Zofia Szelest z domu Padechowicz

oje dzieciństwo było smutne i trudne. Urodziłam się w 1929 roku. Miesz- Mkałam w województwie kieleckim (wieś Śmiłowice, powiat Miechów). Była tam duża bieda, ale nasza sytuacja była szczególna. Rodzice nie posiadali własnego gospodarstwa. Gdy miałam 9 lat, zmarła moja mama. Po jej śmierci pozostało osieroconych oprócz mnie 4 dzieci – Stanisław, Jan, Władysława i Irena. Ojciec, Stanisław Padechowicz, w niecały rok później, jeszcze w czasie wojny, ożenił się powtórnie z kobietą mającą na utrzymaniu córkę. Była potworna bieda. Wraz z moim 7-letnim bratem Jankiem paśliśmy krowy z całej wsi. Na chleb zbieraliśmy kłoski zbóż na polu dworskim. W domu mie- liśmy żarna, którymi mieliliśmy ziarna zbóż na mąkę. Siostra, która wyszła za mąż, przychodziła upiec raz w tygodniu kilka bochenków chleba. Nie mieliśmy własnego mieszkania. Praktycznie nie było dla nas żadnych perspektyw. Z tego właśnie powodu starsza siostra Władysława po wojnie, już w 1946 roku, wyjechała z mężem, Janem Stachurskim, na Ziemie Zachodnie. Trafili do Zabiela w powiecie głogowskim, gdzie zajęli gospodarstwo (dziś mieszka tam Bronisław Stachurski). Wkrótce siostra dała nam znać, że w Zabielu jest jeszcze wolny dom, w którym moglibyśmy zamieszkać (obecnie mieszka tam Jodłowski). Przyjechaliśmy go obejrzeć. Ojciec podjął decyzję, że tutaj zamieszkamy. Żadnego innego wolne- go domu w Zabielu już nie było. Może w innej miejscowości coś by się jeszcze znalazło, ale chcieliśmy być blisko siostry. Niedługo po tym, w marcu 1947 roku, ojciec, macocha z córką, ja i najmłodsza z nas, Marysia, wsiedliśmy do pociągu. Niewiele ze sobą wieźliśmy, bo prawie nic nie mieliśmy, tylko rzeczy osobiste. W domku, w którym zamieszkaliśmy, już nic nie było – żadnych mebli, sprzętów i narzędzi do uprawy ziemi. Do gospodarstwa należało 3 ha ziemi. Ale zaczynając od zera, trudno było się z tego utrzymać, a z czegoś trzeba było żyć. Ojciec trochę handlował. Ja jeździłam w Krakowskie handlować tytoniem, bo tam go uprawiano. Za ten handel jednak otrzymałam 14 dni aresztu i 16 tysięcy grzywny, którą na szczęście mi umorzono. Podczas takiej podróży poznałam przyszłego męża, Leona Szelesta. Pochodził on z okolic Mielca (wieś Trzciana). W Głogowie pracował w cukrowni podczas kampanii buraczanej. Parę miesięcy później, wiosną 1948 roku, wzięliśmy ślub. Jako prezenty ślubne dostaliśmy od Stanisława Dobrzańskiego pół worka jęczmienia, a od Eugeniusza Baraniec-

347 Zofia Szelest z domu Padechowicz

kiego ze Starego Zabiela kozę. Ciotka dała nam poduszkę i łóżko. Było to nasze całe wiano. Od rodziców nie dostaliśmy prezentu, bo też nic nie mieli. Miałam jeszcze dzbanek oraz łyżkę dla siebie i męża. A więc dorabialiśmy się od łyżki. Powoli rozwijaliśmy gospodarstwo.

Zofia Szelest z najstarszym synem Stanisławem (1952 rok)

Leon Szelest, mąż Zofii Aby poprawić nasz byt, mąż pracował po ślubie nie tylko na gospodarstwie, ale i w Mleczarni w Kozie Dołach. Imał się każdego zajęcia. Kupiliśmy zwierzęta. Zboże kosiliśmy już kosiarką. Wykoszone zboże wiązaliśmy ręcznie w snopki. Cepem w tym czasie już nie młóciliśmy, tylko młockarnią. Po pewnym czasie zmieniliśmy gospodarstwo. Mieszkaniec Nowego Za- biela, Mikrus, wyjechał w Poznańskie, a nam oddał gospodarstwo, gdzie obec- nie mieszkamy. Kiedy mieszkaliśmy w Zabielu, światła jeszcze nie było. Prałam na tzw. tarce. Nie mieliśmy też radia. W kuchni jednak wisiał głośnik, z którego cały czas płynęła muzyka, śpiew oraz różne ważne informacje. Długo we wsi nie było sklepu. Po zakupy chodziliśmy do Bogomic i Kozie Dołów. Chleb piekliśmy sami. Niektórzy mieli piece chlebowe. Piec taki był również w naszym obecnym gospodarstwie. Należeliśmy do parafii Rapocin, ale do kościoła chodziliśmy do Kotli. Kościół w Rapocinie wyremontowano dopiero później. Szkoły też we wsi nie było. Dzieci

348 Zofia Szelest z domu Padechowicz chodziły do Bogomic, gdzie pierwszą kierowniczką była Janina Passendorfer. W Zabielu mieszkał jeden z nauczycieli, Bronisław Skrzyński, który dojeżdżał do pracy rowerem. Prowadził on drużynę harcerską.

Mieszkańcy Zabiela (ok. 1959 roku); pierwsza od prawej – Zofia Szelest z najstarszym synem Stanisławem na ręku

Krawcową we wsi była córka Besmana, Marysia, a Stanisław Dobrzański dokonywał drobnych napraw butów. Jeżeli dobrze pamiętam, pierwszymi sołty- sami wsi byli: Borowicz, Besman i Sobolewski. Stosunki między mieszkańcami wsi były serdeczne. Ludzie byli otwarci i życzliwi. Gdy ktoś miał imieniny, cała gromada mieszkańców składała życzenia. W późniejszym czasie towarzyszył im Antoni Sobolewski (syn sołtysa), który na akordeonie grał „Sto lat”. Razem z mężem mieliśmy 7 dzieci (4 córki i 3 synów). Doczekaliśmy się też licznych wnuków i prawnuków. Ja dzisiaj mam już 80 lat. Mąż zmarł 2 lata temu [w 2007 roku – przypis MRG]. Gospodarstwo przekazaliśmy synowi Krzyszto- fowi. Prowadzi je wspólnie z synową, Dorotą. Mieszkam razem z nimi.

Zofia Szelest z wnukiem Kamilem (syn Krzysztofa Szelesta) 349 Zofia Szelest z domu Padechowicz

Źródła: Maszynopis relacji sporządzonej przez Jana Baranieckiego (Zabiele, 28 maja 2009 roku).

Na koniu syn Zofii Szelest, Krzysztof Brat Zofii Szelest, Stanisław Padechowicz z jej najstarszym synem Stanisławem

Komunia córek Zofii Szelest. Pierwsza z prawej – Krystyna, z przodu klęczy Marysia, pośrodku Ks. Daniel Dąbrowski, następca ks. Eugeniusza – ks. Eugeniusz Kapusta Kapusty 350 Zofia Szelest z domu Padechowicz

Spotkanie rodzinne; trzeci od lewej – Stanisław Padechowicz (brat Zofii Szelest) z żoną Anielą, siostra Władysława z mężem Stachurskim Janem, z prawej – syn Jana Stachurskiego, Jan i żona Marianna

Szkoła Podstawowa w Bogomicach

351 Zofia Szelest z domu Padechowicz

Bronisław Skrzyński, nauczyciel i opiekun drużyny harcerskiej z harcerką szkoły w Bogomicach, Heleną Padechowicz (bratowa Zofii Szelest)

Kapliczka na wprost drogi prowadzącej do Nowego Zabiela

352 Maria Sznigir

ocą 24 kwietnia 1945 roku wyjechaliśmy ze Szkielicza w stronę stacji ko- Nlejowej Nowojelnia [obecnie na Białorusi, w obwodzie Grodno – przypis MRG] odległej o 35 km. Na stacji czekaliśmy na transport siedem dni. Mieli- śmy jechać do Kutna [obecnie województwo łódzkie – MRG]. Ale ze względu na to, że powiat głogowski był już wyzwolony, skierowano nas do Głogowa. Z Nowojelni jechaliśmy do Kutna, a stamtąd do Poznania. W Poznaniu byliśmy 9 maja. Nastąpiło 9 dni przerwy. W tym czasie przeładowano nas do innego transportu. Z Poznania jechaliśmy przez Leszno do Głogówka. Tu staliśmy dobę. W międzyczasie dotarliśmy do Kotli i tu postanowiliśmy się osiedlić. Na naszą prośbę okrężną drogą przeładowano nasz transport na tory wiodące do Kotli. Na miejsce dotarliśmy 16 maja 1945 roku. Byliśmy pierwszymi osadnikami tej wsi. Po kilku dniach przyjechał transport z tarnopolskiego. Jednak w Kotli były słabe ziemie, więc w pierwszej połowie lipca przenieśliśmy się do Skidniowa. Kilka gospodarstw było akurat wolnych, bo wysiedlono rodziny niemieckie. Razem z nami przybyli do Skidniowa: Adolf Miłaszewski, Adam Sznigir, Józef Karczewski, Adolf Danielewicz, Adam Ciunajtis wraz z rodzinami. Początkowo współżycie między mieszkańcami wsi układało się harmonijnie, później rozpoczęły się kłótnie, głównie na tle pochodzenia. Do końca 1945 roku prawie wszystkie gospodarstwa były już zajęte.

Źródła: Marek Robert Górniak, Relacje i wspomnienia osadników rejonu gminy Kotla, Wyd. Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Kotli, Urząd Gminy Kotla, Kotla-Lublin 2007, s. 168-169.

Kotla – wjazd od strony Głogówka

353 Maria Sznigir

Adam Sznigir Adolfina i Adam Sznigirowie z synem Wincentym

Kotla – widok na kościół parafialny

354 Antoni Szymczak

a Ziemie Zachodnie wyruszyłem ze stacji Kalisz 8 czerwca 1945 roku. NW pierwszym dniu podróży dotarliśmy do Leszna, tam przenocowaliśmy na stacji. Na drugi dzień przyjechaliśmy do Wschowy, gdzie czekaliśmy na pociąg do Sławy. W Sławie mieścił się PUR, który osiedlał na terenie powiatu głogowskiego. W Głogowie brak było budynków, gdzie można było umieścić siedzibę PUR. W PUR oświadczono nam, że jesteśmy pierwszymi osiedleńcami w miejscowości Bielawy (…) Pokazano nam na mapie wioskę Bielawy i tłuma- czono którędy można do nich dojść. W stronę Bielaw wyruszyliśmy w siódemkę: [Andrzej] Wejchert, [Igna- cy] Matyjasik, [Wacław] Biegański, Józef Szymczak (mój ojciec), ja, jego syn Antoni, oraz dwie kobiety: Stanisława Bartczak (obecnie Kaczmarkiewicz) i Jadwiga Matczak.

Józef Szymczak, ojciec Antoniego

W drodze podzieliliśmy się na dwie grupy. Każda grupa miała swoją mapę. Biegański z Wejchertem poszli inną drogą, która wydawała im się lepsza. Szli w kierunku Grochowic. My szliśmy szosą, która prowadzi na Siedlisko, między lasami. Po obu stronach szosy nie było żadnego budynku, tylko sam las. Była piękna pogoda, niedziela 10 czerwca. Niestety, mieliśmy przykry incydent z żołnierzem rosyjskim. Nasz niepokój potęgowany był widokiem spalonych

355 Antoni Szymczak

lasów. Co chwilę sprawdzaliśmy kierunek marszu, aż znaleźliśmy kamień z wyrytym napisem Bielawy. Wtedy skręciliśmy do lasu. Gdy zauważyliśmy ślady dzików, przestraszyliśmy się, że będzie z nami kiepsko. Przeszliśmy jakieś 3 km i zobaczyliśmy z daleka, że ktoś pasie krowy. Podeszliśmy bliżej. Przekonaliśmy się, że leżą nieżywe w wąskim rowie. Dalej, na łące i w okopach, znowu spotkaliśmy cmentarzysko krów. Był to dla nas straszny widok. Około godziny 1900 doszliśmy do Bielaw. We wsi nie było żywej duszy, tylko trochę gołębi, komarów i much. Przenocowaliśmy tu w jednym pokoju. Na drugi dzień zaczęliśmy wybierać sobie gospodarstwa. Wtedy spotkaliśmy starego człowieka (mógł mieć około 70 lat), który zagadał do nas niezrozumiałą polszczyzną: „Jo tyż jezdem Polok”. Lepiej rozmawiało się z nim w języku niemieckim. Tłumaczył nam, że w Bielawach jest słaba ziemia i doradzał, żeby wybrać się w kierunku Skidniowa, gdzie są wolne gospodarstwa. Tymczasem nadszedł Wejchert z Biegańskim, którzy oświadczyli, że im się tu nie podoba. Ruszyliśmy według mapy w kierunku niziny odrzańskiej, gdzie spodziewaliśmy się znaleźć lepsze pola. W Kierznie [obecnie w województwie lubuskim, w powiecie Nowa Sól – przypis MRG] spotkaliśmy Polaka, który powracał z Niemiec i został zatrzymany przez wojska rosyjskie w celu pomagania w obrządzaniu krów w obecnych PGR Radocin [obecnie w województwie lubuskim, w powiecie Nowa Sól – przypis MRG]. Wojska rosyjskie pozganiały tam krowy. Ten Polak tłumaczył nam, że koło Matyldowa (obecnie Pękoszów) jest teren zaminowany. Radził, żebyśmy szli do wsi Skidniów, gdzie jeszcze nie ma nikogo oprócz paru rodzin niemieckich. Ruszyliśmy więc do Skidniowa. Na polach skidniowskich rosła piękna pszenica. Wejchert zaproponował, abyśmy osiedlili się właśnie tu. Do Skidniowa weszliśmy od strony szosy. Akurat przed spółdzielnią Niemka zamiatała ulicę. Wejchert, rozmawiając z nią po niemiecku, dowiedział się, że we wsi jest kilka rodzin niemieckich, które niedawno wróciły z ucieczki (około 8 dni przed nami). Przypomniałem sobie, że faktycznie było 8 rodzin niemieckich zameldowanych, u mojego ojca, który był pierwszym sołtysem. We wsi ciągle natykaliśmy zdechłe krowy. Niemcy też nie mieli krów, niektórzy z nich posiadali tylko jednego lub dwa konie. Ogólnie wieś nam się podobała. Postanowiliśmy się tu osiedlić. Zaczęliśmy wybierać sobie gospodarstwa. Na bramie wybranego domu napisaliśmy: „Zajęte przez Polaka”. Pierwszą noc spędziliśmy w budynku, gdzie mieści się obecnie szkoła (budynek szkolny nr 2), a za Niemców była poczta. Na drugi dzień udaliśmy się znowu do PUR w Sławie, aby otrzymać dokumenty na wybrane gospodarstwa. Do Sławy i z powrotem szliśmy wzdłuż torów. Po powrocie zaczęliśmy robić porządki. Trzeba było zakopać padlinę, której wszędzie było pełno. Rozpoczęliśmy gospodarować, ale brakowało nam chleba. Na strychach było jeszcze zboże. Wtedy pożyczyliśmy od Niemców konie, które zaprzęgliśmy do kieratu i ześrutowaliśmy zboże. Z tego śrutu kobiety upiekły pierwszy chleb. Potem zabraliśmy się do koszenia koniczyny. Powoli nabieraliśmy przekonania,

356 Antoni Szymczak

że jakoś będzie można żyć. Również pozostałe rodziny niemieckie pracowały w polu. Wkrótce zaczęli napływać następni osiedleńcy, którzy dojeżdżali do stacji Głogówko. Na stację wyjeżdżaliśmy końmi pożyczonymi od Niemców i przywoziliśmy nowoprzybyłych. Byli to ludzie z sąsiednich wsi ([Stanisław] Kaczmarkiewicz, [Antonina] Szkudlarek), znajomi Bartczaka, Wejcherta. Do przyjazdu do Skidniowa namówił ich Wejchert, który w międzyczasie był w rodzinnej wsi. W tym czasie często dochodziło do utarczek z szabrownikami, którzy plądrowali wieś. Nawet płachty od snopowiązałek wynosili na plecach. Niemcom zabierali konie. Nie mogliśmy się im przeciwstawić, bo nie czuliśmy się tu zbyt pewnie. Dowiedzieliśmy się, że jakaś banda Niemców grasuje nie- daleko w lasach. 8 lipca przyjechało wojsko polskie i rozpoczęto wysiedlenie Niemców. Jednocześnie zbierano ich z sąsiednich wsi. Całe kolumny Niemców szły szosą w kierunku Nowej Soli do Karolatu (obecnie nazwa – Siedlisko), gdzie ich zbierano. Wszyscy mieli bagaże ręczne i na wózkach. Gdy Niemcy wyjechali ze wsi, na opuszczone przez nich gospodarstwa przybyło kilka ro- dzin ekspatriantów. Na ich czele stali: Michał Sznigir, Adam Sznigir, [Adolf] Danielewicz, [Adam] Ciunajtis, [Adolf] M[i]łaszewski, [Józef] Karczewski. Bardzo odczuwaliśmy brak inwentarza. Udało nam się zdobyć konia i krowę. Niektórzy z przybyłych repatriantów mieli inwentarz. Przede wszystkim przy- było kilka koni. Zaczęliśmy przygotowywać się do żniw. Jeden z osiedleńców, Stanisław Kaczmarkiewicz, znał się na budowie snopowiązałek i wyszykował dwie maszyny. Powoli zaczęliśmy kosić zboże. Praca szła powoli, bo konie były stare i źle odżywione. Każdemu osiedleńcowi ukosiliśmy po trochę zboża. Z pola spod [Sobierzynka] przyciągnęliśmy stary traktor, który został wyremontowany przez Stanisława Kaczmarkiewicza. Któregoś dnia przybył do wsi młynarz [Andrzej] Jankowski, który powiadomił, że uruchomi młyn. Z pola przyciągnęliśmy maszynę parową. Po wyremontowaniu jej przez naszego „mechanika” można było uruchomić młyn. Odtąd mieliśmy już mąkę. Kiedy 6 stycznia 1946 roku żeniłem się, na wesele piekliśmy chleb z mąki mielonej w naszym młynie. Do końca 1945 roku już prawie cała wieś była zaludniona. W 1945 roku do- łączył się do nas Józef Motyl, który razem z nami pracował, przeżywał to, co my i zabezpieczał mienie szkoły. 10 lutego została otwarta szkoła. Motyl został pierwszym nauczycielem. Stosunki między osiedleńcami początkowo układały się bardzo dobrze. Jesienią 1947 roku podłączono elektryczność. Od tego czasu do napędu młyna używano prądu elektrycznego. Elektryczności używaliśmy również do napędu maszyn w gospodarstwie domowym. Praca stawała się lżejsza. Z dnia na dzień gospodarzyło się lepiej. Poczuliśmy się gospodarzami tej ziemi.

