już rozrywały zębami boki, całe w krwi czerwieni. 37 Nagle się budzę, zanim dzień wstał biały, słysząc, jak dzieci, które były ze mną, przez sen prosiły chleba i płakały7.

3 mu zaufałem — warunek, za pomocą którego definiuje się zdradę, w odróżnieniu od ogólnie pojętego oszustwa (Piekło, XI, 52–53). 4 klatka — wieża dei Gualandi, zwana muda, od mudare, pierzenia się ptaków, być może dlatego, że trzymano w niej orły lub ponieważ Ugolina i jego dzieci zamknięto w niej jak ptaki w klatce (Buti); głodowa — Torre della Fame. 5 wiele księżyców — wiele miesięcy. 6 On mi się łowczym wydał... — Ruggieri; góra — Monte Pisano lub San Giuliano pomiędzy Pizą a Lukką. 7 dzieci — ściślej dwóch synów, których Ugolino miał z Margherity dei Pannocchie- schi: Gaddo i Ugoccione, i dwóch wnuków, dzieci syna pierworodnego Guelfa II i Heleny (córki naturalnej króla Enza) — Nino, zwany Brigatą, i Anselmuccio.

249 Piekło

40 Okrutny, jeśli tu nie cierpisz ze mną, myśląc, co serce tak mi zwiastowało; chyba do płaczu przywieść cię daremno? 43 Już się zbudziły, w czas, gdy należało zwykły posiłek przynieść nam do klatki, i w sen swój patrząc, każde z nas się bało; 46 gdy zabijają, słyszę, drzwi do klatki w straszliwej wieży; więc tylko spojrzałem, nie mogąc słowa rzec, na moje dziatki. 49 Nie mogłem płakać, tak już skamieniałem: to one płaczą i ich wzrok mnie śledzi: „Tak patrzysz, tato! co ci?” — usłyszałem. 52 I bez łzy byłem i bez odpowiedzi dzień i noc całą, jakby po pogrzebie, aż wyszło słońce, co tak blask swój cedzi. 55 Gdy trochę światła spłynęło po niebie w owo więzienie, gdzie trwaliśmy w męce, i w czterech twarzach zobaczyłem siebie, 58 w wielkim cierpieniu gryzłem sobie ręce; i pomyślały, że tak głód mnie suszy, i powiedziały mi duchy dziecięce: 61 „Tato, dla wszystkich będzie mniej katuszy, jeżeli zjesz nas; ty okryłeś ciałem, i ty je zdejmij z nieszczęśliwej duszy”. 64 I by nie smucić bardziej, znów milczałem; niemi byliśmy do dnia następnego; czemuż pod ziemię zapaść się nie miałem? 67 Potem, gdy przyszło już do dnia czwartego, Gaddo do nóg mi rzuci się i woła: „Pomóż mi, tato; tato mój!, dlaczego?”. 70 I zmarł; i tak jak ty mnie widzisz zgoła, widziałem trzy kolejne śmierci w męce mych dzieci; potem czołgam się dokoła, 73 już ślepy, kładę na nich moje ręce i dwa dni wołam, zmarłych już, imiona:

250 Pieśń trzydziesta trzecia

potem od bólu głód dokonał więcej”8. 76 Kiedy te słowa już wyrzucił z łona, porwał zębami czaszkę nieszczęśliwą tak jak zła suka, długi czas głodzona. 79 O, Pizo, hańbisz lud nad piękną niwą, gdzie słodkie si w powietrzu rozbrzmiewają, twoi sąsiedzi karzą cię leniwo9! 82 Niechże Gorgona ruszy się z Kaprają10, tamę na Arnie niech postawią przecie, niech wszystkich mieszczan twych pozatapiają! 85 Choć Ugolino sławny jest na świecie, że ciebie zdradził przez zamkowe grody11, jak na krzyż taki mogłaś posłać dziecię? 88 Bo niewinnymi wiek uczynił młody, o nowe Teby12, Nina i Hugona, i dwoje innych dzieci z tej przygody. 91 I tam przeszliśmy, gdzie jak oprawiona okrutnie w lód jest dusza, widać z dala, już nie stojąca, ale przewrócona13. 94 Płakać tam ludziom płacz sam nie pozwala a ból, znajdując na ich oczach tamę, wraca do wnętrza i się w nim utrwala14;

