ISBN: 978-83-64554-60-5 Anna VanMatre Tym, którzy walczą… To Those Who Fight…

Żydowskie Muzeum Galicja Galicia Jewish Museum 2 Żydowskie Muzeum Galicja Galicia Jewish Museum

Anna VanMatre Tym, którzy walczą… To Those Who Fight…

Kraków 2020 Anna VanMatre Tym, którzy walczą… To Those Who Fight…

WYSTAWA | EXHBITION Kurator | Curator: Tomasz Strug Żydowskie Muzeum Galicja Galicia Jewish Museum 13.7–31.10.2020

KATALOG | CATALOGUE Redaktor | Managing editor: Tomasz Strug Teksty | Texts: Steve Oldfield, Kaya Ploss, Tomasz Strug, Leszek Szuster, Katarzyna Zimmerer Przekład | Translation: Gina Kuhn-Deutscher (s. | pp. 81–87), Anda MacBride (pozostałe | other) Opracowanie redakcyjne | Editor: Magdalena Wołoszyn Projekt | Design, DTP: Rafał Sosin Drukarnia | Printing House: Skleniarz Fotografie | Photographs: Russell Bozian (100–101), Steve Oldfield (s. | pp. 90–91, 102–106), pozostałe z archiwum artystki | other from the artist’s archive

© Galicia Jewish Museum and contributors

Wydawca / Publisher:

Żydowskie Muzeum Galicja Galicia Jewish Museum ul. Dajwór 18 31-052 Kraków

ISBN 978-83-949188-9-7

4 Spis treści List of Contents

Katarzyna Zimmerer Katarzyna Zimmerer Bohaterowie krakowskiego getta Heroes of Krakow Ghetto 6 7

Anna VanMatre Anna VanMatre Tym, którzy walczą… To Those Who Fight… 68 68

Tomasz Strug Tomasz Strug Trzęsienie świata Shattering of the World 80 81

Steve Oldfield Steve Oldfield Sztuka dla Auschwitz Art for Auschwitz 88 89

Leszek Szuster Leszek Szuster No tak... Precisely... 94 95

Anna VanMatre Anna VanMatre Tym, którzy ostrzegają… To Those Who Warn… 100 100

Kaya Ploss Kaya Ploss Moja przyjaźń z Anną My Friendship with Anna 108 109

Anna VanMatre – Anna VanMatre – nota biograficzna biographical note 128 129

5 Katarzyna Zimmerer Bohaterowie krakowskiego getta

Kilkakrotnie dyskutowałam z Anną VanMatre o tym, kogo spośród licznych członków krakowskiej Żydowskiej Organizacji Bojowej wybrać na bohaterów jej wystawy. Byłyśmy pewne, że wśród nich muszą znaleźć się Gusta i Szymon Dränger, Ewa i Adolf Liebeskind, Szoszana Dränger i Poldek Wassermann1, Hela Schüpper2, Gola Mirer oraz Hersz Zwi Bauminger. Rozmawiałyśmy też o wielu innych postaciach. Listę bohaterów swojej wystawy Anna zmienia- ła, co zrozumiałe, kilkakrotnie. Zdziwiłam się, kiedy w jej ostatecznej wersji zobaczyłam Gienię Goldfluss – nie pamiętałam ani twarzy, ani historii tej dziewczyny. Zaciekawiona zajrzałam do swojej książki Kronika zamordowa- nego świata. Ze zdjęcia – zapewne legitymacyjnego – spojrzała mi w oczy uważnie, choć wzrokiem nieobecnym, ładna dziewczyna w białej bluzce i ciemnej ma- rynarce. Krakowianka, absolwentka żydowskiej szkoły zawodowej „Ogni- sko Pracy”, pracowała przed wojną jako bieliźniarka w Fabryce Rękawiczek i Trykotarzy Lichtig i Syn przy ulicy Wielickiej 23. Należała do Ha-Szomer ­Ha-­Cair – syjonistyczno-marksistowskiej młodzieżowej organizacji żydow- skiej. Po wybuchu wojny wyjechała do Lwowa. Wróciła do Krakowa w marcu 1942 – rok po utworzeniu w tym mieście tzw. żydowskiej dzielnicy miesz- kaniowej. Nie wiem, jak zdobyła pozwolenie na pobyt w stolicy General- nego Gubernatorstwa i przydział na mieszkanie w getcie. Czy brała udział

1 Właściwie Leopold. Po emigracji do Palestyny zmienił imię i nazwisko na Yehuda Maimon. 2 Schüpper to panieńskie nazwisko Heli. Swoje wspomnienia, wielokrotnie tu cytowane, opublikowała jako H. Rufeisen-Schüpper.

6 Katarzyna Zimmerer Katarzyna Zimmerer Bohaterowie krakowskiego getta Heroes of Krakow Ghetto

Anna VanMatre and I had a number of discussions as to who from the many members of the Jewish Fighting Organization in Krakow should be chosen as the heroes of her exhibition. We were convinced that they must include Gusta (also known as “Justyna”) and Szymon (aka Szymszon, Szymek or Symek) Dränger, Ewa (aka “Wusia” or “Wuśka”) and Adolf (aka “Dolek”) Liebeskind, Szoszana Dränger and Poldek Wassermann,1 Hela Schüpper,2 Gola Mirer and Hersz Zwi Bauminger. We also discussed many others. Unsurprisingly, Anna kept revising the list of her chosen protagonists again and again. I was surprised to see in her final version Gienia Goldfluss – I could remember neither the face nor the story of that girl. Curious, I looked her up in my book The Chronicle of the Murdered World. From the photograph on the – probably fake – identity card, there looked out at me, with her attentive, albeit unseeing, eyes a pretty girl in a white blouse and dark jacket. Krakow born and bred, and a graduate of the Ognisko Pracy [Work Center] Jewish vocational school, before the war she had been working at the Lichtig and Son Glove and Knitwear Factory at 23 Wielicka Street. She was a member of Ha-Szomer Ha-Cair – a Zionist– Marxist Jewish youth organization. After the outbreak of the war, she had left for Lvov. She came back to Krakow in March 1942 – a year after the ­

1 His actual name was Leopold. After emigrating to Palestine, he changed his name to Yehuda Maimon. 2 Schüpper was Hela’s family name. She published her memoir, repeatedly cited here, under the name of H. Rufeisen-Schüpper.

7 w ­pierwszym konspiracyjnym zebraniu żydowskiej młodzieży lewicowej, które zorganizował z początkiem maja 1942 Hersz Zwi Bauminger, kolejny bohater wystawy Anny? Nic mi o tym nie wiadomo. Bauminger po wybuchu wojny został zmobilizowany – z polską armią dotarł do Stanisławowa (dziś Iwano-Frankiwsk w zachodniej Ukrainie). Kie- dy miasto zajęli Sowieci, przyjął obywatelstwo radzieckie i zaciągnął się do Armii Czerwonej. Doszedł z nią aż do Charkowa, gdzie został pojmany przez Niemców. Uciekł z niewoli i na piechotę dotarł najpierw do Lwowa, a potem do Krakowa. Przedwojenny kolega, Szlomo Schein, załatwił mu pracę w nie- mieckich garażach KdF (Kraft durch Freude – Siła przez Radość), dzięki cze- mu otrzymał wszystkie niezbędne do funkcjonowania dokumenty. W Krakowie Bauminger dość szybko nawiązał kontakt z Bernardem Halbreichem. Mieli podobne poglądy polityczne – obaj sympatyzowali przed wojną z ruchem komunistycznym, obaj byli żołnierzami wojska polskiego, a równocześnie syjonistami. Podczas wspomnianego spotkania zdecydowa- li, że należy stworzyć na terenie getta żydowską grupę lewicowej młodzieży, wykorzystując przedwojenne struktury Ha-Szomer Ha-Cair. Do organizacji przystąpiło wielu młodych ludzi, wśród nich Gienia Goldfluss. Cesia Frymer i Pola Warszawska, autorki spisanych po wojnie okupa- cyjnych wspomnień, także członkinie konspiracyjnego Ha-Szomer Ha-Cair, pisały o Baumingerze, nazywanym przez przyjaciół Hesio: „młody komuni- sta-rewolucjonista […] – był przepełniony bojowniczym duchem i siłą Czer- wonej Armii. Sam młody, nieprzeciętnie zdolny, pełen inicjatywy i chęci walki, w krótkim czasie zdołał zebrać i uświadomić małą garstkę młodych ludzi, wciągając ich do kierownictwa i dając im obowiązek zorganizowania innych […]. Rozpoczęło się uświadomienie, szkolenie i przygotowania. Go- rączkowa praca, konspiracyjne zebrania, i błoga świadomość, że coś się robi”I. Wiosną 1942 członkowie Ha-Szomer Ha-Cair we współpracy z polskimi kolegami z Polskiej Partii Robotniczej uszkodzili szyny kolejowe na trasie Kraków–Bochnia, co spowodowało wykolejenie się pociągu. W nocy z 4 na 5 czerwca podpalili posterunek policji niemieckiej, urządzony w budynku przy- stani wioślarskiej, należącej przed wojną do żydowskiego klubu sportowego „Makabi”. Stacjonujący tu funkcjonariusze zatrzymywali Żydów, którzy pró- bowali przeprawić się na drugi brzeg Wisły podczas tzw. wysiedlenia czerw- cowego – akcja deportacji z „żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej” rozpoczęła się rankiem 1 czerwca. W ciągu kilku dni z krakowskiego getta ­wywieziono do

8 so-called Jewish residential district had been created in the city. I don’t know how she managed to get either the permit to stay in the capital of the General Government or the ghetto residency permit. Did she take part in the first underground resistance meeting of the young Jewish left-wingers, which Hersz Zwi Bauminger, another hero of Anna’s exhibition, organized in early May 1942? I have no information about this. After the war started, Bauminger was drafted, and, with the Polish army reached Stanislavov (now Ivano-Frankivsk) in Western Ukraine. When the town was occupied by the Soviets, he took Soviet citizenship and joined the Red Army. In its ranks, he got as far as Kharkov, where he was captured by the Germans, but he managed to escape, and walked all the way to Lvov, and later to Krakow. A friend from before the war, Szlomo Schein, found him a job in the German garage called KdF (Kraft durch Freude – Strength through Joy), which enabled him to obtain all the documents necessary to survive. In Krakow, Bauminger soon came into contact with Bernard Halbreich. They saw eye to eye politically, having shared communist sympathies before the war, and both were soldiers of the Polish army, while also Zionists. During the meeting, mentioned earlier, they decided that a left-wing youth Jewish youth group should be organized in the ghetto, based on the prewar structures of Ha-Szomer Ha-Cair. Many young people joined the organization, including Gienia Goldfluss. Cesia Frymer and Pola Warszawska, who after the war wrote down their reminiscences of the occupation, and who also belonged to the underground Ha-Szomer Ha-Cair, wrote that Bauminger, whom friends called Hesio, was a “young revolutionary communist […], full of the fighting spirit and strength of the Red Army. Himself young and more than averagely talented, dynamic and eager to fight, in a short time he succeeded in bringing together a small group of people, raising their consciousness, involving them in management and endowing them with the duty to organize others […]. And so the education, training and preparation began: frantic work, underground meetings – and the blissful feeling that they were doing something.”I In the spring of 1942, members of Ha-Szomer Ha-Cair, in collaboration with their Polish comrades from the Polish Workers’ Party, damaged the railroad track on the Krakow–Bochnia route, which caused a train to derail. During the night of 4 to 5 June, they set on fire the German gendarmerie station, set up in the building of the sailing club that before the war had belonged to the Jewish Maccabi sports club. The officers stationed there

9 obozu zagłady w Bełżcu około 5000 mieszkańców krakowskiego getta. Wszy- scy zostali zamordowani w komorach gazowych. „Po wysiedleniu czerwcowym nagle otworzyły się oczy młodzieży żydow- skiej – zrozumieli: wysiedlenie to śmierć […]. Już dość długo patrzyliśmy, jak w naszych oczach mordują najbliższych, oddzielają dzieci od matek, matki od dzieci, jak wywożą ich wszystkich na niechybną śmierć. Chęć walki z hitlery- zmem, odwetu za krzywdy doznane, krzyk sprzeciwu i to pytanie – dlaczego? oto co pchnęło młodzież żydowską w szeregi partyzanckiej grupy bojowej […]. Nareszcie skończyło się bierne poddawanie się rozkazom i woli panów – czeka- nie na swoją kolejkę – zaczęliśmy mieć świadomość celu, z początku tak niedo- ścignionego i dalekiego, powoli jednak przybierającego coraz konkretniejszych i jaśniejszych konturów. Wiedzieliśmy już, co chcemy – walka dywersyjna w jakikolwiek sposób, jakimikolwiek środkami, byleby dezorganizowała, siała panikę, szkodziła […], o, dobrze wiedzieliśmy, że prędzej czy później czeka nas śmierć – ale o ile piękniejsza i lepsza w czynnej walce niż w biernym poddaniu się” – wspominały Cesia Frymer i Pola WarszawskaII. W tym okresie do konspi- racyjnej organizacji Ha-Szomer Ha-Cair należało około 60 osób. Podzieleni zo- stali na pięcioosobowe grupy, które miały się ze sobą nie kontaktować, co było dość trudne w niewielkim getcie. Skupiono się przede wszystkim na zdobywa- niu fałszywych dokumentów, które umożliwiały życie po aryjskiej stronie, oraz pieniędzy, niezbędnych do ich kupna i do przetrwania. W tym celu dokonywano napadów na mieszkania żydowskie, opuszczone przez wysiedlonych w czerwcu 1942. „Tak, to była brudna robota. Dużośmy o tym dyskutowali, nie wszystkim etyka i wychowanie pozwoliły na bezkompromisowe podejście do tych spraw, doszliśmy jednak do tego, że niestety tak trzeba” – pisały Frymer i Warszaw- skaIII. Próbowano też zdobyć broń – wysyłano łączników do lasów w okolicach Miechowa, ponieważ tam działały najlepiej w tym czasie zorganizowane w dys- trykcie krakowskim grupy partyzantów. Jedną z łączniczek Ha-Szomer Ha-Cair była Gienia Goldfluss, która zdobyła gdzieś niemiecki mundur, co pozwalało jej na swobodne poruszanie się po Krakowie i poza granicami miasta. Jej szwagierka zeznała po wojnie: „O działalności podziemnej Gieni utwierdził mnie dopiero następujący wy- padek: pewnego dnia wzięłam do ręki jej torebkę. Otworzyła się i wszystko z niej wypadło. Zobaczyłam maleńki rewolwer i kenkartę polską z fotografią Gieni na nazwisko Rawicz Genia. Gienia była w mieszkaniu […], przyznała się wtedy, że pracuje w partyzantce. Nakazała mi milczenie”IV.

10 were detaining Jews who were trying to cross to the other bank of the Vistula during the so-called June displacement – the deportation from the “Jewish residential district” that had begun on the morning of 1 June. Within a few days, some 5,000 inhabitants of the Krakow ghetto had been transported from there to the Bełżec death camp. They were all murdered in the gas chambers. “For the Jewish youth, the June deportation was a sudden eye opener. They understood that deportation equaled death […]. For a long time now, we have watched them murder our loved ones in front of us, separating children from mothers, mothers from children, taking them all away to a certain death. The desire to fight the Nazis, to take revenge for the horrors inflicted, to protest loudly, and the question “why?” – that was what pushed the Jewish youth to join the ranks of the partisan combat cell […]. At long last, passive succumbing to the orders and will of the masters ended – as well as the waiting for our turn – we began to gain awareness of our goal, which at first appeared so unattainable and remote, yet, slowly but surely, took on a more concrete and positive shape. Now we knew what we wanted – subversive struggle by any means whatsoever, no matter how, as long as it disorganized the enemy, made them panic and harmed them […]. We were well aware that death awaited us sooner or later – but how much more beautiful and better it would be if met in active resistance rather than passive resignation”, Cesia Frymer and Pola Warszawska recalled.II At that time, Ha-Szomer Ha-Cair had around 60 members. They were divided into groups of five, who were not supposed to communicate with one another, easier said than done in a small ghetto. The emphasis was on getting hold of fake ID documents that made life “on the Aryan side” possible, as well as acquiring the money necessary to get the paperwork, and ensure survival. To these ends, they carried out raids on Jewish dwellings, abandoned by those deported in June 1942. “Yes, it was dirty work. We discussed it a lot – some people’s upbringing and ethics did not allow them to accept such an uncompromising approach to these matters, but we came to the conclusion that unfortunately it was something that had to be done,” wrote Frymer and Warszawska.III There were attempts to source weapons; liaisons were despatched to the woods near Miechów, as that is where the best organized partisan groups in the Krakow district operated at the time. One of Ha-Szomer Ha-Cair liaison’s was Gienia Goldfluss, who had managed to somehow lay her hands on a German uniform, which enabled her

11 Gienia Goldfluss

12 to move about freely in Krakow and beyond. After the war, her sister-in-law reported, “I only found out about Gienia’s involvement in the underground resistance due to the following incident: One day I picked up her bag, which fell open and the contents spilled out. I saw a tiny revolver and a Polish Kennkarte, her ID document with Gienia’s photograph, made out in the name “Gienia Rawicz”. Gienia was in the apartment at the time. […] She admitted that she was with with the partisans and demanded that I keep quiet about it.”IV In the diary that she kept during the occupation, Gusta Dränger noted, “When in July the decision was made to take up arms, there was no drive to recruit anybody. Because they had decided that this was a path only for those moved to it by their own, inner rebellion. They did not want to impose such a decision on anybody, since it led to certain death. Everybody had the right to try to save themselves.”V Before the war Gusta, née Dawidsohn, and her then fiancé, Szymon Dränger were instructors in the Zionist, center-right organization of Jewish youth, called Ha-Noar Ha-Iwri “Akiba” (Hebrew: “Akiba” Hebrew Youth). Gusta was the editor of the magazine “Ceirim” (Young Ones), and Szymon – the “Diwrej Akiba” newspaper (Akiba Battlecries). Now they are both heroes of Anna’s exhibition. In October 1939 Szymon was arrested during the Unternehmen Tannenberg action. Gusta, who was present at his arrest, demanded that she be arrested as well. As she later told a friend, she was convinced that her presence would save her fiancé from harm. They were both put in Troppau3 concentration camp. They communicated by messages left for each other on the walls of the latrine. Gusta wrote Szymon letters on scraps of toilet paper. In February 1940 they were both released, thanks to a hefty bribe, and went back to Krakow. They had to report to the twice weekly. They got married, and soon began to organize Akiba meetings, just as they had done before the war, and carried on with educational classes for the members. In December 1940 they travelled to the Warsaw Ghetto, which had been set up in the preceding October. “At 10 Nalewki Street they found an apartment, and it was there that they up ‘Hachszara’, with the goal of preparing young people for work in Palestine and living in a collective. […]. Symek felt that Warsaw offered much better conditions for carrying on organizing activity than Krakow did. He

3 As Opava was called in German.

13 Gusta Dränger zanotowała w pamiętniku pisanym podczas okupacji: „Kiedy w lipcu zapadła decyzja, że chwycą za broń, nie werbowali nikogo. Uznali bowiem, że na tę drogę wkroczyć powinni tylko ci, w których od we- wnątrz odezwał się bunt. Nie chcieli nikomu narzucać tej decyzji, która wio- dła człowieka na zagładę. Każdy miał przecież prawo ratować się”V. Przed wojną Gusta, z domu Dawidsohn, i jej ówczesny narzeczony Szymon (Szymszon, Symek) Dränger byli instruktorami syjonistyczno-centroprawico- wej organizacji młodzieży żydowskiej Ha-Noar Ha-Iwri „Akiba” (hebr. Mło- dzież hebrajska „Akiba”). Gusta wydawała pismo „Ceirim” (Młodzi), Szymon gazetę „Diwrej Akiba” (Hasła Akiby). Teraz stali się bohaterami wystawy Anny. W październiku 1939 Szymon został aresztowany w ramach akcji „Unterne- hmen Tannenberg”. Obecna przy jego zatrzymaniu Gusta zażądała, by ją także aresztować. Jak się później zwierzyła przyjaciółce, była pewna, że jej obecność uchroni narzeczonego od złego losu. Oboje zostali osadzeni w obozie koncentracyj- nym Troppau3. Komunikowali się przy pomocy napisów zostawianych na ścianach latryny, Gusta pisała do Szymona liściki na kawałkach papieru toaletowego. Zostali zwolnieni w lutym 1940, dzięki sporym łapówkom. Wrócili do Krakowa. Dwa razy w tygodniu musieli meldować się na Gestapo. Wzięli ślub. Wkrótce zaczęli organizować spotkania członków „Akiby” i, tak jak przed wojną, prowadzili dla nich zajęcia edukacyjne. W grudniu 1940 pojechali do, istniejącego już od października, getta w Warszawie. „Przy ulicy Nalewki 10 znaleźli mieszkanie i tam założyli zalążek «Hachszary», którego celem było przysposobienie młodzieży do pracy w Palestynie i do współżycia w kolekty- wie […]. Zdaniem Symka warunki rozwoju pracy organizacyjnej w Warszawie były dużo lepsze niż w Krakowie. Widział tam szerokie możliwości podtrzy- mania Ruchu i pracy syjonistycznej. Namawiał nas do przyłączenia się do «Hachszary» w Warszawie, by nie tracić czasu i odbyć wymagane przysposo- bienie, bo przecież wojna kiedyś się skończy i znów będą możliwości wyjaz- du do Erec Israel”VI – wspominała po wojnie Hela Rufeisen-Schüpper, która uległa namowom Drängera, wyjechała z Krakowa do Warszawy, a wiele lat później stała się jedną z bohaterek wystawy Anny. W grudniu 1941, z inicjatywy Drängerów i ich kolegi z „Akiby”, Ad- olfa Liebeskinda, nazywanego Dolkiem, kolejnych bohaterów wystawy, w Kopalinach, niedaleko Nowego Wiśnicza, założono farmę rolniczą, w której

3 Niemiecka nazwa czeskiej Opawy.

14 Szymon Dränger, Gusta Dawidsohn Dränger

15 ­szkolono żydowską młodzież do wyjazdu do Palestyny. W ciągu dnia praco- wała w polu, wieczorami spotykała się na wykładach. Redagowała też biule- tyny informacyjne na podstawie wiadomości BBC, z posiadanego nielegalnie radioodbiornika oraz informacji przywożonych przez łączniczki. Biuletyny rozsyłane były razem z oficjalną pocztą Żydowskiej Samopomocy Społecznej, w której pracował Liebeskind. „Nie wyobrażaliśmy sobie wówczas, że te na- sze kibuce, wychowujące młodzież w miłości do ludzi, do człowieczeństwa, uczące szacunku dla pracy i dla pokoju, staną się bazą Żydowskiej Organiza- cji Bojowej” – pisała Cywia Lubetkin, jedna z bardziej aktywnych działaczek Żydowskiej Organizacji Bojowej w WarszawieVII. Farmę w Kopalinach rozwiązano w połowie lipca 1942 – w okolicach za- częto plotkować, że mieszkająca tam młodzież żydowska zachowuje się po- dejrzanie. „Nie ma czego żałować – mówił Liebeskind. – Te Kopaliny to był sen, z którego i tak trzeba się obudzić. Mógł trwać może tydzień jeszcze lub dwa, ale to już i tak musiało się skończyć. Więc czegoż wam żal? Tych dwóch tygodni? Moi Kochani, za miesiąc i tak nie będzie śladu z siedzib ludzkich, co od setek lat wrosły w swoją glebę. My się tylko cieszyć możemy, żeśmy tak pięknie i twórczo spędzili lato. A któż wie, czy ono nie jest ostatnie”VIII. „Nie mieliśmy już żadnych złudzeń. Wiedzieliśmy o komorach gazo- wych, wiedzieliśmy, że Niemcy skazali Żydów na zagładę. W Symku doko- nała się przemiana. Był ideowym wychowawcą młodzieży, ale stał się bo- jowcem. Wręcz pałał żądzą walki” – opowiadał mi Yehuda Maimon (Poldek Wasserman)­ IX, przyszły bohater wystawy. Szymszon Dränger i Dolek Liebeskind nawiązali w tym czasie współpra- cę z Abrahamem Leibowiczem, nazywanym przez przyjaciół „Laban”, człon- kiem przedwojennej syjonistyczno-socjalistycznej organizacji Dror-Freiheit, który do tej pory organizował nielegalne przerzuty żydowskich syjonistów z Galicji i Górnego Śląska na Słowację, a w 2020 roku stał się bohaterem wy- stawy Anny. Dränger i Liebeskind byli przekonani, że nie wolno uciekać, lecz należy stawić czynny opór Niemcom. Mimo zasadniczych różnic ideowych postanowili nawiązać ścisłą współpracę z Leibowiczem. Ustalili w trójkę, że zjednoczą Ha-Noar Ha-Iwri „Akibę” i Dror-Freiheit pod wspólnym szyldem Bojowej Organizacji Żydowskiej Młodzieży Chalucowej, nazywanej w skrócie He-Chaluc Ha-Lochem (Walczący Chaluc albo Walczący Pionier). Przed wstąpieniem do He-Chaluc Ha-Lochem należało złożyć przysięgę: „Przysięgam na wszystko, co mi najdroższe i najbliższe, a przede wszystkim

