Wotanle z WotynÍA Bo.iaiiHH 3 Boj iuhí

Pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej B3WT •WOC£í®j, «I OTEl«, baw WOCHüJHJIij *«

Fotografie na okładce: s. I: Czcigodny Sługa Boży ks. Władysław Bukowiński po zwolnieniu z łagrów (fot. Archiwum) s. II: Zakończenie peregrynacji Figury Matki Bożej Fatimskiej w diecezji łuckiej - Równe, 12 grudnia 2015 r. (fot. Archiwum) s. III: Portret Biskupa Adolfa Piotra Szelążka (fot. Archiwum) s. IV: Obrazek prymicyjny Czcigodnego Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego (fot. Archiwum) Nr 1 (128) - B Rok 22

Styczeń-Luty 2016

KOŚCIÓŁ RZYMSKOKATOLICKI NA UKRAINIE Wołanie z Wołynia Bo.iaiimi 3 Bonum

Pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej

Dwumiesięcznik Wołanie z "Wołynia - BonaHHn 3 Bo^uhí Pismo założone w 1994 roku. Założyciel i wydawca: Parafia Rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Ostrogu na Wołyniu. Redaktor naczelny: ks. Vitold-Yosif Kovaliv. Redakcja: Irena Androszczuk, ks. Władysław Czajka, Irena Dejneka, ks. Grzegorz Draus, ks. Józef Kozłowski, Ludmiła Poliszczuk, ks. Waldemar , Inna Szostak, ks. Andrzej Ścisłowicz. Redakcja publikuje materiały nie zawsze podzielając poglądy ich autorów. Zamieszczone w piśmie materiały mogą być przedrukowywane z podaniem źródła.

Adres redakcji: Dobroczyńców prosimy o wpłaty na konto: Stowarzyszenie Ośrodek El Byn. KapgameBuna, 1 “Wołanie z Wołynia” 35800 m. Ocmpir, PÍBHeHCtka o6n. PBS. ZAKOPANE O/BIAŁY DUNAJEC YKpaiHa nr 77 88210009 0010 0100 1892 0001 ®&Fax + 380 (3654) 2-30-38 Dla wpłat z zagranicy należy dopisać: E-mail: [email protected] S.W.I.F.T. code: POLUPLPR Świadectwo rejestracji: RW nr 187 z 15 maja 1997 r. „Wołyński Słownik Biograficzny” ISSN 1429-4109 http://wolynskislownikbiograficzny.blox.pl/ Adres pocztowy oddziału w Polsce: “Dziennik pisany nad Horyniem”: E Ośrodek “Wołanie z Wołynia”, http://ostrog.blox.pl/ skrytka pocztowa 9, 34-520 Poronin Jesteśmy w Facebook'u: http://www.wolaniecom.parafia.info.pl/ http://www.facebook.com/Wolanie/ str. 2 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

00OOOOOOOOOOOOOOOOO0OOOOOOOOOOOOOO

SPIS TREŚCI s. 3-4: ks. Vitold-Yosif KOVALIV, Sprawa s. 5: Modlitwa na Rok Miłosierdzia s. 6: ks. Vitold-Yosif KOVALIV, Cztery słowa s. 7-8: Ryszard Mieczysław KLISOWSKI, Prośba modlitewna s. 9-10: Ks. Jan NOWAK, Wigilia na nieludzkiej ziemi s. 11-12: KAI / kw, Ogłoszono beatyfikację czcigodnego Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego s. 13-20: Krystyna STARCZAK-KOZŁOWSKA, Szukam pyłu twoich sanda­ łów. O Apostole Kazachstanu księdzu Władysławie Bukowińskim s. 21-24: Bogusław MANSFELD, Wokół Napoleona Ordy s. 25-30: Ks. Witold Józef KOWALÓW, Z zapisków z drugiej podróży do Kazachstanu s. 31-36: Maria KALAS, Krakowskie spotkania z ks. Bukowińskim s. 37: Michał KOWALUK, *** (Na polach Cecory) s. 38-41: Władysław BUKOWIŃSKI, O przyszłość Sprawy kresowej s. 42-48: Krzysztof Rafał PROKOP, Adolf Piotr Szelążek 1925-1950

Dostajemy często zapytania „Gdzie Poprzednie numery „Wołania z Woły­ można nabyć «Wołanie z Wołynia» i Wa­ nia” z lat 2010-2014 w wersji elektronicz­ sze książki?” nej dostępne są pod adresem: Aby otrzymać „papierową” (trady­ http://www.duszki.pl/wolanie_z_wolynia/ cyjną) wersję naszego czasopisma należy Nasze czasopismo i książki z serii „Bi­ zwrócić się listownie na adres: blioteka «Wołania z Wołynia»” można na­ ks. Vitold-Yosif Kovaliv być także w: Antykwariat Kresowy Ośrodek „Wołanie z Wołynia” Krzysztof Kołtun skr. poczt. 9, 34-520 Poronin, Polska ul. Lwowska 13 J, 22-100 Chełm lub: o. BÍT'o.ii>g-Mociu|) Kona.iin tel. +48 82 564 72 99 Bya. KapgameBuna, 1 e-mail: [email protected] 35800 M. OcTpir, ykpaiHa WOLNOŚĆ e-mail: [email protected] 9' IDEMOKRACJA Projekt jest współfinansowany ze środków finansowych otrzymanych z Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w ramach konkursu na reali­ zację zadania „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.” za pośrednictwem Fundacji „Wolność i Demokracja” Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 3

Słowo Pasterza - Caobo nacTupa SPRAWA W życiu wiele niezrozumianych sy­ tuacji i wydarzeń w pewnym momencie układa się w logiczną całość. Tak dzisiaj patrzę na różne wydarzenia, w których brałem udział, i teraz widzę ich celowość. Kiedy byłem, licealistą śp. Proboszcz mojej rodzinnej parafii ks. Kan. Jan Ła- sut, niedługo przed tym, jak podjąłem de­ cyzję pójścia do seminarium duchownego, podsunął mi ciekawą lekturę - podziem­ ne wydanie „Wspomnień z Kazachstanu” ks. Władysława Bukowińskiego. Przeczy­ tałem je, jak to się mówi, od deski do de­ ski. Była to wówczas w Polsce noc stanu wojennego czy tuż po jego „zniesieniu”. Już w czasie pracy na Ukrainie, prze­ łom 1999/2000 spędziłem na leczeniu w Szpitalu OO. Bonifratrów w Krakowie. Ks. Jan Zając ze Śnieżnicy i p. Mieczy­ sław Malinowski, wówczas z Oświęcimia, przejęli się stanem mojego zdrowia. Za­ łatwili mi pobyt w tym szpitalu z uwagi na niegojące się owrzodzenia lewego pod­ jest On świety. My chcemy aby Kościół udzia. Wówczas na jednej sali leżałem z p. wyniósł go na ołtarze”. I tak zaczęła się Jackiem Łempickim, który wkrótce zmarł. moja przygoda z ks. Władysławem Buko­ Sąsiadami i znajomymi państwa Łempic- wińskim. kich byli państwo Kierznowscy. Już po W jubileuszowym 2000 Roku napisa­ moim wyjściu ze szpitala do rodzinnej pa­ łem apel, który rozesłałem wszystkim P.T. rafii w Poroninie był telefon z Krakowa. Czytelnikom „Wołania z Wołynia”, pro­ Pan Jan Kierznowski w kurii metropoli­ sząc o relacje, wspomnienia, zdjęcia i ko­ talnej krakowskiej ustalił mój adres i skąd pie dokumentów. Opublikowałem go także pochodzę. „Wezwał”: mnie na rozmowę w wielu czasopismach i w Internecie. Pisa­ do Krakowa. Nie pamiętam już, gdzie ta łem wówczas m.in.: „Czas by ten kapłan rozmowa się odbyła, ale pamiętam jej naj­ doczekał się biografii i licznych publika­ ważniejszy moment. Pan Jan stanowczo cji, by był bardziej znany swoim rodakom powiedział mi: „ksiądz pracuje na Woły­ w Kraju”. Nie trzeba było długo czekać. niu, w diecezji łuckiej. Tam przed wojną i w czasie niej pracował ks. Władysław Bu­ URUCHOMILIŚMY WÓWCZAS kowiński. Ksiądz wydaje pismo «Wołanie KOSTKĘ DOMINA z Wołynia». Ksiądz musi pisać i przypo­ W 2001 r. opublikowaliśmy, jako t. 22 minać o tym Kapłanie. My uważamy, że Biblioteki „Wołania z Wołynia”, „Wspo- str. 4 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

świętą podziela wiele różnych osób. Dla­ tego celowym byłoby podjęcie oficjalnych starań o beatyfikację tego gorliwego ka­ płana. Odradzający się Kościół na Ukra­ inie i rozwijający się w Kazachstanie po­ trzebują patronów zakorzenionych w tam­ tejszej rzeczywistości. Wielką pomoc w tej materii może uczynić Kościół Rzymskoka­ tolicki w Polsce. 2. Niezwykle cennym i wartościowym byłoby pełne i krytyczne wydanie «Wspo- mnień z Kazachstanu» ks. Władysława Bukowińskiego. Swego czasu postulował już to Roman T. Marchwiński z Bydgosz­ czy. 3. Rzeczą naturalną i pożądaną było­ by również opracowanie popularnej bio­ grafii ks. Władysława Bukowińskiego, wy­ danie jej w Polsce, na Ukrainie i Kazach­ stanie, by młode pokolenie w naszych kra­ jach mogło zapoznać się z życiem i pra­ cą tego gorliwego pracownika na Niwie mnienia z Kazachstanu” ks. Władysława Pańskiej”. Bukowińskiego. Opieraliśmy się na wy­ Dziś cieszę się, że po upływie czterna­ daniu paryskim Editions Spotkania przy­ stu lat zostały one zrealizowane. Powsta­ gotowanym do druku przez Piotra Jegliń- ło kilka biografii ks. Bukowińskiego, zo­ skiego. Egzemplarz, na podstawie które­ stało napisanych kilka doktoratów na jego go zrobiliśmy przedruk, przekazał mi śp. temat, a nawet jedna habilitacja. A przede ks. Zygmunt Ryżko. Bezskutecznie pró­ wszystkim to, że odbył się jego proces be­ bowaliśmy nawiązać kontakt z Piotrem atyfikacyjny - pod kierunkiem postulato- Jeglińskim lub z kimś z wydawnictwa ra ks. dr. Jana Nowaka - i oficjalnie zosta­ „Spotkania” w sprawie praw autorskich ła już wyznaczona data beatyfikacji na 11 i ewentualnej zgody na przedruk. Dlate­ września 2016 r. w Karagandzie. Cieszę go wydanie to uczyniliśmy pod zmienio­ się, że z p. Janem Kierznowskim urucho­ nym tytułem, jak się później okazało zbli­ miliśmy wówczas kostkę domina postulu­ żonym do oryginału. jąc rozpoczęcie procesu beatyfikacyjne­ Publikując w tym czasie również go ks. Władysława Bukowińskiego. Bogu pierwszą część materiałów poświęco­ niech będą dzięki. Sursum corda. nych ks. Władysławowi Bukowińskiemu pt. „Spotkałem Człowieka” napisałem (10 ks. Vitold-Yosif Kovaliv marca 2001 r.) trzy postulaty: (ks. Witold Józef Kowalów) „1. Wiele osób składających świadec­ twa o życiu i pracy ks. Władysława Buko­ Ostróg nad Horyniem, 1 lutego 2016 r. wińskiego przekonana jest o jego osobi­ stej świętości. Odczucie, iż był on osobą Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 5

Modlitwa - MoAHTBa MODLITWA NA ROK MILOSIERDZIA Panie Jezu Chryste, Ty nauczyłeś nas, abyśmy byli miło­ sierni, jak Ojciec nasz niebieski i powiedziałeś nam, że kto widzi Cie­ bie, widzi także i Jego. Ukaż nam Twoje oblicze, a będziemy zbawieni. Twój wzrok pełen miłości uwolnił Za- cheusza oraz Mateusza od niewoli pienią­ dza, a nierządnicę i Magdalenę od szuka­ nia szczęścia wyłącznie w rzeczach stwo­ rzonych. Wzrok ten sprawił, że Piotr zapłakał po zdradzie, a żałujący Dobry Łotr usłyszał zapew­ nienie o Raju. Pozwól nam tak wysłuchać słów, któ­ re wypowiedziałeś do Samarytanki, jak­ byś je wypowiedział do każdego nas: O, gdybyś znała dar Boży!

