wszystkie fot. dzięki uprzejmości artysty dzięki uprzejmości wszystkie fot.

Andrzej Krauze, wycinanka, 2018

wernisaż wystawy 21.02.2020, godz. 19

kontakt dla mediów: Olga Gawerska [email protected] +48 22 556 96 55, +48 603 510 112

Zdjęcia dla mediów: zacheta.art.pl/pl/prasa /zdjęcia do pobrania (dostępne po zalogowaniu) 22.02–17.05.20

Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki Andrzej Krauze. Lekcja fruwania

kuratorka: Hanna Wróblewska współpraca: Marta Miś projekt ekspozycji i identyfikacji wizualnej: Lotne Studio

partnerzy wystawy: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny, British Council, Włoski Instytut Kultury w Warszawie

wydawca książki towarzyszącej wystawie: Polski Instytut Wydawniczy partnerzy książki: Polski Holding Nieruchomości S.A., PKP Cargo

Lekcja fruwania to wystawa Andrzeja Krauzego, wybitnego polskie- Instalacja-archiwum przedstawiająca zespól rysunków Gu- go rysownika od prawie czterdziestu lat mieszkającego i tworzącego ardianowskich zestawiona jest z seriami prac bardziej osobistych, w Londynie. tworzonych w pracowni, dla siebie. W Zachęcie można zobaczyć po W Polsce Krauze znany jest przede wszystkim jako twórca sa- raz pierwszy prezentowany w całości autobiograficzny cykl Mr Pen. tyryczny. Starsi czytelnicy pamiętają jego prace z lat siedemdzie- His life and work / Pan Pióro. Jego życie i twórczość czy Unfinished siątych, zamieszczane na łamach „Kultury”. Niezwykle wówczas Biography of Mr Pen / Niedokończona biografia Pana Pióro. A także ważne dla oddania nastrojów epoki. Jednak wystawa skupia się wo- — będące swoistymi arcydziełami rysunku — wycinanki, w któ- kół innego okresu twórczości. Głównym wątkiem konstruującym rych narzędzie pracy artysty pióro ze stalówką zastępuje... skalpel. ideę pokazu jest ilustracja i rysunek tworzone dla gazet w okresie Tytuł Lekcja fruwania odwołuje się do pracy dyplomowej An- ostatnich 30 lat. W szczególnym dla tego medium czasie — burz- drzeja Krauzego z 1974 roku — filmu animowanego – jedynej poka- liwego rozwoju prasy, ale też powolnego schyłku formy papierowej zywanej pracy artysty z lat 70. Ale jest tez metaforycznym podsu- i zamiany nośnika na format cyfrowy. mowaniem całej twórczości i biografii twórcy. ●●● Lekcja fruwania gromadzi wszystkie oryginalne rysunki po- wstałe podczas trzydziestoletniej współpracy artysty z brytyjską Wystawie towarzyszy bogato ilustrowana publikacja wydana przez gazetą „”. Koncentracja na jednym tylko czasopiśmie, Państwowy Instytut Wydawniczy. wybranym spośród wielu, z którymi współpracował, pozwoli nie tylko przyjrzeć się różnorodności form rysunkowych i przemiany stylu, ale też lepiej prześledzić zmiany formy wizualnej samej ga- zety jako medium. Zmiany rozkładu, pączkowanie dodatków lub wciąganie ich w obręb wydania głównego, zmniejszenie forma- tu — tabloidyzacja: zmiany proporcji między tekstem a ilustracja, ilustracją a fotografią czy wreszcie wprowadzanie koloru i powolne przechodzenie w stronę informacji internetowej. Wszystko to miało także wpływ na sam rysunek — jego styl, miejsce i charakter. Jednocześnie jest widzialną oznaką ogólno- światowych przemian — tych politycznych czy ekonomicznych — kolejnych „boomów” i kryzysów finansowych, lecz także zmian wernisaż wystawy w dystrybucji, doborze i odbiorze samej informacji. Gdzie potęga, 21.02.2020, godz. 19 ale i okrucieństwo czwartej władzy zdają się ustępować miejsca do- stępności oraz bezwzględności internetu. Rysunki Krauzego to nie tyle rysunki satyryczne (określenie kontakt dla mediów: Olga Gawerska dość ograniczające nawet w ramach tego gatunku) a uniwersalne [email protected] komentarze bez słów, ilustracje, alegorie czasem wprost nawiązują- +48 22 556 96 55, +48 603 510 112 ce do tematu prasowego artykułu, często jednak będące swobodną Zdjęcia dla mediów: interpretacją całych wątków. Niejednokrotnie autonomiczne dzieła. zacheta.art.pl/pl/prasa /zdjęcia do pobrania (dostępne po zalogowaniu) Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 4

Andrzej Krauze

ur. 1947 — rysownik, ilustrator, autor plakatów, przedstawiciel nowego polskie- go rysunku prasowego lat siedemdziesią- tych XX wieku. Debiutował w 1965 roku w miesięczniku „Wiedza i Życie”. W la- tach 1971–1977 publikował w „Szpil- kach”, a w latach 1974–1981 tworzył fe- lietony rysunkowe na łamach „Kultury”. Zamieszczał swoje prace również w „Ty- godniku Solidarność” i wydawnictwach podziemnych, ilustrował też książki. W 1979 roku wyjechał z Polski do Wiel- kiej Brytanii. Od 1989 roku współpracuje stale z brytyjskim dziennikiem „The Gu- ardian”. Publikował również w „”, „ of Sun- day”, „”, „The Observer”, „The Sunday Telegraph”, w „Rzeczpospolitej, „W Sieci” i „Do Rzeczy”.