16 saw good prospects for the Movement and Zionist work. He was encouraging us to join ‘Hachszara’ in Warsaw, so as not to lose any time and get the necessary training, because, after all, the war had to end some time, and it would again be possible to go to Eretz Israel,”VI Hela Rufeisen-Schüpper reminisced after the war. Persuaded by Dränger, she left Krakow for Warsaw. Many years later, she became one of the heroes of Anna’s exhibition. In December 1941, on the initiative of the Drängers and a friend of theirs from Akiba, Adolf Liebeskind, nicknamed “Dolek” – who also became heroes of the exhibition – a farm was set up in Kopaliny, near Nowy Wiśnicz, where young Jewish people were trained for moving to Palestine. During the day, Hela Rufeisen-Schüpper worked in the fields, and in the evening the group all came together for lectures. She was also the editor of information bulletins based on news garnered from the BBC thanks to an illegal radio and information brought over by the liaison women. The bulletins were dispatched together with the official mail of the Jewish Social Self-Help, where Liebeskind worked. Zivia Lubetkin – one of the most dynamic activists of the Jewish Fighting Organization in Warsaw – commented that they could not have imagined at the time that their kibbutzim, which raised the Jewish youth to love people and humanity, and taught them respect for work and peace, would become the cornerstone of the Jewish Fighting Organization.VII The farm in Kopaliny was wound down in July 1942, as rumors started to spread locally that the Jewish youths living there were acting suspiciously. “Too bad,” commented Liebeskind. “Kopaliny was a dream and we had to wake up. It could have gone on maybe for another week or two, but the writing was on the wall. So, what are you sorry about? The two extra weeks? My dears, in a month or so, there will not be a trace left of the human dwellings that for centuries have grown into the native soil. We can only be very satisfied that we have managed to spend the summer in such a beautiful and productive way. And little do we know, it could be the last one.”VIII “We had no illusions left. We knew about the gas chambers, we knew that the Germans had condemned the Jews to the Holocaust. A transformation took place inside Symek. He was an idealistic youth leader, but now he became a fighter. He was full of the urge to fight,” Yehuda Maimon (Poldek Wasserman)IX told me. He would also become a hero of the exhibition. At that time, Szymszon Dränger and Dolek Liebeskind began to work closely with Abraham Leibowicz, nicknamed “Laban”, who before the war

17 na cześć i honor ginącego Żyda polskiego, że będę walczył wszelką dostępną mi bronią do ostatniej chwili życia z największym wrogiem narodu żydow- skiego i całej ludzkości, z Niemcami Narodowo-Socjalistycznymi i ich sprzy- mierzeńcami. Chcę pomścić niewinną śmierć milionów dzieci, matek, ojców i starców żydowskich. Chcę dumnie wznieść sztandar wolności i ducha ży- dowskiego, by własną krwią wywalczyć jasną i niepodległą przyszłość naro- du żydowskiego. Chcę walczyć o sprawiedliwość na świecie i wolne prawo do życia dla wszystkich tych, co jej pragną, u boku tych, co o jej wprowadzenie współwalczyć będą. Przysięgam, że będę wiernie służyć sprawie, poddam się bez jakichkolwiek zastrzeżeń dyscyplinie i wszystkie swe osobiste pragnienia i cele podporządkuję wspólnemu dobru. Przysięgam, że bratem mi będzie ten, kto stanie ze mną ramię w ramię do wspólnej walki z wrogiem, a zdradę wspólnych ideałów przypieczętuje śmierć odstępcy. Przysięgam, że wytrwam do ostatka, nie cofnę się przed żadnym trudem ani przed śmiercią”X. Na czele organizacji stanęli Szymon Dränger (pseudonim „Marek”), jego żona Gusta („Justyna”), Dolek Liebeskind („Jan Ropa”) i Abraham Laban ­Leibowicz („Roman”). „Symek był człowiekiem, którego uwielbiało się w spo- sób absolutny albo nie można go było znieść. Dla swoich wychowanków był bogiem, wzorem do naśladowania, wyrocznią. Poza nim nikt się nie liczył na świecie, choć był dla nas bardzo surowy. Nie to co Dolek Liebeskind. Dolek był nie tylko wspaniałym człowiekiem, ale też wielkim humanistą. Można z nim było rozmawiać o wszystkim, a nawet zwierzać mu się ze swoich prywatnych spraw. Z Symkiem takie rozmowy były niemożliwe. Należało go słuchać i wy- konywać jego rozkazy. Nie istniały dla niego sprawy niemożliwe, nie znał słów «nie mogę, nie potrafię». Myślę, że Gusta nie miała z nim łatwego życia” – opowiadał mi Yehuda Maimon. „Gusta («Justyna») była kobietą młodą, ładną i subtelną. Kobiece cechy przeniknęły jej istotę i wycisnęły piętno na całym jej charakterze. Miłość do Symka dokonała w niej ważnej przemiany. Symek przy swojej młodzieńczości był bowiem typem człowieka oschłego, uznającego tylko życie twarde, zgodne z zasadami i ideami. Człowiekowi temu imponować mogła wyłącznie samo- dzielność, jasne i zdecydowane zrozumienie życia, oddanie się bez reszty idei i silny duch bojowy. Toteż często zetknięcie serdeczności jej duszy i spokoju jej serca z surowością zasad jej męża kładło się cieniem na jej jasnym uspo- sobieniu […]. Gusta-Justyna była duszą wszystkich przedsięwzięć konspi- racyjnych i niejeden czyn bojowy był wynikiem jej inspiracji i działalności.

18 had been a member of the socialist Zionist organization Dror-Freiheit. Until then, he had been organizing illegal transports of Jewish Zionists from Galicia and Upper Silesia to Slovakia. In 2020, he became a hero of Anna’s exhibition. Dränger and Liebeskind were convinced that one should not flee but put up active resistance against the Germans. Despite fundamental ideological differences, they decided to work together with Leibowicz. The three of them decided to unite Ha-Noar Ha-Iwri “Akiba” and Dror-Freiheit under the shared name of Chaluc Jewish Youth Combat Organization, or for short: He-Chaluc Ha-Lochem (The Fighting Chaluc, or The Fighting Pioneer). Before becoming a member of He-Chaluc Ha-Lochem, one had to take this oath: “I swear on all that is dearest and closest to my heart and above all on the honor and glory of the dying Polish Jew, that I will fight with any weapon available to me until my last living breath against the greatest enemy of the Jewish nation and all humanity, the National-Socialist Germans and their allies. I want to avenge the innocent deaths of the millions of Jewish children, mothers, fathers and elders. I want to proudly raise the banner of freedom and the Jewish spirit and with my own blood fight for a bright and independent future for the Jewish nation. I want to fight for justice in the world and the free right to life for all who want justice, and side by side with those who will join in the strife to bring freedom. I swear that I will faithfully serve the cause and that I will submit to the discipline without any qualms whatsoever, and that I will surrender my personal desires and aims to the common good. I swear that he who stands arm in arm with me in the shared fight against the enemy will be a brother to me, and that those who betray our common ideals will meet with death. I swear that I shall hold out until the end and will not recoil from any hardship or from death.”X Szymon Dränger (aka “Marek”), his wife Gusta (“Justyna”), Dolek Liebeskind (“Jan Ropa”) and Abraham Laban Leibowicz (“Roman”) took the helm of the organization. “Symek was a man whom you either adored or loathed. For his pupils he was a god, an example to follow, an oracle. Not so with Dolek Liebeskind. Dolek was not only a wonderful person, but also a great humanist. You could talk to him about anything or even confide your private matters in him. With Symek such a conversation was not possible. You had to listen to him and fulfil his orders. For him, there was nothing impossible. The words ‘I can’t, I don’t know how to” were not in his vocabulary. I think that Gusta did not have an easy life with him,” Yehuda Maimon recalled in conversation with me.

19 Prowadziła robotę techniczną, wyszukiwała meliny dla niedoświadczonych rewolucjonistów, […] brała udział w licznych obradach komendy, […] i… cicho cierpiała nad tym, że jej mąż Symek nie miał dla niej czasu. Cierpiała, ale go rozumiała. Cierpiała, ale silniej jeszcze pobudzała go do dalszej walki”XI. Abraham Laban Leibowicz „był urodzonym przywódcą. Wysoki, barczy- sty, od dzieciństwa był królem swojej dzielnicy. Organizował zabawy, prze- wodził najrozmaitszym psotom i wybrykom, jednocześnie wymagając po- słuszeństwa i odpowiedzialności. Doskonale grał w piłkę nożną – i to ubrany w tradycyjny strój, z pejsami i «cicjot»4. Wychowywał się w religijnej rodzinie, którą darzył ogromnym szacunkiem”XII. „Wielki barczysty chłop, o jakiejś nie- wytłumaczonej wprost bezpośredniości, miał w sobie coś, co od razu chwyta- ło za serce. Wyglądał tak, jakby go nic nie obchodził cały świat, jakby go nic nie mogło ani przerazić, ani wyprowadzić z równowagi. Przy tym tak trzeźwo patrzał na wszystko, tak realnie ujmował rzeczy, że z łatwością przebywał ten jeden krok, jaki dzieli komizm od tragizmu. Umiał rzeczywiście wszystko ująć z humorystycznego punktu widzenia, a to poczucie humoru było najmilszą cechą w zetknięciu się z nim. Było to zresztą specyficzne żydowskie poczucie humoru, które w najcięższych nawet sytuacjach czyniło życie mocnym, a cza- sem nawet miłym” – wspominała Gusta DrängerXIII. Abraham Leibowicz gromadził środki finansowe na działalność organiza- cji. „Pamiętam, jak pewnego razu wszedł do mieszkania rodziców Dolka Lie- beskinda przy ulicy Krakusa 19 i niedbałym gestem, jak gdyby miał wydobyć z kieszeni gazetę, zaczął z niej wyrzucać kosztowności, waluty itp. «Macie – będzie broń!». Wspominam to dlatego, że ten wypadek ilustruje najdokład- niej, jak dalece nauczył się Laban w tym okresie oddzielać konieczne wymogi dnia powszedniego od swego ideowego oblicza. Dzięki temu mógł ze spokojem przechadzać się w mundurze granatowego policjanta po krakowskich Alejach Trzech Wieszczów – należących podówczas do niemieckiej części miasta – aby tam spotkać się ze swą łączniczką” – zeznawał po wojnie Józef WulfXIV. Szymszon Dränger zajmował się fałszowaniem różnych, niezbędnych w tamtych czasach dokumentów. „Zrazu nosił swe biuro w kieszeni palta. Gdy trzeba było coś zrobić, szukano na gwałt wolnego pokoju, po czym roz- kładał swe biuro na serwecie i urzędował, póki się na schodach nie rozległy kroki. Wówczas całe biuro w jednej chwili znikało w kieszeni, a gdy drzwi

4 Cicjot, cicit (z hebr. frędzle) – prostokątna biała chusta z otworem na głowę i frędzla- mi, noszona przez religijnych Żydów.

20 Abraham Laban Leibowicz

21 się otwierały,­ przy stole siedział człowiek najniewinniej zaczytany w gaze- tę. Z czasem kieszeń nie mogła zmieścić całego urządzenia. Wtedy pojawiła się teczka. Z nią to spacerował Marek [Szymszon Dränger – K.Z.] po ghetcie, urzędując co pół godziny gdzie indziej, zależnie od tego, kiedy ktoś z właści- cieli powracał do domu. Nierzadko zdarzało się, że znikał wraz z całym biu- rem w łazience i wracał za pół godziny z gotową robotą. Był przedmiotem żar- tów serdecznych towarzyszy. Jednakowoż ze swym wędrującym biurem był równocześnie symbolem całego ruchu, który z niczego stworzył wiele i który nie mając żadnych warunków zewnętrznych, wykuł wszystko dzięki silnej woli i wytrwałości” – wspominała GustaXV. W produkcji dokumentów pomagał Drängerowi Juda Tennenbaum („Idek”, „Czesiek”), następny bohater wystawy. 10 sierpnia 1941 wystąpił, grając na akordeonie, podczas koncertu żydowskich utworów ludowych zor- ganizowanym w Zakładzie Sierót Żydowskich przy ulicy Krakusa. Recenzent „Gazety Żydowskiej” chwalił Tennenbauma: „Młody artysta wywiązał się do- skonale ze swego zadania, demonstrując pierwszorzędną technikę gry, czystą intonację i poczucie rytmu oraz szeroką skalę efektów dźwiękowych swego instrumentu”XVI. Gusta Dränger wspominała: „Mały, zwinny, powszechnie przez swój dowcip lubiany, miał dostęp do rozmaitych kół, przede wszyst- kim urzędowych. Cieszył się dziwnym zaufaniem ludzi pracujących na rzecz rządu. Miał znajomości w urzędach pracy, na posterunkach policji, a wszę- dzie uważali go za swojego człowieka. W dzielnicy patrzyli na niego trochę niepewnie, dopatrywali się w nim tajniaka. Ludzie słabszego charakteru sta- rali się o jego względy, ubiegali się o protekcję. Umiał rzeczywiście zaradzić tu i ówdzie. Rozwikłał już niejedną sprawę, od chwili utworzenia dzielnicy wprowadzał i wyprowadzał ludzi. Z wszystkimi policjantami był za pan brat, wszyscy byli mu za coś zobowiązani. I byłby naprawdę niemiły z tą popular- nością wśród czynników oficjalnych, gdyby nie fakt, że postanowił wykorzy- stać ją dla sprawy. Nagle odkryto w nim zupełnie męską odwagę. On, którego znali dotychczas z wesołych dowcipów, żywych dzienników, koncertów na akordeonie i sztubackiego humoru, okazał się jednym z najdzielniejszych lu- dzi. Po prostu nie wahał się przed niczym. Kiedy przyszedł do jakiegoś urzę- du, leniwie, jedną ręką witał się z wachmeistrem, drugą tymczasem wyciągał blankiety, formularz, nierzadko nawet pieczątki”XVII. Zdobyte w ten sposób materiały przekazywał Drängerowi. Fałszywe dokumenty rozdawano człon- kom organizacji za darmo, ludziom spoza niej sprzedawano za pieniądze –

22 “Gusta (aka “Justyna”) – a young woman, was pretty and subtle. Her femininity permeated her very being and shaped her character. For her, her love of Symek was transformative. For all his youthful vigor, Symek was a brittle man, who believed in an austere life, led in accordance with ideas and principles. The only things that made any impression on him were independence, a clear and decisive understanding of life, an unqualified devotion to the idea, and a strong fighting spirit. Thus for Gusta, the confrontation between her natural warm- heartedness and spiritual calm with her husband’s severe principles often cast a shadow over her sunny disposition. […]. Gusta-Justyna was the soul of the whole underground resistance, and many combat actions were inspired by and brought about thanks to her. She was engaged in technical work, she sought out hiding places for the inexperienced revolutionaries, […] she took part in the frequent meetings of the commando, […] and… she secretly suffered, because her husband Symek had no time for her. She was hurt, but she did understand him. She was suffering pain, but she urged him to carry on with the fight all the more.”XI Abraham Laban Leibowicz “was a born leader. Tall, broad-shouldered, since childhood he had ruled the roost in his neighborhood. He organized games, was the ringleader when it came to playing tricks and getting into mischief, but at the same time he demanded obedience and responsible behavior. He was a brilliant footballer – even though dressed in the traditional manner, with payot and tallit.4 He had been brought up in a devout religious family, for whom he had a great respect.”XII “A huge, broad-shouldered guy with an incredible directness about him, he had something that appealed to you straight away. He looked as if he cared nothing for the world, as if nothing could either frighten him or disturb his equilibrium. And he also looked very rationally at everything, had a very realistic take on things, so that he could easily take the one step that separates the comical from the tragic. He really was able to view everything from a humorous point of view, and his sense of humor was his nicest characteristic, when you met him. And in fact, it was a specifically Jewish sense of humor that even in the most trying situations made life stronger, and sometimes even enjoyable,” recalled Gusta Dränger.XIII Abraham Leibowicz accumulated funds for the organization. “I remember that one day, he came to the apartment of the parents of Dolek Liebeskind at 19 Krakusa Street. With a nonchalant gesture he reached into

4 Tallit – a fringed ritual shawl worn by orthodox Jewish men.

23 Juda Tennenbaum

24 his pocket and, as if pulling out a newspaper, started to pull out valuables and money. ‘Here you are, we’ll have weapons!’ I only mention this, because this incident is the best illustration of the extent to which Laban had learnt at that time to separate the unavoidable needs of daily life from his ideological face. Thanks to this, he could don a policeman’s navy blue uniform and parade along the Three Bards’ Avenue in Krakow – which at the time belonged to the German part of the city – in order to meet his liaison person there,” as Józef WulfXIV would testify after the war. Szymszon Dränger undertook the forgery of the various documents that were necessary at that time. “At first, he carried his ‘office’ around with him, in his coat pockets. If something needed to be done, he would spread his office equipment out on a table and get on with his job, until footsteps could be heard on the stairs. Then the entire office would swiftly disappear into his pockets and by the time the door opened, all there was to be seen was just a man seated at the table, innocently reading his newspaper. In due course, there was no room in his pockets for all the tools. Then his briefcase appeared. With it, Marek [Szymszon Dränger – K.Z.] walked about in the ghetto, taking up his post in different locations every half an hour, depending on when the owner would be returning home. Frequently, he would disappear into the bathroom with all his kit and come back half an hour later with the finished product. He friends used to take the mickey out of him, in a very good- natured way. But in fact, with his mobile office, he was a symbol of the whole movement, which had managed to create so much with so little, and which, without any favorable external circumstances, had achieved everything due to its indomitable spirit and perseverance,” remembered Gusta.XV In producing the documents, Dränger was helped by Juda Tennenbaum (“Idek”, “Czesiek”) – the next hero of the exhibition. On 10 August 1941, he gave a performance on the accordion during a concert of Jewish folk music organized in the Jewish Orphanage in Krakusa Street. The Gazeta Żydowska reviewer praised Tennenbaum: “The young artist performed his task excellently. He demonstrated first-class technique, clear intonation and a sense of rhythm and a wide range of notes on his instrument”.XVI Reminisced Gusta Dränger: “Small and nimble, widely popular thanks to his sense of humor, he had access to all kinds of circles, especially official ones. Strangely, he enjoyed the trust of government officials. He had contacts in the labor office and police stations, and wherever he went, they treated him

25 biuro techniczne Symka przynosiło spore dochody. Teraz stał się bohaterem wystawy Anny. W założeniu członkowie He-Chaluc Ha-Lochem, podobnie jak to było w Ha-Szomer Ha-Cair, mieli organizować się w pięcioosobowe, całkowicie samowystarczalne grupy, którym nie wolno było się spotykać i rozmawiać o swoich planach. Kontakt z dowództwem utrzymywać mieli łącznicy. „A wła- śnie tu rozpoczynała się największa trudność, najpoważniejsza sprzeczność między duchem, który ożywiał ich od lat, a bezwzględnymi potrzebami taj- nych organizacyj wojskowych. Byli ruchem młodzieży w każdym calu. Prze- skok był zbyt wielki, by mógł nastąpić w tak krótkim czasie. Tym bardziej że wobec zbliżającego się kresu życie uczuciowe się wzmogło. Każdy z nich niemal utracił dom, rodzinę. Ta gromada młodych była ostatnią przystanią bytu, ostatnią ostoją dla uczuć, które czepiały się jej wszystkimi mackami. Im bardziej gasła wiara w człowieka na widok szerzącego się gwałtu i hańby, tym silniejsza była wiara w tych nielicznych młodych, jedynych i takich innych niż cały świat dokoła. Więc też kochali się dziwną miłością, szukali się wciąż nawzajem i niby przypadkowo spotykali się całymi gromadami, a ich wesoły śmiech i jakaś niezwykła swoboda nie pozwalała im pozostać niepostrzeżo- nymi. Po stokroć ostrzegano: «nie gromadzić się», po stokroć postanawiano: «nie zbierzemy się więcej». A tu zaledwie spotkała się dwójka na ulicy, już za chwilę spotykali nowych i wkrótce szerokim szeregiem szli jezdnią z włosami rozwianymi, z twarzą otwartą, jasną, krokiem pewnym, równym […]. Wie- dzieli dobrze, że tak być nie powinno, ale kiedy byli razem, czuli się taką siłą, że żaden wróg, czy to jawny, czy ukryty, nie przerażał ich” – pisała GustaXVIII. Z początkiem sierpnia 1942 do Krakowa przyjechała Hela Schüpper z dwiema koleżankami. W warszawskim getcie od kilku dni trwała tzw. Wiel- ka Akcja, podczas której codziennie wywożono do obozu zagłady w Treblince kilkanaście tysięcy Żydów. Hela chciała dowiedzieć się od swych dowódców, co ma w tej stacji robić. Po wyjściu z getta dziewczyny natknęły się na szmal- cowników, którzy dali im spokój, kiedy dostali od nich 700 złotych. To, co im zostało, starczyło na zakup biletów tylko do Radomia. Nie mogły ich kupić same, ponieważ nie miały przepustki na dworzec. Poprosiły o pomoc baga- żowego – za przysługę zażądał 15 złotych. Nie chciały mu tyle zapłacić, więc inny bagażowy zgodził się pomóc za niższą cenę, a wtedy ten pierwszy zaczął dziewczyny szantażować. Hela oddała mu spódnicę, którą na wszelki wypa- dek włożyła na sukienkę. W pociągu okazało się, że w Radomiu trwa „obława

26 as one of his own. People in the neighborhood viewed him with a modicum of suspicion, thinking that he was perhaps a plain-clothes agent. Weaker characters tried to curry favor with him and begged him to put in a word for them. And he really did have the knack of getting things done in high places. He sorted out many problems; as soon as the residential district was created, he moved people in and moved them out. He was very pally with all the cops, they all owed him one. And he could have come over as really unpalatable, what with being so popular among the officials, if not for the fact that he chose to use this ability for the good of the cause. And suddenly they discovered a very manly courage in him. He, whom until then they had known as the author of funny jokes, living news updates, accordion concerts and schoolboy humor, turned out to be one of the bravest. He simply never hesitated for a moment. When he came to an office, he would leisurely greet the Wachmeister with one hand, while with the other he was pocketing blank forms, or even an office stamp.”XVII The materials that he acquired in this way he passed on to Dränger. The fake papers were distributed among the members free of charge and sold to those outside the organization. Symek’s office was quite profitable. Now he has become a hero of Anna’s exhibition. The idea was that the members of He-Chaluc Ha-Lochem were supposed to form self-sufficient, five-person groups, just as was the case in Ha-Szomer Ha-Cair. Again, they were not to meet or discuss their respective plans. The liaison people provide contact with the leadership. “And this was where the greatest difficulty was, the source of the crucial contradiction between the spirit that had inspired them for years and the ruthless demands of secret military organizations. They were a youth movement through and through. The transition was too great to happen over such a short time, especially as with the imminent end looming, their emotional life became more intense. Each of them had been on the brink of losing their home and family. This group of young people was for each of them the last refuge, the last safe haven for all their emotions that they had desperately bestowed on it. The more their faith in humanity evaporated in the presence of the violence and humiliation raging all around them, the more these young people – so unique and so different from the entire world around them – clung to their beliefs. And they loved one another with their strange love, they sought one another out; they would meet up accidentally-on-purpose as a whole group, and their jolly laughter and a strange freedom meant that they could not remain unnoticed.