Ty, który jesteś Obliczem widzialnym Ojca niewidzialnego, aby Jubileusz Miłosierdzia był rokiem Boga, który objawia swoją wszech­ łaski od Pana, moc przede wszystkim przez przebacze­ a Twój Kościół z odnowionym entu­ nie i miłosierdzie: zjazmem mógł nieść dobrą nowinę ubo­ spraw, aby Kościół na świecie stał się gim, głosić wolność więźniom i uciśnio­ widzialnym obliczem Ciebie, swojego nym oraz przywracać wzrok niewidomym. Pana zmartwychwstałego i uwielbionego. Ty zechciałeś również, aby Twoi słu­ Prosimy o to za wstawiennictwem dzy przybrani byli w słabość po to, Maryi, Matki Miłosierdzia, Ciebie, który aby mogli okazywać słuszne współ­ z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i kró­ czucie tym, którzy trwają w niewiedzy i lujesz na wieki wieków. błędzie: Amen. niech każda osoba, która się do nich zwraca, czuje się oczekiwana, kochana oraz doświadcza przebaczenia od Boga.

Poślij Twojego Ducha i uświęć wszyst­ kich nas Jego namaszczeniem, str. 6 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Z życia Kościoła - 3 ^ut t h UepkBu CZTERY SŁOWA

Nabożeństwo w Równem na zakończenie peregrynacji Fot. Irena Dejneka W sobotę, 12 grudnia 2015 r. w koście­ przyjmuje. Mówiąc o zakończeniu pere­ le pw. Świętych Apostołów Piotra i Paw­ grynacji figury Matki Bożej Fatimskiej w ła w Równem odbyła się podwójna uro­ diecezji łuckiej, ks. Waldemar powiedział, czystość - zakończenie peregrynacji figu­ że w 2017 r. ktoś będzie świętował 500 lat ry Matki Bożej Fatimskiej i rozpoczęcie Reformacji, ktoś 300. lecie masonerii, ktoś Roku Miłosierdzia w diecezji łuckiej. Ob­ inny - 100 lat rewolucji październikowej, chody rozpoczęły się od odkrycia Drzwi a my będziemy świętować 100. lecie obja­ Miłosierdzia i uroczystej Mszy św., której wień fatimskich. przewodniczył biskup Witalis Skomarow- Podczas procesji z darami przedstawi­ ski, ordynariusz diecezji łuckiej. ciele wszystkich parafii dekanatu rówień­ Okolicznościowe kazanie wygło­ skiego złożyli symboliczne dary w imieniu sił ks. Waldemar Pawelec SAC z Dołby- parafian, jako podziękowanie za czas od­ sza. Wspomniał on słowa Jezusa z krzy­ wiedzin Maryi. Złożone dary będą umiesz­ ża: „Oto syn twój” i „Oto matka twoja” i czone w Muzeum Podziękowania Maryi, powiedział, że każdego dnia przeżywamy które organizuje ks. Stanisław Firut SAC. ten dialog. Wspomniał także cztery słynne Pod koniec Mszy św. biskup Witalis zdania-pouczenia bł. Matki Teresy z Kal­ Skomarowski zawierzył całą diecezję Naj­ kuty, które są swego rodzaju chrześcijań­ świętszej Maryi Pannie. Na zakończenie skim aforyzmem: „Owocem ciszy jest mo­ uroczystości Pasterz diecezji łuckiej po­ dlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owo­ dziękował księżom pallotynom za przepro­ cem wiary jest miłość. Owocem miłości jest wadzenie peregrynacji figury Matki Bożej służba. Owocem służby jest pokój”. Słowa Fatimskiej i wszystkim obecnym udzielił te ks. Waldemar pozostawił nam do roz­ pasterskiego błogosławieństwa. myślania w tym Roku Miłosierdzia. Ka­ znodzieja podkreślił, że Miłosierny Bóg ks. Vitold-Yosif Kovaliv zawsze czeka, zawsze przebacza i zawsze Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 7

Poezja - 1 Ioe3Ín Ryszard Mieczysław KLISOWSKI PROŚBA MODLITEWNA Pamięci Ks. Władysława Bukowińskiego poświęcam Sługo Boży Władysławie! Módl się Za Nas Wszystkich Ludzi! Niech Duch Święty Nas pobudzi Do działania W Słusznej Sprawie! Za Twoim przykładem Niech Zatęsknią Wszyscy Za ODNOWY BOŻYM ŁADEM! Niech I ZESŁANIA CIERPIENIA BÓG PRZEMIENI W UZDROWIENIA!... W UWZNIOŚLENIA Myślo-Uczuć Tych, co jeszcze Nie Zginęli W tajdze, w kazamatach z ręki swoich katów, NIECH ZAMIENIA!... TYCH CO Z PURPUR KRWI I Z GŁODU, Z PRZYMUSOWEJ, NIEWOLNICZEJ PRACY, NIE STRACILI BOGA W SERCU Także dzięki Tobie Księże Władysławie! NIECH ŁASKAMI OPROMIENIA!... Módl się także aby Świat Ponury bez Litości Bóg Zamienił W Świat Miłości!... str. 8 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Czerpiąc z Ducha Prawdy Moc do przebaczenia!... Udzielałeś rozgrzeszenia! Niosłeś Światło Boże! I Wspierałeś Swą Modlitwą Dusze Ofiar Nieludzkiego Świata, których kości rozrzucone w stepach, w jamach bez imienia, odchodziły bez pociechy modlitw Ostatniego Namaszczenia, I Bez Znaku Krzyża Porzucone wciąż czekają Duszy-Ciała Zmartwychwstania!...

Grób za Grobem się wyłania Zapomniany od Łez Braci!... I okrywa hańbą nową zdrajców, Sprawców mordów spopod Znaków: Ognia, Wody, Młota z Sierpem, paktów i ugody Z piekieł...

Módl się Księże Władysławie Za Nas, Za Nich, I Za Wszystkich! O Łaskę Zrozumienia Sensu Wszelkiego Cierpienia! Módl się zawsze w Słusznej Sprawie Księże!..., Księże! Święty Władysławie!...

Ryszard Mieczysław Klisowski, „Wybrane wiersze wołyńskie. W 70. rocznicę Ludobój­ stwa na Wołyniu” Biały Dunajec - Ostróg 2013, s. 53-56. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 9

Słowo pasterza - Caobo nacTupa WIGILIA NA NIELUDZKIEJ ZIEMI

Historię życia ks. Władysława Buko­ wińskiego można zrozumieć w pełni wy­ łącznie poprzez jego miłość do Boga i wszystkiego, co pochodzi z Jego ręki. Uczył się tego od swoich rodziców, którzy z wielką miłością i radością przyjęli jego przyjście na świat.

W 1953 r. ks. Władysław Bukowiński przeżywał Wigilię razem z Polakami w so­ wieckim łagrze. Słowa, które wtedy wypo­ przyjście na świat. Był głęboko przekona­ wiedział, brzmiały wymownie: „Podnieś ny, że Bóg kieruje naszym losem, że Boża rączkę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę Opatrzność prowadzi nas zawsze, także miłą. Błogosław Ojczyznę naszą, zawsze wówczas, kiedy nie jesteśmy tego świa­ Tobie wierną - zawsze ze wzruszeniem i domi. W domu rodzinnym, słuchając i pa­ radością święcącą Boże Narodzenie. Bło­ trząc na życie swoich rodziców, ks. Wła­ gosław polski naród, rozdarty, cierpiący, dysław Bukowiński uczył się zawierzać rozproszony po wszystkich krajach świata. wszystko Bogu i w Nim szukać wyłącz­ Błogosław szczególnie tę część naszego na­ nej pomocy. Wraz z upływem lat wzra­ rodu, która żyje w tym kraju i cierpi w nim stała jego miłość do Boga. Odczuwał bar­ najwięcej. Błogosław więźniów i zesłań­ dzo Bożą troskę o siebie w okresie rewolu­ ców. Błogosław rodziny nasze, które w ten cji. Dziękował Bogu, że pozwolił mu unik­ święty wieczór wigilijny ronią łzy smutku i nąć negatywnych jej skutków, duchowego tęsknoty z powodu bolesnej, przymusowej zniszczenia, jakie poczyniła w wielu mu rozłąki ze swymi najukochańszymi. Niech bliskich, jego rówieśnikach, którzy oddali­ to Boże Narodzenie pogłębi w nas nadzie­ li się od Boga i od Kościoła. Schronił się ję lepszej przyszłości, w której smutek i tę­ w Polsce, wolnej od ateistycznej ideologii, sknota w radość się przemienią (...). Tego gdzie mógł nadal pogłębiać swoją wiarę, sobie nawzajem życzymy, dzieląc się trady­ poszerzać wiedzę, doświadczać daru wol­ cyjnym opłatkiem wigilijnym, wyobrażają­ ności, czego pozbawieni byli jego rówie­ cym Jezusa dziś nam narodzonego”. Mimo śnicy, którzy pozostali w Rosji. Wzrasta­ tak dramatycznych okoliczności tak głębo­ ła tym samym jego wdzięczność Bogu za kie przeżywanie Bożego Narodzenia było dary, które otrzymywał. doświadczeniem jego dotychczasowego życia. Po przyjeździe do Krakowa rozpoczął studia, będące ważnym okresem w jego MIŁUJMY BOGA rozwoju duchowym. Bukowiński nie ogra­ Historię życia ks. Władysława Buko­ niczył się wyłącznie do wykładów uniwer­ wińskiego można zrozumieć w pełni wy­ syteckich. Bardzo szybko zainteresował się łącznie poprzez jego miłość do Boga trudnym losem studentów, którzy podob­ i wszystkiego, co pochodzi z Jego ręki. nie jak on przybyli z Kresów Wschodnich, Uczył się tego od swoich rodziców, którzy lecz pozbawieni podstawowych środków z wielką miłością i radością przyjęli jego do życia - bardzo cierpieli. Wrażliwe serce str. 10 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) natychmiast dostrzegło ludzką biedę - za­ Swoje niełatwe życie na dalekich ste­ równo materialną, jak i moralną - wśród pach ks. Bukowiński podsumował tymi kolegów studentów. Nie pozostał na nią słowami: „Dla mnie Chrystusowe przyka­ obojętny i szybko podjął działania pomo­ zanie miłości nieprzyjaciół nie jest jakąś cowe. Dzięki swojej serdeczności, kulturze piękną utopią, lecz czymś w najwyższym osobistej i uśmiechowi łatwo nawiązywał stopniu realnym i życiowym”. kontakt. Jako swoje zawołanie kapłańskie Kiedy dzisiaj łamiemy się opłatkiem, obrał słowa: „Miłujmy Boga, iż Bóg nas warto zauważyć aktualność tej niezwy­ pierwej umiłował” (1 J 4, 19). kłej modlitwy ks. Bukowińskiego w cza­ sie owej pamiętnej Wigilii. Trzeba i dzisiaj ZWYCZAJNA MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO modlić się za zesłańców, którzy nadal tęsk­ Był proboszczem w Łucku, gdy So­ nią za Ojczyzną, za „naród rozdarty, cier­ wieci wywozili całe rodziny na Syberię. piący, rozproszony po wszystkich krajach Nie bał się pomagać wywożonym, pocie­ świata”, za tych, którzy „w ten święty wie­ szyć, dać na drogę modlitewnik. Żydow­ czór wigilijny ronią łzy smutku”. I trzeba skie dzieci ratował przed niechybną śmier­ nam modlić się, aby „to Boże Narodzenie cią, narażając niejednokrotnie swoje życie. pogłębiło w nas nadzieję lepszej przyszło­ Jakże wymowne jest też świadectwo tych, ści”. Mimo tak odmiennych losów postać którzy widzieli, jak organizował pochó­ ks. Władysława jest wciąż aktualna. Dzi­ wek zamarzniętych dzieci i wyrzucanych siaj radujemy się z faktu zbliżającej się tak z transportów wiozących ludzi na zesłanie. bardzo upragnionej beatyfikacji. Radość W tych warunkach zwyczajna miłość nasza jest tym większa, że Kościół w Roku bliźniego stała się bohaterstwem, za któ­ Świętym Miłosierdzia ukazuje nam praw­ re został uwięziony. Jego współwięzień dziwego Apostoła Miłosierdzia. wspomina: „Dzielił się skromną porcją chleba, oddawał innym cieplejszą bieliznę, Ks. Jan Nowak nie patrząc na narodowość lub pochodze­ nie. Kiedy bliżej go poznałem, starałem się Autor jest wicepostulatorem procesu beaty­ go naśladować. Kontakty z nim podtrzymy­ fikacyjnego sługi Bożego ks. Władysława wały mnie na duchu, zrozumiałem wartość Bukowińskiego. cierpienia, dzięki czemu nie załamałem się - owszem, wzrosła we mnie wiara i nadzie­ [„Niedziela” nr 51 z 2015 r., s. 29.] ja lepszego jutra (...). Ks. Władysław zbie­ rał Polaków na wspólne modlitwy. Zbie­ rał naszą młodzież, której wykładał histo­ rię Polski. Młodzież nasza częstokroć zapo­ minała o swoim pochodzeniu. Odprawiał Mszę św., spowiadał w warunkach zakaza­ nych. Byłem zdziwiony dla jego poświęce­ nia w niesieniu pomocy religijnej (...). Ks. Władysława nigdy nie widziałem zasmuco­ nego lub utyskującego na swoje położenie, chodził zawsze z jaśniejącym, uśmiechnię­ tym obliczem. Zasmucony bywał wówczas, gdy jeden z naszych obojętniał lub powąt­ piewał o wytrwaniu w wierze, że się jest Polakiem czy w istnienie ojczyzny Polski”. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 11

