Ks. Kamil Kantak

Ks. KAMIL KANTAK

JULIUSZA SŁOWACKIEGO ŻYCIE I IDEE RELIGIJNE

BIBLIOTEKA „WOŁANIA Z WOŁYNIA" T. 31

Ks. KAMIL KANTAK

JULIUSZA SŁOWACKIEGO ŻYCIE I IDEE RELIGIJNE

BIAŁY DUNAJEC-OSTRÓG 2003 Redaktor serii Ks. Witold Józef Kowalów

Korekta Łucja Zalewska

ISBN 83-88863-08-8

Ośrodek „Wołanie z Wołynia" skrytka pocztowa 9 34-520 Poronin-Polska

"BoiiaHHH 3 BojiMHi" Byn. KapatameBrraa, 1 35800 m. OcTpir, PiBHeHCBKa o6ji. yKpaHa

Drukarnia „Akcydensowa" Andrzej Dorosz - Kraków, ul. Balicka 7 tel. 636-96-66 Pamięci Rodziców Chrzestnych Kantaka Kaźmirza i Emmy z Kurowskich Puffke poświęcam

SPIS TREŚCI

Przedmowa...... 9

Rozdział I. Krzemieniec i Rzyy...... 11 Rozdział II. Ppd zza^em Towiańskiego...... 27 Rozdział III. Widzząc wiaar ...... 41 Rozdział IV. Codzzlaria ...... 69 Rozdział V. DoOeI'yya ketolicka...... 75

Rozdział VI. CzzCć Nn^w Ppanty Maayi...... 85 Rozdział W «Loo rmńe j uż żaddn» ...... 91 Rozdział VIIL Śnuen? ...... 105

Od wydawcy...... 113 4 PRZEDMOWA

Niniejszy esej o religijności Słowackiego stanowi część stu­ dium o naszej Wielkiej Emigracji w Paryżu, sprzed lat stu. Od dawna zamierzałem opracować jej postawę religijną; długu tego teologia polska nie spłaciła dotychczas szczytowi myśli i twórczości narodowej. Z tego zakresu ogłaszałem szkice w różnych czasach po polsku i francusku. Całkowity obraz wypadałoby ująć w następujące księgi: 1. Ogólna charaktery­ styka; 2. Hoene-Wroński; 3. Mickiewicz i Towiański; 4. Sło­ wacki; 5. Krasiński; 6. Pisarze pomniejsi; 7. Zmartwychwstańcy; 8. Cieszkowski; 9. Norwid; 10. Znaczenie w myśli polskiej i eu­ ropejskiej. Z rozległego planu zdołałem opracować zaledwie ułamki, jak: Micklewicze i Towiańskiego «Sprawe Boże», Londyn 1956 - La vie religieuse de Sigismond Kresiński. Etudes Slaves, Montreal 1960 - La Transfiguration de Słowacki, Etudes Slaves 1958 - La foi voyante de Słowacki, Etudes Slaves 1959-1960 - L'Experience religieuse de Mickiewicz e Rome 1848, Etudes Slaves 1964. Teraz usiłuję nakreślić religijny portret Słowackiego. Ubolewam, że z braku pełnego wydania pism i korespondencji Norwida o nim nie mogę napisać. Studium moje obejmuje życie i dzieła pisarza. W sprawach religijnych bardziej niż w czymkolwiek jedno oddziaływa na drugie. Punkt ciężkości mej pracy leży na przedstawieniu reli­ gijnego rozwoju mentalności i życia. W przedmiocie tego ro­ dzaju niepodobna uniknąć oceny; nie mogła być inna, jak we­ dług zasad katolickiej teologii. Wielcy nasi pisarze byli katoli­ kami nie tylko ze chrztu, ale i z przekonania, a dawali temu wyraz publicznie i często przystępowali do sakramentów św.,

9 umierali pojednani z Bogiem. Jeśli nie wszystkie ich poglądy odpowiadały katolickiej doktrynie, to sami subiektywnie mieli to za problemy sporne, z tym jednak, że mieszczą się one we­ wnątrz katolicyzmu. Żaden z tych mężów nie był księdzem, nie był zawodowym teologiem, ani wyróżniony powołaniem na szczególną służbę Bożą. Nie należy więc oceniać ich idei i życia w ten sposób, jak byśmy tego wymagali od człowieka specjalnego stanu, tym mniej zarzucać im braku dobrej woli. Spotyka się zdanie, że z wielkości umysłu nie idzie, nie mo­ że iść w parze prawowiemość katolicka, że świetny pisarz po­ winien mieć postawę religijną czy niereligijną indywidualną, bądź co bądź niezależną od określonych dogmatów. Pogląd ta­ ki, odziedziczony po filozofii XVIII w., jest dzisiaj przedawnio­ ny; wystarczy przypomnieć Bemanosa czy Claudela, czerpią­ cych epoki z ortodoksji katolickiej - u nas Mariana Zdziechow- skiego lub Stanisława L. Brzozowskiego, których myśl o Bogu i świecie doszła do katolicyzmu integralnego, i to nie w uciecz­ ce zrezygnowanego próżnymi wysiłkami ducha, lecz jako szczytowy owoc prawdy, wypracowanej trudem żywota. W tej mierze, mając na względzie słabą znajomość teologii w polskim społeczeństwie, dajemy rozdział, szkicujący doktrynę katolicką w donioślejszych przedmiotach. Aby uniknąć nieporozumień podkreślam, że studium moje dotyczy wyłącznie strony religijnej, a pomija zagadn ienia es­ tetyczne czy artystyczne, polityczne czy społeczne. Biografię i twórczość przyjmuję za rzecz znaną.

Bejrut, w lipcu 1966.

Nota bibliograficzna: Teksty - z nielicznymi wyjątkami - cytujemy we­ dług wyd.: Juliusz Słowacki: Dzieła. Tom I-XIV [Wyd.] Towarzystwo Literac­ kie im. A. Mickiewicza. Red. Julian Krzyżanowski. Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich Wrocław 1958.

10 Rozdział I

KRZEMIENIEC I RZYM

Atmosfera duchowa. - U Grobu Chrystusa. - Florencje i Peryż. - Jezuityzm. - Bilens.

Mówiąc o ideach religijnych Juliusza Słowackiego należy, ściśle biorąc, poddać rozbiorowi ostatnie jego lata po 1842 r., kiedy poeta za impulsem Towiańskiego przeszedł przeobra­ żenie wewnętrzne, jakie sam nazwał transfiguracją. Dopiero wtedy bowiem zaczął snuć tworzywo koncepcji filozoficznych, przedstawiających nie system, lecz pewną syntezę, choć nie wykończoną. Co prawda i poprzednio w utworach i listach nieraz jest mowa o Bogu i religii. Możemy z nich uzyskać po­ gląd na religijność poety, zawsze w pewnej mierze istniejącą, a ona daje podstawę późniejszemu wyraźnie świadomemu tworzywu. Przedniejsze doznanie religijne Słowacki przeżył w nocy spędzonej u Grobu Chrystusa w Jerozolimie w styczniu 1837 r., po której na Wielkanoc 1838 r. nastąpiła spowiedź z całego ży­ cia w klasztorze Betteheszban w Libanie u jezuity o. Maksymi­ liana Ryłły. W poprzednim życiu poety rozróżniamy trzy okresy, choć ich nie podobna rozgraniczyć datami czy wydarzeniami. Sam pod koniec życia ujmuje to w następujący sposób: «...lubiłem wystawę - księży procesje, rezurekcje odbywające się przy

11 ogniu wystrzałów ... Zwłaszcza gdy w księżycową noc widzia­ łem księży wychodzących z krzyżem srebrnym na plac liceal­ nego kościoła [w Krzemieńcu], z pochodniami, z celebrantem, nad którym niesiono namiot złoty i jedwabny, drogimi perłami wyszywany (...) duch mój niby wylatywał ze mnie; klaskałem w ręce, a oczy moje dziecinne otwierały się szeroko, pełne łez i skier radosny ch...»J Rad wtedy ubierał się w ornaty i mszę ni­ by odprawiał; przepowiadano mu, że zostanie księdzem. Uspo­ sobienie swoje później określa: «...w dzieciństwie, (...) byłem egzaltowanie nabożny...»2 «...doczekałem się młodzieńczego wieku, i zwykłej onym czasom choroby ... religijnego odrętwienia [sic], ostygnienia miłości Bożej, którą inna miłość zastąpiła... A odtąd już ciągle pracowałem nad wiedzą moją ... chciwy nauki książkowej we wszystkich jej gałęziach ,..»3 W 1825 r. wraz z całą młodzieżą szkolną wileńską uczestni­ czył w jubileuszu. Lecz pod r. 1826 zapisuje w Pamiętniku: «...dziwna jest, że ten chrzest [ceremonie dopełniające] otrzy­ mywałem wtenczas, kiedy już zaczynałem tracić wiarę...»4 Miał wtedy lat 16-18. Jest to doba jego miłości do Ludwiki Śniadec­ kiej, przyjaźni z Ludwikiem Spitznaglem i marzeń samobój­ czych. Echa tego znajdujemy w Godzicie myśli, w Kordianie. W takim stanie ducha pisał Mlndrwe w r. 1829, którego bezboż­ nością gorszył się Ludwik Plater, a Mickiewicz uczynił swą zja­ dliwą uwagę, że poezja Słowackiego jest kościołem, w którym nie ma Boga. Zapisał to wówczas ten z zadowoleniem zapewne dla wersji «śliczna poezja», a później miał gorzko odczuwać. Na emigracji już spotykamy reakcję na brewe Grzegorza XVI wy­ mierzone w r. 1832 przeciw powstaniu ku oburzeniu opinii

1 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy [Helion], Dzieła XII, s. 151, w. 762-773. 2 List do Matki: Paryż, 24.1.1832. Dzieła XIII, s. 47, w. 176-177. 3 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy [Helion]. Dzieła XII, s. 152, w. 792-796. 4 Fragmenty pamiętnika (1817-1832). Dzieła XI, s. 157, w. 94-95.

12 emigracyjnej. Kordian przedstawia papieża jako zdziecinniałego starca, a w Poema Piasta Dantyszka umieścił go za przykładem Dantego jeszcze za życia w piekle. Niechęć do papiestwa uwy­ datnia się także w ostatnim okresie życia poety jako przeci­ wieństwo do «Urzędowego Kościoła» - szczególny przedmiot pocisków towiańczyków. Obok powyższych ujemnych momentów, znajdujemy rów­ nocześnie szereg pozytywnych, świadczących o ciągle żywej religijności poety. «Wy, którzy mnie znacie religjnym»5 6- pisze w r. 1832 do Matki, a dowiódł tego czynem, postarawszy się ubogiemu zakonowi o 500 fr na zrobienie złotej pateny. Chodził do kościoła, nie zawsze w intencjach pobożnych; nieco później opowiada z Genewy, że zamiast pójść na nabożeństwo, modlił się w domu. Widomy teren tych sprzeczności zawiera Kordian ze szczegółami i wspomnieniami osobistymi. «Wiara dziecinna padła na papieskich progach»6. Wszelako ta wiara Kordiana i poprzednio stała pod znakiem zapytania, nawet pomijając samobójstwo z zawiedzionej miłości - wiadomo, że i Słowacki marzył o nim niekiedy. Czytając Szekspira, Kordian deklamuje: «... zbudowałeś górę Większą od góry, którą Bóg postawił»7 . 8 9 Gdy mu do celi skazańca przysyłają księdza, rozmawia z nim z pełnym zaufaniem, przyjmując błogosławieństwo po odpusz­ czeniu grzechów, a Grzegorz, ten poczciwy sługa, zżyma się: «Ten ksiądz już od godziny dręczy mego pana»8, aby za chwilę na wezwanie Kordiana upaść na kolana i modlić się zań. Ten jeszcze prezesa spiskowców prosił: «... niech twoja rodzina Westchnie za mną do Boga»9. Można podnieść, że te sprzeczno­ ści są arcypolskie, a postać Kordiana odbija relacje ówczesnego

5 List do Matki: Paryż, 8.12.1832. Dzieła XIII, s. 106, w. 28-29. 6 Kordian, Akt II. Dzieła VI, s. 218, w. 274. 7 Tamże, Akt II. Dzieła VI, s. 209, w. 76-77. 8 Tamże, Akt III. Dzieła VI, s. 268, w. 907. 9 Tamże, Akt III. Dzieła VI, s. 244, w. 457-458.

13 inteligenta do Boga i do religii, ale rzucają one także światło na samego Słowackiego z owej doby. Jednak najbardziej uderza ustęp z Godziny myśli: o gmachu budowanym «Na księgach Swedenburga^ Mowa tam o me- tampsychozie i panteizmis - uprzedzenie późniejszych świa­ domych wywodów poety. Dusza, iskra Boża, z łona Boga wy­ dana, przechodzi przez świat przyrody, człowieka, anioła, póki się nie stanie znowu częścią Boga. Aniołowie upadli przecho­ dzą w ludzkie, czuciem zardzewiałe twory», «męty ziemskie)) stają się ^adem w gadzie, a trucizną w kwiscis»l0, spadając w otchłań po schodzących szczeblach. Czy te fantazje wyszły z lat młodzieńczych w Wilnie, czy dopiero z czasu napisania Godziny (1832), jest dość obojętne dla naszego przedmiotu. Bądź co bądź mamy tu w zarodku zasadnicze idee z ostatnich lat ży­ cia Słowackiego. W Genewie poeta dostał w darze Pismo św., Stary i Nowy Testament, po polsku w wydaniu Tow. Biblijnego. Rozczytywał się w nim, a im dalej, tym bardziej umiłował te księgi. Pod ko­ niec życia Biblia miała największy wpływ na niego i na jego twórczość. Pierwsze tego ślady spotykamy znowu w Kordianie - w Prologu, w wizji ducha apokalipsy. W przeciwieństwie do gromkiego i męczącego Paryża, Ge­ newa podziałała kojąco: miasto było wówczas małe (24 000 mieszkańców), pensjonat p. Pattey, sympatyczne otoczenie, wspaniałość przyrody. Wzmagało to również nastrój religijny. W listach często wspomina Boga; pisze, że się modli, mówi o prośbach do Boga, aby mu pozwolił pięknie i szlachetnie umrzeć, gracje wyraża, iż mu nie rozpacz ale smutek zsyła. Lecz rozumie, że ten bywa i karą Bożą. Głos dzwonu bijący w niedzielne rano w ponurej okolicy porównywa z ciemnym

10 Godzina myśli. Dzieła II, s. 219, w. 136, s. 220, w. 161, s. 219, w. 154, s. 220, w. 162.

14 poematem, w którym brzmi imię Boże. Hymn Święty Boże nim wstrząsa (echo w Hoesztyńskim). Pewnej nocy po przeczytaniu rozdziału z Biblii, «tak mocno wyraziła mi się w imaginacją męka Chrystusa, że we śnie umęczenie całe widziałem. Obu­ dziłem się okropnie przerażony». Pragnie usłyszeć raz jeszcze «Dziadunia mego, śpiewającego prostą kolędę ... zdaje mi się, żebym do dziecinnej wiary przeszłości mojej powrócił (...)». Przelotnie przychodzi myśl: «Bóg mi przeznaczył miejsce w ja­ kim cichym klasztorze - dlaczegóż nie dał mi tej mistycznej po­ chodni, z którą w klasztorze mógłbym się zamknąć i latać na skrzydłach wiary w jakąś błękitną krainę nieskończoności?*)1! Konwent bernardynów na Gotardzie wydał mu się zanadto świecki. W roku 1833, gdy pisał Koedlana, Słowacki dostał list od Ludwiki Śniadeckiej. Została dewotką i chce go nawrócić, ale «(...) z tej strony list niewielki odniósł skutek»12. Tym bar­ dziej wysiłek pastora Wolffa metodysty, który wydał mu się śmieszną figurą. Pewnego rodzaju nawrócenie, a właściwie zwrot ku Bogu i religii, nastąpił dopiero podczas pobytu w Rzymie w r. 1836. Nie żeby Rzym, jego ludność, a zwłaszcza duchowieństwo, wywarło dodatnie wrażenie; podziwiał poeta dzieła artyzmu: bazylikę św. Piotra, obrazy Rafaela, z nich naj­ bardziej «Przemienienie». Wszakże Włosi, państwo kościelne, księża wyglądali mu na pokolenie w upadku. Jest rzeczą zna­ mienną, że nie uczestniczył w żadnym posłuchaniu papieskim. Zaciążyło na poecie coś innego: spotkanie i przyjaźń z Zyg­ muntem Krasińskim. Cokolwiek młodszy, autor Nie-Brskiej Ko­ medii i Irydiona snuł wśród dawnej świetności Wiecznego Mia­ sta pomysły tragedii z epoki Cezarów. Krasiński był poetą ma­ nifestacyjnie katolickim. W istocie poglądy jego nie ze wszyst- 11

11 List do Matki: Genewa, 5. 2. 1835. Dzieła XIII, s. 236, w. 171-173, s. 228, w. 167-169,162-166. 12 List do Matki: Genewa, 15. 3.1833. Dzieła XIII, s. 126, w. 14-15.

15 kim odpowiadały prawowiemości chrześcijańskiej, lecz to nie występowało na zewnątrz. Podzielał pesymistyczne zapatry ­ wanie na ówczesny papieski Rzym. Mocno atoli akcentował swój katolicyzm, swoją wiarę, afirmację religii i to nie tylko na zewnątrz, lecz z pełnym w głębi duszy przeświadczeniem. Słowacki widział w nim równocześnie człowieka, stojącego na wysokości ówczesnej wiedzy filozoficznej, nadto genialnego poetę. Poświęcił mu wiersz: «Żegnaj, o żegnaj, archaniele wia­ ry! Coś przyszedł robić z moim sercem czary»n. Określając właściwość wpływu Krasińskiego, powiemy, iż wzmocnił związek Słowackiego z Bogiem, z religią, nie zmie­ niając wszakże jego istoty. I tutaj góruje nastrój, wyobraźnia, uczucie. Pisząc o pustelniku na Wezuwiuszu wyraża tęsknoty podobne do genewskich, że trzeba by wystawić «klasztor dla ludzi smutnych jak ja»i4 Podróż na Wschód spowodowało ostatecznie zdanie, jakie znalazł otwierając na chybił-trafił No­ wy Testament: «Kościoły azyjskie pozdrawiają was»b. W jakim nastroju odbył podróż, świadczy wiersz Smutno mi Boże napi­ sany na morzu, gdy dojeżdżał do Aleksandrii, ale też właśnie o sentymencie, o nastroju, tak bliskim i drogim czytelnikowi pol­ skiemu.

1. Atmsffra duulwwa.

Jakże się przedstawiał ówczesny stan religijny w Polsce i na emigracji? Polski katolicyzm od zgonu Skargi zaczął brać rozbrat z in- telektualizmem: zalewała go sentymentalna dewocja od dołu; później od góry napływał sceptyczny filozofizm encyklopedy­

131 Do* Zygmunta. Dzieła I, s. 100, w. 1-2. ’4 List do Matki: Neapol, 20. 6.1838. Dzieła XIII, s. 278, w. X4X-X43. « 1 Kor. 16,19.

16 stów Voltaire'a i Rousseau. Z religii pozostawała fasada i para­ da. Rozbiory, rozdarcie kraju między wrogów tak katolicyzmu jako i narodu, patriotyczne a mężne stanowisko księży roz­ strzygnęło - odwrotnie niż w ówczesnej Francji - pozytywnie o związku Polski z religią. Jednak istota polegała na przywią­ zaniu raczej instynktownym niż na życiu z wiary, objawiała się w tradycji, obchodzie, uczuciu - kolędy śpiewali i śpiewają również ludzie niewierzący, gotowi szczerze płakać podczas pasterki i wilii. Intelektowi patronował wiek oświecenia. Przy­ pominamy wywód Doktora w Koedlanle. Kościół w ośrodku swoim, w Rzymie, i w kraju przodują­ cym umysłowo - we Francji, przechodzi! w XVIII w. jakoby sta­ rzenie i więdnięcie. Dopiero z burzy rewolucji, z prześladowa ­ nia religii i papiestwa miało wytrysnąć odrodzenie. Pierwszy owoc to Geniusz Cheześcijaństwa. Nastąpili Lamartine, na krótki czas także . Intelekt znalazł analogiczny wyraz w dziełach de Bonalda i de Maistre'a. Nawrotowi w piśmien­ nictwie odpowiedzą w życiu praktycznym przywróceni urzę­ dowo w r. 1814 jezuici, a politycznie akcja O'Connela w Irlan­ dii. W Anglii rodzi się ruch oxfordzki z wielkim Newmanem, echem mu wtóruje romantyzm niemiecki. Do Polski to wszystko przychodzi późno i w słabszym napięciu, jak zwykle bywało u nas z prądami cywilizacji. Sło­ wacki nieraz przytacza Lamartine'a dającego pokarm wy­ obraźni i uczuciu. Chyba nikt u nas nie sięga! po Bonalda lub de Maistre'a, noszących znamię restauracji burbońskiej, znie­ nawidzonej i lekceważonej w kraju ubóstwiającym Napoleona. Co się tyczy księży, nie zbywało na uczonych w różnych dzie­ dzinach, lecz teologa większej miary nie znajdujemy. Nie był nim żaden z profesorów wileńskich. Aż nadto ujemne zdanie o poziomie intelektualnym polskiego duchowieństwa wypo­ wiedział de Maistre, wyjątek czyniąc dla jezuitów. W księżach, jakich spotykał, Słowacki mógł widzieć pobożność i poczci­

17 wość. Ze szkół nie wyniósł ani doniosłej wiedzy religijnej, ani zamiłowania do dalszych w tej mierze studiów. Emigracja polska w Paryżu upatrywała przyjaciół w opozy­ cji liberalnej i bonapartystowskiej spod znaku Lafayette'a i Ber- angera. Mało pociągał Polaków zaślubiający wolność z katoli­ cyzmem Lamennais, zapewne z racji ultramontanizmu. Mic­ kiewicz okazywał zrozumienie wobec prononsowanego pro­ polskiego stanowiska tej grupy (Montalembert). Słowackiego może odstręczała pierwotna dążność Lamennais^go, by po­ stawić papiestwo na czele liberalnego postępu. Nie ma o nim wzmianki, choć trudno przypuścić, aby nie czytał «Paroles d'un Croyant».

2. U Grobu Chir/strisa.

Wypadło szczęśliwie, że na jaki rok przed podróżą poeta dostał upragnioną Jerozolimę wyzwoloną Piotra Kochanowskiego. Wczytywał się w nią, najbardziej oczywiście w Pismo św.; Ko­ ran znał zapewne lub ponownie przeczytał. Podróż trwała bli­ sko rok, z tego na Ziemię Św. przypadł jaki miesiąc, drugi na Bet^cheszban; czterdzieści dni czeka na okręt w Bejrucie. Oprócz «Podróży do Ziemi Świętej z Neepolu» i wierszy egipskich jako plon przyniosła ona Ojce zadżumionych i Anhellego, owoc klasztoru libańskiego. Szczegółowy jej obraz dają listy do Mat­ ki, nie wszystkie zachowane. Największe wrażenie wywołała noc 14-15 stycznia 1837 r., potem spowiedź wielkanocna. Zie­ mia Św., Grób Pański, Betlejem, Nazaret, Genezaret miały naj­ większą doniosłość. Znany jest opis czuwania u Grobu, mszy św., do której sam służył - później tak samo w Betlejem. Dobrze przewidział, że te przeżycia pozostaną mu do zgonu. Nieraz powraca do nich wspomnieniem, strojąc je w szaty poetyckie.

18 Zdołał włożyć w usta Chrystusowi, wprowadzonemu do dra­ matu o Beniowskim, słowa godne Ewangelisty. W mentalności pątnika wciąż dominują: nastrój, uczucie, wyobraźnia, ale nie sposób nie dostrzec także działania łaski. Wzmaga się ufność wobec Boga, pojawia się w wysokim stop­ niu pokora, czynem stwierdzona w sakramencie pokuty. Spo­ wiedź z całego życia, komunia św. po latach ponownie przyję­ ta, przyniosły ukojenie. Usłyszał słowa spowiednika: «wiara twoja zbawiła ciebie»i6. Oznacza to, że mimo kilkuletniego za­ niedbania sakramentów, wiarę zachował niewzruszoną. Mało znaczyły więc metampsychiczne czy panteistyczne marzenia, opadły jak liście jesienne. Nie wolno zaś przypuszczać, aby się nie poznał na tym spowiednik, był nim przecież sławny misjo­ narz o. Maksymilian Ryłło, jeden z najznamienitszych ówcze­ snych księżyi Oba poematy: Ojciec zadżumionych i Anhelli pulsują duchem religijnym, zapachem Ziemi Św. W porównaniu z kilka lat wcześniejszym Arabem poeta pogłębił nie tylko wyraz arty­ styczny, ale bardziej jeszcze natchnienie religijne. Arab jest fi­ gurą z galerii Byrona, Ojciec to człowiek żywy, okrutnie cier­ piący; lecz w tym bólu nie ma rozpaczy, jest poddanie się Opatrzności; kończy słowami: «I nie zostało mi nic - oprócz Boga»1168 . 1917 Anhellego jakiś krytyk uznał za uosobienie samego poety. Nie jest to bardzo słuszne. Przypominamy komentarz jego listu do Gaszyńskiego z 22 maja 1839 r. Słowacki dobrze zdawał so­ bie sprawę z charakteru własnej twórczości. Napisał w Godzinie myśli: «... silną wolą rzucał je przed siebie (...)» i widział obrazy «Od których się odłamał zimniejszym rozumem (,..)»i9.

16 List do Matki: Na morzu, 14. 6.1837. Dzieła XIII, s. 306, w. 83. 17 Kantak K.: Le P. Maximilien Ryłło. Beyrouth 1950. 18 Ojciec zadżumionych. Dzieła II, s. 377, w. 429. 19 Godzina myśli. Dzieła II, s. 218, w. 110,112.

19 Poemat syberyjski odtwarza nastrój bethcheszbańskiego za­ cisza z rozpamiętywan iem nieszczęść ojczyzny i nędzy ducho­ wej rodaków. Ani tu ani gdzie indziej nie przyjął pomysłu Mic­ kiewicza o Polsce jako Chrystusie narodów. Jest smutek i żer­ twa własnej bezwinnej duszy Anhellego według woli Bożej z zupełnym się Jej poddaniem. Jedynie przez nie poświęcenie za ojczyznę staje się doskonałe. Postawa Słowackiego objawia się jako bardziej chrześcijańska niż kiedykolwiek.

3. Florencja i Paryż.

Po półtorarocznym pobycie we Florencji poeta przyjechał na stałe do Paryża, gdzie po niespełna jedenastu latach dokonał żywota. Ten okres życia uchodził ongi za szczytowy, lecz i dzi­ siaj uznać należy, że przewyższa poprzednie. Jest to doba po­ wodzeń literackich. Napisał lub ogłosił wielkie dramaty oraz oprócz pomniejszych poematów - Beniowskiego, co trochę z za­ pachem skandalu zwrócił nań powszechne baczenie. Doczekał się publicznej oceny Krasińskiego, stawiającej go na równi z Mickiewiczem. Życie emigracji kwitło. Spod prasy wychodziły publikacje wielkich i małych pisarzy, powstawały czasopisma, księgarze zarabiali na głodujących literatach i spragnionej publiczności. Znamienicie ożywiły się też sprawy religijne. Dokoła Jar­ skiego i Mickiewicza zbierali się ludzie pożądający zbliżenia do Boga. Utworów religijnych dostarczali Stefan Witwicki i Boh­ dan Zaleski, na niewysokim co prawda poziomie. Z tych po­ czynań wyrósł zakon o znamiennej nazwie «zmartwychwstań- ców». Twórcy jego, Kajsiewicz i Semenenko, rozumiejąc, że pod wszelkie uczucia i odruchy modlitewne trzeba podłożyć realne podwaliny, podjęli systematyczne studium filozofii i teologii katolickiej i nadali sobie organizację kościelną zgromadzenia. Ośrodek założyli w Rzymie.

20 Druga gałąź z tego pnia wyrosła, pozostała w świecie i w Paryżu. W tej początkowo raczej literackiej koterii nieba­ wem Towiański znajdzie jądro adeptów. Przybrała ona właści­ wości sekty. Słowacki z powodów literackich i wydawniczych znalazł się w kontakcie z tymi właśnie ludźmi. Zbliżał się do nich z sym­ patią; świadczy o tym żartobliwy wiersz Z listu do księgarze (Eu­ stachego Januszkiewicza) i kilka doń listów. Spotkał go brak zrozumienia, zawiść, zła wola. Podkreślali swój katolicyzm w przeciwieństwie do rzekomej obojętności autora «kościoła bez Boga». Ale ci katolicy związani z organem «Młoda Polska» przypominali faryzeuszów z zewnętrzną nabożnością, ze sło­ wami, pokorą, z obłudą nienawistną, z żądzą pochwycenia na błędzie, z wojowaniem kłamstwem i potwarzą: «(...) otoczon(y) jestem ludźmi, do których przylgnąć nie mogę; zazdrośni bo­ wiem są, małego serca, niezdolni ani uczuć, ani pojąć szlachet­ nych myśli (...)» - pisał do Matki jesienią r. 183920 . 21 Długo ignorował tę niechęć raz po raz wybuchającą. Lecz kiedy Januszkiewicz podał do poznańskiego «Tygodnika» paszkwil Dwej improwizetorowie, Słowacki wystąpił, wydrwił i zmiażdżył w Beniowskim tych «jezuitów». Najbardziej do­ tknięty uczuł się Ropslswski, odpowiedzialny za «Młodą Pol- skę», i wyzwał Słowackiego na pojedynek, co znowu rzuca znamienne światło na ten katolicyzm. Słowacki przyjął i stanął na miejscu, wyzywający stchórzył i odstąpił (czerwiec 1841). Beniowski przeciwstawia «dumny» katolicyzm poety lu­ dziom «małego serca» a «kornej wiary», co znajdują Boga w «modłach i dobrych uczynkach», tym robakom, stworzeniu «co pełza», temu co jest «zwiastunsm pokory»21 i daje własne Credo w słynnej apostrofie: «Boże! kto Ciebie nie czuł w Ukra­

20 List do Matki: Paryż, 1838. Dzieła XIII, s. 373-374, w. 33-34. 21 Beniowski, Pieśń V. Dzieła III, s. 116, w. 462, 460, s. 117, w. 470, 477-478. - Zob. również List do Matki: Florencja, 21. 8.1838. Dzieła XIII, s. 363, w. 46.

21 iny...»; wzywa Boga «na Golgocie», wzywa Jehowy o obliczu błyskawicowym «ogromnej miary», którego «Wielki czyn (...) ubłaga, nie łza»22 Nie brak tu postawy antypapieskiej - przeciw Mickiewiczowi z pierwszego roku «Literatury»: Polska jest cór­ ką Boga a siostrą Ukrzyżowanego. «Krzyż twym papieżem jest - twa zguba w Rzymie»23 Czy wolno brać te słowa za pełny wyraz poglądów Słowac­ kiego? Już polemiczne nastawienie budzi wątpliwości. Skoro sięgniemy do listów do Matki, znajdziemy bardzo odmienne akcenty. Otrzymawszy jeszcze we Florencji wydanego właśnie An- hellego pisze: «(...) przypomniałem sobie, że jest niedziela, że kościoły otwarte, że Bóg tak jest dobry dla mnie, więc posze­ dłem do wielkiej, ciemnej, pustej katedry, i stanąwszy w po­ środku, zacząłem myśleć o Bogu, aż oczy moje napełniły się łzami. Upokorzyłem się, bo mi się zdawało, żem tego ranka urósł nieco, i że Bóg upokorzenie moje widzieć będzie, jak gdy­ by jaka z najwyższych kolumn w ruinie upadała przed nim»24. Niedługo potem, w Paryżu, dostał żałobną wiadomość o aresztowaniu Matki i «Filów» - w związku ze spiskiem Ko­ narskiego. Jest przerażony, «Zalany łzami i trzęsący się cały (...)». Na szczęście, równocześnie przyszła wiadomość o uwol­ nieniu. Myśl syna natychmiast biegnie ku Bogu, w radości «że nas Bóg poratował ...» I przedtem i potem wyraża wielokrotnie gracje i ufność w Nim. «(...) mam pewną nadzieję, że Bóg byłby mię nie opuścił (...)»25 Bóg «(...) mnie widocznie broni i nicze­ mu nie pozwala przemóc nade mną (...)»2622 «(...)23 24 wiemy,* że Bóg

22 Beniowski, tamże. Dzieła III, s. 116, w. 437, 454, 462, s. 117, w. 474. 23 Tamże, Pieśń I. Dzieła III, s. 18, w. 240. 24 List do Matki: Florencja, 21. 8.1838. Dzieła XIII, s. 362-363, w. 37-44. » List do Matki: Paryż, 24. 8.1839. Dzieła XIII, s. 366, w. 1, 6, s. 367, w. 38­ -39. 26 List do Matki: Paryż, czerwiec 1841. Dzieła XIII, s. 391, w. 18-19.

