ISSN 1733-0459 Indeks 388726 www.miesiecznik.krakow.pl Ewa Demarczyk – zamilkł Czarny Anioł Czarny –zamilkł Demarczyk Ewa Jedziemy do Włoch! Przynajmniej czytelniczo Przynajmniej do Włoch! Jedziemy Marta Bizoń: śpiew, Neapol i Bizoń: Marta Olga Tokarczuk specjalnie dla nas dla Olga specjalnie Tokarczuk Nr 09(190)Wrzesień2020 Cena 7zł

Kazimierz Kazimierz (w tym 5%VAT)

Bartolomeo Bezzi (1851–1923), Bacio di sole a Verona, 1914, olej na płótnie, 121 x 85 cm, Museum of Modern and Contemporary Art of Trento and Rovereto / © Wikimedia Commons (User: Mushroom)

Podróż Nel blu dipinto di blu Tekst: Katarzyna Włodyka De Simone

„Znasz-li ten kraj, gdzie cytryna dojrzewa?” – napisał za Goethem Adam Mic- kiewicz, dając wyraz odwiecznej nostalgii ludzi spod szarego nieba za słoń- cem, światłem i barwami Południa. To tylko jedna z dróg do Włoch, a jest ich bez liku biegnących z różnych stron, z różnych epok, przez różne wymiary.

u „sercu Europy”, „skrzyżowaniu kul- i na nie globalnej szarości, i często uśmiecha- K tur”, „kolebce cywilizacji” ciągną wie- my się na słowo „Italia” na przekór jej pogma- lojęzycznym pochodem pielgrzymi, artyści, twanej, często mrocznej historii, walącym się królowie, wygnańcy, marzyciele i poszukiwa- mostom, trzęsącej się ziemi. Co jest za tym cze przygód. Po ich nawarstwionych śladach uśmiechem? Balkon Julii w Weronie, wenec- podążamy i my – uwolnieni od trudów daw- kie gondole, muskuły Dawida, lody i plaża, nych podróży i ubożsi o część ich magii – lecz Stanze Raffaella, biały szczyt Etny nad błę- doświadczający nadal „syndromu Stendhala”, kitną mgiełką, kryształ morza w Apulii czy zawrotu głowy z nadmiaru piękna i szczęścia Rzymskie wakacje? A może polskie nazwi- opisanego 200 lat temu przez francuskiego sko pod włoskim pejzażem lub krzak bzu, pisarza, który czuł się Włochem. Ściągamy co w Taorminie obudził w Jarosławie Iwasz- do Włoch coraz tłumniej, mimo nacierającej kiewiczu tęsknotę za Polską? Lub szmat błę-

WRZESIEŃ 2020 1 kitu podszytego blaskiem: „blu dipinto di blu” z nami Bernardo Bellotto, rozbitkowie z po- ze sławnej piosenki? wstań modlący się o Polskę we florenckiej Ile epok i ludzi, tyle dróg do tej wspólnej Santa Croce, generał Dąbrowski, co „z ziemi nam ojczyzny ducha, miłości, geniuszu – oso- włoskiej do Polski”… Zabieramy „włoski” Kra- bliwie harmonijnej całości, której obraz „stał ków: Kallimacha, Berrecciego i królową Bonę się raz na zawsze obrazem bóstwa, przyrody z koszykiem włoszczyzny. Lecz pakujemy też i człowieka” i do której podróż „powinna sta- najbardziej prywatne, mało warte na pozór nowić jedno z rozstrzygających doświadczeń drobiazgi: fragment obrazu, zdarzenia, zasły- moralnych (…). Są kraje bardziej niezwykłe, szanej historii, muzyczny pasaż, kolor, echo wspanialsze pejzaże, starożytniejsze cywili- emocji. Kolorowe szkiełka wrzucane latami do szuflad pamięci nie tylko zdecydują o kolo- rycie przyszłych wrażeń. To w nich kryje się Podróż zaczyna się przed wyruszeniem. często to, czego naprawdę szukamy. Nim staniemy na włoskiej ziemi, mamy Weźmy reminiscencje z dzieciństwa, stop rzeczywistości i bajek, najważniejszy zaczyn w oczach gotową kliszę, przez którą tego, co nastąpi. Na przykład magię słów. będziemy na nią patrzeć. Sklejoną z różności: „Rzym”: w błysku magnezji stają katakumby wieków, spiżowi gladiatorzy, barokowy pa- z kadrów „górnych” i „ziemskich” – istotnych, łac, olbrzymi i mroczny. W chybotliwym bla- nieistotnych, oryginalnych, banalnych. sku złocą się łuski kopuły. Dokoła taras, ar- chaiczne lotnisko. Właśnie wzbił się z niego latający dywan. „Wenecja” – sen Szeherezady. zacje tchnące niewypowiedzianym majesta- Labirynty lśnień, odbić i podskórnego dziania. tem swoich sztuk i legend – pisze Paweł Mu- Atłasowa czerń, rzeźbiona biel, błyski purpury ratow w Obrazach Włoch – [lecz] Włochy są i ultramaryny. Niewidzialny festyn za różo- ojczystym domem naszej duszy, żywą stroni- wiejącym widnokręgiem. „Florencja” – srebr- cą naszego życia, rytmem naszego serca biją- ny filigran, cenna miniatura. Biały plac z ko- cego mocniej na widok rzeczy zarówno wiel- lumnadą wypełniony błękitnym powietrzem. kich, jak i małych. (…) We Włoszech wszystko Znad niebieskiej rzeki sunie orszak wiotkich jest dla nas ważne i cenne. Ten sam rytm rzą- postaci w turbanach jak gniazda feniksa. „Sy- dzi płaskorzeźbami Donatella i wieczornym cylia” – śnieg pada za oknem, pachną man- ruchem florenckiej ulicy”. darynki, z cichych słów tłumaczki Lamparta Podróż zaczyna się przed wyruszeniem. wyłania się pomarańczowa od żaru planeta. Nim staniemy na włoskiej ziemi, mamy Albo niektóre widokówki, koncentraty ma- w oczach gotową kliszę, przez którą bę- rzeń. Jak ta z Lazurową Grotą, po której został dziemy na nią patrzeć. Sklejoną z różności: błękit i pragnienie śpiewu, tańca, gwizdania, z kadrów „górnych” i „ziemskich” – istot- fruwania: barwa morza i nieba utożsamio- nych, nieistotnych, oryginalnych, banalnych. na z ideą Włoch, „włoskiej podróży” i „wło- W podróżnym bagażu, oprócz samych siebie, skiego szczęścia”. I ta inna migawka o sma- w drogę zabieramy walizę cudzych spojrzeń ku wolności i przygody, z samotnej eskapady barwiących nasze, a prym wśród nich wiodą do Włoch pewnego krakowskiego profesora spojrzenia Polaków. Meandrami lotnisk, ruin z czasów, gdy świat leżał daleko od Polski. „Wi- i zaułków powędrują z nami ulubieni autorzy dzę” do dziś w technikolorze, jak z uśmiechem oraz poznani tu i ówdzie „włoscy przyjacie- na odmłodniałej twarzy pędzi wśród pinii pod le”. Jak w podcieniach Bolonii nie spotkać Ko- wiatr na lambretcie, a na niebie przesuwają chanowskiego, w Rzymie Sienkiewicza, a pod się profile słynnych miast (ach, to wzruszenie cyprysem wśród antycznych grobowców Po- na widok drogowskazów: „Werona”, „Urbino”, laków romantycznej doby wzdychających „Siena”…) Przypomina bohatera powieści, któ- z Zygmuntem Krasińskim: „O ziemio włoska! rą przeczytałam przed pierwszą włoską wy- W tobie bóg sam gości! Tyś sercem świata, prawą. Młody Belg Jimmy z Tempo di Roma w którym wrą płomienie, / W grobach twych Alexisa Curversa przeżywa podróż z Medio- mieszka nie śmierć, lecz natchnienie. I stróż lanu do Rzymu jak przebudzenie do nowego twój wieczny – to anioł piękności!”? Jedzie życia. „Krajobraz jest jak partytura” – pisze

2 KRAKÓW Marek Zagańczyk w Drodze do Sieny. Widząc Wiele dziś się zmieniło. Jakby włoski urodę we wszystkim, co tworzy włoski krajo- świat uległ spłaszczeniu, jakby utracił braz – w sztuce i sławnych widokach, w zwy- kłych rzeczach i sprawach – Jimmy odczytuje coś ze swej legendy. A przecież wciąż w nim zaproszenie, by dać się ponieść życiu. doń wracamy jak przyciągani magnesem, By z ostrością odczuwania daną cudzoziem- com smakować każdą chwilę z głową w błę- gotowi wznowić poszukiwania, kicie. zaczynając od tego, co pozostało. W odległym 1817 roku Stendhal uznał Italię za miejsce, gdzie polowanie na szczęście jest szczególnie porywające. Czy to jest to samo krajobrazach. Czujemy to „coś”, śledząc przez szczęście, które miał na myśli Roger Peyrefit- kolorowe szkiełka z walizki balon podnoszą- te, pisząc półtora wieku później, że „Włochy cy się w błękit spod katedry w Trani i w na- są już jedynym krajem, gdzie doświadczamy głych kolorystycznych zachwytach. Ach, te radości życia i który sprawia, że w nią wie- pomarańcze, czerwienie i ochry na tle bizan- rzymy, nawet jeśli on sam w nią nie wierzy”? tyjskiego nieba letnich popołudni! „Azzurro, il To samo, do którego tęsknimy, gdy rodzą się pomeriggio è troppo azzurro per me” – śpie- nasze wakacyjne projekty i siła, by przetrwać wa ochrypłym głosem Paolo Conte i pod ma- letnią próbę lotnisk i autostrad? Z pewno- ską starego aligatora otwierają się „przepa- ścią Stendhal nie poznałby dziś „swojej” Italii ście zmysłów”. sprzed zjednoczenia, fascynującej różnorod- To „coś” jest nieuchwytne, lecz wiemy, że nością kształtów i treści. Pewnie i Peyrefitte istnieje, na przekór wszystkiemu. Wiemy nie odnalazłby „swoich” fascynujących Włoch o tym „od zawsze”, a potwierdzeń nie brak. początków nowoczesności i „dolce vita”, gdy Czy w Zagadce przybycia i popołudnia Giorgio do korowodu dawnych geniuszy dołączyli ci De Chirico nie odnotował pojawienia się żagla z rzymskiej Via Veneto, z Riwiery i z Capri. w środku miasta, a Zbigniew Herbert w Bar- Wiele dziś się zmieniło. Jakby włoski świat barzyńcy w ogrodzie „dojmującego uczucia za- uległ spłaszczeniu, jakby utracił coś ze swej stygłej wieczności”, jakiego doznał na Piazza legendy. A przecież wciąż doń wracamy jak del Campo w Sienie, gdy podnosił do ust kieli- przyciągani magnesem, gotowi wznowić po- szek wina? Więc wracamy do domu, lecz tyl- szukiwania, zaczynając od tego, co pozosta- ko na chwilę. Bo gdy zapas słońca całkiem się ło. Italia to wszak ciągle „kraj jak mało który wyczerpie, znów ruszymy w drogę. Wiemy, nasycony (…) wizualnością, zewnętrznie po- czego szukamy. Nosimy to w sobie: w kolo- strzeganą, widowiskową urodą życia” – za- rowych szkiełkach sprzed podróży i w tych pewnia Piotr Sztompka, polujący obiekty- nowych, uzbieranych na miejscu. Następnym wem socjolog globtroter. W istocie nadal nie razem na pewno się uda, oko podróżnika wi- sposób oprzeć się błyszczącej powierzchni dzi wszak najlepiej. „Volare, cantare, nel blu świata, nawet jeśli często przymykamy oczy, dipinto di blu” – nucimy, zapalając lampę o je- tłumacząc sobie jak Jimmy, że „pospolitość siennym zmroku i, jak Domenico Modugno może być częścią wzniosłej całości”. Jak nie w San Remo, rozkładamy do lotu ramiona. ulec urokowi orkiestr na Piazza San Mar- co, gwiazd w Portofino, taranteli na placy- ku z fontanną i kotem, spojrzeń mężczyzn na wieczornym korso („Tylko Włosi umieją patrzeć na kobiety” – twierdzi Jimmy)? I tyle Katarzyna Włodyka De Simone wystarczyłoby do szczęścia, a przecież na- – wychowała się w Krakowie, w domu wiedza nas często przeczucie, że pod tą pa- profesorów Uniwersytetu Jagiel- radą obietnic kryje się coś jeszcze. I rozpo- lońskiego, ale od ponad 20 lat czynamy – jak tylu przed nami – inną podróż, mieszka we Włoszech. W wydaw- w głąb i w poprzek rzeczy, wypatrując „tego nictwie Austeria ogłosiła zbiór ese- czegoś” przez okna „pokojów z widokiem”, jów o Sycylii i Toskanii Teatr ciszy rozglądając się w olśnieniu po placu Cudów i inne włoskie pejzaże podróżne. Mawia, że w życiu miała w Pizie, szukając furtek do piekła w rajskich szczęście do pięknych miejsc.

WRZESIEŃ 2020 3 W numerze:

TEMAT MIESIĄCA: Lokomotywą przez świat Szancera Czarny Anioł zamilkł Magda Huzarska-Szumiec s. 86

Magnetyzowała, czarowała, przyciągała do OBYWATELE KRAKOWA sal koncertowych tłumy. Była jedną z tych ar- tystek, które mogły zrobić światową karierę. Ślady codzienności (dr Agnieszka Świat) Własną decyzją nie skorzystała z takiej szan- Magdalena Oberc s. 8 sy. Zamknęła się w domu w Wieliczce i zerwała prawie wszystkie kontakty. Odeszła Ewa De- PORTRETY marczyk (1941–2020). Magda Huzarska-Szumiec s. 33 Portrety 2020 (wrzesień) s. 18

HISTORIA

KRAKÓW MÓWI Włosi w Krakowie Ewa Danowska s. 63

Dakar to życie w pigułce TEATR z Rafałem Sonikiem/Majka Lisińska-Kozioł s. 19 Najważniejszy jest ten błysk Teatr Jerzego Pilcha Paweł Głowacki s. 66 z Martą Bizoń/Ewa Kozakiewiczowa s. 28 Smak życia z Agnieszką Kosińską/Sylwia Pyzik s. 50 FILM

ESEJ Portrety, czyli gniazdo Kraków Maria Malatyńska s. 74 Podróż Nel blu dipinto di blu Szarlatan Łukasz Maciejewski s. 78 Katarzyna Włodyka De Simone s. 1 LITERATURA LUDZIE, MIEJSCA, WYDARZENIA Miłość do samej miłości Synagoga i cmentarz Remuh z Gają Hajdarowicz/Elżbieta Wojnarowska s. 70 Krzysztof Jakubowski s. 10 Wiersze Gaja Hajdarowicz s. 72 Spokój na Brackiej Marta Gruszecka s. 11 Adam Wodnicki: tłumacz, poeta, eseista, KSIĄŻKI artysta Robert Piaskowski s. 25 Willa Decjusza – azyl na krańcu Krakowa Nasza biblioteka s. 84 Marta Gruszecka s. 40 Moja Krakowska Książka Miesiąca Franciszek Ziejka – Profesor Janusz M. Paluch s. 88 arcykrakowski Anna Grochowska s. 56 Z fototeki Danuty Węgiel/Lata płyną i… GALERIA „KRAKOWA” (Olga Tokarczuk) Jakub Wydrzyński s. 58 Kronika kulturalna s. 87, 89 Przemek Czaja Magda Huzarska-Szumiec s. 46 Krakowski łącznik s. 90 Kraków (Główny) s. 91 FELIETON Linia A–B s. 92 NA CZERWONYM ŚWIETLE Ewa Lipska s. 5 24 GODZINY Z ŻYCIA LEKARZA OKIEM BERESIA Witold Bereś s. 6 Z NAJWYŻSZEJ PÓŁKI Krzysztof Burnetko s. 7 Za wcześnie na życie SMOCZE JAJO Mieczysław Czuma s. 81 (prof. dr hab. Ryszard Lauterbach) POZA KRAKOWEM Magdalena Oberc s. 12 Magdalena Miśka-Jackowska s. 82 BEDEKER KRAKOWSKI Iga Dzieciuchowicz s. 83 POLSKA MA GŁOS LUBIĘ LUBIĆ Agnieszka Kosińska s. 96

Górnik rapuje za wolnością (Dominik Kearney) Witold Bereś s. 60

REKOMENDACJE

Zapiski z muzycznego podziemia Krzysztof Burnetko s. 24 Głowa, ręka, mózg na ścianie Magda Huzarska-Szumiec s. 38 OKŁADKA Z literaturą po Nowej Hucie Krzysztof Jakubowski s. 49 I’m happy again fot. Przemek Czaja. Modelka: Magda Służba muzyce Anna Woźniakowska s. 62 (www.instagram.com/pani_nie_panna/)

4 KRAKÓW na czerwonym świetle

Na nowy szkolny rok Tekst: Ewa Lipska

rogie dzieci, ziemia jest płaska, kwadrat lizacja jest zmodyfikowaną żywnością, a czło- Djest okrągły, koronawirus to królowa an- wiek, co już dawno udowodniono, pochodzi gielska, biała rasa to czarny scenariusz, globa- od Polaka.

Ewa Lipska – krakowianka, poet- ka, felietonistka, niegdyś redak- torka działu poezji Wydawnictwa Literackiego i dyrektorka Instytu- tu Polskiego w Wiedniu, członkini polskiego i austriackiego Pen Clu- bu oraz Polskiej Akademii Umie- jętności i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Rys. Piotr Błachut Rys.

WRZESIEŃ 2020 5 Okiem Beresia Biblioteka! Tekst: Witold Bereś

Mało co tak mnie ucieszyło ostatnio jak plakat „Nareszcie wróciliśmy! Musimy nadro- bić zaległości – mamy wam tyle do opowiedzenia! Spotkajmy się w Bibliotece Kraków!”. Bo choć covid trwa i trwać pewnie będzie długo, to przecież musimy nauczyć się w miarę normalnie żyć. A jak żyć bez książki?

apyta ktoś: po co biblioteki w czasach interne- do domu i uważniej je czytają. A bibliotekarze, któ- Ztu? Ano po to samo, co zawsze. To książka po- rzy im polecają książki, stają się ich przyjaciółmi. zwala nam wypłynąć na przestwór wyobraźni cu- (…) Niedawno, w zeszłym roku, z powodu cięć dzej i rozrysować tę wyobraźnię samemu w sobie. budżetowych i zamykania szkół, straciliśmy kil- Aby to się udało, trzeba do tej książki mieć jednak ku świetnych nauczycieli. Teraz ledwie mamy czas, dostęp. Jak najszerszy. by rozluźnić się przed Covidem, a już na pewno nie Nic dziwnego, że potęga bibliotek odbija się jesteśmy gotowi na utratę bibliotek. co krok właśnie na łamach książek. Od popularnego Są rodziny, które nie mają szczęścia posiadania książko-reportażu Barbary N. Łopieńskiej, w którym książek w domu. Biblioteki są dla nich jedynym spo- rozmawiała z wielkimi Polakami o ich bibliotekach sobem na czytanie, a bez tego oceny szkolne i postę- (Książki i ludzie). Poprzez kultowe Imię róży Umberto py w nauce wielu dzieci będą spadać. Zamknięcie bi- bliotek sprawi, że ich oceny będą tonąć szybciej niż worki cementu! A przecież dzięki czytaniu można Są rodziny, które nie mają szczęścia się wiele nauczyć przy okazji, nawet nie zdając sobie posiadania książek w domu. Biblioteki są z tego sprawy! Ja na przykład poznałem tony mitolo- gii greckiej czytając książki Ricka Riordena (nawia- dla nich jedynym sposobem na czytanie. sem mówiąc, są świetne), a teraz korzystam, przy okazji innych aktywności, niespodziewanie mogę z listu Kajetana l.10 korzystać z mej wiedzy o mitach, nawet nie wiedząc, skąd ją mam. I niech nikt mi nie mówi, że na przy- kład komiksy psują mózg – przecież można znaleźć Eco z biblioteką mądrości wszelakich. I po doskonałe mnóstwo powieści graficznych uczących wspania- Auto da fé Eliasa Canettiego, gdzie narrator biblio- łych rzeczy (jak choćby opowieści o rewolucji ame- tekę chowa w swej głowie. rykańskiej Nathana Hale’a) Nic dziwnego, że losy Biblioteki Aleksandryjskiej, Na pewno jest wiele sposobów na uniknięcie za- największej czytelni świata starożytnego i jej ko- mykania bibliotek szkolnych przy jednoczesnym niec w płomieniach, rozpalają – nomen omen – wy- zachowaniu bezpieczeństwa w tych niebezpiecz- obraźnię archeologów, którzy cały czas szukają jej nych czasach. (…) Krótko mówiąc – chodzi o to, aby lokalizacji. nie zamykać bibliotek szkolnych! To po prostu nie * ma sensu! W Krakowie przez chwilę biblioteki były nieczynne, Kajetan Yoni Montauk, lat 10, klasa V, Redwood by wreszcie na początku wakacji otworzyć podwoje. City, Kalifornia”. W Sztokholmie, jak wiadomo, było nieszablonowo, * w związku z tym nie tylko biblioteki, ale całe ży- Można w tym liście zobaczyć mniej fajną stronę dzi- cie kulturalne funkcjonowało z małymi tylko prze- siejszych czasów – braki oświatowe, finansowe, or- szkodami. W Chinach większość książek, na które ganizacyjne. Ale można dostrzec nadzieję. Tak, za- reżym akurat się zgadza, dostępne jest w chmurze, mykanie bibliotek w najbogatszym stanie USA i brak więc biblioteki w Wuhan były zamknięte. Słowem – dostępu do książek – martwią. Ale radośniejsze jest co kraj, to obyczaj. co innego – książka nadal jest potrzebna i wiedzą Czy to przeszkadza obywatelom? o tym młodsze pokolenia. W sieci trafiłem na taki oto list do kuratorium Od nas, dorosłych, a zwłaszcza od polityków, za- szkół w Redwood City, Kalifornia (tuż pod San Fran- leży teraz to, czy dostrzeżemy, jaką wagę ma nie- cisco) z połowy lipca tego roku. skrępowany dostęp do książki. Bo tę wojnę z covi- „Piszę w imieniu społeczności uczniowskiej dem toczymy również w obronie dostępu do kultury. w sprawie proponowanego przez kuratorium za- A ja, choć biblioteka moja mnie przytłacza, książki mknięcia bibliotek szkolnych. Z całym szacunkiem zasypują i mam co czytać, po liście Kajetana od razu – uważam, że to naprawdę zły pomysł, który będzie zapisałem się biblioteki. miał jeszcze poważniejsze konsekwencje. Już dziś wiele osób coraz częściej wyprowadza się z Redwood City. Zamknięcie bibliotek spowoduje Witold Bereś – producent filmowy, scena­ tylko zwiększenie tej liczby. Bo ludzie chcą, aby ich rzysta,­­­ publicysta, pisarz. Redaktor naczel- dzieci otrzymały wykształcenie, a w tym pomagają ny miesięcznika „Kraków”. biblioteki. Dzięki nim można poprawić swoje umie- jętności czytania, ponieważ dzieci przynoszą książki

6 KRAKÓW Z najwyższej półki Bohaterowie z powydłubywanymi oczami Tekst: Krzysztof Burnetko

To piękna karta przyjaźni polsko-czesko-słowackiej i zmagań o wolność. Ba, temat na sce- nariusz filmu sensacyjnego. A niedawno także pole współpracy samorządów nadgranicz- nych gmin. Teraz jacyś szmaciarze – z Polski – niszczą ją opętani polityczną propagandą i nienawiścią.

ył 21 sierpnia 1987 roku. Na leżącą w Górach Zło- wie Grupy Lądeckiej Solidarności Polsko-Czechosło- Btych Borówkową Górę, przez którą biegła gra- wackiej sprowadzili go przez przełęcz Piekło (to tam nica PRL i CSRS, od osady Wojtówka maszerowała kręcono Bazę ludzi umarłych na podstawie noweli czołówka ówczesnej polskiej opozycji. Szli choćby, Marka Hłaski) do osady Bielice. W tamtejszym ko- na wszelki wypadek w dwóch grupach, Jacek Ku- ściele za wiedzą ks. Stefana „Kruszynki” Witczaka roń, Adam Michnik, , Zbi- poczekali na samochód. Na szosie do Lądka trafili na gniew Bujak. Z drugiej strony grani podchodzili li- dwie zapory Wojsk Ochrony Pogranicza, ale kierow- derzy ­Karty 77, czyli buntownicy czescy i słowaccy: ca wyminął je w bondowskim stylu. Devátý ukrywał Václav Havel, Anna Šabatova, ksiądz (nielegalnie wy- się w uzdrowisku, a potem trafił do Wrocławia, by święcony) Václav Malý, Petr Uhl, Petr Pospíchal, Jiří po triumfie Aksamitnej Rewolucji wrócić do Pragi. Dienstbier. Jedni i drudzy musieli wcześniej zgubić * ogony policji politycznych, a teraz zmylić patrole Zacna karta, prawda? Nie dziwi, że w 2005 roku sa- pograniczników. morządy przygranicznych gmin obu krajów wybu- Na szczycie Havel – zgodnie z tradycją (było to już dowały na Borówkowej monument upamiętniający kolejne takie spotkanie – pierwsze odbyło się w Kar- solidarny opór oraz postawiły tablicę z jego opisem konoszach w 1977 roku) wyjął z chlebaka wałówkę i zdjęciami z sierpniowego spotkania. Oznakowa- i zaczął się usprawiedliwiać, że tym razem nie przy- no też szlaki, którymi szedł przemyt, a w interne- niósł nawet piwa, bo – jak ni to stwierdził, ni zapy- cie powstała strona informacyjna. Znowu: pięknie, tał – podobno w Polsce w sierpniu nie pija się alko- prawda? Do czasu. Tego lata byłem akurat w okolicy holu? Szczęśliwie Kuroń miał z sobą wielki termos i postanowiliśmy pójść na Borówkową, by zobaczyć ze stosowną zawartością (bukłak wtachał na górę historyczne miejsce. I zobaczyliśmy… Na polskiej Mieczysław Dučin Piotrowski, który z Mirosławem wersji tablicy pamiątkowej zdjęcie z historycznego Jasińskim reprezentował podziemną Solidarność wydarzenia zostało zniszczone: ktoś scyzorykiem Polsko-Czechosłowacką). precyzyjnie wydłubał oczy w wizerunkach Jacka Ku- To spotkanie na szczycie – udokumentowane pro- ronia, Adama Michnika i Jana Lityńskiego. wokacyjnym wspólnym zdjęciem pod tablicą „Granica * państwa. Przekraczanie zabronione” – było zwieńcze- Tak się składa, że sygnatariuszem deklaracji Soli- niem trwającej już kilka lat akcji polskiej i czecho- darności Polsko-Czeskiej był także zmarły kilkana- słowackiej opozycji. Polegała na przerzucaniu przez ście dni temu Henryk Wujec. Ilekroć Go spotykałem, „zieloną granicę” wydawanych wbrew cenzurze ksią- a poznaliśmy się – z nim i Jego żoną Ludką – jeszcze żek, pism i kaset magnetofonowych oraz materiałów w czasach podziemnych lat 80., był w biegu i targał drukarskich. Kurierzy z obu stron, udając turystów, wielką torbę pełną trefnych papierzysk. Niektórzy docierali w umówione miejsca na szlakach w okolicy śmiali się, że Henek – już od czasów studiów, przez granicy w Górach Złotych (3 punkty) bądź na Wschod- okres KOR-u, a potem „Solidarności” legalnej i nie- nim Śnieżniku i tam wymieniali się wypełnionymi legalnej – nosi z sobą kompletny materiał dowodo- kontrabandą plecakami. Kursowali co 3–4 tygodnie wy dla prokuratora na swój proces. Imponował jed- od 1984 roku aż do listopada 1989. nak nie tylko odwagą, ale też pracowitością właśnie Znamienne, że w Polsce akcja złączyła ludzi o róż- oraz życzliwością i skromnością. Był z tych, którzy nych poglądach – zaangażowani w nią byli i dzia- wykonywali najcięższą robotę, ale nie mieli w zwy- łacze głównego nurtu „Solidarności”, i sympatycy czaju tym się chwalić. Solidarności Walczącej, skupieni wokół mieszkają- Heńka, choć uwielbiał góry i też był zaangażowa- cego w Lądku Zdroju Warcisława Martynowskiego. ny w knucie z Czechami i Słowakami, w 1987 roku na Finał miał jednak dopiero nastąpić. Oto w sierp- Borówkowej nie było. Tylko dlatego, że akurat knuł niu 1989 roku, kiedy w PRL było już po Okrągłym gdzie indziej. Stole i wygranych przez opozycję wyborach, w ko- munistycznej wciąż CSRS Stanislav Devátý, jeden Krzysztof Burnetko – niegdyś wielolet- z aktywistów Karty 77 (i uczestnik spotkania na Bo- ni dziennikarz „Tygodnika Powszechne- rówkowej), dostał wyrok 20 miesięcy więzienia. Po- go”, później tygodnika „Polityka” (z którym stanowił, że tym razem nie da się wsadzić i ukryje współpracuje do dziś), pasjonat nart i autor w Polsce. Przyjaciele od przemytu książek zgodzili wielu książek, z których najmilej wspomina się przerzucić go przez granicę. 17 września członko- te o Marku Edelmanie.

WRZESIEŃ 2020 7 Obywatele Krakowa

8 KRAKÓW Obywatele Krakowa Ślady codzienności Tekst: Magdalena Oberc Zdjęcie: z archiwum Agnieszki Świat

„W fotografii ważny jest dla mnie moment, chwila, która mogłaby nam umknąć, gdyby nie uchwyciła jej migawka aparatu” – mówi dr Agnieszka Świat, le- karka, która od kilku lat coraz aktywniej działa w środowisku krakowskich fotografów.

zawodu jest pediatrą. A prywatnie żoną bo od lat podziwiam twórców zrzeszonych Zi mamą trójki dzieci. Prowadzi również w tym, jednym z najstarszych klubów foto- badania naukowe. Jej fascynacja fotografią graficznych w Polsce – podkreśla. Decyzją zaczęła się już w czasie studiów: – Miałam kolegę, który robił piękne zdjęcia Krakowa. Bardzo podziwiałam jego prace. Jednak uwa- Zdjęcia zatrzymują chwilę, którą każdy żałam, że środowisko fotografów jest her- zapamiętuje inaczej. To są momenty, metyczne, skupiające ludzi o artystycznych duszach. Nie sądziłam, że kiedyś mogłabym które przeminęłyby niezauważenie, tam przeniknąć. Dlatego długi czas fotogra- gdyby nie zostały udokumentowane fia była tylko hobby, odskocznią od pracy. Po zrobieniu doktoratu z medycyny na zdjęciu. Najcenniejsze są zwyczajne w 2012 roku poczuła, że ma więcej czasu, gesty, mgnienie światła, gra kształtów by rozwijać swoje pasje. – Na kursach zaczę- łam spotykać ludzi, którzy patrzą na świat i paleta emocji zatrzymana w obrazie. tak jak ja, co dodało mi odwagi – wspomina. To jest najpiękniejsze w fotografowaniu. W roku 2017 zdobyła wyróżnienie w między- narodowym konkursie Child Photo Compe- tition ​Close up​. Skończyła Otwarte Studium Fotografii przy Politechnice Krakowskiej. KKF Agnieszka Świat została Fotografem Obecnie jest studentką Szkoły Kreatywnej Roku 2019. Brała też udział w zainicjowa- Fotografii Krakowskich Szkół Artystycznych. nym przez krakowskich fotografów ulicz- Sama nazywa swoje prace humanistycz- nych Kraków Street Photo Festival, którego ną fotografią dokumentalną. Na jej stronie wystawy fotograficzne można było oglą- internetowej można zobaczyć czarno-bia- dać zimą w Składzie Solnym w Podgórzu, łe geometryczne obrazy miasta, kolorowe w Fundacji Tytano i klubie Hevre na Kazi- pejzaże z egzotycznych podróży, frapujące mierzu. portrety lub zabawne murale. Od 2015 roku – Kraków jest miejscem bardzo przyja- bierze udział w międzynarodowym projek- znym fotografom: jest mnóstwo spotkań cie 365, który polega na utrwalaniu każdego fotograficznych, wystaw, warsztatów, do- dnia. – Częściowo jest to dokument socjo- mów kultury. Prym wiedzie oczywiście logiczny, a częściowo osobisty pamiętnik. Nowohuckie Centrum Kultury, które regu- Fotografuję moją rodzinę, nasze psy, ko- larnie organizuje wystawy fotograficzne – nie z sąsiedztwa, symboliczne ślady naszej zauważa. codzienności, podróże – wyjaśnia. – Dzieci Swoją pasją zaraża także rodzinę. – Dla przyzwyczaiły się do tego, że zawsze mam mnie ciekawe jest to, że zdjęcia zatrzymują przy sobie aparat. chwilę, którą każdy z nas zapamiętuje ina- W jej portfolio można znaleźć wiele wy- czej. To są momenty, które przeminęłyby różnień w konkursach, wystawy, pokaźny niezauważenie, gdyby nie zostały udoku- profil na portalu PhotoVogue, który po- mentowane na zdjęciu. Najcenniejsze są zwala na prezentację artystycznych zdjęć prawdziwe relacje, zwyczajne gesty, mgnie- młodych artystów. Rok temu została przy- nie światła, gra kształtów i cała paleta emo- jęta do Krakowskiego Klubu Fotograficz- cji zatrzymana w obrazie. To jest najpięk- nego. – To dla mnie wielkie wyróżnienie, niejsze w fotografowaniu.

Magdalena Oberc – absolwentka te- atrologii, dziennikarka i PR-owiec, zainteresowana tematyką społecz- ną i medycyną. Od kilku lat związa- na z Fundacją Ad Vocem, która prze- ciwdziała przemocy wobec dzieci.

WRZESIEŃ 2020 9 Kraków. Nieodkryty Synagoga i cmentarz Remuh Tekst: Krzysztof Jakubowski Zdjęcie: archiwum autora

Są dwa cmentarze żydowskie w Krakowie – ten starszy to istna magia. Założywszy nakry- cie głowy, wstąp tu, zrób zdjęcie współczesne i porównaj z tym sprzed lat…

godę na budowę drugiej w żydowskim mieście sy- muru dębnickiego, na ogół niekompletne i uszkodzone, Znagogi wyjednał u samego króla Zygmunta Augu- pokryte były płaskorzeźbionymi ornamentami typowy- sta zamożny kupiec Izrael Isserles. Miał to być dar dla mi dla żydowskiej sztuki zdobniczej. Dziś ustawionych jego syna Mojżesza, krakowskiego rabina i talmudysty jest tam 711 nagrobków w typie tumbowym i w formie zwanego Remuh. Wzniesiony w 1556 roku drewniany wolno stojących płyt (tak zwane macewy). Płyty, któ- budynek wkrótce spłonął. Odbudowano go dwa lata rych nie udało się uratować, wkomponowano w mur później już w postaci murowanej. Renesansowy cha- od strony ul. Szerokiej, tworząc lapidarium na podo- rakter synagogi przekształciły niekorzystnie później- bieństwo Ściany Płaczu. sze przebudowy. Żydów z całego świata od dawna przyciągał grób Z synagogą sąsiaduje nieco starszy cmentarz, z pierw- otoczonego kultem Mojżesza Isserlesa, szczególnie szymi pochówkami datowanymi na rok 1551. W Polsce w rocznicę jego śmierci przypadającą 12 maja. Trady- starsze cmentarze zachowały się tylko we Wrocławiu cyjnie tłumnie było podczas kolejnej rocznicy w 1931 i Lublinie. Rozszerzany kilkakrotnie liczy dziś 0,75 ha, roku, co utrwalił reporter Agencji Światowid. Po prawej a pierwotnie wejście prowadziło zasklepioną później widać fragment synagogi, na wprost zaplecze trzech bramą w murze od strony ul. Jakuba. Po przyłączeniu domów, przy ul. Miodowej 33–37 (wyburzonych w 1996 Kazimierza do Krakowa (1800) został zamknięty decy- roku i zastąpionych nową, bezduszną zabudową). Dziw- zją władz austriackich, podobnie jak wszystkie cmen- nym trafem grób ten wyszedł obronną ręką z wojen- tarze miasta, położone zwykle obok zwartej zabudowy. nych zniszczeń. W czasie okupacji był systematycznie dewastowa- Synagoga Remuh jest obecnie jedynym domem mo- ny przez hitlerowców, którzy urządzili tam na dodatek dlitwy, w którym regularnie odbywają się nabożeń- składowisko odpadów. stwa (w każdy piątek i wszystkie święta żydowskie). Kiedy w 1956 roku przystąpiono wreszcie do prac Najciekawsze zdjęcia typu selfie zrobione w tym miej- porządkowych i inwentaryzacji, zastanowienie wzbu- scu będą nagradzane książkami miesięcznika Kraków. dziło to, że znaczne połacie cmentarza były puste, bez śladów po usuniętych grobach. Dopiero po przeprowa- Krzysztof Jakubowski – krakus, publicysta, dzeniu prac wykopaliskowych dokonano sensacyjne- miłośnik i popularyzator historii Krakowa. go odkrycia przysypanych grubą warstwą ziemi oko- Autor m.in. dwóch tomów felietonów Kra- ło siedmiuset nagrobków z okresu od drugiej połowy ków na starych widokówkach oraz książki XVI wieku do pierwszej połowy XIX wieku. Wykonane o historii­ krakowskich kawiarni i cukierni z piaskowca i wapienia pińczowskiego, rzadziej z mar- Kawa i ciastko o każdej porze.

10 KRAKÓW Kraków. Nieodkryty Spokój na Brackiej Tekst i zdjęcie: Marta Gruszecka

Kolebka serdecznych ludzi i artystycznych dusz, kawiarnia oferująca wszystkie możliwe smaki soków do piwa. Miejsce, gdzie zawsze coś się dzieje, a nawet jeśli akurat nie, to koło północy z pewnością zacznie. Wystarczy, że przemiły (i jakże przystojny) barman Patryk włączy swoją ulubioną playlistę.

a nami trzynaste urodziny Spokoju. Gości, którzy Figury taneczne wykonywane przez gości podczas Zprzewinęli się przez to miejsce, było mnóstwo. Nie- serwowanych przez Patryka piosenek dokumentuje którzy pojawili się raz, innym zdarzyło się wpaść kilka na zdjęciach Halszka. Przerwy na złapanie tchu wyko- razy, jest też grupa, która uważa go za swoją „bazę”. rzystuje z kolei Lila, która zziajanych tancerzy zapra- Do „bazy” przychodzi się przed wyjściem na większą sza wówczas na lekcje picia piołunówki (to popisowy imprezę, w jej trakcie, jeśli ta okazuje się pomyłką, lub szot Spokoju). Nad samopoczuciem gości przez cały po, kiedy liczy się na zabawę taneczną do najwięk- czas czuwa czujna Czujka, której zawsze trzymają się szych przebojów przełomu XX i XXI wieku. Albo tak dobre żarty. I najważniejsze – o spokój w Spokoju dba po prostu – posiedzieć. Wiosną przy lemoniadzie, la- jego szefowa Masia. tem przy szprycerze z lodem. Jesienią wpada się tutaj Wszystkiemu, co dzieje się w lokalu, przygląda się na „banieczkę z cytryną”, zaś zimą na grzańca z baka- z boku symbol Spokoju, przebrany za lampę miś Ha- liami, herbatę z prądem lub (dla kierowców) z miodem. ribo. Niejedno widział, na niejedno przymknął oko. Kogo w Spokoju spotkamy? Stałymi bywalczyniami Niejedno słyszał, ale udawał, że akurat drzemie. Kto są „Ach, dziewczyny!”, projektantki najładniejszych wie, ile historii, gdyby tylko mógł, mógłby nam opo- plakatów i grafik w Krakowie. Artystki łączą kobiece wiedzieć? twarze z cechami charakteru i tworzą z nich portre- A piwo w Spokoju smakuje pysznie i wcale się ty albo ułatwiają wybór przekąsek oraz drinków, ser- od niego nie tyje. wując gościom przejrzyste menu. Na widok ich prac można śmiało krzyknąć „ach!”, a po przecinku woła- Spokój, ul. Bracka 3–5. Przykładowe ceny: piwo i szo- czem doprecyzować, co tak bardzo nas zachwyciło. ty od 8 zł, lemoniada 10 zł, grzaniec 12 zł, grzaniec Swego czasu na murze kamienicy przy Brackiej, do- z bakaliami 15 zł. kładnie tej, którą mija się w drodze z Rynku do Spo- koju, wyświetlano wiersze. Autorem jednego z nich jest Patryk – naczelny polonista „bazy”, mistrz słowa i ciętych ripost. Oraz ten, który doskonale wyczu- Marta Gruszecka – dziennikarka z lekkim wa moment na Kolorowy wiatr, wie „jak zapomnieć” piórem i łebskim żartem. Rozmówczyni, któ- włączyć Spice Girls, gdy wszyscy, „prawy do lewego”, ra potrafi słuchać. Miłośniczka kotów – czar- domagają się Kayah i Bregovica, a także sprawia, że nych i ciapatych. Maratonka, która nigdy się to Spokój jest miejscem, gdzie „muzyka wciąż gra”, nie poddaje. a zdaniem Sistars jest „do tańca najlepsze”.

WRZESIEŃ 2020 11 24 godziny z życia lekarza

Prof. dr hab. Ryszard Lauterbach, od 1991 roku Lankosz (pediatry, neonatologa, specjalistki kierownik Oddziału Klinicznego Neonatologii medycyny ratunkowej), ojciec dwójki doro- w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, pre- słych już dzieci i dziadek; zapalony przewodnik zes Polskiego Towarzystwa Neonatologiczne- wysokogórski. W trudnych chwilach kieliszek go, autor licznych publikacji naukowych o mię- czerwonego wina i gra na fortepianie pozwa- dzynarodowym zasięgu. Prywatnie mąż Janiny lają mu odreagować stres.