Andrzej Krauze, wycinanka, 2018 Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 4 | 5

Polski artysta, brytyjski rysownik

Hanna Wróblewska

Wystawa Andrzeja Krauzego nie jest ani informacji, kiedy potęga i elitaryzm do- będące swobodną interpretacją całych retrospektywą, ani pełną monografią wy- tychczasowej „czwartej władzy” ustępu- wątków, niejednokrotnie autonomiczne bitnego polskiego rysownika, który od ją miejsca dostępności i powszechności, dzieła. Ujęte na wystawie w formie insta- czterdziestu lat mieszka i tworzy w Lon- ale i bezwzględności internetu jako me- lacji-archiwum zestawione zostały z se- dynie. Artysta współpracuje z wieloma dium tworzonego przez nową „czwartą riami prac bardziej osobistych, tworzo- tytułami prasowymi na świecie, a od 1989 władzę”. nych w pracowni i dla siebie. Wśród nich roku jego rysunki regularnie ukazują się „Guardianowskie” ilustracje Krauze- znajduje się po raz pierwszy prezentowany na łamach brytyjskiego dziennika „The go to nie tyle rysunki satyryczne (z któ- w całości autobiograficzny cykl rysunko- Guardian”. Ta trzydziestoletnia koopera- rych przede wszystkim znany jest w Pol- wy Pan Pióro, a także swoiste arcydzieła cja stała się głównym wątkiem konstru- sce), co uniwersalne komentarze bez słów, rysunku — wycinanki. ●●● ującym ideę pokazu — ukazanie ilustracji alegorie czasem wprost nawiązujące do prasowej w kontekście zmieniającego się tematu prasowego artykułu, często jednak dynamicznie medium. Lekcja fruwania gromadzi wszyst- kie oryginalne rysunki artysty wyko- nywane dla „Guardiana”. Koncentracja na jednym tylko czasopiśmie pozwala przyjrzeć się różnorodności form rysun- kowych i przemian stylu autora, ale też prześledzić ewolucję formy wizualnej sa- mej gazety. Zmiany rozkładu, pączkowa- nie dodatków lub wciąganie ich w obręb wydania głównego, zmniejszenie for- matu i tabloidyzacja, zmiany proporcji między tekstem a ilustracją, ilustracją a fotografią czy wreszcie wprowadzanie koloru i powolne przechodzenie w stronę informacji internetowej — wszystko to miało także wpływ na sam rysunek, jego styl, miejsce i charakter. Jednocześnie stanowi widzialną oznakę ogólnoświato- wych przemian — politycznych i ekono- micznych, odzwierciedlając też zmiany Andrzej Krauze, rysunek w dystrybucji, doborze i odbiorze samej z serii Pan Pióro, 1984-2020 Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 6

Biurko w „Guardianie”

Z Andrzejem Krauze rozmawia M. A. Pióro

M. A. Pióro: Zacząłeś w 1989 roku swoją więc odpowiedziałem, że bardzo chętnie. pracowników. Podziękował mi za rysu- współpracę z „Guardianem”. Chciałabym się Po kolacji usiadłem i zacząłem szkico- nek i powiedział, że się do mnie odezwie. dowiedzieć, jakim przemianom ulegała ona wać, a następnego dnia rano gotowy rysu- Jakoś po tygodniu zadzwonił i zapytał, w ciągu tych trzydziestu lat? nek zawiozłem do redakcji. czy mógłbym przyjeżdżać i robić ry- sunki w redakcji. Odpowiedziałem, że Andrzej Krauze: Kiedy zacząłem współ- Tak spotkałeś Alana Rusbridgera po raz pierwszy? oczywiście, więc zapytał, czy mógłbym pracę z „Guardianem”, nie wiedziałem, Tak, wtedy spotkałem po raz pierwszy przyjść następnego dnia. Przyjechałem, że będzie trwała tak długo. Na początku Alana, jego zastępców i innych współ- pokazano mi wolne miejsce przy jakimś zacząłem publikować u nich mniej więcej raz na dwa tygodnie. Po pewnym czasie raz w tygodniu, potem dwa–trzy razy. I w którymś momencie zorientowałem się, że właściwie nie jest to tylko tymczasowa współpraca.

