Roman Kafel Spotwarzona Przeszłość
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Spotwarzona przeszło ść czyli o żydowskich zbrodniarzach wojennych Roman Kafel Copyright: Roman Kafel Niniejsz ą prac ę po świ ęcam Zosi - mojej żonie Autor, kwiecie ń 1996 r. Spis tre ści Spis tre ści 2 Wst ęp. 3 Za Austrii 5 Ofiarny stos. 10 Przed wojn ą. 18 Wojna. 42 Emigracja. 53 Zagłada. 60 Pomoc. 63 Wybawcy. 74 Funkcjonariusze. 82 Opór 91 Rewolta warszawskiego getta. 93 Partyzantka żydowska. 103 Niezałatwione sprawy. 111 Posłowie. 120 Wst ęp Urodziłem si ę u stóp Karpat, zaraz po II wojnie światowej, której złowrogi cie ń towarzyszy mi całe życie. Dzieci ństwo wypełniały opowie ści krewnych i s ąsiadów o łapankach, partyzantce AK, Niemcach, UPA, Żydach, Ruskich i… UB-owcach. Opowie ści te zawsze miały swoj ą chronologi ę. Od tamtego czasu, u żywam tej chronologii na swój własny, prywatny u żytek, dopasowuj ąc do siebie wydarzenia, którymi zajmuj ę si ę ju ż jako dorosły. Kiedy miałem cztery lata, patrz ąc z rynku Rymanowa na zrujnowany du ży budynek z łukowymi otworami okien, zapytałem swego Ojca: - Tato, a to co? - Synagoga, synku! - A co to jest synagoga? - To ko ściół dla Żydów. - Tato, a co to Żyd? - Nie co, ale kto!… Bo że Ty mój - westchn ął Ojciec - gdyby kto ś par ę lat temu powiedział mi, że b ędę musiał tłumaczy ć swojemu dziecku co to jest Żyd, i że nie będę mógł mu pokaza ć w Rymanowie Żyda, my ślałbym, że zwariował! Stoj ący na przystanku świadkowie tego dialogu powa żnie kiwali głowami. Brzd ąc, nie mogłem poj ąć , jak mo żna było spali ć ludzi! - Dlaczego? Po co? Za co? - Za nic dziecko, za nic. Za to, że byli Żydami! Był to dla mnie wstrz ąs, który wrył si ę bardzo gł ęboko w moj ą psychik ę. Oceniaj ąc z dystansu lat jestem coraz bardziej pewny, że wpłyn ął na całe moje życie. Wpłyn ął na to, że odbieram świat na swój własny specyficzny sposób, staraj ąc si ę odpowiedzie ć na pytania jakie życie stawia. Po świ ęciłem do ść du żo czasu, aby znale źć jak najwi ęcej informacji o owej spopielonej społeczno ści. I wydawało mi si ę, że znalazłem wszystko co mo żliwe, że wiem wszystko. Że posiadam pełn ą informacj ę. Że mog ę zamkn ąć ten rozdział mego życia i t ę nienaturaln ą ciekawo ść . Miałem informacje, ale nigdy nie miałem do czynienia z Żydami, z żywymi lud źmi. Zajmowałem si ę tym tematem jak czym ś martwym i odległym. Jak badaniem historii staro żytnego Babilonu, Kartaginy, Rzymu… Los rzucił mnie do Ameryki, gdzie prze żyłem drugi szok. Jeden z moich klientów wyci ągn ął na powitanie r ękę, na której wytatuowany miał obozowy numer. Kiedy dowiedział si ę, że jestem Polakiem, stał si ę bardzo serdeczny. Poznał z innymi; ich stosunek do mnie był taki sam. Pewnego dnia zupełnie przypadkowo spotkałem go z jego synami. Pierwszy raz zetkn ąłem si ę z tak ą wrogo ści ą - świetnie skrywan ą za parawanem ameryka ńskiej grzeczno ści. Wrogo ść ta emanowała z dwóch młodych, wykształconych m ęż czyzn z tak ą sił ą, że mo żna było j ą fizycznie czu ć. Podzieliłem si ę moim spostrze żeniem ze znajomym. - Widzisz, oni Polsk ę znaj ą tylko ze szkół. A człowiek zaganiany i nie ma czasu na prostowanie pewnych