Pamiêtnik Czasów Moi
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej. JULIAN URSYN NIEMCEWICZ PAMIĘTNIKI CZASÓW MOICH Tom drugi 2 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 3 Rozdział szósty Dosyć było dla stronników moskiewskich wiadomości o podpisaniu przedugodowych tyl- ko warunków pokoju między Moskwą i Portą, by zuchwale podnieść swe czoła; pokazało się to wraz po upłynionej limicie i rozpoczęciu sejmu na dniu 15 września i następujących: za- częto śmielej niż dawniej tamować, zwłóczyć wszystkie ustawy, już to wewnętrznych urzą- dzeń, już powiększenia skarbu i wojska tyczących się; co więcej, kilku posłów, niewielu stronników Szczęsnego, po prowincjach podawali do akt protestacje przeciw konstytucji trze- ciego maja i wielu innym ustawom sejmowym. Zgorszenia te do tego przyszły stopnia, iż sejm nakazał, by żaden gród nie przyjmował do aktów protestacji podobnych, uważając w nich buntowniczy duch opierania się temu, co reprezentanci narodu i powszechną narodu wolę składający tak zgodnie uchwalili. Sejm atoli stanowiąc uchwałę tę, pamiętny zawsze na swoje zasady, przydał, iż każdemu w mowie i piśmie zostawionym było zdanie swoje wyja- wiać, byle im tylko prawnej sankcji przypisywać nie śmiał. Ważny atoli widok, od tylu wieków w dziejach polskich nie znany, zachwycił publiczność na tej dnia 15 września sesji: w skutku konstytucji trzeciego maja przyszli do stanów zebrani miast deputowani. Wybicki, sławny jeszcze w roku 1766 z ziem pruskich poseł, dziś przyjąw- szy prawo pruskie, tkliwą nader mową powitał stany i dziękował im za wrócone miastom swobody: tegoż dnia deputowani miejscy zasiedli miejsca swoje w rozmaitych komisjach. Im bardziej konstytucja rozwijała się w zbawiennych ustawach swoich, tym czynniej za- wziętość ku niej działała; poduszczali co dzień więcej służalców swoich schronieni za granicą hersztowie. Czas jest o knowaniach ich z samego początku sejmu powiedzieć pokrótce. Naj- pierwszy, jakem powiedział, Rzewuski, wraz po otwarciu sejmu w roku 1788 widząc, iż nie było nadziei powrócenia władzy hetmańskiej, porzucił Warszawę, udał się najprzód do Drezdna, stamtąd do Berlina, wszędzie rozwodząc żale swoje na sejm, wszędzie ofiarując obcym usługi swoje i gotowość przedania ojczyzny za buławę. Gdy cnota elektora saskiego a związki króla pruskiego z sejmem naszym nie obiecywały mu wielkich nadziei, gdy ofiara nawet jego gabinetowi berlińskiemu stanięcia na czele chcących jarzmo moskiewskie zrzucić za powrócenie władzy hetmańskiej odrzuconą została, udał się do Widnia. Wkrótce Szczęsny Potocki, rozgniewany, iż sejm nie dał mu się ślepo powodować, wyjechał także do Widnia. Obrażona miłość własna połączyła tych hersztów na pozór: w jednym tylko zgodni, to jest w przeciwieniu się wszystkim czynom sejmowym, w reszcie różni w widokach, nie lubiący się, 4 zazdrośni i natrząsający jeden z drugiego; śmiał się Szczęsny z szału Rzewuskiego, zbawienie Polski pokładającego w władzy hetmańskiej, śmiał się Rzewuski z ograniczonych talentów, z dumy i sięgania po berło Szczęsnego. Mimo tych skrytych zazdrości i nienawiści wspólność interesu łączyła ich w działaniu. Starali się najprzód pobudzić