http://pza.org.pl Spis treści

Korona Himalajów Krzysztofa Wielickiego 1 '96 2 W alpejskim stylu na Cho Oyo i Shisha Pangmę 5 Pierwsza Polka na Arna Dablam .. 6 W lawinie pod K-2 7 Powrót wyprawy 8 Ciasne Kominy po raz drugi 9 Poszukiwanie wspólnoty 11 Ratujmy skałę 13 Haki (część II) 15 Feta w Nowym Jorku 18 Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich . 19 Pierwsze zdjęcia Tatr 20 Batyżowiecki Szczyt 22 Zostawić można wszystko 24 45-lecie Speleoklubu Tatrzańskiego 26 Wydobywanie ze szczelin w lodowcu 27 Pożegnania 30 Co nowego w Tatrach 34 Wieści z gór 36 Polemiki 38 Jaskinie i speleologia 39 Wieści organizacyjne 42

Zdjęcie na okładce: Jodi Sherman na Caveman (5.1 Oc), The Dark Side, Shelf Rosa, Kolorado, USA Fot. Władysław Janowski

Zdjęcie obok: trudny przechwyt w wa­ piennej skale.

ISSN 01373155

http://pza.org.pl Nr 1 (278)

Warszawa Rok 71 TATERNIK Korona Himalajów Krzysztofa Wielickiego

Krzysztof Wielicki jako piąty na świecie, a jako drugi Polak zdobył tzw. Koronę Himalajów. Zamieszczamy kalendarium jego wejść na ośmiotysięczniki. Przed Krzysztofem Koronę Himalajów zdobyli: Re­ inhold Messner, , Erhard Loretan i Carlos Carsolio.

1. 17.02.80 r. 8848 m, pierwsze wejście zimowe, pierwszy ośmiotysięcznik 2. 14.07.84 8047 m, samotnie, w 22 godziny od wyjścia z bazy 3. 20.10.84 8163, nowa droga 4. 11.01.86 8586 m, pierwsze zimowe wejście 5. 24.09.86 8463 m, w stylu alpejskim 6. 31.12.88 8511 m, pierwsze zimowe wejście 7. 24.04.90 8167 m, solo w 16 godzin 8. 20.10.91 Annapurna 8091 m, południową ścianą (Droga Brytyjska) 9. 18.09.93 8153 m, zachodnim filarem 10. 7.10.93 Shisha Pangma 8013 m, solo, nowa droga 11. 8.07.95 Gasherbrum II 8035 m, w stylu alpejskim 12. 15.07.95 8068 m, w stylu alpejskim 13. 10.08.96 K-2 8611 m, granią północną 14. 1.09.96 r. 8125 m, samotnie

1 http://pza.org.pl Waldemar Soroka Annapurna '96

W okresie pomonsunowym 1996 roku (15.08¬ -31.10.1996) w Himalajach Centralnych działała Wyprawa Klubu Wysokogórskiego „Trójmiasto". Celem wyprawy był główny wierzchołek Annapurny (8091 m). Główny ciężar trzyletnich przygotowań do wy­ prawy spadł na jej inicjatorów: Krzyśka Tarasewi­ cza i Waldemara Sorokę. Zasadniczo jednak or­ ganizacją wyprawy kierował K. Tarasewicz. Ostatecznie w wyprawie wzięło udział 13 uczes­ tników: Michał Kochańczyk, Wojciech Litwin, And­ rzej Marciniak, Waldemar Siciński, Waldemar Soro­ ka (kierownik wyprawy), Jan Szulc, Krzysztof Tara­ sewicz (zastępca kierownika), Władysław Terzeul (Ukraina), Antony Tonsing (USA), Jan Turowiecki, Mirosław Urbanowicz, Andrzej Zieleniewski (le­ Stoją od lewej: kucharze Sulum i Ang Siera, And­ karz), Andrzej Grotha (radiotelegrafista). W dniach rzej Marciniak, Waldemar Siciński, Jan Szulc, Krzy­ 30.09-13.10.96. z wyprawą współpracowała ekipa sztof Tarasewicz, Andrzej Zieleniewski. Siedzą od TV 1: Krzysztof Hejke i Ryszard Palczewski, reali­ lewej: Michał Kochańczyk, Waldemar Soroka, Sła­ zując reportaż telewizyjny o wyprawie. A. Grotha wa Terzeul, Jan Turowiecki, Mirosław Urbanowicz, z powodu choroby wrócił do kraju. Wojciech Litwin. Brak Tonego Tousinga z USA. Wyprawa wyleciała z kraju 15.08.96. Po załat­ wieniu formalności, uzupełnieniu sprzętu i żywności wyruszyliśmy 22.08. wraz z dziesięcioma tragarzami z Pokhary do Sanktuarium Północnego. Podczas Sanktuarium Północnego drogą holenderską całej karawany towarzyszyły nam ulewne deszcze z 1977 r. Po konsultacjach z Józefem Nykądopusz­ i tradycyjne pijawki. Ostatnie cztery dni (z Lete do czaliśmy możliwość poprowadzenia nowej drogi bazy) spędziliśmy wędrując rzadko uczęszczaną pn.-zach. granią. Do tej pory na główny wierzchołek trasą, co zmuszało nas do budowania mostów Annapurny od strony północnej prowadziły tylko i przepraw przez wezbrane rzeki. Bez korzystania dwie drogi: holenderska i francuska. Północna ścia­ z lin poręczonych dojście do bazy, szczególnie dla na z bazy jest niewidoczna, tak więc spekulacje na tragarzy, byłoby praktycznie niemożliwe. Bazę osią­ temat wyboru drogi zostawiliśmy do czasu założe­ gnęliśmy 3.09. W dniach 5-6.09. przylecieli do bazy nia obozu II pod spiętrzeniem 2,5-krn pn. ściany. Jan Szulc i Andrzej Zieleniewski wraz z trzema Drogę do obozu I rozpoznali 7.09. Marciniak tonami sprzętu i żywności (dwa loty śmigłowcem Ml -Terzeul i Soroka - Tarasewicz (w takim składzie 17). Jest to obecnie bardzo popularny sposób trans­ zespoły te działały do końca wyprawy). Dzień póź­ portu w Nepalu, często tańszy niż tradycyjna kara­ niej Kochańczyk, Marciniak, Soroka, Tarasewicz, wana. W naszym przypadku był on wręcz konieczny Terzeul i Tonsing założyli obóz I na wys. 5100 m. z uwagi na trudne warunki terenowe. Świadczy Kochańczyk zszedł do bazy, a pozostała piątka o tym fakt, że tragarze, bojąc się wracać bez naszej założyła w dniu następnym obóz II na wys. 5700 m. asekuracji, zdecydowali się na powrót śmigłowcem Po noclegu zeszli do bazy. Obóz I i II założono na rezygnując tym samym z części zarobku. drodze pierwszych zdobywców. Na tym odcinku Planowaliśmy osiągnąć wierzchołek od strony założyliśmy ok. 300 m poręczówek.

2

http://pza.org.pl Marciniak, Tarasewicz i Terzeul doszli do miejs­ ca obozu III. Rozpięli 250 m lin poręczowych i zeszli do C li. Całą noc pada śnieg. Ze względu na duże zagrożenie lawinowe Soroka i Tarasewicz schodzą do bazy. Marciniak i Terzeul mimo wszystko idą założyć C III. Tuż powyżej C II spada na nich lawina, zdążyli jednak uskoczyć do szczeliny. Ta sama lawina przysypuje schodzących Sorokę i Ta­ rasewicza. Obóz III stanął 18.09. Dzień później Andrzej i Sława zaporęczowali lodową turnię (na­ zwaną przez nas „Alpamayo") wysokości 120 m, o nachyleniu dochodzącym do 70 stopni. 20.09. z bazy bezpośrednio do C II wychodzi Widok od północy na Annapurnę z zaznaczoną Soroka i Tarasewicz. W następnych dniach próbu­ drogą wejścia jemy wraz z Szulcem i Kochańczykiem poręczować „grań kalafiorów". Przewieszony śnieg o konsysten­ Podczas zakładania wszystkich obozów najbar­ cji cukru uniemożliwia asekurację. Próbujemy do­ dziej aktywny był Sława Terzeul (w lipcu '96 kopać się do lodu, jednak po 2 m dajemy za wszedł na Gasherbrum II, stąd miał lepszą aklima­ wygraną. tyzację). W dniach 1-4.10. następuje bardzo silne zała­ W dniu założenia C II do C I dochodzi Kochań­ manie pogody połączone z dużym opadem śniegu. czyk i Turowiecki. Dzień później zostawiajądepozyt Próbując torować pod „Alpamayo" Siciński, Soroka, na drodze do C II. Tarasewicz i Tonsing polecieli ponad 100 m z lawi­ W dniach 9.09-12.09. zaopatrujemy obozy. Du­ ną. Na szczęście poza stratą sprzętu i drobnymi że opady śniegu nie pozwalają nam wyjść wyżej. potłuczeniami obyło się bez poważnych kontuzji. Od momentu założenia bazy trapią nas choroby. Praktycznie do końca września z akcji wyłączeni są Urbanowicz i Litwin. W późniejszym okresie z po­ wodu choroby z akcji górskiej wyłączeni zostali: Szulc, Siciński i Kochańczyk. Często obserwując ścianę, którą kilka razy dziennie schodziły lawiny, doszliśmy do wniosku, że w tych warunkach nie mamy szans na drodze holenderskiej, a tym bardziej francuskiej. Mieliśmy świadomość, że skład wyprawy nie jest zbyt silny, jednak spróbowaliśmy zaatakować północną grań. 16.09 zespół: Marciniak, Soroka, Tarasewicz, Terzeul, Tonsing dochodzą do C II. 17.09: Mar­ ciniak, Tarasewicz i Terzeul wychodzą powyżej C II. Soroka zostaje z powodu zamienienia zewnęt­ rznego buta, Tonsing schodzi do C I. Ich zadaniem jest dotrzeć do podstawy „grani kalafiorów" (nazwa nadana przez Francuzów w 1950 r.). Około godz. 10 dostrzegam w górnej części północnej ściany lawinę, która po chwili urosła do potężnych roz­ miarów. „Wyjechała" cała ściana, szeroka na około 4 km. Zrobiłem kilka slajdów i schroniłem się w na­ miocie ze świadomością, że mam małe szanse przeżycia. Na szczęście namiot osłonięty był od strony ściany wysoką wargą śnieżną. Stojący obok pusty namiot został zniszczony. Przez kilka minut trwał huragan, po czym wszystko ucichło. Odkopa­ łem się ze śniegu i odpowiedziałem na wołającego mnie przez radio Marciniaka. Obserwując lawinę z góry nie sądzili, że przeżyję. Obóz III (6 100 m), na tle nieba „grań kalafiorów"

3

http://pza.org.pl ciniak, Terzeul i częściowo Soroka) staje obóz V na 7100 m (15.10). Chwilowo niedysponowany K. Tarasewicz do­ chodzi w ciągu jednego dnia z bazy do C III. 15.10. Siciński, Soroka, Tarasewicz i Turowiecki docho­ dzą do C V, Turowiecki wraca do C IV. Marciniak i Terzeul poręczują częściowo drogę do skalnego bastionu. 17.10. Marciniak i Terzeul szukają przejś­ cia przez barierę, Siciński, Soroka i Tarasewicz rozwieszają 150 m lin powyżej C V. Siciński scho­ dzi do C IV. Od kilku dni wieje bardzo silny wiatr, w porywach huragan. Temperatura -25 stopni. Obawiamy się o namioty. Są już trochę rozdarte. Tarasewicz i Soroka lekko odmrażają palce u nóg. Do C V dochodzi Szulc. 19.10. Marciniak pokonuje 100-m skalną barierę. Trudności VI. Tarasewicz dochodzi do 7400. Soroka zawraca wcześniej z po­ wodu odmrożeń. 20.10 mimo huraganowego wiatru Marciniak i Terzul atakują szczyt. Wychodzą o 7 ra­ no. O 10 docierają nad barierę. Dachówkowate płyty, przysypane śniegiem, utrudniają wspinaczkę. Nachylenie stoku 30-40 stopni. O godz. 15.30 stają na wierzchołku. Łączność z bazą, zdjęcia z flagą 1000-lecia Gdańska, Sława filmuje. Do C V wracają o godz. 21. Pogoda pogarsza się. Soroka i Tarase­ wicz rezygnują z powtórzenia wejścia. W nocy rozdarł się jeden z namiotów. Następnego dnia Na poręczówkach pomiędzy C IV a C V (około o godz. 6 rozpoczynamy w huraganowym wietrze 6 800 m), poniżej śnieżna turnia na „grani kalafiorów" zjazdy w dół. Marciniak, Soroka i Tarasewicz o godz. 22 osiągają bazę. Terzeul zostaje w C II. Poniżej obozu I A. Marciniak doznaje kontuzji łąko- Marciniak, Soroka, Tarasewicz i Terzeul wraz tki w prawym kolanie, co uniemożliwi mu powrót z Belgiem Pascalem Debrouwerem (wyprawa bel­ z bazy trasą karawany. gijska przybyła do bazy 21.09. i próbowała bez­ skutecznie swych sił na drodze holenderskiej, fran­ 22.10. Tonsing opuszcza bazę w celu zorgani­ cuskiej w końcu i naszej) przetrzymują załamanie zowania lotu ratunkowego dla A. Marciniaka. Tego pogody w C III. Turowiecki walczy o przeżycie dnia wszyscy uczestnicy schodzą do bazy. Dzień w C II, w końcu z obawy przed lawinami schodzi do później kolejne załamanie pogody. W bazie bazy. Obóz II zostaje zasypany, a w miejscu, gdzie 1,5 m śniegu. Droga do Lete praktycznie odcięta. stały namioty widoczne są trasery. Kończą się zapasy żywności i paliwa. Pogoda nie W sumie spadło ponad 2 m śniegu (jak się pozwala na lot śmigłowca. 28.10 o godz. 16 wresz­ dowiedzieliśmy później od pani E. Hawley, obfite cie jest. Zabiera całą wyprawę do Pokhary. opady śniegu były przyczyną wycofania się 70% Na odprawie końcowej w Ministry of Tourism wypraw z Himalajów Nepalu). w Kathmandu nie mogliśmy się pochwalić nową S. Terzeul, widząc małe szanse na zdobycie drogą północno-zachodnią granią. Pozwolenie uzy­ góry, znosi swój sprzęt do bazy, podejmując decy­ skaliśmy na drogę normalną. Jak stwierdził Ang zję o wycofaniu się z wyprawy. Po burzliwych Tsering (agencja pośrednicząca - Asian Trekking) dyskusjach w bazie zdecydował się dołączyć do musielibyśmy wnieść nową opłatę za szczyt chcących kontynuować akcję górską. (14.500 USD). Długa na 600 m „grań kalafiorów" zostaje poko­ nana ostatecznie 11.10. przez Marciniaka i Terzeu- Nie mieliśmy natomiast tajemnic przed Miss la. Następnego dnia staje obóz IV (6500 m). Powy­ Hawley. Na konferencji prasowej określiła ona nasz żej tego miejsca grań przechodzi w stromy, lodowo- sukces jako najlepsze wejście roku 96 w Himala­ -skalny filar. Po trzech dniach poręczowania (Mar­ jach Nepalu.

4

http://pza.org.pl Apoloniusz Rajwa

W AlpEjskiM sTylu na CUO Oyu i ShishA PAi\qrviĘ

W 1996 roku Jacek Berbeka planował wejścia na trzy ośmiotysięczniki. Niewiele brakowało by plan tej został w pełni zrealizowany. Wszedł w bar­ dzo dobrym stylu na Cho Oyu (8201 m) i Shisha Pangmę (8013 m), a do szczytu Nanga Parbat zabrakło mu dwustu metrów. Do Kathmandu Jacek przyleciał samolotem 7 września z zamiarem wejścia na Cho Oyu i Shis­ ha Pangmę od strony Tybetu. Po trzech dniach był już na granicy nepalsko-chińskiej, a po dalszych czterech w chińskiej bazie pod Cho Oyu na wyso­ kości 4900 metrów. Do bazy wysuniętej dotarł 18 września. Tam na wysokości 5700 m stało już kilkadziesiąt namiotów himalaistów różnych naro­ dowości. Najwięcej było Anglików, Włochów, Fran­ cuzów, Hiszpanów i Koreańczyków. Po jednodnio­ wym odpoczynku w bazie, wykorzystując niezłą pogodę Jacek ruszył w kierunku szczytu.

Cho Oyu

Z bazy wysuniętej wyszedłem 20 września nio­ Jacek Berbeka w obozie II na Cho Oyu (7 100 m) sąc prawie 30-kilogramowy plecak z namiotem, żywnością i pozostałym sprzętem biwakowym. W pierwszym dniu doszedłem do „jedynki" na wy­ gdzie stał mój namiot, i tam przenocowałem. Na sokości 6400 m, a w drugim zrobiłem dalsze sie­ drugi dzień zszedłem do bazy wysuniętej. demset metrów i ustawiłem namiot w „dwójce" na Wejścia na Cho Oyo dokonał Berbeka w ciągu 7100. Te dwa dni marszu z dużym obciążeniem czterech dni, wykorzystując przede wszystkim go­ zmęczyły mnie porządnie, dlatego w „dwójce" od­ dziny nocne, kiedy wiatr był słabszy, a droga bez­ poczywałem półtora dnia, ale w nocy już na lekko, pieczniejsza. Po jego zejściu do bazy pogoda pogo­ zabierając ze sobą tylko picie, słodycze i aparat rszyła się i zaczęły ciągłe opady śniegu. Następne fotograficzny wyruszyłem na szczyt. Miałem do dwa tygodnie spędził w bazie oczekując na prze­ pokonania 1100 metrów przewyższenia. Przeszed­ wiezienie do bazy pod Shisha Pangmą. łem koło „trójki" na 7400 nie zatrzymując się. Wiatr porwał mi rękawicę goretexową i odtąd cały czas Shisha Pangma miałem tylko cienką meraklonową. Doszedłem czwórkę Koreańczyków na zaśnieżonym grzbiecie, Do bazy dotarł 6 października. Tam czekał skąd do szczytu szliśmy jeszcze około godziny jeszcze dwa dni na jaki, które doniosły bagaż do i czterdziestu minut. Cały czas wiał silny, mroźny bazy wysuniętej na wysokość 5650 metrów. Przed wiatr. Na wierzchołku stanąłem 23 września o go­ dojściem Berbeki nikt z przebywających w niej dzinie 1030. Zrobiliśmy zdjęcia, chmury zasłaniały himalaistów nie wszedł jeszcze na szczyt, dopiero jednak grupę Everestu. Po około 20 minutach roz­ nazajutrz dokonali tego Rosjanie i Hiszpan. Zaraz począłem schodzenie tą samą trasą aż do „dwójki", na drugi dzień Jacek wyruszył na szczyt.

5

http://pza.org.pl Znów zabrałem cały sprzęt biwakowy, który wysokości 6950 m odpoczywałem tylko kilka go­ doniosłem w ciągu dwóch dni do „dwójki", nocując dzin, bo już po północy wystartowałem na szczyt. po drodze w „jedynce" na 6400 m. W „dwójce" na Wcześniej przede mną szło również sześciu Wło­ chów do których doszedłem koło „czwórki" na wy­ sokości 7400 m. W dniu 11 października o godzinie 12?" stanąłem na szczycie. Widoczność w tym dniu była wspaniała, tylko znowu wiał silny wiatr. Jeden z Włochów zrobił mi zdjęcie. Ze szczytu schodziłem non stop, ale po drodze w wyniku skrajnego wy­ czerpania musiałem się przespać dwie godziny wśród głazów na lodowcu i dopiero potem dotarłem do bazy. O godzinie 9, 12 października wyruszyła karawana, z którą zabrałem się w dół. Tym razem Jacek zrobił szczyt - od momentu wyruszenia z bazy do powrotu do niej - w ciągu trzech dni, pokonując różnicę wzniesień 2400 met­ rów. „Lepiej szło mi się na Shishę, ale przy zejściu byłem bardziej zmęczony" - powiedział Jacek Ber­ beka po powrocie do Zakopanego. W czasie działalności górskiej Berbeki w Hima­ lajach doszło do kilku wypadków śmiertelnych. Już drugiego dnia po wyjeździe z Kathamandu zmarł im kucharz, więc na jego miejsce zatrudniono potem Tybetańczyka-. Na Cho Oyo na wysokości 7400 m w czasie zejścia ze szczytu zmarł himalais­ ta czeski, a następnego dnia spadł w czasie zejścia Japończyk, natomiast na Shisha Pangmie w lawi­ Jacek Berbeka i Koreańczycy na szczycie nie śnieżnej zginęło dwóch Ukraińców, a Hiszpana Cho Oyo (8 201 m) wiatr zrzucił z grani.

" pierwsza Polka na Arna Dablam

Pełnym sukcesem zakończyła się prowadzona przeze mnie wyprawa na szczyt Arna Dablam (6856 m) drogą przez płd.-zach. filar. Na szczycie stanęli wszyscy jej uczestnicy i tak: 5 listopada: Steven Gordon Grifin - USA Robert Dudar - Kanada Ryszard Pawłowski 8 listopada: Eryk Margueritte (17 lat) Franc./Pol. Jacek Masełko USA/Pol. 9 listopada: Barbara Batko - KW Katowice Robert Karlak - KW Warszawa Ryszard Pawłowski - KW Katowice Wyprawa trwała od 24 października do 14 lis­ topada Towarzyszyła nam ładna pogoda i wspania­ ła atmosfera w zespole.