12 KRAKÓW 24 godziny z życia lekarza Za wcześnie na życie Tekst: Magdalena Oberc Zdjęcia: Jan Zych (fotografia z oddziału) i Grzegorz Kozakiewicz (portret prof. Ry- szarda Lauterbacha)

Rok temu Polska śledziła historię sześcioraczków – taki cud zdarza się raz na 4,7 miliarda ciąż! – ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Urodzo- ne w 29. tygodniu ciąży dzieci przez wiele miesięcy przebywały na Oddzia- le Neonatologii. Mało kto zdaje sobie sprawę, co to znaczy przyjść na świat dużo za wcześnie…

hociaż Szpital Uniwersytecki rok temu zo- na przeżycie. Dopiero jeśli któreś przeżyło Cstał przeniesiony do Prokocimia, Oddział dobę, podejmowano czynności medyczne – Neonatologii pozostał w stylowym, niemal wspomina. Dziś ratuje się dzieci, które ważą stuletnim budynku w sąsiedztwie Ogrodu zaledwie 500 gramów. Botanicznego przy ulicy Kopernika. Profe- sor Ryszard Lauterbach, kierownik oddzia- łu, czeka przy wejściu. Z powodu koronawi- Co roku w Polsce rodzi się ponad 20 tys. rusa wprowadzono wiele obostrzeń, Szpital wcześniaków, czyli dzieci, które przychodzą Uniwersytecki jest przecież teraz placów- ką jednoimienną – przeznaczoną do leczenia na świat przed 37. tygodniem ciąży, a ich chorych z Covid-19. Mam na sobie maseczkę, masa urodzeniowa wynosi mniej niż 2500 rękawiczki jednorazowe i przyłbicę, a gdy wchodzę na oddział dostaję również fartuch. gramów. Obecnie ratuje się dzieci urodzone Przy wejściach do wind i na oddziały zamon- w 24–25 tygodniu ciąży, jednak skrajne towane są pojemniki z płynami odkażający- mi. W budynku nie widać zwykłego ruchu: wcześniactwo obarczone jest ryzykiem nie ma czekających pod drzwiami ojców czy występowania wielu poważnych schorzeń. babć, nie słychać rozmów młodych matek. – Właściwie do połowy maja odwiedziny były zupełnie zabronione – wyjaśnia profesor. – Chyba jako pierwsi w kraju zdecydowaliśmy Profesor pokazuje mi takiego wcześniaka się popołudniami wpuszczać na pół godziny na oddziale intensywnej terapii. – Teraz już po jednej osobie na każdy oddział, a mamy ich podrósł, waży 750 gramów – mówi z dumą. trzy. Powstał więc grafik wizyt i każda matka Maleńki człowieczek niewiele większy raz na 2–3 dni może zobaczyć swoje dziecko. od mojej dłoni leży w inkubatorze otoczo- ny poduszeczkami i przykryty kolorowym, Granica przeżycia ręcznie dzierganym kocykiem. Przy stopach Jest ranek, więc na oddziale Intensywnej wiją się cienkie rureczki prowadzące do kro- Terapii Noworodka nie ma odwiedzających. plówek, do nosa podłączona jest sonda po- W 2005 roku oddział przeszedł gruntowny dająca pokarm, a w ustach tkwi rurka intu- remont, a niemal cały sprzęt został kupiony bacyjna, dzięki której możliwy jest proces przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. oddychania. Pośród tych wszystkich przewo- Piętro niżej znajduje się oddział Położnictwa dów i aparatur dziecko wydaje się takie małe i Ginekologii. Trafiają tu kobiety, które z róż- i kruche. Jego ciałko drży delikatnie. – To ma- nych przyczyn narażone są na poronienie lub łoinwazyjny rodzaj wentylacji wysokimi czę- przedwczesny poród. Kiedy zespół neonato- stotliwościami, rozprężamy w ten sposób logów dostaje informację, że zaczęła się akcja jego niedojrzałe płuca – wyjaśnia profesor. porodowa lub cesarskie cięcie, natychmiast – Dopiero od 36. tygodnia w płucach dziec- przygotowuje specjalistyczny inkubator ka wytwarza się większa ilość pęcherzyków do przewozu wcześniaków i udaje się na po- płucnych, co umożliwia samodzielne oddy- rodówkę. – Nigdy do końca nie wiemy, w ja- chanie. A tu mamy wcześniaki, które urodzi- kim stanie będzie nasz pacjent, dlatego musi- ły się w 25 tygodniu ciąży. Musimy zatem ja- my być przygotowani na wszystko – wyjaśnia koś wspierać ich krańcowo niedojrzały układ profesor. – Kiedy zaczynałem pracę w tym oddechowy. oddziale pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, 20 lat temu standardowo każdego wcześ­ uważało się, że dziecko, które ma masę uro- niaka podłączano do respiratora, a to wiąza- dzeniową poniżej 1500 gramów, nie ma szans ło się z licznymi powikłaniami. W 2003 roku

WRZESIEŃ 2020 13 24 godziny z życia lekarza

14 KRAKÓW 24 godziny z życia lekarza

rozpoczęto tu podawanie mieszaniny tlenu Każde takie odkrycie daje nadzieję, że uda i powietrza przez CPAP – system rurek, któ- się uratować więcej przedwcześnie urodzo- ry dostarcza stałe ciśnienie dodatnie do ukła- nych dzieci. Niestety, śmierć jest niejako du oddechowego. Okazało się, że 75 procent wpisana w tę specjalizację. – Nikt z nas nie dzieci dobrze reaguje na tę terapię i w kon- chce się bawić w Boga… Są takie chwile, kiedy sekwencji spadła liczba dzieci z przewlekłym trzeba przyjąć do wiadomości, że nic więcej uszkodzeniem płuc. nie możemy zrobić – mówi prof. Lauterbach. Respirator przy innym stanowisku zaczy- – Na pewno najważniejszym narządem jest na niepokojąco piszczeć. Pielęgniarka spokoj- mózg. Jeśli więc mózg jest nieodwracalnie nie podchodzi, wkłada ręce do środka inku- uszkodzony, to nasze wysiłki są bezcelowe. batora i sprawnymi ruchami oczyszcza rurkę W takich sytuacjach nie podejmujemy tera- intubacyjną. Maszyna uspokaja się i znów pii uporczywej, pozwalamy dziecku odejść. miarowo pulsuje. Następnie podchodzi re- Co roku w Polsce rodzi się ponad 20 tys. habilitantka: formuje z miękkiego wałka coś wcześniaków, czyli dzieci, które przychodzą na kształt gniazda, dzięki któremu dziecko na świat przed 37. tygodniem ciąży, a ich masa przyjmuje pozycję embrionalną. Tak mały urodzeniowa wynosi mniej niż 2500 gramów. wcześniak ma jeszcze zbyt słabe napięcie Obecnie ratuje się dzieci urodzone w 24–25 mięśni, więc odpowiednie ułożenie ciała jest tygodniu ciąży, jednak skrajne wcześniactwo ogromnie ważne dla jego dalszego rozwoju. obarczone jest ryzykiem występowania wie- Każda z pań doskonale wie, co ma robić: jedna lu poważnych schorzeń. zmienia pieluszkę, druga podłącza kroplów- Mimo postępu medycyny i ratowania co- kę, a potem podchodzi do kolejnego stano- raz mniejszych dzieci, każda matka wcześ­ wiska, przy którym znów odzywa się ma- niaka zadaje sobie te same pytania: czy moje szyna. Personel jest całkowicie opanowany dziecko przeżyje? Czy będzie widzieć i sły- i profesjonalny. – Tutaj w każdej chwili może szeć? Czy będzie zdrowe? Przez wiele mie- się coś wydarzyć: może dość do zatrzymania sięcy, a nawet lat będzie żyć w niepewności, krążenia albo przyjdzie wezwanie z dołu. Nie obserwując każdy odruch, każdy niewielki możemy stracić głowy, trzeba działać precy- postęp w rozwoju dziecka. zyjnie i skutecznie – wyjaśnia Ewa Wojdoń, pielęgniarka pracująca na oddziale od 20 lat. Wiele szczęścia na raz Te maleństwa żyją tylko dzięki specjalistycz- – Opieka nad jednym wcześniakiem jest nej aparaturze i skoordynowanej pracy całe- ogromnym wyzwaniem, a co dopiero nad sze- go zespołu. Ale to jeszcze nie jest happy end. ścioma – przyznaje Klaudia Marzec, mama Dopiero zaczyna się walka o ich przyszłość. pierwszych w Polsce sześcioraczków. Filip, Zosia, Tymon, Nela, Kaja i Malwina 20 maja Trudne początki skończyły roczek. – Rozwijają się zaskakująco Niedojrzałe płuca to nie jedyny problem, dobrze. Byłam świadoma, że dzieci mogą mieć z którym muszą sobie poradzić lekarze. różne problemy zdrowotne, że będą potrze- U niektórych pacjentów dochodzi do wyle- bowały specjalistycznej opieki i staraliśmy wów śródmózgowych, u innych rozwija się się wszystko tak przygotować, by zapewnić retinopatia wcześniacza, która może pro- im najlepszą opiekę w domu. Dziś pięcioro wadzić do całkowitej ślepoty dziecka. Jednak z nich już samodzielnie siedzi, niektóre za- prawdziwym zagrożeniem jest sepsa, czyli czynają raczkować. uogólniony stan zapalny, który może skoń- Ciąża pani Klaudii została rozwiązana w 29 ty- czyć się śmiercią noworodka. Zespół profe- godniu. Wyznaczenie terminu rozwiązania sora Lauterbacha od ponad dwudziestu lat było kompromisem pomiędzy położnikami, bada mechanizmy zapalne u wcześniaków. – którzy obawiali się powikłań związanych Od początku przyjąłem założenie, że wywoły- z taką liczbą płodów, i neonatologami, któ- wana przez bakterię sepsa, w przebiegu któ- rzy walczyli o każdy dzień dojrzałości ma- rej głównym mechanizmem uszkadzającym luchów. Położnicy przypuszczali, że urodzi jest proces zapalny, nie może być leczona je- się pięcioro dzieci, szósty noworodek był dla dynie antybiotykami – wyjaśnia prof. Lauter- wszystkich zaskoczeniem. Media momental- bach. – Organizm dziecka na skutek obecności nie zakochały się w tej historii i stale doma- bakterii zaczyna produkować różne czynni- gały się kolejnych informacji z oddziału, a te ki zapalne. Zaczęliśmy ograniczać tę reakcję nie zawsze były dobre… Presja była ogromna. poprzez podawanie pewnego leku. Zastoso- Jednak krakowski ośrodek ma duże doświad- waliśmy taką terapię jako pierwsi na świecie. czenie w opiece nad wieloraczkami. Profe- Prace na ten temat opublikowane zostały sor Lauterbach pokazuje mi plik pocztówek w kilku prestiżowych pismach naukowych, ze zdjęciami pięcioraczków. Rodzina co roku a od niedawna międzynarodowy zespół pro- przesyła takie oryginalne kartki z życzeniami wadzi w Australii badania nad jej skuteczno- na Boże Narodzenie. Ze zdjęć uśmiechają się ścią na dużej grupie wcześniaków. Jeśli wyniki śliczne dziewczynki w identycznych sukien- pokryją się z obserwacjami krakowskich me- kach. Urodziły się w 2008 roku w 26. tygod­ dyków, pewnie taki schemat leczenia stanie niu ciąży. Najmniejsza ważyła 570 gramów. się światowym standardem. Jako pierwsze w Polsce otrzymały mieszan-

WRZESIEŃ 2020 15 kę lipidową kwasów omega-3, które odpo- spędził w oddziale kilka tygodni, chociaż był wiadają za prawidłowe procesy zachodzące zupełnie zdrowy. Jednak jego rodzice i dziad- w układzie nerwowym i siatkówce. Profesor kowie mieli koronawirusa i nie mogli odebrać jest przekonany, że właśnie dzięki tej terapii go ze szpitala. Wiosną w Szpitalu Uniwersy- poradzono sobie z retinopatią i innymi pro- teckim było sześć takich przypadków, kiedy blemami, w których ograniczanie procesu za- matki miały pozytywny wynik na Covid-19 palnego było ważnym działaniem terapeu- i zaraz po porodzie zostały odseparowane tycznym. Ich historia dawała nadzieję pani od swoich dzieci. Z dotychczasowych obser- Klaudii, że jej dzieci też wyjdą na prostą. wacji wynika, że Covid-19 nie ma ciężkiego – Początki były bardzo trudne, bałam się, przebiegu u noworodków, jednak nikt nie czy dzieci przeżyją – wspomina mama sze- chce ryzykować ich zakażenia, więc trzeba za- ścioraczków. – Dziś to, jak się rozwijają, oce- chować maksymalne środki bezpieczeństwa. niam w kategoriach cudu. Każdy dzień pod- Tymczasem w przedsionku już czeka ko- porządkowany jest opiece nad nimi. Dzieci lejna mama, która przyjechała odwiedzić są rehabilitowane, dwójka potrzebuje regu- swoją córkę. – Mamy dla pani niespodziankę larnych konsultacji okulistycznych, jeździmy – informują ją pielęgniarki. Dziewczynka zo- na kontrole i szczepienia, szukam też spe- stała rano odłączona od respiratora. Kobieta cjalistów z zakresu terapii integracji senso- pierwszy raz widzi swoje dziecko bez maski rycznej. Skupiam się na tym, by czegoś nie tlenowej zasłaniającej twarz. – Jest śliczna – przeoczyć, by każdemu z osobna poświęcić szepcze. Pielęgniarka wkłada rękę do inku- trochę uwagi, uspokoić, pobawić się, ale nie batora, by poprawić główkę małej. – Może jest to łatwe. Gdyby nie pomoc rodziny i opie- chce ją pani pogłaskać? – pyta pielęgniarka. – kunek zapewnionych przez Urząd Marszał- Nie mam odwagi… – odpowiada cicho mama. kowski Województwa Małopolskiego nie po- Po policzkach spływają jej łzy. radzilibyśmy sobie. W listopadzie z okazji Dnia Wcześniaka od- Prawie w domu bywają się coroczne spotkania rodzin dzieci, Na drugim oddziale leżą dzieci, które nieba- które w Oddziale Neonatologii SU spędziły wem będą mogły opuścić szpital: przybrały pierwsze tygodnie lub miesiące życia. Ze- na wadze i potrafią już samodzielnie ssać albo spół może wtedy znów zobaczyć wszystkie urodziły się w terminie, ale ich stan wymagał te wieloraczki i wcześniaki, ocenić ich postę- dalszej obserwacji na przykład z powodu żół- py, powspominać z rodzicami czasami trud- taczki. Wydają się bardzo duże w porównaniu ne, a czasami wzruszające chwile. Imprezę z wcześniakami z intensywnej terapii. Tutaj finansuje Krakowska Fundacja Dziecka Naro- czasu nie odmierzają dźwięki aparatury, ale dzonego Neonatus, która powstała przed laty niemowlęcy płacz. z inicjatywy prof. Lauterbacha, by pokrywać Do sali wchodzi pani Anna, która przez sześć koszty niestandardowych terapii wdraża- tygodni leżała na Oddziale Patologii Ciąży nych w oddziale i nowego sprzętu medyczne- w stanie zagrożenia przedwczesnym poro- go. Od wybuchu pandemii fundacja wyposaża dem. Wbrew przewidywaniom lekarzy udało oddział w przyłbice, maseczki i fartuchy jed- jej się utrzymać ciążę do 32 tygodnia. – Mi- norazowe dla personelu medycznego i rodzi- kołaj ważył 2600 gramów i dostał 8 punk- ców odwiedzających swoje dzieci. tów w skali Apgar, więc jestem szczęśliwa, bo w ciąży rokowania były bardzo złe. Teraz Poród z zaskoczenia już nie chcę wracać do tych strasznych wspo- Po godzinie 15 na oddział intensywnej terapii mnień. Wszyscy na niego czekają w domu – wchodzi pierwsza mama. Chowa do torebki opowiada, przytulając dziecko do piersi. kolczyki i pierścionki, starannie dezynfekuje W sąsiednim łóżeczku śpi mała, trzytygo- ręce, wkłada fartuch i rękawiczki jednorazo- dniowa dziewczynka. Urodziła się w terminie, we. Jej córeczka Maria nie musi już przeby- jest zdrowa. Ona takiej miłości nie otrzyma wać w inkubatorze, przybrała na wadze i nie- jeszcze przez wiele miesięcy, dopóki nie za- długo będzie wypisana do domu. Umie już kończą się procedury adopcyjne. W szpitalu samodzielnie ssać, więc matka natychmiast będzie czekać na nową rodzinę. przystawia ją do piersi. – To wszystko miało być inaczej – opowiada Karla, która pochodzi z Brazylii. – Pod koniec ciąży miała przyje- chać moja mama, ale w 31. tygodniu odeszły mi wody płodowe i zaczął się naturalny poród. Nie byłam na to przygotowana... Maria wa- żyła 1500 gramów. Powrót do domu bez niej był bardzo smutny. Oczywiście mam wspar- Magdalena Oberc – absolwentka te- cie męża, teściowej, przyjaciół, ale jest mi bar- atrologii, dziennikarka i PR-owiec, dzo ciężko. Również dlatego, że nie mogę być zainteresowana tematyką społecz- tutaj cały czas. ną i medycyną. Od kilku lat związa- Pandemia wszystkim skomplikowała życie. na z Fundacją Ad Vocem, która prze- Pielęgniarki opowiadają o noworodku, który ciwdziała przemocy wobec dzieci.

16 KRAKÓW Nareszcie wróciliśmy! Musimy nadrobić zaległości – mamy Wam tyle do opowiedzenia! { ” “

Spotkajmy się 2w Bibliotece Kraków!

Więcej informacji na www.biblioteka.krakow.pl

BIBLIOTEKA KRAKÓW • INSTYTUCJA KULTURY MIASTA KRAKOWA PORTRETY 2020 (wrzesień) Opracował Witold Bereś

Pandemia uniemożliwia prezentację innych dziedzin sztuki pokazujących rozmaitego ro- dzaju biografie. Na szczęście jakość powstających książek rekompensuje nam szczupłość w innych dziedzinach. Walka o finał naszego konkursu z pewnością znowu będzie zacięta!

„Nie było w rodzie Wyspiańskich na trzymający poziom najwyższy tom sławnych rycerzy spod Grunwaldu Klan Wyspiańskich profesora Jana Tom- albo chociaż spod Wiednia, próżno kowskiego, eseisty, prozaika, historyka w nim szukać królewskich dostojni- literatury i idei. Jest oczywiście sporo ków, wpływowych magnatów czy ary- o ojcu wielkiego twórcy, a także o stryju, stokratów z budzącymi zazdrość ty- ciotce, kuzynach, żonie i dzieciach w ro- tułami i olśniewającym rodowodem. dzie – ale najciekawszy jest kontekst ży- (…) Nie błyszczeli na salonach, nie do- cia Geniusza z Krakowa, czyli Stanisława rabiali się wielkich majątków, omijały Wyspiańskiego. Bo jakże często umyka ich najwyższe stanowiska, nie sięga- nam codzienność życia wielkich twór- li po władzę ani pieniądze. Poza Sta- ców, ich potyczki codzienne, w tym – nisławem, którego pośmiertna sława a jakże – rodzinne. zdecydowanie przewyższyła uznanie, Doskonała rzecz nie tylko dla miłoś­ jakim cieszył się za życia, byli raczej ników Wyspiańskiego. bohaterami drugiego planu”. Po Klanie Kossaków i Klanie Matejków Jan Tomkowski, Klan Wyspiańskich, w doskonałej serii Arkad przyszedł czas Arkady, Warszawa 2020.

„Przyjaciele moi i moje przyjaciółki! Nie ta opowieść – pisana z miłością, po- odkładajcie na później ani piosenek, przez relacje i wywiady kilkunastu jej ani egzaminów, ani dentysty, a przede przyjaciół. Jak wyznaje autorka: „Za- wszystkim nie odkładajcie na później kochana w poezji Agnieszki Osieckiej miłości. Nie mówcie jej: »Przyjdź ju- ruszyłam na spotkania z jej przyjaciół- tro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla mi”. Ciekawi rozmówcy (między inny- ciebie czasu«. Bo może się zdarzyć, że mi Barbara Wrzesińska, Olga Lipińska, otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnię- Maryla Rodowicz, Stan Borys, Dorota ta staruszka i mówi: »Przepraszam, Stalińska), dobra kompozycja (wszyst- musiałam pomylić adres…«. I pstryk, kie rozdziały zaczynają się cytatami iskierka zgaśnie”. z wierszy Agnieszki Osieckiej). Te znane słowa Agnieszki Osiec- Słowem: portret rozpisany na wie- kiej z Rozmów w tańcu (1992) nie le głosów. Czyta się, wzrusza się, my- przez przypadek jako motto otwie- śli się. rają tę książkę. Bo to rzecz o miło- ści – nie tylko wielkiej poetessy, ale Beata Biały, Osiecka. Tego o mnie nie i nas wszystkich do niej. I taka jest też wiecie, WAB, Warszawa 2020.

„Chciałabym, żeby to moja mama opo- lacji. (…) Ale muszę opowiedzieć tę hi- wiedziała swoją historię, żeby prze- storię także dla samej siebie”. mówiła własnym głosem, ale gdy ją Ta pokaźna księga, blisko 800 stron, do tego zachęcałam, uparcie odmawia- to autobiograficzne wspomnienie o ży- ła. Raz, kiedy uznała, że zbytnio nale- ciu rodziny przed, w czasie i po dru- gam, zareagowała ostro: giej wojnie światowej w Polsce. Życie, – Moje życie nie jest na sprzedaż! w którym ideologie XX wieku, komu- Podejrzewam, że kierowało nią nizm, syjonizm, faszyzm i antysemi- przeświadczenie, którego nabyła tyzm, odgrywały swoją rolę. Opowieść, w ciągu długich lat, że nikt, kto nie przeplatana wspomnieniami matki, przeżył tego, co ona, lub kto nie dzielił która – podczas okupacji niemieckiej z nią jej doświadczeń, nie będzie umiał – ratowała za wszelką cenę niedawno w pełni pojąć tego, co przeszła. Cza- urodzone dziecko. sem udawało mi się ją namówić, żeby mi pozwoliła jakiś fragment nagrać na Irena Powell, Córka, która sprzeda- taśmę, ale resztę wydarzeń przedsta- ła matkę, tłum. Elżbieta Tabakowska, wiam tak, jak je zapamiętałam z jej re- Austeria, Kraków 2020.

18 KRAKÓW Dakar to życie w pigułce Rozmawiała Majka Lisińska-Kozioł Zdjęcia z archiwum Rafała Sonika

Rafał Sonik: Takich rajdów terenowych jak Dakar nie wygrywa się tylko entuzjazmem, energią i przygotowaniem fizycznym. Trzeba mieć jeszcze pomysł i plan. Tak jak w biznesie.

Majka Lisińska-Kozioł: W tym roku o miesiąc póź- metrów dalej prowadzącego i zakładałem pierwszy niej niż zwykle otwarto listę zgłoszeń do rajdu Da- ślad quada przez kolejne 350 kilometrów. Mimo że kar 2021. Odpowiedział Pan natychmiast. Pandemia lepiej jedzie się z tyłu… nie osłabiła zapału do ryzyka i walki o zwycięstwo Dlaczego? na swoim quadzie? Bo, na przykład, łatwiej czytać załamania wydm. Je- Rafał Sonik: Wirus to duże utrudnienie, ale o tym, śli kolega jadący przede mną szybko znika mi z oczu, czy projekty są realizowane, decyduje człowiek – to wiem, że wydma jest załamana, a gdy znika po- jego wytrwałość oraz staranność. A gdy trzeba, to woli – że jest obła. Ta wiedza pozwala lepiej układać i odwaga w podejmowaniu ryzyka. Tak działam ciało w czasie jazdy i oszczędzać energię. podczas rajdu Dakar, który jest życiem w pigułce, Ostatni, trzynasty, odcinek nie był wliczany do wy- skróconym do dwóch intensywnych tygodni. Każdy, niku. Wystarczyło go przejechać i zameldować się kto chce uprawiać ten sport, powinien być gotowy na mecie, żeby mieć zaliczony cały rajd. na niekomfortowe, trudne sytuacje i umieć ocenić, Tylko że w Dakarze liczą się wyłącznie zwycięzcy. z czym można walczyć, a co trzeba zaakceptować. Kto nie wygrał w swojej kategorii, miał okazję się Podobnie jest w działalności, jaką prowadzę jako pokazać. Zawodnicy nie znali trasy, do przejechania przedsiębiorca. Teraźniejszość jest trudna, ale nie było 13 kilometrów po zerodowanym terenie, mię- pierwszy raz mierzymy się z kryzysem. Dziś pod- dzy spadającymi głazami, po piargach. To był sprint, stawą jest dla mnie zachowanie stanu zatrudnienia a w sprincie liczy się każde dotknięcie sprzęgła, ha- oraz utrzymanie firmy na powierzchni. Procentuje mulca czy gazu. Wygrałem ten etap. O sekundę. staranna rekrutacja. Tworzymy zespół, który ma wspólny cel i jest zdolny do poświęceń potrzebnych, by go osiągnąć. W naszej branży zaciskanie pasa bę- Piękno rajdów to czas, przestrzeń i wewnętrzna dzie nieuniknione, ale wierzymy, że odpowiednio re- siła zawodnika – trzy elementy, które każdego nas agując na zmieniającą się rzeczywistość, wyjdziemy na prostą. Co ważne – w niezmienionym „sQuadzie”. pchają ku mecie odcinka. Taki sportowy absolut. No to spójrzmy na pańskie wyzwania, sukcesy i porażki. W 2018 roku na wydmach Peru zmiaż- dżył Pan głowę kości piszczelowej. Lekarze wątpi- li w Pana powrót do sportu. A Pan wygrał Puchar W Pana rajdowym życiu zdarzały się też drama- Świata i w Dakar 2020 stanął na podium. tyczne momenty. Mówili, że jeśli wsiądę jeszcze na quada, to będzie Niedawno ktoś mnie zapytał, czy byłem świadkiem cud. Chciałem tego cudu, więc poddałem się żmudnej czyjejś śmierci na rajdzie. Intuicyjnie odpowiedzia- rehabilitacji i trenowałem. Niemniej dolina, w której łem, że kilku. Ale gdy zacząłem opowiadać o tragicz- psychicznie i kondycyjnie się wtedy znalazłem, była nych zdarzeniach, które działy się na moich oczach, bardzo głęboka. Tymczasem Dakar to przecież Hi- wspomnieniom nie było końca. malaje rajdów. A na najwyższe szczyty nie wchodzi Pamiętając tamte wydarzenia, własne doświadcze- się wprost z doliny. Żeby móc mierzyć się z wierz- nia i myśląc o swoim kilkuletnim synku, który cze- chołkiem zakłada się bazę, a potem obozy. ka w domu, stał się Pan ostrożniejszy? Gdzie Pan zakładał swoją bazę i obozy? Proszę spojrzeć: to moje puchary, medale, dyplomy. Startowałem, gdzie się dało. Testowałem możliwości Moje wygrane, moje drugie, ale też ósme miejsca. pogruchotanej nogi. W 2019 roku sięgnąłem po dzie- Historia mojego sportowego życia. Mam powody wiąty Puchar Świata, ale przede mną był Dakar. Wie- do dumy. Ale wraz z upływem lat wydłuża się per- działem, że od pięciu najszybciej jadących zawodni- spektywa, z której patrzę na te dokonania. Doświad- ków z pierwszej dziesiątki tej imprezy jestem o 10–11 czenia zmieniają samoocenę i ocenę świata wokół. procent cięższy, 20 lat starszy, a przez kontuzję od- Poza debiutem, wyruszając na każdy kolejny Dakar, staję kondycyjne. Wiedziałem też jednak, że pięk- wiedziałem, że jadę walczyć o zwycięstwo, że będę no tego sportu to czas, przestrzeń i wewnętrzna się starał utrzymywać w czołówce i jeśli okolicz- siła zawodnika – trzy elementy, które każdego nas ności pozwolą, będę atakował każde wyższe miej- pchają ku mecie odcinka. Taki sportowy absolut. To, sce. Odpowiedź na pani pytanie tkwi w słowie „oko- że finalnie stanąłem tam na podium, było dla mnie liczności”. Otóż bywa, że aby osiągnąć dobry wynik, powodem do ogromnej radości i satysfakcji. W do- trzeba zaryzykować. Czasami się to opłaca. Tylko że datku wygrałem jedenasty etap (w Dakarze 2020 ja już nie ryzykuję zbyt dużo. było ich 12 plus jeden nieliczony do klasyfikacji ge- Czyli? neralnej), czyli 379-kilometrowy odcinek specjal- Nie dodaję gazu, zanim nie wjadę na górę i nie spraw- ny na otwartej pustyni. Wystartowałem jako trzeci. dzę, co za nią jest. Bo wiem, że może tam być choćby Na 20 kilometrze wyprzedziłem drugiego, 10 kilo- głazowisko, na którym się połamię albo w którym

WRZESIEŃ 2020 19 Rafał Sonik – urodził się w 1966 roku w Kra- micznej (obecnie UE). Otworzył w Krakowie kowie, dorastał w Nowej Hucie, skończył I LO pierwszą restaurację McDonald’s. Miał wkład im. B. Nowodworskiego. Jest pierwszym pol- w sprowadzenie do Polski koncernu British skim kierowcą, który wygrał Rajd Dakar (2015 Petroleum. Jego spółka Gemini Holding zre- rok w kategorii quadów). Trzy razy był też alizowała ponad 160 obiektów w całej Pol- trzeci, a raz drugi. W 2019 roku wywalczył sce. Działa też w branży IT, farmaceutycznej, ósmy i dziewiąty Puchar Świata w rajdach księgarskiej i deweloperskiej. Założył Polskie terenowych cyklu FIM, ma sześć tytułów Stowarzyszenie Czterokołowców ATV Polska. mistrza Polski w enduro i motocrossie qu- Jest prezesem Stowarzyszenia Czysta Polska, adów. Elefant – pierwsza firma Sonika – po- które co roku organizuje wielką akcję sprzą- wstała, gdy studiował na Akademii Ekono- tania gór pod nazwą „Czyste Tatry”.

20 KRAKÓW utknę. W kategoriach menedżerskich można po- dać?”. Gdy ktoś mi dziękuje, odpowiadam: „cieszę wiedzieć, że jadąc w rajdzie, zarządzam ryzykiem. się, że mogłem”. Gdy się ma rodzinę, podejmując decyzje, przyjmuje Czyli nie jest pan krakowskim centusiem. się wariant najbezpieczniejszy, choć przecież i tak Lubię się dzielić. Zamiast lecieć klasą biznesową ryzykowny. na Sardynię czy gdzie indziej, kupuję za te pienią- Czy po skomplikowanym złamaniu poradził sobie dze dwadzieścia biletów turystycznych i zabieram Pan z psychiką? znajomych. Dla mnie radość życia, to nie jest wy- Nie wystarczyłbym sobie sam. Potrzebowałem po- goda w hotelu, ale uśmiechy ludzi wokoło. Oni są mocy, żeby poskładać się od nowa. Od dwóch lat, zadowoleni, że mogą zrobić coś, na co by sobie nie zacząłem niedługo po wypadku, pracuję regularnie mogli pozwolić, a ja – że robimy to razem. Pienią- z psychologiem sportu. Wcześniej uważałem, że tak dze są takim samym skarbem jak wiedza, konkretne doświadczonemu zawodnikowi jak ja taka współpra- umiejętności, dowcip. I my się dzielimy między sobą ca nie jest potrzebna. Myliłem się. tym, co każdy z nas ma. Wspólnie z tego korzysta- Jest pan sportowcem, biznesmenem i przedsiębior- my. W społeczeństwie rynkowym, dbającym o in- cą. dywidualne kariery, raczej nie ma już takich relacji, Sportowcem i przedsiębiorcą. Nie kupuję, by sprze- a tu u nas, w Krakowie – owszem. dać z zyskiem jak biznesmen. Tworzę coś lepszego Czym dla Pana jest porażka? z czegoś gorszego albo wymyślam coś innowacyjne- Nie jest tragedią, ale zdarzeniem w życiu. Ważne, go. Restrukturyzuję. Zmiana zastanej rzeczywistości by wyciągać z niej wnioski. Tak jest też podczas to dla mnie największa przyjemność. Dakaru. Jest sto tysięcy powodów, które mogą nas Prywatnie stać Pana na dużo. z tego rajdu wykluczyć. Ale nie można go wygrać Owszem, ale radość i satysfakcję czerpię nie z tego, przez przypadek. Trzeba ustalić taktykę i ją zasto- że mógłbym jeździć najnowszym modelem bmw. Dwuletni samochód tej marki jest tak samo dobry jak nowy. I dlatego od wielu lat kupuję używane auta, To, co dobrego nam się w życiu które są tańsze niż nowe, a różnicę w cenie przezna- przydarzyło, jest fundamentem. Natomiast czam na cele społeczne. Po to, żeby żyć szczęśliwie, nie jest mi potrzebny jacht, prywatny odrzutowiec to, co złe, jest jedynie lekcją. czy wyspa. Raczej to, że zmieniam na lepsze czyjeś życie – i nie chodzi tu tylko o pieniądze, częściej o to, że daję nadzieję, motywację, że dzięki mnie ktoś ła- sować. Pierwszy raz na Dakar pojechałem w 2009 pie wiatr w żagiel. roku. Nie wiedziałem, co tak naprawdę mnie tam Dlatego pomaga Pan Stowarzyszeniu „Siemacha”. czeka, nie umiałem nawigować, nigdy nie przeje- Dzieci z „Siemachy” często nie mają rodziców lub chałem więcej niż 300 kilometrów na raz, a tam co- z innego powodu są zaniedbane. Na dodatek przez to, dziennie było do pokonania 500–800. Dojechałem jak ułożyło się ich życie, zwykle uważane są za ludzi do mety trzeci, więc następny rajd planowałem wy- drugiej kategorii. „Siemacha” daje im szansę na speł- grać. Byłem młody, chciałem udowodnić, ile jestem nianie marzeń. Z radością w tym uczestniczę. wart. Pierwszy etap był mój, a następnego dnia wy- Po co Panu taka aktywność? padłem z drogi. Zostało jeszcze dwanaście dni jaz- Bo miał rację Jan Paweł II, mówiąc, że człowiek jest dy, a ja nie miałem już szans na wygraną. Mogłem wart tyle, ile daje innym. Moja osobista filozofia jest za to poznawać swój charakter. W kolejnych latach bardzo prosta: to, że mam się czym podzielić w ma- też byłem wystawiany na próbę. W 2011 miałem wy- łym stopniu jest moją zasługą. Reszta to splot wie- padek, w 2012 byłem czwarty, ale zakwestionowano lu okoliczności. moje miejsce na mecie. Wytoczyłem organizatorom Jakich? proces; wygrałem go, ale dopiero w ostatniej, siód- Na przykład tego, że w 1989 roku odzyskaliśmy wol- mej instancji – przed Trybunałem Arbitrażowym ność. I że moi rodzice okazali się przedsiębiorczymi w Lozannie. ludźmi. Pamiętam pierwsze porządne narty, któ- Dlaczego Pan nie odpuścił? re jako trzynastolatek od nich dostałem – atomiki, Bo podważono moją uczciwość jako sportowca. Mó- biało-zielono-szare. W połowie zimy ukradziono wiono, że przedstawiłem nieregulaminowy sprzęt, mi je spod baru na Gubałówce. Wracałem do Krako- a to była nieprawda. Werdykt trybunału był mery- wa jak zbity pies. Powiedziałem rodzicom, jak stra- toryczny i miażdżący. To ja miałem rację. ciłem narty i poprosiłem o nowe. Obiecałem, że Jakie cechy trzeba posiadać, żeby osiągnąć sukces następne sfinansuję sobie sam. Uwierzyli we mnie w sporcie i jednocześnie w biznesie? i kupili mi drugie narty, choć był to dla nich spory Najważniejsza jest chyba umiejętność trzymania wysiłek finansowy. Jakiś czas później na Kasprowym siebie w ryzach. Dakar to długi rajd, w którym każ- Wierchu spotkałem członków kadry alpejskiej, dużo dy zawodnik ma chwile słabości, euforii, przera- starszych zresztą ode mnie. Chwalili się, że właśnie żenia, stresu czy rezygnacji. Ale są też chwile nie- dostali z Polskiego Związku Narciarskiego nowe de- zwykłego szczęścia. Jak w życiu. Od pierwszego ski, więc stare wstawią do składziku. Zebrałem się startu chciałem Dakar wygrać, a udało się dopiero na odwagę i zapytałem, czy mógłbym te stare nar- za siódmym razem. Wcześniej były rozczarowa- ty odkupić, a oni się zgodzili. Odnowiłem je i sprze- nia. Ale walczyłem. Tego nauczył mnie tata. Mó- dałem komuś innemu. Zacząłem zarabiać. Dziś też wił, że trzeba cierpliwie dążyć do celu, a prędzej prowadzę różne interesy i zarabiam. Nigdy jednak czy później się go osiągnie. I że każda kolejna po- nie zadaję sobie pytania „dać czy nie?”, ale „ile mogę rażka musi skłaniać do jeszcze wnikliwszej anali-

WRZESIEŃ 2020 21 22 KRAKÓW zy, by znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego się „Wszystko jedno, gdzie się żyje, raz się chudnie, raz nie udało? Po zajęciu drugiego miejsca w Dakarze się tyje”. w 2014 roku, przeanalizowałem przygotowania Osiągnął Pan sukces, ma Pan pieniądze, rodzinę. i przejechane odcinki. Okazało się, że jeżeli śpię Czy to jest szczęście? mniej niż 6 godzin, mylę się znacznie częściej, niż Poczucie szczęścia zależy od podejścia do życia. Try- gdy jestem wypoczęty. Z moich wyliczeń wynikało, wializując: mam wielu znajomych, którzy są zdro- że nie przegrywam z przeciwnikami, tylko z włas­ wi, piękni i bogaci, ale nie są szczęśliwi. Szczęście ną niedoskonałością. Kiedy prześledziłem wszyst- jest w nas niezależnie od tego, czy jeździmy lano- kie moje wcześniejsze sześć Dakarów, uświadomi- sem czy ferrari. Świat pięknieje dzięki drobiazgom; łem sobie, że w 2014 roku wprawdzie przegrałem gdy bliska osoba postawi wodę mineralną przy na- o półtorej godziny, ale popełniłem błędów na pra- szym łóżku, przypomni o szaliku, zaparzy ulubioną wie trzy i pół. To wtedy jako pierwszy w historii herbatę. Bywa jednak, że tak mocno koncentruje- Rajdu Dakar powierzyłem przygotowanie roadboo­ my się na tym czy innym wyzwaniu, że te drobne ka doświadczonemu motocykliście, przyjacielowi, z pozoru rzeczy deprecjonujemy. Dobrze jest więc Hiszpanowi ­Julianowi Villarubia. Ten manewr się czasami wziąć głębszy oddech, dokonać retrospek- sprawdził, Julian zrobił swoje, ja spałem dłużej, tywy i przyznać, że tego czy tamtego gestu się nie popełniłem mniej błędów i w 2015 wygrałem rajd. doceniło. Z upływem czasu nabrałem też pewności, Zrozumiałem, że aby przeskoczyć samego siebie, że największą moją pasją jest życie. A jego osnowa, trzeba dojść do takiego poziomu analizy, do które- to przyjaźń, czyli gotowość, by być dla kogoś, kiedy go mało komu chce się dochodzić. jestem potrzebny. To, co dobrego nam się w życiu Doświadczenie pokazuje, że im trudniejszy, dłuższy, przydarzyło, jest naszym fundamentem. Natomiast bardziej wymagający etap w rajdzie, tym szanse to, co złe, jest jedynie lekcją. na wygraną są większe. Bo w tym rajdzie nie cho- A praca? dzi o prędkość ani nawet o umiejętności technicz- To część życia. Pracy oddaję się niemal w każdej ne. Chodzi o wytrzymałość psychiczną i fizyczną. chwili. Telefon komórkowy jest głównym narzę- A gdzie są jej granice? dziem i prawie nigdy nie wypuszczam go z rąk, Wybierając się na Dakar, wszyscy mówimy: „Jadę a wiadomości dotyczące setek spraw płyną bez poznać granice swoich możliwości”. Ale nikt z nas przerwy. Podczas niektórych rajdów przez bezdro- nie wie, gdzie one są. Często wydaje mi się, że są już, ża mam ze sobą nawet cztery telefony. tu i teraz, a okazuje, że nie, że mogę jeszcze więcej. Mówi się, że jest Pan perfekcjonistą. Czas Dakaru to przede wszystkim… Raczej dążę do perfekcji, a to jest niekończące się … samotność. Dla mnie cudowna. To sto godzin jaz- wyzwanie. Dlatego moje projekty zaczynają się za- dy i czas na przemyślenia. Takiego bycia sam na sam wsze od drobiazgowego planowania i opracowania ze sobą brakuje mi na co dzień. Dzięki samotno- logistycznego. Podobnie jest w sporcie, gdzie liczy ści i czasowi, który był mi tam dany, oglądałem się ustawienie najmniejszego przełącznika na qu- świat od mało znanej strony, bo regułą na Daka- adzie, a potem perfekcja w odczytywaniu kształtu rze jest brak cywilizacji, a wyjątkiem jej obecność. wydm, nawigowaniu, pokonywaniu krętych gór- Na co dzień żyjemy przecież wśród tłumu, samo- skich dróg. Szczęśliwie się złożyło, że pojechałem chodowych korków, kolejek na lotniskach. Podczas na Dakar, bo przeszedłem przez takie piekło raz, rajdu odkrywamy miejsca dziewicze. Nawet kory- drugi czy piąty, że wiem teraz, jak mało rzeczy jest tarzy powietrznych, którymi latają samoloty, nie w stanie mnie powalić – złamać moje morale czy ma nad naszymi głowami, więc niebo jest pozba- moją psychikę. Przygnębia mnie tylko dziecko nie- wione smug kondensacyjnych. Na trasie mam tyl- uleczalnie chore na nowotwór albo śmierć przyjacie- ko siebie. Gdy trzeba coś naprawić – muszę to zrobić la, z którym byłem bardzo blisko, a który odchodzi sam. Red button, czyli przycisk alarmowy, to osta- w ciągu kilku tygodni i wiem, że już nigdy nie zoba- teczność. Pamiętam, że z miejsca na pustyni, gdzie czę ciepła w jego oczach. złamałem nogę, miałem do mety 480 kilometrów. W co Pan wierzy? Mogłem przerwać rajd albo jechać dalej. Ale chcia- W bilans życia. Chciałbym móc sobie kiedyś powie- łem w tej trudnej sytuacji pobyć sam, przetrawić to, dzieć: OK, popełniłem błędy, oczywiście. Nie jestem co się wydarzyło, pomyśleć o tym, co będzie potem. doskonały, oczywiście. Ale w tym, co udało mi się Dakar to jest czas, przestrzeń i zawodnik ze swo- osiągnąć, jest wiele wartości, które da się przekazać. imi umiejętnościami, wytrwałością, determinacją. I to jest ważne. Bycie inspiracją dla ludzi to ogrom- Przez dziewięć godzin jechał pan ze złamaną nogą? na radość. I sztuka. Ból był wyzwaniem. Lewą ręką zmieniałem biegi, które mam pod stopą, a prowadziłem prawą. Sie- działem na quadzie, a złamana noga po prostu wisia- ła bezwładnie. Nie mogłem się na niej nawet oprzeć, żeby zbalansować pojazd. Kolejny raz przesunąłem granicę własnych możliwości. Dakar to też sposób na zrzucenie kilku kilogramów. Majka Lisińska-Kozioł – absolwentka prawa To najdroższe i niezbyt bezpieczne wakacje od- i dziennikarstwa na UJ. Zajmuje się przede chudzające na świecie. Po powrocie jestem na ogół wszystkim reportażem społecznym i spor- o sześć do ośmiu kilogramów lżejszy. Nie narzekam towym. Laureatka wielu nagród dziennikar- jednak, bo sprawdza się mój trochę humorystyczny skich, między innymi „Złotej Gruszki”. przepis zaczerpnięty z piosenki Kuby Sienkiewicza:

WRZESIEŃ 2020 23 Rekomendacje „Krakowa”

Grupa Made in , Dom Kultury „Solvay” w Krakowie, styczeń 1985 Zapiski z muzycznego podziemia Tekst: Krzysztof Burnetko Zdjęcie: Zbigniew Świderski/z archiwum Piotra Pawłowskiego

„Mój debiut miał miejsce 8 marca 1980 roku w auli X LO w Krakowie. Razem z braćmi Szyszko, noszącymi oryginalne imiona Zefiryn i Teodoryk, odważyliśmy się zaprezento- wać trzy, a może tylko dwa fragmenty muzyczne, nad którymi pracowaliśmy raz, a może dwa razy w domu braci.

ył Dzień Kobiet, trzeba było uświetnić (?) święto ko- siejszej rzeczywistości. Nie ogranicza się przy tym Bleżanek z klasy. Teodoryk i ja mieliśmy gitary aku- do branży muzycznej – wiele wątków i anegdot ty- styczne albo klasyczne, w zasadzie miał je Teodoryk, czy choćby Krakowa i jego mieszkańców. Wyjaśnia, bo ja jeszcze nie miałem żadnego instrumentu poza na przykład, istotę i rolę „solidnej krakowskiej in- cymbałkami. Potrafiłem złapać trzy akordy, oczywiście teligencji” (nie omieszkał zauważyć: „Krakowska niebarowe. Teodoryk na moim tle wymiatał, potrafił inteligencja w ogóle często ma to do siebie, że nie z dziesięć razy więcej. Zefiryn był klawiszowcem, grał wygląda. Jeden kolega, historyk, pojechał w latach na syntezatorze marszczonym, czyli akordeonie. Miał dziewięćdziesiątych do Norymbergi, zagapił się jeszcze z nami grać jeden kolega z klasy, który sobie na coś i tak sobie stał, nieogolony, z nieprzytom- nadał ksywę Brutus, w zasadzie słusznie, bo zdradził nym wzrokiem, w pomiętym płaszczu albo kurtce. nas i nie wyszedł na scenę. Tak, tam była scena. Bru- I przechodził jakiś dobry Niemiec i rzucił mu kil- tus miał obsłużyć werbel harcerski, który sobie skądś ka monet”). Zdradza, gdzie za komuny można było zorganizował, pewnie zwinął go z jakiegoś szczepu. zjeść w mieście najlepsze ruskie pierogi („w Jadło- Wykonaliśmy, bo trudno mówić o zagraniu, coś przy- dajni »Ludowa« na św. Anny”), ale zaznacza rów- pominającego Is there anybody out there? Pink Floyd nież, że w menu pizzerii „Cyklop” znajdowała się oraz jakieś żałosne impro, by centralnie polec w finale „pizza di sole z serem owczym i cebulą”. Opowiada, na Child in time Deep Purple, rzecz jasna bez wokalu. jak zdobywało się wówczas skarby: „Płyty z równie Ale syntezator marszczony prawie dał radę”. Tak się wstrętnego jak dziś Zachodu kupowało się, wiado- składa, że ja też – jako uczeń tegoż X LO – pamiętam, mo, na giełdzie Pod Przewiązką. Single Tonpressu choć bez takich szczegółów, ten występ. wystawało się w sklepie u Ajenta Nr 1, czyli Pana Pamiętam również inny koncert autora tych Staszka na Małym Rynku. Płyty długogrające pro- wspomnień Piotra Pawłowskiego – tym razem jako dukcji polskiej w księgarniach i sklepach z samymi basisty zespołu Made in Poland na festiwalu w Jaro- płytami, gdzie czasami rzucano też płyty z krajów cinie latem 1984 roku. To wtedy ta pochodząca z Kra- RWPG, a czasami nawet z Indii”. kowa grupa zdobyła ogólnokrajową już – choć oczy- Ale jest też o początkach i kulisach rodzimego biz- wiście ograniczoną do tych, którzy wówczas słuchali nesu – bo dziś autor łączy muzykę z pracą wziętego niezależnej muzyki – sławę. Grali mroczne dźwięki menedżera i headhuntera. I naturalnie o polityce. określane jako „zimna fala”, którym towarzyszyły Marcin Świetlicki zarekomendował na okładce: oddające ówczesny ponury nastrój teksty. I rychło „Pan Basista Pawłowski przeżył wiele, umie o tym stali jednym z najważniejszych zespołów rodzimej powiedzieć, umie swoje przygody przemienić w do- niezależnej sceny rockowej końca PRL. brą literaturę”. Wystarczy? Teraz Pawłowski z wielką swadą i, co ważne, dy- stansem opisał tamten czas i początkowe lata wolnej Piotr Pawłowski, Dzienniki basowe, ZIMA, Gliwi- Polski – z wieloma wszelako odniesieniami do dzi- ce 2020.

