Zofia Szelest Z Domu Padechowicz
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
ZOFia SZelest z domu PadecHowicZ oje dzieciństwo było smutne i trudne Urodziłam się w 1929 roku Miesz- Mkałam w województwie kieleckim (wieś śmiłowice, powiat Miechów) Była tam duża bieda, ale nasza sytuacja była szczególna Rodzice nie posiadali własnego gospodarstwa Gdy miałam 9 lat, zmarła moja mama Po jej śmierci pozostało osieroconych oprócz mnie 4 dzieci – Stanisław, Jan, Władysława i Irena Ojciec, Stanisław Padechowicz, w niecały rok później, jeszcze w czasie wojny, ożenił się powtórnie z kobietą mającą na utrzymaniu córkę Była potworna bieda Wraz z moim 7-letnim bratem Jankiem paśliśmy krowy z całej wsi Na chleb zbieraliśmy kłoski zbóż na polu dworskim W domu mie- liśmy żarna, którymi mieliliśmy ziarna zbóż na mąkę Siostra, która wyszła za mąż, przychodziła upiec raz w tygodniu kilka bochenków chleba Nie mieliśmy własnego mieszkania Praktycznie nie było dla nas żadnych perspektyw Z tego właśnie powodu starsza siostra Władysława po wojnie, już w 1946 roku, wyjechała z mężem, Janem Stachurskim, na Ziemie Zachodnie Trafili do Zabiela w powiecie głogowskim, gdzie zajęli gospodarstwo (dziś mieszka tam Bronisław Stachurski) Wkrótce siostra dała nam znać, że w Zabielu jest jeszcze wolny dom, w którym moglibyśmy zamieszkać (obecnie mieszka tam Jodłowski) Przyjechaliśmy go obejrzeć Ojciec podjął decyzję, że tutaj zamieszkamy Żadnego innego wolne- go domu w Zabielu już nie było Może w innej miejscowości coś by się jeszcze znalazło, ale chcieliśmy być blisko siostry Niedługo po tym, w marcu 1947 roku, ojciec, macocha z córką, ja i najmłodsza z nas, Marysia, wsiedliśmy do pociągu Niewiele ze sobą wieźliśmy, bo prawie nic nie mieliśmy, tylko rzeczy osobiste W domku, w którym zamieszkaliśmy, już nic nie było – żadnych mebli, sprzętów i narzędzi do uprawy ziemi Do gospodarstwa należało 3 ha ziemi Ale zaczynając od zera, trudno było się z tego utrzymać, a z czegoś trzeba było żyć Ojciec trochę handlował Ja jeździłam w Krakowskie handlować tytoniem, bo tam go uprawiano Za ten handel jednak otrzymałam 14 dni aresztu i 16 tysięcy grzywny, którą na szczęście mi umorzono Podczas takiej podróży poznałam przyszłego męża, Leona Szelesta Pochodził on z okolic Mielca (wieś Trzciana) W Głogowie pracował w cukrowni podczas kampanii buraczanej Parę miesięcy później, wiosną 1948 roku, wzięliśmy ślub Jako prezenty ślubne dostaliśmy od Stanisława Dobrzańskiego pół worka jęczmienia, a od Eugeniusza Baraniec- 347 Zofia Szelest z domu Padechowicz kiego ze Starego Zabiela kozę Ciotka dała nam poduszkę i łóżko Było to nasze całe wiano Od rodziców nie dostaliśmy prezentu, bo też nic nie mieli Miałam jeszcze dzbanek oraz łyżkę dla siebie i męża A więc dorabialiśmy się od łyżki Powoli rozwijaliśmy gospodarstwo Zofia Szelest z najstarszym synem Stanisławem (1952 rok) Leon Szelest, mąż Zofii Aby poprawić nasz byt, mąż pracował po ślubie nie tylko na gospodarstwie, ale i w Mleczarni w Kozie Dołach Imał się każdego zajęcia Kupiliśmy zwierzęta Zboże kosiliśmy już kosiarką Wykoszone zboże wiązaliśmy ręcznie w snopki Cepem w tym czasie już nie młóciliśmy, tylko młockarnią Po pewnym czasie zmieniliśmy gospodarstwo Mieszkaniec Nowego