Czy dostawałeś artykuły do zilustrowania, czy były to twoje samodzielne rysunki? To były oczywiście ilustracje, moje inter- pretacje artykułów albo tematów, które gazeta miała drukować. Na początku do- stawałem gotowe artykuły, żeby je prze- czytać i swoim rysunkiem skomentować. Po jakimś czasie — ponieważ byli zado- woleni z tego, co robiłem — podawano mi sam temat.

Jeździłeś do redakcji? W 1989 trzeba było jeździć do redakcji, ponieważ nie było innego sposobu na przeczytanie artykułu. Ale do pierwszego zrobionego przez mnie rysunku nie mia- łem artykułu, tylko przekazano mi temat telefonicznie. Siedziałem z rodziną przy kolacji, zadzwonił telefon. Nieznany mi człowiek powiedział, że jest szefem dzia- łu komentarzy w „Guardianie” i zapytał, czy byłbym w stanie zrobić na następny dzień rysunek do artykułu Francisa Fu- kuyamy o końcu historii. Wcześniej czy- tałem różne rzeczy na temat jego teorii, Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 6 | 7

biurku. Nawet artykułu jeszcze nie było, Skąd Rusbridger miał twój numer telefonu? Na początku jeździłeś raz w tygodniu? tylko krótka notka, o czym będzie tekst. Nie wiem. Mówił, że nie pamięta, kto Czasem raz, czasem dwa razy w tygodniu. Zawsze robię dwa–trzy szkice dla siebie, mnie polecił. Podejrzewam, że musiał to Były też dosyć długie przerwy. Czekałem ponieważ bardzo często nie jestem pe- być ktoś związany z „”, niecierpliwie, że znowu zamówią ry- wien, który pomysł będzie najlepszy. Oni w którym dużo już wtedy publikowałem. sunek, bo oczywiście rodziła się już we wybrali szkic i ten rysunek wykonałem Rusbridger opowiadał, że kiedy objął sta- mnie jakaś ambicja. Pieniądze nieduże, w redakcji. Chyba po pół roku (czy po nowisko szefa komentarzy politycznych żadna gazeta nie płaciła dobrze za rysun- roku) dostałem już stałe miejsce, gdzie w „Guardianie”, postanowił ilustrować ki, więc żeby utrzymywać się z rysowa- mogłem rysować. To były bardzo inte- to rysunkiem, a nie fotografią. I gdy za- nia, musiałbym bardzo często drukować. resujące czasy, bo wtedy nie było kom- cząłem z nimi współpracować, byłem tam Opublikowałem chyba ze sto rysunków puterów, faksów i komunikacja polegała właściwie jedynym rysownikiem. Z gaze- w ciągu pierwszych dwóch lat współpra- na tym, że teksty zamawiane z zagranicy tą współpracował jeszcze jeden ilustrator cy z „Guardianem”. Okazało się, że inne przychodziły przez telefon. Było bardzo — Peter Clarke. Robił takie jakby foto- działy też zaczęły się zwracać do mnie dużo sekretarek, które miały słuchawki montaże, trochę karykatury twarzy. Ale z zamówieniami. Jednym z pierwszych na uszach i przepisywały dyktowane im ogólnie rzecz biorąc, na tej stronie uka- był dział poświęcony sprawom socjalnym artykuły. zywały się zdjęcia i z czasem, stopniowo, i pracy w Wielkiej Brytanii. W czwartek wyparły je moje rysunki. był dział książek. Był też dział poświęco- ny zdrowiu, edukacja była bardzo ważna. Chyba najwięcej rysunków, poza stroną komentarzy politycznych, opublikowałem tam. Z czasem, jak gazeta się rozwijała, miałem również okładki. Był też dział kultury, finansowy, dział poświęcony naturze — dla nich też dużo rysowałem. Robiłem rysunki o zanieczyszczeniu śro- dowiska, o niszczeniu przyrody, jak ją ra- tować, jak ratować świat. Przez jakiś czas stałym elementem moich rysunków była kula ziemska, z której zrobiłem człowieka — sama głowa i coś wokół niej zawsze się działo. Kiedy Rusbridger został zastęp- cą redaktora naczelnego, Petera Presto- na, zwrócił się do mnie z pytaniem, czy mógłbym zmienić swój styl, ponieważ inni rysownicy zaczęli mnie naśladować.

Od strony formalnej czy od strony treści? Mówimy tutaj o stronie formalnej. Kie- dy przeniesiono duży materiał komenta- rzy politycznych do środka gazety, gdzie normalnie do tej pory były wiadomości,