Kaunitza przeciw organom sejmowym, gdy niepomyślna wojna z Turkami i przekonanie, że panowanie moskiewskie w Polszcze aż nadto dworowi wideńskiemu było szkodliwym, nie pozwoliły Kaunitzowi skłonić ucha do szalonych ich poszeptów, przekonał Szczęsny Rzewuskiego, iż nie było nadziei, nie było zbawienia, tylko w Moskwie jednej. Zaczęły się więc schadzki u posła moskiewskiego w Widniu, Razumowskiego, zaczęły konszachty z niższymi wysłańcami, których Katarzyna i Potemkin po wszystkich zagranicznych dworach trzymali. Do tejże kliki należący Branicki, siostrzenicę Potemkina mający za sobą, zostawiony w Warszawie, przyjęty do Straży, będący na czele wojska, kierował w sejmie fakcją moskiewską i o wszystkich czynach rządowych Petersburgowi donosił. Trzeba było być tak bezrozumnymi albo raczej tak zaślepionymi dumą jak ci dowódcy, by na tylekroć zdradzającej Moskwie polegać, by zawierając z nią umowy, by przy zaręczeniu osobistych sobie korzyści nie zapewnić uroczyście, na piśmie całości granic Polski: mogłyż osobista zawiść, uraza i pycha tak daleko omamić? Uchwalona konstytucja trzeciego maja rozdrażniła do ostatka gniewy spiskowych; pospie- szyli do Jass, gdzie bawił Potemkin w zebranym tam jeszcze obozie moskiewskim. Zawiesze- nie broni między walczącymi dozwoliło satrapie temu puścić wodze całej swej rozwiązłości. Kochał się on naówczas w księżnie Dołhorukowej; surowość jej zaostrzała barbarzyńskiego olbrzyma chuci, rozumiał, że rozrzutność i festyny zastąpią podobania się dary. Nie ustawały biesiady. Pamiętnym będzie bal, który Potemkin wydał w Jassach dla tej piękności: kazał on wydrążyć pod ziemią niezmierną salę, okrywały ją wokoło bogate makaty, kryształy, brązy, srebro i złoto. Sploty kwiatów świeżych, wonie arabskie napełniały podziemne powietrza, tysiące zapalonych świateł zastępowały jasność słoneczną. Nie tyle zachodów potrzeba było Potemkinowi, by otrzymać fawory Wittowej, z którą się był później Szczęsny ożenił: zawołał on ją z rana do siebie. Zastała go Wittowa leżącego w sobolowym tułubie, rozmamanego, rozczochrane włosy jego okryte były puchem; stała przy łożu szkatuła pełna rozmaitych dro- gich kamieni i pereł. Potemkin, przebierając w nich garścią, wziął je, dłoń całą dał Wittowej i nasycił swe chuci. Dosyć wielu pisało o zbytkach jego; ileżkroć widzieliśmy adiutanta jego, Baura, przyjeżdżającego do Warszawy, posyłanego nieraz do Paryża po kwiatki, trzewiki, wody pachnące. Pamiętam, jak raz w zimie spotkałem go lecącego sankami, trzymającego przed sobą dużą wazę zamkniętą na kłódkę. I cóż było w tej wazie? Oto ugotowany już ster- let, który Potemkin siostrzenicy swej, Branickiej, do Warszawy przysyłał. Potemkin, tak rozrzutny, tak wykwintny w swych darach, sam zachował dzikie narodu swego ulubienia. Gdy stół jego giął się pod przysmakami, on sam gryzł surowy burak lub marchew, pożerał wędliny, ładował się kwaśną kapustą. Te to może przeładowania, niesmak i zazdrość z rosnącej faworyta Zubowa potęgi przyprawiły go [o] niebezpieczną chorobę; czu- jąc się coraz bardziej słabszym, kazał się wieźć do Mikołajowa, założonego przez siebie mia- sta nad Bohem; w drodze wysiadł z pojazdu, położył się