Ilustracje wraz z podpisami oraz przypisy pochodzą od redakcji, SCRIPTORES chyba że zaznaczono inaczej. Całostronnicowe fotografi e na początku i końcu książki: kadry zdjęcia Czechowicza w czół- Wydawca: nie (Słobódka). Własność Muzeum Lubelskiego w Lublinie, Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN” w zbiorach Muzeum Literackiego im. J. Czechowicza. Współwydawca: Reklamy poniżej pochodzą z „Przeglądu Lubelsko-Kresowego” Stowarzysznie „Brama Grodzka” (1925), „Kuriera Lubelskiego” (1932) i „W Słońce” 1938, nr 4(5). nr KRS 0000125849 Pisma w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. Dyrektor Ośrodka: Żródło cytatu na s. X: zob. s. 174. Tomasz Pietrasiewicz Podziękowania oraz pełne nazwy instytucji skracane w pod- pisach do ilustracji: zob. s. 470 Adres redakcji i wydawcy: ul. Grodzka 21 20-112 Projekt okładki, strony tytułowej, wybór papieru: tel. (0-81) 532-58-67, faks: 534-61-10 Małgorzata Rybicka. Kontakt z redakcją: Projekt wnętrza: Anna Prokop, Marcin Skrzypek. [email protected] Skład: Amadeusz Targoński www.targonski.pl scriptores.tann.lublin.pl Druk okładki, wyklejki i oprawa: PETIT s.c. Lublin [email protected] www.tnn.lublin.pl Druk wnętrza: STANDRUK www.standruk.com Nakład: 1000 egz. Numer zredagowany przez zespół: Marcin Skrzypek „Scriptores” jest jedną z form programu„Pamięć – Miejsce – Obecność” Anna Kiszka realizowanego przez Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”. „Scriptores” jest Aleksandra Zińczuk kontynuacją pisma „Scriptores Scholarum [Zeszyty Szkolne] – kwartalnik Autor: NN uczniów, nauczycieli oraz ich Przyjaciół” wydawanego przez Ośrodek od czwartego numeru w latach 1994-2000. CZECHOWICZ – w poszukiwaniu ukrytego miasta

SPIS TREŚCI

LUDZIE 1 Feliks Araszkiewicz (1895–1966) 4 Jan Arnsztajn (1897–1934) 7 Marek Arnsztajn (1855–1930) 8 Franciszka Arnsztajnowa (1865–1942) 17 Franciszka Arnsztajnowa i Czechowicz 22 Konrad Bielski (1902–1970) 27 Konrad Bielski i Czechowicz 30 Mieczysław Biernacki (1862–1948) 33 Czesław Bobrowski (1904–1996) 36 Witold Chomicz (1910– 1984) 42 Henryk Domiński (1913–?) 45 Franciszek Głowiński (1894–1944?) 48 Wacław Gralewski (1900–1972) 51 Wacław Gralewski i Czechowicz 54 Stanisław Grędziński (1895–?) 57 Edward Hartwig (1909–2003) 67 Julia Hartwig (ur. 1921) 71 Kazimierz Andrzej Jaworski (1897–1973) 74 Anna Kamieńska (1920–1986) 77 Julian Krzyżanowski (1892–1976) 79 Urszula Kurzątkowska Juliusz Kurzątkowski (1888–1952) i Józef Czechowicz 83 Józef Łobodowski (1909–1988) 94 Józef Łobodowski i Czechowicz 98 Antonii Madej (1899–1989)

Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnic- twa ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz dzięki pomocy fi nansowej Fundacji im. Stefana Batorego.

nr 30 (2006) V 100 Bronisław Ludwik Michalski (1903–1935) 102 Kazimierz Miernowski (1899–1958) 106 Jerzy Pleśniarowicz (1920–1978) 109 Jerzy Pleśniarowicz i Czechowicz 112 Franciszek Raczkowski księgarz lubelski (1871–1947) 116 Daniel Śliwicki (1873–1921) 117 Michalina Śliwicka (1907–?) 120 Stanisław Wójcik drukarz 123 Jan Wydra (1902–1937) 128 Jan Wydra i Czechowicz 134 Ksiądz Ludwik Zalewski (1878–1952) 139 Wiktor Ziółkowski (1893–1978) 143 Wiktor Ziółkowski i Czechowicz 146 Henryk Zwolakiewicz (1903–1984)

ŻYCIE KULTURALNE – INSTYTUCJE I ORGANIZACJE 149 Życie kulturalne Lublina – lata dwudzieste 152 Biblioteka im. Hieronima Łopacińskiego (1907) 154 Muzeum Lubelskie (1914) 156 Archiwum Państwowe (1918) 156 Katolicki Uniwersytet Lubelski (1918) 158 Lubelskie Towarzystwo Miłośników Książki (1926) 161 Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1927) 162 Komisja Regionalistyczna (1927) – lubelscy regionaliści 164 Lubelski Związek Pracy Kulturalnej (1934) 164 Kina lubelskie 170 Teatr lubelski

176 SZKOŁY W LUBLINIE 181 Gimnazjum im. Stanisława Staszica 183 Gimnazjum im. Hetmana Jana Zamoyskiego 184 Gimnazjum żeńskie im. Unii Lubelskiej 186 „Szkoła Lubelska” (Gimnazjum im. Stefana Batorego) 188 Żeńskie Gimnazjum Arciszowej 188 Gimnazjum Szperowej

191 PRASA LUBELSKA 197 Drukarnie 200 Józef Czechowicz – redaktor lubelskich pism 201 Pismo uczniowskie „Młodzież” 206 „Lucifer”

VI nr 30 (2006) 210 „Refl ektor” 221 PRZEŁOM POETYCKI CZECHOWICZA (1925) 233 „Express Lubelski” 238 „Przegląd Lubelsko-Kresowy” 240 „Region Lubelski” 242 Pismo uczniowskie „W Słońce” 248 „Ognisko Nauczycielskie” 251 „Ziemia Lubelska” 254 „Kurier Lubelski” Józefa Czechowicza (1.I–11.V.1932) 261 „Dziennik Lubelski” 263 „Trybuna” 268 „barykady” 275 „Kamena” 278 „Dźwigary”

ŻYCIE KULTURALNE I CYGANERIA 283 Geografi a poetycka lat 30-tych w Polsce – rola prowincji 285 Lubelski krąg Czechowicza 287 Opowieść o papierowej koronie 291 Drukarnia „Udziałowa”. Plac Litewski 1 293 We czterech 295 Kamień 303 Lubelska cyganeria – atmosfera 306 Konrad Bielski, oda do wina 318 Dom przy Złotej 322 Lubelski Związek Literatów 327 Antologia współczesnych poetów lubelskich 333 Spotkania u Księdza Ludwika 336 Przewodnik sentymentalny po lubelskich kawiarniach i restauracjach 345 Loża Wielkiego Uśmiechu 347 Księgarnie 350 Spotkanie bibliofi lów 31 maja 1931 w Muzeum Lubelskim 352 Nowości Lubelskie 354 Stare kamienie 357 Szopka „Refl ektora” 363 Lubelskie skandale literackie. Jaworski, „Lucyfer”, Łobodowski 365 Józef Łobodowski, Słowo o prokaturatorze 371 Dzieje Józefa Zakrzewskiego 372 Spacery po Lublinie 374 Grupa „Elipsa” 379 Środowisko lubelskich plastyków nr 30 (2006) VII PRZEDWOJENNE TEKSTY ŹRÓDŁOWE 383 Czesław Bobrowski Nowa Sztuka i grupa „Refl ektora” (1925) 386 Józef Czechowicz We czterech (1927) 388 Kazimiera Głuszewska „Refl ektor” (1930) 391 Nowości lubelskie. Katalog regionalny najwybitniejszych autorów miejscowych (1931) 399 Józef Czechowicz Nowości lubelskie Suplement (1933) 402 Józef Czechowicz Mowa inauguracyjna Związku Literatów w Lublinie (1932) 403 Stanisław Czernik Poeci Lubelszczyzny (1934) 409 Antoni Madej Życie artystyczne Lublina (1935) 412 Jan Kowalski (Józef Czechowicz) Trud i dzieło artysty. Rzecz o sztuce Jana Wydry. (1937) 417 Henryk Zasławski (Józef Czechowicz) Przedwczesna śmierć zgasiła wielki talent. O życiu i dziełach lubelskiego malarza Jana Wydry (1937) 419 Józef Czechowicz Wstęp do Antologia współczesnych poetów lubelskich (1939) 421 Feliks Araszkiewicz Ruch literacki w Lubelszczyźnie 1918- -1938 (1939) 423 Józef Czechowicz Fraszki

POWOJENNE TEKSTY ŹRÓDŁOWE 427 Feliks Araszkiewicz Franciszka Arnsztajnowa 430 WOKÓŁ WYJĄTKOWO DŁUGIEJ LINII: Dom wszechświat rozmowa z Hanną Krall Marek Radziwion Żeby być ze wszystkimi Historia kontaktu z kamienicą rozmowa z Hanną Krall 436 Mirosław Derecki Dziwaczny, trochę śmieszny 439 Mirosław Derecki KAJ – mieszkaniec spokojnych domów 442 Mirosław Derecki O Konradzie Bielskim 443 Anna Kamieńska O wierszach Henryka Domińskiego 445 Henryk Domiński Wspomnienie o Lublinie 446 Mirosław Derecki Willa przy ulicy Granicznej 449 Julian Krzyżanowski O fraszkach Józefa Czechowicza 454 Julian Kot (Wiktor Ziółkowski) Czechowicz fraszkopis 456 Henryka Dobosz Lublin literacki dwudziestolecia międzywojennego 464 Bibliografi a 470 Od redaktora

VIII nr 30 (2006) Dramatis personae

Narrator Jerzy R. Krzyżanowski Julian Krzyżanowski Feliks Araszkiewicz Urszula Kurzątkowska Franciszka Arnsztajnowa Teresa Lisiecka B. [Józef Czechowicz?] Konrad Bielski Józef Łobodowski Hanna Bieniaszkiewicz Czesław Bobrowski Antoni Madej Jerzy Braun Henryk Makarski Regina Mazurkiewicz Anna Chamerska Kazimierz Miernowski Witold Chomicz Zygmunt Mikulski Andrzej Chudzik Czesław Miłosz Jarosław Cymerman Andrzej Modrzewski Józef Czechowicz [pseudonimy: Jan Kowalski, Hanna Mortkowicz-Olczakowa Henryk Zasławski, i – najprawdopodobniej – B.] Danuta Mostwin Stanisław Czernik Wacław Mrozowski

Franciszek Dec Pan Rysio [Ryszard Jaruga?] Henryk Dejczer Marian Piechal Mirosław Derecki Krzysztof Pleśniarowicz Henryka Dobosz Krzysztof Poliot Henryk Domiński Seweryn Pollak Feliks Popławski Róża Fiszman-Sznajdman Stanisław Fita Tadeusz Radzik Aniela Fleszarowa Marek Radziwion Alicja Rękas Maria i Henryk Gawareccy Sergiusz Riabinin Maria Gawarecka Maria Ronikierowa Henryk Gawarecki Roman Rosiak Witold Giełżyński Głos anonimowy Jadwiga Sawicka Kazimiera Głuszewska Jadwiga Seredyńska Leon Gomulicki Ludmiła Siryk Wacław Gralewski Stefan Skoczyłas August Grychowski Jan Smolarz Alojzy L. Gzella Janina Smolińska Andrzej Sulikowski Edward Hartwig Aleksandra Szacho-Głuchowicz Julia Hartwig Ewa Szelburg-Zarembina Renata Holaczuk Hanna Szternfi nkiel (Anna Langfus) Irena Szypowska Kazimierz Andrzej Jaworski Bogdan Szyszko Zbigniew Jóźwik Kazimierz Juszczakowski Jan Śpiewak

Zygmunt Kałużyński Adam Winiarz Anna Kamieńska Leokadia Wójcikowa „Dobrogniewa” Ireneusz J. Kamiński Marcin Wroński Konstanty Kietlicz-Rajski Jan Wydra Tadeusz Kłak Marek Wyszkowski Zygmunt Knothe Kołodyńska-Mossego Bronisława Jerzy Zagórski Ewa Kołodziejczyk ks. Ludwik Zalewski Jan Kowalski [Józef Czechowicz] Henryk Zasławski [Józef Czechowicz] Hanna Krall Zofi a Zarębianka Kronikarz gimnazjum Zamoyskiego Józef Zięba Kronikarz Teatru Osterwy Bolesław Zimmer Maria Królikowska Wiktor Ziółkowski Janusz Kryszak Henryk Zwolakiewicz Zjadł przez noc 75 pączków byłem na tej zabawie widziałem, jak się kręcił przy bufecie nr 30 (2006) XI Feliks Araszkiewicz 1895–1966

Stanisław Fita: Feliks Araszkiewicz Nauk w Lublinie: profesor należał do ści- 1 8-klasowa Prywat- związany był z Lublinem prawie nie- słego grona jego organizatorów i objął na Męska Szkoła Filo- logiczna Stanisława Śli- przerwanie od lat wczesnej młodości. w nim kierownictwo Komisji Regiona- wińskiego, tzw. Szko- W roku 1906 rozpoczął tu naukę w pry- listycznej, która skupiła wielu naukow- ła Lubelska, czyli póź- watnym polskim gimnazjum1. Należał ców, twórców i pedagogów oraz przed- niejsze Gimnazjum im. do pokolenia młodzieży zaangażowanej stawicieli różnych kręgów miejscowej Stefana Batorego. Do tej samej szkoły od jesie- w konspiracyjną działalność […] o cha- inteligencji. Jej celem było ożywienie ru- ni 1908 roku uczęszczał 2 rakterze niepodległościowym. chu naukowego w regionie, inspirowanie Stanisław Czechowicz. Ślad tego można znaleźć w jego szkicu po- i podejmowanie badań w oparciu o lokal- 2 Stanisław Fita, Feliks święconym Franciszce Arnsztajnowej. ne zbiory biblioteczne i archiwalne, or- Araszkiewicz, w: Lub- lin literacki 1932-1982, Feliks Araszkiewicz: „Ilekroć prze- ganizowanie muzeów oraz uruchomia- red. Waldemar Michal- chodzę ulicą Złotą, zawsze wspomnie- nie wydawnictw regionalnych. Organem ski, Józef Zięba, Lublin nie wytwarza w myśli mojej szereg sko- Komisji stał się periodyk „Region Lubel- 1984, s. 296. jarzeń wokół osoby Franciszki Arnsztaj- ski” pod redakcją prof. Araszkiewicza 3 Feliks Araszkiewicz, nowej. Pierwsze bardzo wczesne gdzieś [w redakcji był też Józef Czechowicz]. Franciszka Arnsztaj- nowa, (tekst z 15 mar- około 1911 roku, gdy w ich ogromnym [...] Ukazały się tylko dwa roczniki (1928, ca 1948 r.), maszyno- salonie pod opiekuńczymi skrzydłami 1929), zawierające rozprawy z dziedzi- pis w Zbiorach Specjal- pani domu zbierała się młodzież konspi- ny historii, historii literatury i sztuki, et- nych WBP im. Hieroni- rująca rozżarzona ideą niepodległości”.3 nografi i, problematyki szkolnictwa i wy- ma Łopacińskiego, sygn 2068, s. 81-82. Tekst ten Stanisław Fita: Po uzyskaniu matury chowania, a także kronikę życia nauko- można znaleźć na s. 427 w roku 1913 rozpoczął Araszkiewicz niniejszej publikacji) na Uniwersytecie Jagiellońskim studia 4 Stanisław Fita, Feliks polonistyczne […]. W 1918 roku po- Araszkiewicz, s. 297-298. wrócił do Lublina i tu rozpoczął pracę jako nauczyciel szkół średnich, łącząc obowiązki pedagoga z pracą naukowo- -badawczą oraz działalnością społecz- no-kulturalną […]. Feliks Araszkiewicz był obecny przy narodzinach wszyst- kich niemal instytucji naukowych i kul- turalnych Lublina w tamtym czasie. Od 1926 r. należał do Lubelskiego To- warzystwa Miłośników Książki.4 W Antologii współczesnych poetów lubel- skich umieszczony jest tekst Feliksa Arasz- kiewicza pt. Ruch literacki w Lubelszczyźnie 1918-1938 (zob. s. 421). Feliks Araszkiewicz. Fot. Edward Hartwig, 1948. Redaktor i animator Ze zbiorów WBP im H. Ło- Stanisław Fita: W 1927 roku wznowi- pacińskiego (sygn. 374/I, ło działalność Towarzystwo Przyjaciół nr F.921.4) nr 30 (2006) 1 Ludzie

wego i kulturalnego oraz bibliografi ę dziły w gościnnych salach Muzeum Lu- województwa lubelskiego. […] belskiego liczne grono publiczności. W roku 1927 [Araszkiewicz] redago- Głównym terenem działalności Arasz- wał […] dwutygodniowy dodatek dzien- kiewicza stał się od roku 1934 Lubel- nika „Ziemia Lubelska” pod tytułem ski Związek Pracy Kulturalnej, któremu „Literatura i Nauka”; udało mu się sku- przez trzy lata przewodniczył.6[…] pić wokół pisma licznych twórców za- Osobny dział w dorobku Araszkiewi- równo z terenu Lublina i regionu, jak cza stanowią artykuły i rozprawy o kul- też z innych środowisk. Na łamach „Li- turze dawnej i współczesnej Lubelsz- teratury i Nauki” spotykamy nazwiska czyzny. [...] Wielokrotnie występował Franciszki Arnsztajnowej, Józefa Cze- w swych artykułach z rozmaitymi ini- chowicza, […] Antoniego Madeja, […] cjatywami społecznymi i kulturalnymi Juliana Krzyżanowskiego, ks. Ludwika […]. Napisał też kilka wspomnień o lu- Zalewskiego, […]. dziach lubelskiego środowiska literac- Później, gdy objął stanowisko naczel- kiego: o Józefi e Czechowiczu, księdzu nika Wydziału Szkół Średnich Kura- Ludwiku Zalewskim, Franciszce Arnsz- torium Okręgu Szkolnego Lubelskie- tajnowej.7 go, starał się ożywić „Dziennik Urzędo- Konrad Bielski: Dr Araszkiewicz – po- wy” kuratorium, wprowadzając w nim lonista znany już w tym czasie [1927] dział „nieurzędowy”, poświęcony prob- ze swych prac związanych z twórczością lematyce metodycznej i naukowej, któ- i osobą Bolesława Prusa8 [...]. Był wizy- ry dawał szkolnym pedagogom możli- tatorem, [...] uczył polskiego w szkołach wość publikacji wyników własnych ba- średnich, [...] brał bardzo czynny udział dań i doświadczeń.5 w życiu kulturalnym Lublina. Redago- W „Dzienniku Urzędowym Kuratorium wał przez pewien czas literacki doda- Okręgu Szkolnego Lubelskiego” z 1932 roku tek do dziennika „Ziemia Lubelska”, nr 12 na stronie 361-363 w części nieurzędo- był czynnym członkiem Towarzystwa wej Dziennika ukazał się tekst Czechowicza Przyjaciół Nauk, Towarzystwa Miło- O kulturę estetyczną w szkole, a na stronie śników Książki i pracował w wielu jesz- 357 tekst ks. Ludwika Zalewskiego Szkoła cze innych instytucjach.9 – młodzież – książka. Fakt zamieszczania w „nieurzędowym” dodatku do urzędowe- Araszkiewicz i Czechowicz go periodyku tekstów związanych z kulturą Feliks Araszkiewicz: Między nami świadczy o wadze, jaką Araszkiewicz przy- [Czechowicz] wyrastał z dziecka w mło- wiązywał do inspirowania i aktywizowania dzieńca, z młodzieńca w mężczyznę. środowisk nauczycielskich w tej tematyce. Wiedziałem, że pracą swoją wybrał się Stanisław Fita: Później, po roku 1932, między dzieci na żmudną poławiacz- 5 Tamże, s. 298-299. [Araszkiewicz] należał do Związku Li- kę ich dusz zawodem nauczycielskim. 6 Tamże, s. 299. 7 Tamże, s. 303-304. teratów Lubelskich, znajdując się w gro- Nieraz spotykałem go wychodzącego 8 W wydawnictwie nie czynnych organizatorów życia lite- w gromadzie chłopców i dziewczynek Franciszka Głowińskie- rackiego miasta. Wspólnie z ks. Ludwi- ze Szkoły Specjalnej, przeznaczonej dla go (ul. Kościuszki 8, kiem Zalewskim, Franciszkiem Guc- niedorozwiniętych. [...] tam mieściła się też re- wą oraz innymi literatami i działaczami Wrócił z tej Francji, z tego innego dakcja „Expressu Lu- belskiego” i „Refl ekto- kultury zabiegał o stworzenie klubu lite- świata, wrócił milczący jeszcze bardziej ra”) Araszkiewicz wydał racko-artystycznego. Chociaż nie uda- niż dawniej. Aż razu pewnego zdarzy- książkę Bolesław Prus ło się nadać tej instytucji kształtu orga- ło się dziwne spotkanie nasze. Wieczo- i jego ideały życiowe. nizacyjnego, jej rolę spełniały „czwart- rem, przy księżycu, pod kasztanami, pa- 9 Konrad Bielski, Most nad czasem, Lublin ki literackie” pod auspicjami Związ- trzył na oświetlony blaskiem gotyk ko- 1963, s. 222. ku Literatów, które co tydzień groma- ścioła Wizytek. Pięknie było, jasno i ci-

2 nr 30 (2006) Feliks Araszkiewicz cho. Z dala wydzwaniał godzinę zegar rzeczy, iż do naprawy wziął się Rzeczypospolitej. 10 na Bramie Krakowskiej. Gdy cieniem O po cóż imię szczęsne wywracać na nice: Feliks Araszkiewicz, 11 Józef Czechowicz, w: stanąłem przy poecie w poprzek drogi naprawiasz rząd? ipsum te cura, medice... Spotkania z Czecho- księżyca – nie zdziwił się. „Ach, to pan, wiczem. Wspomnienia to dobrze. Właśnie mam dla pana fo- Tak tę fraszkę skomentował Julian Krzy- i szkice, oprac. Sewe- tografi ę Prusa: tak się jakoś do mnie żanowski: ryn Pollak, Lublin 1971, s. 93-94. w Warszawie dostała. Proszę, przywio- Dr Feliks [...] to wizytator Kuratorium, 11 Józef Czechowicz, 10 złem specjalnie z myślą o panu.” Araszkiewicz, który po objęciu tego Fraszki, Lublin 1962, stanowiska zrażał sobie niedawnych s. 27. kolegów nadmiarem gorliwości urzę- 12 Julian Krzyżanowski, Wśród osób należących do środowiska lu- Fraszki czystego Józefa, dowej, co właśnie utrwaliło pióro frasz- wstęp do: Józef Czecho- 12 belskiej kultury i nauki, jest również spor- kopisa. wicz, Fraszki, s. 12. tretowany przez Czechowicza w jednej jego Nazwisko Araszkiewicza znajdujemy rów- 13 Józef Czechowicz, fraszek „doktor Feliks”: nież w Nowościach lubelskich: Nowości lubelskie. Ka- Feliks, to znaczy szczęsny w urzędzie i w domu, talog regionalny naj- ARASZKIEWICZ. Metodyka przesz- wybitniejszych auto- póki pisał krytyki, nie wadził nikomu. kolenia politycznego à la Prus. Lublin rów miejscowych, Lublin Nie mogli mu przebaczyć jednak ludzie źli tej 1930. Wydało Koło Wizytatorów.13 1931, s. 3.

Reklama książki Feliksa Araszkiewicza z „Przeglą- du Lubelsko-Kresowego” nr 9 z kwietnia 1925. Ze zbiorów WBP im. H. Łopa- cińskiego. nr 30 (2006) 3 Jan Arsztajn 1897–1934

Przyjaciel „refl ektorowców”, główny anima- ustąpieniem Rosjan z Lublina, żandarmi tor Szopki „Refl ektora”, syn Franciszki Arn- przyszli po niego, spuścił się z balkonu sztajnowej, która napisała jego pośmiertny I-ego piętra na ulicę i zdołał ujść szczęś- życiorys: liwie, by w chwili wkroczenia ułanów Jan Arnsztajn (Ćwiek – Jerzmanow- objąć komendę nad swoim plutonem. ski [prawdopodobnie chodzi o używa- Po wyjściu Rosjan został komendantem ne przez Arnsztajna pseudonimy]), dr. garnizonu P.O.W. Energiczny, pełen za- med., ur. w Lublinie 6.VI.1897 r. , skoń- pału i odwagi rwał się do wszelkich nie- czył „Szkołę Lubelską” w r. 1915. Harcerz bezpiecznych przedsięwzięć, a pomimo – zastępowy; członek Organizacji Mło- młodego wieku miał nadzwyczajny po- dzieży Narodowej. W końcu sierpnia słuch u podkomendnych. [...] Od dnia 1914 r. wstąpił do Polskiej Organizacji 1.VIII.1916 r. do 4.X.1916r. był w Lubli- Wojskowej, gdzie w marcu 1915 r. zało- nie komendantem miasta pod pseudo- żył egzamin podofi cerski. Następnie pro- nimem „Jerzmanowski”, w r. 1917 – za- wadził w P.O.W. sekcję wywiadowczą, stępcą komendanta Okręgu VIII P.O.W. potem pełnił funkcję komendanta dziel- Na kursach wojskowych P.O.W. wykła- nicy I m. Lublina, pod koniec był w od- dał: służbę polową, terenoznawstwo, dziale lotnym. Gdy na kilka dni przed musztrę formalną i taktyczną. W r. 1918 wstąpił w szeregi armji polskiej i pełnił służbę wojskową do r. 1922. W czasie in- wazji bolszewickiej został ranny pod Os- trowiem; odłamki kuli wędrowały po ca- łym ciele; dwukrotnie operowany, wra- ca na front z obandażowaną ręką i głową. Po wystąpieniu z wojska kończy uniwer- sytet i jako dr. medycyny, specjalista cho- rób płuc i serca, osiada w Lublinie, wy- jeżdżając od czasu do czasu do Wiednia, gdzie pracuje dla uzupełnienia wiedzy na klinikach profesorów Wenckenbacha i Neumana. Praktykuje z powodzeniem w mieście i okolicy. Wygłasza poważne odczyty w Lubelskiem Tow. Lekarskim. Był organizatorem Związku Peowiaków Lubelszczyzny i do ostatniej chwili pra- cował gorliwie na tem polu. [...] W chwi- lach wolnych od zajęć uprawiał z zami- łowaniem grę w tenisa i brał nagrody na Fot. z książki Prywatne Męskie Gimnazjum im. konkursach. Stefana Batorego..., patrz Organizm, nadwyrężony kampańją przypis 1. wołyńską i ranami 1920 roku, nie wy-

4 nr 30 (2006) Jan Arsztajn trzymał tak gorączkowego życia. Mu- 20 paździenika 1912 roku wstąpił St. Cze- siał wyjechać z Lublina; leczył się w Za- chowicz do tajnego harcerstwa wciąg- kopanem, potem w Śródborowie. Dnia nięty w prace konspiracyjne przez kole- 31.I. 1934 r. umarł na gruźlicę płuc i ki- gę z wyższej klasy Jana Arnsztajna. Przy- szek w klinice uniwersyteckiej w War- rzeczenie harcerskie złożył 18 grudnia szawie. Pochowany został, zgodnie tegoż roku i otrzymał krzyż harcerski z wyrażonem przed śmiercią życze- numer 923.4 niem, w mundurze na cmentarzu woj- Stanisław Czechowicz bywał w mieszkaniu skowym w Warszawie. Towarzyszyły Arnsztajnów na Złotej 2. mu w tej ostatniej drodze poczty sztan- Ewa Szelburg-Zarembina: Francisz- darowe Legjonistów i Peowiaków i nie- ka Arnsztajnowa była wielką przyja- sione na poduszkach dekoracje i od- ciółką młodzieży. To właśnie w miesz- znaki: Krzyż Niepodległości z Miecza- kaniu poetki i jej męża lekarza odbyło mi, Krzyż Walecznych z okuciami, się [...] uroczyste zebranie całej licznej Krzyż Walecznych z okuciami, Krzyż gromady chłopców i dziewcząt z kil- Legjonowy, Odznaka „za wierną służ- ku szkół. [...] Czy nie wtedy? Nie tam, bę” I Brygady, Krzyż P.O.W. i wstęga za w tym mieszkaniu o ciężkich portierach rany.1 tłumiących gwar głosów, o fi rankach Konrad Bielski: Drobny, szczupły, nie- szczelnie zasłaniających okna, pozna- wielkiego wzrostu temperament posia- łam Stacha Czechowicza? 5 dał nie na miarę swego ciała. Gdy go po- W książce Prywatne Męskie Gimnazjum im. znałem, miał już za sobą bogatą prze- Stefana Batorego wydanej na trzydziestole- 1 Franciszka Arnsztaj- szłość. POW, Legiony, długi pobyt na cie „Szkoły Lubelskiej” znajdujemy na stro- nowa, Jan Arnsztajn, w: frontach, ranę lewej ręki, której ruchy na nach 292-293 krótki nekrolog Stanisława Prywatne Męskie Gim- skutek tego miał znacznie ograniczone. Czechowicza napisany przez Józefa Czecho- nazjum im. Stefana Ba- Owdowiał. Żona, którą bardzo kochał, wicza. Poprzedza go (str. 291-292) nekrolog torego (Szkoła Lubel- ska) w XXX-lecie, 1906- zmarła przy porodzie [chodzi o pierwszą Jana Arnsztajna, który napisała Franciszka 1936, Lublin 1936, żonę]. Córeczkę wychowywali teściowie Arnsztajnowa. Przypadek? Raczej nie – wy- oprac. Zygmunt Kukul- poza Lublinem. Zajmował drugie piętro daje się to świadomym zabiegiem edytor- ski i in., s. 291-292. 2 w starym domu swych rodziców i prak- skim mającym symboliczny charakter. Ta Konrad Bielski, Most nad czasem, Lublin tykował jako lekarz. Był wybitnym fa- jeszcze szkolna znajomość Stanisława Cze- 1963, s. 238. chowcem o dużej klienteli, ale to mu nie chowicza z Janem Arnsztajnem wskazuje, że 3 Kazimierz Juszcza- potrafi ło wypełnić życia. Miał niewyżyte być może i mały Józio Czechowicz był kiedyś kowski, Historja II tęsknoty i ogromną skalę zainteresowań. razem z bratem w domu Arnsztajnów. L.D.H. [Lubelskiej Dru- 2 żyny Harcerskiej] im. Wszystko robił z pasją. Zawiszy Czarnego, w: Kazimierz Juszczakowski: Arnsztajn Szopka lubelska Prywatne Męskie Gim- Jan – pomimo słabego zdrowia, ofi ar- Konrad Bielski: Janek Arnsztajn miał nazjum, s. 72. ny i wytrwały w pracy ideowej, później ładną i wyrozumiałą żonę, świetną 4 Józef Czechowicz, Fakty, w: Koń rydzy. wybitny konspirator, przeszedł wszyst- praktykę lekarską, a co za tym idzie pie- Utwory prozą, oprac. kie etapy walk o Niepodległość przez niądze, zacnych i kochających rodzi- Tadeusz Kłak, Lublin Legjony Polskie, P.O.W. i Wojsko Pol- ców, wygodne mieszkanie, samochód, 1990, s. 416. skie – marnując zupełnie swe zdrowie, mistrzostwo w tenisie, mnóstwo przy- 5 Ewa Szelburg-Zarem- co było przyczyną przedwczesnej jego jaciół i wielką popularność – lecz to bina, „Wielka nagro- da” Józefa Czechowicza, 3 śmierci. wszystko mu nie wystarczało. Marze- w: Spotkania z Czecho- niem jego ukrytym była kariera litera- wiczem. Wspomnienia Jan Arnsztajn cka.6 i szkice, oprac. Sewe- To literackie niespełnienie Arnsztajna stało ryn Pollak, Lublin 1971, i Stanisław Czechowicz s. 167. Jan Arnsztajn znał dobrze Stanisława Cze- się motorem do napisania wspólnie z przy- 6 Konrad Bielski, Most..., chowicza – być może przyjaźnili się: jaciółmi (Wacławem Gralewskim i Konra- s. 239. nr 30 (2006) 5 Ludzie

7 Tamże, s. 240. dem Bielskim) lubelskiej szopki politycznej. cmentarzu wojskowym na Powązkach 8 Tamże, s. 264. (patrz hasło „Szopka »Refl ektora«”, s. 357) w mundurze wojskowym z Krzyżem 9 Wacław Gralewski, Odloty, w: tenże, Ogni- Konrad Bielski: W dziedzinie saty- Niepodległości i Krzyżem Walecznych 9 ste koła, Lublin, 1963, ry i lekkiej piosenki Arnsztajn okazał na piersiach. Tak też się stało. s. 30. się majstrem nie byle jakim. Umiał pa- W liście wysłanym do Kazimierza A. Jawor- 10 List do Kazimie- trzeć satyrycznie, a przy tym był dow- skiego z Warszawy 4 lutego 1934 Czecho- rza A. Jaworskiego, w: J. Czechowicz, Listy, cipny i muzykalny. [...] Napisaliśmy ra- wicz napisał: oprac. Tadeusz Kłak, zem trzy szopki, które były wystawio- Janek Arnsztajn umarł. Staruszka jest Lublin 1977, s. 243. ne w Lublinie i cieszyły się ogromnym zupełnie załamana i na wpół przytom- 11 List do tegoż, tam- powodzeniem. Jedna z nich ukazała się na. Strasznie mi jej żal.10 że, s. 247. W liście dotyczącym „Kameny”, wysłanym 12 Wacław Gralewski, drukiem. Zarówno wspólne pisanie, jak Odloty, s. 33. i dalsze z tym związane przygody – to przez Czechowicza z Lublina 11 lutego 1934 13 Tomasz Ptak i Ka- była pyszna zabawa. Brali w niej udział do Jaworskiego w kilkanaście dni po śmier- rol Wit to pseudoni- nasi bliżsi i dalsi współpracownicy, jak ci Jana Arnsztajna, dopisała się jednym zda- my Konrada Bielskiego i siłą rzeczy ci wszyscy, którzy stano- niem Arnsztajnowa: i Jana Arnsztajna, auto- rów trzeciej Szopki Poli- wili cel naszych jadowitych strzał. Te Drogi Panie! Przepraszam za świstek, tycznej „Refl ektora” wy- trzy szopki są jednocześnie przeglądem na którym piszemy. Tylko co wróciłam danej drukiem w 1931 świata politycznego tamtych lat.7 z piekła i nic jeszcze nie ma.11 roku. W tym samym Rok po śmierci Jana Arnsztajna popełniła roku ukazały się też No- wości lubelskie. Śmierć Jana Arnsztajna samobójstwo jego druga żona Janina. 14 Józef Czechowicz, i samobójstwo żony Wacław Gralewski: Dokładnie w rocz- Nowości lubelskie. Ka- Konrad Bielski: [31 stycznia 1934] nicę jego śmierci wczesnym rankiem talog regionalny naj- Arnsztajn umarł na gruźlicę. On, któ- poszła na cmentarz i przy grobie na ła- wybitniejszych auto- rów miejscowych, Lublin ry tak dobrze znał tę chorobę, który tyle weczce siedziała cały dzień. O zacho- 1931, s. 3. ludzi z niej leczył i który się tak bardzo dzie słońca wyjęła z torebki rewolwer, jej obawiał. Nie dało się go już urato- który był własnością Janka i strzeliła so- wać. Nie było jeszcze wtedy antybioty- bie w serce. Strzał był celny. Śmierć na- Jan Arnsztajn – trzeci ków, remifonu i innych skutecznych le- stąpiła natychmiast. Nie pozostawiła li- szereg od dołu, czwarty ków. Pochowany został na cmentarzu stu ani nawet kartki, na której skreśli- z prawej. Fot. z książki Pry- 8 watne Męskie Gimnazjum wojskowym w Warszawie. łaby choć kilka zdań. To jakby nowo- im. Stefana Batorego..., Wacław Gralewski: Ostatnim jego ży- czesna wersja Tristana i Izoldy, to wy- patrz przypis 1. czeniem było zostać pochowanym na raz tęsknot i pragnień wyższego rzędu. Ta miłość warta jest legendy.12

Nazwisko Arnsztajna odnotował Czecho- wicz w Nowościach lubelskich: ARNSZTAJN Jan, dr., kawaler Krzy- ża Niepodległości. Marskość wątro- by a szopkowatość mózgu (Badania nad Tomaszem Ptakiem i Karolem Wi- tem).13 Lublin 1930. Nakład M. Lissow- skiego.14 [Por. hasło „Szopka »Refl ektora«”, s. 357]

6 nr 30 (2006) Marek Arnsztajn 1855–1930

Marek Arnsztajn, mąż Franciszki Arnsztaj- ne rzesze pacjentów i podopiecznych. 1 Konrad Bielski, Most nowej, urodził się w Lublinie 13 paździer- Gdy czoło konduktu dochodziło do nad czasem, Lublin 1963, s. 235. nika 1855 w rodzinie żydowskiej. Maturę nowego cmentarza żydowskiego, tłu- 2 Józef Łobodowski, zdał w roku 1867 w „Szkole Lubelskiej” my wypełniały po brzegi ulicę Lubar- Cztery Lubliny, „Kre- (Gimnazjum im. Stefana Batorego). Studia towską i plac Łokietka. Dosłownie całe sy Literackie” 1992, medyczne ze stopniem doktora ukończył miasto wyległo, by mu oddać tę ostat- nr 1, s. 9. na Uniwersytecie Warszawskim w 1883 nią posługę.1 roku. Uzupełniał je za granicą w Wiedniu, Józef Łobodowski: Był wziętym le- Berlinie i Paryżu. W 1884 roku wrócił do karzem, a jednocześnie fi lantropem. kraju i pozostał na stałe w Lublinie. W czasie Od pacjentów brał wysokie honoraria, zaborów brał udział w niepodległościowym ubogich leczył za darmo; co więcej wy- ruchu konspiracyjnym. Był współzałożycie- stawiał tym najuboższym recepty do lem i działaczem Lubelskiego Towarzystwa apteki z adnotacją: „rachunek przedsta- Szerzenia Oświaty „Światło”. wić lekarzowi”. Gdy umarł za jego trum- Konrad Bielski: Doktor Marek Arn- ną szedł tysięczny tłum: Polacy, Żydzi, sztajn należał do gatunku tych dziewięt- przedstawiciel wszystkich warstw spo- nastowiecznych lekarzy-społeczników, łecznych Lublina.2 o których już tylko wiemy z książek lub ze wspomnień starych ludzi. Za- wód swój – medycynę uważał przede wszystkim za okazję do niesienia pomo- cy biednym i cierpiącym. Był świetnym lekarzem rozrywanym przez chorych, lecz nie było wypadku, by odmówił ko- mukolwiek swej pomocy. Iluż biedaków wspomagał i leczył. [...] Wszędzie niósł pomoc i otuchę. Było wtedy w Lubli- nie sporo takich lekarzy, dr Marek Arn- sztajn szedł wśród nich w pierwszym szeregu. A przy tym serdeczny, towa- rzyski, zawsze pogodny i uśmiechnięty. Wyglądem zewnętrznym ze swą posta- wą i sumiastym, siwym wąsem przypo- minał raczej jakiegoś dziedzica, przy- Marek Arnsztajn. Fot. ze najmniej na stu włókach, a nie lekarza- zbiorów WBP im. H. Ło- społecznika. pacińskiego (rkps 2156, Pogrzeb jego [1930] stał się olbrzy- k. 299). Zdjęcie wykonane mią manifestacją. Za trumną szedł nie wcześniej niż w 1885 roku – rok ślubu Arnsztaj- prezydent miasta, wszyscy dygnitarze nów i najpóźniejsza z dat wojewódzcy i miejscy, cała inteligen- umieszczonych na winie- cja polska i żydowska oraz niezliczo- cie zakładu (rewers). nr 30 (2006) 7 Franciszka Arnsztajnowa 1865–1942

1 Ludwik Zalewski, Ma- Franciszka Arnsztajnowa była jedną z naj- we ze wszech miar sprzyjające rozwo- teriały do Antologii ważniejszych osób w życiu Czechowicza. jowi umysłowemu. Matura gimnazjalna współczesnych poetów lubelskich, Zbiory Spe- Daty ich urodzin dzieli 32 lata. Kiedy on w Lublinie. Dwa lata studiów przyrod- cjalne WBP im. Hiero- stawał sie gwiazdą awangardy, ona była już niczych w Niemczech (kursy nauczy- nima Łopacińskiego, przebrzmiałą poetką Młodej Polski. Mimo cielskie). Na ławie szkolnej rozpoczęła rkp 2156, k. 264. Nota tych różnic w 1934 roku (poetka miała wte- konspiracyjną pracę oświatową wśród umieszczona w Antolo- gii różni się od tej spo- dy 69 lat) wydali wspólnie poświęcony Lu- anal fabetów dzieci i dorosłych, w domu rządzonej przez samą blinowi tomik Stare kamienie, a w 1939 roku i na mieście prowadzoną aż do powsta- Franciszkę Arnsztajno- napisali poetycki dwugłos pt. Razem. Kim nia szkoły polskiej. W r. 1885 wyszła za wą: została zredagowa- była Franciszka Arnsztajnowa? mąż za lekarza praktykującego w Lu- na przez Zalewskiego. 2 Poetka w młodości Do Antologii współczesnych poetów lubel- blinie. Częste podróże po Francji, Ita- związana z Lublinem, skich sama przygotowała swoją notę bio- lii, Niemczech i Szwajcarii, z których za- gdzie ukończyła Gim- grafi czną. Oto jej fragment: wsze powracała do umiłowanego Lubli- nazjum im. Unii Lu- Franciszka Arnsztajnowa ur. 19.II.1865 r. na. Wojna zastała ją w Szwajcarii, skąd belskiej. Ojciec – kupiec zamożny, Dyrektor To- przez morze śródziemne a potem przez warzystwa Kredytowego Miasta Lubli- Serbię, Grecję, Bułgarię i Rumunię Prze- na. Matka – powieściopisarka Malwina dostała się znowu do Lublina i w łączno- Meyerson, brat – jeden z czołowych fi - ści z organizacjami strzeleckimi i P.O.W. lozofów doby obecnej. Warunki życio- prowadziła pracę niepodległościową (Odznaka I Brygady „Za wierną służbę”, Krzyż P.O.W., Krzyż Legionowy, Krzyż Walecznych z okuciem, Krzyż Kawaler- ski Polonia Restituta., Krzyż Niepodle- głości).1 Anna Kamieńska2: Dom [Franciszki Arnsztajnowej i jej męża Marka przy ul. Złotej 2] był ośrodkiem polskiego pa- triotyzmu i ruchu niepodległościowe- go. Działalność niepodległościowa po- etki przed I wojną światową to począ- tek legendy, w którą obrasta jej postać. Pokolenie mojej matki pamięta jesz- cze ten dom, gdzie gromadziła się mło- dzież, gdzie czytało się poetów roman- Franciszka Arnsztajnowa. tycznych, gdzie odbywały się zebrania, Fot. ze zbiorów WBP narady i odprawy patriotyczne. im. H. Łopacińskiego Toteż w poezji Arnsztajnowej obok (rkps 2156, k. 298). Zdję- nastrojowości i obowiązującego pesy- cie wykonane nie wcześ- niej niż w 1885 roku mizmu życiowego – współistnieją ak- (patrz podpis do poprzed- centy społeczne i patriotyczne. Sama niej fotografi i). poetka w liście z roku 1932 do Feliksa

8 nr 30 (2006) Franciszka Arnsztajnowa

Araszkiewicza określała tę dwutoro- na stronie 294 drobiazgowe opracowanie wość swojej poezji: Franciszki Arnsztajnowej pt. Odezwy i pi- Życie moje płynęło jakby dwoma odrębnymi sma w Bibl. im. H. Łopacińskiego w Lublinie. potokami, w jednym skupiała się działalność Zawiera ono informacje o kilkudziesięciu oświatowo-społeczna, w drugim – poezja. Mo- dokumentach z okresu strajku szkolnego stu między nimi nie było. Gdy czasem „napisał w Lublinie będących w zasobach biblioteki. mi się” jakiś wiersz stanowiący echo dnia mej Zaproszenie Arnsztajnowej do grona auto- pracy, trosk i dążeń społecznych lub politycz- rów tej książki było wielkim wyróżnieniem nych, chowałam go skwapliwie do szufl adki, i uznaniem dla jej roli w ruchu niepodległo- uważając, że tego rodzaju myśli i uczucia nie są ściowym i dla jej wiedzy o wydarzeniach tematem godnym „prawdziwej poezji”. Zbliże- 1905 roku. nie się z Żeromskim przerzuciło most między dwoma prądami mego życia, a długie rozmo- Historia rodziny wy dały poznać jego poglądy literackie. Konrad Bielski: Żona doktora Mar- Taki był właśnie ów dom Arnsztaj- ka Franciszka Arnsztajnowa [...] zali- nów przy malowniczej, starej uliczce czała się do ludzi nieprzeciętnych. Po- Złotej, nie mógł ominąć go nikt z wy- chodziła ze znanej rodziny Meyerso- bitnych ludzi goszczących w Lubli- nów. Matka jej Karolina była powieś- nie. Sama Franciszka Arnsztajnowa ciopisarką, czynną w połowie ubiegłe- uczestniczyła swą poezją w wydarze- go wieku. Nie spotkałem się z jej utwo- niach literackich epoki pisząc wiersze rami. Zginęły w cieniu Elizy Orzeszko- to na jubileusz Wacława Nałkowskie- wej i tylu innych świetnych pisarzy tam- go (jakże pozytywistyczny wiersz), to tych lat. Natomiast brat Arnsztajnowej, na śmierć Konopnickiej lub Bolesława Emil Meyerson, należał do czołowych Prusa, także przecież związanego z Lu- fi lozofów, współczesnych Bergsonowi. blinem.3 Mieszkał stale w Paryżu i pisał po fran- W monumentalnej książce Pod sztandarem cusku. Zbieracz i kolekcjoner – posia- POW można odnaleźć wspomnienie Le- dał między innymi najbogatszy zbiór okadii Wójcik, która opowiada o Franciszce sztychów polskich. Arnsztajnowej z okresu walki o niepodle- W galerii przodków tej rodziny znaj- 3 Anna Kamieńska, głość: dował się podobno słynny lubelski rabin Poetka Lublina, le- Dom dr-stwa Arnsztajnów był w Lub- zwany Eiserne-Kopf. Na temat tej po- genda, dwugłos poko- linie przystanią, w której skupiało się staci różne krążyły legendy. Mówiono, leń, „Twórczość” 1969, całe życie niepodległościowe. Ob. dr- że gdy wyjątkowa zaraza szalała w Lub- nr 10, s. 111-112. 4 Leokadia Wójcik „Do- wa Franciszka Arnsztajnowa „Ara” była linie, rabin ten kazał się żywcem pocho- brogniewa”, Moje wspo- duszą i uosobieniem wszystkiego tego, wać, by przebłagać Boga i swą ofi arą mnienia o pracy Od- co miało jakikolwiek związek z pra- ocalić wszystkich mieszkańców, nieza- działu Żeńskiego P.O.W. cą o wolność i niepodległość. W jej rę- leżnie od wyznania i narodowości. Czy w Lublinie, w: Pod sztandarem POW. Szki- kach spoczywało całe archiwum P.O.W. było tak naprawdę, nie mogłem dokład- ce i wspomnienia zebra- i prowadziła ewidencję, a w lochach nie ustalić, lecz pogrzeb żywego czło- ne dla uczczenia uro- domu znajdowało się umundurowanie, wieka, dokonany uroczyście z zacho- czystości poświęcenia broń i amunicja plutonu.4 waniem wszelkich obrzędów rytuału, ta Sztandaru, odsłonię- Jedną z legend polskiej walki o niepodle- dobrowolna śmierć, poniesiona dla do- cia tablicy pamiątkowej płk. Mieczysława Więc- głość był dla międzywojennego pokolenia bra innych – bardzo mi przemawiała do kowskiego i połącze- strajk szkolny w 1905 roku. W książce Walka wyobraźni. Próbowałem nawet wyzy- nia Okręgu Siedleckie- o szkolę polską. W 25-lecie strajku szkolnego skać literacko, ale nie znalazłem właś- go Peowiaków z Okrę- (pod redakcją Stanisława Drzewieckiego, ciwej formy. Grób rabina, na starym ży- giem Lubelskim, red. Franciszka Arnsztajno- wydanej przez Związek Nauczycielstwa Pol- dowskim cmentarzu, w cieniu wieko- wa i in., Lublin 1935, skich Szkół, Warszawa 1930) znajdujemy wych drzew, otoczony był zawsze wiel- s. 25-28. nr 30 (2006) 9 Ludzie

5 Konrad Bielski, Most ką czcią. Nie wolno było doń podejść, poprzednio wspomniałem, dom swój nad czasem, Lublin, a należało wstrzymać się w odległości i wszelkie siły oddała walce o niepodle- 1963, s. 236. 7 6 Wacław Gralewski, dziesięciu kroków od miejsca spoczyn- głość. Odloty, w: tenże, Ogni- ku. Śladu już nie ma po tym cmentarzu, Józef Łobodowski: Pani Franciszka ste koła, Lublin 1963, grobie i drzewach. Wszystko zniszczy- czuła się chrześcijanką, ale nie chciała s. 34. li hitlerowscy wandale. Pani Franciszka przyjąć chrztu. „Jeśli to uczynię, pocho- 7 Konrad Bielski, Most…, s. 236. Arnsztajnowa o tych odległych czasach wają mnie na cmentarzu katolickim, a ja 8 Józef Łobodowski, i tych legendarnych przodkach mówiła chcę leżeć na [lubelskim] kirkucie, obok Cztery Lubliny, „Kre- z uśmiechem i oceniała to zresztą pod Janka” [powinno być: Marka]. To ży- sy Literackie” 1992, kątem poezji.5 czenie nie spełniło się. [...] Ci, którzy ją nr 1, s. 9. W roku 1934 dotknęło Arnsztajnową wiel- znali w Lublinie, wiedzą, że była wielką kie nieszczęście. Umarł jej ukochany syn panią, szlachetną kobietą i kulturalną Jan Arnsztajn. Rok później popełniła samo- poetką. Został po niej, między innymi, bójstwo jej synowa. Tak Wacław Gralewski tom wierszy o Starym Mieście, napisa- wspomina swoje ostatnie spotkanie z Fran- ny razem z Józefem Czechowiczem.8 ciszką Arnsztajnową po tych wydarzeniach: Hanna Mortkowicz-Olczakowa: Wacław Gralewski: Była mroczna, mil- Chwaliła rymem piękność ziemi ro- cząca i zamknięta. Patrzyła na mnie jak- dzinnej, kwitnących łąk nad Bystrzycą by twarz Niobe, której łzy zamieniły się i starych lubelskich kościołów. [...] Po- w kamień. Nic nie mówiłem. Nigdy nie budką do czynu, do pracy na polskim umiałem wygłaszać kondolencyjnych ugorze chciała rozciąć wiecznie krwa- przemówień ani pisać nekrologów i ża- wiący węzeł polsko-żydowskich kon- łobnych wspomnień. Nie wiem, jak dłu- fl iktów. Stwarzała wzniosłe metafory go trwało to milczenie. Może kwadrans, o cedrach Libanu, które przesadzone może więcej. Nie powiedziałem nic, nic pomiędzy świerki północy trwają skrze- nie napisałem na leżącym na stole blo- pione ich mocą i sokami. W imię tuła- ku. I czułem wyraźnie, że i ona nie ocze- czy, „przybłędów”, wyznawała swą mi- kuje żadnych słów. Powoli schyliłem się łość do polskiej ojczyzny – matki, mimo do jej ręki. Patrzyła na mnie szklistym to, że chwilami stawała się ona macochą spojrzeniem człowieka dźwigającego i odpychała dzieci „obce krwią i ciałem”. niepomierny ciężar, którego nikt mu Nigdy, nawet w okresie swej najgoręt- z ramion zdjąć nie może. Wychodząc szej działalności niepodległościowej, spojrzałem jeszcze raz w jej stronę. Sta- nie zapierała się ani nie ukrywała swe- ła w tym samym miejscu, nieporuszona, go pochodzenia. A w długim życiu dane jakby w półśnie.6 jej było przecierpieć zarówno pierwsze ataki bojkotowe inspirowane przez en- Dwie tradycje: decję w roku 1910 i 1911 jak i później polska i żydowska okres rasistowskich dyskryminacji, kie- Konrad Bielski: Franciszka Arnsztaj- dy jej piękna postać stała się celem na- nowa tkwiła już bez reszty w kultu- paści „Prosto z mostu” [warszawski ty- rze i tradycji polskiej. Patriotka, ofi ar- godnik literacko-artystyczny]. Wtedy na bojowniczka o wolność – jak to już młodzi poeci bronili swej starej przy-

Autograf Franciszki Arnsztajnowej z listu do ks. Ludwika Zalewskiego z 23 marca 1938 roku. Ze zbiorów WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 339).

10 nr 30 (2006) Franciszka Arnsztajnowa jaciółki i protektorki listem otwartym, Franciszka Arnsztajnowa. w którym przypominali jej lubelski Fot. ze zbiorów WBP dom, przystań konspiratorów i żołnie- im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 301). rzy niepodległości, jej działalność pa- triotyczną, boje jej syna, dzielnego pol- skiego ofi cera.9 [Zob. s. 90-91.] Przyszła wojna a z nią zagłada Żydów: Hanna Mortkowicz-Olczakowa: Po- nure wyroki morderców zapadały gdzieś poza nami. Ratować się od nich można było tylko ucieczką i kłamstwem. Arn- sztajnowa kłamać nie umiała i zawsze dumnie nosiła głowę.10 Poetka poszła na śmierć razem z mordo- wanym przez Niemców światem polskich Żydów. Arnsztajnowa i „Refl ektor” W roku 1925 lub 1926 Arnsztajnowa weszła w kontakt z lubelską awangardą poetycką, czyli z grupą „Refl ektora”. Wacław Gralewski: Pewnego dnia do cinom poetyckim Józefa Czechowicza.12 redakcji [na ul. Kościuszki 8] przyszła Kazimierz A. Jaworski: Z Francisz- starsza pani. Wyciągnęła rękę i powie- ką Arnsztajnową osobiście spotkałem działa: się parokrotnie. Byłem też kiedyś w jej – Jestem Franciszka Arnsztajnowa, mieszkaniu na Starym Mieście, gdzie też trochę poetka, tylko z wcześniejsze- odbywała się jakaś narada literacka. go pokolenia. Uważnie śledzę wszyst- Mogła być śmiało matką każdego z lu- ko, co się dzieje w naszym miejscowym belskich wierszopisów [...]. Wszyscy lu- świecie literackim. Celem mojej wizy- biliśmy ją i szanowali, bo mimo pode- ty była chęć poznania pana i nawiązanie szłego wieku i stażu literackiego, sięga- kontaktów literackich. [...] jącego początków Młodej Polski (debiu- Znałem twórczość Arnsztajnowej towała w r. 1888) była skromna i trakto- i uważałem ją za autentyczną poetkę, wała nas wszystkich po koleżeńsku.13 9 Hanna Mortkowicz- choć nasza młoda awangarda boczyła się Pod wpływem kontaktów z awangardowy- -Olczakowa, Na pię- na Młodą Polskę, do której jako satelitkę mi twórcami „Refl ektora”, a w szczególności terku, „Kamena” 1960, należało zaliczyć panią Franciszkę.11 z Czechowiczem, jej poezja zaczęła ulegać nr 18, s. 1. Feliks Araszkiewicz w niepublikowanym zmianie. Tadeusz Kłak zwraca uwagę, że 10 Tamże, s. 4. 11 Wacław Gralewski, rękopisie tekstu poświęconego Franciszce w jej tomiku Odloty (Lublin 1932) możemy Odloty, s. 6. Arnsztajnowej potwierdza, że między gru- już znaleźć ślady tych nowych poetyckich 12 Feliks Araszkiewicz, pą „Refl ektor” a poetką powstały życzliwe wpływów: Franciszka Arnsztaj- relacje: Tadeusz Kłak: Niekiedy, ale rzadko, au- nowa, (tekst z 15 mar- Poszukiwaczy nowych form poetyckich torka wypowiada się już w nowym du- ca 1948 r.), maszyno- pis w Zbiorach Specjal- otaczała stale ramieniem opiekuńczym, chu, bliskim postawie skamandryckiej, nych WBP im. Hieroni- pionierski „Refl ektor” lubelski (1925) nacechowanej witalizmem. W Rytmie ma Łopacińskiego, sygn znajdzie miejsce schadzek rozognionych życia znajdujemy np. takie strofy: 2068, s. 83-84. Zob. głów młodzieńczych w jej gościnnym s. 427. 13 Kazimierz A. Jawor- domu, w staroświeckim salonie na ulicy Rzeko! Łąko! Lesie! ski, W kręgu Kameny, Złotej. Tu właśnie patronowała pierwo- Tętna me drżą. Lublin 1965, s. 86. nr 30 (2006) 11 Ludzie

14 Cytat wewnętrzny I rytm ten sam mię niesie. pisanie tego utworu [Czechowiczowi] i nieopisany w tekście Jam wami, a wy mną.14 […] wprawdzie nie świadczyło dobrze Tadeusza Kłaka. Źród- ło stanowi: Francisz- o wydawcach, wystawiało jednak wyso- 15 ka Arnsztajnowa, w: Wiersz ten świadczył więc o nawiązaniu kie świadectwo Arnsztajnowej. Wiersze, oprac. Roman przez Arnsztajnową łączności z now- Dodajmy jeszcze, że to właśnie Arnsztajno- Rosiak, Lublin 1969, szymi nurtami poetyckimi i umiejętno- wa zredagowała Dodatek Literacki „Ziemi s. 169. 15 Tadeusz Kłak, Poezja ści korzystania z ich osiągnięć. Wkrót- Lubelskiej” z 7 grudnia 1930 roku poświę- lubelska 1918-1939, w: ce okazała ona jeszcze większe możli- cony grupie „Refl ektora” (zob. s. 388). Lublin literacki 1932- wości w tym zakresie, czego wyrazem Warto wspomnieć o jeszcze jednym wąt- 1982, red. Waldemar były Stare kamienie (Lublin 1934), wy- ku twórczości poetki: Michalski, Józef Zięba, dane wspólnie z Józefem Czechowi- Lublin 1984, s. 61-62. Roman Rosiak: Poza poezją liryczną czem. „Nie sprecyzowany udział tych zajmowała się Arnsztajnowa twórczoś- dwojga poetów – napisał Karol Wiktor cią dla dzieci, trafi ając do nich dzięki ce- Zawodziński – nadaje książeczce od- chującej ją w ogóle prostocie, przystęp- Kamienica przy ul. Zło- tej 2 (po lewej), gdzie cień bezimiennego hołdu rodzinnym nej formie, taktowi pedagogicznemu w mieszkaniu Franciszki murom”. oraz malarskiemu wprost obrazowaniu. Arnsztajnowej odbywały Nie tylko Zawodziński nie potrafi ł Najmłodszym czytelnikom dedykowa- się spotkania Związku Li- wyodrębnić i rozpoznać stylu autorów ła wydany w roku 1932 tom pt. Duszki. teratów. Fot. M. Skrzypek. Starych kamieni. Kiedy bowiem w 1955 Dla nich też redagowała w „Ziemi Lu- Wszystkie fotografi e tego autora w niniejszej pub- roku ukazały się Wiersze wybrane Cze- belskiej” w roku 1926 [...] „Dodatek dla likacji zostały wykonane chowicza, do cyklu Stare kamienie włą- dzieci”. Wiele jej wierszy poświęconych w 2006 roku. czono Na Olejnej Arnsztajnowej. Przy- dzieciom można też znaleźć w różnych czasopismach.16 Związek Literatów Na pierwszym inauguracyjnym zebraniu Związku Literatów w Lublinie w dniu 21 ma ja 1932 prezesem został wybrany Czechowicz, zaś Arnsztajnową, Gralewskiego i Madeja wybrano na członków zarządu (zob. s. 322 i 402). Na zebraniu następnym 6 czerwca 1932 Czechowicz zrzekł się przewodnictwa na rzecz Arnsztajnowej. Niektóre z zebrań Związku odbywały się w jej mieszkaniu przy ul. Złotej 2. W liście wysłanym z Lublina 28 maja 1932 Czecho- wicz zwraca się do niej z prośbą: Dobrze byłoby urządzić dziś zebranie zarządu Zw[iązku] Literatów. Ponieważ i ja, i Wacek Gralewski mamy czas do- piero po 9-tej wieczorem, więc śpieszę zapytać Panią, czy można by o tej porze zebrać się i to u Pani?17 W liście do Antoniego Madeja wysłanym z Lublina 15 grudnia 1932 Czechowicz in- formuje go o spotkaniu na Złotej: Termin: godzina 16 (czwarta), miej- sce: u staruszki. Obiecała herbatę, wino i dyskusję.18

12 nr 30 (2006) Franciszka Arnsztajnowa

Również list Czechowicza wysłany z Lublina Franciszka Arnsztajnowa. 11 czerwca 1933 do ks. Zalewskiego jest śla- Fot. ze zbiorów WBP dem tego, że spotkania Związku Literatów im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 297). odbywały się w mieszkaniu poetki: Niepogoda. Piknik odwołany [chodzi tu o Piknik Związku Literatów w Lublinie, który miał się odbyć 11 czerwca 1933 w Świdniku], ale czy niezależnie od tego nie mógłby Ksiądz zajść dziś o 16 h do pani Franciszki?19 Dzień wcześniej 10 czerwca 1933 Czecho- wicz wysyła list z Lublina do Jaworskiego, w którym możemy wyczuć ton niepokoju o to, czy Arnsztajnowa jest w stanie podołać kierowaniu pracami Lubelskiego Związku Literatów: Staruszka robi co może, ale sam wiesz, że niewiele może. Im bliżej ją poznaję, tym bardziej ją cenię. To zacny człowiek przez duże C.20 Potwierdzeniem starań Arnsztajnowej, aby Mimo tych krytycznych uwag poda adre- Związek Literatów był żywą organizacją, sem Czechowicza poeta zachował szacunek jest jej list wysłany do Jaworskiego z Lubli- i respekt dla roli, jaką pełniła Arnsztajnowa na 9 listopada 1933: w Lubelskim Związku Literatów. Mówi o tym Praca Związku obraca się dookoła Anto- list wysłany do Antoniego Madeja z Warszawy 16 Roman Rosiak, „To- logii, Tygodnia Książki i najprzeróżniej- 7 października 1934 roku, w którym Czecho- bie śpiewam Lublinie”, wstęp do: Franciszka szych projektów. Onegdaj dopiero wró- wicz wspomina o zamiarach wydania zbioru Arnsztajnowa, Wiersze, ciłam ze wsi, gdzie odbywałam pochoro- swoich wierszy, wskazując, że trzeba się w tej Lublin 1969, s. 13-14. bowe rekolekcje, nie wiem więc jeszcze, sprawie porozumieć z Arnsztajnową: 17 List do Francisz- jak nam robota pójdzie. Czy nie miałby Grono entuzjastów chce wydać tom ki Arnsztajnowej, w: J. Czechowicz, Listy, Pan ochoty wygłosić jakiegoś referatu na moich liryk, wybór wierszy. Porozum oprac. Tadeusz Kłak, wieczorze dyskusyjnym? Temat dowol- się miły, ze staruszką, czy zechcecie mi Lublin 1977, s. 169. ny, byle związany z literaturą.21 udzielić fi rmy Związku Literatów na ta- 18 List do Antoniego Niestety, w tym okresie zaczął się już exodus kie wydawnictwo.23 Madeja, tamże, s. 206. 19 Listy Józefa Czecho- lubelskich pisarzy do Warszawy. Niektórzy wicza do ks. Ludwi- z nich po wyjeździe z Lublina, jak np. Józef Między Lublinem i Warszawą ka Zalewskiego, oprac. Czechowicz, próbowali nadal utrzymywać Bardzo mocno należy podkreślić przywią- Jan Smolarz, „Akcent” ścisły kontakt ze środowiskiem, nie rezygnu- zanie Arnsztajnowej do Lublina. W swojej 1982, nr 3, s. 30. 20 List do Kazimie- jąc nawet z pełnionych w Związku funkcji. autobiografi i wspomniała o częstych po- rza A. Jaworskiego, w: Józef Zięba: W końcu musiało się oka- dróżach zagranicznych, z których zawsze J. Czechowicz, Listy, zać, że takiego stanu na dłużej nie moż- z ochotą powracała do ukochanego Lublina. s. 223. na utrzymać. „[...] nie jest normalne – Dużo też mówi o jej związkach z Lublinem 21 Za: Kazimierz A. Ja- worski, W kręgu Kame- mówiła Franciszka Arnsztajnowa na list wysłany 24 października 1938 z Warsza- ny, s. 319. zebraniu Zarządu 22 marca 1934 roku wy do Kazimierza Jaworskiego, który pra- 22 Józef Zięba, 50 lat ży- – aby sekretarz Zarządu [mowa o Cze- cował wtedy nad wydaniem „lubelskiego” cia literackiego w Lub- chowiczu – J.Z.] mógł stale przebywa- numeru „Kameny”: linie, w: Lublin litera- jąc w Warszawie – piastować w Lu- Materiał do numeru lubelskiego „Ka- cki…, s.15. 23 List do Antoniego blinie mandat wymagający obecności meny” dostarczę w terminie oznaczo- Madeja, w: J. Czecho- i pracy”.22 nym przez Szanownego Pana. O ile ów wicz, Listy, s. 285. nr 30 (2006) 13 Ludzie

S[tanisław] D[ąbrowski], lent. Wyrażała żal, że młodzież lubelska Franciszka Arnsztajno- sprzeniewierzyła się miastu, które prze- wa. (w zbiorach WBP cież jest piękne, od Warszawy na pewno im. H. Łopacińskiego, rkps 2156, k. 317). Jedna bardziej nowoczesne, gdyż nie posiada z dwóch karykatur poetki tramwajów, które są plagą stolicy. pochodząca z materiałów – Na Warszawę trzeba ludzi silnych. ks. Ludwika Zalewskiego I fi zycznie, i moralnie. Wy przecież je- do Antologii współczes- steście za mało odporni, łatwo ulegacie nych poetów lubelskich, Lublin 1939. Ostatecz- wpływom destrukcyjnym, jesteście po nie w Antologii znalazła prostu nie przygotowani psychicznie się druga z nich – patrz na przefl ancowanie swej osobowości str. 18. z zacisza i spokoju prowincji na grunt wielkomiejski. Czechowicz źle czuje się w Warszawie i myśli o powrocie, mimo iż materialnie powodzi mu się lepiej – monologowała sędziwa poetka z jakąś subtelną troską w głosie. [...] Z czasem przyznałem, ile mądrości było w słowach Arnsztajnowej. Ale do- numer i tym razem nie dojdzie do skut- piero w Warszawie i po latach. ku, rzeczy te przydadzą się Panu może Żegnając się, wręczyła mi swój ostat- do bieżących zeszytów. Ale bardzo bym ni tom wierszy Odloty. Zrobiła na mnie pragnęła, aby Pańska inicjatywa nie spa- wrażenie człowieka bardzo zmęczone- liła na panewce. Strasznie miło by było go, miała już zaburzenia słuchowe, dla- móc skupić naszą gromadkę choćby na tego prawdopodobnie wolała mówić chwilę. Tak się to wszystko rozproszy- aniżeli słuchać.25 ło po świecie. Exodus nie ja zapocząt- kowałam, tylko kolega Czechowicz. Co Głuchota Arnsztajnowej do mnie, to nie z własnej woli i z wiel- Pisząc o Arnsztajnowej, koniecznie trzeba kim żalem opuszczałam Lublin, z któ- wspomnieć o jej głuchocie: rym tyle mnie wiązało. Pracy mi i tu nie Kazimierz A. Jaworski: Rozmowa z nią brak, ale nie mam tego żywotnego po- sprawiała trudności i miała przytępiony czucia „niezbędności”, które dawało im- słuch i odzywać się do niej trzeba było puls moim czynom w rodzinnym mie- głośno, krzycząc wprost do ucha.26 ście. Niestety mam ciężkie obowiązki Konrad Bielski: Arnsztajnowa była do- rodzinne, które w żaden sposób nie dały tknięta kompletną głuchotą. Rozmowa się połączyć z prowadzeniem domu z nią była bardzo trudna, trzeba było w Lublinie.24 posługiwać się pismem. Mimo to, nie Uzupełnieniem tych słów niech będzie chciała zrezygnować z kontaktów lite- wspomnienie jednego z „uciekinierów”, rackich i chętnie przyjmowała.27 Wacława Mrozowskiego, z rozmowy, jaką Wacław Gralewski: Swobodną rozmo- 24 Kazimierz A. Jawor- odbył z Arnsztajnową tuż przed swoim wy- wę utrudniała głuchota [Franciszki Arn- ski, W kręgu Kameny, jazdem na stałe do Warszawy: sztajnowej]. Gdy mówiła, uśmiechała s. 320. 25 Wacław Mrozowski, Odwiedziłem [jesienią 1934] Franciszkę się z zażenowaniem. Cyganeria, Lublin 1963, Arnsztajnową na Starym Mieście, przy- – Pomiędzy mną a ludźmi postawio- s. 36-37. jęła mnie bardzo serdecznie, wypyty- ny jest mur. Z moimi najbliższymi po- 26 Kazimierz A. Jaworski, wała o plany, dawała rady na Warszawę, rozumiewam się dość łatwo, ale z no- W kręgu Kameny, s. 86. 27 Konrad Bielski, którą uważała za molocha wchłaniają- wymi znajomymi mam pewne trudno- Most…, s. 237. cego młodych ludzi i niszczącego ich ta- ści. Zawsze noszę przy sobie blok i ołó-

14 nr 30 (2006) Franciszka Arnsztajnowa wek. Mój defekt ma tę dobrą stronę, że ści naszych rozmów, co nam ułatwi pracę”29. 28 Wacław Gralewski, w ten sposób zdobywam autografy. Je- Odtąd Maćkowska pisemnie przekazywała Odloty, s. 6-8. 29 List do Franciszki śli moje kalectwo Pana nie razi, pro- Arnsztajnowej treść wypowiedzi uczest- Arnsztajnowej, w: Cze- szę przyjść do mnie na herbatę, a wte- ników spotkań („stale sekretarzowała sta- chowicz, Listy, s. 190. dy wymienimy poglądy na literaturę. ruszce Arnsztajnowej”30). 30 Por. Listy Józefa Cze- [...] Nastrój potęgował sposób mówie- chowicza do ks. Ludwi- ka Zalewskiego, s. 30. nia p. Franciszki, Mówiła prawie szep- Wojna i śmierć Arnsztajnowej tem, bojąc się zapewne, że z braku kon- Wacław Gralewski: Świat stoczył się troli nad swym głosem, może mówić za w otchłań wielkiej wojny. Ze zgrzytem głośno. Miała w wysokim stopniu, za- zaczęły się toczyć żelazne smoki i trato- pewne wyćwiczoną, zdolność odczyty- wać nie tylko żywych ludzi, ale i roman- wania z ruchu warg osoby mówiącej – tyczne kwiaty, które w ich sercach wy- treści wypowiadanych słów. Z wielkim rosły. Krzyś Mieczysławski zginął pod skupieniem wpatrywała się w usta. To- Kutnem w szarży ułańskiej na niemie- też mimo woli pod wpływem sytuacji ckie czołgi. Myślę, że śmierć ukocha- zacząłem mówić wolno, jakbym każ- nego wnuczka była dla tej niepospoli- de słowo chciał wyskandować i przelać tej kobiety tragedią dużej miary. Ale los, w niezwykłą interlokutorkę. Oczy jej, który tak ciężko doświadczył Francisz- żywe i wyraziste, miały błyszczącą głę- kę Arnsztajnową bynajmniej jeszcze nie bię, która przy chwytanym słowie po- zrezygnował z zadania jej ostatniego szerzała się, a potem kurczyła. Mimo ciosu. Uderzenia te miały jakąś siłę pla- woli wydawało się, że słuchaczka oczy- nowanego stopniowania – były jakby ma połyka słowa. I rzeczywiście poły- krokami zbliżającego się straszliwego kała je i nie uroniła żadnego. Przyzwy- fatum, które wyciąga swą czarną dłoń czaiłem się po pewnym czasie do tego po osobę głównej bohaterki i miażdży sposobu mówienia i do tego typu kon- na wstępie wszystkie jej bliskie osoby, wersacji. Bloku i ołówka używałem tyl- niby zasłony oddzielające bohaterkę od ko wtedy, gdy chodziło o jakieś defi nicje bezwzględnej rzeczywistości. Francisz- wyrażające delikatniejsze odcienie inte- ka Arnsztajnowa znalazła się w getcie. lektualne.28 Dopiero po upływie długiego czasu, Żeby ułatwić kontakt między Arnsztajnową kiedy męczeńskie powstanie i jego li- a uczestnikami zebrań Związku Literatów, kwidacja stały się wspomnieniem, uda- Czechowicz zaproponował pomoc swojej ło mi się ustalić niektóre szczegóły. przyjaciółki (również jak on nauczycielki Wyłoniły się dwie wersje. Jedna mówi i przyszłej żony Jana Wydry) Marii Mać- o śmierci poetki na skutek tyfusu plami- kowskiej. Ślad tego odnajdujemy w liście stego, który wtedy dziesiątkował miesz- do Arnsztajnowej wysłanym przez Cze- kańców getta. Druga ma charakter he- chowicza 14 października 1932 z Lublina, roiczny. Według niej Franciszka Arn- w którym wspomina: „Przyjdę z p. Marią sztajnowa po śmierci córki Mieczy- Maćkowską, która będzie pisała Pani o tre- sławskiej, którą Niemcy zastrzelili, sa-

Autograf Franciszki Arn- sztajnowej wykorzystany w Antologii współczes- nych poetów lubelskich. Oryginał w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 339). nr 30 (2006) 15 Ludzie

motna i opuszczona, kiedy zoriento- ży ułanów na czołgi niemieckie uko- wała się w beznadziejności sytuacji – chany wnuk Krzysztof Mieczysławski. ubrała się w jedyną, jaka jej pozostała, Drugi przebywał w tym czasie za grani- czarną jedwabną suknię, przypięła or- cą. Poetka dostaje się do getta. Tam gi- der Polski Odrodzonej i zażyła truci- nie zastrzelona jej córka. znę. Trudno jest ustalić wątek legendy Likwidacja getta zastaje poetkę zu- i drogę, którą on, niby strumyk żłobią- pełnie samotną. To tam znalazła się cy koryto, wyryć sobie potrafi ł. Trudno jak we własnym wierszu, parafrazują- ustalić dziś nazwiska świadków śmierci cym Dantego, przed „żelaznymi wro- poetki i okoliczności, jakie towarzyszy- tami” ostateczności. Nie wiadomo, jak ły zgonowi. Ale według tych wersji Arn- zginęła. Jedna wersja mówi, że umar- sztajnowa miała przy sobie dwie książ- ła na tyfus plamisty i wrzucona zosta- ki, z którymi nie rozstawała się do ostat- ła do wspólnego dołu, inna jeszcze, że niej chwili: Boską komedię Dantego oraz zginęła zagazowana i spalona jak Janusz własny tom poezji Odloty.31 Korczak w Treblince. Wersja zaś bar- Hanna Mortkowicz-Olczakowa: Obie dziej heroiczna twierdzi, że rozumie- [Arnsztajnowa i jej córka Stefania Mie- jąc beznadziejność sytuacji ubrała się czysławska] poszły [...] do getta. Obie w swą najlepszą czarną suknię, przypię- zginęły. Pani Stefania Mieczysławska, ła order Polski Odrodzonej i zażyła tru- na szczęście jeszcze własną śmiercią – ciznę. Miała przy sobie do końca dwie po tyfusie głodowym. Pani Franciszka książki: Boską komedię Dantego i tom Arnsztajnowa, twardsza, wspanialsza, własnych poezji Odloty.33 [Wersja po- 31 Wacław Gralewski, bardziej bojowa – zamordowana przez wtórzona za Gralewskim.] Odloty, s. 34-37. Niemców wraz ze wszystkimi chorymi Kazimierz A. Jaworski: Żarliwa patriot- 32 Hanna Mortkowicz- Olczakowa, Na pięter- w szpitalu obok Kościoła Wszystkich ka i działaczka niepodległościowa została 32 ku, „Kamena” 1960, nr Świętych. w r. 1942 zamordowana przez hitlerow- 18, str. 4. Anna Kamieńska: Po śmierci męża ców z racji swego semickiego pochodze- 33 Anna Kamień- i syna osamotniona Franciszka Arn- nia. Podobno – blisko osiemdziesięcio- ska, Poetka Lublina…, sztajnowa przeniosła się do Warszawy, letnia staruszka poszła na śmierć z god- s. 113. 34 Kazimierz A. Jaworski, do córki – Mieczysławskiej. Rok 1939 – nością, przypiąwszy do sukni wszystkie W kręgu Kameny, s. 86. to nowa klęska osobista – poległ w szar- wysokie odznaczenia polskie.34

16 nr 30 (2006) Franciszka Arnsztajnowa i Czechowicz

Nie da się ustalić dokładnie daty ich pierw- Do Antoniego Madeja z Lublina 28 maja szego spotkania, ale zapewne odbyło się 1932: ono po opisanej przez Gralewskiego wizy- Śpieszę zawiadomić, że dziś o 9-tej wie- cie Arnsztajnowej w redakcji „Expressu Lu- czorem w mieszkaniu p. Fr. Arnsztajno- belskiego”. Był to rok 1925 lub 1926: wej (Złota 2 – I piętro) odbędzie się ze- Pewnego dnia do redakcji przyszła star- branie zarządu Związku Literatów.4 sza pani. Wyciągnęła rękę i powiedzia- Do Kazimierza A. Jaworskiego z Lublin ła: „Jestem Franciszka Arnsztajnowa, w październiku 1932: też trochę poetka, tylko z wcześniejsze- Obecnie Związek przygotowuje 2 wy- go pokolenia. Uważnie śledzę wszyst- dawnictwa: Odloty Arnsztajnowej i tom ko, co dzieje się w naszym miejscowym moich przekładów.5 świecie literackim. Celem mojej wizy- Pierwszy list Czechowicza do Arnsztajno- ty była chęć poznania pana i nawiązania wej, o którym wiemy (Lublin 28 maja 1932): kontaktów literackich”.1 Szanowna Pani! Dobrze byłoby urządzić Śladem spotkania Arnsztajnowej z Czecho- dziś zebranie zarządu Związku Litera- 1 Wacław Gralewski, wiczem jest wspomnienie Araszkiewicza: tów. Ponieważ i ja, i Wacek Gralewski Odloty, w: tenże, Ogni- Poszukiwaczy nowych form poetyckich mamy czas dopiero po 9-tej wieczorem, ste koła, Lublin 1963, s. 6. otaczała stale ramieniem opiekuńczym, więc śpieszę zapytać Panią, czy można 2 6 Feliks Araszkiewicz, pionierski „Refl ektor” lubelski (1923) by o tej porze zebrać się i to u Pani? Franciszka Arnsztaj- znajdzie miejsce schadzek rozognio- Do Arnsztajnowej 14 października 1932: nowa, (tekst z 15 mar- nych głów młodzieńczych w jej gościn- Szanowna Pani! Zebranie dzisiejsze od- ca 1948 r.), maszynopis nym domu, w staroświeckim salonie będzie się w zapowiedzianym termi- w Zbiorach Specjalnych WBP im. Hieronima na ulicy Złotej. Tu właśnie patronowa- nie: 7.30 wieczorem. Przyjdę z p. Marią Łopacińskiego, sygn. ła pierwocinom poetyckim Józefa Cze- Maćkowską, która będzie pisała Pani 2068, s. 83-84. chowicza.2 o treści naszych rozmów, co nam ułatwi 3 List do Józefa Niko- O łączącej Arnsztajnową i Czechowicza pracę. [...] Co do mnie, przyjdę trochę dema Kłosowskiego, w: J. Czechowicz, Listy, przyjaźni wiele mówią zamieszczone już wcześniej, może koło 7-mej, bo chcę oprac. Tadeusz Kłak, wcześniej cytaty, ale ze względu na waż- Pani pokazać korektę z Odlotów.7 Lublin 1977, s. 138-139. ność osoby poetki w życiu Czechowicza Do Jaworskiego w nawiązaniu do działalno- 4 List do Antoniego Ma- warto powtórzyć niektóre nich. ści Lubelskiego Związku Literackiego (Lub- deja, tamże, s. 170. 5 List do Kazimierza Fragmenty z listów pisanych przez Czecho- lin, 10 czerwca 1933): A. Jaworskiego, tam- wicza do różnych osób, w których wspomi- Staruszka robi, co może, ale sam wiesz, że, s. 186. na Arnsztajnową, świadczą o jego bliskim że niewiele może. Im bliżej ją poznaję, 6 List do Francisz- i serdecznym stosunku do niej. Pierwszy tym bardziej ją cenię. To zacny człowiek ki Arnsztajnowej, tam- znany nam list był wysłany do Józefa Niko- 8 że, s. 169. przez duże C. 7 List do Francisz- dema Kłosowskiego z Lublina 20 paździer- Do Jaworskiego z Lublina 17 czerwca 1933: ki Arnsztajnowej, tam- nika 1930: Staruszka w dniu 15 bm. Skaleczyła so- że, s. 190. O związku literatów lubelskich myślę bie skroń, upadła, rozbijając głową szkla- 8 List do Kazimierza od chwili powrotu z Francji. Przepro- ne drzwi biblioteki. Teraz leży. Poślij jej A. Jaworskiego, tam- że, s. 223. wadzałem nawet wstępne konferencje wyrazy współczucia, zawiadom o mie- 9 List do tegoż, tamże, z Madejem i Arnsztajnową.3 sięczniku. Staruszka to złote serce! 9 s. 225. nr 30 (2006) 17 Ludzie

H[enryk] D[onga], Fran- Grono entuzjastów chce wydać tom ciszka Arnsztajnowa. Ka- moich liryk, wybór wierszy. Porozum rykatura wykorzystana się miły, ze staruszką, czy zechcecie mi w Antologiii współczesnych poetów lubelskich, Lublin udzielić fi rmy Związku Literatów na ta- 1939. Oryginał w zbiorach kie wydawnictwo.”13 WBP im. H. Łopacińskiego Do Marii Maćkowskiej-Wydrowej z Warsza- (rkps 2156, k. 316). wy 8 lipca 1938: Cieszy mnie, że ci się nasz (Staruszki i mój) dwugłos tak podobał. Mamy za- miar kontynuować go i później wydać jako maleńką książeczkę. Na razie oboje pracujemy nad prze- kładem z angielskiego, zamówionym przez Polskie Radio, z czego oboje uzy- skamy po 200 zł. Póki Staruszka była tu, odwiedzałem ją 2 razy w tygodniu, teraz Po przeniesieniu się do Warszawy Czecho- zaś jeżdżę do Konstancina co wtorek.14 wicz wciąż pamiętał o Arnsztajnowej i utrzy- Do ks. Ludwika Zalewskiego 12 stycznia 1939 mywał z nią kontakt. Świadczy o tym publi- (jeden z ostatnich znanych listów Czechowi- kacja jej tekstu Czysta poezja ksiądza H. Bre- cza, w którym wspomina Arnsztajnową): monda w miesięczniku „Literatura i Sztuka” Drogi, a szanowny Księże Ludwiku, był- (1934, nr 8, s. 82-83 ), którego był redakto- bym rad, gdyby Antologia niedługo się rem w latach 1934-1936 oraz list do Antonie- ukazała. Ucieszyłoby to chyba wszyst- go Madeja (Warszawa, sierpień 1933): kich nas, a w szczególności Staruszkę, Odwiedzajcie co jakiś czas staruszkę – która przeżywa chwile głębokiej depre- to serdeczna dusza i bardzo mi jej żal. sji przytłoczona tym, co dzieje niosą.15 We wrześniu będę w Lublinie – może W liście wysłanym do Jaworskiego z Warsza- zrobimy sobie u niej rendez-vous? Za- wy 29 kwietnia 1939 Czechowicz informuje 10 List do Antoniego proponujcie jej to. 29 sierpnia już będę go, że w dniach od 3 do 11 czerwca odbędą Madeja, tamże, s. 228. w Lublinie.10 się Dni Lubelszczyzny: „W ramach tych dni 11 List do Kazimierza A. Jaworskiego, tam- Do Jaworskiego z Warszawy 4 lutego 1934: organizują się dwa wieczory poetyckie, że, s. 243. Janek Arnsztajn umarł. Staruszka jest czy raczej literackie. [...] Załączam program 12 Listy Józefa Czecho- zupełnie złamana i na wpół przytom- wieczorów[…]16 Program ów przewidywał wicza do Wiktora Ziół- na. Strasznie mi jej żal. Uważam, że wy- recytacje wierszy Arnsztajnowej ze Sta- kowskiego, oprac. Jan Smolarz, „Akcent” pada, abyś list z kondolencjami wysłał: rych kamieni podczas pierwszego wieczoru 11 1989, nr 4, s. 199. W[arsza]wa, Żórawia [sic!] 23 m. 35. 7 czerwca oraz jej obecność na drugim wie- 13 List do Antoniego Do Wiktora Ziółkowskiego z Warszawy 23 czorze 8 czerwca. W liście do Wacława Gra- Madeja, w: J. Czecho- lutego 1934 (zaraz po śmierci syna w stycz- lewskiego wysłanym z Wraszawy 4 czerwca wicz, Listy, s. 285. niu 1934, kiedy poetka na jakiś czas wróciła 14 List do Marii Mać- 1939 Czechowicz napisał: kowskiej-Wydrowej, z Warszawy do Lublina): Ze względu na ofi cjalność imprezy za- tamże, s. 406-407. Pani Arnsztajnowa była dłuższy czas prosiłem do niej tout monde literacki 15 Listy Józefa Czechowi- w Warszawie, na Żurawiej u Mieczy- regionu, od kochanej Staruszki poczy- cza do ks. Ludwika Za- sławskich, obecnie zaś znajdzie ją Pan nając[…].17 lewskiego, s. 37. 16 List do Kazimie- w Lublinie. Rzecz dziwna, bardziej była Przyjaźń Czechowicza z Arnsztajnową pięk- rza A. Jaworskiego, w: przygnębiona podczas choroby bied- nie scharakteryzowała Hanna Mortkowicz- J. Czechowicz, Listy, nego Janka niż teraz, gdy umarł. Nato- -Olczakowa: s. 428. 17 miast wdowa po doktorze wprost od Niezwykła przyjaźń łączyła ją z mło- List do Wacława 12 Gralewskiego, tamże, zmysłów odchodzi. dym i objawiającym od pierwszych s. 431. Do Madeja z Warszawy 7 października 1934: swych wystąpień wielki talent poetą Jó-

18 nr 30 (2006) Franciszka Arnsztajnowa i Czechowicz zefem Czechowiczem. W roku 1933 wy- cińcem”. Późniejszym przykładem po- 18 Hanna Mortkowicz szła […] śliczna książeczka poetycka [...] dobnej przyjaźni poetów dwóch poko- – Olczakowa, Na pię- terku, „Kamena” 1960, Stare kamienie. Tych dwoje: stara poet- leń – może być także przyjaźń Leopolda nr 18, s. 1. ka i młodziutki poeta dali w niej poe- Staff a z Tadeuszem Różewiczem. Wy- tyckie wizje pięknych zaułków starego nikiem tej przyjaźni było odmłodzenie Lublina. „Oboje znają, rozumieją i ko- i odrodzenie ostatnich poezji Staff a, ich chają każdy mur, każdy kamień rodzin- odkrywcza prozaizacja. nego miasta” – zapowiadała przedmo- Także poezja Franciszki Arnsztajno- wa tego przedziwnego dwugłosu wiecz- wej skorzystała na konfrontacji z awan- nie młodej starości z młodością.18 gardową, młodą poezją Czechowicza. O wspomnianym Dwugłosie wyczerpująco Okazało się, że poetka potrafi patrzeć, opowiada Anna Kamieńska: nie tylko roztkliwia się nad rodzinnym Późna przygoda jej życia, która w du- miastem, ale zauważa jego konkretne żej mierze ocaliła ją jako poetkę, [...] [to] krajobrazy, wydobywa szczegóły, no- współpraca poetycka z Józefem Cze- tuje realia. Uczy się patrzeć, co dla tej chowiczem. Wspólnie napisali oni i wy- konwencjonalnej poezji jest przeło- dali tom poezji o starym Lublinie Stare mem i prawdziwą rewolucją. Już daw- kamienie. [...] Autorstwo wierszy Cze- niej pisała czasami Arnsztajnowa wier- chowicza i Arnsztajnowej nie zostało tu sze niestrofi czne, o nieregularnej li- wyróżnione, [...] ale oczywiście dla kry- nii rytmicznej. Teraz staje się to zasa- tyka, a nawet uważnego czytelnika nie dą, z tym że zwięzłość nadaje wierszom ma wątpliwości, co wyszło spod czyje- większy rygor, i większy walor poetycki. go pióra. Ładnie świadczy o Czechowi- A przecież i sposób obrazowania Cze- czu ta poetycka przyjaźń z poetką, któ- chowicza, i nawet zewnętrzne cechy rą pieszczotliwie nazywał staruszką. jego wiersza – rezygnacja z interpunk- Porozumiewanie się z nią w tym czasie, cji – musiały być dla starej poetki szo- gdy wychodziły Stare kamienie (1934), kujące. było już bardzo utrudnione z powodu Jeszcze jednym wyrazem tej poety- prawdziwego kalectwa Arnsztajnowej ckiej symbiozy jest poemacik Dwugłos, – jej głuchoty. Ze strony sędziwej poetki w którym przeplata się „głos męski” wzruszający wydaje się wysiłek dotrzy- i „głos kobiecy”. Głos męski należy do mania kroku młodemu pokoleniu poe- Czechowicza. Poetka cytuje tu auten- tyckiemu, a w dodatku zupełnie nowej, tyczne wiersze Czechowicza i prowadzi odkrywczej formie poetyckiej. „Stare z nimi poetycki dyskurs. Co dziwniej- kamienie – pisze [...] Wacław Gralewski sze „głos kobiecy” nie zanadto odbiega – są jedynym w swoim rodzaju mani- od stylu męskiego głosu Czechowicza, festem przyjaźni dwu pokoleń, odręb- Poetka, nie zatracając swego głosu, do- nych w sposobach pojmowania sztuki, straja się do nowej poetyki, bo wie, że Czasopismo w zbiorach ale kroczących jednym poetyckim goś- tylko w ten sposób, przy mówieniu jed- WBP im. H. Łopacińskiego.

nr 30 (2006) 19 Ludzie

Na sąsiedniej stronie: re- nym językiem, możliwa jest dysputa, na te drobne czarne linijki Czechowi- klama „Dziennika Lubel- nawet poetycka. Cały dwugłos jest wy- cza i wiem, że kreślił je rzetelny poeta, skiego” redagowanego razem aprobaty świata, od którego wizji dla którego dźwięk, kształt, barwa mają przez Czechowicza. Pismo w zbiorach biblioteki UW. poeta nie może i nie ma prawa się uwol- swoje odrębne życie, są same w sobie nić, dzięki któremu istnieje, oraz prze- myślą, uczuciem i obrazem, w których konania o wartości i trwałości poezji. dusza jego swoją istotę odnajduje. [...] Czechowicz, jak ten „żółty łubin”, G ł o s k o b i e c y co „upił się swoim mocnym kolorem Nad wiadrem z czystą wodą (o wiadro, a jeszcze słońce połyka”, chłonie w sie- wiadro zielone), bie wszystek świat, a nie może ugasić w skupieniu pochyleni wrzucamy życia urody pragnienia, bo chce więcej, chce „ogni (o łowów nikłe plony, o lekkie motyle puchy!) wielkich, bardziej ognistych / dalej głę- Czynimy zaklęć ruchy, magiczne szepcząc wyrazy. biej szerzej”, chce „ludzi z głową w obło- ku”. Poezja nie jest dlań ani igraszką for- R a z e m my, ani pięknosłowiem, ale zmaganiem Niech złoży się z okruchów przeczutym całość obrazem. się z bezkształtem świata, „lokomotywą w kłębach pary”. A godność poety widzi G ł o s k o b i e c y w potężnym napięciu jedności i niepo- O czekaj, czekaj, może ta woda jest jak morze, wtarzalności. I w czystym wiadra łożu odbija się całe niebo? Czechowicz rozpoczął swój bieg swój 19 Anna Kamieńska, Poetka Lublina, le- z grupą „Refl ektor”. Ale poezja jego nosi genda, dwugłos poko- R a z e m datę współczesną, a jest pełna takie- leń, „Twórczość” 1969, Poezji nieśmiertelna, to wszystko, czego ci trzeba! go wigoru, że trudno przewidzieć kres nr 10, s. 112-113. jego rozwoju. 20 Franciszka Arnsz- Początkowe cytaty z wierszy Czecho- Oto co wyczytałam w drobnych czar- tajnowa, Na margine- sie rękopisu, maszyno- wicza pochodzą z jego ostatniego tomu nych linijkach rękopisu, na marginesie pis w posiadaniu Mu- Nuta człowiecza, zaś Dwugłos Arn- którego kreślę swoje rozważania.20 zeum im. Józefa Cze- sztajnowej sygnowany jest: Warszawa Nazwisko Franciszki Arnsztajnowej zostało chowicza. 1939.19 odnotowane przez Czechowicza w Nowoś- 21 Józef Czechowicz, Nowości lubelskie. Ka- O tym, że Arnsztajnowa ceniła bardzo wy- ciach lubelskich: talog regionalny naj- soko poezje Józefa Czechowicza, świadczy ARNSZTAJNOWA Fr. Od Marcina wybitniejszych auto- fragment nieopublikowanej recenzji jego Bielskiego do Konrada Bielskiego i od rów miejscowych, Lublin wierszy: Marcina Czechowicza do Józefa Cze- 1931, s. 3. 22 Nowości bibliogra- Luźne kartki. Drobnym wyraźnym pis- chowicza (Dzieje literatury polskiej uję- fi czne. Suplement za mem znaczą się na nich to dłuższe, to te w formę powsinogów lubelskich). Lu- 1933 i następne. Lublin krótsze linie wierszy. Myśl, uczucie, blin 1931. Wydał Zw. Pr. Ob. Kob. 21 1980. Był taki co wydał, obraz słowo, w tej formie, w jakiej wy- W suplemencie do Nowości lubelskich jest a drukarnię zaś ukryto, bo by drukarza zabito, rosły w imaginacji. Nie pozbawiła ich sporządzone przez Czechowicza ogłosze- Zbiory Specjalne WBP dziewiczości prasa drukarska. Rękopis nie w ramce zajmujące pół strony: im. Hieronima Łopaciń- poety ma zawsze dla mnie urok nieod- Anons! Wkrótce, Bo już w NAJBLIŻ- skiego, rkps 2301 (Józef party. Czytam nie tylko w wierszach, ale SZEM 10-leciu X wieku ukażą się Stare Henryk Czechowicz: Drobne utwory i no- i między wierszami. Każdy wyraz, każ- mary poezje F. Arnsztajnowej i J. Cze- taty z lat 1931-1939), da głoska kształtem swoim przemawia- chowicza wydane przez Lub. Tow. Mił. k. 6(19). Patrz: spis tre- ją do mnie i własny dźwięk swój wydają. Książki.22 ści niniejszego numeru A wszystkie razem zlewają się w pieśń W tomiku w błyskawicy jedna z dedykacji „Scriptores”. skierowana jest do Arnsztajnowej: „wiersz 23 Józef Czechowicz, jedną, pieśń o duszy poety. Druk czę- w błyskawicy, Warsza- sto nadaje wierszom wartość, której nie prowincja noc dedykuję pani franciszce wa 1934, s. 40. mają. Rękopis mylić nie może. Patrzę arnsztajnowej”23.

20 nr 30 (2006)

Konrad Bielski 1902–1970

1 Ludwik Zalewski, An- Józef Czechowicz: Konrad Bielski uro- Powyższa nota biografi czna została napisa- tologia współczesnych dził się 10 stycznia 1902 r. we wsi Pia- na przez Czechowicza specjalnie do Antolo- poetów lubelskich, Lub- lin 1939, s. 172. tydnie, powiecie Włodzimierz Wołyń- gii współczesnych poetów lubelskich. Zreda- 2 Konrad Bielski, Most ski. Gimnazjum ukończył w Żytomie- gował ją ks. Ludwik Zalewski. nad czasem, Lublin rzu. Wydział prawa w Lublinie. Brał W roku 1919 Bielski opuszcza rodzinny 1963, s. 5. żywy udział w życiu grupy poetów lu- Żytomierz, by po dramatycznej podróży 3 Tamże, s. 20. belskich. W r. 1920 walczył na froncie li- dotrzeć do Kowla, a stamtąd do Włodzimie- tewsko-białoruskim jako ochotnik – ar- rza. Tak opisuje Ukrainę ogarniętą wtedy tylerzysta. W r. 1922-3 organizował we- wojną: spół z W. Gralewskim, T. Jaworowskim, W roku 1919 miałem lat 17, mieszkałem St. Zakrzewskim i K.A. Jaworskim pi- wraz z rodziną w Żytomierzu. Ukraina smo „Lucifer”. W latach 1924-25 reda- podówczas przypominała krater czyn- gował „Refl ektora”. Przez trzy lata do nego wulkanu. Rewolucja, kontrrewo- spółki z Janem Arnsztajnem pisał Szop- lucja, bitwy i rzezie. Prześladowania ki, świetne satyry na „wielki” światek lu- i pogromy, ciągła zmiana scenerii wal- belski. Kukiełki do drugiej szopki robił ki o władzę. Jak w potwornym kalejdo- prof. Władysław Daszewski. Obecnie skopie.2 mieszka w Krasnymstawie, trudniąc się Wczesną jesienią 1919 r. rodzina Bielskich adwokaturą. zatrzymała się na jakiś czas we Włodzimie- Bibliografi a. Wiersze ogłaszał w pis- rzu. Postanowiono wysłać Konrada do szko- mach: „Lucifer”, „Refl ektor”, „Barykady”, ły w Chełmie: „Zet”, „Kamena”, „Dodatek Literacki do Konrad Bielski: Ja miałem udać się do Ziemi Lubelskiej”, „Pion”.1 Chełma, gdzie brat ojca […] był rejen- tem i gdzie obiecano mi pomoc i pro- tekcję w dostaniu się mimo tak spóźnio- nego terminu do gimnazjum.3 Warunkiem przyjęcia do chełmskiego gim- nazjum im. Czarneckiego było zdanie egza- minów. W czasie przygotowań do tych egzami- nów (grudzień 1919) jego jednorazowym korepetytorem stał się Kazimierz A. Jawor- ski. Konrad Bielski: [Jaworski] był już stu- dentem na polonistyce w Lublinie. Star- szy ode mnie o kilka lat, ponoć bardzo zdolny, a nawet pisał wiersze. [...] Na mnie spoglądał z góry, jak na ucznia- Konrad Bielski. Ze zbiorów ka patrzy zazwyczaj student i to w do- WBP im. H. Łopacińskiego. datku poeta. Rozmowa nasza obraca- (rkps 2156, k. 302). ła się w kręgu programu szkolnego [...].

22 nr 30 (2006) Konrad Bielski

Do bliższego kontaktu nie doszło, gdyż sytet, na te lata przypadają również naj- następnego dnia musiał wracać do Lub- ważniejsze sprawy związane z „Refl ek- lina. Takie było moje poznanie z Kazi- torem”. […] Od jesieni 1924 urządzi- mierzem Andrzejem Jaworskim, poetą, łem się dobrze. Otrzymałem dużo i nie- tłumaczem i założycielem „Kameny”. źle płatnych korepetycji. […] Uczyłem Nie przeczuwałem wówczas, iż drogi też w żeńskiej szkole prywatnej Wacła- nasze niejednokrotnie się zejdą, że łą- wy Arciszowej, w zastępstwie chorego czyć nas będzie długoletnia przyjaźń wówczas Stanisława Czechowicza.7 i wspólna praca.4 W roku 1925 rozpoczął pracę nauczyciela W ostatniej chwili matka Bielskiego zdecy- – wykładowcy języka łacińskiego w jednej dowała o tym, że Konrad wyjedzie z Chełma ze średnich lubelskich szkół żydowskich, do Lublina i będzie zdawać tam do pań- w tzw. szkole Szperowej. Tak wspomina tą stwowego gimnazjum im. St. Staszica. Po pracę: zdanych egzaminach został przyjęty do Uczyłem w tej szkole parę lat. W końcu klasy siódmej gimnazjum. Był to początek musiałem przerwać, gdyż praca aplikan- roku 1920. ta adwokackiego, którym z kolei zosta- Konrad Bielski: Nie podobała mi się łem, nie dawała się już w żaden sposób szkoła. Mimo młodego wieku byłem pogodzić z obowiązkami nauczyciela. 8 właściwie już dojrzałym mężczyzną. W roku 1926 Bielski rozpoczął aplikację Miałem za sobą wojnę i rewolucję. Nie- w sądzie, ucząc jeszcze przez jakiś czas we jednokrotnie zaglądałem śmierci w oczy wspomnianym żeńskim gimnazjum Róży [...]. Dlatego też mało zrozumienia znaj- Szperowej. Po zakończeniu aplikantury dowałem dla codziennego życia w szko- Bielski w roku 1931 otwiera kancelarię le, jego trosk i kłopotów.5 w Krasnymstawie. Warto przywołać w tym miejscu anegdotę Józef Łobodowski: Bielski występował związaną z Bielskim, kiedy był w ostatniej wielokrotnie na moich sprawach wyni- klasie gimnazjum (1920). Opowiada jego kłych z licznych konfi skat. Na ogół miał przyjaciel, adwokat Andrzej Modrzewski: szczęśliwą rękę i w ostatecznym wyni- W ósmej klasie wykładał język polski ku nawet najcięższe sprawy kończyły i literaturę polską nauczyciel Bocheń- się nieźle.9 ski, który również interesował się lite- Dodajmy jeszcze, że przyjaciele Bielskiego raturą i również pisał wiersze. […] gdy nazywali go „Kondziem”. była mowa kiedyś o Panu Tadeuszu Mickiewicza, to wówczas Bocheński Redaktor, dziennikarz, literat 4 Tamże, s. 31. powiedział ex katedra, że Hrabia to po- Na początku roku 1920, uczęszczając już 5 Tamże, s. 39. stać taka poetycka i że właśnie on miał do gimnazjum Staszica, Bielski znalazł się 6 Wspomnienia Andrze- „włos krótki i białawy”, a „włos krótki wśród grupy uczniów – młodych redakto- ja Modrzewskiego pod- i białawy” [oznacza] usposobienie po- rów, którzy postanowili wydawać pismo czas spotkania z oka- zji 10. rocznicy śmier- etyckie. [I dalej powiedział]: „O widzi- uczniowskie „Młodzież” i został redaktorem ci Konrada Bielskiego, cie tutaj w waszym gronie jest ktoś taki, jednego z trzech jego numerów. W tym gro- które odbyło się w Mu- kto ma wąs krótki i białawy, to jest wła- nie spotkał i zaprzyjaźnił się z Czesławem zeum im. Józefa Cze- śnie Bielski, on ma także usposobienie Bobrowskim (uczniem „Szkoły Lubelskiej”) chowicza. Sporządzony poetyckie, co potwierdza ten punkt wi- i Wacławem Gralewskim (uczniem gimna- tamże zapis rozmowy udostępnił Józef Zięba. dzenia” [że „włos krótki i białawy” zdra- zjum im. Zamoyskiego). W 1920 r. wziął 7 Konrad Bielski, dza poetyckie inklinacje właściciela].6 udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Na Most…, s. 141. W roku 1924 Bielski kończy studia: jesieni 1920 roku został zdemobilizowany 8 Tamże, s. 156. 9 Konrad Bielski: Druga połowa roku i powrócił do Lublina. W czerwcu 1921 roku Józef Łobodowski, O cyganach i katastro- 1924 to okres w moim życiu dość waż- ukończył szkołę i zdał maturę. Na jesieni fi stach (2), „Kultura” ny. W tym czasie skończyłem uniwer- tego roku został słuchaczem KUL-u. 1964, nr 9, s. 66. nr 30 (2006) 23 Ludzie

Późną jesienią 1921 roku Bielski przyj- około dziesięciu spektakli. […] Po pre- muje zaproszenie Wacława Gralewskiego mierze oczywiście było wielkie pijań- do współpracy nad przygotowywanym stwo, w którym wzięli udział autorzy, przez niego nowym pismem literackim pt. aktorzy, życzliwi kibice, a nawet niektó- „Lucifer”. Bielski przekazał do pierwszego re ofi ary naszej złośliwości.13 numeru, który ukazał się w grudniu 1921 Bielski był wielkim miłośnikiem teatru i pi- roku, wiersz Dytyramb szatański. Pismo wy- sał recenzje z lubelskich przedstawień te- wołało wielki skandal w Lublinie i poza jego atralnych w „Expressie Lubelskim”. Rozpo- granicami. Drugi i ostatni numer „Lucifera” czął też pracę jako dziennikarz sportowy: (2-4) ukazał się w początkach roku 1922. W „Expressie Lubelskim”, którego re- W roku 1922 na jesieni zaczyna Bielski daktorem był mój przyjaciel [Wacław swoją następną przygodę literacką. Wspól- Gralewski], łamy zawsze stały otworem nie z Gralewskim, Bobrowskim i Jaworskim dla chętnych i umiejących pisać. Wy- przygotowują pierwszy numer pisma „Re- brałem sobie dział sportowy.14 fl ektor”, który ukazał się w czerwcu 1923 Mimo wyjazdu z Lublina do Krasnegostawu roku. Ukazały się jeszcze trzy kolejne „Re- w 1931 roku, Bielski utrzymuje stały kon- fl ektory”. Wokół pisma powstał rodzaj „cy- takt z lubelskim środowiskiem literackim. ganerii”: W roku 1932 wraz z Czechowiczem, Gralew- Konrad Bielski: Spotykaliśmy się czę- skim i Arnsztajnową oraz kilkoma innymi sto, był okres, że nawet codziennie. Ob- osobami założył lubelski Związek Litera- legaliśmy stolik wraz z licznym gronem tów. 6 listopada tego samego roku orga- kolegów w kawiarniach i knajpach, bez nizuje w Krasnymstawie wieczór poetycki końca toczyły się biesiady lub zacięte Lubelskiego Związku Literatów, w którym spory.10 udział wzięli obok niego m.in. Czechowicz W tym czasie Bielski ułożył popularną w tym i Jaworski. środowisku Odę: W roku 1934 uczestniczy na zaproszenie Była [ona] poniekąd syntezą naszych ów- Czechowicza w „najeździe awangardy na czesnych przeżyć alkoholowo-knajpiar- Warszawę”. W czasie tego spotkania czyta sko-poetyckich. Nie przeczę, że patrono- swoje utwory. wał mi wielki Apollinaire. Jego Alkoho- Tadeusz Kłak: To, że brał on udział le upajały mnie silniej niż realna wódka w głośnym wieczorze Najazd Awangar- i koniak […]. Moja Oda miała wielkie po- dy na Warszawę w 1934 r., było nie tyl- wodzenie, krążyła w wielu odpisach za- ko sprawą przyjacielskiego zaproszenia nim została wydrukowana. Od tej pory Czechowicza, ale rangą całej awangar- 10 Konrad Bielski, do koniecznego rytuału naszych sean- dy lubelskiej i stała też za tym wartość, 11 Most…, s. 187. sów pijackich należała recytacja Ody. jaką przedstawiała skromna rozmiara- 11 Tamże, s. 197. Bielski był jednym z autorów Szopki „Re- mi poetycka twórczość Bielskiego.15 12 Ludwik Zalewski, An- fl ektora”. tologia…, s. 172. 13 Konrad Bielski, Józef Czechowicz: Przez trzy lata do Niespełniony pisarz Most…, s. 150. spółki z Janem Arnsztajnem pisał Szop- W roku 1930 Bielski myślał o wydaniu 14 Tamże, s. 141. ki [„Refl ektora”], świetne satyry na tomiku Krew i whisky („Mój tomik szyko- 15 Tadeusz Kłak, Krew „wielki” światek lubelski. Kukiełki do wałem do druku. Tytuł miał brzmieć: Krew i whisky, „Poezja” 1967, i whisky”16) – niestety nic z tego nie wyszło. nr 6, s. 85. drugiej szopki robił prof. Władysław 12 16 Konrad Bielski, Daszewski. O tym planowanym tomie wierszy, który Most…, s. 197. Szopka „Refl ektora” miała swoją premierę miał ukazać się w Bibliotece „Refl ektora”, 17 List do Józefa Niko- 12 października 1927. wspomina Czechowicz w liście wysłanym dema Kłosowskiego, Konrad Bielski: Szopkę wystawiliśmy z Lublina 20 października 1930 do Józefa w: J. Czechowicz, Listy, oprac. Tadeusz Kłak, w teatrze. Mimo wielu braków, cieszyła Nikodema Kłosowskiego: „W przygotowa- Lublin 1977, s. 138. się ona dużym powodzeniem. Daliśmy niu tom Bielskiego pt. Whisky i krew”17 oraz

24 nr 30 (2006) Konrad Bielski w liście wysłanym do ks. Ludwika Zalew- Józef Czechowicz w liście do Bielskiego wy- skiego 16 września 1933: słanym z Włodzimierza Wołyńskiego w li- Czcigodny i miły sercu mojemu Księ- stopadzie 1923 roku robi aluzję do pisanej że Bibliofi lu! Jestem w Lublinie prze- przez tego drugiego książki pt. Opowieść lotnie (od pociągu do pociągu) i dlate- o nowym Robinsonie (rozdziały tej książki go nie mogę załatwić sprawy osobiście, były drukowane prawie dwa lata później więc piszę. Chodzi o odpisy kilku wier- w „Refl ektorze” 1925, nr2, s. 48-51): szy Konrada. Bestia, dawno mi to przy- Tym razem dominantą wielu nastrojów rzekł, będąc w Lublinie, ale na klika mo- moich stały się Sny Robinsona, ba, na- ich kartek nie odpowiedział, wierszy nie wet liryzm ich na gwałt się chce prze- przysłał. Pewno się zapija, albo politykę mycić do nieludzko twardych fantazji robi. Już myślałem zwrócić się do jego o Hiramie.20 cnej połowicy, gdy oto wieść mnie do- szła, że cały tom jest u Księdza. Proszę H[enryk] D[onga], Kon- o dostęp do skarbu. Proszę o dopusz- rad Bielski. Karykatura czenie znanej już Księdzu p. Marychny wykorzystana w Antolo- Maćkowskiej by mogła odpisy zrobić. gii współczesnych poetów lubelskich, Lublin 1939. Poza tym proszę o artykuł syntetyczny Oryginał w zbiorach WBP omawiający działalność LTMK [Lubel- im. H. Łopacińskiego skie Towarzystwo Miłośników Książ- (rkps 2156, k. 318). ki] dla nowego wielkiego pisma „Pion”. Będą to „Wiad[omości] Liter[ackie]”, tylko lepsze i ładniejsze.18 Kolejnym niezrealizowanym przez Bielskie- go zamierzeniem literackim była powieść Sny Robinsona Konrad Bielski: Ta proza, to było moje najukochańsze dziecko. Zacząłem pi- sać powieść pt. Sny Robinsona, w któ- Stanisław i Józef Czechowicz rej starałem się w specjalny sposób po- Na uniwersytecie zaprzyjaźnił się ze Stani- łączyć realizm z fantastyką. Bohater mój sławem Czechowiczem: jednocześnie żyje na bezludnej wyspie, Konrad Bielski: Z wieloma kolega- w otoczeniu całego zmyślonego świata mi w czasie studiów żyłem dość blisko, i w wielkim mieście, pośród ludzi, gwaru ale najserdeczniejsza przyjaźń łączyła i niecodziennych wydarzeń. Rzecz mia- mię ze Stanisławem Czechowiczem. To ła być liryczna i bardzo osobista. Z pa- co nas najbardziej wiązało, to oprócz sją tego Robinsona pisałem i dociągną- wspólnych studiów, mnóstwo innych łem do dziesięciu rozdziałów. A potem spraw, pasji i zainteresowań. [...] Pozna- zdarzył się taki wypadek, że zginęły mi łem go właśnie wtedy, gdy zapisał się na te pierwsze kartki, moim zdaniem naj- uniwersytet i razem znaleźliśmy się na lepsze i wprowadzające całość. W żaden pierwszym roku. Miał już za sobą ten sposób nie mogłem ich odtworzyć. Dla- młody student kilkuletnią służbę w le- 18 Listy Józefa Czecho- gionach, front, ciężkie boje oraz obóz wicza do ks. Ludwi- tego też i w „Refl ektorze” nie drukowa- ka Zalewskiego, oprac. łem od początku, lecz dalsze rozdziały w Szczypiornie, tyfus plamisty, niewolę Jan Smolarz, „Akcent” z krzywdą dla całości. W końcu się znie- i tak dalej. Wyniósł stamtąd wstążecz- 1982, nr 3, s. 31. chęciłem i rzuciłem wszystko. Do dnia kę z Krzyżem Walecznych, zrujnowane 19 Konrad Bielski, dzisiejszego nie mogę odżałować, że zdrowie i zachłanny wprost głód wie- Most…, s.178. 20 List do Konrada Biel- tego Robinsona nie skończyłem. Zabra- dzy i życia. [...] Widywaliśmy się pra- skiego, w: J. Czecho- kło mi uporu i cierpliwości.19 wie codziennie, zawsze było mnóstwo wicz, Listy, s. 44. nr 30 (2006) 25 Ludzie

21 Konrad Bielski, tematów do rozmów, które nigdy nie było zdać egzamin. Uczyliśmy się ra- Most…, s. 85, 87-89. mogły się skończyć; no i oczywiście ba- zem. Ta wspólna nauka pozostała mi 22 Konrad Bielski, Z mo- ich wspomnień, w: Spot- daliśmy wspólnie te kręte ścieżki życia. zawsze w pamięci. [...] Pusto się zrobiło kania z Czechowiczem. W domu naszym uważany był tak jak po jego śmierci. Zabrakło nam najlep- Wspomnienia i szkice, członek rodziny. Matka moja przepa- szego przyjaciela, a mnie ponadto to- oprac. Seweryn Pollak, dała za nim; z moimi młodszymi brać- warzysza do wspólnej nauki.21 Lublin 1971, s. 100. mi żył za „panbrat”, grywał w szachy, Na innym miejscu Bielski wspomina: chodził na zawody piłkarskie i ugady- U narodzin […] przyjaźni [z Józefem Stanisław Czechowicz, wał się jak z kolegami. [...] Na wykła- Czechowiczem] była przyjaźń najwięk- starszy brat Józefa Czecho- dy uczęszczaliśmy bardzo rzadko, zbyt sza: między mną a przedwcześnie zmar- wicza. Własność Muzeum wiele czasu poświęcaliśmy pracy za- łym bratem Czechowicza – Stanisła- Lubelskiego w Lublinie (ze zbiorów Muzeum Lite- robkowej, a w wolnych chwilach było wem, młodzieńcem niepospolicie zdol- rackiego im. J. Czechowi- dużo rzeczy znacznie ciekawszych do nym i utalentowanym. Wszystko nas łą- cza w Lublinie). zrobienia. Ale z końcem roku trzeba czyło, nic nie dzieliło. Józef starszego brata nie tylko kochał, ale i podziwiał. Imponował mu jego sposób życia, styl życiowy, jasny i zdecydowany świato- pogląd. Nic więc dziwnego, że przystą- pił do mnie, jako do najbliższego przy- jaciela brata z otwartym sercem i wycią- gniętą dłonią.22 W czasie pogrzebu Stanisława w mar- cu 1925 był jedną z osób, które niosły jego trumnę (obok Wacława Gralew- skiego, Czesława Bobrowskiego i Fran- ciszka Głowińskiego). W lecie roku 1922 Bielski po raz pierwszy spotyka Józefa Czechowicza. Po tym spot- kaniu nastąpiły kolejne. Ślady rodzącej się między nimi przyjaźni i zażyłości znaj- dujemy w korespondencji Czechowicza do Bielskiego. Historię swojej znajomości i przyjaźni z poetą Bielski opisał w książce Most nad czasem.

Autograf Konrada Biel- skiego wykorzystany w Antologiii współczesnych poetów Lubelskich, Lublin 1939. Oryginał w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 340).

26 nr 30 (2006) Konrad Bielski i Czechowicz

W wakacje roku 1922 Konrad Bielski pozna- Ty byłeś jednym z tych budzących mnie je Józefa Czechowicza. Spotkanie to rozwi- i nie przebaczyłem ci tego aż do ostat- nęło się w przyjaźń. Pierwszy zachowany nich dni. Teraz jednak staje się ten cud, list Czechowicza adresowany jest właśnie że proszę o zgodę i serdeczność. Bo do Konrada Bielskiego. Wysłał go z Lublina przyznasz, że mimo pozory i zwierze- najprawdopodobniej latem 1922, tuż po za- nia, nigdyśmy przyjaciółmi nie byli. Za- warciu przez nich znajomości: wsze był między nami, wyczuwany za- Nie mogę Pana nigdy zastać w domu, pewne i przez ciebie, szklany kwadrat – a o umówieniu się co do godzin przy- niedostępność dusz. I gdybyś wiedział, jęć przez Staszka [brata Józefa] nie ma co sprawiło, że nagle zachciałem zo- mowy wobec tego, że Pan milczy. Go- stać twym przyjacielem! Drobnostka, tów jestem przypomnieć Panu Kocha- leciutki ton w słowach, któreś mi kilka nowskiego (Czego milczycie, mój Panie dni temu powiedział o Staszku, że do- Kondracie…). […] Kiedy usłyszę Bło- brze z nim i że wróci [chodzi tu o ciężko ka?1 chorego już wówczas brata Józefa]. Ten Pytanie Czechowicza dotyczące Błoka wy- nieuchwytny niemal timbre prawdziwe- jaśnia sam Bielski: go uczucia, jakim Staszka wspomniałeś, Do mnie zbliżyła go oczywiście poezja. rozgrzeszył cię w moich oczach. Byłem szczęśliwym posiadaczem pełne- Dotychczas znałem cię z wierzchu go zbioru poezji Błoka, który wtedy nie- i spontanicznych uczuć nie widziałem łatwo było dostać. Czechowicz począt- u ciebie nigdy. Spoza twojego fraka ni- kowo przychodził do mnie na wspólne gdy nie wystawał pręgowany ogon ta- czytanie. Potem mu kolejno pożycza- kich rudych chimer. Znałem cię takim, łem poszczególne tomy. Wbrew ogólnie jakim cię ujrzałem w błysku pierwszych panującym zwyczajom książki zwracał, wrażeń.3 a przy okazji zawsze mi podrzucał prze- Warto w tym miejscu na chwilę zatrzymać kład najulubieńszych wierszy. Od Bło- się, żeby zwrócić uwagę na zdania, któ- ka przeszliśmy do naszych własnych. re nastąpią w dalszej części listu. Wynika Zaczęły się długie i poważne rozmowy z nich jednoznacznie, że to właśnie utwory [...]. Ważne jest to, że już od pierwsze- Bielskiego „pchnęły” Czechowicza do two- go poznania powstała między nami bli- rzenia nowej liryki: ska i serdeczna przyjaźń. Wciągnął się Byłeś ongi moim budzicielem. Kie- potem w nasze grono. Stal się stałym to- dy znalazłem się w Lublinie w lecie 22 1 List do Konrada Biel- warzyszem przyjacielskich sympozjów roku, półdziecko, marzyciel z pojęcia- skiego, w: J. Czecho- mi i duszą bohaterów Claudela i z takąż wicz, Listy, oprac. Tade- i stopniowo najważniejszym członkiem usz Kłak, Lublin, 1977, 2 naszej grupy. claudelowską prostotą, miasto prze- s. 27. Bielski staje się powoli jedną z najbliższych mówiło do mnie po raz pierwszy two- 2 Konrad Bielski, Most Czechowiczowi osób. Świadczy o tym frag- imi ustami. Nie żadne wiersze Tuwima, nad czasem, Lublin ment z listu Czechowicza do Bielskiego nie czasopisma najbardziej nowe obna- 1963, s. 110. 3 List do Konrada Biel- wysłanego z Włodzimierza Wołyńskiego żyły we mnie nerw życia nowoczesne- skiego, w: J. Czecho- w listopadzie 1923: go. To zrobiłeś ty w kilku zdaniach. Nie- wicz, Listy, s. 43. nr 30 (2006) 27 Ludzie

rozumnie radosne było mi poznanie, że kazał w czasie letniego spotkania w roku wilgość lodowa się perli na smukłych 1922 Bielskiemu i Gralewskiemu. Latem szkłach z oranżadą4 i że miasto żyje rów- roku 1923 Gralewski związał się z redak- nież świeżo, czarownie i bosko jak moja cją nowoutworzonego dziennika „Express pustynia słobódzka. W takt twoich słów Lubelski”. Od tego momentu lokal redakcji rozjaśniał się kontur miasta, chłodne „Expressu” stał się miejscem spotkań, roz- wiatry wiały w ulicach czarnych, peł- mów i dyskusji „refl ektorowców”. W poło- nych zapachu liści. Potem, gdym jesz- wie 1924 roku Bielski kończy studia. Jesień cze znalazł gdzieś wiersz Przysieckie- tego roku to również intensywne rozmowy go i słowa: o kontynuacji „Refl ektora”. Bierze w nich udział Bielski, Gralewski, Czechowicz, Bo- czarne ogrody wtedy nocą browski i Kazimierz A. Jaworski. Ten numer wiatr rozkołysał w całym mieście 5 „Refl ektora” ukazuje się w listopadzie 1924. Pierwsze miesiące roku 1925 to spotkanie 4 Cytat ten pochodzi stały się leitmotivem długich wieczo- poświęcone następnemu numerowi „Re- z młodzieńczego wier- rów, osiągnąłem nowe życie. Rosło to fl ektora”. Trzeci i ostatni numer „Refl ektora” sza Czechowicza Nocna i kwitło, aż teraz dojrzewać zaczyna. wyszedł w maju 1925. Wspominając tamten cukiernia, opatrzonego Dopiero dwa, trzy miesiące, jak wier- okres, Bielski napisze: w rękopisie datą 1924. Por. J. Czechowicz, Li- sze moje zaczynają zdradzać przebły- Z Józefem Czechowiczem żyłem [wte- sty, przypis na s. 47. ski nowoczesności i miasta. Przyznasz dy] w dużej przyjaźni, a jeśli już chodzi 5 Cytat ten pocho- to sam, nieprawdaż? Oświecony, roz- o sprawy literackie, specjalnie związa- dzi z wiersza pt. Ero- palony twym odczuwaniem, minąć cię ne z naszą osobistą twórczością, to do- tyk, którego autorem jest Feliks Przysiec- chciałem po swojemu, ale Los kilka razy prawdy szczerość była całkowita i ab- ki (1883-1925), poeta zbliżał nas. I wreszcie stajemy się przy- solutnie żadnych tajemnic. Rozważali- związany z grupą Ska- jaciółmi.6 śmy wspólnie wiele zasadniczych pro- mandra. Por. J. Cze- 31 grudnia 1923 Czechowicz wysyła do Biel- blemów warsztatowych i udzielaliśmy chowicz, Listy, przy- 9 pis na s. 48. Wspomi- skiego jeden z najbardziej tajemniczych sobie wspólnie porad. na Kazimierz Miernow- swoich listów: Po debiucie Czechowicza w lipcu roku 1927 ski: „Z poezji współcze- Słuchaj siebie, odrzuć wobec samego tomikiem Kamień Bielski planował wspól- snej polskiej bardzo po- siebie to wszystko, czym się od innych nie z nim wydać tomik poetycki: „Razem dobał mu się [Czecho- wiczowi] Śpiew w ciem- zasłaniasz. Ja chcę, żebyś się stał budzi- z Czechowiczem miałem wydać zbiorek nościach Przysieckiego, cielem samego siebie. […] Odrzuć sie- wspólnych wierszy”10. Czechowicz w liście który mi dokładnie od- bie, a poczuj Siebie. O to cię prosi (wi- do Józefa Nikodema Kłossowskiego wysła- czytywał.” (K. Miernow- dząc drogi losu) twój serdeczny Druh.7 nym z Lublina 20 października 1930 pisze: ski, Moje wspomnienia o Czechowiczu, w: Spo- Tadeusz Kłak: Jest to wypowiedź czło- Co do „Refl ektora” – umarł i pogrze- tkania z Czechowiczem. wieka „nawiedzonego”, przed którym bion. Żyje natomiast „Biblioteka Refl ek- Wspomnienia i szkice, otwarto przyszłość. Uderza ton proro- tora”. Jako nr 1 wyszły Parabole St. Grę- oprac. Seweryn Polak, ctwa i świadomość posłannictwa, wyni- dzińskiego (wyczerpane), nr 2 stanowił Lublin 1971, s. 82). 6 List do Konrada Biel- kająca z danego znaku. Przy dacie Cze- mój Kamień, nr 3 drukuje się. Będzie skiego, w: J. Czecho- chowicz dopisał słowa o znamiennym to 1-arkuszowy zeszyt z 6-oma moimi wicz, Listy, s. 43-44. podtekście: „Roku dzień ostatni”.8 wierszami i 6-oma Konrada Bielskiego 7 List do tegoż, w: tam- Początek i wiosna roku 1923 to okres, w któ- (tytuł: ballada z tamtej strony). W przy- że, s. 50. rym powstawał pierwszy numer „Refl ek- 8 Tamże, s. 14. gotowaniu tom Bielskiego pt. Whisky 11 9 K. Bielski, Most..., tora”. Inspiratorem był Gralewski, który do i krew. s. 191. współpracy zaprosił również Bielskiego. Niestety nic z tych planów nie wyszło. Tak jak 10 Tamże, s. 197. Ten numer „Refl ektora” ukazał się w czerwcu z planów wydania tomiku wierszy Sztafeta, 11 List do Józefa Niko- i wszedł do historii polskiej literatury dzięki który miał zawierać utwory twórców „Refl ek- dema Kłossowskiego, w: J. Czechowicz, Lis ty, Opowieści o papierowej koronie, debiutowi tora”: Bielskiego, Czechowicza, Grędzińskie- s. 138. Józefa Czechowicza. Utwór ten poeta prze- go i Gralewskiego (por. podpis na s. 285).

28 nr 30 (2006) Bielski i Czechowicz

O bliskiej przyjaźni i zażyłości Czechowi- (1921-1934) odpowiedział tylko 2 razy. cza z Bielskim świadczą liczne fragmenty Niech się więc Pan nie przejmuje jego listów wysyłanych przez Czechowicza do milczeniem.15 różnych osób. Na przykład w liście do Gra- lewskiego wysłanym z Włodzimierza Wo- łyńskiego 10 lipca 1924 Czechowicz pisze: Bielskiemu poświęcił Czechowicz fraszkę [Wiersz] ładnie przepisany na maszy- O Bielskim: nie łącznie z Odą [chodzi o Odę do wina 12 List do Wacława Gra- popularną w środowisku lubelskiej cy- A witajże nam, witaj miły Konradynie, lewskiego, tamże, s. 52. ganerii] Kondzia [Konrada Bielskiego] a żegluj do kompanów po tym krasnym winie, 13 Tamże, s. 56. Przypis T. Kłaka do fragmen- powędrował do Warszawy. A propos: bo wiadomo powszechnie, że w śnie i na jawie tu cytowanego listu: 16 gdybyś naprawdę chciał bić Kondzia, to przebywasz w niedalekim Krasnym wina stawie. „Żartobliwy przydomek chętnie Ci pomogę, bo mnie on też spo- Bielskiego pochodzi za- ro zdrowia kosztuje, to już byśmy może Tak skomentował ją Julian Krzyżanowski: pewne od ang. sprinter 12 – zawodnik startujący razem rachunki załatwili. Bohaterem […] fraszki O Bielskim [jest] w wyścigach na krótkim Do Gralewskiego wysłanym z Włodzimierza Konrad Bielski, który po debiucie poe- dystansie” (s. 57). Wołyńskiego 12 lipca 1924: tyckim przerzucił się do adwokatury: 14 List do Kazimierza Kondziowi Szprynter – iBelskiemu [za- osiadł w Krasnymstawie, miejscowości, Miernowskiego, pis oryginalny] możesz powiedzieć kil- w której dowcip poety doszukał się źró- w: J. Czechowicz, Listy, s. 125. 13 17 ka bzdurstw w moim imieniu. deł czerwonego wina. 15 List do Stanisława Do Kazimierza Miernowskiego z Paryża Bielski jest jednym z bohaterów wiersza Czernika, tamże, s. 258. w kwietniu 1930: Czechowicza We czterech: 16 Józef Czechowicz, Kondziowi za to, że do mnie nie pisze, w: Fraszki, Lublin 1962, s. 25. powiedz w moim imieniu: „Kto wódki W wonnych snujących się dymach biegnie Konrad 17 Julian Krzyżanowski, dużo pije, wcześniej umrzeć musi”– jest Gronami wina potrząsa tyrs wyciąga przed siebie Fraszki czystego Józe- to cytata z Ody do wina.14 [Przywołany Niesie go mądrość ostatnia radość stara i mądra fa, wstęp do: J. Czecho- cytat różni się nieco od oryginału.] Winien przez wino na winie po niebie18 wicz, Fraszki, s. 12. 18 Józef Czechowicz, Do Stanisława Czernika z Warszawy 18 mar- w: Kamień, Lublin 1927, ca 1934: Nazwisko Bielskiego pojawia się też w No- s. 18-19. Co do Bielskiego, jest to jeden z najbliż- wościach lubelskich: 19 Tenże, Nowości lubel- szych moich przyjaciół. Na kilkadzie- BIELSKI KONRAD. Nocny przewodnik skie. Katalog regionalny najwybitniejszych auto- siąt listów jakie doń wysłałem w cią- po Lublinie (Wstęp do „Wiktorji”). Lublin rów miejscowych, Lublin gu szeregu lat przy różnych okazjach 1920. Nakładem Klubu Pornografów.19 1931, s. 3.

REKLAMA

Reklamy z „Przeglądu Lu- belsko-Kresowego”: nr 11, maj 1925 i nr 6, marzec 1925. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. nr 30 (2006) 29 Mieczysław Biernacki 1862–1948

Urodził się w 1862 roku. W Lublinie za- i bolączki miejscowe: był inicjatorem mieszkał na stałe w 1889 roku. W 1892 roku TowarzystwaPo życzkowo-Oszczędnoś- podjął trwającą ponad pół wieku pracę ciowego dla chrześcijan, Towarzystwa w Szpitalu św. Jana. W latach 1928-1942 był Kredytowego Miejskiego, Towarzystwa tam dyrektorem. Higienicznego. Wiele zrobił dla roz- woju urbanistycznych urządzeń mia- Przed I wojną światową sta, zwłaszcza zwalczając warunki kon- Witold Giełżyński: Posiadał wszech- cesji na zaprowadzenie wodociągów, stronne zainteresowania i uzdolnie- uciążliwe, wprost rujnujące dla miasta, nia. Grał z zamiłowaniem na fortepia- korzystne jedynie dla przedsiębiorcy. nie, znał gruntownie literaturę polską Zresztą nie było żadnego szerszego za- i obcą, kochał sztukę w każdym jej prze- mierzenia społecznego, w którym by nie jawie, interesował się zagadnieniami uczestniczył, począwszy od zwalczania społecznymi, pasjonował się namiętnie cholery czy budowy rzeźni, skończyw- szachami, potem zajął się publicystyką szy na Towarzystwie Muzycznym i wal- polityczną. [...] ce o szkołę polską. W końcu XIX wieku, gdy wszel- Rok 1905, tworzący przewrót w na- ka szersza akcja polska była zakaza- strojach społeczeństwa polskiego i jego na, wkrótce po przybyciu do Lublina, możliwościach organizacyjnych, otwo- dr Biernacki zwrócił uwagę na sprawy rzył też drogi dla szerszej akcji dr Bier- nackiemu, pozwalając rozwinąć pełnię inicjatywy i niespożytej energii jego bo- gatej naturze. Wespół z Żeromskim za- kłada Towarzystwo szerzenia oświaty p[od] n[nazwą] „Światło”, którego jest prezesem, inicjuje Bibliotekę Publicz- ną im. Łopacińskiego w Lublinie, wresz- cie stwarza postępowy i demokratycz- ny dziennik, który przez 10 lat swej eg- zystencji przeorał zacofane miasto pro- wincjonalne i jego rozległą okolicę, czy- niąc z nich awangardową redutę nowych idei i śmiałych poczynań. W okresie mię- dzy rewolucją 1905/6 roku a pierwszą wojną światową „Kurier Lubelski” ode- grał historyczną rolę propagatora No- wej Polski: − ludowej, wyzwolonej z pęt zacofania, wyzysku i niewoli, godnej na- Mieczysław Biernacki. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Ło- szych Wieszczów, bohaterów i reforma- pacińskiego. (sygn. 169/III, torów. Ten kierunek i rozmach nadał mu nr 1792.4). dr M. Biernacki.

30 nr 30 (2006) Mieczysław Biernacki

Obdarzony bojowym temperamen- Mieczysław Biernacki. Fot. tem, odwagą cywilną i trafnym kryty- ze zbiorów WBP im. H. Ło- cyzmem, zjednał sobie grono szczerych pacińskiego. (sygn. 169/III, nr 1792.2) i oddanych zwolenników, ale też jeszcze więcej wrogów w parafi ańskim i koł- tuńskim światku. Stał się też wkrótce przedmiotem osobistych napaści i po- litycznych ataków, jako widoma głowa całej lubelskiej lewicy, wrogiej rządowi obcemu, ale także opozycyjnej wobec zaśniedziałości obyczajowej, przywile- jów stanowych i oportunizmu własne- go społeczeństwa.1 Konrad Bielski: [Biernacki] to ciekawy kawał historii i nie tylko Lublina. Lekarz znakomity, obdarzony graniczącą z jas- nowidzeniem umiejętnością rozpozna- wania chorób. O jego niezwykle traf- nych, błyskawicznych diagnozach cuda sobie opowiadano. Bez żadnych badań pomocniczych, analiz i prześwietleń – określał nieomylnie chorobę [...], powo- [...] Napisał i wydał niewielką książecz- dzenie miał zawrotne. Przed pacjenta- kę o Szopenie.2 mi chował się i uciekał. Ścigali go jednak W innym miejscu Bielski wspomina o ży- wszędzie i nie dawali dokończyć szklan- wych kontaktach Biernackiego z młodym ki mocnej kawy, lub przerywali partię pokoleniem lublinian*: ulubionych przezeń szachów. W sza- Przypominam sobie [...] efektowną dysku- chy grał bardzo dobrze. Opowiadał, że sję, jaką prowadził Grędziński, w kawiar- partnerami jego byli między innymi dr ni z doktorem Biernackim, w obecności Emanuel Lasker z Berlina, arcymistrz licznych kibiców. [...] Doktor Biernacki * Por. s. 314. 1 Witold Giełżyński, przedwojenny i... Józef Piłsudski. [...] lubił zadawać się z młodzieżą, a szczegól- Dziennikarze lubelscy Za czasów zaborów [...] był czołowym nie nas, przyjaciół swego syna Andrzeja3, (Fragment wspomnień), działaczem postępowym, jednym z za- obdarzył specjalną sympatią.4 w: „Prasa współczes- łożycieli „Światła”, że współpracował ze Józef Łobodowski: Wielką popular- na i dawna” 1958, nr 3, s. 118-119. Stefanem Żeromskim, że słusznie na- nością cieszył się doktor Biernacki, któ- 2 Konrad Bielski, Most zywano go ojcem demokracji lubelskiej ry na starość nie leczył, ale uważany był nad czasem, Lublin [...]. Społecznik, polityk, wszystko, co za nieomylnego diagnostyka. Gdy inni 1963, s. 206-208. się działo w kraju i na świecie nie mo- lekarze mieli choćby minimalne wąt- 3 Doktor Mieczysław Biernacki miał dwóch gło ujść jego uwagi. A przy tym szereg pliwości, zwracali się do niego i Bierna- synów: Mieczysława dziwactw i oryginalnych nawyków da- cki nigdy nie pomylił się w diagnozie. Za (który był wybitnym wało okazję do wielu dykteryjek i aneg- młodu praktykował w Nałęczowie, po- matematykiem) i An- dot. To wszystko zbliżało doktora do lu- znał tam Stefana Żeromskiego i wkrótce drzeja (lekarza, profe- dzi w sposób ciepły i serdeczny. Znana nawiązała się między nimi prawdziwa sora Uniwersytetu War- szawskego i Akade- była powszechnie jego abnegacja. Nie przyjaźń. Myślę, że niektóre cechy dok- mii Medycznej w War- dbał o wygląd zewnętrzny, ubiór jego tora Judyma z Ludzi bezdomnych wiel- szawie). Więcej: http:// nader fantazyjny nosił cechy jaskrawe- ki pisarz skopiował z Biernackiego. Ten miasta.gazeta.pl/lub- go zaniedbania. Z ust nie wyjmował pa- do polityki bezpośrednio się nie wtrą- lin/1,35642,182411. html. pierosa [...] Przysięgły meloman znał się cał, ale jego sympatie osobiste nie ule- 4 Konrad Bielski, Most..., na muzyce, jak kształcony fachowiec. gały wątpliwości; był umiarkowanym li- s. 182. nr 30 (2006) 31 Ludzie

5 Józef Łobodowski, berałem i zwolennikiem Piłsudskiego, Epigram więc Na Biernacką wprowa- Cztery Lubliny, „Kre- tego sprzed zamachu majowego.5 dza żonę znanego lekarza lubelskiego, sy Literackie” 1992, nr 1, s. 9. Wydawany przez Czechowicza od stycznia Mieczysława Biernackiego, człowieka 6 Józef Czechowicz, do maja 1932 „Kurier Lubelski” był rodza- o rozległych zainteresowaniach arty- Fraszki, Lublin 1962, jem kontynuacji „Kuriera” Biernackiego. stycznych i po trosze dziwaka.7 s. 23. Wyrazem tego był zamieszczony w pierw- Nazwisko Biernackiego znajdujemy rów- 7 Julian Krzyżanow- ski, wstęp do: Frasz- szym numerze „Kuriera” Czechowicza tekst nież w Nowościach lubelskich: ki czystego Józefa, tam- Biernackiego. BIERNACKI dr. Dlaczego stosuję ma- że, s. 12. nicure. Lublin 1901. Nakład Drukarni 8 Józef Czechowicz, No- Banku Ludowego wości lubelskie. Katalog Jedną ze swoich fraszek pt. Na Biernacką Cze- regionalny najwybitniej- BIERNACKI dr. Czego nie nauczyłem szych autorów miejsco- chowicz poświęcił żonie Biernackiego Zofi i: się od Żeromskiego. Komentarz poli- wych, Lublin 1931, s. 4. tyczny W. Włoskowicza. Lublin – Na- 9 Józef Czechowicz, No- Zofi ja – tak grekowie mądrość nazywali, łęczów. 1930.8 wości bibliografi czne. że nie próżno, my na to byśmy przysięgali, ... oraz w suplemencie do Nowości lubel- Suplement za 1933 r. i następne. Lublin wiedząc, że u doktora, Zofi a doktorowa skich: 1980. Był taki co wydał, klucze od kasy sobie za stanikiem chowa...6 Biernacki dr Mieczysław – Interpretacja a drukarnię zaś ukryto, mazurków Szopena. Nakładem Szpitala bo by drukarza zabito, Tak skomentował tę fraszkę Julian Krzyża- O.O. Bonifratów w Lublinie. 1933.9 rkps 2301 (Józef Hen- ryk Czechowicz: Drob- nowski: ne utwory i notaty z lat 1931-1939), k. 1(15), Zbiory Specjane WBP im. Hieronima Łopaciń- skiego. Patrz: spis treś- ci niniejszego numeru „Scriptores”.

Fragment tekstu Mieczy- sława Biernackiego pt. Nasz regjonalizm prowincjonalny nie powinien się zasklepiać w archiwalnym i archeologicz- Zmartwychwstanie Kurie- nym zakresie – ale z konkretnego życia prowincjonalnego budować cegiełki przydatne do ra otwierającego pierw- wielkiej budowy Polski nowoczesnej. A od dobroci tych cegieł zależeć będzie wszakże spraw- szy numer „Kuriera Lu- ność całej budowy. Pismo powinno powstawać z życia i stwarzać je znowu, organizując je na belskiego” z 1 stycznia wyższej płaszczyźnie. Powinno więc koncentrować wysiłki pojedyńczych ludzi i skierowywać 1932. W notce biografi cz- je na odpowiednią drogę – drogę, która po przez posłów powinna docierać do Sejmu i tam nej Biernackiego (http:// wyjednywać sobie uznanie większości i rządu. miasta.gazeta.pl/lu- W ten sposób Kurjer Lubelski może spełnić realną i pożyteczną pracę dla całej naszej zie- blin/1,35642,182411.html) mi lubelskiej, a nie rozpraszać się na jałowe swarliwości i kłótnie lub stawać się martwem czytamy: „Współpracował echem i przedrukiem pism stołecznych. z »Kurierem Lubelskim«, Kurjer Lubelski powinien się wyróżniać dużą życzliwością, a przede wszystkiem lojalnością a gdy władze carskie za- wobec rządu – nie być jednak organem administracji lub nawet partji rządowej, ale być na- wiesiły wydawanie gaze- prawdę bezpartyjnym organem wszystkich obywateli polskich naszego Województwa, którzyby ty, utworzył w 1906 roku w nim chcieli zabierać głos z rzeczową i poważną krytyką posunięć tak samo pojedyńczych własny »Kurier«. Był jego obywateli, jak i rządu. »mózgiem« aż do końca pisma w 1913 roku. Po- tem, do I wojny światowej, wydawał i redagował »Codzienny Kurier Lubelski«. Pisał na tematy medyczne, ekonomiczne, a nawet literackie. W latach 1905-1907 aktywnie działał w Polskiej Demokracji, partii o liberalnych poglądach, a w okresie międzywojennym należał do BBWR. Był niezwykle aktywny „Kurier Lubelski”, który w 1932 roku zaczął redagować Czechowicz, nie był więc tytułem znikąd, lecz kontynuacją wcześniejszych myśli i działań doktora Biernackiego i jego środowiska.

32 nr 30 (2006) Czesław Bobrowski 1904–1996

Urodził się w Warszawie 17 lutego 1904, szica, Zamojskiego i w największym 1 Czesław Bobrowski, a rodzina Bobrowskich do Lublina trafi ła stopniu – mojej Szkoły Lubelskiej. Za- Wspomnienia ze stule- cia, Lublin 1985, s. 11. w 1907 roku z kresów wschodnich. Tak Bo- wdzięczać to należy wspaniałemu czło- 2 Tamże, s. 132. browski rozpoczyna swoje Wspomnienia ze wiekowi i pedagogowi, jakim był jej dy- 3 Konrad Bielski, Most stulecia: rektor Arlitewicz. W piśmie „Młodzież”, nad czasem, Lublin Mój „kraj lat dziecinnych” to Lublin które wydawaliśmy za czasów szkolnych, 1963, s. 44-45. 4 Michał Zieliński, Roz- i Lubelszczyzna mimo, że tam nie przy- nie poskramialiśmy specjalnie naszych mowa z profesorem Bo- szedłem na świat. [W Lublinie] chodzi- temperamentów, ani nie stosowaliśmy browskim, „Kamena” łem do szkoły [„Szkoły Lubelskiej”] aż autocenzury. I kiedy „Młodzież” prze- 1982, nr 8, s. 10-11. do matury [...]. W pewnym sensie po- stała być mile widziana w Staszicu i Za- chodzi się stamtąd, gdzie przebiegł ten mojskim, ciągle jeszcze była tolerowana właśnie dla wieku kluczowy okres mło- w Szkole Lubelskiej. Muszę się przyznać, dości.1 że nadużywałem nieco liberalnych oby- czajów panujących w szkole, zwłaszcza Szkoła i pismo „Młodzież” jeżeli idzie o usprawiedliwienie wagarów Będąc uczniem „Szkoły Lubelskiej”, zaanga- i spóźnień. Do szkoły spóźniałem się no- żował się wspólnie z Wacławem Gralewskim torycznie, bo prasa warszawska dociera- i Konradem Bielskim w tworzenie pisma ła do Lublina po ósmej. Za usprawiedli- uczniowskiego „Młodzież”: wienie spóźnienia wystarczyło – na ogół Czesław Bobrowski: W roku szkolnym – wyjęcie gazety i położenie jej na ławce. 1919/20 postało w Lublinie (prawdopo- Wagary zaś usprawiedliwiałem mówiąc, dobnie z inicjatywy Organizacji Mło- że byłem na wiecu politycznym, których dzieży Narodowej – OMN, ale rzeczy- wtedy organizowano wiele.4 wiście autonomiczne) międzyszkol- ne pismo „Młodzież”. Była to mieszan- ka debiutów literackich i publicystyki, głównie dotyczącej spraw młodzieży i krytyki szkolnictwa.2 [Zob. s. 190.] Rolę Bobrowskiego w pracach redakcyj nych przy „Młodzieży” podsumował Bielski: Konrad Bielski: Szczególnie wyróżnił się uczeń Szkoły Lubelskiej Czesław Bo- browski. Niezwykle inteligentny, oczy- tany, dowcipny, miał ostre i złośliwe pióro. W swych artykułach już nie kry- tykował, lecz pouczał belfrów, jak mają się w stosunku do nas zachowywać i, bez mała, jak prowadzić wykłady.3 Czesław Bobrowski w woj- Czesław Bobrowski: Mówiłem o to- sku, 1920. Fot. z książki lerancji w szkole. Dotyczyło to chyba Wspomnienia ze stulecia wszystkich lubelskich gimnazjów: Sta- (zob. przyp. 1). nr 30 (2006) 33 Ludzie

5 Czesław Bobrowski, Po maturze w „Szkole Lubelskiej” w 1921 jednostce. Jeżeli tak było, to przełożonym Wspomnienia…, s. 32. roku Bobrowski wyjechał do Warszawy na Stanisława mógł być sam Jan Brzechwa. 6 Michał Zieliński, Roz- mowa z profesorem Bo- studia prawno-ekonomiczne na Uniwersy- Czesław Bobrowski: W 1920 r. moim browskim, s. 10. tecie Warszawskim. przełożonym był sierżant Jan Lesman 7 Por. Rozmowa z Marią [pseudonim Jana Brzechwy – stąd być Wilkołek, w: Rozmowy Stanisław Czechowicz może obecność wiersza Brzechwy w pier- o Józefi e Czechowiczu, 6 red. Józef Zięba, Lublin Bobrowski znał się ze Stanisławem Czecho- wszym numerze „Lucifera”]. 2006, s. 10. wiczem jeszcze ze „Szkoły Lubelskiej”. Tak W czasie choroby Stanisława opiekę nad 8 Czesław Bobrowski, o nim napisał: nim sprawowała matka Bobrowskiego, któ- Wspomnienia…, s. 36. Stanisław Czechowicz, starszy brat zna- ra była doskonałą i znaną w Lublinie lekar- 9 Konrad Bielski, 7 Most…, s. 172. nego poety, Józefa, był prawdziwym fe- ką . Bobrowski był jedną z osób, które pod- 10 Czesław Bobrowski, nomenem, zarówno gdy chodzi o dyna- czas pogrzebu niosły trumnę Stanisława. Wspomnienia…, s. 36. mizm, jak i talenty wszelkiego rodza- ju. To dziecko nędzy już w pierwszych „Refl ektor” latach dawało korepetycje i pomagało W 1924 roku Bobrowski włącza się w pracę matce – wdowie, sprzątaczce – w utrzy- przy powstającym „Refl ektorze”: maniu rodziny. Poeta przeżył Legiony Czesław Bobrowski: Bezpośrednim po- i Szczypiorno. Właściwie los już dawno wodem debiutu jako krytyka było echo przesądził o jego przedwczesnej śmier- przyjaźni i związków lubelskich. Konrad ci na gruźlicę. W ciągu ostatnich lat ży- Bielski wraz z Wacławem Gralewskim cia Czechowicz był przedmiotem po- i innymi rozpoczęli wydawanie niepe- dziwu dla wszystkich. Którzy się z nim riodycznego pisma literackiego „Refl ek- stykali. Znał pięć języków nowożytnych tor” – przyłączyłem się do nich.8 plus łacinę i grekę. Miał absolutne oczy- Konrad Bielski: Bobrowski wykazał tanie fi lozofi czne, precyzję i dojrzałoś nieprawdopodobną energię i pracowi- ostrego umysłu.5 tość w organizowaniu naszego pisma. Fragment strony tytułowej Po śmierci Stanisława Czechowicza w 1925 Wszędzie dotarł, z każdym się doga- pierwszego (czyli drugie- roku Bobrowski napisał wzruszający ne- dał, a dobrych pomysłów miał co nie- go łącznie z wcześniej- krolog (Stanisław Czechowicz 1889-1925, w: miara.9 szym nienumerowanym) „Przegląd Lubelsko-Kresowy” 1926, nr 7). Czesław Bobrowski: Najciekawszym numeru „Refl ektora”, listo- pad 1924. Pismo w zbio- Doskonała znajomość niektórych wojennych dorobkiem trzech numerów pisma były rach WBP im. H. Łopaciń- realiów z życia Stanisława nasuwa przypusz- dwa sensacyjne debiuty: poetyki Józe- skiego. czenie, że w okresie wojny służyli w jednej fa Czechowicza oraz reprodukcje drze- worytów Tadeusza Kulisiewicza. Pi- semku udało się uniknąć prowincjo- nalizmu dzięki kontaktom z awangar- dą literacką [...]. Część krytyczna i pub- licystyczna wychodziła chyba w całości spod mojego pióra.10 Bobrowski był autorem bardzo ważnego dla grupy „Refl ektor” tekstu „Nowa Sztuka” i grupa „Refl ektora”, który został przez nie- go wygłoszony 28 marca 1925 w sali Teatru Muzycznego na wieczorze poetyckim gru- py „Refl ektor”. Tekst ukazał się następnie w kwietniowym numerze „Przeglądu Lubel- sko-Kresowego” (1925, nr 8, s. 15). Po latach tak scharakteryzował swoich ów- czesnych przyjaciół:

34 nr 30 (2006) Czesław Bobrowski

Moje związki z […] kolegami: Biel- Czesław Bobrowski. Fot. skim, Gralewskim […] miały […] cha- z książki Wspomnienia ze rakter: bliskości intelektualnej bardziej, stulecia (zob. przypis 1). niż koleżeńskiego zżycia. Płaszczyzną było zamiłowanie do literatury. Konrad 11 Tamże, s. 36. Bielski miał niewielki talencik poetycki, 12 O Bobrowskim jako ale niezwykłą kulturę i pamięć. Potra- ekonomiście czytamy fi ł recytować zarówno klasyków łaciń- w Wikipedii: (http:// skich jak i Pana Tadeusza czy świeżo pl.wikipedia.org/wiki/ Czes%C5%82aw_Bo- opublikowane wiersze skamandrytów. browski): „Czesław Bo- Wacława Gralewskiego charakteryzo- browski (17 lutego 1904 wała raczej ruchliwość.11 – 18 maja 1996), polski „Refl ektor” był ostatnią przygodą literacką ekonomista, prezes Cen- tralnego Urzędu Plano- Bobrowskiego: wania (1945-1948), pro- Konrad Bielski: Bobrowski odszedł na fesor zwyczajny Uni- zawsze od literatury. Kierunek studiów wersytetu Warszawskie- tak go pochłonął, że niepodzielnie za- go (od 1958). Odsunięty 12 od polityki gospodarczej garnęły go nauki ekonomiczne. A nic, pod koniec lat 40. był po zdaje się, nie zapowiadało jego zainte- październiku 1956 r. wi- resowań w tym kierunku. Zdawało się, ceprzewodniczącym że żyje przede wszystkim problemami Rady Ekonomicznej sztuki. przy Radzie Ministrów (1957-63). W latach 70. Dalsze losy Czesława Bobrowskie- był ekspertem ONZ do- go, jego naukowej kariery, są dostatecz- ści. Droga przebyta od „zabawy” op- radzając w Algierii, Gha- nie znane. Nie jestem kompetentny do artej na motywach ludowych do ostat- nie i Syrii. Przewodni- wydania sądu o jego dorobku i osiąg- nich wierszy, jest ewolucją ku nowo- czący Konsultacyjnej Rady Gospodarczej w la- nięciach, ale, być może ze względu na czesności, wzbogaceniem techniki tach 1981-1987. Czło- dawną przyjaźń i te wspomnienia, za- przede wszystkiem w dziedzinie meta- nek Rady Konsultacyjnej wsze żałuję, że zaniechał literatury. Co fory. Dałyby się wysunąć zarzuty co do przy Przewodniczącym by to był za świetny krytyk z jego wie- konstrukcji.14 Rady Państwa w latach 1986-1990. Autor szere- dzą, erudycją i precyzją. A miał jeszcze Tych kilka zdań to w jakimś sensie pierwsza gu prac ekonomicznych, jedną rzadko spotykaną zaletę: wytraw- „recenzja” z wierszy Czechowicza. Jak duże publikowanych w kraju ny smak i dobry gust.13 znaczenie miała ona dla poety, świadczą i za granicą”. 13 jego słowa w autobiografi cznej nocie napi- Konrad Bielski, Most…, s. 192-193. Bobrowski i Czechowicz sanej do Antologii poetów lubelskich (ks. Lu- 14 Czesław Bobrowiski, We wspomnianym tekście „Nowa Sztuka” dwik Zalewski, redaktor Antologii, usunął „Nowa Sztuka” i grupa i grupa „Refl ektora” Bobrowski napisał to zdanie z wersji przeznaczonej do druku): „Refl ektora”, „Przegląd o wierszach Czechowicza: „»Odkrywa« go w r. 1925 znany krytyk Cze- Lubelsko-Kresowy” 1925, nr 8, s. 15. Wiersze Czechowicza obrazują się sław Bobrowski, który też zachęcił go do 15 Ludwik Zalewski, 15 w zupełnie innej gamie uczuciowej ła- wydania pierwszego zbiorku poezyj”. Materiały do Antolo- godnego, spokojnego liryzmu. Ostat- Warto zwrócić uwagę, że w tym czasie gii współczesnych po- nie utwory poety wykazują niesłycha- zbiegły się trzy ważne dla Czechowicza etów lubelskich, Zbio- ry Specjalne Bibliotece nie korzystny zwrot w jego twórczo- wydarzenia: przełom poetycki (połowa lu- im. Hieronima Łopaciń- ści, w postaci zainteresowania się moż- tego), śmierć brata (połowa marca) i odczyt skiego w Lublinie, rkps. liwościami poetyckimi podświadomo- Bobrowskiego (koniec marca). 2156, k. 273.

nr 30 (2006) 35 Witold Chomicz 1910–1984

1 Witold Chomicz, Artysta plastyk pochodzący z Lublina. Uro- Grupa artystów tworzących „Elipsę” (m.in. Okruchy wspomnień, dził się 1 listopada 1910 w Kijowie. W Lub- Chomicz i Jan Samuel Miklaszewski)2.1 zbli- w: Spotkania z Czecho- wiczem. Wspomnienia linie uczęszczał do gimnazjum im. Zamoy- żyła się do ówczesnej literackiej awangardy i szkice, oprac. Sewe- skiego – stąd jego znajomość z Józefem lubelskiej a szczególnie do Czechowicza. ryn Pollak, Lublin 1971, Łobodowskim. Studia artystyczne odbywał Chomicz wielokrotnie podkreślał swoją fa- s. 128-129. (od roku 1927) w Szkole Sztuk Zdobniczych scynację Lublinem. Stąd w jego twórczości 2 Tamże, s. 129. 2.1 Zob. s. 374. w Krakowie i ASP w Warszawie oraz w latach tematyka lubelska. W okresie przedwojen- 2.2 Witold Chomicz wid- 1937-1939 za granicą. Twórczość Chomicza nym wiele rysunków Chomicza z motywami nieje w stopce jako wy- dojrzewała w atmosferze fascynacji sztu- lubelskimi było reprodukowanych w „Ogni- dawca „Trybuny” nr 1-6 ką ludową. Warto jeszcze dodać, że będąc sku nauczycielskim”, „Trybunie” 2.2 i „Bary- (1-5 współnie z Józefem Łobodowskim jako re- dzieckiem mieszkał pod Kijowem w domu kadach”. Jeszcze przed wojną ukończył tekę daktorem). wybudowanym według projektu Stanisła- 6 autolitografi i motywów architektonicz- wa Witkiewicza. Po raz pierwszy swoje pra- nych pt.„Lublin w nocy”. ce pokazał w 1924 roku. Witold Chomicz: W styczniu 1924 r. Stare mury Lublina odbyła się z jakiejś okazji międzyszkol- W 1969 roku miała ukazać się nakładem Wy- Witold Chomicz, Autopor- na wystawa prac rysunkowych i malar- dawnictwa Lubelskiego teka grafi k Chomi- tret w czapce na tle Wawe- skich w lokalu ówczesnego gimnazjum cza pt. Stare mury Lublina – niestety, nie do- lu (1936). Reprodukowane im. Staszica [ ul. Narutowicza 12].1 szło do tego. Informację, co miało znajdować w rozdziale prace Chomi- Po sukcesie, jaki przyniosła ta wystawa, się w tej tece, znajdujemy w artykule autora cza, o ile nie zaznaczono młodzi artyści postanowili urządzić nową pt. Stare mury Lublina zamieszczonym w „Ar- inaczej, pochodzą z albu- mu: Malarstwo, rysunek, wystawę „w lokalu wystaw bieżących ów- chitekturze” (1969, nr 7). Możemy zobaczyć grafi ka 1923-1973, czesnego Muzeum Lubelskiego [ul. Naruto- w tym artykule reprodukcje grafi k artysty, Kraków 1973. wicza 4]. Grupa przybrała nazwę »Elipsa«”.2 które są opatrzone jego komentarzem: Autor reprodukowanych prac z teki Stare mury Lublina od 45 lat jest zafa- scynowany Lublinem. Związany wę- złami rodzinnymi, mimo studiów arty- stycznych w Krakowie, Warszawie i za granicą – do 1927 roku często dojeż- dżał do Lublina. Wynikiem jego stałych zainteresowań była teka 6 autolitogra- fi i motywów architektonicznych Lublin w nocy, wykonana częściowo w Krako- wie, dziś rozproszona w pojedynczych egzemplarzach. [...] Po egzotycznej, pełnej wrzawy i zgieł- ku dzielnicy [żydowskiej] pozostały wspomnienia i skromne studia rysun- kowe do zamierzonej teki. W oparciu o żywą pamięć tamtych przeżyć arty-

36 nr 30 (2006) Witold Chomicz stycznych, kiedy wśród zaułków, ma- Grafi ka Witolda Chomicza lowniczych ruder, pięknych rozsiadłych zamieszczona w „Baryka- drewnianych domostw i dworków wy- dach” nr 1 (1 październi- ka 1932). Informacja ze siadywał młody, szczupły chłopiec ry- spisu treści: „wit chomicz sujący zawzięcie pełne specyfi czne- – z teki lubelskiej”. Pismo go folkloru, kolorytu i różnych zapa- w zbiorach WBP im. H. Ło- chów podwórka i zakamarki tej bezpo- pacińskiego. wrotnie zniszczonej dzielnicy. Pracy tej niezmiennie towarzyszyła zamorusana dzieciarnia, tłocząca się i cmokająca. Potem, już w okresie studiów kra- kowskich, warszawskich i zagranicz- nych, gdy odwiedzał rodziców, w latach 1927-37 niejednokrotnie Stare Miasto było przedmiotem jego rysunkowych studiów do zamierzonej większej cało- ści w barwnej tece. Niewiele pozosta- ło z tych studiów, ale przemożna myśl, aby oddać niepowtarzalny urok starego Lublina, nurtowała i nurtuje go do dnia dzisiejszego i dlatego też autor tych plansz może mówić o 45-letniej fascy- nacji Lublinem.3 Wszystkie grafi ki przeznaczone do nigdy nie opublikowanej teki Stare mury Lublina były, jak podaje autor, opracowane na podstawie własnych studiów z lat 1924-29. Wymieńmy tytuły prac z tej teki: 1. Brama Krakowska; 2. Ulica Bramowa; 3. Ulica Szambelańska; mi. Przynosiłem mu już od jakiegoś cza- 4. Szambelanka; 5. Wieża Trynitarska; 6. su swoje mniej lub więcej udane rysun- Zamek; 7. Ulica Grodzka; 8. Brama Grodz- ki motywów Lublina, które on z powa- ka; 9. Podzamcze; 10. Ulica Podzamcze; 11. gą krytykował i oceniał, lub też, jeśli mu Nieistniejąca zabudowa Podzamcza; 12. Fa- który z nich podobał się, to kupował za sada kościoła Karmelitów. skromną cenę, jak mówił, „na materia- ły malarskie”. Uszczęśliwiony transakcją, Chomicz i Czechowicz zazwyczaj natychmiast nabywałem upa- Chomicz zapisał w swoim wspomnieniu trzoną wcześniej książkę, kompletując o Czechowiczu, w jaki sposób poznali się swoją pierwszą bibliotekę, składającą się w jednej z księgarń: wówczas głównie z tomików poezji, za- Z Józefem Czechowiczem zetknąłem się równo dawnej, jak i najnowszej. po raz pierwszy w lubelskiej fi lii księgar- Po feriach wakacyjnych, mając zapeł- ni Gebethnera i Wolff a, mieszczącej się nioną teczkę widokami Starego Miasta na Krakowskim Przedmieściu w okaza- i „kompozycjami”, pokazałem jej zawar- łym budynku hotelu „Europejskiego” – tość w kącie za ladą księgarską. Po prze- była to jesień 1923 roku. Ówczesny kie- glądzie starszy pan oświadczył, że nie- rownik księgarni, typ polonusa o szczup- które mu się podobają i wysunął propo- 3 łej rasowej twarzy, z sumiastymi wąsami, zycję stałej komisowej sprzedaży, a na Witold Chomicz, Sta- re mury Lublina, „Ar- był mecenasem sztuki oraz przyjacie- razie kupno dwu motywów ze Starego chitektura” 1969, nr 7, lem młodzieży interesującej się książka- Miasta pod warunkiem oprawy w szkło s. 242-243. nr 30 (2006) 37 Ludzie

Witold Chomicz, Zamek w nocy, litografi a koloro- wa, 1931. Półcienie w ko- lorze brązowym. W zbio- rach WBP im. H. Łopaciń- skiego.

4 Tamże, Okruchy wspo- i lamówkę. Wyznaczył nawet cenę, jaką zobaczyć?” Z przyjemnością otworzy- mnień, s. 127-128. mógłbym uzyskać z takiej transakcji. łem swoją teczkę ponownie, a on poda- 5 „Wzgórze archidiakoń- skie” to najprawdopo- Mając ambicję pokrywania kosztów ma- jąc mi rękę wyrzekł dość głośno „Cze- dobniej okolice Placu teriałów malarskich, oraz, w dalekich chowicz” i z wielką uwagą oglądał za- po Farze, który przyle- marzeniach, nabycie używanego rowe- wartość teczki.4 ga do wschodniej skar- ru, z radością przyjąłem propozycję. Drugie spotkanie Czechowicza z Chomi- py Wzgórza Staromiej- czem miało miejsce na wiosnę 1924. skiego i ul. Archidia- Zauważyłem, że jedyny klient księgar- końskiej. Przed wojną ni, skrupulatnie wertując półki z książ- Witold Chomicz: Korzystając z wczes- roztaczał się z niego wi- kami, z zainteresowaniem przysłuchuje nej ciepłej wiosny, już w kwietniu, dok na sąsiednie Wzgó- się naszej rozmowie. Gdy już żegnałem w okresie ferii wielkanocnych, chodzi- rze Zamkowe i żydow- się, podszedł do nas, z miłym uśmie- łem na Stare Miasto rysować różne mo- skie Podzamcze – patrz ilustracja powyżej. Być chem zwrócił się do księgarza i zapytał: tywy. Gdy biedziłem się nad panoramą może przed opisywa- „Może pan nas zapozna? Czy mogę i ja Zamku i Podzamcza ze wzgórza archi- nym tu spotkaniem diakońskiego5 – ktoś stanął za moimi z Czechowiczem Cho- plecami. [...] [Obserwatorem] okazał się micz robił szkic właśnie do tej grafi ki? Czechowicz. [...] witając się ze mną rzekł: 6 Tamże, s. 129. „[...] miło jest spotkać miłośnika poezji właśnie tu, gdzie tyle słońca i przestrze- ni.” Powiedziałem mu o założonej „Elip- sie”, o zamieszczonych wystawach. Zain- teresował się tym żywo, ale nadmienił, że jest w Lublinie krótko, przejazdem, wąt- pi, czy będzie na wystawie, ale niedługo przyjedzie już na stałe, i że na pewno na- wiąże kontakt, który mu wiele przynie- sie radości, tym więcej, że zna niektó- rych członków grupy.6 Z lat 1925-1927 spędzonych w Lublinie Cho- Witold Chomicz, Lubelskie micz zapamiętał osobę Czechowicza przez getto, grafi ka, niedato- wana. Brama Grodzka od pryzmat recytacji i spacerów: strony żydowskiego Pod- Lata 1925-27 były latami stałych i czę- zamcza. stych spotkań z Józefem Czechowiczem.

38 nr 30 (2006) Witold Chomicz

Przeważnie odbywały się u niego, w po- ko ci sami. Czechowicz przychodził na 7 Tamże, s. 129-131. koiku parterowej ofi cyny przy ulicy Nie- umówione miejsce na skwerze przy Pla- całej, gdzie zbierała się gromadka mło- cu Litewskim w lekkim drelichowym „Dodatek Literacki »Ziemi dych ludzi. Wiele czasu poświęcano na ubraniu, w kołnierzu à la Słowacki. Za- Lubelskiej«”. Pod redak- czytanie utworów poetyckich gospoda- wsze miał torebkę z cukierkami oraz cją Józefa Czechowicza. rza lub wybitniejszych utworów poezji notatnik z karteluszkami prób poe- Zdobniki grafi czne Juliu- awangardowej. Niezapomniane wraże- tyckich. Czasem czytał te próby, czę- sza Kurzątkowskiego. Po- nie odnosiło się słuchając śpiewnej, nie- sto notował, można było dostrzec, jak święcony poezji pracy rąk – „Ziemia Lubelska” nr 303 poradnej recytacji autorskiej samego szybko męczył się, i zazwyczaj od nie- z 9 listopada 1930 (pismo Czechowicza, który interpretując włas- go wychodziła inicjatywa wypoczynku. w zbiorach WBP im. H. Ło- ne wiersze wyraźnie przeżywał je za każ- Wówczas następowała wymiana wiktu- pacińskiego). Być może dym razem. Wydawały mi się one bar- ałów uczestników, przy czym z reguły jest to jeden z dodatków, dzo melodyjne i wyraźnie owiane nutą Czechowicz częstował słodyczami.7 od projektowania których Witold Chomicz rozpoczął melancholii. Do dziś pamiętam moc- Czechowicz cenił twórczość Chomicza i nie pod wpływem Czechowi- ne recytacje Jana Samuela Miklaszew- zapomniał o nim po wyjeździe z Lublina. cza swoje zainteresowanie skiego, ale nie czytał on wierszy gospo- W liście do Chomicza wysłanym z Francji grafi ką użytkową (typo- darza. Były to wiersze: Amundsen Wie- rzyńskiego, Słowo o Jakubie Szeli Jasień- skiego oraz Koniec świata Gałczyńskie- go. Interpretacja recytatorska Jana Sa- muela była niezwykle sugestywna i wie- lokrotnie chętnie przez nas słuchana. Gospodarz tego niewielkiego zagra- conego lokalu, pełnego książek, brulio- nów i luźnych kartek papieru, zaparzał zazwyczaj dla swych gości mocną her- batę, stawiał cukier, a w glinianej misce słodycze. Goście, znając gusta gospo- darza, sami również przynosili ciastka, pączki, chałwę lub inne specjały. O ile sobie przypominam, to Czecho- wicz równolegle do pracy pedagogicz- nej pracował w redakcji „Ziemi Lubel- skiej” i najczęściej można go było spot- kać na odcinku między ówczesnym ki- nem „Corso” a ulicą Kościuszki, gdzie mieścił się lokal redakcji. Tam zbierało się już starsze pokolenie lubelskich poe- tów i literatów, związanych z awangar- dowym „Refl ektorem”, my bywaliśmy stosunkowo rzadko, na wyraźne zapro- szenie. Miłe wspomnienia zachowałem z niedalekich spacerów na Stare Miasto lub na peryferie Lublina. Z reguły cho- dziło się w coraz inne miejsca, stawiając sobie za cel zobaczenie panoramy Lub- lina z okolicznych pól i pagórków. Za- zwyczaj w takich spacerach brała udział niewielka liczba uczestników, i to rzad- nr 30 (2006) 39 Ludzie grafi ą). Informacje na ten Myślę, że znajomość z Panem bardzo temat, pochodzące od dodatnio wpłynęłaby na niego.8 różnych osób, są dość nie- Witold Chomicz: Jako redaktor „Pło- spójne (por. hasła „Witold Chomicz” i „Ziemia Lubel- myka” w Warszawie Czechowicz sa- ska”) i wymagają osobnej morzutnie zamieszczał moje litogra- kwerendy. fi e z teki Lublin w nocy, które zazwyczaj umieszczał jako ilustracje do kolumny Witold Chomicz, Lubelski swych wierszy o Lublinie.9 zaułek, grafi ka 1923-24 – ul. Basztowa (krótki W liście do Antoniego Madeja wysłanym łącznik między Krawiecką 19 listopada 1933 z Warszawy Czechowicz i Podzamczem). użył na określenie Chomicza żartobliwego zwrotu: „Witold Pictores z Lublina”10. 8 List do Witolda Cho- Czechowicz zainteresował Chomicza ty- micza, w: J. Czecho- pografi ą. wicz, Listy, oprac. Tade- Witold Chomicz: Wiedząc, że intere- usz Kłak, Lublin 1977, s. 119. suję się grafi ką, zetknął mnie z zecerami 9 Witold Chomicz, Okru- drukarni „Sztuka” Józefem Banasikiem chy…, s. 136-137. i Janem Janiszewskim11. [...] Skończyło 10 List do Antoniego się na kilku układach drukarskich wy- Madeja, w: J. Czecho- wicz, Listy, s. 234. korzystanych w „Dodatku Literackim” 11 Ci sami zecerzy skła- „Nowej Ziemi Lubelskiej”.12 dali tomik Czechowi- Poprzez Czechowicza zaintereso- cza Kamień. Kiedy po- wałem się typografi ą. Wydał w bardzo eta pracował w „Zie- mi Lubelskiej” jako se- śmiałym układzie typografi cznym swój kretarz redakcji i reda- tomik kamień. Dzięki protekcji Czecho- gował swoje „Dodatki wicza pozwolono mi współpracować Literackie”, pismo było z dodatkiem nowej „Ziemi Lubelskiej”, drukowane w drukarni „Przełom” przy ul. Ko- (Paryż, 24 kwietnia 1930) Czechowicz zwra- który ukazywał się w postaci arkusza 13 ściuszki 2. ca się z prośbą: czerwonego koloru . Wraz z Kurząt- 12 Witold Chomicz, Gdyby Pan zechciał w gmachu YMCA kowskim robiliśmy w drukarence przy Okruchy…, s. 133. [Young Men’s Christian Association – ul. Kościuszki jego typografi ę. Lublino- 13 W Bibliotece im. H. Łopacińskiego do- Chrześcijańskie Stowarzyszenie Mło- wi zawdzięczam pierwsze imperatywy stępne są tylko dodatki dych Mężczyzn] w Krakowie odszu- w zagadnieniach książki. […] Czcion- wydrukowane na zwy- kać Aleksandra Winczewskiego, moje- ka jest elementem niezwykle ważnym, kłym, białym papierze. go byłego ucznia z Wołynia, a obecnie komponującym wszelką treść, powinna 14 Alojzy L. Gzella, Od człowieka na bruku, pokłóconego z ro- być zgodna z treścią. [...] To, że poezji znaczka do portretu, „Kurier Lubelski”1968, dziną, uciekniętego z domu dla muzy należy nadawać właściwą formę edy- nr 23, s. 3. malarstwa... torską wyniosłem od Czechowicza.14

Na sąsiedniej stronie: re- klama z „Expressu Lubel- skiego i Wołyńskiego”, 4 czerwca 1939.

40 nr 30 (2006) REKLAMA Henryk Domiński 1913–1941*

*Henryk Domiński zgi- Józef Czechowicz: Henryk Domiń- niewydrukowanym artykule pt. ...gdzie ka- nął podczas okupacji ski urodził się w Lublinie 13 lipca 1913 lafi ory PIANĄ i kwiaty z bibułek szumu - nie- jako kurier Armii Kra- jowej (Mirosław Dere- roku. Kształcił się w Piotrkowie i Ra- znany brulion Józefa Czechowicza, znajdu- cki, Wielkie bombardo- domsku. W r. 1930 pracował w fabryce jemy przepisane z tego brulionu dedykacje wanie, „Gazeta w Lub- papieru w Myszkowie, mając zamiar po- dla Henryka Domińskiego, które Czecho- linie” 1993, nr 212, święcić się technice. W r. 1931 wrócił do wicz umieścił na dwóch fotografi ach: s. 3, www.tnn.lublin. pl/pm,1239.html) – Lublina, gdzie zaczął pracować doryw- Fotografi a wym 60x90 mm przedsta- „W czasie wojny wyru- czo jako dziennikarz w miejscowych wy- wia: Czechowicz pod fi larem. Z dedy- szył na Wschód, podob- dawnictwach. Pierwszy wiersz pt. Klasz- kacją: „heniowi domińskiemu, aby pa- no w jakiejś misji i ślad tor drukował w „ABC” [pismo warszaw- miętał że poezja ma cień i światło jak ta po nim zaginął” (Cze- 2 sław Miłosz, Egzotycz- skie]. Obecnie mieszka w Warszawie fotografi a. J. Czechowicz 1934” . ny ptak. Paweł Hertz i pracuje w pismach stołecznych. Jest to zdjęcie wykonane Czechowiczowi (1918-2001), „Zeszy- Bibliografi a. Utwory Domińskie- w Bramie Gnojnej. Poeta stoi oparty o ścia- ty Literackie”, czytelnia, go drukowane w „Zecie” i „Kamenie”. nę, pod fi larem bramy. I druga dedykacja: onet.pl/0,1347703,1, W r. 1938 Hoesick wydał 7-my „Arkusz Fotografi a wym. 60x120mm przedsta- 0,0,0,egzotyczny_pta- k,artykuly.html) Poetycki” [poetycka seria wydawana wia: portret Czechowicza. Z dedyka- w Warszawie] poświęcony poezji Do- cją: „henrykowi poezja = wielka bez- mińskiego.1 interesowność tem samem jest jedyną 1 Ludwik Zalewski, An- Powyższa nota biografi czna została napisa- wartością nic ponad nią J. Czechowicz tologia współczesnych na przez Józefa Czechowicza specjalnie do w sierpniu 1935”.3 poetów lubelskich, red. Ludwik Zalewski, Lu- Antologii współczesnych poetów lubelskich. Jest to zdjęcie rysunkowego portretu blin 1939, s. 173. Zredagował ją ks. Ludwik Zalewski. Czechowicza wykonanego przez Romana 2 Julian Kot, …gdzie ka- W wykazie treści i opisie jednego z bru- Kramsztyka (znanego rysownika). lafi ory PIANĄ i kwia- lionów Czechowicza, sporządzonym przez Wacław Gralewski: Domiński po ukoń- ty z bibułek szumu. Nie- znany brulion Józe- Wiktora Ziółkowskiego, zawartym w jego czeniu szkoły w Lublinie przeniósł się fa Czechowicza, Zbio- do Warszawy, gdzie zaczął pracować ry Specjalne WBP im. jako dziennikarz. Uważany był nawet Hieronima Łopaciń- za dobrze zapowiadającego się reporte- skiego, rkps 2302 (Wik- tor Ziółkowski: Artyku- ra. Średniego wzrostu, szczupły, ale silny ły i notaty dotyczące Jó- i zwinny, o ostrych rysach twarzy i dłu- zefa Henryka Czecho- gim, trochę spiczastym nosie, robił wra- wicza z lat 1944-1966), żenie człowieka, który chce zadać jakieś k. 123. 3 Tamże, k. 123. nie cierpiące zwłoki pytanie. I mimo że posiadacz takiej fi zjonomii nie otwierał ust, czekało się na to pytanie. Z natury nie był zbyt wylewny i gadatliwy, ale gdy zaczynał mówić, mówił jasno, logicznie i zwarcie. Wszystko się trzymało kupy. Henryk Domiński. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Ło- Pochodził ze znanej kupieckiej rodzi- pacińskiego (rkps 2156, ny osiadłej w Lublinie od dawna. Do- k. 307). mińscy byli papiernikami. A i Henryk

42 nr 30 (2006) Henryk Domiński po studiach w szkole średniej pracował Jan Śpiewak: Rodzice Domińskiego 4 Wacław Gralewski, pewien czas w fabryce papieru w Mysz- umarli, gdy był on małym dzieckiem, Ogniste koła, Lublin 1963, s. 156-157. kowie i miał zamiar poświęcić się pa- zaopiekowała się nim i wychowała go 5 Jan Śpiewak, Przyjaź- piernictwu. babka, lubelska praczka. Jej właśnie po- nie i animozje, Warsza- Duży sklep mieścił się w gmachu ho- święcony jest wiersz Modlitwa. Henryk wa 1965, s. 354. telu Victoria od strony ulicy Kapucyń- kończy szkołę w Lublinie, przez krót- skiej. Często jako sztubak czyniłem ki czas jest roznosicielem gazet. W tym w nim zakupy. Do dziś pamiętam wy- okresie poznał go Czechowicz, zaopie- stawioną w witrynie sklepowej wielką kował się nim, pomógł mu przenieść akwarelę Barwickiego. Treść jej była się do Warszawy, opiekował się nim do następująca. Brzegiem rzeki Bystrzy- końca swego życia. Z Domińskim właś- cy idzie ubrany w powłóczystą szatę nie i Wójcikiem, Czechowicz po wy- Chrystus. Pochylił się i zapłakaną twarz buchu wojny udaje się pieszo do Lubli- schował w dłonie. Z tyłu stoi (roznegli- na. Na oczach Domińskiego ginie Józef żowany, po sportowemu) świetnie zbu- Czechowicz.5 dowany, niby zapaśnik – atleta, diabeł, śmieje się szyderczo i palcem pokazu- Śmierć Czechowicza je na rzekę. A tam Lublin, z jego naj- Wacław Gralewski: W pierwszych bardziej charakterystycznymi budyn- dniach po wybuchu wojny Czecho- kami, ogarnięty morzem płomieni. To wicz wraz z paroma przyjaciółmi wyru- była wizja artystyczna usymbolizowa- szył z Warszawy, postanawiając pieszo na w postaciach dobra i zła, a wypłynę- iść do Lublina. Zresztą tym szlakiem ła chyba z przeczucia katastrofy, jaka ciągnęły wtedy tłumy. Po kilku dniach, ziściła się podczas drugiej wojny świa- rankiem tragicznego 9 września, wę- towej. [...] Akwarela ta tkwiła na wy- drowcy dotarli do Lublina i posiliwszy stawie u Domińskich przez szereg lat się, odpocząwszy, około godziny dzie- i stanowiła jakby część składową ich siątej weszli do zakładu fryzjerskiego sklepu.4 Ostrowskiej, mieszczącego się w domu Śladem istnienia sklepu z opisaną wystawą narożnym przy zbiegu ulic Kościuszki jest reklama, która ukazała się w 1922 roku i Krakowskiego Przedmieścia. Właśnie w nr 2-4 „Lucifera”: w tym czasie zaczął się nalot niemiec- Towarzystwo Udziałowe ki na Lublin. Kilkadziesiąt samolotów Kapuściński, Domiński i S-ka Hurtownia Papieru Materiałów piśmiennych, Przyborów szkolnych i Galanterii W Lublinie, Kapucyńska 7 (gmach Te- atru) Akwarela na wystawie sklepu Domińskich jest o tyle ważna, że obok niego, na Kapu- cyńskiej 3, urodził się i mieszkał do 1921 roku Czechowicz. Prawdopodobnie więc to alegoryczne wyobrażenie z Chrystysem H[enryk] D[onga], Hen- i diabłem z Lublinem w tle było stałym ele- ryk Domiński. Karykatura mentem najbliższego krajobrazu poety – wykorzystana w Antolo- tym bardziej, że umieszczone było na wy- giii współczesnych poetów Lubelskich, Lublin 1939. stawie sklepu papierniczego, w którym Oryginał w zbiorach WBP młody poeta, podobnie jak Gralewski (ur. im. H. Łopacińskiego (rkps 1900), musiał często robić zakupy. 2156, k. 321). nr 30 (2006) 43 Ludzie

rzuciło setki bomb burzących i zapala- czyli pod ścianę i upadli na ziemię, nato- jących na bezbronne miasto, powodu- miast Czechowicz wiedziony jakby an- jąc poważne zniszczenia i śmierć wielu tyinstynktem skoczył w kierunku bom- ludzi. Kilka bomb padło na dom, w któ- by. W rezultacie eksplozji zginęło kilka rym mieściła się fryzjernia Ostrowskiej. osób i runął zakład. Leżący pod ścianą Jedna z nich przebiwszy sklepienia wpa- towarzysze Czechowicza ocaleli, po kil- dła do zakładu. ku godzinach wygrzebali się spod gru- Według relacji Henryka Domińskiego, zów i wydostali ze zburzonego domu bez lublinianina, poety i dziennikarza pra- poważniejszych obrażeń.6 cującego w Warszawie, który do Lublina Relację ze śmierci Czechowicza widzianą 6 Wacław Gralewski, wędrował razem z Czechowiczem – bieg oczyma Domińskiego przedstawił Gralew- Stalowa tęcza, Warsza- wypadków był następujący. Gdy bomba ski również w opowiadaniu Wataha Atama- wa 1968, s. 18-19. wpadła do fryzjerni, on i towarzysze sko- na Łobodi w Ognistych kołach (s. 153-154).

Autograf Henryka Do- mińskiego wykorzystany w Antologiii współczesnych poetów lubelskich, Lublin 1939. Oryginał w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 346).