Za- biela, Mikrus, wyjechał w Poznańskie, a nam oddał gospodarstwo, gdzie obec- nie mieszkamy Kiedy mieszkaliśmy w Zabielu, światła jeszcze nie było Prałam na tzw tarce Nie mieliśmy też radia W kuchni jednak wisiał głośnik, z którego cały czas płynęła muzyka, śpiew oraz różne ważne informacje Długo we wsi nie było sklepu Po zakupy chodziliśmy do Bogomic i Kozie Dołów Chleb piekliśmy sami Niektórzy mieli piece chlebowe Piec taki był również w naszym obecnym gospodarstwie Należeliśmy do parafii Rapocin, ale do kościoła chodziliśmy do Kotli Kościół w Rapocinie wyremontowano dopiero później Szkoły też we wsi nie było Dzieci 348 Zofia Szelest z domu Padechowicz chodziły do Bogomic, gdzie pierwszą kierowniczką była Janina Passendorfer W Zabielu mieszkał jeden z nauczycieli, Bronisław Skrzyński, który dojeżdżał do pracy rowerem Prowadził on drużynę harcerską Mieszkańcy Zabiela (ok. 1959 roku); pierwsza od prawej – Zofia Szelest z najstarszym synem Stanisławem na ręku Krawcową we wsi była córka Besmana, Marysia, a Stanisław Dobrzański dokonywał drobnych napraw butów Jeżeli dobrze pamiętam, pierwszymi sołty- sami wsi byli: Borowicz, Besman i Sobolewski Stosunki między mieszkańcami wsi były serdeczne Ludzie byli otwarci i życzliwi Gdy ktoś miał imieniny, cała gromada mieszkańców składała życzenia W późniejszym czasie towarzyszył im Antoni Sobolewski (syn sołtysa), który na akordeonie grał „Sto lat” Razem z mężem mieliśmy 7 dzieci (4 córki i 3 synów) Doczekaliśmy się też licznych wnuków i prawnuków Ja dzisiaj mam już 80 lat Mąż zmarł 2 lata temu [w 2007 roku – przypis MRG] Gospodarstwo przekazaliśmy synowi Krzyszto- fowi Prowadzi je wspólnie z synową, Dorotą Mieszkam razem z nimi Zofia Szelest z wnukiem Kamilem (syn Krzysztofa Szelesta) 349 Zofia Szelest z domu Padechowicz Źródła: Maszynopis relacji sporządzonej przez Jana Baranieckiego (Zabiele, 28 maja 2009 roku) Na koniu syn Zofii Szelest, Krzysztof Brat Zofii Szelest, Stanisław Padechowicz z jej najstarszym synem Stanisławem Komunia córek Zofii Szelest. Pierwsza z prawej – Krystyna, z przodu klęczy Marysia, pośrodku Ks. Daniel Dąbrowski, następca ks. Eugeniusza – ks. Eugeniusz Kapusta Kapusty 350 Zofia Szelest z domu Padechowicz Spotkanie rodzinne; trzeci od lewej – Stanisław Padechowicz (brat Zofii Szelest) z żoną Anielą, siostra Władysława z mężem Stachurskim Janem, z prawej – syn Jana Stachurskiego, Jan i żona Marianna Szkoła Podstawowa w Bogomicach 351 Zofia Szelest z domu Padechowicz Bronisław Skrzyński, nauczyciel i opiekun drużyny harcerskiej z harcerką szkoły w Bogomicach, Heleną Padechowicz (bratowa Zofii Szelest) Kapliczka na wprost drogi prowadzącej do Nowego Zabiela 352 Maria SZnigir ocą 24 kwietnia 1945 roku wyjechaliśmy ze Szkielicza w stronę stacji ko- Nlejowej Nowojelnia [obecnie na Białorusi, w obwodzie Grodno – przypis MRG] odległej o 35 km Na stacji czekaliśmy na transport siedem dni Mieli- śmy jechać do Kutna [obecnie województwo łódzkie – MRG] Ale ze względu na to, że powiat głogowski był już wyzwolony, skierowano nas do Głogowa Z Nowojelni jechaliśmy do Kutna, a stamtąd do Poznania W Poznaniu byliśmy 9 maja Nastąpiło 9 dni przerwy W tym czasie przeładowano nas do innego transportu Z Poznania jechaliśmy przez