Z życia Kościoła - 3 ^ht t h I U'pkbh OGŁOSZONO BEATYFIKACJĘ CZCIGODNEGO SŁUGI BOŻEGO KS. WŁADYSŁAWA BUKOWIŃSKIEGO Beatyfikacja bohaterskiego apostoła Kazachstanu, więźnia sowieckich łagrów, ks. Władysława Bukowińskiego odbędzie się 11 września br. w Karagandzie - mie­ ście, w którym pełnił swą duszpasterską posługę w czasach Związku Radzieckie­ go i gdzie został pochowany. Poinformował o tym metropolita Asta­ ny, abp Tomasz Peta. Drogę do beatyfikacji ks. Bukowiń­ skiego otworzyło uznanie w grudniu 2015 r. przez Kongregację Spraw Kanonizacyj­ nych cudu za jego wstawiennictwem. Ks. Władysław Bukowiński urodził się 22 grudnia 1904 r. w Berdyczowie. W 1920 r. rodzina przeniosła się do Pol­ ski. W latach 1921-1931 studiował prawo i teologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Święcenia kapłańskie otrzymał 28 czerw­ ca 1931 roku. Po kilku latach pracy duszpasterskiej w Rabce i w Suchej Beskidzkiej, 8 sierp­ nia 1936 r. wyjechał na i został wy­ Sługa Boży Ks. Władysław Bukowiński kładowcą w Seminarium Duchownym w więźniów w wierze i nadziei, udzielał sa­ Łucku. Od 1939 r. był proboszczem kate­ kramentów, prowadził rekolekcje w róż­ dry w Łucku. W 1940 r. został uwięziony nych językach. przez NKWD. Napisał i wykładał w łagrze historię Po opuszczeniu więzienia w 1941 r. Polski. W 1954 r. został zesłany do Ka­ aktywnie pomagał uciekinierom i jeńcom. ragandy, z obowiązkiem podjęcia pra­ W latach 1945-1954 przebywał w radziec­ cy stróża, jednocześnie prowadząc tajne kich więzieniach i obozach pracy w Ki­ duszpasterstwo. Odbył wyprawy misyj­ jowie, m. Bakał, Czelabińsku i Dżezka- ne m.in. do Tadżykistanu, Ałmaty, Semi- zganie. Tam, po wyczerpującej, kilkuna­ pałatyńska, Aktiubińska. W 1958 r. został stogodzinnej pracy odwiedzał chorych ponownie uwięziony na trzy lata i zesła­ w więziennym szpitalu, umacniał współ- ny do łagrów. str. 12 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Ks. Władysław Bukowiński, Łuck 1937 r. Fot. udostepniona przez Irenę Królikowską-Prasał Mały Władzio Bukowiński dniach 22-31 maja 2013 r. w Karagandzie Fot. Rozenbaum, Berdyczów, odbył się proces o domniemanym cudzie udostepniona przez przez wstawiennictwo kandydata na ołta­ Krzysztofa Marka Grabeckiego rze, którego akta złożono w Kongregacji Trzykrotnie zamykany, przebywał w 19 czerwca 2013 roku. łagrach i więzieniach 13 lat, 5 miesięcy i Ks. Bukowiński będzie pierwszym 10 dni. Po odbyciu kary kontynuował w błogosławionym Kościoła katolickie­ Karagandzie pracę duszpasterską: w pry­ go obrządku łacińskiego w Kazachstanie. watnych domach odprawiał Msze św., ka- Jego grób znajduje się w kościele pw. św. techizował, udzielał sakramentów. Zmarł Józefa w Karagandzie. w Karagandzie 3 grudnia 1974 r. do końca Św. Jan Paweł II w czasie swojej po­ duszpasterzując. dróży apostolskiej do Kazachstanu w Proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2001 r. powiedział o nim: „Księdza Wła­ Krakowie 19 czerwca 2006 roku. W 2012 dysława Bukowińskiego wielokrotnie spo­ r. złożono w Kongregacji Spraw Kano­ tykałem i zawsze podziwiałem za kapłań­ nizacyjnych w Rzymie „Positio” o życiu, ską wierność i apostolski zapał. Był szcze­ działalności i heroiczności cnót oraz sła­ gólnie związany z Karagandą. Pragnę wie świętości sługi Bożego. dzisiaj złożyć w imieniu Kościoła hołd za­ Od 2008 r. zbierano dokumenty lekar­ równo jemu jak i wszystkim zesłańcom”. skie i świadectwa dotyczące domniema­ nego cudu za jego wstawiennictwem. W KAI / kw Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 13

Do beatyfikacji Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego Ao SeaTu^ika^i CAyru Bo^oro o BAagucAaBa BykOBUHCBkoro SZUKAM PYŁU TWOICH SANDAŁÓW O Apostole Kazachstanu księdzu Władysławie Bukowińskim młodości poznać jako intelektualista, na studiach aktywny działacz Akademickie­ go Koła Kresowego, korespondujący po­ tem całe życie z sowieckiego Kazachsta­ nu - z wybitnymi absolwentami tego uni­ wersytetu, takimi jak: Karol Górski, prof. UMK w Toruniu, prof. UJ Karol Estre­ icher, prof. Bronisław Halicki z Uniwer­ sytetu Warszawskiego, czy malarz eks­ presjonista Marian Szyszko-Bohusz. Dla­ czego tak łatwo zrezygnował z obcowa­ nia z wielkimi ośrodkami polskiej kultury i przyjaciółmi, ludźmi intelektu - on, in­ telektualista zamknął się w dalekim, azja­ Kazachstan - kraj wielkich stepów, tyckim Kazachstanie? dziesięciokrotnie większy od Polski, stał Zgodnie z powołaniem został księ­ się największą kolonią, w Azji. Za cza­ dzem i tu również stanęła przed nim wizja sów sowieckich przeprowadzano tam eks­ kariery na ścieżce duchownej, sugerowa­ perymenty z odwracaniem praw przyro­ no mu bowiem jako kapłanowi o niezwy­ dy, wskutek czego bujny step zmienił się kłej formacji, że gdyby pozostał w kraju, w lotne piaski lub nieużytki. Zniszczony otrzymałby stanowisko biskupa. Wybrał step stał się największym w świecie miej­ jednak życie niewyobrażalnie zgrzebne, z scem deportacji - bolszewicy utworzyli tu dala od kraju, nie tylko bez własnej legal­ 70 obozów pracy dla wszystkich narodo­ nej parafii, w której mógłby być oficjal­ wości, które starali się ujarzmić, m.in. Po­ nym proboszczem, ale nawet bez stałego laków, Niemców, Ukraińców, Rosjan... miejsca zamieszkania, choćby jakiegoś Takie ogromne, ponure miejsce pod własnego kąta... A jednak powtarzał po la­ słońcem obrał sobie ksiądz Władysław tach z rodzajem dumy, że jego parafia jest Bukowiński - i to w czasie trwania Związ­ największa na świecie - jest nią bowiem ku Sowieckiego - jako teren działania na cały Kazachstan! Zupełnie jakby nie brał całe życie! A było to życie przedziwne w pod uwagę tego namacalnego faktu, że za­ swoim dobrowolnym heroizmie. jadłymi i nieustępliwymi wrogami w tej Władysław Bukowiński, syn rodziny kwestii są, byli i będą - aż do kresu ko­ ziemiańskiej, absolwent prawa i teologii muny - «panowie z NKWD», jak ich dow­ Uniwersytetu Jagiellońskiego, dal się w cipnie nazywał... str. 14 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Jak doszło do tego, że ów niezwykły nie było żadnego bólu ciała, a duch krążył człowiek podjął taką niecodzienną decy­ swobodnie między doczesnością a wiecz­ zję? Po ukończeniu prawa i teologii na nością, jak nigdy przedtem i potem w ży- Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie ciu». w 1931 roku otrzymał święcenia kapłań­ Wzięty za martwego - ocalał dzięki skie w katedrze na Wawelu, z rąk samego ludzkiej solidarności na nieludzkiej zie­ metropolity krakowskiego Adama Sapie­ mi... W trzy dni później był na wolności hy. Otrzymał też od niego obietnicę, że po - i po rekonwalescencji natychmiast zno­ odpracowaniu paru lat w diecezji krakow­ wu powrócił do swojej katedry w zajętym, skiej będzie mógł przenieść się do pracy tym razem przez Niemców, Łucku. w którejś z ukochanych diecezji kreso­ Namawiano go do opuszczenia Luc­ wych. W 1936 roku wyjeżdża ks. Włady­ ka ze względu na możliwość ponownego sław do Łucka, gdzie do wojny wykłada w uwięzienia, ale on dalej sprawował obo­ Wyższym Seminarium Duchownym, jest wiązki duszpasterskie. Jak to czynił pod­ też dyrektorem Diecezjalnego Instytutu czas okupacji niemieckiej, tak i teraz po Akcji Katolickiej w Diecezji Łuckiej. W wkroczeniu wojsk sowieckich: katechizo- 1939zostaje proboszczem katedry łuckiej, wał dzieci, opiekował się rodzinami więź­ ale już w rok potem, po zajęciu polskich niów, ratował żydowskie dzieci i ukrywał Kresów przez wojska sowieckie, uwięzio­ je w rodzinach katolickich, opiekował się ny zostaje przez NKWD w więzieniu łuc­ licznie przybywającymi do Łucka ofiara­ kim koło Zamku. mi pogromów banderowskich, utrzymy­ I wtedy zdarza się rzecz niezwykła, wał kontakty z komendantem AK «Ada- która miała wpływ na cale jego dalsze ży­ mem». Dożywiał też jeńców sowieckich, cie: w czerwcu 1941 roku, w czasie ma­ masowo umierających z głodu w wię­ sowego mordu dokonanego przez NKWD zieniu - i tak dwoił się i troił, ale uwa­ na przeszło 3 tys. więźniów przed wej­ żał, że tylko «robi swoje». Ofiarna działal­ ściem Niemców - znajduje się wśród tych ność została dostrzeżona i doceniona - w postawionych pod mur na rozstrzelanie. 1944 roku za pomoc uciekinierom i więź­ Rozlega się salwa, ale dla niego kula była niom otrzymał od Polski podziemnej Zło­ niezbyt celna - ciężko ranny należy do ty Krzyż Zasługi z Mieczami, zweryfiko­ tych, którzy cudem ocaleli. Oto z jakim wany potem przez PRL. spokojem opisuje moment egzekucji w Na ponowne aresztowanie przez swych «Wspomnieniach z Kazachstanu»: NKWD nie musiał długo czekać. Oskar­ «Kiedy leżałem na dziedzińcu więzien­ żony o «zdradę władzy radzieckiej na nym pod kulami, byłem dziwnie spokoj­ rzecz Watykanu» lata 1945-1954 spędził ny. Całe moje - wówczas 36-letnie życie w więzieniach i łagrach sowieckich, ska­ skurczyło się do jakiejś znikomej chwil­ zany na 10 lat karnych obozów pracy. ki. Udzieliłem jeszcze rozgrzeszenia moim A były to szczególnie ciężkie obozy w sąsiadom, leżącym obok mnie na ziemi. obwodzie czelabińskim na Uralu, gdzie Myśl moja pracowała bardzo intensywnie. ks. Bukowiński pracował przy wyrębie la­ Przeżywałem koniec doczesności i blask sów, w warunkach głodu i skrajnego wy- wieczności. Było to przeżycie niewypo­ cięczenia. Zapada na ciężkie zapalenie wiedziane i wzniosłe, absolutnie niemoż­ płuc, ale gdy dochodzi do siebie, nie za­ liwe do zapomnienia. Nie wiem, co by się niedbuje swej codziennej pracy apostol­ ze mną stało, gdybym odczuł ból rany. Ale skiej wśród więźniów. Potem, w latach Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 15 1950-54 przeniesiony zostaje do obozu w Dżezkazganie koło Karagandy, znane­ go z kopalni miedzi. Śledczy major, pro­ wadzący jego sprawę sądową w Brześciu, już mu przepowiadał: - Wyślą cię do kopalni miedzi, popra­ cujesz tam dwa lata i zdechniesz. Przepowiednia sprawdziła się tylko częściowo. W owej kopalni miedzi, 300 m pod ziemią, w temperaturze ok. 4 stop­ ni Celsjusza i w stałej wilgoci musiał spę­ dzać dzień w dzień 12 godzin, ładując rudę miedzi ręczną szuflą na wózki - nor­ Kościół pw. św. Józefa w Karagandzie ma dzienna 12 ton! Jak znajduje jeszcze Fot. Archiwum siły na odwiedzanie chorych w szpitalu obozowym, spowiadanie i udzielanie sa­ Jego intelekt i wiedza zadziwiają wszyst­ kramentów współwięźniom wszystkich kich. Miał bowiem wyjątkową, rzadko narodowości?! Przygotowuje wielu do spotykaną pamięć i wielki zasób zmaga­ «spowiedzi życia» i nierzadko dorosłych - zynowanej w umyśle wiedzy teologicz­ do I Komunii... nej, historycznej i prawniczej. «Wspania- Pierwszą Mszę św. w dżezkazgań- le przekazywał z pamięci historię Polski skim obozie odprawia 25 grudnia 1949 r. z bardzo wielu szczegółami» - zanotowa­ w uroczystość Bożego Narodzenia. Jako li świadkowie. ołtarz służyła nocna szafka, a naturalna Jako magister prawa potrafił też sku­ sceneria obozu do złudzenia przypomi­ tecznie pertraktować z władzami o popra­ nała Betlejem: miejsce podobne było ra­ wę warunków bytowych więźniów i skró­ czej do stajni, niż do świątyni, a jako kie­ cenie im wyroku za dobre sprawowanie. licha użyć trzeba było zwykłego kubecz­ Sam «za dobre sprawowanie» wy­ ka... Ale była to przełożona o dzień Wi­ chodzi o 5 miesięcy wcześniej! Po odby­ gilia niezapomniana w swej atmosferze ciu kary 9 lat, 7 miesięcy i 6 dni zosta- i zgrzebnym ubóstwie, o czym po latach je w 1954 roku zwolniony z administra­ wspominali świadkowie... cyjnym zesłaniem na 3 lata do Karagan­ W samej tylko kopalni miedzi odpra­ dy - z obowiązkiem comiesięcznego mel­ wił ks. Bukowiński 148 Mszy Św., jedy­ dowania się i pracowania we wskaza­ nie w porze nocnej, ok. godz. 3 nad ranem. nych zakładach. Jak to z humorem okre­ W obozie w Dżezkazganie łącznie odpra­ śla - a miał cudowne poczucie humoru w wił potajemnie 840 Mszy św. W okresie najtrudniejszych warunkach - co miesiąc wielkanocnym urządza rekolekcje, aga­ musi (w urzędzie) «spowiadać się». pe i - co ciekawe - zebranie ekumeniczne I tak oto Kazachstan stawał się jego wszystkich wyznań. przeznaczeniem, które, jak zobaczymy - W czasie więziennego strajku on ab­ sam wybrał... solwent prawa i teologii Uniwersytetu Ja­ Rozpoczyna w Karagandzie pracę giellońskiego odbywa z więźniami wykła­ jako nocny stróż na budowie, mieszka w dy z historii Polski, filozofii i różnych in­ hotelu robotniczym, co pozwala mu na­ nych dziedzin, interesujących więźniów. wiązać kontakty z zamieszkałymi tu Po- str. 16 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) lakami. Pierwszą Mszę św. odprawia dla Bukowiński był wówczas jedynym, a wtajemniczonych już w dwa tygodnie po potem jednym z trzech księży polskich na wyjściu z więzienia. Odwiedza cmentarze cały Kazachstan. i podczas pogrzebów nawiązuje kontak­ Uzyskuje paszport sowiecki i teraz już ty z liczną tu grupą katolików-Niemców. nie ma obowiązku owej fizycznej pracy, Duszpasterską pracę prowadzi w prywat­ meldowania się, nieopuszczania Karagan­ nym mieszkaniu o zmierzchu i rankami. dy - może poruszać się po całym impe­ Te pierwsze lata w Kazachstanie określa rium sowieckim. Zwalnia się więc z pra­ jako najintensywniejsze duszpasterstwo cy nocnego stróża - jest wolny w znie­ całego swego życia... wolonym kraju! Mieszka na peryferiach Czerwiec 1955 - to przełomowy mo­ Karagandy u zaprzyjaźnionych Polaków. ment w jego życiu. Podejmuje ważną de­ W trzech małych kaplicach, wzniesio­ cyzję: w dniu zapisu na tzw. repatriację nych własnym sumptem przez wiernych do Polski - odmawia powrotu do kraju w przerobionych mieszkaniach, odprawia mimo lagrowej gehenny, którą przeszedł! przez pewien czas Msze św. dla katolików Urzędnik sowiecki nie mógł wyjść ze zdu­ Polaków i Niemców, a także grekokatoli­ mienia: na liście odmawiających repatria­ ków Ukraińców - jednak kaplice po roku cji były tylko dwa nazwiska - trzecie wpi­ zostają zlikwidowane. sał ks. Władysław Bukowiński oznajmia­ Nie uznaje wypoczynku. Odbywa w jąc, że postanawia przyjąć obywatelstwo ciągu dwóch lat (1957-58) aż pięć dużych ZSRR i zostać na stałe w Kazachstanie. wypraw misyjnych, do odległych republik Wielu jego kolegów, profesorów UJ i ZSRR. Ogólnie przeprowadził w tym ro­ księży usiłuje nakłonić go do powrotu do jącym się od szpiclów kraju 8 wielkich kraju, a jego rodzony brat, Zygmunt Bu­ wypraw misyjnych (kolejne trzy po po­ kowiński, który przez te niemal 10 lat po­ nownym uwięzieniu), a każda z nich trwa­ bytu Władysława w GUŁAG-ach nie miał ła od jednego miesiąca do czterech. Były o nim żadnej wiadomości, nie wiedział wielokrotne interwencje władz, śledztwa, nawet, czy żyje - stara się teraz o jego po­ nakazy wyjazdu - połowę wypraw musiał wrót przez usilne listy do prymasa Pol­ z tego powodu skrócić. ski, ks. Stefana Wyszyńskiego, przekonu­ Wyjazd misyjny w okolice Ałma- jąc, że «kapłan o tak wielkim powołaniu i Aty do polskich przesiedleńców szcze­ o tak wysokich kwalifikacjach osobistych gólnie wrył mu się w pamięć. Witały mógłby w kraju zdziałać nierównie więcej go cale wioski, dziewczęta odświętnie dla sprawy Kościoła». ubrane wprowadzały go do domu prze­ Jednak Prymas Tysiąclecia rozumie, znaczonego na nabożeństwo, a cały lud co leży u podstaw decyzji ks. Władysła­ śpiewał «Kto się w opiekę odda Panu wa i odpisuje Zygmuntowi Bukowińskie­ swemu». W jednej z wiosek powitał go mu, że sprawę należy zostawić do roz­ krótkim przemówieniem w obecności strzygnięcia samemu bratu, bowiem w ta­ licznie zgromadzonego ludu miejsco­ kiej sytuacji, w jakiej pracuje w Kazach­ wego, patriarcha Stanisław Lewicki: stanie - nie ma on kapłańskiego sumienia «Wywieźli nas pod te góry, zostawili tu­ opuścić ludzi, pozbawionych bez niego taj i wszyscy zapomnieli o nas. Nikt o Eucharystii, spowiedzi, sakramentu mał­ nas nie pamiętał. Dopiero Ojciec Du­ żeństwa czy chrztu, ostatniego namasz­ chowny do nas przyjechał. My takie czenia... sieroty...». Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 17