Wszystkim uczestnikom dziękuję i serdecznie gratuluję Ryszard Pawłowski Barbara Batko

6

http://pza.org.pl Apoloniusz Rajwa W lawinie pod

W sierpniu 1996 roku Maciej Berbeka uczest­ Maciej Berbeka niczył w wyprawie brytyjskiej na K2. Była to kolejna przed wyjazdem na K2 wyprawa Macieja w Himalaje. Dotychczas zdobył on pięć ośmiotysięczników, w tym trzy zimą, śniegu runęła na mnie, poczułem ból, zostałem a przed trzema laty wszedł jako ósmy Polak na wyrwany ze stoku i spadłem razem ze śniegiem. Mount Everest. Cały czas starałem się utrzymać na powierzchni, W 1996 roku od samego początku mu się nie żeby oddychać. Potem śniegu było coraz więcej, wiodło. Już na starcie miał przeszło tydzień opóź­ zrobiło się ciemno i wtedy pomyślałem, że to już nienia w stosunku do Anglików. Wyjechał później koniec. Straciłem przytomność, a kiedy ją odzys­ z kraju, a w Pakistanie musiał czekać na zaginiony kałem, byłem zasypany twardym, zbitym śniegiem bagaż i dopiero potem wyruszył do Skardu, a na­ do połowy. Bałem się, że zaraz zejdzie następna stępnie do bazy na lodowcu Godwin Austen. Tam lawina. Do piargu na lodowcu brakowało paru met­ oczekiwali już Anglicy - Andy Parkin, Rick Allen, rów. Brian Tilly, Mike Smith i Hary Taylor (kierownik Zejście lawiny zauważyli pozostali Anglicy. Mike wyprawy). Dwóch z nich było już wcześniej na Smith po trzech minutach dobiegł do Berbeki, od­ Evereście. Na lodowcu było pięć innych ekip. ciął zablokowany plecak i odkopał go ze śniegu. Członkowie wyprawy brytyjskiej mieli zaatakować Maciej będąc w szoku nie czuł w tym momencie K2 środkowym żebrem wschodniej ściany, ale już bólu i starał się odczołgać w bezpieczne miejsce. na miejscu dowiedzieli się, że droga została już Potem podtrzymywany przez kolegów dotarł do zrobiona przez Austriaka, dlatego postanowili roze­ pobliskiej bazy. Tam ułożono go na twardym pod­ jrzeć się w możliwości wyszukania innej. By uzys­ łożu i zaaplikowano środki przeciwbólowe. kać aklimatyzację Maciej Berbeka oraz Rick Allen Po kilku dniach zbadał go w bazie lekarz chilijs­ wyszli drogą Basków na wysokość 6400 m, doko­ kiej wyprawy i stwierdził, że ma uszkodzone lub nując rozpoznania zejścia ze szczytu. Na drugi złamane dwa kręgi piersiowe, zalecał więc trans­ rekonesans i wyjście aklimatyzacyjne Berbeka wy­ port śmigłowcem do Skardu. Kiedy oficer łączniko­ ruszył z tym samym partnerem na Żebro Abruzzi wy poszedł w dół wezwać śmigłowiec, załamała się 7 sierpnia. Pogoda w tym dniu nie była zła, było pogoda. Maciej leżąc w bazie i ograniczając ruchy stosunkowo ciepło i śnieg był mokry. Szedł z Al­ do minimum czekał na transport do szpitala 18 dni. lenem w pierwszym zespole, pozostali mieli wyjść Anglicy - współtowarzysze wyprawy - opiekowali nieco później z bazy. Doszli pod Żebro Abruzzi się nim na zmianę, rezygnując z realizacji swoich i wspięli się nim około 300 metrów na półkę skalną. planów wspinaczkowych w okresie najlepszej po­ Po posiłku i odpoczynku Berbeka ruszył dalej, gody, a później po dużych opadach śniegu szanse wszedł w prawo do kuluaru, by nim obejść ze- zdobycia szczytu były znikome. stromienie żebra. Kiedy znalazł się w kuluarze Po przetransportowaniu Berbeki do Skardu wy­ z tarasu podszczytowego, z wysokości ok. 7200 konano prześwietlenie kręgosłupa i stwierdzono, że metrów, ruszyła nagle lawina mokrego śniegu. kości ma w porządku, jedynie miękkie części są Kiedy zobaczyłem, że spada na mnie lawina uszkodzone. W Islamabadzie neurochirurg orzekł, - wspomina Maciej - zrobiłem trzy kroki w kierunku że w tym stanie może wrócić samolotem do kraju. ściany, lecz stwierdziłem, że nie ma możliwości Na początku września Maciej Berbeka powrócił do wejścia na nią. Wtedy wbiłem ostrze czekana w lód Zakopanego, gdzie po zabiegach rehabilitacyjnych i skuliłem głowę. W tym momencie pierwsza fala powoli dochodzi do pełni sił.

7

http://pza.org.pl POWRÓT WYPRAWY

19 lutego 1996 roku wrócili do kraju członkowie razem nie udało się dopisać kolejnej góry do wyka­ wyprawy zimowej na Nanga Parbat (Bogdan Stefko zu sukcesów. Andrzej Zawada zapowiada jednak i Ryszard Pawłowski przylecieli wcześniej). Wy­ ponowienie zimowej próby na Nanga Parbat. prawa nie odniosła sukcesu, szczyt nie został osią­ gnięty. Oblężenie góry trwało półtora miesiąca. Nie dopisywała pogoda i po prostu zabrakło szczęścia. Ośmiotysięczniki zdobyte zimą Przedłużało się zakładanie poszczególnych obo­ zów. Obóz III został zmieciony przez huragan, co 1. 17.02.1980 Mount Everest (8848 m) - Le­ uniemożliwiło w pewnym momencie próbę wejścia szek Cichy i Krzysztof Wielicki; narodową wyprawę szczytowego. Atakująca dwójka: Zbyszek Trzmiel polską poprowadził Andrzej Zawada. i Krzysztof Pankiewicz, przed swoim atakiem dwie 2.12.01.1984 Manaslu (8156 m) - Maciej Ber­ doby przeczekiwała złą pogodę w obozie IV (7300 beka i Ryszard Gajewski, podczas poręczowania m), w trudnych warunkach. Podczas próby wejścia drogi zginął Stanisław Jaworowski; kierownikiem na szczyt Zbyszek Trzemiel osiągnął wysokość zakopiańskiej wyprawy był Lech Korniszewski. 7800 m. Z powodu odmrożenia palców stóp i pra­ 3. 21.01.1985- Dhaulagiri (8167 m) - Andrzej wej dłoni musiał się wycofać około 300 metrów od Czok i Jerzy Kukuczka; wyprawą Gliwickiego Klubu szczytu. Nieco wcześniej zawrócił Krzysztof Pan­ Wysokogórskiego kierował Adam Bilczewski. kiewicz z odmrożeniami stóp. Ich odwrót odbywał 4.12.02.1985 Cho Oyo (8153 m) - Maciej Ber­ się w makabrycznych warunkach. Szczególne trud­ beka i Maciej Pawlikowski; kierownikiem polsko¬ ności miał Zbyszek podczas zjazdów na prawie -kanadyjskiej wyprawy był Andrzej Zawada, trzy dni 3 kilometrach poręczówek. Niełatwo mu było mane­ później tą samą drogą weszli Zygmunt Andrzej wrować odmrożoną ręką. Z bazy obu poszkodowa­ Heinrich i Jerzy Kukuczka. nych zabrał śmigłowiec pakistańskich linii lotni­ 5.11.01.1986 Kanczendzonga (8598 m) - Je­ czych. Był to pierwszy w historii lot ratowniczy rzy Kukuczka i Krzysztof Wielicki; kierownikiem wąską doliną Diamir. Spowodowanie przylotu heli­ wyprawy Gliwickiego Klubu Wysokogórskiego był koptera natrafiło na ogromne biurokratyczne trud­ Andrzej Machnik, w czasie ataku szczytowego, ności. Chodziło o poręczenie lub zapłatę za lot ze w obozie III zmarł prawdopodobnie na obrzęk płuc strony towarzystwa ubezpieczeniowego. W końcu Andrzej Czok, zdobywca Mount Everestu, Lhotse pieniądze wyłożył z własnej kieszeni Nazir Sabir, i Makalu latem oraz Dhaulagiri zimą. pakistański alpinista i właściciel agencji obsługują­ 6. 3.02.1987 Annapurna (8091 m) - Artur Haj- cej wyprawy i trekingi. Czas transportu rannych zer i Jerzy Kukuczka (kierownik wyprawy). został skrócony do minimum. Dziś Zbyszek Trzmiel 7. 31.12.1989 Lhotse (8511 m) - w noc sylwes­ i Krzysztof Pankiewicz walczą o zdrowie. trową stanął na jej szczycie Krzysztof Wielicki. Pech wyprawy polegał i na tym, że rozmaite Kierownikiem belgijsko-polskiej wyprawy był An­ choroby gnębiły większość jej uczestników. Pomi­ drzej Zawada. mo oczywistych trudności zimowych wejść himalaj­ Jak dotychczas wszystkie 7 zdobytych zimą skich, są one naszą polską specjalnością. Tym ośmiotysięczników to pierwsze wejścia Polaków.

Uczestnicy wyprawy

1. Andrzej Zawada - kierownik 7. Jacek Fluder 2. Bogdan Jankowski - baza, sprawy radiowe 8. Jarosław Żurawski 3. Maciej Pawlikowski 9. Bogdan Stefko 4. Krzysztof Pankiewicz 10. Ryszard Pawłowski 5. Zbigniew Trzmiel 11. Piotr Wojtek - lekarz 6. Zbigniew Krośkiewicz

8

http://pza.org.pl Wiktor BOLEK Ciasne Kominy po raz drugi

Podczas poprzedniego nurkowania* uległem fa­ najbardziej uciążliwą czynnością podczas całej scynacji syfonem na dnie Ciasnych Kominów w Ja­ akcji. skini Miętusiej. Ogromne przestrzenie, klarowna Odetchnąłem z ulgą dopiero wtedy, gdy znalaz­ woda, korytarz wiodący w nieznane. Jednak napot­ łem się pod wodą. Krystalicznie czysta otchłań kane trudności były wcale niebagatelne. Fakt, że pode mną dodawała mi otuchy. Ze względu na silne Ciasne Kominy są jednym z najrzadziej odwiedza­ mrozy niewiele wody wpływało z Ciasnych Komi­ nych miejsc w tej jaskini, mówi sam za siebie. nów do syfonu. Poprzednim razem woda wychlapy- W naszym klubie niewielu jest grotołazów, którzy wana z kałuż zmąciła wstępną studnię. Spłynąłem mieli odwagę zmierzyć się z Kaczanosiem, Wyży­ na -13 m. W tym miejscu poprzednio zastabilizo- maczką, Drogą Przez Mękę, Uchem Igielnym. Za wałem poręczówkę. Kilka metrów niżej widać było pierwszym razem tylko połowa ekipy ujrzała lustro piaszczyste dno wstępnej studni. Tu zaczynała się wody w syfonie. Miałem nadzieję, że następnym dużych rozmiarów pochylnia, 3-4 metry w prze­ razem pójdzie lepiej. kroju. Na skalnej żylecie zostawiłem dodatkową 4-I Pod koniec grudnia 1996 nastały silne mrozy, butlę na przewidywaną dekompresję. Zapisałem co pozwalało przypuszczać, że jaskinia będzie łat­ azymut, włączyłem 50-W latarkę, ruszyłem w głąb. wo dostępna. Szybko zorganizowałem ekipę do Płynąłem wzdłuż poręczówki pozostawionej 10 transportu i spakowałem sprzęt. W całej akcji wzię­ miesięcy wcześniej. Przekrój korytarza na chwilę ły udział następujące osoby: Wiktor Bolek - kierow­ nieco się zmniejszył do 2 x 2 m. Zauważyłem, że nik, płetwonurek, Piotr Bator, Adam Borysiewicz, jedna z latarek dająca skoncentrowany snop świat- Tomasz Chrul, Krzysztof Domagała, Dariusz No­ wakowski, Piotr Szumny, Piotr Wadowiec - wszys­ cy z Sekcji Grotołazów Wrocław. W transporcie pomogło nam jeszcze dwóch kolegów z Głogowa. Całość sprzętu nurkowego zapakowałem w sześć worków transportowych: trzy butle, suchy kombine­ zon, płetwy i jacket, akumulatory i automaty. Już w trakcie akcji okazało się, że część osób ma stosunkowo małe doświadczenie. Dla niektórych była to dopiero druga akcja w Tatrach. Przy zacis­ kach znowu powstały problemy. Kilku zawodników już chciało wracać, stwierdziwszy, że nie są w sta­ nie przejść, nie mówiąc już o przeciągnięciu szpe- jów. W tej sytuacji musiałem wrócić się przez zaciski i przeciągnąć zarówno ludzi jak i sprzęt. Po kilku godzinach walki całe moje wyposażenie dotar­ ło nad lustro wody bez uszczerbku. Miejsce startu do nurkowania było bardzo nie­ Om wygodne. Wprost ze zjazdu na linie ląduje się na lustro wody stromej i bardzo śliskiej półeczce o wymiarach 1 na 2 metry. Z ledwością mieścił się tam cały sprzęt nurkowy. Suchy kombinezon musiałem zakładać 0 4 8 12 16 20 m na górze ostatniej studni. Samo przygotowanie do SYFON W CIASNYCH KOMINACH JASKINIA MIĘTUSIA nurkowania zajęło mi blisko dwie godziny i było Plan rvs. Wiktor Bolek, grudzień 1996 r. SG Wrocław 9

http://pza.org.pl TTT Studnia łomienie narkozą azotową. Musiałem już natężać całą swoją silną wolę, aby w pełni kontrolować sytuację. Poczułem, że należy zawrócić. Narkoza azotowa objawiła się znacznie płycej, niż się spo­ dziewałem. Przyczyną był zapewne stres i olbrzymi wysiłek fizyczny przed samym nurkowaniem. Głę- bokościomierz wskazywał 51.1 m. Właśnie miną­ łem na poręczówce marker 95 m. Koniec poręczó­ wki przywiązałem do ciężarka, zapisałem azymut. Poczułem rozluźnienie. Teraz musiałem już „tylko" powrócić na powierzchnię. Powoli przesuwałem się wzdłuż poręczówki. Widoczność nadal była dosko­ nała. Tylko gdzieniegdzie od stropu odpadały płatki błota poruszone pęcherzami wydechowymi. Kom­ puter pokazywał konieczność wykonania 7 min 0 4 8 12 16 20m dekompresji z pierwszym przystankiem na -4 m. Będę miał sposobność wykorzystać butlę zostawio­ SYFON W CIASNYCH KOMINACH JASKINIA MIĘTUSIA ną w depozycie. Powoli minąłem głębokość -40 m. Przekrój rozwinięty N-S rys. Wiktor Bolek, grudzień 1996 r. Postanowiłem sprawdzić Scubapro. Przesunąłem SG Wrocław szybkozłączkę i wziąłem oddech. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Byłem coraz wyżej. Stopniowo zmniejszałem prędkość wynurzania. ła przestała działać. Włączyłem czwarte dodatkowe Robiłem to znacznie wolniej, niż tego wymagał źródło światła. Dwa pozostałe to 50-W i 20-W komputer. latarki zasilane z zewnętrznych akumulatorów. Zatrzymałem się przy ciężarku, do którego był Powoli dopłynąłem do butli depozytowej. Po­ przywiązany koniec poręczówki. Sprawnie dowią­ stanowiłem spędzić tu trochę czasu, gdy wtem załem nową linkę z kołowrotka. Rozpocząłem pe­ zorientowałem się, że zgasło mi kolejne światło. netrację nieznanego. Podwodny korytarz opadał Z akumulatora wystawały kabelki - awaria nie do coraz szybciej w dół. W pewnym momencie prze­ naprawienia w grubych 7-mm rękawiczkach neo- szedł w pionowy, kilkumetrowy próg. Były tam prenowych. Przez chwilę próbowałem ponownie dogodne występy, na których postanowiłem za- włożyć wtyczkę do drugiego z akumulatorów, ale stabilizować poręczówkę. Na głębokościomierzu znów bezskutecznie. Na szczęście z tego miejsca odczytałem -46 m, 70 m od powierzchni wzdłuż mogłem się już wynurzyć bezpośrednio na powierz­ poręczówki. Zaczynałem już odczuwać pewne chnię. Widziałem już lustro wody i światło Adasia oszołomienie narkozą azotową. Zapisałem dane. oczekującego na półeczce. Świadomość tego faktu Pod progiem zaczynała się kolejna pochylnia, bieg­ podziałała uspokajająco. Ostrożnie zdjąłem butlę nąca pod kątem prostym w stosunku do poprzed­ depozytową z występu skalnego i rozpocząłem niego odcinka. Nagle zmniejszyła się ilość światła. dekompresję. Komputer wskazał mi dwa przystanki Zobaczyłem swobodnie pływający obok mnie prze­ 3 minuty na 4 m i 4 minuty na 2 m. Po 32 minutach wód od jednego z akumulatorów. Przez chwilę nurkowania pojawiłem się na powierzchni i ode­ próbowałem włożyć go ponownie, ale maska nie­ tchnąłem nieświeżym powietrzem. Przy samym sy­ znośnie ograniczała mi widoczność i nie mogłem fonie na dnie jaskini cyrkulacja powietrza była bar­ trafić do gniazdka umieszczonego na pasie. Po­ dzo ograniczona. Przebywanie w tym miejscu kilku płynąłem dalej. Oddychałem z automatu Scubapro. osób przez dłuższy czas wywoływało zaduch i mgłę W pewnym momencie poczułem grudki lodu we pochodzącą z wydechów. Aby nieco oczyścić at­ wdychanym powietrzu. Co gorsza drugi stopień nie mosferę wypuściliśmy część powietrza z butli - mo­ zamykał się do końca przy wydechu. Znałem tę głem odetchnąć pełną piersią. sytuację z nurkowań w kamieniołomie. Jeszcze Syfon w Ciasnych Kominach jest jednym z naj­ parę oddechów i automat zamarznie w pozycji ciekawszym problemów nurkowych w Polsce. Tym otwartej i stracę całe powietrze z jednej butli. Wo­ bardziej że jest nadal otwarty. Osiągnięto głębo­ bec tego przeszedłem na Poseidona (Jetstream), kość -51.1 m w odległości 95 m od powierzchni. a drugi stopień Scubapro odciąłem szybkozłączką. Dalsza eksploracja w tym miejscu będzie wymaga­ Miałem nadzieję wykorzystać to powietrze podczas ła użycia mieszanek, aby zwiększyć bezpieczeńst­ powrotu powyżej -40 m, gdy już nieco się ogrzeje. wo poruszania się na takich głębokościach. Płynąłem dalej. Stres narastał. Pogłębiało się oszo­ • por. T. 1/96 ss. 12-14 (red.)

10

http://pza.org.pl Roger Cruse D oszuKiwanie wspoinoiy

Dlaczego się wspinamy? Dla brytyjskiego wspi­ I nawet my Amerykanie (zwłaszcza wspinacze) nacza Mo Antoine'a wspinanie jest sposobem na choć niezmiernie cenimy naszą indywidualność zaspokojenie drażniącej psychikę myśli robienia i dążymy do tego, aby zarówno nasze domy jak czegoś kompletnie odmiennego od codziennej ruty­ i prawo w naszym kraju strzegły prywatności, w du­ ny. Messner na to pytanie odpowiada, że dąży do chu tęsknimy za bliskością w kontaktach z drugim osiągnięcia swego rodzaju wolności lub raczej nie­ człowiekiem. W dzisiejszych czasach wspólnota zależności poprzez wyzwanie natury i wygranie plemienna istnieje już tylko w naszej wyobraźni, z nią. Peter Croft streszcza się do kilku słów: Robię a tęsknota za towarzystwem sprawia, iż z zafas­ to tylko dla siebie. Trudno jest nie kwestionować cynowaniem czytamy plotki o życiu wielkich gwiazd tego stwierdzenia, zwłaszcza w momencie gdy bądź śledzimy losy bohaterów oper mydlanych. To człowiek zawisa na krawądce 7 metrów powyżej oni stają się dla nas bratnimi duszami na miejsce ostatniego przelotu (którym jest nadgryziony przez tych prawdziwych sąsiadów, których ledwo znamy. rdzę czterocalowy haczyk) i czując wyraźnie, iż Być może głównym powodem, dla którego gro­ psycha powoli siada, stara się skoncentrować swe madzimy się pod kawałkiem bezimiennej skamieli­ nadwątlone siły, aby w jakiś cudowny sposób zna­ ny bądź sklejki, jest prastara potrzeba przynależno­ leźć się znów w bezpiecznym miejscu. ści do wspólnoty. Z drugiej jednak strony każdy rodzic czy życio­ Czy to w skałkach, czy na ściance współdziała­ wy partner wspinacza bez wahania nazwie wspina­ my ze sobą w bardzo otwarty, spontaniczny spo­ nie sportem dla egoistów. Ja natomiast chciałbym sób, jakże rzadko spotykany we współczesnym zasugerować jeszcze jeden powód dlaczego roz­ świecie. ciągamy nasze ścięgna do granic możliwości tylko W podobny sposób spotykali się nasi przod­ w jednym celu: aby posunąć się o kilka metrów kowie aby porozmawiać i poprzebywać ze sobą. w górę ściany, która i tak wiedzie donikąd. Powo­ Tajemnicza więź wydaje się jednoczyć nas wspina­ dem tym jest poszukiwanie wspólnoty. Zgodnie czy tak, że znajdujemy wspólny język nieomal z ostatnimi badaniami na temat ewolucji człowieka z każdym, z którym połączymy się liną, bez znacze­ nasza potrzeba zrzeszania się była dominującą siłą nia czy jest nim nawiedzony chrześcijanin czy w tym procesie. Antropolodzy utrzymują, że cho­ ćpun, dla którego adrenalina jest jedynie najtań­ ciaż od milionów lat ludzie potrafili produkować szym z jego dziennej porcji narkotyków. narzędzia i posługiwać się dzidą, mózg ludzki osią­ W moim środowisku wspinaczkowym mam gnął obecny rozmiar dopiero wtedy, gdy przod­ przyjaciela, który jest wystarczająco młody aby być kowie zaczęli gromadzić się w grupy o bardziej moim synem i przyjaciela wystarczająco starego, skomplikowanej strukturze społecznej. Naukowcy aby być moim ojcem (co nie oznacza, iż mogę odkryli, że np. członkowie plemienia Cro-Magnon powiedzieć abym był bardziej dojrzałym niż ten polowali na dzikie konie budując barykady tak, aby pierwszy, a lepszym wspinaczem niż ten drugi). nakierować pędzący tabun do ślepej doliny, gdzie Jednego roku dzieliłem półkę biwakową z cieś­ stawał się on łatwym łupem dla plemienia. Bazując lą, w następnym roku z elektrykiem. Gdyby nie na naukowych dowodach utrzymuje się, iż to nasza wspinanie, otoczenie, w którym się obracam na co odwieczna zdolność do funkcjonowania w groma­ dzień, sprowadzałoby się w większości do pra­ dzie sprawiła, że gatunek ludzki osiągnął tak wyso­ wników z racji mojego miejsca pracy. Czy wyrażam ki stopień rozwoju we wrogim dla niego otoczeniu. się jasno? Nie dziwi więc fakt, iż z takim dziedzictwem Wspólnota wspinaczy sięga nie tylko ponad jesteśmy uważani za gatunek lubiący towarzystwo bariery klasowe, ale również międzynarodowe. Kie­ i silnie odczuwającym jego brak. dyś spędziłem szereg biwaków ze wspinaczem z

