S.5-6 - O Jarocińskim
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
http://www.ms.ecclesia.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=159 UWAGA: wydawnictwo zlikwidowane w 2011 s.5-6 - o Jarocińskim -------- Dzięki ks. dr. Janowi Szychowskiemu, proboszczowi parafii Mazew, który w starych księgach parafialnych odnalazł historię Sławoszewa napisaną przez księdza proboszcza Maciąszkiewicza w roku 1864 (...), na wstępie czytamy, [że] akta parafii w Sławoszewie zachowały się od roku 1626, parafia jednak istniała od niepamiętnych czasów. Następnie powieść historyczna pod tytułem Matka i syn z wieku XIV daje nam pierwsze wiadomości [co do] powstania Sławoszewa. W końcu legendy i podania ludowe uzupełniają całość historii. Jak wynika z powyższego, dzieje Sławoszewa nie [są] fantazją (...). Opisane fakty z małym uchybieniem są prawdziwe, dla których zebrał swój trud paroletni i poświęcił swą pracę. Leon Kotarski Sławoszew, w grudniu 1953 roku Rozdział I Na początku XIV wieku obecne tereny Sławoszewa przeważnie pokryte były lasami. Gdzie okiem sięgnąłeś – lasy i lasy, pomiędzy którymi gdzieniegdzie spotkałeś osiedle ludzkie. Dzikie zwierzęta gospodarowały się po swojemu. W gałęziach drzew gnieździły się przeróżne ptaki, wyśpiewując swe treny na chwałę Bożą. Na polanie lasu modrzewiowego mogłeś zobaczyć zapastników, dwóch jeleni, które wzmagały się w walce na swe śliczne rogi, nie ustępując jeden drugiemu aż do padnięcia. Innym razem przemknął się żółty lisek, niosąc w pysku swą ofiarę, kuropatwę lub młodego zajączka, zdążając do swych młodych. Najwięcej zręczności wykazywały rude wiewiórki, które w ucieczce przed ścigającym je sępem lub sokołem w szalonym pędzie skakały z drzewa na drzewo. Bywały dni, że wicher urządzał swoje tańce na polanie leśnej, wówczas spędzał z polany ich mieszkańców w głąb lasu, a goniąc za nimi, łamał gałęzie, ścieląc chrustem i liśćmi ziemię leśną. Lata przechodziły, a w okolicach, o których mówimy, żadnej zmiany nie było. Niekiedy usłyszałeś głos trąbki myśliwskiej, która długo i przeciągle odbijała się echem wśród kniei leśnej. To rycerstwo polskie i szlachta robili sobie przyjemność, urządzając polowanie w mało zaludnionych okolicach obecnego Sławoszewa. W owych czasach żył książę Jan Sławoszewski, ulubiony rycerz na dworze króla polskiego Władysława Warneńczyka, dowódca sześciu chorągwi, nieustraszony żołnierz w największych bojach. Oceniając zasługi 1 rycerza księcia Jana Sławoszewskiego, król (...) Władysław (...) w roku 1430 darował mu na własność opisane wyżej posiadłości z wyjątkiem Mazewa, który już istniał. Istniejąca wówczas wieś Białogóry włączona została do dóbr księcia Jana Sławoszewskiego. Po otrzymaniu miejscowości książę dał jej nazwę Sławoszew. Sześć chorągwi wojska, którym dowodził, książę zabiera i pewnego ranka na czele wojska (...) wkracza w darowane mu dobra. Książę po rozpoznaniu swych terenów na końcu korytarza do wielkiej polany postanowił przy pomocy wojska pobudować osiedle. Osiedle z zamkiem powstało na wielkiej polanie lasu modrzewiowego. Korytarz pozostał do wjazdu [do] zabudowań gospodarczych, stąd powstała nazwa Koryta. Opodal od Koryt książę urządził w środku lasu garbarnię skór (przy wojsku skóry