Źródła: Marek Robert Górniak, Relacje i wspomnienia osadników rejonu gminy Kotla, Wyd. Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Kotli, Urząd Gminy Kotla, Kotla-Lublin 2007, s. 170-174.

357 Antoni Szymczak

Pierwszy sołtys wsi Skidniów – Józef Szymczak na chrzcinach wnuka Leszka, syna Wiktora (pierwszy z prawej) z żoną Wiktorią, obok syn Wiktor z żoną Heleną, z lewej – Antoni Szymczak z żoną Rozalią. Z przodu od lewej – pozostali synowie Wiktora (Tadeusz, Zenon, Wiktor, Piotr)

Przysiółek Skidniowa – Pękoszów – panorama miejscowości

358 Stefania Tymczyszyn z domu Sztaba

chwili zakończenia II wojny światowej miałam 23 lata W(urodziłam się w 1922 roku). Mieszkałam z Leśniowie, w powiecie Brody w województwie tarnopolskim [obecnie na zachodniej Ukrainie – przypis MRG]. Pod koniec wojny w naszym województwie grasowały bandy UPA, które do- konywały okropnych mordów na Polakach. W Leśniowie znajdował się klasztor o dużych budynkach. Z obawy przed bandami UPA co noc chowaliśmy się na terenie klasztoru. Mieściło się tam dużo ludzi. Po decyzji o włączeniu tamtych ziem do Związku Ra- dzieckiego Polacy zaczęli wyjeżdżać na Ziemie Zachodnie. Widząc, że ludzie wyruszają, postanowiłam wyjechać razem z nimi. Mąż Edward nie wrócił jeszcze z wojny. Miałam w tym czasie małą córkę Marysię, która urodziła się w czasie wojny (1940 rok). Dwaj synowie, bliźniacy Janek i Franek zmarli. Postano-

Edward i Stefania Tymczyszynowie Rodzice Stefanii Tymczyszyn – Maria i Józef Sztabowie 359 Stefania Tymczyszyn z domu Sztaba

wiłam więc wyjechać z małą Marysią, licząc na to, że z mężem spotkamy się w nowym miejscu zamieszkania. Razem z nami wyjechali moi rodzice, Maria i Józef Sztabowie oraz teściowa Justyna Tymczyszyn z siostrą męża, Eugenią. Celu podróży nie znaliśmy. Wiedzieliśmy tylko, że jedziemy na tereny, które opuścili Niemcy. Transport odbywał się w wagonach kolejowych. Wieźliśmy ze sobą krowę, 2 łóżka, naczynia kuchenne, pług, brony i wóz oraz produkty żyw- nościowe. Wyjechaliśmy w połowie maja 1945 roku (prawdopodobnie 15 maja). Już w czasie podróży spotkałam się z mężem w Poznaniu, dalej więc jechaliśmy razem. Podróż trwała 2 tygodnie. 2 czerwca od strony Leszna dojechaliśmy do stacji kolejowej w Grodźcu Małym. Dalej pociągi już nie jeździły, gdyż za stacją w stronę Głogowa leżały zwały gruzów z zarwanego wiaduktu. Zniszczone były także mosty na Odrze, zarówno kolejowy, jak i kołowy. Również most kołowy na Starej Odrze, z prawej strony Odry, był na środku załamany. Ocalał jedynie most kolejowy na Starej Odrze. Z tego powodu nie było łączności z miastem. Dopiero później (w 1946 roku), po uprzątnięciu gruzów zwalonego wiaduktu w Grodźcu Małym pociąg przejeżdżał mostem na Starej Odrze do stacji Od- rzycko położonej po prawej stronie Odry. Wtedy też uruchomiony został prom, którym można było przeprawić się przez rzekę do miasta. Miasto, jak się wkrótce przekonaliśmy, było niemal zupełnie zniszczone. Same zgliszcza. Po przyjeździe rozejrzeliśmy się wokół. Z jednej strony Głogowa widać było pagórki, po tej rozciągał się teren równinny. Wybraliśmy równinę. Poszłam zobaczyć ziemię, była czarna. Pomyślałam więc, że powinna być urodzajna.

Sobczyce – kapliczka przydrożna Stefania i Edward Tymczyszynowie z córkami Marią i Stanisławą

360 Stefania Tymczyszyn z domu Sztaba

Gospodarstwa w Grodźcu Małym prawie wszystkie już zajęto. Większość rodzin postanowiła osiedlić się w pobliskich Sobczycach. Z tego samego transportu, oprócz nas, decyzję taką podjęli m.in.: Antoni Konarski, rodzina Dębowych, Szelestów, Paulina Długosz, Antoni Wilfard, rodzina Krzyżanowskich, Szach- niewiczów oraz 2 rodziny Franczaków. Podobnie jak moja rodzina postanowili zostać w Sobczycach, wsi położonej niedaleko Głogowa. Na miejscu zastaliśmy kilka rodzin polskich, które osiedliły się tu, wracając z robót w Niemczech. Rodzin niemieckich nie było. Poszłam rozejrzeć się za wolnym gospodarstwem. Odnalazłam przydrożną kapliczkę, a obok dom. Na jego szczycie była figurka Pana Jezusa. Uznałam to za jakiś znak, postanowiłam się tu osiedlić. W Sobczycach urodziła nam się jeszcze jedna córka, Stasia. Tymczasem ojciec w pobliskim Zabielu zajął inny dom, jednak nie chciałam tam zamieszkać. Nie było tam ani kościoła, ani szkoły dla dzieci. A tu była chociaż szkoła. Pola obsiane były zbożem ozimym. Wkrótce nadeszły żniwa. Razem z mę- żem nakosiliśmy kosą zboża i wymłóciliśmy je cepem. Mieliśmy więc co jeść. W gospodarstwie były żarna, którymi zrobiliśmy kaszę i mąkę. Po poprzednich niemieckich właścicielach zostały w pokoju 2 obrazy. Kiedy po wielu latach przyjechał do nas Niemiec, były posiadacz gospodarstwa, chciałam mu oddać te obrazy, ale nie wziął. Powiedział, że te ziemie są już polskie i niech te obrazy tu zostaną. Dodał, że jego dom jest w Niemczech. Po wojnie było ciężko wyżyć tylko z gospodarstwa. Ojciec handlował trochę świńmi, które przywoził z Leszna. Ja sprzedawałam na targu w Głogowie mleko, śmietanę, ser i jajka. Mąż zmarł w 1977 roku. Jego zdjęcie wisi na ścianie obok mojego łóżka. On już czeka „tam” na mnie. Obecnie mieszkam z córką, Stani- sławą Szelest, i wnuczką, Justyną Urzadą z rodziną. Ze względu na mój wiek i stan zdrowia mam z ich strony troskliwą opiekę.

80-lecie urodzin Stefanii Tymczyszyn; I rząd (pośrodku) jubilatka, od lewej – córka, Stanisława Szelest, z prawej – córka, Marysia oraz wyżej wnuczki i prawnuczki

361 Stefania Tymczyszyn z domu Sztaba

Źródła: Maszynopis relacji sporządzonej przez Jana Baranieckiego (Sobczyce, 23 maja 2009 roku).

Karta ewakuacyjna Stefanii Tymczyszyn i członków jej rodziny

Część 2. karty ewakuacyjnej Stefanii Tymczyszyn informująca o ilości przewożonych zwierząt gospodarczych, maszyn rolniczych, produktów żywnościowych oraz przedmiotów użytku domowego

362 Stefania Tymczyszyn z domu Sztaba

Dokument uprawniający do bezpłatnego przejazdu przez Odrę dla Józefa Sztaby (ojca Stefanii) w okresie powojennym

Szkoła Podstawowa w Sobczycach; w środku dyrektor szkoły, Michalina Łaszczewska, z lewej strony – Emilia Tworek (Iwanicka, po 2. mężu Jemioło)

363 Stefania Tymczyszyn z domu Sztaba

Sobczyce – sala wiejska

Sobczyce – kapliczka

364 Kazimierz Urgacz

bliżające się zdobycie Berlina i zakończenie II wojny świa- Ztowej zastały mnie we wsi Horstfelde, 35 km na południe od Berlina, gdzie byłem na przymusowych robotach. Pochodzę z Sosnowca (przed wojną województwo kieleckie). Mieszkałem w mieście i ze wsią nie miałem nic wspólnego, a już o pracy w rolnictwie nie miałem zielonego pojęcia. Chodziłem do gimnazjum, gdy pewnego dnia na początku kwietnia 1940 roku przyjechali Niemcy i zabrali mnie oraz innych prosto ze szkoły. Załadowali nas na samochody i wy- wieźli do miejscowości Koło. Stamtąd przetransportowano nas do Berlina i dalej do miasta Zossen [obecnie w powiecie Teltow-Fläming w Brandenburgii – przypis MRG], gdzie czekał już gospodarz niemiecki, u którego miałem pracować. Na szczęście gospodarz nie był złym człowiekiem i traktował mnie dobrze. Wieś i pracę w rolnictwie poznałem dopiero tam. Wiosną 1945 roku, podczas operacji berlińskiej, Rosjanie wkroczyli na te tereny. Dwa lub trzy dni później Niemiec, u którego pracowałem, dał mi traktor

Zaświadczenie Kazimierza Urgacza o pracy na przymusowych robotach

365 Kazimierz Urgacz

z przyczepą i powiedział: „Kazimierz, jedź do Polski”. Razem ze mną wyjechało kilkanaście osób, które też były w tej wsi na przymusowych robotach – Polacy i Rosjanki. Kolega, który podjął się kierować, ubrał zdobyty gdzieś mundur ro- syjski. Dzięki temu udało nam się w jeden dzień bez przeszkód, z mapą w ręku, spod Berlina dotrzeć do Sommerfeld [polska nazwa – Zemsz, obecnie Lubsko w powiecie żarskim – przypis MRG]. Po drodze zabrał się z nami Stanisław Woźniczka, który też wracał z robót. Natomiast Rosjanki dołączyły do grupy żołnierzy radzieckich. Kiedy przejeżdżaliśmy przez most na Kanale Szprewskim, naszą rozmowę po polsku usłyszał jadący w tym samym kierunku żołnierz radziecki. Okazało się, że był Polakiem służącym w armii radzieckiej. Zapytał nas, dokąd jedziemy. Powiedzieliśmy, że do Wschowy i dalej w swoje rodzinne strony. Wtedy ten żoł- nierz poinformował nas, że jedzie do Serbów za Głogów po mięso, gdyż w okolicy Grodźca Małego Rosjanie pędzili krowy, które weszły na zaminowany teren i dlatego było dużo mięsa. Powiedział też, że dobrze zna ten teren, a ponieważ jedzie w tym kierunku, to możemy się z nim zabrać. Dowiezie nas za Odrę do Kotli i wskaże dalszą drogę. Chętnie z tego skorzystaliśmy. Sądziliśmy, że Odrę przekraczać będziemy w Głogowie, ale most tam był zniszczony. Przez most na Odrze przejechaliśmy więc w Nowej Soli, ponieważ tam był już czynny. Dalej jechaliśmy przez Siedlisko i Bielawy, a następnie drogą leśną obok cegielni do Kotli. Wysiedliśmy przy magazynach majątku i ruszyliśmy dalej z mapą w ręku przez wieś, a następnie w kierunku Krzepielowa i Wschowy. Było nas około 10 osób. Idąc przez Kotlę, przechodziliśmy obok komendantury radzieckiej mieszczącej się w budynku przy młynie (obecnie budynek Bakinowskich i Sobolewskich). Nie było tam żadnego wartownika. Zauważyła nas tylko gosposia, Maruszka, która powiadomiła o tym komendanta. Kiedy doszliśmy do Krzepielowa, na skrzyżowaniu dogoniło nas 3 lub 4 żołnierzy radzieckich na koniach i pod bronią przyprowadzili z powrotem do Kotli, gdzie zobowiązano nas do pracy w miejscowym poniemieckim majątku. Tym samym pod koniec kwietnia 1945 roku znajdowaliśmy się już w Kotli. Przed nami była tu już grupa Polaków, m.in. Jagodziński (zajął potem gospodarstwo, w którym obecnie mieszka Młodecka). Ściągnął tutaj swojego szwagra, Młodeckiego. 1 maja spędzaliśmy na miejscu, w Kotli. W związku ze świętem komendant radziecki Rymszenko poprosił nas do siebie i częstował jedzeniem i alkoholem z miejscowej gorzelni. Przy komen- danturze, na podwórzu, był plac do tańców. Po pracy w majątku zbierali się tam wszyscy, młodzi i starsi, na wspólną zabawę. Do tańca przygrywał na akordeonie Bronisław Mech z Zabiela, któremu instrument wypożyczyli Rosjanie. Jak już wspomniałem, Rosjanie zaangażowali nas do roboty. Na polu za póź- niejszą jednostką wojskową, obok młyna, sadziliśmy ziemniaki. Pilnował nas warszawiak. Nazywaliśmy go „bujaj się” od powiedzenia, którego bardzo często używał. W tym samym czasie Rosjanie z kopców na polu zwozili do gorzelni

366 Kazimierz Urgacz ziemniaki do produkcji spirytusu. W dawnym majątku pracowało razem kil- kadziesiąt osób. Liczba ta się zmieniała, gdyż niektórzy w międzyczasie uciekali do domu. Zakwaterowano nas w budynku późniejszego PGR-u, w pierwszym domku po prawej stronie drogi w kierunku Grochowic i przydzielono dla 5 osób pokój z kuchnią. Początkowo Rosjanie dla robotników zorganizowali stołówkę, która (o ile mnie pamięć nie myli) mieściła się przy obecnej ul. Kościelnej w budynku Szy- kulskich. Później gotowaliśmy sami. W tym czasie czynna już była piekarnia (obecnie budynek Gocłowskich). Pierwszy piekarz, który piekł bardzo dobry chleb, miał na imię Henio. Potem dołączył do niego Stanisław Woźniczka, który przyuczał się do zawodu. Około tygodnia przed nami przyjechała wozem konnym rodzina Antoniego i Józefy Żydziaków z córką Janiną. Pochodzili oni spod Częstochowy, a w czasie wojny wszyscy byli na przymusowych robotach w okolicy Żar. Ponieważ ra- zem pracowali w tej samej miejscowości, wspólnie przyjechali do Kotli. Janinę poznałem na tańcach koło komendantury radzieckiej. W niedługim czasie, 22 lipca 1945 roku, zawarliśmy związek małżeński w miejscowym kościele. Ślubu udzielał nam ksiądz niemiecki, który został tu po wojnie. Teściowie z córką zamieszkali początkowo w obecnym gospodarstwie Kraski. Tu, gdzie obecnie mieszkamy, kwaterowali Rosjanie, których zadaniem było pilnowanie magazynu żywnościowego w piwnicach stodoły (późniejszego gospodarstwa Gajewskich). Po opuszczeniu budynku przez Rosjan gospodarstwo to zajął teść. Wraz z żoną zamieszkaliśmy z jej rodzicami. Wydaje mi się, że w tym czasie w Kotli było już niewiele rodzin niemieckich. Początki życia w Kotli po wojnie nie były łatwe. Brakowało przede wszystkim inwentarza. Nie było krów, konie natomiast mieli tylko Rosjanie. Trzymali je w stajniach różnych gospodarstw. Później te konie wywieźli. Aby rozwinąć ho- dowlę, nowi mieszkańcy Kotli wyjeżdżali na zakupy inwentarza do województw centralnych. Prosiaki przywożono w workach. Zboża natomiast było dość dużo. Ponieważ brakowało nam mąki, a młyn nie był jeszcze czynny, pszenicę mieliliśmy młynkiem do kawy i gotowaliśmy. Sporo natomiast było kompotów w spiżarniach. Od połowy maja 1945 roku zaczęły przybywać transporty z ekspatriantami ze Wschodu. Wieś powoli się zaludniała, ale jednocześnie mienie w wolnych jeszcze budynkach stało się przedmiotem szabrownictwa. Od strony Leszna docierali drezynami kolejarze, którzy ładowali co się dało i uciekali. Nowi mieszkańcy w Kotli żyli ze sobą w zgodzie. Wzajemnie się szanowali i pomagali, kiedy było trzeba. Rozwijała się komunikacja kolejowa. Pociąg od strony Sławy docierał do stacji Odrzycko w Głogowie. Ponieważ most na Odrze był zniszczony, do Głogowa można się było przeprawić tylko promem. Głogów przedstawiał ża- łosny widok. Sterczały tylko szkielety domów. Niewiele z nich nadawało się do

367 Kazimierz Urgacz

użytku. Niektórzy mieszkańcy województw centralnych w tych ruinach czyścili cegłę i wywozili ją na swoje potrzeby.

Kazimierz Urgacz z żoną Janiną w okresie służby wojskowej

Kazimierz Urgacz z żoną i synem Henrykiem w okresie pracy w Proszówce koło Świeradowa (1951-1952) Kilka miesięcy po ślubie zostałem powołany do służby wojskowej i w latach 1946-1947 brałem udział w walkach z UPA. Po odbyciu służby wojskowej w 1948 roku podjąłem pracę jako kierowca w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłop- ska” w Kotli. Pracowałem przy skupie żywca. Prezesem GS w tym czasie był Rybakowski. Następnie pracowałem w Sławie jako kierownik tuczarni. Będąc jeszcze kierowcą w Gminnej Spółdzielni, nawiązałem kontakty w Centrali Mięsnej, która zatrudniła mnie w Proszówce (za Gryfowem w kierunku na Świeradów). Wyjechałem tam więc z rodziną, jednak systematycznie udzielaliśmy teściom pomocy w ważniejszych pracach polowych w gospodarstwie. Urodziło nam się 3 dzieci. Najstarszy syn Henryk, młodszy Stanisław i córka Danuta. W później- szym czasie przejąłem gospodarstwo rolne po teściach. Jednocześnie pracowałem społecznie w instytucjach obsługujących rolnictwo, m.in. w radzie nadzorczej Spółdzielni Kółek Rolniczych i zarządzie Banku Spółdzielczego w Kotli. Obecnie mam 85 lat (ur. 1 stycznia 1925 roku). Żona niestety już nie żyje. Mieszkam z córką Danutą i zięciem Kazimierzem Rutkowskim. Ze względu na mój stan zdrowia mam z ich strony troskliwą opiekę.

Źródła: Maszynopis relacji sporządzonej przez Jana Baranieckiego (Kotla, 9 maja 2009 roku).