22 o nas pamięta i jest naszym dłużnikiem ...»27 *«(...) mnie Bóg nie zapomniał w niebie, i to mi daje dziwnie dumną spokojność», «(...) jeżeli Bóg nam sprzyja, uczuwamy, że wszystko się od­ mienia, że życie staje się pełniejszym ...»2 «Bóg (...) powinien być litosnym» (Filomp9. «Bóg nade mną czuwał, i kochał mnie 1 błogosławił...»3o «(...) jaki Bóg jest dla mnie dobry, jakie mi daje zdrowie, jaką wyrozumiałość i powiem oziębłość na wszystkie troski i nieprzyjemności (,..)»31 Czasem snuje «skargę jakąś ci­ chą i pokorną ku Panu Bogu (...)»32; «(...) szczerze i ogniście dziękuję Bogu za jego niewidzialną pomoc ...»33. W tęsknocie za Matką pisze: «(...) prosiłem Boga, aby mnie zupełnie szczęśli­ wym zrobił - abym znów ujrzał kilka słów, Twoją ręką pisa­ nych (...)»34, dalej: «życzę Ci szczęścia i jakiej pociechy; wszyst­ ko jest w ręku Boga»35. Bóg jest «(...) dobry i ten mi daje otuchę, że dusza moja będzie policzona między jasnymi ,..»36. Przed niedoszłym pojedynkiem wstąpił do kościoła, a nad­ szedł właśnie na błogosławieństwo: «schyliłem pokornie (...) głowę». Bóg «(...) wczoraj do mnie przybliżył swoje łono i go­ tów był mnie wziąć w objęcia swoje, jak dziecko skrwawione (...)»37. Nie sądzimy, aby te słowa należało rozumieć pante- istycznie, wyrażają one szczerą religijność chrześcijańską, inna rzecz, że czysto sentymentalną.

27 List do Matki: Paryż, 10.11.1841. Dzieła XIII, s. 396, w. 39. 28 List do Matki: Paryż, wrzesień 1841. Dzieła XIII, s. 393, w. 24-25,11-13. 29 List do Matki: Paryż, 21.10.1840. Dzieła XIII, s. 389, w. 71. 30 List do Matki: Paryż, czerwiec 1841. Dzieła XIII, s. 391, w. 8-9. 31 List do Matki: Paryż, 1839. Dzieła XIIL s. 374, w. 441-50. 32 List do Paryż, 11}. 2.1841. Dzieła XIH, s. 388i w . 59. 33 List do Matku Paryż, 11}. 5.1842. Dziefa XIII, s. 408i w. 49-50. 34 List do Matkii Paryż, 24. 6.1839. Dzieła XI0, s. ;^68i w. 50-52. 35 List do Matki: Paryż, 21.10.1840. Dzieła XIII, s. 389, w. 64-66. 36 List do Matki: Paryż, listopad 1839. Dzieła XIII, s. 378, w. 105-106. 37 List do Joanny Bobrowej: Paryż, 16. 6. 1841. Dzieła XIV, s. 149, w. 70-71, s. 152, w. 178-180.

23 4. jezuityzm.

O. Maksymiymi RyHo tłł^o bierwszym i jedynym jezuitą Po­ lakiem, a zapewne jedynym jezuitą w ogóle, z jakim się Sło­ wacki zapoznał więcej niż przelotnie. Spotkał go poeta w Jero­ zolimie, on to odprawił mszę św. u Grobu na intencją Polski, jako też później w Betlejem. Wspólnie zwiedzali Ziemię Św. i wyruszyli do Libanu, lecz się rozstali, pewnie w Galilei, bo Słowacki obrał drogę na Damaszek, Ryłło zaś spieszył do Bej­ rutu, mając przed sobą wyprawę do Iraku. To Ryłło wynalazł mu niezawodnie klasztor Bethcheazban, wówczas ormiański unicki. Jego to «przyjacislskis nalegania» skłoniły Słowackiego do spowiedzi wielkanocnej. Wiadomo, że jezuici byli bete noire ówczesnego liberalizmu i dziś także płacą im nienawiścią wszelcy wrogowie Kościoła. Termin ^ezuityzm )) wówczas oznaczał mniej więcej to, co dzi­ siaj «kler^kalizm». Grupę otaczającą Mickiewicza i Jańskiego nazywano kongregacją jezuitów. Tą opinią powodowany, Sło­ wacki w takim właśnie znaczeniu używał wyrażenia jezuita, je- zuityzm. Nie zmieniła tego przyjaźń do Ryłły ani sympatyczna pamięć, jaką dlań zachował na dalsze lata. Posiadał on niektóre właściwości zadzierzystego szlachcica. Znajdziemy go w Preli- minericch księcia Radziwiłła i w Święconym, przedstawionego z fantazją. W Beniowskim mowa, że «Młodą Polskę» redaguje jezuita. Wiadomo, że był to jakiś Francuz, wcale nie ksiądz, a rękopisy jego tłumaczył Ropslswski. W liście do Bobrowej poeta pisze: «(...) wydawcy Młodej Polski, jezuickiego dziennika, a obszerniej biorąc jeszcze rzecz - Litwini (,..)»38. W wierszu Mój Adamito szydzi: «(... ) jezuityzm jak wąż ciebie łamie^; ale wów-

38 Tamże. Dzieła XIV, s. 147, w. 15-16. 39 Mój Adamito - widzisz, jak to trudne ... Dzieła I, s. 145, w. 17.

24 czas polskich jezuitów nie było w Paryżu, towianizm zwal­ czali zmartwychwstańcy. Jest to wszystko również niesłusz­ ne jak genewska charakterystyka pastora Wolfa jako człowie­ ka z jezuickim uśmiechem i «jezuicką miną»4o zajadającego obiad, albo późniejsza zapiska o kobietach, magnetyzowanych «(...) przez jezuitów, które w stan magnetyczny wpadłszy pod wymową płaczącą księdza, szatana fałszu w łono swoje wpusz- czają»41 czy w liście do Matki, że on sam «jakoby Jezuita, cza­ sem roi zmagnetyzować jaką kobietę»42. Kto jak kto, ale właśnie jezuici podkreślali intelektualny czynnik w religii i szerzyli raczej ascezę, rzekomo zbyt suchą, niż mistycyzm, czułość, płaczliwość. Słowacki tak dalece w te sprawy nie wnikał. Należy mu za­ rzucić, że ulegał rozpowszechnionej opinii, a może po prostu sposobowi wyrażania. Atoli wojując przeciw jezuityzmowi, miał na myśli nie co innego, jak przejawy, które jedne słusznie, drugie niesłusznie poczytywał za ujemne w ówczesnym katoli­ cyzmie.

6. Bilans.

Licząc 33 lata (w lipcu r. 1842), Słowacki był człowiekiem w głębi duszy religijnie usposobionym, po katolicku. Religij­ ność wzrastała od czasu czuwania u Grobu Chrystusa, miała przypływy i odpływy, pozostawała romantyczna i bardzo pol­ ska. Wynikała ona z tradycji narodowej i rodzinnej, ze wspo­ mnień dziecięctwa, żywiła się nastrojem, uczuciem, wyobraź­ nią. Nie dostawało poecie ani pogłębienia intelektualnego ani ćwiczenia woli, ani praktyki sakramentalnej. Tym się tłumaczą

40 List do Matki: Genewa, 22. 9.1833. Dzieła XIII, s. 157, w. 149. 41 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 289, w. 152-154. 42 List do Matki: Paryż, luty 1845. Dzieła XIII, s. 466, w. 103.

25 usterki: błyski i pomysły panteistyczne, odruchy próżności i pychy, lekceważenie i drwina z bliźnich, pokusy zmysłowości z punktem kulminacyjnym - niefortunną podróżą do Frank­ furtu za Bobrową. Powołanie poetyckie wypełniał z chwałą. Przy tym wszyst­ kim pewien wewnętrzny niedosyt dawał mu się we znaki. Z połowy w. XVIII znamy znamienitego franciszkanina Sta­ nisława Słowackiego, restauratora konwentu lwowskiego św. Krzyża i długoletniego deputata prowincji polskich w Rzymie. Mając na uwadze rzadkie nazwisko i pochodzenie z tychże stron, wolno przypuścić, że należał do tej samej rodziny, był to może stryj ojca. Co prawda «ostatnia ze Słowackich», którą miałem zaszczyt poznać w Bejrucie, nic o nim nie wiedziała. Rozdział II

POD ZNAKIEM TOWIAŃSKIEGO

Mistrz Andrzej. - Transfiguracja. - Rozbrat z Kołem.

1. Muttz Antlrze’t.

Poświęciwszy Towiańskiemu i jego «Sprawie Bożej» osobne studiumi, powtarzamy tutaj wyniki: Nie mamy go ani za szar­ latana ani za agenta rosyjskiego ani, mimo sprzeczności jego «Sprawy» z nauką Kościoła, za herezjarchę. Był to pseudomi- styk, jeden z ówczesnych jasnowidzów iluminowanych, opęta­ ny urojeniem, że Bóg go przeznaczył na reformatora katolicy­ zmu. Ograniczonej inteligencji i miernej nauki przerastał współczesnych siłą woli, dochodzącą do mocy hipnotycznej. Miał niesłychaną pewność siebie, posiadał instynktowną wni­ kliwość psychologiczną i umiał grać na słabych strunach czło­ wieka. Nie było sposobu, którego by nie był gotów użyć, gdy szło o powodzenie jego rzekomego posłannictwa. Działal ­ ność rozwijał w podatnym środowisku emigracji, wykolejonej z normalnego życia, ulegającej psychozom. Głośno było w Paryżu o nowym «proroku», jak pisał Sło­ wacki w Beniowskim. Zainteresował się nim może już jesienią 1841 r. Z plotek krążących zapisał w Uście do Krasińskiego

1 Mickiewicza i Towiańskiego Sprawa Boża. Londyn 1956 Veritas.

27 sprzed 14 marca 1842: «Towiański klęczy dni całe i wyrzuca świętym, że go oszukali kłóci się z nimi o proroctw spełnie- nie»2. Nic naturalniejszego, że poeta chciał go poznać. Pośred­ niczył Ludwik Nabielak. Zasadnicza rozmowa odbyła się 12 lipca 1842 r., 16-ego - druga. Wrażenie przeszło wszelkie oczekiwania. Nastąpił przełom w duszy poety. Tegoż dnia napisał hymn: Tak mi Boże, dopomóż. Toż mówią listy do Bobrowej, do Krasińskiego, do Matki. Krainę ocalenia ujrzał w świecie, jaki mu otworzył To­ wiański. Niezawodnie też prorok obsypał go zwykłymi wobec nowych adeptów komplementami o wielkości ducha itp. Oto co pisze w liście do Matki: «(...) drgnięciu wewnętrznemu ducha Bożego uwierzyłem, i słowom prostym a Bożym dałem się przekonać (...) Dusza moja była pełna skarbów Bożych od daw­ na, lecz nie było w niej miłości (,..)»3. Tak, domyślamy się, mó­ wił mu mistrz. «(...) człowiek jeden, jaśniej widzący rzeczy bo­ skie, odkrył niezgłębioną prawie czeluść przyszłości (...)»4 Na­ zywa go człowiekiem boskim, silnym, czystym i prostym. Do Krasińskiego pisze szczegółowiej: «(...) jest człowiek, który rozwiązuje duchy i stawia je nad ciałami, wkładając im wszel- komożne korony (...) - a to wszystko prostą, ożywczą bożą siłą, jednym słowem, które świat materialny robi snem w oczach człowieka, a wyciąga z niego dążność ku nieśmiertelności bożej (...) ten szlachcic litewski wśród sosnowych lasów wyciągnął z myśli bożej wszystko - i wszystko odtworzył na nowo, z pro­ stotą pastuszą i z pohamowaną w sobie ludzkością (...)». 1 to wygląda na echo słów Towiańskiego - co prawda «po- hamowane» jest wyrażeniem właściwym Słowackiemu. «(...) idąc do któregokolwiek ze słońc drogi mlecznej, napotkasz go

2 O tym, bliżej nie znanym nam liście Słowackiego zob. Krasiński Zyg­ munt: Listy... do Delfiny Potockiej 1843-1845. Poznań 1935, s. 413. 3 List do Matki: Paryż, 17-29.11.1842. Dzieła XIII, s. 417, w. 69-76. 4 List do Matki: Paryż, 28. 7.1843. Dzieła XIII, s. 429, w. 33-34.

28 między słońcem a ziemią (...)»; «(...) nauka jego nie potrzebuje się rozwijać, bo ci, którzy są gotowi, przyjmą ją (...)»5. 6Towiań­ ski obudził «boskość w sercu», natchnął wiarą w «sprawę świętą»; jest nią «postawienie całej ludzkości na wyższym szczeblu, gdzieby wszystko z miłości płynęło»6 «Wszystko więc leży w tym nowym źródle żywym ducha (...) dla braku prostoty naszej nigdyśmy źródła Ducha Bożego otworzyć nie mogli»7. «Nowe sumienie urodziło się z ducha nowego (,..)»8. W świetle tego «objawienia» nastąpiła ocena dotychczaso­ wej twórczości poety jako «poganizmu» - i w tym widać wpływ Towiańskiego. «Między aniołami a szatanami były miejsca dla wszystkowiedzących; teraz tych miejsc dla ludzi już nie ma: jedni muszą być z aniołami, drudzy z innymi, a reszta policzona do trupów ... O tym powiedział mi Bóg czuciem serca mego i odpowiedziałem, że tak jest. Zostało mi więc milczenie i ciemność, i pokora, i modlitwa (...) jam go [poganizm] prze­ klął, ale jeszcze nie mogę zapomnieć, że mi był litośnym pa­ nem, że jego Diany były mi kochankami, a jego trwałość - pra­ wie wiecznością! Ale zwyciężyły go już piorunowe objawy du­ cha (...)»9 10«Ty wiesz, jaki to kawałek szkła błyszczącego to serce moje! A jednak musiało się ruszyć i nie stało się to bez przyle- wu do jego ducha - Ducha Świętego, którego choć najmniejszą wziąłem perełkę, a już sądzę się skarbnikiem bożym, już widzę postęp codzienny i światło nowe ...»10.

5 List do Z. Krasińskiego: Paryż, 14. 12. 1842. Dzieła XIV, s. 191, w. 8-25, 27-28,14-15. 6 List do Matki: Paryż, 28. 7. 1843. Dzieła XIII, s. 430, w. 68-70. - Zob. również listy do Matki: Paryż, 18. 1. 1843. Dzieła XIII, s. 418, w. 9 oraz Paryż, 28. 3.1848. Dzieła XIII, s. 522, w. 4. 7 List do Z. Krasińskiego: Paryż, 17.1.1843. Dzieła XIV, s. 194, w. 34-42. 8 Tamże. Dzieła XIV, s. 195, w. 55-56. 9 List do Z. Krasińskiego: Paryż, 14.12.1842. Dzieła XIV, s. 192, w. 47-52, 61-64. 10 List do Z. Krasińskiego: Paryż, 17.1.1843. Dzieła XIV, s. 194, w. 28-33.

29 «Każdy duch, z Boga wetchnięty w organizacją, ma misją bożą, to jest przebicie się przez materią, wyrabiając ją twórczo­ ścią swoją w coraz doskonalsze kształty, aż będzie mógł osta­ tecznie powiedzieć słowo przez Chrystusa wykrzyknione na krzyżu: «W y p e ł n i ł o s i ę!» [to jest aż będzie mógł w obli­ czu Boga powiedzieć o sobie nieśmiertelne ja]. Uczucie to skoń­ czonej, wypełnionej misji zaczyna nową drogę ducha - wyła­ manego już z materii, uwolnionego z organizacji. Wierzymy więc w niedopełnioną pracę ducha i w łańcuch żywotów, które (...) są ewangelią dowiedzione. Wierzymy w narodowości, to jest w solidarne misje duchów powiązanych z sobą wspólną odpowiedzialnością (...)»n «Bo świat jest cały fabryką ducha (...) nie kończy się to na człowieku (...)». Kolumna duchów obej­ muje wszystkich, co kiedykolwiek byli lub będą na ziemi, «Cały wiec lud nasz umarły dawno jest z nami i to jest obcowanie świętych»i2. Święci Pańscy «muszą podszeptywać, pomagać, a przez łaskę czasem zjawiać się na ziemi wierzącym w nie, aby wypełnienie misji narodowych przyśpieszyły (...) Narody wydają się jak indywidua - także słusznie karane lub wyna­ gradzane ... Historia, ta męka ciał, staje się nauką duchów, wszystko się wyjaśnia Bóg się pokazuje z każdej mgły, z każdej chmury». «(...) miłość ojczyzny jest instynktowym uczuciem tej od­ powiedzialności a poświęcanie się za nią nie jest szaleństwem, ale koniecznością ducha w świecie duchowym (...) Wierzymy i w to, że kogokolwiek duchem zaczepiemy, stajemy się du­ chem odpowiedzialni za ducha... A tak (...) otworzył się nam szereg cnót nowych duchowych i grzechów które dotąd w kon­ fesjonałach nie były słyszane... Albowiem lenistwo ducha w służbie bożej - wiedzie na potępienie i ci, którzy siebie lek-

11 Tamże. Dzieła XIV, s. 196, w. 88-99. ’2 List do Matki: Paryż, 28. 7. 1843. Dzieła XIII, s. 429, w. 38-40, s. 430, w. 57-58.

30 ceważą, a myślą, że są tak niewidomi śród miriad duchowych, że jeszcze na stronie zostać mogą i pobawić się z materią, zdając sprawę bożą na silniejszych, winni są jakoby krwi i morder­ stwa, i kradzieży, albowiem dar ducha kradną Bogu... Więcże i dogadzanie każde duchowi podług świata - łechtając go uczuciami, zaspokajając sławą - grzechem jest i zbrodnią (...)» «(...) duch, już skończywszy misją i rozwiązany z organiza ­ cji, jeszcze jest odpowiedzialny za duchy leniwsze i pozostałe w pracy (...)», «(... ) najmocniej mnie zajmuje twórczość ducha, który - podług słów św. Pawła jeżeli z Duchem Bożym łączy się, jedno jest ... Uczuciem więc, ogniem miłości, ściągnięciem woli bożej na ziemię możemy odbudować świat i postawić go w kształcie zupełnie nowym»n. (...) robota jest za wielka dla mnie; czują całą pokorę ducha przed tą Sprawą, ale nie upadam i uzbrajam się w cierpliwość (...)». Zadanie wstępne, to we­ wnętrzne oczyszczenie przez «wymiatanie (...) wszelkich bru- dów», ascezę, a to jest «trud nad trudy». Z rozmów (domyślnych) z Towiańskim ujęło poetę zwłasz ­ cza wyjaśnienie Świętych Obcowania, «którego księża nie mogli nam wytłumaczyć». Zadowoleniem przejęło go, iż «wiele z tych myśli przelotnych (poety) - było prawdziwymi natchnieniami». Słowacki myśli tu o metampsychozie. Więc teraz duch poety «wiele sobie instynktownie przypomina z dawnych żywo- tów»14; a pewnie ma i przebłyski panteizmu. Nie podejrzewał, jak mało z tych idei «prostego szlachcica litewskiego» pocho­ dziło z «myśli Bożej» i z «sosnowych lasów»15 i że źródło idei Towiańskiego było to samo, co służyło młodości Słowackiego: «księgi Swedenburga», do czego dochodziły marzenia teozo- fów, zasłyszane w Petersburgu. 13 14

13 List do Z. Krasińskiego: Paryż, 17. 1. 1843. Dzieła XIV, s. 197, w. 129­ -138, s. 196, w. 100-117, s. 197, w. 126-128, s.195, w. 76-80. 14 List do Matki: Paryż, 28. 7. 1843. Dzieła XIII, s. 430, w. 78-80, s. 428, w. 17-18,16-17, s. 430, w. 68-60, s. 420, w. 27-2B, s. 431, w. 107-108. 15 Zob. notę 5.

31 Wolno przyjąć za pewnik, że Towiański pilnie przygotował się do tej rozmowy ze Słowackim. Dowiadywał się, mniemamy, co to zaś człowiek ten Słowacki pragnący go widzieć. Bliscy mi­ strza z koterii Mickiewiczowskiej mówili mu o nim jak najgo­ rzej. Towiański słuchał bacznie, lecz nie bezkrytycznie. Czy zaj­ rzał do dzieł Słowackiego? Można przypuścić, że przeglądnął przynajmniej głośnego wtedy Beniowskiego. Oceniał to wszystko pod kątem widzenia «Sprawy Bożej» i własnej wielkości. Po­ stanowił pozyskać dla siebie poetę i użyć do swej propagandy dzieła i osoby. Nie szczędził mu krytycznych spostrzeżeń, do­ zując i słodząc. Wysunął własne posłannictwo «męża epoki», nie mającego żadnej nauki światowej, a otrzymującego wszyst­ ko w objawieniach Bożych. Podniośle prawił o Chrystusie. Podkreślał migrację dusz, mówił o głębszym pojmowaniu ka­ tolicyzmu do czego nie dorosła hierarchia kościelna. Nieza­ wodnie wzywał do podjęcia praktyk sakramentalnych, do spowiedzi i komunii św. Zadziwia fakt, że przy jasności intelektu Słowacki słuchał go potulnie. Odpowiedział nie tylko przyjęciem, lecz zachwytem i jeszcze po pięciu łatach zapisał w dzienniczku: «świat cały du­ cha objawion mi był przez trącenie zewnątrz obudzonym du­ chem zadane i przez rewelacją wewnętrzną»16. 17Przyczynę tego widzimy w darach metapsychicznych Towiańskiego, w bystrej spostrzegawczości, a może w wyższym jeszcze stopniu w roz­ terce, w ówczesnej próżni duchowej samego Słowackiego. Du­ sza Słowackiego przechodziła wówczas żałobną depresję ela­ stycznej psychiki: («zmęczeni, stargani, na pół senni»)17. Nie inaczej jest w wierszu z 14 maja: O! gdybym je wiódł Panią do kcskcdy ... O swoim stanie napisze po kilku latach do Matki: «(...) byłem długo ja sam ... narzędziem wichrów i tęcz niewi­

16 Notatki w Dzienniku z lat 1848-1849. Dzieła XI, s. 284, w. 1-3. 17 List do Joanny Bobrowej: Paryż, 15. 7.1842. Dzieła XIV, s. 160, w. 14-15.

32 dzialnych (..,)»18. Stanął niejako na bezdrożu, nie wiedząc; jaką obrać dalszą drogę żywota, na co wytężyć nadzieję. «Inquietum est cor nostrum, donec reąuiescat in te Domine», rzekł o tym św. Augustyn. Szczęśliwy znalazł Boga przez modlitwy matki i mądrość św. Ambrożego. Ukojenie w Bogu znalazło także Słowackiego serce - za impulsem Towiańskiego.

2. Transfi&uracja.

Przeobrażen ie objęło całą jego postawę duchową- Dotych­ czas cel jego życia stanowiła poezja. Odtąd metą i życiem stał się Bóg. Jemu podda! poetycką twórczość. Dla Niego - nie dla sławy, pisał odtąd, uprawiał poezję jako powołanie na ziem­ skim padole ku uwielbieniu Boga, i jako drogę niebieską. Rzucił wtedy na papier Genezis z Ducha. Jest to poemat ko- smogoniczny, poemat-modlitwa, pisany w natchnieniu. Pier­ wotnie poświęcił go Towiańskiemu. Chciał go wydać, a dedy­ kacja byłaby najwyższym homagium jakie by mistrz Andrzej kiedykolwiek otrzymał. Zachwyt, jakiego doznał poeta, wyrażają listy do Matki i do Krasińskiego. Ten pod pierwszym wrażeniem zamyślał pospieszyć do Pa­ ryża. Słowacki bardziej jeszcze pragnął pozyskać Matkę. Ale Salomea nie chciała słuchać o nowym proroctwie, miała je za dziwaczną egzaltację, podejrzewała, że syn chce zostać księ­ dzem. Czy Towiański chciał jak Mickiewicza, tak i Słowackiego odwrócić od twórczości poetyckiej? Nie ma na to dowodów. Wątpić się godzi, czy mistrz znał utwory Słowackiego poza Be­ niowskim, może; zresztą nie miałby dla nich więcej zrozumienia

18 List do Matki: Paryż, maj 1846. Dzieła XIII, s. 479, w. 135-136.

33 niż ogół współczesnych. W Beniowskim widział «ton pogański», «ziemię». Poezję pojmował przecież utylitarnie - jako środek propagandy - dlatego u Mickiewicza uznawał Proroctwo ks. Piotra. Z zadowoleniem chyba powitał wiersze Tak mi Boże, Wierzę, Proroctwo. Zresztą wielkości poety Towiański nie rozu­ miał, sławy nie miał po co zazdrościć. Słowacki może uległ jego sugestiom, gdy zaniechał (niestety) dalszej pracy nad Złotą Czaszką, czy kontynuacji (na razie) Beniowskiego. Bądź co bądź nie porzucił tego, co miał za swoją «misją na ziemi», chcąc teraz bardziej niż kiedykolwiek, aby się zeń «jak najwięcej ducha wylało»i9. Wielkie jego dzieła z tej doby to Sen srebrny Salomei i Ksiądz Marek. Nie zachwyciła się nimi Matka. My dzisiaj, idąc za zda­ niem Backvisa, postawilibyśmy Sen wysoko jako dramat kolisz- czyzny. - Pod postacią ks. Marka nie trudno odkryć homagium dla samego Towiańskiego, pod postacią Judyty jego agentkę mistyczną Deyblównę. Nie byli zadowoleni ani on ani ona z tej transpozycji; echo tego odbiło się w «Kursie» Mickiewicza. Słowacki sam wydał później o Księdzu Marku sąd ujemny. Czy Towiański, łowiąc zwolenników, zamierzał przez Sło­ wackiego podziałać na Krasińskiego, czy też dwa zachowane li­ sty około Nowego Roku 1843 wyszły z własnej inicjatywy Ju­ liusza? Odpowiedzi się nie zachowały. Pierwszy Ust wstrząsnął Zygmuntem do głębi. Nie był autor Przedświtu wówczas daleki od towianizmu. Wierau Tek mi Boże nazwał wielkim. Mickie­ wicz wespół z Biesiadą wziął Sen Cezary za przedmiot kursu propagandowego. Wszakże Krasiński przebywał wtedy w Rzy­ mie, później w Niemczech, a nie spotkawszy się oko w oko z Towiańskim, nie doznał jego mocy hipnotycznej; w później­ szych zaś latach stanął wyraźnie przeciw niemu. *

™ List do Matki: Paryż, 28. 7.1843. Dzieła XIII, s. 429, w. 51, s. 431, w. 101­ -102.

34 W takim nastroju Słowacki uczestniczył we wspólnej spo­ wiedzi i komunii św. towiańczyków, poprzedzonej zebraniem u Mickiewicza 27 listopada 1842 r. - przygotowaniem do ob­ chodu rocznicy powstania. «(...) przystąpił pierwszy do Adama i przeprosił go [za co? przecież w niczym nie pokrzywdził, ra­ czej odwrotnie], po czym przeprosili się wszyscy (...) stan jego (...) był taki sam, jak w podróży po Ziemi Świętej, a osobliwie w Jerozolimie. Tak był cały dzień do łez rozrzewnionym. On widzi w tym wszystkim zbliżenie się ku nam przyjaznych du­ chów większe niż kiedykolwiek»20. 21W 22 poemacie23 24 Poeta i Na­ tchnienie powstałym podówczas, zachodzą jakoby echa tego wydarzenia: «(...) przyjacioły moje już do biegu Świat boży pę­ dzą, jest w nich Bóg i siła». «Serce przy sercu stoim, duch przy duchu; Bóg rozkwitnieniem w nas serc błogosławi, Janów[ych] widzeń ozłaca zapałem, Chrystus krwią poi i nakarmia ciałem. I już nam widać przez oczy proroka, Jak Polska nowa na stolicy siada (...)»21. Proroka, oczywiście Towiańskiego. Nie brak i inwektywy przeciw Rzymowi papieskiemu, w której nowa wiara towianistyczna łączy się z dawnymi nie- chęciami z Kordiana i Beniowskiego. Pod koniec kwietnia 1843 r. Bohdan Zaleski, od dawna niechętny Słowackiemu, a zawsze przeciwnik towiańszczyzny, mówił w Rzymie Krasińskiemu, że: «Słow[acki] odmienił się nadzwyczajnie, roztkliwił się, pła­ cze wciąż - inni [towiańczycy] twardzi i próżni to samo»22 Zdawało mu się, że otoczył go «(... ) krąg ludzi kochają- cych»23, że «życie takie podobne jest do życia aniołów»24, że «oni według myśli Pańskiej tworzą w sercach swoich nową oj­

20 Wasilewski Z.: Śladami Mickiewicza. Lwów 1905, s. 161-162. 21 Poeta i Natchnienie [Odmiany tekstu]. Dzieła IV, s. 267, w. 27-28, 37-42. 22 Krasiński Z.: Listy... do Delfiny Potockiej 1843-1845. Poznań 1935, s. 554­ -555. 23 List do Matki: Paryż, 2. 8.1842. Dzieła XIII, s. 409, w. 17. 24 List do Matki: Peryż, 18.1.1843. Dzieła XIII, s. 420, w. 74.

35 czyznę (,..)»25. 26Rozumiał, 27 28 że «ja i on [Mickiewiczj i jeszcze trzeci ... [Towiański] równie zajęci sercami naszych braci (,..)»26. Już w połowie lipca obiegała po polskim Paryżu wieść, że towiańczykom «przybył Słowacki». 1 października Towiański przyjął go formalnie do Koła. Poeta przeżywa teraz okres eufo­ rii. W listach do Matki wyraża szczęśliwość, jaką pragnął w nią przelać. Pracował przy tym intensywnie nad «swoim charakte­ rem złym i nie ujeżdżonym (...)»27. Takie moralne przeobrażenie było czymś u towiańczyków wyjątkowym. Nie leżało też w in­ tencjach Mistrza. Ten zamierzał wywoływać «ton», nastrój, eg­ zaltację, a nie rozwijać wolę, przeorać duszę. Znamienną cha­ rakterystykę «braci» nakreśliła w swym Pamiętniku Józefowa Komierowska. Jakąż Słowacki za swe braterskie wylanie znajdował wza­ jemność? Zakorzeniona niechęć i zawiść ogółu towiańczyków bynajmniej nie zagasiły małości i niskości takich Januszkiewi­ czów. Czy antypatia samego Mickiewicza przycichła? Słowacki doskonale uwydatnił ich psychikę w Odezwie do braci w Kole. Powiada wprawdzie: «Co do ducha waszego, (...) uznaję, że ten czysty jest - i najpiękniejszy na ziemi ...», lecz wypomina, że się zebrali «zawsze po światowemu - trochę czyściej, ale niezupeł­ nie w białych szatach». «(...) chciałbym w was widzieć praw­ dziwych braci - i uwolnić się od tej samotności ducha, która mi od dawna ciążyła»28 Później do Goszczyńskiego napisze o we­ wnętrznej i ciągle żywionej kłótni w Kole29. Zwłaszcza od czasu, kiedy po wyjeździe Towiańskiego rząd dusz objął Mickiewicz jako Zastępca, Koło zaczęło kostnieć, na­

25 List do Matki: Paryż, 18. 3.1843. Dzieła XIII, s. 422, w. 16-17. 26 List do Matki: Paryż, 18.1.1843. Dzieła XIII, s. 420, w. 71-72. 27 List do Matki: Paryż, 24. 9.1842. Dzieła XIII, s. 414, w. 87. 28 Odezwa do braci w Kole. Dzieła XII, s. 340, w. 25-26, s. 342, w. 90-91, 83­ 85. 29 List do Seweryna Goszczyńskiego: Paryż, luty 1848. Dzieła XIV, s. 247, w. 29-30.

36 bierać właściwości sekty, wpadać w przesadną i fałszywą eg­ zaltację, zatracać miłość, członkowie skłonni byli wojować za­ straszaniem, ciskać przekleństwa. Wszystko to zarzuca im puł­ kownik Kamieński, zrywając z towiańczykami.

3. Rozbrat z Kotem.

Rzecz się rozpoczęła wiosną r. 1843. Pod wpływem głośnej wówczas sekty Vintrasa, Mickiewicz w lutym podzielił Koło na siódemki. Słowackiego włączył w siódemkę pułkownika Kołyski. Była to wyraźna szykana. Ten przyjął rzecz z pokorą, mając to poniżenie za umartwienie miłości własnej. Był na­ wet czynny w siódemce, w jej imieniu napisał 8 kwietnia list to Nielubowicza, pobrzmiewający poprzednim nastrojem. Ale gdy, znowu staraniem sekty Vintrasa, odprawiono 20 maja mszę św. za duszę cara Aleksandra, i wzięli w niej udział to- wiańczycy, krok ten skrytykował; tak samo kiedy Mickiewicz kazał spisać sen Romualda Januszkiewicza, gdyż «snów jego nie ważę lekko». Do wyraźnej scysji przyszło w kilka dni później, przy spo­ sobności powtórzenia ślubowania członków Koła. Na uroczy­ stość Towiański przysłał medaliki z N. Panną dla zasłużonych braci, ci mieli o nie poprosić Zastępcę. «Z płaczem całowaliśmy ręce i nogi Adama»30 Słowacki nie prosił, udaremniając chętkę poniżenia. Trzeciego czerwca Mickiewicz pisze do Gutta, znaj­ dującego się podówczas w Brukseli u Towiańskiego, że «Sło- wacki dotąd jeszcze ostatniego upadku nie naprawił» 31 Cokol­ wiek to było, kolizja z Kołem jest widoczna. W listach z tego

30 Zob. Kalendarz życia i twórczości Juliusza Słowackiego. Opracował Euge­ niusz Sawrymowicz. Wrocław 1960, s. 444, n. 1074. 31 Mickiewicz Adam: List do F. Gutta, Paryż, 3. 6. 1843. Dzieła. Warszawa 1955,115, s. 568.