Andrzej Krauze dla „The Guardian”, 1994 8

chodziło o to, żeby w jakiś sposób zatrzy- Artykuł o rysowniku? Mówimy o pierwszych dziesięciu latach twojej mać oko czytelnika. Oczywiście, kiedy Tak, o mnie i moich rysunkach. Całą stro- współpracy — do 1999 roku. mi to zaproponowano, byłem zdziwiony, nę poświęcono mojej twórczości i zilu- Chyba po koniec 1999 roku zaczął po- że skoro tak świetnie rysuję i wszyscy są strowano rysunkami z serii niepublikowa- jawiać się na stronach pierwszy kolor. zachwyceni, nagle proszą mnie, żebym nej, czyli Mr Pen. I tak zostałem oficjalnie W tym czasie nastąpiła wielka zmia- zmienił styl. Okropne, prawda? Ale po- przedstawiony czytelnikom „Guardiana” na w technologii. Kiedy zaczynałem, wiedziałem, że spróbuję. Zrobiłem kilka jako Mr Pen. Było kilku dziennikarzy, w piwnicach „Guardiana” znajdowała rysunków na próbę, w których zamiast którzy debiutując w „Guardianie”, chcieli się tak zwana przygotowalnia, w której dużej liczby kresek i cieniowania, zaczą- mieć przy swoim tekście mój rysunek. pracowali zecerzy, i całą gazetę robiono łem używać pędzla, a powierzchnie mię- właściwie w bardzo staroświeckim sty- dzy liniami wypełniać czarnym tuszem. Ukazywał się dodatek kobiecy? lu. W 1989 roku każda strona była skła- Wydaje mi się, że była to znakomita pro- Tak, bardzo ważny dodatek. „Guardian” dana ręcznie, a każdą ilustrację czy zdję- pozycja redaktora, ponieważ w ten sposób był chyba pierwszą gazetą, która wpro- cie fotografowano i przekładano na folie. zacząłem robić coś nowego i to bardzo wadziła taki dział. Pisały do niego głów- Gotowe strony redaktorzy akceptowali pomogło również mnie, nie tylko gazecie. nie kobiety, ale i redagowały kobiety. To i dopiero wtedy samochód wiózł je do Moja współpraca z nimi jeszcze bardziej był bardzo silny ruch i wyszły stamtąd drukarni. Jeśli do godziny 19 ktokolwiek się rozwinęła — po kilku miesiącach pu- znakomite dziennikarki. Można powie- się spóźniał — piszący czy rysujący — blikowałem na różnych stronach gazety dzieć, że one porozchodziły się z „Guar- były nerwy, czy gazeta ukaże się w ter- i zaczęli mnie prosić, żebym narysował to diana” do innych gazet, a gazety zaczęły minie, bo wszystko zajmowało znacznie albo w starym, albo w nowym stylu. naśladować „Guardiana”, wprowadzając więcej czasu niż obecnie. Nie pamiętam dział kobiecy u siebie. Pamiętam jak „The dokładnie, w którym roku pojawił się W którym to było roku? Times” podjął taką decyzję, wtedy jesz- pierwszy faks i pierwszy komputer. To W 1993. Mniej więcej trzy lata po rozpo- cze czasami coś robiłem dla nich. I strony bardzo przyśpieszyło tempo pracy, ale częciu z nimi współpracy. W 1992 ukazał poświęcone książkom. To było też coś no- również zmienili się ludzie pracujący się duży artykuł poświęcony mojej współ- wego i pamiętam, że też się rozpowszech- w gazecie. pracy z „Guardianem”. niło. 8 | 9

Kto miał pierwszy komputer? Do czego służył? cili pracę. No, ale przyszła nowa techno- A Peter Till też wtedy rysował, czy jeszcze nie? Był związany z produkcją gazety. Nie był logia. Peter chyba jeszcze wtedy nie rysował. to jakiś doskonały sprzęt, ale na tamte A kiedy rysował, to nigdy w gazecie. Sły- czasy znakomity. W tym czasie miałeś w redakcji swoje biurko nął z tego, że żądał, aby mu przysyłano Te pierwsze komputery były wielkie czy siadałeś przy różnych stołach? artykuł motocyklem i w ten sam sposób i niewygodne. Ale potem przyszły lepsze Początkowo siadałem tam, gdzie było odsyłał gotowy rysunek. Były awantury, i pojawiło się ich coraz więcej. Ich wpro- wolne miejsce. Ponieważ od początku bo on odmawiał robienia szkiców i nie wadzenie spowodowało, że maszynistki wiadomo było, że bardzo szybko rysuję, chciał pokazać, co zamierza narysować, — panie będące częścią redakcji — znik- więc mogę usiąść byle gdzie, bo zanim kilkakrotnie odrzucano mu więc rysunki. nęły. Ludzie, którzy sczytywali gazetę, redaktor wróci, ja już na pewno skończę. Ale technologia się zmieniała. Miałem poprawiali błędy, także zniknęli, bo stało Ale potem dostałem swoje biurko. Mówię w pracowni faks, więc pod koniec tych się to częścią obowiązków redaktora ro- swoje, ale pracowali przy nim również dziesięciu lat pracy dla „Guardiana” za- biącego stronę. inni rysownicy — w te dni, kiedy ja nie cząłem wysyłać szkice faksem. rysowałem. A korekta? W czym faks pomógł? Pracowało bardzo wielu korektorów i pa- To znaczy, że było to biurko rysowników? Kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje do miętam sytuację, że jednego dnia zapadła Tak. Był to chyba najlepszy czas dla ilustra- Włoch, nie musiałem przerywać współ- decyzja o zwolnieniu ponad dziesięciu torów. „Guardian” słynął z tego, że miał pracy z gazetą i z biura w Forte dei Marmi osób. Ktoś nawet próbował zorganizować największą liczbę rysowników, dla których wysyłałem rysunek, który się ukazywał strajk. Ludzie pracujący po dwadzieścia, przeznaczono biurka. Steve Bell miał biur- w gazecie przedrukowany z faksu, bia- trzydzieści lat w „Guardianie” nagle stra- ko, David Austin, Nicola Jennings... ło-czarny. Wydruk z faksu miał taką ja- kość, że czasami ktoś musiał uzupełnić czerń. Raz wysłałem czarno-biały rysu- nek i dostałem telefon, że właśnie zaczęto wprowadzać kolor. To było pod koniec lat dziewięćdziesiątych. „Andrzej, mamy kolor na stronie, co zrobimy z kolorem?”. Zapytałem, czy jest w gazecie jakiś ry- sownik. „Jest Nicola”. Więc poprosiłem Nicolę, czy mogłaby ten przefaksowany rysunek podkolorować.

