Riccardo największy alpinista wszechczasów? Jakub Radziejowski Cassin

cassin.indd 50 2010-01-28 15:46:31 Czy aby na pewno największy? Już samo posta- skie, jednakże jak sam wspomina, praw- wienie takiego pytania jest nieco wbrew logice (jak to dziwą wspinaczkę zaczął uprawiać dwa zmierzyć?) i tak zwanej tradycji alpinistycznej, kulty- lata później. W tym samym roku wraz wowanej jeszcze miejscami to tu, to tam. Wszak, jak z kolegami założył klub wspinaczko- powszechnie wiadomo, we wspinaniu (szczególnie wy, który nazwali „Grupą Wspinaczkową górskim) chodzi o przygodę, romantyzm, walkę z wła- Nowe Włochy”. Pracując po dwanaście godzin na snymi słabościami i nieokiełznaną przyrodą, poszuki- dobę przez sześć dni w tygodniu, nie miał za wiele wanie nieznanego, wytyczanie nowych ścieżek, który- czasu na wspinanie. Ten wzorzec praktykował zresz- mi podąży ludzkość… No dobra – zagalopowałem się. tą przez całe swoje późniejsze życie – nie stał się ni- W każdym razie większość z nas, „ludzi gór”, wstrzą- gdy alpinistą zawodowym, a wszystkie jego wspi- śnie się z obrzydzeniem, kiedy ktoś zapyta o rywaliza- naczki, w tym wielkie nowe drogi, powstawały w dni cję w górach. „To dobre dla rycerzy sklejki” – odpowie wolne od pracy lub w czasie urlopu. prawdziwy Człek Gór – „my idziemy w góry, bo… są”. Zresztą, na początku kariery Riccardo Cassin Jednak jak się za chwilę okaże, sam Riccardo Cas- uprawiał wiele różnych dyscyplin, w tym wyścigi ro- sin od rywalizacji nie stronił, a żeby „zdobyć przed in- werowe i bieganie, później także narciarstwo. Jednak nymi”, skłonny był chyłkiem przemykać się pod ścianę najbliżej mu było do boksu, w którym odnosił spo- tak, by rywale się nie zorientowali. I co więcej, wcale re sukcesy. Walczył głównie w wadze lekkiej i śred- nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Po prostu niej (stoczył około 50 walk), a jak rywalizacja jest według niego jednym z nieodłącznych sam wspomina – w pewnym elementów gry w alpinizm, elementów, które alpinizm momencie niewiele zabra- popychają do przodu. Może nie da się u Cassina wy- kło, by wygrać Mistrzostwo czytać treści zgodnych ze znanym w niektórych krę- Lombardii (przy okazji inne- gach taternickich powiedzonkiem świetnego krakow- go wywiadu – dwadzieścia lat skiego wspinacza – iż „cel jest jeden: do... wszystkim”, później – Cassin mówił o tym, niemniej jednak rywalizacja zajmuje w jego życiorysie że niewiele brakło mu do zo- dość istotne miejsce i opisując jego bogate życie, nie stania Mistrzem Włoch...). Osta- da się od niej uciec. tecznie jednak, mając do wybo- Spróbujmy więc, pół żartem pół serio, w kilku ru boks i alpinizm, wybrał ten słowach napisać, czemu Cassin „wielkim (o ile nie drugi – cały czas uprawiając go największym) alpinistą był”. Po pierwsze, jak wiemy, wyłącznie w wolnym czasie. Jego naprawdę wybitni alpiniści umierają ze starości, a nie pierwsze wspinaczki odbywały się w górach. Bohater tego tekstu jest chyba najdłużej ży- w położonym zaledwie pół godzi- jącym alpinistą, o jakim słyszałem. Jego śmierć w wie- ny od centrum – masywie ku ponad 100 lat była wręcz zaskoczeniem. Wydawało przedalpejskim Grigne. Początkowo się bowiem, iż kto jak kto, ale on będzie żył wiecz- uprawiał bardziej eksponowaną turysty- nie. Po drugie, człowiek, który z sześciu największych kę niż wspinaczkę, z czasem zaczął pokonywać problemów epoki międzywojennego alpinizmu, pod- coraz trudniejsze pasaże. Niekiedy były to spacer- kosił rywalom aż trzy (północnej ściany Eigeru nie ki na krawędzi ryzyka – wynikające zarówno z bra- zdobył ponoć jako pierwszy tylko dlatego, że czekał ku odpowiedniego sprzętu (na przykład jedna lina na paszport), jest niczym odnoszący w tym samym na ośmiu...), jak i braku wiedzy o technice. Pierw- okresie swoje największe lekkoatletyczne sukcesy sze wspinaczki Cassin i jego przyjaciele pokonywali Jesse Owens – po prostu bezkonkurencyjny. Wresz- związani liną, zarówno do góry, jak i potem schodząc cie mówią, że największym wspinaczem jest ten, kto w dół – po prostu nie wiedzieli o tym, że można wy- ma najwięcej radości, ten kto najlepiej się wspinaniem konać zjazd. Jak wspominał Cassin, w pierwszych la- bawi… Z pewnością, nie tylko ze względu na włoskie tach zafascynowani byli postacią Emilio Comiciego, podejście do życia, ale i na konsekwentną postawę, jednego z tych Włochów, który nawiązał równorzęd- wedle której wspinanie miało być jego hobby, a nie ną „walkę” z alpinistami niemieckimi i austriackimi. pracą (mimo posiadanych uprawnień nigdy nie został Był pierwszym, który wprowadził włoskie wspina- zawodowym przewodnikiem), na pewno nie można nie w kategorię alpinizmu ekstremalnego – ustana- mu odmówić radości ze wspinania. Tu akurat miałby wiając wiele szóstek, w tym te najbardziej może mocnych rywali w postaci wiecznie wy- znane na Dito di Dio del Sorapis, zachod- luzowanych alpinistów brytyjskich… niej ścianie Civetty czy wreszcie na północnym urwisku Cima Ó Ó Ó Grande di Lavaredo. Cas- Riccardo Cassin urodził się sin i jego przyjaciele za- w roku 1909 w małej wiosce na prosili Comiciego do północy Włoch. Gdy miał trzy siebie i tam wła- lata, zmarł jego ojciec i od tego czasu Cassin wychowywany był przez matkę. W 1926 roku, kiedy to za- czął pracować jako mechanik w mieście Lecco. Rozpoczął przygodę ze wspina- niem, odwiedzając okoliczne rejony gór-

