OJCOBOJCY M±ODSI ZDOLNIEJSI W TEATRZE POLSKIM OJCOBOJCY M±ODSI ZDOLNIEJSI W TEATRZE POLSKIM Piotr Gruszczy´ski Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2003 Wydanie I Warszawa 2003 Pochwa²a niebezpiecze´stwa Wydaje siI, że to zdarzy²o siI wieki temu. DziË nie można wyobrazi7 sobie bez nich polskiego teatru, cho7 nadal wielu wola²oby, żeby siI nie pojawili. Rozmontowali ËwiIty spokój, zachwiali samozadowolonym napuszeniem teatru re- pertuarowego i zabrali palmI pierwsze´stwa w poszukiwaniu nowatorskich rozwi5za´ teatrowi alternatywnemu. Zostali docenieni za granic5 i stali siI „polsk5 reprezentacj5” pokazu- j5c5 spektakle na najważniejszych festiwalach. Uratowali pol- ski teatr przed nud5 i sztamp5 konwencji. Wielu ludziom przywrócili chI7 ogl5dania teatralnych spektakli. Przywrócili wiarI w artystyczn5 rangI teatru. Mia²em szczIËcie. Mog²em na to wszystko patrze7 z bliska. To jedyny powód, dla którego nie ża²ujI, że nie mam dziË dwudziestu kilku, lecz trzydzieËci kilka lat. PamiItam, jak z niepokojem obserwowa²em w latach osiemdziesi5tych starzenie siI teatru, jak potem musia²em godzi7 siI z tym, że podlega on przemijaniu i umieraniu, tak jak ludzie, którzy go tworz5. Co gorsza, nieobcy mu jest także zanik energii twórczej, uwi5d si² zarodnych. Ba²em siI nadchodz5cej pust- ki, nadci5gaj5cego teatru poprawnego rzemios²a. PamiItam, jakim objawieniem by²o pierwsze widziane przeze mnie przedstawienie Krystiana Lupy, czyX\ Miasto snu. By²em wtedy studentem pierwszego roku teatrologii i jedynie spektakl Lupy, a także przedstawienia Jarockiego, Grzegorzewskiego, Zbrodnia i kara Andrzeja Wajdy i teatr Kantora podtrzymy- wa²y we mnie wiarI w sens kontynuowania studiów. ResztI zachwytów skierowa²em w przesz²oË7, uciekaj5c od marazmu teatru stanu postwojennego. Lupa otwiera² zupe²nie nowy teatr, uruchamia² nowe struny teatralnej wrażliwoËci. Pozwa- la² na luksusowe odwrócenie siI od polityki i publicystyki, która opanowa²a wszystko, pozwala² zapomnie7 o drugim 5 obiegu i cenzurze, dawa² szansI zaj57 siI tym, co rzeczywiËcie istotne, czyli egzystencj5, któr5 z ²atwoËci5 można by²o roz- trwoni7 w zgie²ku zdarze´ oddalonych od istotnych sensów. Każdy ma prawo tworzy7 w²asn5 historiI teatru. Li- czy siI w niej przede wszystkim to, co komu uda²o siI w teat- rze przeży7. Teatr i jego wczeËniejsze dzieje, znane z ksi5żek, krytycznych opisów, a nawet zapisów filmowych, pozwalaj5 jedynie na budowanie kontekstu, siatki odniesie´ i map roz- pozna´, nie daj5 jednak żywej emocji. Teatralne muzeum jest miejscem obcym. Ten zbiór tekstów powsta²ych w ci5gu kilku lat, publikowanych w „Tygodniku Powszechnym”, „Dialogu”, „Didaskaliach” i „Notatniku Teatralnym”, daje subiektywny i wycinkowy obraz najnowszych dziejów teatru w Polsce. Jestem jednak przekonany, że koncentruje siI na tym obszarze, który jako jedyny reprezentuje wartoËci i odwa- gI w²aËciw5 teatrowi artystycznemu, czyli teatrowi wysokiego ryzyka. Nie przypuszcza²em, że stworzony przeze mnie termin „m²odsi zdolniejsi” zrobi tak5 karierI i wzbudzi tak wielkie kontrowersje, wywo²a burzI ataków. By²em pewien, że jestem Ëwiadkiem narodzin wspania²ego teatru, i bardzo chcia²em dawa7 Ëwiadectwo temu, co zobaczy²em. Nie zda- wa²em sobie jednak sprawy, że oczy