27 Hela Rufeisen-Schüpper

28 They had been warned hundreds of times, “Don’t congregate!” Hundreds of times they resolved, “We won’t meet up again.” But as soon as any two of them bumped into each other on the street, in a moment others would spring up, and soon they would be marching along the road in a wide column – their hair blowing in the wind, their faces open and bright, self-assured and marching in step. […] They knew full well that it should not be happening – but when they were together, they felt themselves to be such a force that no enemy, whether openly hostile or lurking in hiding, could frighten them,” wrote Gusta.XVIII In early August 1942, Hela Schüpper arrived in Krakow with two girlfriends. In the Warsaw Ghetto, for some days the Grossaktion had been taking place: every day tens of thousands of Jews were being deported to the death camp in Treblinka. Hela needed to find out from the leaders what her brief was. On leaving the ghetto, the girls happened upon some shmaltsovniks, who left them alone after being bribed with 700 złoty. All the girls were left with was enough to buy tickets no further than Radom. They couldn’t buy them themselves, as they had no passes to enter the train station. They asked a luggage porter to help them, but he demanded 15 złoty for the favor. They were unwilling to part with such a large amount and found another porter, who would do it for less. Then the first porter began to blackmail them. Hela gave him her skirt, which, just in case, she had been wearing over her dress. Once they had got on the train, they discovered that there was a “hunt for Jews” going on in Radom. They got off at Skarżysko. Again, they were obliged to give someone a backhander in order to enter the station without a ticket. Luckily, they still had some cash, as in the meantime Hela had sold her leather briefcase. That gave them enough to buy tickets to a village near Krakow, from where they hitchhiked to the city. Once there, they sought out the concierge of the apartment block where Hela had lived before the war. Outside of her apartment, there lay the holy book of Gemara, now used as a doormat. The concierge was kind to them and fed them with bread and potatoes. Her daughter, who had the pass to enter the ghetto, fetched Poldek Wasserman, who brought along the documents they needed to get into the ghetto. Once there, Hela met up with Szymszon Dränger and Dolek Liebeskind. It was decided that she should go back to Warsaw and bring over to Krakow all the Krakow members of “Akiba” who were prepared to join in the partisan underground fight. Constantly toing and froing in this way, Hela kept managing to elbow her way with the help

29 na Żydów”. Wysiadły w Skarżysku. Tam trzeba było znowu komuś dać w łapę, by zgodził się wpuścić je na dworzec bez biletu. Na szczęście miały jeszcze trochę pieniędzy, bo w tak zwanym międzyczasie Hela sprzedała skórza- ną teczkę. Starczyło na bilety do jakiejś podkrakowskiej miejscowości. Stąd dotarły do Krakowa autostopem. Poszły do mieszkania dozorczyni domu, w którym Hela mieszkała przed wojną. Przed wejściem do mieszkania leżała święta księga Gemary, służąca teraz za wycieraczkę. Dozorczyni serdecznie nakarmiła dziewczyny chlebem i ziemniakami. Jej córka, która miała prze- pustkę do getta, sprowadziła Poldka Wassermana, który przyniósł odpowied- nie dokumenty, zezwalające im na wejście do getta. W getcie Hela spotkała się z Szymszonem Drängerem i Dolkiem Liebeskindem. Zdecydowano, że ma wrócić do Warszawy, by sprowadzić do Krakowa wszystkich krakowskich członków „Akiby”, którzy zdecydują się na walkę w partyzantce. „W ciągłych rozjazdach [Hela – K.Z.] torowała sobie drogę niezwykłą swadą i urodą, taką charakterystyczną dla kobiety tęgiej, zdobywczej i zadowolonej z siebie”XIX. Po przyjeździe do Krakowa Hela za każdym razem meldowała się w mieszkaniu kontaktowym przy ulicy Wielopole 26 u dziewiętnastoletniego Aleksandra Goldberga, wychowanka Gusty Dränger, bohatera wystawy Anny. Alek, jak wspominała Hela, „miał bardzo dobry wygląd aryjski; duże, błękitne oczy i jasną czuprynę, trochę może za bardzo kędzierzawą jak na aryjczyka, ale z boską pomocą mógł ujść w tłumie […], był zawsze mile uśmiechnięty i promieniował niebywałym spokojem. Mieszkał w jednym małym pokoju wynajętym u dozorcy domu. Całe umeblowanie tego domu stanowiło sze- rokie łóżko, wąski stół i jedno krzesło. Zadaniem Alka był czekanie na tych członków organizacji, którzy mieli otrzymać sfałszowaną przepustkę do get- ta. On też miał udzielać aktualnych informacji, dotyczących getta i możliwo- ści wejścia do niego”XX. Wczesną jesienią 1942 Hela przywiozła z Warszawy broń, kupioną od ja- kiegoś towarzysza z Polskiej Partii Robotniczej za kilka niewielkich sztabek złota, które dał jej Szymszon Dränger. Nie wiemy, kiedy dokładnie członkowie He-Chaluc­ Ha-Lochem i Ha-Szomer Ha-Cair nawiązali kontakt. Na pewno klu- czową tu postacią była kolejna bohaterka wystawy, Gola Mirer („Lidka”), przed- wojenna komunistka, skazana w 1936 roku na piętnaście lat więzienia. Po wybu- chu wojny udało jej się uciec i dotrzeć do Krakowa, gdzie aktywnie uczestniczyła od stycznia 1942 w tworzeniu struktur PPR, należała też do kierownictwa konspi- racyjnego Ha-Szomer Ha-Cair. Spokrewniona z Ewą, żoną Dolka Liebeskinda,­

30 of her great chutzpah and beauty; she was a large woman, self-assured and good at getting what she wanted.”XIX On each occasion that she arrived in Krakow, Hela would report to the contact apartment at 26 Wielopole Street, where the 19-year old Aleksander “Alek” Goldberg was living; he was a foster child of Gusta Dränger. Hela remembered Alek as someone who “had a very good Aryan look – large blue eyes and a crop of fair hair, perhaps a little too frizzy for an Aryan, but, God willing, he would pass for one in a crowd […]. He lived in just one small room that he rented from the concierge, with just a wide bed, a narrow table and a single chair for the furniture. His allocated task was to wait for members of the organization who were to be issued with a fake ghetto pass. It was also his job to give them up-to-date information about the ghetto and how to get in.”XX In the early spring of 1942, Hela brought from Warsaw the weapons that she had bought from a comrade in the Polish Workers’ Party for a few small bars of gold, given to her by Szymszon Dränger. We don’t know when exactly the members of He-Chaluc Ha-Lochem and Ha-Szomer Ha-Cair made contact. But certainly Gola aka “Lidka” Mirer – another protagonist of the exhibition – played a key role. Before the war, she had been a communist and in 1936 had been sentenced to 15 years in jail. After the outbreak of war, she managed to escape and get over to Krakow, where from January 1942 she took an active part in creating the Polish Workers’ Party (PPR). She was also part of the underground resistance leadership of Ha-Szomer Ha-Cair. She was related to Ewa, Dolek Liebeskind’s wife, and was staying with her parents in the ghetto. In spite of their ideological differences, she had a good rapport with Dolek and Szymszon Dränger, “for whom she was the role model of a mature woman who was a great fighter with a tender woman’s heart. Her personality and the virtues she represented inspired faith in the power of the Party.”XXI Cesia Frymer and Pola Warszawska reminisced: “Gola’s inspiration took us all by storm. She has a childlike simplicity and personal charm. Although seemingly unassuming, she exuded quiet solemnity and a sense of mission, combined with a firm grasp on the cause, she exerted an irresistible charm and power over anyone who exchanged even a few words with her. Such a person could not but say to themselves: yes, with people like that, it is worth fighting and dying.”XXII It was probably thanks to Gola’s contacts that Hela Schüpper succeeded in buying five Brownings with some magazines as well as a couple of kilograms of dynamite.

31 w getcie mieszkała u jej rodziców. Mimo różnic ideowych dobrze rozumiała się z Dolkiem i Szymszonem Drängerem – „była dla nich ideałem kobiety dojrzałej, wielkiej bojownicy, o serdecznym kobiecym sercu. Jej osoba i wartość osobista kazały wierzyć w siłę partii”XXI. Cesia Frymer i Pola Warszawska wspominały: „Gola, pełna dziecinnej prostoty, bezpośredniości w podejściu do ludzi i czaru osobistego, pełna cichej powagi, przepojona posłannictwem i zrozumieniem sprawy, porwała za sobą wszystkich. Kto zaś się z nią zetknął, kto zamienił z nią bodaj kilka słów, nie mógł się oprzeć czarowi i sile zawartej w tej niepozornej na pozór postaci – nie mógł nie powiedzieć sobie: tak, z takimi ludźmi warto walczyć i zginąć”XXII. Zapewne dzięki jej kontaktom Heli Schüpper udało się kupić pięć browningów, kilka magazynków z nabojami oraz dwa kilo dynamitu. „Przyszła do dzielnicy uśmiechnięta, różowa i jasna. Była ładnie ubrana, w ręku trzymała nową torbę podróżną. Szła swoim pewnym krokiem, wy- niośle odpowiadając na hołdy, składane jej wzrokiem przez przechodniów. Zdawałoby się, że nic jej nie obchodzi więcej poza tym, żeby być podziwianą. Kto widział ją w pociągu, flirtującą na prawo i lewo, lub idącą wśród zalotnych uśmieszków przez peron, ten mógł ją podejrzewać o wszystko. O to, że jedzie w odwiedziny do swego narzeczonego, o to, że wybiera się gdzieś na wywcza- sy, o to, że może nawet uprawia pasek5, ale cokolwiek o niej myśleli, było pew- ne, że wszystko robi dla uciech tego świata”XXIII. Poszła do mieszkania Liebeskindów. Były tam Gusta, Gola i Hanka Spritzer. Nie otworzyły torby – czekały na chłopców. „Trudno opisać radość naszych bojowców: Symka, Dolka, Labana, Hesia6 i innych, którzy mnie przy- witali po powrocie do krakowskiego getta. […] Byłam bardzo zmęczona i poło- żyłam się, aby odpocząć. […] A chłopcy-mężczyźni oglądali broń, głaskali re- wolwery, liczyli kule i z wielkiego wzruszenia nie mogli się doliczyć. Oczyma duszy widzieli przed sobą nową epokę” – wspominała HelaXXIV. „Moc, która rozpierała ich od wewnątrz, kazała niezłomnie uwierzyć, że osiągną to, czego chcą. Że tych pięć pistoletów otworzy im drogę bezustan- nego zdobywania, aż w końcu staną się siłą, która porwie za sobą masy. Więc skoro teraz, na jesień, ruszy pierwsza piątka, to z wiosną już lasy zaroją się licznymi gromadami uzbrojonej młodzieży. A choć padać będą w walce, to na miejsce jednego poległego przyjdą dziesiątki nowo uzbrojonych. Tak wierzy- li” – pisała Gusta DrängerXXV.

5 Nielegalny handel. 6 Prawdopodobnie chodzi o Hersza Baumingera.

32 “She arrived in the district smiling, pink and bright. She wore nice clothes and had a brand-new travel bag. She walked along with confidence, haughtily acknowledging the appreciation she was getting from the eyes of the passers- by. You’d think that all that was on her mind was to be admired. Anyone who saw her on the train as she was flirting away with all and sundry would never suspect her of anything fishy at all – assuming that perhaps she was traveling to visit her fiancé or going away for a little vacation, or even about to engage in some blackmarket trade. But whatever they may have thought, they would have been convinced that everything she was doing was exclusively for her love of worldly pleasures.”XXIII Hela went to the Liebeskinds’ apartment; Gusta, Gola and Hanka Spritzer were already there. They did not open the bag straight away – waiting for the boys to arrive. “It is hard to describe the joy of our fighters: Symek, Dolek, Laban, Hesio5 and the others who greeted me on my return to the Krakow ghetto. […] I felt very tired and lay down to get some rest […] And these boy-men were ogling the weapons, stroking the revolvers and counting the bullets – so overwhelmed by their emotions that they kept getting the number wrong. In their hearts, they imagined a new era opening up before them,” remembered Hela.XXIV “They were overcome by a feeling of inner might that gave them an indomitable faith that they would accomplish their goals – that those five pistols would open before them a path of relentless victory until they became a force to sweep the masses along with them. And so, if now, in the fall, the five of them launched themselves first, come springtime, the woods would swarm with groups of armed young people. And if they were to fall in combat, each one killed would be replaced by dozens of others. That was what they believed,” wrote Gusta Dränger.XXV The decision was made to send five boys to the forests near Rzeszów, where they were to establish contact with the partisans linked to the Polish Workers’ Party. The ones who went were Edwin Weiss and Salo Kanał – whom Hela had brought from Warsaw, Baruch Weksner, Juda Szmerlowicz and Zygmunt “Zyga” Mahler, another of the protagonists of the exhibition. Zyga hailed from Krakow. His mother worked for the Jewish Social Self-Help. Together with his sister, she had been deported from the ghetto during what

5 Probably reference to Hersz Bauminger.

33 Zygmunt Mahler

34 were known as the June expulsions. Zygmunt’s beloved girlfriend was killed at the same time. With great warmth and understanding, Dolek Liebeskind took care of the desperate young man. In a pre-arranged place, they met up with the PPR’s liaison, who took them to a country house where they were to stay the night. The next day, another liaison took them further into the forest where – as the liaison assured them – the partisans had a camp. They spent an entire day searching for it but found nothing. They went back to the house. They were woken by dogs barking. They realized there was a squad of German police nearby and decided to flee. They spent three days in the forest, trying to find the partisans in spite of the setbacks. Finally, Edwin Weiss returned to Krakow to consult with headquarters about what to do in the circumstances. The rest were waiting for him in an ad hoc dug-out shelter in the forest. It was decided that they would all move to a nearby town and await further orders. “The movement’s leaders found themselves in a hard place. When in August the decision had been made to work and fight, they knew full well that they were not properly prepared for the task. They were all educators and counsellors on a large scale […]. Yet their leadership was of an entirely spiritual nature […]. They had never been officers and did not feel equal to the task of leading the young people in their care into the line of fire […]. They sought a leadership with military experience, for that was what they lacked. They abandoned all false sense of shame and actively searched for one. And that is how they joined forces with the Workers’ Party,” explained Gusta Dränger.XXVI The merger of the Jewish underground organizations He-Chaluc Ha- Lochem and Ha-Szomer Ha-Cair into a joint Jewish Fighting Organization leaders probably took place in September 1942,6 but I am not aware of any reliable sources to confirm this. Gusta wrote, “There were more and more volunteers, new people kept turning up. The network of apartments was getting bigger and bigger.”XXVII The aforementioned Ewa Liebeskind (née Spinner) – Dolek’s wife, who was known to her friends as “Wusia”, took charge of looking for them all over the Krakow district. She is a protagonist of Anna’s exhibition. Miriam Akavia told me: “I remember her very well. Even as a very young girl I was very well aware that Wusia was active underground.

6 For comparison, Jewish Fighting Organization in the Warsaw Ghetto was formally launched on 28 July 1942, seven days after the commencement of the Grossaktion, during which some more than ten thousand people were deported daily to the death camp in Treblinka.

35 Postanowiono wysłać pięciu chłopaków do lasów w okolicach Rzeszowa, gdzie mieli nawiązać kontakt z partyzantami związanymi z PPR. Poszli wte- dy Edwin Weiss i Salo Kanał, których Hela przywiozła z Warszawy, Baruch Weksner, Juda Szmerlowicz oraz Zygmunt „Zyga” Mahler, bohater wystawy. Zyga pochodził z Krakowa. Jego mama pracowała w Żydowskiej Samopomo- cy Społecznej. Została deportowana z getta razem z siostrą Zygi podczas tzw. wysiedleń czerwcowych. Zginęła też wtedy ukochana dziewczyna Zygmunta. Zrozpaczonym chłopcem zajął się bardzo serdecznie Dolek Liebeskind. W umówionym miejscu spotkali pepeerowskiego łącznika, który zapro- wadził ich do jakiejś chaty, w której mieli przenocować. Następnego dnia inny łącznik poszedł z nimi w głąb lasu, gdzie – jak zapewniał – stacjonowa- li partyzanci. Szukali ich przez cały dzień, ale nie znaleźli. Wrócili do chaty. Obudziło ich szczekanie psów. Kiedy zauważyli oddział niemieckiej policji, zdecydowali się na ucieczkę. Spędzili w lesie trzy dni, próbując odnaleźć jed- nak partyzantów. W końcu Edwin Weiss wrócił do Krakowa, by naradzić się z dowództwem, co mają w tej sytuacji zrobić. Pozostali czekali na niego w zbu- dowanej w lesie ziemiance. Zdecydowano, że wszyscy mają przenieść się do pobliskiego miasteczka i czekać na dalsze rozkazy. „W ciężkim położeniu znalazło się teraz kierownictwo ruchu. Kiedy w sierpniu zapadła decyzja pracy i walki orężnej, zdawali sobie jasno sprawę z faktu, że nie są odpowiednio do swojego zadania przygotowani. Byli wszyscy pedagogami, wycho- wawcami na wielką skalę […]. Przywództwo ich miało jednak charakter na wskroś duchowy […]. Oficerami zatem nie byli nigdy i nie czuli się na siłach poprowadzić swych młodych do walki ogniowej […], szukali wodza o doświadczeniu wojskowym, bo tego właśnie im brakowało. Odrzucili wszelki fałszywy wstyd i wyszli na jego po- szukiwanie. Tak połączyli się z partią robotniczą” – pisała Gusta DrängerXXVI. Połączenie żydowskich organizacji konspiracyjnych He-Chaluc Ha-Lochem­ i Ha-Szomer Ha-Cair we wspólną Żydowską Organizację Bojową nastąpiło prawdopodobnie we wrześniu 1942 roku7, nie znam jednak żadnych wiarygod- nych dokumentów na ten temat. Gusta pisała: „Coraz więcej było gotowych, coraz to nowi się zjawiali. Sieć mieszkań rozbudowywała się wciąż gęściej”XXVII. Szukaniem ich na terenie całego dystryktu krakowskiego zajmowała się mię- dzy innymi wspomniana już Ewa Liebeskind (z domu Spinner), żona Dolka,

7 Dla porównania – ŻOB w getcie warszawskim ukonstytuowała się 28 lipca 1942, sie- dem dni po rozpoczęciu tzw. Wielkiej Akcji, podczas której codziennie deportowano kil- kanaście tysięcy osób do obozu zagłady w Treblince.

36 Ewa Spinner-Liebeskind, Adolf Liebeskind

37 nazywana przez przyjaciół Wusią, bohaterka wystawy Anny. Miriam Akavia opowiadała mi: „Dobrze ją pamiętam. Jako smarkula wiedziałam, że w getcie działa organizacja żydowskiej młodzieży bojowej, wiedziałam, że Wusia pracu- je w konspiracji. Często widywałam ją na ulicach getta, które już wtedy było ta- kie biedne, tyle w nim było nędzy i chorób, a ona zawsze chodziła z dumnie pod- niesioną głową, w koronie jasnych włosów, uczesanych w gretkę. Nosiła długi, granatowy, koronkowy płaszcz. Patrzyłam na nią jak na królową”XXVIII. Trudno dziś spisać wszystkie akty sabotażu przeprowadzone przez ŻOB i podać ich daty. Podpalono garaże na Grzegórzkach, wysadzono w powietrze mostek koło Zabierzowa i garaże Meta przy ulicy Kościuszki, skąd zabra- no wcześniej pieczątki i papiery firmowe. Wieczorami atakowano pijanych Niemców i odbierano im broń. W połowie października dokonano udanego napadu na warsztaty Optima – skradziono ciepłe swetry, buty, niemieckie mundury i zapasy skóry. Część rzeczy sprzedano na czarnym rynku, resztę rozdzielono między członków ŻOB-u. „Przed wysiedleniem październikowym rozeszła się pewnego dnia wiado- mość, że konfident Spitz został zamordowany gdzieś w Miechowskim. Gieni (Goldfluss – K.Z.) nie było wtedy w getcie […]. Wcześniej wiedziałam od Gieni, że Spitz i OD wybrali się w Miechowskie w poszukiwaniu żydowskich partyzan- tów. Powiedziała też, że nie wie, czy Spitz wróci z całą głową. Kojarząc sobie to wszystko, przypuszczam, że Gienia miała coś wspólnego ze sprawą zgładzenia Spitza” – zeznała po wojnie Erna Goldfluss, szwagierka GieniXXIX. Wspomniane wysiedlenie przeprowadzono w getcie krakowskim 28 paź- dziernika. Do obozu zagłady w Bełżcu wywieziono tego dnia ok. 4500 Żydów, którzy zginęli w komorach gazowych. Sześćset osób zamordowano w „dziel- nicy”. „Ostatnie węzły łączące ich z [zatarte] życiem codziennym pękły. Więc kto jeszcze wahał się, czy opuścić młodszego brata, jedyną siostrę, starych ro- dziców, ten nagle po tej «akcji» poczuł, że ma ręce rozwiązane i może się bez skrupułów rzucić w wir pracy [zatarte] to było poczucie wolności, wyrosłe na gruzach życia rodzinnego” – pisała Gusta DrängerXXX. W listopadzie 1942 roku Juda Tennenbaum, Dolek Liebeskind i Zyga ­Mahler postanowili zaatakować na Plantach niemieckiego policjanta. Juda miał go sprowadzić w miejsce, w którym zaczaili się Dolek i Zyga. Czekali dość długo. Nagle zdenerwowany Zyga pociągnął za spust pistoletu, który miał w kieszeni spodni. Przestrzelił sobie stopę. Dolek z trudem dowlekł go do getta. „Trudno się dziwić, że «Zyga» się postrzelił. Przecież myśmy nie mieli żadnego

38 I often saw her in the streets of the ghetto, which at the time had already became very impoverished, with so much poverty and disease, and she always walked about with her head proudly held up high, with a crown of blond hair in a “gretka” style. She wore a long navy-colored coat made of lace. To me she appeared like a queen.”XXVIII It is difficult today to remember all the acts of sabotage carried out by the Jewish Fighting Organization and put a date on them. Garages in Grzegórzki were set on fire, and a small bridge near Zabierzów and the Meta garages in Kościuszki Street blown up after the stamps and headed stationery had first been removed from the premises. In the evenings, the organization would attack drunken Germans and disarm them. In mid-October, a successful raid was carried out on the Optima workshop – the attackers stole warm sweaters, boots, German uniforms and supplies of leather. Some of these were sold on the black market and the rest shared out among the members of the organization. “One day, before the October expulsions, the news spread that Spitz, who was a German spy, had been murdered somewhere in the Miechów district. Gienia [Goldfluss – K.Z.] was absent from the ghetto at the time […]. Earlier, Gienia had told me that Spitz and the Combat Organization had gone to the Miechów area in search of Jewish partisans. She also said that she doubted that Spitz would get home in one piece. Putting two and two together, it seems to me that Gienia had something to do with Spitz’s demise,” Erna Goldfluss, Gienia’s sister-in-law testified after the war.XXIX The expulsion was carried out in the Krakow ghetto on 28 October. That day, some 4,500 Jews were taken to the death camp in Bełżec. They died in the gas chambers. Six people were murdered in the local area. “The last links tying them to their [illegible – K. Z.] daily life were now broken. And so, following that “action”, anyone who was still hesitating whether to leave behind a younger brother, an only sister, or elderly parents suddenly felt that that there was now nothing to constrain them any longer and that without any remorse they could throw themselves into the maelstrom of work [illegible – K. Z.] That gave them a sense of freedom that stemmed from the ruins of their family life,” wrote Gusta Dränger.XXX In November 1942, Juda Tennenbaum, Dolek Liebeskind and Zyga Mahler decided to attack a German policeman in the Planty Park. Juda’s job was to lure him to the spot where Dolek and Zyga were ready to ambush him. They lay in waiting for quite a long time. Suddenly Zyga, in a state of nervous tension,

39 przeszkolenia wojskowego. Ćwiczyliśmy w piwnicy przy ulicy Józefińskiej 13 na sucho. Żeby zobaczyć, jak w ogóle działa pistolet” – mówił mi Yehuda Ma- imon. Zyga długo dochodził po tym wypadku do siebie pod okiem troskliwych kolegów. Jakie były dalsze jego losy? Nie wiem. 20 listopada, w piątek, jak co tydzień, w mieszkaniu przy ulicy Józefiń- skiej 13 świętowano kolacją nadejście szabatu. Dolek Liebeskind miał po- wiedzieć tego wieczoru: „Z naszej drogi nie ma powrotu. Kroczymy szlakiem śmierci; pamiętajcie o tym. Kto pragnie życia, niech go nie szuka pośród nas. My jesteśmy u kresu. Tylko że nasz kres nie jest zmierzchem. Nasz kres jest śmiercią, której silny człowiek idzie sam naprzeciw. Czuję, że to ostatnie nasze wspólne powitanie soboty. Trzeba się będzie z dzielnicy usunąć. Zbyt wielki jest rozgłos dokoła nas. W tym tygodniu powoli będziemy likwidować ten nasz miły ośrodek pod trzynastką. Zamknie się jeszcze jedna faza w na- szym życiu. Niczego nam jednak nie wolno żałować. Tak musi być”XXXI. Swoje przemówienie zakończył słowami, które na zawsze weszły do historii żydow- skiego ruchu oporu w Krakowie: „Walczymy o trzy wiersze w historii, by nie mówiono, że nasz naród poszedł jak trzoda na rzeź”XXXII. Trzy dni później, 23 listopada, Liebeskind razem ze Stefkiem i Ję- drkiem, których nazwisk nie udało mi się ustalić, zabili na Plantach, po- między ulicą Starowiślną i Sarego, niemieckiego policjanta, zabrali mu broń i niepostrzeżenie wrócili do getta. Ktoś jednak na nich doniósł – 25 listopada w mieszkaniu Dolka zjawili się żydowscy policjanci z nakazem aresztowania wszystkich o nazwisku Liebeskind. Zabrali na posterunek jego żonę, Ewę, a potem poszli do mieszkania rodziców Dolka, którzy w tym czasie ukrywali się po aryjskiej stronie. Liebeskind spał na tapczanie. Poli- cjanci nie zauważyli, że w mieszkaniu jest też Abraham Laban Leibowicz. Zatrzymali Dolka, obiecując, że jeśli pójdzie z nimi dobrowolnie, zwolnią jego żonę. Po drodze na posterunek powiedział spokojnie, że mają uciekać, bo zaraz zacznie strzelać. Wyposażeni jedynie w gumowe pałki wpadli w pa- nikę, a Liebeskind zniknął. Laban w tym czasie przedostał się do mieszkania przy ulicy Józefińskiej, by ostrzec kolegów przed obławą. Zgaszono wszyst- kie światła; policja, zajęta szukaniem Liebeskinda, pod „trzynastkę” nie do- tarła. Ewy Liebeskind nie zwolniono z więzienia. Jakiś czas później została wysłana do KL Auschwitz8.