rzeczy. - Jakich rzeczy? Prostowanie czego? Zacz ąłem od nowa…! Tym razem o tamtym czasie opowiedzieli Żydzi i ich własna martyrologiczna literatura. Polskie obozy koncentracyjne, bliska współpraca Polaków z Nazistami! Polacy gorsi ni ż Niemcy! Polacy znajduj ący samozadowolenie w udr ęczeniu Żydów! Polska nienawi ść! Polski zwierz ęcy antysemityzm! Wspomnienia, pami ętniki, filmy (wiele filmów) Shoah, Wiatry wojny, Lista Shindlera, etc., etc… Ta wersja wydarze ń postawiła na głowie wszystko, co na ten temat dotychczas słyszałem od własnych bliskich i Rodaków, wszystko czego dowiedziałem si ę z polskiej bibliografii. Czy żby celowo karmiono mnie - nas - fałszem? Dlaczego? Po co?! Za wszelk ą cen ę postanowiłem dotrze ć do Prawdy! Ale gdzie znale źć Prawd ę??? Po do ść długim okresie poszukiwa ń i przekopywania si ę przez literatur ę żydowsk ą, dotarłem do źródeł opowiadaj ących jeszcze jedn ą, ale jak że inn ą, wersj ę tamtego czasu. Wersj ę przera żaj ącą, skrz ętnie i z nie maskowan ą boja źni ą skrywan ą. Spisane relacje i dokumenty, zatrz ęsienie dokumentów… Ju ż niewielka ich cz ęść wywołuje zdumienie i groz ę. Ofiary zza grobu daj ą świadectwo prawdzie… Ich Prawdzie. To tylko cz ęść ujawnionych dokumentów; inne spoczywaj ą w archiwach i do dzi ś nie wiadomo, czy kiedykolwiek ujrz ą światło dzienne. Dokumenty pilnie strze żone w archiwach rodziny Goodman w Londynie, Efisz w Zurichu, Sternbuch w Montreux oraz Griffel i Weissmandel w USA. O tamtym czasie opowiadaj ą dokumentuj ąc źródła świadkowie, Żydzi, których chlebem duchowym były Tora i Talmud. Żydzi, którzy wybrali godn ą śmier ć zamiast spodlonego życia. Żydzi, którzy pozostali wierni Przymierzu. Żydzi, którzy chc ą Prawd ę o tamtym czasie zachowa ć dla swego narodu. Niejednokrotnie s ą to ludzie, których dopiero ta wła śnie Prawda doprowadziła z powrotem do ich żydowskich korzeni. Jest to opowie ść o żydowskich zbrodniarzach wojennych, gorszych ni ż Niemcy. Gorszych ni ż polscy szmalcownicy. Gorszych, bo swoich - żydowskich! Gorszych, bo do dzi ś nie rozliczonych i nie ukaranych! Tę wersj ę Wam opowiem… Za Austrii Na pocz ątku był biedny, ale szcz ęś liwy i barwny świat austriackiej Galicji. Świat kolorowych jarmarków w Rymanowie. Pełen Żydów, Łemków, Polaków; handluj ących, kłóc ących si ę i upijaj ących w szynkach, katolickich i żydowskich, rozpoznawanych po tym, że w jednych przegryzano kiełbas ą, a w drugich g ęsin ą. Świat ten tworzył cało ść , a zarazem podzielony był według boskiego porz ądku, którego nigdy nawet nie przyszło do głowy komukolwiek negowa ć. Najbardziej eksponowanymi postaciami zawsze byli Proboszcz, Rebe i Pop. Że podział taki był słuszny dowodził fakt, że niebezpieczny po żar ko ścioła, który ju ż groził zagład ą całego miasta, został cudem opanowany - nie wspólnym wysiłkiem gasz ących (nawet wtedy nie pami ętano jakiej narodowo ści, bo gasiły wszystkie), ale… dzi ęki wspólnym modłom tych trzech duchownych - tam na miejscu… przy ogniu… Na oczach wszystkich ucichł wiatr, ogie ń przygasł… Dalej szli adwokaci, s ędziowie, lekarze, nauczyciele, urz ędnicy, policjanci - ci, do których zwracało si ę - Pan. Słowo "Pan" wyja śniało