wszystkich prawdziwie zainteresowanych teatrem, spojrzenia zreszt5 w wiIkszoËci niechItne, zwrócone s5 w tI sam5 stronI. Oczekiwanie by²o powszechne, tylko czekano na dwie różne rzeczy. Jedni na zwyciIstwo nowego teatru zestrojonego z now5 wrażliwoËci5 publicznoËci (mniejszoË7!), drudzy na jego wielk5, spekta- kularn5 klapI (wiIkszoË7!), która „teatr zdradzonego przy- mierza” z publicznoËci5 wyleczy²aby z wyrzutów sumienia i niewygody. „M²odsi zdolniejsi” wywo²ali burzI oburze´. Awan- tura by²a potworna, co w²aËciwie cieszy²o, bo znaczy²o tylko tyle, że sprawy teatru mog5 jeszcze budzi7 wielkie emocje. Przez chwilI czu²em siI jak cz²owiek, który zbezczeËci² o²tarz. Nie wiedzia²em tylko, w której Ëwi5tyni, jakiemu bogu poËwiIcony. DziË jestem pewien, że Ëwi5tynia, której czeË7 rzekomo naruszy²em, stoi pusta, daj5c schronienie kupcom prowadz5cym w niej swoje mItne interesy. Tymczasem „m²odsi zdolniejsi” pracuj5 i tworz5 spektakle, które rzeczy- wiËcie stanowi5 o dzisiejszym obliczu polskiego teatru. Oni i mistrzowie, do których do²5czy² Krystian Lupa. Nie ma pokolenia Ëredniego i nie ma najm²odszych. Na tych wszyscy czekaj5. Sam termin „m²odsi zdolniejsi” ma wiele wad, zak²a- da przecież istnienie jakiejË jednolitej grupy, po²5czonej wspólnym programem artystycznym, podczas gdy od pocz5t- ku wiadomo by²o, że żadna grupa nie powstaje. Teraz może- my mówi7 o oËrodkach, wokó² których skupia siI nowa energia teatralna, a g²ównym z nich jest niew5tpliwie war- szawski teatr RozmaitoËci. MyËlI wiIc, że ostro różnicuj5ce okreËlenie „m²odsi zdolniejsi” bIdzie powoli przechodzi²o do teatralnego muzeum, a jego miejsce zajm5 teatry poszcze- gólnych twórców. Wida7 też Ëwietnie nierównoË7 si² i talen- tów. Bez w5tpienia teatr Krzysztofa Warlikowskiego osi5ga pe²niI artystycznego wyrazu. Grzegorz Jarzyna ci5gle otwiera nowe okna w swoim teatrze, poszukuj5c stale form wypo- wiedzi mog5cych pod5ży7 za zmienn5 wrażliwoËci5. Piotr Cieplak próbuje stale tworzy7 niepowtarzalny teatr balansu- j5cy na krawIdzi katechezy, ale napotyka opór teatralnej ma- terii, któr5 nie zawsze udaje mu siI zaprz5c w s²użbI w²asnej wypowiedzi. Jeszcze gorzej potoczy²y siI teatralne losy Zbi- gniewa Brzozy, który od kilku sezonów boryka siI z dyrekcj5 teatru Studio i nie jest w stanie wykreowa7 przedstawie´ na miarI swych pierwszych sukcesów. Anna Augustynowicz, obecna w tej ksi5żce wy²5cznie jako bohaterka wywiadu, nie osi5gnI²a póêniej doskona²oËci przedstawienia, które przy- nios²o jej najwiIkszy rozg²os - Moja w5troba jest bez sensu. 7 i. Ważn5 postaci5 w nowym teatrze jest Pawe² MiËkiewicz, któ- ry jeszcze nie sformu²owa² w²asnej klarownej poetyki, popada w artystyczne skrajnoËci, czIsto osuwaj5c siI poniżej akcepto- walnego poziomu. W Polsce poza zmianami na stanowis- kach funkcyjnych przetasowania w życiu artystycznym nastIpuj5 bardzo rzadko. CoË, co jest dane raz, trwa wiecznie. Kilka dobrych przedstawie´ uprawnia do d²ugich lat chu- dych, pe²nych chybionych przedsiIwziI7. Może warto uËwia- domi7 sobie, że artysta to nie jest zawód czy praca. Reżyserem siI nie jest, reżyserem siI bywa. Czasami trzeba odpocz57 i milcze7, jeËli siI nie ma nic do powiedzenia, zebra7 myËli i spróbowa7 jeszcze raz, a nie szarpa7 siI pospiesznie i