Reklama hurtowni ojca Henryka Domińskiego z „Lucifera” nr 2-4 z marca 1922. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

44 nr 30 (2006) Franciszek Głowiński 1894–1944*

Franciszek Głowiński został po śmierci Da- nienia tego pisma, omawiającego spra- *Patrz koniec pierwsze- niela Śliwickiego (założyciela i redaktora wy zawodowe dziennikarstwa polskie- go cytatu. Rok śmierci 1944 pojawia się w kilku „Ziemi Lubelskiej”) mężem Ireny Śliwickiej go, zamieścił tam 35 artykułów pod- źródłach. (1881-1962) – wdowy po Danielu. Tym sa- pisanych własnym nazwiskiem, nie li- mym stał się ojczymem dla jej dwóch córek: cząc drobnych wzmianek i sprawozdań. Michaliny (zaprzyjaźnionej z Czechowi- Wojna nie przerwała jego działalności czem) i młodszej Janiny. prasowej. Bierze udział w konspiracyj- Witold Giełżyński: Urodzony 29-go nej prasie Delegatury Rządu, jest redak- stycznia 1894 r. w Warszawie, kształ- torem i naczelnym publicystą organu cił się w gimnazjum siedleckim, a od centralnego „Rzeczpospolita”. Areszto- strajku szkolnego w 1905 r. – w pol- wany przez Gestapo 2 lutego 1944 r. po skiej „Szkole Lubelskiej”, którą ukończył dwumiesięcznym pobycie na Pawiaku w 1913 r. i udał się na dalsze studia do został wywieziony do obozu w Gross- Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1912 -Rosen, gdzie ślad po nim zaginął.1 r. zaczął współpracować z „Ziemią Lu- Wacław Gralewski: [Głowiński] znany belską”, pisując pod pseudonimem Ta- był jako niezwykle utalentowany organi- deusza Bronicza. Podczas wojny wstą- zator i niezwykle rzutki i przedsiębior- pił do Legionu Wschodniego, wskutek czy człowiek. […] Stanowił niezwykły jednak odmowy przysięgi na wierność okaz rzutkości i energii. Dobry dzien- cesarzowi austriackiemu został inter- nikarz i jeszcze lepszy handlowiec. Zor- nowany i po przebyciu ciężkiego tyfusu ganizował dom wydawniczy i biuro re- plamistego zwolniony z obozu w 1918 klamy. Kierował wszystkimi sprawa- r. Wówczas powrócił do pracy w „Zie- mi tego administracyjnego dużego pis- mi Lubelskiej” na stanowisku sekreta- ma codziennego i drukarni. I miał tem- rza redakcji. Następnie wydaje pismo perament działacza społecznego. Czytał satyryczno-humorystyczne „Śmiech” dużo i przyswajał sobie wszystko, co tyl- i dwutygodnik „Przegląd Kobiecy” oraz ko wiązało się z jego zawodem i co pra- prowadzi biuro ogłoszeń „Reklama”. Od cę jego unowocześniało. […] Człowiek roku 1923 kieruje „Ekspresem Lubel- o bujnej naturze i o niewyczerpanych za- skim”, będącym mutacją warszawskiego sobach żywotności. Potrafi ł w niezwykle „Ekspresu Porannego”, a także wydaje wydajny sposób pracować po kilkana- dwutygodnik pod nazwą „Przegląd Lu- ście godzin na dobę, a mimo to znaleźć belsko-Kresowy” (1924-[192]5). czas na wiele różnych przedsięwzięć, W roku 1929 przenosi się do Warsza- rozrywkę i na dobre towarzystwo. Sy- 1 Witold Giełżyński, piał nie więcej niż parę godzin. Niewąt- Dziennikarze lubel- wy, uczestnicząc w tzw. „czerwonej pra- scy (Fragment wspo- sie”. Wtedy też wchodzi do Rady i Za- pliwie stanowił postać w pewnym sensie mnień), „Prasa współ- rządu Związku Wydawców i od 1933 powieściową. Lublin owych czasów miał czesna i dawna” 1958, roku zostaje jego wicedyrektorem oraz wiele interesujących postaci, które być nr 3, s. 122. 2 redaktorem organu związkowego „Pra- może pełnię wyrazu znalazłyby w do- Wacław Gralewski, Stalowa tęcza, Warsza- sa”, pełniąc te obowiązki do wybuchu brze napisanej powieści czy też żywych, wa 1968, s. 137-138, wojny. W ciągu siedmioletniego ist- wszechstronnych wspomnieniach.2 160-161. nr 30 (2006) 45 Ludzie

Wydawnictwo Głowińskiego Konrad Bielski: Głowiński był dzien- nikarzem wytrawnym, miał za sobą po- ważny staż. […] Pracował w redakcji „Ziemi Lubelskiej”, prowadzonej przez Daniela Śliwickiego, człowieka mądre- go, który dobrze się zapisał wśród postę- powych dziennikarzy polskich. W tym czasie, gdy poznałem Głowińskiego, był on już wyzwolony i pracował przy wła- snym warsztacie. Związał się z warszaw- skim koncernem tzw. „Czerwona Pra- sa” i wydawał dziennik „Express Lubel- ski” o charakterze początkowo wyłącz- nie informacyjnym i nie związany z żad- nym stronnictwem politycznym. Pismo to szło bardzo dobrze i miało licznych czytelników i przyjaciół. Jedni poszuki- wali je z powodu żywej treści i sensacyj- nych tytułów, inni cenili za rzetelny i od- ważny stosunek do szeregu problemów. Redaktorem „Expressu” był Wacław Gralewski, stąd też nasze przyjacielskie powiązania z dziennikiem i stąd znajo- mość moja, z czasem bardzo serdeczna, z Głowińskim. W domu przy ulicy Ko- ściuszki 8 mieściła się na drugim pię- trze redakcja – dwa małe pokoiki – a na Reklama zamieszczona Konrad Bielski: Głowiński był nie tyl- parterze administracja, no i własna dru- w „Refl ektorze” nr 2, listo- ko świetnym fachowcem pomysłowym karnia. Wszystko to wyglądało solidnie pad 1924. Pismo w zbio- i pełnym inwencji, ale również, mimo i budziło zaufanie. […] A tak się złoży- rach WBP im. H. Łopaciń- skiego. pozorów, sumiennym i skrupulatnym ło, że przez dłuższy okres czasu w jego człowiekiem. Piszę mimo pozorów, redakcji była jednocześnie redakcja „Re- gdyż powszechnie znana była jego sła- fl ektora” – no i bez mała, lokal klubowy bość do kielicha w wesołej i inteligent- naszej paczki. nej kompanii. Jednak w żadnym stop- „Dom Wydawniczy Franciszka Gło- niu nie odbijało się to na jego pracy za- wińskiego” miał więc solidne podstawy. wodowej. [...] Nie zaglądałem do rejestrów handlo- W gruncie rzeczy hołdował tym cno- wych, lecz przypuszczam, że wspólni- tom mieszczańskim dziewiętnasto- kiem jego była pani Irena Śliwicka, wdo- wiecznym, a los kazał mu przez pewien wa po Danielu, z którą się później ożenił. czas współżyć z bohemą artystyczną, Wydawał na początku rzeczy poszuki- skąd wynikały różne dość zabawne sy- wane, gwarantujące pewien dochód. [...] tuacje. Był dowcipny i miał duże poczu- Głowiński miał plany szerokie i am- cie humoru, lecz do kpiącego i lekcewa- bitne. Pragnął po swojej pracy pozosta- żącego stosunku naszej refl ektorowej wić pamiątki trwałe. Trzy więc książki kompanii do wielu uznanych świętości opuściły w roku 1925 ofi cynę przy uli- 3 Konrad Bielski, Most nad czasem, Lublin i autorytetów – nie mógł się przyzwy- cy Kościuszki 8. Jedna naukowa – Bo- 1963, s. 164. czaić.3 lesław Prus i jego ideały życiowe – au-

46 nr 30 (2006) Franciszek Głowiński tor dr Feliks Araszkiewicz. Był to debiut To właśnie Franciszek Głowiński obok Gra- 4 Tamże, s. 163-166. 5 znanego w Lublinie polonisty i społecz- lewskiego, Bielskiego i Bobrowskiego niósł Kazimierz Miernow- ski, Moje wspomnienia nika, jednocześnie podanie ręki kole- trumnę Stanisława Czechowicza w czasie o Czechowiczu, w: Spo- dze i przyjacielowi. [...] jego pogrzebu. Wszystko to wskazuje na to tkania z Czechowiczem. Na początku roku 1925 Głowiński za- jak bliskie relacje musiały łączyć Józefa Cze- Wspomnienia i szkice, czął wydawać „Przegląd Lubelsko-Kre- chowicza z Głowińskim. oprac. Seweryn Pollak, Lublin 1971,s. 83. sowy”, ilustrowany dwutygodnik po- Józef Czechowicz był zakochany w pasierbi- 6 List do Wacława Gra- święcony życiu społecznemu, kultural- cy Głowińskiego, Ince Śliwickiej. lewskiego, w: J. Czecho- nemu i gospodarczemu na terenie wo- Kazimierz Miernowski: Obaj składa- wicz, Listy, oprac. Tade- jewództwa lubelskiego, wołyńskiego liśmy wizyty w domu państwa Głowiń- usz Kłak, Lublin 1977, s. 104. i poleskiego. [...] skich, gdzie były dwie córki p. Głowiń- 7 List do tegoż, tam- Lecz kres wszystkim tego rodza- skiej z pierwszego małżeństwa, i tu do że, s. 72. ju przedsiębiorstwom położył kryzys. jednej z nich, p. Inki Śliwickiej poczuł 8 Józef Czechowicz, No- Zresztą Głowiński za parę lat prze- miłość.5 wości lubelskie. Katalog niósł się na stałe do Warszawy, gdzie za- W lipcu 1925 r. ukazał się debiutancki tomik regionalny najwybitniej- szych autorów miejsco- jął poważne i eksponowane stanowisko poezji Czechowicza Kamień, drukowany wych, Lublin 1931, s. 6. w Związku Wydawców.4 w drukarni „Sztuka”, której właścicielem był Franciszek Głowiński. Okazuje się, że po- Głowiński i Czechowicz eta miał kłopoty z uregulowaniem zapłaty Głowiński, będąc wydawcą „Expressu”, po- i wspomina o tym w liście do Gralewskiego mógł choremu Stanisławowi Czechowiczo- (2 września 1929): wi – zatrudniając go wczesną wiosną 1924 Co słychać u Franka? Jestem wobec nie- za radą Gralewskiego w redakcji pisma. Być go oszustem, bo nie mogę zapłacić za może stało się to za sprawą tego, że Stani- Kamień.6 sław Czechowicz i Głowiński byli interno- W liście do Gralewskiego z 6 marca 1926 na- wani w roku 1917 do tego samego obozu pisał: „W ogóle nie masz to jak pan G.!”7. w Szczypiornie, gdzie najprawdopodobniej Nazwisko Głowińskiego wymienił Czecho- poznali się, a może nawet zaprzyjaźnili. wicz w Nowościach lubelskich: Z kolei gdy Stanisław Czechowicz ze wzglę- Głowiński Franciszek Coctail à la Kocu- du na postępującą chorobę (jesień 1924) per. Wskazówki dla amatorów. Odbitka nie był już w stanie pracować, Głowiński z „Przeglądu Europejsko-Viktoriowego”. zgodził się, żeby zastępował go Józef. Lublin 1930.8

Reklama wydawnictwa Franciszka Głowińskiego zamieszczona w „Przeglą- dzie Lubelsko-Kresowym” nr 6, marzec 1925. nr 30 (2006) 47 Wacław Gralewski 1900–1972

1 Ludwik Zalewski, An- Ks. Ludwik Zalewski: Wacław Gralew- wały się w pismach szkolnych, a po woj- tologia współczesnych ski urodził się w Lublinie 24 październi- nie w szeregu wydawnictw jak: „Refl ek- poetów lubelskich, Lub- lin 1939, s. 174. ka 1900 r. Do szkół uczęszczał w rodzin- tor”, „Zet” itd. Od ławy szkolnej pracował 2 Józefa Zięba, Wacław nym mieście. W r. 1913 wstąpił do za- na polu społecznym, gdzie wyróżnił się Gralewski (1900-1972) konspirowanego zastępu skautowego. konstrukcyjnym ujmowaniem zagad- w dziesiątą roczni- Członkiem harcerstwa był do 1921 r. Od nień. Brał udział w Górnośląskim Komi- cę śmierci, Lublin 1982, s. 5-6. r. 1915 brał czynny udział w Organiza- tecie Plebiscytowym. Jest czynnym spor- cji Młodzieży Narodowej (O.M.N.), któ- towcem. Utwory, podane w porządku rej następnie był przewodniczącym. chronologicznym w Antologii, ilustru- W r. 1917 wstąpił do P.O.W. W listopa- ją rozwój twórczości od młodzieńczych dzie 1918 r. brał udział w rozbrajaniu (1919 r. Konie) do ostatnich czasów.1 okupantów, po czym wstąpił do nowo- Według zachowanych dokumentów od utworzonej armii polskiej. Po wystąpie- roku 1915 aż do 15 czerwca 1920 Gralewski niu z wojska w r. 1921 studiował prawo jest uczniem Gimnazjum Realnego im. Jana na K.U.L. Od roku 1932 pracował jako Zamoyskiego. Na jesieni 1918 wstępuje do dziennikarz w Ziemi Lubelskiej, a od Legionów. W czasie służby wojskowej, pod r. 1923 do chwili obecnej jest redakto- koniec roku 1919 zostaje ranny. Po wylecze- rem „Expressu Lubelskiego i Wołyńskie- niu przeniesiono go do Lublina.2 go”. Pierwsze utwory poetyckie ukazy- Na początku 1920 roku (będąc najpraw- dopodobniej „urlopowany” z wojska) orga- nizuje w Lublinie redakcję pisma szkolnego „Młodzież”. Do współpracy zaprasza rów- nież Konrada Bielskiego (ucznia gimnazjum Staszica). Jest to początek ich znajomości. W redakcji jest także Czesław Bobrowski (uczeń „Szkoły Lubelskiej”). Ukazały się trzy numery „Młodzieży”. Gralewski był redak- torem numeru pierwszego, który ukazał się w lutym. Redaktorem numer drugiego, który ukazał się w kwietniu 1920, był Kon- rad Bielski. Gralewski zadebiutował w tym numerze wierszem Dzwony. Zwolniony ze służby wojskowej 1 marca 1921, Gralewski nie wrócił już do szkoły średniej (Gimnazjum Zamoyskiego), lecz w październiku tego roku rozpoczął studia na Wydziale Prawa Katolickiego Uniwer- sytetu Lubelskiego. Nie posiadając świa- Wacław Gralewski. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Ło- dectwa maturalnego, został słuchaczem pacińskiego (rkps 2156, nadzwyczajnym. Studiował przez cztery k. 308). semestry, biorąc aktywny udział w życiu

48 nr 30 (2006) Wacław Gralewski akademickim (m.in. należał do kółka lite- wo. Dziennikarz był człowiekiem zaufa- rackiego). Na tym samym wydziale studen- nia opinii społecznej. Do nas zwracano tami byli również Stanisław Czechowicz się w różnych sprawach i wiele awantur i Konrad Bielski. przedostawało się na łamy gazet dzięki W roku 1921 na jesieni, będąc studentem czytelnikom. Na wszelki wypadek nosi- KUL-u, zainicjował wydanie pisma literac- łem zawsze 8-strzałowy pistolet.3 kiego „Lucifer”. Do współpracy zaprosił Józef Zięba: W „Expressie” zamiesz- swoich znajomych: Bielskiego i Bobrow- czał recenzje z ukazujących się [wła- skiego. Pierwszy numer „Lucifera” ukazał snych] tomików poetyckich, utrzymy- się w grudniu 1921 roku, drugi (nr 2-4) na wał bliski kontakt ze środowiskiem ak- początku roku 1922. Pierwszy numer „Lu- torskim, pisywał sprawozdania i re- cifera” wywołał wielki skandal w Lublinie cenzje teatralne. […] Poza dziennikar- i poza jego granicami. Historia pisma skoń- stwem uprawiał sport i prowadził dość czyła się na wydaniu dwóch zeszytów. bujne kawalerskie życie towarzyskie W wakacje 1922 roku Stanisław Czecho- (nigdy się nie ożenił). Chętnie uczestni- wicz zaaranżował spotkanie, w czasie które- czył w pracy kilku organizacji społecz- go przedstawił Gralewskiemu i Bielskiemu nych. Był radnym lubelskiej rady miej- brata Józefa. Od tego momentu rozpoczęła skiej i założycielem syndykatu lubel- się przyjaźń między Józefem Czechowiczem skich dziennikarzy.4 i Wacławem Gralewskim. Gralewski interesował się hipnozą i snami. Na jesieni 1922 Gralewski przerwał studia Pod pseudonimem Rafaela Mabuze opubli- i rozpoczął pracę jako nauczyciel w szkole kował w 1925 roku „dziełko” pt. Jak zostać powszechnej, a od początku 1923 roku jako hipnotyzerem: dziennikarz w „Ziemi Lubelskiej”. Józef Zięba: Autor tego dziełka od Również jesienią 1922 Gralewski zaczął dawna interesował się hipnozą i para- organizować nowe pismo literackie pt. psychologią. Podobno posiadał nawet „Refl ektor”. Współpracował z Kazimierzem pewne zdolności wprowadzania me- A. Jaworskim, Czesławem Bobrowskim diów w hipnotyczny trans.5 i Konradem Bielskim. Pracami nad powsta- Anna Kamieńska: Wacław Gralewski, jącym „Refl ektorem” interesował się rów- jeden z ludzi najtrzeźwiejszych i cho- nież Czechowicz – w pierwszym, nie ozna- dzących twardo po ziemi, wielką wagę czonym żadną cyfrą numerze „Refl ektora” przykładał do snów i znaków rzeczywi- została opublikowana jego Opowieść o pa- stości, zarówno własnych, jak cudzych. pierowej koronie. Ukazał się on w czerwcu Opowiadał o śnie, jaki miał przed woj- 1923. Gralewski był w nim podpisany jako ną. Był to sen, który wyjaśnił się do- redaktor i wydawca. Kolejny zeszyt „Re- piero w czasie wojny, a ukazywał ści- fl ektora”, oznaczony jako numer pierwszy, śle miejsce zagłady Żydów lubelskich. o innym już kierunku artystycznym, wy- Opowiadał też Wacław o dziwnych wi- 3 Ocalił przed zapo- mnieniem. Rozmowa szedł w listopadzie 1924. zjach przyjaciela, Józefa Czechowicza, Leszka Gzelli z Wacła- Na jesieni tego samego roku (1923) który spacerując kiedyś z kolegami pi- wem Gralewskim, „Ku- Gralewski został redaktorem odpowie- sarzami po cmentarzu lubelskim na Li- rier Lubelski” 1972, dzialnym i sekretarzem redakcji „Expressu powej przeżył jakieś widzenie i zemdlał nr 302, s. 3. 4 Lubelskiego”. Tak wspomina swoją pracą w tym miejscu, gdzie dziś znajduje się Józef Zięba, Wacław…, s. 17,19. 6 w tym dzienniku: jego grób. 5 Tamże, s. 21. W ciągu 18 lat funkcji redaktora naczel- August Grychowski: Zaabsorbowany 6 Anna Kamieńska, Po- nego „Expressu” miałem około 100 pro- pracą dziennikarską nie miał Gralewski eta Wacław, w: Lublin cesów o zniesławienie. Ani jednego nie czasu na uprawianie poezji, toteż jako literacki 1932-1982, red. Waldemar Michal- przegrałem. Zawsze miałem w zanadrzu jedyny z literatów lubelskich nie wy- ski, Józef Zięba, Lublin dokumenty, niczego nie brałem na sło- dał żadnego zbiorku wierszy. Sześć jego 1984, s. 214. nr 30 (2006) 49 Ludzie

H[enryk] D[onga], Wa- starania o rejestrację Statutu Związku cław Gralewski. Karykatu- i brał udział w zbiorowych spotkaniach ra i autograf Gralewskie- autorskich.8 go (poniżej) wykorzystane w Antologiii współczesnych W liście do Aleksandra Rogalskiego Gralew- poetów Lubelskich, Lublin ski tak napisał o sobie i swojej literackiej 1939. Oryginał w zbiorach misji: WBP im. H. Łopacińskiego Jestem z natury gadułą. Życzliwi mi lu- (rkps 2156, k. 323 i 347). dzie gadulstwo to nazywają gawędziar- stwem, aby mi dodać jakąś literacką rangę... Czym człowiek nasiąka w ży- ciu, to mimo woli przenosi na papier. Ja po prostu tę swoją cechę zużytkowałem do określonego celu: ochronić od zapo- mnienia pewnych ludzi i pewne zdarze- nia. Czy będzie to tragiczna dziwność lo- wierszy zamieścił L. Zalewski w swej sów Arnsztajnowej, czy szamotanie się Antologii współczesnych poetów lubel- z sobą samym Grzędzińskiego [Grę- 7 August Grychowski, skich (1939). [...] [W 1963 roku wydał dziński; błąd w druku], poety ciekawe- Lublin i Lubelszczyzna Gralewski] gawędy o literatach lubel- go choć nieznanego. Czy wreszcie kolo- w życiu i twórczości pi- skich [...] pt. Ogniste koła. Autor sięgnął ryt czasów przeszłych – wszystko to jest sarzy polskich. Od śred- tu do wspomnień o spotkaniach z ludź- ciekawe, choć szerzej nieznane. Lublin niowiecza do 1968, Lub- 7 lin 1974, s. 298-299. mi sztuki. był zawsze miastem legend i facecji, hi- 8 Józef Zięba, Wacław…, Józef Zięba: [Gralewski] Włączył się do storycznych ewenementów i swoistych s. 17. pracy powołanego w 1932 roku Lubel- anegdot. Krew lubelska jest burzliwa 9 Za: Aleksander Ro- skiego Związku Literatów. Wpisany zo- i dlatego porusza serca lubliniaków [...]. galski, Wspomnienie o Wacławie Gralewskim stał na listę członków założycieli tej or- Za mało miała kronikarzy i dziejopisów (1900-1972), „Akcent” ganizacji, wchodził w skład jej Zarządu, – moje pokolenie podjęło inicjatywę 1994, nr 2, s. 56. uczestniczył w zebraniach, podejmował uzupełnienia luki.9

50 nr 30 (2006) Wacław Gralewski i Czechowicz

Zanim Gralewski poznał się z Czechowi- W wakacje 1922 roku Stanisław Czechowicz czem, zaprzyjaźnił się z jego bratem Stani- zaaranżował spotkanie, w czasie którego sławem. We wspomnieniach Gralewskiego przedstawił Bielskiemu i Gralewskiemu bra- pt. Stalowa tęcza (w której opisał całą swoją ta Józefa. Od tego momentu rozpoczęła się znajomość z Czechowiczem) znajdziemy przyjaźń między Józefem Czechowiczem wzmiankę o ich pierwszym spotkaniu: i Wacławem Gralewskim. Ze Stanisławem zetknąłem się na ze- Będąc już od jesieni 1923 redaktorem braniu pewnej niepodległościowej ko- „Expressu Lubelskiego”, Gralewski przy- mórki młodzieżowej. Było to na krótko czynił się do zatrudnienia ciężko chorego przed wybuchem pierwszej wojny świa- Stanisława w tym dzienniku. W czasie po- towej[…].1 grzebu w marcu 1925 r. był jedną z osób Na początku roku 1918 spotkał Stanisława niosących jego trumnę. Czechowicza ponownie i wtedy rozpoczęła Zachowała się część korespondencji pi- się ich przyjaźń: sanej przez Józefa Czechowicza do Gralew- Gdy po powrocie z Marmaros-Sziget skiego. Widać z niej, jak bliskie relacje ich łą- [powinno być: ze Szczypiorna – skąd Sta- czyły. W liście z Warszawy wysłanym 17 lu- nisław został zwolniony w grudniu 1917] tego 1936 Czechowicz pisze: Stanisław zasiadał na ławie szkolnej, byli- A swoją drogą żałuję, że nie ucięliśmy śmy już uczniami tych samych klas. Zbli- sobie takiej „naszej” [rozmowy]. We- żenie przeistoczyło się wkrótce w przy- szło mi to już w krew i przyznaję, że wy- jaźń, która z czasem pogłębiła się. Łączy- jechałem z rodzinnego miasta z uczu- ło nas wiele: praca niepodległościowa, ciem pewnej czczości właśnie dlatego, zainteresowania intelektualne […].2 że nie pogadaliśmy.5 Na jesieni 1918 Gralewski i Stanisław Cze- Z Warszawy 28 września 1936: chowicz wstąpili do Legionów. O motywach, Stęskniłem się za jedną z naszych pryn- jakie nimi kierowały, pisze Gralewski: cypialnych rozmów. Dawno już nie od- Klęska państw centralnych, rozbicie mo- bywaliśmy „zaduszewnawo rozgawo- narchii austro-węgierskiej, rewolucja ra”... Ale nie wiem, kiedy będę w Lubli- październikowa w Rosji, wyzwolenie się nie i kiedy znów pogadamy.6 Polski – to były zdarzenia, które na mło- Bardzo ciekawy wątek znajomości Czecho- de umysły działały z ogromną siłą. Tym wicza z Gralewskim związany jest z plano- 1 Wacław Gralewski, razem obaj włożyliśmy mundury. Polska wanym przez Czechowicza i opisanym w li- Stalowa tęcza, Warsza- potrzebowała sił zbrojnych […].3 stach do Gralewskiego utworem Opowieść wa 1968, s. 50-51. W październiku 1921 roku rozpoczęli wspól- o Hiramie Czarnoksiężniku: 2 Tamże, s. 51. 3 nie studia na Wydziale Prawa Katolickiego Tamże. Czechowicz interesował się zagadnie- 4 Tamże, s. 36. Uniwersytetu Lubelskiego. Na jesieni tego niami metapsychicznymi. Być może 5 List do Wacława Gra- samego roku Gralewski zaczął organizować stało się to trochę pod moim wpływem. lewskiego, w: J. Czecho- pismo „Lucifer”. […] Był czas, kiedy eksperymentowa- wicz, Listy, oprac. Tade- Namiętne dyskusje toczyliśmy co dnia. łem dużo. Przy różnych doświadcze- usz Kłak, Lublin 1977, s. 322. Brał w nich udział Stanisław Czecho- niach asystował Czechowicz. Wywoły- 6 List do tegoż, w: tam- wicz.4 wały one w nim duże zainteresowanie. że, s. 342. nr 30 (2006) 51 Ludzie

7 Wacław Gralewski, Pod ich wpływem chciał napisać Opo- Przede wszystkim chciałbym wiedzieć, Stalowa…, s. 97. W 2006 wieść o Hiramie Czarnoksiężniku, któ- co piszesz i jak się rozwijasz w tym kie- roku, w 67. rocznicę runku, bo jakoś nie miałem czasu ani śmierci Czechowicza, rej wątkiem miały być wyżej wspomnia- Ośrodek „Brama Grodz- ne doświadczenia. Praca ta pozostała okoliczności do rozmowy o tym. Je- ka – Teatr NN” wydał tylko w nikłym fragmencie, podobnie śli Saiza [prawdopodobnie bohaterka książkę Znak kabali- jak wiele jego zamierzeń w dziedzinie utworu Gralewskiego] nadal jest zorzą styczny. O Poemacie Jó- prozy.7 twoją, piastuj ją dopóty, aż wyrośnie ar- zefa Czechowicza. Za- wiera ona tekst Poema- I w innym miejscu: cydzielnym, niewielkim majsterszty- tu (którego geneza sięga Interesowały mnie, jak wspomniałem, kiem. To lepsze stokroć aniżeli x stronic wspomnianego tu teks- zagadnienia parapsychiczne. Może rozwodnionego atramentu. Sam prze- tu Opowieść o Hiramie dzięki wrodzonym uzdolnieniom do- żywam przełom odczucia formy i po- Czarnoksiężniku) i frag- czynam się skłaniać raczej do prosto- menty dwóch tekstów konałem szeregu eksperymentów, któ- krytycznych na jego te- rych świadkiem m.in. był i autor bal- ty i zwięzłości niż do szerokiego języ- mat autorstwa Włady- lady z tamtej strony. Pozostawiły one ko-rozmachu. […] Czekam na Twój list sława Panasa, badacza w jego młodzieńczym wtedy umyśle sil- (jeśli odpisać zechcesz) i proszę, przyślij życia i twórczości poe- ne wrażenie. Częściowo pod ich wpły- mi w nim kilka swoich rzeczy, między ty: O Poemacie Józe- 12 fa Czechowicza. Uwagi wem chciał pisać Hirma Czarnoksiężni- innymi stare jak świat Oczy. wstępne i Hiram. Frag- ka, którego prototypem miała być moja W liście wysłanym 22 lutego 1926: ment o Poemacie Józefa osoba.8 Krzak mojżeszowy ściągnąłeś z wiersza Czechowicza, w których Potwierdza to sam Czechowicz w liście Kondzia [Konrada Bielskiego] i wcale można znaleźć wię- cej wątków związanych do Gralewskiego wysłanym 14 maja 1923 Ci to nie robi zaszczytu. Co do trzech z Opowieścią o Hiramie z Włodzimierza Wołyńskiego: par gorejących oczu, doprawdy nie wie- Czarnoksiężniku. Przyjedź, drogi, koniecznie. Chcę rzę, żeby ich było tylko trzy. To godzi 8 Tamże, s. 268. z Tobą pomówić o czarnoksiężniku Hi- w moją ambicję. Gdzież się podziały 9 List do Wacława Gra- ramie. On nie jest Tobą i Ty nie jesteś różne „Chinki, dziewczynki spod Sin- lewskiego, w: J. Czecho- wicz, Listy, s. 31. nim. Jego pierwowzorem Twe marzenia gapore”… Zresztą wiem, że jesteś za- 10 List do tegoż, tam- odgadnione przeze mnie.9 zdrosny o powodzenie i niezwykłość, że, s.72. W 1925 roku Gralewski wydał pod pseu- i rozmyślnie zapewne napisałeś tylko 11 List do tegoż, tamże, donimem Rafaela Mabuse’a broszurę pt. o 3 parach oczu.13 s. 69. 12 List do tegoż, tamże, Jak zostać hipnotyzerem. Wspomina o tym W liście wysłanym z Warszawy 21 listopada s. 40- 41. w swoim opowiadaniu Wydawca i hipno- 1928 pisze mu o tajemniczej osobie o nazwi- 13 List do tegoż, tamże, tyzer w Ognistych kołach. Mimo że te zain- sku Zylberszpic, która jest zainteresowana s. 68. teresowania łączyły go z Czechowiczem, pomocą w wydaniu książki Gralewskiego: 14 List do tegoż, tamże, Bardzo zainteresował się Tobą, gdy mu s. 80. poeta pozwalał sobie na żarty z tego pseu- 15 Józef Czechowicz, donimu. W liście do Gralewskiego z Wło- pokazałem Legendę [wiersz Gralewskie- Fraszki, Lublin 1962, dzimierza Wołyńskiego wysłanym 6 marca go drukowany w „Refl ektorze” 1923, nr s. 19. 1923 pisze: „Po prostu dr Mabuse […] z po- 3] i opowiedziałem o nowelach. Mam 16 Juliusz Krzyżanowski, wodzeniem udaje od szeregu lat niejakie- wrażenie, że chętnie by wziął udział (jak Fraszki czystego Józefa, 10 wstęp do: Józef Czecho- go p. W. Gralewskiego ” , a w liście również zwykle za kulisami) w wydaniu Twoje- wicz, Fraszki, s. 11. z Włodzimierza Wołyńskiego wysłanym 22 go tomu. Facet ten uważa, że wcale do- 17 Józef Czechowicz, lutego 1926 zwraca się do niego: „[…] dok- brze byłoby, gdybyś wydał razem prozę Nowości lubelskie. Ka- torze Mabuse, oglądałem Cię na fi lmie”11 i wiersze. Co Ty na to?14 talog regionalny naj- Być może ta opisana przez Czechowicza wybitniejszych auto- (chodziło tu Czechowiczowi o ekspresjo- rów miejscowych, Lublin nistyczny fi lm Fritza Langa pt. Dr Mabuse historia była jedynie jego kolejną mistyfi - 1931, s. 7. z 1922 roku). kacją. 18 Józef Czechowicz, Czechowicz dopingował Gralewskiego Nowości bibliografi czne. do pisania własnych utworów. W liście z Wło- Suplement za 1933 i na- stępne. Lublin 1980. Był dzimierza Wołyńskiego wysłanym 3 listo- Czechowicz poświęcił Gralewskiemu frasz- taki co wydał, a dru- pada 1923 napisał: kę O Wacławie:

52 nr 30 (2006) Wacław Gralewski i Czechowicz

Z głowy kształtnej i mądrej zwiał bujną czuprynę wielki wicher życiowy, wiatr (od halki) halny. Mówiąc o tem, Wacławie, przecież nie ominę faktu, że ci pozostał profi l teatralny...15

Komentarz Juliana Krzyżanowskiego: Portreciki kolegów, przyjaciół i znajo- mych młodego poety [tchną] realizmem wyrażonym jedną niekiedy kreską, ale tak znamienną iż po niej […] od razu pozna- je się osobę portretowaną. […] Ta sama metoda migawki występuje w sylwetce przedwcześnie łysego poety i dziennika- rza, Wacława Gralewskiego.16 Józef Czechowicz w wierszu We czterech tak lubelskiego kuratora, że jestem mu nie- Awers i rewers biletu wi- napisał o Gralewskim: odzownie potrzebny. Bądź natarczywy zytowego Czechowicza. jak agent ubezpieczeń na życie. Błogo- Z archiwum Kazimierza Miernowskiego. W posia- A tam jak strzała z łuku bursztynowych chmur brzegiem sławię Cię na bój. Nominacja moja do daniu jego syna, Tomasza. Przelatuje lotem bez zmęczenia poeta Wacław Lublina – oto cel walki. Pamiętaj: z nią On na pewno w aksamitnym tygrysim biegu lub na niej!19 Piersi obłąkanych pędem nie roztrzaska. Starania te przyniosły skutek – od 1 wrześ- karnię zaś ukryto, bo by nia 1926 Czechowicz został nauczycielem drukarza zabito, Zbiory Nazwisko Gralewskiego pojawia się rów- w szkole specjalnej nr 23 w Lublinie. Specjalne WBP im. Hie- ronima Łopacińskiego, nież w Nowościach lubelskich: Na zakończenie warto dodać, że to wła- rkps 2301 (Józef Hen- GRALEWSKI W., redaktor. Bitwa pod śnie w „Expressie Lubelskim” wydawanym ryk Czechowicz: Drob- Radzymińskim (Studjum z taktyki to- przez Gralewskiego aż do 17 września 1939 ne utwory i notaty z lat warzyskiej). Lublin 1928.17 ukazała się pierwsza informacja o śmierci 1931-1939), k. 2 (15). 19 List do Wacława Gra- …I w suplemencie do Nowości lubelskich: Czechowicza podczas bombardowania Lu- lewskiego, w: J. Czecho- Gralewski Wacław – Organizowanie blina 9 września 1939. wicz, Listy, s. 69. akademij à la fourchette. Lublin 1932. Na 25-lecie Wyspiańskiego.18 Pisząc o przyjaźni Czechowicza z Gralew- skim, nie można zapomnieć, że to naj- prawdopodobniej właśnie Wacław Gralew- ski przyczynił się najwięcej do tego, że Jó- zef Czechowicz został przeniesiony ze szko- ły we Włodzimierzu Wołyńskim do Lublina. W kilku listach do Gralewskiego Czecho- wicz dopinguje go i prosi o wstawiennic- two właśnie w tej sprawie. I tak w liście wy- słanym z Włodzimierza Wołyńskiego 22 lu- tego 1926 pisze: Podanie o przeniesienie do Lublina już złożyłem. Twoją rzeczą jest przekonać

nr 30 (2006) 53 Stanisław Grędziński 1895–?

Ks. Ludwik Zalewski: Stanisław Grę- wtedy się mówiło, w gmachu nieistnie- dziński urodził się 13 lutego 1895 r. Wy- jącego dziś hotelu „Victoria”. [...] Po wyj- kształcenie średnie otrzymał w gimna- ściu z Legionów (służył w Legionach zjum handlowym im. Vetterów w Lu- w kawalerii Beliny) mieszkał w Krako- blinie. Od wczesnych lat interesował się wie [...]. Po opuszczeniu Krakowa przez pracą społeczną i niepodległościową pewien czas pracował jako nauczyciel (O.M.N.). Po skończeniu szkoły średniej matematyki w gimnazjum w Łukowie, zapisał się na politechnikę we Lwowie, a potem wrócił do Lublina.3 gdzie w 1913 r. wstąpił do Strzelca. Po wybuchu wojny światowej walczył w le- „Refl ektor” gionach. Opuścił szeregi w 1917 r. inwa- Wczesną wiosną 1925 po wydaniu 2. nume- lidą. W 1918 r. wrócił do armii polskiej, ru „Refl ektora” (marzec 1925) wśród jego by jako ofi cer artylerii walczyć aż do osta- twórców pojawił się Stanisław Grędziński: tecznego zwycięstwa. Po wojnie studio- Konrad Bielski: Bardzo prędko nawią- wał prawo, polonistykę, medycynę i sztu- zał z nami bliski kontakt, który wkrót- ki piękne. Następnie pracował w szkol- ce się przekształcił w serdeczną przy- nictwie i dziennikarstwie. Redagował jaźń. Stał się towarzyszem wszystkich „Mocarstwowca”, „Głos Fabryczny”, „Zie- naszych prac i poczynań, uczestnikiem mię Lubelską”. Obecnie przebywa w War- dyskusji i sporów i niezrównanym kom- szawie, prowadząc kursy maturalne. panem w przeróżnych szaleństwach. Działalność literacką Grędziński Życie miał błyskotliwe i efektowne, rozpoczął w Krakowie, współpracując można by na ten temat napisać pasjo- z awangardową „Katarynką” (Młodo- nującą książkę. Był indywidualnością żeniec, Tytus Czyżewski, Jasieński i in.). niecodzienną, zwracał uwagę i wyróż- W Lublinie należał do grupy „Refl ekto- niał się z otoczenia. [...] ra” i tutaj wydał tomik poezji p.t. Para- Wolno mi sądzić, że wszystko co na- bole.1 pisał w swym życiu z poezji – napisał Konrad Bielski: Starszy od nas o kilka w Lublinie, bo po wyjeździe z naszego lat, skończył przed wojną szkołę polską miasta zamilkł całkowicie. Widocznie w Lublinie, tak zwaną handlówkę. Tak- przynależność do naszej grupy i atmo- 1 Ludwik Zalewski, An- tologia współczesnych że zdążył jeszcze w roku 1913 wstąpić sfera, która u nas panowała, działały na poetów lubelskich, Lub- na politechnikę we Lwowie. Studiował niego zapładniająco. Mogę również po- lin 1939, s. 174. pilnie i zdawał egzaminy. Naukę prze- wiedzieć, ze tu u nas znalazł własny ton. 2 Konrad Bielski, Most rywa wybuch wojny. Znalazł się w le- Jego pierwsze poezje lubelski i ostatnie nad czasem, Lublin gionach i tam wojował jako ofi cer ar- – to olbrzymi krok naprzód. Wydał je 1963, s. 180. 3 Wacław Gralewski, tylerzysta aż do samego końca, zawsze w zbiorku pt. Parabole. [...] miał on roz- Mefi stofeles we fraku, w pierwszej linii boju. Był ranny. Nie lu- począć wydawnictwo „Biblioteki Re- w: tenże, Ogniste koła, bił o tym opowiadać.2 fl ektora” i kontynuować żywe tradycje Lublin 1963, s. 89. Wacław Gralewski: Znałem rodzi- naszego pisma”.4 4 Konrad Bielski, Most…, s. 179-180, 184- nę Grędzińskiego – ojciec jego miał Tadeusz Kłak: W latach pięćdziesiątych 185, 194. w Lublinie sklep tytoniowy, trafi kę, jak i sześćdziesiątych w lubelskim świecie li-

54 nr 30 (2006) Stanisław Grędziński terackim poeta ten miał jeszcze swoją le- twierdzi, że to nie jest poezja i że on tego gendę, był pisarzem „żywym”, opowiada- w Sztafecie drukował nie będzie. Rów- li o nim „świadkowie”. Przechowuję do- nie ciężko przedstawia się z nim sprawa tąd w głębi swoich szufl ad kartki z notat- wieczoru autorskiego. Twierdzi, że nikt kami czynionymi przy spotkaniu w ka- nie przyjdzie, że nie ma po co robić tyle wiarni „Lublinianka” z Wacławem Gra- zachodu i.t.p. Ale myślę że go do mar- lewskim, który wtajemniczał mnie w li- ca przerobię.7 terackie sprawy międzywojennego Lub- Tadeusz Kłak: [Sztafeta był to] projekt lina – było to około 1954 roku. W cza- zbiorowej wypowiedzi grupy poety- sie tego spotkania Gralewski opowiadał ckiej „Refl ektor”. Każdy z czterech poe- również o Stanisławie Grędzińskim. Po- tów: Konrad Bielski, Józef Czechowicz. został on do dziś postacią tajemniczą, nic Wacław Gralewski i Stanisław Grędziń- nie wiemy o okolicznościach jego śmier- ski miał napisać po trzy utwory na te- ci, a najlepiej znany jest „lubelski” okres mat: miłość, śmierć, legenda. Projekt jego życia. [...] W papierach po Wacła- ten nie doczekał się realizacji.8 wie Gralewskim zachowały się [...] dwa Do Wacława Gralewskiego z Lublina 30 listy poety, [...] bardzo futurystyczne. [...] czerwca 1929: 5 W pierwszym liście zwraca uwagę prze- Od Stasia nie ma wiadomości.9 Tadeusz Kłak, Przypo- mnienia, „Kresy” 1995, de wszystkim rodzaj papieru i atramen- W liście do Stanisława Czernika z Lublina nr 3, s. 128-129. tu: na czarnym arkuszu – białe linie, co 19 grudnia 1932: 6 List do Wacława Gra- robi na czytelniku niezwykłe wrażenie. Adres Grędzińskiego nie jest mi znany, lewskiego, w: J. Czecho- Interesujący jest również styl tego listu, zresztą on „złamał pióro” i zupełnie nie wicz, Listy, oprac. Tade- 10 usz Kłak, Lublin 1977, w którym przestawki i gry słów stanowią pisze. s. 53. element futurystycznego stylu.5 W swojej książce Ogniste koła Wacław Gra- 7 List do Wacława Gra- lewski napisał zbeletryzowane wspomnie- lewskiego, tamże, s. 86. 8 Grędziński i Czechowicz nie o Grędzińskim pt. Mefi stofeles we fraku. List do tegoż, tam- że, s. 88, przypis 3. Por. W swojej korespondencji Czechowicz kilka Wacław Gralewski, razy wspomina o Grędzińskim. I tak w liście Ogniste koła, s. 74, oraz do Gralewskiego z 10 lipca 1924 wysłanym W wierszu Czechowicza We czterech poświę- Konrad Bielski, Most…, z Lublina: conemu poetom „Refl ektora” jedna ze strof s. 197. 9 List do Wacława Gra- Co z nim się dzieje i gdzie się teraz obra- mówi o Grędzińskim: lewskiego, w: J. Czecho- ca – nie wiem. W Lublinie go nie ma. To wicz, Listy, s. 95. pewne.6 I Stanisław tętniący stopami jak we śnie 10 List do Stanisława Do Gralewskiego z Warszawy przed 15 stycz- fi nisz biorąc z wysiłkiem nadmiernym zbyt ciężko Czernika, tamże, s. 208. 11 nia 1929: Józef Czechowicz, nie zawoła do siostry śmierci weź mnie Kamień, Lublin 1927, 11 Ze Stasiem toczę zażarte dysputy. Na- chyże nogi umkną, umkną przed klęską. s. 18-19. pisał znowu kapitalny wiersz, a ciągle

Autograf Stanisława Grę- dzińskiego wykorzystany w Antologiii współczesnych poetów Lubelskich, Lublin 1939. Oryginał w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 348).

nr 30 (2006) 55

Edward Hartwig 1909–2003

Urodził się 1909 roku w Moskwie. W Lubli- Malarz Na sąsiedniej stronie tzw. nie rodzina Hartwigów osiedliła się w 1917 Edward Hartwig: Najpierw chciałem Brama Zasrana (pod ul. roku. Zamieszkali w dwupokojowym miesz- być malarzem. I do dziś nie potrafi ę po- Zamkową), nieistniejące Miasto Żydowskie na Pod- kaniu w kamienicy Semadeniego przy ul. wiedzieć, czy wynikało to z upodobania zamczu. Fot. Edward Har- Poczętkowskiej 21. Edward uczęszczał do do pejzażu, […] czy też na moją słabość twig. Ze zbiorów TNN. gimnazjum Stanisława Staszica, które wte- do malarstwa wpłynęła fascynacja śro- dy mieściło się przy ul. Narutowicza 12. dowiskiem malarskim i jego życiem. W jednym ze swoich tekstów Julia Hartwig Pamiętam wycieczki, jakie odbywa- opisała dzieciństwa swoich braci, w tym łem wraz z moim kolegą do Kazimierza Edwarda: nad Wisłą. Z Lublina nie było to daleko. Obaj moi bracia, będąc w wieku szkol- […] Na ulicach porozstawiane niemal co 1 Dawna ul. Poczętkow- nym, nie cierpieli fotografi i, ponieważ krok sztalugi, przy każdej z nich ekscen- ska – odcinek ul. Sta- poza obowiązkami szkolnymi – a byli tryczna postać z paletą w jednej, pędz- szica między Krakow- skim Przedmieściem wówczas obaj uczniami gimnazjum – lem w drugiej ręce. Na schodkach i roz- a ul. Radziwiłłowską lub musieli pomagać ojcu, który zlecał im kładanych stołkach studenci za szki- Zieloną. co rano płukanie skopiowanych przez cownikami. Widywałem ich u Berensa, 2 Julia Hartwig, Fotogra- niego nocą odbitek pod lodowatą czę- gdzie przychodzili po posiłki zakrapia- fi a udomowiona, w: taż, ne nierzadko alkoholem, z zazdrością Pisane przy oknie, War- sto wodą z kranu, znajdującego się na szawa 2004, s. 166-167. podwórku naszego lubelskiego domu słuchałem dobiegających mnie odgło- przy ulicy Staszica, a potem, kiedy wra- sów ich beztroskich rozmów, zachwy- cali ze szkoły, zatrudniał ich do segre- cały mnie ich białe wymięte spodnie gowania zdjęć i wkładania ich do ko- płócienne, kolorowe szale na szyjach pert. [...] i zgniecione kapelusza chroniące głowy Bracia Walenty i Edward Hartwigowie. Z archiwum Jak więc wytłumaczyć sobie fakt, że przed słońcem. Hartwigów. Fot. dostępna brat mój, Edward, w latach trzydzie- Pierwszy raz zobaczyłem ich przy w Ośrodku „Brama Grodz- stych młodzieniec urzekającej piękno- stoliku, na którym palił się ogień na pół- ka – Teatr NN”. ści, gustujący w rozrywkach i koleżeń- skich spotkaniach, zafascynowany ma- larstwem i snobujący się na życie ma- larskiej cyganerii Lublina i Kazimierza, umierając w sędziwym wieku, doczekał się takiego uznania jako mistrz polskiej fotografi i i że dzięki sztuce fotogra- fi cznej, której tak nienawidził za mło- du, zdobył sobie sławę międzynarodo- wą? […] A jednak tak się stało. To, przed czym tak uciekał w latach chłopięcych, okazało się nieoczekiwanie przedmio- tem jego miłości, pasji, trudu, często nawet poświęcenia.2 nr 30 (2006) 57 Ludzie

„Najpierw chciałem być malarzem...” Bystrzyca. Fot. Edward Hartwig. Ze zbio- rów TNN.

3 Wywiad z bratem: Ju- lia Hartwig rozmawia z Edwardem Hartwi- giem, w: Zaułek Har- twigów, Lublin 2006, s. nlb. [20-21]. (Pamiąt- kowa książka wydana przez Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”). 4 Psy czy koty? Fotogra- fi a czy fotografi ka? Ko- lor czy…? Edward Har- twig odpowiada na py- tania Anny Beaty Boh- dziewicz, www.foto- tapeta.art.pl. (wywiad pochodzi z „Formatu”, 1997, nr 24/25 (3-4)). 5 Pięćdziesięciolecie Lu- belskiego Towarzystwa Fotografi cznego. Roz- mowa Zdzisława To- czyńskiego z Edwardem Hartwigiem – o Lubli- misku czy w wazie, dziś już nie wiem. ale powiedział – idź na Stare Miasto, ja nie, fotografi i i kilku in- Może to był poncz, może zapalono rum Cię proszę. Ja poszedłem i zrobiłem trzy nych sprawach, Biblio- na naleśnikach. Dla mnie ten ogień zdjęcia […] jedno się zachowało […]: teka Wirtualna Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr i oświetlone jego blaskiem wesołe twa- Lublin, Stare Miasto. […] To samo miej- NN”, http://tnn.pl/tekst. rze o ciekawym wyrazie stały się jakby sce [jest] w albumie Kononowicza, któ- php?idt=627&f_2t_ar- symbolem czegoś odmiennego, pięk- ry namalował je potem, jak ja zrobiłem tykul_trescPage=2 (wy- niejszego od reszty świata. Wiedzia- moje zdjęcia. To jest Podzamcze, get- wiad pochodzi z „Kwar- talnika Wojewódzkiego łem, że często nie mieli grosza przy du- to lubelskie. Takie nędzne zaułki… Ale Domu Kultury w Lubli- szy i nieraz zmagali się z biedą, bywało, dosyć malownicze. Ja miałem zresz- nie”, 1987, R. XVI) że nie starczało im na farby i płótna albo tą sporo materiału z tych miejsc, ale to 6 Julia Hartwig, Fotogra- na jedzenie, ale ich sposób życia wyda- wszystko w czasie wojny zginęło. Zosta- fi a udomowiona, s. 167- 168. wał mi się najgodniejszy naśladowania. ło mi tylko to zdjęcie, nawet nie wiem, 4 7 Pięćdziesięciolecie Lu- […] Co tu dużo mówić – zapragnąłem jak to się uchowało. belskiego Towarzy- znaleźć się w tej atmosferze sztuki i po- Mam tę fotografi ę. Została zrobio- stwa Fotografi czne- zornej beztroski, tego odmiennego fa- na na Podzamczu, jest na niej fragment go..., http://tnn.pl/tekst. sonu i odmiennych trosk. Pierwsze lek- Podzamcza, który dzisiaj nie istnieje. php?idt=627&f_2t_ar- tykul_trescPage=1 cje rysunku i malarstwa brałem u pro- Wykonana aparatem Zeiss Ikon, ze sta- 8 Edward Hartwig, Pra- fesora Henryka Wiercińskiego. Malo- tywu na kliszy szklanej 9x12.5 cownia na Narutowi- wałem z modela i w plenerze. Ale, zdaje Julia Hartwig: Już pierwsze jego zdję- cza, w: Zaułek Hartwi- się, dość szybko zrozumiałem, że marny cia, te lubelskie, przedwojenne, z lat gów, s. nlb. [37]. 3 9 Największe szczęście, byłby ze mnie malarz. dwudziestych i trzydziestych, świad- największy ból. Z Julią czyły o narodzeniu się artysty, o upodo- Hartwig rozmawia Jaro- Pierwsze zdjęcie baniach człowieka kochającego świat- sław Mikołajewski, „Wy- Edward Hartwig: Kiedyś ojciec dał ło i mgłę, ukazywały jego przywiązanie sokie Obcasy” (dodatek do „Gazety Wyborczej”) mi aparat 9x12 ze statywem. I trzy ka- do Lublina, którego starożytne piękno 2005, nr 12, s. 13. sety. I wygonił mnie – nie dosłownie – utrwalał na kliszach, do pejzażu pod-

58 nr 30 (2006) miejskiego, z piaszczystymi droga- mi biegnącymi przez las, do spowitej w mgły Bystrzycy, którą pokazuje o świ- cie, kiedy wieśniak poi w niej właśnie konia, zaprzężonego do drabiniastego wozu. Wczesnym rankiem zatrzymuje się z aparatem przy okutanej w chusty stróżce, zamiatającej wierzbową miotłą ulicę pod Bramą Złotą, przyciągają jego wzrok dwie smukłe Cyganki palące pa- pierosy w bramie o gotyckim sklepie- niu, zagląda do kościoła dominikanów na Starym Mieście i dostrzega w nim zakonnika klęczącego na posadzce w smudze padającego z okna światła.6 Pracownia We wszystkich wspomnieniach przyjaciół Hartwigów pojawia się specjalne miejsce – pracownia fotografi czna przy ulicy Naruto- wicza 19. To pod tym adresem w roku 1918 Ludwik Hartwig, ojciec Edwarda, otworzył swój zakład. Edward Hartwig: Rodzice jakieś osz- „Plan Zakładu Fotografi cznego w Lublinie przy ul. Narutowicza nr. 19, wł. E. Har- czędności z sobą przywieźli i ojciec twiga” ze zbiorów Inspekcji budowlanej. Zgodność planu ze stanem istniejącym zbudował budę, która jest opisana i na- dn. 25 czerwca 1948 potwierdził inspektor budownictwa inż. Henryk Gawarecki. wet wymalowana. Służyła dwu pokole- Legenda: a) poczekalnia; b) pokój do zdjęć; c) ciemnia; d) magazyn; e) skład wę- niom: Ojcu i mnie.7 gla; f) podręczny magazyn fotografi czny. Zakład (tzw. „buda”) został wybudowany Pracownia, którą kiedyś mój ojciec przez Ludwika Hartwiga (ojca), który potem przekazał go synowi Edwardowi, sam przenosząc się do nowego zakładu przy Hotelu „Europa” na Krakowskim Przedmie- wybudował po przyjeździe z Moskwy, ściu (1932). przypominała pracownię malarza. Mia- ła przeszklone ściany i sufi t. W środku romantycznie rosło drzewo, ponieważ architekt miasta nie zgodził się na jego wycięcie. Ogrzewało się za pomocą że- laznego piecyka, wodę nosiło kubełka- mi z podwórka. A do płukania zdjęć słu- żyła balia.8 Julia Hartwig: Inspektor przyrody nie pozwalał wyciąć drzewa, które ro- sło w pracowni Edwarda, więc korona przebijała przez dach – wyglądało to niezwykle i zabawnie.9 Edward Hartwig: [W tej] budzie światło wpadało z góry i z boku. Były tam też fi - ranki i taka długa tyczka, do przesuwania tych fi ran i regulowania ilości światła.10 Z rozmowy rodzeństwa Julii i Edwarda w Za- ułku Hartwigów: nr 30 (2006) 59 Ludzie

nego, niż w innych pracowniach foto- grafi cznych. Edward: Może to i prawda. Od począt- ku okrzyknięto mnie „artystą”.11 Spotkania W roku 1932 ojciec Edwarda wybudował nową pracownią w podwórzu Hotelu Euro- pa z wejściem od Krakowskiego Przedmieś- cia, a starą przekazał synowi. Julia Hartwig: Kiedy [Edward] miał już swoją pracownię, tę ze słynnym już drzewem, poznawałam u niego poetów – Czechowicza, Łobodowskiego. Nie śmiałam z nimi rozmawiać, ale uważnie się im przyglądałam.12 Z rozmowy rodzeństwa Julii i Edwarda Ludwik (ojciec) i Edward Julia: [Była to] malownicza, drewniana, w Zaułku Hartwigów: (syn) Hartwigowie. Ze bardzo obszerna buda odziedziczona Julia: Do Twojego zakładu przychodzi- zbiorów Ewy Hartwig-Fi- po ojcu, przy ul. Narutowicza 19 w Lub- ło wielu ciekawych ludzi, nie tylko arty- jałkowskiej. linie, ze szklanym sufi tem i szklaną ścia- stów, ale i szacownych obywateli miasta ną zasłanianą szarymi zasłonami. Było Lublina. […] Pamiętam, że spotkałam 10 Psy czy koty? 11 Wywiad z bratem: to twoje „atelier”. raz u ciebie Józefa Czechowicza. Cho- Julia Hartwig rozma- Edward: Miała w sobie ta buda jakiś kli- dziłam jeszcze wówczas do gimnazjum, wia z Edwardem Har- mat, coś cygańskiego: ni to dom, ni to pra- ale znałam jego wiersze i przyglądałam twigiem, w: Zaułek…, cownia, w środku piecyk żelazny, dużo mu się z prawdziwym nabożeństwem. s. nlb. [23]. 12 Największe szczęście, światła – i zawsze pełno znajomych. Edward: Tak, Czechowicz wpadał cza- największy ból, s. 13. Julia: Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, sem na pogawędkę. Podobnie jak Gra- 13 Wywiad z bratem…, że ludzie jakby przeczuwali, że próbuje lewski, Chomicz, Makarewicz, Witkow- s. nlb. [23-24]. się tam robić coś nowego, coś odmien- ski i wielu innych. Fotografowałem go 14 Edward Hartwig, Pra- cownia na Narutowi- cza, tamże, s. nlb. [37].

35-lecie pracy znanego w naszem mieście artysty fotografa p. Ludwika Hartwiga.

Nie każdemu zapewne z lublinian wiadomem jest, że znany w Lublinie artysta fotograf p. Lu- dwik Hartwig obchodzi w roku bieżącym 35-cie swej pracy zawodowej. Podanie do wiadomości, szerokiego ogółu naszych czytelników, tego miłego dla p. Hartwiga ju- bileuszu usprawiedliwiamy, że tenże p. Hartwig zawód swój traktował i traktuje nie zawsze tylko pod kątem widzenia materialnego, a jest to jak byśmy go określili fotograf-społecznik, W zbio- rach jego znajdziemy zdjęcia ze wszystkich miłych sercu naszemu przejawów życia państwowe- go i społecznego, oryginalne fotografi e naczelnika Państwa pierwszego Marszałka Polski, Prezy- dentów Rzplitej, oraz setki tysięcy najróżnorodniejszych zdjęć uroczystych świąt, defi lad i t. p. Nie ma naprawdę w Lublinie zjazdu, czy najskromniejszego nawet zbiorowiska ludzkiego, gdzie byśmy nie widzieli popularnej i sympatycznej, dziś już zgiętej nieco wiekiem postaci p. Hartwi- Notka niepodpisana, ga. Zawsze ruchliwy, zapracowany i grzeczny. Od postaci jego bije dziwna wiara i szacunek, sza- „Kurier Lubelski” nr 70 cunek za jego gorliwą pracę. Jubilatowi jako obywatelowi naszego miasta, należy się cześć jako z 10 marca 1932. Redakto- ojcu rodziny. Dwóm swoim synom dał wyższe wykształcenie. Jeden z synów studjuje medycynę rem naczelnym był wtedy na Uniwersytecie Lwowskim, drugi młodszy, przejął od ojca uwielbienie do jego zawodu i dziś Józef Czechowicz. Pismo jest mu już wielką podporą. w zbiorach WBP im. H. Ło- Mrówczej pracy, szlachetnej, pełnej poświęcenia i zrozumienia cześć! pacińskiego.

60 nr 30 (2006) Edward Hartwig

[Czechowicza], a i on, zdaje się przynosił w dziedzinie kulturalnej działo i orga- Widok na Stare Miasto jakieś własne fotografi czne próbki. Nie nizowało. Sam raczej materialnie nieza- i żydowskie Podzamcze od rozstawał się z fajką, z którą było mu bar- pobiegliwy i małych potrzeb, był zawsze strony przedmieścia Kali- nowszczyzna. Na pierw- dzo do twarzy, choć stale mu gasła. By- moralnym opiekunem poetów i mala- szym planie Czechówka. wali u mnie również malarze lubelscy, rzy. Znał ich wszystkie wiersze i obrazy, Przedwojenny Lublin był niedoszli moi koledzy po palecie, Zenon był zamiłowanym bibliofi lem i – jak się niezwykłym zjawiskiem Kononowicz, którego na pewno pamię- okazało – miłośnikiem fotografi i. [...] przestrzennym. Decydo- tasz, Stanisław Filipiak, Stanisław Kara- Bardzo dokładnie śledził moją pracę. wała o tym m.in. widoczna z wielu kierunków histo- mański z Kazimierza, Stanisław Micha- Miałem wystawioną na ulicy oszkloną ryczna, zwarta panorama lak, Jerzy Pleśniarowicz oraz Zygmunt gablotę ze zdjęciami i zmieniałem ją do- otoczona wolną przestrze- Kałużyński i Stanisław Gawarecki. 13 syć często, uważając ją za małą ekspozy- nią i sielskimi krajobra- Edward Hartwig wspominał, jak ważny był cję moich prac. Prawdę mówiąc, zmie- zami. Widziany w takich dla niego świat cyganerii lubelskiej: niałem ją na ogół z myślą o nim, o tym, ujęciach przedwojenny Lublin wygląda jak „mia- Edward: Zrozumienie znajdowałem co powie. Zawsze mówił szczerze swoje sto z obrazka” – arche- w kręgu przyjaciół z ówczesnej bohe- zdanie. I że świetne, i że okropne. Bar- typ miasta przyjaznego, my artystycznej Lublina. Liczyło się dla dzo go za to szanowałem. o „ludzkiej” skali, będące- mnie to, że oni mnie akceptują. Bliskie Pan Wiktor był również zamiłowa- go źródłem piękna, tożsa- więzy łączyły mnie wtedy z malarzem nym etnografem. Chciał mnie zainte- mości lokalnej i historycz- nej. Fot. Józef Rogowski, Zygmuntem Gąsiorowskim i poetą Jó- resować sztuką Lubelszczyzny. Wska- z kolekcji dokumentacyj- zefem Łobodowskim.14 zywał jej ośrodki, zwracał moją uwagę nych zdjęć panoram Lub- na architekturę wiejską i sakralną Lu- lina w zbiorach Archiwum Wiktor Ziółkowski belszczyzny, starał się mojemu upodo- Urzędu Miasta Lublin. Edward Hartwig: Człowiek ten towa- baniu do pejzażu nadać ogólniejsze tło 15 Wywiad z bratem…, rzyszył wszystkiemu, co się w Lublinie kulturowe i obyczajowe. [...]15 s. nlb. [25-26]. nr 30 (2006) 61 Ludzie

Zakład Ludwika Hartwiga wił bardzo cicho, czasami mówił swo- przy Kapucyńskiej 2 (vis je wiersze, ale takim cichym głosem, że à vis miejsca urodzin Cze- prawie go nie było słychać. On był jak chowicza) w czasie oku- pacji. Fot. z dokumenta- mimoza. Ile razy się spotykaliśmy w Lu- cji projektu nowej rekla- blinie, a to było częste, bo tam człowiek my zakładu Ze zbiorów ciągle na kogoś wpadał, to on mnie brał Archiwum Państwowego za ramiona i serdecznie się witaliśmy. w Lublinie. On mnie wprowadzał w świat artystycz- nej cyganerii. […] Miałem kilka jego zdjęć, ale mi wszystkie zaginęły. Czecho- wicza spotkałem po raz ostatni na kilka- naście minut przed jego śmiercią. Byłem już w mundurze, to był trzeci dzień woj- 16 Edward Hartwig, Lu- blin, którego już nie ma, ny, miałem zaraz wyjeżdżać z Lublina. w: Zaułek, s. nlb. [41]. Szedłem Krakowskim Przedmieściem, 17 Tamże, Pracownia na to jest główna ulica w Lublinie, a tu bie- Narutowicza, tamże, gnie za mną Czechowicz. Padliśmy sobie s. nlb. [37]. w ramiona. „Nie wiedziałem, że Pan jest 18 W tej wypowiedzi na- leży sprostować kilka zmobilizowany!...” Pogadaliśmy o niewe- pomyłek. Po pierwsze, sołej sytuacji i on poszedł się ogolić do spotkanie to musiało Hotelu Victoria. Za jakąś chwilę był na- mieć miejsce nie w trze- lot, on wychodził właśnie z hotelu, jak ci dzień wojny, lecz 18 9 września, bo tego dnia Lublin, Stare Miasto, dzielnica ży- tam upadła bomba. Zginął na miej- zginął Czechowicz. Po dowska, to była kopalnia fotografi i […]. scu. A ja pobiegłem naprzeciwko do Ho- drugie, stało się to nie [Ziółkowski] mnie ciągle popychał, żeby telu Europejskiego, gdzie na tyłach mój przed wejściem do fry- te żydowskie tematy fotografować.16 ojciec miał zakład, tam też padły bom- zjera w hotelu „Victoria”, lecz we fryzjerni miesz- by i musiałem zobaczyć, co z ojcem. I nie czącej się w budynku na Czechowicz wiem, co dalej było z Czechowiczem…19 Krakowskim Przedmie- Edward Harwig: Byłem zaprzyjaźnio- I te same chwile w innym wspomnieniu: ściu 46 (ale wejście od ny z Józefem Czechowiczem. Pamiętam Edward Hartwig: Przed pierwszym strony ul. Kościuszki). Resztki ciała Czecho- go jako skromnego, bardzo sympatycz- bombardowaniem Lublina wychodząc wicza wydobyto spod nego człowieka. Cichutko mówił, wol- od fryzjera spotkałem Czechowicza. gruzów po dwóch tygo- no chodził. Przyszedł kiedyś do pra- Porozmawialiśmy chwilę, on poszedł do dniach. cowni na pogawędkę. Trzymał w ręku fryzjera, ja w kierunku domu. I tak oca- 19 Psy czy koty? 20 Zdjęcie ocalało. aparat fotografi czny dając znak, że lałem. Pierwsze spadające bomby zasta- Przedstawia leżącego mamy podobne zainteresowania. Czę- ły mnie przy Bramie Krakowskiej, ukry- mężczyznę obejmujące- sto rozmawialiśmy o Lublinie, o jego za- łem się w korytarzu pobliskiej kamieni- go coś, co wygląda jak niedbanych, biednych przedmieściach. cy, zasypał mnie pył. Jedna z nich znisz- pocisk o przekroju wiel- kości głowy leżącego. Wielokrotnie przemierzałem i fotogra- czyła nasz zakład – spłonęło całe archi- Sytuacja opisana przez fowałem te rejony miasta. To są właśnie wum. Ojciec był w Ratuszu, wybiegł fo- Hartwiga wymaga więc zaułki, torfowiska, wierzby. Fotografi e tografować bombardowanie. Stukilów- wyjaśnienia: nawet jeże- bardzo proste, ale bardzo polskie pejza- ka wpadła przez dach, woźny złapał ją li woźny tej bomby nie że. Pokazywałem Czechowiczowi moje odruchowo, bomba nie wybuchła, ale „złapał”, lecz tylko pró- bował wynieść niewy- prace. Oglądał i zamyślał się długo nad ten człowiek zmarł. Ojciec zrobił mu pał, prawdopodobnie nimi.17 zdjęcie20 – było ono potem publikowa- działał w szoku. To był przede wszystkim bardzo uro- ne jako sensacja.21 21 Opowieści Hartwiga czy i skromny człowiek. Przychodził do Tak wspomina Czechowicza Julia Hartwig: (zanotował: Krzysztof Grelak), „Kurier Lubel- mojej pracowni, gdzie lubił sobie posie- Czechowicz przychodził do mojego ski” 1992, nr 189 , s. 3. dzieć. Nigdy się nigdzie nie śpieszył. Mó- brata, do takiej... bardzo, bardzo skrom-

62 nr 30 (2006) Edward Hartwig nego takiego pawilonu całego oszklo- Reklama zakładu fotogra- nego na Narutowicza, którego dziś już fi cznego Edwarda Hartwi- nie ma, no oczywiście to był rodzaj jak ga (tzw. „budy”) w „Try- bunie” nr 4 z 20 kwietnia gdyby budy takiej ogromnej, ale tam się 1932. W tekście reklamy dokonywały różne cuda fotografi cz- chodzi o zdjęcie rzeź- ne. I Czechowicz przychodził, żeby po- by Drzewo Jana Samuela kazać swoje zdjęcia, […] pamiętam, że Miklaszewskiego. Pismo tam właśnie miałam okazję przyjrzeć w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego. Por. s. 378. się Czechowiczowi, który był człowie- kiem małomównym, nawet trochę po- 22 Wspomnienie Ju- wiedziałbym nieśmiałym, z nieodłącz- lii Hartwig o Czecho- ną fajką zawsze stał i rozmawiał z moim wiczu zarejestrowane bratem.22 w czasie festiwalu sztu- ki „W kręgu Bramy”, Lu- blin, czerwiec 2001; ar- „Mglarz” chiwum Historii Mó- Edward Hartwig: Wsiąkłem w ten Lub- wionej Ośrodka „Brama lin i dopiero fotografując go zdałem so- Grodzka – Teatr NN”. 23 Edward Hartwig, Lu- bie sprawę jakie znaczenie dla mo- blin, którego nie ma, ich zdjęć mają pory roku i pory dnia, s. nlb. [43]. zwłaszcza poranek, kiedy o świcie pod- 24 Pięćdziesięciolecie Lu- noszą się pierwsze poranne mgły.23 belskiego Towarzystwa Fotografi cznego, http:// O godzinie czwartej wybierałem tnn.pl/tekst.php?id- się po mgły na Wrotków. Kiedy ludzie nie chodził… Ale to mnie wciągnęło bar- t=627&f_2t_artykul_ szli do pracy, ja z pracy wracałem. Był dzo. Przed wojną miałem swoją chałupę trescPage= 7 to inny świat, jakby obnażony. Miałem pod Lublinem, wstawałem o 3-4 godz. 25 Tamże, http://tnn.pl/ tekst.php?idt=627&f_ w tych torfowiskach i mgłach dwie go- nad ranem, wychodziłem przez okno, 2t_artykul_trescPage= 8 dziny intensywnego bycia i oczywiście żeby rodziny nie budzić i szedłem na tor- 26 Edward Hartwig, fotografowania. […] Mnie się to po pro- fowiska nad rzeką Bystrzycą. A tam co- Swoje obrazy fotogra- stu podobało. Ja tego stylu – poza mala- dziennie były mgły. Jak na zamówienie! fi czne robiłem do tap- rzami – od nikogo nie brałem. Było to Wchodziłem tam w zupełnie inny świat. czanu, w: Zaułek…, s. nlb. [32]. schlebianie naturze […]. W moim fo- I chyba przez jakieś dwa lata obsyłałem 27 Psy czy koty? tografowaniu są pewne etapy. Nawet wszystkie wystawy fotografi czne zdję- te mgły poranne… był okres, kiedy na- ciami w mgiełce. Nazywali mnie nawet Reklama nowego zakładu zywano mnie „mglarzem”.24 […] Miesz- „mglarzem”. Potem się nasyciłem tą mgłą Ludwika Hartwiga (ojca) 27 z „Ziemi Lubelskiej” nr 331 kałem na Wrotkowie, zaraz za cmenta- i zostawiłem ją w spokoju. z 7 grudnia 1930. Pismo rzem. Tam wybudowałem chałupę, cały Mgły, które fotografował Hartwig, wprowa- w zbiorach WBP im. H. Ło- mój dorobek.25 dził również do swojej poezji Czechowicz pacińskiego. Wstawałem więc o czwartej i szedłem nad Bystrzycę. Była większą rzeczką niż dzisiaj i stały tam takie chaty strzechą kryte. Prymitywne, lecz pełne uroku. Na tamte czasy uważano, że bardzo pol- skie i nikt się tego nie wstydził. Tam ro- biłem moje obrazy fotografi czne.26 Chodziłem wtedy dużo z przyjaciół- mi malarzami, z Kononowiczem, z Fili- piakiem i innymi, jako taki asystent, czy też zawalidroga. Może nawet nie zaczął- bym w ogóle tego pejzażu gdybym z nimi nr 30 (2006) 63 Ludzie

28 Julia Hartwig, Foto- jako bardzo charakterystyczny rys krajo- Witkowski. Wierzby, chałupy biało ma- grafi a…, s. 168. brazu Lublina. W prowincji noc Czechowicz lowane.29 29 Pięćdziesięciole- cie Lubelskiego Towa- napisał: „lublin nad łąką przysiadł / sam był W tych wspomnieniach pojawia się także rzystwa Fotografi czne- i cisza […] mgły nad sadami czarnymi / znad Brama Krakowska: go…, http://tnn.pl/tekst. łąki mgły / zamknęły się oczy ziemi/powie- Edward Hartwig: Dopiero teraz zdaję php?idt=627&f_2t_ar- kami z mgły”. Wiersz ten wszedł do Poematu sobie sprawę, że tamtędy [przez Bramę tykul_trescPage= 6. 30 Edward Hartwig, Lu- o mieście Lublinie, w którym możemy jesz- Krakowską] wchodziło się do innego blin, którego nie ma, cze przeczytać: „we mgle nie słychać kro- miasta, gdzie była starzyzna, zaniedba- s. nlb. [33]. ków, które zbliżają wędrowca ku miastu ro- ne domy, targowe, inne ulice, które jak dzinnemu. […] jeszcze wiejsko tu. Jeszcze na wielu innych miastach, częstokroć wiejsko. Księżyc goni wśród chmur. Mgła nie grzeszyły. Ale to wszystko okryte rzednie”. było szlachetną patyną wieków, te po- dwóreczka, te drewniane schody. Wyprawy Był taki okres, że chodziłem tamtędy Julia Hatrwig: Opowiadał mi o swoich od bramy do bramy i odkrywałem we wyprawach w stronę Motycza czy Koń- wnętrzu nieznane skarby, wewnętrz- skowoli, o wielokrotnych podróżach ne balkony drewniane obiegające całą do Kazimierza, które odbywał przed kamieniczkę, drewniane schodki, ma- laty furmanką, siedząc na workach wy- lownicze dobudówki, ogródki, drzew- pchanych słomą, w przygodnym towa- ka. Był też taki czas, że zaprzyjaźniłem rzystwie. Widząc odsłaniający się nowy się z kominiarzami i wchodziłem z nimi pejzaż, który go zaciekawił, zeskakiwał na dachy, żeby zobaczyć miasto z lotu z wozu, by go sfotografować, a kiedy ptaka.30 reszta podróżujących niecierpliwiła się, Hartwig poznał kiedyś doktora Orłowskie- rezygnował z jazdy i resztę drogi odby- go zasłużonego działacza polskiej turysty- wał pieszo.28 ki pracującego w PTTK. Orłowski pokazał Pamiętam nasze wyprawy do Krzczo- Hartwigowi wiele pięknych miejsc w Polsce. nowa, które organizował inż. Tadeusz Wspomina to w rozmowie z siostrą:

Fotograf przy pracy na zboczu Wzgórza Staro- miejskiego – widok na Zamek i żydowskie Pod- zamcze. Fot. Wiktor Ziół- kowski. Własność Muzeum Lubelskiego w Lublinie.

64 nr 30 (2006) Edward Hartwig

Julia: Dostawałeś od niego duże ko- Archiwum perty wypchane listami i maszynopi- Edward Hartwig: Moje archiwum [prze- sami. padło], ponieważ w tej „budzie”, któ- Edward: Właśnie. Były to opisy pie- rą […] przejąłem po ojcu, była ogromna szych wędrówek, jakie odbywał po wilgoć i nie mogłem tam trzymać nega- Polsce z grupą równie jak on zapalo- tywów. I trzymałem wszystko w miesz- nych wędrowców. Albo harmonogra- kaniu ojca i jego nowej pracowni. No my planowanych wypraw. Wszyst- i niestety wszystko to poszło z dymem. Ja ko tam było obliczone co do godzi- na przykład przed wojną dużo fotografo- ny, wskazane połączenia autobusowe, wałem Żydów, całe getto lubelskie. Do- noclegi, opisane ścieżki i szlaki. Kilka- robek miałem dość ciekawy. To wszyst- krotnie przyłączałem się do tych wy- ko przepadło.33 cieczek bodaj na dwa, trzy dni, wie- Julia Hartwig: W czasie bombardowa- działem, że znajdę jej uczestników nia Lublina, zaraz w pierwszych dniach oznaczonego dnia w oznaczonym do- września 1939 roku, tuż po wybuchu kładnie miejscu, na kwaterze u chłopa, wojny, bomba trafi ła w dom, gdzie mie- leśniczego lub księdza. ścił się zakład ojca, na Krakowskim Doktorowi Orłowskiemu podoba- Przedmieściu. On sam cudem ocalał, ły się moje pejzaże, które zauważył na jednak całe archiwum fotografi czne, jakiejś wystawie czy w jakimś piśmie, włącznie z kliszami brata, wśród których przypadły mu do gustu i serca, i posta- znaczną część stanowiły zdjęcia z Lubli- nowił pokazać mi zakątki, których nie na i Kazimierza, uległo wówczas znisz- znałem, jak najwięcej z tego, co sam wi- czeniu. Wtedy właśnie ojciec mój prze- dział i czym się entuzjastycznie umiał niósł się na ulicę Świętoduską.34 zachwycać.31 Edward Hartwig: Dwa razy w życiu ro- Atmosferę miejsc i sytuacji, które fascyno- biłem reportaże. Pierwszy raz był przy wały Hartwiga odnajdujemy w opisie lubel- okazji otwarcia Collegium Maius – wte- skich jarmarków: dy Joszibot.35 Przyszli do mnie Żydzi, To było szalenie widowiskowe, bo stro- dali mi leicę i materiały. Po wykonaniu je chłopskie były wtedy bardzo piękne, wszystko zabrali. To co zrobiłem dla sie- autentyczne, nie jakaś tam Cepelia… bie spłonęło podczas wojny. Drugi raz Chłopi przyjeżdżali furami albo też per był po wyzwoleniu Lublina: fotografo- pedes do miasta, przynosili swój towar wałem ślady masakry jaka wydarzyła się w węzełkach […]. Wtedy były też w Lu- na zamku. Z tych materiałów też mi nic 36 blinie specjalne zajazdy na furman- nie pozostało – poszły w świat. 31 Wywiad z bratem…, ki. Na dużych podwórkach, w starych W czasie tego samego bombardowania, do- s. nlb. [27]. domach, przy ulicach dochodzących słownie chwilę wcześniej lub później, zginął 32 Psy czy koty? 33 Tamże. do targu, na przykład na ulicy Święto- Czechowicz. Dzień 9 września 1939 można 34 Julia Hartwig, Za- duskiej. Były tam specjalne tarasy, wo- więc uznać za symboliczną datę końca daw- ułek Hartwigów, w: Za- koło, na wysokości pierwszego pię- nego Lublina. Poniósł wówczas śmierć autor ułek…, s. nlb. [8]. tra i drugiego piętra. Na tych tarasach Poematu o mieście Lublinie, najpiękniejszego 35 Jeszywas Chachmej handlowano, a w dole, na podwórku poetyckiego opisu miasta, i uległo zniszcze- Lublin – Uczelnia Mędr- ców Lublina. stały konie i furmanki… To był cudow- niu bezcenne ikonografi czne archiwum hi- 36 Opowieści Hartwi- ny widok.32 storii Lublina autorstwa Edwarda Hartwiga. ga, s. 3.

nr 30 (2006) 65

Julia Hartwig ur. 1921

Julia Hartwig urodziła się w sierpniu 1921 Hartwigowa, i jej mąż, Andrzej, który Na sąsiedniej stronie: roku w Lublinie. Była młodszą siostrą był specjalistą od wyrobu mebli. Oboje schody noszące dziś naz- Edwarda Hartwiga (ur. 1909). pochodzili z różnych stron Polski, ona wę Zaułka Hartwigów. Fot. Edward Hartwig. Ze zbio- Julia Hartwig: W roku 1921 dołączyła z Suwalszczyzny, on z Podola. Babka rów Ewy Hartwig-Fijał- do tej gromadki urodzona już w Lubli- była znakomitą gawędziarką i bajczar- kowskiej. nie najmłodsza córka, Julia. Zamieszka- ką 1. [...] li przy ulicy Staszica 2 [dawniej Poczęt- Dużo wesołości wprowadzali przy- kowska 2], na facjatce, gdzie zajmowali jaciele braci i sióstr, którzy przycho- dwa pokoje z oddzieloną ciemnym po- dzili do naszego domu. [...] Niezwykła kojem dużą kuchnią. [...] Mieszkanie na aura otaczała zwłaszcza Edwarda, któ- Staszica pamiętam mgliście, ale mimo ry był pięknym chłopakiem i kimś w ro- trudności codziennego życia wspomi- dzaju playboya, chciał żyć życiem arty- nam ten okres jako może najszczęśliw- sty, a pieniędzy wcale nie było w domu szy dla naszej rodziny. Byliśmy wszy- za wiele. Potem Edward kiedy miał już 1 Julia Hartwig, Zaułek scy razem, moi bracia i siostry cho- swoją pracownię, tę ze słynnym już Hartwigów, w: Zaułek dzili do gimnazjum, a ja chodziłam do drzewem, poznawałam u niego poetów Hartwigów, Lublin 2006, – Czechowicza, Łobodowskiego. Nie s. nlb. [6-7, 10]. (Pamiąt- szkoły podstawowej mieszczącej się tuż kowa książka wydana przy Katedrze i pamiętam dotąd, że kie- śmiałam z nimi rozmawiać, ale uważ- przez Ośrodek „Brama dy rano odprowadzała mnie matka, za- nie się im przyglądałam. Uderzyła mnie Grodzka – Teatr NN”). chodziła zawsze na pacierz do Katedry, uważając widać, że i w cerkwi i w koś- ciele jej modlitwa będzie tak samo wy- słuchana. Nigdy jako dziecko nie za- stanawiałam się nad tym i nie czułam, że moja matka jest Rosjanką. W domu mówiło się wyłącznie po polsku, czego do dziś trochę żałuję, nie znam bowiem dotąd języka rosyjskiego. Po kilku latach przenieśliśmy się na pierwsze piętro, do trzypokojowego mieszkania ze służbówką, które opu- ścił dotychczasowy lokator. Materialnie mieliśmy się już lepiej, źródłem utrzy- mania był zakład fotografi czny przy uli- cy Narutowicza, który bardziej przypo- minał oszklony barak niż atelier. [...]W roku 1931 straciliśmy naszą ukochaną matkę i wiele czasu upłynęło nim po- godziliśmy się z tym sieroctwem. Za- Julia Hartwig. Fot. Edward mieszkała wówczas z nami babka, mat- Hartwig. Ze zbiorów Julii ka mojego ojca, Maria z domu Szmidt, Hartwig. nr 30 (2006) 67 Ludzie

Gimnazjum im. Unii Lubelskiej Wielką rolę w wychowaniu poetki odegrała szkoła: Julia Hartwig: Aktywnym ośrodkiem życia była […] moja ówczesna szkoła. Gimnazjum imienia Unii Lubelskiej, uważane za najlepszą żeńską szko- łę średnią w Lublinie. Zabawne, że już w gimnazjum miałam reputację osoby piszącej – o całe niebo na wyrost, bo co ja też tam wówczas pisałam – ale praw- dą jest, że cały mój fundament huma- nistycznych zainteresowań wywodził się właśnie stamtąd, ze szkoły, gdyż na żadne intelektualne wsparcie w domu nie mogłam liczyć, wszyscy byli zaję- ci własnymi sprawami. Ze szkoły wy- niosłam poczucie godności obywatel- skiej, co dziś wydaje się zamierzchłym przeżytkiem, i umiejętność współżycia z otoczeniem.4 W szkolnych latach dużo jeździli- śmy z nauczycielką, wnuczką słynne- go doktora Tytusa Chałubińskiego – to do Wilna, to do Kamieńca. Urządzały- śmy z koleżankami grupowe wyciecz- ki z plecakami, zwiedzałyśmy Mazury, Puszczę Białowieską.5 Chodziłam do Unii Lubelskiej i bar- dzo jestem dumna z tej szkoły. To była wspaniała szkoła, w której wykłada- Maria Madej, Julia Har- ogromna delikatność w obejściu Cze- li wspaniali profesorowie i naprawdę twig, Anna Kamieńska, chowicza, z kolei Łobodowski był zabi- mam im bardzo wiele do zawdzięcze- 1935-36(?). Krakowskie jaką i ćwiczył boks.2 nia.6 Przedmieście, w tle po- mnik Unii Lubelskiej. Fot. Mieszkaliśmy w różnych mieszka- ze zbiorów Julii Hartwig. niach, najpierw na Staszica, bardzo wy- Przyjaźń z Kamieńską soko na najwyższym piętrze – to było Julia Hartwig: [Lata gimnazjalne] to bardzo skromne mieszkanie. Rodzice przede wszystkim […] wspomnienia 2 Największe szczęście, największy ból. Z Julią zamieszkali tam po powrocie z Rosji. o najtrwalszej przyjaźni [z Hanką Ka- Hartwig rozmawia Jaro- Pamiętam ludzi, którzy mieszkali koło mieńską] […] lat dziecięcych i mło- sław Mikołajewski, „Wy- nas, m.in. takiego kulawego cukierni- dzieżowych. [...] Odszukałam niedaw- sokie Obcasy” (dodatek ka, który przechodził zawsze przez ten no w moich papierach adresowane do do „Gazety Wyborczej”) mnie listy Hanki z lat 1937-1938, a więc 2005, nr 12, s. 13. ciemny korytarz […]. Potem przenie- 3 Maria Brzezińska, śliśmy się dwa piętra niżej, to było już tuż sprzed wojny, kiedy obie chodziły- Wieczór literacki, spo- mieszkanie ładniejsze, dużo większe śmy jeszcze do szkół. Jest tych listów tkanie z Julią Hartwig dużo przyjemniejsze. Potem przenie- kilkanaście i pisane są głównie z War- (31 X 1981). Audycja śliśmy się na Krakowskie Przedmieście, szawy, albo też z Boryszewa i Stawiec, Radia Lublin. 4 Ciekawość świata. a tuż przed wybuchem wojny zamiesz- gdzie Hanka miała różnych wujków Z Julią Hartwig rozma- kałam na ulicy Narutowicza 23.3 i stryjów, właścicieli mająteczków ziem-

68 nr 30 (2006) Julia Hartwig skich. [...] Tę naszą panieńską przyjaźń, fem Czechowiczem, mimo wielkiej róż- udokumentowaną garstką listów, moż- nicy wieku, i uważał się jak gdyby za jego na by uznać za przypadek jeden z wie- ucznia poetyckiego. Pamiętam nawet, lu, gdyby nie to, że w jej następstwie po- że Józef Czechowicz to pismo „W Słoń- wstały setki stron zadrukowanego wier- ce” czytał i robił takie znaczki przy wier- szem i prozą papieru, podpisanych na- szach, co mu się podobało, on miał zwy- zwiskami dwóch dziewcząt, wówczas czaj oceniania każdej linijki.10 początkujących poetek z Lublina. 7 Warto wspomnieć o czasopiśmie Julia Hartwig była częstym gościem u Han- „W Słońce”, piśmie międzyszkolnym, ny Kamieńskiej, gdy ta po przeprowadzce gdzie debiutowałam [mając niespełna 15 z ulicy Skibińskiej mieszkała wraz z matką lat] kilkoma, pożal się Boże, wierszykami i siostrami już na ulicy Wieniawskiej. […]. Naprawdę, nie było się czym chwa- Julia Hartwig: Od kiedy miałyśmy po lić. Niewiele wiedziałam wówczas o poe- 14 lat, pisałyśmy razem z Anią Kamień- zji współczesnej i próbowałam pisać, nie ską. Często u niej bywałam i pokazywa- mając żadnej niemal kultury literackiej. łyśmy sobie te pierwsze, pożal się Boże W piśmie tym dużą rolę odegrał Jerzy utwory.8 Pleśniarowicz, postać w ówczesnym śro- Wybiegając w przyszłość, przywołajmy kil- dowisku literackim legendarna.11 ka wzruszających zdań napisanych przez Zygmunt Mikulski zapamiętał jedno z pier- Julię Hartwig po śmierci Anny Kamieńskiej wszych spotkań nowej redakcji „W Słońce” w 1986 roku: po wznowieniu pisma w 1936 roku (zob. Hanka Kamieńska umarła. [...] To jak przyp. 140 na s. 242). odkruszona jedna ściana mojego ży- Na [...] posiedzeniu [redakcji „W Słoń- cia: przyjaciółka z dzieciństwa i młodo- ce”] zetknąłem się z osobliwością Lub- ści. [...] Pierwsze wspólne wiersze. Poby- lina: piszącą wiersze czternastolet- ty w Świdniku po śmierci mojej matki. nią uczennicą gimnazjum Unii Lubel- Babka Hanki. Jej matka. Jej siostry. Wy- skiej. Było to tym dziwniejsze, że owe jazd Hanki do seminarium pedagogicz- czternaście lat legitymowało się war- nego. Studia klasyczne. Okupacja. Moja koczykiem, kokardą i obliczem wyję- ucieczka z Warszawy przed gestapo. tym wprost z wierszyka o Czerwonym Znajduję schronienie w nadleśnictwie, Kapturku, więc kiedy słyszało się strofy wia Agata Koss, „Kresy” które prowadzi jej stryj. Wejście armii nie wierszyka, ale wiersza, można było 1997, nr 29, s. 115. rosyjskiej. Nagle pojawiają się żołnierze samą rzeczywistość posądzić o dobry 5 Największe szczęście, krążący pomiędzy czereśniami nadleś- żart. Coś jak dubbing dorosłego głosu największy ból..., s. 12. 6 Maria Brzezińska, nictwa. Powrót z Hanką do Lublina. Dy- w ustach dziecka. Spotęgowany przez Spotkanie… miący Majdanek. Lublin w ogniu, strza- fakt, że dziecię pozwalało sobie z tem- 7 Julia Hartwig, Hanka ły na ulicach. Niemcy wyciągani z piw- peramentem swojego wieku wyroko- i Anna, w: taż, Pisane nic i rozbrajani. Trupy zamordowanych wać o organizacji życia literackiego nie przy oknie, Warszawa 2004, s. 42-44, 46. więźniów na Majdanku. Potem pierwszy tylko na terenie szkół, ale całego miasta. 8 Maria Brzezińska, 12 zaciąg do Związku Literatów, wiersze A nazywała się Julia Hartwig. Spotkanie… w Wyborze wierszy poetów lubelskich.9 Raz na zebranie redakcyjne przyszła 9 Julia Hartwig, Zawsze czternastoletnia dziewczynka. Nazywa- powroty. Dzienniki po- ła się Julia Hartwig. Sensacja. Czterna- dróży, Warszawa 2001, „W Słońce” s. 122. Julia Hartwig: Przed wojną wychodziło stoletnia i już autorka. Wprawdzie „re- 10 Maria Brzezińska, w Lublinie pismo międzyszkolne, któ- daktorzy” mieli co najwyżej po dwa lata Spotkanie… re się nazywało „W Słońce”. W tym pi- więcej, ale w tym wieku różnica dwu lat 11 Ciekawość świata…, śmie ogłaszałam pierwsze moje wiersze. to dużo. Trochę dziwiło, trochę nada- s. 116. 12 Zygmunt Mikulski, W piśmie pracował Jerzy Pleśniarowicz, wało smaku oryginalności, że na zebra- Tamten Lublin, Lublin który był bardzo zaprzyjaźniony z Józe- nie redakcyjne przyszło „dziecko”. 1975, s. 137. nr 30 (2006) 69 Ludzie

[Po tym spotkaniu zaczęły się] przy- mojej młodości dla mnie legendarna jaźnie, lektury, spacery, anonse, za- i dotąd zachowałam ogromne uwielbie- chwyty i krytycyzmy. Bo poezja wów- nie dla tego poety. Uważam, że jest to czas to było wszystko. Wybór wzoru ży- poeta wspaniały.16 cia i postępowania, nie tylko dziedziny Czechowicz przychodził do moje- zainteresowań. A dla Julii wejście w „in- go brata, do takiego pawilonu całego telektualny pejzaż” Lublina tak trwa- oszklonego, na Narutowicza. […] Tam łe, że do dzisiejszego dnia łudzące nie- się dokonywały różne cuda fotografi cz- przerwaną ciągłością. W tym wypadku ne. Czechowicz przychodził, żeby po- można mówić o „obecności z daleka”.13 kazać swoje zdjęcia […]. Pamiętam, że Zygmunt Mikulski wspomina spotkanie re- tam właśnie miałam okazję przyjrzeć dakcyjne „W Słońce”, na którym obecny był się Czechowiczowi, który był człowie- zaproszony Józef Łobodowski: kiem małomównym, nawet trochę, po- Żegnając się z Julią Hartwig, rzucił wiedziałabym, nieśmiałym i z nieod- żartem: „A my z powodu U przyjaciół łączną fajką zawsze stał i rozmawiał mamy ze sobą na pieńku”. U przyjaciół z moim bratem – to był jeden taki kon- to był Łobodowskiego tom przekładów takt. A drugi był taki, że Czechowicz in- z rosyjskiego, o którym Hartwiżanka (... teresował się młodymi debiutującymi czternastoletnia!) napisała gdzieś kilka poetami. I pamiętam, że jeden z moich uszczypliwych uwag. Gdyby wiedziała, wierszy dano Czechowiczowi do oceny. że pisze o książce wkrótce laureata Na- No ja wolałbym, żebym dzisiaj nie wi- grody Młodych Polskiej Akademii Lite- działa tego wiersza, bo wyobrażam so- ratury!14 bie, że był naprawdę bardzo jeszcze taki 13 Zygmunt Mikulski, Sama Julia Hartwig tak wspomina tę swoją prymitywny. Ale Czechowicz się po- Hartwiżanka, „Kame- recenzję: ważnie do tego ustosunkował, tak jak na” 1978, nr 12, s. 5. Kiedyś opublikowałam w naszym pi- do wszystkiego, z czym miał do czynie- 14 Zygmunt Mikulski, Moje dzisiejsze wczo- semku recenzję z antologii poetów nia, i zrobił bardzo zabawną rzecz. Mia- raj, w: Lublin literacki ukraińskich, którą przygotował Łobo- nowicie każdy, każdy wers tego wier- 1932-1982, red. Wal- dowski, i on wspominał o tej recenzji po sza, znaczy każdą linijkę, oceniał osob- demar Michalski i Jó- wojnie, kiedy już mieszkał w Hiszpanii. no. I pisał po prawej stronie „plus” albo zef Zięba, Lublin 1984, s. 368. Prawdę mówiąc, sama nie wiem, o co się „minus”. To mnie bardzo zaskoczyło, bo 15 Największe szczęście, go czepiałam – to był chyba taki dziew- nigdy sobie nie wyobrażałam, że moż- największy ból..., s. 13. częcy wybryk.15 na oceniać wiersz jak gdyby fragmen- 16 Anta Wójciszyn, tami. Ale to była taka nauka dla mnie, Wspomnienie Julii Har- twig zarejestrowa- Julia Hartwig i Czechowicz że wiersz nie tylko cały ma swoją wy- ne na Festiwalu Sztuki Julia Hartwig: Dla mnie fascynacją po- mowę, ale że ma być zbudowany, żeby „W kręgu Bramy”, Lub- czątkującej poetki, bo wtedy już zaczę- wszystko tam było absolutnie niezbęd- lin, 20 VI 2001. Dostęp- łam pisać, chociaż drukowałam tylko ne, i żeby miało, no, ten rodzaj piękna, ne w archiwum Ośrod- ka „Brama Grodzka – w pisemku międzyszkolnym [„W słoń- jeżeli to piękno jest zamierzone, jakie Teatr NN”. ce”], był oczywiście Józef Czechowicz. temu wierszowi przystoi. No takie były 17 Tamże. To była postać właściwie od czasów moje spotkania z Czechowiczem.17

70 nr 30 (2006) Kazimierz Andrzej Jaworski 1897–1973

Ks. Ludwik Zalewski: Urodził się w Sie- „Refl ektor” 1 Ludwik Zalewski, An- dliszczu pow. chełmskim 28 listopada Konrad Bielski: Na uniwersytecie tologia współczesnych poetów lubelskich, Lu- 1897 r. Po ukończeniu gimnazjum w Su- prócz nas był jeszcze jeden poeta – Ka- blin 1939, s. 174. mach (Ukraina) studiował przez dwa lata zimierz Andrzej Jaworski. Niewiele 2 Konrad Bielski, Most medycynę na uniwersytecie charkow- starszy od nas, już w tym czasie debiu- nad czasem, Lublin skim. Tu zastała go wojna światowa. tował nie tylko wierszami drukowany- 1963, s. 101-102. Po powrocie 1918 r. do kraju w r. 1919 mi w lokalnych dziennikach lecz rów- wstąpił na wydział nauk humanistycz- nież urządzał wieczory autorskie. [...] nych uniwersytetu w Lublinie. W r. 1920 Z Jaworskim zaprzyjaźniliśmy się ser- zgłosił się jako ochotnik do armii pol- decznie, pisaliśmy razem wiersze do skiej. W r. 1923 ukończył studia uniwer- jednodniówek akademickich, chodzili- syteckie. Obecnie pracuje jako nauczy- śmy od czasu do czasu na kawę i dłuższe ciel szkół średnich w Chełmie lubel- pogawędki, oczywiście o poezji. Cią- skim. W r. 1925 odbył podróż do Włoch, gnął on jednak do rodzinnego Chełma, a w r. 1930 do północnych Włoch i po- gdzie niebawem objął posadę nauczy- łudniowej Francji. Od r. 1920, w którym ciela, w Lublinie nie mógł więc być na- ogłosił pierwszy wiersz pt. Piłsudski na szym codziennym towarzyszem.2 łamach „Dnia Polski”, drukował utwory Bielski nazwał nawet Jaworskiego oj- w czasopismach lubelskich, później war- cem chrzestnym „Refl ektora”: szawskich. Wiele bardzo tłumaczy z ob- Konrad Bielski: On to w licznych roz- cych poetów. Od września 1933 r. reda- mowach z Gralewskim na temat przy- guje miesięcznik literacki pt. „Kamena”. szłego pisma – podsunął nazwę „Re- W r. 1936 otrzymał nagrodę literacką im. fl ektora”. Wtedy tytuły tego rodzaju były B. Prusa, ustanowioną przez Lub. Zwią- zek Pracy Kultur. Dla Lublina i Lubelsz- czyzny.1 Według krytyka Andrzeja Chudzika 16 lat wcześniej Jaworski był sprawcą pierwszego lubelskiego skandalu literackiego. Stało się to podczas wieczoru poetyckiego Jawor- skiego w dniu 7 stycznia 1920 w Sali Towa- rzystwa Muzycznego. Spotkanie to zostało odnotowane w nr. 11 „Ziemi Lubelskiej” z dnia 9 stycznia 1920 roku w artykule Janu- sza Miketty. Rzeczywiście, czytając artykuł, w którym autor bezlitośnie wykpił wiersze Jaworskiego, pisząc, że jest w nich „bardzo dużo erotyzmu” i nawołując: „Matki, miejcie Kazimierz A. Jaworski. Fot. baczność na córki wasze! Bo on poszedł na ze zbiorów WBP im. H. Ło- miasto robić »poezję«” , można uznać, że do pacińskiego (rkps 2156, jakiegoś skandalu doszło. k. 310). nr 30 (2006) 71 Ludzie

Kazimierz A. Jaworski. Fot. założył swoje pismo poetyckie, które ze zbiorów WBP im. H. Ło- nazwał „Kameną”.3 pacińskiego (rkps 2156, Przy trzecim numerze „Refl ektora” Jaworski k. 311). już z pismem nie współpracował: Nadesłał nawet takie pismo, że wy- stępuje z grupy literackiej „Refl ekto- ra” i prosi, aby to oświadczenie mu wy- drukować. Listu tego nie umieściliśmy, wychodząc z założenia, że przynależ- ność do grupy literackiej nie jest prze- cież związana z żadnymi formalnościa- mi. Jedynym kryterium jest poczucie wspólnoty i stosunek do sztuki. A więc, gdy Jaworski przestał się uważać za na- szego towarzysza w grupie, automa- tycznie przestał nim być. Zresztą łączy- modne. Młodzi poeci spod znaku futu- ła go serdeczna przyjaźń ze mną i z Gra- ryzmu i awangardy lubują się w takich lewskim.4 właśnie tytułach. Wystarczy przypo- We wrześniu 1933 roku Jaworski zaczął wy- mnieć: „Śruby” (Przyboś), „Semafory” dawać miesięcznik literacki „Kamena”. Do (Ważyk), „Zwrotnica” (pismo awangar- roku 1939 ukazało się 50 zeszytów pisma. dy krakowskiej). Nic więc dziwnego, że chętnie zgodziliśmy się na tego „Refl ek- Jaworski i Czechowicz tora” – bo to i współcześnie, no i symbol Kazimierz A. Jaworski: O Józiu usły- dość wyraźny. szałem po raz pierwszy od Wacka Gra- Ciekawe, że sam twórca tej nazwy, lewskiego wiosną 1923 r. kiedy przeby- początkowo współpracownik, później wałem w Lublinie, korzystając z urlo- od „Refl ektora”, gdy pismo zaczęło przy- pu nauczycielskiego dla ukończenia bierać zdecydowane oblicze awangar- uniwersytetu. Gralewski opowiadał dowe, odsunął się zupełnie i pozostając mi wiele o fenomenalnym młodzień- 3 Tamże, s. 135. z nami w osobistej przyjaźni, literacko cu, który mieszkał wtedy gdzieś na da- 4 Tamże, s. 188-189. poszedł zupełnie inną drogą. Po latach lekiej prowincji, a który wykazywał duże zdolności literackie. Miał jego rę- kopisy. Pamiętam, że utwór Megaspi- leon i morze, którego zresztą Czecho- wicz nigdy nie ogłosił drukiem, podo- bał mi się bardzo: jego proza poetycka uderzała świeżością, nieskazitelną pol- szczyzną, a obrazy roztaczane w niej, pod wyraźnym wpływem Słowackie- go i Micińskiego, świadczyły o boga- tej fantazji nie znanego mi autora. [...] Kontakty moje z Czechowiczem stały się żywsze, gdy w 1925 r. drukowaliśmy wspólnie swoje wiersze w dodatku lite- H[enryk] D[onga], Kazi- rackim „Przeglądu Lubelsko-Kresowe- mierz A. Jaworski. Karyka- tura ze zbiorów WBP im. go”. [...] Choć z autorem Kamienia by- H. Łopacińskiego (rkps łem na „ty”, stosunku naszego nie na- 2156, k. 324). zwałbym przyjaźnią, było to raczej bli-

72 nr 30 (2006) Kazimierz Andrzej Jaworski skie koleżeństwo: łączyło nas wspólne z Lubelszczyzną, a dla staruszki wiele, 5 Kazimierz A. Jawor- umiłowanie poezji. Zresztą mieszka- może nawet bardzo wiele. Nie wyobra- ski, Józef Czechowicz, 6 w: Spotkania z Czecho- łem w Chełmie, do Lublina nie zaglą- żasz sobie w jakiej ona rozpaczy. wiczem. Wspomnienia 5 dałem zbyt często. I rzeczywiście, tekst Jaworskiego pt. Regio- i szkice, oprac. Sewe- Zachowały się listy Czechowicza do nalny dwugłos poetycki ukazał się w „Kame- ryn Pollak, Lublin 1971, Jaworskiego, których treść wskazuje na nie” nr 7 (marzec 1934). s. 113-114. 6 List do Kazimie- ich bliskie stosunki. rza A. Jaworskiego, W lutym 1934 Czechowicz, będąc już w War- w: J. Czechowicz, Listy, szawie, zwrócił się listownie do Jaworskie- Nazwisko Jaworskiego wymienił Czecho- oprac. Tadeusz Kłak, go z prośbą o recenzję Starych kamieni: wicz w suplemencie do Nowości lubelskich Lublin, 1977, s. 251. 7 pod pozycją 5: Józef Czechowicz, No- Byłoby pożądane, żebyś ze Starych ka- wości bibliografi cz- mieni zrobił recenzję. Dla mnie byłby to K. A. Jaworski – Setny tom tłumaczeń ne. Suplement za rok jeszcze jeden więcej dowód łączności z rosyjskiego. Chełm 1989 rok.7 1933 r. i następne. Lub- lin 1980. Był taki co wy- dał, a drukarnię zaś ukryto, bo by druka- rza zabito. Zbiory Spe- cjalne WBP im. Hiero- nima Łopacińskiego, rkps 2301 (Józef Hen- ryk Czechowicz: Drob- ne utwory i notaty z lat 1931-1939), k. (15). Patrz: spis treści niniej- szego numeru „Scrip- tores”.

Autograf Kazimierza A. Ja- worskiego wykorzystany w Antologiii współczesnych poetów lubelskich, Lublin 1939. Oryginał w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 350).

Hasło z „Kuriera Lubelskie- go” redagowanego przez Czechowicza (nr 52, 21 lu- tego 1932). Pismo w zbio- rach WBP im. H. Łopaciń- skiego. nr 30 (2006) 73 Anna Kamieńska 1920–1986

1 Maria Brzezińska, Po- Anna Kamieńska urodziła się w Krasnym- Park – mały kościółek, który jest teraz wrót do źródeł, Audy- stawie 12 kwietnia 1920. Około roku 1925 przeniesiony na Kazimierzówkę [miej- cja o Annie Kamień- skiej, Radio Lublin, zamieszkała wraz z rodzicami w Lublinie. scowość obecnie na przedmieściach Lu- 19 X 1981 r. Anna Kamieńska: Byłam zupełnym blina], szkoła, do której przychodziło 2 Julia Hartwig, Han- dzieckiem – chyba miałam cztery czy się przez tory kolejowe – to była szkoła ka i Anna, w: taż, Pisa- pięć lat, kiedy przyjechałam z rodzicami imienia Marii Konopnickiej. […] Niektó- ne przy oknie, Warsza- wa 2004, s. 44. do Lublina. Tutaj chodziłam do przed- re klasy uczyły się w takim obskurnym 3 Maria Brzezińska, Po- szkola, co wtedy nazywało się ochron- budynku, gdzieś właśnie koło torów ko- wrót. ką. Potem do szkoły – było to na Starych lejowych i było to bardzo nawet niebez- 4 Nagranie z 18 III 2004 dawnych Bronowicach. Mieszkaliśmy pieczne, ale myśmy okropnie lubiły z ko- w archiwum Histo- rii Mówionej Ośrod- wtedy na ulicy Skibińskiej i pamiętam, że leżankami biegać po tych drewnianych ka „Brama Grodzka - mieszkanie było ponure, biedne i ojciec deskach pod torami, tak żeby skakać – Teart NN”: http://tnn. postanowił wybić okno w kierunku par- po podkładkach. Druga część tej szkoły pl/himow_fragment. ku miejskiego – to okno jeszcze do dzisiaj mieściła się już za torem kolejowym. To php?idhr=1385 jest. Dotychczas pamiętam smak zupy – się nazywało „Kośminek” ta dzielnica. 5 Anna Kamieńska, wy- powiedź w ankiecie pt. tak zwanej „dziadowskiej zupy” w przed- Naprawdę pamiętam okropne warunki Pisarze wobec dziesię- szkolu, czy smak jabłka, które bardzo tej szkoły i podwórka straszne, gdzie nas ciolecia, „Nowa Kultu- rzadko miało się w ręku, które pani wno- wypuszczano na przerwę. A jednocze- ra” 1955, nr 5. siła w takiej wielkiej misce i dzieciom roz- śnie, jednocześnie jest tam coś takiego 6 „Największe szczęście, największy ból. Z Julią dawała i może właśnie to sprawiło, że te rzewnego w tym wspomnieniu właśnie Hartwig rozmawia Jaro- niektóre przedmioty i rzeczy nabierały tych ciemnych poranków, kiedy trze- sław Mikołajewski, „Wy- dla mnie tym większego znaczenia – ja- ba było zapalać lampę w klasie, bo było sokie Obcasy” (dodatek koś tak się zapisywały głęboko. ciemno i pani wznosiła kolorowy papier, do „Gazety Wyborczej”) 2005, nr 12, s. 13. nożyczki, że robiło się wtedy zabawki na 7 Julia Hartwig, Hanka choinkę…1 i Anna, str. 46. Julia Hartwig: Mówiąc o Hance, nie 8 Maria Brzezińska, Po- sposób nie poświęcić bodaj kilku słów wrót. jej matce, która wywarła ogromny wpływ na kształtowanie się jej charak- teru. Z zawodu i zamiłowania pracow- nica socjalna, obdarzona darem suro- wego współczucia, wyrażającego się nie w słowach, lecz w działaniu, była oso- bowością zupełnie wyjątkową, obda- rzoną niezłomnością moralną i dzielno- ścią. Wdowa wychowująca cztery córki o wyrazistych indywidualnościach.2 Gimnazjum im. Unii Lubelskiej Anna Kamieńska. Kadr fo- Anna Kamieńska: Chodziłam do gim- tografi i ze strony 68. nazjum im. Unii Lubelskiej. Najpierw

74 nr 30 (2006) Anna Kamieńska mieściło się to gimnazjum na ulicy Ka- pucyńskiej, a potem zostało przenie- sione do dawnego męskiego przy ulicy Narutowicza. [Pamiętam] to łazęgowa- nie po Krakowskim Przedmieściu […] w kierunku zawsze zachodu słońca.3 Tak wspomina Kamieńską jej szkolna kole- żanka Halina Chamerska: [Hanka była] jedną z naszych koleża- nek. Niesłychanie ciepła, sympatyczna i koleżeńska. Nie zdawała z nami matu- ry, bo była z biednej rodziny i przeszła do Liceum Pedagogicznego [w Warsza- wie], żeby prędzej skończyć szkołę i za- cząć pracować.4 W roku 1937 Kamieńska rozpoczęła naukę w Liceum Pedagogicznym im. Elizy Orzesz- kowej w Warszawie, które ukończyła w 1939 Anna Kamieńska: Nie znałam Czecho- Maria Madej, Julia Hartwig roku. Tak skomentowała to po latach: „Był to wicza niestety, ale opowiadał […] Pleś- i Anna Kamieńska. Kadr kaprys społecznikarski, jeszcze jeden zapo- niarowicz, że Czechowicz czytał z mło- fotografi i ze strony 68. mniany gest spod wpływu Żeromskiego”5. dym poetą każdy wers wiersza osobno i stawiał „plus”, „minus” – oceniał niemal Przyjaźń z Julią Hartwig każde słowo stojące w linijce wiersza. Tak Ulica Skibińska, gdzie Najbliższą przyjaciółką Hanny Kamieńskiej ważne to było dla niego… Był dla niego Anna Kamieńska spędzi- z okresu szkolnego była Julia Hartwig: ważny język poetycki, ale myślę, że w tym ła dzieciństwo. Widok od Julia Hartwig: Od kiedy miałyśmy po szerokim rozumieniu języka, który musi strony Bystrzycy i Starego 14 lat, pisałyśmy razem z Anią Kamiń- nieść jakieś ważne treści. Nie może być na Miasta. Mimo rewitalizacji ską. Często u niej bywałam i pokazywa- przykład linijka wiersza, która składa się Starych Bronowic w la- tach 90. Skibińska wciąż łyśmy sobie te pierwsze, pożal się Boże, z kilku nieznaczących słów, tak że te rze- – z wyglądu – zdaje się 6 utwory. czy jakoś właśnie splotły się w ten język, pamiętać czasy przedwo- Tę naszą panieńską przyjaźń, udoku- który stał się moim językiem poetyckim.8 jenne. Fot. M. Skrzypek. mentowaną garstką listów, można by uznać za przypadek jeden z wielu, gdy- by nie to, że w jej następstwie powsta- ły setki stron zadrukowanego wierszem prozą papieru, podpisanych nazwiska- mi dwóch dziewcząt, wówczas począt- kujących poetek z Lublina.7 Kamieński i Czechowicz Czechowicz przyczynił się do debiutu poe- tyckiego Kamieńskiej, drukując jej wiersz O wiośnie i o ojczyźnie w „Płomyczku” (1936, nr 32). Wspomina o tym w liście wysłanym z Warszawy do Antoniego Madeja 14 wrześ- nia 1934: Mój drogi! Donoszę Ci, że kilka wierszy [...] Hani Kamieńskiej przesłanych do „Płomyczka” zużytkujemy. nr 30 (2006) 75 Ludzie

Juwenilia nej przez małą Anię Kamieńską serii Bi- Z tym okresem życia Kamieńskiej związana blioteki Płomyczka, zeszyciki zawiera- jest ciekawa informacja, którą podaje Zofi ą ją dziecięce juvenilia, świadczące o tym, Zarębianka: że Kamieńska zaczęła „poważnie” my- Warto odnotować, że w spuściźnie Ka- śleć o pisaniu we wczesnym dzieciń- mieńskiej przechowywanej w Muzeum stwie (8, 9 lat). Papiery po Kamieńskiej im. J. Czechowicza w Lublinie zacho- zawierają też – tym samym systemem wały się dwa zeszyciki wierszy z lat trzy- przygotowany – zeszyt wierszy mło- dziestych. Skomponowane przez poet- dzieńczych z lat 1938-1941, także opa- 9 Zofi a Zarębianka, Za- kę jako samodzielne tomiki, opatrzone trzony ilustracjami. Utwory w tym to- korzenienia Anny Ka- mieńskiej, Kraków 1997, ilustracjami autorki i „wydane” w licz- miku są ciekawym świadectwem wpły- s. 25. bie dwóch egzemplarzy w zainicjowa- wów II Awangardy na poetkę.9

Przedwojenny widok ze Skibińskiej na Lublin – Stare Miasto. Fot. Józef Rogowski, z kolekcji do- kumentacyjnych zdjęć pa- noram Lublina w zbiorach Archiwum Urzędu Miasta Lublin.

76 nr 30 (2006) Julian Krzyżanowski 1892–1976

Jeden z najwybitniejszych historyków li- W roku akademickim 1925/1926 Krzyża- 1 Lista dyrektorów, na- teratury polskiej. Urodził się w 1892 roku. nowski był zastępcą profesora historii po- uczycieli i pracowni- ków umysłowych Gim- W latach 1921-1927 mieszkał w Lublinie. wszechnej na KUL-u. Działał aktywnie jako nazjum, w: Arciszan- Uczył w gimnazjum im. Vetterów. Z pamiąt- członek Koła Nauczycieli Polonistów Szkół ki swojej przełożonej kowej książki Arciszanki swojej przełożonej Średnich w Lublinie. Wyjechał z Lublina do (1912-1927), Lublin wydanej na 25-lecie szkoły dowiadujemy Londynu, gdzie objął stanowisko wykła- 1927, s. 42. Książka wy- dowcy literatury polskiej na tamtejszym dana nakładem Komi- się, że 1920 był nauczycielem polskiego tetu Obchodów 25-le- w gimnazjum żeńskim Wacławy Arciszowej, Uniwersytecie. cia Gimnazjum Wacła- a od roku 1923 do 1927 jego dyrektorem.1 W lubelskim wydawnictwie Towarzystwa wy Arciszowej. dr Maria Królikowska: W r. 1923/24 Przyjaciół Nauk ukazała się w 1934 roku 2 Maria Królikowska, jego monografi a pt. Romans polski XVI wie- Szkic z dziejów szkoły, P. W. Arciszowa powierza kierownictwo tamże, s. 9-22. szkoły dotychczasowemu profesorowi ku, nagrodzona w roku 1935 przez Lubelski 3 Konrad Bielski, Most gimnazjum P. dr Julianowi Krzyżanow- Związek Pracy Kulturalnej pod prezesurą nad czasem, Lublin skiemu […]. Osoba nowego dyrektora, Feliksa Araszkiewicza. 1963, s. 70. człowieka rozległej wiedzy, błyskotli- Krzyżanowski był aktywnym członkiem wego umysłu i głębokiej kultury wycis- Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książ- nęła piętno na szkole […]. Dr J. Krzyża- ki, uczestniczącym w wielu bibliofi lskich nowski powołany na wyższe stanowi- spotkaniach. Środowisko lubelskich biblio- sko naukowe opuszcza szkołę z końcem fi li opisał we wstępie do fraszek Fraszki czy- r. 1936/1927”.2 stego Józefa. Konrad Bielski: Uniwersytet widocz- Jest autorem pierwszej recenzji (w formie nie kiepsko płacił, bo jego profesorowie samodzielnego artykułu) poświęconej po- musieli dorabiać na boku. [...] dyrekto- ezji Czechowicza, która ukazała się w „Zie- rem tej szkoły był nie byle kto, bo sam Julian Krzyżanowski, wtedy jeszcze młody i początkujący naukowiec […].3 Na liście nauczycieli i pracowników gimna- zjum znajdujemy również nazwisko Stani- sława Czechowicza, który prowadził w tej szkole zajęcia z łaciny w latach 1922-1924. Podczas choroby zastępował go Konrad Bielski (wspomina o tym w swojej książce Most nad czasem). Tak więc Julian Krzyża- nowski musiał znać Stanisława Czecho- wicza. Być może Stanisław opowiadał mu o swoim bracie Józefi e. We wspomnianej książce Arciszanki swo- jej przełożonej na stronach 118-121 może- my przeczytać artykuł Krzyżanowskiego pt. Od lektury do literatury, napisany specjalnie Julian Krzyżanowski. Kadr dla tego wydawnictwa. fotografi i ze strony 78. nr 30 (2006) 77 Ludzie

4 Józef Czechowicz, mi Lubelskiej” w roku 1927 po publikacji wszystkie byś „klocki” zbadać mógł, Fraszki, Lublin 1962, Kamienia i nosiła tytuł O przecinku i o ...po- a cóż inni Polacy? 4 s. 20. 5 Julian Krzyżanowski, ezji. Wiele lat później napisał jeszcze jeden Fraszki czystego Józefa, tekst poświęcony poezji Czechowicza pt. Komentarz Krzyżanowskiego: wstęp do: Józef Czecho- Liryka Czechowicza. Po ukazaniu się książki Tak więc Julian od Krzyża, to piszący te wicz, Fraszki, s. 11-12. Spotkania z Czechowiczem pod inicjałami JK słowa, autor rozprawki o Klocku powie- ogłosił w „Twórczości” (1972, nr 5) wnikliwą ściowym w w. XVI, podówczas profesor recenzję z tej książki. w Rydze, wdzięczny poecie za wyproro- kowanie mu dalszego „pół wieku pracy”.5 Nazwisko krytyka został również dwukrot- Czechowicz poświęcił krytykowi jedną ze nie odnotowane w Nowościach lubelskich: swoich fraszek pt. O Julianie od Krzyża: KRZYŻANOWSKI JULIAN, dr. aut Katolicki Uniwersytet aut Ryga... Ze Julianie mój, a leć, a piej, wstępem Chrzana-Ignacowskiego oraz a leć, choćby od Rygi, komentarzem Pigonia. Londyn–Ryga. lecz nad „klockami” litość miej oraz Julian Krzyżanowski w kla- sie. Fot. ze zbiorów WBP i oszczędź swej fatygi. KRZYŻANOWSKI JULIAN. Sowiz- im. H. Łopacińskiego. Bo gdyby tak łaskawy Bóg drzał jako nauczyciel narodu. Nakładem (sygn. 789/I, nr 2581). dał ci pół wieku pracy, M. Popławskiego i innych nieprzyjaciół.

78 nr 30 (2006) Urszula Kurzątkowska Juliusz Kurzątkowski 1888–1952 i Józef Czechowicz

uliusz Kurzątkowski, lu- Na książkach swojej biblioteki Józio naklejał Jeden z inicjałów Ju- belski malarz, grafi k, pe- ekslibris z napisem vita somnium breve, przy liusza Kurzątkowskiego dagog i społecznik, urodził czym nad literą v tańczy śmierć z sierpem i mie- z pierwszego tomu „Re- gionu Lubelskiego” (1928). się w 1888 roku w Rado- czem w ręku. U dołu stylizowane liście, jesz- Pismo w zbiorach WBP miu. W latach 1909-1912 cze niżej napis Józefa Czechowicza ex libris im. H. Łopacińskiego. Ilu- studiował w Szkole Sztuk i po bokach napisu po jednym stylizowanym stracje i podpisy do nich Pięknych w Warszawie; kwiatku.3 w tym rozdziale pochodzą kontynuował tutaj naukę na zasadach W pierwszej wersji okładki (niezreali- od redakcji a przypisy od autorki. wolnego słuchacza w latach 1923-1925. zowanej) zbioru poezji Kamień, jeszcze W 1925 roku wraz z rodziną – żoną pod tytułem Dni chłopca, przygotowy- i dwoma synami – przeprowadził się wanego do druku nakładem „Biblioteki 1 Mieczysław Kurząt- kowski, Historia rodzi- z Jedlni koło Radomia do Lubartowa. Rok Refl ektora”, w centralnej części projektu ny Kurzątkowskich, Lu- później podjął pracę w Lublinie w Semi- znajdowała się reprodukcja owego eks- blin 1998-2000, s. 101. narium Nauczycielskim Męskim. Praw- librisu. W takiej postaci makieta okład- Maszynopis znajduje dopodobnie spotkał się z Czechowiczem ki tego tomu (obecnie w Muzeum Lite- się w zbiorach WBP im. już wtedy, może jeszcze w 1925 roku. rackim im. J. Czechowicza w Lublinie) H. Łopacińskiego. 2 Stefan Wojciechowski, Okazji i możliwości było wiele. Obaj na- przygotowana była własnoręcznie do Wspomnienie, w: Ry- uczyciele, ludzie wrażliwi i zauroczeni druku przez autora w maju 1927 roku.4 sunek i grafi ka Juliusza miejscem, w którym przyszło im żyć. Jak Kurzątkowskiego, (kata- pisał Mieczysław Kurzątkowski: log wystawy), 1980, s. 6. Józef Czechowicz często odwiedzał nasz dom. 3 Kazimierz Miernow- Był zaprzyjaźniony z naszym ojcem, mimo ski, Moje wspomnienia dość znacznej różnicy wieku (był 15 lat młod- o Czechowiczu, w: Spo- szy). Łączyła ich fascynacja urokami starego tkania z Czechowiczem. Wspomnienia i szkice, Lublina, zainteresowanie poety malarstwem i oprac. Seweryn Pollak, grafi ką. Najtrwalszym śladem tej przyjaźni jest, Lublin 1971, s. 78. wykonany na życzenie Czechowicza, jego eks- 4 Tamże, s. 78; Konrad libris [nota bene pierwszy w twórczości Kurząt- Bielski, Z moich wspo- mnień, tamże, s. 108. kowskiego].1 Według Stefana Wojciechowskiego, który znał obu, źródłem inspiracji dla Kurzątkowskiego komponującego ten charakterystyczny – „fantazyjny ale proroczy” – ekslibris poety był wiersz Czechowicza Śmierć, opublikowany w roku 1925, w trzecim numerze „Re- Juliusz Kurzątkowski, fo- fl ektora”2. Czechowicz współredagował tografi a z 1935 lub 1936 to pismo w latach 1923-1925. Ekslibris roku zrobiona w zakładzie „Fotorys” Edwarda Har- ten był i jest reprodukowany w niemal twiga. Ze zbiorów pry- każdej edycji utworów poety. Jak wspo- watnych Urszuli Kurząt- minał Kazimierz Miernowski: kowskiej. nr 30 (2006) 79 Ludzie

Cegiełka na budowę domu otrzymał w 1930 roku stypendium Mi- Związku Pracy Kulturalnej nisterstwa Oświaty na wyjazd do Fran- (m.in. Biblioteki, która mieś- cji. Z treści pochodzących z tego cza- ciła się wówczas w Trybu- nale na Starym Mieście) su pocztówek, wysłanych m.in. z Rouen linoryt, 1965. Ze zbiorów i Paryża do Kurzątkowskiego, wniosko- WBP im. H. Łopacińskiego wać można o zażyłych stosunkach i bli- (T. XXIV, nr inw. 7183). skich kontaktach między obu panami: Rouen 11 maja 1930 r. Drogi Panie! Niniej- 5 Por. J. Czechowicz, Listy, oprac. Tade- szym kwituję odbiór pańskiego miłego listu usz Kłak, Lublin 1977, i korzystając z okazji przesyłam Panu pozdro- s. 123, przypis 1; Ste- wienia z Rouen, które jest ponad moje ocze- fan Kruk, Teatr miejski W latach 1926-1931 pod fi rmą „Re- kiwania.6 w Lublinie 1918-1939, Lublin 1997, s. 130, 208. fl ektora” wystawiono trzy szopki, do Drogi Panie! Wracam niedługo, więc zoba- 6 List do Juliusza Ku- których teksty pisali głównie Jan Arn- czymy się i nagadamy za całe 3 miesiące. Tym- rzątkowskiego, w: sztajn i Konrad Bielski, zaś kukiełki czasem przesyłam Panu ostatnie pozdrowie- J. Czechowicz, Listy, wykonali Juliusz Kurzątkowski i Wła- nia z Paryża. Zaczyna tu być za gorąco. Wczo- s. 126. dysław Daszewski. Fragmenty szop- raj wróciłem z Bretanji, z nad morza – ach, ach, Juliusz Kurzątkowski, Młyn ki z 1930 roku drukował Czechowicz ach, jak tam pięknie! J. C. Paryż 6.6.19307. na Czubach (obecnie dziel- w cotygodniowym literackim dodatku Serdeczne podziękowania i pozdrowienia. Kie- nica Lublina), linoryt, 1935. 5 Ze zbiorów WBP im. H. Ło- do „Ziemi Lubelskiej”. dy Pan wraca? Niestety, mój pierwotny plan pacińskiego (T. XVI, nr inw. Po wydaniu w Warszawie tomiku wycieczek do siostry, Zaleszczyk i Kossowa zre- 3892) poezji dzień jak co dzień Czechowicz alizować się nie da. Doktorzy trzymają w gar- ści moją osobę i codziennie doglądają. Teraz przechodzę fazę masażu oka (czy słyszał Pan o czymś podobnym?). Od jesieni – możliwość jest – będę chyba bibliotekarzował u Łopaciń- skiego. Na razie do widzenia!8 Egzemplarz wspomnianego zbioru po- ezji autor podarował Kurzątkowskie- mu. Co ciekawe – dedykacja ma datę 23 grudnia 1929 roku, podczas gdy książka ukazała się z datą 1930: „J. W. P. Juliano- wi [!] Kurzątkowskiemu w dowód przy- jaźni – Czechowicz”.9 W 1931 roku Kurzątkowscy prze- prowadzili się do Lublina.. Zamieszka- li w domu stojącym na posesji należą- cej do Muzeum Lubelskiego przy ulicy Narutowicza 4, a Kurzątkowski został administratorem całej nieruchomo- ści.10 W głębi posesji stał dworek, któ- ry zajmował dr Ksawery Piwocki z ro- dziną, konserwator zabytków okręgu lubelskiego; za dworkiem znajdował się dziki ogród ze starą lipą i ławkami. Zaciszne miejsce, a jednak w centrum miasta i w pobliżu znaczących insty- tucji, więc ogród szybko stał się miej- scem spotkań towarzyskich artystów,

80 nr 30 (2006) Juliusz Kurzątkowski i Józef Czechowicz literatów – można powiedzieć lubel- skiej elity kulturalnej. Spotykano się również w mieszkaniu księdza Ludwi- ka Zalewskiego, historyka i bibliofi la. W liście do siostry z 1931 roku Cze- chowicz pisze: Mam przyjemny pokój, cały zbiór (ze 40 sztuk) rysunków i drzeworytów ofi arowa- nych przez znajomych malarzy. Samych portretów własnych mam sześć sztuk róż- nych autorów. Malarze lubelscy (Kurząt- kowski, Wydra, Miklaszewski, Chomicz, Ziółkowski) bardzo się zaprzyjaźnili ze mną i często godziny spędzamy na miłych roz- mowach w kawiarni lub u mnie. Jedynym towarzystwem, z którym teraz utrzymuję kontakt, jest Koło Bibliofi lów.11 Co do wspomnianych portretów, Tade- usz Kłak pisze, że w czasie wojny prze- padły prawie wszystkie rzeczy Czecho- wicza, w tym także portret „zrobiony przez J. Kurzątkowskiego”.12 W 1931 roku nakładem „J. Czecho- wicza i S-ki” wydano Nowości lubelskie: katalog regionalny najwybitniejszych autorów miejscowych. Czechowicz na- pisał suplement do owego dzieła. Zna- lazło się w nim pod pozycją nr 7 nazwi- sko Kurzątkowskiego: rował także bezpośrednio druk owe- Juliusz Kurzątkowski, Za- Kurzątkowski Julian. Jak produkować se- go jedynego lubelskiego egzemplarza. mek III, linoryt, 1936. Ory- riami artystyczne okładki do czasopism Czechowicz bowiem tak pisał w lipcu ginał w zbiorach rodziny Kurzątkowskich. Bajkowo z ilustracjami z „Ogniska Naucz.” Lublin 1931 roku: nierzeczywisty Zamek Lu- 13 1929-1939. Poza tym pilnuję druku mojej ballady z tam- belski z ogromną wieżą to W 1932 roku ukazał się w Warszawie tej strony, którą się tłoczy w Państwowej jeden z ulubionych moty- tom wierszy Czechowicza ballada pod okiem J. Kurzątkowskiego.17 wów Juliana Kurzątkow- z tamtej strony. Autor planował jego Od 1930 roku Juliusz Kurzątkowski skiego. Na jednym z obra- 14 zów umieścił go w tle wydanie już od 1930 roku , a w lipcu współpracował ze Związkiem Nauczy- Bramy Grodzkiej, z której 1931 roku doszło nawet do przygoto- cielstwa Polskiego, m.in. należał do ko- w górę ulicy Grodzkiej wy- wania w Drukarni Państwowej w Lu- mitetu redakcyjnego i był kierowni- jechał Don Kichot i Sancho blinie odbitki korektowej15. Książka kiem artystycznym „Ogniska Nauczy- Pansa. Obraz ten stał się miała ukazać się nakładem Lubelskie- cielskiego”, organu ZNP. Był też w 1933 później pierwowzorem lo- go Ośrodka „Brama Grodz- go Towarzystwa Miłośników Książki, roku członkiem Zarządu ZNP. Józef ka - Teatr NN” a jej układ grafi czny zaprojektował Ju- Czechowicz pracował w Warszawie liusz Kurzątkowski. Na piętnastej stro- od 1933 roku jako redaktor w Wydzia- 7 Tamże, s. 130-131. nie odbitki umieszczono interesują- le Wydawniczym Zarządu Głównego 8 Tamże, s. 132. ce dane, dotyczące wykonania książki, ZNP. Zajmował również stanowisko se- 9 Por. tamże, s. 112, a kończy je zapis „układ grafi czny ju- kretarza redakcji „Głosu Nauczyciel- przypis 8. 10 Ireneusz Kamiński, 16 liusza kurzątkowskiego” . Kurzątkow- skiego”, później redaktora „Płomycz- W stronę alternatywnej ski, wnioskując ze słów poety, nadzo- ka” i „Miesięcznika Literatury i Sztu- historii Muzeum Lubel- nr 30 (2006) 81 Ludzie skiego – kustosz, „Lubel- ki”18. Niewykluczone, że właśnie dzięki z bram na ulicy Jezuickiej; drugie poka- skie Wiadomości Nu- uprzejmości Czechowicza w tym ostat- zuje go strzelającego z łuku na lubelskich mizmatyczne”, Lublin 2001, t. 10, s. 27, przy- nim piśmie zostały kilkakrotnie opu- łąkach. W latach siedemdziesiątych Ku- pis 47. blikowane grafi ki Juliusza Kurzątkow- rzątkowscy przekazali do Muzeum im. 11 List do Kazimiery skiego. Poeta sprawował swoisty mece- Czechowicza m.in. następujące pamiąt- Głuszewskiej, w: J. Cze- nat nad lubelskimi artystami i umożli- ki: egzemplarze „Płomyka” z lat trzydzie- chowicz, Listy, s. 150. 12 Tadeusz Kłak, Nad li- wiał im druk utworów w redagowanych stych z utworami poety, książkę Jan Ria- 19 stami Czechowicza, przez siebie pismach. binina Materiały do monografi i Lublina. tamże, s. 17; por. przypis Zbiór pamiątek po Józefi e Czechowi- Lublin w księgach wójtowsko-ławniczych 6., tamże, s. 152. czu w rodzinie Kurzątkowskich, oprócz XVII i XVIII wieku, zaopatrzoną w auto- 13 Warto podkreślić, że ów suplement nie zo- wspomnianego zbioru poezji, dopełniają graf Czechowicza, listy przysłane przez stał wydany. Rękopis jest dwa zdjęcia w albumie rodzinnym, z du- poetę z Francji do Juliusza Kurzątkow- w materiałach rękopi- żym prawdopodobieństwem ofi arowa- skiego, grafi kę poświęconą pamięci Cze- śmiennych Biblioteki Ło- ne kiedyś przez niego samego. Jedno to chowicza wykonaną przez Krzysztofa pacińskiego [przyp. red.]. znane ujęcie poety, wykonane w jednej Kurzątkowskiego. 14 Por. List do Józefa Ni- kodema Kłosowskie- go, w: J. Czechowicz, Li- sty, s. 138. 15 Por. List do Józefa Ni- kodema Kłosowskie- REKLAMA go, tamże, s. 148 (wraz z przypisem 2.); list do Wacława Gralewskie- go, tamże, s. 161; list do Wacława Gralewskiego, tamże, s.162. 16 Tadeusz Kłak, Czecho- wicza „Siedem wierszy o śmierci”, „Ruch Lite- racki” 1972, z. 6, s. 387; por. Józef Czechowicz, Ballada z tamtej strony, Lublin 1998. 17 List do Wacława Gra- lewskiego, w: J. Czecho- wicz, Listy, s. 161. 18 Józef Zięba, Czecho- wicz i muzeum jego imie- nia, Lublin 1980, s. 32. 19 Tadeusz Kłak, Nad li- stami. s. 19; Henryk Zwolakie- wicz, Spotkanie z Józefem Czechowiczem, w: Spot- kania z..., s. 163.

Reklama Biura Propagan- dy Konsumpcji Cukru w redagowanym przez Czechowicza „Kurierze Lu- belskim” nr 66, 6 marca 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

82 nr 30 (2006) Józef Łobodowski 1909–1988

Józef Czechowicz: Józef Łobodowski wa z ojczyzną, Lublin–Warszawa 1935; 1 Ludwik Zalewski, An- urodził się 19 marca 1909 roku w Pur- U przyjaciół, Lublin–Warszawa 1935; tologia współczesnych 1 poetów lubelskich, Lub- wiszkach na Suwalszczyźnie. Ojciec Demonom nocy, Warszawa 1936. lin 1939, s. 175-176. Polak był ofi cerem w armii rosyjskiej. Powyższa nota biografi czna została napisa- Wczesne dzieciństwo poety upłynęło na przez Józefa Czechowicza specjalnie do w Lublinie. Następnie z rodziną prze- Antologii współczesnych poetów lubelskich. bywa w Moskwie i na północnym Kau- Zredagował ją ks. Ludwik Zalewski. kazie. Rozpoczętą naukę w gimnazjal- ną w Jejsku przerwała rewolucja. Walki Wspomnienia z dzieciństwa białych z czerwonymi, terror biały i ter- – rewolucja ror czerwony zniszczył dobrobyt ro- Ludmiła Siryk: W pierwszych latach dziny i pozostawały na młodym chłop- po powrocie do Lublina pamięć [o tym, cu niezatarte wrażenia. Ojciec po- co przeżył] była koszmarem, który ety zginął w rewolucji. Młody „Czaruś wciąż do niego wracał: Baryka” po długiej tułaczce o głodzie Wraz z doświadczeniami kaukaskimi i chłodzie wrócił z matką w 1922 r. do spowodowało to u mnie wielką draż- Lublina. Tu poeta ukończył gimnazjum liwość na niedostatek i ludzką nędzę im. Hetmana Zamojskiego, tu również [...]. Po powrocie z Kaukazu miałem zaczął pisać. Studia na Uniwersytecie w oczach straszne sceny, byłem świad- Lubelskim [KUL] przerwała relega- kiem egzekucji z jednej i z drugiej stro- cja. Odtąd następuje szybko radyka- lizacja ideologiczna, której wyrazem publikacje poetyckie i publicystycz- ne. Poeta redagował: „Trybunę”, „Ba- rykady”, „Dźwigary”. Konfi skaty i pro- cesy, w których ratował go kolega po- eta Konrad Bielski, przecinały krótkie żywoty tych pism. W r. 1935 w ideolo- gii poety zachodzi zmiana. Wyrazem jej są artykuły w „Wiadomościach Lite- rackich” i współpraca z szeregiem pism codziennych i periodyków oraz reda- gowanie „Kuriera Lubelskiego” i „Wo- łynia”. W roku 1937 Łobodowski otrzy- mał Nagrodę Młodych P.A.L-u [Pol- skiej Akademii Literatury]. Obecnie mieszka w Warszawie. Bibliografi a: Słońce przez szpary, Lu- Józef Łobodowski. blin 1929; Gwiezdny psałterz, Lublin Fot. ze zbiorów WBP 1930; O czerwonej krwi, Lublin 1931; im. H. Łopacińskiego (rkps W przeddzień, Lublin 1932; Rozmo- 2156, k. 312). nr 30 (2006) 83 Ludzie

ny: Kozacy wieszali czerwonych, potem tyczno-przyrodniczego imienia hetma- czerwoni rozstrzeliwali białych i Koza- na Jana Zamoyskiego, przy ulicy Ogro- ków. Po nocach śniły się okrwawione dowej 10.[…] trupy, bałem się wejść sam do ciemne- Początkowo byłem uczniem jeśli nie go pokoju.2 wzorowym, to jednak przykładnym, Janusz Kryszak: Ten czas wojennego wybijając się wkrótce w przedmiotach i „stepowego” dzieciństwa […]opisał Ło- humanistycznych, które stały w tym bodowski po latach w swym pierwszym gimnazjum matematyczno-przyrodni- cyklu powieściowym złożonym z trzech czym bardzo wysoko, dzięki świet- tomów: Komysze (1955), W stanicy nym, wręcz wyjątkowym profesorom. (1958) i Droga powrotna (1961). W tym Polonistą był […] Paweł Gdula, zwany kontekście szczególnie trafna wyda- pieszczotliwie Pawełkiem. […] W siód- je się interpretacja Tymona Terleckie- mej klasie, do której przepychałem się go, który odczytał pisarstwo i biografi ę z wielkim trudem, zaczęła się moja ka- Łobodowskiego przez pryzmat Przed- riera literacka i teatralna. Zwracając ze- wiośnia Żeromskiego, widząc w poecie szyty z klasówkami często mówił: „Ło- ucieleśnienie literackiego pierwowzoru bodowskiemu nie postawiłem żadnego Cezarego Baryki. Rozpoznanie Terle- stopnia, bo musiałbym wszystkim in- ckiego jest tym cenniejsze, że eksponu- nym obniżyć”. A gdy o „Balladynie” na- je także cały ów dramat duchowy wpi- pisałem, że Słowacki sięgnął po temat sany w powieść, a zarazem przecież bę- nietzscheański, wyprzedzając literaturę dący zasadniczym rysem duchowej bio- na wiele lat, Gdula uznał, że moje wy- grafi i Łobodowskiego, który „jak boha- pracowanie jest na poziomie uniwersy- ter Przedwiośnia szamoce się w strasz- teckim i również stopnia nie wystawił. liwym objęciu arcypolskiej antynomii, „Bo gdybym mu dał celujący, nikt by nie jest sceną nieustającego konfl iktu mię- otrzymał dostatecznego.4 dzy prawem i wolą nieokiełzanego ży- Ludmiła Siryk: Nędza w rodzinie zmu- cia a ideą, między interesem klasowym siła przyszłego poetę do podejmowania a ojczyzną, między ludem i narodem”.3 różnych sposobów zarobkowania: pracy na poczcie, w telegrafi e, udzielania pry- 2 Ludmiła Siryk, Nazna- Lata szkolne – watnych lekcji uczniom. Za własne pie- czony Ukrainą. O twór- Gimnazjum im. J. Zamoyskiego niądze Łobodowski wydał pierwszy to- czości Józefa Łobodow- Józef Łobodowski: Po ukończeniu mik wierszy Słońce przez szpary (Lublin skiego, Lublin 2002, szkoły powszechnej w roku 1924 po- 1929) i wysłał go Julianowi Tuwimowi, s. 15-16. 3 Janusz Kryszak, O Jó- wstało pytanie: co dalej? Matka myśla- który obiektywnie oceniając i krytyku- zefi e Łobodowskim, w: ła przez jakiś czas o seminarium na- jąc, zachęcił go do przyszłej pracy twór- Lublin literacki 1932- uczycielskim, ale kierownik szkoły jej czej. Drugi tomik nosił tytuł Gwiezd- 1982, red. Waldemar to wyperswadował. „Pani syn jest zdol- ny psałterz (Lublin 1931). Oprócz pisa- Michalski i Józef Zię- ny. Seminarium nie daje prawa wstępu ba, Lublin, 1971, s. 240- nia własnych wierszy gimnazjalista za- 241. Cytat wewnętrzny: na wyższe studia”. […] Oczywiście, mia- czął przekładać na język polski wiersze Tymon Terlecki: Poezje ło być gimnazjum klasyczne. W Lubli- i pieśni ukraińskie (także rosyjskie i bia- Cezarego Baryki. Rzecz nie były dwa takie gimnazja: państwo- łoruskie).5 o Łobodowskim, „Tygo- we imienia Staszica i prywatne zwane W roku szkolnym 1928/29 Łobodowski zo- dnik Ilustrowany” 1937, nr 16. „Szkołą Lubelską”. Okazało się jednak, stał pierwszym redaktorem utworzonego 4 Józef Łobodowski, że u Staszica nie ma miejsc, „Szkoła Lu- w gimnazjum im. Zamoyskiego pisemka Wspomnienia lubel- belska” zaś odpadała ze względu na wy- szkolnego „W Słońce”. Inicjatorem powsta- skie, „Kresy” 1991, nr 8, sokie wpisowe, na które mojej matki nie nia pisma był polonista Paweł Gdula. s. 130-131. 5 Ludmiła Siryk, Nazna- było stać. […] Więc nolens volens trze- Józef Łobodowski: Redagowanie mie- czony…, s. 15. ba było zdawać do gimnazjum matema- sięcznika z miejsca narobiło mi zajad-

84 nr 30 (2006) Józef Łobodowski

łych wrogów, gdyż ponoszony tempe- Józef Łobodowski. Fot. ze ramentem i przekonany o własnych zbiorów WBP im. H. Łopa- racjach, nie liczyłem się z niczym i ni- cińskiego (sygn. 1229/II, nr 3418). kim. Pisywałem artykuły na różne te- maty, drukowałem wiersze i przekła- dy. Zacząłem używać pseudonimów, aby moje nazwisko nie powtarzało się za często. Opinie były różne, a najbar- dziej rozpowszechniona: czy wyrobi się z niego prawdziwy poeta, to dopie- ro czas pokaże, ale już widać, że będzie z niego eseista i publicysta.6 „Skandalista” i „komunista” Irena Szypowska: W latach, gdy Łobo- dowski kończył gimnazjum [przełom lat dwudziestych i trzydziestych], mło- dzież bardzo się radykalizowała. Był to okres wielkiego załamania gospodar- czego w całej Europie, szczególnie bole- sny i ciężki w Polsce, która nie zdążyła ducciego, laureata Literackiej Nagrody jeszcze okrzepnąć i zbudować mocnych Nobla oraz twór czością Włodzimierza podstaw samodzielnej egzystencji. Wieś Majakowskiego. Wiersz tytułowy za- była ciągle bardzo biedna, w miastach wierał strofę: zaczynało być trudno o pracę. W całej Europie odczuwało się kryzys systemu a ziemia dudni pod nami demokratyczno-parlamentarnego, któ- i wzbiera groźną nowiną ry wybrali dla siebie także Polacy od- wygraża pięściami jak wiec, twarzający swą państwowość po pierw- że trzeba porwać się z miejsca, szej wojnie światowej. Wyrażało się to ogromny sztandar rozwinąć, w popularności ideologii faszystow- że trzeba coś zrobić, gdzieś biec. skiej i eksperymentu komunistycznego szczególnie wśród młodych, łatwowier- Buntowniczo nastawieni młodzi robot- nych i niecierpliwych. Pierwsze jeszcze nicy, uczniowie i studenci rozpłomie- nieznaczne przejawy niepokoju i sza- niali się, gdy Łobodowski w swym gra- motania się młodzieży zasygnalizował natowym mundurze telegrafi sty (a nie Stefan Żeromski w swej ostatniej powie- w smokingu z kwiatem w butonierce) ści. „Poezją Cezarego Baryki” nazywa- z ekspresją recytował swe wiersze. Wy- no buntownicze wiersze Łobodowskie- rażał ich uczucia, gotowi byli razem go. Obaj w dzieciństwie przeżyli rewo- z nim „coś zrobić, gdzieś biec”. Nato- lucję w Rosji, wrócili do Polski i tu znów miast na pytanie, co zrobić i gdzie biec zarazili się bakcylem komunizmu. [...] skwapliwie odpowiadali młodym idea- W 1931 roku wyszedł [...] w dwustu pięć- listom „doświadczeni towarzysze”, któ- dziesięciu egzemplarzach tomik O czer- rzy nie wiadomo jak i kiedy, wciągali wonej krwi składający się z utworów re- w wir pracy agitacyjnej. wolucyjnych, wyrażających bunt prze- Poezja Łobodowskiego odpowiadała ciw obowiązującej moralności i wszyst- rodzącej się awangardzie artystycznej, kim autorytetom. Był on zainspirowany nowemu pokoleniu poetów, debiutują- 6 Józef Łobodowski, Odami barbarzyńskimi Giosue Car- cych w latach trzydziestych i odrzuca- Wspomnienia…, s. 133. nr 30 (2006) 85 Ludzie

Na sąsiedniej stronie jących zarówno tradycje skamandryc- W radykalnych kołach młodzieżowych – notka z „Expressu Lubel- kie jak i wzory tworzone przez Przybo- i inteligenckich, stał się popularny jako skiego” (6 stycznia 1924, sia i Peipera, „papieży” awangardy kra- „poeta skonfi skowany”. [...] s. 4) ilustruje, jak w przed- wojennej Polsce rozumia- kowskiej. Czesław Miłosz pisał: „Łobo- Łobodowski środowisku Lublina na- no wolność słowa i auto- dowski jest wyjątkowo poważnym pi- dawał ton barwną osobowością poety- rytet władzy, a także od- sarzem [...] ten człowiek głosem ochry- chuligana, pełnego temperamentu pub- daje atmosferę panującą płym od agitatorskiego wrzasku mówi licysty, inicjatora wielu pomysłów wy- w przestrzeni publicznych do nas przejmująco i przekonująco”7. dawniczych i obyczajowych” 10. wypowiedzi, w której po- ruszali się – jako działa- Tom O czerwonej krwi został skonfi - W roku 1933 poeta został wybrany do cze, redaktorzy czy litera- skowany. Odbyła się rozprawa sądowa. Zarządu Związku Literatów oddziału ci – również Czechowicz, Oskarżony bronił się dowodząc, że jego w Lublinie, a w latach 1934-1935 pełnił Łobodowski i pozostałe wiersze stanowiły tylko echo lektur: funkcję prezesa Związku. Uważano go osoby z ich środowiska. „Dlaczego wiersze Carducciego są po- za „współtwórcę awangardy lubelskiej”. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. lecane w gimnazjum jako lektura nad- Po usunięciu z KUL rozpoczął działal- obowiązkowa, czy dlatego, że otrzymał ność wydawniczą, redagując proleta- Nagrodę Nobla? Bo przecież u Carduc- riackie miesięczniki „Trybuna” (1932- ciego jest dużo wierszy ateistycznych, 1935), „Barykady” (1932), „Dźwigary” rewolucyjnych na przykład Hymn do (1934-1935). Sukcesu na tej płaszczyź- szatana – wycofajcie Carducciego z bi- nie nie osiągnął, bowiem były to czaso- bliotek szkolnych!” – mówił Łobodow- pisma „o radykalnym profi lu ideowym ski na Sali sądowej Bronił go znany ad- i należały wśród czasopism lubelskich wokat lubelski Kazimierz Miernowski, do najczęściej konfi skowanych”11. przyjaciel Czechowicza. [Dodajmy, że Młody pisarz, zaangażowany na prze- według innych relacji w tej rozprawie łomie kilku lat w twórczość rewolucyj- uczestniczyli adwokat Konrad Bielski ną nie cieszył się dobrą sławą w kręgach i adwokat z Warszawy Emil Breitner, rządowych. Stał się znany z powodu jednocześnie krytyk literacki]. Poza procesów, wyroków i konfi skat utwo- konfi skatą żadnej kary na oskarżonego rów. Bilans działalności prokomuni- 7 Czesław Miłosz, Lub- nie nałożono.8 stycznej w latach 1932-1934 wyglądał lin żyje, w: tenże, Przy- Józef Łobodowski: Endecka opinia dość okazale. Dziesięć konfi skat, jeden gody młodego umy- słu. Publicystyka i pro- miasta z miejsca uznała mnie za ko- areszt zakończony zwolnieniem za kau- za 1931-1939, oprac. munistę, podejrzewając, że pieniądze cją, blisko miesięczny pobyt w więzie- Agnieszka Stawiarska, na wydanie książki dostałem od partyj- niu wojskowym. [...] W czasie wydania Kraków 2003, s. 65. nych Żydów. „Żydokomuna” była sło- [...] tomiku W przeddzień (Lublin 1932) 8 Irena Szypowska , Ło- bodowski. Od „Atama- wem załatwiającym wszelkie wątpliwo- i dopiero zakończonych procesów są- 9 na Łobody” do Seniora ści. dowych, Łobodowski niespodziewa- „Lobo”, Warszawa 2001, W tym czasie Łobodowski był już studentem nie został wzięty do wojska i skierowa- s. 25-27. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na ny do szkoły podchorążych przy 44 Puł- 9 Józef Łobodowski, Wspomnienia…, s. 134. wydziale prawa (maturę zdał w 1931 roku). ku Strzelców Kresowych stacjonującym 10 Za: L. Siryk, Nazna- Niestety, 5 lutego 1932 Łobodowski został w Równem [...]. czony…, s. 16. Sformu- wydalony z KUL-u. W Równem Łobodowski zakochał łowania „poeta skonfi - Ludmiła Siryk: Wydarzenie to zamknę- się w Zuzannie Gińczance, „wyjątko- skowany” użył sam Ło- ło mu drzwi do wszystkich uczelni w Pol- wo pięknej dziewczynie i utalentowa- bodowski np. w swoim 12 tekście pt. Białe plamy sce dlatego, że rektor wysłał do wszyst- nej poetce” . [...] Podczas służby za- na mapie („Kultura”, Pa- kich uniwersytetów w kraju pisma, któ- proszono Łobodowskiego do Warsza- ryż 1956, nr 2). re można było traktować jak „wilczy bi- wy na tzw. „Najazd Awangardy Poety- 11 Tamże, s. 17. let”. Łobodowski praktycznie nie mógł ckiej”, który miał się odbyć 11 marca 12 Wacław Iwaniuk, Ostatni romantyk, „Kre- starać się o przyjęcie na inny uniwersy- 1934 roku i otrzymał z tej okazji od kie- sy” 1991, nr 7, s. 60. tet w celu kontynuacji rozpoczętej nauki rownictwa urlop. Na dzień przed wy-

86 nr 30 (2006) Józef Łobodowski

nr 30 (2006) 87

Józef Łobodowski jazdem niespodziewanie aresztowano ne miasto niemało ma zmartwień z po- Na sąsiedniej stronie: go, oskarżając o głoszenie „propagan- wodu brzydkich postępków poszumli- całostronicowa reklama dy komunistycznej”13 w szkole podcho- wej Łobody. Poeta, działacz politycz- z pierwszego numeru „Try- buny” (1 marca 1932). Pis- rążych. Oto zamiast do Warszawy Ło- ny, redaktor „Kuriera Lubelskiego”, au- mo w zbiorach WBP bodowski udał się pod strażą do okrę- tor odezw i plakatów – tyle funkcji ży- im. H. Łopacińskiego. gowego więzienia w Lublinie. W stoli- ciowych wystarcza w zupełności do za- cy zaś [...] wiersz Łobodowskiego pt. kwalifi kowania ich posiadacza jako wa- 13 J. Łobodowski, Wspo- Piłsudski przeczytał Henryk Ładosz. riata i „typa, który się rzuca”. 17 mnienia …, s. 135. Utwór wywołał „bezprzecznie najwięk- Jest to utalentowany poeta i warto go 14 Tamże, s. 136. 15 sze wrażenie”14 [...]. Zyskał także pozy- czytać. Krytycy należący do młodych L. Siryk, Naznaczo- ny…, s. 16-18. tywną ocenę redaktora dziennika „Ga- grup literackich powinni napisać po- 16 Za: Tadeusz Kłak, „Lu- zeta Polska” Ignacego Matuszewskie- chlebne recenzje. Tak pochlebne, aby belskie” powieści Józefa go i sekretarki Piłsudskiego Kazimiery zrównoważyły pogardliwy stosunek do Łobodowskiego,w: Lite- Iłłakowiczówny. Dowiedziawszy się od młodzieży ze strony „ofi cjalnej” litera- Czechowicza o przyczynach nieobec- tury.18 Wit[old] Chomicz, Schadz- ności autora, obronili młodego poetę. O problemach Łobodowskiego z cenzurą ka konspiratorów, „Dźwiga- Sąd szybko rozstrzygnął sprawę na jego i wymiarem sprawiedliwości w roku 1932 ry” nr 1 z listopada 1934. korzyść. Wkrótce Łobodowski został pisze Czechowicz w „Barykadach” nr 1 (s. 43- Być może grafi ka ta w ja- kimś sensie oddawała na- zwolniony ze służby wojskowej i znów 44): stroje panujące w redakcji. oddał się pracy twórczej.15 Józefowi Łobodowskiemu, którego książ- Pismo w zbiorach WBP im. Burzliwy lubelski okres lat 1932-1933 opi- ka o czerwonej krwi została w styczniu H. Łopacińskiego. sze Łobodowski w autobiografi cznym cyklu powieściowym Dzieje Józefa Zakrzewskie- go. Tak podsumował te lata: Przyszła matura, po maturze uniwer- sytet, pierwsze artykuły w prasie, krót- ka działalność w Związku Młodzieży Demokratycznej, awantury politycz- ne i osobiste, konfi skaty i procesy są- dowe. Młody Zakrzewski [czytaj: Ło- bodowski] stał się znaną osobistością. Jedni widzieli w nim zdolnego trybuna politycznego i dobrze zapowiadające- go się publicystę, inni – warchoła i, kto wie, czy nie komunistycznego agenta. Policja zaczęła deptać mu po piętach, panny z lepszych domów, dawne part- nerki z gimnazjalnych tańcówek i tea- tru amatorskiego przestały odpowiadać na ukłony, na uniwersytecie miał cią- głe nieprzyjemności, matka załamywa- ła ręce.16 W 1932 r. w grudniowym „Pionie” Czesław Miłosz zamieścił artykuł Lublin żyje poświę- cony Łobodowskiemu: Józef Łobodowski – to enfant terrible Lublina. Z tych szczupłych informacji, jakie mamy o jego postaci, możemy już wywnioskować, że cichutkie i bogoboj- nr 30 (2006) 89 Ludzie ratura i pamięć kultury, bieżącego roku skonfi skowana, doręczo- i nosił tytuł „Trybuna”. Jako redaktor na- dz. cyt., s. 326-327. no przed dwoma miesiącami akt oskar- czelny i odpowiedzialny widnieje Józef 17 Czesław Miłosz, Lub- lin żyje, w: tenże, Przy- żenia między innemi zarzuca się tam Łobodowski, a jako wydawca Zbigniew gody młodego umysłu, podburzanie do nieposłuszeństwa wła- Chomicz, brat wybitnego młodego pla- s. 65. dzom szerzenie nienawiści klasowej ce- styka Wita, który opiekował się sprawa- 18 Tamże, s. 68. lowe obrażanie uczuć religijnych bluź- mi grafi cznymi pisma. 19 Józef Czechowicz, noty, „Barykady” 1932, nierstwo i wreszcie obrazę moralności Po pierwszych numerach ataman nr 1, s. 43. publicznej przez wypowiadanie bez- opuszcza stanowisko kierownika pisma. wstydnych myśli i wyrazów – oskarżo- „Trybuna” wychodzi w tymże roku po nemu grożą cztery lata ciężkiego wię- przerwie wakacyjnej już jako miesięcz- zienia jednocześnie doręczono akt nik (poprzednio dwutygodnik) i zawę- oskarżenia w drugiej sprawie którą wy- ża swój zakres treściowy do spraw mło- toczyła prokuratura za wiersz druko- dzieżowych i pośrednio związanych wany w szóstym numerze trybuny p.t. z życiem młodzieży. [...] Łobodowski słowo do prokuratora natomiast trze- w dniu 1 października 1932 r. wypuścił cią konfi skatę tomu poezyj tegoż autora nowy miesięcznik literacko-społeczny p.t. w przeddzień sąd okręgowy w lubli- „Barykady” i podpisał go jako wydaw- nie na posiedzeniu z dnia 11 lipca 1932 ca i redaktor. roku postanowił uchylić, nie dopatrując Pierwszy numer „Barykad” miał cha- się „w treści książki cech przestępstwa” rakter w przeważającej części poetycki. – przewodniczył rozprawie sędzia szu- Otwierał go piękny wiersz Czechowi- lakowski19. cza „Eros i Psyche”. Powstałe jednak kłopoty fi nansowe Redaktor zahamowały na krótki okres aktywność Wacław Gralewski: Po ukończeniu Łobodowskiego, która uzewnętrzniła gimnazjum im. Zamoyskiego zaczął się znowu w postaci nowego periody- studiować prawo na KUL-u. Z miejsca ku zatytułowanego „Dźwigary”. Ukazał nawiązał kontakt ze Związkiem Mło- się on w 1934 r. Tym razem Łobodowski dzieży Demokratycznej, który posta- nie podpisuje go ani jako redaktor, ani nowił wydawać własne pismo. Pierw- wydawca. Wyręcza go w tym wymaga- szy numer wyszedł 1 marca 1932 roku nym wówczas akcie prawnym jego oso-

W obronie Franciszki Arnsztajnowej

Do redaktora „Wiadomości Literackich” Proszę o zamieszczenie kilku słów poniższych, które napisane zostały pod wpływem oburzenia i obrzydzenia, jakie mnie ogarnęło po przeczytaniu Nr 34 „Prosto z Mostu”. Proszę mi uwierzyć, że nie chodzi mi tu o dalsze przeciąganie polemiki osobistej, aczkolwiek p. Piasecki i tym ra- zem popełnił szereg nieścisłości czy też fałszów. Pragnę jedynie zareagować na ton, w jakim p. Pietrkiewicz w przedrukowanym z „Myśli Narodowej” wierszyku ośmiela się pisać o poetce lubelskiej, Franciszce Arnsztajnowej. Arnsztaj- W obronie zasługi – list nowa jest z pochodzenia Żydówką, stąd też zapewne lekceważące zestawienie jej z „Turowe- Wacława Łobodowskie- rem, Łazowerem i Frydkiem” i umieszczenie w sąsiedztwie obelżywej uwagi o pederastach. Nie go w obronie Franciszki pierwszy to raz zdarza się pp. „nacjonalistom”. Czytaliśmy już kiedyś coś takiego o sędziwej pi- Arnsztjnowej zaatakowa- sarce w „Podbipięcie”. Żydówka! – i sprawa przesądzona. nej w piśmie „Prosto z Mo- Pp. Publicyści zapomnieli jednak dodać, że ta Żydówka prowadziła intensywną pracę niepodle- stu”, „Wiadomości Literac- głościową w Lublinie mniejwięcej wtedy, gdy babcia niejednego „narodowego” redaktora chodziła kie” nr 32 (718), 1 sierpnia w rudej peruce, że jej dom w Lublinie był przystanią dla wszystkich konspiratorów i żołnierzy 1937, dział „Koresponden- Niepodległości, jacy się wówczas przez miasto przewijali. W uznaniu owych zasług ta Żydówka, cja”, s. 8. którą dziś byle niepełnoletni pętak bierze na cel swoich grafomańskich wyczynów została kilka-

90 nr 30 (2006) Józef Łobodowski bisty entuzjasta, „adiutant”, Kazimierz obciążony długami musiał zwinąć ga- 20 Wacaw Gralewski, Wójcik, biorąc na swe barki odpowie- zetę.20 Watacha atamana Ło- bodi, w: tamże, Ogni- dzialność i ewentualne konsekwencje. Problemy Łobodowskiego z wydawaniem ste koła, Lublin 1963, „Dźwigary” zostały nazwane „miesięcz- „Kuriera Lubelskiego” inaczej naświetla Ire- s. 175-177. nikiem poświęconym sprawie polskiej na Szypowska: 21 Irena Szypowska, Ło- kultury proletariackiej”. Pierwszy nu- 14 października 1932, po ustąpieniu bodowski…, s. 30. mer otwiera reprodukcja świetnej ilu- Czechowicza, objął Łobodowski re- stracyjnej grafi ki Jana Samuela Mikla- dakcję „Kuriera Lubelskiego” i od razu szewskiego... „Joanna D΄arc”. To czaso- zaczął drukować artykuły wyrażające pismo też w większej części zapełnione aprobatę dla sowieckiego systemu go- zostało poezją. Wiersze zamieścili i Je- spodarczego. Numer z 24 październi- rzy Zagórski, i Stanisław Piętak, i Józef ka z artykułem Dnieprostroj symbolem Czechowicz, i Jerzy Putrament i wielu został skonfi skowany, a Wydział Bez- innych z właściwym redaktorem jako pieczeństwa Publicznego wysłał do Mi- autorem na czele. Mocny dział publicy- nisterstwa Spraw Wewnętrznych in- styczny był uzupełnieniem działu poe- formację, że nowy redaktor utrzymu- tyckiego. je kontakty z działaczami komunistycz- „Dźwigary” są ostatnią pozycją wy- nymi i z tego powodu wzięty jest pod dawniczą w Lublinie Łobodowskiego. obserwację.21 Próbował on jeszcze wypłynąć na szer- W efekcie cofnięto wszystkie prenumeraty sze wody wydawnicze za pomocą pra- pisma przez urzędy państwowe, sprzedaż sy codziennej i zaczął wydawać „Ku- spadła i 20 listopada Łobodowski zrezy- rier Lubelski” [14 pażdziernika 1932 – gnował z redagowania najpopularniejszej 20 listopada 1932]. Ale takie wydawni- lubelskiej gazety. ctwo wymaga dużego doświadczenia, specjalnych zdolności organizacyjnych, Zerwanie z komunizmem systematycznej pracy no i... gotówki na Jadwiga Sawicka: W latach trzydzie- przetrzymanie pierwszego okresu – za- stych (1935) poeta zrywa z komuni- nim pismo się przyjmie i zacznie dawać zmem, na swój sposób – dramatycznie dochody. Tu załamanie nastąpiło szyb- i spektakularnie. Przechodzi od apro- ko i niefortunny wydawca i redaktor baty rewolucji do negacji. Po latach na-

krotnie odznaczona przez Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. Potrafi ła wreszcie wychować swego syna, ś.p. Jana Arnsztajna, na dzielnego ofi cera polskiego, który wprost z szeregów skautowskich po- szedł na pole chwały, a jak tam sobie poczynał, sprawdźcie, panowie, we właściwych papierach. Pan Pietrkiewicz, który nie tylko prochu ale nawet zupy rekruckiej jeszcze nie wąchał, powi- nienby zrozumieć, jaki dystans dzieli go od tej Żydówki, którą łaskawie raczy znieważać. Tu nie chodzi o fi losemityzm czy antysemityzm. Tu chodzi po prostu o elementarną przyzwo- itość w stosunku do kobiety, pisarki i patriotki, która nie potrzebuje dowodów uznania od pp. Pietrkiewiczów i Piaseckich, bo je miała od takich ludzi, jak Stefan Żeromski p. i Józef Piłsud- ski. Tyle co do meritum tej sprawy. A do p. redaktora „Prosto z Mostu” przy okazji załączam uniżoną prośbę. Nie pisz pan od- powiedzi na ten list o lubelskich szyldach. Jak tam było, to było, nie ulega wszakże wątpliwo- ści, że zdemolowanie po pijanemu szyldu dowodzić może wyłącznie awanturniczego usposobienia i skłonności do kieliszka, natomiast wyczyny, które się pod pańskim kulturalnym protektoratem dzieją w ostatnich czasach w „Prosto z Mostu”, są dowodem jaskrawego duchowego prostactwa, tem gorszego że bijącego w sędziwą kobietę, która zapewne nie zechce poniżać swojej starości obroną przed napaściami ekonomskich synków.

Józef Łobodowski (Lublin) nr 30 (2006) 91 Ludzie

pisał o niektórych przyczynach swojej Do Warszawy napisałem konwersji: i poprawę obiecałem Dochodziły mnie słuchy o tym, co u ministra głowa bystra działo się na Ukrainie w strasznych gło- nie podjął mnie źle. dowych latach 1932-33. Niepokoił ros- A minister jak powiedział nący terror w Rosji Sowieckiej i odpy- zaraz o tym Drymer wiedział chał dogmatyzm polskich komunistów. wydał rozkaz, znikła troska Mnożyły się wątpliwości co do rzeczy- wypuścili mnie. wistej przyczyny samobójstwa Maja- Potem zaraz forsę dali kowskiego, śmierci Gorkiego. do współpracy zapraszali [...] Po zerwaniu z komunizmem Ło- i na wódzię dobrzy ludzie bodowski całą energię twórczą kieru- prowadzili wciąż. je na obronę spraw ukraińskich. [...] Był – Jeszcze rok a – rzekł mi – synu w szerokim znaczeniu człowiekiem po- masz na czoło liść wawrzynu – granicza. Pograniczność ujawniła się i tą razą z burżuazą w jego twórczości wieloaspektowo, w jednym kole krąż. m.in. jako fascynacja przestrzenią wo- A poetka Iłła-Ałła łyńską, kresową. Poświęcił Wołyniowi, swe poparcie obiecała a także miastu swojej młodości (Lublin co mówiła to zrobiła – „miasto krzyczącej młodości”) wiele bardzo byłem rad. utworów.22 Przyjmowali mnie w pałacach W Lubelskiej szopce politycznej [nie cho- i mówili jesteś caca. dzi tu o szopkę „Refl ektora”, lecz autorskie Pisz tak dalej a pochwali dzieło Łobodowskiego] napisanej przez ciebie cały świat. Łobodowskiego i wydanej w 1937 roku Na tym koniu dalej jadę (nakładem Okręgu II Związku Rezerwistów) nieźle sobie dając radę dokonał autobiografi cznego wyznania piszę wierszyk przyjdzie pierwszy i rozrachunku z przeszłością: i już forsę mam. Wacław Gralewski: Szopka kończy się Tylko ten „Lubelski Kurier” monologiem atamana Łobodi. Mówi kiedy wspomnę wpadam w furię on: roczek drugi płacę długi Straszny z tego kram. Oj, w Lublinie, w tym Lublinie tak powoli woda płynie – Trudno o bardziej szczerą wypowiedź. jak się wybić Podkreślić warto i ten szczegół, że pod- by nie chybić – czas przedstawień szopki autor sam re- głowiłem się tam cytował swe wyznanie. I orzekłem – nie ma rady – Szopka wywołała dość duże wraże- trzeba wydać „Barykady” – nie i poruszenie w Lublinie. W reda- od konfi skat do nazwiska gowanym przez siebie „Expresie Lu- szybko dojdę sam. belskim” w dniu 8 grudnia 1937 roku I zagrałem na tej strunie umieściłem recenzje. Omawiając owe i stanąłem przy komunie końcowe wyznania, określiłem je na- w Kominterniem służył wiernie stępująco: „Pomysł fi nału jako pewne- kilka ładnych lat. go rodzaju autorecitalu poetyckiego Parę razy mnie wsadzili, był oryginalny. Było to chwilami wy- 22 Jadwiga Rawicka, Wo- ale zaraz wypuścili, znanie poety, a chwilami »Spowiedź łyń poetycki w prze- strzeni kresowej, War- raz ostatni w ciężkiej matni chuligana«, wyładowana w formę eks- szawa 1999, s. 54-56. na kolanam padł. presji literackiej.

92 nr 30 (2006) Józef Łobodowski

Recenzja wywołała silne echo. Była gących spokojnie patrzeć na jego ostra, ale i rzeczowa. Łobodowski za- prowokacyjne zachowanie, złe powiedział napisanie odpowiedzi po- maniery, zepsute zęby, brud- lemicznej, ale ostatecznie obietnicy nie ne paznokcie, żółtą futury- dotrzymał. Być może doszedł do wnio- styczną koszulę i nadmierną sku, że recenzję po jego wyznaniach na- pewność siebie. Ale młodzi leży uważać za kropkę nad „i”. urządzali mu huczne owa- Na koniec informacja o miejscu druku Lu- cje, gdy krzyczał: „Rozwala- belskiej Szopki Politycznej: „Odbite czcion- my wasz stary świat!”. kami: »Drukarni Popularnej« A. Michalski Podobna atmosfera skan- i J. Rybiński w Lublinie, Żmigród. 23 dalu, ekscytacji, uwielbienia a także czujności (ze strony Łobodowski zapamiętany policji) towarzyszyła „atamano- A jaki był Łobodowski w oczach znajo- wi Łobodzie”, gdy czytał swe wy- mych? wrotowe wiersze i prowokował za- Wacław Gralewski: Niski, krępy, silnie chowaniem odbiegającym od przyję- zbudowany, o profi lu boksera, choć tro- tych konwencji. „Zawsze gardziłem ci- H[enryk] D[onga], Józef chę asymetryczny, łączył w sobie cechy szą zasiedziałych mieszczan” – powie Łobodowski. Karykatu- intelektualisty z temperamentem chuli- o swej młodości. ra Łobodowskiego wy- gana. Tkwiło w nim jakby dwóch ludzi Obaj: Rosjanin i Polak pochodzi- korzystana w Antologiii współczesnych poetów – poetę podjudzał awanturnik. Zainte- li „z dobrych domów” i obaj wcześnie lubelskich, Lublin 1939. resowania jego były równie silne w spra- straciwszy ojców, wychowywani byli Oryginał w zbiorach WBP wach artystycznych, jak też społecz- przez matki w warunkach ciężkich, im. H. Łopacińskiego (rkps nych, politycznych i sportowych. Rzut- znacznie trudniejszych niż te, w jakich 2156, k. 328). ki, energiczny, zdolny do pracy i dużych upływało ich wczesne dzieciństwo. Ło- wysiłków, dysponował naprawdę koza- bodowski był zafascynowany posta- ckim zdrowiem i wytrzymałością. [...] cią Majakowskiego i jego poezją, któ- Pisał wiersze, organizował imprezy, zaj- rej dynamizm i witalizm były mu bli- mował się publicystyką i wydawaniem skie, choć poetycko – obce. [...] Prze- różnych periodyków.24 kładał jego wiersze, napisał o nim utwór Anna Kamieńska: Chodziłam jeszcze Majakowskiemu. Studiował dzieje jego do gimnazjum. Ktoś kiedyś na ulicy po- życia i śmierci. Książka Wiktora Woro- 23 kazał mi poetę Józefa Łobodowskiego. szylskiego o rosyjskim poecie pozosta- Tamże, s. 178-180. 24 Wacław Gralewski, Szedł przez całą szerokość Krakowskie- ła na stole, gdy Łobodowski śmiertelnie Watacha atamana…, 26 go Przedmieścia, jakiś ogromny, kan- chory, na zawsze opuszczał swój dom. dz. cyt., s. 175-176. ciasty, jak mi się wydawało, dziki i kud- Wacław Gralewski poświęcił Łobodowskie- 25 Anna Kamieńska, Po- łaty. Ludzie ustępowali mu z drogi. Miał mu opowiadanie Wataha atamana Łobodi. eta Wacław, w: Lublin 25 literacki 1932-1982, wygląd boksera. Hasła związane z Łobodowskim: m.in. s. 217. Irena Szypowska: Kilkanaście lat „W Słońce” (s. 242), „Trybuna” (s. 363), „Bary- 26 Irena Szypowska, Ło- wcześniej tak samo po Odessie chodził kady” (s. 368), „Dźwigary” (s. 278), „Skanda- bodowski…, s. 28-29. dwudziestoletni Włodzimierz Maja- le literackie Józefa Łobodowskiego (1932)” kowski, wywołując niechęć, oburzenie (s. 365), „Dzieje Józefa Zakrzewskiego” i lęk „porządnych obywateli”, nie mo- (s. 371), „Knajpa ojca Grudnia” (s. 311).

Autograf Józefa Łobo- dowskiego na odwrocie fotografi i ze zbiorów WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2156, k. 312). nr 30 (2006) 93 Józef Łobodowski i Czechowicz

1 Za: Tadeusz Kłak, „Lu- Łobodowski – Czechowicz niakiem krnąbrnym i o zbyt zjeżonym karku, belskie” powieści Józe- aby taka operacja mogła się udać. Z zarzucania fa Łobodowskiego, w: Li- W stosunkach między Łobodowskim i Cze- teratura i pamięć kul- chowiczem, nie brakowało napięć. sieci łowca szybko zrezygnował. tury, Lublin 2004, red. Tadeusz Kłak: [Były one spowodowa- W innym miejscu tego szkicu Łobo- Sławomir Baczew- ne] różnicą wieku i doświadczeń, a tak- dowski napisał, iż niewiele brakowa- ski, Dariusz Chempe- ło, a byłoby doszło między nim a Cze- rek, s. 338-339. Por. Jó- że odmiennością postaw ideowych i ar- zef Łobodowski, O cy- tystycznych. […] Niemałą też rolę od- chowiczem do całkowitego zerwania, ganach i katastrofi stach grywała niewątpliwie walka o miejsce a poza tym zwrócił uwagę na to, że I, „Kultura” 1964, nr 7, w grupie, a nawet o jej przywództwo. z upływem czasu również wokół innych s. 41; Tadeusz Kłak, osób zaczęły się skupiać nowe konstela- Awangarda lubelska, Na ten ostatni moment zwrócił uwagę w: tenże, Stolik Tade- sam Łobodowski […]: cje poetyckie. Miał on niewątpliwie na usza Peipera. O strate- Czechowicz nie był w pożyciu człowiekiem ła- myśli i ten krąg, który tworzył się także 1 giach awangardy, Kra- twym. Wbrew łagodnym pozorom odznaczał wokół jego osoby. ków 1993, s. 146-147. się wielką apodyktycznością. [Przecież] o so- W numerze „Trybuny” nr 3 (1932) w dziale bie napisał: „Dusze chce łowić Józef Czecho- „Nowe wydawnictwa” Łobodowski oma- wicz”. Tego rodzaju łowcy każdą schwytaną du- wia tom Czechowicza pt. Ballada z tamtej szę chcą prowadzić na smyczy, choćby nawet strony: jedwabnej, ale na smyczy. Byłem wtedy szcze- Nowy tom Czechowicza jest nowem ob- jawieniem czystej i bujnej poezji. W po- równaniu z Dniem jak codzień bardziej chyba jednolity i zwarty, odcina się od przeciętnej produkcji wierszowanej nie tylko wytrzymaniem strony formal- nej, o co teraz bywa najłatwiej, ale prze- dewszystkiem niesłychanem napięciem poetyckiej wyobraźni. To jest już inny świat, gdzie migotliwe skrawki rzeczy- wistości są pretekstem nie celem, a sło- wa unoszone głębokim nurtem wzru- szeń brzmią, jak fujarkowe echo z „tam- tej strony”. Wyróżniłbym monotonnie senne Przez kresy, Samobójstwo i cu- downy w swej niesamowitej śpiewności wiersz tytułowy. Czytelnik przyzwyczajony do poe- tyzującej pianki, do werbalizmu i ła- twej gadatliwości przejdzie do porząd- ku dziennego nad tą książką, inny znaj- Józef Łobodowski. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Łopa- dzie cały świat przeżyć i wzruszeń za- cińskiego (sygn. 3814/II, mknięty w patetycznie skromnych poe- nr 13095). zjach Czechowicza. 2

94 nr 30 (2006) Józef Łobodowski i Czechowicz

Również w pierwszym numerze „Dźwiga- Tyle lat, o Lublinie, byliśmy ci wierni, rów” (ukazały się trzy) z listopada 1934 Ciągnęła nas tu jakaś siła tajemnicza. w tekście Na froncie poetyckim Łobodow- Lecz wszystko się skończyło. Dusza Czechowicza ski poświęca obszerny fragment (s. 67-69) Na Niecałej ulicy wieczorami straszy omówieniu nowego zbiorku poezji Czecho- I nie chce już powracać, łez nie pomnąc naszych.5 wicza W błyskawicy. Wzruszające są odwołania Łobodowskiego Łobodowski wprowadził Czechowicza (pod w Balladzie lubelskiej do poezji Czechowi- nazwiskiem Henryka Gulewicza) do swojej cza i do miejsc, z którymi był związany: autobiografi cznej powieści Dzieje Józe- fa Zakrzewskiego, a na łamach paryskiej Pachnie chlebem rozczynionym z piekarń, „Kultury” w kilku odcinkach opublikował pachnie sianem w Czechowicza wierszach. obszerny artykuł pt. O Cyganach i katastro- Żaden pies na przedmieściu nie zaszczeka fi stach, w którym opisał krąg poetów zwią- [...] zanych z Czechowiczem. Lew na łapach kamiennych wsparł się, Pomimo licznych różnic osobowościowych stary zegar wydzwania północ. i przynależności do różnych kręgów poe- tyckich Łobodowski na cale życie zachował I dalej: szacunek do Czechowicza: Ludmiła Siryk: Krystyna Tyszkiewicz, Lecą liście z kasztanów, umierać im gorzko, która była na autorskim wieczorze Ło- gwiazdy są nad Niecałą, bodowskiego w Londynie w 1973 roku gwiazdy nad Radziwiłłowską – informuje, że on, wspominając Czecho- śpiewka skrzypek urasta w żałość, wicza i czytając fragmenty jego wierszy, w balladę z tamtej strony.3 płakał6.

Łobodowski jest też autorem wiersza pt. Czechowicz – Łobodowski Na śmierć Czechowicza oraz wiersza Rozma- Na temat stosunku Czechowicza do Łobo- wiam z Rosją, który zadedykował Czechowi- dowskiego wiele możemy wywnioskować 2 jł. [Józef Łobodow- czowi. Z drugiej strony Łobodowski w Wier- [ze] wzmianek w listach Czechowicza zwią- ski], Nowe wydawni- szu niezrozumiałym podejmuje poetycką zanych działalnością Łobodowskiego jako ctwa, „Trybuna” 1932, nr 1, s. 31. polemikę z Czechowiczem: wydawcy „Barykad” i „Dźwigarów”. W liście 3 Józef Łobodowski, do Mariana Piechala z Lublina w dniu 25 Poezje, Lublin 1990, uważajcie... sierpnia 1932 Czechowicz pisze: s. 216, 220-221. 4 czechowicz twierdzi, że dzień codzienny jest co dzień We wrześniu przyjaciele lubelscy ze Tenże, O czerwonej krwi, Lublin 1931, s. 135. „skonfi skowanym poetą” J. Łobodow- 5 Tenże, Lubelska szop- ale to pewnie nieprawda, skim na czele przystępują do wydawa- ka polityczna, Lublin bo tamta noc nia pisma literacko-społecznego. Ja, 1937, s. 7. nie będzie przecież codzienna, Madej, Michalski będziemy Łobodow- 6 Ludmiła Siryk, Nazna- czony Ukrainą. O twór- tylko czerwona, skiemu pomagali i z tego właśnie tytułu czości Józefa Łobodow- 7 taka czerwona jak krew, proszę Pana o współpracę. skiego, Lublin 2002, którą na próżno się staram Do Mariana Czuchnowskiego 12 września s. 42. przepoić słowa swych wierszy.4 1932: 7 List do Mariana Pie- Gorąco zapraszam Pana do „Barykad”, chala, w: J. Czecho- wicz, Listy, oprac. Tade- W prologu Lubelskiej szopki politycznej, któ- które zresztą nie ja wydaję, lecz prole- usz Kłak, Lublin 1977, rej autorem był sam Łobodowski (chodzi tariatczyk Józef Łobodowski, [...] wierzę s. 175. o autorską szopkę Łobodowskiego z 1937 w to pismo i będę w nim pracował z na- 8 Listy Józefa Czechowi- roku, nie o szopkę „Refl ektora”), w wypo- dzieją.8 cza do Mariana Czuch- nowskiego, oprac. Ja- wiedzi atamana Łobodi przywołany jest Do Kazimierza A. Jaworskiego z Lublina nusz Kryszak, „Poezja” Czechowicz: 6 paź dziernika 1932: 1981, nr 1, s. 36. nr 30 (2006) 95 Ludzie

9 List do Kazimie- Przyślij nam coś do „Barykad”. Co do ich bodowskim: „Co do ich charakteru [„Bary- rza A. Jaworskiego, w: charakteru, wobec faktu, że redaktorem kad”], wobec faktu, że redaktorem jest J. Czechowicz, Listy, s. 182. jest Łobodowski, nie masz chyba wąt- Łobodowski, nie masz chyba wątpliwości”. 10 Listy Józefa Czechowi- pliwości. [...] Pierwszy numer wyszedł 1 Łobodowski tępiony przez cenzurę jako cza do Mariana Czuch- X, i wyszedł z trudem, gdyby nie fakt, że komunista, po wojnie jest na indeksie m.in. nowskiego, s. 39. cenzor nie mógł wychwycić wątku arty- za współpracę z paryską „Kulturą” i poglądy 11 Tamże, s. 40. 12 List do Tadeusza Hol- kułów, drukowanych bez znaków prze- skrajnie antykomunistyczne. lendra, w: J. Czecho- stankowych, prawdopodobnie nie uka- Do Mariana Czuchnowskiego z Lublina 19 wicz, Listy, s. 276. załby się nigdy. Możliwe, że drugi zosta- grudnia 1932: nie skonfi skowany z punktu, bez czyta- „Barykady” skonfi skowano. Łobodowski nia.9 od kilku tygodni jest w Warszawie [...]. Zbieg okoliczności sprawił, że w tym samym Nie wiem czy […] będą wznowione i na- liście, w którym jest wzmianka o kłopotach wet – wątpię. Konfi skata całego nakładu z cenzurą przy wydawaniu pierwszego nu- numeru na dobrym papierze, z 3 ilustra- meru „Barykad”, 45 lat później znajdujemy cjami, to kilkaset złotych straty, a pienią- ślad cenzury powojennej. W roku 1977 dze ostatecznie nie leżą na ulicy.10 wychodzą Listy Józefa Czechowicza, ale we Do Mariana Czuchnowskiego z Lublina wspomnianym liście brakuje zdania o Ło- 27 stycznia 1933: J. Łob. wydał 2-gi numer swego pisma – skonfi skowano, podcinając poważ- nie fi nanse. W połowie stycznia Ł. Wy- „Express Lubelski i Wołyński”, 18 stycznia 1933 Za działalność wywrotową. Aresztowanie redaktora „barykad” dał dodatek, w formie 4 stronic gazety, Jak donosi PAT w dniu wczorajszym został zatrzymany i przekazany do wielkości takiej ja stronice I.K.C. Do- dyspozycji władz śledczych popularny w Lublinie młody literat p. Józef datek ten, w którym zdeklarował się Łobodowski. Wydał on kilka tomów poezji z których większość została aż zanadto wyraźnie uległ konfi skacie, skonfi skowana. Ostatnio redagował on i wydawał w Lublinie pismo no- jego samego zaś przymknięto na parę szące tytuł „barykady”. Drugi numer tego pisma został skonfi skowany. W tych dniach Łobodowski wydał „dodatek dwutygodniowy do barykad” dni. Obecnie jest na swobodzie za kau- zawierający szereg artykułów o treści politycznej i społecznej. Dodatek cją. Wszystko to byłoby ważne, gdyby ten uległ także konfi skacie i spowodował wydanie nakazu zatrzymania J.Ł. miał więcej wagi w swoich wystą- p. Łobodowskiego. Dowiedziawszy się o tem zgłosił się on do policji do- pieniach a mniej kawalarstwa. Dodatek browolnie. ów skonfi skowano za dowcipy w ro- Po przesłuchaniu wstępnem został jak to powyżej zaznaczyliśmy prze- kazany władzom sądowym. dzaju „tępy łeb satrapy”, „głupawe za- rządzenie” itp. drugi numer „barykad” „Express Lubelski i Wołyński”, 28 stycznia 1933 miał też takie kwiatuszki, które nieza- Za obrazę uczuć religijnych. Proces młodego poety Lublinianina leżnie od treści, zniechęciły mnie tro- W dniu 31 b.m. to jest we wtorek w Sądzie Okręgowym odbędzie się chę do niego. Przecież można powie- proces młodego poety lubelskiego p. J. Łobodowskiego, oskarżonego o obrazę uczuć religijnych w swoich utworach. dzieć i te i inne kwestie w sposób nie- Zapowiedź tego procesu wywołała w naszym mieście dość duże zain- kawalarski. teresowanie. Pierwsza rozprawa J. Łob. Odbędzie się 31 b.m.11 „Express Lubelski i Wołyński”, 31 stycznia 1933 W roku 1934 Łobodowski zaczął przygo- Trzy procesy literackie na wokandach sądów lubelskich W dniu dzisiejszym Wydział Karny Lubelskiego Sądu Okręgowego rozpa- towania do wydania następnego pisma trywać będzie dwie sprawy literackie. W pierwszej sprawie jako oskarżo- – „Dźwigarów”. W liście Czechowicza do ny występuje młody poeta p. Józef Łobodowski, którego pierwszy wydany Tadeusza Hollendra wysłanym w czerwcu tom poezji p.t. O czerwonej krwi uległ konfi skacie. 1934 znajdujemy bardzo charakterystycz- W drugim procesie występują jako oskarżeni p.p. Łobodowski i Falan- ne zdanie: dysz. Sprawa przedstawia się następująco. W wydawanej przez p. Falandy- sza „Trybunie”, będącej organem Związku Młodzieży Demokratycznej uka- Buntowniczy i ekspansywny Łobodow- zał się wiersz p. Łobodowskiego p.t. Słowo o prokuratorze. Wiersz uległ ski już montuje tu w Warszawie, własne konfi skacie i stał się przyczyną procesu. pismo pt.„Dźwigary”.12

96 nr 30 (2006) Józef Łobodowski i Czechowicz

W korespondencji Czechowicza znajduje- wiersz „Piłsudski” odczytał aktor. Opowia- my wiele wzmianek o Łobodowskim, często da o tym Łobodowski: są to drobne uszczypliwości pod jego adre- Był na Sali wśród słuchaczy, ówczes- sem. W liście do Antoniego Madeja z War- ny redaktor naczelny prorządowego szawy 19 marca 1934 Czechowicz pisze: dziennika „Gazeta Polska” Ignacy Ma- Łobodia jest w Lublinie. Adres: Święto- tuszewski i osobista sekretarka Piłsud- duska 18. Więzienie wojskowe.13 skiego Kazimiera Iłłakowiczówna. […] Do Madeja z Warszawy 11 kwietnia 1935: Wiersz się podobał. Stąd zainteresowa- Jak tam „Parafi a poetów”. Co robi koń nie nieobecnym autorem. Nikt im nic atamana Łobody?14 konkretnego nie mógł powiedzieć. Po- Do Kazimierza A. Jaworskiego z Warszawy szła plotka, że jest w jakiejś karnej kom- 6 marca 1936: panii. Dopiero Czechowicz, gdy wrócił A Łobodowski w ostatniej „Kamenie” z Warszawy do Lublina, dowiedział się słabiutki.15 od mojej matki, co się stało i puścił wia- Chodziło o wiersz Łobodowskiego Cmen- domość dalej. Poszły w ruch telefony. tarz lubelski („Kamena” 1936, nr 6). Protekcja takich osób jak Iłłakowiczów- Z drugiej strony Czechowicz traktował na i Matuszewski to nie było byle co.17 Łobodowskiego poważnie i po partnersku. Tak więc to w dużej mierzy dzięki działaniom W liście Czechowicza do Wacława Gralew- podjętym przez Czechowicza udało się Ło- skiego wysłanym z Warszawy 28 września bodowskiemu wyplątać z poważnej opresji. 1936 czytamy: Czy montujesz już z Łobodią kolumnę literacką „Expressu Lubelskiego”?16. Nazwisko Łobodowskiego zostało wymie- Do utworzenia tej literackiej kolumny nigdy nione przez Czechowicza w dwóch hasłach nie doszło. W tym samym liście: w suplemencie do Nowości lubelskich: Gorąco cię proszę, nie dawaj nikomu Łobodowski Józef – „Od wyroku do wy- mego adresu. W Lublinie znają go tylko roku – jeszcze jeden raz” utwór na for- 13 List do Antoniego Kazio [Miernowski] i Łobodowski. tepian i 2 grzebienie. Lublin 1933 r. Na- Madeja, tamże, s. 261. Z prośby tej wynika, że Łobodowski był kładem Zw. Manicurzystek 14 List do tegoż, tam- że, s. 293. jedną z tych osób, z którą utrzymywał stałe Olearczyk starosta (weselny). O do- 15 List do Kazimierza kontakty. brodziejstwach konfi skaty. Lublin 1933. A. Jaworskiego, tam- W ramach organizowanego przez Józefa Nakładem J Łobodowskiego. że, s. 325. Czechowicza tzw. „Najazdu Awangardy na O Łobodowskim (w związku z jego zerwa- 16 List do Wacława niem z komunizmem) ułożył Czechowicz Gralewskiego, tamże, Warszawę”, odbył się w 11 marca 1934 wie- s. 342. czór poetycki. Miał na nim również wystąpić fraszkę Kim jest autor książki „Człowiek 17 Józef Łobodowski, Łobodowski. Niestety, dzień wcześniej zo- zmienia skórę”: Wspomnienia lubel- stał aresztowany i oskarżony o działalność skie, „Kresy” 1991, nr 8, wywrotową w czasie pełnienia służby woj- Tom „Człowiek zmienia skórę” znalazłem gdzieś s. 136. 18 Fraszka została opu- skowej. Sprawa wyglądała bardzo poważ- w szafi e: blikowana w „Pionie” nie. Pod nieobecność Łobodowskiego jego Co – Łobodowski wydał swą autobiografi ę?...18 1937, nr 39, s. 6.

nr 30 (2006) 97 Antonii Madej 1899–1989

Ks. Ludwik Zalewski: Antoni Madej Przyjaźń i konfl ikt urodził się 13 czerwca 1899 r. w Pikuli- z Czechowiczem cach pod Przemyślem. Osierocony jako Czechowicz w recenzji Nowe książki Madeja dziecko, młodość miał twardą. Lata 1914- napisanej pod pseudonimem „Józef Sur- 1915 spędził na emigracji w Brnie i Bu- macz” („Zet”, 1934, nr 24), omawiającej jego dapeszcie. Seminarium nauczycielskie dwa tomiki Twarz (Lublin 1934) i W grudzie ukończył w Samborze w r. 1918. W la- ziemi (Lublin 1934), mianował Madeja po- tach 1918-1919 i po raz drugi w r. 1920 etą: służył jako ochotnik w wojsku polskim. W prowincjonalnym Lublinie, wśród Od r. 1921 do 1924 studiował polonistykę murów średniowiecznych i przedmieść na Uniwersytecie Lubelskim. Od r. 1921 żyjących od świtu do świtu wyrósł po- jest nauczycielem w Lublinie. eta – twórca.4 Bibliografi a: Płonące lonty, Warszawa Pierwsza wzmianka o kontakcie Madeja 1931; Pieśń o Bałtyku, Warszawa 1932; z Czechowiczem (wskazująca na ich znajo- Widnokrąg, Lublin1933; W grudzie zie- mość) padła w liście wysłanym przez tego mi, Lublin 1934; Twarz, Lublin 1934; Li- ostatniego z Lublina 20 października 1930 nie i granice, Lublin 1935; Z poezyj Oto- do Józefa Nikodema Kłosowskiego: „Prze- 1 Ludwik Zalewski, An- kara Brzeziny (tom przekładów Brze- prowadzałem […] wstępne konferencje tologia współczesnych 5 poetów lubelskich, Lu- ziny), Warszawa 1936; Drzewo fi gowe, z Madejem i Arnsztajnową” . Uwaga ta do- blin 1939, s. 176. Warszawa 1938. Współpracuje stale tyczy rozmów o powołaniu do życia Związ- 2 Anna Kamieńska, Poe- w piśmie „Zet”.1 ku Literatów w Lublinie. W kilku listach ta Wacław, w: Lub- Anna Kamieńska: Znałam też praco- wysłanych przez Czechowicza do Madeja lin literacki 1932-1982, red. Waldemar Michal- witego nauczyciela i poetę Antoniego można zaobserwować jak zmieniały się ich ski i Józef Zięba, Lublin Madeja, który był ojcem mojej koleżan- relacje: od ofi cjalnych do przyjacielskich. 1984, s. 217. ki szkolnej, ojcem pięciu córek, co było W liście wysłanym z Warszawy w maju 1934 3 List do Antoniego przedmiotem kpin koleżeńskich. To An- Czechowicz zwraca się do Madeja: „Miły ser- Madeja, w: J. Czecho- 6 wicz, Listy, oprac. Tade- toni Madej przepisał kilka moich dzie- cu mojemu Antosiu!” . W innym liście wysła- usz Kłak, Lublin 1977, cinnych wierszy i posłał do „Płomycz- nym z Warszawy 28 listopada 1934 zwraca s. 283. ka” Józefowi Czechowiczowi, który je się do niego: „Miły towarzyszu!”, informując 4 Józef Czechowicz, tam zamieścił. Otrzymałam też pierw- jednocześnie, że tekst jego autorstwa Życie Nowe książki Made- ja, w: tenże,Wyobraź- sze honorarium. Było to w 1934 roku, artystyczne Lublina zostanie wydrukowany nia stwarzająca. Szkice jak świadczy o tym wzmianka w liście w „Miesięczniku Literatury i Sztuki”(1935, literackie, oprac. Tade- Czechowicza do Antoniego Madeja. nr 5): usz Kłak, Lublin 1972, Byłby więc to mój debiut literacki? Mia- List lubelski [czyli wspomniany tekst] s. 172. łam wówczas czternaście lat.2 pójdzie w piątym numerze „Miesięcz- 5 List do Józefa Niko- dema Kłosowskiego, Fakt ten znajduje potwierdzenie w liście Cze- nika”. Pozwoliłem sobie przerobić kilka w: J.Czechowicz, Listy, chowicza do Antoniego Madeja wysłanym zdań w zakończeniu ze względu na czy- s. 139. 14 września 1934 z Warszawy: „Donoszę ci, telników i bez względu na Ciebie! Wy- 6 List do Antoniego Ma- że kilka wierszy Marysi [córka Madeja] i Hani bacz.7 deja, tamże, s. 273. 7 List do tegoż, tamże, Kamieńskiej, przysłanych do „Płomyczka” Tadeusz Kłak: [W roku 1935 Czecho- s. 287. zużytkujemy”3. wicz] wskutek donosów i oskarżeń o nie-

98 nr 30 (2006) Antonii Madej moralny tryb życia [m.in. o homosek- nę, żeby z nim walczyć, ale zobaczysz, sualizm] […] zmuszony był zrezygno- nie minie rok nawet, a dosięgnie go złe wać z pracy w pismach i wydawnictwach i złamie go. Bo to marny badyl.9 ZNP. […] Czechowicz był przekonany [jak się okazało po czasie bezpodstaw- nie], że to właśnie jego bliski przyjaciel, Czechowicz jest autorem poświęconej Ma- Antoni Madej, oskarżył go wobec władz dejowi fraszki Na 5-oro dzieci Madeja: o niemoralny tryb życia. Madej pisał o tej sprawie w „Kamenie” 1961, nr 20 oraz Pisze Madej poezje, bo cóż więcej może, w „Kamenie” 1968, nr 20 (Wokół sprawy Co? Przesada, ma przecież madejowe łoże...10 odejścia Czechowicza z ZNP, czyli bajka 8 o straszliwym zbóju Madeju) . Antoni Madej wymieniony jest przez Cze- 8 Por. tamże, s. 330, Jak bardzo ta sprawa wpłynęła na zmianę chowicza w Nowościach lubelskich: przypis 6. stosunku Czechowicza do Madeja, mówi MADEJ ANTONI – Rytmy o łożu ma- 9 List do Wacława Gra- fragment listu wysłanego przez Czechowi- dejowym (tom pierwszy z tysiąca). Lu- lewskiego, tamże, s. 342. cza z Warszawy 28 września 1936 do Wacła- blin 1929. Nakładem Z.P.N.S.P. Tanio 10 Józef Czechowicz, 11 wa Gralewskiego: bo w podwórzu. Fraszki, Lublin 1962, Ja nie mogę zetknąć się z tym denuncjan- Oraz w suplemencie do Nowości lubelskich: s. 28. tem w żaden sposób. Ja nie życzę sobie 11. Madej Antoni – Ideje madeistyczne 11 Tenże, Nowości lubel- skie. Katalog regionalny w ogóle wiedzieć, czy żyje czy umarł. Ani w przeciwstawieniu do idej maltuzjań- najwybitniejszych auto- czy pisze i co pisze. Gardzę nim jak jesz- skich. Lublin 1980. Nakładem wnuków rów miejscowych, Lublin cze nikim w życiu. […] Ja palcem nie kiw- i prawnuków. 1931, s. 11.

REKLAMA

Jedna z wielu reklam dru- karni „Sztuka” w „Przeglą- dzie Lubelsko-Kresowym” (pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego) i ogłoszenie z redagowa- nego przez Czechowicza w „Dzienniku Lubelskim” nr 4, 4 czerwca 1932 (pis- mo w zbiorach bibliote- ki UW). nr 30 (2006) 99 Bronisław Ludwik Michalski 1903–1935

1 Ludwik Zalewski, An- Józef Czechowicz: Bronisław Lu- Spotkanie z brzozą (wydanie pośmiert- tologia współczesnych dwik Michalski urodził się 19 września ne), Warszawa 1936.1 poetów lubelskich, Lub- lin 1939, s. 176. 1903 r. w Sieniawie. Gimnazjum ukoń- Powyższa nota biografi czna została napisa- 2 Jan Śpiewak, Przyjaź- czył w Jarosławiu. Naukę szkolną prze- na przez Czechowicza specjalnie do Antolo- nie i animozje, Warsza- rwał, aby w r. 1920 jako ochotnik w pią- gii współczesnych poetów lubelskich. Zreda- wa 1965, s. 330. tym pułku piechoty Legionów walczyć gował ją ks. Ludwik Zalewski. 3 Za: Henryk Makar- ski, Melancholia nik- przeciwko bolszewikom. Studia uni- Jan Śpiewak: Wyjazd do Lublina nącej nadziei, w: Lub- wersyteckie odbywał na uniwersytecie w r. 1929 i zetknięcie się z grupą lubel- lin literacki 1932-1982, Jana Kazimierza we Lwowie. Lata 1929- skich pisarzy, a w szczególności z Józe- red. Waldemar Michal- 1933 spędził w Lublinie. Tutaj brał żywy fem Czechowiczem, Józefem Łobodow- ski, Józef Zięba, Lublin 1984, s. 187. udział w życiu grupy poetów lubelskich. skim i innymi, wpłynął niezmiernie ko- 4 List do Jalu Kurka, w: W Lublinie też wydał zbiorek utworów rzystnie na rozwój jego talentu. Tu też J. Czechowicz, Listy, pt. Wczoraj. Ostatnie dwa lata spędził ukazała się jego książka, jedyny za życia oprac. Tadeusz Kłak, w Warszawie. Rozstrój nerwowy w wy- jego wydany zbiór wierszy, pt. Wczoraj Lublin 1977, s. 177. niku przeżyć osobistych doprowadził (Lublin 1932, nakładem Związku Litera- go do tragicznej śmierci 27 lipca 1935 tów w Lublinie). Lata lubelskie, a więc od roku w nurtach Wisły. W ubraniu zna- r. 1929-1933, jak to zgodnie stwierdzają leziono Ostatni wiersz. jego przyjaciele, były wyjątkowo pomyśl- Bibliografi a: Wczoraj, Lublin 1932, ne. Tu wydał swoją książkę, tu zdecydo- nakł. Związku Literatów w Lublinie; wał się poświęcić wyłącznie literaturze.2 Aniela Fleszarowa: W Lublinie otrzy- muje stałą pracę na stanowisku zastęp- cy referenta działu świadczeń Fundu- szu Bezrobocia. Po blisko trzech latach rezygnuje jednak z posady. Tylu jest bezrobotnych, obarczonych rodziną, a ja jestem sam... Niechaj tam ktoś inny teraz otrzyma moją pensję, niechaj wie, że jutro nie będzie głodny... Ja już dłużej patrzeć na to nie mogę... nie mam sił... tylu jest chętnych na moje miejsce... czy warto tak walczyć o ten mizerny kawałek chleba...3 Wyjeżdża do Krakowa, a w ślad za nim Józef Czechowicz pisze do Jalu Kurka list polecający: Jeden z moich najserdeczniejszych przyjaciół Bronek Michalski (liryk) jedzie do Krakowa po Bronisław L. Michalski. 4 Fot. ze zbiorów WBP im. złote runo... H. Łopacińskiego (rkps Henryk Makarski: Jesienią 1933 roku 2156, k. 313). Michalski zamieszkał w Warszawie przy

100 nr 30 (2006) Bronisław Ludwik Michalski ul. Dobrej, w tzw. „wspólnym pokoju” że w swej liryce przywoływał ją po imie- z Domińskim, Łobodowskim i Pięta- niu. Przez długie miesiące, ilekroć ze- kiem. We wrześniu 1934 r. dołącza do szliśmy się razem, odejście Bronka było nich Wacław Mrozowski. Michalski nie bolesnym tematem rozmów. Postano- może znaleźć pracy, a skromne honora- wiliśmy zebrać pozostałe po nim rę- ria i korepetycje, to za mało, by utrzy- kopisy, ułożyć tomik i jak najszybciej mać się w stolicy. Jego radość życia, ma- znaleźć wydawcę. Podjął się tego Józef rzycielstwo i uwielbienie przyrody łą- Henryk. W ciągu paru miesięcy doko- czyły się z kompletną bezradnością wo- nał wyboru wierszy na początku 1936 bec najprostszych problemów egzysten- r. mieliśmy już w ręku Spotkanie z brzo- cji. „To w ogóle trochę bambuła, życiowo zą, przejmujący wybór liryk pisanych biorąc, ale ma w sobie poetyckie zacięcie w ciągu ostatnich lat. Przedsłowie napi- i inne cechy przyzwoite” – pisał o nim sał Czechowicz.6 Józef Czechowicz w liście z 17 maja Wacław Gralewski: [W wierszu Mi- 1933, skierowanym do Kazimierza An- chalskiego] Spotkanie z brzozą, którego drzeja Jaworskiego. To właśnie Czecho- to tytuł stał się tytułem tomu. Jest [...] wicz najwięcej pomaga mu materialnie, taka zwrotka: odwiedzając niemal codzien nie pokój na Dobrej.5 brzozie smutno spotkanej na drodze szepcę: – siostro, strząśnij sen i ciemność! Śmierć Michalskiego w sen i ciemność światłością ugodzę, 27 lipca 1935 popełnia samobójstwo. Tak a zaszumisz weselem nade mną... opisuje Mrozowski reakcję Czechowicza na samobójczą śmierć Michalskiego: [...] tak się złożyło, że Michalskiego po- Zaszliśmy do szpitala. Ciało Bronka chowano na Bródnie w glinianej mogile złożone już było w trupiarni, tam nas obok brzozy płaczącej. Fakty te, będące 5 Henryk Makarski, Me- poprowadził grabarz. [...] Tuż przed dowodem prawdziwości przeczuć, sil- lancholia..., s. 189. drzwiami chwycił mię Czechowicz za nie poruszyły Józefa Czechowicza. Dłu- 6 Wacław Mrozowski, rękę. Spojrzałem na niego – stał schylo- gi czas nie mógł się uspokoić i stale wra- Cyganeria, Lublin 1963, ny pod ciemnym drzewkiem i coś mó- cał do tego tematu.7 s. 175-176, 179. 7 Wacław Gralewski, wił do mnie lękliwie. Przypomniałem Po śmierci Michalskiego Czechowicz na- Stalowa tęcza, Warsza- sobie, że od śmierci brata lęka się wido- pisał ogłoszony w 1937 roku tekst Pamięci wa, 1968, s. 18. Frag- ku zmarłych i naraz uczucie ogromnej Bronisława Ludwika Michalskiego. ment wiersza tamże. żałości opanowało mię do całego. – Zo- stań tu, zaczekaj – szepnąłem – my za- raz wyjdziemy stamtąd. Weszliśmy do środka. Na noszach leżał Bronek, był nagi, oczy miał otwarte – jakby zamy- ślił się o czymś rzewnym i kochanym, uśmiechał się skurczem ust. – Taki pięk- ny mężczyzna, ej, Boże! – powiedział Notka z redagowane- grabarz. Odwróciłem się, Czechowicz go przez Czechowicza jednak też wszedł za nami i podchodził „Dzienniku Lubelskim” do nas na palcach. [...] Każdy z nas na nr 7, 7 czerwca 1932, która ukazała się w dodatku- swój sposób przeżywał tę śmierć. Naj- rubryce „Tydzień literacki”. boleśniej, jak mi się wydaje, Czecho- Pismo w zbiorach biblio- wicz. Sam bał się jej niesłychanie, mimo teki UW.

nr 30 (2006) 101 Kazimierz Miernowski 1899–1958

1 Tadeusz Kłak, Mate- Tadeusz Kłak: Kazimierz Miernowski zawdzięczamy przechowanie materia- riały do dziejów przy- (1899-1958) ukończył w Lublinie Lice- łów o niezastąpionej wartości dla bada- jaźni Józefa Czecho- wicza z Kazimierzem um im. Jana Zamoyskiego, a po zdaniu cza twórczości Czechowicza. Miernowskim, w: „Ar- matury studiował i ukończył prawo na Nie sposób na tym miejscu przedsta- chiwum Literackie” Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. wić zawartość całego bogatego archi- 1965, t. VIII, s. 467-468. Do ostatnich lat życia był czynnym ad- wum Miernowskiego. On sam w swym 2 Ireneusz J. Kamiński, Mecenas, „Kalendarz wokatem, cieszącym się wzięciem i du- wspomnieniu raz po raz do niego się od- Lubelski” 1983, s. 210. żym uznaniem. Prócz pracy zawodowej wołuje, Czechowicz, porządkując swoje interesował się bardzo sztuką. Przy- papiery, nie chciał pewnych rzeczy ska- jaźnił się z artystami (szczególnie bli- zywać na całkowitą zagładę i przeka- skie stosunki łączyły go z Janem Wy- zał je przyjacielowi. W ten sposób oca- drą) i poetami; znał doskonale literaturę lały zeszyty z wierszami obcych poe- polską, rosyjską i francuską. Był kolek- tów, przepisywanymi przez Czechowi- cjonerem dzieł sztuki, należał do twór- cza, wiersze jego młodzieńcze, maszy- czych odbiorców kultury. Musiał tak- nopis Kamienia, który był podstawą że posiadać wybitne cechy charakteru, druku, oraz liczne rękopisy z różnych skoro Czechowicz uznał go za człowie- faz twórczości. Miernowski od począt- ka godnego całkowitego zaufania i jemu ku wierzył w wielki talent Czechowicza, zwierzał się z bardzo osobistych spraw stąd ta pieczołowitość w opiekowaniu i kłopotów. Temu zaufaniu i przyjaźni się wszystkim, co związane było z oso- bą przyjaciela.1 Ireneusz Kamiński: Przypadkowe ze- tknięcie się młodego prawnika z po- czątkującym poetą szybko przerodzi- ło się w autentyczną przyjaźń, trwającą latami i poświadczoną wspólnymi włó- częgami po Starym Mieście, Kalinow- szczyźnie i Czwartku, przesiadywa- niem w ulubionych przez obu kinach, odwiedzaniem kościołów i cerkwi przy ul. Unickiej. Pociągał ich Lublin nieofi - cjalny, poetycki, choć biedny. Czechowicz interesował się wówczas li- teraturą rosyjską, francuską i belgijską, własnoręcznie kaligrafował w specjal- nie dobranych zeszytach wiersze futury- stów, a „tomiki” te do dziś przechowały się w papierach po mecenasie. [...] Wy- Kazimierz Miernowski. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Ło- jazd poety do Warszawy w roku 1933 nie pacińskiego (sygn. 1561/II, zerwał kontaktów między tymi ludźmi nr 4328). [...] Pisywali do siebie, odwiedzali.2

102 nr 30 (2006) Kazimierz Miernowski

Kazimierz Miernowski miał wielką słabość do artystów wśród których można wymie- nić Juliana Kota, Zenona Kononowicza, Jana Wydrę. Podejmował ich w mieszkaniu przy ul. Kościuszki 8: Ireneusz Kamiński: Fetował [ich] obia- dami, bronił w sądach, wspierał mate- rialnie – z pobłażliwym uśmiechem zza okrągłych okularów przyjmując ich nie- konwencjonalne odruchy i kaprysy. Był człowiekiem spokojnym, opanowanym, wzrostu niewysokiego, szczupłej budo- wy ciała. Jako adwokat (od 1929 r.) sły- nął z rzetelności i perfekcji zawodowej, co swego czasu publicznie ogłosił Józef Czechowicz, z balkonu mecenasa infor- mując świat przez tubę gramofonową, że tutaj właśnie mieszka mecenas „Wy- lata młodszy od Miernowskiego, szyb- grywający wszystkie sprawy”. Kiedy jed- ko zaprzyjaźnił się z prawnikiem, zbli- nak opuszczał salę sądową i zbliżał się żając się również do Józefa Czechowi- do sztuki czy literatury, ujawniał zu- cza, którego dwukrotnie sportretował pełnie inną osobowość: żarliwego wy- w rysunku. Serdeczne więzy między znawcy w młodopolskim stylu. tymi ludźmi nie osłabły nawet wów- Żywo interesował się poezją, m.in. czas, kiedy Wydra rozpoczął studia rosyjską i francuską sam zresztą tłuma- w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych, czył Jesienina i Błoka. Przez wiele lat ko- gdzie należał do najbardziej cenionych lekcjonował obrazy, w galerię niemalże uczniów Tadeusza Pruszkowskiego, zamieniając obszerne mieszkanie. [...] którzy w 1925 r. utworzyli „Bractwo św. Ta kolekcja posiada zresztą wartość po- dwójną: estetyczną i dokumentalną, al- bowiem prawie każde płótno, chwaląc się swą jakością artystyczną, przypomi- na zarazem fakty z biografi i Miernow- skiego i jego małżonki. [...] Do najlep- szych obrazów mieszkania przy ul. Ko- ściuszki należą dwa okazałe portrety z lat trzydziestych. Jeden przedstawia piękną młodą kobietę w zielonej suk- ni, z jabłkiem w dłoni i książką na ko- lanach, drugi – mężczyznę w okula- rach, przed którym dostrzec można faj- kę, czyli przedmiot w tym układzie zu- pełnie fantazyjny, jako że człowiek ten nigdy nie palił tytoniu. Ale Jan Wydra, twórca tych wizerunków Zofi i i Kazi- Kazimierz Miernowski mierza Miernowskich, uznał widocz- i Czechowicz. Własność Muzeum Lubelskiego nie, że przedstawienie znanego adwo- w Lublinie (ze zbiorów kata bez fajki to zabieg uwłaczający po- Muzeum Literackiego im. wadze postaci. [...] [Wydra] tylko o trzy J. Czechowicza w Lublinie). nr 30 (2006) 103 Ludzie

Jan Wydra, karykatura Ka- Łukasza”, programowo nawiązujące do ziemierza Miernowskiego. tradycji sztuki.3 Z albumu: Jan Wydra Kazimierz Miernowski napisał piękne wspo- 1902-1937. Twórczość, Ka- zimierz Dolny 2004. mnienia o Czechowiczu. Tadeusz Kłak: Wspomnienie Kazimie- rza Miernowskiego o Czechowiczu nie było pisane z myślą o publikacji. Zano- towane pospiesznie na parę dni przed śmiercią, w chorobie, po prostu, by dać świadectwo. Waga tego świadectwa usprawiedliwia z pewnością jego druk. Zestawione z listami Czechowicza dają ciekawy dwugłos: wspomnienie i listy wzajemnie się dopełniają i wyjaśnia- ją. Wspomnienie to godzi doskonale uwielbienie dla poety z rzeczowością informacji. Miernowski okazuje rzad- 3 Tamże, s. 209-211. ką wśród pamiętnikarzy cechę. Niemal 4 Tadeusz Kłak, Mate- całkowicie usuwa z planu swoją osobę, riały…, s. 467. cały wątek skupia na osobie Czechowi-

Karta z dedykacją (jej cza. Przez to ma ono cechy całkowitej zbliżenie wyżej) i cztere- wiarygodności.4 ma wierszami Czechowi- Jeden z wieczorów spędzonych cza: Lublin, Wilno, Puławy, Zamość. Na dole dedyka- w mieszkaniu Miernowskich przy ul. cja poety dla Kazimierza Kościuszki 8, utrwalił poeta w wierszu Miernowskiego – jej po- Scherzo, pisząc na jego końcu: większenie obok. Z archi- Zosi Miernowskiej wum Kazimierza Mier- i nowskiego. W posiadaniu syna, Tomasza Miernow- K. Miernowskiemu skiego. dziękując za nocleg sobota 1936 r. O wzajemnych, bardzo bliskich relacjach Na sąsiedniej stronie: re- między Czechowiczem i Miernowskim klama Biura Propagandy niech świadczą fragmenty ich listów. List Konsumpcji Cukru w reda- Miernowskiego do Czechowicza z 25 listo- gowanym przez Czecho- pada 1938: wicza „Kurierze Lubelskim” nr 57, 26 lutego 1932. Miło mi, że list do mnie napisałeś, Pismo w zbiorach WBP im. i z książki się ucieszyłem, ale jak to wszyst- H. Łopacińskiego. ko mija i przechodzi. Dużo więcej zado-

104 nr 30 (2006) Kazimierz Miernowski wolenia dawała mi ta książeczka dawno Potraktujmy jako ciekawostkę, że w jednym 5 List od Kazimierza temu, jeszcze na Misjonarskiej, niż teraz. z listów do Maćkowskiej, wysłanym z War- Miernowskiego, 5 w: J. Czechowicz, Listy, Zmieniam się zapewne. szawy 8 lipca 1938, w prawym rogu u dołu oprac. Tadeusz Kłak, Odpowiedź Czechowicza zWarszawy 3 grud- Czechowicz nakleił małą (3x2 cm) fotogra- Lublin 1977, s. 421. nia 1938: fi ę swojego portretu. Autora portretu nie 6 List do tegoż, tamże, Skąd ten ton pesymizmu w twoim krót- s. 422-423. udało się ustalić. Portret ten dotychczas nie 7 7 Por. list do Marych- kim liściku? Myślę, że mało masz rozry- został uwzględniony w żadnej publikacji. ny Maćkowskiej, tamże, wek, mało „płodozmianu” duchowego, Jeden z pierwszych egzemplarzy Kamienia s. 409, przypis 8. że obrastasz mchem. Nie daj się. Wiecz- najprawdopodobniej otrzymał K. Miernow- 8 Por. list do Kazimierza na młodość zależy tylko od wewnętrzne- ski. Czechowicz wpisał mu taką dedykację: Miernowskiego, tamże, go życia naszego i od częstych wycieczek „K. Miernowskiemu, Towarzyszowi jednej s. 76, przypis 2. w krainy inne niż nasza codzienność.6 z mych dróg 13 VII 1927r. J. Czechowicz”8.