Wśród biednych, opuszczonych, ale bardzo wierzących ludzi, jadąc od wsi do wsi nędzną, trzęsącą się furką doznał ks. Władysław przedziwnego uczucia szczę­ ścia, a było to wrażenie tak silne, że bli­ skie olśnienia. Oto jak opisuje to niezwy­ kłe doznanie, którego nie zapomniał do końca życia: «Otóż któregoś dnia czerw­ cowego przyjeżdżam z jednej wioski do drugiej. Droga była daleka, ok. 30 km. Je­ chałem kiepską furką, zaprzężoną w parę niepozornych koników... Na prawo od nas obszerna, urodzajna równina, na lewo majestatyczne pasmo gór o szczytach po­ krytych śniegiem. I wówczas poczułem się bardzo szczęśliwy i wdzięczny Opatrzno­ ści za to, że mnie tam przyprowadziła do tych tak biednych i opuszczonych, a prze­ cież tak bardzo wierzących i miłujących Chrystusa. Tego szczęścia, doznanego na owej trzęsącej się furce nie zamienił­ bym na największe zaszczyty i przyjemno­ ści. Nieraz później, zwłaszcza w ciężkich stał aresztowany i osadzony w więzieniu chwilach, jakich mi nie brakowało, przy­ za zbyt śmiałą pracę duszpasterską. W pominałem sobie to olśniewające przeży- akcie oskarżenia zarzucano mu nielegal­ cie». ne otwarcie kościółka, agitację religijną Kto z nas potrafiłby być szczęśliwy w wśród dzieci i młodzieży, przechowywa­ warunkach takiej niepewności losu, gdy nie literatury antysowieckiej. nigdy nie było wiadomo, czy za chwi­ Ks. Bukowiński zrezygnował z przy­ lę nie zostanie zatrzymany, aresztowany, działowego obrońcy, postanowił bro­ oskarżony? A on miał poczucie dobrze nić się sam. Prokurator w akcie oskar­ spełnionego losu. No i tę wielką mądrość, żenia zażądał 5 lat pozbawienia wolno­ że ciemnej strony rzeczywistości sowiec­ ści. I wtedy ks. Władysław wygłosił jedy­ kiej jakby nie zauważał, jako bliźnich ną w swoim życiu mowę obrończą. War­ traktował najbardziej perfidnych i rozju­ to przytoczyć ją niemal w całości, stano­ szonych komuchów. I tym ich rozbrajał. wi bowiem majstersztyk właściwie poję­ Dwie wyprawy misyjne odbył do Ta­ tej dyplomacji, nie stroniącej od wyłoże­ dżykistanu, gdzie byli przesiedleni Niem­ nia całej prawdy - ale w sposób rozbraja­ cy spod Odessy. Przybył tam jako pierw­ jący nawet władzę sowiecką. szy kapłan katolicki od 40 lat, stąd niezwy­ Zaczął od publicznego podziękowania kły entuzjazm mieszkańców, no i masowe za dobre i kulturalne traktowanie w śledz­ chrzty i śluby paru pokoleń równocześnie, twie i sądzie. Wyjaśnił, że nie ma zamiaru nie mówiąc o spowiedziach życia... występować w obronie własnej, bo osobi­ Ponowne uwięzienie przyszło już w ście nie poczuwa się do winy wobec pań­ parę lat po poprzednim, w 1958 roku. Zo- stwa sowieckiego, pragnie jedynie przy str. 18 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) okazji wystąpić w obronie tych, dla któ­ niż żądał prokurator. Ksiądz odjechał do rych pracował w ciągu lat ostatnich. Mó­ GUŁAG-u z konwojentami, wzruszony wił tak oto łagodnie perswadując: spontanicznym pożegnaniem z parafiana­ - «Wielka socjalistyczna rewolucja mi. październikowa rzuciła na cały świat ha­ Tym razem ksiądz przebywał w obo­ sło wolności politycznej, społecznej i eko­ zie Czuma w obwodzie irkuckim, gdzie nomicznej. Ale nie należy zapominać o tym, całymi dniami przenosi ścięte kłody że wolność obejmuje również stosunki na­ drzew, popycha wagony z drzewem, prze­ rodowościowe i wyznaniowe. Ci ludzie, nosi trociny, piłuje... A po dwóch latach w których obronie występuję to Niemcy ląduje w obozie pracy dla «religioznikow» i Polacy. Przywieziono ich do tego kraju. w Sosnówce w Republice Mordowskiej. Czy mogą oni tutaj czuć się całkiem do­ Za tymi okrutnymi odsiadkami połą­ brze? Gdyby tak przywieziono grupę pra­ czonymi z nieludzkim traktowaniem i ka­ wosławnych Rosjan do kraju Buriatów i torżniczą pracą ponad siły kryła się po­ kazano by im tam żyć, a tam nie byłoby ważna utrata zdrowia. Po powrocie do żadnej szkoły sowieckiej, gdyby ci Rosja­ Karagandy Bukowiński dalej kontynu­ nie niebawem zauważyli, że ich dzieci co­ uje pracę duszpasterską i (wyprawy mi­ raz rzadziej mówią po rosyjsku, a nawet syjne), nocując u swych przyjaciół Pola­ wstydzą się rosyjskiego, a coraz więcej i ków i Niemców, odprawiając Msze św. w chętniej mówią po buriacku, a przy tym domach prywatnych, ucząc dzieci, orga­ są wychowywane na wierzących buddy­ nizując uroczyste I Komunie, udzielając stów, a nie na prawosławnych, to pytam chrztów, sakramentów małżeńskich. Czę­ się, czy ci Rosjanie - a i wy, obywatele sto się zdarzało, że w jednej rodzinie oj­ sędziowie, jesteście Rosjanami - mogli­ ciec i matka przyjmowali jednocześnie by być zadowoleni ze swego życia w kra­ chrzest i brali ślub, a ich dzieci w tym sa­ ju Buriatów? Otóż śmiem twierdzić, że w mym czasie były jednocześnie chrzczone takim położeniu znaleźli się Niemcy i Po­ i przyjmowały I Komunię św. lacy w Karagandzie. Co do Polaków, to Znowu wybiera się w podróż misyj­ po 20 latach w Kazachstanie doczekali się ną do Aktiubińska, ale tu praca zostaje oni trzech swoich księży. A teraz, zaled­ przerwana jednodniowym aresztowaniem wie po paru latach pracy ci wszyscy trzej i zmuszeniem do podpisania zobowiąza­ księża są uwięzieni, wyrwani spod wierzą­ nia, że więcej tu nie przyjedzie. Jak mó­ cego ludu, a kazachstańscy Polacy zostali wił, w jego pracy nic przewidzieć się nie znowu bez księdza. Co więcej, gdyby rząd dało, chodziło po prostu o to, żeby prze­ PRL rozkazał aresztować wszystkich księ­ trwać od akcji do akcji, ale on nauczył się ży prawosławnych na czele z metropolitą całkowicie zdawać na Opatrzność i stad warszawskim i gdyby ludność prawosław­ czerpał wielki spokój... na w Polsce została bez jednego batiusz­ We wspomnianej korespondencji z ki, czy mogłaby ona być z tego zadowolo­ prof. Karolem Górskim ks. Władysław na, mało tego, czy mogłaby z tego być za­ podkreśla, że czas swej pracy w Karagan­ dowolona Moskwa?». dzie (ogółem 20 lat) uważa za «najpięk- Ksiądz mówił spokojnie, ciepłym to­ niejszy i najowocniejszy okres całego ży- nem, a sąd w Karagandzie wysłuchał cia» i że przeszło to nawet jego najśmiel­ mowy z wielką uwagą, co było samo w sze marzenia. Dodaje: «Gdziekolwiek by­ sobie sprawą niezwykłą. Sąd skazał ks. łem, wszędzie odczuwałem głęboką celo­ Bukowińskiego na 3 lata, o dwa lata mniej wość tego, że tam właśnie byłem». Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 19