cassin.indd 51 2010-01-28 15:46:40 śnie – w rejonie Grigne – nauczyli się od niego krytykowany), pozwoliły mu dokonać między innymi odczucia Cassina, który przyznaje wręcz, iż gdyby wielu patentów i elementów techniki wspinacz- powtórzenia legendarnej drogi Comiciego na Cima Comiciemu udało się tę ścianę pokonać, jego mo- kowej. Dopiero wtedy, znacznie lepiej przygotowa- Grande w roku 1934. Nowe wielkie drogi czekały na tywacja rywalizacyjna nie byłaby tak silna. Za zgo- ni, ruszyli na swoje pierwsze, wielkie, „nowe” drogi. to, by je otworzyć. dą i z poparciem Klubu z Lecco, Cassin wyruszył Ta premierowa powstała w roku 1931, na wschod- Rok później „Grupa Wspinaczkowa Nowe Wło- pod Tre Cime wraz z Vittorio Rattim i z jeszcze jed- niej ścianie, niskiej acz spektakularnej turniczki o na- chy” przebywała w rejonie Civetty, gdzie Cassin po- nym alpinistą (Rossim) jako wsparciem pod koniec zwie Angelina, położonej oczywiście w masywie wtórzył inną drogę Comiciego – na zachodniej ścia- sierpnia. Już pierwszego wieczoru, korzystając Grigne (otwarta wraz z Mary Varale). Druga, ta naj- nie Civetty, oraz otworzył pierwszą swoją wielką z mgły, dzięki której byli niewidoczni dla rozłożo- bardziej znana z jego pierwszych nowych dróg, bie- drogę w Dolomitach – południowo-wschodni filar nych w dolinie Niemców, Włosi weszli w ścianę, gła środkiem południowo-wschodniej ściany Corna Torre Trieste (z Vittorio Rattim). Po powrocie do Lec- żeby rozpoznać początek drogi. Mimo kiepskiej po- di Medale. Obecnie jest ona jedną z najpopularniej- co przeczytał w codziennej gazecie o tym, iż dwój- gody następnego dnia rano weszli w ścianę na do- szych wielowyciągowych dróg we Włoszech. Raz, że ka Niemców rozłożyła właśnie obóz pod północną bre, by po trzech dniach ukończyć linię biegnącą nie trudna (około V), dwa, że znacząca pod wzglę- ścianą Cima Ovest di Lavaredo z zamiarem jej poko- północną ścianą Cimy Ovest jako pierwsi. Niemcy dem historycznym, wreszcie – piękna linia poło- nania. Ściana ta była wtedy najpoważniejszym nie- (Meindl i Hintermeier) zorientowali się, iż konkuren- żona blisko Lecco. Wszystko to składa się na to, że zrealizowanym celem tak zwanych Alp Wschodnich cja ich ubiegła, dopiero gdy Włosi byli już w ścianie. stanowi częsty cel popołudniowych wypadów lo- – wiele zespołów na czele z Emilio Comicim połama- Początkowo próbowali się ścigać – wspinając się kalnych wspinaczy. Znajomy Włoch mówił mi kie- ło sobie na niej zęby. równolegle do Cassina i Rattiego – jednakże szybko dyś, że drogę robi się często w ramach „poruszania” W Cassinie po raz pierwszy pojawił się wtedy się poddali. Kilka dni później pierwsze powtórzenie się po pracy, a wielu jego znajomych robiło ją po duch rywalizacji... Jak tłumaczył ten fakt po latach, drogi Cassina przypadło właśnie im. kilkadziesiąt razy... mimo dróg otwieranych przez Comiciego i włoską Włosi przeżyli w ścianie dwie ciężkie burze, Odpowiednio „poruszani” chłopcy z Lecco wy- czołówkę, on i jego krajanie wciąż odczuwali kom- a wspinaczka do szczytu trzeciego dnia odbywała ruszyli w Dolomity. Cassin po raz pierwszy zna- pleksy w stosunku do czołówki austriacko-niemiec- się w zalodzonej skale. Po latach, na pytanie o to, co lazł się tam w roku 1932, robiąc wiele trudnych kiej. Bilans w otwieraniu nowych, skrajnie trud- czuł, kiedy startował w słynny kilkudziesięciometro- i historycznych dróg w rejonie turni Campanile Bas- nych dróg wciąż był nierówny. Co więcej, Niemcy wy trawers, Cassin odpowiedział: „Nie myślę, żebym so i Vajolet. W ciągu kilku lat jego stale rozwijane przyjeżdżali do Włoch, natomiast ci drudzy nie ru- miał jakiekolwiek odczucia. W tamtych czasach po umiejętności, a także doprowadzona do perfekcji szali się na północ od przełęczy Brenner praktycz- prostu zbierałem się w sobie i atakowałem z prze- technika hakowa (za korzystanie z niej był nierzadko nie w ogóle. Tak więc chodziło nie tylko o prywatne konaniem. Natomiast kiedy powtarzałem tę drogę

52 GÓRY styczeń-luty 2010

STRONA 52 cassin.indd 52 2010-01-28 15:46:48 w 1962 roku, byłem zaskoczony tym, że przebyłem narodowej rywalizacji, a każ- ten trawers ze sprzętem jakiego używałem w roku dy sukces, zarówno niemiec- 1935”. Włosi zostawili w ścianie 20 (z 27 posiada- ki (Eiger), jak i włoski (Cima nych) haków, używając ich łącznie (również czyn- Ovest, Walker), był szeroko nie) ponad pięćdziesiąt razy, z czego zresztą Cassin i entuzjastycznie komento- czuł się zmuszony tłumaczyć po wielu latach, argu- wany w prasie, cieszył także mentując, że inni przecież używali na jego drogach władze. Nie zmienia to oczy- znacznie większej liczby haków... wiście faktu, że sam Cassin Już po II wojnie światowej Cassin, wyjaśniając był przede wszystkim spor- podłoże rywalizacyjnego podejścia przy niektórych towcem i nie udzielał się po- swoich wspinaczkach, tłumaczył się silnym antynie- litycznie. mieckim nastawieniem, jakie miał przez całe życie. Dwa lata po sukcesie Wynikało ono ponoć z miejsca urodzenia – rejonu, na Zachodniej Cimie, Cassin który był długo pod austriacką dominacją. A jako wraz z przyjaciółmi (ponow- włoski patriota dawał wyraz swojemu sprzeciwo- nie Vittorio Ratti oraz Gino wi, rywalizując z niemiecko-austriackimi zespołami. Esposito) wybrał się na pół- To też – według niego – leżało u podstaw walki we nocno-wschodnią ścianę Piz włoskiej partyzantce w latach 1944-45, kiedy to na Badile, 900-metrową, wte- północy kraju wciąż rządzili towarzysze Mussolinie- dy dziewiczą, płytową for- go, wspierani przez Niemców. mację. Już w ścianie okazało Warto jeszcze wspomnieć o ciekawym epizo- się, że przed nimi rozpoczęli dzie z życia włoskich wspinaczy w Lecco. W roku wspinaczkę dwaj inni Włosi – 1934 klub, którego Cassin był ważnym członkiem, alpiniści z okolic Como (Ma- przemianował się na Klub Wspinaczkowy Młodych rio Molteni i Giuseppe Val- Faszystów. Jak wspomina Cassin, nie byli oni wte- secchi). Cassin, wybierając dy zainteresowani polityką, jednakże przyjęcie ta- z zespołem wspinaczkę bar- kiej nazwy zapewniało im wsparcie ze strony władz dziej środkiem ściany, szyb- (objawiające się głównie w pokrywaniu kosztów po- ko ich wyprzedził, w związ- dróży). Na pytanie o to, czy to koniunkturalne podej- ku z czym po pierwszym ście wiązało się z tym, że władze wskazywały im cele biwaku drugi zespół popro- i wymagały udzielania się na styku sportu i polityki, sił o zgodę na połączenie sił. kategorycznie zaprzeczył, podając zresztą przykład Cassin zgodził się i jak twier- Gervasuttiego, który będąc jednym z najlepszych al- dził po latach – był to naj- pinistów włoskich działających w Alpach Zachod- większy błąd jego życia... nich, często wspinał się z wieloma Francuzami – co Prawdopodobnie gdyby odmówił, dwaj młodzi Wło- na dobre, trzeciego dnia przykrywając ścianę kilku- miało być też zaprzeczeniem tezy o wymuszonych si wycofaliby się i nadal żyli. dziesięciocentymetrową warstwą śniegu. Co więcej, przez partię politycznych podziałach w środowisku Ściana padła w ciągu trzech lipcowych dni, jed- przemoczeni alpiniści na szczycie trafieni zostali kil- alpinistycznym. Faktem jest jednak, że wiele spo- nakże pogoda załamała się już na drugim biwa- kakrotnie przez pioruny, co przyczyniło się do do- śród wspinaczek w tamtych czasach – w tym wspi- ku i mimo krótkiej poprawy, śnieżyca rozszalała się datkowego osłabienia członków zespołu. Jedynie naczki Cassina – było postrzeganych w kontekście Cassin miał raki, a tylko one zapewniały jako taką asekurację podczas zejścia na południo- wą stronę Piz Badile. Niestety, trudów zejścia i trzeciego biwaku nie przeżyli obaj młodzi wspinacze z Como. Za to Cassin ze swoim ze- społem, po opuszczeniu ciała jednego z nich na lodowiec, szczęśliwie dotarł do schro- nu. Jak wspominał Riccardo, była to najgor- sza burza, jaką przeżył w górach. Warto tu- taj jeszcze dodać, że przez jakiś czas ściana była opisywana (np. przez Gastona Rébuf- fata), jako poważniejsza od innych północ- nych ścian – szczególnie Alp Zachodnich – ze względu na połogie płyty, na których ówczesne buty sprawowały się – łagodnie mówiąc – średnio. Oczywiście dzisiaj, z racji na powszechne użycie obuwia wspinacz- kowego, północna ściana Piz Badile uzna- wana jest za najłatwiejszą z tak zwanych sześciu północnych ścian... W sierpniu 1938 roku Riccardo Cas- sin zrealizował najważniejszą ze swo- ich wspinaczek w Alpach – Filar Walke- ra na północnej ścianie