REKLAMA

nr 30 (2006) 105 Jerzy Pleśniarowicz 1920–1978

1 Krzysztof Pleśniaro- Świetnie zapowiadający się poeta, którego nem pozostała w Lublinie. Po jakimś czasie wicz, Jerzego Pleśniaro- można uznać za ostatniego przedstawicie- wyszła za mąż za lekarza Stefana Cybulskie- wicza ślad pozostawio- ny, Kraków 1993, s. 9. la awangardy lubelskiej. Jego zbiór poezji go zamieszkując wraz z synem przy ulicy 2 Tamże, s. 11-13. Śpiew pierwszy wydany w maju 1939, czyli 1 Maja 51/5. Warto zwrócić uwagę na ten tuż przed wojną, zamknął wyjątkowy okres adres, bowiem w latach 30. było to miejsce w historii lubelskiej poezji. Recenzję z tego spotkań najmłodszego środowiska literac- tomu pod wiele znaczącym tytułem Awan- kiego Lublina. garda idzie dalej zdążył jeszcze napisać Kazimierz Pleśniarowicz [syn]: W 1929 i ogłosić (sierpień 1939) Józef Czechowicz. roku [Jerzy Pleśniarowicz] rozpoczął na- Poprzez życiorys Jerzego Pleśniarowicza ukę w „Gimnazjum Męskim Spółki Cy- możemy dowiedzieć się, jak wyglądało wilnej Szkoły Średniej Szkoła Lubel- życie literackie „młodego Lublina” drugiej ska”. W roku 1931 przeniósł się do trze- połowy lat trzydziestych. Środowiska, któ- ciej klasy Państwowego Gimnazjum remu z powodu wybuchu wojny nie dane imienia Stanisława Staszica w Lubli- było normalnie rozwinąć się. nie, gdzie w roku 1938 uzyskał świadec- Jerzy Pleśniarowicz urodził się 7 stycznia two maturalne typu humanistycznego. 1920 roku w Jekaterynosławiu na Ukrainie. Podczas nauki w Gimnazjum Staszica Po wielu perypetiach rodzina Pleśniarowi- Jerzy odegrał wśród rówieśników rolę czów osiedliła się w 1922 roku w Lublinie. niezwykłą, o czym [jego koledzy] żywo W 1926 roku rodzice poety rozwiedli się. pamiętali jeszcze po wielu latach. [...] Ojciec wyjechał do Warszawy, matka z sy- Wraz z Kałużyńskim i Hanzlem wyda- wał szkolną gazetkę ścienną i inicjował dyskusje, wywoływał rodzaj literackiej i polonistycznej rywalizacji.1 Mieszkanie Pleśniarowicza stało się „naj- młodszym” salonem literackim Lublina: Krzysztof Pleśniarowicz: Bywali [tu] często przyjaciele Jerzego [Pleśniarowi- cza] ze szkolnej ławy: Zygmunt Kałużyń- ski, Alfred Bier, [...] Wiesław Choiński [...], Jan Żurakowski, Kazimierz Koko- siński... Zaglądali poeci Drugiej Awan- gardy.2 „W Słońce” Jerzy Pleśniarowicz w gim- W roku 1936 w Gimnazjum im. Hetmana nazjum, Lublin 1929. Fot. Jana Zamoyskiego wznowiono szkolne z książki Krzysztofa Pleś- czasopismo „W Słońce” [jego założycielem niarowicza Jerzego Pleśnia- rowicza ślad pozostawiony, w latach 1928/1929 był poeta Józef Łobo- Kraków 1993, Wydawni- dowski]. Do jego Komitetu Redakcyjnego ctwo „SZKICe”. wszedł Pleśniarowicz:

106 nr 30 (2006) Jerzy Pleśniarowicz

Kazimierz Pleśniarowicz: Obok Kazi- mierza Kokosińskiego, Stefana Skoczy- lasa, Igora Sikryckiego, Alfreda Biera, Wiesława Choińskiego, Julii Hartwig, Jadwigi Strachówny [...] Jerzy [Pleśnia- rowicz] był jednym z najbardziej aktyw- nych autorów. Numer 1. z maja 1936 roku przy- niósł jego „szkolny” debiut: wiersz da- leko las (ten tytuł nada zbiorowi swych utworów z lat 1936-1938), jego recen- zję z nowej edycji Poezji Tarasa Szew- czenki, a także jego rozmowę z Koko- sińskim o Bronisławie Ludwiku Michal- skim, tragicznie zmarłym w 1933 [po- winno być: 1935] roku poecie z kręgu Czechowicza. W numerze 3/4 z kwiet- nia 1937 roku Pleśniarowicz publikuje wiersz stąd dedykowany Józefowi Cze- chowiczowi oraz obszerną Rozmowę z Józefem Łobodowskim.3 Julia Hartwig: Przed wojną wychodzi- ło w Lublinie pismo międzyszkolne, które nazywało się „W Słońce”. W tym piśmie ogłaszałam pierwsze moje wier- sze. W tym piśmie pracował Jerzy Pleś- niarowicz, który bardzo zaprzyjaźniony z Józefem Czechowiczem, mimo wiel- kiej różnicy wieku i uważał się jak gdyby zał kontakt z Kazimierzem Andrzejem Julia Hartwig, Jerzy Pleś- za jego ucznia poetyckiego. Pamiętam Jaworskim, reaktorem chełmskiej „Ka- niarowicz, Julia Deryng, nawet J. Czechowicz to pismo „W Słoń- meny”. Dzięki tej zachęcie w 1938 roku Lublin 1939. Fot. z książ- ki Krzysztofa Pleśniarowi- ce” czytał i robił takie znaki przy wier- w „Kamenie” ukazały się dwa wiersze cza Jerzego Pleśniarowi- szach, co mu się podobało.4 Jerzego: dysonans (nr 3/4) i lublin kie- cza ślad... (zob. podpis na Krzysztof Pleśniarowicz: Już na rok dy we mgle (nr 6). Łobodowski przyczy- s. 106). przed maturą Pleśniarowicz jako jedy- nił się do debiutu Pleśniarowicza jako ny z grupy redaktorów pisma „W Słoń- tłumacza: zamieścił jego przekład Koły- ce” wkracza do dojrzałego życia litera- sanki Bohdana Ihora Antonycza w re- ckiego. W jednym z najpoważniejszych dagowanej przez siebie kolumnie „Li- wówczas czasopism, stołecznym „Pio- teratura i Sztuka” w łuckim tygodniku nie” (nr 41 z 1937 roku) drukuje balla- „Wołyń” (nr 52 z 1937 toku). U Łobo- dę o ułanach.5 dowskiego wydrukował też Pleśniaro- 3 Tamże, s. 15. wicz swój wiersz z wołynia oraz prze- 4 Maria Brzezińska, Łobodowski i poezja ukraińska kład Na prowincji G. Rodenbacha („Wo- Wieczór literacki, Spot- 6 kanie z Julią Hartwig Krzysztof Pleśniarowicz: Opiekunem łyń” nr 16/1938). (31 X 1981) Maria Brze- najmłodszego pokolenia lubelskich Wspomina Zygmunt Kałużyński kolega zińska. Audycja Radia poetów był wówczas Józef Łobodowski szkolny Pleśniarowicza: Lublin. 5 (a nie, jak się powszechnie sądzi, Cze- W sytuacji, w jakiej był Lublin – mia- Krzysztof Pleśniaro- wicz, Jerzego Pleśniaro- chowicz). Zachęcony właśnie przez p. sto prowincjonalne, które żyło kon- wicza…, s. 18. Łobodowskiego Pleśniarowicz nawią- wencjami – działalność Jerzego po- 6 Tamże, s. 17. nr 30 (2006) 107 Ludzie

7 Tamże, s. 18. legała na popieraniu tego, co niekon- Wieczór poetycki 8 Poezja ziemi lubelskiej, wencjonalne, co było nieznane, co było w czasie Dni Lubelszczyzny 1939 dodatek niedzielny do „Expressu Lubelskie- nowe – i niejako zaskakiwało bliskich... 8 czerwca 1939 odbył się w Lublinie wieczór go i Wołyńskiego” 1939, Już to samo, że Jerzy wziął się do po- poetycki zorganizowany przez Czechowi- nr 159, s. nlb [4]. ezji awangardowej, było na owe czasy cza w ramach „Dni Lublina, Zamościa i Lu- szalenie śmiałym, ryzykownym kro- belszczyzny” 4-11 czerwca. W programie kiem w działalności kulturalnej. Jerzy wieczoru umieszczone jest nazwisko Ple- po prostu szukał pustych miejsc i uwa- śniarowicza. Było to ostatnie wspólne spo- żał, że jego misją jest ich wypełnianie. tkanie dużej grupy poetów lubelskich, na Innym takim pustym miejscem był którym – dzięki zaproszeniu Czechowicza kontakt z kulturą ukraińską. Problem (patrz: Franciszka Arnsztajnowa) – zapre- ukraiński był wówczas bardzo drażli- zentowali swoje wiersze: Franciszka Arnsz- wy, przecież Ukraińcy nie zgadzali się tajnowa, Konrad Bielski, Wacław Gralewski, na politykę ówczesnego państwa pol- Helena Platta, Władysław Podstawka, Hen- skiego i właściwie byli w nieustannej ryk Domiński, Jerzy Pleśniarowicz, Józef rewolcie. Zadawanie się z nimi było ry- Czechowicz. Oto fragment recenzji z tego zykiem politycznym i życiowym... I na- wieczoru z „Kuriera Porannego Lubelsko- gle Jerzy zaczyna się pasjonować Ukra- Wołyńskiego”: iną, tłumaczy wiersze ukraińskich po- Publiczność szczególnie gorąco okla- etów, i nawet publikuje je.7 skiwała poezję młodego, wielce utalen- towanego poety p. Jerzego Pleśniarowi- cza, którego tom wierszy Śpiew pierw- szy ukazał się ostatnio na półkach księ- garskich, oraz Józefa Czechowicza.8

Fot. z Dni Lubelszczyzny. Własność Muzeum Lu- belskiego w Lublinie (ze zbiorów Muzeum Literac- kiego im. J. Czechowicza w Lublinie).

108 nr 30 (2006) Jerzy Pleśniarowicz i Czechowicz

Pierwszy zachowany list Czechowicza do ny za sprawą Pleśniarowicza, który od- 1 J. Czechowicz, Listy, Pleśniarowicza został wysłany z Warszawy był z nim wiele rozmów i nie skąpił nam oprac. Tadeusz Kłak, Lublin 1977, s. 332, 19 listopada 1937. Wynika z niego, że ich z nich relacji w wielu kwestiach przyj- przypis 7. 3 znajomość trwała już jakiś czas. Być może po- mując jego postawę. 2 List do Wacława Mro- czątek ich kontaktów związany jest z wystą- Anna Kamieńska: Ja […] nie znałam zowskiego, w: J. Cze- pieniem Czechowicza w Gimnazjum Staszica, Czechowicza niestety, ale opowiadał chowicz, Listy, s. 332. 3 Zygmunt Mikulski, o którym „Kurier Poranny” (nr 143 z 24 maja Pleśniarowicz, że Czechowicz czytał Moje dzisiejsze wczo- 1936) zamieścił następującą informację: z młodym poetą każdy wers wiersza raj, w: Lublin literac- W sali państwowego gimnazjum im. osobno i stawiał „plus”, „minus” – oce- ki 1932-1982, red. Wal- Stanisława Staszica odbędzie się dziś niał w nim każde słowo stojące w linij- demar Michalski i Jó- zef Zięba, Lublin 1977, o godz. 18 wieczór artystyczny, w któ- ce wiersza. Tak ważne to było dla nie- s. 369. 4 rego programie przewidziane są muzy- go. 4 Maria Brzezińska, Po- ka i śpiew. Słowo wstępne wygłosi p. Jó- Czechowicz cenił Pleśniarowicza i wiązał wrót do źródeł, Audy- zef Czechowicz.1 z nim duże nadzieje. W liście wysłanym cja o Annie Kamień- O tym spotkaniu wspomniał też Czechowicz z Warszawy w dniu 4 grudnia 1937 do Janu- skiej, Radio Lublin, 19 X 1981 r. w liście wysłanym do Wacława Mrozowskie- sza Różewicza (starszego brata Tadeusza) go z Lublina w dniu 23 maja 1936: napisał: Mam [...] dziś przemówienie wygłosić, Jest w rodzinnym moim mieście Lub- a jeszcze nie pomyślałem nawet o jego linie bardzo ciekawy chłopiec 17-letni, koncepcji.2 Spotkanie to mogła organizować redakcja pisma szkolnego „W Słońce”, które właś- nie w tym czasie zostało wznowione, zaś Pleśniarowicz był członkiem tej redakcji (pierwszy numer „W Słońce” po wznowieniu wyszedł w kwietniu 1936). Kilka dni wcześniej 21 maja 1936 r. od- było się podobne spotkanie w gimna- zjum im. J. Hetm. Zamoyskiego, w cza- sie którego Czechowicz wygłosił pre- lekcję o sztuce (informacja z kroniki szkolnej). Gimnazjum to było siedzi- bą redakcji pisma szkolnego „W Słoń- ce”, którym opiekował się nauczyciel ję- zyka polskiego z tej szkoły Paweł Gdu- la. Pleśniarowicz jako jedyny z grona re- Jerzy Pleśniarowicz jako daktorów „W Słońce” miał bliski, osobi- student polonistki, War- sty kontakt poetą. szawa 1939. Fot. z książki Krzysztofa Pleśniarowi- Zygmunt Mikulski: [Czechowicz] był cza Jerzego Pleśniarowi- – można powiedzieć – per procura cza ślad... (zob. podpis na w naszym młodzieżowym gronie obec- s. 106). nr 30 (2006) 109 Ludzie

Jerzy Pleśniarowicz. Pokładam w nim mnie przez niego. We wrześniu 1939 wielkie nadzieje. Cóż, kiedy nie wiado- roku byłem przez parę dni w Lublinie, mo jeszcze, co z tego kwiatuszka wyroś- bardzo możliwe, że też w mieszkaniu Dr nie […]5. Cybulskiego. Nosiłem wtedy coś w ro- Zaś w liście wysłanym z Warszawy 25 stycz- dzaju munduru złożonego z przypad- nia 1938 do Stanisława Czernika nazwał go kiem dobranych części i szukałem Cze- „świetnie zapowiadającym się młody lubli- chowicza. Gdybym go znalazł, być może niakiem”. 6 podzieliłbym jego los... [list z 6 stycznia 1986 roku].7 Spotkania w mieszkaniu Pleś- niarowicza – wizyta Miłosza Korespondencja Mieszkanie Pleśniarowicza stało się „naj- z Czechowiczem młodszym” salonem literackim Lublina: Krzysztof Pleśniarowicz: Czechowicz Krzysztof Pleśniarowicz: Bywali [tu] korespondował z [Jerzym] Pleśniaro- często przyjaciele Jerzego [Pleśniaro- wiczem w latach 1937-1938. Zachowaną wicza] ze szkolnej ławy: Zygmunt Kału- część tej korespondencji przedrukowa- żyński, Alfred Bier […], Wiesław Chiń- no w edycji Listów Czechowicza, przy- ski […], Jan Żurakowski, Kazimierz gotowanej przez Tadeusza Kłaka. Nie- Ko kosiński... Zaglądali poeci Drugiej stety, wydanie to zawiera braki, np. w li- Awan gardy. Zachował się list doktoro- ście z 28 maja 1938 roku na stronie 403 wej Cybulskiej do syna, świeżo upieczo- edytor zgodnie z nakazem cenzury usu- nego studenta warszawskiej polonisty- nął fragment z nazwiskiem Miłosza. ki, pisany na kilka miesięcy przed wy- Oto pełna wersja zdania […]: buchem wojny: Wkrótce otrzyma Pan I numer kwartalnika „Pió- Cieszę się, że przyjęcie Twoich gości ro”, w którym zechce Pan uważnie przeczytać – wypadło dobrze i że pan Miłosz i pan artykuł wstępny, prozę Miłosza, mój dramacik, Czechowicz są tak zadowoleni z pobytu antologię przekładów z Apollinaire’a – słowem w naszym domu. Starałam się, żeby czu- wszystko.8 li się swobodnie i chociaż specjalnie nie Ten kontakt zaowocował publikacjami urządzałam żadnego wystawnego przy- w „Pionie” i „Apelu” oraz przygotowy- jęcia, a raczej wszystko było w domo- wanymi dla Wydawnictwa Hoesicka to- wym zakresie z winem włącznie. Jed- mikami: „Arkusz Poetycki” [dokładnie nak jedli ze smakiem i jak piszesz nawet rzecz biorąc, Arkusz Poetycki był wy- to wino mojej roboty przypadło tak do dawnictwem] i śpiew pierwszy. gustu p. Czechowiczowi... 20 grudnia 1937 Czechowicz pisał do Z tamtych lat pochodzi też amator- Pleśniarowicza: skie zdjęcie, które zrobił na balkonie Chciałbym (...), aby Pan wydał sześć do siedmiu z mieszkania Cybulskich jeden z kole- swoich wierszy w wydawnictwie ARKUSZ POE- gów ze „Staszica” Jan Żurakowski. Obok TYCKI, którego prospekt załączam. 5 List do Janusza Ró- Czesława Miłosza stoją Jerzy z Mat- Dwa kolejne listy Czechowicza przyno- żewicza, w: J. Czecho- ką; Jerzy ma na rękach domowego jam- szą pochwały i obietnice dalszych pu- wicz, Listy, s. 383. nika, Norę... Miłosz po raz ostatni za- blikacji: 6 List do Stanisława trzymał się w tym mieszkaniu w pierw- Dwa wiersze, które mi Pan przesłał – dobre Czernika, tamże, 393. 7 Krzysztof Pleśniaro- szych dniach września 1939 roku. Pisał i bardzo równe. Byłbym w kłopocie, gdyby Pan wicz, Jerzego Pleśniaro- o tym w liście do syna Jerzego, Krzysz- chciał ode mnie określenia, który z nich lep- wicza..., s. 11-13. tofa Pleśniarowicza: szy. (...) Jednym z „Arkuszy” ucieszy się Pan lub 8 Tamże, s. 18-19 wraz Znałem Pana Ojca. (...) Poznałem przerazi. Będzie to bowiem ekstrakt Pańskiego z przypisem 1. 9 Tamże, s. 19-20. go chyba poprzez Czechowicza, zresz- tomu (...). [Warszawa, 19 kwietnia 1938] Win- 10 Tamże, s. 20. tą prawie wszystko lubelskie trafi ło do szuję matury oraz postępu w wierszach. Ile-

110 nr 30 (2006) Jerzy Pleśniarowicz i Czechowicz kroć Pan przyśle mi swój nowy [!] rękopisy, czy- ezji polskiej, lecz w ukraińskiej, a zwłasz- 11 Feliks Araszkiewicz, tam je z przyjemnością. W najbliższym „Apelu” cza w Pawle Tyczynie z pierwszego, me- Ruch literacki w Lubel- szczyźnie 1918-1938. Cy- będzie wydrukowany Pański wiersz (Warsza- lodyjnego okresu jego twórczości. fry, daty, tytuły, nazwi- wa, 28 maja 1938).9 O całości sprawy trzeba powiedzieć: ska, w: Antologia współ- udany, piękny debiut.14 czesnych poetów lu- Wyjazd do Warszawy Bardzo interesującą informację podaje Jan belskich, Lublin 1939, s. 180. Krzysztof Pleśniarowicz: Razem z ma- Smolarz: 12 List do Jerzego Pleśnia- turą [Jerzy] Pleśniarowicz uzyskał I na- Dziewiętnastoletni Jerzy Pleśniarowicz, rowicza, w: J. Czecho- grodę w konkursie polonistycznym Pol- wtedy student polonistyki UW, w czasie wicz, Listy, s. 409. skiej Akademii Literatury, za rozpraw- odwiedzin w mieszkaniu Czechowicza 13 Józef Czechowicz, Awangarda idzie da- kę na temat: Udowodnić, że literatura przy ul. Narbutta w Warszawie w dniu lej, w: tenże, Wyobraź- polska jest jednym z ciągłych przejawów 1 VI 1939 r. do swej pierwszej […] pub- nia stwarzająca. Szki- kulturalnej łączności z Zachodem.10 likacji poetyckiej [śpiew pierwszy] wpi- ce literackie, oprac. Ta- Fakt ten został odnotowany w Antologii sał wyznanie: deusz Kłak, Lublin 1972, współczesnych poetów lubelskich wydanej „Panu Józefowi Czechowiczowi pierw- s. 274. 14 Tamże, s. 277. w Lublinie w 1939 roku w tekście Feliksa szemu wśród poetów, do którego utwo- 15 Jan Smolarz, W bi- Araszkiewicza pt. Ruch literacki w Lubel- rów przywiązałem się tak bardzo, ze bliofi lskim kręgu Józe- szczyźnie 1918-1938, gdzie możemy znaleźć wspomnieniami Lublina, wszystkich roz- fa Czechowicza, nadbit- krótkie zdanie: mów, książek, obrazów te wiersze napisa- ka z „Rocznika Biblio- 15 teki Narodowej”, War- Jerzy Pleśniarowicz (nagrodzony na ne dla młodości i przyjaźni […]” . szawa 1986, t. XVII- konkursie polonistycznym P.A.L. dla Pamięci Czechowicza poświęcił Pleśnia- XVIII, s. 347. Tomik jest maturzystów szk. Średnich).11 rowicz napisany w czasie okupacji wiersz w Muzeum Czechowi- Po maturze w roku 1938 Pleśniarowicz prze- pieśń. W pierwszym po wojnie numerze wy- cza (nr inw. 46.) nosi się do stolicy, gdzie mieszka i pracuje chodzącego w Lublinie „Zdroju” („Kultura jego ojciec. W liście wysłanym z Warszawy – Życie – Sztuka”) z 1 września 1945 ukazał w dniu 10 lipca 1938 Czechowicz napisze: się artykuł Pleśniarowicza pt. Poeta ziemi lu- Czesław Miłosz, Jerzy Pleś- „Grono lubliniaków oczekuje Pana”. 12 belskiej. Był to pierwszy tekst w powojennej niarowicz i jego matka, polskiej prasie mówiący o twórczości Cze- Lublin ok. 1938 roku. Fot. z książki Krzysztofa Pleś- śpiew pierwszy – Awangarda chowicza. W roku 1978 w „Dialogu” (nr 7) niarowicza Jerzego Pleśnia- idzie dalej opublikował Pleśniarowicz tekst Czecho- rowicza ślad... (zob. podpis W maju 1939 roku wydawnictwo Hoesic- wicz w teatrze Kantora. na s. 106). ka opublikowało zbiorek poetycki śpiew pierwszy. Przygotowywany również tam Arkusz poetycki nie zdążył się już ukazać – wybuchła wojna. Ukazała się natomiast recenzja Czechowicza ze śpiewu pierwszego („Kurier Poranny” 4 sierpnia 1939) zatytu- łowana Awandarda idzie dalej (w kopii ma- szynopisu jest tytuł: „Śpiew pierwszy” J. Ple- śniarowicza). Oto fragment tej recenzji: Tomik wierszy Pleśniarowicza jest nie- wielki i liczy ledwie 32 strony, a zawie- ra 15 utworów. Mimo to materiał ten nie jest zbyt skąpy, aby go użyć do ana- lizy i wyprowadzenia pewnych wnio- sków. 13 [...] Gdyby się chciało szukać najbliższych Pleśniarowiczowi pokrewieństw poetyc- kich, należałoby upatrywać je nie w po- nr 30 (2006) 111 Franciszek Raczkowski 1871–1947 księgarz lubelski

1 Maria Gawarecka, Maria Gawarecka: Franciszek Racz- łu do końca 1926 r. [do roku 1914 mie- Franciszek Raczkowski kowski – księgarz, bibliofi l, z wykształ- ściła się ona wciąż pod adresem Kra- (1871-1947), w: Sylwet- ki bibliofi lów lubelskich, cenia samouk. Był nie tylko miłośnikiem kowskie Przedmieście 34. Od sierpnia red. Maria i Henryk Ga- ksiąg, ale również, jak mówiono „cho- 1914 zajmowała pomieszczenia w hote- wareccy, Lublin 1985, dzącą bibliografi ą”. Urodził się 11 wrze- lu „Europejskim” pod numerem 31]. [...] s. 21-25. śnia 1871 roku we Włocławku. [...] Od W styczniu 1927 roku rozstał się z fi rmą 2 Za: M. Gawarecka, Franciszek…, s. 24. najmłodszych lat lubił książki, posta- Gebethnera i Wolff a i został współwła- nowił zostać księgarzem. [...] Otworzył ścicielem i kierownikiem Księgarni Na- w Lublinie własną księgarnię w latach uczycielskiej w Lublinie prowadzonej od lipca 1900, do końca 1908 roku. [...] pod dawną fi rmą Michała Arcta i Spół- Księgarnia Franciszka Raczkowskiego ki aż do jej likwidacji w 1932 roku. Od miała nie tylko różnojęzyczne zbiory 1937 roku zaczął pracować w Księgar- książek ale również skład nut i dział an- ni św. Wojciecha, w oddziale lubelskim tykwaryczny. Mieściła się na Krakow- przy ul. Kapucyńskiej 1.1 skim Przedmieściu 36 – obecnie 34. [...] Zmuszony jednak różnymi wydarze- Księgarnia Raczkowskiego niami i wypadkami sprzedał w końcu Maria Gawarecka: „Kiedy p. Franci- 1908 roku swą Księgarnię fi rmie Gebe- szek Raczkowski założył własną księ- thnera i Wolff a w Warszawie, zostając garnię” [1900-1908] pisał Feliks Arasz- kierownikiem ich Lubelskiego Oddzia- kiewicz „nastał prawdziwy raj dla bi- bliofi lów, tym bardziej, że była tam an- tykwarnia. […] Często p. Raczkow- ski przyjmował od miłośników książek zbywające egzemplarze »rzadkości« na spłatę długu lub w drodze zamiany na inne...”2. Stałymi gośćmi księgarni byli lubelscy ucze- ni: profesor Hieronim Łopaciński, doktor Jaczewski, Jaworski, Biernacki, ks. Ludwik Zalewski, prawnicy, dziennikarze, literaci, pedagodzy. Byli to nie tylko odbiorcy ksią- żek, ale i serdeczni przyjaciele Raczkowskie- go, którzy służyli pomocą, gdy zbliżał się ter- min płatności weksli, a kasa świeciła pustką. Bibliofi le przychodzili tutaj, aby obejrzeć nowe książki, dowiedzieć się, co nowego wy- szło, jakie wydawnictwa sprowadzono ostat- nio z zagranicy. Do późnych godzin nocnych Franciszek Raczkowski. Fot. ze zbiorów WBP im. dyskutowali i słuchali odczytów. H. Łopacińskiego (sygn. Feliks Araszkiewicz: Pan Raczkow- 369/I, nr 894). ski zaraz dał książeczkę [jakąś przykła-

112 nr 30 (2006) Franciszek Raczkowski dową książkę], do przejrzenia miejsco- nr 1. Dzięki ofi arnej pracy całego perso- wej inteligencji, dość licznie jak zwykle nelu utrzymano tu prowizoryczny ruch wieczorami zebranej w jego gościnnej księgarski. W 1941 r. Księgarnia św. księgarni. Zaledwie któryś z klientów Wojciecha była jedyną polską placów- odczytał półgłosem kilka rymów na- ką, gdzie można było jeszcze swobod- stąpił wśród zebranych szalony wybuch nie mówić po polsku, gdzie nie wisiała śmiechu. Po nowym ustępie, nowa sal- swastyka i portret Führera. wa śmiechu. W ten sposób księgarnia W dniu 23 lipca 1944 r. księgarnia stanowiła swego rodzaju salon.3 uległa całkowitemu zniszczeniu, Racz- Teresa Lisiecka: Nauczyciele i ucznio- kowski utracił kolejne miejsce pracy. wie szkół lubelskich [...] otrzymywa- Z gruzów i popiołów wydobywał sam li zza kordonu potajemnie za pośredni- i przy pomocy nielicznego persone- ctwem Raczkowskiego pełne teksty ro- lu księgarni oraz przechodniów książ- mantyków: Mickiewicza i Słowackiego. ki i czasopisma. Wspólnie z Krankow- Wspomina to uczeń jednej z lubelskich skim uporządkowali uratowany księ- szkół Drzewiecki: „[…] pamiętamy lata gozbiór, sporządzili remanent ocala- niewoli kiedy z pańskich rąk trafi ało do łych książek. Zaopatrzyli je ekslibrisem nas niezależne słowo, tajne, które budzi- następującej treści: „Strzeż skarbu pol- ło w nas bojową wolę buntu przeciwko skiej książki. Książka uszkodzona wy- najeźdźcy, najszlachetniejszą tęsknotę dobyta z gruzów zniszczonej w działa- za wyzwoleniem.” [...] Do 1915 r. posia- niach wojennych Księgarni Św. Wojcie- dał różne nielegalne wydawnictwa, czy- cha w Lublinie przy ul. Kapucyńskiej”.6 li tzw. bibułę oraz ułatwiał młodzieży Franciszek Raczkowski umiera 18 maja odbywanie poufnych zebrań.4 1947. Maria Gawarecka: Najrzadsze druki, najbardziej prześladowane przez cen- Lubelskie Towarzystwo zurę rosyjską książki lub zakordonowe Miłośników Książki wydawnictwa periodyczne oddawał na Maria Gawarecka: Był członkiem-za- spłatę ratami w nader dogodnych ter- łożycielem w 1926 r. Lubelskiego To- minach. O ile cenzura warszawska po- warzystwa Miłośników Książki w gro- wycinała kartki pism lwowskich lub nie takich osób jak – ks. dr Ludwik Za- krakowskich, to Raczkowski wykupy- lewski, dr Feliks Araszkiewicz, dr Julian wał wycięte kartki z rąk woźnych urzę- Krzyżanowski, poeta Józef Czechowicz, du cenzury i gratis doręczał je swym dr Ludwik Kamykowski, Zygmunt Toł- stałym odbiorcom.5 wiński, Jan Śmieciuszewski. Teresa Lisiecka: Dziewiątego wrześ- Pierwsze organizacyjne posiedzenie nia 1939 r. w czasie lotniczego bombar- Towarzystwa miało miejsce 18 czerwca 3 Teresa Lisiecka, Dzia- dowania Lublina spłonął dom hotelu 1926 r. właśnie w Księgarni Gebethne- łalność księgarska Fran- ra i Wolff a [obecnie Krakowskie Przed- ciszka Raczkowskiego „Victoria”, w którym od czasu założenia w latach 1900-1947, w: (23 sierpnia 1923 r.) mieściła się księgar- mieście 31], którą kierował Fr. Racz- Studia z dziejów dru- nia. Zniszczone zostały wówczas księgi kowski. Tutaj wybrano prezesem dra karstwa i księgarstwa handlowe, wyposażenie księgarni oraz Ludwika Zalewskiego i sekretarzem w Lublinie w XIX i XX większa część innych materiałów. Książ- dra Feliksa Araszkiewicza. Sam zwią- wieku, red. Bartłomiej Szyndler, Lublin 1988, ki, które wydobył Raczkowski z płoną- zał się tak mocno z grupą bibliofi lów, s. 192. cego budynku i gruzów, zostały umiesz- że własnym kosztem wydał dwie pierw- 4 Tamże, s. 192-193. czone w podziemiach klasztoru OO. sze cenne pozycje Biblioteczki LTMK 5 Maria Gawarecka, Kapucynów. Po kilku miesiącach prze- w nakładzie 500 egz. każda dla Zjazdu Franciszek..., s. 24. 6 Teresa Lisiecka, Dzia- niesiono je do odbudowanej części par- Bibliofi lów Polskich we Lwowie w roku łalność księgarska…, terowej domu przy ulicy Kapucyńskiej 1928. Był to sławny Genethliacon i Fe- s. 196. nr 30 (2006) 113 Ludzie

7 Maria Gawarecka, liksa Araszkiewicza Hieronim Łopaciń- wał księgarz – Krakowskie Przedmieście 36, Franciszek..., s. 21, 27. ski. [...] obecnie 34 (1900-1914); Krakowskie Przed- 8 Księga protokołów ze- brań LTMK z lat 1926- W 1933 roku dla uczczenia 50-lecia mieście 31, Hotel Europejski (1914-1927); 1932, Zbiory Specjalne pracy księgarskiej Lubelskie Towarzy- Krakowskie Przedmieście 15 (1927-1933); WBP im. H. Łopaciń- stwo Miłośników Książki dedykowało Kapucyńska 1 (1937-1939) – położone były skiego, rkps 2267, k. 45. Fr. Raczkowskiemu swoją czwartą po- w centrum miasta, tuż obok Kapucyńskiej zycję Biblioteczki LTMK – Dwie satyry 3, gdzie urodził się i wychował Czechowicz. Franciszka Zabłockiego. [...] Jedna z wizyt poety w księgarni, w której Franciszek Raczkowski był niewątpli- pracował Raczkowski została opisana we wie mecenasem książki, bo nie żałował wspomnieniach Witolda Chomicza. Był to ani czasu ani pieniędzy na ich ochronę rok 1923, koniec wakacji: i trwałość ich istnienia. Z Józefem Czechowiczem zetknąłem się Będąc samoukiem zdobył wiedzę po raz pierwszy w lubelskiej fi lii księgar- nieprzeciętną w dziedzinie bibliogra- ni Gebethnera i Wolff a, mieszczącej się fi i polskiej, znawstwa i rozumienia war- na Krakowskim Przedmieściu w okaza- tości wielkich dzieł kultury narodowej. łym budynku hotelu „Europejskiego” – Swoją skromną zawodową i społeczną była to jesień 1923 roku. Ówczesny kie- pracą zasłużył na miano – prawdziwe- rownik [Franciszek Raczkowski] księ- go Bibliofi la!7 garni, typ polonusa o szczupłej rasowej W Księdze protokółów LTMK można prze- twarzy, z sumiastymi wąsami, był me- czytać wpis Czechowicza podsumowujący cenasem sztuki oraz przyjacielem mło- działalność lubelskich bibliofi lów w roku dzieży interesującej się książkami. Przy- 1931. Znajdujemy w nim nazwisko Racz- nosiłem mu już od jakiegoś czasu swo- kowskiego: je mniej lub więcej udane rysunki mo- Najczęściej w tym roku widywali się tywów Lublina, które on z powagą kry- kompanionowie: ksiądz prezes, pan tykował i oceniał, lub też, jeśli mu który Araszkiewicz, pan Czechowicz, pan z nich podobał się, to kupował za skrom- Raczkowski, pan Tołowiński, a także ną cenę, jak mówił, „na materiały malar- panowie Kukulski i Ziółkowski.8 skie”. Uszczęśliwiony transakcją, zazwy- czaj natychmiast nabywałem upatrzo- Reklama z „Przeglądu Lu- belsko-Kresowego” nr 5, Raczkowski i Czechowicz ną wcześniej książkę, kompletując swoją luty 1925. Pismo w zbio- Czechowicz nie mógł nie znać Raczkowskie- pierwszą bibliotekę, składającą się wów- rach im. H. Łopacińskiego. go. Wszystkie księgarnie, w których praco- czas głównie z tomików poezji, zarówno dawnej, jak i najnowszej. Po feriach wakacyjnych, mając zapeł- nioną teczkę widokami Starego Miasta i „kompozycjami”, pokazałem jej zawar- tość w kącie za ladą księgarską. Po prze- glądzie starszy pan oświadczył, że nie- które mu się podobają i wysunął propo- zycję stałej komisowej sprzedaży, a na razie kupno dwu motywów ze Starego Miasta pod warunkiem oprawy w szkło i lamówkę. Wyznaczył nawet cenę, jaką mógłbym uzyskać z takiej transakcji. Mając ambicję pokrywania kosztów ma- teriałów malarskich, oraz, w dalekich marzeniach, nabycie używanego rowe- ru, z radością przyjąłem propozycję.

114 nr 30 (2006) Franciszek Raczkowski

Zauważyłem, że jedyny klient księ- bibliofi le dedykowali Raczkowskiemu na garni, skrupulatnie wertując półki 50-lecie pracy księgarskiej)10 z własnoręcz- z książ kami, z zainteresowaniem przy- ną dedykacją Józefa Czechowicza zawiera- słuchuje się naszej rozmowie. Gdy już jącą fraszkę dla Franciszka Raczkowskiego 9 Witold Chomicz, żegnałem się, podszedł do nas, z mi- pt. Do jubilata: Okruchy wspomnień, łym uśmiechem zwrócił się do księga- w: Spotkania z Czecho- rza i zapytał: „Może pan nas zapozna? Gdym czytał epigramy widziałem, że często wiczem. Wspomnienia i szkice, oprac. Sewe- Czy mogę i ja zobaczyć?” Z przyjemno- jubilat na mej twarzy spojrzeniem zawisał, ryn Pollak, Lublin 1971, ścią otworzyłem swoją teczkę ponow- bo nie o jubilacie. Tłomaczę się gęsto: s. 127-128. nie, a on podając mi rękę wyrzekł dość co mu chciałem napisać, to już Boy napisał11. 10 Książka przedruko- głośno „Czechowicz” i z wielką uwagą wana w „Bibliotekarzu 9 Lubelskim” 1969, nr 1-2. oglądał zawartość teczki. W Nowościach lubelskich wydanych w 1931 11 Józef Czechowicz, roku przez J. Czechowicza i Spółkę znalazła Fraszki, Lublin 1962, się następująca pozycja: s. 29. Zachowało się wydawnictwo Towarzystwa RACZKOWSKI FR. O skutecznym 12 Tenże, Nowości lubel- Miłośników Książki pt. Dwie satyry Fran- strat sposobie. (Karta z dziejów Lub. skie. Katalog regionalny najwybitniejszych auto- ciszka Zabłockiego (książki, którą lubelscy Tow. Mił. Książek). Nakładem Gebeth- rów miejscowych, Lublin nera, Wolff a i Arcta. Lublin 1930.12 1931, s. 13.

Budynek hotelu „Victoria” spalony w wyniku nalotu 9 września 1939. Z miesz- czącej się w nim księgar- ni Franciszek Raczkowski wydobywał książki, któ- re przetrwały bombar- dowanie. Tego też dnia w podobnie usytuowanym budynku, ale przecznicę dalej w prawo, zginął Cze- chowicz. Fot. z dokumen- tacyjnego albumu Znisz- czenia w Lublinie na skutek bombardowania przez Niemców dn. 9.IX.1939 r. W zbiorach Archiwum Urzędu Miasta Lublina. Por. fot. na s. 309. nr 30 (2006) 115 Daniel Śliwicki 1873–1921

Wacław Giełżyński: Pierwsze go i zaopatrzenia we własną drukar- bez wątpienia miejsce wśród nię. Emancypuje się też spod wpływów lubelskich zawodowców Narodowej Demokracji, idąc za kie- dziennikarskich [począt- runkiem niepodległościowym przeciw ku XX wieku] należało ugodowości endecji. W latach wojny do Daniela Śliwickiego, popiera ruch legionowy. Umarł w sile który przez 14 lat pro- wieku 23 stycznia 1921 r., pozostawia- wadził „Ziemię Lubel- jąc prosperujący warsztat prasowy ro- ską”, łącząc pracę dzien- dzinie. W wydaniu książkowym wyszło nikarską z polityczną. jego studium Twórczość literacka Sta- Urodzony w 1873 roku nisława Wyspiańskiego. Daniel Śliwic- w Warszawie, jako syn ki, jako redaktor i wydawca, wychował majstra tapicerskiego te- kilku młodych dziennikarzy na gruncie atrów warszawskich i brat lubelskim, wśród których wymienić na- znakomitego aktora Józefa leży Wiktora Wronę i Franciszka Gło- Śliwickiego, długoletniego pre- wińskiego.1 zesa Związku Artystów Scen Pol- Ireneusz Kamiński: Kilkanaście dni Daniel Śliwicki. Fot. ze skich (ZASP), otrzymał zrazu wykształ- przed zgonem ów światły publicysta zbiorów WBP im. H. Ło- cenie zawodowe stolarza. Ale wrodzo- zdążył wprowadzić do swojej gazety pacińskiego (sygn. 3695/I, ne zamiłowanie do wiedzy i wyniesio- dodatek pt. „Tygodnik Artystyczno-Li- nr 10146). ny z domu gorący patriotyzm skiero- teracki” poświęcony zagadnieniom kul- wały go ku polityce. Samokształceniem tury, sztuki, historii i literatury.2 i udziałem w konspiracji narodowej Był to pierwszy w Lublinie czasów niepod- rozszerza swe horyzonty myślowe. [...] ległości tytuł o takiej właśnie tematyce, zin- W 1907 r. zostaje aresztowany z powo- tegrowany co prawda z dziennikiem, lecz du nieukończonej dawnej sprawy nie- względnie autonomiczny. Jakby tego było legalnego wyjazdu za granicę w wie- mało, w gazecie wyodrębniono równolegle ku poborowym, ukrywania się pod fał- inny jeszcze „Dodatek ”[…], w którym rów- 1 Wacław Giełżyń- szywym nazwiskiem i akcji patriotycz- nież zamieszczono wypowiedzi o sprawach ski, Dziennikarze lu- nej. Dzięki zabiegom brata Józefa udaje kultury”3. belscy (Fragment wspo- mnień), „Prasa współ- się sprawę zatuszować i Daniel Śliwic- Kontynuatorem dzieła Śliwickiego był czesna i dawna” 1958, ki osiedla się w Lublinie, obejmując re- wspomniany wyżej Franciszek Głowiński. nr 3, s. 121-122. dakcję „Ziemi”. Po śmierci Śliwickiego ożenił się on z wdo- 2 Ireneusz J. Kamiń- Z walorami pisarskimi łączy on zdol- wą po Danielu Śliwickim – Ireną zostając ski, Życie artystyczne tym samym ojczymem dwóch córek Danie- w Lublinie 1901-1926, ności administracyjne. Pracowitością Lublin 2000, s. 193-194. i solidnością dochodzi do przejęcia wy- la. W jednej z nich, Michalinie, kochał się 3 Tamże, s. 194. dawnictwa na własność, rozwinięcia Józef Czechowicz.

116 nr 30 (2006) Michalina Śliwicka 1907–?

Córka Daniela i Ireny Śliwickich, urodzona można domniemywać, że mogło się to stać 18 kwietnia 1907. Daniel Śliwicki był założy- przed samym wybuchem wojny, kiedy on cielem i redaktorem dziennika „Ziemia Lu- miał lat 11, a ona 7, na ul Kapucyńskiej. Tam belska”. W jakiś czas po jego śmierci w 1921 pod numerem 4 przez kilka lat mieściła się roku Irena Śliwicka wyszła powtórnie za przed pierwszą wojną światową redakcja mąż za Franciszka Głowińskiego – wydawcę „Ziemi Lubelskiej”. Michalina mogła przy- m.in. „Expressu Lubelskiego” i w później- chodzić wówczas do swojego ojca w odwie- szych latach przyjaciela Czechowicza. Tak dziny, Czechowicz zaś urodził się i do 1921 więc Michalina była pasierbicą zaprzyjaź- roku mieszkał w suterenie na Kapucyńskiej nionego z Czechowiczem Franciszka Gło- 3, po przeciwnej stronie ulicy. wińskiego. Według Tadeusza Kłaka Czechowicz Kazimierz Miernowski: Obaj składa- chciał poślubić Michalinę, ale nie pozwoli- 1 Mówiąc o „drugim liśmy wizyty w domu państwa Głowiń- ła na to jej rodzina – mając inne plany ma- uczuciu”, Miernow- skich, gdzie były dwie córki p. Głowiń- trymonialne wobec córki5. Zapewne tego ski sugeruje, że było wcześniej jakieś „pierw- skiej z pierwszego małżeństwa i tu do właśnie dotyczą słowa Czechowicza z listu sze”. Możliwe, że cho- jednej z nich, p. Inki Śliwickiej poczuł wysłanego przez Czechowicza do Wacława dzi tu o uczucie poe- miłość. Było to drugie jego poważne Gralewskiego z Berezy Kartuskiej 2 wrze- ty do jego ucznia ze Sło- uczucie1 – trwało to przez kilka lat i pod śnia 1929: bótki o imieniu Zenon. Czechowicz pisał o tym jego wpływem napisał kilka pięknych Musiałem się jeszcze zrobić chłodniej- w jednym z fragmen- erotyków.2 szy wobec niego [Franciszka Głowiń- tów dziennika z 1922 Potwierdzeniem tego są słowa samego skiego] i jego rodziny z pewnych wzglę- roku. Prawdopodobnie Czechowicza z listu wysłanego 18 kwietnia dów. Jeśli coś będziesz wiedział o ślubie uczucie to było powo- dem przeniesienia poe- 1927 do Miernowskiego: [Michaliny Śliwickiej], napisz mi. Mało ty w trakcie roku szkol- Dziewczęta [siostry Michalina i Jani- mnie to już obchodzi, ale zawsze ciekaw nego do Włodzimierza na Śliwickie] dopiero przyjechały spod jestem losów miłej dziewczynki.6 Wołyńskiego. 2 Warszawy. Dopiero po ogromnym na- O tym, że w tym czasie wciąż był zakochany Kazimierz Miernow- ski, Moje wspomnienia pięciu radości, że ją widzę po tak dłu- w Śliwickiej, świadczy zdanie z listu do Kazi- o Czechowiczu, w: Spot- giej przerwie, uświadomiłem sobie, że mierza Miernowskiego wysłanego z Berezy kania z Czechowiczem. jednak kocham tę dzieweczkę [Micha- Kartuskiej 28 września 1929: Wspomnienia i szkice, linę Śliwicką]. Notabene skończyła dzi- Myśli nie odżywiane niczym nowym oprac. Seweryn Polak, Lublin 1971, s. 476. siaj 20 lat, jest więc kobietą a nie dziew- plączą się wokół tych samych rzeczy 3 List do Kazimie- 3 czynką. […]: matka, wiersze, Inka. […] Wczoraj rza Miernowskiego, w: Jednym z pierwszych śladów znajomości znowu myślałem o Ince. Nie, nie mogę J. Czechowicz, Listy, Czechowicza z Inką Śliwicką jest wzmianka do niej napisać, choć tak bardzo tego oprac. Tadeusz Kłak, o niej w liście do Konrada Bielskiego wysła- Lublin 1977, s. 76. chcę. Jedyna rzecz, jaką zrobię, to chyba 4 List do Konrada Biel- nym z Brodów 16 lipca 1925: będzie karta imieninowa (jutro imieni- skiego, w: J. Czecho- Piszę listy na wszystkie strony świata, ny), bo przecież wypada… wicz, Listy, s. 62. ale dotąd otrzymałem tylko jedną od- Bardzo cię proszę, gdy ją zobaczysz, 5 Por. List do Wacława powiedź od… Inki Śliwickiej.4 napisz mi wszystko nowe: co robi, co Gralewskiego, tamże, s. 105, przypis 9. Nie wiadomo, kiedy i gdzie Czechowicz myśli, jak się czuje, byłbym ci wdzięcz- 6 List do tegoż, tamże, i Śliwicka widzieli się po raz pierwszy, ale ny, gdybyś naprowadził rozmowę na s. 104. nr 30 (2006) 117 Ludzie

7 List do Kazimierza mój temat. Nie próbuj tylko blagować Do p. Inki mam żal, że nie pisze od mie- Miernowskiego, tamże, w liście celem zrobienia mi przyjemno- siąca. Rozumiem, że nic jej po mnie da- s. 107, 110. 10 8 Do ślubu nie doszło. ści, bo od razu się na tym poznam. lekim i kalekim, ale mi przykro. Jak pisze Tadeusz Kłak: Im dłużej o tym myślę, tym częściej Do Wacława Gralewskiego z Siedlec 1 maja „Śliwicka pozostała nie- mam uczucie, że to ja, waśnie ja, a nie 1933: zamężna” (J. Czecho- kto inny, jest winowajcą. Trudno!7 Widziałem Inkę. Taka jak zawsze. I raz wicz, Listy, s. 105, przy- pis 9). Wacław Gralewski: Gdy miała wyjść jeszcze stwierdziłem, że tak jak zawsze 8 11 9 Wacław Gralewski, za mąż i zbliżał się termin ślubu , po- bardzo ją lubię. Stalowa tęcza, Warsza- eta nie musiał poskramiać krzyczącego Czechowicz po przeprowadzce do Warsza- wa 1968, s. 240. z rozpaczy człowieka, bo nic poetycko wy wciąż utrzymywał kontakt z Michaliną. 10 List do Kazimie- Publikował recenzje pisane przez nią w re- rza Miernowskiego, w: nie zarejestrował. Chyba tylko ten spo- J. Czechowicz, Listy, kojny w tonacji wiersz poeta oświadcza dagowanym przez siebie „Miesięczniku Li- s.125. się: teratury i Sztuki”. 11 List do Wacława Konrad Bielski: Czasami, ale rzadko Gralewskiego, tam- o zaspana słońcem znieruchomiona ciszą wstępowała do tego pokoju [siedziby że, s. 214. Zdjęcie Mi- chaliny Śliwickiej (z Po- bladymi rąk kwiatami zerwij aureolę „Expressu Lubelskiego”, ul. Kościusz- wstania Warszawskiego, czy możesz dalej bieleć przemilczać dni i dolę ki 8] pasierbica Głowińskiego, Micha- wraz z siostrą Janiną) ramion otwarcie widząc i radość moją słysząc lina Śliwińska. Była to młoda panien- można znaleźć w arty- ka, uczennica. Łączyła ją nić serdecznej kule Bożeny Kursowej Siostry Śliwickie w Po- o uwięziona pani wszak nic się nie skończyło przyjaźni z Czechowiczem, która prze- wstaniu Warszawskim, noc idzie granatowa zajeżdża wóz weselny trwała długie lata. Dziś podobno jest Głos Nałęczowa” 1994. spełnijmy czarę godową toast miłości pełny posiadaczką największej ilości jego li- Sygn. WBP im. H. Ło- to miłość miłość miłość 9. stów.12 pacińskiego: B324cEO. 12 Konrad Bielski, Most Wacław Gralewski: Przez pewien czas nad czasem, Lublin Echo tego uczucia znajdujemy również kochał się w pannie M. Ś. – zwierzał mi 1963, s. 202. w późniejszych latach. Do Kazimierza Mier- się wielokrotnie z tych uczuć. Nie było nowskiego w kwietniu 1930 Czechowicz ono jednak gwałtowne, namiętne, mą- napisał z Paryża: cące myśli, zmysły i uczucia, raczej dość

Grafi ka z czasopisma „W słońce” 1937, nr 3(4).

118 nr 30 (2006) Michalina Śliwicka długotrwałe, ale spokojne. Panna M. Ś. niu warszawskim. Po powrocie z obozu, 13 Wacław Gralewski, nie odwzajemniła mu uczuć, ale łączy- już po zakończeniu wojny napisała rela- Stalowa…, s. 240. 14 Tamże, s. 292. ła ich przyjaźń aż do jego tragicznej cję dotyczącą spuścizny po Czechowi- 15 Za: Jan Wydra 1902- 13 śmierci. czu. Jestem w posiadaniu odpisu tej re- 1937. Twórczość, oprac. Ince Śliwickiej zadedykował Czechowicz lacji, udostępnionej mi przez p. Śliwicką. Waldemar Odorow- jedną ze swoich bajek: „Pierścionek z majo- Oto istotne wyjątki z niej: ski, Aleksandra Szacho- -Głuchowicz, Kazimierz liki. Bajka dla pani I. Śl.” Utwór ukazał się 28 Józefa Czechowicza znałam od bar- Dolny 2004, s. 14. sierpnia 1938 w „Czasie” nr 235. dzo dawna, jeszcze z moich szkolnych Michalina Śliwicka złożyła na ręce Gralew- czasów. Toteż nie zdziwiłam się wca- skiego napisaną przez siebie relację doty- le, kiedy w przeddzień wybuchu wojny, Secesyjny ornament z dru- czącą spuścizny po Czechowiczu. Wspo mina dokładnie 31 VIII 39 r. wieczorem, zate- karni „Sztuka”, w którym o tym Gralewski w Stalowej tęczy w rozdziale lefonował do mnie i w rozmowie wspo- drukowany był „Przegląd Co się stało ze spuścizną literacką Józefa Cze- mniał, że gdyby miał wyjechać z War- Lubelsko-Kresowy”. Dziś czcionki (fonty) najczęściej chowicza? Oto fragment z tego ważnego szawy, przyśle pod moją opiekę rękopi- otrzymujemy wraz z opro- tekstu: sy i maszynę do pisania. To była nasza gramowaniem lub kopiu- Do rzędu koronnych, że się tak wyrażę, ostatnia rozmowa, obiecywanych ręko- jemy od znajomych na za- świadków należy p. Michalina Śliwicka, pisów ani maszyny nie przysłał, nie wie- sadach share-ware’owych mieszkająca dziś w Nałęczowie. Łączy- działam, czy jest w Warszawie. Dopie- lub pirackich. Wydawnic- twa, które na to stać ku- ła ją z Czechowiczem przyjaźń. Często, ro w październiku tegoż roku nadeszła pują gotowe fonty u pro- jeszcze za czasów lubelskich, przepisy- z Lublina wiadomość o jego tragicznej jektantów lub specjalnie wała mu na maszynie utwory literackie. śmierci.14 zamawiają unikalne kroje W Warszawie Czechowicz bywał stałym W swoich archiwaliach Michalina Śliwic- np. dla gazet. Wszelkie gościem w domu jej rodziców [mowa ka posiadała wczesne, nigdzie dotąd nie ozdobniki grafi czne zależą natomiast wyłącznie od o matce Irenie i jej drugim mężu, Fran- eksponowane prace malarza Jana Wydry inwencji grafi ka kompu- ciszku Głowińskim] Prowadzili oboje – bliskiego przyjaciela Czechowicza. Prze- terowego. W tradycyjnej ożywioną korespondencję. P. Michalina kazała je Muzeum im. Józefa Czechowicza drukarni ornament ta- Śliwicka wzięła czynny udział w posta- w Lublinie.15 ki jak ten, podobnie jak czcionka, miał postać pro- stopadłościennej „pięcząt- ki” z ołowiu i należał do zasobów drukarni. Wyróż- niał ją, ale i zużywał się podczas pracy.

nr 30 (2006) 119 Stanisław Wójcik drukarz

1 Wacław Gralewski, Dobry znajomy Czechowicza, emeryto- tan Wójcik zaczyna się opiekować mło- Stalowa tęcza, Warsza- wany ofi cer, inwalida, współwłaściciel dru- dym żołnierzem. Czyni to tak, aby pod- wa 1968, s. 102-103. 2 Konrad Bielski, Most karni „Udziałowa” przy pl. Litewskim 1. opieczny tego nie zauważył. Ale wrażli- nad czasem, Lublin Był dowódcą 40 kompanii, w której służył wiec wyczuł ciepły prąd płynący w jego 1963, s. 95-96. Czechowicz w 1920 roku. Jego sylwetka stronę. 3 Wacław Gralewski, pojawia się we wspomnieniach przyjaciół Powiedział mi kiedyś, tylko mimo- Stalowa…, s. 137. 4 Księga protokołów ze- Czechowicza. chodem, że życzliwy stosunek Wójci- brań LTMK z lat 1926- Wacław Gralewski: Dowódcą kompa- ka pozwolił mu jakoś przetrwać trud- 1932, Zbiory Specjalne nii, w której służył Czechowicz był ka- ny okres.1 WBP im. H. Łopaciń- pitan Wójcik, później inwalida, a w cy- Konrad Bielski: Na placu Litewskim, skiego, rkps 2267, k. 45. 5 Józef Czechowicz, Bi- wilu właściciel drukarni w Lublinie. On niedaleko kina „Corso”, znajdowała się twa i po bitwie, w: ten- mi też skreślił sylwetkę Józefa Czecho- niewielka drukarnia, której właścicie- że, Koń rydzy, oprac. wicza jako młodziutkiego żołnierza, lem był inwalida wojenny, emeryto- Tadeusz Kłak, Lublin Była pozytywna. Zdawało się, że przy wany kapitan, Stanisław Wójcik. Na- 1990, s. 306, 314; ten- wielkiej wrodzonej wrażliwości i prze- zwisko tego człowieka warto zapamię- że, Notatki pamiętniko- we 1920 roku, w: Koń…, ciwstawianiu się każdemu przymu- tać, gdyż dzięki niemu niejedno wy- s. 379. sowi, no i lęku przed śmiercią młody dawnictwo literackie w Lublinie ujrza- chłopiec wpadnie w histerię. A tymcza- ło światło dzienne. Wójcik uważał się sem dowódca widzi spokojnego, może za przyjaciela artystów, a w szczegól- nieco melancholijnego żołnierza, któ- ności literatów i niejednokrotnie ode- ry porusza się trochę somnambulicz- grał rolę mecenasa. Drukował na kre- nie, ale nie narusza porządku rzeczy dyt, długo i cierpliwie czekał na zapła- wojskowych. Jest tylko w nim coś, nad tę i przeważnie ją w końcu bonifi ko- czym trzeba roztoczyć opiekę. I kapi- wał. Niejednokrotnie dodawał jeszcze swój papier. Tak też było w wypadku „Lucifera” i dlatego ta impreza mogła być zrealizowana, gdyż nie potrzebo- wała żadnych funduszy. Honorariów Czy tak wyglądał przy- szły mecenas „refl ekto- autorskich wtedy się nie płaciło, a resz- rowców”? Kadr zdjęcia ze ta, to już była wielkoduszność kapita- zbiorów WBP im. H. Ło- na Wójcika.2 pacińskiego. Informacje Wacław Gralewski: Poczciwy, dobry z opisu fotografi i: Stani- człowiek i przyjaciel ludzi piszących. sław Wójcik, brat Broni- sławy Wełny, matki Matyl- W jego drukarni drukowaliśmy „Luci- dy Wełny, żołnierz wojsk fera” (o czym pisałem w Ognistych ko- austriackich [na zdjęciu łach), u niego wydrukowany został postacie są w mundu- pierwszy numer „Refl ektora”. W póź- rach polskich], zmarł na niejszych latach drukowano tam „Try- gruźlicę, bohater wierszy poetki [Bronisławy?]. Zob. bunę”, „Barykady” i inne pisma wyda- również hasło „Drukarnia wane przez młodych poetów i entuzja- »Udziałowa«” na s. 291. stów literatury. [...] Dla małej, zacofanej

120 nr 30 (2006) Stanisław Wójcik

W pewnym moralnym sensie boha- Awers i rewers zdjęcia terski drukarz stał się częściowo współ- Stanisława Wójcika (stoi) wydawcą. Tamte czasy rodziły takie i Mariana Fiereja (wg ad- 3 notacji na rewersach in- dziwne romantyczne postacie. nych zdjęć) ze zbiorów W Księdze protokółów LTMK można prze- WBP im. H. Łopacińskiego czytać wpis Czechowicza podsumowujący (sygn. 1744/I, nr 6398). technicznie drukarenki złożenie i wy- działalność lubelskich bibliofi li. W roku drukowanie tysiąca egzemplarzy czter- 1931 znajdujemy w nim nazwisko Wójcika: Reklamy drukarni „Udzia- dziestostronicowego, dużego formatu „Wydanie druku [Nowości lubelskie], który łowej” z „Kuriera Lubel- pisma było dość znacznym wysiłkiem. się odbijał w ofi cynie pana Wójcika przy skiego” (w 1932 roku, kie- Aby mu podołać, sam właściciel prze- Placu Litewskim poprzedzały kilkakrotne dy jego redaktorem był siadywał w drukarni do późnych godzin zebrania i gawędy”4. Czechowicz wspomina Czechowicz) i „Lucifera” nr 2-4 z 1922 roku. Właścicie- nocnych i składał tekst, bo na zapłace- również Wójcika kilkakrotnie w swoich za- lem drukarni był Stanisław nie zecerów nie miał gotówki piskach wojennych5. Wójcik, który na „nieko- mercyjnych” warunkach drukował wydawnictwa „refl ektorowców”.

nr 30 (2006) 121

Jan Wydra 1902–1937

W roku 1923 Jan Wydra, starając się o przy- jąc głodem, korzystał jednak z każdej Na sąsiedniej stronie: Jan jęcie do Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, okazji, by czym się dało i na czym się Wydra, Boże Narodzenie, napisał swój życiorys (zapis oryginalny): dało malować swe urzekające wizyjne olej na płótnie, 1925; Mu- zeum Lubelskie w Lubli- Imię i nazwisko moje: Jan Wydra. Wy- obrazy. Był przecież samoukiem i wię- nie. Ilustracje do rozdzia- znanie Rzymsko – kat. Mieszkam cej przeczuwał niż umiał. [...] łu, o ile nie zaznaczono w Lublinie przy ulicy Wesołej 3 [m. 27]. Wydra dostał się do Akademii Sztuk inaczej, pochodzą z albu- Urodziłem się w Ciecierzynie, pow. Pięknych w Warszawie, co było wybit- mu: Jan Wydra 1902-1937. Lubelskiego dnia 18 czerwca 1902 nym wyróżnieniem, gdyż nie odbył żad- Twórczość, Kazimierz Dol- ny 2004. roku z ojca Ignacego i matki Julji z Do- nych studiów wstępnych. Wszystkich boszów [?]. zdobył swoimi fenomenalnymi zdolno- Stałem miejscem mojego wychowa- ściami, dostał też znaczne stypendium, nia i zamieszkania jest Lublin. które mu pozwoliło uczyć się i praco- Posiadam wykształcenie w zakresie wać. 4ch klas szkoły średniej. Był to człowiek skromny, cichy i nie- W roku 1918, z powodu śmierci ojca, słychanie małomówny. Dla wyrażenia a przez to pogorszenia się warunków swych myśli i uczuć używał jakichś spe- materjalnych, zmuszony byłem prze- cjalnych dźwięków i pomruków. Po- 1 Jan Wydra 1902-1937. rwać naukę, a utrzymywać siebie, mat- znałem go na jakiejś wystawie. Zwra- Twórczość, oprac. Wal- demar Odorowski, kę i siostrę z pracy biurowej. cał ogólną uwagę swym zachowaniem. Aleksandra Szacho- W miesiącu czerwcu 1920 roku wstą- Przed każdym obrazem mruczał, zży- -Głuchowicz, Kazimierz piłem do wojska polskiego, gdzie służy- mał się, bełkotał, wybuchał głośnym Dolny 2004, s. 16. łem, ewentualnie biorąc udział w woj- nie polsko-moskiewskiej do miesiąca lutego 1921 roku. Po powrocie z wojska przez półtora roku dalej pracowałem w biurze. Następnie porzuciwszy pracę biuro- wą, a idąc za głosem sumienia i właś- ciwego powołania, poświęciłem się studjom malarskim – biorąc za jedyny cel w swojem przyszłem życiu Wielką, Piękną i Nieśmiertelną Sztukę. Warszawa, d. 20.IX-1923. Jan Wydra1.

Konrad Bielski: Był to talent samorod- ny. Mieszkał w Lublinie w potwornych warunkach, w dodatku ciężko chory na Jan Wydra, Autopor- rozpadową gruźlicę. Widziałem jego tret gwiżdżący, rysunek, mieszkanie. Dziś nikt nie uwierzy, że 1928; Muzeum Narodowe tak mogli mieszkać ludzie. Przymiera- w Warszawie. nr 30 (2006) 123 Ludzie

2 Konrad Bielski, Most śmiechem lub rozkładał ręce i wzruszał szych projektów, pomyślał, coś tam na- nad czasem, Lublin ramionami. To była jego ocena ogląda- szkicował palcem po niebie i mruknął, 1963, s. 201-202. 3 Wacław Gralewski, nych eksponatów. Zamiast mową wo- co równie dobrze mogło być rozumia- Dytyramb szatański, lał posługiwać się pismem. Listy jego – ne jako tak lub nie. Ale po trzech dniach w: tenże, Ogniste koła, to było coś jedynego w swoim rodzaju. przyniósł projekt nieźle opracowany.3 Lublin 1963 s. 44- 45. Widziałem kilka takich, pisanych do Jó- Tak opisał tę okładkę Ireneusz Kamiński 4 Ireneusz J. Kamiń- ski, Życie artystyczne zefa Czechowicza drobnym maczkiem (jest to tylko fragment opisu, ale dobrze od- w Lublinie 1901-1926, na sklejanych kartach z zeszytu. Każdy dający charakter grafi ki): Lublin 2000, s. 204. z nich był długości co najmniej czterech Pod tytułem o secesyjnych profi lach, 5 Wacław Gralewski, metrów.2 w kole utworzonym przez dwa węże Stalowa tęcza, Warsza- wa 1968, s. 130-131. o głowach zwróconych ku sobie – znak 6 Jan Wydra 1902- Okładki: „Lucifer” i „Refl ektor” roztropności z pastorałów biskupów 1937…, s. 18. W czasie rozmów poprzedzających wyda- bizantyjskich i koptyjskich – widnie- nie „Lucifera” zaczęto zastanawiać się, kto je nagi tors brzuchatego męża z roga- ma zrobić projekt grafi czny okładki. mi i sterczącymi uszami, wyrastający ze Wacław Gralewski: Jeszcze jedna spra- zwierzęcego korpusu na czterech no- wa wysuwała się na czoło – kto zajmie gach.4 się stroną grafi czną wydawnictwa, kto Wacław Gralewski: Podobnie jak przy zaprojektuje okładkę. Od niej zależało „Luciferze” okładkę [pierwszego „Re- dużo. Tytuł musi znaleźć wizualny od- fl ektora” z 1923 roku] projektował Jan powiednik. [Zaproponowano zrobienie Wydra. Tłumacząc słowo literackie na projektu Janowi Wydrze.] [...] Wydra był język plastyczny uległ pokusie elemen- rasowym malarzem. Miast słów używał tów symbolicznych i stworzył alegorię. gestów, które wyrażały jakiś sens pla- Trupia czaszka uosabiająca glob ziem- styczny, ot tak, jakby ktoś rysował pal- ski, na którym siedzi skrzydlaty ludzki cami w powietrzu. Zamiast podpisów duch wpatrzony w głębiny wszechświa- pod tymi rysunkami wydawał pomruki. ta, a ponad nim wielka kometa, której A skalę ich miał szeroką. Wysłuchał na- ognisty ogon jest jakby refl ektorem rzu- cającym światło w głębię, w które właś- nie wpatrzony jest, gotowy do lotu, ów ludzki duch.5 W tym numerze „Refl ektora” debiutował Opowieścią o papierowej koronie Józef Cze- chowicz. Następny, listopadowy numer „Refl ekto- ra” z 1924 roku (nr 1, pierwszy numerowa- ny) miał również okładkę zrobioną przez Wydrę. Jeżeli natomiast chodzi o okładkę do „Refl ektora” nr 3, autorzy opracowania Jan Wydra 1902-1937. Twórczość podają, że jej autorem był Wydra („wzorem poprzed- niego roku całość została zaprojektowana tylko literami i cyframi”)6, a Ireneusz Kamiń- ski, że kto inny: Okładkę zaprojektował Michał Ziół- kowski, młody nauczyciel lubelski, po- Jan Wydra, Autoportret, świadczając niejaką znajomość nowej, drzeworyt, 1931; Muzeum wykreowanej właśnie przez awangardę Narodowe w Warszawie. […] polskiej grafi ki prasowej, będącej

124 nr 30 (2006) Jan Wydra radykalnym przeciwieństwem wszel- zny, bo po ukończe- kich odmian secesji.7 niu Szkoły przenosi się do Kazimierza, Warszawa gdzie przebywa do (Szkoła Sztuk Pięknych) – Kazi- 1930 roku (po czym mierz (Bractwo św. Łukasza) wraca znów do W 1923 roku Jan Wydra wyjeżdża do War- Warszawy). W Ka- szawy przyjęty do nowo otwartej Warszaw- zimierzu budzą się skiej Szkoły Sztuk Pięknych. Tam kształci się jego nowe zaintere- pod kierunkiem profesora Tadeusza Prusz- sowania artystyczne kowskiego. i tu oddaje się pracy Latem 1923 roku Tadeusz Pruszkow- malarskiej w innym ski zorganizował w Kazimierzu nad Wi- niż dotychczas kie- słą pierwszy plener malarski dla swo- runku. W kazimie- ich uczniów. Oprócz Jana Wydry przy- rzowskiej atmosfe- jechali również Jan Gotard, Aleksander rze powstaje więk- Jędrzejewski, Edward Kokoszko, An- szość pejzaży oraz toni Michalak, Janusz Podolski, Mie- nowe większe prace, jak Alegoria, Swa- Jan Wydra, Autoportret, ry- czysław Szulc i Jan Zamojski, studen- ty i nie dokończony już obraz Rybacz- sunek, niedatowany; włas- ci Szkoły Sztuk Pięknych. Zamieszkali ka. [...] ność prywatna. w jednej dużej izbie kazimierskiej szko- Poczynając od 1928 roku „Bractwo ły powszechnej, mieszczącej się w daw- św. Łukasza” zorganizowało kilkanaście nym przytułku dla starców przy koście- wspólnych wystaw w różnych miastach le św. Anny.8 Polski (w Warszawie, Poznaniu, Łodzi, W sierpniu 1925 r. podczas trzeciego plene- Bydgoszczy, Krakowie) oraz parę wy- ru w Kazimierzu powstało Bractwo św. Łu- staw zagranicznych (w Genewie, No- kasza, którego członkami zostali uczniowie wym Jorku, Wenecji i Amsterdamie).10 Tadeusza Pruszkowskiego, w tym również Edward Hartwig: Na ulicach po- Jan Wydra. rozstawiane niemal co krok sztalugi, Ireneusz Kamiński: Wspominając przy każdej z nich ekscentryczna po- tamto pracowite lato, urozmaicone stać z paletą w jednej, pędzlem w dru- szaloną zabawą z kabaretem, tańcami giej ręce. Na schodkach i rozkłada- i „cyrkowymi” popisami, Jan Zamoy- nych stołkach studenci ze szkicowni- ski, komandor (prezes) konfraterni, kami. Widywałem ich u Berensa, gdzie stwierdzi po latach, że najważniejszym przychodzili po posiłki zakrapiane nie wydarzeniem pleneru było powstanie rzadko alkoholem, z zazdrością słu- 7 Ireneusz J. Kamiń- „Bractwa”. Narodziny grupy miały bo- chałem dobiegających mnie odgło- ski, Życie artystyczne…, wiem zadecydować o przyszłych lo- sów ich beztroskich rozmów, zachwy- s. 223. 8 sach pierwszych absolwentów pracow- Jan Wydra 1902- cały mnie ich białe wymięte spodnie 1937…, s. 16-17. ni „Prusza”, „ale również w dużym stop- płócienne, kolorowe szale na szyjach 9 Ireneusz J. Kamiń- niu wpłynąć na kształtowanie się ma- i zgniecione kapelusze chroniące gło- ski, Życie artystyczne…, larstwa polskiego w okresie międzywo- wy przed słońcem. s. 352. Cytat wewnętrz- jennym […]”.9 Pierwszy raz zobaczyłem ich przy sto- ny: Jan Zamojski, Łuka- szowcy. Malarze i ma- Jadwiga Seredyńska: Wydra bierze liku, na którym palił się ogień na półmis- larstwo Bractwa św. Łu- udział w plenerach organizowanych co ku czy w wazie, dziś już nie wiem. Może kasza, Warszawa 1989, roku przez prof. Pruszkowskiego wspól- to był poncz, może zapalono rum na na- s. 52. 10 nie z uczniami w Kazimierzu nad Wi- leśnikach – dla mnie ten ogień i oświet- Jadwiga Seredyń- ska, Malarz Jan Wydra, słą. Odpowiada mu widocznie atmosfe- lone jego blaskiem wesołe twarze o cie- „Studia i materiały lu- ra tego uroczego zakątka Lubelszczy- kawym wyrazie stały się jakby symbo- belskie” 1976, t. 7, s. 58. nr 30 (2006) 125 Ludzie

11 Wywiad z bratem. Ju- lem czegoś odmiennego, piękniejszego prace Wydry, m.in. portrety Zofi i i Ka- lia Hartwig rozmawia od reszty świata. Wiedziałem, że czę- zimierza Miernowskich. Zachowały się z Edwardem Hartwi- giem, w: Zaułek Har- sto nie mieli grosza przy duszy i nieraz także listy Jana Wydry do Kazimierza twigów, Lublin 2006, zmagali się z biedą, bywało, że nie star- Miernowskiego oraz pamiętniki tego s. nlb. [20]. czało im na farby i płótna albo na jedze- ostatniego, których obszerne fragmen- 12 Jadwiga Seredyń- nie, ale ich sposób życia wydawał mi się ty dotyczą malarstwa przyjaciela, m.in. ska, Malarz Jan Wydra, 11 s. 56-57. najgodniejszy naśladowania. opis zaginionego już dziś obrazu Ukrzy- żowanie.12 Na sąsiedniej stronie: re- Kazimierz Miernowski Jan wydra zmarł 5 kwietnia 1937 w Otwo- klama Biura Propagandy Jadwiga Seredyńska: Kazimierz Mier- cku. Maria Maćkowska-Wydrowa, żona Konsumpcji Cukru w reda- gowanym przez Czecho- nowski (1899-1958), znany i cenio- Wydry, zmarła w 1961 roku. Obydwoje wicza „Kurierze Lubelskim” ny adwokat, przyjaciel artystów i poe- pochowani są na cmentarzu Bródnowskim nr 48, 17 lutego 1932. tów był kolekcjonerem dzieł sztuki. On w Warszawie. Pis mo w zbiorach WBP to roztaczał nad Janem Wydrą pewne- Część wczesnych prac Wydry (cykl dzie- im. H. Łopacińskiego. go rodzaju opiekę pomagając mu mate- więciu niewielkich szkiców, przedstawiają- Podpis Wydry z grafi - rialnie poprzez zamawianie portretów cych przede wszystkim sylwetki dzieci) mia- ki Józef Piłsudski w poezji rodzinnych, za które honorarium było ła w swoich archiwaliach Michalina Śliwicka, (własność prywatna). Po- poważnym zasiłkiem w budżecie ma- córka Daniela Śliwickiego, znanego lubel- niżej: Jan Wydra, Chrystus w mieście, olej na płótnie, larza stale od dzieciństwa borykające- skiego wydawcy. Prace, nigdzie dotąd nie 1925; Muzeum Narodowe go się z nędzą. Dzięki temu w posiada- eksponowane, przekazała Muzeum im. Jó- w Warszawie. niu rodziny Miernowskich znajdują się zefa Czechowicza w Lublinie.

126 nr 30 (2006) REKLAMA Jan Wydra i Czechowicz

Znajomość Czechowicza z Wydrą sięga- listach poety pisanych do innych osób kil- ła dzieciństwa. Świadczy o tym fragment kakrotnie pojawiają się krótkie wzmianki z listu wysłanego zaraz po śmierci Wydry dotyczące Wydry, np. w liście do Wacława do Stanisława Czernika (patrz koniec roz- Gralewskiego wysłanym z Lublina w dniu działu) i fragment z wiersza Czechowicza 10 lipca 1924 roku: pt. autoportret: Nie nagadałem się jeszcze z Jasiem. Dziwny on jest coraz bardziej, „jurodi- ze snów dzieciństwa mnie wydarł wyj” i coraz bardziej serdeczny.4 z nudów książki szkolnej Do Gralewskiego z Włodzimierza Wołyń- serdeczny jan wydra.1 skiego (Hotel Paryż) 14 maja 1923: Napisz mi, czy Janek maluje mój portret oraz fakt, że Czechowicz znał wiele szcze- i co robi Jaszek.5 gółów z dzieciństwa Wydry. Tak opisuje Do Gralewskiego z Włodzimierza Wołyń- dzieciństwo przyjaciela w latach Wielkiej skiego 5 czerwca 1923: 1 Józef Czechowicz, Po- Wojny: Nie wiem […], co się dzieje z malarzem. ezje zebrane, Toruń Głodny i bosy chłopiec, biegnący po Pisałem do niego i posłałem mu frag- 1997, s. 144. starych uliczkach miasta już wtedy gar- menty III części Henryka, a on znaku 2 Tenże, Przedwczes- nął się do rysunku. Gdy nie było pod życia nie daje. Co się z nim dzieje? Są- na śmierć zgasiła wiel- 6 ki talent, „Express Lu- ręką kartki papieru rysował na ścianie dzę, że jeszcze nie umarł. belski i Wołyński” 1937, izby konne wizerunki królów, o których Do Gralewskiego z Włodzimierza Wołyń- nr 104, s. 4. słyszał w szkole, głowy ludzi z otocze- skiego, 16 czerwca 1923: 3 Józef Czechowicz, nia, a matka niszczyła te pierwsze dzieła Napisz mi, co się dzieje z malarzem. Z dziennika, w: Koń ry- dzy. Utwory prozą, przy każdorazowym bieleniu izby. […] Czemu on tak rozpacznie do mnie pisze. oprac. Tadeusz Kłak, Znajomość z gromadką rówieśników, Jego ostatni list ma w sobie ton po pro- Lublin, 1990, s. 393-394. z których czasem wyrośli dzisiejsi poeci stu tragiczny. Jak mogła zginąć jego daw- 4 List do Wacława Gra- grupy lubelskiej, rozszerzyła horyzonty na wiara w to, co z grubsza określał jako lewskiego, w: J. Czecho- 2 wicz, Listy, oprac. Tade- młodzieńca. „ideał”. Nie rozumiem go i nie wiem, czy usz Kłak, Lublin, 1977, W Dzienniku prowadzonym w Sło- go ostatnim moim listem pocieszyłem s. 53. bódce w roku 1922 pod datą 17 maja i czy trafi łem do jego duszy. Zaczyna mi 5 List do tegoż, w: tam- Czechowicz zanotował wspomnienie się coś marzyć, że z oddalenia, w miarę że, s. 32. Najprawdo- podobniej oba imiona z dzieciństwa, które nasunęło mu się jak stajemy się coraz starsi, coraz więk- – Jan i Jaszek – odno- po przeczytaniu listu od Wydry: Do- sza pustka zalega między nami. szą się do Wydry. W li- stałem list od Janka Wydry. […] Słońce On nie jest tym, czym dawniej, i ja stach poety imię to po- zachodzi czerwono. Kiedyś oglądałem się nie przyznaję do dziecinad sprzed jawia się dwukrotnie, zawsze w kontekście sy- zupełnie taki sam zachód z Jaszkiem lat trzech. A jednak takie oddalenie się tuacji związanych z Ja- [Jan Wydra]. Włóczyliśmy się wówczas od kogoś, co był przyjacielem, ogrom- nem Wydrą. Być może po łąkach Czechówki lubelskiej z to- nie przykre i smutne. Taki to już senty- w ten sposób Czecho- mem Hymnów Kasprowicza. Inny był mentalik siedzi we mnie, że nie umiem wicz zwracał się do nie- wtedy mój świat.3 porzucać tego, com przeżył. Nieskoń- go w latach szkolnych. 6 List do tegoż, tam- Nie zachowała się korespondencja Czecho- czony łańcuch wspomnień „błahych, że, s. 35. wicza do Wydry, natomiast w znanych nam wiotkich, kruchych” ciągnie się za mną.

128 nr 30 (2006) Jan Wydra i Czechowicz

Raz po raz wracam do czegoś, co umar- na PWK [Powszechna Wystawa Krajo- 7 List do tegoż, tam- że, s. 39. ło, i lamentuję nad takim Hektorowym wa] w Pałacu Sztuki? Jest Szopka, Pejzaż 8 7 10 List do tegoż, tam- trupem. i Boże Narodzenie”. że, s. 53. Do Gralewskiego z Lublina 10 lipca 1924: Ton listów, w których Czechowicz wspomi- 9 List do Kazimierza Kazio M[iernowski] kupuje od nie- na Wydrę, ulega zmianie w latach trzydzie- Miernowskiego, tam- go duży obraz Piraci. Za dwa tygodnie, stych, kiedy jego przyjaciel zaczyna już że, s. 83. 10 List do tegoż, tam- gdy mecenas wybierze się po to dzieło, bardzo poważnie chorować na gruźlicę. Ko- że, s. 93. przejadę się raz jeszcze do Jasia. Na Wi- nieczność podjęcia stałego kosztownego 11 List do tegoż, tam- śle jest najlepiej. I fala, i wiosła, i słoń- leczenia, przy jednoczesnym braku pienię- że, s. 271. ce, i wiatr. Całe te cztery dni chodziłem dzy i niemożności podjęcia pracy twórczej boso i nago, krzyczałem pełną piersią, i zarobkowej, doprowadziły do tego, że oddychałem zieloną Wisłą.8 Wydra znalazł się w bardzo ciężkim położe- W liście do Kazimierza Miernowskiego wy- niu. W liście do Kazimierza Miernowskiego słanym z Warszawy 5 grudnia 1928: wysłanym z Warszawy w maju 1934 Czecho- Koresponduję często z Jankiem Wy- wicz napisał: drą i bardzo mi miło, że to biedaczysko Jeśli masz jakieś pieniądze dla Jasia Wy- chore i zajęte wystawą w Łodzi, mimo dry, to nie posyłaj jemu do Zakopanego, to znajduje tyle dobrej i silnej woli, żeby ale wyślij je do Warszawy, do Marychny odpisywać.9 Maćkowskiej – plac 3 Krzyży, Instytut Do Miernowskiego z Warszawy 7 czerwca Ociemniałych. 1929: Chodzi o to, że każdą gotówkę prze- Pisał do mnie Wydra. Może byśmy tak, słaną do Jasia zarząd Sanatorium konfi - po moim powrocie do Lublina, odwie- skuje na długi jego, o on, biedak, nie ma dzili „Łopuszankę” [willa Heleny Łopu- nawet na znaczki. Marychna mu wysła- skiej w Kazimierzu nad Wisłą, w któ- ła paczki żywnościowe i znaczki, i dlate- rej w tym czasie mieszkał Jan Wydra] go lepiej te pieniądze doręczyć.11 wspólnie w jakąś niedzielę? Czy wiesz, W liście do Gralewskiego wysłanym z War- że w Poznaniu są 3 jego wielkie płótna szawy 8 stycznia 1935 Czechowicz wyraża

Jan Wydra – najprawdo- podobniej w szpitalu lub sanatorium. Ze zbiorów WBP im. H. Łopacińskiego (sygn. 486/I, nr 1718). nr 30 (2006) 129 Ludzie

wątpliwość co do możliwości przyjazdu do bytą z podświadomości. Na płótnie wid- Lublina Wydry, zaproszonego tam przez niała realistycznie namalowana głowa Miernowskiego w celu malowania portretu: z poszerzonymi znacznie oczami. Była Co do Janka, nie wiem, czy mógłby to głowa człowieka idącego przez ciem- przyjechać „na kredyt”, bo przecież oni ność i ogromną burzę. Na falach jakby żyją w ciężkich warunkach. Zarabia tyl- wielkiego huraganu lecą całe stada upio- ko Marysia (gaża 198 zł mies.) i z tego rów i potworów. Z ócz człowieka tryska- żyją oboje (mieszkanie, lekarz, jedze- ją smugi światła – usta mocno zaciśnięte nie, ubranie, tramwaje – bo to na Żoli- wskazują na zacięcie i upór. Gdzieś tam borzu). Powiedz, czy w tych warunkach w oddali, w głębinie potwornej nocy jest można jechać „na kredyt”?12 cel, do którego on uparcie dąży. Czechowicz szukał nabywców na jego Można by w tym obrazie znaleźć ale- obrazy, odwiedzał go po przeprowadzce gorię i jakby przeczucie późniejszych do Kazimierza. Wydra odwdzięczał się przy- czasów. jacielowi, uwieczniając go na rysunkach Janek po przebudzeniu był bardzo za- i portrecie olejnym, który powstał prawdo- frapowany pomysłem i wykonaniem. podobnie ok. 1923 roku. Dokumentuje to Uważał, że wykonanie było dobre. Trzy- wzmianka w post scriptum listu do Wacława mał przez pewien czas portret w domu, Gralewskiego z 14 maja, w którym Czecho- ale matka, z którą mieszkał, kategorycz- wicz pytał: „Napisz mi, czy Janek maluje nie zażądała usunięcia go. Podobno por- mój portret”. Niestety, portret ten spłonął tret straszył, szczególnie w nocy… Za- w Powstaniu Warszawskim. Zachowały się brałem go więc do siebie, a następnie tylko wykonane przez Wydrę dwa rysun- umieściłem w redakcji. Ale z kolei Cze- kowe portreciki poety. Pierwszy powstał chowicz oświadczył, że źle na niego od- 5 kwietnia w Lublinie i znajduje się obecnie działuje i uniemożliwia mu pracę. Obraz w zbiorach Muzeum im Józefa Czechowicza. zwracał powszechną uwagę, a na wraż- Drugi znany jest tylko z reprodukcji. Został liwych działał deprymująco i wydoby- zamieszczony jako ilustracja jednoaktówki wał z ich piersi okrzyki. Stał się sui gene- Jasne miecze w „Pionie” nr 42 z 1937 roku.13 sis „portretem Doriana Graya”. Wreszcie Jadwiga Seredyńska: Współpracując tak się złożyło, że został zniszczony (do z różnymi redakcjami, Czechowicz po- pewnego stopnia za moją aprobatą). Wy- przez zamieszczane w czasopismach re- dra bolał nad tym, a Czechowicz uznał, produkcje prac przyjaciela, popularyzu- że była to w pewnym sensie żywa isto- je malarstwo Jana Wydry. Najwięcej re- ta i że dokonane zostało morderstwo… produkcji obrazów Wydry znalazło się Do tematu tego portretu wracał często 12 List do Wacława Gra- w „Pionie” w latach 1937-1938, zwłasz- w różnych rozmowach. Uważał m.in., że lewskiego, w: tamże, cza w okresie, kiedy Czechowicz był se- dzięki talentowi malarza został przerzu- s. 290. kretarzem redakcji tego tygodnika.14 cony most pomiędzy „dwoma stronami” 13 Jan Wydra 1902 – 1937. Twórczość, oprac. i że zniszczenie obrazu zerwało połącze- Waldemar Odorow- Tajemniczy portret nie. I wyjaśniał, że obawa, jaką odczuwał ski, Aleksandra Szacho- Gralewskiego i spirytyzm na widok portretu, wynikała z poczucia, Głuchowicz, Kazimierz Wacław Gralewski: Kiedyś wspólny jakby jakaś nieznana siła mogła po tym Dolny 2004, s. 15. nasz przyjaciel, wybitny malarz, Jan Wy- moście przejść na naszą stronę i zmate- 14 Jadwiga Seredyń- ska, Malarz Jan Wy- dra namalował mój portret. Osobliwo- rializować się niekoniecznie przyjazny dra, „Studia i materia- ścią było to, że Wydra był znakomitym kształt. Niewątpliwie była to ekspozycja ły lubelskie” 1976, t. 7, medium, brał udział w wielu moich eks- rodzących się w umyśle jego zalążków s. 57-58. perymentach i portret zrobił w transie. poetyckich bodźców i impulsów.15 15 Wacław Gralewski, Stalowa tęcza, Warsza- Wystarczyło mu kilka godzin. Tematycz- Dodajmy, że Wydra był autorem projektu wa 1968, s. 270. nie wizerunek stanowił koncepcję wydo- okładki broszury poświęconej hipnozie na-

130 nr 30 (2006) Jan Wydra i Czechowicz pisanej przez Wacława Gralewskiego pod w sprawach związanych z Kościołem. pseudonimem „dr. Rafael Mabuse”. Jest to ta sama pani, która sekretarzuje staruszce Arnsztajnowej.19 Maria Maćkowska – żona Jana W rękopisie pierwszej wersji ballady z tamtej Wydry strony na pierwszej karcie zbiorku siedmiu W roku 1934 Jan Wydra ożenił się z Marią wierszy Czechowicz wpisał dedykację: „ma- Maćkowską, z którą był zaprzyjaźniony Jó- rysi maćkowskiej w dniu jej imienin / 8 wrześ- zef Czechowicz. nia 1932 roku / J. Czechowicz”20. Dedykował Kazimierz Miernowski: Z kobiet za jej też Bajkę dla pani M. W., która ukazała się swą serdeczną przyjaciółkę uważał p. w „Czasie” nr 146 (29 maja 1938). Marię Maćkowską, późniejszą żonę W spisie dedykacji, jakie umieścił Cze- J. Wydry, jego przyjaciela, i serdecznie chowicz na końcu tomiku wierszy w błyska- cieszył się gdy się pobrali. Uczyła ona ja- wicy (1934) znajdujemy również nazwisko kiś czas razem z Józiem w szkole spe- Marii Maćkowskiej: „wiersz nuta na dzwony cjalnej.16 zechce przyjąć pani maria maćkowska”21. Bronisława Kołodyńska: [Czecho- Jako zagadkę do rozwiązania potraktujmy wicz] poznał mnie ze swoją koleżanką fakt, że akurat w tym tomiku nie znajduje- z Instytutu – Marią Maćkowską, póź- my tego wiersza. Ukazał się dopiero w tomi- niejszą żoną jego przyjaciela, malarza ku nic więcej (1936). Jana Wydry. Czechowicz bardzo cenił Maćkowską. Spotkałam ją jeszcze kil- Wskrzeszenie Łazarza Wydry ka razy u niego. Małżeństwo to, choć a Obraz Czechowicza szczęśliwe, nie trwało długo, ponieważ Aleksandra Szacho-Głuchowicz: W ro- 16 Kazimierz Miernow- mąż jej, Jan Wydra zmarł w Otwocku ku 1936 Jan Wydra malował ostatnie ski, Moje wspomnienia na gruźlicę. O śmierci swego przyjacie- w swej twórczości płótno religijne, po- o Czechowiczu, w: Spo- la pisał do mnie Czechowicz z Warsza- kazujące scenę wskrzeszenia Łazarza. tkania z Czechowiczem. Wspomnienia i szkice, wy, że ta strata wstrząsnęła nim do głę- Obraz Wskrzeszenie Łazarza nie zo- oprac. Seweryn Pollak, bi i że nie może się z tego otrząsnąć. stał jednak ukończony. Dzieło, o wymia- Lublin 1971, s. 86. Ubolewał nad nieszczęściem Marysi, rach 159x188 cm, znajduje się w zbio- 17 Bronisława Kołodyń- którą śmierć męża załamała komplet- rach Muzeum Narodowego w Warsza- ska-Mossego, Wspo- mnienie o Józefi e Cze- nie, a która mu była tak samo bliska jak wie. Powstanie tej pracy utrwalił Cze- chowiczu, tamże, s. 146- jej mąż.17 chowicz w swej jednoaktówce Obraz, 147. Na zebraniach Zarządu Związku Literatów która została wydrukowana w 1937 roku 18 List do Francisz- w Lublinie niesłysząca Arnsztajnowa ko- w „Pionie” nr 51-52. Akcja utworu roz- ki Arnsztajnowej, w: J. Czechowicz, Listy, rzystała z pomocy Marii Maćkowskiej, która grywa się w Kazimierzu, podczas bu- s. 190. pisemnie przekazywała jej treść wypowie- rzowego wieczoru. Centralne postacie 19 Listy Józefa Czecho- dzi uczestników spotkań. W liście do Arn- to Jan (Jan Wydra), Maria (Żona Wydry, wicza do ks. Zalewskie- sztajnowej wysłanym 14 października 1932 Maria z Maćkowskich) i poeta Henryk go, oprac. Jan Smolarz, (drugie imię Józefa Czechowicza). Obok „Akcent” 1982, nr 3, z Lublina Czechowicz wspomina: s. 30. Przyjdę z p. Marią Maćkowską, która głównych bohaterów występują również 20 Józef Czechowicz, będzie pisała Pani o treści naszych roz- postacie z kazimierzowskiego miastecz- ballada z tamtej strony, mów, co nam ułatwi pracę.18 ka: Szymon, Jasiulina, Bronek, Majster, Lublin 1998, s. 3. 21 W innym z listów, wysłanym do ks. Ludwika Majstrowa. W tle rozwieszone jest płót- Józef Czechowicz, w błyskawicy, Warszawa Zalewskiego z Lublina 19 czerwca 1933, no Wskrzeszenie Łazarza, nad którym 1934, s. 40. Czechowicz wspomina Maćkowską: malarz aktualnie pracuje.22 22 Aleksandra Szacho- Polecam łaskawej opiece Księdza zmar- Jan i Henryk rozmawiają o tytułowym obra- -Głuchowicz, Kalenda- twienia mojej serdecznej przyjaciół- zie i sensie pracy nad nim: rium życia i twórczo- ści Jana Wydry, w: Jan ki, Marii Maćkowskiej, która jutro lub Henryk: Malujesz jak widzę wskrzeszenie Ła- Wydra 1902-1937…, pojutrze zgłosi się do Księdza o radę zarza. s. 26-27. nr 30 (2006) 131 Ludzie

Na sąsiedniej stronie: Jan Jan: Śniło mi się raz, że maluję taki właśnie ob- dry wysyła Czechowicz do Lublina na Wydra i Czechowicz praw- raz. I że jeśli go namaluję, będę zdrów i cho- adres Wacława Gralewskiego, wów- dopodobnie nad Wisłą roba nie wróci. Zmartwychwstanę jak Łazarz. czas redaktora „Expressu Lubelskiego w Kazimierzu Dolnym. Fot. z archiwum Kazimie- Nie śmiej się, uwierzyłem w sen, jak dawno już i Wołyńskiego”. Trzy strony maszynopi- rza Miernowskiego. W po- w nic nie wierzyłem. Zacząłem malować, ale ja- su z nagłówkiem: Trud i dzieło artysty. siadaniu syna. Zob. też ilu- koś i to nie idzie...23 (Rzecz o sztuce Jana Wydry) podpisane stracje na s. 380 i 416. O Obrazie wspomniał Czechowicz w liście nazwiskiem Jan Kowalski, zakończo- wysłanym do Marii Maćkowskiej z Warsza- ne są ołówkiem dopiskiem skreślonym wy 8 lipca 1938: ręką Czechowicza: „Z uprzejmą prośbą Z nowin o twórczości podaję tylko tyle, o nieskracanie i uściskiem dłoni przesy- że rozpływa się nad Obrazem Leon ła J. CZ.” Maszynopis ten wraz z koper- Schiller, że będzie to wystawione w serii tą zaadresowaną pismem Czechowi- pokazów Młodego Teatru.24 cza i opatrzoną stemplem pocztowym Obraz doczekał się realizacji tylko w postaci z datą 14 IV 37 znajdował się w zbiorze słuchowiska w Teatrze Radiowym w 1938 listów Czechowicza do Gralewskiego, roku. Dodajmy jeszcze, że bohaterami in- przejętym przez Muzeum J. Czecho- nej jednoaktówki Czechowicza pt. Czasu wicza po śmierci autora Stalowej tęczy. jutrzennego są Jan i Maria. Nie ulega wąt- […] Rzecz o sztuce Jana Wydry przezna- pliwości, że te teatralne postacie miały czona była do „Expressu”, jednakże nie związek z Janem Wydrą i Marią Maćkowską- ukazała się w nim prawdopodobnie dla- 23 Józef Czechowicz, Wydrową. tego, że pismo to przedrukowało wcze- Obraz, w: tenże, Utwo- Jadwiga Seredyńska: Józef Czecho- śniej artykuł Czechowicza za „Dzienni- ry dramatyczne, Lublin 1978, s. 65. wicz uczynił swojego przyjaciela boha- kiem Codziennym”. Najprawdopodob- 24 List do Marii Mać- terem dwu dramatów, w których rozpa- niej artykuł Czechowicza Trud i dzie- kowskiej, w: J. Czecho- truje problem artysty i jego stosunku do ło artysty nie był więc nigdzie publiko- wicz, Listy, s. 407. otaczającego świata. Obie sztuki druko- wany.27 25 Jadwiga Seredyńska, Malarz Jan Wydra…, wane były w „Pionie” w 1937 roku, dru- Zaraz po śmierci Wydry Czechowicz napisał s. 57. ga z nich doczekała się także dwukrot- do Stanisława Czernika (20 kwietnia 1937): 25.1 Raczej chodzi tu nego wystawienia w teatrze. W jedno- Umarł mi w przewodnią niedzielę to- o „Express Poranny” aktówce pt. Obraz, rozgrywającej się warzysz dzieciństwa i najserdeczniej- 26 Wiadomość poda- na za „Expressem Lu- w Kazimierzu, występuje artysta ma- szy przyjaciel, malarz z Bractwa św. Łu- belskim i Wołyńskim”, larz Jan, człowiek niezwykłej dobroci kasza.28 1937, nr 104, który na i prawości, jego szlachetność oddziały- s. 4 przedrukowuje ten wuje na otoczenie. Centralnymi posta- artykuł, patrz: J. Sere- dyńska, Malarz Jan Wy- ciami Czasu jutrzennego są: artysta Jan, W Nowościach lubelskich Czechowicz umieś- dra…, s. 61-62. jego żona Maria, a obok nich ich przyja- cił nazwisko Wydry dwukrotnie: 27 J. Serdyńska, Malarz ciel poeta Henryk.25 WYDRA JAN (Obacz pozycję Micha- Jan Wydra…, s. 61-62. Imię „Henryk” w pewnym okresie życia Cze- lak Antoni). 28 List do Stanisława Czernika, w: J. Czecho- chowicza stało się jego drugim imieniem, a dla MICHALAK ANTONI (Obacz pozy- 29 wicz, Listy, s. 364. przyjaciół było nawet imieniem pierwszym. cję Wydra Jan) . 29 Józef Czechowicz, Poeta poświęcił Wydrze dwa teksty ... a także dedykował mu wiersz świat za- Nowości lubelskie. Ka- wspomnieniowe. mieszczony w tomiku dzień jak co dzień talog regionalny naj- (1930): „wiersz świat zechce przyjąć pan jan wybitniejszych auto- Jadwiga Seredyńska: W warszawskim 25.1 rów miejscowych, Lublin „Dzienniku Codziennym” ukazał wydra”. Wiersz ten ma jeszcze inną dedyka- 1931, s. 11, 15. się artykuł poświęcony życiu i dziełom cję, pochodzącą z 1934: „Jankowi Wydrze 30 Źródło: NN. zmarłego malarza, publikowany pod serdecznie, serdecznie, serdecznie 1934”30. 31 Kazimierz Miernow- często używanym przez Czechowicza Kazimierz Miernowski wykonał kilka zdjęć ski, Moje wspomnienia 26 o Czechowiczu, w: Spo- pseudonimem „Henryk Zasławski” . Wydry i Czechowicza: „Mam zdjęcia roze- tkania…, s. 85. Natomiast inny artykuł dotyczący Wy- śmianego Czechowicza z Wydrą na plaży”.31

132 nr 30 (2006)

Ksiądz Ludwik Zalewski 1878–1952

1 Superekslibris (łac. Jan Smolarz: Urodził się 30.IV.1878 r. Autor wielu publikacji historycznych super = na, nad; ex li- we wsi Nakły w powiecie ostrołęckim, m.in. na temat dziejów książek i biblio- bris = z książek). Jest to znak własnościo- województwie białostockim. Jako ab- tek klasztornych na Lubelszczyźnie, wy książki, wytłoczo- solwent gimnazjum w Pułtusku zna- posiadał znaczny i cenny księgozbiór ny na zewnętrznej stro- lazł się w lubelskim Seminarium Du- oraz zbiór superekslibrisów1 i ekslibri- nie przedniej okładki, chownym, które ukończył w 1902 r. Po sów. Z jego inicjatywy 18 VI 1926 r. po- przedstawiający zwy- kle herb, monogram studiach w słynnym uniwersytecie we wstało Lubelskie Towarzystwo Miłoś- lub inny symbol właś- Fryburgu, uwieńczonych uzyskaniem ników Książki, którego był dożywot- ciciela książki. Super- tytułu doktora fi lozofi i, powrócił na nim prezesem. ekslibris stanowi cen- stałe na Lubelszczyznę, gdzie w 1909 Po wybudowaniu na początku lat tralny motyw zdobniczy oprawy (Grażyna Go- r. objął obowiązki profesora w Semi- trzydziestych domu przy ul. Granicznej recka, Albumy i grafi ka narium Duchownym w Lublinie. Był 1 (obecnie Graniczna 9) w jego miesz- w zbiorach BU KUL, pa- także katechetą w lubelskich szkołach kaniu odbywały się spotkania biblio- ter.kul.lublin.pl/akade- średnich. W 1927 r. został kierowni- fi lów [...]. Niejednokrotnie material- mia/2002_11_18/albu- kiem a następnie dyrektorem Prywat- nie wspomagał inicjatywy i poczynania my_i_grafi ka_w_zbio- rach_bu_kul.htm). nego Gimnazjum Żeńskiego SS. Kano- tych środowisk. Oprócz mieszkania [...] 1.1 Zob. s. 333. niczek. W latach 1909-1919 pełnił też poetki Franciszki Arnsztajnowej przy 2 Por. Listy Józefa Cze- funkcję kierownika Biblioteki Semina- ul. Złotej 2, był to swoisty jeden z ostat- chowicza do ks. Ludwi- rium Duchownego. W 1919 r. praco- nich „salonów” międzywojennego Lub- ka Zalewskiego, oprac. 1.1 Jan Smolarz, „Akcent” wał przy organizacji Biblioteki Katoli- lina . Zatem osobowość i urok gospo- 1982, nr 3, s. 19-21. ckiego Uniwersytetu Lubelskiego. [...] darza nie były również bez znaczenia. Znajomość poety z księdzem praw- dopodobnie zaczęła się i ściśle wiąza- ła z Lubelskim Towarzystwem Miłoś- ników Książki. Nazwisko J. Czechowi- cza w Księdze protokółów Towarzystwa fi guruje wśród ośmiu członków zało- życieli, wespół m.in. z przyszłymi pro- fesorami i wykładowcami uniwersyte- ckimi: Julianem Krzyżanowskim, Felik- sem Araszkiewiczem, Ludwikiem Ka- mykowskim. W latach 1930-1932 poe- ta pełnił funkcję sekretarza, a w następ- nej kadencji kronikarza LTMK. Bliższe wzajemne poznanie nastąpiło właśnie w tym czasie. Ta szczególna przyjaźń – ze strony poety – zacieśniła się w okre- Ks. Zalewski, 24 sierpnia sie warszawskim pod wpływem oddale- 1949. Fot. Wiktor Ziółkow- ski. Ze zbiorów WBP im. nia, tęsknoty, sympatii wytrzymującej H. Łopacińskiego (sygn. próby czasu i doświadczeń losowych 483/I, nr 1715). oraz korespondencji2.

134 nr 30 (2006) Ksiądz Ludwik Zalewski

Maria i Henryk Gawareccy: Pozo- w ślicznym wierszu [Z kroniki bibliofi - stawił po sobie parę fragmentów pięk- lów lubelskich, napisanym w 1931 roku]. nej prozy, m.in. we wstępach do swo- [...] Rosły ten bowiem i dobrze zbudo- ich niektórych prac, w zapiskach (krót- wany mężczyzna, o wyrazistych, regu- kich opisach swych przeżyć) zachowa- larnych rysach prałata renesansowego, nych w rękopisach. Przy znamiennej lubił dowcipną anegdotę, ale wolną od ich poetyckości i romantyce mają też sprośności i złośliwości. Sam opowia- wiele refl eksji i ciekawych myśli. Choć- dał doskonale, lecz nigdy nie wyrażał by opis Lublina w jednej z prac czy też się źle o bliźnich, zwłaszcza o ludziach wstęp pełen poezji i uroku do Starych z swego otoczenia, odzianych w sutan- kamieni F. Arnsztajnowej i J. Czecho- ny czarne i nieczarne, choć wolno się wicza. […] Zalewski pisywał też arty- domyślać, że mógłby to robić dla włas- kuły jako pedagog ze wskazówkami dla nego zdrowia psychicznego. nauczycieli: Ksiądz Ludwik, pogodny i opanowa- Książka jest chyba najcudniejszym tworem ży- ny dziekan kapituły zamojskiej, był prze- cia ludzkiego... Stosunek do książki i czytelni- cież rówieśnikiem głośnego buntowni- ctwa tworzy skalę bardzo rozległą – od cho- ka w sutannie, Antoniego Szandlerow- robliwego kultu maniaków książkowych aż skiego, nowoczesnego Abelarda. I sam do chorobliwego wstrętu do książki... Koniecz- znalazł się w położeniu podobnym, to- nym i najważniejszym zadaniem szkoły – jest lerowanym przez rozsądnych zwierzch- dać dobre zrozumienie, czym jest książka, ników kościelnych. Na parę lat przed czym może być dla człowieka, otworzyć oczy śmiercią przysłał mi list wstrząsający, 3 Maria i Henryk Gawa- na skarby, jakie ukrywa... Książka nie tylko treś- bo pełen nieoczekiwanie tragicznej wy- reccy, Ks. Ludwik Za- cią, ale i pięknem zewnętrznym może pociągać mowy. Pisał mi w nim o zgonie swej to- lewski, w: Lublin lite- i przywiązywać, dając zadowolenie potrzebie warzyszki nie tyle doli, co niedoli, którą racki 1932-1982, red. piękna...3 z nim dzieliła. Wspomnieć to tutaj trze- Waldemar Michal- ski i Józef Zięba, Lublin Julian Krzyżanowski: Ksiądz Ludwik ba, plotka bowiem lubelska, która o tym 1984, s. 310, 312. Cy- Zalewski, zmarły w r. 1952 uczony kla- prawiła, otrzymała przedziwny wyraz tat wewnętrzny: ks. Lu- sy niepośledniej, z dyplomu polonista, we fraszce Czechowicza O Ludwikach, dwik Zalewski, Szko- wychowanek Fryburga, z zaintereso- zakończonej pointą, wyrażoną jednym ła – młodzież – książka, „Dziennik Urzędowy wań historyk kultury, z upodobań był jedynym słówkiem „też”: KOSL” 1932, s. 357. miłośnikiem książki, i to miłośnikiem 4 Podwika – rodzaj chu- bardzo niezwykłym. W jego mieszka- Jest dwóch solenizantów jednakowej daty: sty noszonej od wczes- niu, najpierw w seminarium duchow- Jeden całkiem bez wąsów, drugi zbyt wąsaty. nego średniowiecza 4 przez zamężne kobiety. nym, którego profesorem był przez dłu- Rzecz znana: do Ludwika piękny rym „podwika” . 5 Drugim „Ludwikiem” 5 gie lata, później w domu własnym przy Cóż, gdy jeden jest księdzem, drugi – też żonaty. była zapewne Ludwik Granicznej, oglądało się skarby nie byle Kamykowski, nauczy- jakie; kilka ślicznych inkunabułów, spo- Zaryzykować można zdanie, iż sam Jan ciel j. polskiego m.in. w gimnazjum Arciszo- ro rękopisów średniowiecznych i póź- z Czarnolasu, nie tyle ksiądz, co eks- wej i w „Szkole Lubel- niejszych, dużo druków renesansowych proboszcz, ale „też żonaty”, nie powsty- skiej”. Był on też se- i oczy rwących książek z w. XIX i XX, dziłby się tego konceptu.6 kretarzem Towarzy- piękna kolekcja ekslibrisów i drzewo- Księdzu Zalewskiemu poświęcił Czechowicz stwa Przyjaciół Nauk. rytów – wszystko to spoczywało w sza- także inną fraszkę pt. Jeszcze o Ludwiku: W Lublinie przebywał w latach 1923-1936. fach, by od czasu do czasu budzić po- 6 Julian Krzyżanowski, dziw na wystawach, a radować ser- Kto nam otwiera dusze choć bez korkociąga? O fraszkach Józefa Cze- ca przyjaciół-bibliofi lów, którzy księ- Kto nas ksiąg wielowiecznych raduje widokiem? chowicza, w: Spotkania dza odwiedzali, gościnnie podejmowa- Kto wino z kredensiku dla gości wyciąga? z Czechowiczem. Wspo- mnienia i szkice, oprac. ni przez czarującego zbieracza. Litera- Kto nie częstował nigdy malinowym sokiem? Seweryn Polak, Lublin cko sympozja te uwiecznił Czechowicz Kto trzyma cną kompanię na barkach i głowie? 1971, s. 489-491. nr 30 (2006) 135 Ludzie

7 Józef Czechowicz, Kto o porze północnej smutki z nas wypędza? Ks. Zalewski i Czechowicz Fraszki, Lublin 1962, Myślę, że grono całe jak jeden mąż powie: Zachowało się 26 listów poety do ks. Zalew- s. 30. 7 8 Konrad Bielski, Most W górę księdza! skiego. Zostały one opracowane i udostęp- nad czasem, Lublin nione przez Jana Smolarza w „Akcencie”. 1963, s. 223. Konrad Bielski: Osoba ks. Zalewskie- W liście wysłanym 17 października 1936 9 Listy Józefa Czechowi- go warta jest osobnej monografi i. Po- z Warszawy możemy przeczytać zdanie, cza..., s. 32. 10 Tamże, s. 30. stać to soczysta, ciekawa. O szerokim które bardzo wiele mówi, jak bliskie i ser- 11 Tamże, s. 28. oddechu i wielkiej skali zainteresowań. deczne relacje łączyły Czechowicza i ks. Za- 12 Listy Józefa Czechowi- Choć w sutannę przyoblekł swoje cia- lewskiego: cza…, s. 26. ło doczesne i w hierarchii kościelnej do- Kochany Księże Ludwiku, proszę mi służył się nawet godności infułata, ob- wybaczyć, że mimo różnicy wieku tak cując z nim bliżej zapominało się nieba- się do księdza zwracam, ale naprawdę, wem o tych szatach duchownych, a wi- serdecznie się cieszę ilekroć księdza wi- działo człowieka o wielkiej wiedzy i roz- dzę i naprawdę ksiądz jest kochany.9 ległym niezależnym poglądzie na świat List wysłany z Lublina 11 czerwca 1933, i ludzi. Z tego też względu nazywano go w którym Czechowicz powiadamia ks. Za- „księdzem Staszicem” lub „czerwonym lewskiego o spotkaniu Związku Literatów, kanonikiem” i dlatego też socjalistyczny kończy się żartobliwą adnotacją: Magistrat Lublina powołał go do komi- Serdecznie zapraszam Czcigodnego sji [teatralnej, w 1927 r.]. Księdza Gruntownie wykształcony, studiował jego pies i podnóżek wiele za granicą, szczególnie w Szwaj- J. Czechowicz.10 carii. Specjalnością jego była historia, O tym, że dla Czechowicza ks. Zalewski był z zamiłowaniem do regionu lubelskie- ważną osobą, świadczy również fragment go. Wydał wiele ciekawych książek i na- listu wysłanego doń przez poetę z Lublina pisał szereg artykułów. Sam mi opowia- 24 lutego 1934: dał, że miał więcej kłopotów z cenzurą Czcigodny Księże Profesorze! wewnętrzną, diecezjalną, aniżeli z ofi - W sobotę 25 bm. o godzinie 14 otwie- cjalną, nawet w najgorszym okresie. Ko- ra się w Lublinie przy ulicy Kościuszki 2 chał książki, sumienną i mozolną pracą świetlicę dla dzieci ulicy. Robimy to ma- dorobił się pięknego księgozbioru. Miał sowo: Związek Pr[acy] Obyw[atelskiej] wiele białych kruków i rzadkich, ozdob- Kobiet i Kuratorium. Piszę: robimy, bo nych foliałów.8 ze Związku naprawdę pracuje tylko p. dr Jankowska, z osób „szkolnych” – ja. Reszta to statyści. Upatrzyliśmy sobie księdza na tę osobę duchowną, która poświęci lokal w asyście paru przedsta- wicieli starszego społeczeństwa i kilku uliczników.11 Stałym motywem korespondencji Czecho- wicza do księdza Zalewskiego jest Lublin i lubelscy bibliofi le. W liście wysłanym z Lublina 29 lutego 1932 poeta pisze: Józef Czechowicz: Pytam, czy mogę Portret ks. Zalewskiego się zjawić u Księdza w niedzielę najbliż- i notatka z jego awer- szą koło 11-tej. Stęskniłem się już wśród su (sąsiednia strona). Ze zbiorów WBP im. H. Ło- gwaru życia politycznego za bibliofi lską pacińskiego (sygn. 744/II, atmosferą, a myślę, że i inni bibliofi le ta- nr 2153). koż…12

136 nr 30 (2006) Ksiądz Ludwik Zalewski

W liście wysłanym z Warszawy 17 paździer- nika 1936 pyta: „Co u bibliofi lów?”13. Czechowicz przekazał ks. Zalewskiemu „około 20 autografów swoich drobnych tekstów przeważnie fraszek i wierszy”14. Na imieniny księdza w 1932 roku ofi arował mu w rękopisie swoje przekłady Michaiła Jurje- wicza Lermontowa: Józef Czechowicz: Przekłady z M. J. Ler- montowa (Są słowa – Szczyt – Pan – Modlitwa). Kochanemu Księdzu Ludwi- kowi Zalewskiemu ofi arowuje tłumacz. 1932.15 Na okładce z szarego papieru do tych prze- kładów poeta narysował ołówkiem lutnię w liściach laurowych z podpisem: „Józef Czechowicz (1932) w dzień Św. Ludwika pogoda, wola, swoboda deszczykom, wietrzykom, w Starym Lublinie”16. słoneczku. W jednym z listów (Lublin, 23 lutego Wy, niewidzialnym kołem stańcie, młodzieńcy pieśni. 1933), przekazując mu jeden ze swoich Słona sekunda chrztu otworzy błękit i knieję. tekstów, napisał: „Może załączony drobiazg Kadzidło splata się ze smugą, bijąca z wyży przyda się Księdzu na cokolwiek. Proszę go w posadzkę. przyjąć jako dowód pamięci”17. Już patrzą ciemne oczy, ołtarz się w światłach chwieje, W liście wysłanym z Warszawy 1 lutego a jeśli 1939 przesyła księdzu autograf wiersza Pio- senka czeski domek, opisując jak ten wiersz Miałem szczery zamiar, Księże Dro- powstał: gi, napisać wiersz o własnym dzieciń- Jeśli Ksiądz nie pogardzi, chciałbym stwie. I zadumałem się. Z nad kartki pa- ofi arować Mu autograf Czeskiego dom- pieru i tej małej, czarnej maszynki ucie- ku. Pisałem to w parku, w Łazienkach, kłem w czas utracony, w okolice szczę- długo myśląc nad kartką papieru, gdy ścia, które było. Poprzez myśli o Lubli- ręka gmatwała linie kształtu Tryni- nie i Matce, dobrnąłem do osoby Księ- tarskiej Wieży. Termin „myślenie” nie dza. Myślę, że do Lublina już nie wrócę. jest dobry. Było to raczej zamyślenie, Święta spędzę sam, w czterech ścianach 13 Tamże, s. 33. stan zatopienia się w radosnych uczu- pokoju. Ciężko by mi było wśród lu- 14 Tamże, s. 28. ciach odległego dzieciństwa, tak moc- dzi. Mimo wszystko czuję wewnętrzną 15 Przekład ten znajdu- no związanego z łąkami nadbystrzycki- łączność z tym miłym miastem i bardzo je się w rękopisach Ziół- mi. Wreszcie wynikła z tego stanu me- mnie interesuje wszelki przejaw jego kowskiego, złożonych 18 w Zbiorach Specjalnych lodia i napisałem. życia. Rad bym wiedzieć, co się dzieje WBP im. Hieronima List Czechowicza wysłany do ks. Ludwika w Związku Literatów, co słychać nowe- Łopacińskiego. z Warszawy w listopadzie 1936 zaczyna się go w domku przy ulicy Granicznej I-a, 16 Jan Smolarz, W bi- wierszem, którego poeta nigdy nie skończył: jak się plecie żywot koła bibliofi lów.19 bliofi lskim kręgu Józe- fa Czechowicza, nadbit- W roku 1939 ukazała się opracowana prze ka z „Rocznika Bibliote- Rabe przedwiośnie, młodzieńcy, klaszcze odwilżą ks. Ludwika Zalewskiego Antologia współ- ki Narodowej”, Warsza- o bruki; czesnych poetów lubelskich. Czechowicz wa 1986, t. XVII-XVIII, o jedenastej rano słońce oblewa framugi. w ramach udzielanej księdzu Zalewskiemu s. 336, przypis 13. 17 Nim oczy śpiącego dziecka nawę katedry ugwieżdżą pomocy przy pracach nad Antologią prze- Listy Józefa Czechowi- cza…, s. 28. szerokie okna nieraz oddadzą się słońcu i deszczom. kazał mu 10 własnoręcznie napisanych 18 Tamże, s. 40. Taka to błędna pogoda, dzieciątko, jak to w rąbeczku, notatek biografi cznych: o sobie, Konradzie 19 Tamże, s. 34-35. nr 30 (2006) 137 Ludzie

20 Tamże, s. 38. Bielskim, Henryku Domińskim, Anieli Fle- wysłanym do ks. Zalewskiego z Warszawy 21 Ludwik Zalewski, szarowej, Adamie Galisie, Witoldzie Kasper- 12 stycznia 1939 napisał: przedmowa do: Fran- ciszka Arnsztajno- skim, Józefi e Nikodemie Kłossowskim, Jó- Z Lublina dochodzą mnie niedobre wie- wa i Józef Czechowicz, zefi e Łobodowskim, Bronisławie Ludwiku ści o miłym Julianie Kocie [pseudonim Stare kamienie, Lublin Michalskim, Władysławie Podstawce. Życio- Wiktora Ziółkowskiego]. Przyjaciele pi- 1934, s. 5. rysy te są w zbiorach biblioteki im. Henryka szą listy pełne rezygnacji – starzeją się, 22 Józef Czechowicz, Nowości lubelskie. Ka- Łopacińskiego pod numerem: rkps 2156. czy co u licha? Gromadka lubliniaków talog regionalny naj- Notatki te z niewielkimi zmianami wykorzy- tu, na gruncie Warszawy, nie trzyma się wybitniejszych auto- stał ks. Ludwik Zalewski, tworząc biogramy razem, przeciwnie, jesteśmy skłóceni. rów miejscowych, Lublin poetów. W korespondencji Czechowicza Może ta antologia coś sprawi?20 1931, s. 15. kierowanej do ks. Ludwika Zalewskiego Ksiądz Ludwik Zalewski jest autorem możemy prześledzić kolejne etapy powsta- przedmowy do Starych kamieni, wydanego wania Antologii. w styczniu 1934 tomu poezji, którego au- Ks. Zalewski, data niezna- na. Fot. Ze zbiorów WBP Czechowicz miał nadzieję, że powstająca torami są Franciszka Arnsztajnowa i Józef im. H. Łopacińskiego Antologia współczesnych poetów lubelskich Czechowicz. Tak napisał w tej przedmowie (sygn. 727/II, nr 2120). zintegruje dawnych przyjaciół i tak w liście o Czechowiczu: Józef Czechowicz, jeden z najwybitniej- szych poetów współczesnych, jest w peł- ni biegu maratońskiego do mety przez siebie wytkniętej. Kamień, Dzień jak co- dzień, Ballada z tamtej strony oto płody jego Muzy, w których – czysty, głęboki li- ryk lekko a kunsztownie włada słowem, rytmem i konstrukcją. Śledząc z radoś- cią i podziwem coraz górniejszy lot poe- ty, wierzymy w jego zwycięstwo.21

Nazwisko księdza Zalewskiego pojawia się w Nowościach lubelskich Józefa Czechowi- cza: ZALEWSKI L., ks., dr Godzinki do piątej brygady. Warszawa 1930. Wyd. X. Żongołłowicz”.22

138 nr 30 (2006) Wiktor Ziółkowski 1893–1978

Oto fragmenty życiorysu Wiktora Ziółkow- glądzie Lubelsko-Kresowym”; wysta- skiego sporządzonego przez jego przyja- wy drzeworytów Lucjana Kobierskie- ciela Henryka Zwolakiewicza z książki pt. go urządzonej w Muzeum Lubelskiem; Prywatne Męskie Gimnazjum imienia Stefana wystawy rysunków i akwarel Szmula Batorego, wydanej w z okazji trzydziestole- Wodzickiego, samorodnego malarza, cia szkoły: którego odkrywa w Kazimierzy Dol- Wiktor Ziółkowski – malarz, literat. nym i pisze o nim artykuły w Lublinie Urodzony w r. 1893 w Lublinie. Uczeń i Warszawie („Świat”); wystawy exlibri- „Szkoły Lubelskiej” w latach 1906-1913. sów słowiańskich urządzonej pod egidą Następnie uczeń zwyczajny Akademii Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie pracu- je pod kierunkiem prof. Mehoff era, Dę- bickiego i d-ra Kunzeka. W r. 1920 wstę- puje do wojska, jako ochotnik. W tym czasie z ramienia Referatu Propagandy Wydziału II Sztabu D.O.G. Lublin orga- nizuje w Lublinie wystawę plakatów an- tybolszewickich, zebranych przez siebie z rozkazu władz wojskowych w całej nie- omal Polsce. Zdemobilizowany, pracuje jako nauczyciel rysunków w szkołach lu- belskich do r. 1926; początkowo w gim- nazjum żeńskim M. Sobolewskiej, a na- stępnie w Państwowym Seminarium Na- uczycielskim Męskim. Z tych czasów po- chodzi obszerniejsza rozprawa dydak- tyczno-artystyczna pt. Rysunki w szko- le średniej, drukowana w „Maskach”, or- ganie Zrzeszenia Literatów i Dziennika- rzy Polskich. Zajmuje się również estety- ką druku, exlibrisologią, a ostatnio mu- zealnictwem i sztuką ludową. Gromadzi interesujący zbiór okazów grafi ki, rzeź- by i ceramiki lubelskiej. Publikuje broszury: o wycinankach lubelskich, kropielniczkach glinianych z Urzędowa, oraz o Muzeum Lubel- skim. Pisze wstęp do teki drzeworytów Wiktor Ziółkowski. Kadr Kazimierza Wiszniewskiego. Opraco- zdjęcia ze zbiorów WBP wuje katalogi: Wystawy akwafort Zo- im. H. Łopacińskiego fi i Stankiewiczówny; drukarzy w „Prze- (sygn. 681/III, nr 4335). nr 30 (2006) 139 Ludzie

Wiktor Ziółkowski. Fot. ze bitnych znawców ksiąg, był bibliofi lem. zbiorów WBP im. H. Ło- [...] Współpracując z „Ziemią Lubelską”, pacińskiego (sygn. 283/IV, w której w 1931 r. redaktorem był Józef nr 1721.22). Czechowicz, inspirował kształt typogra- fi czny dodatku literacko-artystycznego.2 Sztuka ludowa Był wielkim miłośnikiem lubelskiej sztuki ludowej. Od roku 1920 zbierał rzeźbę ludo- wą, wycinanki, ceramikę, zwłaszcza kropiel- niczki, drzeworyty, obrazy ludowe malowa- ne na papierze itp. W zredagowanym przez Czechowicza dodatku do „Ziemi Lubelskiej” (1930, nr 317), poświęconemu lubelskiej sztuce ludowej, opublikował artykuł. Napi- sał szereg artykułów o wycinkarstwie. W 1923 odcisnął ręcznie, rozesłał do pol- skich muzeów etnografi cznych i udostępnił badaczom lubelskie drzeworyty ludowe (Św. Rodzina, Oko opatrzności, św. Ambro- ży), których deski odnalazł w Lublinie. Zaj- Książki; wystawy ku czci Józefa Piłsud- mował się również zaginionymi ludowymi 1 Henryk Zwolakiewicz, Wiktor Ziółkowski (ha- skiego. Organizuje pierwszą w Polsce widowiskami dramatycznymi z wojewódz- sło biografi czne), w: wystawę exlibrisów z ramienia L.T.M.K. twa lubelskiego.3 Prywatne Męskie Gim- w gmachu Muzeum Lubelskiego i spo- Alojzy L. Gzella: Pisał o wystawach, ar- nazjum im. Stefana Ba- rządza w maszynopisie katalog tej wy- tystach, o sztuce ludowej. Zajął się ko- torego (Szkoła Lubelska) w XXX-lecie,1906-1936, stawy, drukowany częściowo na łamach lekcjonowaniem kropielniczek i od razu oprac. Zygmunt Kukul- „Silva Rerum”. Jest współpracownikiem opisał je jako obiekty zabytkowe. Dzię- ski i in., Lublin 1936, dzienników lubelskich od r. 1913. [...] ki temu kropielniczki wyrabiane przez s. 308-309. W r. 1934 jest inicjatorem sekcji mu- garncarzy z Urzędowa doczekały się 2 Alojzy L. Gzella, Wik- tor Ziółkowski (1893- zealnej przy Okręgowej Komisji Peda- rzetelnej dokumentacji w „Pamiętniku 1978), w: Sylwetki bi- gogicznej Związku Nauczycielstwa Pol- Lubelskim” w roku 1935. […] Urzekały bliofi lów lubelskich, red. skiego, oddziału w Lublinie. go wycinanki ludowe. Dotarł do Ignace- Maria i Henryk Gawa- W latach 1934-1935 wchodzi do za- go Dobrzyńskiego [twórca ludowy zaj- reccy, Lublin 1985, cz. 1, s. 48, 55. rządu Towarzystwa Muzeum Lubel- mujący się wycinkarstwem] i poświęcił 3 Na podstawie: Tade- skiego oraz do Rady Muzealnej tegoż mu kilka swoich publikacji. A jako na- usz Mroczek, Ziółkow- Towarzystwa. W r. 1936 jest wreszcie uczyciel w Państwowym Seminarium ski Wiktor Hermoge- jednym z organizatorów nowopowsta- Nauczycielskim w Lublinie zlecił słu- nes (biogram), w: Słow- nik biografi czny mia- jącego Związku Artystów-Plastyków chaczom wykonanie wycinanek. Ucz- 1 sta Lublina, red. Tade- w Lublinie. niowie w spontanicznie wykonanych usz Radzik, Jan Skar- Alojzy L. Gzella: Zajmował się wysta- pracach przekazali tradycję swoich do- bek, Adam A. Witusik, wiennictwem i muzealnictwem, gro- mów. Wycinanki te były najbliższe lu- Lublin 1993, t. I, s. 310- madził dzieła sztuki ludowej, pionier- dowej wycinance, tej, którą uprawiały 311 oraz: Henryk Zwo- 4 lakiewicz, Etnografo- sko opisywał je, zaliczany był do wzię- ich matki i babci. wie i regionaliści w ba- tych grafi ków, chętnie tworzył karyka- daniach ludowej kultu- tury. Znane są cztery teki wydanych ka- Gawędziarz ry Lubelszczyzny, Lublin rykatur Ziółkowskiego. Zbierał też gra- i zbieracz lublinianów 1962, s. 70-71. 4 Alojzy L. Gzella, Wik- fi ki, zwłaszcza związane tematycznie Alojzy L. Gzella: Przez wiele dzie- tor Ziółkowski…, s. 58. z Lublinem. Znajdował się w gronie wy- siątków lat Wiktor Ziółkowski ubar-

140 nr 30 (2006) Wiktor Ziółkowski wiał swoją obecnością krajobraz Lub- ska tej samej osoby) i wyjechała do Pa- 5 Tamże, s. 45-46, 56, 59. 6 lina. Starsi lubliniacy dobrze pamięta- ryża. To ona była słynną modelką Mo- Patrz przypis 3. 7 Alojzy L. Gzella, Wik- ją wysoką, szczupłą sylwetkę profesora, diglianiego i jej akt w wykonaniu wiel- tor Ziółkowski…, s. 56. bo takim tytułem się do niego zwraca- kiego artysty zamieszczono na obwolu- no, który lekko zgarbiony i pochyły oży- cie wydanej w PIW książki.5 wiał się w dyskusjach. [...] Ziółkowski W 1926 roku Ziółkowski był jednym z zało- był obdarzony wyjątkowo fotografi cz- życieli Lubelskiego Towarzystwa Miłośni- ną pamięcią. Pamiętał kolory, detale, ków Książki, w którym działał również Cze- drobne nawet wydarzenia, które mia- chowicz, Julian Krzyżanowski, ks. Ludwik ły miejsce przed dziesiątkami lat i opo- Zalewski. wiadał o nich tak, jakby to było wczo- Był kolekcjonerem wszelkiego rodza- raj lub przedwczoraj. Pokój Franciszki ju lublinianów: książek, czasopism, ka- Arnsztajnowej odtwarzał ze szczegóła- talogów. Dzieł sztuki profesjonalnej mi, mówił o obrazach, które wisiały na i ludowej, listów, informacji o ludziach ścianach, o sukni, w której poetka wy- sztuki związanych z Lublinem.6 stępowała na spotkaniu w doborowym Alojzy L. Gzella: [Przez wiele lat towa- towarzystwie przy kawie. Opowiada- rzyszył mu] pomysł zorganizowania wy- jąc o Czechowiczu dokładnie opisywał stawy ikonografi cznej Lublina. W 1931 jego ubiór, rodzaj i krój marynarki, ko- r. skierował list do red. J. Czechowicza lor krawatu. [...] jako szefa „Ziemi Lubelskiej” w sprawie Opowiadał, że po wkroczeniu do Lub- urządzenia tego rodzaju ekspozycji. (...) lina wojsk austriackich w czasie I wojny W memoriale czytamy m. in.: światowej na staromiejskim Rynku po- Celem wystawy jest pokazanie prac do- jawiło się kilku umundurowanych arty- tychczas mało lub wcale nie znanych, stów malarzy, którzy zachwyceni uroka- znajdujących się w prywatnym posia- mi Starego Miasta, zaczęli rysować jego daniu, w magazynach muzealnych lub zabytki. Przekonany był, że prace te za- ukrytych w bardzo rzadkich, niedostęp- chowały się gdzieś w muzeach wiedeń- nych szerszemu ogółowi książkach.7 skich i – być może – do dziś nie są roz- poznane i rozszyfrowane. On pamię- tał te rysunki, bo przyglądał się pracy przygodnych grafi ków, których wojen- ne losy rzuciły do miasta nad Bystrzy- cą. [...] Był gotów podjąć trud wyprawy do Wiednia i Budapesztu celem spene- trowania archiwów i muzeów w poszu- kiwaniu grafi k powstałych w Lublinie w roku 1915. Wiktor Ziółkowski. Kadr Przykładem odkrytej przez niego ar- fotografi i ze zbiorów WBP cyciekawej „lubelskiej historii”, któ- im. H. Łopacińskiego (sygn. rą opisał w artykule pt. O książce na 283/IV, nr 1721.10). Wię- cej o Ziółkowskim zapa- gwiazdkę, Modiglianim i jego lubelskiej miętanym tak, jak został modelce („Kurier Lubelski”, nr 21 z 25 sfotografowany na tym stycznia 1972) jest romantyczną, hi- zdjęciu, można przeczy- storią o nauczycielce geografi i na pensji tać w artykule Ziółkowski Heleny Czarnieckiej w Lublinie, Annie Wiktor Hermogenes (1893- 1978). Artysta, publicy- Sierzpowskiej. Anna Sierzpowska wy- sta, bibliofi l pod adresem: szła za mąż za poetę Leopolda Zborow- http://miasta.gazeta.pl/lu- skiego czy Rapaporta (może to nazwi- blin/1,35642,178825.html nr 30 (2006) 141 Ludzie

8 Tamże, s. 60. Fotograf fotografi i. […] Bardzo dokładnie śle- 9 Wywiad z bratem. Ju- Alojzy L. Gzella: Ziółkowski doceniał dził moją pracę. Miałem wystawioną lia Hartwig rozmawia z Edwardem Hartwi- wartość fotografi i artystycznej i doku- na ulicy oszkloną gablotę ze zdjęciami giem, w: Zaułek Har- mentalnej. Sam bardzo dużo fotografo- i zmieniałem ją dosyć często, uważa- twigów, Lublin 2006, wał, a w czasie okupacji prowadził na- jąc ją za małą ekspozycję moich prac. s. nlb. [25-26]. wet swój warsztat fotografi czny. Foto- Prawdę mówiąc, zmieniałem ją na ogół 10 Edward Hartwig, Lublin, którego już nie grafi cy chętnie robili jego portrety, miał z myślą o nim, o tym, co powie. Za- ma, tamże, s. nlb. [41]. bowiem niezwykle charakterystyczną wsze mówił szczerze swoje zdanie. I że twarz. [...] Edward Hartwig wykorzy- świetne, i że okropne. Bardzo go za to stywał go jako modela. Na jednym z fo- szanowałem. togramów udało się artyście fotografi - Pan Wiktor był również zamiłowa- kowi wydobyć całą demoniczność i dra- nym etnografem. Chciał mnie zainte- pieżność Ziółkowskiego.8 resować sztuką Lubelszczyzny. Wska- Edward Hartwig: Człowiek ten towa- zywał jej ośrodki, zwracał moją uwagę rzyszył wszystkiemu, co się w Lublinie na architekturę wiejską Lubelszczyzny, w dziedzinie sztuki kulturalnej działo starał się mojemu upodobaniu do pej- i organizowało. Sam raczej material- zażu nadać ogólniejsze tło kulturowe nie niezapobiegliwy i małych potrzeb, i obyczajowe. był zawsze moralnym opiekunem poe- Lublin, Stare Miasto, dzielnica ży- tów i malarzy. Znał ich wszystkie wier- dowska, to była kopalnia fotografi i […]. sze i obrazy, był zamiłowanym biblio- Ziółkowski mnie ciągle popychał, żeby fi lem i – jak się okazało miłośnikiem te żydowskie tematy fotografować.9

Reprodukcja ilustracji do artykułu Wycinanki Lubelskie podpisanego „Z. Wł.” z „Przeglądu Lu- belsko-Kresowego” nr 9 (kwiecień 1925). Wymie- niony w podpisie Jan Kot to pseudonim Wik- tora Ziółkowskiego. Pi- smo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

142 nr 30 (2006) Wiktor Ziółkowski i Czechowicz

Z całą pewnością Wiktor Ziółkowski był Jedną z tych szkół było Państwowe Semina- 1 Romuald Karaś, Lu- bardzo ważną osobą w życiu Czechowicza. rium Nauczycielskie w Lublinie, gdzie zlecił dzie Lubelszczyzny. Sztuka i dokumentacja W przeprowadzonym z nim wywiadzie Ziół- słuchaczom wykonanie wycinanek. (wywiad z Wiktorem kowski wspomniał o swoich odwiedzinach Alojzy L. Gzella: Uczniowie w sponta- Ziółkowskim), „Kame- w mieszkaniu poety: nicznie wykonanych pracach przekaza- na” 1963, nr 15/16, s. 4. Często przychodziłem do mieszkania li tradycje swoich domów. Wycinanki te 2 Listy Józefa Czecho- wicza do Wiktora Ziół- Czechowiczów, sutereny przy ul. Ka- były najbliższe ludowej wycinance, tej, kowskiego, „Akcent” 3 pucyńskiej, w gmachu Banku Warszaw- którą uprawiały ich matki i babcie. 1989, nr 4, s. 196. skiego, gdzie na jednej ze ścian sieni W związku z tym, że Czechowicz był 3 Alojzy L. Gzella, Wik- była wielkich rozmiarów panorama Ka- uczniem Seminarium Nauczycielskiego do tor Ziółkowski (1893- 1978), „Kalendarz Lu- zimierza z ruinami zamku i baszty na maja 1921, nie można wykluczyć, że przez belski” 1980, s. 139-140. czele, pędzla zamieszkałego w tymże krótki okres Ziółkowski był jego nauczycie- 4 Henryk Zwolakiewicz, gmachu na piętrze Konstantego Kiet- lem rysunku i że zaraził Czechowicza swoją Spotkanie z Czecho- licza-Rayskiego. Gdy nie zastawałem miłością do sztuki ludowej. Może to dzięki wiczem w: Spotkania poety, zawsze zwracała się do mnie jego niemu Czechowicz pasjonował się wycinan- z Czechowiczem. Wspo- mnienia i szkice, oprac. matka: „Może pan coś sobie wybierze”. kami? Pewnym potwierdzeniem tej hipote- Seweryn Polak, Lublin Chodziło o książki, które utartym zwy- zy są słowa Henryka Zwolakiewicza: 1971, s. 165. czajem pożyczał każdy, kto przychodził [Józef Czechowicz] robił wycinanki jak do Czechowicza.1 gdyby ludowe, kilka z nich widziałem Trochę światła na ich znajomość rzuca kilka u poety i u Wiktora Ziółkowskiego.4 zachowanych listów Czechowicza do Ziół- kowskiego. Zostały one opracowane i opu- blikowane przez Jana Smolarza w „Akcen- cie” (nr 4/1989). W jednym z nich, wysłanym z Warszawy 20 października 1933 r., poeta napisał coś, co świadczy o szacunku, jakim darzył Ziółkowskiego: Słyszałem […], że Pan choruje. To nie ma sensu, a przy tym gdyby był Pan przynaj- mniej w 2 egzemplarzach – machnął- bym ręką. Ale kiedy Pan jest jedyny i nie- powtarzalny – lepiej się szanować.2 Zapewne to właśnie Ziółkowski był dla Cze- chowicza autorytetem w dziedzinie sztuki ludowej oraz udzielał mu rad związanych z typografi ą. Karykatura Ziółkowskiego autorstwa Stanisława Za- Wycinanki lewskiego, 1917. Ze zbio- rów WBP im. H. Łopaciń- Ziółkowski od około 1919 roku przez kilka skiego. Fot. z książki Życie następnych lat pracował w szkołach śred- artystyczne w Lublinie nich w Lublinie jako nauczyciel rysunku. 1901-1926, Lublin 2000. nr 30 (2006) 143 Ludzie

5 Alojzy L. Gzella, Jó- Typografi a dawnictwach i wystawach bibliofi lskich. zef Czechowicz (1903- Alojzy L. Gzella: Poeta [Czechowicz] W ciągu ponad pięciu miesięcy redago- 1939), w: Sylwetki bi- bliofi lów lubelskich, red. interesował się stroną grafi czną swo- wania „Kuriera” przez Czechowicza uka- 5 Maria i Henryk Ga- ich zbiorków, a także redagowanych zało się 11 artykułów w tej rubryce. wareccy, Lublin 1985, pism. Były to owoce licznych kontak- Alojzy L. Gzella: Henryk Zwolakiewicz s. 22. tów z ludźmi sztuki, grafi kami i plastyka- podał, że Wiktor Ziółkowski wspólnie 6 Alojzy L. Gzella, Wik- tor Ziółkowski, Kalen- mi, a także bezpośrednio w drukarniach z Józefem Czechowiczem, który w 1932 darz…, s. 140. z drukarzami. Olbrzymi wpływ na Cze- r. był redaktorem naczelnym „Kuriera 7 Tamże, s. 55. chowicza w tym zakresie miał zarówno Lubelskiego”, układał kolumny gazeto- 8 Listy Józefa Czecho- Wiktor Ziółkowski oraz – w mniejszym we z wierszami.6 wicza do Wiktora Ziół- kowskiego, s. 196. stopniu, bo młodszy – Henryk Zwola- Współpracując z „Ziemią Lubelską”, kiewicz. Obaj z kręgu lubelskich bibliofi - w której w 1931 r. redaktorem był Jó- lów. Obaj byli artystami grafi kami. zef Czechowicz, [Ziółkowski] inspiro- Nie przypadkiem w redagowanej przez wał kształt typografi czny dodatku lite- Czechowicza gazecie dziennej, w „Kurie- racko-artystycznego.7 rze Lubelskim” (1.I.1932-12.V.1932) zna- lazło się kilka bardzo cennych artykułów Historia portretu poświęconych zagadnieniom pięknych W listopadzie lub grudniu 1930 Czechowicz ksiąg, sprawom bibliofi lstwa, pisanych wysyła do Ziółkowskiego wiadomość zapi- przez Ziółkowskiego vel Juliana Kota. I to saną na karcie wizytowej poety: nie tylko z sympatii do autora, ale chy- Proszę o sfotografowanie tego Kramsz- ba przede wszystkim z racji doceniania tyka. Dobrze? przez redaktora pisma tematyki bibliofi l- No i ze 3 odbitki… skiej. Pasja artysty udzielała się otoczeniu No i artykuł… artystycznemu i redakcyjnemu. Ziółkow- No i pozdrowienia ski, wyjątkowo uczulony na piękny druk J. C.8 zamieszczał w „Kurierze” swoje artyku- Ze wspomnianym w tym liście portretem ły w rubryce pt. „Kącik bibliofi lski”. Pi- Czechowicza związana jest niezwykła hi- sał o rzadkich drukach, ekslibrisach, wy- storia opisana przez Ziółkowskiego w nigdy nie opublikowanym artykule pt. Gdzie ka- lafi ory PIANĄ i kwiaty z bibułek szumu - nie- znany brulion Józefa Czechowicza (który wg adnotacji autora powstał „18/26” listopada 1955 dla „Kameny” i opisywał jeden z za- chowanych i nigdy nie wydanych brulionów Czechowicza): Sprawa „sfotografowania tego Kramszty- ka”, poruszona na odwrocie zreproduko- wanej wizytówki, odnosi się do portretu Józefa Czechowicza wykonanego przez Romana Kramsztyka w r. 1930 w Paryżu, dokąd poeta wyjechał z Lublina w dniu 2 marca 1930 r. na okres kilku miesięcy jako stypendysta Departamentu Sztuki. Czechowicz bardzo cenił ten swój pa- Wiktor Ziółkowski z żoną, ryski portret, prosił nie tylko o odfoto- 18 czerwca 1936. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Ło- grafowanie go ale także o zakompono- pacińskiego (sygn. 493/I, wanie estetycznej i mocnej oprawy. Za- nr 1734.2). mówił następnie jego reprodukcje w cy-

144 nr 30 (2006) Wiktor Ziółkowski i Czechowicz klografi i, aby odbitki z dedykacją rozdać Zdarza się, iż się ziółko odmieniało w kota; przyjaciołom. Kliszę cynkową wraz z od- no, to musi być ziółko! Badać nie ochota!11 bitką złożył w r. 1930 w moje ręce z tra- giczną uwagą „to do mojego nekrolo- Tak skomentował tę fraszkę Julian gu”. Istotnie z tej samej kliszy znalazły Krzyżanowski: się reprodukcje portretu Czechowicza Bohaterem fraszki O kocie jest Ju- w „Odrodzeniu” z dn. 17 września 1944 lian Kot, jak podpisywał swe artykuły obok pierwszej w tym tygodniku literac- Wiktor Ziółkowski („To musi być ziół- kim wzmianki o jego tragicznej śmierci. ko”).12 Z tej samej kliszy i „Zdrój” lubelski, pod Jeżeli jesteśmy już przy fraszkach Czecho- 9 Julian Kot, …gdzie ka- redakcją Józefa Nikodema Kłossowskie- wicza, to dodajmy, że w archiwum Ziółkow- lafi ory PIANĄ i kwia- go, zamieścił odbitkę portretu Czecho- skiego (w Bibliotece Łopacińskiego) zacho- ty z bibułek szumu. Nie- wicza w dn. 1 września 1945, poświęca- wała się poświęcona tym utworom nota znany brulion Józe- jąc całą stronicę utworom poety i pięk- napisana przez niego w 1961 (zob. również fa Czechowicza, Zbio- ry Specjalne WBP im. nym słowom Jerzego Pleśniarowicza za- s. 454). W tekście znajdujemy dwie fraszki, Hieronima Łopaciń- tytułowanym: Poeta ziemi lubelskiej.9 które nie zostały umieszczone w tomiku skiego, rkps 2302, (Wik- Wspomniana notatka o śmierci Czechowi- Czechowicza Fraszki (Lublin 1962) 13: tor Ziółkowski: Artyku- cza w „Odrodzeniu” (nr 2/3, 1944) została ły i notaty dotyczące Jó- zefa Henryka Czecho- napisana przez Ziółkowskiego jeszcze Wsypa Światopełka (Karpińskiego) wicza z lat 1944-1966), w 1939 roku. Jej treść stoi w sprzeczności Gdy mi smoking oblano kawą w Cafe Clubie k. 80. W tece tej znaj- z obiegowymi informacjami, o tym, że cia- Plagiując wiersz Adasia, krzyknąłem: „To lubię!” dują się egzemplarze ar- ło Czechowicza wydobyto spod gruzów już tykułu Ziółkowskiego w postaci rękopisu, ma- kilka godzin po nalocie. Oto jej fragment: Kim jest autor książki Człowiek zmienia skórę szynopisu oraz wydru- Józef Henryk Czechowicz urodził się Tom Człowiek zmienia skórę znalazłem gdzieś kowane szpalty z „Ka- w Lublinie, dnia 15 marca 1903 r. Śmierć w szafi e: meny” przeznaczone do znalazł również w Lublinie, podczas Co – Łobodowski wydał swą autobiografi ę?... korekty. 10 Wiktor Ziółkowski, bombardowania miasta przez Niemców ***, „Odrodzenie”, 1944, w sobotę, 9 września 1939 r. Zginął około W Nowościach lubelskich osoba Ziółkow- nr 2/3, s. 10. godziny 9-tej pod gruzami domu przy ul. skiego została odnotowana dwa razy, naj- 11 Józef Czechowicz, Krakowskie Przedmieście 46. Dom tra- pierw pod pseudonimem jako Julian Kot: Fraszki, Lublin 1962, s. 16. fi ony bombą spłonął. Zwłoki poety spod KOT JULIAN. Exlibrysy 12x12,005 12 Julian Krzyżanowski, 14 gruzów wydobyto dopiero po paru ty- a exlibrysy rozmiaru 12x12,003. Fraszki czystego Józefa, godniach. Przewieziono je na cmentarz ... a drugi raz pod prawdziwym nazwiskiem: tamże, s. 12. prawosławny przy ul. Lipowej, gdzie do- ZIÓŁKOWSKI WIKTOR. Ikonografi a 13 Obie fraszki ukaza- tychczas spoczywają we wspólnej mogi- Lublina (Z zasiłku i przy pomocy Ligi ły się za to w „Pionie” 1937, nr 39, s. 6. 10 le ofi ar tragicznej soboty. Narodów, Federacji Prac. Umysłowych, 14 Józef Czechowicz, 299 muzeów świata oraz wszelkich in- Nowości lubelskie. Ka- nych odcieni). 1955. Lublin – Nowy talog regionalny naj- Układając fraszki na lubelskich bibliofi lów, York . 15 wybitniejszych auto- rów miejscowych, Lublin Czechowicz napisał o Ziółkowskim dwu- Czechowicz dedykował Ziółkowskiemu swój 1931, s. 9. wiersz pt. O Kocie: wiersz narzeczona opublikowany w 1929. 15 Tamże, s. 16.

nr 30 (2006) 145 Henryk Zwolakiewicz 1903–1984

1 Henryk Zwolakiewicz, Urodził się 29 marca 1903 w Lublinie. widualną terenową inwentaryzację za- Etnografowie i regiona- W 1924 roku kończy Seminarium Nauczy- bytków lubelskiej sztuki ludowej w la- liści w badaniach lu- dowej kultury lubelsz- cielskie w Szczebrzeszynie. Rok później roz- tach 1925-1927. Ogłosił drukiem Prze- czyzny, Lublin 1962, poczyna pracę jako nauczyciel w małej miej- wodnik nauczyciela-ludoznawcy (Lub- s. 70-71. scowości koło Łęcznej. Pracując zawodowo, lin 1932) oparty na obszernym kwe- 2 Zbigniew Jóźwik, Hen- dokształcał się na wielu kursach i szkole- stionariuszu i bibliografi i regionu lubel- ryk Zwolakiewicz, w: 1 Sylwetki bibliofi lów lu- niach (m.in. w Warszawie na Wyższym Kursie skiego. belskich, red. Ma- Nauczycielskim). W 1928 roku powraca do Zwolakiewicza był nie tylko nauczycielem ria i Henryk Gawarec- Lublina i zostaje nauczycielem w Szkole Po- i badaczem, ale również artystą: cy, cz. I, Lublin 1985, wszechnej nr 15 na Kośminku. Rozpoczyna Zbigniew Jóźwik: Wśród wielu dyscy- s. 93-94. się też jego współpraca z „Ogniskiem Na- plin twórczości plastycznej jakie upra- uczycielskim”, w którym był odpowiedzialny wiał Henryk Zwolakiewicz osobną, któ- Kadr zdjęcia z otwar- cia wystawy „50-lecie za dział regionalny i stronę grafi czną. Jego rą należy wyróżnić, było zainteresowa- twórczości ekslibrisowej pasją był regionalizm lubelski i etnografi a. nie znakiem książkowym, godłem, ex- Henryka Zwolakiewicza” Tak napisał o sobie we własnoręcznie spo- librisem. Henryk Zwolakiewicz był za- 15 kwietnia 1975 w salo- rządzonym haśle biografi cznym: fascynowany literą, monogramem. [...] nie BWA w Lublinie. Fot. HZ od dzieciństwa nieprzerwanie jest Chętnie geometryzował literę, nieja- Andrzej Polakowski. Ze zbiorów WBP im. H. Ło- związany z Lubelszczyzną. Regionali- ko budując ją na nowo. Litera dla Zwo- pacińskiego (sygn. 205/III, zmem lubelskim zajmuje się od 1924, lakiewicza to jakieś odległe światy, peł- nr 2116.8). a etnografi ą od 1925. Prowadził indy- ne zagadkowych krajobrazów, które na- leży zgłębić, badać na wszelkie możliwe sposoby, dłutem wielokrotnym na klo- cku bukszpanowym ciętym w sztorc, to znów pojedynczym rylcem na drew- nie langowym z gruszy czy wiśni. Wta- piał literę w fakturę drewna, by później ukazać jej pełny blask w odbitkach na pa- pierze dobranym z wielkim znawstwem. Kochał papiery. Delektował się ich bar- wą, gramaturą, gładkością i szorstkością, chłonnością wody czy farby. Szczególnie rozmiłowany był w papierach wschod- nich: japońskich i chińskich. Dlacze- go tak bardzo ukochał trudny i mozolny drzeworyt? Sięgał przecież do typografi i, cynkografi i i off setu... Myślę, że drzewo- rytem sprawdzał siebie, wydobywając wciąż nowe i nowe możliwości twórcze. Kształtując powierzchnię klocka rozma- itymi cięciami ożywiał swoje światy nie- pokoju i szczęścia zarazem.2

146 nr 30 (2006) Henryk Zwolakiewicz

śla przy tym rolę nauczycieli-twórców, Henryk Zwolakiewicz poetów i malarzy z różnych terenów, w swojej pracowni, 1966. a przede wszystkim z Lubelszczyzny.3 Fot. Andrzej Polakowski. Ze zbiorów WBP im. H. Ło- W swoim wspomnieniu z wizyty w mieszka- pacińskiego (sygn. 726/III, niu poety na ul. Kapucyńskiej zwrócił uwa- nr 2115.5). gę na zgromadzone „lubliniana”: Henryk Zwolakiewicz: Czechowicz zajmował tu mikroskopijną izdebkę, ubogo umeblowaną, z biblioteczką na honorowym miejscu, pełną „lublinia- nów”. Rzuciłem się od razu na ten zbiór, przyglądając z zaciekawieniem po- szczególne pozycje, zwłaszcza te, które były zaopatrzone podkreśleniami i no- tatkami marginalnymi ręką poety. Go- spodarz unikał rozmowy o swej twór- czości, za to chętnie mówił o Lublinie i jego zabytkach. [...] Sam robił wycinanki jak gdyby lu- dowe, kilka z nich widziałem u poety i u Wiktora Ziółkowskiego.4 Zwolakiewicz i Czechowicz W roku 1929 Zwolakiewicz został człon- Zwolakiewicz poznał Czechowicza zaraz po kiem Lubelskiego Towarzystwa Miłośników powrocie do Lublina w roku 1928. Książki i był jednym z uczestników słynne- Henryk Zwolakiewicz: Czechowicz ży- go spotkania lubelskich bibliofi li utrwalo- wo interesował się wszystkim, co doty- nego w wierszu Czechowicza Do bibliofi lów czyło miasta i regionu. Oczywiście za- lubelskich. interesował się i „Ogniskiem” [”Ogni- skiem Nauczycielskim”], i jego ludźmi. Stąd nasza pierwsza znajomość, zrazu Czechowicz poświęcił mu też fraszkę O Hen- przelotna, później uważniejsza. Na do- ryku Regionaliście: bre z poetą zapoznał mnie Wiktor Ziół- kowski (pseud. Julian Kot), krytyk i ma- Regionalistom trzeba znać najbliższe rzeczy, 3 Henryk Zwolakiewicz, larz lubelski […]. Warto tu dodać przy że najbliższa koszula nikt chyba nie przeczy. Spotkanie z Czecho- wiczem, w: Spotkania okazji, że w „Ognisku Nauczycielskim” Regionalista jeden ożenił się młodo, z Czechowiczem. Wspo- 5 Czechowicz wydrukował kilka cennych badania własnych koszul do cudzych nas wiodą. mnienia i szkice, oprac. przyczynków folklorystycznych – Młyn- Seweryn Pollak, Lublin kowskie przyśpiewania (1932), Lubel- Nazwisko Zwolakiewicza znajdujemy także 1971, s. 159-160. 4 skie anegdoty (1932) i inne. Opubliko- Tamże, s. 161-162. w Nowościach lubelskich: 5 Józef Czechowicz, wany w 1934 r. artykuł Czechowicza Na- ZWOLAKIEWICZ HENRYK. Łeb- Fraszki, Lublin 1962, uczyciel na polu literatury i sztuki rów- ki od gwoździ w Łęcznej. Studjum re- s. 18. nież świadczy o jego zainteresowaniach gjonalne. Lublin 1933 Zwolakiewicz 6 Józef Czechowicz, No- regionalnych. Widzi on w nauczycielu Henryk. Karczemki przydrożne i ka- wości lubelskie. Katalog regionalny najwybitniej- nie tylko propagatora literatury i sztu- pliczki zdrożne. 1933. Lublin. Odbitka szych autorów miejsco- ki, ale i opiekuna sztuki ludowej. Podkre- z „Ogniska”.6 wych, Lublin 1931, s. 16.

nr 30 (2006) 147

Życie kulturalne instytucje i organizacje

Życie kulturalne Lublina – lata dwudzieste

Po odzyskaniu niepodległości ranga Lubli- i to nie dzięki uniwersytetowi, który bo- Na sąsiedniej stronie: „Do- na, będącego najbardziej znaczącym ośrod- rykał się z trudnościami organizacyjny- datek Literacki” do „Ziemi kiem miejskim regionu, zaczęła wzrastać mi, lecz tuzinowi szkół męskich i żeń- Lubelskiej” nr 317 z 23 lis- – nastąpił widoczny awans cywilizacyjny skich z ich pełnymi energii oraz inicja- topada 1930 pod red. Czechowicza poświęcony miasta. Nie było już żadnych ograniczeń tywy gronami nauczycielskimi. W skład sztuce ludowej. W pra- stawianych wcześniej przez zaborców, ich wchodziło dużo ludzi młodych, któ- wym górnym rogu arty- dlatego pojawiło się wiele instytucji kultu- rzy w niedługim czasie mieli objąć kate- kuł Henryka Zwolakiewi- ralnych tworzonych zarówno przez władze dry uniwersytetów dawnych i nowych. cza, pozostałe – Wiktora miejskie, jak i społeczeństwo. Terenem wymiany myśli były dla nich Ziółkowskiego (podpisane: Jan Kot). Pismo w zbio- To odradzające się życie kulturalne mia- organizacje naukowe i Towarzystwa: rach WBP im. H. Łopaciń- sta przejawiało się na wiele sposobów. Historyczne, Miłośników Języka Pol- skiego Można tu wymienić: działalność instytucji skiego, Literackie imienia Mickiewi- i towarzystw o charakterze artystycznym, cza, z biegiem czasu zaś Towarzystwo aktywność środowisk twórczych, ruch wy- Przyjaciół Nauk (1927) i Lubelski Zwią- dawniczy, powstanie uniwersytetu, działal- zek Pracy Kulturalnej (1934). Rej wo- ność społeczną na rzecz upowszechniania dził w tym ruchu niestrudzony peda- kultury i oświaty. gog Zygmunt Kukulski, który nie tyl- Julian Krzyżanowski: Ziemia lubelska ko stworzył Towarzystwo Przyjaciół w pierwszym dziesiątku lat międzywo- Nauk, ale rychło zmienił je w placów- jennych zatętniła życiem intelektual- kę o imponującym rozmachu naukowo- nym, naukowym i literackim. Chełm, -wydawniczym. Nie próżnowała i prasa Lublin, Szczebrzeszyn, Zamość dumne miejscowa, zwłaszcza dziennik „Ziemia były ze swych poczynań, wychodzących Lubelska”, w której dodatki niedzielne, zazwyczaj od szkół średnich, w których redagowane znakomicie przez lat kil- na ogół zgodnie współpracowali na- ka (w r. 1930 robił to J. Czechowicz), nie uczyciele miejscowi, starsi, z młody- ustępowały analogicznym wydawnic- mi przybyszami, którzy frencze i bluzy twom warszawskim. wojskowe, wyszarzane w okopach, po- Mniej pomyślnie układały się nato- chodach i tułaczkach po ziemiach da- miast sprawy czasopism literackich. lekich powoli i nie bez wysiłku zamie- Miesięcznik „Lucyfer” (1921) zakończył niali na ubrania cywilne. Z natury rze- żywot na drugim zeszycie, a nie lepiej czy przodował tu wojewódzki Lublin, przedstawiał się jego następca, „Refl ek- nr 30 (2006) 149 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

tor”, ten bowiem „miesięcznik literacki” ległości, dopełnia fragment urzędowego z miejsca stał się rocznikiem, w prze- Sprawozdania dotyczącego ogólnego stanu ciągu bowiem lat 1923-1925 ukazały się i rozwoju miasta Lublina za trzechlecie 1919- jego trzy zaledwie zeszyty, po jednym 1921 oraz działalność za tenże okres czasu co roku. Sytuacji nie uratowała seria organów miejskich. Sprawozdanie to zosta- „Biblioteki Refl ektora”, która przyniosła ło sporządzone 20 maja 1922 roku i opubli- dwa tylko tomiki, a na pamięć zasługu- kowane w Dzienniku Zarządu miasta Lubli- je, jako że tu właśnie zbiorkiem Kamień na, nr 20-28 z marca 1923. Oto punkt 6. tego (1927) debiutował Czechowicz.1 sprawozdania, dotyczący bezpośrednio Andrzej Chudzik: Rok 1918 ziścił ma- spraw życia kulturalnego miasta, zatytu- rzenie poetów XX wieku: przyniósł Pol- łowany „Instytucje kulturalno-oświatowe” sce tak długo oczekiwaną niepodle- (wyróżnienia redakcyjne): głość. Lublinowi i Lubelszczyźnie hi- I. Dokształcająca szkoła wieczorowa storia wyznaczyła rolę niepoślednią: dla młodzieży pracującej w przemyśle tu uformował się pierwszy gabinet, Założona została przez miasto w roku tu szeroką falą przed Listopadem rozle- 1918. Posiada trzy klasy zasadnicze oraz wał się ruch niepodległościowy; szybko klasę przygotowawczą. Do klasy przy- również polaryzowały się ideologicz- gotowawczej przyjmowani są chłop- nie i politycznie najważniejsze ugrupo- cy w wieku od lat 14, umiejący czytać wania społeczne. Tylko życie literackie, i pisać i przynajmniej 2 pierwsze działa- stopniowo zamierające już przed I woj- nia arytmetyczne. Szkoła jest stale sub- ną światową, nie odzyskało wraz z nie- wencjonowana przez państwo. W roku podległością blasku minionych epok, szkolnym 1918/1919 z trzech klas za- choć wielu twórców upodobało sobie sadniczych szkoła posiadała, z braku ten region jako tło różnych utworów li- odpowiedniego materiału, tylko klasę terackich. Słynna „noc apuchtinowska” I. W drugim roku 1919/1920 były dwie zamknęła młodzieży możliwość nauki klasy zasadnicze, a oprócz tego wstęp- w języku ojczystym, sfałszowana hi- na i podwstępna. Dopiero w trzecim storia i potępiona literatura polska nie roku szkolnym 1920/1921 szkoła stała sprzyjały rozwojowi kultury narodo- się kompletną, liczyła więc już wszyst- wej. Trzeba było odnowienia instytucji kie trzy klasy zasadnicze oraz przygo- kulturalnych i przede wszystkim – cza- towawczą. Liczba uczniów w tym roku su, by ambicje literackie regionu mo- dochodziła do 158. gły odnaleźć swe ujście. Dlatego też rok II. W roku 1915 powstało w Lubli- 1918 nie stał się świadkiem gwałtow- nie Towarzystwo Krzewienia Oświaty nego przełomu; tym bardziej, że dopie- (Uniwersytet Ludowy), liczące obecnie ro rok 1921 i ostateczne uregulowanie 140 członków. sprawy granic młodego państwa przy- III. Biblioteki i czytelnie niosły wreszcie dla Lubelszczyzny tak 1. Biblioteka Publiczna imienia H. Łopa- długo oczekiwaną stabilizację i wyjście cińskiego istnieje od roku 1907 (To- 1 Julian Krzyżanowski, ze statusu miasta przyfrontowego. Inter warzystwo liczące obecnie 430 człon- O fraszkach Czechowi- arma silent Musae. ków). cza, w: Spotkania z Cze- Twórczość tego okresu to przede chowiczem. Wspomnie- 2. Biblioteka Centralna dla szkół ludo- nia i szkice, oprac. Jan wszystkim wiersze o tematyce żołnier- wych i młodzieży (założona w roku Smolarz, Lublin 1971, skiej, powstałe w kręgu oddziaływania 1915 przez Polską Macierz Szkolną). s. 486-487. poetów legionowych.2 3. Czytelnia lubelskiej Polskiej Macie- 2 Andrzej Chudzik, Lu- Obraz tego, jak skromnie wyglądało odra- rzy Szkolnej, istniejąca od roku 1906. belskie podzwonne Mło- dej Polski, „Poezja” dzające się życie kulturalne miasta Lublina 4. Czytelnia bezpłatna Lubelskiego To- 1978, nr 11/12, s. 63. na samym początku odzyskania niepod- warzystwa Dobroczynności.

150 nr 30 (2006) Życie kulturalne Lublina – lata dwudzieste

Poza tym istnieje w Lublinie cały szereg su do czasu przedstawienia trup wę- czytelni prywatnych. drownych oraz zespołów amator- IV. Muzeum skich, lecz repertuar takowych skła- W roku 1914 zawiązało się w Lublinie da się przeważnie ze sztuk lżejszych, Towarzystwo pod nazwą „Muzeum Lu- o niewielkiej wartości artystycznej. belskie”, mające na celu popularyzowa- Poza tym istnieje w Lublinie cały sze- nie wszystkich gałęzi nauki, krzewie- reg towarzystw o celach kulturalno- nie zamiłowania do sztuk pięknych oraz -oświatowych jak: Zrzeszenie Patro- spółdziałanie rozwojowi przemysłu ar- natów Młodzieży, Koło Pomocy Mło- tystycznego, ludowego i rzemiosł. Towa- dzieży Akademickiej Uniwersytetu Lu- rzystwo posiada własny gmach przy uli- belskiego, Towarzystwo Krajoznawcze, cy Namiestnikowskiej, w którym urzą- Katolicki Związek Polek, Towarzystwo dza wystawę stałą nabytych, przyjętych Literackie im. Adama Mickiewicza, jako dar, depozyt, albo też wypożyczo- Koło Towarzystwa Miłośników Języ- nych okazów z dziedziny przyrody, hi- ka Polskiego, Koło Towarzystwa Opie- gieny i nauk lekarskich, przedmiotów ki nad Zabytkami Przeszłości, Koło Pol- mających wartość historyczną i archeo- sko-Francuskie, kilka stowarzyszeń kół logiczną, kolekcji etnografi cznych, oka- rodziców przy średnich zakładach na- zów z dziedziny rolnictwa, przemysłu, ukowych i wiele innych.3 rzemiosł i techniki oraz towaroznaw- stwa, środków pomocy naukowej, dzieł W osobnych hasłach zostanie omówiona sztuki, ich kopii, przeźroczy, rysunków, działalność różnego rodzaju instytucji i to- fotografi i, wzorów, modeli itd. Poza tym warzystw, które miały znaczący wpływ na organizuje specjalne wystawy czasowe życie kulturalne Lublina. Są to: niektórych działów, np. przyrodnicza, – Biblioteka im. Hieronima Łopacińskiego, pedagogiczna, sztuki (obrazów, rzeźb, – Muzeum Lubelskie, wyrobów rzemieślniczych itp.). – Archiwum Państwowe, V. Teatry – Katolicki Uniwersytet Lubelski, 1. „Teatr Wielki” zbudowany w roku – Lubelskie Towarzystwo Miłośników Książki, 1886, będący własnością spółki cy- – Towarzystwo Przyjaciół Nauk, wilnej, przeszedł w miesiącu lipcu – Komisja Regionalistyczna TPN, 1921 r. na własność miasta. Teatr – Związek Pracy Kulturalnej. wydzierżawiony został prywatnemu Pojawią się też inne hasła tematyczne zwią- przedsiębiorcy z warunkiem, aby zane z kulturą lubelską takie jak: sztuka teatralna stała zawsze na od- – kina, powiednim poziomie artystycznym. – teatry, W gmachu „Teatru Wielkiego” mie- – szkoły, ści się prywatna szkoła muzyczna. – prasa, 3 Lublin w dokumencie 2. Oprócz teatru miejskiego posiada – drukarnie, 1317-1967. Wybór źró- deł, oprac. Franciszek Lublin jeszcze dwa niewielkie gma- – księgarnie, Cielak, Henryk Gawa- chy teatralne: „Panteon” i letni „Ru- a także hasła opisujące środowiska lubel- recki, Maria Stankowa, sałka”, w których odbywają się od cza- skich plastyków i literatów. Lublin 1976, s. 224-225.

nr 30 (2006) 151 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

Biblioteka im. Hieronima Łopacińskiego (1907)

4 Marek Wyszkowski, Marek Wyszkowski: W 1907 roku, rok wnikliwego badacza w zakresie etno- Wojewódzka Biblioteka po tragicznej śmierci Łopacińskiego grafi i, językoznawstwa, historii kultury, Publiczna, w: „ZOOM Lubelski Informator w wypadku drogowym, grupa zasłużo- członka Akademii Umiejętności, zasłu- 4 Kulturalny”, październik nych dla Lublina wybitnych osób posta- żonego dla Lublina i Lubelszczyzny. 2004, s. 27. nowiła powołać Towarzystwo Biblio- Bibliotekę otwarto do użytku publicznego 5 Maria Gawarecka, To- teki Publicznej imienia zmarłego. Jak 26 kwietnia 1908 w gmachu podominikań- warzystwo Bibliote- ki Publicznej im. Hie- uzasadniał to jeden z pomysłodawców skim. ronima Łopacińskiego K. Jaczewski: „aby wznieść mu trwały Maria Gawarecka: Prowizoryczne za- pomnik”. Obok niego organizatorami jęcie dwu salek gmachu podominikań- byli również M. Biernacki, A. Jaworow- skiego okazało się jedynym rozwiąza- Dawna siedziba bibliote- ski, i J. Vetter. W bibliotece znalazły się niem aż na lat piętnaście. Było tu cias- ki im. H. Łopacińskiego przede wszystkim zakupione od spad- no, bowiem w budynkach poklasztor- w Trybunale Koronnym. kobierców zbiory H. Łopacińskiego, za- nych swą siedzibę miały: Towarzystwo Widok z wylotu ul. Zło- tej, gdzie mieszkała Fran- wierające ponad 11.000 tomów książek, Dobroczynności, Towarzystwo Lekar- ciszka Arnsztajnowa. Fot. rycin, rękopisów i atlasów pieczołowi- skie, Towarzystwo Higieniczne, Muze- M. Skrzypek. cie gromadzonych przez właściciela – um Rolnicze i in. Ponadto budynek ten wymagał remontu. Po wieloletnich staraniach w 1922 r. a więc dopiero po I wojnie światowej, dzięki pomocy magistratu uzyskano 4 pokoje w gmachu potrybunalskim, w Rynku. Tutaj biblioteka dotrwała aż do otrzymania własnej siedziby (ul. Na- rutowicza 4) w 1939 roku.5 W 1939 roku siedzibą Biblioteki a zara- zem Muzeum Lubelskiego stał się zwarty kompleks budynków utworzony z dwóch ofi cyn popijarskich (zajmowanych od 1915 roku przez Muzeum) oraz z wybudowa- nego w latach 1935-1939 nowoczesnego gmachu. Połączył on wspomniane ofi cyny w jedną całość. Uroczyste otwarcie siedzi- by Biblioteki i Muzeum nastąpiło z udzia- łem marszałka Edwarda Rydza- Śmigłego w dniu 4 czerwca 1939. W czasie bombardowania Lublina w dniu 9 września 1939 bomba uderzyła w jedną z ofi cyn, niszcząc znaczną część zbiorów muzealnych i bibliotecznych. W 1956 roku Muzeum Lubelskie przenie- sione zostało do nowej siedziby na Zamku Lubelskim, a wszystkie dotychczasowe po- mieszczenia przejęła Biblioteka, dzieląc je z Biurem Wystaw Artystycznych. Maria Gawarecka: Towarzystwo Bi- blioteki im. H. Łopacińskiego wydało

152 nr 30 (2006) Biblioteka im. Hieronima Łopacińskiego (1907) sześć własnych publikacji. Wśród nich regionalne – w tej bowiem dziedzinie był w Lublinie, w: W kręgu – Katalog rękopisów Biblioteki im. H. Ło- on wyjątkowo bogaty. Ze zbiorów Biblio- Hiernima Łopacińskie- go, red. Tadeusz Jezior- pacińskiego (1913 i 1917), przygotowany teki korzystało wiele osób zasłużonych dla ski i in., Lublin 1977, przez A. Jaworowskiego, i broszurę po- kultury Lublina. W tym czasie Biblioteka s. 12-13. święconą ćwierćwieczu działalności Bi- mieściła się w gmachu Trybunału, a więc 6 Maria Gawarecka, Ży- blioteki opracowaną przez Kazimierza tuż obok kamienicy Złota 2, w której miesz- cie kulturalne Lublina w latach 1918-1939, w: Jaczewskiego (1933). kała Franciszka Arnsztajnowa. Być może Dzieje Lublina, t. 2, red. Zaznajamiano też społeczeństwo bliskość Biblioteki powodowała, że Arnsz- Stanisław Krzykała, Lu- z bogatymi zbiorami naukowymi Bi- tajnowa była w niej częstym gościem8. blin 1975, s. 225. blioteki poprzez wystawy [takie jak] Wy- Być może było to miejsce, gdzie widywała 7 Tamże. 8 Franciszka Arnsztaj- stawa książki i ekslibrisu zorganizowana Józefa Czechowicza, ponieważ biorąc pod nowa opracowała do przez Lubelskie Towarzystwo Miłośni- uwagę rozległą wiedzę o Lublinie, jaką po- książki Walka o Szkołę ków Książki [otwarta 3 kwietnia 1927]. 6 siadał, poeta musiał być stałym bywalcem Polską w 25-lecie straj- Wystawę zaprezentowano w salach Muze- Biblioteki przeglądającym książki, roczniki, ku szkolnego pod red. um Lubelskiego, a w przygotowaniach do pisma, rękopisy. Było to najprawdopodob- Stanisława Drzewiec- kiego rozdział pt. Ode- niej brał czynny udział Czechowicz. Opra- niej w okresie, gdy uczęszczał do Semina- zwy i pisma w Bibliotece cował krytyczny artykuł (niepublikowany) rium Nauczycielskiego. W tym czasie (do im. Łopacińskiego w Lu- na jej temat pt. Potomstwo Gutenberga (Mu- 1922 roku) siedzibą Biblioteki były dwie blinie, dotyczący straj- zeum Literackie im. J. Czechowicza, rkps MC salki gmachu podominikańskiego przy ul. ku w szkole w Lublinie w 1905 roku. Książka 151 Rk 51-53). Złotej 2, w której mieszkała Arnsztajnowa. została wydana w War- Maria Gawarecka: W 1933 r. na 25-lecie Natomiast nową siedzibę Biblioteki w Try- szawie w 1930 roku Biblioteki urządzono wystawę starych bunale (od 1922) mógł Czechowicz odwie- przez Związek Nauczy- druków, rękopisów i rycin, a w czerwcu dzać jako student jednorocznego kursu na- cielski Polskich Szkół. 1939 r. ostatnią wystawę książki i zna- uczycielskiego w roku szkolnym 1924/1925 ków książkowych – Wystawa druków lu- i po powrocie na stałe do Lublina. belskich.7 Zachował się rysunek (datowany: 19 wrześ- Księgozbiór Biblioteki był szczególnie nia 1928) wykonany przez poetę, który przed- atrakcyjny dla osób prowadzących badania stawia najprawdopodobniej wnętrze czytel-

Józef Czechowicz, Dzieci w czytelni. Rysunek Cze- chowicza na egzamin 6 czerwca 1929 kończący kurs w Instytucie Pedago- giki Specjalnej w War- szawie. W szkicu poeta najprawdopodobniej wy- korzystał jedną z sal Try- bunału Koronnego w Lub- linie, gdzie mieściła się biblioteka im. H. Łopaciń- skiego. Ze zbiorów Archi- wum Miasta St. Warsza- wy, PIPS 1928-1934 (sygn. 92, k. 8). nr 30 (2006) 153 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

Wojewódzka Biblioteka ni Biblioteki im. H. Łopacińskiego w czasie, Kuratorium Okręgu Szkolnego z czytel- Publiczna im. Hieronima kiedy jej siedzibą były sale Trybunału. nią. Z czasem objęła najbogatszy w Lubli- Łopacińskiego. W bocz- W Autorecenzji z książki „Gaj pirata” Cze- nie zbiór dzieł pedagogicznych. Na po- nych ofi cynach popijar- skich mieściło sie przed chowicz opisał scenę-widzenie, którą moż- czątku 1928 r. miała 5 tys. tomów, prenu- wojną Muzeum Lubel- na umiejscowić również w jednej z biblio- merowała 40 czasopism (w tym 5 fran- skie. Pomiędzy nimi widać tecznych sal Trybunału: cuskich i 8 niemieckich). W roku 1939 li- front Domu Pracy Kultu- W ogromnej i pustej sali publicznej bi- czyła już 13 500 tomów książek i czaso- ralnej im. J. Piłsudskie- blioteki jest słońce. Środek lata, upału pism z przewagą naukowych i popular- go, ukończonego w 1939 roku, w którym miały i żaru. Posadzka lśni jak otchłań. Głosy nonaukowych. Z czytelni korzystało ok. mieć siedzibę: Biblioteka, ulicy rozpraszają okropność blasku sło- 200 osób miesięcznie.10 Muzeum i Towarzystwo necznego, a przecież mimo to, w oknie W Ilustrowanym Przewodniku po Lublinie Przyjaciół Nauk połączo- kłębią się strzępy ludzkich postaci, łby (1931) roku odnotowane są następujące ne w Instytut Lubelski. łyse i straszne, kadłuby dzieci, drgające biblioteki: Fot. M. Skrzypek. Por. fot. 9 na s. 351. ramiona kobiet, jakieś skrzydła. – Bibljoteka Publiczna im. H. Łopa- Wspomnijmy jeszcze o innych lubelskich cińskiego mieści się w gm. Trybunal- bibliotekach. skim, Rynek na Starym Mieście, Maria Gawarecka: Do bibliotek nauko- – Bibljoteka Uniwersytecka mieści się wych należała biblioteka działająca przy przy ul. Doln. P. Marji 4, Uniwersytecie Lubelskim ze zbiorami – Bibljoteka Wojskowa D.O.K. II, ul. z zakresu teologii, prawa kanonicznego, Szpitalna 12, fi lozofi i, nauk humanistycznych, praw- – Bibljoteka Kuratorium Szkolnego, nych i społeczno-ekonomicznych. […] 3 Ma ja 6, W kwietniu 1927 r. otworzono dla na- – Bibljoteka Macierzy Szkolnej, uczycieli Bibliotekę Pedagogiczną przy Rynek 1.11 9 Józef Czechowicz, Au- torecenzja z książki „Gaj pirata”, w: tenże, Wy- obraźnia stwarzająca. Szkice literackie, oprac. Muzeum Lubelskie (1914) Tadeusz Kłak, Lublin 1972, s. 267. Ważnym miejscem dla przedwojennego 20 maja 1922 tak opisano działalność Mu- 10 Maria Gawarecka Ży- życia kulturalnego Lublina było Muzeum zeum: cie kulturalne Lublina, Lubelskie. W Sprawozdaniu dotyczącym W roku 1914 zawiązało się w Lublinie s. 225. ogólnego stanu i rozwoju miasta Lublina za Towarzystwo pod nazwą „Muzeum Lu- 11 Ilustrowany przewod- nik po Lublinie, Lublin trzechlecie 1919-1921 oraz działalności za belskie”, mające na celu popularyzowa- 1931, s. 23. tenże okres czasu organów miejskich z dnia nie wszystkich gałęzi nauki, krzewie-

154 nr 30 (2006) Muzeum Lubelskie (1914) nie zamiłowania do sztuk pięknych oraz spółdziałanie [sic] rozwojowi przemy- słu artystycznego, ludowego i rzemiosł. Towarzystwo posiada własny gmach przy ulicy Namiestnikowskiej, w którym urządza wystawę stałą nabytych, przyję- tych jako dar, depozyt, albo też wypoży- czonych okazów z dziedziny przyrody, higieny i nauk lekarskich, przedmiotów mających wartość historyczną i archeo- logiczną, kolekcji etnografi cznych, oka- zów z dziedziny rolnictwa, przemysłu, rzemiosł i techniki oraz towaroznaw- stwa, środków pomocy naukowej, dzieł sztuki, ich kopii, przeźroczy, rysunków, fotografi i, wzorów, modeli itd. Poza tym organizuje specjalne wystawy czasowe niektórych działów np. przyrodnicza, sztuki (obrazów, rzeźb, wyrobów rze- popijarskie ofi cyny. Powstały w ten spo- Ofi cyny popijarskie – sie- mieślniczych itp.).12 sób zwarty kompleks budynków stał się dziba Muzeum Lubelskiego Siedziba Muzeum znajdowała się przy ulicy siedzibą Biblioteki i Muzeum Lubelskiego. – i Wieża Ciśnień (rozebra- na po wojnie). Ze zbiorów Narutowicza 4 (wcześniej Namiestnikow- Uroczyste otwarcie nastąpiło z udziałem WBP im. H. Łopacińskiego. skiej) w dwu budynkach ustawionych szczy- marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego w dniu tem do ulicy. 4 czerwca 1939. W czasie bombardowania 12 Lublin w dokumencie Marek Wyszkowski: Są to tak zwane Lublina w dniu 9 września 1939 bomba 1317-1967, s. 225. ofi cyny popijarskie, wzniesione w XVII uderzyła w ofi cynę Sarbiewskich, niszcząc, 13 Marek Wyszkowski, wieku w stylu barokowym. Prawa z nich znaczną część zbiorów bibliotecznych Wojewódzka Bibliote- ka, s. 27. nosiła nazwę Sarbiewskich, lewa Praż- i muzealnych. W 1956 roku Muzeum zostało mowskich – obydwie stały się siedzi- przeniesione do nowej siedziby na Zamku Wieża Ciśnień i jeden z bu- bą oo. Pijarów. Po wyjeździe zakonni- Lubelskim. Działalność Muzeum była wie- dynków (z lewej), w którym mieściło się Muzeum Lubel- ków budynki wynajmowano różnym lokrotnie dyskutowana. I tak w „Ognisku skie. Pocztówka przedwo- użytkownikom [...]. W 1915 roku ofi cy- Nauczycielskim” z nr 3/4 z roku 1933 na str. jenna ze zbiorów Zbignie- ny nabyło Towarzystwo Muzeum Lu- 114 jest zamieszczony krytyczny artykuł wa Lemiecha (ok. 1917). belskie i umieszczono w nich ekspo- naty pieczołowicie zebrane między in- nymi przez Hieronima Łopacińskiego, z którego to inicjatywy zorganizowa- no w Lublinie w 1901 r. Wystawę Sztuki i Starożytności – jej zawartość stała się zaczątkiem Muzeum.13 To właśnie w ogrodach siedziby Muzeum – swoistym lubelskim „letnim salonie arty- stycznym” – miało miejsce w 31 maja 1931 słynne spotkanie bibliofi lów, które opisał Czechowicz w wierszu Z kroniki bibliofi lów lubelskich. W latach 1935-1939 został wybudowa- ny wg projektu Stanisława Łukaszewicza nowoczesny gmach, który połączył obie nr 30 (2006) 155 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

Juliana Kota (Wiktora Ziółkowskiego) pt. Wystawa Książki Współczesnej zgro- Muzeum Lubelskie. Autor przytacza w nim madziła w salach Muzeum Lubelskiego fragment artykułu Józefa Czechowicza Mu- pokaźną ilość eksponatów. Książki wy- zeum w niebezpieczeństwie z „Expressu Lu- łożono w gablotach, pod szkłem, przy- belskiego” (16 czerwca 1930): „To jednak, że czem dokonano podziału wydawnictw zgalwanizowano trupa i dano mu życie jest na różne kategorie. Podział ów nieste- wyłącznie zasługą nowego kustosza p. dr ty, nie wykazuje żadnej linij generalnej. Grajewskiego, jest prostym wynikiem jego Działy nawzajem pokrywają się częścio- osobistej energii i zapału”. wo, częściowo zaś są dobrane na wbrew Zachowała się też krytyczna notatka Cze- odmiennych podstawach. [...] Wysta- chowicza związana z wystawą książek w sie- wa (szczególnie jej dwie ostatnie sale) dzibie Muzeum pt. Potomstwo Gutenberga. mimo usterek organizacyjnych bardzo Oto jej fragment: ciekawa.14

Archiwum Państwowe (1918)

Miejscem prowadzenia badań naukowych dawnego klasztoru ss. Wizytek przy ul. nad dziejami miasta i regionu było Archi- Narutowicza 10. Funkcję dyrektora archi- wum Państwowe, utworzone w 1918 roku wum sprawowali profesorowie: Stanisław Po rewindykacji (na mocy Traktatu Ryskie- Ptaszycki (1918-1926) oraz Leon Białkow- go) wywiezionych do Wilna w 1887 roku ski (1926-1939). Kustosz archiwum Jan ksiąg miejskich (Lublina i innych miast Riabinin opracował i wydał drukiem szereg Lubelszczyzny), zbiory archiwum liczyły cennych źródeł do dziejów miasta. Za swą przeszło 200 tys. jednostek. Główna siedzi- działalność otrzymał w 1925 roku specjalną ba archiwum mieściła się w zabudowaniach nagrodę Rady Miejskiej.15

Katolicki Uniwersytet Lubelski (1918)

W grudniu 1918 roku otworzony został Na początku lat 20-tych studentami KUL- w Lublinie „Uniwersytet Lubelski” (później: u byli Konrad Bielski, Stanisław Czechowicz, Katolicki Uniwersytet Lubelski). Posiadał Wacław Gralewski, a w późniejszym czasie on cztery wydziały: teologiczny, prawa ka- Józef Łobodowski. nonicznego i nauk moralnych, prawa i nauk Konrad Bielski: [KUL] powołany został ekonomiczno-społecznych oraz nauk hu- do życia dzięki kapitałom magnata kre- manistycznych. Przy wydziale humani- sowego Karola Jaroszyńskiego, z inicja- stycznym powstał Instytut Pedagogiczny. tywy wyższego duchowieństwa katoli- 14 Notatka Potomstwo Początkowo siedziba późniejszego KUL-u ckiego i zbliżonego doń szeregu ludzi, Gutenberga znajduje mieściła się w Seminarium Duchownym których uosobieniem był ksiądz dr Idzi się w rękopisach Józe- fa Czechowicza w Mu- przy ul. Zamojskiej. Od 1922 roku siedzi- Radziszewski, niestrudzony organiza- zeum im. Józefa Cze- bą Uniwersytetu stały się pomieszczenia tor i pierwszy rektor tej akademii. Koła chowicza. w gmachu poklasztornym przy Al. Racławi- katolickie uważały za swój duży suk- 15 Opracowane m.in. na ckich. Po przebudowie i remoncie zostały ces uruchomienie w świeżo powstałym podstawie: Maria Ga- warecka, Życie kultural- tam, przeniesione sale wykładowe, zakłady Państwie Polskim właśnie tego typu ne Lublina, s. 225. naukowe oraz biura. uczelni, boć przecie na całym świecie

156 nr 30 (2006) Katolicki Uniwersytet Lubelski (1918) katolickich uniwersytetów jest raczej Sprostowanie z „Expres- niewiele.16 su Lubelskiego” z 6 stycz- [W chwili powstania] Uniwersytet nia 1924. Pismo w zbio- rach Biblioteki Narodowej nie miał jeszcze własnego pomieszcze- w Warszawie. nia. Korzystał z gościny Seminarium Duchownego. Gmach nieduży, zimny i nasiąknięty specyfi czną wonią zakry- stii. Nadmierna ilość księży i zakonni- ków, snująca się po refektarzach i parla- toriach, zastępujących sale wykładowe, pogłębiała nastrój klasztorny. W styczniu 1920 KUL otrzymał bu- dynki wojskowe, w których się podów- lub sprawowali poważne funkcje w ad- 16 Konrad Bielski, Most czas mieścił szpital. Niegdyś ponoć był ministracji kraju.17 nad czasem, Lublin 1963, s. 66. tam klasztor i zakonnicy, a więc ta daro- Wacław Gralewski: Dla Lublina KUL 17 Tamże, s. 68-69. wizna miała charakter restitutio in inte- w tych czasach miał duże znacze- grum. W tych to budynkach, po doko- nie. Była to pierwsza wyższa uczelnia naniu remontów i adaptacji, mieści się otwarta w tym mieście. Dotychczas po dzień dzisiejszy Katolicki Uniwersy- młodzież, kończąca szkoły średnie, mu- tet Lubelski. siała na wyższe studia wyjeżdżać do in- Młodzieży świeckiej było sporo nych miast. KUL co prawda miał tyl- i bardzo różnorodnej, szczególnie pod ko dwa cywilne wydziały – prawa i hu- Katolicki Uniwersytet Lu- względem wieku. Zwykle tak bywa, gdy manistyki, ale na początek i to było do- belski przy Alejach Racła- wojna i zawierucha dziejowa poczy- bre. Tak więc wydziały prawny i huma- wickich. Fragment po- ni długie przerwy w normalnym życiu. nistyczny przyciągnęły młodzież, która cztówki międzywojennej A tu jeszcze dochodziło zjawisko cał- postanowiła obrać te kierunki studiów (ok. 1930). Żródło: Lub- lin na dawnej pocztówce, kiem nowe: powstanie Państwo Polskie. z całej Lubelszczyzny. scenariusz i wybór po- Nic więc dziwnego, że do wyższych stu- W owym czasie atmosfera na KUL- cztówek: Ryszard Bogdzi- diów garnęli się wszyscy, którzy dotych- u była liberalna. Zawdzięczać ją trze- wicz, Krzysztof Józefacki, czas nie mieli możności. Toteż kolegami ba założycielowi tej uczelni, ks. Idzie- Jan Lipniewski (pocztówki mymi byli i ci najmłodsi, zaraz po matu- mu Radziszewskiemu. [...] Nowy rek- z kolekcji R. Bogdziewi- cza), Lublin 1997, s. 119. rze, i ci znacznie starsi, którzy mieli już tor przyciągał do swej uczelni wiele gło- W opisie do pocztówki za sobą długoletnią służbę wojskową śnych nazwisk, jak Petrażycki, Smolka, czytamy: „W 1922 r. sie- dzibą Uniwersytetu stały się zabudowania klasztoru oo. Dominikanów Obser- wantów. Klasztor wznie- siony w pierwszej połowie XVII wieku, przy istnieją- cym tu od 1434 r. koście- le św. Krzyża zajmowany był przez zakonników do 1800 r. W następnych la- tach w budynkach po- klasztornych mieścił się szpital wojskowy, potem koszary nazywane od we- zwania kościoła „święto- krzyskimi”, a od począt- ku naszego stulecia do 1921 r. ponownie szpital wojskowy.” nr 30 (2006) 157 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

Longchamps de Berier i in. Co praw- ła, wypowiadała się niezależnie i ra- da dojeżdżali oni do Lublina okreso- czej sama nadawała koloryt uczelni. Po- wo, niemniej wywierali wpływ swy- wstały wśród niej różne ugrupowania, mi nazwiskami. [...] Młodzież studiu- powiązane lub nie z pokrewnymi so- jąca w nowo otwartej uczelni była nie- bie organizacjami w starszym społe- zwykła. Od żółtodziobów, co to dopie- czeństwie. [...] Grupy te wydawały róż- ro ukończyli szkoły średnie, do ludzi, ne pisma i pisemka, mające przeważnie którzy dawno powinni mieć emeryturę, charakter efemeryd. Najpospolitszym a zachciało im się z miłości do wiedzy typem były jednodniówki wydawane studiować prawo czy humanistykę. z rozmaitych okazji. Również organi- Rdzeniem jej byli jednak ci, co dopie- zacje i koła artystyczne nie pozostawały ro zrzucili mundury i, zapóźnieni po- w tyle, dając o sobie skromnymi ale in- ważnie w studiach, zaczęli odrabiać za- teresującymi wydawnictwami. Wśród ległości. Ludzie, wśród których wielu nich na pierwszy plan w 1922 r. wybił znało wszystkie fronty świata, od Mur- się „Lucifer”, pismo literackie, które wy- mańska po Verdun i od błot poleskich wołało wiele hałasu i to daleko poza gra- do pozycji nad Piavą. Autentyczni bo- nicami Lublina.18 haterowie obok autentycznych szwej- Gmach Katolickiego Uniwersytetu Lubel- ków, łazików czy zwykłych skromnych skiego był siedzibą rocznego Państwowego żołnierzy. Wyższego Kursu Nauczycielskiego w Lubli- Do ich liczby doszli ludzie, co wsku- nie, który powołano do życia we wrześniu tek rewolucji październikowej prze- 1923. Kurs był przeznaczony dla czynnych rwali studia w uczelniach rosyjskich nauczycieli szkół powszechnych, których i wrócili do Polski. Wielu było medy- urlopowano na okres nauki. ków, politechników, matematyków czy W roku szkolnym 1924/1925 uczestni- przyrodników, którzy przyjechawszy kiem tego kursu został Józef Czechowicz. do Lublina, zmienili kierunek studiów Na egzamin końcowy przygotował i pu- i zaczęli studiować na przykład pra- blicznie zaprezentował pracę dyplomową wo. Przeciętna wieku studentów upla- pt. Lilie Adama Mickiewicza. Praca ta wyszła sowała się w pobliżu trzydziestki. Była drukiem w 1925 roku w serii „Biblioteki to więc młodzież, na którą wychowaw- Słuchaczy Państwowego Wyższego Kursu cy mieli tylko pośredni wpływ. Myśla- Nauczycielskiego w Lublinie”.19

Lubelskie Towarzystwo Miłośników Książki (1926)

Tak o Lubelskim Towarzystwie Miłośników łośników Książki. Szczupłe w począt- Książki napisał w notatce zatytułowanej kach grono oddanych przyjaciół książ- Towarzystwo bibliofi lów w Lublinie i zamiesz- ki, rekrutujących się przeważnie z na- 18 Wacław Gralewski, czonej w „Regionie Lubelskim” ks. Ludwik Za- uczycielstwa, rozwija się stale, rozsze- Ogniste koła, Lublin lewski (ukrywający się pod inicjałami „lz.”): rzając swe wpływy na sfery prawnicze 1963, s. 194-195. W celu szerzenia zamiłowania do książ- i ziemiańskie. Członkowie odbywa- 19 Została ona również wydrukowana jako je- ki pięknej, podniesienia estetyki dru- ją w określonych terminach posiedze- den z referatów w rocz- ku, ochrony pomników piśmiennictwa nia poświęcone omawianiu tematów niku: Państwowy Wyż- oraz organizowanie wystaw i imprez z książką związanych. Podkreślić nale- szy Kurs Nauczycielski wydawniczych, w czerwcu 1926 roku ży udział przedstawicieli Towarzystwa w Lublinie, R. II, Łódź– Poznań–Zakopane– zawiązało się z inicjatywy ks. dra L. Za- na zjazdach bibljofi lów w kraju – w Kra- Wilno 1925, s. 68-78. lewskiego Lubelskie Towarzystwo mi- kowie, Warszawie i Lwowie – oraz za-

158 nr 30 (2006) Lubelskie Towarzystwo Miłośników Książki (1926)

Reklama wydawnictw „re- fl ektorowców” do nabycia w księgarni Gebethnera i Wolff a („Trybuna” nr 2 z 15 marca 1932), w któ- rej w 1926 roku powstało Towarzystwo Miłośników Książki. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

granicą w międzynarodowym kon- b) staranie o podniesienie estetyki dru- gresie bibljotekarzy w Pradze; delega- ku, tem na tych zjazdach był prezes Towa- c) dbałość o zachowanie i ochronę po- rzystwa, ks. Ludwik Zalewski. W roku mników starego piśmiennictwa. 1927 Lub. Tow. Miłośników Książki W zakres działalności Towarzystwa urządziło wystawę druków i exlibrisów, wchodziły inicjatywy wydawnicze, po- a w roku 1928 zapoczątkowało publiko- siedzenia, konferencje, odczyty, wy- wanie Bibljoteczki Towarzystwa, wy- kłady i wystawy, ogłaszanie konkur- dając Genethliacon Joachima Bielskiego sów i ankiet, kontakty z pokrewnymi w opracowaniu ks. Ludwika Zalewskie- towarzystwami i bibliofi lami w kraju go i monografj ę o H. Łopacińskim przez i za granicą. W 1928 r. LTMK grupo- dra F. Araszkiewicza. Obydwa wydaw- wało 14 członków, później ich liczba nictwa po 150 egzemplarzy były wysła- podwoiła się, lecz w zebraniach uczest- ne do Lwowa jako dary dla uczestników niczyła ledwie trzecia- czwarta część, Zjazdu bibljofi lów.20 przeważnie w podobnym składzie oso- Jan Smolarz: 18 czerwca 1926 r. po- bowym.21 wstało Lubelskie Towarzystwo Miłoś- Dodajmy, że księgarnia Gebethnera i Wolf- ników Książki. W Księdze protokołów fa, w której odbyło się zebranie założyciel- Towarzystwa wśród ośmiu jego zało- skie LTMK, mieściła się w pomieszczeniach życieli znajduje się nazwisko Józefa hotelu „Europa” pod numerem Krakowskie Czechowicza, chociaż w zebraniu za- Przedmieście 31. Kierownikiem księgarni 20 lz. [ks. Ludwik Za- łożycielskim (w księgarni Gebethne- był znany lubelski księgarz Franciszek Racz- lewski], Towarzystwo bibliofi lów w Lublinie, ra i Wolff a) nie uczestniczył – przeby- kowski. Wizyty i spotkania bibliofi li w jego „Region Lubelski” 1928, wał jeszcze we Włodzimierzu Wołyń- księgarni miały miejsce na długo przed po- nr 1, s. 101. skim. Inicjatorem powstania LTMK był wstaniem Towarzystwa. 21 Jan Smolarz, W bi- ks. dr Ludwik Zalewski. [...] [On też zo- Teresa Lisiecka: Bibliofi le przychodzili bliofi lskim kręgu Józe- fa Czechowicza, nadbit- stał] prezesem LTMK, zaś sekretarzem tutaj, aby obejrzeć nowe książki, dowie- ka z „Rocznika Bibliote- F. Araszkiewicz. Statut Towarzystwa dzieć się co nowego wyszło, jakie wy- ki Narodowej”, t. XVII- był przedmiotem rozważań na kolej- dawnictwa sprowadzono ostatnio z za- XVIII, Warszawa 1986, nych zebraniach. Projekt, wzorowany granicy. Do późnych godzin nocnych s. 336-337. Cytat we- na statucie bibliofi lów warszawskich, dyskutowali i słuchali odczytów. Feliks wnętrzny pochodzi z maszynopisu Statu- przyjęto 16 I 1927 r. Na jego podstawie Araszkiewicz pisał: tu Lubelskiego Towarzy- 31 marca 1927 r. dokonano rejestracji Pan Raczkowski zaraz dał książeczkę do przej- stwa Miłośników Książ- LTMK. Według statutu celem Towa- rzenia miejscowej inteligencji, dość licznie jak ki, s. nlb. [1], znajdu- rzystwa było: zwykle wieczorami zebranej w jego gościnnej jącego się w WBP im. Hieronima Łopaciń- a) szerzenie zamiłowania do książki księgarni. Zaledwie któryś z klientów odczy- skiego w zbiorach Wik- pięknej, tał półgłosem kilka rymów, nastąpił wśród ze- tora Ziółkowskiego. nr 30 (2006) 159 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

22 Teresa Lisiecka, Dzia- branych szalony wybuch śmiechu. Po nowym ły się pomysły bibliofi lskie i wydawni- łalność księgarska Fran- ustępie, nowa salwa śmiechu. cze, którym przewodził sam gospodarz ciszka Raczkowskiego 25 w latach 1900-1947, w: W ten sposób księgarnia stanowiła domu. Studia z dziejów drukar- swego rodzaju salon.22 stwa i księgarstwa w Lu- Maria i Henryk Gawareccy: W histo- Czechowicz – sekretarz LTMK blinie w XIX i XX wie- rii kultury lubelskiej LTMK zapisało Na posiedzeniu w dniu 29 grudnia 1930 ku, red. Bartomiej Szyn- dler, Lublin 1988, s. 192. się, jako wydawca pięciu cennych pozy- Czechowicz został wybrany Sekretarzem Według autorki cytat cji bibliofi lskich, w których znalazły się Zarządu LTMK. Funkcję te pełnił do 28 wewnętrzny pochodzi m.in. Stare Kamienie [...].23 czerwca 1932 roku, kiedy to dokonano wy- z książki W kręgu Hie- Szata typografi czna każdego z tomów boru nowego Zarządu, poecie powierzając ronima Łopacińskiego obowiązki kronikarza. W Księdze protoko- (red. Tadeusz Jeziorski Biblioteczki powstawała dzięki wspól- i in., Lublin 1977), s. 9, nej trosce ks. L. Zalewskiego i Wik- łów LTMK są dwa wpisy dokonane przez ale na podanej stronie tora Ziółkowskiego (napisał on na- Czechowicza. brak tego fragmentu. wet artykuł O stronie grafi cznej Biblio- Pierwszy dotyczy posiedzenia w dniu 31 23 Maria i Henryk Ga- teczki LTMK) oraz dzięki doświadcze- maja 1931 r. z udziałem fl orenckiego ty- wareccy, Ks. dr Ludwik Zalewski 1878-1952, niu pracowników drukarni. [...] Ostat- pografa i bibliofi la Samuela Tyszkiewicza. w: Sylwetki bibliofi - nią wreszcie pozycją, oznaczoną nr 5 Poeta zamiast normalnego protokołu, jaki lów lubelskich, red. Ma- był druk szczególnie cenny. Były to Sta- wpisuje się do tego typu dokumentów, wpi- ria i Henryk Gawareccy, re kamienie Franciszki Arnsztajnowej sał swój wiersz Z kroniki bibliofi lów lubel- Lublin 1985, s. 38. 26 24 Tamże, s. 40. i Józefa Czechowicza, piękny dwugłos skich. Drugi, mniej znany, podsumowują- 25 Tamże, s. 41. poetów lubelskich dwóch pokoleń. Wy- cy działalność bibliofi lów w 1931 roku „pro- 26 Księga protokołów ze- szły w 1934 roku w 125 egzemplarzach tokół” wpisany przez Czechowicza wart jest brań LTMK z lat 1926- na czerpanym papierze mirkowskim, przytoczenia w całości ze względu na jego -1932, Zbiory Specjal- ne WBP im. H. Łopa- jako druk dwubarwny. Skromna sza- oryginalność i urodę: cińskiego, rkps 2267, ra okładka, pełne światła strony zbioru Józef Czechowicz: Kronika 1931 roku k. 45. Wiersz ten został współgrają pięknie z bogactwem treści nie obfi tuje w wypadki. Jedno to, że pan przedrukowany m.in. poetyckich.24 Samuel Tyszkiewicz z Florencji (Piazza w książce Sylwetki bi- bliofi lów lubelskich, s. 1. Zebrania odbywały się początkowo, d’Azeglio – wejście od uliczki via Gior- co miesiąc, później z większymi prze- dani – w czerwcu tego roku do nas za- rwami w różnych pomieszczeniach witał, a drugie, że ukazały się drukiem Hotel Europejski, gdzie (księgarnia, gimnazjum „Szkoła Lu- dawno przygotowane, wesołe Nowości mieściła się księgarnia Ge- bethnera i Wolff a. Przed- belska”, Muzeum Lubelskie itd.), z cza- bibliografi czne lubelskie. wojenna pocztówka z ar- sem w mieszkaniu Ludwika Zalewskie- Przeszkody wszelakie, przeważnie na- chiwum TNN. go przy ul. Granicznej. Tutaj rodzi- tury materjalnej sprawiły iż różne prace Towarzystwa, jako owa zamierzona wy- stawa ikonografj i grodu lubelskiego, za- wieszone zostały. Zato, ksiądz prezes domostwo swoje pod dach wyprowadził, nadzieje dając, że, na przyszły rok, Towarzystwo zbie- rze się we własnej siedzibie. Wśród wykonanych w tym roku prac Nowościom lubelskim osobna należy się karta. Tyle narobiły zgiełku wśród sła- wetnych miasta Lublina, tyle wznieci- ły pretensyj i abominacyj wśród ludzi, że stały się zaiste, najbardziej popularną pozycją działalności owego Towarzy- stwa. Że wyszły bezimiennie, co god-

160 nr 30 (2006) Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1927) niejsi naszego wieku wzajem się o au- Księgarnia Gebethnera torstwo tych żartów i złośliwości posą- i Wolff a – kadr fotografi i dzali, z czego wynikały sytuacje zgoła z poprzedniej strony. ucieszne. Działo się to i na Uniwersyte- cie i w Lubelskiem Towarzystwie Przy- jaciół Nauk i w urzędach wszelakich. A chociaż jedna z gazet miejscowych wyraźnie na bibliofi lów jako na auto- rów wskazała, rzecz ta u szerszej publi- ki nie była pod uwagę wzięta. Wydanie druku, który się odbijał w ofi cynie pana Wójcika przy Placu Li- tewskim, poprzedzały kilkakrotne ze- brania i gawędy, w czasie których segre- gowano i kwalifi kowano materjał, pie- szy J. Czechowicza pod napisem Bal- ląc niejako grzędę dowcipu, aby same lada z tamtej stron, ale rzecz nie zosta- jeno wdzięczne kwiatuszki, bez chwa- ła ukończona z winy tłoczni.27 stu, ostały. W zbiorach Muzeum Literackiego im. Józefa Zarząd Towarzystwa pilnował wyda- Czechowicza można zobaczyć korektowy nia i rachunków za nie, a był jeno pełno- egzemplarz ballady z tamtej strony. Liczy on mocnikiem szanownego grona, które 16 stron i zawiera następujące wiersze: ini- ową książczynę wspólnie układało przy cjał, samobójstwo, przemiany, hymn, śmierć Soternie, Barsaku, Szabli i miodku. (1926), śmierć (1928), ballada z tamtej strony. Książczyna wyszła chuda, ale jurna. To właśnie o tym tomie swoich wierszy wspo- Najczęściej w tym roku 1931 widy- mniał poeta w protokole sporządzonym wali się kompanionowie: ksiądz prezes, w 1931 roku Tak więc miała to być kolejna pan Araszkiewicz, pan Czechowicz, pan publikacja Lubelskiego Towarzystwa Mi- Raczkowski, pan Tołwiński a także pa- łośników Książki. Planowano wydanie 300 nowie Kukulski i Ziółkowski. Przyjęto egzemplarzy plus 25 egzemplarzy dodat- nowych członków: pp. Dobkiewicza, Pi- kowych, odbitych na papierze czerpanym wockiego. W czasie wiosennym Zarząd z podpisem autora. Druk miała wykonać wysłał do wszystkich towarzystw bibljo- Drukarnia Państwowa zgodnie z układem fi lskich w Polsce listy z oznajmieniem, grafi cznym zaprojektowanym przez Juliana że zmienił się Zarząd Towarzystwa. Kurzątkowskiego. Dodajmy jeszcze, że na W ciągu roku były rozmaite projek- stronie 13 odbitki korektowej wpisał Cze- ty wydawnicze. Zaczęto nawet w tłocz- chowicz dedykację: „wiersze te poświęcam ni państwowej składanie tomu wier- pamięci moich zmarłych”. 27 Tamże, k. 45-45.

Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1927)

Duże znaczenie dla życia kulturalnego Lub- na celu nie tylko popieranie badań na- lina miało powstanie 27 maja 1927 roku To- ukowych, ale również budzenie tego ro- warzystwa Przyjaciół Nauk. dzaju zainteresowań wśród szerokich Maria Gawarecka: [Było to] przeja- kręgów społeczeństwa. Mając charak- wem żywotności miasta i wyrazem jego ter ogólny obejmowało ludzi różnych twórczych ambicji. Towarzystwo miało zawodów. Najwięcej było tu nauczycieli nr 30 (2006) 161 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

28 Maria Gawarecka, Ży- szkół średnich i powszechnych, następ- rycznej, fi lologicznej, fi lozofi cznej oraz cie kulturalne Lublina..., nie przedstawicieli instytucji komu- historii sztuki i etnografi i. Ilość komi- s. 223. 29 Lublin w dokumen- nalnych, profesorów uniwersytetów, sji z czasem zmalała do trzech: histo- cie 1317-1967..., s. 236, urzędników, niewielu natomiast leka- rycznej, fi lologicznej i historii sztu- przypis 1. rzy, prawników, inżynierów. ki. Mniejsze prace członków druko- Poza działalnością naukową, To- wano początkowo w „Regionie Lubel- warzystwo podjęło w szerokim zakre- skim”, następnie w „Pamiętniku Lubel- sie prace popularyzatorskie i odegra- skim” (trzy tomy). Towarzystwo ogło- ło poważną rolę w wytworzeniu kli- siło nadto szereg samodzielnych publi- matu, sprzyjającego rozwojowi kultu- kacji. Łącznie ukazało się 41 artykułów, ry. Rozbudziło zainteresowania regio- z wyraźną przewagą humanistyki [...]. nalne, poszerzyło krąg ludzi oddanych Działalność wydawniczą TPN wspiera- sprawom ziemi lubelskiej. Działalność ły liczne dotacje, między innymi Mini- ta związana jest z nazwiskami takich sterstwa Wyznań Religijnych i Oświe- osób, jak: Feliks Araszkiewicz, Zygmunt cenia Publicznego, Funduszu Kultury Kukulski, Antoni Remiszewski, Ludwik Narodowej, Kasy im. Mianowskiego, Zalewski, Janusz Świeży i inni.28 Urzędu Wojewódzkiego Lubelskiego. W książce Lublin w dokumencie 1317-1967: [...] Należy nadmienić, iż wydane w la- wybór źródeł, opracowanej przez Francisz- tach 1928-1938 nakładem Magistratu ka Cielaka, Henryka Gawareckiego i Marię miasta Lublina (w 9 tomach) materia- Stankową znajdujemy przypis (bez autora): ły do monografi i Lublina, których auto- Działalność Towarzystwa prowadzona rem był J. Riabinin (z wyjątkiem jedne- była w kilku komisjach naukowych: re- go tomu) ukazały się przy merytorycz- gionalistycznej, przyrodniczej, histo- nej opiece Towarzystwa.29

Komisja Regionalistyczna (1927) – lubelscy regionaliści

W maju 1927 roku powstaje w Lublinie w ra- li różnych kręgów inteligencji lubelskiej. mach Towarzystwa Przyjaciół Nauk Komisja Głównym jej celem jest ożywienie ruchu Regionalistyczna. Przewodniczącym Komi- naukowego na tzw. prowincji, pobudza- sji został Feliks Araszkiewicz. nie różnokierunkowych badań w oparciu Stanisław Fita: Komisja skupia naukow- o lokalne zbiory archiwalne i bibliotecz- ców z uniwersytetu, licznych twórców ne, organizowanie regionalnych muzeów, i nauczycieli miejscowych, przedstawicie- inicjowanie publikacji książkowych i cza- sopism o charakterze regionalnym. Ideowym patronem lubelskich regio- nalistów stał się Stefan Żeromski, któ- rego słowami rozpoczynał prof. Arasz- kiewicz swe programowe rozważania Logo Komisji Regiona- listycznej Towarzystwa o regionalizmie lubelskim: Przyjaciół Nauk z pierw- Ja osobiście – mówił Żeromski – wi- szego numeru „Regionu dzę zapowiedź lepszego Jutra w regio- Lubelskiego” (czerwiec nalizmie, tj. w dążeniu do zdecentrali- 1928). Autor: Juliusz Ku- zowania życia gospodarczego, kultural- rzątkowski. Pismo w zbio- rach WBP im. H. Łopaciń- nego i społecznego w Polsce i w pracy skiego. pozytywnej zrzeszeń inteligencji.

162 nr 30 (2006) Komisja Regionalistyczna (1927) – lubelscy regionaliści

Obok autora Przedwiośnia przywołu- do Zamościa, przemawia ma zebra- je Profesor opinię innego pisarza, któ- niu miejscowej inteligencji i tu powo- rego głęboką mądrość, teraz już w Pol- łuje do życia oddział komisji. Zamość sce niepodległej, odkrył i poświęcił mu bowiem był, obok Lublina, najbardziej najwięcej badawczego wysiłku. Chodzi prężnym i bogatym w lokalne inicjaty- oczywiście o Bolesława Prusa i głoszo- wy ośrodkiem kulturalnym, a ponad- ną przez niego zasadę współdziałania to był doskonałym terenem do pobu- i wymiany usług w społeczeństwie. dzania wysiłków dla działania scalają- Owa Prusowska idea współdziałania cego dawne szkodliwe przedziały mię- – pisze Araszkiewicz – przy naukowym dzyzaborowe poprzez wskrzeszenie hi- traktowaniu regionalizmu [...] stanie się storycznych jego związków z Lublinem cementem, łączącym wielość rozmai- i Lwowem. tą bogactwem indywidualnym w całość Komisja Regionalistyczna prowadzi- sharmonizowaną. ła również działalność wydawniczą, pa- Idee regionalizmu realizowane tronowała publikacjom książkowym, w ramach własnego środowiska, miej- a także wydawała własny organ „Region scowości, regionu miały prowadzić Lubelski”, którego twórcą i redakto- do wzbogacenia i umocnienia całego rem naczelnym był prof. Araszkiewicz, społeczeństwa i państwa. Regionalizm a jednym z członków komitetu redak- miał ponadto reaktywować natural- cyjnego – Józef Czechowicz. „Region” ne jednostki terytorialne, ukształtowa- miał być kwartalnikiem poświęconym ne w historycznym procesie rozwoju, wszechstronnie pojętej problematyce a likwidować sztuczne przegrody stwo- dawnej i współczesnej Lubelszczyzny. rzone przez obce mocarstwa między Ukazały się tylko 2 zeszyty tego czaso- trzema zaborami. „Regionalizm zasy- pisma (1928 i 1929).30 pie raz na zawsze ślady słupów granicz- Pisząc o lubelskim regionalizmie, nie spo- nych byłego zaborcy” – pisał Profesor sób nie wspomnieć o „Ognisku Nauczy- w cytowanej wypowiedzi. Nie jest więc cielskim” wydawanym w Lublinie w latach rzeczą dziwną, że przy tak pojętych za- 1929-1939. To właśnie w „Ognisku” zamie- łożeniach ideowych ruchu regionalne- ścił Czechowicz kilka artykułów związa- go Komisja Regionalistyczna nie tyl- nych z tematyką regionalną, wśród których ko odwoływała się do inicjatywy ludzi na szczególną uwagę zasługuje artykuł Na- nauki, ale do szerokich kręgów inteli- uczyciel na polu literatury i sztuki. gencji, przede wszystkim do nauczy- Henryk Zwolakiewicz: [Był ten artykuł] cieli. Prof. Araszkiewicz zwołuje więc interesującą pracą ze stanowiska regio- 30 Stanisław Fita, Feliks publiczne zebrania, na które zaprasza nalnego. Autor widzi w nauczycielu Araszkiewicz. Regiona- lista – Naukowiec – Pe- wszystkich zainteresowanych pracą re- przede wszystkim propagatora literatu- dagog, w: W kręgu Hie- gionalną, organizuje odczyty i spotka- ry i sztuki oraz opiekuna sztuki ludowej. ronima Łopacińskiego, nia z pionierami ruchu regionalnego Podkreśla dużą rolę nauczycieli twór- s. 116-117. z innych dzielnic Polski, przede wszyst- ców literatury i sztuki z różnych tere- 31 Henryk Zwolakie- wicz, Regionalizm lu- kim z najwybitniejszym działaczem nów oraz z Lubelszczyzny, wymieniając belski w „Ognisku Na- i współtwórcą tego ruchu w skali kraju A. Madeja, J. Kłosowskiego, J. Czecho- uczycielskim”, Lublin Aleksandrem Patkowskim. Wyjeżdża wicza, J. Kurzątkowskiego i innych.31 1959, s. 96.

nr 30 (2006) 163 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

Lubelski Związek Pracy Kulturalnej (1934)

32 Przypis redakcyjny do Ks. Ludwik Zalewski: Lubelski Zwią- sce Klub literacko-artystyczny, o po- artykułu Feliksa Arasz- zek Pracy Kulturalnej powstał w r. 1934. wstaniu którego myślano jeszcze przed kiewicza Ruch litera- cki w Lubelszczyźnie Jednoczył w sobie 18 organizacyj kultu- projektem utworzenia Lub. Zw. Pra- 1918-1938, w: Antolo- ralnych i kulturalno-społeczno-oświa- cy Kulturalnej (dr. F. Araszkiewicz, ks. gia współczesnych poe- towych dla osiągnięcia wspólnych ce- dr. Zalewski, dr J. Różniecki, St. Lewic- tów lubelskich, Lublin lów na terenie województwa lubelskie- ki). Namiastką jego były wieczory dys- 1939, s. 182. 33 Maria Gawarecka, go. Najważniejszym celem była budo- kusyjne Związku Literatów Lubelskich Towarzystwo Bibliote- wa Domu Pracy Kulturalnej. W r. 1937 i Stowarzyszenia Urzędników Państwo- ki Publicznej im. Hie- doprowadzono go pod dach, a w r. 1939 wych. Dom Pracy Kulturalnej posiada ronima Łopacińskiego wykończono. W Domu Pracy Kultu- również obszerne nowoczesne sale wy- w Lub linie, w: W kręgu Hieronima Łopacińskie- ralnej, który ma uzyskać miano Józefa stawowe. Inicjatorem i orędownikiem go, s. 15. Piłsudskiego, znajdą pomieszczenie Bi- pomieszczenia Biblioteki im. H. Łopa- blioteka Publiczna im. H. Łopacińskie- cińskiego we własnym gmachu był ś.p. Widok na tyły budynku go, Muzeum Lubelskie i Towarzystwo dr. med. Kazimierz Jaczewski, wielolet- Związku Pracy Kulturalnej Przyjaciół Nauk, złączone w nową or- ni sekretarz tej instytucji.32 (obecnie WBP im. H. Łopa- ganizację pod nazwą Instytut Lubelski. Lubelski Związek Pracy Kulturalnej, będąc cińskiego), w: „Pion” nr 1, W bieżącym roku Lubelski Związek Pra- federacją kilkunastu lubelskich Towarzystw 7 stycznia 1937 (źródło wy- maga sprawdzenia przed cy Kulturalnej likwiduje się, wyłaniając i instytucji, starał się koordynować ich dzia- dalszym wykorzystaniem z siebie Instytut Lubelski. W Domu Pra- łania. Wspierał je fi nansowo; urządzał wie- przez czytelnika). cy Kulturalnej ma również znaleźć miej- czory literackie, koncerty, wystawy, pomagał lokalnym wydawnictwom oraz przyznawał nagrody za twórczość naukową i literacką. Maria Gawarecka: Związek ten w stycz- niu 1939 r. zostaje przekształcony w In- stytut Lubelski, zawężając swoją dzia- łalność do spraw muzealnictwa, biblio- tekarstwa i sztuki. Towarzystwo „Muzeum Lubelskie” i Towarzystwo Biblioteki Publicznej im. H. Łopacińskiego planowano rozwią- zać a całość spraw miał przejąć wspo- mniany wyżej Instytut, jednak wojna położyła kres tym planom. Biblioteka, mimo wszystko zdążyła przenieść się w 1939 r. do nowego gmachu [przy ul. Narutowicza 4].33

Kina lubelskie

Maria Gawarecka: Do instytucji [...], bywały się tutaj rewie i spektakle, czę- które cieszyły się wzięciem dzięki uroz- sto urządzano koncerty (m.in. ze wzglę- maiconym widowiskom należały kino- du na brak odpowiednich sal imprezo- teatry. Poza wyświetlaniem fi lmów od- wych) z udziałem poważnych sił arty-

164 nr 30 (2006) Kina lubelskie stycznych. Zwykle produkowały się ze- nego Teatru Zimowego (dziś zwane- 34 Maria Gawarecka, Ży- społy rewiowo-operetkowe zaangażo- go Starym) przy ul. Jezuickiej. Stało się cie kulturalne Lublina..., s. 220. wane na czas dłuższy lub przybywający to w 1908 roku, a założycielem tego ilu- na gościnne występy artyści, najczęściej zjonu był Romuald Makowski. Na wi- z Warszawy. Bywali tu – Hanka Ordo- downi pozostawiono teatralny układ nówna, Lucyna Messal ze swoim ze- wnętrza z parterem, lożami I piętra społem, Teatr „Perskie oko” z Zulą Po- i galerią dla uboższych widzów. Ory- gorzelską, Ludwikiem Sempolińskim ginalna nazwa „Th èâtre Optique Pa- i innymi; Maria Malicka i Aleksander risien” podnosiła rangę i nadzwyczaj- Węgierko ze sztukami wystawianymi ność nowego wynalazku. Tę wytwor- w Teatrach Polskim i Małym. W kon- ną brzmiącą nazwę zmienił po pew- certach udział brali Ignacy Dygas, Ha- nym czasie na „Rialto” syn pierwszego lina Leska, Zbigniew Drzewiecki i inni, właściciela. Do wybuchu II wojny świa- poza tym lubelska wojskowa orkiestra towej wyświetlano w tym kinie kome- symfoniczna, chór „Lutnia”, orkiestra die polskie, kryminały i, cieszące się ol- S. Namysłowskiego itd. W 1938 r. mia- brzymią w owych czasach popularnoś- sto posiadało 6 kino-teatrów: „Cor- cią, fi lmy kowbojskie. so”, „Apollo”, „Stylowy”, „Wenus”, „Rial- Kino, które znałem bliżej to „Gwiaz- to”, „Gwiazda”. Prócz tego „Fotoplasti- da”, wcześniej noszące nazwę „Ucie- kon”. Najatrakcyjniejsze urządzenie cha”. Mieściło się w parterowym, mu- wnętrza posiadało kino „Corso”, tutaj rowanym długim baraku przy ul. Ber- też 20 marca 1930 r. zademonstrowa- nardyńskiej 5 prawie naprzeciw Szkoły no pierwszy fi lm dźwiękowy (Śpiewają- Handlowej im. A. i J. Vetterów. Do tego cy błazen).34 kina chodziła najuboższa lubelska pub- Pięknie opisał lubelskie kina Marek Wysz- liczność. Przez długie lata było to, po- kowski: dobnie jak inne, kino nieme. Chodzi- Pierwszy w Lublinie, a także jeden z pier- łem tam czasem jako kilkuletni chło- wszych w Królestwie Kongresowym bio- pak ze względu na wyświetlane kome- skop czyli kinematograf (wynalazek bra- die z Patem i Patachonem oraz Flipem ci Lumiere tak przez nich nazwany) zo- i Flapem. Raz się zdarzyło, że przy wej- stał uruchomiony w budynku daw- ściu na seans wręczono mi tekturo-

Wnętrze kinoteatru „Cor- so” przy ul. Radziwiłłow- skiej w 1943 (spalony w 1944 roku i rozebrany). Fot. z książki Dzieje Lu- blina, t. II, red. Stanisław Krzykała, Lublin 1975. nr 30 (2006) 165 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

we okulary z czerwoną i niebieską fo- kino „Palace”. Wyświetlano tam naiwne lią, które umożliwiały uzyskanie trój- i nieśmiałe fi lmy erotyczne. Przy Kra- wymiarowego obrazu. Dzięki temu po- kowskim Przedmieściu 48 miało swoją stacie z ekranu, ich gesty, wyciągnię- siedzibę kino „Italia”. Przez pewien czas te ręce i nogi, a także pojazdy wydawa- działało kino „Lux” przy ul. Lubartow- ły się zbliżać bezpośrednio do widza, skiej oraz kino „Rusałka” w budynku Te- strasząc młodzieżową widownię i two- atru Letniego przy ul. Zamojskiej. Były rząc niesamowite wrażenie. Ogromnie też inne kina jak: „Moderne” i „Kultu- to przeżyłem. Budynek kina „Gwiazda” ra”. W owym czasie nie wznoszono był dzierżawiony przez prywatne oso- specjalnych obiektów dla umieszcze- by, ale właścicielem byli oo. Bernardy- nia tam kin, lecz wykorzystywano ist- ni. Z tego powodu oprócz fi lmów mło- niejące większe sale, znajdujące się dzieżowych w Boże Narodzenie i Wiel- w różnych miejscach w mieście. Jed- ki Post odbywały się projekcje fi lmów nym z najelegantszych kin w Lublinie religijnych. Po wojnie budynek-barak było „Apollo” przy ul. Szpitalnej obec- został rozebrany i obecnie jest tu wjazd nie Peowiaków. Uczęszczała do niego do zabudowań kościelnych. elita inteligencji Lublina. Przy ulicy Ra- Ilość kin zwiększała się w miarę upły- dziwiłlowskiej mieściło się reprezenta- wu czasu. Przy okolicy 1 maja, w dziel- cyjne kino Lublina zwane początkowo nicy wówczas robotniczej, powsta- „Oaza”, a potem „Corso”. Powstało ono ło kino „Venus”. Przy budynku poczty w miejscu istniejącego tam wcześniej na Krakowskim Przedmieściu mieściło wrotkowiska, czyli budynku przezna- się kino „Stylowy”. Zostało ono zbom- czonego do jazdy na wrotkach. Nale- bardowane i zniszczone podczas jed- żał on do szwajcarskiej rodziny Schrei- nego z pierwszych nalotów we wrześ- terów. Do tego kina chodziłem z rodzi- niu 1939 r. Z tyłu za pocztą znajdo- ną. Pamiętam wzruszający, piękny, ko- wało się, również dzisiaj nieistniejące, lorowy fi lm, który przeżyłem szczegól- nie mocno – to Królewna Śnieżka Walta Disney΄a. Kino to zostało zbombardo- wane i spalone podczas działań wojen- nych w 1944 r. Warto wspomnieć, że do niemych fi l- mów przygrywał czasem pianista zwa- ny taperem, a nawet grywała orkie- stra, o czym zawiadamiano w prasie lubelskiej publikującej repertuar kin. Przełom lat dwudziestych i trzydzie- stych ubiegłego wieku to wielka rewo- lucja w kinach. W 1927 roku w Ame- ryce powstał pierwszy fi lm dźwięko- Szkic reklamy kina „Colos- wy Śpiewak z jazzbandu z Alem Jolso- seum” (róg ul. Krakowskie Przedmieście i Kościusz- nem w roli głównej, a w niecałe trzy ki, kino niewymienione lata później premierę miała polska pro- w tekście) z 1926 roku. dukcja dźwiękowa Moralność pani Dul- Ilustracja z okładki tecz- skiej w reżyserii Bolesława Newolina. ki z dokumentacją pro- Początkowo dźwięk odtwarzany był jektu. Materiały Inspekcji Budowlanej. Ze zbiorów ze specjalnych płyt na patefonach, które Archiwum Państwowego nie były zsynchronizowane z projekto- w Lublinie. rami. Nawet drobna awaria w czasie se-

166 nr 30 (2006) Kina lubelskie ansu powodowała, że fi lm dramatycz- Budynek kina „Oaza” sprzed 1918 roku ny stawał się komedią, gdy np. kobieta powstał jako adaptacja wrotowiska. zaczynała nagle mówić męskim głosem Dlatego też jego forma miała układ hali lub, o zgrozo, szczekać. Kina początko- sportowej. Elewacje przyozdobiono wo niechętnie przyjmowały tą nowość, w stylu Art Nouveau. Jej rola polegała ale presja widzów była tak duża, że kino na ukryciu faktycznej konstrukcji wnę- nieme powoli zaczęło przechodzić trza. [...] Choć obecnie nie znamy inten- do historii. Po odchodzącej epoce po- cji właściciela i projektanta co do wybo- zostało wspomnienie tak wspaniale od- ru takiego właśnie rozwiązania, to po- dane w piosence Mieczysława Fogga: zorne i mylące ukształtowania fasady bardzo [pasowało] do obiektu prze- W małym kinie znaczonego na projekcję wymyślonych nikt już dzisiaj nie gra na pianinie i nierealnych historii.37 nie ma już seansów w starym kinie Na stronie 128 tej pracy znajdujemy rysu- w małym niemym kinie „Petit Trianon”. nek: widok fasady od ul. Początkowskiej (dziś Staszica). Z lubelskich kin przedwojennych Zachował się też piękny opis kina „Corso” po wojnie pozostały trzy: „Venus” zwa- Zygmunta Knothe: ne później „Bałtykiem”, wreszcie bar- Gdy przed wojną szło się wieczorem dziej swojsko „Robotnikiem”, „Rialto” do kina „Corso” w samym kątku Placu zmienione na „Staromiejskie” i „Apol- Litewskiego, za gmachem Europejskie- lo” obecnie „Wyzwolenie”. go Hotelu mijało się cofniętą fasadę pię- I niestety, tylko to ostatnie, pamię- trowego budynku o dwóch wysunię- tające czasy niemych seansów, pracuje tych jakby basztach kwadratowych. Fa- 35 Marek Wyszkowski, nieustannie do dzisiaj.35 sadę dość brudną, przez kontrast z ja- Kina w Lublinie, cz. I, Uzupełnijmy jeszcze informacje dotyczące rzącymi się reklamami kina pogrążo- „ZOOM. Lubelski In- formator Kulturalny”, kina „Corso” (do pierwszej wojny „Oaza”). ną zawsze w cieniu. Czasem okna piętra marzec 2005, s. 4-5. Henryk Gawarecki: Początkowo kino bywały oświetlone, gdy w salach miesz- 36 Henryk Gawarecki, „Oaza” mogło pomieścić tylko 240 czącego się tam klubu odbywał się bal. O dawnym Lublinie. osób, z czasem, po kilku przebudowach, Znów przechodzień idący ulicą Zieloną Szkice z przeszłości mia- sta, Lublin 1986, s. 278. miało ono do 1000 miejsc (na parte- od Ś-to Duskiej widział poprzez bramę 37 Hanna Protasiewicz- rze i na balkonie). Po pierwszej woj- i dziedziniec coś jakby kamienicę, rów- Bieniaszkiewicz, Ar- nie światowej zmieniło nazwę na „Cor- nież w stanie pewnego zaniedbania ar- chitektura secesyjna so” i wiernie służyło miastu aż do poża- chitektonicznego. Przewodniki głosi- w Lublinie, praca dok- torska obroniona w In- ru w lipcu 1944 roku. Do tego też czasu ły, że w tym miejscu wznosi się b. pałac stytucie Historii Sztu- zachowało świadectwo swej „sportowej Czartoryskich, zaś gmach kina „Corso” ki KUL pod kierunkiem młodości”. Przy wejściu do hallu znaj- zasłaniał widok z boku i kasa czy palar- dr. hab. Lechosława La- dował się wielki kolorowy witraż przed- nia wdarły się nawet do narożnego al- meńskiego prof. nadzw. 38 KUL, Lublin 2005. Pra- stawiający sportowca jadącego na wrot- kierza. ca dostępna w Ośrod- kach. Spalone mury stykające się z pa- ku „Brama Grodzka – łacem Czartoryskich rozebrane zostały Józef Łobodowski Teatr NN”. Autorka wy- w 1945 roku [...]. Dziś nie ma już po ki- Bardzo dużo informacji dotyczących „życia korzystała tu materiały: nie ani śladu.36 fi lmowego” w Lublinie lat trzydziestych WAPL [Wojewódzkie Archiwum Państwowe W cytowanej książce Gawareckiego na str. przekazuje Józef Łobodowski w Dziejach w Lublinie], AmL [Akta 277 znajduje się zdjęcie wnętrza kina wy- Józefa Zakrzewskiego. A tak charakteryzuje miasta Lublina] (1915- konane w roku 1930. Hanna Protasiewicz- lubelskie kina w Czerwonej wiośnie: 1918), sygn. 208. 38 -Bieniaszkiewicz w swojej pracy doktorskiej W Lublinie były dwa przyzwoite kina. Zygmunt Knothe, Pa- łac Czartoryskich w Lub- poświęconej lubelskiej secesji na str. 48 tak Największe „Corso”, przy Litewskim linie, „Gazeta Lubelska” skomentowała architekturę budynku kina: Placu, często wypożyczane na rewie 1947, nr 339, s. 6. nr 30 (2006) 167 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

39 Za: Tadeusz Kłak, i przedstawienia amatorskie, i znacz- aktorów takich jak Greta Garbo, Joan „Lubelskie” powieści nie mniejsze, ale bardziej luksusowe Crawford, Emil Jannings, Clark Gable, Józefa Łobodowskie- go, w: Literatura i pa- „Apollo”. Inne miały źle przewietrzone Robert Taylor i inni. Szczególną sympa- mięć kultury, red. Sła- sale, przestarzałą aparaturę i wyświet- tią obdarza jednak główny bohater Mar- womir Baczewski i Da- lały fi lmy sprzed wielu lat. Niewielka lenę Dietrich, o której pamięta również riusz Chemperek, Lub- sala na Bernardyńskiej specjalizowa- w powieściach. Wspomina ją kilkakrot- lin 2004, s. 346-347. 40 Tamże, s. 347. ła się w fi lmach kowbojskich i oblegana nie, posługując się zresztą raczej jej imie- była przez wyrostków; stary osiemna- niem, co również świadczy o zażyłości stowieczny teatr, przerobiony na kino, samego autora Dziejów Józefa Zakrzew- przy ul. Archidiakońskiej, był niemal skiego z jej fi lmowym wizerunkiem. Dwa wyłącznie domeną publiczności żydow- razy pojawiają się także słowa śpiewanej skiej. Ale i polscy studenci chętnie tam przez nią w Błękitnym aniele piosenki: zaglądali, nie tyle dla fi lmów, co w na- dziei, że uda się przygruchać jakąś przy- Ich bin Kopf zum Fuss stojną Izraelitkę.39 auch Liebe. O tej fascynacji Łobodowskiego kinem pi- sze Tadeusz Kłak: Fascynacja Łobodowskiego tą aktorką Łobodowski należał do stałych bywal- sięga jeszcze młodzieńczych lat, czego ców tych kin, tam też zwykle prowadzi świadectwem był między innymi jego swoją narzeczoną Józef Zakrzewski, tam artykuł z „barykad” pt. nogi marleny die- wspólnie przeżywają oni emocje zwią- trich (pisownia oryginalna).40 zane z białym ekranem w zaciemnio- Dodajmy, że w nr. 2 „Trybuny” (15 marca nej sali. Na kartach powieści pojawiają 1932) jest zamieszczony artykuł Łobodow- się tytuły fi lmów z ówczesnego repertu- skiego pt. Film przyszłości, a w numerze aru, jak np. Błękitny Anioł, Dama kame- następnym (1 kwietnia 1932) artykuł pt. liowa, Bokser książę czy X-27, nazwiska O awangardę fi lmową.

Projekt reklamy kina „Co- losseum”. Materiały In- spekcji Budowlanej. Ze zbiorów Archiwum Pań- stwowego w Lublinie.

168 nr 30 (2006) Kina lubelskie

Czechowicz Tadeusz Kłak: Projekty scenariuszy Czechowicz interesował się fi lmem i bar- fi lmowych Czechowicza mogą stano- dzo często bywał w kinie. Dowiadujemy się wić raczej tylko ciekawostkę w jego o tym z jego korespondencji, gdzie można biografi i. Pochodzą one najprawdopo- znaleźć liczne wzmianki dotyczące obej- dobniej z 1936 roku i były pisane – we- rzanych fi lmów oraz ze wspomnień jego dług domysłu Wacława Mrozowskie- znajomych. go, który wydrukował tekst scenariu- Kazimierz Miernowski: Kino lubił Jó- szy w swojej Cyganerii – na zamówie- zio, a i ja również, namiętnie. Byliśmy nie Ryszarda Ordyńskiego dla którejś na każdym programie, przy czym do jed- z wytwórni amerykańskich. O jednym nego kina (później znanego pod nazwą scenariuszu wspominał Czechowicz „Stylowy”) mieliśmy wstęp bezpłatny, w liście do Mrozowskiego z maja 1936 gdyż Dussil był jego właścicielem. Sia- roku: „Pracuję nad scenariuszem dla dywaliśmy w ciemnościach, rozwijali Metro-Goldwyn-Mayer. Jeszcze nie chałwę czy czekoladę lub orzeszki palo- piszę – obmyślam. Termin mam trzy- ne, patrzyli na obraz na ekranie i jedli. miesięczny, więc chcę rzecz wykonać A po kinie znów rozmowy 41. […] solidnie”. Przypominam sobie, jak w ulewny Zachowane dwa projekty scenariu- deszcz przyszedł do mnie na Misjonar- szy nie pozwalają orzec, na ile marze- ską Czechowicz z Gralewskim i Biel- nia Czechowicza o fi lmie były realne. skim, i jak w tenże ulewny deszcz chcia- [...] Skądinąd wiadomo jednak, iż Cze- ło się nam biegiem udać do kina „We- chowicz był entuzjastą kina, fascyno- nus”, by zobaczyć Nibelungi – wspania- wały go język i atmosfera fi lmu, czego ły zresztą fi lm niemiecki. Józiowi podo- liczne świadectwa znajdujemy w jego bała się część pierwsza – bajkowa – Ni- listach. Jeszcze w listopadzie 1923 belungów, a w szczególności jasnowło- roku, a więc u swoich początków lite- sy Zygfryd.42 rackich, pisał Czechowicz do Konrada Henryk Zwolakiewicz: Przyjaźnił się Bielskiego: z Janem Wydrą, [...] z którym prawie co- A tymczasem mnie się marzy mariaż dziennie chodził do kina.43 wszelkiej opowieści z kinem. Nowa pro- W „Kurierze Lubelskim”, którego redakto- za winna mieć w sobie zapaszek prosto- rem naczelnym i wydawcą był Czechowicz ty i lakonizmu scenariuszu fi lmowego. w okresie styczeń–czerwiec 1932, znajdu- Nawet wprowadzenie pewnych pojęć 41 Kazimierz Miernow- jemy rubrykę poświęconą sprawom fi lmo- czysto fi lmowo. Nie ma dziś człowieka ski, Moje wspomnienia o Czechowiczu, w: Spo- wym. na świecie, który by nie znał kina i dlate- tkania z Czechowiczem, Alojzy L. Gzella: Można nawet powie- go właśnie ten ogromnie ważny czynnik s. 81. dzieć, że redaktorzy byli wyraźnie zafa- życia, wżyty w literaturę, nikogo by chy- 42 Tamże, s. 75. scynowani kinem i byli bardzo zachłan- ba nie zdziwił.45 43 Henryk Zwolakie- wicz, Spotkanie z Cze- nymi obserwatorami fi lmowych no- W Ilustrowanym przewodniku po Lublinie chowiczem, tamże, wości. [...] Po każdej niemal premierze (1931) odnotowane są adresy następują- s. 162. ukazywały się recenzje pt. Na srebrnym cych „kinematografów”: 44 Alojzy L. Gzella, „Ku- ekranie podpisywane przez „Kinomana” Kino „Apollo”, ul. Szpitalna 6, rier Lubelski” Józefa 44 Kino „Corso”, ul. Radziwiłłowska 3, Czechowicza, w: W krę- czy „Gamura”. gu Hieronima Łopaciń- Z dużym prawdopodobieństwem możemy Kino „Italja”, Krak.-Przedm. 48, skiego, s. 155. przyjąć, że za tymi pseudonimami krył się Kino „Uciecha”, Bernardyńska 5, 45 Tadeusz Kłak, Repor- sam Czechowicz. Kino „Venus”, 1 Maja 31, ter róż. Studia i szki- Zainteresowanie fi lmem doprowadziło Kino „Wiedza”, ul. Jezuicka.46 ce literackie, Katowice 1978, s. 94-95. Czechowicza nawet do napisania kilku sce- 46 Ilustrowany przewod- nariuszy fi lmowych. nik..., s. 24. nr 30 (2006) 169 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

Teatr Lubelski

47 Maria Gawarecka, Ży- Dla mieszkańców Lublina instytucją, która działalności Teatru Miejskiego była […] cie kulturalne Lublina..., najbardziej zwracała na siebie uwagę i była Komisja Teatralna.48 s. 215. 48 Tamże, s. 217. symbolem zachodzących zmian w życia kul- Przez pewien czas zasiadał w niej również turalnym miasta po odzyskaniu niepodle- Józef Czechowicz (patrz niżej: podrozdział głości, był Teatr. „Czechowicz”). Teatr Lubelski, prowadzony przez na- Działalność teatralna prowadzona była stawione wyłącznie na zysk Towarzystwo też w innych miejscach. Wiele spektakli Spółki Cywilnej, prezentował niezbyt wy- o charakterze rozrywkowym odbywało się szukany repertuar, który nie spełniał ocze- w letnim teatrze „Rusałka”, a kinoteatr „Rial- kiwań znacznej części publiczności. Chcąc to”, znany również pod nazwą „Panteon”, to zmienić, rozpoczęto starania o przejęcie był zarazem siedzibą teatru żydowskiego. Teatru przez miasto, co miało mu zapewnić Przez cały okres międzywojenny wysta- stabilizację fi nansową i dać możliwości gra- wiały w nim sztuki przyjezdne żydowskie nia bardziej ambitnego repertuaru. zespoły teatralne. Grano głównie w języku Maria Gawarecka: Po dłuższych per- jidysz „lekkie” przedstawienia, przyciągają- traktacjach w lipcu 1921 r. gmach Te- ce licznie miejscową publiczność. atru zwanego Wielkim przeszedł […] O początkach działalności Teatru w Lubli- na własność miasta. Dokonano wów- nie wspomina Konrad Bielski: czas gruntownego remontu. […] [Ale] Teatr w Lublinie był miejski, to znaczy, właściwe „umiastowienie” teatru na- że stanowił własność miasta. Dawniej- stąpiło dopiero 20 maja 1925 r., kie- szy właściciel – Towarzystwo „Spół- dy to miasto podjęło decyzję prowa- ka Cywilna” – „Teatr Lubelski” z chwilą dzenia teatru „na rachunek kasy miej- powstania Państwa Polskiego przekaza- skiej”.47 ło Zarządowi Miejskiemu gmach teatru Organem powołanym do czuwania jako dar dla miasta. Lecz Zarząd Miej- i kontroli nad artystycznym poziomem ski teatru nie prowadził, na ten cel nie

Teatr Lubelski (obecnie: Teatr im. Juliusza Oster- wy). Reprodukcja przed- wojennej pocztówki ze zbiorów Zbigniewa Lemie- cha (lata I wojny świa- towej).

170 nr 30 (2006) Teatr Lubelski było przeznaczonych żadnych fundu- kreacje, które w bardzo długim jego ży- szy, ani też fachowego personelu. Mia- ciu liczą się zawsze do najlepszych. [...] sto wydzierżawiło teatr na określony Występy Solskiego trwały dość długo, okres czasu prywatnemu przedsiębior- przeszło miesiąc. Na zakończenie spo- cy do prowadzenia na jego ryzyko.49 łeczeństwo urządziło mu uroczyste po- Miasto zażądało jeszcze w imieniu żegnanie w teatrze.52 swych mieszkańców, by w teatrze wy- Innym razem odwiedził Lublin Mieczysław stawiane były: dramat, komedia i ope- Limanowski z „Reduty”. retka. Oczywiście wszystko w najlep- Konrad Bielski: Przypominam sobie szym gatunku. I żeby premiery odby- naprawdę świetne lubelskie przedsta- wały się jak najczęściej. I rzeczywiście wienie Wyzwolenia Wyspiańskiego. [...] mieliśmy spektakle premierowe co ty- [Dyrektor teatru] zaangażował mia- dzień.50 nowicie w charakterze reżysera prof. Klimat przedstawień zaraz po odzyskaniu Mieczysława Limanowskiego z „Redu- niepodległości w roku 1919 był bardzo spe- ty”. [...] Limanowski swym ogniem we- cyfi czny. wnętrznym potrafi ł wszystkich zara- Konrad Bielski: Repertuar teatralny był zić i porwać. Zespół aktorski, składają- melodramatyczno-patriotyczny, mó- cy się, jak już zaznaczyłem, z tęgich fa- wiąc po prostu dzisiejszym językiem – chowców, przejął od niego zapał i entu- uroczysta szmira. A więc: Betlejem Pol- zjazm i dał z siebie wszystko. W ogóle skie, Kościuszko pod Racławicami, Obro- te próby przypominały raczej jakiś se- na Częstochowy i wiele tym podobnych. ans spirytystyczny, gdzie reżyser-hip- Ogromny był w pierwszych latach nie- notyzer czarował obecnych, a wszyscy podległości ciąg na te sztuki, co nie było byli pod jego sugestywnym wpływem. równoznaczne jednak z powodzeniem. Rezultat tej pracy przeszedł wszel- W czasie jakiejś wielkiej laby rocznico- kie oczekiwania. Spektakl był na po- wej i patriotycznej teatr się zapełniał ziomie wybitnie wysokim. Prasa, któ- po brzegi, a w dzień powszedni nie było ra jednomyślnie i nawet w tonie entu- chętnych do uwznioślania.51 zjastycznym, chwaliła przedstawie- Od czasu do czasu lubelska widownia była nie, jednocześnie nie mogła się nadzi- świadkiem prawdziwych wydarzeń teatral- wić, co się stało, że teatr, który był bli- nych, np. wtedy, gdy w Lublinie przebywał ski stanu kompletnego marazmu, stać przez pewien czas Ludwik Solski. było na taki zryw. Uznano, że w teatrze Konrad Bielski: Z rozpoczęciem no- lubelskim zdarzył się cud. Sprawca tego wego sezonu, na jesieni dwudziestego cudu wyjechał i znów wszystko zostało roku nastąpiły pewne zmiany na lep- po dawnemu.53 sze. [...] Przede wszystkim sprowadzo- Warto odnotować, że lubelski teatr dwu- no do Lublina na dłuższy okres czasu krotnie – premiery: 26 sierpnia 1926 i 17 54 Ludwika Solskiego. Stary mistrz zabrał kwietnia 1929 – zrealizował Dybuka: 49 Konrad Bielski, się co żywo ze znaną energią do zespo- Konrad Bielski: Do Dybuka (zupełnie Most..., dz. cyt., s. 117- łu, który dotychczas nie zaznał jeszcze dobre przedstawienie) [dyrektor teatru] 118. ręki prawdziwego reżysera. [...] No i re- zaangażował kantora miejscowej syna- 50 Tamże, s. 119. 51 zultat przeszedł wszelkie oczekiwania. gogi, aby wykonał autentyczne pienia Tamże, s. 114. 52 Tamże, s. 115-116. Widzowie nie poznawali dotychcza- religijne, a dla propagandy sztuki pozy- 53 Tamże, s. 226-227. sowych aktorów, prasa rozpływała się skał radnych żydowskich i co znaczniej- 54 Por. Kalendarz wy- w zachwytach, ja osobiście nie pamię- szych kupców.55 stawień, w: Stanisław tam tła i wykonania poszczególnych ról, Kronikarz-anonim Teatru Osterwy: Kruk, Teatr Miejski w Lublinie 1918-1939, natomiast bardzo dobrze Solskiego. Po- Najbardziej znaczącą, w okresie mię- s. 205 i 212. kazał on wtedy w Lublinie trzy głośne dzywojennym, była dyrekcja Stani- 55 Tamże, s. 228. nr 30 (2006) 171 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

sławy Wysockiej i Ryszarda Wasilew- dzieży lubelskich zakładów kształcenia skiego z ambitnym repertuarem nie- nauczycieli”58. znanym dotychczas lubelskiej scenie. 22 października 1926 r. – po raz pierw- Teatr i lubelska cyganeria szy w Lublinie wystawiono Dziady Ada- W tym samym Ilustrowanym przewodniku ma Mickiewicza ze St. Wysocką w roli po Lublinie możemy przeczytać, że w gma- Pani Rollison. Jeden raz w roli Senato- chu Teatru znajdowała się sala koncertowa ra wystąpił gościnnie Aleksander Ze- Lubelskiego Teatru Muzycznego. To właśnie lwerowicz. Na cały prawie sezon zwią- w niej grupa poetycka „Refl ektor” miała kil- zała się z Lublinem Irena Solska, która ka swoich wystąpień. Jedno z nich (28 mar- zagrała główne role Czarownicy Wiers- ca 1925 roku) w jakiś czas po wydaniu pier- Jenssena i Lady Frederick Maughana. wszego numeru „Refl ektora” (grudzień W latach trzydziestych nastąpiło za- 1924) opisał Konrad Bielski: łamanie dobrze prosperującej sceny. Postanowiliśmy [...] urządzić kilka wie- Władz miejskich nie stać było na utrzy- czorów autorskich, by spopularyzować manie stałego zespołu. Lublin został nasze pismo i bezpośrednio spotkać się praktycznie bez teatru. Przez kilka lat, z czytelnikami. W wieczorze urządzo- dwa razy w miesiącu, występował na lu- nym w Lublinie wzięli udział: Bocheń- belskiej scenie objazdowy Teatr Wołyń- ski, Czechowicz, Jaworski, Gralewski ski Aleksandra Rodziewicza. Sytu- i ja. Bobrowski przygotował solidnie sło- acja taka trwała do roku 1939, kiedy wo wstępne. Tekst Bobrowskiego, który to utworzono Lubelsko-Wołyński Teatr wygłosił tego wieczoru sam autor ukazał im. J. Słowackiego pod dyrekcją Janusza się następnie w Przeglądzie Lubelsko- Strachockiego – jego działalność prze- Kresowym nr 8, kwiecień 1925, s. 15, pt. rwał wybuch II wojny.56 Nowa Sztuka i grupa „Refl ektora”. Wyna- Przytoczmy jeszcze opis lubelskiego teatru jęliśmy najlepszą salę w Lublinie – To- z okresu międzywojennego z Ilustrowanego warzystwa Muzycznego. Aby nadać przewodniku po Lublinie z 1901 roku: wieczorowi charakter specjalnie uroczy- Maria Ronikerowa: Wprost kościo- sty postanowiliśmy wystąpić we frakach. ła Wizytkowskiego na ulicy Namiest- Tak jak soliści na wieczornych koncer- nikowskiej, znajduje się piękny, okaza- tach. Impreza miała dobrą reklamę. [...] ły gmach teatru miejskiego [...]. W gma- Toteż sala zapełniła się w trzech czwar- chu mieszczą się: na dole, Towarzystwo tych, co można było uważać za sukces, cyklistów i lubelskie Towarzystwo wy- bo nawet na atrakcyjnych koncertach ścigów konnych; na piętrze, obszerna rzadko bywał komplet. Publiczność była sala koncertowa lubelskiego Towarzy- rozmaita, można powiedzieć po litera- stwa Muzycznego, w której również od- cku – „eklektyczna”. Najpierw nasi zna- bywają się zwykle zabawy publiczne, jomi, potem znajomi znajomych, trochę oraz sala teatralna, przedstawiająca się snobów i sporo jakichś typów. Uderzał zresztą gorzej niż ogół gmachu, skut- prawie brak młodzieży. Reakcja sali – kiem braku odpowiedniego oświetle- powściągliwa. Oklaskiwano nas kurtua- nia, dobrej kurtyny i dość dużej sceny.57 zyjnie, bez entuzjazmu. [...] Przy wejściu Ciekawostka – w „Ognisku Nauczycielskim” na salę urządziliśmy stoiska z odpowied- 56 www.teatr-osterwy. lublin.pl/historia.php z grudnia 1931 (nr 10) znajdujemy informa- nią porcją numerów „Refl ektora” oraz 57 Ilustrowany przewod- cję, że w dniu 3 grudnia 1931 roku w Sali świeżo wydane tomiki poezji Bocheń- nik..., s. 210. Towarzystwa Muzycznego miał miejsce skiego i Jaworskiego.59 58 „Ognisko Nauczyciel- odczyt Janusza Korczaka pt. Prawo dziecka Prasa lubelska odnotowała kilka spotkań skie” 1931, nr 10, s. 331. 59 Konrad Bielski, do radości, „który zgromadził kilkaset osób w gmachu teatru z poetami lubelskimi, Most…, s. 176-177. spośród nauczycielstwa, rodziców i mło- wśród których był również Czechowicz.

172 nr 30 (2006) Teatr Lubelski

W liście do Kazimierza Andrzeja Jaworskie- W liście wysłanym 22 listopada 1932 do Ka- go wysłanym z Lublina 16 czerwca 1932 zimierza A. Jaworskiego z Lublina, Czecho- Czechowicz pisze o planowanym spotkaniu wicz napisał: w lubelskim teatrze: Staram się o bilety do teatru na Wyspiań- Postanowiliśmy urządzić w jesieni aka- skiego. Po zebraniu pójdziemy całą gro- demię ku czci Wyspiańskiego.60 madą do loży zobaczyć, co z Wyspiań- Dokładniejsze informacje o tej akademii skim wyrabia teatr lubelski.64 podaje Tadeusz Kłak: Środowisko teatralne było ważną częścią Akademia ku czci Wyspiańskiego od- lubelskiej cyganerii. była się staraniem Związku Literatów Konrad Bielski: Po spektaklu trzeba 28 XI 1932 r. w Sali Teatru Miejskie- było dokładnie omówić odebrane wra- go. Program akademii był następują- żenia i przedyskutować sztukę. Najwła- cy: słowo wstępne – W. Gralewski; od- ściwszym miejscem po temu była oczy- czyt o Wyspiańskim pt. Imię wielkości wiście któraś z knajp. Kilka czołowych – J. Czechowicz; następnie recytowa- restauracji starało się pozyskać publicz- no wiersze: Wyspiańskiego, W. Gra- ność premierową. Moda się zmieniała. lewskiego Wyzwolenie, M. Czuchnow- To lokal „Pod strzechą”, to „Europa” lub skiego Wyspiański, K. Bielskiego Ewo- „Wiktoria” były en vogue. [...] Najpierw kację oraz Czechowicza Iliada tętni. wszyscy chodzili po teatrze „Pod strze- W części muzycznej P. Lewiecki wy- chę”. [...] Była [to] elegancka restauracja konał na fortepianie utwory Chopina, z palmami, basenem itd. Ale po wielkiej zaś A. Romanowska-Radzka V sonatę awanturze, jak tam pewnego wieczoru Beethovena.61 powstała [...] aktorzy lokal ten opuścili, Od strony organizacyjnej Akademia ta nie a za nimi i inni bywalcy, i przenieśli się była zbyt dobrze przygotowana, a odpo- wszyscy do „Europy”.[...] [Później] za- wiadał za to Wacław Gralewski. Stąd też częły się złote dni „Wiktorii”.65 w suplemencie do Nowości lubelskich Cze- Dalej Bielski wspomina: 60 List do Kazimierza chowicz pod numerem 4 umieścił następu- Bywając często w knajpach i to prze- A. Jaworskiego, jącą pozycję: ważnie po teatralnych premierach – siłą w: J. Czechowicz, Listy, Gralewski Wacław – Organizowanie rzeczy musieliśmy się spotykać ze świa- oprac. Tadeusz Kłak, 62 Lublin 1977, s. 172. akademij à la fourchette Lublin 1932. tem aktorskim. Aktorki i aktorzy w tych 61 Tamże, s. 174, przy- W kręgu lubelskiej awangardy literackiej czasach przeważnie nie byli ludźmi pis 1. działalność lubelskiego Teatru budziła „rodzinnymi”, ustabilizowanymi [...]. 62 Nowości bibliogra- żywe zainteresowanie i była wielokrotnie Większość [...] prowadziła życie tak fi czne. Suplement za 1933 i następne. Lublin mocno krytykowana. Krytyczne notatki zwane „cygańskie”. Koczowali po ho- 1980. Był taki co wydał, znajdujemy w „Luciferze” nr 2-4 (marzec telach lub pokojach umeblowanych – a drukarnię zaś ukryto, 1922) w rubryce „Teatr” i w pierwszym nu- miejscem pracy był teatr, miejscem roz- bo by drukarza zabito, merze „Refl ektora” (czerwiec 1923). W „Try- rywki i wzajemnych spotkań towarzy- Zbiory Specjalne WBP 66 im. Hieronima Łopa- bunie” nr 7 (15 października 1932) w dziale skich – knajpa. cinskiego, rkps 2301, „Noty” jest uszczypliwa (niepodpisana) k. 1 (15). Patrz: spis tre- uwaga o Teatrze Lubelskim: Teatr i Czechowicz ści niniejszego numeru Teatr lubelski ma to do siebie, że bez W lubelskim teatrze bywał również Czecho- „Scriptores”. 63 wicz. Noty, „Trybuna” 1932, względu na zmianę dyrekcji, jest zawsze nr 7, s. 31. taki sam. To konsekwencja w trzymaniu Bronisława Kołodyńska-Mossego: Jako 64 List do Kazimie- się stale tej samej linii dowodzi, że jest on współpracownik „Expressu Lubelskie- rza A. Jawoskiego, w: nieodwracalnym synem Lublina. Upar- go” Czechowicz korzystał z passe-par- J. Czechowicz, Listy, ty, jak kozieł. I publiczność jest upar- tout do teatru i często zabierał mnie s. 200-201. 65 Konrad Bielski, ta. Wiadomo, lublinianie. Do teatru nie ze sobą. Korzystaliśmy z miejsc zare- Most..., s. 127-128. chodzi. I jakoś dziwnie ma rację.63 zerwowanych dla prasy w drugim rzę- 66 Tamże, s. 129. nr 30 (2006) 173 Życie kulturalne – instytucje i organizacje

67 Bronisława Kołodyń- dzie na parterze. [...] Korzystałam z każ- lewski, Konrad Bielski, Feliks Araszkiewicz. ska-Mossego, Wspo- dej jego propozycji i chętnie chodziłam Z gmachem Teatru i osobą Czechowicza mnienie o Józefi e Cze- chowiczu, w: Spotkania do teatru. Spotykaliśmy się w miesz- wiąże się pewne zabawne zdarzenie, które z Czechowiczem, s. 145. kaniu jego matki – mieszkał wówczas miało miejsce w czasie trwania balu sylwe- 68 Wacław Gralewski, osobno w wynajętym pokoju na placu strowego w 1928 r. Stalowa tęcza, Warsza- Litewskim. Wpadał po mnie do mat- Wacław Gralewski: Syndykat Dzien- wa 1968, s. 209. ki i szliśmy do teatru lub kina. Pamię- nikarzy w Lublinie organizował raz tam, jak raz matka powiedziała do nas: w roku, na Sylwestra, Redutę Prasy. Sta- „Gdzie pędzicie? Nie możecie posie- ła się ona tradycją i była bodaj najbar- dzieć ze mną?” Czechowicz czule ca- dziej interesującą imprezą karnawało- łował matkę i mówił: „Idziemy, Muniu, wą. Odbywała się w gmachu, w którym do teatru”.67 mieścił się teatr i Towarzystwo Muzycz- Zupełnie inaczej związki Czechowicza z tea- ne, które w tym czasie miało charakter trem wspomina Wacław Gralewski: jakby fi lharmonii. Połączone sale mo- Czechowicz rzadko do teatru uczęsz- gły pomieścić do dwóch tysięcy osób. czał. Teatr jako widowisko był mu bodaj Dwie duże orkiestry, atrakcyjny kaba- niepotrzebny. Nie korzystał ani z miejsc ret, obfi te bufety i wiele innych atrakcji bezpłatnych, ani z zaproszeń na przed- przygotowano na uroczyste powitanie stawienia. To nie znaczy, że unikał te- Nowego Roku. [...] Był to chyba ostat- atru. Po prostu mało się nim intereso- ni dzień 1928 roku – roku prosperity wał.68 i dobrych nadziei na przyszłość. Toteż Dodajmy jeszcze, że Józef Czechowicz publiczność dopisała i zabawa rozkręci- w latach 1927-1928 należał do Komisji Te- ła się na sto dwa. Początek jej ofi cjalnie atralnej, powołanej w 1921 roku przez Ma- zaczynał się o 23. Oczywiście organi- gistrat lubelski, jako organ opiniodawczy zatorzy przyszli o dwie godziny wcześ- dla władz miasta. W komisji tej pracowali niej. Zbroją rycerza karnawału był wte- Ulica Królewska. Na pierw- również: Wacław Gralewski, ks. Ludwik Za- dy frak, im lepiej skrojony, tym więk- szym planie: uczniowie gimnazjum, łatwo rozpo- znawalni po mundurkach – nieznany już dziś, bar- wny element miejskiego krajobrazu. Dzięki np. cha- rakterystycznym nakry- ciom głowy przedwojenne szkoły były instytucjami stale obecnymi w prze- strzeni publicznej. „Barwy” poszczególnych placówek zauważalne w miejskim tłumie działały podobnie, jak dziś działają komer- cyjne bilbordy, sprzyjając budowaniu marki szkoły – pomagały uczniom iden- tyfi kować się ze szkołą, a szkołom identyfi kować się z wartościami moral- nymi i edukacyjnych, da- wały poczucie tożsamości i przynależności. Pocztów- ka z początku XX wieku ze zbiorów TNN.

174 nr 30 (2006) Teatr Lubelski szą zwracał uwagę. Wszyscyśmy byli wysiadające z nich eleganckie panie i pa- 69 Tamże, s. 80-81. 70 Kazimierz Miernowski, wyfraczeni. I Czechowicz przywdział nów. Świat z innej bajki, dla niego niedo- Moje wspomnienia o Cze- ten konwencjonalny strój [...] i udał się stępny. Być może pobudzona wyobraźnia chowiczu, w: Spotkania wprost do bufetu słodkiego. Józef, od- małego chłopca spowodowała, że sam za- z Czechowiczem, s. 81 71 wrotnie niż jego brat, nie lubił i nie O poezji (wywiad z J. Cze- czął tworzyć swój teatr. I tak obok Wielkiego chowiczem), „W Słońce” umiał tańczyć, a i intryga karnawałowa Teatru przy ul. Namiestnikowskiej powstał 1936, nr 1(2), s. 6. też go nie pociągała. Stanął przy ladzie w suterenie przy ul. Kapucyńskiej 3 mały 72 Wacław Gralewski, Sta- pełnej tortów, ciastek, czekolad, cukier- teatr Józefa Czechowicza. Dowiadujemy się lowa tęcza, s. 50. ków, win słodkich i słodkich orzeźwia- o tym od niego samego: jących napojów. No i oczywiście dosko- Pisać zacząłem jako 12-letni chłopiec. nałych pączków.69 We własnym teatrzyku marionetek wy- Jak się to skończyło opisał w swoim wspo- stawiłem ponure dramaty, z których je- mnieniu Kazimierz Miernowski: den był plagiatowskim skrótem Judasza Poszła gadka, że na zabawie urządzonej z Kariotu. 71 przez „Express Lubelski” zjadł przez noc Wacław Gralewski zanotował wspomnienie 75 pączków. Byłem na tej zabawie – wi- znajomego o dziesięcioletnim Czechowiczu: działem, jak się kręcił przy bufecie, chwa- W ubogim mieszkanku wtulony w kąt lił się przy tym wobec mnie tą liczbą.70 wycinał z kolorowego papieru elementy Budynek teatru był oddalony o kilkanaście dekoracji, które następnie naklejał metrów od kamienicy przy ul. Kapucyń- na tekturę i zestawiał w coś w rodza- skiej, czyli od miejsca, w którym mieszkał ju szopki. I nie tylko była to szopka, i wychowywał się mały Józef Czechowicz. lecz scenka w miniaturowym teatrze. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak mały A na niej rozgrywał się dramat karta- chłopczyk z biednej rodziny zamieszkałej gińskiego wodza. Widowisko zaopa- w pobliskiej suterenie obserwuje podjeż- trzone było w tekst napisany przez ma- dżające pod Teatr dorożki, powozy i widzi leńkiego poetę i scenografa.72

Ogłoszenie w „Expressie Lubelskim” z 1 stycznia 1924. Pismo w zbiorach Biblioteki Narodowej. nr 30 (2006) 175 Szkoły w Lublinie gimnazja, szkoły ar tystyczne i zawodowe

Gimnazjaliści na Krakow- Julian Krzyżanowski w tekście Fraszki czystego Józefa dobitnie pod- skim Przedmieściu obok Poczty Głównej, 1938. kreśla, że życie intelektualne, naukowe i literackie Lublina lat dwu- Drugi uczeń od lewej to dziestych mogło się rozwijać dzięki „tuzinowi szkół męskich i żeńskich Lechosław Dymowski, 1 a trzeci Andrzej Pieczyrak. z ich pełnymi energii oraz inicjatywy gronami nauczycielskimi” . Fot. ze zbiorów Lechosła- wa Dymowskiego. Sergiusz Riabinin: Szkołę się kocha- ły doktorów, docentów, profesorów. Ich ło. Pod koniec wakacji już się tęskniło za stosunek do uczniów był życzliwy, tole- „budą”. Sprawcami tego byli nauczyciele rancyjny, pomimo różnych wybryków 1 Julian Krzyżanowski, – wychowawcy z prawdziwego zdarze- uczniowskich pod ich adresem. Nauczy- Fraszki czystego Józefa, nia. Nawet do tych surowych czuło się ciele byli ideowcami, w swoje idee szcze- wstęp do: J. Czecho- wicz, Fraszki, Lublin respekt i szacunek. Wielu z nich praco- rze wierzyli. Pamiętam nauczyciela hi- 1962, s. 6. wało jednocześnie naukowo, mieli tytu- storii, który podając nam wiadomość

176 nr 30 (2006) Gimnazja, szkoły artystyczne i zawodowe o śmierci Piłsudskiego rozpłakał się. kształcących. W kilka miesięcy później 2 Sergiusz Riabinin, Zrobiło to na nas ogromne wrażenie.2 założone zostały dwa dalsze gimnazja, Dawny Lublin 1926- 1936, „Tygodnik Za Ilustrowanym przewodnikiem po Lublinie męskie i żeńskie, dla młodzieży żydow- Współczesny” 1991, nr z 1931 roku wypiszmy informacje o istnieją- skiej. W następnych zaś latach otwo- 20, s. 9. cych wtedy gimnazjach męskich i żeńskich. rzyły podwoje Państwowe Gimnazjum 3 Ilustrowany przewod- Gimnazja męskie: Żeńskie im. Unii Lubelskiej, Gimnazjum nik po Lublinie, Lublin 1931, s. 19-20. – Państwowe Gimnazjum im. Stan ss. Kanoniczek i Gimnazjum Biskupie. 4 W cytowanych źród- [isława] Staszica, ul. Narutowicza 12 W 1924 r. było w Lublinie 17 szkół śred- łach występuje wiele – Państwowe Gimnazjum im. Hetm nich ogólnokształcących i stan ten utrzy- nieścisłości. Wyjaśnienie [ana] Jana Zamoyskiego, ul. Ogrodo- mywał się do końca okresu międzywo- ich wykracza poza cele tego opracowania, które wa 10 jennego. Nadmienić jednak należy, że skupia się na przekrojo- – Gimnazjum Biskupie, ul. Zamojska 6 były to w większości szkoły prywatne. wej prezentacji najważ- [od 1934 na Krzywej 7] Poza wspomnianym Gimnazjum im. niejszych szkół, jako – Gimnazjum Humanist[yczne] mę- Unii Lubelskiej pozostałe gimnazja sku- środowiska, w którym obracał się krąg znajo- skie spółki cywilnej „Szkoła Lubel- piające młodzież żeńską miały charak- mych Józefa Czechowi- ska”, ul. Powiatowa 11 ter szkół prywatnych. Należały do nich cza. Poprzestańmy więc – Gimnazjum Męskie im. Vetterów – szkoły: W. Arciszowej, H. Czarneckiej, na zwróceniu uwagi, Zgromadzenia Kupców m. Lublina, W. Kunickiego, A. Radzikowskiej [Kró- gdzie te nieścisłości ul. Bernardyńska 14 lewska 11], M. Sobolewskiej, R. Szpero- można znaleźć. 1) Lista szkół z Przewodnika – Gimnazjum Humanist[yczne] Koe- wej [Zamojska 12] i Zgromadzenia ss. w części „męskiej” dukac[yjne]T[owarzyst]wa Zakł[ada- Urszulanek. zawiera Gimnazjum nia] Szkół. Żydowskich, ul. Radziwił- Natomiast młodzież męska pobiera- Humanistyczne Koe- łowska 5 i Niecała 3 ła naukę w następujących gimnazjach: dukacyjne, w którym, jak zauważa dalej Róża Gimnazja żeńskie: im. S. Staszica, im. J. Zamoyskiego, im. Fiszman, uczyli się – Gimnazjum Handlowe Żeńskie W[ła- A. i J. Vetterów, im. S. Batorego („Szko- osobno chłopcy (ul. Ra- dys ława] Kunickiego, ul. Narutowi- ła Lubelska”) i R. Szperowej. Tylko dwa dziwiłłowska) i dziew- cza 37 pierwsze gimnazja miały status szkół czynki (Niecała 3) – Gimnazjum Państwowe Żeńskie im. państwowych, pozostałe miały charak- Unii Lubelskiej, ul. Kapucyńska 6 ter prywatny.5 Sensacja z „Ziemi Lubel- skiej” nr 331, 7 grudnia – Gimnazjum Humanist[yczne] Żeń- Poza gimnazjami humanistycznymi rozwi- 1930 z dn. 07.12.1930. skie S.S. Urszulanek, ul. Narutowi- jało się także szkolnictwo zawodowe i ar- Pismo w zbiorach WBP im. cza 8 tystyczne. Ważną placówką tego typu było H. Łopacińskiego – Gimnazjum Humanist[yczne] Żeńskie Michaliny Sobolewskiej, ul. 1 Maja 10 – Gimnazjum Humanist[yczne] Żeń- skie S.S. Kanoniczek, ul. Podwale 11 – Gimnazjum Filolog[iczne] Żeńskie Wacławy Arciszowej, ul. Radziwił- łowska 3 – Gimnazjum Filolog[iczne] Żeńskie Heleny Czarneckiej, ul. Bernardyń- skiej 133. Przyjrzyjmy się, jak szkolnictwo lubelskie rozwijało się od początku dwudziestolecia międzywojennego4: Adam Winiarz: Już u schyłku 1918 r. pra- cę dydaktyczno-wychowawczą z dzieć- mi i młodzieżą prowadziły 24 szkoły po- wszechne i 12 szkół średnich ogólno- nr 30 (2006) 177 Szkoły w Lublinie

Gimnazjum Handlowe Męskie im. Vetterów. Po- cztówka ze zbiorów TNN (ok. 1918).

Fiszman nadmienia, że koedukcyjne – i wyjąt- kowe pod tym wzglę- dem – było gimnazjum Szperowej (od 1924 roku – patrz nota o tej szkole na końcu roz- działu). 2) Przewodnik wskazuje 13 gimnazjów, podczas gdy Winiarz podaje liczbę 17 szkół średnich ogólnokształ- cących po 1924 roku. Wśród czterech niewy- mienionych być może są: koedukacyjna szkoła Szperowej (w 1931 roku własność kooperatywy nauczycielskiej), szkoła A. Radzikowskiej (nie- założone w 1902 roku przez Zgromadzenie go. W zajęciach uczestniczyło około 20 zidentyfi kowana bliżej Kupców Miasta Lublina Gimnazjum Han- osób. Za zgodą dyrektora chodziliśmy w tym opracowaniu) oraz „służewszczaki” dlowe Męskie, nazwane w 1928 roku imie- na dwie godziny w plener. […] Do wykła- (niezidentyfi kowana niem Augusta Vettera i jego syna Juliusza du miałem notatki. Nie byłem chaotycz- szkoła wymieniona we (August Vetter ufundował dla szkoły mo- ny. W drugim roku brałem się za foto- wspomnieniu Róży numentalny gmach przy ul. Bernardyńskiej grafi ę artystyczną. Jak już wspomnia- Fiszman). 3) Winiarz wymienia szkołę im. 14), będące w zasadzie zespołem szkół. łem, przygotowana przez nas wystawa Vetterów jako ogólno- Poza szkołą Vetterów działało jeszcze kilka była pierwszą wystawą na terenie Lubli- kształcącą, podczas gdy innych placówek kształcenia zawodowego. na, która mówiła tylko o architekturze. przez redakcję „Scrip- Największą z nich była Średnia Szkoła Bu- I wcale nie o architekturze zabytkowej tores” została ona omó- wiona jako zawodowa downictwa przy al. Długosza i al. Racławic- czy pięknej. W czasie edukacji stawiałem (Gimnazjum Handlowe). kich przekształcona w 1932 roku w Liceum różnorodne zadania i te zadania musia- 5 Adam Winiarz, I gim- Drogowe, Budowlane i Melioracyjne. ły być zrealizowane i pokazane. Tak było nazjum i liceum im. Edward Hartwig: Ja tam byłem wykła- przez dwa lata. Nie pamiętam już, czy Stanisława Staszica w latach 1919-1944, dowcą. Po powrocie z Wiednia zrobi- zrezygnowano ze mnie, czy ja zrezygno- w: Szkoła czterech łem wystawę, a dyrektor tej szkoły na wałem. […] Nie chciałem też być wykła- wieków. Liceum ogólno- moją wystawę przyszedł. Jako architekt dowcą przez dłuższy czas, gdyż nie było kształcące im. Stanisła- wiedział, że dokumentacja fotografi cz- to aż tak pasjonujące zajęcie.6 wa Staszica w Lublinie, Tadeusz Radzik: Ze szkół artystycz- red. Ryszard Kucha, na w budownictwie jest potrzebna i waż- Lublin 1992, s. 165. na i zaproponował, abym został wykła- nych wymieńmy tu szkoły muzyczne: 6 Pięćdziesięciolecie dowcą w jego szkole. Wykładałem tam Szkołę Muzyczną im. Stanisława Mo- Lubelskiego Towarzystwa przez 2 lata. Dyrektor – pamiętam – bar- niuszki, powstałą w 1916 roku, Instytut Fotografi cznego. Roz- dzo ładnie mnie w tej szkole przedstawił, Muzyczny (utworzony w 1923 roku, a od mowa Zdzisława To- czyńskiego z Edwardem a chłopcy nie byli skrzywieni. Szkoła po- 1930 roku połączony ze szkołą Moniusz- Hartwigiem – o Lublinie, siadała skromne laboratorium: rzut- ki) oraz Szkołę Muzyczną im. Fryderyka fotografi i i kilku innych nik, kilka kuwet. Nawet od ojca wziąłem Chopina powstałą w 1929 roku (w zabu- sprawach, Wirtualna dwa aparaty. Uczniowie tak się wciągnę- dowaniach Zgromadzenia Braci Misjo- Biblioteka Ośrodka „Brama Grodzka – Te- li do fotografi i, że zaproponowali zro- narzy przy ul. Podwale 15). W 1927 roku atr NN”; tnn.pl/tekst. bienie wystawy na koniec roku szkolne- powstała w Lublinie Wolna Szkoła Ma-

178 nr 30 (2006) Gimnazja, szkoły artystyczne i zawodowe larstwa i Rysunku, prowadzona pierwot- Szperowej było koedukacyjne i wyjątko- php?idt=627&f_2t_arty- nie przez jej założycielkę i właścicielkę we pod tym względem). Przy ulicy Nieca- kul_trescPage=5 (wy- wiad pochodzi z „Kwar- Ludwikę Mehoff erową, a po jej śmierci łej [nr 3] uczyły się dziewczęta, przy Ra- talnika Wojewódzkiego w 1930 roku Jadwigę Miłosiową.7 dziwiłłowskiej [nr 5] chłopcy. Mieli nie- Domu Kultury w Lubli- Na osobne omówienie zasługują też lubel- co lepsze warunki niż my, ale też dalekie nie” 16 (1987), s. 2). skie szkoły żydowskie, mniej znane polskie- od doskonałych. […] Jedną rzecz mieli 7 Tadeusz Radzik, W la- tach dwudziestolecia mię- mu czytelnikowi: chłopcy wygodną – przed ich szkolnym dzywojennego, w: Lublin Konrad Bielski: W Lublinie istniały budynkiem znajdował się plac, na któ- – dzieje miasta, XIX i XX wtedy dwie średnie szkoły żydowskie. rym mogli grać w piłkę albo gimnastyko- wiek, t. II, Lublin 2000, Gimnazjum Humanistyczne i tzw. Szko- wać się. Kiedy plac był wolny dziewczęta s. 218. 8 9 Konrad Bielski, Most ła Szperowej [wspomnienie o niej moż- mogły korzystać z niego również. nad czasem, Lublin na znaleźć na końcu rozdziału]. Były to Tadeusz Radzik: Kolejna szkoła [ży- 1963, s. 150. zasadniczo szkoły z wykładowym języ- dowska] to powstałe w 1933 roku Pry- 9 Róża Fiszman-Sznaj- kiem polskim, miały jednak pewną spe- watne Gimnazjum „Kultura”, założo- dman, Mój Lublin, cyfi kę. W sobotę nie było lekcji; w nie- ne przez Chaima Glasberga, byłego na- Lublin 1989, s. 14-147. 10 Tadeusz Radzik, W la- 10 dzielę odbywały się normalne zajęcia. uczyciela gimnazjum Szperowej. tach dwudziestolecia..., Wszystkie święta żydowskie były wol- Przyjęto do niego część młodzieży po li- s. 217. ne od nauki. W gimnazjum [żydow- kwidacji dawnej szkoły Szperowej (1933). skim] wykładano zasady religii żydow- Działało ono do wybuchu wojny. Mieściło skiej i języka hebrajskiego; wykładow- się w kamienicy przy ul. Niecałej 6, czyli tu, cą był uznany specjalista. Poza tym pro- gdzie do 1933 roku była Szkoła Specjalna, gram w zasadzie nie różnił się od nor- w której uczył Czechowicz. malnych szkół polskich.8 Bogdan Szyszko: Z inicjatywy przed- „Gimnazjum Humanistyczne”, którego pełna stawicieli Stowarzyszenia „Tarbut” – nazwa brzmiała: Gimnazjum Humanistycz- Szlomy Nissenbauma, dra Geyera i Mar- ne Koedukacyjne Towarzystwa Zakładania ka Asza w roku 1925 założono hebrajską Szkół Żydowskich, powstało w 1919 roku. Szkołę Powszechną „Tarbut” w Lubli- Ul. Niecała 6 (budynek po Róża Fiszman-Sznajdman: Gimna- nie. Szkoła nie posiadała własnego bu- lewej) i 3 (budynek po zjum Hu manistyczne to właściwie dwie dynku i z tych powodów naukę organi- prawej). Fot. M. Skrzypek. szkoły: męska i dla dziewcząt (gimnazjum zowano w godzinach popołudniowych Zob. też s. 322.

nr 30 (2006) 179 Szkoły w Lublinie

Maturzystki 1939. Fot. ze zbiorów Michaliny Dąb- kowskiej.

w lokalu żydowskiego Gimnazjum Hu- dzieży, uznanej za dojrzałą, snuły się manistycznego.11 po ulicach miasta. Jedni już w cywil- Od roku szkolnego 1933/34 szkoła ta wpro- nych ubraniach, drudzy – jeszcze do- wadziła się w miejsce Szkoły Specjalnej naszający szkolne mundury. Roześmia- przy ul. Niecałej 6, a szkoła specjalna zosta- ne dziewczęta spacerowały z kwiatami, ła przeniesiona pod inny adres. Na Niecałej upiętymi przy piersi: Arciszanki w bia- 6 od 1933 roku działały więc dwie szkoły: łych, jedwabnych bluzkach, Unitki na Prywatne Gimnazjum „Kultura” i hebrajska granatowo, Czarnecczanki na czer- szkoła podstawowa „Tarbut”, która prowa- wono. Urszulanki najskwapliwiej po- dziła lekcje po południu. zbywały się swoich ciężkich, worko- Szkoły ze swoimi uczniami i nauczyciela- watych sukienek, o marynarskich koł- mi wprowadzały w życie miasta specyfi cz- nierzach i spódniczkach do połowy ły- ny, niepowtarzalny klimat i urok: dek. Krawcowe miały ręce pełne robo- Sergiusz Riabinin: Miejscem „szlifo- ty. Świeżo upieczone maturzystki pa- wania bruków” przez młodzież szkolną, radowały w nowych, po raz pierwszy zwłaszcza po lekcjach lub w godzinach w życiu włożonych kapeluszach. Na- popołudniowych, było Krakowskie wet brzydkie i nijakie wyglądały przy Przedmieście na odcinku od ul. Chopi- tej okazji pociągająco. Oglądano się też na do Kapucyńskiej (obecnie Osterwy). za nimi z przyjemnością, gdy stadkami 11 Bogdan Szyszko, Szkolnictwo żydowskie Miejsce chyba nieprzypadkowe, wszak przeciągały przez Krakowskie Przed- 13 na Lubelszczyźnie przez ul. Kapucyńską wracały ze szko- mieście. w latach 1918-1939, ły dziewczęta z czterech gimnazjów: Książką, w której można znaleźć bardzo w: Żydzi w Lublinie. Arciszowej, Unii Lubelskiej, Urszula- dużo podstawowych informacji o lubel- Materiały do dziejów skich szkołach w pierwszym dziesięcioleciu społeczności żydowskiej nek i Czarneckiej. Wszyscy uczniowie Lublina, t. 1, Lublin w mundurkach, z tarczami szkoły na ra- po odzyskaniu niepodległości, jest Mono- 1995, s. 58. mieniu. Było jak zawsze wśród młodych grafi a Szkolnictwa M. Lublina za czas od 1917 12 Sergiusz Riabinin, wesoło, ale bez chuligańskich wyrażeń do 1927 wydana w 1928 roku w Lublinie pod Dawny Lublin..., s. 9. i wybryków.12 redakcją Teodora Wolskiego. A tak scharak- 13 Józef Łobodowski, Czerwona wiosna, Lon- Józef Łobodowski: Właśnie minęły teryzował kilka lubelskich szkół Czesław dyn 1965, s. 165. egzaminy maturalne i gromadki mło- Bobrowski:

180 nr 30 (2006) Gimnazja, szkoły artystyczne i zawodowe

Środowisko uczniowskie Szkoły Lu- skim, który się znajdował naprzeciwko 14 Czesław Bobrow- belskiej charakteryzowało się znacz- mojej stancji. Tam kupowałem lody albo ski, Wspomnienia ze stulecia, Lublin 1985, nym udziałem młodzieży ze wsi, przede przepyszne soczyste winiówki i uczyłem s. 29-30. wszystkim ziemian, ale także synów się rozpoznawać po mundurkach, czap- 15 Tadeusz Domański, chłopskich. Przeważała jednak miejska kach i kolorze sukienek przynależność Paryżanka z Lublina, „Ka- inteligencja. Inne szkoły lubelskie miały ucznia lub uczennicy do odpowiedniej mena” 1962, nr 23, s. 3. 16 Kazimierz A. Jawor- nieco odmienną specyfi kę. Tak zwana szkoły. Staszycacy mieli niebieskie otoki ski, Wywoływanie cieni handlówka była bardziej mieszczańska na kołnierzykach i czapkach, nasza szko- [t. VIII dwunastotomo- czy drobnomieszczańska. W szkole im. ła (służewszczaki) chodziła we francu- wej edycji Pism], Lublin Staszica mniej było uczniów względnie skich kepi. Brązowe, zielone czy buracz- 1972, s. 40. zamożnych itp., w żadnej jednak ze szkół kowe sukienki dziewczynek wskazywały nie było większego procentu uczniów o właściwą pensję [szkołę].16 proletariackim pochodzeniu. W sumie o stylu szkoły decydowała raczej osobo- Gimnazium wość dyrektora […]. Papierkiem lakmu- im. Stanisława Staszica sowym, pozwalającym zorientować się Szkoła z wielkimi tradycjami. Ważną datą w tendencjach nurtujących środowisko w historii szkoły jest rok 1906, kiedy po- uczniowskie, były dyskusje... literackie. wstało pełne gimnazjum pod nazwą Ośmio- Bohaterem młodzieży postępowej był klasowa Filologiczna Prywatna Szkoła oczywiście Żeromski, konserwatywnej im. Staszica z siedzibą w budynku przy ul. i klerykalnej – Sienkiewicz.14 Bernardyńskiej 12, następnie przy ul. Kró- Hanna Szternfi nkiel (Anna Langfus): lewskiej 12. Czy pamiętam Krakowskie Przedmie- W roku 1918, po rozbrojeniu Austriaków, ście… Ulicę, która była Polami Elizej- została przeniesiona do gmachu dawnego skim Lublina… Fala młodzieży w gra- rządowego gimnazjum rosyjskiego przy ul. natowych mundurkach szkolnych prze- Narutowicza 12. Od maja 1933 roku mieści pływała nieustannie w obu kierunkach się w gmachu przy Alejach Racławickich. przez całe popołudnie. Oto idzie gro- W roku szkolnym 1935/36 „Staszica” ukoń- madka „Unitek”, w beretach, z niebieski- czył Zygmunt Kałużyński, w roku następnym mi i czerwonymi tarczami na rękawach. 1937/38 Jerzy Pleśniarowicz i Zygmunt Mi- Widok na Aleje Racławi- […] W przeciwnym kierunku idą chłop- kulski. Szkołę tą ukończył również Edward ckie (najprawdopodobniej cy. Uczniowie gimnazjów Staszica, Za- Hartwig. Od 1919 roku uczęszczał do niej 1942 rok). W centrum na mojskiego, Batorego.15 Konrad Bielski. Zygmunt Mikulski wspomina drugim planie widoczny nowy budynek Gimna- Kazimierz A. Jaworski: Wolałem nie- pierwszą i drugą siedzibę szkoły: zjum im. Stanisława Sta- dzielne popołudnia spędzać na prze- Państwowe gimnazjum im. Stanisława szica. Fot. ze zbiorów Ro- chadzce z kolegami po Ogrodzie Sa- Staszica mieściło się przy ulicy Naruto- mana Krawczyńskiego.

nr 30 (2006) 181 Szkoły w Lublinie

Lekcja biologii w pra- cowni biologicznej Gim- nazjum im. Unii Lubel- skiej, 1937. Fot. w zbio- rach TNN.

wicza pod numerem 12. Powściągliwa opinię najbardziej demokratycznej. Dy- i przez to zmuszająca do szacunku jak rektor był człowiekiem wyrozumiałym, nobliwy profesor architektura pseudo- jak to się wtedy mówiło – złotego ser- klasyczna idealnie trafi ała w nastrój nie- ca. Przyjmował uczniów, którym trud- ruchliwej wówczas dzielnicy. Budynek no było dostać się gdzie indziej, bardzo otaczał się aurą dystyngowanego spo- był cierpliwy i tolerancyjny w sprawach koju na podobieństwo nieotworzonego fi nansowych. Mówiąc po prostu – chęt- fortepianu, tym bardziej frapującego bo- nie zwalniał z opłaty czesnego, a zale- gactwem potencjalnie tkwiących w nim głe bardzo opieszale egzekwował. Sku- muzyk. Był wspaniałym przedłużeniem tek tego był taki, że skład klasowy szko- dziewiętnastego wieku.17 ły zadowoliłby najbardziej ortodoksyj- Szkolny dziedziniec miał swoją ta- nego marksistę, zaś podstawy gospo- jemnicę. Zakrywał ją wysoki płot o wy- darcze były bardzo kruche. Wyrozu- glądzie niemal koszarowym, zbudowa- miałość dyrektora na wszelkie wybryki ny ponad potrzebę solidnie, wymalowa- młodzieży była też bardzo wielka. Nikt ny na brązowo i sakramentalnie obwie- nigdy ze szkoły nie został usunięty, po- szony warkoczami dzikiego wina, któ- mimo licznych i poważnych kawałów.20 re w sprzyjającej porze roku przekształ- Ze Staszicem wiąże się historia gazetki cały się w prawdziwe runo. Wiedzieli- ściennej, w której swoje pierwsze literackie śmy, ze był tam szkolny ogród botanicz- kroki stawiali Zygmunt Kałużyński i Jerzy ny, [...] znajdowała się tam jakaś prymi- Pleśniarowicz: tywna stacja meteorologiczna.18 Zygmunt Mikulski: Któregoś dnia na [O nowej siedzibie szkoły przy Ale- ścianie korytarza przy wejściu do sali jach Racławickich] Już na Katolicki łacińskiej pojawiło się coś niezwykłego: Uniwersytet Lubelski szło się „za mia- szkolna gazetka ścienna. […] Podczas sto”. Staszic przedłużał tę wędrówkę każdej przerwy ściana w tym miejscu 17 Zygmunt Mikulski, niemal do rozmiarów turystycznej pe- oblepiona była spojrzeniami uczniów Tamten Lublin, Lublin regrynacji.19 wszystkich klas, zaczytujących tych kil- 1975, s. 48. Konrad Bielski: Szkoła im. Staszica kanaście kartek. […] Teksty zawiera- 18 Tamże, s. 59-60. 19 Tamże, s. 88. była najstarszą szkołą polską w Lublinie. ły celność, dowcip, aktualność, obraz 20 Konrad Bielski, Założycielem jej i długoletnim dyrekto- szkolnych realiów uchwyconych okiem Most..., s. 37-38. rem był Gracjan Chmielewski. Miała bystrym i przenikliwym. Nic dziwne-

182 nr 30 (2006) Gimnazja, szkoły artystyczne i zawodowe go. Były dziełem trzech kolegów: Jerze- Gimnazjum 21 Zygmunt Mikulski, Tamten..., s. 122. go Pleśniarowicza, Zygmunta Kałużyń- im. Hetmana Jana Zamoyskiego 22 21 Zygmunt Mikulski, skiego i Witolda Hanzla. W roku 1915, gdy do Lublina w czasie wakacji Moje dzisiejsze wczoraj, W innym tekście ten sam autor dodaje: wkroczyli Austriacy, powstała nowa sytuacja w: Lublin literacki 1932- Z pewnością żadne zajęcie lekcyjne nie dla rozwoju oświaty w mieście. Wtedy też zo- 1982. Szkice i wspo- stało się przedmiotem tak żywego za- stało powołane do życia gimnazjum realne mnienia, red. Waldemar Michalski i Józef Zięba, interesowania, co owe gablotki z arku- im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie. Lublin 1984, s. 366-367. szami zadrukowanymi płodami umysłu Dyrektorem został ks. Kazimierz Gostyński. 23 List do Antoniego i wyobraźni kolegów. Talenty wsparte Konrad Bielski: Gimnazjum Państwo- Madeja w: J. Czechowicz, nieobliczalnością, jaką tylko młodość we im. Zamojskiego powstało już po Listy, oprac. Tadeusz Kłak, Lublin 1977, s. 209. może zagwarantować, wyczyniały har- ustąpieniu Rosjan. Była to szkoła realna 24 Tamże, s.332. ce w dziedzinie poezji, publicystyki, sa- pod kierownictwem ks. Gostyńskiego, 25 Tamże, s. 332. tyry i grafi ki, więc nic dziwnego, że każ- jezuity. Już choćby z uwagi na osobę dy- 26 Konrad Bielski, dy nowy numer gazetki stawał się szkol- rektora kierunek szkoły był zdecydowa- Most..., s. 36. nym bestsellerem.22 ny i wyraźny. Zresztą, nie odbiegał za- W liście do Antoniego Madeja, wysłanym sadniczo od innych szkół. Aż do końca z Lublina 13 lutego 1933, Czechowicz wspo- stosunki jego z młodzieżą były popraw- mniał o swoim wieczorze autorskim w Sta- ne, ale niezbyt serdeczne.26 szicu: Siedzibą szkoły został budynek dawnej pry- Dr Gucwa prosi nas na jutro (wtorek watnej rosyjskiej szkoły handlowej, przy ul. 14 lutego) na godz. 7.30 wieczorem Ogrodowej 10. W latach trzydziestych bu- do sali aktowej Gimnazjum Staszica dynek został przebudowany: powiększono na nasz wieczór autorski (chodzi tylko go przez nadbudowę trzeciego piętra i roz- o nas dwóch) w Kole Polonistów TNSW budowę nowego skrzydła wraz z salą gim- [Towarzystwo Nauczycieli Szkół Wyż- nastyczną. W różnych okresach w szkole szych].23 wychodziło pisemko uczniowskie „W Słoń- Tadeusz Kłak w Listach Józefa Czechowicza ce”. Kronika szkolna podaje, że w niektó- wspomina o jeszcze jednym wystąpieniu rych zebraniach młodzieży skupionej wokół Gimnazjum im. Jana Het- Czechowicza w Gimnazjum Staszica: tego pisma brał udział Jerzy Pleśniarowicz, mana Zamoyskiego, ul. W „Kurierze Porannym” 1936, nr 143 uczeń gimnazjum Staszica, i że wygłosił re- Ogrodowa. Fot. M. Skrzy- z 24 V ukazała się informacja: „W sali ferat pt. Poezja szkolna. 21 maja 1936 roku, pek. państwowego gimnazjum im. Stanisła- wa Staszica odbędzie się dziś o godz. 18 wieczór artystyczny, w którego progra- mie przewidziane są muzyka i śpiew. Słowo wstępne wygłosi p. Józef Cze- chowicz”.24 O tym spotkaniu wspomniał Czechowicz w liście wysłanym do Wacława Mrozowskie- go z Lublina w dniu 23 maja 1936 roku: Mam [...] dziś przemówienie wygłosić, a jeszcze nie pomyślałem nawet o jego koncepcji.25 To spotkanie mogło mieć jakiś związek z Pleśniarowiczem i pismem „W Słońce”, które właśnie w tym czasie zostało wzno- wione.

nr 30 (2006) 183 Szkoły w Lublinie

27 Alicja Rękas, 70 lat na jednym z takich zebrań, odbyło się spo- Alicja Rękas: Było to dawne mieszka- Gimnazjum i Liceum im. tkanie z Józefem Czechowiczem. W roku nie, stąd klasy – pokoje małe, ciasne Unii Lubelskiej w Lubli- nie (1921-1991), Lublin 1920 szkołę ukończył Kazimierz Miernow- i duszne, a tak zwaną salę rekreacyjną 1991, s. 9. ski, jeden z najbliższych przyjaciół Józefa stanowił pokój nieco większy od pozo- 28 Tamże, s. 9. Czechowicza. W roku 1931 szkołę ukończył stałych. [...] Latem maleńkie podwórko 29 Tamże, s. 10. Józef Stanisław Łobodowski. W roku 1926 wybrukowane „kocimi łbami” służyło 30 Tamże, s.11-12. kilku uczniów o zainteresowaniach sztuka- jako boisko i wybieg dla zaczerpnięcia mi plastycznymi (m.in. Jan Samuel Mikla- świeżego powietrza.28 szewski i Witold Chomicz) utworzyło grupę W sierpniu 1926 roku gimnazjum przenio- artystyczną „Elipsa”. Więcej o atmosferze sło się do lokalu w hotelu Ajkuszyca na rogu panującej w szkole można dowiedzieć się Kapucyńskiej 6 i Narutowicza. z haseł: „Elipsa” i „W Słońce”. Alicja Rękas: W wynajętych pomiesz- czeniach hotelowych przerobiono małe Gimnazjum żeńskie pokoiki na dziewięć obszernych sal lek- im. Unii Lublskiej cyjnych. Urządzono osobne wejście do Gimnazjum to powstało w 1921 roku jako szkoły, aby nie było połączenia z hote- pierwsza państwowa szkoła średnia żeńska lem i restauracją.29 w Lublinie. Jego historia oddaje atmosferę Ostatecznie 3 czerwca 1933 roku szkoła budowania wolnej Polski i pokonywania uzyskała na własność wykorzystywane wielkich trudności – zazwyczaj natury eko- wcześniej przez gimnazjum im. St. Staszica nomicznej. Od samego początku szkoła pomieszczenia w gmachu przy ul. Naruto- miała problemy lokalowe. wicza 12 (a Staszic przeprowadził się do no- Alicja Rękas: Państwowe Gimnazjum wej siedziby przy al. Racławickich). Żeńskie [...] początkowo nie posiada- Alicja Rękas: Był to okazały, imponu- ło własnego lokalu. Naukę organizowa- jący gmach jednopiętrowy, zbudowany no do połowy lutego 1922 roku w godzi- w XIX wieku dla celów szkolnych. [...] nach popołudniowych w gmachu Gim- Przyznany obiekt nie był w całości prze- Budynek przy ul. Namiest- nazjum Męskiego im. St. Staszica przy znaczony do użytku Gimnazjum. Miał nikowskiej (obecnie Na- ul. Namiestnikowskiej [obecnie Naru- on lokatorów. [...] Na co dzień wyko- rutowicza) 12. Okresowo towicza] 12.27 rzystywano [nowo zrobione] wejście od mieściły się tu: Gimna- W grudniu 1921 szkoła dostała zajmowane ulicy Narutowicza, skąd uczennice po zjum Żeńskie im. Unii Lu- belskiej oraz Gimnazjum wcześniej przez wojsko pomieszczenia przy lastrykowych schodach udawały się do Męskie im. Stanisława Sta- Niecałej 6, dokąd przeprowadziła się trzy szatni w podziemiach.30 szica. Fot. M. Skrzypek. miesiące później.

184 nr 30 (2006) Gimnazja, szkoły artystyczne i zawodowe

Ul. Zamojska. Po prawej widoczne gimnazjalistki w białych kaszkietach. Po- cztówka ze zbiorów TNN (ok. 1927).

Tak Alicja Rękas opisuje charakter szkoły: godności obywatelskiej, co dziś wydaje Gimnazjum im. Unii Lubelskiej było się zamierzchłym przeżytkiem, i umie- szkołą otwartą, przyjmującą młodzież jętność współżycia z otoczeniem.32 różnych wyznań, ale i narodowości, W szkolnych latach dużo jeździliśmy choć uczennice Polki wyznania rzym- z nauczycielką, wnuczką słynnego dok- skokatolickiego przez cały okres zde- tora Tytusa Chałubińskiego – to do Wil- cydowanie dominowały. [...] Cieka- na, to do Kamieńca. Urządzaliśmy z ko- we, że Żydówki mające możliwość na- leżankami grupowe wycieczki z pleca- uki w swoim Gimnazjum Humani- kami, zwiedzałyśmy Mazury, puszczę stycznym przy ul. Niecałej 3 […] wy- Białowieską.33 bierały „Unię”. Wprawdzie nie stanowi- Do Gimnazjum im. Unii Lubekskiej oprócz Ju- ły one więcej niż 14%, niemniej decy- lii Hartwig uczęszczała również jej serdeczna dowały się na pozycję „innej” czy „ob- przyjaciółka Anna Kamieńska. Wspomina cej” wśród koleżanek. Wydaje się, że Anna Chamerska, absolwentka gimnazjum: uczennice te wywodziły się z asymilu- Jedną z naszych koleżanek była słyn- jących się rodzin żydowskich, a szkoła na poetka Hanna Kamieńska, ale ona miała ten proces ułatwić. [...] Uczenni- z nami matury nie zdawała, zdawała 31 Tamże, s. 28. com innych wyznań nikt nie ograniczał w czasie okupacji, tajną. […] Hanka była 32 Ciekawość świata. swobody wykonywania praktyk religij- taką osobą, która dużo chciała wiedzieć, Z Julią Hartwig rozma- nych. Codzienne obcowanie i współ- […] była niesłychanie ciepła, sympa- wia Agata Koss, „Kresy” 1997, nr 1, s. 115. praca uczennic o różnych wyznaniach tyczna i koleżeńska. […] Moją koleżan- 33 Największe szczęście, wyrabiało u wszystkich tolerancję, po- ką szkolną była też Julia Hartwig – naj- największy ból. Z Julią szanowanie odmienności.31 lepsza uczennica w klasie, rzeczywiście Hartwig rozmawia Jaro- Julia Hartwig: Aktywnym ośrodkiem zdolna, już wtedy dobrze zapowiadają- sław Mikołajewski, „Wy - życia była […] moja ówczesna szko- ca się literatka.34 sokie Obcasy” (dodatek do „Gazety Wyborczej”) ła Gimnazjum imienia Unii Lubelskiej, Wspomina Janina Smolińska, również ab- 2005, nr 12, s. 12. uważane za najlepszą żeńską szkołę solwentka tego gimnazjum: 34 Relacja z Archiwum średnią w Lublinie. […] cały mój funda- W latach trzydziestych pod patronatem Historii Mówionej ment humanistycznych zainteresowań polonistki Zofi i Kruszewskiej już nie Ośrodka „Brama Grodz- ka – Teatr NN”; tnn. wywodził się właśnie stamtąd, ze szko- kółko literackie, ale polonistyczne roz- pl/himow_fragment. ły. […] Ze szkoły wyniosłam poczucie winęło poważną działalność. Stąd wy- php?idhr=1385. nr 30 (2006) 185 Szkoły w Lublinie

Reklama z międzyszkolne- Andrzej Sulikowski: Ukończyła je go pisma „W słońce” 1939, w roku 1929. W uczniowskim pisem- nr 5(6). ku [„W Słońce”] publikowała swo- je najwcześniejsze utwory, uchodząc wśród koleżanek za przyszłą sławę, jak wspomina Józef Łobodowski. […] Już ze szkoły średniej wyniosła doskonałą 35 Relacja z Archiwum znajomość języka francuskiego, co mia- Historii Mówionej ło w przyszłości okazać się pożyteczne Ośrodka „Brama Grodz- przy pracach literackich.38 ka – Teatr NN”; tnn. pl/himow_fragment. php?idhr=1067. „Szkoła Lubelska” (Gimnazjum 36 Jerzy Horądyński, im. Stefana Batorego) Spotkanie z Anną Lang- wodzą się znane talenty: Anna Kamień- Na fali strajków szkolnych z roku 1905 po- fus, „Życie Literackie”, ska, Hanna Szternfi nkiel, Julia Hartwig. wstała w marcu 1906 „Szkoła Lubelska”. 1963, nr 8, s. 5. 37 Hanna Malewska Spośród nich międzynarodowym wy- W tym okresie siedzibą szkoły były dwa bu- (1911-1983) – polska różnieniem Prix Goncourt już w okre- dynki: przy ulicy Żmigród 3 i Królewskiej 11. pisarka, autorka powieści sie powojennym została uhonorowana W roku 1910 rozpoczęto budowę własnej historycznych, obok moja klasowa koleżanka Hanna Sztern- siedziby przy ulicy Powiatowej 11, do któ- Zofi i Kossak-Szczuckiej, najwybitniejsza polska fi nkiel [pod nazwiskiem Anna Langfus] rej szkoła wprowadziła się w październiku autorka powieści histo- za powieść Bagaże z piasku.35 1918. Był to piękny i oszczędny w dekora- rycznej. Absolwentka Po otrzymaniu tej nagrody Hanna Sztern- cji, secesyjny gmach projektu Bronisława studiów historycznych fi nkiel dostała list z gratulacjami od swoich Kochanowskiego. We wrześniu 1934 szko- KUL (1933). Twórczyni i redaktorka miesięczni- dawnych nauczycielek: le nadano nazwę: Prywatna Męska Szkoła ka „Znak”. Jej pierwszą Wzruszyła mnie pamięć moich nauczy- Ogólnokształcąca im. Stefana Batorego. powieścią była Wiosna cielek, które odezwały się po nagrodzie Czesław Bobrowski: Środowisko ucz- grecka, opowieść o spor- Goncourtów. Wspominam szczególnie niowskie Szkoły Lubelskiej charaktery- towej młodości Platona (1933). Za: http://pl.wi- wdzięcznie nauczycielkę łaciny, p. Plisz- zowało się znacznym udziałem młodzie- 36 kipedia.org/ wiki/Han- czyńską. ży ze wsi, przede wszystkim ziemian, ale na_Malewska. W roku 1921 naukę w gimnazjum podjęła także synów chłopskich. Przeważała jed- 38 Andrzej Sulikowski, Hanna Malewska37: nak miejska inteligencja.39 Lublin w życiu Hanny Malewskiej, „Księgarz Lubelski. Informator wydawniczo-księgarski” (dodatek do „Na przy- kład” 1994, nr 12) 1994, nr 5, s. 2. 39 Czesław Bobrowski, Wspomnienia ze stule- cia, s. 29-30.

Secesyjny budynek „Szko- ły Lubelskiej”. Pocztówka przedwojenna ze zbio- rów TNN.

186 nr 30 (2006) Gimnazja, szkoły artystyczne i zawodowe

Róg Namiestnikowskiej (obecnie Narutowicza) i Kapucyńskiej. Budynek późniejszego żeńskiego gimnazjum Arciszowej przy Kapucyńskiej 6. Po- cztówka z początku XX w. Ze zbiorów TNN (1908).

Do tej szkoły od 1 września 1908 uczęsz- wek. [...] Miałem dziewięć lat, gdy ro- 40 Jerzy R. Krzyżanow- czał brat Józefa Czechowicza Stanisław (ur. dzice postanowili zapisać mnie do pry- ski, Dekady, Lublin 2006, s. 16, 23-24. 18 kwietnia 1899). Tutaj też 31 maja 1920 watnego gimnazjum Szkoła Lubel- złożył egzamin dojrzałości. Absolwentem ska. Nie przekroczyłem jej progów, jak szkoły jest również Jan Arnsztajn. Na 30- to się uroczyście mówiło, ale zwyczaj- -lecie szkoły ukazała się książka Prywatne nie wszedłem po szerokich schodach, Męskie Gimnazjum imienia Stefana Batore- przez zwieńczony starożytnymi urnami go. W książce zostały umieszczone (obok portal, do jasnego hallu, gdzie na ścia- siebie) pośmiertne biogramy absolwen- nie powitała mnie marmurowa tabli- tów szkoły: Jana Arsztajna napisany przez ca „wychowanków Szkoły Lubelskiej Franciszkę Arnsztajnową (s. 291-292) poległych w walce o całość i niepodle- i Stanisława Czechowicza napisany przez głość Ojczyzny w latach 1914-1920”. [...] Józefa Czechowicza (s. 292-293). Wszyst- z przejęciem spoglądałem na imponu- ko wskazuje na to, że zamieszczenie tych jącą tablicę, u stóp której z czasem sta- biogramów obok siebie było świadomą nąć miało popiersie króla Stefana Bato- decyzją Franciszki Arnsztajnowej i Józefa rego, jego to bowiem imieniem nazwa- Czechowicza. no szkołę w 1934 roku.40 W latach trzydziestych do „Szkoły Lubel- skiej” uczęszczał syn profesora Juliana Krzy- żanowskiego – Jerzy. Tak ją zapamiętał: Szkoła zajmowała okazały budynek, wybudowany jeszcze przed I wojną światową, ale nowoczesny i wygodny. Na parterze i obu piętrach przebiegały przez całą długość gmachu szerokie ko- rytarze, po obu stronach, których mieś- ciły się pokoje klasowe, w latach trzy- dziestych przemianowane na pracow- Reklama z międzyszkolne- nie i urządzone jasnymi, nowoczesny- go pisma „W słońce” 1936, mi stolikami zamiast tradycyjnych ła- nr 1(2). nr 30 (2006) 187 Szkoły w Lublinie

41 Konrad Bielski, Żeńskie Gimnazjum Arciszowej matyki i składni łacińskiej. Bardzo mile Most..., s.141. 42 Prywatne Żeńskie Gimnazjum i Liceum wspominam tę szkołę, grono nauczy- Tamże, s. 70. 41 43 Tamże. Ogólnokształcące Wacławy Arciszowej ist- cielskie i moje uczennice. 44 Maria Królikowska, niało od 1912 roku. Przez długi czas szkoła W innym miejscu dodaje: Szkic z dziejów szkoły, miała kłopoty lokalowe, często zmieniając Muszę się tu pochwalić […], że jeszcze w: Arciszanki swojej pomieszczenia – Krakowskie Przedmieście jako student uczyłem młodziutkie i ład- przełożonej (1912-1927), Lublin 1927, s. 13. 70, Szopena 9, Radziwiłłowska 3. W roku ne dziewczęta. Bo „Arciszanki” znane szkolnym 1934/1935, po przeniesieniu się były z urody.42 do nowego pomieszczenia przy ul. Kapu- W latach 1920-1927 w szkole zatrudniony cyńskiej 6, szkoła uzyskała uprawnienia był Julian Krzyżanowski, uczący języka państwowe. polskiego. W latach 1923-1927 był nawet Konrad Bielski: [Jesienią 1924] Uczy- jej dyrektorem. Tak skomentował ten fakt łem [...] w żeńskiej szkole prywatnej Bielski: Wacławy Arciszowej, w zastępstwie Uniwersytet [KUL] widocznie kiepsko chorego wówczas Stanisława Cze- płacił, bo profesorowie zaczęli dora- chowicza [brata Józefa Czechowicza]. biać na boku. [...] Dyrektorem tej szko- Z niemałym zadowoleniem zasiadłem ły [Wacławy Arciszowej] był nie byle kto, na katedrze i w dwóch niższych klasach bo sam Julian Krzyżanowski, wtedy jesz- Gimnazjalistki lubelskie. zacząłem wtajemniczać około setki cze młody i początkujący naukowiec.43 Fot. ze zbiorów TNN. młodziutkich dziewcząt w arcana gra- Potwierdzenie informacji, że Krzyżanowski był dyrektorem szkoły, znajdujemy w książ- ce Arciszanki swojej przełożonej (1912-1927) wydanej na 25-lecie gimnazjum nakładem Komitetu Obchodów 25-lecia Gimnazjum: Maria Królikowska: W roku 1923/24 p. W. Arci szowa powierzyła kierowni- ctwo szkoły dotychczasowemu profe- sorowi gimnazjum p. Julianowi Krzyża- nowskiemu [...]. Osoba nowego dyrek- tora, człowieka rozległej wiedzy, bły- skotliwego umysłu i głębokiej kultury wycisnęła piętno na szkole.44 Niestety Julian Krzyżanowski powołany na wyższe stanowisko naukowe opuścił szko- łę z końcem 1926/27 roku. W książce tej znajdujemy wiele cennych informacji, m.in. artykuł Krzyżanowskiego pt. Od lektury do li- teratury (s. 118-120) oraz „Listę dyrektorów, nauczycieli i pracowników umysłowych Gim- nazjum”, a na niej nazwisko Stanisława Cze- chowicza jako nauczyciela języka łacińskie- go, uczącego w szkole w latach 1922-1924 (s. 42), z czego wynika, że Julian Krzyżanow- ski musiał znać Stanisława Czechowicza. Gimnazjum Szperowej Szkoła powstała w 1916 roku, kiedy Szymon Szper założył w budynku przy ul. Zamojskiej 12 dwa gimnazja: męskie i żeńskie. Od 1919

188 nr 30 (2006) Gimnazja, szkoły artystyczne i zawodowe roku prowadzone były one przez wdowę po założycielu Różę Szper. W roku szkolnym 1923/24 na mocy umowy z właścicielką stały się one własnością kooperatywy nauczyciel- skiej, a rok później zostały połączone w pla- cówkę koedukacyjną zwaną dalej „szkołą Szperowej” a ofi cjalnie Gimnazjum Koedu- kacyjnym Nauczycieli Szkół Średnich w Lub- linie. W czasie prowadzenia w całym kraju weryfi kacji uprawnień do prowadzenia szkół prywatnych w roku 1932/33 „szkołę Szpero- wej” zamknięto. W roku 1925 w rozpoczął w niej pracę jako nauczyciel łaciny Konrad Bielski. Oto jego wspomnienie: Szkoła mieściła się przy ulicy Zamoj- skiej w niedużym jednopiętrowym do- mu, była koedukacyjna, ze znaczną przewagą jednak dziewcząt. [...] Właś- cicielka szkoły pani Szperowa przycho- dziła prawie codziennie, brała czynny udział w życiu gimnazjum. [...] Uczęsz- czałem na ich różne zabawy – wieczor- ki „chanukowe” i „purimowe”, prowa- dziłem systematyczne (na ich prośbę) pogadanki o współczesnej literaturze, ze specjalnym uwzględnieniem poezji. [...] Dobrze pamiętam tę pierwszą moją maturę u Szperowej. Egzamin piśmien- ny odbył się z braku odpowiedniej sali ków, tortów, słodkich win i likierów. Gdy Gimnazjum żydowskie w lokalu żydowskiego klubu towarzy- gospodarz zauważył leciuteńki grymas w bocznym zaułku ul. No- skiego przy ulicy Szopena. [...] na mojej twarzy, uśmiechnął się ze zro- worybnej (Stare Miasto). Fot. Józef Czechowicz. Ze Po maturze ojciec jednej z uczennic Kat- zumieniem i zaraz na stole przede mną zbiorów TNN. zenelenbogen urządził przyjęcie u siebie zjawiła się wyborna pejsachówka, śledź, dla absolwentów i ciała pedagogicznego. ryba i inne zakąski. Po kolacji znalazło [...] Przyjęcie odbyło się w dużym miesz- się też wyśmienite cygaro. Ulica Zamojska. Po prawej kaniu jego domu przy ulicy Lubartow- Noc była ciepła, piękna, czerwcowa. stronie dawne Gimnazjum skiej. Stół był zastawiony różnymi spe- Siedziałem na balkonie w towarzystwie Szperowej (nr 12). cjałami. Mnóstwo czekoladek, cukier- moich uczennic i uczniów. Rozmawiali Fot. M. Skrzypek.

nr 30 (2006) 189 Szkoły w Lublinie

ze mną, marzyli, układali plany na przy- nych snach – to, co nastąpi za kilkana- szłość. Byłem w tej chwili jedynym Po- ście lat. Że wszyscy, którzy ze mną w tej lakiem, nie tylko w tym licznym towa- chwili rozmawiają, zginą śmiercią strasz- rzystwie, ale i w całym domu, przypusz- ną i gwałtowną, że śladu po nich nie zo- 45 Konrad Bielski, czam zresztą, że i w całej dzielnicy. Czyż stanie i że się zmieni zupełnie nawet wy- Most..., s. 150-151, 153, mogłem wtedy przeczuwać, czy mogłem gląd zewnętrzny tej ulicy. Że siedzę na 155. wyobrazić sobie w najbardziej koszmar- miejscu, które będzie cmentarzem.45

OMN – Organizacja Mło- dzieży Narodowej, lewi- cująca, propiłsudczykow- ska organizacja, z inicja- tywy której w gimnazjum Zamoyskiego powstało uczniowskie pismo „Mło- dzież”. Źródło: Prywatne Męskie Gimnazjum im. Ste- fana Batorego (Szkoła Lu- belska) w XXX-lecie, 1906- 1936, Lublin 1936, oprac. Zygmunt Kukulski i in. (adres bibliografi czny wy- maga sprawdzenia przed dalszym wykorzystaniem przez czytelnika).

190 nr 30 (2006) Prasa lubelska okres międzywojenny

Trudno sobie wyobrazić zrozumienie i wniknięcie w minione życie Powyżej: drewniane czcionki z Ofi cyny Wy- społeczno-kulturalne miasta bez wiedzy o ówczesnych czasopismach. dawniczej Wojewódzkiego Dlatego też kiedy w roku 1972 udostępniono publiczności wystawę Domu Kultury w Lublinie. Ich opiekunem jest Tade- Dzieje prasy lubelskiej, tekst otwierający katalog wystawy opatrzono usz Budynkiewicz, zecer mottem: „Nigdzie poza prasą nie znajdziemy lepszego świadectwa, i jedyny w Polsce artysta- typografi k wykonujący ciekawej dokumentacji, wierniejszego zwierciadła życia”1. ekslibrisy z gotowych ma- teriałów typografi cznych. W tekście tym znajdujemy zdanie mówiące, że wystarczy „przyłożyć Fot. M. Skrzypek. ucho do tych zadrukowanych stronic wielu dziesiątków starych, pod- niszczonych i często bardzo niekompletnych roczników gazet [...], aby wysłuchać w jakim tonie biło wonczas nasze tętno”2. Prześledzimy historię tylko kilkunastu pism związanych z Czechowi-

czem i kręgiem bliskich mu osób. Wydawnictwa te, często efemeryczne 1 Autorem słów jest i z komercyjnego punktu widzenia „nieudane”, ukazują rozwój, ideały Zbyszko Bednarz; za: Alojzy L. Gzella, Dzieje i aktywność tworzących je ludzi. Przy tytułach, które okazały się bar- prasy lubelskiej (katalog dziej zjawiskami niż regularnymi czasopismami, została w nawiasach wystawy), Lublin 1972, s. 3. podana liczba wydanych numerów. 2 Tamże, s. 3.

nr 30 (2006) 191 Prasa lubelska

Autoreklama z „Dzien- Okres międzywojenny charakteryzował się nika Lubelskiego ” nr 1, m.in. tym, że wiele pism codziennych i cza- 1 czerwca 1932. Od nr. sopism nagle pojawiało się i równie szybko 2 do 9 (ostatniego) re- dagował go Czechowicz. znikało. Ta krótkotrwałość ich istnienia wią- „Dziennik ” był próbą zała się zarówno z trudnościami fi nansowy- stworzenia od podstaw mi, jak i panującą w danej chwili koniunk- miejskiego pisma codzien- turą polityczną, np. w 1928 roku w Lublinie nego, które nie byłoby lo- było 36 pism, w 1930 – 27, a w 1932 – 21. Tak kalną mutacją gazety cen- tralnej. Pismo w zbiorach wspomina lubelską przedwojenną prasę biblioteki UW. dziennikarz i redaktor Wacław Gralewski: Przypomnę nakłady lubelskich pism dawał „Express Lubelski”, skontaktował z czasów przed 1939 rokiem: „Głos Lu- się w bazą wydawniczą tzw. „Czerwo- belski” wychodził w nakładzie 900 egz., nej Prasy”. W Lublinie nie można było „Ziemia Lubelska” – 200-300 egz., „Ex- robić całej gazety. „Prasa Czerwona” press Ilustrowany” – 2 tys. egz., „Kurier była prenumeratorem największej 3„Express Ilustrowany” Poranny” – 1,5 tys. egz. Dwie ostatnie agencji na świecie United Press, [...] i „Kurier Poranny” były mutowane w Lublinie.3 Nasz „Ex- [stawiając] na tytuły typu: 7 trupów uzupełniano o materia- ły lubelskie. press” [„Express Lubelski”, mutacja w jednej wannie. Pamiętam, że kiedy „Expressu Ilustrowanego”] miał 5 tys. w Lublinie była powódź, daliśmy taki egz. Były jeszcze żydowskie „Lubliner tytuł: „Za przykładem Missisipi poszła Tughblatt” i „Lubliner Stimer” – ale ich i Bystrzyca”. W każdą niedzielę dawa- nakład był bardzo mały. Prasa prowin- liśmy kolorowe zdjęcia w „Expressie”. cjonalna miała nadzwyczaj trudne wa- Cała wieś wycinała je i wieszała na ścia- Widok z placu Litew- runki, nie była w stanie prenumerować ny. [...] Czasy przedwojenne były inne, skiego na ul. Kościusz- np. agencji zagranicznych, PAT-owi Lublin nie miał bazy technicznej, nie ki (w głębi między drze- (Polskiej Agencji Telegrafi cznej) płaciło był w stanie utrzymać pisma. Redak- wami) i pl. Czechowicza się 10 tys. zł rocznie za abonament. To cja „Expressu” była w Warszawie, tam – miejsce po budynku, powodowało, że prasa regionalna miała zbierano wiadomości agencyjne i ma- w którym poeta zginął podczas bombardowa- tylko wiadomości lokalne. teriał przysyłano do Lublina. Mieliśmy nia 9 września 1939. Fot. Dom Wydawniczy Franciszka Gło- dużo ogłoszeń i swoje wiadomości lo- M. Skrzypek. wińskiego i S-ki w Lublinie, który wy- kalne. Często wychodziliśmy z dodat- kiem nadzwyczajnym. Ale wracając do nakładów trzeba pamiętać, że np. „Ku- rier Warszawski” był drukowany w 40 tys. egz. Inne było czytelnictwo. Gaze- tę prenumerował jeden dom, a później egzemplarz kursował z mieszkania do mieszkania. W rzeczywistości zasięg oddziaływania gazety był znacznie większy niż dziś. [...] W ciągu 18 lat funkcji redaktora na- czelnego „Expressu” miałem około 100 procesów o zniesławienie. Ani jednego nie przegrałem. Zawsze miałem w za- nadrzu dokumenty, niczego nie brałem na słowo. Dziennikarz był człowie- kiem zaufania opinii społecznej. Do nas zwracano się w różnych sprawach i wiele awantur przedostawało się na

192 nr 30 (2006) Okres międzywojenny

Sensacja z redagowa- nego przez Czechowi- cza „Kuriera Lubelskiego” nr69, 9 marca 1932. Pis- mo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. Notat- ki tego typu, które dziś mogą ucieszyć miłośnika czarnego humoru i czy- telnika brukowców, mają wbrew pozorom bardzo szlachetne korzenie. Wiele łączy je bowiem z ludową łamy gazet dzięki informacjom czy- literaturą druków ulotnych telników. Na wszelki wypadek nosiłem i pieśni dziadów wędrow- nych, które jeszcze kilka zawsze 8-strzałowy pistolet. [...] Dzien- dekad temu pełniły po- nikarzy było w Lublinie mało, a mimo dobna funkcję medialną, to popularnie ul. Kościuszki, gdzie było co dzisiejsze tabloidy. Por. kilka redakcji pism i drukarń, nazywa- Karnawał dziadowski. Pieś- no ulicą Dziennikarską.4 ni wędrownych śpiewaków (XIX-XX w.), oprac. Stani- Józef Łobodowski: Przez długi czas sław Rynkowski, wstęp walczyły ze sobą o „rząd dusz” dwa Juliana Krzyżanowskiego, dzienniki: endecki „Głos Lubelski” i li- Ludowa Spółdzielna Wy- beralno-piłsudczykowska „Ziemia Lu- dawnicza 1977. Oto kilka belska”. Były poza tym mutacje dzien- dość reprezentatywnych tytułów ballad zamiesz- ników społecznych – najpierw „Eks- czonych w tek książ- presu Porannego”, następnie „Kuriera ce: Prawdziwe zdarzenie Porannego”, w ostatnich latach także o wyrodnym synu, który „Robotnika”. zabił swoją własną matkę „Ziemia Lubelska” zakończyła swój orczykiem w wiosce Szcze- cynie, powiat janowski żywot w grudniu 1931 z przyczyn naj- (s. 170), Morowa teściowa zwyczajniej prozaicznych: plajta, czyli „Głosu”, przy czym za każdym razem (s. 223), Piekiełko w rodzi- bankructwo. Redakcja nie chciała pójść występowałem w cudzysłowiu, jako nie (s. 269), Opis prawdzi- na ścisłą współpracę z „sanacją”, a bez „poeta”. Przyszedł styczeń 1937 roku, wego zdarzenia w Lublinie tego baza fi nansowa wydawnictwa była otrzymałem Nagrodę Młodych Pol- o zwyrodniałej macosze, która mściła się nad ma- nie wystarczająca. skiej Akademii Literatury za tom wier- łą dzieciną, obstawiając W następnym roku założono „Kurier szy; „Głos Lubelski” pominął tę wiado- ją pijawkami, aby uprzy- Lubelski”, mający wypełnić powstałą mość milczeniem, nagrody dla poety jemnić sobie życie (s. 292), lukę. Redaktorem naczelnym został nie było, ale pogardliwy cudzysłów od- itd., itp.... znany poeta Józef Czechowicz. Dzien- padł. Ideologiczna elegancja!5 nik był mały, niewyraźny, tyle, że dział Potwierdzeniem słów Łobodowskiego do- literacki stał na bardzo wysokim pozio- tyczących sympatii politycznych „Głosu Lu- mie. Ale to nie starczyło. Więc znowu belskiego” jest fragment tekstu gimnazja- bankructwo. W roku 1937 wznowiłem listy Henryka Dejczera zamieszczonego 13 go – bez powodzenia. Źle obliczyłem maja 1938 roku w „Małym Przeglądzie”: się z funduszami, naiwnie zawierzyłem Przed redakcją „Głosu Lubelskiego” paru rzekomym mecenasom, którzy [na ulicy Kościuszki], organu tutej- normalnie zawiedli. A więc jeszcze jed- szych endeków, stoi grupka przechod- 4 Ocalił przed zapomnie- na plajta. [...] niów. Z zadrukowanych płacht drą się niem. Rozmowa Leszka Gzelli z Wacławem Gra- Maleńkie wspomnienie osobiste. kłamliwe, obrzydliwe, podżegawcze lewskim, „Kurier Lubel- Zjawiałem się wcale często na łamach nagłówki. Pochłaniają je jacyś dwaj ski” 1972, nr 302, s. 3. nr 30 (2006) 193 Prasa lubelska

Hasło z „Kuriera Lubel- Każda stronica zawiera słowo „żyd”, skiego” redagowanego „rzezak”, „ubój rytualny”, dając łącznie przez Czechowicza (nr 8, bogaty materiał propagandowy żydow- 8 stycznia 1932). Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- skiej kultury. Oczywiście żydzi czytają pacińskiego. chętnie to pismo i, gdy nikt nie widzi, popierają je chytrze. Poza bogatym 5 Józef Łobodowski, – z teczek sądząc – urzędnicy. Czytają działem żydowskim nie znajdujemy tu Cztery Lubliny, „Kresy głośno, łapczywie, z przejęciem. nic osobliwego. Tematyka młodzieżo- Literackie” 1992, nr 1, s. 8-9. Jasnym staje się, że stąd czerpią oni wa ogranicza się do systematycznych 6 Henryk Dejczer, Spacer często swe wiadomości o Żydach, że ataków na „Kuźnię Młodych” i „Straż po Lublinie. Reportaż wierzą wydrukowanym tutaj słowom, Przednią” jako „komunistycznych roz- z wagarów wiosennych że wraz z tym siłą rzeczy budzi się sadników zła.” Osobliwością jest jeszcze (1938), „Mały Przegląd” (pod red. Janusza Kor- w nich nienawiść do Żydów i wszyst- stały czytelnik „Głosu”, który dopisuje 6 czaka), 13 maja 1938, kiego, co żydowskie. ciągle swoje uwagi o żydach na margine- dodatek „Naszego Prze- W pierwszym numerze pisma szkolnego sie wywieszonego pisma, powiększając glądu”. Za: „Scriptores” „W Słońce” (po wznowieniu, rok 1936) skarbnicę wiedzy tzw. „żydoznawstwa” 2005, nr 29, s. 186-187. ukazał się tekst Przegląd prasy autorstwa 7 Stefan Skoczylas, Prze- oraz inni czytelnicy, obserwujący mniej gląd prasy, „W Słońce” Stefana Skoczylasa, w którym przewrotnie miłych operacyj na tym dzienniku. 1936, nr 1, s. 16-17. i złośliwie charakteryzuje lubelskie dzien- Na sąsiedniej kamienicy powieszono niki. Oto autor opisuje swoją wizytę na ul. „Express Lubelski i Wołyński”, dziennik Kościuszki, gdzie mieściły się przed wojną o zabarwieniu politycznym innem niż redakcje wielu lubelskich gazet: „Głos”, ale poziom obydwóch, owszem, Jestem zmuszony przechodzić codzien- prawie jednakowy. nie, około tablic na których wiesza- „Express” nie podaje wyczerpują- ją „Głos Lubelski”, pismo codzienne. cych wiadomości o żydach, ale za to Codziennie też gromady brodatych żyd- sensacją, komunikatami PAT-a o woj- ków hamują mi przejście do bramy domu nie włosko-abisyńskiej wynagradza na ul. Kościuszki nr 10 studiując zawzię- czytelników. Ostatnio zamieszczono Ulica Kościuszki – widok cie to pismo. Istotnie „Głos” posiada naj- tu zdjęcia zeszłorocznej wiosny. Niżej w kierunku pl. Czechowi- bardziej żydowski charakter, podkreśla- nieco wisi „Gazeta Lubelska” bliźniacza cza. Fot. M. Skrzypek. ny ciągle z widoczną satysfakcją. siostra „Ekspressu Lubelskiego”, tylko zrodzona dla ludzi prostych, posiada bardziej brukowo-krwawy charakter.7 W tekście Franciszka Araszkiewicza Ruch literacki w Lubelszczyźnie (1918–1938) znaj- dujemy zwięzłą notę pt. Czasopisma literac- kie, dodatki literackie przy dziennikach lub tygodnikach: 1. „Lucyfer” – miesięcznik literac- ko-artystyczny, redaktor Stanisław Zakrzewski, najruchliwsza współ- pracowniczka Dziewanna Włodar- ska (dwa numery) r. 1921-1922. 2. „Refl ektor” – pismo literacko-ar- tystyczne, redaktor Wacław Gra- lewski (jeden numer), r. 1923. 3. „Refl ektor” – miesięcznik literacki, red. Konrad Bielski (jeden numer) r. 1924.

194 nr 30 (2006) Okres międzywojenny

4. „Refl ektor” – czasopismo literackie, Ramka z „Kuriera Lubel- redaktorzy: Konrad Bielski, Czes- skiego” redagowane- ław Bobrowski (nr 3, czerwiec) go przez Czechowicza (3 marca 1932). Pismo r. 1925. w zbiorach WBP im. H. Ło- 5. „Nowe Życie” – dwutygodnik ilu- pacińskiego. strowany, poświęcony literaturze, sztuce i życiu, redaktor Tadeusz Bocheński (trzy numery) r. 1925. 6. „Przegląd Lubelsko-Kresowy” – czasów niepodległości tytuł o takiej 8 Feliks Araszkie- red. Franciszek Głowiński; dodatek właśnie tematyce, zintegrowany co wicz, Ruch literacki w Lubelszczyźnie (1918 literacki pod redakcją K. Bielskiego, prawda z dziennikiem, lecz względnie – 1938). Cyfry, daty, 9 J. Czechowicza, K. A. Jaworskiego autonomiczny. tytuły, nazwiska, w: r. 1925. O kolejnych dodatkach do „Ziemi Lubel- Ludwik Zalewski, Anto- 7. „Ziemia Lubelska”, dodatek lite- skiej” i innych gazet wspomina Maria Ga- logia poetów lubelskich, Lublin 1939, s. 179. racki (tygodniowy) pod redakcją warecka: 9 Ireneusz J. Kamiński, Franciszki Arnsztajnowej, później W 1927 roku [był to] dodatek „Li- Życie artystyczne w Lu- d-ra Feliksa Araszkiewicza (cały teratura i Nauka” redagowany przez blinie 1901-1926, Lu- rok) r. 1927. F[ran ciszkę] Arnsztajnową, później blin 2000, s. 193-194. 8. „Ziemia Lubelska”, dodatek literac- F[eliksa] Araszkiewicza z udziałem ki grupy młodych literatów „Kadra” J[uliana] Krzyżanowskiego, w 1929 r. (głównie Antoni Madej) r. 1929. przez grupę młodych literatów „Kadra” 9. „Ziemia lubelska”, dodatek literacki (Madej, Szczawiej), w 1930 r. przez pod redakcją Józefa Czechowicza Józefa Czechowicza. W latach 1938 r. 1930. i 1939, co dwa tygodnie, ukazywał się 10. „Barykady” – miesięcznik literacko- dodatek literacki „Głosu Lubelskiego” społeczny, red. Józef Łobodowski początkowo p[od] n[azwą] „Koziołek”, N 1 (nr 2 skonfi skowany) r. 1932. od 6 numeru 1939 r. p[od] n[azwą] 11. „Kamena” – miesięcznik literac- ki w Chełmie lubelskim, redak- tor Kazimierz Andrzej Jaworski (wychodzi regularnie, do chwili obecnej bez przerwy, 50-ty numer w r. 1938) r. 1933. 12. „Dźwigary” – miesięcznik poświęco- ny sprawie polskiej kultury proleta- riackiej, redaktor Józef Łobodowski (dwa numery) r. 1934-35. 13. „Pamiętnik Lubelski”, tom II r. 1935 – dział p.t. „Dzisiaj”.8 Pierwszy dodatek literacki wprowadził w Lublinie Daniel Śliwicki, wydawca i wła- ściciel „Ziemi Lubelskiej”. Ireneusz Kamiński: Kilkanaście dni przed zgonem [23 stycznia 1921] ów światły publicysta zdążył wprowadzić Reklama z „Kuriera Lubel- do swojej gazety dodatek pt. „Tygodnik skiego” redagowanego przez Czechowicza (6 lute- Artystyczno-Literacki” poświęcony za- go 1932). Pismo w zbio- gad nieniom kultury, sztuki, historii rach WBP im. H. Łopaciń- literatury. Był to pierwszy w Lublinie skiego. nr 30 (2006) 195 Prasa lubelska

10 Maria Gawarecka, „Przeglądzie Lubelsko-Kresowym” z roku Życie kulturalne Lubli- 1925 ukazywał się „Dodatek Literacki” prze- na w latach 1918-1939, w: Dzieje Lublina, t. II, mianowany następnie na „Literaturę i Sztu- red. Stanisław Krzykała, kę”. Przez jakiś czas również „nieurzędowa” Lublin 1975, s. 227-228. część „Dziennika Urzędowego Kuratorium 11 Stanisław Fita, Feliks OSL” pełniła rolę specyfi cznego dodatku Araszkiewicz (1895- 1966), Lublin 1995, kulturalno-oświatowego. Wspomina o tym s. 20. Stanisław Fita: W latach 1932-1935 [Feliks Araszkie- wicz] pełnił funkcję naczelnika Wydziału Szkolnictwa Średniego Kuratorium Okręgu Szkolnego Lubelskiego. W tym czasie redagował część „nieurzędową” „Dziennika Urzędowego Kuratorium OSL”, w której sam zamieszczał artykuły i recenzje, a także mobilizował do twór- czej współpracy kolegów nauczycieli.11 I tak w części „nieurzędowej” „Dziennika” „Kultura i Życie”. Dodatek niedzielny z 1932 roku (nr 12) na stronach 361-363 wychodzący co dwa tygodnie miał rów- ukazał się tekst Czechowicza pt. O kulturę nież „Ekspress Lubelski i Wołyński”.10 estetyczną w szkole, a na stronach 357-361 Ukazywały się też dodatki literackie, będą- tekst ks. Ludwika Zalewskiego: Szkoła ce efemerydami wydawniczymi. I tak przy – młodzież – książka.

Między brukowcem a drukiem ulotnym. Po- wyżej: sensacja z reda- gowanego przez Czecho- wicza „Kuriera Lubelskie- go” nr 5, 5 stycznia 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. Obok: sensacja i autoreklama w redagowanym przez Czechowicza „Dzienniku Lubelskim” nr 7, 7 czerw- ca 1932. Ukazało się tylko 8 numerów „Dziennika”. Pismo w zbiorach biblio- teki UW. Zob. też podpis na s. 193.

196 nr 30 (2006) Fragment zecerni drukar- ni „Sztuka” – oryginalna ilustracja do tekstu Jedna z lubelskich placówek prze- mysłu grafi cznego (zob. wstawka tekstowa na na- stępnej stronie).

Drukarnie przedpokojem. [...] W drugim, większym 12 Wacław Gralewski, Mówiąc o czasopismach, trzeba wspomnieć pokoju stała maszyna drukarska, bliżej Stalowa tęcza, Warsza- wa 1968, s. 176. i o drukarniach, które były nieodłącznym okna pedałówka, tak zwana amerykanka, 13 Tamże, s. 176-177. elementem pejzażu kulturalnego miasta. a wzdłuż ściany pulpity z kasztami dru- Drukowano w nich m.in. niskonakładowe karskimi. Na podłodze przy drugiej ścia- pisma literackie i tomiki poetyckie. nie – pudełka z farbami, bańka z naftą Wacław Gralewski: Prowincja miała do czyszczenia czcionek, wiaderka, sma- swe osobliwości. Do nich należały małe ry, szczotki. Ciasno tu było straszliwie. drukarenki o ubogim zestawie czcionek Maszyna drukarska nie działała tu za po- i maszynach drukarskich, które raczej mocą prądu elektrycznego, ale porusza- pedałami nazwać by można. Często no ją w sposób prymitywny – korbą.13 jedynym stałym pracownikiem takiego Maria Gawarecka: Drukarnie […] prze- zakładu grafi cznego był sam właści- żywały różne koleje losu, zmieniały na- ciel, który tylko czasami, dorywczo, na określoną ilość godzin angażował innego pracownika, gdy zjawiała się ja- kaś pilna robota, a sam jej podołać nie mógł. Drukarenki takie wychwytywały drobne roboty i wykonywały je po na- der przystępnych cenach. [...] Znałem takich drukarzy w Lublinie. Pracowali na peryferiach i w dzielnicy żydowskiej. Maszyny przypominające osiemdzie- siąte lata ubiegłego wieku poruszane były ręczną korbą, którą kręcił osiłek rekrutujący się spośród bezrobotnych. Za osiem godzin takiej pracy otrzymy- wał najwyżej półtora złotego. A mimo to amatorów kręcenia było sporo.12 Kazimierz A. Jaworski opisuje jedną z takich drukarni: Reklama drukarni „Sztuka” z „Przeglądu Lubelsko-Kre- Był to zakładzik bardzo skromny, nawet sowego”, nr 11, maj 1925. prymitywny, składający się z dwóch po- Pismo w zbiorach WBP im. mieszczeń połączonych z sobą ciemnym H. Łopacińskiego. nr 30 (2006) 197 Prasa lubelska

Tekst i zdjęcia pochodzą Jedna z lubelskich placówek przemysłu grafi cznego z „Przeglądu Lubelsko- Kresowego”, nr 8, kwie- Z rozwojem oświaty i kultury narodowej ściśle wiąże się rozwój sztuki grafi cznej. W Polsce gdzie cień 1925, s. 21-22. Autor zdjęć: Ludwik Hartwig. oświata, czytelnictwo i produkcja książkowa i gazetowa z jednej, a rozwój życia gospodarczego, Tekst nie został podpisa- z którym również wiąże się rozkwit grafi ki – znajdują się dopiero w przededniu szerszego rozwoju, ny, lecz można przypusz- ale zapowiadającego się potężnie – przemysł grafi czny ma przed sobą wielką przyszłość. I tu jak czać, że jego autorem był w życiu społecznem i gospodarczem wszystko łączy się, zazębia i splata wzajemnie. Jak rozwój oświaty Józef Czechowicz. Pismo ze zbiorów WBP im. H. Ło- i czytelnictwa wspomaga przemysł grafi czny, tak samo racjonalnie prowadzone placówki tego przemysłu pacińskiego. umożliwiają w znacznej mierze postęp w tamtych dziedzinach. Stąd wypływa doniosłe kulturalne i społeczne znaczenie należycie zorganizowanych placówek przemysłu grafi cznego. Na gruncie lubelskim w ciągu ostatnich dwu lat do pierwszego rzędu zakładów grafi cznych wysunęła się Drukarnia „Sztuka”, mieszcząca się przy ul. Kościuszki Nr. 8. Drukarnia ta różne przechodziła koleje. Przed laty, nosząc wówczas fi rmę „Estetycznej” mieściła się przy ul. Zielonej. Na parę lat przed wojną w okresie najświetniejszego rozwoju „Ziemi Lubelskiej” zostaje nabytą przez ś. p. red. Śliwickiego i odtąd w ciągu długich lat działa pod fi rmą: Drukarnia „Ziemi Lubelskiej”. Po zgonie ś. p. red. Śliwickiego drukarnia wraz z pismem przechodzi do rąk b. posła p. Ryszarda Wojdalińskiego.

zwy, właścicieli, lokale. Niektóre sięgały S. Pietrzykowskiego, które, unowo- swymi początkami jeszcze XIX wieku cześnione w 1929 r. i o wykwalifi ko- i przetrwały cały okres międzywojenny, wanym personelu, osiągnęły wysoki inne istniały krótko (np. Drukarnia Banku poziom sztuki drukarskiej; następnie Ludowego „Placówka lubelska” założona Drukarnia Państwowa, działająca od w 1924 r. czy też Drukarnia „Przełom”). 1918 r., która w 1936 r. przeszła na W latach dwudziestych było ich znacz- własność Adama Szczuki i odtąd nosi- nie więcej, w 1938 r. fi guruje w spisie 9 ła nazwę Lubelskie Zakłady Grafi czne. drukarń. Najstarszą była Drukarnia „M. Po modernizacji urządzeń i uspraw- Kossakowska” (zał. w 1839 r.), której fi r- nieniu pracy, rozwinęła się tak znacz- ma pozostała, niezależnie od zmian właś- nie, że wykonywała nie tylko większą cicieli, i Zakład Litografi czno-Drukarski część zamówień Lublina, ale również A. Jarzyńskiego, założony w 1903 r. zlecenia zamiejscowe. Dużą aktyw- 14 Maria Gawarecka, Ży- Do poważniejszych drukarń tego ność wykazywała drukarnia zwana cie kulturalne..., s. 229. okresu należały: Zakłady Grafi czne „Popularną” (Żmigród 1).14

„Fragment sali maszyn drukarni »Sztuka«” – ory- ginalna ilustracja do tek- stu Jedna z lubelskich placówek przemysłu gra- fi cznego.

198 nr 30 (2006) Drukarnie

Odeń w r. 1923 została nabytą przez obecną spółkę, której udziałowcami są: p. Irena Śliwicka, Dom Wydawniczy Franciszek Głowiński i S-ka, p. Marja Krupkowa, p. Ryszard Chmielewski, p. Stanisław Ball i p. dr. Zygmunt Kozłowski. Odtąd drukarnia, przybrawszy fi rmę „Sztuka”, posuwa się naprzód drogą szybkiego rozwoju. Stałe techniczne ulepszenia, zwiększanie materjału drukarskiego, poważnie zaopatrzony magazyn papierowy, a zwłaszcza wytrawne kierownictwo techniczne doświadczonego, warszawskiego drukarza p. Ryszarda Chmielewskiego – jednają Drukarni „Sztuka” coraz liczniejszą klijentelę zarówno z Lublina jak i spoza jego granic. Dość wspomnieć, iż obecnie Drukarnia „Sztuka” poza obsługiwaniem licznej klijenteli ze sfer bankowych, handlowych, przemysłowych i społecznych stale drukuje następujące czasopisma: „Przegląd Lubelsko-Kresowy”, „Express Lubelski”, „Refl ektor”, „Sztandar Ludowy”, „Jedność Ludowa”, „Kwartalnik Rolniczy” (Warszawa), „Na Straży” (Kowel). W ostatnim czasie do Drukarni „Sztuka” coraz powszechniej również skierowują się roboty książkowe, oraz wydawnictwa wykwintne, jak ozdobne jednodniówki, katalogi, sprawozdania, cenniki itp. Najlepszym dowodem wysokiego technicznego poziomu Drukarni „Sztuka” jest uznanie, jakiem wśród ogółu cieszy się szata zewnętrzna drukowanego w „Sztuce” naszego wydawnictwa. Załączone obok zdjęcia fotografi czne ukazują parę fragmentów z Drukarni „Sztuka”.

W „Ilustrowanym przewodniku po Lublinie” położona przy Placu Litewskim 1. To w niej z 1931 roku znajdujemy adresy kilku lubel- były drukowane m.in. numery „Lucifera”, skich drukarni: „Refl ektora” i szopki lubelskie „Refl ektora”. […] W drukarni „Sztuka” przy ul. Kościuszki 8 Państwowa, pl. Litewski 33. drukowany był Kamień Czechowicza (lipiec Pietrzykowski, Kościuszki 4. 1925) oraz dwa pierwsze numery „Refl ek- […] tora” (listopad 1924 oraz marzec 1925). „Sztuka”, Kościuszki 8. W Starych kamieniach czytamy z kolei, że „Udziałowa”, pl. Litewski 1. „Druk wykonała w styczniu 1934 r. drukar- „Ziemiańska”, Kościuszki 10.15 nia Państwowa w Lublinie (pl. Litewski 3).” Zupełnie wyjątkową rolę wśród lubelskich Antologia współczesnych poetów lubelskich 15 drukarni ze względu na jej właściciela Sta- drukowana była w 1939 roku w Lubelskich M[aria] A. R[oni- kierowa], Ilustrowany nisława Wójcika, przyjaciela Józefa Czecho- Zakładach Grafi cznych (Adam Szczuka, ul. przewodnik po Lublinie, wicza, pełniła mała drukarnia „Udziałowa”, Zamojska 12). Lublin 1901, s. 23.

„Motor poruszający ma- szyny drukarni »Sztuka«” – oryginalna ilustracja do tekstu Jedna z lubelskich placówek przemysłu gra- fi cznego. nr 30 (2006) 199 Prasa lubelska

jego głównym zawodem, a dziennikarstwo tylko przejściowym”17. W Lublinie Józef Czechowicz był związa- ny z wieloma pismami: 1924 – późną jesienią obejmuje po chorym bracie funkcję sekretarza „Expres- su Lubelskiego” (do 1925), z gazetą współpracuje do końca życia 1925 – drukuje w dodatku literackim do „Przeglądu Lubelsko-Kresowego” 1928 i 1929 – zasiada w redakcji dwóch to- mów „Regionu Lubelskiego” 1929 i 1932 – drukuje w „Ognisku Nauczy- cielskim” 1930 – pisze z Francji korespondencje dla „Ziemi Lubelskiej” Wizytówka Czechowicza Józef Czechowicz – 1930-1931 – jest sekretarzem „Ziemi Lubel- ze zbiorów WBP im. H. Ło- – redaktor lubelskich pism skiej” pacińskiego. Patrząc na życiorys Józefa Czechowicza wi- 1932 – jest przez 5 miesięcy redaktorem na- dać, że dziennikarstwo było stałym i waż- czelnym „Kuriera Lubelskiego” nym elementem jego życia zawodowego. 1932 – w czerwcu zostaje kilkudniowym re- Początki redaktorskiej pracy Czechowicza daktorem „Dziennika Lubelskiego” związane są z „Expressem Lubelskim”, 1932 – w „nieurzędowej” części „Dziennika dziennikiem wydawanym w Lublinie w la- Kuratorium Okręgu Szkolnego Lu- tach 1923-1939 przez Franciszka Głowiń- belskiego” drukuje tekst pt. O kulturę skiego. Siedziba redakcji znajdowała się estetyczną w szkole przy ulicy Kościuszki 8, a jej pracami kie- 1932 i 1933 – zaangażowany w redagowa- rował Wacław Gralewski. Czechowicz objął nie redagowanie „Barykad” miejsce sekretarza redakcji, które zwolniło Udzielał też rad redaktorskich Kazimierzowi się po ciężko chorym już wówczas bracie Jaworskiemu przy wydawanej przez niego Stanisławie. W tym czasie (wrzesień 1924 „Kamenie”, dla której inspiracją było m.in. – czerwiec 1925) Czechowicz wrócił na rok planowane przez Czechowicza już w Warsza- do Lublina, oddelegowany tu na roczny wie, ale nigdy niewydane pismo „Sfera”. Kurs Nauczycielski ze szkoły we Włodzi- Podrozdziały dotyczące kolejnych cza- mierzu Wołyńskim, gdzie był nauczycie- sopism są ułożone mniej więcej według lem. O tych początkach redaktorskiej chronologii związków, jakie miał z prasą pracy poety pisał Wacław Gralewski (patrz Czechowicza oraz bliskie mu osoby, bo- nota o „Expressie Lubelskim”): „Niewątpli- wiem z różnymi czasopismami związany był wie zdolności pisarskie, obowiązkowość nie tylko poeta, ale również jego koledzy. i sumienność wskazywały wyraźnie, że To właśnie od wspólnej pracy nad jednym w niedługim czasie Czechowicz stanie się z czasopism, uczniowskiej efemerydy „Mło- 16 16 Wacław Gralewski, dobrym dziennikarzem” . W innym miej- dzież”, jeszcze w czasach gimnazjalnych Stalowa…, s. 63. scu stwierdza jednak, że Czechowicz „był zaczęła się znajomość Konrada Bielskiego 17 Tamże, s. 77. głęboko przekonany, że pedagogika jest z Wacławem Gralewskim.

200 nr 30 (2006) Pismo uczniowskie „Młodzież” Andrzej Chudzik: Pierwszym efeme- Winieta „Młodzieży”. Ta (1918, 3 numery) rycznym pisemkiem [okres po 1918 i pozostałe ilustracje Było to pismo międzyszkolne, którego ini- roku] redagowanym przez uczniów w tym rozdziale, jeżeli nie zaznaczono inaczej, po- cjatorem i pierwszym redaktorem był Wac- szkół lubelskich była „Młodzież”. Z pis- chodzą z egzemplarza pis- ław Gralewski (uczeń gimnazjum im. Hetm. mem tym związane są pierwociny lite- ma w zbiorach Biblioteki J. Zamoyskiego). rackie tych, którzy w późniejszym okre- Narodowej . Konrad Bielski: Sądzę, że ten cieka- sie będą założycielami grupy literackiej wy epizod z życia lubelskiej młodzieży „Refl ektor”: Konrada Bielskiego, Cze- szkolnej wart jest przypomnienia. Mam sława Bobrowskiego i Wacława Gralew- 18 Konrad Bielski, Most wrażenie, że nasz organ, o takim dużym skiego. Pismo międzyszkolne, związane nad czasem, Lublin zakresie autonomii i samodzielności, ideowo z lewicującą propiłsudczykow- 1963, s. 50. 19 nie miał odpowiednika w Polsce. [...] ską Organizacją Młodzieży Narodo- Andrzej Chudzik, Lubelskie podzwonne Pismo […] wywołało żywy oddźwięk wej, wydawano bez zgody władz szkol- Młodej Polski, „Poezja” wśród ówczesnej młodzieży, pobudzi- nych. Żywot jego był krótki: ukazały 1978, nr 11/12, s. 65. ło do dyskusji i ożywiło myśl twórczą. się tylko dwa numery w lutym i kwiet- Skupiło wokół siebie liczne grono entu- niu 1920 roku. Zakończenie roku szkol- zjastów i zapaleńców. Miało charakter nego i burza dziejowa, jaka przetoczy- liberalny i postępowy i dlatego właśnie ła się przez ziemie polskie latem 1920, było zwalczane przez sprawującą wła- nie sprzyjały tego typu wydawnictwom dzę endecję. Przede wszystkim stało się – tym bardziej, że zarówno inicjatorzy, zalążkiem przyszłych wydawnictw lite- jak i redaktorzy „Młodzieży” znaleźli Ul. Namiestnikowska rackich w Lublinie, a ci tak postpono- się jako ochotnicy w oddziałach Wojska (obecnie Narutowicza), wani przez dyrektorów szkół młodo- Polskiego. Pozostające w kręgu oddzia- róg. Kapucyńskiej. Pośrod- ciani redaktorzy odegrali niemałe role ływania Józefa Piłsudskiego pisemko ku: Teatr Lubelski (obecnie 18 Teatr im. Juliusza Oster- w życiu kulturalnym swego miasta. szkolne obok różnych artykułów publi- wy). Fragment przedwo- W ten sposób scharakteryzował pismo kry- cystycznych zawierało też juvenilia lite- jennej pocztówki ze zbio- tyk literacki: rackie Bielskiego i Gralewskiego.19 rów prywatnych.

nr 30 (2006) 201 Prasa lubelska

Na sąsiedniej stronie: Czesław Bobrowski: W roku szkol- wspólnych zainteresowań. Był uczniem ostatnia strona pierwsze- nym 1919/20 postało w Lublinie (praw- siódmej klasy szkoły realnej. Nazywał go numeru „Młodzieży”. dopodobnie z inicjatywy Organiza- się Wacław Gralewski. Prawie całą noc cji Młodzieży Narodowej – OMN, ale wałęsaliśmy się po pustych i zaśnie- rzeczywiście autonomiczne) między- żonych ulicach, zajęci wyłącznie sobą szkolne pismo „Młodzież”. Była to mie- i pogrążeni całkowicie w tej osobliwej szanka debiutów literackich i publicy- biesiadzie. [...] styki, głównie dotyczącej spraw mło- Redaktorem pierwszego numeru zo- dzieży i krytyki szkolnictwa. Redakto- stał wybrany mój nowy przyjaciel Wac- rów dwóch numerów (Gralewskiego ław Gralewski. Pismo nazywało się pro- i Bielskiego) spotkała wyraźna groźba sto i bezpretensjonalnie: „Młodzież”. wywalenia ze szkoły, jeśli nie zrezygnu- Należy stwierdzić, że było to zjawi- ją z redagowania pisemka. Przekazano sko zupełnie wyjątkowe, choć istniały wobec tego redakcję mnie […]. [Nie- wprawdzie na terenie Polski różne pis- stety, wkrótce] sprawa pisma „Mło- ma i pisemka szkolne i międzyszkolne, dzież” zgasła. Po powrocie z kampa- opracowane przez uczącą się młodzież. nii 1920 i w przedmaturalnym rok nie Tak, ale wszystkie powołane były przez chciało nam się już wydawać kolejnego władze szkolne i prowadzone pod kie- numeru.20 runkiem i opieką tych władz. Nasza Konrad Bielski: Pewnego dnia podczas „Młodzież” nie tylko że była puszczona dużej pauzy podszedł do mnie niezna- całkowicie samopas, ale reprezentowa- ny mi uczeń, zdaje się z niższej klasy, ła kierunek wyraźnie krytyczny i opo- i wręczył list w zwykłej szarej kopercie, zycyjny w stosunku do naszych peda- po czym natychmiast się ulotnił. List gogów 20.1. ten zaraz odczytałem. Treść była nastę- pująca: „Grono młodzieży ze starszych Numer pierwszy klas szkół średnich w Lublinie powzię- Konrad Bielski: Wreszcie pierwszy nu- ło zamiar wydawania pisma, w którym mer był zakończony, opuścił prasę i od- mogłyby być poruszane wszelkie nasze dany został do rąk czytelników. Skoro sprawy. Podstawy fi nansowe są zabez- dostatecznie się nacieszyłem widokiem pieczone. W piśmie przewidziany jest wierszy wydrukowanych i opatrzonych również dział literacki. Zapraszamy moim nazwiskiem, z niecierpliwością Szanownego Kolegę na zebranie orga- oczekiwałem krytyki zarówno moich nizacyjne... [...] utworów, jak i całego pisma. [...] Punktualnie o oznaczonej godzinie Szczególnie byłem ciekawy zda- stawiłem się na miejscu. Pora była wie- nia dyrektora, ale ten milczał i do żad- czorna. Zebranie odbyło się na ulicy nej wypowiedzi nie dał się sprowoko- Szopena w lokalu, który w dzień służył wać. Przemówił natomiast inny dyrek- za pomieszczenie jakiegoś urzędu. [...] tor. Pewnego dnia do gabinetu księdza Wtedy podszedł do mnie młody Gostyńskiego wezwany został redaktor człowiek, mniej więcej w moim wie- Gralewski. Ksiądz-dyrektor trzymał ku – ubrany w kurtkę najoczywiściej w ręku egzemplarz „Młodzieży”, a obli- przerobioną z munduru wojskowego cze jego nie wróżyło nic dobrego. Roz- – o wyrazistej twarzy i wysokim czole, mowa była niedługa, ale brzemienna podobny do Napoleona i zapropono- w skutki. Pismo zostało ocenione jako 20 Czesław Bobrowski, wał mi wspólną przechadzkę. [...] głosy niedowarzonych smarkaczy, któ- Wspomnienia ze stulecia, Okazało się, że mój towarzysz rów- rzy ośmielają się wtrącać do nieswo- Lublin 1985, s. 28-29. 20.1 Konrad Bielski, nież pisze wiersze, a poza tym jest na- ich spraw. Uczestnictwo w tym zespo- Most..., s. 40-44. leżycie oczytany i mamy mnóstwo le, a już przede wszystkim w charakte-

202 nr 30 (2006)

Prasa lubelska

20.2 Tamże, s. 45-46. rze redaktora, kwalifi kuje na usunięcie smakiem to na mnie, to na zadruko- 21 Tamże, s. 47. go ze szkoły. [...] wane kartki. Po długim milczeniu ode- 22 Tamże, s. 48. 23 Tamże. Skoro na najbliższym zebraniu ko- zwał się w te słowa: „Ostatecznie nic 24 Tamże. mitetu redakcyjnego Gralewski nam nie mam przeciw temu, że Bielski pisze o tym wszystkim opowiedział, zapano- wiersze [...]. Nigdy się jednak nie zgo- wała pewna konsternacja. Jasne było, że dzę na te brednie, które tutaj wypisuje- tego ostrzeżenia nie można lekceważyć, cie, a przede wszystkim, żeby je podpi- ale z drugiej strony ani przez chwilę nie sywał uczeń naszego gimnazjum, jako zamierzaliśmy zrezygnować z dalszej jakiś redaktor. Jak skończysz szkołę, naszej pracy. Pismo rozeszło się w wie- będziesz robił co chcesz, póki w niej lu egzemplarzach i cieszyło wielkim po- jesteś, musisz słuchać, albo też...” – wodzeniem wśród młodzieży szkolnej, tu zrobił gest w kierunku drzwi nader a właśnie jego żywy i bojowy ton zyskał wymowny.21 popularność. Gralewski jednak musiał Ta właśnie krytyka spowodowała, że redak- się nieco schować. Matura rzeczywiście torem kolejnego numeru „Młodzieży” (nr 3) była za pasem, a ksiądz-dyrektor nie lu- został Czesław Bobrowski: bił żartować. Postanowiono więc nie- Konrad Bielski: Był najodważniej- zwłocznie zmienić redaktora. Po krót- szym i najbardziej zaangażowanym kiej ocenie możliwych kandydatur wy- publicystą naszego organu, a poza tym bór padł na mnie. Wyróżnienie to przy- jego matka była w Lublinie znanym le- jąłem z niekłamanym zachwytem.20.2 karzem – osobą o poglądach postępo- wych, społecznych, cieszącą się ogól- Numer drugi nym poważaniem. W razie ostrego Konrad Bielski: Drugi numer „Mło- konfl iktu z władzami szkolnymi miałby dzieży” był chyba bardziej bojowy niż prześladowany redaktor przynajmniej pierwszy. Nie szczędziliśmy ostrych przy- skuteczną obronę.22 tyków naszym wychowawcom i w ogó- le treść artykułów odbiegła znacznie od Numer trzeci ofi cjalnie przyjętego kierunku w szko- Konrad Bielski: I znów nowy numer łach. Gralewski ukrył się pod pseudo- wyszedł, czekaliśmy na reakcję. Nastą- nimem, a nazwiskiem podpisywał tylko piła. W niedługim czasie. I niewiele się wiersze, z uwagi na grożące mu niebez- różniła od poprzednich.23 pieczeństwo. Wkrótce więc numer, cie- Również dyrektor Szkoły Lubelskiej (do pły jeszcze i pachnący farbą drukarską – której chodził Bobrowski) Arlitewicz „wyra- jak się to mówi – znalazł się w naszych ził całkowitą dezaprobatę dla pisma a tym rękach i zaraz rozkolportowany został samym dla redaktora”24. po wszystkich szkołach. [...] Konrad Bielski: Trzeba było wyjść W kilka dni po wydrukowaniu dru- z honorem z tych opresji. Po długich giego numeru znalazłem się przed ob- i burzliwych naradach postanowiliśmy liczem dyrektora. Dyrektor Strzem- w tym roku szkolnym czwartego nu- bosz trzymał w ręku nieszczęsną meru już nie wydawać. Zresztą waka- „Młodzież” i patrzył z wyraźnym nie- cje były naprawdę niebawem, bo rzecz

Spis treści pierwszego numeru „Młodzieży” (za- mieszczony zaraz pod tytułem). Pismo w zbio- rach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

204 nr 30 (2006) „Młodzież” się działa w początkach maja. Rozpuś- waliśmy sobie znakomity start po wa- ciliśmy więc wiadomość, że czwar- kacjach. Takie były plany i zamierze- ty numer wyjdzie w jesieni. Wiosenne nia. Niestety niezrealizowane. Numer miesiące nie sprzyjają pracy redakcyj- trzeci „Młodzieży” był numerem ostat- nej wobec nawału innych zajęć. Wie- nim. Potem nastąpiły znane wydarze- rzyliśmy, że tymczasem burza tocząca nia dwudziestego roku, a potem nikt się koło nas nieco przycichnie i obiecy- już nie podjął wydawnictwa.25 25 Tamże, s. 49.

Ozdobnik typografi cz- ny z pierwszego numeru „Młodzieży”.

„Trybuna” nr 9, kwiecień 1933. Wyjątek z rubryki „Kronika”. Pismo w zbio- rach WBP im. H. Łopaciń- skiego. nr 30 (2006) 205 Winieta z pierwszej stro- „Lucifer” malarzem. Miast słów używał gestów, ny „Lucifera” nr 1, gru- (1921-1922, 2 zeszyty) które wyrażały jakiś sens plastyczny, ot dzień 1921. Ozdobniki typografi czne umieszczo- W roku 1921 grupka studentów Uniwersy- tak, jakby ktoś rysował palcami w po- ne na s. 209 pochodzą tetu Lubelskiego, wśród której byli Konrad wietrzu. Zamiast podpisów pod tymi również z tego numeru. Bielski i Wacław Gralewski (redaktorzy rysunkami wydawał pomruki. A skalę Ta i pozostałe ilustracje „Młodzieży”) postanowiła zacząć wydawać ich miał szeroką. Wysłuchał naszych w tym rozdziale, jeże- własne pismo pod nazwą „Lucifer”. projektów, pomyślał, coś tam naszki- li nie zaznaczono inaczej, pochodzą z egzemplarzy Konrad Bielski: Inicjatywa wydawania cował palcem po niebie i mruknął, co pisma w zbiorach WBP pisma powstała wśród grupy studentów równie dobrze mogło być rozumiane im. H. Łopacińskiego. Zob. Uniwersytetu Lubelskiego, grupa była jako tak lub nie. Ale po trzech dniach też s. 363. nieliczna, kilkuosobowa, lecz o dużych przyniósł projekt nieźle opracowany.28 ambicjach i bardzo pewna siebie.26 Tak opisał tą okładkę Ireneusz Kamiński: Na sąsiedniej stroni: okładka „Lucifera” nr 1, Wacław Gralewski: Naładowany by- Pod tytułem o secesyjnych profi lach, grudzień 1921. łem pomysłami literackimi i projektami w kole utworzonym przez dwa węże wydawniczymi. Pierwsze wyładowanie o głowach zwróconych ku sobie – znak młodzieńczej energii twórczej przybra- roztropności z pastorałów biskupów ło postać osławionego „Lucifera”. [...] bizantyjskich i koptyjskich – widnieje „Lucifer” był młodzieńczą, nieprze- nagi tors brzuchatego męża z rogami myślaną improwizacją, na której treść i sterczącymi uszami, wyrastający ze złożyły się przypadkowe materiały. Miał zwierzęcego korpusu na czterech no- charakter gromu, który był piorunem gach.29 – huczał i to szeroko, ale nie uderzał. Jest to tylko fragment tego opisu, ale do- A nam się roiły burze i orkany, które by brze oddający charakter ilustracji przygo- zmiotły dotychczasowe tradycje i wyło- towanej przez Jana Wydrę. O zawartości niły nowe kształty. Namiętne dyskusje pierwszego numeru i intencjach przyświe- toczyliśmy co dnia. Brał w nich udział cających redaktorom możemy dowiedzieć Stanisław Czechowicz.27 się z ulotki reklamowej: Warto przyjrzeć się projektowi grafi cznemu Chcemy się wypowiedzieć – młodo- 26 Tamże, s. 92. okładki, którego wykonanie zaproponowa- ści naszej zapał rękojmią niech Wam 27 Wacław Gralewski, no Janowi Wydrze: będzie i wiarą niech Was natchnie Stalowa..., s. 36. 28 Tenże, Dytyramb Wacław Gralewski: Jeszcze jedna spra- w siły nasze nieznane, niewykorzysta- Szatański, w: tenże, wa wysuwała się na czoło – kto zajmie ne, a szukające. Ogniste koła, Lublin się stroną grafi czną wydawnictwa, kto Kierunków nowych nie tworzym, 1963, s. 44-45. zaprojektuje okładkę. Od niej zależa- a wiecznej tylko tęsknocie za Niedo- 29 Ireneusz J. Kamiński, Życie artystyczne..., ło dużo. Tytuł musi znaleźć wizualny ścignionym, pragniemy ludziom ognia s. 204. odpowiednik. [...] Wydra był rasowym boskiego skraść.

206 nr 30 (2006)

„Lucifer”

Sami ciemni jeszcze światła po oma- choć ta zabrała głos jako pierwsza. [...] cku szukając imienia wzywamy świat- „Lucyferyści”, dzięki osobistym kon- łonoścy, na sztandarze imię owo wypi- taktom z zapomnianym dziś poetą sując. francuskim Nicolas Bauduinem, pró- Młodzi – młodych ku sobie garniemy, bowali sprawie nadać nawet rozgłos a każdemu, co Piękno umiłował i w po- międzynarodowy. Doszło podobno do szukiwaniach Niedoścignionego próby tego, iż jakaś wielka gazeta amerykań- czyni – miejsce u siebie ofi arujemy. ska pomieściła materiał o rozwoju sek- Bywajcie Ci, którzy szukacie.30 ty czcicieli szatana w Polsce, a osobli- Na sąsiedniej stronie: Konrad Bielski: Na długo jeszcze wie w Lublinie. Nie miało to już jednak okładka „Lucifera” nr 2-4, przed ukazaniem się pierwszego nu- większego wpływu na losy pisma. marzec 1922. meru po mieście zaczęły krążyć różne Następny numer 2-4 nie wywołał gadki na temat naszego pisma [...]. Co praktycznie większego rezonansu spo- prawda – to niewiele jeszcze widzia- łecznego. Jeszcze tylko członkowie re- no, ale przypuszczano coś niedobrego, dakcji odbyli wspólny wieczór poetyc- a sytuacji nadawał specjalnej pikante- ki 22 stycznia [1922], który uzyskał rii fakt, że głównymi sprawcami tego tylko jedno omówienie prasowe, i roz- bluźnierstwa, czy też herezji, mie- stali się, poróżnieni o poziom literacki li być wychowankowie Katolickiego materiałów do następnego numeru pi- Uniwersytetu. Zaraz po ofi cjalnym sma. Tak zakończyła się „lucyferycz- ukazaniu się pisma konfi skata, z daw- na” epopeja w Lublinie. Dzięki niej za- na już przygotowana, nastąpiła mo- uważono kształtujące się środowisko mentalnie i dokładnie. Tylko niewielką literackie, o czym świadczy wzmianka ilość numerów udało się nam ocalić od samego Żeromskiego w Snobizmie pogromu. [...] Niewątpliwie dla Lublina i postępie, zaś dokonania twórcze sensacja to była wielka. Istotą skandalu pierwszych lat niepodległości zaowo- były jednak aspekty nie literackie, lecz cować miały już niebawem powsta- 30 Za: Andrzej Chudzik, moralne i obyczajowe.31 niem grupy poetyckiej „Refl ektora” Lubelskie podzwonne..., s. 71. Andrzej Chudzik: [Z zawartości „Lu- i dalszym rozwojem młodej literatury, 31 Konrad Bielski, Most..., cifera”] można się zorientować że, pi- która w latach trzydziestych zajmie s. 96-97. smo miało charakter bardzo ogólny. jedno z ważniejszych miejsc na mapie 32„Zdrój” – wydawane Nawiązywało do prometeizmu i lucyfe- kulturalnej kraju.33 od 1917 roku poznań- skie pismo literacko-ar- ryzmu znanych nam przecież z roman- W stopce pierwszego numeru „Lucifera” tystyczne współredago- tycznego i modernistycznego wzorca (grudzień 1921) znajdujemy informację, wane przez Stanisława poety i sztuki na piedestale. W gruncie że okładkę rysował Jan Włodarski, a re- Przybyszewskiego, rzeczy „Lucifer” dość popularnymi fra- daktorem i wydawcą jest Dziewanna Wło- duchowego przywódcę polskiego ekspresjo- zesami literackimi usiłował zatuszować darska. W ten sposób spełniono wymóg nizmu. fakt braku jasnego i sprecyzowanego prawny i ukryto tożsamość prawdziwych 33Andrzej Chudzik, programu literackiego. W utworach autorów. Redakcja pisma mieściła się przy Lubelskie podzwonne..., znanych nam z numeru 2-4 odnajdziemy ul. Bernardyńskiej L. 13, m. 7 (zapis adresu s. 72-73. mieszankę elementów modernistyczno- oryginalny). Pismo drukowano w drukarni -romantycznych, niektóre tendencje „Udziałowa” (pl. Litewski 1). W numerze poetyki skamandryckiej oraz niewąt- znajdujemy m.in. wiersz Dytyramb szatań- pliwe wpływy „Zdroju”32. Czasopismo ski podpisany: Wicher-Huraganowicz. Był to ma znamienny charakter dla recepcji to pseudonim Konrada Bielskiego. Opo- nowszych prądów literackich, dla oży- wiadanie-wspomnienie pod tym samym wającego po wojnie środowiska. tytułem (opowiadające o historii „Lucifera”) Konfi skata wywołała polemiki pra- zamieścił Wacław Gralewski w swojej książ- sowe już nie tylko w prasie lubelskiej, ce Ogniste koła. nr 30 (2006) 209 Wacław Gralewski: Stałem na stano- wisku, że tytuł musi być nowoczesny […]. Przewertowaliśmy razem [z Ja- worskim] kilkadziesiąt dość tradycyj- nie brzmiących nazw. […] Zaczęliśmy wertować słowniki i wypisywać różne słowa, którym można by nadać rangę tytułu literackiego. Wreszcie któregoś dnia Jaworski przyniósł kolejny wykaz. Zwróciło w nim moją uwagę słowo „refl ektor”. O, to już lepiej brzmi. I tkwi w nim bardziej nowoczesna przenoś- nia – pęki promieni, przebijające mgły i chmury, uparcie rozpraszające ciemności i wybiegające wysoko. I są dziełem człowieka budującego coraz doskonalsze urządzenia. Wahałem się trochę […] zwyciężył jednak „refl ek- tor”. Wszystkim najbliższym podobał się.37 Konrad Bielski: Wtedy tytuły tego ro- Logo „Refl ektora” z okład- „Refl ektor” dzaju były modne. Młodzi poeci spod ki numeru 1, z listopada znaku futuryzmu i awangardy lubują 1924. Ta i pozostałe ilu- (czerwiec 1923 – maj 1925, stracje w tym rozdziale, 4 numery) się w takich właśnie tytułach. Wystar- jeżeli nie zaznaczono ina- Wacław Gralewski: Po likwidacji czy przypomnieć: „Śruby” (Przyboś), czej, pochodzą z egzem- „Lucifera” znów zaczął mnie dręczyć „Semafory” (Ważyk), „Zwrotnica” (pis- plarzy pisma w zbiorach niepokój wydawniczy. Teraz już w zary- mo awangardy krakowskiej). Nic więc WBP im. H. Łopacińskiego. sach wiedziałem, czego chcę i na kogo dziwnego, że chętnie zgodziliśmy się i na co mogę liczyć. Kredyt u Wójcika, na tego „Refl ektora” – bo to i współ- w jego „drukarni Udziałowej”, był tą cześnie, no i symbol dość wyraźny. skromną bazą, na której można było Ciekawe, że sam twórca tej nazwy, oprzeć kolejne poczynania. […] Zgodził początkowo współpracownik, później się na warunkach kredytowych wydać od „Refl ektora”, gdy pismo zaczęło pierwszy numer nowego pisma.34 przybierać zdecydowane oblicze awan- Konrad Bielski: Moja przygoda litera- gardowe, odsunął się zupełnie i po- cka związana z „Refl ektorem” rozpo- zostając z nami w osobistej przyjaźni, częła się w roku 1923. Wtedy właśnie literacko poszedł zupełnie inną drogą. ukazał się pierwszy numer tego pisma Po latach założył swoje pismo poety- [czerwiec 1923]. [...] Rodzicem i aku- ckie, które nazwał „Kameną”.38 szerem był Wacław Gralewski – oj- cem chrzestnym Kazimierz Andrzej Pierwszy „Refl ektor” Jaworski [...]. Po próbach z „Młodzieżą”, (nienumerowany) 34 Wacław Gralewski, po głośnej historii „Lucifera”, myśl Pierwszy numer „Refl ektora”, anonsowa- Stalowa..., s. 160. 35 Konrad Bielski, utworzenia dobrego pisma literackiego nego jako „pismo literacko–artystyczne”, Most..., s. 134. krążyła nam po głowach.35 ukazał się w czerwcu 1923 i nie był nu- 36 Tamże, s. 135. Bielski nazwał Jaworskiego ojcem chrzest- merowany. Redaktor i wydawca: Wacław 37 Wacław Gralewski, nym nowego pisma, „gdyż on to, w licznych Gralewski. Adres redakcji: Plac Litewski 1. Stalowa..., s. 130. 38 Konrad Bielski, rozmowach z Gralewskim na temat przyszłe- Druk: Drukarnia „Udziałowa”, Plac Litew- Most..., s. 135. go pisma – podsunął nazwę »Refl ektora«”36: ski 1. Okładkę narysował Jan Wydra. Po

210 nr 30 (2006) „Refl ektor” tekście programowym (cytowanym niżej dobrą stronę. Ci, co do dziś zachowali przez Józefa Ziębę) podpisanym przez ten numer „Refl ektora”, mają Opowieść redakcję, następował wiersz Wacława Gra- z autografem autora.41 lewskiego Konie. Na stronach 4-28 umiesz- Józef Zięba: W czerwcu 1923 roku, czona była Opowieść o papierowej koronie gdy wyszedł spod prasy drukarskiej Czechowicza, ale bez nazwiska autora (naj- pierwszy numer „Refl ektora”, Józef prawdopodobniej omyłkowo). W numerze Czechowicz miał zaledwie dwadzieś- znajdujemy też bardzo krytyczną notę cia lat, Konrad Bielski dwadzieścia o działalności Teatru Miejskiego. Z poda- jeden, a Wacław Gralewski dwa- nego w piśmie adresu, pod którym mieści- dzieścia trzy. Do ich grona dołą- ła się redakcja, wynika, że miała ona swoją czyli jeszcze dwaj nieco starsi kole- siedzibę w drukarni „Udziałowa” prowa- dzy: Tadeusz Bocheński i Kazimierz dzonej przez Stanisława Wójcika. Zgodził Andrzej Jaworski. Tych pięć nazwisk się on drukować „Refl ektor” na kredyt, wypełnia pierwszy numer pisma. Poza w liczbie 1 000 egzemplarzy. Tadeuszem Bocheńskim nikt spośród Wacław Gralewski: Podobnie jak nich nie mógł się jeszcze poszczycić przy „Luciferze” okładkę projektował wydaniem własnej książki. Mieli więc Jan Wydra. Tłumacząc słowo litera- prawo w artykule wstępnym wołać: ckie na język plastyczny uległ pokusie „Zjawiamy się nagle, młodzi i inni niż elementów symbolicznych i stworzył Wy, wśród gwaru targowiska kupców, alegorię. Trupia czaszka uosabiająca faryzeuszy, straganiarzy — gromadka glob ziemski, na którym siedzi skrzyd- dzikich mustangów bez uzd i wędzi- laty ludzki duch wpatrzony w głębiny deł. Nie przynosimy Wam porywa- wszechświata, a ponad nim wielka ko- jących ideałów (te dawno spoczęły meta, której ognisty ogon jest jakby re- w lamusie przeszłości) ni wskazań fl ektorem rzucającym światło w głębię, Nadczłowieka. Słoneczni własnym w które właśnie wpatrzony jest, gotowy słońcem, kwieciści jeno swej duszy do lotu, ów ludzki duch.39 kwiatami, rzucamy ich pąki, bo rzucać Konrad Bielski: Wydatek, od które- musimy”. go nie można się już było wykręcić W zakończeniu swojej deklaracji progra- – to papier i drukarnia. Na szczęście mowej buńczucznie ogłosili: „Archanielskie istniała instytucja kredytu, no i wy- dzwony grają nam na odmienną nutę niż sta- rozumiali, życzliwi ludzie. [Tu trzeba rym poczciwym wieszczom. Przekreślamy powiedzieć] o Stanisławie Wójciku, spuściznę duchową Słowackiego. Zjadaczy emerytowanym kapitanie i jego dru- chleba bić w mordę, jeśli ich w aniołów prze- karni na placu Litewskim […] i [o] jego robić nie można! Z drogi, synowie Ziemi, po- wyjątkowej życzliwości i sympatii do litycy, mężowie stanu, mędrkowie, znachorzy, poczynań młodych pisarzy. […] – dał znawcy sztuki, fi lantropi! Cwałujmy, Bucefale papier i udzielił kredytu i w ten sposób przyszłości”. miał opuścić prasę pierwszy numer Słowa te bardzo przypominają mani- „Refl ektora”.40 festy wygłaszane nieco wcześniej przez Wacław Gralewski: Cały numer futurystów. Niewątpliwie pod ich wpły- „Refl ektora” składano i drukowano wem pozostawała jeszcze wówczas ponad sześć tygodni, gdyż raz po raz większość młodych literatów, którzy nasze pismo trzeba było odkładać, bo mieli ambicję stworzenia w Lublinie 39 Wacław Gralewski, do drukarni wpływały inne zamówie- żywszego ośrodka literackiego, progra- Stalowa..., s. 130. 40 nia, te, za które płacono gotówką. [...] mowo związanego z nową sztuką. Ich Konrad Bielski, Most..., s. 135. Pamiętam, że Czechowicz podpisywał rówieśnicy — Julian Przyboś, Tadeusz 41 Wacław Gralewski, potem ręcznie swój utwór. Miało to Peiper, Jan Brzękowski, Anatol Stern, Stalowa..., s. 136. nr 30 (2006) 211

„Refl ektor”

Bruno Jasieński i inni — walczyli o pra- O ile […] wiersze były jeszcze sła- Na sąsiedniej stronie: wa poezji awangardowej w Krakowie biutkie, o tyle proza raczej interesu- okładka pierwszego (nie- i Warszawie.42 jąca. Dość duży utwór, zatytułowany numerowanego) „Refl ek- tora”, z czerwca 1923. Konrad Bielski: Ten pierwszy „Ref- Opowieść o papierowej koronie, zwrócił Projekt okładki: Jan Wy- lektor” zdecydowanego oblicza arty- naszą uwagę.44 dra. Ze zbiorów Muzeum stycznego jeszcze nie miał. Zgromadził Konrad Bielski: W naszym przyja- Literackiego im. J. Czecho- bowiem na swych łamach prawie cielskim gronie uznaliśmy Opowieść wicza (Muzeum Lubelskie wszystkich literatów, piszących pod- za duże osiągnięcie i na tej podstawie w Lublinie).