11

http://pza.org.pl Niemiec Wschodnich. Pomimo finansowych i poli­ najlepszym wyjściem dla obydwu stron jest współ­ tycznych różnic, jakie nas dzieliły, nie mieliśmy praca, ale z drugiej strony ich egoizm i interesow­ problemów z porozumieniem się w kwestii etycz­ ność zachęcają do oszukiwania. Psycholodzy uwa­ nych aspektów Elbsandszteinowskiego zakazu do­ żają, iż rozwiązaniem tego problemu jest znalezie­ tyczącego psychicznie wymagającej asekuracji nie sposobu na współpracę poprzez budowanie (przyp. tłum. w piaskowcu nie używa się kostek czy wzajemnego zaufania. Jednocześnie jest to idealne haków) bądź dezaprobaty Amerykanów odnośnie wytłumaczenie zjawiska altruizmu, zarówno w ca­ retro boltingu. Ewolucjoniści utrzymują, że w znacz­ łym społeczeństwie, jak i w mniejszych środowis­ nym stopniu pomógł naszym przodkom w ufor­ kach np. w naszym wspinaczkowym światku. mowaniu sprawnie działającego społeczeństwa W Ovens River Gorge, gdzie często zjazdy na tzw. cień przyszłości. Świadomość współplemien- zabłoconych linach przyczyniają się do szybkiej nych, że na kolejnych spotkaniach ich nikczemne korozji stałych punktów asekuracyjnych, lokalni zachowanie spotka się z dezaprobatą bądź karą, wspinacze konsekwentnie wymieniają stare spity. a dobre uczynki zostaną nagrodzone, zachęcała Wtapiają swoje pieniądze i czas w działalność przodków do współdziałania tam gdzie dawniej z której głównie korzyść będą miały tłumy przyjezd­ panowała anarchia. nych. Współczesnym przykładem tego bądź co bądź nadzwyczajnego zjawiska jest postawa żołnierzy przeciwnych sobie koalicji podczas pierwszej wojny światowej. Żołnierze angielskiej i niemieckiej pie­ choty regularnie urządzali sobie przerwy w działa­ niach wojennych na „okopowe" herbatki. Według relacji naocznych świadków, gdy pewnego razu podczas przerwy niemiecki pocisk uderzył niepoko­ jąco blisko brytyjskich oddziałów, niemiecki żołnierz wybiegł z okopów i przepraszał serdecznie wrogów. Świadomość każdej ze stron o konsekwencjach pogwałcenia niepisanej umowy sprawiła, iż przez chwilę stali się sprzymierzeńcami. Wycofując się ostatnio z Nosa na El Capie zostałem wciśnięty Fot. Maciej Tertelis pomiędzy dwa zespoły: hiszpański i austriacki. Po­ mimo iż każdy z nas w znaczący sposób dążył do Wydaje mi się, iż ta współzależność nieodłącz­ tego, aby być pierwszym na biwaku, potrafiliśmy nie związana ze wspinaniem jest swego rodzaju wyznaczyć sobie drogę tak, że choć z drobnymi spoiwem łączącym członków naszego środowiska. utrudnieniami dla każdego zespołu, wspólnie sko­ Ufamy nieznanym stałym punktom, ufamy partne­ rzystaliśmy wszyscy pod koniec wspinaczki. W tym rowi pokonując kluczowe miejsce w przewieszeniu przypadku znaczenie miała świadomość, że nie i nasze zaufanie jest tak samo istotnym czynnikiem jesteśmy w stanie uniknąć się nawzajem. Ewoluc­ jakim było w epoce kamienia, gdy człowiek dobierał joniści zajmujący się sytuacjami paradoksalnymi sobie partnerów na polowania bądź do handlu mocująsię z problemem altruizmu. Gdy pies stepo­ wiązkami chrustu. Być może dlatego w środowisku wy warczy, oznacza to, iż ostrzega innych przed wspinaczkowym ludzie wciąż tak bardzo dbają o re­ drapieżnikiem, ale i ściąga uwagę na siebie, ryzy­ putację. Siła i jedność wspólnoty wspinaczkowej kując, iż jego własna ciągłość genetyczna zostanie sprawia, iż cały ten system działa. gwałtownie przerwana. Sarna sygnalizuje swym Być może laicy uznają moje wywody za grubo białym ogonkiem o zbliżającym się wilku, pomaga­ przedramatyzowane. Oni też mogą wskazać swoje jąc sąsiadom uciec przed niebezpieczeństwem, ale towarzystwo, którym są kumple do tenisa czy soft- często robi to kosztem własnego życia. Poświęca­ ballu lub sąsiad zza płotu, z którym świetnie się nie się dla innych nie jest zjawiskiem obcym gawędzi o sposobach utrzymania trawnika. Ale, w świecie ludzi, gdzie zostawiamy napiwki kelner­ zastanawiam się... kom, których nigdy więcej nie spotkamy, oddajemy Niedawno pomogłem partnerowi wycieńczone­ znalezione portfele pełne pieniędzy czy udzielamy mu upałem wycofać się z jednej z dłuższych dróg. się w organizacjach charytatywnych. Dzieliłem z nim strach, który czaił się w jego oczach Wytłumaczenie tego typu zachowań leży w zna­ gdy uświadomiliśmy sobie w obliczu nadciągającej nym problemie logicznym, w którym dwoje ludzi burzy, że jedyna w miarę przyzwoita droga ucieczki zostaje postawionych w kłopotliwej sytuacji, z której z grani została odcięta. Zdążyłem poznać nie tylko

12 http://pza.org.pl jego drobne przyzwyczajenia czy sposób myślenia kontaktów międzyludzkich, nasza wspinaczkowa ale również niestety zapach jego potu. Kumple do wspólnota jest jedną z niewielu w ogóle istniejących. softballu mogą być świetnym towarzystwem, ale W każdym razie jestem szczęśliwy, iż do niej należę, tylko w ścianie czy na wyprawie wspinacze mogą nawet jeśli oznacza to spędzanie czasu na wzór osiągnąć taki stopień bliskości i jedności z drugim gromady Neandertalczyków. człowiekiem jaki cechował życie naszych przodków jaskiniowców. Roger Crouse jest profesorem wykładającym na Powybijane spity, zatargi o pierwszeństwo we­ Wydziale Prawa Hastings University w San Fran­ jścia w ścianę, nieczysta rywalizacja oparta na za­ cisco. Wspina się od dziesięciu lat. Artykuł pojawił zdrości świadczą o tym, iż bynajmniej nie jesteśmy się w marcowym wydaniu „Climbing" pod tytułem środowiskiem idealnym i bezkonfliktowym. Jednak „Where the Stone Age lives". we współczesnym świecie, w którym ludzie zawiera­ ją przyjaźnie przez komputer, w którym skromny Tłumaczyła Marta Nowakowska, konsultacja uśmiech w kolejce do kasy jest jedyną pozostałością Jan Mus kat

Wacław Sonelski

Fot. A. Kłos

Motto: „Alpinizm (w ogóle)" ciągle jeszcze opiera BRYTAN (12/96 ss. 47-49) się na klasycznym etosie wspinania. Można słusz­ Nie ma intencji atakować nikogo personalnie ani nie twierdzić, że wspinaczka na sztucznych i spre­ indywidualnie, ani zbiorowo. Nie chcę tu wybrzy­ parowanych ścianach nie jest już „alpinizmem (w dzać ani nawet oceniać czyjejś działalności. Co się ogóle)". stało, nie odstanie. Nie szukam winnych. Chcę Piotr Korczak zwrócić jedynie uwagę na ciekawe zjawisko, które stało się, niestety, chlebem codziennym polskiego Motto: Jedna rzecz - podstawowa - na pewno nas wspinania. Osiągnięcie wysokiego wyniku w pol­ łączy. Jest nią samo wspinanie. skich skałkach odbyło się drogą „poprawy natury". Dariusz Król (...). Powtarzam, nie twierdzę, że to źle, bo i mnie Kolegom, którzy nie czytują na bieżąco polskich samemu zdarzyło się poprawić co nieco w skale pism wspinaczkowych, przedstawiam parę wycin­ (przecież nie atakowałbym samego siebie!). BRY­ ków z naszej publicystyki, aby mogli się zorien­ TAN ma jednak analizować zjawisko, więc przemil­ tować co się obecnie dzieje w naszej skale. czeć się tego spostrzeżenia nie da.

13 http://pza.org.pl Polska trudność stworzona została dłutem, niech tego nie robi!!! Skała jest cierpliwa i poczeka pędzlem i cementem. na eksploratora, który do niej dorośnie. DŁUTO (...) otwiera możliwości tam, gdzie wy­ daje się ich nie być, a więc dodaje chwytów. KOMENTARZ Mówimy wtedy o chwytach kutych, wykutych, pod­ kuwanych lub poprawianych. Wielu wspinaczy, nie tylko z najmłodszego po­ PĘDZEL (...) tworzy „nowe" przez odejmowanie kolenia, całkowicie podziela przedstawiony wyżej chwytów i „wycinanie" skały, której dotknięcie ozna­ sposób widzenia i uprawiania wspinaczki, a per­ cza „spalenie" - tak jak w grze w dwa ognie. spektywa otwarcia nowego etapu „eksploracji" Jury Powstaje wtedy ogranicznik - pojęcie czysto pol­ jawi im się wyłącznie w różowych barwach. skie, z którego jak mniemam możemy być dumni, Są jednak i tacy, których wizja skały „wyeksplo- bowiem nikt jeszcze przed nami na to nie wpadł. rowanej" (czytaj: zrytej „majzelkiem", wysmarowa­ CEMENCIK godzi salomonowo obie wymienio­ nej cementem, pokrytej zaciekami kleju i rdzy, a na ne metody - można chwyciki odjąć poprzez ich koniec - wypacykowanej farbami), przyprawia o fi­ całkowitą eliminację, można chwyciki dodać po­ zyczne mdłości i oznacza w praktyce brak miejsca przez domurowanie faktury (w tym przykręcenie do wspinania. To ci koledzy, którym bliskie są nowych, betonowo-żywicznych klam. (...). Podkuwanie i malowanie ograniczników nie do­ tradycje Klubu Wysokogórkiego i „klasyczny" spo­ tyczy wyłącznie górnych szczebli skali trudności. sób rozumienia wspinaczki, którzy traktują skałę Coraz częściej zdarzają się amatorzy wytyczania przede wszystkim jako część NATURY, a nie li dróg o średniej trudności, szukający pocieszenia tylko materiał na wspinaczkowy „panel", przypomi­ w farbie i majzelku. (...) Nikogo już nie dziwi i nawet nający „tablicę reklamową" (też cytata z BRYTA­ nie oburza odrobina sztuczności na drodze. Przy­ NA). Dla nich każdy kolejny osadzony w skale spit znaliśmy sobie pełne prawo do poprawek. (...) nie jest powodem do radości, tylko jeszcze jednym Polscy wspinacze lubią ograniczniki i podkute dziu­ trudnym kompromisem z koniecznością „rozwoju" rki. Raz tylko, jakaś Wysoka Komisja udzieliła na­ wspinania. gany, ale w tak fatalnej chwili i tak niefortunnej Na przeciwnym biegunie istnieje grupa ekstre- sprawie, że wszyscy wokół raczej się obśmiali, niż malistów, których jedynym celem jest ciąg możliwie przejęli. (...) Sztuczności wprowadziły wiele nowe­ najtrudniejszych przechwytów na przyrządzie gim­ go w polską skałę. Tego zanegować się nie da. nastycznym, który kiedyś nazwano skałą. Usunąć ich też się nie da. Istnieje jednak gdzieś I właśnie w imię realizacji tego celu owi sportow­ jakaś niepewność, co do słuszności ich wprowa­ cy po prostu ZAWŁASZCZAJĄ tereny skałkowe, dzenia. I zasadności kontynuowania tej linii działań. (...) A może macie jakieś genialne pomysły na brutalnie narzucając wszystkim ich użytkownikom nowe rozwiązania techniczne? własny kodeks reguł gry i „eksploatacji" przyrody. Co gorsza, owa „eksploracja" coraz częściej za­ GÓRY (12/96 s. 40). czyna przypominać ordynarną dewastację! Drugi temat to tzw. wciskanie dróg. Jak mogliś­ cie się przekonać z lektur ROCK SERWISU, wbrew Każdemu wolno lubić to czy tamto, wielbiciel odwiecznym tezom skał w Polsce nie brakuje. Jura disco polo może uznać Bacha na równi z Beat­ - stolica polskiego wspinania - jest właśnie na lesami za bezwartościowe rzępolenie, ale to wcale etapie odkrywania, jeśli się spojrzało na nią z od­ nie oznacza, aby wszystkich zmuszać do słuchania powiedniej perspektywy. Wciskanie dróg jest szko­ wyłącznie Shazzy. Tymczasem można odnieść dliwe z kilku powodów, a przede wszystkim niszczy wrażenie, że zagraża nam totalna „panelizacja" to najwspanialszy atrybut wspinania tj. logiczność. polskiego wspinania. Najpierw w skałkach, potem... Jakkolwiek wciskanie, ograniczniki i kute chwyty Cóż zatem robić? Po pierwsze skończyć z lan­ można ostatecznie zrozumieć w przypadku tworze­ sowaniem poglądu o jedności środowiska wspina­ nia nowej jakości w trudnościach, tak w przypadku czy, który jest fikcją. Tak jak narciarze biegowi nie awansu drogi z VI.I na VI.I+ przez zastosowanie mają żadnych wspólnych interesów ze skoczkami, ogranicznika lub wariantu prostującego połać od w naszym środowisku również funkcjonują rozmai­ „drugiego do trzeciego spita nie łapiąc się dziurki te grupy „interesów". Powinno powstać „lobby" z kamyczkiem" nie ma żadnego sensu. (...) Trudne o sprecyzowanych dążeniach i wyraźnie określo­ drogi powinny brać wzorce z zachodnich odpowied­ nych programach. Potem można rozmawiać o tym ników. A jeśli ktoś powie, że „co z tego, że jest dużo jak to wszystko zrealizować i kto jest przeciwni­ skał — jak trzeba mieć samochód, kasę na paliwo kiem, a kto sojusznikiem. Najważniejsze - zrobić etc", to mu powiem raz jeszcze, jeśli go nie stać, to pierwszy krok...

14 http://pza.org.pl Wybijanie haków bliżu, w tej samej szczelinie, większy hak. Już wbicie na centymetr wystarczy, aby poluzować Przed rozpoczęciem wybijania wypnij z haka pęknięcie tak, że wyjęcie pierwszego haka, często karabinek z liną, gdyż uderzenia młotkiem mogą je nawet gołą ręką, nie będzie stanowiło problemu. zniszczyć. Jeżeli jednak panicznie obawiasz się Najwięcej problemów będziesz miał z odzys­ zgubienia haka, przed rozpoczęciem wybijania we­ kaniem rarpów, beaków, copper headów, itp. pnij w jego ucho karabinek przypięty pętlą do Wyciągaj je przy pomocy „dźwigni" z diabła bądź uprzęży. Owa pętla z wyraźnie oznaczonym kara­ warkocza spiętych karabinków (lub kostek na stalo­ binkiem zwie się w żargonie wspinaczkowym „dia­ wym cięgle), wpiętego w otwór w głowicy młotka błem". Pamiętaj jednak, że nie wolno ci używać go (rys. 21). Jeżeli na powierzchni haka pojawią się (pętli i karabinka) później do asekuracji (wpinania w trakcie wybijania pęknięcia lub linka stalowa w przeloty, stanowiska itp.) zaczyna się przecierać - zrezygnuj z niego i pozo­ Uderzaj hak z obu stron jego osi, w kierunku, staw na stałe w szczelinie. który umożliwia mu przesuwanie się w szczelinie. Najpierw dosyć mocnymi, później, gdy zacznie się Młotkowanie ekologiczne poruszać, lżejszymi ciosami. Pamiętaj o możliwości zarezonowania i nagłego odbicia młotka w kierunku Nawet najbardziej ekologiczni wspinacze stwie­ twarzy. Zbyt energiczne uderzenie w końcowej rdzają czasem, że użycie młotka jest konieczne. fazie wybijania może wytrącić hak ze szczeliny. Na Istnieje jednak kilka sposobów, które pozwalają końcu, gdy czujesz, że bez problemu się przemie­ osłabić siłę uderzenia. szcza (moment ten sygnalizuje ci również zmiana Nie wykonuj potężnych zamachów. Wiele osób wydawanego przez hak dźwięku), chwyć go ręką i, odczuwa prymitywną satysfakcję przy „wpieraniu przesuwając jeszcze kilka razy w obie strony, wy­ haczora po ucho". Postaraj się ugasić to prag­ ciągnij. nienie. Gdy poczujesz w sobie „krzyk barbarzyńcy", Jeżeli hak przez dłuższy czas nie chce się postaraj się przypomnieć, że kilka lekkich uderzeń wyswobodzić z pęknięcia, porusza się, lecz nie może już wystarczyć. Im krócej i lżej będziesz jesteś w stanie go wydobyć - zdarza się tak w przy­ wbijał hak, tym mniej spowodujesz zniszczenia. padku haków osadzonych pod odpękniętymi bloka­ Delikatne osadzanie, połączone z rozsądną oceną mi - spróbuj go podważyć, wkładając w ucho ostrze wytrzymałości, ma jeszcze jedną zaletę - łatwiej młotka. Stosując tę technikę, przypnij hak „diab­ jest później zlikwidować przelot. łem" do liny. Zabezpieczy cię to przed jego nie­ Unikaj chybionych uderzeń, które także odzna­ spodziewanym wypadnięciem i zgubieniem. czają się na skale. Tłukąc na oślep, możesz rów­ Spróbuj go również podpiąć sobie do uprzęży i uwol­ nież zniszczyć sam hak. Miękkie haki - głównie to nić, korzystając z ciężaru własnego ciała (energicz­ one są wykorzystywane w miękkiej skale, aby jej nego szarpnięcia). Wyjątkowo uparty hak można nie kruszyć - oprócz gięcia, często „łuszczą się" potraktować w jeszcze inny sposób - osadzić w po­ pod wpływem energicznych ciosów. Uważaj na

15 http://pza.org.pl powstające wtedy metalowe zadziory, które roz­ cinają skórę na dłoniach. W szerokie, ale zwężające się do wewnątrz szczeliny wbijaj raczej wąskie i długie haki i skracaj je pętlą, niż krótkie i grube „po ucho". Haki nie wbite do końca, wystające ze skały, łatwiej się wybija, nie powodując przy tym niepotrzebnych szkód. Uważnie przyglądaj się hakodziurom. Jeżeli już musisz, postaraj się tak osadzić hak, aby twoje wbicie mogło umożliwić później wykorzystanie ot­ woru podczas „czystego" przejścia „bez młotka", a nie tylko bezmyślnie roztłukiwać istniejące już okaleczenia. Pozostałość po twoim przejściu, a nie pokaz destrukcji, może przecież w przyszłości oka­ zać się czymś niezbędnym, a wielu osobom, wspi­ nającym się ekologicznie, dostarczyć niezapomnia­ nych wrażeń. Wybijanie haków jest rzeczywiście bardziej szkodliwe od ich osadzania. Aby hak był w stanie wyjść ze szczeliny, musisz ją wystarczająco powię­ kszyć albo zdeformować hak, co w przypadku twardych stali jest praktycznie niemożliwe. Właśnie na drugiej osobie w zespole spoczywa duża od­ powiedzialność, aby wybijać haki przy użyciu jak najmniejszej siły. Lekkie, powtarzające się uderze­ nia z obydwu stron rdzenia nie niszczą skały w tak potworny sposób, jak ciosy zadawane trzymanym młotem.

Jednokierunkowe uderzanie w hak, aż do mo­ rozmiar o jeden numer mniejszy od tego, który mentu, gdy maksymalnie przekrzywi się w szczeli­ wbijałbyś młotkiem. Dajesz mu wtedy nieco więcej nie, a później to samo, tylko w przeciwną stronę, przestrzeni na ułożenie się w szczelinie. Staraj się może w pewnych przypadkach przyspieszyć jego maksymalnie zagłębić hak w głąb pęknięcia, bo­ oswobodzenie, ale także znacząco niszczy szczeli­ wiem dodatkowe oparcie jego ucha o ścianę (skal­ nę. Staraj się więc wybijać hak w sposób kreatywny ne grudki i kryształy kwarcu) może znacznie wzmo­ - w jednym kierunku, zazwyczaj w górę. Taki cnić osadzenie. sposób umożliwia nadanie koniecznej hakodziurze Wklinowując hak, wykaż się inteligencją. Ułóż kształtu umożliwiającego późniejsze stawienie opo­ go w dowolny sposób, na jaki może sobie pozwolić ru kostce. twoja wyobraźnia. Jeżeli odnajdziesz nawet mini­ Gdy spotkasz na swojej drodze zniszczony malną chropowatość wewnątrz szczeliny, warto się copper head (z oberwanym cięgłem) nie dobijaj nią zainteresować. z boku kolejnego haka tego typu. Przede wszystkim Nie wahaj się użyć kombinacji haka z kostką postaraj się go ominąć. Jeżeli nie jesteś jednak (rys. 22), wykorzystując zasadę działania slajdera. w stanie założyć innego przelotu, wbij birdbeak lub Pamiętaj przy tym, aby ucho haka skierowane było podobny hak wprost w miedzianą główkę (w jej w dół, a obciążać jedynie kostkę. szczytową część), co pozwoli uniknąć dalszego Haki wkładane ręcznie także mogą być skracane zniszczenia skały. (rys. 6). Przy pewnych ustawieniach tracisz jednak w ten sposób właściwości, które daje ci przyłożenie Hakówka dla smakoszy obciążenia do odsuniętego od centralnej osi trzonu haka ucha (zasada mimośrodu). Inaczej mówiąc, Okazuje się, że w hakodziurach świetnie można hak przestaje być skręcany w szczelinie, przez co osadzać haki ręcznie, bez wbijania ich młotkiem. traci się na trwałości osadzenia. Poziome szczeliny oraz pęknięcia za skalnymi płet­ Uważaj na siły wyciągające hak, o kierunku wami są najbardziej dogodne, choć każda próba prostopadłym do skały. Zakładaj długie pętle, aby w innej formacji jest warta zachodu. uniemożliwić linie i jej przypadkowym ruchom wy­ Generalnie, wklinowując hak ręcznie, wybierasz szarpnięcie go ze szczeliny.

