Barbara Gruszka-Zych wierszem Ks. Jerzy Szymik, Jacek Molęi o Miłoszu ' o „Strzesze' Katarzyna Kwiotek, Krzysztof Lisowski z podróży Londzina 38 sią w latach wźó-itó r. sarjat Plebiscytowy uda Гostańców CHLEB I SOL Łuki romańskie We wnętrzu ogromnego kościoła romańskiego cisnęli się turyści. Rozpościerało się ślepienie za sklepieniem bez prześwitu. Drgało kilka płomyków świec. Objął mnie anioł bez twarzy i zaszeptał przez całe ciało; „Nie wstydź się tego, że jesteś < człowiekiem, bądź dumny! W twoim wnętrzu otwiera się ł sklepienie za sklepieniem bez Nigdy nie będziesz gotowy i tak jest słusznie.” Byłem ślepy od łez ' i wyprowadzono mnie na buzującą od słońca piazzę wraz z Mr i Mrs Jones, Panem І ІМЗу У Tanaką i Signorą Sabatini ' | a we wnętrzu ich wszystkich otwierało się sklepienie za j sklepieniem bez końca. Tomas Transtrómer z tomu PÓŹNOJESIENNY LABIRYNT, 1997 ObSiiiBl І I і Й ZADANIE olejny numer naszego pisma ukazuje się w czas triumfu poezji. Po piętnastu latach przerwy KSzwedzka Akademia uhonorowała Nagrodą Nobla autora wierszy, tym razem szwedzkiego poetę Tomasa Transtrómera, którego niekrzykliwa i wyrafinowana twórczość jest jak łyk źródla­ nej wody. Osiemdziesięcioletniego Szweda na Noblowskim Parnasie poprzedzili poeci: Wisława Szymborska (1996), Seamus Heaney (95), Derek Walcott (92) Josif Brodski (87), Jaroslav Seifert (84), Czesław Miłosz (80), Odyseas Elitis (79), Vicente Aleixandre (77) oraz Eugenio Montale (75). Mimo wszystko, to niemało jak na trzy i pół dekady. Właśnie z tej radości i dumy ludzi piszących także wierszem powitaliśmy Państwa utworem świeżo upieczonego Noblisty. Czy znajdziemy w jego słowach, jak chciał Czesław Miłosz, oca­ lenie lub choćby - ukojenie? Nie wiadomo. Nikt już bowiem nie zaprzecza, że Europa zbliża się do wielkiego kryzysu, który zapowiada widmo nieodległego bankructwa Grecji. Tej Grecji, która w I tysiącleciu przed naszą erą dała podwaliny cywilizacji europejskiej, ekspandując na wybrzeża dzisiejszych Włoch, Francji i Hiszpanii i stając się podglebiem starożytnej państwowości rzym­ skiej. Tak, ten sam skrawek Europy, gdzie zaczęło się prawo, literatura, sztuka i budownictwo i rol­ nictwo i język, dziś stanowi zapalny punkt Europy, u jednych wywołując uśmiech lekceważenia, u innych grymas gniewu. Oprócz gospodarki i bankowości, erozji ulega stopniowo system wartości, wspólny mianow­ nik kultury judeochrześcijańskiej, kryteria oceny ludzkich postaw, a także osiągnięć artystycznych. Króluje „łatwa, lekka i przyjemna”, lekkostrawna papka, blaga i zgrywa, przekaz krótki i najlepiej nie przebierający w słowach. W ogólnej pogoni za łatwym sukcesem brakuje środków na to, co trudne do „sprzedania”: dobry teatr, ambitny film, trudną książkę, obiektywną gazetę. Ale kultura trwa, pomimo wszystko. Racibórz świętuje stulecie Domu Polskiego „Strzecha” (temu w znacz­ nej mierze poświęcony jest numer), Polska celebruje Rok Miłosza. Tego Czesława Miłosza, który dobre 80 lat trudził się, by nie „odzywać się skrzekiem karłów i demonów”. Do bliźniego, sąsiada. Do czytelnika. Jak wiele środowisk w kraju, bierzemy sobie do serca przesłanie płynące z wielkiej literatury. To trudne zadanie. Tak trudne, że czasem chochlik redakcyjny karze przekręcić nazwę miasta z