na rozciągnionym płaszczu pod dę- bem i wkrótce na łonie siostrzenicy swej, Branickiej, duszę wyzionął, dnia piętnastego paź- dziernika 1791. Wielu ówczesnych dziejopisów, szczególniej hrabia Ségur, opisali nam charakter, obycza- je, czyny i potęgę, i dziwactwa tego potężnego azjatyckiego magnata, nie do mnie więc w tych prędko kreślonych i niepoprawnych zapisach przydawać do ich obrazów, to tylko po- wiem, iż Potemkin był niepospolitym człowiekiem: wielkie zawsze knował zamysły, i tym może tak silnie umiał sobie Katarzynę pozyskać, iż acz zawistna władzy swej, dozwalała mu prawie panować pod sobą. Z ubogiego sierżanta gwardii wzniósł się Potemkin do najwyż- szych dostojeństw, do nieograniczonych bogactw. Oprócz niezmiernych dóbr w Polszcze i 5 Moskwie imperatorowa w pieniądzach wysypała na niego pięćdziesiąt milionów rubli. Jak wielu, tak Potemkin, raz umoczywszy usta u kubka wyniosłości i władzy, wraz gorętsze czuł onych spragnienie. Nie dosyć mu było być najbogatszym i najpotężniejszym panem na świe- cie, chciał jeszcze koroną skronie swe uwieńczyć. Wiedział on, iż możność i znaczenie jego nie przetrwają życia Katarzyny, wiedział, iż upokorzony tylekroć przez niego następca jej, Paweł, nie daruje mu uraz swoich, chciał więc wcześnie zabezpieczyć sobie, schronić się na tak wysokie miesce, gdzieby go zemsta łatwo dosięgnąć nie mogła; zamyślał więc raz o udzielności Krymu, znów o księstwie kurlandzkim, lecz gdy i to nie dosyć, o polskiej koronie. Zabezpieczał on sobie wcześnie potrzebne do utrzymania się w tym zamyśle siły; więcej on myślał o kredycie i wpływie w Polszcze Branickiego, niż należało; na nim więc do przygoto- wania w tym względzie umysłów Polaków polegał i również przezornie i zręcznie gotował on sobie zbrojną potęgę: pod pozorem już niezdatności do służby czterdzieści tysięcy doświad- czonego żołnierza piechoty oddalił od pułków i na żołdzie swoim po różnych miescach trzy- mał na każde zawołanie gotowych. Urząd hetmana Kozaków czynił go panem równejże licz- by jazdy, wodzem i panem. Ciężko rozumieć, by Potemkin za życia Katarzyny chciał pod- nieść chorągiew rokoszu, lecz przy wstąpieniu na tron Pawła chciał być na wszystko przygo- towanym. Korony polskiej mógł się i za życia swej protektorki od łaski jej spodziewać. O, próżne ludzkie nadzieje! Śmierć w jednej chwili wszystkie te wyniosłe zamysły przecięła. Nie wiedzieć, czy Polakom cieszyć się z nich należało; kto wie, gdyby był choć dwa lata dłużej pożył Potemkin, ostatni cios śmiertelny wymierzony przez sąsiadów na Polskę może by się przez niego odwrócił, może by, choć z zdeptaną na czas wolnością, niepodległość i imię Polski zostały. Nie ma już dzisiaj i prochów tego, tak potężnego za życia, Azji satrapy. Byłem w roku 1818 w założonym przez niego mieście Mikołajowie nad Bohem; poznałem się tam z schronionym na starość, będącym niegdyś przy Potemkinie, oficerem; zapewnił on mnie o siłach zbrojnych, które sobie przysposabiał Potemkin; był na koniec świadkiem, jak ciało Potemkina złożonym było w wystawionej przez niego w Mikołajowie cerkwi, był świadkiem, jak po wstąpieniu na tron Pawła przyszedł ukaz, by ciało to wykopać i na rozstaj- nych