były niezbędne) (...) kazał wyprawiać je w swoich dobrach. W miejscu garbarni powstał obecny Garbalin. Książę Jan Sławoszewski po pobudowaniu osiedli sprowadza żonę Zuzannę z domu Roztworowskich i wraz z [nią] i nieletnim synem Aleksandrem, w otoczeniu wojska i służby dworskiej zamieszkał w Sławoszewie. Księżna Zuzanna w jednej z komnat urządza kaplicę domową. Sprowadza sobie spowiednika domowego, ks. Piotra Walewskiego, i prowadzi życie bogobojne. Książę przy pomocy służby oraz swego wojska uprawia coraz to większe kawały ziemi, napełniając dostatkiem budynki nowo powstałego folwarku. (...) Jest dobrym gospodarzem, jest również dobrym synem Ojczyzny. Ile razy Ojczyzna w potrzebie, na czele swego wojska wyrusza w krwawe boje. Częste wyprawy wojenne odrywają księcia od zajęć domowych. W czasie jego nieobecności zastępuje go jego wierna żona Zuzanna, powszechnie zwana od służby dworskiej aniołem dobroci. Ostatnią wyprawę książę Jan Sławoszewski przedsięwziął w roku 1434, w której to wyprawie zginął naczelny wódz wojsk tureckich. Książę jeszcze większą okrywa się sławą w otoczeniu rycerstwa polskiego. Lecz chytre Turki znaleźli zdrajców w rycerstwie polskim, którzy za pieniądze tureckie na zjeździe rycerskim w Krakowie w roku 1435 zamordowali księcia Jana Sławoszewskiego. Rozdział II Książę Jan Sławoszewski osierocił żonę Zuzannę i młodego księcia Aleksandra. Wieść o śmierci księcia zrobiła wielkie wrażenie w całym kraju. Księżna Zuzanna z trudem przebolała żałobę męża, w której poświęciła się pozostać przez całe życie. Pocieszał ją w tym wielkim smutku ks. Piotr Walewski, szukając dla niej ukojenia w modlitwie, oraz wielki przyjaciel jej męża, książę Sapieha, który młodego księcia Aleksandra ćwiczy we władaniu szablą, a następnie pasuje go na rycerza i oddaje mu dowództwo nad opuszczonymi przez ojca chorągwiami. Księżna Zuzanna widzi w swoim synu gorliwego Polaka brzydzącego się zdrajcami Ojczyzny. Młody książę, ile razy Ojczyzna w potrzebie, wyrusza z wojskiem w krwawe boje, spełniając obowiązek wobec państwa. Jest bardzo uprzejmy wobec rycerzy starszych wiekiem, a dla wojska okazuje się prawdziwym opiekunem i troskliwym ojcem. Przez co staje się sławnym i mile widzianym w otoczeniu książąt i rycerzy polskich. W czasie swych wędrówek po kraju książę Aleksander zapoznaje księżniczkę Teresę Tarnowską, która mieszkała za Warszawą, po dłuższej znajomości z nią prosi o jej rękę. Nie wiedział książę (...), że w tej samej dziewczynie kocha się hrabia Jerzy Siedlecki, bliski [jego] sąsiad (...). Po uzyskaniu zgody ze strony księżny Zuzanny na związek małżeński Aleksander z księżniczką Teresą ustalili termin swojego ślubu i zaczęli czynić przygotowania, ażeby uroczystość zaślubin wypadła jak najokazalej. Nagle straszna wiadomość wstrząsnęła mieszkańcami dworu sławoszewskiego. Hrabia Jerzy Siedlecki, pędzony żądzą zemsty, wzywa księcia Aleksandra na pojedynek ku wielkiemu zdziwieniu rycerzy polskich, którzy wprost nie zezwalają, aby książę pojedynkował się z hrabią, ponieważ prawo rycerskie tego zabrania. 