37 czasu do Krasińskiego głucho o Towiańskim, głucho o braciach. Zaczyna ł wątpić w wielkość Mistrza. Temu stanowi ducha od­ powiada wiersz: To było w duchu ... Lato Słowacki jak zwykle spędził w Pomic. 1 listopada wysłał list do Mickiewicza z pro­ testem przeciw rosyjskiej dążności w Kole. Wróciwszy do Paryża, przestał chodzić na zebrania, co na­ zwał w późniejszym liście do Towiańskiego «cichym wystąpie­ niem^ Mickiewicz wezwał braci, aby się zastanowili nad sta­ nem ducha brata Juliusza; od Mistrza zaś otrzymał nakaz, aby «stanowczo docisnąć brata Juliusza (...) bo duch Juliusza (mimo wiedzą jego samego) domagał się tego u Mistrza» 32. O tym za­ stanowieniu zapisał Goszczyński: «(...) stanowisko jego ducha bardzo niskie, całkiem ziemskie (...) ukryta zawiść, niepoha­ mowana duma»3233. Dnia 12 listopada 1843 r. Mickiewicz miał stanowczą rozmowę ze Słowackim - bezskuteczną 34 . 35O wszyst­ kim doniósł Towiańskiemu, zyskał tę pociechę, że Mistrz krok jego pochwalił. Słowacki wysłał surowy list do samego Towiańskiego. Nie­ wątpliwie zadrasnął tegoż miłość własną i wielkie o sobie mniemanie. Podczas gdy Mickiewicz nie pisze inaczej w na­ główku jak: «Mistrzu i Panie», a w zakończeniu całuje nogi - Słowacki mówi po prostu: «Bracie Andrzeju». Zarzuca mu jed­ nostronne i niesłuszne wyrokowanie, kończy zaś wypominając: «(...) odważnym będąc w sądzie [byłeś] bezsilnym w osą- dzeniu»35

32 Tę cudowną właściwość przypisywał sobie Towiański. Zob. Mickiewicz W.: Współudział A. Mickiewicza w sprawie Towiańskiego. Paryż 1877, Ł 1, s. 123. 33 Zob. Wasilewski Z.: Seweryn Goszczyński. Szkice literackie. Poznań 1923, s. 17 i n. 34 Była to zapewne ta «spowiedź», której się poddał Słowacki, wszelako protestując przeciw wprowadzeniu jej na stałe. 35 List do Towiańskiego: Paryż, 1843. Dzieła XTV, s. 239, w. 18-19. W wy­ daniu wrocławskim Dzieł Słowackiego zachodzi tu błąd: Odważnym będę w są­ dzie ...

38 Wadzi się poeta z Kołem, mając za złe osobliwie «dążność rosyjską»36. Do wybuchu doprowadził w listopadzie 1844 r. słynny adres do cesarza Mikołaja. Słowacki na to zebranie wy­ jątkowo przybył, pewnie uprzedzony o co chodzi, i założył veto, co jego zdaniem czyniło adres bezprawnym. Mickiewicz krzycząc «tonem mongolskim» (Krasiński), wyrzucił go z Koła. Oburzenie poety znalazło wyraz w kilku wierszach i pi­ smach. Najjaskrawszy, to Matecznik. Towiańskiego uważa za oszusta, «niby zachłyśnionego Bogiem», Koło «szkieletami wa­ riatów co się podlą»3736. 38«Nie o zwyczajną zdradę - ale o zdradę ducha narodowego oskarżam duchy tych ludzi - o lekcewa­ żenie indywidualnych praw ducha - i o skalanie dziewięć­ dziesiątych dziesiątych owiec, które wszystkie równo Chrys­ tusowi są drogie; oskarżam ich o ten szpital, pełny zwariowa ­ nych i ugiętych materialną siłą - fiksatów (...) oskarżam ich - o to nareszcie, że zrozpaczali o samej Polsce i sile jej nie za­ ufali (...)»38 Publicznemu pohańbieniu towiańczyków byłby towarzy­ szył poklask, zwycięstwo byłby odniósł Słowacki. Lecz nie po­ sunął się do nienawiści i zemsty. A przecież łatwo by było ze­ rwać «zasłonę czarną matecznika», wyjawiając wewnętrzne sprawy Koła. Kto wie, czy z perspektywy dziejowej nie byłoby się stało lepiej. Atoli taka myśl nie powstała w głowie po­ krzywdzonego. O Mickiewiczu powiada w momencie naj­ ostrzejszego rozgoryczenia: «(...) ten, co miał serdeczne niegdyś w Polsce państwo, Dzisiaj osławiony zapadł w ducha pijań­

36 List do A. Mickiewicza: Paryż (?), 1845. Dzieła XIV, s. 293, w. 8 i Dzieła XII, s. 344, w. 8. - Zob. również Do Koła całego tak nazwanych Towiańczyków ... Dzieła XII, s. 345, w. 2. 37 Oto Bóg, który łona tajemnic odmyka ... Dzieła I, s. 147, w. 41, s. 146, w. 16-17. 38 Projekt zdefektowany pisma przeznaczonego dla Towiańczyków. Dzieła XII, s. 349, w. 40-48.

39 stwo»39, a w Liście drugim do księcia Adama Czartoryskiego upo­ mina się o przywrócenie katedry, utraconej właśnie wskutek tego «ducha pijaństwa»., mimo iż profesor wyrządził mu ja­ skrawą, a niesprawiedliwą złośliwość, pomijając milczeniem twórczość autora Anhellego i Lilii Wenedy, jeśli nie zdołał już przełknąć Beniowskiego. Słusznie Mickiewicza miał za odurzone narzędzie, a Towiańskiego za istotnego sprawcę adresu. Porzu­ cił zamiar ukazania go (w Zborowskim) jako przewrotnego ad­ wokata złej sprawy. A kiedy w lipcu 1848 r. rząd francuski za­ mierzał wysłać Towiańskiego do Cayenne, Słowacki nazwał to ohydną niesprawiedliwością. Do Józefa Komierowskiego rzekł: «Mickiewicz i Towiański wiele głupstw narobili, ale Mickiewi­ cza Pan Bóg kocha». To darowanie uraz - oto owoc wewnętrz­ nej pracy ducha i miara tego, jak głęboko sięgnęło przeobra­ żenie. Zerwawszy z Kołem, poeta pozostał samotniejszy niż kie­ dykolwiek. Od życia światowego odstręczała go wewnętrzna praca ducha; jedyną pociechę doczesną stanowiła korespon­ dencja z Matką. Rzeklibyśmy, że towianizm wywołał jakoby krystalizację rozproszonych dotychczas cząstek psychiki i twór­ czości: «(...) głos który we wnętrzu ducha mi się odezwał (...)» «(...) wstrząśnienie, które się we mnie stało (...)»4039. Dzieła po­ wstałe w tym ostatnim okresie życia stanowią najwyższy wyraz poezji.

39 Oto Bóg, który łona tajemnic odmyka ... Dzieła I, s. 146, w. 21-22. 40 Odezwa do braci w Kole. Dzieła XII, s. 341, w. 61,60. Rozdział III

WIDZĄCA WIARA

Metampsychoza. - Duch w przyrodzie. - Duch w człowieku. - Grzech. - Chrystus - Kościół. - Rzeczy ostateczne.

Samotniejszy niż kiedykolwiek, Słowacki pracował usilnie około własnego uduchowienia i udoskonalenia, a intelektualnie tworzył filozoficzno-teologiczną koncepcję «widzącej wiary». «Świat cały ducha objawion mi był przez trącenie zewnątrz obudzonym duchem zadane i przez rewelacją wewnętrzną»1 «(...) głos, który we wnętrzu ducha mi się odezwał»2. Trącenie z zewnątrz to Towiański; podziałał niby katalizator na rozproszone cząstki psychiki, rewelacja - to własne wizje. Listy do Matki i zapiski nieraz mówią o widzeniach na jawie i we śnie. W Liście do J. N. Rembowskiego poeta pisze, jak mu wyobraźnia z kręgów pajęczyny wysnuwała koncepcję teolo­ giczną. Te rewelacje, gra wyobraźni człowieka, żyjącego w zaklę­ tym świecie marzenia, stanowią przedniejszy wątek «widzącej wiary». Dalej szło Pismo św.: Ewangelie i Apokalipsa, dowolnie interpretowane, potem spostrzeżenia z wydarzeń lub lektury wydobyte, jak «(...) zmysł woni świadectwem mi jest - przed­ wiekowego w formach roślinnych pobytu»3, (...), albo: ponie-

1 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 284, w. 1-3. 2 Odezwa do braci w Kole. Dzieła XII, s. 341, w. 61. 3 Genezis z Ducha. Dzieła XII, s. 25, w. 562-583.

41 waż Dante opisuje konstelację Krzyża, oczywiście widział ją w jakimś poprzednim żywocie. Także to jest negatywny «Do- wód, że nauka dzisiejsza niezdolna jest żadnej syntezy o duchu nie wiedząc»4, podczas gdy widząca wiara łatwo tłumaczy wszelkie fenomena. Słowacki jest tak przeświadczony o prawdzie swoich idei, iż je nazywa «matematyką wiary», nie «mistycyzmem»5; pewien jest, że niebawem i dzieci będą ją rozumieć i według niej postę­ pować. Zżyma się, że Matka nie może tego pomieścić w głowie i rozżalony pisze: «Jestem człowiekiem, który ma une idće fixe i w niej żyje - i żyje póty, póki w niej żyje (,..)»6. Z tym wszystkim koncepcja poety różni się bardzo od to- wiańszczyzny. W działach zaś poetycznych tej ostatniej doby geniusz wy­ raził się z dantejską mocą i głębią tak, że stanowią one najwyż­ sze, po dziś dzień niezrównane słowo poezji polskiej.

1. Metampsychoza.

«Widząca wiara» nie jest systemem, nie jest całością wykoń­ czoną. Niektóre części występują wyraźnie, opracowane wcale szczegółowo, inne są ledwie naszkicowane; nie zbywa na bia­ łych plamach, zachodzą też sprzeczności. Na czoło tworzywa występuje metampsychoza. Pomysły te pochodzą jeszcze z cza­ sów młodzieńczych - stanowią one punkt styczny z Towiań- skim, lecz nie są od niego wzięte. Duch ludzki przechodzi przez rozmaite ciała. Są to niejako szaty, zmieniane przez kolejne śmierci. Te żywoty istnieją po to, aby duch wypełnił posłan­ nictwo Boże. Jeśli zawiedzie, ponosi karę: za najcięższy upadek,

4 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 256. 5 Notatki w Raptularzu. Dzieła XI, s. 276, w. 657. 6 List do Matki: Paryż, 22.1.1848. Dzieła XIII, s. 517, w. 32-35.

42 jakim jest sprzeniewierzenie się zadaniu, znosi okrutną mękę na tamtym świecie. Przychodzi ponownie na ziemię, aby się poprawić pokutą, pracą, nieszczęściami, podjąć na nowo swe zadania w trudniejszych sytuacjach. Proces trwa aż do udosko­ nalenia i wypełnienia misji; wtedy pozbywszy się ostatecznie ciała, człowiek pozostaje jedynie duchem, aniołem. Wątek ten Słowacki rozwinął najbardziej - wszechstronnie. Jest to jakoby rosochate drzewo z głęboko zapuszczonymi ko­ rzeniami, pniem potężnym, rozwidlonymi gałęziami, suto okryte liśćmi, kwiatem, owocem: życiem wewnętrznym i dzie­ łami. W świetle metampsychozy zatem należy rozumieć owo zdanie: «Wszystko przez Ducha i dla Ducha, a nic dla celów cielesnych nie istnieje»7. Czym jest ten duch? Poeta utożsamia go z duszą człowieczą, ale również z czystym duchem anioła i nazywa nieraz «du- chem-aniołem». Duch jest nieśmiertelny. «Bez uczucia nieśmiertelności du­ cha pod sobą i nad sobą jest świat zagadką» 87- 9«( 10••• 11) ludzie są nie- śmiertelnemi aniołami (...)»9 «Nieśmiertelność i Wszechmoc- ność - Oto dwa nowe żywioły!»i° - mówi do Ludwika Norwida - «nowe» w znaczeniu nowo poznanych. Duch, duchy ludzkie istniały przed czasem, przed widzialnym światem i istnieć będą po nim. «(...) ten sam duch jest w kamieniu, w roślinie, w zwie­ rzęciu - człow[ieku] (...)»n.

7 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 261, w. 1108-1109. - Zob. również, s. 219, w. 20-21, s. 31, w. 32, s. 96, w. 21-22, s. 254, w. 1209-1210, s. 274, w. 1-3, s. 435, w. 5-8. Dzieła XI, s. 200, w. 27-28. 8 List do Matki: Paryż, 1. 2.1846. Dzieła XIII, s. 499, w. 100-101. 9 List do Matki: Paryż, 10.12.1846. Dzieła XIII, s. 494, w. 35. 10 Do Ludwika Norwida w braterstwie idei świętej. Dzieła I, s. 241, w. 33­ -34. 11 Zapiski i materiały do zamierzonego dzieła o filozofii. Dzieła XI, s. 205, w 14-15.

43 2. Duch w c^rzy rodzie.

Przedczłowiecze dzieje ducha poeta opiewa w Genezis z Du­ cha, przyjmując pojawiające się podówczas pierwsze pomysły ewolucyjne. Wcześniej niż w Genezis, mówi o tym w jednej ze scen Zborowskiego, później w ułamku z Króla-Ducha, - w wizjach w istocie nie różniących się od wizji Genezis, ubranej w formę modlitwy. «Duchy więc, (...) które obrały objawienie się w ciemno­ ści (...) na ziemiach i księżycach rozpoczęły pracę form (...)» Duch «(...) nie spoczął, lecz ciągle pracując, myśl nową o kształ­ cie zamieniał w kształt (...)». Istnieje zatem już w naturze nieorganicznej. «W skałach (...) leży duch jako posąg doskonałej piękności, uśpiony jeszcze (...)». Z tej bezdni «(...) wyniósł on wiedzę matematyczną kształtów i liczb, która po dziś dzień leży najgłębiej w ducha skarbnicy (...)»12 «(...) pierw­ sze a idące już ku Tobie [Bogu] duchy w umęczeniu ognistym złożyły ci pierwszą ofiarę. Ofiarowały się na śmierć.. Co zaś dla nich śmiercią było, to (...) było tylko zaśnięciem Du­ cha w jednej, a obudzeniem się jego w drugiej, doskonalszej formie, bez żadnej wiedzy o przeszłości i bez żadnej przedsen- nej pamięci (...) Tyś, Panie, nagrodził tę śmierć (...) darem, który dzisiaj nazywamy organizmem (...) przydaną została du­ chowi cudowna moc odtwarzania podobnej sobie formy (...)». Wieczność odradzających się kształtów. Przez śmierć więc po­ wstała niezliczona różnorodność tworów, każda forma urodziła się z poprzedniej, zawsze doskonalsza. W polipie «(...) widzę zjawienie się mózgu i słuchu, (...) cały pierwszy zarys człowieka (...) ofiarował ci Duch organizm, a resztką siły nieśmiertelnej zdobył ziemię i skrę życia w kształtach roślinnych przechował *

12 Genezis z Ducha. Dzieła XII, s. 9, w. 13-16, s. 10, w. 56-57, s. 11, w. 62-63, 65-66.

44 (...) w bezkształcie (...) pierwszego zawiązku była już myśl i czucie (...) obie te siły sprowadził (...) w mózg i w serce (...) widzę (...) głowę olbrzymiego płazu pierwszą głowę ze spokoj­ nego morza wyzierającą, która się czuje panią całej natury (...). Rozdarła paszczę ... syknęła - i w tym syknieniu dowiedziała się o darze głosu (...)»13 14«(...) 15 duch albowiem, doskonalszy kształt sobie wysłużywszy, uczuł podległość porzuconej przez siebie formy (...)» i ją zabijał. To «kainostwo natury» szkodziło «wyższemu duchowi», łącząc go z niższej formy duchem, ale przyspieszając śmierć, przyspieszało «pęd duchowy żywota, a śmierć jako prawo formy została (...) królową mask, powłok i szat duchowych i dotychczas jest marą bez żadnej rze­ czywistej władzy nad stworzeniem»i4. Oto się wytwarza łańcuch kształtów. W każdym jest «wspomnienie niby przeszłej i rewelacja następnej formy, a we wszystkich razem kształtach jest rewelatorstwo ludzkości, śni- cie niby form o człowieku. Człowiek był przez długi czas final­ nym celem ducha tworzącego na ziemi»i5. «Każde drzewo jest wielkim rozwiązaniem matematycznego zadania, tajem­ nicą liczby, która w niedoskonalszych roślinach przez pa­ rzyste, w postępowych zaś przez nieparzyste iloście postępując, w drzewie całym rozwiązuje się jednością». Duch zły znaj­ duje wizerunek w kolczastym liściu ostu, duch mocny w dę­ bowym, duch małej siły w listku krzewu różanego. Co więcej, «tworzyły formy, które się miały potem powtórzyć w organiza ­ cji świata (... ) stokroć (... ) jest narodem kwiatków, osa­ dzonych w jednym kielichu, rządzonym przez jednego zapłod- nika (...)»16. Atoli w wydaniu «(...) kwiatu i owocu duch już

13 Tamże. Dzieła XII, s. 11-12, w. 93-99, s. 12, w. 104-109, s. 14, w. 175-176, s. 15, w. 217-219, s. 16, w. 251-256, s. 16-17, w. 268-277. 14 Tamże. Dzieła XII, s. 17, w. 294-295, 298-306. 15 Tamże. Dzieła XII, s. 18, w. 333-337. 16 Tamże. Dzieła XII, s. 21, w. 422-426, s. 22, w. 469-474.

45 miał wiedzę złego i dobrego». «(...) Już jabłko mogło być wska­ zane człowiekowi jako symbol mający w sobie cnotę i grzech ducha własnego, już je zjadłszy można się było z duchem winy lub zasługi połączyć» 17. Z roślinnego królestwa duch wyszedł na stopień wyższy. «(...) ślimak (...) ofiarę (...) z perłowego do­ mu swojego uczynił», przeszedł w żółwia a wypracowawszy sobie skrzydła, «wyleciał w motylowe ducha krainy»18 . * «(...)20 21 w insektach (...) duch zaczyna wypracowywać pierwsze cnoty moralne, pracowitość w mrówce, porządek socjalny w pszczo­ łach^ «rzadki bohaterski duch szlachetności i mocy, rzadką miał lwa formę lub pierś orła (,..)»i9. «A teraz, o! Boże, czuję tę całą, duchem już przeciążoną na­ turę, że woła do Ciebie (...) o formę ostateczną człowieka (...)». «Ty, Panie, wywołałeś ku sobie tego ducha, który już był wart ludzkości (...) osądziłeś i pozwoliłeś mu wziąć formę nową na ziemi, a w ciało jego, jak w jedną księgę wpisałeś wszystkie ta­ jemnice dawnej przedludzkiej pracy»2°. «(...) w księgach tych odkryta leży śmierci tajemnica i zapisane jest wyraźnie prawo następnej twórczości, to jest: ofiar a»2i. Oto dzieje świata przedczłowieczego, streszczone ile moż­ ności własnymi słowami Słowackiego. Ten poetyczny obraz odpowiada na ogół dzisiejszemu stanowi wiedzy przyrodni­ czej. Rozdział Evolution w Leconte'a de Nouy Human Destiny ujmuje rzecz w zasadniczych liniach analogicznie, kładąc także nacisk na telefinalizm. Oczywiście, wielkości poetyckiej dzieła nie mierzy się zgodnością z nauką, wystarczy przypomnieć koncepcję geograficzną Dantego. Ale należy podkreślić, że Ge­ nezis z Ducha zawiera pierwszą wizję poetycką rozwoju przy­

17 Tamże. Dzieła XII, s. 23, w. 506-507, 503-506. is Tamże. Dzieła XII, s. 25, w. 582-585, 589-590. i« Tamże. Dzieła XII, s. 26, w. 599-801, s. 27, w. 646-648. 20 Tamże. Dzieła XII, s. 27, w. 650-652, s. 28 w. 666-870. 21 Tamże. Dzieła XII, s. 30, w. 766-768.

46 rody i to napisaną w czasie, kiedy się zaledwie rzecz poczynała w nauce, mocą ducha twórczego wyprzedzając dzisiejsze wy­ niki pracy tylu uczonych.

3. Duch w cdowuku.

Człowieczeństwo, ostateczna forma ducha, nakłada przez związanie ducha z ciałem pewne więzy. «Gdyby nie ciało, mię­ dzy żądaniem ducha - a spełnieniem woli wewnętrznej nie byłoby żadnej przeszkody». To ograniczenie wytwarza zatarg, «(...) który tu po ludzku nauka myślą nazwała...»22 Istnieją za­ tem w duchu dwie zasadnicze władze: myśl i czucie (uczucie) jakoby dwa skrzydła ducha. Na zewnątrz działają przez zmy­ sły. Narządy te niedoskonałe mogą być poprawione, odmienio­ ne. Wzrok np. można ulepszyć teleskopem. Prawo ofiary istnieje ciągle, ale teraz już nie przynosi od­ miennej formy duchowi, lecz tylko doskonalszy byt w innym, ale tak samo ludzkim ciele. «Jedno tylko ciągłe i dobrowolne ducha naszego - dla świętych celów Bożych ukrzyżowanie... wynosi nas nad wszystkie formy globowe (,..)»23. W rzeczywi­ stości Bóg wyjątkowo tylko żąda od człowieka ofiary życia - jaką miał wziąć na siebie Król - Duch Polski «za Rosją» (Michał Twerski). Na codzień wystarcza pełnić cnoty, czynić ofiary ze swego szczęścia itp. Etyka ta nie różni się od katolickiej, a jeśli podkreśla bardzo postęp nie tylko jednostkowy, lecz społeczny, ofiarę składaną w interesie narodu, to dzisiaj moralność nasza i tę stronę akcentuje nadzwyczaj mocno. W związku z tym śmierć stanowi przerwę pomiędzy jed­ nym a drugim ludzkim żywotem tego samego ducha. Uwol-

22 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 238, w. 663-665, s. 239, w. 699. 23 Tamże. Dzieła XII, s. 246, w. 927-929.

47 niony od ciała, staje przed obliczem Boga i otrzymuje nagrodę lub karę wraz z pokutą. Duch «(...) wyrabia w sobie kształt no­ wy (...) potęgę, która koniecznie kościół cielesny ciała ten, który ma, rozrzuci ... a nowy zbuduje. Już skutkiem pracy i ofiar stał się niepodobnym do kształtu, którym go urodzenie obdarowa­ ło... albo niestety, niegodny tej formy szlachetnej i świętej, która ku niemu jeszcze duchy przyciąga... W jednem i w drugim razie śmierć stała się konieczną (...)». Jest to zasłona «którą spuszcza Bóg, ilekroć sprawiedliwość swoją względem duchów - speł­ nia, bez szkody, bez przestrachu ducha ludzkiego na globie»24. Pochód ducha przez dzieje Słowacki rozwija szczególnie w «Wykładzie nauki», czemu odpowiada w poezji Poeta i Na­ tchnienie oraz jedna z pierwszych scen Zborowskiego. Adam i Ewa po grzechu pierworodnym (o czym niżej) wcielają się kolejno: Ewa w indyjską Pratorani, potem w egip­ ską Izydę czyli Atessę - Adam w króla egipskiego Sezaka, po­ tem w Homera. W dobie pochrystusowej mąż jest najpierw mnichem - pustelnikiem egipskim, potem rycerzem krzyżo­ wym, malarzem renesansu, uczonym XVIII w. - niewiasta naj­ pierw skandynawską Walkiryą (?) i rodzi się ponownie na Li­ twie. Na koniec w dobie współczesnej stanowią znowu parę Helion i Helois (Heliana, Sofos); Helion posiada dużo właści­ wości poety, lecz ma je także «Tłumacz Słowa». Helois podobno wyobraża Zofię Węgierską. Moc twórcza zdołała tchnąć pełne życie w taką dramatis personam Atessę, wszakże należałoby wszelkie te osoby pojmować jako symbole w tym znaczeniu, ja­ kie temu wyrażeniu dają teoretycy symbolizmu francuskiego. Przez wszelkie inkarnacje duch męski pozostaje męskim, kobiecy kobiecym. Różnią się jako typy: w jednym góruje myśl i prawda, w drugim czucie i piękno; jeden jest silniejszy, drugi słabszej mocy; jeden odpowiada pierwiastkowi światła, drugi wody; jeden jest słoneczny, drugi księżycowy.

24 Tamże. Dzieła XII, s. 244, w. 866-876.

48 W każdym żywocie duch wyrabia w sobie nowe cnoty, do­ chodzi doskonalszej prawdy. Pratorani poznała fakt metamp- sychozy, lecz do duchowego jego znaczenia dochodzi jako Izy- da. Homer przedstawia pierwszy moralne cnoty: przyjaźń Achilla i Patrokla, a czyni «wielki krok drugi»25, objawiając w przywiązaniu Trojan do ojczystego miasta zawiązki miłości ojczyzny. «Praca więc klasztornych męczenników, łamiących ciało swoje krwiste i pełne żądz, była pierwszą pracą twoją w pochrystusowej epoce...». Krzyżowiec stawał wyżej od ho- meryckiego rycerza, nakładając sobie «munsztuk honoru (...) chcąc Turka zwyciężyć sami siebie zwyciężyli...» 26. Ostatecznie jako Polak poznał, że «czucie i wiedza ... mają być razem do lotu użyte...» i postawił dwa posągi sfinksowe przyszłości: «Obiór jednego przez wszystkich i zaprzeczenie wszystkim przez jednego ...» (Veto jakie postawił Słowacki przeciw adre­ sowi do Mikołaja). Ta jest konieczna droga co prowadzi w przyszłość: «(...) każdy duch, nim wejdzie do niebios, musi przejść przez nie, to jest być jeszcze dawnym Polakiem»27. W Zborowskim Adwokat dowodzi, że droga ducha idzie przez Polskę28 Postęp obejmuje również społeczeństwa, narody. Doskona­ leniu indywidualnemu powinno towarzyszyć udoskonalenie narodu, a każdy ma «sprawy polecone sobie od Boga». I narody mają ducha a jako «ciała - nie wiedząc, czego pragną ... poru- czają żądanie swoje Ducha - modlitwom (,..)»29. W Królu-Duchu jest wizja dwunastu ludów: «(...) twarze dziwne ... a tak śliczne, Że na nich była cała boleść trudów (...)», przedostatni polski,

25 Tamże. Dzieła XII, s. 149, w. 702. 26 Tamże. Dzieła XII, s. 154, w. 859-861, s. 156, w. 929-934. 27 Tamże. Dzieła XII, s. 169, w. 1057-1058, s. 160, w. 1065-1067,1069-1071. 28 Samuel Zborowski, Akt V. Dzieła X, s. 334, w. 469-460. 29 List pierwszy do ks. Adama Czartoryskiego. Dzieła XII, s. 285, w. 157­ -158. Zob. również, s. 282, w. 45-46.

49 w pokorę «i w mądrość ubrany; W ręku nic, tylko trzymał złote zboże (.,.)»30. Pochód na tej drodze' prowadzi na coraz wyższe formy społeczeństwa. Zdobyta forma staje się prawem, do czasu do­ datnim, ale nadchodzi moment, w którym przestaje wystarczać, staje się zawadą postępu. Rozbijają ją duchy pierwoidące, nie­ raz za cenę życia, otwierając bramy wyższej formie, nowemu prawu. Taki zatarg pomiędzy przedstawicielem prawa Kancle­ rzem Zamoyskim a duchem wolności i postępu Samuelem «przez którego Polska szła», uwydatnia Samuel Zborowski. Ongi Homer przewidział formę monarchii konstytucyjnej jaką urze­ czywistnił wiek XIX-ty, a dziś książę Czartoryski chce narzucić Polsce (Listy do księcia A. Czartoryskiego). W nim się bowiem od­ rodził duch Kanclerza. Atoli tę formę Polska dawno prześci­ gnęła i złamała. Polska bowiem dała światu «ideał duchowy Republiki», a w tym ustroju stanęła «(...) prawdziwa Hierarchia (...) podług zasługi i mocy duchowej zbudowana ...»3130, przez obiór panującego viritim tudzież przez zaprzeczenie z ducha grzechowi politycz­ nemu przez każdego (liberum veto). Dodać trzeba formę kon­ federacji, w trójcy zwierzchnictwa Boską Trójcę naśladującą» 32. Tak «(...) błyszczy w słońcu idei - ostateczna forma rządu jesz­ cze nawet przez umysły ludzkie nie przeczuwana - a już przez natchnienie w ewangelicznych księgach odkryta». Jest to «prawda prawd», a daje Polsce «święte nasze duchowe pierw­ szeństwo w oczach Boga (...)»33.

30 Król-Duch, Rapsod IV, Pieśń III. Dzieła V, s. 150, w. 203-204, s. 152, w. 274-275. 31 List pierwszy do ks. Adama Czartoryskiego. Dzieła XII, s. 268, w. 242, 236­ -237. 32 Zob. List drugi do księcia Adama Czartoryskiego. Dzieła XII, s. 300, w. 331-333, Głos brata Juliusza Słowackiego. Dzieła XII, s. 326-327. 33 List drugi do księcia Adama Czartoryskiego. Dzieła XII, s. 296, w. 201-203, s. 297, w. 220, s. 302, w. 12-13.

50 Wszelako człowiek może nie wypełnić wyznaczonego za­ dania, mogą i Polacy jako naród sprzeniewierzyć się polskiej idei zbudowania «(...) kraju na wolności ducha ludzkiego:*34, 35«(...) 36 37 duchowe pierwszeństwo (...) stracić możemy ... Promień ducha, który tak cudownie, przewodnicząc ludom, narody oświeca, gotów zejść z czoła Polaków...» Bóg może się «(...) wyprzeć na­ rodu, który mu służyć nie chce i nie umie. - A nas, jak ostatnie duchowe męty, ścigałaby wieczna boleść na tym ciemnym glo­ bie (...)»35. Oto narodowe oblicze «widzącej wiary», czerpane z obu Li­ stów do ks. A. Czartoryskiego, z odezwy O potrzebie idei i z Głosu brata Juliusza Słowackiego do zgromadzonych.

4. Grzech.

«- Anioł duch zlatywał tu, z łona (...) Ojca wydany, aby od- świecił Bogu i był nieśmiertelny (...) twórczy, aby w tworzeniu światłych i nieskończonych form uradował się jako syn Boży (...)»36. Nie wszystkie z niezliczonych duchów wytrwały w tym wydawaniu światła. Niektóre zapragnęły spoczynku we śnie, w ciemności i nocy, «zaleniwiały». Powstał rozdział na duchy światła i duchy ciemności. «Światło jest czystą formą święto- ści»37. Pierwsze rozpoczęły pracę na słońcach i gwiazdach. Na drugie spadła kara «która nie z Boga ale z grzechu samego weźmie początek (...)», to jest «zniszczenie kształtu». W takim duchu powstaje zakłócenie. Za wynik ma ogień, «światło prze- mienione» na zło, lecz ten «(...) anioł straszliwy, spełnia swój obowiązek - ściga ducha - leniwym być nie pozwala; z form go

34 Do Emigracji o potrzebie idei. Dzieła XII, s. 308, w. 129. 35 List drugi do księcia Adama Czartoryskiego. Dzieła XII, s. 302, w. 13-20. 36 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 298, w. 388-392. 37 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 227, w. 286.

51 wypędza ...»3^. Oto grzech «globowy», grzech aniołów. Już nie na słońcach, ale na ziemi duchy upadłe mają pracą i cierpie­ niem naprawić przewinę. Doskonaląc się przez formy orga­ niczne i nieorganiczne, dochodzą do człowieczeństwa, a osta­ tecznie do słoneczności i zjednoczenia z Bogiem za cenę wie­ kowych trudów i ofiar. Nie ma zatem wiekuistego odrzucenia, jak nie ma różnicy między człowiekiem i aniołem. Pokusa «zaleniwienia» nie przestaje zagrażać duchowi na stopniach pochodu. Z dwóch zasadniczych popędów jeden ka- że iść naprzód, wpisany w księgi żywota, ofiary składać ze swej formy i uzyskiwać wyższe kształty; drugi popęd wiedzie do spoczynku w raz uzyskanej formie. Jest «jedynym grzechem ducha»*39 . W taki sposób tłumaczy się różnorodność objawów świata organicznego i nieorganicznego i człowieczego. Zasty­ gnięcie nigdy nie jest ostateczne. Duch się znowu zrywa do czynu, wstępuje na drogę ku doskonałości. Obok globowego grzechu aniołów stoi pierworodny grzech człowieka. Człowiek w Raju, Adam i Ewa, były to duchy: jeden prawdy drugi piękności, które postępując w kształtach przed- człowieczych, wyprzedziły wszystkie inne. Przeto Bóg udaro­ wa! je formą człowieczą na obraz i podobieństwo swoje, na wzór Chrystusa, obdarzając mocami. «(...) rodzice nasi, na­ tchnieni duchem Bożym - śmierci podlegać nie mieli... Bóg (...) z pracy tworów wziął ducha najwyższą treść i miarę (...) wyku­ pił z grzechu (...) (uwolnił go od ognia żrącej potęgi - a (...) światła pierwiastkiem ciało napełnił)». Ten pierwiastek utrzy­ mywał ich bez potrzeby pokarmu. Mieli: «Wolność od pracy - i boleści -; rozkosz tworzenia, królestwo nad zwierzętami (...)». «Obie te formy [męska i żeńska] twórcze są ... a każda z nich we własnej jedności Bogiem przepeł­

m Tamże. Dzieła XII, s. 224, w. 183-186, s. 225, w. 203-206. 39 Genezis z Ducha. Dzieła XII, s. 14, w. 193.