8 Ewa Liebeskind przeżyła wojnę i wyemigrowała do Izraela.

40 pulled the trigger of the pistol that he had in his pant pocket. He shot himself in the foot. With great difficulty, Dolek dragged him him back to the ghetto. “Hardly surprising that Zyga did that – after all, we had had no military training whatsoever. We carried out dry runs in the cellar in 13 Józefińska Street, just to discover the basics of how a pistol worked,” Yehuda Maimon told me. For quite a while afterward, Zyga was nursed back to health under the caring eyes of his colleagues. What happened to him after that? I have no idea. On Friday 20 November, as it was every week, in the apartment at 13 Józefińska Street, the arrival of the Sabbath was celebrated with dinner. That evening, Dolek Liebeskind was to declare: “Our path is one of no return. We follow the trail of death; remember this. For he who would live life, let him not seek it among us. We are on the brink. Except that our end is not dusk. Our end is death, and one who is strong chooses to walk to meet it. I sense that this is the last time that we will welcome the Sabbath together. We will have to get out of the district. There’s too much publicity around us. This week we’re going to slowly liquidate our cozy center at No. 13. And thus, yet another phase in our lives will come to an end. But we must have no regrets. This is how it has to be.” XXXI He ended his speech with words that would enter forever the history of the Jewish resistance movement in Krakow: “We fight for three lines in history so that it cannot be said that Jewish youth went like sheep to the slaughter”. XXXII Three days later, on 23 November, Liebeskind together with Stefek and Jędrek, whose surnames I couldn’t establish, killed a German policeman in the Planty Park, between Starowiślna Street and Sarego Street. They took his gun and returned to the ghetto without being seen. Nevertheless, somebody did denounce them. On 25 November, Jewish policemen arrived at Dolek’s apartment with a warrant to arrest anyone with the surname Liebeskind. They took his wife, Ewa, to the police station, and then went to the apartment of Dolek’s parents, who at that time were hiding on the Aryan side. Liebeskind was sleeping on the couch. The police failed to notice that Abraham Laban Leibowicz was also in the apartment. They arrested Dolek, promising to release his wife if he went with them voluntarily. On the way to the station, he calmly told them that they should run away, as he was about to start shooting. Equipped only with rubber batons, they panicked, and Liebeskind promptly vanished. In the meantime, Laban had managed to get through to the apartment on Józefińska Street to warn his friends about the manhunt. All the lights were turned off; the police, busy looking for Liebeskind, did not

41 26 listopada większość członków Żydowskiej Organizacji Bojowej wyszła z getta, w przekonaniu, że życie w „dzielnicy” stało się dla nich zbyt niebez- pieczne, choć rezygnacja ze wspólnego mieszkania przy ulicy Józefińskiej 13 przyszła im z trudem. „Nie było, zdaje się, ani jednego człowieka w ruchu, który by tu nie spędził choćby jednego wieczoru […]. Każdy, kto tu zaglądał, czerpał pełnym haustem. I wynosił hojną dłonią. Wnosił przede wszystkim siebie, ze wszystkimi bogactwami swej duszy. Każdy, kto wyjeżdżał, pozosta- wiał za sobą jasną smugę wspomnień, czy w myśli niespodzianie rzuconej, czy w pieśni pięknie zaśpiewanej, czy w żarcie powiedzianym od niechcenia, każ- dy budował swą osobą to wspólne, piękne życie” – pisała GustaXXXIII. Hela Rufeisen-Schüpper wspominała: „Od owego dnia kontakt między nami był jeszcze trudniejszy i pozostał jedynie punkt Alka [Goldberga – K.Z.] na Wielopolu. Na ogół nie znaliśmy adresów innych członków kon- spiracji. Adres podawało się tylko bezpośredniemu dowódcy, a on dawał go, komu uważał za stosowne. Gdy wyszłam z getta krakowskiego, udałam się na Wielopole. O zmroku spotkałam się z Symkiem Drängerem. Powiedział: «Musisz nam znaleźć mieszkanie, bo nie ma gdzie ulokować naszych ludzi. W Krakowie po aryjskiej stronie. Jeśli nie znajdziesz – cała nasza praca ustanie»”XXXIV. Heli udało się wynająć barak przy szpitalu, przy ulicy Ska- wińskiej9. „Gromadzenie w jednym miejscu sporej grupy ludzi związanych z kon- spiracją było szaleństwem – mówił mi Yehuda Maimon. – Nie mieliśmy jed- nak wyjścia. Żeby wynająć jakieś miejsce do spania po aryjskiej stronie, po- trzebne były nie tylko doskonale podrobione dokumenty, ale też pieniądze, których nam stale brakowało. Zresztą wynajęcie takiego miejsca w przelud- nionym Krakowie było bardzo trudne”. „Trzeba było koniecznie zrobić coś, by zwrócić uwagę ludzi. By przypo- mnieć im, że są jeszcze inni, których nie porwało normalne, szare, codzien- ne życie i troska o byt, że są inni, którzy nie pogodzili się i nie pogodzą ni- gdy z faktycznym stanem niewoli i poddania się” – pisały Cesia Frymet i Pola WarszawskaXXXV. 18 grudnia podczas spotkania członków Żydowskiej Orga- nizacji Bojowej i Gwardii Ludowej postanowiono dokonać równocześnie kil- ku ataków na lokale przeznaczone tylko dla Niemców. Do akcji wyznaczono 46 osób, inni mieli w tym czasie opuścić Kraków.

9 Przed wojną szpital należał do Gminy Wyznaniowej Żydowskiej.

42 get as far as No. 13. Ewa Liebeskind was not released from prison. Some time later, she was sent to Auschwitz concentration camp.7 On 26 November the majority of the members of the Jewish Fighting Organization left the ghetto, convinced that life in the district had become too risky for them, albeit they found it hard to wrench themselves away from the shared apartment at 13 Józefińska Street. “There wasn’t a single member of the movement who wouldn’t have spent at least an evening there […]. Whoever popped in there, they all both gained and contributed a lot – bringing, above all, themselves, with all the wealth of their soul. Everybody who went away left behind a bright trail of memories that remained in comments thrown in unexpectedly, or a beautifully sung song, or a casual joke; each of them built their shared, beautiful life with the help of their own personality,” wrote Gusta.XXXIII Hela Rufeisen-Schüpper remembered: “From that day on, contact between us became even more difficult and the only point of contact that remained was Alek [Goldberg – K.Z.] in Wielopole Street. We tended not to know the addresses of the other members of the underground movement. You only gave your address to your immediate superior, and he gave it only to whoever he thought appropriate. After leaving the ghetto, I went to Wielopole Street. After dark, I met up with Symek Dränger. He said, “You must find us a place to stay, because we don’t have anywhere to put our people – in Krakow, on the Aryan side. If you don’t, all our work will come to an end.”XXXIV Hela managed to rent an industrial shack next to the hospital in Skawińska Street.8 “To gather together in one place a large group of people involved in underground activity was crazy,” Yehuda Maimon told me. “But we had no choice. In order to rent a place to sleep on the Aryan side, not only did we need perfectly faked documents, but also money, which we were always short of. Anyway, renting such a place in the overcrowded Krakow was very difficult.” “We had to do something to draw people’s attention. To remind them that there were also those around who had not been sucked into the gray mundanity of the daily fight for survival, that there were those who had not and never would give in to the de facto enslavement and surrender” Cesia Frymet and Pola Warszawska wrote.XXXV On 18 December at a joint meeting of the Jewish Fighting Organization and the GL – the People’s Guard, the decision was made to attack simultaneously some bars designated for

7 Ewa Liebeskind survived the war and emigrated to Israel. 8 Before the war, the hospital belonged to the Jewish Religious Community.

43 22 grudnia bojowcy, zgromadzeni w baraku przy ulicy Skawińskiej, dosta- li od Abrahama Labana Leibowicza broń i granaty. Podobno była wśród nich Gienia Goldfluss. Około dziewiątej rano dziewczęta z ŻOB-u i GL rozwiesiły polskie flagi na moście Dębnickim i ulicy Batorego, rozlepiły plakaty i rozrzu- ciły ulotki wzywające do oporu przeciwko okupantowi, na miejscu zburzone- go przez Niemców pomnika Adama Mickiewicza10 złożyły kwiaty, a na miej- scu zlikwidowanej przez okupanta płyty upamiętniającej przysięgę Tadeusza ­Kościuszki na Rynku Głównym – wieniec z napisem: „Na coś przysięgał, my wy- konamy”. W tym samym czasie bojowcy chcieli wrzucić granat do kawiarni Bi- sanza, odbił się jednak od framugi okna i eksplodował na ulicy. Udał się atak na kasyno oficerskie, urządzone w gmachu Muzeum Narodowego. Biorąca w nim udział grupa, wycofując się po akcji, zabiła na Błoniach gestapowca i zabrała mu broń. Kolejny gestapowiec oraz pułkownik Luftwaffe zostali zastrzeleni pod- czas napadu na niemiecki magazyn. Na ulicy Grodzkiej zlikwidowano Wernera, referenta Wydziału Politycznego z Zarządu Miejskiego. W ataku na kawiarnię Cyganeria przy ulicy Szpitalnej zabito 11 Niemców, 13 zostało rannych11. Po akcji część młodzieży żydowskiej wróciła do getta, inni do baraku przy ulicy Skawińskiej. Wieczorem do baraku wpadli Niemcy. Aresztowali wszyst- kich. Zatrzymali też Alka Goldberga w jego mieszkaniu przy ulicy Wielopole. Następnego dnia wpadł Laban, który przyszedł na Skawińską, nieświadomy tego, co się stało wieczorem, by pogratulować bojowcom udanej akcji. Gesta- po poszło do mieszkania, którego adres zapisany był w aryjskich papierach Labana. Byli w nim Juda Tennenbaum i Adolf Liebeskind. Po krótkiej wymia- nie ognia obaj zostali zastrzeleni. 25 grudnia Hesiek Bauminger spotkał się w mieszkaniu kontaktowym PPR między innymi z Bernardem Halbreichem i Gustą Dränger. Mimo tego, co się stało, postanowili kontynuować działania dywersyjne. 1 stycznia 1943 roku podczas wspólnej akcji członków ŻOB-u i GL podpalono Urząd Pracy przy ulicy Lubelskiej. 3 stycznia grupa bojowców z Heśkem Baumingerem na czele napa- dła na mieszkanie dowódcy lotniska w Rakowicach, skąd zabrali broń, niemiec- kie mundury i sporą ilość żywności z dobrze zaopatrzonej spiżarni. W połowie stycznia rozkręcili szyny kolejowe pomiędzy Zabierzowem a Mydlnikami, co spowodowało wykolejenie się pociągu pośpiesznego dla Niemców.

10 Pomnik usuwano w dniach 16–17 VIII 1940. 11 Inne źródła mówią o siedmiu zabitych Niemcach, a źródła niemieckie twierdzą, że było ich tylko dwóch.

44 Hersz Zwi Bauminger

45 W tym czasie Bauminger mieszkał z Polką, Janiną Bigaj, w Młynce nad Rudawą. „Zamieszkaliśmy z Hesiem jako małżeństwo i nie byliśmy meldowani. W domu tym urządziliśmy drukarnię. Przywieziono z Krakowa trzy maszyny do pisania i aparat radiowy, który umieściło się w piwnicy. Hesio pisał spra- wozdania do gazetki, ja przepisywałam na maszynie, albo dyktował mi bezpo- średnio. Od czasu do czasu udawał się Hesio do Krakowa. O tym, że jesteśmy na Młynce, wiedzieli tylko «Jakub»12, Gustek13, Gena14 i Wuśka15. Dziewczęta zabie- rały od nas to, co się pisało”XXXVI – zeznawała Janina po wojnie. 17 stycznia Hela Schüpper spotkała się z Gustą Dränger w kuchni dla ubogich przy ulicy Filipa. Gusta była zdenerwowana – jej mąż, Szymek, wyje- chał tydzień wcześniej z Makowa Podhalańskiego, gdzie wtedy mieszkali, i do tej pory nie dał znaku życia. Hela próbowała jej wmówić, że pewnie pojechał do Warszawy. Gusta nie dała się jednak przekonać. „Zrozpaczona czuła, że Symek jest w rękach niemieckich, i coś nieokreślonego kazało jej go szukać. Chciała być blisko niego w obliczu zbliżającego się końca”XXXVII. „Symek został aresztowany w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczno- ści – opowiadał mi Yehuda Maimon. – Rozpoznał go na ulicy człowiek, któ- rego mieszkanie obrabował jakiś czas wcześniej. Potrzebowaliśmy pieniędzy na utrzymanie i na zakup broni, bo nadal myśleliśmy o zbrojnym oporze. Ten człowiek zawołał niemieckich policjantów. Policjanci, widząc Symka w bar- dzo eleganckim, szarym płaszczu, eleganckim kapeluszu, nie chcieli uwie- rzyć, że mógłby kogoś napaść. W końcu jednak uwierzyli i go aresztowali. Gusta postanowiła odnaleźć męża. Jej miłość do Symka była bezgraniczna. Tłumaczyłem jej wtedy, że jest ostatnią osobą ze sztabu „Akiby” na wolności, że nie wolno jej się narażać, że jest nam potrzebna. Żadne argumenty do niej nie trafiały. Myślała jak zakochana kobieta. Tak jak poszła za nim w 1939 roku do obozu w Opawie, tak i teraz chciała być razem z ukochanym”. Szukała Szymszona na kolejnych posterunkach niemieckiej policji. W koń- cu została aresztowana i osadzona w więzieniu przy ulicy Helclów w celi numer 15. Była torturowana i bita. Męża zobaczyła podczas przesłuchania przez szefa Gestapo, który, pokazując jej sińce i rany, chciał zmusić Drängera do zeznań. Podobno powie- działa wtedy: „Tak, zorganizowaliśmy żydowskie grupy bojowe i przyrzekamy wam, że jeżeli uda nam się umknąć z waszych rąk, zorganizujemy o wiele silniejsze niż

12 Benek Halbreich. 13 Zapewne Deutscher. 14 Zapewne Gienia Goldfluss. 15 Zapewne Wuśka Jolles.

46 Germans only. Forty-six people were assigned to the action, and all others were to leave the city at that time. On 22 December, the guerrillas, who had gathered in the industrial barrack in Skawińska Street, were given arms and grenades by Abraham Laban Leibowicz. Seemingly, Gienia Goldfluss was among them. At approximately 9 am, the girls from both the Organization and the GL hung Polish flags on the Dębnicki Bridge and in Batorego Street, put up posters and scattered flyers calling for resistance to the occupiers. They placed flowers in the place where the monument to Adam Mickiewicz had stood, now destroyed by the Germans,9 and on the spot on the Rynek main square, where there had once been the plaque – now destroyed – to commemorate Tadeusz Kościuszko’s oath to defend the country, they placed a wreath with the inscription: “What you pledged, we shall carry out”. At the same time, the resistance fighters tried to throw a grenade into the Bisanz café, but it ricocheted off the window frame and exploded in the street. The attack on the German officers’ canteen in the National Museum building, however, went successfully. The group that carried out the attack made their retreat along the Błonia common. They ran into an SS-man, whom they killed and took his weapon. Another SS-man and a colonel of the Luftwaffe were shot dead in the attack on a German warehouse. In Grodzka Street, Werner, a Political Department clerk from the City Board, was shot dead. In the attack on Café Cyganeria in Szpitalna Street 11 Germans were killed and 13 wounded.10 Following the action, some of the Jewish youths went back to the ghetto, and others returned to the barrack in Skawińska Street. In the evening, the Germans raided the barrack. They arrested everybody, as well as Alek Goldberg in his place in Wielopole Street. Next day, Laban – unaware of the developments of the previous evening – came round to the place in Skawińska Street to congratulate the fighters on the successful action. The Gestapo raided the apartment at the address they found in Laban’s Aryan papers. There they found Juda Tennenbaum and Adolf Liebeskind. After a brief exchange of fire, both were shot dead. On 25 December, in the Workers’ Party contact apartment, Hesiek Bauminger met up with people including Bernard Halbreichem and Gusta Dränger. Despite the setback, they decided to carry on with the sabotage actions. On 1 January 1943, in a joint action by the Jewish Fighting

9 The monument was removed on 16 and 17 August 1940. 10 Other sources referred to seven Germans killed, but German sources maintain that there were only two.

47 Janina Bigaj

48 Organization and the GL, the Labor Exchange Office at 3 Lubelska Street was set on fire. On 3 January, a group of fighters led by Hesiek Bauminger raided the apartment of the commandant of the Rakowice airport, gaining weapons, German uniforms and a considerable stash of food from a well-supplied larder. In mid-January, they sabotaged the railroad track between Zabierzów and Mydlniki, causing the derailment of a German express train. At that time, Bauminger was living with a Polish woman, Janina Bigaj, in Młynka on the Rudawa river. “Hesio and I lived as a married couple and we were not officially registered at the address. We set up a printing press at home. From Krakow, three typewriters and a wireless were delivered, and we put them all in the cellar. Hesio was writing reports for the bulletin sheet and typed them out, or else he would dictate them directly to me. From time to time Hesio went to Krakow. The only people who knew that we were staying in Młynka were “Jakub”,11 Gustek12, Gena,13 and Wuśka.14 The girls came to collect whatever we had written,”XXXVI testified Janina after the war. On 17 January, Hela Schüpper met up with Gusta Dränger in the soup kitchen in Filipa Street. Gusta was on the edge; a week earlier, her husband Szymek had left Maków Podhalański, where they were staying at the time, and had not been in touch since. Hela was trying to persuade her that he had probably gone to Warsaw, but Gusta would not allow herself to believe that. “She was in a state of despair, convinced that he had fallen into the hands of the Germans, and her instinct made her search for him. She wanted to be close to him in the face of an imminent end.”XXXVII “Symek was arrested through an unlucky coincidence,” Yehuda Maimon told me. “He was recognized in the street by a man whose apartment he had robbed some time before that. We needed money to live and to buy weapons, and we were still planning armed resistance. This man called the German gendarmes. When the policemen saw Symek in his very elegant, gray coat and fashionable hat, they found it hard to believe that he could be a robber. But, in the end, they were persuaded, and so they arrested him. Gusta resolved to find her husband. Her love for Symek knew no bounds. I was telling her that she was the last member of the “Akiba” leadership still at large and that she must not expose herself to danger, that we needed her. But you couldn’t get through to her no matter what.