8 potem od bólu głód dokonał więcej — głód uśmiercił go, podczas gdy nie mógł pokonać go i zabić wielki ból (Benvenuto). Jest to interpretacja prawie wszystkich dawnych komentatorów, dziś powszechnie przyjęta. Teza mówiąca, że Ugolino pożywił się ciałem swoich dzieci, zrodziła się — mówi Sapegno — późno, na marginesie jednej wiadomości w pewnej starej kronice (Villari). 9 gdzie słodkie si... — dzielono języki na języki oc (lingua d’oc — Prowansja); oil (Francja) i si — Italia; twoi sąsiedzi — florentczycy i lukanie. 10 Gorgona i Kapraia — dwie wysepki wychodzące na wybrzeże tyrreńskie, nie- daleko źródeł Arno. 11 zamkowe grody — zamki lukańczyków i florentczyków. 12 o nowe Teby — starożytne Teby słynęły z okrucieństwa z powodu zbrodni rodu Kadma. Być może jest to także aluzja do legendy, która przypisywała założenie Pizy Pelopowi, synowi Tantala, króla Teb. 13 I tam przeszliśmy... — ku trzeciej strefie Kocytu, którą jest Ptolemea, zarezerwo- wana dla zdrajców gości. 14 Płakać tam ludziom płacz sam nie pozwala... — ponieważ pierwsze łzy, zamarza- jąc na oczach, tworzyły na twarzy coś na kształt kryształowej przyłbicy i przeszkadzały dalszemu płakaniu.

251 Piekło

97 bo na ich twarzach łzy zamarzły same i jak przyłbica jaka kryształowa całą pod brwiami wypełniły jamę. 100 I chociaż moja twarz w przeciągu słowa już wszelkie czucie z zimna utraciła, jakby okryła łuska ją rogowa, 103 coś jakby chłodny podmuch pochwyciła: „Mistrzu — spytałem — kto powietrzem rusza? bo tu nie działa w dole wiatru siła?”. 106 „Wkrótce już ujrzysz, jaka karalusza — mistrz odpowiedział — każdej niemal chwili wiatr taki dziwny wzbija tutaj dusza”. 109 Wtem ktoś ze smutnych, co się w lodzie kryli, tak krzyknął do nas: „O okrutne dusze, którym ostatnie miejsce wyznaczyli, 112 zeskrobcie z twarzy lód, bo płakać muszę i pofolgować mojemu bólowi, zanim na nową zmarznie płacz katuszę”. 115 „Jeśli pomocy chcesz — rzekłem cieniowi — powiedz, kim jesteś, bo to nie fatygą; a jeśli skrewię, niech mnie czart z dna łowi”. 118 „Jestem — powiedział — frate Alberigo; owoc, co dojrzał już z ogrodu złego, tak zapłacono mi za daktyl figą”15. 121 „O! Już cię widzę — rzekłem mu — martwego?”. „Nie wiem — rzekł — w jakim zdrowiu gdzieś tam w świecie mojemu ciału lecą lata jego.

15 Alberigo — Alberigo di Ugolino dei Manfredi, jeden z Braci Uciesznych i przywódców gwelfickich w Faenzy. Będąc w niezgodzie z niektórymi spośród swoich krew- nych, Manfredim i Alberghettem, udał, że pragnie się z nimi pogodzić i zaprosił ich na ucztę w swojej willi w Cesate. W pewnym momencie, na umówione hasło, którym było podanie owoców, wpadli siepacze i zabili biesiadników. Dlatego zwykło się mówić, że skosztowali „owoców brata Alberigo” (Buti); tak zapłacono mi za daktyl figą — za ciężką winę zapłacono mi jeszcze cięższą karą.