52 niona, znajduje siłę tworzenia...»40. Zadaniem ich było dawać formę cielesną duchom, które w formie przedczłowieczej doj­ rzałyby do człowieczeństwa. Miało się to dziać (jeśli dobrze ro­ zumiemy słowa tekstu) bez połączenia cielesnego. Wolą i mocą Bożą Adam miał odtwarzać kształty męskie, Ewa niewieście. Tu zaszła ingerencja złego ducha. «Wąż rzetelny» rzekł Ewie: «(...) zamiast poddanką być Nieśmiertelnego, który ci twórczości udziela, a (...) może ci tej siły zaprzeczyć ... wezwij mnie na pomoc ... a razem z duchem Adamowym w moim du­ chu spłomieniona, znajdziesz moc drugą, zupełnie sile boskiej podobną ... lecz od wyższej potęgi i kaprysu wcale nie zależną (...) ciało twoje (...) podsyć (jak zwierzęta czynią) wonnym i doj­ rzałym owocem, światło wyrzuć, a wprowadź ogień w ciało twoje, a (...) skoro męża swego ku jadłu nakłonisz: oczyma przelej w niego ognistość duszy miłośnej - gdy zaś w błyskawi­ cy ... o ciele jakoby spiorunowanym zapomniawszy, duchami się czystymi uczujecie, wtenczas ja trzeci - duch węża - bezcie­ lesną siłą moją piorunową uderzę i dopełnię Trójcy, która tu na świecie, Boga nie potrzebując - siłę Bożą tworzącą zastąpi twórczości globowej berło przy człowieku utrzyma (...) Ewa usłuchała doradcy (...), duch węża wyszedł w ciele Kaima»41 Skąd się bierze ten zły duch? Nie mówi o tym poeta, lecz zdaje się wynikać z systemu, że to duch zaleniwiony, a więc grzeszny, w ciele węża, i że zamiast się doskonalić przez pracę i żertwę, przeskoczył ogniwa rozwoju, chcąc się natychmiast stać człowiekiem. Jeśli wolno tu dodać postać Lucyfera w Zborowskim, wy- padnie stwierdzić, że duch ten zły, przez złość nieszczęśliwy, przybrał po wiekach człowieczeństwo w Judaszu Iskariocie i za zbrodnię znowu skazany na męki, dopiero za dzisiejszej doby

40 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 232, w. 443-451, 461-463, s. 233, w. 490-492. u Tamże. Dzieła XII, s. 234-235, w. 528-647.

53 oczyścił się przez obronę ducha Samuela od ucisku formy czyli prawa (Kanclerza) i uzyskał przebaczenie. Jednak w tekstach prozą Słowacki nie powraca do Lucyfera; może porzucił ten pomysł, jak zaniechał pierwiastkowych z Zawiszy Czarnego, gdzie Mickiewicz występuje jako Jagiełło. W Królu-Duchu ten miał być Jagiełłą, a Jadwiga dalszym wcieleniem Wandy- Dobrawy-Świętochny (Węgierskiej?). Przez grzech pierworodny Adam i Ewa postradali swój stan idealny sami i w potomstwie. Odtąd człowiek się rodzi «(...) przez uderzenie sympatyczne (...) trzech duchów ludzkich». «(...) przychodzący na świat duch, mocniejszy jest nad te, które go do żywota widzialnego wprowadzają». Akt poczęcia jedy­ nie z ducha idzie», chociaż go «filozofia ślepa nazwała in­ stynktem i popędem płciowym». Z tego prawa rodzenia wyni­ ka, że «dla duchów, które bliskie już się czują Chrystusowej (...) natury - małżeństwo jest grzechem i upadkiem - w niższych zaś, globowych sferach ludzkości, konieczne (...)», że «Czystość (...) okazuje się nam jedną z sił, najpotężniej pracującą nad wy­ kupieniem ducha globowego z niewoli. Ofiarą jest prawdziwą za ludzkość ... przymnożeniem sił twórczych w narodzie...»42 Człowiek może także popełniać indywidualne grzechy. Ka­ rę i pokutę odbiera we własnym przyszłym żywocie. Duch «zło cielesne czyniący na świecie, sam tworzy formę piekielną, w której zło swoje odpokutować musi...»43. Helois, gdyby upa­ dła ze szczebla a odrodzonej w duchu kobiety», zostałaby w dalszych żywotach zalotnicą, złodziejką, czymś gorszym jeszcze, «ażby cię nareszcie Pan Bóg niegodną ludzkiej [for­ my] osądził...»44. «Jedne tylko przeciwko Duchowi Świętemu zbrodnie - nie znajdują na globie piekła swojego ... i ze stra-

42 Tamże. Dzieła XII, s. 236, w. 557-558, w. 663-566, s. 236, w. 681, 579-580, 592- 595,598-601. 43 Tamże. Dzieła XII, s. 245, w. 889-891. 44 Tamże. Dzieła XII, s. 135, w. 230-234.

54 chem wprowadzają nas do pośmiertnych i duchowych krain męczarni...»45. Popiel z Króla-Duchc mimo indywidualnych zbrodni nie sprzeniewierzył się naczelnej powinności: pchnąć naród na wyższy stopień. Więc w następnym wcieleniu rodzi się w postaci doskonalszej Mieczysława - pierwotnie Ziemo­ wita (?).

5. Chrrfstns.

Często Słowacki mówi o Chrystusie Panu, a chyba mało kto z poetów uwielbił go z większym zachwytem i serdeczniejszą adoracją. Ze wzruszeniem czytamy w Prologu Zborowskiego': «Eolion. (...) w grobie nic się nie ruszyło, Tylko raz ... serce ... kiedy Jezus wstawał z grobu ... Dziewica. A moje wtenczas, gdy go kładziono do żłobu ... I gdy mu pasterz ... kwiatki maleńkie podawał. Eolion. Moje silniejsze wtenczas, kiedy zmartwychwsta- wał ,..»46. Wiersz Wierzę, wyznając wiarę w Trójcę św., wielbi Chry­ stusa jako Słowo świata całego, wyraża wcielenie, ukrzyżowa ­ nie, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie aż po ponowne na ziemię zstąpienie. Po katolicku brzmi naczelne zdanie «Wykła- du nauki»: Słowo świata jako Syn Boży, tworzące Duchem Świętym wszelką widzialność - jest całą treścią wnętrzną księgi naszej...». Jednak nie powiemy tego o dalszym zdaniu: «(...) wszystko, cośmy mówili, z łona Słowa wyprowadzone, wróciło do Słowa na obłokach»47. Tym bardziej dalsze wywody. Inwokacja w Li-

45 Tamże. Dzieła XII, s. 246, w. 923-926. 46 Samuel Zborowski, Akt II. Dzieła X, s. 279, w. 264-269. 47 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 97, w. 50-53, 53-54.

55 ście do ]. N. Rembowskiego powiada «O! Zbawicielu, Tyś rzekł: że w Tobie jest Ojciec, a Ty w Nim jesteś, a w Duchu Świętym ra­ zem z Ojcem jedno jesteście^. Te słowa byłyby słusznym uję­ ciem tajemnicy Trójcy św. Czytamy, że Chrystus jest «różnej od nas, Bożej, a jednak cielesnej natury»4948, ile dotyczy człowieczeń­ stwa - czy łączność człowieczeństwa z Bóstwem pojęta jest w myśl nauki chrześcijańskiej? Dalej: «Tyś wyznał, że przez Ducha Świętego, który masz z Ojca, sprawujesz cuda na ziemi (...)», potem «(...) żeś zdolny jest Trójcę Świętą pomieścić w So­ bie (...) Odkupiciel świata - a przed światem stworzony (...)»50 . 51 52 53 O Trójcy św.: «Syn przez Ducha świętego poczęty, uwidzialnił się, łono Ojca napełnił ... i Ducha w Sobie świętego równość w widzialnych kształtach oddał Ojcu na niebiosach. - A to ob­ jawienie się Syna w całej pełności Było - Jest - i Będzie»5i. Nie­ które z przytoczonych wyrażeń dadzą się pogodzić z doktryną katolicką, lecz nie całość teologicznej spekulacji. Słowacki bo­ wiem nagina pojęcie Chrystusa do zasadniczych swych idei: metampsychozy i panteizmu. «(...) te prawdy dwie początkowe są w duchach ludzi ... gotowe wstać jako poddanki Chrystusa...» «Brak Chrystusa» był fałszem w panteizmie i metampsychozie52 Panteistyczne skłonności objawiały się dawno: «Ona umarła już. - Jest częścią Boga»53, czytamy w Beniowskim; zachodzą w opisie lóż Rafaela, zachodzą już w Godzinie myśli. Tym bardziej uwydatnia je «wi- dząca wiara». Najwyraźniej w Teogonio. «Bo na początku był Pan - a my w Panu (...) pełnia ojcowskiego łona». «(...) to na po­ czątku. W jednej miłości ... w jednym z woli ruchu Gorzało

48 Tamże. Dzieła XII, s. 230, w. 369-371. 49 Tamże. Dzieła XII, s. 229, w. 355-356. *> Tamże. Dzieła XII, s. 230, w. 371-372, w. 380-392. 51 Tamże. Dzieła XII, s. 223, w. 143-147. 52 Tamże. Dzieła XII, s. 120, w. 738-740, s. 129, w. 39. 53 Beniowski, Pieśń II. Dzieła III, s. 37, w. 48.

56 w Ojcu ... a w świateł łańcuchu Nikt nie był większy ... ani mniejszy w sobie. To na początku było, gdy w osobie Ojca zja­ wiony Syn - stał w świętym Duchu»54 Atoli i świat widzialny «urodzony z niego [Bożego pryncypium miłości] jest nieśmier­ telny, miłośny i rodzący ,..»5554. 56«Materya 57 58 59 z ducha», «pełnia» i co do wyrażenia przypomina Pleromę Valentina. W ostatecznej przyszłości nastąpi powrót duchów aniołów w łono Boże: «Zlanie się z Bogiem (...) przez zupełne przebywanie rozumu (...) i uczucia (...) w Bogu». Po wiekach Chrystus moc każdą «wchłonie w łono»56. Słowem, «(...) wyszliśmy z Boga i (...) pra­ cą duchów naszych uczyniliśmy widzialność jako zwierciadłu, aby się w nim Ojciec nasz przeglądał (...) z całą kulą ziemską przemieniamy się - i wchodziemy w niebiosa»57. Jeśli tak jest, to Bóg, człowiek i świat pochodzą z tego same­ go tworzywa Boskiego. Różnica istnieje w stopniach, w ilości, nie w jakości; nie ma zasadniczego przedziału pomiędzy istotą Boga a istotą stworzenia. Więc Chrystus jest duchem najwyż­ szym, królem duchów, ale nie jest istotnie od nich odmienny. Stąd w liście do Matki czytamy: «Niech Ci da uczuć to Chry­ stus, Pan świata, żeś Ty w Nim była już przed wiekami, a teraz jesteś z pracy własnej Twojej Jemu stworzona...»58. Więc i słowa ewangeliczne: «w bożym królestwie najmniejszy», należy rozumieć jako dobrowolne upokorzenie. W Teogonii czytamy: «Bóg ojców naszych Chrystus - złote słońce rajskie». «(...) wielki stwórca (...) jako Syn Boży ... pełnomocny w raju»59.

54 Próby poematu filozoficznego. Dzieła IV, s. 212, strofa 9, w. 1-2, s. 211, strofa 8, w. 11-16. 55 Zapiski i materiały do zamierzonego dzieła o filozofii. Dzieła XI, s. 206, w. 31-32. 56 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 299, w. 424-426. - Zob. również Dzieła XII, s. 169, w. 134-136. 57 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 192-193, w. 1-6. 58 List do Matki: Paryż, 1. 2.1846. Dzieła XIII, s. 499, w. 94-96. 59 Próby poematu filozoficznego [Odmiany tekstu]. Dzieła IV, s. 318, strofa B, w. 4, strofa A, w. 8, strofa B, w. 4-5.

57 Bytowanie Chrystusa jako drugiej osoby w Bogu plącze się z człowieczym Jego żywotem. Wszakże przebieg tegoż od po­ częcia do wniebowstąpienia odpowiada nauce katolickiej. Nie słychać, żeby się wcielił w czyjeś ciało. «Zmartwychwstać jest to napełnić duchem (...) ciało dawne (...)»6o, powiada poeta, doda­ jąc, że nikt inny tego nie zdołał. Posłannictwo Chrystusowe ma swoiste właściwości. Był przytomny w Raju, «z jednej atomowej iskierki ciała Adamo- wego» zrobił ubiór dla Ewy. Przemawiał z krzaka ognistego; szedł skałą za Mojżeszem na pustynię, «wodą wytrysnął»6i, po­ rwał żywcem Eliasza. Doskonałość swoją objawił w męce. On pierwszy żertwę z życia swego złożył nie za siebie, ale za świat, za bliźnich. Teraz «krwią poi i nakarmia ciałem»62 Chrystus jest «słońcem w tej świętej logice wiary widzącej, która (...) czyni [go] odwiecznym wodzem i przewodnikiem Sprawy Bożej na ziemi»63. Bezeń ani kroku dalej nie mogliby­ śmy uczynić. Jest rewelatorem najgłębszej prawdy. Chrystus zatem jako nauczyciel i jako wzór. Bo i my powin­ niśmy ducha swego «ciągle i dobrowolnie» «dla świętych celów Bożych»64 ukrzyżować. Lecz Odkupienie? Obok wyrażenia o odkupicielu Chrystusie stoi zdanie: «Innego objawiciela nie będzie oprócz Ducha Świętego (...)»65. Uznaje Słowacki «po- trzebność odkupienia». Znajdzie je człowiek «w pomocy du­ chów S ł o w a»66. Istota duchowa odkupiona jest «przez Chry-

60 Szkice przygotowawcze C. V. [pisma polityczne]. Dzieła XII, s. 336, w. 1-2. 61 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 231, w. 422, s. 230-231, w. 391-402. - Zob. również Dzieła XII, s. 211, Król-Duch [Odmiana 38 - Księga Legend]. Dzieła V, s. 306, w. 17-24. 62 Poeta i Natchnienie [Fragment zaniechany ...]. Dzieła IV, s. 267, w. 40. 63 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 231-232, w. 429-431. 64 Tamże. Dzieła XII, s. 246, w. 927-928. 65 Notatki w Raptularzu. Dzieła XI, s. 267, w. 453. 66 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 242, w. 816, s. 224, w. 184-185.

58 stusa, za pomocą sił Jego sakramentalnych»67. Pozostaje pyta­ nie, czy z łaską chrześcijańską wolno utożsamić «siły sakra­ mentalne^ Z predylekcją mówi o nich «Tłumacz Słowa», rzadko wy­ mieniając termin łaski. Sakramentalne siły «się unoszą nad światem» - karmiąc świat duchów. Najwyższa jest «sakramentalna potęga Chrys- tusa»68 Chmurą «Cięży duch Chrystusowy światu»69, «duch świata» idzie za Chrystusem. Jednak istnieją też siły sakramentalne poza Chrystusem, u muzułmanów «Sakramentalna była półmiesięczna» siła. «(...) sakramentalna siła Chrystusa ciągnie wszystkie duchy do jed­ nego celu - i usposabia je do zlania się w jedną nareszcie moc czucia (...) Przezeń codziennie przybliża się królestwo Boże - dzieje się Sprawa Boża». «(...) sakramenta (...) oto w pięciu chwilach życia (...) duch Chrystusowy przylewa się do waszej natury...». «Z tej siły więc sakramentalnej pijmy, ofiarowawszy się Bogu na służbę nieśmiertelną - pewni będąc, że z najczyst­ szymi połączy Pan wszystkie siły sakramentalne Słowa (...) abyście nie byli oszukani przez śmierć ... gdy myśl wszelka ustanie, a duch czuciem się w sakramentalnych siłach Chrystu­ sa uczuje ...»70 W świetle postępu ducha i w świetle swoiście pojętej postaci Chrystusa wyjaśnia się i odsłania myśl poety zwrotka z Króla- Ducha: «Duch zaczął w ziarnie granitu robotę Twórczą ... i stanął przed Chrystusem cały; Każdy twór jakąś wypracował cnotę,

67 Tamże. Dzieła XII, s. 237, w. 641. « Tamże. Dzieła XII, s. 166, w. 36-36, 43-44. 69 Kazanie na dzień Wniebowstąpienia Boskiego. Dzieła XII, s. 354, w. 24-25. - Zob. również: Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 166, w. 24. 70 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 169, w. 131, s. 170, w. 158-163,164-166, s. 171, w. 187-206.

59 A wyższe już ją bez trudności miały, A Chrystus wszystko ma w jasnym beztrudzie, I to, co słońca mu robią i ludzie»71 Reasumując, tak określimy stanowisko Chrystusa w «wi- dzącej wierze»: zgodnie z pantoizmem Chrystus nie występuje wyraźnie jako osoba w Bóstwie, odróżniona ściśle od stworze­ nia. Zgodnie z metampsychozą posłannictwo Jego nie polega przede wszystkim na żertwie krzyżowej, którą Bóg-Człowiek odkupuje ludzkość i z której płynie wszelka jego działalność za doczesnego żywota i po wniebowstąpieniu. Pozytywnie mó­ wiąc: Chrystus jest głową świata i mocą najwyższą, objawia prawdę i stanowi wzór doskonały, niezrównany.

6. Kościół.

Słowacki był rzetelnie przekonany, że jest prawym katoli­ kiem i że jego «widząca wiara» wyraża głęboko pojętą doktrynę katolicką, a niebawem stanie się powszechna. «Najwięksi bo­ wiem ludzie o tym nie wiedzieli, o czym wkrótce będą gadać pastuszkowie polscy..^7271. * Nigdzie u «Tłumacza Słowa» nie spotykamy określenia Kościoła. Gdyby zapytać, odrzekłby za­ pewne, że wszyscy wierzący w Chrystusa stanowią Kościół. Powiada: «Uznaję (...) potrzebę widzialnego znaku - to jest ho­ stii Pańskiej ... i olejów świętych - i wody chrzestnej ... a to nie jako pamiątek tylko - ale prawdziwych, przemienionych du­ chem Chrystusa istności..., przez które moc Pańska płynie i udziela się ludziom Sprawę Bożą czyniącym...: Istnienie sa­ kramentów zawiera nieodzowność kapłaństwa». Ale dodając «A te znaki są, aby obudziły myśl śpiącą...»73 ma na myśli in­ dywidualną relację człowieka do Chrystusa. Więc co do Ko­

71 Król-Duch, Rapsod IV, Pieśń III. Dzieła V, s. 145, w. 59-64. 72 List do Matki: Paryż, 14. 5.1844. Dzieła XIII, s. 446, w. 105-107. 7> Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 105, w. 284-289, 289-290.

60 ścioła - kładł nacisk na to, co zowiemy jego duszą, a postpono­ wał tzw. ciało: organizację i całą zewnętrzną stronę. Powiada we Śnie srebrnym Salomei: «(...) każda wiara Prowadzi ludzi do Boga»74. Mówi także: «(...) wszystkie wiary zgromadzone w jedno, podług szczebli, nie sprzeczają się, ale łączą w sakra­ mentalnej sile Chrystusa»75. 76 77 78 79 Poglądy Słowackiego zwalczali księża, i to co inteligentniej­ si. Sam przystępując do sakramentów św. wypatrywał spo­ wiednika «prostaczka», od którego dostawał rozgrzeszenie, uchodząc uczonych roztrząsań, by nie wywoływać sprzeciwu. Czy byłby je dostał od Ryłły w teraźniejszym swoim stanie? Powtarza za Towiańskim: «(...) wprowadzenie tonu dysputy byłoby najstraszniejszym grzechem w sprawie ducha: zabiłoby myśl wnętrzną, a rozwinęło w nas szermierskie tej myśli wła­ dze (,..)»76. Sądził, że księża to po części ludzie, niszczący wszelką prawdę. «O nich dziś jeszcze można powiedzieć słowy Pana naszego: Odjęliście klucz wyrozumienia, samiście nie weszli i drugim bronicie, aby nie byli zbawieni ... Oni to winni, że ko­ ściół katolicki - ta straszna siła i potężny anioł czynu - nigdy dotąd nie ukazał się wolny - ale zawsze w łańcuchu na nogach i rękach - wlókł się za wypadkami świata...»77; a (...) księża my­ ślą po większej części, że świat cały jest to, co się rusza, a za tym światem jest przepaść, w którą zajrzeć ani wolno, ani potrze- ba...»78. Wreszcie: «Kościół ma prawdę - ale ją czyni fałszem przez wytłumaczenie»79.

74 Sen srebrny Salomei, Akt III, Zmiana I. Dzieła IX, s. 200, w. 755-756. 75 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 174, w. 294-296. 76 List do Ludwika Norwida: Paryż albo Pomic, 1845-1846 (?). Dzieła XIV, s. 298, w. 53-56. 77 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 98, w. 81-87. 78 List do Matki: Paryż, 10.12.1845. Dzieła XIII, s. 493, w. 90-92. 79 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 180, w. 3-4.

61 Może najpełniej Słowacki wyraża swe zdanie o organizacji Kościoła w słowach: «Przykład takiego formowania się na hie­ rarchii duchów, a potem stężenia tej hierarchii w formę, mamy dotąd w kościele katolickim, który od republiki apostolskiej za­ częty - potem się w papizm zawiązał - i trwał dopóty w błogo­ sławieństwie, póki nie zaczął ducha upokarzać i lampy święto- pietrznej gasić, zaufawszy w formie, że ta go już sama jedna na wieki utrzyma» - a ta forma szła z pogańskiej Romy - dodając: «Wiarę katolicką zamienili w posąg, pewne jej kształty nadaw ­ szy, i nie kłócili się o cały, ale ten z tym o palce u ręki - ów z drugim o fałd szaty»8°. Widzi tu znowu poeta zatarg pomiędzy duchem a formą, która stężała w prawo i stała się zawadą postępu; duch zatem powinien ją przezwyciężyć. «Wierzę w święty Kościół po­ wszechny, I w najwyższego Ducha pasterstwo»81 To, a nie «widzialne następstwo z obioru i ciała i rozumu i myśli zimno szukającej (...), ale to drugie, z natchnienia Bożego i ud siły sa­ kramentalnej ciągle dawane, prawdziwe jest ... i katolicki ko­ ściół od dwóch tysięcy lat przy Chrystusie utrzymuje»82. Ko­ ściół zatem istnieje nie jako organizacja, lecz jako następstwo charyzmatów. Apostołów miały wszystkie wieki. Wylicza ich Słowacki za Skargą (?). Na XVI w. wymienia Lutra i Zwingliu- sza, na XVII-ty Pascala, na XVIII-ty «naród cały już francuski». Obecnie «przyszedł wiek - że dla wielości duchów Chrystusa uświęconych - już nie człowiek jeden, ale naród cały papie­ stwem ducha zajmie się...»83. «Papiestwo bowiem, tak jak króle­ stwo boże, nie poza nami, ale w nas jest. Idźmy po nie jak po najwyższą globu koronę (-..)»84 Po ucieczce Piusa IX z Rzymu * * * * *

80 Notatki w Raptularzu. Dzieła XI, s. 266, w. 414-420, s. 269, w. 508-510. 81 Wierzę. Dzieła I, s. 155, w. 24-25. 82 Kazanie na dzień Wniebowstąpienia Boskiego. Dzieła XII, s. 355, w. 40-44. 83 Tamże. Dzieła XII, s. 356, w. 83, s. 357, w. 105-107. 84 List do Ludwika Norwida: Paryż, 7. 12. 1848. Dzieła XIV, s. 299, w. 15­ -17.

62 w r. 1848 pisze do L. Norwida: «(...) lepiej jest, że tronowy Rzym został pusty: bo choć stracił poczciwego człowieka, to natomiast otrzymał, że Święci Pańscy w słupach ognistych - mogą się po niebiosach jego przechodzić nie znajdując wstrętu żadnego ani morału ziemskiego, który siedział tam, gdzie światło duchowe, żywiące świat, siedzieć powinno^. Współ­ czesny wiersz Pośród niesnasków... obwieszcza nowego papieża w narodzie polskim: «papież słowiański, Ludowy brat», co «Wnętrza kościołów (...) powymiata» i «Boga pokaże w twór­ czości świata» 8685 . 87 «(...) od tylu lat duchem Bożym dzieją się wielkie rzeczy na ziemi i przemiany głębokie (...) a przez hierarchią kościelną nic się nie dzieje...» «Jeżeli powiadamy, że w dogmatach świętych katolickiego kościoła pokazują się nowe słoneczne prawdy du­ chowe (...), a niektórzy ze stróżów u sionek kościelnych twier­ dzili, że rozjaśnienia takie być nie mogą, to zaprzeczenie prze­ ciw Duchowi Świętemu i brak wiary nie był u nas - ale w stró­ żach wiary...»87 «My (...) onego [Kościoła] anioła (... ) uwolnie­ nia z więzów prosić przyszliśmy (...), zapukać do drzwi za­ mkniętych (...) aż obudzi się kościół i wystąpi jako wódz nasz nieśmiertelny (.,.)»88. Nasuwa się pytanie: Kogo rozumieć przez liczbę mnogą «my»? Czy tę garstkę przyjaciół, stanowiących «Kółko» Sło­ wackiego? Po różnych utworach łatwo zebrać inwektywy przeciw Rzymowi papieskiemu. Spotęgowała się raczej niechęć, wido­ ma w Kordianie i w Beniowskim. Nie dają jednak dalszego pozy­

85 Tamże. Dzieła XIV, s. 300, w. 60-65. 86 Pośród niesnaskom Pan Bóg uderza... Dzieła I, s. 250, w. 27-28, s. 251, w. 57-60. 87 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 184, w. 131-134, s. 220, w. 38-45. 88 Tamże. Dzieła XII, s. 98, w. 87-92.

63 tywnego materiału, chyba, że przypomni się przeciwstawienie Jerozolimy Rzymowi we fragmencie Beniowskiego. Uderza coś innego. Podczas gdy w «widzącej wierze» w ogóle nie spotykamy wahań, to pojawiają się one w zdaniach o Kościele. W dialogu pomiędzy Poetą a Natchnieniem (Atessą) pyta: «Więcej nie miał Grzechu bijąc ten fałsz (...) co wie praw­ dę, lecz nie powie?» - sama forma pytania zdradza wątpliwość, chociaż Atessa uspokaja przepowiednią: «Teraz wiatr się ze­ rwie, Który kolumny kościoła okręci - Te wszystkie, których nie podparli święci - I zniszczy...» 89. 90 91 92 93 Nadchodzi czas, gdy «duch wieczny rewolucjonista»9o roz­ sadzi skostniałe formy Kościoła. «(...) dziś w głębiach myśli ludzkiej (...)» zakładamy «kościół nowy - na samym fundamen­ cie sumienia ...»9i (conscience, świadomości). Kościół ten będzie wyrazem «wiary widzącej», rządzony najwyższego Ducha pa­ sterstwem, słuchający wszelkich natchnień z góry, charyzma ­ tyczny i dynamiczny, podług dzisiejszych terminów, z «tą róż­ nicą między wiarą [jego] a wiarą teraźniejszą, że (...) [jego] święci nie są to tylko ludzie, którzy pościli i żyli po zakonach, ale wszyscy, którzy dla wielkiej duchowej idei z ciała, ze szczę­ ścia nieśli ofiarę»92. Pierwszy jasno świecący wiekom, to Leoni­ das. Już Anglia i Rosja mają sekty mistyczne przygotowawcze, którymi te kraje idą w górę; we Francji filozofia St. Simona i je­ go szkoły - «(...) St. Simon ... jedyny z ducha filozof (,..)»93. Tu należy też Koło «Sanktuariuszów». Wierni Kościoła - już nie lud, ale «ludy w stanowiskach (...) - a podług miłości Bożej (...) 1 podług mocy duchowej, którą wyrobiły uszykowane (...) te

89 Poeta i Natchnienie. Dzieła IV, s. 115, w. 463-488, s. 116, w. 484-487. 90 Odpowiedź na Psalmy przyszłości Spirydionowi Prawdzickiemu [II], Dzieła I, s. 273, w. 223-224. 91 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 232, w. 434-436. 92 List do Matki: Paryż, 8.10.1844. Dzieła XIII, s. 458, w. 78-82. 93 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 128, w. 11-12.

64 bliżej - a owe zaś dalej ołtarza ... żaden jednak dla braku miej­ sca na cmentarz nie wytrącony... »94 Kapłaństwo tego Kościoła będzie kapłaństwem ducha, za­ leżne od mocy sakramentalnej Chrystusa. Niekiedy Słowacki wyraża się tak, jak by się miał za takiego kapłana: tak w Kazaniu na dzień Wniebowstąpienia lub w Liście apostolskim, albo kiedy powiada w Teogonii: «Pozwólcie więc, że stułą was [kapłańską] drugą opaszę» 95. Z drugiej strony wiadomo, że się odżegnywał od myśli zostania księdzem. Rozważania o przyszłym Kościele łączą się z przyszłą dolą człowieka, narodu, świata. Niepodobna ich rozgraniczyć: myśl poety, uskrzydlona wyobraźnią, ulata ku wszystkim i ponad wszystkim, spiesząc do grodu świętego Nowej Jeruzalem, «(...) przez pieśni ogromne, natchnięte, Pioruny, co mi kruszą całą duszę»96.

7. Rzeczy Ostateczne.

«Duchy (...) globu przeznaczone są, aby złamały, same kar­ miąc się sakramentalną siłą Chrystusa, te uciemiężenia formy, które z grzechu rajskiego wyniknęły»97. Oto zadanie, jakie przypada człowiekowi przez dzieje zmiennych żywotów. Bóg «(...) nie puści nas z ziemi, aż będziemy piękni jako Chrystus i mocni duchem jako Chrystus»98, a praca może trwać «choćby przez tysiące lat»99. 94 95 96 97 98 99

94 Kazanie na dzień Wniebowstąpienia Boskiego. Dzieła XII, s. 357, w. 114-118. 95 Próby poematu filozoficznego [Odmiany tekstu]. Dzieła IV, s. 317, w. 14. 96 Samuel Zborowski, Akt V. Dzieła X, s. 337, w. 537-538. 97 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 251, w. 1109-1112. 98 List do Matki: Paryż, 8.10.1844. Dzieła XIII, s. 458, w. 88-89. 99 List do Ludwika Norwida: Paryż albo Pomic, 1845-1846 (?). Dzieła XIV, s. 298, w. 36.

65 Człowiek przynosi z sobą na świat z przeszłych żywotów miarę zasługi lub ciężar winy. Według tego duch będzie się czuł w ciele: świętemu będzie uciskiem, bolącemu ulgą. Jak­ kolwiek by nie było, «moc Chrystusowej natury (...) jest do zdobycia przez każdego ducha na ziemi - o nią prosić Boga, nią działać, jest to zadan ie całe człowieka» 100 . 101Tego 102 zadania103 104 105 «spła- ceniem jest tylko czyn, nie zaś bynajmniej prosta i wnętrzna świętość...))™! Z politowaniem Słowacki wypomina «prywatnej dewocji okienka»!02. Uznaje dobrą wiarę w «ludziach, którzy pełniąc obowiązki chrześcijanina według sumienia teraźniejszego słów naszych nie rozumieją (...)», ale bierze za złe czynnikom kościelnym, iż myślą jedynie o zbawieniu poszczególnej du­ szy, zaniedbując ducha postępu w społeczeństwie. Ma jał­ mużnę «(...) jako względną do czasu prawdę - i obowiązek przyjemny (...)», wszelako potrzeba nie tyle jej, lecz takiego ustroju, który by wziął «(...) na siebie opiekę i jałmużnictwo kraju ...»™3, a żebractwo wykorzenił. Jest to uprzedzenie «wel- fare state». Dobę współczesną uważa za przełomową, gdyż: «Nigdy może tak trudno nie było na świecie duchowi ludzkiemu jak te­ raz, nigdy mu Bóg tak wielkich celów nie pokazał, nigdy taką niemocą nie cisnął....»104. Teraz bowiem należy «o mądrości Chrystusowej, która w nas jest, świat przekonać, a w celach na­ szych świat rozkochać ,..»™5; «(...) od młodzieńczych i długo

100 List do Matki: Paryż, 16. 4.1844. Dzieła XIII, s. 444, w. 35-38. 101 List do Matki: Paryż, 28.11.1843. Dzieła XIII, s. 439, w. 41-43. 102 Przypowieści i epigramaty. Dzieła I, s. 295, w. 40. 103 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 97, w. 54-56, s. 104, w. 257-258, s. 102, w. 176-177. 104 List do Matki: Paryż, 14.12.1846. Dzieła XIII, s. 504, w. 36-39. 105 List do Ludwika Norwida: Paryż albo Pomic, 1845-1846 (?). Dzieła XIV, s. 297, w. 25-27.

66 cierpiących duchów podniesiona będzie praca apostolska nowej epoki ...»106. * Ewangelia108 109 będzie «kosturem (...) a nauki jej pod­ porą, lecz nie źródłem ...». Konieczne jest «pchnięcie Pańskie i natura ducha naszego, większemu duchowi Chrystusa oprzeć się nie mogąca (...)»io7. Nieskończoność tego ducha uczyniła na­ szego ducha «wrogiem wszelkiej skończonej formy (...)». Chry­ stus do planu swego doprowadza ludzkość. Celem na teraz bezpośrednim jest: «aby hierarchia duchowa została nareszcie widzialną hierarchią (...)»ios. Duchy mają współdziałać, nigdy bowiem «(...) żadna dusza samotna do nieba nie weszła i nie wchodzi (,..)»io9. Modlitwa, ten przedniejszy czynnik, co poetę przenikał do głębi, a do której wzywał to Matkę, to przyjaciół, winna być wspólna, aby była prawdziwie skuteczna. Spiorunowanie «(...) dwóch modlitw w jedną modlitwę, dwojgu miłości w jedną miłość ,..»110 111odpowiada 112 na najwyż­ szym poziomie ducha temu, co na niższym szczeblu znaczy małżeństwo, lecz dla duchów najwyższych małżeństwo stano­ wiłoby poniżenie. «Czystość moralna» i «moc twórcza»m czło­ wieka, oto na czym polega podobieństwo z Bogiem. Praca we­ wnętrzna przyszłego człowieka: «Wyrzucenie z siebie pier­ wiastku miesięcznego a pokonanie ognia światłością (...) czyni się (...) przez łzy i uspokojenie żądz cielesnych»n2- «Jedno tylko ciągłe i dobrowolne ducha naszego - dla świętych celów Bo­ żych ukrzyżowanie ... wynosi nas nad wszystkie formy globo­ we - i przez logikę wiary widzącej ... od pracy nas i ucisku cie-

106 Kazanie na dzień Wniebowstąpienia Boskiego. Dzieła XII, s. 358, w. 168-170. i»7 Tamże. Dzieła XII, s. 355, w. 55-56, 50-52. 108 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 150, w. 743-744, s. 167, w. 55-56. 109 List do Matki: Paryż, 16. 4.1 844. Dzieła XIII, s. 445, w. 56. List do Matki: Paryż, 15.10.1845. Dzieła XIII, s. 487, w. 36-37. 111 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 230, w. 362-363. 112 Notatki w Dzienniku z lat 1841-1849. Dzieła XI, s. 302, w. 507-509.