11 Benek Halbreich. 12 Probably Deutscher. 13 Probably Gienia Goldfluss. 14 Probably Wuśka Jolles.

49 dotychczas grupy partyzantki”XXXVIII. Współwięźniowie opowiadali, że wobec Niem- ców zachowywała się demonstracyjnie, śpiewała rewolucyjne pieśni i ostentacyjnie lekceważyła torturujących ją podczas przesłuchań gestapowców. Przez cały czas na skrawkach papieru toaletowego pisała cytowany przeze mnie wielokrotnie Pamięt- nik Justyny. W więziennej celi notowała: „Żyją jeszcze liczni z tych, co wieczorem wypadali z ciemnych zaułków, zadawali cios i zdobywszy broń, znikali w gęstym mro- ku. Z tych, co po gwarnych ulicach rozrzucali słowa pisane, mające budzić człowie- ka z odrętwienia. […] Z tych, co się niczego na świecie nie bali i tylko pragnęli godnej śmierci. Wielu z nas czeka na tę śmierć za murami więzienia. Śledztwo jest w pełnym toku. Każde słowo zaważyć może na losie tych, którzy jeszcze korzystają z wolności, prowadzą swą robotę. Więc muszę się wciąż ograniczać. Wciąż jeszcze nie wolno mi opowiedzieć tego, czego dokonali ci młodzi, nieustraszeni ludzie”XXXIX. Nie wiadomo, kiedy Poldek Wasserman z kilkoma znajomymi z konspiracji przeniósł się do Bochni, gdzie działała Żydowska Organizacja Bojowa pod wo- dzą Hilka Wodzisławskiego. W tym czasie Hela Schüpper wyjechała do Warsza- wy, by zdobyć dla nich pieniądze i broń. Dostała 30 tysięcy złotych, po aryjskiej stronie miała odebrać rewolwer. Zatrzymano ją przy wyjściu z getta i odstawio- no na posterunek policji. Po kilku godzinach uciekła, ale została postrzelona w nogę. Rana zagoiła się dopiero w połowie kwietnia, ale wtedy w getcie war- szawskim wybuchło powstanie i Hela nie mogła się już z niego wydostać16. „W Bochni spotkałem na ulicy Julka Appla i Natana Weissmanna. Ucieszy- łem się, że żyją. Zaczęliśmy planować wspólne akcje. Nie wiedziałem wtedy, że są kapusiami” – opowiadał mi Yehuda Maimon. To za sprawą ich donosów Gestapo wpadło na trop baraku przy ulicy Skawińskiej. To oni sporządzili w połowie lu- tego listę pozostających jeszcze na wolności członków ŻOB-u. Pola Warszawska i Cesia Frymer wspominały: „Getto wymarło. Ludzie zrozumieli, że nie ma tu już co szukać i jedyne wyjście to przerzucić się na drugą stronę. Nie było to łatwe dla partyzantów żydowskich – no bo przecież podwójnie się musiał strzec i ukrywać. Na każdym kroku był szczuty jako Żyd, każdy jego nieopatrzny ruch, gest czy słowo było śledzone i kontrolowane, a przy tym jeszcze ruchliwa i niebezpiecz- na praca konspiracyjna. Polacy partyzanci mieli na mieście własne mieszkania, rodziny, znajomych, krewnych, a nasi nic, byli kompletnie sami, zdani na siebie. Nie załamało to nikogo. Wiedziano i przewidywano przecież, że swoboda w getcie musi się skończyć, a przecież już luty – tak niedaleko do wiosny, a wraz z nią…

16 Hela Schüpper przeżyła wojnę i wyemigrowała do Izraela.

50 Her thinking was that of a woman in love. Just like when in 1939 she followed him into the camp in Opawa, so now she wanted to be together with him.” She looked for Szymon in a number of German police stations. Finally she was arrested and put in jail in cell No. 15 in Helclów Street. She next saw her husband while being interrogated by the Gestapo chief, who wanted to force Dränger into making a confession by showing him her bruises and wounds. Seemingly, she said, “Yes, we did organize Jewish combat groups. And we promise you that if we succeed in escaping, we shall organize partisan groups even stronger than before.”XXXVIII Her fellow prisoners recalled that she behaved provocatively towards the Germans, singing revolutionary songs, and ostentatiously ignoring the Gestapo men who tortured her during the interrogations. Throughout the ordeal, on scraps of toilet paper, she was jotting down Justyna’s Diary, which I have often cited. In her prison cell, she noted: “Many still survive of those who in the evening emerged from the shadowy cul-de-sacs, dealt a blow, grabbed a weapon and disappeared into the dense darkness. Many of those who in the bustling streets scattered the written words intended to shake the people out of their stupor. […] Many of those who were not afraid of anything in the world and all they wanted was to die with dignity. Many of us are awaiting such a death behind a prison wall. The investigation is in full swing. Every word uttered may determine the fate of those who are still enjoying their freedom and continuing with their work. So, I must mind what I say. I cannot yet talk about all that these fearless young people accomplished.”XXXIX There is no information on when Poldek Wasserman and some of his friends from the resistance moved to Bochnia, where the Jewish Fighting Organization operated under the leadership of Hilek Wodzisławski. At that time, Hela Schüpper left for Warsaw to get some funds and arms for the group. She had been given 30,000 złoty and was supposed to collect a pistol on the Aryan side. She was stopped leaving the ghetto and taken to a police station. A few hours later, she managed to escape, but was shot in the leg. The wound only healed in mid-April, but by then the uprising had begun in the Warsaw Ghetto, and Hela could no longer leave it.15 “In Bochnia, I met Julek Appel and Natan Weissmann on the street. I was glad to see them alive. We started to plan joint actions. At the time, I wasn’t aware that they were snitches,” Yehuda Maimon told me. It was because of their denunciation that the Gestapo discovered the barrack on Skawińska Street. It was they who in

15 Hela Schüpper survived the war and emigrated to Israel.

51 Gola Mirer

52 mid-February drew up a list of members of the Jewish Fighting Organization who were still at large. Pola Warszawska and Cesia Frymer recalled: “The ghetto was eerily quiet. People had realized that there was nothing more to look for there and the only way out was to move out and over to the other side. For the Jewish partisans, it wasn’t easy – after all, they had to be extra vigilant and stay in hiding. At every step, they were all being baited as a Jew; their each and every unguarded move, gesture or word was followed and monitored, not to mention that they had to carry on with their dangerous underground work that demanded moving about. Polish partisans had their own apartments, families, friends, and relatives in the city. Our people had nothing. They were completely on their own and had no-one but themselves to rely on. They did not allow that to get them down. They did know full well that the time of freedom in the ghetto would not last forever. After all, it was February already – not long till spring now, and with it… At the very thought of spring, all the wasted and exhausted faces would light up and shine with anticipation. Springtime was their time, their field of action, freedom… the prospect of carrying on with the fight.”XL Hersz Bauminger was shot dead in the second half of February, in the apartment of his Polish friend in Krakow. Gola Mirer was arrested toward the end of the month, while printing illegal flyers. She spent a fortnight in an isolation cell in Helclów Street. She was subjected to horrific torture during the interrogation, yet she did not betray her comrades still at large. Finally, she was locked up in cell No. 15, where Gusta Dränger was. On 13 March,16 ten members of the Jewish Fighting Organization were arrested in Bochnia. Yehuda Maimon recalled: “They stopped me on the street after a successful robbery of a local rich man. I was wearing a Gestapo uniform, so that one would assume that it was a German requisition action, so common at that time. Julek Appel and Natan Weissmann took part in the robbery with me, and then denounced me, but I only found that out when I was at the police station. And they also informed the police about the hiding place of Elza Łapa, Szymek Lustgarten, Pola and Róża Goldwasser, the two Schreiber brothers, Józef Wulf, Izrael Schreibtafel and Hesiek Guttman. The police knew they were all Jewish. They took me for a Pole, because I had fake identity papers, excellently fabricated by Symek Dränger. They took us to the jail in Krakow, in Montelupich Street. When I was there, Symek sent me the order to reveal that I was also Jewish. For Symek, it was important that it should be known that Jews were also putting up resistance.”

16 On the same day, the liquidation of the Krakow ghetto began.

53 Na myśl o wiośnie wszystkie twarze, tak zmęczone i zniszczone, nabierały kolo- rów i blasków. Wiosna to przecież ich czas, pola, wolność… perspektywa walki”XL. W drugiej połowie lutego, w mieszkaniu swego polskiego kolegi w Krakowie, został zastrzelony Hersz Bauminger. Pod koniec lutego podczas drukowania tajnych ulotek aresztowano Golę Mirer. Czternaście dni przebywała w izolatce w więzieniu przy ulicy Helclów. Podczas przesłuchań była straszliwie torturowana, nie zdradziła jednak swych towarzyszy pozostających jeszcze w tym czasie na wolności. W końcu została zamknięta w celi numer 15, w której przebywała już Gusta Dränger. 13 marca17 w Bochni aresztowano dziesięciu członków ŻOB-u. Yehuda ­Maimon opowiadał: „Zatrzymali mnie na ulicy po udanym napadzie na miejsco- wego bogacza. Byłem ubrany w mundur gestapowca, żeby ten człowiek myślał, że to jedna z częstych wtedy rekwizycji niemieckich. Napadu dokonali ze mną Julek Appel i Natan Weissmann, a potem złożyli na mnie donos, ale o tym do- wiedziałem się dopiero na posterunku policji. Oni też podali adres, pod którym ukrywali się Elza Łapa, Szymek Lustgarten, Pola i Róża Goldwasser, dwóch braci ­Schreiberów, Józef Wulf, Izrael Schreibtafel i Hesiek Guttman. Policja wiedziała, że są Żydami. Mnie wzięli za Polaka, bo miałem dokumenty doskonale podro- bione przez Symka Drängera. Przewieźli nas do więzienia w Krakowie. Na Mon- telupich dotarł do mnie rozkaz Symka, bym powiedział, że też jestem Żydem. Symkowi zależało na tym, by wiedziano, że Żydzi też stawiają opór”. 19 marca na dziedzińcu więzienia Montelupich rozstrzelano dwie łącznicz- ki ŻOB-u – dziewiętnastoletnią Helę Rubinek i siedemnastoletnią Szoszanę „Czarną” Dränger, siostrę Szymona, nazywaną przez przyjaciół Cesią, bohater- kę wystawy Anny. Gusta pisała o swojej szwagierce: „Była duża, silnie rozwi- nięta, naprawdę śliczna, w grubej koronie włosów na głowie. W jej zdrowym ciele mieszkała dusza krzepka i dzielna. I tak dojrzała, że kto przebywał z nią, mógł znaleźć w niej taką podporę, jakby była dorosłą kobietą. […] Żyła wśród ludzi starszych od niej o dwa, trzy lata, ale dorównywała im w pełni. Nawiasem mówiąc, przewyższała ich w niejednym, ale tego starano się nie podkreślać; z czasem zapomniano, że to było dziecko przedwcześnie w życie wciągnięte. Bez skrupułów wciągano ją w najrozmaitsze trudne zadania. […] Wszędzie była najmłodsza, ale wszędzie spełniała swą rolę na równi z dojrzałymi”XLI. Yehuda Maimon wspominał Szoszanę ze łzami w oczach: „Byłem bardzo bli- sko z Cesią. Poznałem ją w Gimnazjum Hebrajskim. Jako instruktor harcerskiej

17 Tego samego dnia rozpoczęła się likwidacja getta w Krakowie.

54 Poldek Wasserman

55 Szoszana Dränger

56 On 19 March, in the courtyard of the , two liaison officers of the Jewish Fighting Organization were shot dead: 19-year-old Hela Rubinek and 17-year-old Szoszana “Czarna” Dränger. She was Szymon’s sister, and friends called her Cesia. She is another heroine of Anna’s exhibition. Gusta wrote about her sister-in-law: “She was big and well developed, incredibly pretty, with a thick crown of hair. In her healthy body there dwelt a strong and brave spirit. And she was so mature that everyone found her presence as supportive as that of an adult woman. [...] Those that she lived among were two or three years older than her, but she was in every way their equal. And indeed, she surpassed them in more than one respect, but this was not something that people dwelt on; over time, it had been forgotten that she was just a child, who had been prematurely launched into life. She was unscrupulously dragged into all kinds of difficult tasks. [...] Everywhere she was the youngest, but everywhere she fulfilled her role on a par with the more mature ones.”XLI Yehuda Maimon recalled Szoszana with tears in his eyes, “I was very close to Cesia. I first met at in the Jewish Gymnasium. As an instructor at the Hacofe Boy Scout organization, I led sessions with the boys from her class. I fancied her so much that I often involved the girls in our meetings as well. In was because of Cesia that I joined “Akiba”. She became my girlfriend. When we were walking together in the street, Germans would turn to look at us, whispering that we were a couple of very good-looking Poles. Cesia was only 17 at the time, she was born in February 1926. But she was no ordinary 17-year-old girl. Although so very young, Cesia was a human being with a capital H. You could not but love her. Every single person who met her fell under her spell. Even the Germans in the prison. She was working in the kitchen and they were treating her well there. They were sure that she was Polish. They even wanted to release her. But the order from Symek reached her – to admit that she was Jewish. She obeyed her brother. I saw her for a brief moment before her execution. I was being taken along the prison corridor back from an interrogation, as she was being led to her death.” After being arrested in Bochnia, Poldek was sent to the prison in Montelupich Street and put in cell No. 7, together with Szymon Dränger and Abraham Laban Leibowicz who were already there. Years later he told me: “In jail, Symek carried on educating us. When we were brought a small portion of bread, he insisted that we not look to see if others were getting a bigger slice, because that would cause envy. Together with Laban, he organized discussions about the geography of Eretz Israel, Jewish history, Zionism or the Bible. When the guard came into the cell, we were

57 ­organizacji Hacofe prowadziłem zajęcia z chłopcami z jej klasy. Tak mi się podobała, że często urządzałem też wspólne zbiórki z dziewczynkami. Z jej powodu wstąpiłem do „Akiby”. Została moją dziewczyną. Kiedy szliśmy razem ulicami Krakowa, Niem- cy odwracali się, szepcząc, jaka z nas piękna para Polaków. Cesia miała wtedy tylko siedemnaście lat – urodziła się w lutym 1926 roku. Ale to nie była zwyczajna siedem- nastolatka. Cesia, choć taka młoda, była niezwykłym człowiekiem przez duże C. Cesi nie można było nie kochać. Wszyscy, którzy ją spotkali, byli pod jej urokiem. Niemcy z więzienia także. Pracowała w kuchni i dobrze ją tam traktowali. Byli pewni, że jest Polką. Chcieli ją nawet zwolnić. Ale dotarł do niej rozkaz Symka, by się przyznała, że jest Żydówką. Posłuchała brata. Widziałem ją przez chwilę tuż przed egzekucją. Mnie prowadzili więziennym korytarzem z przesłuchania, a Cesię na śmierć”. Po aresztowaniu w Bochni Poldek trafił do krakowskiego więzienia na Montelupich i został osadzony w celi numer 7, w której siedzieli też Szymon Dränger i Abraham Laban Leibowicz. Po latach opowiadał mi: „Symek nadal wychowywał nas w więzieniu. Kiedy przynosili niewielkie porcje chleba, nie pozwalał nam patrzeć, czy inni nie dostali aby większej kromki, bo to mogłoby wzbudzić zawiść. Razem z Labanem urządzał dyskusje na temat geografii Erec Israel, historii Żydów, syjonizmu albo Biblii. Kiedy do celi wchodził strażnik, musieliśmy stawać na baczność i recytować po niemiecku «My, Żydzi, jeste- śmy wszystkiemu winni, to przez nas wybuchła wojna». Czasem wywoływali kogoś na przesłuchanie, a Symek pilnował wtedy, żebyśmy kontynuowali dys- kusję w tym miejscu, w którym została przerwana. Pewnie chciał, żebyśmy nie myśleli o tym, co w tym czasie Niemcy wyprawiają z naszym kolegą”. Józef Wulf, również osadzony w tej celi, zeznawał: „Laban, zawsze dotąd milczący, w więzieniu, obyczajem więziennym, przemierzał celę z jednego kąta w drugi i gadał. I to bez przerwy. Dla mnie to była nowość. Nie ma, zdaje się, ani jednego problemu społecznego, którego byśmy w naszych rozmowach nie po- minęli. I charakterystyczne było to, że Laban mówił o tych sprawach, jakby wo- kół niego były wolne pola i drzewa, a nie kamienne mury Montelupich w czasie niemieckiej okupacji. Nawet tu został sobą. Pewnego razu, gdy do naszej celi wrzucono rosyjskiego spadochroniarza, urządziliśmy na jego cześć uroczystą akademię. Nie ujmuję słowa uroczysta w cudzysłów, bo ta akademia była taka na- prawdę, tak ze względu na treść, poważny charakter, jak i na niezupełnie normal- ne warunki. Zagaił Laban. Mówił o obowiązkach ludzi w tych czasach i opowiadał gościowi o walce żydowskiej świadomej młodzieży. Potem Symek, zawsze wierny swoim zasadom, odśpiewał Katiuszę, a Laban, wierny znów swoim ideałom, ­kazał

58 made to stand up and declaim in German, “We Jews are to blame for everything. It was our fault that the war broke out.” Sometimes they called someone out for questioning, and Symek made sure that we continued the discussion at the place where it was interrupted. He probably wanted us not to think about what the Germans were subjecting our friend to at at that very moment.” Józef Wulf, who was also put in the same cell, testified: “Laban – who until then had been a quiet man, in jail would keep pacing up and down the cell, as many do, and talk. I don’t think there was a single social problem that we did not cover. And what was striking was that Laban was talking about it all as if he were surrounded by the freedom of the fields and woods, and not the stone walls of the Montelupich prison under the German occupation. Even in that setting, he remained who he was. One day, when a Russian parachutist was thrown into our cell, we arranged a celebratory gala in his honor. And I do not say it ironically, because this is really the kind of occasion that it was – very solemn, despite the quite unusual surroundings. Laban spoke first. He talked about the responsibilities of people at a time like that and told the new arrival about the fight undertaken by the politically aware Jewish youth. Then Symek, as always loyal to his principles, sang Katyusha, and Laban, who was loyal to his own, made the shomer17 whose name was Moyshe Cukierman) sing the Internationale in Hebrew. That night, when I was lying there between Szymek and Laban, there was only one topic under discussion: how to organize an escape during a transport.”XLII On 13 April, Józef Wulf and Poldek Wassermann were put in Auschwitz concentration camp. They both survived. On the evening of 28 April, a female guard arrived in cell No. 15 in Helclów Street and called out the names of some dozen women, among them Gusta Dränger and Gola Mirer. They had to hand over their rings and wedding rings, and then go over to another cell. They realized that they had been sentenced to death. At night they decided to try and escape, no matter what the consequences. Even if not one of them succeeded in saving herself, at least they would have proved that Jews were fighters till their very last. That same evening, several men were transferred from cell No. 7 of the Montelupich Street prison to death row, among them Szymszon Dränger, Abraham Laban Leibowicz and Alka Goldberg. They also realized that they were to be shot dead. Dränger and Leibowicz spent the entire night working out an escape plan.

17 Shomer ( from Hebrew) – guard.

59 ­szomerowi18 Mojżeszowi Cukiermanowi odśpiewać Międzynarodówkę po hebraj- sku. W nocy, gdy leżałem między Szymkiem a Labanem, mówiono już tylko o jed- nej sprawie: o zorganizowaniu ucieczki podczas transportu”XLII. Józef Wulf i Pol- dek Wassermann trafili 13 kwietnia do KL Auschwitz. Obaj przeżyli. 28 kwietnia wieczorem w celi numer 15 więzienia przy ulicy Helclów zja- wiła się strażniczka i wywołała kilkanaście kobiet, wśród nich Gustę Dränger i Golę Mirer. Musiały oddać obrączki i pierścionki, a potem przejść do innej celi. Zrozumiały, że skazano je na śmierć. W nocy postanowiły, że spróbują uciec bez względu na konsekwencje. Nawet jeśli żadnej z nich nie uda się ura- tować, udowodnią, że Żydzi potrafią walczyć do ostatniej chwili. Tego samego wieczoru z celi numer 7 więzienia przy ulicy Montelupich prze- niesiono do celi śmierci kilkunastu mężczyzn, wśród nich Szymszona Drängera, Abrahama Labana Leibowicza i Alka Goldberga. Oni również zrozumieli, że mają być rozstrzelani. Dränger i Leibowicz przez całą noc opracowywali plan ucieczki. Następnego dnia około godziny 8.00 wyprowadzono chłopców na dzie- dziniec więzienia, gdzie czekał już kryty brezentową plandeką samochód cię- żarowy. „Umieszczono nas za łańcuchem, przed którym była ławka, na której siedzieli gestapowcy. Jechaliśmy w kierunku dworca, była więc słaba nadzie- ja, że nas wiozą do Oświęcimia. Ale gdy auto skręciło na ulicę Potockiego, zrozumieliśmy, że nas wiozą na rozstrzelanie. Mieliśmy przy sobie kawałek blachy, wyrwany jeszcze w celi ze zbiornika na wodę. Tą blachą zaczęliśmy rozcinać brezent, ale gestapowcy zauważyli, kazali wszystkim klęknąć na dnie auta, a Drängera i Leibowicza (Labana) położyli pod ławką, na której siedzieli, opierając na nich nogi. Ja całą drogę jadłem kromkę chleba, którą sobie zosta- wiłem na drogę, bo głód był silniejszy od grozy śmierci. W chwili gdy skończy- łem jeść, usłyszałem chrząknięcie Labana, gdy podjeżdżaliśmy pod tunel przy ulicy Wielickiej” – zeznawał Roman KlausnerXLIII. Chrząknięcie było znakiem do rozpoczęcia akcji. Kiedy ciężarówka wyje- chała z tunelu, więźniowie przewrócili ławkę, zajętą przez niemiecką eskortę. Podobno Dränger wyrwał jednemu z Niemców broń i go zastrzelił. Kilku ska- zańców wyskoczyło na ulicę. Wśród nich był Szymszon. Wmieszał się w grupę polskich robotników, którzy pracowali nieopodal. Powiedział im, że jest po- wstańcem. Mimo że wokół słychać było strzały niemieckich żołnierzy, dostał od nich robocze ubranie, czapkę i okulary. W tym stroju dotarł wkrótce do Bochni.

18 Szomer (hebr.) – strażnik.

60 The next day, at around 8 am, the boys were led out to the prison courtyard, where a truck covered with a tarpaulin was already waiting. “We were placed behind a chain in front of which there was a bench where the Gestapo men sat. We drove towards the station, so there was little hope that they were taking us to Oświęcim. But when the truck turned onto Potockiego Street, we realized that they were taking us to be shot. We had a piece of sheet metal that we had ripped off the water tank when we were still in the cell. We started to cut the tarpaulin with this metal sheet, but the Gestapo officers noticed, ordered everyone to kneel at the bottom of the truck, and they put Dränger and Leibowicz (Laban) under the bench they were sitting on, and placed their feet on their bodies. Throughout all this, I was eating a slice of bread that I had put aside for the journey, because the hunger was stronger than the horror of death. When I finished eating, and just as we were approaching the tunnel at Wielicka Street, I heard Laban grunt,” testified Roman Klausner.XLIII The grunt was a signal to start the action. When the truck left the tunnel, the prisoners pushed over the bench occupied by the Germans. Apparently, Dränger snatched a gun from one of the Germans and shot him dead. Several of the doomed men jumped out onto the street, among them Szymszon. He joined in with a group of Polish workers who were working nearby. He told them he was a resistance fighter. Even though you could hear the German soldiers shooting all around, they gave him a workman’s clothes, complete with a cap and glasses. In this outfit he soon reached Bochnia. Most of the men from the convoy were caught. They were taken to the Plaszów camp and shot dead. Among those murdered that day were Alek Goldberg and Abraham Laban Leibowicz. “I well remember Laban’s heroic death. Made to remove all his clothes when standing at the head of the grave, he refused to do so, and tried to stab Hujar with a sharp implement, but only succeeded in injuring his hand,” Maurycy PerlmanXLIV testified after the war. It is said that Laban had a piece of paper hanging around his neck under his clothes, on which it was written: “I am a Jew”. Until his very last moment he fought to make the world know that Jews were resisting. On the same day, an attempt to escape was made by the twenty Jewish women prisoners from the prison on Helclów Street. At 9 am, a Gestapo man and a female guard arrived at their cell. The women were arranged into two rows and made to walk under escort through a side gate in the prison walls to the prison in Montelupich Street. From there they were probably going

61 Większość mężczyzn z konwoju złapano, przewieziono do obozu Plaszow i tam rozstrzelano. Wśród poległych tego dnia byli między innymi Alek Goldberg oraz Abraham Laban Leibowicz. „Pamiętam bohaterską śmierć Labana. Nie chciał się rozebrać nad grobem i ostrym narzędziem usiłował ugodzić Hujara, ale zranił go tylko w rękę” – zeznawał po wojnie Maurycy Perlman. Podobno Laban miał pod ubraniem zawieszoną na szyi karteczkę z napisem: „Jestem Żydem” – do ostatniej chwili walczył o to, by świat dowiedział się, że Żydzi stawiali opór. Tego samego dnia próbę ucieczki podjęło 20 żydowskich więźniarek z wię- zienia przy ulicy Helclów. O godzinie 9.00 w ich celi zjawił się gestapowiec ze strażniczką. Ustawione w dwuszeregu kobiety musiały przejść pod eskortą przez boczną furtę w więziennych murach do więzienia przy ulicy Monte- lupich. Stąd zapewne zamierzano wywieźć je do obozu Plaszow i tam zabić. Na ulicy rozbiegły się na wszystkie strony. W nocy umówiły się, że każda ma my- śleć tylko o sobie. Kilka kobiet Niemcy zabili na miejscu. Resztę sprowadzili na dziedziniec więzienia przy ulicy Helclów i tu rozstrzelali. Ranna w nogę Gusta Dränger uciekła. Dotarła do Bochni, gdzie spotkała swojego męża. Drängerowie i mieszkający nadal w Bochni Hilek Wodzisławski nawiązali kontakt z ukrywającymi się w pobliskich lasach Żydami. Razem z nimi starali się odbudować struktury Żydowskiej Organizacji Bojowej. Słabo uzbrojeni nie byli w stanie atakować Niemców na większą skalę, wysyłali do nich jednak paczki z materiałami wybuchowymi, które zniszczyły tak wiele urzędów i kolejowych magazynów pocztowych, że ukazało się niemieckie rozporządzenie nakazujące listonoszom szczególną ostrożność. Poza tym Symek i Gusta znów redagowali ukazującą się co piątek konspiracyjną gazetę „He-Chaluc Ha-Lochem”, w któ- rej wzywali Żydów, by przyłączali się do polskich grup partyzanckich. Pod koniec października Wodzisławski zmarł, śmiertelnie pobity przez polskiego chłopa. Po jego śmierci Drängerowie zdecydowali się przedostać się na Węgry, nie widząc już żadnych możliwości dalszego działania. 8 listo- pada Szymona aresztowano w Wieliczce, w mieszkaniu Szlomo Katza, który zajmował się przemytem ludzi przez granice, i przewieziono do krakowskiego więzienia przy ulicy Montelupich. Tu był wielokrotnie przesłuchiwany. We- dług jednych źródeł aresztowano go razem z Gustą, według innych zdradził adres, pod którym się ukrywała, bo przysięgli sobie, że zginą razem. „Gustę Dränger poznałam w celi więziennej na Montelupich… Przyprowadzo- no ją w połowie listopada 1943 roku, dokładniejszej daty nie pamiętam, tyle wiem, że rozstrzelano ją w kilka dni zaledwie po przybyciu do więzienia… Jej postawa i za-