GÓRY 2010 styczeń-luty 53

cassin.indd 53 2010-01-28 15:46:57 » Riccardo Cassin

(wraz z Gino Esposito i Ugo Tizzonim). Wydaje mi się, że warto wspomnieć w tym przypadku o kilku ciekawostkach – choćby ze względu na to, że sama wspinaczka przebiegła bez większych perturbacji (mimo tradycyjnej burzy na szczy- cie). Po pierwsze, Cassin i jego towarzysze nigdy wcze- śniej nie wspinali się, nie tylko w masywie , ale także w całych Alpach Zachodnich, a Riccardo po raz pierwszy zobaczył ścianę dwa dni przed wspinaczką – podczas rekonesansowego spaceru. Stąd wzięło się legendarne pytanie skierowane do jednego z chatarów: „Panie, a którędy to na tego Walkera?” (wolne tłumacze- nie :-) – przyp. aut.) Francuz w poczuciu beznadziei machnął tylko niedbale ręką, wskazując przybliżony kierunek marszu... Cassin wcześniej widział ścianę jedynie na pocztówce, którą dostał od przyjaciela. Nie wiedział też o próbach podejmowanych między innymi przez znakomitych alpinistów francuskich – Allana i Leiningera. Jest to piękny przykład debiutu w górach lodowcowych – bez kompleksów. Po drugie, przejście Walkera było dla światka alpinistycznego dowodem na to, iż rozwinięta w Alpach Wschodnich technika (wspinaczkowa np. balans cia- łem, także umiejętność szybkiej i sprawnej hakówki), wykorzystana w granicie znacznie oszczędza siły i przyśpiesza wspinaczkę. Według samego Cassina był to tylko kolejny krok, gdyż wcześniej udowodnili tę prawdę Angelo Dibona na Aiguille du Grepon oraz Giusto Gervasutti podczas swoich licznych wspinaczek z Francuzami w masywie Mont Blanc. Trzecią ciekawostką jest to, że Cassin pokonał kluczowy fragment w dolnej części ściany nieco inaczej niż Rébuffat, powtarzający drogę dziesięć lat później. Dzisiaj powszechnie „chodzony” odcinek, zwany zacięciem Rébuffata, w 1938 był niemożliwy do przejścia – ze względu na wiszący nad nim serak. Cassin obszedł więc ten fragment znajdującym się po lewej stronie znacznie trudniejszym tere- nem. Dzisiaj biegnie tędy prawdopodobnie jedna z bardziej wymagających dróg sąsiadujących z „klasycznym Walkerem”, a podczas powtórzeń Filara, rysa ta nie jest powtarzana. Wreszcie ostatnią ciekawostką jest fakt, iż Cassin i przyjaciele zdecydowali się na północną ścianę Grandess Jorasses, gdyż „spóźnili się” na Eiger... Jak wspo- minał Cassin, do Grindelwaldu przybyli w dzień, w którym pierwsi zdobywcy kończyli wspinaczkę, a nie mogli pojawić się wcześniej, gdyż czekali trzy dni na paszport dla Esposito. Niejako w zastępstwie pojechali w rejon Mont Blanc... II wojna światowa to oczywiście nie czas na wspinanie. Cassin pracował przez pierwsze lata wojny jako kierownik w elektrowni, a pod koniec – po pod- daniu się Włochów Aliantom na południu kraju – Cassin z wieloma przyjaciółmi przyłączył się do partyzantki walczącej na północy. Wtedy też zginął jego naj- bliższy przyjaciel i najważniejszy partner wspinaczkowy Vittorio Ratti, a sam Cassin został poważnie ranny ostatniego dnia walk. Lata woj- ny i okres bezpośrednio po niej, ograniczyły działalność alpini- styczną Cassina. Do aktywnego uprawiania wspinaczki wrócił co prawda zaraz po wojnie, wspinając się między innymi na Aigu- ille Noire de Peutèrey i w Dolomitach, robiąc też nowe drogi – jednak kolejne znaczące wydarzenia mają miejsce nieco póź- niej. W roku 1953 wraz z profesorem wyruszył na rekonesans pod K2 celem przygotowania strategii pod włoską wyprawę. Jak wiemy, wyprawa rok później od- niosła pełny sukces, ale dla Cassina, z nieznanych mu powodów, zabrakło miejsca w ekipie... Jednak cztery lata później, kiedy to kierowana przez niego wyprawa zdobyła niezwykle trud- ny i znany „prawie ośmiotysięcznik” – Gasher- brum IV, Cassin przeszedł do historii również jako kierownik wypraw wysokogórskich. Sama wyprawa została dość szczegó- łowo opisana przez Waltera Bonattie- go w „Moich górach” i niewątpliwie jest

STRONA 54 cassin.indd 54 2010-01-28 15:47:02 www.goryonline.com/cassin »