252 Pieśń trzydziesta trzecia

124 Ma ten przywilej Ptolomea przecie16, że nieraz dusza ludzka tutaj spada, zanim Atropos krótką nić rozplecie17. 127 I by twa ręka bardziej była rada ulżyć mej twarzy, co jest tak oszklona, wiedz, skoro tylko się dopełnia zdrada, 130 taka jak moja, zsyła coś demona, który w jej ciele rządy swe sprawuje tak długo, aż się jego czas dokona. 133 A ona w otchłań ową już wlatuje; może wciąż zjawia się to ciało w świecie, którego cień tu obok mnie zimuje. 136 Znasz go, niedawno tu przybyłeś przecie: to Branka Doria; dawno od tej daty, odkąd lodowa go przyłbica gniecie”18. 139 „Kłamiesz — odrzekłem mu — duchu pyskaty, bo Branka Doria nie umierał wcale, i je i pije, śpi i wdziewa szaty19. 142 „W otchłań Złych Szponów — odrzekł — trochę dalej, gdzie całą wieczność kipi gęsta smoła, jeszcze nie przybył Zanche na swe żale, 145 gdy ten zostawił czarnego anioła w swoim zastępstwie, a z nim krewniak jego, który mu pomógł w zdradzie, jak wieść woła.

16 Ptolemea — nazwa trzeciego obszaru Kocytu; może pochodzić od Ptolemeusza, władcy Jerycha, który zamordował zdradziecko swego teścia Szymona Machabeusza, najwyższego kapłana i jego dwoje dzieci (1 Mch 16,11–16) lub od imienia króla Egiptu, który kazał zabić Pompejusza, który u niego się schronił. 17 Atropos — jedna z trzech Parek, która ucina nić żywota. Nawiasem mó- wiąc koncept Dantego, by umieścić kogoś w piekle za życia, spotkał się z krytyką i rezerwą już wśród współczesnych mu teologów. 18 Branka Doria — szlachcic z Genui, zięć Michała Zanche, sędziego z Logodoro (patrz Piekło, XXII, 88). Mając chrapkę na władzę w Logodoro, zaprosił na ucztę swo- jego teścia, aby posiekać go na części wraz z całą jego kompanią (Anonimo Fiorentino). Zdarzyło to się prawdopodobnie około 1290 r. (lub 1275). 19 bo Branka Doria nie umierał wcale... — żył jeszcze, jak się wydaje, w 1325 r.

253 Piekło

148 Lecz teraz pozwól rękę swą, kolego; otwórz mi oczy”. I nie otworzyłem, i było grzecznie chamem być dla niego. 151 Genueńczycy, którzy zawsze tyłem do obyczajów dobrych, w wadach tkwicie, czyż nie rozkurzą was po świecie pyłem? 154 Bo pośród tych, co mrożą sobie rzycie, był i ten, który przez roboty krecie duszą już dawno kąpie się w Kocycie, 157 a ciałem zgrywa wciąż żywego w świecie.

254 Pieśń trzydziesta czwarta

Pieśń trzydziesta czwarta

Judeka: zdrajcy dobroczyńców (w. 1–15) Lucyper (w. 16–60) Judasz, Brutus i Kasjusz (w. 61–67) zstąpienie poetów wzdłuż ciała Lucypera (w. 68–99) wyjaśnienia kosmologiczne Wergilego (w. 100–126) wyjście na powierzchnię Ziemi (w. 127–139)

1 „Vexilla regis prodeunt inferni1 — mistrz mi powiedział — a więc patrz przed siebie, czy tam daleko już on się nie czerni”. 4 Jak kiedy gęsta siada mgła na niebie albo pół ziemi mroki kryją sine, widać z oddali: wiatrak się kolebie, 7 widziałem z dala coś jakby machinę; wiał wiatr, więc mistrza trzymam się rękawa; bo to schronienie pewne i jedyne. 10 Już byłem (pisze słowa te obawa), w miejscu, gdzie cienie są przykryte lodem i przezierają jak przez kryształ trawa2. 13 Leżały albo stały tam pod spodem, ten w górze głowę miał, a tamten nogi;