16

http://pza.org.pl Haki „zawieszane" na skalnej rzeźbie Alternatywnym rozwiązaniem dla haków wbija­ nych młotkiem jest specjalnie zaprojektowany Haki „zawieszane" są pewnym sposobem na w tym celu Leeper Cam Hook (wym. liperkamhuk), oczyszczenie hakówki, ale niestety, efekty nie za­ przeznaczony głównie do wąskich szczelin w twar­ wsze pozostają bezbolesne dla skały. Zawieszając dych skałach (rys. 30). Odróżnia się on od innych Sky Hook (wym. skajhuk, rys. 23) kilkakrotnie wieszanych haków „otwartą" geometrią swoich w tym samym miejscu, doprowadzisz do ukrusze- krzywizn. Haki te nie nadają się więc do zawiesza­ nia skały. Z drugiej strony, rany zadane w ten nia na poziomych krawędziach skalnych (jak np. sposób są nieporównywalnie mniejsze od poroz­ Sky Hook), ale świetnie pracują w pionowych i zbli­ bijanych młotkiem szczelin. żonych do pionu pęknięciach (podobnie jak Wspinacze zastanawiają się nad zawieszeniem Crack'n up). Tego rodzaju haki utrzymują się haków zazwyczaj wtedy, gdy prowadząca ich rysa w szczelinach dzięki odpowiedniemu dobraniu kąta nagle zanika. Jest to błędne myślenie. Skorzysta­ ramienia i powiązaniu go ze sprężystością stali, nie z wieszanego haczyka jest często szybszym, z której są wykonane (Crack'n up przeważnie łatwiejszym i bezpieczniejszym sposobem pokona­ bywa dobijany jeszcze młotkiem). nia trudnego odcinka. Zestaw kilku Cliff Hangerów Obciążając hak, rób to spokojnie i stopniowo. (wym. klifhenger, rys. 24), Logan Hooków (wym. Nie kołysz się na boki, jak również nie stawaj zbyt loganhuk, rys. 25), Grapling Hooków (wym. grap- wysoko w szczebelkach ławeczek, tak aby nie linghuk, rys. 26) i Talon Hooków (wym. talonhuk, odciągać go od skały. Lepiej wykonać kilka krótkich rys. 27) jest nieodłącznym elementem wyposaże­ „podhaczeń", znajdując się „pod" hakiem i obser­ nia szanującego się „hakmena". wując, jak się zachowuje, niż wykonywać długie, Staraj się dostrzegać możliwości zawieszania ślepe sięgnięcia. haków w dnach hakodziur. Doskonałym do dużych otworów może okazać się Fish Hook (wym. fisz- Stałe, stare haki spotykane w ścianach huk, rys. 28) lub Spectre (wym. spektr, rys. 29, nie mylić z rodzajem włókna wykorzystywanego do Staraj się omijać niepewne, uszkodzone, skoro­ produkcji repików i taśm), haczyk wykorzystywany dowane punkty. Stosuj zasadę ograniczonego za­ do autoasekuracji w cienkim lodzie. ufania do każdego haka, jakiego napotkasz w ścia­ nie. Uderz go młotkiem. Jeżeli dobrze dźwięczy, sprawdź czy powierzchnia metalu nie jest spękana i w jakim stanie znajduje się ucho. Uważaj szcze­ gólnie w przypadku wykorzystywania starych ha­ ków do zjazdu - nigdy nie zjeżdżaj z pojedynczego haka. Być może hak będzie tak zaklepany, że wszel­ kie próby wpięcia karabinka okażą się bezowocne. Dobrze jest wtedy posiadać przy sobie krótką (z ok. 1 metra) pętelkę z kevlaru, spektry lub dynemy, za pomocą której możesz dopiąć się do przelotu (rys. 31). Klasyczne repiki są zbyt słabe do tego celu, szczególnie przy zetknięciu z ostrym, połusz- czonym metalem. Jeżeli znajdziesz kilka starych haków wbitych jeden przy drugim, wybierz najpew­ niejsze i załóż z nich jeden, łączony przelot (rys. 32).

Taktyka akcji „hakowej"

Wyjściowy zestaw haków implikuje pora roku, stan pogody, zdolności psychofizyczne, indywidual­ ne upodobania, styl prowadzonej działalności, itp. Pewne jest jedno - decydując się na działalność górską, warto posiadać jak najwięcej różnorodnych haków. Idąc na jakąkolwiek drogę wspinaczkową, dokładnie przeczytaj jej opis słowny oraz zanalizuj

17

http://pza.org.pl jak i opinie wspinaczy mogą zawierać nieaktualne już dane. Uściślając zestaw na daną wspinaczkę, kieruj się następującymi przesłankami: - Zestaw haków na zimę jest znacznie większy niż w lecie - chyba że wybierasz się na lodospad. - Idąc na drogę klasyczną, wrzucasz do plecaka mniej haków, niż wybierając się na hakówkę. - Wspinając się po drodze wyposażonej w spity lub ringi, możesz zrezygnować z haków - chyba że autorzy drogi zastrzegą w jej opisie inaczej. - Wspinając się po drodze rzadko „chodzonej" potrzebujesz więcej haków niż na popularnych standardach. - Wspinając się w mało znanej ci ścianie, po­ trzebujesz więcej haków (możliwość zabłądzenia) niż w pobliżu dobrze znanych ci tras. - Drogi kruche wymagają asekuracji z haków -w przeciwieństwie do litych, na których przeważ­ nie możesz asekurować się z kostek i SLCD. - Drogi wiodące formacjami wklęsłymi (cieki wodne, wnętrza kominów, itp.) wymagają asekura­ cji z cienkich haków - szczeliny są tam płytkie schemat. Wejdź w kontakt z osobami, które przeby­ i pozalewane. ły ją przed tobą. Jest to wypróbowany i najczęściej - Perfekcja w asekuracji z kostek pozwala ci skuteczny sposób ustalenia rodzaju i ilości haków, znacznie zredukować ilość haków (i odwrotnie). które efektywnie wykorzystasz do asekuracji. Bądź - Stabilna, słoneczna pogoda i sucha skała ostrożny - zarówno szczegółowe opisy, schematy, pozwala ci znacznie ograniczyć ilość haków.

Piotr Pustelnik weszli na Mt Everest bez użycia sztucznego tlenu. Właśnie w 1978 roku. Nietuzinkową postacią w al­ pinizmie jest bez wątpienia Stephen Venables. W krótkim (ok. 1,5 godziny) wystąpieniu Steve „prze­ spacerował się" po swoim alpinistycznym życiorysie od skalnych turni w otoczeniu Snow Lake po najwyż­ Feta w Nowym Jorkszuy w historii biwak na grani szczytowej Mt Everestu. American Alpine Club podsumował hucznie Po takim początku miejscowi tytani skały, lodu i nis­ swoją działalność w 1996 roku. Tym razem w No­ kich temperatur nie mieli nic innego do roboty tylko wym Jorku. AAC Annual Meeting, bo tak nazywa dostosować się do poprzeczki ustawionej przez Pe­ się to spotkanie, obfitował jak zawsze w wiele tera i Stephena. Jack Tackę i Jack Roberts zabrali atrakcyjnych spotkań, prelekcji i dyskusji. Przyje­ słuchaczy w podróż na Mt Kennedy (St. Elias Ran­ chali na to spotkanie Stephen Venables i Peter gę, Yukon, Kanada/USA). Russ Clune fascynował Habeler. Była też cała czołówka alpinizmu amery­ nowymi, nieznanymi szczegółami pionierskich wspi­ kańskiego, gdyż to właśnie American Alpine Club (i naczek w kultowym miejscu, jakim bez wątpienia Sierra Club) gromadzi większość elity wspinania jest Shawangunks. Na prelekcji Warrena Hollingera w Stanach. Serię fascynujących prelekcji rozpoczął temperatura spadła dobrze poniżej zera, gdyż prze­ Peter Habeler. Jego retrospektywna prelekcja zafa­ niósł się (wraz z publicznością) na Wyspy Baffina. scynowała audytorium. Przecież Peter to chodząca Ten wybitny specjalista od „big wallu" zrobił z part­ historia współczesnego alpinizmu. Urodzonym po nerem północną ścianę turni Polar Sun Spire. 1978 roku przypominam, że Peter Habeler i Re­ Dodatkowo zorganizowano dwie dyskusje pa­ inhold Messner jako pierwsi na świecie alpiniści nelowe: o wspinaczce sportowej i o perspektywach

18 http://pza.org.pl wspinania w górach najwyższych. Ta ostatnia na­ lem Robbinsem. Kto nie chciałby powspinać się zywała się znacząco - „Mt Everest and Beyond". z (co prawda sześćdziesięcioletnią) żywą legendą Uczestniczyli w niej oprócz gości z Europy Kitty Doliny? Oczywiście każdy. Licytowano więc ostro, Calhoun-Grissom (pierwsza kobieta na Makalu), sam zainteresowany wielokrotnie przewodził staw­ Dick Bass (Korona Ziemi), Peter Shoening (pierw­ ce licytujących, czyli kupował dzień z samym sobą. szy człowiek na Hidden Peaku) i Ed Viesturs (czte­ Raz tylko mina mu zrzedła, gdy ostro przebiła ry razy Everest). Dyskusja trwała dwie godziny, co wszystkich Lynn Hill. Chyba już widział siebie prze­ jest rekordem takich dyskusji panelowych. O czym ciskającego się przez karabinki szybko wspinającej mówiono? O wszystkim po trochu tzn. o tłoku się Lynn. Na szczęście przebiła wszystkich jedna w górach i jego konsekwencjach, o środowisku, pani, ale pod warunkiem, że dołączy do nich Yvan o perspektywach i stylu, o komercjalizmie i jego Chouinard. Natychmiast ripostował inny pan, który zadach i waletach. Panel był bardzo udany, a pub­ przelicytował jednak bez Chouinarda. Może go nie liczność siedziała murem i dopingowała do dalszej lubił. Publiczność pokładała się ze śmiechu, a skar­ dyskusji. Wieść gminna niesie, że gdyby sprzątacz­ bnik AAC zacierał ręce, bo cała forsa z licytacji szła ka nie „wparowała" bezceremonialnie to do dziś na konto AAC. siedzieliby w sali. Piszących o górach informuję, że „American Cechą charakterystyczną każdego zjazdu AAC Alpine Journal" ma nowego edytora. Po śmierci jest licytacja. Często dochodzi w niej do nader Cartera Adamsa nowym redaktorem naczelnym komicznych sytuacji. W 1995 roku licytowano - je­ został Christian Beckwith. Zastępcą i szarą emi­ den dzień wspinaczki w dolinie Yosemite z Roya- nencją pozostał Jed Williamson.

Apoloniusz Rajwa wszechnianie wiedzy o górach, ochrona przyrody gór oraz zapewnienie bezpieczeństwa turystom wysokogórskim. Na pierwszym Walnym Zgromadzeniu członków Polskie Stowarzyszenie założycieli stowarzyszenia dokonano wyboru władz. Prezesem został Piotr Konopka, a cztero­ Przewodników Wysokogórskich osobowy Zarząd ukonstytuował się następująco: Arkadiusz Gąsienica Józkowy został wicepreze­ sem do spraw szkolenia, Marcin Kacperek - sek­ Pod taką nazwą zostało zarejestrowane w Są­ retarzem, Andrzej Lejczak - skarbnikiem. Czwar­ dzie Wojewódzkim w Nowym Sączu 30 sierpnia tym członkiem Zarządu jest Jan Tybor. Wybrano 1996 roku nowe stowarzyszenie, które zrzesza także Komisję Rewizyjną. Jej przewodniczącym obecnie dwudziestu członków, będących założycie­ został Jacek Bilski, a członkami Józef Olszewski lami tej organizacji. Siedzibą stowarzyszenia jest Zakopane. Skupia ono przewodników tatrzańskich i Apoloniusz Rajwa. oraz ratowników i taterników o wysokich kwalifikac­ W październiku odbyło się posiedzenie UIAGM jach górskich. w Zermatt, w którym udział wzięli Piotr Konopka Konieczność utworzenia takiej organizacji wyni­ i Arek Gąsienica Józkowy. Stowarzyszenie zostało kała z aktualnego zapotrzebowania na przewod­ przyjęte w poczet członków kandydatów UIAGM. ników posiadających wysokie umiejętności w za­ Na tym samym posiedzeniu przewodnicy słowaccy kresie taternictwa, przewodnictwa i narciarstwa wy­ uzyskali pełne członkostwo po czteroletnim okresie sokogórskiego, mogących prowadzić klientów nie szkolenia. tylko na trudniejsze szczyty i ściany tatrzańskie, ale Kryteria dotyczące przyjmowania nowych człon­ również w inne wyższe góry Europy i świata. ków do PSPW zostały już opracowane. Po prze­ Członkowie stowarzyszenia chcący otrzymać dłużeniu wykazu ilości sezonów wspinaczkowych, dyplom przewodnika UIAGM - Międzynarodowego dróg taternickich letnich i zimowych, dróg w innych Zrzeszenia Związków Przewodników Górskich bę­ górach świata, wysokogórskich przejść narciars­ dą musieli przejść szkolenie na kursach organizo­ kich kandydat może przystąpić do egzaminu prak­ wanych w Tatrach i Alpach. Obejmą one swym tycznego z ratownictwa i pierwszej pomocy, wspi­ programem wspinaczkę w skale i lodzie, szkolenia naczki skalnej, narciarstwa zjazdowego kondycyj- narciarskie, lawinowe i ratownicze. PSPW ma no-wytrzymałościowego. Szczegółowe informacje w swoim statucie określone cele, jakimi są: roz­ można uzyskać u prezesa Stowarzyszenia - wijanie inicjatyw i działań sprzyjających turystyce 34-500 Zakopane, Droga do Bristolu 6. Tel. (0-165) wysokogórskiej, propagowanie alpinizmu, upo­ 142-61.

19 http://pza.org.pl Aleksander Martuszewski

Pierwsze zdjącia Tatr

Kto pierwszy fotografował Tatry? Na to pytanie Awit Szubert urodził się w Oświęcimiu trudno dać dziś jednoznaczną odpowiedź. Może to (8.08.1837 - 27.05.1919). Założył pracownię foto­ być Rzewuski lub Olszyński, Dutkiewicz lub Sykta, graficzną w Krakowie w 1867, a w Szczawnicy Wyspiański lub Szubert. Nazwiska ułożyłem w naj­ w 1882. Jak podaje Aleksander Maciesza, jego bardziej prawdopodobnym porządku, a trzech z nich „obchodzi" w tym roku okrągłą rocznicę urodzin lub śmierci. Walery Rzewuski urodził się w Krakowie 160 lat temu (18.04.1837 - 18.11.1888) i jest pierwszym znanym fotografem, którego zdjęcia Tatr zostały wykorzystane w gazetach. W 1860 r. literat krakow­ ski J.K. Turski ilustruje swój artykuł „Kilka rysów fotograficznych z Tatr" zamieszczony w „Tygodniku Ilustrowanym" rycinami wykonanymi podług zdjęć Rzewuskiego. W 1862 spotykamy w „Tygodniku" pięć takich ilustracji: „Krzeptowski, przewodnik zakopiański z żoną", „Dolina Strążyska", „Żelazna Brama w Tat­ rach", „Pisana w Dolinie Kościeliskiej" i „Widok Zawratu". Walerian Eliasz Radzikowski pisze w „Przewod­ niku do Tatr, Pienin i Szczawnic" z 1870 r.: „Foto­ grafie Tatr zdejmował pierwszy w 1959 Walery Rzewuski; zebrał on oprócz różnych widoków tro­ chę typów ludowych". Dalsze znane mi drzeworyty tego artysty, to: „Sokolnica", „Zburzony tartak pod Giewontem", „Dolina Kościeliska z widokiem na Pyszną" i „Ocze­ piny w Tatrach" z 1864 do artykułu W.L. Anczyca. „Żelazna Brama w Tatrach" - drzeworyt według Ten ostatni pisze o Rzewuskim w 1868 r., że ma on fotografii Walerego Rzewuskiego „tysiące kliszów z widokami, które całkiem w obiegu nie były". biograf, „widoki Pienin i Tatr zaczął na dobre zde­ Niestety oryginalnych zdjęć gór, wykonanych jmować w 1871 r." a więc ponad 10 lat po Rzewus­ przez Rzewuskiego nie widziałem, a tylko reprodu­ kim. W wyprawach pomagało mu 6-8 górali prze­ kcje drzeworytów - trudno mi więc je oceniać od wodników, tragarzy. Ówczesne wyposażenie foto­ strony techniczno-artystycznej. Nie wiadomo czy grafa to całe skrzynie z aparatami, płytami, staty­ obrazy w „Tygodniku" są wiernymi kopiami, czy też wami, odczynnikami. Wycieczki trwały po kilka dni, luźnymi kompozycjami rysowników: Podbielskiego a nocowano w prymitywnych szałasach baców, czy Fabijańskiego. gdzie mieszczuch nabawił się reumatyzmu. Ponosił Ciekawostką również, której nigdzie nie mogłem też niemałe koszty finansowe. W 1870 przewodnik wyjaśnić, jest fakt, że w 1874 r. Rzewuski był przez otrzymywał 1 guldena za dzień + wyżywienie, dwa (!) dni członkiem Wydziału (Zarządu) Towarzy­ a chleb kosztował od 20 do 40 centów, funt mięsa stwa Tatrzańskiego. - 17 ct, 8 jaj 10 ct. Dzień pobytu musiał go więc

20

http://pza.org.pl no-dokumentalny. Niebo bez chmur (teraz dener­ wujące). Góry w dali jasno oddane, a zdjęcia za­ zwyczaj z mocnym, upozowanym sztafażem, cza­ sem niezręcznie, ale czasem wręcz artystycznie, np. przewodnik na szczycie Gęsiej Szyi czy dwóch górali na drodze na Halę Gąsienicową. Trzecim tegorocznym jubilatem jest Meletiusz Dutkiewicz (1836-1897). Urodzony w Sułowie w Galicji, po studiach wiedeńskich został profeso­ rem nauk przyrodniczych. Fantazja popchnęła go jednak do słynnego w owym czasie zakładu foto­ „Widok Zawratu" - drzeworyt według fotografii graficznego Angerera. Na jego polecenie w 1861 Walerego Rzewuskiego całe lato fotografował Karpaty, Tatry, Beskidy. To był jego pierwszy i ostatni kontakt z górami, ale kosztować ponad 10 guldenów, nie licząc kosztów sądząc z zachwytu wyrażanego przez jego przyja­ materiałów fotograficznych. ciół i w zdjęciach gór musiał osiągnąć wspaniałe Jakie to były zdjęcia? Nie były to widoki wysoko­ rezultaty (był nadwornym fotografem cesarza górskie. Przeważnie dolinki w reglach, dostępne w Wiedniu i króla Karola XV w Szwecji). stawy (Morskie Oko, Czarny Staw pod Kościel­ Tych XIX-wiecznych zapaleńców można chyba cem), ale i zdjęcia z Zawratu, z Szerokiej Jaworzyń­ nazwać „podróżnikami tatrzańskimi", bo jak Living- skiej (Garłuchowska Turnia), spod Młynarza. Mają stone czy Stanley Afrykę, tak oni odkrywali i propa­ charakter panoramiczny, powiedziałbym turystycz- gowali Polakom nasze góry.

Rusza program „Wspinaczka w Szkole"

Przed dwoma laty powstał autorski projekt Wacława Sonelskiego, którego celem było wprowadzenie wspinaczki... do szkolnych programów nauczania (na zajęcia w-f, ale nie tylko!). To, co parę lat temu zakrawało na utopię, teraz się ziszcza. W bieżącym, 1997, roku wspinaczka została włączona do programu SPORT WSZYST­ KICH DZIECI, któremu patronuje (i - co ważniejsze - finansuje) Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki. Na czym to polega? Na ten rok zaplanowano założenie dziesięciu uczniowskich klubów sportowych o pro­ gramie wspinaczkowym, zrzeszających młodzież szkól podstawowych. Kluby będą mieć osobowość prawną. Każdy z klubów powinien zgromadzić ok. 14 tys. zł (140 min st. zl) własnego wkładu. Mając tę sumę, może liczyć na dofinansowanie (z puli centralnej) w tej samej wysokości. Za całą kwotę będzie zbudowana sztuczna ściana wspinaczkowa (w miejscu określonym przez klub). Budową zajmie się firma wybrana za pośrednictwem PZA. Plan działań na rok bieżący przewiduje poza tym - kurs szkoleniowy dla kadry, imprezy sportowe dla młodzieży i druk podręcznika.

Koledzy wspinacze!

Zwracamy się do Was z apelem o włączenie się do akcji. Dotyczy to zwłaszcza instruktorów, których wiedza fachowa i kwalifikacje zawodowe pozwalają uruchomić inicjatywy lokalne. Oczekujemy zgłoszeń ze strony różnych ośrodków w Polsce. Program organizacji klubów i budowy ścian wspinaczkowych oznacza nowe możliwości uprawiania atrakcyjnego sportu przez dzieci i młodzież.

Informacje o programie: Wacław Sonelski, tel. dom. 0-32 81-17-02, rano lub po godz. 22

VN Komitet Szkoleniowy PZA /

21 http://pza.org.pl Jozef Gurnik Batyżowiecki Szczyt

Batyżowiecki Szczyt Południowa ściana wierzchołek zachodni

Dolina Batyżowiecka jest stosunkowo krótka. Szczytem, między nimi leży Kacza Przełęcz. Od Od wschodu ogranicza ją masyw Kończystej, a od wschodu sąsiaduje z Gerlachem. Pomiędzy nimi zachodu potężne zerwy Gerlachu. Od północy za­ leżą: Zachodnia i Wschodnia Batyżowiecka Prze­ mykają dolinę ściany Kaczego i Batyżowieckiego łęcz. Wspinaczy interesują głównie płytowe połu­ Szczytu. dniowe ściany Batyżowieckiego Szczytu. Południo­ Batyżowiecki Szczyt posiada dwa wierzchołki. wo-wschodnia mierzy około 150 metrów, a połu­ Główny - wschodni (2458) i zachodni - niższy. dniowa 200 metrów, przy czym jej lewa część Rozdziela je Wyżnia Batyżowiecka Szczerbina. Od dochodzi do 300 metrów wysokości. Większość zachodu Batyżowiecki Szczyt graniczny z Kaczym dróg przebiega pewnymi, płytowymi formacjami.

22

http://pza.org.pl Przegląd dróg wspinaczkowych:

1 - „Depresją" 5.08.1973, D. Dingo, M. Śvec, M. 10 - 17.08.1953, F. Gażo, I. Galfy, V, 3 godziny. Ondrejkovic, V, 5 godzin. 11 - 9.10.1959, J. Korśala, P. Vavro, V-VI, 5 go­ 2 - „Wariant spływem wody" 31.08.1983, V. Ta­ dzin. tarka, J. Michalko, V+ Ao, 2 godziny (tylko do 12 - „Filar Ćihula" 3.09.1962, J. Cihula, W. Ginzel, drogi Bernardzikiewicz-Kenar). V+. 3 - „Josemicka" 11.08.1980, Gocal, Filipik, IV+ 13 - 5.07.1937, R. Kubin, V. Roland, V, 3,5 godzi­ Ao, 4 godziny. ny. 4 - 15.05.1982, L. Lapunik, B. Ćiernik, VI. 14 - 1.07.1912, G. Komamicki, R. Komarnicki, Z. 5 - 16.05.1979, H. Przedpełska, M. Czachor, V+, Votisky, IV, 3 godziny. 5 godzin. 15 - 27.10.1962, T. Kuffa, F. Staś, V, 3 godziny.