368 Kazimierz Urgacz

Dokument o nadaniu Odznaki Weterana Walk Zaświadczenie o służbie wojskowej o Niepodległość

Legitymacja odznaczenia Krzyżem Armii Krajowej dla Kazimierza Urgacza

369 Kazimierz Urgacz

Zaświadczenie Kazimierza Urgacza o uprawnieniach kombatantów i osób represjonowanych

Kotla – panorama miejscowości

370 Zofia Zaleśna z domu Kaczmarkiewicz

rodziłam się w Raszkowie (niedaleko Pleszewa) w po- Uwiecie Kalisz w czasie I wojny światowej (1916 rok). Ro- dzice jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości wyjechali razem ze mną do pracy w Niemczech, skąd później wrócili w rodzinne strony i zamieszkali w Brudzewie (22 km od Kalisza). Ojciec, Stanisław Kaczmarkiewicz, był cenionym mechanikiem i kierowcą w majątku ziemskim. Potrafił napra- wiać samochody i znał się na kowalstwie. Mając 20 lat, wyszłam za mąż za Kazimierza Zaleśnego. Wkrótce urodził się nam syn Stanisław, a po 2 latach, tuż przed wybuchem II wojny światowej, córka Krystyna. Miała dopiero półtora dnia, gdy mąż poszedł na wojnę. Żegnając się, ze łzami w oczach długo ściskał na rękach malutką Krysię. Zostałam sama z 2 małych dzieci. Oparciem w tym czasie dla mnie byli rodzice, z którymi mieszkałam. Dowiedziałam się, że mąż dostał się

Kazimierz Zaleśny, mąż Zofii – strażnik wałowy w Suchym Chlebie (Skidniowie)

Kazimierz Zaleśny – z prawej

371 Zofia Zaleśna z domu Kaczmarkiewicz

do niewoli i został odesłany do pracy w gospodarstwie u Niemca w okolicach Hamburga. Miał szczęście trafić do porządnych ludzi, bo pozwalali mu nawet wysyłać dla nas paczki na święta. Pracował tam przez całą wojnę. Po zakończeniu II wojny światowej na wieść o możliwości otrzymania go- spodarstwa na Ziemiach Odzyskanych rodzice (Józefa i Stanisław Kaczmarkie- wiczowie) zdecydowali się tam wyjechać. Było to w październiku 1945 roku. Ja postanowiłam jeszcze poczekać na męża, ale wkrótce dołączyłam do rodziców. Ojciec przyjechał po mnie do domu i razem pojechaliśmy pociągiem do Kotli. Stąd ponad 10 km do Skidniowa (w powiecie głogowskim) trzeba było jechać furmanką. Wyjechał po nas Michał Bartczak, który z kilkoma rodzinami był tu już od paru miesięcy. Siostra Bartczaka, Stanisława Kaczmarkiewicz, była moją bratową. Drugą jego siostrą była Helena Nurska. Obie osiedliły się w Skidniowie. Skidniów jest niewielką wsią o kilkudziesięciu gospodarstwach. Położony w dolinie nadodrzańskiej słynie z urodzajnych, ale trudnych do uprawy ziem, nazywanych madami. We wsi przez parę miesięcy było jeszcze kilka rodzin niemieckich. Ja zamieszkałam z rodzicami. Były wprawdzie jeszcze wolne go-

Kazimierz Zaleśny (w środku w II rzędzie)

spodarstwa, ale nie mając wieści o mężu, nie zdecydowałam się na samodzielne zamieszkanie. Wkrótce mąż wrócił z Niemiec i dołączył do nas. Przez parę miesięcy pracował w Głogowie. Musiał więc dochodzić ponad 5 km do stacji Kamiona i stamtąd dalej dojeżdżał, pociągiem ze Sławy do Głogowa.

372 Zofia Zaleśna z domu Kaczmarkiewicz

Pewnego dnia mąż poszedł nad Odrę i spotkał tam strażnika, który obser- wował wodę i kontrolował wał przeciwpowodziowy. Za jego namową podjął się pracy strażnika wałowego. Dostał mieszkanie w domu położonym przy wale około 1,5 km od wsi. Dom był w znacznym stopniu zdewastowany i wymagał gruntownej naprawy. Nie było okien i drzwi, mąż jednak go wyremontował. Ja nie bardzo chciałam się zgodzić na zamieszkanie poza wsią. Bałam się. Mąż chyba ze 2 tygodnie mnie namawiał. W końcu uległam.

Dom strażnika wałowego Kazimierza Zaleśnego obok wału rzeki Odry w Skidniowie

Obowiązkiem męża jako strażnika wałowego była konserwacja 8 km wału i obserwowanie stanu wody. Często podczas przyboru rzeki woda podsiąkała pod wałem i zalewała przylegające pola. Wtedy dom był oblany wokół wodą, jakby był na wyspie. W takich sytuacjach, gdy groziła powódź, uciekałam ze strachu do rodziny we wsi. Tymczasem mąż miał zwiększone obowiązki. Codziennie rano spisywał, ile wody przybyło bądź ubyło. Współpracował też z wartami przeciwpowodziowymi na wale. Jako strażnik wałowy mąż pracował ponad 40 lat (od 1947 roku). Po przejściu na emeryturę, w ograniczonym wymiarze, też dorabiał na wale. Nasze dzieci, Stasio i Krysia, od I klasy do VI chodziły do szkoły w Skidnio- wie. Później do VII w Kotli (10 km), dlatego Stasio w tym czasie zimą przebywał w Kotli u pana Konia, a Krysia w Głogówku u rodziców koleżanki, skąd miała do szkoły około 4 km.

373 Zofia Zaleśna z domu Kaczmarkiewicz

Zofia Zaleśna na posesji domu w Skidniowie Zofia Zaleśna z najmłodszym synem Ignacym

W 1953 roku urodził nam się najmłodszy syn, Ignacy. On już chodził do szkoły w Skidniowie przez cały czas, od I klasy do VII (w tym czasie była już klasa VII, a potem i VIII). Drogi dobrej do wsi nie było. Tylko polna, błotnista (1,5 km), dlatego też, idąc do szkoły, należało jesienią zdjąć buty, podwinąć nogawki i na boso z butami w ręku dojść do wsi. We wsi trzeba było umyć nogi obłocone do kolan i dopiero ubrać buty. Droga powrotna wyglądała podobnie. Zimą na ukos przez pola trzeba było brnąć w śniegu. Światła nie mieliśmy przez 30 lat, aż do 1971 roku. Dzieci odrabiały lekcje przy lampie. Ani telewizora, ani radia czy pralki. Przez te 30 lat prałam ręcznie rzeczy dla kilkuosobowej rodziny. Żelazko było na „duszę”. Najpierw trzeba było nagrzać „duszę” na piecu, włożyć do żelazka i można było prasować. Radio na baterie kupiliśmy dopiero w 1963 roku. Razem z zabudowaniami mieliśmy 1 ha ziemi oraz możliwość koszenia trawy na wale i na międzywalu, czyli na łąkach od Odry do wału, dlatego trzymaliśmy zawsze trochę owiec i bydła. Mieliśmy własne mleko i mięso. Masło robiłam oczywiście ręcznie. Dopiero, gdy doprowadzono nam elektryczność w 1971 roku, masło robiłam w pralce. Wodę jednak do dziś czerpiemy ze studni przy pomocy kołowrotka. Po wojnie mieszkańcy wsi żyli zgodnie. Wzajemnie sobie pomagali w róż- nych pracach polowych. Chociaż pochodzili z różnych stron, zżyli się. Często odbywały się potańcówki i zabawy. Dużą rolę we wsi odgrywała szkoła. Młodzież szkolna dawała uroczyste występy z różnych okazji. Mąż pracował w Komitecie

374 Zofia Zaleśna z domu Kaczmarkiewicz

Rodzicielskim, który wspierał szkołę. Na choinkę przygotowywano paczki dla dzieci. Chociaż mieszkaliśmy na uboczu, aktywnie uczestniczyliśmy w życiu wsi. Chodziliśmy na występy młodzieży szkolnej i organizowane zabawy.

Zofia i Kazimierz Zaleśni

Mąż zmarł w 1998 roku w wieku 86 lat. Ja już się przyzwyczaiłam do swego mieszkania i otoczenia. Pozbyłam się też lęku przed wzbierająca wodą. Mam już 93 lata [2009 rok – przypis MRG]. Opiekuje się mną syn Ignacy.

Źródła: Maszynopis relacji sporządzonej przez Jana Baranieckiego (Skidniów, 17 marca 2009 roku).

375 Zofia Zaleśna z domu Kaczmarkiewicz

Zofia Zaleśna w swoim gospodarstwie przy wale nad Odrą obok Skidniowa

Młocka u państwa Zofii i Kazimierza Zaleśnych

376 Władysław Zamłyński

o końca II wojny światowej mieszkałem we wsi Józefówka, powiat Tarnopol, Dskąd następnie razem z innymi osadnikami przybyłem transportem do Kotli w powiecie głogowskim. Podróż zakończyła się 25 marca. W Kotli rozdzielono nas na kilka grup, z których każda udała się do innej wsi (, Bielawy, Kotla, Grochowice, Chociemyśl). Do Skidniowa przybyło kilka rodzin: Zamłyńscy, Rogalski z rodziną, Go- lonka, Robocińska, Wojciechowski, Szulka. Wszyscy zamieszkali u mnie (w jednym domu). Następnie wszyscy zajęli wolne jeszcze gospodarstwa. We wsi pozostały tylko 3 wolne gospodarstwa (obecnie mieszkają tam Tadeusz Mazurek, Korczyk i Samborowicz). Po przybyciu tu czułem się szczęśliwy i bezpieczny. Po przeżyciach wojennych mogłem wreszcie spokojnie zasnąć. Z PUR otrzyma- liśmy pomoc w postaci odzieży i żywności. Życzliwe przyjęli nas mieszkający tu osadnicy. Jeden z nich, Michał Sznigir, przyszedł zapytać, czy mi czegoś nie brakuje. Przywiózł mi nawet siana dla krowy. Przyznaję, że zasiedlenie na tych terenach traktowałem jako tymczasowe. Jadąc na [Ziemie Zachodnie], niczego o nich nie wiedziałem. Sądziłem, że jedziemy w jakieś górzyste, mało urodzajne tereny. W związku z tym wiozłem ze sobą sporo zboża, aby jakoś ten okres przetrwać. Tymczasem rzeczywistość okazała się inna. Zobaczyłem tu piękne zboża i łąki. Przyzwyczaiłem się już i czuję się tu zupełnie dobrze. Wiem, że nikt nam tych ziem nie odbierze.

Źródła: Marek Robert Górniak, Relacje i wspomnienia osadników rejonu gminy Kotla, Wyd. Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Kotli, Urząd Gminy Kotla, Kotla-Lublin 2007, s. 175.

377 Władysław Zamłyński

Anastazja Zamłyńska z dziećmi; od prawej Władysław Zamłyński, Maria Rogalska, Stefania Skrytowska i Julian Zamłyński

Skidniów, żniwa 1949 roku; z przodu – Władysław Zamłyński, w środku – Stanisław Zamłyński, z tyłu – Bolesław Irzykowski

Skidniów – widok na międzywale rzeki Odry

378 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

ochodzę z Kresów, pięknej historycznej krainy zwanej Po- Pdole, ze wsi Pietrycze (powiat Złoczów w województwie tar- nopolskim, obecnie lwowskie). 8 km dzieliło mnie od Żółkwi, posiadłości hetmana Stefana Żółkiewskiego i 18 km od Oleska, gdzie urodził się wybitny patriota, pogromca Turków pod Wiedniem, Jan III Sobieski. W promieniu 30 km leżały takie miejscowości, jak Złoczów – moje miasto powiatowe, Sasów, gdzie górował pomnik postawiony w 250 rocznicę odsieczy wiedeńskiej, Podhorce, Huta Pieniacka znana z bestialskich mordów bandy UPA i OUN, Brody i Podkamień – miastecz- ko u stóp 400-metrowej góry, na której szczycie wznosi się sylwetka kościoła i klasztoru Dominikanów. Najważniejszą datą Podkamienia jest rok koronacji obrazu Matki Bożej – 1727 (15 sierpnia). 12 marca 1944 roku w murach kościoła i klasztoru rozegrała się tragedia. Oddziały UPA zbliżyły się do klasztoru, ich ofiarą padło około 2000 Polaków, którzy skryli się w jego murach. Nie będę wymieniać innych okolicznych miejscowości związanych z historią narodu i wybitnymi postaciami pochodzącymi z tych stron. Wspomnę tylko, że z Brodów pochodził pisarz i poeta Józef Korzeniowski, który opiewał piękno rzeki Bug w jednym ze swoich wierszy. Wieś moja leżała przy trasie Lwów-Tar- nopol, a linia kolejowa biegła ze Lwowa przez Barszczowice, Krasne, Olesko i Brody do Kijowa. Była to miejscowość z ludnością mieszaną. Liczyła około 1200 mieszkańców – 4 rodziny żydowskie, 2/3 Polaków, a reszta to Ukraińcy, a właściwie Rusini, bo tak ich nazywano. Położenie miejscowości było przepiękne. Przez środek przepływała spokojna rzeka Złoczówka. Po obu jej brzegach ciągnęły się malownicze ogrody pełne kwiatów (malwy strzeliste, krzewy kaliny, czeremchy, jaśminowce i róże), z któ- rych robiono konfitury. W głębi ogrodów stały zabudowania gospodarcze, a nad nimi górowały domy mieszkalne, często o białych ścianach, niekiedy ozdobione malowidłami kwiatów. Od strony południowej wiła się wstęgą wśród łąk i łęgów rzeka Bug, pełna wirów, w niektórych miejscach mająca głębokość do 2 m. Źródło Bugu bije w Wierchobużu, w powiecie złoczowskim. I ja miałam szczęście kąpać się w nurtach tejże rzeki. Często mieszkańcy mojej wsi w wodach Bugu chłodzili

379 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

się w upalne dnie, a wieczorem aż gwarno było, bo strudzeni pracą i znojem całego dnia zmywali pot i kurz. Zimą roiło się od saneczkarzy i ślizgających się na srebrzystych taflach tej przecudnej rzeki. Od głównego koryta rozciągały się połacie zwane zarzeczem. W odnogach zarzecza gospodynie moczyły konopie, a wiosną wzniesienia i kępy pokryte były dywanem żółtych kaczeńców – naj- piękniejszych kwiatów mego dzieciństwa. Z prawej strony brzegu znajdowało się kilka zabudowań, a za nimi ściana starego boru – strzelistych sosen, dębów, buków i gęstego runa bogatego w poziomki i jeżyny. We wsi były 2 sklepy, polska szkoła, kaplica katolicka i cerkiew, a drugi kościół budowano. Dom mój stał na granicy podwórka i ogrodu sięgającego do rozlewiska Bugu. Z okien od południowej strony widać było przepiękny pejzaż – zielone zarzecze, wiosną ukwiecone kaczeńcami, stada białych gęsi i kaczek, a w dali czerń lasu. Do wejścia domu od podwórka prowadziły „wrota” i furtka. Obok domu droga niczym jar prowadziła do łęgów i przejazdu brodem za rzekę do pobliskich miejscowości. Od domu do stodoły ciągnęło się podwórko – długie, pokryte trawą, kwitnącym rumiankiem i stokrotkami. Od strony zachodniej za podwórkiem rozciągał się 3-morgowy sad z różnorodnymi drzewami owo- cowymi – rozłożyste jabłonie, grusze, śliwy, wiśnie, a wśród drzew około 100 uli – pasieka mojego dziadka. Rodzina moja była wielopokoleniowa. W jej skład wchodziła 80-letnia pra- babcia Emilia Michaluk vel Wodnicka, dziadkowie Rozalia i Karol Teodorowscy, rodzice Aniela i Karol Nadałowie i dzieci – Bronisława (ur. 1932), Joanna (ur. 1936), Edmund (ur. 1939). Powtórzę za Adamem Mickiewiczem – „dzieciństwo sielskie anielskie”. Duże przestrzenie do zabaw – podwórko, sad, pławienie się w płytkich odnogach Bugu, ukwiecone łęgi, rozłożyste wierzby płaczące – to obraz moich stron rodzinnych. W bród było owoców, zdrowych warzyw z urodzajnej ziemi bez „chemii”. Stada gęsi, kaczek, które o świcie przed rannym karmieniem koncertowały, a z kurnika wtórowały koguty swym pianiem. Czekało się na niedzielę, bo mama odświętnie ubierała, jechało się do kościoła farnego (piękne konie były na wyjazd, a gor- sze, silniejsze – do roboty) do Skwarzawy, Buzka lub Adamy. Po nabożeństwie odwiedzało się rodzinę, zawoziło się miód i owoce, niekiedy ciasto. Rodzina mojej mamy była liczna: 5 sióstr i 3 braci (2 zmarło na tyfus, a 1 zginął na wojnie w 1939 roku). W rodzinie były żywe tradycje patriotyczne. Dziadek, Karol Teodorowski, po I wojnie światowej został wywieziony na Sybir. Moi rodzice byli działaczami społecznymi. Mama należała do Koła Gospodyń i przeszła kurs sanitarny. Udzielała pierwszej pomocy, m.in. stawiała bańki, które były w owym czasie bardzo pospolite (nie znano antybiotyków). Tato był aktywnym członkiem Straży Pożarnej, nasze konie woziły sprzęt strażacki. Był też komendantem strzel- ców, prowadził ćwiczenia. Rodzice organizowali imprezy: festyny, zabawy ludowe, zawody strażackie i strzeleckie.