40-lecie kapłaństwa tego najbardziej parafianie noszą go na rękach... Umiera 3 skromnego człowieka nazwanego Apo­ grudnia 1974 roku w Karagandzie, w 44. stołem Kazachstanu, przypadło w Kara­ Roku kapłaństwa. Na jego grobie wierni gandzie, gdzie spędził 20 lat. Skwitował napisali: «Kochał ludzi i prowadził ich do 40-lecie słowami: «Jak to dobrze, że nikt Boga». nie zauważył rocznicy i mogłem cały ten W tym prostym zdaniu streścili sens dzień przebywać sam na sam z Panem». heroicznej pracy Apostola Kazachsta­ Dopiero w 1965 roku po raz pierwszy nu, którego proces beatyfikacyjny zapo­ odwiedził ojczyznę, rodzinę, przyjaciół. czątkował Jan Paweł II, znający księdza Zadziwiał wszystkich poziomem umysło­ osobiście. Na temat jego życia i dzieła, w wym, głęboką orientacją w sprawach po­ związku z trwającym procesem beatyfi­ litycznych i kościelnych, znajomością hi­ kacyjnym, odbywają się gremialne mię­ storii, niezwykłą indywidualnością i for­ dzynarodowe sesje, zjazdy i sympozja macją kapłańską. Ponad 13 lat GUŁAG z udziałem kardynałów i biskupów wie­ -ów nie było w stanie zostawić nawet rysy lu narodowości. Zadziwiające, że pełniąc na jego charakterze. Więzy z Polską miał swą pracę apostolską czuł się szczęśli­ ścisłe, w listach do przyjaciół w kraju za­ wy w kraju skutym kleszczami totalitary­ wsze prosił bowiem o książki i tygodniki, zmu, gdzie nie tylko ludzie, ale i cale na­ a ciężki głód kontaktów intelektualnych rody porażone były obezwładniającą bez­ zaspokajał utrzymując szeroką korespon­ nadzieją. dencję z ludźmi nauki i kultury w Kraju. I nawet nie dostrzegał heroizmu swo­ Pobyty w łagrach zostawiły natomiast ich czynów, będących stale w opozycji do spory ślad na zdrowiu, zwłaszcza jeśli wojującej ateistycznej ideologii sowiec­ chodzi o niegojące się rany na nogach i kiej władzy - uważał je za zwyczajne... niewydolność serca. Stara się podleczyć Mówił: «Św. Apostoł Paweł - ten wiele te dolegliwości podczas dwóch następ­ przeszedł, a cóż tam ja, zwykły człowiek». nych pobytów w Polsce - przebywa w sa­ Jego duchowym uczniem jest dziś ks. natorium. Jednak znów odnawiają niego- Witold Józef Kowalów, który zetknął się z jące się rany na nogach... Podczas ostat­ napisanymi przez Bukowińskiego «Wspo- niego pobytu w Polsce na Boże Narodze­ mnieniami z Kazachstanu» jeszcze jako li­ nie 1972 roku stan zdrowia zmusza go cealista w okresie stanu wojennego, gdy do dwumiesięcznego pobytu w szpita­ książka ta krążyła w tzw. drugim obiegu. lu w Krakowie, ale odmawia pozostania Obraz pracy duszpasterskiej na Wscho­ w Kraju, mówiąc, że «grób kapłana tak­ dzie, nakreślony przez Bukowińskiego, że apostołuje». jego heroiczny duch misyjny sprawił, że Nawet w obliczu zbliżającej się śmier­ ci uważa, że nie może zostawić swych pa­ rafian w Kazachstanie, którzy piszą do niego listy, by wrócił, bo tęsknią i czeka­ ją... Wraca, by rozpocząć mimo wszystko intensywną pracę duszpasterską w okresie wielkanocnym. Czasami jest już tak sła­ by, że do mieszkań, gdzie potajemnie od­ prawia Msze św. i udziela sakramentów, str. 20 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) bezpośrednio po święceniach kapłańskich ks. Witold Józef Kowalów zdecydował Pamięci się wyjechać na Ukrainę właśnie do die­ cezji łuckiej, gdzie zaczynał ks. Włady­ ks. Bukowińskiego sław. Jest tam do dziś, a plon jego ofiar­ nej pracy - to wydawane od 1994 roku Szedłeś omijając przemijanie pismo «Wolanie z Wołynia» - żarliwy i scalając rozproszone pełen wiedzy dwumiesięcznik o proble­ prostując krzywe drogi innych mach Kościoła katolickiego i spuściźnie dobry jak chleb polskiej kultury na Ukrainie, a także se­ posłuszny przeznaczeniu ria wydawnicza - biblioteka «Wołanie z które sam obrałeś Wołynia», która borykając się ze skraj­ daleki nieznany bracie nym brakiem funduszy zdołała wydać kil­ na spalonych słońcem kadziesiąt książkowych pozycji o litera­ drogach Azji turze, sztuce i tradycji kultury polskiej na szukam pyłu twoich sandałów Ukrainie, a wśród nich kilka książek o ks. i delikatnego blasku twej Władysławie. Założyciel biblioteki wy­ wielkości ■ dawniczej i jej redaktor ks. Witold Józef Kowalów, naśladowca ks. Bukowińskie­ Krystyna Starczak-Kozłowska go w naszych, już innych czasach - otrzy­ mał dwa lata temu od Wspólnoty Polskiej Krystyna STARCZAK-KOZŁOWSKA Złoty Medal za swą ofiarną działalność na jest dziennikarką polonijną, laureat­ Ukrainie. Zebrał on materiały konieczne ką wielu nagród dziennikarskich, miesz­ od wszczęcia procesu beatyfikacyjnego ka i pracuje w Kanadzie. Autorka będzie ks. Władysława, który już został ogłoszo­ wdzięczna Czytelnikom za informację o ny przez Stolicę Apostolską i od paru lat księdzu Władysławie Bukowińskim, któ­ jest w toku. rzy poznali księdza podczas zesłania do Z ks. Władysławem Bukowińskim ni­ Kazachstanu. Informację prosimy kiero­ gdy nie dane było mi się zetknąć, po prze­ wać do redakcji lub na adres elektronicz­ czytaniu jego wręcz magicznie oddziały­ ny autorki: [email protected] wujących swą prostotą «Wspomnień z Ka- zachstanu», przedrukowanych z wydania Przedruk za zgodą Autorki: londyńskiego w bibliotece podziemnej w Krystyna Starczak-Kozłowska, „Szukam Polsce w latach 1980-81, w parę lat potem pyły twoich sandałów... O Apostole Ka­ biorąc udział w wyprawie Klubu Kryty­ zachstanu księdzu Władysławie Buko­ ki Teatralnej Stowarzyszenia Dziennika­ wińskim”, „Magazyn Polski” nr 1 (73) ze rzy Polskich m.in. do Uzbekistanu i Ka­ stycznia 2012 r., s. 10-16. zachstanu. W Karagandzie oderwałam się od grupy i na własną rękę poszłam szu­ kać jego śladów, a właściwie chciałam od­ naleźć grób Apostola Kazachstanu, co mi się nie udało... Usiadłam więc na ławce jakiegoś brzydkiego skwerku i napisałam wiersz do niego, którego nie znałam - w 10 lat po jego śmierci: Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 21

Sztuka - MucTenTBo WOKÓŁ NAPOLEONA ORDY

„A czy znasz ty, bracie młody, Twoje ziemie, twoje wody.... ” Wincenty Pol

Sztuka, albo tu raczej za dziewiętna­ stowiecznym zwyczajem - sztuki, bo on­ giś muzykę i plastykę wykładano nieraz w jednej akademii, miały i mają zmien­ ne pole tworzenia i odbioru. Dzisiaj tre­ ści sztuk pięknych najczęściej nie miesz­ czą się już w klasycznej ikonografii, a do­ tychczasowa forma ulega marginaliza­ cji lub rozpadowi. Stąd też dla nas, histo­ ryków sztuki, w badaniach staje się nie­ raz bardziej użyteczna antropologia. Jed­ nym z takich przykładów może być los Napoleona Ordy (1807-1883) w Biało­ rusi, opisany w znakomitej książce Mał­ Napoleon Orda gorzaty Szejnert („Usypać góry. Histo­ Fot. Archiwum rie z Polesia”, 2015). Dwusetna roczni­ ca urodzin tego muzyka i artysty, przypa­ tektonicznych. Zarys życia i twórczości”, dająca w roku 2007, wyzwoliła u tamtej­ napisała: Niniejszy szkic jest pierwszą szych władz mecenat, który dźwignął z próbą oceny jego wielkiego wkładu w do­ niebytu jego rodzinny dom w Worocewi- robek kultury artystycznej kraju („Rocz­ czach koło Pińska, mający wejść w skład nik Muzeum Narodowego w Warszawie”, ośrodka muzealno-turystycznego, posta­ XII/1968). Wspomniany numer czasopi­ wił w Janowie Poleskim okazały pomnik sma zawierał teksty podejmujące tema­ (proj. Igor Gołubiew), wydrukował blo- ty związane z muzealną wystawą „Wi­ czek/znaczek pocztowy, wydał pamiąt­ doki architektoniczne w malarstwie pol­ kową monetę i takiż banknot. Propagan­ skim 1780-1880” (1964), opatrzoną sta­ dowy charakter tych pomysłów może za­ rannie opracowanym katalogiem. W 1975 skakiwać, ale warto przypomnieć podob­ roku Zofia Kucielska i Zofia Tobiaszowa ne zachowania ideologiczne i polityczne opracowały katalog największego w kraju na terenie ziem zachodnich i północnych zbioru prac Ordy, przekazanych do zbio­ w nowych granicach Polski dość długo po rów krakowskich przez Konstancję Skir- 1945... muntt, córkę siostrzenicy artysty („Kata­ Szejnert zwraca uwagę na brak po­ log rysunków architektonicznych ze zbio­ dobnych działań poświęconych osobie rów Muzeum Narodowego w Krakowie. Ordy w Polsce. Niemal pół wieku wcze­ tom.I: Rysunki Napoleona Ordy”). I przy­ śniej Maria Kaczanowska kończąc artykuł były jeszcze dwa biogramy Ordy, opraco­ „Napoleon Orda twórca widoków archi- wane przez Franciszka Germana („Polski str. 22 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Ruiny Zamku obronnego przez Fedkę z Nieświerza Xięcia na Ostrogu... Rys. z natury Napoleona Ordy, Lit. w Lit. M. Fajansa w Warszawie Słownik Biograficzny”, XXIV/1979) oraz położone na Litwie, Wołyniu, w Galicji, przez Jolantę Polanowską („Słownik Ar­ Królestwie kongresowym, Księstwie Po­ tystów Polskich”, VI/1998). W 108 rocz­ znańskim i w Prusach Zachodnich. Otwie­ nicę śmierci Ordy ukazał się w Gdańsku rały je okładki ozdobione widokiem Wo- reprint 58 litografii z I serii, bez Wołynia, rocewicz i słowami Kazimierza Brodziń­ który miał wejść do następnego tomu, ale skiego: „Kto garstką ziemię nosi, góry ten już się nie ukazał. Autorem wprowa­ się doczeka: / Pomnąc, że czas ucieka, / dzenia był Tadeusz Chrzanowski. Reprint Czyń każdy w swojem kółku, co każe Duch wszystkich serii jest dziełem wydawnic­ Boży./ A całość sama się złoży”. twa Grafika (2006-2007). Tyle przed M. Nb. Brodziński, poeta, historyk i teo­ Szejnert. retyk literatury, prekursor romantyzmu Napoleon Orda w latach 1873-1883 (wykładów jego słuchał Chopin), zo­ wydał w Warszawie u Maksymiliana Fa- stał upamiętniony w 1863 roku pomni­ jansa „Album widoków historycznych Pol­ kiem w warszawskim kościele Wizytek, ski poświęcony Rodakom”. Złożyło się dłuta znanego rzeźbiarza Władysława nań osiem serii, w których znalazło się Oleszczyńskiego. Artysta był też autorem 260 scen, po dziesięć w kolejnych po- wspólnego pomnika gen. Karola Kniazie- szytach. Dostarczane przez Ordę rysun­ wicza i Juliana Ursyna Niemcewicza w ki i akwarele litografował Alojzy Misie- kościele w Montmorency (1850), co dało rowicz. Serie ilustrowały miejscowości powód do formowania w tej podparyskiej Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 23