24 KRAKÓW Prof. Adama Wodnickiego pożegnaliśmy w piątkowe popołudnie 19 czerwca na cmentarzu Rakowickim. Prezydent Jacek Majchrowski bez wahania przychylił się do wniosku o pochówek Pana Profesora w Alei Zasłużonych, wśród wybitnych twórców, obywateli, wykładowców naszego miasta.

Ta prośba wpłynęła od Rektora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, właścicieli Wydawnictwa Austeria, z którym związany był przez ostatnie dwie dekady, zarządu „Tygodnika Powszechnego” oraz redakcji „Krakowa”.

Tłumacz, poeta, eseista, artysta Tekst: Robert Piaskowski

Szliśmy w kierunku nowej części Alei Zasłużonych, odkrywając na miejscu, że Profesor spocznie obok profesorów Mieczysława Tomaszewskiego i Jerzego Wyrozumskiego. Muzykolog, historyk mediewista oraz tłumacz, poeta, ar- tysta. Piękne towarzystwo.

zień był parny, burzowy. Miało padać, sty, oko pisarza studiującego modele i ich Dwięc wszyscy dźwigali przezornie pa- emocje, poprzez kontur postaci ujmujących rasole. Kwiaty polne, róże zerwane z ogrodu, już w myślach wnętrze człowieka… Niezwy- oficjalne wiązanki. Niezbyt wielu nas było, kła to umiejętność. Przenikliwy wzrok i ręka, ale to też było znaczące… I pasowało by Panu pewnie oparta na charakterystycznej lasce. Profesorowi. Bez zadęcia, rytuałów, bo to był Zawsze chwilę rozmawialiśmy. Choć rozmo- na swój sposób literacki piknik, choć słowo wą to nigdy nie było wyczerpaną, w takim piknik wydaje się tak głęboko niestosowne. sensie, że nie dochodzi się nigdy do jej do- Przemawiali przyjaciele z Akademii Sztuk mknięcia. On z republiki Aquae Sextiae, Arles Pięknych i rektor Stanisław Tabisz. Jarosław Van Gogha, salinów Camargue, ja z królestwa Mikołajewski opowiedział o swoim odkry- Roi Renee, spod platanów Cours Mirabeau ciu poezji Pana Profesora. Adam Zagajewski w Aix i St. Victoire. Spieraliśmy się w tych mówił jak zwykle słowem pełnym światła. krótkich spotkaniach, które królestwo pięk- Przemówiłem i ja, w imieniu prezydenta niejsze w ukochanej Prowansji, do której Krakowa. Nie wiedziałem, jak odegrać rolę – wracałem często – również dzięki pięknym czy oficjalnie czy od serca. Postawiłem na wa- esejom Pana Adama. Także dziś. riant drugi. To był kod tajemny. Jak mrugnięciem * okiem. Także w dniu pogrzebu wziąłem rano Mijaliśmy się z Panem Adamem, z Panem do ręki zbiór tekstów w wyborze Dariusza Profesorem w tych ostatnich latach na li- Czai i czytając esej Adama Wodnickiego o Ca- terackich festiwalach, wieczorach, święcie margue, przypomniałem sobie swój lipcowy Republiki Francuskiej w Willi Decjusza, wy- parny dzień w 2000 roku (taki jak ten dzień darzeniach organizowanych w konsulacie pogrzebu) i swoje odkrycie tej krainy księży- Francji czy na Kazimierzu, w Austerii, prze- cowej wśród trzcin, tej przestrzeni mitycz- glądającego z uwagą książki, ryciny, mapy, nej, tego nie-miejsca, w którym Pan Adam z uwagą patrząc na tych, co wybierają książ- szukał śladów kreteńskich opowieści, języka ki i jakie wybierają. Oko malarza, oko arty- Fenicjan, Dorów z Focydy, gdzie śledził śla-

WRZESIEŃ 2020 25 Reklama_Krakow.indd 5 04.08.2020 11:01:36 26 KRAKÓW dy Celtów, legionistów Cezara, osadników tem dziękuję w imieniu prezydenta Krako- z Lacjum, floaminów i pontifeksów, kiedy wa, Miasta Literatury, Miasta Sztuki – w imie- w tych zakurzonych zaroślach marécage wi- niu wszystkich jego mieszkańców i twórców dział także tłum bogów, półbogów, nimf, sa- za wszystko, co Pan po sobie zostawił. Dzię- tyrów, sylwanów, koźlonogich faunów i Bóg kujemy za piękne świadectwo, życie pełne wie, co jeszcze… zachwytów, czułość dla języka, wnikliwe W tym pięknym eseju znalazłem fragment, obserwacje, erudycyjne zachwyty nad miej- który we mnie pozostał: „Jak daleko sięgam scami niczyimi, nie-miejscami, za antropo- pamięcią, powroty o zmierzchu zawsze bu- logię przestrzeni, świat obudowany mitami dziły we mnie szczególny rodzaj melancholii i melodią śródziemnomorskiej nostalgii, za zmieszanej z czymś, co trudno określić, a jesz- osadzone w mitach głębokie humanistyczne cze trudniej opisać – w sposób niedoskonały rozumienie człowieka. Każdy z Pana tekstów można by to nazwać świadomością rozdwojo- jest jak kamyk greckiego różańca, wskazów- nego pragnienia: z jednej strony już rodzącej ką do istnienia pełnego, mapą do miejsca poza się tęsknoty za miejscem, które się porzuca, granicami czasu i pozoru, mitologiczną krainą przygodą, która się kończy, z drugiej – rado- nowożytnego świata. ścią odnalezienia miejsca, do którego się wraca, W ostatni piątek kupiłem w Synagodze w którym może ktoś czeka, gdzie pali się ogień, Poppera Contrapunctus, Lekcję łaciny, Tryp- stoi trzcinowy fotel, gdzie otwarta i położona tyk oksytański i Obrazki z Krainy d’Oc. Tyle do grzbietem do góry leży na stole książka”. nadrobienia. Podarowałem dwa egzemplarze Pan Adam pisał, że kiedy wyrusza w po- przyjaciółkom z Warszawy. Wróciły ze wzru- wrotną drogę, zawsze wydaje mu się, że po- szeniem kilka dni później. zostawiam za sobą puste miejsce – czy tego Spoczywaj w pokoju. chcę czy nie na zawsze już ze mną związane: „Jeśli zachowaliśmy wiarę w cuda, może „Te nostalgiczne uczucia wzmacnia zazwy- uda nam się jeszcze w cieniu listowia spo- czaj scenografia przedwieczornych powro- tkać o świcie Fauna, może żeglując po morzu tów, zapach dymu, wilgotna woń łąkowych wśród lewiatanów i syren, dostrzec majaczą- oparów, gorzki zapach ziół. (…) powroty mają cą w fiołkowej poświacie Itakę, może leżąc swój rytm, swoją dramaturgię, swoją aurę”. obok przewróconego na grobli roweru w Ca- Panie Adamie, Panie Profesorze, Kawale- margue, poczuć dotknięcie niezwykłości”. rze Sztuki i Literatury, pożegnania mają tak- że swój rytm, dramaturgię, swoją aurę. Słowa, Adieu monsieur le professeur słowa… Nasi sprzymierzeńcy, świadkowie, On ne vous oubliera jamais sędziowie; gdzie indziej napisał Pan o Szau- Et tout au fond de notre coeur dit, wymarłym języku romańskim: żydow- Ces mots sont écrits à la craie sko-prowansalskim, znanym na południu Nous vous offrons ces quelques fleurs Francji od XI wieku, że obok tych słów żyje- Pour dire combien on vous aimait my, żyjemy z nimi, widzimy, jak się rodzą, jak On ne vous oubliera jamais żyją, jak umierają. „Jedne, choć czas ich minął, Adieu monsieur le professeur opierają się, walczą o przetrwanie, inne od- chodzą cicho, niezauważenie. Ileż słów odpro- wadziliśmy na zawsze, ile pogrzebaliśmy na cmentarzyskach pamięci. Słów, które umar- Robert Piaskowski jest animato- ły, nie da się przywrócić do życia, można je rem kultury, pedagogiem, muzy- tylko opłakiwać. Ale cudem i tajemnicą jest kiem. Zakładał Stowarzyszenie to, że w ich miejsce rodzą się nowe. Prawdzi- Pro Musica Mundi i Fundację Mia- wym dramatem jest śmierć języka, bo razem sto Literatury. Jest członkiem Sto- z nim w otchłań niepamięci zapada część na- warzyszenia Willa Decjusza i Rady szej tożsamości, naszej historii, nas samych. Konsultacyjnej Ośrodka Badań Płacząc nad taką śmiercią, opłakujemy włas­ nad Twórczością Czesława Miłosza. Zajmował się spra- ne przemijanie” (Notatki o Prowansji). wami programowymi Krakowskiego Biura Festiwalowe- Panie Adamie, pożegnania mają także swój go. Obecnie jest Pełnomocnikiem Prezydenta Miasta Kra- rytm, dramaturgię, swoją aurę i słowa… A za- kowa ds. Kultury.

WRZESIEŃ 2020 27 Benefis Zbigniewa Górnego, Teatr STU, czerwiec 2003

Marta Bizoń – urodziła się w Wadowicach filmach, między innymi w Liście Schindlera i uczęszczała do Liceum Ogólnokształcą- (reż. Steven Spielberg), w Sławie i chwale (reż. cego im. Marcina Wadowity. Studiowała Kazimierz Kutz), w Quo vadis (reż. Jerzy Ka- na Wydziale Aktorskim PWST w Krakowie, walerowicz). W Zakochanym Aniele (reż. Ar- była laureatką XVI Przeglądu Piosenki Ak- tur „Baron” Więcek) wcieliła się w postać torskiej we Wrocławiu i stypendystką Mi- Irenki Rajskiej. Występowała w cyklicznych nistra Kultury i Sztuki i Prezydenta miasta programach telewizyjnych – między innymi Krakowa. Od 25 lat występuje nieprzerwa- w Spotkaniu z Balladą. Przez kilka lat pisa- nie na deskach Teatru Ludowego, gościn- ła felietony w „Gazecie Krakowskiej”, które nie zagrała we wszystkich krakowskich te- zostały zebrane przez wydawnictwo Nobi- atrach. Występowała w Operze Krakowskiej, lis w książce Zapiski artystki. Nagrała dwie Teatrze Variété. Odbyła wiele tras koncer- autorskie płyty Neapol (2007) i Tu i Tu (2014) towych w kraju i za granicą, między innymi wydane przez Agencję Artystyczną „Bum podziwiała ją publiczność Anglii, Danii, Fran- Bum” Roberta Lubery, znanego kompozyto- cji, Szwecji, Niemiec, USA, Włoch, Ukrainy ra i gitarzysty. Obecnie gra Halinkę w seria- i Szkocji. Śpiewała w Piwnicy Pod Barana- lu TVN Zakochani po uszy. Ma dwójkę dzieci: mi i w Lochu Camelot. Zagrała w dziesięciu Matyldę (17 lat) i Mateusza (12 lat).

28 KRAKÓW Najważniejszy jest ten błysk Rozmawiała Ewa Kozakiewiczowa Zdjęcia: Grzegorz Kozakiewicz

Marta Bizoń: Jestem Włoszką. Z temperamentu. I z urody może też. Włoszka jest przebojową kobietą, potrafiącą postawić na swoim i zadbać o swoje inte- resy. Odważna i pełna ekspresji. Ja też przyznaję się do skoków emocji. Raz jest uśmiech, a raz łzy…

Ewa Kozakiewiczowa: Jak to jest z tymi emo- ży i to zagrożonej. Nie mogłam pracować. cjami u ciebie? Czy naturalna żywiołowość Wtedy powiedział, że nie wyobraża sobie i ekspresja pomagają ci w aktorstwie czy są tego spektaklu beze mnie i poczeka! Czekał przeszkodą? ponad rok, ale potem praca szła nam szyb- Marta Bizoń: Bardzo mi pomagają, nie wy- ko i sprawnie, bo naprawdę czuję te klima- obrażam sobie wykonywania zawodu bez ty. Ten rytm, ciepło, bicie serca i ten nerw, emocji. Oczywiście dla kogoś, kto stoi z boku, kiedy trzeba krzyknąć. To wiem! Śmieję się, może wydawać się to chorobliwe… Każdą po- bo nigdy nie jestem ponura, a moja rodzina stać, którą gram, przepuszczam przez sie- to rodzina iście włoska! Rzeczywiście krzyczę, bie i własne emocje, wchodzę w to całą sobą podobno to układa się nawet w jakąś melo- – Martą Bizoń. W każdej roli próbuję przemy- cić albo dodać wiele z siebie. Po przekrocze- niu progu garderoby i sceny jestem aktorką. Zawsze wolałam śmieszyć, dawać radość. To nie znaczy wcale, że udaję. Nigdy nie za- Zagrałam dużo ról komediowych, ale też stanawiam się, kiedy gram: czy trzeba płakać? Ten płacz przychodzi na scenie sam. Śmiech sporo dramatycznych. Z każdej z tych też. Czasem popadam ze skrajności w skraj- ról zagranych w ciągu 25 lat jestem ność, bo jestem emocjonalną osobą. To się przenosi na dom, wracam i muszę się zająć dumna – niezależnie, czy była główna dziećmi, sprzątaniem, lekcjami. Ale cały czas czy epizodyczna. Zawsze to dla mnie buzują we mnie emocje ze sceny. Potrzebuję czasu, aby wylądować na ziemi. Najlepiej wte- była perełka, ważne wyzwanie! dy wejść do łazienki, powiesić pranie… Które emocje na scenie są ci bliższe: smutek czy radość? dię. Ale po 15 minutach jest po burzy i wtedy Zawsze wolałam śmieszyć, dawać radość. Za- przypomina mi się film z Louisem de Funèsem grałam dużo ról komediowych, ale też sporo Żandarm w Nowym Jorku, w którym pokaza- dramatycznych. Z każdej z tych ról zagranych na jest włoska rodzina. Matka seniorka rodu w ciągu 25 lat jestem dumna – niezależnie, czy rządzi wszystkim. Widzę dokładnie ten obraz. była główna czy epizodyczna. Zawsze to dla Ona, w czarnej sukience, gestykuluje co, kto mnie była perełka, ważne wyzwanie! Nigdy i gdzie ma zrobić. I ja taka jestem, więc pie- nie pożałowałam, że wybrałam ten zawód. śni opowiadające o różnych skrajnych uczu- Coś z tym twoim włoskim temperamentem ciach, rozterkach serca, rozstaniach i powro- musi być na rzeczy, bo to ciebie Paweł Szu- tach są mi bliskie. Wśród 16 neapolitańskich miec obsadził w spektaklu poświęconym pieśni, w każdej z nich odnalazłam cząst- Neapolowi, miastu o żywiołowej energii. kę siebie. To znakomita liryka, na przykład Neapolitańczycy rozmawiają, jakby krzy- wiersz Usteczka Gabriela D’Annunzio, śpie- czeli, na ulicach śpiewają, gotują, słychać wam też tradycyjną pieśń Madonna dell’ Arco, klaksony, dzwony kościelne, nawoływa- a płacz i emocje nie całkiem są wyreżysero- nie dzieci. Nad Via Tribunali zawsze powie- wane. Spektakl dał mi się spełnić w całej ga- wa pranie. Tę atmosferę udało się pokazać mie uczuć i środków wyrazu. w spektaklu Neapol. 19.03 granym w Teatrze Byłaś kiedyś w Neapolu? Ludowym przez sześć lat. Jak do tego doszło? Byłam tuż po maturze i nieudanym egzami- Paweł Szumiec zaproponował mi rolę w spek- nie do PWST. W czasie wakacji wyruszyliśmy taklu muzycznym o Neapolu w 2002 roku całą rodziną zwiedzać Italię, wielkim auto- i z wielkim entuzjazmem podeszłam do tej busem typu Jelcz. Kiedy zatrzymaliśmy się propozycji, ale okazało się, że jestem w cią- w Neapolu, trwał akurat festyn. Ludzie ba-

WRZESIEŃ 2020 29 Premiera spektaklu Zahipnotyzuj mnie, Teatr Ludowy, październik 2017

wili się na ulicy, tańczyli, rzucali serpentyny, Wiedziałam od dziecka, że będę aktorką. Pa- była muzyka i wino. To był 1990 rok i u nas się miętam, jak moja mama wracała z zebrania czegoś takiego nie widziało. Z nosem przy- w szkole podstawowej i mówiła: nie możesz lepionym do szyby chłonęłam tę atmosferę tylko ty stale mówić wierszyków i ciągle wy- i pomyślałam: „Boże, co za cudny świat! Chcę stępować! Obrażałam się, że nie gram „pierw- w nim być!”. szych skrzypiec”, musiałam być najlepsza! Mama pozwoliła mi wyjść z autobusu Zawsze podnosiłam rękę. Mnie wybierz, wy- pod eskortą taty i wmieszaliśmy się w ten bierz mnie! Wychowawczyni mówiła: Martu- kolorowy, bajeczny tłum. Widziałam nabożną niu, inne dzieci też chcą wystąpić! „Ale ja je- Marię idącą do kościoła i zalotne dziewczy- stem najlepsza!” – stwierdzałam. Nie tylko ny stojące na rogu. Wieczny festyn, nieusta- mówiłam wierszyki, ale śpiewałam. Moi ro- jąca zabawa. To wszystko jest w spektaklu dzice kochali muzykę: ojciec grał na gitarze, i na płycie Neapol, wydanej przez Agen- mama śpiewała. Kupowali płyty i kolekcjo- cję Artystyczną „BUM-BUM” mojego męża. nowali zeszyciki „Rewia przebojów” popular- Piosenki neapolitańskie wykorzystuję nadal nych piosenkarzy: Vondráčkovej, Gotta, So- na koncertach. Ludzie pamiętają spektakl, śnickiej. W nich były nuty i tekst. Do dzisiaj który miał znakomite recenzje i kupują pły- mam te wydawnictwa. Brałam je i wkładałam ty. Wielokrotnie później zwiedzałam Italię, głowę do pralki automatycznej, bo w bębnie byłam w Rzymie z córką Matyldą, a dziesięć był pogłos i śpiewałam. Potrafiłam tak parę lat temu dałam koncert w Instytucie Polskim. godzin przesiedzieć z głową w pralce i prze- Ten kraj ciągle mnie przyciąga, czuje się tam śpiewać wszystkie przeboje. Pewnego razu rytm życia, który być może jest wolniejszy, babcia przerwała mój występ wtargnię- ale bardziej intensywny. ciem do łazienki. Tak się zestresowałam, że Wspomniałaś, że po maturze nie dostałaś się wyciągnęłam­ głowę, ale zostawiłam zeszycik. do krakowskiej PWST. Jak to się stało, że jed- Potem mama włożyła pranie. Jak dziś pamię- nak zostałaś aktorką? tam jej włoski okrzyk, kiedy je wyjęła. Ksią-

30 KRAKÓW Z Leopoldem Kozłowskim w Galerii Camelot, premiera książki Zapiski artystki, czerwiec 2006

żeczka się wyprała z ubraniami, kawałecz- Nie potrzebuję nagród, statuetek, nie ki papieru poprzyklejały się do wszystkiego. chcę być celebrytką. Mnie jest dobrze Udawałam, że o niczym nie wiem… Gdy śpiewałam w spektaklu Marty Stebnic- na krakowskim podwóreczku. kiej Zabłąkane gwiazdy, przypomniałam so- bie śpiewanie w bębnie pralki. I marzenia, żeby kiedyś stanąć na wielkiej scenie w bla- go postać Marii u boku Elżbiety Karkoszki sku świateł i zobaczyć widownię. Myślę, że i Marka Kality! Dla mnie to było niesamo- nic się nie dzieje przypadkiem. Za pierwszym wite wyróżnienie. Na trzecim roku wypa- razem na egzamin do PWST przygotowałam trzył mnie na egzaminie Jerzy Jarocki i za- utwór Jana Pawła II i po prostu go odklepa- angażował do roli Anusi w Śnie srebrnym łam. Po sześciu zwrotkach komisja miała do- Salomei. Strasznie się stresowałam na pró- syć i nie znalazłam się na liście. Kiedy wró- bach, w obecności tak wielkiego człowieka ciłam do Wadowic, pomyślałam, że nie będę teatru, byłam szczęśliwa, że wybrał mnie siedzieć w domu i dostałam się na polonisty- do roli małej, ale znaczącej. Do dziś czuję kę na Uniwersytet Śląski. Przez rok chłonę- się zaszczycona! Na trzecim roku studiów łam wielką literaturę i ze świeżym zapasem przeżyłam niesamowitą przygodę na planie wiedzy i większą dojrzałością ponownie po- filmowym Listy Schindlera u Stevena Spiel- deszłam do egzaminu na PWST. Tym razem berga. Poszukiwano trzech tancerek: wy- się dostałam! brano mnie, Ewę Kaim, koleżankę z roku, Jesteś już na studiach, w Krakowie, otoczo- i Małgorzatę Urbańską. Ćwiczyłyśmy układ na wybitnymi osobowościami. Dalej chcesz choreo­graficzny profesor Joanny Gajdy pod być najlepsza? skoczną niemiecką piosenkę kabaretową. Byłam szczęściarą. Już na drugim roku za- Nikt nie przypuszczał wówczas, że scena grałam w Starym Teatrze u Adama Sro- kabaretowa jest tak ważna i otworzy film, ki w Wilku stepowym Hermanna Hesse- który dostanie Oscara.

WRZESIEŃ 2020 31 Dyplom PWST zdałam śpiewająco rolą Ro- Wynajmowałam w Krakowie różne mieszka- xie Hart, którą przygotowałam pod okiem nia, ale maleńkie mieszkanko przy ulicy Jó- Mieczysława Grąbki w spektaklu muzycz- zefa dało mi tyle radości i energii, że poczu- nym Chicago. Opiekunem naszego roku był łam się tutaj świetnie. Kamienica żyła dzień profesor Jerzy Trela, z którym przygotowa- i noc, inne mieszkania zamieszkiwali akto- liśmy Ożenek Gogola, zagrałam Fiokłę i za tę rzy z różnych krakowskich teatrów, na par- kreację dostałam nagrodę na Przeglądzie terze działa Galeria Szalom, w ogródku gwar Szkół Teatralnych w Łodzi. Nie śmiałam na- wernisażowych gości, na balkonach wisiało wet myśleć, że kiedyś stanę z Jerzym Trelą pranie. Czułam się tu bezpiecznie, bo wie- razem na scenie. A tak się stało, w Teatrze działam, że kiedy zapukam do czyichś drzwi, STU! A po dyplomie pojawił się Jerzy Fedoro- to mi otworzą i pomogą jak prawdziwa wło- wicz, który zaproponował mi etat w Teatrze ska rodzina! Zmieniłam adres na Kazimierzu, Ludowym. Doskonale pamiętam swój pierw- ale nie wyobrażam sobie mieszkać gdzieś in- szy spektakl Czerwone nosy, a później sukces dziej niż w Krakowie. Pokochałam to miasto… we Wrocławiu, wygrałam XVI Festiwal Pio- Tu mam rodzinę, przyjaciół i kiedy powracam senki Aktorskiej. Role posypały się jak deszcz. z podróży, widząc napis „Kraków”, mówię so- bie – jestem w domu! Grasz i śpiewasz ostatnio w Krakowskiej lek- Włochy przyciągają – czuje się tam kości bytu w reżyserii Łukasza Czuja, spek- rytm życia, który być może jest taklu Sceny Pod Ratuszem, opowiadającym o miejscowej bohemie, o minionych oso- wolniejszy, ale bardziej intensywny. bowościach jak Piotr Skrzynecki czy Szaj- bus… Zostałaś wyróżniona w rankingu naj- lepszych aktorów krakowskich w ubiegłym Masz takie, które utkwiły ci w pamięci naj- roku. Czujesz się aktorką spełnioną? bardziej? Z wyróżnienia się cieszę, wzruszyłam się, kie- Każda rola niosła inny bagaż emocji i wra- dy Łukasz Maciejewski napisał: „Marta Bizoń żeń. Antygona w Antygonie Sofoklesa w re- jest nam potrzebna jak słońce”. Ale ja nie po- żyserii Włodzimierza Nurkowskiego była trzebuję wymiernych nagród, statuetek, nie moją pierwszą dużą rolą dramatyczną. Byli- chcę być celebrytką. Mnie jest dobrze na kra- śmy z nią na Festiwalu w Edynburgu i grali- kowskim podwóreczku. Miło mi, kiedy obcy śmy po angielsku, wcześniej mieliśmy zaję- ludzie spotykają mnie na ulicy i okazują sym- cia z profesorem z Oxfordu, który uczył nas patię, podchodzą i mówią: poznaję panią. Kie- akcentu. Miałam sny, że zaczynam mono- dyś odprowadziłam dzieci do szkoły muzycz- log, a cała widownia się śmieje, bo źle mówię. nej i na Kazimierzu idę z siatkami, jak taka To był tylko sen. Ale po przyjeździe do Pol- matka Polka. Na ulicy widzę panią w futrze, ski na pierwszym spektaklu, kiedy patrzę z uśmiechem, która otwiera szeroko ramiona w oczy Ismenie (czyli Kasi Krzanowskiej) i mówi: „O Boże, jak ja panią kocham!”. Prawi nie mogę sobie przypomnieć monologu ani mi komplementy. Słucham i mówię: „Dzięku- po polsku, ani po angielsku – biała plama! ję bardzo za dobre słowo!”. Pani na to: „To nie Eteokles – Polinejkes – pogrzebać!, mówię jest dobre słowo. To jest de facto!”. i schodzę ze sceny. To jest mi potrzebne. Nie potrzebuję bmw, Bierzesz udział w spektaklach muzycznych mnie naprawdę cieszą drobne rzeczy. i dużo śpiewasz. Także w jidysz. Jak trafiłaś Na przykład? do ostatniego klezmera Galicji, nieżyjące- Kiedy sobie kupię nowe, błyszczące kolczy- go już Leopolda Kozłowskiego-Kleinmana? ki. Im bardziej się błyszczą, tym większa ra- Leopolda poznałam w 1996 roku w Klezmer dość. Tu nie chodzi o złoto ani o brylanty. Ale Hois, mówił, że ma córkę Martunię i tak o ten błysk! od słowa do słowa zaczęliśmy pracować razem, a Jacek Cygan zaczął pisać dla mnie piosenki. Rodzynki z migdałami, w którym co roku występowałam na Festiwalu Kultu- ry Żydowskiej, to muzyczny spektakl Leopol- da. Z tym programem zjechaliśmy świat cały. Ewa Kozakiewiczowa – jest kra- Kiedy w 2009 roku zabrakło taty, Leopold za- kowską dziennikarką. Związana stąpił mi ojca. Zawsze można było na niego była etatowo z „Dziennikiem Pol- liczyć. Odnoszę wrażenie, że on nadal jest, że skim”, „Gazetą Krakowską” i „Prze- zatelefonuje. Był na wszystkich naszych uro- krojem”, współpracowała między czystościach rodzinnych: ślubie, komuniach innymi z „ Voice”, „News­ dzieci i urodzinach. Nie wyobrażam sobie ich weekiem”, „Czasem Krakowskim”, bez niego… kilkoma wydawnictwami i portalami internetowymi. Zaj- Wspomniałaś miejsce Klezmer Hois na kra- muje się głównie tematyką kulturalną, opublikowała trzy- kowskim Kazimierzu. Ale i ty na Kazimierzu tomowe Opowieści fotografistów (Muzeum Historii Foto- mieszkasz. Stało się tak celowo czy z przy- grafii), kilka katalogów o fotografii, bywa kuratorką wystaw padku? fotograficznych.

32 KRAKÓW Czarny Anioł zamilkł Tekst: Magda Huzarska-Szumiec Zdjęcie: Grzegorz Kozakiewicz

Magnetyzowała, czarowała, przyciągała do sal koncertowych tłumy. Była jedną z tych artystek, które mogły zrobić światową karierę. Własną decyzją nie skorzystała z takiej szansy. Zamknęła się w domu w Wieliczce i zerwała prawie wszystkie kontakty. Odeszła Ewa Demarczyk (1941–2020).

Sfinks oczy – dodaje teatrolog i reżyser Józef „Żuk” Początek lat 60. ubiegłego wieku. Kraków. Opalski, przypominając sobie występ ar- Późny, sobotni wieczór. Atmosfera w Piw- tystki na Scenie Kameralnej Starego Teatru nicy pod Baranami gęstnieje. Przez opary w 1976 roku. Mówi, że Ewa zadedykowała papierosowego dymu przebija się dźwięk mu wtedy Sur le pont d’Avignon, a on wrę- dzwoneczka Piotra Skrzyneckiego i jego do- czył jej bukiet żółtych frezji. chodzący niczym z zaświatów głos: – Proszę państwa, miałem powiedzieć „Dobry wie- Kumpela czór”, ale nie mogę. Nie mogę, proszę pań- Ewa rywalizować lubiła zawsze. Chłopcom, stwa, bo już czekam na to, co się zaraz wyda- którzy bawili się na podwórku krakowskiej rzy. Proszę państwa, przed wami wspaniała, młoda śpiewaczka, która was zachwyci. Zapada ciemność, z mroku reflektor wy- Takie utwory, jak Tomaszów, Grande dobywa bladą twarz tajemniczej niczym Valse Brillante, Taki pejzaż nie mogły sfinks kobiety. Oczy podkreślone czarną kre- ską patrzą w przestrzeń, choć każdy z wi- zostać zbyt długo jedynie w ciasnej dzów ma wrażenie, że skierowane są właśnie salce Piwnicy pod Baranami. na niego. Mimo oślepiającego światła powie- ki, stojącej na scenie artystki są nieruchome, jakby przyklejone do brwi. Publiczność za- miera, gdy słyszy pierwsze frazy Karuzeli kamienicy, udowadniała, że szybciej od nich z madonnami. Tempo muzyki i śpiewanych potrafi wspiąć się na szczyt drzewa. W zośkę, słów jest zawrotne. – Baliśmy się, co powie w którą namiętnie grała, była nie do poko- na to autor wiersza Miron Białoszewski. nania. Musiała być we wszystkim najlepsza. Ale on stwierdził tylko, że napisał zabaw- Choć do ćwiczenia na fortepianie specjal- kę, a my zrobiliśmy z tego furiozum – mówi nie się nie przykładała. Nauczycielka odkry- . – Tak naprawdę Ewa ła jednak szybko jej talent i doprowadziła nie miała w tym utworze czasu na interpre- do tego, że dziewczyna skończyła średnią tację. Wystarczyła jej ekspresja. A mroczny szkołę muzyczną. Gdy jednak przyszło jej efekt uzyskaliśmy dzięki brakowi pienię- wybrać kierunek studiów, nawet nie pomy- dzy. Po prostu mieliśmy w Piwnicy tylko je- ślała o konserwatorium. Brała pod uwagę den reflektor, który czasami był źle usta- medycynę, ale skończyło się na architektu- wiony i oświetlał jedynie połowę twarzy. Ale rze. Tylko że na Politechnice Krakowskiej to na słuchaczy działało – zdradza kompo- zbyt długo miejsca nie zagrzała. Zamiast zytor. ślęczeć nad rysunkiem technicznym, wola- – Sprawiał to jej nieprawdopodobny, wręcz ła spędzać noce w Cyruliku, kabarecie medy- zwierzęcy instynkt sceniczny. Nie zapomnę, ków, którzy zachwycili się jej głosem i oso- jak zakładała się ze mną przed koncertem, bowością sceniczną. po której piosence publiczność zacznie Dostrzegli to członkowie komisji egza- klaskać. I zawsze wygrywała. To zależało minujący kandydatów do szkoły teatralnej, od tego jak podniosła rękę, jak zmrużyła przyjmując Ewę na studia aktorskie. Jej ta-

WRZESIEŃ 2020 33 34 KRAKÓW lent nie umknął także uwadze dwóch męż- pryśnymi gwiazdami, to zachowanie Polki go czyzn, którzy pewnego wieczoru zjawili się zaskoczyło. Gdyby wcześniej porozmawiał w Klubie pod Jaszczurami, by obejrzeć stu- z jej przyjaciółmi z Piwnicy, to pewnie przy denckie występy. Piotr Skrzynecki i Zyg- kolejnym kieliszku ktoś by mu zdradził, że munt Konieczny ulegli osobowości i sile Ewa nie jest już taka jak kiedyś. głosu Demarczyk. Gdy tylko zeszła ze sceny, Pierwotną radość, poczucie humoru, podbiegli, zapraszając na swoją, czyli do Piw- skłonność do zabawy zastąpiło ego i poczu- nicy. Ta wciągnęła ją bez reszty. Po progra- cie własnej wartości. Do tego dołączył per- mie przesiadywała w bufecie, piła wód- fekcjonizm, który nie pozwalał jej niczego kę, zwaną tu czule „wódeczką”, flirtowała, zaniedbać, szczególnie gdy w grę wchodzi- a w środku nocy z całą ekipą przenosiła się ły kwestie artystyczne. Coquatrix przekonał na plac Na Groblach, do domu Janiny Garyc- się o tym, kiedy dwa dni przed planowanym kiej, u której pomieszkiwał Skrzynecki. Zna- koncertem, na który została zaproszona jomi pamiętają, że była to jeszcze zupełnie śmietanka towarzyska Paryża, Demarczyk inna Ewa niż ta, którą miała się stać nieba- oświadczyła nieznoszącym sprzeciwu to- wem. Gdy nad ranem wychodziła na budzą- nem, że nie wystąpi. Przyczyna? Zapomnia- cy się do życia plac, potrafiła się zatroszczyć o kolegów, którzy zmożeni zbyt dużą ilością procentów nie mieli siły wracać do domu. W Sopocie wypatrzył Ewę Demarczyk Ta swojska kumpela zmieniała się zupeł- dyrektor paryskiej Olimpii Bruno nie, gdy wychodziła na scenę. Stawała się odległa, nieprzystępna, ale przez to fascynu- Coquatrix. Oszalał na jej punkcie. Długo jąca. Dlatego takie utwory w jej wykonaniu, w garderobie klęczał przed pieśniarką, aż jak Tomaszów, Grande Valse Brillante, Taki pejzaż nie mogły zostać zbyt długo jedynie zgodziła się u niego wystąpić. Postanowił w ciasnej salce Piwnicy. Zaczęła się pojawiać zrobić z niej drugą Edith Piaf. Jeszcze nie to na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, to na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki wiedział, jaki bicz sam na siebie kręci. w Sopocie, stając się ulubienicą publiczności, choć styl jej pieśni niespecjalnie rymował się z większością wykonywanych tam piosenek. ła z Polski zabrać dzwonów, które były jej To właśnie w Sopocie wypatrzył ją Bruno niezbędne do wykonania Czarnych Aniołów. ­Coquatrix, dyrektor paryskiej ­Olimpii. Osza- – Wymyśliłem te dzwony zaraz, gdy Ewa lał na jej punkcie. Długo w garderobie klę- pojawiła się w Piwnicy. Ponieważ nie było czał przed pieśniarką, aż zgodziła się u nie- nas stać na dzwony symfoniczne, postano- go wystąpić. Postanowił zrobić z niej drugą wiłem zdobyć je na złomowisku. Znaleźli- Edith Piaf. Jeszcze nie wiedział, jaki bicz sam śmy tam felgi samochodowe, rury, blachy. na siebie kręci. Zawiesiliśmy je na sznurku i one w tej pio- sence dawały naprawdę potężny dźwięk. Awanturnica ­Teraz Coquatrix­ nie miał wyjścia i musiał – Ewa była w Polsce gwiazdą, więc poczuła przywieźć je z Polski – opowiada Konieczny. się zawiedziona już zaraz po wylądowania Zdesperowany szef Olimpii wsiadł do na paryskim lotnisku, z którego nikt nas nie samolotu i w dzień załatwił, że składowa- odebrał. Musieliśmy pożyczać pieniądze na ne w Krakowie dzwony znalazły się na Okę- taksówkę – wspomina Konieczny. Na miej- ciu. Ale to był dopiero początek afery. Cel- scu Coquatrix poprosił ją, by najpierw wy- nicy, gdy zobaczyli zardzewiałe rury, nie stąpiła na zamkniętym koncercie dla grona mogli uwierzyć zapewnieniom eleganckie- koneserów. Chciał, żeby włożyła sukienkę, go Francuza, że wiezie ze sobą ten cały złom którą dla niej przygotowano. Nie spodzie- w celach artystycznych. Zaczęli je przeci- wał się, że Polka za żadne skarby nie da sobie nać w poszukiwaniu ukrytego złota. W efek- zmienić stylu. Nie przewidział też, że odmó- cie Coquatrix dowiózł dzwony, które stra- wi nauczenia się francuskich tekstów piose- ciły dźwięk. Ewa wpadła w rozpacz. Stała nek. Choć nieraz miał już do czynienia z ka- przed dyrektorem i znowu z uporem ma-