380 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

W roku szkolnym 1938/1939, mając 6,5 roku, poszłam do I klasy. Kończyły się też czasy beztroskiego spokoju. Często ojciec z dziadkiem prowadzili tajem- nicze rozmowy, pojawiali się w domu nieznajomi panowie, na twarzy mamy malował się smutek, niekiedy łzy. I tragiczny koniec sierpnia 1939 roku (nie pamiętam dokładnie daty). Na peron naszej stacji Brykun zajechał wojskowy pociąg. W oknach dorodni mężczyźni, niekiedy ocierający łzy, a na peronie szloch, lament, płacz dzieci. Pozostał mi w pamięci obraz niezwykle bolesny – mama z miesięcznym bratem na ręku, prawą ręką trzymała siostrę za rękę, ja trzymająca siostrę za drugą rękę i ojciec żegnający nas. Zmobilizowani męż- czyźni odjeżdżali na wojnę. Pociąg ruszył w kierunku Lwowa. Z peronu powoli odchodziły płaczące matki, żony i siostry, które żegnały swoich najbliższych. Z tym dniem skończyły się czasy spokoju i beztroski. Dziadek niekiedy przynosił wieści o wojnie, które nadawało radio. W domu panował smutek, ucichł śpiew mamy, który towarzyszył jej przy różnych pracach domowych. 18 września, w godzinach popołudniowych, na nasze podwórko zajechały oddziały wojska rosyjskiego, jakże nędznie ubrane – długie szynele podwiązane parcianymi paskami, na grubych sznurkach zawieszone na ramieniu karabiny. Wieczorem rozległ się w podwórku kwik świń, gęganie gęsi, wrzask drobiu. Wojacy weszli do chlewu, zabijali świnie, drób, na podwórku rozpalili ognisko i piekli. Część dali do kuchni i kazali mamie przygotować im jadło. W domu zapanowała trwoga, płacz ciągły, a od taty nie było żadnych wieści. Szkoła polska została zlikwidowana, a w jej miejsce zaczęła działać szkoła z językiem rosyjskim i ukraińskim. Pewnego dnia Rosjanie weszli do pomieszczenia, gdzie dziadek miał książki, w pustych ulach czasopisma, m.in. „Rycerza Niepokalanej”. Chyba te wizerunki Matki Boskiej wpędziły ich w złość. Rozpalili ognisko i kazali wrzucać książki i czasopisma w ogień. Znowu szloch, protest dziadka, którego pobili kolbą. Baliśmy się, że drewniane szopy z sianem i słomą pójdą z dymem. Mój tata po klęsce wrześniowej dostał się do niewoli niemieckiej (walczył pod Kutnem) i znalazł się na Majdanku razem z serdecznym przyjacielem Józefem Michalewskim. Pracowali przy budowie lotniska. Udało się im uciec i dzięki życzliwym ludziom, którzy dzielili się strawą. Po miesiącu dotarli do Lwowa, do siostry mamy, Marii Zielińskiej. Wujek, pracujący na kolei jako kierownik pociągów osobowych, przemycił uciekinierów do rodzinnej stacji [Brykun]. Był chyba początek grudnia, gdy ojciec nocą zapukał do okna naszego domu. W mieszkaniu rozległ się głos mojej siostry: „Tata wrócił, ja mówiłam, że jutro wróci” – tak rzeczywiście mówiła z dnia na dzień do płaczącej mamy. Niedługo nowa tragedia rozegrała się w rodzinie. W marcu 1940 roku, w Dzień Zwiastowania o świcie, wujka i ciocię z 2-letnim synkiem na ręku brutalnie wywleczono i wywieziono na Sybir jako kułaków-obszarników. Ojciec dowiedział się, że jesteśmy też na liście do wywózki. Dzięki cioci, siostrze ojca, która pracowała na kolei, i przyjacielowi Michałowi Krukowskiemu udało się

381 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

załatwić pracę na kolei w Krasnem (4 km od miejsca zamieszkania). Była to węzłowa stacja – miejsce przeładunku wojska i sprzętu wojskowego ze Wschodu na Zachód. Dzięki temu otrzymał tzw. „broniriwku” – dokument, który uchronił nas od wywózki. Życie stawało się koszmarem, byliśmy w ciągłym strachu. Niemcy organi- zowali łapanki i wywozili na przymusowe roboty do Niemiec. Rozstrzeliwali Żydów, a mieszkańców spędzali na to tragiczne widowisko. Natomiast Rosja- nie wywozili na Sybir. W 1943 roku doszły nowe groźby ze strony Ukraińców. Dochodziły wieści, że mordują Polaków. Łuny pożarów na niebie oznaczały, że płonie wieś i morduje się ludzi tylko za to, że byli Polakami. Często w nocy Ukraińcy nawiedzali nasz dom i pytali o tatę, ale on rzadko sypiał w domu. Krył się po stodołach zaprzyjaźnionych Ukraińców. Coraz częściej nie wracał do domu. Nocował w wagonie na bocznicy kolejowej lub stacji. Każdego dnia dochodziły wiadomości o wymordowaniu mieszkańców i spaleniu zagród Polaków. Spłonęła Sobolówka, Huciska Brodzkie. Dokonano rzezi w Hucie Pieniackiej. Dantejskie sceny rozgrywały się w Podkamieniu, gdzie w klasztorze i kościele skryli się Polacy. Bandy UPA mordowały okrutnie i bestialsko. Nie mieliśmy już racji bytu i wczesną wiosną 1944 roku uciekliśmy wraz z kilkoma innymi rodzinami polskimi w okolice Łańcuta. Osiedlono nas w Pogwizdowie u starszej wdowy Lepiankowej. Dziadek, który pozostał na ojcowiźnie pisał, by przyjechać i zebrać zboże. Mama pojechała z siostrą i bratem. Część podróży odbyła pociągiem, a część przygodnymi furmankami. Ja z ojcem wróciłam późną jesienią. Tata wrócił do pracy na kolei. Była koszmarna zima, okna pozasłaniane, często nawet w dzień siedzieliśmy w piwnicy. Pewnej nocy była potworna strzelanina, krzyki i płacz, pożar. Ktoś zapukał w okno i w przelocie i krzyknął: „Zamordowali Huśkiewicza”. Był to wspaniały człowiek, patriota, dyrektor polskiej szkoły. Organizował samo- obronę przed banderowcami. Zamordowali potwornie, odrąbali głowę, a ciało poprzebijali nożem. Po tym mordzie wyjechał ze wsi do Lwowa nauczyciel Józef Korba, prowadzący wiejski zespół ludowy. Od tego momentu padł na nas wielki strach. Nie spaliśmy już w domu. Rodzice postanowili wyjechać ponownie. Taką decyzję podjęło również kilka innych polskich rodzin. Starano się o wagony, by zabrać choć część dobytku. Do wagonów ładowaliśmy się w Krasnem. Dzięki temu, że ojciec i Michał Krukowski pracowali na kolei, otrzymaliśmy kryte wagony. Oddzielnie było bydło, słoma, karma dla zwierząt. W wagonie było 14 osób, część mebli, worki ze zbożem, mąką, ziemniakami, toboły z pościelą, paki z ubraniem, naczyniami. Część mebli, pierzyn i poduszek zostało w domu. Dziadek z nami nie pojechał, pozostał w domu (prababcia już nie żyła). Mówił, że się stąd nie ruszy, dopilnuje domu i dobytku, by było do czego wrócić. I znowu rozpaczliwa scena rozstania. Oparty o wrota dziadek wołał – „Wracajcie szybko”. Coraz mama albo któreś z nas podbiegało jeszcze do dziadka i żegnało się. Wreszcie weszła mama na

382 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała wyładowany wóz, tata usadowił dzieci na betach, workach obok mamy, która łkając przytuliła nas. Tata szedł obok wozu, gdy konie ruszyły. Obejrzałam się. Pozostał mi w pamięci ruch ręki dziadka wykonujący znak krzyża. Już nigdy dziadka nie zobaczyliśmy. W chwili wyjazdu miałam13 lat. W Krasnem staliśmy 2 lub 3 doby. Razem z nami w wagonie (było nas 5), podróżowała była rodzina Krukowskich: Michał z żoną Marią i dziećmi – Jani- ną, Janem, Wiktorem i rodzina Piotrowskich: Michał, Anna i ich dzieci – Irena i Wiktor. W końcu pociąg ruszył. Jechaliśmy, ale dokąd? Nikt tego nie wiedział, po prostu podróżowaliśmy w nieznane. Postój był we Lwowie, tam doczepili nowe wagony. Często pociąg odstawiany był też na bocznicę. Kiedy dalej ruszy? – nie wiadomo, dokąd? – nie wiadomo. W czasie postoju kobiety wychodziły na zewnątrz i na kuchenkach podgrzewanych denaturatem gotowały zupę mleczną, kawę. Niekiedy znienacka krzyczano: „Będzie odjazd”. Więc zbierano to wszystko i w pośpiechu ładowano do wagonów. Nie wiem, po jakim czasie dojechaliśmy do Starego Sącza, gdzie mieliśmy się wyładowywać. Przyszli do nas tamtejsi mieszkańcy i ostrzegali, że tu też są bandy UPA. Znowu płacz, co robić? Nie wyładowaliśmy się. Po 3 dniach do- czepiono 4 nasze wagony i ruszyliśmy dalej w nieznane. Pamiętam dłuższy 2-3 dniowy postój w Poznaniu. Tu była kąpiel, gorąca zupa. Mężczyźni chodzili do

Maj 1945 roku – wagony transportu z ekspatriantami ze Wchodu; od lewej: Michał Piotrowski, Janina z ojcem Michałem Krukowskim, Władysław Herba, Janina Grodecka i dzieci Irena i Wiktor, Piotrowska, Rozalia Tymecka (z dzieckiem na ręku) i jej mąż; w głębi za nimi Karol Nadała z wozem, którym przewoził osadników do Sobczyc jakiegoś biura, coś załatwiali. Wiem, że tam rejestrowano, skąd przybył transport, ile osób, ile rodzin. Skierowano nas w stronę Głogowa. Jechaliśmy z Poznania przez Leszno, Wschowę do Grodźca Małego, gdzie nasz transport zostawiono.

383 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

Do Głogowa przejazdu nie było. Most na Starej Odrze był rozwalony. W jego połowie był lej do samego koryta rzeki. Również drugi most kolejowy na Odrze, prowadzący do miasta, był zniszczony. Dopiero później, po naprawieniu mostu na Starej Odrze, pociąg dojeżdżał do stacji kolejowej Odrzycko. Podróż trwała 4 tygodnie. Do stacji docelowej przybyliśmy w Zielone Świątki 1945 roku. Po zwiedzeniu okolicy, do osiedlenia się wybrano wieś Sobczyce (dawniej Czepice). W 3 domach byli Niemcy. Wszyscy byli przekonani, że to pobyt tymczasowy. Mimo tego, że domy były puste, osiedlano się po 2 rodziny. I tak zamieszkali tu Trojan (7 osób) z Nadałą (5 osób), Krukowski (5 osób) z Pio- trowskim (4 osoby) i 2 rodziny Długoszów (8 osób). Kierowano się przy tym bezpieczeństwem i świadomością pobytu czasowego. Bano się Niemców. Było to po kilku dniach osiedlania się. Radzieccy żołnierze wracali z frontów zachod- nich (pod koniec maja). U Zapotocznych, przyszłych moich teściów w Grodźcu, przez 2 dni z grupą żołnierzy rosyjskich odpoczywał marszałek [Konstanty ] Rokossowski. We wsi Sobczyce na polach rosły dorodne zboża. Na pustych zagonach sa- dzono ziemniaki, a na porosłych bujną trawą łąkach zaczęto paść bydło. Pew- nego dnia zdarzył się straszny wypadek. Na łące była większa kępa porośnięta trawą. Chłopcy zaczęli grzebać w niej i odkryli kilka karabinów. Jeden z nich chwycił karabin i wycelował w kolegę, Czesia Bożowicza. Pociągnął za spust. Strzał prosto w brzuch. Krzyk, płacz. Rannemu wychodziły wnętrzności. Ojciec mój jako jedyny posiadający konie wiózł go do Głogowa, do lekarza. Jednak na promie chłopiec zmarł. W Sławie znajdował się PUR, Państwowy Urząd Repatriacyjny. Głogów był ogromnie zniszczony. Zachowany był budynek ogólniaka [późniejszego Liceum Ogólnokształcącego nr 1 im. Bolesława Krzywoustego – przypis MRG] i sądu. W niewielkim stopniu zniszczony był budynek późniejszej Szkoły Podstawowej nr 2. Nie było w tym mieście życia – pusto, głucho i strasznie. Do Sobczyc przybywali nowi osiedleńcy z Kresów, z Niemiec, gdzie byli na przymusowych robotach, a także z centralnej Polski. W miesiącach letnich 1945 roku do wsi przybyła nauczycielka Michalina Łaszczewska, którą władze staro- stwa z siedzibą w Sławie skierowały do zorganizowania szkoły. Mieszkańcy wsi angażowali się do prac porządkowych, zarówno dziedzińca, jak i pomieszczeń szkoły. Podwórko było porośnięte chwastami, a w pomieszczeniach sterty pa- pierów. Wynosiliśmy je na zewnątrz. Część palono, a część wywożono. W tym krótkim czasie przygotowaliśmy się do rozpoczęcia roku szkolnego. Ja poszłam do klasy VI, a siostra do I. W jednym roku zrobiła 3 klasy. Już w 1945 roku mój ojciec z Michałem Krukowskim założyli pierwszą na terenie gminy Ochotniczą Straż Pożarną. Początkowo pod nazwą Straż Ogniowa. Organizowali zabawy, by zdobyć fundusze na remont remizy i sali gromadzkiej. W 1952 roku strażacy z Sobczyc uratowali wieś od pożogi, gdy w gospodarstwie Wacława Bagińskiego wybuchł groźny pożar. Mieszkańcy wsi adaptowali znisz-

384 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała czony budynek kuźni na kościółek. Ojciec mój i Michał Krukowski przywieźli z rodzinnej wsi Pietrycze szaty liturgiczne – 4 ornaty, kapę i złoty kielich. Przy kościele powstał chór, którego założycielem był Lisiecki. Moja mama (Aniela Nadała) prowadziła punkt biblioteczny, a do tego zajęcia namówił ją Bronisław Kaziczko, pracownik Gromadzkiej Rady w Bogomicach.

Drużyna Ochotniczej Straży Pożarnej w Sobczycach (1950/1960). Pierwszy od lewej – Karol Nadała, komendant; pierwszy od prawej – Tadeusz Tymecki (prezes)

Chór kościelny w Sobczycach; założyciel – Lisiecki (II rząd, drugi od prawej); obok Aniela Nadała (matka Bronisławy Zapotocznej), Wilfard (kowal wiejski). U dołu pierwsza z prawej wychowawczyni przedszkola, Władysława Bagińska

W roku szkolnym 1946/1947 ukończyłam klasę VII z wynikiem bardzo dobrym. Dzięki kierowniczce, Michalinie Łaszczewskiej, która przekonała mamę, podjęłam naukę w Liceum Pedagogicznym w Gliwicach, gdzie miesz- kała siostra mamy. Po półroczu przeniosłam się do Wrocławia, bliżej domu. Od klasy II zaczęłam uczyć się w Nowej Soli. Przekrój wiekowy w klasach kształtował się od 14. do 30. roku życia. Młodzież chętnie podejmowała naukę. Były wielkie możliwości uczenia się w szkołach o różnych kierunkach. Będąc w liceum w Nowej Soli, mieszkałam na stancji u rodziny nauczycieli Anny i Ro-

385 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

mualda Sałkiewiczów. Była to rodzina pochodząca z Wileńszczyzny, o bardzo wysokich zasadach moralnych, niezwykle lubiani i szanowani przez młodzież i środowisko nauczycielskie. Bardzo życzliwi, nie pobierali ode mnie żadnych opłat i traktowana byłam jak członek rodziny. Kiedy dyrektorem liceum został [Stanisław] Badowski, zmieniła się atmosfera w szkole. Masowo zapisywano do ZMP, została rozwiązana Sodalicja Mariańska (katolicka organizacja). Zaczęto śledzić i donosić, kto chodzi do kościoła. Muszę jeszcze poświęcić kilka zdań wspaniałej nauczycielce pani mgr Assing. Uczyła nas przedmiotów pedagogicznych – psychologii, pedagogiki, dydaktyki i historii wychowania. Ale nie tylko. Ponadto uczyła nas zasad etyki, zachowania się w rodzinie w różnych sytuacjach oraz savoir-vivre’u. Przykazywała szanować i kontynuować tradycje rodzinne i narodowe. O każdej porze dnia i nocy gotowa była służyć radą i pomocą młodzieży. W IV klasie liceum, po pierwszym kwartale, z przyczyn osobistych prze- rwałam naukę. 15 listopada 1950 roku zostałam zatrudniona jako nauczyciel niewykwalifikowany w Liceum Ogólnokształcącym i w Szkole Podstawowej nr 1. Do pracy skierował mnie inspektor Józef Zapotoczny. W przydziale otrzy- małam nauczanie języka polskiego i języka rosyjskiego. Dyrektorem szkoły był Franciszek Krassowski, a zastępcą Zienkiewicz (dyrektor administracyjny). Tu stawiałam pierwsze kroki zawodowe. Mimo tego, że byłam nauczycielem niewykwalifikowanym, przyjęto mnie bardzo życzliwie. Dyrektor Zienkiewicz po ojcowsku udzielał wszelkich rad i wskazówek, ale był bardzo wymagający w pracy administracyjnej. Dzięki temu nauczyłam się dokładności i precyzji w prowadzeniu dokumentów szkolnych. W „ogólniaku” była siedziba Zarządu Powiatowego ZNP (Związek Nauczy- cielstwa Polskiego), do którego wstąpiłam z dniem podjęcia pracy. Prezesem była wówczas nauczycielka Józefa Jurek. W lipcu 1951 roku jako ekstern zdałam maturę w macierzystym liceum z wynikiem bardzo dobrym z przedmiotów hu- manistycznych. Rok szkolny 1951/1952 rozpoczęłam w Liceum Ogólnokształcącym w Gło- gowie. Dostałam tam też mieszkanie, w którym zamieszkałam z koleżankami Stefanią Wołowską i Barbarą Gawęcką. Luksus – 3 duże pokoje, kuchnia i ła- zienka, podstawowe meble, większość z internatu. Od 1 października zostałam zatrudniona w Wydziale Oświaty na stanowisku podinspektora ds. przedszkoli. Podjęłam też studia zaoczne na kierunku filologii polskiej w Zielonej Górze. W międzyczasie moja siostra Joanna ukończyła Liceum Ogólnokształcące w Nowej Soli i podjęła studia na Akademii Medycznej w Szczecinie. Natomiast brat ukończył Technikum Mechaniczne w Głogowie. Rodzice nie mieli już oporu w kształceniu rodzeństwa. Powoli stabilizowało się życie, choć potęgowała się tęsknota za rodzinnymi stronami. Traciło się jednak nadzieję na powrót w ro- dzinne strony, na Kresy.

386 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

Rodzina Bronisławy Zapotocznej; od lewej – Bronisława Zapotoczna, obok mąż Józef i siostra Joanna Nadała, z przodu od lewej – rodzice Aniela i Karol Nadała z wnuczką Elżbietą (córka Zapotocznej) 4 października 1952 roku wyszłam za mąż za Józefa Zapotocznego, inspek- tora szkolnego. Zamieszkałam w Kotli. Z uwagi na to, że bezpośrednim moim przełożonym był mąż, musiałam zmienić pracę. Od stycznia 1953 roku podjęłam pracę w Wydziale Finansowym. Zyskałam na tej zmianie finansowo. W lipcu 1953 roku urodziłam córkę Elżbietę. Po urlopie macierzyńskim pra- cowałam jako księgowa w Urzędzie Gminy Kotla, gdzie przewodniczącym był Jan Krzywak z Grochowic, a sekretarzem Józef Borodaj (senior). Był to zupełnie inny rodzaj pracy niż w szkole, do której miałam przygotowanie. Przydało się w tej pracy doświadczenie zdobyte w Wydziale Finansowym. Poza tym doskonale wprowadził mnie pan Pytliński, po którym objęłam to stanowisko. Przeszłam również kurs księgowych i na tym stanowisku pracowałam półtora roku. Za ślub kościelny i chrzest dziecka mąż mój został pozbawiony stanowiska inspektora szkolnego. Przeniesiono go do Lipinki Sławskiej na stanowisko nauczyciela w szkole 4-klasowej, gdzie kierownikiem był nauczyciel niewy- kwalifikowany. Ja też miałam trudności z powrotem do pracy w szkolnictwie, bo były to czasy, kiedy o pracy i stanowisku decydowała rządząca partia, choć ja do żadnej nigdy nie należałam, a oboje z mężem aktywnie pracowaliśmy społecznie na rzecz środowiska. Po wielu staraniach i pismach do Minister- stwa Oświaty, KC PZPR i ZNP mąż został przeniesiony do szkoły w Kotli na stanowisko kierownika. Był to powrót do szkoły, w której rozpoczynał pracę na Ziemiach Zachodnich w listopadzie 1945 roku. Z tej szkoły w uznaniu osiągnięć awansował na stanowisko inspektora szkolnego w Głogowie. W tym okresie szkoła była ośrodkiem życia kulturalnego promieniującego na środowisko. Z inicjatywy kierownika szkoły, Józefa Zapotocznego, w szkole

387 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

powstał chór, zespół taneczny i koło teatralne. Koło taneczne prowadziła na- uczycielka Helena Szportun (Bakinowska). Powstał również zespół taneczny dorosłych. Kierownik szkoły sam prowadził chór i zespół teatralny. Później zespół prowadziła [Leokadia] Małaszewska. Utworzona została również drużyna harcerska. Dla dorosłych organizowano kursy z zakresu szkoły podstawowej. Ja też po dwóch latach pracy w Urzędzie Gminy otrzymałam pracę Szkole Podstawowej w Kotli.