ówczas w Lublinie. Oprócz więc wróżyliśmy Józiowi dużą przyszłość Franciszki Arnsztajnowej, z którą jesz- w dziedzinie prozy literackiej.45 cze nie mieliśmy bliższego kontaktu Wacław Gralewski: Postanowili- i nie przypuszczaliśmy, żeby z tego śmy umożliwić debiut Czechowiczo- rodzaju piśmie chciała fi gurować [...] wi i Opowieść wydrukować w „Refl ek- – w tym numerze znaleźli się zasadni- torze”. Było tylko jedno ale – rozmiar czo ci, którzy w tym czasie mieli coś do utworu. Jeśli go zamieścimy, to zajmie powiedzenia. on znaczną część numeru. Po naradzie Słowo wstępne miało sprecyzować zapadło postanowienie wydania go nasz program artystyczny [...]. Najlepiej, w całości. Ostatecznie numer pierwszy bo mocno i dobitnie wypadło zakończe- „Refl ektora” miał czterdzieści stron ob- nie: „Przekreślamy spuściznę duchową jętości dużego formatu (A3 jak byśmy Słowackiego. Zjadaczy chleba w mordę to dziś sklasyfi kowali).46 bić, jeżeli ich w aniołów przerobić nie Konrad Bielski: Papierowa korona, można”. Trochę w tym było epaterstwa zanim ukazała się w druku, była w mia- w stylu futurystów – sporo jeszcze mło- rę powstawania wielokrotnie czytana dopolskich ciągotek. Na czytelnikach przyjaciołom. Prowadziliśmy na jej te- zrobiło to jednak pewne wrażenie. [...] mat ożywione rozmowy i dyskusje.47 To, co jednak predystynuje niewąt- Wydarzenia, o których mówimy, dotyczą pliwie ten pierwszy numer „Refl ektora” początków przyjaźni Czechowicza, Gralew- do stronic historii literatury – to zawar- skiego i Bielskiego, więc warto precyzyjnie ty w nim debiut Józefa Czechowicza: zrekonstruować wszystkie towarzyszące Opowieść o papierowej koronie. Złoś- temu okoliczności. Zastanówmy się, co zna- liwym zbiegiem okoliczności, skutkiem czy stwierdzenie Bielskiego, że Opowieść redakcyjnego przeoczenia – nie podpi- o papierowej koronie była „wielokrotnie sano autora. Debiut był anonimowy. 43 czytana”? Czechowicz przekazał ówczesną Po zawarciu znajomości z Bielskim i Gralew- wersję tekstu Gralewskiemu i Bielskiemu na skim latem 1922 i po przekazaniu im swoich pierwszym spotkaniu z nimi w lipcu 1922, prób literackich Czechowicz utrzymywał z czego wynika, że już w wakacje 1922 roku z nimi stały kontakt listowny. Tak więc naj- (lipiec-sierpień) opowiadanie Czechowicza prawdopodobniej od samego początku był było przedmiotem rozmów przyjaciół. Po 42 Józef Zięba, „Refl ek- informowany przez przyjaciół o nowej ini- wakacjach poeta wrócił do Słobódki (gdzie tor”, „Kalendarz Lubel- cjatywie wydawniczej. Miał też szczególny pracował jako nauczyciel od września ski” 1973, s. 193-194. powód do zainteresowania nowo powsta- 1921), więc następna okazja do wspólnych 43 Konrad Bielski, jącym pismem, ponieważ wśród przeka- dyskusji mogła mieć miejsce dopiero w cza- Most..., s. 135-136, 137. 44 Wacław Gralewski, zanych im materiałów była też Opowieść sie świąt Bożego Narodzenia, kiedy Czecho- Stalowa..., s. 132. o papierowej koronie. Szukając tekstów do wicz wrócił do Lublina na ferie. O tym, że był 45 Konrad Bielski, pierwszego numeru „Refl ektora”, młodzi re- wtedy w Lublinie, świadczy zdanie zapisane Most..., s. 138. 46 daktorzy zdecydowali się na druk utworu: w jego brulionie w grudniu 1922: „Gdy piszę Wacław Gralewski, Stalowa..., s. 40-41. Wacław Gralewski: [Czechowicz] dał to przy wschodzącym na niebo świcie, łuny 47 Konrad Bielski, nam do oceny swe wiersze i prozę. zimowe rozlewają się nad białym od śniegu Most..., s. 137. nr 30 (2006) 213

„Refl ektor”

Lublinem, tak pełnym brzęku sanek i śnie- Zamykając ten wątek, należy jeszcze od- Pierwsza strona nienu- gowej cichości”48. notować spotkanie „refl ektorowców” z Ana- merowanego „Refl ektora” Od 1 marca Czechowicz został nauczycie- tolem Sternem (1923, prawdopodobnie z programem artystycz- nym młodych literatów. lem w szkole w Marianówce koło Włodzimie- jesień). W późniejszym czasie ta znajomość Końcowe zdania owego rza Wołyńskiego. Tak więc znacznie zbliżył miała okazać się dla młodych redaktorów „manifestu”, które zna- się do Lublina, co umożliwiało mu częstsze bardzo cenna. lazły się na s. 2, brzmią: wizyty w rodzinnym mieście. Być może już Konrad Bielski: W jakiś czas po tych „Archanielskie dzwony w święta Wielkanocne roku 1923 (Wielka- zdarzeniach [napastliwej publika- grają nam na odmienną nutę niż starym, poczci- noc przypadała wtedy na dzień 1 kwietnia) cji w „Głosie”] przyjechał do Lublina wym wieszczom. Przekre- był w Lublinie i rozmawiał z przyjaciółmi na Anatol Stern w sprawie zbiorowego ślamy spuściznę duchową temat Opowieści i planów wydania „Refl ek- wieczoru autorskiego [warszawscy fu- Słowackiego. Zjadaczy tora”. Pierwszą, lakoniczną, wzmiankę Cze- turyści: A. Stern, Bruno Jasieński i Ste- chleba bić w mordę, jeśli chowicza o tym piśmie – „Jakże idzie sprawa fan Gacki]. Prosił nas o pomoc. W re- ich w aniołów przerobić nie można! [wytłuszcze- »Refl ektora«?” – można znaleźć w liście wy- stauracji „Pod Strzechą” ja i Gralew- nie oryg.] Z drogi, Syno- słanym z Włodzimierza Wołyńskiego dnia ski spotkaliśmy się z nim przy kolacji. wie Ziemi, politycy, mę- 5 czerwca 1923 (jeszcze przed ukazaniem Stern był skazany sądownie za wiersz żowie stanu, mędrkowie, się pisma).49 uznany za bluźnierczy i nawet od- znachorzy, znawcy sztuki, Konrad Bielski: Pismo rozeszło się był częściowo karę. Miało to miejsce fi lantropi! Cwałujemy, Bu- cefale przyszłości”. właściwie tylko w Lublinie. Do kół in- w Wilnie. Myśmy mieli za sobą słynną telektualnych stolicy nie dotarło wcale. historię „Lucifera”. Na tym tle łatwo- Oczywiście recenzji nie było. Nikt nas śmy się dogadali. Z kolei nastąpiła wy- nie chwalił, nikt nie atakował. A takie miana poglądów, prezentacja osobista 53 milczenie jest dla autorów specjalnie i literacka. 48 Józef Czechowicz, przykre.50 Wspomniany wieczór poetów warszawskich Gdy piszę to..., w: ten- Nie jest prawdą, że pojawienie się „Re- odbył się 7 września 1924, a więc dopiero że, Koń rydzy. Utwory fl ektora” przeszło całkiem niezauważone, około rok po spotkaniu ze Sternem prozą, oprac. Tadeusz Kłak, Lublin, 1990, ponieważ zaatakował go endecki „Głos Lu- s. 60. Utwór ogłosił belski” (nr 190 z 1923 roku, s. 5) artykułem „Refl ektor” nr 1 wraz z notą edytorską Refl ektor na „Refl ektor”: (listopad 1924) Józef Zięba w publikacji W artykule programowym powiedzia- Ten numer „Refl ektora” podpisany był pt. Nieznane młodzień- cze opowiadanie Józefa ne są hasła napojone postępową za- jako „miesięcznik literacki”. Miał mniejszy Czechowicza, „Kamena” rozumiałością i pustactwem [autorów format od poprzedniego. Adres redakcji: 1973, nr 5. – IJK], którym zdaje się, że świat zacznie ul. Kościuszki 8. Redaktor: Konrad Bielski. 49 List do Wacława się dopiero od nich. […] Ogólna treść nr Wydawca: Wacław Gralewski. Upełnomoc- Gralewskiego w: J. Cze- chowicz, Listy, oprac. 1 „Refl ektora” potwierdza nasz sąd, że niony przedstawiciel redakcji: Czesław Bo- Tadeusz Kłak, Lublin wolnomyślicielstwo i „postępowość” browski. Druk: Drukarnia „Sztuka”, ul. Koś- 1977, s. 35. młodzieży są zjawiskiem anormalnym, ciuszki 8. Okładkę znowu zaprojektował Jan 50 Konrad Bielski, patologicznym. Z nazwisk twórców Wydra, ale tym razem „artysta zrezygnował Most..., s. 138. 51 Za: Ireneusz J. Kamiń- „potwornego” lotu i „końskiej tęsknoty” z ilustracji i cała strona została zaprojekto- ski, Życie artystyczne..., 54 widać, że są to duchowi następcy nie- wana tylko za pomocą liter i cyfr” . s. 213-214. fortunnego bluźnierczego „Lucyfera”. Konrad Bielski: Coraz częściej [rok 52 Konrad Bielski, Powiedzmy delikatnie, że „Refl ektor” 1924] w naszych codziennych rozmo- Most..., s. 138. 53 wach i dyskusjach powracała myśl, żeby Tamże, s. 139. i „Lucyfer” są dziećmi tej samej matki: 54 Jan Wydra 1902- myśli i uczuć wynaturzonych wpływami próbować dalej kontynuować wydawa- 1937. Twórczość, oprac. lewicowymi”.51 nie pisma literackiego, żeby wskrzesić Waldemar Odorowski W tym samym „Głosie Lubelskim”, jak znów naszego „Refl ektora”, ale tym ra- i Aleksandra Szacho- wspomina Bielski, „ukazał się dość długi zem przygotować i wykonać należycie, -Głuchowicz, Kazimierz Dolny 2004, s. 18. wierszyk, który ordynarnie i niedowcipnie by mógł śmiało rywalizować z periody- 55 Konrad Bielski, rozprawił się z nami”52. kami stołecznymi.55 Most..., s. 167. nr 30 (2006) 215

„Refl ektor”

Waclaw Gralewski: Moje sprawy fi - dobre, na należytym poziomie i pozba- Na sąsiedniej stronie: nansowe zostały ustabilizowane. Pra- wione wszelkich cech prowincjonal- okładka pierwszego – nu- ca dziennikarska [w „Expressie”] nie nych.59 merowanego – Refl ektora”. Ten numer pisma miał już tylko nie zahamowała poczynań wy- Ireneusz Kamiński: 7 września 1924 r. zupełnie inny charakter, dawniczo-literackich, ale je podsyciła. jeszcze przed wydaniem 1 numeru no- czego zapowiedzią sta- Postanowiłem wznowić „Refl ektora”. wego „Refl ektora” odbyło się ważne ła się nowa – uspokojona Wydawało mi się, że mogę teraz kalku- spotkanie, o którym „Express Lubelski” – szata grafi czna. lować realnie. Część moich zarobków donosił, że odbędzie się w Towarzy- postanowiłem przeznaczyć na wy- stwie Muzycznym, o godzinie pół do datki wydawnicze. Miałem nadzieję, dziesiątej wieczorem, przybędą czoło- że może wydawnictwem zainteresuję wi literaci nowej sztuki polskiej, którzy Głowińskiego i że w drukarni, w której odczytają swoje najnowsze, nie publi- drukował „Express”, można będzie na kowane utwory. Wieczór zostanie po- dogodnych warunkach kredytowych przedzony prelekcją o sztuce, wojującej wydawać „Refl ektor”. Najbardziej do w Polsce i za granicą, pod ekscentrycz- projektu zapalił się Bobrowski. Oka- nym tytułem „Rumak uśmiechnięty”.60 zało się, że w jego osobie pozyskałem Po tym wieczorze ukazał się w „Expressie” niezwykle rzutkiego i energicznego (9 września 1924) bardzo krytyczny tekst towarzysza, który z wielką dynamiką Jana Lorentowicza Spór o futurystów. Rów- rozpoczął pracę. Ponieważ w tym cza- nież niezawodny „Głos Lubelski” (24 wrześ- sie studiował w Warszawie, więc ona nia 1924) podjął próbę ośmieszenia poetów stała się głównym terenem jego dzia- w rymowance Wrażenia pseudofuturysty łalności.56 (z wieczoru literackiego z dn. 7 IX 1924). Bielski wspomina, że w czasie licznych spot- Kontakty „refl ektorowców” z warszawskimi kań i rozmów „uformował się samoistnie futurystami można podsumować słowami pewien zespół ludzi, stanowiący trzon przy- Ireneusza Kamińskiego: szłych poczynań – Bobrowski, Czechowicz, Sądzić więc można, że pierwszego im- Gralewski i ja – myśmy byli organizatorami pulsu do programowej transformacji pisma, to było, tak zwane dzisiaj kolegium „Refl ektora” dostarczyli jego twórcom redakcyjne”57. poeci z kręgu „Almanachu” podejmo- Wacław Gralewski: Aby jak najbar- wani przez lubelską młodzież literacką dziej tych najbliższych [Bobrowski, w restauracji „Pod Strzechą”, w poszu- Bielski] związać z wydawnictwem i za- mie palm w donicach i wody w base- chęcić do pracy, postanowiłem zrezyg- nie.61 nować ze stanowiska redaktora i stwo- Wacław Gralewski: Postanowiliśmy rzyć kolegium redakcyjne. Było ono […], że pismo w przeciwieństwie do do- trzyosobowe. Ja podpisywałem pis- tychczasowej praktyki nie będzie prze- mo jako wydawca, Bielski jako redak- glądem twórczości lubelskiej, ale sięgnie 56 Wacław Gralewski, tor i Bobrowski jako redaktor przed- do innych ośrodków i otworzy łamy dla Stalowa..., s. 139-140. stawicielstwa warszawskiego. Decy- wszystkich, szczególnie młodych litera- 57 Konrad Bielski, dowaliśmy o wszystkich sprawach ko- tów i poetów w całej Polsce. […] Ta po- Most..., s. 167. legialnie.58 stawa była na prowincji nowatorska.62 58 Wacław Gralewski, Konrad Bielski: Ukazanie się pierw- Konrad Bielski: W pierwszym rzę- Stalowa..., s. 140-141. 59 Konrad Bielski, szego numeru [listopad 1924] poprze- dzie należało […] ocenić i rozstrzygnąć Most..., s. 168. dziło mnóstwo narad, zebrań i bardzo nasz osobisty wkład, który trzeba było 60 Ireneusz J. Kamiński, gorących dyskusji. Odbywały się one wnieść do pierwszego numeru. […] Życie artystyczne..., w kawiarni, w knajpie, lub też w redak- Każdy przyniósł to, co w danej chwili s. 215. 61 Tamże, 217-218. cji „Expressu Lubelskiego”. Zgadzali- miał najlepszego, ale skoro zaczęliśmy 62 Wacław Gralewski, śmy się wszyscy, że pismo powinno być wzajemnie wentylować, krytykować Stalowa..., s. 140-141. nr 30 (2006) 217 Prasa lubelska

[…] – pozostało niewiele pozycji, na fi gurował jako przedstawiciel redakcji które była ogólna zgoda.63 na Warszawę), był on architektem do- Tak więc twórcy pisma zaczęli poszukiwać mostw, które lubelskie pismo i grupę autorów spoza Lublina, wychodząc z zało- połączyły z byłymi futurystami.66 żenia, że „pismo pozbawione przynajmniej Konrad Bielski: Bobrowski wykazał kilku znanych nazwisk, nie będzie miało nieprawdopodobną energię i pracowi- uznania i czytelników”64. tość w organizowaniu naszego pisma. Konrad Bielski: Niezawodnym sojusz- Wszędzie dotarł, z każdym się dogadał, nikiem okazał się Anatol Stern, który a dobrych pomysłów miał co niemiara. […] umieścił w „Refl ektorze”, po przyja- Pomimo tych zabiegów galeria znako- cielsku i bezinteresownie, artykuł o tea- mitych współpracowników wyglądała trze i kinie oraz świetny przekład frag- dość skromnie. Wybitni wymagali wy- mentu poematu Majakowskiego. W ten bitnych honorariów, zresztą nie każdy sposób wtargnął do „Refl ektora” po- kwapił się produkować w piśmie, o któ- wiew nowoczesności. Był to również rym nic nie wiedział, którego redakto- początek tak owocnej później współpra- rami byli ludzie młodzi wiele obiecują- cy z pismem „Almanach Nowej Sztuki” cy, a nie wiele jeszcze reprezentujący, i to w dodatku z Lublina.67 Wacław Gralewski: Bobrowski z wiel- ką energią zaczął działać w Warszawie, nawiązując kontakty i czyniąc wielką propagandę „Refl ektora”. Zainteresował wydawnictwem, z jednej strony, zna- ne już osoby, a z drugiej – młodych lite- ratów, którzy zaczęli się wybijać. Przez łamy „Refl ektora” przesunęły się takie Ozdobniki typografi czne w Warszawie. Drogę do tej współpracy nazwiska jak Karol Szymanowski, Wac- z pierwszego, nienumero- torowała publicystyka literacka i esei- ław Husarski, Józef Kramsztyk, Anatol wanego, zeszytu „Refl ek- styka Czesława Bobrowskiego.65 Stern, Adam Ważyk, Witold Bandurski, tora” (tu i na sąsiedniej stronie). Tadeusz Kłak: [Ten numer „Refl ek- Jan Brzękowski, Michał Szczuka, Jan Al- tora”] stanowił dzieło przede wszyst- fred Szczepański, Stanisław Młodoże- kim Bobrowskiego. Bobrowski okazał niec, Julian Przyboś i inni.68 się dla grupy i dla pisma postacią cen- Józef Zięba: Drugi numer pisma, wy- tralną, jeśli nie liczyć oczywiście Cze- dany po przeszło roku od pierwsze- chowicza, bez Bobrowskiego nie było- go (listopad 1924), nie tylko szatą ze- by „Refl ektora”, przynajmniej w takim wnętrzną wyraźnie różnił się od niego. kształcie, jaki się ostatecznie ustalił. Na jego szpaltach pojawiły się nowe na- Bobrowski dzięki swoim programo- zwiska, wśród nich znalazł się teoretyk 63 Konrad Bielski, Most..., s. 168. wym artykułom i wnikliwym recen- grupy poetyckiej „Refl ektora”, „upeł- 64 Tamże, s. 171. zjom był w tym czasie jednym z naj- nomocniony przedstawiciel Redak- 65 Tamże, s. 172. czynniejszych krytyków nowej sztuki, cji w Warszawie” — Czesław Bobrow- 66 Tadeusz Kłak, Cza- ponieważ tylko do uprawniania tej dy- ski. Dzięki niemu i zapewne szybkie- sopisma awangardy. scypliny się ograniczał. Wyznaczał on mu dojrzewaniu młodych poetów dru- Część I, 1919-1934, Wrocław–Warsza- kierunek pisma, wprowadzał je i włą- gi numer pisma stał się bardziej w de- wa–Kraków–Gdańsk czał w nurt nowatorskich działań arty- klaracjach powściągliwy i zrównowa- 1978, s. 76. stycznych. Bobrowski, studiujący wów- żony. Spokojny ton redakcyjnej wypo- 67 Konrad Bielski, czas w Warszawie, osobiście reprezen- wiedzi sugerował, że nie będzie to już Most..., s. 172. 68 Wacław Gralewski, tował środowisko „Refl ektora” w cen- jednorazowy wybryk literackich mło- Stalowa..., s. 140. trum życia literackiego kraju (w piśmie kosów, ale pismo poważne o ambicjach

218 nr 30 (2006) „Refl ektor” ogólnopolskich. Nie opowiedziano się rzę, że go wznowisz jako wolną trybunę w nim jeszcze w sposób zdecydowa- naszych opętanych myśli i trampolinę rę- ny za jakimś jednym programem arty- koduchów wyręczających się nogami”73. stycznym: „Pismo nasze nie reprezen- Kiedy Czechowicz wrócił na wakacje do tuje jakiegoś wyraźnego kierunku. Na- Lublina, włączył się osobiście w dyskusje wet w grupie poetów lubelskich, sta- związane z przygotowaniami do wydania nowiących ośrodek pisma, istnieją po- nowego „Refl ektora”. Dzięki temu, że od ważne różnice. Zresztą nie jest to pis- września 1924 został w Lublinie uczestni- mo zamkniętej grupy — przeciwnie, kiem rocznego Kursu Nauczycielskiego, dążeniem redakcji jest skupienie jak zyskał stały i codzienny kontakt z przyja- najliczniejsze poetów i literatów, prze- ciółmi z „Refl ektora”. de wszystkim młodych. Jesteśmy świa- Konrad Bielski: Przyniósł on na to in- domymi eklektykami...” Jak widać, wy- auguracyjne zebranie mnóstwo wier- powiedź ta daleko odbiega od buń- szy, lecz wybór był trudny – większość czucznej deklaracji sprzed roku. z nich była żenująco słaba. A myśmy Pismo otwierało swoje szpalty dla przecież chcieli w tym pierwszym nu- różnych orientacji i ugrupowań poety- merze wystąpić możliwie okazale. To- ckich. Chciało być organem prasowym środowisk młodych. Wobec zawiesze- nia „Zwrotnicy” skupiło na swych ła- mach przede wszystkim poetów awan- gardowych, którzy nie mieli innych możliwości druku.69 Odnotujmy jeszcze ważne zdanie zamiesz- czenie w tekście redakcyjnym „Refl ekto- ra” nr 1: „W tworzeniu […] nowego świata poetyckiego, w poszukiwaniu […] postaci też odrzuciliśmy dużo. Sądzę, że nie sztuki, która najbardziej odpowiada rytmo- było z naszej strony jakiejś omyłki lub wi naszych serc i tendencjom naszych móz- niesprawiedliwości, gdyż sam Czecho- gów, Europa dokonała już niewątpliwych wicz żadnego z tych wierszy nie umieś- trwałych zdobyczy”70. Tak więc redakcja cił później w swych zbiorach, ani na- „Refl ektora” zmierzała do „powiązania się wet nie wydrukował w czasopismach. z nową europejską sztuką lub przynajmniej Po wielu dysertacjach i naradach wy- dokładnego poznania jej oblicza”71. braliśmy wiersz pt. „zabawa”.74 Konrad Bielski: Przy tym pierwszym Wacław Gralewski: W dziale [krytyki numerze nie pokazaliśmy jeszcze zde- i ocen] zadebiutował jako krytyk Józef cydowanie awangardowego oblicz, to Czechowicz recenzją, nawiasem mó- jednak wyraźnie tendencje w tym kie- wiąc bardzo napastliwą, tomiku poe- 69 Józef Zięba, Refl ektor, runku były. [...] [W listopadzie 1924] zji Edwarda Kozikowskiego „Koniec s. 194. numer opuścił prasę – tym razem dru- Hortensji Europy”. Obok niej w tym 70 Wacław Gralewski, karnię „Sztuka”, której współwłaścicie- wznowionym numerze „Refl ektora” Stalowa..., s. 143. lem był Głowiński i która drukowała zamieszczony został jego wiersz zaba- 71 Tamże, s. 143. 72 jego wydawnictwa.72 Konrad Bielski, wa. Tak więc w dwóch kolejnych nu- Most..., s. 170, 172. Śladem tego, jak rodził się ten nowy „Re- merach ukazały się trzy pozycje Cze- 73 List do Wacława Gra- fl ektor”, jest fragment listu Czechowicza chowicza (Opowieść o papierowej ko- lewskiego w: J. Czecho- wysłanego do Gralewskiego z Włodzimie- ronie, zabawa i recenzja), które stano- wicz, Listy, s. 56. 74 rza Wołyńskiego 12 lipca 1924, w którym wią jego debiut w zakresie różnych ro- Konrad Bielski, Most..., s. 168. napisał: „Jeśli »stfożę« co, to przyślę Ci w li- dzajów twórczych – proza poetycka, 75 Wacław Gralewski, ście jako materiał do „Refl ektora”, bo wie- wiersz i krytyka.75 Stalowa..., s. 141-142. nr 30 (2006) 219 Prasa lubelska

76 Józef Zięba, „Refl ek- „Refl ektor” nr 2 ocenę „Refl ektora” przez szereg ludzi tor”, s. 194. (marzec 1925) życzliwych i kompetentnych. Nie myślę 77 Tamże, s. 174-176. Adres redakcji i administracji: ul. Kościuszki tu oczywiście o ofi cjalnej krytyce, która 8. Redaktor: Konrad Bielski, Wydawca: Wac- była skąpa i mętna, lecz o zdaniu war- ław Gralewski. Upełnomocniony przedsta- szawskich kolegów-literatów […]. Na wiciel redakcji: Czesław Bobrowski. Druk: naradzie doszliśmy zgodnie do pew- drukarnia „Sztuka”, ul. Kościuszki 8. nych zasadniczych wniosków. […] łamy Józef Zięba: [W numerze] publikują „Refl ektora” powinny przede wszystkim swoje utwory: Adam Ważyk, Jan Alfred służyć nam i naszym przyjaciołom, bli- Szczepański, Witold Wandurski i inni. skim wiekiem, a przede wszystkim sto- Obok utworów oryginalnych znalazły sunkiem do sztuki. Pozbyliśmy się na- się wiersze Guillaume’a Apollinaire’a reszcie obawy, że pisma nie będą czy- i Blaise’a Cendrarsa w przekładzie tać, skoro nie znajdą tam nazwiska po- Adama Ważyka i Jana Brzękowskie- pularnych pisarzy. Wręcz przeciwnie, go. Zamiast buńczucznie brzmiących nowe nazwiska, nowi ludzie i nowe manifestów pojawiły się dwa artyku- utwory – wzbudzą zainteresowanie ły: S. K. Gackiego Punkt wejścia nowej i spowodują powodzenie. […] Takie sztuki i M. Szczuki Czego chce „Blok”. były wytyczne, które najdokładniej zo- Artykuły te uzupełniała „Kronika lite- stały następnie zrealizowane. Dodać racka”, odnotowująca ważniejsze wy- należy, że trud, by naszym poczyna- darzenia i wydawnictwa awangardowe. niom dać właściwy podkład teoretycz- […] Pismo ozdobiły dwa drzeworyty ny, wziął na siebie Bobrowski. My, po- Kulisiewicza.76 zostali, przyrzekliśmy z kolei dostar- Przygotowania do wydania drugiego nu- czyć najlepsze swe utwory. meru „Refl ektora” trwały od grudnia 1924. Wszystkie te narady odbyły się oczy- Najlepiej opowie o nich Konrad Bielski: wiście w gościnnym lokalu „Expres- Konrad Bielski: Na święta [Boże Na- su Lubelskiego” w pokoju redaktora Reklama „Refl ektora” rodzenie 1924] [...] postanowiliśmy od- naczelnego Gralewskiego, który był z „Przeglądu Lubelsko- -Kresowego” nr 6, marzec być walną naradę nad dalszymi losami członkiem naszej grupy i współredak- 1925. Pismo w zbiorach pisma, a w szczególności nad obliczem torem „Refl ektora”. Tam więc w godzi- WBP im. H. Łopacińskiego. numeru drugiego. Mieliśmy już za sobą nach wieczornych zbierali się wszyscy „refl ektorzyści” in corpore, ba, gdyby tylko oni. Przychodzili również ludzie z nami zaprzyjaźnieni, a nawet liczni kibice. A że to całe towarzystwo pełne było zawsze różnorodnych pomysłów, wspaniałych koncepcji i dyskusyjnych problemów – gwar i zgiełk panował tam nieopisany.77 W tym czasie [1925] żyliśmy wza- jemnie ze sobą bardzo blisko. Spoty- kaliśmy się codziennie. Te spotkania wypełnione były rozmowami o spra- wach najbardziej nas obchodzących, tych codziennych i tych od święta. [...] Omawialiśmy przeczytane książki, dys- kutowali przeróżne problemy, a przede wszystkim czytaliśmy sobie nawzajem nasze płody. […] Dyskusje nasze naj-

220 nr 30 (2006) „Refl ektor” częściej prowadziliśmy u „Rutka”. […] Przełom poetycki Czechowicza Kto tam przy tym naszym stoliku nie (1925) przesiadywał.78 W życiu Czechowicza można wskazać mo- Po tych naradach kształt drugiego numeru ment, w którym nagle z młodego człowieka „Refl ektora” stawał się coraz wyraźniejszy: piszącego wiersze stał się dojrzałym poetą, Konrad Bielski: Przede wszystkim jakiego znamy. sami członkowie grupy nie poskąpili Konrad Bielski: Już w drugim nume- dobrego i nowego materiału. [...] Nie rze „Refl ektora” Czechowicz jest inny, zawiedli nas warszawscy przyjaciele. a w trzecim znajdują się wiersze, któ- [...] Ważyk umieścił wiersz oryginalny re śmiało można nazwać szczytowymi [...] i przekłady. Te przekłady [...] mia- osiągnięciami jego poezji.82 ły swoją wymowę. Reprezentowały Dokumentacją tego „przełomu poetyckie- one dwóch poetów francuskich, którzy go” jest kolejność publikowanych przez podówczas na nas wszystkich wielkie niego wierszy, ale bardziej intrygujących zrobili wrażenie i pod których wpły- i szczegółowych informacji dostarcza nam wem nie jeden z nas przez czas dłuższy analiza wspomnień jego przyjaciół. Prze- pozostawał. Byli to Guillaume Apolli- śledźmy krok po kroku, skąd się wziął i jak naire i Blaise Cendrars.79 przebiegała ta przemiana. Świadomi wartości tego numeru W czasie prac nad numerem drugim „Re- przystąpiliśmy dosyć energicznie do fl ektora” w styczniu i lutym 1925 roku, jak jego propagandy i reklamy. [...] doo- wspomina Bielski, „członkowie grupy nie koła „Refl ektora” robił się ruch, za- poskąpili dobrego i nowego materiału. [...] częto o nas mówić i to w poważnych Nie było kłopotu, co dać z naszych własnych kołach literackich. Wprawdzie kryty- utworów. Czechowicz przyniósł wiersz pra- ka, ta stołeczna oczywiście, była nadal wie programowy [...] – nawet z odpowied- bardzo powściągliwa – wiemy jak to nim tytułem: Wyznanie”. 83 trudno było złamać opór, jaki spotykał Wiersz ten ukazał się na 45. stronie „Re- rzeczy nowe i spoza koterii – to jed- fl ektora” nr 2 – po raz pierwszy poeta opub- nak nazwa naszego pisma, nasze na- likował swój wiersz bez znaków interpunk- zwiska przestały być w kołach litera- cyjnych, ale jeszcze z zachowaniem dużych ckich obce.80 liter. Wnikliwie zinterpretował ten wiersz Tadeusz Kłak: Drogą ku górze jest Tadeusz Kłak, cytując jego początek: ostatni numer „Refl ektora”, oznaczony Numer [„Refl ektora”] z marca 1925 r. jako nr 3, a w rzeczywistości czwar- Przynosi niemal programowy utwór ty. Nurty i działy pisma przedtem już Czechowicza Wyznanie [...], oto jego zaznaczone, tu uzyskują znaczne po- początek: głębienie i rozszerzenie przybywają znowu dalsze wybitne nazwiska: Mło- Nie oderwę się od gwiazd i nocy dożeńca, Przybosia i Brzękowskiego. gore ulic sto mil Nowe utwory drukuje Stern, pojawia- olbrzymie koła hurgocą jak blacha ją się dalsze przekłady: Apollinaire, Ja- wije się wstęga – świata fi lm cob i Cocteau. Czechowicz opubliko- Nie oderwę się od gwiazd i nocy 78 wał w tym numerze aż trzy wiersze, co Sława potęgi i ruchu mknie po ziarnistym asfalcie Tamże, s. 190-192. 79 Tamże, s. 178. do pewnego stopnia dokumentowało Mijamy się jak pociągi 80 Tamże, s. 179. jego zaznaczający się prymat w grupie. Szyny równoległe szyny zapalcie 81 Tadeusz Kłak, W krę- Wśród owych trzech utworów znajdzie niech nie będzie nieustannej rozłąki gu „Refl ektora”, „Kame- się Na wsi; to już „prawdziwy” Czecho- na” 1961, nr 19, s. 9. 82 Konrad Bielski, wicz, to wysokość, którą nie za każdym Wprawdzie nic tu jeszcze z tych rze- Most..., s. 169. razem poeta przechodzi.81 czy, po których bez namysłu rozpo- 83 Tamże, s. 178. nr 30 (2006) 221 Prasa lubelska

znajemy pióro Czechowicza, ale cy- nie pamięta. I tak to przecież nieważne. tat tym ciekawszy. Ukazuje bowiem Ważną jest rzeczą, że się wysunęło coś, punkt wyjścia poety, jego wcześniej- jakaś nitka, którą chwycił i zaczął ciąg- szy etap. W tym wierszu jest on jesz- nąć. Taki mu obraz kojarzeniowy nasu- cze najczystszym poetą nowej sztuki nął się. Bał się, że nitka pęknie, ale nie w kształcie postulowanym przez ów- pękała. Była mocna i dała się ciągnąć. czesnych teoretyków. Tryumfuje tutaj Gdy wreszcie poczuł, że mu się nie wy- spojrzenie urbanisty, świat wyrażany mknie, że można ją owinąć dookoła pal- jest tylko poprzez realia miasta no- ca, wtedy uspokoił się, siadł do stołu i za- woczesnego i elementy współczes- czął pisać. [...] nej cywilizacji. No i ten „świata fi lm” Czechowicz mówił trochę zmęczo- – papierek lakmusowy dla poetów nym głosem (bo całą noc nie spał), jak awangardowych tamtego okresu. Film czytał wiersze i jak stały się zapłonem, bowiem był synonimem dynamiki, który wywołał eksplozję podniecenia, tempa, skrótu, intensywności przeży- i jak ją zamortyzował w dwóch napisa- cia, brutalnej obserwacji życia, a o to nych wierszach.85 właśnie nowej sztuce chodziło.84 Przyjaciel starał się na różne sposoby zrozu- W pierwotnej wersji utwór ten najprawdo- mieć przemianę Czechowicza: podobniej zawierał znaki przystankowe. Wacław Gralewski: Nie jestem pe- Jak doszło do ich usunięcia przez Czechowi- wien, w jakim stopniu proces przeisto- cza – w dalszej części tekstu. czenia twórczego i zerwania młodo- W połowie lutego 1925, a więc również polskiej pępowiny był świadomy. Cze- w czasie prac nad numerem drugim „Refl ek- chowicz zdawał sobie sprawę, że otwo- tora”, do redakcji przyszła przesyłka od Ada- rzyła mu się jakaś inna, nowa klapka ma Ważyka z maszynopisami jego tłumaczeń w mózgu i z głębi zaczęły wydobywać wierszy Apollinaire’a – wziął je do przejrzenia się obce mu dotąd kojarzenia. Niby te Czechowicz. To właśnie po ich przeczytaniu same, a jednak inne i inaczej wyrażone, doznał swego rodzaju olśnienia poetyckiego. niby swoje własne, a jednak nie tak uło- Wacław Gralewski: Wieczorem po- żone jak dotąd się układały. [...] przedniego dnia [w tekście brak danych, To były narodziny nowego Cze cho- co to był za dzień] czytał nadesłane do wicza, tego, który miał trwać, rozwi- „Refl ektora” wiersze Apollinaire’a, tłu- jać się i wypowiadać w swoisty spo- maczone przez Adama Ważyka: Wi- sób swoistą treść. Po wybuchu zjawia nogrodnik szampański (wydrukowa- się osłabienie i potrzeba odpoczynku. ny w drugim numerze) i Westchnie- I ta potrzeba wykojarzyła się i wysub- nia kanoniera z Dakar (przeznaczony limowała w sielankowy pozornie wier- do trzeciego numeru). […] [Czecho- sza Na wsi: wicz] Czytał i porównywał, ale jeszcze było to czynienie zestawień porówny- Księżyc idzie srebrne chusty prać walnych, jak to robi każdy piszący. Do- świerszczyki świergocą w stogach piero Westchnienia kanoniera stały się czegóż się bać 86. uderzeniem i wstrząsem. Początkowo zjawiało się silne podnie- Istnieją pewne przesłanki, aby precyzyjnie cenie, takie jakie rodzi się, gdy zniena- określić datę tego wydarzenia: miało ono cka spotyka się kogoś, kogo spotkać się miejsce najprawdopodobniej z 15 (niedzie- 84 Tadeusz Kłak, W krę- chciało, ale o którym wiedziało się nie- la) na 16 lutego 1925. W liście do Gralew- gu „Refl ektora”, s. 9. wiele. Podniecenie ogarnęło poetę cał- skiego wysłanym z Włodzimierza Wołyń- 85 Wacław Gralewski, Stalowa..., s. 147-148. kowicie. Czytał i chodził po pokoiku. skiego 22 lutego 1926 (a więc prawie rok 86 Tamże, s. 146-149. Siadał, wstawał i znów czytał. Ile razy, później) Czechowicz napisał:

222 nr 30 (2006) „Refl ektor”

Jeśli pytasz o noc z 15 na 16 lutego 1925 r., nim zapoznanie z Apollinairem. [...] Od „Refl ektor” nr 2, marzec to niestety żadnej odpowiedzi dać Ci nie tej chwili, gdy Czechowicz znalazł włas- 1925. mogę – po prostu nie pamiętam.87 ny ton, [...] nie obniżył już nigdy swego Nie wiadomo, o co Gralewski pytał Czecho- lotu.88 wicza, ale biorąc pod uwagę zbieżność dat Mamy tu wymienione już pięć wierszy, któ- i fakt, że najwidoczniej chodziło mu o ja- re w różny sposób dotyczą przełomowego kieś ważne wydarzenie, list ten świadczy, że momentu: Wyznanie, Koniec rewolucji, Prze- mógł szukać wytłumaczenia „poetyckiego miany (Śmierć), Na wsi i Front. Spróbujmy olśnienia”, jakie rok wcześniej przeżył poe- ułożyć je w kolejnośći chronologicznej. ta. Być może, zgodnie ze swoimi zaintere- Pierwszym z serii „przełomowych” było Wy- sowaniami parapsychicznymi, zbudował na znanie. Powstało jednak przed właściwym ten temat jakąś teorię. O tym, że przyjacie- przełomem jako jego zapowiedź, zgodnie le dobrze zapamiętali przemianę Czechowi- z zacytowanymi wyżej słowami Bielskiego, iż cza i że była ona dla nich intrygującym zda- „od dłuższego czasu stała konsumpcja nowej rzeniem, świadczy również opowieść Kon- poezji zmieniła jego [Czechowicza] dotych- rada Bielskiego: czasowe odczuwania”. Taką interpretację po- To, co pewnego dnia pokazał nam Cze- twierdzają słowa Wacława Gralewskiego: chowicz, było olśnieniem, wprowadziło Wiersz Wyznanie jest szarpnięciem. nas nie tylko w zachwyt, ale i w zdumie- Zerwaniem kontaktu z przeszłością nie [...]. Tego [...] wieczoru, gdy nam od- młodopolską i inną są wiersze Koniec czytywał cienkim głosikiem swoje nowe rewolucji i Na wsi.89 wiersze – czytał je niewyraźnie – po- Wyznanie zostało jednak wydrukowane czuliśmy od razu wiew poezji wielkiej. w drugim numerze „Refl ektora” jako pierw- Zrozumieliśmy, że ten nasz przyjaciel szy wiersz tuż po przełomie. Powstaje więc sięgnął szczytów [...]. Wśród tych wier- pytanie, czy nosi jego ślady? Był to pierwszy szy były przecież Przemiany, noszące wiersz Czechowicza bez znaków interpunk- podówczas tytuł Śmierć, no i Na wsi. [...] cyjnych (choć jeszcze z dużymi literami), Te nowe wiersze były dla mnie absolut- więc być może to właśnie po zetknięciu się ną niespodzianką. Rozmawiałem póź- z tłumaczeniami wierszy Apollinaire’a Cze- niej z Czechowiczem na ten temat. Py- chowicz postanowił usunąć wszystkie zna- tałem, jak to się stało, jaką drogą do tego ki interpunkcyjne ze Wyznania? Jeśli tak, 87 List do Wacława Gra- doszedł. [...] Mówił tylko, że od dłuższe- zrobiłby dokładnie to samo, co trzynaście lewskiego w: J. Czecho- go czasu stała konsumpcja nowej poe- lat wcześniej uczynił poeta francuski, który wicz, Listy, s. 68. 88 Konrad Bielski, zji zmieniła jego dotychczasowe odczu- w listopadzie 1912 roku opublikował wiersz Most..., s. 190-191 wania. Największe wrażenie zrobiło na Vendèmiaire, będący jego pierwszym utwo- 89 Tamże, s. 146. nr 30 (2006) 223 Prasa lubelska

Ale przecież na wieczorze nie robi się cudów, a zresztą chodziło Ci zapewne o to, żeby mieć duży wybór.90 Wspomniany wyżej przez Czechowicza wie- czór, to zapewne wieczór autorski poetów „Refl ektora”, który odbył się 28 marca 1925 w Sali Teatru Muzycznego. Na tym wieczo- rze Bobrowski wygłosił tekst pt. Nowa sztu- ka i grupa „Refl ektora”. Konrad Bielski: Postanowiliśmy […] urządzić kilka wieczorów autorskich, by spopularyzować nasze pismo i bez- pośrednio spotkać się z czytelnikami. W wieczorze urządzonym w Lublinie [28.03.1925] wzięli udział: Bocheński, Czechowicz, Jaworski, Gralewski i ja. Bobrowski przygotował solidne słowo wstępne. Wynajęliśmy najlepszą salę w Lublinie – Towarzystwa Muzyczne- go. Aby nadać wieczorowi charakter specjalnie uroczysty postanowiliśmy wystąpić we frakach. Tak jak soliści na wieczorowych koncertach. Impreza miała dobrą reklamę. […] Toteż sala zapełniła się w trzech czwartych, co można było uznać za sukces, bo nawet na atrakcyjnych koncertach rzadko by- Tadeusz Kulisiewicz, gra- rem poetyckim pozbawionym znaków przy- wał komplet.91 fi ka bez tytułu, „Refl ek- stankowych. Również w innych wierszach Wspomniane przez Czechowicza utwory tor” nr 3, maj 1925. Ze drukujących się właśnie wtedy Alkoholi poe- to najprawdopodobniej znane pod póź- zbiorów Muzeum Litera- ta usuwa znaki przystankowe. niejszymi tytułami wiersze Więzień miłości ckiego im. J. Czechowi- cza (Mu zeum Lubelskie Następnymi w kolejności wierszami, już i Front, które ukazały się w tomie Kamień. Po w Lublinie). po przełomie poetyckim, są Koniec rewolucji Wyznaniu oraz Końcu rewolucji, Na wsi i Prze- i Na wsi, wydrukowane w kolejnym, trzecim mianach (pierwotny tytuł Śmierć) – przeczy- 90 List do Wacława numerze „Refl ektora” oraz (według relacji tanych przyjaciołom zaraz po „przemianie Gralewskiego w: J. Cze- Bielskiego) Przemiany, które ukazały się do- poetyckiej” – byłyby to więc kolejne wiersze chowicz, Listy, s. 59. piero w tomiku Kamień. powstałe już w nowej, „czechowiczowskiej” W cytowanej wypowie- Śladem tego, co dalej działo się z twórczoś- poetyce. Na zakończenie tego wątku warto dzi Czechowicz miał na myśli, że przy wyborze cią Czechowicza po przełomie poetyckim poświęcić parę słów jej Apollinaire’owskim wierszy do wieczoru w jego twórczości, jest list wysłany do Gralew- korzeniom: poetyckiego nie stosuje skiego z Włodzimierza Wołyńskiego 8 marca Tadeusz Kłak: Francuski poeta budził zbyt surowych rygorów 1925 (a więc w niecały miesiąc później): zainteresowanie [Czechowicza] szcze- jakości, więc nawet gólne dzięki przeżyciom wojennym, ja- wiersze gorzej oceniane Jestem na drodze do popełnienia no- przez autora mogą się wego wiersza. Nie wiem, jakie jest kie autor Alkoholi zaświadczył w swo- przydać. Twoje zdanie co do tych, które Ci ich wierszach. Aby się o tym przekonać 91 Konrad Bielski, wysłałem; możliwe, ze przyjmiesz je wystarczy przeczytać Front, utwór jak- Most..., s. 176. że Apollinaire’owski.92 92 Tadeusz Kłak, Cze- ozięble. Mniejsza z tym. Sam wiem, chowicz –mity i magia, że oprócz Miłości wszystkie są słabe. W Więzieniu miłości wprowadził Czechowicz Kraków 1973, s. 207. Może jeszcze Okopy ujdą od biedy. specjalne rozwiązanie grafi czne kończące-

224 nr 30 (2006) „Refl ektor” go wiersz zdania: „wieczności chcę bez dna bliski kontakt, który wkrótce się prze- 93 Kaligram to zabieg bez dna”, które było świadomym nawiąza- kształcił w serdeczną przyjaźń. Stał grafi czny polegający 93 na ułożeniu słów wy- niem do kaligramów stosowanych przez się towarzyszem wszystkich naszych powiedzi (np. linijek Apollinaire’a (np. w zbiorze Kaligramy). prac i poczynań, uczestnikiem dysku- wiersza) w taki sposób, Konsekwencji zafascynowania Czechowi- sji i sporów i niezrównanym kompa- aby samym swoim cza poezją Apollinaire’a możemy znaleźć nem w przeróżnych szaleństwach. Ży- układem (wyglądem) wyrażały dodatkowe więcej. Jedną z nich była kolumna literacka cie miał błyskotliwe i efektowne, moż- znaczenia związane poświęcona temu poecie przygotowana na by na ten temat napisać pasjonującą z tematem wypowiedzi przez Czechowicza na jesieni 1930 w „Zie- książkę. Był indywidualnością nieco- (w najprostszej formie mi Lubelskiej” (był wtedy jej redaktorem). dzienną, zwracał uwagę i wyróżniał się poprzez nawiązanie do sylwetki osoby, przed- W roku 1933, już podczas pobytu w Warsza- z otoczenia. [...] miotu itp.). Zabieg ten wie, Czechowicz planował założenie pod Spotykaliśmy się często, był okres, że znany jest od starożyt- fi rmą Związku Literatów w Lublinie nowego nawet codziennie. Oblegaliśmy stolik ności (np. w kaligrafi i miesięcznika pt. „Strefa”. Jego tytuł przejął wraz z licznym gronem kolegów w ka- arabskiej). W Polsce z poematu Apollinaire’a. Chodziło o pod- wiarniach i knajpach i bez końca toczy- jego prekursorem we współczesnej poezji był kreślenie awangardowego charakteru pis- ły się biesiady lub zażarte spory. Grę- Czechowicz. ma. Czechowicz przetłumaczył również dziński był niezawodny, potrafi ł zawsze 94 Ireneusz J. Kamiński, kilka wierszy tego francuskiego poety. wprowadzić temat ożywczy i podeks- Życie artystyczne..., Jako ciekawostkę można potraktować cytować najbardziej opornych. Dow- s. 220. 95 Konrad Bielski, fakt, że jeszcze dwa lata wcześniej Czecho- cipny, inteligentny, cyniczny – zawsze Most..., s. 179-180, 187. wicz mógłby uznać takie inspiracje za po- atakujący uświęcone prawdy, zmienia- wód do wstydu: jący przekonania na poczekaniu – dziś Ireneusz J. Kamiński: [Uznany] za z całą mocą bronił tej tezy, którą dnia wyróżniającą się postać tzw. drugiej następnego z niebywałą energią zwal- Tadeusz Kulisiewicz, drze- awangardy literackiej w Polsce, jesz- czał – miał w sobie coś z diabła. Oczy- woryt bez tytułu, „Refl ek- cze w „Refl ektorze” z 1923 roku […] wiście tego współczesnego diabła – in- tor” nr 3, maj 1925. Ze 95 zbiorów Muzeum Litera- pokpiwał sobie z mody na importo- telektualisty. ckiego im. J. Czechowi- wane nowinki. Podczas choroby, kiedy Józef Zięba: Ten 3 (4), wydany w maju cza (Muzeum Lubelskie „śni mu się obłęd”, bohater Opowieści 1925 roku, numer „Refl ektora” był w Lublinie). o papierowej koronie, alter ego poety, tak odpowiada pięknej Helenie na jej wyznanie, iż lubi muzykę Skriabina i Szymanowskiego: – Słowem, uwielbia pani świeże transporty, prosto z pary- skiej kuźni reklam artystycznych…94 „Refl ektor” nr 3 (maj 1925) Warto odnotować jako symptom rozwoju środowiska skupionego wokół „Refl ektora”, że przed ukazaniem się kolejnego numeru pisma w zespole redaktorskim pojawiła się nowa ważna postać, jednen z bohaterów wiersza Czechowicza We czterech (obok sa- mego poety, Bielskiego i Gralewskiego): Konrad Bielski: Szykowaliśmy numer trzeci [wiosna 1925]. Wtedy na bruku Lublina pojawił się Stanisław Grędziń- ski. Bardzo prędko nawiązał z nami nr 30 (2006) 225

„Refl ektor” bez wątpienia szczytowym osiągnię- nie jak osławiony Tram w popszek uli- Na sąsiednie stronie: ciem redakcji. Z powodzeniem móg- cy Jerzego Jankowskiego. W książce tej okładka trzeciego nume- łby się zmierzyć z najwybitniejszymi ze względów grafi cznych wyrugowa- ru „Refl ektora”. Ze zbiorów Muzeum Literackiego im. periodykami awangardowymi z tego no znaki pisarskie, co było swego ro- J. Czechowicza (Muzeum okresu. Uzupełniające pismo artykuły dzaju rewolucją w typografi cznych sto- Lubelskie w Lublinie). Czesława Bobrowskiego przez swą doj- sunkach lubelskich. Okładkę Kamienia rzałość mogły się równać z publicysty- projektował autor książki.99 ką „Zwrotnicy” czy „Almanachu Nowej Konrad Bielski: Ten „Refl ektor” przy- Sztuki”.96 jęty był bardzo dobrze, szczególnie Autorstwo okładki numeru budzi wątpli- w kołach młodzieży literackiej zaczę- wości. Według redaktorów opracowania to już o nas mówić i z nami się liczyć. Jan Wydra 1902-1937 „również Wydra wy- Najlepszym tego dowodem był pokaź- konał ostatnią okładkę do nr 3 »Refl ekto- ny plik korespondencji z różnych stron ra«. Wzorem poprzedniego roku całość zo- Polski, a nawet zza granicy, z wyrazami stała zaprojektowana tylko literami i cyfra- zainteresowania i uznania.100 mi”97. Jednak Ireneusz Kamiński w książce Redaktorzy „Refl ektora” od początku przy- Życie artystyczne w Lublinie 1901-1926 wiązywali dużą wagę do jego reklamy i upo- wskazuje na innego autora: „Okładkę wszechnienia tytułu. Oprócz wspomnianych [nr 3 „Refl ektora”] zaprojektował Michał już wieczorów autorskich, dawano ogłosze- Ziółkowski, młody nauczyciel lubelski, nia o ukazywaniu się nowych numerów do poświadczając niejaką znajomość nowej, prasy literackiej (np. w „Wiadomościach wykreowanej właśnie przez awangardę Literackich”) i do dzienników, zwracano […] polskiej grafi ki prasowej, będącej ra- się w specjalnych listach do potencjalnych dykalnym przeciwieństwem wszelkich od- mecenasów, sięgano też do bardziej nowo- mian secesji”98. czesnych form zdobywania czytelnika Potwierdza to w „Ziemi Lubelskiej” autor Konrad Bielski: Na koniec puściliśmy podpisany inicjałem „B.” – najprawdopo- pomysłowe ulotki. Były to fragmenty dobniej sam Czechowicz: „Refl ektora”, zawierające nasze przebo- Tegoż roku 1924 zaczął w listopadzie jowe wiersze, wydrukowane na różno- wychodzić „Refl ektor”. Organ gru- kolorowym papierze. Oprócz poezji był py poetyckiej lubelskiej, zainicjowany tam tekst reklamowy, gdzie na samym przez Wacława Gralewskiego. Pierw- froncie fi gurował olbrzymi anons: szy numer tego miesięcznika wyglądał „Szukamy Mecenasa”. Ulotki te były tylko przyzwoicie, drugi miał już włas- rozdawane w teatrze, kinach itd.101 96 Józef Zięba, „Refl ek- ne oblicze, przemyślany układ grafi cz- Formą autoreklamy była też notatka Cze- tor”, s. 194. ny, dobrane czcionki, ładny matowy pa- chowicza, o której wspomina Tadeusz Kłak: 97 Jan Wydra 1902- pier. Trzeci numer ozdobiony białonie- „Refl ektor” był omawiany w prasie ca- 1937…, s. 18. bieską okładką M. Ziółkowskiego i trze- łego kraju, co więcej, sami twórcy pisma 98 Ireneusz J. Kamiński, Życie artystyczne..., ma drzeworytami Kulisiewicza stano- zdawali sobie wtedy sprawę z własnych s. 223. wił krok naprzód w rozwoju grafi cznym osiągnięć. Świadczy o tym notatka ukry- 99 Źródło: NN. Jest to druczków lubelskich i to krok stosun- tego pod kryptonimem Czechowicza, tekst notki prasowej kowo duży. który o ostatnim [trzecim numerowa- O stronie grafi cznej Przytoczony fragment pokazuje również, nym] numerze „Refl ektora” pisał: wydawnictw lubelskich („Ziemia Lubelska”?) jak ważna była dla Czechowicza grafi czna Każda strona tego arcyciekawego nume- podpisanej „B.”, której strona wydawnictw. Autor pisze dalej: ru przynosi rzeczy bezwzględnie nowe i arty- autorem jest najpraw- Grupa „Refl ektor” wydała wiersze Cze- stycznie skończone. W pismach warszawskich, dopodobniej Józef chowicza p.t. Kamień. Była to książka lwowskich i krakowskich już ukazały się przy- Czechowicz. 100 Konrad Bielski, dużego, kwadratowego formatu, odbi- chylne recenzje o trzecim numerze „Refl ekto- Most..., s. 192. ta na grubym, szarym papierze, podob- ra”, „Głos Narodu”, pismo prowadzące dział kry- 101 Tamże, s. 179. nr 30 (2006) 227 Prasa lubelska

Na sąsiedniej stronie: tyczny bardzo solidnie, przyjął ten numer en- wić”107. Ale jesienią 1925 było już jasne, że okładka debiutanckiego tuzjastycznie.102 „Refl ektor” wychodzić nie będzie. tomiku Czechowicza wy- Podobnych ocen w ówczesnych Konrad Bielski: Tę smutną wiado- danego w ramach „Biblio- teki »Refl ektora«”. Ze zbio- dziennikach można spotkać więcej. mość zakomunikował nam Gralew- rów WBP im. H. Łopaciń- „Refl ektor” sytuowany był na skrzydle ski. Oświadczył, że wyczerpał wszelkie skiego. sztuki radykalnej i nowatorskiej, wpi- możliwe środki fi nansowe i na razie nie sywany w cały ówczesny kontekst, wy- ma żadnych widoków na kontynuowa- mieniany na równi z innymi czasopis- nie tak świetnie rozpoczętej pracy. [...] mami nowej sztuki.103 wtedy właśnie zawiązała się jeszcze ści- Józef Zięba: Niestety, był to już ostat- ślej więź między nami i ożywiła aktyw- ni numer „Refl ektora”. Jego wydawca, ność naszej grupy. Przejawiała się ona Wacław Gralewski, tak się zadłużył, w wieloraki sposób. Przede wszystkim że nie mógł już ryzykować fi nansowa- przez wydawnictwa.108 nia następnego numeru. Osiągnąwszy Wacław Gralewski: Rzuciłem pomysł, punkt kulminacyjny, pismo upadło.104 aby wydać wspólny tomik poezji pt. Tadeusz Kłak: W chwili, kiedy „Re- Sztafeta. Każdy z czterech poetów na- fl ektor” zaczął określać wyraźniej swo- pisałby trzy wiersze na te same tema- je oblicze i znajdował się na linii stale ty – Miłość, Śmierć, Legenda. Byłby to wznoszącej, nastąpił jego upadek. Upa- jakby turniej poetycki bez fi nału i roz- dek pisma, a nie zaprzestanie działal- dania nagród, ale który stałby się doku- ności grupy. Pismo przestało istnieć mentem ilustrującym. Na tle tego to- wskutek braku funduszów. „Na losie miku zarysowałby się wyraźnie charak- wszystkich pism literackich tego okre- ter grupy i poszczególnych poetów. To- su w Polsce zaciążyła ta sama niedo- mik miał być przygotowany bibliofi lsko moga. Umierały one nie śmiercią ar- i zaopatrzony w oryginalne drzewory- tystyczną, lecz ekonomiczną” – pisał ty, wyrażające plastycznie sens tema- Wacław Gralewski. […] »Refl ektor« był tyczny utworów. […] Pozostała smuga także jednym z pierwszych przykła- cienia – żal, że to się nie stało. Dziś ten dów literackiego pisma »prowincjonal- tomik byłby nieocenionym dokumen- nego«, które nie bez powodzenia sta- tem literackim, bardziej wyrazistym rało się uzyskać rangę ogólnopolską. niż wspominki ponad czasem i w kręgu 102 „R. H.”, Nr 3 »Refl ek- Co więcej – »Refl ektor« deklarował się kominka.109 tora«, „Express Lubel- jako pismo awangardowe, a takie pisma Konrad Bielski: Ukoronowaniem na- ski”, 2 czerwca 1925. w dwudziestoleciu międzywojennym szej wspólnej twórczości, widomym 103 Tadeusz Kłak, Cza- sopisma awangardy..., powstawały zazwyczaj z dala od stoli- znakiem dalszego istnienia naszej gru- s. 84. cy. Także więc pod tym względem „Re- py i jej manifestem poetyckim miała 104 Józef Zięba, „Refl ek- fl ektor” należał do czasopism prekur- być książka zbiorowa pt. Sztafeta. Po- tor”, s. 194. 105 sorskich i stanowił jeden z wzorów dla mysł ten poddał Gralewski, a wszyst- Tadeusz Kłak, Cza- 105 sopisma awangardy..., późniejszych formacji awangardy”. kim nam bardzo się podobał. Koncep- s. 88-89. Konrad Bielski: Po wyjściu trzecie- cja polegała na tym, że każdy z nas miał 106 Konrad Bielski, go numeru „Refl ektora”, które wypadło napisać trzy wiersze pt.: Miłość, Śmierć, Most..., s. 192. pod koniec wiosny [maj 1925] – prze- Legenda. [...] Ale nie wyszło – jak i wie- 107 List do Konrada Bielskiego, w: J. Cze- rwaliśmy na czas letni wydawanie pis- le innych naszych wspólnych poczynań chowicz, Listy, s. 62. ma. Wszyscy wtedy wierzyli, że jesienią [...]. Potem się już rozjechaliśmy, dzia- 108 Konrad Bielski, wznowimy nasze prace.106 łalność naszej grupy uległa zawiesze- Most..., s. 194. Jeszcze w liście do Konrada Bielskiego wy- niu [...].110 109 Wacław Gralewski, słanym z Brodów 16 lipca 1925 Czecho- Wacław Gralewski: Historia „Refl ek- Stalowa..., s. 150-151. 110 Konrad Bielski, wicz napisał: „Na razie nabieram sił i rozma- tora” nie zakończyła się po wydaniu kil- Most..., s. 197. chu do prozy, którą chcę »Refl ektor« zadzi- ku numerów pisma. Wspólnota poety-

228 nr 30 (2006)

Prasa lubelska

cka kilku ludzi z nim związanych była Pół roku później Czechowicz nie ma już złu- źródłem wielu jeszcze poczynań. Do dzeń co do perspektyw wydawania pisma nich należy wydanie Kamienia Józefa i w liście do Nikodema Kłosowskiego z Lub- Czechowicza i Parabol Stanisława Grę- lina, 20 października 1930, tak pisze o pla- dzińskiego.111 nach związanych z biblioteką „Refl ektora”: Józef Zięba: W rok po zawieszeniu Co do Refl ektora – umarł i pogrzebion. pisma pod fi rmą „Biblioteki Refl ekto- Żyje natomiast „Biblioteka Refl ektora”. ra” ukazał się tomik wierszy Stanisława Jako numer 1 wyszły Parabole St. Grę- Grędzińskiego pt. Parabole, a w dwa dzińskiego (wyczerpane, numer 2 sta- lata — debiut Józefa Czechowicza: Ka- nowił mój Kamień, numer 3 drukuje mień. Obydwa te tomy utrwaliły w krę- się. Będzie to 1-arkuszowy zeszyt z 6- gach literackich pamięć pisma i grupy oma moimi wierszami i 6-oma Kon- „Refl ektora”.112 rada Bielskiego (tytuł: Ballada z tam- Konrad Bielski: [Grędziński] postano- tej strony). W przygotowaniu tom Biel- wił [...] „wybrać swoje najlepsze wier- skiego Whisky i krew.117 sze, które się złożą na samodzielny to- Mimo zawieszenia pisma, grupa „Refl ek- mik; miał on rozpocząć wydawnictwo tora” istniała więc dalej. Obok wspólnych „Biblioteki Refl ektora” i kontynuo- planów wydawniczych i wydawnictw, kon- wać żywe tradycje naszego pisma. [...] tynuowała praktykę publicznych spotkań był to pierwszy tom zapoczątkowanej poetyckich i wciąż była obecna w kultural- „Biblioteki Refl ektora” – tytuł: Para- nym krajobrazie miasta. bole. […] [Czechowicz] pisał wytrwa- Konrad Bielski: Drugą formą naszego le i wciąż na tym samym poziomie. Po działania [obok publikacji „Refl ekto- trochu z tych poezji zaczął się kształto- ra”] były urządzane wieczory autorskie wać zbiorek.113 i inne publiczne wystąpienia – wszyst- Tuż przed wydaniem tomiku Kamień Czecho- kie pod znakiem „Refl ektora”. Przypo- wicz radził się przyjaciół, gdzie go wydać: minam sobie na przykład akademię Konrad Bielski: Co do tego [...] punk- żałobną, jaką urządziliśmy z powo- 111 Wacław Gralewski, tu nie było żadnych wątpliwości. Poe- du śmierci Jana Kasprowicza [14 mar- Stalowa..., s. 187. zje, które zrodziły się, że tak powiem, ca 1926]. Zależało nam wtedy na tym, 112 Józef Zięba, „Refl ek- tor”, s. 194-195. w blasku „Refl ektora”, jego znakiem aby podkreślić, że my młodzi poeci re- 113 Konrad Bielski, miały być przypieczętowane. Tak zde- prezentujemy kierunek awangardowy, Most..., s. 194-195. cydował przede wszystkim sam Cze- potrafi my uczcić starszych, których pi- 114 Tamże, s. 195-196. chowicz. Miał to być rozpoczęty przez sarstwo pod względem formy i treści 115 Była to jedna z trzech Szopek politycznych Grędzińskiego dalszy ciąg naszego było nie tylko odrębne od naszego, ale »Refl ektora«”. Miały wydawnictwa „Biblioteka Refl ektora”. wręcz antagonistyczne. Właśnie poeci one formę teatrzyków Obiecywaliśmy sobie wydać szereg to- „Refl ektora” pierwsi i jedyni w Lublinie kukiełkowych wysta- mów pod tym znakiem.114 oddali hołd zmarłemu.118 wianych w Teatrze Miejskim. Jej animato- Wydaje się, że jeszcze kilka lat po zawiesze- Na wspomnianym wieczorze „Refl ektora” rami byli Jan Arnsztajn niu pisma, część twórców „Refl ektora” miała wiersze Kasprowicza „recytowała Janka i Konrad Bielski. Ostat- wciąż nadzieję na jego wznowienie. Jeszcze Zagrabska. [...] Niezwykle piękna brunet- nia z nich ukazała się 27 kwietnia 1930 w liście do Gralewskiego ka, była naszą rówieśnicą i przyjaciółką. drukiem. Zob. s. 357. z Paryża Czechowicza pisał: „Ciekaw jestem Nazywaliśmy ją nawet markietanką gru- 116 List do Józefa Niko- dema Kłosowskiego, w: szczegółów »Szopki« [wystawionej 9 kwiet- py „Refl ektora” [...]. Doskonały towarzysz J. Czechowicz, Listy, nia 1930]115 itp. Może ona »Refl ektorowi« wielu naszych biesiad”119. O tym wieczorze s. 138. pomoże fi nansowo? Rozdałem tu kilka nu- poetyckim wspomina również Czechowicz 117 Tamże. merów »R« – wzbudziły ogólny podziw i zy- w liście do Wacława Gralewskiego wysła- 118 Konrad Bielski, 116 Most..., s. 198. skały uznanie” . nym z Włodzimierza Wołyńskiego 6 marca 119 Tamże, s. 199. 1926: „Wysyłam Ci wiersze. 13 będę w Lubli-

230 nr 30 (2006) „Refl ektor” nie na pewno, wobec czego wieczór będzie również tekst siostry Czechowicza Kazimie- uświetniony moimi arcyutworami”.120 ry Głuszewskiej pt. „Refl ektor”. Mimo wciąż Wacław Gralewski: Zorganizowano żywej obecności w świadomości czytelni- kilkanaście imprez [w sumie podczas ków, zjawisko znane jako „grupa »Refl ekto- działalności grupy] odczytowych w tej ra«” odchodziło jednak do historii. liczbie dwie wielkie akademie ku czci Józef Łobodowski: Grędziński wy- Stanisława Wyspiańskiego i Jana Kas- jechał nie wiadomo dokąd i zmylił prowicza, które stały się zdarzeniami pogonie; nikt więcej o nim nie usły- w życiu kulturalnym Lublina.121 szał. Bielski po ukończeniu aplikantu- Podczas akademii ku czci Wyspiańskiego ry prawnej i ożenku, przeniósł się do („która odbyła się staraniem Związku Lite- Krasnegostawu i założył tam kance- ratów 28 listopada 1932 w Sali Teatru Miej- larię adwokacką. Gralewski przestał skiego”122) Czechowicz czytał swój wiersz pisać wiersze i uprawiał sport (głów- Iliada tętni „dedykowany pamięci Stanisła- nie tenis), pilnował fotela redaktor- wa Wyspiańskiego. O tym utworze napisał skiego, zalecał się do aktorek i grał po latach Jerzy Zagórski, że był on najpięk- w brydża. Na placu został Czecho- 120 List do Wacława Gra- niejszym hołdem nowego pokolenia dla wicz. Już pierwszym tomem Kamień lewskiego w: J. Czecho- 123 wicz, Listy, s. 71. Młodej Polski” . zyskał sobie pozycję wśród młodych 121 125 Wacław Gralewski, Konrad Bielski: W grudniu 1930 roku poetów. Stalowa..., s. 188. dodatek literacki „Ziemi Lubelskiej”, Wacław Gralewski: Gdy pismo prze- 122 J. Czechowicz, Listy, redagowany przez Franciszkę Arnsz- stało wychodzić, i gdy ustała działal- s. 174, przypis 1. tajnową, w całości poświęcony był gru- ność „Refl ektora” w Lublinie a Czecho- 123 Tadeusz Kłak, Cze- chowicz – mity..., s. 24. pie poetyckiej „Refl ektor”. Były tam wicz i Grędziński wyjechali do War- 124 Konrad Bielski, oczywiście utwory wszystkich człon- szawy, a Bielski do Krasnegostawu, nie Most..., s. 210. ków grupy, jeszcze raz powtórzony ustała ani na chwilę komunikacja we- 125 Józef Łobodowski, wiersz Czechowicza We czterech i duży wnętrzna […] nie osłabła więź, jaka łą- Dusze chce łowić..., 124 „Kresy” 1992, nr 9-10, artykuł wstępny. czyła naszą czwórkę. Wyrażało się to s. 167. W tymże dodatku („Dodatek Literacki Zie- w żywej i obfi tej korespondencji, czę- 126 Wacław Gralewski, mi Lubelskiej”, 7 grudnia 1930) znalazł się stych spotkaniach.126 Stalowa..., s. 159.

Reklama „Biblioteki »Re- fl ektora«” z „Ziemi Lubel- skiej” nr 331, 7 grudnia 1930. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. nr 30 (2006) 231

„Express Lubelski” – 1923-1939 z dnia 23 października 1939. Wydaje Winieta „Expressu Lubel- Konrad Bielski: Pewnego letniego dnia się jednak, że była to próba dość krót- skiego”. W oryginale tytuł 1923 roku stanęliśmy we trzech przed kotrwała.128 w kolorze czerwonym. Ta i pozostałe ilustracje słupem ogłoszeniowym na Krakow- Wacław Gralewski: W sierpniu 1923 w tym rozdziale, jeżeli nie skim Przedmieściu, koło Europy [nazwa roku zaczął wychodzić w Lublinie, wy- zaznaczono inaczej, po- hotelu]. We trzech, to znaczy Gralew- dawany przez Franciszka Głowińskiego, chodzą z egzemplarzy pis- ski, Daszewski i ja. Uwagę naszą przy- znanego dziennikarza, wydawcę i spo- ma w zbiorach Biblioteki kuło duże ogłoszenie zapowiadając, że łecznika, dziennik „Express Lubelski”. Narodowej. w Lublinie powstaje nowe pismo co- Głowiński zaproponował mi objęcie dzienne. Pismo to obiecywało poruszać redakcji. Propozycję przyjąłem. Nowe szeroki wachlarz rozlicznych zagadnień, pismo zerwało z dotychczas obowiązu- obchodzących szarego człowieka i oma- jącym, szczególnie na prowincji, szab- wiać je w sposób bezstronny. Nie repre- lonem. Zaprezentowało nowocześnie zentowało ono żadnej partii politycznej, rozbudowaną informację, zamieszcza- stanowiło własność prywatnego kon- ło zdjęcia zdarzeń aktualnych (co wów- sorcjum pewnych ludzi o poglądach czas było rewolucyjną nowością) i no- 127 Konrad Bielski, niezależnych i liberalnych. Tytuł „Ex- wocześnie pojęte reportaże. I stało się, Most..., s. 126. press Lubelski”.127 jak każde młode wydawnictwo, szuka- 128 Halina Wolska, Od W katalogu wystawy „Dzieje prasy lubel- jące miejsca dla siebie, wścibskie, żywe 1803 do 1939 r., w: skiej” z 1972 roku znajdujemy krótką cha- i agresywne. Kierunek miało demokra- Dzieje prasy... (katalog wystawy), s. 32. rakterystykę pisma: tyczny, choć radykalizm jego był raczej 129 Wacław Gralewski, „Express Lubelski”, później „Express umiarkowany. Zaczęło walkę z miej- Stalowa..., s. 58. Lubelski i Wołyński” – dziennik. Nie scową prawicą i kołtunerią. Szybko zy- był związany z żadną partią politycz- skało popularność i z czasem stało się ną, stanowił własność prywatną. Po- najpoważniejszym dziennikiem lubel- wiązany był z warszawskim koncer- skim, który miał nakład większy niż nem tzw. „Prasy Czerwonej”. Na jego pozostałe pisma razem wzięte (a było treść składały się: dużo informacji, ich sześć).129 sporo sensacji, powieści w odcinkach Konrad Bielski: Pismo to szło bar- itp. Wydawcą był Franciszek Głowiń- dzo dobrze i miało licznych czytelni- ski, jedna z pierwszoplanowych po- ków i przyjaciół. Jedni poszukiwali je staci w historii lubelskiej prasy mię- z powodu żywej treści i sensacyjnych dzywojennej, redaktorem był do roku tytułów, inni cenili za rzetelny i odważ- Na sąsiedniej stronie: re- 1939 Wacław Gralewski. Ostatnie nu- ny stosunek do szeregu problemów. klama „Expressu Lubel- mery „Expressu” ukazywały się jeszcze Redaktorem „Expressu” był Wacław skiego” w „Przeglądzie Lubelsko-Kresowym” nr 1, w początkach września. Próbowano Gralewski, stąd też nasze przyjacielskie grudzień 1924. Pismo wydawać „Express” nawet w począt- powiązania z dziennikiem i stąd znajo- w zbiorach WBP im. H. Ło- kach okupacji. Zachował się numer mość moja, z czasem bardzo serdecz- pacińskiego. nr 30 (2006) 233 Prasa lubelska

Na sąsiedniej stronie: na, z Głowińskim. W domu przy ulicy siał być już przy pracy – byliśmy jed- reklama prenumeraty Kościuszki 8 mieściła się na drugim nak młodzi, zdrowi i znosiliśmy te tru- „Expressu Lubelskiego” piętrze redakcja – dwa małe pokoiki – dy wyśmienicie.131 z „Przeglądu Lubelsko-Kre- sowego” nr 15, sierpień a na parterze administracja, no i włas- Z „Expressem” związani byli Stanisław i Jó- 1925. Pismo w zbiorach na drukarnia.130 zef Czechowicz. Najprawdopodobniej póź- WBP im. H. Łopacińskiego. Z lokalem „Expressu” przy ul. Kościuszki 8 ną jesienią 1923 roku w „Expressie” został związana jest historia „Refl ektora”: zatrudniony schorowany już wówczas Sta- Konrad Bielski: Z chwilą gdy Gralewski nisław Czechowicz. Był on zaprzyjaźniony zasiadł twardo na stolcu redaktorskim, z Wacławem Gralewskim, a najprawdopo- lokal redakcji „Expressu Lubelskiego” dobniej znał się również z wydawcą i właś- stał się stałym miejscem naszych spot- cicielem „Expressu” Franciszkiem Głowiń- kań, rozmów i dyskusji. W niedługim skim. Zarówno on jak i Głowiński byli in- czasie zaprzyjaźniliśmy się z Głowiń- ternowani do obozu w Szczypiornie – tak skim, który chętnie z nami przebywał, więc mogli się tam poznać i zaprzyjaźnić. widząc w nas aktualnych i potencjalnych To w dużej mierze tłumaczy, dlaczego racjo- współpracowników swego pisma. Tym nalnie działający Głowiński zgodził się na bardziej, że miał on już wtedy dalsze am- zatrudnienie w redakcji „Expressu” chorego bitne plany wydawnicze, przy których Stanisława Czechowicza. realizacji liczył na naszą pomoc i współ- Wacław Gralewski: Zwolniło się w re- pracę. Tymczasem małe pokoiki redak- dakcji miejsce sekretarza. Zapro pono- cyjne przy ulicy Kościuszki 8 stały się wałem mojemu wydawcy, aby zaan- jednocześnie naszym jakby lokalem klu- gażował Stanisława i wyłuszczyłem bowym, przez który z czasem przewinęli wszystkie okoliczności jego trudnej sy- się wszyscy członkowie grupy „Refl ekto- tuacji życiowej. [...] Po zastanowieniu ra” i ludzie tak czy inaczej z nimi powią- się wydawca zgodził się na moją pro- zani. [...] pozycję i Stanisław objął funkcję sekre- Tam więc w godzinach wieczornych tarza redakcji. To go fi nansowo posta- zbierali się wszyscy „refl ektorzyści” in wiło na nogi. Został również ubezpie- corpore, ba, gdyby tylko oni. Przycho- czony w Kasie Chorych. [...] dzili również ludzie z nami zaprzyjaź- [Niestety] choroba zaczęła poważnie nieni, a nawet liczni kibice. A że to całe dawać znać o sobie. Po kilku miesią- towarzystwo pełne było zawsze różno- cach pracy w redakcji Stanisław musiał rodnych pomysłów, wspaniałych kon- ją przerwać [jesienią 1924]. Wybitny cepcji i dyskusyjnych problemów – lekarz miejscowy [...] zalecił wyjazd do gwar i zgiełk panował tam nieopisany. Meranu do Włoch. […] Stanisław Cze- Dziś podziwiam, jak Gralewski w tym chowicz do Meranu pojechał. […] Gdy diabelskim młynie mógł pracować, euforia wysiłku [...] minęła, [...] wyłoni- przyjmować meldunki reporterów, wy- ła się [...] szara rzeczywistość. Była nią dawać zarządzenia i w ogóle wykony- sprawa opuszczonej posady. [...] [Wte- wać wszelkie czynności związane z re- dy właśnie] Wysunąłem kandydaturę dagowaniem dużego dziennika. A jed- Józefa Czechowicza na sekretarza re- nak mógł i swoje robił. Wtedy nad tym dakcji. Wydawca kręcił głową, bo kan- nie zastanawialiśmy się wcale. Zazwy- dydat był niepełnoletni, no i zajęty na 132 130 Konrad Bielski, czaj dalszy ciąg sporów i dyskusji prze- Kursie Nauczycielskim , ale ponie- Most..., s. 163. nosił się do jakiejś knajpy. Lepszej lub waż z pracy Stanisława był zadowolo- 131 Tamże, s. 127, 176. gorszej w zależności od potencjału fi - ny [...] – zgodził się. Ustaliliśmy tylko, 132 Na który został odde- nansowego. Zdarzało się nieraz, że te że nic w dokumentacji zmieniać nie bę- legowany na rok z Wło- dzimierza Wołyńskiego, sjesty przeciągały się do późnych go- dziemy. Stanisław w dalszym ciągu fi - gdzie był nauczycielem. dzin nocnych, a rano każdy z nas mu- gurować będzie w gazecie i w rejestrze

234 nr 30 (2006)

„Express lubelski” ubezpieczonych, jakby nic się nie zmie- twórnia krakowska czekolady i cukier- „Express Lubelski” z ponie- niło. Ta okoliczność sprawiła, że Józef ków S. A. Piaseckiego, miłość obopól- działku 31 grudnia 1923. podpisywał swe artykuły i prace dzien- na zapaliła się od pierwszego kontak- nikarskie jako Stanisław albo w skró- tu. Kierownictwu fabrryki przypadły cie znakami S.C. I te litery przyjął jako do gustu wiersze, a Czechowiczowi jej swój kryptonim, którego używał już po wyroby... Stosunku ułożyły się jak naj- śmierci brata przez wiele lat, aż do swe- lepiej i trwały dość długo. Poeta napisał go tragicznego końca. szereg wierszy [...]. Pierwszy z nich był Ustaliliśmy, że ze względu na ko- następujący: nieczność słuchania wykładów na Kur- sie Nauczycielskim, Józef będzie przy- Marzenia chodzić do redakcji w godzinach po- Mieć cuda z dawnych bajek: fruwające konie, południowych. Tylko w razie ważnych pałace marmurowe w czarownym Bagdadzie, spraw zwalniać się będzie z wykładów. księżniczkę Pari-Banu na złotym balkonie, Choć stwarzało to pewne niedogodno- chłodne źródło wód żywych w kokosowym sadzie. ści, jednak przy dobrych chęciach z obu Rządzić wyspą daleką na morzach zieloną, stron współpraca ułożyła się jak najle- gdzie rafy koralowe wstrzymują wód napór, piej. Zbliżyliśmy się bardzo i zaprzyjaź- ratować okręt zbójców, gdy wśród burzy toną, nili. Wydawca, który początkowo nie- patrząc z dziką rozpaczą na bliski Singapur. ufnie patrzył na Józefa, przekonał się To wszystko jest niczym dla tych, którzy wiedzą, wkrótce, że pismo zyskało w jego osobie co daje szczyt rozkoszy wśród bied świata tego, dobrego współpracownika. Niewątpli- Wtajemniczeni mądrze i powoli jedzą wie zdolności pisarskie, obowiązkowość najlepsze czekoladki S. A. P i a s e c k i e g o. i sumienność wskazywały wyraźnie, że w niedługim czasie Czechowicz stanie Tu zaznaczyć trzeba, że Pari-Banu była się dobrym dziennikarzem.133 znaną przed wojną wróżką warszaw- W „Expressie” ukazało się wiele wierszy ską, która „ogłoszeniowo” wpleciona okolicznościowych i wierszowanych reklam została w reklamę Piaseckiego. Jako napisanych przez Czechowicza. honorarium Czechowicz otrzymał... Kazimierz Miernowski: Czechowicz horoskop. 135 [...] pisywał [...] wiersze okolicznościo- Czechowicz nawet po wyjeździe do Warsza- we dla wychodzącego w Lublinie „Ex- wy w roku 1933 kontynuował swoją współ- 133 Wacław Gralewski, pressu Lubelskiego”. Były to wiersze pracę z „Expressem”: Stalowa..., s. 59-60, z okazji Bożego Narodzenia, Wielkiej Wacław Gralewski: Gdy Czechowicz 62-63. nocy czy Zielonych Świąt – ale jakie! przyjeżdżał do Lublina, zawsze zjawiał 134 Kazimierz Miernow- ski, Moje wspomnienia Zachwycaliśmy się wszyscy nimi, bo to się w redakcji z jakimś przygotowanym o Czechowiczu, w: Spo- 134 były perełki. materiałem […]. Toteż choć stosunek tkania z Czechowiczem. Poeta napisał też wiele wierszy reklamo- stałej pracy dawno został zlikwidowa- Wspomnienia i szkice, wych związanych ze słodyczami, do których ny, materiały dziennikarskie i publicy- oprac. Seweryn Pollak, Lublin 1971, s. 84. miał wyjątkową słabość. styczne Czechowicza ukazywały się na 135 Wacław Gralewski, Wacław Gralewski: Gdy jako klient łamach „Expressu Lubelskiego” niemal Stalowa..., s. 88-89. ogłoszeniowy zgłosiła się znana wy- do września 1939.136 136 Tamże, s. 159.

Hasło z „Expressu Lu- belskiego” z niedzieli 19 sierpnia 1923 roku. nr 30 (2006) 237 Winieta pierwszego nu- „Przegląd Lubelsko-Kresowy” łecznemu, kulturalnemu i gospodarcze- meru „Przeglądu Lubelsko- mu na terenie województwa lubelskie- Kresowego”. Ta i pozostałe (1924-1925, 15 numerów) ilustracje w tym rozdziale Wydawcą pisma był Franciszek Głowiński, go, wołyńskiego i poleskiego. „Przegląd” pochodzą z egzemplarzy również wydawca „Expressu Lubelskiego”. był drukowany na ładnym papierze, pisma w zbiorach WBP Pierwszy numer „Przeglądu” ukazał się zawierał liczne ilustracje i dość bogatą im. H. Łopacińskiego. w grudniu 1924, a łącznie ukazało się 15 nu- treść, która zgodnie z obietnicą obracała merów – ostatni w sierpniu 1925. się w kręgu zagadnień społecznych i go- Konrad Bielski: [Był to] ilustrowany spodarczych. Ponadto w każdym nume- dwutygodnik poświęcony życiu spo- rze zamieszczony był przegląd teatralny

Kościół Bernardynów od ul. D. P. Marii. Jedno z trzech zdjęć w „Przeglądzie Lu- belsko-Kresowym” nr 2, styczeń 1925, podpisa- nych „S. Czechowicz”, któ- rych autorem był najpraw- dopodobniej Józef Cze- chowicz. Pismo w zbio- rach WBP im. H. Łopaciń- skiego.

238 nr 30 (2006) „Przegląd Lubelsko-Kresowy” i muzyczny. Sporo miejsca poświęcano trzy fotografi e sygnowane „S. Czechowicz”. 137 Konrad Bielski, również plastyce. [...] Od maja 1925 r. Najprawdopodobniej ich autorem był sam Most..., s. 165-166. 138 Wacław Gralewski, „Przegląd” powiększył się o dodatek Józef Czechowicz. Przedstawiały one kolej- Stalowa..., s. 61. literacki. Selekcja umieszczanych tam no: Kościół św. Jana Bożego, ul. Podwale i Ko- prac była staranna. [...]137 ściół Bernardynów od ul. Dolnej Panny Marii. Wacław Gralewski: Na łamach jego W 1925 roku Czesław Bobrowski ogłosił ukazało się kilkanaście pozycji literac- w „Przeglądzie” tekst Nowa Sztuka i grupa kich, w tej liczbie i wiersze Czechowicza. „Refl ektora” (tekst ten został wcześniej Ale wydawnictwo miało inny cel na wi- w dniu 28 marca 1925 roku wygłoszony na doku. Głowiński był jednym z najwy- wieczorze poetyckim „Refl ektora”). Również bitniejszych w Polsce specjalistów od Józef Czechowicz zamieścił w pierwszych reklamy. W utalentowany sposób potra- numerach „Przeglądu” dwa swoje teksty: fi ł zorganizować rynek ogłoszeniowy. Kościół na Zamku w Lublinie (luty 1925, nr 4) Zdobywał ogłoszenia najbardziej opor- i Zabytki włodzimierskie (marzec 1925, nr 7). nych fi rm. Toteż na przykład „Express W maju 1925 w 10. numerze „Przeglądu” Lubelski”, pismo prowincjonalne, miał (było to po upadku „Refl ektora”) pojawił wielki dział ogłoszeniowy, który dawał się „Dodatek Literacki”. W numerze 13. duże dochody. I „Przegląd Lubelsko- przemianowano go na „Literaturę i Sztukę” Kresowy” służył tym celom. Najbardziej (w sumie wyszło 6 dodatków). W dodatku rozwinięty w nim był dział gospodarczy, tym były publikowane następujące wiersze 138 problemowy i informacyjny. i proza Czechowicza: 29.VIII.1924, Melan- Ogłoszenie z „Przeglądu W dziale „Przeglądu” zatytułowanym cholijne kolory (1925 nr 10), Oracz, Polski Lubelsko-Kresowego” nr 2 „Z pięknych zakątków Lublina” ukazały się Chrystus (1925 nr 11). ze stycznia 1925.

nr 30 (2006) 239 Winieta pierwszego nu- „Region Lubelski” ty, takich m.in. autorów jak prof. Leon meru „Regionu Lubelskie- (1928-1929, 2 numery) Białkowski, Stanisław Dąbrowski, Ka - go”, czerwiec 1928. Au- Pierwszy numer „Regionu Lubelskiego” zimiera Gawarecka, Aleksander Pat- torem zamieszczonych w nim grafi k był Juliusz ukazał się w 1928 a drugi w 1929 roku. Wy- kowski, Jan Riabinin, Stefan Woj cie Kurzątkowski. dawcą pisma była Komisja Regionalistyczna chowski, Czesław Wycech, prof. Hen- Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Lublinie. ryk Życzyński. Redaktor naczelny za- Na sąsiedniej stronie: Stanisław Fita: Twórcą i redakto- mieścił w drugim numerze esej o twór- okładka „Regionu Lu- rem naczelnym [„Regionu Lubelskie- czości Franciszki Arnsztajnowej. Każ- belskiego” nr 2, czer- wiec 1929, narysowana go”] był prof. Araszkiewicz, a jednym dy zeszyt zawierał obszerną kronikę przez Kazimierza Wisz- z członków komitetu redakcyjnego – z życia naukowego i kulturalnego Lub- niewskiego. Pismo w zbio- Józef Czechowicz. „Region” miał być lina i województwa. Wielką zasługą F. rach WBP im. H. Łopaciń- kwartalnikiem poświęconym wszech- Araszkiewicza jako redaktora „Regio- skiego stronnie pojętej problematyce daw- nu” było podjęcie inicjatywy wydawa- nia periodycznej bibliografi i regional- 139 Stanisław Fita, Feliks nej i współczesnej Lubelszczyzny. […] Araszkiewicz. Regio- Z powodu braku środków fi nansowych nej Lubelszczyzny. Jej opracowanie po- nalista – naukowiec wydawnictwo nie mogło być, nieste- wierzono wybitnemu specjaliście w tej – pedagog, w: W kręgu ty, kontynuowane. Dwa zeszyty za- dziedzinie – prof. Wiktorowi Hahnowi. Hieronima Łopaciń- wierają 20 rozpraw z zakresu histo- Niestety, z powodu zawieszenia czaso- skiego, red. Tadeusz Jeziorski i in., Lublin rii, historii literatury i sztuki, etnogra- pisma ukazało się tylko jedno zestawie- 1977, s. 117. fi i, problematyki współczesnej oświa- nie – za rok 1927.139

Stopka redakcyjna „Re- gionu Lubelskiego” nr 1, 1928.

240 nr 30 (2006)

Winieta pisma z pierw- szej strony pierwszego numeru (maj 1928). Pis- mo w zbiorach bibliote- ki UMCS.

140 Errata. Poniższy tekst został zredagowany wg danych zawartych w cytowanych źródłach, ale później okazało się, że nie są one ścisłe i ustalenie liczby nume- rów „W Słońce” i często- tliwość ukazywania się pisma wymagają dalszej kwerendy i badań. Np. „W Słońce” (pismo uczniowskie kącik radiowy, sportowy i „Życie szkol- pierwszy numer pisma 1928/29, 1936-1939, ne”. Dział literacki wypełniałem prze- nosi datę 1 maja 1928, 140 ważnie sam. Drukowałem utwory pod co oznacza, że nie mógł 6 zeszytów po wznowieniu) być wydany – jak pi- Pismo powstało w Gimnazjum im. Hetmana pseudonimem „Brodzki”, „Rysz. Niwiń- sze Zimmer – w roku Jana Zamoyskiego. ski”, „Stanisław C-ski”.143 szkolnym 1928/29. Bolesław Zimmer: W roku szkolnym Redagowanie miesięcznika z miejsca Zanim pismo wznowiono 1928/29 ujrzał światło dzienne mie- narobiło mi zajadłych wrogów, gdyż, w 1936 roku, było ono wznawiane również sięcznik szkolny „W Słońce”. Był on ponoszony temperamentem i przeko- w 1933 roku, przy czym poświęcony głównie literaturze i sztu- nany o własnych rajcach, nie liczyłem jeden numer jest opisany ce, nauce i życiu szkolnemu. Założycie- się z niczym i nikim. Pisywałem artykuły na stronie tytułowej „Rok lem i pierwszym redaktorem pisma był na różne tematy, drukowałem wiersze III, marzec-kwiecień 1933, nr 1” (w zbiorach poeta lubelski Józef Łobodowski, który i przekłady. Zacząłem używać pseudoni- Biblioteki Narodowej), jako uczeń siódmej klasy zachęcony mów, aby moje nazwisko nie powtarzało a drugi „Rok IV, paź- na lekcjach przez dra P. Gdulę, podjął się za często. Opinie były różne, a naj- dziernik-listopad, nr 1” się […] pracy redakcyjnej, wypełniając bardziej rozpowszechniona: czy wyrobi (w zbiorach biblioteki 141 UMCS). Podobne „zmył- swoimi utworami dział literacki. się z niego prawdziwy poeta, to dopie- ki” pojawiają się również Józef Łobodowski: Tytuł miesięcznika ro czas pokaże, ale już widać, że będzie w numeracji „W Słońce” „W Słońce” nie bardzo mi się podobał. z niego eseista i publicysta. Byłem wtedy od 1936 roku. Wiele było projektów. Gdula postano- osiemnastoletnim redaktorem, miałem 141 Bolesław Zimmer, przed sobą wiele czasu.144 Geneza szkoły i jej wił sprawę załatwić na drodze demo- rozwój 1915-1933, w: kratycznego głosowania i przeszedł ten Bolesław Zimmer: [Od samego po- 50 lat Gimnazjum okropny, moim zdaniem, tytuł. Demo- czątku] pismo nie dawało dochodów. i Liceum im. Jana Za- kratycznej większości trudno się było Braki fi nansowe pisma łatano impre- moyskiego w Lublinie sprzeciwić.142 zami, ale po dwóch latach przestało 1915-1965, Lublin 1967, s. 36-37. O ile sobie przypominam historia wychodzić. Ponownie z inicjatywy dra 142 Józef Łobodowski, zaczęła się w 7 klasie [1928/29]. Na Gduli pismo wznowił samorząd w 1936 Wspomnienia lubelskie, lekcjach polskiego odbywały się żywe roku. Teraz zamierzało ono poruszać „Kresy” 1991, nr 8, dyskusje na tematy literackie. Brało się zagadnienia społeczne i rozszerzać s. 133. 143 Jerzy Pleśniarowicz, romantyzm – materiału dyskusyjnego dział życia szkolnego. Pismo miało am- Rozmowa z Józefem Ło- było dużo. P. Prof. Gdula wnioskując bicję wyjścia na cały teren młodzieży bodowskim, „W Słońce” z zainteresowań uczniów, doradził aby lubelskiej i liczyło na jej poparcie.145 1937, nr 3 (4), s. 5. stworzyć szkolne pismo poświęcone Józef Łobodowski: Było ono defi cyto- literaturze. […] Czasopismo przyjęto we. Niedobory pokrywała szkoła. Raz Okładka pierwszego nu- fundusz pochłonął także jedną moją meru „W Słońce”. Format: w innych szkołach z niechęcią i za- ponad A4. Pismo w zbio- zdrością […]. Głównym działem w piś- pensję (przez wakacje pracowałem rach biblioteki UMCS. mie była „Literatura i Sztuka”, obok tego w telegrafi e).146

242 nr 30 (2006)

Okładki „W Słońce” w ko- lejności wierszami (wg da- nych z winiet): „Rok III, marzec-kwiecień 1933, nr 1” „Rok IV, październik-listo- pad 1933, nr 1”

„Rok VII, maj 1936, nr 1” „Rok IX, kwiecień 1937, nr 3(4)”

„Rok X (1938), nr 4(5)” „Rok XI (1939), nr 5(6)”.

Od 1936 roku podtytuł „W Słońce” brzmi: „Cza- sopismo młodzieży lu- belskich szkół średnich”. Pierwszy z powyższych numerów jest w zbio- rach Biblioteki Narodowej, drugi – biblioteki UMCS, pozostałe – WBP im H. Ło- pacińskiego. „W Słońce”

W roku 1936 powstał projekt reaktywowa- Grafi ka (ilustrująca arty- nia pisma: kuł Przemysł miasta Lubli- Bolesław Zimmer : Z inicjatywy redak- na). „W Słońce” nr 1, 1936, rok VII. Pismo w zbiorach cji pisma międzyszkolnego „W Słońce” WBP im. H. Łopacińskiego. zwołany został w budynku gimnazjum i liceum przy Ogrodowej 30 sierpnia 1936 roku zjazd prasowy. [...] Omó- wiono utworzenie niezależnego pisma młodzieży. Przyjęto, iż pismem tym czasu do czasu zaznaczała się obecność jest „W Słońce”, wydawane przez ucz- odwiedzającego Lublin Czechowicz, 144 Józef Łobodowski, niów gimnazjum im. J. Zamojskiego ale sam sens artystycznego fermentu Wspomnienia..., s. 133. w Lublinie.147 leżał bardziej w wymiarze zapowiedzi 145 Bolesław Zimmer, Geneza szkoły..., s. 36- Kronikarz gimnazjum Zamoyskiego: niż spełnień. Zresztą młodsze poko- 37. Opiekę nad komitetem redakcyjnym lenie literackie mimo tu i ówdzie roz- 146 Jerzy Pleśniarowicz, objął ponownie dr Gdula. W kwiet- sianych publikacji (np. Pleśniarowicza Rozmowa z Józefem niu 1936 numer był gotowy do druku. w „Pionie”, w „Apelu”, później w formie Łobodowskim, s. 5. 147 Do redakcji przystąpiły trzy gimnazja książkowej wydany „Śpiew pierwszy” Bolesław Zimmer, 50 lat Gimnazjum..., s. 55. w Lublinie i gimnazjum chełmskie. […] u Hoesicka) przeżywało ten czas jako 148 Kronika szkolna Komitet redakcyjny „W Słońce” roz- wigilię swoich mających nastąpić ma- gimnazjum im. Jana począł działalność kulturalną. W maju nifestacji.151 Hetmana Zamoyskiego. 1936 roku urządzono wieczór arty- Atmosferę panującą wśród redaktorów Impreza odbyła się 21 maja 1936; „Poza re- styczny dla młodzieży […], w którym pisma scharakteryzował krótko Zygmunt feratem dano muzykę wziął udział wybitny poeta lubelski Jó- Mikulski: i recytację”. zef Czechowicz. Wygłosił on prelekcję Przyjaciele, lektury, spacery, asonan- 149 Lubelski poeta z krę- o sztuce.148 se, zachwyty i krytycyzmy. Bo poezja gu Czechowicza. Zginął śmiercią samobójczą Reaktywacji pisma służyła atmosfera pa- wówczas to było wszystko. Wybór w 1935 roku. nująca wówczas w literackim Lublinie. We wzoru życia i postępowania, nie tylko 150 Tadeusz Kłak, Poezja wspomnieniach tych często pojawia się po- dziedziny zainteresowania.152 lubelska 1918-1939, w: stać Czechowicza: Julia Hartwig: Były to moje lata szkol- Lublin literacki, red. Waldemar Michalski, Tadeusz Kłak: Rozgłos, jaki towarzy- ne, więc [miałam] niewiele okazji do Józef Zięba, Lublin szył twórczości poetyckiej Czecho- przyglądania się życiu literackiemu 1984, s. 101. wicza, Łobodowskiego i całej grupy Lublina. [Wiedziałam] o licznych to- 151 Zygmunt Mikulski, poetów lubelskich, wreszcie legenda warzystwach regionalnych i kultural- Tamten Lublin, Lublin 1975, s. 215 postaci Bronisława Ludwika Michal- nych, o odczytach w Bibliotece im. 152 Zygmunt Mikulski, 149 skiego sprawiły, iż zainteresowanie Łopacińskiego i o istnieniu „Refl ek- Hartwiżanka, „Kame- liryką zaczęło się upowszechniać nie tora”. Ewenementem było zauważenie na” 1978, nr 12, s. 5. tylko w kręgach młodzieży akademi- ckiej, ale i szkół średnich. Pojawiły się nowe tematy literackie, a trybuną naj- młodszych pisarzy stało się m.in. mię- dzyszkolne czasopismo „W Słońce”.150 Zygmunt Mikulski: Było cechą Lubli- na tych lat, że […] czuło się w powie- trzu elektryczność […] Słyszało się o „czwartkach” prowadzonych przez Związek Literatów, w rozmowach po- Grafi ka: „W Słońce” nr 4(5), 1938 (ilustracja artyku- jawiły się nazwiska Arnsztajnowej, Ja- łu Odrodzenie wsi). Pismo worskiego, Bielskiego, Gralewskiego, w zbiorach WBP im H. Ło- Madeja, Popławskiego, Podstawki, od pacińskiego. nr 30 (2006) 245 Prasa lubelska

pisma „W Słońce”. Niestety, nie wyszedł z tego nowy „Refl ektor”, z następcami Czechowicza.155 Jednym z najbardziej aktywnych redakto- rów pisma był Jerzy Pleśniarowicz: Julia Hartwig: W piśmie [„W Słońce”] pracował Jerzy Pleśniarowicz, który był bardzo zaprzyjaźniony z Józefem Cze- chowiczem, mimo wielkiej różnicy wie- ku i uważał się jak gdyby za jego ucznia poetyckiego. Pamiętam nawet, że Józef Czechowicz to pismo „W Słońce” czy- tał i robił takie znaki przy wierszach, co mu się podobało.156 Krzysztof Pleśniarowicz157: Obok Ka- zimierza Kokosińskiego, Stefana Sko- czylasa, Igora Sikryckiego, Alfreda Bie- ra, Wiesława Choińskiego, Julii Har- twig, Jadwigi Strachówny... [...] Jerzy [Pleśniarowicz] był jednym z najbar- dziej aktywnych autorów. Numer l z maja 1936 roku przyniósł jego „szkolny” debiut: wiersz dale- ko las (ten tytuł nada zbiorowi swych utworów z lat 1936-1938), jego re- cenzję z nowej edycji „Poezji” Tara- sa Szewczenki, a także jego rozmo- wę z Kokosińskim o Bronisławie Lu- dwiku Michalskim, tragicznie zmar- łym w 1935 roku poecie z kręgu Cze- Stefan Piotrowski, Lotni- na ulicy Józefa Czechowicza czy Józefa chowicza. W numerze 3/4 z kwietnia cy, linoryt. „W Słońce” nr Łobodowskiego. Teatr, czasem koncer- 1937 Pleśniarowicz publikuje wiersz 1, marzec-kwiecień 1933. ty, były to miejsca promieniowania dla stąd, dedykowany Józefowi Czechowi- Pismo w zbiorach Biblio- 153 teki Narodowej. uczennicy, jaką wówczas byłam. czowi oraz obszerną Rozmowę z Józe- Zygmunt Mikulski: Czechowicza nie fem Łobodowskim.158 widziałem w ogóle. Był – można po- Krzysztof Pleśniarowicz: Już na rok wiedzieć – per procura w naszym mło- przed maturą Pleśniarowicz jako jedy- dzieżowym gronie obecny za sprawa ny z grupy redaktorów pisma „W Słoń- 153 Ciekawość świata. Z Julią Hartwig rozma- Pleśniarowicza, który odbył z nim wie- ce” wkracza do dojrzałego życia litera- wia Agata Koss, „Kresy” le rozmów i nie skąpił nam z nich rela- ckiego. W jednym z najpoważniejszych 1997, nr 1, s. 115. cji w wielu kwestiach przyjmując jego wówczas czasopism, stołecznym „Pio- 154 Zygmunt Mikulski, postawę.154 nie” (nr 41 z 1937 roku) drukuje balla- Moje dzisiejsze wczoraj, Julia Hartwig w rozmowie z bratem Edwar- dę o ułanach.159 w: Lublin literacki, s. 369. dem wspomina epizod wskazujący na to, że Julia Hartwig: Warto wspomnieć 155 Wywiad z bratem. pismo „W Słońce” budziło w Lublinie pewne o czasopiśmie „W Słońce” piśmie mię- Julia Hartwig rozmawia zainteresowanie: dzyszkolnym, gdzie debiutowałam [ma- z Edwardem Hartwi- Spotkałam go [Wiktora Ziół kow skie- jąc niespełna 15 lat]. Kilkoma, pożal się giem, w: Zaułek Hartwi- gów, Lublin 2006, s. nlb. go] kiedyś, jeszcze jako uczennica, Boże wierszykami […]. Naprawdę nie [25]. z numerem naszego uczniowskiego było się czym chwalić. Niewiele wie-

246 nr 30 (2006) „W Słońce” działam wówczas o poezji współczes- Warto wspomnieć o niektórych tekstach za- nej i próbowałam pisać, nie mając żad- mieszczonych w kolejnych numerach pisma. nej niemal kultury literackiej. W piśmie I tak w numerze 1(2) z września 1936 roku tym dużą rolę odegrał Jerzy Pleśniaro- ukazał się wywiad z Czechowiczem zatytuło- wicz, postać w ówczesnym środowisku wany O poezji przeprowadzony przez J. Stra- literackim legendarna. On chyba jeden chównę (s. 4-6 ). W treści numeru znajdujemy tylko z zespołu redakcyjnego wiedział, m.in. również wiersz Daleko las Jerzego Pleś- co to jest awangarda. I pisywał bardzo niarowicza i wiersz J. Hartwiżanki [Julii Har- awangardowe wiersze w stylu Czecho- twig] bez tytułu, który był debiutem poet- wicza, bardziej jednak idąc za techniką ki: „Ktoś zgubił słowo »poezja« / I szuka jej niż za duchem tej poezji. Potem zupeł- w obcym kraju”. Jest też zapowiedź: „Między- nie zaprzestał pisania.160 szkolny Komitet redakcyjny »W słońce« urzą- Oto podstawowe informacje dotyczące pis- dza w drugiej połowie maja TURNIEJ RECY- ma ze stopki pierwszego numeru po reakty- TACYJNY, w którym weźmie udział młodzież 156 wacji (maj 1936): lubelskich szkół średnich. Słowo wstępne Rozmowa Marii Brzezińskiej z Julią Redaktor odpowiedzialny: profesor wygłosi znany poeta J. Czechowicz.” Hartwig z cyklu „Wie- P. Gdula W numerze 3, kwietniowym, z 1937 roku czór literacki”, audycja Red. Nacz. Kobusiński znajdujemy rozmowę Jerzego Pleśniarowi- radiowa, Radio Lublin Komitet redakcyjny: A. Bier, Hart- cza z Józefem Łobodowskim oraz dwa wier- 31.10.1981. Nagranie dostępne w archiwum wiżanka J., Łagoda (Chełm), Pleś- sze (obok siebie): Pleśniarowicza zapisany Ośrodka „Brama niarowicz J., Romanowski M., Skoczy- „w stylu” Czechowicza i jemu dedykowany Grodzka – Teatr NN”. las S., Strachówka J. („jerzy pleśniarowicz / stąd / józefowi cze- 157 Krzysztof Pleśnia- Wydawca: Samorząd Uczniów Państw. chowiczowi”) i Julii Hartwig („Hartwiżanka rowicz – syn Jerzego Pleśniarowicza. Gimn. Im. Hetmana J. Zamoyskiego J. / Wiersz muzyczny”) 158 Krzysztof Pleśniaro- w Lub linie Historię wydawania „W Słońce” zakoń- wicz, Jerzego Pleśniaro- Adres Redakcji i Administracji: Lub- czył wybuch wojny, ale grono twórców pis- wicza ślad pozostawio- lin, Ogrodowa 14 – Gimnazjum Za- ma pozostało ze sobą w kontakcie. Na sa- ny, Kraków 1993, s. 15. 159 moyskiego [Druk:] drukarnia „Na- mym jej początku 9 września zginął Józef Tamże, s. 18. 160 Ciekawość świata. rodowa” Leona Milarskiego Lublin Czechowicz, patron lubelskiego życia lite- Z Julią Hartwig…, Krakowskie Przedmieście 78 rackiego. Zaczyna się nowa epoka. s. 115-116.

„W Słońce” nr 4(5), 1938. Pismo w zbiorach WBP im H. Łopacińskiego. nr 30 (2006) 247 Tytuł z okładki do „Ogni- „Ognisko Nauczycielskie” Z czasem kosztowne drzeworyty za- ska Nauczycielskiego” nr 6 (1929-1939, wznowione stępowano układami z elementów dru- z 1930 roku. Autor: Juliusz po wojnie) karskich, w końcu poprzestawano na Kurzątkowski. Ta i pozo- 161 stałe ilustracje w tym roz- Był to miesięcznik wydawany w Lublinie po- okładkach kliszowych. dziale pochodzą z pism święcony teorii i praktyce życia szkolnego, Pismo pełniło bardzo ważną rolę środowi- w zbiorach WBP im. H. Ło- oświacie pozaszkolnej, zagadnieniom sa- skową, a sam Józef Czechowicz opublikował pacińskiego. mokształcenia i regionalizmu oraz sprawom w „Ognisku” kilka artykułów nawiązujących organizacyjno-społecznym. Wśród redak- do problematyki regionalistycznej. Były to torów i współpracowników „Ogniska” były m. in.: Przysłowia dotyczące miejscowości na osoby związane z Czechowiczem. Można tu Lubelszczyźnie (1930), Słówko o lubelskich wymienić z nauczycieli Feliksa Popławskie- siestrzanach (1930), Młynkowskie przyśpie- go, Antoniego Madeja i Henryka Zwolakie- wania (1932), Lubelskie anegdoty (1932) oraz wicza. Kierownikiem artystycznym „Ogni- Nauczyciel na polu literatury i sztuki (1934?). ska” był na początku Zwolakiewicz, następ- W piśmie można było znaleźć informacje nie Juliusz Kurzątkowski. Należy podkreślić o bieżącym życiu kulturalnym Lublina. unikalną formę okładek „Ogniska”: O tym, że Czechowicz interesował się żywo Henryk Zwolakiewicz: [Były one] wy- „Ogniskiem Nauczycielskim”, świadczy frag- konywane w technice drzeworytni- ment listu wysłanego przez niego z Warsza- czej i bezpośrednio odbijane z ory- wy w sierpniu 1933 do Antoniego Madeja: ginalnych klocków. Przedstawiały ja- Korzystając z okazji zawiadamiam Pa- kąś wybraną treść regionalnego zabyt- na, że mam tu pod ręką około 500 ilu- ku, w powiązaniu z napisem, ewentu- stracyj (gotowych klisz) z „Głosów”, alnie kompozycje fi guralne lub orna- „Robót Ręcznych” i innych wydawnictw 161 Henryk Zwolakie- mentalne. Okładki z motywami krajo- Związku i sądzę, że niektóre przydały- wicz, Regionalizm znawczymi uzupełnione były krótkim by się w „Ognisku Nauczycielskim”. lubelski w „Ognisku opisem tekstowym. Komponowane Napiszcie mi, co macie w teczce do Nauczycielskim”, Lublin by ły niejednokrotnie przez znanych najbliższych numerów (wystarczą ty- 1959, s. 96. artystów, jak np. Jana Wydrę, Lecha 162 List do Antoniego tuły i autorowie), a ja wyszukam kliszę Madeja, w: J. Czecho- Kłopotowskiego, Miklaszewskiego, Pie- i wyślę. Zawsze ilustracje darmowe to wicz, Listy, s. 227-228. niążka, Kurzątkowskiego i innych. nie żart.162 Poniżej: ozdobnik z „Luci- fera” nr 1, grudzień 1921.

Na kolejnych stronach: wybór okładek „Ogniska Nauczycielskiego” pokazu- je stopniową ewolucję ich formy – od szlachetnego drzeworytu do prostych kompozycji kliszowych.

248 nr 30 (2006) nr 01/1930 nr 03/1930 nr 06/1930

nr 07/1930 nr 10/1930 nr 02/1932

nr 03/1932 nr 04/1932 nr 05/1932 nr 05/1933 nr 07/1933 nr 01/1935

nr 05/1935 nr 01/1935-36 nr 02/1935-36

nr 01/1936 nr 04/1936 nr 01/1937 „Ziemia Lubelska” – wicza, następnie na ul. Kościuszki 8 (na ulicy Winieta „Ziemi Lubelskiej” (1906-1931, wznowiona „Dziennikarskiej”, gdzie mieściło się kilka nr 317, 23 listopada 1930. innych redakcji oraz drukarnie). W maju Gazeta co kilka lat zmie- po wojnie) niała szatę grafi czną. W katalogu wystawy Dzieje prasy lubelskiej 1909 roku redaktorem i wydawcą „Ziemi” zo- Ta i pozostałe ilustracje (1972) znajdujemy charakterystykę pisma: stał Daniel Śliwicki, który kierował pismem w tym rozdziale pocho- Pierwszy numer ukazał się pod koniec przez 14 lat. Zmarł 23 stycznia 1921 w wieku dzą z egzemplarzy pisma stycznia 1906. Było to jedno z najdłu- 47 lat. Był ojcem Michaliny Śliwickiej, w któ- w zbiorach WBP im. H. Ło- żej wychodzących w Lublinie pism, rej podkochiwał się Czechowicz.164 Być może pacińskiego. ukazywało się bowiem aż do lat trzy- po raz pierwszy zobaczył ją właśnie na Kapu- dziestych. Początkowo redagował i wy- cyńskiej, tuż przed wybuchem I wojny świa- dawał „Ziemię” Tadeusz Kostecki. Było towej? Michalina urodziła się w 1907 roku to pismo przede wszystkim informa- i mogła przychodzić tam do redakcji „Ziemi”, cyjne, przy czym zamieszczało dużo do swojego ojca w odwiedziny. Czechowicz wiadomości o charakterze lokalnym. urodził się w 1903 roku i do 1921 roku miesz- Zdarzały się także artykuły problemo- kał w suterenie na Kapucyńskiej 3, po prze- we i od czasu do czasu drobne utwory ciwnej stronie ulicy. literackie. W latach międzywojennych W 1928 roku, na dwa lata przed objęciem wprowadzano wzorem innych pism do- przez Czechowicza posady sekretarza „Ziemi datki naukowe i literackie. Najbardziej Lubelskiej”, pismo zmieniło format na więk- 163 Halina Wolska, Od interesujące z tych dodatków wyda- szy a do wydania niedzielnego zaczął być do- 1803 do 1939 r., w: ją się być: „Literatura i Nauka” (1927) łączany „Dodatek Ilustrowany”. Gazeta dru- Dzieje prasy... (katalog kowana była w drukarni „Przełom” przy ul. wystawy), s. 28. pod redakcją Feliksa Araszkiewicza 164 Por. Halina Dancow- i „Kadra”, dodatek literacki Związku Kościuszki 2 nowoczesną i czytelną czcionką. ska, „Ziemia Lubelska” Literatów (1929) redagowany przez W kwietniu 1929 redaktorem „Ziemi” został 1906-1931, „Ziemia Jana Szczawieja. W „Ziemi” publiko- Kazimierz Pieniążek. 30 grudnia 1931 roku Lubelska” 2002, nr 1, ukazał się ostatni numer dziennika. s. 56-57. wali swoje utwory młodzi literaci lu- 164.1 W WBP im. H. Ło- 163 belscy. Tadeusz Kłak: Pod koniec 1930 r. pacińskiego dostępny Dziennik ten z niewielkimi przerwami uka- [Cze chowicz prowadził] kolumnę lite- jest tylko dodatek w ko- zywał się do 1931 roku. Redakcja i admini- racką przy czym jedną z nich poświę- lorze białym. Raczej cił problematyce pracy (wkładka ta nie wyblakł, ponieważ stracja mieściła się przez kilka lat do I wojny czerwone kartki w „Try- światowej przy ul. Kapucyńskiej 4 (obok wydrukowana została na czerwonym bunie” są nadal czer- Hotelu Polskiego) w domu doktora Dutkie- papierze164.1), inny Apollinaire’owi, jesz- wone. nr 30 (2006) 251

„Ziemia lubelska”

Hasła przedwyborcze z „Ziemi Lubelskiej” – nr 303 z 9 listopada (obok) i nr 317 z 23 listopa- da 1930 (po środku i na dole).

cze inny – poezji grupy „Refl ektor”. belskiej sztuce ludowej, poezji pro- Zarówno osoba redaktora jak i zawar- letariackiej, grupie „Refl ektora”, czy tość kolumny świadczyły o awangardo- poecie Apollinaire΄owi. […] W „Ziemi wej orientacji dodatku.165 Lubelskiej” Czechowicz nie pracował Witold Chomicz: Dzięki protekcji zbyt długo. Pismo to było wówczas re- Czechowicza pozwolono mi współ- dagowane przez Kazimierza Pieniążka pracować z dodatkiem nowej „Ziemi i w ciągłym konkurencyjnym biegu Lubelskiej”, który ukazywał się w po- po sensację i kryminał, które miały staci arkusza czerwonego koloru165.1. największe wzięcie u czytelników, nie Wraz z Kurzątkowskim robiliśmy mogło zbyt dużo miejsca i czasu po- w drukarence przy ulicy Kościuszki święcać poważniejszej problematyce. jego typografi ę.166 Musiało to denerwować Czechowicza. 25 września Czechowicz wysłał z Lublina list W liście do Mariana Piechala w stycz- do Mariana Piechala, w którym stwierdza: niu 1931 pisał: „Objąłem redakcję »Ziemi« i jestem strasz- Z „Ziemi Lubelskiej” wychodzę, zostaję na świe- nie zapracowany”167. Tak opisuje ten okres żej trawce, tylko jedno źródło. […] Dlaczego pracy redaktorskiej Czechowicza Alojzy czułem się w „Ziemi” jak w nieswoim ubraniu, 165 Tadeusz Kłak, Cza- sopisma awangardy..., Leszek Gzella: sądzę, łatwo się Pan domyśli. Dawno już za- s. 53. Po powrocie z Francji, gdzie przebywał mierzałem to arcymiłe pismo opuścić. Z tym 165 .1 Zob. przypis 13 na na stypendium Ministerstwa Wyznań i owym mogłem się jeszcze pogodzić, gdy mia- str. 40. Religijnych i Oświecenia Publicznego, łem wolne ręce i mogłem wydawać dodatki ar- 166 Za: Alojzy L. Gzella, Od znaczka do portretu, zajął się dziennikarstwem w „Ziemi tystyczno-literackie. Teraz, nie dość, że kieru- „Kurier Lubelski” 1968, Lubelskiej”. Pismo to miało specjalne nek zmienił się na hurra-polityczny, ale jeszcze nr 23, s. 3. kolumny literackie, które prowadzili jest i kryzys fi nansowy, i w dodatku nowy ad- 167 List do Mariana Pie- lubelscy literaci Feliks Araszkiewicz ministrator, eksżandarm austriacki, któremu chala w: J. Czechowicz, i Franciszka Arnsztajnowa, kolumny nie podaję ręki. Listy, s.135. 168 Alojzy L. Gzella, grupy poetyckiej „Kadra” pod redakcją Opuszczenie „Ziemi Lubelskiej” nie „Kurier Lubelski” Józefa Jana Szczawieja (1929). Czechowicz zniechęciło Czechowicza do zawo- Czechowicza, w: W krę- został sekretarzem tego pisma i pod du. W niecały rok po tym fakcie, jego gu Hieronima…, s.148. jego redakcją ukazało się kilka bar- nazwisko fi guruje w stopce nowe- dzo ciekawych kolumn literackich. go dziennika lubelskiego, jakim jest Opracował kolumnę poświęconą lu- „Kurier Lubelski”.168

Na sąsiedniej stronie: pierwsza strona „Zie- mi Lubelskiej” nr 259 z 25 września, przed zmia- ną winiety. Pierwsze stro- ny numerów 303 i 317 zawierały prawie same reklamy. nr 30 (2006) 253 Winieta „Kuriera Lubel- „Kurier Lubelski” dra Mieczysława Biernackiego, który skiego” nr 32 z 1 stycz- Józefa Czechowicza – był redaktorem naczelnym „Kuriera” lu- nia 1932. Ta i pozostałe belskiego w 1906 r., sugerował również ilustracje w tym rozdziale 1 stycznia – 11 maja 1932 pochodzą z egzemplarzy Zgodnie z zapisem archiwalnym: „Z dniem ideowe powiązania z owym pismem pisma w zbiorach WBP im. 1 stycznia 1932 zaczął wychodzić w Lublinie cieszącym się przed I wojną światową H. Łopacińskiego. dziennik pt. »Kurier Lubelski« […] o kierun- sławą daleko poza granicami wojewódz- ku prorządowym. Redaktorem naczelnym twa. To miało swój specyfi czny wyraz, jest Józef Czechowicz”169. a dla zdobycia zaufania czytelników, Alojzy L. Gzella: To było pierwsze sa- niezwykle istotne znaczenie. modzielnie kierowane i redagowane Dr Mieczysław Biernacki w artyku- pismo poety. Zawsze marzył, aby wyda- le zatytułowanym Zmartwychwstanie wać własne pismo. Był już znanym poe- Kuriera, przypomniawszy, że pismo tą, miał za sobą praktykę dziennikarską od czasów rewolucji 1905 r. do wojny w lubelskich czasopismach, a ceniono było „ośrodkiem życia umysłowego go także jako pedagoga, skoro w kwiet- Lublina”, że na jego łamach „wypraco- niu 1931 powierzono mu kierownictwo wało się hasło niepodległości narodu”, Szkoły Powszechnej nr 17 w Lublinie. że z nim współpracował Stefan Żerom- Józef Czechowicz podpisywał „Ku- ski, podkreślał też, że „obowiązywała rier Lubelski” jako redaktor naczelny wszystkich absolutna szczerość myśli (a i później wydawca) od 1 stycznia 1932 bez żadnych ubocznych celów – i wiel- do 11 maja tegoż roku. […] ka tolerancja myśli cudzych”. I dalej Pragnienie posiadania własnego podpowiadając kierunek, jaki nowe pisma przez Czechowicza zbiegło się pismo powinno obrać, pisał: z potrzebami politycznymi w Lublinie. „Kurier Lubelski” powinien się wyróżniać dużą To przedstawiciele BBWR zapropo- życzliwością, a przede wszystkim lojalnością nowali Czechowiczowi redagowanie wobec rządu – nie być jednak organem admi- gazety. Tajemnicę tę zdradził Józef Ło- nistracji lub nawet partii rządowej, ale być na- bodowski, który tego typu praktyk miał prawdę bezpartyjnym organem wszystkich już za sobą wiele, a i w późniejszych la- obywateli polskich na terenie naszego Woje- tach korzystał z bardzo różnych źródeł wództwa, którzy by w nim chcieli zabierać głos fi nansowania swoich inicjatyw wydaw- z rzeczową i poważną krytyką posunięć tak niczych. […] samo pojedynczych obywateli, jak i rządu. „Kurier Lubelski” Czechowicza wy- […] Pismo już od 2 numeru kieruje raźnie nawiązywał do tytułu sprzed apel do inteligencji lubelskiej o współ- ćwierćwiecza. Nawet w numeracji rocz- pracę. Bardziej jeszcze kierunek pisma ników zachowano ciągłość podając, że formułowała wypowiedź redaktora na- 169 Tamże, s. 148. jest to X rocznik. Artykuł wstępny […] czelnego, zamieszczona w 3 numerze

254 nr 30 (2006) „Kurier Lubelski” dziennika pt. Dlaczego właśnie Kurier, Prawda, że miast tego typu jest w Polsce podpisana inicjałami „J.C.”: sporo, ale Lublin należy do największych i rzecz Jaka jest w tym koncercie opinii publicz- prosta, sprawy te inaczej wyglądają w skali nej pozycja dzienników lubelskich? Aby od- Łomży, a inaczej w skali Lublina, z liczbą ludno- powiedzieć na to ważne pytanie, należy prze- ści przewyższającą 120 tysięcy. [...] de wszystkim zastanowić się nad charakte- Oto motyw dla którego wskrzeszono po kil- rem regionu lubelskiego, wyróżniającym go kunastoletniej przerwie wydawnictwo „Kuriera spośród innych terenów Rzeczypospolitej. Lubelskiego” i oto motyw, dla którego wskrze- Jest to obszar wybitnie rolniczy, centrum ży- szając pismo liczymy na współpracę naszych cia rolnego Polski z bujnie rozkwitłym życiem czytelników. społecznym wsi, o czym świadczy wielki iloś- Sprawy gospodarcze, samorządowe, kultu- ciowo i jakościowo dorobek organizacji ta- ralno-oświatowe, tradycje lubelskie, folklor na- kich, jak Koło Młodzieży Wiejskiej, Koła „Wici” szego regionu, życie gromadzkie wymagają itp. Wschodnia połać naszego regionu grani- omówienia, dyskusji, bodajby rejestracji. cząca z terenem ruskim wołyńskim wpląta- Łamy naszego pisma są otwarte. Piszcie infor- na jest w kwestie mniejszościowe o charakte- macje, dyskutujcie, omawiajcie! rze zupełnie innym niż w Małopolsce Wschod- Na swoich łamach pismo propagowa- niej. [...] Lubelszczyzna południowa (Biłgoraj- ło reformę szkolnictwa zawodowego, skie, Tomaszowskie, Janowskie) żyje życiem zamieszczało zresztą bardzo dużo odrębnym zupełnie cichej i zabitej deskami materiałów poświęconych sprawom prowincji, żyjącej z dala od gwaru „wielkiego szkolnictwa, występowało w obronie świata”. Ale właśnie odosobnienie daje gwa- bezrobotnych i często apelowało do rancję, że życie tam idzie po cichych drogach, społeczeństwa o wspieranie funduszu ale własnych. [...] dla bezrobotnych. Zainteresowania

Artykuł z „Kuriera Lubel- skiego” nr 68, 8 marca 1932. nr 30 (2006) 255 Prasa lubelska

„Kurier Lubelski” nr 70 okrzyk »bij żyda« jest popularniejszy z 11 marca 1932. niżeli »ucz się«!”171 W związku z tym, że po odejściu Czechowi- cza z „Kuriera” rubryka ta wciąż się ukazy- wała, powstało pytanie o autorstwo tych i wcześniejszych tekstów, które były w niej zamieszczane. Chcąc wyjaśnić tę sprawę, Czechowicz opublikował następujące oświadczenie: W związku z anonimowymi plotkami i pogłoskami jakobym był autorem no- tat podpisywanych w „Kurierze Lubel- skim” od dnia 13 bm. pseudonimami „Paragraf”, oświadczam, iż nie jestem ich autorem. Zainteresowanych, któ- rym to oświadczenie nie wystarczy proszę, aby nie biegali po mieście sze- rząc plotkę w redakcjach, kuratorium etc., lecz aby zechcieli zgłosić się bez- pośrednio, czy też przez zastępców do mnie. Adres mój: Radziwiłłowska 3 m. 20.172 Potwierdza to w swoich ustaleniach Alojzy 170 Tamże, s. 148-151. redaktora naczelnego wpływały na to, Gzella: 171 Tamże, s. 154. że w „Kurierze Lubelskim” zamiesz- Po wnikliwej analizie językowej utwo- 172 Tamże. czano dużo materiałów literackich. rów „Paragrafa” nie ulega kwestii, że 173 Alojzy L. Gzella, Boje i rozboje Józefa Łobo- Drukowano na kolumnach „Kuriera” wyszły one spod pióra Łobodowskie- dowskiego na łamach wiersze samego szefa redakcji, jak go.173 prasy lubelskiej, w: Józef i innych lubelskich (i nie tylko) auto- Stałymi punktami „Kuriera” były też recen- Łobodowski – rzecznik rów.170 [...] zje fi lmowe i artykuły bibliofi lskie. dialogu polsko-ukra- ińskiego, red. Ludmiła Niezwykle interesująca była rubry- Alojzy L. Gzella: Można nawet powie- Siryk, Jerzy Święch ka stałych felietonów, a raczej felieto- dzieć, że redaktorzy byli bardzo zafascy- Lublin 2000, s. 83. ników zamieszczanych w „Kurierze nowani kinem i byli bardzo zachłanny- Lubelskim” niemal z dnia na dzień pt. mi obserwatorami fi lmowych nowości. „Zgrzyty lubelskie” lub „Zgrzyty po lu- Od początku istnienia pisma najwięcej belsku”. W krótkiej formie atakowano ogłoszeń dotyczyło fi lmów sprowadza- rozmaite sprawy, począwszy od teatral- nych przez właścicieli Corso, Apolla nych i artystycznych, a skończywszy na i innych lubelskich kin. Po każdej nie- nieodpowiednio udekorowanych ok- mal premierze ukazywały się recenzje nach wystawowych w sklepach lubel- pt. „Na srebrnym ekranie” podpisywane skich. One stanowiły też o specyfi cz- przez Kinomana czy Gamura. nym smaczku gazety. Pozycję niemal zupełnie niezależną W jednym z numerów z marca 1932 w „Kurierze” wyrobiły sobie materiały zamieszczono felieton pt. Pochwała zamieszczone pod tytułem „Kącik bi- miasta. Oto próbka tej osobliwej po- bliofi lski”, a pisane [prawie wszystkie] chwały : „Miasto, w którym jest gi- przez Juliana Kota [Wiktora Ziółkow- Na sąsiedniej stronie: gantyczny elewator zbożowy a nie ma skiego]. Do czerwca 1932 r. ukazało się Pierwsza strona z „Kuriera publicznego szaletu. [...] Miasto kamie- 11 artykułów w tej rubryce. Ich tematyką Lubelskiego”. niujące własny teatr! Miasto, w którym były sprawy pięknej książki i ekslibrisu

256 nr 30 (2006)

Prasa lubelska

Ogłoszenie z „Kuriera Lu- Bardzo dużo pisał sam Józef Czecho- belskiego” nr 91 z 31 mar- wicz. Znajdujemy tu jego wier sze pod- ca 1932. pisywane pełnym nazwiskiem i imie- niem lub pseudonimami: Z. Klimun- towicza, Zygmunta Klimantowicza czy różnymi kryptonimami: J. C., J. Cz., j., J., (j.) . Niewykluczone, że również a także działalności Lubelskiego Towa- wiadomości podpisywane literką „x” rzystwa Miłośników Książki. Oto tytuły są autorstwa Czechowicza. Bowiem poszczególnych artykułów podawane jak podaje Wacław Gralewski w swojej tu chronologicznie: Nowe czasopismo. książce, taką właśnie literą podpisywał Wiadomości Bibliofi lskie, Exlibrisy, Czechowicz swoje wierszowane rekla- LTMK, Nowy exlibris Wiszniewskiego, my w „Ekspressie Lubelskim”, kiedy Bibliofi l, Wydawnictwa LTMK, Fran- tam pracował. ciszek Biesiedecki, O stronie grafi cznej Jaką problematykę preferował Cze- biblioteczki LTMK, Druk a reprodukcja, chowicz w swoich dziennikarskich pub- Pamiątkowy druk, Wiadomości Biblio- likacjach na łamach „Kuriera Lubel- fi lskie. [...] skiego”? Na stronie 3 zamieszczono wiado- Zajmował się różnymi zagadnienia- mości „Z Lublina i okolicy”. Donoszono mi, ale głównie z dziedziny kultury i li- o wydarzeniach w świecie kulturalnym, teratury. Znajdziemy tu jego reportaże artystycznym, informowano o życiu wspomnieniowe z pobytu w Paryżu. organizacji społecznych i młodzieżo- Ukazało się Wspomnienie z bruku pary- wych, a także o wypadkach kryminal- skiego i w dwu odcinkach W Tawernie. no-sensacyjnych. To było coś w rodza- Zainteresowania zagadnieniami folklo- ju przeglądu ciekawostek dnia. Dziś po rystycznymi wyniósł jeszcze z pobytu latach wiadomości te zawierają bardzo na wsi wileńskiej, gdzie uczył w szkole dużo kolorytu czasu, obyczajowości, są powszechnej. Im zresztą został wierny też świetnym portretem tamtych dni do końca . W „Kurierze” drukuje m.in.: Lublina. W kilku numerach ukazała się Dawne pieśni młynkowskie (w powie- rubryka rozrywek umysłowych pod re- cie puławskim), Przysłowia lubelskie dakcją Wacława Śledzińskiego, jedne- i Legion ulicy i jego gwara, w którym go z pracowników redakcji. zaznajamia czytelników szkicowo z ję- zykiem i życiem uliczników. Do tej gru- py artykułów można też zaliczyć jego Miasto umarłych (o lubelskim cmenta- rzu) i Ze starego Lublina. Czechowicz pasjonował się turystyką czy raczej krajoznawstwem. Dał temu wyraz rów- nież w artykule zatytułowanym O tury- styce w Lubelszczyźnie. Pisał tam m.in., że największym grzechem jest brak propagandy. Krytykował brak plakatów reklamowych nie mówiąc już o broszu- rach propagandowych. Wskazywał na to, że na Lubelszczyźnie nie odbywają Reklama z „Kuriera Lubel- się żadne targi, widowiska, wystawy. skiego” nr 70 z 11 mar- Bolał nad małym zainteresowaniem ca 1932. w społeczeństwie polskim Lubelszczy-

258 nr 30 (2006) „Kurier Lubelski” zną, która przecież kryje tyle pięknych Autoreklamy z „Kuriera Lu- zabytków. Niejednokrotnie dawał wy- belskiego” raz swemu zafascynowaniu pięknem lubelskich miasteczek i samego Lublina w swoich wierszach. Stwierdzał, że dla polepszenia sytuacji w sprawach tury- styki „w istocie trzeba energii, inicjaty- wy i planowości organizacji, a dopiero potem pieniędzy”. W artykule pt. Przeciw amerykani- zacji Józef Czechowicz przestrzegał przed groźbą rozpowszechniania się kultury zachodu. Nie licząc recenzji z nowości wydaw- niczych, które drukował Czechowicz zefa Łobodowskiego, Zygmunta Kar- w „Kurierze”, zamieścił tu większą wy- skiego, Tadeusza Bocheńskiego, Broni- powiedź na temat współczesnej litera- sława Ludwika Michalskiego. Utwory tury, zatytułowaną Oblicze nowej sztuki. Czechowicza z łamów „Kuriera” to Reklamowano jako eksperyment zbioro- m.in.: z cyklu Prowincja w nocy – Kas- wą recenzję z ruchomej wystawy sztuki, nystaw, Kazimierz, Zamość, Puławy która została urządzona w Lublinie. Re- oraz Na Nowy Rok, Wąwozy czasu, Śni- welacja i nowość tego sprawozdania po- ca i śniegowica, Lublin widziany z dala, legały na tym, że kilku recenzentów wy- Resurekcja, Ulica Szeroka w Lublinie, powiadało się na temat jednej i tej samej Na dzień 3 Maja. [...] wystawy, tyle, że każdy omawiał inną Zupełnie specjalne miejsce w „Kurie- grupę eksponatów. I tak K[azimierz] rze Lubelskim” zajmują ogłoszenia. Pieniążek pisał o olejach i akwarelach, Czechowicz miał na ten temat swój J[an] S[amuel] Miklaszewski wypowia- odrębny sąd, który znajdował wyraz dał się na temat rzeźby, Wiktor Ziół- w konkretnych posunięciach. Zanim kowski pisał o grafi ce, natomiast Józef jeszcze na łamach pisma pojawiło się Czechowicz pod swoim nazwiskiem hasło-apel – „Ogłaszajcie się w »Kurie- zamieścił recenzję o rysunkach, rytach rze Lubelskim«”, jakby gwoli usprawied- i litografi i, a pod pseudonimem Z. Kli- liwienia tej autoreklamy, wydrukowano muntowicza napisał o Sztuce stosowanej artykuł pt. Zachód – reklama, w którym [brzmienie tytułu niejasne]. podkreślano, że reklama jest przede Redaktor naczelny miał bardzo ot- wszystkim głównym czynnikiem uczci- warty stosunek do radia. Wyraźnie wej konkurencji. Przy okazji wyjaśnił tym wynalazkiem był oczarowany. Już autor, że na zachodzie wiele pism utrzy- w numerze 3 „Kuriera Lubelskiego” muje się po prostu z reklamy. Sprawa ukazał się artykuł Benedykta Hertza pt. Radiomimika i po raz pierwszy wy- drukowano program warszawskiej ra- diostacji. Później ukazywał się bardzo regularnie na łamach gazety. W „Kurierze Lubelskim” ukazało się jak na dziennik bardzo dużo wierszy. Zamieszczał je sam Czechowicz, a tak- że drukowano wiersze m.in. Antoniego Madeja, Franciszki Arnsztajnowej, Jó- nr 30 (2006) 259 Prasa lubelska

teoretycznego rozważania reklamy była być może fortuna jeszcze tematem wypowiedzi Kupca, także czeka na cię. prawdopodobnie osoby fi kcyjnej, który [...] nawiązując do poprzedniego artykułu Nie frymarcz, nie zwlekaj, pisze teraz o „dobrej reklamie”. korzystaj na czasie, Na stronie „Kuriera” rozrzucono Celowe twe wkłady różne hasła. Propagowano organiza- Asekuruj w KASIE. cję LOPP („Czy jesteś już członkiem LOPP”), apelowano o wsparcie bezro- Albo – botnych („Pamiętaj o bezrobotnych”, „Czy dałeś ofi arę na bezrobotnych?”), „Cnota skarb wieczny, zachęcano do prenumeraty „Kuriera” Cnota klejnot drogi” („Radzimy Państwu dzisiaj zaprenu- Powiedział Kochanowski merować Kurier Lubelski”), wreszcie Chociaż nie ubogi. reklamowano samą formę reklamy I my cnotę szanujemy. („Kryzys gospodarczy nie powinien Chociaż ludzie prości, się już powiększyć. Chcesz wstrzymać A wśród wielu – najbardziej jego pochód, reklamuj się”, „Milionerzy CNOTĘ OSZCZĘDNOŚCI. amerykańscy zawdzięczają swe boga- Bo kto żyje cnotliwie, ctwo reklamie”). Dużo płatnych ogło- Grosz do grosza składa, szeń zamieszczały kina, loteria Moraj- Szczęśliwszy będzie pewno na, Związek Spółdzielni Mleczarskiej. Niźli w Raju Adam. Reklamy wierszowane należy polecić oddzielnej uwadze. Czechowicz ponoć Dbałość o stronę grafi czną reklam w tym zakresie był nie lada specjalistą. i ogłoszeń, zresztą nie tylko, bo jak na Wykazał duże umiejętności jeszcze owe czasy dziennik był bardzo porząd- w czasach pracy w „Expressie Lubel- nie redagowany od strony grafi cznej, skim”, kiedy to po udanej reklamie balu stawiała „Kurier Lubelski” w rzędzie prasy podjął się propagowania wier- ciekawszych dzienników Lublina.174 szem wyrobów fabryki czekolad S. A. „Kurier Lubelski” przestał ukazywać się Piaseckiego. Na łamach zaś „Kuriera w maju 1932 ze względów fi nansowych. Lubelskiego” dał upust tego rodzaju W Wojewódzkim Archiwum Państwowym „twórczości” reklamując Komunalną w Lublinie są Akta Wydziału Społeczno-Poli- Kasę Oszczędności. Oto niektóre prób- tycznego Urzędu Wojewódzkiego Lubelskie- ki podane we fragmentach: go 1918-1939 (sygn. 558), w których może- my znaleźć podstawowe administracyjne Niech każdy z was pamięta, informacje o „Kurierze Lubelskim” z roku By nie ronić łez w przyszłości 1932: Że oszczędność to rzecz święta, „Kurier Lubelski”. Pismo codzienne. A WIĘC SKŁADAJ OSZCZĘDNOŚCI Nr 1 – 1.I.1932, ostatni – 30.XII.1932; W KASIE POWIATOWEJ wyd. – Józef Czechowicz, sekretarz Narutowicza nr 13. red. – Jan Miklaszewski; druk. – Dru- karnia Udziałowa w Lublinie. Zmiany: Albo – od nr 41 sekretarz i red. Odpowiedzial- ny – Zygmunt Grochowski, od nr 283 Zbliża się luty wyd. i red. – Józef Łobodowski, od 174 Tamże, s. 155-159. próbuj szczęścia, bracie, nr 320 – Longin Kozłowski.

260 nr 30 (2006) „Dziennik Lubelski” – polityczną, ani społeczną zamieściło Winieta „Dziennika Lu- kilkanaście większych i mniejszych ar- belskiego”. Ta i pozostałe (1-9 czerwca 1932, ilustracje w tym rozdziale 9 numerów) tykułów. Czechowicz dał jakiś felieton pochodzą z egzemplarzy Była to kolejna efemeryda na lubelskim i opracował kronikę. Nowinki zawsze pisma w biblioteki UW. rynku prasowym, której twórcą w tym przy- wywołują pewne zainteresowanie, to- padku był sam Józef Czechowicz. Ukazało też pierwszego numeru „Dziennika się tylko 9 numerów „Dziennika”: pierwszy Lubelskiego” sprzedano około tysiąca 174.1 Uściślając, dodatek 1 czerwca a ostatni 9 czerwca 1932 roku. egzemplarzy, drugiego poniżej dwu- „Tydzień Literacki” uka- Czechowicz redagował w piśmie przegląd stu, a trzeciego zaledwie kilkadziesiąt. zał się tylko raz, w nr. prasy podpisywany inicjałami „J. H. C.” oraz Plajta była gruntowna.175 5, ale takich tematycz- nych dodatków-rubryk kolumnę „Tydzień Literacki”, w której dru- Czechowicz do Kazimierza A. Jawor- było w „Dzienniku” kował utwory własne i Franciszki Arnsztaj- skiego: więcej. W ogóle, należy nowej.174.1 Z „Dziennikiem” źle. Na razie jest zawie- podkreślić, że był to Wacław Gralewski: Pierwszy numer szony, bo Płażewski [wydawca] zban- dziennik zaprojekto- wany nowocześnie, nie miał ani jednej ciekawej informacji krutował w Łodzi i wycofał się wskutek z rozmachem i energią. (prenumerata biuletynów poważnych tego z wydawnictwa, a tym samym zo- Mimo, że istniał tylko agencji była kosztowna), ani publicysty- staliśmy bez pieniędzy. Jeżeli nie da się 9 dni, mocno odcisnęła ki. Grono piór amatorskich nie otrza- uruchomić pisma od 1 lipca, to ruszy się na nim osobowość 176 Czechowicza jako skanych należycie ani z problematyką z miejsca dopiero jesienią. redaktora (jest on wymieniany w stopce od nr 2), o czym można się przekonać przeglą- dając reklamy i notki sensacyjne zamieszcza- ne w „Dzienniku” czy porównując podtytuło- we hasła na winietach różnych pism. 175 Źródło: NN. 176 List do Kazimierza A. Jaworskiego w: J. Czechowicz, Listy, s. 173.

Zachęta do prenumeraty „Dziennika Lubelskiego” (nr 6 z 6 czerwca 1932). nr 30 (2006) 261

„Trybuna” (1932-1934, Bra my Krakowskiej. W tym samym numerze Winieta z wewnętrznej 11 numerów) w dziale „Nowe Wydawnictwa” jest omó- strony okładki pierwszego W katalogu wystawy Dzieje prasy lubelskiej wienie m.in. tomiku Józefa Czechowicza numeru „Trybuny”. Ta i po- zostałe ilustracje w tym (1972) znajdujemy krótką informację: „Pi- ballada z tamtej strony: rozdziale pochodzą z eg- smo zaczęło wychodzić w 1932 roku; ostat- Józef Łobodowski: Nowy tom Cze- zemplarzy pisma w zbio- ni numer (11 ogólnego zbioru) pochodzi chowicza jest nowem objawieniem rach WBP im. H. Łopaciń- z kwietnia 1934”177. Numer pierwszy z 1 mar- czystej i bujnej poezji. W porówna- skiego. ca 1932 (którego tytuł jest opatrzony infor- niu z Dniem jak codzień bardziej chyba macją: „Pismo młodej demokracji. Wychodzi jednolity i zwarty, odcina się od prze- 177 Halina Wolska, Od 1-go i 15-tego każdego miesiąca.”) otwiera ciętnej produkcji wierszowanej nie tyl- 1803 do 1939 r., w: artykuł wstępny O nową cywilizację będący ko wytrzymaniem strony formalnej, Dzieje prasy...(katalog rodzajem manifestu. Znajdujemy tu m.in. o co teraz bywa najłatwiej, ale przede wystawy), s. 36. takie słowa: „Od nas, od naszej dobrej woli, wszystkiem niesłychanem napięciem 178 O nową cywilizację, poetyckiej wyobraźni. To jest już inny „Trybuna”, 1932, nr 1, wysiłku intelektualnego i mięśni zależy, aby s. 2. [...] przyszłość była lepszą od ciemnego dnia 179 Irena Szypowska, wczorajszego, aby następne pokolenia za- Łobodowski. Od „Ata- służyły wreszcie w pełni na nazwę ludzi, aby mana Łobody” do „Se- człowieczeństwo, poniewierane tak długo, niora Lobo”, Warszawa 2001, s. 29. zatryumfowało nareszcie”178. Adres redakcji: Krakowskie Przedmieście 70. „Trybuna” była organem Związku Mło- dzieży Demokratycznej do którego w tym czasie (początek 1932) zbliżył się Łobodow- ski. Zapewne należał on do twórców pisma, ponieważ redagował jego pierwsze cztery numery. Irena Szypowska: Był jednak dla ZMD zbyt radykalny. Zarówno jego przyna- leżność do Związku jak i prowadzenie pisma skończyły się, gdy skonfi skowa- ny został numer, w którym Łobodowski ogłosił wiersz Słowo o prokuratorze.179 Trybuna była pierwszym pismem (nie licząc Na sąsiedniej stronie: szkolnego „W słońce”) redagowanym przez pierwsza strona z „Dzien- Józefa Łobodowskiego. Po odejściu z „Try- nika Lubelskiego” nr 7, buny” zastąpił go Józef Falandysz. 1932.

W numerze trzecim umieszczono wklej- Kazimierz Pieniążek, Do- kę z intrygującym rysunkiem Czesława Ste- minikany, drzeworyt. „Try- fańskiego przedstawiającym rekonstrukcję buna” 1932, nr 5. nr 30 (2006) 263

„Trybuna”

świat, gdzie migotliwe skrawki rze- aż do utraty tchu, atmosfera prawdziwej, Na sąsiedniej stronie: czywistości są pretekstem nie celem, tragicznej w swem natężeniu poezji, at- Okładka pierwszego nu- a słowa unoszone głębokim nurtem mosfera, w kolorze i zapachu przypo- meru „Trybuny”. Autor: Jan Samuel Miklaszewski. wzruszeń brzmią, jak fujarkowe echo minająca wieczorne majowe niebo, roz- z „tamtej strony”. Wyróżniłbym mono- świetlone niespodziewanie błyskawica- 180 jł. [Józef Łobodow- tonnie senne Przez kresy, Samobójstwo mi metafor, ukazujących nam na chwilę ski], Nowe wydawni- i cudowny w swej niesamowitej śpiew- zawrotną otchłań i piękno prawdziwej ctwa, „Trybuna” 1932, nr 1, s. 31. ności wiersz tytułowy. poezji. Książka J. Czechowicza jest wy- 181 j.m., Noty, „Trybuna” Czytelnik przyzwyczajony do poety- jątkowo rzadkim i pięknym zjawiskiem 1932, nr 3, s. 32. zującej pianki, do werbalizmu i łatwej w skłóconym bałwanami i morzu fraze- 182 Pro domo sua, „Try- gadatliwości przejdzie do porządku ologii pseudopoetyckiej.183 buna” 1932, nr 4, s. 24. dziennego nad tą książką, inny znajdzie Szósty numer„Trybuny” został skonfi skowa- Czesław Stefański, Brama cały świat przeżyć i wzruszeń zamknię- ny” za wiersz Łobodowskiego Słowo o pro- Krakowska, rysunek piór- ty w patetycznie skromnych poezjach kuratorze183.1. Jednocześnie Łobodowski kiem. „Trybuna” nr 3, 1932. Czechowicza.180 W „Notach” znajdujemy informację: „W bie- żącym miesiącu w jednym z kin lubelskich odbędzie się pierwszy w Lublinie pokaz fi lmu artystycznego. Projektowane jest wyświetlenie Romansu sentymentalnego Eisensteina i Symfonii fabrycznej Irensa. Pokaz ten odbędzie się staraniem warszaw- skiego towarzystwa miłośników sztuki fi l- mowej pt. »Start« i redakcji »Trybuny«”181. W następnym numerze (nr 4, 20 kwietnia) pisma znajdujemy informację, że: „Pokaz fi l- mu artystycznego sygnalizowany przez nas w poprzednim numerze »Trybuny« niestety nie odbędzie się ze względu na to, że odno- śnego fi lmu nie można wypożyczyć”182. W numerze szóstym w dziale „Nowe Wy- dawnictwa” ukazała się recenzja (nie podpi- sana) Ballady z tamtej strony Czechowicza: Po dwóch pierwszych tomikach: kamień i dzień jak co dzień czarujących śmiałą i świeżą dojrzałością treści i formy, uka- zała się trzecia książka J. Czechowicza – ballada z tamtej strony. Tutaj krzywa interesującej twórczości Czechowicza wznosi się stromą linią jeszcze wyżej, niźli w poprzednich tomach. Wyżej – tak gdy chodzi o wyraz wewnętrzny, jak i stro- nę czysto formalną. Enigmatyczna treść duszy Czechowicza szuka szczęśliwie właściwego sobie wyrazu w mistycznie wygiętej składni zdań, w sumie układają- cych się w odrębną, zamkniętą w sobie, skończenie piękną architektonikę wier- sza. A – od wewnątrz? – Zagęszczona, nr 30 (2006) 265

„Trybuna” odszedł z redakcji (od numeru 5 nie był już Recenzja „Trybuny” nr 2, redaktorem naczelnym). Być może redak- 15 marca w 1932 w reda- cja „Trybuny” postanowiła odciąć się od gowanym przez Czecho- wicza „Kurierze Lubelskim” jego radykalnego wystąpienia i dlatego we nr 79, 19 marca 1932. wstępniaku Od redakcji w numerze 7. pisma Zwraca uwagę rzadko zamieściła uspokajającą deklarację: spotykane zaangażowa- Jako organ lubelski młodej demokracji nie recenzenta, merytory- chcemy nawiązać do tradycji sprzed ka i rzetelność wypowie- dzi. Oba pisma w zbiorach kilkunastu lat, gdy Lublin był jednym WBP im. H. Łopacińskiego z żywych ośrodków postępowej myśli społecznej. [...] „Trybuna” chce stać się tem ogniskiem dla młodej demokracji lubelskiej i ludzi dobrej woli.184 Jednocześnie w tym samym numerze „Trybuny” (październik 1932) znajdujemy informację o tym, że „wyszedł pierwszy nu- mer miesięcznika »Barykady« pod redakcją Józefa Łobodowskiego. Szata zewnętrzna bardzo staranna. Na treść składają się wier- sze i artykuły”.185 W „Trybunie” ukazały się następujące tek- sty Czechowicza: Pieśń (wiersz, nr 3), Legion ulicy i jego gwara (nr 4), W pejzażu (wiersz, nr 6), Ulica Szeroka w Lublinie (wiersz, nr 7), Muzyka ulicy Złotej (wiersz, nr 7). Wśród au- torów okładek poszczególnych numerów „Trybuny” znajdujemy m. in.: Jana Samuela Miklaszewskiego (nr 1, 4 i 6) i Wita Chomicza (nr 2 i 3). Redakcja „Trybuny” mieściła się na ul. Staszica. Warto przyjrzeć się miejscom, w których była drukowana „Trybuna”: Dru- karnia „Ludowa” J. Popiela ul. Krakowskie Przedmieście 60 (nr 1 i 2); Drukarnia „Popu- 183 Nowe wydawnictwa, larna”, ul. Zamojska 37 (nr 3, 4, 5 i 6); Drukar- „Trybuna” 1932, nr 6, nia „Sztuka”, ul. Kościuszki 8 (nr 7 i 8); Zakła- s. 18. dy Grafi czne J. Pietrzykowski, ul. Kościuszki 183.1 Zob. s. 365. 184 4 (nr 9); Drukarnia „Polonja” (nr 10). W „Try- Od Redakcji, Trybu- na 1932, nr 7, s. 2. bunie” ukazywało się bardzo dużo ogłoszeń 185 Nowe wydawnictwa, reklamowych sklepów i restauracji. tamże, s. 31.

nr 30 (2006) 267 Winieta z wewnętrznej „Barykady” stwa, szkoły oraz stołecznej inteligen- strony okładki „barykad” (1932-1933, 3 numery) cji. Miesięcznik zwany literackim, na- 1932, nr 1. Na sąsied- Lubelski miesięcznik literacko-społecz- brał zdecydowanie politycznego obli- niej stronie okładka tego numeru. Ta i pozostałe ny pod redakcją Józefa Łobodowskiego cza. [...] Brak wielkich liter i innych poza ilustracje w tym rozdziale i patronatem Józefa Czechowicza. Pierwszy myślnikami, znaków interpunkcyjnych pochodzą z egzemplarzy numer ukazał się 1 października 1932 roku, – były stałą cechą pisma, co podkre- pisma w zbiorach WBP im. co odnotowała „Trybuna” (nr 7, październik ślało bezkompromisowość i wolność H. Łopacińskiego. 1932), którą numer wcześniej Łobodowski od wszystkich zasad i reguł. To znaczy opuścił (nr 6 pisma został skonfi skowany za od reguł „mieszczańskich”, „burżuazyj- jego wiersz Słowo do prokuratora): „[...] wy- nych” bowiem poetyka i mentalność szedł pierwszy numer miesięcznika »Bary- tego tekstu, tak jak i wszystkich innych, kady« pod redakcją Józefa Łobodowskiego. podporządkowane były bardzo ściśle Szata zewnętrzna bardzo staranna. Na treść regułom publicystyki „proletariackiej” składają się wiersze i artykuły”.186 i fi lozofi i marksistowskiej przysposo- Wydawanie czasopisma uniemożliwiła bionej na użytek komunistycznej par- cen zura, konfi skując drugi numer (wydany tii. [...] Ten numer „Barykad” został w listopadzie). W marcu 1933 wyszedł jeszcze skonfi skowany zanim dostał się w ręce trzeci numer „Barykad” w formie gazetowej. czytelników. [...] Czekając na proces, Irena Szypowska: W październiku przygotował Łobodowski czterostroni- uka zał się pierwszy numer miesięczni- cowy dwutygodniowy dodatek do swe- ka pod znaczącym tytułem „Barykady”. go miesięcznika [umownie nr 3 „Bary- Otwierał swe łamy dla lubelskich po- kad”]. Miał on formę gazetową i bez etów. Drukowali w nim Józef Czecho- okładki oraz potrzeby zszycia mógł wicz, Kazimierz Czuchnowski, Kon- prosto z drukarni znaleźć się w sprze- rad Bielski a także Grzegorz Timofi e- daży. Jednak nie znalazł się, 15 stycznia jew i Marian Piechal. Pierwszy numer 1933 starosta grodzki nałożył areszt na poświęcony poezji i publicystyce kultu- ten numer, a sąd zatwierdził tę decyzję. ralnej politycznie był stonowany. „Bary- Józef Zięba badający wszystkie akta są- kady” od razu dostrzeżono w środowi- dów lubelskich dotyczące Łobodow- sku literackim Polski, a pisarze należący skiego (korzystam z jego pracy) znalazł do nowo założonego Związku Literatów ten i inne skonfi skowane egzemplarze wiązali z nim duże nadzieje. w aktach sprawy. [...] „Dodatek” został Niestety drugi numer okazał się zbyt także skonfi skowany, nie ukazał się też bojowy i agresywny, pełen ostrych przygotowany już w 1933 r. trzeci nu- 186 Tamże, s. 31. oskarżeń pod adresem Kościoła, pań- mer „Barykad”.

268 nr 30 (2006)

Prasa lubelska

Józef Łobodowski jako redaktor odpo- Biorąc pod uwagę z jednej strony wiedzialny i autor wielu tekstów stanął młody wiek i sytuację rodzinną oskar- przed sądem za przytaczanie fałszywych żonego, z drugiej zaś „brak skruchy” wiadomości mogących wywołać nie- sąd zastosował średni wymiar kary. pokój publiczny, za znieważanie godła Wyrok nie był prawomocny. Ktoś od Polski i urzędników państwowych, za razu wpłacił kaucję w wysokości 200 podburzanie żołnierzy do niewykony- złotych i Łobodowski wyszedł na wol- wania rozkazów w przypadku wybuchu ność. Złożył odwołanie i upoważnił wojny, za wzywanie do zmiany przemocą do obrony swego przyjaciela, adwoka- ustroju państwa, za ostre ataki na hierar- ta Konrada Bielskiego, a sam zajął się chię kościelną. Sąd Okręgowy obydwie sprawami literackimi.187 sprawy: „Barykad” i dwutygodniowego Tak wspomina Łobodowski pierwszy, paź- dodatku do miesięcznika – rozpatrywał dziernikowy numer „Barykad”, zaczynając oddzielnie. Najpierw odbył się proces od omówienia zawartości pisma: za dodatek. 23 sierpnia Sąd Okręgowy Odę [Oda do wina Konrada Bielskie- w Lublinie skazał Łobodowskiego na go] drukowałem jeszcze w roku 1932 dwa lata i sześć miesięcy aresztu. Uza- w pierwszym numerze lubelskie- sadnienie wnika w biografi ę skazanego go miesięcznika „Barykady”. Znala- i zwraca uwagę na środowisko, w jakim zła się w towarzystwie wiersza Stani- działał. (Cytuję za Józefem Ziębą, Żywot sława Grędzińskiego o romansie dia- Józefa Łobodowskiego, „Relacje”, 1989, bła z urodziwą dziewczyną, oraz Eros numery 3-9): i Psyche Czechowicza. [...] Dałem na Oskarżony Józef Łobodowski po powrocie do wkładkę litografi ę Witolda Chomicza Polski z Rosji Sowieckiej w 1922 roku, gdzie (dziś profesor w Krakowie), przedsta- przebywał od roku 1914, poświęcił się pracy li- wiającą kościół Bernardynów. Tkwi- terackiej, uzupełniając równocześnie w szko- ła w tym zarówno chęć zbicia z pan- łach polskich zasób swoich wiadomości. Dłuż- tałyku pana cenzora, jak i prowokacyj- szy pobyt Łobodowskiego w Rosji Sowieckiej na przekora w stosunku do miejsco- nie wyszedł mu na dobre, bowiem zapoznaw- wych marksistów, oskarżających mnie szy się tam z ustrojem bolszewickim, stosun- o brak „wykrystalizowania”, bo poza kami i instytucjami tamtejszymi, po przyjeź- tym treść numeru była skrajnie lewi- dzie do Polski rozpoczął ostrą krytykę układu cowa. Cenzura dała się zwodzić przez stosunków polskich pod względem prawnym krótki czas, następne numery „Bary- i społecznym oraz wyraził dążenie do prze- kad” uległy konfi skacie (za jeden do- kształcenia życia polskiego na wzór bolsze- stałem rok, za drugi dwa lata, zawie- wicki. Wprawdzie Łobodowski oświadczył na szone w apelacji); ortodoksi zaś ode- przewodzie sądowym, że jego ideologia tyl- zwali się w jednodniówce, ostro zmy- ko zbliża się do komunizmu, jednakowoż pra- wając mi głowę. Eros i Psyche? – dzi- ce jego literackie nosiły zbyt wiele znamion wił się anonimowy, choć znany mi do- przestępczych, by mogły ujść uwadze władz brze autor. – I cóż ta para ma do robo- odnośnych. [...] Rzecz oczywista, iż tego rodza- ty na barykadach?188 ju ustosunkowanie się do przjawów zycia pol- Czesław Miłosz: Snobizm drukowania skiego jak i utrzymanie kontaktu z wybitnym małymi literami. Co u licha tym lubli- 187 Irena Szypowska, Ło- działaczem KPP Szmulem-Berem Mejersonem, niakom się stało? Niebezpieczne kręćki bodowski. Od „Atama- musiały zwrócić uwagę władz śledczych na napadły ich biedne głowy. „Barykady” na Łobody”…, s. 30-33. osobę Józefa Łobodowskiego, zwłaszcza ener- lubelskie pomimo bardzo dobrej za- 188 Józef Łobodowski, gia i zdolność tego ostatniego budziły obawę wartości robią komiczne i żałosne wra- O Cyganach i katastro- fi stach (I), „Kultura” łatwego rozszerzenia się poglądów Łobodow- żenie dzięki systemowi unikania wiel- 1964, nr 7/8, s. 45. skiego na osoby, które z nim się stykały. kich liter. Zgadzam się, że w wierszach

270 nr 30 (2006) „Barykady” jest to czasem potrzebne. Ale robić mentu naturalnie nie obyło się i bez humory- z tego principium?...189 stycznych momentów Józef Łobodowski: Używanie małych podczas gdy jedne pisma obwieszczały z try- liter było podyktowane względami umfem że do takiego rozwoju sportu przyczy- cenzuralnymi. Usunięcie interpunkcji niła się głównie państwowotwórcza idea mar- daje wiele zajęcia cenzorowi, a w mię- szałka piłsudskiego inne stwierdziły dumnie dzyczasie introligator mógł oprawić endeckie pochodzenie janusza kusocińskiego uratowane egzemplarze „Barykad”.190 i jadwigi wejssówny Marian Piechal: W październiku 1932 ostatecznie nie wiadomo czy nogi i ramiona zaczął wychodzić w Lublinie miesięcz- naszych rekordzistów są wyznania sanacyjne- nik literacko-społeczny, organ młodych go czy endeckiego” poetów lubelskich pt. „barykady”191. [Interesujący fragment pominięty Patronował mu Józef Czechowicz. Prosił w tym miejscu przez Mariana Piechala: mnie o współpracę. [...] Przemożny „dobry dowcip czy żart z rzeczy ogólnie wpływ Czechowicza na to pismo, któ- uznanych za wzniosłe jest w czasach remu po drugim numerze położyła kres powszechnej napuszoności i uroczy- cenzura, objawiał się tym, że całe łącznie stej głupoty zjawiskiem tak niepowsze- z tytułem drukowane było tylko małymi dniem a pożądanem i odprężającem że literami i bez interpunkcji. O barwie po- warto go odpowiednio uhonorować”] litycznej tego pisma świadczyły najbez- „gdy z racji akademii ku czci zmarłej prezyden- pośredniej noty, których autorem był towej mościckiej komitet zwrócił się do pew- także Czechowicz, jak na przykład te: nej literatki z prośbą o wiersz okolicznościo- „militaryzacja naszego życia postępuje szyb- wy spotkała go następująca odpowiedź nie je- ko naprzód – maluczko a będziemy mieli jedne stem w nastroju a zresztą mam już wszystkie wielkie koszary z panem sierżantem w prezbi- ordery terium – w pewnych urzędach państwowych Brawo obywatelko”.192 wyszedł rozkaz stawania na baczność przy W nr 1 „Barykad” zostały przedstawione wejściu wyższego urzędnika a nawet meldo- plany na przyszłość: wania się – pięknie teraz jeszcze dać urzędni- w najbliższych numerach barykad roz- kom mundury musztrować ich codziennie sta- poczynamy druk studjum o twórczości wiać pod karabin i do raportu – ach cudowna artystycznej jana wydry pióra mikla- 189 Czesław Miłosz, sielanka szewskiego oraz umieścimy fragmenty Lublin żyje, w: tenże, młodszy substytut starszego koncypienta fi lozofi cznej powieści czechowicza pt. Przygody młodego umy- melduje posłusznie starszemu panu asysten- „berło”. słu. Publicystyka i proza 1931-1939, oprac. towi że wszystko w porządku” redakcja barykad ma zamiar wy- Agnieszka Stawiarska, „coraz szerzej coraz groźniej rozlewa się po dać szereg numerów specjalnych po- Kraków 2003, s. 67. kraju tryumfująca fala religianctwa – pięćset święconych pewnym zagadnieniom 190 Jerzy Pleśniarowicz, tysięcy egzemplarzy rycerza niepokalanej fan- – w przygotowaniu numer rosyjski Rozmowa z Józefem Łobodowskim, s. 5. tastyczne nakłady innych pisemek katolickich w którym oprócz specjalnych artyku- 191 Pisownia tytułu miliony wywożone do japonii chin i afryki na łów ukaże się szereg przekładów obra- „Barykady” wielką misje przy jednoczesnym bezrobociu wzro- zujących poezję rosyjską w najlepszych i małą literą nie została ście przestępczości i największej w europie ilo- wyjątkach a więc puszkin lermontow ujednolicona, ponieważ ści wyroków śmierci mają swoją tragiczną wy- sami redaktorzy pisma niekrasow błok andrejew majakowski (poeci) nie byli w tym mowę” jesienin i inni – następny numer spe- konsekwentni. „podwyższono opłaty uniwersyteckie tak cjalny zajmie się życiem i kulturą re- 192 Marian Piechal, Ten znacznie że studiowanie dla młodzieży mniej gionu lubelskiego – na dalszym planie Józef Czechowicz, w: zamożnej stanie się niemożliwością” numer czeski ukraiński i inne.193 Spotkania z Czechowi- czem…, s. 287-288. „z racji zwycięstw polskich w los angeles W tej samej nocie zapowiedziano także wy- 193 „Barykady” 1932, rozpisała się szeroko prasa wszelkiego autora- dawanie biblioteki poetyckiej „Barykad”, nr 1, s. 46. nr 30 (2006) 271 Wewnętrzna strona okład- ki „barykad” nr 1, 1932. Wit [Witold] Chomicz, z te- ki lubelskiej, grafi ka z „ba- rykad”. Prasa lubelska

ale nie ukazała się pod tym szyldem żadna wyjdzie w objętości 100 stron i obej- pozycja. mie wiersze tłumaczone z rosyjskiego, Z listów Czechowicza dotyczących „Bary- artykuły o literaturze i życiu Rosji etc. kad” – do Mariana Piechala: Trzeci numer poświęcimy kulturze We wrześniu przyjaciele lubelscy ze francuskiej (może Pan ma przekłady?) „skonfi skowanym poetą” J. Łobo dows- To w marcu. Dalej plany nasze na ra- kim na czele przystępują do wydawa- zie nie sięgają.197 nia pisma literacko-społecznego. Ja, „Barykady” skonfi skowano. Ło bo- Madej, Michalski będziemy Łobodow- dowski od kilku tygodni jest w Warsza- skiemu pomagali i z tego właśnie tytu- wie i przypuszczam, że go po prostu list łu proszę Pana o współpracę.194 pański nie doszedł. Nie wiem czy „Bary- Do Kazimierza A. Jaworskiego: kady” będą wznowione i nawet – wąt- Przyślij nam coś do „Barykad”. Co do pię. Konfi skata całego nakładu numeru ich charakteru, wobec faktu, że redak- na dobrym papierze, z 3 ilustracjami, to torem jest Łobodowski, nie masz chy- kilkaset złotych straty, a pieniądze osta- ba wątpliwości. [...] Pierwszy numer tecznie nie leżą na ulicy.198 wyszedł 1 X, i wyszedł z trudem, gdyby J[ózef] Łob[odowski] wydał 2-gi nu- nie fakt, że cenzor nie mógł wychwy- mer swego pisma – skonfi skowano, cić wątku artykułów, drukowanych bez podcinając poważnie fi nanse. W poło- znaków przestankowych, prawdopo- wie stycznia Ł. wydał dodatek, w for- dobnie nie ukazałby się nigdy. Możli- mie 4 stronic gazety, wielkości takiej ja we, że drugi zostanie skonfi skowany stronice I.K.C. Dodatek ten, w którym z punktu, bez czytania.195 zdeklarował się aż zanadto wyraźnie Do Mariana Czuchnowskiego: uległ konfi skacie, jego samego zaś przy- Gorąco zapraszam Pana do „Barykad”, mknięto na parę dni. Obecnie jest na które zresztą nie ja wydaję, lecz prole- swobodzie za kaucją. Wszystko to było- 194 List do Mariana Pie- chala w: J. Czechowicz, tariatczyk Józef Łobodowski, że wierzę by ważne, gdyby J. Ł. miał więcej wagi Listy, s. 175. w to pismo i będę w nim pracował z na- w swoich wystąpieniach a mniej kawa- 195 List do Kazimierza dzieją.196 larstwa. Dodatek ów skonfi skowano za A. Jaworskiego, w: Pracujemy nad planami dalszych dowcipy w rodzaju „tępy łeb satrapy”, tamże, s. 182. 196Listy Józefa Cze- zeszytów „Barykad”. Styczniowy nu- „głupawe zarządzenie” itp. drugi numer chowicza do Mariana mer będzie regionalny. Obejmie wier- „barykad” miał też takie kwiatuszki, Czuchnowskiego, oprac. sze, artykuły i reprodukcje związane które niezależnie od treści, zniechęciły Janusz Kryszak, „Po- z Lublinem i Lubelszczyzną. Między mnie trochę do niego. Przecież można ezja” 1981, nr 1, s. 36. innymi będziemy drukowali większą powiedzieć i te i inne kwestie w spo- 197 Tamże, s. 38. 198 Tamże, s. 39. pracę J. S. Miklaszewskiego o malar- sób nie-kawalarski. Pierwsza rozprawa 199 Tamże, s. 40. stwie Wydry. Numer z lutego 1933 r. J. Łob. Odbędzie się 31 b.m.199

274 nr 30 (2006) „Kamena” (1933-1939, blioteka „Kameny” w postaci 16-stroni- Winieta „Kameny” z we- 200 wnętrznej strony okładki. wznowiona po wojnie) cowych arkuszy poetyckich. Ta i pozostałe ilustracje Artur Grychowski: We wrześniu Kazimierz A. Jaworski: „Kamena” jest w ja- w tym rozdziale pocho- 1933 r. rozpoczął Jaworski wydawanie kimś sensie realizacją pomysłu Czechowi- dzą z egzemplarzy pisma „Kameny”, miesięcznika poświęconego cza, który nieco wcześniej zamierzał wyda- w zbiorach WBP im. H. Ło- poezji. Redagował go do wojny razem wać miesięcznik „Strefa” jako organ Lubel- pacińskiego. z malarzem Zenonem Waśniewskim, skiego Związku Literatów. O tych planach który każdy numer ozdabiał wkładka- poeta informował w Kronice Lubelskiej 200 Artur Grychowski, mi linorytowymi. W ostatnim numerze („Zet” 1932, nr 11 z 1 września i nr 12 z 15 Lublin i Lubelszczyzna pierwszego rocznika redakcja zazna- w życiu i twórczości września). „Strefa” miała ukazać się po raz pisarzy polskich. Od czyła, że „Kamena” opiera się na trzech pierwszy 20 września 1932, jednak do jej średniowiecza do 1968, zasadach: na umiarkowanym awangar- wydania w ogóle nie doszło. Lublin 1974, s. 315-316. dyzmie, lewicowości społecznej i poli- tycznej oraz na kulturalnym słowianofi - lizmie. K. A. Jaworski w książce W krę- gu „Kameny” (1965), w której mamy hi- storię czasopisma i omówienia działal- ności jej współpracowników, stwierdza, że w sześciu przedwojennych rocz- nikach „Kameny” znalazła się poezja wszystkich narodów słowiańskich z wy- jątkiem słoweńskiej, przy czym najoka- zalej zaprezentowała się poezja rosyj- ska, czeska i słowacka. W roczniku szó- stym wydanym na dwudziestolecie od- zyskania niepodległości ukazał się po- dwójny numer poświęcony poezji lu- belskiej. [...] Przy „Kamenie” powstała w 1934 roku Biblioteka „Kameny”, w ra- mach której wyszły przekłady Jawor- skiego z poezji Jesienina i Błoka, wier- sze Z. Popowskiego i innych debiutan- tów, a od 1938 r. pojawiła się Mała Bi- Okładka „Kameny”. nr 30 (2006) 275 Prasa lubelska

Tymczasem w niedalekim Chełmie dwój- Startowaliśmy w pierwszym tygo- ka młodych nauczycieli z ambicjami litera- dniu września 1933 r. Zielona okładka ckimi, Kazimierz Andrzej Jaworski i Zenon w symbolicznym kolorze nadziei okre- Waśniewski, zaczęła marzyć o wydaniu pis- ślała optymizm towarzyszący realizacji ma literackiego. naszych zamierzeń.202 Kazimierz A. Jaworski: Nieraz w na- Po wyjściu „Kameny” we wrześniu 1933 szych pogawędkach poruszaliśmy spra- roku reakcja Czechowicza jest bardzo szyb- wę, która interesowała nas obu a do ka. Wysyła w Warszawy kilka listów. Jeszcze której wracaliśmy zwłaszcza po uka- tego samego miesiąca pisze do Jaworskie- zaniu się w Lublinie pierwszego nume- go z gratulacjami: ru „Barykad”. A gdyby tak spróbować Winszuję „Kameny”. Nic to, że ze- założyć pismo literackie w Chełmie? wnętrznie niedociągnięta, nic to, że tu Koszty wydawnictwa byłyby znacznie i ówdzie mogłaby być lepsza. Całość mniejsze niż w Lublinie. [...] Ale wy- jest pięknym wysiłkiem. Nie ustawaj. dawać coś podobnego w mieście po- Ze swej strony pomogę ci, jak umiem – wiatowym liczącym trzydzieści tysię- to znaczy dam kupę materiału.203 cy mieszkańców, z czego połowę sta- 13 listopada 1933 pisze: nowili Żydzi? Dlaczego by nie? Prze- Czy wiesz, że tu, w Warszawie, wszyscy cież nie miejsce druku jest ważne, tyl- bardzo sobie „Kamenę” chwalą i cenią, ko treść publikacji, wartość piór, które i żałuję, że nie prezentuje się lepiej pod się zdobędzie.201 względem grafi cznym.204 W 1933 roku przed wakacjami na zebraniu W liście z 4 lutego 1934: grupy nauczycieli zorganizowanym przez Rób dalej „Kamenę” – podziwia cię Eu- Jaworskiego i Waśniewskiego podjęto de- ropa! Europa na ciebie patrzy205 cyzję o wydaniu pisma. Również w lutym tego roku: Kazimierz A. Jaworski: Jeszcze przed O „Kamenie” myślę, że ma wielkie naszym zebraniem nauczycielskim otrzy- znaczenie, a może mieć jeszcze więk- małem list od Czechowicza w którym sze, ale trzeba zaprzęgnąć do roboty m.in. pisał: „Miesięcznika 1 numer wyj- trochę teoretyków – oczywiście mam dzie 1 września. Ja mam redaktorstwo. na myśli młodych. [...] Jeśli chodzi Tytuł »Strefa« – objętość (na razie) 16 o inne uwagi, sądzę, że dobrze by było stron formatu barykad, tylko trochę bar- po wakacjach zmienić szatę grafi cz- dziej kwadratowego.” [...] Ta wiadomość ną. Nawet sobie to układam w wyob- o mającej powstać „Strefi e” zmobilizo- raźni. W tejże głupiej drukarni chełm- 201 Kazimierz A. Jawor- wała mnie do szybszej realizacji planów skiej można osiągnąć inne efekty przez 206 ski, W kręgu Kameny, kamenowych. [...] Na wiadomość o mo- zmianę układu. Lublin 1965, s. 14. ich zamiarach wydawniczych i prośbę Leon Gomolicki w swoim wspomnieniu pt. 202 Tamże, s. 20-21, 35. o przesłanie materiałów do „Kameny” Czechowicz przypomina, co poeta powie- 203 List do Kazimierza A. Jaworskiego, w: odpowiedział mi 17 VI1933 r.: „Życzę dział mu kiedyś o Jaworskim i jego „Kame- J. Czechowicz, Listy, szczęścia. Przekłady załączam. [...] Co nie”: s. 229. mam posyłam”. Jest taki [...] nauczyciel w pewnym mie- 204 List do tegoż, Numer pierwszy postanowiłem ście nad Bugiem, zbiera od takich sa- w: tamże, s. 244. mych jak on składki na jej utrzymanie, 205 List do tegoż, oprzeć wyłącznie na literatach lubel- w: tamże, s. 244. skich, dawnych refl ektorystach i innych autorom nic nie płaci, nie ma z czego, 206 List do tegoż, a przede wszystkim zwrócić się do se- ale wkrótce przekonamy się, jak daleko w: tamże, s. 252-253. niorki poezji lubelskiej, ogólnie szano- ta dama zajdzie.207 207 Leon Gomulicki, wanej i lubianej Franciszki Arnsztajno- Renata Holaczuk: Czechowicz okazał Czechowicz, w: Spotka- nia z Czechowiczem…, wej z prośbą, by otworzyła zeszyt swo- się znakomitym orędownikiem i propa- s. 366. im wierszem. [...] gatorem „Kameny” w stolicy. Szukał za-

276 nr 30 (2006) „Kamena” równo współpracowników, jak i prenu- go miesięcznika litera- meratorów, co było niezwykle ważne, ckiego. Wpłynął na Ja- gdyż pismo nie otrzymało żadnej sub- worskiego, aby ten sfor- wencji i fi nansowało się samo. […] Aby mułował estetyczny ułatwić Jaworskiemu kontakty z innymi i świa topoglądowy ka- literatami, Czechowicz przesyłał mu ich non pisma – „na uży- aktualne adresy. Również sam starał się tek własny”. Coś w ro- zasilać pismo wierszami i przekładami dzaju takiego programu z literatur obcych, przesyłał także teks- wydrukował KAJ w 10 ty innych poetów lubelskich (np. Mi- numerze „Kameny”, za- chalskiego, Madeja). Gdy w 6 numerze mykając pierwszy rok „Kameny” z 1934 roku ukazał się arty- wydawniczy. Sugero- kuł Mariana Czuchnowskiego pt. Uspo- wał też, by zmienić sza- łecznione eksperymenty, w którym autor tę grafi czną, a od auto- postulował społeczną (w domyśle za- rów żądać jasno okre- angażowaną politycznie) postawę poe- ślonej postawy w sto- ty i krytykował dorobek polskiej awan- sunku do omawianych gardy, Czechowicz włączył się w dysku- zagadnień. […] Można sję, pisząc tekst Uspołecznione absurdy. wysnuć wniosek, że Jó- […] Swoim artykułem przyczynił się do zef Czechowicz, pomimo iż nie fi gu- Zenon Waśniewski, Mój postania na łamach chełmskiego pisma rował w redakcyjnej stopce „Kameny” przyjaciel, linoryt, „Kame- ostrej plemiki, którą podjęli między in- jako jeden z redaktorów, w rzeczywi- na” nr 8, kwiecień 1934. nymi Stanisław Czernik i Julian Przy- stości w dużym stopniu współtworzył boś. Dzięki tej dyskusji „Kamena” włą- to pismo i uważał je za jedyne literackie czyła się w krąg pism podejmujących pismo Lubelszczyzny.208 gorący wówczas temat miejsca i roli ar- Trzeba podkreślić rolę, jaką odegrało w po- tysty i sztuki. Czechowicz, tak samo jak wstawaniu „Kameny” lubelskie środowisko nie szczędził pochwał Jaworskiemu, pi- literackie: sząc na przykład „Rób dalej »Kamenę« Kazimierz A. Jaworski: Kiedy starto- – podziwia cię Europa. Europa na ciebie waliśmy z „Kameną”, pierwsze jej nu- patrzy”, tak samo nie szczędził słów kry- mery opierały się w dużym stopniu tyki. Ostro reagował, jeśli coś mu się nie na literatach lubelskich, którzy wtedy podobało w treści bądź formie pisma. jeszcze trzymali się swego miasta. Ale Po ukazaniu się tatrzańskiego numeru wkrótce gromadka ta się rozpierzchła, „Kameny” pisał do Kazimierza Andrzeja przenosząc się głównie do Warszawy. Jaworskiego: „Cenię Cię bardzo, Kaziu, [...] Toteż na dwudziestolecie odzyska- i lubię, ale nie rób już tatrzańskich nu- nia przez Polskę niepodległości chcia- 208 Renata Holaczuk, merów »Kameny«”. Ten ironiczny sto- łem skrzyknąć całą rodzinę w specjal- Józef Czechowicz – am- basador Lubelszczyzny, sunek Czechowicza do iście młodopol- nym zeszycie poświęconym właśnie li- w: Józef Czechowicz. skiego przedsięwzięcia KAJa [Kazimie- teraturze lubelskiej. [...] Zeszyt zdobiły Od awangardy do no- rza Andrzeja Jaworskiego] znalazł swój dwie dwubarwne wkładki linorytowe woczesności, red. Jerzy wyraz także we fraszce: „Od tatrzań- Waśniewskiego przedstawiające stary Święch, Lublin 2004, skich Kamen / Chroń nas, Boże, Amen”. Lublin.209 s. 345-347. 209 Kazimierz A. Jawor- Wydaje się, iż Czechowicz wywie- Lubelski numer „Kameny” ukazał się w 1938 ski, W kręgu „Kameny”, rał duży wpływ na kształt chełmskie- roku (listopad-grudzień). s. 167-168.

nr 30 (2006) 277 Winieta z wewnętrznej „Dźwigary” – 1934 (2 numery) krakowskiej. Taka była ofi cjalna linia strony okładki „Dźwiga- Józef Łobodowski: Dojrzał we mnie pisma. Ta jego orientacja oraz opozy- rów”. Ta i pozostałe ilu- stracje w tym rozdziale pielęgnowany od dawna zamiar za- cyjne nastawienie wobec nowatorów pochodzą z „Dźwigarów” łożenia miesięcznika literackiego krakowskich nie zmieniały faktu, iż nr 1, 1934. Pismo w zbio- w Lublinie. Tak powstały „Dźwigary”, „Dźwigary” reprezentowały tendencje rach WBP im. H. Łopaciń- łączące radykalizm społeczny z awan- awangardowe. Wystarczy wymienić skiego. gardyzmem poetyckim, a mające po- nazwiska poetów z pierwszego nu- Na sąsiedniej stronie: nadto ambicje – jakby to określić usa- meru: Zagórski, Piętak, Czechowicz, okładka „Dźwigarów”. dowienia czy usamodzielnienia pol- Miłosz, Łobodowski, Putrament. Było skiego marksizmu. Słowem typowe to więc pismo poetów lubelsko-wi- „odchylenie nacjonalistyczne”. leńskich, a więc „drugiej awangardy”, „Dźwigary” skończyły się na drugim tym bardziej że i sam Łobodowski był numerze, ale narobiły sporo hałasu wówczas do niej zaliczany. Znajdowały i stały się preludium do ostatecznego się zresztą wtedy w obiegu opinie, iż zerwania z komunizmem.210 „Dźwigary” stanowią organ awangardy Tadeusz Kłak: Miesięcznik „Dźwigary” lubelskiej, niektórzy po prostu uważali zaczął się ukazywać w Lublinie w grud- je za pismo Czechowicza. Biblioteka niu 1934 roku. Był to niewątpliwie poetycka „Dźwigarów” również pu- jeden z owoców marcowego „najaz- blikowała książki tego kręgu, wydając du na Warszawę”. Redakcja i wydaw- zbiory Piętaka i Łobodowskiego. nictwa pisma spoczywały w rękach Numer drugi poszerzył krąg współ- Kazimierz Wójcika, ale rzeczywistym pracowników o poetów łódzkich jego redaktorem był Józef Łobodowski. (ze względu na ich radykalne spo- Miesięcznik nawiązywał do tradycji łecznie wiersze), natomiast trzeci radykalnego miesięcznika „Barykady” miał przynieść teksty przedstawicie- z 1932 roku, z tym że obecnie cele pi- li awangardy krakowskiej – Mariana sma zostały wyraźniej sprecyzowane. Czuchnowskiego i Juliana Przybosia. Zapowiadano, że będzie ono poświęco- [...] Ten numer pisma nie doczekał się ne sprawie „polskiej kultury proletariac- już druku, toteż związek Przybosia kiej”. „Chcemy stworzyć z »Dźwigarów« z lubelskim miesięcznikiem pozostał 211 210 Józef Łobodowski, – pisano – almanach poezji rewolucyj- w ukryciu. O cyganach i katastro- nej i z treści, i z formy. Dlatego walka Józef Łobodowski: Była to próba bar- fi stach (2), „Kultura” z passeizmem z jednej strony, a forma- dzo ambitna, a zarazem świadomie 1964, nr 9, s. 60. lizmem z drugiej”. Dodajmy, że chodzi- prowokacyjna pod adresem stojącej 211 Tadeusz Kłak, Cza- sopisma awangardy..., ło tu po prostu o równoczesną opozycję i gnijącej topieli polskiej „myśli” lewi- s. 155-156. przeciw Skamandrowi i awangardzie cowej. Z odległości tylu lat nietrudno

278 nr 30 (2006)

„Dźwigary” zdać sobie sprawę, jak bardzo byłem rękę coś w rodzaju literackiego „paź- Na poprzednej stronie: nieprzygotowany do tej roli, jaką wzią- dziernika”, z tą jednak różnicą, że cał- wewnętrzna strona okład- łem na siebie z optymizmem wręcz kowicie na serio i bez błogosławień- ki „Dźwigarów”. nieodpowiedzialnym. Zamiar był na- stwa „z góry”.212 prawdę szaleńczy, a jednak, gdybym Józef Czechowicz: W Lublinie znowu odży- się przy nim uparł dłużej narobiłbym wa tradycja literacka. Po „Refl ektorze”, „Trybu- niesamowitej kaszy. Ale i tak skandal nie” i „Barykadach” zaczął wychodzić nowy pe- wypadł dość interesująco. riodyk literacki pod redakcją K. Wójcika. „Dźwi- Przeciw ortodoksji i wbrew przyję- gary”– taki jest tytuł owego miesięcznika – tym w środowisku obyczajom popełni- przedstawiającego się bardzo ciekawie. Wyso- łem szereg karygodnych wykroczeń. Po ki poziom wierszy, zacięty marksizm w artyku- pierwsze pozwoliłem sobie postawić łach, nawet tych, które nic wspólnego z marksi- pod znakiem wątpliwości bezwzględ- zmem nie mają, wojowniczy ton w „wypadach” ny autorytet Związku Sowieckiego; i wreszcie paszkwil na Nowaczyńskiego, dają w po drugie – wyraźnie podkreśliłem, sumie całość niełatwą do ogólnej oceny213. że polski ruch lewicowy nabierze siły Wacław Mrozowski: [o pierwszym i oryginalnych rumieńców z chwilą, numerze „Dźwigarów”] Dział spra- gdy się usamodzielni i uzna za istot- wozdawczy, recenzyjny, polemiczny ną swoją odrębność narodową, ze – wszystko Łobodowskiego pod róż- wszystkimi dalszymi konsekwencjami. nymi pseudonimami, Krawczenki, Ma- I wreszcie po trzecie – żądałem całko- rienholtza, Mainskiego.214 witej autonomii dla literatury i sztuki, Uzupełnijmy tą notę o kilka ciekawostek. odrzucając, a raczej dając odmienną in- W pierwszym numerze „Dźwigarów” były terpretacji teorii o nadbudowie kultu- zamieszczone dwie wklejki z reprodukcjami 212 Józef Łobodowski, ralnej. Wiersze Czechowicza, Miłosza, obrazów Jana Samuela Łukaszewskiego pt. O cyganach i katastro- Zagórskiego i Piętaka, zamieszczone Joanna D’Arc oraz Wita Chomicza Schadzka fi stach (3), „Kultura” w pierwszym numerze „Dźwigarów”, konspiratorów. Były też wiersze: Miłosza 1964, nr 10, s. 35-36. a nie mające nic wspólnego z „poezją – Do księdza Ch. i Dysk; Czechowicza – Synte- 213 Józef Czechowicz, W Mieście Poetów (not- proletariacką”, stanowiły wymowną za oraz Łobodowskiego – Rozmawiam z Ro- ka w dziale „Kronika ilustrację do poglądów autora. sją (dedykowany Czechowiczowi). W tekście bieżąca”), „Miesięcznik Gdyby wówczas istniało takie po- Na froncie poetyckim, którego autorem jest Literatury i Sztuki”, jęcie, jak „narodowa droga do socjali- Łobodowski duży fragment został poświę- nr 4, grudzień 1934, zmu”, „Dźwigary” można by było chyba cony omówieniu W błyskawicy Czechowicza s. 128. 214 Wacław Mrozowski, podciągnąć pod ten termin bez więk- (s. 67-69). Dodajmy jeszcze, że redakcja pis- Cyganeria, Lublin 1963, szego trudu. Urządziłem na własną ma mieściła się przy ul. Narutowicza 37/18. s. 84.

„Trybuna” nr 7, październik 1932. Wyjątek z rubryki „Noty”. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

nr 30 (2006) 281

Życie kulturalne i Cyganeria Geografi a poetycka lat 30-tych w Polsce – rola prowincji

W poezji lat trzydziestych na poetyckiej ma- mamy do czynienia z jednym wariantem 1 Jadwiga Sawicka, Wo- pie Polski powstają nowe, znaczące miejsca – tej sprawy. Przesunięcie terytorialne ma łyń poetycki w prze- strzeni kresowej, War- w nowych ośrodkach powstaje nowa poezja. swoje konsekwencje poetyckie. Istnieje szawa 1999, s. 16-17. Jadwiga Sawicka: Znaczenia nabiera- związek między końcem fascynacji wiel- Pierwszy cytat we- ją prowincjonalne miasta odległe (prze- kim miastem a wyschnięciem w nim źró- wnętrzny: Anna Ka- strzennie i kulturowo) od stolicy. Gene- deł twórczych. Prowincja kresowa ma do mieńska, Poeta Wa- cław, w: Lublin literac- za tej przemiany wydaje się dość złożo- spełnienia nową funkcję. […] ki 1932-1982, red. Wal- na. Według Anny Kamieńskiej: W tym czasie cała właściwie poezja demar Michalski, Jó- Prowincja w ogóle była źródłem wszystkich programowo odrzuca możliwość zgod- zef Zięba, Lublin 1984, niemal wartości w kulturze polskiej tamtego nego współistnienia liryki i cywilizacji czasu, przed pierwszą wojną światową i po niej. wielkomiejskiej, czerpania dynamiki Prowincja i tzw. Kresy (...) Być prowincjuszem – lub ideału konstrukcji wiersza ze struk- znaczyło po prostu być kimś, być sobą. tury czy ruchu miejskiego. Przestrze- Wydaje się, że ówcześni poeci nie mie- nią poetycką staje się prowincja zasob- li poczucia prowincjonalności, dla nich na w odmienne wartości. przesunęło się centrum. Źródeł zjawi- Trójkąt geografi i poetyckiej (...) ominął ośrod- ska tego można by szukać w kresowości ki główne i oparł się swymi wierzchołkami, romantyków, którzy z urodzenia i wy- zwłaszcza w drugim dziesięcioleciu, o regio- boru byli „tutejsi”, czyli kresowi. To Wil- ny dotąd martwe kulturalnie, i z nich wyroił po- no stanowiło centrum, a nie Warsza- etów: Łódź–Lublin–Wilno. Łodź Tuwima, Pie- wa. Granica oddzielająca Warszawę od chala, Wilno żagarystów. W owym trójkącie do- Wilna jest wyraźna, np. w listach i wy- robek Czechowicza wyznaczał szerokość po- powiedziach Mickiewicza. W metro- etycką kąta lubelskiego. poliach, według niego, nie rodzili się ge- Zaznaczone przez Wykę punkty trójką- nialni poeci. ta oznaczają przede wszystkim Kresy. Na początku XX wieku Warszawa Łodź nie stała się poetyckim regionem – i Kraków to były dwie niekwestionowa- Tuwim na miejsce debiutu i działalności ne stolice poetyckie – miejsca debiu- wybrał, jak wielu poetów wówczas – sto- tu i działalności skamandrytów, futu- licę, Piechal nie stał się rewelacją twór- rystów i awangardzistów krakowskich. czą. Wilno i Lublin oznaczały nową po- Straciły one swój status w latach trzy- etykę i nową świadomość poetycką. dziestych. Dużą rolę odegrało tu rozcza- Świadomość tę w pierwszym okre- Na sąsiedniej stronie roz- działu: Jan Samuel Mi- rowanie cywilizacyjne. Spór o centrum sie charakteryzowała niechęć do War- klaszewski, Joanna d’Arc, i peryferie jest z pewnością starszy i do- szawy i kompleks stolicy, które stymu- wklejka do „Dźwigarów” tyczy spraw bardziej zasadniczych; tu lowały imperatyw przeciwstawiania się nr 1, listopad 1934.

nr 30 (2006) 283 Życie kulturalne i cyganeria s. 218. Drugi cytat we- jej. „Bo to, widzisz, poezje nie pisze się Prowincja zaczyna oznaczać dla po- wnętrzny: Kazimierz w Wilnie, ale w Warszawie” – cytował ezji coś więcej. Oznacza związek z miej- Wyka, O Józefi e Cze- chowiczu, w: Rzecz wy- ironicznie Mickiewicz zdanie wydawcy scem urodzenia, staje się źródłem wy- obraźni, Warszawa wileńskiego Józefa Zawadzkiego, któ- borów pisarza; początkowo emocjonal- 1977, s. 30. ry tak skwitował propozycję wydania ny stosunek staje się wielowarstwowym 2 Tamże, s. 16. I tomu Poezyj w 1822 roku (!). Poetom związkiem z przestrzenią. Prowincja Kresów chodziło o to, że tak naprawdę, staje się wartością. Zmienia się odczu- pisze się w Wilnie i w Lublinie.1 cie centrali i peryferii.2

A 5 Brama Grodzka. Przez nią wchodziło się ze G 2 Ulica Nowa. Granica Starego Miasta, w znacz- Starego Miasta do Dzielnicy Żydowskiej. To nym stopniu zamieszkana przez Żydów. tutaj 80 lat później powstanie niniejszy nu- H 6 Brama Krakowska. Granica między Śródmieś- mer „Scriptores”. ciem a Starym Miastem, w znacznym stop- B 8 Ulica Złota na Starym Mieście. W zaznaczo- niu zamieszkanym przez Żydów. nym miejscu, w kamienicy pod numerem I 1 Plac targowy, tzw. „targ polski” (jego głów- Centrum Lublina z lotu drugim, mieszkała Franciszka Arnsztajnowa. na część niewidoczna). Największe miejsce ptaka – część sceny, na C 7 Trybunał Koronny. Do końca lat 30. siedzi- handlowe Lublina – polsko-żydowskie i wiej- której toczyło się życie ba Biblioteki im. Hieronima Łopacińskiego sko-miejskie. kulturalne przedwojenne- (obecnie M 4). J 9 Ulica Królewska. go Lublina. Źródło: „Prze- D 10 Archikatedra Lubelska, przed nią plac Ka- K 13 Gimnazjum Handlowe Męskie im. Vetterów. gląd Lubelsko-Kresowy” tedralny L 3 Wieża Ciśnień na ul. Narutowicza. nr 12, czerwiec 1925. Fot. E 12 Ulica Zamojska. Przy niej pod numerem 12 M 4 Ofi cyny popijarskie (niewidoczne), gdzie Witold Boguski. Pismo mieściło się gimnazjum Szperowej. mieściło się Muzeum Lubelskie i do których w zbiorach WBP im. H. Ło- F 11 Ulica Żmigród. Tu znajdowała się jedna z lu- dobudowano gmach Związku Pracy Kultu- pacińskiego. belskich drukarni. ralnej.

284 nr 30 (2006) krąg ski el b u Czechowicza L

Wokół Czechowicza w czasie jego pobytu Widać z podejmowanych prób, że tę 1 Jadwiga Sawicka, Wo- w Lublinie powstało środowisko młodych odmianę zbiorowości poetyckiej trud- łyń poetycki w przestrze- ni kresowej, Warszawa poetów, wśród których byli m. in. Henryk no było początkowo określić. Było to 1999, s. 16-17. Pierw- Domiński, Bronisław Ludwik Michalski, Jó- nieformalne stowarzyszenie, istnieją- szy cytat wewnętrz- zef Łobodowski, Władysław Podstawka. ce na zasadzie przyjacielskiej, bez pro- Jadwiga Sawicka: Poeci lubelscy nie gramu poetyckiego, ale poddane pro- Notatka z „Trybuny” nr 3, stanowili grupy w tradycyjnym stylu mieniowaniu osobowości i twórczo- z 1 kwietnia 1932. Pismo (skamandryckim lub Awangardy Kra- ści autora na wsi, cieszące się jego ser- w zbiorach WBP im. H. Ło- kowskiej), był to raczej luźny, prowin- decznością i opieką. Jan Śpiewak pisze, pacińskiego. Nie ukazał się żaden z wymienionych tu cjonalny krąg związany zbliżonym sta- że Czechowicz „chciał odegrać rolę tytułów. Trójcień – intrygu- tusem. Nie byli grupą wywodzącą się ze pierwszoplanową, przejmując inicja- jący ślad znajomości trzech wspólnoty uniwersyteckiej, większość tywę rozproszoną w różnych środowi- poetów, ale niestety, w in- skończyła seminaria nauczycielskie. skach”. Ciągnęli rzeczywiście do niego nych dostępnych źródłach Wywodzili się z samego Lublina, mia- z wielu stron Polski – żagaryści z Wil- brak danych na temat tego tomiku. Poległym w bojach steczek lub wsi w Lubelskiem, Chełm- na, awangardziści z Krakowa. O poza- Madeja – ten zbiór być skiem, Zamojskiem. Czechowicz, któ- instytucjonalnej poważnej roli Czecho- może ukazał się pod innym ry w środowisku naukowo-bibliofi l- wicza w życiu poetyckim lat trzydzie- tytułem (zob. hasło: Antoni skim pełnił funkcję nadwornego poe- stych mówił także bliski mu Iwaniuk. Madej, s. 98). Krew i whisky ty, w tym układzie był, według Jerzego Prowincja kresowa zaczynała przewo- Bielskiego – projekt nie- zrealizowany (patrz hasła: Zagórskiego, „średniowiecznym maj- dzić, stawała się autentyczną awangar- Konrad Bielski i „Refl ek- strem cechowym”. Określając miejsce dą poetycką.1 tor”). Ulice mojego miasta Czechowicza wśród poetów trzeciego Uznanie Czechowicza za przywód- Arnsztajnowej – wiersze wyrazu, Zagórski mówił: cę wiąże się niewątpliwie z oceną jego najprawdopodobniej uka- Tak, chciał być majstrem, mieć uczniów [...] Tu- twórczości, ale także z upartym dzia- zały się razem z utworami Czechowicza w tomie Stare taj odbywało się wszystko na prawach cecho- łaniem samego poety, zmierzającym Kamienie. Sztafeta – projekt wych, z niewykluczeniem interesu, ale z połą- do zorganizowania życia literackiego niezrealizowany (zob. ha- czeniem rzetelności i egzaminu cechowego. w Lublinie. Stworzony został wówczas sło: „Refl ektor”, s. 228).

nr 30 (2006) 285 Życie kulturalne i cyganeria

Związek Literatów, który, jego zdaniem, rysie życie kulturalne Lublina. Miło mi ny: Anna Kamieńska, Poeta Wacław, w: Lu- miał być instytucją regionalną, służącą było o tym mówić, a jeszcze milej sły- blin literacki 1932-1982, pisarzom lubelskim; inicjowane tam szeć, że ludzie tamtejsi pamiętają „Prze- red. Waldemar Michal- wieczory, dyskusje i wydawane książki gląd Lubelsko-Kresowy”, że znają „Re- ski, i Józef Zięba, Lublin rzeczywiście ukształtowały instytucję gion”, że zachwycają się Związkiem Pra- 1984, s. 218. Drugi cy- 2 3 tat wewnętrzny: Kazi- służącą pisarzom Lublina. cy Kulturalnej etc. mierz Wyka, O Józefi e O tym, jak mocno Czechowicz angażował się Jadwiga Sawicka: Wytworzył się wokół Czechowiczu, w: Rzecz w życie kulturalne Lublina, świadczą jego Czechowicza krąg, trudno to inaczej wyobraźni, Warszawa własne słowa z listu wysłanego do Wiktora określić, jak wokół źródła światła. Była 1977, s. 30. 2 Tamże, s. 31. Ziółkowskiego z Warszawy, 23 lutego 1934: w nim siła przyciągająca, poza tym, że 3 Listy Józefa Czecho- We czwartek [21 lutego 1934] Madej, sam chciał być przywódcą, zjednoczyć wicza do Wiktora Ziół- Jaworski, Domiński i ja mieliśmy wie- awangardowe tendencje poezji polskiej. kowskiego, oprac. Jan czór autorski w Białymstoku. Zorgani- A był przecież poetą prowincji, półgło- Smolarz, „Akcent” zowano to w ten sposób, że po recyta- su, małych miasteczek, nie miał sto- 1989, nr 4, s. 199. 4 Jadwiga Sawicka, Wo- cjach była herbatka towarzyska, pod- sownego wykształcenia (w porównaniu łyń poetycki…, s. 31. czas której musiałem zobrazować w za- z „wileńczykami”) ani pochodzenia.4

Na jakie tematy rozma- wiała lubelska cyganeria? Być może odnajdujemy je w pismach, które two- rzyła. Wycinek z rubry- ki „Noty” w „Trybunie” nr 5, 5 maja 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego.

286 nr 30 (2006) OPOWIEŚĆ o papierowej koronie

Utwór ten ukazał się w nienumerowanym zamieścimy, to zajmie on znaczną część zeszycie „Refl ektora” w czerwcu 1923 i był numeru. Po naradzie zapadło postano- to debiut prozatorski Czechowicza. Wsku- wienie wydania go w całości. Ostatecz- tek przeoczenia nie został podpisany na- nie numer pierwszy „Refl ektora” miał zwiskiem autora. Tak więc debiut Czecho- czterdzieści stron objętości dużego for- wicza był anonimowy. matu (A 3 jak byśmy to dziś sklasyfi ko- Tekst swojej Opowieści przekazał poeta wali).3 Wacławowi Gralewskiemu i Konradowi Biel- Cały numer „Refl ektora” składano skiemu w czasie ich pierwszego spotkania i drukowano ponad sześć tygodni, gdyż w wakacje 1922 r. Tak o tym pisze Gralewski: raz po raz nasze pismo trzeba było od- Wacław Gralewski: [Józef Czecho- kładać, bo do drukarni wpływały inne wicz] dał nam do oceny swe wiersze zamówienia, te, za które płacono go- i prozę. O ile [...] wiersze były jeszcze tówką. [...] słabiutkie, o tyle proza raczej interesu- Pamiętam, że Czechowicz podpisy- jąca. Dość duży utwór, zatytułowany wał potem ręcznie swój utwór. Miało to Opowieść o papierowej koronie, zwrócił dobrą stronę. Ci, co do dziś zachowali naszą uwagę.1 ten numer „Refl ektora”, mają Opowieść Przeczytaliśmy go uważnie i doszli do z autografem autora.4 wniosku, że zawiera poważniejsze war- Podsumowując pierwszy zeszyt „Refl ekto- tości literackie. Proza miała niewątpli- ra”, Bielski wspomina: wie znamiona oryginalności. Co praw- To, co jednak predestynuje niewątpli- da można i w niej doszukać się było wie ten pierwszy numer „Refl ektora” do wpływów młodopolskich, a specjalnie stronic historii literatury – to zawarty Micińskiego, ale szereg fragmentów w nim debiut Józefa Czechowicza: Opo- miało dużą siłę wyrazu. [...] Czytając wieść o papierowej koronie. Złośliwym wtedy Opowieść o papierowej koronie zbiegiem okoliczności, skutkiem redak- oceniliśmy ją pozytywnie, choć wów- cyjnego przeoczenia – nie podpisano czas nie zdawaliśmy sobie sprawy, że autora. Debiut był anonimowy. w tym młodzieńczym, pierworodnym Lojalnie muszę przyznać, żeśmy ani utworze tkwi klucz do zrozumienia re- tego utworu, ani przyszłych możliwości liktów poetyckiej rzeczywistości utwo- Czechowicza nie doceniali. [...] rów Józefa Czechowicza. Zrozumienie Opowieść o papierowej koronie miała to przyszło później.2 swoją osobliwą historię. Był to utwór na Szukając tekstów do przygotowywanego wskroś osobisty. W Czechowiczu ode- właśnie pisma Bielski i Gralewski zdecydo- zwał się przyszły znakomity liryk. Wy- wali się na druk Opowieści: powiedział tu swoje credo artystycz- 1 Waclaw Gralewski, Wacław Gralewski: Postanowiliśmy ne i życiowe. Wyjawił też swe ówczes- Stalowa tęcza, Warsza- umożliwić debiut Czechowiczowi i Opo- ne – bardzo młodzieńcze – marzenia wa, 1968, s. 132. 2 Tamże, s. 40-41. wieść wydrukować w „Refl ektorze”. Było i tęsknoty. I doprawdy dziś, gdy po la- 3 Tamże, s. 132. tylko jedno ale – rozmiar utworu. Jeśli go tach czytam znów ten utwór, widzę, że 4 Tamże, s. 136. nr 30 (2006) 287 Życie kulturalne i cyganeria

już wtedy był tu, in statu nascendi, cały Czechowicz wtedy dużo opowiadał przyszły Czechowicz. Nawet jego swo- o Słobódce, tej wsi na dalekiej Wileń- iste obsesje seksualne. Papierowa ko- szczyźnie, gdzie otrzymał pierwszą posa- rona, zanim ukazała się w druku, była dę nauczyciela. Przecież część akcji Opo- w miarę powstawania wielokrotnie czy- wieści rozgrywa się właśnie w Słobódce. tana przyjaciołom. Prowadziliśmy na Czechowicz wyczarował zjawę jakiegoś jej temat ożywione rozmowy i dyskusje. uroczego zakątka, gdzie przyroda i ludzie, Toteż nie obca nam była każda postać idealnie zharmonizowani stanowili oazę tam występująca, każdy podtekst i me- poezji i miłości. Oczywiście to wszyst- tafora. ko nie miało nic wspólnego z prawdziwą

Początek Opowieści o pa- pierowej koronie z pierw- szego, nienumerowanego zeszytu „Refl ektora” – de- biut Czechowicza. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego.

288 nr 30 (2006) Opowieść o papierowej koronie

Słobódką, brudną i obskurną wsią – lecz chciał. I wtedy właśnie namalował por- jestem pewien, że sam Czechowicz już tret Józefa Czechowicza w papierowej wtedy nie orientował się, która ze Słobó- koronie, pod wpływem lektury utworu, dek naprawdę istnieje i był skłonny wie- który zrozumiał doskonale ze wszystki- rzyć w realność tej wymyślonej.5 mi niuansami i subtelnościami. Szkoda, W innym miejscu Bielski przyznaje, że nie że ten obraz zaginął.8 poznał Opowieści przed drukiem aż tak do- Portret ten Bielski wspomina jeszcze gdzie głębnie: indziej: Aczkolwiek niektóre fragmenty były mi Szkoda ciekawego portretu Józefa Cze- przez autora uprzednio czytane, to do- chowicza w papierowej koronie, który piero zapoznanie się z całością w druku [...] przepadł. Było to bezpośrednio po pozwoliło mi zobaczyć ten utwór w peł- debiucie poety utworem pod podob- nym blasku. nym tytułem.9 Oczywiście od razu znalazłem klucz Dobrym komentarzem do portretu Czecho- do wielu skrytek i skarbonek Czecho- wicza w papierowej koronie są słowa Gra- wicza. Od razu poznałem Słobódkę, za- lewskiego: nim została nazwana po imieniu. Wiele Wacław Gralewski: Poezja była jego rzeczy stało się wtedy jasnych, ale i wie- królestwem, zdawał sobie z tego spra- le poeta świadomie zaciemnił i zmisty- wę, a nawet tworzył utopijne obrazy fi kował. Mamy tu przecie do czynienia konkretnej dziedziny realnie współist- z teatrem w duszy, a antraktem jest jawa niejącej ze zwykłą rzeczywistością.10 i marzenie. Uzupełnijmy te wspomnienia słowami kry- Nie ulega wątpliwości, że ten debiut tyka: zawierał już w zalążku prawie wszystko, Jarosław Cymerman: W twórczości czym później odznaczał się wielki Cze- Józefa Czechowicza trudno nie zauwa- chowicz. Wszyscy badacze znajdą tu żyć upartego powtarzania pewnych wielu znajomych, choć z czasem Achil- wątków, ciągłego wracania do pewnych les i Patrokles przybiorą imiona Hildura tematów i problemów. Jeden z takich i Baldura – i wiele myśli, marzeń i obsesji, obsesyjnie wręcz powracających wąt- które później się przetworzą w znakomi- ków wiąże się z królewskim sztafażem – 6 tą poezję. Ale to już nie moje zadanie. w dziełach lubelskiego poety wielokrot- 5 Konrad Bielski, Most Po ukazanie się „Refl ektora” a w nim Opo- nie pojawiają się korony i berła, bardzo nad czasem, Lublin wieści o papierowej koronie pojawiły się pier- często umieszczone w baśniowo-fan- 1963, s. 137-138. wsze reakcje: tastycznym kontekście. Ich obecność 6 Konrad Bielski, Z mo- ich wspomnień, w: Spo- Wacław Gralewski: Atak prasy prawi- świadczy nie tylko o głębokim zakorze- tkania z Czechowiczem. cowej nie był [...] tak gwałtowny jak po nieniu poety w świecie dziecięcych wy- Wspomnienia i szkice, ukazaniu się „Lucifera”. Raczej starano obrażeń, przede wszystkim wydaje się oprac. Seweryn Pollak, się ośmieszyć pismo, a częściowo wy- być świadectwem poszukiwania ładu, Lubin 1977, s. 105. 7 Wacław Gralewski, kazać, że jest aspołeczne. Czechowicza dążenia do syntezy rozumianej jako wy- Stalowa..., s. 135. Opowieść nazwano bredniami chorego dobycie z rzeczywistości spójnej wizji 8 K. Bielski, Z moich …, umysłu.7 świata i człowieka.11 s. 105-106. Konrad Bielski: Bardzo często przeby- Opowieść o papierowej koronie miała stać 9 Konrad Bielski, Spo- wał wtedy w Lublinie Władysław Da- się częścią planowanego przez Czechowicza tkania z Kazimierzem, Lublin 1965, s. 47. szewski i obracał się w kręgu moich naj- utworu Henryk. Wiemy o tym z listu poety 10 Wacław Gralewski, bliższych przyjaciół. Studiował w War- do Gralewskiego wysłanego z Włodzimie- Stalowa…, s. 42. szawie, był uczniem Tadeusza Prusz- rza Wołyńskiego 14 maja 1923: 11 Jarosław Cymerman, kowskiego i pod jego wpływem malo- Przy spojrzeniu w to dzieło [w Henryka] W poszukiwaniu Ber- ła, „Gazeta Wybor- wał stylizowane portrety licznych swo- zdumiała mnie jego nadzwyczajna bli- cza. Lublin”, 9 września ich znajomych, czy ktoś chciał, czy nie skość z Papierową koroną. To rzeczywi- 2005, s. 9. nr 30 (2006) 289 Życie kulturalne i cyganeria

ście będzie ciąg dalszy dziejów żywota raz w życiu z dalekiej jakiejś perspekty- i duszy Henryka Lignickiego.12 wy patrzę na zaczęte (Papierowa koro- Przypomnijmy jeszcze, że Henryk Lignicki na), a nie skończone jeszcze dzieło i wi- jest głównym bohaterem Opowieści o pa- dzę architektoniczną jego budowę. Jeśli pierowej koronie. Imię Henryk, pełniło w ży- Cię to zaciekawi, przedstawię Ci plan ciu Czechowicza ważną rolę: i ideę każdej części Henryka: Wacław Gralewski: Henryk to własna I – Opowieść o papierowej koronie. personifi kacja. To imię później przybrał II – Hymn Henryka o Złotolicym. sobie Czechowicz jako drugie. Na bile- III – Dzieje bajeczne. tach wizytowych miał wypisane – Józef IV – Misterium – Co się komu z duszy Henryk Czechowicz, a wielu jego przy- gra... jaciół i bliskich znajomych mówił do V – Droga w Nieznane.14 12 List do Wacława Gra- niego: „Heniu”.13 Dodajmy, że Czechowicz bardzo szybko, lewskiego, w: J. Czecho- wicz, Listy, oprac. Tade- Z następnego listu Czechowicza wysłane- bo już w liście wysłanym do Gralewskiego usz Kłak, Lublin, 1977, go z Włodzimierza Wołyńskiego 5 czerwca z Włodzimierza Wołyńskiego 16 czerwca s. 31. 1923 do Gralewskiego dowiadujemy się 1923, zmienił nazwę utworu Henryk na 13 W. Gralewski, Stalo- jeszcze więcej o zamiarach poety: Hiram. Był to skrót od Opowieści o Hiramie wa… s. 27-28. Widzę przed oczyma całe dzieło, co wie- Czarnoksiężniku – tak zatytułowane są frag- 14 List do Wacława Gra- lewskiego, w: J. Czecho- czór, nim zasnę, rozgrywają się w wy- menty utworu Czechowicza odnalezione wicz, Listy, 33-34. obraźni mej sceny z Henryka. Pierwszy w archiwum Wacława Gralewskiego.

Jedna z reklam drukar- ni „Sztuka” ukazujących się w „Przeglądzie Lubel- sko-Kresowym”, który był w niej drukowany. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego.