WRZESIEŃ 2020 35 niaka powtarzała, że nie wystąpi. Zygmunt fortepian. Trzasnęła drzwiami i tyle ją wi- Konieczny, żeby ratować sytuację, pojechał dziano. Wróciła, gdy scena przygotowana na paryskie złomowisko i w ostatniej chwili była tak, jak sobie życzyła. U niej wszystko zbudował nowy instrument. musiało być na najwyższym poziomie – do- Od tego pierwszego koncertu Demar- daje Krzysztof Oczkowski, gitarzysta, który czyk czuła się w Olimpii coraz gorzej. Cią- koncertował z Demarczyk przez ostatnich gle dochodziło do kolejnych scysji między kilkanaście lat jej kariery. nią a dyrektorem. Ten mimo wszystko wie- Był on jednym z członków jej zespołu, gdy rzył w talent artystki, czego dał dowód, skła- została mianowana dyrektorem Teatru Ewy dając jej propozycję kontraktu. Jednak ona Demarczyk. Szefowa sceny, początkowo nie- go odrzuciła, bo nie mogła znieść, że nie jest mającej siedziby, spotykała się z władzami tam gwiazdą. miasta, urzędnikami, walcząc jak lwica o lo- Po paryskich doświadczeniach rozstała kal, w którym mogłyby się odbywać próby się też z Koniecznym. – Obyło się bez intryg, i koncerty. Oczywiście robiła to wtedy, kie- podchodów. Nie było to potrzebne, bo ona dy zjawiała się w Krakowie, bo był to czas zawsze wszystko mówiła prosto z mostu. wielomiesięcznych zagranicznych tourne. Nie miała już ani czasu, ani ochoty na spoty- kanie się z dawnymi przyjaciółmi, nie scho- Piwnicę pod Baranami Ewa Demarczyk dziła do Piwnicy, nie siadała przy barze, żeby porzuciła, gdy stwierdziła, że jest na usłyszeć nową plotkę. Zresztą znajomi czuli, że nie jest to już ich dawna Ewa. tyle sławną artystką, iż nie może sobie Wtedy jeszcze jej głos był nie do zdarcia, pozwolić na występowanie w miejscu, a występy gromadziły tłumy ludzi w Polsce i za granicą. gdzie nawet pianino ma tylko co drugi Jednak niebawem coś dziwnego zaczęło klawisz. Współpracę z Zygmuntem się dziać podczas koncertów. Publiczności zdarzało się usłyszeć fałszywe nuty, które Koniecznym przerwała, gdy przestały zaczęły wkradać się do śpiewanych przez interesować ją jego kompozycje. nią utworów. Problemom z głosem na pewno nie sprzyjały palone w ogromnych ilościach Piotrowi Skrzyneckiemu podziękowała carmeny. Tak jak nie pomagał stres związany za wspólne koncerty, twierdząc, że nie ze sporem, jaki artystka toczyła z władzami miasta. Teatr Ewy Demarczyk dostał wresz- może z nią występować po alkoholu. cie lokal w części kamienicy przy ul. Gazo- wej na krakowskim Kazimierzu. Ale nic się w nim nie działo, a instytucja nie płaciła wła- Nasze drogi artystyczne zaczęły się po pro- ścicielom czynszu. Urzędnicy mieli dość ta- stu coraz bardziej rozchodzić. Jej nie odpo- kiego stanu rzeczy. Doszło do eksmisji. wiadały moje propozycje, więc zakończyli- śmy współpracę. Kobieta, która potrzebowała miłości Z niełatwym już wtedy usposobieniem Wtedy była już w związku z Pawłem, młod- pieśniarki musieli mierzyć się organizato- szym od niej mężczyzną, który początkowo rzy koncertów. Gdy coś nie szło po jej myśli pełnił rolę pracownika technicznego w ze- lub, nie daj Boże, nie wszystko było w pełni spole. Z biegiem czasu awansował, aż w koń- przygotowane, nie miała oporów, by twar- cu zostali parą. – W trakcie trasy nosił jej dym głosem powiedzieć, że nie wystąpi. Tak walizki, spełniał jej zachcianki, opiekował zdarzyło się choćby w Moskwie, kiedy oka- się nią. Ewa tego bardzo potrzebowała – opo- zało się, że jeden z fortepianów jest niedo- wiadają zgodnym chórem znajomi. strojony. Publiczność siedziała na widowni Jej wcześniejsze związki raczej do uda- dwie godziny, aż artystka uznała, że instru- nych nie należały. Po raz pierwszy wyszła ment nadaje się do grania. – Podobnie było za mąż za polskiego muzyka grającego na przed jednym z wieczorów, gdy zorientowa- skrzypcach w orkiestrze w Brukseli. Trwa- ła się, że na scenie ustawiono pianino, a nie ło to krótko, bo on nie chciał wracać do Pol-

36 KRAKÓW ski, a ona nie zamierzała zostać w Belgii. rozdzielić – kreśli filmową scenę scenograf, Piotra, który pojawił się, kiedy Ewa była już a znajomi dodają, że ona naprawdę musiała gwiazdą, niemal wszyscy od razu polubili. go kochać, choć rozwiodła się z nim, gdy sie- Przystojny, inteligentny, znał się na sztuce, dział już w więzieniu. a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Na- * prawiał antyczne meble, ramy starych ob- Ewa Demarczyk nie miała oporów, by rozsta- razów i robił to z wielkim znawstwem. Ona wać się z partnerami, współpracownikami, straciła dla niego głowę i szybko zdecydo- a także z przyjaciółmi, gdy się obraziła, albo wała się wyjść za mąż. uznała, że nie są już jej do niczego potrzeb- Nie podobały się jej tylko jego tatuaże. ni. Piwnicę pod Baranami porzuciła, gdy Kazała mu je usunąć. Pamięta to scenograf stwierdziła, że jest na tyle sławną artystką, Kazimierz Wiśniak, bo mówiło się o tym iż nie może sobie pozwolić na występowanie w Piwnicy. Zresztą Piwnica była miejscem w miejscu, gdzie nawet pianino ma tylko co przeróżnych opowieści. Wieczorami spo- drugi klawisz. Współpracę z Zygmuntem Ko- tykali się wszyscy przy wódce i dzielili się niecznym przerwała, gdy przestały intereso- najciekawszymi historiami. – Kiedyś opo- wać ją jego kompozycje. Piotrowi Skrzynec- wiedziałem im, jak wczesnym rankiem od- kiemu podziękowała za wspólne koncerty, wiedził mnie mąż Ewy. Przyniósł ze sobą to- twierdząc, że nie może z nią występować po bołek, w którym zawinięte były przepiękne, alkoholu. Aż finalnie, po odebraniu jej teatru, srebrne przedmioty. Wiedział, że kolekcjo- obraziła się na cały świat i zamknęła w domu nuję takie rzeczy, dlatego zaproponował mi w Wieliczce. – Dzwoniłam do niej na świę- ich sprzedaż. Powiedział, że potrzebuje pie- ta, żeby złożyć życzenia. Kiedy miała dobry niędzy, bo chce zrobić Ewie niespodzian- nastrój, rozmawiała godzinami. Przeważnie kę i naprawić jej zepsuty samochód. Wy- wspominała dzieciństwo. Ale o śpiewaniu brałem sobie z tego małą, przeznaczoną na nigdy nie mówiła – zdradza dawna znajoma. wizytówki tackę ze ściętymi rogami i pie- * czątką Tiffany’ego, kubeczek z uszkiem i kie- Prof. Opalski mówi dziś: – W teatrze Ewy liszek z carskiego Petersburga. Zapłaciłem Demarczyk postacie pojawiały się i niknęły, mu część kwoty i ucieszony schowałem te przychodziły, by zwierzyć się ze swych udrę- przedmioty do kredensu – przypomina so- czeń, najtajniejszych sekretów i pożądań. Ar- bie Kazimierz Wiśniak. tystka stawiała je na scenie, zdając się mówić: Skrzynecki, który musiał już wcześniej rozumiem was i kocham. A do nas zwracała coś słyszeć o tym, czym zajmuje się Piotr, się z prośbą: wy także je pokochajcie! wysłuchał jego opowieści w skupieniu. Po- groził mu palcem i powiedział, by scenograf I przecież zwraca się z tą prośbą nadal. uważał, bo to może się źle skończyć. I miał rację. Po dwóch miesiącach do jego drzwi za- Przy pisaniu tekstu korzystałam z książki Jo- pukali milicjanci z nakazem rewizji. Okaza- anny Olczak-Ronikierowej Piwnica pod Ba- ło się, że mąż Demarczyk ukradł je z miesz- ranami oraz Angeliki Kuźniak i Eweliny Kar- kania starej krakowskiej rodziny. Siedział pacz-Oboładze Czarny Anioł. teraz w areszcie i prokuratura prowadziła przeciwko niemu śledztwo. – Zobaczyłem go później w sądzie, przed rozprawą, w której uczestniczyłem w cha- rakterze poszkodowanego. Czekaliśmy na korytarzu, aż dowiozą go z aresztu. Ewa też tam była. Ubrana w długie, czarne futro, po którym spływał szal, chodziła nerwowym krokiem tam i z powrotem, wpatrując się Magda Huzarska-Szumiec – dzien- w drzwi. W końcu go wprowadzili i odbyła nikarka, teatrolożka, jurorka Mar- się scena niczym z kiczowatego melodra- ki Radia Kraków. Miłoś­niczka win matu. Rzuciła się na Piotra, zaczęła go cało- o wszystkich kolorach… wać, choć milicjanci robili wszystko, by ich

WRZESIEŃ 2020 37 Rekomendacje „Krakowa”

Głowa, ręka, mózg na ścianie Tekst: Magda Huzarska-Szumiec Zdjęcie: Michał Chojnacki/Akson Studio

W lesie dziś nie zaśnie nikt to specyficzny horror. Będą się dobrze bawić na nim ci, którym nie przeszkadzają hektolitry czerwonej farby i zmasakrowane części ludzkiego ciała.

en film przejdzie do historii kina polskiego. Może na obóz przetrwania, na którym mają przejść tygo- Tnie dlatego, że jest dziełem wybitnym, ale dlate- dniowy odwyk od internetu. Jak się można domy- go, że jest pierwszą naszą rodzimą produkcją, która śleć, odebranie im telefonów w lesie, gdzie grasują nie weszła na ekrany z powodu epidemii. Tuż przed potwory, raczej nie jest dobrym pomysłem. premierą zamknięto kina, więc nikt nie miał szansy Więcej nic nie zdradzę, by nie odbierać przyjem- zobaczyć obrazu Bartosza Kowalskiego W lesie dziś ności oglądania filmu, który pewnie nie przypadnie nie zaśnie nikt. I pewnie przepadłby on gdzieś w ar- do gustu wszystkim. Raczej polecam go tym, którzy chiwach dystrybutorów, gdyby ktoś przytomnie nie lubią tę nieoczywistą konwencję, sprawia im frajdę dogadał się z Netflixem. Dzięki temu przynajmniej szukanie odniesień do innych slasherów, a co za tym w domu możemy oglądać ów horror. idzie traktują ten gatunek z dystansem, potrafiąc ba- W przypadku tego filmu to nawet nie jest horror, wić się rządzonymi nim regułami. Bartosz Kowalski a jego podgatunek o nazwie slasher. Ci, którzy są czasem je przełamuje, co jest dodatkową zaletą obra- wielbicielami takich klasyków jak Teksańska masa- zu. Bowiem główna bohaterka, owa final girl, grana kra piłą mechaniczną czy Koszmar z ulicy Wiązów, już przez Julię Wieniawę, skrywa jeszcze własną tajem- wiedzą, o czym piszę. Mamy tu do czynienia z histo- nicę, której odkrycie pozwala realizatorom wpleść riami, w których krew leje się hektolitrami, a ludz- do filmu wątki psychologiczne. kie głowy i inne części ciała fruwają w powietrzu Gdyby Quentin Tarantino w młodości nie praco- niczym niezidentyfikowane obiekty latające. Z re- wał w wypożyczalni filmów VHS, gdzie namiętnie guły slashery oparte są na ustalonych schematach. całymi dniami oglądał klasyki kina klasy B, nigdy Opowiadają o grupie młodych ludzi, którzy zwykle by nie powstały jego najważniejsze dzieła. Może błąkają się po lesie nękani przez psychopatycznego więc czasem warto wypuścić z płuc odrobinę po- mordercę. Psychopata po kolei rozprawia się z ko- wietrza i oddać się czystej rozrywce. Nie przeczę, lejnymi osobami aż do konfrontacji z tak zwaną final dość specyficznej i wymagającej pewnego rodzaju girl, która samotnie musi stawić czoło monstrum. poczucia humoru, ale bez wątpienia dającej szansę W przypadku filmu W lesie dziś nie zaśnie nikt są zapomnieć o otaczającym nas coraz dziwniejszym to zmutowani bracia bliźniacy, których obrzydliwe świecie. łapska, wyposażone, jak na porządny slasher przy- stało, w maczety i tym podobne narzędzia, wpada- Film W lesie dziś nie zaśnie nikt można oglądać w ser- ją młodzi ludzie. Zostali oni wysłani przez rodziców wisie Netflix.

38 KRAKÓW KONTAKT Nowohuckie Laboratorium Dziedzictwa Ośrodka Kultury im. C. K. Norwida os. Górali 5, 31-959 Kraków nowa publikacja tel. 12 644 27 65 wew. 47 [email protected] dr Anny Grochowskiej www.nhlab.okn.edu.pl w sprzedaży! WYDAWCA Ośrodek Kultury im. C. K. Norwida /LiterackiPrzewodnikNowaHuta Instytucja Kultury Miasta Krakowa Willa Decjusza – azyl na krańcu Krakowa Tekst: Marta Gruszecka Zdjęcia: Paweł Mazur/Willa Decjusza

Tutaj schronienie znajdą prześladowani w swoich krajach literaci, tacy jak syryjska pisarka Chulud Szaraf. Przestrzeń twórczą zaś artyści, którzy mimo pandemii chcą nadal dzielić się muzyką. A ukojenie wszyscy ci, którym dobrze z dala od zgiełku miasta. Zespół Willi Decjusza robi wszystko, by koronawi- rus nie pozbawił krakowian szansy na obcowanie z kulturą.

yobraźmy sobie, że Kraków byłby damą. WCzy w historii miasta coś by to zmieni- ło? Może założycielką Krakowa wcale nie był Krak, lecz jego waleczna córka Wanda? Może to jej należy się kopiec, może to ona pokonała Smoka Wawelskiego? W czerwcu 2018 roku Teatr Słowackiego poświęcił Wandzie spek- takl Smok! (reż. Jakub Roszkowski) i historię odważnej księżniczki wystawił w mekce pol- skich królów – na Dziedzińcu Arkadowym Wawelu. Publiczność przyjęła Wandę serdecz- nie, można przypuszczać nawet, że niejeden z widzów dopiero dzięki teatralnej sztuce do- cenił rolę córki Kraka w powstawaniu miasta.

O Krakowie, Kobieto Zachodu! Chulud Szaraf, pochodząca z Syrii rezydentka Willi Decjusza w ramach Programu Rezyden- cjalnego Artist Protection Fund i stypendyst- ka Międzynarodowej Sieci Miast Schronienia ICORN w Krakowie, też dostrzegła w Krako- wie kobietę. Wynika to z zasad języka arab- skiego, w którym nazwy miast są rodzaju żeńskiego. Dlatego w wierszu Kraków z to- miku Odwrócone niebo, który powstał pod- czas jej pobytu w królewskim mieście, zwraca się do Krakowa tak: „Kobieto Zachodu! podziel się ze mną po- kojem Przykryj swe chłodne dłonie moim słoń- cem Rozwiąż swoje jasne warkocze abym splo- tła je z czernią moich włosów (...) ”. Kobietą Zachodu można śmiało nazwać też Willę Decjusza, obecną w przestrzeni Kra- kowa od pięciuset lat. Willa powstała dzię- ki staraniom Justusa Decjusza, sekretarza króla Zygmunta Starego, w złotej erze pol- skiego renesansu i wraz z przynależnym jej ogrodem miała służyć jako miejsce spotkań, a z czasem także jako przyjazna przestrzeń na niedzielną wycieczkę oraz oaza do wyci- szenia się i zebrania myśli. Jeśli wierzyć le- gendom, budynek został połączony z Wa- welem podziemnym przejściem. Tajemnego tunelu nigdy nie odnaleziono, lecz od czego wyobraźnia...

40 KRAKÓW Spotkania na styku Tutaj od 25 lat, czyli momentu renowacji bu- Perła polskiego renesansu, bo tak z dumą dynku, organizujemy spotkania „na styku”: możemy nazywać Willę Decjusza, była za- łączymy ludzi z różnych dziedzin i zachę- wsze kuźnią nowych idei, miejscem otwar- camy do wymiany myśli tyczącej nie tylko tym na innych, źródłem impulsów do zmian. kultury, ale także nauki i biznesu. Dodatko- Tak jest do dziś. Willa Decjusza i działają- wym impulsem było powołanie w styczniu cy w niej od niedawna Instytut Kultury to 2019 roku Instytutu Kultury Willa Decjusza, punkt przecinania się różnych nacji, wy- którego zadaniem jest zapewnienie krako- znań i poglądów, połączony wartością, któ- wianom, a także mieszkającym w Krakowie ra nie zna granic – przyjaźnią. Dzięki niej gościom z zagranicy najlepszej oferty edu- Willa jest domem dla literatów, muzyków kacyjnej i artystycznej. Nawet w czasie pan- czy artystów sztuk z wielu krajów. – Willa demii – podkreśla prof. UJ Dominika Kaspro- Decjusza to miejsce symboliczne, nie tylko wicz, dyrektorka Stowarzyszenia i Instytutu dlatego, że ma za sobą 500-letnią historię. Kultury Willa Decjusza.

Koncert Chóru Polskiego Radia w Willi Decjusza, grudzień 2019

WRZESIEŃ 2020 41 Gdy wolność słowa to wspomnienie gielsku. Mam nawet swoją polską rodzinę! Jej słowa potwierdza obecność w Willi Chu- – uśmiecha się Syryjka. lud Szarah. Ta pisarka i aktywistka społecz- na przyjechała do Krakowa z Syrii, państwa, Dziennik z podróży w czasie w którym zamiast życia akademickiego to- Pisarzy, artystów czy naukowców w sytuacji czy się wojna, a wolność słowa jest już tylko takiej jak Chulud są tysiące. Kobieta miała wspomnieniem. – Gdy po raz pierwszy przy- szczęście – w Willi Decjusza mogła spokojnie, byłam do Willi Decjusza, poczułam, że znam bez zagrożenia zamachem bombowym czy to miejsce i że ono mi odpowiada. Odebra- innym niebezpieczeństwem, tworzyć i pro- łam je jako piękne i czarujące, mimo że bar- wadzić warsztaty. Oraz pisać, między innymi dzo różniło się od tego, z którego przyjecha- o Krakowie. – Pierwsze wiersze, które napisa- łam – wspomina. łam w Europie, były poświęcone Krakowowi. W rodzinnym kraju Chulud pracowa- To miasto ma w moim sercu szczególne miej- ła w laboratorium policyjnym, gdzie była sce. W Willi dokończyłam książkę, za którą świadkiem łamania praw człowieka przez dostałam nagrodę imienia Ibn Battuty i napi- funkcjonariuszy. Jako osoba publiczna pró- sałam wiersze, które zostały zebrane w jed- nym tomiku. Większość z nich przetłumaczo- no na polski – mówi pisarka. Willa Decjusza jest uczestnikiem Tomiki jej autorstwa to między innymi programu Horyzont 2020 – So-Close, Resztki motyla i Odwrócone niebo. W lipcu, dzięki serii wydawniczej Instytutu Kultury który ma przyczynić się do spójności Willi Decjusza, ukazał się też polski prze- społecznej i walki z marginalizacją lub kład symbolicznej w obliczu pandemii książki Chulud Powrót do gór. Dziennik w cieniu wojny. wykluczeniem uchodźców poprzez – Kiedy wróciłam z Damaszku do As-Suwaj- spotkania z technologią i sztuką. dy na południu Syrii, zdałam sobie sprawę, że miejsce, które opuściłam wiele lat wcześ­niej, nie zmieniło się – wszystko wydawało się do- bowała reagować, jednak zaczęła otrzymy- kładnie takie samo. Wtedy przypomniałam wać pogróżki – i to od samej policji. Dzięki sobie małą dziewczynkę, którą kiedyś by- Programowi Międzynarodowej Sieci Miast łam. Obrazy z pamięci zaczęły powoli skła- Schronienia ICORN w Krakowie, a od niedaw- dać się w spójną całość... Musiałam jednak na także stypendium Fundacji Artist Protec- znaleźć sposób, by odepchnąć przenikającą tion Fund, bezpiecznie przyleciała do Polski. te wspomnienia atmosferę wojny. Odkry- W Willi Decjusza spędziła dwa i pół roku. – łam, że pomoże mi w tym napisanie książ- Na każdym nowym „przystanku” naszego ży- ki o moim dzieciństwie. Narracja Powrotu cia mamy na początku pewne odczucia, które do gór biegnie równolegle w dwóch planach opierają się na naszych wcześniejszych prze- czasowych: wspomnień spokojnego dzieciń- życiach. Jednak te pierwsze emocje szybko stwa i trwającej teraz w moim kraju wojennej ulegają zmianom w zależności od konkret- katastrofy. Jest zarówno pamiętnikiem, jak nych okoliczności i osobistych potrzeb. To na- i dziennikiem z podróży w czasie. Wszyst- turalne. Chwile, które spędziłam w Willi, były ko wydarza się w tajemniczym miejscu peł- nie tylko magiczne, ale też i trudne. Były dni, nym mitów, legend i opowieści o reinkarnacji gdy czułam się bardzo samotna w tym ponie- – bo tutaj się w nią wierzy – opowiada pisarka. kąd odizolowanym miejscu, bo Willa znajdu- Książkę Chulud recenzuje dyrektor Ka- je się daleko od centrum, w dzielnicy Zwie- sprowicz: – To nie tylko świetnie prowadzo- rzyniec. Szczególnie zimą. Były też okresy, na, nawiązująca do najlepszych motywów po- gdy przez parę dni nie miałam do kogo otwo- dróżniczych literatury arabskiej, podróż na rzyć ust, co potęgowało tęsknotę za ojczy- Bliski Wschód. To podróż w głąb siebie. Ob- zną – wspomina Chulud. Podkreśla jednak, że razowo mówiąc, odbyliśmy ją również jako dwuipółletni pobyt w Krakowie wiele ją na- instytucja kultury i w obliczu wyzwań ja- uczył. – To była moja pierwsza próba życia kie przyniosła pandemia, zmieniliśmy pro- w Europie! Wszystko tutaj różniło się od Sy- gram i formaty naszej oferty, dostosowując rii: język, przyroda, ludzie, kultura, zwycza- je do nowych czasów. je, a nawet przepisy prawne. Historia Europy jest inna niż historia Orientu – każde miej- Słychać tylko skrzypce sce ma zresztą „osobiste CV”. Polska mnie Owocem mentalnej podróży jest między in- oczarowała, a Willa stała się dla mnie domem nymi cykl Villa Artis Online, w ramach któ- i moją małą ojczyzną. Żałuję tylko, że nie na- rego przyjaciele Willi mogą wziąć wirtual- uczyłam się języka polskiego – z tego powodu ny udział w koncertach muzyki klasycznej nie mogłam zbliżyć się do ludzi na tyle, na ile i nowoczesnej czy wystawach młodej sztuki. bym chciała. Opanowałam za to podstawy an- – Powołując cykl, chcieliśmy w obliczu pande- gielskiego, dzięki czemu świat się dla mnie mii dać wyraz solidarności z ludźmi kultury, otworzył. Poznałam też nowych przyjaciół, zwłaszcza wywodzącymi się z krakowskie- którzy rozmawiają ze mną właśnie po an- go środowiska. Naszym gościem był cho-

42 KRAKÓW Chulud Szaraf

ciażby Stanisław Słowiński, jeden z naj- ulice, często nie jesteśmy świadomi wielo- zdolniejszych polskich skrzypków młodego kulturowego dziedzictwa wypełniającego pokolenia. Specjalnie dla nas skomponował najbliższe otoczenie. Realizacja Art Pikniku Balladę na skrzypce solo. Brzmienie skrzypiec w jednej z ciekawszych przestrzeni Krakowa, rozbrzmiewające w pustej Willi... Koncerty założonej przez przybysza z dalekiej Alzacji, bez publiczności są niesamowite. Poważnie Niemca Justusa Ludwika Decjusza, nawiązu- traktujemy potrzebę współpracy i między- je do charakteru miasta od wieków otwarte- sektorowej solidarności. Wraz z twórcami go na cudzoziemców i opierając się na tym i innymi instytucjami kultury działamy, szu- symbolicznym kapitale, budującego swój kamy sposobu na rozwiązanie tej trudnej kulturalny potencjał. Sprowadzając się tutaj sytuacji – podkreśla dyrektorka. Koncertów z innych stron świata, nowi mieszkańcy za- oraz rozmów z artystami możemy posłuchać szczepiają elementy własnych kultur, wzbo- na YouTubie. gacając tym samym lokalne relacje społecz- ne – tłumaczy dyrektor. Podkreśla, że Kraków Tolerancja, integracja, współpraca wiele zawdzięcza obcokrajowcom, którzy Na żywo, ale bezpiecznie, bo przecież wśród zdecydowali się tutaj tworzyć, pracować czy zieleni, z dala od tłumu i miejskiego zgiełku, nauczać. I osiedli tu na stałe. – Z roku na rok mogliśmy z kolei oglądać wystawę plene- liczba obcokrajowców mieszkających i pracu- rową poświęconą 500-letniej historii Willi, jących w Krakowie zwiększa się, przyczynia- a w ostatnim tygodniu lata wziąć udział w Art jąc się do wzbogacenia jego oferty kulturalnej. Pikniku w Willi Decjusza. – Art Piknik to trwa- Kluczem do wykorzystania możliwości jest jące siedem dni wydarzenie, podczas którego twórcza współpraca, czyli integracja miesz- przybliżamy krakowianom różne wymiary kańców, środowisk twórczych i ruchów miej- kultury, ich wielość jest nieodłącznym ele- skich oraz budowanie więzi zaufania i soli- mentem codziennego życia. Przemierzając darności.

WRZESIEŃ 2020 43 Bohaterką tegorocznego Art Pikniku była ną, wprowadził do obiegu polski dukat. Stąd Ukraina. – Przez wystawy prac ukraińskich współorganizowana ze Stowarzyszeniem artystów, warsztaty literackie, występy, spo- Willa Decjusza akcja Dukat Decjusza łączą- tkania, wykłady czy nawet pokazy kulinar- ca wiedzę o ekonomii, historii i numizmaty- ne realizujemy naszą misję promocji kultury ce – wyjaśnia dyrektorka. W ubiegłym roku i wspierania międzynarodowej współpracy, w ramach programu wykłady i warsztaty od- tworzymy miejsce przyjazne spotkaniom, były się na terenie Willi. Jak będą wyglądały które wzbogacają – wspomina Kasprowicz. w czasie pandemii? Wciąż trudno powiedzieć.

Dukaty Decjusza Symboliczne kafle W Instytucie Kultury Willi Decjusza są reali- Sama Dominika Kasprowicz związała się zowane też inne projekty międzynarodowe. z Willą Decjusza osiemnaście lat temu. Wie- Poza pakietem programów rezydencjalnych le wydarzyło się w tym czasie w Willi i wiele Willa jest jedynym środkowoeuropejskim się w jej relacji z nią zmieniło. członkiem konsorcjum programu So-Clo- – Pracę rozpoczynałam na pierwszym roku se (Horyzont 2020), który ma przyczynić się studiów. Od czterech lat kieruję zespołem do spójności społecznej i walki z marginali- Willi Decjusza. Miałam zatem okazję, by do- zacją lub wykluczeniem uchodźców dzięki brze poznać potencjał tego miejsca. A jest on wykorzystaniu wspólnego dla Europejczy- ogromny – to miejsce dające wiele możliwo- ków doświadczenia przymusowych migra- ści, nieustające źródło zaskoczeń – podkreśla. cji. – Willa od lat wzmacnia wizerunek Krako- Najlepiej zapamiętany przez nią moment? wa na arenie międzynarodowej. Ten program Willa Decjusza była planem, na przykład, zdjęciowym Siłaczki Marty Dzido, wcześniej jej stypendystki, miejscem akcji gier kom- Perła polskiego renesansu, bo tak z dumą puterowych (Szkoła Letnia Scenariuszy Gier możemy nazywać Willę Decjusza, była Komputerowych) itd. Lecz szczególnie zapa- dła w pamięć Kasprowicz wizyta przedstawi- zawsze ostoją nowej myśli, otwartości cieli Fundacji Charytatywnej im. Barzaniego, na inność, impulsu do zmian. Tak jest do dziś. którą Stowarzyszenie Willa Decjusza wy- różniło Nagrodą im. Sérgia Vieira de Mello. Laur jest przyznawany za działania na rzecz praw człowieka, pokojowego współistnienia ma na celu wyposażenie placówek kultural- i współdziałania społeczeństw, religii oraz nych w nowoczesne narzędzia, które w efek- kultur. – Nagrodę wręczamy od siedemnastu cie mają pomóc w integracji lokalnej społecz- lat w dwóch kategoriach: osoba i organiza- ności, zwłaszcza jeśli w tych społecznościach cja pozarządowa. W 2017 roku jej laureatem żyją imigranci czy reemigranci. Instytut była kurdyjska Fundacja Charytatywna im. Kultury Willa Decjusza jest jedyną instytu- Barzaniego. Willę odwiedziło wtedy trzech cją w Europie Środkowo-Wschodniej, która przedstawicieli fundacji – poza oficjalną uro- bierze udział w tak dużym, bo obejmującym czystością mieli oczywiście możliwość zwie- siedem państw, przedsięwzięciu – zaznacza dzenia budynku. Ich twarze, zahipnotyzowa- dyrektorka. ne na widok jednej ze ścian Willi, pamiętam Przygotowywane są tutaj także studia do dziś. Loggia na pierwszym piętrze jest podyplomowe z zakresu ochrony dziedzic- ozdobiona ponad stuletnimi kaflami o moty- twa. – Zachowanie dziedzictwa kulturowe- wie orientalnym, które przywiozła tutaj ro- go ma znaczenie dla wszystkich narodów dzina Lubomirskich. Okazało się, że wśród świata. Dlatego rzeczą ważną jest, aby temu kafli Kurdowie odnaleźli symbole, które są wspólnemu dziedzictwu zapewnić skutecz- głównym motywem ich wyznania. Wszyscy ną ochronę, zwłaszcza w rzeczywistości nie- byliśmy tym poruszeni. Wtedy uświadomi- przewidywalnej i dynamicznej – podkreśla łam sobie, że Willa naprawdę jest miejscem Kasprowicz. W projekt zaangażowani zosta- spotkań. Skoro przyjeżdżają do nas ludzie ną eksperci z bogatym doświadczeniem mię- z kraju umęczonego konfliktem zbrojnym dzynarodowym w zakresie ochrony dóbr kul- i przypadkiem odnajdują coś, co jest najważ- tury w czasie konfliktów zbrojnych i sytuacji niejszym dla nich symbolem życia i nadziei kryzysowych. na pokój... – wspomina Kasprowicz. I dodaje: Na edukację w Willi mogą liczyć również – Liczymy, że pomimo trwającej pandemii uda najmłodsi. Wciąż trwają prace nad nową, nam się stworzyć możliwość doświadczania dostosowaną do pandemii odsłoną progra- jej atmosfery, klimatu i odkrywania tajemnic. mu Dukaty Decjusza adresowanego do kra- kowskich uczniów, ale także do dzieci z ma- Marta Gruszecka – dziennikarka łych miejscowości. – Wszystko zaczęło się z lekkim piórem i łebskim żartem. od Justusa Decjusza, który był nie tylko prawą Rozmówczyni, która potrafi słu- ręką króla, ale też odpowiednikiem ministra chać. Miłośniczka kotów – czarnych finansów. To on, wygrywając z Mikołajem i ciapatych. Maratonka, która nigdy Kopernikiem przetarg na reformę monetar- się nie poddaje.

44 KRAKÓW Galeria „Krakowa”

Miasto wież, fot. Przemek Czaja

WRZESIEŃ 2020 45 Galeria „Krakowa”

Przemek Czaja z zawodu wyuczonego jest Prowadzi także warsztaty fotograficzne trenerem koszykówki, co bez wątpienia oraz popularną na Facebooku stronę Made jest pokłosiem jego sukcesów w repre- in Krakow. Autorska galeria jego zdjęć znaj- zentacji Polski juniorów w tej dyscyplinie. duje się w Hotelu Bogoria przy ulicy Senac- Na co dzień pracuje jako akustyk i fotograf. kiej 6.

46 KRAKÓW Galeria „Krakowa” Modelka ze światowej ligi Tekst: Magda Huzarska-Szumiec Zdjęcie: Ernest Shapiro

Kraków jest modelką wyjątkową, której nie można się oprzeć. Łączy w sobie klasyczną urodę Cindy Crawford z dziewczęcym wdziękiem Poli Raksy. Tak twierdzi Przemek Czaja, z którego fotografii bije zachwyt nad ponadczasową urodą miasta.

o była dość ryzykowna decyzja, by wybrać sobie i hotelowych tarasów. Nie jest jednak bezkrytycz- TKraków za modelkę – przecież nader często jest nym obserwatorem. Zauważa czasami niedociągnię- fotografowany. Rzadko zdarza się, by turysta oparł cia w urodzie modelki, którymi są na przykład nie się pokusie wyciągnięcia aparatu albo komórki i nie zawsze estetyczne dachy. Wtedy kieruje aparat po- uwiecznił urody tutejszych zabytków. Większość nad nimi, tak by uwiecznić zabudowania zlewają- zrobionych w ten sposób zdjęć jest do siebie podob- ce się z majaczącymi w oddali Tatrami. – Idealnym na, a miasto wygląda jak wdzięcząca się do przy- do fotografowania miejscem były dla mnie ruszto- bysza paniusia, która odkrywa przed nim jedynie wania, jakie swego czasu postawiono przy koście- pocztówkowe wdzięki. Żeby dotrzeć do najgłębiej le Piotra i Pawła. Kiedy na nich stanąłem, wyłoniły skrywanych, ale i najbardziej ekscytujących tajem- się przede mną wieże kościoła św. Andrzeja z Wa- nic Krakowa, trzeba patrzeć na niego jak na wciąż welem w tle, któremu towarzyszył zachód słońca. niezdobytą kochankę, która droczy się z fotografem, Wpadłem w amok, nie wiem, czy zachowałbym się bardzo powoli odkrywając przed nim swoje praw- tak nawet na widok Cindy Crawford idącej pod rękę dziwe, niepowtarzalne piękno. z Polą Raksą – żartuje. Przemek Czaja zaczął odkrywać swoje miasto – Z kolei stojąc na wieży kościoła Bożego Ciała, nie już w dzieciństwie, kiedy to babcia Stefania Mał- zrobiłem chyba najważniejszego zdjęcia w moim kowska, nauczycielka języka polskiego, zabierała go życiu, kiedy nad Wawel, który jest świetnie stam- na spacery. To dzięki jej opowieściom w wyobraźni tąd widoczny, nadleciało ogromne stado gawro- chłopca ożywali królowie, rycerze, smoki i urodzi- nów. Właśnie w tym momencie zmieniałem obiek- we królewny. Te historie zostały w nim na zawsze, tyw i nie mogłem uchwycić, jak oplatają one zamek co widać na nieraz bajkowych kadrach, kiedy uchwy- niczym szarańcza. Wspiąłem się w to samo miejsce cone o zmierzchu kamienice, kopuły kościołów, za- następnego dnia, ale był już inny prąd powietrza, kola Wisły czy spowity błękitem nieba Rynek wyglą- a one leciały znacznie niżej i nie dało się uzyskać dają jak modelka przebrana za księżniczkę z Księgi takiego efektu – dodaje fotograf, dla którego ptaki tysiąca i jednej nocy. są swego rodzaju biżuterią Krakowa, miasto może Fotograf znalazł dla swojej modelki kilka wybie- ją nosić niczym zakochana w błyskotkach kobieta. gów. Szczególnie dla niego ważny wiedzie przez Dro- Na fotografiach Czaja uwiecznia więc przechadza- gę Królewską. – Kraków wygląda najładniej, gdy stoi jące się po Rynku gołębie... Na jednym z jego pięknie się na podwyższeniu na placu Matejki. Widać wtedy zamglonych zdjęć wzbijają się do lotu, zapełniając jak kolejne budowle nakładają się na siebie. Bo jest sobą przestrzeń między kościołem Mariackim a Su- przecież Barbakan, brama Floriańska, ostatnie za- kiennicami. – Ostatnimi czasy dołączyły do gołę- chowane baszty, dalej kościół Mariacki, a gdzieś tam bi kawki, jak twierdzę, z zaburzeniami osobowości, w tyle majaczy Wawel. To są gotowe kadry. Podobnie bo zaczęły zachowywać się tak samo jak one. Nie się dzieje, gdy staniemy na początku ul. Grodzkiej chcą tylko jeść pszenicy, którą usiłowałem karmić i możemy objąć obiektywem wieże kościoła św. An- je podczas pandemii. Zdecydowanie wolą kawał- drzeja i kościół Bernardynów – mówi Przemek, któ- ki hamburgera – śmieje się uwielbiający opowia- ry uwielbia też patrzeć na swoje miasto z Podgórza, dać o ptakach Przemek. Na przykład o kormoranach, a szczególnie ze skałek parku Bednarskiego, kiedy które zimą płynącą przez Kraków Wisłę traktują ni- to widać strzelistość kościoła Bożego Ciała, świą- czym stołówkę, wyławiając z niej ryby. tynię św. Katarzyny, Skałkę i Wawel. Marzy mu się, Ptaki możemy spotkać również na wielu zdjęciach by w tym miejscu stworzono platformę widokową zamieszczonych przez Przemka Czaję w wydanym dla turystów, których z pewnością zachwyciłaby nie- dwa lata temu albumie Made in Kraków. Niczym dro- banalna perspektywa. gocenne diamenty na piersi modelki będą błyszczeć Przemek zresztą najchętniej ogląda Kraków z wy- w kolejnym, przygotowywanym właśnie przez fo- sokości jego zabytkowych wież, zwieńczeń świątyń tografa, autorskim wydawnictwie.

Magda Huzarska-Szumiec – dziennikarka, teatrolożka, jurorka Marki Radia Kraków. Miłoś­niczka win o wszystkich kolorach…

WRZESIEŃ 2020 47 Odpowiada Przemek Czaja Jaką porę dnia najbardziej lubisz? Czy są dzieła sztuki, bez których nie wyobrażasz Letni świt, dzięki ptasim śpiewom, i niebieską godzi- sobie życia? nę w upalny dzień, ze względu na światło. Jako dziecko fascynowały mnie znaczki pocztowe z całego świata. To tysiące malutkich dzieł, pełnych Jaką porę roku uważasz za najpiękniejszą? formy i treści. I muzyka, różna, często diametralnie, Ciepły maj, wtedy wszystko, co piękne, wciąż jest ale mająca wspólną cechę: wywołująca gęsią skórkę przed nami. na przedramieniu.

Co uważasz za swoje największe osiągnięcie? Jaką książkę najbardziej lubisz? Rodzinę. Mistrza i Małgorzatę, a tak naprawdę Niewiarygod- ne przygody Marka Piegusa. Jak brzmi twoje motto? Mam kilka na potrzeby chwili. Ale najczęściej patro- Twój ulubiony film? nują mi słowa: „Nigdy nie mów nigdy”. Braveheart oraz Monty Python i Święty Graal.

Co chciałbyś jeszcze osiągnąć zawodowo? Jak określiłbyś swój charakter? Chciałbym, aby to, co robię, zawsze sprawiało mi ra- Niepoprawny marzyciel, jednak wciąż twardo stą- dość, a nie tylko satysfakcję. pający po ziemi.

Jaki zawód wykonywałbyś, gdybyś teraz mógł wy- Gdybyś mógł zmienić w sobie jedną rzecz, bierać? co by to było? Byłbym kustoszem ogromnego zamku z mnóstwem Rozmiar buta na nieco mniejszy. wysokich wież i zakamarków. Gdybyś po śmierci miał odrodzić się jako zwierzę, Jakiego zawodu nie chciałbyś nigdy wykonywać? kim byś został? Są takie dwa – polityk i kontroler biletów. Gołębiem grzywaczem, uwielbiam podpatrywać ży- cie tych ptaków. Pejzaż, który przywołujesz, gdy przymykasz oczy? Łąka pełna mleczy na tle Tatr. Czy są rzeczy, których się naprawdę boisz? Samotność, jedynie tego mogę się bać. Czy potrafisz już w stu procentach powiedzieć, gdzie jest twoje miejsce na ziemi? Kto jest w stanie uspokoić twoje lęki? Gdzieś tutaj, to nie może być daleko. Moje dzieci.

Czy są jakieś miasta, o zobaczeniu których ma- rzysz? Praga. Chciałbym ją poznać tak od podszewki, po- czuć ją tak, jak czuję Kraków.

48 KRAKÓW Rekomendacje „Krakowa”

Z literaturą po Nowej Hucie Tekst: Krzysztof Jakubowski Zdjęcie: Grzegorz Kozakiewicz

Początki nie były łatwe, bo to w wyniku czysto politycznej decyzji, wymierzo- nej w „reakcyjny”, niepokorny Kraków, rozpoczęto w jego sąsiedztwie budo- wę wielkiego kombinatu metalurgicznego wraz z osiedlem dla pracowników. Założenie urbanistyczne i sama architektura były swego rodzaju eksperymen- tem, próbą stworzenia „idealnego” – także w wymiarze społecznym – miasta. Włączona do Krakowa w 1951 roku Nowa Huta stała się dlań sporym obciąże- niem, zwiększając powierzchnię miasta o 65 km2 i pochłaniając zarazem więk- szość przekazywanych centralnie środków inwestycyjnych. W efekcie przy- czyniło się to do znacznego pogorszenia warunków życia w samym Krakowie.

imo to integracja obu ośrodków po- Dziś nie ma już Empiku, ale z powodzeniem Mstępowała, tyle że dość wolno. Kie- zastępuje go – uruchomione jeszcze w trud- dy w listopadzie 1952 roku poprowadzono nych latach 80. – Nowohuckie Centrum Kul- do Huty linię tramwajową, było już wiadomo, tury, interdyscyplinarny ośrodek promujący że wkrótce będzie to pełnoprawna część Kra- wszelaką twórczą aktywność. kowa. Huta przyciągała nowymi mieszkania- O tym wszystkim przeczytać można mi – cóż z tego, że w blokach, skoro z wygo- w książce Anny Grochowskiej, bo to nie tyl- dami i wśród zieleni. ko tytułowy „literacki” przewodnik. To także Pierwsze wycieczki literatów do Huty – już poprowadzona z nerwem historyka opowieść u progu lat 50. – miały promować tak zwane o trudnych narodzinach niechcianego mia- Czerwone Kąciki, rodzaj świetlic, gdzie robot- sta, które jeszcze długo nie było powszechnie nicy mogli doświadczyć kontaktu z kulturą akceptowane. Mamy zatem historyczny rys w dowolnym rozumieniu tego słowa. Dość dawnych wsi, które stworzyły Nową Hutę, szybko, bo w roku 1954, udało się otworzyć jak Bieńczyce czy Mogiła. Odnajdujemy też przy pl. Centralnym tak zwany Empik, czyli mnóstwo faktów i fragmentów książek, tak- Klub Międzynarodowej Książki i Prasy, który że najwybitniejszych pisarzy, którzy docenili stał się – pożądanym! – salonem kulturalnym rolę i nienachalną urodę Huty. Od Adama Wa- z księgarnią, serwującym w dodatku kawę żyka i Natalii Rolleczek, po Wisławę Szym- i słodkości. borską i Sławomira Mrożka. Kiedy w 1955 roku otwarto Teatr Ludowy, Drobnym mankamentem – do nadrobie- przyciągający zróżnicowanym repertuarem nia w kolejnym wydaniu – jest jedynie brak i niezłym zespołem aktorskim, podróże kra- indeksu nazwisk… kowian do Huty stawały się coraz częstsze. Powstawały też pierwsze kina, a siermiężną Anna Grochowska, Literacki przewodnik Stal zastąpiły szybko luksusowe Świt i Świa- po Nowej Hucie, Ośrodek Kultury im. Cypria- towid. na K. Norwida, Kraków 2020.