Ruiny Kościoła i Klasztoru Jezuitów w Ostrogu Rys. z natury Napoleona Ordy miejscowości cmentarza Polaków zasłu­ mował się również dziejami sztuki, por. żonych na emigracji. W tym samym ko­ cenną książkę J. Polanowskiej - „Histo­ ściele stoi pomnik Tadeusza Czackiego, riografia sztuki polskiej w latach 1832­ autorstwa Oskara Sosnowskiego (1856). 1863” (1995). Od połowy XVIII wieku Czacki w 1805 ogłosił kwestionariusz do­ zaczęto nawoływać do gromadzenia daw­ tyczący znalezisk prehistorycznych, dru­ nych książek i dbania o rodzinne doku­ gi po ks. Ksawerym Zubowskim w tej menty, mówiące też o zasługach publicz­ ważnej sprawie (na ten temat zob. wpro­ nych. Później również o posiadane „staro­ wadzenie Kazimierza Malinowskiego, w: żytności”, proszono szanować stare domy, „Spis zabytków architektury i budownic­ zamki i kościoły. Wincenty Pol w „Pie­ twa”, 1964). śni o ziemi naszej” (1843) i w „Mohorcie” Fajans swój zakład litograficzny prze­ (1840-1852, wyd. lwowskie w 1876 z ilu­ niósł w 1868 do własnej kamienicy, ku­ stracjami Juliusza Kossaka) nakreślił ser­ pionej obok kościoła Wizytek i tam odbi­ decznym wierszem obraz ojczyzny i obo­ jał kolejne serie Ordy. wiązek jej obrony, jak i nie odstępowania Na okładkowej scenie mamy więc ka­ od wiary. Znalazł wieli odzew wśród czy­ retę wjeżdżającą przez bramę w Woroce- telników i wdzięczność ludzi pióra. wiczach, tak jak Orda wracał z kolejnych Rosła w ten sposób wiedza o naj­ podróży odbywanych śladem stosownych bliższym kraju, którą sumowano w ob­ lektur, których dostarczali Franciszek Sa- raz Rzeczpospolitej. Pomnikowym przy­ lezy Dmochowski, Julian Ursyn Niemce­ kładem jest „Słownik geograficzny Króle­ wicz, Ludwik Kondratowicz (Syrokom­ stwa Polskiego i innych krajów słowiań­ la) czy Józef Ignacy Kraszewski, zresz­ skich” (1880-1902). Oskar Kolberg ob­ tą spokrewniony z Ordą. Kraszewski zaj- jechawszy prowincje napisał wielotomo- str. 24 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Korecki, Antoniny, Horodyszcze; w se­ rii II - Krzemieniec, Wiszniowiec, Zwia- hel, Dąbrowica, Dubno, Poczajów, Żyto­ mierz; w serii III - Łuck, Olexiniec, Ry- doml; w serii IV - Ołyka, Beresteczko. W 1875 Kraszewski napisze do niego: „Dzię­ ki panu za to znakomite dzieło (...) o które się wielu kusiło, a nikt go nie mógł speł­ nić”. Miał w tym Kraszewski swoją za­ sługę, bo Orda pisze mu po latach: „Speł­ niłem coś mi zlecił, abym cały nasz kraj zwiedził i zrysował...”. Kraszewski spę­ dził na Wołyniu ponad 20 lat, niesłycha­ nie ważnych dla jego twórczości. Win­ centy Danek stwierdza: „Okres wołyński we dzieło poświęcone polskiemu „Ludo­ przyniósł szczytowe osiągnięcia w zakre­ wi”, jego zwyczajom i muzyce ( I tom sie powieści społeczno-obyczajowej, któ­ w 1865). Zygmunt Gloger wydał „En­ rych później nie zdołał już Kraszewski cyklopedię staropolską” (1900-1903) przekroczyć”. oraz „Rok polski w życiu, tradycji i pie­ Na koniec jeszcze kilka słów o pary­ śni” (1900), ilustrowany przez Andriolle- skich latach Ordy. Artysta przybył tu w go. Do tego rodzaju pozycji dołączyłbym 1833 roku, wchodząc w krąg przyjaciół „Album” Ordy. Nie podlegał on opracowy­ Fryderyka Chopina. Ten udzielał mu bez­ wanym w Europie rygorom inwentaryza­ płatnie lekcji, razem koncertowali w emi­ cji, ale miał przecież wartość dokumenta­ gracyjnych salonach muzycznych, wyko­ cyjną. Chrzanowski, historyk sztuki i za­ nując także utwory Ordy, ponieważ i on służony inwentaryzator zabytków, napisał starał się być muzykiem, jak to było wów­ we wprowadzeniu do gdańskich reprin­ czas zwyczajem ludzi sztuki. tów, że Orda miał wysokie wyczucie ar­ Łączyła ich czuła pamięć o pozosta­ chitektury. Artystycznej oceny jego prac wionym kraju. Orda bodaj jako pierw­ tutaj się nie podejmuję. Idąc za Brodziń­ szy naszkicował Żelazową Wolę. Norwid skim powiedziałbym, że tak oto dopełnia­ pięć dni przed pogrzebem Chopina pi­ ła się owa wymarzona całość, składana ze sał: „Umiał on najtrudniejsze sztuki zada­ słów, obrazów i melodii. nie rozwiązywać z tajemniczą biegłością Przez bramę w Worocewiczach wró­ - umiał bowiem zbierać kwiaty polne, rosy cił Orda do domu w 1856 z Wielkiej Emi­ z nich ani puchu nie otrząsając najlżej­ gracji polistopadowej (w powstaniu do­ szego”. Stanisław Tarnowski w odczycie służył się stopnia kapitana i Złotego Krzy­ wygłoszonym w 1871 przypomniał, że po ża VM). Stąd po kilku latach udawać się Mickiewiczu, Słowackim i Krasińskim - będzie pieszo i wózkiem po guberniach, z Chopina „nazwano czwartym wielkim po­ których najbardziej lubianą okaże mu się etą Polski podzielonej”. Ordzie udało się wołyńska.... Odwzoruje ją w 27 ujęciach; do Polski podzielonej wrócić i cierpliwie w serii I - Zasław, Ostróg (dwa razy) Hub- utrwalać jej obraz. ków, Sławuta, Korzec, Płoska, Klewań, Tajkury, Równe, Nowomalin, Międzyrzec Bogusław Mansfeld Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 25

To już historia - B>t

Samolot do Frankfurtu opóźnił się. Dlatego oczekując nań oddawałem się na­ miętnej lekturze najnowszej książki - wy­ borowi różnych tekstów Lwa Szestowa, którą wydało Wydawnictwo M w Krako­ wie. Samolot z Krakowa zamiast o 15.50 wyleciał o 17.15. Czekając na niego czy­ tałem też dzisiejszą i wczorajszą „Rzecz­ pospolitą”. Bardzo dużo tutaj materiałów o ukraińskiej rewolucji pomarańczowej.

Sobota, 27 listopada 2004 r,

Podróż do Kazachstanu sprawiła, że gdzieś zgubiłem nocy czy dnia. HopMom3yern cepdeuHO-cocyducmym (...) dexmeMMocmb opraHu.3Ma”. Na lotnisko przyjechał po mnie ks. Rano koncelebrowałem Mszę św. o Andrzej Szczęsny. Zakwaterował mnie w godz. 9.00 w katedrze [1]. Przewodni­ Centrum Diecezjalnym, gdzie spotkałem czył jej ks. Andrzej Szczęsny. Po Mszy także ks. Bpa Jana Pawła Lengę. Na obiad św. przekazałem do ekspozycji książki zabrał mnie do siebie ks. Andrzej Szczę­ poświęcone ks. Wł. Bukowińskiemu. Na­ sny. Mszę św. koncelebrowałem o godz. stępnie śniadanie u ks. Andrzeja. Czas 18.00. Przewodniczył jej nowy proboszcz od śniadania do obiadu trochę czytałem katedry (od 1,5 miesiąca) ks. Vladimir ro­ u ks. Andrzeja - dzieła historyczne Mi­ dem ze Słowacji. chaiła Sołowjowa i pracę „K ucmopuu Jestem bardzo wdzięczny Bogu, że xpuc.mu3Hc.TBa B CpedHeü A.3uu” pod red. znów jestem w Kazachstanie. Wdzięczny A. EunepoBa (cocraBureat .H.M. ^ykOBa). jestem też ks. Władysławowi Bukowiń­ Po obiedzie przyjechał po mnie kie­ skiemu. To uczucie wdzięczności szcze­ rowca (o 15.00) i udałem się do Karme­ gólnie odczułem przy jego grobie. Jego lu Karagandyjskiego. Rozmowa z s. Anną przenikliwe spojrzenie z fotografii na na­ Marią Kierznowską na różne tematy zwią­ grobku zdawało mi się cos mówić. zane z uczczeniem pamięci ks. Władysła­ Ks. Andrzej Szczęsny po kolacji po­ wa Bukowińskiego. Rozmawialismy m.in. darował mi tutejszy koniak „Ka3axcmaH nt. przekładu niektórych tekstów na język KOHbmi”, co prawda tylko trzy *, ale rosyjski, nt. tekstu tłumaczenia ścieżki bardzo smaczny. Na butelce przeczyta­ dźwiękowej filmu o ks. Władysławie Bu­ łem o tym, że .yMepHoe noinpe.6cie.iiue. kowińskim, nt. nowej katedry, która bę- str. 26 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

antologię tekstów Lwa Szestowa „Tyl­ ko wiara” i uczyłem się czytać po rosyj­ sku swój wykład nt. biografii duchowej ks. Władysława Bukowińskiego. [Sms z Ukrainy:] „y Hac Bečeno: Kipna [2] b nikapHi, Tirißko [3] niuioB y BidcmaBKy’”. (...)