290 nr 30 (2006) Drukarnia „Udziałowa” Plac Litewski 1

Podstawowe informacje dotyczące drukar- niewielka drukarnia, której właścicie- 1 „Lucifer” 1922, nr 2- ni Udziałowej znajdujemy w reklamie, jaka lem był inwalida wojenny, emerytowa- -4, s. 37. 2 Tamże, s. 38. ukazała się w marcu 1922 roku w drugim ny kapitan, Stanisław Wójcik. Nazwi- 3 Wacław Gralewski, numerze (nr 2-4) „Lucifera” (jest w nim też sko tego człowieka warto zapamiętać, Stalowa tęcza, Warsza- adnotacja, że w „Udziałowej” był tłoczony1): gdyż dzięki niemu niejedno wydawni- wa 1968, s. 247-248. Drukarnia Udziałowa ctwo literackie w Lublinie ujrzało świat- 4 Konrad Bielski, Most nad czasem, Lublin Spółka z Ogr. Odp. ło dzienne. Wójcik uważał się za przy- 1963, s. 95-96. Lublin, Plac Litewski No 1 jaciela artystów, a w szczególności li- (obok „Corsa”) teratów i niejednokrotnie odegrał rolę Wykonywa wszelkie roboty mecenasa. Drukował na kredyt, długo W zakres drukarstwa wchodzące i cierpliwie czekał na zapłatę i przeważ- Dobrze, prędko nie ją w końcu bonifi kował. Niejedno- i po cenach przystępnych.2 krotnie dodawał jeszcze swój papier. Drukarnia „Udziałowa” Stanisława Wójcika Tak też było w wypadku „Lucifera” (zob. s. 120) mieściła się na pl. Litewskim 1, i dlatego ta impreza mogła być zreali- tuż obok nieistniejącego kina „Corso”, zowana, gdyż nie potrzebowała żad- w dawnym budynku hotelu Europa, który nych funduszy. Honorariów autorskich został zniszczony podczas bombardowania wtedy się nie płaciło, a reszta, to już była w 1939 roku. To właśnie w tej drukarni były wielkoduszność kapitana Wójcika.4 drukowane „Lucifer” i „Refl ektor”. Tak więc Wacław Gralewski: W jego drukarni tekst Józefa Czechowicza Opowieść o pa- drukowaliśmy „Lucifera” (o czym pisa- pierowej koronie („Refl ektor” nr 1 z czerwca 1923), będący jego literackim debiutem, został wydrukowany właśnie w tej drukar- ni. Przez pewien czas (1929-1930) Czecho- wicz mieszkał w pokoju nad drukarnią. Po raz drugi, na krótko zamieszkał tam w 1937 Zdjęcie to i następne: tra- roku. W roku 1932 w okresie styczeń-czer- dycyjna drukarnia czyli zamiast klawiatury kom- wiec 1932 mieściła się w tym pokoju rów- putera – kaszty: szufl ady nież siedziba redakcji „Kuriera Lubelskie- z przegródkami na czcion- go”, którego redaktorem naczelnym był ki. Jedna litera – jedna Czechowicz. czcionka. Na zdjęciach Wacław Gralewski: Któregoś dnia od- kaszty Ofi cyny Wydaw- niczej Wojewódzkiego wiedziłem Czechowicza. Wynajmował Ośrodka Kultury w Lubli- wtedy pokój na placu Litewskim 1 m. nie. Ich opiekunem jest 12, na pierwszym piętrze nad drukarnią artysta-typografi k Tade- „Udziałową”. Dziś ten fragment budyn- usz Budynkiewicz (patrz: ku jest inny. Zmienił wygląd po odbu- „Scriptores” nr 28, s. 212, 3 tnn.pl/UserFiles/File/scrip- dowie (zbombardowany w 1944 r.). tores_pdf/nr28/27_Histo- Konrad Bielski: Na placu Litewskim, ria_Rosenzweigow.pdf). niedaleko kina „Corso”, znajdowała się Fot. M. Skrzypek. nr 30 (2006) 291 Życie kulturalne i cyganeria

Reklama z „Kuriera Lubel- – tekst trzeciej szopki „Refl ektora” (ad- skiego” nr 24 (24 stycz- notacja ze stopki: „Tomasz Ptak, Karol nia 1932) redagowanego Wit, Trzecia lubelska szopka Politycz- przez Czechowicza. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- na. Nakładem J. Czechowicza i E. Szcze- pacińskiego. śniewskiego, Lublin 1931. Druk: Dru- karnia Udziałowa, Lublin Plac Litew- ski 1) „Kurier Lubelski” – w roku 1932 wy- dawany i redagowany przez Józefa Cze- chowicza. łem w Ognistych kołach), u niego wy- Ważną i ciekawą informację związaną z dru- drukowany został pierwszy numer „Re- kiem 1-szego numeru „Lucifera” podaje Ire- fl ektora”. W późniejszych latach druko- neusz J. Kamiński: wano tam „Trybunę”, „Barykady” i inne Decyzją z 23 grudnia 1921 roku, Sąd pisma wydawane przez młodych poe- Okręgowy spowodował zajęcie przez tów i entuzjastów literatury.5 policję niemal całego nakładu (drukarz W pewnym moralnym sensie boha- Stanisław Wójcik ukrył sto kilkadziesiąt terski drukarz stał się częściowo współ- egzemplarzy).7 wydawcą. Tamte czasy rodziły takie Atmosfera skandalu, towarzysząca 5 Wacław Gralewski, dziwne romantyczne postacie.6 pierwszej edycji „Lucifera”, spowodowała, Stalowa…, s. 102. 6 Tamże, s. 137. W drukarni „Udziałowa” drukowane były że uchronione przed konfi skatą egzem- 7 Ireneusz J. Kamiński, m.in. (wg zamieszczonych w tych wydawni- plarze wyrywano sobie z rąk płacąc po- Życie artystyczne w Lu- ctwach adnotacji): dobno wielokrotność ceny nominalnej.8 blinie 1901-1926, Lu- – „Lucifer” (nr 1 w grudniu 1921, nr 2-4 Druk pierwszego, nienumerowanego jesz- blin 2000, s. 202. cze „Refl ektora” wspomina Wacław Gralew- 8 Tamże, s. 211. w marcu 1922) 9 Wacław Gralewski, – „Refl ektor” (zeszyt pierwszy, nienu- ski: Stalowa..., s. 137. merowany z czerwca 1923) – znajduje- Dla małej, zacofanej technicznie dru- 10 Księga protokołów ze- my w nim również adres redakcji „Re- karenki złożenie i wydrukowanie tysią- brań LTMK z lat 1926- ca egzemplarzy czterdziestostronico- 1932, Zbiory Specjalne fl ektora”: Plac Litewski 1, Drukarnia WBP im. H. Łopaciń- Udziałowa wego, dużego formatu pisma było dość skiego, rkps 2267, k. 45. – Nowości lubelskie znacznym wysiłkiem. Aby mu podołać, sam właściciel przesiadywał w drukar- ni do późnych godzin nocnych i składał tekst, bo na zapłacenie zecerów nie miał gotówki. 9 W tym numerze „Refl ektora” ukazał się de- biut Czechowicza „Opowieść o papierowej koronie. Druk Nowości lubelskich w „Udziałowej” potwierdza Czechowicz, opisując okolicz- ności powstania tej książeczki w sporzą- dzonym przez siebie protokole z działalno- ści Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki w 1931 roku: Wydanie druku [Nowości], który się od- bijał w ofi cynie pana Wójcika przy Pla- cu Litewskim poprzedzały kilkakrotne zebrania i gawędy.10

292 nr 30 (2006) We czterech

Ewa Kołodziejczyk: Wiersz We czte- wisku literackiemu. Być może nie nale- rech jest jedynym w dorobku Czecho- ży się temu dziwić – udział w życiu lite- wicza przykładem autocharakterystyki rackim stanowi nieodłączny element za- na tle jakiejś wspólnoty – w tym przy- wodu pisarza, rzadko zaś dziedzinę po- padku koleżeńskiego grona poetów ma- szukiwań tematycznych. Jednak przypa- jących podobne aspiracje artystyczne. dek Józefa Czechowicza jest o tyle szcze- Ten gest – w tradycji literackiej dobrze gólny, że był on głównym fi larem literac- znany – to rodzaj awangardowej po- kiego Lublina i lubelskim punktem od- wtórki wezwania Razem młodzi przy- niesienia dla reszty ówczesnej literackiej jaciele!, awangardowej, bo czterech de- Polski. 2 biutantów startuje do biegu po bieżni Niezależnie od spraw czysto literac- świata, bieg ten staje się lotem, lot zaś kich, Refl ektor uczestniczył w niemal ry- odbywa się na szlakach międzygwiezd- tualnych pijaństwach w kawiarni Rut- nych, gdzie: kowskiego, co stanowi rys charaktery- styczny grupowego życia literackiego zdeptały wszechświat stopy nasze zarówno w okresie Młodej Polski, jak w wichurze migających czerni i rozzłoceń i w dwudziestoleciu międzywojennym. w kurzawie Nieprzypadkowo pojawiają się w tekście runęły groby i ołtarze motywy wina, odurzenia. Jak zgodnie twierdzą w swych wspomnieniach Biel- Tak ogromny jest lot ku sławie ski, Gralewski i Józef Łobodowski, Cze- chowicz pił mało, w przeciwieństwie do Sporo tu wiary w nadzwyczajne moż- m.in. Bielskiego. „Konrad” został więc liwości poezji. Wiele też trzeba w bie- wystylizowany na poetę dionizyjskiego gu po sławę unieważnić, zanegować. biegnącego w wonnych snujących się dy- Nawet gdy nie dajemy wiary ekstatycz- mach (dymach ofi arnych?, a może knaj- nym zapewnieniom, zauważyć musimy pianych dymach tytoniowych?), ustro- niecodzienny dla późniejszych zbiorów jonego w winne grona i zgodnie z zasa- ton optymizmu czy chociażby – mło- dą in vino veritas, spijającego z nich po- dości przysługujący – apetyt na przy- etycką mądrość. W Nowościach lubel- szłość, świat.1 skich. Katalogu regionalnym najwybit- Marcin Wroński: We czterech pochodzi niejszych autorów miejscowych, czyta- 1 Ewa Kołodziejczyk, z debiutanckiego tomu poety wydane- my co następuje: „Bielski Konrad. Noc- Czechowicz – najwyżej go nakładem „Refl ektora” w 1927 roku. ny przewodnik po Lublinie (Wstęp [po- piękno, Kraków 2006, s. 28-29. Jego bohaterami są członkowie tejże winno być: Wstąp] do »Wiktorji«). Lu- 2 Marcin Wroński, Życie grupy literackiej, zarazem redaktorzy pi- blin 1930. Nakładu Klubu Pornografów”. literackie Józefa Czecho- sma pod tym samym tytułem [Józef Cze- Poeta Wacław być może nie wedrze się wicza. Na marginesie chowicz, Konrad Bielski, Wacław Gra- nocą do „Wiktorji”, jednak z całą pew- wiersza „We czterech”, lewski, Stanisław Grędziński]. Także, co nością „w aksamitnym tygrysim biegu w: Czytanie Czechowi- cza, red. Paweł Próch- warto podkreślić, We czterech to jedyny piersi obłąkanych pędem nie roztrzaska”. niak, Jacek Kopciński, utwór Czechowicza poświęcony środo- Wszak Gralewski to tygrys salonowy, jak Lublin 2003, s. 236. nr 30 (2006) 293 Życie kulturalne i cyganeria

podają Nowości lubelskie, autor Bitwy ustała ani na chwilę komunikacja we- pod Radzymińskim (Studjum z taktyki wnętrzna, że tak się wyrażę, nie osłabła towarzyskiej). Jeszcze inaczej postępuje więź, jaka łączyła naszą czwórkę. Wy- Stanisław Grudziński – wprawdzie usta- rażało się to w żywej i obfi tej korespon- wicznie zmęczony „wysiłkiem nadmier- dencji, częstych spotkaniach i zapla- nym”, jednak dość obrotny, by umknąć nowanych odwiedzinach, a i we wza- przed wszystkimi pułapkami poetyckiej jemnym świadczeniu sobie różnego sławy. Podobny obraz tego poety malu- typu usług, tak jak to ma często miej- je w Ognistych kołach Gralewski. Dodaj- sce w rodzinie, choć rozkład usług tych my – na niebezpieczeństwa uprawiania nie był równomierny. I choć charakte- poezji Grędziński znalazł sposób naj- ry rodzeństwa były różne, ale poczu- skuteczniejszy, całkowicie przestał bo- cie wspólnoty trwało nieprzerwanie. 4 wiem pisać.3 […] Tak powstała i tak scementowa- Wacław Gralewski: Gdy pismo prze- ła się grupa poetycka Refl ektor, która stało wychodzić, i gdy ustała działal- nigdy nie wydała swego manifestu ani 3 Tamże, s. 237-238. 4 Wacław Gralewski, ność „Refl ektora” w Lublinie, a Czecho- nie opracowała i nie ogłosiła swoich tez Stalowa tęcza, Warsza- wicz i Grędziński wyjechali do War- programowych. Była niepowtarzalnym wa 1968, s. 159. szawy, a Bielski do Krasnegostawu, nie zjawiskiem samym w sobie.

Autoreklama z „Dziennika Lubelskiego” redagowa- nego przez Czechowicza (nr 4, 4 czerwca 1932). Ukazało się tylko 9 nu- merów „Dziennika”. Pismo w zbiorach biblioteki UW.

294 nr 30 (2006) Kamień

Geneza tomiku: Pierwszy pry- nicowy zeszyt o formacie à la Brucz zmat – Dni chłopca – Kamień [Stanisław, poeta i tłumacz, autor to- Tomik Kamień wydany w lipcu 1927 w Lu- miku Bitwa wydanego w Warszawie blinie nakładem „Biblioteki Refl ektora” był w 1925], w brunatnej okładce, zatytuło- książkowym debiutem Czechowicza. O jego wany: Pierwszy pryzmat. Clou stanowi genezie dowiadujemy się z autobiografi cz- wiersz pn. Miłość.3 nej noty poety przeznaczonej do Antologii Niestety już dwa tygodnie później sprawy współczesnych poetów lubelskich: się komplikują. Możemy o tym przeczytać „Odkrywa” go [Czechowicza] w r. 1925 w jego liście wysłanym z Włodzimierza Wo- znany krytyk Czesław Bobrowski, który łyńskiego do Gralewskiego 6 marca 1926: też zachęcił go do wydania pierwszego Z moimi poezjami źle. Pokłóciłem się zbiorku poezyj. Zbiorek ten p.t. Kamień z Wasserem i wycofałem rękopis [...] ukazał się w r. 1927 jako jeden z zeszytów Może coś się da zrobić z p. Głowińskim. biblioteki „Refl ektora”. Następstwem tej W ogóle nie masz to jak pan G.!4 publikacji stało się ofi cjalne wejście Cze- Następna wzmianka o planowanym tomiku chowicza do literatury przy akompania- pojawia się dopiero ponad rok później w li- mencie pochwalnych recenzyj.1 ście pisanym w Lublinie 18 kwietnia 1927 do Redaktor Antologii ks. Ludwik Zalewski nie Kazimierza Miernowskiego: uwzględnił cytowanego fragmentu w tek- Książka moja już jest gotowa i jutro ście noty przygotowanej do publikacji. będę ci mógł ją przesłać. Kolportażem Po znalezieniu swojego własnego tonu zajmę się dopiero z początkiem sezonu, 1 Rękopis noty bio- w poezji Czechowicz szybko rozpoczął pra- tj. koło września.5 grafi cznej Czechowi- cza (Ludwik Zalew- cę nad debiutanckim tomikiem wierszy: Podana przez Czechowicza w tym liście in- ski: Materiały do Anto- Czechowicz, po pamiętnym dniu [prze- formacja, że książka „już jest gotowa” była logii współczesnych po- łom poetycki Czechowicza w lutym niezgodna z prawdą.. Kamień został wydru- etów lubelskich), Zbio- 1925 roku], gdy swoich przyjaciół olśnił kowany dopiero w lipcu 1927. Zanim to się ry WBP im. Hieroni- ma Łopacińskiego, rkps nowymi wierszami, nie spoczął na lau- stało, Czechowicz w maju 1927 roku sporzą- 2156, k. 273. rach. Pisał wytrwale i wciąż na tym sa- dził odręcznie makietę tomiku nad którym 2 Konrad Bielski, Most mym poziomie. Po trochu z tych poezji pracował i nazywał go Dni chłopca. nad czasem, Lublin zaczynał się kształtować zbiorek.2 Konrad Bielski: Już po śmierci Czecho- 1963, s. 195. 3 List do Wacława Gra- Pierwotnie tomik wierszy miał nazywać wicza, [...] znalazłem pierwotną makie- lewskiego, w: J. Czecho- się Pierwszy pryzmat. Taką właśnie nazwę tę tego zbiorku [Kamienia] przygotowa- wicz, Listy, oprac. Tade- tomiku znajdujemy w liście Czechowicza ną własnoręcznie do druku przez auto- usz Kłak, Lublin 1977, wysłanym z Włodzimierza Wołyńskiego 22 ra. Makieta zawiera identyczną kompo- s. 68-69. Wspomniany zycję okładki, tenże sam układ grafi cz- wiersz Miłość lutego 1926 do Wacław Gralewskiego: to prawdopodobnie Mój tomik drukuje się nie w „ofi cynie ny, te same wiersze – różni się tylko roz- Więzień miłości z tomi- Łazarzowéy” ani u Wietora, ale u Was- miarem, gdyż jest znacznie mniejszego ku Kamień. sera [właściciela drukarni we Włodzi- formatu, no i tytułem. Tytuł brzmi: Dni 4 List do tegoż, w: tam- chłopca. że, s. 72. mierzu Wołyńskim]. Firma bibliote- 5 List do Kazimierza ki „Refl ektora” zapewne nic mu nie za- Dni chłopca – taki był zamysł pierwot- Miernowskiego, szkodzi ani nie pomoże. Jest to 30-stro- ny. Jakże ten tytuł jest Czechowiczow- w: tamże, s. 75. nr 30 (2006) 295

Kamień ski, jak wynika wprost z ducha Opowie- O wyborze przez poetę tytułu debiutan- Na sąsiedniej stronie: wy- ści o papierowej koronie i tych rozmów ckiego zbiorku jego przyjaciel: konana przez Czechowi- naszych młodzieńczych o poezji, miło- Konrad Bielski: W końcu książka była cza makieta do okładki Dni chłopca, czyli wcześ- ści i o Słobódce! Ale nie na wynos. Ten gotowa i w lipcu 1927 ukazała się na niejszej wersji tomiku Ka- zestaw wierszy, idąc w świat, nie mógł półkach księgarskich. Tytuł nosiła Ka- mień. Z archiwum Kazi- tak się nazywać – zbyt był intymny i nie- mień. Tak ją ochrzcił autor. [...] Nie ra- mierza Miernowskiego. co infantylny. Ktoś widocznie odradził dził mnie się Czechowicz, jak zatytuło- W posiadaniu jego syna, Czechowiczowi, a może sam doszedł do wać swój pierwszy tomik – tytuł ten na- Tomasza. tego przekonania. Nie wiemy. Wiemy wet mnie zaskoczył. Pytałem Józia, dla- tylko, że to się stało w bardzo krótkim czego ma być taki – odpowiedział krót- czasie. Na makiecie jest data: maj 1927 ko, że tak jest najlepiej. Wynikało z tego, – na książce lipiec 1927. W tym czasie że decyzja powstała od razu i w sposób urodził się Kamień.6 stanowczy.8 Kazimierz Miernowski: Swoją chło- Tytuł wybrał Czechowicz. kamień – pięcość Józio rozumiał, czego wyrazem miał się nazywać ten jego debiut książ- jest między innymi szczegół, iż gdy wy- kowy. Na temat tego tytułu wiele było dawał w 1927 roku zbiór swych wierszy Kamień, pierwotny projekt nazwy tego 6 Konrad Bielski, Z mo- zbioru własnoręcznie przezeń wykali- ich wspomnień, w: Spo- grafowany brzmiał Dni chłopca.7 tkania z Czechowiczem. Przyjrzyjmy się makiecie tomiku podpisa- Wspomnienia i szkice, oprac. Seweryn Pollak, nego Dni chłopca i jego zawartości. Oto spis Lublin 1971, s. 108. wierszy z końca makiety: Inwokacja, Pędem, 7 Kazimierz Miernow- Koniec rewolucji, Pole chwały, Knajpa, Śmierć, ski, Moje wspomnienia Przemiany, Na wsi, Piosenka ze łzami, O nie- o Czechowiczu, w: tam- że, s.78. bie, Ampułki, We czterech, Miłość. A to lista 8 Konrad Bielski, Z mo- wierszy z makiety: Inwokacja, Na wsi, Ko- ich wspomnień, w: tam- łysanki, Pędem, Śmierć, Odpowiedź, Koniec że, s. 108. rewolucji, Knajpa, O niebie, Więzień miłości, Front, Bieg bez nadziei, (wiersze z lat 1925- 1926). Różnica między zawartością obu list wskazuje, że Czechowicz do końca nie był pewien, jaka powinna być treść tomiku. Są też w makiecie podane inne ważne informacje dotyczące przygotowywanego do druku tomiku wierszy: „Nakładem »Bi- blioteki Refl ektora« – tłoczono w Lublinie w drukarni »Sztuka« – składał Zygmunt Banasik – odbijał Adam Nowinkowski – ła- mał Franciszek Hilmiss – druk ukończono w maju tysiąc dziewięćset dwudziestego roku w Lublinie” (zapis w oryginale dużymi literami, bez żadnych dodatkowych zna- Fragment wykonanej ków, łamanie w przypadkowych miejscach przez Czechowicza ma- zamykające tekst w formie prostokąta). kiety strony tytułowej Dni O tym, że zachowana makieta była wersją chłopca, czyli wcześniej- szej wersji tomiku Kamień. roboczą, wciąż nie gotową do druku, świad- Z archiwum Kazimierza czy również błąd w dacie: „druk ukończono Miernowskiego. W posia- w maju 1920”. daniu jego syna, Tomasza. nr 30 (2006) 297 Życie kulturalne i cyganeria

Na sąsiedniej stronie: kar- rozważań i dyskusji. Mnie na przykład Oczywiście wydawca książki był ta tytułowa Kamienia. Ze nie zachwycał ten kamień i nie bardzo symboliczny, chodziło o podkreślenie zbiorów WBP im. H. Łopa- rozumiałem jego genezę i uzasadnie- więzi i zaznaczenie pewnej ciągłości. cińskiego. nie. Czechowicz nie chciał, czy też nie [...] Faktycznie wszystkie koszta zwią- umiał tego wytłumaczyć. Powiedział, że zane z ukazaniem się tomiku poniósł tak jest najlepiej i tak musi być. I pewno sam autor. [...] miał rację.9 Projekt okładki, układ grafi czny, wy- Dowiedziałem się niedawno, że zna- bór czcionki – wszystko to było oso- komity poeta Osip Mandelsztam de- biście zaprojektowane przez auto- biutował w r. 1913 tomem poezji zaty- ra. Czechowicz był przecież bibliofi - tułowanym: Kamień [...]. Wobec tego lem niesłychanie czułym na piękno ze- pozostaje ciekawe zjawisko, że dwaj wnętrzne książki. Niestety, skromne wybitni poeci, tak oddaleni w czasie możliwości fi nansowe nie pozwoliły i przestrzeni, wybierają ten sam tytuł mu w pełni wykorzystać swych zamie- dla pierwszej swej poetyckiej książ- rzeń, a pomysł, by drukować książkę ki i to tytuł na wskroś oryginalny. Na na papierze pakowym – też ze wzglę- pewno każdy z nich wtedy myślał, że dów oszczędnościowych – nie wyszedł nazywa rzecz jedynym, niepowtarzal- jej na dobre.12 nym imieniem.10 Wacław Gralewski: Na wydanie Ka- mienia, debiutu książkowego Czecho- Przygotowania i druk wicza, ani on, ani „Refl ektor” nie mieli Konrad Bielski: Stworzył wiele wier- pieniędzy. A wydatek miał wynieść kil- szy, którymi olśnił swych przyjaciół kaset złotych. Czechowicz ze swych za- i zadziwił wszystkich, i wreszcie dojrza- robków mógł poświęcić sumę nie więk- ła pora na opublikowanie tego dorob- szą niż dwieście złotych – drugie tyle ku w formie książkowej. Autor zabrał trzeba było wykombinować. Zaczęli- się do tego z wielką pieczołowitością śmy myśleć i zaciskać tak zwanego pasa. i troską o odpowiedni wygląd całości. Nie pomijaliśmy w kalkulacji najmniej- Był przecież przodującym bibliofi lem. szych sum. Gdy doszliśmy do różnych Pracował więc nie tylko nad zestawem gatunków papieru, to wpadł nam w ręce treści, ale i nad okładką, układem, a na- również zwykły pakowy. Czechowicz wet nad krojem czcionki. Chciał, żeby nagle doznał olśnienia. Wskazał na nie- to wszystko wyszło ładnie i efektownie, go i zawołał: lecz środki fi nansowe na realizację tych – Ten będzie najlepszy. zamierzeń miał bardzo nikłe.11 I miał rację. Papier, którego drukar- Autor [tuż przed wydaniem Kamie- nia nigdy nie używała nawet do naj- nia] [...] nas się radził , jak ta książka po- tańszych druków, okazał się znakomi- winna wyglądać zewnętrznie, w jaką ty do celów grafi cznych, no i był znacz- ją ubrać szatę, jak zatytułować, jak roz- nie tańszy od najtańszego drukowe- mieścić wiersze i, oczywiście pod czyim go. Udało się zaoszczędzić kilkadzie- 9 Konrad Bielski, znakiem ją wydać. Co do tego ostatnie- siąt złotych i uzyskać ciekawy efekt. Pa- Most…, s. 196. go punktu nie było żadnych wątpliwości. pier ten wiązał się dobrze z tytułem, bo 10 Konrad Bielski, Z mo- Poezje, które zrodziły się, że tak powiem, przypominał cienką warstwę kamieni- ich wspomnień, w: Spo- tkania…, s. 109. w blasku „Refl ektora”, jego znakiem mia- stą. A może swym wyglądem pobudził 11 Tamże, s. 107. ły być przypieczętowane. Tak zdecydo- wyobraźnię Czechowicza, która łatwo 12 Konrad Bielski, wał przede wszystkim sam Czechowicz. efekty plastyczne zamieniała na słowne. Most…, s. 195-196. Miał to być rozpoczęty przez Grędziń- Finansowo to poszło jak z kamienia, ale 13 Wacław Gralewski, Stalowa tęcza, Warsza- skiego dalszy ciąg naszego wydawnic- poetycko – Kamień stał się kamieniem wa 1968, s. 187-188. twa: „Biblioteka Refl ektora”. [...] węgielnym poezji Czechowicza.13

298 nr 30 (2006)

Życie kulturalne i cyganeria

14 Tadeusz Kłak, Cze- Tadeusz Kłak: Na karcie tytułowej znaj- Z. Stuksa w Cieszynie] mój tom wierszy chowicz czyta Czecho- duje się spis dwunastu utworów, pod- Kamień. Wysłałem 30 egz. I w rezulta- wicza. O niedoszłej edy- cji wierszy zebranych czas gdy w tomie jest ich o jeden więcej, cie na ostatniej stronie „Linii” widzę, że poety, w: Józef Czecho- do tego w innej niż okładce kolejności, nie zamieściliście mnie w spisie książek wicz. Od awangardy do niektóre mają nawet zmienione tytuły, awangardy. Dlaczego?19 nowoczesności, red. Je- a pewne wiersze poeta prawdopodob- Czechowicz lubił obdarowywać Kamieniem rzy Święch Lublin 2004, nie wymienił na inne już w czasie dru- znajomych. Jeden z pierwszych egzempla- s. 11. Spis treści na stro- 14 nie tytułowej: Inwoka- ku książki. rzy tomiku otrzymał Kazimierz Miernowski cja, Na wsi, Kołysanki, B.: Grupa „Refl ektor” wydała wiersze z dedykacją: „K. Miernowskiemu, towa- Pędem, Śmierć, Odpo- Czechowicza p.t. Kamień. Była to książ- rzyszowi jednej z mych dróg. 13.VII.1927. wiedź, Koniec rewolucji, ka dużego, kwadratowego formatu, od- J. Czechowicz”.20 Knajpa, O niebie, Wię- zień miłości, Front, Brzeg bita na grubym, szarym papierze, po- Henryk Zwolakiewicz: Na pożegnanie bez nadziei. Faktyczna dobnie jak osławiony Tram w popszek wręczył mi w upominku swój pierwszy treść tomiku w kolejno- ulicy Jeżego Jankowskiego. W książce zbiór wierszy Kamień z dedykacją.21 ści: Inwokacja, Pędem, tej ze względów grafi cznych wyrugo- Feliks Araszkiewicz: Obdarował mnie Koniec rewolucji, Front, wano znaki pisarskie, co było swego ro- pierwszym zbiorkiem swych utworów Knajpa, Śmierć, Prze- 22 miany, Na wsi, Piosenka dzaju rewolucją w typografi cznych sto- pt. Kamień. ze łzami, O niebie, Am- sunkach lubelskich. Okładkę Kamienia Egzemplarz ten zachował w zbiorach Biblio- pułki, We czterech, Wię- projektował autor książki.15 teki H. Łopcińskiego (sygn. 283626). Wid- zień miłości. Kamień drukowany był (zapewne na kredyt) nieje na nim dedykacja: „Panu dr. Feliksowi 15 Źródło: NN. Jest to tekst notki prasowej w drukarni „Sztuka” (ul. Kościuszki), której Araszkiewiczowi jako bibliofi lowi bibliofi l. O stronie grafi cznej wy- właścicielem był Franciszek Głowiński. J. Czechowicz. Lublin, 20.IX.1927 r.”. dawnictw lubelskich Okazuje się, że poeta miał kłopoty z uregu- Jan Smolarz: W czasie październiko- („Ziemia Lubelska”?) lowaniem zapłaty – wspomina o tym w liście wego zebrania [Lubelskiego Towarzy- podpisanej „B.”, której autorem jest najpraw- do Gralewskiego z 2 września 1929: stwa Miłośników Ksiązki] poeta ob- dopodobniej Józef Cze- Co słychać u Franka? Jestem wobec nie- darował wszystkich uczestników spo- chowicz. go oszustem, bo nie mogę mu zapłacić tkania debiutanckim tomikiem swoich 16 List do Wacława Gra- za Kamień.16 wierszy.23 lewskiego, w: J. Czecho- To właśnie spotkanie wspomina Julian wicz, Listy, s. 104. 17 List do Kazimierza Dystrybucja Krzyżanowski: Miernowskiego, Czechowicz organizował dystrybucję Ka- Czytając utwór znakomitego liryka w: tamże, s. 84. mienia, o czym pisał w listach: do Kazimierza przenosiłem się pamięcią w odległe 18 List do tegoż, w: tam- Miernowskiego z Warszawy 5 grudnia 1928: lata, gdy w gościnnych pokoikach [...] że, s. 91. 19 List do Jalu Kurka, Mówiłem z Mortkiewiczem o Kamie- [ks. Ludwika Zalewskiego, w semina- w: tamże, s. 154-155. niu. Weźmie resztę nakładu na skład rium] oglądało się tomik najmłodszego 20 List do Kazimierza główny.17 w naszym gronie, Czechowicza właś- Miernowskiego, w: tam- Do Miernowskiego z Warszawy 26 stycznia nie, debiutującego swym Kamieniem.24 że, s. 76, przypis 2. 1929: W liście do Stanisława Czernika, wysłanym 21 Henryk Zwolakie- wicz, Spotkanie z Cze- Gdybyś zaszedł do Muni, powiedz jej, z Lublina 19 grudnia 1932, Czechowicz pi- chowiczem, w: Spotka- żeby wynalazła w szafi e 20 egz. Kamie- sze: nia…, s. 161 nia, a najlepiej sam to zrób. Kiedy bę- O zbiorek Pański bardzo proszę. Mar- 22 Feliks Araszkiewicz, dzie posyłała do mnie przesyłkę, niech twię się tylko, na co go z Panem wymie- Józef Czechowicz. Wspo- mnienie, w: tamże, s. 93. te Kamienie wsadzi w środek. Są mi b. nić, bo nic ostatnio nie wydałem i nie 23 Jan Smolarz, W bi- potrzebne. Różni ludzie domagają się, prędko wydam. [...] mam w domu tylko bliofi lskim kręgu Józe- a ja nie mam egzemplarza!18 Kamień, ale ten już Pan otrzymał.25 fa Czechowicza, nadbit- Do Jalu Kurka z Lublina 30 maja 1931: ka z „Rocznika Bibliote- Mam do Pana, a właściwie do Panów, ki Narodowej”, Warsza- Oceny wa 1986, t. XVII-XVIII, drobny żal: Przyboś napisał do mnie, Konrad Bielski: Pomimo […] małego s. 347. abym wysłał do Stuksa [księgarnia nakładu i braku jakiejkolwiek reklamy –

300 nr 30 (2006) Kamień

kamień Czechowicza stał się wydarze- fragment tej recenzji, ponieważ stano- Fragment oryginalnej niem literackim. wi ona ważny przyczynek do pierwsze- opaski tomiku Kamień Nawet i krytyka stołeczna go zauwa- go odbioru poezji Czechowicza: z reprintu wydanego w 2003 z okazji setnej żyła i nazwisko Czechowicza stało się Do przejrzyście prostych słów nie rocznicy urodzin Czecho- głośne. Pierwszy krok na drodze do sła- dochodzi Czechowicz prostą dro- wicza przez Muzeum Li- wy został zrobiony.26 gą. Może dlatego właśnie, że jest poe- terackie im. Józefa Cze- Pierwsza recenzja tomiku ukazała się w do- tą, a więc walczącym o świętą w sobie chowicza i Wydawnictwo datku „Literatura i Nauka” do „Ziemi Lubel- obecność, może dlatego właśnie nęcą UMCS. Druk na papierze czerpanym w drukarni Pe- skiej” z 13 listopada 1927. Był to tekst pt. go manowce, drogi niebezpieczne, któ- tit w Lublinie. Nakład 360 O przecinku i o poezji... napisany w Londy- rych rzeczywistą prawdą jest tylko to, iż egzemplarzy. nie, w październiku 1927 roku przez Juliana może tędy wiedzie droga ku światłości. Krzyżanowskiego. […] Czechowicza czeka praca znacz- Kazimierz A. Jaworski: Dopiero wy- nie większa i trudniejsza, praca, któ- dany w roku 1927 w „Bibliotece Refl ek- rą zaczął już zresztą. Czym jest ta pra- tora” Kamień (uderzająca oryginalnoś- ca, jaką jest ta droga, o tym coś niecoś 24 Julian Krzyżanowski, cią publikacja: duży format, zwykły pa- mówią nietzscheańskie słowa zamyka- Proboszcz poetów lubel- pier pakowy, brak interpunkcji), zawie- jące jego tomik: „Wieczności chcę – bez skich, „Rzeczpospolita” rający 13 wierszy, zwrócił na autora po- dna – bez dna”. A wewnętrzny rytm ca- 1946, nr 298, s. 5. wszechną uwagę: tak świeży, nowator- łego tomu, prawa krystalizacyjne poe- 25 List do Stanisława Czernika, w: J. Czecho- ski i samoswój ukazał się w nim poe- zji Czechowicza są tylko jakby ilustra- wicz, Listy, s. 207. ta. To tutaj znalazł się jeden z piękniej- cją tych słów. Nazwijmy więc sprawę po 26 Konrad Bielski, szych liryków Czechowicza Na wsi.27 imieniu: chodzi o religijną „interpreta- Most…, s. 196. Seweryn Pollak: W numerze pierw- cję” świata, o słowo będące mostem ku 27 Kazimierz A. Jawor- szym „Drogi” ze stycznia 1928 roku nie niebiosom.28 ski, Józef Czechowicz, w: Spotkania…, s. 114. podpisany autor entuzjastycznej recen- Jerzy Zagórski: Miłosz kiedyś przy- 28 Seweryn Pollak, Poeta zji Kamienia – chyba jednej z pierw- niósł tom Czechowicza Kamień, mó- i mit, tamże, s. 59-60. szych, jakie miał Czechowicz o swym wiąc, że jego sympatia ten tomik wrę- 29 Rozmowa z Jerzym debiutanckim zbiorze – zdołał dostrzec czyła mu na imieniny. To najlepiej miało Zagórskim, w: Józef Zię- ba, Rozmowy o Józe- istotne elementy poezji nie znanego o niej świadczyć. Skoro taki tomik dała, fi e Czechowiczu, Lublin jeszcze podówczas autora. Cytuję duży to ją nobilitowało w naszej opinii.29 2006, s. 56. nr 30 (2006) 301 Życie kulturalne i cyganeria

30 List do Kazimie- Kamień musiał cieszyć się uznaniem, skoro worskiego wysłanym 10 czerwca 1933 z Lu- rza A. Jaworskiego, sześć lat później poeta planował jego dru- blina, Czechowicz napisał: w: J. Czechowicz, Listy, s. 223. gie wydanie. W liście do Kazimierza A. Ja- Jesienią też wyjdzie drugie wydanie mego Kamienia pod fi rmą Związku.30

Informacja zamieszona w tomiku Kamień. Ze zbio- rów WBP im. H. Łopacin- skiego

Wycinek z rubryki „Kro- nika” w „Trybunie” nr 9, kwiecień 1933. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego.

302 nr 30 (2006) Lubelska cyganeria – atmosfera

Środowisko „Refl ektora” wytworzyło wokół nazwiska osób biorących w nich udział: 1 Józef Łobodowski, siebie krąg osób będących rodzajem cyga- Andrzej Modrzewski: Stworzyło się O cyganach i katastro- fi stach (I), „Kultura” nerii. Żeby tak się stało, musiały zaistnieć grono [...] o charakterze towarzyskim. 1964, nr 7/8, s. 40. do tego pewne warunki. Pisze o tym Józef [Nastąpiło] zbliżenie z rodziną zarów- 2 Wacław Gralewski, Ki- Łobodowski: no doktorowej Arnsztajnowej, jak z ro- bic wspaniały, w: ten- Józef Łobodowski: Co nas wszystkich dziną jej syna Jana. [...] Ta grupka czę- że, Ogniste koła, Lublin 1963, s. 136-137. łączyło w dość sennym, mimo uniwer- sto się spotykała i dość chętnie lubiła taki 3 Wspomnienia Andrze- sytetu i licznych instytucji kulturalnych, nastrój, jaki bywał w restauracji. Tam się ja Modrzewskiego pod- środowisku prowincjonalnym? Czy tylko wszyscy spotykali.3 czas spotkania z okazji bezpośrednie sąsiedztwo? Żeby zapukać Wacław Gralewski: Zarówno nasze 10-tej rocznicy śmier- ci Konrada Bielskiego, do okna pokoju Czechowicza, wystar- środowisko poetyckie (mam na myśli które odbyło się w Mu- czyło skręcić ze Staszica na Radziwiłłow- „Refl ektora”), jak i dziennikarskie za koł- zeum im. Józefa Cze- ską, skąd do redakcji „Kuriera” było sto nierz nie wylewało. Knajpa była czymś chowicza. Sporządzony kroków, do Semadeniego – trzysta. Obi- w rodzaju stajni Pegaza, do której po tru- tamże zapis rozmowy jaliśmy się o siebie na każdym kroku, jak- dach dnia chętnie dążyliśmy, no i w gro- udostępnił Józef Zięba. że więc nie miało dojść do zbliżenia. nie przyjaciół niejedna pękała butelecz- Ale nie tylko to. Ambicje osobiste lu- ka.4 Cukiernia Semadeniego ok. 1900, róg ul. Poczęt- dzi o tak bardzo odmiennych indywi- Konrad Bielski: Spotykaliśmy się często, kowskiej (na prawo, od dualnościach znajdywały wspólny mia- był okres, że nawet codziennie. Oblegali- 1928 roku Staszica) i Kra- nownik w zamiłowaniach regional- śmy stolik wraz z licznym gronem kole- kowskiego Przedmieścia nych, w sentymencie do miasta urodze- gów w kawiarniach i knajpach i bez końca (na lewo poza kadrem nia, czy chociażby tylko zamieszkania.1 toczyły się biesiady lub zażarte spory. 5 w kolejnej narożnej ka- mienicy mieścił się Hotel Wacław Gralewski: Ludzie, którzy nas [...] W niedzielne popołudnie, zeszli- Europejski). Fragment po- otaczali i którzy się do nas garnęli, nie śmy się w większym gronie w kawiar- cztówki ze zbiorów TNN stanowili w ścisłym tego słowa znacze- ni. Był, o ile sobie przypominam, Cze- (ok. 1900). niu cyganerii, ale lubili ten styl życia i ton swobody, które cyganeria repre- zentowała. A były to przecież czasy, kie- dy dyscyplina towarzyska i jej kategorie stanowiły niemal normę społeczną tak silną prawie jak normy prawne. Toteż ta atmosfera nieskrępowania i wolności wypowiedzi na każdy temat pociąga- ła wielu. W naszym gronie oddychano innym powietrzem i dlatego widywano tu ludzi różnych kategorii – i sędziów, i adwokatów, i wybitnych aktorów, i le- karzy, i inżynierów, i fi lozofów perypa- tetyków bez określonego zawodu.2 W wielu wspomnieniach możemy odnaleźć opisy tych spotkań, ich atmosferę jak też nr 30 (2006) 303

Lubelska cyganeria – atmosfera chowicz, Gralewski, Grędziński, a więc elegancka restauracja z palmami, ba- Reklama z „Trybuny” nr 7, „Refl ektor” in corpore, i jeszcze paru in- senem itd. Ale po wielkiej awanturze, 15 października 1932. Co nych. Gwarnie było i wesoło, jak to zwy- jak tam pewnego wieczoru powstała prawda jej treść nie ma nic wspólnego z dowci- kle przy naszym stoliku. Przysiadł się do [...] aktorzy lokal ten opuścili, a za nimi pem o piciu alkoholu jako nas Arnsztajn.6 i inni bywalcy, i przenieśli się wszyscy „czytaniu książek”, ale ma- Okazją do spędzenia wieczoru w lokalu do „Europy”. [...] [Później] zaczęły się riaż księgarni i restaura- były wiele. I tak na przykład większość spo- złote dni „Wiktorii”. cji należy uznać tu za jak tkań autorskich „Refl ektora” kończyła się W każdy piątek po premierze, długa, najbardziej nieprzypadko- wy i charakterystyczny dla w knajpie. Konrad Bielski przywołuje nawet wąska sala restauracyjna [„Wiktorii”] lubelskiej cyganerii. Rekla- opis takiego spotkania. Oto po wieczorze nie mogła pomieścić swych gości, sto- my w tego typu czasopis- autorskim grupy „Refl ektor”, który odbył liki były zamawiane już na parę dni na- mach nie miały charakteru się 28 marca 1925 w Sali Towarzystwa Mu- przód. Wesoła zabawa przeciągała się komercyjnego. Ich twórcy zycznego (Gmach Teatru), wszyscy poszli na zazwyczaj do rana. Sprzyjającą okolicz- reklamowali raczej to, cze- go sami używali, co znali kolację: nością było to, że był to okres dewalua- lub cenili. Pismo w zbio- Konrad Bielski: Pieniądze […] uzy- cji. Pieniądze otrzymane rano, pod wie- rach WBP im. H. Łopaciń- skane ze sprzedaży biletów, przezna- czór już traciły na wartości. Trzeba było skiego. czyliśmy na kolację, którą urządziliśmy je szybko wydawać. 9 w jednym z gabinetów restauracji „Eu- Wiele [...] różnych typów ciekawych ropy”. Oprócz autorów wzięło w niej i malowniczych przewinęło się wokół 4 Wacław Gralewski, udział kilku jeszcze zaproszonych przy- stolika w „Wiktorii”. […] Stalowa tęcza, Warsza- wa 1968, s. 94. jaciół. Było naprawdę bardzo wesoło Zdarzało się czasem [...], że nad ra- 5 Konrad Bielski, Most i przyjemnie. Wszyscyśmy się prześci- nem [...], łączyły [się] stoliki, miesza- nad czasem, Lubin gali w dowcipach i trafnych powiedzon- ło się towarzystwo i panowało ogólne 1963, s. 187. kach. Alkohol, konsumowany obfi cie, gaudium.10 6 Tamże, s. 239. 7 Tamże, s. 177. nie zaciemniał, lecz rozjaśniał umysły. Na te popremierowe, knajpiane szaleństwa 8 Tamże, s. 139. Nie obyło się bez wewnętrznego kame- trzeba było oczywiście mieć pieniądze, 9 Tamże, s. 127-128. ralnego wieczoru autorskiego, impro- a z tym bywało różnie: 10 Tamże, s. 133. wizowanego na własny użytek.7 Konrad Bielski: Oczywiście to nieco W 1924 roku refl ektorowcy zorganizowali grosza kosztowało i dlatego też rozmiar wieczór autorski, na który zaproszeni zo- fety zależał od naszych możliwości go- Teatr Wielki – lubelski te- stali: Anatol Stern, Bruno Jasieński i Stefan tówkowych. Czasem starczyło tylko na atr miejski. W sali miesz- Kordian Gacki. kawę i to „bosą”, to znaczy bez kropli al- czącego się w nim Towa- rzystwa Muzycznego „re- Konrad Bielski: Wieczór się udał zna- koholu, przeważnie jednak nasze menu fl ektorowcy” organizowali komicie, a później podejmowaliśmy go- stanowił sznycel „po męsku”, podlany wieczory autorskie. Po- ści w restauracji.8 odpowiednią porcją wódeczności. Nie- cztówka ze zbiorów TNN. Jeszcze inną okazją do spotkania towarzy- skiego w lokalu bywał spektakl obejrzany właśnie w lubelskim teatrze: Konrad Bielski: Po spektaklu trzeba było dokładnie omówić odebrane wra- żenia i przedyskutować sztukę. Naj- właściwszym miejscem po temu była oczywiście któraś z knajp. Kilka czo- łowych restauracji starało się pozy- skać publiczność premierową. Moda się zmieniała. To lokal „Pod strzechą” to „Europa” lub „Wiktoria” były en vo- gue. [...] Najpierw wszyscy chodzili po teatrze „Pod strzechę”. [...] Była [to] nr 30 (2006) 305 Życie kulturalne i cyganeria

raz zdarzało się, że kompanię powięk- rywki i wzajemnych spotkań towarzy- szali nasi zamożniejsi przyjaciele, lub skich – knajpa. 11 któryś z nas otrzymał niespodziewanie Atmosferę spotkań lubelskiej bohemy do- większą gotówkę, no to wtedy laba była skonale oddaje Oda Bielskiego. na całego. […] Konrad Bielski: Napisałem swoją Odę, Bywając często w knajpach i to prze- która była poniekąd syntezą naszych ważnie po teatralnych premierach – siłą ówczesnych przeżyć alkoholowo-knaj- rzeczy musieliśmy się spotykać ze świa- piarsko-poetyckich. [...] patronował mi tem aktorskim. Aktorki i aktorzy w tych wielki Apollinaire. [...] Moja Oda mia- czasach przeważnie nie byli ludźmi ła wielkie powodzenie, krążyła w wielu „rodzinnymi”, ustabilizowanymi [...]. odpisach, zanim została wydrukowana. Notka podpisana „jm.” Większość [...] prowadziła życie tak Od tej pory do koniecznego rytuału na- z „Trybuny” nr 3, z 1 kwiet- nia 1932. Pismo w zbio- zwane „cygańskie”. Koczowali po ho- szych seansów pijackich należała recy- rach WBP im. H. Łopaciń- telach lub pokojach umeblowanych – tacja Ody. Wiersz był dedykowany Ste- skiego. miejscem pracy był teatr, miejscem roz- fanowi Jaraczowi.12

Konrad Bielski oda do wina13

nudą rzygają żółte afi szów płachty męczy nas uścisk ulic i miasta strojne planty stuk tysiąca taksistów czkawka szklistych placów ostrołuki pałaców rzucają spleenu race krzykliwi sprzedawcy gazet jakie męczą oko i ucho dławi fabryczny dym huk tramwajów odbija się głucho lamp elektrycznych zrąb świeci jasno na błękitnem polu

jedyne co nam zostało to religia alkoholu zmysłów łagodny czad bladych twarzy znużone pejzaże mniejszym niż my stawiają posągi ołtarze a nam którzy nawylot znamy życia tajniki została tylko reklama ulotki i dzienniki olbrzymie ogłoszenia po trzysta złotych za stronę wina czerwone i białe wódki żółte i zielone

pamiętasz pewnie z dzieciństwa srogie przestrogi matki gdyś się zbliżał niebacznie do kwadratowej karafki butelki z których złote wznosiły się zapachy zamieszkiwały larwy czerwonookie strachy modre źrenice śliwek pływały w spirytusie 11 Tamże, s. 129. 12 Tamże, s. 197. (kto wódki dużo pije umrzeć koniecznie musi) 13 „barykady” 1932, nr 1, a szklane szyjki w szafi e sucha na stole mięta s. 12-13. śniły mu się po nocach jak siedmiodniowe święta

306 nr 30 (2006) Lubelska cyganeria – atmosfera

oto siedzisz już w zgiełkliwej knajpie przy tobie blada dziewczyna jesteś senny i syty na stole fl aszki wina przed tobą wszystko otwarte jak drzwi publicznego domu jeździ po całym świecie sam i nieznany nikomu

wieszasz na baobabach balony napęczniałe płyniesz po missisipi i walczysz z wód nawałem w wodospadach niagary kąpiesz łysawą głowę i w dahomeju całujesz prawdziwą murzyńską królowę kobiety wszystkich stref podają ci piersi nabrzmiałe z maleńkich sutek w kieliszki sączy się wino białe

widziałem blade panienki wyschnięte za sklepową ladą (siedziały w niedzielę w cukierni przy smukłych szkłach z oranżadą a w oczach rozszerzonych od nadmiaru atropiny marzyły się złote morza całe morza złotego wina)

w czarnej portowej tawernie już nie znajdziesz słodkich win spożywasz tanie konserwy i pijesz z fl aszki dżin morze ci pachnie muskatem wiatr w szyjki zielone śwista

ostatnich romantyków zgubiła woda ognista w paryżu wezuwjusze szampana tryskają w górę na ukrainie piją spirytus i politurę po dwuch butelkach murzyn jest przyjacielem anglika jeden jest duch alkoholu od zwrotnika do zwrotnika o najpiękniejsza z chorób biała gorączko

gdy wszystko jest ci bliskie wszystko proste niezmienne gdy cud weselny w kanie powtarza się codziennie szósty zmysł ludzkość całą w mózgu twym jednoczy i pełen jesteś męki która jest szczytem rozkoszy i jeden tylko miraż marzy się i nęci puchar najbardziej wonny przejrzysty pełen śmierci wychyl go wychyl

do dna

Wycinek z „Expressu Lu- belskiego” z 12 sierpnia 1932. Pismo w zbiorach biblioteki UW. nr 30 (2006) 307 Życie kulturalne i cyganeria

Projekt tablicy pamiątko- wej na ścianie hotelu Vic- toria (Krakowskie Przed- mieście 38), rok 1937. Ma- teriały Inspekcji Budowla- nej w zbiorach Archiwum Państwowego w Lublinie.

14 Wacław Mrozow- Odę, recytowaną na spotkaniu autorskim Lublin 1930. Nakład Klubu Pornogra- ski, Cyganeria, Lublin „Refl ektora” w Chełmie przez Bielskiego, fów.15 1963, s. 9. 15 Józef Czechowicz, zapamiętał Mrozowski: GRALEWSKI W., redaktor. Bitwa pod Nowości lubelskie. Ka- Wacław Mrozowski: Z wierszy, które Radzymińskim (Studjum z taktyki to- talog regionalny naj- mówił Bielski, pamiętam Odę do alko- warzyskiej). Lublin 1928.16 wybitniejszych auto- holu, która do dziś jeszcze robi na mnie Nieodłącznym elementem spotkań towa- rów miejscowych, Lublin 1931, s. 3. wrażenie. Trzeba było słyszeć jak „pan rzyskich były spacery: 16 Tamże, s. 7. Konrad” dźwięcznym i pewnym gło- Konrad Bielski: Weszło już u nas 17 Konrad Bielski, sem roztaczał przed słuchaczami uroki w zwyczaj, żeby po wyjściu nocą z knaj- Most…, s. 235. narkotyku, sam zresztą będąc pod jego py, lub przy jakiejś innej okazji towa- wrażeniem.14 rzyskiej, pójść na Stare Miasto, pocho- Żartobliwym dopełnieniem obrazu życia dzić, podumać, a koniecznie spojrzeć lubelskiej bohemy są niektóre tytuły ksią- na Lublin z górki przy kościele Domini- żek z Nowości lubelskich: kanów. W tych eskapadach trasa nasza ARNSZTAJN JAN, dr., kawaler Krzy- wiodła przez ulicę Złotą (jest również ża Niepodległości. Marskość wątroby wiersz Czechowicza pt. Muzyka ulicy Notka Józefa Łobodow- a szopkowatość mózgu (Badania nad Złotej). A na ulicy Złotej pod numerem skiego (podpis: „jł”) z „Try- Tomaszem Ptakiem i Karolem Witem). drugim stoi dom, z którym się łączy dla buny” nr 2, z 15 marca 17 1932, dział „Noty”. Pismo Lublin 1930. Nakład M. Lisowskiego. mnie mnóstwo wspomnień. w zbiorach WBP im. H. Ło- BIELSKI KONRAD. Nocny przewod- Przez środowisko „refl ektorowców” przewi- pacińskiego. nik po Lublinie (Wstęp do „Wiktorji”) nęło się wiele osób, które tworzyły jego ko-

308 nr 30 (2006) Lubelska cyganeria – atmosfera

Hasło wyborcze z „Zie- mi Lubelskiej” nr 317, 23 listopada 1930, niedzie- la. Sekretarzem pisma był wówczas Józef Czecho- wicz. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

loryt i atmosferę. Warto wspomnieć o dwu ambicje literackie. Raczej nie. Był fana- 18 Tamże, s. 199. wyjątkowych i zupełnie zapomnianych tycznym miłośnikiem literatury i śro- osobach. Konrad Bielski wspomina Jankę dowisk poetyckich. Z zawodu pracow- Zagrobską: nik księgarski, z książkami był mocno Niezwykle piękna brunetka, była naszą powiązany. Czytał wiele i wiedział wie- rówieśnicą i przyjaciółką. Nazywaliśmy le. Ale skromny ponad miarę nigdy na ją nawet markietanką grupy „Refl ekto- front nie wysuwał własnej osoby. Cie- ra”. Bywaliśmy częstymi gośćmi u nich szył się z sukcesów przyjaciół i czuł się [Zagrobskich] w domu. Janka skończy- szczęśliwy przebywając w ich gronie. ła polonistykę na Uniwersytecie Jagiel- Do atamana przylgnął na całego. Kazio Hotel Victoria po bom- lońskim, była inteligentna i wykształco- posiadał zdolności recytatorskie, toteż bardowaniu Lublina 9 na. Doskonały towarzysz wielu naszych często recytował wiersze na wieczorach września 1939, róg Kra- kowskiego Przedmieścia biesiad. Miała takie dziwne szczęście, autorskich, szczególnie za tych twór- i Kapucyńskiej. W sutere- że kochało się w niej bez pamięci kilku ców, którzy mieli zaszarganą wymowę. nie sąsiedniej kamienicy poważnych starszych panów – oczy- Przejawiał również duży talent orga- po lewej, przy ul. Kapu- wiście bez wzajemności. Rwała się do nizacyjny, toteż jemu powierzano spra- cyńskiej 3, w 1903 roku życia, jakby wiedziała, że jest nazna- wy praktyczne, jak wynajmowanie sal, urodził się Czechowicz. Zginął przecznicę dalej, na czona stygmatem śmierci. Może i wie- przygotowywanie afi szów, załatwianie rogu Krakowskiego Przed- działa. W końcu porwał ją teatr. Odda- formalności. Inkasował należność za mieścia i Kościuszki pod- ła się scenie z całą pasją i namiętnoś- bilety i pokrywał rachunki bieżące. Sła- czas tego samego nalotu. cią. W tamtych czasach, żeby być ak- wa Kazia wzrastała stale. [...] Przy ja- Fot. ze zbioru zdjęć Znisz- torką, trzeba było mieć zdrowie i dużą kiejś większej wódce, w której i my, poe- czenia w Lublinie na sku- tek bombardowania przez wytrzymałość fi zyczną. A ona właśnie ci starszego pokolenia, braliśmy udział, Niemców 9.IX.1939 (Archi- tego wszystkiego nie miała. W dodat- postanowiono wydać Kaziowi tomik wum Urzędu Miasta Lubli- ku niefortunna miłość do kolegi akto- poezji. Ponieważ jednak delikwent ka- na). Por. fot. na s. 115. ra dużo starszego od niej, cygana i wa- gabundy – dokonała reszty. Płonęła, aż się spaliła.18 Natomiast Gralewski w Ognistych kołach wspomina Kazimierza Wójcika, który razem z Domińskim był świadkiem śmierci Cze- chowicza w 1939 roku: Kazio Wójcik [...] pełnił funkcję ad- iutanta przy osobie atamana Łobodi. Żywy i ruchliwy, wpadał czasami w cha- rakterystyczną zadumę, z której wyzie- rał odcień głęboko w nim tkwiącej ale świadomie ukrywanej melancholii. Kazio Wójcik poetą nie był. Nie wiem, czy miał w ogóle jakiekolwiek osobiste nr 30 (2006) 309 Życie kulturalne i cyganeria

19 Wacław Gralewski, tegorycznie odżegnywał się od pisani- stolików, przy których siedzieli ludzie Wataha atamana Ło- ny, zdecydowano, że tomik będzie przy- pióra, i nadstawiając kapelusz prosił: – bodi, w: tenże, Ogniste koła, s. 170-171. gotowany systemem składkowym. Każ- Co łaska na biednego Kazia. Może być 20 List do Konrada Biel- dy z obecnych napisze co najmniej je- wierszyk, fraszka lub epigramat. [...] skiego, w: J. Czecho- den wiersz, który Kaziowi odda na włas- Dla Kazia grono jego przyjaciół – poe- wicz, Listy, oprac. Tade- ność. Aby było trudniej zgadnąć, każ- tów było więcej niż rodziną, adorował usz Kłak, Lublin, 1977, 19 s. 62. dy z ofi arodawców ma napisać utwór ich z całego serca. 21 Listy Józefa Czecho- w stylu innego poety. I tak Czechowicz wicza do ks. Ludwi- jak Łobodowski, Łobodowski jak Mi- Cyganeria i Czechowicz ka Zalewskiego, oprac. chalski, ten znów jak Grędziński itd. Udział Czechowicza w opisywanym życiu Jan Smolarz, „Akcent” towarzyskim ilustrują jego listy. I tak w liście 1982, nr 3, s. 23. Niech później historia literatury me- czy się, aby dociec dlaczego uzdolnio- wysłanym z Brodów do Konrada Bielskiego ny poeta, Kazimierz Wójcik, autor jed- 16 sierpnia 1925 Czechowicz pisze: nego za to interesującego tomu poezji, Nie można powiedzieć, żeby mi tu cze- Hotel Europejski. Pocztów- pisał pod takim zbiorowym wpływem. go brakowało ale mi jakoś dziwnie bez ka ze zbiorów Zbignie- Wiersze miał poprzedzać wstęp, w któ- Rutkowskiego, Was i Lublina.20 wa Lemiecha (1916). Na przedłużeniu prawego (od rym Wójcik powinien czytelnikom wy- Do ks. Ludwika Zalewskiego z Lublina 28 strony patrzącego) skrzyd- łożyć swe credo poetyckie i naświetlić czerwca 1931: ła hotelu na rogu mieściła swoje drogi dojścia do poezji. Wstęp ten W poniedziałek od 5 do 7 po południu się cukiernia Semadenie- miał też być pracą zbiorową. Pomysł był siedzieliśmy u Rutkowskiego […].21 go. Fotograf stoi tyłem do dobry i stałby się swoistym ewenemen- Do siostry Kazimiery Głuszewskiej z Lublina wlotu ul. Kościuszki, po prawej stronie widoczny tem, gdyby go zrealizowano. w kwietniu 1931: róg Krakowskiego Przed- Czechowicz przez pewien czas Malarze lubelscy (Kurzątkowski, Wy- mieścia i Kapucyńskiej. w knajpce czy kawiarni podchodził do dra, Miklaszewski, Chomicz, Ziółkow-

310 nr 30 (2006) Lubelska cyganeria – atmosfera ski) bardzo się zaprzyjaźnili ze mną Między tabloidem a dru- i często godziny spędzam na miłych kiem ulotnym: notatka rozmowach w kawiarni lub u mnie.22 z „Dziennika Lubelskiego” redagowanego przez Cze- Do Wacława Gralewskiego 13 lipca 1934: chowicza (nr 5, z 5 czerw- Ten list piszę w knajpie na Wieniawie. Uro- ca 1932). Pismo w zbio- cza knajpa – znasz ją pewno (w alei Długo- rach biblioteki UW. Zob. sza, tuż za szkołą rzemieślniczą).23 też podpis na s. 193. Do Wacława Gralewskiego z Lublina (bez daty): Wieczór po 9 mam wolny. Zadzwonię do Ciebie od Rutkowskiego.24 Do Gralewskiego z Lublina w 1936 roku: Jeśli chcesz ze mną zamienić kilka słów, proszę, zajdź w niedzielę o 13 m 30 do Semadeniego.25 Do kuzynki Bronisławy Kołodyńskiej 19 lip- ca 1937: Będę w Lublinie 1 sierpnia rb. Punktu- alnie o godzinie pierwszej w południe będę na werandzie u Semadeniego. Pa- miętaj: pierwszego o pierwszej!26 Do Gralewskiego z Warszawy 4 czerwca 1939: Zajrzyj w środę 7-go o godz. 18.30 do Semadeniego, dokąd się udamy my, emigranci warszawscy, zaraz po wyj- ściu z pociągu.27 Obok spotkań w restauracjach lub w kawiar- niach przyjaciele Czechowicza spotykali się również u niego w domu. się urocze zebrania bibliofi lskie, zacieś- Witold Chomicz: Lata 1925-27 były la- niały się więzi przyjaźni z księdzem Lu- 22 List do Kazimiery tami stałych i częstych spotkań z Józe- dwikiem Zalewskim, Franciszką Arn- Gruszewskiej, w: J. Cze- fem Czechowiczem. Przeważnie odby- sztajnową, Madejem, Domińskim, Mi- chowicz, Listy, s. 150. wały się u niego, w pokoiku parterowej chalskim, Miklaszewskim.29 23 List do Wacława Gra- ofi cyny przy ulicy Niecałej, gdzie zbie- lewskiego, w: tamże, s. 280. rała się gromadka młodych ludzi. Wie- Miejsca spotkań 24 List do tegoż, w: tam- le czasu poświęcano na czytanie utwo- i lubelskie salony literackie że, s. 226. rów poetyckich gospodarza lub wybit- Oprócz restauracji, knajp i mieszkań samych 25 List do tegoż, w: tam- niejszych utworów poezji awangardo- „refl ektorowców”, w których spotykała się że, s. 327. 26 lubelska cyganeria, istniało w przedwojen- List do Bronisławy wej. Niezapomniane wrażenie odnosiło Kołodyńskiej, w: tam- się słuchając śpiewnej, nieporadnej re- nym Lublinie kilka miejsc, którym obecność że, s. 374. cytacji autorskiej samego Czechowicza, młodych artystów i literatów nadawała 27 List do Wacława Gra- który interpretując własne wiersze wy- specjalne znaczenie. Jednym z nich, który lewskiego, w: tamże, raźnie przeżywał je za każdym razem. warto w tym miejscu wyróżnić ze względu s. 431. 28 Witold Chomicz, Wydawały mi się one bardzo melodyjne na jego atmosferę i legendę była tzw. Okruchy wspomnień, i wyraźnie owiane nutą melancholii. Do KNAJPA OJCA GRUDNIA w: Spotkania z Czecho- dziś pamiętam mocne recytacje Jana Józef Łobodowski: Zakład Jana Gru- wiczem. Wspomnienia Samuela Miklaszewskiego [...].28 dzińskiego, alias ojca Grudnia, cieszył i szkice, oprac. Sewe- ryn Pollak, Lublin 1971, Do Czechowicza lgnęła cała plejada się swoistym powodzeniem w tej czę- s. 130. artystów, poetów, literatów. Odbywały ści miasta. Niektórzy woleli ordynarną 29 Tamże, s. 134. nr 30 (2006) 311 Życie kulturalne i cyganeria

Wycinek z „Dziennika Lu- Łobodowski najprawdopodobniej pomylił belskiego” redagowanego się: miał na myśli knajpę nazywana przez przez Czechowicza (nr 4, bywalców „Pod Trzynastoma Cyckami”, któ- z 4 czerwca 1932). Pismo w zbiorach biblioteki UW. ra mieściła się na ul. Kościuszki 7. Najczęściej mówiło się: „Idziemy do ojca Grudnia!”, albo jeszcze prościej: „Do Grudnia!”. [...] Właściwie była to piwiarnia, bez prawa wyszynku wódki, bo Grudzień nie chciał płacić wysokich podatków. Odpuszczał więc „wyboro- wą” i „policyjną” tylko zaufanym, poda- jąc ją w maszynce od kawy. Piło się za- tem fi liżankami, mając zawsze baczenie na drzwi, czy nie wejdzie glina. [...] Poza dużą salą z szynkwasem, lokal składał się z kuchni i dwóch pokojów. W jednym z nich stał bilard z grzyb- kiem, w drugim, o osobnym wejściu 30 Józef Łobodowski, z podwórka, stary, dobrze sfatygowany Czerwona wiosna, Lon- tapczan. [...] dyn 1965, s. 56. Towarzystwo w knajpie było zawsze 31 Tamże, s. 56-57. nazwę: knajpa „Pod siedmioma cycka- bardzo mieszane. Dziewczęta wątpli- mi”. Przed wojną światową mieściła się wej reputacji, dorożkarze. Policjan- tu żydowska restauracja. Wieść gminna ci, złodziejaszki i nożowcy, ale również Niepodpisana notka głosiła, że w czasie odwrotu armii ro- spokojni robociarze i rzemieślnicy z są- z „Trybuny” nr 7, z 15 paź- syjskiej Kozacy Dońscy zgwałcili cztery siednich domów. Zaglądali pracownicy dziernika 1932, dział „No- 31 we wydawnictwa”. Pismo córki restauratora, a jednej z nich ucię- z pobliskiej fabryki likierów Vettera. w zbiorach WBP im. H. Ło- li po pijanemu pierś. Stąd malownicza Wacław Gralewski: Głównym miej- pacińskiego. nazwa. Ale używano jej rzadko.30 scem postoju watahy Łobodi była mała,

312 nr 30 (2006) Lubelska cyganeria – atmosfera niepozorna knajpka, zwana „u Ojca Romantyczny knajpiarz początko- 32 Gralewski błędnie Grudnia”. Choć był to lokal trzeciej ka- wo się krzywił, ale uległ argumenta- wskazał adres knaj- py „u Ojca Grudnia”. tegorii i bardziej za piwiarnię niż re- cji. Inicjator doprosił jeszcze dwóch in- W „Ziemi Lubelskiej” staurację mógł być uważany, miał jed- nych plastyków, którym życie rzuca- z 6 stycznia 1931 na nak dzięki właścicielowi nieco większe ło kłody pod nogi i usiłowało nie po- s. 1 czytamy ogłoszenie, ambicje. Mieścił się przy ulicy Naruto- puścić do dobrze zastawionego bufetu. że pod tym adresem 32 w dawnym Hotelu Pol- wicza 15 i konkurował dzielnie z taki- Zaczęła się praca dekoracyjna. Trwała skim został otworzony mi kącikami gastronomicznymi w tejże dość długo, jako że plastycy powoli do- 31 grudnia 1930 roku dzielnicy jak sławna „piątka” [bar „Piąt- chodzili do formy. W końcu jednak ob- bar „Ul Polski”. ka”, Kapucyńska 5] lub bar „pod trzyna- stalunek został wykonany i ściany po- stoma cyckami” [mieszczący się na ul. kryły się z lekka frywolnymi malunka- Kościuszki 7]. mi, zaopatrzonymi w poetyckie senten- Kto wzbudził w piersi ojca Grudnia cje. Plastycy dali swe pomysły – poe- silniejsze tęsknoty do lepszego, coś zna- ci cenne myśli, wyrażone w dwuwier- czącego środowiska, trudno ustalić. Ale szach. Szkoda, że ten oryginalny, jak na pewną jest rzeczą, że myśl jego wybie- stosunki przedwojenne, kącik uległ za- gała ponad poziomy zwykłych pijaków gładzie. Hitlerowskie bomby zburzy- i przylgnęła do „zukrainizowanej” pacz- ły dom, w którym mieściła się restau- ki poetyckiej. A i ona do Grudnia rów- racja, a wraz z nią i ciekawe malowidła. nież serdecznie przylgnęła, tym bar- Dziś, odbudowany, mieści sklep Cepelii dziej ze dysponował magicznym amu- letem, który pospolici ludzie w sposób przyziemny nazywają kredytem. I oj- ciec Grudzień, nieubłagany w stosunku do zwykłych kiziorów, miękł na widok poetów. Zjawisko picia wódki przez wa- tahę w melinie ojca Grudnia miało jed- ną cechę odwrotnie proporcjonalną – im więcej wataha wypiła, tym mniejsze okazywały się możliwości wyrównywa- nia rachunków. Ale ojciec Grudzień miał w sobie coś z Rostandowskiego Raquenau΄a, więc widział widocznie w atamanowskich golcach co najmniej kadetów do Berge- raca. Gdy mimo wszystko należności nie pokryte napęczniały ponad niepokoją- cą miarę, z genialną inicjatywą wystąpił znany plastyk, członek watahy, Jan Sa- muel M[iklaszewski]. – Wymaluje się ściany w różne kom- binacje i fi drygałki, co niezmiernie oży- wi lokal, tak coś jak u Hawełki w Krako- wie – powiedział. – Praca będzie kosz- Wycinek z „Kuriera Lubel- towna, ale w zamian ojciec Grudzień skiego” nr 95, 7 kwietnia 1932. Jego redaktorem zbonifi kuje narosłe rachunki trochę do- był Czechowicz. Pismo płaci w gotówce, a trochę w produktach w zbiorach WBP im. H. Ło- naturalnych, głównie płynnych. pacińskiego. nr 30 (2006) 313 Życie kulturalne i cyganeria

stauracyjki. Byliśmy głodni, zaspoko- iliśmy głód po proletariacku, siwuchą i kiełbasą.34 Józef Czechowicz, analizując proces pows- tawania wiersza, napisał, że „znaczenie wy- zwalające [dla powstania wiersza] miewają czasem wydarzenia z zewnątrz”. I może to być np. „muzyka zza ośnieżonego okna knajpy »ojca Grudnia«...”35 Kilka miejsc spotkań lubelskiej cyganerii miało charakter klasycznych salonów lite- rackich. Jednym z nich było MIESZKANIE MIECZYSŁAWA BIERNACKIEGO znanego lubelskiego lekarza. Jego syn An- drzej (urodzony w 1903 roku, a więc rówie- Gmachu Kasy Przemy- na dole, a na górze uplasował się Zwią- śnik Czechowicza) w pewnym okresie swo- słowców Lubelskich pro- zek Plastyków. Coś jednak z tych malo- jego życia należał do kręgu „refl ektorow- jektu łódzkiego architek- wideł Jana Samuela wyrosło.33 ców” i przez znajomość z Andrzejem zaczęli ta Gustawa Landau. Na parterze tego budynku Być może to właśnie o „knajpie ojca Grud- oni bywać w domu Biernackich. mieściła się cukiernia Rut- nia” wspominał Feliks Araszkiewicz, opisu- Konrad Bielski: Gdy go [Mieczysława] kowskiego (patrz kadr po- jąc jedno ze spotkań z Czechowiczem: poznałem przez Andrzeja i gdy zaczęli- niżej). Pocztówka z prze- Zaciągnęliśmy go [Czechowicza] kie- śmy bywać w ich domu, był już u szczy- łomu wieków ze zbiorów dyś do nowo reaktywowanego Związku tu swego powodzenia.36 TNN. Literatów Lubelskich, na jeden z „wie- W domu Biernackich, wtedy przy uli- czorów czwartkowych”, które co ty- cy Kołłątaja, muzyka panowała w spo- 33 Wacław Gralewski, dzień w ciasnych, lecz przytulnych sal- sób przemożny. Grał stary doktor, grał Wataha atamana Ło- kach Muzeum [przy ul. Narutowicza 4, jego syn Andrzej, grali koledzy Andrze- bodi, w: tenże, Ogniste koła, s. 173-175. obecna Biblioteka im. H. Łopacińskie- ja. A my, uczestnicy tych muzycznych 34 Feliks Araszkiewicz, go] gromadziły miłośników poezji i lite- sympozjów, słuchaliśmy i dyskutowali Józef Czechowicz. Wspo- ratury pięknej. Ktoś mówił o twórczości bez końca. Pamiętam dobrze te zebra- mnienie, w: Spotkania Czechowicza, potem czytano jego wier- nia. Mam ich wszystkich jeszcze przed z Czechowiczem, s. 95 sze, bo sam nie chciał, był jakiś smutny, oczami. Przy fortepianie Andrzej Bier- 35 Józef Czechowicz, Mój wiersz, w: tenże, Wy- kwaśny. Po skończonym wieczorze po- nacki, ze skrzypcami Paweł Łosakie- obraźnia stwarzająca. szliśmy do pobliskiej podrzędnej re- wicz; słuchają – Gralewski, Grędziński, Szkice literackie, oprac. Mieczysław Popławski i inni. To były Tadeusz Kłak, Lublin dopiero koncerty, [...] 1972, s.70. 36 Konrad Bielski, Czasem doktor, który w następ- Most…, s. 206, 208-210. nych pokojach jeszcze przyjmował pa- cjentów, po skończonej pracy wpadał do nas i sam dosiadał fortepianu. Grał głównie Szopena; grał jakoś inaczej niż inni, uczuciowo, bardzo bezpośrednio – nam ta muzyka się podobała. Później była kolacja. Kuchnia u pań- stwa Biernackich była znana ze swych wysokich walorów; sam doktor był sma- koszem i żarłokiem. [...] Ale nie tylko Kadr zdjęcia powyżej. rozkosze stołu były największą atrakcją

314 nr 30 (2006) Lubelska cyganeria – atmosfera tych kolacji. Poziom rozpraw i dyskusji Biernackim, w obecności licznych kibi- 37 Tamże, s. 208-210. 38 stał nie poniżej wybornego żarcia. ców. [...] Doktor Biernacki lubił zada- Tamże, s. 182. 39 Wywiad z bratem. Ju- Biernaccy mieli pod Lublinem wać się z młodzieżą, a szczególnie nas, lia Hartwig rozmawia w Motyczu kawał ziemi i ładną willę, przyjaciół swego syna Andrzeja, obda- z Edwardem Hartwi- budowaną przez Witkiewicza. Położe- rzał specjalną sympatią.38 giem, w: Zaułek Har- nie tej posesji było malownicze; doo- Innym miejscem spotkań, również rodza- twigów, Lublin 2006, s. nlb. [24]. koła barwne pola, w pobliżu las. Za- jem „salonu”, była rządzał tymi dobrami wujaszek, sym- PRACOWNIA patyczny starszy pan. Tam też zjeżdża- EDWARDA HARTWIGA ła się niejednokrotnie na kilkudnio- przy ul. Narutowicza: wy pobyt cała refl ektorska kompa- Edward Hartwig: Czechowicz wpadał nia. Śliczne otoczenie, wszelkie wygo- czasem na pogawędkę. Podobnie jak dy, no i swoboda zupełna. Idealne wa- Gralewski, Chomicz, Makarewicz, Wit- runki do wspaniałego spędzenia cza- kowski i wielu innych. Fotografowałem su. Andrzej Biernacki, intelekt niepo- go, a i on, zdaje się przynosił jakieś włas- wszedni, świetny dialektyk – był żarli- ne fotografi czne próbki. Nie rozsta- wym konsumentem i znawcą nie tylko wał się z fajką, z którą było mu bardzo muzyki, ale i poezji. Toteż było o czym do twarzy, choć stale mu gasła. Bywa- gadać. A świetnych gawędziarzy wśród li u mnie również malarze lubelscy, nie- nas nie brakowało: Biernacki. Gralew- doszli moi koledzy po palecie, Zenon ski, Grędziński – to były asy. Kononowicz, którego na pewno pamię- Czasem sobie teraz myślę, żeśmy tego tasz, Stanisław Filipiak, Stanisław Kara- „Refl ektora” w gruncie rzeczy przega- mański z Kazimierza, Stanisław Micha- dali. Gdyby choć mała cząstka z tego lak, Jerzy Pleśniarowicz oraz Zygmunt została napisana, byłby nie najgorszy Kałużyński i Stanisław Gawarecki.39 dorobek.37 Zrozumienie znajdowałem w krę- Skądinąd doktor Biernacki brał udział w ka- gu przyjaciół z ówczesnej bohemy ar- wiarnianym życiu młodych artystów: tystycznej Lublina. Liczyło się dla mnie Konrad Bielski: Przypominam sobie to, że oni mnie akceptują. Bliskie wię- [...] efektowną dyskusję, jaką prowa- zy łączyły mnie wtedy z malarzem Zyg- dził Grędziński, w kawiarni z doktorem muntem Gąsiorowskim i poetą Józefem

Fasada siedziby „Expressu Lubelskiego” z dokumen- tacji projektu naścien- nej reklamy gazety, rok 1939. Materiały Inspekcji Budowlanej w zbiorach Archiwum Państwowego w Lublinie. nr 30 (2006) 315 Życie kulturalne i cyganeria

Reklama z „Trybuny” nr 2, który z czasem przewinęli się wszyscy 15 marca 1932. Pismo członkowie grupy „Refl ektora” i ludzie w zbiorach WBP. im. H. Ło- tak czy inaczej z nimi powiązani.42 pacińskiego. Wszystkie te narady odbywały się oczywiście w gościnnym lokalu „Ex- pressu Lubelskiego” w pokoju redakto- ra naczelnego Gralewskiego, który był Łobodowskim. Byłem [też] zaprzyjaź- członkiem naszej grupy i współredak- niony z Józefem Czechowiczem.40 torem „Refl ektora”. Tam więc w godzi- Wyjątkową rolę w historii grupy poetyckiej nach wieczornych zbierali się wszyscy „Refl ektor” pełnił „refl ektorzyści” in corpore, ba, gdyby LOKAL REDAKCJI tylko oni. Przychodzili również ludzie „EXPRESSU LUBELSKIEGO” z nami zaprzyjaźnieni, a nawet liczni przy ul. Kościuszki 8. To w tym lokalu zrodzi- kibice. A że to całe towarzystwo peł- ły się trzy numery „Refl ektora” i kwitło życie ne było zawsze różnorodnych pomy- towarzyskie. słów, wspaniałych koncepcji i dysku- Konrad Bielski: W domu przy ulicy syjnych problemów – gwar i zgiełk pa- 40 Tamże, s. nlb. [37]. Kościuszki 8 mieściła się na drugim pię- nował tam nieopisany. [...] Zazwyczaj 41 Konrad Bielski, trze redakcja [„Expressu Lubelskiego”] dalszy ciąg sporów i dyskusji przenosił Most…, s.163. – dwa małe pokoiki – a na parterze ad- się do jakiejś knajpy. Lepszej lub gor- 42 Tamże, s. 127. ministracja, no i własna drukarnia.41 szej w zależności od potencjału fi nan- 43 Tamże, s. 175-176. 44 Witold Chomicz, [Te] małe pokoiki redakcyjne przy sowego. Zdarzało się nieraz, że te sje- Okruchy wspomnień, ulicy Kościuszki 8 stały się jednocześnie sty przeciągały się do późnych godzin s. 130. naszym jakby lokalem klubowym, przez nocnych, a rano każdy z nas musiał być już przy pracy – byliśmy jednak mło- dzi, zdrowi i znosiliśmy te trudy wy- śmienicie.43 Witold Chomicz: Czechowicz równo- legle do pracy pedagogicznej pracował w redakcji „Ziemi Lubelskiej” i najczęś- ciej można go było spotkać na odcin- ku między ówczesnym kinem „Corso” a ulicą Kościuszki, gdzie mieścił się lo- kal redakcji. Tam zbierało się już starsze pokolenie lubelskich poetów i literatów, związanych z awangardowym „Refl ek- torem”.44 To właśnie w lokalu redakcji „Expressu Lubelskiego” wiosną 1925 roku doszło do spotkania, w czasie którego Czechowicz odczytał swoje nowe wiersze, uznane przez jego przyjaciół za przełom poetycki w jego dotychczasowej twórczości. Wacław Gralewski: Czechowicz przy- szedł do redakcji zamyślony i zaamba- rasowany. Położył przede mną wiersze Reklama z „Barykad” nr 1, 1 października 1932. i nic nie powiedział. Przeczytałem raz, Pismo w zbiorach WBP drugi... Popatrzyłem na niego. Milczał. im. H. Łopacińskiego. Przeczytałem jeszcze raz. […]

316 nr 30 (2006) Lubelska cyganeria – atmosfera

Czechowicz przyglądał mi się przy- Pewnego dnia do redakcji przyszła mrużonymi oczami i zaczął sam mó- starsza pani. Wyciągnęła rękę i powie- wić, zanim cokolwiek powiedziałem. działa: – Jestem Franciszka Arnsztaj- Wieczorem poprzedniego dnia czy- nowa, też trochę poetka tylko z wcze- tał nadesłane do „Refl ektora” wiersze śniejszego pokolenia. Uważnie śledzę Apollinaire΄a, tłumaczone przez Adama wszystko, co się dzieje w naszym miej- Ważyka: Winogrodnik szampański (wy- scowym świecie literackim. Celem mo- drukowany w drugim numerze) i Wes- jej wizyty była chęć poznania pana i na- tchnienia kanoniera z Dakar (przezna- wiązania kontaktów literackich.47 czony do trzeciego numeru). […] Na osobne omówienie jako typowe salony Czytał i porównywał, ale jeszcze literackie zasługują: mieszkanie Franciszki było to czynienie zestawień porów- Arnsztajnowej na Złotej 2 i willa ks. Ludwika nywalnych, jak to robi każdy piszący. Zalewskiego przy ul. Granicznej 1c (obecnie Dopiero Westchnienia kanoniera sta- nr 9). ły się uderzeniem i wstrząsem. Począt- kowo zjawiło się silne podniecenie, ta- Ostatnie spotkanie kie jakie rodzi się, gdy znienacka spo- Być może ostatnie duże spotkanie lubel- tyka się kogoś, kogo spotkać się chcia- skiej cyganerii odbyło się w końcu marca ło, ale o którym wiedziało się niewie- 1934 roku po wyjściu Łobodowskiego le. Podniecenie ogarnęło poetę całko- z więzienia, gdzie znalazł się 10 marca 1934 wicie. Czytał i chodził po pokoiku. Sia- aresztowany na dzień przed wielką imprezą dał, wstawał i znów czytał. Ile razy, nie „najazd awangardy na Warszawę”, w której pamięta.45 miał uczestniczyć. Został oskarżony o sze- Konrad Bielski: To, co pewnego dnia rzenie propagandy komunistycznej. pokazał nam Czechowicz, było olśnie- Irena Szypowska: W końcu marca Ło- niem, wprowadziło nas nie tylko w za- bodowski wyszedł na wolność. Wielka- chwyt, ale i w zdumienie [...]. Tego […] noc spędził już w Lublinie. Jego żona mó- wieczoru, gdy nam odczytywał cien- wiła mi, że wiersz Piłsudski spodobał się kim głosikiem swoje nowe wiersze – Marszałkowi tak, że kazał przekazać au- czytał je niewyraźnie – poczuliśmy od torowi tysiąc złotych, za które ten ubrał razu wiew poezji wielkiej. Zrozumie- się elegancko od stóp do głów, czym za- liśmy, że ten nasz przyjaciel sięgnął chwycał lubelskie panny razem z kawa- szczytów [...]. Wśród tych wierszy były lerami zaproszone do lokalu. W szam- przecież Przemiany noszące podów- pańskiej atmosferze odbyło się spotka- czas tytuł Śmierć, no i Na wsi. […] te nie całej paczki. Byli: Czechowicz, Do- nowe wiersze były dla mnie absolutną miński, Madej, Wójcik. Wałkowali spra- niespodzianką.46 wę przy wódeczce z dobrą zakąską. To w redakcji „Expressu” doszło do pierw- „Kiedyśmy to opijali z przyjaciółmi – 45 Wacław Gralewski, szego spotkania Wacław Gralewskiego opowiadał mi Łobodowski – uniesio- Stalowa tęcza, s. 147. 46 z Franciszką Arnsztajnową (najprawdopo- ny proroczym duchem powiedziałem: Konrad Bielski, Most…, s. 190-191. dobniej był to rok 1924): »Beze mnie nie może być wojny, więc 47 Wacław Gralewski, Wacław Gralewski: Jako redaktor wojna wybuchnie najwcześniej w 1939 Odloty, w: tenże, Ogni- naczelny miejscowego popularnego roku. Oby był język skołowaciał!«”. ste koła, s. 6. dziennika miałem możność oddziały- To lubelskie spotkanie miało charak- 48 Irena Szypowska, Ło- bodowski. Od „Atama- wania na opinię publiczną i propago- ter wyjątkowy, wszyscy bowiem spe- na Łobody” do Seniora wania tego, co było naszą poezją i na- cjalnie na święta zjechali się do rodzin- „Lobo”, Warszawa 2001, szym światem literackim. nego miasta.48 s. 53.

nr 30 (2006) 317 Dom przy Złotej

1 Wacław Gralewski, Z kamienicą przy ul. Złotej 2 związana jest Dopiero w kilka lat później elektrycz- Odloty, w: tenże, Ogni- w sposób szczególny historia XX-wieczne- ność wtargnęła do tej dzielnicy.1 ste koła, Lublin 1963, s. 7-8. go Lublina. Była tu prowadzona zarówno Wiktor Ziółkowski: Bardzo charak- 2 Romuald Kuraś, Sztu- działalność konspiracyjna na rzecz niepod- terystyczną postacią był malarz Herc- ka i dokumentacja, wy- ległej Polski, jak też było to miejsce spotkań man. Mieszkał z żoną koło bożnicy. wiad z Wiktorem Ziół- lubelskich literatów. O tym wszystkim mó- Nosił chałat i miał kręcone pejsy. Gdy kowskim, „Kamena” 1963, nr 15/16, s. 4 wią relacje uczestników tych wydarzeń. go poznałem był już pół rabinem. [...] 3 Konrad Bielski, Most Wyobrażenie o wyglądzie mieszkania Jego prace widziałem w gabinecie po- nad czasem, Lublin Franciszki Arnsztajnowej dają wspomnie- etki Franciszki Arnsztajnowej. Wyróż- 1963, s. 235-236. nia Wacława Gralewskiego i Wiktora Ziół- niał się ciemny obraz Bramy Grodzkiej kowskiego: w Lublinie. Nawiasem mówiąc Arnsz- Wacław Gralewski: Mieszkanie na tajnowa miała także czternaście wspa- pierwszym piętrze przy ulicy Złotej 2 niałych akwafort Pankiewicza, które było typowym obrazem mieszkań dzie- zginęły w czasie okupacji. Wykaz tych więtnastowiecznych. Obszerne i wyso- akwafort udało mi się jednak zdobyć.2 Perspektywa ul Złotej. kie pokoje, trochę mroczne, wypełnione Budynek nr 2 pośrodku. starymi, ciężkimi meblami. Duży, długi Działalność niepodległościowa Fot. z dokumentacji robót stół pokryty ciemnym obrusem, na któ- Konrad Bielski: Na […] ulicy Złotej konserwatorskich Stare- rym stała wielka naftowa lampa. Był to pod numerem drugim stoi dom, z któ- go Miasta prowadzonych okres, [lata dwudzieste], kiedy Lublin rym się łączy dla mnie mnóstwo wspo- przez Wydział Budowni- ctwa w latach 1938-1939. nie miał jeszcze elektrowni, a małe lo- mnień. Na Starym Mieście było spo- Ze zbiorów Archiwum kalne motory bardzo źle obsługiwały ro domów zamieszkałych przez inteli- Urzędu Miasta lublin. domy w niedużym zresztą promieniu. gencję, pozostałość dawnej elity miesz- czańskiej. Boć przecież jeszcze przy końcu ubiegłego wieku śródmieście Lublina kończyło się właśnie przy koś- ciele Kapucynów. Dom na Złotej był własnością rodziny Arnsztajnów. […] z woli gospodarza był ośrodkiem pracy patriotycznej i niepod- ległościowej. Ileż tam się przewinęło lu- dzi, działaczy i bojowców, ileż się odby- ło konspiracyjnych zebrań. Pod domem piwnice, głębokie i rozległe, ciągnące się podobno bardzo daleko, były niezastą- pionym arsenałem. Nikt nie śmiał za- puścić się w te czeluści, gdzie w dodat- ku podobno straszyło a złe duchy wy- prawiały harce. Broń tam schowana była bezpieczna i dostępna tylko dla wtajem- niczonych, a raczej zaprzysiężonych.3

318 nr 30 (2006) Dom przy Złotej

W książce Pod sztandarami P.O.W. znajduje- Anim ja ciebie my ślad tego, jak bardzo dom Arnsztajnów Nosiła był ważny dla organizowania działalności Gdyś był maleńki niepodległościowej w Lublinie. Do baby Leokadia Wójcikowa: Dom dr-stwa Na czasy, na zamawianie... Arnsztajnów był w Lublinie przystanią, Anim wieszała w której skupiało się całe życie niepod- Święconych ziół ległościowe. U głowy...5 Ob. dr-wa Franciszka Arnsztajnowa – „Ara” – była zaś duszą i uosobieniem Podobnie wyglądało jedno ze spotkań, wszystkiego tego, co miało jakikolwiek w którym uczestniczył również Stanisław związek z pracą o wolność i Niepodle- Czechowicz, brat Józefa. Opisała je Ewa głość. Szelburg-Zarembina: W jej rękach spoczywało całe archi- Franciszka Arnsztajnowa była wiel- wum P.O.W. i prowadziła ewidencje, ką przyjaciółką młodzieży. To właśnie a w lochach domu znajdowało się umun- w mieszkaniu poetki i jej męża lekarza durowanie, broń i amunicja plutonu – odbyło się [...] uroczyste zebranie całej licznej gromady chłopców i dziewcząt to – też rzadko odwiedzaliśmy ją, aby 4 Leokadia Wójcikowa domu, a tym samym i całej organizacji z kilku szkół. Że mieszkanie znajdowało „Dobrogniewa”, Moje nie narażać na ciężkie i przykre skutki. się w starej części miasta za Bramą Kra- wspomnienia o pra- [...] ob. „Ara” i syn jej ś.p. Jan „Ćwiek” bra- kowską, to dobrze pamiętam [...]. cy Oddziału Żeńskie- li wielki i żywy udział w pracy P.O.W.4 Czy nie wtedy? Nie tam, w tym miesz- go P.O.W. w Lublinie, w: Pod sztandarem Literacki opis konspiracyjnego spotkania kaniu o ciężkich portierach tłumiących P.O.W. Szkice i wspo- w mieszkaniu Arnsztajnowej znajdujemy gwar głosów, o fi rankach szczelnie za- mnienia zebrane dla w książce Danuty Mostwin Cień księdza Pio- słaniających okna, poznałam Stacha uczczenia uroczystości tra. Bohater książki trafi ł właśnie na takie Czechowicza? Nastolatek, jakby się dziś poświęcenia Sztanda- ru, odsłonięcia tablicy spotkanie. powiedziało, z ciemnoszarymi oczyma pamiątkowej płk. Mie- Danuta Mostwin: Był to Dzień Za- o rzęsach ciemnych, gęstych, z brwią czysława Więckowskie- duszny, drugi dzień listopada. [...] zmarszczoną, dla dodania sobie powa- go i połączenia Okrę- Pokój w którym zebrali się, wydał mu gi? Czy może istotnie powagą chwili gu Siedleckiego Peowia- 6 ków z Okręgiem Lubel- się ogromny. Na drugim piętrze kamie- przejęty? skim, red. Franciszka nicy. Z daleka widać kolumny katedry, Arnsztajnowa i in., Lub- w dole ciężkie, barokowe wieże kościo- Zebrania literatów lin 1935, s. 27. 5 ła Świętego Wojciecha. Pośrodku poko- Wiele zebrań Lubelskiego Związku Litera- Danuta Mostwin, Cień księdza Piotra, War- ju stał stół okrągły, na nim gruba broka- tów, którego prezesem przez jakiś czas była szawa 1985, s. 146-148. towa serweta z frędzlami i lampa mo- Franciszka Arnsztajnowa, odbyło się na ul. Przytoczony w książ- siężna, rzeźbiona, z kloszem jak kryno- Złotej 2. Świadczą o tym listy Czechowicza: ce fragment wiersza to lina baletnicy. [...] Stefan […] przyglądał z 28 maja 1932 wysłany do Antoniego Ma- utwór Franciszki Arn- deja z Lublina : sztajnowej pt. Grajek. się stojącej przy skrzydle mahoniowego 6 Ewa Szelburg-Zarem- fortepianu postaci. Była to [...] kobieta, Śpieszę zawiadomić, że dziś o 9-tej wie- bina, „Wielka nagro- ciemna, opływająca fałdami sukni, […] czorem w mieszkaniu p. Fr. Arnsztajno- da” Józefa Czechowicza, pani Franciszka. Zauważył, że włosy wej (Złota 2 – I piętro) odbędzie się ze- w: Spotkania z Czecho- branie zarządu Związku Literatów, na wiczem. Wspomnienia na czole pod upiętym wysoko grubym i szkice, oprac. Sewe- 7 warkoczem zaczynały już siwieć. Sta- które serdecznie zapraszam. ryn Pollak, Lublin 1971, ła przy fortepianie. Akompaniator ude- Z 28 maja 1932 wysłany do Arnsztajnowej s. 167-168. rzył w klawisze, znak, że rozpoczyna się z Lublina: 7 List do Antoniego deklamacja. Tło muzyczne było ciche, Szanowna Pani! Dobrze byłoby urzą- Madeja, w: J. Czecho- wicz, Listy, oprac. Tade- a głos kobiety jak dotknięcie aksamitu: dzić dziś zebranie zarządu Związku Li- usz Kłak, Lublin, 1977, słodycz miękkości i dreszcz. Mówiła: teratów. Ponieważ i ja, i Wacek Gralew- s. 170. nr 30 (2006) 319 Życie kulturalne i cyganeria

ski mamy czas dopiero po 9-tej wie- Konrad Bielski: Najwięcej przeżyć, czorem, więc śpieszę zapytać Panią, a co za tym idzie – wspomnień, łączy się czy można by o tej porze zebrać się i to dla mnie z drugim piętrem tego domu. u Pani?8 Na drugim piętrze mieszkał syn, młody Z 14 października 1932 do Arnsztajnowej: doktor Jan Arnsztajn, z którym łączyła Szanowna Pani! Zebranie dzisiejsze od- mnie serdeczna przyjaźń. [...] będzie się w zapowiedzianym termi- Zajmował drugie piętro w starym nie: 7.30 wieczorem. Przyjdę z p. Marią domu swych rodziców i praktykował Maćkowską, która będzie pisała Pani jako lekarz. Był wybitnym fachowcem o treści naszych rozmów, co nam ułatwi o dużej klienteli, ale to mu nie potrafi - pracę. [...] Co do mnie, przyjdę trochę ło wypełnić życia. [...] Oczywiście taki wcześniej, może koło 7-mej, bo chcę towarzysz był nieoceniony. Chętny do Pani pokazać korektę z Odlotów.9 wszystkich zabaw, o każdej porze go- Jerzy Braun: W Lublinie najaktywniej- tów do startu przy gotówce. A w dodat- szym ośrodkiem twórczym była grupa ku rozporządzający obszernym i do- petów pod kierownictwem Czechowi- brze urządzonym mieszkaniem.13 cza […] [który] zainicjował moje spo- Wacław Gralewski: Pierwsze rozmo- tkania z Antonim Madejem, Bronisła- wy [o szopce „Refl ektora”] odbyły się wem Ludwikiem Michalskim, Kazimie- w kawiarni, a potem przeniosły się do rzem Andrzejem Jaworskim, a potem jego [Jana Arnsztajna] mieszkania, ide- z całą grupą w salonie sędziwej poet- alnego miejsca inspiracji. [...] mieszka- ki Franciszki Arnsztajnowej, duchowej nie jego poza godzinami przyjęć pa- patronki zespołu.10 cjentów stało się doskonałym azylem Feliks Araszkiewicz w niepublikowanym kawalerskim, w którym grono jego naj- rękopisie tekstu poświęconego Franciszce bliższych przyjaciół czuło się jak mary- Arnsztajnowej pisze: narze w bezpiecznym porcie. Niejed- Feliks Araszkiewicz: Poszukiwaczy ną pikantną historię ta przystań mo- nowych form poetyckich otaczała sta- głaby opowiedzieć, niejeden wspaniały le ramieniem opiekuńczym, pionier- wieczór spędziliśmy w dobranym gro- 8 List do Franciszki ski „Refl ektor” lubelski (1925) znajdzie nie. W tym właśnie mieszkaniu real- Arnsztajnowej, w: tam- że, s. 169. miejsce schadzek rozognionych głów ny kształt przybrała szopka. Dużo po- 9 Tamże, s. 190. młodzieńczych w jej gościnnym domu, płynęło alkoholu (i to dobrego), zanim 10 Jerzy Braun, Moja w staroświeckim salonie na ulicy Złotej. ostatnie słowa fi nału zostały napisa- współpraca z Czecho- Tu właśnie patronowała pierwocinom ne.14 wiczem, w: Spotkania 11 z Czechowiczem, s. 322- poetyckim Józefa Czechowicza. Konrad Bielski: W pokoju stał forte- 323. Słowa Araszkiewicza potwierdza jeden pian, na którym można było sobie prze- 11 Feliks Araszkiewicz, z „refl ektorowców” Konrad Bielski: grać potrzebne kawałki i posłuchać, jak Franciszka Arnsztaj- Konrad Bielski: Nieraz brałem udział to brzmi i czy trafi liśmy w ton.15 nowa, (tekst z 15 mar- ca 1948 r.), maszyno- w tych zebraniach, które się odbywały Ostatnie dni przed premierą były nie- pis w Zbiorach Specjal- w pięknym mieszkaniu na pierwszym zwykle gorączkowe. Arnsztajn przestał nych WBP im. Hiero- piętrze, pełnym antyków i cennych ob- chodzić do szpitala i przyjmować pa- nima Łopacińskiego, razów.12 cjentów. [...] Dzień i noc w mieszkaniu sygn. 2068, s. 83-84. Arnsztajnów wrzała gorączkowa pra- 12 K. Bielski, Most…, s. 237. Jan Arnsztajn – ca. [...] Liczni nasi przyjaciele też chcie- 13 Tamże, s. 238. Szopki „Refl ektora” li współdziałać, więc kręcili się po po- 14 W Gralewski, Odloty, To właśnie w mieszkaniu Jana Arnsztajna kojach [...]. Jednocześnie grzmiał for- w: tenże, Ogniste koła, powstawały Szopki „Refl ektora”. O atmosfe- tepian [...]. Na stole parowała czarna s. 16. 16 15 K. Bielski Most…, rze tych spotkań wiele mówią wspomnienia kawa, nad ranem pojawiał się koniak. s. 253. ich uczestników.

320 nr 30 (2006) Dom przy Złotej

Epitafi um fów, mędrców krajowych i zagranicz- Swoiste epitafi um dla kamienicy Złota 2 na- nych, pozostało osamotnione. Miesz- pisał Wacław Gralewski: kanie Janka wcześniej jeszcze zajęli [Franciszka Arnsztajnowa] opuściła inni ludzie. Pozostały tylko wspomnie- Lublin i zamieszkała u swej córki, Mie- nia.17 czysławskiej. [...] Mieszkanie przy uli- Dom na Złotej 2 został utrwalony na foto- cy Złotej zostało zlikwidowane. Miej- grafi i przez Józefa Czechowicza a historia 16 sce, przez które przewinęło się wie- tej kamienicy posłużyła Hannie Krall za ma- Tamże, s. 259. 17 W. Gralewski, Odloty, lu wybitnych ludzi, wielkich działaczy teriał do napisania książki Wyjątkowo długa w: tenże, Ogniste koła, niepodległościowych, pisarzy i fi lozo- linia życia. s. 34-35.

Ulica Złota. Fot. Edward Hartwig, okres między- wojenny, przed 1938 ro- kiem. Ze zbiorów TNN. nr 30 (2006) 321 Lubelski Związek Literatów

1 Józef Zięba, 50 lat ży- Powstanie Związku cjalna, w której Czechowicz uczył od roku cia literackiego Lubli- Józef Zięba: W dniu 12 maja 1932 roku 1926. na, w: Lublin literac- ki 1932-1982, red. Wal- Franciszka Arnsztajnowa i Józef Cze- Józef Zięba: Na zebraniu inauguracyj- demar Michalski i Józef chowicz działając w imieniu „Komite- nym 21 maja 1932 roku zjawiło się sie- Zięba, Lublin 1984, s. 5. tu Organizacyjnego”, podpisali i wysłali dem osób […]: Franciszka Arnsztajno- 2 Tamże, il. 1. zaproszenia na inauguracyjne zebranie wa, Józef Czechowicz, Kazimierz An- 3 Tamże, s. 13. Towarzystwa Literackiego w Lublinie. 1 drzej Jaworski, Józef Nikodem Kłosow- Oto treść tego zaproszenia: ski, Józef Łobodowski, Antoni Madej Komitet Organizacyjny Towarzystwa i Bronisław Ludwik Michalski. Wraz Literatów w Lublinie prosi Pana uprzej- z nieobecnym na zebraniu Wacławem mie o przybycie na pierwsze zebranie Gralewskim zostali oni członkami zało- (inauguracyjne) Towarzystwa. życielami Lubelskiego Związku Litera- Odbędzie się ono w domu przy uli- tów. Niemal wszyscy (oprócz B. L. Mi- cy Niecałej 6 (I piętro), w dniu 21 maja chalskiego) weszli z kolei w skład po- 1932 roku, o godzinie 7 wieczorem. wołanego Zarządu i Komisji Rewizyj- Na porządku obrad: zagajenie, wybór nej (J. Czechowicz – przewodniczący, prezydium, omówienie statutu, wybór F. Arnsztajnowa, W. Gralewski, A. Ma- zarządu, wolne wnioski.2 dej – członkowie Zarządu, J. N. Kło- We wskazanym na miejsce spotkania dom sowski, K. A. Jaworski, J. Łobodowski – przy ul. Niecałej 6 mieściła się Szkoła Spe- Komisja Rewizyjna). W dniu 6 czerwca Czechowicz zrzekł się przewodnictwa na rzecz F. Arnsztaj- nowej, zostawiając sobie godność wi- ceprzewodniczącego, A. Madej został wówczas sekretarzem, a W. Gralewski skarbnikiem. 3 Na zebraniu inauguracyjnym w dniu 21 Budynek przy Niecałej 6, maja 1932 Czechowicz wygłosił przemó- gdzie w 1932 roku odby- ło się założycielskie ze- wienie. Jego tekst ukazał się w „Dzienniku branie Związku Literatów. Lubelskim” 1932, nr 5, w kolumnie „Tydzień Do 1933 roku mieściła Literacki”. W nr 6 „Trybuny” z 1 czerwca się w nim Szkoła Specjal- 1932 roku w dziale Noty czytamy: na. Czechowicz pracował w niej w 1926 roku (do Otwarcie T-wa Literackiego w Lublinie. września), mieszkał zaś W dniu 21 maja r. b. odbyło się w Lub- pod tym adresem prawdo- linie w lokalu tymczasowym przy ul. podobnie w latach 1926- Niecałej 6 pierwsze inauguracyjne ze- 1928. W 1932 roku miesz- branie T-wa Literackiego. Omówio- kał nieopodal na ul. Radzi- wiłłowskiej pod numerem no kwestie statutowe, wybrano zarząd 3 m. 20. Fot. M. Fedoro- i ustalono listę członków założycieli. Są wicz, 2006. Zob. też s. 179. nimi pp. Fr. Arnsztajnowa, K. Bielski,

322 nr 30 (2006) Lubelski Związek Literatów

J. Czechowicz, W. Gralewski, K. A. Ja- Związku sprowadza się do akcji wydaw- 4 Noty, „Trybuna” 1932, worski, J. N. Kłossowski [powinno być: niczej i propagandowej. Wydaliśmy 3 nr 6, s. 19. 5 List do Stanisława Kłosowski], B. Leśmian, J. Łobodowski, książki: B. L. Michalskiego Wczoraj, Czernika, w: J. Czecho- A. Madej, H. Malewska, B. L. Michalski F. Arnsztajnowej Duszki i W. Kasper- wicz, Listy, oprac. Tade- i A. Szczerbowski.4 skiego Fale mojej rzeki. Poza tem odby- usz Kłak, Lublin, 1977, W notatce sporządzonej najprawdopo- liśmy dwa wieczory poetyckie na pro- s. 208. dobniej przez Łobodowskiego jest pewna wincji w Chełmie i Krasnymstawie. niejasność – pojawiają się wśród członków Co robi związek obecnie? założycieli Związku Literatów dodatkowe Przygotowujemy na dzień 27 b.m. wal- nazwiska: Bolesław Leśmian, Hanna Malew- ny zjazd członków, oraz na dzień 28 ska, A. Szczerbowski. b.m. wielką Akademję ku czci Wyspiań- 19 grudnia 1932 Czechowicz wysyła skiego. Na grudzień planujemy wieczór z Lublina list do Stanisława Czernika wraz poetycki w Lublinie, wypad do Zamoś- z fotografi ą członków Zarządu Związku Li- cia, oraz wieczór dyskusyjny. teratów w Lublinie: Co będzie przedmiotem obrad? Przesyłam zdjęcie zbiorowe Zarzą- Sprawozdanie z dotychczasowych prac, du Związku Literatów w Lublinie wraz plany na przyszłość, oraz kwestja opar- z Komisją Rewizyjną. Chciałbym tyl- cia Związku o instytucję nadrzędną. ko, aby Pan nie sądził, że zawsze mamy Istnieją projekty przystąpienia do War- takie grobowe miny, to wina magnezji. szawskiej centrali Związków Litera- Fleszarowa (wbrew tej fotografi i) jest ckich oraz przystąpienia do Lubelskie- przystojną kobietą, Jaworski nie jest go Towarzystwa Przyjaciół Nauk, przy siwy, a ja nie mam brzucha ani garbu.5 którym Związek Literatów pracował- by jako organizacja autonomiczna. Ten Działalność ostatni projekt jest w ścisłej łączności O działalności Związku w pierwszym okre- z zamierzoną centralizacją spraw kul- sie istnienia możemy dowiedzieć się z wy- turalnych Lubelszczyzny przy Towa- wiadu z Czechowiczem wydrukowanego rzystwie Przyjaciół Nauk. O ile mi wia- w „Kurierze Lubelskim” w listopadzie 1932: domo ku takiej unji dążą również Bi- Chciałbym usłyszeć od pana coś o Związ- blioteka im. Łopacińskiego oraz Muze- ku Literatów, jego celach i pracy. um Lubelskie. Józef Czechowicz: Związek nasz jest Wspominał pan o akademji z okazji 25-lecia związkiem zawodowym. Ma na celu ra- zgonu autora Wyzwolenia. Jak ułożono pro- czej ułatwienie pracy i propagandę poe- gram uroczystości? zji, niż sprawy zawodu w ścisłym tego Akademię pomyślano jako pewną ca- słowa znaczeniu. Półroczna działalność łość skonstruowaną, mówiąc w prze-

Reklama z „Trybuny” nr 2, 15 marca 1932. Rekla- ma pracowni koszykar- skiej Szkoły Specjalnej w „Trybunie” dowodzi, że Czechowicz musiał mieć wciąż jakieś związki z tym miejscem i nieprzypadko- wo zebranie założycielskie Związku Literatów odbyło się właśnie na Niecałej 6. nr 30 (2006) 323 Życie kulturalne i cyganeria

6 O akademji, rocznicy, nośni, na łuku od mroku do światła. Za- wieczory autorskie, literacko-dyskusyj- poezji i wódce. Wywiad cznie ją marsz żałobny i zakończy Sona- ne.9 Zainteresowanie tymi spotkania- z wic.-prez. Związku Li- 6 teratów w Lublinie, p. ta wiosenna Beethovena. mi było tak duże (od 50 do 300 osób), że J. Czechowiczem, „Ku- Wspomniana przez Czechowicza w wywia- przeniesiono je z niedużej Sali Muzeum rier Lubelski” 1932, dzie Akademia ku czci Wyspiańskiego odby- Lubelskiego do Sali rekreacyjnej Pań- nr 323, s. 2. ła się staraniem Związku Literatów 8 listo- stwowego Seminarium Nauczycielskie- 7 List do Kazimie- rza A. Jaworskiego, pada 1932 w Sali Teatru Miejskiego. go. Szereg tematów poświęcono poe- w: J. Czechowicz, Listy, Tadeusz Kłak: Program akademii był tom regionu lubelskiego, następnie wy- s. 174, przypis 1. następujący: słowo wstępne – W. Gra- branym poetom polskim, aktualnym za- 8 Halina z Powiadow- lewski; odczyt o Wyspiańskim pt. Imię gadnieniom literackim itd. […] Mimo skich Heftmanowa, związana z pedagogi- wielkości – J. Czechowicz; następnie wszystko w 1937 r. Związek właściwie 10 ką specjalną, była sekre- recytowano wiersze: Wyspiańskie go, przestał działać. tarzem redakcji „Ruchu W. Gralewskiego Wyzwolenie, M. Czuch- Pedagogicznego”. Była nowskiego Wyspiański, K. Bielskiego Zanikanie działalności Związku zaprzyjaźniona z Cze- Ewokację oraz Czechowicza Iliada tęt- Już w połowie 1933 r. dało się odczuć, że chowiczem, który de- 7 dykował jej wiersz sa- ni. działalność Związku przygasa. Sygnałem mobójstwo w balla- Maria Gawarecka: W pierwszych la- tego jest list Czechowicza do Kazimierza dzie z tamtej strony. Za: tach zbierano się najczęściej w lokalu A. Jaworskiego wysłany z Siedlec 17 maja J. Czechowicz, Listy, Związku Nauczycielstwa Polskiego [ul. 1933, w którym pisze: s. 220, przypis 15. 9 Wzmiankę na ten te- Królewska 6], lub w mieszkaniu Arn- Z chwilą wyjazdu babuni [Francisz- mat możemy zna- sztajnowej na Starym Mieście [ul. Zło- ki Arnsztajnowej] do Zakopanego, leźć w Antologii współ- ta 2]. Organizowano wieczory autorskie a mojego do Siedlec i Warszawy rządy czesnych poetów lu- (np. J. Czechowicza w Chełmie i Kras- w Związku sprawuje Antoni Gnuśny, belskich, Lublin 1939, s. 180, gdzie jako jed- nymstawie), prelekcje autorów przy- onże ataman Madej. Żadnego zebrania na z form działalno- jezdnych, jak Jerzego Brauna o Hoene od Wielkiejnocy (odczyt o P. Valéry) – ści Związku wymienio- Wrońskim, czy też Kaliny Heftmanowej8 nie było.11 ne są „Wieczory literac- o twórczości Pawła Valéry [18 kwietnia Sytuacja ta jeszcze bardziej pogłębiła się, kie Związku literatów lubelskich (tzw. wie- 1933]. [...] W 1934 r. działalność Związ- gdy Czechowicz we wrześniu 1933 roku wy- czory czwartkowe); od- ku znacznie osłabła. Zaważył tutaj m. in. jechał na stałe z Lublina do Warszawy. było się 50 wieczorów, wyjazd Czechowicza i Arnsztajnowej do Józef Zięba: Wkrótce w jego ślady po- w tym 7 wieczorów au- Warszawy. Ponowne ożywienie przeżył szli: F. Arnsztajnowa, H. Domiński, torskich, 43 wieczo- ry literacko-dyskusyjne Związek w 1936 r. Organizowano wów- B. L. Michalski i A. Madej. Warszawa (przy liczbie publiczno- czas czwartkowe wieczory dyskusyjne, oferowała lepsze warunki pracy oraz ści od 50 do 300 osób), pod przewodnictwem: dr F. Araszkiewicza, ks. dr L. Zalewskiego, dr Franciszka Gucwy”. 10 Maria Gawarecka, Ży- cie kulturalne Lublina w latach 1918-1939, w: Dzieje Lublina, t. II, Lu- blin 1975, red. Stanisław Krzykała, s. 232-233.

Liścik Czechowicza do ks. Ludwika Zalewskiego – być może napisany na jednym z zebrań Związ- ku Literatów. W zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego (rkps 2301, k. 22).

324 nr 30 (2006) Lubelski Związek Literatów stwarzała perspektywę pomyślniejszej cza, podpisał w imieniu Związku poeta niż w Lublinie kariery literackiej. [...] Władysław Podstawka.14 Początkowo jeszcze niektórzy, jak Zapewne o tym spotkaniu wspomina Feliks np. Józef Czechowicz, próbowali utrzy- Araszkiewicz: mać ściślejszy kontakt ze środowi- Zaciągnęliśmy [Czechowicza] kiedyś do skiem, nie rezygnując nawet z pełnio- nowo reaktywowanego Związku Litera- nych w Związku funkcji, ale w końcu tów Lubelskich, na jeden z „wieczorów musiało się tak okazać, że takiego sta- czwartkowych”, które co tydzień w cia- nu na dłużej nie można utrzymać. „(...) snych, lecz przytulnych salach Muzeum nie jest normalne – mówiła Francisz- gromadziły miłośników poezji i litera- ka Arnsztajnowa na zebraniu Zarządu tury pięknej. Ktoś mówił o twórczo- 22 marca 1934 roku – aby sekretarz Za- ści Czechowicza, potem czytano jego rządu [mowa o J. Czechowiczu – J. Z.] wiersze […].15 mógł stale przebywając w Warszawie – Józef Zięba: Po odejściu z Lublina naj- piastować w Lublinie mandat wymaga- wybitniejszych pisarzy miejscowe śro- jący obecności i pracy.12 dowisko usiłowało jeszcze przedłużyć W „Dźwigarach” nr 1 z listopada 1934 egzystencję Związku przez przyjęcie no- w „Kronice Lubelskiej” możemy przeczytać wych członków. Niestety, Lublin pozba- napisaną przez Czechowicza bardzo kry- wiony był już szerszego zaplecza literac- tyczną notę dotyczącą działalności Lubel- kiego. W tej sytuacji można było liczyć skiego Związku Literatów: jedynie na udział polonistów i history- Lubelski Związek Literatów nie daje ków literatury. Zmieniło to jednak cha- od dłuższego czasu żadnego znaku ży- rakter Związku, przekształcając go w or- cia. Stała emigracja członków Związ- ganizację zajmującą się głównie sprawa- ku do Warszawy (Czechowicz, Domiń- mi upowszechnienia literatury. Zmiana 11 ski, Łobodowski, Arnsztajnowa) para- ta pod znakiem zapytania stawiała eg- List do Kazimie- rza A. Jaworskiego, w: liżuje energiczniejszą działalność, tem- zystencję Związku, który przecież został J. Czechowicz, Listy, bardziej, że reszta jest rozrzucona po powołany przez literatów i dla ochrony s. 216. całej Lubelszczyźnie. Należałoby jakoś ich interesów. Do formalnego rozwiąza- 12 Józef Zięba, 50 lat ży- tą, martwą dotychczas, instytucję oży- nia organizacji wprawdzie nie doszło, ale cia literackiego Lublina, w: Lublin literacki…, wić, albo w ślad za rezygnacją z działal- pod koniec 1937 roku niemal zupełnie s. 14-15. ności zrezygnować również i z istnie- zanikła działalność Lubelskiego Związ- 13 Kronika lubelska, nia Związku. Związek liczy obecnie sie- ku Literatów. [...]16 „Dźwigary” 1934, nr demnaście osób (Arnsztajnowa, Cze- [W tym okresie] w pracę Związku za- 1, s. 8. 14 Tadeusz Kłak, „Lubel- chowicz, Domiński, Łobodowski, Mi- angażowali się: Józef Łobodowski, który skie” powieści Józefa Ło- chalski, Mrozowski i Piętak w Warsza- objął funkcję przewodniczącego, Feliks bodowskiego, w: Litera- wie, Fleszarowa, Gralewski, prof. Kamy- Araszkiewicz i Ludwik Zalewski.17 tura i pamięć kultury, kowski, Madej i ks. Zalewski w Lublinie, red. Sławomir Baczew- ski, Dariusz Chempe- Jaworski, Kasperski i Popowski w Cheł- Plany niezrealizowane rek, Lublin 2004, s. 336. mie, Bielski i Kłossowski w Chełmie) Józef Zięba: Do nie w pełni zrealizo- 15 Feliks Araszkiewicz, [powinno być: w Krasnymstawie].13 wanych zamierzeń Związku należy zali- Józef Czechowicz. Wspo- Tadeusz Kłak: Po opuszczeniu Lubli- czyć [...] dwa wydawnictwa – własne pi- mnienie, w: Spotkania na przez Czechowicza i Arnsztajno- smo i almanach literacki. Inspiratorem z Czechowiczem. Wspo- mnienia i szkice, red. wą, a później także i Antoniego Madeja, i projektodawcą obydwu był Józef Cze- Seweryn Pollak, Lublin sprawy Związku musieli przejąć w swe chowicz. Od początku dążył, by Zwią- 1977, s. 95. ręce pisarze młodsi. Jedno z zacho- zek miał własny organ prasowy. Wymy- 16 Józef Zięba, 50 lat ży- wanych zawiadomień, informujących ślono nawet tytuł – „Strefa”. Na zebra- cia literackiego Lublina, w: Lublin literacki…, o odczycie Kazimierza Wójcika z 1936 niu Zarządu 2 czerwca 1933 roku szcze- s. 15-16. roku, poświęconego poezji Czechowi- gółowo omawiano jego charakter i pro- 17 Tamże, s. 17. nr 30 (2006) 325 Życie kulturalne i cyganeria

18 Tamże, s. 22-23. fi l. Ustalono wówczas, że pismo ma być terackie [„Kamena”], które zrodziło się 19 Tamże, s. 24. regularnie wydawanym miesięcznikiem z inspiracji tego środowiska, a wydawa- o objętości 16 stron druku i nakładzie ne z uporem przez K. A. Jaworskiego, 200 egzemplarzy. Koszt jednego nu- przetrwało do naszych czasów. Antolo- meru szacowano na 80 złotych. Finan- gia współczesnych poetów lubelskich do sować miał je Związek z dobrowolnych chwili obecnej może służyć jako wzór składek członków. Do czasu legalizacji dbałości o estetykę i wartość poznaw- Związku miała je podpisywać Francisz- czą tego rodzaju wydawnictwa.19 ka Arnsztajnowa. Na redaktora odpo- wiedzialnego wyznaczono J. Czecho- wicza. Pierwszy numer miesięcznika planowano na 1 września. Pismo miało obrać kierunek ściśle literacki, nie po- trącający o sprawy polityczne. […] Almanach ten w przewidzianym cza- sie się nie ukazał, zapewne ze względu na trudności fi nansowe, chociaż pra- ce nad jego redakcyjnym przygotowa- niem były już zaawansowane. Inicjaty- wa ta nie została jednak całkowicie za- przepaszczona. Odżyła po kilku latach i została zrealizowana przez ks. Ludwi- ka Zalewskiego, który korzystając ze wsparcia fi nansowego Lubelskiego To- warzystwa Przyjaciół Nauk, opracował i wydał w 1939 roku Antologię współcze- snych poetów lubelskich.18 Rola Związku – podsumowanie Józef Zięba: Patrząc z perspektywy lat, trudno dziś przecenić rolę, jaką speł- nił Związek w życiu literackim Lublina. Przede wszystkim zintegrował środowi- sko, pobudził rozproszonych dotychczas pisarzy do wspólnego działania, pod- niósł rangę i znaczenie intelektualne mia- sta i województwa. Inspirował miejsco- wych pisarzy do twórczego wysiłku, wy- zwalał inicjatywę, rodził nie zawsze moż- liwe do natychmiastowego zrealizowa- nia pomysły. Otwierał przed zamknię- tym dotąd prowincjonalnym ośrodkiem perspektywy szerszej międzyśrodowi- Autopromocja dziewięcio- skowej współpracy. Dzięki tym poczyna- dniowego „Dziennika Lu- niom Lublin stał się szóstym, liczącym się belskiego” nr 1, 1 czerwca ośrodkiem życia literackiego kraju. 1932 (ofi cjalnie redagowa- nego przez Czechowicza Związek pozostawił po sobie i trwałe od nr.2). Pismo w zbiorach wartości w postaci kilku wydanych pod biblioteki UW. jego fi rmą tomików wierszy. Pismo li-

326 nr 30 (2006) Antologia współczesnych poetów lubelskich

W 1939 roku ukazała się Antologia współ- są w zbiorach Wojewódzkiej Biblioteki Pub- 1 Julian Krzyżanowski, czesnych poetów lubelskich opracowana licznej im. H. Łopacińskiego pod numerem: Proboszcz poetów lubel- skich, „Rzeczpospolita”, przez ks. Ludwika Zalewskiego. rkps 2156. Noty te z niewielkimi zmianami 1946, nr 298, s. 5. Julian Krzyżanowski: Na kilka miesię- wykorzystał ks. Ludwik Zalewski, tworząc cy przed wojną lubelskie TPN [Towa- biogramy poetów. Dodajmy, że zachowały rzystwo Przyjaciół Nauk] wydało pięk- się też dwie autobiografi czne noty sporzą- Strona tytułowa Antologii. ny tom Antologii współczesnych po- dzone przez Franciszkę Arnsztajnową spe- Książka w zbiorach WBP etów lubelskich, z pietyzmem opraco- cjalnie z myślą o Antologii. im. H. Łopacińskiego. wany przez ks. Zalewskiego. Dlaczego on właśnie zadania tego się pojął, wy- jaśnia jeden z najpiękniejszych liryków zbioru, wiersz J. Czechowicza zwróco- ny do tego proboszcza parafi i poetyc- kiej, sławiący go jako przyjaciela poezji i poetów. Czytając utwór znakomitego liryka przenosiłem się pamięcią w od- ległe lata, gdy w gościnnych pokoikach tego niezwykłego „proboszcza” gawę- dziło się do późnej nocy przy kieliszku doskonałego wina z przyjaciółmi, z któ- rych większość dzisiaj nie żyje, gdy oglą- dało się tomik najmłodszego w naszym gronie, Czechowicza właśnie, debiu- tującego swym Kamieniem. Antologia przecież, zaopatrzona [była] – by dodać nawiasem – w doskonały szkic F. Arasz- kiewicza charakteryzujący dwudzie- stolecie intensywnego życia naukowe- go i literackiego w Lublinie międzywo- jennym.1 Przy pracach nad powstającą Antologią nie zabrakło Czechowicza – w ramach udziela- nej ks. Ludwikowi Zalewskiemu pomocy przekazał mu dziesięć własnoręcznie napi- sanych not biografi cznych: o sobie, Konra- dzie Bielskim, Henryku Domińskim, Anieli Fleszarowej, Adamie Galisie, Witoldzie Ka- sperskim, Józefi e Nikodemie Kłosowskim, Józefi e Łobodowskim, Bronisławie Ludwi- ku Michalskim, Władysławie Podstawce. Wymienione noty biografi czne dostępne nr 30 (2006) 327 Życie kulturalne i cyganeria

2 Listy Józefa Czecho- Ks. Ludwik Zalewski zabiegał, aby wstęp do ści ma być ta publikacja i które lata, czy wicza do ks. Ludwi- Antologii był autorstwa Józefa Czechowicza. jakie lata wyznaczają jej granice w cza- ka Zalewskiego, oprac. 2 Jan Smolarz, „Akcent” W liście do ks. Zalewskiego wysłanym z War- sie, pewno 1918-1938. 1982, nr 3, s. 36. szawy 11 stycznia 1938 Czechowicz pisał: Prawie rok później (12 stycznia 1939) o obie- W sprawie antologii lubelskiej napi- canym wstępie Czechowicz pisze z Warsza- szę do Księdza Profesora osobno – lada wy do ks. Ludwika Zalewskiego: dzień. Chodzi o to, że tamten manu- List Księdza przyszedł w chwili, gdy wa- skrypt przemówienia sprzed kilku lat hałem się, czy wysłać do Lublina wstęp, [najprawdopodobniej chodzi o Mowę który napisałem, czy też nie. Wahanie na otwarcie Związku Literatów w Lub- pochodziło stąd, że już dawniej napisa- linie wygłoszoną na zebraniu organi- łem impresję, którą załączam i ani rusz zacyjnym Związku 21 maja 1932] – nie nie mogłem się zmusić do przerobienia istnieje, ośmielę się więc zapropono- tego na spokojny, poważny prolog nie wać Księdzu Profesorowi, aby zechciał byle jakiego wydawnictwa. Pisałem coś Wnętrze Antologii. Warto przyjąć zamiast niego wstęp specjalnie ze trzy razy uroczyste artykulasy i nic zwrócić uwagę na „biblio- w tym celu napisany. O wierszach, które z tego nie wychodziło. A pisałem, bo fi lski” sposób wypełnienia chętnie bym w antologii widział, rów- mnie piłował Podstawka, a i czcigodna pustych miejsc w wier- nież napiszę w następnym liście, bo na- staruszka też mi przypominała o Anto- szach znakami nazywany- mi dziś „enterami”. Książka wet tekstów nie mam pod ręką. Ocze- logii nieraz. w zbiorach WBP. im. H. Ło- kuję na razie aprobaty Księdza profeso- A kiedy nadszedł list Księdza i było pacińskiego. ra na ów wstęp oraz wieść, jakiej objęto- w nim rozgrzeszenie, że niby nawet

328 nr 30 (2006) Antologia współczesnych poetów lubelskich wierszem można wprowadzenie owo H[enryk] D[onga], Józef sporządzić, dałem sobie spokój i posta- Czechowicz. Karykatura nowiłem wysłać to, co Ksiądz tu widzi. wykorzystana w Antologii. Oryginał w zbiorach WBP Może zanadto od Sasa do lasa, może im. H. Łopacińskiego (rkps bynajmniej nie takie wstępne, jak po- 2165 k. 320). trzeba, ale z kategorii tych rzeczy, które „sercem gryzą”. Nie wiem, czy potrzeb- ne tam są wzmianki o proroctwie św. Malachiasza oraz Nostradamusie, nie wiem, czy z perspektywy naszego mi- łego miasteczka świat wygląda równie potwornie, jak z perspektywy życia sto- licy – ale naprawdę [!] [wtrącenie Cze- chowicza], ale samo mi się to wylało spod serca i bardzo serdecznie, przy- najmniej w zamiarze. Nie mogłem pi- sać spokojnie.3 W tym samym liście Czechowicz dzieli się ciekawą refl eksją o Antologii: Drogi, a szanowny Księże Ludwiku, że nie grozi mi to ze strony Pani, właś- byłbym rad, gdyby Antologia niedłu- nie Pani, zakochanej w Lublinie przynaj- go się ukazała. Ucieszyłoby to chyba mniej tak samo jak ja.6 wszystkich nas, a w szczególności Sta- Do ks. Zalewskiego w czerwcu 1939: ruszkę, która przeżywa chwile głębokiej Osobę księdza przypomina mi dziś depresji przytłoczona tym, co dzieje żywo Antologia lubelska, która tu leży niosą. Rozumiem ją. Już nie ma prywat- przede mną na stole, nad podziw sta- nych ludzi, prywatnych uczuć. Zaraz za rannie wydana i ładna. W tej całości na- domem każdego z nas otwiera się głę- wet moja przedmowa wydała mi się ład- bia niedobra i huczy młyn czasu, mie- na i już nie mam skrupułów w związku lący bezlitośnie. Książki to będą wkrót- z jej wydrukowaniem.7 ce jedyne szczątki pływające po potopie Antologia ukazała się jako trzeci numer świadczące o nas wobec nowych po- „Biblioteki Lubelskiej” fi rmowanej przez koleń. Ale chciałoby się ucieszyć nimi Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Lublinie oczy nie tylko ze względu na dalsze po- przy wsparciu fi nansowym Lubelskiego kolenia.4 Związku Pracy Kulturalnej. Na stronie tytu- Do Wacława Gralewskiego z Warszawy 17 łowej możemy jeszcze znaleźć dodatkowe lutego 1939: informacje: że książkę drukowały Lubelskie Mam nadzieję, że wiesz o Antologii poe- Zakłady Grafi czne Adam Szczuka Lublin ul. tów lubelskich. Ukaże się na początku Zamojska 12 oraz że „składem głównym” marca rb. z ładnym wyborem wierszy książki była księgarnia św. Wojciecha. Mieś- 3 Tamże, s. 37. i interesującymi portrecikami ponie- ciła się ona w hotelu „Victoria”, który spłonął 4 Tamże, s. 37-38. których złoczyńców, m. in. i niżej pod- w czasie lotniczego bombardowania Lubli- 5 List do Wacława Gra- pisanego.5 na 9 września 1939. Razem z księgarnią ule- lewskiego, w: J. Czecho- wicz, Listy, oprac. Tade- Do Heleny Platty z Warszawy 13 czerwca gła zniszczeniu duża część nakładu Antolo- usz Kłak, Lublin 1977, 1939: gii. Z płonącego budynku i gruzów ocalałe s. 427. Już kilka osób (Kasperski, Domiński) książki wydobywał Franciszek Raczkowski, 6 List do Heleny Platty, obraziło się na mnie w związku z Anto- lubelski księgarz. Po jakimś czasie zostały w: tamże, s. 433. 7 Listy Józefa Czechowi- logią, tak jak gdybym ja robił nie przed- one umieszczone w części parterowej domu cza do ks. Ludwika Za- mowę, ale całą książkę. Żywię nadzieję, przy ulicy Kapucyńskiej nr 1. lewskiego, s. 43. nr 30 (2006) 329 Życie kulturalne i cyganeria

Teresa Lisiecka: W dniu 23 lipca li remanent ocalałych książek. Zaopa- 1944 r. księgarnia uległa całkowitemu trzyli je ekslibrisem następującej treści: zniszczeniu […]. Z gruzów i popiołów „strzeż skarbu polskiej książki. Książka wydobywał sam [Franciszek Raczkow- uszkodzona wydobyta z gruzów znisz- ski] i przy pomocy nielicznego persone- czonej w działaniach wojennych Księ- lu księgarni oraz przechodniów książ- garni Św. Wojciecha w Lublinie przy ul. ki i czasopisma. Wspólnie z Krankow- Kapucyńskiej”.8 skim [innym księgarzem] uporządko- Być może takim właśnie ekslibrisem zostały wali uratowany księgozbiór, sporządzi- opatrzone ocalone egzemplarze Antologii.

Zawartość Antologii współczesnych poetów lubelskich:

Od wydawcy – ks. Ludwik Zalewski – str. 5 Pełny tekst w dziale „Teksty źródłowe przedwojenne”

Przedmowa – Józef Czechowicz – str. 7-9 Pełny tekst w dziale „Teksty źródłowe przedwojenne”

Prezentacja twórczości 15 poetów – str. 13-169

Arnsztajnowa Franciszka Dziś Kiedy ranne wstają zorze Kogo śpiewają poeci Na złotym moście [w spisie treści: „zie- Platon lonym moście”] Preludia Żniwa Lustra Ciesielczuk Stanisław Miasto *** (Tutaj jest moja chata…) *** (Życie, ocean zachłanny…) Złote bariery Pod kościołem Księży Misjonarzy Noc w Lublinie [w spisie treści: „oo. Misjo- Zwyczajność narzy”] Łowcy Stary motyw Piosenka do gwiazd Wiatr nocny na placu Starej fary O wodzu! Czechowicz Józef Głos poległych Na wsi Dno Konrad Bielski Wieczór zimowy Przygoda O matce Ewokacja Iliada tętni Do przyjaciół Z kroniki bibliofi lów lubelskich 8 Teresa Lisiecka, Dzia- Prowincja w nocy (Kazimierz, Krasny- łalność księgarska Fran- Bocheński Tadeusz staw, Lublin z dala, Kościół Św. Trójcy ciszka Raczkowskiego w latach 1900-1947, w: Wieczór podmiejski na Zamku, Puławy, Zamość) Studia z dziejów dru- Zachód słońca w Kazimierzu Dolnym Piosenka czeski domek karstwa i księgarstwa Staw Sen sielski w Lublinie w XIX i XX Noc w górach Elegia żalu wieku, red. Bartłomiej Szyndler, Lublin 1988, Bach Modlitwa s. 196. Deszcz

330 nr 30 (2006) Antologia współczesnych poetów lubelskich

Domiński Henryk Łobodowski Józef Zmierzch Mickiewicz Polesie Noce lubelskie Wspomnienie o Lublinie Do ojca Noc Rozmowa z Rosją Ostateczne Gralewski Wacław Konie Madej Antoni Rozstanie Wezwanie Legenda Wydma Poemat Rosnę ciszą i milczeniem Kres Rysuję się na ścianie świata Knajpa Polegli w bojach Muzy Grędziński Stanisław Drzewo fi gowe Życie O Najwyższy, Niewysłowiony… Droga Biblijna opowieść Śmierć Choinka Michalski Bronisław Powitanie lasu Jaworski Kazimierz O zmierzchu On i jego buty *** (O fi ołkach wieczorów…) Na szczycie Wiejski kościół Wtedy Podlasie Prawo łaski Zachód Azyl Ostatni wiersz Mallory Sonet Podstawka Władysław Szczęście Elegia Brzozy Kossowski Mieczysław Ręce matczyne *** (Pamiętam kraj ów jasny…) Ku żniwom *** (Chciałem napisać dla was wiersz…) Do matki *** (Z jednym zasypiam…) Koniczyna Opór Człowiek Szczawiej Jan Praca Spokój zimowego wieczoru *** (Zostanie po mnie…) Czas na to przyszedł Lato przekwitło

Życiorysy i bibliografi a poetów lubelskich – oprac. ks. Ludwik Zalewski – str. 171-177 Czechowicz przygotował wstępnie 10 not bibliografi cznych: o sobie, Konradzie Bielskim, Henryku Domińskim, Anieli Fleszarowej, Adamie Galisie, Witoldzie Kasperskim, Józefi e Nikodemie Kłosowskim, Józefi e Łobodowskim, Bronisławie Ludwiku Michalskim, Władysła- wie Podstawce. Niektóre z nich zostały wykorzystane w hasłach osobowych: Konrada Biel- skiego, Henryka Domińskiego, Józefa Łobodowskiego, Bronisława Ludwika Michalskiego.

nr 30 (2006) 331 Życie kulturalne i cyganeria

Ruch literacki w Lubelszczyźnie 1918-1938. Cyfry, daty, tytuły, nazwiska – oprac. Feliks Araszkiewicz – str. 179-197

1. Czasopisma literackie, dodatki literackie przy dziennikach lub tygodnikach 2. Debiuty poetyckie 3. Związek literatów lubelskich, wieczory literackie: autorskie i dyskusyjne 4. Grupy zwarte, luźne, samotnicy 5. Współpraca poetów i literatów z innymi związkami kulturalnymi 6. Nagrody literackie, wawrzyny Polskiej Akademii Literatury 7. Historia literatury i krytyka literacka 8. Bibliografi a (Abramowicz Antoni, Araszkiewicz Feliks, Bielska Zofi a, Biernacki Mieczy- sław, Butkiewiczówna Irena, Gacki Władysław, Gaertner Henryk, Gdula Paweł, Gucia Franciszek, Grychowski August, Hahn Wiktor, Kamykowski Ludwik, Krzyżanowski Julian, Madej Antonii, Nycz Bronisław, Papierkowski Stanisław, ks. Pęcherski Cezary, Sokołowski Tadeusz, Szczerbowski Adam, Śmieciuszewski Jan, Tołwiński Zygmunt, ks. Zalewski Lu- dwik, Ziółkowski Lech, Życzyński Henryk) 9. Uwagi ogólne

Warto zwrócić uwagę na str. 182. artykułu Araszkiewicza, gdzie umieszczono przypis redak- cyjny dotyczący„Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej” zawierający syntetyczną charakte- rystykę LZPK z czasów istnienia Związku (por. hasło „Lubelski Związek Pracy Kulturalnej”).

Wycinek z rubryki „Noty” w „Trybunie” nr 7, 15 paź- dziernika 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego.

332 nr 30 (2006) Spotkania u ks. Ludwika Zalewskiego

Mieszkania ks. Ludwika Zalewskiego (po- podziw na wystawach, a radować ser- 1 Konrad Bielski, Most czątkowo w seminarium duchownym, gdzie ca przyjaciół-bibliofi lów, którzy księ- nad czasem, Lublin 1963, s. 223. uczył, później od roku 1932 w domku przy dza odwiedzali, gościnnie podejmowa- 2 List do Wacława Gra- ulicy Granicznej 1a, obecnie nr 9) były ko- ni przez czarującego zbieracza. [...] lewskiego, w: J. Czecho- lejnymi miejscami, w których spotykała się Lubelska konfraternia bibliofi lska nie wicz, Listy, oprac. Tade- elita kulturalna Lublina, w tym również lu- byłaby sobą, gdyby ekstatyczne zachwy- usz Kłak, Lublin, 1977, s. 162. belska cyganeria. ty nad pięknem książki powstawały cał- 3 Julian Krzyżanowski, Konrad Bielski: Bibliofi le lubelscy kiem na sucho. Nie dopuszczał tego […] O fraszkach Józefa Cze- mieli w nim nie lada patrona i konese- kredensik, z którego ręka gospodarska chowicza w: Spotka- ra. Zebrania zarządu Towarzystwa Mi- wydobywała butelki wina francuskie- nia…, s. 489-490. łośników Książki, które się odbywały go, a niekiedy – dla kawału – łomżyń- w jego mieszkaniu, przy butelce (i to nie skiego! Ktoś z przyjaciół księdza Lu- jednej) wystałego węgrzyna – należały dwika, zażywny proboszcz kurpiowski, Lokalizacja willi ks. Ludwi- do uroczych i niezapomnianych sym- przywiózł mu z stron rodzinnych gąsio- ka Zalewskiego przy ul. pozjonów. Józef Czechowicz poświęcił rek wina, pędzonego z żyta. Gospodarz Granicznej 1 a (w archi- walnych listach można też tym sjestom i osobie księdza kilka pięk- z uciechą częstował tym specjałem, na- znaleźć adres Graniczna nych wierszy. Sam ksiądz lubił siebie prawdę dobrym, gości, a ci daremnie 1 c, po wojnie był to nr 7 nazywać: „Proboszczem – bez rządu usiłowali zgadnąć, co piją. Nie wino jed- a obecnie 9). Architekt: Ta- dusz jednak – lubelskiej parafi i poetyc- nak ciągnęło do księdza Ludwika i na- deusz Witkowski. Ilustracja kiej”. On to przecież był autorem Anto- wet nie jego rarytasy bibliofi lskie, lecz obok i pozostałe w tym tekście pochodzą z mate- logii współczesnych poetów lubelskich po prostu urok niezwykłego człowie- riałów Inspekcji Budowla- wydanej w przeddzień wojny.1 ka, który mimo znacznej różnicy wieku nej w zbiorach Archiwum O domu ks. Ludwika Zalewskiego przy ulicy – od Czechowicza był przecież starszy Państwowego w Lublinie. Granicznej wspomina Czechowicz w liście do Gralewskiego wysłanym z Lublina 23 lipca 1931: Ksiądz Zalewski buduje nowoczesny domek na ul. Granicznej wg projektów Witkowskiego.2 Julian Krzyżanowski: W jego miesz- kaniu, najpierw w seminarium duchow- nym, którego profesorem był przez dłu- gie lata, później w domu własnym przy Granicznej, oglądało się skarby nie byle jakie; kilka ślicznych inkunabułów, spo- ro rękopisów średniowiecznych i póź- niejszych, dużo druków renesanso- wych i oczy rwących książek z wieku XIX i XX, piękna kolekcja ekslibrisów i drzeworytów, wszystko to spoczywało w szafach, by od czasu do czasu budzić nr 30 (2006) 333 Życie kulturalne i cyganeria

niak. Ksiądz Leopold [tj. ks. Ludwik Za- lewski] podreptał do stojącej w ką- cie pokoju serwantki, wyjął dwa duże, szklane kielichy, postawił je ostrożnie na stole. – Niech pan bardzo uważa, bo to są kielichy wielkiej ceny, takich egzempla- rzy zachowało się bardzo niewiele. Kielichy były z kryształu zdobionego szlifem – z jednej strony matowy por- tret, z drugiej jakiś herb. [...] [–] Te kie- lichy pochodzą ze słynnej fabryki szkła na Nalibokach, założonej przez księżnę Radziwiłłową, Annę z Sanguszków. Bę- dzie pan pił koniak z kielicha mającego prawie dwieście lat. [...] Stary bibliofi l o wszystkich miał coś ciekawego do po- wiedzenia, czas leciał niedostrzeżenie. Zapadał już zmierzch, gdy [Zakrzew- Willa ks. Zalewskiego – fa- o lat dwadzieścia pięć – w towarzystwie ski] wyszedł, obdarowany na pożegna- sada przednia. młodych gości czuł się znakomicie, to- nie butelką francuskiego wina.4 warzystwa tego najwidoczniej szukał [Zakrzewski] chętnie grzebał się 4 Józef Łobodowski, No- i umiał mu nadawać ton swój własny. w [...] dziejach [Lublina], słabo zna- życe Dalili, Londyn Ton przyjaznej wytworności.3 nych nawet osobom, które lubiły de- 1968, s. 234, 238. Literacki opis „biesiady” u ks. Ludwika Za- klamować o „minionej chwale trybu- 5 Tenże, Terminatorzy lewskiego dał Józef Łobodowski w swoich nalskiego grodu”. Niespodziewaną po- rewolucji, Londyn 1966, s. 67. książkach Nożyce Dalili i Terminatorzy rewo- moc i orientację otrzymał od księdza lucji, których bohaterem jest Józef Zakrzew- Leopolda Kamińskiego [tj. ks. Ludwi- Willa ks. Zalewskiego – fa- ski, powieściowe alter ego Łobodowskiego: ka Zalewskiego], historyka, pedago- sada od strony ogrodu. Na stół wjechały fi liżanki z kawą i ko- ga i znanego bibliofi la. Ksiądz nie po- chwalał politycznych wyczynów mło- dego dziennikarza, ale w pewnych wy- padkach potrafi ł przyjmować ludzi „z dobrodziejstwem inwentarza”. Ce- nił zdolności i wszechstronne zain- teresowania Zakrzewskiego, na resz- tę patrzył przez palce. Od roku Józef bywał częstym gościem w niewielkim domu, położonym na przedmieściu, w pięknym ogrodzie, pełnym kwia- tów i drzew owocowych. Gospodarz znał się na dobrej kuchni i miał wca- le zasobną piwniczkę. Przy butelce sta- rego wina rozmowy o starym Lubli- nie nabierały naukowej intensywności i wdzięcznej kon systencji.5 Atmosferę spotkań u ks. Ludwika Zalewskie- go świetnie oddaje fraszka Czechowicza:

334 nr 30 (2006) Spotkania u ks. Ludwika Zalewskiego

Jeszcze o Ludwiku 6 Józef Czechowicz, Fraszki, Lublin 1962, s. 30. Kto nam otwiera dusze choć bez korkociąga? Kto nas ksiąg wielowiecznych raduje widokiem? Kto wino z kredensiku dla gości wyciąga? Kto nie częstował nigdy malinowym sokiem? Kto trzyma cną kompanię na barkach i głowie? Kto o porze północnej smutki z nas wypędza? Myślę, że grono całe jak jeden mąż powie: W górę księdza! 6

Reklama „Kameny” w „Dź- wigarach” nr 1, listopad 1934. Po wojnie redakcja „Kamena” przeniesie się do willi ks. Zalewskiego. Pismo w zbiorach WBP im H. Łopacińskiego.

nr 30 (2006) 335 Przewodniksentymentalny po lubelskich kawiarniach i restauracjach

1 Henryk Gawarec- We wspomnieniach Gralewskiego, Bielskie- gląd lokalu, właściciel ozdabiał go obra- ki, O dawnym Lublinie, go czy też innych osób z kręgu lubelskiej zami. Dla niego właśnie znany malarz Lublin 1974, s. 101. 2 Tamże. bohemy znajdujemy nazwy lubelskich lubelski Władysław Barwicki namalo- 3 Tamże, s. 100-101. przedwojennych kawiarni i restauracji, któ- wał w roku 1913 wielkie płótno przed- re współczesnemu mieszkańcowi Lublina stawiające panoramę Lublina oglądane- niewiele już mówią. Dlatego powstał ten mi- go od strony wjazdu zamojskiego. Trze- niprzewodnik. ba tu dodać, iż cukiernie ówczesne były jakby pierwszymi salonami malarstwa, Kawiarnie i cukiernie oglądano tam bowiem nie tylko toale- Henryk Gawarecki: W okresie dwu- ty pań, ale także obrazy rozwieszone na dziestolecia międzywojennego każda ścianach.2 z [...] cukierni miała grono swoich sta- RUTKOWSKI łych bywalców. I tak „u Rutka” zbierał się Henryk Gawarecki: W 1900 roku lubelski high life, „u Semadeniego” oma- w gma chu Kasy Przemysłowców Lu- wiano sprawy mniej „doniosłe”. W la- belskich przy Krakowskim Przed- tach trzydziestych zbierali się tu plasty- mieściu 56 otworzył okazałą cukiernię cy, wystawiając swoje prace, a nawet or- z bilardami W. Rutkowski. Posiadał on ganizuje zebrania Zarządu Związku Li- jeszcze fi lię na tej samej ulicy pod nu- teratów.1 merem 32. Nazwa fi rmy przetrwała CUKIERNIA DOMAŃSKIEGO do roku 1939, mimo że w okresie mię- Henryk Gawarecki: W 1911 roku przy dzywojennym właścicielami jej stali ulicy Narutowicza 13 otworzył dużą cu- się cukiernicy warszawscy B. Trzciński kiernię Emilian Domański. Dbając o wy- i E. Szulecki.3

Reklama z „Trybuny” nr 3, 1 kwietnia 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego.

336 nr 30 (2006) Przewodnik sentymentalny...

Mirosław Derecki: Punkt był znako- Reklama z „Trybuny” nr 3, mity, w samym sercu miasta, przy głów- 1 kwietnia 1932. Pismo nym trakcie spacerowym. Część chod- w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego. nika przed cukiernią Rutkowskiego, między kolumnadą wejściową a rogiem Krakowskiego Przedmieścia i ul. Koł- łątaja, zajmowała ogromna weranda z przeszklonym dachem, wspierającym się na żelaznych, zdobnych w misterny secesyjny ornament słupach. Pomiędzy słupami wisiały żelazne kosze z donica- mi pełnymi kwiatów. Na werandzie sta- ły żelazne stoliki z marmurowymi bla- tami i pomalowane na biało fotele.4 sem gdyśmy się zagadali, Józio korzy- To u „Rutkowskiego” pracował pan Aleksan- stając z okazji potrafi ł skonsumować der, kelner, którego tak wspomina Konrad całą partię ciastek przygotowaną dla Bielski: większej liczby osób.6 Pana Aleksandra znał cały Lublin SEMADENI i on znał wszystkich. Jak ja go pamię- Mirosław Derecki: [Obok kawiarni tam, to już był człowiekiem niemło- Rutkowskiego] egzystowała [...] w Lubli- dym, średniego wzrostu, znacznej tu- nie druga cukiernia i zarazem kawiarnia szy, łysawym, z małym, czarnym wą- Semadenich; znacznie od tamtej rozle- sikiem. To była chodząca kronika Lu- glejsza i elegantsza, w zakupionej w 1875 blina. Lubił swój zawód, lubił kawiar- r. przez braci Aleksandra i Kacpra Se- nię, a przede wszystkim swoich gości. madenich kamienicy przy Krakowskim Znał ich upodobania, kaprysy, znał też Przedmieściu 27, róg ul. Poczętkowskiej stosunki rodzinne i cechy charakteru. (dzisiejszej ul. Staszica). Wzruszająca była jego pamięć o imie- Miejsce było wybrane idealnie. Nie ninach swych ulubionych klientów. tylko kawiarnia znajdowała się w po- W ten dzień każdy z nas bez zamawia- bliżu czterech najlepszych lubelskich nia otrzymywał małą kawę i dwa ciast- hoteli: „Europejskiego”, „Angielskie- ka. To był imieninowy prezent od pana go”, „Victoria” i „Polskiego”, nie tylko – Aleksandra. Cieszył się powszechną w tym właśnie punkcie rozpoczynała sympatią i szacunkiem. W kawiarni po- się zwyczajowa świąteczna promenada siadał pewien przywilej: żaden z kelne- wiodąca w stronę Ogrodu Saskiego, ale rów, jeśli nawet miał na imię Aleksan- także tutaj, przed sąsiadującym z „Se- der, nie miał go prawa używać i przybie- madenim” Hotelem Europejskim ist- rał na czas pracy inne. Aleksander mógł niał przystanek konnych omnibusów. 5 być tylko jeden. Zaś od 1911 r. – sprzed kawiarni odjeż- 4 Mirosław Derecki, Na Dyskusje nasze – najczęściej prowa- dżał pierwszy na Lubelszczyźnie mię- ciastka „do Chmielew- dziliśmy „u Rutka”. [...] Rutkowski daw- dzymiastowy autobus, utrzymujący co- skiego”, w: tenże, Week- no już nie żył, interes przechodził z rąk dzienną komunikację z Zamościem. end wspomnień, Lublin do rąk, ale zawsze się mówiło „u Rutka”. W 1917 r. lokal odkupił od Semade- 1998, s. 102-103. 5 Konrad Bielski, Most Wyszynku w tym lokalu nie było, tylko nich właściciel innej cukierni lubelskiej, nad czasem, Lublin czarna kawa, obrzydliwa lura o niewy- Ignacy Domański. Wtedy zakończyła 1963, s. 243. raźnym smaku i nieosobliwe ciastka. się w Lublinie „era Semadenich” trwa- 6 Tamże, s. 191. 7 Smakowały one bez zastrzeżeń tylko jąca ponad osiemdziesiąt lat. Tradycje Mirosław Derecki, Nie- odmiennie nad małą Czechowiczowi, który był słynnym ła- dawnej fi rmy były jednak nadal przez czarną, w: tenże Week- komczuchem i leciał na słodycze. Cza- nowego właściciela kultywowane.7 end wspomnień, s. 92-94. nr 30 (2006) 337 Życie kulturalne i cyganeria

ca i Krakowskiego Przedmieścia. Była to elegancka kawiarnia w stylu wiedeń- skim, gdzie można było przeczytać ga- zety i napić się dobrej, pachnącej kawy. W lokalu tym bywali przeważnie starsi panowie, młodzież nie miała wówczas zwyczaju chodzić do kawiarni. Okna piekarni wyrabiającej ciastka dla „Semadeniego” wychodziły na na- sze podwórko, które wypełnione było zawsze zapachem lukru, wanilii i rumu. Zapach ten należy do wspomnień mo- ich najwcześniejszych lat.8 Pan Rysio: [Pamiętam cukiernię] Sema- deniego z przeszkloną werandą i gazeta- mi na kijach. Z tymi kijami to mi się przy- Projekt przebudowy fa- Kawiarnię aż do roku 1946 prowadził Emi- pomina taka anegdota, jak to siedzi u Se- sady Hotelu Europejskie- lian Domański, który zmodernizował i po- madeniego jeden Żyd i podchodzi kel- go. Architekt: Henryk szerzył lokal: taras zamieniono na oszkloną nerka pytając, czego sobie życzy. A on: Paprocki, 1937. Materia- ły Inspekcji Budowlanej werandę, a bilardy przeniesiono na pierw- „Ja poprosze take czarne picze, jak ta w zbiorach Archiwum sze piętro. pani ma za szczaną (babka piła kawę za Państwowego w Lublinie. Julia Hartwig: Zapamiętałam dobrze przepierzeniem) i jeden »Kurwier War- dom i podwórko na ulicy Staszica, gdzie szawski« na kiju.” mieszkaliśmy. Właścicielem domu był Tak, Semadeni to była reprezenta- pan Domański, do niego też należała cyjna cukiernia, tak samo Rutkowski, kawiarnia „Semadeni” na rogu Staszi- dziś „Lublinianka”. Tam nie było sztuba- 8 Julia Hartwig, Lubel- skie ulice i podwórka, ków, gawiedzi, przychodziła palestra, w: Zaułek Hartwigów, lekarze, przemysłowcy. Świetne ciast- Lublin, 2006, s. nlb. ka z ciastkarni przy Kołłątaja. Ale to też [48]. nie było na kieszeń takiego młokosa.9 9 Leszek Wiśniewski, Może ktoś zawoła „Ry- Swoje spotkania z Czechowiczem w kawiar- siek!...”, „Relacje” 1990, ni „Semadeniego” wspomina Bronisława nr 1, s. 5. Wymienio- Kołodyńska-Mossego: ny w tekście „Pan Rysio” Kiedy przyjeżdżał do Lublina, czasa- to najprawdopodobniej Ryszard Jaruga. mi zawiadamiał mnie i wyznaczał spo- 10 Bronisława Kołodyń- tkanie w cukierni „Semadeniego”, gdzie ska-Mossego, Wspo- zwykle miał dla mnie swoją książkę mnienie o Józefi e Cze- z dedykacją lub książki francuskie, któ- chowiczu w: Spotkania 10 z Czechowiczem. Wspo- rymi mnie obdarzał. mnienia i szkice, oprac. CUKIERNIA CHMIELEWSKIEGO Seweryn Pollak, Lubin Mirosław Derecki: Cukiernia Wła- 1977, s. 155. dysława Chmielewskiego znajdowała się na początku Krakowskiego Przed- mieścia, w kamienicy pod numerem ós- mym. Przez oszklone drzwi wkraczało się najpierw do niewielkiego przedsion- Reklama z „Trybuny” nr 4, 20 kwietnia 1932. Pismo ka (także oszklonego), a stąd do głów- w zbiorach WBP im. H. Ło- nej sali długiej, zacisznej – jej okna wy- pacińskiego. chodziły na wąską i ciemną ulicę Ber-

338 nr 30 (2006) Przewodnik sentymentalny... nardyńską. Pomieszczenie wydawało metalowe podstawy o secesyjnych wzo- się jeszcze dłuższe z powodu luster wy- rach. Kelner przynosił szklany kosz pe- pełniających całą przeciwległą do wyj- łen różnorakich ciastek. Można było wy- ścia ścianę. bierać do woli, a płaciło się, oczywiście, Po lewej stronie ciągnął się kontuar „od sztuki”. Ale w praktyce, dzieci zjadały z ciemnego drewna, za nim stały oszklo- wszystko do ostatniego okruszka. ne szafy-gabloty z wyrobami cukierni- Stałym bywalcem cukierni był przez czymi. Stoliki miały blaty z białego, pięk- wiele lat przyjaciel rodziny Chmielew- nie żyłkowanego marmuru oraz ciężkie skich, literat i taternik Józef Birkenma-

Wycinek z „Kuriera Lubel- skiego” nr 214, 5 sierpnia 1932. Pismo w tym cza- sie nie było już redago- wane przez Czechowicza, ale można przypuszczać, że to właśnie on jest au- torem tekstu. Świadczyć mogą o tym pewne cechy stylu wypowiedzi a szcze- gólnie wzmianka o „loży wolnomularskiej”. Owa loża to prawdopodobnie „Loża Wielkiego Uśmie- chu”, o którym mowa w następnym haśle. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego. nr 30 (2006) 339 Życie kulturalne i cyganeria

11 Mirosław Derecki, Na yer-Groński. W okresie międzywojen- nych godzin rannych i to jeszcze zwięk- ciastka..., w: Weekend nym zachodziła tutaj Hanka Ordonów- szało jego atrakcyjność. [...] wspomnień, s. 96-97. 12 K. Bielski, Most…, na podczas przyjazdów na gościnne A na dodatek, w pobliżu restauracji s. 128. występy w Teatrze Miejskim. Darzyła znajdowało się najelegantsze lubelskie 13 Mirosław Derecki, Na cukiernię sentymentem od czasów, gdy kino „Corso”. Po ostatnim wieczornym gastronomicznym szla- jeszcze jako zupełnie początkująca tan- seansie wielu miłośników X Muzy wstę- ku, w: Weekend wspo- 13 mnień, s. 76-77. cerka występowała (w 1917 i 1919 r.) na powało do „Europy” na późną kolację. 14 K. Bielski, Most…, scenkach lubelskich kabaretów „Czarny POD STRZECHĄ s. 128. Kot” i „Wesoły Ul”, w sali kina „Louvre” Konrad Bielski: Była [to] elegancka re- 15 Mirosław Derecki, Na przy Krakowskim Przedmieściu 48.11 stauracja z palmami, basenem itd.14 ciastka…, w: Weekend wspomnień, s. 107. Mirosław Derecki: Pod koniec ubiegłe- 16 Józef Łobodowski, Restauracje go wieku otwarto w ofi cynie domu przy Czerwona wiosna, Lon- Konrad Bielski: Dwa były w Lublinie Krakowskim Przedmieściu 32 w Lubli- dyn 1965, s. 125. hotele pierwszej klasy: „Wiktoria” i „Eu- nie jedną z najelegantszych w mieście ropa”. Przy tych hotelach były restau- restauracji. Nosiła nazwę – bodajże – racje, przyzwoicie urządzone o dobrej „Alhambra”. kuchni i piwnicy. [...] Te dwie restaura- Do lokalu wchodziło się od podwór- cje stale rywalizowały ze sobą, walcząc ka, po kamiennych schodach na rodzaj zaciekle o klientelę.12 ganeczku, oświetlonego dwiema kutymi EUROPA w żelazie, secesyjnymi latarniami. Stąd Mirosław Derecki: W okresie przed- wiodły do wnętrza wysokie, dwuskrzy- wojennym „Europa” miała stałych by- dłowe przeszklone drzwi. Wielka sala ja- walców. Rekrutowali się oni nie tylko dalna, której sufi t podpierał stojący na ze sfer ziemiańskich zjeżdżających do środku masywny, czworograniasty fi lar, Lublina w interesach lub w czasie kar- zajmowała cały parter budynku. W głę- nawału, ale również – spośród przed- bi sali znajdowała się niewielka scena, na stawicieli miejscowej socjety handlo- której odbywały się występy artystyczne. wej, przemysłowej, urzędniczej i arty- W okresie międzywojennym restau- stycznej. Lokal był otwarty do wczes- racja zmieniła szyld na: „Pod Strzechą”. Zmienił się także jej charakter. Lokal wprawdzie należał do eleganckich, ale odwiedzali go głównie mężczyźni, ka- walerowie lub ojcowie rodzin spragnie- ni chwili samotności albo... towarzystwa pań o mniej kryształowych zasadach niż ich małżonki lub narzeczone.15 RADZYMIŃSKI Józef Łobodowski: Radzymiński słynął z najlepszej w Lublinie piwniczki i do- skonalej kuchni. Właściwie był to duży sklep kolonialny. Z tylu, na parterze i pięterku znajdowały się pokoje śnia- daniowe.16 Mirosław Derecki: Lokal, usytuowany w gmachu dawnej Kasy Przemysłow- ców Lubelskich (dzisiejszy hotel „Lubli- Reklama z „Expressu Lubelskiego” ze środy nianka”) przy Krakowskim Przedmieś- 24 grudnia 1924. Pismo ciu 56, a należący przed wojną do Wa- w zbiorach biblioteki UW. lentego Józefa Radzymińskiego (który

340 nr 30 (2006) Przewodnik sentymentalny... prowadził tutaj sklep delikatesowy oraz „pokoje śniadaniowe”, słynące z dosko- nałej kuchni oraz wyszukanych trun- ków), zamieniono w całości w restaura- cję z dancingiem. [...] Przed wojną zachodził „do Radzy- mina” na dobrą przekąskę cały liczący się Lublin. Położone na pięterku „poko- je śniadaniowe” szczególnie chętnie od- wiedzali miejscowi działacze politycz- ni. W takich chwilach następowało jak- by nieformalne zawieszenie broni po- między zwalczającymi się przywódca- już po minie. Reklama z „Dziennika Lu- mi różnych partii i stronnictw. Kto z kim siedzi, belskiego” nr 6, 6 kwiet- Widywano tutaj o jednej porze za- kto co płaci i co je, nia 1932 (redagowany równo wodza lubelskiej endecji – zna- i jakie skutki są tej wódki – przez Czechowicza). Pismo w zbiorach biblioteki UW. nego chirurga, dr Adama Majewskie- już się wie.18 go, jak i gorącego zwolennika Marszał- ka Piłsudskiego, doskonałego internistę Mirosław Derecki: Chętnie odwie- i działacza OZON-u – dr Mieczysława dzane tzw. pokoje śniadaniowe, prowa- Biernackiego...17 dzone przez znakomitego restauratora Konrad Bielski: Radzymiński był właś- i kupca delikatesowego Walentego Józe- cicielem dużego sklepu delikatesowego, fa Radzymińskiego w niedalekim gma- przy którym prowadził pokoje śniada- chu Kasy Przemysłowców Lubelskich, niowe. Kuchmistrz najwyższej, między- były zamykane już (!) o godzinie dzie- narodowej klasy, a jednocześnie rzetel- siątej wieczorem. Tamtejsi biesiadnicy ny kupiec. Lokal swój tak potrafi ł posta- przenosili się więc zazwyczaj na dalszy wić, że za stosunkowo najniższą cenę ciąg ucztowania – właśnie do „Europy”.19 dawał wszystko najwyższej jakości. To- też do „Radzymina” garnęli się chętnie Inne i politycy wszelkich odcieni i neutralni Konrad Bielski: Każda dzielnica mia- smakosze; adwokaci i sędziowie wpa- ła swoje osobliwości, innych ludzi, inne dali na bigosik w przerwach spraw; le- sklepy, domy i knajpy. Progu „Europy” karze spożywali fl aczki między jedną i „Wiktorii” nigdy nie przekroczył miesz- wizytą a drugą – mnóstwo ludzi, właś- kaniec peryferii, z kolei bywalec tych lo- ciwie cała inteligencja lubelska. Toteż kali nawet nie zbłądził do tamtych re- miał prawo Radzymiński tak między in- stauracji, które pogardliwie nazywano nymi zaśpiewać w naszej szopce: spelunkami. My, młodzi i ciekawi życia, czasami się tam zapuszczaliśmy, ale za- 17 Mirosław Derecki, Przy śniadaniu i kolacji wsze tej wyprawie towarzyszył pewien Na gastronomicznym…, już o każdej wiem sensacji dreszczyk i posmak egzotyki.20 w: Weekend wspomnień, o dymisji, nominacji [Kiedy] skończyły się piękne czasy s. 81-82. 18 i wyborach miejskich rad. „Wiktorii” i „Europy”[,] do dyspozycji K. Bielski, Most…, s. 259 – 260. Więc nie obce mi tajniki został tylko „Piróg” – skromna knajpa 19 Mirosław Derecki, Na są lubelskiej polityki przy ul. Kościuszki, prowadzona przez gastronomicznym…, w: u mnie siedzą , u mnie jedzą, Pirożyńskiego, ojca słynnego księdza, Weekend wspomnień, u mnie radzą szereg lat. spopularyzowanego przez Boya, albo s. 76-77. 20 Konrad Bielski, W Radzyminie, w Radzyminie trzeciorzędny bar „Pod 5” przy ul. Ka- Most…, s. 233. polityki sens poznaje pucyńskiej.21 21 Tamże, s. 230. nr 30 (2006) 341 Życie kulturalne i cyganeria

FRASCATTI już przeznaczenia. W roku 1926 wy- Konrad Bielski: Był wtedy w Lubli- dzierżawili go bracia Koziccy i po do- nie taki nocny kabaret na ulicy Szpital- konaniu licznych remontów i adaptacji nej, gdzie dziś się mieści dom pocztow- urządzili tam kabaret. ca. Wtedy stał tam budynek drewnia- Lokal był elegancki. Nazywał się „Fra- ny, dość obszerny, właściwie z centrum scatti”. Duża sala, widownia, coctail- miasta, a trochę na uboczu. Różne miał -bar, na wysokości piętra dookoła loże,

Wycinek z „Kuriera Lubel- skiego” nr 216, 7 sierp- nia 1932. Na podstawie wniosków zamieszczo- nych w podpisie na s. 339 można domyślać się, że autorem tej notki jest również Czechowicz. Pis- mo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

342 nr 30 (2006) Przewodnik sentymentalny... zasłonięte ciężkimi portierami, tak, że Ta trochę ekscentryczna i nieofi cjal- 22 Tamże, s. 255. 23 siedzący w nich widzieli wszystko, sami na nazwa popularnego zakładu gastro- Mirosław Derecki, Na gastronomicznym…, w: natomiast nie będąc widziani. No i sce- nomicznego wynikała z faktu, że właś- Weekend wspomnień, na, na której odbywały się występy. Po- cicielkami było siedem sióstr. Jednej dz. cyt., s. 86. ziom artystyczny tych występów nie z nich operowano pierś, na skutek no- 24 Wacław Gralewski, był wprawdzie olśniewający, ale za to wotworu i to było źródłem nazwy. Golem, w: tenże, Pięść Herostratesa, Lublin olśniewające były wykonawczynie, do- Restauracyjka mieszcząca się przy 1958, s. 21-22. bierane przez dyrekcję z wielkim znaw- ulicy Narutowicza miała tę zaletę, że 25 Wacław Gralewski, stwem. Na dodatek bardzo dobra orkie- czynna była przez całą dobę. Siostry dy- Stalowa tęcza, Warsza- stra. Co dwa tygodnie program zmie- żurowały na zmianę, wyręczając często wa 1968, s. 224. niał się całkowicie, bywalców więc obo- personel kelnerski i kucharza. Specjal- wiązywała zasada: carpe diem. Goś- nością zakładu były faszerowane ryby cinne podwoje otwierały się o półno- i potrawy z ptasich podrobów.24 cy, lokal czynny był do rana. Chodzi- Warto wspomnieć, że z podobna nazwą ło się tam oczywiście już po kolacji na – „Bar pod siedmioma cyckami” – ale o jesz- program. Na wino, a właściwie na kawę cze innej etymologii, skojarzył Józef Łobo- i koniak.22 dowski „knajpę ojca Grudnia”. Jeśli więc POD CZTERNASTOMA CYCKAMI wierzyć autorom, nazwę tę należy uznać za „Refl ektorowcy” bywali też (ze względu na bardzo nośną. sąsiedztwo z redakcją„Expressu Lubelskie- ZIEMIAŃSKA go”) w restauracji przy ul. Kościuszki 7: Wacław Gralewski: Na Krakowskim Mirosław Derecki: Dawniej, przed przedmieściu w Lublinie, tam gdzie wojną, kiedy knajpa przy Kościuszki dziś jest lokal Orbisu, mieściła się [...] była własnością siedmiu sióstr, zwano ją kawiarnia „Ziemiańska”. Nie odgrywa- dość obcesowo „Pod Czternastoma Cy- ła ona tej roli, co jej imienniczka war- ckami”. Specjalnością szefa kuchni był szawska. Nie była przytuliskiem dla lu- podawany tam sznycel lubelski – „po belskiej cyganerii i grup artystycznych, męsku”, czyli nie z jednym, ale z dwoma ale chodziliśmy do niej, bo oprócz do- jajami sadzonymi.23 brej kawy i ciastek wydawała również O innej knajpie podobnie nazywanej i koja- smaczne i dość tanie obiady. A że wte- rzonej wspomina Wacław Gralewski: dy taniość odgrywała w naszych budże- Wkrótce znaleźliśmy się w małej restau- tach dość poważną rolę... […] racyjce zwanej w sferach konsumentów Lokal przy tym, […] był źródłem „Pod trzynastoma cyckami” mała nie- informa cji o wszystkim, co się w mie- zgodność co do liczby cycków, ale tak ście działo.25 właśnie jest w cytatach.

Reklama z „Trybuny” nr 2, 15 marca 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego. nr 30 (2006) 343 Życie kulturalne i cyganeria

26 Wacław Gralewski, Na koniec tego miniprzewodnika wspo- gów z wody jak u Berensa w Kazimie- Kibic wspaniały, w: ten- mnienie Wacława Gralewskiego odnoszące rzu warto było odbyć kilkugodzinną es- że, Ogniste koła, Lublin 26 1963, s. 126-127. się już nie tylko do Lublina: kapadę samochodem. 27 Ilustrowany przewod- Wacław Gralewski: W owym czasie nik po Lublinie, Lublin w kilku punktach Lubelszczyzny i są- Za Ilustrowanym przewodnikiem po Lublinie 1931, s. 12-13. siadujących okręgów były świetne knaj- z 1931 roku: py. W Nałęczowie w pałacu, w Kazi- Restauracje. Pierwszorzędne: mierzu u Berensa, w Puławach u We- – „Astorja”, Krak.-Przedm. 32. ppa, w Krasnymstawie u Ratajskiego, – „Europa”, Krak.-Przedm. 29. no i w Radomiu najlepsza – u Wierz- – „Gastronomja”, Krak.-Przedm. 52. bickiego. [...] Kulinarne zalety prowin- – „Pokoje śniadankowe” Radzymiń- cji były wtedy bardzo wysokie i często skiego, Krak.-Przedm. 56. zdarzało się, że poważni ludzie nawet Tańsze: z Warszawy urządzali sobie takie wypa- – Bar „Renaisanse”, 1 Maja 2. dy w głąb kraju. Często w małej, ale do- – Bar „à la Hawełka”, Kościuszki 2. brze znanej smakoszom knajpce, zagu- – Bar „Piątka”, Kapucyńska 5. bionej w mordobijskim powiecie, spo- – Bar „Polski”, Narutowicza 15. tykało się nawet ministrów lub wybit- – „Goplanka”, Zamojska 29. nych przedstawicieli przemysłu, han- – „Gospoda Chrześcijańska”, pl. Ber- dlu czy świata artystycznego. Wiadomo nardyński. było na przykład, że dla takich pstrą- – Litwińskiego Ant., restauracja ul. Ś- to Duska 6. – „Nadbystrzycka” mleczarnia, ul. Koł- łątaja 5. – „Ziemiańska”, cukiernia i restauracja, Krakowskie Przedmieście 29. – Szkoła Gospodarstwa Domowego Im. Św. Kazimierza, Chmielna 1. – Szkoła Kucharek, Krak.-Przedm. 52. – „Ziemiańska”, cukiernia i restauracja, Krak.-Przedm. 29. Kawiarnie i cukiernie: – Cukiernia Zjednoczonych Cukierni- ków Warszawskich Trzciński B. i Szu- lecki E., Krak.-Przedm. 56 [Rutkow- ski] . – Chmielewski Władysław, Krak.- Przedm. 8. – Cukierników Pierwsza Spółka Lu- belska, Krak.-Przedm. 39. Reklama z „Trybuny” nr 4, z 20 kwietnia 1932. Pismo – „Goplanka”, ul. Zamojska 29. w zbiorach WBP im. H. Ło- – Semadeni, ul. Krak.-Przedm. 27. pacińskiego. – „Ziemiańska”, Krak.-Przedm. 29.27

344 nr 30 (2006) Loża Wielkiego Uśmiechu

Tak nazwała się nieformalna grupa młodej nie: Dusze chce łowić... Józef Czecho- cyganerii lubelskiej, która literackie i arty- wicz! [...] styczne tradycje przejęła po nieistniejącej Kiedy powstała nasza Loża, grupa już grupie „Refl ektora”. Jedyne zachowane „Refl ektora” już nie istniała, a czasopi- wspomnienia związane z tą grupą pocho- smo wydawane przez nią należało do dzą od Józefa Łobodowskiego. przeszłości.2 Tadeusz Kłak: Prawdę mówiąc, moż- Na którymś z posiedzeń „Loży Wiel- na by ją było uznać za wytwór fi kcji, kiego Uśmiechu”, która akurat wtedy albo zmyślenie Łobodowskiego, gdy- powstała i zbierała się w cukierni Sema- by nie list Bronisława Ludwika Michal- deniego, na rogu Krakowskiego Przed- skiego do Czechowicza, pisany z Krako- mieścia i Staszica, Czechowicz zjawił wa w grudniu 1932 roku, w którym wła- się w towarzystwie wybitnie przystojne- śnie prosił o pozdrowienie w jego imie- go bruneta o rozwichrzonej, kędzierza- niu członków Loży.1 wej czuprynie i melancholijnym spoj- Według Łobodowskiego Loża Wielkiego rzeniu. Zmusił go do przeczytania kilku Uśmiechu, założona została w Lublinie na wierszy, po czym wstał i zwrócił się uro- przełomie lat 1931/1932. czyście do zebranych: „Panowie, czy po Józef Łobodowski: Inicjatorem był Jó- tym cośmy usłyszeli, mogę oświadczyć: zef Czechowicz, więc z natury rzeczy Ecce poeta?!”. Od tego popołudnia Mi- wybraliśmy go Bratem Prezesem. Każdy chalski stał się nieodłącznym towarzy- ze szczupłej grupki założycieli miał od- szem naszych zebrań.3 powiednie stanowisko w zarządzie. Ja „Loża Wielkiego Uśmiechu”, zbierają- otrzymałem tytuł Brata Starszego. Po- ca się niemal codziennie przy marmuro- siedzenia Loży odbywały się w dniach wych stolikach u Semadeniego, a w nie- powszednich w niewielkiej cukier- dzielę u Rutkowskiego, nie składa się ni Semadeniego (na rogu Krakowskie- z samych poetów. Początkujący artysta- go Przedmieścia i Staszica), w niedzie- -malarz, kandydat na rzeźbiarza, aktor 1 Tadeusz Kłak, „Lubel- skie” powieści Józefa Ło- lę i święta u Rutkowskiego. Każde po- z powołania, który nigdy na scenę zawo- bodowskiego, w: Litera- siedzenie zaczynało się od odczytania dową nie wszedł – mieli obok nas pełno- tura i pamięć kultury, rymowanej listy członków. Brat Prezes prawne miejsce i głos. Nie brakowało ki- red. Sławomir Barczew- mówił pierwszy wers, a cała reszta chó- biców, w dość kapryśnym i często zmie- ski, Dariusz Chempe- ralnie – nazwisko. Wyglądało to nastę- niającym się układzie. Rodziły się przy- rek, Lublin 2004, s. 336. 2 Józef Łobodowski, Du- pująco. Prezes: Światu urąga..., chór: jaźnie – niektóre z nich miały przetrwać sze chce łowić..., „Kresy” Brat Henio Donga!, Piękny jak łandysz długo. [...] 1992, nr 9/10, s. 167. (po rosyjsku – konwalia, innego rymu Czechowicz […] ułożył wierszem żar- 3 Józef Łobodowski, autor nie znalazł), chór: Józio Falan- tobliwą listę członków loży i o sobie na- O cyganach i katastro- fi stach (I), „Kultura” dysz! Piekieł psalmodia... Sancta Łobo- pisał: „Dusze chce łowić Józef Czecho- 1964, nr 6/7, s. 39. dia! i tak dalej. Aż na samo zakończe- wicz”.4 4 Tamże, s. 41. nr 30 (2006) 345 Życie kulturalne i cyganeria

„Kurier Lubelski” nr 61, nownych emerytów, przesiadujących 1 marca 1932. Autorem u Semadeniego długie godziny przy pół rubryki był najprawdopo- czarnej i zaczytujących zawsze te same dobniej Józef Łobodowski. Pismo w zbiorach WBP im. gazety, padł blady strach. Przenosili się H. Łopacińskiego. jeden po drugim do innych spokojniej- szych lokali. Kelnerzy początkowo sar- kali i burczeli na wariatów, którzy wy- straszają im gości, ale gdy się raz prze- konali, że „Loża Wielkiego Uśmiechu” sama jedna konsumuje znacznie więcej, niż wszyscy emeryci razem wzięci, i nie szczędzi sutych napiwków, przestali protestować. „Czarne msze”, o których po trybunalskim grodzie krążyły niesa- mowite wieści, odbywały się bez prze- szkód. Hierarchia była w Loży ściśle prze- strzegana i członkowie-założyciele pa- trzeli z góry na resztę, a zwłaszcza na Nikodemów, czyli członków wspoma- gających, zwanych również Mydłkami. Mogli oni brać udział w publicznych 5 Józef Łobodowski, posiedzeniach pod warunkiem, że we- Czerwona wiosna, Lon- zmą na siebie lwią część rachunku. Na- dyn 1965, s. 190-192. tomiast nie wolno im było odzywać się bez uprzedniego pozwolenia Wielkiego Literacki opis „Loży” dał Łobodowski w swojej książce Czerwona wios- Mistrza, przy czym musieli przemawiać na: stojąc. Nie brakowało snobów, goto- Ubiegłej zimy [przełom lat 1931/1932], po jakimś wesołym pi- wych na wszystko, byle móc usiąść przy jaństwie, powstał pomysł założenia „Loży Wielkiego Uśmie- „diabelskim” stoliku, jak go nazywa- chu”. Początkowo członków było pięciu, później doszło jeszcze ły, spluwając z obrzydzeniem, dewotki, trzech. Wielkim Mistrzem został poeta, Henryk Gulewicz, któ- spędzające całe dni w pobliskim koście- rego literacki rozgłos zaczynał już wychodzić poza lubelskie ro- le Świętego Ducha i u Kapucynów. gatki; godność Brata Mistycznego przypadła również poecie, Płeć odmienną dopuszczano wy- nieśmiałemu, wiecznie zamyślonemu, Ludwikowi Zarańskie- jątkowo i to po bardzo ścisłej selekcji. mu. Józefa wybrano jednogłośnie Czerwonym Katem Loży, czy- Wielki Mistrz w ogóle nie chciał kobiet li Bratem Strasznym. Posiedzenia odbywały się u ojca Grudnia, w Loży, ale go przekonano. Nadzwy- albo w bocznej salce u Semadeniego. czajne posiedzenia odbywały się w któ- Rytuał był nieskomplikowany. Spraw dzano listę członków, rymś z kawalerskich mieszkań i wów- ułożoną wierszem. Wielki Mistrz mówił grobowym głosem – czas obecność Zefi ryn – taka była ofi - „Poezję krzepi…” – na co wszyscy odpowiadali gromkim chó- cjalna nazwa – okazywała się pożytecz- rem: – „Henio Gulewicz!” Następnie: „Gęba złowieszcza…” – na. Jeśli Zefi ryna odznaczała się bar- „Józio Zakrzewszczak” „Bogdanki szuka…” – „Władzio Łazu- dziej obfi tymi kształtami, przechodziła ka!” „Cherubin Pański…” – „Ludwiś Zarański!” do kategorii Kolubryn. Na mieście opo- Że jednak odbywało się to przy dwóch czarnych świecach, wiadano sobie zgorszonym szeptem przyklejonych do marmurowego blatu, i że na zakończenie od- o rozpustnych orgiach odbywających mawiano coś w rodzaju litanii, składającej się z samych niezro- się w Loży. Nie było w tym przecież ani zumiałych słów i nieartykułowanych dźwięków, na starych, sza- źdźbła prawdy.5

346 nr 30 (2006) Księgarnie

Znaczną rolę w życiu kulturalnym Lublina Maria Gawarecka: W 1900 roku Lublin 1 Teresa Lisiecka, Dzia- odgrywały księgarnie i to nie tylko dlatego, posiadał 10 księgarń, mieszczących się łalność księgarska Fran- ciszka Raczkowskiego że umożliwiały mieszkańcom miasta zakup przeważnie na centralnej ulicy, jakim w latach 1900-1947, w: książek. To w księgarni można było spo- było Krakowskie Przedmieście. Do bar- Studia z dziejów dru- tkać znajomych i porozmawiać o przeczy- dziej zasobnych należały – Księgarnia karstwa i księgarstwa tanych książkach i o poezji. Zachowały się Arcta, Księgarnia Słowakiewicza, Księ- w Lublinie w XIX i XX wspomnienia z tych spotkań. Szczególnie garnia Cederbauma, szereg innych mia- wieku, red. Bartłomiej Szyndler, Lublin 1988, ulubionym miejscem takich spotkań była ły przede wszystkim materiały piśmien- s. 192. Według autorki księgarnia prowadzona przez legendarnego nicze. Poważną rolę wśród nich zaczę- cytat wewnętrzny po- lubelskiego księgarza Franciszka Raczkow- ła wkrótce odgrywać Księgarnia Racz- chodzi z książki W krę- skiego, mieszcząca się do 1908 ro ku przy ul. kowskiego [Krakowskie Przedmieście gu Hieronima Łopaciń- 2 skiego, Lublin 1977, s. 9, Krakowskie Przedmieście 36. Oto opis jed- 36, jego własność w latach 1900-1908]. ale na podanej stronie nego z takich spotkań jeszcze z początków W Lublinie wzięła początek jedna z najbar- brak tego fragmentu. ubiegłego wieku: dziej zasłużonych dla księgarstwa polskie- 2 Maria Gawarecka, Teresa Lisiecka: Stałymi gośćmi księ- go fi rma Arctów – założona jeszcze w 1836 Franciszek Raczkowski (1871-1947), w: Sylwet- garni byli lubelscy uczeni: profesor Hie- roku. Przez wiele lat mieściła się w kamieni- ki bibliofi lów lubelskich, ronim Łopaciński, doktor Jaczewski, Ja- cy Michaelisa przy Krakowskim Przedmieś- red. Maria i Henryk Ga- worski, Biernacki, ks. Ludwik Zalewski, ciu 135 (obecnie 17). W roku 1883 Michał wareccy, Lublin 1985, prawnicy, dziennikarze, literaci, peda- Arct przeniósł ją do Warszawy, pozostawia- s. 23-24. godzy. [...] Bibliofi le przychodzili tutaj, jąc w Lublinie jej fi lię, która uległa likwida- aby obejrzeć nowe książki, dowiedzieć cji w 1933 roku Od roku 1909 pod adresem się, co nowego wyszło, jakie wydawnic- Krakowskie Przedmieście 36 (obecnie 34) Reklama z „Trybuny” nr 5, twa sprowadzono ostatnio z zagranicy. zaczęła działać księgarnia „Gebethner z 5 maja 1932. Pismo Do późnych godzin nocnych dyskuto- i Wolf”. Od sierpnia 1914 roku księgarnia ta w zbiorach WBP im. H. Ło- wali i słuchali odczytów. Feliks Arasz- przeniosła się do pomieszczeń Hotelu Euro- pacińskiego. kiewicz pisał: Pan Raczkowski zaraz dał książeczkę do przejrzenia miejscowej inteligencji, dość licznie jak zwykle wieczorami ze- branej w jego gościnnej księgarni. Zale- dwie któryś z klientów odczytał półgło- sem kilka rymów nastąpił wśród zebra- nych szalony wybuch śmiechu. Po no- wym ustępie, nowa salwa śmiechu W ten sposób księgarnia stanowiła swego rodzaju salon.1 Księgarnie dodawały swoimi wystawami kolorytu lubelskiej ulicy. Zacznijmy od krótkiej panoramy najbardziej znanych lu- belskich księgarni. nr 30 (2006) 347 Życie kulturalne i cyganeria

nego lubelskiego przedwojennego prze- wodnika. Księgarnia działała tam od 1913 roku. Po roku 1935 fi rma Cholewińskich poupadła i przeniosła się do skromnego po- mieszczenia przy ul. Kapucyńskiej 2, w któ- rym mieściła się do wybuchu II wojny.3 Zachował się opis księgarni Arcta jeszcze z końca XIX wieku. Daje on wyobrażenie, jak mogły wyglądać inne lubelskie księgarnie. Regina Mazurkiewicz: Lokal był wą- ski, długi, posiadał jedno duże okno wystawowe i oszklone podwójne drzwi, w połowie zawieszone matami, z szyl- dem na całą szerokość. Po obu ich stro- nach znajdowały się gabloty z książka- mi. Wewnątrz po lewej stronie od wej- Reklama z „Przeglądu Lu- pejskiego pod numer 31. W niej to w latach ścia stały oszklone płaskie szafy na cen- belsko-Kresowego” nr 5, 1909-1927 pracował legendarny lubelski niejsze oprawne książki. Za nimi przej- luty 1925. Pismo (to i ko- księgarz Franciszek Raczkowski. W okresie ście do dalszych pomieszczeń. Po pra- lejne) w zbiorach WBP im. 1927-1933 był on kierownikiem Księgarni H. Łopacińskiego. wej stronie kasa, a za nią lada na całą Nauczycielskiej prowadzonej pod fi rmą długość sklepu. Za ladą – półki. [...] Na 3 Na podstawie: Studia „Michał Arct i S-ka” przy ulicy Krakowskie szafach wisiały różańce, chrzcielnicz- z dziejów drukarstwa i księgarstwa w Lublinie Przedmieście 15. Księgarnia ta w 1933 roku ki, krzyżyki. Nad ladami obrazy, szty- uległa likwidacji. chy, druki. W przejściu do drugiego po- Reklama z międzyszkol- Inna natomiast księgarnia, należąca do Wi- koiku stała szafka zamykana na klucz, nego pisma „W Słoń- ce” nr 4(5), 1938. Pismo tolda Cholewińskiego, mieściła się na rogu a w niej droższe książki do nabożeń- w zbiorach WBP im. H. Ło- Krakowskiego Przedmieściu 30 i ul. Począt- stwa, oprawne w skórę, kość słonio- pacińskiego. kowskiej 1. Cholewiński był wydawcą zna- wą, safi an. Za przejściem ciemny kory- tarzyk prowadził do składu i introliga- torni.4 Inny autor przekazuje opis księgarni Chole- wińskich. Krzysztof Poliot: Obok artykułów księgarskich można też było znaleźć gry umysłowe, cyrkle, monety, obrazy, znaczki i wreszcie cały szeroki asorty- ment materiałów piśmiennych. [...] W dalszym okresie rozbudowaniu i powiększeniu podlegał przede wszyst- kim dział antykwaryczny, który zakupy- wał nie tylko pojedyncze egzemplarze, ale również całe księgozbiory. Szczegól- nie chętnie nabywano w nim ozdobne wydawnictwa bibliofi lskie. Zaopatrzo- ny był on ponadto w albumy malarstwa i rzeźby, książki do nabożeństwa, stare mapy i atlasy. Również w dziale zajmu- jącym się sprzedażą znaczków poczto- wych kupowano i sprzedawano je ca-

348 nr 30 (2006) Księgarnie

łymi seriami i albumami. [...] W dzia- Reklama z redagowanego le naukowym znaleźć można było glo- przez Czechowicza dziew busy, planigloby, tablice ścienne, por- ięciodniowego„Dziennika Lubelskiego” nr 6, 6 czerw- trety sławnych ludzi, obrazy historycz- ca 1932. Pismo w zbiorach ne, cyrkle, linijki, ekierki, przybory ry- biblioteki UW. sunkowe, przeźrocza, kompasy, termo- metry i modele maszyn. [...] Kiedy po roku 1935 fi rma Cholewińskich znacz- nie podupadła, [...] nad książkami i ar- tykułami księgarskimi zaczęły domino- wać różnego rodzaju drobiazgi, takie jak zabawki, gry, bibułki, pudełka, fi gur- ki, ramki itp.5 W prowadzonej przez Franciszka Raczkow- w XIX i XX wieku, red. Bartłomiej Szyndler, skiego księgarni „Gebethnera i Wolff a” (Ho- Lublin 1988. tel Europejski – Krakowskie Przedmieście 4 Regina Mazurkiewicz, 31) odbyło się 18 czerwca 1926 roku zebra- Działalność wydawni- nie założycielskie Lubelskiego Towarzystwa Czechowicza, który mieszkał tuż obok nich czo – księgarska Arctów Miłośników Książki. na ul. Kapucyńskiej. Być może to dzięki tym w latach 1836-1900, w: Studia z dziejów dru- Wspomniane księgarnie były zapewne odwiedzinom Józef Czechowicz był tak karstwa..., s. 107-108. często odwiedzane przez małego Józefa wrażliwy na piękno książki. 5 Tamże, s. 209-211.

Autopromocja „Dziennika Lubelskiego” nr 1, 1 czerw- ca 1932. Pismo w zbiorach biblioteki UW. nr 30 (2006) 349 Spotkanie bibliowfi ló 31 maja 1931 w Muzeum Lubelskim

31 maja 1931 roku w ogrodzie Muzeum Lu- Pracy Kulturalnej – dzieło inż. Łukasie- belskiego odbyło się wyjątkowe spotkanie wicza. Padły wprawdzie (i paść musiały), lubelskich bibliofi lów z mieszkającym we by miejsca ustąpić dla cegieł Domu Kul- Florencji bibliofi lem i typografem Samu- tury „grusze, jabłonki i klony” pozostała elem Tyszkiewiczem. Muzeum mieściło się jednak owa lipa, o której wspominał (po- wówczas przy ul. Narutowicza 4 – tu gdzie eta) a przede wszystkiem nie tylko pięk- obecnie znajduje się siedziba Wojewódz- nie zapisana strona protokołu lecz nie- kiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima wzruszona, szczera i gorąca miłość do Łopacińskiego. Miejsce to bliżej opisują: Ur- ksiąg lublinian.2 szula Kurzątkowska i Wiktor Ziółkowski: „Pięknie zapisana strona protokołu” to W 1931 roku Kurzątkowscy przepro- wiersz Do bibliofi lów lubelskich: wpisany wadzili się do Lublina. Zamieszkali przez Czechowicza (pełniącego w tym cza- w domu stojącym na pensji należącej do sie w Towarzystwie funkcję sekretarza) do Muzeum Lubelskiego przy ul. Naruto- Księgi protokołów Lubelskiego Towarzy- wicza 4, a Kurzątkowski został admini- stwa Miłośników Książki pod numerem 22 stratorem całej nieruchomości. W głę- zamiast właściwego protokołu z posiedze- bi posesji stał dworek, który zajmował nia 31 maja 1931: dr Ksawery Piwocki z rodziną, konser- wator zabytków okręgu lubelskiego; za Mury nagrzane za dnia, parującą trawę dworkiem znajdował się dziki ogród ze i drzew ciemnozielone, rozłożyste ręce starą lipą i ławkami. Zaciszne miejsce, i bliskiego kościoła okna niebieskawe a jednak w centrum miasta i w pobliżu błogosławi zmierzch czysty, jak oczy dziecięce. znaczących instytucji, więc ogród szyb- ko stał się miejscem spotkań towarzy- O lipy, wiązy, grusze, jabłonki i klony, skich artystów, literatów – można po- bracia, których zaklęła drzewna melancholia, wiedzieć lubelskiej elity kulturalnej.1 patrzcie w dół – tam na trawie lampą oświetlonej Wiktor Ziółkowski: Jednym z najpięk- leży twarzą ku niebu fl orentyński foliał. niejszych zebrań LTMK utrwalonych „poswojemu” przez poetę – sekretarza Bibliofi le, schyleni nad stronic pięknością, Zarządu, to posiedzenie czerwcowe [po- trwają tak cicho, jakby pasterze nad żłobkiem, winno być: majowe] z r. 1931 w Muzeum uśmiech szczęścia im usta niewidzialne rozciął Lubelskim w sadzie z udziałem Samuela i dłonie zajął kwiatów niewidzialnych snopkiem. Tyszkiewicza. [...] Aczkolwiek niewiele 1 Urszula Kurzątkow- lat upłynęło od chwili owego czarujące- Gwiazdy wschodzą nad sadem w blasku lampy ska, biogram Juliu- go posiedzenia bibliofi lów, już zasadni- zgrzebnym. sza Kurzątkowskiego czo zmianie uległ jego teren tj. sad Mu- Miło, księże Ludwiku, milcząc myśleć o tym, w niniejszym numerze „Scriptores”. zeum Lubelskiego. Dzisiaj w tym miejscu że pachnie kwiatów złuda i wieczór podniebny 2 Źródło: NN. wzniesiono piękny gmach zwany (m.) przy księdze wytłaczanej czerwienią i złotem

350 nr 30 (2006) Spotkanie bibliofi lów

Pan Tyszkiewicz odjedzie na via Giordani, gościa. Właśnie wtedy Czechowicz był 3 Księga protokołów ze- czar wieczoru rozleci się, jak garść świetlików, także w Lublinie, a nawet sekretarzował brań LTMK z lat 1926- 1932, Zbiory Specjalne my, księgom pięknym wierni i w nich zakochani, w Towarzystwie. Po tym wieczorze na- WBP im. H. Łopaciń- 3 wspomnienie zapiszemy w serc swym pamiętniku. pisał jedyny w swoim rodzaju protokół skiego, rkps 2267, k. 45. – wierszem, wydrukowanym później 4 Tamże. O tym zebraniu Czechowicz wspomniał raz w Antologii poetów lubelskich za lata 5 Feliks Araszkiewicz, Józef Czechowicz. Wspo- jeszcze w następnym protokole wpisanym 1918-1939. Trzeba ten wiersz przeczy- mnienie, w: Spotkania do Księgi protokołów LTMK pod numerem 23: tać, żeby móc wejść w czar owego wie- z Czechowiczem. Wspo- Kronika 1931 roku nie obfi tuje w wy- czoru pięknej książki.5 mnienia i szkice, oprac. padki. Jedno to, że pan Samuel Tyszkie- Henryk Zwolakiewicz: Więź z mia- Seweryn Pollak, Lublin wicz z Florencji (Piazza d’Azeglio – wej- 1977, s. 94-95. stem rodzinnym podtrzymywały krót- 6 Henryk Zwolakiewicz, ście od uliczki via Giordani) w czerwcu kie wypady Czechowicza do Lublina. Spotkanie z Czechowi- tego roku do nas zawitał.4 Podczas jednego z jego tam pobytów czem, tamże, s. 163. W powyższym zapisie poeta błędnie określił doszło do pięknego spotkania biblio- 7 Irena Szypowska, Ło- datę spotkania („w czerwcu”), co stało się fi lów lubelskich ze słynnym artystą ty- bodowski. Od „Atama- na Łobody” do „Seniora powodem licznych późniejszych pomyłek, pografem, Samuelem Tyszkiewiczem Lobo”, Warszawa 2001, których ofi arą padł m.in. Wiktor Ziółkowski z Florencji. Posiedzeniu pod lipami, s. 97. i cytowany niżej Feliks Araszkiewicz. w ogrodzie Biblioteki im. Łopacińskie- Feliks Araszkiewicz: Wreszcie kie- go, sekretarzował Czechowicz, a proto- dyś, w czerwcu [powinno być: w maju], kół z zebrania uwieńczył wierszem Do przyjechał do Lublina Samuel Tyszkie- bibliofi lów lubelskich.6 wicz z Florencji, bibliofi l do bibliofi - Dodajmy jeszcze, że związek Samuela Tysz- lów. Tyszkiewicz sam tłoczył na peda- kiewicza z Lublinem nie zakończył się tylko łówce dzieła przepiękne, wykwintnym na jego wizycie w mieście w maju 1931. smakiem i kunsztowną wiedzą. Nasz Oto w 1941 roku w jego nicejskiej ofi cynie „patron” bibliofi lski ksiądz dr Zalewski ukazał się pierwszy emigracyjny tomik lu- zwołał towarzyszy do Sali Muzeum na belskiego poety Józefa Łobodowskiego pt. ucztę miłośników książki, na przyjęcie Z dymem pożarów.7

„Dawne ofi cyny popijar- skie przy ul. Narutowi- cza 4. W miejscu, gdzie widoczne są drzewa owo- cowe, stoi dziś gmach Biblioteki im. H. Łopaciń- skiego” – oryginalny pod- pis do ilustracji w książce Henryka Gawareckiego O dawnym Lublinie, Lublin 1974. Por. fot. na s. 154. nr 30 (2006) 351 Nowości lubelskie

1 Kazimierz Miernow- Kazimierz Miernowski: Wydane na- oraz ski, Moje wspomnienia kładem Czechowicza i S-ki (Lublin Czechowicz J., Wskazówki metodyczne o Czechowiczu, w: Spo- tkania z Czechowiczem. 1931 r.) kpiące, dobroduszne Nowoś- do interpunkcji w poezji. Tom pierwszy Wspomnienia i szkice, ci lubelskie, katalog regionalny (jak po- lepszy. Polecone przez „Refl ektora”, Lu- oprac. Seweryn Pollak, daje) najwybitniejszych autorów miej- blin 1927 r. nakładem Szkoły Specjalnej. Lublin 1971, s. 83. scowych, gdzie pod C jest umieszczo- Katalog ten zawiera w porządku alfa- ny ustęp o Czechowiczu, który przy- betycznym wyliczenia fi kcyjnych prac Okładka Nowości lubel- skich. Egzemplarz Wiktora taczam: Czechowicz J., Uprawa Ziemi kilkudziesięciu osób spośród lublinian, Ziółkowskiego. Ze zbiorów Lubelskiej przy pomocy tura i pegaza, m. in. – poza Czechowiczem – F. Arasz- WBP im. H. Łopacińskiego. 1930. Nakład min. J. Jędrzejewicza” kiewicza, ks. L. Zalewskiego, Wiktora Ziółkowskiego, Wacława Gralewskie- go, Konrada Bielskiego i in. Układał go wraz z innymi i Czechowicz.1 Książeczka ukazała się we wrześniu 1931. W liście do ks. Ludwika Zalewskiego wysła- nym z Lublina 21 września 1931 Czechowicz pisał: Po mieście krążą dziwne wieści: na- uczyciele domyślają się, że autorem No- wości jest ktoś z nauczycieli, księża – że z księży, lekarze – że dr Arnsztajn, ale J. Kot i W. Gralewski domyślili się, idąc po nitce do kłębka, a nitka zaczęła się od Pałuki [ks. Józefa Kruszyńskiego, rekto- ra KUL, któremu również „dostało się” w Nowościach]... Egzemplarze „czerpane” robią się. Będą miały i okładkę czerpaną. Pilnuję tego. Dziś na wieczór powinny być.2 O odbiorze, z jakim spotkały się Nowości, możemy przeczytać w sprawozdaniu z dzia- łalności Lubelskiego Towarzystwa Miłośni- ków Książki pisanym ręką Czechowicza jako sekretarza Towarzystwa: Wśród wykonanych w tym roku prac Nowościom lubelskim osobna należy się karta. Tyle narobiły zgiełku wśród sła- wetnych miasta Lublina, tyle wznieci- ły pretensyj i abominacyj wśród ludzi, że stały się zaiste najbardziej popularną pozycją działalności owego Towarzy-

352 nr 30 (2006) Nowości lubelskie stwa. Że wyszły bezimiennie, co god- W materiałach odnalezionych w archiwum niejsi naszego wieku wzajem się o au- Wiktora Ziółkowskiego znajduje się nigdy torstwo tych żartów i złośliwości posą- nieopublikowana druga część Nowości lu- dzali, z czego wynikały sytuacje zgoła belskich. Tekst z pierwszej karty: Nowości ucieszne. Działo się to i na Uniwersyte- bibliografi czne. Suplement za 1933 r. i na- cie i w Lubelskiem Towarzystwie Przy- stępne. Lublin 1980. Był taki co wydał, a dru- jaciół Nauk, i w urzędach wszelakich. karnię zaś ukryto, bo by drukarza zabito. Rę- 2 Listy Józefa Czecho- A chociaż jedna z gazet miejscowych kopis znajduje się w Zbiorach Specjalnych wicza do ks. Ludwi- wyraźnie na bibliofi lów jako na auto- Biblioteki im. Hieronima Łopacińskiego. ka Zalewskiego, oprac. rów wskazała, rzecz ta u szerszej publi- Oto jego opis dokonany przez Wiktora Ziół- Jan Smolarz, „Akcent” ki nie była pod uwagę wzięta. kowskiego: 1982, nr 3, s. 36. 3 Księga protokołów ze- Wydanie druku, który odbijał się w ofi - Rps zielonym atramentem na 6 kartach brań LTMK z lat 1926- cynie pana Wójcika przy Placu Litew- formatu zeszytowego (19,6x15,5 cm); 1932, Zbiory Specjalne skim, poprzedzały kilkakrotne zebrania papier kremowy; na k. 1 u dołu czar- WBP im. H. Łopaciń- i gawędy, w czasie których segregowano nym atramentem: „J. Czechowicz 1923, skiego, rkps 2267, k. 45. 4 i kwalifi kowano materjał, pieląc niejako m.p.p.”. Ołówkowe skreślenia i adnota- Za: Listy Józefa Cze- chowicza do ks. Ludwi- grzędę dowcipu, aby same jeno wdzięcz- cje w tekście. Rps przejął W. Ziółkowski ka Zalewskiego, s. 28, ne kwiatuszki, bez chwastu, ostały.3 ze spuścizny po ks. L. Zalewskim”.4 przypis 1.