Mówiłeś jej, jakich kolorów ma użyć? Nie. Powiedziałem, żeby wybrała. To były małe rysunki, bo początkowo tyl- ko takie rysunki i dodatki ukazywały się w kolorze.

Andrzej Krauze, rysunek z serii Pan Pióro, 1984–2020

na sąsiedniej stronie: Andrzej Krauze dla „The Guardian”, 2018 (niepublikowany) Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 10

głównie do kontaktu z redaktorem i czy- tałem teksty. W 2002/2003 jeszcze jeź- dziłem do redakcji, ale wysyłałem też czasami rysunki z komputera, ponieważ miałem tyle dodatkowych zamówień spoza „Guardiana”, a rysowanie na miej- scu, w redakcji, niestety zajmowało mi zbyt dużo czasu. Kiedy przyjeżdżałem o godzinie 14, a czasami nawet wcze- śniej, nigdy nie mogłem wyjść przed 18. W tym czasie byłem właściwie skazany na gazetę i na moich redaktorów. Cze- kałem na przykład dwie godziny na ar- tykuł. Oczywiście nie było to całkowite marnowanie czasu, ale kiedy miałem wykonać dwa czy trzy rysunki do innych Była też taka sytuacja, że telefonicznie mówi- gazet, to nie mogłem tego robić w „Guar- łeś redaktorowi, jakiego koloru mają użyć w tle dianie”. I wtedy zrezygnowałem ze swo- albo na jakiejś części rysunku. jego biurka i powiedziałem, że będę robić To zanim pojawił się całkowity kolor. wszystko ze studia. Okazało się, że głównie w sobotnich wydaniach mają ekstra kolor. Szczegól- Inni zrobili to już wcześniej? nie chodziło o pierwszą stronę. Robiłem Tak, znacznie wcześniej. Steve Bell, tak, jak to się robiło kiedyś, jak jeszcze na który przyjeżdżał do gazety z Brighton, Akademii nas uczono: trzeba zrobić rysu- był chyba pierwszy. A ja nie nadążałem nek, a potem obrys, malujesz to na czarno z wykonywaniem rysunków i siedzenie i piszesz, że czarna część ma być w kolo- w gazecie bardzo źle na mnie wpływa- rze — zielonym czy innym. ło. Zależało to także od tego, który re- daktor w danym dniu pracował. Kiedy I to był płaski kolor? jeszcze pracował , to Oczywiście, mówimy o płaskim kolorze, nie tylko on, ale i jego współpracownicy bez żadnych półtonów. Chodziło tylko byli perfekcyjnie przygotowani. Prze- o gładką powierzchnię. Ale potem zaczę- konałem się, że wszystko zależy jednak ło się robić normalne rysunki kolorowe. od ludzi. Miałem pięciu czy sześciu róż- nych redaktorów od strony komentarzy Czyli kiedy? politycznych. I to było dla mnie zasko- Po roku 2000. Były wtedy jeszcze ograni- czenie — różnica w poziomie profesjo- czenia, że jak miał być kolor, to rysunek nalizmu. musiał być zrobiony o pół godziny wcze- śniej, ponieważ drukarze potrzebowali na Pamiętam, że w 2008 wszystko zaczęło się to więcej czasu. walić. W wyniku kryzysu małe magazyny pa- Kiedy miałeś pierwszy komputer? dły pierwsze. Pamiętam magazyn dla W 1998 roku. księgowych „Accountancy Age”. To był pierwszy sygnał budzący pewien smutek.

Andrzej Krauze dla „The Guardian”, 1991 Co na nim robiłeś? Może ja tego nie odczuwałem, bo miałem Tylko skanowałem, tak jak do tej pory. codziennie tyle zamówień — kiedy jakiś na sąsiedniej stronie: Andrzej Krauze dla „The Guardian”, 1992 Z tym że na początku używałem go magazyn nagle przestawał się ukazywać, Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 10| 11

mogłem tylko powiedzieć: „Uff, o jeden rysunek mniej do zrobienia”. Natomiast z dużym smutkiem przyjąłem wiadomość o tym, że zamknięto „The Bookseller” — zlikwidowano jego wersję papierową, ponieważ nakład spadł i nie było reklam. W 2005 roku „The Guardian” zmniejszył swoją wielkość do tzw. formatu berliń- skiego. I kiedy zrobiono nową szatę gra- ficzną, okazało się, że już nie potrzeba co tydzień tylu ilustracji.