6 - 28.08.1970, M. Griesel, V. Petrik, IV+ A,, 4,5 16 - 31.07.1983, V. Tatarka, J. Michalko, IV+ Ar

godziny. -A2, 4 godziny. 7 - 3.08.1930, S. Bemardzikiewicz, A. Kenar, III, 17 - 1983, wspinacze z L. Mikulaśa, IV+ Ao, brak 3 godziny. szczegółowych informacji o wejściu. 8 - 20.09.1975, P. Huska, V. Tatarka, IV+. 18 - 5.08.1948, A. Puśkaś, T. Tóth, lll-IV, 1,5 9 - 29.08.1956, F. Kutta, K. Rada, IV+, 2 godziny. godziny.

I

Ą O i 10

23

http://pza.org.pl Wojciech Lewandowski Marek Więckowski Zostawić można wszystko - czyli co, po co i dla kogo wnoszono na szczyty

Wydaje się czymś zupełnie naturalnym chęć czekany, zdjęcia najbliższych, a mniej znany al­ pozostawienia gdzieś na bezludziu czy na szczycie pinista Hans Engl zagrzebał w śniegu obrazek zdobytej góry jakiejś symbolicznej pamiątki, trwałe­ namalowany przez swoją córeczkę. go śladu po naszej tam bytności. Motywów znaj­ Herman Buhl - samotny zdobywca Nanga Par­ dziemy pewnie tyle, ilu zdobywców i „odwiedza- bat, pozostawił na szczycie czekan z przywiązaną czy". Może to być coś bardzo osobistego, będące­ do niego flagą Pakistanu. Ponadto zbudował z luź­ go symbolem związków i wyrazem pamięci o tych nych kamieni kopczyk. Jak sam dodaje „Spojrza­ których pozostawiliśmy na dole, może to być reali­ łem jeszcze raz na szczyt i odwróciłem się do zacja obietnicy , czy nieco próżna chęć pokazania odejścia. W tym właśnie momencie przypomniałem światu „ja tu byłem I". Może to być również dowód sobie o obietnicy, którą kiedyś złożyłem... wróciłem dla ewentualnych niedowierzających następców, i dodałem do kopczyka jeszcze jeden kamień - za dar dla bogów, symboliczna manifestacja patriotyz­ moją żonę, która z niepokojem czeka daleko na mój mu lub wierności jakiejś idei. Można też po prostu powrót." Na tym samym szczycie, po przejściu czegoś zapomnieć, albo chcieć zapomnieć, bo tak flanki Rupal, chciał włożyć weł­ było wygodniej. niane, norweskie rękawice, ale były zbyt sztywne Prześledźmy zatem co pozostawiono na wierz­ -zamarzły. Bezużyteczne dwa kawałki lodu położył chołkach, w górach i innych dzikich miejscach. na kamieniu po wschodniej stronie wierzchołka. Pierwsi ludzie na Mt. Evereście - Tenzing Nor- Gdy osiem lat później samotnie dotarł na szczyt key i Edmund Hillary pozostawli na szczycie paczu­ Nanga Parbat przymocował metalowe pudełko do szkę cukierków, mały czerwono-niebieski ołówek niewykorzystanego haka i wbił go w szczytową ofiarowany przez córkę Tenzinga, czarnego filco­ skałę. W pudełku umieścił pergaminową reproduk­ wego kotka z białymi ślepkami i mały krzyżyk cję pierwszej strony Biblii Gutenberga: „Na począt­ (podarowane przez Johna Hunta, szefa wyprawy). ku Bóg stworzył...", którą dostał od przyjaciela. Tenzing zagrzebał też w śniegu herbatniki i suszo­ Zdobywcy Kanchendzongi Południowej 8500 ne owoce jako ofiarę dla swoich bogów. m - Wojciech Wróż i Eugeniusz Chrobak zostawili Pierwsza Polka na Mount Evereście - Wanda na szczycie pozłacany medalik z wizerunkiem Ma­ Rutkiewicz - pozostawiła kamyk od swej przyjaciół­ tki Boskiej Częstochowskiej' i - z braku czego ki - kawałek granitu ze Skałek (Sokolików), w któ­ innego - ząbek czosnku! rych stawiała swoje pierwsze wspinaczkowe kroki. Bywa też tak, że coś, co zostało na szczycie Pierwsi zimowi zdobywcy najwyższej góry (Leszek wraca do właściciela. Np. okulary lodowcowe, które Cichy i Krzysztof Wielicki) przywiązali do triangułu Wiktor Ostrowski zapomniał na szczycie Aconca­ malutki termometr minimalny, który do ponownego gua, wróciły do niego po trzech latach, przywiezio­ odczytu miał wskazać najniższą zaistniałą na ne prosto do Warszawy przez następnego zdobyw­ szczycie temperaturę. Poza nim zostawili poświę­ cę szczytu - Georga Linka. Zdążyła się również cony różaniec i krzyżyk przekazany wyprawie przez sytuacja odwrotna! W związku z 40-leciem pierw­ matkę Staszka Latałły, który zginął w czasie pierw­ szego wejścia na Mt. Everest, bratanek Tenzinga szego zimowego ataku na sąsiadujący z Mt. Evere¬ Norkeya (pierwszego zdobywcy) wniósł 10 maja stem - Lhotse. Co ciekawe, poza zostawionymi 1993 r. na wierzchołek - ozdobiony flagami auten­ przedmiotami coś zabrali ze sobą. Poza kartką tyczny czekan wielkiego wuja! Niestety, radość pozostawioną przez poprzednika z ostatniej letniej z sukcesu trwała krótko, gdyż podczas zejścia wyprawy wzięli śnieg do badań nad zanieczysz­ Lobsang potknął się i spadł. czeniem atmosfery. Inni pozostawiali tu proporce, Cesare Maestri, kontrowersyjny zdobywca słyn-

24

http://pza.org.pl nej z trudności iglicy Cerro Torre w Patagonii w cza­ klubu byłego ZSRR walają się więc do dziś pod sie swego drugiego ataku na górę (1970 r.) pozo­ wierzchołkiem Elbrusa i innych gór, ale tego na stawił na jej ścianach ponad 1000 nitów, a u końca oficjalnych zdjęciach nie widać. drogi zawieszony kompresor firmy Atlas Copco (do W ślad za Rosjanami poszli Chińczycy, którzy pneumatycznej wiertarki), co już w owym czasie organizując wyprawę na jedyny wówczas, nie zdo­ wzbudziło powszechny sprzeciw w świecie alpinis­ byty jeszcze przez człowieka ośmiotysięcznik tycznym. Kompresor wisi zresztą na Torre do dziś - Shisha Pangma - mieli za cel zostawienie nań a powietrzna droga Maestriego nazywana bywa popiersia Mao Tse Tunga. Jak postanowili, tak również drogą „przez kompresor". Dodać trzeba, że uczynili, dzięki czemu jest to chyba najwyżej po­ Torre „ma szczęście do zostawiaczy". W 1995 r. stawiony „pomnik" na świecie. Chińczycy również atakujący przez 24 dni iglice trzej Włosi chronili się wnieśli na najwyższy szczyt świata trianguł. Met­ przed morderczymi wiatrami w zawieszonej na rowej wysokości żelastwo jest niewątpliwie najwy­ ścianie 200-kilogramowej skrzyni biwakowej, którą żej na świecie zostawionym przedmiotem na stale po szturmie po prostu zrzucili w przepaść (I), za­ i to jeszcze jakich rozmiarów, ale przynajmniej śmiecając i tak już nie najbardziej dziewicze pod­ służy do dokładnych pomiarów. Trianguł ten wnie­ nóża góry. Podobnego pecha w zostawianiu „śmie­ siony został w 1975 roku, podczas drugiej chińskiej ci" miały też góry b. ZSRR. Powszechne są pozo­ wyprawy na najwyższy szczyt Ziemi (pierwsza nie stałości po II wojnie światowej (zwłaszcza na Kau­ została przez świat zaakceptowana i Chińczycy kazie odnajdziemy kilka całkiem dobrze zachowa­ m.in. chcieli koniecznie udowodnić, że jednak na nych armat - ta najwyżej położona stoi na wysoko­ szczycie byli). Zostawianie pomników i tablic nie ści ok. 2700 m n.p.m.). Już po wojnie w ramach było jednak tylko specjalnością ZSRR i „demolu- zagospodarowywania gór wjeżdżano na przykład dów. W Tatrach oprócz tablicy Lenina na Rysach, traktorem na lodowiec, a gdy się zepsuł (co nie było systematycznie zrzucanej i wnoszonej na nowo, takie rzadkie) zostawiano go bezpańsko, by umilał pamiętna była historia z tablicą poświęconą Fran­ krajobraz (w Tien-szanie taki traktor rdzewieje na ciszkowi Józefowi na Gerlachu. Za sprawą tater­ wysokości prawie 4000 m n.p.m.) ników węgierskich ślad po niej jednak szybko zagi­ Było też wiele przypadków wnoszenia czegoś, nął..., znacznie wcześniej niż narzucona na krótko co dla wnoszących miało jakiś sens, ale dla innych nazwa Franz Josef Spitze. nie zawsze. Jak donosił „Taternik" 3/69 „Grupa Czterej działacze Greenpeace rankiem 18 sier­ alpinistów, która w kwietniu dokonała wejścia na pnia 1995 roku wnieśli i rozwinęli na szczycie Mont Kilimandżaro, umieściła na nim popiersie W.l. Le­ Blanc transparent o wymiarach 16 na 16 metrów (I). nina - w związku ze zbliżającym się 100-leciem Dzień wcześniej dwaj z nich wnieśli i rozwinęli urodzin Wodza Rewolucji. mniejszy transparent 200 metrów poniżej szczytu. Z okazji 20-lecia rewolucji kubańskiej i 30-lecia Ich wzniosłym celem było zaprotestowanie NRD, ambasada tego kraju zorganizowała - pod przeciwko wznowieniu przez Francję prób nuklear­ przewodem ambasadora Heinza Langera - wejście nych na Pacyfiku. O przeszło dziesięć lat wcześniej na najwyższy szczyt Kuby - Pico Turcąuino (2005 biało-czerwony transparent z napisem „Solidar­ m) w górach Sierra Maestra. Na szczycie stoi ność" powiewał nad Mt.Blanc za sprawą „skłonio­ pomnik Jose Martiego, pod którym umieszczono nego" do emigracji polskiego taternika i nauko­ okolicznościową tablicę." wca. Przykłady wnoszenia popiersi i statuetek można Na najwyższym szczycie Kaukazu, a obecnie by mnożyć w nieskończoność. Wiemy przecież, że i Rosji, zostawiono niewątpliwie jeszcze wiele in­ taka mania opanowała cały Związek Radziecki i po­ nych przedmiotów, większych i mniejszych. Wszys­ piersia Stalina i Lenina wnoszone były na najwyż­ tkie, o ile nie zostaną zdmuchnięte przez wiatr, sze szczyty - Pik Lenina, Pik Komunizma, Elbrus, przysypuje z wielką gracją śnieg i nie pozostaje po Kazbek, Biełuchę itp. Na Piku Lenina (obecna nich ślad. Jednym z „najciekawszych" przedmiotów nazwa - Pik Szon Ton, 7134 m n.p.m.) znajduje się jest pozostawiony na szczycie motocykl. Tak, z chę­ płaskorzeźba głowy wodza rewolucji, przytwierdzo­ ci udowodnienia, że wszystko można, postanowio­ ne jest też do skał kilka metalowych tablic oraz no, że na Elbrus można wjechać na motocyklu. metalowy ostrosłup z odpowiednimi inskrypcjami. Jeden ze śmiałków uczynił to, a że zjazd z powrotem „Usprawiedliwieniem" takich działań było to, że nie bardzo mu się uśmiechał, więc motocykl pozo­ trzeba było wymyślić jakiś pretekst, rocznicę i wy­ stał na wierzchołku na wsze czasy. Wydaje się, że nieść „coś" na szczyt, a był to często jedyny sposób na zawsze pozostały też ruiny schroniska, znisz­ na dłuższy urlop z pracy i możliwość pobytu w gó­ czonego podczas II wojny światowej. Stoi sobie na rach. Tablice i popiersia Lenina z każdego niemal wysokości 4200 m n.p.m. tuż przed „nowoczes-

25

http://pza.org.pl nym" blaszanym UFO, czyli Prijutem 7 7 i już tyle lat Te wybrane przez nas przykłady mówią oczywi­ nie jest remontowane. ście tylko o niektórych pozostawionych przez czło­ Natomiast w Tatrach na pd.-zachodniej ścianie wieka rzeczach w górach świata. Część przed­ Zadniego Gerlachu można do dziś zobaczyć dob­ miotów (tych małych) pozostawionych na szczy­ rze zachowane szczątki samolotu Li-2, który rozbił tach ma jakiś sens, ale jest mnóstwo takich, które się w nocy z 9-10 października 1944 roku. Praw­ są bezsensownym zaśmiecaniem gór. O „zostawia­ dopodobnie jest to jedyne miejsce w Europie, gdzie niu" powiedziała „Każdy z nas można zobaczyć szczątki samolotu rozbitego w II pozostawia coś na szczycie - tak robili wszyscy wojnie światowej. jego zdobywcy. Góra jest cierpliwa i przyjmuje Życie nie znosi próżni. Kiedy skończyły się wszystko...". czasy Leninów na szczytach, powróciła dawna mo­ Na koniec zastanówmy się czy w ogóle trzeba da na ustawianie krzyży. Przykładami mogą być koniecznie coś zostawiać? Wystarczy przecież, że wielkie krzyże postawione w połowie lat osiem­ nasze skarby i talizmany są z nami w miejscach dziesiątych w skałkach Jury i Sudeckich Gór Soko­ niezwykłych. Wożone po świecie nabierają z cza­ lich, na Tarnicy w Bieszczadach. Jeden ustawiła sem „magicznej" wartości, możemy wtedy głęboko jakaś szczęśliwie ocalała kursantka w Sokolikach. wierzyć, że przynoszą nam szczęście! Upamiętnia on (dokładnie!) miejsce jej upadku. Drugi postawiono na cześć papieża Jana Pawła II Jest to fragment książki Wojciecha Lewandows­ na szczycie wzgórza Biakło pod Olsztynem. Przy kiego i Marka Więckowskiego zatytułowanej okazji, ze względu na podobną sylwetkę do tatrzań­ „Wysokogórskie Abecadło", która niebawem skiego Giewontu, chciano zrobić z Biakła „Mały ukaże się nakładem wydawnictwa „ABC - Futu­ Giewont". Z podobnej okazji pojawił się też krzyż na rę" w Warszawie. Grzesiu nad Polaną Chochołowską.

H Speleoklubu

Tatrzańskiego

W listopadzie 1996 roku minęło 45 lat od utwo­ pod nazwą Speleoklub Tatrzański z siedzibą w Za­ rzenia drugiej w Polsce organizacji zrzeszającej kopanem. taterników jaskiniowych i grotołazów. W 1951 roku Nie sposób wymienić wszystkich, którzy w ra­ założone zostało Koło Jaskinioznawcze PTTK mach tej organizacji prowadzili działalność jaskinio­ w Zakopanem. Jego pierwszym prezesem został wą, gdyż było ich wielu. Kołem, a potem klubem znawca jaskiń tatrzańskich Stefan Zwoliński, jego kierowali kolejno jako prezesi - Stefan Zwoliński, zastępcą Edward Winiarski, a sekretarzem Włady­ Edward Winiarski, Zbigniew Skuza, Benedykt sław Habil. Oprócz wyżej wymienionych członkami Szczygieł, Apoloniusz Rajwa, Krzysztof Dudziński, założycielami było jeszcze dziesięć osób. Krystyna Bodurka-Zapała, Marek Rajski. Od kilku Spośród członków założycieli do obecnego jubi­ lat prezesem jest Grzegorz Albrzykowski. Klub wy­ leuszu dożyło tylko trzech - Władysław Habil, Le­ daje biuletyn pod nazwą „Dewiator", który jest kon­ szek Cwiertniak i Leszek Wasylkowski. tynuacją dawnego Biuletynu Speleoklubu Tatrzańs­ Pierwszą wyprawę zorganizowali członkowie kiego. Jego redaktorami są Tomasz i Bartosz Zwi­ Koła do Jaskini Kasprowej Niżnej. Odkryli wówczas jacz Kozica. w partiach końcowych za Korytarzem z Zapałkami Pod koniec października odbyło się jubileuszo­ około 200 metrów nowych ciągów. we spotkanie w szałasie „Skorusa" pod Lipkami, na W ciągu 45 lat członkowie klubu dokonali wielu które przybyli członkowie Speleoklubu kilku genera­ znaczących odkryć w jaskiniach: Zimnej, Bystrej, cji. Józef Frączek - przez wiele lat jeden z najak­ Naciekowej, Wielkiej Litworowej, Ptasiej Studni tywniejszych taterników jaskiniowych - barwnie i Śnieżnej Studni. Odkryli też wiele jaskiń w Tat­ opowiadał o dawnych wyprawach. rach, w tym również największe - Śnieżną i Wyso­ Następny jubileusz planowany jest za pięć lat, ką. Dorobek ten jest duży i wart oddzielnej pub­ będzie to równe pół wieku od powstania klubu. likacji. Zmieniała się kilkakrotnie nazwa klubu. Obe­ cnie jest on zarejestrowany jako stowarzyszenie Apoloniusz Rajwa

26 http://pza.org.pl Jerzy Wala Wydobywanie ze szczelin w lodowcu

W czasopiśmie „Góry" 6/1996, 7-8/1996, 9/1996 i 10/1996 opublikowane zostało obszerne moje opracowanie: „Na lodowcach". W nim zwróciłem uwagę na konieczność szkolenia lodowcowego na­ szych taterników, a szczególnie instruktorów i prze­ wodników tatrzańskich. Obecnie, gdy co roku spora ilość osób z Polski wspina się i wędruje po Alpach, także tych zlodowaconych, a wiele i w innych górach styka się z lodowcami, sprawa ta, zupełnie zaniedbana w PZA, staje się problemem numer jeden. Postęp w metodach asekuracji na lodowcach oraz badania i zebrane doświadczenia wskazują na konieczność intensywnego szkolenia ludzi chcą­ cych działać w zlodowaconych górach świata. Sa- mozabezpieczenie, stosowanie wypracowanych re- gół postępowania i pomoc koleżeńska uczestników zespołu linowego oraz innych zespołów w pobliżu, daje największą szansę na uratowanie tych, którzy mieli nieszczęście znaleźć się w szczelinie lodow­ cowej. Pomoc pogotowia ratunkowego bywa częs­ to spóźniona ze względu na szybkie wychłodzenie organizmu lub uduszenie w wyniku zwisu. We wspomnianym wyżej artykule, aby go nie rozbudowywać dalej, pominięta została jedna z naj­ bardziej podstawowych spraw: metody wydobywa­ nia ze szczeliny. Temu więc poświęcony jest niniej­ szy artykuł. Myślę, że zwróci on uwagę na skom­ plikowanie tego problemu i da do zrozumienia wszystkim zainteresowanym, że na improwizację w momencie zagrożenia nie ma już czasu. Trzeba wiedzieć z góry co i jak czynić, a to można opano­ wać tylko przez ćwiczenia! Rys. 1 Węzły zastosowane w przykładach pokazanych na rysunkach oznaczone są następującymi znaka­ © węzeł ósemkowy (Achtenknoten) mi: ® węzeł zderzakowy podwójny (Doppeltsspieren- © węzeł taśmowy (łączący w pętlę taśmę lub stich) linkę) (Bandschlingenknoten) O węzeł kluczka (Sackstich) ® węzeł Prusika (Prusikknoten) (D węzeł strzemiono (Ankerstich)

27

http://pza.org.pl 8 do 12 m, w zależności od ich liczebności, a na linie powinny być zawiązywane minimum 3 węzły. Dla zespołu dwójkowego, który jest najbardziej zagrożony, odstęp winien wynosić 12 m, a węzłów na linie zawiązanych 5. Także masa uczestników dwójkowego zespołu nie może się znacznie różnić! Lina w czasie wędrowania musi być stale napięta. Czytelnika artykułu pewnie zadziwi, że nigdzie w nim nie pokazano zastosowania tak reklamowa­ nych i używanych przez wyprawy przyrządów zaci­ skowych na liny. Jednak autorzy podręczników, nawet z ostatnich lat, ich nie wprowadzają, ograni­ czając się do sprzętu podstawowego, który węd­ rujący będzie miał zawsze przy sobie. Poza tym pętle Prusika są uniwersalne i działają prawidłowo w każdym położeniu i kierunku.