Leszno do Głogówka Tu staliśmy dobę W międzyczasie dotarliśmy do Kotli i tu postanowiliśmy się osiedlić Na naszą prośbę okrężną drogą przeładowano nasz transport na tory wiodące do Kotli Na miejsce dotarliśmy 16 maja 1945 roku Byliśmy pierwszymi osadnikami tej wsi Po kilku dniach przyjechał transport z tarnopolskiego Jednak w Kotli były słabe ziemie, więc w pierwszej połowie lipca przenieśliśmy się do Skidniowa Kilka gospodarstw było akurat wolnych, bo wysiedlono rodziny niemieckie Razem z nami przybyli do Skidniowa: Adolf Miłaszewski, Adam Sznigir, Józef Karczewski, Adolf Danielewicz, Adam Ciunajtis wraz z rodzinami Początkowo współżycie między mieszkańcami wsi układało się harmonijnie, później rozpoczęły się kłótnie, głównie na tle pochodzenia Do końca 1945 roku prawie wszystkie gospodarstwa były już zajęte Źródła: Marek Robert Górniak, Relacje i wspomnienia osadników rejonu gminy Kotla, Wyd Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Kotli, Urząd Gminy Kotla, Kotla-Lublin 2007, s 168-169 Kotla – wjazd od strony Głogówka 353 Maria Sznigir Adam Sznigir Adolfina i Adam Sznigirowie z synem Wincentym Kotla – widok na kościół parafialny 354 Antoni SZYMCZAK a Ziemie Zachodnie wyruszyłem ze stacji Kalisz 8 czerwca 1945 roku NW pierwszym dniu podróży dotarliśmy do Leszna, tam przenocowaliśmy na stacji Na drugi dzień przyjechaliśmy do Wschowy, gdzie czekaliśmy na pociąg do Sławy W Sławie mieścił się PUR, który osiedlał na terenie powiatu głogowskiego W Głogowie brak było budynków, gdzie można było umieścić siedzibę PUR. W PUR oświadczono nam, że jesteśmy pierwszymi osiedleńcami w miejscowości Bielawy (…) Pokazano nam na mapie wioskę Bielawy i tłuma- czono którędy można do nich dojść W stronę Bielaw wyruszyliśmy w siódemkę: [Andrzej] Wejchert, [Igna- cy] Matyjasik, [Wacław] Biegański, Józef Szymczak (mój ojciec), ja, jego syn Antoni, oraz dwie kobiety: Stanisława Bartczak (obecnie Kaczmarkiewicz) i Jadwiga Matczak Józef Szymczak, ojciec Antoniego W drodze podzieliliśmy się na dwie grupy. Każda grupa miała swoją mapę. Biegański z Wejchertem poszli inną drogą, która wydawała im się lepsza. Szli w kierunku Grochowic. My szliśmy szosą, która prowadzi na Siedlisko, między lasami. Po obu stronach szosy nie było żadnego budynku, tylko sam las. Była piękna pogoda, niedziela 10 czerwca. Niestety, mieliśmy przykry incydent z żołnierzem rosyjskim. Nasz niepokój potęgowany był widokiem spalonych 355 Antoni Szymczak lasów. Co chwilę sprawdzaliśmy kierunek marszu, aż znaleźliśmy kamień z wyrytym napisem Bielawy. Wtedy skręciliśmy do lasu. Gdy zauważyliśmy ślady dzików, przestraszyliśmy się, że będzie z nami kiepsko. Przeszliśmy jakieś 3 km i zobaczyliśmy z daleka, że ktoś pasie krowy. Podeszliśmy bliżej. Przekonaliśmy się, że leżą nieżywe w wąskim rowie. Dalej, na łące i w okopach, znowu spotkaliśmy cmentarzysko krów. Był to dla nas straszny widok. Około godziny 1900 doszliśmy do Bielaw. We wsi nie było żywej duszy, tylko trochę gołębi, komarów i much. Przenocowaliśmy tu w jednym pokoju. Na drugi dzień zaczęliśmy wybierać sobie gospodarstwa. Wtedy spotkaliśmy starego człowieka (mógł mieć około 70 lat), który zagadał do nas niezrozumiałą polszczyzną: „Jo tyż jezdem Polok”. Lepiej rozmawiało się