Przeciwlotnicza Tarcza Iranu [Raport]
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
aut. Maksymilian Dura 14.01.2020 PRZECIWLOTNICZA TARCZA IRANU [RAPORT] Amerykańskie lotnictwo bez większych problemów może sforsować irański system obrony przeciwlotniczej. „Sforsować” nie oznacza jednak całkowicie zniszczyć, co mogą odczuć te statki powietrzne, które działają na małych wysokościach – w tym przede wszystkim śmigłowce. Irański system obrony powietrznej i przeciwlotniczej (OPL) to mieszanina rozwiązań własnych, amerykańskich, rosyjskich i chińskich, działających w dużej części w ramach systemu zbudowanego jeszcze w latach siedemdziesiątych przez Stany Zjednoczone. To bowiem Amerykanie jeszcze przed Rewolucją Islamską jako pierwsi przeanalizowali uwarunkowania geopolityczne Iranu i zaproponowali budowę zintegrowanego systemu obrony w ramach trzech programów (Spellout, Peace Ruby i Peace Net). Stworzone wtedy założenia pod sieć posterunków radarowych połączonych za pomocą linii radioliniowych i urządzeń łączności troposferycznej były później modyfikowane przez Irańczyków z włączaniem własnych, nie zawsze lepszych rozwiązań technicznych i organizacyjnych. Głównym elementem systemu obrony powietrznej miało być lotnictwo, ponieważ uznano, że duża powierzchnia kraju oraz górzysty teren nie sprzyjają organizacji szczelnej, naziemnej obrony przeciwlotniczej. Dopiero po Rewolucji Islamskiej w 1979 r. priorytetem stały się lądowe systemy obrony plot. Słowo „systemy” użyte zostało tu specjalnie, ponieważ Irańczykom odciętym sankcjami od nowych technologii przez długi okres czasu nie udało się zbudować, jednolitego, zintegrowanego systemu obrony powietrznej. Zorganizowano natomiast obronę punktową najważniejszych obiektów i obszarów z wykorzystaniem różnego rodzaju naziemnych, rakietowych i artyleryjskich zestawów przeciwlotniczych. Niosło to za sobą poważne ograniczenia związane m.in. z koniecznością używania większej ilości środków obserwacji technicznej, dowodzenia i uzbrojenia. Irańczycy do dzisiaj nie dysponują w ten sposób również dostępnym dla wszystkich systemem wczesnego ostrzegania, ponieważ poszczególne ośrodki zdecentralizowanej obrony przeciwlotniczej prawdopodobnie nie przekazują sobie informacji o wykrytych celach. Pojawiające się nagle obiekty powietrzne są więc często wykrywane dopiero przez własne, integralne radary i systemy optoelektroniczne tych ośrodków, drastycznie skracając tym samym czas na identyfikację i klasyfikację celów. Przykładem może być wojna Iraku z Iranem, gdy irańskie wyrzutnie przeciwlotnicze MIM-23B Hawk zestrzeliły około czterdziestu irackich samolotów bojowych MiG-23 i Su-22 oraz … kilkanaście własnych statków powietrznych. Po tragicznym przypadku zestrzelenia ukraińskiego samolotu pasażerskiego 8 stycznia 2020 r. okazało się, że taka nieakceptowalna w czasie pokoju (z punktu widzenia zasad działania OPL i bezpieczeństwa) „samodzielność” w zdobywaniu informacji może dotyczyć w Iranie nawet pojedynczych wyrzutni. Irański system przeciwlotniczy średniego zasięgu Mersad z pociskami Shahin to kopia amerykańskiego systemu MIM-23 Hawk opracowanego jeszcze w latach pięćdziesiątych. Fot. Wikipedia/Hawijpolo/CC BY SA 4.0. Do połowy lat dziewięćdziesiątych w