2. Na lodowcu Prawdziwym zagrożeniem wpadnięcia do szczeliny jest obszar lodowca pokryty śniegiem (firnem), który we wczesnych godzinach rannych Rys. 2 jest twardy i pozwala na dość bezpieczne porusza­ nie się po nim, ale w czasie dnia mięknie, będąc @ węzeł wyblinka (Mastwurf) szczególnie niebezpiecznym i trudnym do przejścia ® węzeł półwyblinka (Halbmasterwurf) w godzinach popołudniowych. Często więc trzeba ® węzeł zaciskowy z karabinkiem (Karabinerklem- kluczyć omijając groźne miejsca. Zasadą jest prze­ mknoten) kraczanie szczelin prostopadle do ich biegu. ® autoblokada (Auto-bloquaut). Małe podłużne obniżenia w pokrywie śnieżnej na lodowcu oraz zmianę odbitego światła od powie­ 1. Przed wejściem na lodowiec rzchni (ciemniejsza) musi się traktować zawsze Wkraczając na lodowiec wędrujący powinni być jako szczeliny. W większych nieckowatych zagłę­ odpowiednio przygotowani, aby w razie wypadku bieniach lodowca jest na ogół mniej szczelin niż we wpadnięcia do szczeliny móc się wydostać samo­ wszelkich wypukłościach. dzielnie lub z pomocą uczestników zespołu linowe­ go. Wiązanie się zespołu liną na lodowcu opisane B jest w artykule: „Na lodowcach" cz. III, s. 70 i 71 „Góry" 9/1996 i tam odsyłam czytelników. Tutaj pokazany jest tylko członek zespołu linowego przy­ gotowany prawidłowo do wędrowania i samodziel­ nego wydostania się ze szczeliny (rys. 1): 1 - uprząż piersiowa; 2 - uprząż biodrowa; 3 - pętla wiążąca obie uprzęże; 4 - lina asekuracyjna (dł. 45 m) dowiązana do uprzęży obejmuje kluczkę (K); 5 - karabinek typu HMS; 6 - mały karabinek podtrzymujący pętlę Prusika (7) (dł. 3,5 m, średn. 6 mm) przeciągniętą pod stoptutem i założoną na prawy but; 8 - pętla Prusika (dł. 2 m, średn. 6 mm) związana w środku i trzymana w dłoni przez cały czas marszu po lodowcu; 9 - raki; 10 - czekan; 11 - dodatkowy karabinek. Na rysunku pominięty został inny sprzęt, który każdy powinien mieć przy sobie, a wymieniony w artykule: „Na lodowcach" cz. III. Obecnie zespoły linowe wiążą się w odstępach Rys. 3

28

http://pza.org.pl Rys. 4

Miejsca podejrzane (A, rys. 2) i niepewne mosty 2 - pierwszy na linie; 3 - drugi na linie; 4 - lina trzeba sondować czekanem. Gdy wyczuwa się z węzłami; 5 - czekan; 6 - pętla Prusika do uchwy­ pustkę lub czekan wchodzi lekko w śnieg, trzeba cenia ręką; 7 - pętla Prusika ze strzemieniem takie miejsca obejść lub czekanem odkryć szczeli­ założonym na but; 8 - kątowniki śnieżne dla założe­ nę ze śniegu, aby były widoczne jej krawędzie. nia zakotwiczeń. Niepewne mosty śnieżne (B, rys. 3), gdy nie ma ich Szczególnie niebezpieczne jest przekraczanie jak obejść, trzeba się po nich przeczołgać starając szczelin na stromych odcinkach lodowca. Tam po­ się wywierać na nie jak najmniejszy nacisk. Nato­ winno się stosować z zasady asekurację z zakot­ miast szerokie szczeliny z wystającymi wargami wiczeń: rury lodowe, kątowniki i kotwice śnieżne, śnieżnymi trzeba przeskakiwać z rozpędu, lecz nie zakotwiczenia typu T z plecaka, czekana, czekano- więcej jak z trzech lub czterech kroków. Można to młotka i odzieży. Trudne do przejścia bywają czynić mając pewność, że wyląduje się już poza szczeliny brzeżne, zarówno w górę jak i w dół, ale wargą szczeliny. Czasem z góry zakłada się, że nie jest to przedmiotem niniejszego artykułu. padnie się brzuchem na jej krawędź zakotwiczając się równocześnie czekanem (C, rys. 4). Objaś­ Dalszy ciąg niezwykle obszernego artykułu nienie oznaczeń do rysunków 2, 3 i 4:1 - szczelina; Jerzego Wali w następnym numerze.

ŁÓDZKI SKLEP GÓRSKI GLOBETROTTERS SHOP ul. Piotrkowska 79, PL 90-423 Łódź j Tel./fax (42) 33-07-44

| Poleca: Plecaki, namioty, karimaty, śpiwory, sprzęt alpinistyczny, odzież i obuwie I | turystyczne, trekkingowe, wspinaczkowe, mapy, przewodniki, czasopisma górskie, f I Renomowanych firm: I I Alpinus, Camper, Eurotrade, Fatra, Filar, Hasta, Himal Sport, Janitex, Jany Sport, I l Lhotse, Mak Sport, Mellos Samas, Pająk, Paker, Summit Sport, Tramp, Yeti. i

29

http://pza.org.pl Pożegnania Rubinek

Fot. Jerzy Wala

W środowisku.taternickim był powszechnie zna­ w Krakowie, uzyskując w 1952 roku dyplom in­ ny pod tym pseudonimem urobionym z nazwiska. żyniera geologii, a w 1954 roku obronił pracę magi­ Był powszechnie lubianym za swą prawość, kole- sterską. Od 1957 roku pracował w Oddziale Świę­ żeńskość, wewnętrzną harmonię i zrównoważenie. tokrzyskim Państwowego Instytutu Geologicznego Jego nagłe odejście w pełni sił, aktywności i wielu w Kielcach, prowadząc wieloletnie badania w Gó­ jeszcze planów górskich eskapad było dla nas rach Świętokrzyskich, tam jako pierwszy w tej pla­ wszystkich wielkim wstrząsem. cówce obronił w 1967 roku pracę doktorską nt. 1 kwietnia tego roku miał obchodzić jubileusz „Rudy metali nieżelaznych w Górach Świętokrzys­ 40-lecia pracy zawodowej i równocześnie żegnać kich i ich pozycja metalogeniczna". Był autorem się ze swą pracą na stanowisku kierownika Pra­ 250 publikacji, 150 opracowań archiwalnych, ar­ cowni Geologii Złóż Surowców Mineralnych i Geo­ tykułów i reportaży prasowych. W 1973 roku uzys­ logii Środowiskowej w Oddziale Świętokrzyskim kał stanowisko docenta. W jego działalności nauko­ Państwowego Instytutu Geologicznego w Kielcach. wej pojawił się wcześnie wątek ochrony środowiska Z tej okazji, jak na ironię losu, sam przygotował przed rabunkową eksploatacją gospodarczą. Opra­ sobie życiorys, który stał się obecnie materiałem do cowywane przez niego mapy geologiczno-gospo- pisania nekrologu. darcze miały w jasny i prosty sposób uzmysłowić Doc. dr inż. Zbigniew Rubinowski urodził się 19 ten stan rzeczy ludziom działającym w samorzą­ października 1929 roku w Krakowie. Dzieciństwo dach lokalnych bez specjalnego przygotowania fa­ i młodość spędził w Zakopanem, gdzie jego rodzice chowego. prowadzili pracownię wyrobów pamiątkarskich. La­ Cechowała go wielka wrażliwość na piękno ta wojenne spędził z rodziną w Kańczudze k. Prze­ przyrody, która motywowała jego działania na rzecz worska, ale po wojnie znów zamieszkał w Zakopa­ jej ochrony. Przypadkowe odkrycie w 1963 roku nem, gdzie ukończył w 1948 roku Gimnazjum i Li­ w Górach Świętokrzyskich pięknie zachowanej, na­ ceum Ogólnokształcące im. Oswalda Balcera ciekowej jaskini „Raj" i działania podejmowane dla w słynnej wilii „Liliana". W latach gimnazjalnych był jej ochrony, zbadania i udostępnienia turystycz­ drużynowym znanej zakopiańskiej „dwójki" założo­ nego były początkiem jego kontaktów z Państwową nej jeszcze przed I wojną światową przez samego Radą Ochrony Przyrody, której był wieloletnim Andrzeja Małkowskiego. członkiem, a ostatnio przewodniczącym Podkomisji Ukończył studia na Wydziale Geologiczno¬ Ochrony Jaskiń i Obszarów Krasowych. -Poszukiwawczym Akademii Górniczo-Hutniczej Nie będę tu dalej opisywać w ilu rozmaitych

30

http://pza.org.pl komisjach, komitetach i towarzystwach naukowych koiku w Krakowie. W niedługim czasie moja rodzina działał Zbyszek, za co doczekał się szeregu od­ powiększyła się o dwóch synów". Ta sytuacja ży­ znaczeń państwowych i resortowych, w tym Krzyża ciowa skierowała Zbyszka w lutym 1957 roku do Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski. Kielc, gdzie z całą energią rzucił się w wir pracy Zbigniew Rubinowski był wielkim miłośnikiem gór. w organizującej się Stacji Terenowej Instytutu Geo­ Był wieloletnim, zasłużonym członkiem Klubu Wy­ logicznego i gdzie otrzymał wymarzone mieszka­ sokogórskiego, był też członkiem Polskiego Klubu nie. Już w Kielcach rodzina Rubinowskich powięk­ Górskiego, a w Kielcach założył Kielecki Klub Gór­ szyła się wkrótce jeszcze o dwie córki. ski PTTK. Ani praca zawodowa i naukowa, ani sytuacja Wspominając ten wątek w swoim życiorysie rodzinna nie przeszkodziły w dalszym rozwijaniu pisał„W tym nawale pracy z wielkim trudem udawa­ jego pasji górskiej. Potrafił to wszystko ze sobą ło mi się także znajdować nieco czasu na za­ godzić. Tak więc był uczestnikiem I polskiej wy­ spakajanie mojej wielkiej pasji jaką było uprawianie prawy w Hindukusz w 1960 roku (II wejście na sportowego taternictwa, zapoczątkowanego jesz­ Noszak 7492 m, I wejście na Aspe-Safed 6607 m), cze w młodzieńczym okresie zakopiańskim (rok był w Pamirze w 1970 roku i w Himalajach (udział 1947), a ugruntowanego w czasach studenckich w wyprawie na Dhaulagiri w 1960 roku i zdobycie w Klubie Wysokogórskim w Krakowie. Każdą wolną Kangbachenu 7902 m w 1974 roku). Był też w chwilę wykorzystywałem więc na treningi wspinacz­ Andach i w Ałtaju Mongolskim, w późniejszych kowe w dolinach podkrakowskich oraz na wypady latach odbył szereg wyjazdów trekingowych, jesz­ w Tatry". cze w 1996 roku eksplorował kanadyjskie Góry Skaliste. W dolinkach wprowadzali go w arkana wspina­ czki Pokutnicy, m.in. Karol Jakubowski. Wkrótce W roku 1979/80 uczestniczył w IV Wyprawie sam został instruktorem i szkolił następnych adep­ Antarktycznej PAN na Wyspie Króla Jerzego. Zna­ tów. W Tatrach wspinał się latem i zimą; miał lazł tam m.in. złoto. W czasie tej wyprawy dał się szereg pierwszych przejść, jak np.: poznać jako doskonały organizator badań dbający - pn.-wsch. ściana Zadniej Garajowej Turni o bezpieczeństwo zespołu. Dzięki zastosowanej w Grani Hrubego (w 1950 r. z Zenonem Węg­ przez niego asekuracji nikt nie zginął w szczelinie rzynowiczem), lodowca, co zdarzało się często młodym Anglikom. - przejście grani Tatr Wysokich od Małego I naukowo, i sportowo interesował się speleo­ Kieżmarskiego do Krywania (w 1953 r. w zespole logią i potrafił być autorytetem w gronie speleo­ z S. Bielem, W. Czyżem, J. Honowskim i M. Stefań­ logów, godził często zwaśnione środowiska. skim) Nie sposób pominąć jeszcze jednej pasji Rubin- - I wejście zimowe „direttissimą" pn. ściany ka - nart. Był doskonałym narciarzem, uprawiał Mięguszowieckiego Szczytu (1953) ski-alpinizm. Był działaczem Komisji Turystyki Nar­ -1 zimowe przejście grani wokół Morskiego Oka ciarskiej PTTK, współorganizatorem dorocznych (1953) narciarskich rajdów tatrzańskich, instruktorem wy­ - pierwsze polskie wejście zach. ścianą na sokogórskiej turystyki narciarskiej, prowadził szko­ Łomnicę przez Hokejkę (w 1954 r. ze Stanisławem lenia w Dolinie Pięciu Stawów. Bielem) Rubinowscy utrzymywali chętnie kontakty z na­ - pn. ściana Wielkiej Jaworowej Turni (w 1955 r. szym środowiskiem klubowym, przyjeżdżali na klu­ ze Stanisławem Bielem) bowe opłatki. Zbyszek brał udział w dorocznych Te i wiele innych wysoko notowanych dróg zlotach taterników seniorów w Morskim Oku i był legitymowało go do udziału w wyjazdach klubowych z nas najbardziej aktywny. Gdy inni już tylko space­ w Alpy w 1957 i 1959 roku i w Kaukaz Centralny rowali ceprostradą, on zawsze albo szedł się wspi­ w 1958 roku, gdy tylko otwarły się dla nas takie nać, albo jeździł na nartach. W czerwcu 1996 roku możliwości. Tam też zaliczył szereg ambitnych zjeżdżał na nartach z Rysów. Obserwujący ten dróg, brał m.in. udział w znanej akcji ratunkowej na zjazd zachwycali się. „Ach, żeby ten idealny ślad pn. ścianie Eigeru w 1957 roku. dało się utrwalić!" W środowisku klubowym znalazł swą wierną Już po śmierci Rubinka jeden z kolegów otrzy­ i wspaniałą towarzyszkę życia. „Tam też, w gronie mał od niego kartkę z Wysp Kanaryjskich. Zbyszek podobnie jak ja opętanych górami ludzi" - pisał żałował, że warunki pogodowe uniemożliwiły mu - „rychło znalazłem partnerkę swojego życia - nie­ wejście na tamtejszy wulkan. Kartkę kończy zda­ bieskooką Teresę, która w 1954 roku została moją nie: „Wspominajcie nas dobrze..." Czyżby przeczu­ żoną. Mieszkała ona i pracowała w Katowicach, ja cie rozstania... zaś wegetowałem w skromnym sublokatorskim po­ Barbara Morawska-Nowak

31 http://pza.org.pl Wojciech Kapturkiewicz

0 Zbyszku Rubinowskim - autorytecie, starszym koledze i przyjacielu

Poznaliśmy się gdzieś w 1959 na zimowym niezbyt udana, dość przypadkowo łączona wypra­ obozie w Moku. Obozem kierował Adam Skoczy­ wa pod Dunagiri w 1978 (piszę „pod", bo bez las, opromieniony udziałem w wyprawie na Dhaula­ wejścia). Od tej wyprawy przyjąłem zasadę: mniej giri, obnoszący się wyprawowym złotym zegarkiem ważne w jakie góry się jedzie, ważniejsze jest z kim na rękę z wygrawerowaną nazwą wyprawy. Z tych, się jedzie. Dlatego do następnej piątki na Acon- z których pamiętam z tego obozu, to druga połowa caguę (1985) bez wahania dokooptowałem Zbysz­ Adama, czyli Hanka, nierozłączna para Leszek ka. Wiele się działo na tej wyprawie, w każdym Bober i Heniu Ciońćka, mój partner na tym obozie razie stała się ona początkiem naszych częstszych - Jacek Poręba i Rubinki: Teresa i Zbyszek. Wów­ kontaktów. czas, 10 lat starszy, z sukcesami tatrzańskimi i al­ U Zbyszka znalazłem (jedną z wielu) wspaniałą pejskimi, był dla mnie po prostu idolem (choć to cechę. Przede wszystkim można było sobie z nim słowo wtedy jeszcze nie było w obiegu). Gdy Zby­ cudownie pomilczeć. Gdy się coś zdarzyło „nie tak", szek zaproponował nam z Jackiem wspólne we­ nigdy nie było z jego strony: „a nie mówiłem, znowu jście na filar Kopy Spadowej - myślałem, że pęknę zapieprzyłeś" itp. Na jednym z wyjazdów w marcu z dumy. Szliśmy dwoma dwójkami - Zbyszek z Te­ 1991 do Zbójnickiej Chaty szukamy radości w nar­ resą, ja z Jackiem Porębą. Na jednym polu śnież­ tach żlebowo-przełęczowych. Z Baranich Rogów nym pytam Zbyszka - może to wyjechać? Na to Adaś Trzaska rozbija siedzenie (niegroźnie, jak się Zbyszek - „jest to możliwe, zobaczymy". W tonie tej okazało); na drugi dzień odprawiamy go helikop­ uwagi był jakiś spokój, z którego wynikała pewność, terem. Koło pierwszej w południe pomysł: a może że element ryzyka choć istnieje, to sprowadzony by tak wyskoczyć na Durną Przełączkę? Jeden jest prawie do zera. Bo kryje się za tym znajomość wyciąg od przełączki Zbyszek proponuje, abyśmy rzeczy, i jak to dzisiaj byśmy powiedzieli, wysokiej się wycofali, bo się robi trochę późno. Schodzimy klasy profesjonalizm. To odczucie w stosunku do skosem do żlebu. Robi się ciemno, sięgam do Zbyszka pozostało mi na zawsze. plecaka i przekazuję: „nie zabrałem latarki". Zby­ Pamiętam uwagę Zbyszka (było twardo w ze­ szek rozpina plecak i stwierdza rozbrajająco: „ja jściu) -„wiesz Wojtuś..." (taki miał zwyczaj zwraca­ też". Po chwili dodaje „no to kiblujemy". I to był nia się do mnie), „raki to nie tak, tylko tak". I od tego jeden z najwspanialszych biwaków, pomimo braku momentu przez następne kilkadziesiąt lat stawia­ wszelkiego odpowiedniego do tego sprzętu z wyjąt­ łem raki właśnie „tak". kiem płachetki NRC (Zbyszkowej zresztą). Rano Spotykaliśmy się w tych latach sporadycznie, okazało się, że mieliśmy do żlebu 15 metrów terenu ale zawsze z dużą radością, jaką cechowała Teres­ dwójkowego. Cest la vie. kę, jak i Zbyszka, choć może w jego przypadku Od tego czasu wiele było wyjazdów na Słowa­ mniej wylewnie. Jedno z takich niespodziewanych cję, do Austrii, Szwajcarii, a zeszłego lata do Kana­ spotkań to gdzieś na trasie pomiędzy Faizabadem dy, gdzie przeżywaliśmy, jak nigdy, piękno gór, a Khazi-Deh w Hindukuszu (rok 1976). A potem przyrody i samotności we dwójkę.

32 http://pza.org.pl Zbyszek przechodził na spóźnioną już dwa iata eme­ Za 18 minut czwarta ostatni wyjazd w górę na ryturę. Ja niedługo miałem pozbyć się czasochłon­ Zwieselalm, zjeżdżamy, jest nieźle, choć dość twar­ nych służbowych funkcji. Mieliśmy planów co naj­ do. W połowie dolnego odcinka ruszam w dół, łuk mniej na 10 lat. Planów, nie da się ukryć, górskich. w lewo, przy łuku w prawo mijam jadący lewym W tym naszym, dość już zresztą zaawansowanym, skrajem ratrak, widzę drugi z prawego skraja trasy, wieku odczuwaliśmy radość gór coraz bardziej zatrzymuję się poniżej niego. Patrzę do góry; ope­ świadomie, radość, że przeżywamy coś niesłycha­ rator górnego ratraka macha rękami i krzyczy do nego, że jest nam to dane, dopóki dopisze zdrowie, swojego kolegi jadącego drugim ratrakiem. Z ges­ i to docenialiśmy. tów domyślam się, że ktoś poleciał w dół, poza I co się stało Zbyszku? To nie ironia, to szyders­ siatkę ochronną. Decyduję się podejść kilkadziesiąt two, to okrucieństwo losu. Tyle było gór, tyle ścian, metrów aby ewentualnie komuś pomóc. Po kilku lodowców w Twoim życiu. I taka tragedia na prostej minutach patrzę w dół skarpy i porażenie: poznaję narciarskiej trasie. Jak mogłeś to uczynić? Prze­ rozrzucone charakterystyczne narty Kastle-Tour rwać swoje wspaniałe życie, jak mogłeś to uczynić i operatora ratraka przy leżącym nieprzytomnie swoim bliskim? Zbyszku. Po chwili jestem przy Nim. Jest nieprzyto­ mny, ma strasznie stłuczoną głowę w okolicy pra­ wego oka. Krwotok z nosa i z przerażeniem stwier­ dzam, że z prawego ucha. Tamujemy krew na ile jest to możliwe; po 15 minutach przybiegają ratow­ nicy, wezwani telefonem przez obsługującego drugi ratrak. Jest też lekarz. Transportują Zbyszka około 200 m w dół, do bazy wyciągu, gdzie czeka karetka reanimacyjna. Jest jeszcze nadzieja. Po chwili przylatuje helikopter, który zabiera Zbyszka do Salzburga. Lekarz w międzyczasie powiadamia Te­ resę, która przygotowywała dla nas obiad w domu Hansa. Dalsze wydarzenia to operacja Zbyszka wprost po przylocie do oddziału neurochirurgicznego szpi­ tala w Salzburgu, ciągła opieka Teresy, która wyna­ jęła pokój tuż przy szpitalu. Stan Zbyszka, według relacji lekarzy, niestety nie rokuje żadnych nadziei. Cud się nie zdarzył, 11 lutego Zbyszek umiera. Za wcześnie Zbyszku, za okrutnie, zostawiłeś najbliż­ szych i co teraz? Przyczyny wypadku: Straszny zbieg okoliczności, z których wyłącze­ nie jednej zapobiegło by tragedii. Układ terenu w momencie wypadku był taki, że jadący skrajem ratrak nie był odpowiednio wcześnie przez zjeż­ dżającego raczej dość szybko Zbyszka zauważo­ ny, pomimo włączonych świateł sygnalizacyjnych. Zbyszek prawdopodobnie dla uniknięcia zderzenia z ratrakiem uciekał na sam skraj trasy, gdzie nie Zbigniew Rubinowski i Wojciech Kapturkiewicz mieszcząc się wpadł na siatkę, przez którą przele­ na Biatczańskiej Przełęczy ciał. Siatka była odchylona na zewnątrz i za niska Fot. Jerzy Wala aby Go utrzymać. Tuż za siatką był stromy stok Fakty: z zalodzonym śniegiem, a w linii upadku Zbyszka W niedzielę wieczór 2 lutego 1997 przyjechaliś­ około metrowej średnicy głaz, w który Zbyszek my autami do naszego przyjaciela Hansa Webers- najprawdopodobniej uderzył głową. Zbyszek leżał torfera w Gosau pod Dachsteinem. W poniedziałek poniżej, już na trawie, pomiędzy drzewami. Jak się idziemy na narty w okoliczny rejon Dachstein-West. okazało potem, Zbyszek nie miał żadnych innych Na najbliższe 3 dni mamy w planie Dachstein, obrażeń poza stłuczeniem głowy. nocleg w Adamek Hutte (w winterraumie), big footy Teresko, bądź dzielna, Zbyszek pojechał na na lodowcu. długą wyprawę, ale nie zostałaś sama!