Chór szkolny prowadzony przez kierownika szkoły Józefa Zapotocznego (koniec 50. lat XX wieku)

Zespół taneczny dorosłych prowadzony przez nauczycielkę szkoły w Kotli, Helenę Szportun (po mężu Bakinowska)

8 VI 1946 roku – uczestnicy i komisja pierwszego egzaminu III stopnia z zakresu VII klasy w szkole w Kotli; od prawej: Józef Zapotoczny (kierownik szkoły), inspektor szkolny Handke, Irena Mazurkowa i egzaminator Leon Drabent

388 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

Nauczyciele wraz z uczniami szkoły w Kotli 1947/1948; w środku w I rzędzie; ks. Walerian Michniak, II rząd trzeci od prawej – kierownik szkoły, Józef Zapotoczny Po nerwowych, niespokojnych miesiącach zaczynaliśmy żyć spokojnie. Jed- nak życie przyniosło nam trudne chwile. Brat Edmund, mając 15 lat, zachorował na groźną chorobę Heinego-Mediny. Miał porażone wszystkie kończyny. Był to dla mnie przerażający widok, gdy po 2 tygodniach zobaczyłam go podczas pierwszych odwiedzin w szpitalu w Poznaniu. Sanitariusze przynieśli go do poczekalni, opartego na ich ramionach, ze zwisającymi nogami. Tylko 10 minut trwało widzenie przez szybkę. Lekarz oświadczył, że stan jest bardzo ciężki, trudno cokolwiek rokować. Tragedia była podwójna. Nasza 9-miesięczna có- reczka zetknęła się z wirusem tej ciężkiej choroby podczas pobytu u dziadków w Sobczycach. Sanepid zakazał nam ją zabierać do domu do Kotli, musiała tutaj odbyć 21-dniową kwarantannę. Domownicy byli szczepieni, a w mieszkaniu przeprowadzono dezynfekcję. Były to straszne dni wyczekiwania – czy dziecko zachoruje? Jaki będzie efekt kuracji brata? Na szczęście zakończyło się wszyst- ko pomyślnie. Po 7 tygodniach leczenia brat powrócił do domu. Choroba nie pozostawiła żadnych śladów.

Lekcja języka polskiego w klasie V prowadzona przez Bronisławę Zapotoczną w szkole w Kotli (obecnie przedszkole) 389 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

Szkoła w Kotli, 1955 rok; z tyłu w środku – wychowawczyni Bronisława Zapotoczna, z uczniami klasy IV i VII

Szkoła Podstawowa w Kotli, ok. 1955 rok – Bronisława Zapotoczna ze swoją klasą

Uczniowie klasy VII Szkoły Podstawowej w Kotli z wychowawczynią Bronisławą Zapotoczną 1978 rok

390 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

W tych tragicznych chwilach musieliśmy normalnie pracować. Nauka w szkole odbywała się w 2 budynkach – w macierzystym budynku szkoły, gdzie były dwie sale lekcyjne (obecne mieszkanie nauczycielki Grażyny Stodulskiej) i budynku probostwa ewangelickiego (gdzie obecnie mieści się przedszkole). Mąż podjął starania o budowę nowej szkoły. Po wielu zabiegach i uzasadnie- niach o potrzebie budowy, plany doszły do skutku. Szło to jednak wszystko jak po grudzie. Zatwierdzono usytuowanie szkoły za mostem drogi prowadzącej do przysiółka Skórzyn na polach PGR-u. Mąż uznał, że to nieodpowiednie miejsce, na uboczu. Zaproponował lokalizację naprzeciwko starego budynku szkoły. Jednak były tu ogrody gospodarzy – F. Flaka, B. Młodeckiego, J. Jago- dzińskiego, Sz. Kuleszy i J. Szczepańskiego (który miał wielkie zasługi w przygo- towaniu budynku szkolnego do pracy w 1945 roku jako stolarz). Z tymi ludźmi mąż przeprowadził rozmowy. Oprócz Szczepańskiego każdy z nich miał dzieci w szkole. Pierwszy wypowiedział się Szczepański – „Po wysłuchaniu argumen- tów kierownika szkoły, ja swoją działkę nieodpłatnie oddaję”. Za nim poszli inni. Jedyną rekompensatą dla nich było wyróżnienie na uroczystości otwarcia szkoły. Oprócz pracy zawodowej dużo pracowałam społecznie. W Kotli zało- żyłam KGW, współpracowałyśmy z OSP. Wspólnie organizowaliśmy zabawy taneczne, występy teatralne. Za zdobyte pieniądze zakupiono pierwszą pralkę automatyczną i magiel dla wsi. Organizowano też kursy gotowania, wypieków i szycia. Aktywnie w KGW pracowały m.in. Stefania Retków (lokalna poetka), J. Goj, R. Terlecka, M. Gałuszka i I. Kuź. Zrodziła się potrzeba uruchomienia przedszkola. Zaangażowałam się ak- tywnie w jego organizację. Początkowo siedzibą był pałac, którym zarządzał PGR. Pierwszą wychowawczynią była Bogusława Skrzyńska, żona nauczyciela szkoły, Bronisława. Po przykrych, nerwowych przeżyciach mój mąż zaczął chorować. Często przebywał w szpitalu. Wówczas zastępował go Władysław Małaszewski, a ja zajmowałam się wyposażeniem nowej szkoły. Budowa nareszcie została sfina- lizowana. Uroczyste otwarcie nastąpiło 1 września 1962 roku. Dużej pomocy w organizowaniu tej uroczystości udzielił Komitet Rodzicielski, szczególnie jego przewodniczący Józef Borodaj (senior). Trzy miesiące po tej uroczystości mój mąż zmarł. Był to dla mnie straszny cios. Musiałam się uczyć żyć od nowa, w nowej sytuacji. Załamanie nerwowe, szpital, sanatoria… Jak mówią słowa piosenki: „(…) życie gorzki ma smak”. W tych trudnych dla mnie chwilach, oprócz wsparcia ze strony rodziny, bardzo dużo serca i pomocy okazali mi działacze związkowi Piotr Janczuk i Czesław Wieliczko. Jednak żyć i pracować trzeba było dalej. W 1979 roku córka wyszła za mąż za Ireneusza Raginię. Jego ojciec, Tadeusz, we wczesnej młodości pomagał swemu ojcu w remoncie młynów, nabywając wiedzę z zakresu młynarstwa. Wy- korzystując te umiejętności, w okresie powojennym uruchomił młyn wiatrowy na końcu wsi Kotla, w kierunku Grochowic, a później młyn we wsi.

391 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

Jestem na emeryturze. Mam za sobą długoletnią pracę zawodową. Nieraz zastanawiam się, co los mi przyniósł? Myślę, że oprócz bólu z powodu śmierci męża, miałam też szczęśliwe chwile. Zdobyłam wyższe wykształcenie poloni- styczne. Mam kochającą córkę i zięcia oraz wnuczki. Odczuwam satysfakcję, że wykształciłam córkę. Moja praca zawodowa i społeczna została doceniona. W uznaniu moich osiągnięć otrzymałam Srebrny Krzyż Zasługi, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Medal Komisji Edu- kacji Narodowej, a za działalność związkową – Złotą Odznakę ZNP. Mimo upływu wielu lat, tęsknota za rodzinnymi stronami, gdzie się urodziłam i wychowałam, była tak wielka, że odbyłam podróż sentymentalną na Kresy. Przyniosła mi ona sporą porcję wspomnień i wzruszeń. Kończąc wspomnienia, nasuwają mi się pewne refleksje. Ekspatrianci z Kresów żyli chwilą. Osiedlali się często po dwie rodziny z obawy o swe bezpieczeństwo. Żyli w strachu, gdyż we wsi spotykało się jeszcze Niemców. Widać było ślady wojny. W rowach leżały rozdęte krowy, świnie. Były pola zaminowane, zdarzały się wypadki śmierci – w Grodźcu zginęły kobiety, kiedy weszły na pole, by żąć pszenicę. Życie cechowała tymczasowość. Żyło się z dnia na dzień z myślą, że wrócimy do domu. W wyniku szabrownictwa z gospodarstw zniknęło wiele urządzeń, maszyn, mebli i innych przedmiotów, dlatego ludzie masowo wybierali się do Głogowa, gdzie w ruinach poszukiwano potrzebnych rzeczy codziennego użytku. Ja rów- nież, bez wiedzy rodziców, przyniosłam obraz „Chrystus w Ogrójcu”. W tym trudnym powojennym okresie ludzi cechowała wzajemna miłość, pomoc w pracach, wspólne obchodzenie świąt. Organizowane były potańcówki, na których grali miejscowi muzykanci. W ten sposób społeczność wsi chciała zapomnieć o przykrych i bolesnych przeżyciach wojny. Nikt wówczas nie myślał jeszcze o tym, że spędzi resztę swojego życia na ziemiach, o które walczyli kiedyś nasi pradziadowie.

Rodzina Bronisławy Zapotocznej; od prawej – Bronisława Zapotoczna, zięć Ireneusz Raginia, córka Elżbieta Raginia; z tyłu od prawej – wnuczki: Małgorzata, Anna i Jadwiga 392 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

85-lecie urodzin matki Bronisławy Zapotocznej, Anieli Nadały; od prawej: Bronisława Zapotoczna, Aniela Nadała, siostra Joanna Reczyńska; z tyłu od lewej – brat Edmund Nadała z żoną Krystyną, obok Maria Gałuszka, szwagier Zenon Reczyński (mąż Joanny)

*** 15 listopada 1945 roku w smętny deszczowy dzień przybył, aby objąć stano- wisko kierownika szkoły w Kotli, obywatel Józef Zapotoczny, zdemobilizowany żołnierz walczący w II Armii Ludowego Wojska Polskiego. Naukę w szkole rozpoczęto 20 listopada 1945 roku. 25 listopada odbyło się pierwsze zebranie rodziców (…) W zebraniu uczestniczyło 35 osób. Ówczesny ksiądz proboszcz [Walerian] Michniak oddał 1 salę w organistówce na izbę lekcyjną. Najwięcej pomocy szkoła otrzymała ze strony rodziców: Raczkowskiego, Macieszy, Bujaka, Pawelcowej. W lutym 1946 roku kierownik szkoły Józef Zapotoczny, mając na uwadze wysokie wartości wychowawcze ZHP jako organizacji młodzieżowej, przystąpił do organizowania na terenie szkoły drużyny harcerskiej. Zgłosiło się 32 dzieci. Drużyna została przyjęta do ZHP – Komendy Chorągwi w Jeleniej Górze jako 49. Dolnośląska Drużyna Harcerska im. Bolesława Krzywoustego w Kotli. W lipcu 1946 roku komisja z inspektoratu szkolnego, kierownik szkoły i przedstawiciele komitetu rodzicielskiego wybrali dom pastora ewangelickiego na budynek szkolny. Rozpoczęła się praca nad remontem. Trudna to była robota, często rozkradano materiał, zdobyty z niemałym wysiłkiem. (…) 1 września 1946 roku budynek szkoły zaroił się od dzieci. W roku szkolnym 1946/1947 uruchomiono pełną 7-­ klasową szkołę. 3 wrze- śnia 1946 rozpoczęła się normalna nauka, zgodnie z planem godzin. Do szkoły uczęszczało 189 dzieci. Pracowało w niej 4 nauczycieli. W tym roku pracę w tu- tejszej szkole rozpoczęła Janina Rogowska (odeszła, na własną prośbę, 1 marca 1947 roku). Na jej miejsce do szkoły została skierowana Leokadia Kazimierska (Małaszewska). 1 maja przybył też Wł. Kochan. W roku szkolnym 1946/1947 opuściło szkołę – przy wyjściowej liczbie 21 – 20 pierwszych absolwentów. Oto

393 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

niektóre ich nazwiska i obecne stanowiska: A. Pobis – Złotoryja, nauczyciel- ka matematyki; R. Bakinowski – wykształcenie zawodowe, pracownik POM w Głogowie; H. Jesinowicz – kierownik szkoły Nosocice; Artur Kuczkowski – pułkownik, Warszawa; J. Maciesza –­ inżynier; Dańkowski – inżynier; J. Racz- kowski – inspektor szkolny; H. Bula – inżynier. W roku szkolnym 1957/1958 w ramach kapitalnego remontu przebudowano ubikacje szkolne oraz przystosowano na izby lekcyjne 2 sale w byłym budynku ewangelickim. W miarę upływu lat zdobywano doświadczenie, odnoszono wiele sukcesów. Zwiększyła się też liczba uczniów. Do szkoły uczęszczali uczniowie klas VII z Grochowic, Chociemyśli i Głogówka. Zwiększyło się grono pedagogiczne. Dwa obecne budynki mało dostosowane do potrzeb szkoły utrudniały pracę nauczycielom i uczniom. Władze oświatowe wzięły to pod uwagę i zaplanowały budowę nowej szkoły. Wreszcie 23 września 1962 roku oddano nam do użytku nową szkołę, okazały budynek o dużych salach, skanalizowany. Wartość nowego budynku szacowano na 2.500 000 zł (…). Obecnie [przed 1974 rokiem – przypis MRG] w szkole pracuje 11 pedagogów, 2 pracownice fizyczne, 1 palacz – robotnik sezonowy i uczęszcza do niej 270 uczniów. W najbliższych latach przewiduje się spadek liczby uczniów. Najbardziej palącą sprawą w najbliższej przyszłości jest adaptacja budynku na mieszkania dla nauczycieli.

Źródła: Maszynopis relacji sporządzonej przez Jana Baranieckiego (Kotla, 3 sierpnia 2009 roku); Bronisława Zapotoczna, Kronika Gromadzkiej Rady Narodowej w Kotli. Rękopis w zbiorach Urzędu Gminy w Kotli, s. 7-8; Marek Robert Górniak, Materiały do monografii gminy Kotla, Lublin-Kotla 1999, s. 171-173 (maszynopis w zbiorach Biblioteki Publicznej w Kotli); tenże, Ochotnicza Straż Pożarna w Kotli 1946-2006, Wyd. Urząd Gminy w Kotli, Kotla-Lublin 2006, s. 20; tenże, Szabrownictwo, (w:) Encyklopedia Białych Plam, Wyd.: Polskie Wydawnictwo Leksykograficzne Polwen, Radom 2006 XX, s. 264-268; tenże, Relacje i wspomnienia osadników rejonu gminy Kotla, Wyd. Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Kotli, Urząd Gminy Kotla, Kotla- -Lublin 2007, s. 176-177.

Pierwszy obóz harcerski w Karolacie (obecnie Siedlisko), sierpień 1946 roku

394 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

KGW w Kotli – podsumowanie kursu gotowania; w II rzędzie, druga od prawej – przewodnicząca KGW Bronisława Zapotoczna

Wiejskie dożynki w Kotli; od prawej; Bronisława Zapotoczna (przyjmuje chleb), Józef Leśniak (prezes GS), Stanisław Ciernicki

Uroczystość Dnia Kobiet w Kotli; z prawej stoi Bronisława Zapotoczna (przewodnicząca KGW), obok siedzi Wojciech Wojno (sekretarz GRN)

395 Bronisława Zapotoczna z domu Nadała

Młyn wiatrowy koło byłej jednostki wojskowej przy Dokument kadrowy, z którego wynika, że młyn w Kotli drodze w stronę Grochowic uruchomiony po II wojnie funkcjonował już w kwietniu 1947 roku w ramach światowej przez Tadeusza Raginię (ojca Ireneusza, Zespołu PGR w Kotli zięcia Bronisławy Zapotocznej)

Boże! Jakże tu teraz inaczej, jak smutno, Bug zmienił swe koryto. Mały, spokojny, bo nie ma dawnych mieszkańców, którzy latem, a nawet jesienią pławili się w nurtach jego wody. Kończąc dzień zmywali pot, topili trud dnia codziennego. Tylko stada kaczek i gęsi, takie jak dawniej…

396 Anna Żygadło z domu Iweruk

ochodzę ze Wschodu. Na Ziemie Zachodnie przybyłam po PII wojnie światowej, w 1945 roku. Jechałam tu po tragicz- nych przeżyciach na Wołyniu, których nigdy nie zapomnę. Urodziłam się w Majdanie Koźlińskim (powiat Równe, województwo wołyńskie) w 1928 roku. Tata, Antoni, zmarł wcześnie, gdy miałam 4 lata. Mama, Maria Iweruk, przez 8 lat wychowywała nas sama. Gdy miałam dwanaście lat, wy- szła ponownie za mąż, za Sieraczka. Z drugiego małżeństwa miała jeszcze 2 synów. Jeden z nich mieszka w pobliskich Moszowicach, drugi nie żyje. W czasie wojny nie ucierpieliśmy ani od Niemców, ani od Rosjan. Doznaliśmy natomiast straszliwych krzywd od ludzi, którzy z nami mieszkali – od band UPA. Gdy na Wołyniu bandy zaczęły mordować, można było spotkać zamęczonych Polaków po drogach i rowach. Mój chrzestny, Kajetan Grochowski, z bratem Tadeuszem zostali zaskoczeni przez bandytów podczas rżnięcia kieratem sieczki. Kazali im zaprzęgać konie i gdzieś ich wieźć. Nikt nie wiedział dokąd. Niemcy zebrali wszystkich mieszkańców i rozpoczęto poszukiwania. Znaleziono ich ro- zebranych do naga (była zima), z kołkami wbitymi w brzuch, a drugimi końcami tkwiącymi w ziemi. Podczas innego napadu bandy UPA paliły domy Polaków, a gdy ktoś próbował ratować się ucieczką, wrzucali go do ognia. Kiedy napady się nasiliły, wszyscy Polacy uciekli do lasu. Było to lato. Plonów z pól już nie zebraliśmy. W lesie żyliśmy gorzej niż psy. Cierpieliśmy straszliwy głód. Szukaliśmy się po tym lesie. Odnalazł nas brat mamy, Urbanowicz. Po- wiedział, że jakaś Ukrainka piecze chleb i po kryjomu daje Polakom oraz dał nam bochenek chleba. W lesie oprócz mamy, ojczyma i mnie był jeszcze mały (ur. w 1940 roku) przyrodni brat Leon i malutki Eliasz. Z lasu do domu już nie wróciliśmy. Byliśmy tam do zimy. Inni z lasu zaczęli uciekać do miasta powiatowego Równe. 12 km od nas było miasteczko Aleksandria, a tam w kierunku na Równe drewniany most na rzece Horyń. Aby uniemożliwić nam ucieczkę, banderowcy spalili most. Gdy tam dotarliśmy, tłum ludzi stał bezradnie. Z drugiej strony rzeki stało wojsko niemieckie, które chciało się przeprawić na naszą stronę w pogoni za