Pyrzowic na... Pyżowice (!), jak to zdarzyło się w ostatnim numerze na początku relacji Ireny Hlubek „Lekcje Ewangelii na wolnym powietrzu”. Przepraszamy. Jeden z „naszych” autorów, humanista o bardzo skrystalizowanym i wielokrotnie wyraża­ nym światopoglądzie, niedawno powiedział, że „właściwie tylko u was spotykają się autorzy o tak różnych zapatrywaniach ideowych, politycznych. To fajne i bardzo rzadkie...” Tak, przyznajemy się! Bo muszą być miejsca, w których ludzie, którzy przy bezpośrednim spotkaniu pokłóciliby się o wiele spraw, mogą ujawniać swój talent, rozwijać swoją wizję sztuki i świata. To są miejsca roz­ mowy. Miejsca spotkania. Młodego z dojrzałym. Liberalnego z konserwatywnym. Ortodoksa z nowatorem. W przeciwnym bowiem razie, obie strony sporu niewiele wiedzą o sobie, skazane na domniemanie, domysł albo przekręcony cytat. Oddając do rąk Czytelnika czternasty już nu­ mer mamy nadzieję, że „Almanach Prowincjonalny” jest jednym z miejsc takich właśnie spotkań. Almanach 3 BARBA WIERSZE - mojemu Tacie Witowi * * * lekarze mówią to nie potrwa długo chociaż jest taki silny za zdrowy żeby odejść ale nikt nie chce zająć się jego chorobą dlatego zajmuje się nią sam leży z wenflonem zamiast zegarka przewraca się na prawy bok przewraca nam cały świat po nocach śni mi się sąd lekarzy nad nim nie chcą naświetlać mu płuc nie chcą pobierać wycinka umywają ręce po badaniu umywają oczy po czytaniu wyniku to wyrok śmierci mówią jakby sami byli nieśmiertelni jak w takich warunkach rozmawiać o sprawach ostatecznych kogo zapytać ile musi się spocić i zmienić koszul żeby przejść na tamtą stronę i gdzie jest tamta strona na jego łóżku skąd woła żebyśmy nie zapominali że nie może wstać i odejść sam 4 Almanach mój Tata już nie swój ani nasz coraz mniejszy jakby chciał znów przyjść na świat już nie z tego świata mieści się w jednym oku i nie może z niego wypaść z żadną łzą Almanach 5 * * * świergocze wróbel może jego dziadkowi dawałeś wodę i okruszki chleba teraz okruszki świergotu sypie ci do ucha odlanego z wosku przywraca słuch co słyszy się do końca wróble z wszystkich lat skaczące w myślach zawsze radosne nawet w godzinę śmierci szarej jak wróbel * * * nie zdążyłam ubierali cię jak lalkę łóżko odsunięte od ściany i głowa jak mumia zawinięta bandażem te nogi w białych kalesonach które matka przygotowała dzień wcześniej i czarne skarpety oczy zamknięte jak przez ostatni tydzień tyle że wtedy oddech unosił koszulę a do ust można było wpuścić kroplę wody i zobaczyć biały nalot grzyba po antybiotyku przyszła pani doktor posłuchała serca i dotknęła dwoma palcami tętnic na szyi a potem odmówiła wieczny odpoczynek i Salve Regina może dobrze że świątecznie po łacinie choć tak naprawdę nie ma języka w którym można opisać ten moment kiedy mój od kilkudziesięciu lat ojciec wyszedł z ciała i zostawił nam je niepotrzebne do powiedzenia czegokolwiek oprócz jednego że kończy się życie 6 Almanach * X- * ten dom nigdy nie wróci do siebie ty do niego nie wrócisz każdemu meczowi w twoim telewizorze zabraknie ciebie dobry zawodniku wyprowadzałeś się powoli kilka miesięcy rozstawałeś z łóżkiem teraz ktoś powie weź je na ramiona i idź do nieba spokojnie się wyspać f * * * *** 4. S/" ж t »- r * ~ <* r * r l X » *1» Л*- T * -Г'т - ж * ■Ш t < » s* < * * - Д r T x b 1 ** ■* T N * * * jesteśmy inni wróciliśmy zza granicy właśnie przekroczyły ją nasze dłonie teraz gwałtowny piasek zasypuje słowa na pustyni oaza rozmowy podawana raz w miesiącu i zapach euforii nowych perfum którymi się pocimy siedząc w niebezpiecznej bliskości noc wyrzuca nas na brzeg miasta autobus przejeżdża cienie zanim się rozstały bilety wstępu do siebie dawno przestały obowiązywać zwiedzamy się najczęściej po zamknięciu oczu tylko wtedy nikt nie wyprowadza nas z błędu tylko wtedy nikt nie wyprowadza nas z nas 8 Almanach * * * kiedy wkładam ci rękę pod koszulę na przystanku to nie na pożegnanie * * * godzina adoracji kiedy klęczysz obok przewracając kartki modlitewnika żadne modlitwy nie uchroniły nas od tej próby kolano w kolano musimy przez nią przejść i zapach naszej męki twoja woda toaletowa zmieszana z wonią moich perfum pod nimi nasze ciała adorujące jedno drugie pragnące się spocić dopłynąć w sobie do tego lądu który widzi tylko Bóg tylko On wie jak się staramy żeby tu klęczeć na grochu modlitw za wiarę że adoruje nas od rana do zmroku a w nocy gdy nie widzimy kocha jeszcze więcej Almanach 9 v :u '!' !> ■ИЬ ш ■ '. < " '•“““х * * j MM’** * — — — — SSF г - Д^г^гЯИиЮІ MIŁOSZ CZYLI 1. Uważnego czytelnika jego dzieła literackiego nie trzeba przekonywać jakie znaczenie i miej­ sce w swoich wierszach i esejach, a i szerzej - w dziejach ludzkiej myśli i w rozumieniu rzeczywi­ stości - przyznawał Miłosz teologii. „Dlaczego teologia?” - pytał w „Traktacie teologicznym”. „Bo pierwsze ma być pierwsze./ A tym jest pojęcie prawdy”1 - odpowiadał. Do pojęcia prawdy w poezji/ teologii jeszcze wrócimy. Teraz przypomnijmy tezę wygłoszoną 10 maja 1990 roku, we wstępie do wykładu wygłoszonego w Krakowie: „Może ktoś zapytać, czy zagadnienia, które zaprzątają umysł teologa (...) mają dzisiaj wagę dla poety. Odpowiadam na to ‘tak’ i postaram się wyjaśnić dlaczego2” 3. Najciekawszych i najgłębszych uzasadnień tezy o pierwszeństwie teologii dostarcza korespon­ dencja Miłosza z Mertonem’. Teologia - twierdzi Miłosz w jednym z listów - ma odwagę i ambi­ cję udzielania odpowiedzi. I tym różni się od większości swoich sióstr-nauk, które współcześnie ograniczają się prawie wyłącznie do stawiania pytań. Tymczasem, pisze, „musimy integrować 1 Cz. Miłosz, Druga przestrzeń, Kraków 2002, s. 63. 2 Tenże, Przeciw poezji niezrozumiałej, „Teksty Drugie”, 1 (1990) nr 5-6, s. 151. 3 Tenże, T. Merton, Listy, tłum. M. Tarnowska, Kraków 1991 (dalej: L). • ( I I i I u . 1 u i « » I I ( » » 1 l I wciąż nowe pytania i odpowiedzi, tworząc nowy obraz ludzkiego uniwersum. Dlatego właśnie, jak przeczuwam, teologia jest ważna”4. Jej wartość i znaczenie polegałyby więc - idąc tropem tej intuicji - na uzyskanej w jej świetle integralnej wizji wszechświata, wizji holistycznej i dzięki temu „przyjaznej’ człowiekowi, nadającej sens jego bytowaniu, antropocentrycznej par excellence i w najlepszym znaczeniu tego słowa. Dlatego Miłosz „opowiada się za teologią jako spoiwem, gwarantką sensowności projektu ludzkiego świata”5. Stąd też tak mocna puenta tego
Details
-
File Typepdf
-
Upload Time-
-
Content LanguagesEnglish
-
Upload UserAnonymous/Not logged-in
-
File Pages136 Page
-
File Size-