62 to be taken to the Plaszów camp to be killed there. Once on the street, they dispersed, running in all directions. At night they had made a plan that each of them would think only about herself. Several women were killed on the spot by the Germans. They brought the rest to the courtyard of the prison in Helclów Street and shot them there. Gusta Dränger managed to escape, despite being wounded in the leg. She reached Bochnia, and there she rejoined her husband. The Drängers and Hilek Wodzisławski, who was still living in Bochnia, got in touch with the Jews who were hiding in the nearby woods. Together with them, they tried to rebuild the structures of the Jewish Fighting Organization. Poorly armed, they were unable to launch a large-scale attack on the Germans. However, they dispatched parcels with explosives to them, which destroyed so many offices and railway post offices and warehouses that a German ordinance was issued ordering postmen to be particularly careful. Besides, Symek and Gusta again began to print the underground He-Chaluc Ha-Lochem resistance newspaper, which came out every Friday. In it, they were calling on Jews to join Polish partisan groups. At the end of October, Wodzisławski died. He was battered to death by a Polish peasant. After his death, the Drängers decided to try and get through to Hungary, as they could see no other options left. On 8 November, Szyszmon was arrested in Wieliczka, in the apartment of Szlomo Katz, who was involved in smuggling people across the border, and taken to the Krakow prison on Montelupich Street. There he was repeatedly interrogated. According to some sources, he was arrested together with Gusta. According to others, he gave away the address at which she was hiding, because they had sworn that they would die together. “I met Gusta Dränger in a prison cell in Montelupich Street… She was brought there in the middle of November 1943, I don’t remember the exact date. All I know is that she was killed only a few days after she’d arrived in the prison... Her attitude and behavior made a powerful impression on me... For her it was a foregone conclusion and one that she was very well aware of, that it was now only a matter of time, of how long the interrogation was going to take before the end came. And yet she was not only calm, but even cheerful. She did not want us to succumb to her own mood, to what she must have been feeling, as anyone would when anticipating death. She was laughing along with us, singing and teaching us all kinds of songs, and she was telling us so much, so much… Even the most bigoted anti-Semites were amazed by her attitude. She gained respect, which manifested itself

63 chowanie wywarły bardzo silne wrażenie na mnie… Wiadomym i pewnym było dla niej, że teraz to już tylko jest kwestią – ile dni potrwa przesłuchanie i koniec… Była ona już nie tylko spokojna, ale nawet wesoła, nie chciała, byśmy odczuły nastrój, który musi przecież przeżywać każdy w oczekiwaniu śmierci. Śmiała się z nami, śpiewała, uczyła piosenek rozmaitych i dużo, dużo opowiadała… Postawa Gusty budziła zdumienie nawet u najgorętszych antysemitek. Zdobyła sobie szacunek, co objawiało się tym, że przestano ją szykanować z racji pochodzenia – co było na po- rządku dziennym w stosunku do innych Żydów” – zeznawała Wanda LewickaXLIV. Dokładna data śmierci Gusty i Szymszona Drängerów pozostaje nieznana.

* * * Przypisy końcowe

I Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (AŻIH), 302/83. II Ibidem. III Ibidem. IV AŻIH, 301/442. V G. Dränger, Pamiętnik Justyny, Kraków 1946, s. 41. VI H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, Kraków 1996, s. 24. VII C. Lubetkin, Zagłada i powstanie, tłum. M. Krych, Warszawa 1999, s. 37. VIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 28. IX Rozmowę z Yehudą Maimonem nagrałam w Hajfie w lutym 2005 roku. Wszystkie następne cytaty z wypowiedzi Maimona pochodzą z tej rozmowy. X H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, s. 54. XI J. Wulf, Wstęp, w: G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 16–18. XII Ch. Folmann-Raban, Nie rozstałam się z nimi, Warszawa 2000, s. 77. XIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 41. XIV AŻIH, 301/4825. XV G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 45. XVI „Gazeta Żydowska”, nr 71, 13 VIII 1941, s. 2. XVII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 43. XVIII Ibidem, s. 39–40. XIX Ibidem, s. 49. XX H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, s. 50. XXI G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 61. XXII AŻIH, 302/83. XXIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 48. XXIV H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, s. 53. XXV G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 50. XXVI Ibidem, s. 59–60. XXVII Ibidem, s. 64. XXVIII Rozmowę z Miriam Akavią nagrałam 10 lipca 2003 w Krakowie. XXIX AŻIH, 301/442. XXX G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 86. XXXI Ibidem, s. 101. XXXII Za: N. Gross, Trzy wiersze w historii, „Nowiny Kurier”, 14 III 2003. XXXIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 113. XXXIV H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, s. 81–82. XXXV AŻIH, 302/83. XXXVI AŻIH, 301/4461. XXXVII H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, s. 85–86. XXXVIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, s. 18. XXXIX Ibidem. XL AŻIH, 302/83. XLI G. Dränger, Pamiętnik Justyny, Kraków 1946, s. 52–53. XLII AŻIH, 301/4825. XLIII AŻIH 301/1754. XLIV AŻIH, 301/2423. 64 in the fact that she was no longer harassed because of her origin, as was commonplace in relation to other Jews”, testified Wanda Lewicka.XLV The exact date of the death of Gusta and Szymszon Dränger remains unknown.

* * * Endnotes

I Archive of the Jewish Historical Institute (AŻIH), 302/83. II Ibidem. III Ibidem. IV AŻIH, 301/442. V G. Dränger, Pamiętnik Justyny [published in English as Justyna’s Diary] Kraków 1946, p. 41. Here, this and all the other quotations have been translated from the Polish sources by Anda MacBride. VI H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18 [published in English as Farewell to Mila 18], Kraków 1996, p. 24. VII Z. Lubetkin, Zagłada i powstanie, C. Lubetkin, Zagłada i powstanie, tłum. M. Krych, Warszawa 1999, p. 37. VIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 28. IX I recorded my conversation with Yehuda Maimon in Haifa in February 2005. All the subsequent quotations from Maimon come from that conversation. X H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, p. 54. XI J. Wulf, Foreword, in: G. Dränger, Justyna’s Diary, pp. 16–18. XII Ch. Folmann-Raban, Ch. Folmann-Raban, Nie rozstałam się z nimi (translated into English as They Are Still with Me), Warszawa 2000, p. 77. p. 77. XIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 41. XIV AŻIH, 301/4825. XV G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 45. XVI Gazeta Żydowska, no. 71, 13 August 1941, p. 2. XVII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 43. XVIII Ibidem, pp. 39–40. XIX Ibidem, p. 49. XX H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, p. 50. XXI G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 61. XXII AŻIH, 302/83. XXIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 48. XXIV H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, p. 53. XXV G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 50. XXVI Ibidem, pp. 59–60. XXVII Ibidem, p. 64. XXVIII I recorded the conversation with Miriam Akavia on 10 July 2003 in Krakow. XXIX AŻIH, 301/442. XXX G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 86. XXXI Ibidem, p. 101. XXXII After: N. Gross, Trzy wiersze w historii, in: Nowiny Kurier, 14 March 2003. XXXIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 113. XXXIV H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, pp. 81–82. XXXV AŻIH, 302/83. XXXVI AŻIH, 301/4461. XXXVII H. Rufeisen-Schüpper, Pożegnanie Miłej 18, pp. 85–86. XXXVIII G. Dränger, Pamiętnik Justyny, p. 18. XXXIX Ibidem. XL AŻIH, 302/83. XLI G. Dränger, Pamiętnik Justyny, Kraków 1946, pp. 52–53. XLII AŻIH, 301/4825. XLIII AŻIH 301/1754. XLIV AŻIH, 301/1928. XLV AŻIH, 301/2423.

65 Tomasz Wiatr urodził się w 1983 roku, w rodzinie o bogatych tradycjach medyczno- artystycznych. W roku 2008 ukończył studia medyczne na Wydziale Lekarskim Uniwer- sytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W 2016 roku zdał z wyróżnieniem specjalizację z uro- logii, uzyskując prestiżowy tytuł FEBU (Fellow of European Board of Urology). Znajomość z artystami oraz kontakt ze sztuką rozwinęły jego pasję rysunkową. Głównym tematem stał się portret. Powstały cykle postaci historycznych, przedsta- wienia lekarzy, artystów, aktorów i przyjaciół. Miał 28 wystaw krajowych i zagranicz- nych. Wystawiał między innymi w Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu, Domu Towarzystwa Lekarskiego w Krakowie, w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK, w Erdős Renée House w Budapeszcie oraz dwukrotnie w Muzeum Collegium Maius UJ. Tomasz Wiatr jest członkiem Stowarzyszenia Sekcji Endourologii i ESWL, Sekcji Urologii Onkologicznej Polskiego Towarzystwa Urologicznego, Europejskiego Towa- rzystwa Urologicznego, a także Polskiego i Amerykańskiego Towarzystwa Androlo- gicznego.

66 Tomasz Wiatr was born in 1983, into a family with great traditions in medicine and art. In 2008 he graduated from the Faculty of Medicine of the Jagiellonian University in Krakow. In 2016, he passed with honours his specialisation in urology and became a Fellow of the European Board of Urology, earning the prestigious FEBU title. His friendships with artists and close contact with art developed his passion for drawing, with the portrait becoming his theme of choice. He has created a number of series of portraits – historical figures, doctors, artists, actors and personal friends. Tomasz Wiatr has had 28 exhibitions in Poland and abroad. He has exhibited at the Maria Konopnicka Museum in Żarnowiec, the House of the Medical Society in Krakow, MOCAK the Museum of Contemporary Art in Krakow, the Erdős Renée House in Budapest, and twice at the Collegium Maius Museum of the Jagiellonian University. Tomasz Wiatr is a member of the Society of Endourology, the ESWL Oncological Section of the Polish Urological Association, the European Association of Urology, and the Polish and American Societies of Andrology.

67 Tym Ktorzy walcza... 10 obrazow poswieconych 14 bohaterom Uklad obrazow na wystawie i w katalogu 1. Szymszon Dränger i Gusta Dawidsohn Dränger 2. Juda Tennenbaum 3. Abraham Laban-Leibowicz 4. Janina Bigaj i Hesiek Bauminger 5. Hela Rufeisen-Schüpper 6. Ewa Spiner-Liebeskind i Adolf Liebeskind 7. Gienia Goldfluss 8. Zygmunt Mahler 9. Gola Mirer 10. Szoszana Dränger i Poldek Wasserman

1. Szymszon Dränger i Gusta Dawidsohn Dränger 2020, wielowarstwowa fotografia, pastela, grafit, papier syntetyczny, 160x74 cm 2020, multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64x29 inches

2. Juda Tennenbaum 2020, wielowarstwowa fotografia, pastela, grafit, papier syntetyczny, 160x74 cm 2020, multilayer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64x29 inches

3. Abraham Laban-Leibowicz 2020, wielowarstwowa fotografia, pastela, grafit, papier syntetyczny, 160x74 cm 2020, multilayer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64x29 inches

4. Janina Bigaj i Hesiek Bauminger 2020, wielowarstwowa fotografia, pastela, grafit, papier syntetyczny, Tym, którzy walczą… To Those Who Fight… Szymszon Dränger, Gusta Dawidsohn Dränger 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

70 Juda Tennenbaum 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

71 Abraham Laban-Leibowicz 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

72 Janina Bigaj Hesiek Bauminger 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

73 Hela Rufeisen-Schüpper 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

74 Ewa Spiner-Liebeskind, Adolf Liebeskind 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

75 Gienia Goldfluss 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

76 Zygmunt Mahler 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

77 Gola Mirer 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

78 Szoszana Dränger, Poldek Wasserman 2020 wielowarstwowa fotografia, pastel, grafit, papier syntetyczny, 160 × 74 cm multi-layer photography, pastel, graphite, synthetic paper, 64 × 29 inches

79 Tomasz Strug Trzęsienie świata

W czerwcu 2019 roku spędziłem tydzień w Waszyngtonie. Z grupą 10 aktywi- stów z europejskich organizacji pozarządowych odbywaliśmy szereg spotkań z przedstawicielami amerykańskiej administracji i sektora NGO – wszystkie poświęcone sytuacji i prawom mniejszości w Stanach Zjednoczonych. Jed- nym z punktów programu była wizyta w waszyngtońskim Muzeum Holokau- stu. Jako jedyny z uczestników byłem tam już wcześniej i znałem wystawę stałą muzeum, dlatego zamiast zwiedzić ją ponownie, wymknąłem się do mieszczącej się w podziemiach budynku galerii wystaw czasowych. Znajdują- ca się tam wówczas wystawa miała tytuł Americans and the Holocaust (Ame- rykanie i Holokaust). Według tekstu wstępnego miała ona odpowiedzieć na pytanie, co amerykańska opinia publiczna i establishment wiedzieli o zagła- dzie europejskich Żydów, jakie były i jakie mogły być ich reakcje. Od razu stało się dla mnie jasne, że na wystawie znajdę informacje o Janie Karskim, jego misji i raportach. I rzeczywiście – w jednej z galerii znalazłem fotografię legendarnego emisariusza podziemia i opis jego spotkania z prezydentem Ro- oseveltem z lipca 1943 roku. Podczas długiej rozmowy w Białym Domu Karski miał opowiedzieć Rooseveltowi o funkcjonowaniu Polskiego Państwa Pod- ziemnego oraz działalności sowieckich partyzantów i polskich komunistów, ale poruszył również, z własnej inicjatywy, kwestię sytuacji Żydów na terenie okupowanej Polski. Mimo że znam życiorys Karskiego, w tamtej chwili poczułem rodzaj mimowolnej dumy i szukałem wzrokiem innych odwiedzających, jak- bym chciał przyciągnąć ich do tego fragmentu wystawy: oto mój rodak

80 Tomasz Strug Shattering of the World

In June 2019 I spent a week in Washington as part of a group of 10 activists from European non-governmental organizations. We participated in a number of meetings with representatives from the American government and NGOs, all devoted to the situation and rights of minorities in the USA. One of the highlights of the program was a visit to the United States Holocaust Memorial Museum. I was the only participant who had been there before and was familiar with the permanent exhibition, so instead of visiting it again, I slipped into the temporary exhibitions gallery located in the basement. On display there was an exhibition entitled Americans and the Holocaust. According to the introductory text, the exhibition was intended to answer the question what the American public and establishment knew about the Holocaust of European Jews, and what their reactions were or might have been. It immediately became clear to me that the exhibition would have information about Jan Karski, his mission and reports. And indeed, in one of the galleries I found a photograph of the legendary emissary of the Polish underground and a description of his meeting with President Roosevelt in July 1943. During a long conversation at the White House, Karski was to tell Roosevelt about the functioning of the Polish Underground State and the activities of Soviet partisans and Polish communists, but he also spoke, on his own initiative, about the situation of Jews in occupied Poland.

81 jako ­jeden z pierwszych naocznych świadków dociera z informacjami o Holokauście do najpotężniejszych światowych przywódców. Jeżeli oni nie zdołali zatrzymać szalejącej w Europie machiny zagłady, cóż mogli uczynić w wojennym terrorze zwykli Polacy? W epoce polityki histo- rycznej, kryzysu w stosunkach polsko-żydowskich i dyskusji o ustawie 447 łatwo o takie odczucia – są one jednak bardzo niebezpieczne. Tak jak mam świadomość Karskiego i niemal siedmiu tysięcy innych pol- skich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, wiem też o pogromach w Jedwabnem, Radziłowie, Gniewczynie i w wielu innych miejscach. Moja wiedza i rozumienie Zagłady wynikają jednak po części z wykony- wanego zawodu. W innym wypadku niewykluczone, ze to właśnie Karski mógłby być dla mnie jedynym punktem odniesienia w ocenie polskich postaw wobec Holokaustu. Anna VanMatre jest w zupełnie innej pozycji wobec Karskiego. Jej my- ślenie o nim, które dało początek poświęconej Karskiemu i pokazywanej na wystawie w Żydowskim Muzeum Galicja pracy Tym, którzy ostrzegają…, jest zakorzenione w ich osobistej relacji. Artystka poznała Karskiego w ostatnich latach jego życia, wielokrotnie z nim rozmawiała i doświadczała jego osoby poza kontekstem muzealnej wystawy, artykułu prasowego czy książki histo- rycznej. Bez wątpienia wywarł na niej ogromne wrażenie. Mimo to jej praca, chociaż monumentalna, nie jest pomnikiem. Opowiada raczej o trzęsieniu świata i tego trzęsienia konsekwencjach. Raporty poświęcone losowi Żydów w okupowanej Polsce pisał Karski na podstawie własnych doświadczeń. Był antropologiem Zagłady, któ- ry nie tylko patrzył na getto, ale też do niego wszedł. Latem 1942 roku przedostał się najpierw do warszawskiego getta, później – w przebraniu strażnika ukraińskiej formacji pomocniczej SS – do obozu przejściowego w Izbicy w Lubelskiem. Podjął ryzyko, którego nikt od niego nie wymagał, na prośbę przedstawicieli żydowskiego podziemia. Od jednego z nich usły- szał: „Może uratują się nieliczni. Generalnie jednak trzy miliony polskich Żydów skazane są na zagładę. Do tego również inni, zwożeni z całej Eu- ropy. Ani polskie, ani tym bardziej żydowskie podziemie nie jest w stanie temu zapobiec. Cała odpowiedzialność spoczywa na potężnych aliantach. Niech żaden przedstawiciel w Lidze Narodów nie śmie się tłumaczyć, że nie wiedział, co się tu dzieje! Rzeczywista pomoc Żydom może nadejść tyl- ko z zewnątrz!”.

82 Although I knew Karski’s biography, at that very moment I felt a kind of involuntary pride and looked at other visitors as if I wanted to attract them to this part of the exhibition: here is my countryman, one of the first eyewitnesses of the Holocaust, reaching the most powerful world leaders. If they did not manage to stop the annihilation of European Jews, what could ordinary Poles do amidst the wartime terror? In the politics of memory prevailing today, the crisis in Polish-Jewish relations and ongoing discussions on the JUST Act of 2017, such feelings are quick to surface — and they are dangerous. As well aware as I am of Karski and the almost 7,000 other Polish Righteous Among the Nations, I also know about the pogroms in Jedwabne, Radziłów, Gniewczyna and in many other places. However, my knowledge and understanding of the Holocaust are partly due to my profession. Otherwise, it is quite possible that Karski could have become my sole point of reference in my assessment of Polish attitudes towards the Holocaust. Anna VanMatre is in a completely different position with regards to Karski. Her thinking about him, which resulted in creating To Those Who Warn…, a piece devoted to Karski and shown in the exhibition at the Galicia Jewish Museum, is rooted in their personal relationship. The artist knew Karski in the last years of his life, she talked to him on many occasions and experienced him outside the context of a museum exhibition, press article or a historical book. He undoubtedly made a huge impression on her. Nevertheless, her work, although monumental, is not a monument. Rather, it tells about an earth-shattering event and its consequences. Karski’s reports on the situation of Jews in occupied Poland were based on his own experience. He was an anthropologist of the Holocaust, who not only looked at the ghetto, but entered it. In the summer of 1942, he managed to sneak into the Warsaw Ghetto and later, disguised as a Ukrainian guard from the SS auxiliary formation, into the transit camp in Izbica Lubelska. He took a risk that no one required of him, at the request of the representatives of the Jewish underground. One of them said to him: “Our entire people will be destroyed. A few may be saved, perhaps, but three million Polish Jews are doomed. As well as others, brought in from all over Europe. The Polish Underground is in no position to prevent this, and the Jewish Underground even less so. The Allied Powers must bear the responsibility. Only from outside the country can effective help for the Jews be brought”.

83 Właśnie o tym Karski miał opowiedzieć światu. Pisane przez niego ra- porty były precyzyjne i obiektywne. Nie było w nich miejsca na emocje. Opi- sywał to, co widział, wierząc, że fakty zadziałają lepiej niż ich interpretacja. Jednak oglądając wywiady przeprowadzane z Karskim po wojnie, nie moż- na mieć wątpliwości: sceny, których był świadkiem w warszawskim getcie i w obozie w Izbicy, głęboko nim wstrząsnęły i pozostały w jego pamięci na zawsze. Poświęconą Karskiemu pracę Anny VanMatre można więc traktować jako niewyartykułowany krzyk jej bohatera – najcichszy i zarazem najgło- śniejszy protest. Jakiś czas po mojej wizycie w waszyngtońskim muzeum, w ramach tej samej podróży, ale w innym mieście, rozmawiałem przez dłuższą chwilę z aktywistką działającą na rzecz informowania o łamaniu praw środkowo- amerykańskich uchodźców docierających do Stanów Zjednoczonych. Kiedy usłyszała, że jestem z Polski, w naszej rozmowie niespodziewanie pojawił się Karski. Czytała jego bardzo popularną w USA książkę, Story of a Secret Sta- te (Tajne państwo). W pewnym sensie zajmowała się tym, czym Jan Karski niemal 80 lat temu. Także w jej przypadku polityka często okazywała się dla słuchaczy ważniejsza niż to, co miała im do powiedzenia.

*

Druga część przygotowanej przez Annę VanMatre wystawy nosi tytuł Tym, którzy walczą… i poświęcona jest grupie żydowskich bojowników z krakowskiego getta. To między innymi o ich tragicznej sytuacji rapor- tował Karski, przed ich zagładą ostrzegał. Na mapie żydowskiego opo- ru zbrojnego Kraków jest miejscem wyjątkowym, jednym z pierwszych miast, w których żydowskie podziemie odpowiedziało siłą na niemieckie prześladowania, i być może jedynym, gdzie walka była prowadzona nie na terenie getta, ale poza jego granicami, po tak zwanej aryjskiej stronie. Do pierwszych akcji zbrojnych żydowskiego ruchu oporu doszło w Krakowie po brutalnych wysiedleniach z getta w 1942 roku, kiedy dla pozostających tam wciąż Żydów jasne stało się, że niemieckie rozwiązanie kwestii ży- dowskiej rzeczywiście ma być ostateczne. Żydowskiemu ruchowi oporu w Krakowie poświęciliśmy jedną z pierw- szych wystaw czasowych przygotowanych w Żydowskim Muzeum Galicja. Otwarta w 2008 roku wystawa nosiła tytuł Walka o godność i opowiadała

84 This is what Karski was supposed to tell the world. The reports he wrote were precise and objective. There was no room for emotions. He described what he saw, believing that facts would work better than their interpretation. However, watching interviews conducted with Karski after the war, one has no doubt: the scenes he witnessed in the Warsaw Ghetto and the Izbica camp shocked him deeply and remained in his memory forever. In a way, Anna VanMatre’s work devoted to Karski can be read an an unarticulated cry of her hero — the quietest and also the loudest protest. Shortly after my visit to the Museum in Washington, on the same trip but in another city, I had a long conversation with an activist working to inform the public about violations of the human rights of Central American refugees who had managed to get into the United States. When she heard that I was from Poland, Karski unexpectedly appeared in our conversation. She had read Story of a Secret State; his book that was very popular in the USA. In a way, she was doing what Jan Karski did almost 80 years earlier. And just as it did in his case, politics often turned out to be more important to her listeners than what she had to say to them.