tworzeniu namiastki obrony przeciwlotniczej wykorzystywano pozostałości zestawów, które zakupiono jeszcze przed Rewolucją Islamską w krajach zachodnich oraz później w Rosji i Chinach. Początkowo były to tylko rakiety średniego i krótkiego zasięgu. W pierwszym przypadku korzystano ze zmodyfikowanych przez Irańczyków amerykańskich baterii MIM-23B Hawk (około 150 wyrzutni) oraz rosyjskich baterii S-75 „Wołchow” z ich chińskim odpowiednikiem HQ-2J (około 70 wyrzutni). Obronę krótkiego zasięgu zabezpieczało około 45 wyrzutni brytyjskich systemów Rapier i Tigercat. Zapowiedzią planu wzmocnienia irańskiej tarczy przeciwlotniczej były umowy podpisywane z Rosją w latach 1995-1997 na dostawę samobieżnych zestawów średniego zasięgu 2K12E „Kub” oraz pierwszego stacjonarnego systemu dalekiego zasięgu S-200 „Wega”. Rzeczywiste zmiany generacyjne zaczęły się jednak dziesięć lat później, gdy w 2005 roku kupiono w Rosji 29 mobilnych zestawów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu 9K331M „Tor-M1” i wstępnie dogadano się na temat przekazania Iranowi systemu „ziemia-powietrze” dalekiego zasięgu S-300. Plany w odniesieniu do tego systemu ujawniono dopiero w 2008 roku, jednak Rosjanie pod naciskiem opinii międzynarodowej ostatecznie zerwali umowę z władzami w Teheranie w 2010 r. powołując się na Rezolucję nr 1929 Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych (zakazującej przekazywanie Iranowi nowoczesnej broni, w tym systemów rakietowych). W 2016 r., po zawarciu porozumienia ws. programu atomowego, zdecydowano się jednak dokończyć dostawy i irańska obrona przeciwlotnicza została wyraźnie wzmocniona czterema dywizjonami zupełnie nowych baterii S-300PMU1/2. Irańskie modyfikacje rakietowych zestawów przeciwlotniczych Ograniczenia w dostępie do nowoczesnych systemów rakietowych zmusiły Irańczyków do samodzielnego rozwijania tego rodzaju uzbrojenia. Polegało to najczęściej na kopiowaniu już wykorzystywanych u siebie rozwiązań oraz ich modyfikowaniu do własnych potrzeb (a właściwie możliwości irańskiego przemysłu). Specjalnie nie używa się w tym przypadku słowa „modernizacji”, ponieważ zmiany wprowadzane przez Irańczyków nie zawsze były związane z ulepszeniem właściwości taktyczno-technicznych uzbrojenia wykorzystywanego jako wzór. Tym bardziej, że modyfikowane są nawet systemy od dawna uznawane za przestarzałe, takie jak S-75 i HQ-2J. Otrzymały one nawet irańskiej produkcji rakiety Sayyad-1, którym podobno zwiększono zasięg z 60 do 80 km. Taki sam proces modyfikacji przeprowadzono również w odniesieniu do systemu dalekiego zasięgu S-200 „Wega” i to na kilka różnych sposobów (tworząc zestawy Fajr-8 i Gareh). Przykładowo, jeszcze w 2011 Irańczycy pochwalili się wyposażeniem go we własnej produkcji rakiety Sayyad-2. Zostały one umieszczone na podwoziu samochodowym w kontenerach do złudzenia przypominających te wykorzystywane w pociskach PAC-2 systemu Patriot. Cały system w Iranie oznaczany jest jako Talash. Podczas pierwszej prezentacji pocisku Sayyad-2 specjaliści zaczęli podejrzewać, że Irańczycy wzorowali się na konstrukcji amerykańskiej rakiety przeciwlotniczej RIM-66 SM-1MR, którą ich marynarka wojenna pozyskała od Stanów Zjednoczonych jeszcze w latach siedemdziesiątych. Iran temu