Czy to był okres, kiedy duża grupa rysowników straciła pracę w „Guardianie”? Pamiętam, że byłeś jednym z bardzo niewielu, a nie wiem, czy nie jedynym oprócz Bella, który jeszcze zo- stał ze starej gwardii rysowników? Doszło do tego, że zostało nas dwóch. I nie tylko dlatego, że spadła liczba ilu- stracji, ale i ograniczono ich rozmiar, stały się małe. Poza tym Bell robi rysu- nek satyryczny, to trochę coś innego, ten rysunek ukazuje się jako kolumna saty- ryczna.

Gdy „Guardian” zwolnił większość ilustrato- rów, zaczął zamieszczać zamiast tego fotogra- fie, bo jakiś materiał wizualny musiał być? Albo zamiast ilustracji ukazywał się zielony kwadrat, zaczął się kształtować inny design gazety. Przecież również za zdjęcie trzeba było płacić. Nie tylko ry- sownicy stracili pracę, ale też fotografo- wie. „Guardian” zatrudniał sześciu czy siedmiu stałych fotografów, a w pewnym momencie okazało się, że używa tych sa- mych zdjęć, co „Times” czy „Telegraph” — z agencji. gazetę, okazuje się, że większość wiado- prestiżowe, niemające żadnego wpływu Rozwój przez dziesięć lat jest tak kolosalny, że mości jest mi znana. na nakład papierowy, a również nie gwa- to są właściwie dwa różne światy. rantujące niczego, jeśli chodzi o wydanie Zaszły niesamowite zmiany. Nakłady ga- Wersja internetowa „Guardiana” w konkursach internetowe. zet i tygodników zaczęły spadać, ponie- na różne aspekty prasy wygrywa w każdym waż większość wiadomości znajdujesz niemal dziale. Największy kryzys, jeśli chodzi o twoją współ- w internecie. Kiedyś kupowałem jedną Mają podobno największy nakład inter- pracę z „Guardianem”, dotyczy ostatniego albo dwie gazety dziennie. W tej chwili netowy na świecie, czyli największą licz- roku? wszystko pod koniec dnia znajdę w inter- bę kliknięć dziennie. Większość nagród Nie. Kilku ostatnich lat. Pierwsze odpa- necie, więc kiedy następnego dnia kupuję zdobywa „Guardian”, ale są to nagrody dły wszystkie ilustracje do dodatków. Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 12