67 leśnej formy do czasu uwalnia - a rozweseleniem w jasnościach Bożych pośmiertnego świata nagradza» n3. W dalekiej perspektywie poeta ukazuje ponowną ucztę w Wieczerniku. Chrystus powróci «nowy», przywiedzie Króle­ stwo Boże i «nawet Judaszowi przebaczone jest... i miejsce da­ no u stołu»ii4 Ponownie też Duch św. «(...) uderzy na ludzi, jak to już uczynił - rzucając się by orzeł ognisty na głowy ludzkie - z gniewem prawie i potęgą»n5. Na koniec wizja apokaliptyczna: antychryst, Chrystus ze świętymi, Nowa Jeruzalem, walka z poganami, rozsłonecznie- nie ziemi i tysiąc lat radości z Chrystusem na ziemi. Wtedy to będzie: «Śpiewaka dziś zachwytu pełny głos ... to nasza mowa zwyczajna - widzenie dzisiejsze, od zmysłów odchodzącego wieszcza, to nasza myśl codzienna - miłość i świętych ku Bogu westchnienie, to nasze promieniste przed Bogiem serca...»n6. Jeszcze ostatnia walka z szatanem i koniec. «Potem już na­ wet nie na ziemi zjawi się ten, przed którym morza i ziemia znikną jak karty zwinięte»U7. «Chrystus (...) ostatnie więzy cie­ lesne, ducha naszego krępujące, zrzuci, obudziwszy nas niby w przemienieniu i w słoneczności, i w nowej naturze, odpo­ wiadającej mocy i anielstwu ducha naszego ...»113118. * * 116 * Ta wizja końcowa nie jest panteistyczna.

113 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 246, w. 927-932. m Tamże. Dzieła XII, s. 173, w. 272-273. 115 Notatki w Raptularzu. Dzieła XI, s. 267-268, w. 454-456. 116 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 250, w. 1084-1089. 117 Tamże. Dzieła XII, s. 251, w. 1102-1103. 118 List do Ludwika Norwida: Paryż albo Pomiic, 1845-1846 (?). Dzieła XIV, s. 298 , w. 39-42. Rozdział IV

CORROLARIA

Prawo Trójcy. - Źródła..

1. Prrwo Trójcy.

Nie jest najwyższym prawem ani najwyższym pojęciem trójca. Jest nim jedność. Atoli jedność w doskonałości swojej jest niedostępna człowiekowi w teraźniejszym stanie świata. «Boga w Trójcy mam wyobrażenie - Boga zaś w jedności żaden czło­ wiek wyobrazić sobie nie można zatem nie wierzy weń»1 W rajski dzień stanąwszy na ziemi, Adam w doskonałości znajdował się pod prawem jedności. Popełniwszy grzech pier­ worodny, przeszedł pod prawo trójcy. Trójcę w Bogu stanowi «Duch, Miłość, Wola»2 Jest to tajem­ nica tajemnic: «Przenajświętsza Trójca Twoja - stworzycielka Ducha i Najświętszego Syna Twego, w którym jako członkowie nieśmiertelni i tworzący się sami przez się - za przydaniem Ducha Świętego - mieszkamy»3. Duch św. jest «(...) wiecznie przez Ciebie rodzony - i przez formy Syna wiecznie odradzany

1 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 284, w. 4-6. 2 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 203, w. 218-219. - Zob. również Dzieła XII, s. 222 w. 113-114, s. 178, w. 7, s. 10, w. 31. 3 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 272, w. 35-39.

69 - Jednoczyciel Najświętszy - Ducha Stworzyciela z Duchem kształtów Objawcą» 4. Wszystko to są formuły panteistyczne, usiłujące interpretować w swoisty sposób naczelną tajemnicę chrześcijaństwa. Bóg przestaje być trancendentalny. «Bóg dla mnie w Trójcy - jest ten, który stworzył człowieka i ten, który żyje w człowieku - zrodzony i odradzający Ducha Świętego»5 . 6 Trójca istnieje także w Chrystusie i sam On występuje w trójcy z Mojżeszem i Eliaszem. Na prawie trójcy opiera się sposób percepcji zmysłów. Dalej «(...) duch nasz w trójcy dopiero jest stworzycielem (...)» czy to w cielesnym świecie, dając nowe życie duchowi rodzącego się człowieka, czy w duchowym, a tutaj dzieje się to w połączeniu «ducha naszego z Ojcem przez miłość Bożą». To wyraża już nadziemska twórczość: «(...) trwanie w tej twórczości i Boskości ducha ... rozkosz największa, święta ... płodność duchowa czy­ sta ... przetwarzająca świat (...) Prawo trójcy to samo - lecz udu­ chowione panuje światu ... i oblekać się musi w formy widzial­ ne - z tej wyższej trójcy wynika prawo natchnień... i wszelka święta twórczość idei»6 W związku z tym wolno przypomnieć, że także rodzenie człowieka opiera się na prawie trójcy. Trójca stanowi najdoskonalszą formę ustroju społecznego i rządu, «przeczuta już przez rzymskie triumwiraty»7. W Królu- Duchu Bolesław Śmiały mówi: «Jam śnił, że trójcą rządzącą w błękicie Tu formą rządu kiedyś wyobrażę, A ministerstwo prośby dam kobiecie (...)»8. Dawna Polska trójcę rządu stwo­ rzyła w konfederacji, a ta gdyby istniała za Chrystusa, aposto-

4 Tamże. Dzieła XII, s. 271, w. 9-11. 5 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 284, w. 6-8. 6 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 216, w. 2-3, s. 217, w. 25­ -26, 26-40. 7 Tamże. Dzieła XII, s. 217, w. 41-42. 8 Król-Duch, Rapsod V, Pieśń IV. Dzieła V, s. 211, w. 73-76.

70 łowię byliby mogli uzyskać legalną wobec państwa reprezenta­ cję. W r. 1848 Słowacki proponował, aby się emigracja zorgani­ zowała w konfederację. W Dzienniku zapisa ł 19 października 1848 r.: «Europy wielka trójca: Trójca północna: Anglia, Skand[ynawia], Germania Trójca słowiań[ska] wschod[nia]: Polska, Rosja, Greko-Słow[ianie] Trójca latyńsko-romańska: Francja, Włochy, Hiszp[ania], Portu[galia]» - z dopiskiem: «Element łaciński zgubił nas - trzeba koniecznie grecki świat mieć podstawą»9 Cokolwiek bądź się stanie, «Trójca [polska] w jedności Chrystusowej być powinna - a z Rosją być jednością złączona przez Chrystusa»i°.

2. Źródła.

Nasuwa się pytanie, skąd pochodzi «widząca wiara», czy i w jakim stopniu może uchodzić za kreację indywidualną Sło­ wackiego. Pierwsza myśl biegnie ku Towiańskiemu. Ale wy­ starczy otworzyć Biesiadę lub Wielki Period i porównać z «Wy- kładem nauki», aby stwierdzić niezależność «Tłumacza Słowa». Nie mamy tu na myśli znikomego talentu pisarskiego mistrza Andrzeja, lecz treść jego wywodów. Istnieją pewne zbieżności, lecz pochodzą z przynależności do tej samej rodziny teozoficz- nej: metampsychoza, pneumatologia, perfekcjonizm. Skoro jed­ nak zstąpimy do tego, co stanowi właściwość duchową mistrza Andrzeja, występuje odrębność. Słowacki nie uznaje ani podziału dziejów na epoki ani ich posłanników, jakiegoś Męża Epoki, Nowego Zakonu, mającego wznowić czy dopełnić dzieło Chrystusa, ani rzekomego zada-

9 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 299-300, w. 44-446. 10 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 253, w. 1171-1172.

71 nia polegającego na rozproszeniu złych duchów, zalegających chmurą ziemię i czyniącą zeń piekło. Duchy nie występują w kolumnach. Obcy jest Słowackiemu kult Napoleona - patrzy nań krytycznie i rozsądnie. Owszem, Polskę poczytuje za naród wybrany, ale odrzuca wyraźnie pomysł Chrystusa Narodów. Obca jest mu trójca: Polska-Francja-Izrael. Nie podkłada pod terminologię chrześcijańską własnych osobliwych pojęć ani używa właściwych towiańszczyźnie wyrażeń. «Ton» spotyka­ my wyjątkowo, i to w liście do zagorzałego wówczas towiań- czyka Ludwika Norwida. Więcej od tych szczegółów znaczy cała synteza «widzącej wiary». Słowacki nie pozuje na prostotę, nie powołuje się na objawienia, nie rozpuszcza proroctw. Daleki jest od anty- -intelektualizmu, znamiennego dla Towiańskiego i Mickiewi­ cza, nie wspomina Boehmego i St. Martina, około których to- wiańszczyzna robiła tyle szumu. U Towiańskiego uderzają zdania i twierdzenia mętne, często sprzeczne. Wątku i sensu dojść nie sposób, są to sentymentalne majaczenia, wyrzucanie zasłyszanych lub wyczytanych, źle zrozumianych urywków. Słowacki przeciwnie - podaje spekulację przemyślaną, lo­ gicznie rozwiniętą z założenia postawionego, podległą krytyce, ale posiadającą sens i wyraźną i ciągłą treść. Jest to konstrukcja wypracowana z pełną świadomością. Rozum nigdy nie wyrze­ ka się prawa naczelnego regulatora pomysłów i wyobraźni. Jeśli wolno przypisać Towiańskiemu impuls, który wywołał transfigurację poety i pchnął ku tworzeniu «widzącej wiary», to na jej zawartość pozostał bez wpływu. Gdyby Słowacki żył w naszej epoce, pomyślelibyśmy o filia- cji gnostycznej. Gnostycy łączyli panteizm i metampsychozę z Chrystusem, niektórzy z chrześcijaństwem. Grosso modo można do grupy gnostycznej zaliczyć «widzącą wiarę». Atoli przy bliższym rozpatrzeniu rzecz nie wypada tak prosto. Za dni Słowackiego gnoza nie była ani tak dobrze znana jak dzi­

72 siaj, ani nie wzbudzała takiego zainteresowania. W jego listach i pismach nie spotykamy śladów lektur gnostycznych. Wszelako i co do istoty rzeczy zachodzą różnice. «Widząca wiara» nie rozwija genealogii eonów, nie poczytuje za naczelne zagadnienie problemu, skąd się wzięło zło na świecie, nie upa­ truje istoty zbawienia w poznaniu (gnosis), lecz w doskonale­ niu moralnym, nie wystawia ezoterycznej kaplicy wtajemni­ czonych, punkt zaś ciężkości kładzie na społeczność, nie na jednostki. Pierwiastki gnostyczne, dające się wykryć w «widzą- cej wierze», nie wydają się być czerpane bezpośrednio ze źró­ deł, znanych w owej dobie, lecz pochodzą raczej z pewnej tra­ dycji ezoterycznej, za której pośrednika, ogniwo ostatnie, mamy Swedenburga. Doniosły wpływ tak na gnostyków starożytnych jak i na Słowackiego miała również filozofia Platona, w której się rozczytywał w ostatnich latach bardziej niż kiedykolwiek. Na koniec przywodzimy to, co najnowszy badacz mesjani- zmu polskiego Henri Desmettres nazywa demonem gnostycy- zmu. Psychikę Słowackiego pociągały gnostyczne fantazje, obojętne, przez co lub kogo nasunięte; górowała u niego twór­ cza wyobraźnia, regulowana wprawdzie przez rozumowanie, ale dostarczająca materii czynności intelektualnej. Czy i jakie znaczenie mogły mieć wpływy indyjskie? Indie są kolebką me- tampsychozy i jednym z głównych ognisk panteizmu. W poło­ wie XIX w. budziły szczególne zainteresowanie w świecie inte- lektulnym. Pośród licznych czytelników Tacharda i Boumoufa nie brak było i Słowackiego. Z tych lektur pochodzi imię Prato- rani. W rozwoju pojęcia metampsychozy u poety istnieje też czynnik indyjski, lubo mniej doniosły od wpływu greckiego Platona. Trzeba przy tym pamiętać, że metampsychoza i panteizm indyjski są przesycone politeizmem i dalekie od transendental- ności. Rozwiązanie łańcucha żywotów znajdują w roztopieniu jaźni w nicość. Słowacki rozwiązywał je w przebóstwieniu. Idea

73 Księcia Niezłomnego nie przystaje do myśli indyjskiej. Jaka­ kolwiek koncepcja indyjska jest jako całość doszczętnie odrębna od «widzącej wiary». Dochodzimy do wniosku, że zaznajomie ­ nie z Indiami mogło utwierdzić samą ideę metampsychozy, tu­ dzież dostarczyć pewnych szczegółów do konstrukcji Słowac­ kiego, niejako kamieni do pomnika, jak np. służyły dane wy­ dobyte z tylu lektur. W całości koncepcji to wszystko ma pod­ rzędne znaczenie i nie da się porównać z wpływem Pla­ tona, tym mniej - zwłaszcza w latach ostatnich z Apokalipsą i z Ewangeliami. Zdanie, jakoby Król-Duch był pierwszym w piśmiennictwie zachodnim eposem Bodhissattwy, poczytujemy za przesadę 11. 11

11 Por. Maryla Falk: Indian Elements in Slowacki's Thought. Księga Pamiąt­ kowa. Rozdział V

DOKTRYNA KATOLICKA

Bóg i Świat. - Bóg w Trójcy jedyny. - Człowiek. - Grzech. - Odku­ pienie. - Kościół.

Dajemy tutaj najkrótsze streszczenie nauki katolickiej, punktów zajmujących myśl Słowackiego. Ujmujemy wyniki wiekowych, blisko dwutysiącletnich wysiłków filozofii i teolo­ gii chrześcijańskiej, systematyzujących dane Objawienia. Wy­ starczy ten szkic porównać z «widzącą wiarą», aby ocenić, czy wolno uznać za słuszne zdanie, że ona wyraża głębokie głębsze zrozumienie katolicyzmu. Wyobraźnia, chociaż Blake nazwał ją «The divine craft the imaginations w teologicznych roztrząsaniach o Bogu zbyt łacno zwodzi na manowce, jeśli chodzi o Boga zaświatowego, niewidzialnego. Nie może być inaczej, jest przecież siłą z tego jedynie świata, podpadającego pod zmysły. Mając nam przybli­ żyć pojęcie o Bogu, popada bądź w antropomorfizm Starego Testamentu bądź w panteizm Platona lub Plotyna. Z władz ludzkiej duszy jedynie rozum, echo Słowa Boskiego, spekulacja teologiczna, zdoła dać jakie takie wyobrażenie, służyć za prze­ wodnika. Wielkie syntezy teologiczne są to dzieła genialnych rozumów Origenesa, Augustyna, Tomasza, Duns Scota.

75 1. Bóg i Świat:.

Bóg stworzył świat z niczego. Człowiek robi coś z materiału, bezeń nic zrobić nie może. Bóg atoli nie potrzebował żadnego materiału. «Nic» nie jest materiałem. Tego wyrażenia używa­ my, aby uwydatnić, że się nie posługiwał żadnym materiałem. Bóg nie wydał, nie wywiódł też świata z siebie jakoby ten zawierał cząstkę Bożej istoty. Dał mu istnienie, sam pozostając poza światem, bezwzględnie odeń zależnym. Stworzenie w ni­ czym nie zmienia Boga, nic nie przysparza, nic Mu nie ujmuje. Bóg utrzymuje świat swoją wszechmocą; gdyby nie to, świat natychmiast rozwiałby się w nicość. Bóg stworzył świat wraz z czasem i przestrzenią. Tu wyobraźnia podsuwa pytanie: Co się działo, zanim Bóg świat stworzył? Rozum nam mówi, że to zagadnien ie jest po­ zorne i złudne: «zanim» - to pojęcie z tego świata i nie da się aplikować do Boga. Wyobraźmy sobie człowieka siedzącego na górze, a u stóp jego w dolinie przepływa rzeka. Ogarnia on równocześnie oczyma bieg rzeki we wszystkich jego punktach, a gdyby miał dostatecznie mocne oczy, widziałby w tym samym momen­ cie i źródło i ujście. Rzeka nieustannie płynie i cokolwiek jest w niej, zmienia raz po raz swoje położenie, podczas gdy siedzą­ cy pozostaje nieruchomy. Oto jedna z relacji wzajemnych Boga i świata. Chroma jak każde porównanie, ale uwydatnia niezmienność Bożą, a zmien­ ność świata, oraz różnicę pomiędzy wiecznością Bożą a czasem świata.

2. Bóg w Trójcy jedyny.

Skoro Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje, wolno nam z istoty i życia człowieka wnioskować o isto­ cie i życiu Bożym.

76 Człowiek posiada dwie władze: rozum i wolę. Na ich czyn­ ności schodzi życie, wyraża się w myślach, słowach i uczyn­ kach. Przez nie się wypowiada. Każda wypowiedź jest cząst­ kowa; nigdy, przez całe życie nie zdoła się wypowiedzieć w pełni. Narzędziem tych wypowiedzi jest bezpośrednio ro­ zum, dźwigiem zaś wola. Bóg jest również rozumem i wolą. Jest nieustannym czy­ nem, istnieje jako czysty akt. Przezeń się wypowiada. Wypo­ wiedź ta jest jedna, jedyna, pełna i wieczna. Bóg się tak wypo­ wiada, że już nic nie pozostaje, czego by ta wypowiedź nie za­ wierała. Dzieje się to przez rozum czyli przez słowo, jedno, jedyne, w którym się zlewa w Bogu myśl i czyn. Wskutek tej pełni, wypowiedź stanowi doskonałe odbicie Boga jakoby w zwierciadle, i to z tym, że jest również jako Bóg żywą istotą, inaczej nie byłaby pełna. Nazywamy to osobą. Takim sposobem rozróżniamy w Bogu trzy osoby. Pierwsza rodzi drugą; innymi słowy Ojciec rodzi Syna. Obie są równe sobie. Bóg Ojciec widzi Boga Syna, swoje odbicie, w pełni doskonałości i ogarnia swoją wolą, miłością. Tą samą miłością Bóg Syn ogarnia Boga Ojca. Miłość obejmuje całą ich istotę. Czynnikiem miłości jest wola. Funkcja woli jest w Bogu tyleż doskonała co rozumu, to znaczy, że z jej czynności powstaje również osoba w Bogu którą jest Duch św. Jest on równy Bogu Ojcu i Bogu Synowi. Wolno streścić ten proces: Bóg Syn-Rozum-Słowo. Bóg Duch św. Wola-Miłość. Wynika z tego roztrząsania, że w Bogu są trzy osoby i nie może być więcej; ta troistość nie stoi w sprzeczności z jednością Bożą. Wzajemna relacja tych trzech osób - oto wewnętrzne ży­ cie Bóstwa. Na zewnątrz, w relacji do świata i do człowieka, Bóg wystę­ puje jako jedność. Stąd możemy poznać Boga jednego natural­ nym rozumem ludzkim. Ale o jego troistości, czyli o życiu we­ wnętrznym, dowiadujemy się dopiero z Objawienia, a nawet

77 dowiedziawszy się o fakcie, nie zdołamy tego pojąć w zupełno­ ści, chociaż niektóre Boże dzieła przypisujemy poszczególnym osobom, np. stworzenie - Bogu Ojcu.

3. Człowiek.

Bóg, stwarzając świat, stworzył duchy czyste bez ciała, dalej przyrodę organiczną i nieorganiczną, na koniec człowieka zło­ żonego z dwu pierwiastków: duchowego i materialnego. Ten pierwiastek duchowy, dusza ludzka, różni się zasadni ­ czo od czystych duchów. Te bowiem bytują wyłącznie jako du­ chy, a jeśli w pewnych okolicznościach przybierają formę ciała, jest to tylko rzeczą przelotną, prawie pozorną, bez znaczenia. Dusza ludzka zaś w istocie swojej jest związana na dobre z ciałem, tak że człowiek składa się zarówno z ciała jak z duszy. Każda dusza stworzona jest dla swego właściwego ciała, każde ciało dla swej właściwej duszy. Nigdy nie przechodzi dusza z jednego ciała w drugie. Związek ten rozpoczyna się od mo­ mentu istnienia człowieka, to znaczy od poczęcia. Kiedy aktem cielesnym rodziców poczyna się ciało, Bóg stwarza dlań duszę, jedną duszę dla jednego ciała. Nie inaczej się działo z ludzką duszą Chrystusa Pana; i ona została stworzona przez Trójcę św. nie wcześniej i nie inaczej, jak w momencie poczęcia w łonie N. P. Maryi. Rozdział duszy i ciała przez śmierć jest bolesnym rozdar­ ciem tego związku. Rozumiemy więc, że pierwotnie człowiek miał być nieśmiertelny. W zmartwychwstaniu ciał nastąpi znowu złączenie tej samej duszy z tym samym ciałem wskrze­ szonym. Bytowanie duszy bez ciała na tamtym świecie od zgo­ nu do zmartwychwstania ciał jest niezupełnie normalne. Dusza mimo, iż w niebie używa radości Bożej, nie przestaje odczuwać braku ciała.

78 Istota anioła (czy złego ducha) jest zatem zasadniczo od­ mienna od istoty ludzkiej. Jedna nie może przeistoczyć się w drugą- Pierwszy jest jedynie duchem, czystym duchem i nim zawsze pozostaje; ewentualne, przelotne przybranie ciała to jakby kto włożył cudzy ubiór. Człowiek przeciwnie - jest ścisłym i wewnętrznym zjednoczeniem duszy i ciała. Sobór w Vienne w 1311 r. wyraził to scholastyczną formułą: Dusza jest formą ciała. Oczywiście, przy stworzeniu, Bóg mógłby był postąpić ina­ czej: w taki sposób, żeby jedna dusza przechodziła kolejno przez rozmaite ciała, doskonaląc się w tych wcieleniach. Zmartwychwstania ciał bądź nie byłoby wcale, bądź Bóg prze­ znaczyłby jedno z wielu ciał danej duszy na wiekuiste złączenie z nią w niebie.

4. Grzzch.

Bóg, najwyższa doskonałość, może mieć jako przeznaczenie przed sobą jedynie też doskonałość, siebie. Stwarzając świat, stworzył go dla siebie, dla chwały swojej, w tej mierze, w jakiej ją może oddać stworzenie według rozmaitości bytów, a jest także przedsięwzięciem Boga, aby sobie przybrać istoty godne jego miłości (Bergaon). Chwałę przynosi Bogu przyroda orga­ niczna i nieorganiczna samym istnieniem. Istoty rozumne jed­ nak, duchy i ludzie, oprócz istnienia powinny Mu chwałę oddawać jestestwem swoim, rozumem i wolą, tudzież ciałem, na zewnątrz ją wyrażającym. Przez to i same znajdują swoje doskonałe szczęście. W pojęciu wolnej woli istnieje atoli też możliwość, aby mu nie oddały tej chwały, z tym skutkiem, że sprowadzą na siebie nieszczęście. Innymi słowy, Bóg posta­ wił duchy i człowieka wobec wyboru: za Bogiem czy przeciw Bogu.

79 Duchy czyste miały dokonać wyboru raz na zawsze. Więk­ szość wybrała Boga. Te duchy przypuścił do siebie na wiecz­ ność. Znajdują się z Nim tj. w niebie i używają w tej obecności Bożej wiecznej szczęśliwości. Zowiemy je aniołami. Mniejszość odmówiła chwały Bogu, wolę swoją odwracając od Boga, sta­ wiając ją ponad i przeciw woli Bożej. I ten wybór dokonał się raz na zawsze. Wola ich stężała przeciw Bogu, to jest w złem. Bóg bowiem jest doskonałym Dobrem, więc sprzeciw - złem absolutnym. Duchy te są odrzucone raz na zawsze i w tym od­ rzuceniu cierpią niewymownie. Są to złe duchy w piekle. Ich potępienie jest wiekuiste. Odmiennie od niezliczonych duchów Bóg stworzył tylko jednego człowieka Adama jako praojca rodu ludzkiego, z któ­ rego nasienia miały wyjść pokolenia dalsze. Stworzonego wy­ posażył w dar nadprzyrodzony, w łaskę, w miłość Bożą i w da­ ry przyrodzone, jak: skłonność do dobrego, wolność od cierpie­ nia, nieśmiertelność, królowanie nad przyrodą itd. Jego rów­ nież postawił przed wyborem, a miał go Adam dokonać nie tylko indywidualnie za siebie, ale i za cały ród ludzki. Przed wyborem byliby stanęli także potomkowie, i to wyłącznie in­ dywidualnie za siebie, gdyby Adam był się opowiedział za Bo­ giem. Adam wyboru dokonał przeciw Bogu, zgrzeszył przez nie­ posłuszeństwo (nie przez żądzę cielesną). Grzech ten miał dwoisty skutek. Jeden indywidualny dla prarodziców: utracili miłość Bożą, utracili nieśmiertelność i in­ ne dary. Całe to wyposażenie utracili także dla potomstwa; ten grzech pierworodny przeszedł na cały rodzaj ludzki: dzie­ dzicząc człowieczeństwo od Adama, dziedziczymy jego stan grzeszny. Człowieka, który wziął rozbrat z Bogiem, czekało po nie­ szczęśliwym życiu na ziemi - po śmierci, nieskończone, wiecz­ ne potępienie.

80 5. Odkupianie.

Podług ścisłej sprawiedliwości, Bóg byłby mógł w takim stanie pozostawić plemię ludzkie jak to uczynił z duchami zły­ mi (św. Augustyn: Massa damnata). Wszelako w miłosierdziu swoim postanowił je wydobyć z upadku i potępienia. Dokonał tego przez Odkupienie. Grzech jest winą nieskończenie wielką, a zatem człowiek, istota skończona, cokolwiek by uczynił, aby przejednać Boga, nie byłoby to współmierne z winą. Nieskończoną winę grzechu zdoła zmazać jedynie nieskończone zadosyćuczynienie. Trzeba więc, żeby za tę winę odpłaciła nieskończona istota tj. sam Bóg, ale Bóg będący jednocześnie człowiekiem, gdyż ten zgrzeszył. Tak stał się Odkupicielem Chrystus, łączący w swojej Boskiej osobie naturę Boską z naturą człowieczą. Jezus Chrystus jest określoną historyczno postacią. Odku­ pienia dokonał przez mękę i śmierć swoją. Tak, w pełni wyna­ gradzając za grzech, zmazał winę człowieka. Wrócił człowie­ kowi miłość Bożą (łaskę) wraz z życiem nadprzyrodzonym na tym i na tamtym świecie (żywot wieczny). Nie odzyskał wszakże człowiek pełnego uposażenia Adama (nieśmiertelno­ ści itd.), jego natura nie przestała być skażona. Dzieło Chrystusa zmazuje w pełni winę grzechu ludzkiego, lecz i przewyższa ją nieskończenie i wystarczyłoby aż nadto do odkupienia grzechu złych duchów, lecz nie jest to w woli Bożej. Złe duchy pozostają nadal potępione. Odkupienie obejmuje cały rodzaj ludzki, jest powszechne, a więc dotyczy wszystkich, co żyli przed Chrystusem od Ada­ ma, aż po ostatniego człowieka na ziemi. To obiektywne odkupienie każdy człowiek powinien uczy­ nić subiektywnie swoim, niejako pochwycić osobiście linę oca­ lenia rzuconą tonącemu. Korzystać z Odkupienia człowiek mo­ że przez całe życie na ziemi. Wybór się zwielokrotnił w czasie.

81 Rozstrzyga ostatni moment, I największy grzesznik dostąpi zbawienia, jeśli przed zgonem pojedna się z Bogiem; może to uczynić przyjmując pozostawione przez Chrystusa sakramenta, środki indywidualnego odzyskania miłości Bożej, każdemu do­ stępne. Okrom Odkupienia Zbawiciel przyniósł na świat rów­ nież pełnię prawdziwej wiedzy, dotyczącej Boga i człowieka, ich wzajemnych relacji. Dzieło jego obejmuje i naukę chrześci­ jańską i łaskę zbawienia.

6. Kościół.

Opuszczając padół ziemski Chrystus założył instytucję, któ­ rej przekazał swoje dzieło i jego owoce, po to, aby wszystkich ludzi po koniec świata uczynić jego uczestnikami; instytucją tą jest zorganizowany zbór wiernych nazywany Kościołem (Eccle- sia). Otrzymał on dwie właściwości zasadnicze i nieodzowne: niezniszczalność i bezbłędność (nieomylność). Otrzymał orga­ nizację jurydyczną, podobną do państwa. Głową jego jest zaw­ sze sam Chrystus w niebie z zastępcą na ziemi papieżem. Krom prawnego, Kościół posiada również mistyczny charakter - jest oblubienicą Chrystusa, jest Jego ciałem mistycznym. Ten cha­ rakter daje mu nieustanne spływanie łaski (charismata). Łaska ta ogniskuje się w poszczególnych osobach świętych, a nieko­ niecznie najpełniej ogarnia hierarchiczne szczyty. Bo jeśli Ata­ nazy lub Augustyn byli biskupami, Leon lub Grzegorz papie­ żami, to Benedykt, Bernard, Franciszek zakonnikami bez hie­ rarchicznego dostojeństwa, Teresa mniszką, Izydor oraczem, Kazimierz królewiczem a B. J. Labre żebrakiem. Dzieło Chrystusowe - Kościół zachowuje i szerzy nieskażo­ ne, dalej zawiaduje dziedzictwem żertwy Chrystusa, mszą św.

82 jako jej powtórzeniem mistycznym, zarządza łaską przelewając ją na wiernych przez sakramenta, jakkolwiek i poza nimi Chry­ stus ją rozdaje nieustannie. Praktycznie ma to osobliwsze zna­ czenie w sakramencie pokuty, gładzącym indywidualne grze­ chy, oraz pożywania Ciała i Krwi Pańskiej, zadatku żywota wiecznego. Co człowiek powinien uczynić ze swojej strony, aby su­ biektywnie posiąść odkupienie? Powinien współpracować z Chrystusem i Kościołem, korzy­ stając ze wszelkich środków uzyskania i zachowania miłości Bożej (łaski). Powinien unikać grzechu, będącego sprzeciwem Bogu, więc obrazą Bożą. powinien przyczynić się do ekspiacji przewin swoich, znosząc wszelkie dolegliwości. Powinien wy­ pełniać te obowiązki, jakie mu przypadają z powodu stanowi­ ska doczesnego, kwalifikacji, inteligencji itd. Powinien ile moż­ ności czynnie uczestniczyć w szerzeniu Królestwa Bożego na ziemi, pogłębiając je w sobie i promieniując nim na bliźnich. Słowem - pełnić miłość Bożą i miłość bliźniego, która jest tamtej sprawdzianem; ta miłość wyraża się szczególnie w darowaniu uraz. Odkupienie człowieka ma zasadniczo charakter indywidu­ alny, dotyczy każdego z osobna. Indywidualne jest życie nad­ przyrodzone z Bogiem na tym czy na tamtym świecie. Wszela­ ko z realizacji tych indywidualnych zasad w zbiorowiskach ludzkich (narodach, państwach) wynika życie publiczne, chrze­ ścijańskie, moralność publiczna, sprawiedliwość społeczna itd., słowem kultura i cywilizacja chrześcijańska. Obowiązki w tej mierze spadają na człowieka z tytułu bądź cnoty sprawiedliwo­ ści, bądź miłości bliźniego, w pełni pojętych. Praktycznie zależy rzecz od ustroju danego społeczeństwa i od stanowiska, jakie w nim zajmuje człowiek czy instytucja: prezydent, rząd, parla­ ment, sądy, samorząd, związki zawodowe itp. Tak monarcha

83 lub prezydent, który by nie przestrzegał zasad moralnych w publicznym życiu, chociażby jego prywatne życie było nie­ poszlakowane, nie wypełniałby tego, czego Bóg odeń żąda. Te same zasady obowiązują narody i państwa między sobą. I tutaj sprawiedliwość i miłość bliźniego powinny dawać wy­ tyczne i być regulatorami. Rozdział VI

CZEŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ PANNY MARYI

Słowacki żywił przez całe życie cześć dla N. P. Maryi, nigdy nie postradaną ani osłabioną, aż do zgonu. Ze wzruszeniem wspomina jeszcze pod koniec życia, jak «nade mną sto dzikich koni niby na skrzydłach anielskich przeniosłaś, a to cudowne ocalenie zawsze przypisywał Matce Bolesnej z Berdyczowa. We Włoszech zachwyciły go obrazy N. Panny. «Ty jesteś taka na obrazach śliczna (...)»21 , 3- wspomina w Po­ dróży na Wschód. Z przejęciem oglądał Betlejem i Nazaret, do końca życia zachował je w żywej pamięci. Dziwi się, że Ewan­ gelie nie opowiadają walety P. Jezusa z Matką w Nazarecie, co przecież nieraz wyrażali malarze. (Veronese). Wspomina poda­ nie o cudownym przeniesieniu Domku Loretańskiego. W Anhellim Ellenai odmawiając litanię kona przy słowach «Różo złota» (recte mistyczna). W końcowej scenie Lilii Wenedy Matka Boska ukazuje się nad stosem Weneda. Złota Czaszka za­ wiera tę prześliczną kolędę: «Chrystus Pan się narodził», a na zakończenie istniejącego ułamku parabazę, jak Bogarodzica «sponad starych lip błogosławiła»3. Z serdecznością poeta mó­ wi o N. Pannie w Beniowskim. Aniela do niej żywi gorące nabo­

1 List do Matki: Paryż, luty 1845. Dzieła XIII, s. 472, w. 190-191. 2 Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń VII. Dzieła IV, s. 65, w. 15. 3 Złota Czaszka [Parabaza]. Dzieła VIII, s. 417, w. 8.