*

The second part of Anna VanMatre’s exhibition is entitled To Those Who Fight… and is devoted to a group of Jewish fighters from the Kraków Ghetto. They were some of those whose desperate plight Karski reported on in efforts to prevent their imminent destruction. On the map of Jewish armed resistance, Kraków is a unique place: one of the first cities in which the Jewish underground took up arms against the Germans, and possibly the only one where the Jews carried out attacks outside of the ghetto, on the so-called Aryan side. The first military actions of the Jewish resistance took place in Kraków after the brutal deportations from the ghetto in 1942, when the Jews still remaining there came to see clearly that the German solution to the Jewish question was indeed to be final. One of the first temporary exhibitions prepared by the Galicia Jewish Museum was devoted to Jewish resistance in Kraków. The exhibition, which opened in 2008, was entitled Fighting for Dignity and told the stories of several ghetto fighters, including some to whom

85 o losie także tych bohaterów, którym swoją serię dedykuje Anna VanMatre. Jej prace są więc symbolicznym dopełnieniem tamtej wystawy. Zaczynają się tam, gdzie nie wystarczą reprodukcje historycznych fotografii, archi- walne dokumenty i przepełnione faktami teksty. Dotykają – co niezmiennie jest domeną sztuki – tego, co niewidoczne i niemierzalne. Patrząc na nie, nie sposób nie przywołać słów Szymszona Drängera, jednego z bojowników krakowskiego getta: „[…] jesteśmy ogniwem w wielkim łańcuchu, płomie- niem w olbrzymim ognisku, co oczyści cały świat. […] Pomyśl, że wszystko jest w naszych rękach”.

Kraków, luty 2020

86 Anna VanMatre dedicated pieces in her current series. Her works are thus a symbolic complement to that exhibition. They succeed where reproductions of historical photographs, archival documents and texts filled with facts are not enough. They touch that which is invisible and immeasurable, which is invariably the domain of art. Looking at these works, it is impossible not to recall the words of Szymszon Dränger, one of the fighters of the Kraków Ghetto: “We are only one link in a great chain, a flame in a great bonfire, which will purify the whole world… Just think, everything is in our hands”.

Kraków, February 2020

87 Steve Oldfield Sztuka dla Auschwitz

Miałem przywilej uchwycenia na filmie Anny VanMatre w czasie tworzenia To Those Who Warn… / Tym, którzy ostrzegają… – przełomowej, emocjonal- nej instalacji dla Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży w Oświę- cimiu. Dane mi było również zobaczyć powstanie drugiej wersji To Those Who Warn… / Tym, którzy ostrzegają… przedstawianej w Żydowskim Mu- zeum Galicja.

Steve Oldfield, Anna VanMatre

88 Steve Oldfield Art for Auschwitz

I was privileged to capture on film the creation of Anna VanMatre’sTo Those Who Warn… as it was being made for its ground-breaking, emotional installation at the International Youth Meeting Center in Oświęcim. I was again fortunate to see the genesis of the second version, To Those Who Warn Forever…, shown here at the Galicia Jewish Museum. Anna VanMatre was brave enough to share the very personal journey that she embarked on with this masterpiece. It all began decades before she first picked up a piece of graphite or a pastel. Growing up in Poland just a decade after World War II, Anna was surrounded by people who had experienced the pain and terror of the Holocaust first-hand. A friend’s father had been the prisoner of Auschwitz. Her father’s colleagues from AK (Home Army) recounted stories of how the Nazis murdered men, women and children, and decimated entire culturally-rich communities across Poland. However, it was the plight of her parents that truly brought home the terrors of that time, serving as a constant reminder of despair and bravery; vulnerability and strength. VanMatre’s father, Tadeusz Socha, fought with great courage in the AK and was seriously wounded by the Nazis. Anna’s mother, Jadwiga Siekierska, survived six years of imprisonment by the Russians in Siberia and lost her father there. In preparation for creating the artwork, VanMatre did more than just reflect on the Holocaust stories she had heard as a child. She conducted extensive research, absorbing as much as she could about that terrible time. Steve Oldfield, Anna VanMatre When I interviewed her, she described tearfully new information she had

89 Anna VanMatre miała odwagę podzielić się bardzo osobistą podróżą, któ- rą podjęła, tworząc swoje dzieła. Zaczęła się ona dziesiątki lat wcześniej, na długo zanim artystka chwyciła za kawałek grafitu czy pasteli. Wychowując się w Polsce zaledwie dekadę po zakończeniu drugiej wojny światowej, Anna oto- czona była ludźmi, którzy osobiście doświadczyli bólu i terroru Holokaustu. Ojciec jej koleżanki był więźniem Auschwitz. Przyjaciele ojca z partyzantki opowiadali historie o tym, jak naziści mordowali mężczyzn, kobiety i dzieci, dziesiątkując bogate kulturowo społeczności w całej Polsce. Jednak to ciężki los rodziców uświadomił artystce pełnię terroru tam- tych czasów, nieustannie przypominając zarówno o rozpaczy, jak i odwadze; o zagrożeniu i sile tych lat. Jej ojciec, Tadeusz Socha, mężnie walczył w szere- gach AK i został poważnie ranny w walce z Niemcami. Matka Anny, Jadwiga Siekierska, przetrwała sześć lat zesłania na Syberię, gdzie straciła ojca. Przygotowując się do stworzenia swojego dzieła, VanMatre nie poprze- stała na refleksji nad zasłyszanymi w dzieciństwie opowieściami o Holo- kauście. Artystka przeprowadziła szeroko zakrojone badania, przyswajając możliwie pełną wiedzę na temat tych tragicznych czasów. W trakcie ­naszego

90 Z filmu / from the film discovered in books and films that added to her personal knowledge. Only then did she go to work embarking on her artistic tribute to war hero Jan Karski, who had told the Allies about . I saw veneration of the victims in the way VanMatre made her masterwork. She spent hours kneeling on the floor, bent over the canvas, carefully constructing smoke, clouds and the colors of torment that came out of the fires of the Hell of the Holocaust. She also added some brilliant sky blue – the only link to the outside world for those trapped in places like ­Auschwitz and Birkenau.

91 wywiadu ze łzami w oczach opisywała informacje zawarte w książkach i filmach, które stanowiły uzupełnienie jej osobistych doświadczeń. Dopiero wtedy przystąpiła do pracy nad artystycznym hołdem dla bohatera czasów wojennych, Jana Karskiego, który ujawnił aliantom potworności Holokaustu na terenie Polski. Sam sposób pracy nad dziełem ukazuje rodzaj szacunku okazywanego ofiarom przez VanMatre. Artystka spędziła wiele godzin klęcząc na podłodze, pochylona nad płótnem, w skupieniu konstruując dym, chmury oraz barwy udręki wydobywające się z ogni piekła Holokaustu. Dodała także jaskra- wy błękit nieba – jedyne, co łączyło ofiary uwięzione w miejscach takich jak Auschwitz-Birkenau ze światem zewnętrznym. Myślę, że w świecie sztuki, fetującym kaprysy i spontaniczność, który do rangi „dzieła” wynosi czasem prace powstałe w zaledwie kilka minut, prze- myślana i dogłębnie osobista instalacja To Those Who Warn… / Tym, którzy ostrzegają… Anny VanMatre wyrasta ponad współczesną twórczość arty- styczną, zdobiącą ściany galerii i muzeów na całym świecie. W filmieArt for Auschwitz / Sztuka dla Auschwitz podjąłem się nie tyl- ko misji uchwycenia techniki i metod stosowanych przez Annę, ale również ukazania widzom zmagań i tryumfów związanych wprawdzie z tworzeniem dzieła, lecz pochodzących przede wszystkim z historii ludzi, wśród których wyrastała – tych, którzy przeżyli grozę drugiej wojny światowej w Polsce.

* * *

Steve Oldfield, nagradzany twórca filmowyLines ( of Sight), towarzyszył ­Annie VanMa- tre od czasu, kiedy tworzyła swoją pracę w Cincinnati, do jej wystawienia w Między- narodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu. Premierowy pokaz 22-metro- wej instalacji odbył się z udziałem przejmującej muzyki, skomponowanej na tę okazję przez znanego muzyka jazzowego Ricka VanMatre. Produkcja filmuArt for Auschwitz / Sztuka dla Auschwitz znajduje się na etapie montażu. Więcej informacji można uzyskać na stronie ArtForAuschwitz.org lub wysyłając e-mail do Steve’a Oldfielda na adres: [email protected].

92 In the art world, where whimsy and spontaneity are often celebrated, and where works that are constructed in a matter of minutes are sometimes elevated to the status of “masterpiece,” I believe Anna VanMatre’s thoughtful and deeply personal To Those Who Warn… rises above most contemporary art hanging in galleries and museums across the world. In the filmArt to Auschwitz, my mission was not only to capture Anna’s technique and method but also to give the audience a glimpse of the struggles and triumphs involved in creating the art, but which above all can be found in the stories of those she grew up with – who had survived the terrors of World War II in Poland. * * *

Award-winning filmmaker Steve OldfieldLines ( of Sight) followed Anna VanMatre from the creation of her work in Cincinnati to the International Youth Meeting Centre in Auschwitz, Poland, where the 71-foot installation premiered along with powerful music composed for the occasion by renowned jazz musician Rick VanMatre. Art for Auschwitz is currently in post-production. For more information, please go to ArtForAuschwitz.org or email Steve Oldfield at [email protected]

93 Leszek Szuster No tak...

Wystawa żyje – i powinna – również poza wernisażem i ekspozycją.

Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu – mimo że nie jest galerią – może się poszczycić zorganizowaniem ponad dwustu wystaw, w tym pięćdziesięciu poza granicami Polski. Co roku – w ramach podróży studyj- nych – MDSM odwiedza około sześciu tysięcy osób z kilkudziesięciu krajów. Nasi goście są tu na co dzień konfrontowani ze sztuką współczesną. Wszyst- kie ekspozycje – tak samo jak program MDSM – odnoszą się do wydarzeń II wojny światowej. Ponieważ nasi goście spodziewają się takiego dyskursu, więc przez to wszystkie wystawy w Międzynarodowym Domu Spotkań Mło- dzieży w Oświęcimiu mają znacznie bardziej intensywną „oglądalność”, niż dzieje się to w większości galerii. Ekspozycję Anny VanMatre pod tytułem Tym, którzy ostrzegają… eks- ponowaną w naszym Domu Ciszy obejrzało w ciągu dwóch miesięcy mnó- stwo osób. Przyjechały do Auschwitz, by w konfrontacji z bezmiarem zła, jakie dotknęło to miejsce, postawić samym sobie istotne pytania o własną tożsamość i być może zweryfikować przekonania o współczesnej kondycji człowieka. Zainteresowanie takich ludzi jest szczególnie ważne dla arty- stów oraz osób zajmujących się tematyką pamięci. Wystawa była oglądana przez seminarzystów, uczestników grup studyjnych, młodzież i studen- tów, gości indywidualnych oraz uczniów szkół oświęcimskich. W trakcie zwiedzania ekspozycji dzielili się oni spontanicznie swoimi wrażeniami, a w czasie tak zwanych wieczornych rund podsumowujących dzień wyra- żali głębsze refleksje. Dzięki temu wiemy dość dużo o odbiorze tego dzieła oraz o interpretacyjnych narracjach, jakie zainspirowało. Spektrum reakcji

94 Leszek Szuster Precisely...

The exhibition lives – and so it should – also outside of the opening and the display room.

The International Youth Meeting Center in Oświęcim/Auschwitz – despite not being a gallery – can boast of having organized over 200 exhibitions, including fifty in other countries. Every year – as part of the study visits – some 6,000 visitors from dozens of countries come to the Center. Here, they are confronted with contemporary art on a daily basis. All our exhibitions – and the program of the IYMC – are related to World War II. As our visitors expect such a discourse, this invests all the exhibitions at the Center with a much more intense viewership than is the case with the majority of art galleries. Anna VanMatre’s exhibition To Those Who Warn… , showcased for two months in our House of Silence, was viewed by very many people. They all came to Auschwitz in order – when confronted with the immensity of the evil that had affected the place, to ask themselves important questions about their own identity and perhaps re-examine their beliefs about the contemporary condition of mankind. The interest and attention of these visitors is particularly important for the artists and those who deal with the subject of memory. The exhibition audience included seminarians, members of study groups, young people and students, individual guests, and pupils from schools in Oświęcim. During their tour of the exhibition, they spontaneously shared their impressions, and, taking stock of the day in the evening sessions, expressed deeper reflections. This has given us considerable insight into how these works have been received and what interpretational narratives they have inspired. The gamut of responses ranged from enthusiasm to a feeling

95 rozciągało się od entuzjazmu i poruszenia po częściowe zagubienie. Nikt nie pozostawał obojętny. Myślę, że pytania, które postawiła artystka w swojej instalacji, zostały odczytane, a nawet poszerzone. Zresztą temat wykluczał proste odpowiedzi. Część osób widziała w monumentalnych płomieniach ogień krematoriów, a kłębiące się dymy stanowiły w ich odczuciu bezpo- średnią asocjację do Auschwitz. Niektórzy z widzów doznawali wrażenia gorąca, które niejako emanowało ze ścian Domu Ciszy, a sugestywność tego piekielnego ognia przerażała i nie pozwalała zbyt długo pozostawać we wnę- trzu sali. Natomiast skrawki błękitu zwiedzający postrzegali jako horyzont nadziei. Te wszystkie reakcje i towarzyszące im emocje każą uznać wystawę Anny VanMatre za jedną z najciekawszych i najbardziej dyskutowanych re- alizacji artystycznych w MDSM w ostatnim czasie. Jest rzeczą rzadko spotykaną, by w działaniach wystawienniczych po- czucie jedności czasu, miejsca i akcji było tak bardzo odczuwalne. Choć dzieła sztuki bronią się same, miejsce premiery – Dom Ciszy w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu – nadał prezentacji siłę szczegól- ną. Instalacja artystki, dedykowana pamięci Jana Karskiego, z którym Anna VanMatre się przyjaźniła, pozostaje w swej wymowie komentarzem do tema- tu Auschwitz, choćby z powodu kontekstu miejsca, gdzie autentyzm odgry- wa decydująca rolę. „Obecność” na wystawie Karskiego, którego bohaterski raport stanowił ostrzeżenie o tym, co dzieje się w Auschwitz, i mógł urato- wać przynajmniej część ofiar, koresponduje z przesłaniem MDSM, realizo- wanym w koncepcji pedagogicznej „Oświęcim jako miejsce nauki”. Tutaj byli więźniowie Auschwitz, świadkowie historii ostrzegają przed obojętnością, brakiem wrażliwości i empatii w obliczu zła oraz mobilizują do czujności i obywatelskiej aktywności. Wystawa jest więc dedykowana nie tylko Janowi Karskiemu, ale wszystkim tym, którzy widzą w historii Auschwitz zobowią- zujące przesłanie. I wreszcie samo miejsce – Dom Ciszy, czyli niewielki budynek na planie kwadratu, przywołujący na myśl pagodę – dzieło Helmuta Morloka, niemiec- kiego architekta z Isny. Ascetyczne wnętrze wyeksponowało 22-metrową instalację w sposób wręcz idealny, jakby było zaprojektowane specjalnie dla niej. Tymczasem było odwrotnie – to dzieło Anny VanMatre było pomyślane i zrealizowane dla tego wnętrza.

96 of being somewhat lost. Yet nobody remained indifferent. I think that the questions which the artist posed in her installation were read correctly, and even broadened. After all, the theme itself made any simple answers impossible. Some viewers saw the monumental flames of the fires of the crematoriums, and felt that the billowing smoke had a direct association with Auschwitz. Other viewers experienced a sensation of heat emanating, as it were, from the walls of the House of Silence, and the suggestive power of the hellish flames terrified them, and made it impossible to remain inside the room for long. The snippets of blue sky the viewers perceived as the horizon of hope. All these reactions and accompanying emotions make Anna VanMatre’s exhibition one of the most interesting and most discussed artistic realizations at the IYMC recently. It is rare for a sense of unity of time, place and action to be experienced so palpably in exhibition practice. These works speak for themselves; nevertheless, the venue for their inauguration – the House of Silence at the International Youth Meeting Center in Oświęcim – gave the presentation extraordinary power. The artist’s installation, dedicated to the memory of Jan Karski, who counted Anna VanMatre as a friend, is ultimately a commentary on the subject of Auschwitz, if only because of the context of the place, where authenticity plays a decisive role. The ‘presence’ at the exhibition of Jan Karski –whose heroic report was a warning about what was happening in Auschwitz and which made it possible to save the lives of at least some of the victims – corresponds to the message of the IYMC, realized through the pedagogical concept of Oświęcim as a place of learning. Here, former Auschwitz prisoners – witnesses to history – warn against indifference, lack of sensitivity and empathy in the face of evil, and mobilize for vigilance and civic action. The exhibition is thus dedicated not only to Jan Karski, but to all those who see the history of Auschwitz as a binding message. And finally, the venue itself – the House of Silence – a small square building reminiscent of a pagoda, designed by a German architect from Isny, Helmut Morlok. The ascetic interior provided a truly ideal backdrop for the 22-meter long installation, as if it had been designed especially to display it. in fact, the very opposite was true – it was the artwork by Anna VanMatre that had been devised and realized especially for this interior.

97 Na koniec chciałbym przywołać reakcję Zofii Posmysz1, byłej więź- niarki KL Auschwitz, osoby bardzo mi bliskiej i stale współpracującej z MDSM. Towarzyszyłem jej w zwiedzaniu ekspozycji. Wchodząc do Domu Ciszy, od wejścia próbowała objąć wzrokiem całą instalację. Trwało to długo. Była najwyraźniej poruszona i sprawiała wrażenie wylęknionej. Po kilku minutach podeszła bliżej do ścian, zatrzymując się co parę kro- ków, próbując dostrzec w kompozycji coś więcej. Co pewien czas spusz- czała wzrok, jakby obraz był dla niej nazbyt męczący, a może nawet bo- lesny. Gdy opuszczała Dom Ciszy, odwróciła się raz jeszcze i powiedziała cicho: „No tak…”.

Zofia Posmysz, Leszek Szuster

1 Pisarka, autorka sławnej powieści Pasażerka, współautorka scenariusza do nagrodzo- nego w Cannes w 1963 roku filmu Andrzeja Munka pod tym samym tytułem. Na bazie tej powieści powstała opera z muzyką Mieczysława Weinberga grana po dzień dzisiej- szy w najbardziej prestiżowych salach koncertowych całego świata. W 2018 (tłuma- czenie niemieckie 2019) wydana została książka Marii Anny Potockiej Zofia Posmysz. ­Szrajberka. 7566. Auschwitz 1942–1945, MOCAK, współpraca MDSM.

98 Finally, I would like to recall the response of a former prisoner of Auschwitz concentration camp, Zofia Posmysz,1 someone very close to me and an indefatigable collaborator with the IYMC. I accompanied her on her tour of the exhibition. Upon entering the House of Silence, she tried to take the measure of the entire installation from the entrance. This took quite a while. Zofia Posmysz was apparently moved and seemed apprehensive. After a few minutes she came closer to the walls, stopping every few steps, looking deeper into the meaning of the composition. From time to time she would look down, as if the painting was proving too arduous or maybe even painful for her. When she was leaving the House of Silence, Zofia Posmysz turned back to look again at the painting, and quietly said, “Precisely…”

1 Zofia Posmysz, writer and the author of the famous novel . She also co-wrote the screenplay for the film of the same title directed by , which won an award in Cannes in 1963. The novel inspired an opera, with the music by Mieczysław Weinberg, which continues to be staged in the most prestigious concert halls throughout the world. In 2018, the book Zofia Posmysz. Szrajberka. 7566. Auschwitz 1942–1945, written by Maria Anna Potocka, was published (and in German translation in 2019) by MOCAK in collaboration with the IYMC.

99 Tym, którzy ostrzegają…, 2018 instalacja rysunkowo-fotograficzna, 22 m ściany: lewa, środkowa, prawa To Those Who Warn…, 2018 drawing-photo installation, 71 feet walls:100 left, middle, right 101 Widok wystawy w Domu Ciszy w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu Exhibition view in the House of Silence at the International102 Youth Meeting Center in Oświęcim/Auschwitz 103 104 105 106 107 Kaya Ploss Moja przyjaźń z Anną

Annę VanMatre spotkałam po raz pierwszy dwadzieścia cztery lata temu. Szczerze się polubiłyśmy, a nasza przyjaźń rozwijała się od pierwszego dnia znajomości, początkowo na bazie mojego podziwu dla piękna jej sztuki: ma- larstwa, ilustracji i projektów. Byłam dyrektorką zarządzającą w Amerykań- skim Centrum Kultury Polskiej, więc blisko współpracowałyśmy przez wiele lat. Anna była dokładnie tą osobą, której potrzebowałam: jako przyjaciółki, artystki i doradczyni.

Anna VanMatre, Kaya Ploss, 2019

108 Kaya Ploss My Friendship with Anna

Anna VanMatre and I met twenty-four years ago. We took a genuine liking to each other, and a friendship developed between us from day one. It was at first based on my admiration for her beautiful art; paintings, illustrations and designs. I was the Executive Director of the American Center of Polish Culture and we worked closely together for many years. Anna was just the person I needed: as a friend, artist and adviser. Her works are often large-scale and three-dimensional and they have been exhibited in many places around the world. I’m especially pleased and proud of her monumental installation dedicated to Jan Karski, To Those Who Warn…, which was presented at the International Youth Meeting Centre in Oświęcim/Auschwitz in 2018. It has been my mission throughout the years to honor the legacy of Jan Karski, and particularly so in 2020, the 20th anniversary of his death. Jan Karski’s role in warning the world of evil and exposing the crimes committed against Jews in Europe cannot be valued highly enough. We need to make the world realize how important his actions had been and continue to be. We must be vigilant to evil and never cease to alert the world to its existence. It is my hope that this powerful artwork by VanMatre and this courageous exhibition in the Galicia Jewish Museum will advance this mission. I was very close to Jan Karski until the end of his life. During his final year, he stayed in my house. Anna often visited us and joined in our conversations, which would continue for hours on end. Karski liked her visits, because she

109 Jej prace, często wielkoformatowe i trójwymiarowe, pokazywane są w wielu miejscach na świecie. Szczególnym zadowoleniem i dumą napawa mnie monumentalna instalacja To Those Who Warn… / Tym, którzy ostrzega- ją… dedykowana Janowi Karskiemu, zaprezentowana w 2018 roku w Między- narodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu. Przez ostatnich kilka lat moją misją było honorowanie spuścizny Jana Karskiego, szczególnie zaś w roku 2020, w dwudziestą rocznicę jego śmierci. Rola Jana Karskiego w ostrzeganiu świata przed złem i dema- skowaniu zbrodni przeciwko Żydom w Europie jest nie do przecenienia. Świat musi zdać sobie sprawę, jak istotne były jego działania wtedy i jak ważne są dzisiaj. Musimy być wyczuleni na zło i nieustannie alarmować ludzi o jego istnieniu. Żywię nadzieję, że przejmujące dzieło VanMatre i odważna wystawa w Żydowskim Muzeum Galicja pomoże tę misję kon- tynuować. Jan Karski był mi bardzo bliski do końca swego życia. Na rok przed śmiercią zamieszkał w moim domu. Anna często nas odwiedzała i brała udział w niekończących się rozmowach. Karski lubił, kiedy przychodziła, ponieważ jest doskonałą słuchaczką, a schorowany Janek – który wtedy już nie wykła- dał – w jej obecności czuł się znowu profesorem historii. Opowiadał Annie o swoim życiu i o sprawach, za które walczył. Anna przyjechała ze mną do Polski w 2011 roku, kiedy jedenaście lat po śmierci Janka otwierałam w Rudzie Śląskiej Międzynarodowy Instytut Dialogu i Tolerancji jego imienia. Była to doskonała okazja do pogłębie- nia naszej przyjaźni. Temat wojny i Holokaustu przewijał się oczywiście w wielu rozmowach. Tamte czasy kojarzą mi się głównie z traumatyczny- mi wspomnieniami z młodych lat oraz gorzkimi historiami opowiadanymi przez Jana Karskiego, który wielokrotnie ryzykował życie, aby ujawnić światu prawdę o nazistowskich zbrodniach przeciwko narodowi żydow- skiemu. Moje wspomnienia i wiedza na ten temat oparte są bezpośrednio na faktach. Anna urodziła się kilka lat po wojnie. Bez wątpienia wiedziała o niej wiele, a jeszcze więcej mogła sobie wyobrazić, słuchając opowieści swoich rodziców.­ Jej matka została deportowana przez Sowietów na Syberię, gdzie rodzice, ona i jej siostra spędzili sześć potwornych lat. Ojciec Anny był żołnierzem AK. Poważnie ranny podczas walki cudem przeżył, ale pozostał osobą niepeł- nosprawną. Anna opowiedziała mi bardzo dużo o rodzicach – z którymi jest

110 Kaya Ploss, Jan Karski, Anna VanMatre, Rick VanMatre, 1998

was an excellent listener and in her presence the ailing Janek – who no longer lectured by then – again felt like a history professor. He would talk to Anna about his life and the causes that he had been fighting for. Anna accompanied me on my trip to Poland in 2011, when, eleven years after Janek’s death, in Ruda Śląska I opened the Jan Karski International Institute for Dialogue and Tolerance. That was an excellent occasion to deepen our friendship. Obviously, the topic of the war and the Holocaust sprang up in many of our conversations. I associate that time mainly with my

111 bardzo zżyta – i ich doświadczeniach. Jej ojciec jest mi szczególnie bliski, po- nieważ urodziliśmy się w tym samym roku. Wojna wywarła na rodziców Anny ogromny wpływ, ale sama Anna znała ją – całe szczęście – tylko z opowieści i książek. Anna nie jest człowiekiem słów, tylko obrazów – dlatego wszystko, co wie i wyobraża sobie na temat wojny, przekłada na symbole, ekspre- sję i barwę. Skupia się raczej na energii samego zła niż na jego bezpośred- nim znaczeniu. Takie podejście mnie zaintrygowało. Co więcej, doszłam do wniosku, że impresje artystyczne mogą przekazać obłęd zła lepiej niż suche fakty. Sztuka potrafi zmienić wydarzenia oddalone od nas w czasie i dlatego nam obce w coś uniwersalnego, odnoszącego się do każdego – za- równo teraz, jak i w przyszłości. Fakty łatwo jest przesunąć w przeszłość, dochodząc do wniosku, że już nas nie dotyczą. Jednak malarskie przed- stawienie tych faktów – rozpaczy, bezradności i bezmiaru zła – zachowuje ponadczasową siłę szokowania.