WRZESIEŃ 2020 49 Smak życia Rozmawiała Sylwia Pyzik Zdjęcie: Tycjan Gołuński

Agnieszka Kosińska: Kiedy nie wiem, jaką decyzję podjąć, robię sobie test: czy mogłabym żyć dalej, gdybym odmówiła? Tak było także wtedy, kiedy zgodzi- łam się zostać sekretarką Czesława Miłosza.

Sylwia Pyzik: Jak wyobraża sobie Pani swój Co obecnie zawodowo spędza Pani teraz sen głos na ostatniej stronie miesięcznika „Kra- z powiek? ków”? Jeszcze niedawno w tym miejscu pi- Jak mi coś spędza sen z powiek, wykonuję sał Jerzy Pilch… sprawnie operację myślową i ruszam do ak- Agnieszka Kosińska: Byłam niedawno w Jele- cji. To może zabrzmieć niedobrze, bo wszyscy niej Górze i wzdłuż malowniczych przełomów się teraz czymś martwią, ale ja się właśnie rzeki Bóbr doszłam do wioski Siedlęcin. Stoi niczym nie martwię. Weźmy, przepraszam w niej XIV-wieczna kamienna wieża. Wcho- za banalne zagranie, tak zwaną pandemię, ten dzę do wieży, wspinam się na kolejne piętra, rodzaj zamieszania globalnego, tak to nazwij- na zewnątrz upał afrykański, w środku ten my. Mój rozum tego nie ogarnia. Pomyślmy: Ziemia odkąd istnieje, należała i będzie nale- żeć do wirusów i bakterii. One rządzą. Dla- W książce Miłosz w Krakowie chciałam czego akurat ten wirus ma tak wielką pro- Miłosza i jego rodzinę utrwalić na bogatym mocję? I pytanie ważniejsze: dlaczego teraz? Widzę to, co się dzieje od wiosny w innych tle obyczajowym. Chyba się udało, bo kilka kategoriach: odbywa się jakaś wielka próba osób się obraziło, a większość czytała generalna przed zmianą funkcjonowania całej ludzkości. Jak można zamknąć wiele milionów właśnie ze względu na ten uczciwy ludzi w domach? Jak można spowodować, że portret krnąbrnego miasta i kolorowego będą zachowywać się w pewien sposób? No właśnie tak. Już tego doświadczamy. Tu już środowiska. Utrwaliłam też pewną formę nie chodzi o kontrolę jednostek czy narodu, życia, która powoli znika. Czas, kiedy o czym na przykład mówiła słynna książka Miłosza Zniewolony umysł, ale wielonarodo- „Tygodnikiem Powszechnym” zarządzał wych, wieloreligijnych, wielomilionowych Jerzy Turowicz, a w Krakowie mieszkała mas. Jesteśmy więc nie u progu, ale już w no- wej epoce, nowej fazie ludzkości. dwójka laureatów literackiego Nobla. Czy wierzy Pani, że pandemia przyniesie lep- sze jutro? Już przyniosła. Ludzie zostali drastycznie, jedyny chłód, jaki daje połączenie kamienia często okrutnie zatrzymani w ich automa- i drewna, gonitwy jaskółek pod głębokimi tycznym pędzie. Zostały stworzone trochę oknami i drewnianymi stropami, i nagle sta- straszne i sztuczne warunki, żeby usiedli i za- ję przed freskami o... sir Lancelocie z Jeziora, stanowili się – co z moim życiem? Czy mogę jednym z rycerzy Okrągłego Stołu. Nie dość, żyć inaczej? Bez czego mogę się obyć? Kto że patrzę, jak się miało okazać, na zachowa- jest mi bliski? Co jest dla mnie najważniej- ne, i to w miejscu powstania, jedyne na świe- sze? Przewartościowane zostały też całe ob- cie freski o tej tematyce, to jeszcze znajduję szary życia ekonomicznego. Nagle się okazało, się w największej i najstarszej tak dobrze za- że na pracy zdalnej może być połowa ludzko- chowanej mieszkalnej wieży rycerskiej w Eu- ści i to działa. Czy teraz kryzysy są realne? ropie Środkowej. A wszystko to w krainie Nie wiem. Ekonomia zaszła już w taką sfe- wygasłych wulkanów. Czy Pani może sobie rę swobodnej twórczości, że to jest dla mnie to wyobrazić? Bycie w środku, w tym powie- strefa science fiction. Jestem tą szaloną osobą, trzu, nasyconym rzeką, drewnem, kamieniem, która uważa, że zawsze można coś zrobić. Że światłem... Właśnie coś takiego, takie działa- ma się wpływ na coś małego, w naszej okolicy, nie sobie wyobrażam, kiedy myślę o tej rubry- ale to małe, wydawałoby się, mizerne, działa ce na ostatniej stronie pisma „Kraków”. potężnie. Wydaje mi się, że musimy się na-

50 KRAKÓW Agnieszka Kosińska (ur. 1967 w Dębicy) – ab- współpracy Jacka Błacha i Kamila Kasperka, solwentka filologii polskiej Uniwersytetu Ja- pierwszego całościowego bibliograficznego giellońskiego (oraz podyplomowych studiów opracowania jego twórczości Czesław Miłosz. Mediacja i inne metody alternatywnego roz- Bibliografia druków zwartych (2009). Wydała wiązywania sporów na Wydziale Prawa UJ). także Rozmowy o Miłoszu (2010) oraz Miłosz W latach 1996–2004 sekretarka i współpra- w Krakowie (2015). cowniczka Czesława Miłosza oraz agent li- W październiku 2017 roku wygrała konkurs teracki i opiekun praw autorskich do jego na kierownika największego oddziału Mu- utworów w Polsce i na świecie (do 2016). zeum Narodowego w Krakowie – Muzeum im. Po śmierci pisarza w 2004 roku kustosz ar- Emeryka Hutten-Czapskiego, w skład którego chiwum i mieszkania poety przy ul. Bogu- wchodzi między innymi Pawilon Józefa Czap- sławskiego w Krakowie (do 2016 ), między skiego oraz Pałac Czapskich przy ul. Piłsud- innymi zorganizowała tam cykl otwartych skiego. Kuratorka wystaw malarstwa i dzien- wykładów o pisarzu. Autorka informacyjnej ników Józefa Czapskiego oraz malarzy jego strony internetowej o nobliście oraz, przy kręgu.

WRZESIEŃ 2020 51 uczyć ponownie czytać znaki, przez widzialne jest, oczywiście, nieprawda. Natura lubi się dotrzeć do niewidzialnego. A znakiem może ukrywać. Komicy są najsmutniejszymi ludź- być wszystko. Koło mojego obrzydliwego ba- mi świata. Wracamy do starej przypowieści: raku Tesco w maju każdego roku zakwita na- „Całe życie bałem się burzy, aż pewnego dnia wet nie krzak, ale całe drzewo jaśminu. Zabija burza złapała mnie na środku pustyni”. Je- wszystkie okropne zapachy, które się potra- śli czegoś się boimy, na pewno nas to spotka. fią wokół tego miejsca handlowego zgroma- W wywiadzie, który udzieliła Pani Donacie dzić, przesłania wszystkie obrazki z targowi- Subbotko dla „Książek. Magazynu do czyta- ska próżności. To trwa tylko dwa tygodnie. nia”, powiedziała Pani, że znajomi określają Ilekroć koło Tesco przechodzę, pamiętam, że Panią mianem psa bernardyna. w maju będzie tam burza kwiecia i zapachu. Moi przyjaciele tak mówią: Kosa, znowu ko- Czy ja się powinnam na to Tesco gniewać? Że muś pomagasz, nie masz dla nas czasu, a my brzydota sąsiaduje z czystym pięknem? byliśmy pierwsi. Zapytam: czy kiedy pani idzie Jestem onieśmielona i lekko stremowana... ulicą, to podchodzą do pani wszyscy żebra- Czy Panią da się onieśmielić? cy świata? Śmiałość jest tylko drugą stroną nieśmiało- Akurat tak. ści. Moją gruntowną nieśmiałość, mój strach Właśnie, skąd oni to wiedzą? Ludzie wiedzą, że mogą zwrócić się z czymś do nas, bo czują jakąś cząstkę niezamkniętą, niewykorzysta- Można mnie widzieć przez Czesława Miłosza ną, i... mają rację. Proszący zawsze przychodzi i Józefa Czapskiego, jeśli są oni przykładem nie w porę. Więc jeśli myślę sobie: nie teraz, tylko nie to, nie mam czasu, to zaraz pojawia pewnego stylu życia, „luksusownego”, jak się też kontrmyśl: może to nie jest przeszko- by powiedział Czapski. Życia po swojemu, da, ale możliwość? Psa bernardyna najprościej można wyjaśnić właśnie tym wielkim przy- który udaje mi się uprawiać: szukania kładem Czesława Miłosza. Miała to być krót- sensu, nowych dróg, w inspiracji światem ka robótka redakcyjno-administracyjna, a po nagłej i tragicznej śmierci żony Carol, Miłosz tu i teraz, ludźmi, ich dziełami, robić, zapytał mnie, czy zajmę się wszystkim po jej co można, nie zniechęcać się, szukać śmierci. Ja wtedy, z energią psa bernardyna i z małym instynktem samozachowawczym, równowagi między sercem i obowiązkiem. zgodziłam się. Przeważyło poczucie obowiąz- ku i test, jaki zawsze robię, kiedy nie wiem, jaką decyzję podjąć: czy mogłabym żyć dalej, przed ludźmi, przed wyruszeniem w nowe gdybym odmówiła. równoważy ciekawość i zawsze silne uczu- Pani praca po śmierci CM (pozwolę sobie sto- cie, które nie wiem, skąd się bierze u mnie, sować za Panią ten zapis) nosi znamiona he- że mamy tylko tę chwilę, tylko to jedno spo- roizmu. 11 lat żałoby wypełnionej potężną tkanie. To właściwie łakomstwo, łapczywość. dokumentalną i bibliograficzną harówą; ty- Moje zmysły porusza tak wiele rzeczy... Je- siące nazwisk, cytatów, dat i detali. Czy z per- śli człowiek odbiera zmysłowo świat, to nie spektywy czasu ma Pani poczucie, że działa- ma czasu na troski, bo wszystko jest go w sta- nie to zostało docenione? Pytam zwłaszcza nie inspirować. Pochodzę ze wsi i jestem z nią o krakowskie środowisko literackie, które bardzo związana – nie z samą mentalnością, tak skrzętnie utrwaliła Pani na kartach swej a z przyrodą, której potrzebuję wręcz fizycz- książki, myślę o Miłoszu w Krakowie. nie. W moim krakowskim mieszkaniu (półtora Docenienie... Wielki temat. Dostałam Nagrodę pokoju, jak je nazywam) nie mam firanek, nie Miasta Krakowa. Chciałam Miłosza i jego ro- mam zasłon, chcę, żeby zieloność za oknem dzinę utrwalić na bogatym tle obyczajowym, jak najszybciej się do mnie dostała. Jak tylko co mi się chyba udało, bo kilka osób się obra- buchnęła wieść o lockdownie, natychmiast ku- ziło, a większość czytała właśnie ze względu piłam kilkanaście (sic!) paprotek i ustawiłam je na ten uczciwy portret krnąbrnego miasta gdzie się dało w moim mieszkanku. i kolorowego środowiska (indeks liczy sobie Jeśli ma pani otwarte zmysły, to świat napeł- ponad 2 tysiące nazwisk). Utrwaliłam też pew- nia pani te zmysły. Tak, suchość serca na pew- ną formę życia, która powoli znika. Czas, kie- no nie jest moją specjalnością. Na pewno gorą- dy „Tygodnikiem Powszechnym” zarządzał Je- cość, a jeśli tak się ma, to więcej się cierpi, ale rzy Turowicz, a w Krakowie mieszkała dwójka też więcej doznaje, a gdy się więcej doznaje, to laureatów literackiego Nobla. natężenie życia emanuje z człowieka. Ludzie Światem kultury rządzi marketing, promo- mogą mnie postrzegać jako śmiałą osobę... To cja. Trzeba być obiektem marketingu na tak

52 KRAKÓW wielu poziomach, żeby książka taka jak moja szę się czymś fascynować, żeby żyć, muszę dotarła do tak zwanego szerokiego czytelnika. być zakochana... Marketing dotyka wielu sfer życia autora i za- „Czasami wręczał mi kartkę i bez wstępów czyna się, zanim autor napisze książkę. Czyta- mówił: »Proszę czytać«. Musiałam znaleźć my, że powstało dzieło wybitne, że ten autor odpowiedni ton, podział na wersy, oddech jest wielki. Skąd to wiemy? Bo nam powiedzia- oraz, co najtrudniejsze podczas tych kilku- no. Być może książka dziś nie może się obyć dziesięciu sekund głośnej lektury, wyrobić bez tej machiny promocyjnej, ale jaki ma to sobie uczciwe zdanie na temat utworu, war- związek z jej wartością? Wartością dla kogo? te tej intymnej chwili”. Czy może się komuś Czy ta książka jest dla mnie cenna? Gdybym przytrafić trudniejsza lekcja interpretacji brała pod uwagę ten reklamowy rollercoaster, poezji? nie byłabym w stanie pracować i pisać. Nie. To było najtrudniejsze zadanie. Czułam, Wiem, że Miłosz obrósł ogromną ilością li- że jeśli zawiodę, to opadnie zasłona. Cała ta teratury, i obrośnie. Moja ambicja była skrom- delikatna, a naturalna materia porozumienia, na (wiedziałam, z czym się mierzę): chciałam wspólnoty. Coś, co jest właściwie tajemnicą, dokonać takiej niewielkiej „dyslokacji gła- skończy się. Bycie w aurze sztuki jest dlatego zu” (określenie piękne, ale nie moje, a Jaku- ba Beczka). Od opublikowania Miłosza w Krakowie mi- Kraków jest mały, mieszczański, nęło przeszło pięć lat. Czy rzeczywiście było lecz z drugiej strony właśnie tu to Państwa ostatnie pożegnanie? Tak. Wiele osób mówiło mi po wydaniu tej mieszkali, pracowali i rozwijali się książki, że jestem inną osobą, że zdjęłam z sie- wielcy kreatorzy i przedsiębiorcy. bie jakiś straszny ciężar. To prawda. Tak to czułam. Miłosz w Krakowie wysadził mnie z siodła (wreszcie! mogę teraz rzec): nie zaj- muję się już mieszkaniem Miłosza i zarządza- tak proste i tak trudne zarazem, bo jest właści- niem prawami do jego utworów w Polsce i za wie zakochaniem. Tak zwane interpretowanie granicą, ale oczywiście nadal o nim myślę i pi- dzieła sztuki to po prostu próba przekazania szę. Chciałam też w Miłoszu w Krakowie zo- tajemnicy przyciągania. Również w sensie do- stawić wiele „tematów od odstąpienia”. Po- słownym. Kiedy byłam po raz pierwszy w Pra- wiedzieć: tyle ja, zajmijcie się tym, proszę: CM do, stanęłam w amfiladzie sal wypełnionych a kobiety; dlaczego CM nie pisał dziennika: te- po brzegi obrazami, jęknęłam. Co robić? Prze- mat dobra i diabła; co z tym katolickim wycho- cież nie dam rady nic tu naprawdę zobaczyć. waniem. Założyłam stronę internetową jako Postanowiłam po prostu iść przed siebie, co pierwszą pomoc w kwestii noblisty dla szkół mnie zatrzyma, będę patrzeć. I gdy tak szłam i nauczycieli. Są tam wiadomości niezbędne czułam, że ktoś mnie ściąga wzrokiem, jestem i zaawansowane, zdjęcia, brzmienie werdyktu krótkowidzem, muszę podejść blisko, idę więc noblowskiego, spis jego książek, daty. coraz bliżej, aż stanęłam oko w oko z infantką „Jak widzimy, armia (najczęściej kobiet) z obrazu Velázqueza Panny dworskie, złapa- pracowała z nim i dla niego w charakterze na w sieć spojrzeń z tego mrocznego obrazu. sekretarek, archiwistek, tłumaczek, żon, Jak się mówi nobliście, żeby przesunął nogi, bliższych i dalszych przyjaciółek, powier- bo nie ma się miejsca na własne? niczek” – pisała Pani w Miłoszu w Krakowie. Powiedziałam to zdanie: „Czy może się pan Jaki nadałaby Pani samej sobie stopień w tej przesunąć?”. Pan Czesław tak szybko nie zro- wojskowej hierarchii? zumiał, o co mi chodzi, musiałam powiedzieć Przyjaciele nazywają mnie też generałem głośniej: „Nie mam tu miejsca na to pisanie!”. (śmiech). Między bernardynem a generałem… W gruncie rzeczy naprawdę tak jest, że czło- nieznośna osoba. Jeśli chodzi o szarżę, która wiek rozmawia z drugim człowiekiem ponad mi odpowiada, to określenie, którego używał szarżami, ponad wiekiem, funkcjami, medala- Miłosz, czyli sekretarka, bardzo lubię. Ludzie mi, rozmawia sobą. Ja w to wierzę, bo mi się to chcą to zmieniać. Mówią sekretarz. Gdyby nie w życiu zawsze sprawdza. Miał to w wymia- niegdysiejsi „pierwsi sekretarze”, to pewnie rze absolutnym Józef Czapski, ta jego legen- chętniej by używano tej rangi, choć kto dziś to darna popularność, to, że tyle osób go kocha- pamięta. Sekretarka kojarzy się z takim trochę ło, szanowało, chciało się z nim kontaktować, popychadłem, meblem, to może.... asystentka? powierzało mu swoje sekrety, był emisariu- Wszystko w języku. Lubię proste słowa i lubię szem, kwestorem, angażował się w bardzo też, kiedy się nie zakłamuje rzeczywistości. trudne sprawy i udawało mu się to właśnie Lubię lubić. Jestem entuzjastką z natury, mu- dlatego, że miał tę naturę hermesową: życz-

WRZESIEŃ 2020 53 liwy dla ludzi i spraw. Nie bał się ludzi, koja- na technika), rzeźbiarzem, autorem wycina- rzenia ich, patrzenia na człowieka. Taki sam nek, zapalonym ogrodnikiem i projektantem jest jego sposób mówienia, pisania, malowa- ogrodów, stolarzem. Właściwie wszystko po- nia, rysowania – niesamowicie naturalny, ze trafił zrobić. Może nie interesowało go napra- swobodą tajemną. Gdyby tu siedział z nami, wianie urządzeń domowych, ale artystyczne to pewnością by panią rysował, to był jego działanie – każde. No i kto mieszkał w miesz- sposób komunikacji ze światem i ze sobą. Do kaniu, w którym było ponad 200 kwiatów róż- każdego znalazł drogę, a więc i każdy do niego nych gatunków? I miał nowalijki już w mar- znalazł drogę. Krystyna Zachwatowicz-Wajda, cu? Z bratem Pawłem dostaliśmy do zabawy której zawdzięczamy jego muzeum biogra- najprawdziwszy domek z drewna z antresolą, ficzne, czyli Pawilon Czapskiego, mówi o nim zbudowany przez tatę w ogrodzie. O tacie jest bezpretensjonalnie: był aniołem. wiele na mojej stronie autorskiej. Pani życie zawodowe w dużej mierze zosta- W czym wieś Zawada na Podkarpaciu jest ło zawłaszczone przez dwóch wybitnych lepsza od Krakowa? „Ja tu tylko mieszkam” twórców, najpierw przez Czesława Miłosza, – to Pani słowa. później Józefa Czapskiego – czy to naiwne Tak, ale mieszkam w Krakowie coraz dłużej uproszczenie? (śmiech). Myślę, że chodzi o moje przywiąza- Można mnie widzieć przez Miłosza i Czap- nie do ziemi, o tęsknotę do przestrzeni. Kra- skiego, jeśli zgodzimy się, że są oni przykła- ków jest jednak mały, mieszczański, z drugiej dem pewnego stylu życia, „luksusownego”, strony właśnie tu mieszkali, pracowali i roz- jak by powiedział Czapski, życia po swojemu, wijali się kreatorzy i przedsiębiorcy, tu spro- który udaje mi się uprawiać: szukania sensu, wadził swoją cenną kolekcję numizmatów nowych dróg („By iść tam dokąd nie wiesz, idź wybitny kolekcjoner, dziadek Józefa Czap- drogą, której nie znasz” – mówi jeden ze zło- skiego, Emeryk Hutten-Czapski. Tutaj, przy tych gwoździ Czapskiego, cytat z św. Jana od Piłsudskiego 21, mieszkała Olga Boznańska, Krzyża), w inspiracji światem tu i teraz, ludź- która nie bała się żyć i tworzyć po swojemu. mi, ich dziełami, robić, co można, nie zniechę- Z Rzeszowa (okolic mojej Mamy) przyjechał do cać się, nie poddawać, szukać równowagi mię- Krakowa Józef Sperling, projektant mebli i de- dzy sercem i obowiązkiem. Jaki sens ma życie, weloper (pięknie wydaną o nim książkę autor- w które wkładamy wyłącznie gorycz? Jeśli stwa Katarzyny Łomnickiej i Zofii Weiss wła- życie, to tylko z radością. śnie czytam). Niedaleko Pawilonu Czapskiego, W jaki sposób ta obecność lub wręcz prze- pod dębem, znajduje się, teraz już rudera, Pu- ciwnie – nieobecność Mistrza, chyba wolno szetówka, pracownia rzeźbiarza Ludwika Pu- mi użyć tego słowa? – wpływa na Panią jako geta i jego syna Jacka. Była to energetyczna na badaczkę jego twórczości? miejscówka, jakbyśmy dziś powiedzieli, a tak- Artysta, kiedy chcemy go badać, przeszka- że schronienie dla krakowskich chudych arty- dza. I tu Goethe się mylił – stwierdza badacz. stów. W Krakowie działa moja ukochana Ca- W tym była największa trudność, żeby, bę- pella Cracoviensis. Uwielbiam sposób, w jaki dąc tak blisko, pisać o Miłoszu obiektywnie. łączy ona wszystkie sfery zmysłów, by wal- Żeby być w zgodzie ze swoją naturą i napisać czyć z ogólnym zramoleniem, hałasem, po- książkę tak emocjonalną w sposób tak mar- pulizmem, brakiem smaku, krytycznego my- murowy, właściwie prawie obiektywny. Z tak ślenia, poczucia humoru i tym podobne. Od wielu ingrediencji składa się warsztat arty- wielu lat piszę książkę-odtrutkę, zatytułowa- sty i warsztat jego badacza również musi być łam ją Synekdocha Kraków (tytuł wzięty z jed- rozległy. Pisałam ostatnio artykuł o warszta- nego z moich ulubionych filmówSynekdocha cie twórczym Czapskiego, który dostarczył Nowy Jork), bo jest o Polsce, widzianej z Kra- mi wiele rozkoszy: Przeżycie, oko, ręka. Sam kowa. Ostatnio wyrzuciłam sto stron. Żale do Czapski dokonał takiego świetnego skrótu, pieca, tylko ruch oporu. Tak, już czas zacząć myśląc o swojej twórczości. Dzięki Miłoszowi, to powtarzać: sztuka ma największy potencjał dzięki mojemu ojcu, malarzowi, jestem bliżej wywrotowy, bo jest bezinteresowna. Czapskiego. Właśnie, bez Pani Ojca nie byłoby w Pani ży- ciu ani Miłosza, ani Czapskiego? Rodzina twierdzi, że mam jego charakter, po- godę ducha i skłonność do hedonizmu. Ale Sylwia Pyzik – dziennikarka i filo- myślę, że zawdzięczam mu przede wszystkim lożka, absolwentka Uniwersytetu patrzenie na świat jak na warsztat. Kiedy cały Jagiellońskiego. Chętniej słucha, niż świat jest warsztatem... Zmarł przedwcześnie mówi – pisanie uznaje za naturalny 21 lat temu. Był malarzem (akwarela, ukocha- kompromis.

54 KRAKÓW WRZESIEŃ 2020 wydawnictwodwiesiostry.pl 55 Profesor arcykrakowski Tekst: Anna Grochowska Zdjęcie: Grzegorz Kozakiewicz

Już jako nowohucka licealistka byłam zachwycona Jego książkami. Nie wiedziałam, jak Profesor wygląda, ale gdy na pierwszym roku zobaczyłam Go przed Gołębnikiem, pomy- ślałam: „To jest On!”. I rzeczywiście.

dy poszłam na studia magisterskie, już jako brany grób na Salwatorze i że jak trąby anielskie za- Gta „od Krupniczej i Bronia Maja”, ogłoszono Jego dzwonią na Zmartwychwstanie, to on, jak wstanie, ostatnie seminarium przed odejściem na emeryturę, będzie miał ładny widok. Własną śmierć oswajał zatytułowane Pokolenie Stanisława Wyspiańskiego. od dawna, przynajmniej od czasu śmierci poprzedzo- To było przeznaczenie! Na pierwszym spotkaniu nej dramatyczną walką z chorobą ukochanej żony odpowiadałam na Jego krakowskie zagadki. Spoj- (a może i wcześniej). W okolicach siedemdziesiątki rzał na moje ramię z wytatuowaną sygnaturą auto- mówił, że będzie żył 100 lat + VAT, a że VAT podno- ra Wesela i powiedział: „Pani nie muszę do niczego szą, to tym lepiej dla Niego. Potrzebne Mu to było przekonywać”. Na drugie spotkanie przyniósł wy- do wykonania planu tutaj, do napisania kolejnych brany dla mnie temat pracy magisterskiej. To było książek. Jak widać, zdążył z tym wcześniej, bo – jak to, co w duszy gra i co w swych widziałam snach! wspomniałam – był ponadprzeciętnie oddany pracy. W ostatnich miesiącach studiów zapytał: „Gdzie jest W tym czasie ocalił mi jeszcze życie. Byłam bar- dzo chora i powiedziałam, że boję się, że nie zdą- żę oddać doktoratu, że mam wyrok. Pamiętam, jak Był arcykrakowski, arcyuniwersytecki, zapytał wprost: czy chcę jeszcze żyć? Prześwietlił ponadprzeciętnie pracowity, uzdolniony, mnie. Nie chciałam. Podzielił się mną swoją histo- rią. Wyszłam odmieniona. Myślę, że wiele istnień sprawczy, szlachetny, prawy, pogodny, pełen tak ocalił. mocy, poczucia humoru, naprawdę kochał to, Parę lat później, walcząc o swoje życie i zdrowie, jednocześnie doprowadził mój przewód do końca. co robił, całym sercem. Miał w sobie ogień Na samą myśl o Jego cierpieniu pęka mi serce. To był i blask, przy którym wielu się ogrzewało wielki prezent, najbardziej wzruszający i wyciskają- cy łzy, też teraz, gdy to piszę. Obroniłam się w maju 2019 roku, dwa dni póź- praca? Pani przy mnie zostaje. Nie przyjmuję sprze- niej Profesor miał promocję swoich dwóch opasłych ciwu”. Ze szczęścia rozchorowałam się na miesiąc książek, które ukazały się drukiem, kiedy On był tak i byłam całkowicie nieprzytomna. To był szok: „Pro- bardzo chory. Pracował do ostatnich dni życia. fesor zaprosił mnie na doktorat!”. * On przeszedł wtedy od razu, jak mawiał, „na sty- Profesor Franciszek Ziejka. Rektor Uniwersyte- pendium ZUS-u”. Powtarzał, że będę Jego ostatnią tu Jagiellońskiego i jego profesor honorowy, prze- doktorantką i że mnie wybrał, by moim doktora- wodniczący SKOZK, wybitny cracovianista, historyk tem zamknąć karierę dydaktyczną. Oddał mi temat literatury polskiej XIX i XX wieku, jej propagator swojej przyszłej książki. Był to najbardziej przera- za granicą. Nie sposób wyliczyć Jego zasług dla pol- żający zaszczyt w moim życiu. Chciałabym, by było skiej kultury, podobnie jak nie sposób policzyć Jego inaczej, ale ja się tego autentycznie bałam i ten lęk publikacji ad hoc (jest ich około tysiąca!), a nawet był największą blokadą w pisaniu. odznaczeń. Był arcykrakowski, arcyuniwersytecki, Profesor nie był typem czytającym fragmen- ponadprzeciętnie pracowity, uzdolniony, sprawczy, ty. Jemu się oddawało całą książkę. Miałam całko- szlachetny, prawy, pogodny, pełen mocy, poczucia witą wolność i absolutne wsparcie. Był niesłycha- humoru, naprawdę kochał to, co robił, całym ser- nie zajęty sprawami wielkiej wagi, a mimo to miał cem. Miał w sobie ogień i blask, przy którym wielu czas, żeby wesprzeć moje konferencyjki i festiwaliki się ogrzewało, w tym ja. doktoranckie. Gdy w 2015 roku przyszłam na Wy- Był dla mnie jak Ojciec. To była jedyna Oso- dział zanieść dwie świeżo wydane książki pod swoją ba w moim życiu, która mówiła do mnie „dziecko” współredakcją, natknęłam się na Niego w korytarzu z czułością. Gołębnika. Wręczyłam Mu je, a On, bardzo ze mnie Profesorze, dziękuję za to piękne, czternastolet- dumny, pochylił się i pocałował mnie w dłoń, gra- nie spotkanie! tulując. Do umycia dłoni zmusił mnie dopiero ko- ronawirus. Anna Grochowska – nowohucianka urodzona Dzięki Niemu widziałam Kraków od środka. Ob- w Szpitalu im. Stefana Żerom­ ­skiego, badaczka serwowałam, jak walczy o krakowskie zabytki, jak życia literackiego Krakowa i Nowej Huty, au- jest integralny z przepastnymi przestrzeniami Ja- torka m.in. książki o Domu Literatów Wszyst- giellonki, jak wydaje kolejne książki, jak odkrywa, że kie drogi prowadzą na Krupniczą, zapewne nie Kochanowski była kobietą, jak tworzy Panteon w ko- bez powodu została doktorantką Katedry Hi- ściele śś. Piotra i Pawła, a mówią Mu, że robi to dla storii Literatury Pozytywizmu i Młodej Polski siebie. On zawsze protestował, tłumacząc, że ma wy- Wydziału Polonistyki UJ.

56 KRAKÓW Na pierwszym planie prof. Franciszek Ziejka (1940–2020)

WRZESIEŃ 2020 57 Z FOTOTEKI DANUTY WĘGIEL

58 KRAKÓW LATA PŁYNĄ I… Podróże, buty i księgi. Olga Tokarczuk 15 lat później Tekst: Jakub Wydrzyński Zdjęcie: Danuta Węgiel

Fotografie Danuty Węgiel kryją w sobie historie. Tak jest i w przypadku sesji odbytej z Olgą Tokarczuk w 2005 roku w Krakowie. Z perspektywy lat widać, jak portrety tworzą ślady obecności. Przechowują w sobie przeszłość oraz zapowiedź jutra niczym przystanki w czy- jejś podróży. Czternaście westchnień jesieni później pisarka odbierze telefon ze Sztokhol- mu, który zmieni historię polskiej literatury. Na zdjęciu z początku wieku spogląda w dal, jeszcze nie wiedząc, dokąd poprowadzą ją kolejne opowieści.

yła słoneczna jesień, koniec października, a wro- Niebagatelne obuwie, rozmiar 36, a czasami Bcławska pisarka szykowała kolejną książkę dla też dredy, stylizowane suknie i biżuteria będą Wydawnictwa Literackiego. Danuta i Olga w po- szukiwaniu planu do zdjęć przemierzyły upstrzone w ciągu lat znaczyły przełomowe momenty złotym listowiem Planty i trotuary Starego Miasta. w życiu autorki Prawieku i Biegunów. Danuta tak opisuje tamten dzień: – Cieszyłam się, że będziemy znów współpracować, bo znałyśmy się wcześniej. Bardzo lubię czytać jej książki. Przeby- Agnieszkę Holland jako Pokot (2017) i zaprezento- wać z Olgą to przyjemność w wymiarze zawodowym wana na festiwalu Berlinale. i prywatnym. Poznałam ją jako osobę dialogiczną, Rok 2015 przyniesie dzieło uznane jak dotąd ciekawą rozmówcy, wnoszącą siebie do spotkania. za opus magnum Tokarczuk – Księgi Jakubowe. Do- To cechy, które sprzyjają pracy artysty z pisarzem. stanie za nie drugą Nike oraz ostre cięgi od polskiej Pozwalają nawiązać więź, dzięki której uwiecznia się prawicy, która prawdopodobnie nie sprosta lektu- coś wyjątkowego dla medium, jakim jest fotografia. rze 900 stronic poświęconych żydowskiemu misty- Wykonałyśmy wówczas wiele portretów, lecz ten cyzmowi i ruchowi Jakuba Franka. Książka będąca szczególnie przykuwa uwagę widzów. Może pew- rewersem Trylogii Sienkiewicza, narracją o przed- ną swobodą i tajemnicą. rozbiorowej Polsce – multietnicznej, wielowyzna- A sama noblistka wracając do wspomnień, dodaje: niowej i wielojęzycznej, przepracuje przeszłość – Na tym zdjęciu patrzę z zadumą w przyszłość, ale w sposób do tej pory nieprezentowany w rodzimej wygląda na to, że nic nie widzę – stąd ten zadumany literaturze. Wielu kulturowych purystów nie po- wyraz twarzy. Zdjęcie zostało zrobione w dość trud- doła temu czytelniczemu wyzwaniu. Przed telefo- nym dla mnie czasie – byłam na rozdrożu, prywatnie nem od Akademii pisarka zdąży jeszcze powrócić i zawodowo. Właśnie napisałam Annę In w grobow- do współczesności oraz małej prozy w tomie Opo- cach świata i już chodzą mi po głowie Bieguni. Mam wiadania bizarne (2018). czterdzieści kilka lat, wtedy wydaje mi się, że to dużo. Nobel prawie wywróci życie do góry nogami, ale Patrząc na siebie teraz, czuję się zdumiona, jak mało przyczyni się do inicjatyw twórczych. Powołana zo- wiemy o sobie i jakim strasznym więzieniem jest to, stanie Fundacja Olgi Tokarczuk z siedzibą we Wro- że nie znamy przyszłości. Butów, które mam na tym cławiu. Autorka szukać będzie wyciszenia i powro- zdjęciu, używam do dziś. tu do pisania, lecz w roku zarazy złodzieje okradną Niebagatelne obuwie, dredy, stylizowane suknie jej dom. Pokrzepienie przyniesie literatura. Mimo i biżuteria w ciągu lat będą znaczyły przełomowe pandemii latem uda się zorganizować szóstą edycję momenty w życiu autorki Prawieku… Powieść kon- Festiwalu Góry Literatury, zaś idea „czułego narra- stelacyjna Bieguni w roku 2008 przyniesie jej Na- tora”, zaprezentowana w wykładzie noblowskim, grodę Literacką Nike, a jej tłumaczenie na angielski zostanie uznana artystycznym osiągnięciem roku (Flights) dekadę później zapewni rozgłos dzięki Man 2019 przez ekspertów platformy Emerging Europe. Booker International Prize. Odbierając nagrodę, pi- Taką oto drogę przemierzyły buty Olgi Tokarczuk sarka będzie miała na sobie prawie stuletnie buty, od czasu pamiętnej sesji z Danutą Węgiel. Jak dowo- jakie nosiły kobiety przed I wojną światową, oraz dzi fotografia, czasami pisarstwo to podróż kobiety kolczyki kupione w Londynie w roku 1987. księgi w glanach rozmiar 36. Rok 2009 rozpocznie sześć lat pracy nad powie- ścią historyczną, wyprawy na dawne kresy wschod- nie i studia nad dziejami chasydyzmu. Zanim ukoń- Jakub Wydrzyński – człowiek wielu zawo- czy ten projekt, swoją ekologiczną wrażliwość dów i pasji, kulturoznawca, wieczny dokto- wyrazi w thrillerze Prowadź swój pług przez kości rant, naturalizowany krakowianin, właściciel umarłych (2009) oraz eseju Moment niedźwiedzia psa kawiarnianego Stolika. (2012). Prowadź… zostanie zekranizowana przez

WRZESIEŃ 2020 59 Polska ma głos Górnik rapuje za wolnością Tekst: Witold Bereś Zdjęcie: archiwum artysty

Dominik Kearney – w którego żyłach płynie irlandzka krew, tworzy rap bę- dący głosem za wolnością i w obronie słabszych – a przeciwko chamstwu i łajdactwu.

zterdziestoletni artysta jest rzeczywi- Tamten utwór błyskawicznie zdobył popular- Cście niezwykłym przypadkiem: miesz- ność (i pół miliona odsłon.) A są jeszcze rów- ka i pracuje w miedziowym Zagłębiu (do- nie zaangażowane: Patrioci, Dobra zmiana czy kładniej w małym Przemkowie), na samym Pamiętam. Szczególnie ten pierwszy ma zna- przodku pod ziemią prowadzi wielki kombajn komity tekst, mówiąc o czymś, co nam obrzy- wgryzający się w pokłady rudy miedzi. Ale dzono, a do czego warto jakoś spróbować w wolnych chwilach rapuje. Choć pozornie wrócić i odebrać sfaszyzowanym idiotom („… jego rap jest bardzo polityczny i antypisow- Nie mam ślubu kościelnego, pomimo tego pa- ski, to tak naprawdę Kearney (to irlandzkie triotą jestem na całego”). W czasie wybuchu nazwisko po dziadku jeszcze, który przybył pandemii koronawirusa promował nowy ka- z Eire na Dolny Śląsk) nie rapuje przeciwko wałek z przesłaniem: „To władza jest wiru- ludziom – on rapuje przeciwko złym ideom. sem, Nie daj się nabrać na Polskę z plusem” Na szczęście nie jest to ten rap, który mi się I do tego w klipach ma zawsze znakomi- kojarzy z polską produkcją – agresywny, bia- te zdjęcia. łopolacki, szowinistyczny. W ostatnim czasie wszystko potoczyło się (Na marginesie: amerykański rap czarnych, jak kula śnieżna. Ale My wolni ludzie nie jest prawdziwy rap, w jakimś sensie jest głosem pierwszym utworem Dominika. Nie pierwszy zbuntowanych i silnych, ale jednak krzyw- raz porusza temat polityki. Od sierpnia 2018 dzonych mniejszości społecznych. Dlaczego roku nagrał siedem klipów, w których kry- polski jest zaprzeczeniem tego, czemu idzie tykuje rządzących między innymi za „dobrą na łatwiznę? Nie mam pojęcia…). zmianę”. Dlaczego? „Mam liberalne poglądy, Dominik, a raczej DOMINIKzZDS, już w ze- w tym, o czym śpiewam, jestem szczery. Nie szłym roku wybił się klipem My wolni ludzie przeklinam, nie obrażam. Moje teksty to ar- (muz. Luke), w którym pojawiają się jako po- gumenty przeciwko władzy. Jeżeli coś mi się zytywne twarze Eliza Michalik, Renata Kim, nie podoba, to o tym rapuję” – mówi Dominik Władysław Frasyniuk, Zbigniew Hołdys, Piotr w jednym z wywiadów. Schramm, Krzysztof Skiba i Adam Bodnar. Ale jest nie tylko o polityce, to niejedyny temat. Jest też ot choćby Golf trójka o drodze My z miasta ze wsi nie gorsi nie lepsi do pracy czy Górnik, w którym opisuje pracę ludzi się nie dzieli na gorszych i lepszych, pod ziemią. zewnątrz tacy sami a wewnątrz inni Tego nie da się opowiedzieć – tylko trze- my z zarzutami winni, nie winni. ba posłuchać. Ci, którzy są z nami i naprzeciw nas Wystarczy wejść na kanał Dominika na Fa- my przegrani skreśleni natychmiast, cebooku lub innych mediach internetowych. walczący z systemem, z którym nie wygrasz Słuchajcie. Naprawdę warto. nie warto kopać się z koniem, bo wygra. To my pracujący z mega podatkami. To my emeryci z miniwpływami. To my i konta, nasz podpis i kontrakt, kontakt z zerem na kontach. To my hetero, bi no i homo, kim kto się urodzi, nigdy nie wiadomo. To ci, którzy dzielą, łącząc rzekomo To my chcący łączyć, dzieląc się sobą. To my karmieni manipulacjami, to ci, co fejkują informacjami ci mający spokój, ci niespokojni, ci z lokum, tamci bezdomni. Witold Bereś – producent filmowy, Dość dyktowania tego, jak mam żyć scena-rzysta,­­­ publicysta, pisarz. Re- jak mam się modlić, do czego dążyć. daktor naczelny miesięcznika „Kra- Codziennie na kacu przez was się budzę, ków”. chora władzo – to my wolni ludzie.