397 Anna Żygadło z domu Iweruk

Rosjanami. Żołnierze niemieccy przypłynęli do nas łódką z tłumaczem i pytali: „Co wy za ludzie? Dlaczego uciekacie?”. Odpowiedzieliśmy, że uciekamy przed bandami ukraińskimi. Wówczas Niemcy powiedzieli, że za 2 godziny będzie most. Wkrótce go zbudowali. Pozwolili najpierw przeprawić się nam. Pod ich eskortą dotarliśmy do Równego. Tam zamieszkaliśmy w domu po Żydach. Z głodu zmarł malutki Eliasz. Było to już chyba w Równem. Zmarło też wielu innych ludzi. Odbył się zbiorowy pogrzeb, w którym uczestniczył tłum ludzi. Z ojczymem skleiliśmy znalezione kartonowe pudełko, włożyliśmy do niego Eliaszka. Niosłam go przez most na cmentarz. Tu wykopaliśmy grób. Ktoś zrobił krzyżyk drewniany. Innych zmarłych pochowano w zbiorowej mogile, układając ciała obok siebie. Tłum szlochał. Kiedy tak szliśmy głodni, obdarci, bosi, dwaj wartownicy niemieccy ocierali sobie łzy. Gdy przyszli Rosjanie, z Równego musieliśmy uciekać, gdyż Niemcy bom- bardowali miasto. Uciekliśmy do Aleksandrii. Jeszcze w 1942 roku starszego brata zabrano na roboty do Niemiec (miał dopiero 15 lat). Było mu tam bardzo ciężko. Po wojnie przebywał 2 lata w Lubelskiem, dokąd wrócił z kolegą. Na jarmarku ludzie często dowiadywali się o losach bliskich osób. Brat spotkał tam znajomą kobietę, która poinformowała go, gdzie jesteśmy. W Równem także głodowaliśmy. Pewnego dnia przeżyłam przedziwną historię. Byłam bardzo głodna, w domu nie było ani kawałka chleba. W niedalekiej od domu bocznej uliczce siedziałam pod lipą i płakałam. Modliłam się do Boga o kawałek chleba. Wróciłam do domu spłakana. Mama pytała, co się stało. Wtedy ktoś zastukał do drzwi. Był to rosyjski żołnierz przysłany przez poznaną przeze mnie Rosjankę służącą w armii. Kilka dni wcześniej przyszła do nas umyć się. Pomyślała, że brakuje nam chleba i przysłała trzy bochenki. Radość była wielka. Mama po- zwoliła zjeść po kromce, aby nam nie zaszkodziło po długim okresie głodu. Wkrótce Rosjanie sprowadzili kuchnię polową. Ustawili ją w sadzie i gotowali zupę. Wołali Polaków do jedzenia. Zupa była pyszna. W Równem oczekiwaliśmy na transport na Ziemie Zachodnie. Na Zielone Świątki 1945 roku byliśmy w kościele. Ktoś dał znać, że przysłano wagony. Za- ładowaliśmy się. Gdy zachodziło słońce, byliśmy w Brodach (tu też do naszego transportu dołączyli Polacy), a w nocy we Lwowie. Dalej kierowaliśmy się na Poznań. Po drodze, ze względu na inny rozstaw torów, musieliśmy się przełado- wać na inne wagony. Były to wagony towarowe, kryte. W pierwszym wagonie jechali lekarze. Ludzie po drodze chorowali i umierali. Zmarłych chowano podczas postojów w miastach. W naszym wagonie jechało 5 rodzin. Ja jechałam z mamą, ojczymem i przyrod- nim bratem Michałem Sieraczkiem. Oprócz nas jechały 2 rodziny Urbanowiczów, Anastazja Dziekońska z czworgiem dzieci oraz Mikołaj Jaworski z żoną i babcią. Doszło tu do pewnego incydentu. Dla inwentarza żywego były przeznaczone osobne wagony. Tymczasem Jaworski do naszego wagonu przyprowadził kozę.

398 Anna Żygadło z domu Iweruk

Kiedy jadące z nami dzieci zachorowały na czerwonkę, lekarze nakazali mu natychmiast odprowadzić kozę do wagonu z inwentarzem. Nasza rodzina praktycznie nic ze sobą nie zabrała. Nie mieliśmy niczego. Trochę łachów, parę garnków. Warunki higieniczne były opłakane. O utrzymaniu higieny nie było mowy. Nie było gdzie się umyć, a podróż trwała 3 tygodnie. Ale jadąc, mieliśmy nadzieję, że będzie lepiej. Nie będzie już lasu. W nocy 2 czerwca dojechaliśmy do stacji kolejowej Grodziec Mały. Kazano nam się wyładowywać. Zaraz z rana przyjechał transport z Galicji. Ludzie za- częli zajmować domy. Część z nich była zajęta już wcześniej i wkrótce wolnych mieszkań prawie nie było. Wielu ludzi nie ruszało się ze stacji. Nie wiedzieli, co robić. Moja mama mówiła, żeby nie zajmować żadnego domu, bo przecież właściciele tu wrócą. Ja jednak za przykładem innych postanowiłam rozejrzeć się w sąsiedniej wsi Sobczyce. Wiele gospodarstw też już było tam zajętych. Zdecydowałam się jeszcze zobaczyć w Moszowicach. Znalazłam dość ładne gospodarstwo, ale z napisem, że jest zajęte przez nauczyciela. Jednak nie było nikogo. Sąsiad powiedział, że nikt tu nie mieszka. Zmazałam napis, posprzątałam i czekałam, czy ktoś się nie zgłosi. Nikt jednak nie wrócił. W domu nie było żadnego mebla. Sąsiad zgodził się przewieźć nas z Grodźca Małego do Moszowic. Po drodze, z Sobczyc zabraliśmy stół i kredens. Jeszcze trzeba było przekonać mamę, żeby razem z nami zamieszkała. Na drugi dzień przyszła. Ojczym znalazł jakiś wózek, którym później przywieźliśmy jeszcze trochę potrzebnych sprzętów z ruin Głogowa. Niemcy część swoich mebli za- bezpieczyli w piwnicach. Mieliśmy problem z wciągnięciem wózka pod górę załamanego mostu, ale jacyś ludzie nam pomogli. Moszowice zrobiły na nas pozytywne wrażenie. Była to ładna wieś. Wybrane gospodarstwo miało dobre budynki gospodarcze. Obora stała osobno. Była też mała stodoła. Nie pamiętam, czy pola były obsiane, ale na strychach znaleźli- śmy trochę zboża, a w piwnicy ziemniaki. Mąkę robiliśmy w Grodźcu i Kotli. Chleb piekliśmy sami. Żeby zasadzić ziemniaki, skopaliśmy z mamą szpadlami ponad 0,5 ha ogrodu. Młodszy brat zrobił znacznik do wyznaczenia rządków pod ziemniaki. Parę rodzin polskich było już tu przed nami, m.in. mieszkający po sąsiedzku Mieczysław Puszkiewicz (dziś mieszka tam Wincenty Filipczuk) zza Buga, Soło- nynka, Nawarecki, Teresa i Michał Krzaczkowscy, Maria Gołąb i Okrzymowski z żoną Marią, którzy przywieźli ze sobą krowę i konia. Walenty Urbanowicz z naszej wsi znalazł się w Lubelskiem, ale nie czuł się tam dobrze. Od znajomych dostał mój adres. Wkrótce otrzymałam od niego list. Zaproponowałam, żeby przyjechał z rodziną do nas i podałam stację Głogówko, do której należy dojechać. Po przyjeździe mieszkali z nami 3 lata, aż wyremonto- wali dla siebie dom. We wsi przebywała jeszcze chyba jedna rodzina niemiecka, która mieszkała z Romańczykiem. Była to kobieta i jej chory mąż. Anastazja Dziekońska i Marcel Urbanowicz z naszego transportu zostali w Sobczycach.

399 Anna Żygadło z domu Iweruk

Ludzie żyli zgodnie. Niektórzy, jak Okrzymowski, byli bardzo uczynni. Kiedy przyjechałam na Zachód, miałam 17 lat, mama 41 (urodziła się w 1904 roku). Ojczym był już starym człowiekiem. Sklepu we wsi jeszcze nie było. Otwarto go później. Po produkty żywnościowe chodziliśmy do Kotli. Z jedzeniem nie było żadnych problemów. Po okresie głodu na Wschodzie nie byliśmy wybredni. Kotla była też naszą parafią. Chodziliśmy tam do kościoła. Przez krótki czas proboszczem był ksiądz niemiecki. We wsi odbudowaliśmy zniszczoną kapliczkę i ksiądz dokonał jej poświęcenia. Wcześnie, bo już w 1945 roku, podjęłam pracę przy ładowaniu cegieł na wagony. Wybierano je z gruzów miasta Głogowa i wywożono na odbudowę Warszawy. Zarobione pieniądze przeznaczałam na potrzeby gospodarstwa. Pierwszą krowę kupiłam w Kotli, konia w Drzewcach, a następnego w Serbach. Do gospodarstwa należało ok. 9 ha pola, z którego musiałam oddać 24 q zboża w ramach obowiązkowych dostaw. Sama na plecach nosiłam worki ze zbożem, gdyż ojczym był już stary i nie miał tylu sił. Później we wsi wybrana zostałam zlewniarką. Dla mleczarni dokonywałam skupu mleka. Męża, Piotra Żygadło, poznałam dość późno. Miałam wtedy już 30 lat. Ślub wzięliśmy w kościele w Kotli. Mąż stale chorował i niestety już nie żyje. Dzieci nie mieliśmy. Obecnie mieszkam samotnie.

Anna Żygadło przy studni własnego domu w Sobczycach

Źródła: Maszynopis relacji sporządzonej przez Jana Baranieckiego (Sobczyce, 25 maja 2009 roku).

400 Wykaz miejscowości gminy Kotla (1945-2011)

Liczba Nazwa niemiecka Gmina wiejska Nazwa w latach Nazwa polska mieszkańców z 1943 roku w 1943 roku 1945-1946 (wrzesień 2011) Oderhorst Biechów Beichau Przymurze gm. Głogów Beichau Bogomice Biegnitz Biegnitz Biegonice/Biegomice * Brzeźniak Carlshof Sabel Brzezinek * Ceber Ziebern Biegnitz Sobierzyn 130 Dammfeld/ Chociemyśl Dammfeld Kociemyśle 360 Kotzemeuschel Dorzecze Buschhof Skeyden Dorzecze 42 Głogów Gaj Przystanek PKP * Głogówko Glogischdorf Glogischdorf Głogówko 375 gm. Gola Guhlau Guhlau Gola Szlichtyngowa Heidegrund/ Grochowice Grochowice Heidegrund 382 Grochwitz Grochowiska Niederfeld/ Grodziec Mały Niederfeld Grodziec Mały gm. Głogów Klein Gräditz folwark przy szosie Gródkowo Gut Nuehof Gródkowo * Moszowice- Krzepielów Kamiona PKP Ziebervorwerk Ziebern Kamiona Stacja PKP * Skobierzyn Klucze Seehagen/ Klautsch Seehagen Klucze gm. Głogów Kotla Kuttlau Kuttlau Kotla 1505 Kozie Doły Kosiadel/ Grünau Dammfeld Siodłów/Siodła 204 Krążkówko Neukranz Kuttlau Krzyżówek 31 Czempinek Duży/ Krzekotów Gross Vowerk Gross Vowerk * Czepinek Duży Czempinek Mały/ Krzekotówek Klein Vowerk Klein Vowerk 136 Czepinek Mały Kulów Höckricht Höckricht Kulów 176 Leśna Dolina Stadtforst/ Försterei Guhlau Dolina Leśna 1

401 Wykaz miejscowości gminy Kotla (1945-2011)

Liczba Nazwa niemiecka Gmina wiejska Nazwa w latach Nazwa polska mieszkańców z 1943 roku w 1943 roku 1945-1946 (wrzesień 2011) Moszówek, Mostówek, Moszowice Brückenfeld/Moβwitz Brückenfeld 120 Myślice część wsi Nowy Wilków * * Żyznów Wilków Pękoszów Mathildau/Siedlung Skeyden Matyldowo 56 Rapocin Rabsen Rabsen Rapocina * Robaków Robertshof Kuttlau Robczyn * Serby Lerchenberg/Zerbau Lerchenberg Nowe Serby/Serby gm. Głogów Skidniów Skeyden Skeyden Suchy Chleb 273 Dorzecze/Sobierzynek Skidniówek Friederikenhof Skeyden 55 Dolny Skórzyn Schumacherhof Kuttlau Skórzyn/Skórnik 2 Czepiel/Czpice/ Sobczyce Klentental/Tschopitz Klentental 319 Sobczyn Alt-Lerchenberg/ Stare Serby Lerchenberg Szczerbówek * Lerchenberg Wilków Wolfau/ Wilkau Wolfau Wilków gm. Głogów Wilków Głogowski Neu Wilkau Biegnitz Kolonia Nowy Wilków * PKP Majątek Biegoniec/ Winowno Majątek Weinbergvorwerk Biegnitz * Biegonice Zabiele Alt Sabel/Sabel Sabel Nowe Zabiele 127 Zabiele Stare Neu Sabel Sabel Stare Zabiele * Gaststätte Zaszków Kuttlau Zaszków 3 Zeiskekrug Żukowiczki Herrendorf * Sobierzynek Górny * północna Żyznów Immerstatt Wolfau Wilczynek część wsi Wilków

402 Bibliografia

Wybór publikacji dotyczących Ziem Zachodnich (ze szczególnym uwzględnieniem gminy Kotla) 1. Bacque James, Verschwiegene Schuld. Die alliierte Besatzungspolitik in Deutschland nach 1945, Pour le Mérite – Verlag für Militärgeschichte, Selent 2002, s. 124-125. 2. Banasiak Stefan, Działalność osadnicza Państwowego Urzędu Repatriacyjnego na Ziemiach Odzyska- nych w latach 1945-1947, Wyd. Instytut Zachodni, Poznań 1963. 3. Baraniecki Jan, Ocalić od zapomnienia. Relacje ze wspomnień mieszkańców wsi gminy Kotla [maszyno- pis w zbiorach Urzędu Gminy Kotla oraz Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Kotli], Kotla 2009. 4. Basiński Euzebiusz, W jednym organiźmie. Podstawy i przebieg procesu integracyjnego nad Odrą i Bałtykiem, Wyd. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1977. 5. Berendt Elżbieta, Dolny Śląsk. Tożsamość w konfrontacji z historyczną zamiennością, (w:) Mom jo skarb. Dolnośląskie tradycje w procesie przemian, Wyd. Muzeum Narodowe we Wrocławiu, Wrocław 2009, s. 15-97. 6. Bok Antoni, Głogów i okolice. Przewodnik turystyczny, Wyd. Wydawnictwo Ziemi Głogowskiej – Elyan, Głogów 2002, 20052. 7. Bok Antoni, Górniak Marek Robert, Grochowickie stachuriady 1983-2006. Spotkania przyjaciół, Wyd. Wydawnictwo „Graf”, Głogów 2006. 8. Bok Antoni, Górniak Marek Robert, Grochowickie stachuriady 1983-2008. Spotkania przyjaciół, Wyd. Wydawnictwo „Graf”, Głogów 2008. 9. Błaszak Zygmunt, Legnica na tle LGOM w świetle liczb, „Szkice Legnickie” 6(1971), s. 199- 214. 10. Borejko Wiktor, Migracja ludności w województwie zielonogórskim w latach 1953-1962, Wyd. Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Zielona Góra 1968. 11. Broszkiewicz Ryszard, Planowe kształtowanie miejskiej sieci osadniczej na Dolnym Śląsku w latach 1945-1985, (w:) Procesy urbanizacyjne w Niemczech i w Polsce w XIX i XX wieku ze szczególnym uwzględnieniem Nadrenii-Westfalii i Dolnego Śląska. Prace Naukowe Akademii Ekonomicznej imienia Oskara Langego we Wrocławiu – 1991 nr 560, Wrocław 1991, s. 119- 127. 12. Buchowski Marian, Edward Stachura, Biografia i legenda, Wyd. Wydawnictwo „Magnes”, Opole 1992. 13. Buchowski Marian, Edward Stachura, Biografia i legenda, Wyd. Wydawnictwo „Kamerton”, Opole 1993. 14. Buchowski Marian, Edward Stachura, Biografia i legenda, Wyd. Wydawnictwo „Kamerton” Domu Wydawniczego Herold Press, Opole 1994. 15. Buczek Czesław, Problemy urbanizacji na ziemiach zachodnich i północnych, (w:) Społeczno-demo- graficzne problemy mieszkańców ziem zachodnich i północnych Polski (Ziemie Zachodnie i Północne Polski – z. 2), Praca zbiorowa pod red. Roberta Woźniaka, Wyd. Uniwersytet Szczeciński, Opole 1990, s. 106-113. 16. Burczik Marcin, Władze miejskie Głogowa i powiatu głogowskiego w latach 1945-1950, (w:) Encyklopedia Ziemi Głogowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 1996, z. 60, s. 37-38. 17. Chodorowska Agnieszka, Przywracanie kulturze dolnośląskiej jej regionalnej specyfiki, Wyd. Oficyna Wydawnicza Atut – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2006. 18. Choroś Monika, Jarczak Łucja, Słownik nazw miejscowych Dolnego Śląska polsko-niemiecki i niemiecko- -polski. Wörterbuch der Ortsnamen in Niederschlesien polnisch-deutsch und deutsch-polnisch, Wyd.