jedną z ważniejszych w historii nowoczesnego alpinizmu – pokazała, że nie tylko szczyty ośmiotysięczne są warte zdobywania, a co więcej – niższe wierzchołki mogą stanowić dużo poważniejszy technicznie cel... Porównując relację Bonattiego oraz wspomnienia Cassina z tej wyprawy, rzuci- ło mi się w oczy, iż najprawdopodobniej w jej trakcie musiało dochodzić do konflik- tów, a dwaj najwybitniejsi wspinacze włoscy nie darzyli się sympatią. Bonatti w swo- jej książce, ledwo co wymienia skład wyprawy i koncentruje się na działaniach swoich i partnera Carlo Mauriego, z którym ostatecznie stanął na wierzchołku. Narzeka też na słabą logistykę i brak wsparcia od zespołu – w efekcie czego, on i Mauri dwukrotnie podejmowali przedwczesny i nieskuteczny atak szczytowy, nie będąc odpowiednio zabezpieczeni i przygotowani. Z kolei Cassin podkreślając, iż miał doskonały zespół, wskazuje bardzo zdecydowanie na to, iż bez wsparcia całego zespołu Bonatti i Maurio nic by nie wskórali, a największy wkład w sukces miał Bepe De Francesch, który najbar- dziej poświęcił się dla szczytowej dwójki. Sam Cassin osiągnął wysokość 7500 metrów, jednak ze względu na chorobę i nadchodzący monsun nie zdobył szczytu. W roku 1961, w ciągu 15 lipcowych dni, Cassin wraz z pięcioma członkami klu- bu z Lecco (Luigino Airoldi, Gigi Alippi, Jack Canali, Romano Perego i Annibale Zuc- chi) otwiera „najpiękniejszą drogę Alaski” – południowy Filar Denali (wówczas Mount McKinley). Jest to o tyle ważne, iż sam Cassin zdaje się tę wspinaczkę traktować jako najważniejszą w swojej karierze. Wspominając rok temu w „Alpiniście” pierwsze wejście południowym filarem, Cassin wielokrotnie podkreślał, iż najwspanialsza z całego wydarzenia była atmosfe- ra w zespole i że on jako najstarszy (miał wtedy 52 lata) był dla pozostałych człon- ków ekipy „zarówno ojcem, jak i matką”. A najbardziej dumny musiał być z faktu, iż po- mimo tego, że wszyscy reprezentowali wtedy podobny poziom wspinaczkowy – to on w okresach podłamania podnosił ich morale. Informacje o możliwej drodze oraz wszystkie dokładne materiały i zdjęcia, które umożliwiły im wybór celu, Cassin i towa- rzysze otrzymali od Bradforda Washburna, który jest autorem najbardziej doskonałych zdjęć masywu Denali i okolicznych gór Alaski – te zdjęcia do dziś wykorzystywane są zarówno przez alpinistów planujących swoje wspinaczkowe cele, jak i przez magazy- ny wspinaczkowe, wrysowujące nowe i stare drogi na Denali. Samo wspinanie – o skali porównywanej wtedy i dziś do przedsięwzięć stricte hi- malajskich – zajęło im dwa tygodnie ciężkiej zespołowej pracy. Jednak najtrudniejszy moment wspinaczki nastąpił dopiero w trakcie zejścia. Na szczycie było tak zimno, że nie dało się mówić, a tuż po rozpoczęciu zejścia Canali poczuł się bardzo źle. Był po- ważnie odmrożony i wychłodzony. Po osiągnięciu obozu trzeciego Włosi zabiwako- wali, a rano okazało się, że stopy Canaliego są tak zmartwiałe, iż nie jest on w stanie założyć swoich butów. I wtedy dzieje się coś, co zdarza się tylko na amerykańskich fil- mach: Gigi Allipi zdejmuje swoje – większe – buty i nakłada je koledze. Po czym sam ubiera trzy pary skarpet (bez butów) i w ten sposób rozpoczyna schodzenie. „Nikt się nie odezwał”.... W trakcie zejścia pierwszego dnia zdarzyły się dwa obsunięcia – oba nie zakoń- czyły się śmiercią tylko dzięki „cudom”. Kolejnego dnia schodzenia Cassin najpierw stracił jeden rak, a następnie przewaliła się przez niego lawina, zabierając drugi... Kie- dy wreszcie osiągnęli lodowiec, zapakowali Canaliego do sanek i w ten sposób zacią- gnęli na lądowisko. Nikomu nie udało się uniknąć odmrożeń. Filar Cassina był wów- czas dopiero piątą drogą na Denali – i dopiero 23 wejściem na szczyt. Bardzo sympatyczna jest odpowiedź Cassina na pytanie o to, czemu wybrali tak doskonałą i trudną, biegnącą środkiem południowej ściany linię, kiedy w tamtych cza- sach można było wybrać dużo łatwiejsze opcje. „Czemu wybraliśmy tę drogę? Nie wiem, nie myśleliśmy o tym. Tak naprawdę nie wiedziałem, że ta linia ma taki prze- bieg. Po prostu tam byliśmy i się wspinaliśmy. I to wszystko". W roku 1966 Cassin wspinał się na Kaukazie, gdzie w dużym zespole zdobył mię- dzy innymi Elbrus i Uszbę. Trzy lata później, w 1969 roku, Cassin ponownie stanął na czele ważnej i udanej ekspedycji. Tym razem wybór padł na Andy Peruwiańskie, gdzie Cassin ponownie został kierownikiem wyprawy złożonej z młodych wspinaczy z Lecco. Jakkolwiek zachodnia ściana Jirishanca okazała się bardzo stroma i trudna, to w opowieściach Cassina musiała ustąpić pierwszeństwa wspinaczce na Denali. Po- dobnie jak w przypadku Alaski, tak i tu praktycznie cały zespół (7 osób) stanął na szczy- cie, a z opisu Cassina wynika, iż do szczytu najskuteczniej przebijali się Giuseppe Lan- franconi oraz późniejszy zdobywca zachodniej ściany Cerro Torre – Casmiro Ferrari. Ostatnią wyprawę Cassin poprowadził w 1975 roku, a jej celem była południo- wa ściana Lhotse. Ta niezwykle odważna próba zakończyła się dość wysoko i długo

cassin.indd 55 2010-01-28 15:47:05 » Riccardo Cassin

pozostała niepobita (aż do kwestionowanej obecnie wspinaczki Tomo Česena). Jak wspominał Cassin, była to pierwsza jego porażka w życiu – na jakiej- kolwiek ścianie. Początkowo myślał o powrocie rok później, ale problemy organizacyjne sprawi- ły, iż projekt pozostał w sferze planów. W międzyczasie wspinał się w Alpach i Dolomitach, powtarzając między inny- mi swoje drogi, zarówno na północ- nej ścianie Cimy Ovest (1962 i 1972), jak i północno-wschodniej ścianie Piz Badile (1956, 1971, 1987). Szczególnie to ostat- nie – na pięćdziesiątą rocznicę pierwszego przejścia – w wieku 78 lat, odbiło się szerokim echem i było przez pewien czas medialnym wydarzeniem. W roku 1987 Cassin najpierw pokonał tę ścianę z młodymi przyjaciółmi, idąc na drugiego, a następnie wziął udział w kręceniu filmu – wspinając się ścianą po raz kolejny. Dla wielu stał się przez to przykładem, że wspaniałą formę można utrzymać bardzo długo.... Rok później planował powtórzyć również Filar Wal- kera, jednakże choroba pokrzyżowała jego plany... A jego przepis na długie i zdrowe życie? „Dużo pracuj i mało pij. Nie jedz nadmiernie i utrzymuj formę..." Czego życzę Wam i sobie. Ó Ó Ó Riccardo Cassin zmarł 6 sierpnia 2009 r. w wieku 100 lat. Był jednym z najbardziej znanych alpinistów na świe- Bibliografia cie, jednym z nielicznych – rozpoznawanych również poza • Bonatti Walter, „Moje Góry”, Wyd. Iskry, Warszawa 1967 środowiskiem wspinaczkowym. W 1976 został obywate- • Bonatti Walter, „The First Ascent” [w:] „Alpinist” nr 2, str. 26, Wiosna 2003 lem honorowym miasta Lecco. Otrzymał członkostwo ho- • Cassin Riccardo, „Jirishanca West face” [w:] „American Alpine Journal” 1970, str. 38 norowe wielu klubów alpinistycznych z całego świata, tak- • Cassin Riccardo, „The Cassin Ridge” [w:] „Alpinist” nr 24, str. 36, Jesień 2008 że Polskiego Związku Alpinizmu – w 1998 roku. Był też • O`Connell Nicholas, „Riccardo Cassin” [w:] „Beyond Risk: Conversations With Climbers”, twórcą i właścicielem jednej z bardziej znanych marek pro- Mountaineers Books 1995 dukujących sprzęt wspinaczkowy – „Cassina”. • „Riccardo Cassin – interview” [w:] „”, str. 32.

cassin.indd 56 2010-01-28 15:47:10 www.goryonline.com/cassin »

GÓRY 2010 styczeń-luty 57

cassin.indd 57 2010-01-28 15:47:12 Michał Kajca na legendarnym trawersie na Cassinie, Cima Ovest

Cassinna Cima Ovest di Laverado fot. Andrzej Sokołowski Andrzej fot.

cassin.indd 58 2010-01-28 15:47:14 www.goryonline.com/cassin »