Wtorek, 30 listopada 2004 r,

Rano koncelebrowałem na Mszy św. o godz. 7.00, które przewodniczył ten sam ksiądz co wczoraj - ks. Wiktor. Do połu­ dnia trochę czytałem i odpoczywałem, by nabrać sił na jutrzejszy dzień. Po obiedzie poprosiłem b. nauczycielkę rosyjskiego, która pracuje w Centrum Diecezjalnym - p. Lenę - o postawienie akcentu na dodat­ kowym tekście jednostronicowym oraz o Bp Jan Paweł Lenga, ówczesny ordy­ wyjaśnienie w tekście pomyłek (zwłasz­ nariusz diecezji karagandyjskiej cza „e” i „e”). Fot. Archiwum W drodze na kolację spotkałem w holu Centrum Diecezjalnego ks. Kard. Fran­ dzie budowana w Karagandzie i ks. Ata­ ciszka Macharskiego i ks. Nuncjusza nazego Schneidera, nt. filozofii i jej wy­ Abpa Józefa Wesołowskiego. Ks. Kardy­ kładowcy w seminarium karagandyjskim nał powiedział mi, że przed przyjazdem - o. Jewgieniju Zinkowskim. do Karagandy przeczytał książkę od po­ (...) czątku do końca (chodzi o „Spotkałem Przypomniałem sobie dziś, jak w cza­ człowieka” cz. 1). Na temat powołania sie pierwszego pobytu w Karagandzie komisji historycznej Ks. Kardynał powie­ mocno odczuwałem obecność duchów dział do mnie „kujmy żelazo póki gorące”. męczenników (w znaczeniu religijnym i Kardynał powiedział też, że w Krakowie ludzkim) wielu kopalń wokół czy pod Ka- będzie osoba, która będzie koordynować ragandą. Budziłem się wówczas w cza­ działania związane z procesem beatyfika­ sie wschodu słońca - robiłem ciekawe fo­ cyjnym. tografie. Ówczesny mój pobyt na Micha- łówce pozostał mi do dziś w pamięci. [Do kilku osób wysłałem sms:] „Pozdrawiam z Karagandy, gdzie je­ Poniedziałek, 29 listopada 2004 r, stem na sympozjum poświęconym ks. W. Bukowińskiemu. Proszę o modlitwę w in­ Rano koncelebrowałem na Mszy św. tencji Ukrainy!”. o godz. 8.00, której przewodniczył je­ [Niektóre odpowiedzi:] den z miejscowych kapłanów. Ks. An­ Aleksander Kowalski (Rzym) drzej Szczęsny uruchomił kuchnię w Cen­ 15:42:54 trum Diecezjalnym i tutaj było śniadanie. „Razem z Ojcem Świętym stale modlimy Po posiłku trochę odpocząłem. Czytałem się za Ukrainę. - A. Kowalski z rodziną'. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 27

Prof. Shirin Akiner Prof. Klara Chafizowa Fot. Archiwum Fot. Archiwum Ks. Marcin Borowicz (k. Rzeszowa) charski. Przywitany został ukraińskim 16:24:41 chlebem na ukraińskim rusznyku. O godz. „Ni ma sprawy Witku. Modlił się bem 9.00 rozpoczęła się uroczysta Msza św., jesce barzyj w intencji i za Tobom i Twoim której przewodniczył ks. Kardynał. Legat «Wikariuszem». Marcin. Ostoń z Bogiem”. papieski odczytał List do Ojca Św. Jana Pawła II, a Abp Tomasz Peta jego prze­ W czasie rozmów na jadalni podczas kład na język rosyjski. Kazanie wygłosił kolacji p. Shirin Akiner [4] z Londynu i p. Abp Jan Paweł Lenga. (Trafiłem do jego Knapa fflaöcynTaHOBa Xa$u3OBa [5] wy­ kazania, jako ks. Josif pod oknem, który raziły zaniepokojenie wielkim zaangażo­ wydaje książki o ks. Bukowińskim). Po waniem w konflikt kijowski (w jego roz­ Mszy św. wygłosiłem swój referat, któ­ wiązanie) prezydenta Kwaśniewskiego ry ks. Andrzej określił w programie jako i prez. Litwy Adamkusa. Pytały mnie te główny, odkrywający sympozjum. Po panie czy czasem nie chodzi o restytucję moim referacie złożono kwiaty na gro­ Rzeczypospolitej Wielu Narodów. Ja ze bie ks. Władysława Bukowińskiego. Kard. swej strony mówiłem o bolesnym podzia­ Macharski po tym, jak wygłosiłem wy­ le Ukrainy na Dnieprze. Widać 400 lat w kład, powiedział mi, że teraz można ro­ historii niewiele tu zmieniło. (.) bić proces ks. Bukowińskiego. Wszyst­ kim, zwłaszcza hierarchom podobała się Środa, 1 grudnia 2004 r. formuła biografii duchowej. (.)

Pierwszy dzień sympozjum. Sobota, 4 grudnia 2004 r. O godz. 8.45 pod chórem, w drzwiach katedry został przywitany legat papieski Przed południem o godz. 11.00 ks. An­ na sympozjum ks. Kard. Franciszek Ma- drzej Szczęsny zabrał ks. Redaktora Ada- str. 28 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Kardynał Franciszek Macharski i bp Jan Paweł Lenga z wizytą w Karmelu karagandyjskim Fot. Archiwum ma Bonieckiego MIC i mnie na przejażdż­ Ks. Krzysztof Erdzik, miejscowy pro­ kę po Karagandzie i okolicy: meczet, so­ boszcz poprosił mnie abym wygłosił kon­ bór prawosławny, Spask i Dolinka. W dro­ ferencje na ich dniu skupienia. Pierw­ dze między meczetem a soborem mieli­ szą konferencję wygłosiłem wieczorem o śmy poślizg - wyjechał nam samochód 21.30 (bo niemal do 21.00 trwała adwen­ z ulicy podporządkowanej. W drodze po­ towa katecheza dla wspólnot neokatechu- wrotnej z Dolinki tuż przed Karagandą na menalnych Karagandy własnie w kościele moment wszyscy zasnęliśmy. Po drodze OO. Marianów). Tematem koferencji-ro- rozmawialiśmy na różne tematy. Znów zważania były słowa z listu papieża Jana odczułem zjawisko deja vu - w Spasku Pawła II w liście do ks. Kard. Franciszka zdawało mi się, że kiedyś tu byłem, a Macharskiego z 18. XI 2004 r. „Przykład przecież tu nie byłem. Trzy lata temu by­ bohaterskiego kapłana [ks. Władysława łem tylko w Dolince. Bukowińskiego], który nie idzie w zapo­ mnienie”. A więc tematem był: PRZY­ Niedziela, 5 grudnia 2004 r. KŁAD KAPŁANA. Wieczorem skończyłem pisać arty­ W dzisiejszą niedzielę odprawiłem kuł omawiający sympozjum w Karagan­ u OO. Marianów na Michajłowce tzw. dzie w dniach 1-3 grudnia 2004 r. - da­ Mszę św. Polską o godz. 10.00. Jako ka­ łem mu tytuł ten sam, co nazwa tej impre­ zanie wygłosiłem drugą część swego re­ zy: „Obecność Kościoła Chrystusowego feratu z sympozjum w języku ukraińskim. na ziemiach Kazachstanu”. Przez Internet Tekst ten wygłosiłem także na tzw. Mszy rozesłałem go w różne miejsca na świecie. św. rosyjskiej o godz. 15.00. 000<>0 Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 29

Poniedziałek, 6 grudnia 2004 r, i Niepokalanego Poczęcia N.M.P. - a więc drugi odpust, Powiedziałem krótkie słowo Rano zaspałem i nie poszedłem z ks. w języku rosyjskim - nędzne, ale trzeba Krzysztofem Erdzikiem do karmelu. Dal­ było. Do południa i po obiedzie czytałem szy ciąg dnia skupienia OO. Marianów. bardzo ciekawą książkę „CBem padocmu Około 10.00 wygłosiłem im konferen­ B Mupe nenanu” o prawosławnym metro­ cję nt. „Samotność - Przyjaźń” w kontek­ policie Hocu^e Ałmatyńskim i Kazach­ ście sympozjum nt. ks. Wł. Bukowińskie­ skim Josifie - bardzo ciekawa książka. go i jego przyjaźni z ks. Ołeksijem Zaryc- Wieczorem o 17.00 OO. Marianie na kim. Potem była godzina adoracji. O godz. Michałówce - ks. Krzysztof Erdzik i ks. 12.00 wygłosiłem braciom kapłanom ma­ Jarosław Hybza - odnowili śluby zakonne riańskim konferencję „«Dziękuję Opatrz­ razem ze swoim biskupem Janem Pawłem ności i robię, co do mnie należy». Bezgra­ Lengą podczas uroczystej Mszy świętej. niczne zaufanie Opatrzności Bożej - jed­ 3 ogHoro 6oky KaparaHga gna MeHe na z cech duchowej sylwetki ks. Włady­ gyxoBHuü KypopT; 3 gpyroro 6oky sława Bukowińskiego”. O godz. 13.00 był gy>Ke CKyuam 3a OcrporoM i 6uu3łkumu obiad. Po obiedzie z wikariuszem ks. Ja­ MeHi urogtMi. (...) rosławem Hybzą byłem w sklepie spo­ żywczym. O godz, 17.00 współkoncele- Czwartek, 9 grudnia 2004 r, browałem z nim Mszę świętą. Po Mszy św. z ks. Krzysztofem uda­ Rano o godz. 8.00 byłem na Mszy św. łem się do Karmelu. Po kolacji w klasz­ w Karmelu - towarzyszyłem ks. Krzysz­ torze (.), siostrom na rekreacji czyta­ tofowi Erdzikowi. Czytam dwie niezwy­ łem swój wykład z sympozjum obficie kle interesujące książki nt. wyznawców przerywany zapytaniami i dygresjami. Ks. wiary prawosławnych metropolitów ał- Krzysztof i Siostry wspominały także po­ maatyńskich i kazachstańskich: Niko­ czątek odrodzenia Kościoła w Karagan­ łaja Mogilewskiego (1877-1955) i Josi- dzie, pierwsze lata pracy ks. Jana Paw­ fa Czernowa (1893-1975). Obie książki ła Lengi, ks. Tomasza Poety, ks. Jana Ry­ przygotowała do druku Wiera Korolowa. szarda Wołka i ks. Krzysztofa Erdzika. Pierwsza wydana w 2000, druga w 2003 roku. Metropolita Josif zmarł 4 września Wtorek, 7 grudnia 2004 r, 1975 roku, a więc niewiele później od ks. Władysław Bukowińskiego. CerogHa nepBŁiu pa3 coBepmun caMOCTOareutHO CBmym Mecy no- Piątek, 10 grudnia 2004 r, pyccku, Miało to miejsce w Karmelu Ka- ragandyjskim o 8,00 rano, Mówiłem po Rano o godz. 8.00 przewodniczyłem rosyjsku (z licznymi wstawkami ukraiń­ Mszy św. w Karmelu. skimi) nawet kazanie, (.) Do południa czytałem książki. Po południu z ks. Krzysztofem Er- Środa, 8 grudnia 2004 r, dzikiem byłem w Kurii Biskupiej i w Se­ minarium Duchownym w Karagandzie. Rano o godz, 8,00 odprawiłem Msze Przeprowadziłem ciekawą rozmowę z św, w klasztorze SS, Karmelitanek w Ka­ jego rektorem ks. Zygmuntem Kwieciń­ ragandzie, Ich kaplica jest pw, Trójcy św, skim (rodem z diecezji kieleckiej). Semi- str. 30 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) narium nosi nazwę WSD im. Maryi Matki ^eoHÍgoBuu Tirinko; (ur. 13 lutego 1960 Kościoła - u swych początków przez rok r. w Drägäesti, Mołdawska SRR) - oligar­ czasu było seminarium neokatechumenal- cha ukraiński, polityk, deputowany, mini­ nym. Wieczorem napisałem tekst pt. „Pa­ ster i wicepremier, w latach 2002-2004 troni Karagandy”. prezes Narodowego Banku Ukrainy. [4] Dr Shirin Akiner (ur. 16 czerwca Sobota, 11 grudnia 2004 r. 1943 r.) - wykładowca w Centrum Stu­ diów Azjatyckich (Central Asian Studies) W nocy skończyłem czytać książkę i w Szkole Studiów Orientalnych i Afry­ „Tylko wiara. Antologia tekstów Lwa Szes- kańskich na Uniwersytecie Londyńskim towa” (Kraków 2004). (London University's Scholl of Orien­ Rano o godz. 8.00 przewodniczy­ tal and African Studies - SOAS). Autor­ łem Mszy św. w Karmelu. Po śniada­ ka wielu publikacji nt. Uzbekistanu i Ka­ niu u oo. Marianów pojechałem na mia­ zachstanu. Jest członkiem redakcji i za­ sto z s. Anną Marią i kierowcą. Kupi­ rządu Czasopisma Studiów Azji Środko­ łem książkę .Hapoohi Ka3axcmaHa. wej i Kaukazu (Journal of Central Asian ^H^lUKlonegll'-lecl^:llil cnpaBomuk”. W and Caucasian Studies). prawosławnej biografii „KaparaHduuckuu [5] Kłara Szajsułtanowa Chafizowa (ros. cTape^ CeBacmuaH” (którą dostałem od s. Kaapa fflaucyaraHOBa Xa$u30Ba) dok­ Anny Marii) wyczytałem, że Karłag w la­ tor nauk historycznych, dyrektor Cen­ tach swego istnienia (1931-1956) .Przyjął trum Badań Strategicznych i Między­ około miliona osób. O ile archiwa Karła- narodowych (Ueurp CTparerHueckux u gu do dziś dnia są utajnione, nie ma moż­ Me^gyHapogHBix uccaegoBaHuü) Uni­ liwości określenia nawet przybliżonej licz­ wersytetu Kajnar w Kazachstanie. Au­ by jego ofiar” (s. 41). torka prac nt. stosunków i granicy ka- zachstańsko-chińskiej („ ycmaHOBneHue ks. Witold Józef Kowalów Ka3axcK0-Kwnauckux omnouieiiuü b HOBoe epeMfť, „Ka3axcko-Kwnaücka% rpaimua b Przypisy: npornnoM u cerodHĆ”). [1] Wówczas świątynią katedralną był ko­ ściół pw. Św. Józefa w dzielnicy Majku- duk. Na dzielnicy Jugo-Wostok rozpoczę­ to wówczas budowę nowego kościoła ka­ tedralnego. [2] Heorhij Kirpa (ukr. reopriu MukoaaüoBHH Kipną; ur. 20 lipca 1946 r. w wiosce Kłębówka k. Izjasławia - zm. 27 grudnia 2004 r. w Kijowie) - ukraiń­ ski działacz państwowy, inżynier, mini­ ster transportu. Honorowy obywatel m. Kowel na Wołyniu. Zmarł w wieku 58 lat w wyniku rany postrzałowej. Jako oficjal­ ną przyczynę śmierci podano .prawdopo­ Ks. Witold Józef Kowalów dobnie samobójstwo”. w Karmelu karagandyjskim (2004) [3] Serhij Tihibko (ukr. Cepriü Fot. Archiwum Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 31