jednak zaprzecza twierdząc, że na bazie pocisku SM-1 powstała inna rakieta - Mehrab, w którą wyposażono niektóre irańskie okręty. W rzeczywistości wiadomo jedynie, że pocisk ten wystrzelono z kutra rakietowego „Gorz” oraz fregat typu Damavand. Rakieta Mehrab, kopia amerykańskiego pocisku SM-1 na irańskim kutrze rakietowym „Gorz”. Fot. Hamed Jafarnejad/Fars (CC BY 4.0) To zamieszanie w określeniu rzeczywistego stanu rzeczy jest o tyle zrozumiałe, że Iran bardzo często wykorzystuje różne nazwy dla rakiet, dla radarów zabezpieczających działanie baterii oraz dla spinających je systemów dowodzenia i kierowania (które zresztą są rzadko ujawniane). Dodatkowo w najnowszych irańskich systemach uzbrojenia wyrzutnie są tak projektowane, by mogły wystrzeliwać pociski różnego typu. Dlatego określenie z zewnątrz nazwy danego, irańskiego zestawu rakietowego oraz jego składu i możliwości jest praktycznie niemożliwe. Tak jest w przypadku rakiety dalekiego zasięgu Sayyad-3, która według Irańczyków może atakować cele na odległości 150-200 km. Ma ona wejść zarówno na wyposażenie zmodernizowanych zestawów S-200, jak i stała się podobno bazą do stworzenia reklamowanego jako nowy systemu przeciwlotniczego Khordad 15. System ten jest prezentowany jednak również z rakietami średniego zasięgu Sayyad-2. Irańczycy być może próbują w ten sposób stworzyć baterie zdolne do jednoczesnego prowadzenia obrony wielowarstwowej zgodnie z zasadą „pełnej integralności baterii w działaniu”. Zestaw przeciwlotniczy Khordad 15. Fot. Mohammad Agah/CC BY SA 4.0/FARS Problem w nazewnictwie i klasyfikacji jest dobrze widoczny także w przypadku nowego irańskiego systemu przeciwlotniczego średniego zasięgu Mersad. Początkowo wszystko było jasne, ponieważ Irańczycy zgodnie ze swoim zwyczajem po prostu skopiowali amerykański system Hawk wraz z zabezpieczającymi jego działanie radarami i systemem dowodzenia. Wiadomo więc było, że we wprowadzanych od 2010 roku bateriach Mersad, wykorzystywano rakiety Shahin o podobnym układzie aerodynamicznym i zasadzie działania jak pociski amerykańskie MIM-23B Hawk. Zachowano również naprowadzanie półaktywne z radarami kierowania uzbrojeniem HPIR oraz rozbudowaną strukturę przewoźnych (a nie mobilnych) elementów baterii. Oczywiście Irańczycy twierdzą, że ich rozwiązanie jest lepsze od pierwowzoru-amerykańskiego Hawka. Ma to więc być przede wszystkim system cyfrowy (co nie było wynikiem przemyśleń, ale wynikało po prostu z braku dostępu do podzespołów analogowych), bardziej odporny na zakłócenia radioelektroniczne, o dwukrotnie zwiększonym zasięgu i pułapie. Ponadto, teoretycznie ma korzystać nie tylko z własnych radarów, ale również z zewnętrznej sieci obserwacji technicznej. Irańczycy deklarują również, że baterie Mersad mogą jednocześnie zwalczać więcej obiektów powietrznych, w tym nawet rakiety balistyczne. Nie wyjaśnili jednak, jak to zamierzają zrobić przy ograniczonej liczbie radarów podświetlających, wchodzących w skład zestawów ogniowych. Radary: Jouiya i podświetlania celu Hadi (z lewej) irańskiego systemu MesrsAD. Fot. MEHR Irańczycy stosują więc jeden radar wstępnego wykrywania i śledzenia celów Kavosh (zmodyfikowana wersja amerykańskiego radaru PAR typu AN/MPQ-50 o zasięgu zwiększonym ze