To był rok 2005 i jeden z pierwszych wyjazdów nej ścianie i w świetnym towarzystwie. Czy można vlarów do skracania haków. Lina połówkowa jest w Alpy. Droga Cassina miała być dla mnie i Andrzeja oczekiwać czegoś więcej? – jak to w górach – zalecana. Czas przejścia drogi drugą linią pokonaną w Dolomitach. Dwa dni wcze- według przewodników mieści się w przedziale 6-9 śniej robiliśmy na Cima Grande Comici-Dimai VII, Informacje praktyczne godzin, do czego należy dodać 1,5-2 godziny po- na której utknęliśmy (na własne życzenie) w mon- Droga Cassin-Ratti w zależności od sche- trzebne na zejście. strualnym korku, jaki często zdarza się na tym su- matu posiada od 17 do 20 wyciągów, przy czym perklasyku masywu Tre Cime. W efekcie zostaliśmy obecnie większość zespołów startuje trochę bar- Pierwsze przejście: Riccardo Cassin i Vittorio ostrzelani niezliczoną ilością spadających kamie- dziej na prawo niż zrobili to autorzy – wraz z Fi- Ratti 28-30 sierpnia 1935 r. ni i ostatecznie, nie mogąc w ciemnościach znaleźć larem Wiewiórek (odcinek ten ma 80 m i jest Pierwsze przejście klasyczne: Claude Droyer zejścia, złapaliśmy kibel pod szczytem... Noc spę- zwykle przechodzony z lotną asekuracją) i wychodzi ze i tow., 1979 r. dzoną bez ciepłych ubrań w jednej z grot – na posła- ściany na tarasy podszczy- niu z liny i folii NRC – dziś wspominam przewrot- towe, które są osiągalne nie niemal z przyjemnością. Mieliśmy szczęście, bo jednym kruchym wycią- była ciepła. giem w prawo od linii ory- Po tak rozpoczętej przygodzie z Dolomitami ginalnej. Chcąc osiągnąć Przebieg drogi Cassina na Cima Ovest być może powinniśmy nabrać respektu do słynnych wierzchołek Cima Ovest północnych urwisk Tre Cime. My jednak uznaliśmy konsekwentnie od strony nasze przejście za umiarkowany sukces i po dniu re- północnej, należy liczyć stu postanowiliśmy zrobić coś trudniejszego. Wybór się z dodatkowymi pięcio- padł na drogę Cassina wycenioną na VIII-, co przy ma wyciągami o trudno- długości ponad 500 metrów wydawało się nam in- ściach III w kruchej ska- trygującym wyzwaniem. Droga, co prawda, nie ma le charakterystycznej dla dużego ciągu trudności (tylko trzy wyciągi są trud- wierzchołków Cim. niejsze niż VI), jednak zawiera niemal dwustume- Trudności kluczo- trowy trawers nad dolną, poderwaną częścią ściany wego odcinka (VIII-, Cima Ovest, co – wierzcie mi – robi sporą psycho- w najnowszym topo re- logiczną różnicę, bo wycofać się w dół raczej się nie jonu wydawnictwa Ver- da. Znajdujący się poniżej trawersu system oka- sant Sud skorygowane na pów (zwanych „Dachem Świata”) o wysięgu czter- VIII w skali UIAA) są nie- dziestu metrów sprawia, że stwierdzenie, iż „Cassin współmierne do pozosta- jest drogą, którą trzeba zrobić”, nabiera dodatkowe- łej części drogi, w związ- go znaczenia. ku z czym większość Zwyczajową bazę wspinaczy na najwyższym par- zespołów pokonuje go kingu opuściliśmy wcześniej niż poprzednio, kiedy A0, co ułatwiają liczne na szliśmy na Comiciego. Tym razem pozycja startowa tym odcinku haki. Jest też była dużo lepsza – byliśmy drudzy! Za nami pojawił możliwość ułatwienia so- się tylko jeden zespół, co łączyliśmy z niepokojącym bie obu wyciągów VII- na faktem pojawienia się na niebie podejrzanych chmu- końcu trawersu (obliga- rek. Dolną część drogi przebiegliśmy, wspinając się toryjnie VI A0), co może częściowo symultanicznie. Dokładnie w momencie, być przydatne, jeśli zała- gdy mieliśmy rozpocząć trawers w głąb urwiska, z po- mie się pogoda. W razie łożonego nieopodal schroniska popłynęły dźwięki ty- takiej sytuacji powrót tra- rolskiej orkiestry dętej grającej marsz żałobny... Sytu- wersem może być w kilku acja była dość komiczna. Jeszcze raz rzuciliśmy okiem miejscach problematycz- na chmury i mimo że rozum i wyobraźnia podpowia- ny, a wycof zjazdem przez dały co innego – zdecydowaliśmy się napierać. okapy wydaje się mało re- Kluczowy wyciąg znajdujący się na począt- alny, należy więc dokład- ku trawersu udało się pokonać od strzału. Kolej- nie sprawdzać prognozę ne długości liny były łatwiejsze, ale – jak to na Ci- pogody przed wejściem mach – w ogromnej ekspozycji. Nic dziwnego, w drogę! droga biegnie nad jednym z największych okapów Obecnie „chodzo- na świecie! Wspinanie szło nam tego dnia wyjątko- na” wersja drogi posiada wo sprawnie i w efekcie, w zaledwie 7-8 godzin od dobrą asekurację (haki, startu, bez przygód dotarliśmy do wielkich półek własna asekuracja), skała podszczytowych kończących drogę. Zejście okaza- poza kilkoma miejscami ło się łatwe i niezbyt skomplikowane, dzięki czemu jest lita, a wspinanie daje już o 16 mogliśmy świętować przejście na parkin- dużo przyjemności. Wy- gu. Na tamtą chwilę Cassin był dla nas najtrud- starczający zestaw sprzę- niejszą drogą, jaką zrobiliśmy w górach. Historia tu to około 12-14 eks- naszego przejścia pozbawiona jest dramatyzmu presów, zestaw roksów, i wartkich zwrotów akcji, jednak dziś z przyjem- małe i średnie mecha- fot. i topo Michał Kajca Michał i topo fot. nością wspominam ten dzień, gdyż była to wspa- niki (0.4 do 3 Camalo- niała wspinaczka w pięknej skale, na majestatycz- ta) i kilka taśm oraz ke-

