Historia Ewolucja błazna – studyjne albumy ery Fisha (1983-1987) Druga fala, w kontekście trendów wszelakich (może poza drugą falą feminizmu oraz drugą falą ezoteryki), nigdy nie będzie tą pierwszą, więc konserwatyści zawsze ją zdeprecjonują. Marillion – prekursor powrotu rocka progresywnego w latach 80. XX wieku – nie był i nie będzie postrzegany jako jedna z najważniejszych grup tego gatunku. Pod względem popularności nie może się równać z „wielką szóstką” z poprzedzającej dekady – zespołami , King Crimson, Genesis, Yes, ELP i Jethro Tull. Mimo to warto się pochylić nad twórczością tej szczególnej grupy.

Michał Dziadosz

90 Hi•Fi i Muzyka 7-8/16 Historia

fanów prozy J.R.R. Od fonograficznych początków do dziś Fish, jako główna postać, góruje nad resztą Tolkiena nazwa na gitarze gra , na basie – Pete nie tylko wzrostem, ale także poetycką indy- brzmi dziwnie zna- Trewavas, a na instrumentach klawiszowych widualnością. Koledzy z zespołu dotrzymują jomo – Marillion to niemal „Silmarillion”. – . Od 1984 roku za perkusją za- mu jednak kroku, stwarzając dookoła jego Panowie już we wczesnym etapie działalno- siada . W 1988 etat wokalisty ob- opowieści niezwykły klimat. Od początku ści zrezygnowali jednak z przedrostka „sil”, jął utalentowany . Zmiana na każdy z nich trzyma poziom, może poza gdyż niedaleko od niego do „silly”, a przecież tym stanowisku wciąż budzi kontrowersje grającym na perkusji Mickiem Pointerem. nikt nie chce być postrzegany jako głuptas. i dzieli fanów na zwolenników starego i no- Przez jego problemy z punktualnością sekcja Wczesny etap trwał wystarczająco długo, wego Marillion. rytmiczna nieco pływa, ale w ogólnym roz- by grupa zdążyła się ukształtować i przygo- Dziś jednak nie o konfliktach i sporach, rachunku – nie jest źle. Legendy o nim jako tować do fonograficznego debiutu. Na szczę- nie o obecnej twórczości zespołu, ale o tym, o muzyku słabym i odstającym od reszty były ście jednak na tyle krótko, żeby nie doszło do co się działo ponad trzydzieści lat temu. prawdopodobnie bardziej zasadne na polu zmęczenia materiału. towarzysko-mentalnym. Być może zwyczaj- Zaczęło się w roku 1979, czyli erze, w któ- Błazeńskie łzy nie nie miał on takiej energii, jak reszta skła- rej większość osób na określenie „rock pro- Wydana w 1983 roku „Script for a Jester’s du, ale jego gry daje się słuchać. Marillion gresywny” reagowała nudnościami. Johnny Tear” – debiutancka płyta Marillion – mimo jednak chciał czegoś więcej, dlatego przed Rotten z Sex Pistols nosił koszulkę z Pink pewnej surowości zdradza, że mamy do następną płytą nie tylko wymieniono perku- Floyd, tyle że z dopiskiem „I hate”. Młodzież czynienia z poważnym zjawiskiem. Bardzo sistę, ale też dokonano olbrzymiego skoku. miała dosyć wszystkiego, co kojarzyło się chciałoby się (choćby dla zasady i z czystej To jeszcze nie był moment, kiedy zespół stał z tatusiowo-gitarowym klimatem spod zna- dziennikarskiej czepliwości) znaleźć w liryce się na chwilę światową gwiazdą, ale można ku Erica Claptona, , Moody chłopięcy sentymentalizm, a muzyce zarzu- już mówić o potężnym rozbiegu. Blues czy Deep Purple. Formuła się wy- cić strukturalną naiwność, jednak po uważ- czerpała. „Wszystko” zostało powiedziane, nym przesłuchaniu całości nie można tego Szmaragdowe kłamstwa a wielkie grupy czekał albo rozpad (Pink zrobić bez wyrzutów sumienia. Kompozycje „Jestem zabójcą (…), mój przyjacielu”. Te Floyd), albo zmiana stylistyki (Yes), albo re- są takie, jakie być powinny. Teksty dotykają padające na