Notatka Czechowicza do Nowości lubelskich. W zbio- rach WBP im. H. Łopaciń- skiego (rkps 2301, k. 29). nr 30 (2006) 353 Stare kamienie

1 List do Józefa Niko- Tomik wierszy Franciszki Arnsztajnowej Byłoby pożądane, żebyś ze Starych ka- dema Kłosowskiego, i Józefa Czechowicza pt. Stare kamienie mieni zrobił recenzję. Dla mnie byłby w: J. Czechowicz, Listy, oprac. Tadeusz Kłak, ukazał się na początku roku 1934. Była to to jeden więcej dowód łączności z Lu- Lublin 1977, s. 239-240. piąta pozycja „Biblioteki Lubelskiej” Towa- belszczyzną, a dla staruszki wiele, może 2 List do Kazimierza rzystwa Miłośników Książki. nawet bardzo wiele.2 A. Jaworskiego, w: tam- Na ostatniej stronie możemy przeczytać: I rzeczywiście tekst Kazimierza Andrzeja że, s. 251-252. „Wytłoczono 125 numerowanych egzem- Jaworskiego Regionalny dwugłos poetycki plarzy na papierze czerpanym mirkowskim. ukazał się w „Kamenie”, 1933 nr 7: Druk wykonała w styczniu 1934 roku Dru- Nakładem Lubelskiego Towarzystwa karnia Państwowa w Lublinie pod zarzą- Miłośników Książki ukazał się w wy- dem R. Pęczalskiego, a pod kierownictwem twornej szacie bibljofi lskiej zbiorek wier- Józefa Pulińskiego. Składał i łamał Wł. Sy- szy o Lublinie Franciszki Arnsztajno- kut. Tłoczył T. Siczek.” wej i Józefa Czechowicza p.t. Stare ka- Początkowo tomik wierszy Arnsztajnowej mienie. Przeszłość sędziwych zabytków, i Czechowicza miał się nazywać Stare mury. czar średniowiecznych uliczek, osobli- W liście do Józefa Nikodema Kłosowskie- wy urok jednego z piękniejszych miast go wysłanym przez Czechowicza z Warsza- w Polsce, oglądanego przez pryzmat du- wy 16 grudnia 1933 czytamy: szy poetyckiej – oto treść tej interesują- Tom wspólnie z Arnsztajnową pt. Stare cej książki. Senjorka literatów lubelskich, mury (wiersze o Lublinie) będzie już na wiążąca okres młodopolski z awangardą Stare kamienie – Lublin gwiazdkę gotowy. Robią to lubelscy bi- dzisiejszej poezji i jeden ze zdolniejszych z dala. Fot. Józef Rogowski, bliofi le. Właściwie już zrobili.1 poetów współczesnego pokolenia po- z kolekcji dokumentacyj- nych zdjęć panoram Lub- Po wydaniu tomiku Czechowicz pisze dali sobie ręce, by razem uczcić piękno lina w zbiorach Archiwum w liście do Kazimierza Andrzeja Jaworskie- rodzinnego miasta. Poeci nie sygnowa- Urzędu Miasta Lublin. go wysłanym z Warszawy w lutym 1934: li poszczególnych wierszy swemi nazwi-

354 nr 30 (2006) Stare kamienie skami, pozostawiając domysłowi czytel- nika rozpoznanie ich autorstwa. Nie jest to zresztą trudne: ładne poezje Arnsztaj- nowej mają charakter religijny, a w opi- sach operują bardziej realiami, gdy utwo- ry Czechowicza wkraczają raczej w dzie- dzinę fantastyki i symboliki, przypomi- nającej niekiedy Błoka.3 W liście z Warszawy do Wiktora Ziółkowskie- go wysłanym 23 lutego 1934 Czechowicz zadaje pytanie, mogące wskazywać, że przy- gotowywany jest dodruk tomiku: „Jak tam nowa edycja Starych kamieni?”4 Czyżby ze względu na małą liczbę wydrukowanych eg- zemplarzy (125) planowano dodruk? A może był to tylko żart słowny – gra słów? Literackie to zamierzenie krystalizo- Stare kamienie – ulica W Starych kamieniach Czechowicz po raz wało się powoli. Wiedziałem o nim – Szeroka. Fot. J Bułhak. pierwszy zamieścił wiersze o Lublinie (7): Czechowicz kilkakrotnie o nim mówił, Pocz tówka ze zbiorów TNN (1924). Lublin z dala, Księżyc w rynku, Muzyka ulicy delikatnie wskazując na różnicę środ- Złotej, Ulica Szeroka, Kościół świętej Trójcy ków poetyckiego wyrazu. na Zamku, Wieniawa, Cmentarz lubelski. – Mój wspólny tom ze staruszką (tak Wiersze te w zmienionej kolejności i z mały- ją pieszczotliwe nazywał) rzucając fi - mi zmianami weszły w skład Poematu o mie- glarne spojrzenia [nawias wg źródła] – ście Lublinie. będzie jakby arką przymierza pomiędzy O okolicznościach powstania Starych ka- dawnymi a obecnymi czasy. mieni wspomina Wacław Gralewski: „Arka przymierza” ukazała się dzię- Dla Czechowicza jako poety [Francisz- ki lubelskim bibliofi lom i ich wielce ka Arnsztajnowa] żywiła duże uznanie. pieczołowitym staraniom i zabiegom. Dowodzi to wielkiej żywości jej umysłu Trzynaście wierszy poprzedziła dys- i głębokiego zrozumienia poezji. Cze- kretna jednostronicowa przedmowa chowicz w tym czasie uchodził za poe- wielkiego mistrza zakonu lubelskich bi- tę niezrozumiałego, który zerwał z wie- bliofi lów, ks. Ludwika Zalewskiego. loma uznanymi kanonami sztuki wer- Żaden z wierszy nie został oznaczony syfi kacyjnej. A pani Franciszka tkwiła nazwiskiem autora. Ale dla wnikliwsze- w Młodej Polsce. Ale most porozumie- go badacza problem autorstwa jest bar- nia i zrozumienia został szybko prze- dzo łatwy do rozwiązania. Wiem, że ini- 3 Kazimierz A. Jawor- rzucony. [...] Rozumieli się znakomicie, cjatorem tego „nieznakowania” utwo- ski, Regionalny dwu- mimo że do innych epok literackich na- rów był Czechowicz. Wykazał dużo głos poetycki, „Kamena” 1933, nr 7 (cytat wyma- leżeli. I jeszcze jedno ich łączyło silnie – subtelności w stosunku do „starusz- ga sprawdzenia adresu to ukochanie Lublina, starego dawnego ki”, którą serdecznie lubił. Wyczuła ona bibliografi cznego przed Lublina i jego legendarnej przeszłości. ten gest rzetelnego poety i odwzajemni- dalszym wykorzysta- Stare mury, stare podania, historia ła mu się, oddając pierwszy głos. Tomik niem). 4 i legendy pasjonowały Arnsztajnową, rozpoczyna się wierszem Czechowicza Listy Józefa Czecho- wicza do Wiktora Ziół- pasjonowały i Czechowicza. Lublin z dala. kowskiego, oprac. Jan Silne i serdeczne uczucie przywiąza- Stare kamienie są jedynym w swoim Smolarz, „Akcent” nia do rodzinnego miasta, które niejed- rodzaju manifestem przyjaźni dwu po- 1989, nr 4, s.199. 5 nemu za skórę wyobraźni zalazło, łą- koleń, odrębnych w sposobach pojmo- Wacław Gralewski, Odloty, w: tenże, Ogni- czyło ich węzłem sympatycznym, rezul- wania sztuki, ale kroczących jednym ste koła, Lublin 1963, tatem czego był płód Stare kamienie. poetyckim gościńcem.5 s. 20-21. nr 30 (2006) 355 Życie kulturalne i cyganeria

6 l.z. [Ludwik Zalew- Przedmowa ks. Ludwika Zalewskiego do wieństwo bowiem istniało przypadko- ski], Wstęp do Starych Starych kamieni: we, nie istotne. Pierwszemi plonami kamieni, w: Francisz- ka Arnsztajnowa i Józef Otaczające nas piękno nie dla wszyst- dorobku poetyckiego są zbiorki: Poezje Czechowicz, Stare ka- kich jest dostrzegalne. Dlatego też serja I i Poezje serja II. Poetka, zawsze mienie, Lublin 1934 s. 5. „z Bożej łaski” artyści i poeci, obda- wrażliwa na sprawę społeczną i naro- 7 Nowości bibliogra- rzeni subtelną wrażliwością odkrywa- dową, w czasach przed wojną świato- fi czne. Suplement za 1933 i następne. Lublin ją w ciągu wieków czar linij, kształtów, wą bezpośrednio i podczas wojny, znaj- 1980. Był taki co wydał, barw, tonów i słowa, ukazują je zajętym dując się cała duszą w obozie strzele- a drukarnię zaś ukryto, powszednią troską, zwykłym śmier- cko-peowiackim, piórem i czynem słu- bo by drukarza zabito, telnikom i wzbogacają ludzkość dzie- żyła ideałom niepodległościowym. Ar- Zbiory Specjalne WBP im. Hieronima Łopa- łami sztuki. Rozwój kultury możnaby chanioł jutra, wyczerpany i „zaczyta- cinskiego, rkps 2301, powiedzieć, nie jest niczem innem jak ny”, świadczy o popularności utworów k. 6 (19). Patrz: spis tre- spostrzeganiem coraz nowego piękna Arnsztajnowej z tego okresu. W ostat- ści niniejszego numeru i utrwalaniem tego piękna w dziełach. niej dobie poetka nastrojona elegijnie „Scriptores”. Jakże późno odkryto urok gór, przekli- (Odloty), pełniąc zawsze wierną służbę nanych długo jako uciążliwe przeszko- dla ukochanego państwa polskiego, sta- dy w komunikacji, jak ubogiemi pry- rym kamieniom Lublina „serce swe od- mitywami są pierwsze opisy przyrody. dała w niewolę”. Na piękno Lublina już dawno zwrócili Józef Czechowicz, jeden z najwybit- uwagę malarze i grafi cy. W poezji „pro- niejszych poetów współczesnych, jest sto i z krzykiem” przemówiły kamienie w pełni biegu maratońskiego do mety Lublina dopiero w utworach Arnsztaj- przez siebie wytkniętej. Kamień, Dzień nowej i Czechowicza. jak codzień, Ballada z tamtej strony, oto Franciszka Arnsztajnowa ma już płody jego Muzy, w których – czysty, swoją kartę w poezji polskiej. Idąca kie- głęboki liryk lekko a kunsztownie włada Stare kamienie – Wienia- dyś w pierwszych szeregach z Młodą słowem, rytmem i konstrukcją. Śledząc wa. Fot. Józef Czechowicz. Polską, niezupełnie słusznie bywa za- z radością i podziwem coraz górniej- Ze zbiorów TNN. liczana do tej grupy poetyckiej. Pokre- sze loty poety, wierzymy w jego zwycię- stwo. Franciszka Arnsztajnowa i Józef Cze- chowicz w zbiorku niniejszym dają wi- zje poetyckie pięknych zaułków Stare- go Lublina. Oboje znają, rozumieją i ko- chają każdy mur, każdy kamień rodzin- nego miasta. Lublin, 30 grudnia 1933 r.6 Stare kamienie zostały odnotowane przez Czechowicza w suplemencie do Nowości lubelskich w ogłoszeniu zajmującym pół strony: Anons! Wkrótce, Bo już w NAJBLIŻ- SZEM 10-leciu XX wieku ukażą się „Sta- re mary” poezje F. Arnsztajnowej i J. Cze- chowicza wydane przez Lub. Tow. Mił. Książki.7

356 nr 30 (2006) Szopka „Refl ektora”

Wacław Gralewski: Najpopularniejszą realizację zamierzenia. Pierwsze roz- imprezą „Refl ektora” stała się Lubelska mowy odbyły się w kawiarni, a potem szopka polityczna (»Refl ektora«). Tek- przeniosły się do jego mieszkania, ide- sty do niej głównie pisali dr Jan Arnsz- alnego miejsca inspiracji. tajn (syn poetki Franciszki), Konrad Arnsztajn był wdowcem. Stołował się Bielski i ja, choć mój udział tekstowo u rodziców, a mieszkanie jego poza go- był najmniejszy. [...] dzinami przyjęć pacjentów stało się do- Na tym miejscu tylko dodam, że skonałym azylem kawalerskim, w którym Szopka polityczna (»Refl ektora«) ode- grono jego najbliższych przyjaciół czuło grała dużą rolę społeczną w Lublinie. się jak marynarze w bezpiecznym porcie. W swych tendencjach była postępowa, Niejedną pikantną historię ta przystań uderzała w kołtunerię i zastoiny oby- mogłaby opowiedzieć, niejeden wspa- czajowe. Ośmieszała, raniła, ale równo- niały wieczór spędziliśmy w dobranym cześnie osnuta była mgiełką poezji.1 gronie. W tym właśnie mieszkaniu realny Konrad Bielski: Napisaliśmy razem kształt przybrała szopka. Dużo popłynę- trzy szopki, które były wystawione ło alkoholu (i to dobrego), zanim ostatnie w Lublinie i cieszyły się ogromnym po- słowa fi nału zostały napisane. [...] wodzeniem. Jedna z nich ukazała się Niewątpliwą wartością Politycznej drukiem. Szopki Refl ektora była jej niezależność. Zarówno wspólne pisanie, jak i dal- Nie została napisana na jakieś określo- sze z tym związane przygody – to była ne zamówienie społeczne. Stała się je- pyszna zabawa. Brali w niej udział nasi dynie i wyłącznie wykładnią poglądów bliżsi i dalsi współpracownicy, jak i siłą jej autorów. Że była radykalna i że ude- rzeczy ci wszyscy, którzy stanowili cel rzała w prawicę społeczną, ale jedno- dla naszych jadowitych strzał. cześnie i w kołtuństwo, i przerosty am- Te trzy szopki są jednocześnie prze- bicji, i we wszystkie groteskowe formy glądem lubelskiego światka polityczne- życia prowincjonalnego – wynikało to go tamtych lat […].2 właśnie z postawy autorów. Wacław Gralewski: Trudno w tej chwi- Tym, który najlepiej obsłużył Szopkę, li ustalić, w jakich warunkach zrodziła był Konrad Bielski. Lwia część utworów się idea Szopki politycznej Refl ektora. była jego pióra. Jako satyryk pokazał Niewątpliwą jest rzeczą, że impulsem się z najlepszej strony. I kto wie, gdyby stały się szopki warszawskie, „Pikado- kontynuował ten rodzaj twórczości, czy ra”, a potem „Cyrulika” i że pierwszym, by dziś nie miał wybitnej pozycji w tej który wystąpił z inicjatywą, był właśnie dziedzinie. Janek Arnsztajn. Jan Arnsztajn miał wyraźne zacięcie 1 Wacław Gralewski, Myśl stworzenia szopki lubelskiej za- do „szmoncesu”. Jego satyryczne chwy- Stalowa tęcza, Warsza- absorbowała go całkowicie. Stał się jej ty uderzały w znane postacie miesz- wa 1968, s. 189. 2 Konrad Bielski, Most głównym motorem. Niewątpliwie jego czańskiego świata żydowskiego, posta- nad czasem, Lublin energii i uporowi zawdzięczać należy cie, które wyobcowały się ze swego śro- 1963, s. 240. nr 30 (2006) 357 Życie kulturalne i cyganeria

dowiska, a miejsca w nowym jeszcze nie Daliśmy około dziesięciu spektakli. Na znalazły, acz usiłowały.3 [...] owe czasy było to bardzo dużo, zwa- Oczywiście o Szopce Refl ektora można żywszy, że rodzaj widowiska był z na- by pisać dużo. Poza Warszawą Lublin był tury rzeczy elitarny. Tylko pewna część jedynym miastem, które zdobyło się na inteligencji mogła w nim zasmakować. ten rodzaj satyry, a poziom jej wzbudził Po premierze oczywiście było wielkie uznanie i u stołecznych znawców. [...] pijaństwo, w którym wzięli udział au- Ciekawą jest rzeczą, że Francisz- torzy, aktorzy, życzliwi kibice, a nawet ka Arnsztajnowa, aczkolwiek dodat- niektóre ofi ary naszej złośliwości. Nad nio oceniała literackie wartości Szop- ranem przyrzekliśmy sobie, że napisze- ki, ustosunkowała się do niej krytycz- my jeszcze drugą szopkę, znacznie lep- nie. Zastrzeżenia budziły u niej niektó- szą od poprzedniej.8 re postacie i chwyty satyryczne. Uznała, że w wielu wypadkach złośliwość zosta- Szopka druga ła przeszarżowana i stała się nieco bru- (premiera 9 kwietnia 1930) talną karykaturą. Dotyczyło to w pierw- Konrad Bielski: Nie od razu przystąpi- szym rzędzie piosenek jej syna.4 liśmy do pisania drugiej szopki. Upłynę- Józef Czechowicz w liście do Franciszki ło sporo czasu.9 Arnsztajnowej wysłanym w grudniu 1933 Zarówno ja, jak i Arnsztajn w owym z Warszawy wystawił Szopce „Refl ektora” czasie mieliśmy mnóstwo zajęć zawo- bardzo wysoką ocenę: dowych, pozostawały wolne tylko póź- Byłem na szopce w „Ziemiańskiej” ne wieczory. Arnsztajnowi szpital, kasa [w Warszawie] [...] – kudy jej do szopek chorych, prywatne wizyty – wypełnia- [...] lubelskich!5 ły cały dzień, wieczorem przyjmował W przekazanej przez Czechowicza do An- pacjentów u siebie w domu, a miał ich tologii współczesnych poetów lubelskich bardzo wielu. Godziny przyjęć przecią- nocie biografi cznej Konrada Bielskiego jest gały się zazwyczaj do godziny dziewią- wzmianka o jego i Jana Arnsztajna roli przy tej wieczór. Potem kolacja, krótki odpo- tworzeniu lubelskiej szopki: czynek i ja przychodziłem. Też po cięż- Przez trzy lata do spółki z Janem Arnsz- kiej harówce, byłem już aplikantem ad- tajnem pisał Szopki, świetne satyry na wokackim i jednocześnie nauczycielem „wielki” światek lubelski. Kukiełki do w szkole średniej. [...] drugiej szopki robił prof. Władysław Najpierw więc wyjeżdżała na stół Daszewski.6 ogromna maszynka czarnej kawy. I to 3 Wacław Gralewski, Odloty, w: tenże, Ogni- jakiej kawy! Mocnej jak piekło – aby po- ste koła, Lublin 1963, Szopka pierwsza konać zmęczenie, rozjaśnić umysł i do- s. 16-17. (premiera 12 maja 1927) dać wigoru. I rzeczywiście po paru fi - 4 Tamże, s. 18. Konrad Bielski: [Jan Arnsztajn był] liżankach zabieraliśmy się ochoczo do 5 List do Francisz- głównym motorem i inspiratorem [po- pracy. Gadaliśmy, dowcipkowali, opo- ki Arnsztajnowej, w: J. Czechowicz, Listy, wstania Szopki]. Przy każdej okazji na- wiadaliśmy sobie kawały – było weso- oprac. Tadeusz Kłak, wiązywał i przypominał, męczył, na- ło. I tak w tej atmosferze rodziły się pio- Lublin, 1977, s. 237. chodził i obligował. To roztaczał per- senki naszej szopki. […] 6 Ludwik Zalewski, An- spektywy wspaniałej zabawy, to pod- W pokoju stał fortepian, na którym tologia współczesnych poetów lubelskich, Lu- bijał bębenka naszej ambicji. Dla za- można było sobie przegrać potrzebne blin, 1939, s. 172. chęty obiecywał na najbliższe zebranie kawałki i posłuchać, jak to brzmi i czy 7 Konrad Bielski, szopkowe wyjątkowe mądre trunki. No trafi liśmy w ton.10 Most…, 244. i wreszcie dopiął swego.7 Szopkę wysta- Ostatnie dni przed premierą były nie- 8 Tamże, s. 250. 9 Tamże. wiliśmy w teatrze. Mimo wielu braków, zwykle gorączkowe. Arnsztajn przestał 10 Tamże, s. 252-253. cieszyła się ona dużym powodzeniem. przychodzić do szpitala i przyjmować

358 nr 30 (2006) Szopka „Refl ektora” pacjentów; ja zapomniałem o sądzie – tych materiałów walały się po podło- wszystko, co nie było związane z szop- dze. Liczni nasi przyjaciele też chcieli ką, było wtedy dla nas bez znaczenia. współdziałać, więc kręcili się po poko- Dzień i noc w mieszkaniu Arnsztajnów jach i więcej przeszkadzali niż pomaga- wrzała gorączkowa praca. Dwaj plasty- li. Jednocześnie grzmiał fortepian, przy cy (bo do pomocy Daszewskiemu po- którym Turalski szalał na próbach z ak- prosiliśmy jeszcze Kurzątkowskiego) torami – wykonawcami piosenek. Na w roboczych kitlach, obstawieni papie- stole parowała czarna kawa, nad ranem rem, klejem i farbą, modelowali fi gury. pojawiał się koniak. Krawiec i szwaczka wraz z żoną Arn- Premiera odbyła się w teatrze w dru- sztajna kroili i szyli; skrawki rozmai- gim kwartale roku 1929, daty dokładnej

„Ziemia Lubelska” nr 84, 27 marca 1931. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło- pacińskiego. nr 30 (2006) 359 Życie kulturalne i cyganeria

11 Tamże, s. 259-260. nie pamiętam, wiem natomiast, że było W dniu premiery 9 kwietnia 1930 w rubryce to w czwartek. Komplet na widowni, zro- „Zgrzyty lubelskie” „Kurier Lubelski” donosił: zumiałem podniecenie, kurtyna szop- Lubelska Szopka „Refl ektora”. W dniu ki się rozsuwa, rozlegają się słowa prolo- dzisiejszym, o godz. 8 m. 30 wieczo- gu, a potem rozpoczyna się rewia typów. rem w Sali Teatru Miejskiego odbędzie Świetne lalki Daszewskiego przesuwają się pierwsze przedstawienie Lubelskiej się na scenie, aktorzy śpiewają piosenki, Szopki Politycznej, napisanej przez gru- publiczność się bawi. Z ludzi operowa- pę poetów lubelskich „Refl ektora”. Kukły nych większość jest obecna na widowni. przedstawiające szereg wybitnych oso- Przeważnie robią dobrą minę i oklaskują bistości naszego grodu, w liczbie 32 wy- nawet swoją kukiełkę.11 konane zostały przez znanego karyka-

360 nr 30 (2006) Szopka „Refl ektora” turzystę warszawskiego, twórcę kukieł wieczór. Stolik nasz zdobi śliczna kukła – 12 Tamże, s. 260. 13 w szopce warszawskiej, p. Wł. Daszew- maskotka, arcydzieło smaku i pomysło- List do Wacława Gra- lewskiego, w: J. Czecho- skiego oraz przez znanego plastyka lu- wości Daszewskiego oraz kartka z napi- wicz, Listy, s. 123, przy- belskiego prof. Kurzątkowskiego. Kukły sem: „Stolik Szopki – przysiadać się moż- pis 1. są prawie trzykrotnie większe od postaci na tylko z własnymi butelkami”. Tu już występujących w Szopce warszawskiej. sukces był pełny. Nad ranem stolik ten Konrad Bielski: Po zakończeniu brawa. nieprawdopodobnie się poszerzył i cały Kilku entuzjastów przychodzi za kulisy zastawiony był różnorodnym szkłem. 12 gratulować nam sukcesu. Po tym oczy- Fragmenty Szopki drukowane były w „Zie- wiście kolacja w „Europie”, jako że Ra- mi Lubelskiej” z roku 1930 w numerach 276, dzymiński był czynny tylko do dziesiątej 277, 284, 286, 316, 331.13

nr 30 (2006) 361 Życie kulturalne i cyganeria

O tej drugiej Szopce wspomina Czechowicz Józef Czechowicz. Jak i poprzednie, na- w liście do Wacława Gralewskiego wysła- zywała się szopką „Refl ektora” – nawią- nym z Paryża 27 kwietnia 1930 (czyli zaraz zując do tradycji naszej grupy literackiej. po premierze): Autorzy wystąpili pod pseudonimami: Bardzo jestem ciekaw szczegółów szop- Karol Wit i Tomasz Ptak. Ptak – to ja.16 ki itp. Może ona coś Refl ektorowi po- Stopka wydania trzeciej Szopki: „Tomasz może fi nansowo?14 Ptak, Karol Wit – Trzecia Lubelska Szopka Po- lityczna. Nakładem J. Czechowicza i E. Szcze- Szopka trzecia śniewskiego – Lublin 1931”. W „Ognisku Na- (premiera 1931 rok) uczycielskim” Nr 5 (1931) ukazała się rekla- Konrad Bielski: Napisaliśmy z Arnsz- ma zachęcająca do kupna Trzeciej Szopki: tajnem jeszcze jedną szopkę. Daszew- „[…] Okładkę według K. Pieniążka wykona- ski również dla niej robił lalki. Nie gorsza ły Zakłady Grafi czne J. Pietrzykowski, Lu- była od poprzedniej, może jeszcze bar- blin, ul. Kościuszki 4. Fotografi e kukiełek są 14 List do tegoż, w: tam- dziej drapieżna. Było to już po Brześciu do nabycia u fotografa Ludwika Hartwiga, że, s. 122. 15 15 Konrad Bielski, i wyborach do sejmu w roku 1931. Lublin, Krak. Przedmieście 29 (Hotel Euro- Most…, s. 261. To była nasza ostatnia szopka, wydana pejski). Druk: Drukarnia Udziałowa, Lublin 16 Tamże, s. 263. nawet drukiem. Jako wydawca fi gurował Plac Litewski 1. Stron 48.”

Między tabloidem a dru- kiem ulotnym: sensacja z redagowanego przez Czechowicza „Kuriera Lu- belskiego” nr 57, 26 lutego 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. Zob. podpis na s. 193.

362 nr 30 (2006) Lubelskie skandale literackie Jaworski „Lucifer” Łobodowski

Wieczór poetycki Kazimierza ponad rok od momentu niepodległości 1 Andrzej Chudzik, Lu- Andrzeja Jaworskiego kraju, narodził się pierwszy w niepodle- belskie podzwonne Mło- dej Polski, „Poezja” 7 stycznia 1920 głej Polsce program poetycki na gruncie 1978, nr 11/12, s. 63. Twórczość lubelskich (i nie tylko) poetów lubelskiego życia literackiego. Stało się to 2 Tamże, s. 67-68. Cy- w pierwszych latach po odzyskaniu nie- zupełnie niezamierzenie, przypadkowo, tat wewnętrzny za: Ka- podległości tak scharakteryzował krytyk gdyż autor nie miał żadnych ambicji teo- zimierz A. Jaworski, Andrzej Chudzik: retycznych ani też specjalnego przygoto- Koniec seansu, Lublin 1972, s. 85. [Są] to przede wszystkim wiersze o te- wania w tej dziedzinie, co sam wyznał po matyce żołnierskiej, powstałe w kręgu latach. Program ten stał się jednym z dwu oddziaływania poetów legionowych. najważniejszych dokonań (obok później- [...] Utwory o podobnej tematyce pi- szego „Lucifera”) teoretycznoliterackich sała też najwybitniejsza poetka lubel- na wstępnym etapie formowania się gru- ska okresu Młodej Polski – Franciszka py literackiej „Refl ektora”, zaś cała wyni- Arnsztajnowa. 1 kła „awantura” wokół wieczoru poety- [Na początku roku 1920] zaczęła się hi- ckiego Jaworskiego była ciekawym przy- storia „skandali” literackich Lubelszczy- czynkiem zarówno do sposobów pro- zny w okresie II Rzeczypospolitej. Auto- wadzenia polemiki literackiej w zaraniu rem bulwersującym miejscowe środowi- niepodległości, jak i związków wzajem- sko kulturalne stał się [...] Kazimierz An- nych między literaturą a polityką.2 drzej Jaworski. Ten, niedawno przybyły z Ukrainy, podówczas student Uniwer- sytetu Lubelskiego, od kilku już lat pró- bujący swych sił na niwie literackiej i sta- rający się bezowocnie o dostąpienie za- szczytu druku w „Skamandrze”, wystą- pił 7 stycznia 1920 roku w sali Towarzy- stwa Muzycznego w Lublinie z własnym wieczorem poetyckim. Przedstawione w trakcie wieczoru utwory, „oscylują- ce między nastrojowością Młodej Polski a nowatorstwem Skamandra”, wywołały kilka napaści na młodego poetę, w imię obrony wysokiego powołania sztuki i obrony zagrożonych rzekomo ideałów moralnych. [...] Jan Wydra, Raj, rysunek [Jaworski] ripostował przeciwnikom, kredką, niedatowany; starając się sformułować najważniejsze – własność prywatna. Z al- bumu: Jan Wydra 1902- jego zdaniem – zasady własnej twórczo- 1937. Twórczość, Kazi- ści artystycznej i w ten oto sposób, nieco mierz Dolny 2004.

nr 30 (2006) 363 Życie kulturalne i cyganeria

Ozdobniki typografi czne Tak wspomina tamten wieczór poetycki na tej stronie pochodzą Kazimierza A. Jaworskiego, jeden z jego z „Lucifera” nr 1, grudzień uczestników: 1921. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. Konrad Bielski: Pamiętam, że pierwszy jego wieczór zorganizowany w którejś z większych sal Lublina [chodzi o salę mi kolegami założyli pismo mające ty- Towarzystwa Muzycznego], zgroma- tułem swym nawiązać do Młodej Polski dził sporą ilość publiczności i wywołał „szatańskiej”, szczególnie do twórczo- żywy oddźwięk w miejscowej prasie. Ja- ści Micińskiego. Już sama nazwa tego worski czytał swe młodzieńcze utwo- pierwszego w Lublinie pisma literackie- ry, te które później umieścił w zbior- go była prowokacją obyczajową o po- ku Czerwonej i białej kochance. Wier- smaku skandalicznym, szczególnie dla sze przesycone radością życia, zachwy- endeckich władz miasta i ich klerykal- cały się otaczającym nas światem i peł- nych zauszników. Pismo [...] ukazało się ne były najwznioślejszych ogólnoludz- w grudniu 1921 roku i natychmiast ule- kich uczuć. A jednak w tych żarliwych gło konfi skacie za wiersz Konrada Biel- i nawet trochę naiwnych utworach kry- skiego Dytyramb szatański. Inkrymi- tyk endecki dopatrzył się niebezpiecz- nowany utwór, w atmosferze narastają- nych miazmatów i rozdarł ze zgorsze- cego skandalu jeszcze przed ukazaniem nia swe szaty. W obronie Jaworskiego się pierwszego numeru, obrażał zda- odezwał się Bocheński i przez pewien niem władz uczucia religijne, a za to – czas toczyła się polemika, czyniąc nie- szło się po prostu „siedzieć”, jak pouczał złą reklamę młodemu poecie.3 casus Anatola Sterna i jego wieczoru Spotkanie to zostało odnotowane w „Ziemi poetyckiego w Wilnie w 1919 roku [...]. Lubelskiej” z 9 stycznia 1920 roku w artykule Miejscowe władze endeckie na cze- Janusza Miketty. Rzeczywiście, czytając ów le z wojewodą Moskalewskim uczyni- tekst, w którym autor bezlitośnie wykpił ły wszystko, by pismo nie ujrzało świat- wiersze Jaworskiego, podkreślając, że jest ła dziennego. Cały nakład pierwszego w nich „bardzo dużo erotyzmu” i nawołując numeru skonfi skowano jeszcze przed „Matki, miejcie baczność na córki wasze! Bo skierowaniem go do kolportażu, co nie on poszedł na miasto robić »poezję«”4, moż- było w zgodzie z obowiązującym pra- na uznać, że do jakiegoś skandalu doszło. wem prasowym.6 Ireneusz J. Kamiński: Decyzją z 23 „Lucifer” (1921-1922) grudnia 1921 roku, Sąd Okręgowy spo- Wacław Gralewski: Awantura, która wodował zajęcie przez policję niemal ca- 3 Konrad Bielski, Most wybuchła w związku z tym pismem, od- łego nakładu (drukarz Stanisław Wójcik nad czasem, Lublin biła się głośnym echem poza Lublinem, ukrył sto kilkadziesiąt egzemplarzy).7 1963, s. 101. a nawet przekroczyła granice kraju. Pi- Atmosfera skandalu, towarzysząca 4 Za: Andrzej Chudzik, Lubelskie podzwonne sała o nim paryska „La Vie des Lettres”, pierwszej edycji „Lucifera”, spowodo- Młodej Polski, s. 67. pisano i w dziale literackim „New York wała, że uchronione przed konfi skatą 5 Wacław Gralewski, Times”, i w kilku innych.5 egzemplarze wyrywano sobie z rąk pła- Stalowa tęcza, Warsza- Andrzej Chudzik: Wracający z wojska cąc podobno wielokrotność ceny nomi- wa 1968, s. 36. [z wojny polsko-rosyjskiej] […] Biel- nalnej.8 6 Andrzej Chudzik, Lu- belskie podzwonne Mło- ski i Gralewski z wraz z kilkoma inny- Wacław Gralewski: Sprawa „Lucife- dej Polski, 70. ra” przeniknęła na łamy prasy warszaw- 7 Ireneusz J. Kamiński, skiej. Oto np. w tygodniku politycz- Życie artystyczne w Lu- no-społecznym „Głos”, redagowanym blinie 1901-1926, Lu- blin 2000, s. 202. przez znanego publicystę, T. Szpotań- 8 Tamże, s. 211. skiego, w numerze 9 z dnia 28 stycznia

364 nr 30 (2006) Lubelskie skandale literackie

1922 r. ukazał się obszerny artykuł pt. czyli opiekę nad sztuką, oni wzięli w ku- 9 Wacław Gralewski, Represje prasowe. Czytamy w nim… ratelę literaturę.9 Dytyramb szatański, w: tenże, Ogniste koła, Grono młodzieży w Lublinie rozpo- Lublin 1963, s. 56. częło wydawnictwo miesięcznika lite- Skandale literackie rackiego, pt. „Lucifer”. Rzecz młodzień- Józefa Łobodowskiego (1932) cza, miejscami pretensjonalna i napu- Rok 1932 w życiu literackim Lublina zazna- szona, miejscami zawiera ziarna mo- czył się szeregiem wydarzeń z udziałem gących rozwinąć się i dojrzeć talen- Józefa Łobodowskiego, które bez przesady tów. W każdym razie jest ona charak- można uznać za skandale literackie. Wyda- terystyczna dla fermentów ogarniają- rzenia roku 1932 w zwięzłej nocie sporzą- cych młode pokolenie. [...] Można tak dzonej w nr. 1 „barykad” (z 1 października czy inaczej zapatrywać się na pracę gru- 1932) opisał Józef Czechowicz: pującej się koło niego młodzieży. Może józefowi łobodowskiemu którego książ- by krytyka zabrała głos w tej sprawie, ka o czerwonej krwi została w styczniu może społeczeństwo zainteresowało- bieżącego roku skonfi skowana, doręczo- by się „Luciferem”, jako przejawem jed- no przed dwoma miesiącami akt oskarże- nego z prądów nurtujących naszą mło- nia między innemi zarzuca się tam pod- dzież, może przy świetle dziennym pod burzanie do nieposłuszeństwa władzom uderzeniem krytyki stężałyby i wyrosły szerzenie nienawiści klasowej celowe młode siły z pożytkiem dla kraju i sztu- obrażanie uczuć religijnych bluźnierstwo ki. Niestety, okazało się to rzeczą nie- i wreszcie obrazę moralności publicznej możliwą. Na straży twórczości w Polsce przez wypowiadanie bezwstydnych my- stanął prokurator i policjant. Oni rozto- śli i wyrazów – oskarżonemu grożą cztery

Józef Łobodowski Słowo o prokuratorze*

panie prokuratorze! – protestuję, – nie stercz jak szubienica u trybunalskich progów – przestań pan syczeć jak żmija zapytaj księdza – napisano w dekalogu nie zabijaj! –

deszczem popiołu i siarki śmiertelnym wałem na twarze miastom i lądom sypie sie w ciszy zdrętwiałej to jedno słowo ż ą d a m!

czego – – – * „Trybuna” nr 6, śmierci? więzienia? 1 czerwca 1932. Pis- elektrycznego fotela? – mo w zbiorach WBP tak? – im. H. Łopacińskiego. nr 30 (2006) 365 Życie kulturalne i cyganeria

żądaj chleba dla głodnych od alabamy do czyty dla wszystkich gnijących w celach – prokuratorze! tyś syty!

nie zadrży ręka – – piękny jest gest patetyczny – – a tylko w czarnej drukarni zecerzy z sinemi usty ułożą w szarej matrycy: – punktualnie o szóstej zawisł na szubienicy!

kawał konopnej przędzy na drżącą szyję założy człowiek człowiekowi brat bratu spłynie z ust strumyk cieniutki i spurpurowi węzeł strasznego krawatu...

obywatele, ludzie ja który jestem młody, ja który pragnę żyć wyjdę dziś na ulicę i będę wołał na całe miasto rozwalcie szubienicę...

czerwcowe wzbierają dni w poprzek dławiącym bastyliom – – oto odradza się świat najprościej i najzwyczajniej – – ze wschodu, zachodu, południa jest nas miljonów miljon padają czarne więzienia rżą poetyckie stajnie

a kiedy o szóstej godzinie przyjdzie milczący kat i rękawy koszuli zawinie – – – z za krat upadnie promień słońca – przesączy sie przez kasztanów zieleń jak w ciężkich storach i bladem światłem otoczy bezwładną skroń prokuratora!

366 nr 30 (2006) Lubelskie skandale literackie lata ciężkiego więzienia jednocześnie do- Łobodowski rozpoczął studia na wydzia- 10 noty, „barykady” ręczono akt oskarżenia w drugiej sprawie, le prawa KUL w październiku 1931 r. a już 1932, nr 1, s. 43. 11 Ludmiła Siryk, Na- którą wytoczyła prokuratura za wiersz w końcu lutego rektor ks. J. Kruszyński zanaczony Ukrainą. drukowany w szóstym numerze trybuny skierował do jego matki pismo zawiada- O twórczości Józefa Ło- p.t. słowo do prokuratora natomiast trze- miające o relegowaniu go z uniwersytetu. bodowskiego, Lublin, cią konfi skatę tomu poezyj tegoż auto- Podstawą tego aktu było pismo prokura- 2002, s. 16. 12 Tadeusz Kłak, Lubel- ra p.t. w przeddzień sąd okręgowy w lub- tora okręgowego, wysłane do rektora, skie powieści Józefa Ło- linie na posiedzeniu z dnia 11 lipca 1932 powiadamiające o wszczęciu postępo- bodowskiego, w: Litera- roku postanowił uchylić, nie dopatrując wania przeciwko Łobodowskiemu jako tura i pamięć kultury, się „w treści książki cech przestępstwa” autorowi książki O czerwonej krwi, gdyż red. Sławomir Baczew- ski, Dariusz Chempe- – przewodniczył rozprawie sędzia szula- „treść książki zawiera cechy przestępstw, rek, Lublin 2004, s. 332, 10 kowski. przewidzianych w art. 129 i 73 kk”. Rek- przypis 13. Ludmiła Siryk: Po ukończeniu gim- tor KUL wystosował również pisma do nazjum Łobodowski rozpoczął naukę Prześwietnych rektoratów wszystkich w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim uniwersytetów państwowych informu- na Wydziale Prawa. Ale swoimi publi- jące, iż Łobodowski został relegowany kacjami i występami zaczął niepokoić za „szerzenie pornografi i i bluźnierstwa zachowawcze kręgi społeczne i uczel- w wydanych przez siebie utworach poe- niane. Za tomik O czerwonej krwi (Lub- tyckich, skonfi skowanych przez władze lin 1931), który z polecenia prokurato- prokuratorskie”.12 ra został skonfi skowany i za działalność W styczniu 1933 roku „Express Lubelski polityczną wszczęto przeciw autorowi i Wołyński” pisze o procesach Łobodows- proces sądowy. W sprawie sądowej Ło- kiego: 18 stycznia – Za działalność wywroto- bodowskiego brał udział adwokat lubel- wą. Aresztowanie redaktora „barykad”: ski Konrad Bielski i adwokat oraz krytyk Jak donosi PAT w dniu wczorajszym zo- literacki z Warszawy Emil Breiter – obaj stał zatrzymany i przekazany do dyspo- przyczynili się do tego, że poety nie ska- zycji władz śledczych popularny w Lub- zano na karę więzienia. Jednak 5 lute- linie młody literat p. Józef Łobodowski. go 1932 roku Łobodowski został wyda- Wydał on kilka tomów poezji, z któ- lony z KUL. Wydarzenie to zamknęło rych większość została skonfi skowana. mu drzwi do wszystkich uczelni w Pol- Ostatnio redagował on i wydawał sce dlatego, że rektor wysłał do wszyst- w Lublinie pismo noszące tytuł „bary- kich uniwersytetów w kraju pisma, któ- kady”. Drugi numer tego pisma został re można było traktować jak „wilczy bi- skonfi skowany. let”. Łobodowski praktycznie nie mógł W tych dniach Łobodowski wydał starać się o przyjęcie na inny uniwersy- „dodatek dwutygodniowy do barykad” tet w celu kontynuacji rozpoczętej na- zawierający szereg artykułów o treści uki W radykalnych kołach młodzieżo- politycznej i społecznej. wych i inteligenckich, stał się popularny Dodatek ten uległ także konfi skacie 11 Notka z „Trybuny” nr 1, jako „poeta skonfi skowany”. i spowodował wydanie nakazu zatrzy- 1 marca 1932. Pismo Tadeusz Kłak opisuje okoliczności usunię- mania p. Łobodowskiego. Dowiedziaw- w zbiorach WBP im. H. Ło- cia Łobodowskiego z uniwersytetu: szy się o tem zgłosił się on do policji do- pacińskiego.

nr 30 (2006) 367 Życie kulturalne i cyganeria

Notka z „Trybuny” nr 5, browolnie. Po przesłuchaniu wstępnem o prokuratorze. Wiersz uległ konfi ska- 5 maja 1932. Pismo został jak to powyżej zaznaczyliśmy cie i stał się przyczyną procesu.15 w zbiorach WBP im. H. Ło- przekazany władzom sądowym.13 Tak okres ten wspomina sam autor skan- pacińskiego. 28 stycznia 1933 – Za obrazę uczuć religij- dalu: nych. Proces młodego poety lublinianina: Józef Łobodowski: W ciągu jednego W dniu 31 b. m. to jest we wtorek w Są- tylko roku 1932 byłem konfi skowany dzie Okręgowym odbędzie się proces dziesięciokrotnie. Oto lista tych kon- młodego poety lubelskiego p. J. Łobo- fi skat: tom wierszy O czerwonej krwi, 13 Za działalność wy- wrotową. Aresztowanie dowskiego, oskarżonego o obrazę uczuć wiersz Do prokuratora, drukowany redaktora „barykad”, religijnych w swoich utworach. Zapo- w miesięczniku „Trybuna”; zbiór wier- „Express Lubelski i Wo- wiedź tego procesu wywołała w naszym szy W przeddzień, artykuły w „Kurie- łyński” 1933, nr 18, s. 4. mieście dość duże zainteresowanie. 14 rze Lubelskim” (pięć razy), drugi nu- 14 Za obrazę uczuć reli- gijnych. Proces młode- 31 stycznia 1933 – Trzy procesy literackie na mer „Barykad” (za dwa artykuły), trze- go poety lublinianina, wokandach sądów lubelskich: ci numer (w całości). Prawie wszystkie „Express Lubelski i Wo- W dniu dzisiejszym Wydział Karny Lu- konfi skaty spowodowały procesy, jedy- łyński” 1933, nr 28, s. 4 belskiego Sądu Okręgowego rozpatry- nie konfi skatę zbioru W przeddzień sąd 15 Trzy procesy literackie na wokandach sądów wać będzie dwie sprawy literackie. uchylił. W pierwszym procesie, w stycz- lubelskich, „Express Lu- W pierwszej sprawie jako oskarżony niu 1933 r. Sąd Okręgowy skazał mnie belski i Wołyński” 1933, występuje młody poeta p. Józef Łobo- na dwa i pół lata więzienia, z zawiesze- nr 31, s. 4. dowski, którego pierwszy wydany tom niem na trzy lata; w apelacji obniżono poezji p.t. O czerwonej krwi uległ kon- mi wymiar do dwóch lat, ale jednocześ- fi skacie. nie, uwzględniając odwołanie prokura- W drugim procesie występują jako tora, zniesiono zawieszenie. Sprawa po- oskarżeni pp. Łobodowski i Falandysz. szła do kasacji. W międzyczasie dosta- Sprawa przedstawia się następują- łem jeszcze jeden wyrok: sześć miesięcy co. W wydawanej przez p. Falandysza darowane na mocy amnestii. Odpowia- Notka z „Trybuny” nr 1, 1 marca 1932. Pismo „Trybunie”, będącej organem Związ- dałem z wolnej stopy za kaucją. w zbiorach WBP im. H. Ło- ku Młodzieży Demokratycznej ukazał Rozprawa przed Sądem Najwyższym pacińskiego. się wiersz p. Łobodowskiego p.t. Słowo okazała się decydująca. Bronił mnie Emil

368 nr 30 (2006) Lubelskie skandale literackie

Breiter, znany krytyk literacki, zamordo- wa oskarżonego poety, jest to sprawa wszyst- Notka z „Trybuny” nr 7, wany podczas okupacji przez Niemców. kich poetów, sprawa Poezji – ponieważ Poezję 15 października 1932. Pis- Po krótkiej naradzie sąd skasował wy- właśnie postawiono w lubelskim sądzie w stan mo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. rok, przekazując sprawę do ponowne- oskarżenia. Osądzono ją i skazano.17 go rozpatrzenia apelacji warszawskiej, A tak kłopoty Łobodowskiego widział Cze- z motywacją, że atmosfera, jaka wytwo- chowicz (list wysłany 17 maja 1932 z Siedlec rzyła się dokoła mnie w Lublinie, nie daje do Kazimierza Andrzeja Jaworskiego): gwarancji sprawiedliwego wyroku. Proces literacki ma swoje b. przykre Łatwo sobie wyobrazić, co się działo strony. Apelacja skasowała odroczenie w lubelskiej palestrze. Wyrok kasacyj- nie ze względów literackich, ale dlatego, ny stał się przysłowiowym jasnym gro- że ta postrzelona poeta nie tylko pisała, mem z nieba. Nie sam fakt skasowania ale i robiła to i owo, a właśnie jego przy- orzeczenia apelacji lubelskiej, lecz prze- jaciele przymknięci w Warszawie „sypią kazanie apelacji warszawskiej, a nade go”. Tak więc proces ten przestał być li- wszystko druzgocąca motywacja zrobi- terackim i lepiej się do sprawy nie wtrą- ła ogromne wrażenie. Na jesieni przy- cać – nie jest ona taka niesłychana, jeże- padało parę innych spraw, znacznie li się kogoś zamyka nie za wiersz, ale za gorszych od pierwszej. Ale sądownicy działalność... a to jest właśnie motywem grodu trybunalskiego byli już tak wy- wyroku apelacji. straszeni, że wprawdzie wyroki zapad- Konrad złożył w imieniu delikwenta ły skazujące, ale wszystkie mi zawieszo- prośbę o kasację, a ten ostatni urządza no.16 nawet wieczory poetyckie (nieudane), Warto przy opisywaniu tego lubelskiego jak ci już o tym pisałem. Ponieważ jed- 16 Józef Łobodowski, skandalu literackiego przypomnieć o pro- nak w Warszawie mówią o nim za czę- O cyganach i katastro- teście Ewy Szelburg Zarembiny: sto, ponieważ grożą mu jeszcze 3 proce- fi stach (3), „Kultura” Tadeusz Kłak: Należała ona do tych sy równie głupie i przez jego fanfarona- 1964, nr 10, s. 41-42 17 twórców, którzy publicznie stanęli dę wywołane – sądzę, że dobrze by mu Tadeusz Kłak, Lubel- 18 skie powieści Józefa Ło- w jego [Józefa Łobodowskiego] obronie zrobiło obce powietrze. bodowskiego, w: Litera- po konfi skacie zbioru wierszy O czer- Kilka lat później, w roku 1937, Łobodowski tura i pamięć…, s. 343. wonej krwi i skazaniu jego autora na wydaje Lubelską szopkę polityczną, w której 18 List do Kazimie- więzienie. W krótkim szkicu Sprawa w żartobliwej formie komentuje zdarzenia rza A. Jaworskiego, w: J. Czechowicz, Listy, poety pisała: z 1932 roku: oprac. Tadeusz Kłak, Osądzono w Lublinie i skazano poetę, autora Lublin 1977, s. 216; zbiorku wierszy O czerwonej krwi. Oj, w Lublinie, w tym Lublinie, „(nieudany) wieczór Rozprawa była tajna i nic tu o jej przebiegu po- tak powoli woda płynie – poetycki” to wieczór autorski z 13 maja 1933, wiedzieć nie można. Nie można przytoczyć jak się wybić, by nie chybić- który odbył się w Sali umotywowania zarzucanych poecie prze- głowiłem się tam. Towarzystwa Muzycz- stępstw. Nie można zacytować skonfi skowa- I orzekłem – nie ma rady- nego. Por. tamże, s. 218, nych wierszy. trzeba wydać „Barykady” przypis 6. 19 Józef Łobodowski, Nie należy jednak przejść nad tym zdarzeniem od konfi skat do nazwiska Lubelska szopka poli- 19 w milczeniu. Nie jest to bowiem tylko spra- szybko dojdę sam. tyczna, Lublin 1937, s. 72-73. nr 30 (2006) 369 Życie kulturalne i cyganeria

370 nr 30 (2006) Dzieje Józefa Zakrzewskiego

Dzieje Józefa Zakrzewskiego to ogólny tytuł na czytelników doskonale obeznanych Na sąsiedniej stronie: Stro- czterotomowego, autobiografi cznego cy- z historią kulturalną miasta, dla czytel- na tytułowa 6-go numeru klu powieściowego wydanego przez Józefa ników jednak postronnych nie mają- „Trybuny” skonfi skowane- go za wiersz Józefa Łobo- Łobodowskiego w latach 1965-1970 w Lon- cych wartości nawet wspomnieniowej. dowskiego Słowo o proku- dynie. Obejmuje on następujące powieści: Najciekawsze bodajże w powieściach ratorze. Pismo w zbiorach Czerwona wiosna (Londyn 1965), Termina- tych, zwłaszcza w dwóch pierwszych WBP im. H. Łopacińskiego. torzy rewolucji (Londyn 1966), Nożyce Dalili w cyklu, jest ukazanie całych grup spo- (Londyn 1968) i Rzeka graniczna (Londyn łecznych dziś należących do legendy – 1970). skomunizowanego żydowskiego miesz- Jerzy R. Krzyżanowski: Mówią one czaństwa, lewicującego choć sceptycz- nie tylko o przełomowym w życiu poe- nego żydowskiego proletariatu, ewoluu- ty okresie lat 1932-1934, ale także o Lub- jących od socjalizmu ku komunizmowi linie sprzed lat [...] dla nowych poko- robotników i obojętnej na wszystko poza leń czytelników z wielu względów zgo- urokami knajpy polskiej inteligencji. Bo- ła egzotycznych. Ten cykl powieścio- hater cyklu, Józef Zakrzewski, dzienni- wy stanowi w twórczości Łobodowskie- karz i poeta, dzięki swym niezliczonym go pierwszy, realistyczny obraz Lublina przygodom erotycznym z przedstawi- i zasługuje na parę słów uwagi. cielkami wszystkich tych grup a także Realistyczna narracja powieściowa nie głębokiemu zamiłowaniu do starannego jest najmocniejszą stroną pisarstwa Ło- badania uroków miejscowych lokali ga- bodowskiego. Dziennikarski raczej styl, stronomicznych staje się idealnym prze- sztywność kompozycji, opisów i dialo- wodnikiem po tym kolorowym świat- gów, schematyzm sytuacji i postaci, czy ku rozciągającym się od siedziby KUL-u brak wreszcie prób nadania powieś- w Alejach Racławickich, poprzez Kra- ciom jakiegokolwiek głębszego fi lozo- kowskie Przedmieście, aż po żydowską fi cznie czy po prostu artystycznie zna- Lubartowską i robotniczą Fabryczną. czenia, krótko mówiąc brak sztuki pi- Wędruje więc wraz z Zakrzewskim sarskiej sprowadzałby powieści do po- czytelnik po restauracjach, Europej- ziomu drugorzędnej literatury gdyby skiej, Oazie i „pokojach śniadanko- nie ta właśnie „egzotyka” miejsca i bez wych” Radzymińskiego, po licznych śladu minionego czasu [sic]. dansingach (bo w Lublinie ich wtedy Opisy ulic i domów Lublina, w wier- nie brakowało), kawiarniach i peryfe- szach Łobodowskiego pełne uroku ryjnych knajpach, bierze udział w mar- i prawdziwej poezji przekształcają- ksistowskich dyskusjach i robotni- cej je w ponadczasowe symbole piękna czych demonstracjach, jeździ doroż- i uczucia, w powieściach są tak zwyczaj- ką czy spaceruje po Ogrodzie Saskim, ne, powszednie i płaskie, że tylko u czy- a w sumie ma możność dokładnego, telników znających nazwy dzielnic i ulic właśnie realistycznego wglądu w ży- Jerzy R. Krzyżanowski, wywołać mogą jakiekolwiek skojarze- cie miasta i jego mieszkańców. I dzięki Lublin Józefa Łobodow- nia czy nawet obrazy. Nieco lepiej pod temu powieściowy cykl Łobodowskie- skiego, „Pamiętnik Li- tym względem prezentuje się ogromna go, przy wszystkich swoich brakach teracki”, Londyn 1988, galeria postaci „o łatwo rozpoznawal- i niedoskonałościach literackich, staje s. 75-76 (cytat i źród- ło wymagają sprawdze- nych kryptonimach”, co jednak może się dokumentem raczej niż artystycz- nia przed dalszym wy- mieć znaczenie tylko dla wąskiego gro- nym obrazem epoki.1 korzystaniem). nr 30 (2006) 371 Spacerypo Lublinie

1 Konrad Bielski, Most We wspomnieniach przyjaciół Czechowi- rym się łączy dla mnie mnóstwo wspo- nad czasem, Lublin cza zachowało się wiele relacji i wzmianek mnień. 1 1963, s. 235. 2 Witold Chomicz, związanych z ich wspólnymi spacerami po Witold Chomicz: Miłe wspomnienia Okruchy wspomnień, Lublinie i okolicy. zachowałem z niedalekich spacerów w: Spotkania z Czecho- Konrad Bielski: Ileż to razy samotnie na Stare Miasto lub na peryferie Lu- wiczem. Wspomnienia i w towarzystwie przyjaciół [Czecho- blina. Z reguły chodziło się w coraz to i szkice, oprac. Sewe- ryn Pollak, Lublin 1971, wicz] przemierzał uliczki i zakamarki inne miejsca, stawiając sobie za cel zo- s. 131. w mrokach nocy i urokach nocy. baczenie panoramy Lublina z okolicz- 3 Wacław Gralewski, Weszło już u nas w zwyczaj, żeby po nych pól i pagórków. Zazwyczaj w ta- Stalowa tęcza, Warsza- wyjściu nocą z knajpy, lub przy jakiejś kich spacerach brała udział niewielka wa 1968, s. 226. innej okazji towarzyskiej, pójść na Sta- liczba uczestników, i to rzadko ci sami. re Miasto, pochodzić, podumać, a ko- Czechowicz przychodził na umówio- niecznie spojrzeć na Lublin z górki przy ne miejsce na skwerze przy Placu Li- kościele Dominikanów. W tych eskapa- tewskim w lekkim drelichowym ubra- dach trasa nasza wiodła przez ulicę Zło- niu, w kołnierzu à la Słowacki. Zawsze tą (jest również wiersz Czechowicza pt. miał torebkę z cukierkami oraz notat- Muzyka ulicy Złotej). A na ulicy Złotej nik z karteluszkami prób poetyckich. pod numerem drugim stoi dom, z któ- Czasem czytał te próby, często noto- wał, można było dostrzec, jak szybko męczył się, i zazwyczaj od niego wycho- dziła inicjatywa wypoczynku. Wów- czas następowała wymiana wiktuałów uczestników, przy czym z reguły Cze- chowicz częstował słodyczami.2 Wacław Gralewski: Długo błądziliśmy po ulicach miasta. [...] Staliśmy na skra- ju placu Litewskiego i patrzyli na po- ruszanie się dużych i małych cieni. Ro- Widok Lublina z przed- mieść (okolice dzisiejszych dziły się pod wpływem światła nielicz- Bronowic). Sielskie oto- nych wtedy gazowych latarni i marły czenie miasta z widokami w odmętach stłoczonych mroków. Zza jego szerokiej panoramy chmur od czasu do czasu ukazywał się były na tyle malowni- poblask wczesnego księżyca. Cienie cze, że ich nastrojowi nie 3 oparł się nawet fotograf przybierały różne kształty. wykonujący zwykłe zdję- Kazimierz Miernowski: Chodziliśmy cia dokumentacyjne dla godzinami po Lublinie i za Lublin, za- Urzędu Miasta. Fot. Józef raz pod wieczór i wieczorem do późnej Rogowski, z kolekcji do- nocy, jeżeli nie poszliśmy do kina. [...] kumentacyjnych zdjęć pa- noram Lublina w zbiorach W czasie spacerów naszych chodzili- Archiwum Urzędu Miasta śmy pod Zamek, na Kalinowszczyznę, Lublin. na Czwartek, na Stare Miasto, a już obo-

372 nr 30 (2006) Spacery po Lublinie wiązkowo zwiedzaliśmy z nim [Cze- tylko z powodu wyjątkowej gościnności chowiczem] wszystkie kościoły w Wiel- Czechowicza, u którego mieszkałem ki Piątek i Sobotę, gdy były groby, oraz ale i dzięki czarowi architektonicznemu na dwa tygodnie przedtem chodziliśmy tego starego grodu, który pod pewny- do cerkwi prawosławnej przy ul. Unic- mi względami przypominał mi Wilno. 4 4 Kazimierz Miernow- kiej słuchać chórów na głosy. Czechowicz kochał to miasto i z satys- ski, Moje wspomnienia Gdy tylko przyjeżdżał do Lublina, zaraz fakcją oprowadzał mnie po jego zabyt- o Czechowiczu, w: Spo- był po mnie na Misjonarskiej i urządza- kach, wtajemniczając mnie w ich dzie- tkania…, s. 81-82. liśmy długie spacery lub szli do niego. je i uroki.7 5 Tamże, s. 75. 6 Józef Czechowicz, Odprowadzałem go zawsze na stację Towarzyszem młodzieńczych wędrówek Z dziennika (1922) w: 5 kolejową, gdy wyjeżdżał po feriach. i spacerów Czechowicza był jego szkolny tenże, Koń rydzy. Utwo- Józef Czechowicz: Słońce zachodzi kolega z Seminarium Nauczycielskiego, Fe- ry prozą, oprac. Tade- czerwono. Kiedyś oglądałem zupełnie liks Popławski: usz Kłak, Lublin 1990, s. 394. taki sam zachód z Jaszkiem [najprawdo- Feliks Popławski: Najczęściej przy- 7 Jerzy Braun, Moja podobniej chodzi o Jana Wydrę]. Włó- chodził do mnie do bursy na Lipowej 2 współpraca z Czechowi- czyliśmy się wówczas po łąkach Cze- [...]. Przerywałem wówczas robotę i wy- czem, w: Spotkania…, chówki lubelskiej z tomem Hymnów chodziliśmy na spacer. [...] najlepiej roz- s. 323. 8 Kasprowicza.6 mawiało się nam na świeżym powie- Feliks Popławski, Wspomnienia o Józefi e Jerzy Braun Przyjazdy moje do Lubli- trzu, bardzo często w pobliskim parku Czechowiczu, w: tam- na [...] wspominam ze wzruszeniem, nie miejskim.8 że, s. 176.

Niepodpisana grafi ka przedstawiająca kolaż wi- doków Lublina. Źródło: międzyszkolne czasopi- smo „W Słońce” nr 1, maj 1936. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. nr 30 (2006) 373 Grupa„Elipsa”

Przyglądając się życiu artystycznemu Lu- Franciszek Dec: Przeważnie widzimy blina w latach dwudziestych, należy pa- akwarele. Przyznać jednak należy, że pra- miętać o działalności grupy uczniów klas 5- ce ich w tym kierunku przejawiają wie- -7 Państwowego Gimnazjum im. Jana Het- le walorów. To już nie elaboraty szkol- mana Zamoyskiego, skupionych w szkol- ne. Umiejętnie, dobrze obmyślane ze- nym kół ku plastycznym „Elipsa”. Uznaniem stawienie barw czystych, dobrze wyzy- dla dokonań młodych artystów było otwar- skane kontrasty świetlne dają efekt trwa- cie w listopadzie 1926 roku w siedzibie Mu- ły. Szczególnie cecha ta dominuje w pra- zeum Lubelskiego (ul. Namiestnikowska) cach Maksymowicza, Chomicza, Mi- wystawy tej właśnie grupy. klaszewskiego i Stefańskiego. Naprawdę

Jan [Samuel] Miklaszewski. Zielono-złote

Więc barykada... – Z jednej strony twórca — artysta, z drugiej publiczność... Minęły czasy mecenasów, artyści sami w sobie i sami dla siebie są potęgą... Wiedzą o tem – wie o tem i publiczność... – Dlaczego więc barykada? – czyż potęga chroni się wałem obronnym? – czyż lęka się? – Nie! Bo barykady nie wznoszą artyści – oni nie kryją się – zdecydowanie rzucają rękawicę wszyst- kiemu, co nie jest sztuką, wszystkiemu, co nie jest piękne... – A więc piękno... – Feniks, co przez wieki powstaje z prochu, aby znów w proch się obrócić, by wskrzesnąć znowu i trwać wiecznie... Bo piękno jest wieczne i trwa, póki ludzkiego ducha mocy... Tylko, jak Feniks, zmienia się... Ludzie każdego wieku pielęgnowali kult piękna – dąży do niego duch, znaj- dując w nim źródło życia i podnietę... Nie było nieporozumień... Może dlatego, że życie było łatwiejsze, a może... Dziś patrzymy na piękno inaczej, niż przed laty – mało nam widzieć – chcemy wiedzieć i rozumieć – a wie i rozumie wszystko jedynie twórca... – My patrzymy (mówię o malarstwie, o nowem malarstwie). Zagadnienie linji, plamy, czegoś (absolutnie wszystko jedno, co jest namalowane), co działa bezpośrednio na nasz wzrok, a pośrednio na naszą duszę... Malarstwo jest dla wzroku – wrażenia światła, lub cienia, harmon- ji, czy dysharmonji, dobrej czy złej kompozycji obrazu otrzymujemy zapomocą oka... Nie chce- my obrazów z literatura – symbolistyką – płytką naslrojowością i fałszywym sentymentalizmem... Chcemy obrazu – plamy i obrazu – linji... Źródło: „W Słońce”. Dwu- – Nastrój może być spowodowany jedynie tem, co jest namalowane, a nie tem, co ma być... tygodnik Poświęcony Li- – Faktem jest, że musimy nauczyć się patrzeć i nauczyć się widzieć – tych, co umiejętność tą teraturze – Sztuce – Na- posiadają jest mało... uce i Życiu. Wydawnictwo – U nas co się dzieje... Uznajemy dwa główne rodzaje malarstwa – jeden... gdy wszystko jest Młodzieży Szkolnej Gim. „jak żywe” drugi – gdy jest nastrojowe... Mogą to być „dzieła” o wartości artystycznej żadnej – im. H. J. Zamoyskiego jednak dwa atrybuty „jak żywe” i „nastrojowe” działają... Wszystko to, co nie odpowiada powyż- w Lublinie, nr 1, 1 maja szym „warunkom” jest niczem – czemś co nie wchodzi w rachubę... Dobrze jeszcze, jeśli publicz- 1928. Redaktor: Józef Ło- ność uzna je za „futurystyczne” i twórcy pozwoli żyć wolno, jako, że jest to nieszkodliwy warjat... bodowski. Pismo w zbio- – Wyraz „futuryzm, futurystyczny” stał się ulubionem określeniem; nadużywając go błądzi- rach Biblioteki UMCS. my (wybaczcie). Używając jakiegoś wyrazu, musimy wiedzieć przecież, co on oznacza, niestety,

374 nr 30 (2006) Grupa „Elipsa”

Poranek Maksymowicza przykuwa grą [...] w 1926 roku formizm okazuje się barw i ciągnie świeżością. Naturalizm być „językiem naturalnym” kilkunasto- jego miły i subtelny czaruje oko. Barwy letnich samouków, gimnazjalistów zor- Chomicza i Miklaszewskiego zdecydo- ganizowanych w grupie pod wymowną wane [sic] dają kontrasty męskie, twar- nazwą, semantycznie bliższą awangar- de – nastrój nocny cudnych zakątków dowej rodzinie „Zwrotnicy”, „Refl ekto- (Chomicz) wieje w całej pełni. […] ra” i „Bloku”, niż np. „Ryngrafowi”.3 Przegląd prac „Elipsy” pozostawia Jeden z twórców „Elipsy” Witold Chomicz tak bezsprzecznie miłe wrażenie […]. 1 wspomina okoliczność powstania grupy: Ireneusz J. Kamiński: Wśród tematów Witold Chomicz: Czyż można się dzi- podejmowanych, głównie w akware- wić, że Lublin – tętniący rozbudzo- 1 F. D. [Franciszek Dec], li, przez Witolda Chomicza [ur. 1910], nym życiem intelektualnym w mię- Wystawa „Elipsy” w Za- Maksymowicza, Jana Samuela Mikla- dzywojennych latach 1920-1939 – wy- chęcie Sztuk Pięknych oddział w Lublinie, szewskiego [ur. 1907] i Czesława Stefań- warł przemożny wpływ na grupę mło- „Ziemia Lubelska” 1926, skiego przeważała architektura. Zabyt- dych entuzjastów plastyki. Zawiązali nr 286, s. 4. ki Lublina z pietyzmem malował ostat- oni grupę artystycznej awangardy, któ- 2 Ireneusz J. Kamiński, ni z nich.2 Budzący do niedawna iryta- ra przybrała nazwę „Elipsa”. Zgroma- Życie artystyczne w Lu- blinie 1901 – 1926, Lu- cję i niesmak wśród plastyków lubel- dziła ona kilkunastu przyjaciół i kole- blin 2000, s. 332. skich starszego i średniego pokolenia, gów z różnych klas gimnazjum realne- 3 Tamże, s. 333.

w praktyce (o, jakże często) zdarza się inaczej... W życiu potocznem „futurystycznem” określa- my coś dziwacznego, niezrozumiałego nieledwie głupiego – a wyraz „futuryzm” jest synonimem wszelakiego zwyrodnienia... – Czas rozrzucić barykadę... – W tem dziele błogosławionego uiszczenia wziąć mszą udział wszyscy i ci z tej i ci z tam- tej strony – twórcy i publiczność... Pierwsi muszą być nauczycielami, drudzy pilnemi uczniami... I dopiero wtedy bez swarów, a w zgodzie... przyjdzie czas ogłosić ewangelję nowej sztuki... – Dziś staję w obronie „Futuryzmu” (obroną jedyną i jedyną, jest wyjaśnienie samego słowa.) – Futuryzm powstał przed wojną, we Włoszech (jako prąd literacki) – zapoczątkowany przez Marinetti’ego rozwijał się dość szybko... Wojna 1914 roku przeszkodziła później jego rozwojowi, a jednak znalazł się człowiek niezwykły, który w tych pozornie nielogicznych i niemądrych „dzi- wolągach” dopatrzył się głębokiej mądrości i ustrój kraju oparł na futuryzmie... – tym człowie- kiem – to „il duce” – Benito M u s s o l i n i... Futuryzm promieniował – rodził wielkości... ho- lender van Gogh – największy plastyk linji, doprowadził prąd ten w malarstwie do szczytu po- tęgi, nadszedł jego rozkwit, a jednocześnie i rozkład... rozróżniać poczynamy futuryzm linji, fu- furyzm barwy... Te zaś kierunki dzielą się jeszcze i jeszcze. Prawie równocześnie z futuryzmem rozwija się kubizm... Barwne bryły geometryczne tworzą przedziwną harmonje plamy i linji... Twórcą lego kierunku jest Pablo Picasso – malarz wędrownych kuglarzy i cyrkówek (początko- wo). – I ten kierunek znalazł wielu apostołów, uczniów i naśladowców... Zrodziły się z niego kon- struktywizm, suprematyzm i w. w. innych... – Nie mam zamiaru w dzisiejszym artykule wtajemniczać niewtajemniczonych we wszyst- kie arkana tej dość zawiłej procedury, jaką jest chociażby wyliczenie wszystkich nowoczesnych prądów w malarstwie nowoczesnem... – Nie... Chcę stwierdzić jedynie, że istnieje nie tylko futu- ryzm... Kwalifi kowanie dzieła zresztą do tego, lub innego kierunku jest błędem – każdy artysta jest sam dla siebie kierunkiem i sam stwarza sobie drogę, po której idzie... – Zatem przynależność do tego, lub innego ugrupowania, prądu czy kierunku krępuje jego indywidualność, a tem samem obniża artystyczny poziom jego pracy... – Rozrzućmy więc barykadę... – Starajmy się patrzeć na obraz, jako na źródło rozkoszy wzrokowej — a znikną raz na za- wsze zapytania w rodzaju „co to ma przedstawiać”, albo uwagi, że człowiek nie może zgiąć gło- wy, ręki lub nogi w laki sposób. – Rozrzućmy barykadę – a przyjdzie do nas zielono-złote ZROZUMIENIE. nr 30 (2006) 375 Życie kulturalne i cyganeria

Teren przyszłej plaży nad go im. Jana Zamojskiego, którzy nie- Otóż właśnie z tych łąk roztaczał się Bystrzycą. Panorama Lub- jeden grzeszek przeciw rygorom i dy- jedyny w swoim rodzaju widok panora- lina (wspomniane przez scyplinie szkolnej popełniali pod egi- miczny Lublina położonego na wysokim Chomicza „spiętrzone mu- ry Starego Miasta”) praw- dą wyrozumiałego starszego ich przy- garbie lessowego wzgórza, jakby żyw- dopodobnie widoczna jaciela-pedagoga i wychowawcy, prof. cem zmodyfi kowany widok ze starego była za lewym brzegiem Franciszka Czekaya. Będąc sam uta- sztychu Hogenberga z 1612 r. Spiętrzo- kadru. Czy tu członkowie lentowanym rysownikiem i malarzem, ne mury starego miasta, bodące niebo „Elipsy” przychodzili na prof. Czekay patronował zamiłowa- iglicami wież, hełmami bram, wdzięcz- „malarskie” wagary? Fot. Józef Rogowski, z kolek- niom plastycznym swych wychowan- nymi sylwetami sygnaturek, urzekały cji zdjęć dokumentacyj- ków, biorąc czynny udział w plenerach tajemniczością legend i pamięcią histo- nych panoram Lublina staromiejskich i najbliższych okolic rycznych zdarzeń. Przyciągały one bar- (Archiwum Urzędu Miasta Lublina. Pod pretekstem studiów gru- dziej utalentowanych członków „Elip- w Lublinie). pa koleżeńska uprawiała niejednokrot- sy” i pobudzały do gruntowniejszych nie wagary na podmokłych łąkach by- studiów rysunkowo-malarskich. strzyckich, zażywając gry w piłkę noż- Wynikiem tych studiów plastycz- ną lub na odmianę, kąpieli w leniwych nych była pierwsza wystawa gru- nurtach Bystrzycy. py „Elipsa” w lokalu ówczesnego To-

Kadr poprzedniej fotogra- fi i. Po prawej widać trzech młodzieńców w garnitu- rach – przyszłych mala- rzy po uroczystym zakoń- czeniu roku? Fot. Józef Rogowski. Ze zbiorów Archiwum Urzędu Miasta w Lublinie.

376 nr 30 (2006) Grupa „Elipsa” warzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych Czechowicz w stroju mni- – oddziału warszawskiej „Zachęty” cha. Prawdopodobnie – w pawilonie Muzeum Lubelskiego jedno z „przebieranych” zdjęć, o których wspomi- przy ul. Narutowicza. Motywy starego na Witold Chomicz. Fot. Lublina wraz ze śmiało komponowa- Stanisław Miernowski (wg nymi wariantami motywów architek- napisu na rewersie zdję- tonicznych cieszyły się dużym powo- cia). Z archiwum Kazi- dzeniem. Przy sumiennych studiach mierza Miernowskiego. W posiadaniu jego syna, w kompozycjach nawiązywały one do Tomasza. haseł futurystycznych, kubistycznych i były pod niewątpliwym wpływem formizmu. Wystawom – a było ich kil- ka w Lublinie, Kazimierzu nad Wisłą, Puławach, a nawet w Warszawie – to- warzyszyły recenzje prasy lubelskiej, stąd nastąpiło zbliżenie do grupy „Re- fl ektor”, której wybitnymi przedstawi- cielami byli Wacław Gralewski, Kon- rad Bielski i Józef Czechowicz. Zbliże- nie intelektualne, mimo różnic wieku, sprzyjało licznym spacerom w mrocz- ności w lokalu wystaw bieżących ów- ne, pełne nastroju zaułki starego Lub- czesnego Muzeum Lubelskiego. Grupa lina, skąpo oświetlone gazowymi latar- przybrała nazwę „Elipsa” i wyznaczyła niami. Szczególnie cenne były dysku- sobie ambitny termin wystawy – czer- sje i przyjacielskie rozmowy z Józefem wiec 1924 [właściwie: 1926] r. [...] Czechowiczem i Franciszką Arnsztaj- Odbyła się wystawa „Elipsy”. Zro- nową – poetami ówczesnego Lublina, bił się nawet mały huczek koło niej, bo opiewającymi w swych utworach uro- ukazały się recenzje w miejscowej pra- dę Starych kamieni.4 sie, pochlebne [...].5 Uzupełnieniem niech będzie inny jeszcze „Elipsa” miewała wystawy wyjazdo- fragment wspomnień Chomicza: we w Puławach i Kazimierzu nad Wisłą Witold Chomicz: Tak się złożyło, że w czasie ferii letnich. Bywał tam rów- w gimnazjum realnym im. Jana Zamoy- nież Czechowicz, zatrzymując się za- skiego dość liczna grupa młodzieży in- zwyczaj u Michalaka lub Jana Wydry, teresującej się różnymi przejawami wybitnych malarzy u Bractwa św. Łuka- sztuki postanowiła czynnie realizować sza. Korzystając z licznych rekwizytów swe zamiłowania, głównie w zakresie malarskich, Czechowicz lubił się prze- plastyki, zawiązując grupę entuzjastów bierać. Pamiętam jego zdjęcia z Kazi- nowych prądów w sztuce. [...] W stycz- mierza w stroju baszy wschodniego lub niu 1924 roku odbyła się z jakiejś okazji mnicha dzwoniącego na jutrznię. Zdję- 4 Witold Chomicz, Stare międzyszkolna wystawa prac rysunko- cia powyższe oglądałem w Lublinie i od- mury Lublina, w: „Ar- wych i malarskich w lokalu ówczesne- niosłem wrażenie, że inscenizowali je chitektura” 1969, nr 7, go gimnazjum im. Staszica, przynosząc przebywający na plenerze wychowan- s. 242-243. 5 Witold Chomicz, sukces tej grupie samokształceniowej. kowie prof. Tadeusza Pruszkowskiego, Okruchy wspomnień, Na jednym z koleżeńskich spotkań za- który był zapalonym amatorem awiacji w: Spotkania z Czecho- awansowani adepci rysunku i malar- i przylatywał własną awionetką, lądując wiczem. Wspomnienia stwa z różnych klas po burzliwej deba- na łachach wiślanego piasku.6 i szkice, oprac. Sewe- ryn Pollak, Lublin 1971, cie postanowili urządzić wystawę prac Józef Czechowicz w 1926 roku napisał dla s. 128-129. własnych dla szerszego ogółu publicz- „Nowej Ziemi Lubelskiej” recenzję poświę- 6 Tamże, s. 131. nr 30 (2006) 377 Życie kulturalne i cyganeria

coną wystawie grupy „Elipsa”. Warto przy- problematyka cechuje najnowsze zdo- toczyć jej fragment: bycze „Elipsy”. Witold Chomicz naj- Obecna wystawa młodych artystów prostszymi środkami osiąga ciekawy 7 Za: Witold Chomicz. tworzących awangardową grupę „Elip- wyraz w swych Nokturnach Lubelskich. Malarstwo. Grafi ka. Plakaty. Drukarstwo. sa” obok działalności „Refl ektora” jest Uroki starego Lublina wyraża formi- 7 1924-1974, Kraków protestem przeciw indolencji i mara- stycznymi uproszczeniami. 1975, s. nlb. [6]. zmowi, który ogarnia Lublin. Szeroka

Jan Samuel Miklaszewski, Drzewo, rzeźba. Fot. wyko- nał Julian Hartwig. „Trybu- na” nr 4, 1932.

378 nr 30 (2006) Środowisko lubelskich plastyków

13 marca 1924 ośmiu lubelskich artystów wińskiego: Ulica Grodzka z cyklu Stare mobilizowanych przez Konstantego Kie- mury Lublina.3 tlicza-Rayskiego utworzyło Koło Artystów Następnym ważnym wydarzeniem dla śro- Plastyków. O randze i sile lubelskiego śro- dowiska lubelskich artystów plastyków dowiska plastycznego wiele mówi ironiczny było powstanie w sierpniu 1936 roku Związ- komentarz Rayskiego do tego wydarzenia: ku Artystów Polskich, przekształconego Nowo założone Tow. Artystów-Plasty- w lipcu 1938 roku w Związek Zawodowy ków przycupnęło wstydliwie przy Klu- Polskich Artystów Plastyków. bie Społecznym, a członkowie tegoż Maria Gawarecka: Celem Związku urządzili „salon sztuki” (wstrzymaj- była obrona interesów zawodowych cie śmiech, przyjaciele!) w sklepie p.f. i organizowanie życia artystycznego „Przemysł Ludowy”, gdzie jaskrawe kili- na terenie Lublina. Pierwszym preze- my staczają ciche, ale straszne, zielono- sem był Władysław Filipiak, po nim Ju- żółto-krwawe boje w soczewce wzro- liusz Kurzątkowski, sekretarzem Wik- kowej nieszczęśliwego widza.1 tor Ziółkowski. Związek urządzał wy- Niemniej w tymże „salonie sztuki” na pierw- stawy, wycieczki, towarzyskie zebrania szą wystawę złożyły się prace właśnie Kie- czwartkowe itp. Rezultatem działalno- tlicza-Rayskiego – była ona czynna od 16 ści Towarzystwa i Związku było zorga- kwietnia 1924. nizowanie m. in. dwóch dużych wystaw Niestety, Konstanty Rayski zmarł 29 maja artystów lubelskich. Pierwsza w 1936 1924 roku, ale jego działania na rzecz lubel- r. ze 145 pracami malarzy z terenu Lu- skiego środowiska plastycznego nie poszły belszczyzny, na której nagrodę otrzy- na marne. O tym, że coś zaczęło zmieniać mał Jerzy Wolff . Druga w 1937 r. w sali się na lepsze, świadczy to, że w niedzielę gimnazjum im. Unii Lubelskiej, na któ- 8 czerwca 1924 roku w „Nowej Ziemi Lu- rej pokazano 111 prac 25 malarzy lubel- belskiej” (nr 155) można było przeczytać skich, i która przyniosła poważny suk- ogłoszenie: „Numer dzisiejszy poświęcony ces moralny środowisku artystyczne- Artystom Plastykom Lubelskim”2. mu Lubelszczyzny. Ostatnia wystawa Na trzech kolumnach tej gazety wy- w 1939 r. zgromadziła twórczość trzech drukowano kilka artykułów: Francisz- malarzy lubelskich – Zenona Konono- ka Deca Świat artystyczny (plastyka) wicza, Czesława Stefańskiego i Juliusza w Lublinie, Konstantego Kietlicza-Ray- Kurzątkowskiego. skiego O Muzeum Lubelskim słów kil- Stałą troską lubelskiego środowiska ka i Lud a sztuka, Karola Iwanickiego plastyków było zdobycie odpowied- Szczyty i attyki lubelskie, nie sygnowa- niego lokalu dla wystaw i organizowa- na Kronika artystyczna, Jerzego Rawi- nie własnych pracowni. Wystawy od- 1 Za: Ireneusz J. Kamiń- cza Przeglądy i prawda w sztuce. Szkice bywały się w różnych pomieszczeniach ski, Życie artystyczne estetyczne. Grafi czny akcent tego bloku – w lokalu Muzeum Lubelskiego (trzy w Lublinie 1901-1926, Lublin 2000, s. 315. stanowiły dwa linoryty Witolda Bogu- ciemne pokoiki), w sali gimnazjum im. 2 Tamże, s. 322. skiego według rysunków Tadeusza Śli- Staszica (ul. Narutowicza 12), w Salo- 3 Tamże. nr 30 (2006) 379 Życie kulturalne i cyganeria

4 Maria Gawarecka, Ży- nie Sztuki przy sklepie J. Rakowskiego, W Kazimierzu poeta spotykał jeszcze ma- cie kulturalne Lubli- w Sali cukierni Semadeniego, w lokalu larza Edmunda Johna, z którym również się na w latach 1918-1939, w: Dzieje Lublina, t. II, Ludwika Księżyckiego „Pod lwami” na zaprzyjaźnił. red. Stanisław Krzykała, Starym Mieście. Specjalna sala wysta- Mirosław Derecki: Co się zaś tyczy Lublin 1975, s. 231. wowa w gmachu Lubelskiego Instytutu kontaktów i przyjaźni z literatami, to 5 List do Kazimiery Kultury (ul. Narutowicza 4) została od- pan John przyjaźnił się z autorem naj- Głuszewskiej, w: J. Cze- 4 chowicz, Listy, oprac. dana do użytku w 1939 r. piękniejszych chyba wierszy o mia- Tadeusz Kłak, Lublin steczku nad Wisłą – lubelskim poetą 1977, s. 150. Plastycy i Czechowicz Józefem Czechowiczem. Był notabene O związkach Czechowicza ze środowiskiem kierownikiem grafi cznym „Płomycz- lubelskich plastyków świadczy fragment ka”, w którym pracował Czechowicz. Upozowana „scenka” nad jego listu do siostry Kazimiery Głuszewskiej Wykonana w 1936 roku, podczas jed- Wisłą w Kazimierzu Dol- nym. Najprawdopodob- (Lublin, 21 kwietnia, 1931), w którym pisze: nego z kazimierskich spotkań fotogra- niej jeszcze jedna z sytua- Malarze lubelscy (Kurzątkowski, Wy- fi a przedstawia ich obydwu siedzących cji, o których pisze Witold dra, Miklaszewski, Chomicz, Ziółkow- na ławce, zatopionych w rozmowie. Pan Chomicz w szóstym cyta- ski) bardzo się zaprzyjaźnili ze mną John nosi, oczywiście, swój nieodłączny cie poprzedniego rozdzia- i często godziny spędzamy na miłych beret i trzyma swoją fajkę.8 łu. Zaznaczone osoby wg 5 rewersu: rozmowach w kawiarni lub u mnie. Jak wyglądało środowisko kazimierskich 1 - podpis nieczytelny; W tym czasie Czechowicz mieszkał pod malarzy lat trzydziestych, wśród których 2 - Helena Łopuska; adresem Radziwiłłowska 3 m. 30. bywał zapewne Czechowicz, możemy do- 3 - Jan Wydra; Witold Chomicz wspomina o spotka- wiedzieć się ze wspomnień Edwarda Har- 4 - Józef Czechowicz. niach w latach 1925-27 „w pokoiku parte- twiga: Notatka z rewersu: „Włas- ność p. mec. Kazim. Mier- rowej ofi cyny przy ulicy Niecałej” w których Pamiętam wycieczki, jakie odbywa- nowskiego. Fotogr. pocho- brał udział m. in. Jan Samuel Miklaszewski6. łem wraz z moim kolegą do Kazimierza dzi od p. Heleny Łopuskiej Chomicz pisze również o pobytach Czecho- nad Wisłą. Z Lublina nie było to dale- z Kazimierza Dolnego.” wicza w Kazimierzu, w którym zatrzymywał ko. Kazimierz był wtedy miasteczkiem Z archiwum Kazimierza się „zazwyczaj u Michalaka lub Jana Wy- z prawdziwymi domami, prawdziwy- Miernowskiego. W posia- 7 daniu jego syna, Toma- dry” . mi zabytkami i prawdziwymi miesz- sza. Zob. też ilustracje na Wspominany Jan Wydra był jednym kańcami. Dziś jest to dworzec zajezd- s. 132 i 416. z najbliższych przyjaciół Czechowicza. ny, przez który przepływają dziesiątki turystów. Bardzo piękny, ale na wpół martwy dla tych, którzy znali to miej- sce przed wojną. Pamiętam tamtejsze chłopskie jarmarki, małe żydowskie sklepiki, dzwony bijące w kościołach, letników przyjeżdżających z całymi ro- dzinami i dziećmi – i przede wszystkim malarzy. Był to okres szkoły Pruszkow- skiego i Bractwa Świętego Łukasza. Na ulicach porozstawiane niemal co krok sztalugi, przy każdej z nich ekscen- tryczna postać z paletą w jednej, pędz- lem w drugiej ręce. Na schodkach i roz- kładanych stołkach studenci ze szki- cownikami. Widywałem ich u Berensa, gdzie przychodzili na posiłki zakrapia- ne nie rzadko alkoholem, z zazdrością słuchałem dobiegających mnie odgło- sów ich beztroskich rozmów, zachwy-

380 nr 30 (2006) Środowisko lubelskich plastyków cały mnie ich białe wymięte spodnie płócienne, kolorowe szale na szyjach i zgniecione kapelusze chroniące gło- wy przed słońcem. Pierwszy raz zobaczyłem ich przy sto- liku, na którym palił się ogień na półmi- sku czy w wazie, dziś już nie wiem. Może był to poncz, może zapalono rum na na- leśnikach – dla mnie ten ogień i oświe- tlone jego odblaskiem wesołe twarze o ciekawym wyrazie stały się jakby sym- bolem czegoś odmiennego, piękniejsze- go od reszty świata. Wiedziałem, że czę- sto nie mieli grosza przy duszy i nieraz zmagali się z biedą, bywało, że nie star- ga ciekawy wyraz w swych Nokturnach Reklama pierwszej siedziby czało im na farby i płótna albo na jedze- Lubelskich. Uroki starego Lublina wyra- lubelskiego Koła Artystów nie, ale ich sposób życia wydawał mi się ża formistycznymi uproszczeniami.10 Plastyków z „Refl ektora” nr 1, z listopada 1924 roku. najgodniejszy naśladowania. Różnice Jako redaktor „Kuriera Lubelskiego” Cze- Pismo w zbiorach WBP im. zachowań i obyczajów w różnych śro- chowicz opublikował recenzję z Ruchomej H. Łopacińskiego. dowiskach społecznych były wówczas Wystawy Sztuki. Ta objazdowa wystawa zo- ogromne. Panowie mieszczuchy potra- stała zaprezentowana w Lublinie na wiosnę 6 Witold Chomicz, Okru- fi li jeszcze wybrać się na trawkę w la- w roku 1932. Recenzja ukazała się 10 kwiet- chy wspomnień, w: Spot- kierkach i nawet młodzi ludzie ubierali nia 1932 roku z dopiskiem: Recenzja zbioro- kania z Czechowiczem: wspomnienia i szkice, się na co dzień starannie, nie było jesz- wa pod redakcją Józefa Czechowicza. Oto jej oprac. Seweryn Pollak, cze mowy o niczym w rodzaju dżinsów początek: Lublin 1971, s. 130. lub noszonych dziś czasem przez mło- Ruchoma Wystawa nastręcza tyle inte- 7 Tamże, s. 131. 8 dzież, nawet uniwersytecką, kombine- resującego materiału do uwag dla spe- Mirosław Derecki, Mój 9 Kazimierz, Lublin 1999, zonach robotniczych. cjalistów, że wyłoniła się potrzeba zor- s. 67. O żywym zainteresowaniu Czechowicza ganizowania recenzji zbiorowej, w któ- 9 Wywiad z bratem. Ju- tym, co się działo w lubelskim środowisku rej mogliby zabrać głos fachowcy – każ- lia Hartwig rozmawia artystów plastyków, świadczy recenzja, ja- dy o swoim dziale. Recenzja taka jest z Edwardem Hartwi- giem, w: Zaułek Har- ką napisał w 1926 roku w „Nowej Ziemi Lu- eksperymentem w dziennikarstwie, ale twigów, Lublin 2006, belskiej” po obejrzeniu wystawy młodych może właśnie dlatego ma większe pra- s. nlb. [20-21]. twórców z grupy „Elipsa”: wo do realizacji niż każda inna.11 10 Za: Witold Chomicz. Józef Czechowicz: Obecna wystawa Warto wspomnieć jeszcze o dwóch innych Malarstwo. Grafi ka. Plakaty. Drukarstwo. młodych artystów tworzących awan- tekstach Czechowicza związanych z lubelską 1924-1974, Kraków gardową grupę „Elipsa” obok działalno- plastyką: Lubliniana w „Zachęcie” („Kurier 1975, s. nlb. [6]. ści „Refl ektora” jest protestem przeciw Lubelski” nr 16, 16 stycznia 1932, podpisany 11 Ruchoma Wystawa indolencji i marazmowi, który ogarnia pseudonimem „B.”) oraz Wystawa Bronsztaj- Sztuki. Recenzja zbioro- wa pod redakcją Józe- Lublin. Szeroka problematyka cechu- na. Udany debiut artystyczny młodego lubli- fa Czechowicza, „Kurier je najnowsze zdobycze „Elipsy”. Witold nianina („Kurier Lubelski” nr 262, 23 wrześ- Lubelski”, 10 IV 1932, Chomicz najprostszymi środkami osią- nia 1932, podpisany pseudonimem „J.”). nr 98, s. 3.

nr 30 (2006) 381 Życie kulturalne i cyganeria

Między tabloidem, dru- kiem ulotnym a... „Nową Sztuką”. Sensacja z reda- gowanego przez Czecho- wicza „Kuriera Lubelskie- go” nr 71, 11 marca 1932. Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. Zob. też podpis na s. 193.

382 nr 30 (2006) PRZEDWOJENNE TEKSTY ŹRÓDŁOWE

Czesław Bobrowski Nowa Sztuka * i grupa „Refl ektora” 1925

Proszę Państwa! wina gestów „pour épater” ze strony ar- * Odczyt został wygło- Wieczór autorski grupy jest dla współ- tystów, ale przede wszystkim samej pu- szony 28 marca 1925 na wieczorze autorskim czesnego poety i krytyka rzeczą nad- bliczności, która do naszej sztuki stosu- grupy „Refl ektor” w Sali zwyczaj doniosłą. Jest on bowiem sym- je te same kryterja co do poprzednich Teatru Muzycznego bolem niejako przewrotnej zmiany sto- okresów. Np. poszukuje się w nowej (gmach Teatru Lubel- sunku poety do publiczności. sztuce bezpośredniości uczucia, kie- skiego). Na wieczorze odczytane zostały rów- Przed 20 laty, w czasach Młodej Pol- dy tymczasem wartości jej są przedew- nież utwory członków ski, zapanowała niepodzielnie moda po- szystkiem formalno-intelektualne. grupy. Tekst odczy- gardzania publicznością. Publiczność W każdym bądź razie stwierdzić moż- tu został opublikowa- miała rzekomo nie dorastać do pozio- na, że zrozumienie nowej sztuki wzra- ny w „Przeglądzie Lu- belsko-Kresowym” nr 8, mu sztuki żyjącej „w mroku gwiazd” pod sta. We Francji wielkość czołowych kwiecień 1925. hasłem „sztuka dla sztuki” zasklepiającej przedstawicieli nowej sztuki jak Picasso się w ezoteryzmie. lub Apollinaire´a jest już uznana. Nowa sztuka dokonała zasadnicze- U nas w ostatnich czasach rozpoczął go zwrotu. Stało się jasnem, że sztuka się podobny zwrot, a mam nadzieję, że nie istnieje, nie działa w próżni, że sztu- niejedni z pośród Szan. Państwa wyjdą ka bez publiczności, niezrozumiała jest z wieczoru życzliwi dla Nowej Sztuki. anomaliją. Dzisiejszy wieczór autorski Świadomie mówię „życzliwi”, nie mam jest niejako dowodem, że nowa sztuka nadziei, ażeby w moim krótkiem prze- pragnie być rozumiana i chce nawiązać mówieniu udało mi się nową sztukę wyja- z publicznością kontakt. śnić – chciałbym tylko stworzyć atmosfe- Na pozór tkwi w tem paradoks: po- rę życzliwości. Podstawami zaś wszelkie- wszechnie uważa się, że sztuka współ- go życzliwego stosunku do nowej sztuki czesna właśnie jest niezrozumiała, że jest są następujące 3 założenia: 1) że jest ona wybrykiem albo może nawet zbiorową szczerą, poważną twórczością, wolną od paranoją. Odpowiedź na to jest prosta: wszelkiej blagi, 2) że jest ona konsekwen- nie było dotychczas takiej postaci sztuki, cją rozwoju historycznego a nie ekstra- która byłaby zrozumiana od razu. wagancją, 3) że to nie jest jasne i zrozu- Romantyzm był zwalczany nie mniej miałe, co wydaje się śmieszne dziś – za niż nowa sztuka. To samo działo się póź- rok , za dwa czy za pięć, może stać się zro- niej z symbolizmem, Młodą Polską i.t.d. zumiałe, a nawet nas zachwycić. W zasadzie nowa sztuka jest możli- Przechodzę do zobrazowania głów- wa, jest to tylko kwestja czasu i dobrej nych tendencyj nowej sztuki. woli. Jeżeli zaś dotychczas nie jest na Przewrót w sztuce dokonany został ogół rozumiana, to w części jest to może w dwóch krajach jednocześnie. Z jednej nr 30 (2006) 383 Przedwojenne teksty źródłowe

strony we Włoszech przez Marinettie- Podstawą myślową tego kierunku go jako futuryzm, a z drugiej we Fran- było danie absolutnej swobody wyle- cji przez Apollinaire’a w poezji a Picas- wowi uczucia w sztuce. Dadaiści twier- sa i Braque´a w malarstwie jako kubizm, dzili, że ponieważ uczucie jest irracjo- oraz przez Tzarę, jako dadaizm. Inne nalne, więc jego wyraz nie zawsze może przejściowe lub drugorzędne kierunki być zgodny z logiką i rzeczywistością. jak przedewszytkiem krzykliwy, mgli- Wzorem dla nich była sztuka dziecka, sty a bezpłodny expresjonizm niemiec- człowieka pierwotnego, czysto sponta- ki z konieczności pomijam. niczna. O kierunku tym można powie- Jakie było tło tych trzech kierunków dzieć to samo, co o futuryzmie: okazał i jakie przyniosły zdobycze? się on niewystarczający jako rozwiąza- Futuryzm był przedewszystkiem re- nie zagadnienia sztuki współczesnej, ale akcją na sztukę poprzedniej dekaden- obok tego wniósł trwałe wartości będą- ckiej i przeestetyzowanej epoki symbo- ce pozytywną zdobyczą. Taką zdobyczą lizmu, która lubowała się nie w poezji jest przedewszystkiem zerwanie... roz- a w poetyczności, która zatraciła wszel- sądku popularnego. Jeżeli idzie o pod- ki ład i organizację w sztuce na korzyść stawy historyczne dadaizmu, to był on „nastrojowości”. Futuryzm wypowia- rezultatem romantycznego, irracjonal- da walkę estetyzmowi burzy rozpo- nego, antologicznego prądu w poezji. wszechnione konwenansy poetyckie jak Wreszcie najważniejszy, najgłębszy np. złudzenie, że brutalność jest rzeczą przejaw psychiki współczesnej: kubizm. absolutnie sprzeczną z poezją. Futu- Używam tego terminu, ponieważ prąd ryzm rosyjski z Majakowskim na czele ten, który w poezji nie występował na posunął się specjalnie daleko. Wolna od ogół pod tą nazwą, rozpoczął się w ma- konwenansów i estetyzmu poezja, od- larstwie i tam przyjął ją „ofi cjalnie”. zyskuje świeżość wrażliwości zmysło- Podstawowem założeniem tego prą- wej i zaczyna szukać materjału w świe- du jest niezależność sztuki w stosun- cie najbliżej nas otaczającym – w mie- ku do rzeczywistości. Wartości dzieła ście. A zatem w świecie naszym, zwy- sztuki są niezależne od oceny pod ką- czajnych, codziennych zdarzeń i ludzi. tem rzeczywistości, obraz czy poemat Jak widać futuryzm był przedewszyst- jest całością samodzielną, rządzoną kiem reformą treści a nie formy a histo- swemi własnemi prawami. Sztuka orga- rycznie biorąc najdalszą konsekwencją nizuje materjał otrzymywany ze świa- tendencji realistycznej XIX wieku. Ale ta zewnętrznego czy z psychiki, stwa- i w dziedzinie formy położył pewne za- rza w nim prawidłowość, a więc w za- sługi. Mam na myśli wolne słowa Mari- stosowaniu do malarstwa szuka form nettiego, który za Bergsonem głosił, że geometrycznych. „Kocham prawo, któ- zdanie nie może uchwycić zmienności re reguluje emocje” mówi czołowy ku- zjawisk. Wychodząc z tego założenia, bista Braque. Świat zewnętrzny, świat Marinetti tworzył całe poematy z luź- uczuciowy tracą wartość same przez nych słów, nie związanych zdaniami. się, stają się tylko materjałem specyfi cz- Ta koncepcja przyjęła się szczęśliwie: nej konstrukcji odwołującej się prze- jedną z podstaw współczesnej techni- dewszystkiem do intelektu poznającego ki poetyckiej jest możność rozluźnia- jej związki i prawa. nia, a nawet burzenia prawidłowej bu- Stąd prosta droga zaprowadziła ma- dowy zdaniowej. larstwo do zupełnej abstrakcyjności, Przechodzę do dadaizmu, który dziś zerwania z realizmem i uczuciowością. we Francji przekształcił się w „surrea- Poezja nie poszła tak daleko, ale w pełni lisme”! wyzyskała olbrzymią zdobycz kubizmu:

384 nr 30 (2006) Nowa Sztuka i grupa „Refl ektora” Czesław Bobrowski wysunięcie na pierwszy plan wartości W niektórych wierszach znać przelotne formy i konstrukcji. Poezja kubistyczna wpływy expresjonizmu. Podnieść na- dokonała szeregu odkryć w dziedzinie leży kulturę naprawdę świetnych prze- techniki artystycznej, najważniejszym kładów poety. z nich jest niesłychany rozwój metafo- Drugim poetą mającym już za sobą ry, budowanej z nowego, niezbanalizo- pewien dorobek jest Jaworski. Niektó- wanego materiału i opieranej na skoja- re z jego wierszy bliższe są nowej sztuki, rzeniach jak najdalszych, jak najluźniej- inne grupy „Skamandra”. Skala Jawor- szych. W dziedzinie konstrukcyjności skiego nie jest duża, ale zato wiersze wiersza podkreślić należy przejście od jego odznaczają się prawdziwą kultu- rozwiewności i „przepływania” w wier- rą, indywidualnym tonem, niepospoli- szach symbolistów do budowy z za- tem wyczuciem wartości słowa i niefał- mkniętych, skończonych części. Inną szowaną subtelnością. W porównaniu ważną podstawą współczesnej techniki z pozostałymi poetami „Refl ektora” Ja- poetyckiej jest postulat ekonomji. worski wydaje się znacznie więcej doj- Czy daje się i tu również nawiązać rzały i co zatem idzie nie zdradza moż- łączność z historją? Niewątpliwie tak. liwości jakichś większych zmian, kie- Należy tylko cofnąć się poza okres ro- dy tymczasem od pozostałych zawsze mantyzmu, do wielkiej epoki klasycy- można oczekiwać niespodzianki. zmu, tak bliskiej aczkolwiek nienaśla- Najmniej może wyraźny z pośród dowanej przez nową sztukę. tych ostatnich jest Gralewski. Gralew- Na tle powyższych trzech kierunków ski dąży przedewszystkiem do obra- odbyło się ukształtowanie nowej sztu- zu, całe nawet wiersze zamieniając na ki, opartej przedewszystkiem na wysu- szereg obrazów. Otóż nie zmniejszając nięciu na plan pierwszy wartości formy. wartości jego wierszy, stwierdzić moż- Reasumując, dałyby się wysunąć nastę- na, że ta płaszczyzna jest za ciasna i że pujące cechy nowej sztuki: z jednej stro- poeta wyjdzie poza nią w tym czy in- ny intelektualizm i formalizm, z drugiej nym kierunku. Gralewski jest urba- – alogiczność, wyzyskanie podświa- nistą, miasto bierze zresztą przedew- domości; z jednej strony mocne opar- szystkiem od strony dekoracyjnej. cie o grunt rzeczywistości, z drugiej Znacznie wyraźniejszy jest Biel- antyrealizm. Najlepszem może okre- ski, który zazwyczaj wcześnie bo już śleniem ogólnej tendencji nowej sztu- w utworach drukowanych bezpośred- ki jest „nadrealizm”, termin wynale- nio po debjucie, znalazł swój ton. Jak ziony przez Apollinaire´a: budowanie dotychczas największe rezultaty osią- z konkretnych, pozytywnych elemen- gnął Bielski w dziedzinie ekspresji wier- tów konstrukcji nierealnej. sza, opartej o burzliwy, patetyczny li- Na zakończenie parę słów o kolegach ryzm. W poszukiwaniu siły wyrazu po- z „Refl ektora”. Nie będą to oczywiście eta nie cofa się nawet przed brutalno- krytyki, a jedynie wskazanie kąta pa- ścią. Podkreślić należy świeżość i bo- trzenia, który uważam za właściwy. gactwo metafory i obrazu. Nabrzmia- Prawe skrzydło grupy, która zresz- ła liryzmem proza wskazuje prócz tego, tą w ogóle nie reprezentuje skrajne- że mamy do czynienia z niepoślednim go modernizmu, stanowi Bocheński. stylistą. Braki Bielskiego leżą w dziedzi- Ewolucja poezji Bocheńskiego szła in- nie konstrukcji: niema w jego wierszach nemi drogami niż naszkicowane po- oszczędności, budowa nie dorównywu- wyżej. Z epoki symbolizmu zachował je innym ich stronom. Ostatnie zresztą poeta większość środków, dając jednak usiłowania poety idą właśnie w kierun- swoim wierszom mocniejszy kościec. ku formy. nr 30 (2006) 385 Przedwojenne teksty źródłowe

Wiersze Czechowicza obrazują się Grędziński zdradza duże zaintereso- w zupełnie innej gamie uczuciowej ła- wanie dla zagadnień formalnych, idąc godnego, spokojnego liryzmu. Ostatnie w rozwiązywaniu ich po linji zdecydo- utwory wykazują niesłychanie korzyst- wanie nowoczesnej. Podkreślić nale- ny zwrot w jego twórczości, w postaci ży walory konstrukcyjne jego wierszy, zainteresowania się możliwościami po- oraz udane eksperymenty ze spółgłos- etyckimi podświadomości. kami, dowodzące opanowania techniki Droga przebyta od Zabawy opartej na poetyckiej. Liryzm opanowany ale da- motywach ludowych do ostatnich wier- leki od chłodu. Obrazowanie odznacza szy jest ewolucją ku nowoczesności; się czarującą prymitywnością, ekspre- wzbogaceniem techniki przedewszyst- sja wierszy interesująca, koncepcje nie- kiem w dziedzinie metafory. Dałyby się szablonowe. wysunąć zarzuty co do konstrukcji.

Józef Czechowicz We czterech

1927 Rozwija się dróg gwiezdnych rulon, ziemia się toczy nad Zwierzem. jak przerwać noce cwałujące do bólu, dni fabrykę huczącą jak przeżyć!

Na beton mlecznych szlaków się wzbić jednym pływackim rzutem ramion i już stopy biegnące po łące nieba trawę gwiazd łamią!

Jest nas czterech na starcie, jest nas czterech na złotej linii komety, jest nas czterech (to ja jestem czwarty), jest nas czterech celujących do mety.

W przód!

Podrywają się grzbiety wygięte, głowy biegną rozkrzyczane przed ciałem, bieg smaga nagich jak prętem, gdzie radość? gdzie żałość?

386 nr 30 (2006) W locie zdeptały wszechświat stopy nasze, w wichurze migających czerni i rozzłoceń! w kurzawie runęły groby i ołtarze!

Tak ogromny jest lot ku sławie!

Jest nas czterech rzuconych jak globy, jest nas czterech! jest nas czterech pijanych sobą, jest nas czterech!

W wonnych, snujących się dymach biegnie Konrad gronami wina potrząsa tyrs wyciąga przed siebie; niesie go mądrość ostatnia, radość stara i mądra: winem przez wino na winie, po niebie.

A tam, jak strzała z łuku, bursztynowych chmur brzegiem przelatuje lotem bez zmęczenia poeta Wacław; on na pewno w aksamitnym, tygrysim biegu piersi obłąkanych pędem nie roztrzaska.

I Stanisław, tętniący stopami jak we śnie, fi nisz biorąc z wysiłkiem nadmiernym zbyt ciężko, nie zawoła do siostry śmierci: „weź mnie”. Chyże nogi umkną umkną przed klęską!

Winograd, spokój, chyżość. do nich to meta nadbiega nieznana: obłoki pod stopami jak na sznur się naniżą, piorun zwycięsko strzeli na tryumf, jak granat!

Biegnę, biegnę, jak życie człowiecze, razem witam i razem już żegnam lot, jakbyś rzucił mieczem, ale nie wiem, matko, nie wiem czy dobiegnę...

nr 30 (2006) 387 Kazimiera Głuszewska „Refl ektor”

1930 Żeromski pisząc swój Snobizm i postęp, Literackie pisma w Polsce to nie so- sygnalizował w jednym z rozdziałów lidne, o stałym poziomie i opinji orga- „mgławice literackie w Lublinie”. Mgła- ny Zachodu. Daleko im do stabilizacji wice te jesienią 1924 roku przybrały po- nie tylko fi nansów ale i charakteru. Jed- stać konstalacji poetyckiej, ochrzczonej, ne debjutując świetnemi numerami (jak nie bez pewnej młodzieńczej pretensjo- „Wiadomości Literackie” i „Skaman- nalności, nazwą REFLEKTOR. Była to der”) szybko tracą poziom, inne (jak spółka czterech poetów scementowa- „Almanach nowej sztuki”) wykazują na szlachetną zaprawą jednego krytyka. równie szybki postęp. Do tego ostatnie- Nazwiska poetów: Konrad Bielski, Józef go typu należał REFLEKTOR. Pierwszy Czechowicz, Wacław Gralewski, Stani- zeszyt miał charakter wystąpienia epi- sław Grędziński. Krytyk i teoretyk gru- gonów młodopolsko-leśmianowskich, py: Czesław Bobrowski. w najlepszym razie skamandryzują- Piątka, przebrnąwszy przez gorące cych; drugi – to było szukanie nowych targi z drukarzami, papiernikami dys- dróg i przewartościowywanie wartości; konta niepewnych weksli itp., wydała trzeci zeszyt, nacechowany własnym w listopadzie 1924 roku pierwszy zeszyt już, twórczym wysiłkiem grupy, stano- swego pisma p. t. REFLEKTOR wi pozycję w historii literatury polskiej. Pismo po trzech numerach zgasło na- tknąwszy się na przeszkody natury fi - nansowej, grupa jednak została i człon- kowie jej pracują. Oto w roku 1926 ukazuje się niesa- mowity i niepokojący tomik wierszy Grędzińskiego pod tytułem Parabole, a w rok później Kamień Czechowicza. Obecnie przygotowuje się wspólny ze- szyt wierszy Bielskiego i Czechowicza. Niezależnie od tego REFLEKTOR, bądź to jako grupa, bądź też w formie indywidualnych wystąpień członków, zorganizował kilka wieczorów literac- kich w Warszawie i Lublinie. Kazimiera Głuszewska, Grupę cechuje wysoka klasa „Formy”, siostra Czechowicza. Wła- pewna wyłączność, omal że nie „splen- sność Muzeum Lubelskie- did isolation” wynikająca z poczucia go w Lublinie (ze zbiorów Muzeum Literackiego im. własnej wartości, oraz nieustępliwości J. Czechowicza w Lublinie). na rzecz lichego gustu szerokich mas.

388 nr 30 (2006) „Refl ektor” Kazimiera Głuszewska

Grędziński zagmatwany w fi ljacjach Wyraziście zarysowuje się linja twór- z krakowskim futuryzmem, szczegól- czości Konrada Bielskiego. nie zaś z Jasieńskim, okazał się w Para- Wiersze, na których dnie zostaje osad bolach prawdziwym mistrzem, każdy życia zmysłów, pełne w wyrazie, miej- wiersz w niesłusznie zapomnianym to- scami brutalne, wykazują wprawdzie miku jest inny, a co drugi – rewelacyj- wiele cech wtórnych, przejętych z lite- ny. Wielki smutek wypływający z po- ratury, niemniej jednak oryginalność czucia bezsiły wobec losu, przemawia samej pasji twórczej, kołującej między z tych kart w trudnych rymach i asso- bezprzedmiotową melancholją a bez- nansach. przedmiotowem uniesieniem patetycz-

Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego. nr 30 (2006) 389 Przedwojenne teksty źródłowe

nem – jest niezaprzeczalna. Poezje Biel- dem (obecnie wycofał się z pracy literac- skiego odsłaniają duszę w gruncie rze- kiej) czy tragiczną. Oto wszyscy. Wacław Gralewski, sądząc z nielicz- Grupę tę, osiadłą w Lublinie a pracują- nych ogłoszonych dotąd utworów, jest cą w skali bynajmniej nie partykularnej, w grupie przedstawicielem twórczości ze względu na jej losy, należałoby nazwać intelektualnej. Doszedłszy do potrzeby grupą bohaterską. Powstała bowiem ze zobjektyzowania sztuki, pisze według spójni prawdziwych talentów, a pracuje narzuconej samemu sobie dyscypliny. w warunkach, które już dawno ominęli Wiersze jego kroczą w blasku skom- sprytnie rozliczni „poeci” drobniejszego plikowanych metafor, na metaforę bo- autoramentu. Poczucie własnej godno- wiem poeta położył główny nacisk. ści nie pozwoliło poetom „Refl ektora” na Najmłodszy refl ektoryta, Józef Cze- czepianie się klamek i progów, które mo- chowicz, ma za sobą szereg wystą- głyby wyjednać dla grupy to i owo. Lu- pień na gruncie stolicy, dwa tomy po- blin, dotychczas jeszcze będący potro- ezyj oraz liczne wiersze w pismach lite- sze przedmieściem Warszawy, gdy cho- rackich, a przedewszystkiem w „Dro- dzi o sprawy kultury, nie mógł dać gru- dze” Wilama Horzycy. Ze względu na pie należytego odzewu. Kliki literackie obfi tość materjału, twórczość jego naj- stolicy z „Wiadomościami Literackimi” łatwiej mi objąć syntezą. Czechowicz na czele stosowały do „Refl ektora” lata- jest poetą obracającym się swobodnie mi całemi taktykę przemilczania. Bratni w rozmaitych technikach i tematach. w walce o nową sztukę organ „Zwrotni- Posiada tę pewność siebie, która daje ca”, pracująca w Krakowie, nie zająknę- ludziom tylko duży talent. Umie bar- ła się nawet o istnieniu grupy. Poeci nie dzo wiele w zakresie sztuki poetyckiej mieli ani własnych funduszów na pismo, i znać kunszt nawet w tych jego utwo- ani zapomóg rządowych jak „Kwadryga” rach, które są pozornie spontaniczne czy „Czerwony Lew”, ani nawet moral- i namiętne. Skala tematów: od sielanki nego poparcia publiczności, uwielbiają- (Na wsi) do tragedji (np. Dno). Ciekawe, cej każdą nowinkę byle tylko była z War- że poeta powraca do niektórych moty- szawy. wów, tworząc np. kilka wierszy do mat- Dopiero ostatni tom Czechowicza ki, kilka o śmierci, kilka o miłości. Cha- Dzień jak co dzień zdołał naruszyć za- rakterystyczną cechą poezji Czecho- klęte koło milczenia, przynosząc poecie wicza jest skojarzenie dwóch skłóco- nagrodę w postaci stypendjum na wy- nych zazwyczaj pierwiastków: realizmu jazd zagranicę i sprawiając, że o grupie i widmowości. Niejeden jego wiersz gra „Refl ektora” zaczęto mówić. się jak gdyby w czwartym wymiarze, Wiedząc, że „Refl ektor” pracuje na- a jednocześnie kipi wszystkiemi barwa- dal, przygotowuje nowe wydawnictwa, mi ziemi. nowe książki, pozwoliłam sobie wobec Teoretyk Czesław Bobrowski, był ogni- wyżej opisanych warunków nazwać go wem łączącym REFLEKTORA z Zacho- grupą bohaterską.

390 nr 30 (2006) Nowości lubelskie Katalog regjonalny najwybitniejszych autorów miejscowych

Lublin 1931 Nakładem J. Czechowicza i S-ki.

ARASZKIEWICZ. Metodyka przeszkolenia politycznego à la Prus. Lublin 1930. Wydało Koło Wizytatorów. ARNSZTAJN JAN, dr., kawaler Krzyża Niepodległości. Marskość wątroby a szopkowatość mózgu (Badania nad Tomaszem Ptakiem i Karolem Witem). Lublin 1930. Nakład M. Lissowskiego. ARNSZTAJNOWA Fr. Od Marcina Bielskiego do Konrada Biel- Nowości lubelskie – ksią- skiego i od Marcina Czechowicza do Józefa Czechowicza (Dzieje żeczka kieszonkowego for- literatury polskiej ujęte w formę powsinogów lubelskich). Lublin matu. Ze zbiorów WBP im. 1931. Wydał Zw. Pr. Ob. Kob. H. Łopacińskiego.

nr 30 (2006) 391 Przedwojenne teksty źródłowe

BERGER A. Poczytalność niezwiększona. Lublin 1930. Nakła- dem sędziego Lelka. BIAŁKOWSKI L. Z północy i południa, zgóry i zdołu z pominię- ciem środka. Studja heraldyczne. Wydanie stereotypowe. Na- kład K. U. L. Lublin 1928. BIELSKI KONRAD. Nocny przewodnik po Lublinie (Wstęp do „Wiktorji”) Lublin 1930. Nakład Klubu Pornografów. BIERNACKI dr. Dlaczego stosuję manicure. Lublin 1901. Na- kład Drukarni Banku Ludowego. BIERNACKI dr. Czego nie nauczyłem się od Żeromskiego. Ko- mentarz polityczny W. Włoskowicza. Lublin – Nałęczów 1930. BOCHEŃSKI TADEUSZ. Polak – sensat w mowie i polityce (1001 mowa polityczna). Ze wstępem o rozpuszczaniu w wodzie. Lublin 1930. Nakładem Rady Miejskiej. BOCHEŃSKI TADEUSZ. Hymny wyborcze. Przekład z Home- ra. Nakład Millera. Drukarnia Romera. Lublin 1930. Wyborcza era. BORKOWSKI J., sędzia. Polonja Restituta. Melodja na fortepian na 4 ręce. Lublin 1921-1931. Wydał chętnie Zw. Strzelecki. BOROWSKI ST., SACHS H., KOWALEWSKIJ i inne wyznania. Christians a chrystjanizm. Wydanie niepoprawne. Lublin 1930. Nakładem wszelkich gmin wyznaniowych m. Lublina. BUGAJSKI ST. O dyrygowaniu bezkonkurencyjnem w muzyce i polityce. Lublin 1930. Nakład Kom. Wyborczego B. B. CHEJN MICHAŁ, dr. Nabożeństwo majowe. Lublin 1926. Wy- dał Klub Łowiecki. CZECHOWICZ J. Uprawa Ziemi Lubelskiej przy pomocy tura i pegaza. 1930. Nakład min. J. Jędrzejewicza. CZECHOWICZ J. Wskazówki metodyczne do interpunkcji w poezji. Tom pierwszy lepszy. Polecone przez „Refl ektora”. Lu- blin 1927. Nakładem Szkoły Specjalnej. CZERWIŃSKI J., dr. Dzieła polityczne. Wydał z roczników „My- śli Niepodległej” oraz „Wolnej Myśli – Wolnych żartów” St. Te- ski. Lublin 1931. Chrz. Zw. Nauczycielski. CZUMA, dr., prof. K. U. L. Byczo w B. B.! Lublin. Nakładem syna. CZUMA i POPŁAWSKI. Proces o WC. (Z dziejów przyjaźni) Lublin 1930. Bibljoteka Uniw. Katolickiego. DĄBKOWSKI LEON. Jak wykładam geografj ę wykreślną. Na- kładem Firewicza.

392 nr 30 (2006) Nowości lubelskie

DEC FR. O pacykowaniu. Nakładem własnej samopomocy. DOBRODZICKI F., generał. Legjonowe wyrażenia pieszczotliwe 3 i 4 piętrowe (Studjum językoznawcze). Lublin 1931. N. K. N. DZIUBIŃSKI PAWEŁ, ks. DOKTOR. Echo parafj alne mych studjów rzymskich [Drukowano jako (cudzy) rękopis]. Tłoczo- no w drukarni Korenfelda i Gutblata. Nakładem Klubu księży - automobilistów. FIALA K. „Jedź do Krasnegostawu, jedź do Krasnegostawu”... piosenka na nutę „Le petit chagrin” czyli „Mały Kocuperek”. Wy- danie urzędowe. FIREWICZ I FIREWICZOWA. Jak jednym nożem i 4 rękami spreparować żabę. Przewodnik metodyczny dla zgodnych mał- żeństw. 1930. Kur. Okr. Szk. Lub. GŁOWIŃSKI FRANCISZEK Coctail à la Kocuper. Wskazówki dla amatorów. Odbitka z „Przeglądu Europejsko-Victoriowego”. Lublin 1930. GOŁĘBIOWSKA ZOO. Nowe wydanie pism trzech wieszczów w zoologicznem opracowaniu. Na użytek czyt. „Głosu Lubel- skiego” Brześć n/B. Notatka Czechowicza do Nowości lubelskich. W zbio- GÓRSKI LUDWIK, dr. Moja praca społeczna w Lublinie. Z auto- rach WBP im. H. Łopaciń- portretem w stroju szambelańskim. Lublin K. U. L. skiego (rkps 2301, k. 28).

nr 30 (2006) 393 Przedwojenne teksty źródłowe

GOSTYŃSKI, ks. szamb. Wskazówki praktyczne do pozyskania miłości uczniów, szacunku profesorów oraz poważania u władz (Z dobudówkami). Lublin. Nakładem Gołębiowskiego i Turczy- nowicza. GORAL ks. Wykłady z komentarzem do nich i komentarz do ko- mentarzy. Nakładem uczniów, którzy nie rozumieją. GRALEWSKI W., redaktor. Bitwa pod Radzymińskim (Studjum z taktyki towarzyskiej). Lublin 1928. GRAŻEWICZ. Cierpienia starego Wertera na kamizelce młode- go Wertera. Nakładem skarbowców. Lublin 1928 -1930. GUCWA, dr. Wizje Sybillińskie widziane od lat 45. Lublin. HEDINGER WŁ., dyr. Z armatami górskiemi na Polesiu. Wspo- mnienia z frontu po zawieszeniu broni. Lublin 1921. Nakładem gen. Hallera. IGNOTUS. Czy to ja jestem wojewodą w Lublinie? Drukarnia „Vis major”. Lublin1930. JACZEWSKI, dr. Historja szpitali lubelskich. (Rzecz przemy- ślana między Bibl. Publiczną a szpitalem św. Józefa), dwa tomy. Lublin. Kasa Chorych 1930. Wydano ze składek b. pacjentów. JAKUBANIS H. Czemu milczę, tom I, str. 000. Tłoczono w Mą- dralinie. Z zas. Kasy Mianowskiego. JANKOWSKI EDWARD, ks., Kanonik rzeczyw. Kapituły Lubel- skiej, proboszcz katedralny, sędzia do spraw małżeńskich, ad- ministrator domu parafj alnego itd., itd. Odezwy do wszystkich w sprawie udziału w uroczystościach Bożego Ciała (pag. fracta, str. 1). Wydanie sterotypowe, co rok nowe. Nakładem wdzięcz- nej wdowy po kościelnym. JUSZCZAKOWSKI K. Niesprawiedliwość ludzka (Wspomnie- nia z Łucka). Lublin 1929. Wydali wielbiciele. KAMIŃSKI J., mjr. Konfraternia starokawalerska. Lublin 1928. Nakład Sądu Wojskowego. KAMYKOWSKI LUDWIK. Ród ludzki przepisany sposobem obojga kaligrafj i. Polecone dla młodzieży. KLONOWIECKI WIT. Dlaczego tak utyłem. Rzecz matrymo- nialna. Nakładem rodziny Felczerków. X. KNEBLEWSKI, redaktor, jałmużnik K. U. L., proagon Edjoty- nu. Wrażenia z podróży po Neptunie, Wenerze i Kongo. Przygo- dy z wężem morskim i syrenami Sachary. Uzupełnił X. Kruszyń- ski. Paryż – Włocławek. KOCUPER EUGENJUSZ. Woroszyłow a Włoskowicz. Parale- lek i Para Be-Be. Lublin. Druk. „Przełom”, str. 95.

394 nr 30 (2006) Nowości lubelskie

KOSMOWSKA IRENA. „Na wysokim zamku” Piosenka obycza- jowa. Krasienin – Lublin. Nakład p. prok. Mitraszewskiego. KOT JULJAN. Exlibrisy 12x12,005 a exlibrisy rozmiaru 12x12,003. KOWALCZEWSKI LUDWIK. Skamieliny i bryły lubelskie z okresu przedmajowego. Nakład. Alojzego Kuczyńskiego. KOWERSKI ST. Moje pierwsze boje: 1) Sztandar ludowy. 2) Szpi- tal św. Wincentego. 3) Szopka lubelska. Wydał N. K. N. 1931. KRASUSKI ks., kan. Z Szyllerem szkolnikiem (Protokóły hypno- tyczne). Lublin 1927. Nakładem Zbikowskiego i Gralewskiego. KRUSZYŃSKI, ks., rektor. Gdzie studjowałem na Uniwersyte- tach? (Problem nie do rozwiązania). Nakładem Zytek. KRZYŻANOWSKI JULJAN, dr. Aut Katolicki Uniwersytet aut Ryga... Ze wstępem Chrzana–Ignacowskiego oraz komentarzem Pigonia. Londyn – Ryga. KRZYŻANOWSKI JULJAN. Sowizdrzał jako nauczyciel naro- du. Nakładem M. Popławskiego i innych nieprzyjaciół. KRZYŻANOWSKI WITOLD, prof. Fordyzacja faszyzmu (Po- święcone Mussoliniemu). Lublin. Nakładem Związku wszyst- kich Krzyżanowskich. KUCZYŃSKI ALOIZY. Zapomniany artysta (Autobiografj a). Lublin 1929. Nakład Kasy Przemysłowców. KUKULSKI Z., dr. Pisma wszystkie napisane i nienapisane. Wy- dane przez Pestalozziego, tom jeden, rozmiaru 1 mr. kubiczny, str. 1000000. Polecone dla wszystkich bez wyjątku. (Warto na- być). Lublin 1931. KUKULSKI ZYGMUNT, dr., Rektor U.L. Gdzie, jak i kiedy wzniosą mi pomnik. W/g okólnika Kuratorjum Okr. Szk. Lub. Lublin 1932. KUNICKI WŁ. Nowa ikona jeszcze nieobsadzona na zamku. Wydali Chyła i Popławski. KWIATKOWSKI W., kpt. Mały gigolo. Wiązanka piosenek mar- szowych. Cały dochód na Dom Żołnierza. Lublin 1931. LELEK-SOWA S., sędzia. Sielanki Wirgiljusza i sielanki Notarju- sza. Lublin 1931. S-ka Wyd. „Przyszłość”. ŁABUDZKI J. Głos wolny wolność wyborów ubezpieczający. Ilustracje H. Banaszkiewicza. Lublin 1930. Na dochód Rodziny Policyjnej. MADEJ ANTONI. Rytmy o łożu madejowem (tom pierwszy z ty- siąca). Lublin 1929. Nakład Z. P. N. S. P. Tanio bo w podwórzu. nr 30 (2006) 395 Przedwojenne teksty źródłowe

MAJEWSKI ADAM, dr. Zdrowe cielę w zdrowem ciele. Ćwiczenia dla Sokołów tudzież Straży narodowej. Lublin 1925. O. W. P. MAJEWSKI ADAM, dr. Naród a czystość rasy. Wydał Jeske- -Choiński. Lublin 1900. MICHALAK ANTONI. (Obacz pozycję Wydra Jan). MODRZEWSKA, d-rowa. Jak przyjmować Prezydentów (Wska- zówki dla dziatwy do lat 5). Lublin 1931. Komitet Przyjęcia P. Pre- zydenta. MODRZEWSKI WŁ. Dyplomacja i łowy na Krakowskiem Przedmieściu. (Co dzień wydanie nowe stereotypowe). Lublin. Nakładem własnym. MOROZ, dr. Spirytualja medyczne w/g Chodkiewicza. Lublin 1930. Spółka „Europa”. MROCZKOWSKI JULJAN, sędzia. Lekarz domowy. Metoda panaceistyczna leczenia przy pomocy przekładania ziaren pro- chu z jednej kieszeni do drugiej aż do skutku. Z ilustracjami Dia- za i Monticelli’ego. Nakładem rekonwalescentów. MYSAKOWSKI, ks. Uciechy materjalne i duchowe z kina. Lu- Notatka Czechowicza do blin 1930. Nakładem wierzycieli. Nowości lubelskich. W zbio- rach WBP im. H. Łopaciń- NEOPLUTARCH. Rozmowy szambelanów. Szambelan Jowialski skiego (rkps 2301, k. 31). do ks. szamb. Gostyńskiego oraz vice versa. Lublin 1915–1930.

396 nr 30 (2006) Nowości lubelskie

NOWICKI EUSTACHY. Historja na kołku zawieszona. Drukar- nia „Przełom”. Wyd. polecone przez B. B. W. R. i O. P. NOWIŃSKI i DOBKIEWICZ. Gdzie ta kultura? (Poemat saty- ryczny z fotografj ami Bułhaka). Lublin. Nakład Wydziału Kultu- ry Mag. m. Lublina. PAŁUKA... Do nieprawego wnuka, rektora Uniwersytetu Kato- lic.: „Si tacuisses, teologus catholicus fuisses...” Lublin 1931. Na- kładem Państwowego Uniwersytetu Lubelskiego. PASTUSZKA, mec. Postępy w dziewiczości (Z wykresami i sta- tystyką). Nakładem współpracowniczek. POBOŻY X. Kamienie żółciowe podlaskie i lubelskie na drodze karjery życia. Nakładem Semin. Duch. w Janowie. POPŁAWSKI M. Wirgiljusza de arte amandi. W ofi cynie. Ty- sięczny, jubileuszowy tom K. U. L. Przekład francuski ojca Lac- rampe. RACZKOWSKI FR. O skutecznym strat sposobie (Karta z dzie- jów Lub. Tow. Mił. Książek). Nakładem Gebethnera, Wolfa i Ar- cta. Lublin 1930. RETTINGER M., adw. Powrót posła z Łukowa. Komedja, akt I w 1928 r. – akt II w 1930, c. d. nastąpi. Lublin 1931. Nakładem S-ki Skibiński, Majewski, Czerwiński. RUTKIEWICZ BOHDAN. Antynikotynizm, antyalkoholizm i antyfeminizm oraz sposób noszenia g. dla osiągnięcia tych ce- lów. (10 tablic w tekście). SEKUTOWICZ J., sędzia. Piłsudscy i ja. Pogawędki i gadki kole- żeńskie. Lublin 1931. SKIBIŃSKI, dr. Prać albo nie prać? (Hamlet a koszulki faszy- stowskie i sokolskie). Lublin. Nakład Straży Narodowej. SIENNICKI JERZY, b. konserwator. Kamienica Celejowska w Kazimierzu a mój skromny domek własny przy ul. Ogrodo- wej. Wydano z zasiłku Kasy Prywatnej im. Remiszewskiego. Lu- blin 1930. SONGAJŁŁO, ks., kanonik, emeryt, intendent, ex poseł do D. Wskazówki dla reprezentantów. Nakładem X. szamb. Gostyń- skiego. ŚLIWINA (JAGIENKA z pod Lublina). Tajemnice mego hare- mu. Lublin 1900. Nakład. K. Makuszyńskiego. ŚMIECIUSZEWSKI. Wojna chocimska w świetle wojny domo- wej czyli Ars Amandi. Drukowano w kuchni autora. ŚWIEŻY J. Metoda od-Świeżania Muzeów. Lublin. 1927. Nakład S-ki Wyd. Grajewski, Piwocki i Kurzątkowski. nr 30 (2006) 397 Przedwojenne teksty źródłowe

STRAWIŃSKI. Majowy „listopad” ofi cera rezerwy. Nakładem F. Lechnickiego. TOŁWIŃSKI Z., prof. Szukam Ewy (za pozwoleniem żony). Lub- lin 1931. Odbitka z działu ogłoszeń matrymonialnych. Ill. Kur- jera Codziennego. TOŁWIŃSKI Z. Za co trzymały Panny w Sobótce Jana Kocha- nowskiego Z drzeworytami Jana Śmieciuszewskiego. Nakł. Koło Mił. Języka polskiego. TUR JULJAN. Bourdelle. Notatki z Paryża. Lublin 1931. Odbit- ka z „Ziemi Lubelskiej”. TURCZYNOWICZ JAN, adw. Prawo miejskie szczepańskie przed r. 1927. Lublin. Nakładem Prawicy i Lewicy Rady Miej- skiej. UMIŃSKI ks. Jak zostać biskupem. Refl eksje samotnika. Nakła- dem Henryka Kietlicza. UZIEMBŁO STEFAN. Mowa na jubileusz Ludw. Kowalczew- skiego z okazji wieczystego jubileuszu dyrektorowania w gimn. Vetterów. Lublin 1929. Nakładem Hadesu. WICZYŃSKI S., insp. Sny o potędze — poezje z komentarzem W. Włoskowicza wicewoj. lub. Lublin 1930. WOJCIECHOWSKI STEFAN, doktór. Przechadzka po wynale- zionych na ul. Rybnej osobach, z planem. Lublin 1929. WŁADZIŃSKI. ks. Preferans czy bridż (Rozmyślania codzien- ne). Lublin 1931. Nakładem Pań Swawolnych. WŁOSKOWICZ WŁ., płk. Między Beckiem a Jędrzejewi- czem. Impresja teatrologiczna. Lublin 1927. Wydanie urzędo- we „Astorja”. WYDRA JAN. (Obacz pozycję Michalak Antoni). ZALEWSKI L., ks., dr Godzinki do piątej brygady. Warszawa 1930. Wyd. X. Żongołłowicz. ZBIOROWO. Z syndykatu do magistratu na Piechotę. Wydał L. Kowalczewski i b. wielu innych. ZBIOROWO. Regjon Nr. 103, pod redakcją A. Remiszewskiego. Wydanie zapłacone gotówką. Nakładem wojewody Araszkiewi- cza. Lublin. Spółka wydawnicza „O tempora, o mores”. 1939. ZIÓŁKOWSKI J., ks. Mężatki i panny konsystorskie. Bibljote- ka Boya, t, 312. ZENGTELLER. Wyższość Koła nad Okręgiem. Studjum fi lozo- fi czne. Z franc. przełożyli T. N. i S.W. Z zasiłków Radzymińskie- go.

398 nr 30 (2006) Nowości lubelskie suplement Józef Czechowicz

ZIÓŁKOWSKI WIKTOR. Ikonografj a Lublina (Z zasiłku i przy pomocy Ligi Narodów, Federacji Prac. Umysłowych, 299 muze- ów świata oraz wszelkich innych organizacyj wszelkich innych odcieni). 1955. Lublin – Nowy York. ZWOLAKIEWICZ HENRYK. Łebki od gwoździ w Łęcznej. Stu- djum regjonalne. Lublin 1933. ZWOLAKIEWICZ HENRYK. Karczemki przydrożne i kaplicz- ki zdrożne. 1933. Lublin. Odbitka z „Ogniska”. ŻYCZYNSKI H., dr. „Kot, kot pani matko...” Lublin. Nakład uczennic.

Józef Czechowicz Nowości lubelskie suplement niepublikowany* 1933 [Autograf Józefa Czechowicza zielonym atramentem na sześciu * Poniższy tekst jest od- kartach podpisany przez autora na pierwszej karcie innym atra- pisem rękopisu archi- walnego. Adres biblio- mentem (czarnym) dołem z prawej: „J. Czechowicz 1933 m.p.p.”. grafi czny: Józef Czecho- W zbiorach po ks. L. Zalewskim u p. Zofi i Cymek w Lublinie.] wicz, Nowości biblio- grafi czne. Suplement za [Karta pierwsza; oryginalny tytuł] 1933 i następne. Lublin 1980. Był taki co wydał, Nowości Bibliografi czne, suplement za 1933 r. i następne. Lu- a drukarnię zaś ukryto, blin 1980. Był taki co wydał, a drukarnię zaś ukryto boby druka- bo by drukarza zabito, rza zabito. Zbiory Specjalne WBP im. Hieronima Łopaciń- [Karta druga] skiego, rkps 2301 (Jó- zef Henryk Czechowicz: 1. Biernacki dr. Mieczysław – Interpretacja mazurków Szope- Drobne utwory i notaty z lat 1931-1939), k. 1-6 na Nakładem Szpitala O.O. Bonifratów w Lublinie. 1933. (14-19). 2. Czechowicz Józef – Ruch Literacki w Lublinie czyli o sobie samym do potomności. Nakładem jedynego w Lublinie poety, J. Czechowicza. 1933. 3. Fleszar Aniela – Bombikowa miłość powieść z „Kuriera” wy- cięta odbito mimo sprzeciwu publiczności Lubartów 1933 Na- kładem Jagienki z pod Lublina nr 30 (2006) 399 Przedwojenne teksty źródłowe

4. Gralewski Wacław – Organizowanie akademij à la fourchet- te Lublin 1932. Na 25-lecie Wyspiańskiego. 5. K.A. Jaworski – Setny tom tłomaczeń z rosyjskiego Chełm 1989 rok. [Karta trzecia]: 6. Kłosowski Józef ale Nikodem – Ruralna amicycja powieść dla młodzieży Wydał L. Kutrzepa. Krasnystaw 1933. 7. Kurzątkowski Julian – Jak produkować serjami artystycz- ne okładki do czasopism z ilustracjami z „Ogniska Naucz.” Lub- lin 1929-1939. 8. Lewicki St. Kurator (masy spadkowej po p. Bugajskim) Tyl- na rola w Straży Przedniej Lublin 1933 Nakładem P.P. Wizyta- torów. 9. Łobodowski Józef – Od wyroku do wyroku – jeszcze jeden raz utwór na fortepian i 2 grzebienie. Lublin 1933 r. Nakładem Zw. Manicurzystek 10. Detto II wydanie Święty Krzyż. 1934 rok. Nakładem Patronatu nad nieletnimi przestępcami. [Karta czwarta] 11. Madej Antoni – Ideje madeistyczne w przeciwstawieniu do idej maltuzjańskich Lublin 1980. Nakładem wnuków i pra- wnuków 12. Miklaszewski Jan Samuel Zachariasz – Trzy gracje albo i więcej przekład z Al Huxley΄a z fotografj ami Lublin 1933 Bez- imiennie... 13. Michalski Bronisław – Żółty cień („Zielonego cienia” ser- ja druga) Sambor – Kołomyja 1899 Wydała (na kredyt) matka poety 14. Płażewski Ignacy i Alfons Krauze Kodeks honorowy (zre- formowany) wydała fi rma J. Pietrzkowski Lublin 1932 [Karta piąta] 15. Olearczyk starosta (weselny) O dobrodziejstwach konfi - skaty Lublin 1933 Nakładem J. Łobodowskiego 16. Ptasiński Cecyljan Rentowność systemu blokowego (roz- prawa fi zycznopolityczna) nagrodzona, co miesiąc pensjami. Lublin 1933 Nakładem B.B.W.R. 17. Rettinger E. Kiperstwo prywatne Lublin 1933 Zw. Produ- centów Win 18. Targowski mjr. Drogi awansu społecznego ofi cera Lublin 1933 wydał „Strzelec”

400 nr 30 (2006) Nowości lubelskie suplement Józef Czechowicz

[Karta szósta] 19. Wójcik Władysław – Rozwój prasy w Lublinie dzieło dedy- kowane A. Zajączkowskiemu Lublin 1932-1933 20. Zajączkowski Adam Rozwój prasy w Lublinie dzieło dedy- kowane Wł. Wójcikowi Lublin 1932-1933 [Ogłoszenie w ramce, zajmuje pół strony] Anons! Wkrótce, Bo już w NAJBLIŻSZEM 10-leciu XX wie- ku ukażą się Stare mary poezje F. Arnsztajnowej i J. Czechowicza wydane przez Lub. Tow. Mił. Książki.

Prawda czy mistyfi kacja Czechowicza? Ciekawost- ka z redagowanego przez poetę dziewięciodniowe- go „Dziennika Lubelskie- go” nr 2, 2 czerwca 1932. Pismo w zbiorach biblio- teki UW. nr 30 (2006) 401 Józef Czechowicz Mowa inauguracyjna Związku Literatów w Lublinie

wygłoszona na inauguracyjnym zebraniu Związku w dniu 21 maja 1932*

* Przemówienie Józe- I I jeszcze w alegorii: nie myślmy, co fa Czechowicza wygło- Poeci – jak okręty na szerokim morzu. jest pod mórz powierzchnią, nie wzbi- szone na inauguracyj- nym zebranu Związ- Przestrzeń wód niebieska i niezmierzo- jajmy się ku sferom nadpowietrznym, ku Literatów w Lubli- na unosi na prądach tysiące statków. bo inna to kraina, inna sfera życia. nie w dniu 21 maja Gdzieniegdzie chmury nad nią. Tam – Na morzu szerokim chodzą białe 1932 r., „Dziennik Lu- koliska burz. okręty. belski” nr 5, 5 czerw- ca 1932. pod red. Józefa Pod biegunami lodowe milczenie Czas, który minął, trzepoce w żaglach Czechowicza, dodatek i na krach potrzaskanych polarne bia- szkunerów na lato wpływających, czas, „Tydzień Literacki”. Pi- łe zwierzęta. Na wodzie, wśród burz, który przyjdzie, zwiastują bruzdy fal za smo w zbiorach biblio- śniegów, pogody, żaru nieruchomego elektrycznymi jachtami. teki UW. i dżdżystej wichury suną, walczą, sto- Przechodzą majestatycznie trans- ją i giną okręty. Takie jest spojrzenie na atlantyki oświetlone setkami refl ekto- poezję jako na świat. rów, przelatują skrzydlate żaglowce, przerzynają się przez głębinę pancerni- ki wojenne. Wszystkie przy spotkaniu salutują się wzajem, pozdrawiają piękną mową ko- lorów. Wrogowie i bracia, pod różną że- glujący banderą, czują się spokrewno- nymi przez żywioł, przez wody pustkę niezmierzoną. Poeci jak okręty Spotykamy się z różnych mórz i roz- maitych stron. Szkuty, torpedowce i krą- żowniki, barki rybackie, giganty z Pacyfi - ku i śmiałe fregaty podbiegunowe – zbie- ramy się w porcie, zapuszczamy kotwice, a fala gwarzy między kadłubami statków a księżycem. Oto port. Grafi ka z czasopisma „W słońce” nr 3(4), kwie- cień 1937. Pismo w zbio- II rach WBP im. H. Łopaciń- Świat płonie i w porcie pożar. Wybuchy skiego. i błyski. Przełamują się rzeczy istnieją-

402 nr 30 (2006) Poeci Lubelszczyzny Stanisław Czernik ce, przeobraża się, co było nieprzeobra- jacielskich rąk, inaczej będziemy pa- żalne. Na wszystkich poziomach trza- trzyli w życie. skają iskry krótkich spięć. Gdy zasypia- Lublin, miasto ojczyste, jest również my i budzimy się, trwoży nas złowiesz- jednym z odcinków wielkiego frontu czy syk nieznanego. Katastrofi czne od- przeobrażeń. Gdyśmy gromadą, zespo- czuwanie świata przestaje być słownym łem istotnie świadomym, zaważyć mo- symbolem – ciałem się stało. żemy wiele na szali niewidzialnej. Człowiek wśród tonących belek nie Złudzenie, że ją przeżywamy, nigdy przyjmuje sobie dowolnie pierwiast- dla nas nie było niczym więcej jak tyl- ków myślowych, nie tworzy koncepcji ko złudzeniem. katastrofy – on katastrofę widzi. Wizja czyni go biernym uczestnikiem, narzu- III ca się jak tuman trującego gazu, okrywa Zwyciężać czy ginąć w obliczu błyska- ołowianym płaszczem rozpaczy. wic, nocy majowej i fi ołków, żaglować W obliczu grozy stwierdza człowiek czy tonąć w ciemnej otchłani mórz, całym sobą, że jest nieznacznym frag- śpiewać czy milczeć, gdy się pali port mentem ogromu, a rola jego wówczas – obojętne. Najważniejsze: jak ku zda- tylko nabiera wartości przeciwwagi sza- rzeniom iść. lejącego ognia, gdy zespolony jest z jed- Cokolwiek jest, wymaga miary wiel- nostką wyższego rzędu, z gromadą. kości. Cokolwiek się staje, staje się Fantastyczne trzęsienie ziemi i mórz wielkim, choć glebą jego – nicość. Po- rozbija statki, przystanie wali w gruz. wtarzam: złudzenie, że przeważymy Dla współmierności z epicką wielkością szalę, nigdy nie może być niczem in- naszego ginącego wieku musimy two- nem – tylko złudzeniem. Ale czy je- rzyć zespoły, by podnieść głos przeciw- steśmy aktorami na scenie świata gi- ko siłom żywiołu. Ślepej mocy musi się nącego, czyśmy tylko świadkami wio- przeciwstawić inna moc, siła świado- sny, jesieni – rzecz nic nie znacząca. Ja- mej zbiorowości. kiekolwiek idą czasy, muszą nas zastać Oparci o grunt, związani z glebą oj- z orężem w dłoni. czystego regionu, pewni łańcucha przy- Z tarczą lub na tarczy.

Stanisław Czernik Poeci Lubelszczyzny*

Gdy myślę o właściwościach „klima- im przewyższają wszystkich innych, al- Stanisław Czernik, Po- tu poetyckiego” Lubelszczyzny, przy- bowiem wszyscy inni z nich biorą po- eci Lubelszczyzny, „Ka- mena” 1934, nr 1, s. 2-4 pominają mi się utyskiwania „szlachet- czątek”. Podobny okres nieprzychylno- oraz nr 2, s. 21-23. nie urodzonego, zacnego i uczonego ści społecznej dla poetów, zresztą po- rycerza Imć Pana Filipa Sidney’a”, któ- wszechnej dziś w Polsce, przejawia się ry na krótko przed Miltonem i Szekspi- w Lubelszczyźnie w specjalnie ostrej rem zastanawiał się, czemu Anglia „sta- pod niektórymi względami postaci. ła się tak surową macochą dla poetów, Sprzyja temu brak poważniejszej trady- którzy z pewnością geniuszem swo- cji poetyckiej, koniecznej dla powstania nr 30 (2006) 403 Przedwojenne teksty źródłowe

atmosfery zrozumienia, czym jest i jaką pozycję w grupie poetów Młodej Pol- funkcję wypełnia poeta. W przeciw- ski. W okresie wojny poetka występo- nym wypadku współżycie poety ze spo- wała w roli barda polskiego czynu wo- łeczeństwem nabierze charakteru nie- jennego. Rezultatem tego był wydany porozumień, i łatwo może się zdarzyć, w 1924 roku zbiorek wierszy Archanioł że społeczeństwo, jak niegdyś w Anglii jutra. W ostatnich latach wiecznie mło- Sidney’a, okaże się dla poety naprawdę dy duch poetki wykazał swą żywotność „surową macochą”. Współcześni poeci trzema tomikami wierszy pt. Odloty, Lublina zapoczątkowują dopiero przy- Duszki i wymienione już Stare kamie- szłą tradycję nie bez bolesnych dla sie- nie. W Odlotach, które zawierają utwo- bie doświadczeń. Może w innych oko- ry z lat 1902-1926, poetka wyraża takie licznościach doświadczenia te byłyby życzenie: „Z pyłu i słońca ulepię światy, mniej dramatyczne. Ale lubelski świat styl – niby lubelskiej izby”. Lecz świat poetycki pozostaje pod wpływem du- Odlotów ulepiony jest właściwie z glinki cha szlachetnej żeromszczyzny, pro- młodopolskiej, z barwnego, soczystego, wadzącej do nieuniknionego konfl ik- urodzajnego lessu, dającego nie byle ja- tu z otyłym płazowatością społeczeń- kie gatunki pszenicy. Ziarna tej złoci- stwem. stej pszeniczki przedwojennej, dziś już Mówiąc o braku tradycji poetyckiej na ogół niejadalnej, doskonale prze- w Lublinie, nie zapominajmy jednak chowały się w Odlotach. Książkę nale- o długoletniej, niemal jedynej przez lat ży traktować jako summariusz, zamy- z górą trzydzieści przedstawicielce poe- kający dłuższy okres twórczości poetki. zji w Lublinie, p. Franciszce Arnsztajno- Cytowane wyrażenie o stylu lubelskiej wej. Ten odosobniony przykład, nawet izby stosuje się raczej do następnych w połączeniu z szybko zapomnianym wydawnictw. W Duszkach poetka wy- poetą przedwojennym Janem Iwań- zwala się spod sugestii młodopolskiej. skim (autorem tomu wierszy: Wśród ży- W tych wierszykach, przeznaczonych cia dróg) nie daje jeszcze tradycji. Mowa dla dzieci, spotykamy piękne fragmen- o poetach lubelskich w liczbie mnogiej ty wyzwolonej z niewoli poezji. Taki jest dotyczyć może tylko okresu powojen- np. wiersz Żniwo. Zapowiedź zaintere- nego. sowań regionalistycznych urzeczywist- niła się w Starych kamieniach, w któ- 2 rych poetka wyraziście podkreśliła swą Z przyzwyczajenia mówi się o odwiecz- łączność duchową ze współczesnoś- nej walce obozu młodych z obozem sta- cią, przedstawiając język poetycki dzi- rych. Poetycki Lublin zaczyna budo- siejszy, uwolniony od anachronizmów wać swoją tradycję od znamiennego młodopolskich. współdziałania tych odległych od sie- bie światów. Jeden z najpotężniejszych 3 mitów twórczych kultury zachodniej, Historię poetyckiej Lubelszczyzny mit przeszłości, połączył w przychyl- w liczbie mnogiej otwierają dwaj poeci, nej współpracy przedstawicielkę daw- raczej przygodnie z samą stolicą regio- nej poezji p. Arnsztajnową, z najtęż- nu związani: – Kazimierz Andrzej Ja- szym reprezentantem awangardy, Józe- worski i Tadeusz Bocheński. fem Czechowiczem. Maleńka książecz- K. A. Jaworskiego prześladuje po- ka pt. Stare kamienie jest u nas chyba je- czątkowo jakby kompleks niższości. dyną tego rodzaju „arką przymierza”. Może być doskonałym przykładem dla Franciszka Arnsztajnowa, jako au- znanej tezy Benedetta Croce „każdy jest torka dwóch serii poezji, posiada znaną poetą”. Czuje się poetą w krainie swoich

404 nr 30 (2006) Poeci Lubelszczyzny Stanisław Czernik marzeń na jawie, w samotnym zetknię- Osobną kartę w twórczości Jaworskie- ciu się z przyrodą wiejską lub w obli- go zajmują przekłady z poetów rosyj- czu gór. Pod wpływem takich „freu- skich, zwłaszcza przekład wierszy Jesie- dowskich” nastrojów poeta oświad- nina zdobył sobie powszechne uznanie. cza: „nie jestem poetą” lub usprawied- Obecnie gdy nad poezją naszą unoszą liwia się: „wybaczcie mi wielcy i sławni się pierwsze oznaki odrodzenia, idące- poeci, że obok was dziś staję ja – poe- go od dołu, Jaworski przyjął na siebie ta lichy”. Wyszczególniony kompleks łą- ciężar przedstawicielstwa idących prze- czył się początkowo ze swoistym werte- mian – jako redaktor „Kameny” symbo- ryzmem i refl eksami przedwojennego licznie prawie w przedziwnej przypad- dekadentyzmu. W rekonstrukcji prze- kowości umiejscowił stolicę odradzają- mian poetyckich Jaworskiego szczegól- cego się państwa poezji polskiej w pro- ną uwagę należy zwrócić na przymie- wincjonalnym Chełmie. rze poety z górami. Świat górski przy- Tadeusz Bocheński jest autorem m.in. niósł poecie potwierdzenie postawio- prawie zapomnianej już Mojej kantycz- nej na początku Croce’owskiej tezy. ki. Kantyczka ta pełna świeżości, w mi- „Tutaj wszyscy są poetami, tutaj wszyst- niaturowych, ładnie zestawionych ob- ko liryką tchnie i serce dzwoni wiersza- razeczkach jest wyrazem łagodnego, mi, kiedy człowiek po skałach się pnie”. uśmiechniętego, powolnego wyzwala- Tam poeta rozstaje się z poprzednią nia się z konwencjonalizmów poetyc- niekonsekwentną melancholią i mło- kich. Bocheński właściwie nie zrywa dopolską tęsknotą do śmierci, pozna- z niczym, ale chętnie przyjmuje cudze je wieczność, pragnie przezwyciężyć wynalazki, oryginalnie rozmieszczając czas i trwać. Światopogląd poety nabie- je w wierszu, czasami niespodziewanie, ra wyrazistości (Więcierze). Poeta czuje jakby chciał wywołać dysonans. Liczne się maleńkim kosmosem, który chciał- uwarstwienia, trochę beztroskie chwy- by rozszerzyć i narzucić nie-niewolni- tanie się różnych manier daje w rezulta- czo światom innym. Program barwny cie jakąś smaczną marmeladę poetycką, i mozaikowy: nieco trubadurska rycer- mimo podkreślonych zależności nieko- skość i russowski kult pierwotności, re- niecznie epigońską. Szkoda, że poeta wolucjonizm i wagabundyzm, republi- nie wypracował ostatecznie własnego kanizm i socjologizm, panteizm i geo- stylu, którego zalążki tkwią w każdym grafi zm znaczą się jak złocone płyt- wierszu. Bocheński jest poetą słonecz- ki, z których się składa oblicze poety. nym, poganinem w każdym calu. Cha- Jest to mozaika więcej przyswojonych, rakteryzują go: słowiańskość i tatrzań- niż samodzielnie wydobytych barwno- skość, balladowość i orlandowość, ero- ści, jako wyraz okresu przejściowego, tyzm i nudyzm – wszystko w słońcu. okresu zbliżenia się do selekcji. Wszyst- Wyjątkowo spotykany poeta, który nie ko to zresztą pochodzi jeszcze z okre- reprezentuje ani cienia niepokojów me- su sprzed 1932 roku, kiedy w poezji na- tafi zycznych. Oczywiście taki poeta nie szej było najbardziej płazowato i ciem- wyśpiewa pieśni bohaterskiej, ani rap- no. Zwraca uwagę wcześnie zaznaczo- sodu o charakterze społecznym. Bo- na skłonność do autentyzmu opar- cheński widocznie odczuwa tę właści- ta na mocnym murze przeżyć młodo- wość, pozostając ciągle poetą osobi- ści i dzieciństwa. Skłonność ta przynio- stych miniaturek sła najpiękniejszy w pierwszym tomie wiersz Do rodzinnego miasta, a ostat- 4 nio niepospolity w zespoleniu „prawdy Dalszym szczeblem narastającej stop- treści” z „prawdą formy” wiersz Wtedy. niowo drabiny „poezji lubelskiej” sta- nr 30 (2006) 405 Przedwojenne teksty źródłowe

ła się grupa, skupiona przy czasopiśmie asocjacji. Właściwe tego rodzaju po- „Refl ektor”. Czasopismo należy zaliczyć etom skłonności teriomorfi czne przy- do efemeryd, lecz nie pozostało bez bierają u Czechowicza rzadko spotyka- znaczenia, jako wyraz startu kilku moc- ną postać, którą można by określić jako no ukonturowanych poetów. zoologizm tragiczny. Dręczące zagad- Przede wszystkim wysuwa się na czo- nienie śmierci ilustruje sobie poeta na ło najtrudniejszy do scharakteryzowa- przykładach tragedii zwierząt i w bez- nia Józef Czechowicz. Przy pierwszym względnym fatalizmie tego zjawiska zetknięciu Czechowicz wydaje się po- odkrywa dla siebie pesymizm religij- etą mglistym, lecz wkrótce to wraże- ny. Potrzeba kultu znalazła przepięk- nie okazuje się złudzeniem. Może nad- ny wyraz w liryzmie matriarchalnym, mieniona pozorna mglistość wynika zazwyczaj rzuconym na tło śpiewnej ze swoistego daru poety zestawiania sielanki. Warto podkreślić niespoty- takich zjawisk, których w zwykłych, kane w tych warunkach skąpstwo po- codziennych myślach nie łączymy. ety. Ale nie namawiajmy go do infl acji. W istocie rzeczy Czechowicz jest ty- Czechowicz posiada najbardziej pro- pem poety o głębokiej fi lozofi i natury. stą drogę swego rozwoju poetyckiego, Jest w nim coś z jońskich metafi zyków, co należy dziś do rzadkości. To niemal jakieś połączenie heraklityzmu z pita- wyjątek – taka linia, biegnąca bez zała- goreizmem. Zwłaszcza ten „pitagore- mań od chwili startu. izm” jest może najbardziej charaktery- Z „Refl ektorem” złączone są również styczną właściwością poety. Już w In- początki Konrada Bielskiego. Nieste- wokacji do pierwszego tomu widzimy ty poeta ten, ogłosiwszy sporo wierszy tę znamienną „metafi zykę” w postaci w czasopismach, nie zechciał zebrać ich śmiało stawionych tez, szkicowanych w wydaniu książkowym. Pozostaje więc praw, określanych norm1 i kult cyfry. niedostępny. Pierwsze jego kroki scha- Początkowo ten mistycyzm jest raczej rakteryzował Czechowicz w Kamieniu. werbalny, zewnętrznie programowy, ale stopniowo pogłębia się, przecho- W wonnych snujących się dymach biegnie Konrad dząc coraz bardziej od zewnętrznych gronami wina potrząsa tyrs wyciąga przed siebie zaznaczeń do istotnego wnętrza wier- niesie go mądrość ostatnia radość stara i mądra sza, zaczyna stawać się samym wier- winem przez wino na winie po niebie. szem. Od cyfry i liczby przechodzi do śpiewu i muzyki. Ostatni tom w bły- Nie wiem, jak rozwijała się w wierszach skawicy jest już rodzajem poetyckiej wyrażona w cytacie skłonność poety „liry kosmicznej” lub „harmonii sfer”. do wizji, opartych na winie i alkoholu. Ta znamienna ewolucja w kierunku W poznanych przygodnie wierszach coraz bardziej zorganizowanej, świa- mogłem stwierdzić rodzaj mroczne- domie na liczbie opartej muzyczności go i złotego bizantynizmu, to jakiś al- jest już skończonym systemem. Może chemiczny barwistan, to balladowy fa- 1 Mówiąc o twórczości nawet sugestia liczby muzycznej po- kiryzm. Na podstawie tych spostrze- Tadeusza Bocheńskie- sunęła się do pewnej jednostronności, żeń wnioskowałbym, że Bielski jest ty- go, należałoby jeszcze widocznej zwłaszcza w motywice ero- pem powojennego Micińskiego. Szczu- podkreślić jego pięk- ne przekłady z poezji tycznej ostatniego tomu. Pod przewa- płość obserwacji nie pozwala mi jednak greckiej (Tarcza Hera- gą tej sugestii skrywają się, zapewne twierdzić tak bez zastrzeżeń. Szkoda, że klesa Hezjoda, Hymny chwilowo, ciekawie i charakterystycz- Bielski jest takim kryjakiem. Homera) oraz francu- nie początkowo rysujące się niepokoje Wreszcie warto wspomnieć o złama- skiej (gotowy do druku tom sonetów Heredii). społeczne na rzecz roztargnień meta- nym piórze Stanisława Grędzińskiego. Przyp. red. fi zycznych. Poeta o wielkim bogactwie Jego debiut Parabole posiadał wpraw-

406 nr 30 (2006) Poeci Lubelszczyzny Stanisław Czernik dzie wszystkie extraordynaryjności wpływu na gatunek formy. Zaznacza się młodzieńczego nowatorstwa – papie- to w kameralności wiersza, łagodność rowe draperie egzotyzmu, bezpodstaw- i skłonność do pogodnych marzeń skła- ny geografi zm, quasi-poe’owską fanta- dają się w falujące zdania. Może to od- stykę, nadzwyczajności seksualne – ale powiednio określimy, nazywając man- to nagromadzenie „okropności” świad- dolinowością lub srebrnodzwonkowoś- czyło również o pewnym rozmachu, cią wierszy Madeja. który skierowany na właściwą drogę nie Podobny trochę do Madeja, tylko byłby zapewne bez znaczenia. […] znacznie mniej wyraźny okazuje się do- tychczas Bronisław Ludwik Michalski. 6 Wydał pierwszy tom wierszy, a drugi Znacznie odmiennym typem jest An- podobno wycofał z drukarni. Wiersze toni Madej. Należy do tych nierzadkich jego pełne są tradycjonalizmu, którego obecnie poetów, którzy nie poddają się bynajmniej nie przekreśla kult małych niepokojom metafi zycznym. Wierząc, liter i zerwanie ze znakami przestan- że w każdym atomie ziemi zamknię- kowania. Jeżeli jest w tych wierszach ty jest pełny sens kosmiczny, a zespół problematyka, gubi się w rozwiązło- dramatycznych zjawisk, dany naszym ści zestawień słownych, które nie two- oczom, wynika ze spełniania się wyż- rzą się, jako. konieczne, przemyślane, szych nakazów, Madej zwraca się ra- jedyne zespoły, lecz jako zespoły moż- czej w kierunku „marzeń na jawie”, szu- liwe, coś oznaczające, jednak niewyra- kając szczęścia dla siebie w widzialnym, ziste i zdawkowe. Często te zespoły są namacalnym świecie „na łonie przyro- ciężkie, jakby siłą wepchnięte w szereg, dy” lub w otoczeniu najbliższych ludzi. gwoli uczynienia zadość foremce czte- Odpis wiersza Francisz- Metafi zyka jest dla niego księgą zagad- rowiersza. Ten rygor defi lady czwórko- ki Arnsztajnowej prze- nień nierozwiązalnych, regionem wiel- wej wygląda na najważniejsze zagadnie- znaczonego do druku kich i niezbadanych liczb. Poeta nie wi- nie poetyckie Michalskiego. Pod wpły- w Antologii współczesnych poetów lubelskich, Lublin dzi w swych możliwościach siły, któ- wem takiego terroru poeta doszedł do 1939. W zbiorach WBP im. rą mógłby mierzyć głębię bytu, i cho- znacznej dyscypliny. Jego wiersze śmia- H. Łopacińskiego (rkps ciaż czasami nasuwają mu się tego ro- ło mogłyby zapełniać karty dawnego 2156, k. 14). dzaju problemy, rezygnuje z trudu za- myśleń nad nimi. Ten ton rezygnacji jest do pewnego stopnia tonem słabo- ści – poeta pozbawia się siły i zapędu odkrywczości. Pozbawiony tej żywioło- wej siły, jaką daje poecie niepokój me- tafi zyczny, Madej nie może również na- giąć się do zagadnień społecznych, zbyt ostrych dziś, drażniących i trudnych dla człowieka, skłonnego do łagodności i pogodnych snów. Idiosynkrazja wyra- ża się tu w postaci lęku przed zagadnie- niem walki i ruchu społecznego, ale je- żeli poeta podejmuje zagadnienie, lęk przemienia się w zdecydowany pesy- mizm. Ten stosunek poety do życia, bę- dący pragnieniem ucieczki od zagma- twań dzisiejszych w pierwotną krai- nę owsa i skabiozy, nie pozostaje bez nr 30 (2006) 407 Przedwojenne teksty źródłowe

„Skamandra”. W niektórych utworach ją dla niego znaczenie decydujące. Jest próbował jednak poeta zerwać z czte- w tym ziarenko naturalnego programu rowierszem. Wynik był połowiczny, ze- społecznego, podświadomy nurt, stwa- psuty gadatliwością i brakiem selek- rzający nie wyzwoloną jeszcze koncep- cji w porównaniach. Przerwanie dru- cję ustroju społeczno-gospodarczego, ku drugiego tomu jest chyba znakiem, opartego na micie ziemi i rolnika. To że poeta dokonał gwałtownej rewizji nurt podświadomy, w żywiole świado- swych poglądów na poezję. mości poeta układa swą energię emo- cjonalną w zagonach równych, trady- 7 cyjnych, w kategoriach wczorajszych – Wreszcie narastający pagórek poetycki. zalążek koncepcji treściowej nie znaj- Nasamprzód mam na myśli Wita Ka- duje na razie własnych form. Ale poeta sperskiego. Skromny poeta. Cechuje go posiada niepokój szukania – początek prostota doznań: brak skomplikowań pogłębienia koncepcji i ułożenia jej we metafi zycznych, nie ma pryncypialno- właściwej formie. ści, natomiast szczerość wzruszeń, pry- Znacznie dalszy od dojrzałości jest mitywizm szlachetnych odruchów, na- Wacław Mrozowski, autor pod niektó- turalna fi lozofi a prawdy. Na tym tle wy- rymi względami przedwcześnie wy- rastają skłonności da zagadnień religij- danych tomików. Przedstawia jednak nych, które nie „wynikają jednak z po- bardzo interesującą obietnicę. Wyróż- budek metafi zycznych, lecz są wyra- nia go świeżość tematyki, niejedno- zem łączenia zagadnień społecznych krotnie sparaliżowana przez nieświe- z koncepcją Boga. Poeci-metafi zycy za- żą skłonność do wulgarności. Świetnie patrzeni w tajemnicę początku i końca, zapoczątkowana nieraz koncepcja za- nie widzą ziemi, człowieka, religii, do- staje lekkomyślnie zmarnowana, zda- gmatyki, ich poezja jest czymś przed- je się, przez pośpiech szybkiego gro- dogmatycznym lub naddogmatycz- madzenia bogactw wierszowych – cza- nym. Inaczej u Kasperskiego – on za- sem niesmacznie i bez powodu strywia- gadnienie Boga rozpatruje z punktu wi- lizowana. Tak samo jest z metaforyką – dzenia spraw ziemskich, nędzy fi zycz- czasem przekonywająca i oryginalna, nej i społecznej, szczęścia ziemskiego. czasem dziecinnie śmieszna. Brak dy- W koncepcji Boga symbolizuje istotę, scypliny widać w brawurowym rzuca- rozwiązującą wszelkie zawikłania spo- niu się w nieznane gęstwiny prymityw- łeczne, odpowiedzialną za nie, nie mnie nych form. Szablon porozrywanych bez zgodzić się z inną koncepcją. Jest to po- widocznej potrzeby zdań jest manierą szukiwanie i odwoływanie się do źró- pozornie nowatorską, lecz równie nie- dła idealnych norm, pragnienie sankcji bezpieczną dla poezji jak szeregowanie dla tych norm, które zagwarantowały- czterowierszy. by triumf prawdy i szczęścia na ziemi. O najmłodszym poecie Lubelszczy- Leży w tym pewien neopoganizm, coś zny Zdzisławie Papowskim nic nie mo- z greckich koncepcji o wartości szczę- gę powiedzieć. Jego tomik znam tylko ścia ziemskiego i podwartości „życia z notat bibliografi cznych. pośmiertnego”. W każdym razie pier- wiastki religijne Kasperskiego są raczej 8 drugostronne, poboczne, wtórne. Jak Przy końcu tego przeglądu znowu od- wszyscy poeci pochodzenia wiejskie- wołam się do cytowanego już Fili- go, czuje się zrośnięty z ziemią, z rolą pa Sidney’a. Nie zaszkodzi mieszkań- wszystkimi cząsteczkami swego jeste- com miasta, pieczętującego się podob- stwa i te kategorie odczuwań posiada- no frywolnym kozłem, objadającym

408 nr 30 (2006) Życie artystyczne Lublina Antoni Madej szczep winnej łozy, zacytować następu- godny tytuł rymotwórcy, lecz wierz- jące zdania w dawnych czasach zwróco- cie z Aristotelesem, że poeci to skarbce ne do Anglików: starożytności, boskim według Greków [...] byście więcej nie szydzili z świę- owiani tchnieniem, wierzcie z Bembu- tych tajemnic poezji, byście się nie śmia- sem, że oni są wszędzie pierwszymi roz- li z imienia poetów, jak gdyby oni bar- nosicielami światła cywilizacji, wierzcie dzo blisko byli z tłumem spokrewnie- ze Scaligerm, że itd... ni, ani też byście nie rzucali się na czci- R. II nr 1 i 2

Antoni Madej Życie artystyczne Lublina*

1935 Zacznijmy od spraw literackich. dał J. Czechowicz w r. 1930. Na tem się * Antoni Madej, Ży- Przypominamy sobie wszyscy zda- jednak nie skończyło. W r. 1932 pod- cie artystyczne Lublina, „Miesięcznik Literatu- nie Żeromskiego, jakie wypowiedział jęto znów próbę stworzenia czasopi- ry i Sztuki” 1935, nr 5, w Snobiźmie i postępie z racji ukaza- sma, w któremby sprawy literackie mo- s. 154-157. nia się pierwszego numeru „Lucifera” gły przyjść do głosu. Ukazała się „Trybu- w r. 1922, iż nawet w Lublinie ukazują na”, organ młodzieży akademickiej. Ży- się... „mgławice literackie”. Istotnie „Lu- wot jej dosyć mglisty i niewyraźny wlókł cifer” był tylko mgławicą, która rozwiała się przez 10 numerów. W r. 1932 wyda- się na chmurnem niebie literackim Lu- je „Barykady”, pismo o charakterze kla- blina po 2 numerach. Nie trwalsze było sowym J. Łobodowski. Pismo to mia- życie „Refl ektora”, sporadycznie wyrzu- ło ambicje i poziom nieprzeciętny. Ale cił z siebie trzy snopy światła, ostatni w r. cóż, ręka prokuratora przecina mu ży- 1925, i zgasł. Zakończyło żywot po 4 nu- wot, już po pierwszym numerze, drugi merach anemiczne, bez wyrazu „Nowe został skonfi skowany i nie ujrzał światła życie” w r. 1925. Również próby utrzy- dziennego. Ostatnim wreszcie zrywem mania stałego dodatku literackiego przy Lublina w zakresie własnego pisma lite- czasopismach lubelskich nie dały trwal- rackiego są „Dźwigary”. Właśnie, gdy to szego pozytywnego rezultatu. I tak przy piszę, mam przed sobą pierwszy numer, dzienniku „Ziemia Lubelska” ukaza- trzeba powiedzieć, numer wydany bar- ło się w 1927 r. 15 numerów „Literatu- dzo starannie, obfi ty pod względem tre- ry i Sztuki” pod redakcją Fr. Araszkie- ści (84 str.), ozdobiony dwoma piękny- wicza. Nieco dłużej, bo rok, redagowa- mi wkładkami: J. S. Miklaszewskiego – ła przy tym dzienniku dodatek literac- Joanna d’Arc i Wita Chomicza – Spisek ki grupa „Kadra”. Kilka numerów o cha- konspiratorów. rakterze awangardy, za czasów prowa- „Dźwigary” to już nie „mgławica lite- dzenia przez siebie tego dziennika, wy- racka”, ale świadomy siebie wysiłek arty- nr 30 (2006) 409 Przedwojenne teksty źródłowe

styczny. Nauczony doświadczeniem re- Tak wygląda jedna strona życia lite- daktor „Dźwigarów”, jakkolwiek nie zre- rackiego Lubelszczyzny, strona wydaw- zygnował ze swego stanowiska klasowe- nicza. Aby mogła powstać jednolita ak- go, które wyraźnie podkreślał i w „Bary- cja literacka w Lublinie, okazało się jed- kadach”, enuncjacje swe i wypowiedzi nak koniecznem zbliżenie wszystkich podał tu w formie spokojnej, nie draż- autorów lubelskich. Z inicjatywy nestor- niącej, umiarkowanej. Jeżeli „Dźwiga- ki poetów lubelskich Fr. Arnsztajnowej, ry” zachowają swój poziom, będą nale- przy wydatnej współpracy J. Czechowi- żały do najciekawszych przejawów ży- cza, zawiązuje się w Lublinie, w r. 1932, cia literackiego, nietylko w Lublinie ale Związek Literatów. Zgrupował on daw- i w Polsce. nych członków „Refl ektora” (Czecho- Takimi oto etapami rozwijały się losy wicz, K. Bielski, W. Gralewski i K. A. Ja- pism literackich w Lublinie. Prowin- worski), z „Kadry” wszedł A. Madej, do- cja lubelska była pod tym względem pełnił liczby członków zastęp młodych szczęśliwsza, Zainicjowane przed ro- z Łobodowskim na czele, oraz prozato- kiem w Chełmie Lub. Czasopismo lite- rzy (J. N. Kłosowski i A. Fleszarowa). rackie p.t. „Kamena” wytrzymało pró- Związek zorganizował szereg wieczo- bę czasu i rozpoczęło już czterema nu- rów autorskich zarówno w Lublinie, jak merami drugi rok swego żywota. Licz- i na prowincji. Do udatniejszych im- ne głosy pochlebne, jakie pod adre- prez należała akdemja ku czci St. Wy- sem „Kameny” ukazywały się i ukazują, spiańskiego. W r. 1932 odbyło się kil- świadczą dobitnie o tym, że „Kamena” ka wieczorów dyskusyjnych poruszają- mimo niektórych wyraźnych wad, speł- cych zagadnienia treści i formy, upadku nia dobrze podjęte przez siebie obo- kultury, omawiających twórczość Paw- wiązki. W „Kamenie” jak i w „Dźwiga- ła Valery [Valéry] i stanowiska Hoene- rach” spotykamy nazwiska autorów nie- -Wrońskiego na tle epoki współczesnej. tylko lubelskich, ale z całej Polski. Z wypadów do innych miast należy za- notować udany wieczór autorski w Bia- łymstoku, zorganizowany przez tamtej- sze Koło Miłośników Literatury i Sztuki z udziałem J. Czechowicza, H. Domiń- skiego, K. A. Jaworskiego i A. Madeja. Związek Literatów pod swoją fi rmą wy- dał kilka książek poetyckich Fr. Arnsz- tajnowej, B. Michalskiego, A. Madeja. Działalność Związku Literatów utrud- nia obecnie stała emigracja członków do Warszawy; jeżeli nie zechcą oni utrzymać nadal stałego ścisłego kon- taktu ze swem miastem rodzinnem, to praca, która zapowiedziała się dobrze Feliks Araszkiewicz (po i już przyniosła pozytywne rezultaty, prawej) z Arkadiuszem upadnie. Wcześniej niż Związek Litera- Szczepańskim, „budowni- tów zaczęły swą działalność Tow. Przy- czym” widocznej w tle sie- jaciół Nauk i Tow. Miłośników Książki. dziby Lubelskiego Związ- Pierwsze powstało w r. 1929. Podwaliny ku Pracy Kulturalnej, 1935. Fot. ze zbiorów WBP im. pod nie założył Komitet obchodu set- H. Łopacińskiego (sygn. nej rocznicy zgonu Staszica, publikując 374/I, nr F.921.2). szereg wydawnictw, związanych z ży-

410 nr 30 (2006) Życie artystyczne Lublina Antoni Madej ciem i czynami Staszica. Obecnie T.P.N. zacyj i związków kulturalnych w Lubli- ma już na swem koncie kilkadziesiąt nie. I tak, prócz wyżej wspomnianych pozycyj wydawniczych. imprez, w porozumieniu z „Ormuzem” Tow. Miłośników Książki, zawiąza- (Organizacja Ruchu Muzycznego) od- ne z inicjatywy bibljofi la ks. L. Zalew- bywają się i odbywać będą występy arty- skiego w r. 1927, w tymże roku urządzi- styczne znanych kompozytorów i wyko- ło pierwszą wystawę książki w Lublinie- nawców. Występy te obejmą wszystkie ,w r. 1930 zorganizowało udaną wysta- większe ośrodki Lubelszczyzny. Obec- wę exlibrisów słowiańskich. W Bibljo- nie objeżdżają prowincję z koncertami tece Tow., wydawanej pieczołowicie Umińska i Dygat. Byli już w następują- i po bibljofi lsku, ukazały się dotychczas cych ośrodkach: Siedlce, Lublin, Łuków, następujące wydawnictwa: „Geneth- Biała Podlaska, Międzyrzec. liacon” Joachima Bielskiego w opraco- W porozumieniu z L.Z.P.K. odbyły waniu ks. L. Zalewskiego, monografj a się również następujące wystawy pla- o H. Łopacińskim, opracowana przez d- styczne: w grudniu wystawa Grafi ków r F. Araszkiewicza, oraz wiersze Arnsz- Lwowskich i wystawa Grupy 4 z Krako- tajnowej i Czechowicza pod wspólnym wa, w styczniu ruchoma wystawa Pro- tytułem Stare kamienie. pagandy Sztuki, połączona z retrospek- Prócz wymienionych organizacyj na tywną wystawą Chełmońskiego. terenie Lublina działają jeszcze Tow. Ponadto organizuje się Koło Prele- Muzyczne, Bibljoteka Publiczna im. gentów, do którego będą powoływani H. Łopacińskiego, Muzeum Lubelskie, fachowcy z rozmaitych dziedzin. Obja- Związek Teatrów i Chórów Ludowych, dą oni również Lubelszczyznę, stosow- wreszcie Teatr. nie dla potrzeb danego ośrodka. Wymienianie dorobku każdego z tych Kwestją o olbrzymim znaczeniu dla Tow. zaprowadziłoby mnie zbyt daleko. przyszłego rozwoju kulturalnego Lu- Nadmienić muszę tylko, że w Lublinie blina i Lubelszczyzny jest sprawa bu- od trzech lat, niestety, nie mamy teatru dowy Domu Kultury. L.Z.P.K. widząc, stałego. Miasto korzysta z gościnnych jak niszczeje dorobek H. Łopacińskie- występów teatru łuckiego pod dyrekcją go, postanowił przystąpić do budowy Rodziewicza. gmachu, gdzieby Bibljoteka im. H. Ło- Obraz wysiłków kulturalnych nie pacińskiego znalazła trwały przytułek, byłby pełny, gdybym nie wspomniał odpowiednio do tego celu przystoso- o ostatniej, może najważniejszej, pró- wany, i w którymby wszystkie organiza- bie konsolidacji całego ruchu kultural- cje łącznie z L.Z.P.K. miały własną sie- nego Lublina i Lubelszczyzny. Mam tu dzibę. Funduszów na Dom dostarczyć na myśli Lubelski Związek Pracy Kultu- ma akcja cegiełkowa. Rozwija się ona ralnej, który zawiązał się z początkiem pomyślnie i z początkiem nowego roku ub. R. z inicjatywy i przy wydatnej po- zacznie się budowa Domu Kultury, któ- mocy wojewody Rożniewskiego. ry stanie przy ul. Narutowicza, na tere- L.Z.P.K. zjednoczył w swych szere- nach Muzeum. Budowlę zaprojektował gach wszystkie kulturalne organiza- inż. Łukasiewicz. cje miasta Lublin. Chce on normować Z inicjatywy i sumptem L.Z.P.K. ufun- życie kulturalno – oświatowe Lublina dowana została nagroda naukowo – lite- i Lubelszczyzny. Plan pracy kultural- racko – artystyczna miasta Lublina. Na- nej układa w porozumieniu z zarządem groda ma charakter regionalny; przy- L.Z.P.K. Komisja Naukowo – Literac- znawana będzie tym pracownikom, któ- ko – Artystyczna. W skład jej wchodzą rzy działalnością swoją przyczynią się przedstawiciele poszczególnych organi- do podniesienia kultury Lubelszczyzny. nr 30 (2006) 411 Przedwojenne teksty źródłowe

Na sąsiedniej stronie: Jan Nagroda nosi miano: naukowa – H. Ło- nego odbywać się będzie co roku, 11 li- Wydra, Inkwizycja, olej na pacińskiego, literacka – B. Prusa, pla- stopada. płótnie, reprodukcja z „Ba- styczna – Kietlicz-Rajskiego. Tak oto w ogólnych zarysach wyglą- rykad” nr 1, 1 października 1932. Pismo w zbiorach W tym roku udzielono nagrodę na- da życie artystyczne i kulturalne Lubli- WBP im. H. Łopacińskiego. ukową w wysokości 1000 zł. Prof. Krzy- na i prowincji Lubelskiej. Zapewne, ob- żanowskiemu za całokształt jego pra- raz nie jest pełny. Ale jednak to, co po- cy naukowej, szczególnie zaś za ostat- dałem, świadczy dobrze o mieście, któ- nie dzieło wydane w Lublinie – Romans ry ma ambicje wysunięcia się na czoło XVI w. Ogłoszenie nazwiska nagrodzo- w pracy kulturalnej.

Henryk Zasławski (Józef Czechowicz) Przedwczesna śmierć zgasiła wielki talent O życiu i dziełach lubelskiego malarza Jana Wydry* 1937 *„Express Lubelski i Wo- Życiu i dzieło przedwcześnie zgasłe- było pod ręką kartki papieru, rysował łyński” 1937, nr 104. go malarza lubelskiego ś. p. Jana Wy- na ścianie izby konne wizerunki królów dry, o którego zgonie donosiliśmy, o których słyszał w szkole, głowy ludzi poświęca p. Henryk Zasławski na- z otoczenia, a matka niszczyła te pierw- stępujące uwagi na łamach warszaw- sze dzieła przy każdorazowym bieleniu skiego „Dziennika Porannego”. ubogiej izby. Nieudolne początkowo rysunki i szki- Zmarły przed kilkoma dniami świetny ce przy uporze i zaciętości chłopca na- malarz młodego pokolenia, Jan Wydra, bierały zwolna życia, barw i charakte- był dzieckiem ziemi lubelskiej. Urodził ru. Lektura, bardzo przypadkowa i naj- się 13 czerwca 1902 roku we wsi Ciecie- fantastyczniej dobrana (Witkiewiczow- rzynie, aczkolwiek rodzina Wydrów od ska monografi a o Matejce, Pismo Świę- wieków osiedlona była w Gołębiu nad te i Król Duch Słowackiego) oraz zna- Wisłą, gdzie zajmowała się fl isactwem jomość z gromadką rówieśników, z któ- i rybołóstwem. rych z czasem wyrośli dzisiejsi poeci Dzieciństwo spędził twórca później- grupy lubelskiej, rozszerzyły horyzon- szy Jeńców i Zrękowin w bardzo trud- ty młodzieńca. Talent jego z biegiem lat nych warunkach w mieście Lublinie. rósł i krzepł. Rok 1920 zastał go w szere- Najcięższe, oczywiście, były lata Wiel- gach ochotników walczących z Ukraiń- kiej Wojny. Głodny i bosy chłopiec, bie- cami. W kieszeniach munduru piechu- gający po starych uliczkach miasta już ra znalazło się miejsce na ołówek i szki- wtedy garnął się do rysunku. Gdy nie cownik. Ochotnik Jan Wydra rysował

412 nr 30 (2006) Przedwczesna śmierć zgasiła... Henryk Zasławski (Józef Czechowicz) na postojach i biwakach sceny obozo- wiane w Warszawie, Łodzi, w Poznaniu, we. Rok 1923 jest datą przełomową dla w Genewie, Kopenhadze, w Cleveland młodego malarza. Mimo braku cenzu- i Pittsburgu. su, mimo pogarszających się z roku na W owych latach, ukończywszy Aka- rok warunków materialnych, dostał się demię, Jan Wydra przeniósł się do Ka- do Warszawskiej Akademii Sztuk Pięk- zimierza nad Wisłą i w tym uroczym nych i zaczął studia pod kierunkiem zakątku Lubelszczyzny oddał się pra- prof. Pruszkowskiego, wybijając się cy malarskiej w innym kierunku: na- w jego pracowni jako jeden z najlepiej malował kilka pejzaży, które mają cha- zapowiadających się talentów. Podczas rakter beztroskiej swobody, aczkolwiek pobytu Wydry w Akademii powsta- gruźlica już wówczas atakowała młode- ły jego pierwsze dzieła malarskie: Ku- go malarza. W Kazimierzu też powsta- szenie, Ukrzyżowanie, Kapliczka polna. ły nowe płótna bardzo ciekawe i bar- Choć braki techniczne młodego twór- dzo znamienne dla zawsze szukającej, cy były jeszcze poważne, obrazy te ce- zawsze wynalazczej twórczości Wy- chuje mocny instynkt malarski i tempe- dry. Alegoria, Zrękowiny i niedokoń- rament. czona (niestety) Rybaczka. Pobyt w Za- W roku 1925 i następnym Wydra kopanem (ze względów zdrowotnych) skomponował wielką rozmiarami i mo- daje asumpt do utworu Szopka Górali, numentalnie zakrojoną scenę p. t. Chry- ukończona w roku 1928, podobnie jak stus w mieście. To płótno iście matejkow- słynne Boże Narodzenie. skich rozmiarów, podobne jest do dzieł Ostatnim dziełem malarskim poza owego mistrza i w tym, że posiada mnó- wielką ilością szkiców i rysunków ołów- stwo świetnych szczegółów, szczególnie kowych jest wielki, naturalnej wielkości na pierwszym planie kompozycji. Zu- portret Marszałka Piłsudskiego. Długie pełnie inny w charakterze i temacie jest lata choroby zniszczyły piękny talent. obraz Macierzyństwo, zapowiedź zwró- Po długiej i wyczerpującej walce silne- cenia się Wydry ku scenom z życia ludu. go organizmu ze straszliwą chorobą Jan Jest ona jasny w tonacji, rubensowski Wydra zmarł na gruźlicę w Otwocku w nastroju. Dzieło to zakupiono do zbio- dnia 5 kwietnia roku bieżącego. rów państwowych, co poprawiło nieco sytuację materialną młodego twórcy. Z tego okresu pochodzi również duży rozmiarami i pełen wyrazu obraz p. t. Zwycięzca, przedstawiający grupę jeń- ców, przechodzących przed rycerzem. Rzecz ma charakter sceny historycz- no-fantastycznej z wczesnego renesan- su. To dzieło zakupiła Karskova Galeria w Pradze Czeskiej. Rok 1938 przynosi Wydrze wiel- ki triumf artystyczny: namalował swój majstersztyk – Boże Narodzenie (obec- nie w Pittsburgu, St. Zjednoczone Ame- ryki Północnej). Obraz ten był na wy- stawach Bractwa św. Łukasza, bo tak nazywała się grupa uczniów Pruszkow- Jan Wydra, Kopalnia/Gór- skiego z Cybisem i Michalakiem na cze- nicy, akwarela, niedatowa- le. Boże Narodzenie było kolejno wysta- na; własność prywatna. nr 30 (2006) 413 Jan Kowalski (Józef Czechowicz) Trud i dzieło artysty Rzecz o sztuce Jana Wydry* 1937 * Jan Kowalski [Jó- I dzy do armii. Brał udział w operacjach zef Czechowicz], Trud Jeden z najciekawszych artystów ostat- wojennych pod Lwowem i Gródkiem i dzieło artysty. Rzecz o sztuce Jana Wydry, „Stu- niej doby, związany tak silnymi węzła- Jagiellońskim. W lutym roku następne- dia i Materiały Lubel- mi z Lubelszczyzną, Jan Wydra, od- go powrócił do matki. skie” 1976, R. 7, s. 63-67. szedł od nas na zawsze. Zmarł niedaw- Rysował od dawna przy każdej spo- no temu w Otwocku, na gruźlicę, któ- sobności. Pod wpływem lektury, przy- ra była od szeregu lat zmorą jego życia, jaciół i życzliwych marzył o Akademii, łamiącą „wiele pomysłów, które dości- mimo iż szanse dostania się tam miał gał myślami”. bardzo małe. Jednak dopiął swego. Eg- Zanim rozważymy charakter jego zaminy wstępne zdał summa cum lau- dzieł malarskich, zanim zagłębimy się de mimo braku cenzusu, a o pracy jego w świat jego sztuki pojmowanej tak po- w murach tej uczelni prof. Pruszkow- ważnie a uczciwie, jak i życie, spojrzymy ski tak pisze w swoim wspomnieniu po- na garść dat biografi cznych tego niedłu- śmiertnym o Wydrze: giego, a trudnego żywota. Obserwowałem rozwój Wydry od pierwsze- go dnia studiów w Szkole Sztuk Pięknych. Miał II zadziwiającą zdolność pojmowania i jeszcze Jan Wydra urodził się w dniu 18 VI 1902 większą zdolność plastycznej realizacji zamie- roku w Ciecierzynie, w Ziemi Lubel- rzeń. Trudności rysunku i techniki malarskiej skiej, w rodzinie wieśniaczej, ciężko bo- istniały dla Wydry w minimalnym stopniu... rykającej się z nędzą. Kiedy zacięta wal- („Gazeta Polska” z 2 IV br.) [1937]. ka o byt na nieurodzajnym skrawku Ukończył szkołę w roku 1928 wraz dzierżawionej ziemi została przegrana, z innymi „łukaszowcami” (bowiem ta rodzina przeniosła się do Lublina, na gromadka malarzy nazwała się Bra- służbę. Ale i tu los nie sprzyjał zwycię- ctwem św. Łukasza) i od tej daty rozpo- żonym. Ledwo chłopiec odrósł od zie- czął samodzielny lot ku sławie. Niestety, mi, utracił ojca. Matka z trudem zara- lot ten nie był długi. Po wyjściu ze szkoły biała na najprymitywniejsze potrzeby Wydra namalował trzy czy cztery więk- własne i dwojga dzieci: Jana i jego sio- sze kompozycje oraz szereg pejzaży stry (reszta rodzeństwa dawno już była drobnych rozmiarami i wykonał kilka- „na swoim”). naście rysunków portretowych. Gruź- W latach wielkiej wojny Jan Wydra lica, nurtująca młody organizm, robiła chodził do szkoły powszechnej. Ale szybkie postępy. Nie pomogły kuracje ukończył tylko kilka klas. Mus był sil- w Zakopanem, nie pomogło długotrwa- niejszy niż wola ku nauce. Trzeba było łe leczenie pozaklimatyczne. Dokonał i jemu, kilkunastoletniemu, zacząć pra- żywota przed kilkoma dniami, zabiera- Jan Wydra, Inkwizycja, „Ba- cę zarobkową. rykady”, nr 1, 1 październi- jąc do grobu wiele niewykonanych po- ka 1932. Pismo w zbiorach W roku 1920 porzucił Lublin na kilka mysłów i projektów. Przyjaciele Zmar- WBP im. H. Łopacińskiego. miesięcy, wstępując jak i rówieśni kole- łego niewątpliwie opowiedzą o nich bli-

414 nr 30 (2006)

Przedwojenne teksty źródłowe

Jan Wydra, Portret pani Ło- by skłóconych. Sam artysta niewiel- puskiej, rysunek ołówkiem, ką do nich przywiązywał wagę, traktu- 1928; Muzeum Narodowe jąc je jako etiudy, poszukiwania, próby. w Warszawie. Ta i kolej- ne prace Wydry pochodzą Nam się wydają te dzieła ciekawszymi z albumu: Jan Wydra 1902- i bardziej ważkimi pod względem ma- 1937. Twórczość, Kazimierz larskim niż wielkie kompozycje fi gural- Dolny 2004. Zob. też fot. ne Wydry. na s. 132 i 380. Jest w nich polot i technika, niezwy- kłe wyczucie barwy, w przeciwieństwie do większości owych kompozycji, któ- re sprawiają wrażenie rysunków pod- barwionych raczej, niż obrazów. Kom- pozycje fi guralne z wyjątkiem może pierwszej, zatytułowanej Kuszenie i na- malowanej przed pobytem w Akade- mii, bez znajomości techniki olejnej, po samoucku oraz z wyjątkiem ostatnich chronologicznie (1930 i 1931) Zręko- win oraz Rybaczki związane są z teoria- żej czytającej publiczności. Nim się to mi „łukaszowców” o sztuce antyfrancu- stanie, zajmijmy się tym, co z dorobku skiej i tradycjonalistycznej. Jego jest dostępne nam bezpośrednio, nie tylko w koncepcji twórczej. IV Wykaz kompozycji fi guralnych pędz- III la Jana Wydry: Kuszenie 1924; z tegoż Rysunek, ta pierwsza forma wypowie- roku pochodzi Ukrzyżowanie oraz Ka- dzi artystycznej, jaką zdobył Wydra, ma pliczka. Wielka kompozycja Chrystus u niego cechy lekkości i ścisłości, zespo- w mieście powstała w roku 1925. Rów- lone w dziwny sposób. Lekkość ta nie nież w 1925 powstało Boże Narodzenie, wynika z traktowania tematu, ale z pew- znane z licznych reprodukcji i z wystaw, ności oka i ręki. Że w tej dziedzinie wie- oraz Zwycięzca. Rok 1926 przynosi dzie- lu mogłoby mu mistrzostwa poza- ła: Inkwizycja i Macierzyństwo. Potem, zdrościć, o tym niech świadczą ołówko- po rocznej przerwie, powstają Szopka we portreciki poety J. Czechowicza, ry- i Alegoria. Lata 1929 i 1930 to lata pej- sunki z ulic Kazimierza nad Wisłą, któ- zażu. Rok 1930 kończy się pierwszymi ry przez szereg lat był siedzibą artysty, opracowaniami obrazu Zrękowiny, wy- oraz autoportrety. Z tej ostatniej kate- kończonego w roku następnym. gorii znakomity jest w charakterze i ro- Nie dokończony nigdy utwór: Zmar- bocie rysunek pt. Jan Wydra gwiżdże. twychwstanie Łazarza i również nie Pejzaże powstawały zarówno pod- wykończona ostatecznie Rybaczka po- czas studiów w Szkole Sztuk Pięknych wstawały w roku 1932 roku. (dzisiejszej Akademii), jak i potem, Ostatnim, aczkolwiek także nie wy- w Tatrach oraz w Kazimierzu nad Wi- kończonym całkowicie dziełem Jana słą. Charakteryzuje je linia i nadużycie Wydry, jest wielki, nadnaturalnej wiel- białej farby. Są to raczej obrazy gleb żół- kości, portret Marszałka Piłsudskiego, cących się gliniasto pod słońcem połu- datowany z roku 1935. dnia, chmur prześwitujących ołowiem Trudna do ustalenia jest data powsta- i bielą, szarościami o niebywałej ska- nia obrazu Chrystus ubiczowany, nie- li i całą gamą tonów zimnych, jak gdy- mniej, ze względu na cechy stylu czas

416 nr 30 (2006) Trud i dzieło artysty Jan Kowalski (Józef Czechowicz) powstania tego dzieła należy umieścić Szopka to obraz alegoryczny. Na w latach 1927-1929. tle pejzażu pochmurnego, skąpanego Obraz Św. Franciszek namalowany w zimnym świetle i chłodnego w tona- był przez artystę w roku 1930, zaś Chry- cji, siedzą górale. Na pierwszym planie stus (dla kościoła w Laszkach koło Jaro- starzec bardzo „halsowski”, bosy, z ręką sławia) w roku 1928. opartą o brzeg kotła z dukatami. Obok zbójnik, harnaś, zabawiający się szop- V kową fi gurką śmierci. Wyżej – kobziarz Pierwsze kompozycje Jana Wydry są i chłopiec bawiący się inną lalką z szopki. pełne liryzmu i nastroju. Brak im na- Starzec ma na głowie papierową koro- tomiast faktury malarskiej. Dopiero nę, chłopiec zaś – wianek godowy, także wpływ Szkoły Sztuk Pięknych poparł z papieru. W obrazie tym zwracają uwa- jego inklinacje do barwy. Malując Ku- gę świetne szczegóły etnografi czne oraz szenie, Kapliczkę i Ukrzyżowanie, arty- tak malarskie wyczucie materii (fałdy, rę- sta był pod urokiem poetów – malarzy kawy, zasłona szopki), jakie wykazywał takich jak Żak i ambicją jego było zatar- rzadko kto z polskich malarzy. cie śladów techniki w tym, co malował. Zrękowiny są przebielone podobnie Toteż dzieła te przypominają gobeliny, jak Boże Narodzenie, ale charakter tego Jan Wydra, Martwa natura nie zaś obrazy, w szczególności dotyczy efektu jest tu zupełnie inny. Tam wyni- z rybami, olej na płótnie, to Ukrzyżowania stylizowanego bar- kało to z chęci uczynienia obrazu bar- 1930; Muzeum Narodowe dzo delikatnie na barok. Moment poza- dziej nastrojowym, tu zaś – z faktury w Warszawie. malarski decyduje o wartości tych dzieł i to jest ich czar oraz ich klęska. Nale- ży je traktować jako dokumenty prze- żyć artysty raczej niż jako dzieła malar- skie. To, co Wydra chciał w nich wyra- zić, wyraziło się, ale bez pełni. Pełnię ukazują dopiero: Boże Naro- dzenie, Szopka i Alegoria, a szczytowym niewątpliwie osiągnięciem artysty jest płótno zatytułowane Zrękowiny. Boże Narodzenie (wystawiane na wystawach Bractwa oraz wystawach zagranicznych w Genewie, Cleveland, Pittsburghu etc. wreszcie sprzedane do Pittsburgha) najwięcej chyba sławy przysporzyło Wydrze. Obraz przed- stawia wnętrze szopy, w której klęczy Madonna, pochylona nisko nad Dzie- ciątkiem. Klęczy na klepisku. Ubó- stwo otoczenia podkreślone jest grzę- dą, na której śpią kury. U wejścia św. Józef odwrócony tyłem do widza pa- trzy na uśpiony pejzaż. A tam, w białej poświacie stoją drzewa strzępiaste, jak pióra, prześwietlone, na tle nieba bar- wy pawiej. Obraz jest przebielony, uciszony w to- nacji barwnej, pełen włoskiej słodyczy. nr 30 (2006) 417 Przedwojenne teksty źródłowe

dla stylu Jana Wydry. Wartości kolory- styczne wybijają się w nim bowiem na pierwsze miejsce, aczkolwiek linia, „ja- pońszczyzna” gra poważną rolę w ca- łości. Upodobnienie charakteru dzieła do charakteru prac pejzażowych arty- sty daje mu wielką swobodę i cechę no- woczesności, której nie czuło się w spa- tynowanych umyślnie innych kompo- zycjach Wydry. Rybaczka jest już całkowicie nowo- czesna i zapowiadała się niezwykle pięk- nie. Był to niewielki rozmiarami obraz przedstawiający dziewczynkę plotą- ca warkocz na brzegu łodzi wyciągnię- tej na ląd. Kosz z rybami dopełniał cało- ści. Niestety nawroty choroby zmusiły w tym akurat przełomowym momencie artystę do porzucenia sztuki. VI Po wszystkim, co wyżej napisano, śmia- ło można powiedzieć, że ze śmiercią Jana Wydry Polska traci jednego z wiel- kich, choć cichych artystów. Należy Jan Wydra, Rybaczka, olej malarskiej. Kolorystyka Zrękowin ma mu się przynajmniej pośmiertna wy- na płótnie, 1931 (obraz w sobie zbliżenia do sztuki francuskiej, stawa zbiorowa, czym winno się zająć niedokończony); Muzeum a bielizna rozwieszona na sznurach za w pierwszym rzędzie Bractwo św. Łu- Lubelskie w Lublinie. postaciami kompozycji żywo przypo- kasza lub inne organizacje artystycz- mina cezanne’owskie obrusy z jego słyn- ne stolicy. Osobną rzeczą jest sprawa nych martwych natur. Szafl ik na pierw- zaznajomienia publiczności lubelskiej szym planie obrazu napełniony mokry- z dorobkiem syna tej ziemi. Tu powi- mi szmatami dałby się wyciąć w całości nien się wystawą zająć Związek Pracy i stanowiłby sam w sobie świetną mar- Kulturalnej, jako instytucja najbardziej twą naturę. Obraz ten jest przełomowy do tego powołana.

Rycina do tekstu St. Sko- czylasa Pieśń ziemi i słońca nt. obrzędów żniwnych. Źródło: pismo międzysz- kolne „W Słońce” nr 4(5) (1938). Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

418 nr 30 (2006) Józef Czechowicz Antologia współczesnych poetów lubelskich* Wstęp 1938 Antologia, obejmująca utwory poetów Zapominamy o poetyckich przod- * Ludwik Zalewski, An- lubelskich, gotowa jest do druku i mnie kach, którzy czując może to samo, obra- tologia wspłczesnych poetów lubelskich, Lu- to przypadło w udziale napisanie wstę- cali się jednak w łatwiejszych pętach za- blin 1939. pu. Jest to jedyna okazja, aby pomarzyć sad i wierzeń, i przesądów. Utrwaleni na jawie, dać się unieść przypływowi li- w różnych przekonaniach, wiedzieli co rycznemu, bo tu jest mój dom poetycki, czarne a co białe. My – nie. więcej, tu jest nasz dom poetycki. Nas gna wielki niepokój naszego cza- Z ulic i zaułków Lublina, rodzinnego su, wahający się między próbami na- miasta nas wszystkich albo też przynajm- ukowego ujmowania schematu czło- niej miasta najbliższego sercu naszemu, wieka, dążeniem do znalezienia praw wysłuchaliśmy nieuchwytnych dla obce- rządzących żywotami całych narodów go powiewów i przeobrażamy je w słowa i ras, a równocześnie wspierający po- i wiersze siłą ożywiającą. Pisząc o spra- czynania możnych tego świata gusła- wach dalekich i trudnych, nucąc o tym, mi astrologii. Dyktatorzy wierzą w zna- co proste a wzruszające, nie wiemy nic. ki zodiaku, tłumy nie mają czasu ani Poetów cechuje wielka wiedza niewie- myśleć, ani wierzyć, żyją i nie mają bó- dzy. Dane nam jest poznanie przeczuć stwa ponad życie. „Mienią się być męd- i możliwości równie ostre, jak zrozumie- rcami, a to tylko szał ich ogarnął” – po- nie, sprowadzające się do prawdy, że, jak wiada Pismo Święte. W tym straszli- każdy człowiek, tkwimy w dziwności ist- wym zamęcie, w którym jedyną tro- nienia, a próby rozplatania dziwności nie ską społeczeństw jest, czy wojna będzie znaczą nic, bo są tylko żuciem wędzidła, dziś, czy jutro, w tej epoce nie do opi- dotykaniem prętów kraty, za którą podo- sania, wieszczonej przez średniowiecz- bało się losowi osadzić nas na ziemi, któ- ne proroctwa, obliczające koniec świa- ra jest ciałem niebieskim pędzącym w za- ta na rok 1944, gdzież znaleźć grunt pod Panorama miasta od stro- wrotnych przepaściach kosmosu. Ude- stopami? Czego mają dotknąć upadają- ny Czechowa. Fot. Józef rzeni tym tracimy głowę i zanurzamy się cy w nawałnicy, by odżyć, by zaczerp- Rogowski, z kolekcji do- kumentacyjnych zdjęć pa- w irracjonalną głębię rymów, aby okami nąć siły nowej? noram Lublina w zbiorach tej nieudolnej sieci złowić co nieco. Po- Miasto rodzinne, ilekroć mi ciężko Archiwum Urzędu Miasta łów jest trudny. Ciężki jest trud. lub najciężej, do ciebie zwracam się pa- Lublin.

nr 30 (2006) 419 Przedwojenne teksty źródłowe

mięcią, a gdy pamięć twarde przeżycia można było postawić stopy i ujść przed przypomina – to sercem, to wyobraź- zalewem. Ziemia rodzinna stanowi dla nią. Miasto na skłonie pagórka rozłożo- nas takie właśnie azylum. ne, dzwoniące kościołami dzieciństwa, Wsparci o wspomnienie uliczek, frag- poddające mury odwiecznych budowli menty murów ocienionych starymi drze- słońcu, które tam tyle razy wschodziło, wami, nawet o linię cienia, kładącego to samo, co i gdzie indziej, lecz inne! się w przezłoconym powietrzu tamtej- Ujmując świat w poetyckie kreacje, szego lata gdzieś na Jezuickiej czy Zło- błądzimy wśród półsłów i półuczuć, tej ulicy, otwieramy dłonie ku świa- wikłamy się w to, co niewypowiedzia- tu i znajdujemy w nich przygarście po- ne, i tylko jakieś cienie, jakieś lubelskie ciechy i jest coś więcej niż okropności, zamglone sylwety pomagają uprościć jest coś więcej niż zmory, niż duszny wszystko, sprowadzić znów do ludzkie- opar nowego millennium. Z powieka- go, prawdziwego człowieczeństwa, od- mi opuszczonymi na oczach kołyszemy wrócić klęski sławy, która brzydnie, ser- się marzeniem wielkim, od którego ser- ca, które pustoszeje. Widzenie miasta – ce rośnie i do gardła podchodzi, dławiąc ach, niekoniecznie prawdziwe, nieko- wzruszeniem. niecznie realne – udziela łaski spokoju, O, gdyby ludzie oddali się w służbę odłącza wody od suszy. pięknu z takim zapałem, z jakim odda- Cóż jeszcze zostało? Wiara pomaga ją się pieniądzowi, uciechom, marno- widzieć, że to, co jest, przeminie i ustą- ściom! O, gdyby świat cały osypała taka pi miejsca innemu królestwu, lecz jakże zawieja piękna, jak te groźne śnieżyce dalekiemu. Wiara nie pozwala zwątpić, dziwności i grozy! O, ludzie, gdybyście to prawda, ale serce ludzkie już takie jest się wszyscy dali tak usidlać poezji, sztu- chciwe, że mało mu wiary: ono pragnie, ce i innym przejawom piękności, jak by słowo ciałem się stało, by było coś, dajecie się usidlać wszystkiemu, prócz bodajby drobnego, jak liść, byle na tym tego właśnie – radosne byłoby to mil-

Jedna z ostatnich (i czę- ściowo zasłonięta) pa- norama starego Lublina z ul. Szeligowskiego (Cze- chów, okolice hipermarke- tu Real). Fot. M. Skrzypek.