GÓRY 2010 styczeń-luty 59

cassin.indd 59 2010-01-28 15:47:17 » Riccardo Cassin

Jakub Radziejowski Droga Cassina Filarem Walkera na Grandes Jorasses

O Filarze Walkera i Grandes Jorasses na łamach re pętle i liny wmarznięte, to tu, to tam. Generalnie – ne odcinki. Bywają też takie okresy (jak ten, w trakcie GÓR było już sporo. Pełna (ówcześnie) monografia jest nieco inaczej niż na Mnichu. którego miałem możliwość się wspinać), kiedy to raków północnej ściany znalazła się w GÓRACH w czerw- Średni czas przejścia drogi to dwa dni, aczkolwiek używa się tylko na pierwszych i ostatnich 50 metrach, ca 2005. Tam też pojawiły się wspominki z przejścia przejścia zarówno jedno-, jak i trzydniowe nie należą a całą ścianę idzie się po skale (wtedy też sypie się wię- drogi. Z kolei w GÓRACH nr 67, sprzed dziesięciu lat do rzadkości. Wycofy także. cej kamieni – coś za coś...). Warto więc w za- (grudzień 1999) znaleźć można najlepszy schemat Fi- Należy oczywiście wcześniej sprawdzić dokład- równo dokładnie wypytać (Office de Moyenne et Haute lara Walkera, jaki widziałem – autorstwa Mirosława nie prognozę pogody w Chamonix – burza w północ- Montagne de Chamonix – www.ohm-chamonix.com) Dąsala i Jacka Jasińskiego. Z doświadczenia mogę na- nej ścianie Grandes Jorasses, to nie tylko śnieg, zimno o warunki panujące na północnych ścianach – ze szcze- pisać, iż prowadził nas jak po sznurku. Można oczy- i przymusowy biwak – to także zwielokrotnienie się gólnym uwzględnieniem Walkera, jak i dokładnie prze- wiście dyskutować z ilością zaznaczonych wyciągów zagrożenia spadającymi kamieniami. A propos – wła- czytać wywieszoną tam prognozę pogody. (wg schematu 57, w praktyce przy linach 60-metro- śnie zagrożenia obiektywne są chyba najpoważniej- Warto też, oprócz ogólnego doświadczenia na wych nieco mniej niż 50, poza tym sporo wyciągów szym elementem wspinaczki omawianą drogą. Szcze- drogach alpejskich, mieć za sobą jakąś długą wspi- można pokonać z lotną asekuracją), jednakże jest to gólnie niebezpieczny jest dół ściany – w ciągu dnia naczkę aklimatyzacyjną (sugeruję np. Małe Jorassy), schemat bardzo precyzyjny i poza fragmentem pomię- narażony na naprawdę silne bombardowanie. Dlatego dzięki której nie będzie nas zanadto zatykało wraz ze dzy 32 a 40 wyciągiem (zaznaczonym bez trudności, też należy zacząć albo bardzo wcześnie, tak by Zacię- zdobywaniem wysokości... gdzie napisano „8 wyciągów, iść prawą stroną grani”), cie Rebuffata pokonywać nie później niż o 7-8 rano, Mimo tego że Filar Walkera jest drogą poważną, na którym musimy się wbrew schematowi „normal- lub też późno przed wieczorem, tak by znaleźć się po- choć nie ekstremalną (a może właśnie dlatego...), na- nie” wspinać (III/IV) – reszta jest dokładnym odwzo- nad wspomnianym zacięciem przed nocą. leży liczyć się z obecnością wielu zespołów w ścianie – rowaniem przebiegu drogi. Warto też od razu wyraźnie zaznaczyć, iż zarów- szczególnie w sierpniowe weekendy. Normalnie tych Filar Walkera to – podobnie jak Droga Klasyczna no czas przejścia, jak i bezpieczeństwo na drodze zależ- zespołów nie ma tak dużo, jak np na Piz Badile, jed- na północnej ścianie Eigeru – droga poważna, wyma- ne jest tutaj znacznie bardziej od warunków, jakie zasta- nakże potrafi ich być naprawdę sporo. Kiedy miałem gająca doświadczenia w poruszaniu się w terenie al- niemy w ścianie (w porównaniu np. do Piz Badile czy okazję robić Filar Walkera – dokładnie w 65 roczni- pejskim, droga, na której konieczna jest umiejętność Dolomitów). I pomimo tego, że zdarzają się sezony, kie- cę pierwszego przejścia (była to sobota) – w ścianie sprawnej i bezpiecznej asekuracji i szybkiego porusza- dy Walker ma naprawdę wiele przejść, to zdarzają się świętowało rocznicę nie mniej niż 8 zespołów (niektó- nia się w (również) kruchym terenie. Jakkolwiek trud- i takie, kiedy praktycznie ich nie ma... Północna ścia- re już 2 lub 3 dzień), z których większość ze względu ności drogi nie są wygórowane (maksimum VI+/VII- na „Żorasów” potrafi w lipcu oferować warunki typo- na burzę została ewakuowana ze ściany, jednakże dro- w Zacięciu Rebuffata, poza tym sporo V+, kilka miejsc wo zimowe z kopnym śniegiem przykrywającym skal- gę z pewnością ukończyły przynajmniej cztery. VI), to zarówno długość drogi, jej przebieg, trudności obiektywne oraz wysokość szczytu (4208 m) sprawia- Maciej Ciesielski w środkowej części Filara Walkera ją, iż nie jest to cel na weekendowy – już ponad tzw. „biwakiem Alaina” wyjazd z Polski... A jeśli dodamy do tego naprawdę niełatwe i ryzykowne zejście na stronę włoską (nam zaję- ło 10 godzin – ze szczytu do dna do- liny), to otrzymujemy prawdziwą al- pejską przygodę. W odróżnieniu od innych dróg Cassina – ta wymaga od nas nie tyl- ko kompletu sprzętu do asekuracji (od mechaników i kości, przez kilka haków w plecaku na wypadek kiep- skich warunków lub zapychu, po śru- bę (lub dwie) lodową – na początku i w zejściu może się przydać), lecz także jednej pary raków na każdego członka zespołu i przynajmniej po jednej dziabie... O podwójnej linie nie muszę chyba wspominać. Ase- kuracja, jaką zastaniemy na drodze, to raczej stare i zmurszałe haki, sta- Radziejowski Jakub fot.

60 GÓRY styczeń-luty 2010

STRONA 60 cassin.indd 60 2010-01-28 15:47:24 www.goryonline.com/cassin »

Przybliżony przebieg drogi Cassina Filarem Walkera

Filar Walkera oferuje zarówno wspinanie piękne, jak i bardzo kruche. Wyrafinowanych technicz- nie wyciągów tam nie napotkamy. Nadźwigać się owszem – nadźwigamy. Kto wie, czy nie zaliczymy ude- rzenia kamieniem. A jednak – wspinaczkę tą ścianą bardzo sobie cenię i zapewniam, że na szczycie cze- ka nas dużo radości... Ó Ó Ó

Oczywiście, by myśleć o Walkerze, trzeba się najpierw dostać do Chamonix. Pod ścianę podcho- dzi się dość ewidentnie – najpierw kolejką do Montenvers, przez , następnie lodowcem Leschaux, przez liczne pod samą ścianą szczeliny. Warto się przespać w schronisku Leschaux, skąd pod ścianę w dobrych warunkach mamy jeszcze około dwóch godzin. Bardzo uważnie trzeba sobie zaplanować wejście. Po ciemku można się go naszukać... Samo wejście jest zależne od aktualnych wa- runków – a szczelina brzeżna może być nawet kilkunastometrowa...

Pierwsze przejście: 4-6 sierpnia 1938, Riccardo Cassin, Gino Esposito i Ugo Tizzoni Pierwsze polskie przejście: 21-22 lipca 1959, Stanisław Biel, Lechosław Utracki

GÓRY 2010 styczeń-luty 61

cassin.indd 61 2010-01-28 15:47:28 » Riccardo Cassin

Jan Hobrzański na trawersie Cassina na najmniejszej Cimie

Droga Cassina na Cima Piccolissima di Lavaredo Maciej Malicki fot. Mieczysław Prószyński Mieczysław fot.

62 GÓRY styczeń-luty 2010 www.goryonline.com/cassin »

Szczyty należą do najpięk- biegnącą południową ścianą czwartej Cimy, czy- nieco bardziej skomplikowane niż wyjmowanie kości, niejszych i najbardziej imponujących w całych Do- li szczytu Cima Piccolissima di Lavaredo. Jest to jednakże zdobycie tej umiejętności nie wymaga dłu- lomitach. Trzy monstrualne skalne zęby wbijają się prawdziwa perełka. Jej linia poprowadzona zosta- giej praktyki. w niebo wysokimi na niemal 600 metrów, całkowicie ła w sposób niezwykle logiczny i naturalny, głów- Część ostatnia jest może najmniej interesują- pionowymi ścianami. Środkowy i najwyższy to Cima na zaś jej część wiedzie wśród wybitnie eksponowa- ca, jednak to dzięki niej droga ostatecznie wyprowa- Grande, którego północną ścianą wiedzie słynny Co- nych formacji przepięknego wapienia o intensywnie dza na sam wierzchołek, z którego rozciąga się wprost mici-Dimai – niemal doskonała realizacja marzenia żółtym zabarwieniu. Drogę można podzielić na trzy jednego z pionierów włoskiego alpinizmu, Emilio Co- części o wyraźnie odmiennym charakterze. Część Przebieg drogi miciego; marzenia dotyczącego wytyczenia direttissi- pierwsza to system pionowych rys prowadzących Cassina na Cima my, tak by kropla wody padająca z jej zwieńczenia do- do miejsca o wycenie VII-, które nie stanowi jed- PiccolissimaHobrzański na trawersie Cassina sięgła ziemi dokładnie przy początku drogi. nak tak zwanego cruxu. Ten zaczyna się nieco da- na najmniejszej Cimie Comici-Dimai stanowi wyzwanie nawet dla do- lej, w postaci trzydziestometrowego odcinka, gdzie świadczonego wspinacza. Składa się z dwudziestu wy- trudności utrzymują się cały czas na poziomie od magających wyciągów o trudnościach w przeważają- VI do VI+, chwilami lekko przewieszonego, prak- cej mierze nieprzekraczających tatrzańskiej szóstki, tycznie bez miejsc na odpoczynek. Asekuracja ze jednakże należy też liczyć się z co najmniej sześcioma starych, ale solidnych i dość gęsto bitych haków nie odcinkami (trzy wyciągi) na poziomie VII- do VII. Ze stanowi problemu. I całe szczęście – ten fragment względu na swe rozmiary, długie i nieprzyjemne zej- dobitnie świadczy o tym, że pierwsi zdobywcy mu- ście, a także sporą popularność, droga ta atakowana sieli mieć nerwy z hartowanej stali. jest zazwyczaj przed świtem. W czasie wakacji czołów- Po pokonaniu kluczowych trudności dochodzi ki zaczynają błyskać u podstawy ściany już o czwar- się do pięknego jednowyciągowego trawersu prze- tej nad ranem. noszącego drogę z prawej strony ściany na lewą. Na Chętnym do stawienia czoła dolomickim kla- owym trawersie miałem po raz pierwszy okazję prze- sykom, którzy jednak chcieliby zmierzyć swe siły konać się, jak przydatne są popularne w Dolomitach przed konfrontacją z takimi legendami jak Comici- (w Tatrach zaś rzadko stosowane) tri-camy. W wa- Dimai, bez obaw polecić można inny cel: wytyczo- piennych dziurkach i kieszonkach bez trudu można ną przez Riccardo Cassina niespełna dwustupięć- je osadzać w charakterze nad wyraz solidnie wyglą- dziesięciometrową drogę o trudnościach do VII-, dających punktów asekuracyjnych. Ich usuwanie jest