początku albumu „Fugazi” sło- aktywacja w zupełnie nowej odsłonie (King nie tylko rozterek sercowych, ale również wa to nie tylko uniwersalna metafora doty- Crimson). Nikt jednak wtedy tego nie wie- cząca moralnego relatywizmu. To również dział. Wszyscy myśleli, że gatunek umarł. apostrofa do „zdradzonego” byłego perku- Trzeba było zatem kilku pasjonatów z dużą sisty, jak to kiedyś, w jednym w wywiadów, siłą przebicia, którzy przyjdą i udowodnią, oznajmił Fish. Przekaz większości tekstów że każdą opowieść da się przetłumaczyć na na krążku nie jest specjalnie budujący i nie język współczesny ich epoce. świadczy najlepiej o etycznym poziomie Skład Marillion formował się kilka lat. ludzkości. A w każdym razie o sposobie Ludzie przychodzili i odchodzili. Ale zestaw postrzegania jej przez autora. Dynamiczna, muzyków, który ukształtował się w momen- zbudowana na ostrych kontrastach muzyka cie fonograficznego debiutu, poza dwoma tylko to podkreśla. Od ciszy do hałasu, od wyjątkami, przetrwał do dziś. Pierwszy pozornej słodyczy do wyrazistej goryczy, od z tych dwóch wyjątków – perkusista Mick wziętego w nawias romantyzmu do wście- Pointer – po trasie koncertowej promującej kłego, ale kontrolowanego buntu. Wydana debiutancką płytę przestał grać w Marillion, w 1984 roku płyta to bez wątpienia najbar- co zdecydowanie wyszło zespołowi na dobre dziej energetyczny Marillion z Fishem i podniosło jego poziom. Kilkanaście lat póź- u steru. niej, wraz z Clivem Nolanem (Pendragon), Co do jakości nagrania, miksu i maste- Pointer założył bardzo przyzwoity zespół ringu – jest postęp, ale nie ma kosmicznych Arena i na wielu płytach udowodnił, że na- różnic w porównaniu z debiutem. Jednak uczył się już grać i niczego mu nie brakuje. przemyśleń na temat problemów ówcze- porządek i czytelność aranżacji oraz spój- Zupełnie inną sytuacją było porzucenie gru- snego świata, niepokojów oraz nierówności ność pracy sekcji rytmicznej (z nowym py przez jej wokalistę, Fisha (właśc. Derek społecznych. bębniarzem, Ianem Mosleyem) powodują, William Dick), które przyniosło koniec pew- Muzycznie mamy do czynienia z rockiem że odnosimy wrażenie większej płynności, nej epoki. Bo choć kolejny frontman Ma- progresywnym, ale z wpływami trendów równości i przejrzystości dźwięku. Wczesne rillion – Steve Hogarth – jest bez wątpienia współczesnych albumowi. Mimo charakte- płyty Marillion nie brzmią jednak tak do- człowiekiem zdolnym i przesympatycznym, rystycznej dla gatunku złożoności formalnej, brze, jak zasługiwałyby ze względu na war- to zespół z nim na czele utracił swój pierwot- nawiązującej do takich legend jak Genesis, tość artystyczną. ny charakter. Zyskał nowy, ale zupełnie inny. Yes czy Camel, słyszymy tu dalekie echa Z dawnych lat pozostały repertuar i nazwa. New Wave of British Heavy Metal, a czasem Utracone dzieciństwo Wielu uważa, że niesłusznie. Panowie mieli nawet punkowego ducha. Przy melodyjnym, Wydana w 1985 roku „Misplaced Child- jednak prawo nią dysponować, a jako kom- ale nieco krzykliwym głosie Fisha, inspiru- hood” to bez wątpienia najlepsza płyta Ma- pozytorzy mogą grać swoje utwory do końca jącego się bardziej takimi wokalistami, jak rillion z Fishem. Perfekcyjnie zaplanowany życia. Kwestia oceny jakości i klimatu oraz i niż Greg Lake koncept-album wiedzie nas przez meandry zasadności tej kontynuacji należy wyłącznie czy John Wetton, wszystko spaja się w natu- uczuć, z którymi nic już się nie da zrobić, do słuchaczy. ralną całość. gdyż ich mapę oraz charakter na zawsze