60 KRAKÓW Polska ma głos

WRZESIEŃ 2020 61 Rekomendacje „Krakowa”

Służba muzyce Tekst: Anna Woźniakowska Zdjęcie: Maria Wiktoria Hübner

Zwierzała się matce: „Dlatego, że pracuję SAMA, a nie w biurze, dzień w dzień z ludźmi – jestem skazana na całe życie – na SAMOŚĆ – i często na tak strasz- nie o b n a ż o n ą SAMOTNOŚĆ – gdy stoję na estradzie… Tak to kocham… Wiesz? Tak to kocham!!!”.

rudno pisać biografie sławnych ludzi za ich codzienności, o tytanicznej pracy, o drama- Tżycia, nie sposób nie ulec swoistej cenzu- tach i sukcesach, o wzlotach i katastrofach, rze lub autocenzurze wygładzającej ostro- którymi można obdzielić co najmniej tuzin ści i rozjaśniającej cienie, jakie niesie życie. osób, ściska chwilami za gardło. Wręcz nie A jednak Katarzynie Marczak udało się unik- chce się wierzyć, że to tylko jedno życie. Ale nąć tych raf. Klarnecistka, teoretyczka muzy- wszystko dokumentują obficie cytowane re- ki, dziennikarka jest autorką wydanej przez cenzje i listy. Kaja Danczowska należy bowiem Universitas biografii Kai Danczowskiej, skrzy- do pokolenia ludzi „piszących”, a wspomniana paczki o światowej sławie, laureatki najpo- na wstępie samotność (z listu do matki) przez ważniejszych konkursów muzycznych, krako- lata leczona była właśnie korespondencją za- wianki przemierzającej od lat trasy pomiędzy wierającą to, czego na co dzień nie dało się ulicami Czystą, przy której mieszka, Basztową, powiedzieć. przy której poznawała świat muzyki i po raz Ta biografia jest też zbiorem świetnie pierwszy stanęła na estradzie, Starowiślną nakreślonych portretów wybitnych mu- i św. Tomasza – to adresy Akademii Muzycz- zyków, z którymi stykała się Danczowska. nej, w której od lat naucza (jest jej doktorem Udanie wprowadza czytelników w trudny honoris causa) oraz Zwierzyniecką, na rogu świat, w którym za tak zwanym sukcesem której mieści się Filharmonia zawsze pełna, stoi praca, praca, praca… „To jest pewien ro- gdy w niej koncertuje. dzaj służby, i to nawet nie wiem, czy służby Towarzyszę Kai Danczowskiej niemal od jej muzyce, czy nie jakiemuś słuchaczowi ab- debiutu, ale dopiero po przeczytaniu jej bio- solutnemu, którym jest Pan Bóg, i który do- grafii powiedzieć mogę, że ją znam. Jak mało piero może ostatecznie ocenić to, co my tu- kto strzegła bowiem zawsze swej prywatno- taj robimy” – mówi współpracujący przez ści, więc w mojej z nią znajomości więcej było lata z bohaterką książki Waldemar Malicki. domysłów niż wiedzy. Tymczasem Katarzyna Kaja Danczowska tej służbie była i jest od- Marczak, której Kaja jest pierwszą tego rodza- dana bez reszty. ju pracą, potrafiła swą bohaterkę otworzyć. Ta książka jest do bólu szczera, nie ma w niej Katarzyna Marczak, Kaja. Biografia Kai Dan- jednak ekshibicjonizmu. Opowieść o ciężkiej czowskiej, Universitas, Kraków 2020.

62 KRAKÓW Włosi w Krakowie Tekst: Ewa Danowska

W dawnych wiekach w Krakowie osiedlali się nie tylko Polacy z różnych stron kraju, ale i ludzie z zagranicy, jako że miasto było włączone w sieć gospodarczą, kulturalną i naukową Europy. Pod Wawelem szybko można było dojść do za- możności, a dwór królewski dostarczał pracy zgodnej z aspiracjami przybyszy.

iemal od chwili lokacji miasta z misjami Według obliczeń prof. Zdzisława Nogi Ndyplomatycznymi, a także w sprawach na początku XVI wieku w Krakowie miesz- handlowych pod Wawel zaczęli przyjeżdżać kało około 900 Włochów, z których prawie Włosi. Spośród obcokrajowców przybywają- 40 procent było związanych z królewskim cy i osiedlających się w Krakowie to oni wy- dworem, a reszta uprawiała rzemiosła arty- cisnęli najmocniejsze piętno. Widać je w ar- styczne, związana była z uniwersytetem, czy chitekturze zamku wawelskiego i licznych zajmowała się działalnością handlową. Na- kościołów, attyce Sukiennic, arkadowych tomiast w XVII wieku w Krakowie żyła zde- dziedzińcach wielu kamienic i mnogości wło- cydowania największa grupa Włochów osia- skich nagrobków w kościołach. dłych w Polsce. Właśnie wtedy zaznaczyli Szczególnie w XVI wieku dał się zauważyć swą obecność w krakowskiej radzie miejskiej napływ włoskich uczonych, artystów i bu- – co szósty rajca był Włochem w pierwszym downiczych – głównie z Mediolanu i Flo- pokoleniu, pochodzącym z Wenecji, Lukki, rencji. Wynikało to z zainteresowania nad Florencji czy innych miast. Wisłą kulturą doby Renesansu. Nie bez zna- Wywodzący się z Włoch styl artystyczny czenia było też małżeństwo króla Zygmunta odbił się nie tylko w kręgach sztuki dworskiej I Starego z Boną Sforzą, wraz z którą licznie przybyli dworzanie. Zajęli wyższe urzędy dworskie, byli medykami, kaznodziejami, Spośród obcokrajowców przybywający rzemieślnikami, pokojowcami i kucharza- i osiedlających się w Krakowie, mi. Przybyły też dwórki, które chętnie wy- chodziły za mąż za polskich panów. Życie najmocniejsze piętno wycisnęli Włosi. na Wawelu toczyło się na modłę renesan- Widać je w architekturze zamku sowych Włoch. Czy to prawda, że królowa Bona nauczy- wawelskiego i licznych kościołów, attyce ła Polaków jeść włoszczyznę? Wszak z ra- Sukiennic, arkadowych dziedzińcach chunków dworu królewskiego wynika, że już za czasów Władysława Jagiełły sałatę, kala- wielu kamienic i mnogości włoskich fior i kapustę znano i spożywano. Faktem jed- nagrobków w kościołach. nak jest, że Bona z zażenowaniem patrzyła na polski sposób ucztowania, sprowadzający się często do nieposkromionego obżarstwa i opilstwa. Przywiązywała wagę do wykwint- czy kościelnej. Znalazł wyraz w wyglądzie sa- nej kuchni, co w zamkowych kręgach stano- mego miasta, a nie bez znaczenia był miesz- wiło małą rewolucję. Polacy żartowali sobie czański mecenat. W drugiej połowie XVI wie- z „Włoszków, co cienko jadają”, a Jan Kocha- ku przebudowane zostały Sukiennice – Jan nowski i Mikołaj Rej krytykowali italskie Maria Padovano zaprojektował piękną atty- przysmaki. kę i boczne loggie ze schodami, a Fiorentino Włosi przybywali z Wenecji, Toskanii, Santi Gucci był autorem maszkaronów. Lombardii i Emilii, wchodząc w szeregi kra- Pod koniec XV wieku słynny był w Kra- kowskiego mieszczaństwa. Z północnych kowie Filip Kallimach (a właściwie Filippo Włoch w poszukiwaniu pracy przybywali ­Buonaccorsi) – włoski humanista, poeta i pro- zwłaszcza murarze i kamieniarze – tu żyli, zaik rodem z Toskanii. Był sekretarzem kró- a umierając, pozostawiali dzieciom swe la Kazimierza Jagiellończyka, potem doradcą warsztaty. Jana Olbrachta, wykładał również na Akade- Za przykładem dworu zarówno wielcy pa- mii Krakowskiej. Pochowany został w koście- nowie, jak i bogaci mieszczanie zamawiali re- le Dominikanów. nesansowe nagrobki w stylu włoskim, ku- Nagły napływ w XVI wieku Włochów powali obrazy i włoskie stroje oraz włoskie do Krakowa i powierzanie im często intrat- wina i przysmaki. Włoski słychać było nie nych czy zaszczytnych stanowisk nie spotkało tylko na Wawelu, ale i w mieście, a do dziś się z przychylnością Polaków. Czasem docho- zachowało się wiele pisanych w tym języku dziło nawet do bójek, jako że i Włosi odznacza- testamentów, listów i ksiąg handlowych. li się zapalczywością. Polacy uważali, że każdy

WRZESIEŃ 2020 63 Monogrammist PF, Bona Sforza (około 1557), olej na płótnie, 210,5 x 111 cm, Kolekcja Zamku Królew- skiego w Warszawie

64 KRAKÓW Włoch to zabijaka, a mordują się także między Kraków zaś stopniowo zaczął przybierać sobą. Przykładem słynny Barolommeo (Bartło- „włoską szatę”, zwłaszcza w kościelnych ka- miej) Berrecci, który zginął od noża zazdrosne- plicach i grobowcach. Przebudowywano też go konkurenta – również Włocha. domy prywatne, które przybierały cech wło- Wspomniany Berecci, rodem z Florencji skiego renesansu. Włochy – kraj i ludzie – sta- zasługuje na więcej uwagi. Był bowiem zna- wały się modne. Upowszechniała się, choć komitym architektem i rzeźbiarzem, dzia- z oporami, zdrowa śródziemnomorska kuch- łającym na dworze Zygmunta Starego. Jego nia: potrawy urozmaicone sałatą i innymi wa- najważniejszym dziełem jest Kaplica Zyg- rzywami, elegancko podawane. muntowska w katedrze wawelskiej. Ponadto Nie bez powodu Paweł Mucante, sekretarz wykonał kilka pomników nagrobnych, rozbu- kard. Henryka Gaetano, zanotował w 1596 dował pałac w Niepołomicach i prawdopo- roku w swoim diariuszu: „Se Roma non fusse dobnie wystawił Willę Decjusza na Woli Ju- Roma, Cracovia saria Roma” (Jeśliby Rzym nie stowskiej. Dorobił się znacznego majątku, był był Rzymem, to Kraków stałby się Rzymem). właścicielem sześciu krakowskich kamienic, * dwóch kramów sukiennych i cegielni. Osiadł Generalnie Włochów uważano za naród na- na Kazimierzu, gdzie pełnił funkcję ławni- der światły, choć bywało, że poważny kupiec, ka i dwukrotnie żenił się z mieszczańskimi majster czy mistrz nie umiał pisać. Wykształ- córkami. Zgodnie z prośbą został pochowany conych Polaków zdumiewało też, że znajo- w podziemiach kościoła Bożego Ciała. mość łaciny wśród Włochów nie jest tak po- Do znacznej zamożności doszli królewscy wszechna jak w Polsce. bankierzy Bernard i Karol Solderini. W dru- Zdarzały się wszelako i głosy nieprzychyl- giej połowie XVI wieku znane były w Krako- ne. W połowie XVII wieku w dziele Taniec wie rodziny złotników de Serinis oraz Ceza- Rzeczypospolitej kasztelan płocki Gabriel Kra- rich, właścicieli drukarni i literatów. Zasłynął siński dał wyraz swej niechęci do Włochów, również Hieronim Canavesi z Mediolanu, je- pisząc, że jest to naród zły, niemoralny, zepsu- den z najwybitniejszych rzeźbiarzy i kamie- ty, czuły na piękne twarzyczki, a do kościoła niarzy, trudniący się również kupiectwem. Włosi chodzą tylko po to, by patrzeć na ładne Jeszcze pod koniec XVII wieku Rynek moż- kobiety i „strzelać oczami jak małpy”. Twier- na było nazwać na wpół włoskim, bowiem dził nadto, że jako kupcy potrafią znakomicie właścicielami znaczących kamienic były ro- oszukiwać, a niejeden włoski bankrut, przy- dziny Amadei, Alantse, Cortini, Delpace, Fio- bywając do Polski, rychło „się utuczy”. rintini, Facchinetti, Gianotti, Lupi, Mariani, * Priami, Pestalozzi czy Soldadini. Trudniły się Znamienne i symboliczne jest, że najwięcej one handlem, często na wielką skalę. Do wiel- cudzoziemskich relacji o szesnastowiecz- kich domów kupieckich zaliczali się też Cel- nym Krakowie posiadamy właśnie dzięki larowie (rodem z Padwy), a osiągnęli w mie- Włochom. Jednym z zaproszonych na wese- ście znaczenie pozwalające na wystaranie się le królowej Bony był Caelius Calcagnini, opro- o wystawienie rodzinnego grobowca w ko- wadzany po mieście, czy Suavio Prarenopeo, ściele Mariackim. Rozległą sferą interesów zachwycony pięknem zamku i jego bogac- zajmowała się rodzina Montelupich wywo- twem. dząca się z toskańskiej szlachty. Z kolei przebywający w Krakowie w XVII Protoplasta rodu, Sebastian, założył dom wieku Romano Morlupino, zostawił dokładny handlowy i bankowy. Począwszy od 1569 opis Rynku i obchodów święta Bożego Ciała. roku, kolejni członkowie rodziny obejmowa- Za czasów panowania Michała Korybuta Wi- li zarząd poczty, która była odprawiana spod śniowieckiego przyjechał do Krakowa ksiądz- ich kamienicy przy Rynku Głównym (obecnie -podróżnik Aleksander Pacichelli. Opisał mia- pod numerem 7). sto oraz wawelskie wzgórze i zamek, ale nie Włosi szybko wrastali w polskie środowi- omieszkał odnotować, że w Rynku wypełnio- sko, chociaż mieli własne bractwo przy ko- nym kramami jest błoto i zły zapach. ściele Franciszkanów. W większości trzy- * mali się wiary katolickiej, nie zapominając Włoscy przybysze wnieśli do Krakowa ożyw- w swych testamentach o obdarowaniu kra- czy ferment, wysoką technikę produkcji rze- kowskich kościołów, klasztorów i szpitali. mieślniczej, propagowali zdobycze nauki Ze swoją ojczyzną utrzymywali jednak kon- i sztuki, przyczyniając się do blasku Rzeczy- takt, a niejednokrotnie sprowadzali stamtąd pospolitej doby Złotego Wieku. także dalsze rodziny. Zamiana słonecznej Ita- lii na Polskę nie przychodziła im jednak z ła- twością. Nie byli przyzwyczajeni zwłaszcza do srogich zim. Przybyszom brakowało lek- kich win, a piwa czy miody uważali za nędz- Ewa Danowska – dr hab. historii, ne i niesmaczne. Z czasem jednak, gdy mieli PAU. Kraków w przeszłości... jest szansę nad Wisłą zdobyć znaczniejszy mają- o czym pisać! tek, nawiązywali osobiste stosunki i kontakty z Polakami, a zarzuty co do klimatu topniały.

WRZESIEŃ 2020 65 Dostawka Teatr Jerzego Pilcha Tekst: Paweł Głowacki Zdjęcie: Grzegorz Kozakiewicz

Wtorek rzy wysoko w ciemności. A po siedmiu sekun- Głowa starego mężczyzny na czarnej podusz- dach, wraz z brzdękiem pierwszej litery, „w” ce, niknącej w mroku. To jedyna jasna gruda, – rozwierają się powieki i opowieść zaczyna wycięta światłem reflektora z ogromu lep- słowo po słowie krążyć wokół siwej grudy. kich ciemności. Na wznak, oczy zamknię- „Wtedy gdy wróciłeś tam wtedy ostatni raz te, siwe włosy rozrzucone na czerni. Gdzie- zobaczyć czy ruiny gdzie chowałeś się jako kolwiek teraz jest – starzec jest jak zawsze dziecko wciąż jeszcze tam są…”. I tak do koń- sam. Nikogo w pobliżu. W pobliżu i w oddali. ca. Do ostatniej ciszy – żywego ducha przy za- Nigdzie nikogo. „Żywego ducha”, jak rzekł- słuchanej grudzie. Nikogo, tylko krążące czu- by Jerzy Pilch, przywołując pożegnalną swą le w mroku żywe duchy słów… To wszystko. opowieść o człowieku snującym sobie baj- Tak kończę długi wtorek. Lecz dorzucę dro- kę na Ziemi naraz zupełnie pustej. U Pilcha biazg. W pierwszej, angielskiej wersji Wtedy słychać jedynie mruk narratora, który oca- gdy, starzec jest Słuchającym. W wersji fran- lał. Na scenie – tylko pełen piasku oddech cuskiej Beckett był dotkliwszy. Starego męż- grudy przesypujący się nad czarną podusz- czyznę nazwał – Wspominającym. ką albo nad miękkim, wygodnym mrokiem. Cokolwiek tkwi pod głową starca, pozwala Czwartek mu czekać łagodniej, lżej. Z widowni patrząc Od śmierci Pilcha szukam teatru, co by z Pil- – jasną grudę widać trzy metry nad sceną. cha ocalił więcej, niż stracił, i wciąż trafiam Jest tak, jakby niewidzialne łoże ktoś usta- na ten portret słuchania siebie. Patrzę na czar- wił na sztorc, wezgłowiem w górę. Albo jak- no-białą fotografię z roku 1976, na siwą gło- byś ćmą był, co z zimnej lampy przygląda się wę Patricka Magee, grającego na londyń- ogromowi samotności siwej grudy na dnie skiej scenie we Wtedy gdy, sztuce napisanej mroku… I tyle. Nic więcej na początek. Sa- z myślą o nim, o jego głosie nie z tej planety. muel Beckett chciał, aby takim obrazem za- Wspaniały kamień! A teraz wyobrazić sobie, czynało się Wtedy gdy – jego teatralna sztuka że to głowa późnego Pilcha, biała, nieruchoma, na jedną postać i głos. Głos nie każdy, a głos z szeroko otwartymi oczami wsłuchana w ła- postaci, który opuścił jej głowę i krąży wo- godnie krążące wokół niej w ciemnościach kół niej nocą, kiedy wokół – żywego ducha. żywe duchy słów pożegnalnej Pilcha powieści. Równie dobrze, dotkliwie, sztuka mogłaby „Przez otoczone kredowymi wzgórzami mia- nosić tytuł Towarzystwo, jak chwilę po Wte- sto, w którym w zupełnej samotności, niedo- dy gdy ulepiona przez Becketta proza, której łężny i schorowany spędzam końcówkę życia, prolog brzmi niczym nowa wersja didaska- przeszedł anioł śmierci i mało, że wszystkich liów Wtedy gdy. „Jakiś głos dochodzi do ko- szlag trafił, to wszyscy zniknęli...”. Tak, wsłu- goś w ciemności. Wyobrazić sobie… Do kogoś chana w to bądź w brzęczenie którejkolwiek leżącego na wznak w ciemności… Do kogoś z napisanych Pilcha planet. Wyobrazić to so- leżącego na wznak w ciemności jakiś głos bie i pojąć, że to jedyna forma teatru, która z prozy Pilcha ocala więcej, niż gubi.

Każda proza, której poziom Piątek nieprzezroczystości języka skrajnie jest Każda proza, której poziom nieprzezroczysto- ści języka skrajnie jest wysoki, nieuchronnie wysoki, nieuchronnie traci na obcych traci na obcych planetach. Marquez, Proust, planetach. Marquez, Proust, Schulz, Sebald, Schulz, Sebald, Sterne, Browne, inni nietykal- ni, niemało ich... U nich wszystko, co istotne, Sterne, Browne, inni nietykalni, niemało ich… trwa na tafli kartki, głębia zaś nie otwiera się pod słowami, lecz rozkłada się wzdłuż zdań. Jeśli losem, snującym się w opowieści, jest mówi o przeszłości. Nawiązując niekiedy tyleż los sportretowanych w niej istnień fik- do chwili bieżącej i o wiele rzadziej do przy- cyjnych, ile realny los języka, z którego ist- szłości, na przykład, Kończąc będziesz taki nienia ulepiono – niewiele już da się z tym jak teraz. A wszystko to dla towarzystwa… zrobić. Jeśli rzeczywiście ważkimi przygoda- Poza głosem i słabym oddechem nic nie sły- mi są przygody słów, jeśli punkt kulminacyj- chać. W każdym razie nic nie słyszy. Mówi ny bajki to kulminacyjny punkt pląsających mu o tym słaby oddech… Towarzystwem jest przymiotników, jeśli fabułą naprawdę hip- sam głos…”. Zatem – jasna gruda starej twa- notyczną okazuje się fabuła intonacji – trzeba

66 KRAKÓW Dostawka

planetę taką zostawić w spokoju. Niech sobie gów wielkich, językowej formy samotności? trwa wedle własnych reguł, nieprzekładal- Teatr, film, telewizja – to jest zaludnianie nych na reguły planet obcych. Obok szalone- przestrzeni konkretnymi ciałami, grupą go- go Finneganów trenu Joyce’a, Beckett zanoto- ści, z których każdy ma twarz samoistną, nie- wał pamiętne frazy: „Tutaj forma jest treścią, zależną od innych twarzy. Co każe artystom a treść – formą… Pisarstwo Joyce’a nie jest teatru, filmu, telewizji zaludniać rozmrucza- o czymś, ono samo jest tym czymś… Kiedy ną samotność Pilcha figurami samoistnymi,

chodzi o sen, słowa idą spać. Kiedy szaleje Jeśli ważkimi przygodami są przygody sens, szaleją i słowa”… słów, jeśli punkt kulminacyjny bajki Cóż robić z czymś podobnym? Na obec- nym etapie rozkwitu cudactw można by prze- to kulminacyjny punkt pląsających łożyć, dajmy na to, wino na kiełbasę choćby. przymiotników, jeśli fabułą naprawdę Owszem. Nie do wygumkowania jest jednak pytanie: Właściwie – po co? hipnotyczną okazuje się fabuła intonacji – trzeba planetę taką zostawić w spokoju. Niedziela Piękne zdjęcie Magee w roli Słuchającego/ Niech sobie trwa wedle własnych reguł, Pamiętającego. Twarz późnego Pilcha na wie- nieprzekładalnych na reguły planet obcych. lu fotograficznych portretach. A w pamięci – ślady po Pilchu telewizyjnym, filmowym, te- atralnym. Sporo było tych przemian. Monolog z lisiej jamy, Spis cudzołożnic, Żółty szalik, Pod konkretnymi bohaterami, skoro w rozmru- Mocnym Aniołem, Inne rozkosze, Tysiąc spo- czanej samotności Pilcha każdy bohater – jego kojnych miast… Starczy. Co też ciągnie artys­ mowa, jego gesty, jego milczenie – jest tyl- tów obcych planet do tych w istocie monolo- ko i aż malowniczą ingrediencją wciąż jednej

WRZESIEŃ 2020 67 Dostawka

Janusz Gajos i Robert Więckiewicz, choćby wując z niej tylko jakiś jeden epizod i opracuje przed kamerą rzygali z rozmachem go dramatycznie albo też weźmie zasadniczą myśl, zupełnie zmieniając fabułę”… Posłuchał babilońskim i najwyższą fachowością Wajda. Nastazja Filipowna była jedną, ostat- – w porównaniu z portretującym nią sceną Idioty, godziną nocnego czuwania Myszkina (Jerzy Radziwiłowicz) i Rogożyna mordęgę trzewi ciemnym językiem (Jan Nowicki) przy trupie zadźganej przez Pilcha pawie te pozostaną igraszką. Rogożyna Nastazji. Kto kilka razy widział, ten wie: przepaści dzieliły seans od seansu. Bo Nowicki i Radziwiłowicz nie rządzili języ- i tej samej intonacji, niepodrabialnej mowy kiem Dostojewskiego, oni byli jakby na jego narratora, bajarza, pojedynczego jak odcięty usługach, czekali pokornie, aż on, w strzę- palec, snującego sobie bajkę o sobie samym? pach oczywiście, we fragmentach, do nich Sobie, bo komuż innemu, jeśli wokół – żywego przyjdzie ze wszystkich scen powieści, aby ducha? Czy zwodzi ich na pokuszenie ta ma- mogli podać smak całości, smak intonacji ca- lowniczość? Może Pilcha legendarne szyder- łości. Nie recytowali fraz Dostojewskiego, oni stwo? Albo spokój jego myśli o tym i tamtym cierpliwie czekali na łaskawość jego języka. świecie? Pilcha ironia? Brak złudzeń? Jak wie- le i jakich powodów skłania artystów teatru Czwartek i filmu do gubienia Pilcha? Nieuchronne w adaptacjach gubienie świata Pilcha… To brzmi grubo, zbyt grubo. W koń- cu nie dzieje się kolosalna tragedia, nie wyła- Poniedziałek żą na światło dnia jakieś wyjątkowe skanda- We wstępie do swej intymnej wersji Kubusia le estetyczne, zaludnianie zupełnie samotnej fatalisty i jego pana Diderota, mocno się Mi- intonacji Pilcha samodzielnymi gośćmi z krwi lan Kundera znęca nad ideą adaptacji wiel- i kości nie obraca się w jakąś nie do zniesienia kich powieści. „Im bardziej adaptator chce groteskę odpustową. Jak dotąd nikt nie zrobił dyskretnie się schować za powieścią – po- z Pilcha idioty godnego komiksu dla wyrost- wiada – tym bardziej ją zdradza. Redukując ków, lubujących się w prostych pocieszeniach: ją, odziera ją nie tylko z wdzięku, lecz także dobro jest dobre i ocala, zło jest złe i gubi, czyń z sensu”. I dalej: „Jeśli powieść przeżyje prze- więc dobro i gardź złem, a teraz idźcie, ofiara pisanie, jest to pośrednio dowodem na sła- spełniona, amen. Adaptacje planety Pilcha nie bą wartość powieści”. Tak, adaptacje zawsze stawiają świata na głowie. Nie. Dzieje się jed- wtedy się udają, gdy chodzi o dzieła, dla któ- nak, że z tych zabiegów Pilch wychodzi – po- rych język jest nieistotny, to znaczy przezro- mniejszony, na powrót chłopięcy, niegroźnie czysty, a istotne jest, kto zabił, kto zaś nie. pastelowy. Janusz Gajos i Robert Więckiewicz, Jeśli nie adaptacja to co? Wariacja, powiada choćby przed kamerą rzygali z rozmachem Kundera. I bywa, że wariacja skrajnie swo- babilońskim i najwyższą fachowością – w po- bodna – najbliższa jest źródłu. Bracia Quay równaniu z portretującym mordęgę trzewi animowaną odpowiedź na cud prozy Bruno- ciemnym językiem Pilcha pawie te pozostaną na Schulza stworzyli ze szpilek, szmatek, dru- igraszką. Dlatego uciekam w zdjęcie Magee. tów, szpulek, krwistej wątroby, kruszejących Widzę Pilcha. Ma siwą brodę, otwarte oczy, lalek, jednej jedynej kropli śliny i tylko jed- a wokół jego głowy krąży sennie jego głos nego zdania opowieści Ulica Krokodyli. I jest układający się w epilog Towarzystwa. to świat Schulza – doskonały. Podobnie mają się sprawy z bliskością spektaklu Andrzeja Sobota Wajdy Nastazja Filipowna i potężnej powie- „Teraz na wznak w ciemności nie podniesiesz ści Fiodora Dostojewskiego Idiota. się już, by objąć nogi rękami i pochylić głowę do granic możliwości. Ale nad swoją bajką bę- Wtorek dziesz się trudził daremnie z twarzą zadartą W liście do Warwary Oboleńskiej, która za- na zawsze. Aż słyszysz wreszcie, jak słowa pragnęła przerobić na dramat jedno z jego dobiegają końca. Z każdym pustym słowem prozatorskich dzieł, Dostojewski nie ma złu- bliżej ostatniego. A wraz z nim ta bajka. Baj- dzeń. Powiada, że zwykle nie udaje się prze- ka o kimś z tobą w ciemności. Bajka o tobie robienie jednego sposobu istnienia na sposób snującym bajkę o kimś z tobą w ciemności. dokumentnie inny. „Jest jakaś tajemnica sztu- A zwłaszcza ten próżny w końcu trud, i cisza. ki – tłumaczy – która sprawia, że forma epic- I jesteś taki jak zawsze. ka nigdy nie znajdzie odpowiednika w formie Sam”. dramatycznej. Jestem nawet przekonany, że dla różnych form sztuki istnieją odpowiadają- ce im szeregi myśli poetyckich i niekiedy my- śli takiej nie można wyrazić w formie, która Paweł Głowacki – krytyk teatralny jej zupełnie nie odpowiada”. Istnieje jednak i recenzent kultury, postać barwna. drobne, dobre „ale”: „Inna sprawa, jeśli Pani poważnie przerobi i zmieni powieść, zacho-

68 KRAKÓW Galeria „Krakowa”

Wąska Szeroka, fot. Przemek Czaja

WRZESIEŃ 2020 69 Miłość do samej miłości Rozmawiała Elżbieta Wojnarowska Zdjęcie: Grzegorz Kozakiewicz

Gaja Hajdarowicz: Nic nie miałoby znaczenia bez ludzi, w których znajduję najwięcej szczę- ścia i miłości, którzy są najważniejszą częścią mojego życia i przez których jestem szczę- śliwa. Pisząc, próbuję stworzyć swój fragment tego świata.

Elżbieta Wojnarowska: Porozmawiajmy więc o mi- W Polsce wśród młodych ludzi jest dużo samobójstw, łości. O różnych jej aspektach. Od czego zaczniemy? narkomanii, alkoholizmu i chorób psychicznych, ale Może: za co kochasz Kraków? zamiast to oceniać, chciałam pokazać piękne strony Gaja Hajdarowicz: Urodziłam się i wychowałam wrażliwych młodych ludzi, lepsze wyjścia. w Krakowie, a raczej pod Krakowem, w okolicy pól Oprócz pisania pasjonujesz się teatrem. i lasów. Miasto to kocham całym sercem, przez Całe życie kochałam teatr. Chciałam iść na studia teatralne, a prawdopodobnie pójdę na University of York, na kierunek Theatre, writing, directing and Zajmuję się pisaniem, ale nie jestem performance, co idealnie łączy te dziedziny. Teraz w stanie wyrazić świata, jest go za dużo, robię rok przerwy i zajmuję się nowym przedsię- wzięciem, jakim jest spektakl z wydanej przeze mnie jest poza słowami, zbyt skomplikowany, książki. Tekst przepisałam na scenariusz, reżyseruję wielowymiarowy, nie do ogarnięcia. spektakl, gram jedną z ról. Na szczęście mam dooko- ła cudownych i niesamowicie utalentowanych ludzi, którzy z pasji do sztuki realizują ze mną ten projekt jego wyjątkową atmosferę, piękno miejsca, pięk- non-profit w kwestiach muzycznych, aktorskich, lo- nych ludzi. „Każda sekunda wydawała się być wła- gistycznych oraz wizualnych. sną, zamkniętą nieskończonością”. Od tego zaczy- Miłość do sztuki, natury, ale i do ludzi. nał się strumień świadomości, który napisałam parę Właśnie, ludzie; kocham sztukę, kocham tworzyć, lat temu, podczas nocy, która wydawała się nigdy ale nic z tego nie miałoby znaczenia bez moich lu- nie kończyć. W tym momencie zaczęłam pisać i był dzi, w których znajduję najwięcej szczęścia i najwię- to dla mnie sposób, żeby zachować chociażby frag- cej miłości. I którzy równocześnie są zdecydowanie ment rzeczywistości w czymś więcej niż pamięć. najważniejszą częścią mojego życia. To dzięki nim Pozwoliło mi to wylać swoje emocje: po tej nocy, jestem szczęśliwa. zaczęłam pisać więcej i więcej o różnych doświad- Co jeszcze jest ważne dla Ciebie? czeniach i przeżyciach. To był mój sposób na skon- Środowisko, zwierzęta, Ziemia – jestem weganką densowanie i zachowanie tego, co wyjątkowe, zmie- od siedmiu lat i byłam zaangażowana w różne pro- niając to w zestaw kresek, szukając świata w świecie testy lub ruchy aktywistyczne, chociażby Otwar- pomiędzy słowami. Pogłębiłam swój podziw do lite- tych Klatek czy Extinction Rebellion. Kocham podró- ratury po przeniesieniu się do brytyjskiego liceum żować, poznawać ludzi na ulicach. Kocham jeździć w Warszawie. w góry, chodzić boso po lesie, tańczyć, przytulać Dużo pisałaś, ale samo pisanie nie wystarczyło? drzewa. Chodzę od czasu do czasy na jogę, medytu- Od tamtego czasu zapełniłam około dziesięciu ze- ję, chodzę do teatru, próbuję nauczyć się grać na gi- szytów, opowiadających moją historię przeżywania tarze. Chcę w przyszłości mieszkać w czymś w stylu świata. I w końcu wydałam poezjo-powieść Mów ekowioski, zasadzić swoje warzywka i założyć azyl do Mnie Marzeniami. Ale uwielbiam muzykę i od za- dla zwierząt uratowanych z ferm czy rzeźni, żeby wsze ciągnęły mnie do siebie kultura punkowa i hi- dać im szansę na spokojne, dobre i długie życie. pisowska – z jednej strony wolność i bunt, z drugiej A co w literaturze i sztuce porusza Cię najbardziej? pokój, miłość i beztroska. Wolność i prawda. Próba wyrazu czegoś pięknego, Twoje emocje w wierszach sięgają zenitu… uwalniająca możliwość ekspresji siebie, stworzenia Pisanie było dla mnie terapeutycznym poszukiwa- więcej niż było chwilę temu. Porusza mnie sztuka, niem swojej drogi, kiedy próbowałam odpowiedzieć która wzbogaca świat, uzupełnia go, zmienia. Wiem, na nurtujące mnie pytania podczas poszukiwania czuję, że jest coś więcej niż zwykłe, szare życie. Zaj- swojego szczęścia. Często moje teksty nie są do- muję się pisaniem, ale nie jestem w stanie wyra- słowne, fascynuje mnie w sztuce psychodeliczna zić świata, jest go za dużo, jest poza słowami, zbyt abstrakcja. Pokazuje moją miłość do natury i miłość skomplikowany, wielowymiarowy, nie do ogarnięcia. do samej miłości. Pisząc, próbuję stworzyć swój fragment tego świata. Jesteś bardzo wyczulona na sprawy swoich rówie- śników, tych wyrzuconych na margines społeczny. W tym czasie napisałam fragmenty do kolejnej Elżbieta Wojnarowska – z wykształcenia jest książki, która jeszcze nie wie, kiedy i czy ujrzy świa- przyrodnikiem i... scenarzystką. Ale również tło dzienne, ale taki jest plan. Ta poezjo-powieść nosi pieśniarką i aktorką (m.in. należała do ze- tytuł Włóczęgi i chce opiewać życie młodych ludzi społu Teatru STU), autorką powieści, baśni – tych delikatnych, ignorowanych przez społeczeń- dla dzieci, sztuk teatralnych i scenariuszy. stwo, uzależnionych czy z patologicznych domów. W końcu – a może przede wszystkim – poetką.

70 KRAKÓW Gaja Hajdarowicz (rocznik 2001) – poetka, sce- (Austeria,­ Kraków – Budapeszt – Syrakuzy 2020). narzystka, reżyserka, aktorka. Debiutowała W przygotowaniu ma kolejną – Włóczęgi. Zaan- poezjo-powieścią Mów do Mnie Marzeniami gażowana w działalność proekologiczną.

WRZESIEŃ 2020 71 Wiersze Gaja Hajdarowicz

*** kiedyś będziemy to wspominać; z jaką łatwością wybaczaliśmy dla miłości. ile mieliśmy nadziei na lepszy świat, jakie pragnienie wolności, jaki przepiękny, niewinny bunt nosiliśmy w sobie. mówili, że chcieliśmy pieniędzy, ale nie mogli bardziej się mylić; my chcieliśmy tylko przepełniającego szczęścia. chcieliśmy wiedzieć, dlaczego warto żyć, i przekonać się że to, co pisaliśmy pod tym pytaniem, może być prawdziwe. zapętlają się we mnie pytania, wydają się nieskończone, ciągle szepczą, przesuwają się po niepewnym i porwanym ciele, chwytając kości, prześlizgując pomiędzy żebrami, wkradając się do płuc. przechodzą przez ramiona i zawijają się na palcu jak pierścionek, przysięgając wierność. strach nie jest mój. należy do tego miejsca, osiedlił się w miastach i w oczach, rozgościł się w domach i zapanował na ulicach. zamieszkał w zaciskających się rękach i w brzydkich słowach, rozlał się po pustych kartkach i w zdartych od krzyku gardłach. siadam na ławce, patrzę w przestrzeń, gubiąc wzrok w płynących chwilach. dochodzi ósma czterdzieści, chcę pożegnać się z pieskiem, który znikł gdzieś nagle, jakby się rozpłynął w coraz to gęstszej, cięższej przestrzeni. wstaję, obserwuję, jak pociąg z krzykiem wyhamowuje na stacji, i wsiadam. znajduję wolne miejsce przy szkle okna, przez które będę mogła oglądać ruchome widoki biegnące wzdłuż szyn przecinających jednostajnie różne światy. pociąg rusza. przymykam oczy. nagle znikam. tam, gdzie byłam przed chwilą, już mnie nie ma. wyjeżdżam.

*** – kawa, woda czy herbata? – proszę? – jaki napój? – wódka. – nie mamy. wzdycham. – to wodę poproszę. rzucam oczami raz na kartki, a raz na widoki za oknem. prawd jest wiele. podróż mija dennie, oprócz tego, że siedzenie przede mną zajmuje czarny kot, miauczący chwilami. pociąg nie koi zmysłów tak, jakbym chciała, może kołysze nimi lekko, może szumem szepcze mi do ucha dobre słowa, ale ich jeszcze nie rozumiem. słyszę dwie starsze kobiety w czarnych welonach zajmujące siedzenia za mną. – świat? czym jest? – odbiciem stanu twojej duszy. dlatego mój taki pusty, myślę sobie. – czyli może być wszystkim. paradoksem w jednym słowie. – paradoksem samym w sobie. a może to tylko głosy w głowie? prawd jest wiele.

72 KRAKÓW Wiersze

papieros pod niebieskimi drzwiami mieszkania na szarej ulicy odpalony i powoli wypalany. wciągany do płuc żar pożera suszony tytoń i trawi biały owijający go papier. dym wije się na wietrze, mokry od deszczu, pulsuje gorącem. z materii przeradza się w sczerniałą przejrzystość. proces wzmaga się kiedy się nim zaciąga, dym drapie go w przeżarte gardło. niebieskimi oczami wpatruje się w żar, w jego rozpaloną czerwień. jest spokojniejszy. w końcu przybija jednym szybkim ruchem wypalonego, lecz wciąż jeszcze żarzącego się papierosa do dłoni, czując i widząc przez moment, jak atakuje i wypala ślad na skórze. słychać cichy syk. żar zgasł. niebo rozbłysło. chciał coś poczuć. teraz zaciąga się wilgotnym powietrzem, które wpada do jego płuc, napełniając je. zamyka oczy i wydycha, wystawiając twarz do nieba spadających kropel.

*** czułam się źle. on nie chciał. więc później on czuł się źle. ja nie chciałam. więc znowu źle zabrałam do siebie. i tak się wymienialiśmy tym źle, wte i wewte, tam i z powrotem, i źle skakało z jednego ciała na drugie, wyrywane i oddawane sobie bez przerwy, źle przekazywane z rąk do rąk; od jednego człowieka do drugiego, i potem znowu do tego pierwszego, bo żadne z nas nie chciało, żeby to drugie je miało, a potem rozłożony przez źle oddawał je z powrotem. i co zrobić z tym źle, nie wiedzieliśmy. gdzie je włożyć, gdzie je zabrać, żeby ani w tobie ani we mnie się nie zasiedliło, żeby przestało skakać z rąk do rąk, i żebyśmy przestali je wyrywać sobie nawzajem z serc. bo jak już je wyrwaliśmy, to gdzie indziej mielibyśmy włożyć takie źle, jak nie do siebie? źle też potrzebuje serca… źle też potrzebuje domu… gdzie schować źle? co z nim zrobić?

góra na górze, drzewo na drzewie, śpiewy krów na krowach, pola na polach. istniejące Wszystko. zbiegam ze schodków. moim celem jest wyprawa w góry, walizka jest więc obciążeniem. wyjmuję z niej kłódkę i łańcuch, oplątuję drzewo łańcuchem, przyczepiam walizkę, przypominając sobie włóczykija. jeśli ktoś zechce ją otworzyć, będzie się musiał postarać, więc pewnie będzie potrzebował jej bardziej niż ja. zostawiam skupisko bytów w niejeżdżącym chwilowo kontenerze i idę przed siebie, oczy patrzą prosto, nogi patrzą prosto, nic nie patrzy już za siebie, dłonie ewentualnie na boki. czubek głowy zerka na niebo, które nagle ze skrzekiem zachmurzyło się skrzydlatą chmarą czarnych ptaków. lecą tysiącami, zapierają w płucach dech, rozszerzają oczy w oszołomieniu, wirują na tle szarego nieba. bezwiednie wodzę za nimi wzrokiem, próbując uchwycić ich ogrom i melodię. może właśnie o to chodzi z drugim człowiekiem; trzeba wczuć się we wzajemny rytm, jak w tańcu. zamykać oczy i wiedzieć, jak tańczy druga dusza, świadomość rozlać tak, by przeniknęła inne, nie zmieniając ich, tylko wyczuwając, jak płyną. zamykać oczy jak w medytacji, ale dalej widzieć, wiedzieć, lecieć wspólnie. teraz zamykam oczy; szlak jest prosty; próbuję słuchać drzew i kamieni, dotknąć żuków i trawy, wyciągnąć się do czarnych ptaków i chmur nade mną. rozpływam się pod ziemią, mijając na swojej drodze gąsienice, żuki i kamienie.