Mały człowiek na szczycie najmniejszej Cimy Fot. i topo Michał Kajca Michał i topo Fot.

niesamowity widok na góry biegnące aż po horyzont w trzy strony świata. Czwarta zasłonięta jest przez ma- syw Cimy Piccola, kuszący dłuższymi i porównywal- nie atrakcyjnymi liniami, jak choćby drogą Spigolo Giallo o wycenie VI+. Zejście z wierzchołka jest szybkie i wygodne. Od- bywa się pięcioma lub sześcioma zjazdami z niedawno osadzonych stanowisk zjazdowych i nie zajmuje wię- cej niż czterdzieści minut. Chyba trudno sobie wyobrazić drogę o rozsądnej długości i trudnościach znajdujących się wciąż w za- sięgu zwykłych śmiertelników, która mogłaby zaofero- wać więcej niż Cassin na Cimie Picolissima. Ja osobi- ście nie miałbym nic przeciwko udaniu się od razu po powrocie do schroniska na jak najbardziej zasłużoną wspinaczkową emeryturę. Jest tylko jedno „ale”: Cas- sin wytyczył około stu dróg, wiele z nich nawet bar- dziej znanych z urody i trudności. Warto się jeszcze potrudzić, by mieć, co opowiadać wnukom.

Pierwsze przejście: sierpień 1934, Riccardo Cas- sin, Luigi Pozzi, Gigi Vitali. Pierwsze polskie przejście: (?) fot. Tomasz Czopowicz Tomasz fot.

GÓRY 2010 styczeń-luty 63 Droga Cassina na Piz Badile Jakub Radziejowski fot. Jakub Radziejowski Jakub fot.

Północno-wschodnia ściana Piz Badile

Bardzo niedawno – w kwietniu 2008 roku – w GÓ- problemu z szybkim poruszaniem się w terenie o niewy- nie używa (oczywiście warto mieć coś ze sobą w pleca- RACH (nr 167) ukazała się monografia północno- górowanych trudnościach. Czas przejścia drogi Cassi- ku, np. na wypadek pogubienia się w ścianie), do ase- wschodniej ściany Piz Badile. Znaleźć w niej możecie na kształtuje się w przedziale 6-12 godzin (średnio 8-10 kuracji wystarczy dosłownie kilka mechaników (4-5), zarówno fotoreportaż z pierwszego polskiego przejścia godz.), ale wiele zależy też od liczby zespołów, jakie wy- komplet kości i dłuższe ekspresy. (w 1967 roku), jak i schemat drogi z włoskiego prze- biorą się w ścianę tego samego poranka co my – uwierz- Mimo stanowisk oraz częstych tłumów w ścia- wodnika „Solo granito”. W GÓRACH z września 1999 cie, że 10 zespołów jednego dnia to nie jest nic specjalne- nie na drodze Cassina można się pogubić, o czym (nr 64) opublikowano schemat samej drogi Cassina, au- go – szczególnie w sierpniowy weekend. Nie wszystkie przekonało się wielu moich znajomych. Najczęstsze torstwa Krzysztofa Starka. Oba te schematy absolutnie dają się łatwo wyprzedzić. „zapychy” mają miejsce w pierwszej połowie ściany wystarczą do tego, by odnaleźć się w ścianie. Dla osób, które nie czują się pewnie w dużych w trakcie wspinaczki lekko w lewo, kiedy to linie Via Poniżej zamieszczam więc jedynie kilka uwag prak- ścianach, na Piz Badile znajdzie się doskonały cel na del Fiori, Favola Ribelle i Linea Blanca odbijają pro- tycznych, które mogą przydać się ewentualnym amato- rozwspinanie – Północny Kant o trudnościach czwór- sto do góry. Wycof ze ściany może być problematycz- rom powtórzenia legendarnej drogi Riccardo Cassina. kowych. Jest to też o tyle wdzięczny cel na początek, ny (oczywiście jest możliwy) z górnej części – ponad By zrealizować cel, jakim jest północno-wschodnia iż stanowi najlepszą (dla zespołów wracających na wspomnianą wspinaczką prowadzącą w kierunku ko- ściana Piz Badile, nie potrzebujemy całych wakacji. Tak północną stronę masywu) drogę powrotu. A wierz- minów wyjściowych. Dobrze mieć to na względzie. naprawdę (przy odrobinie szczęścia do pogody) będzie cie mi – miejscami zjazdy nie są ewidentne i potrafią Warto też mieć świadomość, iż o ile w dzisiej- nam potrzebne nie więcej niż 4-5 dni na podróż z Pol- zająć zbliżoną do czasu wejścia ilość godzin... (zjazdy szych czasach drogę częściej zaczyna się od przełęczy ski, odpoczynek, realizację celu i powrót. Związane jest 4-5-godzinne należą do standardowych, szczególnie pod Północnym Kantem, to oryginalny start linii znaj- to z brakiem potrzeby nadmiernej aklimatyzacji (szczyt przy braku znajomości linii drogi). Dla tych, którzy duje się poniżej u podstawy ściany wprost z lodowca ma „zaledwie” 3308 m), dość nieskomplikowanym po- nie zdążą zjechać tego samego dnia wspinaczki lub (3-4 dodatkowe, trójkowo-czwórkowe wyciągi). Jeśli dejściem pod ścianę (choć wymagającym, trwającym też zostaną zaskoczeni na wierzchołku przez burzę – jednak zaczynamy od przełączki pod Kantem, pamię- około trzy godziny do schroniska) i niewygórowanymi dobra wiadomość: na szczycie znajduje się niewielki tajmy, iż dojściowy trawers – w dobrych warunkach trudnościami (miejsce VI, ze dwa nieco łatwiejsze VI-, schron, w którym można przeczekać burzę i noc. niezwykle łatwy – zazwyczaj także wymaga przejścia reszta mieści się w przedziale czwórkowo-piątkowym Zarówno zjazdy Północnym Kantem, jak i dro- przez fragment śnieżny, co w przypadku braku ase- z licznymi odcinkami trójkowymi). Oczywiście dotyczy ga Cassina są wyposażone w stanowiska (nowocze- kuracji, może się skończyć tragicznie. Tak zginął mię- to zespołów, które są rozwspinanie w Tatrach i nie mają sne punkty). Z tego też powodu haków na drodze się dzy innymi dwukrotnie nominowany do Piolet D’Or