403 Bibliografia

Państwowy Instytut Naukowy – Instytut Śląski w Opolu, Opole 1995. 19. Chorzępa Michał, Rozwój organizacji kościelnej na Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim w latach 1945-1965, „Nasza Przyszłość” 22 (1965) s. 113-149. 20. Chutkowski Janusz, Głogów – informator historyczny, Wyd. Towarzystwo Miłośników Głogowa, Głogów 1992. 21. Chutkowski Janusz, Głogów w XX wieku. Zarys monograficzny, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogow- skiej, Głogów 2004. 22. Chutkowski Janusz, Głogów w XX wieku. Zarys monograficzny, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogow- skiej, Głogów 2004. 23. Chutkowski Janusz, Osadnictwo polskie w powiecie głogowskim w latach 1945-1950, (w:) Ziemie wo- jewództwa legnickiego w latach 1945-1950. Osadnictwo i zagospodarowanie, Praca pod red. Janusza Chutkowskiego, Wyd. Towarzystwo Miłośników Głogowa, Legnica 1989. 24. Chutkowski Janusz, Powrót do gniazda (w:) Województwo legnickie – przemiany i rozwój w 40-leciu PRL, Praca pod red. Tadeusza Rollauera, Wyd. Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Legnicy, Legnica 1988, s. 17-43. 25. Chutkowski Janusz, Powstanie szkolnictwa polskiego w powiecie głogowskim i jego działalność w latach 1945-1950. Biblioteka Encyklopedii Ziemi Głogowskiej T. 24, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 1996. 26. Chutkowski Janusz, Z dziejów rzemiosła w powiecie głogowskim w latach 1945-1950, „Szkice Legnickie” 13(1987) s. 43-51. 27. Ciesielski Henryk, Wrabec Hanna, Katalog zabytkowych ogrodów i parków województwa legnickiego, Praca pod redakcją Krzysztofa Eysmontta, Wyd. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Go- spodarki Wodnej w Legnicy, Legnica 1997. 28. Cieślak Karolina, Tożsamość regionalna starszego pokolenia Głogowa i okolic (Praca licencjacka napisana pod kierunkiem Radosława Kawczyńskiego w Instytucie Humanistycznym – Państwowej Szkoły Zawodowej w Głogowie), Głogów 2008 [maszynopis]. 29. Cieślak Maria, Ostasiewicz Stanisława, Przemiany ludnościowe w miastach Dolnego Śląska po II wojnie światowej (do 1986 roku), (w:) Procesy urbanizacyjne w Niemczech i w Polsce w XIX i XX wieku ze szczególnym uwzględnieniem Nadrenii-Westfalii i Dolnego Śląska. Prace Naukowe Akademii Ekono- micznej imienia Oskara Langego we Wrocławiu nr 500 (199l), Wrocław 1991, s. 93-103. 30. Czaja Stanisław, Wilczyński Piotr, Legnicko-Głogowski Okręg Miedziowy. Analiza społeczno-ekono- miczna regionu w latach 1945-1960, Wyd. Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Legnicy, Legnica 1987. 31. Damurski Łukasz, Miasta Dolnego Śląska po II wojnie światowej (zasiedlanie, stabilizacja, integracja), Wyd. Politechnika Wrocławska, Wrocław 2006. 32. Das war Glogau. Stadt und Land an der Oder 1913-1945, Wyd. Glogauer Heimatbund, Hannover 19912. 33. Dąbrowski Stanisław, Sytuacja polityczna na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948 na tle uwarunkowań ogólnokrajowych, (w:) Integracja społeczno-narodowa Ziem Zachodnich. Wybrane problemy, Wyd. Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej, Wrocław 2006, s. 11-22. 34. Dąbrowski Stanisław, Uwarunkowania i motywy migracji ludnościowych i osadnictwa na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948, „Szkice Legnickie” 19(1997), s. 93-107. 35. Demidziuk Krzysztof, Wpływ archeologii nazistowskiej na zmiany nazw miejscowych w prowincji dolnośląskiej – wybrane przykłady, (w:) Nazwa dokumentem przeszłości regionu, Wyd. Oficyna Wy- dawnicza ATUT oraz Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2010, s. 191-212. 36. Dolata Bolesław, Wyzwolenie Dolnego Śląska w 1945 roku, Wyd. Ossolineum, Wrocław 19701, 19852. 37. Dolnośląski Informator Gospodarczy. Wyd. Wydawnictwo Izby Przemysłowo-Handlowej, Izby Rzemieśl- niczej, Wojewódzkiego Związku Zrzeszeń Kupieckich Dolnego Śląska we Wrocławiu, Wrocław 1947. 38. Dominiczak Henryk, Osadnictwo i procesy demograficzne w powiecie głogowskim w latach 1945-1950, (w:) Głogów. Praca zbiorowa pod redakcją Wiesława Sautera, Wyd. Lubuskie Towarzystwo Kulturalne, Zielona Góra 1969, s. 47-73. 39. Dominiczak Henryk, Początki władzy ludowej na obszarach obecnego województwa zielonogórskiego w 1945 roku, „Polska Ludowa” 7(1968) s. 161-181. 40. Dominiczak Henryk, Proces zasiedlania województwa zielonogórskiego w latach 1945-1950, Wyd. Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra 1975.

404 Bibliografia

41. Dominiczak Henryk, Tworzenie administracji polskiej w południowo-zachodniej części województwa zielonogórskiego, „Prace Lubuskiego Towarzystwa Naukowego” 3(1967) z. 1, s. 26-31. 42. Dominiczak Henryk, Wysiedlenie ludności niemieckiej w latach 1945-1950, „Prace Lubuskiego Towa- rzystwa Naukowego” 3(1967) z. 1, s. 136-154. 43. Domke Radosław, Migracje ludności na Ziemiach Odzyskanych, „Rocznik Lubuski” 35(2009) nr 1, s. 149-157. 44. Duda Stanisław, Lasy a przemysł w Legnicko-Głogowskim Okręgu Miedziowym, „Cuprum” 1978 nr 2, s. 43-45. 45. Dulczewski Zygmunt, Drugie pokolenie. Wspomnienia mieszkańców zachodnich i północnych ziem Polski, Wyd. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1978. 46. Dulczewski Zygmunt, Kwilecki Andrzej, Pamiętniki osadników Ziem Odzyskanych, Wyd. Wydaw- nictwo Poznańskie, Poznań 1963. 47. Dulczewski Zygmunt, Kwilecki Andrzej, Społeczeństwo wielkopolskie w osadnictwie Ziem Zachodnich, Wyd. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1962. 48. Dulczewski Zygmunt, Społeczeństwo Ziem Zachodnich,studium porownawcze wynikow badań socjo- logicznych w wojewodztwie zielonogorskim w latach 1958-1960 i 1968-1970, Wyd. Instytut Zachodni, Poznań 1971. 49. Dulczewski Zygmunt, Społeczne aspekty migracji na ziemiach zachodnich, Wyd. Instytut Zachodni, Poznań 1964. 50. Dulczewski Zygmunt, Kwilecki Andrzej, Z życia osadników na Ziemiach Zachodnich, Wyd. Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, Warszawa 1961. 51. Dylik Jan, Geografia Ziem Odzyskanych w zarysie, Wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1946. 52. Dziurzyński Patrycy, Osadnictwo rolne na Ziemiach Odzyskanych, Wyd. Ludowa Spółdzielnia Wy- dawnicza, Warszawa, 1983. 53. Glogovia Maior. Wielki Głogów między blaskiem dziejów i cieniem ruin. Praca zbiorowa pod red. ława Czechowicza i Małgorzaty Konopnickiej, Wyd. Instytut Historii. Wydział Humanistyczny. Uniwersytet Zielonogórski, Urząd Miejski w Głogowie, Historický Ústav Filozofická Fakulta Univerzita Hradec Králové, Głogów 2010. 54. Głogów. Zarys monografii miasta, Praca pod red. Krystyna Matwijowskiego, Cykl – Monografie Regionalne Dolnego Śląska, Wyd. Wydawnictwo DTSK, Wrocław-Głogów 1994. 55. Golachowski Stefan, Badania geograficzno-gospodarcze nad Legnicko-Głogowskim Okręgiem Miedzi (LGOM), (w:) Problemy Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedzi, Praca pod red. Igora Kisiela, Wyd. Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, Wrocław 1966, s. 30-33. 56. Golachowski Stefan, Zagożdżon Antoni, Dolnośląski Okręg Miedziowy 1960-1970. Początki przemian społeczno-ekonomicznych, Wyd. Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Wrocław 1974. 57. Golemo Mieczysław, Szkolnictwo powszechne powiatu głogowskiego w okresie przejściowym (1945-1948), Acta Universitatis Wratislawiensis – Prace Pedagogiczne 76(1992), Wrocław 1992, s. 167-176. 58. Górniak Marek Robert, Autor „Siekierezady” żył wśród nas, „Gazeta Głogowska” 1(2000), nr 5, s. 20. 59. Górniak Marek Robert, Czopik Jan, (w:) Encyklopedia Ziemi Głogowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2001, z. 53-54, s. 3-4. 60. Górniak Marek Robert, Integracyjna rola Kościoła katolickiego w powojennych dziejach społeczeństwa Głogowa (ze szczególnym uwzględnieniem okresu 1945-1950), (w:) Głogów. W poszukiwaniu źródeł rozwoju. Praca zbiorowa pod redakcją Jarosława Hermaszewskiego, Wyd. Głogowskie Towarzystwo Naukowe, Głogów 2010, s. 83-93. 61. Górniak Marek Robert, Jan Czopik-Leżachowski, „Tygodnik Głogowski i Polkowicki” 8(1999), nr 14, s. 9. 62. [Górniak Marek Robert], Kotla, (w:) Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberg Print – Suplement Współczesny, Warszawa 2000, t. 35/13, s. 122. 63. Górniak Marek Robert, Kotla, (w:) Encyklopedia Katolicka, Wyd. Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 2002 IX, kol. 1066. 64. Górniak Marek Robert, Kotla, (w:) Encyklopedia Ziemi Głogowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Gło- gowskiej, Głogów 1999, z. 51, s. 9-10. 65. Górniak Marek Robert, Kotla, (w:) Encyklopedia Ziemi Głogowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Gło- gowskiej, Głogów 2000, z. 51/52, s. 17-18. 66. [Górniak Marek Robert], Legnicko-Głogowski Okręg Miedziowy, (w:) Wielka Ilustrowana Encyklopedia

405 Bibliografia

Powszechna Wydawnictwa Gutenberg Print, t. 36/14 (suplement współczesny), Warszawa 2001, s. 60-61. 67. Górniak [Marek Robert], Lubuska Ziemia, (w:) Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powszechna Wy- dawnictwa Gutenberg Print, t. 36/14 (suplement współczesny), Warszawa 2001, s. 238-239. 68. Górniak Marek Robert, Materiały do monografii gminy Kotla [maszynopis w zbiorach Urzędu Gminy oraz Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Kotli], Lublin-Kotla 1999. 69. Górniak Marek Robert, Ochotnicza Straż Pożarna w Kotli 1946-2006, Wyd. Urząd Gminy w Kotli, Kotla-Lublin 2006. 70. Górniak Marek Robert, Pamiętniki i wspomnienia osadników rejonu Gminy Grębocice (zeszyt 1), Wyd. Urząd Gminy w Grębocicach, Grębocice-Lublin 2006. 71. Górniak Marek Robert, Pamiętniki i wspomnienia osadników rejonu Gminy Grębocice (zeszyt 2), Wyd. Urząd Gminy w Grębocicach, Gminna Biblioteka Publiczna w Grębocicach, Grębocice-Lublin 2008. 72. Górniak Marek Robert, Pamiętniki i wspomnienia osadników rejonu Gminy Grębocice (zeszyt 3), Wyd. Urząd Gminy w Grębocicach, Gminna Biblioteka Publiczna w Grębocicach, Grębocice-Lublin 2011. 73. Górniak Marek Robert, Piotr Rudnicki [cykl – Twórcy głogowskiej kultury], „MIT – Głogowski Miesięcznik Kulturalny” 2 (1995) nr 11 (14), s. 21-23. 74. Górniak Marek Robert, Początki gminy Kotla (1), „Tygodnik Głogowski” 2 (1995) nr 29, s. 3. 75. Górniak Marek Robert, Początki gminy Kotla (2), „Tygodnik Głogowski” 2 (1995) nr 31, s. [3]. 76. Górniak Marek Robert, Początki gminy Kotla (3), „Tygodnik Głogowski” 2 (1995) nr 31, s. 7. 77. Górniak Marek Robert, Pojedyncze akordy. Z historią za pan brat. [Jan Czopik Leżachowski] „Gazeta Lubuska” 46(1998), nr 135 (14 234), s. 20. 78. Górniak Marek Robert, Polska historiografia historyczno-kościelna ziemi głogowskiej w latach 1945- 2005, (w:) Głogów. W poszukiwaniu źródeł rozwoju. Praca zbiorowa pod redakcją Jarosława Herma- szewskiego, Wyd. Głogowskie Towarzystwo Naukowe, Głogów 2007, s. 115-134. 79. Górniak Marek Robert, Powojenne początki powiatu głogowskiego, „Tygodnik Głogowski” 2 (1995) nr 18 [s. 3]. 80. Górniak Marek Robert, Relacje i wspomnienia osadników rejonu gminy Kotla, Wyd. Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Kotli, Urząd Gminy Kotla, Kotla-Lublin 2007. 81. Górniak Marek Robert, Relacje i wspomnienia osadników rejonu gminy Polkowice (ze szczególnym uwzględnieniem okresu pionierskiego 1945-1960), Lublin-Polkowice 2010, s. 17-51 [maszynopis w zbio- rach Miejskiej Biblioteki w Polkowicach]. 82. Górniak Marek Robert, Społeczno-religijna rola zakonów i stowarzyszeń katolickich w powojennych dziejach ziemi głogowskiej (ze szczególnym uwzględnieniem okresu pionierskiego 1945-1960), (w:) Głogów tu i teraz. Praca zbiorowa pod red. Ewy Czaińskiej, Jarosława Hermaszewskiego i Beaty Kohlman, Wyd. Głogowskie Towarzystwo Naukowe, Głogów 2011, s. 95-115. 83. Górniak Marek Robert, Stachura Edward, (w:) Encyklopedia Ziemi Głogowskiej, Głogów 2007, z. 4-65, s.27-28. 84. Górniak Marek Robert, Szabrownictwo, (w:) Encyklopedia „Białych Plam”, Wyd. Polskie Wydawnictwo Leksykograficzne Polwen, Radom 2006 XX, s. 265-268. 85. Górniak Marek Robert, Wypędzeni, (w:) Encyklopedia „Białych Plam”, Wyd. Polskie Wydawnictwo Leksykograficzne Polwen, Radom 2006 XX, s. 301-305. 86. Górniak Marek Robert, Ziemia głogowska w latach 1945-1954. Podział administracyjny (1), „Tygodnik Głogowski i Polkowicki” 5 (1998) nr 20, s. 21. 87. Górniak Marek Robert, Ziemie Odzyskane, (w:) Encyklopedia „Białych Plam”, Wyd. Polskie Wydaw- nictwo Leksykograficzne Polwen, Radom 2006 XVIII, s. 252-255. 88. Gralak Bronisław, Osadnictwo wojskowe na Dolnym Śląsku w latach 1945-1947, „Sobótka” 1977 nr 1, s. 37-51. 89. Grecki Adam, Osadnictwo rolne w powiecie głogowskim w latach 1945-1948, (maszynopis pracy ma- gisterskiej napisanej pod kierunkiem Henryka Słabka w Instytucie Nauk Politycznych – Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego), Warszawa 1970. 90. Grygajtis Krzysztof, Ziemie województwa legnickiego w latach 1945-1950. Osadnictwo i zagospodaro- wanie. Materiały pod redakcją Janusza Chutkowskiego przygotowane na sesję zorganizowaną 21 IV 1989 roku w Legnicy, „Sobótka” 45(1990) nr 4, s. 567-570. 91. Hejger Maciej, Przekształcenia narodowościowe na Ziemiach Zachodnich i Północnych Polski w latach 1945-1959, Wyd. Akademia Pomorska w Słupsku, Słupsk 2008.

406 Bibliografia

92. Hyciuk Grzegorz, Osobowym do Borowiecka Dzietrzychowa… Problematyka nazw i przystanków kolejowych na Dolnym Śląsku w latach 1945-1950, (w:) Nazwa dokumentem przeszłości regionu, Wyd. Oficyna Wydawnicza ATUT oraz Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2010, s. 239-258. 93. Hyterek-Hyciuk Joanna, „Rosjanie nadchodzą”. Ludność niemiecka a żołnierze Armii Radzieckiej (Czerwonej) na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948, Wyd. Oddział Instytutu Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Wrocław 2010. 94. Informator o gminach województwa legnickiego, Wyd. Wojewódzki Urząd Statystyczny w Legnicy, Legnica 1992. 95. Irek Waldemar, Integracja społeczno-narodowa Ziem Zachodnich, (w:) Integracja społeczno-narodo- wa Ziem Zachodnich. Wybrane problemy. Praca zbiorowa pod red. Mateusza Niecia, Wyd. Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej, Wrocław 2006, s. 71-82. 96. Iżyk Wanda, Integracja ludności Ziem Zachodnich na tle przemian ludnościowych, gospodarczych i społecznych, (w:) 40-lecie powrotu Ziem Zachodnich i Północnych do Macierzy. Praca zbiorowa pod red. Mariana Muszkiewicza i Józefa Michała Sroki, Wyd. Wydawnictwo Uczelniane Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, Wrocław 1986, s. 23-36. 97. Jagielska Mieczysława, Wyzwolenie Głogowa i kształtowanie się władzy ludowej w latach 1945-1947, maszynopis pracy magisterskiej napisanej pod kierunkiem Benona Miśkiewicza – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu/, Głogówko-Poznań 1972. 98. Jakubczak Franciszek, Ludzie i miedź. Pamiętniki z legnicko-głogowskiego rejonu uprzemysławianego, Wyd. Iskry, Warszawa 1974. 99. Jankowski Stanisław, Stan przemysłu na Dolnym Śląsku w 1945 roku, „Sobótka” 27(1972) nr 2, s. 293-308. 100. Jedynak Łukasz, [Głogów w cieniu swastyki], Wyd. nakładem autora, Głogów 2010. 101. Kaczkowski Mieczysław, Głogów. Informator historyczny i turystyczny,Wyd. Lubuskie Towarzystwo Kultury, Głogów 1972. 102. Kaczkowski Mieczysław, Głogów i okolice. Informator historyczny i turystyczno-krajoznawczy, Wyd. Lubuskie Towarzystwo Kultury, Zielona Góra 1967. 103. Kaczmarek Halina, Rozwój sieci osadniczej Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego pod wpływem uprzemysłowienia, „Prace Naukowe Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu” 1976 z. 82, s. 141-153. 104. Kaczmarek Kazimierz, Wyzwolenie Zachodnich i Północnych Ziem Polski, (w:) Dwudziestolecie powrotu (Rocznik Ziem Zachodnich i Północnych – 1965), Wyd. Towarzystwo Rozwoju Ziem Zachodnich, Warszawa 1965, s. 31-41. 105. Kaps Johannes, Die Tragödie Schlesiens 1945/46 in Dokumenten, Unter Besonderer Berucksichtigung des Erzbistums Breslau, Verlag „Christ Unterwegs”/, München 1955. 106. Kaps Johannes, Die Tragödie Schlesiens: 1945/46. /Deutscher Taschenbuch Verlag/. München 1962. 107. Kaszuba Elżbieta, Dolnośląski tygiel. Ludność regionu w pierwszych latach po II wojnie światowej, (w:) Śląsk, Polska, Niemcy na przestrzeni wieków…, Wyd. Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2008, s. 165-178. 108. Kaufman Joseph Erich, Kaufman Hanna Wanda, Jurga Robert M., Fortess Third Reich German. Fortifications and Defense Systems in World War II, Wyd. Da Capo Press, 2002 (Fortyfikacje Trzeciej Rzeszy. Niemieckie umocnienia i systemy obrony w II wojnie światowej, Wyd. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011, s. 173, 478, 494). 109. Kersten Krystyna, Szarota Tomasz, Kształtowanie się pierwszego planu osadnictwa Ziem Zachodnich w 1945 roku (Wybór dokumentów), „Polska Ludowa” 5(1966) s. 127-189. 110. Klich Alfred, Ruchy migracyjne i zmiany w składzie zawodowym ludności Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego w pierwszych latach budowy kombinatu, „Studia Śląskie” – Seria Nowa 16(1969), s. 117-153. 111. Konieczny Alfred, Festung Glogau, „Odra – miesięcznik społeczno-kulturalny” 46(2006) nr 5, s. 49-56. 112. Koszmider Jan, Województwo legnickie w latach 1975-1977. Zarys społeczno-gospodarczy, „Szkice Legnickie” 11(1985) s. 5-101. 113. Kościk Elżbieta, Osadnictwo polskie na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948, „Dolny Śląsk” 11(2005), s. 23-32. 114. Kościoły diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Nasze dziedzictwo, T. 3 [Kirchen der Diözese Grünberg- -Landsberg. Unser Erbe, Bd. 3], Wyd. Ikona, Bydgoszcz [2010]. 115. Kowalik Anastazja, Polska Partia Robotnicza na Dolnym Śląsku 1945-1948. Rozwój organizacji, „Rocznik Wrocławski” 15/16(1971-1972), s. 7-38. 116. Kowalik Anastazja, Z dziejów Polskiej Partii Robotniczej na Dolnym Śląsku w latach 1945- 1948,