1Vexilla regis prodeunt inferni — „zbliżają się chorągwie króla piekła” — początek słynnego hymnu Venenziana Fortunata, biskupa Poitiers z VI wieku, hymnu, który wszedł do liturgii katolickiej Wielkiego Piątku i Krzyża. Owe vexilla regis, które w łacińskim hymnie mają wskazywać właśnie Krzyż, to tutaj sześć skrzydeł Lucyfera. 2 w miejscu, gdzie cienie są przykryte lodem... — w czwartej strefie Kocytu, Judece, gdzie ukarani są ci, którzy zdradzili swoich dobroczyńców, albo, według współczesnych komentatorów (Petrocchi, Bosco): zdrajcy Kościoła i Cesarstwa. Są oni całkowicie po- grzebani pod lodem. Słowo Giudecca (od Judasza) było nazwą używaną w średniowieczu w wielu miastach włoskich na określenie żydowskiego getta; i przezierają jak przez kryształ trawa — patrz Owidiusz, Metamorfozy, IV, 354–355.

255 Piekło

ów jak łuk zgięty, tyłem albo przodem3. 16 Już zrobiliśmy ładny kawał drogi, gdy mistrz pokazać zechce mi istotę, co niegdyś piękna, nam nie niosła trwogi4, 19 i mnie zatrzyma, zanim coś naplotę i: „to Dis — powie — wkrótce cię umieszczę, gdzie trzeba w męstwa się uzbroić cnotę”5. 22 Jakie tam przeszły mnie słabego dreszcze, chcąc, czytelniku, wiedzieć, bądź cierpliwy, bo wszelkie słowo za ubogie jeszcze. 25 Ani nie zmarłem, ani byłem żywy: pomyśl sam, mając szczyptę rozumienia: być w takim stanie — jakie to są dziwy. 28 Potężny cesarz królestwa cierpienia6 od piersi wznosił się ponad lodami: i jak giganta wzrost przekracza cienia, 31 tak bym mu mierzył ramię gigantami: jak cały wielki był — to znać jedynie, sądząc z proporcji, bo się krył przed nami. 34 Jeśli tak piękny był jak brzydki ninie i podniósł niegdyś brwi na Stwórcę swego, słusznie, że z niego ból nasz cały płynie7. 37 Ach, jakie dziwy oczy me dostrzegą: w trzy w jego głowie twarze ledwo wierzę8! Pierwsza koloru była szkarłatnego;

3 Leżały albo stały tam pod spodem... — dawni komentatorzy widzą w różnych pozycjach potępieńców alegorie różnych stopni winy. 4 istotę / co niegdyś piękna... — taki był Lucyfer przed swoim upadkiem (patrz Czyściec, XII, 25–27; Raj, XIX, 46–48). 5 Dis — król piekła (imię pogańskie). 6 Potężny cesarz królestwa cierpienia — definicja wzorowana, przez antytezę, na tej, którą Dante stosuje wobec Boga (Piekło, I, 124). 7 Jeśli tak piękny był jak brzydki ninie... — jeśli Lucyfer, stworzony takim pięk- nym, ośmielił się zbuntować przeciwko swemu Stwórcy, słusznie, że grzech tak wielkiej niewdzięczności stał się początkiem zła i cierpienia całego świata. 8 trzy w jego głowie twarze... — w wyraźnej analogii i przeciwieństwie do koncepcji jedności i troistości Boga. Trzy twarze symbolizują trzy atrybuty przeciwne do znamion boskich (patrz Piekło, III, 5–6): „Bożej potędze” odpowiada niemoc, „najwyższej mądrości”