85 żeństwo. Z Poczajowa, wówczas unickiego, przywiozła po­ święcony medal piastunce Diwie, nad której chatą aniołowie śpiewają «Ranne Ave Maryja...»4 Matce niebieskiej korony ks. Marek oddaje pod opiekę bohatera. Przywodzi poeta na pamięć Jej w Nazarecie «domek smutny i prawdziwy, Skalny, szarymi nakryty oliwy (...)»54 6i przedstawia, jak wspomina Ona, gdy «(...) anioł przychodzi po tęczy, Dwie rozwinięte trzymając lilije (...)». Fantazja poza-ewangeliczna: Jej rozmowa ze św. Piotrem. Gdzie indziej wyobraża Bożą Rodzicielkę z twarzą do nieba wzniesioną, «kwitnącą» cicho nad muzułmańskim cmentarzem, odkrywającą serca zranione. Najbardziej wzruszają strofy, gdzie Matka Boża z Poczajowa i Matka Boża z Berdyczowa wiodą bolesną rozmowę, łzy wylewając nad Polską, przez mór, głód i wojnę pustoszoną. Poczajowską Pannę, na ostrzu miesią­ ca stojącą, Starzec błaga o wskrzeszenie synka Adaśka. Ksiądz Marek Poety to nie historyczny karmelita Jandułow- ski z Baru, lecz od Matki Bolesnej z Berdyczowa Bosy, wzywa­ jący w dramacie o Beniowskim do zawiązania konfederacji pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia, analogicznie do tej kon­ federacji ze Złotej Czaszki, pod Matką Boską, regimentarzem po­ stawioną. Konfederaci to «słudzy Maryi» a cechowy w Barze niesie chorągiew z Matką Boską z Poczajowa. Niewątpliwie w tym kulcie mariańskim istnieje też nieświadoma sublimacja miłości do własnej Matki, - najgłębszego uczucia poety. W okresie «widzącej wiary» cześć i kult N. Panny trwają ciągle. Mówiąc o cudach (w «Wykładzie Nauki») podkreśla «cudowną siłę Chrystusa i Matki Jego (... )»6. Święci Boga Ro­ dzica «w słońcu, na złotym wrzecionie Kręcąc jak ta, która tęcze

4 Beniowski [Rzuty piorwotne Pieśni VII C.] Dzieła III, s. 375, w. 25-26. 5 Tamże. [Przekreślony fragment początku Pieśni siódmej]. Dzieła III, s. 269, w. 23-24. - Zob. również Dzieła III, s. 280, w. 27-28, s. 193-195, s. 241, w. 54-62. 6 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 112, w. 477-478.

86 zwija (...)»7, albo «W zorzy czerwonej, Na wywróconej Tęczy porannej»8. W jej wieńcu są gwiazdy i kamelie, okrążają i spo­ tykają Ją (Zborowski). «Słyszy Maryja pod bramą z tęczy Baran­ ka głos»9 Z Apokalipsy mogłyby pochodzić słowa: «(...) chciał Najświętszą Pannę widzieć śnieżną, Którą łańcuch gwiazd w niebiosach spotyka, Okrąża ... tęczą jej białoście plami, I chciał rozmowę jej słyszeć z gwiazdami (,..)»10. Szczytowy punkt, to parafraza Bogarodzicy, mająca wejść w skład Króla- Ducha. Do Stattlera poeta pisze: «(...) widzę ciebie stąd, marzą ­ cego o Najświętszej Śnieżnej, a zatem najbielszej, która Ci się w rubinowych brzaskach wschodu pojawia; gdy spojrzysz głę­ biej, ujrzysz za nią drugą - płomienną a za nią jeszcze dalej trzecią - kwietną, w rozpromienionej krainie stojącą»n. Z zachwytem gracje składa Matce za radość, jaką sprawił przysłany obrazek Matki Boskiej Berdyczowskiej, «prostej Królowej - w koronie z berłem w ręku i z maleńkim Zbawicie­ lem (...) O! jak to wszystko mi łzy wydarło - natychmiast (...) te wszystkie wspomnienia - królewskość Jej - w tym sztychu na­ wet jakaś święta niemoc prostoty - uderzyły na mnie cudowną potęgą...»12. W teologicznej koncepcji Słowackiego duch Najświętszej Panny w poprzednich wcieleniach przechodził przez Indie i Grecję. Urzeczywistnił wizje, sny, przeczucia starożytnego świata, marzącego o zaślubinach człowieka z Bogiem. «(...) duch Najświętszej Panny spełnił cud - i ludzkość cala, jak by

7 Poeta i Natchnienie. Dzieła IV, s. 111, w. 341-342. 8 Odpowiedź na «Psalmy Przyszłości» [I], Dzieła I, s. 260, w. 234-236, s. 273, w. 232- 234. 9 Do Autora Skarg Jeremiego. Dzieła I, s. 236, w. 15-16. 10 Samuel Zborowski, Akt V. Dzieła X, s. 355, w. 1133-1136. 11 List do Wojciecha Stattlera: Paryż, 3. 6. 1844. Dzieła XIV, s. 258, w. 56­ -61. 12 List do Matki: Paryż, luty 1846. Dzieła XIII, s. 472, w. 185-196.

87 otrzymawszy to, czego się spodziewała przestała marzyć o pół- niebieskich związkach ... Jakiż to więc duch był wielki i zdolny cudownej Bożej miłości, kiedy uspokoił serca bijące przeczu­ ciem (...) A ta Matka (...) z jakim strachem i uszanowaniem musiała patrzeć na dziecko własne, Ona jedna, która wiedziała, że miłością bożą - ducha Boskiego wywołała z niebios - i ten duch siedzi na rękach u niej (...)»13. Czy poeta miał na myśli dziewicze poczęcie Pana Jezusa w łonie N. Panny, mówiąc o niepokalanym poczęciu, wobec częstego w Polsce nieścisłego rozumienia terminów teologicz­ nych? Mimo koncepcji metampsychicznej nie ma mowy o tym, żeby Duch N. Panny po zgonie przechodził jakie dalsze wciele­ nia. Tak doskonale wypełnił zadanie poruczone przez Boga, doszedł do takiej świętości, że wstąpił do nieba. W myśl pante- izmu powinien był się zjednoczyć z Bogiem, rozpłynąć w Bó­ stwie: Ale to było dla poety niepojęte, niedopuszczalne. Miała­ by zatracić osobowość Ta, której pomoc i opiekę ciągle żywą czuł nad sobą, do której zanosił błagania, o której cudownej mocy mówił, której wid już na tym świecie przepiękny stawał przed oczyma twórczej wyobraźni? Więc nad spekulacją inte­ lektualną wzięła górę anima naturaliter Christiana. Najświętsza Panna i w niebie zachowuje własną indywidualność i indywi­ dualne posłannictwo. Jako «najświętszy duch piękności» zaj­ muje miejsce «pod samą trójcą»14. Dzierży «ministerstwo proś- by>h5 i wstawia się za ludźmi. Słowacki nie porusza nauki o Wniebowzięciu, lecz nie ulega wątpliwości, że przedstawiał sobie w niebie Najświętszą Pannę nie tylko jako ducha, ale też z ciałem uwielbionym. Nasuwają to wyraźnie obrazy, w jakich widzi Ją na tamtym świecie.

13 Tamże. Dzieła XIII, s. 473, w. 207-215. >4 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 217, w. 45-46. 15 Zob. notę 8 rozdziału IV.

88 Upatruje podobieństwo pomiędzy Nią, najwyższą piękno­ ścią w niebiesiech, a Polską. Do Polski aplikuje słowa Objawie­ nia, jakich liturgia używa o N. Pannie: «Niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod jej nogami, a na głowie jej korona z gwiazd dwunastu»!6. I Polska jest «święta (...) cała - z kości słoniowej wieża (...)»17 Niezawodnie oddałaby myśl poety - chociaż nie zachodzi u niego - inwokacja «Królowo Korony Polskiej».

16 Samuel Zborowski, Akt V. Dzieła X, s. 342, w. 709-712. 17 Zawisza Czarny [Pomysły zaniechane... VIII], Dzieła X, s. 135, w. 5.

Rozdział VII

«LOS MNIE JUŻ ŻADEN ...»

Droga do końca. - Umartwienie i modlitwa. - Obojętność i wesele. - Posłannictwo. - «Sprawiedliwy z wiary żywit». - Piękność. - Rosa mystica.

Zerwawszy z towiańczykami, Słowacki nie przestawał ćwi­ czyć się w umartwieniu i postępować w życiu duchowym. Za­ targ z tymi, których miał czas jakiś za najbliższych, przypłacił ciężko, dużo bardziej niżby można wnioskować z krótkich wzmianek w listach, jak: «(...) chciano mi tego wnętrznego spo­ koju ująć»1 Z położenia swego zdawał sobie dobrze sprawę. Zamknięte wiódł życie w swoich dwóch pokoikach na naj­ wyższym piętrze Rue Ponthieu, ^najskromniej umeblowanych» (Norwid). Zdobiły je jedynie obrazki i makatka, przysłane przez Matkę. Obiady przynoszono mu do domu, droższe a gor­ sze niż w jadłodajni, nieraz ich nie jadał. Latem wyjeżdżał nad morze do Pornic, gdzie powstała Genezis z Ducha; raz do kon­ wentu trapistów, «abym zobaczył, czyli powietrze, owiewające tych ludzi, prawdziwie złote jest i święte - i napełnione ścią­ gniętymi modlitwą aniołami (.,.)»2. Nad morzem czuł się wy­ śmienicie; wracając w 1848 r. z Poznania zboczył do Ostendy,

1 List do Matki: Paryż, 2. 2.1844. Dzieła XIII, s. 441, w. 14. 2 List do Matki: Paryż, 10. 9.1845. Dzieła XIII, s. 483, w. 10-13.

91 po czym pisał: «(...) jużem znów odhartowany na służbę bożą»3. Było to dziewięć miesięcy przed zgonem. Uważamy to nad­ morskie wzmocnienie raczej za pozorne. Wątły organizm, «har- feczka kościana», wyczerpywał się tym prędzej. Dawne relacje towarzyskie niemal zupełnie porzucił, nowe rzadko nawiązywał. Zachodził do klubu, bywał na tradycyj­ nym «święconym» księcia Czartoryskiego. Nie często przyj­ mował odwiedziny. Z wolna jednak, nazywana «Kółkiem» Słowackiego, dokoła poety zbierała się garść przyjaciół. «(...) ludzie, którzy najczęściej z daleka przybyli, z ciekawości przy­ szli, z braterstwem odchodzą - przez jedną często godzinę tak uciśnieni, że wychodząc łzy mają rozczulenia w oczach (,..)»4. Z kraju przyjeżdżali: Wojciech Stattler, , Józef Komierowski. Kontakty z nimi pozostawiły ślady w listach i wierszach. Entuzjastyczne wspomnienie spisał Aleksander Niewiarowski. Najwyższy duchem był ; lecz z nim nie doszło do bliższych więzów. Znał on słabo tylko ide­ ologię «widzącej wiary», jak dowodzą jego odczyty. Nie zdaje się w ogóle, aby «Tłumacz Słowa» szerzył swoją teologię. Naj­ bardziej oddany był młody Szczęsny Feliński, późniejszy arcy­ biskup, przybyły do Paryża jako student w 1847 r.; pełnił nieja­ ko czynności sekretarza. Ludzi «mam dosyć przychylnych». Dotyczy to też tych, co usługiwali (portier, konsjerżka). «Słudzy moi, którzy mię co dnia widzą, umiłowali mnie (... )»5. Poświadcza to Norwid. Ożywił się udział Słowackiego w sprawach emigracji. Wy­ stąpił z listem otwartym do księcia Adama Czartoryskiego oraz z odezwą do emigracji O potrzebie idei, w r. 1847 z projektem zawiązania konfederacji. Na jej czele zamierzał postawić Mic­ kiewicza. Rewolucję lutową powitał z entuzjazmem. Wiosną

3 List do Matki: Ostenda, 14. 7.1848. Dzieła XIII, s. 542, w. 5. 4 List do Matki: Paryż, 10.12.1845. Dzieła XIII, s. 496, w. 94-96. 5 List do Matki: Paryż, luty 1846. Dzieła XIII, s. 474, w. 236-237.

92 1848 r. pospieszył z kilku towarzyszami do Poznania. Było to z poczucia obowiązku, a rozumiał go jako powstanie w kolo­ rach płomiennych z wiersza: Kiedy prawdziwie Ooiacy powstaną. Ufny w moc ducha i idei polskiej, należał do tych, co wołali o walkę z Niemcami. Za jego sprawą Feliński wstąpił do woj­ ska. Ludem wielkopolskim był zachwycony, mniej przywód­ cami. Do Karola Petiniaud pisał: «Ludność 700 000 dusz walczy przeciw całemu królestwu (...) Dwa lata temu ten sam naród uchodził w Polsce za zgniły i materialistyczny (...) Dziś, mówię Ci, przewyższa towarzyszów Leonidasa i zawstydza żółtodzio­ bów - szlachciców, chcących mu rozkazywać»6. Upadek ruchu przeżył boleśnie. Po miesiącu udał się do Wrocławia. Wtedy spotkało go ostatnio i największe szczęście na tym świecie: spotkanie z Matką, pod koniec czerwca 1848 r.

1. Droga do tońca.

«Jasną do końca mam wybitą drogę, Ta droga moja - żyć - cierpieć - i tworzyć, To wszystko czynię - a więcej nie mogę»7. Po trzech latach milczenia relacje Słowackiego i Krasińskie­ go ożywiły się, obaj zapragnęli zbliżenia; wymienili kilka li­ stów, ale rozwój ich potoczył się w tak odmienne strony, że nie doszło do wznowienia przyjaźni; różniły się na całej linii ich zapatrywania de publicis. Słowacki ujemnie ocenił Przedświt i Osalmy. Stworzył ironiczny portret Fantazego, lecz miał ten takt, aby nie ogłaszać dramatu. Wiersz Do autora Trzech Osaimów wydano bez jego wiedzy i woli. Krasiński ciągle podziwia! An- heiiego, ale skrytykował Króia-Ducha, zawsze się zachwycał pięknością języka Słowackiego.

6 List do Karola Petiniaud-Dubos: Wrocław, 9-11. 5. 1848. Dzieła XIV, s. 382, w. 13-22. 7 Los mię już żaden nie może zatrwożyć ... Dzieła I, s. 167, w. 2-4.

93 O towiańczykach zdanie Słowackiego z czasem złagodniało. Nazywał ich «sanktuariuszami», przyznawał pewne dodatnie strony. Po rozłamie w Kole 30 listopada 1846 r., rezygnacji Mic­ kiewicza i wysunięciu na czoło Różyckiego, Goszczyński, który poprzednio tak ostro intrygował przeciw Słowackiemu, teraz się doń zbliżył; pośredniczył w kontaktach z Różyckim. Orga­ nizowano w Kole sprzeciw na zamiar Mickiewicza, który my- ślał pojechać do Rzymu w r. 1847 i przy tym użyć zamierza­ no też Słowackiego; ten odmówił. O Towiańskim wspomina w późniejszych zapiskach bez rozgoryczenia i zalicza go wraz z Mickiewiczem do przedniejszych umysłów polskich. Krasiń­ skiego w r. 1846 zapewnia, że sprawa zaczęta (towianizm) «nie jest ona ani idejką (...), ani dogmatycznym mistycyzmem, ani przepowiedniami, ani człowiekiem, lecz jest prawdziwym po­ częciem świata nowego (...)», jest to «klucz nowy, rozwiązu ­ jący wiedzę w człowieku»8 «(...) bracia moi; jeżeli ich Bóg pod­ niesie (...), rozpoczną nową epokę świata»9 Wątpić się godzi, czy się miał za członka Koła w stanie libe­ rum veto, lecz poczuwał się do niejakiej solidarności z niektó­ rymi towiańczykami. W r. 1848 pisze wiersz do Ludwika Nor­ wida «w braterstwie idei świętej».

2. Umartwienie i rmodii^i^wi.

Dni mu upływały bądź na opracowywaniu koncepcji filozo­ ficzno-teologicznej, bądź na pisaniu utworów poetycznych oraz na rozwijaniu i pogłębianiu psychicznym. Tu należało «wy- miatanie» niektórych «nieczystości ducha»108 ,9 albowiem «(...)

8 List do Zygmunta Krasińskiego: Paryż, 26 (?). 1.1846. Dzieła XIV, s. 210, w. 29- 32, 35-36. 9 Tamże. Dzieła XIV, s. 210, w. 40-42. 10 List do Matki: Paryż, 28. 7.1843. Dzieła XIII, s. 432, w. 137.

94 ducha, który się sam ze wszystkiego nie wypierze na ziemi, nie opierają żadne anioły Czynił żertwy «z małych drobno­ stek miłości własnej lub pokoju (...)»i2. «Bóg cierpliwości żąda ode mnie (...)»»3 «(...) trzeba być po­ kornym w przyjęciu wszystkiego, co od ludzi przychodzić, inaczej pokora jest złudzeniom. O przebaczeniu uraz mówi: «(...) patrz, czy przeciwnika możesz ukochać, a nie możesz - nie przerósłszy go w sumieniuć. W parze z powyższymi cnotami szła czystość. Niknie lekki erotyzm, zajęcie się kobietami. Wystarczy przypomnieć, jaką rolę wyznacza Anieli (Moszczeńskiej) w II części Beniowskiego, by się przekonać o przemianie. Helois to już czysto platońska przyjaźń, przezywa ją męskim imieniem Sofos. Pozostała wraż­ liwość na piękność kobiecą, jak na piękność w ogóle, ale nosi już jedynie duchowe znamiona. Jakże znamienna jest zapiska o zgonie tej czternastoletniej panienki, której poświęcił cały list z 3 maja 1845 r. «(...) wyrosła jak łania i ładna (...)», ale duch jej «(...) miłości żadnej (...) nie poznał, o Bogu słyszał mało, w ostatniej nawet godzinie żadna świętość nie pokazała mu się na ziemi ... Miesięcznej mu hostii nie pokazano ... ć. Dla ducha jej czytał Ewangelię przez część tej nocy. Dużo czasu poświęcał modlitwie, stała się ona jego co­ dziennym chlebem. «Wczoraj, gdym sobie w rozmowie z Bo­ giem dopomagał wspominaniem Mojżeszowej wielkiej rozka- * 12 13 14 15 16

n List do Matki: Paryż, 14. 5.1844. Dzieła XIII, s. 446, w. 77-78. 12 List do Matki: Paryż, 2. 2.1844. Dzieła XIII, s. 442, w. 30-31. 13 List do Matki: Wrocław, 25. 5.1848. Dzieła XIII, s. 530, w. 12. 14 List do Matki: Paryż, 20.1.1845. Dzieła XIII, s. 465, w. 84-85. 15 List do Zygmunta Krasińskiego: Paryż, 12. 1. 1846. Dzieła XIV, s. 208, w. 104-105. 16 List do Matki: Paryż, maj 1845. Dzieła XIII, s. 477, w. 68-71, 46.

95 żującej modlitwy (.,.)»17. Kiedy otrzymał makatkę wyszytą ręką matczyną, zanim otworzył, ukląkł i pomodlił się. W Pornic nad morzem zachodził do kościoła, gdzie «(...) tyle modłów poszło za rozbitymi na morzu żeglarzami, anieli z tych modlitw są moim towarzystwem ...»1718. Raz wyjechał do klasztoru trapi­ stów, «(...) abym zobaczył czyli powietrze, owiewające tych lu­ dzi prawdziwie złote jest i święte - i napełnione ściągniętymi modlitwą aniołami...)/19 . 20 21 22 Modlitwy jego są bezinteresowne: «(...) nie proszą o żadne ziemskie szczęście (...), ale (...) aby moich miłych strzegł i bro- nił»2o. Modli się za towiańczyków (List do Krasińskiego 1846). Modli się gorąco za ojczyznę (do Ujejskiego 25 grudnia 1848): «(...) często przy gwiazdach, w nocy, zawieszony na ganku moim, twarzą obrócony ku Waszej stronie, modlę się za Wami i w duchu mi słychać wzdychające duchy Wasze pod uciemię­ żeniem, a często coś jakby szmer pługów Waszych, które już u Was prędzej wschodzące słońce wyprowadziło, i niby głos pogonny ludzi biednych, z pracą wstających, do Boga się mo­ dlących)^. Nie dziwi się ani zraża, jeśli modlitwa nie jest wy­ słuchana: «(...) ile razy Bóg nie spełnia naszej ziemskiej modli­ twy, to tylko dlatego, że (...) wie, iż się o rzeczy złe dla nas mo- dlemy»22. Ułożył też Modlitwę dia Matki, własną zapisał w Dzienniku; obie mają znamię «widzącej wiary». Parafrazę Ojcze nasz daje w wierszu Odpowiedź na «Osaimy Orzyszłości». Parafrazę Bogaro­ dzicy zamierzał włączyć do Króia-Ducha.

17 List do Matki: Dieppe, sierpień 1846. Dzieła XIII, s. 502, w. 62-64. - Zob. również List do Matki: Paryż, 14. 5. 1844. Dzieła XIII, s. 449, w. 50-62. 18 List do Matki: Dieppe, sierpień 1846. Dzieła XIII, s. 602, w. 63-56. 19 List do Matki: Paryż, 10. 9.1845. Dzieła XIII, s. 483, w. 10-13. 20 List do Matki: Paryż, 8.10.1844. Dzieła XIII, s. 486, w. 30-32. 21 List do Karola Ujejskiego: Paryż, Boże Narodzenie 1848. Dzieła XIV, s. 358-369, w. 61-68. 22 List do Matki: Paryż, 28.12.1847. Dzieła XIII, s. 513, w. 17-20.

96 3. OObśjtność i wesele.

Przez umartwienie i modlitwę «zmieniła się moja natura - jako ciało ani z rozkoszy żadnej ucieszyć się nie mogę, ani mię boleść cielesna może udręczyć»23 Jako przykład opowiada Matce wyrwanie zęba z doskonałym opanowaniem bólu. «(...) ja, ogień chodzący, ja, niegdyś dziecko niepohamowane, teraz żyję, jak gdyby we mnie nic ludzkiego nie było - ani krwi, ani żądzy, ani chęci, ani zawrzenia, ani wybuchu»24. Straciło cenę to, co poprzednio było jego najgorętszym pragnieniem - sława poetycka. Pochwały «ile razy słyszę, to wzdrygam się czując niby wstyd jakie i uczucie upokorzenia»25 «Teraz ja (...) czło­ wiek dojrzały, już mię łatwy i mały poklask nie złowi (.,.)»26. Doszedł do obojętności na radości i dolegliwości tego świa­ ta. «Teraz życie - i śmierć jednakowo mi są ponętne (...)27. Jakże to zdanie odbija głębią i szczerością od młodzieńczego mai de siócle, od kokietowania śmiercią i igraszek z samobójstwem, a nawet od pozy ofiary serca Anhellego. Posiadł ową obojęt­ ność, «indifferentia», na którą taki nacisk kładzie św. Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych. Stan ten sprowadził wewnętrzną radość i wesele ducha. Do­ świadczali tego mistycy i to, co czytamy u św. Teresy z Awili lub św. Jana od Krzyża, stało się udziałem Słowackiego. Prze­ cież tak samo Jan byłby mógł napisać: «Bóg mię uciska (...) albo takimi radościami napełnia, których innym - udzielić nie mo- gę»28, albo: «(...) róża - złota - duchowa jeden z tych kwiatów, które Duch Święty w nas rodzi (...)»2923. 24Poetycka 25 26 27 dusza28 Jana ma podobieństwa z naszym poetą. To wesele nie znosi cierpienia,

23 List do Matki: Paryż, 22.1.1848. Dzieła XIII, s. 518, w. 50-52. 24 List do Matki: Paryż, 14.12.1846. Dzieła XIII, s. 604, w. 42-45. 25 List do Matki: Paryż, 12. 8.1844. Dzieła XIII, s. 452-453, w. 87-88. 26 List do Matki: Paryż, 20.1.1845. Dzieła XIII, s. 464, w. 34-35. 27 List do Matki: Paryż, 12. 8.1844. Dzieła XIII, s. 452, w. 70. 28 List do Matki: Paryż, 14.12.1846. Dzieła XIII, s. 503, w. 19-21. 29 List do Matki: Paryż, 10.12.1846. Dzieła XIII, s. 494, w. 11-12.

97 atoli nic ono nie znaczy w usposobieniu człowieka przepojone­ go Bogiem, lub stanowi niejako nieodzowny okup. Słowacki mówi o tym: «(...) wszystko, co nam karą się zdawało, jest bło­ gosławieństwem Bożym (...) więcej odebraliśmy od Niego, niż nam się należy (...)»3>. «Praca ducha, ciągłe męczeństwo we­ wnętrzne i po tym męczeństwie otrzymana siła duszy twórcza, wylewająca się z ust i oczu (,..)»31 Jest to szczęście, nie «szczę- ście ziemskie [co] jest tylko podrzędną rzeczą (,..)»32. «(...) jest to ruch wewnętrzny ducha i wywieranie miłości na zewnątrz» 33. Do Matki pisze: «Szczęście w nas jest. Bądźże mi tak rozwe­ selona i upewniona bez próżnych zachceń, ale pełna modlitwy o szczęście prawdziwe (...)»34 «(...) uczujesz wewnętrzną moją wesołą i rozradowaną duszę (...)»35; «(...) budzę się rano i wraz rozwesolony jestem wnętrznie (...) gotów każdego (...) oblać jasnością ducha i rozradować (...)»36 Radość «się czasem aż w głosie moim tonem śpiewu przebija (,..)»37. Do szczytu wesele to dochodzi w zachwyceniach. Jedno go uderzyło taką mocą, że je wyraża wierszem: Bo mój Stworzy­ ciel ... Ale miał także ziemskie radości, serdeczne i wzruszające. Mógł na własne oczy ujrzeć Matkę, mógł raz jeszcze być w Pol­ sce (1848), gotującej się do walki wyzwoleńczej. Pisze z Pozna­ nia: «(...) widzę chłopki polskie na wozach i po kościołach. Bóg i Pan mój pozwolił mi widzieć to (...)»38 Rzeczywistością się stało, że: «Na łono Boga rzuciłem się z największą miłością i nie odrzucił mię (,..)»39.

30 List do Matki: Paryż, 12. 8.1844. Dzieła XIII, s. 450, w. 13-14. 3' List do Matki: Paryż, 1. 2. 1846. Dzieła XIII, s. 497, w. 14-16. 32 List do Matki: Paryż, 18. 3.1843. Dzieła XIII, s. 428, w. 141-142. 33 List do Matki: Paryż, 28.12. 1847. Dzieła XIII, s. 515, w. 70-71. 34 List do Matki: Paryż, 1. 2.1846. Dzieła XIII, s. 500, w. 114-116. 35 List do Matki: Paryż, 28.12.1847. Dzieła XIII, s. 515, w. 86-87. 36 List do Matki: Paryż, 16. 4.1844. Dzieła XIII, s. 444, w. 19-21. 37 List do Matki: Paryż, 12. 8.1844. Dzieła XIII, s. 453, w. 94-95. 38 List do Matki: Poznań, 24. 4.1848. Dzieła XIII, s. 524, w. 5-6. 39 List do Matki: Paryż, 19. 7.1845. Dzieła XIII, s. 480, w. 9-10.

98 4. Posłannictwo.

Szczęścia swego Słowacki nie pojmował samolubnie, nie są­ dził, że wolno mu samemu pozostawać w błogostanie. Powi­ nien wypełniać obowiązki wobec bliźnich: rozwijać i szerzyć «widzącą wiarę» słowem i przykładem, a postępować sobie ja­ ko nowy człowiek. Widzi we wnętrzu swoim «(...) zbudowaną już przyszłość, nie tylko moją własną, ale wszystkich bliźnich moich (...)»40, 41albowiem 42 43 44 45 «doszedłem 46 celów ostatecznych, które Zbawiciel nam jak przeze mgły pokazał»41. «(...) ja nad światem cierpię jak matka i pokarmu mi wielkiego potrzeba (.,.)»42. «(...) choćby ta praca była łez pełna i boleści, to łzy te będą mi chlebem żywota i boleść ta będzie mi jako fontanna młodości (.,.)»43. Obowiązki te wynikają z miłości bliźniego, nie wolno ich wikłać z pobudkami egoistycznymi. «(...) wolałbym być pod ziemią, niż być jakiemu człowiekowi celem (,..)»44. Miłość ta powinna współczuć słabości bliźniego, «rośnie przez cierpie­ nie nad upadkiem drugich i przez czyn każdy, który drugich z upadku podnosi ,..»45. Z poczucia obowiązku wyruszył wio­ sną 1848 do Poznania, aby uczestniczyć w powstaniu. Powra­ cając pisał Matce: «(...) dopełniłem obowiązków moich i mogę święcie u Pana Boga prosić o uścisk i nowe błogosławień- stwo»46. W mniej niż rok potem nastąpił zgon poety, 3 kwietnia 1849 r.

40 List do Matki: Paryż, 1. 2.1846. Dzieła XIII, s. 497, w. 28-29. 41 Tamże. Dzieła XIII, s. 499, w. 82-83. 42 List do Matki: Paryż, 20.1.1845. Dzeeto XIII, s. 465, w. 80-81. 43 List do Matki: Paryż, 14. 5.1844. Dziiła XIII, s. 447, w. 11- 13. 44 List do Matki: Paryż, 22.1.1848. Dńeła XIII, s. 517, w. 20-22. 45 List do Matki: Paryż, 28.11.1843. Dzieła XIII, s. 439, w. 46-48. 46 List do Matki: Wrocław, 25. 5.1848. Dzieła XIII, s. 530, w. 8-10,

99 5. «Sprawiedliwy z wiary żywię».

Czy istnieje wewnętrzny związek pomiędzy «widzącą wia- rą» a życiem osobistym Słowackiego? Z dwóch zasadniczych idei panteizmu i metampsychozy można wyprowadzić zgoła odrębne wnioski etyczne i praktyczne. W jednej z powieści Raymond Dorg£lesa taki widnieje sku­ tek migracji dusz: Zaczął ją głosić misjonarz, powróciwszy z Afryki, gdzie słońce i pustynia mózg mu zamąciły. Wynik był ten, że słuchacze napływali tłumnie i popełniali samobójstwa. Jest to zrozumiałe. Skoro po teraźniejszym żywocie nastąpią dalsze, wystarczy drobne nieszczęście, niepowodzenie, by sobie odebrać życie - przecież człowiek narodzi się na nowo, a ufa, że będzie mu lepiej w tym następnym życiu na ziemi. Oto logiczna konsekwencja metampsychozy. Ale Słowacki potępia samobój­ stwo jako grzech wyjątkowo ciężki. Wiadomo dalej, że tylu dzi­ siejszym teozofom reinkarnacja daje z góry swobodę wszelkich przewin, bo łatwo odpokutują w następnym żywocie. Panteizm z logiki swojej nie dopuszcza modlitwy. Jeśli człowiek jest cząstką Bóstwa, to modlitwa traci wszelki sens. Jakże Bóstwo może się modlić samo do siebie, jakże iskra Bó­ stwa zawarta w człowieku uwielbiać, dzięki składać, prosić - sama siebie? Dalej, czy w panteizmie może istnieć pokora? Sło­ wacki modlił się długo i gorąco, ćwiczył w pokorze, a modlił się tym intensywniej, im bliżej nadchodziła ostatnia godzina. Po­ stępował sobie jak chrześcijanin, katolik z katechizmu, układa­ jąc swoją relację do Boga jako do osobistej, różnej i wyższej od świata i człowieka istoty.

6. Piękność.

Że w koncepcji poety piękność zajmuje niepoślednie miej­ sce, temu nie będziemy się dziwić.

100 Piękno jest osobliwie udziałem niewieścim. Kobiety u Sło­ wackiego są zwykle piękne, w ostatnim okresie bardziej niż kiedykolwiek; i to chociaż im przypada czynność ujemna i zło­ wroga. Łatwo się tłumaczy piękność ciała, gdy uwodzi bohate­ ra jak Oda lub Krystyna w Królu-Duchu; ale pięknością, «której równa dziś nie wstanie»47, 48jest 49 także50 51 52Pycha 53 przy złych skłonno­ ściach, mimo że to nie ma znaczenia dla jej czynu. Traci pięk­ ność dopiero po zbrodni, kradzieży ducha. Piękność jest tym, «co wyaniela materią»48 «Piękną je­ steś, - a więc masz już świętości połowę (...)»49, mówi Zawisza do Laury. Szczegółowiej poeta pisze do Stattlera: «(...) piękność (...) nie jest tylko dobrem (...) ale piękność każda jest jednym z kształtów świętości (...) Świętość w malarzu jest to za­ chwycenie się jego pięknością i zachwycenie piękności z po­ wietrznej natchnień krainy»50 Jednak w «Wykładzie nauki» na zdanie Heliona: «Piękność jest świętą ...», «Tłumacz Słowa» od- rzeka: prawda «jest nad wszelkie pięknoście ...»51 Piękność łączy się z dobrocią. W Dzienniku pod r. 1848 czy­ tamy o tworach, «w których się ta dobra wola objawia formy pięknością lub dobrocią»52 Do Sofosa pisze: «(...) widząc do­ broć Twoją i wspomniawszy na piękność Twoją (...)», a dodaje: «ja dla któregoś Ty jest święta pięknością (.,.)»53 Nie zależy piękność tyle od harmonii form dostępnych zmysłom słuchu i wzroku, lecz od duchowego pierwiastka.