WRZESIEŃ 2020 73 Kamera na Kraków Portrety, czyli gniazdo Kraków Tekst: Maria Malatyńska Zdjęcie: za zgodą Krakow Klaster Film

Niedawny Krakowski Festiwal Filmowy przedstawił pozakonkursowo dwa obrazy, które właśnie teraz wchodzą do normalnego repertuaru kinowego. Oba są portretami ludzi, którzy mieli szczęście nasiąknąć Krakowem.

ierwszy film to Dom Literatów, czyli kar- wieku współpracował, potem był jego „asy- P toteka zebrana – i jako reżyser podpisany stentem kościelnym”, a w końcu po śmierci jest pod nim Marek Gajczak, młody twórca, legendarnego redaktora Jerzego Turowicza – bardziej znany w polskim kinie jako operator. został naczelnym redaktorem. Jest u nas tak- Film drugi xABo, ksiądz Boniecki – tu o na- że i dlatego, bo tu był duszpasterzem w kole- kreślenie portretu tego mocno związanego giacie św. Anny i w kościele św. Floriana. Jest z Krakowem księdza-redaktora, pisarza i fi- u nas zawsze, bo można go właśnie tu spotkać. lozofa, pokusiła się niemal reżyserska de- Film nie pokazuje jednak swojego boha- biutantka (drugi film!) Aleksandra Potoczek. tera osiadłego w Krakowie, lecz pokazuje go Oba te obrazy, choć całkowicie niepo- wiecznie w drodze. „Film drogi” powiedzie- równywalne, mają wspólną cechę: po- libyśmy, sięgając do lubianej przez widzów kazują ludzi, którzy mieli okazję spotkać formy. I rzeczywiście, trudno nie zauwa- na swojej drodze… Kraków. I to ten Kraków, żyć, że głównym bohaterem tego obrazu który ma rzadko przypominaną, ale specjal- jest komunikacja: pociąg, Intercity lub inny, ną cechę: potrafi być gniazdem dla wszelkich, autobus, samolot… Każdy środek lokomocji zwłaszcza artystycznych i myślowych, war- jest dobry, bo w nim też można spotkać się tości. Każdy, kto żył tu choć przez chwilę, z ludźmi. Młoda reżyserka przez trzy lata na pewno to potwierdzi. Bo jest to miejsce, jeździła z księdzem i za księdzem, z kamerą w którym łatwiej rozwijają się talenty, ku- na dodatek. Nie uciekał przed nią, ale „mo- mulują wartości, rozkwitają najlepsze arty- dlił się, żeby jej się to już znudziło” – jak styczne pomysły. żartuje w filmie. Nie znudziło się i dzięki Zacznijmy po kolei. temu mamy portret człowieka, który roz- Najpierw to, co najbardziej zaskakują- mawia z ludźmi. Jeśli życie jest wędrówką, ce: Kraków, który się pojawia w portrecie jeśli życie jest rozmową, to tu jest samo ży- księdza Adama Bonieckiego. Jest w tym fil- cie. Ale można też powiedzieć, że takiego mie swoistym punktem wyjścia, oparciem, księdza Bonieckiego stworzyli jego zakon- miejscem stałym, pewnikiem, do którego ni szefowie, bo zakazali mu wypowiadać się powraca się w sposób naturalny. Ale prze- w mediach innych niż „Tygodnik Powszech- cież trudno sądzić, że charakterystyczna, ny” (tacy to okazali się miłosierni). Bo nie- lekko pochylona sylwetka człowieka o do- pokorny i samodzielnie myślący. Pierwszy brym uśmiechu, dobrym słowie i dobrych raz w roku 2011, a drugi raz zaledwie kilka oczach jest tylko krakowska, choć spotyka- miesięcy po zakończeniu „pokuty milcze- my go często, gdy przechodzi przez Rynek, nia”, czyli w 2017 roku. Ksiądz poddał się, zmierzając w stronę ulicy Wiślnej 12, gdzie bo jest posłusznym zakonnikiem, ale wy- znajduje się redakcja „Tygodnika Powszech- rok określi w filmie jako żenujący. Jeździ nego”. Tak by się wydawało, że jest tu za- więc i jeżdżą z nim jego książki (dotychczas wsze i stąd lubi patrzeć na ludzi, z którymi wydal ich 16), bo ludzie wciąż zapraszają go spotyka się w różnych miejscach. Urodzony na spotkania autorskie. Jego rozmowy, jego w Warszawie 86 lat temu – pewnie, jak po- rady życiowe, poważne lub przekorne, jego wiedział w filmie, też tam umrze, bo tam jest wyznania (na przykład w rozmowie o celi- jego dom zakonny, czyli klasztor Marianów, bacie z siostrą Małgorzatą Chmielewską), więc trzeba będzie tam wrócić… jego anegdoty… to wszystko jest dobre, ser- Ale na razie w Krakowie jest już bar- deczne i bliskie. A gdzie tu Kraków? Pew- dzo długo. Jest tu, bo tu jest „Tygodnik Po- nie w środku człowieka. I w jego wiecznych wszechny”, z którym od lat 60. ubiegłego powrotach.

74 KRAKÓW Kamera na Kraków

A teraz drugi film: Dom Literatów. Ten relację ze swoich fascynacji, czyli książkę akurat, o który chodzi, jeden jedyny, miesz- Wszystkie drogi prowadzą na Krupniczą. czący się w Krakowie przy ul. Krupniczej 22, Podobnych przykładów byłoby więcej. dawno stał się legendą. Ba, zawsze był le- Dziś i od zawsze mówiliśmy o magii miej- gendą! Mieszkała tu cała „powojenna lite- sca, ale przecież wtedy, gdy to miejsce po- ratura”. Giganci pióra, atrakcyjni autorzy, wstawało – była to także magia czasu, oso- barwni, podglądani przez całe miasto byli bliwa energia tamtej radości, że wszystko tu, w jednym miejscu. Całymi dniami towa- można zacząć od początku. Wszak to był rok rzyszył temu miejscu miarowy stukot ma- 1945. Gdy jeszcze wszystko było możliwe. szyn do pisania, całe noce trwały zabawy Nawet punkt wyjścia był niekonwencjonal- we wspaniałej, mocno ekskluzywnej restau- ny. Trzypiętrowa kamienica z oficyną była racji na parterze. Tajemnica, atrakcja, życio- w czasie wojny hotelem dla pracowników wy bal wybrańców… To miejsce musiało więc niemieckich firm – napisał Jerzy Kisielewski inspirować wielu autorów. I tych, co wspo- w książce Pierwsza woda po Kisielu. Syn Ste- minali – i tych, którzy to miejsce i czas ba- fana Kisielewskiego, który urodził się tam dali. Z jednej strony byłaby tu choćby Joanna właśnie w 1951 roku i mieszkał jako dziec- Olczak-Roniker, która wprost po nagrodzo- ko z ojcem i rodzeństwem (brat Wac­ław nej nagrodą Nike książce W ogrodzie pamięci był, słynnym potem pianistą z duetu Ma-

Jan Polewka i Jerzy Kisielewski na planie filmu Dom Literatów, czyli kartoteka zebrana / dzięki uprzejmości producenta

– napisała specjalny tom poświęcony Krup- rek i Wacek), słyszał, że po 1945 roku przez niczej 22: Wtedy. O powojennym Krakowie. chwilę stacjonowali w tym domu oficerowie Tam mieszkała jako dziecko wraz z mamą, Armii Czerwonej. A gdy wyjechali, miasto słynną poetką, autorką książek dla dzieci postanowiło zakwaterować tam bezdom- i wydawczynią Hanną Mortkowicz-Olcza- nych pisarzy. I wszyscy okazali się bezdomni. kową. A z drugiej strony byłaby młodziutka Przez 50 lat istnienia Domu przewinęła się polonistka Anna Grochowska, która nicze- ich setka! Od Czesława Miłosza i Wisławy go nie widziała na własne oczy, ale wszyst- Szymborskiej, wielkiego Tadeusza Różewi- ko przebadała i zebrała, a w końcu trzy lata cza, Jerzego Andrzejewskiego, który tu na- temu wydała pracę doktorską, a w istocie pisał Popiół i diament, Konstantego Ildefonsa

WRZESIEŃ 2020 75 Kamera na Kraków

Gałczyńskiego, który przyjechał tu wprost lewski – wprost przeciwnie, dyskutowali z oflagu, po Wilhelma Macha, Sławomira ze sobą nieraz ostro, ale także zawsze po- Mrożka, Tadeusza Śliwiaka, Stefana Otwi- trafili ze sobą rozmawiać. A ich synowie nowskiego i innych. przyjaźnią się od lat. I rzeczywiście, można Od tego zaczęła się magia. Niewyobra- zobaczyć, jak czule przedstawiają te swo- żalna magia pomysłu, by w jednym miejscu je wspomnienia z dzieciństwa, oprowadza- zgromadzić wszystkich naszych geniuszy li- jąc nas w filmie po tamtym czasie, sięgając teratury. Przeszłych, teraźniejszych i przy- do wspomnień tamtych ludzi. Różnych ludzi, szłych. Rozbitków historii i nosicieli nadziei nieraz już dawno nieżyjących (choćby Tade- na przyszłość. usza Kwiatkowskiego). Tak oto powstała, jak ktoś napisał póź- Tu niespodziewanie dochodzimy do po- niej z podziwem i zachwytem, ta „stajnia pe- chwały profesjonalnego działania reżyse- gazów”. O tym jest film. A jak to życie wte- ra Marka Gajczaka. Bo przecież to, że poja- dy wyglądało naprawdę, pokazał już nawet wia się przed nami Tadeusz Kwiatkowski, scenariusz, napisany przez drugie „dziec- to zasługa reżysera, który znalazł w archi- ko”, które tam wówczas mieszkało, a było wum fragment dawnego dokumentu, który można było wkleić, by pokazać obok siebie wspomnienia całej rodziny: na dawnym do- Trzypiętrowa kamienica z oficyną przy kumencie Tadeusz, na obecnym dokumen- Krupniczej była w czasie wojny hotelem cie wspaniała aktorka, blisko stuletnia Ha- lina Kwiatkowska, a obok nich mieszkająca dla pracowników niemieckich firm, na Krupniczej jako dziecko ich córka Monika. po 1945 roku przez chwilę stacjonowali Pracowite „żarty” filmowe znajdował reży- ser jeszcze wielokrotnie. I wtedy, gdy w sta- w niej oficerowie Armii Czerwonej, rym filmie, a dokładnie mówiąc w etiudzie a gdy wyjechali, miasto postanowiło studenckiej zasłużonego reżysera Janusza Majewskiego, odnalazł sylwetkę młodziut- zakwaterować tam bezdomnych pisarzy. kiego, chudziutkiego Sławomira Mrożka, Przez 50 lat istnienia Domu przewinęła jednego z najpopularniejszych mieszkań- ców Domu. A odnalazł go tylko po to, aby się ich setka! Od Czesława Miłosza rację miał Jerzy Kisielewski, wspominając, i Wisławy Szymborskiej, wielkiego Tadeusza że Mrożek wyglądał jak ptak, miał sylwet- kę rajskiego ptaka. Wiele jest jeszcze przy- Różewicza, Jerzego Andrzejewskiego, który kładów czujnego warsztatu reżysera. Bo, tu napisał Popiół i diament, Konstantego na przykład, jeśli już w tytule filmu pada słowo „kartoteka”, to dla wszystkich znaw- Ildefonsa Gałczyńskiego, który przyjechał ców polskiej literatury zaczyna się czekanie, tu wprost z oflagu, po Sławomira kiedy zjawi się genialny poeta Tadeusz Róże- wicz, twórca pojęcia Kartoteki: zamkniętej, Mrożka, Tadeusza Śliwiaka i innych. otwartej, rozsypanej… A Różewicz miesz- kał tu długo, nim pojechał na stałe do Wro- cławia. Tu znowu zadziałał Gajczak: znalazł fragment telewizyjnej adaptacji Kartoteki, wyreżyserowanej przez samego Krzyszto- nieco starsze od Kisielewskiego, więc słusz- fa Kieślowskiego. nie się zakłada, że więcej pamiętało. Zresz- I tak plecie się przed nami ten świat raj- tą to drugie „dziecko” mieszka tam do dziś skich pegazów… i choć dawno przestało być dzieckiem, a sam Dom Literatów przy Krupniczej przeszedł wszystkie możliwe stadia rozkwitu i upad- ku, to ono bada tamten dom. To Jan Polew- ka, krakowski scenograf, pracujący od lat w teatrach całej Polski z różnymi reżyse- rami, a w Krakowie najbardziej znany jako długoletni dyrektor Teatru Lalki i Maski „Groteska”. To właśnie Jan Polewka, syn pi- sarza i twórcy teatralnego Adama Polewki, jest autorem scenariusza tego filmu i jed- nym z dwóch narratorów oraz przewodni- ków po tajemnicach Domu (drugim jest Je- rzy Kisielewski). Maria Malatyńska – miłośniczka Już sam początek filmu działa jak miód kina, pasjonatka filmu, recenzent- na nasze wiecznie skłócone między sobą ka kulturalna. polskie serca. Bo pada takie sformułowa- nie: Adam Polewka – lewica i Stefan Kisie-

76 KRAKÓW

Uciecha z kina Wolność Szarlatan Tekst: Łukasz Maciejewski Zdjęcie: materiały prasowe dystrybutora

Chłodne oko, gorące spojrzenie. Agnieszka Holland nie chce być sentymen- talna, nie jest, nie była nigdy. Metafizyka w kinie Holland to jednak zgoda na funkcjonowanie światów równoległych. Zrozumienie dla sfery, która dla wielu nie jest dostępna.

ałościowo przyglądając się twórczości re- na aktorka czeska, która w 1969 roku debiu- Cżyserki, widać wyraźnie do jakiego stopnia towała w jednej z pierwszych etiud aktorskich Holland fascynuje problem cudu, uzdrowie- Agnieszki Holland Hřích boha – Grzech Boga, nia, przesądzania o cudzym losie, cudzym ży- według powieści Izaaka Bala) czyta choroby ciu za pośrednictwem nie tyle nauki, ile prze- z analizy moczu. Uważa, że w urynie zapisane czucia, kumulowania energii lub zwracania jej. są wszystkie kłopoty i niedomagania. Testuje W Olivierze, Olivierze, chyba moim ulubio- chłopca, potem się z nim zaprzyjaźnia, przeka- nym filmie Agnieszki Holland, tajemnica za- zując mu swoją wiedzę i doświadczenie, uży- przecza pewnikom, znieważa je. Tajemnica ge- czając mu także schronienia. Mühlbacherová neruje właściwą trajektorię wydarzeń, sama jest jednak inna od Jana. Nie bierze od pacjen- tów pieniędzy, żyje skromnie, w Janie nato- miast od początku widać dychotomię postaw. Buteleczka z uryną, w wyrafinowanych Z jednej strony uważnie uczy się od mentor- zdjęciach Martina Štrby wyglądająca ki, z drugiej – w dramaturgicznie arcyważnej scenie z udziałem małych kociąt, manifestu- niczym cenny bursztyn, staje się je charakter. Stać go także na okrucieństwo. ekwiwalentem ludzkiego losu. W pewnym momencie filmu mówi: „Możli- wość wyboru to najcięższa kara”. Wie, co mówi. Płynnego i często niewydarzonego. Całe życie szedł z przekonaniem, że skoro ma dar, dar sprawdzony, dar poza wątpliwo- ściami, to w życiu musi się mu udać. Można w sobie pozostając enigmą. W Szarlatanie, przejść przez życie, można przez nie przepły- podobnie jak w Trzecim cudzie z Edem Harri- nąć z lekko podniesioną głową, w półkroku, sem czy niedocenianej Julii wracającej do domu jak gdyby w półśnie. Tymczasem wielka hi- z Lothairem Bluteau, Agnieszka Holland nie storia pokazuje swoje małe, mierne oblicze, polemizuje z „cudotwórstwem”, w przypadku wyłupiaste oczy, wybite zęby. najnowszego filmu również nie staje po stro- Zabito by go wiele razy, a jeżeli nawet nie nie szyderców. Jan Mikolášek, grany przez naj- zabito, to zbito. Gdyby nie dar. Dar uzdrawia- większą bodaj gwiazdę kina czeskiego Ivana nia, dar czytania historii zdrowia i choroby Trojana, jest postacią autentyczną. Zdumiewa- z zapisu na urynie, co samo w sobie jest czymś jącą i problematyczną jak cały wiek XX. Miko- budzącym co najmniej zadziwienie. Tajemnice lášek jest kwintesencją wieku XX. zapisane – pisząc kolokwialnie – w sikach. Mi- Uzdrowiciel, zielarz, z wielkimi sukcesa- kolášek widzi tam wszystko: wyrok, prolonga- mi w uzdrawianiu ludzi, wchodzący w rela- tę wyroku, szansę na zdrowie, szansę na życie. cje z władzą, w paradoksy i bolączki wielkiej Buteleczka z uryną, w wyrafinowanych i małej polityki. Mówi w filmie o sobie: „Je- zdjęciach Martina Štrby wyglądająca niczym stem ekspertem w zakresie roślin leczniczych”, cenny bursztyn, staje się ekwiwalentem ludz- podkreślając­ jednocześnie wiele razy: „Nie, nie kiego losu. Płynnego i często niewydarzonego. jestem lekarzem”. W tradycyjnie, klasycznie Jan jest panem królestwa swojej władzy. poprowadzonej narracji, współczesna rama – W gabinecie czuje się pewnie. I, co ważne, nie aresztowanie, uwięzienie i proces Jana Miko- nadużywa władzy. Stara się żyć przyzwoicie. láška organizują filmowe spojrzenie wstecz Tak właśnie żyje. Leczy dygnitarzy hitlerow- jego biografii. skich, bo wie, że nie może im odmówić. Leczy Młody Jan – gra go Josef, syn Ivana Troja- komunistów, bo wie, że nie może im odmówić. na – czuje, że jest w stanie przewidzieć przy- Przepisuje zioła prostym babom spod Koszyc, szłość, wie jak gdyby więcej. Nie rozumie tego, odwdzięczających mu się cielęciną i kalarepą, wie tyle tylko, że stać go na wiele. Zaczyna bo nikogo nie wyróżnia. Leczy świat może dla- się od uchronienia siostry przed amputacją tego, że nic innego nie potrafi. Ma tylko ten dar. nogi, potem idzie dalej. Janek asystuje zielarce, Jeden wielki dar i mnóstwo słabości. do której ustawiają się długie kolejki. Ludzie Nie jest typem opozycjonisty, nie walczy stoją po zdrowie i po brutalny werdykt choro- o zmianę świata, ale nie zakłamuje rzeczywi- bowy. Jan czuje podobną moc. Mühlbacherová stości. Holland zresztą nie podkpiwa z metod (w tej roli wspaniała Jaroslava Pokorná, wybit- leczenia bohatera, przygląda mu się uczciwie:

78 KRAKÓW Uciecha z kina Wolność

bez wielkiej sympatii, bez oceny. Trybik histo- Człowiek w potrzasku, dla którego wyzwo- rii, trybik z darem. leniem może być namiętność, ale namiętność Tyle tylko że trybik wkręca się w rzeczy- zderzona z rodzącą się świadomością. Namięt- wistość, która sama w sobie wydaje się za- ność, a w końcu także uczucie, które nie jest dżumiona, nieszczególnie ciekawa, obsikana występne, nie jest zakazane, a jednak okazuje z każdej strony. się równie niebezpieczne jak dar uzdrawiania. Wnętrza w Szarlatanie utrzymane zosta- Dwa dary Jana spotkały złe czasy. Nie mogło ły w jednolitej palecie kolorystycznej. Ochry, być tak pięknie. beże, brązy. Więzienie to także szarości, bie- le, grafit. Jeżeli w filmie pojawia się słońce, Szarlatan – reż. Agnieszka Holland, to może jedynie w scenach retrospektyw- Scenografia: Marek Epstein. nych, w sekwencjach z młodzieńczych lat Jan- Produkcja: Czechy/­Irlandia/Polska/ ka, z kilku spotkań z zielarką, a wreszcie z ja- Słowacja; snego okresu miłosnego spełnienia. Premiera: 25 września 2020 (Polska)­ Tak właśnie, spełnienie. To drugi, może tak /20 lutego 2020 (świat). ważny dar. Dar współistnienia, chociaż nic W rolach głównych: Ivan Trojan (Jan na to nie wskazywało. Dar dzielenia się losem ­Mikolášek), Juraj Loj (František Palko), ­Josef i dar odpowiedzialności za los. Dzielonej na pół. Trojan (młody Jan Mikolášek), ­Jaroslava Jan, wycofany, zakompleksiony, ze ślada- Pokorná (Mühlbacherová), Joachim­ Paul mi dawnej urody, spotyka asystenta Franti- Assböck (Fritz Kiesewetter). ška (w tej roli słowacki aktor Juraj Loj). I bę- Dystrybucja: Gutek Film dzie to spotkanie, które okaże się definiujące. Z czasem nie tyle może zastąpi, co zrównowa- Łukasz Maciejewski - wykładowca ży dar pierwszy. na Wydziale Aktorskim Państwowej Asystent najpierw polubi, potem pokocha Wyższej Szkoły Filmowej, Telewi- szefa. Sam rozdarty w relacji z kobietą – mąż zyjnej i Teatralnej im. Leona Schil- i ojciec – będzie musiał wciąż na nowo definio- lera w Łodzi. Dyrektor artystyczny wać swoje miejsce w społeczeństwie. I zdecy- festiwalu Kino na Granicy w Cie- duje się na bezwzględną lojalność. Aż do końca. szynie, ambasador projektu „Kul- Nie jestem pewien, ale mam wrażenie, że tura Dostępna w Kinach”, kurator filmowy Małopolskie- właśnie ta relacja zadecydowała o realizacji go Ogrodu Sztuki w Krakowie, członek kapituły Paszporty filmu. Że dla Agnieszki Holland to właśnie było Polityki w kategorii „Film”, członek Europejskiej Akade- najważniejsze. W opowieści o Janie i Františku mii Filmowej i Międzynarodowej Federacji Krytyków Fil- znalazła kolejny uniwersalny temat. Jej temat. mowych FIPRESCI.

WRZESIEŃ 2020 79 Nasi mieszczanie i ich codzienne czynności

Polski kształt dialogu, rys. Andrzej Zaręba

80 KRAKÓW Smocze jajo Zapraszam do raju Tekst: Mieczysław Czuma

A wszystko przez Adama i Ewę. Od kiedy nasi prarodzice wygnani zostali z raju, na całe ich potomstwo spadły najpaskudniejsze choróbska. Do ataku ruszyły legiony bakterii i wiru- sów, co pewien czas ludzkość zalewana jest przez niepohamowane epidemie i pandemie.

by ratować wyniesiony na szczyty przez ewo- ny za ziele święte, wierzono, że wypędza złe duchy. Alucję ludzki gatunek, nauka powołała pod broń Kwiat dziewanny zawsze przypisywany był właśnie przemożny przemysł farmaceutyczny. Ładujemy Dziewannie, starosłowiańskiej bogini dziewic, będą- więc w siebie całe tony przeróżnych pastylek, draże- cej uosobieniem władzy ducha nad ciałem. Wyjąt- tek, tabletek i to we wszystkich smakach, kształtach kowe cechy przypisywano makowi, który uchodził i kolorach. Te arcydzieła sztuki chemicznej wcale nie za symbol nocy, zapomnienia, snu i ciszy, wyraźnie są obojętne dla naszego organizmu, z tymi syntetycz- odnosił się do zaświatów. I tę listę można jeszcze nymi dobrodziejstwami pracowicie zmagać się musi wydłużać o wiele przykładów… nasza wątroba. I jak tu nie żałować utraconego raju? W naszym klimacie jesienią najczęściej dokuczają Ale – uwaga, uwaga – można i dziś taki osobisty, nam przeziębienia. Na to schorzenie dobrze działa przyjazny raj sobie zafundować. Podpowiadam oto, można zawrzeć przyjaźń z rodzimymi kwiatami i ziołami, którymi właśnie latem otacza nas przy- Tajemnica dobroczynności ziół tkwi w tym, że roda. Odwołuję się przy tym do najwyższych au- zawarty w nich chlorofil i będąca fundamentalnym torytetów naukowych. Tajemnica dobroczynności ziół tkwi w tym, że zawarty w nich chlorofil i bę- składnikiem ludzkiej krwi hemoglobina dąca fundamentalnym składnikiem ludzkiej krwi mają taką samą budowę atomową, łatwo się hemoglobina mają taką samą budowę atomową, ła- two się ze sobą łączą, szybko nawzajem wchłania- ze sobą łączą, szybko nawzajem wchłaniają. ją. Pionierskie badania w tej dziedzinie prowadził Leon Marchlewski, nasz człowiek, światowej sławy uczony, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego w la- kora wierzby, która zawiera salicylany i zastępuje tach 1926–1928. Wsławił się poszukiwaniem dowo- aspirynę. Kaszel leczy biały bez i prawoślaz. Malina dów na chemiczną jedność świata zwierząt i roślin. obniża temperaturę, lipa działa napotnie. Na dolegli- Ten ojciec polskiej szkoły biochemicznej, młodszy wości dróg oddechowych dobry jest syrop z młodych brat znanego rewolucjonisty Juliana Marchlewskie- pędów sosny. Melisa i waleriana uspakajają, dziura- go, dwukrotnie nominowany był do Nagrody Nobla. wiec wspomaga wątrobę, mięta ułatwia trawienie, Za jego wskazaniem namawiam więc do zawarcia mniszek lekarski oczyszcza krew i osłania wątrobę. przymierza z ziołami, które leczą, krzepią i nie ruj- Wspomniana kora wierzby leczy także bóle stawów, nują wątroby. a szałwia odkaża i działa przeciwzapalnie. Na bóle A więc zapraszam do raju, tego naszego, pobli- menstruacyjne najlepszy jest wyciąg z pnączy ogó- skiego. Pachną lasy, kwitną łąki, owocują pola. Przy- recznika lub olej z wiesiołka, na zapalenie pęcherza roda oddaje nam to, co utracili Adam i Ewa. Zawrzyj- moczowego doskonałe są soki z żurawiny. Sercu po- my przyjaźń z kwiatami, które naznaczone zostały maga głóg i waleriana. Itd., itd. jakże wymowną symboliką. Róża uchodzi więc tra- Wszystkim, którzy znajdą drogę do raju – życzę dycyjnie za znak miłości, dalia (georginia) jest wy- nieustającego zdrowia. razem bogactwa, słonecznik przedstawia obfitość i boską aureolę, chabry to skromność, astry to przy- jaźń. Tę listę można wydłużać w nieskończoność… Nie inaczej jest z wymową, jaką obdarzane bywa- ły i nadal obdarzane są rozmaite zioła. Bylica, przy- drożny chwast, to w lecznictwie ziele życia, a w czar- nej magii to trucizna przyprawiająca o szaleństwo i przynosząca śmierć. Uważano ją za roślinę księ- życową, której spalenie pomagało odganiać zły los. Mirt symbolizował dziewictwo i młodość, płodność i szczęście, ale też wyrażał dwa przeciwieństwa, za- równo życie, jak i śmierć. Wrotycz (zwany także piż- mem lub piżmowym zielem) miał wzmacniać siły Mieczysław Czuma – profesor kra- i pomagać zachowywać zdrowie. Ruta cieszyła się kauerologii, redaktor niehabilito- sławą uniwersalnego leku, była amuletem chronią- wany. cym od złej mocy czarów. To także znak niewinności i dziewictwa. Dziurawiec był powszechnie uważa-

WRZESIEŃ 2020 81 Poza Krakowem… Na nowo Tekst: Magda Miśka-Jackowska

Wspaniałe kobiety tworzą w Warszawie teatr mimo wszystko. Mimo fatalnych dla kultury wirusowych okoliczności, braku logiki w odmrażaniu i planowaniu wydarzeń, stęsknio- nej, ale pełnej obaw publiczności.

bie znam osobiście i obie podziwiam za upór, po- Druga moja bohaterka też nie. Jej ręce są zresz- Omysły oraz energię. Dodam od razu, że te kobie- tą cały czas czymś zajęte, więc nawet sobie tego nie ty, które same są aktywnymi artystkami, nie działa- wyobrażam. Beata Kawka, wspaniała aktorka i od lat ją na rzecz jednego przedsięwzięcia. To są dwa różne również pełen pasji menager licznych wydarzeń kul- miejsca, więc tym większy podziw. Okazuje się, że turalnych, została dyrektor artystyczną Sceny Relax i na pustyni może się coś urodzić. i odradzającego się Teatru Małego, który stworzył Pierwsza z nich, stosując kolejność wyłącznie Adam Hanuszkiewicz jako scenę kameralną Teatru przypadkową, to Paulina Janczak, wspaniała aktorka Narodowego. i wokalistka teatru musicalowego w Polsce. Znana Szczęśliwie dla sztuki i nas wszystkich, głodnych doskonale widzom warszawskiej Romy, gdzie śpie- jej okropnie, w podziemiach Domów Towarowych wała między innymi w słynnym Upiorze w operze Centrum nie powstały delikatesy. Latem trudnego jako najmłodsza na świecie Christine. Zna ją i uwiel- 2020 roku to miejsce Beata Kawka zaczyna wypełniać próbami, aktorami, śpiewem, aby jesienią mogła ru- szyć z pełną parą Scena Relax, a zaraz potem na nowo Dziś liczą się nie tylko ciekawe plany Mały. Równo pół wieku temu otwarto tam kultowe repertuarowe, aktorzy, piękna sala, ale także kino Relax, kiedyś najpopularniejsze i największe w całej Warszawie. Nowe miejsce ma być hybrydą to, w jaki sposób widz będzie mógł czuć się i prezentować muzykę, stand-up, teatr, a nawet rewię. komfortowo pod względem zdrowotnym. Mają Wszystko, co atrakcyjne w nowych warunkach, speł- niających wszelkie wymogi bezpieczeństwa. Bo dziś pomóc sprowadzane specjalnie z zagranicy dla takiej sceny liczą się nie tylko ciekawe plany re- „mgły” oczyszczające wnętrze, osiadające pertuarowe, aktorzy, piękna sala, ale także to, w jaki sposób widz będzie mógł czuć się komfortowo pod na każdym skrawku powierzchni. Przerażające, względem zdrowotnym. Mają pomóc sprowadzane ale poważne są dziś zmartwienia ludzi, specjalnie z zagranicy „mgły” oczyszczające wnętrze, osiadające na każdym skrawku powierzchni. Przera- którzy chcą proponować kulturę innym. żające, ale poważne są dziś zmartwienia ludzi, którzy chcą proponować kulturę innym. Beata Kawka się nie poddaje, bo Scena Relax miała bia publiczność Syreny, Opery i Filharmonii Podlas­ wystartować wiosną, potem latem, wreszcie wczesną kiej, Teatru Polskiego w Warszawie, Teatru Muzycz- jesienią. Nie analizuje tego, na co nie ma wpływu, działa nego w Lublinie i wielu innych scen. Całe jej bogate tam, gdzie może. Do udziału w pierwszych premierach doświadczenie artystyczne mieści się w zaledwie zaprosiła wielu młodych, zdolnych artystów – jak mówi 30 latach życia. I gdy świat stanął, ona zaczęła je- „spod gabinetów dyrektorów teatrów”. Na pierwszy den z najbardziej kreatywnych okresów. Dzwoniła, ogień idą Jaskółeczka Tadeusza Słobodzianka, Małe wymyślała, przecierała nieznane sobie dotąd szlaki zbrodnie małżeńskie Erica-Emmanuela Schmitta w nowoczesnej technologii i szybko zaprosiła pub­ (w których gra z Mirosławem Zbrojewiczem), Tajem- liczność na koncerty w swoim Wirtualnym Teatrze. nica Tomka Sawyera i Abonament na szczęście oparty Tak, wszystko się tam dzieje online, ale jest w tym na tekstach Agnieszki Osieckiej. Na koniec roku szy- taka intymność i staranność, że nie przypomina kują sceniczną adaptację Seksmisji. to tworzonych w sieci koncertów, które nas w pew- O tym wszystkim Beata Kawka opowiada mi w sie- nym momencie zalały. Ten teatr – poza tym, że ofe- dzibie swojej fundacji, która działa na rzecz edukacji ruje premiery – jest też swojego rodzaju biblioteką artystycznej. A ja piszę ten felieton dokładnie 76 lat wydarzeń, do których można wracać. Nie ma co li- od 4 sierpnia, gdy zostawiono tam dwie ranne dziew- czyć na pompę, spotkanie oko w oko z artystą jest czyny i podpalono budynek. Dziewczyny z fundacji, tutaj największą wartością. Na razie są to koncerty, też dwie, palą im świeczki w oknie. I na innych gru- takie osobiste śpiewanie między innymi Zbigniewa zach, niewidocznych gołym okiem, budują kulturalną Zamachowskiego, Edyty Krzemień, Basi Gąsienicy Warszawę na nowo. Giewont i samej Pauliny. Artystów przybywa z każ- dym tygodniem. Kiedy się spotykam z Pauliną, najpierw widzę za- Magdalena Miśka-Jackowska – autorka wie- wsze jej uśmiech, a z bliska widać też zachwycające lu programów poświęconych sztuce filmo- samozaparcie. W nadzwyczajnej sytuacji, jaką była wej, jako konferansjerka związana z licznymi i nadal jest pandemia, ona chyba nigdy nie rozłożyła wydarzeniami kulturalnymi w całym kraju, bezradnie rąk. fanka muzyki filmowej i Krakowa.

82 KRAKÓW Bedeker krakowski Dziennik pandemiczny: 1 sierpnia 2020 roku Tekst: Iga Dzieciuchowicz

– Nic mi się nie stało. Udało mi się uciec. Wejdź na mojego fejsa. Wrzuciłem tam filmik. Będziesz wiedziała, co z nim zrobić – słyszy Nina w telefonie.

e słuchawki dolatuje jeszcze jakiś chrobot, cja. Dziś nikt ich już nie używa, nie wiadomo Zpo czym sygnał wygasa na dobre. Widelec nawet, jak je wymówić. Mimo to Nina co- Niny zawisa w powietrzu nad małżą w gor- dziennie wkuwa trzydzieści, a może nawet gonzoli. W Krakowie jest miejsce, gdzie co- czterdzieści najważniejszych słówek, byle nie dziennie podają świeże owoce morza prosto zapomnieć. Uczy syna tego dawnego dialek- z Toskanii. Są nawet owiane złą sławą ośmior- tu, może mu się kiedyś przyda? To przecież niczki, które Nina zamawia za każdym ra- język uniwersalny. Nina wciąż wierzy, że jak zem na przystawkę. Pyta wtedy kelnera, czy będzie znał go biegle, to się na całym świecie wszystkie podsłuchy w lokalu są już włączo- z ludźmi dogada. Może jest naiwna? ne i konfidencjonalnym szeptem pozdrawia prezydenta oraz cały obóz partii rządzącej. Kelner, który zwykle zaśmiewa się z tych żar- W starym języku, którym mówią już tylko tów, tego popołudnia nie jest w najlepszym szaleńcy, jak plemienne zaklęcia brzmią humorze. – To moja ostatnia zmiana, pojutrze mam słowa: Mazowiecki, Bartoszewski, Geremek. samolot do Berlina – mówi, zamaszyście roz- Są też inne słowa, których znaczenie kładając przed Niną kartę win. Na profilu przyjaciela znajduje filmik. Ma- trudno dziś rozszyfrować. W zakurzonych teusz Mazzini jest reporterem i właśnie idzie słownikach bledną: wolność, równość, w marszu nacjonalistów z okazji rocznicy po- wstania warszawskiego. Nina puszcza „play”. demokracja. Dziś nikt ich już nie używa, Na filmiku ulice Warszawy, tłum i wrzaski. nie wiadomo nawet, jak je wymówić. Ktoś nożem rozdziera tęczową flagę z sym- bolem Polski Walczącej. Mazzini pisze pod filmikiem: „Flagę zrzucono, podarto i chciano podpalić, – Dlaczego pan wyjeżdża? – pyta Nina kel- ale w jej obronie stanęła jedna kobieta. Na ko- nera, wycierając bułką sos z dna talerza. bietę rzuciło się kilkanaście osób – mężczyzn – Bo tu też jestem turystą – odpowiada. i kobiet – wyzywających ją między innymi Nina po raz pierwszy czuje, że znalazła od kurew jebanych. Policja, obecna na mar- słowo klucz określający jej stan, który po- szu w setkach, długo nie interweniowała. Po- woli zamienia się w tożsamość. Jest Turyst- tem kobietę przed tłumem chronił jeden po- ką. Żyje niby w swoim, ale przecież w obcym licjant”. Wideo w ciągu paru godzin ogląda kraju. Niby to Polska i to Polska, ale tych no- ponad 200 tys. osób. Pod postem komentarze: wych zwyczajów, języka i tradycji zupełnie „Nie chcę takiej Polski…”. nie rozumie i chyba nawet nie chce już pojąć. Nina długo zastanawia się nad tym zda- Ma nowy paszport, ale traktuje go jak wizę niem. Polska? Tak, był kiedyś taki kraj. Ninie turystyczną. Są w nim wizerunki samych wydawało się przez lata, że zna go całkiem mężczyzn i hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”. dobrze, ale to przekonanie okazało się jedną Brakuje tylko książeczki z ostrzeżeniem, cze- z wielu jej życiowych pomyłek. Czasem jesz- go absolutnie nie wolno w tym obcym kraju: cze spotyka ludzi, którzy też tę starą Polskę rozwodzić się, nie chcieć mieć dziecka, ubie- pamiętają i mówią w pradawnym dialekcie, rać się na kolorowo, nie wierzyć w Boga, ko- polskim języku izolowanym. Przynależy on chać, kogo się chce. do określonej rodziny, ale wewnątrz niej nie Nina rano znów wkuwa kolejne słowa z za- jest spokrewniony z żadnym innym istnie- pomnianego dialektu: miłość, praworządność, jącym językiem. Parę lat temu wpisano go przyszłość. Najtrudniej wymówić „ojczyzna”. do rejestru języków zagrożonych wymarciem. W tym starym języku, którym mówią już tyl- Iga Dzieciuchowicz – teatrolożka ko szaleńcy, jak plemienne zaklęcia brzmią i feministka. Publikuje w „Dużym słowa: Mazowiecki, Bartoszewski, Geremek. Formacie”, „Tygodniku Powszech- Są też inne słowa, których znaczenie trud- nym”, portalu Onet.pl. i „Codzienni- no dziś rozszyfrować. W zakurzonych słow- ku Feministycznym”. Współautorka nikach bledną: wolność, równość, demokra- książki Bartoszewski. Droga.

WRZESIEŃ 2020 83 nasza biblioteka

Zośka Papużanka powiedziała w wy- Jest o tym, jak wyglądały uroczystości 15 sierpnia 1864 roku podczas przeprawy wiadzie, że jest trudnym człowiekiem. żałobne studenta praskiego uniwersy- przez Wisłę pod Czernichowem prze- Niektórzy twierdzą też, że jest trudnym tetu Jana Palacha, który spalił się po so- ładowana pielgrzymami wracającymi autorem, czyli że jej książki trudno się wieckiej inwazji na swój kraj w 1968 z Kalwarii Zebrzydowskiej krypa prze- czyta. Ostatnia powieść (podobnie jak roku. I o tym, jak rodziła się w Czecho- łamała się i utonęło ponad 100 osób. Był poprzednie) przeczy takiemu twierdze- słowacji Karta 77, czyli jawna demokra- wśród nich Feliks Boroń, chłop z pod- niu. Papużanka ma specyficzny sposób tyczna opozycja. O tym, jak nielegalnie krakowskiego Kaszowa, który prze- wypowiedzi, ale pod względem kompo- wyświęceni duchowni odprawiali msze mierzył Europę, docierając do Rzymu, zycji perfekcyjnie dopracowany. Każ- w kotłowniach i mieszkaniach – i o na- Paryża, Wiednia, a w końcu do Ziemi de słowo ma u niej wagę i przeciwwa- pięciach między podziemnym Kościo- Świętej. Dwukrotnie przyjmował go gę. Punkt i kontrapunkt. Akcja rozwija łem a duchownymi aprobowanymi papież Pius IX. Po drodze spotykał Po- się niespiesznie. Ta proza to ustawicz- przez władze. Jest o policyjnej inwigila- laków: żołnierzy stacjonujących w jed- ne oscylowanie między dosłownością cji i o tym, jak trudno było intelektuali- nostkach wojskowych w granicach a ironią, żartem a wzruszeniem, a w tej stom z komunistycznego państwa utrzy- c.k. Austrii, zakonników, pielgrzymów, powieści szczególnie między precyzją mać kontakt z kulturą wolnego świata. w końcu emigrantów powstańczych. obserwacji szczegółu a wizją zamota- Jest też o odzyskaniu wolności Jesienią Gdy wracał z Ziemi Świętej, w Rzymie nych intencji u bohatera. A może anty- Ludów 1989 roku. I o tym, jak autor – ka- gościli go ojcowie zmartwychwstańcy, bohatera. Bo z bohaterem Przez trudno tolicki ksiądz! – mógł w 1998 roku zostać będąc w Warszawie pomieszkiwał u ka- się utożsamić, choć jednocześnie czuje- prezydentem Republiki Czeskiej z na- pucynów, a na Jasnej Górze u paulinów. my, jakby został stworzony z części nas maszczenia Václava Havla. Jest o ludziach, Przyjmowali go książęta Władysław samych, z naszych lęków, kompleksów, z którymi się zetknął, a niekiedy przyjaź- Czartoryski, Adam Zamoyski, Włady- fobii. Wchodzimy w jego subiektywny nił: Havlu, Janie Pawle II, Dalajlamie i in- sław Zamoyski, Aleksander Przeździec- świat, zaczynamy podążać za jego my- nych wielkich polityki, filozofii i myśli re- ki, gen. Józef Szymanowski czy ks. Hie- ślami, oczekiwaniami i nagle sami sta- ligijnej przełomu XX i XXI wieku. ronim Kajsewicz. Stał się znany do tego jemy się podglądaczami cudzego życia. Są i wątki krakowskie. Choćby o po- stopnia, że ziemianin z Królestwa Pol- Bezwiednie stajemy się uczestnikami tajemnym wyświęcaniu właśnie tu cze- skiego Władysław Małachowski ofiaro- nielegalnego procederu fotografowa- skich księży. I o morawskim calvado- wał mu gospodarstwo. Relacje Boronia nia osoby – bez jej wiedzy i zgody. Cóż sie, który w darze od nich miał trafić z podróży spisał i opublikował dzienni- z tego, że własnej żony? Kto wydał jemu, na ul. Franciszkańską na stół kardyna- karz krakowski Walery Wielogłowski. nam, takie przyzwolenie? Pogwałcenia ła Wojtyły, lecz został wypity na wieść Musiały być dość popularne, bo doczeka- norm etycznych czy moralnych zawiło- o wyborze Polaka na papieża. Jest o fa- ły się trzech edycji. Współczesnym syl- ści bohater jednak nie roztrząsa. Stawia scynacji ówczesnym „Tygodnikiem Po- wetkę Boronia i historie jego pielgrzy- się ponad lub raczej poza nimi. Ale te py- wszechnym” i późniejszych już dysku- mowania przypominał wybitny historyk tania pozostają. Nadal drążą, domagają sjach z ks. Józefem Tischnerem. prawa i Galicji prof. Stanisław Grodziski się odpowiedzi. Dlaczego ludzie gotują Są wreszcie rozważania o ateizmie, (1929–2020). Niedawno ukazało się kolej- sobie nawzajem taki los? dialogu między religiami, wolności my- ne wydanie jego opowieści wzbogacone Elżbieta Wojnarowska ślenia. I o wizji chrześcijaństwa. Jakże in- tym razem o piękne ryciny i fotografie nej niż ta dominująca dziś w Polsce. Tu Zbigniewa Kosa. Tomáš Halík raczej nie mógłby być księ- Janusz M. Paluch dzem. (kb)

Zośka Papużanka, Przez, Marginesy, Tomáš Halík, Od podziemnego Kościo- Stanisław Grodziski, Feliksa Boronia piel- Warszawa 2020. ła” do labiryntu wolności. Autobiografia, grzymka do historii, Kraków 2020. Znak, Kraków 2020.