256 Pieśń trzydziesta czwarta

40 dwie inne łącząc z nią się w pewnej mierze, nad obu ramion środkiem mu wisiały, kończąc się w miejscu, gdzie ma grzebień zwierzę: 43 kolor tej prawej żółty był i biały, lewej zaś taki, jaki mają ludy, które u źródeł Nilu zamieszkały. 46 Pod nimi skrzydła były zaś paskudy, nader stosowne dla takiego ptaka; tak wielkich żagli nie widziałem wprzódy9. 49 A w nich nie pióra, ale błona taka, jaką nietoperz miewa, się napina; biją trzy wiatry od tego wiatraka; 52 przez co się cały Kocyt lodem ścina. Sześć oczu płacze i przez trzy podbródki spływa kroplami płacz i krwawa ślina. 55 A w każdej gębie grzesznik jest malutki i zęby miażdżą go jak len międlarka, tak że trzej cierpią jednej męki skutki. 58 Lecz nie na zęby przedni grzesznik sarka, bo całą skórę zdarły mu pazury, jak gdyby plecy mu pieściła tarka. 61 „Największą karę ma ten duch ponury — mistrz mi wyjaśnił — Judasz Iskariota, co łeb ma w środku i nogi do góry. 64 A ta, co w dole głowę ma istota, to Brutus, w czarnej cały tkwi gardzieli: spójrz, jak się skręca i bez słowa miota10; 67 w innej się krępy Kasjusz wiecznie mieli11. Ale czas płynie, noc już ziemię kryje, trzeba iść, wszystko żeśmy już widzieli”. — ignorancja, „pierwszej miłości” — nienawiść lub zawiść, przedstawione odpowiednio w twarzach: zółto–białej, czarnej i szkarłatnej. 9 skrzydła — Lucyfer ma sześć skrzydeł, po dwa na każdą twarz; jest to Cherubin ze skrzydłami nietoperza. 10 Brutus — zdrajca Juliusza Cezara. 11 Kasjusz — drugi z przywódców sprzysiężonych przeciwko Cezarowi, zmarł podobnie jak Brutus w bitwie pod Filippi. Tym przedstawieniem trzech największych

257 Piekło

70 Jak sobie życzył, chwytam go za szyję; a on stosowny wybrał punkt i datę; po czym otwarcia skrzydeł tak użyje, 73 że go za biodra chwyci się kosmate: i w dół po kudłach zstąpi wielkoluda pomiędzy skórę a lodową szatę. 76 Kiedy byliśmy tam, gdzie wielkie uda się zakrzywiały, tworząc kość lędźwiową, wódz, choć zmęczony, robi nowe cuda: 79 tam, gdzie miał nogi, się obraca głową, jakby się wspinał, wedle takiej mody, jakby do piekła wracać miał na nowo! 82 „Uważaj dobrze, bo przez takie schody — rzekł mistrz mój, sapiąc głośno i ponuro — trzeba wychodzić z takiej złej przygody”. 85 I wyszedł z piekła pewną małą dziurą, złożył jak dziecko mnie, co już nie płacze, i zrobił jeden krok, i przeszedł górą. 88 Podniosłem oczy, sądząc, że zobaczę tak Lucyfera, jak go zostawiłem: a widzę w górze jego nogi kacze; 91 jaki zdumiony w owej chwili byłem, pomyśl, gromado niezorientowana, jaki to punkt za sobą zostawiłem. 94 „Stawaj na nogi — słyszę znów głos pana — droga jest trudna, krawędź Ziemi z dala, Słońce wskazuje w pół do ósmej z rana”12. zdrajców Dante chciał uderzyć w tych, którzy godzili w dwie, przeznaczone przez Boga na przewodniczki ludzkości, największe władze, mające ją doprowadzić do ziemskiego i wiecznego szczęścia (Monarchia, III, XVI). Judasz zdradził Jezusa, od którego pochodzi autorytet papieży, Brutus i Kasjusz zdradzili Cezara, „pierwszego najwyższego władcę” i fundatora władzy cesarskiej. Kara nałożona na pierwszego jest najcięższa, ponieważ władza duchowa i jej cel: szczęśliwość niebiańska mają pierwszeństwo przed władzą doczesną i szczęśliwością ziemską. 12 Słońce wskazuje w pół do ósmej z rana — między pierwszą a trzecią godziną kanoniczną. Zachodowi Słońca na półkuli Jeruzalem odpowiada początek dnia na anty- podach.