112 traumatic memories as a teenage girl and the bitter stories told by Jan Karski, who on many occasions had risked his life to give the world the truth about the Nazi crimes against the Jewish nation. My memories and the knowledge of those years were firmly based on fact. Anna was born a few years after the war. Unsurprisingly, she knew a lot about it, and could imagine much more from what her parents had told her. Her mother had been deported to Siberia by the Russians and spent six horrific years there with her sister and parents. Anna’s father was an AK (Home Army) resistance fighter. He was seriously wounded in one of the battles, and survived by a miracle, but became disabled as a result. Anna told me a great deal about her parents – to whom she is very close – and their experiences. I feel especially close to her father, because he and I were born in the same year. The war had a profound impact on Anna’s parents, but for Anna herself, the war existed only – mercifully so – in stories and books. Anna is a woman of images rather than words – thus all that she knows and has imagined about the war she has translated into symbols, expression and color. She has focused on the energy of that evil rather than dwelling directly on its meaning. I was intrigued with such an approach. Indeed, I came to the conclusion that impressions can better convey the insanity of evil than stark facts. Art is capable of changing events set in a time alien to us into something universal that applies to all of us – both now, and in the future. Facts can be easily swept aside into the past, making us conclude that they do not concern us. The painterly expression, however, of what the significance of these facts is – that is to say despair, helplessness and the immensity of evil – preserves the timeless power to stun us.

113 114 Tym, którzy ostrzegają..., 2019 fotografia, grafit, pastel, 738 × 130 cm To Those Who Warn..., 2019 photography, graphite, pastel, 290 × 51 inches 115 Ponad i wokół 3, 2005 grafit, papier syntetyczny, 132 × 66 cm Above Around 3, 2005 116 graphite, synthetic paper, 52 × 26 inches NieNaturalne nieszczęście 9, 2009 akryl, cięty papier syntetyczny, 102 × 66 cm DeNatural Disaster 9, 2009 acrylic, cut synthetic paper, 40 × 26 inches 117 Morze 14, z cyklu Otwarty, 2007 grafit, cięty papier, 28 × 35,5 cm Sea 14, from the series Open, 2007 graphite,118 cut paper, 11 × 14 inches Czarno-czerwone fale, z cyklu Nieustannie, 2011 akryl, cięty papier syntetyczny, 66 × 102 cm Black Red Waves, from the series Constant, 2011 acrylic, cut synthetic paper, 26 × 40 inches 119 Intensyfikacja, z cyklu NIE, 1994 grafit, pastel, papier fotograficzny, 200 × 135 cm Intensification, from the series NO, 1994 120graphite, pastel, texture paper, 79 × 53 inches Trąba powietrzna, z cyklu Habitat, 1993 grafit, pastel, papier fakturowy, 551 × 180 cm Whirlwind, from the series Habitat, 1993 graphite, pastel, texture paper, 217 × 71 inches 121 Perturbacje, z cyklu Burzliwe czasy, 1983 grafit, papier fakturowy, 221 × 150 cm Perturbation, from the series Turbulent Times, 1983 122graphite, texture paper, 87 × 59 inches Przemoc, z cyklu Burzliwe czasy, 1982 grafit, papier fakturowy, 206 × 150 cm Violence, from the series Turbulent Times, 1982 graphite, texture paper, 81 × 59 inches 123 Nowy Jork, z cyklu Miasta, 2005 grafit, papier syntetyczny, 132 × 86 cm New York, from the series Cities, 2005 124 graphite, synthetic paper, 52 × 34 inches Miriady szarości, z cyklu Wodospady, 2010 akryl na taśmie magnetofonowej, 122 × 86 cm Myriads of Grey, from the series Waterfalls, 2010 acrylic on magnetic tapes, 48 × 34 inches 125 Ostrzeżenie, z cyklu NIE, 1983 grafit, papier fakturowy, 229 × 155 cm Warning, from the series NO, 1983 126 graphite, texture paper, 90 × 61 inches Przyćmiony, z cyklu Habitat, 1993 grafit, papier fakturowy, 350 × 280 cm Overshadow, from the series Habitat, 1993 graphite, texture paper, 138 × 110 inches 127 Anna VanMatre nota biograficzna

Anna Socha VanMatre urodziła się w Polsce. Ukończyła Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie i Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Rozwinęła własne techniki twórcze na bazie papieru syntetycznego. Stosowała nawarstwienia grafitu, wprowadzając efekty trójwymiarowości, takie jak cięcie oraz darcie papieru i płótna. W przypadku obrazów przestrzennych podświetlała kompozy- cje, wzmacniając wrażenie głębi. W swojej sztuce koncentruje się głównie na określe- niu granicy pomiędzy rzeczywistością a abstrakcją. Od samego początku jej ulubionym medium były wielkoformatowe rysunki. Za- częła w 1978 roku od tworzenia kompozycji monochromatycznych, reprezentujących układy chmur, czasem przeniknięte światłem. Powstały cykle Pochmurne pejzaże, Burzliwe czasy, Habitat oraz Przestrzenie i Granice. Od roku 1982 zajmowała się takimi problemami jak rozprzestrzenianie broni nu- klearnej, zanieczyszczenia przemysłowe oraz niebezpieczne dla środowiska techno- logie. Horror Czarnobyla stał się jej tematem na długo. W latach 1986–1996 powstało kilkadziesiąt szarych rysunków na dartym i ciętym papierze z cyklu NIE, będącym naj- bardziej rozbudowanym zestawem grafitowych obrazów Anny VanMatre. W roku 1997 powstał cykl Nadzieja w niebieskim otwierający nowy okres. Artystka wprowadziła kolor, który od tego momentu stał się jednym z głównych narzędzi eks- presji w jej pracach. Doświadczenia formalne związane z kolorem zostały w pełni wy- korzystane w cyklu przestrzennych dyptyków WTC (World Trade Center) z lat 2001– 2002, który był protestem przeciwko terrorowi i nietolerancji. W latach 2003–2004 artystka stworzyła instalacje W czasie pomiędzy – dym oraz W czasie pomiędzy – wulkan, które operują ekspresyjną kombinacją chmur i dymów, podkreśloną efektem cieni. Z kolei jej cykl Linie powyżej z roku 2005 charakteryzował się wibrującymi obiek- tami, utrwalonymi w różnych wersjach rysunkowych. To były albo czarne formy na pa- pierze, albo trójkolorowe sitodruki na szkle, albo czarno-białe litografie.

128 Anna VanMatre biographical note

Anna Socha VanMatre was born in Poland. She graduated from Krakow Art High School and the Warsaw Academy of Fine Arts. She has developed her own artistic techniques utilizing synthetic paper. She has employed graphite layering, introducing three-dimensional effects such as cut and torn canvases. In her spatial works, she has used lighting to create a 3D effect. Her primary focus has been the dividing line between reality and the abstract. From the start, her preferred medium has been large-format pencil drawing. She began by creating monochromatic compositions representing configurations of clouds, sometimes permeated by light, in series entitled Cloudy Landscapes, Turbulent Times, Habitat, Spaces and Limits. Beginning in 1982, she has taken on board themes of nuclear proliferation, industrial pollution and dangerous technology. The horror of Chernobyl has featured repeatedly. Between 1986 and 1996, Anna VanMatre created NO – gray drawings on torn and cut paper; this has been her most extensive series of graphite works. In 1997, Hope in Blue entered a new phase with the addition of color, the focus of the work’s tension. This series in retrospect served as an ominous prediction of her 2001–2002 WTC (World Trade Center) that said “NO” to terror and intolerance through three dimensional vertical diptychs. In 2003–2004, the artist created the installations In Time In-between – Smoke and In Time In Between – Volcano, employing an expressive combination of clouds and smoke, emphasized by shadow effects. In turn, her series Lines Above (2005) features vibrant objects reproduced in various drawing techniques – graphite forms on paper, three-color silkscreen on glass, and black-and-white lithography. The sequence that followed, Cities from 2005, shows varying cloud formations over specific cities. This record of celestial expressiveness had arisen out of memories of particular metropolises.

129 Kolejny cykl, Miasta z 2005 roku, przedstawia różne formacje chmur ponad kon- kretnymi miejscowościami. Zapis ekspresji nieba jest inspirowany wspomnieniami z poszczególnych metropolii. Te eksperymenty formalne doprowadziły w roku 2006 do powstania cyklu Kolo- ry podstawowe. W tych szczególnych kolażach artystka wykorzystała fakturę papieru i transparencję folii, pozwalającą na wielowarstwowe nakładanie kolorów. Uzyskała dzięki temu bardzo intensywny wizerunek prześwietlonego świata. To skierowało jej uwagę na abstrakcje zawarte w obrazach realnych. Cykl Masywy z lat 2006–2007 kon- centruje się na formacjach skał w Sedona, Arizonie i Central Parku w Nowym Jorku. Cykl Otwarty z lat 2007–2008 posunął się jeszcze dalej i połączył morze z niebem. Powstała kolejna refleksja inspirowana abstrakcjami natury, wykorzystująca ekspresje wynikające ze zderzenia formacji wody z formacjami chmur. W latach 2008–2009 powstał cykl Nie/naturalna klęska, w którym dominowały czernie i szarości przecięte agresją czerwieni. Intencją tego cyklu było pokazanie znisz- czeń powodowanych przez człowieka i/lub przez naturę. Niejednoznaczna gra form połączyła teraźniejszość z wiecznością, pozwalając na odczucie ludzkiej brutalności skonfrontowanej z furią natury. W latach 2010–2017 jej cykle Nieustannie, Wodospady, Strumienie świateł i Odkry- cia skupiły się na analizowaniu żywiołu wody. Dla podkreślenia ekspresyjności i ulot- ności jej form artystka wybrała stabilne tło raf koralowych. Ten skomplikowany zabieg uwypuklały efekty przestrzenne oraz ledowe podświetlenia. Intencją całości było stwo- rzenie wrażenia nieustannego ruchu. Od roku 2017 artystka zajmuje się konstruowaniem układów wieloelementowych. Obrazy te stanowią alegorię naszej drogi przez życie. Podkreślają jego kruchość i prze- mijanie oraz wynikającą z tego konieczność dzielenia się radościami i szczęściem. Ich kolejność w ramach poszczególnych prac jest zmienna, co można potraktować jako for- mę aleatoryzmu wizualnego. Układ otwarty pozwala kuratorom na indywidualne bu- dowanie kompozycji w ramach wystawy. Dotychczas powstały dwie takie prace – Non Omnis Moriar i Chwytając światło. W 2018 roku artystka stworzyła tryptyk Tym, którzy ostrzegają... poświęcony Janowi Karskiemu. Na potrzeby tej serii opracowała innowacyjną technikę – łącząc wielowarstwowe zdjęcia z grafitem i pastelowym rysunkiem. Rezultatem jest gigan- tyczna kompozycja o długości 21 metrów, która w abstrakcyjny i symboliczny sposób ilustruje to, co Jan Karski próbował przekazać światu – i w co, w przeważającej części, świat nie był skłonny uwierzyć. Kolejne dzieło z tej serii Tym, którzy ochraniają... powstało w 2019 roku. Jest ono dedykowane ekologom walczącym o zachowanie czystości oceanów. Prace Anny VanMatre wystawiane były w Europie, Afryce oraz w USA. Znajdują się między innymi w kolekcji Muzeum Narodowego w Toruniu i w Bibliotece Krasiń- skich w Warszawie oraz w wielu kolekcjach prywatnych. Anna VanMatre jest laureatką kilku ważnych nagród. Do istotnych wydarzeń artystycznych w jej życiu należą udział w roku 2011 w wystawie Out of the Shadows:

130 These formal experiments culminated in 2006 in her series Primary Colors – singular collages, in which VanMatre utilized the texture of paper and the transparency of foil to create a multi-layered color effect, which resulted in an intense image of a world saturated with light. This turned the artist’s attention to abstractions contained in realistic pictures. Her series Density Above from 2006–2007 focuses on rock formations in Sedona, Arizona and New York City’s Central Park. The 2007–2008 series Open goes even further, uniting sea and sky in another reflection inspired by the abstractions of nature, and harnessing the expression stemming from the confrontation of water with cloud formations. In the series DeNatural Disaster (2008–2009) shades of black and gray dominate, highlighted by aggressive red. The objective of the series is to show the devastation created by humankind and/or nature. The ambiguity of the form put into play combines the here-and-now with eternity, allowing the viewer to sense human brutality confronted with the fury of nature. Her series Constant, Waterfalls, Streamlight and Discoveries (2010–2017) explore the elemental energy of water, using the solid background of coral reefs to set off the expressiveness and ephemerality of its forms. The complex operation is enhanced by spatial action and LED illumination in order to generate an impression of constant motion. Since 2017, the artist has been constructing multi-element compositions that provide an allegory for our progress through life; they highlight its fragility and ephemerality, which makes it imperative to share joy and happiness. The order of paintings differs from one work to another; this can be interpreted as a form of visual aleatoricism. This open construction enables curators to produce individual compositions as part of each exhibition. To date, two such works have been produced – Non Omnis Moriar and Catching Light. In 2018 the artist created the triptych To Those Who Warn..., dedicated to Jan Karski. For the purposes of the series initiated by the work, she evolved an innovative technique – combining multi-layer photographs with graphite and pastel drawing. The result is a gigantic composition 21 meters long, which, in an abstract and symbolical manner, illustrates the message that Jan Karski had been trying to convey to the world – and which, for the most part, the world was not inclined to believe. Another work from this series, To Those Who Protect..., was created in 2019. It is dedicated to ecologists fighting to preserve the purity of the oceans. The works of Anna VanMatre have been exhibited in Europe, Africa, and the USA. They are held in institutions including the National Museum in Toruń, Poland and the Krasiński Library in Warsaw, as well as numerous private collections. Anna VanMatre has been awarded several prestigious prizes. An important event in her artistic life was her participation in the Miami University Art Museum exhibition (2011) Out of the Shadows: The Rise of Women in Art. Another was the permanent installation of her work in the Philharmonic Hall in Krakow – where in 2013, as part of the celebration of the 80th birthday of Krzysztof Penderecki, she presented her two seven-panel compositions: Metamorphoses – Fire and Water. The work was a visual representation of Penderecki’s Violin Concerto No. 2, entitled Metamorphosen.

131 Od lewej / from left: Bogdan Tosza, Jacek Krupa, Anna VanMatre, Krzysztof Penderecki, Jacek Majchrowski, Elżbieta Penderecka, 2013

The Rise of Women in Art w Miami University Art Museum. Jest też autorką stałej in- stalacji w Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie. W 2013 roku, w trakcie obchodów 80. urodzin Krzysztofa Pendereckiego, zaprezentowała dwie siedmiopane- lowe kompozycje: Metamorfozy – ogień i Metamorfozy – woda. Intencją tych prac było artystyczne zilustrowanie II Koncertu skrzypcowego Pendereckiego pod tytułem Me- tamorfozy. Anna VanMatre prowadzi również działalność edukacyjną. Wykłada, prezentu- jąc filozofię swojej sztuki oraz techniki jej tworzenia. Zajęcia te miały między innymi miejsce na uniwersytecie w Miami oraz uniwersytetach w Brazylii, Korei Południowej i Chinach. Oprócz spotkań ze studentami organizowała warsztaty malarsko-rysun- kowe, otwierając dyskusję porównującą jej metody rysunkowe z kaligrafią Dalekiego Wschodu. Brała również udział w panelach z wykładowcami poszczególnych uczelni. Od roku 1997 mieszka w Cincinnati w Ohio.

Wybrane wystawy indywidualne: 2018 – MDSM, Tym którzy ostrzegają..., Oświęcim 2018 – Peterloon, Streamlight, Cincinnati 2016 – Corbett Auditorium, Metamorphoses – Fire, Cincinnati 2013 – Filharmonia im. Karola Szymanowskiego, Metamorphoses – Water and Fire, Kraków

132 Anna VanMatre has also been an educator. She has lectured, illustrating the philosophy behind her art and artistic techniques in institutions including Miami University, and universities in Brazil, South Korea, and China, where she addressed the students and organized painting and drawing workshops, encouraging a comparison of her methods of drawing with Asian calligraphy. She has also participated in discussion panels with academics at these institutions. Since 1997, she has resided in Cincinnati, Ohio.

Selected individual exhibitions: 2018 – MDSM, To Those Who Warn..., Oświęcim 2018 – Peterloon, Streamlight, Cincinnati 2016 – Corbett Auditorium, Metamorphoses – Fire, Cincinnati 2013 – Philharmonic Hall in Krakow, Metamorphoses – Water and Fire, Krakow 2009 – The Carnegie, DeNatural Disaster, Covington 2005 – Broadway Gallery, New Works, New York 2005 – Berliner Kunstprojekt, Now Between, Berlin 2004 – Gallery@49, In Time In-between, New York 2004 – Contemporary Arts Center, In Time In-between – Smoke, Cincinnati 2002 – Gallery@49, Lines Above, New York 1999 – Music Hall, Modulation from Three Crowns, Cincinnati 1997 – Hillmer Art Gallery, Dimension, Omaha 1997 – Jerusalem Centre for the Performing Arts, Hope, Jerusalem 1996 – El-Dan Forum Gallery, Generations – Regenerations, Jerusalem 1995 – Dieterle Center, Earthkind – Humankind, Cincinnati 1994 – Stara Prochownia Theater, Stormy Times, Warsaw 1994 – Bab El Kebir Gallery, Mes Tableaux Graphitiques, Rabat 1993 – Abakus Gallery, Habitat, Warsaw 1993 – Muzeum Ostróda, NO and Habitat, Ostróda 1992 – Regent Gallery, Clouds, Virginia Beach 1989 – A.R.C. Gallery, Habitat, Chicago 1979 – Galeria Sztuki Współczesnej, Drawings, Warsaw

Selected group exhibitions: 2019 – ArtBox.Project Gallery, Miami Art Weeks, Miami 2019 – MOCAK, Nature in Art, Krakow 2018 – ArtBox.Project Gallery, Armory Art Weeks, New York 2018 – Rio Gallery, Art Tour International, New York 2016 – Caelum Gallery, Art Takes Manhattan, New York 2016 – ArtBox.Project Gallery, Miami Art Fair, Miami 2011 – Ward-Nasse Gallery, Departure, New York 2011 – Miami University Art Museum, Out of the Shadows, Oxford, Ohio 2011 – Chelsea Art Museum, Chelsea Biennial, New York

133 2009 – The Carnegie, DeNatural Disaster, Covington 2005 – Broadway Gallery, New Works, Nowy Jork 2005 – Berliner Kunstprojekt, Now Between, Berlin 2004 – Gallery@49, In Time In-between, Nowy Jork 2004 – Contemporary Arts Center, In Time In-between – Smoke, Cincinnati 2002 – Gallery@49, Lines Above, Nowy Jork 1999 – Music Hall, Modulation from Three Crowns, Cincinnati 1997 – Hillmer Art Gallery, Dimension, Omaha 1997 – Jerusalem Centre for the Performing Arts, Hope, Jerozolima 1996 – El-Dan Forum Gallery, Generations – Regenerations, Jerozolima 1995 – Dieterle Center, Earthkind – Humankind, Cincinnati 1994 – Teatr „Stara Prochownia”, Turbulent Times, Warszawa 1994 – Bab El Kebir Gallery, Mes Tableaux Graphitiques, Rabat 1993 – Galeria Abakus, Habitat, Warszawa 1993 – Zamek Krzyżacki, NO i Habitat, Ostróda 1992 – Regent Gallery, Clouds, Virginia Beach 1989 – A.R.C. Gallery, Habitat, Chicago 1979 – Galeria Sztuki Współczesnej, Rysunki, Warszawa

Wybrane wystawy grupowe: 2019 – ArtBox.Project Gallery, Miami Art Weeks, Miami 2019 – MOCAK, Natura w sztuce, Kraków 2018 – ArtBox.Project Gallery, Armory Art Weeks, Nowy Jork 2018 – Rio Gallery, Art Tour International, Nowy Jork 2016 – Caelum Gallery, Art Takes Manhattan, Nowy Jork 2016 – ArtBox.Project Gallery, Miami Art Fair, Miami 2011 – Ward-Nasse Gallery, Departure, Nowy Jork 2011 – Miami University Art Museum, Out of the Shadows, Oxford, Ohio 2011 – Chelsea Art Museum, Chelsea Biennial, Nowy Jork 2009 – Ermitaż, Sonic Self, Petersburg 2009 – NY Arts Venice Pavilion, Works on Paper, Wenecja 2008 – Chelsea Art Museum, Sonic Self, Nowy Jork 2008 – Broadway Gallery, New Beginning, Nowy Jork 2004 – Blue Sky Gallery, The Sky’s the Limit, Nowy Jork 2006 – McWorthington Gallery, Summer Sizzles, Columbus 2003 – Gallery@49, The Summer Show, Nowy Jork 2002 – Gallery@49, Mid-Summer Show, Nowy Jork 1999 – Gallery Sculptura, Art for a New Millenium, Cincinnati 1985 – BWA Radom, Salon Zimowy, Radom

134 2009 – State Hermitage Museum, Sonic Self, Saint Petersburg 2009 – NY Arts Venice Pavilion, Work on Paper, Venice 2008 – Chelsea Art Museum, Sonic Self, New York 2008 – Broadway Gallery, New Beginning, New York 2004 – Blue Sky Gallery, The Sky’s the Limit, New York 2006 – McWorthington Gallery, Summer Sizzles, Columbus 2003 – Gallery@49, Summer Show, New York 2002 – Gallery@49, Mid-Summer Show, New York 1999 – Gallery Sculptura, Art for a New Millenium, Cincinnati 1985 – BWA Radom, Salon Zimowy, Radom

135 136