Potem następne, żeby ograniczyć koszty tego rysunku przypomina formaty z mo- względu na poprawność polityczną, ale stron. Bo każdy redaktor odpowiedzialny ich najwcześniejszych czasów współpra- w ogóle ze względu na swoją agresyw- za stronę miał, i ma chyba do tej pory, wy- cy z „Guardianem” — jest na tyle duży, że ną siłę wyrazu. Dzisiaj znalazłem jakąś znaczony na nią jakiś budżet, w którym można coś narysować. teczkę starych rysunków, które były dru- musi się zmieścić. kowane wiele lat temu — jakie ja miałem Prawie na całą stronę. pomysły! Ale nie chodzi o to, że nie mam Jak to było w twoim wypadku? Tak. Naprawdę duży rysunek, co się rzad- teraz pomysłów, tylko w tej chwili nie Najpierw utraciłem wszystkie ilustracje ko w tej chwili w gazetach zdarza. To był wysłałbym takiego szkicu, bo wiem, jaka w dodatkach, w związku z tym rysowa- jeden rysunek, a drugi do komentarza. by była reakcja. łem chyba tylko trzy razy w tygodniu. To Pewnego dnia powiedziano mi, że rezy- mi całkiem odpowiadało i wystarczało gnują z rysunków ze strony komentarzy Panuje taka opinia — ja tego nie wymyśli- w sensie spełnienia artystycznego i za- i od pierwszego stycznia tego roku mam łam — że zmieniłeś oblicze ilustracji prasowej robków. Miałem dwa rysunki w gazecie ilustrację już tylko co drugi tydzień, do w Wielkiej Brytanii. Czy jesteś tego świadom? dużej i ilustracje do tekstu Catherine działu europejskiego. Ale muszę tu coś Jestem. Może na początku, kiedy zaczą- Bennett w każdą środę. Potem straci- dodać, bo to jest ciekawe. Nie wiem, czy łem rysować do gazet angielskich, nie łem ilustrowanie kolumny Bennett. Zo- to jest związane z moim wiekiem, czy byłem tego świadom, ale chyba po roku stały mi dwa rysunki tygodniowo. Ale z latami pracy z „Guardianem”: nie czu- czy dwóch, gdy pojawiło się wielu na- zmieniono format, w związku z czym te łem, że ze mnie rezygnują. Odczułem na- śladowców mojego sposobu rysowania, ilustracje nie były już takie efektowne. wet pewnego rodzaju ulgę, ponieważ te zorientowałem się, że rzeczywiście mam Do tego wprowadzono kolor. Szczerze dwa rysunki tygodniowo przez ostatnie wpływ na rodzaj komentarza rysunko- mówiąc, nie lubię koloru w ilustracji pra- cztery czy pięć lat nie przynosiły mi już wego w gazetach. Zaczęto inaczej o tym sowej, ale go akceptuję. Wówczas prze- żadnej satysfakcji. Tematy się nie zmie- myśleć. Rysunek w prasie angielskiej po- stało mnie interesować samo rysowanie, niły — są powtarzalne, szczególnie na legał na karykaturze lub na bardzo do- wydawało się już nie tak atrakcyjne jak stronie komentarzy politycznych. Zaczy- sadnej, pełnej ilustracji. Ja natomiast, nie przedtem. Rysunki stały się mniejsze. na być to w którymś momencie, również znając języka, nie mogłem kontynuować Pewnego razu ktoś do mnie zadzwonił dla rysownika, przewidywalne. Mogę — i zresztą nie chciałem — stylu, któ- i powiedział: „Musimy twoją współ- powiedzieć, że reaguję chwilami jak ry uprawiałem w Polsce: komentowania pracę ograniczyć do jednego rysunku pies Pawłowa na zapalającą się żarówkę wydarzeń politycznych przez żart czy tygodniowo”. Napisałem wtedy list do — ślina mi cieknie, czyli mam pióro go- przez jakąś filozoficzną metaforę z uży- Rusbridgera, że finansowo dużo na tym towe do rysowania, kiedy słyszę pierw- ciem tekstu. stracę, że mnie to zaskoczyło, nikt mnie sze wypowiedziane słowo. Ale zmienili nie uprzedził o takiej możliwości. Skutek się ludzie. Często nie są w stanie podjąć Rysunki, które robiłeś w Polsce, polegały był taki, że chyba jeszcze przez rok czy żadnej decyzji na temat szkicu, który im w dużej mierze na tekście. dwa lata drukowano mi dwa rysunki. Ale wysyłam, w związku z tym starają się Oczywiście, ogólnie rysunek polegał na kiedy w gazecie zrobiło się tak ciężko, wybierać szkic najbardziej neutralny, na tekście. W Wielkiej Brytanii stanąłem że nawet nie było już mojego redaktora którym nic nie ma. wobec trudnej sytuacji, jak mam komen- artystycznego, to ktoś z gazety do mnie tować, czy uda mi się komentować spra- napisał, że od któregoś tam dnia będzie Ty robisz szkice, na których nic nie ma? wy polityczne, społeczne, bez używania tylko jeden mój rysunek w tygodniu. Nie, ja robię szkice, na których zawsze języka. W związku z tym odwołałem A po kilku latach ktoś mi powiedział, że coś się dzieje i coś chcę czytelnikowi opo- się do tego, co znałem z historii sztuki, nie mogę mieć rysunku nawet co tydzień. wiedzieć. Często spotykam się z uwagami a myślę tutaj o takich dziewiętnasto- od redaktorów, jeszcze zanim przystąpię wiecznych rysownikach jak Grandvil- Dopiero od tego roku rysujesz co drugi tydzień? do rysowania, żeby moje komentarze nie le, Gustave Doré, oczywiście też wielki W ubiegłym roku powstała nowa sekcja były negatywne. Przeglądając teraz moje Goya, u których rysunek sam w sobie był — Europe Now, która ukazuje się co dwa rysunki przy okazji wystawy w Zachęcie, bardzo mocny. I że rysunkiem powinie- tygodnie. Jej redaktorka powiedziała, że jestem prawie na sto procent przekonany, nem opowiedzieć historię, jednym obra- chce, abym robił tam duży rysunek, co że te z pierwszych dziesięciu lat nie mo- zem zatrzymać wzrok czytelnika i coś mnie bardzo ucieszyło, ponieważ format głyby się teraz ukazać. I niekoniecznie ze mu powiedzieć, dodać coś do tekstu, przy Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki 12| 13

którym ten rysunek będzie. I muszę ci Jak można abstrakcyjne pojęcia przedstawić powiedzieć, że to się bardzo udało. Tak w rysunku? oceniam to teraz, kiedy oglądam stare Robię to automatycznie, wielokrotnie nie rysunki sprzed trzydziestu lat. Widzę ich zastanawiając się. Gdybym chciał to spre- siłę, ich zrozumiałość. Mimo że czasy cyzować, musiałbym wziąć do ręki kon- się zmieniły — bez większego wysiłku kretny rysunek i sobie przypomnieć, jak można domyślić się, czego rysunki doty- on powstał. czą. Ta droga jest tak krótka, że trudno ją prześle- Ktoś cię zapytał kiedyś, skąd bierzesz pomysły, dzić. jaki jest proces powstawania tych rysunków. Ale można. Kiedy rysunek jest już na pa- Odpowiedziałeś, że to sprawa treningu. pierze. ●●● W odpowiedzi na hasło czy na tekst mam w głowie jakiś obraz. Musi się to odbyć Londyn, wrzesień 2019 natychmiast, ale jest to sprawa treningu, oprac. Marta Miś ciągłego rysowania, ciągłego odwoływa- nia się do jakichś symboli, znaków, które przekładam na papier, one przychodzą au- tomatycznie: jak przedstawić smutek, jak radość, jak siłę, jak to pokazać wizualnie.