47 Król-Duch, Rapsod III, Pieśń I. Dzieła V, s. 80, w. 148. 48 Zapiski i materiały do zamierzonego dzieła o filozofii. Dzieła XI, s. 205, w. 1. 49 Zawisza Czarny, Redakcja II, Scena V. Dzieła X, s. 118, w. 608. 50 List do Wojciecha Stattlera, Paryż, 3. 6. 1844. Dzieła XIV, s. 256-257, w. 15-18. 51 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 109, w. 400-402. 52 Notatki w Dzienniku z lat 1847-1849. Dzieła XI, s. 296, w. 352-363. 53 List do Zofii Węgierskiej: Paryż, 8. 9. 1848. Dzieła XIV, s. 354, w. 32, w. 37.

101 Prześwietla i promienieje z ciała, rzec można. W takim znacze ­ niu rozumiemy słowa do Matki: «(...) Twoja piękność matki boleśnej jest najbliższą pięknościom aniołowymi. Zewnętrzne piękno daje szatę stanu ducha. «(...) Ewiana po­ stać, duchowi świętej piękności (...) za kształt służyć ma­ jąca# 55* , 56nabyta przez zasługi przedczłowieczych żywotów, uzy­ skała ludzką postać doskonałą, uzupełniając «ducha prawdy» Adama. Lecz i on «niemniejszą pięknością (...) świeci»56 - czy­ tamy w Teogonii o Helionie. Po grzechu pierworodnym, na no­ wo rozpocząć pracę zniewolona, doszła do cudnej postaci śre­ dniowiecznej Helois, «słonecznicy piękności», a imię to zostało jako «szata piękności - już nie ognistą - ale przetrawioną cier­ pieniem, świecącą duszę (...)»57, 58okrywająca. 59 60 61 62 Jest to «młoda ko­ bieta, piękna jak anioł ... z oczyma rozjaśnionymi ... jakoby owych rozjaśnień [mędrca] chciwa ...». Otrzyma «wiarę tę, wszystko wiedzącą (...) piękną i nieśmiertelną ...»58. Podobnie «duch piękności oblewa ramiona» Anieli w ostatnich ułamkach Beniowskiego. «(...) kiedy biegła, wszystkie duchy Piękności na kształt harmonii chóralnych Grały w błękicie (...)»59. Więc «piękność kobiety (...) może, w duchu będąc - robić cuda»6°. O sobie zaś powiada: «(...) żadna kochanka nie jest tak piękna, jak to uczucie wnętrzne, które coraz dalej prowadzi (...) do prawdziwej doskonałości przyszłego żywota»61 Najwyższa ziemska piękność - to Polska, «córka Słowa»62, której wid przeobraził Hera Armeńczyka na Króla-Ducha Pol-

5 List do Matki: Paryż, 30.11.1844. Dzieła XIII, s. 462, w. 85-86. 55 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 233, w. 488-489. 56 Próby poematu filozoficznego. Dzieła IV, s. 234, w. 23-24. 57 Dzieła filozoficznego ciąg dalszy. Dzieła XII, s. 248, w. 995,1001-1002. 58 Tamże. Dzieła XII, s. 177, w. 4-6, 25-27. 59 Beniowski [Próby zespolenia Beniowskiego z Królem-Duchem]. Dzieła III, s. 381, w. 3-5. 60 Tamże, [Redakcja III, Pieśń VI C]. Dzieła III, s. 335, w. 259-261. 61 List do Matki: Paryż, maj 1846. Dzieła XIII, s. 476, w. 6-9. 62 Król-Duch, [Rapsod I, Pieśń I], Dzieła V, s. 9, w. 126.

102 ski, «umiłowana odtąd i na wieki». Piękność zawsze, a w ostat­ nich łatach najintensywniej, stanowiła sposób percepcji świata u Słowackiego. I rzeczy straszliwe owiewa jej urok. Król-Duch jest od początku do końca hymnem piękna. W atmosferze pięk­ ności toczy się cała przez wieki idąca opowieść, «epos liryczno- -mistyczny, potężny masą i wielkością efektów, olśniewający doskonałością w każdym szczególe» (Backvis).

7. Rosa mystica.

Z tego hortus animae poety wykwitają wonne i wdzięczne tych lat ostatnich wiersze liryczne, duchowne róże. Rozsiane najwięcej po Raptularzu dają kondensację myśli, wyobraźni, uczucia: wzruszenia serdeczne, najwięcej zwrócone do Matki, inne zapisują wydarzenia i wrażenia, zapisują senne zjawy, niekiedy wspominają dawne miłości i tęsknoty z dalekiej per­ spektywy. Nie brak aspektów «widzącej wiary», ani tematów patriotycznych i polemicznych. Niektóre poświęcone przyja­ ciołom świadczą o pamięci, o wzajemnym przywiązaniu, od­ działywaniu. Liryka ta prześwietlona blaskiem wewnętrznym, płomienna żarliwością, głęboka mądrością, pod znakiem mocy nadprzyrodzonych, wyzwoliła czyny: «przy schyłku dnia (...) Wielkie i smętne jak słońce zachodnie»63, świadczy, że poeta dogłębnie był zanurzony w Bogu, w sprawach Bożych. Nie przeznaczał do ogłoszenia, nie posyłał nawet Matce; wiersze zapisywał od ręki, dla siebie, prosto - słowami potocznej mo­ wy; ale te same zwykłe wyrazy i obrazy nabierają niespodzie­ wanych obrotów i świeżych kolorów, jak to bystro dostrzegł Norwid. Bezpośredniość wywiera czarowny urok, lekkie są, przejrzyste jakoby porannym słońcem przejaśnione. Ta sponta-

63 Los mię już żaden me może zatrwożyć... Dzieła I, s. 167, w. 7-8.

103 niczność wyróżnia je od opracowanej religijnej poezji Krasiń­ skiego, Mickiewicza czy Norwida. Z wierszy tych bije nade wszystko uwielbienie Boga i za­ chwyt nad Jego wszechmocą miłościwą i miłosierną. Wizja Bo­ żego Narodzenia, oglądana w blaskach Apokalipsy (Góry się ozłociły). Triumfalny hymn Paruzji, ponownego zstąpienia na świat Chrystusa: Radujcie się! Pan wielki narodów nadchodzi ..., hymn wołający o instrumentację organu. Dalej dzięki za odku­ pienie, za łaski wciąż zlewane za zesłane umartwienia i pocie­ chy - prośby i modły, rzadko za siebie (Ja ku niebu podniósłszy ducha), lecz za ojczyznę, za Matkę, za bliskich - ufność w Bogu i pewność, że On słucha i wysłucha: «Pan mię wtenczas na ran­ nym świtaniu Za bladymi gdzieś słucha niebiosy (,..)»64. Wier­ sze postępują w natchnienie od Tak mi Boże. Znajdziemy mię­ dzy nimi Psalm 123, tak zbliżony do własnego utworu, że nie wygląda na przekład. Ekstaza, wzlot ducha dochodzi do upoje­ nia, do zapamiętania w Bogu, do zachwyceń, do takiego stanu, jakoby Pan porywał człowieka: «Jak orzeł gniewny (...) Zleciałeś na mnie i skrzydły przykryłeś»65* . Intelektu atoli czujność pozo­ staje ciągła, a zdobywa się na akcenty tak trzeźwe, że ironiczne: «Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli»66. 67Przy tym wszystkim poeta pozostaje świadom swego posłannictwa: «żyć - cierpieć - i tworzyć». Więc i nas przenika ta serdeczna prośba: «Pomóżże, Boże, temu skowronkowi (.,.)»67.

6* Kiedy pierwsze kury Panu śpiewają ... Dzieła I, s. 208, w. 9-10. 65 Boże ojców moich, Tobie chwała ... Dzieła I, s. 177, w. 5-6. 6> Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli... Dzieła I, s. 171, w. 1. 67 Los mię już żaden nie może zatrwożyć... Dzieła I, s. 167, w. 3,11. Rozdział VIII

ŚMIERĆ

Wobilczu Chrystusa. - Błąd a dobra wiara. - Zachwscenla.

Słowacki umarł 3 kwietnia 1849 r. Szczegółowy opis zgonu dał wkrótce potem Feliński, mamy też krótką wzmiankę Cy­ priana Norwida. Śmierć nie nadeszła niespodzianie. Kilka ty­ godni przedtem poeta dostał krwotoku niemal zabójczego. Przyszedłszy cokolwiek do siebie, łudził się jak zwykle suchot­ nicy, że to poprawa na dobre. Podjął pracę nad Króiem-Duchem. Z odwiedzającym go Norwidem rozmawiał «(...) naturalnem, ale kolorowanem słowem, i niespodziewanemi obrotami mo­ wy, i niekiedy akcentem zrezygnowanego żywota, głębię apo­ strof filozoficznych w Maryi Malczewskiego napotykanych przypominającym. Co wszelako niezawsze z wielkiemi jego, czamemi, ognia pełnemi oczyma, i z oryentalną skronią, i z otworami energicznemi nosa orlego sprzymierzało się»1 Choroba postępowała coraz natarczywiej. Norwidowi mówił jeden z jego uczniów (Feliński?), że «(...) wedle słów Juliusza, bardzo wątpi o zdrowiu swem i zawzywał już dzisiaj pomocy i opieki św. Michała Archanioła, tusząc, że mu to sił na jakiś

1 Norwid (Cyprian Kamil): Czarne i białe kwiaty. Wszystkie pisma Cypryana Norwida po dziś w całości lub fragmentach odszukane. Wyd. i nakł. Z. Przesmycki, Warszawa 1937, t. V (Proza epicka), s. 43.

105 czas użyczy»2 Poeta nieraz mówi o świętych w listach i utwo­ rach; Michała wspomina też w Zborowskim, już wtedy wiążąc go ze swoją osobą. «(...) do ostatnich niemal dni łudził się powrotem do zdro­ wia. Słowacki mówił o zbliżającej się śmierci, lecz bardzo w swe słowa nie wierzył»32. Z tych dni pozostał krótki list do Bobrowej, zaczy ­ nający się: «Bardzo i bardzo źle z moim zdrowiem»4, i kilka bi­ letów do dr Hłuszniewicza, prosząc, aby go odwiedził, ostatni z 2 kwietnia. Lecz jeszcze na trzy dni przed zgonem dawał Fe­ lińskiemu wskazówki, jak przepisywać Króla-Ducha. Odsunął rękopis dopiero niemal pod powiewem z tamtego świata. W przeddzień śmierci zażądał ostatnich sakramentów św. «W blaskach zachwytu przyjął Chleb żywota i w Mękę Chry­ stusa wpatrzony, odszedł cicho jak Anioł modlitwy». „Niech będą dzięki Stwórcy [mówił], że pozwolił mi przed zgonem przyjąć sakramenta; myślałem często o tem, czy też tej łaski do­ stąpię"5. Jak zobaczysz moją Matkę, rzekł do Felińskiego, po­ wiedz jej, że gdyby mi wolno było oddać ducha mego w jej rę­ ce, nie powierzałbym go z taką ufnością, z jaką składam go dziś w ręce Ojca niebieskiego»6.

2 Tamże. Wszystkie pisma... V, s. 43-44. 3 List Felińskiego Zygmunta Szczęsnego do Kazimierza Wielopolskiego: Warszawa, 15. 4. 1849, omawiany przez J. Pietrzyckiego w: Pietrzycki Jan: Nowe szczegóły o ostatnich chwilach Słowackiego (Nieznany list Szczęsnego Feliń­ skiego) Lwów (Odbitka ze «Slowa Polskiego» R. 1908, ss. 8), s. 4. 4 List do Joanny Bobrowej: Paryż, marzec 1949. Dzieła XIV, s. 175, w. 3. 5 List Felińskiego Z. Sz. do Teofila Januszewskiego: Paryż, 7. 4. 1849. W artykule Ostatnie chwile Juliusza Słowackiego «Dzwonek» (Lwów) 1:1850, s. 57-68. Zob. również S. Regina Żylińska R. M.: Ks. Zygmunt Szczęsny Feliński. Rzym 1965, s. 70. 6 Feliński Z. Sz.: List otwarty do Mariana Zdziechowskiego Trzej wieszcze nasi wobec Kościoła. «Świat» 1888. - Zob. również listy: do Ferdynanda HOsicka «Czas» (Kraków) 48:1895 n. 158, s. 2, oraz do T. Januszewskiego: Paryż, 7. 4. 1849 op. c.

106 Myśli ostatnie krążyły pomiędzy Bogiem, którego miał uj­ rzeć dziś jeszcze, a Matką, od której właśnie list otrzymał. Od­ czytawszy go, rzekł: «Najwyższą ziemską miłością kochałem moją matkę - czymże jednak jest to ukochanie wobec miłości Chrystusa?»7 Przywidywała mu się jej postać i powiedział Fe­ lińskiemu: «Powiedz mojej Matce, że nic do niej nie napisałem, bo tych rzeczy pisać nie można; ale szczęśliwy jestem, że dziś, jakby na pożegnanie list jej odebrałem, i z myślą o niej umie- ram»8 Gdy Norwid zaszedł nazajutrz, Słowacki nie żył. «(...) pierwszy widziałem ciało zimne Juliusza (...) Mało piękniej­ szych twarzy umarłego widzi się, jako była twarz Słowackiego, rysująca się białym swym profilem na spłowiałym dywanie ciemnym, coś z historyi polskiej przedstawiającym, który łoże od ściany dzielił»9 Pogrzeb odbył się 5 kwietnia z kościoła St. Philippe na cmentarz Mont-Martre. Tribune des Peuples dała wzmiankę o zgonie. Żaden nekrolog się nie ukazał. W kilka lat później Norwid ogłosił swe Czarne i białe kwiaty. Matka przyjechawszy, wystawiła pomnik na grobie i za­ brała papiery, wskutek czego ocalały i obdarzyły nas skar­ bem najwyższej poezji, dając pełny wyraz twórczości jednego z przodujących geniuszów świata. Papiery, rękopisy złożyła w ; miałem szczęście mieć je w ręku. Matka też ufundowała tablicę w kościele św. Anny w Krakowie pamięci tego, «który walkę poezyi ku odrodzeniu się ducha i uczucia ludzkości po chrześcijańsku w dniu 3 kwietnia zakończył - w żalu nieutulona matka poświęca».

7 List Felińskiego Z. Sz. do K. Wielopolskiego: Warszawa, 16. 4. 1849. Op. c., s. 6. 8 List Felińskiego Z. Sz. do T. Januszewskiego: Paryż, 7. 4.1849. Op. c. 9 Norwid (C. K.): op. c. Wszystkie pisma... V, s. 44.

107 1. W obliczu Chrystusa.

Dusza Słowackiego, rozłączona od ciała, stanęła natych­ miast przed Chrystusem Panem, aby wysłuchać wyroku, i to nieodmiennego, na wieczność, którego tylko potwierdzeniem będzie Sąd Ostateczny. Człowiek przechodzi jeden jedynie ży­ wot i w ciągu niego zapracowuje na wiekuistą nagrodę czy na wiekuistą karę. Póki jest na tym świecie, nikt nie wie, jaki wy­ rok go czeka za wrotami śmierci. We wspomnieniu swoim Feliński podkreśla religijność zmarłego. «Obudziła się u nim głęboka wiara i zatarła ostatnie ślady wpływów Andrzeja»10. 11Dalej: «Prawdziwie szczere uspo­ sobienie religijne Słowackiego stało się w ostatnich dniach życia bezgranicznem uwielbieniem Chrystusowego imienia»n. Kon­ kluduje: «Siła darząca tę niepospolitą duszę tak niezakłóconym wobec śmierci pokojem z prawdziwie chrześcijańskiej wiary i miłości wytrysnąć musiała». Słowa te oddają to, na co patrzał własnymi oczyma. Od Towiańskiego Słowacki odbiegł jakże daleko i wysoko. O uwielbieniu Chrystusa świadczy poezja i li­ sty, o uwielbieniu bezgranicznym. Z tym wszystkim trzeba przyjąć za pewne, że «widzącej wiary» poeta nie porzucił i towarzyszyła mu ona do zgonu. W ostatnim liście do rodziny z 4 marca 1849 pisze: «(Bóg) mię już chciał jak żołnierza od Was wziąć, a na inne i może trudniej­ sze jeszcze stanowisko odkomenderować»12. 13Toż samo wyra­ żają słowa wyrzeczone do Felińskiego: że «Bóg powołuje go na jakieś bojowe czuwanie (...)»13.

10 List Felińskiego Z. Sz. do K. Wielopolskiego: Warszawa, 15. 4.1849. Op. c., s. 5. 11 Pietrzycki Jan: Nowe szczegóły... Op. c., s. 6. 12 List do Matki (dla Filów): Paryż, 4. 3.1849. Dzieła XIII, s. 571, w. 78-80. 13 List Felińskiego Z. Sz. do K. Wielopolskiego: Warszawa. 15. 4.1849. Op. c., s. 4.

108 Feliński wspomnienie swoje przeznaczał dla Matki i rodzi­ ny Słowackiego. Licząc wówczas lat 25, nie posiadając jeszcze teologicznej formacji, nie orientował się zapewne w koncepcji «widzącej wiary». Nadto gdyby miał jakieś wątpliwości, usu­ nęły je okoliczności agonii. Świadectwo jego jest niezmiernie cenne, choć nie znaczy to, aby dzisiejsza bezstronna ocena miała powtarzać jego zdanie. Proste porównanie «widzącej wiary» z doktryną chrześcijańską wystarcza, aby stwierdzić, że koncepcja poety nie da się z nią pogodzić. Właśnie te dwie teo­ rie, do których Słowacki myślał wprowadzić Chrystusa, stoją w ostrej sprzeczności z chrześcijańskim pojęciem Boga, z chrze­ ścijańskim pojęciem człowieka: panteizm i metampsychoza. «Widząca wiara» nie jest ani głębszym zrozumieniem katolicy­ zmu ani teorią czy hipotezą wewnątrz niego możliwą, lecz są to rzeczy wprost sobie przeciwne. Oto stan rzeczy obiektywny.

2. Błąd a dobra wiara.

Wszelako Słowacki był przeświadczony, że jego koncepcja jest właśnie tym głębokim pojmowaniem chrześcijaństwa i ka­ tolicyzmu i że nadejdzie niebawem czas, kiedy się stanie pu­ bliczną nauką Kościoła. Był w tym zupełnie szczery. Dobrą jego wiarę mamy za równie pewną, jak to, że obiektywnie błądził. Postawić można pytanie, czy dobrą wiarę wolno przyjąć u katolika świetnego nauką i umysłem. Sądzimy, że co do Sło­ wackiego należy odpowiedzieć potwierdzeniem. Edukacja reli­ gijna w Polsce ówczesnej nie szła w parze z ogólną, lecz po­ przestawała na niskim poziomie elementarnego katechizmu. Koncepcje filozoficzno-teologiczne Krasińskiego czy Cieszkow­ skiego również nie są zgodne z katolicyzmem, chociaż obaj byli praktykującymi chrześcijanami, a mieli się za prawowiernych katolików, własne idee poczytując za filozoficzne i istotniejsze ujęcie chrześcijaństwa.

109 Ludzie epoki romantycznej słabo pojmowali intelektualne oblicze religii. Jakże to znamienne, że Krasiński wkłada szata ­ nowi w usta słowa: «Niebo i ziemia przeminą, ale rozum mój nie przeminie». Religia była dla nich nastrojem, uczuciem, wy­ obraźnią, tradycją. I Słowacki, snując swoje koncepcje, słuchał natchnień, entuzjazmu, wyobraźni tak dalece, że czas jakia nie chciał poprawiać tego, co raz napisał, - pod dyktandem ducha, jak mniemał. Więc imaginacja poety wycisnęła znamię na «wi- dzącej wierze». Oczywiście zapuszczając się w spekulację teo­ logiczną, powinien był podjąć specjalne z tego zakresu studia. Że tego nie uczynił, zbłądził, ale błąd ten był na ów czas aż nadto powszechny. Przecież z naszych wielkich pisarzy i po­ etów tej doby jedynie Norwid jest naprawdę integralnym i in­ telektualnym katolikiem. Gdyby Słowacki był żył w XVI-tym wieku lub dzisiaj, byłby niezawodnie zgłębił intelektualnie za­ gadnienia religijne. Lecz dzisiaj świat się znajduje na fluktach przypływu katolickiego, wówczas leżał gdzieś na dnie odpły­ wu. I tak średniowiecze dla ówczesnego inteligenta, to «noc długa, niezmierzona». Mimo że się rozczytywał w Biblii, Dan- tem, Calderonie, nie przyszło Słowackiemu na myśl, jak wielkie skarby wiedzy zawierają teologowie: Bazyli, Grzegorze lub Augustyn, później Anzelm, Tomasz, Scot, jaką poezją tchnie ła­ cina mistyczna hymnów średniowiecza, jakie głębie stoją otwo­ rem w mistykach od Bernarda po Jana od Krzyża. Wspomina Parakleta (Abelarda?) i Pascala; jeśli ich czytał, to pobieżnie. Ubolewamy, że poeta nie znalazł człowieka, który byłby rozwarł okno na ten świat mistyczny. Zbyt nisko intelektualnie stali ówcześni pisarze, szermujący pod znakiem katolicyzmu (Zaleski i inni), odstraszali raczej. O zmartwychwstańcach Sło­ wacki nie wspomina, snać nie czuł do nich pociągu. Była to od pokoleń jedyna organizacja religijna polska, kładąca nacisk na czynnik intelektualny. Czy ich sposoby oddziaływania ducho­ wego byłyby zdołały poruszyć poetę? Byłoby to zbyt po polsku

110 naiwne, jeśli wziąć za miarę postępowanie Jełowickiego wobec Chopina. Tym mniej inni księża na emigracji. Zetknął się Słowacki raz w życiu z księdzem wysokiej inte­ ligencji i przedniejszej gorliwości, który zyskał jego zaufanie. Był to jezuita Ryłło, ale tego widział jedynie na Wschodzie. Miał wówczas katolicyzm genialnego męża w osobie Newmana. Ja­ każ niepowetowana strata, że Słowacki nie miał szczęścia go spotkać, to byłby mistrz duchowy na miarę Genezis z Ducha. Wyobraźmy sobie, że to Newman byłby wywołał transfigura- cję, s z ich współpracy byłoby wyrosło dzieło, które by potom­ ność mogła postawić obok szczytu poezji chrześcijańskiej, po­ ezji wszechludzkiej, obok Boskiej Komedii.

3. Zachwyceniu.

Istniał czynnik, który niezawodnie utwierdzał poetę w «wi- dzącej wierze». Były to, mniemamy, zachwycenia. Przeświad­ czony był, iż pochodzą od Boga, a jeśli tak, to chyba potwier­ dzają jego wiarę. Taki wniosek się nasuwa, a chociaż nie znaj­ dujemy wyraźnego tekstu, trudno przypuścić, aby nie powstał w myśli wizjonera, przynajmniej podświadomie: Czy Bóg mógł się objawić człowiekowi błędnej wiary - czyż go nie wystawiał na utwierdzenie w fałszu? Jeśli zaś te zachwycenia nie od Boga, to skąd się brały? Bywają zwodnicze zachwycenia. Mogą być wywołane przez złego ducha. Czy mamy tutaj coś podobnego? Sądzę, że trzeba zaprzeczyć. Świątobliwość ostatnich lat życia poety nie po­ zwala przyjąć, aby mimo obiektywnego błędu, mógł go wysta­ wić Bóg na igraszkę szatana. Sprzeciwiają się temu także oko­ liczności zachwyceń. Sprowadzone przez złego ducha wizje wywołują zawsze niepokój, zaburzenia, wstrząsy, rozstrajają nerwy, popychają do pychy, tej najniebezpieczniejszej wędki

111 spirytualnej, chwytającej ludzi gardzących zmysłami i mamoną. Znamy dokładnie zachwycenie poety z 20 kwietnia 1846 r. Jest to zalanie światłem i lekkość, jest przestrach i upokorzenie. «(...) jam był - uderzony światłami niebieskimi widzialnie - przy największej spokojności krwi i zmysłów (...) nie chciej modlitwą ani egzaltacją prosić o takie rzeczy... bo grzech byłby może i niebezpieczeństwo...^. Nie zgadzają się te doznania z tym, co wiadomo o omamach złego ducha. Pozostaje wszelako pytanie - skąd zachwycenia? Należy je postawić, naszym zdaniem, obok owego snu, jaki Słowacki miał jeszcze w Genewie, gdzie tak wyraźnie widział we śnie Mękę Chrystusa Pana, iż się przebudził pełen przerażenia. Teraz na jawie uderzyły go za­ chwycenia, a określilibyśmy je jako halucynacje, wywołane przez myśli i uczucia, ciągle około Boga i rzeczy nadziemskich krążące, tudzież umartwienia osłabiające ciało i nerwy. Słowacki, tworząc swoją koncepcję filozoficzno-teologiczną, swoją «matematykę wiary», słuchał natchnień, entuzjazmu, fantazji, pisał pod dyktandem swojego mniemania. Więc wy­ obraźnia poetycka wycisnęła znamię swoje na jego dziele.

14 List do Matki: Paryż, 19. 7.1845. Dzieła XIII, s. 480-481, w. 23-28. OD WYDAWCY

Oddajemy Szanownym Czytelnikom naszej serii wydawni­ czej kolejny tom. Jest on poświęcony motywom i ideom religij­ nym w twórczości Juliusza Słowackiego. W 1999 roku obchodziliśmy kolejno dwie rocznice poświę­ cone Juliuszowi Słowackiemu, a mianowicie: 190. rocznicę jego urodzin - 4 września 1809 - i 150 rocznicę śmierci - 6 kwietnia 1849. Rocznice te były okazją do różnych rocznicowych imprez, spotkań naukowych i refleksji nad recepcją wieszcza w Polsce i na Ukrainie. W 2009 roku będzie obchodzony kolejny Rok Słowackiego. Niech przypomnienie pracy ks. Kamila Kantaka pt. „Juliusza Słowackiego życie i idee religijne" będzie dalszym przygotowa­ niem do kolejnych obchodów rocznicowych. Niemal sto lat temu ks. Kamil Kantak opublikował w „Gry­ fie" (R. 2:1910, z. 8) artykuł „Słowacki i Pomorze". Pisał tam: „Wszechstronny umysł Słowackiego wciągający w rachuby swoje całą Polskę i Słowiańszczyznę, cały obszar wiedzy i sztuki, filozofii i reli­ gii, pamiętał także o Pomorzu. O Pomorzu w Królu-Duchu mowa jest w rapsodzie III «Miecz a Sława». ...Pomorzanie nie mają się czego skarżyć na myśl polską i poezję polską.... pamiętał o nim najwyższy umysł polski.... Któż z Pomorzan, który Kaszuba zajmuje się Słowackim?". Oto świadectwo wielkiego oddziaływania wieszcza rodem z Woły­ nia.

* * *

113 Juliusz SŁOWACKI

HYMN

Bogurodzico, Dziewico! Słuchaj nas, Matko Boża, To ojców naszych śpiew. Wolności błyszczy zorza, Wolności bije dzwon, Wolności rośnie krzew. Bogurodzico! Wolnego ludu śpiew Zanieś przed Boga tron.

Podnieście głos, rycerze, Niech grzmią wolności śpiewy. Wstrzęsną się Moskwy wieże. Wolności pieniem wzruszę Zimne granice Newy; I tam są ludzie - i tam mają duszę.

Noc była... Orzeł dwugłowy Drzemał na szczycie gmachu I w szponach niósł okowy. Słuchajcie! Zagrzmiały spiże, Zagrzmiały... i ptak w przestrachu Uleciał nad świątyń krzyże. Spojrzał - i nie miał mocy Patrzeć na wolne narody, Olśniony blaskiem swobody, Szukał cienia... i w ciemności uleciał północy.

114 O wstyd wam! wstyd wam, Litwini! Jeśli w Gedymina grodzie Odpocznie ptak zakrwawiony, Głos potomności obwini Ten naród - gdzie czczą w narodzie Krwią zardzewiałe korony.

Wam się chylić przed obcemi, Nam we własnych ufać siłach; Będziem żyć we własnej ziemi I we własnych spać mogiłach. -

Do broni, bracia! do broni! Oto ludu zmartwychwstanie, Z ciemnej pognębienia toni, Z popiołów Feniks nowy powstał lud - błogosław, Panie! Niech grzmi pieśń jak w dzień godowy.

Bogurodzico! Dziewico! Słuchaj nas, Matko Boża, To ojców naszych śpiew, Wolność błyszczy zorza, Wolność bije dzwon I wolnych płynie krew. Bogurodzico! Wolnego ludu krew, Zanieś przed Boga tron.

★ * *

115 Autor niniejszej pracy, ks. Kamil Kantak (1881-1976) to wy­ bitny polski historyk Kościoła oraz redaktor i publicysta wielu czasopism, głównie o charakterze religijnym. Obok pracy dy­ daktycznej w Polsce - Poznań i Gdańsk - pracował za granicą, będąc docentem Uniwersytetu w Pradze i wykładowcą amery­ kańskiego Uniwersytetu w Bejrucie. Kamil Kantak urodził się 15 grudnia 1881 roku w Luboni k. Leszna jako syn Jana i Felicji Puffke. Po ukończeniu gimna­ zjum w Bydgoszczy odbył z wyróżnieniem studia filozoficzne i teologiczne w Seminariach Duchownych w Gnieźnie i Pozna­ niu. Święcenia kapłańskie przyjął w dniu 17 grudnia 1904 roku. Po pracy w charakterze wikariusza w dwóch parafiach archi­ diecezji poznańskiej w 1906 roku udał się na dalsze studia na Uniwersytet we Fryburgu w Badenii. Tam w 1909 roku uzyskał stopień doktora teologii. Przed powrotem do kraju odbył po­ dróż po Francji, Belgii, Anglii, Szwajcarii, Włoszech, Austrii i po krajach słowiańskich. Od 1910 roku do I wojny światowej ks. Kamil Kantak pra­ cuje na różnych stanowiskach przy katedrze i kurii diecezjalnej poznańskiej. W 1915 roku, gdy abp Edmund Dalbor ustanowił urząd archiwariusza diecezjalnego w Poznaniu, został nim ks. Kantak, zaś w 1918 roku wszedł do Komisji, powołanej do przejęcia archiwów od władz niemieckich. Aresztowany w styczniu 1919 roku przez Niemców zdołał zbiec. W tym sa­ mym roku powrócił do Poznania i objął wykłady historii Ko­ ścioła w miejscowym Seminarium Duchownym. Z uwagi na to, że planowano powołanie Wydziału Teologicznego na Uniwer­ sytecie Poznańskim, ks. K. Kantak przeprowadził swą habilita­ cję w zakresie historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Karola w Pradze. Gdy projektowany Wydział Teologiczny w Poznaniu nie został stworzony, porzucił wykła­ dy w Seminarium Duchownym i przeniósł się do Gdańska.