33 http://pza.org.pl Memoriał Józefa Psotki W schronisku przywitali go personel, turyści i przy­ jaciele. Czekał już na niego gorący kapuśniak i tort, Już po raz dwunasty zorganizowano coroczny a chatar wręczył mu z tej okazji dyplom. Petros bieg wysokogórski dla uczczenia pamięci znakomi­ potwierdził, że nadal jest w znakomitej formie. tego taternika i himalaisty słowackiego - Józefa Psotki, który w 1984 roku po zdobyciu Mount Eve¬ Szerpa Rally restu zginął podczas zejścia. W tym roku startowało około stu uczestników W tym roku na trasie zawodów Szerpa Rally w tym: 6 kobiet, 17 mężczyzn w wieku powyżej 40 warunki były trudne i pogoda była zła. Niżej padał lat i 73 w wieku do 40 lat. Trasa wiodła od Śląskiego deszcz, a wyżej śnieg. Po wystrzale z butelki szam­ Domu na Polski Grzebień, dalej na Rohatkę i Doli­ pana zawodnicy wyruszyli ze startu od schroniska nę Staroleśną do Tatrzańskiej Magistrali, nią z po­ przy Popradzkim Stawie na 4,5-kilometrową trasę wrotem do schroniska w Dolinie Wielickiej. Ponie­ 0 przewyższeniu 750 metrów. Meta była w schronis­ waż w tym roku w wyższych partiach Tatr leżał ku pod Rysami. Mężczyźni nieśli 60-kilogramowy twardy śnieg, dlatego trawers z Polskiego Grzebie­ ciężar, a kobiety 20-kg. Uczestniczyło w zawodach nia na Rohatkę ubezpieczono linami. Należało 35 tragarzy, wśród których było 8 Włochów z Clubu zmieścić się w limicie czasu, a do końca wyniku Alpino Italiano oraz 5 kobiet. Zwyciężył Eduard Lip- liczone były dwie „czasówki" ze Śląskiego Domu na tak z Tatrzańskiej HS, który przeszedł trasę w czasie Polski Grzebień oraz z Siodełka do Śląskiego Do­ 1 godz. 33 minuty. Drugi był Viktor Beranek z Chaty mu. Wśród kobiet zwyciężyła Bibiana Śmollova (HK pod Rysami, a trzeci 18-letni Misko Krisśak, tragarz Jasna) w czasie 1.22.12,0 w kategorii mężczyzn z Chaty Tery'ego. Wśród kobiet najlepszy czas powyżej 40 lat Jaroslav Mikuśtiak (HK Tatrin Rużo- uzyskała Janette Korinova z Tatrzańskiej Łomnicy. mberok) w czasie 1.03.16,0, a w grupie mężczyzn młodszych do 40 lat - Vladimir Sventek (James Z Gierlachowa do Śląskiego Domu Żilina) w czasie 53 min i 41 sek. Trzecia edycja górskiego biegu pod górę odbyła Niezwykłe urodziny się na tej samej trasie co w latach ubiegłych tj. z Gierlachowa do schroniska w Dolinie Wielickiej. Bracia Piotr, Józef i Iwan Petrosowie z Kieżmar­ Startowało około 200 zawodników w różnych kate­ ku znani byli jako tragarze górscy donoszący do goriach wiekowych. Trasa miała 8400 metrów dłu­ schronisk żywność i opał. Obecnie nie trudnią się gości i 789 metrów przewyższenia. już tym zawodem, chociaż Piotr Petras robi to W kategorii mężczyzn wygrał bezapelacyjnie jeszcze sporadycznie i startuje w zawodach Szerpa Marcel Matanin z ŚKP Szczyrbskie Jezioro w cza­ Rally. Dawniej przez wiele lat nosił zaopatrzenie do sie 41 min 25,3 sek. Został on tym samym mist­ Chaty Tery'ego. Po raz pierwszy przed ponad 30 rzem Słowacji w biegu pod górę. Wśród kobiet laty wyniósł na nosiłkach do Chaty Zamkowskiego najlepsza była Polka Zatorska, która na tej samej 57 kilogramów parówek frankfurckich. W 1996 roku trasie uzyskała czas 48 min 16,5 sek. Startowali Piotr Petras ukończył 50 lat. Uczcił ten fakt w spe­ także juniorzy i juniorki, a dla młodzików trasa była cyficzny sposób, bowiem postanowił wynieść do krótsza - wiodła bowiem tylko z Gierlachowa do Chaty Zamkovskiego rekordowy ciężar 110 kilo­ Tatrzańskiej Polanki i miała 3650 metrów długości. gramów. Przy stacji kolejki na Siodełku nałożył na Marcel Matanin startował w następnym miesiącu nosiłki 70-kilogramową beczkę piwa, 22-kilogramo- na Mistrzostwach Świata w biegu po górę. Zawody wą butlę z propanem butanem i dwa opakowania te odbywały się w Austrii. Zajął tam dobre 11 wody mineralnej o łącznej wadze 18 kg. Do tego miejsce i był najlepszy spośród Słowaków. dobrał jeszcze po butelce szampana oraz czer­ wonego wina i z tym ciężarem wyruszył na trasę. Apoloniusz Rajwa

34

http://pza.org.pl Nowa mapa „Harmanca" Przewodnicy na Słowacji

Wojskowe wydawnictwo kartograficzne „Har- Biuro przewodnickie, działające od niedawna manec" od 1993 roku wydaje nową serię map w budynku „Satura" w Starym Smokowcu, roz­ turystycznych Słowacji w skali 1:50000. Obecnie szerzyło swoją ofertę. Usługi można zamawiać obejmuje ona niemal całe terytorium kraju (w przy­ przez cały rok w godzinach pracy agencji turystycz­ gotowaniu są ostatnie arkusze). Dwie tatrzańskie nej. Według cennika na rok 1997, cena dniówki na mapy z tej serii: nr 112 „Zapadnę Tatry - Rohace" popularnych i niezbyt trudnych trasach na Gierlach, (III wydanie) i nr 113 „Vysoke Tatry" (IV wydanie) Wysoką, Baranie Rogi, Kieżmarski Szczyt wynosi są stale aktualizowane i wznawiane na każdy nie­ 2500 Ks przy maksymalnej liczebności grupy mal sezon. Obie mają wersje zimowe, ukazały się 5 osób. Na trudniejszych drogach gaża przewod­ również z napisami niemieckimi. W ostatnich mie­ nika jest wyższa, a liczba uczestników jeszcze siącach do słowackich księgarń trafiła nowa mapa mniejsza (np. Łomnica zachodnią ścianą drogą „Harmanca" zatytułowana „Vysoke Tatry - Stary Stanisławskiego - 4300 Ks, 2 osoby, Żabi Koń Smokovec" w skali 1:25000. Arkusz formatu 3 300 Ks, 2 osoby, Ganek filarem Puśkaśa 4000 77x121 cm obejmuje całe słowackie Tatry Wysokie, Ks, 2 osoby). południową część Tatr Bielskich i podtatrzańskie Słowaccy przewodnicy prowadzą również wy­ miejscowości od Kotlin po Trzy Studniczki. W sto­ cieczki narciarskie. Do schronisk grupa może liczyć sunku do arkusza nr 113 jest tu więcej informacji, 10 osób, powyżej do 5 osób. Cena dniówki 3000 gęściej też wrysowane są poziomice (co 10 m). Ks. Adres: Spoloćnost' horskych vodcov, CK - Sa- Oznaczono trasy rowerowe i ograniczenia sezono­ tur, 062 01 Stary Smokovec. Tel. 0042/969/2414 we na szlakach, w wielu miejscach pokazany jest i 5065, fax 0042/969/3215. również przebieg ścieżek nie znakowanych. Podo­

bnie jak w przypadku serii 1:50000, na odwrocie Monika Nyczanka arkusza zamieszczono informacje na temat TANAP oraz słownik miejscowości i obiektów geograficz­ nych - po słowacku i niemiecku. Niestety, mapa ( \ znów wnosi rewolucję w wysokościach szczytów - zmiany sięgają nawet kilku metrów. SZKOŁA WSPINACZKOWA Krzyż na Wysokiej

W ostatnim numerze dwumiesięcznika TANAP-u Jacek Patrzykont, Rafał Kardaś „Tatry" (2/1997) o historii żelaznego krzyża ze instruktorzy PZA szczytu Wysokiej (2560 m) opowiada jego twórca, Oldfich Bubik. W latach pięćdziesiątych „chatarzył" on wraz z Mirem Jilką w Schronisku pod Wagą. Szkolenia: Zainspirowany alpejskim zdjęciem znalezionym «w na sztucznej ścianie w niemieckim miesięczniku „Der Bergsteiger", pod­ "3= skałkowe czas zimy własnoręcznie wykonał metalowy krzyż. es* tatrzańskie na kartę taternika Wdniu21 sierpnia 1955 r. razem z Jilką potajemnie osadził go na wierzchołku Wysokiej. Wkrótce do­ wiedziała się o nim straż graniczna,'wówczas zwa­ \ Szkoła zapewnia sprzęt wspinaczkowy na „finansową", która wszczęła dochodzenie. Hors- ka Służba, której zlecono natychmiastowy demon­ Adres korespondencyjny: taż nieprawomyślnego symbolu, nie wywiązała się 02-786 Warszawa, ul. Zamiany 5/117 z zadania i krzyż pozostał. Oldrich Bublik wyjaśnia, że litery V.R. są inicjałami tragicznie zaginionego tel./fax 641-85-77 w tym czasie „przyjaciela schroniska", choć sam oraz 659-82-60 (wieczorem) krzyż nie ma związku z tą osobą. V_ /

35

http://pza.org.pl Z wizytą u Paryskich kim, niemieckim, węgierskim, słowackim i polskim. Materiały do tego słownika zbierane są od okresu 3 maja 1996 roku dr Zofia Radwańska-Paryska przedwojennego i zajmują na półce rząd 10-met- ukończyła 95 lat, a 10 września Witold Henryk rowy. Słownik będzie obejmował poza Tatrami tak­ Paryski 87 lat. Mimo że oboje są już bardzo za­ że Podhale, Spisz, Orawę i Liptów. awansowani w latach, w dalszym ciągu intensywnie Z publikacji drobniejszych należy wspomnieć pracują naukowo nad kolejnymi dziełami. o artykule, który ukazał się w miesięczniku „Góry" 0 pierwszych turystach w Tatrach, w którym Witold Paryski podaje, że pierwszymi znanymi z nazwiska turystami w Tatrach była nie tylko Beata Łaska, ale również jej mąż Olbracht Łaski. Napisał również artykuł do „Prac Pienińskich", główny jednak wysi­ łek jest skoncentrowany na doprowadzeniu do koń­ ca prac nad słownikami. (ar)

14 ośmiotysięczników

Arno Puśkaś, znany słowacki alpinista, przewo­ dnik i ratownik, jest również publicystą, grafikiem 1 malarzem, tworzy m.in. kolaże. Dla swojego przy­ jaciela, himalaisty Marcusa Schmucka wykonał 14 Witold Henryk Paryski w domu na Kozińcu kolaże wszystkich ośmiotysięczników himalajskich według oryginalnych fotografii. Część z nich była Trwają prace nad ukończeniem Słownika Gwa­ eksponowana w ubiegłym roku na wiosnę w Sport ry Podhalańskiej, który to słownik opracowują Pary­ Hotelu w Salzburgu z okazji 70 urodzin Marcusa scy wspólnie. Zebrali już do niego wiele materiałów Schmucka, pozostałe Arno Puśkaś ukończył w tym w tym zapiski i opracowania Juliusza Zborows­ roku. Warto przypomnieć, że Marcus Schmuck kiego. Ciekawe materiały przekazał im również razem z Fritzem Winterstellerem, Kurtem Diember- Tadeusz Gąsienica Giewont. Prace potrwają praw­ gerem i Hermanem Buhlem stanął 9 czerwca 1957 dopodobnie jeszcze rok. Drugie znacznie większe roku jako zdobywca na szczycie Broad Peaku dzieło to Wielki Słownik Historyczno-Geograficzny (8047 m). Weszli na ośmiotysięczny szczyt bez Tatr i Podtatrza. Będą w nim nazwy nawet sprzed pomocy tragarzy, a Marcus Schmuck był kierow­ 200 lat, występujące w różnych językach - łacińs­ nikiem wyprawy.

Poznaniacy w Chamonix

W drugiej dekadzie lipca oraz na początku sier­ - Premierę Pointę des Nantillons: pnia '96 roku przebywał w Chamonix zespół z Po­ - „Guy-Anne" TD sup. (100 m) 6a+ znania w składzie Marek Grudziński - Maciej Soko­ - Red Pillar of Aig. de Blaitiere: łowski. Za cel wspinacze obrali szybko schnące - „Les Diamonts du President" TD pd.-wsch. i zach. stoki Igieł, na których przeszli (200 m) 6a następujące drogi: - Aig. du Midi: - Tour Verte: - „Gagafou" TD sup. (200m) 6a/b - „Rebuffat / Pierre" D (120 m) - „Le Piege" TD sup. (200 m) 6a comp. 5+ - „Homologue Exep." ED inf (200) Wspinaczka „Filarem Bonattiego" na Petit Dru 6c+ (ABO inf) zakończyło się 200 m przed końcem

36

http://pza.org.pl z powodu nie planowanego biwaku bez wody, wzięcie atakował Mt Everest. Nic z tego nie wyszło początków odmrożeń. Wykorzystując małe przejaś­ ale fascynacja chyba została. We wrześniu 1996 nienie szybko ewakuowano ich ze ściany. roku wszedł z ojcem na Cho Oyu. Jest najmłod­ G.G. szym alpinistą, który wszedł na górę ośmiotysięcz­ ną. Zginął Lobsang Jangbu. 23-letni Szerpa z Kat­ Biegacze mandu zdążył przez śmiercią w lawinie z Przełęczy Południowej wejść cztery razy na Mt Everest. Wios­ Trzeba się chwalić. Szybkie wejścia na niskie ną ubiegłego roku wszedł do historii Everestu usiłu­ ośmiotysięczniki Krzysztofa Wielickiego i Jacka Be­ jąc sprowadzić śmiertelnie osłabionego Scotta Fis- rbeki przeszły niemal bez echa w prasie światowej. hera. Krótka, piękna kariera. A tymczasem podobne wyczyny Alana Hinkesa, Przykra przygoda przydarzyła się Jerremu Mof- Jeana-Christopha Lafailla oraz Inaki Ochoa zostały fatowi w Paryżu. Najpierw złodzieje ukradli mu ciepło skomentowane przez edytora miesięcznika portfel, a potem skopali go i złamali mu nogę. „Climbing". Ale cóż, cudze będę chwalił, choć swoje Wieść gminna nie podaje czy znana z legendarnej znam. sprawności paryska policja dopadła brzydkich op­ Biegi rozpoczął Inaki Ochoa. Dziesiątego lipca rychów. Jerry będzie pauzował sześć tygodni. wszedł na Gasherbrum I. Zszedł i po krótkim od­ Jeszcze jeden Angol nie miał szczęścia tego poczynku w ciągu 36 godzin dotarł na wierzchołek lata. Ben Moon i jego kolega Steve Coates stanęli Gasherbruma II, jak się wyraził edytor „bez użycia przed sądem pod zarzutem czynnego stawiania tlenu". Jeszcze tego by brakowało aby tam używać oporu policji w trakcie demonstracji przeciwko bu­ tlenu. dowie nowej drogi w Newbury na południu Anglii. Po nim w bloki startowe wszedł Jean-Christop- Sześć miesięcy aresztu dla obu zostało zamienione he Lafaille. Zaaklimatyzował się w trakcie dwóch na prace na rzecz gminy. Mieli 200 godzin do krótkich wypadów do wysokości 6500 m. 27 lipca odpracowania. Na słabych nie trafiło. wystartował z bazy do biegu na oba wierzchołki. Ponoć nie używał lin poręczowych i tlenu. Do P.P. wierzchołka G.ll dotarł po 15 godzinach. Zszedł do obozu I i ruszył w stronę Hidden Peaku. Do szczytu dotarł japońskim kuluarem. Wrócił do bazy po 72 godzinach. ^gS AUAlHi Alan Hinkes przyjechał pod G.l i G.ll po udanym wejściu na Mt Everest. W tydzień poradził sobie JffP 01-691 Warszawa, z G.l. Po trzech tygodniach był na wierzchołku G.ll, ul, Gdańska 22, lei. 39-87-85 korzystając z pomocy wyprawy amerykańskiej. Itank Zachodni S.A. II 0/Warszawa W tym roku do podobnego biegu wystartujemy 11201027-8253-136-3000 my tzn. wyprawa kierowana przez Ryśka Pawłows­ U nas kupisz: kiego i mnie. Oby pogoda dopisała. • Tomasz K. Pryjma - Wspinaczka w ciemności Piotr Pustelnik • Damian Wądołowski - English-Polish Lexicon of Climbing Tenns and Phrases Rozmaitości • Taternik 2/94,1/95,2/95,1/96,2/96, 3/96,

W sierpniu ubiegłego roku Abby Watkins i Vera 4/96 I nimejSZy (numery sprzed dwóch lat po obniżonej cenie) Wong dokonały najszybszego kobiecego przejścia • Jaskinia Niedźwiedzia w Kleinie Nosa na El Capitanie. Poprzedni rekord należał do Nancy Feagin i Sue McDevitt i wynosił 17 godzin • Jaskinie TPN, tomy: l, III, IV, V, VI i 40 minut. Obecnie najkrótszy czas na El Capie • Jaskinie Sudetów wynosi 16 godzin i 30 minut. No, dziewczynki, do • Jaskinie regionu Gór Świętokrzyskich roboty. Aha, byłbym zapomniał. Na tę wspinaczkę umówiły się za pomocą Internetu. Znowu elektro­ Realizujemy nawet najmniejsze nika pomogła imperialistkom. zamówienia indywidualne i hurtowe. Poznałem go wiosną 1995 roku w bazie pod Wysyłka na koszt firmy. północną ścianą Everestu. Wysoki, wyglądający na starszego, niż posiadane 15 lat Mark Pfetzer za­

37

http://pza.org.pl teraz, oszczędzając siły wyjść w górę tyle metrów na ile pozwala ci własna psycha". To co tu jest napisane stoi w całkowitej sprzeczności z tym co piszą autorzy podręczników do wspinaczki w stro­ mym lodzie. Przeczytałem artykuł Macieja Tertelisa: „Aseku­ Jerzy Wala racja w warunkach zimowych" „Taternik" 1/1996 s. 23-27. Tekst wzbudził u mnie wiele zastrzeżeń, nie tyle dotyczących spraw merytorycznych, ile języka uży­ Uwaga, złodzieje! wanego przez autora. Pomijając już niewłaściwą W drugiej połowie czerwca '96 r. w Skałkach formę zwracania się do czytelnika przez drugą Podleśnickich (Góra Kołoczek) doszło do spek­ osobę jak na przykład: chcesz, do Ciebie itd., to takularnej kradzieży, której nieopisanie byłoby przede wszystkim wprowadzony do artykułu żar­ gon! błędem. Co innego jest wymiana zdań na trawniku pod Dwóch młodych wspinaczy Dariusz P. skałką w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej czy z Gdańska oraz Michał W. z Krakowa przy­ pod zachodnią ścianą Kościelca w Tatrach, a co właszczyli sobie sprzęt niemieckich wspinaczy, innego pisanie artykułu do czasopisma, Organu którzy pozostawili go na drodze „Podwójna PZA. Nie jest to przy tym opowiadanie literackie, Aspiryna" (Głowa Cukru). Była to lina Edelrid 60 ale artykuł fachowy. A taki nie pisze się dla kilku m, kostki asekuracyjne DMM oraz ekspresy. kumpli ze wspólnych wspinaczek, lecz dla szero­ Największym wstydem napawa nas fakt, że kiego grona czytelników, którzy powinni mieć poda­ koledzy z Hannoveru wspinali się feralnego dnia ną treść w poprawnej polszczyźnie, także w od­ dosłownie kilkadziesiąt metrów od miejsca zda­ niesieniu do języka taternickiego, którego nie trze­ rzenia (Dziewica). ba by się wstydzić, oraz prawidłowe określenia Sądzimy, że tego typu zachowanie godne techniczne. jest jak największego potępienia, tym bardziej Wszystkie te: dziabki, lonżyki, kontfifki, śruby, że dotyczy ono obcokrajowców. Zdejmowanie szpejarki, pętla „na krawat", rodzaj lodowego jeba- wiszącej na skale liny świadczy o wyjątkowo dełka, asekuracja w mikście (po co to, jeśli obok niskim poziomie moralnym oraz postawie hań­ autor wyjaśnia, że to teren mieszany), podkaszał, biącej środowisko polskich wspinaczy. przyjazne są również połacie trawiaste, w którym Uważamy, że przyłapanie dwóch młodych świetnie siadają dziabki, kości, hakodziury, szpejar- ka, z tyłka, zepnij szpejarkę, którą masz na szyi ze złodziei na gorącym uczynku oraz eliminacja ich szpejarką przy uprzęży (rysunek 7 jest prawidłowy ze środowiska wspinaczkowego powinna być ale tekst nie), oszczędzając na bule, lotem koszą­ przestrogą dla innych pospolitych przestępców, cym całego zespołu (?), analogiczna sytuacja ma którzy bezkarnie rozkradają nie tylko dobra oso­ miejsce klasycznego prowadzenia w lecie ekstre­ biste (np. ekspresy), ale także wspólne (plakie­ malnych rys. (o co tu chodzi?), na ile pozwala ci tki, ringi). własna psycha (!). Sądzimy, że następne wykryte przypadki Także te określenia użyte dosłownie z prospek­ kradzieży powinno także podawać się do wspól­ tów i literatury anglojęzycznej. Dlaczego nie można nej wiadomości. wymyśleć polskich, na pewno znacznie pros­ Notabene, jesteśmy ciekawi, kiedy kultura tszych? Zamiast napisać prosto „zaczep do lodu", naszych wspinaczy osiągnie poziom średniej to mamy tu cały niepotrzebny tekst: „skorzystaj europejskiej. z haczyka Spectra (rodzaj lodowego sky-hooka, Przecież w wielu rejonach świata pozosta­ produkowanego przez firmę Black Diamond). wianie własnego sprzętu na drogach wyposażo­ A przecież to produkują różne firmy np. Salewa pod nych jest ogólnie przyjętą normą. nazwą Eispfeil. Opamiętajmy się! I mam jeszcze jedno zastrzeżenie merytorycz­ ne. Na stronie 27 autor pisze: „Staraj się zakładać Świadkowie zdarzenia pewne przeloty, składające się nawet z kilku punk­ Dariusz Mielczarek - Łódzki KW tów (np. sopel połączony z dwiema śrubami, itp.), Jakub Rozbicki - KW „Trójmiasto" które będą w stanie utrzymać potężne szarpnięcie, Krzysztof Wilczyński - KW „ Toruń" spowodowane dużym odpadnięciem" i dalej „a te­ Wojciech Wiwatowski - KW „Toruń" ren jest w miarę... (pion lub przewieszenie) możesz