420 nr 30 (2006) Antologia współczesnych poetów lubelskich Feliks Araszkiewicz lennium i skutki takiego przeobrażenia Jeśli do tego przyczynić się możemy świata byłyby nieobliczalne, a wstrzą- bodaj ziarnkiem piasku, bodaj jednym snęłyby wszystkim, co jest, mocniej niż wierszem w całym życiu naszym, wiel- wszelkie przeszłe i przyszłe rewolucje... ka jest nasza nagroda, poeci!

Feliks Araszkiewicz Antologia współczesnych poetów lubelskich Ruch literacki w Lubelszczyźnie 1918-1938*

1938 Czasopisma literackie, dodatki literackie przy dziennikach lub tygodnikach. * Całość: s. 179-197. 1. „Lucyfer” – miesięcznik literacko-artystyczny, redaktor Stanisław Zakrzew- Cytowany fragment do s. 181. ski, najruchliwsza współpracowniczka Dziewanna Włodarska (dwa numery) r. 1921-1922. 2. „Refl ektor” – pismo literacko-artystyczne, redaktor Wacław Gralewski (jeden numer), r. 1923. 3. „Refl ektor” – miesięcznik literacki, red. Konrad Bielski (jeden numer) r. 1924. 4. „Refl ektor” – czasopismo literackie, redaktorzy: Konrad Bielski, Czesław Bo- browski (nr 3, czerwiec) r. 1925. 5. „Nowe Życie” – dwutygodnik ilustrowany, poświęcony literaturze, sztuce i ży- ciu, redaktor Tadeusz Bocheński (trzy numery) r. 1925. 6. „Przegląd Lubelsko-Kresowy” – red. Franciszek Głowiński; dodatek literacki pod redakcją K. Bielskiego, J. Czechowicza, K. A. Jaworskiego r. 1925. 7. „Ziemia Lubelska”, dodatek literacki (tygodniowy) pod redakcją Franciszki Arnsztajnowej, później d-ra Feliksa Araszkiewicza (cały rok) r. 1927. 8. „Ziemia Lubelska”, dodatek literacki grupy młodych literatów „Kadra” (głównie Antoni Madej) r. 1929. 9. „Ziemia lubelska”, dodatek literacki pod redakcją Józefa Czechowicza r. 1930. 10. „Barykady” – miesięcznik literacko-społeczny, red. Józef Łobodowski N 1 (nr 2 skonfi skowany) r. 1932. 11. „Kamena” – miesięcznik literacki w Chełmie lubelskim, redaktor Kazimierz Andrzej Jaworski (wychodzi regularnie, do chwili obecnej bez przerwy, 50-ty numer w r. 1938) r. 1933. 12. „Dźwigary” – miesięcznik poświęcony sprawie polskiej kultury proletariackiej, redaktor Józef Łobodowski (dwa numery) r. 1934-35. 13. „Pamiętnik Lubelski”, tom II r. 1935 – dział p.t. „Dzisiaj”. nr 30 (2006) 421 Przedwojenne teksty źródłowe

Debiuty poetyckie. 1. Poezje – Tadeusz Bocheński (Lublin) r. 1919. 2. Czerwonej i białej kochance – K. A. Jaworski, Chełm, r. 1924. 3. Parabole – Stanisław Grędziński (Biblioteka „Refl ektor”) r. 1926. 4. Kamień – Józef Czechowicz (Lublin, Biblioteka „Refl ektor”) r. 1927. 5. Słońce przez szpary – Józef Łobodowski r. 1930. 6. Płonące lonty – Antoni Madej r. 1931 7. Wczoraj – Bronisław Ludwik Michalski r. 1932. 8. Tańcząca karczma, powieść – Józef Nikodem Kłossowski r. 1933. 9. Pełnia czerwca – Wacław Iwaniuk r. 1936. 10. Stopy w niewoli – Władysław Podstawka r. 1936.

Związek literatów lubelskich, wieczory literackie: autorskie i dyskusyjne. 1. Wieczór literacki grupy poetyckiej „Refl ektor” – Bielski, Bocheński, Czechowicz, Gralewski, Grędziński, Jaworski, Bobrowski (słowo wstępne) – 28.III.1925 2. Powstanie Związku Literatów Lubelskich (przejawiał działalność z dłuższymi przerwami do r. 1937 włącznie) – r. 1933. 3. Wieczory literackie Związku Literatów Lubelskich (t. zw. Wieczory czwartko- we; odbyło się 50 wieczorów, w tym 7 wieczorów autorskich, 43 wieczory lite- racko-dyskusyjne przy licznej publiczności od 50 do 300 osób), pod przewod- nictwem: dr. F. Araszkiewicza, ks. dr. L. Zalewskiego, dr Franciszka Gucwy – r. 1936-37. 4. Wieczory literackie i dyskusyjne w Stowarzyszeniu Urzędników Państwowych pod przewodnictwem J. Łaszcza – r. 1937-38. 5.3 „Szopki lubelskie”: a) dra Jana Arnsztajna, b) Bielskiego oraz c) Józefa Łobodow- skiego (1937) [Tę notatkę należy uściślić: Arnsztajn i Bielski byli zaangażowani w powstanie trzech „Szopek lubelskich” zwanych też „Szopkami »Refl ektora«”, natomiast Łobo- dowski był autorem odrębnej „Lubelskiej szopki politycznej”.]

Grupy zwarte, luźne, samotnicy. 1. Zwarta grupa „Refl ektora”: J. Czechowicz, K. Bielski, St. Grędziński, W. Gralew- ski, Cz. Bobrowski 2. Związek Literatów Lubelskich: J. Łobodowski (prezes), J. Czechowicz, Br. L. Mi- chalski, W. Podstawka, H. Domiński., K. Jaworski, J. Wójcik, Zofi a Meissnerów- na, Fr. Arnsztajnowa, A. Fleszarowa, A. Goetze, Z. Popowski, Witold Kasperski, ks. dr L. Zalewski, dr. F. Araszkiewicz, dr Fr. Gucwa, red. W. Gralewski, A. Ma- dej (chwilowo), J. N. Kłosowski. 3. Luźna grupa przy „Kamenie” chełmskiej; K. A. Jaworski, Jan Szczawiej, W. Ka- sperski, Z. Popowski, W. Iwaniuk. 4. Związani z grupami warszawskimi: Stanisław Ciesielczuk – „Kwadryga”, A. Ma- dej – „Kadra”. 5. Samotnicy: Adam Szczerbowski (Zamość), Mieczysław Habdank-Kossowski (Lublin). 6. Najmłodsi: Hanna Malewska (powieściopisarka), Jerzy Pleśniarowicz (nagro- dzony na konkursie polonistycznym P.A.L, dla maturzystów szk. średnich).

422 nr 30 (2006) Fraszki Józef Czechowicz

Współpraca poetów i literatów z innymi związkami kulturalnymi. 1. Z Lubelskim Tow. Miłośników Książki, wieczory bibliofi lskie u ks. dra L. Zalew- skiego, epigramaty J. Czechowicza na bibliofi lów, wieczór bibliofi lski Samuela Tyszkiewicza z Florencji (liryk J. Czechowicza o księgach Tyszkiewicza). 2. Z Tow. Przyjaciół Nauk w Lublinie („Pamiętnik Lubelski”, tom II, dział „Dzisiaj”; obecna Antologia poezji lubelskiej, wydawnictwo Biblioteki Lubelskiej Tow. Przyj. Nauk). 3. Z Lubelskim Związkiem Pracy Kulturalnej; współpraca w wieczorach literacko- dyskusyjnych; wieczór ku czci Norwida i Szopena (odczyt prof. dr Juliana Krzy- żanowskiego).

Nagrody literackie, wawrzyny Polskiej Akademii Literatury. 1. Stypendium Funduszu Kultury Narodowej dla J. Czechowicza za tom poezji Dzień jak codzień. 2. Nagroda literacka im. B. Prusa Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej Kazim. Andrz. Jaworskiemu (1936 r.) za całokształt twórczości poetyckiej, a w szczegól- ności za redakcję i wydawanie – bez niczyjej pomocy materialnej – miesięczni- ka poetyckiego „Kamena” w Chełmie lub. 3. Nagroda Pol. Ak. Lit. Józefowi Łobodowskiemu za tom poetycki Rozmowa z oj- czyzną (r. 1937). 4. Złoty Wawrzyn P.A.L.: ks. dr L. Zalewski i prof. dr. J. Krzyżanowski. 5. Srebrny Wawrzyn P.A.L.: dr F. Araszkiewicz, mgr. E. Markiewicz-Białkow- ska, M. Gawarecka, prof. dr Z. Kukulski, K. A. Jaworski, dr L. Kamykowski, mgr Br. Nycz, adwokat E. Rettinger, Adam Szczerbowski, prof. dr H. Życzyński, Wł. Gacki, Fr. Arnsztajnowa, Zygmunt Tołwiński.

Józef Czechowicz * * Józef Czechowicz, Fraszki Fraszki, wyd. I, Lublin 1962. Pod każdą frasz- ką podano jej adresata zgodnie z informacja- O Ludwikach mi w artykule O frasz- Jest dwóch solenizantów jednakowej daty: kach Józefa Czechowcza Juliana Krzyżanowskie- jeden całkiem bez wąsów, drugi zbyt wąsaty. go (patrz: rozdział „Po- Rzecz znana: do Ludwika piękny rym „podwika”, wojenne teksty źród- cóż, gdy jeden jest księdzem, drugi – też żonaty. łowe” niniejszej pub- Ludwik Kamykowski, ks. Ludwik Zalewski likacji). W następują- cym po nim artykule Czechowicz fraszkopis Wiktor Ziółkowski za- O Kocie cytował trzy inne frasz- Zdarza się, iż się ziółko odmieniało w kota; ki poety: Wsypa Świa- no, to musi być ziółko! Badać nie ochota! topełka (Karpińskiego), Kim jest autor książki Wiktor Ziółkowski (pseudonim: Jan Kot) „Człowiek zmienia skó- rę” (na Józefa Łobodow- skiego) i Na tatrzańskie Na Zygmunta Starego numery „Kameny”. Do- datkowo autor wspo- I nie miłować ciężko i miłować, mina o fraszce Do pani, wzdycha ku lubej wdzięcznie płuco lewe. która poezji nie rozumie nr 30 (2006) 423 Przedwojenne teksty źródłowe

(być może chodzi tu A jeśli nie miłować, to choć usiłować, o fraszkę Do jednej pa- byle tylko nie żonę, byle tylko Ewę... niej). Ciekawe, że frasz- ki znalezione i opubli- Zygmunt Tołwiński kowane przez Ziółkow- skiego nie znalazły się ani w pierwszym, ani O Henryku Regionaliście w drugim (1976) wyda- niu Fraszek. Co więcej, Regionalistom trzeba znać najbliższe rzeczy, wydaje się, że w swoim że najbliższa koszula, nikt chyba nie przeczy. tekście sugeruje on ist- Regionalista jeden ożenił się młodo. nienie kolejnych roz- Badania własnych koszul do cudzych nas wiodą. proszonych fraszek Henryk Żywczyński poety, które wciąż czekają na odkrycie.

O Wacławie Z głowy kształtnej i mądrej zwiał bujną czuprynę wielki wicher życiowy, wiatr (od halki) halny. Mówiąc o tym, Wacławie, przecież nie ominę faktu, że ci pozostał profi l teatralny... Wacław Gralewski

O Julianie od Krzyża Julianie mój, a leć, a piej, a leć, choćby do Rygi, lecz nad „klockami” litość miej i oszczędź swej fatygi. Bo gdyby tak łaskawy Bóg dał ci pół wieku pracy, wszystkie byś „klocki” zbadać mógł, a cóż inni Polacy? Julian Krzyżanowski

Na Zygmunta Mądrego Z moich przedruków, studiów, z wydań i przyczynków pomnikami zaludnią się dziesiątki rynków. A na chwałę wielkości żywota i czynu będzie ten pomnik trwalszy nawet od welinu. Zygmunt Kukulski

O poecie Czysty Józef we wszystkich swych odczytach wieści zwycięstwo czystej formy, pognębienie treści. Sakiewce jego nieba dały słuszną normę: sakiewka to bez treści, lecz ma czystą formę. Józef Czechowicz

424 nr 30 (2006) Fraszki Józef Czechowicz

Na Biernacką Zofi ja – tak Grekowie mądrość nazywali, że nie próżno, my na to byśmy przysięgali, wiedząc, że u doktora Zofi a doktorowa klucze od kasy sobie za stanikiem chowa... Zofi a Biernacka

O tym, co absentuje (absyntuje) Gronkiewicz bibliofi lską hańbą imię maże, nie w gronkach, pojedynczo nam się nie ukaże. Roman Gronkiewicz

O Bielskim A witajże nam, witaj, miły Konradynie, a żegluj do kompanów po tym krasnym winie, bo wiadomo powszechnie, że w śnie i na jawie przebywasz w niedalekim Krasnym wina stawie. Konrad Bielski

Do jednej paniej Edukuje dzieciaki, robi interesy, faszeruje szczupaki, forsę zbija w kiesy. Wszystko to słuszne dzieła, tegoć nie ganimy, lecz po cóż pióro wzięła i zaplata rymy?...

O doktorze Feliksie Feliks, to znaczy szczęsny w urzędzie i domu, póki pisał krytyki, nie wadził nikomu. Nie mogli mu przebaczyć jednak ludzie źli tej rzeczy, iż do naprawy wziął się Rzeczypospolitej. O, po cóż imię szczęsne wywracać na nice. Naprawiasz rząd? Ipsum te cura, medice... Feliks Araszkiewicz

Na 5-oro dzieci Madeja Pisze Madej poezje, bo cóż więcej może. Co? Przesada, ma przecież madejowe łoże... Antoni Madej nr 30 (2006) 425 Przedwojenne teksty źródłowe

Do jubilata Gdym czytał epigramy, widziałem, że często jubilat na mej twarzy spojrzeniem zawisał, bo nie o jubilacie. Tłomaczę się gęsto: co mu chciałem napisać, to już Boy napisał. Fraciszek Raczkowski

Jeszcze o Ludwiku Kto nam otwiera dusze choć bez korkociąga? Kto nas ksiąg wielowiecznych raduje widokiem? Kto wino z kredensiku dla gości wyciąga? Kto nie częstował nigdy malinowym sokiem? Kto trzyma cną kompanię na barkach i głowie? Kto o porze północnej smutki z nas wypędza? Myślę, że grono całe jak jeden mąż powie: W górę księdza! ks. Ludwik Zalewski

Prawda czy kolejna „frasz- ka” poety? Ciekawostka z redagowanego przez Czechowicza dziewięcio- dniowego „Dziennika Lu- belskiego” nr 2, 2 czerwca 1932. Pismo w zbiorach biblioteki UW.

426 nr 30 (2006) POWOJENNE TEKSTY ŹRÓDŁOWE

Feliks Araszkiewicz Franciszka Arnsztajnowa*

Doktorostwo Arnsztajnowie mieszkali Ilekroć przechodzę ulicą Złotą, za- * Rękopis w Wojewódz- w Lublinie zawsze na Starym Mieście, wsze wspomnienie wytwarza w my- kiej Bibliotece Publicz- nej im. H. Łopacińskie- a odkąd pamiętam – zawsze na ulicy śli mojej szereg skojarzeń wokół osoby go w Lublinie. Sygn. Złotej, łączącej Stary Rynek Trybunal- Franciszki Arnsztajnowej. 2068. Wszystkie cudzy- ski z Kościołem Dominikanów i ulicą Pierwsze, bardzo wczesne, gdzieś słowy pozostawione Archidiakońską. Na wprost ich miesz- około 1911 roku, gdy w ich ogromnym zgodnie z oryginałem. kania „w świetle zielonkawym gazowej staroświeckim salonie pod opiekuń- latarni przysiadł na łapach Lew w rogu czymi skrzydłami Pani domu zbiera- ulicy Złotej i słucha z uwagą wiecowa- ła się młodzież konspirująca, rozżarzo- nia o chwale dawnych czasów, poko- na ideą niepodległości, postępu i demo- ju i wojnie między Batoriańskim Try- kracji pod urokiem zewu, co miał hej- bunałem, Kamienicą Sobieskich, Acer- nałem wytrysnąć od krakowskiego go- nusa i stojącym na straży, najmłodszym ścińca. w tym gronie, pomnikiem Jana z Czar- Nie wiedzieliśmy wtedy, że doktoro- nolasu”. wa już dawno służyła zorganizowanej Hitlerowska burza zniszczyła bom- idei wyzwolenia, a dom Jej był ekspo- bami połowę kamienic Starego Rynku, zyturą tajnej sieci P.P.S. Związku Wal- ulica Złota została... ki Czynnej i tajnego Harcerstwa, które „O melancholio zamarłych ulic”, podówczas nazywano skautingiem. z którymi bratała się rankiem, wieczo- W tych czasach, po 1905 roku – rem i nocą liryczna zaduma poetki, co i aż do końca twórczości swojej – Arn- wespół z poległym we wrześniu Józe- sztajnowa twardo już stała na stanowi- fem Czechowiczem oddała hołd miło- sku wiązania sztuki z życiem społecz- ści Starym Kamieniom Lublina. nym i narodowym. Czechowicza rozszarpały bomby Dokonała się ta przemiana, jak sama w mieście Jego Matki, przytulił Go cmen- oświadczyła w roku 1902, pod wpły- tarz lubelski, Arnsztajnowa, wtrącona wem Żeromskiego, z którym łączyły przez gestapo do warszawskiego getta, ją zażyłe stosunki, od dawna zadzierz- tam, gdzieś, w pożarze walących się do- gnięte w Nałęczowie. mów, a może w chlorowanym wagonie „Kto świadczy swoim ideom czynem zmierzającym ku Treblince – zginęła. – powiedział jej Żeromski – ma prawo Stara, ponad siedemdziesiąt lat li- świadczyć im również słowem, niech cząca, głucha od dawna, uśmiechnię- Pani nie wierzy w to, by myśl wielka ob- ta dobrotliwym uśmiechem smutnych niżyć mogła wartość utworu poetyckie- oczu, co opłakały wielu bliskich jesz- go, to przesąd”. cze w tamtej wojnie, siostra znakomite- „Życie moje – pisze Arnsztajnowa go fi lozofa Meyersona, poszła na śmierć w liście z tegoż roku – płynęło jakby z tłumem umęczonych Żydów. dwoma odrębnymi potokami, w jed- nr 30 (2006) 427 Powojenne teksty źródłowe

nym skupiała się działalność oświato- się, że poetka „smutków i melancholii” wo-społeczna, w drugim – poezja, mo- młodopolskiej była czynna w akcji Wy- stu między nimi nie było. Gdy czasem działu Narodowego, P.O.W. Ligi Kobiet, „napisał mi się jakiś wiersz, stanowiący a później Rządu Lubelskiego. echo dnia pracy, trosk i dążeń społecz- Dom jej podczas okupacji austria- nych lub politycznych, chowałam go ckiej był siedzibą akcji antyniemieckiej skwapliwie do szufl adki, uważając, że zbrojnego ruchu na Lubelszczyźnie. tego rodzaju myśli i uczucia nie są god- Wydawca Starych Kamieni (Lublin ne prawdziwej poezji”. 1934 r.) w słowie wstępnym powiada, iż Gdy wspominam autorkę Archanio- niezupełnie słusznie Arnsztajnowa bywa ła Jutra (1924), utworu przesiąkniętego zaliczana do grupy poetyckiej Młodej poezją czynu i idei sprawiedliwości spo- Polski... bo poetka, zawsze wrażliwa na łecznej, utworu, poświęconego pamię- sprawę społeczną i narodową, w czasach ci poległej młodzieży w latach 1914- przed wojną światową bezpośrednio 1920, mimo woli kojarzy mi się nazwi- i podczas wojny piórem i czynem służyła Początek ulicy Złotej. Wi- sko Arnsztajnowej z rolą Żeromskiego ideałom niepodległościowym, a dopie- doczny dom przy Złotej 2 i róg kamienicy „Pod w jej życiu i twórczości. ro w ostatniej dobie nastrojona elegijnie Lwami” (Rynek 9). Fot. Już po wojnie, tej pierwszej światowej, (Odloty), pełniąc zawsze wiernie służbę M. Skrzypek. gdy wróciłem z tułaczki, dowiedziałem dla ukochanego Państwa Polskiego, sta- rym kamieniom Lublina „serce swe od- dała w niewolę”. Wiemy dzisiaj, patrzą z perspektywy półwiecza na ruch młodopolski, iż ob- licze tej epoki było tak różnorodne, tak niekiedy pełne sprzeczności wewnętrz- nych nawet w rozwoju drogi poetyckiej poszczególnych pisarzy, że przynależ- ność do tego kierunku mierzyć można chyba tylko potwierdzającą wypowie- dzią samych twórców. Otóż Arnsztajnowa, stawiająca jesz- cze pierwsze kroki w „Kłosach” (1889), w „Tygodniku Ilustrowanym”, w „Ku- rierze Codziennym”, w „Życiu War- szawskim” pod redakcją Porębowicza, ujawniła młodopolskie oblicze w se- rii pierwszej pierwszego tomiku poezji (1895), a potem związała się z „Życiem” krakowskim Przybyszewskiego, będąc jeszcze wcześniej jedną z nielicznych założycieli tego czasopisma za redakcji Ludwika Szczepańskiego. Napisała wtedy wiersz programowy p.t. U wyłomu. W poezji swojej potwierdziła ideę „sztuki dla sztuki” aż do czasów wspo- mnianej zmiany pod wpływem Żerom- skiego (poezji, seria druga, 1911), a no- wych poszukiwaczy nowych form po-

428 nr 30 (2006) Franciszka Arnsztajnowa Feliks Araszkiewicz etyckich otaczała stale ramieniem opie- tycznych, wbrew wrodzonemu indywi- kuńczym, pionierski „Refl ektor” lubel- dualizmowi chętnie się poddaje prądo- ski (1925) znajdzie miejsce schadzek wi społecznemu w imię szczytnych ide- rozognionych głów młodzieńczych ałów, miłująca przede wszystkim przy- w jej gościnnym domu, w staroświec- rodę, lud, młodzież i dzieci (Grajek, Ar- kim salonie na ulicy Złotej. chanioł Jutra, Duszki), dbałością o wy- Tu właśnie patronowała pierwoci- kwintną formę poetyckiego słowa. Jest nom poetyckim Józefa Czechowicza. estetką w stylu parnasistów „Chimery”, A gdy młoda gwardia „Refl ektora” nie zasklepia się w liniach znanych, dąży umyśliła sobie szopkę polityczną przy do nowych zdobyczy wersyfi kacyjnych; współudziale jej syna, lekarza i Kawa- jako człowiek – łączy w sobie poetyckie lera Virtuti Militari, dom jej stał się ja- na świat spojrzenie z ofi arnym trudem kimś dalekim echem szopki krakow- dla człowieka i dla Ojczyzny. skiej Boya. Pobłażliwie, po macierzyńsku, nie- O melancholio zamarłych ulic... wiele już słysząca, potakiwała musują- Na pustym placyku cemu dowcipowi pegazowej młodzi. Wiatr szeleści po cichu Pisałem kiedyś (1929), a teraz potwier- Suchym listowiem. dzam: Arnsztajnowa ma talent skromny, ale szczery, prosty i naturalny, dusza ma- (Stare Kamienie, str.12) rzycielska, skłonna do refl eksji i zadumy, serce gorące, zdolne do głębokich wzru- Feliks Araszkiewicz szeń osobistych, religijnych i patrio- 15 marca 1948 r. Lublin

Hasło z redagowanego przez Czechowicza „Ku- riera Lubelskiego” nr 72, 13 marca 1932. nr 30 (2006) 429 ół ok W Wyjątkowo długiej linii

Poniższe trzy teksty dotyczą książki Hanny Krall pt. Wyjątkowo dłu- ga linia (Kraków 2004) nominowanej w 2005 roku do Nagrody NIKE. Książka opowiada historię kamienicy przy ul. Złotej 2, gdzie mieszkała Franciszka Arnsztajnowa.

* Dodatek „Duży For- Dom wszechświat. Z Hanną Krall Skąd tu poeta związany z „Kwadrygą”? mat” do „Gazety Wy- rozmawia Katarzyna Bielas* Bo to on przyniósł znajomemu ową dia- borczej” z 13 mar- ca 2003. belską laskę. Czechowicz przez kilka- Jak Pani trafi ła do opisywanej kamienicy? naście lat przyjaźnił się z Arnsztajno- Hanna Krall: Od dawna chciałam – wą, spotykali się w jej salonie, najpierw jest to mało oryginalny pomysł, znaleźć w Lublinie, potem w Warszawie, opu- i opisać dom, który byłby wszechświa- blikowali wspólny tom Stare kamienie. tem. Niektórzy uważają, że każdy dom Na czym, Pani zdaniem, opierała się ich wielo- dałoby się opisać jak życie każdego czło- letnia przyjaźń – młodego homoseksualisty wieka. Niby można, ale po co? Zastana- i głuchej kobiety, starszej od niego o 38 lat? wiałam się nad różnymi kamienicami, Myślę, że Arnsztajnowa od razu zrozu- w końcu – jak zawsze – sama przyszła miała, kogo jej przedstawiono, poznała do mnie, razem z pewną historią. się na jego wielkości, pokochała olśnie- Jaką historią? wający talent i młodość Czechowicza. O dziewczynie, aktorce, która zastrzeliła Nie można być wścibskim, ale – ona się na grobie ukochanego. Ktoś mi opo- kochała Czechowicza. Koniec, krop- wiedział o niej. Zabrzmiało jak podwór- ka. (Kiedy wnuczce Arnsztajnowej, któ- kowa ballada, ale historia okazała się ra jest już starszą panią, przeczytałam prawdziwa. Zdarzyła się przed wojną, drukowane tu fragmenty książki, zaczę- mężczyzna nazywał się Jan Arn sztajn. ła krążyć po pokoju i powtarzać: „Bab- Wnuczka poetki Franciszki Arnsztaj- cia kochała Czechowicza, tak, babcia nowej powiedziała: dramat rozegrał się kochała... tak...” Jakby zawsze to wie- na grobie mojego ojca. Potem usłysza- działa, ale uwierzyła dopiero teraz.) łam o drewnianej lasce obciążonej klą- A on? twą. Kto ją miał w domu, wkrótce umie- Był jej bardzo oddany. Miał dla niej rał. Laskę miał Jan Arnsztajn... dużo czułości, w listach do znajomych Szczerze mówiąc, uwierzyłam w te prosił np., żeby się nią zajęli, bo upadła opowieści dopiero wtedy, kiedy natrafi - i skaleczyła się, albo jest nieszczęśliwa łam na nie, opisane rzeczowo, w poważ- po śmierci syna. Był zawsze blisko, pe- nych książkach, wspomnieniach o Józe- łen odwagi. Czechowicz był pełen złych fi e Czechowiczu. przeczuć, lęków, miał obsesję śmierci.

430 nr 30 (2006) Wokół Wyjątkowo długiej linii

Jednak wszystko, czego się bał – sa- Kondukt szedł wiele godzin, na trasie motność, choroby śmierć – przytrafi a- pozamykano sklepy. Przeczytałam o tym ło się jej, nie jemu. Mógł mieć poczucie, w starych gazetach. A także o pogrzebie że te nieszczęścia ona bierze na siebie Jana Arnsztajna, legionisty, lekarza i mi- również za niego. Tak to sobie wyob- strza Lublina w tenisie. Pracując nad tą raziłam. Opisuję fakty, ale muszę mieć książką, dużo czytam, szukam w archi- trochę miejsca dla domysłu. wach – publicznych i domowych. Czechowicz nie jest centralną posta- Jaki to ma wpływ na Panią, na pisanie? cią mojej książki, mówimy o nim tyle, Dawno mnie tak nie uszczęśliwiały szcze- bo dziś wypada setna rocznica jego góły wygrzebane w bibliotekach, w do- urodzin. Bo wybrałam fragmenty książ- kumentach, w papierach rodzinnych. ki z nim związane. Obcuję ze swoimi bohaterami, jakbyśmy Jest w kamienicy jakaś postać centralna? spędzali długie godziny na rozmowach. Nie ma, są zbliżenia, przypływają do nas W książce pojawiają się różne języki – ję- kolejne osoby. W kamienicy są trzy pię- zyk naukowych referatów medycznych tra i parter. Piszę o wszystkich mieszka- z przełomu wieków, młodopolskiej po- jących tam ludziach. Historia zaczyna ezji, gazet, urzędowej korespondencji, Ulica Złota. Fot. Józef Cze- się w 1899 roku, obejmuje 100 lat, cały a także małego realizmu czasów PRL-u. chowicz. Ze zbiorów TNN. XX wiek. Do 1941 roku – jak napisano w książce meldunkowej – żyli tam lu- dzie wyznania mojżeszowego, po ich wysiedleniu – ludzie wyznania rzym- skokatolickiego. Znalazłam osoby, któ- re były wtedy dziećmi, opowiedziały mi o losach swoich rodzin. Te losy nigdy nie były banalne. Wszystkie mają siłę, napięcie, dramatyzm. Ludzie byli wplą- tywani w rzeczy wielkie, dziwne, tra- giczne. Na przykład? Co to za ludzie? Na pierwszym piętrze mieszkał pułkow- nik, lekarz weterynarii, który ocalał wraz z trzema synami, bo uratował ulubione- go wierzchowca esesmana, naczelnika więzienia. Mieszkanie na parterze zaj- mował kierowca pogotowia. Jego ka- retkę wzywano przed katedrę, podczas cudu lubelskiego, kiedy to z oczu Mat- ki Boskiej na obrazie popłynęły łzy. To było w lipcu 1949 roku, upały, do obrazu przychodziły tłumy, ludzie słabli, mdleli i wzywali karetkę. Człowiek ten do koń- ca życia rozpamiętywał cud i opowia- dał o nim. Wróćmy jeszcze do Francisz- ki Arnsztajnowej: jej mężem był uwiel- biany przez pacjentów lekarz Marek Arn- sztajn. Przez 48 lat leczył w Lublinie lu- dzi wszystkich narodowości i wyznań. Na jego pogrzeb przyszło 10 tys. ludzi. nr 30 (2006) 431 Powojenne teksty źródłowe

W mojej kamienicy jest wszystko. Walka Publicznością aktora był pluton egze- niepodległościowa przed I wojną świato- kucyjny, dowódca, żołnierze. Aktorka wą, poezja i Legiony, jest zagłada Żydów, też miała publiczność – był ksiądz, któ- polskie podziemie i są czasy powojenne. ry ją znalazł, policjant, którego wezwa- Medycyna, miłość, poezja, śmierć. Na no, potem żałobnicy. Publiczności nie pierwszym planie jest czyjeś życie, histo- miała Franciszka Arnsztajnowa. Mimo ria jest w tle. to włożyła odświętną suknię, przypię- Wyłonił się jakiś porządek? ła order i wypowiedziała jedyną swo- Wyłonił się czas. Jest porządkiem i głów- ją kwestię: „Proszę strzelać”. A jedynym nym bohaterem. Pierwszy raz mam tak widzem był esesman, który strzelił. Mó- silne poczucie przepływania czasu. Nig- wiąc o teatralnych gestach, na ogół tro- dy dotąd nie opisywałam stu lat. Wyda- chę się z tego podkpiwa, myśli o czymś je mi się jednak, że wszystko dzieje się nieszczerym, na pokaz. jednocześnie. Mam poczucie obecności Ja myślę o tych ludziach z wielkim wszystkich czasów i wszystkich postaci szacunkiem. Dochodzę do wniosku, że naraz, ich przyjaznego współistnienia. potrzeba teatru jest naturalną potrze- Aktorka strzelając sobie w skroń na cmenta- bą człowieka. Gest Franciszki Arnsztaj- rzu, aktor skazany na śmierć, który sam wy- nowej wynikał z głębokiej, wewnętrz- daje rozkaz rozstrzelania. Dużo jest u Pani nej potrzeby. Z dumy. Z poczucia god- teatru. Teatru bez publiczności. ności.

* Marek Radziwion, Marek Radziwion wa. To efektowny pomysł – opisać losy Żeby być ze wszystki- nieżyjących już mieszkańców jednej ka- mi. Nominacje do Nike: Hanna Krall, „Gazeta Żeby być ze wszystkimi* mienicy. Tyle że od pierwszego zdania Wyborcza” z 7 czerw- jest jasne, że Hanna Krall nie pisze tyl- ca 2005. Nominacje do Nike 2005. Przedsta- ko o nich, że wyrywa się poza mury tego wiamy 20 książek nominowanych do domu, że wykorzystuje kamienicę, żeby nagrody Nike. Dziś Wyjątkowo długa pisać o Zagładzie. I od szczegółu, od po- linia Hanny Krall. jedynczych historii, m.in. o Górniewi- czach, fryzjerze Szamie Grajerze, rodzi- To książka o mieszkańcach pewnej nie Felhendlerów, wychodzi do ogółu. czterystuletniej kamienicy na lubelskim Zagłada jest w Wyjątkowo długą linię Starym Mieście. Żyła w niej m.in. rodzi- wpisana jak w tragedię grecką. Nie ma na znanego lubelskiego lekarza, doktora przed nią ratunku, nie ma nawet prób ra- Marka Arnsztajna, pozostałe piętra zaj- tunku, jest za to od pierwszych zdań ja- mowały inne rodziny żydowskie. Żeby kieś nieuświadomione przeczucie i jest streścić ich żywoty, Krall dokopuje się oczekiwanie. Stara Franciszka Arnsztaj- do starych dokumentów miejskich, ro- nowa idzie do getta na własną prośbę, dzinnych pamiątek, jakichś strzępków, „żeby być ze wszystkimi”. Podobny los które przetrwały do dzisiaj. Ale cała spotkał, chociaż nie w getcie, tylko wsku- ta dokumentacja nie jest najważniej- tek głupiego przypadku, Józefa Czecho- sza, bo „Wyjątkowo długa linia” nie jest wicza, który odwiedzał Arnsztajnów. To przecież tylko sprawnym reportażem Czechowicz linię życia miał wyjątkowo historycznym. Wiele jest w książce zna- długą, to on mówił, jakby chciał zakląć los ków zapytania i hipotez dotyczących i jakby coś jednak przeczuwał: „nic złego kolejnych zdarzeń, a każda hipoteza nie może mi się przytrafi ć”. I dalej za cały jest możliwa. Czyli każda jest prawdzi- opis wystarcza kilka suchych zdań: „Po-

432 nr 30 (2006) Wokół Wyjątkowo długiej linii

żegnali się. Dotarł do Lublina w sobotę. wrocie do Polski chciał zobaczyć stary Poszedł się ogolić. Zaczął się nalot. Bom- żyrandol, jeden z niewielu rodzinnych ba spadła na zakład fryzjerski”. przedmiotów, który ocalał i miał no- W tej opowieści, chociaż jest o Zagła- wych właścicieli: „Oglądanie żyrando- dzie, wyczuwa się jakąś ocalającą siłę. Jak- la niczemu nie służy, powie jego nowa by Franciszka Arnsztajnowa wciąż gdzieś właścicielka. Po co oglądać, powtórzy była. Jakby nie została zamordowana twardo i odłoży słuchawkę”. w 1942 albo 1943 w warszawskim getcie. Albo kiedy pisze o losach samego bu- Jakby ciągle mieszkali, chociaż w innym dynku: „Wiele lat później, blisko pół miejscu, wszyscy lokatorzy domu, któ- wieku później, w piwnicach ulokuje się rzy po wyjeździe Franciszki do Warsza- ekskluzywny bar. W kamienicy już nie wy już po wybuchu wojny koczowali po będzie mieszkańców. Będą fi rmy: kable, kilka biednych rodzin w każdym z miesz- rury, światłowody, alternatywne źródła kań, aż wywieziono ich do obozów. energii”. Krall wybiega niekiedy w przyszłość Albo kiedy pisze o śmierci Leona Fel- i wtedy jest to książka o utraconej albo hendlera: „Jego śmierci nie wspomina- raczej wypartej pamięci. Pisze np. li w ciepłe wieczory ludzie na tabore- o wnuczce Franciszki Arnsztajnowej, tach. Wiele lat później, ponad pół wieku która przeżyła wojnę w dalekich repub- później, zapewnią stanowczo: Takie coś likach Związku Radzieckiego. Po po- dyskutowane u nas nie było”.

wiedziałam, jak wyglądała przed woj- * „Gazeta Wyborcza” Historia kontaktu z kamienicą* z 12 września 2005. ną. Nie wiedziałam nawet, że zacho- Rozmowa z Hanną Krall, fi nalistką wały się zdjęcia. Czytałam tylko opi- Nagrody Literackiej „Nike” 2005 za sy: historyczne, architektoniczne, geo- Wyjątkowo długą linię. logiczne, które zrobiono, bo jest to je- den z najstarszych domów na lubelskiej Hanna Krall: Zawsze chciałam opisać Starówce. jakiś mały wszechświat, naturalną ca- Dla mnie było najważniejsze, że zdję- łość, niekoniecznie dom, mogłaby to cie zrobił poeta Józef Czechowicz, który być jedna rodzina albo jedno życie. bywał tam u poetki Franciszki Arnsztaj- Katarzyna Bielas: Czy kamienica na okładce nowej. On – młody, utalentowany, ko- książki to ta, której mieszkańców Pani opi- chający chłopców. Ona – stara, starsza suje? Kiedyś nie chciała Pani powiedzieć, od niego o blisko czterdzieści lat, suro- gdzie się znajduje. wa, dostojna i całkiem głucha. Żeby się Tak, to ta, i nadal nie chcę podawać z nią porozumieć, trzeba było pisać lub adresu. Jeśli dom się ukonkretni, stanie krzyczeć do specjalnej tuby. Starałam się tylko jednym, dosłownym domem. się zrozumieć ich przyjaźń. To zdjęcie Tam rozgrywały się rzeczy wielkie: poe- pochodzi z lat 30. Proszę zobaczyć, oni zja, miłość, wojna, śmierć, wszystko wszyscy tam jeszcze są. Na pierwszym więc miało wielki, uniwersalny wymiar. piętrze Arnsztajnowa – w długiej czar- Dzisiaj ten dom wygląda zresztą ina- nej sukni, pali papierosy i pisze wiersze, czej, jest odmalowany, nie ma balko- których dzisiaj nikt już nie czyta. Na nów, trzecie piętro schowało się pod drugim piętrze jej syn, legionista, lekarz dachem. Pracując nad książką, pozna- – przyjmuje swoich wytwornych, lekko jąc losy mieszkańców i kamienicy, nie snobistycznych pacjentów. nr 30 (2006) 433 Powojenne teksty źródłowe

Jego ojciec Marek Arnsztajn przez Ale człowiek potrzebuje teatralnego ge- prawie pół wieku leczył okoliczną bie- stu. Przyglądając się wielu ludzkim lo- dotę, często za darmo. Kiedy umarł, na som i zachowaniom, doszłam do wnio- pogrzeb przyszło całe miasto. sku, że jest to nasza wrodzona, natural- Na trzecim piętrze mieszka subiekt na potrzeba. bez zajęcia. Jego żona Rywcia Winograd Mam na myśli teatr, który uwzniośla urodziła dziecko bez paznokci. Przez życie, a zwłaszcza śmierć. Gest Fran- ścianę z Rywcią mieszka ajent aseku- ciszki Arnsztajnowej, która przypina do racji Meir Reichold. Od opowieści jego sukni krzyż Polonia Restituta i mówi do córki wszystko się zaczęło... Niemców: Strzelajcie! Gest legionisty Historia kamienicy? skazanego przez sąd polowy, za zgodą Mojego z nią kontaktu. Ta córka opo- Piłsudskiego sam wydaje rozkazy plu- wiedziała mi przed laty o młodym le- tonowi egzekucyjnemu. Gest Sławka karzu, którego żona umarła przy po- Jurgi, który przebija nożem gestapow- rodzie, a kiedy on sam umarł, kochan- ca, potem siebie i z tym nożem w ser- ka zastrzeliła się na jego grobie. Nie cu uśmiecha się w lustrze do świadków bardzo w to wierzyłam. To brzmiało jak zdarzenia... podwórkowa ballada, nie obeszło mnie To są zachowania teatralne, teatr zresztą specjalnie. Zawsze chciałam śmierci, który nie wymaga rampy ani opisać jakiś mały wszechświat, natural- publiczności. ną całość, niekoniecznie dom, mogła- W chwili śmierci człowiek sam jest by to być jedna rodzina albo jedno ży- już publicznością dla samego siebie. Być cie. Ale nie znałam takiego życia. Kie- może coś jeszcze odgrywa dla Boga. dy zdecydowałam się na kamienicę i za- Czy Arnsztajnowa i Czechowicz są najważ- częłam poznawać losy jej mieszkańców, niejsi? tamta historia do mnie wróciła. Okaza- Wszyscy są jednakowo ważni. Kiedy ła się prawdziwa, mimo że taka teatral- żyją, to pojedynczo, ale kiedy przycho- Ulica Złota i kamienica na. dzi Zagłada – mówię tu o przedwojen- „Pod Lwami” (Rynek 9). W głębi widoczna bazyli- Właśnie. Nie musiała zabijać się na grobie nych żydowskich mieszkańcach kamie- ka oo. Dominikanów. Fot. ukochanego, równie dobrze mogła zrobić nicy – to stają się narodem, bo cały na- M. Skrzypek. to w domu. ród skazany był na śmierć. W tej książce po raz pierwszy pisałam w liczbie mno- giej, jak idą wszyscy razem, przybliżając się do śmierci. Ze swojego mieszkania do getta, z getta do synagogi, z synagogi do rzeźni, z rampy kolejowej koło rzeź- ni – do obozu zagłady. Chciałoby się Pani opisywać te wszystkie losy, gdyby bohaterowie mieszkali w bloku z wielkiej płyty? W bloku nie ma historii. Mogliby żyć tam np. potomkowie Pani bo- haterów. Nie byłoby tam jednak na pewno uroku starych mebli, drewnianych scho- dów, klimatu retro. Bardzo ważne jest, że można czegoś do- tknąć ręką, wiedzieć, że to, co opisu- ję, właśnie tutaj się działo. W kamie- nicy są jeszcze stare mury, klamki, ko-

434 nr 30 (2006) Wokół Wyjątkowo długiej linii minek, podłogi, brama, schody, po któ- dzi dzielą lata i oceany – to mam prawo rych wchodził Czechowicz. Świado- myśleć, że to nie jest przypadek. Nie tyl- mość tego, co się stało z ludźmi, po- ko to, co działo się z woalkami, ale i ze większa, uwzniośla ich wcześniejsze ży- mną, bo to mnie o wszystkim opowiada- cie. Banalna codzienność staje się re- ją. Jestem wplątana w ich losy, jak męż- quiem, wspomnieniem elegijnym. Nie czyzna z Iowa i kobieta z Toronto. Ja też jest to jednak książka o Zagładzie. Ży- mam jakąś rolę do odegrania, bo ja o tych cie toczyło się i po wojnie, losy polskich ludziach innym ludziom opowiadam. mieszkańców są równie dramatyczne, Czy to jest ułożone przez Wielkiego zaskakujące, fascynujące. Nad domem Scenarzystę? Nie wiem. Ale wierzę, że nadal wisiały tajemnice i smutek. tak, bo chcę w to wierzyć. Pisze Pani o scholastycznej metodzie stu- Pisze Pani, że w wierszach Arnsztajnowej diowania Tory. Jej zwolennicy przebijali nie ma myśli, są tylko uczucia, że język Mło- długą metalową szpilą kilkanaście przy- dej Polski był dla niej więzieniem. Porównu- padkowych stronic i ukazywali związek je ją Pani z Edytą Stein i Simone Weil. między przekłutymi słowami. Chcieli udo- W tych trzech Żydówkach jest coś po- wodnić, że wszystko się łączy. Czy, Pani zda- dobnego – jakieś rozgorączkowanie, niem, dzieje się tak w życiu? Czy wszystko żarliwa miłość i poszukiwanie Boga. ma ukryty sens? O tamtych dużo wiemy, były lepiej wy- Całe moje reporterskie życie to potwier- kształcone, oswojone ze słownictwem, dza. Niczego nie stwarzam. Opowia- którym da się wiele wyrazić. Wiemy dam o świecie już stworzonym, o tym, dzięki temu, dlaczego Edyta Stein przy- co naprawdę się zdarzyło. O domysłach jęła chrzest i dlaczego Simone Weil go zawsze zawiadamiam, pilnie przestrze- nie przyjęła. gam tej umowy z czytelnikami. Nie Nie wiemy jednak, dlaczego Francisz- wiem, czy Arnsztajnowa na pewno po- ka Arnsztajnowa się ochrzciła. Mia- wiedział do Niemców: „Strzelajcie!”, ła wtedy siedemdziesiąt lat; jej ojcem i gdzie to było. Przedstawiam różne wa- chrzestnym był ukochany wnuk, który rianty jej śmierci, o czym informuję. zginął we wrześniu 1939. Kiedyś w Toronto – dotyczy to in- A może nie chciała tłumaczyć, pisać wierszy nej książki – pewna kobieta opowiadała o tym, dlaczego się ochrzciła. mi o woalkach haftowanych dla elegan- Może... To, co było między nią i Bo- tek, które przesiadywały w parku Kra- giem, pozostanie jej tajemnicą. Dawno sińskich w Warszawie. Dwa lata póź- temu napisała poemat Przybłęda, zwra- niej w Stanach, w stanie Iowa, pewien cała się w nim pierwszy i ostatni raz do mężczyzna, przedwojenny mieszkaniec żydowskiego Boga. Potem – w konwen- Otwocka, opowiadał mi, że jego ojciec cji ludowej poezji – już tylko do Matki haftował woalki, nie chciał się zresz- Boskiej. Dziwne. Była damą z salonu. tą rozstać z singerowską maszyną i dla- Gdzie ona oglądała te kapliczki, te pola, tego zginął. Wozili je do hurtownika na tych modlących się ludzi, wiejskie pa- Świętojerską. Jestem pewna, że to były cholęta? Ale ludowa pobożność urzekła te woalki, w których elegantki patrzyły ją, była jej prawdziwie bliska. w parku na białe łabędzie. Ochrzciła się, a potem poszła do getta, choć Oczywiście, można powiedzieć, że nie musiała. to nic nie znaczy, ale jeśli co jakiś czas Mogła pozostać wśród polskich przy- spotykają się ze sobą postaci, zdarze- jaciół, ale kiedy jej naród ginął, chciała nia, a spotykają się tylko w moich książ- być z narodem. Tak bywało. W tym tak- kach, we mnie się spotykają, bo tych lu- że jest jej wielkość. I tajemnica. nr 30 (2006) 435 Mirosław Derecki Dziwaczny, trochę śmieszny*

* Mirosław Derecki, Dzi- Na pierwszy rzut oka Gralewski pre- wreszcie pełną piersią dalekimi podró- waczny, trochę śmiesz- zentował się niepozornie. Niski, krępy, żami... pomiędzy targiem a własną sta- ny, „Gazeta w Lublinie” (wydanie weekendowe) ubrany bez troski o elegancję, a z my- rokawalerską kuchnią. Ale spod daszka 1994, nr 192, s. 3. ślą o wygodzie; luźne spodnie ledwie dżokejki patrzyły przenikliwe „stalowe” sięgające kostek, za duże o dwa numery oczy. Oczy hipnotyzera. Oczy człowie- buty, na grzbiecie – wyszarzała jesionka ka, który się ani przeciwieństwom ży- zimą, sportowa bluza latem. Na głowie cia, ani kulom – nie kłania... nosił śmieszny granatowy berecik pa- miętający chyba przedwojenne czasy, Spowity w nimb tajemniczości albo zieloną popelinową dżokejkę. Wszystkie książki „Wacia” miały moc- Kiedy szedł ulicą swym charaktery- ne, zdecydowanie tytuły, w których stycznym, lekko człapiącym krokiem, „dźwięczała czynów stal”; Pięść Hero- obciążony dwiema wypakowanymi po stratesa, Ogniste koła, Stalowa tęcza, brzegi siatkami na zakupy, z których Gorejące ślady, Bieg po krawędzi... Pisał wyzierała na świat główka sałaty, dorod- w nich o przedwojennym artystycznym ny kalafi or, lub zielony ogon szczypio- środowisku lubelskim, o swojej przy- ru, wyglądał jak przeciętny emeryt, któ- jaźni z Józefem Czechowiczem, o la- ry pod koniec nijakiego życia szczyci się tach okupacji spędzonych w Lublinie, a także – o szlaku bojowym, jaki przebył w szeregach I Armii, poprzez Wał Po- morski i Kołobrzeg, do samego Berlina. „Wacio” był bezkompromisowy, upar- cie obstający przy własnym zdaniu, nie- zwykle czuły na punkcie honoru, zde- cydowany i męski. A zarazem... spo- wijający się w nimb tajemniczości. Od młodości zgłębiał nauki „tajemne”. Inte- resował się spirytyzmem, okultyzmem, być może sięgał także w rejony czarnej magii. A już na pewno miał niezwykłe właściwości hipnozyterskie. Nigdy zbyt mocno nie wierzyłem w „nadprzyrodzone” właściwości „Wa- cia”, składając wiele na karb gawędziar- skich predyspozycji oraz jego wybuja- Wacław Gralewski. Fot. ze łego (nawet jak na „artystyczną” skalę) zbiorów WBP im. H. Ło- pacińskiego (sygn. 1230/I, egotyzmu. Myślałem tak do chwili, gdy nr 3419). natrafi łem we wspomnieniowej książce

436 nr 30 (2006) Dziwaczny, trochę śmieszny Mirosław Derecki

Kazimierza Andrzeja Jaworskiego Ko- daktora naczelnego endeckiego „Gło- niec seansu. (K.A.J. zaś nie należał do su Lubelskiego” Józefa Kanarowskie- mitomanów lub ludzi ulegających ła- go, wysłał mu sekundantów. Ostatecz- twym, tanim ekscytacjom) na passus: nie wziął Gralewski odwet na Kanarow- Wśród naszych koleżanek (na Katolickim Uni- skim dopiero po dobrych kilku latach wersytecie Lubelskim, w początkach lat dwu- (już jako znany lubelski dziennikarz). dziestych – przyp. M.D.) znajdowała się sym- Wytknął i udowodnił Kanarowskie- patyczna, drobna panna N. Studiowała, zda- mu liczne plagiaty. Otóż endek Kana- je się, prawo, (...). Kiedyś po kolacji w stołów- rowski w swoich recenzjach teatralnych ce akademickiej Wacław na naszą ogólną proś- z lubelskich przedstawień, przepisywał bę przeprowadził z nią parę eksperymentów. całe fragmenty m.in. z żydowskiego (!) Za pomocą kilkunastu passów i monotonne- pisma „Nasz Przegląd”. go, sugestywnego wmawiania w nią, że kole- żanka czuje bezwład, że ciało jej staje się drę- Student bez matury twe jak drzewo, doprowadził ją do stanu kata- Po ukończeniu szkoły podstawowej „Wa- lepsji. Sztywną jak kłoda studentkę trzej kole- cio” został uczniem Gimnazjum Realne- dzy ułożyli według wskazówek Gralewskiego go im. Jana Zamoyskiego w Lublinie. Je- na dwóch krzesłach w ten sposób, że głowa jej sienią 1918 r., będąc w jednej z ostatnich spoczywała na jednym z nich – na drugim pod klas, wstąpił ochotniczo do wojska. Peł- plecami zaś, grzbietem i lędźwiami uśpiona nie nił służbę w batalionie harcerskim 2 Puł- miała żadnego oparcia. Nie tylko bez żadnych ku Piechoty Legionów. Do cywila wró- trudności utrzymała się nieruchomo w tej po- cił dopiero trzy lata później, z dystynk- zycji, ale nawet nie zgięła się pod ciężarem jed- cjami ofi cerskimi, ale za to bez matu- nej z koleżanek, która na życzenie Wacława ry, której ostatecznie nigdy nie zrobił. z dużą obawą i niechęcią usiadła na niej. To przesądziło, że musiał przerwać stu- dia na Wydziale Prawa i Nauk Społecz- O włos od pojedynku no-Ekonomicznych Katolickiego Uni- Już w czasie swoich studiów na KUL, wersytetu Lubelskiego. Jął się wówczas był postacią barwną i niezwykłą; dona- dziennikarstwa. W 1923 r. zaczęła się szał jeszcze na sobie kurtkę żołnierską w Lublinie ukazywać mutacja warszaw- wypłowiałą na bitewnych polach 1920 skiego „Expressu Porannego” – dziennik roku, hipnotyzował, pisał wiersze. Jako zatytułowany „Express Lubelski”. Wy- współtwórca literackiego pisma „Luci- dawcą był Franciszek Głowiński, redak- fer” – stał się jednym z bohaterów głoś- cja i drukarnia (gdzie do przysyłanych nej na cały kraj afery, którą wywołał fakt z Warszawy egzemplarzy gazety dodru- zamieszczenia w „Luciferze” wiersza kowywano „lubelskie” kolumny) mieści- Konrada Bielskiego Dytyramb szatań- ły się przy ulicy Kościuszki 8. W tejże ka- ski, obwołanego przez część opinii pub- mienicy, na drugim piętrze, młody adept licznej jako wiersz bluźnierczy. Miejsco- żurnalistyki otrzymał służbowy pokoik wa cenzura skonfi skowała większość na- – kawalerkę. Przemieszkał w nim pięć- kładu „Lucifera”, młodych redaktorów dziesiąt lat; tzn. aż do śmierci. pisma oraz autora chciano stawiać przed W „Expressie Lubelskim” Gralewski sądem. Dopiero interpelacja klubu SL przeszedł wszystkie stopnie kariery; od „Wyzwolenie” na forum sejmowym za- stażysty do redaktora naczelnego. żegnała tę burzę w szklance wody. Na dodatek, o mało nie doszło wów- Surrealistyczne czas do pojedynku. Bo porucznik rezer- wojenne opowieści wy Wacław Gralewski dotknięty na ho- Kto by pomyślał, że ten trochę na sta- norze tonem napastliwego artykułu re- rość dziwaczny, trochę śmieszny, a nie- nr 30 (2006) 437 Powojenne teksty źródłowe

rzadko – irytujący człowiek, był w la- ti Militari oraz awansowany na kapitana tach okupacji osobą zajmującą niezwy- Armii Krajowej. kle ważne i odpowiedzialne stanowisko Frontowe przygody opisał po latach we władzach konspiracyjnych? Że ob- w książce Gorejące ślady. Mówił w niej szar jego wpływów nie ograniczał się o niezwykłych, często niesamowitych do samego tylko Lublina, ale rozciągał historiach, jakie udało mu się przeżyć. się na całe województwo, cały „dystrykt Surrealistyczny nastrój tych opowieści lubelski”? stanowi – moim zdaniem – o szczegól- Od wiosny 1941 r. aż po grudzień nym walorze owej nie docenionej przez roku 1943 porucznik Wacław Gralew- krytykę książki. ski (pseudonim „Szymon”, „Victoria”) Po powrocie z wojny Gralewski nie był szefem Biura Informacji i Propa- wrócił już do dziennikarstwa. Pracował gandy Komendy Okręgu Armii Krajo- początkowo jako nauczyciel, potem był wej. Prowadzona przez niego komórka kierownikiem Wojewódzkiego Biura podlegała bezpośrednio komendanto- Odbudowy Warszawy z siedzibą w Lub- wi okręgu i szefowi sztabu, zaś instruk- linie, pracował też w administracji AR- cje i materiały otrzymywała z Komendy TOS (odpowiednika późniejszej „Estra- Głównej. Gralewskiemu podlegało kil- dy”). Wreszcie objął funkcję kierownika ka referatów; m. in. ogólnoorganizacyj- administracyjnego „Kameny” (do któ- ny, propagandowy, kolportażu, „pomo- rej reaktywowania w 1952 r. poważnie cy żołnierzowi”. się przyczynił). Na tym stanowisku trzy- W 1941 r. ukazywało się na Lubelsz- mał dziennikarzy w wojskowych ryzach, czyźnie siedem pism AK, w 1942 – a początkujących publicystów i reporte- dziesięć, w 1943 – siedemnaście. (Poza, rów wychowywał na sposób wręcz spar- oczywiście pismami „,centralnymi”, jak tański. Dopóki rządził „Kameną” (nawet np. „Biuletyn Informacyjny”). Te pisma Maria Bechczyc–Rudnicka, redaktor także (w mniejszym lub większym za- naczelny, w gruncie rzeczy się go bała), kresie) Podlegały Gralewskiemu. On nie zaznałem, wyjeżdżając na redakcyj- sam był redaktorem naczelnym tygo- ną delegację, co to miejsce w slipingu dnika „Nasze Jest Jutro”. Pismo to za- lub jednoosobowy pokój w hotelu. Pod częło wychodzić od początku 1943 r. koniec każdego roku otrzymywaliśmy w liczbie 300-400 egzemplarzy. Oprócz trzymiesięczne wypowiedzenie pracy, informacji politycznych i komunika- aby po upływie tego okresu, od Nowe- tów wojennych tygodnik zamieszczał go Roku, być znowu przyjętymi. „Wacio” wówczas artykuły okolicznościowe był ostrożny: a nuż „Kamena” nie dosta- i komentarze, a kierownictwo redakcji nie kolejnej rocznej dotacji z Wydziału myślało nawet o stworzeniu „dodatku Kultury WRN? ideowo-moralnego” oraz „gospodar- Nigdy jednak nie uczułem cienia czego”. Redakcja i powielarnia „dzien- żalu do Gralewskiego o to, że niejed- nika” zakonspirowane były w fi rmie nokrotnie utrudniał nam życie. Bo przy „Grom”, mieszczącej się przy ul. Rusał- wszystkich swoich śmiesznostkach był ka 6 w Lublinie. on człowiekiem czynu, prawdziwym Za zasługi wojenne Gralewski został patriotą, odważnym żołnierzem; a jego odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtu- kręgosłup składał się z twardych kości.

438 nr 30 (2006) Mirosław Derecki – mieszkaniec KAJ spokojnych domów*

Mieszkał z dala od centrum Lublina, siące spędzał w Nałęczowie gdzie od- * Mirosław Derecki, w obrębie starej robotniczej dzielni- poczywał i pisał wspomnienia. Cho- KAJ – mieszkaniec spo- kojnych domów, „Gaze- cy, przez którą rano niosło się melodyj- dził lekko przygarbiony, miał srebrzy- ta w Lublinie” (wyda- ne buczenie wysłużonych syren z daw- sto-siwą czuprynę z równym przedział- nie weekendowe) 1994, nych fabryk Moritza i Wolskiego. Pię- kiem, nosił ciemny garnitur. Zapamię- nr 204, s. 3. trowy budynek przy ulicy Bronowickiej tałem też życzliwość, z jaką odnosił się 14 stał naprzeciwko cienistego parku; do młodych adeptów literatury. Nie na tyłach posesji sączyła swoje błotni- wiem, czy łatwo się było z nim zaprzy- ste wody Czerniejówka, uchodząca do jaźnić, w każdym razie nietrudno było przepływającej nieopodal Bystrzycy. zyskać jego sympatię. Nie znosił za to, W letnie wieczory, gdy ucichły miejskie nawet wśród najbardziej przez niego autobusy i trolejbusy, można było tutaj hołubionych młodych talentów, cham- usłyszeć stłumione odległością bicie ze- stwa i przejawów braku kultury. Wtedy gara na Bramie Krakowskiej. w łagodnego, życzliwego światu starego Na początku lat sześćdziesiątych Ka- poetę wstępował lew. zimierz Andrzej Jaworski rzadko bywał Kiedy go poznałem, był już spowi- już w „Kamenie”, którą założył w 1933 r. ty w literacką legendę; jego dorobek pi- i przez wiele lat był jej naczelnym redak- sarki i działalność edytorska, wieloletni torem. Najczęściej widywałem go właś- trud włożony w redagowanie i wydawa- nie w domu na Bronowickiej. Z bocznej nie „Kameny” w ciągu sześciu przedwo- uliczki wchodziło się przez skrzypią- jennych lat i w pierwszych latach powo- cą furtkę na położone na tyłach domu podwórko, z sieni strome, drewnia- ne schodki prowadziły na piętro. Dwa zaciszne, położone w amfi ladzie poko- je mieszkania KAJ-a zapchane były pod sam sufi t książkami. W pierwszym po- koju, zaraz na prawo od drzwi z kory- tarzyka, stało staroświeckie biurko, należące kiedyś do jego ojca, znane- go chełmskiego lekarza. Przy tym biur- ku Kazimierz Andrzej Jaworski napisał chyba większość swoich wierszy i to na Z[enon] W[aśniewski], Ka- jego blacie rodziły się od 1933 roku aż zimierz A. Jaworski. Portret po wczesne lata pięćdziesiąte – kolejne wykorzystany w Antolo- numery „Kameny”. giii współczesnych poetów lubelskich, Lublin 1939. Lekko przygarbiony w ciemnym gar- Oryginał w zbiorach WBP niturze KAJ był już na emeryturze. im. H. Łopacińskiego (rkps Chorował na serce. Długie letnie mie- 2156, k. 325). nr 30 (2006) 439 Powojenne teksty źródłowe

jennych budziły respekt w środowisku zarządzał kluczem majątków Ordyna- artystycznym całego kraju. cji, Edward Jaworski, ukończył w War- Przy wszystkich swoich literackich szawie studia medyczne i on był właś- pasjach i miłości do polskiej oraz świa- nie ojcem poety, tzw. kluczem strzele- towej wielkiej literatury, KAJ uwielbiał ckim, a wnuk Edward Jaworski, ukoń- czytać... kryminały. W jego bibliotece czył w Warszawie studia medyczne i on stało sporo wydawanych jeszcze przed był właśnie ojcem poety, Kazimierza I wojną światową, w języku rosyjskim, Andrzeja Jaworskiego. książek Conan Doyle΄a lub jego mniej Talenty artystyczne odziedziczył KAJ albo bardziej udanych naśladowców. najprawdopodobniej po matce, uzdol- W chwilach dobrego humoru recytował nionej pianistce i dobrze zapowiadają- z lubością zapamiętany jeszcze z cza- cej się śpiewaczce, która po wyjściu za sów dzieciństwa fragment: „Oślepiają- mąż za młodego lekarza z Zamojszczy- ce oczy parowozu coraz bardziej zbliża- zny wyjechała z rodzinnej Warszawy ły się do nieruchomych ofi ar. Sherlock i przemieszkała prawie całe późniejsze Holmes z błyskawiczną szybkością wy- życie w Chełmie. ciągnął rewolwer, huknęły dwa strzały, Kazimierz Andrzej Jaworski urodził światła lokomotywy zgasły, zgrzytnę- się 28 listopada 1897 roku w Siedlisz- ły hamulce i życie dwojga ludzi zostało czu, osadzie położonej w pół drogi mię- ocalone”. – Czy można wymyśleć pięk- dzy Piaskami a Chełmem, gdzie jego oj- niejsze zdania? – cieszył się ten dosko- ciec prowadził wówczas praktykę le- nały tłumacz Błoka i Jesienina... karską. Wkrótce potem rodzice prze- nieśli się do Chełma. W odległym zale- Syn śpiewaczki dwie piętnaście kilometrów od Chełma i chełmskiego lekarza cichym i spokojnym Sawinie posiadał Rodzina Kazimierza Andrzeja Jawor- aptekę oraz dom z ogrodem magister skiego była od dziesiątków lat związa- farmacji Stefan Iwanowski, mąż ciotki na z Zamojszczyzną i Chełmszczyzną, KAJ-a. Przez kilkadziesiąt lat życie ca- stanowiła przykład inteligencji polskiej łej rodziny Jaworskich ogniskowało się głęboko wrośniętej w region. Jeszcze właśnie w tych dwóch miejscowościach. Ulica Bronowicka i dom, w pierwszej połowie ubiegłego stulecia To tam właśnie u wuja Stefana Iwanow- w którym mieszkał Kazi- przybył do Królestwa z rodzinnej Gali- skiego, napisał pierwsze strony Serc za mierz A. Jaworski. Z lewej ogrodzenie i drze- cji pradziad KAJ-a, Jan Jaworski, obej- drutem – wspomnień z obozu. Serca za wa Parku Bronowice. Fot. mując stanowisko bibliotekarza Ordy- drutem dały początek wspomnieniowe- M. Skrzypek. nacji Zamojskiej. Jego syn, Wincenty, mu czteroksięgowi, w którego skład we-

440 nr 30 (2006) KAJ – mieszkaniec spokojnych domów Mirosław Derecki szły jeszcze, pisane w latach sześćdzie- szczersze wyznania, tak jak później spaść mia- siątych W kręgu „Kameny”, Wywoływa- ły liście z drzew. Wiatr niósł od stepów soczy- nie cieni i Koniec seansu. stych ziół oddechy. Mikroskop nużył oko. Skal- pel wypadał z rąk. Maj naszeptywał w ucho naj- Zielono było kroczyć niewinniejsze grzechy i jedno imię uparcie wy- Z owych czterech książek KAJ-a najbar- dzwaniał serca gong. Zielona wiosna nagli- dziej lubię Wywoływanie cieni. Może ła. Każdy zielony liść. Szumiały fl agi nad nami. dlatego przeczytałem ją dopiero w sze- Deszcz złoty ze słońca stągwi. Zielono było reg lat po śmierci pisarza, jako człowiek nam kroczyć. Czerwono było nam iść przez dojrzały i sam już zaczynający wkraczać świat zielony, czerwony w krwi serc i dumnych w „smugę cienia”. I dlatego również, że chorągwi. dzięki niej odkryłem całkiem nowe- Kto by się takich strof spodziewał po go KAJ-a. Jak barwnie potrafi ł pisać lekko przygarbionym panu, spacerują- o swoim dzieciństwie i latach młodo- cym z laseczką w chłodnym cieniu na- ści! O okresie I wojny światowej, którą łęczowskiego parku...? spędził wraz z matką jako „bieżeniec”; Mieszkaniec cichych uliczek Kazi- najpierw – kończąc gimnazjum w dale- mierz Andrzej Jaworski umarł 6 wrześ- kich, zagubionych wśród pszenicznych nia 1973 r. na serce, w lubelskim szpi- pól Ukrainy, powiatowych Sumach, talu. Nie dane mu było zakończyć ży- a potem – studiując przez dwa lata me- cia we własnym domu i na własnym dycynę w Charkowie. łóżku, w prawdziwie ludzki, „prowin- I te dwudziestoletnie miłości dwu- cjonalny” sposób. Ale za to jego trum- dziestoletniego KAJ-a; oczarowanie po- nę nieśli poeci. I młodzi dziennikarze, ezją; pisane przy świecy, pod przepast- pracownicy „Kameny”, którą założył nym niebem Ukrainy sonety; i owa przed wielu laty... Kiedy myślę o KAJ-u, pierwsza niespełniona miłość do ta- to jawi mi się on jako poeta i nauczyciel. jemniczej Koleżanki i następna, do – Jako mieszkaniec spokojnych domów również niezidentyfi kowanej – Góral- i małych uliczek. Wielbiciel cichych ki; i narastającymi z latami namiętność wieczorów spędzonych nad książką lub do Tatr, przemierzonych z plecakiem w gronie ludzi czujących literaturę. Jako i ciupagą, wzdłuż i wszerz... Po latach, młodzieniec chłonący wzrokiem nie- stojąc już nad progiem przepaści, pisał zmierzony przestwór stepów i wdycha- w zwróconym w stronę młodzieńczych jący pełną piersią czysty powiew płyną- lat wierszu, który poświęcił przyjacielo- cy od gór. Ale przede wszystkim chy- wi z charkowskich czasów, Wacławowi ba – jako człowiek wytrwały. Jego pa- Bożentowiczowi: sja do „Kameny” była imponująca. Z ja- Drzew zapach był trujący. Trujące były wiersze. kim zapałem ją tworzył, z jakich opre- Pachniała Ukraina. Fermentowała krew. Mu- sji ratował, z jakich gruzów z uporem siały przyjść te pierwsze, musiały przyjść naj- ją dźwigał!

nr 30 (2006) 441 Powojenne teksty źródłowe

Mirosław Derecki O Konradzie Bielskim*

* Mirosław Derecki, Urodzony na samym początku stulecia prawiłby gombrowiczowskiego profe- Mój Kazimierz, Lublin w Piatydniach na Ukrainie, gdzie jego sora Pimkę o zawał serca: „Przekreśla- 1999, s. 75-76. ojciec zarządzał majątkami ziemskimi, my spuściznę duchową Słowackiego. mieszkał następnie we Włodzimierzu Zjadaczy chleba w mordę bić, jeżeli ich oraz Żytomierzu. Tam w okresie I wojny w aniołów przerobić nie można!”... światowej uczęszczał do gimnazjum. Lata dwudzieste to dla Bielskiego W 1919 roku, po ucieczce z Rosji So- także okres pracy jako... sprawozdaw- wieckiej, Bielscy przyjechali do Lubli- cy sportowego w „Expresie Lubelskim” na, gdzie mieli bliską rodzinę. Tutaj też, i czas, kiedy pełnił funkcję kierownika w Lublinie, miał burzliwy, młodzieńczy literackiego lubelskiego teatru. okres życia artystycznego... W 1931 roku Bielski ukończył aplika- Doskonale zapowiadający się młody cję adwokacką. Przeniósł się do Krasne- poeta, podczas studiów na KUL związał gostawu, gdzie podjął praktykę, stając się z lubelską bohemą. Był współzałoży- się szybko doskonale zarabiającym ad- Podpis z rewersu fotogra- cielem czasopisma literackiego „Lucifer”, wokatem karnistą. fi i: „Biblioteka TSC [? - nie- a następnie – „Refl ektor”. Zamieszczo- Na długie lata wziął wtedy rozbrat czytelne]. Dekada Książki Społeczno-Politycznej, li- ny w „Luciferze” jego Dytyramb szatań- z czynnym uprawianiem literatury. stopad 1969. Związek Li- ski sprawił, że oskarżono go o bluźnier- Miał do niej wrócić dopiero po wojnie, teratów Polskich - Konrad stwo; sprawa stała się głośna w całej Pol- po ponownym osiedleniu się w Lubli- Bielski, prelekcja: Lublin sce, a problem trafi ł na ławy sejmowe... nie. Aż do śmierci w 1970 roku, miesz- i Lubelszczyzna w literatu- Później lubelską opinią publiczną kała wraz z żoną Krystyną (panią Utą) rze społeczno-politycznej.” Fot. WBP im. H. Łopaciń- wstrząsnęło „obrazoburcze” hasło rzu- w dwupokojowym mieszkaniu na naj- skiego w Lublinie (sygn. cone przez „Kondzia” na łamach „Re- wyższym piętrze kamienicy stojącej 879/I, nr 2808). fl ektora”; pogląd, który zapewne przy- przy ul. Narutowicza. Tej samej, w któ- rej znajduje się dzisiaj księgarnia „Bi- bliopola”. Stąd wyruszał na swoje częste wypady do Kazimierza... To właśnie w tym mieszkaniu powsta- ła książka Spotkania z Kazimierzem. A potem – tom wspomnień o wczes- nym okresie lubelskim: Most nad cza- sem. Książka, którą zachwycał się ka- zimierski wakacyjny towarzysz „Kon- dzia”, stały dyskutant przy kawiarnia- nym stoliku – Adolf Rudnicki. Antoni Michalak, Edmund John, Jan Zamoyski, Karol Siciński – to byli zna- jomi „Kondzia” jeszcze z połowy lat dwudziestych i trzydziestych; daw- ni towarzysze dalekich wypraw łód- kami po Wiśle, wozami drabiniastymi

442 nr 30 (2006) O wierszach Henryka Domińskiego Anna Kamieńska do Męćmierza i piechotą do restaura- cji Berensa. Tam, na ocienionej starym winem, otwartej werandzie „Rubensa” (ja mawiali malarze) odchodziły cią- gnące się długo w noc „Polaków roz- mowy”; intelektualne uczty, wspoma- gane oczywiście dobrym jadłem i na- pitkiem. „Kondzio” wyrywał się co pewien czas do Kazimierza z Krasnegostawu z czułych objęć pani Uty, dawnej ak- torki warszawskiego teatru „Reduta”. Mocno przez nią zdominowany, bywał obiektem docinków ze strony kolegów. To właśnie Józef Czechowicz był auto- rem fraszki mówiącej, że:

Bielski gdzieś w Krasnymstawie osiedlił się pono, Wierszy więcej nie pisze, bo zajął się żoną. „Kondzio” nie zważał na te docinki. Kamienica przy ul. Naru- O nim mogłyby odwrotnie powiedzieć Mickiewicza Wyrywał się do Kazimierza, ale później towicza, w której miesz- usta; zawsze przykładnie wracał w domowe kał i u wejścia której zmarł Konrad Bielski. Fot. Że zmarł w nim dawny Konrad – narodził się pielesze. Z miasteczka nad Wisłą przywo- M. Skrzypek. Gustaw. ził za każdym razem kapitalne opowieści.

Anna Kamieńska O wierszach Henryka Domińskiego*

Nieżyjący dziś poeta Henryk Domiń- względem motywów treściowych, ko- * Anna Kamieńska, ski wydał tuż przed wojną w 1939 roku lorytu wyobraźni, temperatury uczu- „Gazeta w Lublinie”, 1947, nr 24. jedyny swój tomik Srebrny czas. Lublin cia, a także stylu. To, co w Czechowi- jest rodzinnym miastem poety. Związa- czu retoryką frazy rytmiczne pytające ny on jest z miastem, z pejzażem lubel- czy inwokujące, spadki zdań, rodzaj ich skim, z jego prowincjonalnym odczu- rozczłonkowania – poddawały się nie- waniem życia w łagodnej, lirycznej for- świadomemu naśladownictwu – były mie, związany z ludźmi. Zbiorek swój w powietrzu. poświęcił on Józefowi Czechowiczowi. Wiersz Henryka Domińskiego jest Istotnie wiersze Domińskiego urodzi- wielostronną, obrazową defi nicją na- ły się w kręgu Czechowiczowskim pod stroju. Smutek, klęska, przemijanie, nr 30 (2006) 443 Powojenne teksty źródłowe

mgliste poczucie historycznej grozy – młodość burzami wizyj osuszająca pierś są osnową tych utworów. W prowin- ojczyzna śmigami wiatraków kołysząca cjonalnej atmosferze nie nadążającej naszą niesławną śmierć. za szybkim rytmem ogólnego „dzisiaj” – sprawy biologiczne, półmistyczne ży- Zresztą patos tych paru „dziejowych” cia: śmierć, miłość, dobro i zło zacho- wierszy – zbyt wysoki. Treścią nawoły- wują długo pierwsze swoje, prawie gim- wanej Rzeczypospolitej są liryczne, oj- nazjalne znaczenie uczuciowe. Są spra- czyźniane pejzaże, maszerujące żoł- wami realniejszymi niż zmienne spo- nierskie nogi, sztandary. Miniona woj- łeczne i historyczne problemy – ko- na była dla nas dokładniejszą lekcją oj- niunktury. czyzny i potrzeby jej państwowej for- Tytułowy wiersz Srebrny czas uzna- my. Razi nas w patetycznym toku słów je wprawdzie w historii istotną rzeczy- dziewczyna czesząca włosy komet, wistość: „ziemia wielką jest kulą pę- dziewczyna smagła, dziewczyna o dło- dzoną po torze nieznanym przez bar- niach białych. wnych sztandarów wiatr”. Lecz więk- Lepszy jest Domiński w opisie, spo- szość wierszy nurza się w rzeczywisto- kojnym, zastygłym w obrazie wierszu ści uczuciowej: Polesie, w Modlitwie, które w mistycz- nej litanii wykłada szanowność starej Haft ten układam jak obłok nietrwały kobiety – człowieka codziennego tru- i sny zwołuję du, naiwności życiowej, tradycyjnej cnoty, biologicznego źródła pokoleń. – mówi o swej poezji , czując jej wątłość Wśród elementów wyobraźni – wiele na tle groźnego „czasu”. wspólności z wizyjnością Czechowicza: „Srebrny czas”, podobnie jak szereg anioły, gusła, panny i cmentarze, papro- wierszy Czechowicza, wyraża tę grozę cie tworzą zgęszczone egzotyczne obra- w niejasnych przeczuciach i w remini- zy, często baśniowe czy balladowe. scencjach przebytych, zda się zbyt kosz- Jeden z wierszy specjalnie poświę- townych, wojen: cony rodzinnemu miastu: Wspomnie- nie o Lublinie. Wśród pochwał poety- Kolumny wojsk bagnetami usłały słońce, ckich, które posiada Lublin, nie ostat- Widok Lublina od strony Świty na siwe namioty prą, ni to wiersz, serdeczny, rozpamiętujący dworca kolejowego. Fot. na dzieci ciała gorące, pejzaż podmiejski, przedmieście, mia- Józef Rogowski, z kolekcji podpełza marszów żółta rzeka. sto – tło smutnego dzieciństwa, gorz- dokumentacyjnych zdjęć panoram Lublina w zbio- kiej młodości, samotności męskiej, nie- rach Archiwum Urzędu Przykuci łańcuchami krzywd do kamiennych ław zmienne miejsce powrotów w kolejach Miasta Lublin. zapadamy się w otchłań, gdy wargi nam parzy zmiennego życia żywe miejsce poezji.

444 nr 30 (2006) Henryk Domiński

Wspomnienie o Lublinie*

Miasto, gdzie dzieciństwo wschodziło śmiertelnym zbożem, *Henryk Domiński, namiotem murów opada w pachnące kosze łąk, Wspomnienie o Lubli- nie, w: Antologia współ- po starych, pustych ulicach, strącone lata rozwiozę – czesnych poetów lubel- miastu je podam do rąk! skich, Lublin 1939, s. 79.

W przedwieczerz wygasłe słońce skrzydła rozpina jak cietrzew. Dzwoni o stopnie katedry krzyków dymiących grad, stąd pomarszczonym zaułkom idę naprzeciw, młodość na barkach kołysząc, dźwignię 22 lat.

Do bram wilgotnych, do skamieniałej historii na prostokątnych tablicach, niosę pielgrzymie kroki i rosnę spojrzeń goryczą, wstrzymuję czas w dawnych napisach, patrzę, milczę, liczę.

Ileż to razy, Lublinie, usypiając w obozie mgły, harmonie z przedmieść obdartych przeciągłą melodią szły na okien czerwone warty?

Wcześniej jeszcze niż mogłem pamiętać goniłem pociągów pęd, przesuwając paciorki pejzaży za ciemnych tęsknot brwi. Później w samotnym pokoju znieruchomiały, jak pręt Gasłem pod nawałnicą dni.

Ale, gdy księżyc, zdławiony więzień gwiazd, długo się tarzał po polach, o litość błagając psy, szedłem z dalekich miast do ciebie, Lublinie, po sny!

Szedłem wywoływać twe imię, ojcze, z kwitnących wrzosów na mogiłach,- aż wreszcie łuna porannych zórz ciebie, księżyc i mnie wyzwoliła od magnetycznych mórz.

nr 30 (2006) 445 Mirosław Derecki Willa przy ulicy Granicznej*

* Mirosław Derecki, Ksiądz Ludwik Zalewski był postacią Kto o porze północnej smutki z nas wypędza? Willa przy ulicy Gra- niezwykłą: kapłan, historyk i literat, au- Myślę, że grono całe jak jeden mąż powie: nicznej, „Gazeta w Lu- blinie” (wydanie week- tor licznych publikacji, bibliofi l, peda- W górę księdza! endowe) 1994, nr 252, gog, działacz kulturalny. A poza tym s. 3. wspaniały kompan na intelektualnych Kiedy po raz pierwszy pojawiłem się biesiadach, które przez wiele lat – jesz- w redakcji „Kameny” (było to w listo- cze od przedwojennych czasów – odby- padzie 1957 r.), która wówczas mieści- wały się w jego domu, niewielkiej willi ła się w willi przy ulicy Granicznej, moją przy ul. Granicznej. uwagę zwróciła połyskująca na ścia- Najczęstszymi gośćmi ks. Zalewskie- nie w świetle gabinetowej lampy stoją- go byli lubelscy literaci, jego koledzy po cej na biurku naczelnego redaktora, Ma- piórze. Już w latach trzydziestych, jeden rii Bechczyc-Rudnickiej, wielka fotogra- z uczestników owych spotkań na Gra- fi a. Wykonany przez Hartwiga portret nicznej, Józef Czechowicz, tak oto głosił starego mężczyzny o mądrym, ciepłym chwałę znanego Profesora i Dyrektora: spojrzeniu, ubranego w sutannę. Było to zdjęcie dawnego właściciela tutejsze- Kto nam otwiera dusze choć bez korkociąga? go lokalu, „proboszcza lubelskich litera- Kto nas ksiąg wielowiecznych raduje widokiem? tów”, jak go zwano kiedyś w lubelskim Kto wino z kredensika dla gości wyciąga? środowisku artystycznym – księdza Lu- Kto nie częstował nigdy malinowym sokiem? dwika Zalewskiego. Autor wydanej tuż Kto trzyma cną kompanię na barkach i głowie? przed wojną Antologii współczesnych poetów lubelskich nie żył już od pięciu lat. Zmarł w 1952 r., przeżywszy siedem- dziesiąt cztery lata. Po jego śmierci, na parterze willi znalazły pomieszczenie lu- belski oddział Związku Literatów Pol- skich oraz redakcja „Kameny”. Redak- cja i sekretariat oddziału ZLP zajmowały parter domu: dwa wielkie pokoje wycho- dzące oknami na ogródek. Dawniej znaj- dowała się tutaj biblioteka księdza Za- lewskiego oraz pokój jadalny, skąd nie- daleko było do kuchni. Piętro domu zaj- mowała siostrzenica księdza, pani Zofi a Cymkowa z mężem i córką – nastolatką Halinką – oraz pani Kłossowska, wdowa po znanym lubelskim literacie i działa- czu ludowym, Józefi e Nikodemie Kłos- Ks. Ludwik Zalewski. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Ło- sowskim. Parter z piętrem łączyły we- pacińskiego. (sygn. 1544/ wnętrzne, znajdujące się w hallu wej- II, nr 4305). ściowym, drewniane schody. Pokoje re-

446 nr 30 (2006) Willa przy ulicy Granicznej Mirosław Derecki dakcyjne zachowały, mimo sprzętu biu- i herbaty pojawiała się pod koniec ob- rowego (biurek i krzeseł rodem ze skle- rad także butelka wina oraz babka droż- pów „emhade” Anno Domini 1950) wie- dżowa, zamawiana specjalnie z tej oka- le z dawnej atmosfery tego domu. zji kilka dni wcześniej w pobliskim skle- Obok nowoczesnych mebli stały tu pie pani Grygowej przy ul. Narutowi- stare szafy biblioteczne, kilka fotelików, cza. Na czołowym miejscu sadowi- biedermeierowska kanapka, długi stół ła się Maria Bechczyc-Rudnicka. Miej- na toczonych nogach; na ścianach wisia- sce naprzeciw niej zajmował zwycza- ły obrazy Zenona Kononowicza i Wła- jowo Konrad Bielski. Po prawej ręce M. dysława Filipiaka. Były też dwie twarde B-R. siadał kierownik Wojewódzkie- i niewygodne sofy, na których nocowa- go Wydziału Kultury, artysta-plastyk li za symboliczną opłatą – zatrzymujący Edward Nadulski (teoretycznie spra- się w Lublinie literaci z innych miast. wował funkcję kamenowego grafi ka). Także coś z tradycji dawnych spotkań Obok niego – sekretarz redakcji Zyg- w „literackim salonie” księdza Zalew- munt Mikulski. Dalej Wacław Gralew- skiego pozostało w murach jego domu. ski i inni. W „Kamenie” nie gardzono życiem to- Co pewien czas pojawiali się na Gra- warzyskim; a to się zwykle wiązało z do- nicznej przedstawiciele redakcji rezy- brym jadłem i napitkiem, wspomaga- dujący w Białymstoku, Kielcach i Rze- nymi jeszcze pięknym słowem i celnym szowie: Aleksander Garbusiewicz, Wal- dowcipem. Któż zliczy te przyjęcia imie- demar Babinicz oraz Jerzy Pleśniaro- ninowe i urodzinowe, te biesiady z oka- wicz. zjo otrzymania nagród literackich, owe wielkopostne „śledziki”, przedświątecz- Przyjazd ne „rybki” i tradycyjne „opłatki”, pod- Jerzego Pleśniarowicza czas których stół był gęsto zastawio- Zwykle wywoływał przy redakcyjnym ny półmiskami, kielich krążył wartko, stole falę wspominków dotyczących go- a Konrad Bielski na zmianę z Zygmun- rącego tuż powojennego okresu, kiedy tem Mikulskim recytowali strofy poe- w Lublinie bujnie kłębiło się życie ar- tów i wieszczów? W kuchni krzątały się tystyczne i kulturalne, a Pleśniarowicz – sekretarka pani Olga Gajewska (tak- był jedną z najbardziej znanych postaci że w skrytości pisująca wiersze) oraz środowiska młodoliterackiego. pani Zofi a Cymkowa. Ze ściany nad sto- Kiedy poznałem Jerzego Pleśniaro- łem (a może także z nieba?) popatrywał wicza, był on już mężczyzną po czter- z życzliwym uśmiechem ksiądz Zalew- dziestce. Wysoki, barczysty blondyn, ski. Z ogródka ciągnął latem wieczorny o ujmującym uśmiechu i doskonałych zapach fl oksów, poszczekiwały w ciem- manierach, człowiek niezwykle utalen- ności psy: ponury kundel Boy (własność towany, inteligentny, błyskotliwy, o głę- Marii Bechczyc-Rudnickiej) i sponta- bokiej wiedzy humanistycznej. W la- niczny ratlerek Bilek. Wychodziliśmy tach młodości świetny sportowiec, re- z redakcyjnych pokoi do ogródka, sia- kordzista w pływaniu. Przede wszyst- daliśmy na ławeczce przed starą drew- kim zaś – rokujący nadzieję poeta. Od nianą altanką, aby w chłodnym świetle wczesnego dzieciństwa aż po począ- księżyca otrzeźwić głowę... tek lat pięćdziesiątych Pleśniarowicz związany był z Lublinem. Tu chodził do Przy długim stole Gimnazjum im. Stanisława Staszica, tu- Pod zdjęciem księdza Zalewskiego od- taj, już po wojnie , studiował polonisty- bywały się co miesiąc kolegia redakcyj- kę na KUL, tu pracował w resorcie kul- ne. Należało do tradycji, że oprócz kawy tury i Sztuki PKWN. Stąd wyemigro- nr 30 (2006) 447 Powojenne teksty źródłowe

wał na stałe do Rzeszowa, aby objąć sta- na pożegnanie, oświadczył: „Dziękuję nowisko kierownika literackiego Tea- za przechadzkę. A... egzamin właśnie tru im. Wandy Siemaszkowej, a później pan u mnie zdał. Na piątkę”. także funkcję reżysera. Jak się rzekło, był Pleśniarowicz do- Był „cudownym młodzieńcem” poezji. skonałym pływakiem. Mając siedemnaście lat, zadebiutował Miał także talenty trenerskie. Po woj- w „Pionie” wierszem Ballada ułańska. nie trenował doskonale zapowiadającą [...] Jeszcze przed wojną drukował wier- się młodziutką lubelską pływaczkę Al- sze w chełmskiej (wówczas) „Kamenie”. donę Jawłowską (późniejszego socjolo- Kiedy po wojnie Kazimierz Andrzej Ja- ga kultury, wykładowcę na Uniwersyte- worski wznawiał „Kamenę” w Lubli- cie Warszawskim). Treningi odbywały nie, ukonstytuował zespół redakcyj- się na nie istniejącym już dzisiaj basenie ny, w którego skład miał wchodzić tak- przy ul. Lubomelskiej. Trenerskiej karie- że Jerzy Pleśniarowicz. Ostatecznie Ple- ry pan Jurek nie zrobił, ale pływanie po- śniarowicz przewinął się wówczas tylko zostało na zawsze jedną z jego najwięk- przez tę redakcję (związał się z „Kame- szych pasji życiowych. Ile razy latem ną” na dobre dopiero na początku lat przyjechał do Lublina, zawsze pojawiał sześćdziesiątych). się na basenie przy Liceum im. Staszica. Podczas studiów na Katolickim Uni- W wodzie jego masywne ciało nabiera- wersytecie Lubelskim był ulubionym ło lekkości i zwinności. (Skądinąd, nawet uczniem profesora Kleinera. Aliści, woda niezdolna była zahamować pew- choć mijały kolejne semestry, wciąż nie nej słabostki pana Jurka: jego niekończą- przystępował do egzaminu u Profeso- cego się potoku wymowy). Płynąc przez Dawna willa (pierwot- ra. Tłumaczył się przed nim, że ciągle basen klasykiem albo delfi nem, wyglądał nie wolnostojąca) przy jeszcze zbyt mało wie, że musi się tego na okaz zdrowia. A w istocie był poważ- ul. Granicznej 1c (obecnie i owego douczyć. A wiedzę miał ogrom- nie chory na cukrzycę; co doprowadziło nr 9), dom ks. Ludwika ną! Wreszcie prof. Kleiner widząc, że do jego przedwczesnej śmierci w 1978 r. Zalewskiego, po wojnie inaczej sobie z Pleśniarowiczem nie po- Był Pleśniarowicz doskonałym tłu- siedziba redakcji „Kame- ny” i Związku Literatów radzi, wyciągnął go któregoś dnia na maczem. Przekładał poezję i prozę Polskich w Lublinie. Fot. wspólny spacer i wdał się w dyskusję z wielu języków: z rosyjskiego, ukraiń- M. Skrzypek. o literaturze. Po godzinie, podając rękę skiego, czeskiego, słowackiego, a tak- że z francuskiego. Był autorem licznych adaptacji scenicznych, m.in. utworów Czechowa i Gorkiego. (Po jego śmier- ci ukazał się obszerny tom tłumaczeń wierszy z języków słowiańskich). Co do poezji własnej, to jego młodzieńczy Śpiew pierwszy pozostał, niestety, zara- zem jego śpiewem ostatnim – jak ujął to któryś z lubelskich krytyków. Trzeba powiedzieć, że zajęty przede wszystkim sprawami reżyserii i studia- mi w Instytucie Teatralnym Sorbony w Paryżu (przebywał tam na długim sty- pendium rządu francuskiego), pan Ju- rek specjalnie się pracą dla „Kameny” nie przejmował. Na kolegiach redakcyjnych proponował zazwyczaj do publikacji ko- lejne płody rzeszowskiego literata Ro-

448 nr 30 (2006) O fraszkach Józefa Czechowicza Julian Krzyżanowski mana Turka (nie wiem, czy tak uwielbiał to były „zabawy i rozmowy” w owe lata twórczość autora książki W służbie naj- w wilii przy ul. Granicznej. jaśniejszego pana, czy też po prostu nie Z drukarni przy ul. Unickiej dwa razy miał czasu na organizowanie innych ma- w miesiącu przywoziłem na Granicz- teriałów, a płodny Turek widocznie stale ną grubą paczkę egzemplarzy wydru- był „pod ręką”?). Aż w końcu na którymś kowanego świeżo numeru „Kameny”. kolegium zirytowany i zarazem ubawio- Ostry zapach drukarskiej farby wypeł- ny tą „turkomanią” Konrad Bielski, po- niał cieniste, poznaczone na podłodze patrując szelmowsko na zebranych, wy- słonecznymi plamami wnętrze daw- recytował na cały głos znany, sztubacki nego saloniku księdza Ludwika Zalew- wierszyk o tym, jak to: „Turek – Turka...” skiego. Mieszał się z zapachami płyną- – i tak dalej. Pan Jurek lekko się obraził. cymi z kuchni pani Cymkowej i z wonią Ale od tej pory przywoził ze sobą wiersz, wciśniętego między powojenne kamie- młodych rzeszowskich poetów. Takie nice ogródka. [...]

Julian Krzyżanowski O fraszkach Józefa Czechowicza*

Fraszka, ten najdrobniejszy niemal sób już przed laty czterystu jako cechy * Julian Krzyżanowski, twór literacki, nieraz dwuwiersz obej- podstawowe fraszki wymieniano jej za- O fraszkach Józefa Cze- chowicza, w: Spotkania mujący jedno zdanie, a więc zjawisko barwienie komiczne i jej ścisły związek z Czechowiczem. Wspo- z pogranicza literatury i języka, jest ty- z życiem towarzyskim, którego zabaw- mnienia i szkice, oprac. powym okazem poezji ulotnej. Stanowi ne przejawy dochodziły w niej do głosu, Seweryn Pollak, Lu- ona zazwyczaj produkt dobrego humo- utrwalane w sposób artystyczny. blin 1971, s. 485-496. Wytłuszczenia pocho- ru lub błyskotliwego dowcipu, stąd już W ślady Kochanowskiego, którego dzą od redakcji. stary Rej nazywał ją fi glikiem. Kocha- Fraszki, by dodać nawiasem, potrąca- nowski zaś fraszką właśnie, czyli dro- ły i o Lublin, poszedł jego późny poto- biazgiem lub głupstewkiem, przy czym mek, Józef Czechowicz, którego garść pomysł poety czarnoleskiego przyjął się zabawnych epigramów, odnalezionych u nas na stałe i żyje do dzisiaj. Liryk re- przez W. Ziółkowskiego w lat przeszło nesansowy wskazał nadto na samym dwadzieścia po jego tragicznym zgonie, progu swego sławnego zbiorku źród- wykazuje dziedziczne rysy rodzajowe, ło uwiecznionych w nim pomysłów za- stanowi bowiem pełną uroku pamiątkę znaczając, że nie sprawy poważne go życia literacko-towarzyskiego w Lubli- pociągają, „ale śmiechy, ale żarty zbie- nie okresu międzywojennego. I dopiero rać zwykły moje karty” i niejednokrot- rzucenie tego zbiorku na tło spraw, któ- nie akcentował, iż polem, któremu kon- re się w nim odbiły, pozwala ocenić sub- cepty swe zawdzięczał, było bujne ży- telną wymowę artystyczną i cięty dow- cie towarzyskie jego epoki. W ten spo- cip fraszkopisa. nr 30 (2006) 449 Powojenne teksty źródłowe

Ziemia lubelska w pierwszym dzie- ciągu bowiem lat 1923-1925 ukazały się siątku lat międzywojennych zatętni- jego trzy zaledwie zeszyty, po jednym ła życiem intelektualnym, naukowym co roku. Sytuacji nie uratowała seria i literackim. Chełm, Lublin, Szczebrze- „Biblioteki Refl ektora”, która przyniosła szyn, Zamość dumne były ze swych po- dwa tylko tomiki, a na pamięć zasługu- czynań, wychodzących zazwyczaj od je, jako że tu właśnie zbiorkiem Kamień szkół średnich, gdzie na ogół zgodnie (1927) debiutował Czechowicz. współpracowali nauczyciele miejsco- Z „Refl ektorem” wiązano duże na- wi, starsi, z młodymi przybyszami, któ- dzieje, sądzono bowiem, że stanie się on rzy frencze i bluzy wojskowe, wyszarza- wyrazem działalności grupki poetów, ne w okopach, pochodach i tułaczkach których przyszłości niepodobna było, po ziemiach dalekich, powoli i nie bez rzecz prosta, przewidzieć. Wszak to- wysiłku zamieniali na ubrania cywil- mik młodzieńczych liryków, nawet zu- ne. Z natury rzeczy przodował tu wo- pełnie poprawnych, nie stanowi rękoj- jewódzki Lublin, i to nie dzięki uniwer- mi, iż ich autor istotnie stanie się pisa- sytetowi, który borykał się z trudno- rzem! O zawodności zaś nadziei, towa- ściami organizacyjnymi, lecz tuzinowi rzyszących pojawieniu się „Refl ektora” średnich szkół męskich i żeńskich z ich świadczy wydana tuż przed drugą woj- pełnymi energii oraz inicjatywy grona- ną Antologia współczesnych poetów lu- mi nauczycielskimi. W skład ich wcho- belskich, starannie i pięknie przygoto- dziło dużo ludzi młodych, którzy w nie- wana przez ks. Ludwika Zalewskiego, długim czasie mieli objąć katedry uni- opatrzona wstępem Józefa Czechowi- wersytetów dawnych i nowych. Tere- cza, zamknięta zaś szkicem o Ruchu li- nem wymiany myśli były dla nich orga- terackim w Lubelszczyźnie 1918-1938, nizacje naukowe i towarzystwa, Histo- zestawionym pracowicie przez Felik- ryczne, Miłośników Języka Polskiego, sa Araszkiewicza. Ciekawy ten zbiór, Literackie imienia Mickiewicza, z bie- obecnie należący do rzadkości biblio- giem czasu zaś Towarzystwo Przyjaciół grafi cznych, już w roku 1939 miał cha- Nauk (1927) i Lubelski Związek Pracy rakter pomniczka, i to smętnego, jego Kulturalnej (1934). Rej wodził w tym wydawca bowiem na stronicy wstęp- ruchu niestrudzony pedagog, Zygmunt nej pisał nie bez melancholii: „Dzisiaj Kukulski, który nie tylko stworzył To- »poeci lubelscy« rozlecieli się po świe- warzystwo Przyjaciół Nauk ale rychło cie. Najwięcej, wiodąc dolę »chudych zmienił je w placówkę o imponującym literatów« osiadło w Warszawie. Jeden rozmachu naukowo-wydawniczym. spoczął w piasku mazowieckim w cie- Nie próżnowała i prasa miejscowa, niu brzozy snem wiecznym. Antologia zwłaszcza dziennik „Ziemia Lubelska”, niech będzie śladem ich »przebytu« lu- której dodatki niedzielne, redagowane belskiego”. znakomicie przez lat kilka (w roku 1930 Gdy owo „dzisiaj” przesuniemy o lat był to J. Czechowicz), nie ustępowa- dwadzieścia pięć później, a do uwa- ły analogicznym wydawnictwom war- gi o Bronisławie Ludwiku Michalskim, szawskim. zmarłym w r. 1935 dodamy, iż zarów- Mniej pomyślnie, układały się nato- no wydawca Antologii, jak z umieszczo- miast sprawy czasopism literackich. nych w niej poetów Franciszka Arnsz- Miesięcznik „Lucifer” (1921) zakoń- tajnowa, Tadeusz Bocheński, Stanisław czył żywot na drugim zeszycie, a nie le- Ciesielczuk, Władysław Podstawka i Jó- piej przedstawiał się jego następca, „Re- zef Czechowicz dawno nie żyją, ten jej fl ektor”, gdyż ten „miesięcznik literacki” charakter pamiątkowy rysuje się jesz- z miejsca stał się rocznikiem, w prze- cze wyraźniej. Zwłaszcza gdy się zważy,

450 nr 30 (2006) O fraszkach Józefa Czechowicza Julian Krzyżanowski

że z innych, żyjących, jedni od literatu- Czechowicz w ślicznym wierszu albu- ry odeszli, obok drugich zaś jej historia mowym, napisanym w związku z przy- przechodzi obojętnie. jazdem do Lublina znanego bibliofi la, W tej sytuacji znaczenia dokumentu Samuela Tyszkiewicza, twórcy słynnej nabierają fraszki Czechowicza, przyno- „Ofi cyny” we Florencji: sząc kilkanaście portrecików ludzi, któ- rzy należeli do parafi i księdza Ludwi- Mury nagrzane za dnia, parującą trawę kowej, jak on sam żartobliwie to okre- i drzew ciemnozielone, rozłożyste ręce ślał, fraszkopis bowiem w dziejach na- i bliskiego kościoła okna niebieskawe szej literatury ma miejsce zapewnione błogosławi zmierzch czysty, jak oczy dziecięce. i z biegiem lat nie tylko nie maleje, ale rośnie zarówno jako znakomity poe- O lipy, wiązy, grusze, jabłonki i klony, ta, jak wybitny, jeśli nie najwybitniejszy bracia, których zaklęła drzewna melancholia, przedstawiciel awangardy pisarskiej lat patrzcie w dół – tam na ławie lampą oświetlonej przedwojennych. Ale właśnie dlatego leży twarzą ku niebu fl orentyński foliał. raz jeszcze, choć z innego stanowiska, narzuca się potrzeba ustalenia związku Bibliofi le, schyleni nad stronic pięknością, jego fraszek z Lublinem lat 1930-1934, trwają tak cicho, jakby pasterze nad żłobkiem, gdy zbiorek ten powstawał. uśmiech szczęścia im usta niewidzialnie rozciął i dłonie zajął kwiatów niewidzialnym snopkiem. * Z natury rzeczy na plan pierwszy wy- Gwiazdy wschodzą nad sadem w blasku lampy suwa się tu „proboszcz poetów lubel- zgrzebnym. skich”, w którego papierach rękopis fra- Miło, księże Ludwiku, milcząc myśleć o tym, szek się zachował i którego portreci- że pachnie kwiatów złuda i wieczór podniebny ki zbiorek otwierają i zamykają. Ksiądz przy księdze wytłaczanej czerwienią i zlotem. Ludwik Zalewski, zmarły w roku 1952, uczony klasy niepośledniej, z dyplomu Pan Tyszkiewicz odjedzie na via Giordani, polonista, wychowanek Fryburga, z za- czar wieczoru rozleci się, jak garść świetlików, interesowań historyk kultury, z upo- my, księgom pięknym wierni i w nich zakochani dobań był miłośnikiem książki i to mi- wspomnienie zapiszemy w serc swych pamiętniku. łośnikiem bardzo niezwykłym. W jego mieszkaniu, najpierw w seminarium Lubelska konfraternia bibliofi lska nie duchownym, którego profesorem był byłaby sobą, gdyby ekstatyczne za- przez długie lata, później w domu włas- chwyty nad pięknem książki powsta- nym przy Granicznej, oglądało się skar- wały całkiem na sucho. Nie dopuszczał by nie byle jakie, kilka ślicznych inkuna- tego wspomniany w fraszce kredensik, bułów, między innymi wiersze Petrar- z którego ręka gospodarska wydobywa- ki, sporo rękopisów średniowiecznych ła butelki wina francuskiego, a niekie- i późniejszych, dużo druków renesan- dy – dla kawału – łomżyńskiego! Ktoś sowych i oczy rwących książek z wieku z przyjaciół księdza Ludwika, zażyw- XIX i XX, piękna kolekcja ekslibrisów ny proboszcz kurpiowski przywiózł mu i drzeworytów, wszystko to spoczywało z stron jego rodzinnych gąsiorek wina, w szafach, by od czasu do czasu budzić pędzonego z żyta. Gospodarz z ucie- podziw na wystawach a radować serca chą częstował tym specjałem, napraw- przyjaciół-bibliofi lów, którzy księdza dę dobrym, gości, a ci daremnie usi- odwiedzali, gościnnie podejmowani łowali zgadnąć, co piją. Nie wino jed- przez czarującego zbieracza. Literacką nak ciągnęło do księdza Ludwika i na- atmosferę tych sympozjów uwiecznił wet nie jego rarytasy bibliofi lskie, lecz nr 30 (2006) 451 Powojenne teksty źródłowe

po prostu urok niezwykłego człowie- sce naczelne wśród nich wysunąć nale- ka, który mimo znacznej różnicy wie- ży autora fraszki O poecie, autoportreci- ku – od Czechowicza był przecież star- ku samego pisarza, Józefa Czechowicza. szy o lat dwadzieścia pięć – w towarzy- Dowcip czterowiersza sprowadza się do stwie młodych gości czuł się znakomi- stwierdzenia, iż opinia o poecie, głoszą- cie, towarzystwa tego najwyraźniej szu- cym „zwycięstwo czystej formy, pognę- kał i umiał mu nadawać ton swój włas- bienie treści”, zgadza się najzupełniej ze ny. Ton przyjaznej wytworności. Rosły stanem jego fi nansów: „Sakiewka to bez ten bowiem i dobrze zbudowany męż- treści, lecz ma czystą formę”. Odpowia- czyzna o wyrazistych, regularnych ry- da to niewątpliwie rzeczywistości histo- sach prałata renesansowego, lubił dow- rycznej; syn woźnego i praczki, wycho- cipną anegdotę, ale wolną od sprośno- wany w suterenie przy ulicy Kapucyń- ści i złośliwości. Sam opowiadał dosko- skiej w Lublinie, nauczyciel wiejski, kie- nale, lecz nigdy nie wyrażał się źle o bliź- rownik szkoły dla dzieci niedorozwinię- nich, zwłaszcza o ludziach z swego oto- tych, a wreszcie głodujący poeta-dzien- czenia, odzianych w sutanny czarne nikarz warszawski, miał wszelkie dane, i nieczarne, choć wolno się domyślać, by powtórzyć skargę swego poprzednika że mógłby to robić dla własnego zdro- rokokowego, Kajetana Węgierskiego, iż wia psychicznego. „Ojciec niebieski, dając mu pańskie gu- Ksiądz Ludwik, pogodny i opano- sta, nie dał pańskiej kieski”. wany dziekan kapituły zamojskiej, był Gdy się jednak tak na sprawę tę spoj- przecież rówieśnikiem głośnego bun- rzy, niepodobna zamknąć oczu na dy- townika, Antoniego Szandlerowskie- stans między poetą stanisławowskim go, nowoczesnego Abelarda. I sam zna- a jego odległym potomkiem. Węgier- lazł się w położeniu podobnym, tolero- ski drwił sobie z świata i z siebie same- wanym przez rozsądnych zwierzchni- go, Czechowicz zaś, autor nuty człowie- ków kościelnych. Na parę lat przed swą czej, to poeta o zupełnie odmiennej po- śmiercią przysłał mi list wstrząsający, stawie, czołowy katastrofi sta, głoszą- który kiedyś ogłosić by należało. Pisał cy nieuniknioną zagładę kultury, która mi w nim o zgonie swej towarzyszki nie go otaczała, człowiek z ponurym jasno- tyle doli, co niedoli, którą z nim dzieli- widzeniem przepowiadający własną ła. Wspomnieć to tutaj trzeba, plotka śmierć w potwornej katastrofi e dzie- bowiem lubelska, która o tym prawiła, jowej. Przecież nie gdzie indziej, lecz otrzymała przedziwny wyraz w fraszce we wstępie do wymienionej tu antolo- Czechowicza O Ludwikach, zakończo- gii pisał on w przededniu drugiej woj- nej genialnie pointą wyrażoną jednym ny światowej: jedynym słówkiem „też”: W tym straszliwym zamęcie, w którym jedyną troską społeczeństw jest, czy wojna będzie dziś Rzecz znana: do Ludwika piękny rym „podwika”. czy jutro, w tej epoce nie do opisania, wiesz- Cóż, gdy jeden jest księdzem, drugi – też żonaty. czonej przez średniowieczne proroctwa, obli- czające koniec świata na rok 1944, gdzież zna- Zaryzykować można zdanie, iż sam Jan leźć grunt pod stopami? Czego mają dotknąć z Czarnolasu, nie tyle ksiądz, co ex-pro- upadający w nawałnicy, by odżyć, by zaczerp- boszcz, ale „też żonaty”, nie powstydził- nąć siły nowej? by się tego konceptu. Odpowiedź zrozpaczonemu dało wspomnienie rodzinnego miasta, Lub- * lina, którego wizja, w słowie poetyckim Przechodząc od gospodarza-probosz- utrwalona, „udziela łaski pokoju”. Sztu- cza do jego gości-parafi an, na miej- ka więc słowa, organizatorka spraw nie-

452 nr 30 (2006) O fraszkach Józefa Czechowicza Julian Krzyżanowski przemijających, okazuje się czynnikiem, wyprorokowanie mu dalszego „pół wie- na którym polegać można, który po- ku pracy”. Zygmunt Mądry znowuż to zwala przetrwać katastrofy i żyć wieki Zygmunt Kukulski, płodny producent całe. I tutaj właśnie – wedle wszelkiego „przedruków, studiów... wydań i przy- prawdopodobieństwa – tkwi odpowiedź czynków”, doskonały organizator życia na pytanie, jak to było możliwe, iż poe- naukowego; dzięki jego to zabiegom na ta, twórca wizyj katastrofalno-eschato- rynku lubelskim stanął pomnik Kocha- logicznych, zdobywał się na fraszki peł- nowskiego. Dr Feliks wreszcie to wizy- ne humoru apokalipsie najzupełniej ob- tator Kuratorium, Araszkiewicz, który cego. Najwidoczniej obserwując życie po objęciu tego stanowiska zrażał sobie Lublina, jego atmosferę i jednostki, któ- niedawnych kolegów nadmiarem gorli- re ją tworzyły, Czechowicz dawał wyraz wości urzędniczej, co właśnie utrwali- przekonaniu o wartości tych zjawisk nie ło pióro fraszkopisa, a co równocześnie tylko dla chwili obecnej, lecz i dla przy- doszło do głosu w powieści-pamfl ecie szłości. Przypuścić nadto wolno, iż sama na szkolnictwo lubelskie tych czasów. technika pracy fraszkopisarskiej, zakła- Fraszki inne wprowadzają przeróż- dająca operowanie humorem, śmiechem ne, przeważnie tradycyjne koncepty. wyzwalającym, mogła stanowić prze- Epigram więc Na Biernacką wprowa- ciwwagę wizyj katastrofi cznych, wyro- dza żonę znanego lekarza lubelskiego słych z rozważań ówczesnej rzeczywi- Mieczysława Biernackiego [Zofi ę Bier- stości politycznej. Realizm rozbrajał za- nacką], człowieka o rozległych zainte- pewne widmową fantastykę, stawiał bo- resowaniach artystycznych i po trosze wiem poetę oko w oko z ludźmi realnymi dziwaka. Bohaterem fraszki O kocie jest i ich realnymi sprawami. Julian Kot, jak podpisywał swe artykuły A realizmem tchną portreciki kole- Wiktor Ziółkowski („To musi być ziół- gów, przyjaciół i znajomych młodego ko”), fraszki Na pięcioro dzieci Madeja poety, realizmem wyrażonym niekiedy – poeta Antoni Madej, fraszki O Biel- jedną kreską, ale tak znamienną, iż po skim Konrad Bielski, który po debiu- niej, jak w karykaturze, od razu poznaje cie poetyckim przerzucił się do adwo- się osobę portretowaną. katury i osiadł w Krasnymstawie, miej- Tak więc Ludwik „zbyt wąsaty” to scowości, w której dowcip poety doszu- Ludwik Kamykowski, tęgi polonista, kał się źródeł czerwonego wina. późniejszy docent Uniwersytetu Jagiel- Z pozostałych fraszek najmniej wąt- lońskiego, człowiek, którego rejowsko pliwości budzi skierowana Do jubila- okrągłą twarz od młodości zdobił solid- ta. Mowa tu o jednym z pionierów kul- ny wąs. Ta sama metoda migawki wy- tury na gruncie lubelskim, Francisz- stępuje w sylwetce przedwcześnie łyse- ku Raczkowskim, kierowniku księgar- go poety i dziennikarza Wacława Gra- ni Gebethnera i Wolff a, później Arcta, lewskiego [O Wacławie], autora Stalo- człowieku, który był nie tyle sprzedaw- wej tęczy (1968), tj. wspomnień o Józefi e cą książek, ile mądrym doradcą i – przy Czechowiczu, książki pasjonującej, nie- swoich skromnych dochodach – mece- potrzebnie jednak urozmaiconej sen- nasem. W roku 1933 obchodził on ju- sacyjnymi plotkami. Bardziej skompli- bileusz, z lekka ośmieszony przez Cze- kowane są fraszki, oparte na obfi tszych chowicza odwołaniem się do znanego realiach biografi cznych postaci w nich wierszyka ze Słówek. Dwuwiersz O tym ukazanych. Tak więc Julian od Krzyża to co absentuje (absyntuje) dotyczy Roma- piszący te słowa, autor rozprawki o Klo- na Gronkiewicza, znanego z dziwactw cku powieściowym z w. XVI, podówczas nauczyciela; niejasna brzmi przymów- profesor w Rydze, wdzięczny poecie za ka do jego może alkoholizmu, absynt nr 30 (2006) 453 Powojenne teksty źródłowe

bowiem był modny dzięki powieściom mi, co one zaletami, wytwornym dow- Przybyszewskiego. Dowcip polega tu cipem, celnymi pomysłami i zwięzło- zapewne na przeciwstawieniu tego ścią ujęcia, wykazuje pewne swoiste francuskiego brata naszej jałowcówki – cechy ustrojowe, zawiera mianowicie winu. Fraszki O Henryku regionaliście fraszki w pewien sposób stylizowane. i Na Zygmunta Starego prawią: pierw- I nie miłować ciężko, i miłować, Julia- sza o Henryku Żywczyńskim, profe- nie mój, a leć, a piej, Czysty Józef, A wi- sorze KUL-u, druga o Zygmuncie To- tajże nam witaj, miły Konradynie – po- łwińskim, profesorze gimnazjalnym; sługują się zgrabnie cytatem literackim w kołach koleżeńskich podrwiwano so- z Szarzyńskiego, Mickiewicza, Szymo- bie z niepowodzeń miłosnych obu tych nowica i podania o Odnowicielu w uję- polonistów. W rezultacie więc zagad- ciu F. Skarbka, co zrozumiałe, dotyczą ką pozostaje tylko fraszka Do jednej pa- przecież ludzi dobrze obeznanych z li- niej, skierowana może do literatki pisu- teraturą. Zwykle też wplatają przysło- jącej pod pseudonimem „Jagienka spod wia, jak owo kapitalne „a leć choćby do Lublina”. Rygi”, co niekoniecznie musi być aluzją Czechowicz fraszkopis wystąpi do faktu, iż model fraszki po raz pierw- w całej okazałości dopiero wówczas, szy w życiu latał na trasie Warszawa – gdy w jego dziełach zbiorowych uka- Ryga. Tego rodzaju inkrustacje słowne żą się fraszki jego, pod paru pseudoni- nadają fraszkom Czechowicza odrębny mami drukowane w prasie. W porów- koloryt komiczny, potęgują ich wymo- naniu z wydobytymi ich próbkami, cykl wę i dowodzą, iż twórca ich był napraw- rękopiśmienny zebrany przez ks. Za- dę pojętnym uczniem Mistrza z Czar- lewskiego, odznaczający się tymi samy- nolasu.

Julian Kot (Wiktor Ziółkowski) Czechowicz fraszkopis*

* „Kultura i Życie” (do- Szczery, utalentowany poeta, Józef tualne, są dziś, o zgrozo, zapomniane datek do „Sztandaru Henryk Czechowicz, którego dziś ca- lub w ogóle nawet współczesnym wy- Ludu”) 1961, nr 40, s. 1. łym sercem pragniemy uczcić w Lubli- dawcom pism Czechowicza nieznane. nie pomnikiem w tym miejscu ustawio- Znajdują się ukryte bądź w tekach ręko- nym, gdzie „bombą trafi ony w stallach” pisów, bądź (bezimiennie nieraz ogło- zginął tragicznie w r. 1939 – był nie tyl- szone drukiem), w rocznikach zaku- ko autorem wierszy, prozy i dramatów, rzonych czasopism. Były też ogłasza- ale też bardzo licznych, gdyż kilkudzie- ne w seriach, a podpisywane pseudoni- sięciu co najmniej – fraszek, przeważ- mami, kryptonimami itp. W tym roku nie jednozwrotkowych, prawdziwych na przykład pani Zofi a Cymek odnala- perełek tryskających dowcipem, ha- zła w papierach po ks. Zalewskim kilka- mulcem lub ironią. naście lubelskich fraszek w rękopisach Fraszki te tak niedawno, zdawało- autorskich. Fraszki te są już podobno by się, tworzone i jeszcze czasami ak- przygotowywane do publikacji w opra-

454 nr 30 (2006) Czechowicz fraszkopis Julian Kot (Wiktor Ziółkowski) cowaniu grafi cznym przyjaciela poety, Portret Czechowicza prof. Witolda Chomicza z Krakowa. z 1938 roku dołączony Inny los jest jak dotąd udziałem szcze- do artykułu Czechowicz fraszkopis. gólnie licznych fraszek Czechowicza, umieszczanych w czasopismach z nie ujawnionym dotychczas jeszcze w dru- ku autorstwem lubelskiego poety i naj- niesłuszniej dziś zapomnianych. Jak widać więc, Czechowicz był na- miętnym fraszkopisem. Pisał kapitalne i liczne w tym rodzaju drobne utwory, śmiało je też drukował, ukrywał jednak przy tym jak najstaranniej swoje autor- stwo. Podzielał może trafne zdanie Jana Izydora Sztaudyngera, który zręcznie przypomina, iż „fraszka jedynie wte- dy spełnia swoją rolę, kiedy pachnie jak róża i jak róża kole”. Czechowicz wiedział dobrze, iż jego A wreszcie inna fraszka, którą przyta- ostry dowcip mocno przeciwnika „kole”, czam bez umyślnego wyboru: Na ta- z drugiej strony nie chciał może zbytnio trzańskie numery „Kameny”: się chwalić częstochowskimi, jak je na- zywał, rymami swoich fraszek. Wolał Od podobnych KAMEN zatem maskować się coraz innym pseu- Broń nas, Boże, amen. donimem, by nie zdradzić autorstwa. Nie zajmując się na tym miejscu spra- Oczywiście te i inne fraszki, np. Do pani, wą licznych i zaskakujących nieraz która poezji nie rozumie, nie znalazły pseudonimów Czechowicza (do naj- się w Wierszach wybranych (Czytelnik bardziej znanych już należy „Henryk 1955), a nie wiem, czy będą też obecnie Zasławski”), a cytując ukryte pod nimi uwzględnione w Wierszach zebranych fraszki, łatwo stwierdzić, bez potrzeby pod redakcją KAJ-a [Kazimierza An- przekonywania gruntownie i obszernie, drzeja Jaworskiego], które, jak wiadomo, z uwagi bodaj na ich treść i formą, że są wkrótce mają sią ukazać. W każdym ra- skreślone piórem Czechowicza. A więc zie bodaj dorywcze dziennikarskie przy- posłuchajmy: Wsypa Światopełka (Kar- pomnienie fraszek Józefa Czechowi- pińkiego): cza jest, zdaje się, jak najbardziej aktu- alne. Można zatem żywić nadzieją, że Gdy mi smoking oblano kawą w Cafe Clubie, wkrótce Wydawnictwo Lubelskie wystą- Plagiując wiersz Adasia, krzyknąłem: „To lubię!” pi z okazałym tomem epigramatów Cze- chowicza, obejmującym liczne a świetne Albo inny epigramat pod nazwą: Kim utwory, wobec których zblednie szczu- jest autor książki „Człowiek zmienia pły zbiorek zaledwie kilkunastu fraszek skórę”. lubelskich – „rewelacyjne odkrycie” – jakoby p. Ziółkowskiego. Tom CZŁOWIEK ZMIENIA SKÓRĘ znalazłem Wartość wydawniczą fraszek lubel- gdzieś w szafi e: skich Czechowicza – zbiorek aktual- Co – Łobodowski wydał swą autobiografi ę?... nie opracowywany w druku – podnie- sie ich niecodzienna szata grafi czna, dzieło prof. Witolda Chomicza, który nr 30 (2006) 455 Powojenne teksty źródłowe

w tym roku wydał już cztery arkusze doświadczalnej Akademii Sztuk Pięk- wierszy w 22 rocznicę śmierci poety nych w Krakowie. w układzie swych uczniów. Są to po- Życzyć dziś należy gorąco podobnie ezje Czechowicza pochodzące z tomi- cennego wyposażenia grafi cznego dla ku Czytelnika. Ich nazwy: Inwokacja, przyszłej edycji, pełnej już, fraszek Cze- Pieśń o niedobrej burzy, Okienko i Wes- chowicza pod znakiem Wydawnictwa tchnienie. Są to pierwodruki pracowni Lubelskiego.

Henryka Dobosz Lublin literacki dwudziestolecia międzywojennego we wspomnieniach Konrada Bielskiego (Most nad czasem) Wacława Mrozowskiego (Cyganeria) i Wacława Gralewskiego (Ogniste koła)*

tu jest mój dom poetycki, więcej, tu jest nasz dom poetycki 1

* Henryka Dobosz, Lu- Najciekawszy okres lubelskiej litera- Liczne prace badawcze popularno- blin literacki dwudzie- tury doczekał się swoich kronikarzy. -naukowe i naukowe, związane z pro- stolecia międzywojenne- go, „Przegląd Lubelski” Trzy książki, Konrad Bielski: Most nad blematyką literackich sporów dwudzie- 1965, t.1, s. 241-247. czasem, Wacław Mrozowski: Cygane- stolecia międzywojennego, obracają się ria i Wacław Gralewski: Ogniste koła przeważnie w kręgu środowisk central- wydane nakładem Wydawnictwa Lu- nych – Warszawy i Krakowa, z uwzględ- belskiego [wszystkie w roku 1963] są nieniem wybitniejszych poetów awan- pierwszymi i jedynymi dotychczas pu- gardowych grupy łódzkiej i wileńskiej. blikacjami na ten temat. W najbliższych Lubelskie środowisko poetyckie (gdyż latach ukażą się prawdopodobnie inne dyskusje te dotyczą przede wszystkim ciekawe pozycje – będą to m.in. na- programów ugrupowań poetyckich) stępny tom wspomnień K. Bielskiego wspomina się raczej marginesowo przy oraz wspomnienia K. A. Jaworskiego – okazji rozważań o poezji Józefa Czecho- 1 Józef Czechowicz, W kręgu „Kameny” z lat 1933-1939. wicza. Ale i w takich przypadkach ko- wstęp do: Antologia Nasze rozważania dotyczą jedynie mentatorzy twórczości jednego z naj- współczesna poetów lu- belskich, red. Ludwik utworów wydanych, a więc aktualnie większych poetów dwudziestolecia mię- Zalewski, Lublin 1938. dostępnych czytelnikom. dzywojennego zajmują się w pierwszym

456 nr 30 (2006) Lublin literacki dwudziestolecia... Henryka Dobosz rzędzie powiązaniami jego poetyki z es- blina od roku 1918, kiedy można mó- tetyką Skamandra i Awangardy, kwitu- wić co najwyżej o kilku wyróżniających jąc kilkoma zdaniami moment ukaza- się lokalnie indywidualnościach – do nia się Czechowicza na fi rmamencie li- lat trzydziestych, które po raz pierwszy teratury. A wydarzenie to, na tyle rewe- przynoszą pojęcie zbiorowe literatury lacyjne, co i nieoczekiwane, objawienie środowiska lubelskiego. szczytów talentu już w pierwszym wy- Gdy w Warszawie gusta publiczności danym tomiku, poprzedziła kilkuletnia ciągle jeszcze kształtują „Wiadomości praca wierszopisarska w gronie lubel- Literackie” i „Skamander”, scena arty- skich towarzyszy pióra. Faktu tej współ- stycznych wydarzeń, a więc twórczych pracy nie należy, oczywiście, przece- dyskusji estetycznych – przenosi się do niać, bo – jak pisze K. Bielski, przyja- ośrodków prowincjonalnych. Wtedy ciel poety i współuczestnik olimpiady – właśnie obok innych (Łodzi, Wilna) wy- w sympozjonach i dyskusjach wszyscy rasta i Lublin, i jest przez pewien okres mieli równą cząstkę i nagle autor nuty (lata trzydzieste) ambasadą awangar- człowieczej znalazł własny, niepowta- dowej poezji. Zawartość treściowa, wy- rzalny ton i sięgnął wyżyn, na które in- soki poziom artystyczny i częstotliwość nym trudno było się dostać. ukazywania się czasopism wskazują Bezsporny natomiast, choć do- na prężność środowiska i jego czynne tychczas rzadko akcentowany w pra- uczestnictwo w życiu literackim. Pro- cach o Czechowiczu, jest inspiratorski blem ten, dotychczas nieopracowany, wpływ poety na poczynania twórcze czeka na wnikliwego badacza. środowiska lubelskiego, a później na- Zasygnalizowane zagadnienia to spra- wet — swoiste mecenasowstwo, o któ- wy istotne dla ówczesnego Lublina, toteż rym szerzej pisze w książce Ballady będziemy do nich wracać w konfronta- przed burzą Edward Szymański, Wa- cjach obrazu, zarysowanego przez au- cław Mrozowski w Cyganerii, a ostat- torów we wspomnianych książkach. nio Stanisław Piętak w Portretach i za- piskach. Wpływy te sięgały nawet w sfe- rę konkretnej twórczości literackiej, wyraźne są na przykład w pewnym okresie w poezji Bronisława Michal- skiego i Wacława Mrozowskiego, pisa- rzy pozostających w bezpośrednim za- sięgu promieniowania indywidualno- ści Czechowicza. Szczegółowa analiza tego zagadnie- nia wykracza jednak poza tematykę na- szego artykułu. Tak więc choćby rola, jaką w literatu- rze polskiej tego okresu odegrał Józef Czechowicz, uzasadnia potrzebę zaję- cia się środowiskiem, w którym rozpo- czynał poeta start literacki. Ale nie jest to sprawa jedynie ważna, choć niewąt- pliwie podnosi ogólnopolską rangę lu- belskiej literatury tego okresu. Szczególnie interesujący wydaje się rozwój intelektualny i artystyczny Lu- nr 30 (2006) 457 Powojenne teksty źródłowe

Czy autorom udało się zobaczyć we nego charakteru miasta „starych ka- właściwych proporcjach wydarzenia li- mieni”. Życie polityczne, społeczne, terackie i procesy kulturalne tamtych ekonomiczne, kulturalne i towarzyskie lat? Jaką wreszcie cząstkę wnoszą oni do – w opowieści nie ma tonów mocniej- wiedzy przeciętnego czytelnika o naj- szych i zasadniczych. Jeszcze raz pod- ciekawszej i najbogatszej epoce litera- kreślić trzeba mozaikowy charakter ob- tury lubelskiej? razu. Wprawdzie dominują wspomnie- Most nad czasem Konrada Bielskiego nia związane z wydarzeniami literacki- jest kroniką Lublina. W gawędzie, któ- mi, ale wiąże się to po prostu z większą rą posługuje się jako formą najwłaściw- znajomością tych spraw, ściślej – z oso- szą dla realizacji artystycznych założeń, bistym w nich udziałem autora. Trud- udało się autorowi odsłonić najszerszy no mieć pretensję, gdyż Bielski świado- widnokrąg aktualności lat 1919-1929 – mie (zręcznie obwarowując się w tek- zdarzeń, procesów, nastrojów i narzu- ście i posłowiu) zrezygnował z uogól- cić czytelnikowi przekonanie o wyjąt- nień, może i z korzyścią dla kształtu kowej urodzie i barwności życia miesz- artystycznego książki; chodzi tu jed- kańców ówczesnego Lublina. nak o określenie rangi „rewelacji”, któ- Jest to niewątpliwie sprawa talentu re Most nad czasem wnosi do interesu- narracyjnego i emocjonalnego zaan- jącego nas zagadnienia. gażowania w większość ukazywanych, A więc sprawa numer 1, inwazja pro- a bliskich sercu autora „dziejów”. W tej wincji do większych ośrodków kultural- gawędowej mozaice Bielski uchwycił nych. Bielski dokładnie rejestruje fakty. najważniejsze – specyfi czną atmosferę Młoda inteligencja szturmem zdobywa Lublina, warunkowaną na pewno ogól- Lublin. Magnesem jest nowo powstały nymi nastrojami politycznymi i kultu- Katolicki Uniwersytet Lubelski. Wkrót- ralnymi pierwszych lat Polski Niepod- ce staje się on źródłem kulturalnego ległej, lecz i ściśle zależną od szczegól- zatrucia w zaśniedziałym dotychczas mieście. Polityczne organizacje kiełku- jące w środowisku studenckim o cha- rakterze raczej akademickim, a więc nie mające większego wpływu na rozgryw- ki na forum publicum, są jednak dosta- tecznym rozczynem niepokojów i tzw. „rozróbek”. Niemałe znaczenie (lokalne!) mają natomiast zrzeszenia i grupy litera- ckie oraz cenne inicjatywy wydawni- cze („Lucifer”, „Refl ektor”, działalność Antoniego Żbikowskiego). Wspomina- ją o tym obydwaj uczestnicy zdarzeń – Bielski i Gralewski. Wielu takim przybyszom z prowin- cji Lublin dał możliwość startu litera- ckiego. Należeli do nich m.in. chełmia- nin K. A. Jaworski, Konrad Bielski, au- tor Mostu nad czasem, a także i Cze- chowicz. Wacław Gralewski w opowia- daniu Wataha atamana Łobody mówi o innych z młodszego już pokolenia,

458 nr 30 (2006) Lublin literacki dwudziestolecia... Henryka Dobosz którzy z Psich Wólek wyruszyli w kie- nie próba możliwości młodych entuzja- runku Lublina, by tu klepać poetycką stów mogła się przyczynić do ożywienia biedę. Później będą się oni pięli na wyż- atmosfery twórczej miasta. Fakt ten tak szą grzędę, warszawską, wspomagani właśnie oceniają zresztą aktorzy ewe- i przyciągani przez mieszkającego tam nementu – Bielski i Gralewski. Czechowicza, o którym w latach trzy- Łamy „Głosu” i „Ziemi” są zwier- dziestych mówiło się już jako o zna- ciadłem poetyckiego fermentu, który nym poecie. Dalszy etap specyfi cznej zaczął się w Lublinie właśnie w latach ekspansji lublinian na coraz to większe dwudziestych. Parnas lubelski – jak centra kulturalne ukazuje Cyganeria. mówi autor Mostu nad czasem – nie Jest to zresztą tendencja generalna był wówczas licznie zamieszkały. Nie- właściwa dla utalentowanych poetycko podzielny rząd dusz spoczywał w ręku głów wszystkich regionów wyzwolo- renomowanego poety i pisarza Tadeu- nej Polski. Wzruszający i wstrząsający sza Bocheńskiego. Wtedy to na widow- przykład – Stanisław Piętak, syn chło- ni ukazał się Kazimierz Andrzej Jawor- pa z Rzeszowszczyzny, dziś – interesu- ski. Bielski wspomina, że wieczory au- jący pisarz, wtedy – adept sztuki litera- torskie Jaworskiego wywołały kontro- ckiej. W swoich Portretach i zapiskach wersyjne opinie miejscowej prasy, co problem ten przedstawił szeroko i wni- raczej ułatwiło start poecie. Przy oka- kliwie. Dorzuca przy tym garść wiado- zji wydaje się interesujące zagadnienie, mości z pierwszej ręki do naszej wie- któremu autor Mostu poświęca niewie- dzy o warszawskim okresie grupy lubel- le miejsca, co najwyżej marginesowo we skiej. Ale o tym dalej, wróćmy jeszcze wspomnieniu o dziejach „Refl ektora”. do zapasów na lubelskim bruku, a więc To sprawa indywidualności literackich do książki Bielskiego. tych dwu najstarszych (poza Arnsztaj- W kalejdoskopie postaci i wydarzeń nową przynależną poetycko do Młodej (wydawcy, dziennikarze, poeci, profe- Polski) poetów dwudziestolecia i roli, sorowie uniwersytetu, środowisko aka- jaką odegrali, zanim ich miejsce zajęła demickie, reżyserzy i aktorzy Teatru awangardowa czołówka Lublina. Cie- Miejskiego, działacze polityczni, pis- kawe pod tym względem są wypowie- ma literackie) zwracają uwagą obraz- dzi programowe samych poetów: cre- ki z działalności kulturalnej czasopism do artystyczne K. A. Jaworskiego i kry- codziennych. tyczna analiza jego wierszy zamiesz- Prym wiodą przez długie lata dwa czona na łamach „Głosu Lubelskiego” antagonistyczne pisma – „Ziemia Lu- przez Bocheńskiego. Recenzja ta bar- belska” i „Glos Lubelski”, organy róż- dzo nieprecyzyjna – jak na nasz gust – nych ugrupowań politycznych. Zasad- i laicka, wskazująca młodemu poecie nicze różnice orientacji stawały się czę- drogę doskonalenia talentu w kierun- sto przyczyną personalnych rozgrywek ku bogactwa, prostoty i świeżości sło- i wzajemnych ans na dowolne tematy, wa, jest znamiennym przejawem upo- między innymi również na tematy lite- dobań wówczas jeszcze w Lublinie do- ratury. minujących, zapatrzonych w kariatydy Na tym dopiero tle zrozumiała sta- „Skamandra”. je się afera „Lucifera”, efemerydy lite- W kilka lat potem lubelski Parnas za- rackiej, obiektywnie ważnej jedynie ze roił się od poetów, a wychodzące pis- względu na skandal prawie politycz- ma („Trybuna”, „Barykady”, „Dźwiga- ny, wywołany właśnie przez kontrak- ry”, „Kamena”) stały się sceną drapież- cje wspomnianych czasopism. W ta- nych wręcz wystąpień polemicznych na kich warunkach niedojrzała artystycz- temat najnowszej poezji. Kryteria arty- nr 30 (2006) 459 Powojenne teksty źródłowe

stycznej wartości i społecznego zaan- obrazie powstaje ogromna luka: brak gażowania formułowane są przez twór- „Kameny”, „Barykad”, „Trybuny”, „Dźwi- ców i teoretyków precyzyjnie i wnikli- garów”. A był to okres najbardziej oży- wie, recenzje mówią językiem fachowej wionej działalności środowiska i bez- krytyki. pośrednich kontaktów z przedstawicie- Bielski notuje jednakże tylko fakty sy- lami ugrupowań awangardowych całe- gnalne, poprzedzające burzliwy okres go kraju. Na łamach „Kameny” toczy się lat trzydziestych. Ten sygnał to „Re- wówczas „zasadnicza” dyskusja o spo- fl ektor”. Pismo początkowo eklektycz- łecznej roli poezji, zainicjowana przez ne – w „Refl ektorze” z r. 1924 druku- Mariana Czuchnowskiego (głos pole- ją swoje utwory wszyscy piszący wów- miczny Czechowicza), Czernik i Brzę- czas w Lublinie, prócz Arnsztajnowej kowski postulują „rewizję w imię treści”, i Husarskiego – przybiera potem obli- na temat poetyki awangardowej wy- cze awangardowe. Poeci stojący na in- powiada się Przyboś. W „Barykadach”, nych pozycjach, Jaworski i Bocheński, „Trybunie” i „Dźwigarach” ukazują się wycofują się. „Refl ektor” z r. 1925 przy- wiersze wszystkich niemal przedstawi- nosi poza twórczością lubelskiej wier- cieli Awangardy. sze Ważyka, Wandurskiego, Sterna, Nie zapełniają luki i Ogniste koła, cho- Brucza, artykuły Szczuki i Gackiego – ciaż w opowiadaniu Wataha atamama redaktora „Almanachu młodej Sztuki”. Łobody autor przypomina niektóre wy- (Z pismem tym „Refl ektor” pozostawał darzenia tego okresu. O działalności w stałych kontaktach). Ocena tych fak- czasopiśmienniczej mówi się margi- tów w Moście nad czasem nie różni się nesowo, Gralewskiego interesuje prze- niemal od opinii powszechnej. Obiek- de wszystkim historia kompromitują- tywna i powściągliwa relacja ma tu cha- cej „ewolucji ideowej” Łobodowskiego. rakter rzetelnego dokumentu. Podob- Sensacyjne wyznanie wiary, przytoczo- ny charakter noszą też wzmianki Gra- ne przez autora opowiadania, dostarcza lewskiego. W skali ogólnopolskiej zja- argumentu na potwierdzenie przypusz- wisko literackie pod nazwą „Refl ektor” czeń o dosyć prozaicznych motywach zostało zanotowane jako efemeryda, bohaterskiej zmiany frontu. która objawiła Czechowicza. Historia Ten sam fakt szeroko komentuje literatury – sine ira et studio – wobec Mrozowski w Cyganerii. Czytelnik zy- prowincji jest raczej bezwzględna i do- skuje właściwy obraz sprawy pomija- strzega tylko gwiazdy pierwszej wiel- nej dotychczas milczeniem, zapozna- kości. je się z opinią ludzi uczciwie i trzeźwo Znaczenie tego pisma w kontek- oceniających skandal o posmaku poli- ście lubelskim było, oczywiście, o wie- tycznym i ideologiczne morale Łobo- le większe. Zrodził on nową grupę po- dowskiego. etycką, tzw. grupę „Refl ektora” (Cze- Inni z watahy – Domiński, Podstaw- chowicz, Bielski, Gralewski, Grędziń- ka – odgrywający pewną rolę w życiu ski), przyczynił się do wydania dwu literackim, doczekali się także miejsca ciekawych tomików (St. Grędziński w opowiadaniu Gralewskiego. Domiń- Parabole, J. Czechowicz Kamień), wio- skiemu, lokatorowi na Dobrej 9, po- nął w atmosferę Lublina zapaszek cy- święci więcej kartek Mrozowski w Cy- ganerii. ganerii. Była to zapowiedź twórczej emocji, Zbiór opowiadań Gralewskiego, mi- która ogarnęła „stare kamienie” w latach mo że związany z dwudziestoleciem, trzydziestych. Ale do tych czasów (po r. niewiele nowego wniósł do dotychcza- 1930) Bielski już nie sięga. W ogólnym sowej o nim wiedzy. Są to raczej waria-

460 nr 30 (2006) Lublin literacki dwudziestolecia... Henryka Dobosz cje na marginesie wydarzeń na tematy psychologiczne bądź metafi zyczne. Ta- kie przynajmniej są założenia Gralew- skiego. Wspomnienia dotyczą spraw już przypomnianych w Moście nad czasem. Przynoszą tylko więcej deta- li bądź pogłębiają interpretację niektó- rych faktów, przez Bielskiego zasygna- lizowanych. Na przykład niezwykła po- stać i osobowość Grędzińskiego, poety grupy „Refl ektora” ukazała się tu w jak- że mocnych i barwnych oświetleniach. Opowiadanie Odloty dorzuca garść szczegółów z życia Franciszki Arnsztaj- nowej. Autor przeprowadza psycholo- giczną interpretację jej twórczości, ge- nezę motywów przewijających się w po- ezji, wiążąc z życiem osobistym autorki. Nie trzeba dodawać, że są to bardzo hi- potetyczne dowodzenia, oparte przede wszystkim na intuicji pisarza. Z innych ważnych momentów lubel- skiego życia warto przypomnieć sensa- syć dygresji. Jeszcze tylko o „szopkach”, cje teatralne i szopki. Teatrowi ogrom- gdyż przejaw to kulturalnego ożywie- ne fragmenty poświęca Bielski, a Gra- nia Lublina niebanalny i ciekawy na tle lewski opowiadanie Wapory i zmo- ogólnopolskim. ry. Łatwo się domyślić, że cyganeryjny Szopki polityczne w Lublinie – było mętlik Lublin zawdzięczał w dużej mie- ich trzy – układali literaci i quasilite- rze aktorom. Na tej płaszczyźnie, wa- raci. Największy udział miał tu Bielski gabundzkiej stronie życia teatru skupia oraz Jan Arnsztajn, syn poetki. Poin- się Bielski, nie zaniedbując jednak rze- ty ciętego dowcipu, który – jak zapew- czowej oceny poziomu spektakli i sto- nia autor Mostu nad czasem – w ówcze- sunków panujących w tym mocno pro- snych warunkach spełniał rolę walczą- wincjonalnym teatrze za rządów zmie- cą, po latach zszarzały i straciły aktual- niających się dyrektorów. Dla history- ność, ale wtedy miały znaczenie podob- ka polskiego teatru będą to na pewno ne, jak wcześniej szopki „Zielonego Ba- kartki ciekawe, a i dla przeciętnego czy- lonika” czy literackie „Pikadora”, na któ- telnika również. Gralewski pokazał tyl- rych zresztą były wzorowane. ko epizod dziejów lubelskiej kapliczki Wróćmy jednak do spraw istotnych, Melpomeny, ale za to jakże ważny, z se- ściśle związanych ze środowiskiem twór- zonu dyrektorstwa i reżyserii Zygmun- czym. ta Wasilewskiego i monumentalnej ar- Ogromny fragment literackiego Lu- tystki – Stanisławy Wysockiej. Wta- blina odsłania Mrozowski. Właściwie jemniczeni w historię kariery dzien- dopiero Cyganeria ukazuje problem nikarskiej Gralewskiego wyrażają żal, czechowiczowski, historię mecenatu że jako długoletni recenzent teatralny, autora Kamienia nad parafi ą poetyc- blisko związany i najlepiej poinformo- ką Lublina i Lubelszczyzny, przefl anco- wany, literacko skwitował tę swoją za- waną na grunt Warszawy. Jest to lubel- żyłość jednym epizodem. No, ale do- skiej poezji ciąg dalszy, nowy rozdział. nr 30 (2006) 461 Powojenne teksty źródłowe

Liryczna atmosfera cyganerii czasów Patrząc trzeźwo na ten tragiczny bez- Bielskiego, emanująca z zaułków Sta- sens najlepszych lat młodości autor Por- rego Miasta, zmienia się w zgęszczony tretów i zapisków, nie waha się oceniać klimat perwersyjno-alkoholowy pokoju ostro i oskarżać siebie i postronnych, na Dobrej 9. W pogoni za szerszą wodą którzy mogli radykalniej przeszkodzić lubliniacy emigrują do stolicy z nadzie- i może zapobiec przerażającym następ- ją, że tu łatwiej zdobędą sławę. Jak trud- stwom, np. Czechowicza. no było przybyszom z prowincji utrzy- W Cyganerii na próżno szukalibyśmy mać się, na burzliwej powierzchni cen- podobnych akcentów. trum literackiego, jak tragiczne bywa- Nie da się natomiast zaprzeczyć jej ły przypadki przedzierania się przez, wartości dokumentalnej. Jeśli chodzi gąszcze konkurencji i hermetyczność o dosłowność i rzetelność informacji, krytyki – mówi smutny fi nał dobrze autorowi można zaufać. Jest to napraw- zapowiadającego się poety Bronisława dę – jak mówi w posłowiu H. Rosiak – Ludwika Michalskiego. kopalnia wiedzy o życiu młodzieży lite- Cyganerię można traktować jako stu- rackiej dwudziestolecia międzywojen- dium socjologiczne, przyczynek do ba- nego i nieznanych dotychczas szczegó- dania losów młodych poetów w dwu- łów z biografi i poetów – Czechowicza, dziestoleciu. Ale to zwierciadło losów Domińskiego, Michalskiego, Łobodow- ludzi literatury od strony kulis, villonow- skiego, Piętaka. skiej egzystencji między poezją a nędzą Konfrontacja Cyganerii z innymi wy- i alkoholem pozbawione jest głębi obra- powiedziami na ten sam temat, prze- zu. Interpretacja Mrozowskiego, przed- prowadzona przez redaktora książki stawiającego skomplikowane sprawy w posłowiu, sygnalizuje nieścisłość re- psychicznych aberracji poetów wtrą- lacji Ballad przed burzą E. Szymańskie- conych w piekło takiego życia, ich iner- go oraz błędne stwierdzenia Kontynen- cji moralnej, doprowadzającej do kata- tów Miłosza, dotyczące tzw. afery „Pło- strof, ślizga się po wierzchu istotnych za- myka” i bezpośredniego w niej udziału gadnień. Postawa taka wywołuje sprze- Czechowicza. ciw czytelnika i zdziwienie, że perspek- Nie trzeba dodawać, że w sytuacji, tywa czasowa narzucająca wręcz po- kiedy mnożyć się już będą wiadomo- trzebę oceny, refl eksji, dystansu u Mro- ści z drugiej ręki, głosy ostatnich naocz- zowskiego jakby nie gra roli. Szczególnie nych świadków i bezpośrednich boha- w zestawieniu z ostatnio wydaną książką terów zdarzeń, Mrozowskiego i Pięta- Piętaka pt. Portrety i zapiski, która uka- ka – mają szczególne znaczenie dla ba- zuje te same sprawy zupełnie inaczej i – dań historycznoliterackich. „Peany” na powiedzmy szczerze – lepiej, bardziej cześć Czechowicza-człowieka nie są, przekonująco – nieporozumieniem wy- jak się okazuje, ukutym w chwili sprzy- daje się unik Mrozowskiego od jakich- jającej koniunktury mitem. Czechowicz kolwiek prób syntezy, zakamufl owana – piszą zgodnie Mrozowski i Piętak – apoteoza bezładnej, rujnującej siły twór- proponował „pożyczki”, ułatwiał dru- cze wegetacji w oparach alkoholu. Piętak kowanie wierszy, zamieszczał utwory mówi, że stali wszyscy o krok od przepa- przyjaciół w redagowanym przez siebie ści, a wiadomo przecież, że jeden z nich „Płomyczku” i „Miesięczniku Literatu- stoczył się po pochylni, na którą nie tylko ry i Sztuki”, później w „Pionie”. byli skazani, ale i bezmyślnie, dobrowol- Organizowane w mieszkaniu na nie akceptowali ten stan rzeczy, brnąc Smulikowskiego, potem na Narbutta – coraz głębiej siłą psychicznej bezwład- czwartki literackie skupiały najwybit- ności. niejsze wówczas pióra poetyckie i pub-

462 nr 30 (2006) Lublin literacki dwudziestolecia... Henryka Dobosz licystyczne. Bywali tu przedstawicie- licę ulegają przemieszaniu. Mówi się le awangardy krakowskiej: Czuchnow- raczej o udziale poszczególnych osób ski, Peiper, wilnianie: Zagórski, Rym- w ogólnym dorobku poetyckim epoki. kiewicz, poeci „Kwadrygi”, krytycy: Ho- Kolonia lubelska jest jednak nawet wte- rzyca i Napierski i większość awangar- dy dosyć zwarta, trochę dzięki specy- dowej Warszawy. fi cznym warunkom mieszkaniowym, Mieszkańcy pokoju na Dobrej, a więc i można mówić o znaczeniu jej jako w przeważającej części – poeci zwią- grupy. zani z Lublinem, którzy brali udział Tyle fragmentarycznych impresji na w sympozjonach na prawach gospoda- marginesie książek o Lublinie dwudzie- rzy, nawiązywali kontakty z bohemą ar- stolecia międzywojennego. Mam na- tystyczną wszystkich środowisk. dzieję, że nie wpadłam w emfazę, mó- Rzecz charakterystyczna – Czecho- wiąc o udziale Lublina w ogólnopol- wicz utrzymywał w tym czasie cią- skim zrywie kulturalnym, którego bodź- gły kontakt z czasopismami lubelski- cem stał się przełomowy moment odzy- mi i skłaniał swoich podopiecznych, skania niepodległości. Wstydliwe minki których z Lublina wyciągnął, do zasi- byłyby tu jednak równie nie na miejscu, lenia „Kameny” i pozostałych periody- jak „efektowne” stwierdzenia na wyrost ków utworami. Drukowali tam bezinte- o „czołowej roli” i „najwybitniejszym resownie, mimo że żaden z nich na nad- znaczeniu”. Wkład literatów i czasopism miar pieniędzy nie narzekał. Lublina w generalne dyskusje estetyczne Nie można się więc dziwić – wraca- i konkretny dorobek literacki nie budzą my do punktu wyjścia – że w Antologii wątpliwości. współczesnych poetów lubelskich zna- Dla nas natomiast istotny jest fakt po- leźli się Czechowicz, Domiński, Madej, wstania poetyckiego środowiska, a więc Michalski, Podstawka, przez dłuższy zbiorowej, nawet zorganizowanej dzia- czas mieszkający już poza Lublinem. łalności – w dziejach Lublina na szerszą W przedmowie do zbioru Czechowicz skalę po raz pierwszy. nazwał miasto rodzinne swoim domem Książki sygnalizują ciekawsze wyda- poetyckim, występując w imieniu po- rzenia z życiorysu tego prężnego orga- etów, do wspólnoty z którymi się po- nizmu, ukazują oryginalne, jemu tyl- czuwał. Był on fi larem łączącym poko- ko właściwe cechy oraz inne – wspól- lenie Mostu nad czasem z pokoleniem ne klimatowi, w którym powstał. Są na Cyganerii. pewno ciekawym przyczynkiem dla ba- W latach trzydziestych batuta spo- dań historycznoliterackich nad odręb- czywa w rękach młodszych olimpij- nością i współzależnościami środowisk czyków. Tego okresu nie można już poetyckich dwudziestolecia. Bada- rozpatrywać w odosobnieniu, na ryn- nia genetyczne w tym aspekcie mogły- ku rodzinnego miasta. Kontury lokal- by przynieść wiele interesujących spo- nych odrębności zacierają się, środowi- strzeżeń dla analizy artystycznej jednej ska literackie w wyniku inwazji na sto- z ciekawszych epok polskiej poezji.

nr 30 (2006) 463 Bibliografi a

Bibliografi a nie obejmuje reprodukcji Bobrowski Czesław Bitwa i po bitwie, w: tenże, Koń rydzy. wycinków prasowych. Autorzy wystę- „Nowa Sztuka” i grupa „Refl ektora”, Utwory prozą, oprac. Tadeusz Kłak, pujący w bibliografi i nie w pełni pokry- „Przegląd Lubelsko-Kresowy” 1925, Lublin 1990. wają się z osobami mówiącymi w cy- nr 8. Fakty, w: tenże, Koń rydzy. Utwory pro- tatach. Wspomnienia ze stulecia, Lublin 1985. zą, oprac. Tadeusz Kłak, Lublin 1990. Fraszki, Lublin 1962. „barykady” 1932, nr 1. Braun Jerzy Gdy piszę to..., w: tenże, Koń rydzy. „Lucifer” 1922, nr 2-4. Moja współpraca z Czechowiczem, Utwory prozą, oprac. Tadeusz Kłak, „Ognisko Nauczycielskie” 1931, nr 10. w: Spotkania z Czechowiczem. Wspo- Lublin, 1990. „Pion” 1937, nr 39. mnienia i szkice, oprac. Seweryn Pol- Kim jest autor książki „Człowiek zmienia „Trybuna” 1932, nr 6. lak, Lublin 1971. skórę”, „Pion” 1937, nr 39. Listy, oprac. Tadeusz Kłak, Lublin 1977. Araszkiewicz Feliks Brzezińska Maria Mowa na otwarcie Związku Litera- Franciszka Arnsztajnowa, maszyno- Powrót do źródeł [audycja o Annie Ka- tów w Lublinie, „Dziennik Lubelski” pis w Zbiorach Specjalnych WBP im. mieńskiej], Radio Lublin, 19 paź- 1932, nr 5. Hieronima Łopacińskiego [tekst z 15 dziernika 1981. Mój wiersz, w: tenże, Wyobraźnia stwa- marca 1948], sygn 2068. Wieczór literacki. Spotkanie z Julią rzająca. Szkice literackie, oprac. Ta- Józef Czechowicz. Wspomnienie, Hartwig, Radio Lublin, 31 paździer- deusz Kłak, Lublin 1972. w: Spotkania z Czechowiczem. Wspo- nika 1981. Nowe książki Madeja, w: tenże, Wyob- mnienia i szkice, oprac. Seweryn Pol- raźnia stwarzająca. Szkice literackie, lak, Lublin 1971. Chamerska Halina oprac. Tadeusz Kłak, Lublin 1972. Ruch literacki w Lubelszczyźnie 1918– Gimnazjum Unii Lubelskiej [rela- Nowości bibliografi czne. Suplement za 1938. Cyfry, daty, tytuły, nazwi- cja z archiwum Historii Mówionej 1933 i następne. Lublin 1980. Był taki ska, w: Ludwik Zalewski, Antolo- Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr co wydał, a drukarnię zaś ukryto, bo gia współczesnych poetów lubelskich, NN”, http://tnn.pl/himow_fragment. by drukarza zabito, Zbiory Specjalne Lublin 1939. php?idhr=1385] WBP im. Hieronima Łopacińskiego, rkps 2301 (Józef Henryk Czechowicz: Arnsztajnowa Franciszka Chomicz Witold Drobne utwory i notaty z lat 1931- Jan Arnsztajn, w: Prywatne Męskie Okruchy wspomnień, w: Spotkania 1939), k. 1-6 (14-19). Gimnazjum im. Stefana Batorego z Czechowiczem. Wspomnienia Nowości lubelskie. Katalog regionalny (Szkoła Lubelska) w XXX-lecie 1906- i szkice, oprac. Seweryn Pollak, Lub- najwybitniejszych autorów miejsco- 1936, oprac. Zygmunt Kukulski i in., lin 1971. wych, Lublin 1931. Lublin 1936. Stare mury Lublina, „Architektura” Obraz, w: tenże, Utwory dramatyczne, Na marginesie rękopisu [maszynopis 1969, nr 7. oprac. Tadeusz Kłak, Lublin 1978. w zbiorach Muzeum Literackiego Poezje zebrane, Toruń 1997. im. J. Czechowicza] Chudzik Andrzej w błyskawicy, Warszawa 1934. Wiersze, oprac. Roman Rosiak, Lub- Lubelskie podzwonne Młodej Polski, Kamień, Lublin 1927. lin 1969. „Poezja” 1978, nr 11/12. Z dziennika (1922) w: tenże, Koń rydzy. Ciekawość świata. Z Julią Hartwig roz- Utwory prozą, oprac. Tadeusz Kłak, Arnsztajnowa Franciszka, mawia Agata Koss, „Kresy” 1997, nr 1. Lublin 1990. Czechowicz Józef [Józef Czechowicz] Stare kamienie, Lublin 1934. Cymerman Jarosław Jan Kowalski [pseud.] W poszukiwaniu Berła, „Gazeta Wy- Trud i dzieło artysty. Rzecz o sztuce Jana B. [Józef Czechowicz?] borcza. Lublin”, 9 września 2005. Wydry, „Studia i Materiały Lubelskie” O stronie grafi cznej wydawnictw lubel- 1976, r. 7. skich, „Ziemia Lubelska” [?] Czechowicz Józef [Józef Czechowicz] Autorecenzja z książki „Gaj pirata”, Henryk Zasławski [pseud.] Bielski Konrad w: tenże, Wyobraźnia stwarzają- Przedwczesna śmierć zgasiła wielki ta- Z moich wspomnień, w: Spotkania ca. Szkice literackie, oprac. Tadeusz lent, w: „Express Lubelski i Wołyński” z Czechowiczem. Wspomnienia Kłak, Lublin 1972. 1937, nr 104. i szkice, oprac. Seweryn Pollak, Lub- Awangarda idzie dalej, w: tenże, Wyob- lin 1971. raźnia stwarzająca. Szkice literackie, Czernik Stanisław Most nad czasem, Lubin 1963. oprac. Tadeusz Kłak, Lublin 1972. Poeci Lubelszczyzny, „Kamena” 1934, Spotkania z Kazimierzem, Lublin 1965. ballada z tamtej strony, Lublin 1998. nr 1 oraz nr 2 [dokończenie].

464 nr 30 (2006) Bibliografi a

Dancowska Halina Fita Stanisław Golem, w: tenże, Pięść Herostratesa, „Ziemia Lubelska” 1906-1931, „Ziemia Feliks Araszkiewicz (1895–1966), Lub- Lublin 1958. Lubelska” 2002, nr 1. lin 1995. Kibic wspaniały, w: tenże, Ogniste Feliks Araszkiewicz, w: Lublin literacki koła, Lublin 1963. [Dec Franciszek] F. D. [krypt.] 1932–1982, red. Waldemar Michal- Mefi stofeles we fraku, w: tenże, Ogniste Wystawa „Elipsy” w Zachęcie Sztuk ski, Józef Zięba, Lublin 1984. koła, Lublin 1963. Pięknych oddział w Lublinie, „Ziemia Feliks Araszkiewicz. Regionalista – Na- Odloty w: tenże, Ogniste koła, Lub- Lubelska” 1926, nr 286. ukowiec – Pedagog, w: W kręgu Hie- lin 1963. ronima Łopacińskiego, red. Tadeusz Stalowa tęcza, Warszawa 1968. Dejczer Henryk Jeziorski i in., Lublin 1977. Wataha atamana Łobodi, w: tenże, Spacer po Lublinie. Reportaż z wagarów Ogniste koła, Lublin 1963. wiosennych (1938), „Mały Przegląd” Gawareccy Maria i Henryk [pod red. Janusza Korczaka], 13 maja Ks. dr Ludwik Zalewski (1878–1952), Grychowski August 1938, dodatek „Naszego Przeglądu”. w: Sylwetki bibliofi lów lubelskich, Lublin i Lubelszczyzna w życiu i twór- Za: „Scriptores” 2005, nr 29. red. Maria i Henryk Gawareccy, czości pisarzy polskich. Od średnio- Lublin 1985. wiecza do 1968, Lublin 1974. Derecki Mirosław KAJ – mieszkaniec spokojnych domów, Gawarecka Maria Gzella Alojzy L. „Gazeta Wyborcza. Lublin” [wydanie Franciszek Raczkowski (1871–1947), „Kurier Lubelski” Józefa Czechowicza, weekendowe] 1994, nr 204. w: Sylwetki bibliofi lów lubelskich, w: W kręgu Hieronima Łopacińskie- Mój Kazimierz, Lublin 1999. red. Maria i Henryk Gawareccy, go, red. Tadeusz Jeziorski i in., Lub- Na ciastka „do Chmielewskiego”, Lublin 1985. lin 1977. w: tenże, Weekend wspomnień, Lub- Towarzystwo Biblioteki Publicznej im. Boje i rozboje Józefa Łobodowskiego na lin 1998. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie, łamach prasy lubelskiej, w: Józef Ło- Nieodmiennie nad małą czarną, w: W kręgu Hieronima Łopacińskie- bodowski –rzecznik dialogu polsko- w: tenże, Weekend wspomnień, Lub- go, red. Tadeusz Jeziorski i in., Lub- ukraińskiego, red. Ludmiła Siryk, Je- lin 1998. lin 1977. rzy Święch, Lublin 2000. Na gastronomicznym szlaku, w: tenże, Życie kulturalne Lublina w latach Józef Czechowicz (1903–1939), w: Syl- Weekend wspomnień, Lublin 1998. 1918–1939, w: Dzieje Lublina, t. 2, wetki bibliofi lów lubelskich, red. Dziwaczny, trochę śmieszny, „Gazeta red. Stanisław Krzykała, Lublin 1975. Maria i Henryk Gawareccy, Lub- w Lublinie” [wydanie weekendowe] lin 1985. 1994, nr 192. Gawarecki Henryk Od znaczka do portretu, „Kurier Lu- Willa przy ulicy Granicznej, „Gazeta O dawnym Lublinie, Lublin 1974. belski” 1968, nr 23. w Lublinie” [wydanie weekendowe] O dawnym Lublinie. Szkice z przeszłości Wiktor Ziółkowski (1893–1978), „Ka- 1994, nr 252. miasta, Lublin 1986. lendarz Lubelski” 1980. Hanna Malewska [biogram dostępny Dobosz Henryka Giełżyński Witold pod adresem: http://pl.wikipedia. Lublin literacki dwudziestolecia mię- Dziennikarze lubelscy (Fragment wspo- org/wiki/Hanna_Malewska] dzywojennego, „Przegląd Lubelski” mnień), „Prasa Współczesna i Daw- 1965, t. 1. na” 1958, nr 3. Hartwig Julia Dom wszechświat. Z Hanną Krall roz- Fotografi a udomowiona, w: taż, Pisane mawia Katarzyna Bielas, „Duży For- Głuszewska Kazimiera przy oknie, Warszawa 2004. mat” [dodatek do „Gazety Wybor- „Refl ektor”, „Dodatek Literacki »Ziemi Hanka i Anna, w: taż, Pisane przy ok- czej”], 13 marca 2003. Lubelskiej«”, 7 grudnia 1930. nie, Warszawa 2004. Lubelskie ulice i podwórka, w: Zaułek Domański Tadeusz Gomulicki Leon Hartwigów, Lublin, 2006. Paryżanka z Lublina, „Kamena” 1962, Czechowicz, w: Spotkania z Czechowi- Zawsze powroty. Dzienniki podróży, nr 23. czem. Wspomnienia i szkice, oprac. Warszawa 2001. Seweryn Pollak, Lublin 1971. Historia kontaktu z kamienicą. Rozmo- Domiński Henryk wa z Hanną Krall, fi nalistką Nagro- Wspomnienie o Lublinie [wiersz], Gorecka Grażyna dy Literackiej „Nike” 2005 za Wyjąt- w: Antologia współczesnych poetów Albumy i grafi ka w zbiorach BU KUL kowo długą linię, „Gazeta Wybor- lubelskich, Lublin 1939. [dokument dostępny pod adresem: cza”, 12 września 2005. pater.kul.lublin.pl/akademia/2002_ Gzella Alojzy L. 11_18/albumy_i_grafi ka_w_zbio- Holaczuk Renata Dzieje prasy lubelskiej [katalog wysta- rach_bu_kul.htm] Józef Czechowicz – ambasador Lubel- wy], Lublin 1972. szczyzny, w: Józef Czechowicz. Od Gralewski Wacław awangardy do nowoczesności, red. Fiszman-Sznajdman Róża Dytyramb szatański, w: tenże, Ogniste Jerzy Święch, Lublin 2004. Mój Lublin, Lublin 1989. koła, Lublin 1963. nr 30 (2006) 465 Bibliografi a

Horądyński Jerzy Kłak Tadeusz racki 1932-1982, red. Waldemar Mi- Spotkanie z Anną Langfus, „Życie litera- „Lubelskie” powieści Józefa Łobodow- chalski, Józef Zięba, Lublin, 1971. ckie” 1963, nr 8. skiego, w: Literatura i pamięć kultu- ry, red. Sławomir Baczewski, Dariusz Ilustrowany przewodnik po Lublinie, Chemperek, Lublin 2004. Krzyżanowsk Julian Lublin 1931; zob. Ronikierowa Ma- Czasopisma awangardy. Część I, 1919- Fraszki czystego Józefa (wstęp), w: Józef ria Antonina 1934, Wrocław–Warszawa–Kra- Czechowicz, Fraszki, Lublin 1962. ków–Gdańsk 1978. O fraszkach Józefa Czechowicza Iwaniuk Wacław Czechowicz – mity i magia, Kraków w: Spotkania z Czechowiczem. Wspo- Ostatni romantyk, „Kresy” 1991, nr 7. 1973. mnienia i szkice, oprac. Seweryn Pol- Czechowicz czyta Czechowicza. O nie- lak, Lublin 1971. j.m. doszłej edycji wierszy zebranych poe- Proboszcz poetów lubelskich, „Rzeczpo- Noty, „Trybuna” 1932, nr 3. ty, w: Józef Czechowicz. Od awan- spolita” 1946, nr 298. Jan Wydra 1902–1937. Twórczość, gardy do nowoczesności, red. Jerzy oprac. Waldemar Odorowski i Alek- Święch, Lublin 2004. Krzyżanowski Jerzy R. sandra Szacho-Głuchowicz, Kazi- Czechowicza „Siedem wierszy o śmier- Dekady, Lublin 2006. mierz Dolny 2004. ci” , „Ruch Literacki” 1972, r. 13, z. 6. Księga protokołów zebrań LTMK z lat Krew i whisky, „Poezja” 1967, nr 6. 1926-1932, Zbiory Specjalne WBP Jaworski Kazimierz A. Nad listami Czechowicza, w: J. Cze- im. H. Łopacińskiego, rkps 2267, k. Józef Czechowicz, w: Spotkania z Czecho- chowicz, Listy, oprac. Tadeusz Kłak, 44-45. wiczem. Wspomnienia i szkice, oprac. Lublin 1977. Seweryn Pollak, Lublin 1971. Poezja lubelska 1918–1939, w: Lub- Kurzątkowski Mieczysław Koniec seansu, Lublin 1972. lin literacki 1932–1982, red. Wal- Historia rodziny Kurzątkowskich, Lub- W kręgu Kameny, Lublin 1965. demar Michalski, Józef Zięba, Lub- lin 1998-2000. Maszynopis w zbio- lin 1984. rach WBP im. Hieronima Łopaciń- Jóźwik Zbigniew Reporter róż. Studia i szkice literackie, skiego. Henryk Zwolakiewicz, w: Sylwetki biblio- Katowice 1978. fi lów lubelskich, red. Maria i Henryk W kręgu „Refl ektora”, „Kamena” 1961, Lisiecka Teresa Gawareccy, cz. I, Lublin 1985. nr 19. Działalność księgarska Franciszka Awangarda lubelska, w: tenże, Sto- Raczkowskiego w latach 1900–1947, Juszczakowski Kazimierz lik Tadeusza Peipera. O strategiach w: Studia z dziejów drukarstwa Historja II L.D.H. [Lubelskiej Drużyny awangardy, Kraków 1993. i księgarstwa w Lublinie w XIX i XX Harcerskiej] im. Zawiszy Czarnego, wieku , red. Bartłomiej Szyndler, Lub- w: Prywatne Męskie Gimnazjum im. Knothe Zygmunt lin 1988. Stefana Batorego (Szkoła Lubelska) Pałac Czartoryskich w Lublinie, „Gaze- Lista dyrektorów, nauczycieli i pra- w XXX-lecie 1906-1936, oprac. Zyg- ta Lubelska” 1947, nr 339. cowników umysłowych Gimnazjum, munt Kukulski i in., Lublin 1936. w: Arciszanki swojej przełożonej Kołodyńska-Mossego Bronisława (1912–1927), Lublin 1927. Kamieńska Anna Wspomnienie o Józefi e Czechowiczu Listy Józefa Czechowicza do ks. Ludwi- O wierszach Henryka Domińskiego, w: Spotkania z Czechowiczem. Wspo- ka Zalewskiego oprac. Jan Smolarz, „Głos Lubelski” 1947, nr 24. mnienia i szkice, red. Seweryn Pol- „Akcent” 1982, nr 3. Poeta Wacław, w: Lublin literacki 1932– lak, Lubin 1977. Listy Józefa Czechowicza do Mariana 1982, red. Waldemar Michalski, Józef Czuchnowskiego, oprac. Janusz Kry- Zięba, Lublin 1984. Kołodziejczyk Ewa szak, „Poezja” 1981, nr 1. Poetka Lublina, legenda, dwugłos poko- Czechowicz – najwyżej piękno, Kra- Listy Józefa Czechowicza do Wiktora leń, „Twórczość” 1969, nr 10. ków 2006. Ziółkowskiego, „Akcent” 1989, nr 4. Kronika szkolna gimnazjum im. Jana Lublin w dokumencie 1317–1967, Kamiński Ireneusz J. Hetmana Zamoyskiego oprac. Franciszek Cielak, Henryk Mecenas, „Kalendarz Lubelski” 1983. Gawarecki, Maria Stankowa, Lub- W stronę alternatywnej historii Muze- Królikowska Maria lin 1975. um Lubelskiego – kustosz, „Lubelskie Szkic z dziejów szkoły, w: Arciszanki Wiadomości Numizmatyczne”, Lub- swojej przełożonej (1912-1927), Lub- Łobodowski Józef lin 2001, t. 10. lin 1927. Czerwona wiosna, Londyn 1965. Życie artystyczne w Lublinie 1901–1926, Cztery Lubliny, „Kresy Literackie” 1992, Lublin 2000. Kruk Stefan nr 1. Teatr miejski w Lublinie 1918-1939, Dusze chce łowić..., „Kresy” 1992, nr Karaś Romuald Lublin 1997. 9/10. Ludzie Lubelszczyzny. Sztuka i doku- Lubelska szopka polityczna, Lublin mentacja (wywiad z Wiktorem Ziół- Kryszak Janusz 1937. kowskim), „Kamena” 1963, nr 15/16. O Józefi e Łobodowskim, w: Lublin lite- Nożyce Dalili, Londyn 1968.

466 nr 30 (2006) Bibliografi a

O cyganach i katastrofi stach (2), „Kul- Mroczek Tadeusz Pleśniarowicz Krzysztof tura” 1964, nr 9. Ziółkowski Wiktor Hermogenes [bio- Jerzego Pleśniarowicza ślad pozostawio- O cyganach i katastrofi stach (3), „Kul- gram], w: Słownik Biografi czny mia- ny, Kraków 1993. tura” 1964, nr 10. sta Lublina, red. Tadeusz Radzik, Jan Poezja ziemi lubelskiej, „Dodatek Nie- O cyganach i katastrofi stach (I), „Kultu- Skarbek, Adam A. Witusik, Lublin dzielny do »Expressu Lubelskiego ra” 1964, nr 7/8. 1993, t. 1. i Wołyńskiego«” 1939, nr 159. O czerwonej krwi, Lublin 1931. Poezje, Lublin 1990. Mrozowski Wacław Pollak Seweryn Terminatorzy rewolucji, Londyn 1966. Cyganeria, Lublin 1963. Poeta i mit, w: Spotkania z Czechowi- Wspomnienia lubelskie, „Kresy” 1991, Największe szczęście, największy ból. czem. Wspomnienia i szkice, oprac. nr 8. Z Julią Hartwig rozmawia Jaro- Seweryn Pollak, Lublin 1971. sław Mikołajewski, „Wysokie Obca- [Łobodowski Józef] jł. [krypt.] sy” [dodatek do „Gazety Wyborczej”] Popławski Feliks Nowe wydawnictwa, „Trybuna” 1932, 2005, nr 12. Wspomnienia o Józefi e Czechowiczu, nr 1. noty, „barykady” 1932, nr 1. w: Spotkania z Czechowiczem. Wspo- Noty, „Trybuna” 1932, nr 6. mnienia i szkice, oprac. Seweryn Pol- Makarski Henryk Noty, „Trybuna” 1932, nr 7. lak, Lublin 1971. Melancholia niknącej nadziei, w: Lublin Nowe wydawnictwa, „Trybuna” 1932, Potomstwo Gutenberga, notatka z rę- literacki 1932–1982, red. Waldemar- nr 6. kopisów Józefa Czechowicza. Zbio- Michalski, Józef Zieba, Lublin 1984. O akademji, rocznicy, poezji i wódce. ry Muzeum Literackiego im. Józefa Wywiad z wic.-prez. Związku Litera- Czechowicza. Madej Antonii tów w Lublinie, p. J. Czechowiczem, Pro domo sua, „Trybuna” 1932, nr 4. Życie artystyczne Lublina, „Miesięcznik „Kurier Lubelski” 1932, nr 323. Literatury i Sztuki” 1935, nr 5. O poezji (wywiad z J. Czechowiczem) Protasiewicz-Bieniaszkiewicz Hanna Materiały do dziejów przyjaźni Józefa „W Słońce” 1936, nr 1(2). Architektura secesyjna w Lublinie, pra- Czechowicza z Kazimierzem Mier- Ocalił przed zapomnieniem. Rozmowa ca doktorska obroniona w Instytucie nowskim, w: „Archiwum Literackie” Leszka Gzelli z Wacławem Gralew- Historii Sztuki KUL pod kierunkiem 1965, t. VIII. skim, „Kurier Lubelski” 1972, nr 302. dr. hab. Lechosława Lameńskiego Od Redakcji, Trybuna 1932, nr 7. prof. nadzw. KUL, Lublin 2005.Pra- Mazurkiewicz Regina Opowieści Hartwiga [zanotował: ca doktorska Hanny Bieniaszkie- Działalność wydawniczo-księgarska Ar- Krzysztof Grelak], „Kurier Lubelski” wicz [dostępna w Ośrodku „Brama ctów w latach 1836–1900, w: Studia 1992, nr 189. Grodzka – Teatr NN”]. z dziejów drukarstwa i księgarstwa Państwowy Wyższy Kurs Nauczycielski Psy czy koty? Fotografi a czy fotografi ka? w Lublinie w XIX i XX wieku, red. w Lublinie, r. II, Łódź–Poznań–Za- Kolor czy…? Edward Hartwig odpo- Bartłomiej Szyndler, Lublin 1988. kopane–Wilno 1925. wiada na pytania Anny Beaty Boh- dziewicz, „Format” 1997, nr 24/25, Miernowski Kazimierz Piechal Marian www.fototapeta.art.pl. Moje wspomnienia o Czechowiczu, Ten Józef Czechowicz, w: Spotka- w: Spotkania z Czechowiczem. Wspo- nia z Czechowiczem. Wspomnienia R. H. mnienia i szkice, oprac. Seweryn Pol- i szkice, oprac. Seweryn Pollak, Lub- Nr 3 „Refl ektora”, „Express Lubelski”, lak, Lublin 1971. lin 1971. 2 czerwca 1925.

Mikulski Zygmunt Toczyński Zdzisław Radzik Tadeusz Hartwiżanka, „Kamena” 1978, nr 12. Pięćdziesięciolecie Lubelskiego Towa- W latach dwudziestolecia międzywo- Moje dzisiejsze wczoraj, w: Lublin lite- rzystwa Fotografi cznego. Rozmowa jennego, w: Lublin – dzieje miasta, racki 1932–1982, red. Waldemar Mi- Zdzisława Toczyńskiego z Edwardem XIX i XX wiek, t. II, Lublin 2000. chalski, Józef Zieba, Lublin 1984. Hartwigiem – o Lublinie, fotogra- Tamten Lublin, Lublin 1975. fi i i kilku innych sprawach, „Kwar- Radziwion Marek talnik Wojewódzkiego Domu Kul- Żeby być ze wszystkimi. Nominacje do Miłosz Czesław tury w Lublinie” 1987, r. XVI [teks- „Nike”, „Gazeta Wyborcza” 2005, Lublin żyje, w: tenże, Przygody młodego ty dostępny w Bibliotece Wirtual- nr 131. umysłu. Publicystyka i proza 1931– nej Ośrodka „Brama Grodzka – Te- 1939, oprac. Agnieszka Stawiarska, atr NN” pod adresem: http://tnn.pl/ Smolińska Janina Kraków 2003. tekst.php?idt=627&f_2t_artykul_tre- Gimnazjum pani Sobolewskiej przy uli- scPage=2] cy 1 Maja [relacja z archiwum Hi- Mortkowicz-Olczakowa Hanna storii Mówionej Ośrodka „Brama Na pięterku, „Kamena” 1960, nr 18. Pleśniarowicz Jerzy Grodzka – Teatr NN”, http://tnn.pl/ Rozmowa z Józefem Łobodowskim, himow_fragment.php?idhr=1067] Mostwin Danuta „W Słońce” 1937 nr 3 (4). Cień księdza Piotra, Warszawa 1985. nr 30 (2006) 467 Bibliografi a

Rękas Alicja Statut Lubelskiego Towarzystwa Miłoś- Wolska Halina 70 lat Gimnazjum i Liceum im. Unii ników Książki, maszynopis ze zbio- Od 1803 do 1939 r., w: Gzella Aloj- Lubelskiej w Lublinie (1921–1991), rów Wiktora Ziółkowskiego, Zbiory zy L. Dzieje prasy lubelskiej [katalog Lublin 1991. Specjalne WBP im. Hieronima Ło- wystawy], Lublin 1972. Rękopis noty biografi cznej Czechowi- pacińskiego. cza [Ludwik Zalewski: Materiały do Wójcik Leokadia „Dobrogniewa” Antologii współczesnych poetów lu- Sulikowski Andrzej Moje wspomnienia o pracy Oddziału belskich], Zbiory Specjalne WBP Lublin w życiu Hanny Malewskiej, Żeńskiego P.O.W. w Lublinie, w: Pod im. Hieronima Łopacińskiego, rkps „Księgarz Lubelski. Informator Wy- sztandarem POW. Szkice i wspo- 2156, k. 273. dawniczo-Księgarski” [dodatek do mnienia zebrane dla uczczenia uro- „Na Przykład” 1994 nr 12] 1994, czystości poświęcenia Sztandaru, od- Riabinin Sergiusz nr 5. słonięcia tablicy pamiątkowej płk. Dawny Lublin 1926–1936, „Tygodnik Mieczysława Więckowskiego i po- Współczesny” 1991, nr 20. Szelburg-Zarembina Ewa łączenia Okręgu Siedleckiego Peo- „Wielka nagroda” Józefa Czechowicza, wiaków z Okręgiem Lubelskim, red. Rogalski Aleksander w: Spotkania z Czechowiczem. Wspo- Franciszka Arnsztajnowa i in., Lub- Wspomnienie o Wacławie Gralewskim mnienia i szkice, oprac. Seweryn Pol- lin 1935. (1900-1972), „Akcent” 1994, nr 2. lak, Lublin 1971. Wójciszyn Anna [Ronikierowa Maria Antonina] Szypowska Irena Wspomnienie Julii Hartwig zarejestro- M. A. R. [krypt.] Łobodowski. Od „Atamana Łobody” do wane na Festiwalu Sztuki „W kręgu Ilustrowany Przewodnik po Lublinie, „Seniora Lobo”, Warszawa 2001. Bramy” w Lublin, 20 czerwca 2001. Warszawa 1901; zob. Ilustrowany Dostępne w archiwum Ośrodka przewodnik po Lublinie. Szyszko Bogdan „Brama Grodzka –Teatr NN”. Szkolnictwo żydowskie na Lubelszczyź- Rosiak Roman nie w latach 1918–1939, w: Żydzi Wroński Marina „Tobie śpiewam Lublinie” [wstęp] w Lublinie. Materiały do dziejów Życie literackie Józefa Czechowicza. Na w: Franciszka Arnsztajnowa, Wier- społeczności żydowskiej Lublina, red. marginesie wiersza „We czterech”, sze, Lublin 1969. Tadeusz Radzik, t. 1, Lublin 1995. w: Czytanie Czechowicza, red. Paweł Rozmowa z Jerzym Zagórskim, w: Józef Próchniak, Jacek Kopciński, Lub- Zięba, Rozmowy o Józefi e Czechowi- Śpiewak Jan lin 2003. czu, Lublin 2006. Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965. Wspomnienia Andrzeja Modrzewskie- Rozmowa z Marią Wilkołek, w: Józef go podczas spotkania z okazji 10-tej Zięba, Rozmowy o Józefi e Czechowi- Terlecki Tymon rocznicy śmierci Konrada Bielskie- czu, Lublin 2006. Poezje Cezarego Baryki. Rzecz o Łobo- go, które odbyło się w Muzeum im. Ruchoma Wystawa Sztuki. Recenzja dowskim, „Tygodnik Ilustrowany” Józefa Czechowicza. Sporządzony zbiorowa pod redakcją Józefa Cze- 1937, nr 16. tamże zapis rozmowy udostępnił Jó- chowicza, „Kurier Lubelski” 1932, Trzy procesy literackie na wokandach zef Zięba. nr 98. sądów lubelskich, „Express Lubelski Wspomnienie Julii Hartwig o Józefi e i Wołyński” 1933, nr 31. Czechowiczu zarejestrowane w cza- Sawicka Jadwiga sie Festiwalu Sztuki „W kręgu Bra- Wołyń poetycki w przestrzeni kresowej, Winiarz Adam my” w Lublinie, czerwiec 2001. Do- Warszawa 1999. I gimnazjum i liceum im. Stanisła- stępne w archiwum Historii Mówio- wa Staszica w latach 1919-1944, nej Ośrodka „Brama Grodzka – Te- Seredyńska Jadwiga w: Szkoła czterech wieków. Liceum atr NN”. Malarz Jan Wydra, Studia i materiały ogólnokształcące im. Stanisława Sta- www.teatr-osterwy.lublin.pl/historia. lubelskie, Lublin 1976, t. 7. szica w Lublinie, red. Ryszard Kucha, php [brak autora] Lublin 1992. Siryk Ludmiła Wyka Kazimierz Nazanaczony Ukrainą. O twórczości Jó- Wiśniewski Leszek O Józefi e Czechowiczu, w: tenże, Rzecz zefa Łobodowskiego, Lublin, 2002. Może ktoś zawoła „Rysiek!...”, „Relacje” wyobraźni, Warszawa 1977. 1990, nr 1. Skoczylas Stefan Witold Chomicz. Malarstwo. Grafi ka. Wyszkowski Marek Przegląd prasy, „W Słońce” 1936, nr 1. Plakaty. Drukarstwo. 1924–1974, Wojewódzka Biblioteka Publiczna, Kraków 1975. w: „ZOOM Lubelski Informator Kul- Smolarz Jan turalny”, październik 2004. W bibliofi lskim kręgu Józefa Czechowi- Wojciechowski Stefan Kina w Lublinie, cz. I, w: „ZOOM. Lu- cza, nadbitka z „Rocznika Bibliote- Wspomnienie, w: Rysunek i grafi ka Ju- belski Informator Kulturalny”, ma- ki Narodowej” t. XVII-XVIII, War- liusza Kurzątkowskiego [katalog wy- rzec 2005. szawa 1986. stawy], Kazimierz Dolny 1980.

468 nr 30 (2006) Bibliografi a

Wywiad z bratem. Julia Hartwig roz- Zamojski Jan Ziółkowski Wiktor mawia z Edwardem Hartwigiem, Łukaszowcy. Malarze i malarstwo Bra- ***, „Odrodzenie” 1944, nr 2/3. w: Zaułek Hartwigów, Lublin 2006. ctwa św. Łukasza, Warszawa 1989. Za działalność wywrotową. Aresztowa- [Czechowicz Józef] Henryk Zasław- [Ziółkowski Wiktor] Jan Kot [pseud.] nie redaktora „barykad”, „Express ski [pseud.] …gdzie kalafi ory PIANĄ i kwiaty z bi- Lubelski i Wołyński” 1933, nr 18. Przedwczesna śmierć zgasiła wielki ta- bułek szumu. Nieznany brulion Jó- Za obrazę uczuć religijnych. Proces lent, w: „Express Lubelski i Wołyń- zefa Czechowicza, Zbiory Specjalne młodego poety lublinianina, „Ex- ski” 1937, nr 104. WBP im. Hieronima Łopacińskiego, press Lubelski i Wołyński” 1933, rkps 2302, (Wiktor Ziółkowski: Ar- nr 28. Zarębianka Zofi a tykuły i notaty dotyczące Józefa Hen- Zakorzenienia Anny Kamieńskiej, Kra- ryka Czechowicza z lat 1944–1966), Zagórski Jerzy ków 1997. k. 74-101. O Józefi e Czechowiczu (rozmowa Zaułek Hartwigów, Lublin 2006. Czechowicz fraszkopis, „Kultura i Ży- z J. Ziębą, zapis z taśmy), „Twór- cie” (dodatek do „Sztandaru Ludu”) czość” 1989, nr 9. Zieliński M. 1961, nr 40. Rozmowa z profesorem Bobrowskim, Kronika Lubelska, „Dźwigary” 1934, Zalewski Ludwik „Kamena” 1982, nr 8. nr 1. Antologia współczesnych poetów lubel- skich, Lublin 1939. Zięba Józef Zwolakiewicz Henryk Materiały do Antologii współczesnych „Refl ektor”, „Kalendarz Lubelski” 1973. Etnografowie i regionaliści w badaniach poetów lubelskich, Zbiory Specjal- 50 lat życia literackiego w Lublinie, ludowej kultury Lubelszczyzny, Lub- ne WBP im. Hieronima Łopacińskie- w: Lublin literacki 1932–1982, red. lin 1962. go, rkp 2156. Waldemar Michalski, Józef Zięba, Regionalizm lubelski w „Ognisku Na- Szkoła – młodzież – książka, „Dziennik Lublin 1984. uczycielskim”, Lublin 1959. Urzędowy KOSL” 1932. Czechowicz i muzeum jego imienia, Spotkanie z Czechowiczem w: Spotka- Lublin 1980. nia z Czechowiczem. Wspomnienia [Zalewski Ludwik] l.z. [krypt.] Wacław Gralewski(1900–1972) w dzie- i szkice, oprac. Seweryn Polak, Lub- Wstęp, w: Franciszka Arnsztajnowa siątą rocznicę śmierci, Lublin 1982. lin 1971. i Józef Czechowicz, Stare kamienie, Wiktor Ziółkowski (biogram), w: Pry- Lublin 1934. Zimmer Bolesław watne Męskie Gimnazjum im. Ste- Towarzystwo bibliofi lów w Lublinie, Geneza szkoły i jej rozwój 1915–1933, fana Batorego (Szkoła Lubelska) „Region Lubelski” 1928, nr 1. w: 50 lat Gimnazjum i Liceum im. w XXX-lecie, 1906-1936, oprac. Jana Zamoyskiego w Lublinie 1915- Zygmunt Kukulski i in., Lublin 1965, Lublin 1967. 1936.

nr 30 (2006) 469 Od redaktora

Przede wszystkim chciałbym podzię- Muzeum Literatury im. Adama Mic- kować wszystkim osobom i instytu- kiewicza w Warszawie cjom, bez których niniejsza publikacja Muzeum Literackie im. Józefa Czecho- nie ukazałaby się lub byłaby dużo gor- wicza w Lublinie sza. Oto one: Muzeum Lubelskie w Lublinie OSOBY Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Marzena Baum (Ośrodek „Brama Grodz- Dolnym ka – Teatr NN” – TNN) Muzeum Narodowe w Warszawie Anna Chaber (TNN) Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Michalina Dąbkowska Hieronima Łopacińskiego w Lubli- Lechosław Dymowski nie (dyr. Zofi a Ciuruś, dyr. Zdzisław Anna Kiszka Bieleń, Ewa Hadrian) Wojciech Kruszewski Wydział Architektury i Administracji Urszula Kurzątkowska Budowlanej Urzędu Miasta Lublin Marcin Fedorowicz (TNN) (Michał Trzewik) Julia Hartwig Słowa wdzięczności należą się takim Ewa Hartwig-Fijałkowska osobom jak Tadeusz Kłak i zmarły nie- Maria Kowalczyk (TNN) dawno Władysław Panas za ich wspar- Tomasz Miernowski cie i zachęty oraz wydawcom i auto- Piotr Mirski (TNN) rom książek, z których zaczerpnęliśmy Ewa Mościbrodzka-Derecka materiały. Dziękujemy wszystkim (tak- Marta Parulska że tu nie wymienionym) za udostęp- Paweł Próchniak nione zbiory, życzliwość i dobrą wolę, Małgorzata Rybicka (TNN) rady, cierpliwość, kwerendy i pomoc Amadeusz Targoński w żmudnym procesie sortowania i for- Roman Krawczyński matowania plików, danych bibliogra- Andrzej Tyszczyk fi cznych itp. Małgorzata Witer Był to proces żmudny ponieważ na Marcin Wociór Poszukiwanie zaginionego miasta skła- Joanna Zętar (TNN) da się około 1100 cytatów 100 autorów, Józef Zięba ponad 250 źródeł i około 380 ilustra- Aleksandra Zińczuk (TNN) cji z dodatkowych źródeł, których nie INSTYTUCJE liczyłem. Aby wybrać te materiały, zo- Archiwum Państwowe Miasta Starego stała stworzona baza danych licząca Warszawy ponad 9000 plików, które były następ- Archiwum Państwowe w Lublinie (dyr. nie przeszukiwane pod kątem ponad Piotr Dymmel) 120 haseł-rozdziałów. Biblioteka Główna Uniwersytetu Ma- Nie są to podziękowania pro for- rii Curie-Skłodowskiej (dyr. Krysty- ma, ponieważ wyznaję dość pozytywi- na Hudzik) styczno-regionalistyczne przekonanie Biblioteka Narodowa w Warszawie (wzmocnione jeszcze po lekturze za- „Gazeta Wyborcza” w Lublinie mieszczonych tu tekstów), że kultura

470 nr 30 (2006) Od redaktora to wspólna choć nie zawsze uświado- cja), który warto wyodrębnić i zrównać miona praca i często nawet jakaś nie- w ważności z innymi (aksjologia). I tak wielka pomoc, drobny z pozoru gest skromna drukarnia „Udziałowa” stanę- w perspektywie czasu okazują się mieć ła w jednym rzędzie ze Związkiem Pra- kluczowe znaczenie. cy Kulturalnej i efemerycznym pismem Jakkolwiek oczekuje się, że redaktor szkolnym „Młodzież”, o którym nikt swoje przemyślenia krytyczno-litera- już nie pamięta. Ta hierarchia nie wy- ckie na temat redagowanego dzieła ra- nika z podejścia naukowo-badawcze- czej zostawi dla siebie, chciałbym po- go, lecz stwórczego. Powstała oto bo- dzielić się – jako jego redaktor, ale rów- wiem nowa sieć punktów orientacyj- nież pierwszy czytelnik – kilkoma re- nych (patrz spis treści), w którą chce- fl eksjami, które nasunęły mi się pod- my „złapać” przedwojenną przeszłość czas mojej pracy. Lublina: Przede wszystkim chciałbym zwró- Każdy ma skłonność do widzenia świata we- cić uwagę na niejednoznaczną formę dług jakiegoś subiektywnego porządku. Taki tego numeru „Scriptores”. Na różnych subiektywny porządek współcześni history- poziomach interpretacji uwypuklają cy nazywają narracją. Od wyboru historycznej się różne jej cechy. Trochę przypomina narracji zależy też to, jak się postrzega współ- ona kolaż lub słownik, trochę podróż czesność. Człowiek musi mniej lub bardziej z przewodnikiem, a trochę udramaty- świadomie wybrać swój sposób postrzegania zowaną opowieść. Jest w niej interteks- świata.1 tualny duch postmodernizmu i nieli- Jest to sieć nie tyle związków między- niowa atmosfera i World Wide Web, tekstowych, ile relacji między różny- ale w takim wydaniu, że byłaby bliska mi wydarzeniami, którym przypisuje- również średniowiecznemu mnicho- my subiektywnie, ale świadomie, różne wi przekopującemu się przez starożyt- wartości. Jest to więc w rzeczywistości ną bibliotekę. Nasze rozumienie kultu- sieć nie hipertekstowa lecz „hiperak- ry jest dziś bowiem nieco zdominowa- sjologiczna” – coś, z czym nieświado- ne przez internet, więc nie zauważamy, mie mamy kontakt na co dzień i co po- że aż tak dużo nie wnosi on do nasze- winno nas bardziej interesować niż in- go życia, a głównie intensyfi kuje dzia- ternet, ponieważ nieważne, co może- łanie istniejącej i bez niego struktury my znaleźć w sieci i jak – ważne, czego (może powinniśmy ją nazwać przekor- tam szukamy i dlaczego. nie: Word Wide Web) właściwej każdej Przeszukując bazę danych zgroma- komunikującej się i zachowującej zbio- dzoną na potrzeby tej publikacji inte- rową pamięć społeczności. resował nas Józef Czechowicz. On był Dla mnie dominantą tej książki nie ziarnem, wokół którego krystalizowała jest więc cecha wynikająca z jej płyn- się treść. Owo „ziarno”, kontekst kultu- nej interpretacji formy, lecz z intencji rowy, jest drugą z dominant, o których i aksjologii. Są to obszary oddziaływa- chciałem tu wspomnieć. W praktyce nia autora tekstu na pierwszy rzut oka edukacyjnej, z jaką miałem do czynie- niewidoczne, które jednak tu wycho- nia, bardzo rzadko stosowano taki kon- 1 dzą na plan pierwszy, ponieważ au- tekst jako narzędzie poznawcze. Z re- Jacek Żakowski, z wy- powiedzi w rozmowie tor W poszukiwaniu ukrytego miasta guły jego rolę pełniły jakieś instrumen- z Normanem Davisem starał się maksymalnie ograniczyć ty- ty analityczne np. okresy literackie, li- Dzieje własne. Jak je pową obecność autorską, czyli obec- niowy porządek dat czy zjawiska kultu- rzetelnie opowiedzieć?, ność na poziomie bezpośredniej wy- rowe takie jak style, teorie, prądy my- „Pomocnik Historycz- ny. Bezpłatny Dodatek powiedzi. Każdy rozdział „Scriptores” ślowe. Odnoszę jednak wrażenie, że Tygodnika »Polityka«”, wskazuje i nazywa jakiś fakt (inten- z tak zdobywanej wiedzy niewiele mi nr 3 z lipca 2006, s. 9. nr 30 (2006) 471 Od redaktora

w głowie zostało ponieważ taka nauka i opowiadaniem. Innym ciekawym od- jest obca ludzkiemu sposobowi pozna- niesieniem, o którym warto tu wspo- wania i zapamiętywania. Lepiej zacząć mnieć jest Talmud, którego układ ty- od bliskiego nam konkretu, co często pografi czny można by nazwać „inter- w swoich działaniach proponuje Ośro- fejsem tradycji”: umieszczony central- dek Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr nie tekst główny efektownie otaczają NN”. Może to być lokalny poeta, dzia- ze wszystkich stron przypisy i komen- łacz, miejsce historycznej bitwy, budy- tarze dodawane na marginesach przez nek, rzeka. Widziana przez taki pry- pokolenia uczonych. W ten sposób zmat historia czy kultura jest ciekaw- stworzone zostało coś w rodzaju zapi- sza, bardziej namacalna i godne sza- su rozmowy autorytetów z kilku epok cunku, a budowana w ten sposób „sieć i stron świata. hiperaksjologiczna” w końcu doprowa- 2. Następstwem przyjętej konwen- dzi też niektórych do bardziej abstrak- cji było wprowadzenie szeregu reguł cyjnych pojęć – niektórych, bo prze- zmierzających do uproszczenia i uczy- cież nie wszyscy muszą je znać. telnienia zapisu cytatów i przypisów, Aksjologiczna intencja i konkretny by przybliżyć tekst do formuły rozmo- kontekst lokalny to dwa główne poten- wy. Oto ważniejsze z nich (bez omó- cjały, które zapamiętałem z pracy nad wienia wyjątków): Poszukiwaniami Mówi się, że znakiem – podział na wypowiedzi „narratora” naszych czasów jest rozmycie formy (wytłuszczone) i „rozmówców” (wyod- gatunków sztuki. Również formę tej rębnione imionami i nazwiskami), książki można by uznać za rozmytą, – rezygnacja ze znaku skrótu [...] na gdyby nie to, że, z drugiej, strony wyda- początku i końcu każdego cytatu, je się ona być czymś oczywistym tylko – zaznaczanie skrótu między akapita- rzadko stosowanym. Być może dzieje mi na końcu pierwszego z nich, się tak dlatego, że na pewnym poziomie – zachowanie dosłowności cytatów komplikacji treści łatwiej jest coś napi- (ujednoliceniu podlegał tylko zapis ty- sać samemu niż zacytować. Nam zale- tułów i cytatów wewnętrznych), żało akurat uniknięciu pisania i dlatego – rezygnacja w przypisach ze zbęd- doprowadziliśmy tę formę do końca. nych znaków, które zmniejszają czytel- ność tekstu w wąskim łamie takich jak: Zdaję sobie sprawę, że mimo wysiłku „w”, „dz. cyt.” czy nawiasy kwadratowe zespołu redakcyjnego, errata do W po- (znakiem ponownego użycia danego szukiwaniu ukrytego miasta miałaby źródła jest skrót tytułu i/lub brak peł- objętość broszury. Niemniej jednak kil- nych danych bibliografi cznych), ka reguł było w tej publikacji stosowa- – numeracja i datowanie czasopism nych konsekwentnie i znajomość ich wg zasady: od informacji ogólnej do może ułatwić kontakt z tekstem. szczegółowej (rok, numer lub numer, 1. Na początku redakcji głównym data). wyzwaniem było znalezienie sposobu Podobna rolę spełnia też np. zacho- na komunikatywną prezentację wypo- wanie w przypisach pełnych imion wiedzi wielu autorów (cytatów). Zasto- i nazwisk autorów oraz pozycja nume- sowana formuła wzięła się z doświad- ru przypisu w tekście. czeń przy redagowaniu poprzednie- 3. Czytelnik łatwo zauważy, że każ- go numeru „Scriptores” pt. Rozmowy dy rozdział ma własny system porząd- o kulturze przestrzeni oraz z doświad- kowania treści: alfabetyczny, chronolo- czeń Ośrodka „Brama Grodzka – Te- giczny lub logiczny. Każdy rozdział ma atr NN” związanych historią mówioną też własny system wyróżniania podroz-

472 nr 30 (2006) Od redaktora działów i numeracji przypisów. Wyni- Na koniec należy podkreślić, że ele- ka to częściowo z procedury przygoto- mentem przyjętej konwencji, ale też wywania tekstów do składu, które „na- wynikiem przemyślanej decyzji, jest rastały” jak słoje drzewa, a częściowo wycofanie się autora całości – konkret- z chęci grafi cznego zróżnicowania każ- nej osoby – na pozycję NN. dego rozdziału i dopasowania jego wi- zualnej ergonomii do przekazywanych Życzę przyjemnej lektury treści. Marcin Skrzypek

nr 30 (2006) 473