116 Z Pomorzem i Gdańskiem nawiązał Kantak kontakt jeszcze w czasie swych studiów. W 1910 r. został współpracownikiem pisma „Gryf" i zaczął współdziałać w pracy narodowo-spo- łecznej z przywódcą ruchu młodokaszubskiego Aleksandrem Majkowskim. Był jednym z twórców gdańskiej Spółki Wydaw­ niczej - zakupił w Lesznie i przewiózł do Gdańska drukarnię. Niemało też przyczynił się do zjazdu Młodokaszubów w 1919 r. Pracował w Towarzystwie Muzeum Kaszubsko-Pomorskiego w Sopocie, w 1919 r, zorganizował, a następnie kierował Towa­ rzystwem Wydawniczym Pomorskim. W tymże 1919 r. reda­ gował „Polnische Warte" oraz objął redakcję „Dziennika Gdań­ skiego", stworzywszy w 1921 r. przy nim dodatek „Pomorze". Później przyjął redakcję „Kuriera Gdańskiego" i prowadził ją do września 1923 r. W swej publicystyce reprezentował kie­ runek zdecydowanie antyniemiecki. Stanął na czele założo ­ nego przez chłopów powiatu wejcherowskiego stronnictwa Piast. W 1922 r. był komisarzem ze strony polskiej do odbio­ ru i podziału archiwów gdańskich między Gdańsk i Polskę. W 1923 r. doprowadził do założenia Towarzystwa Nauki i Sztuki w Gdańsku (dzisiejsze Towarzystwo Naukowe Gdań­ skie). Przy pracach tych nie wypuszczał pióra z ręki, ogłaszając wiele artykułów publicystycznych i prac naukowych. W tym samym, 1923 roku, został odwołany przez kard. Dalbora i musiał opuścił Gdańsk, lecz nie udał się do Poznania, ale do Warszawy, gdzie otrzymał rektorat podominikańskiego kościoła św. Jacka. Nie przerwał jednak całkiem współpracy z gdańskim Towarzystwem Nauki i Sztuki. Ks. Kamil Kantak był zdecydowanym słowianofilem - wy­ raziło się to w licznych publikacjach na łamach krakowskiego „Świata Słowiańskiego" w latach 1907-1910. Przerwał współ­ pracę z tym środowiskiem, gdy zaczęły w nim brać górę ten­ dencje austrofilskie i coraz bardziej akcentowano wrogość wo­

117 bec Rosji. Jak pisał Feliks Lenort, ks. K. Kantak „kulturę rosyjską darzył zawsze dużą sympatią. Znał dobrze język rosyjski a poznał go głównie dlatego, aby czytać klasyków rosyjskich w oryginale. Szcze­ gólnie bliski był mu Dostojewski i Sołowiew. Wciąż akcentował, że należy rozróżniać naród rosyjski, jego kulturę i cywilizację, od car­ skiego ustroju państwowego. W jego publicystyce nigdy nie pojawiają się akcenty antyrosyjskie. Po latach, w Bejrucie, napisze piękny, nace­ chowany ideą braterstwa esej pt. «Węzły Polski i Rosji»" . W 1926 r. ks. Kamil Kantak rozpoczął nowy rozdział w swym życiu - objął wykłady historii Kościoła oraz języków łacińskiego, greckiego i hebrajskiego w Seminarium Duchow­ nym w Pińsku na Polesiu. Rozwijał też swoje zainteresowania bibliofilskie - szczególnie interesowała go działalność biskupa kijowskiego Józefa Ignacego Załuskiego (1702-1774) - wielkie­ go mecenata nauki i literatury oraz bibliofila. W 1928 roku przetłumaczył na język polski jego łaciński życiorys z 1763 roku, przyczyniając się do popularyzacji zasług biskupa J. I. Załuskiego. We wrześniu 1939 r. dostał się z oddziałem wojska polskie­ go do niewoli i został przewieziony na terytorium Związku Radzieckiego. W 1941 roku został kapelanem wojskowym w Griazowcu, potem był kapelanem szpitala w Tockoje oraz pracował w szefostwie duszpasterstwa w Buzułuku i Jagjulu. W 1942 r. znalazł się w Pehlevi, następnie przez Teheran, Bag­ dad, Mossulu, Jerozolimę, Egipt dostał się do Bejrutu. W Tehe­ ranie pisywał artykuły do emigracyjnej prasy polskiej i do arab­ skiej. W Bejrucie nadal pracował w polskim duszpasterstwie woj­ skowym, w latach 1943-1946 kierował i wykładał w emigracyj­ nym Seminarium Duchownym. W 1945 r, został dziekanem polskim na Liban i Syrię. W Libanie zorganizował polonijne duszpasterstwo i zwizytował wszystkie jego ośrodki. Objąwszy

118 w 1946 r. kapelanie u francuskich szarytek w Bejrucie, zajął się w ich kaplicy polonijnym duszpasterstwem. Założył w Bejrucie polski cmentarz, który nazwał „Coemeterium Exsulum Polono- rum". W roku akademickim 1947/48 wykładał historię cywili­ zacji na Studium Polonistycznym przy amerykańskim Uniwer­ sytecie w Bejrucie, a na francuskim Uniwersytecie wygłasza ! różne odczyty. Stale też pisał artykuły do różnych gazet i ogła­ szał prace naukowe. Zmarł w Bejrucie 1 grudnia 1976 r., po­ chowany na polskim cmentarzu. Działalność naukowa ks. K. Kantaka dotyczy głównie dzie­ jów zakonów św. Franciszka w Polsce, zwłaszcza bernardynów. Toteż pomimo nieudanej próby z podręcznikiem „Dziejów Ko­ ścioła połskiego" jego zasługi na niwie historycznej są ogromne. Dzięki swym kapitalnym dziełom „Bernardyni połscy" i „Fran­ ciszkanie połscy", poprzedzonym licznymi pracami szczegóło­ wymi, stanął Kantak w rzędzie czołowych polskich historyków kościelnych. Gotowy do druku tom „Reformaci połscy", jak i materiały do 3-go tomu „Franciszkanów połskich” przepadły w czasie wojny. Duże zasługi położył też jako publicysta, ogła­ szający artykuły w różnych gazetach już od 1906 roku1.

* ★ *

1 Nt. ks. Kamila Kantaka zob. m.in.: Feliks Lenort, „Od Poznania do Bejrutu (Kamil Kantak 1881-1976", [w:] „Byli wśród na3", praca zbiorowa pod red. Fe­ liksa Lenorta, Poznań 1978, s. 431-447; Aleksy Petrani, „W 80-lecie urodzin k3. profe3ora Kamila Kantaka", [w:] „Nasza Przeszłość" (Kraków), t. 16 (1962), s. 283-294; Ks. bp Marian Rechowicz, „Z legendy pol3kiej w Bejrucie (k3. Stefan Kamil Kantak)", [w:] „Tygodnik Powszechny" (Kraków) nr 26 z 1977 roku, s. 1-2.

119 Juliusz SŁOWACKI (Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza...)

Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza W ogromny dzwon, Dla Słowiańskiego oto Papieża Otwarty tron. Ten przed mieczami tak nie uciecze Jako ten Włoch, On śmiało jak Bóg pójdzie na miecze; Świat mu - to proch. Twarz jego, słońcem rozpromieniona, Lampą dla sług, Za nim rosnące pójdą plemiona W światło - gdzie Bóg. Na jego pacierz i rozkazanie Nie tylko lud - Jeśli rozkaże - to słońce stanie, Bo moc - to cud.

On się już zbliża - rozdawca nowy Globowych sił, Cofnie się w żyłach pod jego słowy Krew naszych żył; W sercach się zacznie światłości Bożej Strumienny ruch, Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy, Bo moc - to duch. A trzebaż mocy, byśmy ten Pański Dźwignęli świat... Więc oto idzie - Papież Słowiański,

120 Ludowy brat... Oto już leje balsamy świata Do naszych łon, Hufiec aniołów - kwiatem umiata Dla niego tron. On rozda miłość, jak dziś mocarze Rozdają broń, Sakramentalną moc on pokaże, Świat wziąwszy w dłoń.

Gołąb mu słowa - słowem wyleci, Poniesie wieść, Nowinę słodką, że Duch już świeci I ma swą cześć; Niebo się nad nim - piękne otworzy Z obojgu stron, Bo on na tronie stanął i tworzy I świat - i tron. On przez narody uczyni bratnie, Wydawszy głos, Że duchy pójdą w cele ostatnie Przez ofiar stos. Moc mu pomoże sakramentalna Narodów stu, Że praca duchów - będzie widzialna Przed trumną tu. *

Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość, Robactwo - gad, Zdrowie przyniesie - rozpali miłość I zbawi świat.

121 Wnętrza kościołów on powymiata, Oczyści sień, Boga pokaże w twórczości świata, Jasno jak dzień

* * *

Ks. Kamil Kantak jako publicysta katolicki bardzo wiele uwagi poświęcał zarówno religijności polskich wieszczów, jak i sprawom Kościoła na Wschodzie, w ogóle sprawom wschod­ nim czy słowianofilskim. O religijności Juliusza Słowackiego pisano wiele2. Pięknie o przyjaźni Juliusza Słowackiego z Bł. Zygmuntem Szczęsnym Felińskim pisała niejednokrotnie s. Teresa Antonietta Frącek ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi3. Najob­ szerniejszym opracowaniem jest praca ks. Kamila Kantaka pt.

2 Zob. Zygmunt Szczęsny Feliński, „Trzej wieszczowie nasi wobec Kościoła" [w:] „Świat" 1888 (odbitka); Irena Trzaskowska Zawadzka, „Matka Boska Po- czajowska w poezji Słowackiego", [w:] „Oriens" r. 6: 1938, z. 5 z IX-X 1938 r., s. 151-153; W. Feldman, „Juliusza Słowackiego Lucyfer i pierwiastek lucyferyczny", [w:] „Krytyka", 1909, z. 10; Ferdynand Hoesick, „Słowacki w Ziemi świętej", [w:] „Przegląd Polski", 1894; A. Miklasińska-Lubaszewska, „Stylizacja biblijna w «Anhellim»", [w:] „Zeszyty Naukowe UJ", Prace Historycznoliterackie, t. 29, 1974; I. Opacki, „«Ewangelija» i «nieszczęście»", [w:] „Poezja romantycznych przełomów", Warszawa 1972; Jan Gwalbert Pawlikowski, Mistyka Słowackie­ go, Lwów, 1909; „Słowacki mistyczny. Propozycje i dyskusje. Sympozjum, War­ szawa 10-11 grudnia 1979", red. M. Janion i M. Żmigrodzka, Warszawa 1981; W. Smoleński, Ksiądz Marek. Cudotwórca i prorok konfederacji barskiej. Szkic historyczny, „Ateneum", 1886, t. II; S. Trojan, Apokalipsa św. Jana w twórczo­ ści Juliusza Słowackiego, „Pamię tnik Literacki", 1929, z. 4; Andrzej Walicki, Filozofia a mesjanizm, Warszawa, 1970; SPTK. 3 Zob. S. Teresa Antonietta Frącek, „Przyjaźń jest wieczna", [w:] „Źródło" (Kraków) nr 14 (431) z 2 kwietnia 2000 r., s. 12.

122 „Juliusza Słowackiego życie i idee religijne" . Została ona opubliko­ wana w 12 tomie „Sacrum Poloniae Millenium" (s. 561-637) i jest jedną z ostatnich publikacji ks. Kamila Kantaka. Z racji charak­ teru tego wydania jest ona obecnie dostępna w bardzo wąskim kręgu - jedynie w głównych bibliotekach państwowych, bi­ bliotekach kościelnych i w księgozbiorach starszych duchow­ nych... Niniejszą pracę przypominamy też z tego powodu, gdyż ostatnim czasem różnie pisano o religijności naszego wieszcza. Tak np. w opowieści biograficznej poświęconej Juliuszowi Sło­ wackiemu napisano: „...nadmierna egzaltacja religijna wyniszczała słaby organizm poety"4.

Ir ★ *

„Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza W ogromny dzwon, Dla Słowiańskiego oto Papieża Otwarty tron" (Juliusz Słowacki)

Po wyborze na Stolicę Piotrową niezwykle popularnym stał się wiersz zaczynający się od słów „Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza", mówiący o Papieżu Słowiańskim. Często był on prze­ drukowywany w różnych czasopismach, publikacjach, a nawet na obrazkach. Niedawno minęło już 25 lat od dnia, kiedy we wszystkich kościołach w Polsce zabrzmiały dzwony ogłaszające wybór na­

4 Bogdan Sudolski, „Słowacki. Opowieść biograficzna", Warszawa 1999, s. 241.

123 stępcy świętego Piotra. Wiele imprez w tzw. Dniu Papieskim rozpoczynało się od tych szczególnych słów: „Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza / W ogromny dzwon, / Dla Słowiańskiego oto Pa­ pieża / Otwarty tron" . Od tych samych słów Metropolita poznań­ ski arcybiskup Stanisław Gądecki rozpoczął homilię w czasie uroczystego nabożeństwa w poznańskiej katedrze. Wypełniło się proroctwo wieszcza narodowego i zarazem skryte pragnienie milionów polskich wiernych. Niezwykły pontyfikat Jana Pawła II sprawił, iż cały świat patrzy w kierun­ ku Watykanu bardziej niż kiedykolwiek. I znów przypominano ów szczególny wiersz „Pośród niesna­ sków - Pan Bóg uderza" . I znowu zapomniano, że Juliusz Sło­ wacki pisał nie tylko o „Papieżu Słowiańskim, Ludowym bracie" (zob. s. 63), ale i o „jedności z Rosją przez Chrystusa" (zob. s. 71)...

* *

Juliusz Słowacki to poeta nie tylko polski. Jego poetycka twórczość wywarła wielki wpływ na literaturę ukraińską. Ukraińskość Słowackiego jest tematem różnych opracowań i analiz literackich5. Eugeniusz Nachlik dokonał próby podsu­ mowania rezultatów wieloletnich badań naukowców polskich i ukraińskich, stwierdzając że „dzisiaj można to zrobić w nowej i przy tym bardzo sprzyjającej sytuacji politycznej, jaką jest istnienie niepodległego państwa ukraińskiego"6. E. Nachlik temat „Słowacki

5 Na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, w dniach 26­ -27. X. 1999 r., odbyła się konferencja naukowa pt. „Słowacki i Ukraina" . Zo­ stała ona zorganizowana w ramach ministerialnych obchodów 150. rocznicy śmierci Juliusza Słowackiego. 6 Eugeniusz Nachlik, „Słowacki ukraiński", [w:] „Słowacki współczesny", praca zbiorowa pod red. Marka Troszyńskiego, Warszawa 1999, s. 94-107.

124 i Ukraina" dzieli na trzy zagadnienia: „obraz Ukrainy i substrat ukraiński w twórczości Słowackiego; recepcja jego dzieł na Ukrainie; aspekt kontrastyamo-typołogiczny (podobieństwa i odróżnienia Lite­ rackie)" . Słusznie zauważa on, że „w Literaturze naukowej najbar­ dziej gruntownie jest opracowany pierwszy temat, najsłabiej - ostat­ ni". Nie miejsce tu, by omawiać tę tematykę. Niejako zasygnali ­ zowaliśmy ją by dociekliwy czytelnik uzyskał wskazówkę do dalszych poszukiwań. Ograniczymy się jedynie do zacytowania końcowej konkluzji E. Nachlika: „Słowacki chyba jak żaden inny z romantyków połskich oddał sprawiedłiwość narodowi ukraińskiemu, oddał właśnie o tyłe, o iłe pozwałały mu na to jego przekonania naro­ dowe, bezpośrednia znajomość Ukrainy i ukraińskich dziejów. O ów­ czesnym stanie ukraińskiego ruchu wyzwołeńczego, który w piątej de­ kadzie XIX wieku właśnie się odradzał po utracie autonomicznego państwa ukraińskiego (Hetmańszczyzny), będąc na emigracji, chyba w ogółe nie słyszał'7. 8 W innym opracowaniu na temat związków Juliusza Sło­ wackiego z literaturą ukraińską - w opracowaniu Iwana Dziu­ by pt. „Taras Szewczenko i Jwłiusz Słowacki" znajdujemy ciekawy postulat: „Byłoby ciekawym przegłądnąć dynamikę motywów rełigij- nych i antykłerykałnych u obu poetów, a szczegółnie porównać ich in­ terpretacje Watykanu, ałbo ich zanurzenie w przepaść zła, przedsta­ wienie opozycji Dobra i Zła"s. Widzimy więc, że temat motywów i idei religijnych w twórczości Juliusza Słowackiego, usyste­ matyzowany przez ks. Kamila Kantaka, wciąż czeka na nowe opracowania i interpretacje. Zapewne będą one ciekawe w uję­ ciu porównawczym.

7 Tamże, s. 106. 8 „UiKaSo 6yAO 6 oeumymu dunaMiKy pevi&uHux i anmuKAepuKOMHUX mo- mu6i8 y o6ox noemi6, 30KpeMa nopiduMmu ixui iHmepnpemaięi BamuKany. A6o ixne 3azAu^AeHHR 8 6e3odwo 3Aa, npedcmaSAeHWi ono3uąii JJoopa i 3Aa" - zob.: łBaH XbioBa, "Tapac UleBneHKO i OAiyiu CAcSaybnau" [w:] „Warszawskie Zeszyty Ukramoznawcze", t. X, Warszawa, s. 10-27, s. 26.

125 * * *

Bardzo serdecznie dziękuję s. Katarzynie z Ośrodka Doku­ mentacji Pontyfikatu Papieża Jana Pawła II, mającego siedzibę w Domu Polskim w Rzymie (via Cassia 1200) za przekazany tom XII „Sacrum Poloniae Millenium", który jest podstawą niniej­ szego wydania. Niniejsza praca ks. Kamila Kantaka, którą przypominamy, niech służy odwiedzającym Wołyń, a zwłaszcza miejscowym Polakom i Ukraińcom pragnącym zgłębiać twórczość Juliusza Słowackiego.

ks. Witold Józef Kowalów

Ostróg nad Horyniem, 12 listopada 2003 roku w dzień św. Jozafata, biskupa i męczennika OŚRODEK „WOŁANIE Z WOŁYNIA”

Od 1997 roku Ośrodek „Wołanie z Wołynia” zajmuje się publi­ kowaniem książek wydawanych przez „Wołanie z Wołynia” - pismo religijno-społeczne ukazujące się na Ukrainie od 1994 roku. Wokół pisma skupionych jest kilka osób, które wzięły na siebie trud doku­ mentowania najnowszej historii i ukazywania aktualnych problemów Kościoła Katolickiego na Ukrainie, ze szczególnym uwzględnieniem Wołynia i diecezji łuckiej. Zainteresowania naszej redakcji obejmują także: sytuację wierzących w społeczeństwach krajów postsowiec- kich, kontakty katolicko-prawosławne, wysiłki ekumeniczne, sto­ sunki polsko-ukraińskie, kultura i osiągnięcia myśli filozoficznej Ziemi Wołyńskiej, wybitni Wołynianie. Równocześnie z pismem ukazuje się seria wydawnicza: Biblioteka „Wołania z Wołynia” . W latach 1997-2002 wydaliśmy 30 książek.

ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY!!!

Dotychczas nakładem Ośrodka „Wołanie z Wołynia” ukazały się:

T. 1. “XpecHa flopoaa”, OcTpor 1997. Kilka rozważań Drogi Krzyżowej w języku ukraińskim, m.in. dla dzie­ ci, młodzieży, chorych i do śpiewania.

T. 2. Br. Adrian Wacław Brzózka, Milczące cienie, Ostróg 1997. Poetycka wędrówka do „nieludzkiej ziemi”, „wschodniej ziemi”. Świa­ dectwo tęsknoty i osobistych wyznań, smutku, nostalgii, ale i franciszkań ­ skiej radości. Utwory Brata Adriana to liryczne rozpoznawanie „swojej drogi do ziemi Kanaan”, pielgrzymka do ziemi w „żałobie”.

T. 3. O. Fh none/ib, “Po3Moeu npo Monumey”, EinHŃ-flyHacLjb 1997. Dziewięć refleksji ks. Jana Popiela SI na temat czym jest i jaką powin­ na być modlitwa w życiu chrześc ijanina. Z języka polskiego na ukraiński przełożyła Irena Moroz.

127 T. 4. O. Remigiusz Kranc OFM Cap., W drodze z Ostroga na Ko- łymę pod red. ks. Witolda Józefa Kowalowa i o. Józefa Marec­ kiego OFM Cap., Biały Dunąjec-Kraków 1998. Wspomnienia i przeżycia kapłana i zakonnika, który w okresie II wojny troszczył się o Polaków w Ostrogu zagrożonych przez nacjonalistów, za co wyrokiem NKWD skazany został na przymusową pracę w kopalniach złota na Kołymie, skąd szczęśliwie powrócił. Interesująca lektura wzbogacona licznymi aneksami, ilustracjami i kopiami dokumentów.

T. 5. O. G/jBapA CTaHeK, “nedazoaiaHi npuHiĄunu Bnume/rn 3 Ha3apemy”, EinHH-flyHaeub, 1998. Zbiór cennych rozważań opartych na tekście Ewangelii. Autorem jest ks. Edward Staniek, kapłan Archidiecezji Krakowskiej, wykładowca homiletyki i patrologii w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Z języka pol­ skiego na ukraiński książeczkę przełożyła Irena Androszczuk.

T. 6. Tadeusz Kukiz, Wołyńskie Madonny i inne obrazy sakralne z diecezji łuckiej, Biały Dunajec 1998. Kolejna pozycja książkowa Tadeusza Kukiza, znanego pasjonata i ba­ dacza dziejów kresowych obrazów o tematyce maryjnej, związanych z nimi legend i ich „wędrówek ” na Zachód po bolesnych wydarzeniach ostatniej wojny. Książka licząca 212 stron, opatrzona jest licznymi ilustracjami, bi­ bliografią oraz skorowidzami nazw osobowych i geograficznych, będąca swoistego rodzaju przewodnikiem po dawnych sanktuariach Wołynia.

T. 7. Ks. Witold Józef Kowalów, Zmartwychwstały Kościół cz. 1, Diecezja łucka 1989-1998: odrodzenie Kościoła Rzymsko­ katolickiego w obecnym dekanacie rówieńskim, Biały Dunajec 1998. W zwięzły sposób zostało ukazane odrodzenie Kościoła Rzymskokato­ lickiego w obecnym dekanacie rówieńskim (diecezja łucka na Ukrainie). Pierwszą parafią odrodzoną w diecezji łuckiej w 1989 roku był Ostróg nad Horyniem. Obecnie w dekanacie rówieńskim jest 14 parafii.

T. 8. O. Anb6H flHOxa OFM Cap., “Omeiib CepatpuM-Anoia Kaiuyóa (1910-1977)”, EinHH-flyHacub, 1999; O. Albin Janocha, O. Serafin Alojzy Kaszuba (1910-1977), Biały Dunajec 1999. Krótka biografia Sługi Bożego O. Serafina Kaszuby oparta na doku­ mentach archiwalnych i korespondencji z kandydatem na ołtarze. Wydanie dwujęzyczne, ukraińsko-polskie. Z języka polskiego na ukraiński książeczkę przełożyła Władysława Krynicka.

128 T. 9. Ks. Witold Józef Kowalów, Ks. Michał Stanisław Głowacki «Świętopełk» (1804-1846). Folklorysta i współorganizator po­ wstania, Biały Dunajec-Ostróg 1999. Biografia jednego z kapłanów, który w latach trzydziestych i czterdzie ­ stych XIX wieku na terenie ówczesnej diecezji tarnowskiej podjął pracę nad odrodzeniem religijno-narodowym. Ks. Michał Głowacki przeszedł do historii jako autor pierwszego zapisu i interpretacji legendy o śpiących rycerzach. W wyniku klęski powstania chochołowskiego zmarł tragicznie w nowosądeckim więzieniu.

T. 10. Ks. Witold Józef Kowalów, Sursum corda. W górę serca. Wybór artykułów prasowych z lat 1992-1997, Biały Dunajec- -Ostróg 1999. Wybór artykułów prasowych wołyńskiego kapłana z lat 1992-1997. Są to artykuły głównie publikowane na łamach „Wołania z Wołynia”, ale tak­ że „Radości Wiary” (Drohobycz), „Gazety Lwowskiej”, „Dziennika Kijow­ skiego”, „Gościa Niedzielnego ”, „Niedzieli ” i innych czasopism. Ich naj­ częstszą tematyką jest odrodzenie Kościoła Katolickiego na Wołyniu i sam Wołyń. Publicystyka religijna. Swego rodzaju przewodnik po najnowszych dziejach diecezji łuckiej.

T. 11. Krzysztof Kołtun, Szelest róży, Biały Dunajec-Ostróg 1999. Zbiór kilkudziesięciu wierszy - hołd złożony Św. Teresie od Dzieciąt ­ ka Jezus, patronce Wołynia., Poetycki ślad jubileuszu I00. lecia śmierci Małej Tereski i ogłoszenia jej Doktorem Kościoła, wydany w 150. lecie śmierci Juliusza Słowackiego.

T. 12. C. MHxaiinMHa Anecca RM, “ Cnyza Bomu u ApxienucKon 3urMyHm-IHeHCHuu OeniHChKuu (1822-1895). Cuh BonuHCbnoi 3eMnP’, EinMn-flyHaeub, 1999. Biografia wielkiego syna Ziemi Wołyńskiej, Sługi Bożego Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, autorstwa s. Michaliny Aleksy, która obecnie pra­ cuje na placówce w Sankt Petersburgu. Z języka polskiego na ukraiński książkę przełożyła Irena Androszczuk.

T. 13. O. AHflpin 3BoniHCbKHM, “flcbKo”, EinMH-flyHaeub-Oc- Tpir, 1999. Wstrząsająca historia pewnego młodego człowieka opisana przez młode­ go kapłana archidiecezji krakowskiej, będącego obecnie profesorem Katolic­

129 kiej Nauki Społecznej na Papieskiej Akademii Teologicznej. Z języka pol­ skiego na ukraiński książkę przełożyła Irena Androszczuk. Wcześniej ukazał się przekład na język rosyjski.

T. 14. O. IcpoHiM BapaxiM OFM Cap., “flyxoeHuu cunyem Cnyau Bomozo O. CepatpuMa Kauiyóu OFM Cap.”, EijiHH-flyHaeub- -OcTpir, 2000; O. Hieronim Warachim OFM Cap., Duchowa syl­ wetka Sługi Bożego O. Serafina Kaszuby OFM Cap., Biały Du­ najec-Ostróg 2000. Kolejna dwujęzyczna, ukraińsko-polska, pozycja przybliżająca postać Sługi Bożego O. Serafina Kaszuby, tym razem od strony duchowej w rodzi­ nie, Kościele i zakonie kapucynów. Autor dokonał refleksji nad szczególny ­ mi cnotami kandydata na ołtarze, nad jego posłuszeństwem, ubóstwem i czy­ stością. Szczególnie wyraźnie widać w postaci Sługi Bożego oddanie się Bożej Opatrzności, kult Matki Bożej i Świętych Pańskich oraz jego pamięć 0 zmarłych. Z języka polskiego na ukraiński książeczkę przełożyła Włady­ sława Krynicka.

T. 15. Ostróg. Ilustrowany przewodnik krajoznawczy, Biały Du­ najec-Ostróg 2000. Coraz częściej różne grupy i wycieczki turystyczne odwiedzają Ostróg 1 dlatego coraz bardziej dotkliwym staje się brak przewodnika w języku pol­ skim. Zanim powstanie nowy polskojęzyczny przewodnik zdecydowaliśmy wydać reprint przewodnika z 1934 roku, którego wydawcą i nakładcą był dyrektor Gimnazjum Państwowego im. M. Konopnickiej w Ostrogu Tomasz Łysek.

T. 16. Ks. Władysław Knapiński, Sprawa o Kościół w Ostrogu na Wołyniu, Biały Dunajec-Ostróg 2000. Reprint pracy ks. prof. Władysława Knapińskiego, późniejszego rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, będącej głosem w obronie katolików obrządku łacińskiego na Wołyniu i zarazem pięknym świadectwem ich przywiązania do Kościoła Powszechnego. Z okazji szczęśliwych narodzin w 1895 roku córki cara Mikołaja II, księżniczki Olgi, zezwolono na odbudowę kościoła famego w Ostrogu.

T. 17. Leon Karłowicz, Nie zostawiajcie mnie tu... Obrazy z życia deportowanych do Kazachstanu, Biały Dunajec-Ostróg 2000. Dramatyczna historia rodziny Kurzydłowskich, która z Wołynia została zesłana do Kazachstanu. Kilka lat poniewierki, śmierć jednego z małżonków

130 i dzieci, walka o przetrwanie w kołchozie na stepie, opisy ludzkich zachowań oraz pięknej i surowej przyrody, składają się na tę wzruszającą opowieść. Na przykładzie tej rodziny można dowiedzieć się o losie tysięcy Polaków zesła ­ nych do Kazachstanu.

T. 18. O. MoaHH riaBen MyxapciMH OFMCap., „H mbi ymeep- Mdau ceoux 6pambee. K BenuKOMy łOóuneto 2000 aoda”, Biały Dunajec-Ostróg 2000. Syntetyczne spojrzenie na problem podziału i jedności Kościoła. Autor, sędziwy kapłan z zakonu kapucynów dzieli się z nami swoim własnym wi­ dzeniem trudnej problematyki dialogu Kościoła Katolickiego z Kościołem Prawosławnym. W latach 1935-1939 pracował w Lubieszowie na Polesiu, po wieloletniej pracy w Polsce i USA, w latach 90. XX wieku powraca na Wo­ łyń i Polesie.

T. 19. TanMHa raHfl3ineBCbKa, „HenamuMy meóe...”, Biały Du­ najec-Ostróg 2000. Debiut poetycki. Autorka jest reżyserem Teatru Akademii Ostrogskiej i dyrektorem Ośrodka Kultury i Sztuki przy tejże uczelni, śpiewaczką i kom- pozytorką, przy parafii rzymskokatolickiej w Ostrogu prowadzi chór dziecię ­ co-młodzieżowy. Niekiedy zdaje się, że żyje ona w nierzeczywistym, wymy­ ślonym świecie. Ale kiedy poznajemy go głębiej - okazuje się, że nie ma re­ alniejszego od niego.

T. 20. Krzysztof Rafał Prokop, Sylwetki biskupów łuckich, Biały Dunajec-Ostróg 2001. Zbiór szkiców biograficznych wszystkich dotychczasowych pasterzy diecezji włodzimierskiej, łuckiej i łucko-żytomierskiej. Książkę zamyka bio­ gram obecnego ordynariusza (od 1998 r.), bpa Marcjana Trofimiaka. Pozycja ta ukazała się z okazji pielgrzymki papieża Jana Pawła II na Ukrainę.

T. 21. Listy z Kozielska burmistrza miasta Ostroga, Biały Duna­ jec-Ostróg 2001. Wstrząsający zbiór dokumentów i fotografii rodzinnych dotyczących przedwojennego burmistrza miasta Ostroga Stanisława Ludwika Żurakow- skiego (1886-1940), zamordowanego przez NKWD w Katyniu. Książkę do druku przygotował jego syn, Stanisław Żurakowski, mieszkający w Lon­ dynie.

131 T. 22. Ks. Władysław Bukowiński, Do moich przyjaciół, Biały Dunajec-Ostróg 2001. Wybór spuścizny literackiej ks. Władysława Bukowińskiego, znanego duszpasterza katolickiego na Wołyniu i w Kazachstanie. Na książkę skła­ dają się m.in. relacja o Kościele na Ukrainie, „Wspomnienia z Kazachsta­ nu" oraz listy do krewnych i przyjaciół. Pozycja ta ukazała się z okazji pielgrzymki papieża Jana Pawła II na Ukrainę.

T. 23. Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pa­ mięci wiernych i przyjaciół, Biały Dunajec-Ostróg 2001. Zbiór świadectw i relacji o ks. Władysławie Bukowińskim, niestrudzo­ nym duszpasterzu katolickim na Wołyniu i w Kazachstanie. Autorami tej książki są Czytelnicy „WzW", którzy na swej drodze życiowej spotkali tego niezwykłego kapłana. Cechą wspólną zamieszczonych tekstów jest odczu­ cie, iż ów kapłan był osobą świętą.

T. 24. Krzysztof Kołtun, Wołyńska litania, Biały Dunajec- -Ostróg 2001. Poetycki hołd Matce Bożej czczonej kiedyś przez Wołynian w wielu sanktuariach. Ufna modlitwa do Pana Boga przez wstawiennictwo Matki Najświętszej i świętych patronów Ziemi Wołyńskiej.

T. 25. Ks. Witold Józef Kowalów, Szkice z dziejów kościelnych Ostroga i okolicy, Biały Dunajec-Ostróg 2001. Zbiór 10 szkiców historyczno-krajoznaw czych dotyczących Kościoła katolickiego oraz jego świątyń w Ostrogu i okolicy. Plon udziału autora w konferencjach naukowo-krajoznawczych „Ostróg na progu 900-lecia” i Ostrogskich Czytaniach Krajoznawczych.

T. 26. Romuald Wernik, W Zdołbunowie zakwitły kaczeńce, Biały Dunajec-Ostróg 2001. Sentymentalne wspomnienia z Wołynia napisane przez Autora mieszka ­ jącego w Londynie, który urodził się w Zdołbunowie. Świadectwo tęsknoty za miastem lat dziecinnych. Urywki wspomnień i opisy zabawnych sytuacji stały się tłem interesujących opowiadań.

T. 27. Ks. Andrzej Kwiczała, Dzieje parafii rzymskokatolickiej w Ostrogu na Wołyniu (1939-2000), Biały Dunajec-Ostróg 2001. Próba ukazania najnowszej historii parafii rzymskokatolickiej i życia religijnego w Ostrogu na Wołyniu w latach 1939-2000. Autor nie tylko

132 oparł się na wcześniej wydanych publikacjach, ale podał również żywe świadectwa ludzi, którzy przeżyli trudne czasy wojny i powojennych prze­ śladowań.

T. 28. Eor/jaH Koj tio cok , “KatpedpanbHi cnopydu HyąbKa. Ic- mopuKO-apximeKmypHe docnidweHHft”, Biały Dunajec-Ostróg 2002. Praca ukazująca dzieje z punktu widzenia architektury łuckiego ko­ ścioła katedralnego i różnych budynków do niego kiedyś i obecnie należą ­ cych. Przedstawiony jest również ich obecny los. Publikację wzbogacają liczne ilustracje. Autor jest kierownikiem sektora Centrum Historii Zabyt­ ków Narodowej Akademii Nauk Ukrainy.

T. 29. Maria Przybylska, Karawana ze Wschodu, Biały Dunajec- -Ostróg 2002. Tomik wierszy krakowskiej poetki i deklamatorki. Armenia, Ukraina, Bug, Kijów, Lublin, Rosja, Podlasie, Kraków, Jarosław, Kostomłoty, Ostróg, Wołyń... Gdzie by się człowiek nie znajdował, skąd by nie pocho­ dził, dokąd by nie dążył - pragnie Światła i Dobra.

T. 30. O. IcpoHiM BapaxiM OFM Cap., “Anocmon Lepneu Mo- snaHHfi. O. CepacpuM Kauiyóa OFM Cap.”, EinHM-flyHaeub-Oc- Tpir, 2002; O. Hieronim Warachim OFM Cap., Apostoł Kościoła Milczenia. O. Serafin Kaszuba OFMCap, Biały Dunajec-Ostróg 2002. Dwujęzyczny, polski i ukraiński, tekst krótkiej biografii Sługi Bożego O. Serafina Kaszuby OFMCap., którego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w Krakowie 2 grudnia 1992 roku. Od 22 grudnia 2001 r. sprawa toczy się w Rzymie.

* ♦ » Ośrodek „Wołanie z Wołynia” skrytka pocztowa 9 34-520 Poronin-Polska

“BoJiaHHH 3 BojlHHi” Byji. KapaanieBH'ia, 1 35800 m. OcTpir, PiBneHCbKa o6ji. YKpaiHa