407 Bibliografia

„Rocznik Dolnośląski” 10(1979), s. 151-175. 117. Kowalski Stanisław, Netzel Andrzej, Wierzbowski Jerzy, Głogów /Informator turystyczny/, Wyd. Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra 1970. 118. Królak Adam, Głogów i ziemia głogowska, Wyd. Sport i Turystyka, Warszawa 1954. 119. Kubasik Czesław, Związek Młodzieży Polskiej na Śląsku w latach 1948-1957 (MonografieŚ ląskie Ossolineum – T. 31), Wrocław 1978. 120. Kulik Celina, Kraina miedzią narodzona (LGOM), „Trybuna Ludu” 1972, nr 148, s. 3-4. 121. Kwaśniewski Krzysztof, Adaptacja kulturowa ludności na Dolnym Śląsku po 1945 roku a etnograficzne badania społeczności niejednolitych kulturowo, Wyd. Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Wrocław 1963. 122. Lewicki Przemysław, Festung Glogau. Kalendarium wydarzeń 1944-1945, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2008. 123. Łach Stanisław, Osadnictwo na Ziemiach Odzyskanych w latach 1945-1950, Wyd. Wyższa Szkoła Pe- dagogiczna w Słupsku, Słupsk 1996. 124. Maciuszczak Wiesław, Kompania radiotechniczna w Kotli 1956-1997, (w:) Garnizon Głogów. Historia – teraźniejszość – przyszłość. Materiały z konferencji popularno-naukowej. Głogów 14. 05. 2011 roku, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2011, s. 165-175. 125. Maciuszczak Wiesław, Kotla – kompania radiotechniczna, (w:) Encyklopedia Ziemi Głogowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2008, z. 68, s. 33-34. 126. Maciuszczak Wiesław, Rozminowanie ziemi głogowskiej od 1945 roku, (w:) Encyklopedia Ziemi Gło- gowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2008, z. 68, s. 50-51. 127. Maciuszczak Wiesław, Twierdza Głogów. Garnizon i ludzie. 1630-2009, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2009. 128. Mazur Mariusz, Argumentacja legitymizująca przynależność Ziem Zachodnich i Północnych do Polski w pierwszych latach po II wojnie światowej, „Studia Zachodnie” 10(2008), s. 81-101. 129. Mazur Marzenna, „Szli na zachód osadnicy”. Tożsamość kulturowa ludności przybyłej na Pomorze po 1945 roku, Wyd. Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, Słupsk 2002. 130. Mazur Mariusz, Argumentacja legitymizująca przynależność Ziem Zachodnich i Północnych do Polski w pierwszych latach po II wojnie światowej, „Studia Zachodnie” 10(2008) s. 81-101. 131. Mazurski Krzysztof R[adosław], Głogów i okolice, Wyd. RSW Prasa-Książka-Ruch, Wrocław 1980. 132. Michalska Janina, Obejmowanie władzy na Dolnym Śląsku przez polską administrację w 1945 roku, „Sobótka” 21(1966) nr 4, s. 620-647. 133. Migdalski Paweł, Nazwy jako środek kreowania mitu Ziem Odzyskanych na przykładzie Rejonu Pa- mięci Narodowej Cedynia – Gozdowice – Siekierki, (w:) Nazwa dokumentem przeszłości regionu, Wyd. Oficyna Wydawnicza ATUT oraz Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2010, s. 65-81. 134. Mochocki Władysław, Przestępstwa pospolite Armii Czerwonej na Środkowym Nadodrzu (1945-1947) w przekazach urzędowych administracji terenowej i centralnej, „Studia Zachodnie” 5(2000) s. 47-51. 135. Mój dom nad Odrą. Ze wspomnień głogowian, Praca zbiorowa pod redakcją Wiesława Sautera, Wyd. Lubuskie Towarzystwo Kultury, Zielona Góra 1973. 136. Nawrocki Walenty, Rolnictwo w Zagłębiu Miedziowym, „Rada Narodowa, Gospodarka, Administra- cja” 30(1973) nr 3, s. 40. 137. Nawrocki Walenty, Ziemia głogowska w latach 1938-1968 (Kronika) – I, Głogów 1968 [maszynopis – przepisany przez Krystynę Staszek]. 138. Nitschke Bernadetta, Wyjazdy Niemców i ludności rodzimej z województwa zielonogórskiego w latach 1950-1959, „Studia Zachodnie” 5(2000), s. 125-134. 139. Nowosielska-Sobel Joanna, „Matecznik sprzeczności”? Spór o „właściwe nazwy” na Dolnym Śląsku po II wojnie światowej w świetle prasy regionalnej, (w:) Nazwa dokumentem przeszłości regionu, Wyd. Oficyna WydawniczaAT UT oraz Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2010, s. 221-237. 140. Ociepka Beata, Deportacje, wysiedlenia, przesiedlenia – powojenne migracje z Polski do Polski, Wyd. Instytut Zachodni, Poznań 2001. 141. Okólska Halina, Wrocław po 1945 – następstwa wojny – stalinizm, (w:) 1000 lat Wrocławia. Przewodnik po wystawie, Praca zbiorowa pod red. Macieja Łagiewskiego, Haliny Okólskiej i Piotra Goszczanow- skiego, Wyd. Muzeum Miejskie Wrocławia, Wrocław 20112, s. 291-298. 142. Ordyłowski Marek, Wieś dolnośląska w latach 1945-1956. Władza a społeczeństwo, Wyd. Akademia Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, Wrocław 1999.

408 Bibliografia

143. Osadnictwo na ziemiach obecnego województwa legnickiego w latach 1945-1950, Materiały przygoto- wane na sesję organizowaną 21.04.1989 roku. Praca zbiorowa pod red. Janusza Chutkowskiego, Wyd. Wydawnictwo Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Legnicy, Legnica 1989. 144. Osikowski Eugeniusz, Zniszczenia wojenne miast i wsi w Polsce według stanu w dniu 1 maja 1945 roku, „Polska Ludowa” 7(1968) s. 183-209. 145. Pacyga Artur, Poufny memoriał, (w:) Encyklopedia Ziemi Głogowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 1995, z. 31, s. 15-16. 146. Pacyga Artur, Współczesne dzieje społeczno-kulturalne Sławy, (w:) Sława. Zarys dziejów, Wyd. Urząd Miasta i Gminy w Sławie, Sława 2004, s. 159-165. 147. Pasierb Bronisław, Migracja ludności niemieckiej z Dolnego Śląska w latach 1944-1947, Wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1969. 148. Pazoła Barbara, Źródła do tematu osadnictwa polskiego w województwie legnickim po II wojnie świa- towej, „Szkice Legnickie” 19(1997), s. 160-163. 149. Plohij Sergij Mikolajovič, Yalta 1945. The Pice of Peace, New York 2010 (Jałta. Cena pokoju, Wyd. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011). 150. Pierwsze lata na Ziemiach Zachodnich, Podał do druku Maciej Zalewski, Wyd. Towarzystwo Miło- śników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, Wrocław 2010, s. 65-81. 151. Powiaty i gminy Dolnego Śląska, Wyd. „Bogart”, Wrocław 2000, s. 159. 152. Problemy rozwoju gospodarczego i demograficznego Ziem Zachodnich w latach 1945-1958, Praca zbio- rowa pod red. Bohdana Gruchmana i Janusza Aleksandra Ziółkowskiego, Wyd. Instytut Zachodni, Poznań 1960. 153. Przemiany ludnościowo-osadnicze na Dolnym Śląsku po II wojnie światowej [Acta Universitatis Wrati- slaviensis. Studia Geograficzne – 61/1994 – nr 1591]. Praca zbiorowa pod redakcja Jana Łobody, Wyd. Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1994. 154. Ptaszyński Radosław, Trzymamy straż nad Odrą, Propaganda – fakty – dokumenty, Wyd. Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – Oddział w Szcze- cinie, Szczecin 2007. 155. Rospond Stanisław, Słownik nazw geograficznych Polski Zachodniej i Północnej. Według uchwał Komisji Ustalania Nazw Miejscowych pod przewodnictwem St. Srokowskiego, Wrocław 1951. 156. Ruchniewicz Krzysztof, Kształtowanie się dolnośląskiej świadomości regionalnej po 1989 roku, (w:) Śląsk, Polska, Niemcy na przestrzeni wieków.., Wyd. Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2008, s. 308-319. 157. Ruchniewicz Małgorzata, Lata 1945-1948, (w:) Dolny Śląsk. Monografia historyczna, Wyd. Wydaw- nictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2006, s. 666-667. 158. Rydz Leszek, Kucharska księga wspomnień gminy Głogów, Wyd. Stowarzyszenie na Rzecz Integracji i Rozwoju Gminy Głogów „Nasza Gmina”, Głogów 2010. 159. Sadowski Jerzy Bogusław, Słownik nazw miejscowości Ziemi Głogowskiej polsko-niemiecki i niemiecko- -polski. Wydanie drugie poprawione i uzupełnione, Biblioteka Encyklopedii Ziemi Głogowskiej – VI, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2002. 160. Sadowski Jerzy [Bogusław], Zmiany nazw miejscowości powiatu głogowskiego po 1945 roku, Biblioteka Encyklopedii Ziemi Głogowskiej – XIII, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 1994. 161. Sadowski Jerzy [Bogusław], Łachowski Paweł, Topolexikon. Zestawienie nazw miejscowości i jedno- stek toponomastycznych ziemi głogowskiej (w:) Suplement do Encyklopedii Ziemi Głogowskiej, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 1995 [wydruk komputerowy]. 162. Sadowski Wojciech, Konsekwencje społeczno-kulturowe przesiedlenia zza Buga, „Studia Zachodnie” 5(2000), s. 15-25. 163. Sakson Andrzej, Przemiany tożsamości mieszkańców Ziem Zachodnich i Północnych, „Rocznik Lu- buski” 36(2010) cz. 2, s. 307-321. 164. Sakson Nikodem, Ziemie Odzyskane 1945-2005. Ziemie Zachodnie i Północne. 60 lat w granicach państwa polskiego, Wyd. Instytut Zachodni, Poznań 2007. 165. Schematyzm diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. 50 lat – wydanie jubileuszowe, Wyd. Kuria Diecezjalna w Zielonej Górze, Zielona Góra 1995. 166. Siatecki Alfred, „Siekierezada” albo kotlańska zima Stachury, Czopika i słynnej dentystki Majki Nowak, „Twórczość” 38(1982), nr 3, s. 136-141. 167. Skobelski Robert, Problemy rozwoju gospodarczego Ziem Odzyskanych w pierwszym powojennym dziesięcioleciu, „Rocznik Lubuski” 33(2007), cz. 2, s. 89-120.

409 Bibliografia

168. Stańczyk Henryk, Operacja sandomiersko-śląska 1. Frontu Ukraińskiego. Bitwa o Górny Śląsk, Wyd. Wojskowy Instytut Historyczny, Warszawa 1996. 169. Strauchold Grzegorz, Dyskusja wokół polskiego nazewnictwa tzw. Ziem Odzyskanych w latach 40. XX wieku, (w:) Nazwa dokumentem przeszłości regionu, Wyd. Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2010, s. 21-34. 170. Strauchold Grzegorz, Polska ludność rodzima ziem zachodnich i północnych. Opinie nie tylko publiczne lat 1944-1948, Wyd. Ośrodek Badań Naukowych, Olsztyn, 1995. 171. Styś Leszek [Stanisław], Osadnictwo wojskowe na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948, Wyd. Dolnośląskie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne, Wrocław 1978. 172. Styś Leszek Stanisław, Rozminowanie Dolnego Śląska w latach 1945-1948, „Sobótka” 20(1965) nr 3 s. 401-409. 173. Szczegóła Hieronim, Armia radziecka na Ziemiach Zachodnich. Okupacja czy stacjonowanie, (w:) Studia historyczne nad polityką, gospodarką i kultura, Wyd. Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra 2002, s. 75-84. 174. Szczegóła Hieronim, Początki władzy ludowej w powiecie głogowskim, (w:) Głogów. Praca zbiorowa pod red. Wiesława Sautera, Wyd. Lubuskie Towarzystwo Kultury, Zielona Góra 1969 s. 73-88. 175. Szczegóła Hieronim, Źródła do początków władzy ludowej na Ziemi Lubuskiej 1945-1947, Wyd. Pań- stwowe Wydawnictwo Naukowe, Poznań 1971. 176. Szkurłatowski Zygmunt, Przemiany wielkości i struktury gospodarstw oraz rodzin wiejskich pod wpływem uprzemysłowienia na terenie LGOM w latach 1967-1969, „Szkice Legnickie” 8(1974), s. 81-123. 177. Śmiecińska Mariola, Blask małej ojczyzny, Wyd. Kaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Blizanów 2004. 178. Śmierzchalski-Wachocz Dariusz, Migracje i początki tworzenia się nowego społeczeństwa na Środko- wym Nadodrzu w latach 1945-1950, „Studia Paradyskie” 12(2002), s. 77-95. 179. Śmierzchalski-Wachocz Dariusz, Partia komunistyczna wobec przejawów wiary katolickiej w swoich szeregach na Środkowym Nadodrzu, Wyd. Apostolicum, Ząbki 2004. 180. Śmierzchalski-Wachocz Dariusz, Rola ZMP w procesie ateizacji i demoralizacji młodego pokolenia na Środkowym Nadodrzu w latach 1948-1956, „Studia Paradyskie” 15(2005), s. 175-192. 181. Toczewski Andrzej, Bitwa o Odrę w 1945 roku, Wyd. Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2010. 182. Trzeszcz Jan, Osadnictwo rolne w powiecie Głogów 1945-1949 / Maszynopis pracy magisterskiej napi- sanej pod kierunkiem Henryka Słabka. Wyższa Szkoła Nauk Społecznych przy KC PZPR – Wydział Historyczno-Socjologiczny/, Warszawa 1968. 183. Tyszkiewicz Jakub, Ziemie obiecane. Byłe tereny niemieckie przejęte przez Polskę i ich losy w latach 1945-1948, „Pamięć i przyszłość” 7(2010), nr 1, s. 6-17. 184. Völklein Ulrich, Nikt już nie oczekiwał litości, los niemieckich wygnanych, tłum. Jola Zepp, Wyd. Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2008. 185. Walczak Krzysztof, Wykreśleni z mapy (Wywłaszczenie mieszkańców wsi z okolic Kombinatu Górniczo- -Hutniczego miedzi). Za kulisami „wielkiej miedzi”, „Życie Warszawy” 1984 nr 255, s. 3. 186. Walkowiak Aleksander, Organy w kościołach regionu głogowskiego i dekanatu wschowskiego, Wyd. Towarzystwo Ziemi Głogowskiej, Głogów 2002. 187. Województwo legnickie – przemiany i rozwój w 40-leciu PRL. Szkice monograficzne i materiały, Le- gnica 1988. 188. Wojtaszek Jan, Rola organów Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w budowie i utrwalaniu władzy ludowej na terenie byłego powiatu głogowskiego 1945-1948. (Praca magisterska- ),Warszawa 1986 [maszynopis]. 189. Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939-1959. Atlas ziem Polski: Polacy, Żydzi, Niemcy, Ukraińcy. Praca zbiorowa pod redakcja Witolda Sienkiewicza, Grzegorza Hryciuka, Wyd. Wydawnictwo Demart, Warszawa 2008. 190. Zabytki sztuki w Polsce. Śląsk, Praca zbiorowa pod red. Sławomira Brzezickiego, Christine Nielsen, Grzegorza Grajewskiego, Dietmara Poppe, Wyd. Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków, Warszawa 2006. 191. Ziemie Odzyskane – Ziemie Zachodnie i Północne 1945-2005. 60 lat w granicach Państwa Polskiego, Praca zbiorowa pod red. Andrzeja Saksona, Wyd. Instytut Zachodni, Muzeum Pomorza Środkowego, Poznań-Słupsk 2006. 192. Żurko Jerzy, Rozsiedlenie ludności w ramach akcji „Wisła” w dawnym województwie wrocławskim. Opracowanie materiałów źródłowych, Wyd. Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2000.

410 Bibliografia

193. Życie w PRL. Praca – rozrywka – ludzie, Wyd. Wydawnictwo Demart, Warszawa 2011.

Najważniejsze strony internetowe dotyczące gminy Kotla: 1. – www.kotla.pl 2. Gimnazjum Gminne im. Zagłębia Miedziowego w Kotli – www.gimnazjumkotla.pl 3. GLKS Zryw Kotla – zrywkotla.futbolowo.pl 4. Grochowice.pl – www.grochowice.pl 5. OSP Kotla – www.kotla.osp.org.pl 6. Powiat Głogowski – www.powiat.glogow.pl 7. Szkoła Podstawowa im. Kornela Makuszyńskiego w Kotli – www.spwk.republika.pl 8. Stowarzyszenie Kraina Lasów i Jezior – Lokalna Grupa Działania – www.klj.org.pl 9. Tomasz Mietlicki, Dolny Śląsk – dziedzictwo przeszłości utrwalone w zabytkach, www.glogow.pl/okolice/powiaty/glogowskiaaa.htm 10. Wiesław DługoszFryderyk [Bernard Werner] www.dokumentyslaska.pl/werner/litera_g/grochowice.html

411