64 GÓRY styczeń-luty 2010 fot. Jakub Radziejowski Jakub fot.

Na granicy cienia. Artur Hojny w dolnej części drogi Cassina na Piz Badile

Jules Cartwright. W zeszłym roku takie „o mało co” zaliczył też jeden z Polaków – skończyło się szczęśliwie na 100-metrowym obsunięciu po płytach, zakończonym na przyklejonym płacie śniegu i akcji helikopterowej. A nie są to jedyne przykłady.... Trzeba pokonywać ten fragment z pełną asekuracją oraz (co jest często możliwe) pod lodowczykiem od strony ściany, a nie jego zewnętrzną stroną... Trzeba pamiętać o tym, iż Alpy to zawsze góry – góry bardzo poważne, a za- łamania pogody w tym rejonie nie należą do rzadkości (niech najlepszym memen- to będzie historia pierwszego przejścia opisana w biografii Cassina). Sam oglądałem zdjęcia znajomych, którzy zmuszeni byli do wycofania się w lipcu z powodu kilku- dziesięciocentymetrowych opadów ściegu w trakcie nagłego załamania pogody. Wy- glądało bardzo zimowo… * * * By dostać się pod masyw Piz Badile od północy, należy dojechać do miej- scowości Bondo, 3 km od granicy szwajcarsko-włoskiej w okolicach Chiavenny. Samochodem trzeba przejechać przez Bondo, kierując się w stronę masywu, i po uiszczeniu opłaty wjazdowej (obecnie około 9-10 euro – jednorazowo, bilet zosta- wić za szybą) wyjeżdżamy samochodem do końca drogi (około 5 km), do miejsca, które zwie się Laret. Tam parkujemy tak, by nie zablokować drogi. Stąd podchodzimy na piechotę (2-3 godziny) – do schroniska Sasc Fura (1904 m; tel: 0041 81 822 12 52) pod Północnym Kantem, wtedy gdy interesu- je nas właśnie droga Cassina. Przy krótkich wypadach na Piz Badile polecam spanie w schronie – oszczędzi nam to targania sprzętu biwakowego. Przy dłuż- szych pobytach – można spać pół godziny powyżej schronu. Biwakowanie w Al- pach jest dozwolone. Jednakże rozkładanie obozowiska na dłużej może skoń- czyć się nieproszoną wizytą. Nie słyszałem jednakże, by ktoś został przegoniony w związku z rozbiciem namiotu powyżej schroniska Sass Fura... Więcej informacji w GÓRACH nr 167.

Pierwsze przejście: 14-16 czerwca 1937, Riccardo Cassin, Gino Esposito, Vitto- rio Ratti, Mario Molteni i Giuseppe Valsecchi. Pierwsze polskie przejście: 19-20 sierpnia 1967, Henryk Furmanik, Marek Gro- chowski, Piotr Kintopf, Samuel Skierski, Andrzej Skłodowski i Wojciech Wróż.

GÓRY 2010 styczeń-luty 65 » Riccardo Cassin

Jan Kuczera Droga Cassina na Torre Trieste Lato 2004. Wraz z kolegą Wojtkiem dojeżdża- Przed nami kluczowy wyciąg za 7/7+ (można go Informacje praktyczne: my autostopem w Dolomity. Celem naszego wyjazdu ominąć, obchodząc z prawej strony wyciągiem za 7-), Czas przejścia to ok. 8-11 godz. i ok. 2-3 godz. jest przypominająca swoim kształtem kościelne orga- momentami lekko przewieszający się po dobrych ha- zejścia/zjazdów. ny, potężna zachodnia ściana Civetty. Niestety, w gó- kodziurach, ale ze słabymi stopniami – trochę pompu- Droga jest bardzo popularna, zatem nie zdziwmy rach pogoda rozdaje karty i po kilku dniach desz- je. Później jest już tylko łatwiej. Wspinamy się jednak się, jeśli nie będziemy na niej sami. Wystarczy wziąć czowej aury, konieczna jest korekta naszych planów. zdecydowanie za wolno, po 11 godzinach od wbicia standardowy zestaw kości, friendów, kilka taśm i ok. Droga Cassina na Torre Trieste biegnąca południowo- w ścianę kończymy drogę. Słońce już prawie zaszło, 12 ekspresów. wschodnią ścianą, a w górnej części kantem, wydaje my stoimy na płaskim szczycie i nie mamy zielonego Przy zjazdach za dnia nie powinno być proble- się jedną z szybciej schnących dróg w okolicy. pojęcia, którędy bezpiecznie na dół, do tego jesteśmy mów, ale dla ułatwienia dodam, że należy trzymać się Po jednej z wieczornych przechadzek do pobli- w chmurach i widoczność drastycznie spada. Po kilku- lewej strony :) skiego schroniska Vazzoler dowiadujemy się o do- nastu minutach węszenia i zejściu kilkanaście metrów Podejście do schroniska Vazzoler (tel. brej prognozie pogody na najbliższe kilka dni. Cassin poniżej szczytu udaje nam się w końcu odnaleźć linię 0437/660008) około 1,5 godziny z Listolade (gdzie o długości około 700 m i trudnościach do 7 (lub 7+ zjazdów. Jedyna informacja, jaką znam od napotkane- można zostawić samochód). – maksymalne trudności zależą od górnego wariantu) go Włocha, mówi, że należy trzymać się lewej strony Pierwsze przejście: 15-17 sierpienia 1935, Ric- wydaje się idealnym celem. Wojtek przebąkuje jedy- (będąc ustawionym plecami do ściany – chyba to miał cardo Cassin, Vittorio Ratti nie o swoich zmartwieniach, które można by było ma- na myśli?!). Po kilku zjazdach dostajemy się do tara- Pierwsze polskie przejście: (?) tematycznie przedstawić jako współczynnik długości sów – połowa zjazdów za nami. Jest już totalnie ciem- i trudności drogi do braku rozwspinania. Ma w tym no, a co gorsza mgła zgęstniała, czuję się jak w matni. trochę racji, tym bardziej gdy się weźmie pod uwagę W tych warunkach czo- niełatwe zejście. Jednak to pogoda dyktuje warunki łówki okazują się mało i kolejnej szansy na zrobienie czegoś fajnego może już przydatne. Nieopatrznie Wspinaczka drogą Cassina na Torre Trieste nie być – to argument nie do przebicia. zbaczamy z lewostron- Następnego dnia szczyt Torre Trieste nurza się nego kursu. Zamiast bi- w błękicie nieba, pogoda jest wyśmienita. Podejście wakowania do rana wy- pod ścianę od schroniska Vazzoler i wtrawersowanie bieramy zjazdy w dół w drogę zajmuje nam około godziny. Okazuje się, że z pseudostanowisk dla nie tylko my mamy apetyt na tę drogę. Przed nami jest samobójców (zjazd ze kilka zespołów, za którymi grzecznie ustawiamy się skróconego haka w nie- w kolejce. Jeśli można mieć zastrzeżenia co do stylu, wiadomą czeluść – mógł w jakim niektórzy drogę pokonują (częste ciągnięcie skończyć się prusikowa- z haków), to do ich tempa wspinania już z pewnością niem do góry, albo go- zarzutów mieć nie można. Czuję się jak na wyścigach. rzej i jest jednym z do- Po pokonaniu kilku długości liny po osobach wspina- wodów na intensywny jących się przed nami pozostaje jedynie „dym i smród okres nauki, jaki wtedy palonej gumy”. Z Wojtkiem odnosimy wrażenie, jak- przechodziłem). Trafia byśmy zostali w ścianie sami. nam się jeszcze zaklino- Jak na Dolomitowe megaklasyki przystało, a Cas- wana lina, którą z na- arch. Tomasz Polok Tomasz arch. sin jest nim bez wątpienia, przebieg linii dyktuje nam rażeniem tyłka odcze- rządek haków, mimo to rzut oka na schemat w trakcie piam, potem jest zejście wspinania jest niezastąpiony. Przez pierwsze dziesięć i znowu zjazd. W koń- wyciągów wyprowadzających na wielkie półki (tutaj po cu udaje się: szczęśliwie dłuższym trawersie istnieje możliwość wygodnego wy- cali i zdrowi jesteśmy na cofu), rzadko trzeba coś swojego dołożyć – poza stano- dole. Niespodziewanie wiskami. Do półek wspinanie można określić mianem dzień przedłuża nam się fajnego, ale bez przesady. Całe szczęście tylko gdzienie- jeszcze o godzinę, któ- gdzie trzeba rzeźbić w pomarańczowym, kruchym g… rą spędzamy na szuka- Jednak powyżej półek, to już istna bajka – estetyczne niu naszego namiotu, wspinanie po kancie w szarej litej skale, no i ta lufa pod rozbitego gdzieś na le- nogami... Naprawdę robi wrażenie. Nie ulega wątpliwo- śnej polance nad schro- ści, że Riccardo Cassin był „Wielki”. niskiem :-)

66 GÓRY styczeń-luty 2010