Hi•Fi i Muzyka 7-8/16 91 Historia

determinują przeżycia z dzieciństwa. według zasady kontrastu (słodka dziecięca towy moment w karierze „Królowej”. Tuż Wszystko, co zrobimy i tak nie ma większego wyliczanka w „Lavender” i za chwilę oparty po spektakularnym i elektryzującym „Live znaczenia. Każdy nasz ruch został przewi- na tej samej melodii fragment „Bitter Suite Aid”, kiedy Wembley właściwie eksplodował dziany. Pierwsza lekcja z Freuda odrobiona – Blue Angel”, opowiadający o symbolicznej, z emocji przy „Radio Gaga”, a występ został starannie. Rozważania na temat utraconej smutnej i gorzkiej przygodzie z lyońską pro- uznany za najbardziej porywający w historii miłości to już głównie ból i rezygnacja, ale stytutką). muzyki rockowej. i wzrastanie w męskiej sile. Cała nadzie- Album został podzielony na kilka seg- Wracając do Marillion – o ile lirycz- ja zostaje wzięta w nawias, rozplanowana mentów oraz podsegmentów, stanowiących nie i muzycznie płyta „Misplaced Child- oddzielnie zindeksowane utwory. Jednak nie hood” jest znakomita od początku do koń- Okładki płyt Marillion da się uciec od wrażenia, że zespół ciągnie ca, o tyle jej brzmienie jest cokolwiek mę- a postać Jestera w kierunku klasycznych, progresywnych suit czące. Zespołowi nie można zarzucić bra- Na wszystkich okładkach płyt Marillion – kompozycji wielowątkowych, trwających ku staranności wykonawczej. Trudno też z Fishem możemy spotkać charakterystycz- wiele minut. Tak też wygląda struktura płyty. kwestionować jego niebywały muzyczny ną postać Jestera, czyli błazna. Fish, jako W większości przypadków utwór przecho- kunszt, a wręcz mistrzostwo, jednak prze- bardzo konsekwentny autor tekstów, w pew- dzi w kolejny, tworząc integralną całość. Nie ładowanie instrumentami i efektami typo- nym sensie porównywał się do niego. Dla przeszkadza to jednak, by już na samym po- wo analogowymi oraz typowo analogowy Fisha błazen to ktoś, kto sam się ośmiesza czątku albumu pojawił się przebojowy „Kay- miks i mastering sprawiają, że choć album w naiwnej, romantycznej postawie wobec leigh”, który jako singiel stał się międzynaro- brzmi potężnie, to nikła ekspozycja sopra- życia i uczuć, ale również ktoś, komu wolno dowym hitem, do dziś chętnie granym przez nów czy niewłaściwa czytelność planów, mówić więcej, bo jest tylko błaznem. stacje radiowe. Piosenka ta wywindowała których przecież tutaj nie brakuje, trącą O ile w przypadku debiutanckiej płyty po- myszką. Zaznaczam, że nie jestem wrogiem stać ta stanowiła centrum okładki, o tyle techniki analogowej. Znakomicie do dziś później przechodziła ewolucję, którą można brzmiąca „Dark Side of The Moon” Pink porównać do zmian światopoglądowych Floyd została przecież w stu procentach w procesie rozwoju, co znalazło odzwiercie- zrealizowana w klasycznym świecie ruchu dlenie także w lirycznej warstwie utworów. elektronów. Uważam jednak, że z każdym Tak oto błazen grający na skrzypcach, przy środowiskiem trzeba się umieć obchodzić, debiucie otwarty i płaczliwie szczery, na a najkorzystniejszym połączeniem jest syn- kolejnej płycie leży w alkoholowej depresji, teza dwóch światów, z których wybieramy a jego kostium spoczywa obok. Na głównej to, co najlepsze. W epoce technologii SSL, okładce do „” już nie magnetofonów cyfrowych (Klaus Schul- funkcjonuje. Można go spotkać tylko po dru- tze korzystał z nich już parę lat wcześniej) giej stronie, opuszczającego pomieszczenie „Misplaced Childhood” nagrano podobną przez okno, za to w pełnym rynsztunku. Na techniką, jak dwa pierwsze albumy. Z jed- „” dostrzegamy błazeń- nej strony – szkoda. Z drugiej, być może ski strój zwisający z kieszeni bohatera płyty, właśnie dzięki temu brzmieniowo bywa Torcha. Uważny obserwator bez trudu za- brutalnie i hałaśliwie, ale też… niepowta- uważy bolesną, gorzką ewolucję. rzalnie. Marillion nadrabia niesamowitą Autorem wszystkich okładek z tamtej ery jest lekkością i sprawnością na płaszczyźnie , współpracujący również Marillion na wyżyny popularności, na chwi- instrumentalno-wokalnej. Niby to muzyka z , , Bon Jovi, Kylie lę przeniosła z dużych sal koncertowych na niezbyt skomplikowana, ale każdy wie, że Minogue, Europe czy The Darkness. Warto stadiony i na kilka lat zapewniła święty spo- „zagrać Marillionów nie jest łatwo”. Zespo- jednak zauważyć, że to właśnie kooperacja kój i zaufanie wytwórni. Podobno, gdy grali ły towarzyszące Fishowi w jego późniejszej z Marillion wprowadziła go na salony i po- jako suport Queen, gwiazdorska grupa przy- solowej karierze nie były w stanie nawet zwoliła tworzyć dla wielu innych znakomi- znała, że nie było łatwo wejść po Marillion zbliżyć się do tego poziomu. Bez wątpie- tych wykonawców. na scenę. A trzeba zauważyć, że był to szczy- nia skład, uformowany przy „Fugazi”, tutaj