robi7 coË na si²I. Czasem można nawet dojË7 do wniosku, że konieczna jest zmiana zajIcia. Nie chodzi o to, żeby ta ksi5żka cokolwiek zamyka- ²a. Mamy przecież, na szczIËcie, do czynienia z żywym teat- rem i żywymi, wci5ż jeszcze m²odymi twórcami. Zadanie Ojcobójców jest inne. To podsumowanie pierwszego rozdzia²u dziejów teatru „m²odszych zdolniejszych”, rozdzia²u zamk- niItego, który można nazwa7 drog5 od buntu do zdobycia w²adzy, chociaż bunt w tym wypadku nie mia² ostrej formy wyst5pienia przeciw zastanym formom. Polega² raczej na od- wróceniu siI od tego, co by²o, skierowaniu spojrzenia przed siebie. Zdobycie w²adzy jest zaË faktem. Wystarczy spojrze7 na to, ilu z „m²odszych zdolniejszych” zosta²o dyrektorami teatrów. Zaczyna siI okres dojrza²oËci artystycznej. Ojcobójcy maj5 obowi5zek zabi7 w sobie ojca i jego pogl5dy. Nieważne, czy ojciec by² duchowym mistrzem, czy upiorem dzieci´stwa. Trzeba go zabi7, by narodzi7 siI same- mu, z piItnem zbrodni, która nie pozwoli odnaleê7 spokoju. Zmusi do sta²ej pogoni za nieuchwytnym cieniem doskona- ²oËci. Ojcobójców budzi w nocy krzyk erynii. Kiedy wszyscy Ëpi5 spokojnie, ojcobójcy musz5 walczy7 o siebie, bez wy- tchnienia. D5żenie jest zasad5 ich życia i dzia²ania. D5żenie, a nie spe²nienie. Czasami zdarza mi siI opowiada7, czy raczej stresz- cza7, dzieje najnowsze teatru polskiego cudzoziemcom. Wiadomo, że takie podsumowanie, w którym najwiIksza czIË7 powinna by7 poËwiIcona temu, co najnowsze, co jesz- cze gor5ce, musi zawiera7 wiele uproszcze´, co wiIcej, musi arbitralnie od czegoË siI zaczyna7. Tak5 opowieË7 można zacz57 od teatru Krystiana Lupy, który prowadzi² swoje teatralne poszukiwania na marginesie oficjalnego nurtu te- atralnego, obok tematów gor5cych, politycznie rozbucha- nych i spo²ecznie uwarunkowanych. Komfort pracy na uboczu, a może trud i wyrzeczenie siI szybkiego poklasku, ²atwych zachwytów przynios²y niezwyk²y efekt. Lupa stwo- rzy² teatr czerpi5cy tworzywo z egzystencji, psychologii, filozofii i religijnoËci. DziIki temu w roku osiemdziesi5tym dziewi5tym, kiedy sko´czy²y siI dotychczas obowi5zuj5ce pa- radygmaty, by² niejako jedynym artyst5 przygotowanym do zmiany. Konkretnie, jego teatr nie musia² prowadzi7 gwa²- townych poszukiwa´ nowych tematów czy sposobów mówie- nia (sko´czy² siI teatr aluzyjny, co dla wielu artystów nie by²o ²atwe do zaakceptowania). Autorski teatr Lupy powstawa² ponad doraênymi uwarunkowaniami, w zwi5zku z czym doraêne uwarunkowania nie mog²y zaburzy7 jego rozwoju. Co wiIcej, szybko siI okaza²o, że egzystencja stanie siI naj- ważniejsz5 spraw5 i tematem w teatrze. Trzeba by²o zaj57 siI widowni5, która utraci²a orientacjI w nowym Ëwiecie i zagu- bi²a porz5dek wartoËci. Wiadomo, że przewartoËciowanie jest konieczne, ale trzeba by²o dokona7 go bardzo ostrożnie, tak by przewartoËciowanie nie oznacza²o upadku wartoËci. Lupa gotów by² nie tylko do tworzenia w²asnych przedstawie´, ale także do nauczania studentów w szkole 9 teatralnej. Co wiIcej, okaza² siI znakomitym pedagogiem, w²aËciwie mIdrcem, który potrafi przekaza7 swoje myËlenie, doËwiadczenie i umiejItnoËci warsztatowe.
Details
-
File Typepdf
-
Upload Time-
-
Content LanguagesEnglish
-
Upload UserAnonymous/Not logged-in
-
File Pages364 Page
-
File Size-