38

http://pza.org.pl Jaskinie i speleologia

Jaworzynka - największa jaskinia czas padał deszcz, dlatego zainteresowanie zawo­ Tatr Słowackich dami nie było zbyt duże. Zawodnicy zrzeszeni w klubach mieli do poko­ Przez prawie sto lat największą jaskinią Tatr nania „tyrolkę" rozpiętą nad wylotem Doliny Lejo­ Słowackich była znana powszechnie turystom Jas­ wej, zjazd z przepinkami i wspinanie się po linie kinia Bielska, położona w Kobylim Wierchu w Tat­ przy pomocy węzłów Prusika. Zawody wygrał Ja­ rach Bielskich. Prymat ten utraciła ona przed dwu­ nusz Paziewski uzyskując zdecydowanie najlepszy dziestu laty, kiedy to w odkrytej w 1973 roku jaskini czas 11 min 52 sek., przed Piotrem Gruszką - 14 Jaworzynce zbadano i pomierzono ponad dwa kilo­ min 18 sek. i Grzegorzem Bargielem 17 min 47 sek. metry korytarzy. Od tego czasu długość i głębokość Dalsze miejsca zajęli: 4. Adam Kasiarz, 5. Wojciech tej jaskini systematycznie wzrasta. W 1996 roku Galica, 6. Paweł Nadybal, 7. Bronisław Miętus, 8. grotołazi słowaccy ze Spiskiej Białej dokonali w niej Rafał Guziak. dalszych odkryć. Jak podają „Podtatranske Noviny" z 31 października 1996 roku, długość Jaworzynki wzrosła do 5183,6 metra, a deniwelacja do 320,24 metra. Najniżej położone miejsce w stosunku do otworu znajduje się na głębokości 49 metrów, a punkt najwyższy na wysokości 271 metrów. Na liście najgłębszych jaskiń Słowacji plasuje się ona obecnie na drugim miejscu, a na liście najdłuższych - na piątym. Otwór jaskini znajduje się w Dolinie Jaworowej na wysokości 1232 metrów i jest doskonale zabez­ pieczony przed niepowołanymi amatorami podzie­ mnych przygód. Wchodzi się przez stalową, dość wąską rurę, z zamykaną na klucz pokrywą. Po wstępnych partiach dalsze przejście zamyka kil­ kunastometrowej długości syfon wodny zwany Cer­ berem, co stanowi dodatkowe zabezpieczenie jas­ Scena z zawodów kini. (ar) Dla amatorów przygotowano tor przeszkód, na który składało się wejście po drabince, zjazd i wyjście po linie przy pomocy przyrządów. Najlep­ Speleozawody w Dolinie Lejowej sza była Agnieszka Bachleda przed Dorotą Mierz­ wą i Katarzyną Chudobą. Jedynym startującym Z okazji 45-lecia Speleoklubu Tatrzańskiego amatorem był Piotr Gąsiorowski. W kategorii dzieci zorganizowane zostały 20 października 1996 r. wygrał Mateusz Piętka przed swym bratem Łuka­ zawody w technikach jaskiniowych dla członków szem. Sponsorami nagród byli: Urząd Miasta Zako­ klubu oraz dla amatorów nie zrzeszonych w klu­ pane, interceramica, Alpin Sport i Air Sport. bach jaskiniowych. Było zimno i mokro, prawie cały (ar)

39

http://pza.org.pl I Wyprawa Federacji Akademickich Klubów głębokość - 643 m. Otwór jaskini znajduje się na Speleologicznych w Tennengebirge wysokości 1900 m n.p.m., kilkaset metrów od innej przekraczającej 500 m studni - Brezno pod Velbom Trudności formalne z otrzymaniem pozwolenia, (która zdetronizowała żagańską Hades Schacht). które dotknęły wszystkie tegoroczne wyprawy dzia­ (r.) łające w obrębie landu salzburskiego, wydatnie ograniczyły czas naszej działalności i zmusiły nas do zmiany oficjalnego statusu wyprawy w Austrii. Działaliśmy jako wyprawa retransportująca sprzęt VRTIGLAVICA - VERTIGO z jaskiń południowego Tennengebirge. Pomimo te­ go czasowego i formalnoprawnego ograniczenia podczas wyprawy, zgodnie z jej pierwotnym zało­ żeniem przeprowadzono prace eksploracyjne, któ­ re przyniosły interesujące wyniki. W Jaskini Marii Śnieżnej odkryto ogółem ponad 1 km nowych korytarzy. Najciekawszy ciąg od­ naleziono za syfonem mułowym w głównym roz­ winięciu najniższego poziomu Labiryntu Dziewiątki. Odkryto tam, poniżej napływu błotnego, dwa duże meandry o łącznej długości 450 m (Meandry Cięż­ kich Butów), które doprowadziły do obszernego systemu pochylni na głębokości -800. Obeszliśmy w ten sposób oba dotychczasowe dna jaskini (Smętną Rzekę: -783,5 i Syfon O.: -817) i stanęliś­ my nad otwartym problemem „w dół". Korytarze tego ciągu zdają się stanowić główną kontynuację całego dotychczas poznanego systemu rur na po­ ziomie -700 m i dają duże szanse przeprowadzenia nas w głąb masywu. W Jaskini Ariadnie równolegle do biwaku w Ma­ rii Śnieżnej działali pozostali uczestnicy wyprawy. Kontynuowano kopanie zamulenia na głównym cią­ gu Gangów. Problemy mające przeprowadzić do X 1996. niższych partii jaskini i do połączenia z Jaskinią Grosse Kemetstein były niedostępne z uwagi na bardzo wysoki stan wody w jaskini. W związku z powtórzeniem się tej sytuacji, rozważana jest W syfonach końcowych Kasprowej Niżniej obecnie możliwość zimowych wypraw w ten rejon. Eksploracja powierzchniowa została zreduko­ W dniach 16-30 XI 1996 r. przeprowadziliśmy wana do minimum. Wyeksplorowano jedną nową ze Stefanem Stefańskim 12 akcji mających na celu studnię, która po 50 m połączyła się z badaną rok sprawdzenie ciągów syfonalnych w rejonie za Ko­ wcześniej Jaskinią TS-4. minem Kaskaderów (V syfon). Ze względu na ogra­ Pozostaje nam tylko życzyć sobie, by w przy­ niczone możliwości dwuosobowego zespołu, połowę szłym roku nic nie stanęło na przeszkodzie w kon­ czasu straciliśmy na transport i retransport sprzętu tynuowaniu rozpoczętej eksploracji w tym masywie. nurkowego. Dwa pierwsze nurkowania pozwoliły na zapoznanie się z wyeksplorowanymi przez poprzed­ Jarosław Rogalski ników syfonami i poprawienie pomiarów. Trzecie (a zarazem pierwsze w V syfonie) przyniosło nieocze­ kiwanie pozytywny wynik. Skomplikowany na wstę­ Najgłębsza studnia świata pie syfon przekształca się dalej w obszerny, regula­ rny korytarz o przebiegu zgodnym z grzbietem W październiku 1996 r. położona w słoweńskiej Zawratu Kasprowego. Czwarte i piąte nurkowanie części masywu Canin studnia Vrtiglavica-Vertigo to eksploracja z użyciem „ciężkiego sprzętu" - pły­ wysunęła się na pierwsze miejsce w świecie. Włos­ wałem z wieloma butlami depozytowymi i przy ko-słoweńska ekipa osiągnęła w niej imponującą zastosowaniu specjalnych mieszanek powiet-

40

http://pza.org.pl rznych, zapewniających bezpieczeństwo przy dłu­ odkryciach w 1996 r. długość jaskini wzrosła do ok. gim przebywaniu na średnich głębokościach. Piąte 3520 m. nurkowanie zajęło 4 godz. 20 min. i doprowadziło * Deniwelację systemu Ptasiej Studni zwiększył za VI (167-metrowym) do VII syfonu (Syfon F.F.S.). do 383 m Maciej Tomaszek eksplorując w sierpniu Wygląda on już na jeden z ostatnich w ciągu i może 1996 r. ciąg za oknem w przyotworowej niszy. Są to prowadzić do suchej części jaskini. pochylnie liczące ok. 40 m długości i wyprowadza­ V syfon ma 333 m długości i jest to aktualnie jące 27 m ponad krawędź studni. najdłuższy pokonany syfon w Polsce. Eksploracja * W uzupełnieniu relacji o nurkowaniach Wiktora wymagała przepłynięcia pod wodą ok. 600 m (z Bolka i Krzysztofa Starnawskiego w Jaskini Miętu­ czego 460 m nowego - za najdalszym punktem siej warto wspomnieć, że deniwelacja jaskini zwięk­ osiągniętym przez W. Bolka - por. T.2/96). szyła się do 280 m (-258, +22), a długość do ok. 10 450 m. Krzysztof Starnawski * Sygnalizowane w notatce M. Gali odkrycia w J. Śnieżnej przedłużyły system do ok. 18 010 m (i to licząc z ostatnich osiągnięć tylko partie skartowa­ Za syfonem w Wielkich Kominach J. Miętusiej ne). R. Kardaś W końcu lutego br. wraz z Andrzejem Czubals- kim przenurkowaliśmy wyeksplorowany w ubiegłym roku syfon (por. T. 2/96). Zatrzymał mnie wówczas Spotkanie grotołazów kilkumetrowy próg skalny, zbyt trudny by go poko­ nać z marszu. Teraz przeciągnęliśmy pod wodą 8 III 1997 r. w Łodzi, przy okazji NWZD PZA, sprzęt wspinaczkowy, uprzęże oraz światło kar­ odbyło się rozszerzone zebranie Komisji Taternict­ bidowe i przejście progu okazało się dość łatwe. Na wa Jaskiniowego. Uczestniczyło w nim 46 osób dalszy krótki rekonesans udałem się samotnie. reprezentujących 20 klubów i sekcji taternictwa Wysoką szczeliną dotarłem po ok.150-300 m nad jaskiniowego. Członkowie KTJ złożyli krótkie spra­ wielki, podwieszony syfon, leżący gdzieś pod cią­ wozdanie z półtorarocznej działalności oraz przed­ giem głównym jaskini. stawili plan pracy na zbliżający się sezon. Skoncen­ Krzysztof Starnawski trowano się na omówieniu tegorocznego budżetu komisji, przygotowań do wydania specjalnego nu­ meru Jaskiń z okazji Kongresu UIS oraz akcji Odkrycia w Jaskini Śnieżnej ubezpieczania jaskiń tatrzańskich. Agnieszka Gajewska Grotołazi z Wrocławia pod wodzą Marka Wierz­ bowskiego skartowali 740 m w okolicach Katedry w Partiach za Kolankiem. Próby zamknięcia eks­ Za granicą ploracji kończą się jednak cały czas „niepowo­ dzeniem", a całość nowych ciągów przekroczyła już Zanim zaprezentujemy gruntowniejsze omówie­ na pewno kilometr. nie warto zasygnalizować kilka dobrze rokujących, Nie próżnują również grotołazi z Warszawy. a nie wzmiankowanych w poprzednim numerze W lutym br. zespół kierowany przez Stefana Ste­ wyników, uzyskanych w ubiegłym roku przez pol­ fańskiego, po trudnej wspinaczce w okolicach Sali skie wyprawy. Trójkątnej, odkrył bardzo kruchy korytarz, który po * Pogłębienie Jaskini Maria Śnieżna w Tennen­ kilkudziesięciu metrach kontynuuje się mytymi kas­ gebirge. Na razie udało się odnaleźć ciąg obcho­ kadami. Wkrótce należy się tam spodziewać no­ dzący dotychczasowe dna (-783,5 i -817 m), dalszą wych odkryć. eksplorację ekipa FAKS przerwała z powodu za­ Marcin Gala kończenia czasu planowanej działalności wyprawy. * Uzyskanie ok. 400 m głębokości (dotychczas -274 m) w jaskini GK-3 w Steinernes Meer przez Nowe parametry jaskiń tatrzańskich wyprawę STJ KW Kraków. Jaskinia kontynuuje się. * Kolejny krok w kierunku połączenia Kammers- * W Jaskini Koziej członkowie KKTJ wyeksploro­ chartenhóhle z Gruberhornhóhle zrobiła ekipa KKS. wali nowy ciąg (200 m skartowanych i ok. 20 m Katowiczanie pogłębili też Schartenschacht z -160 odgałęzień), dochodzący do poziomu -12 m i dają­ do -344 m. Odkryli łącznie ok. 2 km nowych koryta­ cy perspektywy na dotarcie do nowego otworu. Po rzy.

41 http://pza.org.pl Zjazd Nadzwyczajny

Pierwszy w historii Polskiego Związku Alpiniz­ mu Nadzwyczajny Zjazd Delegatów odbył się w Ło­ dzi 8 marca 1997 roku. Poświęcony był przyjęciu nowego statutu Związku spełniającego wymogi ma­ jącej wejść w życie ustawy o sporcie. Na Zjazd przyjechało 41 delegatów na 54 uprawnionych. Wśród gości byli między innymi: Zbigniew Kowalski dyrektor Departamentu Sportu, Urzędu Kultury Fi­ zycznej i Turystyki, i Nazir Sabir z Pakistanu, który pomagał zimowej wyprawie Andrzeja Zawady na Nanga Parbat. Zjazd prowadził Janusz Fereński. Pierwszymi Andrzej Marciniak otrzymuje dyplom z rąk punktami programu były sprawozdania - Prezesa Zbigniewa Kowalskiego z UKFiT i finansowe. Kwintesencje poczynań finansowych zawierają umieszczone tabele. Podniosłym mo­ mentem było wręczenie nagród Urzędu Kultury tanio. Bo delegacje wszystkich członków Zarządu Fizycznej i Turystyki i Prezesa PZA za górskie, kosztują sporo. Ta zmiana bez wątpienia usprawni jaskiniowe i sportowe dokonania ubiegłego roku. pracę Zarządu. Dyskusja nad projektem statutu koncentrowała Projekt nowego statutu przygotowali koledzy: się na uściśleniu nazewnictwa. Proponowano wy­ Leszek Dumnicki i Wojciech Święcicki. Statut bę­ mienić poszczególne dyscypliny, którymi zajmuje dzie obowiązywał po zatwierdzeniu go przez się Związek. Ostatecznie przyjęto formułę stwier­ UKFiT. dzającą, że w statucie przez słowo „alpinizm" rozu­ Zjazd był bardzo dobrze zorganizowany przez mie się „wszelkie sporty wymagające umiejętności Akademicki Klub Górski w Łodzi. Cenna była moż­ wspinaczkowych". Nie przeszedł pomysł z przy­ liwość wyświetlania na ekranie tekstu statutu z na­ znaniem członkom honorowym „głosu stanowiące­ tychmiastową korektą zmian w tekście. Prawdopo­ go". Ważnym dla wspinaczki sportowej jest punkt dobnie wybór centrum Polski na miejsce obrad o powoływaniu przez Zarząd „kadry i reprezentacji sprawił, że przyjechało naprawdę wielu kolegów. narodowej". Nastąpi też, i jest to bardzo istotne Po zakończeniu części oficjalnej odbyło się spot­ novum w statucie, zmiana we władzach PZA. Otóż kanie towarzyskie w Klubie K-2, lokalu Włodka z Zarządu ma zostać wyłonione Prezydium. Będzie Bartczaka. to mały zespół ludzi mogący zebrać się szybko i... Andrzej Klos

Rozliczenie Ośrodka Tatrzańskiego PZA na dzień 31.12.96 r.

Lp. Obozowisko wpływy koszty netto

1 Razem 105919,92 zł 76255,73 zł 29664,19 zł

2 OT ogólne 48888,42 zł 29886,15 zł 19002,27 zł

3 Szałasiska 22462,00 zł 15752,00 zł 6709,93 Zł

4 Rąbaniska 18321,50 zł 16684,46 zł 1637,04 zł

5 Po ana Rogoźniczańska 10464,00 zł 6500,16 zł 3963,84 zł

6 Włosiennica 3886,00 zł 2874,96 zł 1011,04 zł

7 Rawa 1896,00 zł 4557,93 zł -2659,93 zł

Opracowała: Bogna Skoczylas

42

http://pza.org.pl Piotr Pustelnik „za przejście północnego filara Nagrody Prezesa K-2 i wejście na K-2 w lecie 1996 roku" Andrzej Marciniak „za wejście na Annapurnę, WSPINANIE SPORTOWE I nowym wariantem w 1996 roku"

Adam Liana „za zdobycie Mistrzostwa Polski JASKINIE Seniorów i Wicemistrzostwa Polski Juniorów we wspinaczce sportowej w 1996 roku" Witold Jokiel „za połączenie jaskiń: Wielkiej Śnieżnej i Wielkiej Litworowej"

TATRY Nagrody Urzędu Kultury Janusz Gołąb „za samotne, jednodniowe przej­ Fizycznej i Turystyki ście zimą drogi DAGA na Kazalnicy w Tatrach w 1996 roku" Krzysztof Wielicki, Piotr Pustelnik, Ryszard Krzysztof Belczyński „za całokształt działalno­ Pawłowski „za przejście północnego filara K-2 ści w Tatrach w sezonie 1996 roku" i wejście na K-2 w lecie 1996 roku" Marcin Tomaszewski „za całokształt działalno­ Andrzej Marciniak „za wejście na Annapurnę ści w Tatrach w sezonie 1996 roku" nowym wariantem" Witold Jokiel „za połączenie jaskiń: Wielkiej Śnieżnej i Wielkiej Litworowej" Rajmund Kondratowicz „za osiągnięcie głębo­ GÓRY WYSOKIE kości - 1010 m w jaskini Hedwighóhle w austriac­ kim masywie Tennengebirge" Krzysztof Wielicki za zdobycie Korony Himala­ Małgorzata Wojtaczka, Marek Jędrzejczak, jów Marcin Buchla „za osiągnięcie głębokości Ryszard Pawłowski „za przejście północnego - 903 m w Sistema del Jon de la Canal Parda filara K-2 i wejście na K-2 w lecie 1996 roku" w hiszpańskim masywie Picos de Europa"

Analiza finansowa dotacji PZA 1996 wykonano 1997 plan

1 Dotacja Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki 750.000 548.500

2 Rzeczowy podział dotacji: a) na zadania (podpisane umowy z UKFiT) 611.430 399.100 b) na organizację zadań 104.000 125.000 c) na sprzęt szkoleniowy i Bazy Tatrzańskiej 34.750 24.400

3 Podział dotacji na zadania w układzie rodzajowym 611.430 399.100 a) imprezy sportowe 509.136 290.400 w tym: wyprawa narodowa 260.000 b) szkolenie i obiekt COS 83.247 79.70- 0 c) Baza Tatrzańska 49.595 w poz. 2c sprzęt d) pozostałe (wydawnictwo, propaganda i in.) 30.548 29.000

4 Podział dotacji „Na imprezy sportowe" w układzie dyscyplin 509.136 290.400 w tym: „wyprawa narodowa" 260.000 a) alpinizm 357.278 1 12.200 w tym: „wyprawa narodowa" 260.000 b) KTJ 74.101 80.00- 0 c) wspinaczka sportowa 77.757 98.200

sumy w złotych

Opracował: Andrzej Sobolewski

43 http://pza.org.pl CONTENTS r 1 - Crown of 2 - Annapurna '96 5 - Cho Oyu and Shisha Pangma in the i alpin style 6 - First polish woman on top of Arna Dablam 7 - In the avalanche under K2 Szczapa 8 - Return of an expedition i Sfefap 9 - Ciasne Kominy - once more instruktorz 11 - Searching of the community 13 - Lets save the rock 14 - Pitons 19 - Polish Association of the Mountain Guides 20 - The first photos od Tatra Mountains 14 (UKrwit Ikwiirssy ffs 22 - Peak Batyżowiecki 24 - Everything could be left behind 27 - Hoisting Fictions from the glacier adres : bazo szkoły.: 00-521 Warszawa Rzędkowice 1 62 crevasse ul. Hoża 29/3 1 m.90 42-365 Włodowice tel:(0.22)6294472,0601242923 Jura Krakowsko - 30 - Obituaries fax.: (0-22) 6359424 Częstochowska 34 - News from the Tatras łittp://lem pac.okwf.fuw.edu.pi./ od/w pionie 36 - News from the mountains 39 - Caves and speleology 42 - News of organization

TATERNIK ORGAN POLSKIEGO ZWIĄZKU ALPINIZMU ALPINI2H - mVSTVM POŚWIĘCONY SPRAWOM TATERNICTWA ALPINIZMU I SPELEOLOGII tpoUcamy w szerokim zakjesie: Wydawca: Polski Związek Alpinizmu, SPORT ul. Erazma Ciotka 17, p. 208: 01-445 Warszawa, »> Sprzęt alpinistyczny tel. 36-36-90 i turystyczny Redaktor: Andrzej Kłos, ul. Murzynowskiego 7/14 ** Literaturę górską 10-684 Olsztyn, tel. domowy i fax 542-85-92 «-ł Obuwie turystyczne Kolegium redakcyjne: H> Odzież z tkanin POLAR, Rafał Kardaś, Andrzej Kłos, Wojciech Święcicki G0RE-TEX, HighTech MICRO Realizacja wydawnicza (skład, łamanie): Ryszard Gliński Instruktaż i szkolenie w zakresie technik alpinistycznych. Korekta: Małgorzata Cwinarowicz Sklepy prowadzą alpiniści i grotołazi Druk: Warszawska Drukarnia Naukowa Warszawa, ul. Śniadeckich 8 Wrocław: ul. Czysta 7 (za DT Centrum) Wydawca i dystrybutor: AGADE tel. (071) 72-68-38 01-691 Warszawa ul. Gdańska 22, tel 39-87-85 ^§)0|pfiDD[!IIS SKLEP FIRMOWY Redakcja prosi tych autorów, którzy piszą teks­ ul. K. Szajnochy (róg Gepperta) ty na komputerze, o przekazywanie ich w for­ tel. (071) 72^6-31 T^AMy*^ mie dyskietek (zwracamy) w programie TAG, Page Maker, Word For Windows, Ami PRO

44 http://pza.org.pl Patagonia Expeditions Mountain Agency & Guides

ryjazdy wroku

Aconcagua (6960m) - luty (3 tygodnie] Everest (8848m) - pn. ściana (Tybet) - kwietień/maj Mt McKinley (6194m) - czerwiec (zgłoszenia tylko do końca stycznia) Gasherbrum I,Gasherbrum II (Karakorum)- lipiec,sierpień Pumori (7145m), Ama Dablam (6856m)-jesień Do każdej wyprawy można dołączyć również na zasadzie trekkingu. Ceny uczestnictwa do negocjacji.

"Globetrottere Shop", Łódź, teUita (042) 33 07 44 Ryszard Pawłowski, ul. Ks. Ścigały 42/5,40-210 Katowice tel/fax (032) 104 7137 Piotr Pustelnik, ul. PO. W. 21/12, 90-248 Łódź tel. (042) 31 93 00

i:::::..:...:,,,.,,,,,,. Centralny Ośrodek Szkolenia Polskiego Związku Alpini na Hali Gąsienicowej

j jł#VŁłVJViłł»W oferuje gruntowne szkolenie taternickie latem i zimą: / licencjonowani instruktorzy PZA, / najlepszy sprzęt renomowanych firm zachodnich: Edelweiss, Beal, Salewa, Charlet, Camp, Petzl, / wykłady i prelekcje ilustrowane przeźroczami, / bogaty księgozbiór, / własny samochód terenowy, / wspinaczki w rejonie Hali Gąsienicowej i Morskiego Oka, / bezpieczny system lącznojci radiowej, / noclegi, koce, gaz do gotowania. Zgłoszenia za pośrednictwem klubów lub indywidualnie: COS PZA, skr. poczt. 399, 34-500 Zakopane tel. (165) 124-01

http://pza.org.pl http://pza.org.pl