Andrzej Krauze, wycinanka z serii Pinokio, 2019 Zachęta — Narodowa Galeria Sztuki

Niezależny i ponadczasowy

Alan Rusbridger

Andrzej Krauze jest postacią niezwykłą wydobycia sedna jakiejś sprawy za po- dziny rysunek był już gotowy – niemały w brytyjskiej ilustracji prasowej. W prze- mocą wizualnej alegorii i metafory. Nie wyczyn, gdy wziąć pod uwagę niezwykle ważającej większości gazet strony po- potrzebował słów, aby tłumaczyć, o co pracochłonne kreskowanie, jakie stosował święcone komentarzom ozdabia konwen- chodzi. Jego rysunki przemawiały dobit- w wielu rysunkach. cjonalny rysunek humorystyczny – dow- nie i wprost. Mogły mówić o wojnie lub Uważam że miałem ogromne szczę- cipna karykatura lub żart. Jest to tradycja, pokoju, cierpieniu albo radości, korup- ście, mogąc z Andrzejem pracować, ale która swymi korzeniami sięga do czasów cji, głodzie, politycznych machinacjach, co najważniejsze, „Guardian” ogromnie mistrzów rysunku z końca osiemnastego próżności – żaden nie wymagał wyja- zyskał dzięki jego środkowoeuropejskiej wieku, a potem takich ich następców jak śnień: był oczywisty. Nawet teraz, niemal wrażliwości. W czasach rosnącego na- Hogarth, Gillray, Rowlandson i Cruik- trzydzieści lat od ich stworzenia, najlep- cjonalizmu i kurczących się wizji należy shank. Główny rysownik „Guardiana”, sze przemawiają z ogromną siłą i często sobie to cenić szczególnie. Steve Bell, w pewnej mierze właśnie do z niemałą dozą cierpkiego surrealizmu. nich się odwołuje, a także do bardziej nam Ich kontekst poszedł w zapomnienie, ale Fragment z książki już współczesnych twórców popularnych te dzieła sztuki są całkowicie niezależne Andrzej Krauze, Pan Pióro magazynów dla dzieci i młodzieży, wyda- i ponadczasowe. Przełożyła M. A. Pióro wanych w Dundee przez firmę DC Thom- Andrzej jest niezwykle płodny, szyb- son. ki, działa instynktownie. Wystarczyła mu Andrzej wywodzi się z zupełnie in- krótka rozmowa telefoniczna, aby urucho- nej tradycji. W niewielkiej liczbie jego mił swą wyobraźnię. W krótkim czasie Alan Rusbridger — brytyjski dziennikarz prac, które gdzieś zobaczyłem, natych- miał gotowe dwa, trzy pomysły. Wybie- i wykładowca akademicki, w latach 1995–2015 miast uderzyła mnie jego umiejętność raliśmy jeden i po upływie niespełna go- redaktor naczelny dziennika „The Guardian”.

Andrzej Krauze, Pan Pióro drzeja Krauzego, który zamieszkują pospołu rysunki projekt graficzny: Richard Adams z autobiograficznego cyklu Pan Pióro, te zamieszcza- wersja językowa polska ne przez lata w „Guardianie”, ilustracje inspirowane strony: 248 arcydziełami literatury, plakaty do przedstawień te- Państwowy Instytut Wydawniczy; Zachęta — atru Old Vic, odbijające odwieczny porządek świata Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2020 rysunki drzew czy niezwykłe wycinanki skalpelem. ISBN 978-83-8196-030-4 Towarzyszą im opowieści i komentarze — samego artysty i jego najbliższych oraz przyjaciół i interpre- Andrzej Krauze, wybitny polski rysownik, który od tatorów: Davidego Pugnany, Wojciecha Stanisław- blisko czterdziestu lat mieszka i tworzy w Londynie, skiego, Patricka Wrighta, Alana Rusbridgera i Hanny to artysta zdumiewający, zachwycający różnorodno- Wróblewskiej. Wejście w ten świat to podróż zara- ścią form, rozległością inspiracji, niezależnością i po- zem nostalgiczna i ożywcza — świadectwo zmian nadczasowością tworzonych dzieł. Książka Pan Pióro zachodzących w świecie i nieprzemijającej wartości nie jest ani retrospektywą, ani pełną monografią, sztuki. lecz stanowi zaproszenie do niezwykłego świata An-