wszystko. Nikt nie wyobra żał sobie nawet, by sędziemu powiedzie ć Moszku, albo policjantowi Józefie… Panowie chodzili do tych samych szynków, ale oczywi ście do innej izby. Pili oni lepsze trunki i zagryzali w zale żno ści, gdzie pili i g ęsin ą, i kiełbas ą. Za nimi plasowali si ę rzemie ślnicy i wła ściciele sklepików, wi ęksi gospodarze, młynarze, handlarze bydła i koni. Ci znali si ę w całej okolicy, handlowali najcz ęś ciej, pili zawsze i od czasu do czasu bili. Nie, bro ń Bo że, nie o żadne wyznanie, j ęzyk czy narodowo ść - Panie zachowaj; bili si ę honorowo, po pijanemu o rzeczy jak najbardziej realne. A to, że w ferworze targu nazwał dorodnego byczka cherlawym, albo nie chciał wypłaci ć do ko ńca, albo wr ęcz oszukał jeden drugiego: a to podmienił materiał, albo zmienił fason butów, albo za zgodzon ą świni ę podstawił innego wieprzka. W bijatyce wi ęcej było szamotaniny ni ż razów, bo nikt nie pozwalał bi ć si ę, bo jak że to wypada; wszyscy rozdzielali zwa śnionych, co zreszt ą w oparach gorzały nie zawsze prowadziło do pokoju, a nieraz wr ęcz odwrotnie… Wa żną rol ę odgrywały słowa. Słowa - wyzwiska. Parszywy Żydzie, Głupi Goju, Myszygenie, Szmoku, Czubaryku, Ślipyj Lachu. Słowa te wbrew pozorom nie były wcale obra źliwe - ot rodzajniki, aby wiadomo było kto z kim i komu. To dopiero pó źniej rozpocz ęły si ę roztrz ąsania, czy parchu to obra źliwie, czy nie (o goju - hebr. ścierwo - jako ś nikt nie wspomina). Owszem, dla akademików było to obra źliwe, bo w zasadzie oni parchów nie mieli. Tam na Jarmarku rzadko kto ich nie miał i to bez ró żnicy na wyznanie, wi ęc nie było si ę i o co obra żać. Ci, którym mówiono Pan, tytułowali si ę nawzajem mecenasie, doktorze, hrabio… Salon tworzył swoj ą etykiet ę, z "prosz ę, przepraszam… panie hrabio, panie doktorze…", a Jarmark swoj ą. Przepychaj ąc si ę w śród wozów, ciel ąt, świ ń i straganów, otrz ąsaj ąc z buta gówno czy wyci ągaj ąc bat z… oka, u żywało si ę innych form grzeczno ściowych, typu ty głupi goju, ty myszygene, ty szmoku, ty parchu, ty czubaryku, ty bucu, ty… ty… Na samym dole jak zawsze była biedota. Robotnicy kontraktowi, sezonowi i rolni, parobcy, wo źnice, pomocnicy, słu żą cy/słu żą ce, żebracy. Ich jedynym celem było - nie by ć głodnym i prze żyć. Owa grupa społeczna, zazwyczaj pomijana i niesłusznie lekcewa żona przez wszystkich, tak że przez historyków, odgrywała moim zdaniem od wieków rol ę najwa żniejsz ą, rol ę że tak powiem rasowego, biologiczno-genetycznego katalizatora. Wśród niej bowiem rodziło si ę do ść du żo dzieci. Nie zawsze chcianych czy ślubnych, ale za to jak że dorodnych. Nikt si ę te ż nie dziwił, sk ąd w rodzinie Aarona pojawiło si ę jasne chłopi ę, z niebieskimi (jak Ja śkowe furmanowe) oczkami, lub w rodzinie zacnego gospodarza czarnowłosa i ciemnooka dziewczynka, podobna na dodatek do biednego ale jak że przystojnego Mo ńka - blacharza. Blondaska obrzezywano, czarnulk ę chrzczono i życie toczyło si ę swoim torem. Czy był czas na roztrz ąsanie takich drobiazgów? Zreszta po co roztrz ąsa ć, jaki by to miało cel! Na tym poziomie nikt nie prowadził dyskusji o wielkiej polityce, o ró żnicach rasowych i wyznaniowych.