2 Ubliża to herbom książąt polskich. Mimo to książę Aleksander czuje się tak obrażony na hrabiego Siedleckiego, że pojedynek przyjmuje. Uprzedził jednak, że do pojedynku przystąpi jedynie konnego. Książę Aleksander wyznaczył termin pojedynku – obrał miejsce na polanie lasu w swoich dobrach, blisko kilometr od swojego zamku. W roku 1445 w wyznaczonym dniu stanęli naprzeciw siebie książę Aleksander Sławoszewski i hrabia Jerzy Siedlecki. Po stronie księcia sekundator książę Ostrowski, po stronie hrabiego – hrabia Bęckiewicz oraz doktor Radkiewicz. Po ustawieniu się do pojedynku doktor Radkiewicz starał się odwieść hrabiego od pojedynku, przeprosić księcia Aleksandra i w zgodzie rozjechać się do domu. Lecz zawziętość hrabiego nie miała granic. Na podany znak w szalonym pędzie ruszyli do ataku – osadziwszy konie, książę Aleksander i hrabia Siedlecki skrzyżowali szable. Książę sprawnie odbił trzy ciosy zadane przez hrabiego Siedleckiego. Na sygnał dany do nowego ataku podczas zwrócenia koni hrabia Siedlecki, niepewny zwycięstwa, w drugim ataku zdradziecko pchnął księcia Aleksandra szablą w pierś. Książę zbroczony krwią upadł na ziemię. Doktor Radkiewicz po zbadaniu księcia stwierdził zgon na skutek rany zadanej w serce. Sekundatorzy za nieprzepisowe prowadzenie pojedynku starają się zatrzymać hrabiego i postawić go przed sąd rycerski, lecz hrabia Siedlecki zbiegł w głąb lasu, a (...) wkrótce uciekł za granicę. Księżniczka Teresa dowiaduje się o tym i nie może sobie tego darować, tłumacząc sobie, że to ona właśnie jest przyczyną śmierci księcia Aleksandra. W nieutulonym żalu poświęca się na służbę Bożą w jednym z klasztorów zakonnych. Po paru latach w młodym wieku (...) umiera jako siostra zakonna. Rozdział III Księżna Zuzanna traci w roku 1435 męża. Może nie przebolała statecznego i mądrego męża, a serce jej przebił nowy miecz boleści – w roku 1445 ginie w pojedynku jej syn jedyny, pociecha starości. Co jej, księżnie, po wielkich dobrach, nie mając nikogo z najbliższych? Cóż jej po życiu? (...). Rozpacz ją obejmuje. Nie pomaga perswadowanie ks. Piotra Walewskiego, upada na zdrowiu, oczy księżny nie zasychają od łez, nie obchodzi ją (...) gospodarstwo. Całymi dniami (...) klęczy w kaplicy, mało przyjmuje posiłku, lecz codziennie posila ją ks. Walewski Komunią św. i w każdej Mszy św. prosi o ratunek dla księżnej. Gospodarstwo prowadzi administrator. Wojsko rozpuszczono do domu. Służba z lękiem śledzi upadek zdrowia księżnej Zuzanny. I zdawało się, że anioł śmierci rozpostarł swoje skrzydła nad trzecią ofiarą książąt Sławoszewskich, lecz stało się inaczej. W pewne popołudnie księżna jak zwykle klęczała przy modlitwie i zdawało się księżnej, że ogarnia ją sen czy omdlenie. Wówczas zbliża się do niej Niewiasta: „Przestań, księżno, płakać” – rzekła Biała Pani. Kładzie jej na ramię rękę i przemawia doń głosem słodkim, do śpiewu anielskiego podobnym. „Pozbyłaś się męża i syna, bo Bóg tak chciał – nie sprzeciwiaj się woli Jego. W miejscu śmierci syna pobuduj kościół. Uczcisz pamięć drogich ci osób i przysporzysz chwały Bożej”. Sen czy widzenie zginęło. Księżna wstaje z klęczek zdrowa, trzeźwa i lekka. Prędko dzieli się nadprzyrodzonym zjawiskiem z ks. Walewskim i po krótkiej naradzie zwołuje służbę dworską, i padają pierwsze rozkazy. Część ludzi zabiera księżną, udając się z nią na polanę lasu, gdzie zginął syn Aleksander, część ludzi na czele ks. Walewskiego