258 Pieśń trzydziesta czwarta

97 Nie otaczała nas zamkowa sala, lecz w naturalną weszliśmy jaskinię, ledwo złe dno jej widzieć mrok pozwala. 100 „Zanim wyjdziemy, powiedz mi jedynie — prosiłem mistrza, stając już na nogi — niech twa opowieść przecie mnie nie minie: 103 gdzie lód się podział? czemu bies tkwi srogi głową w dół wbity? jak w tak krótkim czasie Słońce tak długiej nadłożyło drogi?”13. 106 A on rzekł do mnie: „Myślisz sobie, zda się, że wciąż tam jesteś, gdzie się uchwyciłem włosów robaka, co się ziemią pasie14. 109 I owszem byłeś, gdym zstępował tyłem; lecz z mym obrotem żeśmy przekroczyli punkt, gdzie jak ciężar ciągnie, doświadczyłem15. 112 Tkwisz pod półkulą drugą już w tej chwili, odwrotną do tej, którą ląd powleka, pod której szczytem źli ludzie zabili 115 narodzonego bez grzechu człowieka16: pod twoją stopą jest kolista płyta, której przeciwną stroną jest Judeka. 118 Gdy tam jest wieczór, tutaj właśnie świta: ta, co za schody robi owłosione, postać, jak była, tak jest w ziemię wbita.

13 jak w tak krótkim czasie... — w jaki sposób w tak krótkim czasie przeszło drogę od zmierzchu do poranka. 14 robaka, co się ziemią pasie — vermo, Lucyfer, określenie z języka Biblii (patrz Piekło, VI, 22), zresztą Szatan przedstawiony jest właśnie jak robak, który gnieździ się w środku Ziemi jak w wielkim okrągłym owocu. 15 punkt... — patrz Piekło, XXXII, 3 i 73–74. 16 Tkwisz pod półkulą drugą już w tej chwili... — przybyłeś pod hemisferę nie- biańską (południową) przeciwstawną do półkuli północnej, która pokrywa przestrzeń wynurzonej ziemi (Rdz 1,10) i pod której najwyższym punktem, Jeruzalem, zabity został Jezus. Wierzono wtedy, że wszystkie ziemie znajdują się na naszej półkuli, podczas gdy drugą zajmuje morze; a Jeruzalem mieści się dokładnie w centrum półkuli zamieszkanej, in medio gentium (Ez 5,5).

259 Piekło

121 Lucyper z nieba spadł na tamtą stronę; a wtedy Ziemia, w strachu o swą skórę, z morza swą tarczę robiąc i zasłonę, 124 myk na półkulę drugą; przez ponure to uciekanie pustkę zostawiła, tę właśnie oto, i pobiegła w górę”17. 127 Za Belzebubem tam dolina była18, o długość grobu odeń oddalona, gdzie wciąż szemrała jakaś rzeczka miła, 130 która spływała niezauważona, małe w kamieniach wygryzając dziury, kolistym biegiem i rozleniwiona. 133 I tą ukrytą ścieżką wciąż do góry, znów na świat jasny słodko się wracało, bez odpoczynku, nie wiem raz to który, 136 mistrz mnie prowadził, pewnie, szybko, śmiało, aż zobaczyłem owe jasne jazdy świateł na niebie, przez szczelinę małą, 139 którą wyszliśmy, znów zobaczyć gwiazdy19.

17 Lucyper z nieba spadł... — Lucyfer spadł z Empireum (Iz 14,12; Łk 10,18; Ap 12,9) na półkulę południową; Ziemia, która przed nim uciekała, wybrzuszyła się na pokrytej morzem półkuli północnej i utworzyła wysoką górę raju ziemskiego. Zostawiła po sobie jamę podziemną, w której znajdują się właśnie Dante i Wergili. 18 Belzebub — imię używane w Ewangeliach na określenie księcia diabłów (Mt 12,24 i 27; Mk 3,22; Łk 11,15 i 17). 19 znów zobaczyć gwiazdy — a riveder le stelle, słowem „gwiazdy” kończy się każda z ksiąg poematu Dantego, co — pisze Momigliano — „nie jest czystą symetrią, lecz ekspresją idealnego motywu, który przenika cały poemat i ponagla nieustannie go do celu”.

260