84 KRAKÓW nasza biblioteka

Krowodrza to dzielnica Krakowa, któ- „Pani Marzena Drejer z Chorzowa na dia- Kraków to miasto jazzu. Kiedy w 1956 rej mieszkańcami byli Helena Modrze- gnozę czekała dość długo. Kiedy wresz- roku w piwnicy na węgiel Pałacu pod jewska, Władysław Reyman, Wisława cie ją usłyszała, postanowiła nie pod- Baranami zaczęli spotykać się wol- Szymborska, Jerzy Binczycki, prof. Wik- dawać się i działać. – Przeczuwałam, że ni artyści i twórcy, pojawili się w niej tor Zin. To w tutejszym Szpitalu Wojsko- wyniki nie będą dobre. Kiedy przeczyta- także „pierwsi apostołowie i egzegeci” wym w 1914 roku zmarł na wywołaną łam, że możliwe są przerzuty, pomyśla- jazzu: Tyrmand, Skarżyński, Eile czy wojną depresję jeden z najciekawszych łam sobie: »Powinnam chyba płakać?«. Kisielewski. Za nimi ściągnęli muzycy. w XX wieku poetów języka niemieckie- Wydusiłam na siłę kilka łez, ale zaraz Najpierw grali do tańca swing. Potem go (wtedy porucznik c.k.). mój mąż powiedział, że nie ma co pła- zaczęli proponować nowocześniejsze Najstarszy budynek pochodzi z XIV kać, trzeba walczyć. (…) Dzisiaj bardziej brzmienia. W Piwnicy występowali ów- wieku, ważnym punktem jest Akademia cieszę się z drobnostek – mówi”. cześni najwięksi: Komeda, Trzaskowski, Górniczo-Hutnicza, ale też Park Krakow- Podtytuł tej zaskakującej książki Kurylewicz, a Wanda Warska udziela- ski. A w czasie okupacji na Krowodrzy to 100 historii chorych na szpiczaka pla- ła się zarówno w kabarecie, jak i jako powstało około 100 przedniej jakości zmocytowego na 100-lecie odzyskania wokalistka jazzowa właśnie. W na- bloków mieszkalnych dla urzędników przez Polskę niepodległości. Ale raczej stępnych dekadach grywali między in- Generalnego Gubernatorstwa i mieści- należy pochwalić pomysłodawcę, dok- nymi Seifert­ i Stańko, a w końcu jazz- ła się siedziba (oraz katownia) gestapo. tora Artura Jurczyszyna z hematologii -rockowcy z Laboratorium i wyznawcy Janusz Mika sportretował swoją Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie: world music z Osjan. Już taka historia „dzielnię” przez reportażowe portrety tak, nauczmy się mówić o chorobach nie może być pasjonująca, zwłaszcza jeśli bądź rozmowy z jej mieszkańcami – bar- tylko ckliwie, ale i bojowo, łącząc je nie ze swadą (bywa, że plotkarsko) relacjo- dziej i mniej znanymi, lecz zawsze two- tylko z czymś smutnym, ale i chwilami, nuje ją jeden z uczestników piwniczne- rzącymi koloryt miejsca. Opowiadają które pozwalają nam pomyśleć o zwy- go życia jazzowego. o sobie i swojej dzielnicy chociażby arty- cięskiej walce. Tym bardziej że – jak pi- Książka Witolda Wnuka jest także ści – Anna Dymna, Beata Rybotycka, Łu- sze dr Jurczyszyn – dziś średnia długość opowieścią o współczesnej kontynu- kasz Orbitowski, Jorgos Skolias i Tomasz życia ze szpiczakiem to 7–10 lat, a jesz- acji tej tradycji w postaci Letniego Fe- Schimscheiner. Jest też o lokalnych klu- cze kilkanaście lat temu były to zaled- stiwalu Jazzowego. Prócz wspomnień bach sportowych (i to nie tylko o Wiśle), wie 3–4 lata. czysto muzycznych można dowiedzieć rzemieślnikach, tradycjach muzycznych. Cieszyć się też należy, że projekt zo- się chociażby, co sprawia, że do Krako- Dobór bohaterów, tez i wątków jest stał przeprowadzony ponadśrodowisko- wa udało się (a w zasadzie udaje Wnu- mocno subiektywny, siłą rzeczy więc wo – teraz pozostaje tylko mieć nadzie- kowi jako organizatorowi Summer Jazz nie jest to wyczerpujący obraz Krowo- ję, że ktoś z nowo rozpoznaną chorobą Festival) ściągnąć największe dziś sławy drzy. Lecz na pewno zróżnicowany. Cza- po przeczytaniu tej książki nabierze sił klasy Charlesa Lloyda, Pharoaha Sander- sem wciąż trudny – tak jest, gdy czyta do walki z nowotworem. sa i Branforda Marsalisa. Jak się okazuje, się wywody, jakoby skala polskiego an- Dodatkową satysfakcją jest to, że decydują nie tylko honoraria, ale także tysemityzmu była wymysłem komuni- wśród autorek książki jest nasza współ- urok miasta – i jego coraz większa jaz- stów, a książki Jana Grossa to „skandal pracowniczka Karolina Gawlik. (wb) zowa sława. Wszak Kraków to miasto podsycany przez środowiska niemiec- jazzu. (kb) kie”. Taka jest Polska, taka jest i Krowo- drza. (kb)

Janusz Mika, Krowodrza subiektyw- Wszystkie twarze szpiczaka – wywia- Witold Wnuk, Jazz w Piwnicy pod Ba- nie. Ludzie. Miejsca. Historia, Funda- dy przeprowadzili: Katarzyna Kojzar, ranami. 25 lat Summer Jazz Festiwal, cja Promocji Kultury „Urwany Film”, Marcel Wandas, Karolina Gawlik i Ni- Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kra- Kraków 2020. cole Makarewicz, Fundacja Centrum Le- ków 2020. czenia Szpiczaka, Kraków 2018.

WRZESIEŃ 2020 85 Rekomendacje „Krakowa”

Lokomotywą przez świat Jana Marcina Szancera Tekst: Magda Huzarska-Szumiec Zdjęcia: Piotr Banasik

Wystawa Szancer, wyobraź sobie! w Żydowskim Muzeum Galicja spowoduje, że ubędzie wam lat. Sprawi to już sam widok lokomotywy przejeżdżającej przez ekspozycję.

eżeli pamiętacie błogi czas, kiedy z trudem syla- łałem z zachwytem: »Ach, jak tu pięknie!«. Wtedy Jbizując, czytaliście Lokomotywę Juliana Tuwima, bocian upuścił mnie akurat nad domem przy ulicy nie mogąc oderwać oczu od czarnej jak smoła ma- Szlak 53” – pisał w autobiografii twórca. szyny na okładce, to ta wystawa jest dla was. Jeżeli Dzieciństwo Jasia dzieciaki poznają dzięki wrę- pamiętacie ekscytację na twarzach waszych dzieci, czanej im przy wejściu kasecie magnetofonowej. które razem z wami przeżywały przygody odzia- W posługiwaniu się analogowym, nieznanym im nego w prążkowane spodnie profesora Ambrożego sprzętem będą musieli, przynajmniej na pierwszej z Akademii Pana Kleksa Jana Brzechwy, to ta wysta- stacji, pomóc im rodzice albo ktoś z muzeum. Ale już wa także jest dla was. Jeżeli waszym wnukom trudno na następnej z pewnością poradzą sobie same. A tam sobie wyobrazić Pinokia z książki Carla Collodiego poznają wojenne przeżycia Janka. Mają szansę je tro- inaczej niż w białej, sterczącej na głowie czapeczce, chę rozpogodzić, kolorując czarne kleksy, które spa- to biegnijcie do Żydowskiego Muzeum Galicja na wy- dły na ziemię ze zwisających z sufitu bomb. Gdy do- stawę Szancer, wyobraź sobie! I zabierzcie ze sobą trą do kolejnej stacji, dowiedzą się, jakie bajki pan Jan wszystkie znane wam nieletnie istoty. Inaczej wam ilustrował po zakończeniu okupacji i czym zajmował nie wybaczą. się w telewizji, w teatrze i na planach filmowych. A to dlatego, że w Muzeum Galicja mają szansę Prawdopodobnie jak on zechcą na kartkach opisać znaleźć się w świecie Jana Szancera wyjętym pro- swoje pragnienia i zawiesić je na drzewku marzeń. sto z jego ilustracji. Będą tu mogły odgrywać swo- Ja także to zrobiłam i radzę to samo wszystkim ich bohaterów w teatrzyku cieni, ale też przebierać dorosłym, gdy już oderwą się od przeznaczonej dla się w kostiumy nawiązujące do strojów ulubionych nich biografii Szancera, umieszczonej w zwisających postaci. Takich niespodzianek jest na wystawie mnó- z sufitu prostokątach. Daję słowo, że każdy w tym stwo i są one adekwatne do poszczególnych jej czę- bajecznie kolorowym świecie wyobraźni ilustratora ści. A wszystko zaczyna się przed wojną pod Wa- znajdzie swoje miejsce i poczuje w sobie choć przez welem, w żydowskiej rodzinie, w której przyszedł chwilę zwykłą, dziecięcą radość. na świat mały Janek. „Urodziłem się w Krakowie. Kiedy bocian niosąc koszyczek z dzieckiem, przela- Wystawa Szancer, wyobraź sobie! w Żydowskim Mu- tywał nad wieżami miasta, wychyliłem się i zawo- zeum Galicja potrwa do 15 lipca 2021 r.

86 KRAKÓW Kronika kulturalna Dama Krakowa Tekst: Magda Huzarska-Szumiec Zdjęcie: Grzegorz Kozakiewicz

Zmarła Marta Stebnicka (1925–2020), aktorka, która była pomostem między fin de sièclem a naszymi czasami.

to miał szczęście widzieć ją na scenie, nie Kzapomni tego błysku w oku, który spra- wiał, że trudno było oderwać od niej wzrok. Te igrające w źrenicach iskry rozświetlały się, gdy zaczynała śpiewać ukochane fran- cuskie piosenki. Bo choć Marta Stebnicka na co dzień wyglądała i zachowywała się jak dama, to na scenie wstępował w nią „diabeł”, opanowywało ją aktorskie szaleństwo, które udzielało się widzom. Ale trzeba było mieć to „coś”, żeby wpaść w oko Tadeuszowi Kantorowi, który już w czasie wojny zaangażował ją do swojego konspiracyjnego teatru, dając zadebiutować w Balladynie, a potem zapraszając do udziału w Powrocie Odysa. Nie było chyba lepszego miejsca, by połknąć bakcyla sceny. Nic więc dziwnego, że zaraz po okupacji Stebnicka wstąpiła do Studia Aktorskiego przy Starym Teatrze. W latach 60. ubiegłego wieku wróci- ła na scenę przy Jagiellońskiej, gdzie publicz- ność oklaskiwała ją jako Marcelinę w Psie ogrodnika czy Margot w Heloizie i Abelardzie. Aktorka z prawdziwą pasją zbierała i opra- cowała dziesiątki starych piosenek, z których powstawały jej recitale. Ich tytuły mówią same za siebie: Dama z Montmartre’u czy Evi- va l’arte. Niektóre sama reżyserowała, także ze studentami szkoły teatralnej, gdzie pro- wadziła zajęcia. Przychodząca na dyplomy publiczność po takich spektaklach jak Titina czy Księżycowe pierroty i nocne kolombiny nie chciała opuszczać widowni. – Marta była pomostem między fin de sièclem a naszymi czasami – mówi Józef Opal- ski. Dodaje, że aktorka żyła w dwóch światach Marta – teatru i literatury, z którego wywodził się Co byłby ten świat wart, jej mąż Ludwik Jerzy Kern. Sama też zresz- Gdyby nie było Mart? tą sięgnęła po pióro, wydając swego rodzaju Niewiele, sztambuch Polowanie na wachlarze. Których Mimo że Marty skądinąd, jak na damę przystało, posiadała Bywają jak miód, imponującą kolekcję. Swoje pierwsze spo- Jak chrzan tarty, tkanie z wachlarzem tak opisała: „Dostał się Jak piołun, w moje ręce biały, ze strusich piór, drżący jak Lub szampanskoje motyl, schowany w szkielet z ażurowych pa- A to zależy od tego, łeczek masy perłowej. Było to w roku 1949, Jakie też dnia konkretnego na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego Miewają Marty nastroje. w czasie próby sztuki Jarosława Iwaszkiewi- W dodatku niektóre Marty cza Maskarada”. Od tego zaczęło się jej ponad Charakter mają uparty, 40-letnie wachlarzowe szaleństwo. Dzielnie Ale z tym można sobie dać radę znosił je mąż, który z właściwym obydwojgu W przeciągu kilku tygodni, humorem tak pisał o żonie w Imionach nad- Jeśli się tylko postarasz, wiślańskich: Być bardziej upartym od nich.

WRZESIEŃ 2020 87 Moja Krakowska Książka Miesiąca 2020 – rok Jana Pawła II Tekst: Janusz M. Paluch

Pisał po to, by pełniej zrozumieć własne życie i dokonane wybory.

Karol Wojtyła na spływie kajakowym (autor nieznany, za: Wikimedia Commons) maju 2015 roku kardynał Stanisław Dzi- Znamienne przy tym, że – jak dowodzi Wwisz powołał Komitet Naukowy Wyda- we wstępie do II tomu (znalazły się tam między nia Krytycznego Dzieł Literackich Karola Woj- innymi utwory Pieśń o blasku wody, Matka, Wi- tyły – Jana Pawła II. Przewodniczącym został gilia Wielkanocna 1966, Stanisław i ostatnie dzie- prof. dr hab. Jacek Popiel, a w skład zespołu ło, czyli Tryptyk rzymski) prof. Zofia Zarębianka weszli: dr Marta Burghardt, dr Stanisław Dzie- – „granica pomiędzy juweniliami a poezjami póź- dzic, dr Anna Karoń-Ostrowska, ks. prof. dr hab. niejszymi zdecydowanie się zaciera, co prowadzi Jan Machniak i prof. dr hab. Zofia Zarębianka. do przekonania o integralnym charakterze i we- Tom I objął literackie dzieła młodego Karo- wnętrznej spójności jego pisarstwa”. la Wojtyły (między innymi Psałterz Dawidów, Prof. Zarębianka zauważa też, że odbiór dramaty Hiob, Jeremiasz, Przyjaciel naszego twórczości Wojtyły przebiegał „w specyficzny, Boga), który w 1938 roku przybył do Krakowa. niepozbawiony paradoksów sposób – od depre- Jako student filologii polskiej UJ, poeta i dobrze cjonowania po apoteozę”. Przykładem nieprzy- zapowiadający się aktor aktywnie uczestni- jęcie do publikacji w „Znaku” utworu Promie- czył w życiu kulturalnym uczelni i miasta. Wy- niowanie ojcostwa. buch II wojny światowej i okupacja niemiecka Trzeba podkreślić, że redaktorzy edycji dzieł bez wątpienia miały wpływ na wybór, jakie- literackich i teatralnych Karola Wojtyły praco- go dokonał – poświęcenie życia pracy duszpa- wali na oryginalnych papieskich tekstach – rę- sterskiej. Choć praca twórcza musiała wtedy kopisach, maszynopisach i w końcu istnieją- zejść na boczny tor, nadal powstawały po- cych publikacjach, by poprzez dogłębną analizę ezje i utwory dramatyczne, jeśli publikowa- przywrócić utworom autorskie brzmienie. Nie ne, to pod pseudonimami. Sztuka była bowiem było to łatwe. Śledząc historię publikacji papie- „towarzyszką religii i przewodniczką na drodze skich utworów, dostrzeżemy pełnię tajemnic ku Bogu” – jak pisał w jednym z młodzieńczych i dramaturgii. listów do Mieczysława Kotlarczyka. Jak zauwa- ża prof. Jacek Popiel, młody Karol Wojtyła po- Jan Paweł II – Karol Wojtyła, Dzieła literackie i te- przez odniesienie się w dramatach do postaci atralne. Tom I. Juwenilia (1938–1946), red. Jacek Dawida, Hioba, Jeremiasza usiłował zrozu- Popiel, Znak, Kraków 2019. mieć dramat współczesności – wojny i oku- pacji niemieckiej. A będąc już kapłanem, pisał Jan Paweł II – Karol Wojtyła, Dzieła literackie i te- po to, by pełniej zrozumieć własne życie i do- atralne. Tom II. Utwory poetyckie (1946–2003), konane wybory. red. Zofia Zarębianka, Znak, Kraków 2020.

88 KRAKÓW Kronika kulturalna

■ Widma na strychu pamięci Kantora tego, jak zamknięcie i związana z nim samotność Najpierw jest mrok słabo rozświetlany nieliczny- wpływa na ludzi. Nikt nie dąży tu do poznania tajem- mi reflektorami, padającymi na biedne obiekty. Idę nicy cytoplazmatycznego Oceanu, gdyż bohaterowie w ich stronę po drewnianym podeście, który nie- skupiają się na całkiem realistycznych, prywatnych pokojąco trzeszczy. Te dźwięki nakładają się na ka- historiach, rozgrywanych w scenerii nowohuckich piącą z zepsutego kranu wodę i skrzypienie starych mieszkań z czasów PRL-u. Miłośnicy twórczości au- przedmiotów. Na wystawie Tadeusz Kantor. Widma, tora Solaris mogą mieć o to pretensje, ale choć Lema którą możemy oglądać w Cricotece, czuję się jakbym tu dość mocno zamaskowano, to spod tej zasłony chodziła po strychu pamięci artysty, który staje się wyłoniło się ciekawe przedstawienie, zyskujące do- także moim strychem. datkowe znaczenia w kontekście izolacji, która nas Po raz pierwszy w tak przejmujący sposób za- dotknęła. aranżowano stałą ekspozycję prezentującą dorobek twórcy. Do tej pory w Cricotece podążano za zale- ■ Wybitny kontratenor i Capella Cracoviensis ceniami samego Kantora, który pod koniec życia Pan Bóg nierówno podzielił talenty. Jakub Józef Or- precyzyjnie zaplanował swoje muzeum. Teraz zre- liński musiał znaleźć się na początku kolejki, bo do- zygnowano z chronologii, trzymania się konkret- stał znacznie więcej niż wszyscy inni. Nie dość, że nych motywów, a postawiono na zmysłowy odbiór jest przystojny, nie dość, że doskonale tańczy break- pochodzących z przedstawień obiektów, kostiumów, dance, to na dodatek otrzymał w darze głos, który przedmiotów najniższej rangi, które odnoszą się magnetyzuje najbardziej wymagających słuchaczy. do traumatycznych doświadczeń twórcy związa- Nie bez powodu ten znakomity kontratenor zapra- nych z obydwiema światowymi wojnami. szany jest więc na takie sceny jak Carnegie Hall czy Oś owego teatru śmierci stanowi wspominany na imprezy rangi Festival d’Aix-en-Provence. Ostat- podest. – Ma on wytrącić widza z dobrej kondycji. nio odwiedził także Kraków, a konkretnie Łaźnię Stojąc na nim, jesteśmy obserwowani przez obiek- Nową, gdzie razem z muzykami Capelli Cracovien- ty, które wyłaniają się z ciemności – tłumaczy ku- sis nagrał płytę dla prestiżowej wytwórni Warner ratorka Małgorzata Paluch-Cybulska. A są to ma- Classics. Znajdą się na niej trzy arie Haendla – z opery szyny pułapki, maszyny tortur, kulomioty, armaty Partenope, Tolomeo re d’Egitto i Riccardo Primo oraz i wszelkiego rodzaju narzędzia opresji. Niektóre Stabat Mater Vivaldiego. Efekt pracy krakowskiego z nich nałożono na prześwitujące siatki. Dzięki wy- zespołu i kontratenora poznamy w przyszłym roku. świetlanych na nich rozmazanym obrazom odno- simy wrażenie, iż po wystawie snują się tytułowe ■ Czeska kreska w Bibliotece Kraków widma. Uruchamiają w nas skrywane głęboko lęki, Dla tych, którzy nie mieli szansy w tym roku wy- związane z całkiem współczesnymi zagrożeniami, brać się na zagraniczne wakacje, Biblioteka Kra- choć przecież wstawa zaczęła powstawać, kiedy nie ków przygotowała wyjątkową wystawę. Składają mieliśmy pojęcia, że nadejdzie pandemia. Ale to, że się na nią powiększone okładki i ilustracje książek ta ekspozycja tak bardzo rezonuje z naszym życiem, z serii przewodników, zatytułowanych Oto jest… au- świadczy o wielkości i uniwersalności sztuki Tade- torstwa czeskiego artysty Miroslava Šaška. Dzięki usza Kantora. nim przynajmniej w wyobraźni możemy udać się do tak pięknych miast jak Paryż, Londyn, Nowy Jork, ■ Zamaskowany teatr Rzym, Wenecja i Monachium. Ich ekspozycja do- Krakowskie teatry, podobnie jak muzea i galerie, nie stępna będzie do połowy września w kilku filiach poddają się koronawirusowi. W awangardzie najod- Biblioteki Kraków: nr 3 (pl. J. Nowaka Jeziorańskiego ważniejszych stanął Teatr Ludowy, który dał pierw- 3), nr 21 (ul. Królewska 59), nr 46 (ul. Limanowskie- szą po odmrożeniu instytucji kultury premierę. Nie go 4), nr 53 (os. Stalowe 12) oraz nr 56 (os. Zgody 7). ukrywam, że na nowohucką scenę szłam z pewnymi Pochodzący z Pragi Miroslav Šašek z wykształ- obawami, zastanawiając się, jak w reżimie sanitar- cenia był architektem, ale zajmował się też ma- nymi będzie się oglądało przedstawienia. Okazało larstwem i ilustrowaniem książek. Po wojnie wy- się, że nie taki diabeł straszny, a rozsadzeni w pew- emigrował do Niemiec i przez kilka lat pracował nej odległości od siebie widzowie, w maseczkach w Radiu Wolna Europa. Międzynarodową sławę na twarzach, w skupieniu oglądali spektakl oparty przyniosła mu seria albumów-przewodników, któ- na Solaris Stanisława Lema. rą obecnie oglądamy w Krakowie dzięki współpra- Dla reżysera przedstawienia Marcina Wierz- cy Biblioteki Kraków z Ambasadą Republiki Czeskiej, chowskiego powieść stała się jedynie inspiracją Czeskim Centrum w Warszawie oraz z Wydawnic- do luźno z nią powiązanych rozważań dotyczących twem Dwie Siostry.

Opracowała Magda Huzarska-Szumiec

WRZESIEŃ 2020 89 KRAKOWSKI ŁĄCZNIK – czyli do i od redakcji

W następnym numerze: Chopin ma sens ISSN 1733-0459 Indeks 388726 Szymon Nehring mówi o swojej grze Miesięcznik społeczno-kulturalny „Kraków” Wybierz Kraków! Szlakiem street artu Nic, co krakowskie, nie jest nam obce w Krakowie Wydawca: Biblioteka Kraków – dyr. Stanisław MuFo: kilka zdjęć Dziedzic. Adres Redakcji i Wydawcy: pl. Jana No- z historiami w tle waka-Jeziorańskiego 3, 31-154 Kraków. Kontakt: tel. 12/61 89 120, 661 22 82 82, Prof. Marta Wyka: wielka e-mail: [email protected] córka wielkiego ojca www.miesiecznik.krakow.pl

Teatr migowego aktora Pismo tworzą: Jacek Balcewicz, Witold Bereś (re- daktor naczelny – [email protected] kow.pl), Krzysztof Burnetko (sekretarz redakcji – [email protected]), Piotr Błachut, Mieczysław Czuma, Ewa Danowska, Iga Dzieciuchowicz, Zofia Gołubiew, Paweł Głowac- ki, Krzysztof Jakubowski, Paweł Kopeć, Ewa Ko- zakiewiczowa, Ewa Lipska, Majka Lisińska-Kozioł, Wojciech Machnicki, Maria Malatyńska, Magda- lena Miśka-Jackowska, Magdalena Oberc, Janusz M. Paluch, Jan Pieszczachowicz (redaktor senior), Sylwia Pyzik, Andrzej Romanowski, Anna Stafiej, Katarzyna Siwiec, Magda Huzarska-Szumiec, Elż- bieta Wojnarowska, Anna Woźniakowska, Jakub Wydrzyński Rys. Piotr Błachut Rys. Fotografowie: Grzegorz Kozakiewicz, Alicja Rze- pa, Piotr Uss Wąsowicz, Danuta Węgiel, Jan Zych. Layout: Igor Banaszewski Strona internetowa: Piotr Rachwaniec Wizerunek pisma i współpraca reklamowa: Edyta Wiśniowska, tel. 12/61 89 120, 661 22 82 82, ­e-mail: [email protected] Adiustacja i korekta: Anna Szczepańska-Krasoń, Janusz Krasoń Druk: Drukarnia KOLUMB

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzega sobie prawo skracania, adiustacji i opra- cowania redakcyjnego tekstów oraz zmiany ich ty- tułów. Przedruki tylko po uzyskaniu zgody wydaw- cy i z zamieszczeniem adresu źródłowego. Za treść ogłoszeń i reklam redakcja nie ponosi od- powiedzialności.

Polecamy prenumeratę bezpośrednio u wydawcy!

Prenumerata redakcyjna gwarantuje stały i bez- Opis: prenumerata miesięcznika Kraków (tu ad- z wysyłką wynosi 7 zł w kraju i 12 zł za granicą. pośredni kontakt z naszym czasopismem, które res wysyłki) Prosimy o podanie adresu, pod jaki pismo ma być nie jest dostępne w każdym kiosku. Prenumerata roczna – taniej, pewniej, do domu! dostarczane! Wysyłka rozpoczyna się od pierwsze- Kontakt: Aneta Mastela-Książek (11 numerów, w tym wakacyjny) go numeru wydanego po dniu wpłaty. [email protected], – dla odbiorców mieszkających w kraju: 70 zł Numery archiwalne: cena wraz z wysyłką – 7 zł za tel.12/61 89 120 – dla mieszkających za granicą: 190 zł (poczta prio- egz. Więcej informacji: www.miesięcznikkrakow. Numer konta na wpłaty na rzecz miesięcznika, rytetowa, USA, Kanada, ) i 150 zł (pocz- pl, Facebook: https://www.facebook.com/mie- w tym na prenumeratę: Biblioteka Kraków, ta zwykła, Europa). siecznikkrakow/? ti=as. Ponadto prenumeratę re- pl. Jana Nowaka-Jeziorańskiego 3, 31-154 Kraków W prenumeracie zamawianej na krótszy okres alizują: RUCH, KOLPORTER, GARMOND – szczegó- Numer konta: 24 1020 2892 0000 5102 0677 8528 (np. do końca br.) koszt jednego numeru wraz ły na witrynach internetowych kolporterów.

90 KRAKÓW Kraków Główny W sieci kultury Opracował Piotr Rachwaniec

W tonacji kultury.pl Teatralny.pl Ostatnio mam wrażenie, że kino polskie Na łamach serwisu Teatralny.pl przeczytacie trzyma się nieźle, czego nie zawsze można recenzję książki o genezie słów oraz o tym, powiedzieć o hollywoodzkim, które zdaje jak zmieniał się w ciągu wieków język wi- się cierpieć na brak pomysłów. Co jednak dziany przez pryzmat określeń... erotycz- wyjdzie z połączenia polskiej szkoły filmo- nych. Pozycja zaopatrzona jest w słowniczek wej z hollywoodzkim warsztatem? Serwis z ponad stu hasłami. I jest ciekawa nie tylko W tonacji kultury.pl przybliża kulisy współ- dla językoznawców. pracy polskiego reżysera Lecha Majewskie- go z gwiazdami zza oceanu. http://teatralny.pl/recenzje/laptop-i-in- ne-nieobyczajne-wyrazy, 3103.html/ http://wtonacjikultury.pl/2020/08/05/ hollywoodzkie-gwiazdy-o-wspolpracy-z- Najpierw uwagę przyciąga okładka: re- lechem-majewskim/ produkcja anonimowego siedemnastowiecz- nego obrazu Prostytutka z rajfurką została „Miałem szczęście w życiu, mogąc praco- opatrzona hasłami, które rozwiązują iko- wać z wieloma wielkimi, kreatywnymi re- nograficzne zagadki. Wino oznacza grzech, żyserami w Europie i w innych miejscach, pająk – pułapkę, brzoskwinie możemy inter- i Lech jest jednym z takich ludzi – o bardzo pretować jako pośladki... Znakomita i wyjąt- szczególnym spojrzeniu na świat, obdarzo- kowa w polskim piśmiennictwie książka Je- nym charakterystyczną wizją i wyobraźnią” rzego Limona rozpoczyna się (również dzięki – mówi John Malkovich. Keir Dullea, grają- umieszczonym w całości publikacji repro- cy główną rolę w legendarnej 2001: Odysei dukcjom dzieł z epoki) objaśnianiem kodów kosmicznej, dodaje: „Jego zdolności wykra- wizualnych, choć jej istotą jest docieranie czają ponad talent zwykłego reżysera – jest do ukrytych, często zapoznanych znaczeń tak utalentowaną indywidualnością, że robi języka. Tego, którym posługiwał się William to ogromne wrażenie. Bez cienia wątpliwo- Szekspir i jemu współcześni. ści Lech jest najciekawszym reżyserem fil- mowym od czasów Stanleya Kubricka”. Rys. Marek Braun Rys.

WRZESIEŃ 2020 91 Linia A–B

Pomnik krakowskiej przekupki Nie grecka bogini symbolizująca muzę, nie książę Bo- lesław Wstydliwy, nie lajkonik, a nawet nie krakowska szopka – choć takie pomysły były brane pod uwagę. Za to na nadbudowanym do pałacu Krzysztoforów naroż- niku, u zbiegu ulic Szczepańskiej i Jagiellońskiej, pojawi się rzeźba krakowskiej przekupki. Nam ta idea bardzo się podoba, bowiem mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ile dawni krakowianie zawdzięczają przekupkom, zwanym także babami. Otóż na placu Szczepańskim znajdował się targ, który przez prawie 200 lat zaopatrywał obywate- Opracowała Magda Huzarska-Szumiec li naszego grodu w jarzyny. Jak to ładnie ujął dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa Michał Nieza- bitowski: „Każdy rosół krakowianina zaczynał się właśnie tu”. Ale żeby tak się stało, te prawdziwe bohaterki daw- nych czasów musiały nad ranem pojawić się w Czarnej Wsi na Łobzowie i kupić od rolników towar, który dowo- Prezes na murze ziły wózkami i sprzedawały z mniejszą lub większą mar- żą. Przekupka z pomnika będzie patrzeć więc w stronę Nie lada gratkę zafundował nam pewien graf- placu Szczepańskiego i Czarnej Wsi, a o jej ostatecznym ficiarz, malując na jednej z kamienic w pobliżu wyglądzie rozstrzygnie jury konkursowe. Dyrektor Nie- kładki Bernatka mural przypominający kreską zabitowski chciałby odsłonić tę rzeźbę w czerwcu 2021 i kolorami słynną Dziewczynkę z balonikiem Bank- roku, kiedy nastąpi otwarcie pałacu Krzysztofory. Coś sy’ego. Jednak zamiast dziewczynki krakowski ar- nam podpowiada, że turyści będą mieli o jedną pamiąt- tysta umieścił wizerunek Jarosława Kaczyńskie- kową fotkę z Krakowa więcej. go, a uciekający mu balonik zyskał u niego kształt czerwonego serca. Dość szybko Prezesem z baloni- kiem zainteresowała się policja, sprawdzając, czy rysunek ma związek z jakimś wykroczeniem i, nie Czym Grzegrzółka służył Róży daj Boże!, obrazą majestatu. Do jakich wniosków doszli mundurowi, nie wiemy, ale po jakimś czasie Nie, to nie będzie dyktando narodowe. Rzecz dotyczy bo- mural został zamalowany. Choć jesteśmy przeciw- wiem pewnego niefortunnego, sejmowego zaproszenia nikami szpecenia elewacji krakowskich kamienic, dla Róży Thun na uroczyste zaprzysiężenie nowego-sta- to tym razem owo graffiti wzbudziło nasze za- rego prezydenta. Otóż na zaproszeniu pojawił się orto- ciekawienie i otworzyło rozmaite możliwości in- graficzny błąd w imieniu adresatki: zamiast Róża, stało terpretacyjne. Czy umykający prezesowi balonik Ruża. Pani Róża, która na szczęście posiada poczucie hu- w kształcie serca, to jego własne serce, które roz- moru, po otrzymaniu powyższego złożyła „Ókłony Pani postarł nad umiłowaną ojczyzną? Czy kolor czer- Marszałek Elrzbiecie Witek”. Po takiej reakcji dyrektor wony serca nie jest przypadkiem symbolem lewac- Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka (też twa, które prezes raz na zawsze wysyła w kosmos? niełatwe nazwisko) wyraził ubolewanie, że do literówki I czy aby grafficiarz nie chciał w swym dziele od- doszło. Nas ta pomyłka mocno dziwi, zważywszy, iż swe- dać nostalgii prezesa za czasami, kiedy z czerwo- go czasu niemal każdy polityk PiS znał na pamięć pełną nymi balonikami paradowało się w pierwszoma- wersję imion i nazwisk naszej krakowskiej europosłanki, jowych pochodach? A może jeszcze coś innego? kładąc szczególny akcent na von Thun und Hohenstein.

PRL wiecznie żywy?

Zdarza nam się czasami przefru- spolitej Ludowej, wydanym w 1992 na bocznicy historii i wciąż wydawa- nąć z A–B do Balic, by posłuchać, co roku w Chicago. Nie posiadał nie tyl- ły dokumenty ze słusznie minionej w lotniskowej trawie piszczy. No ko ważnego dokumentu, ale również epoki? A może to ów polonus był ła- więc, hop! Nasz port lotniczy po- danych w systemie PESEL. Pojawił skaw nie zauważyć, że w kraju jego woli wybudza się z pandemiczne- się więc problem z ustaleniem jego przodków jednak coś się zmieni- go letargu, a dowodem jest nie tyl- obywatelstwa. Ale ponieważ obywa- ło i z dezynwolturą posługiwał się ko wzrastająca liczba rejsów, ale tel podróżował z polską żoną, dane paszportem z orzełkiem bez koro- też rozmaitych incydentów zwią- z Urzędu Stanu Cywilnego o zawar- ny? I wreszcie: jaki nasz kraj gość zanych z przekraczaniem granicy. tym małżeństwie pozwoliły sprawę spodziewał się zastać? Bo jeśli tę- Nas wprawił w zdumienie szcze- rozwiązać po myśli owego pana. Nas skni wciąż za PRL-em, możemy pod- gólnie jeden. Otóż pewien 70-la- ciekawi coś innego. Czy polskie służ- powiedzieć mu kilka obszarów z na- tek z USA przyleciał do Krakowa by dyplomatyczne w Chicago nie do- szego życia społecznego, w których z paszportem Polskiej Rzeczypo- strzegły, że w 1992 roku PRL był już nie czułby się zawiedziony.

92 KRAKÓW Higieniczny kościotrup

Złośliwcy powiadali, że dzięki pande- li na ślady kilku pochówków. Szcze- wziął się on z wiary, że gdy przypad- mii koronawirusa Polacy nareszcie gólnie jeden z nich potwierdza wyżej kiem zmarły obudzi się w trumnie, nauczą się dbać o higienę dłoni. Ale to postawioną tezę. Otóż w drewnia- to pierwsze myśli skieruje w stronę nieprawda. Niedawne znaleziska ar- nej trumnie, w której spoczął ktoś brudnych paznokci i zatkanych uszu? cheologiczne w kościele Norbertanek możny, obok doczesnych szczątków A może łyżeczkę i szpatułkę podrzu- udowadniają, że już w wiekach XVII– zmarłego znaleziono dwa dające do ciła mu żona z nadzieją, że kiedy jej XVIII byliśmy narodem nadzwyczaj myślenia przedmioty. Jednym z nich mąż powita ją w przyszłości u nieba dbającym o czystość i to, można by była łyżeczka do usuwania wosko- bram, od razu ją usłyszy i wyciągnie rzec, do grobowej deski, a nawet o je- winy z uszu, drugim – szpatułka do zadbaną dłoń? Zestaw pewnie mógł den dzień dłużej. Podczas odsłania- czyszczenia paznokci. Można za- się też znaleźć w trumnie przez przy- nia romańskiego portalu w świątyni dać pytanie, po co nieboszczykowi padek. Ale to mało romantyczne wy- na Zwierzyńcu archeolodzy natrafi- ten kosmetyczny zestaw? Czyżby jaśnienie.

WRZESIEŃ 2020 93

Klub Przyjaciół miesięcznika „KRAKÓW”

Zofia Katarzyna Morstin, Kraków Józef Opalski, Kraków Anna Kosiorkiewicz, Kraków Magdalena i Piotr Maciukiewicz, Halina i Leszek Domańscy, Kraków Jerzy Hausner, Kraków Kraków Katarzyna Janowska, Warszawa Katarzyna Bilan-Zając, Kraków Anna Kozłowska i Damian Anna i Tadeusz Buczek, Monika Gierko-Libicka, Warszawa Kalbarczyk, Kraków Stanisław Bisztyga, Kraków Waldemar Smolski, Kraków Grzegorz Szymański, Warszawa Ewa Przyboś-Razowska, Kraków Rafał Bubnicki, Wrocław Małgorzata Barońska-Jaguś Krzysztof Bień, Kraków Adam Opatowicz, Kołbaskowo i Paweł Jaguś, Kraków Teresa Bergier, Kraków Dominika Dudek, Kraków Aleksander Skotnicki, Kraków Antoni Legeżyński, Kraków Wanda Chmielowska, Kraków Alicja i Krzysztof Goerlichowie, Kraków Krystyna Sacha, Porąbka Uszewska Hanna Gajewska-Kraczkowska, Beata i Wojciech Starowieyscy, Kraków Elżbieta Motas, Warszawa Pruszków Stanisław Dudzik, Kraków Jolanta i Jarosław Brudniccy, Kraków Gerhard Gnauck, Sulejówek Adam Michnik, Warszawa Iwona Ben, Kraków Wacław Marszałek, Warszawa Marek Borkowski, Kraków Barbara i Andrzej Jajszczyk, Kraków Piotr Krzywiec, Warszawa Janusz Szerla, Kraków Józef Grudnik, Kraków Gwidon Dziwoki, Kraków Grzegorz Kogut, Kraków Teresa Pracz, Warszawa Waldemar Zakrzewski, Szczecin Robert Barański, Kraków Alicja Jarkowska-Natkaniec, Kraków Renata i Wojciech Michna, Kraków Józef Palinka, Warszawa Ewa Rusek, Kraków Andrzej Kuźma, Kraków Marek Braun, Kraków Andrzej Wyrobiec, Kraków Jarosław Grzesiak, Kontancin-Jeziorna Krystyna Zachwatowicz, Kraków Jarosław Poczykowski, Białystok Konstanty Gebert, Warszawa Aleksander Herzog, Warszawa Jadwiga Falkowska, Białystok Michał Komar, Warszawa Jacek Purchla, Kraków Marcin Barcz, Piaseczno Agnieszka Odorowicz, Warszawa Artur Wolski, Warszawa Tomasz Langie, Kraków Janusz Fogler, Legionowo Kazimierz Sumera, Zawoja Tomasz Majka, Zawada Anna Tyniec, Kraków Andrzej Gaworski, Warszawa Jerzy Zoń, Kraków Czesław Misiołek, Ożarów Mazowiecki Tomasz Janowski, Kraków Amelia i Rafał Skąpscy, Jazowsko Małgorzata Maruszkin, Warszawa

Dołącz do Klubu Przyjaciół „Krakowa”! Wpłaty: Biblioteka Kraków Klub Przyjaciół Miesięcznika „Kra- zaproszenia na wszystkie imprezy or- pl. Jana Nowaka-Jeziorańskiego 3 ków” to ludzie i firmy, którym bliski ganizowane przez redakcję, w grudniu 31‑154 Kraków jest duch Krakowa i polska kultura. otrzymać w prezencie książkę pióra 24 1020 2892 0000 5102 0677 8528 Wystarczy wpłacić raz na dwanaście któregoś z Autorów pisma wraz z oso- tytułem: Klub Miesięcznika „Kraków” miesięcy 140 złotych (osoby), 500 zł bistą dedykacją i oczywiście co miesiąc – nie zapomnij podać adresu, na jaki (firmy), a nawet 1000 zł (PRZYJACIE- dostawać kolejny numer „Krakowa”! mamy wysyłać nasz magazyn! LE KULTURY), aby przez rok być wy- A dla PRZYJACIÓŁ KULTURY czeka uni- Istnieje też możliwość uzyskania mienionym na liście Przyjaciół Pisma katowa reprodukcja grafiki Daniela tytułu Złotego Mecenasa Promocji wraz z ewentualnym logo, dostawać Mroza! „Krakowa” – zapraszamy do rozmów.

WRZESIEŃ 2020 95 Lubię lubić Rozmowa Tekst: Agnieszka Kosińska Ilustracja: Grzegorz Kozera

W tej ciszy pytań i odpowiedzi, słowem, które huczy mi w głowie najczęściej ostatnio, jest słowo „rozmowa”: porozmawiaj z nią/z nim; przecież zawsze można porozmawiać; rozmowy zakończyły się fiaskiem; możesz zadzwonić i porozmawiać; czy mogę zadzwonić, bo chciałabym porozmawiać?

ięgnęłam więc po najgrubszą książkę, jaką Przestaje być zrozumiała. Ród nasz Smam w domu, a były to Wiersze wszyst- Nie podlega żadnemu rozumnemu prawu, kie Miłosza, otworzyłam na indeksie tytułów Granice jego natury nieznane. i między Rozbieraniem Justyny a Roztropno- Nie jest tym samym co ja, ty, człowiek. ścią znalazłam takie oto utwory: Rozmowa, – Powraca tedy ludzkość do ulubionych zajęć Rozmowa o sławie, Rozmowa płocha, Rozmowa Na wielkiej przerwie. (…) pomiędzy św. Antropologią, św. Teologią i czło- wiekiem, Rozmowa z Jeanne, Rozmowy na Wiel- Wiersz Rozmowa pochodzi z cyklu W Yale za- kanoc 1620 roku. mieszczonym przez autora w tomie Dalsze Z tego bogactwa zdecydowałam się na naj- okolice, wydanym w 1991 roku przez Znak. Po- prostszy. Oto jego początek: wyższy fragment cytuję za edycją: Czesław Miłosz: Wiersze wszystkie, wydanie drugie Siedzieliśmy pijąc wódkę, Brodski, Venclova uzupełnione, Znak, Kraków, 2015. Ze swoją piękną Szwedką, ja, Richard, Koło Art Gallery, pod koniec stulecia, Które obudziło się jak z ciężkiego snu Agnieszka Kosińska: lubi lubić. Jej I spytało w zdumieniu: „Co to było? strona autorska: https://kosinska- Jak mogliśmy? Chyba układ gwiazd, miloszwkrakowie.com Plamy na słońcu? – Bo Historia Fot. Adam Gut

Grzegorz Kozera, ur. 1983 w Warszawie. His­ do książek, nie tylko dla ilustracji. Lubi poezję toryk sztuki, malarz i autor kolaży. Cytuje (jak rosół z makaronem) i inne lektury nieobo- wielkich mistrzów, obrazuje przeciętne ży- wiązkowe. Jego dzieła zebrane na: www.grze- cie i wycina mikrodetale. Chętnie zagląda gorz-kozera.pl.

96 KRAKÓW

Galeria „Krakowa”

Na skróty; fot. Przemek Czaja