92 Hi•Fi i Muzyka 7-8/16 Historia

okrzepł, wzmocnił siły i poszybował wyso- imponuje koncepcją i sposobem opowie- Reedycje ko. O ile więc realizacyjnie jest się do czego dzenia historii o dobrze zapowiadającym Wszystkie albumy Marillion z tamtych przyczepić, o tyle kompozycje, teksty i wy- się pisarzu, który jednak zdemoralizował lat doczekały się reedycji w roku 1998. Na konanie zwalają z nóg. się przedwcześnie i utopił swoje ambicje okładkach świeciły dumne informacje o rze- w alkoholu. Torch, bo pod takim pseudo- komym nowym, 24-bitowym remasteringu. Chwytając się brzytwy nimem funkcjonuje na płycie, snuje się po Znawcy podejrzewają, że materiał z taśm ma- Wydana w 1987 roku „Clutching at nocnym Londynie i spotyka nieżyjących już tek przerzucono do komputera, popracowano Straws” to bez wątpienia najbardziej doj- bohaterów swojego świata: Trumana Capo- nad jego poziomami, głośnościami i barwą, rzała i najlepiej brzmiąca płyta Marillion te, Jacka Kerouaca, Johna Lennona, Dylana po czym użyto ditherowania do 16 bitów, by z czasów Fisha. Kompozycyjnie nie tak Thomasa, Jamesa Deana. Myśli o tym, co by mógł się zmieścić na płytach CD. Nie należy mocna jak poprzednie, ale i tak słucha się było, gdyby nie zmarnował swego życia. To- się więc spodziewać rewelacji. Muzyka brzmi jej z przyjemnością. Muzycy, podobnie nie w fantazjach, zastanawiając się, co jest bardzo podobnie do tej z oryginalnych wydań, jak na dwóch pierwszych albumach, znów prawdą, a co już jedynie wytworem jego wy- a pojawiają się nawet zarzuty wobec EMI, że wykorzystują ciszę jako instrument. Tym obraźni. zbytnio podkręciła głośność materiału, jedno- razem jednak przybiera ona formę niemal Oczywiście, w jakimś stopniu można cześnie sztucznie go odszumowując. brylantową. W produkcji wyciągnięto bo- potraktować tę historię alegorycznie. Jako Rewelacją są natomiast bonusy. Do każ- wiem wszystko, co najlepsze z technologii coś na kształt autorefleksji mężczyzny, któ- dego pełnowymiarowego wydania dorzuco- cyfrowej i analogowej. Jest więc dynamicz- ry zbliża się do przełomu. Osiągnął bardzo no dodatkowy dysk, o uczciwej zawartości, nie, basowo, ale przestrzennie i czysto. wiele, ale zmarnował jeszcze więcej. Czy ukazujący rzadkie single, wersje demo, szki- Niskie tony nareszcie nie przytłaczają, nie Fishowi wydawało się, że droga pod bande- ce oraz inne warte uwagi sytuacje dźwięko- we, powiązane z oryginalnymi albumami. O ile dla regularnego słuchacza to rzecz ra- czej zbędna, o tyle dla fana ten krążek stano- wi elektryzującą gratkę. Melomani na całym świecie cenią wydania japońskie. Zarówno oryginalne, jak i później- sze, wznowione oraz remasterowane edycje. „Script for a Jester’s Tear” ukazało się w roku 1983, 1994 (CD, LP) i 2005 (CD). W przy- padku „Fugazi” można zapolować na wersje z lat: 1984, 1994 (CD i LP) oraz polecany rą Marillion prowadzi donikąd i dlatego wszędzie remastering CD z 2005 roku. „Mis- zdecydował się opuścić grupę? placed Childhood”, prócz pierwszego tło- Dziś to nieistotne. Została muzyka. czenia z roku 1985, ponownie ujrzało świa- A na ostatniej płycie z Fishem jest ona tło dzienne w nowej odsłonie w latach 1994 niesamowita: dojrzała, przestrzenna, i 2005. To ostatnie to nie tylko nowy master. dynamiczna i piękna. Klimat nocnego Na płycie znajdziemy również zremiksowaną miasta, spowitego alkoholową mgłą wersję hitu „”. Pierwotne japońskie i szczątkami wspomnień, gdzie na każ- wydanie „Clutching at Straws” z 1987 roku dym rogu czai się demon przeszłości, można było nabyć również w wersji z mak- jest wręcz przeszywający. Ta płyta to pa- sisinglem. Kolejna, zremasterowana wersja zbijają się ze środkiem, a selektywnie, sub- miętnik, ale i przestroga. To również naj- ukazała się na CD w roku 2005. telnie i miękko punktują. bardziej symboliczne epitafium dla pewnej Także pod względem warstwy lirycznej zamkniętej ery. Ery, która już nigdy nie wró- jest to najmocniejsza pozycja w dotychcza- ci. Na szczęście, zostały pamiątki w postaci sowym dorobku grupy. „Clutching at Straws” płyt, których nikt nam nie odbierze.

Hi•Fi i Muzyka 7-8/16 93