BASISTA PRA WDĘ CI PO WIE Autor: Mariusz Bogdanowicz Zdjęcie: Piotr Stodulski

Było tego sporo, ale bez nadprodukcji... Cieszyliśmy się z każdego słuchania. Gromadziliśmy jak najlepszy Idealizowanie młodości sprzęt. Gramofon Fonomaster! Magnetofon Dama Pik! Mogące służyć za wzmacniacz HI-FI radia Meluzyna Jest taki piękny proces w naszych głowach. To, koncertami, ale żeby aż tak – to nie... Nawet nie było czy Radmor! Ha! To było coś! co pamiętamy z młodości, z biegiem lat staje się mowy o tym, żeby przedrzeć się do wejścia z bile- A teraz – iPhone’y, smartfony. Kabelki, słucha- w naszej pamięci coraz piękniejsze i doskonalsze. We tami. Okazało się, że publika z pierwszego koncertu weczki. Każdy sobie niszczy słuch. Wyalienowany, wspomnieniach ciągle świeci słońce. nie chce wyjść... Że chcą jeszcze słuchać tej zacza- zamknięty w swoim świecie. Muzyki jest pełno – „na No i myślę, czy nie o to właśnie chodzi, bo pa- rowanej muzyki. Niesamowite. Interweniowała mili- wagę”. Sprzętu też. Prawie nikt go już nie kupuje. Ce- miętam czasy, kiedy słuchanie muzyki było świętem. cja. Przyjechały suki. Milicjanci z tarczami wbili się lebry zero. Koncertów pełno, a czegoś brakuje... Kilka Koncerty, pojawianie się nowych płyt – to były wyda- w tłum i w ten sposób uczynili w nim korytarze, któ- hipotez już tu, w TG, postawiłem... Było już, że „schył- rzenia, na które się czekało. rymi mogli przejść ludzie z biletami. Nie było to bar- kowi stylu towarzyszy wzrost perfekcji technicznej Opowiem o koncercie Shakti, chyba warto. Tylko dzo brutalne. Oporu rozpychanych też nie pamiętam. i zanik osobowości”. Ale jest jeszcze coś. Obniżyła się raz mi się takie coś zdarzyło. Było to jakoś chyba Wewnątrz żadnych interwencji nie było. Część okupo- ranga muzyki w społeczeństwie. Z czegoś, co było w marcu 1976 roku. wała widownię, część barykadowała się w toaletach w centrum uwagi, stała się tłem. Teraz muzyka tria John McLaughlin był u szczytu sławy, tuż po i w zakamarkach na drugim piętrze. Organizatorzy ro- Jarretta gra na imprezie i nikt nie zainteresuje się, kto . I tym pierwszym – z Janem zumieli fanów... I odbył się ten drugi występ przy pra- zacz. Dawniej znaleźliby się tacy, którzy próbowaliby Hammerem (p), Jerrym Goodmanem (viol), Rickiem wie podwójnej publiczności! Oczywiście o dotarciu na uciszyć towarzystwo i dali muzykę głośniej. Signum Lairdem (b) i Billym Cobamem (dr), oraz drugim – nasze „wypasione” miejsca w piątym rzędzie nie było temporis... z Jean-Lukiem Pontym (viol), Gayle Moran (kb, voc), żadnych szans. Siedzieliśmy na nienumerowanych ła- A ja tam wiem swoje. Poziom pikuje w dół, bo Ralphem Armstrongiem (b) i Naradą Michaelem Wal- wach wieńczących amfiteatr. Koncert był wspaniały, muzyka dziś służy do wypełniania czasu między re- denem (dr). Płyty – przeboje: , Apocalyp- i jakie owacje! Pamiętam wrzask publiki już od pierw- klamami... A ona przecież nie po to jest! Wszystko już se, Visions of the Emerald Beyond. szych dźwięków. Jak dziś słucham La Danse Du Bon- pisałem... Tylko cały czas wracają te wspomnienia. I wtedy, w 1976, materializuje się kolejna wizja ge- heur z płyty Handful of Beauty, to ciarki mi chodzą po I tak sobie myślę, że nie jest to wyłącznie idealizowa- niusza – Shakti. Z Hindusami Zakirem Hussainem na plecach. Zupełnie tak samo jak wtedy, nic nie minęło. nie młodości. (sic!) tabli i Lakshminarayaną Shankarem na skrzypcach. I tak sobie myślę, czy to jest idealizowanie młodo- Mariusz Bogdanowicz Przyjeżdżają do Polski! Na dwa koncerty w Warsza- ści? Czy to, że siedzieliśmy na dywanie i słuchaliśmy wie! To, o czym chcę opowiedzieć, działo się właści- przez cały wieczór jednej płyty, to był jakiś ewene- P.S. wie przed koncertem. Jak wspomniałem, były dwa, ment? Przecież wszyscy tak robili, no może prawie. John McLauglin był podobno w Polsce w latach tego samego dnia. Chyba o 17 i 20. Ja ze znanym Tak było z , Black Market, 8:30, Tra- sześćdziesiątych z brytyjskim piosenkarzem Engel- już czytelnikom moich felietonów (haha...) moim Tatą vels. Też z We Get Request Oscara Petersona, osią- bertem Humperdinckiem. Grali koncert w Hali Stoczni mieliśmy bilety na ten późniejszy. I co się okazało? galnej u nas, bo wydanej przez czechosłowacki Opus w Gdańsku – tej, która spłonęła w 1994. Gdy przybyliśmy pod Salę Kongresową, ujrzeliśmy i możliwej do kupienia w Instytucie Czechosłowackim otaczający ją zbity tłum, kordon ludzi szczelnie opla- na Marszałkowskiej w Warszawie. Tak też było prze- Na stronie www.mariuszbogdanowicz.pl znajdziecie tający owal monumentalnej budowli, zdobionej rzeź- cież z perłami rocka: Dark Side Of The Moon, Santaną archiwum felietonów Mariusza Bogdanowicza opubli- bami przedstawiającymi lud pracujący miast i wsi. z Buddym Milesem, Made In Japan, Red Crimsonów, kowanych do tej pory na łamach TopGuitar. Wprawdzie podobnie bywało zawsze przed dobrymi Close To The Edge Yesów czy Foxtrotem Genesis...

130 TOPGUITAR NR 88 marzec 2015