Wspomnienia - Cnoragu KRAKOWSKIE SPOTKANIA Z KS. BUKOWIŃSKIM „Iskry z ogniska”. Kolejna podróż do Krakowa i okolic związana z postacią Apostoła Kazachstanu. Razem z Małgo­ sią Rybową chodziłyśmy śladami księdza Bukowińskiego, tym razem bardziej niż tymi na krakowskim bruku, śladami, ja­ kie zostawił - i stale zostawia - w ludz­ kich sercach. Ale i te dotknięcia wzrokiem miejsc mu bliskich były poruszające. Biel fasady kościoła św. Floriana, owiana za­ mgloną perłową różowością o poranku tej mroźnej styczniowej soboty, roku Pań­ skiego 2016, roku oczekiwanej beatyfi­ Ekspozycjaw Centrum ks. Bukowińskiego kacji Księdza. Blaski wschodzącego słoń­ w Zagórniku k. Andrychowa ca jeszcze wysubtelniały barokowy fron­ Fot. Archiwum ton kościoła, w którym odprawiał Mszę św. ks. Władysław podczas swoich od­ ul. Grodzką i Wawelem. Początek Trak­ wiedzin w Krakowie, a też fasadę położo­ tu Królewskiego. Chodził ul. Floriańską nej w głębi plebanii, w której bywał go­ codziennie do swojej pracowni Jan Ma­ ściem u zaprzyjaźnionego ks. proboszcza tejko, od niedawna w brązie zastygły, sie­ Jana Kościółka. Zapewne przychodził tu dzący na krześle we wnętrzu ramy obra­ w towarzystwie przyjaciół, państwa Anny zu na brzegu parkowej alejki ul. Baszto­ i Stanisława Pruszyńskich, mieszkańców wej, autor m. in. „Wernyhory” i rozgwież­ przyległej do plebanii kamienicy i cio­ dżonego sklepienia w kościele Mariackim. ci Wikci - Wiktorii Bukowińskiej, zwa­ Tędy chodził Wyspiański, co prawda nie nej w środowisku pani Anny „generałem”, Chełmoński, obecny jednak w Sukienni­ która mieszkała nieopodal, pod numerem cach przez obraz o kresowym kolorycie piątym przy tej samej ulicy Warszawskiej. „Czwórka”. Zaprzęg konny rozpędzony Ta sobota, cicha i mroźna, uchylała może nie tylko na wołyńskich gościńcach, ale i nieco rąbka „ducha dziejów”.. Obecny w naszych sercach. chyba był w błękitniejąco - świetlistych o Nieprzypadkowo wymieniam te dzie­ tej porze dnia monumentalnych kamieni­ ła i te postacie, tak duchowo obecne u wy­ cach naprzeciwko, z gmachem Akademii lotu ulicy Warszawskiej i Floriańskiej, na Sztuk Pięknych u wylotu ulicy, pomni­ który to widok starałam się patrzeć ocza­ kiem Bitwy Grunwaldzkiej w głębi, Bar­ mi Księdza. Pisał po latach: „Kraków i bakanem zamykającym widok, i Bramą Uniwersytet Jagielloński dał mi cześć i Floriańską otwierającą wnętrze Starego umiłowanie tradycji dzisiejszej, - tego, co Miasta z majaczącymi w tle wieżami ko­ w niej jest wielkie, wzniosłe i piękne. Lecz ścioła Mariackiego, dalej już niewidoczną równocześnie Kraków i Uniwersytet Ja­ str. 32 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) gielloński dał mi zrozumienie i umiłowa­ nie dopowiada, ale pozostawia domyśl­ nie wolności, i to wolności wszechstronnej ności czytelnika, męczeńskiego końca: z - nie tylko wolności politycznej, społecz­ rąk sowieckiego agresora lub Niemców. nej czy ekonomicznej, lecz nade wszystko Wstrząsająca głębią przebaczającej mi­ wolności sumienia i wolności przekonań”. łości i wierności jest wielka modlitwa za Wolność przekonań i tradycja jagiel­ Rzeczpospolitą wzniesiona przez księdza lońska. Jest takie opowiadanie z 1944 Ułasa po Mszy św. na stopniach ołtarza, roku krewnego wspomnianej pani Anny wypowiedziana po ukraińsku 17 wrze­ Pruszyńskiej, Ksawerego, „Ksiądz Ułas”, śnia 1939 roku wobec niechętnego pań­ w którym postaciom tym i dziełom prze­ stwu polskiemu ludu, wobec wojsk so­ ze mnie wymienionym nadano znaczenie wieckich maszerujących już za drzwiami bardzo ważne. Stają się bowiem, wraz z cerkwi. Za Polskę walczącą z Niemcami i innymi krakowskimi śladami polsko-ru­ napadniętą zdradziecko od Wschodu. Nie skiego dziedzictwa, niezwykle ważnym, tu miejsce, żeby głębiej omawiać to opo­ duchowym wyposażeniem tytułowego wiadanie, ale paradoksem jest, że chyba bohatera, prawosławnego księdza z Wo­ do tej pory wydaje się je w ocenzurowa­ łynia, przybyłego po nauki na krakowski nej w 1948 roku wersji. W tej londyńskiej uniwersytet. Ksiądz Ułas wstępuje stop­ z 1944, jak o tym wspomina Mieczysław niowo w te ślady dzięki opowiadające­ Grydzewski w „Silva rerum”, uciekająca mu tę historię narratorowi - należącemu z kraju starościna, będąca świadkiem wy­ do Akademickiego Koła Kresowego - i darzeń, na prośbę księdza Ułasa przekazu­ innym jego członkom, kiedy to pewnego je autorowi wiadomość: „o tej mszy ostat­ przedwojennego dnia wchodzi w go­ niej w cerkwi w Omelnem po wkroczeniu ścinne progi ich siedziby na placu Jabło­ tamtych, o tej jego modlitwie wtedy i ca­ nowskich (Nam zabrakło już czasu, by łej wsi z nim razem za Riczupospołytu. Po­ sprawdzić, czy ów dom stoi do dziś). W wiedział: kiedy już nie było ani policjan­ księdzu z Wołynia brać studencka, kreso­ ta, ani Kopu, ani niczego (...) I że jednak wa odnajduje smaki i zapachy tak tęsknio- i w tej Polsce byli ludzie jak dawniej. I że nych stron rodzinnych, a on sam zyskuje nie wszyscy”. w ich otwartych sercach oparcie dla naj­ Przebaczenie prześladowcom, wier­ głębszych idei odrodzenia wiary prawo­ ność Polsce i miłość nieprzyjaciół, w któ­ sławnej wśród ukraińskiego ludu. Nowo rych widział tak wiele.. zyskani przyjaciele pokazują tytułowemu Ksiądz Bukowiński był, jak dobrze bohaterowi Kraków pełen polsko-ruskich wiemy, współtwórcą Koła, jego sekreta­ pamiątek wzajemnych więzi, inspirują­ rzem, prezesem, aktywnym działaczem; cych Matejkę czy Chełmońskiego, a tak założycielem, a chyba i mieszkańcem ba­ ważnych dla nich samych. Miłość Polski raku, w którym mogła zamieszkać bardzo Jagiellońskiej staje się w ten sposób dla uboga brać kresowa, zmuszona do opusz­ księdza najgłębszym dziedzictwem, któ­ czenia swych domów po 1920 roku. Był remu pozostaje wierny, mimo trudnych przyjacielem troszczącym się o ich ducho­ lat późniejszych, kiedy to w swojej wo­ we i materialne potrzeby. Prof. Karol Gór­ łyńskiej parafii w Omelnem musi się zma­ ski, kolega z tegoż Koła, powie o nim po gać z licznymi szykanami ze strony pol­ latach, że Kołu poświęcił całą duszę, (.) skich władz. Aż do prawdopodobnego, włożył swoje serce. W uzasadnieniu swo­ czego autor już w swoim opowiadaniu jej prośby skierowanej 11 czerwca 1939 Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 33 roku do Metropolity Krakowskiego kard. jej skład. Wyżyny chrześcijaństwa. Wie­ Stefana Sapiehy o stałe już przeniesienie z my, jak służył jej ksiądz Bukowiński, jak archidiecezji krakowskiej do diecezji łuc­ nawiązywał do niej wielokrotnie Jan Pa­ kiej czytamy, że z Kresami Wschodnimi weł II. jest związany urodzeniem, wychowaniem Ksiądz Bukowiński. Rozglądam się i tradycją. Słowa te brzmią prostą praw­ po okolicy i kościele.. Jakaś ulga w ser­ dą całego późniejszego życia. Zresztą nie­ cu, że to wszystko takie piękne i trwa, i strudzony misjonarz wielokrotnie dawał karmiło jeszcze niedawno wzrok i ducha jej wyraz w listach do przyjaciół wysy­ ks. Władysława podczas jego pobytów w łanych z Kazachstanu. Pisał, wspomina­ kraju. W prezbiterium kościoła św. Flo­ łam już o tym, o wierności i służbie ide­ riana, w wieńczącym stalle fryzie orły w ałom młodości pełnionej już nie słowem, koronie i z jabłkiem królewskim w szpo­ „ale dobrymi uczynkami i cierpieniami”. nach, jakby wychodzące z ram, czy może ..Jak bardzo cechy, w które wyposażył je swobodnie podtrzymujące rozpościera­ Pruszyński swojego bohatera literackie­ nymi skrzydłami. Takie właśnie poruszo­ go, odnajdujemy w księdzu Bukowińskim. ne w natchnieniu twórczej myśli. Jak to Opowiadanie „Ksiądz Ułas” przypo­ ks. Bukowiński pisał w liście do Jadwigi mniał mi niedawno ksiądz Proboszcz z Teleżyńskiej: Właśnie chodzi o to, by nie Ostroga. Przed piętnastoma laty powziął stracić wysokości lotu i to prawie zawsze zamiar wydrukowania tekstu, uzyskał na­ samotnego. wet pisemną zgodę właściciela praw au­ Ważne jest, by nie stracić wysokości torskich, pana Mieczysława Pruszyńskie- lotu.. Na nie patrzył ks. Władysław znad go, niestety została wówczas, wraz z po­ ołtarza? Nie mógł nie patrzeć i nie mógł zostałymi papierami, skradziona z samo­ nie chłonąć. choć zapewne trzydzieści i chodu. Miałam nadzieję, że pani Anna czterdzieści lat temu nie lśniły takim pięk­ Pruszyńska w jakiś sposób będzie mogła nym srebrem. dopomóc w ich ponownym otrzymaniu. Nazajutrz, w niedzielę, siedziałyśmy Nie wiedziałam, że to zbyt dalekie pokre­ wraz ze wspomnianą panią Anną Pruszyń- wieństwo. ską w owych stallach, na Mszy św., któ­ To ciekawe, że postać ks. Bukowiń­ rą odprawiał kolejny już następca tamte­ skiego, przywołana króciutko z nazwi­ go proboszcza, ks. Grzegorz Szewczyk. W ska, w opisie zdjęcia, na którym siedzi po­ czasie Mszy św., a była to niedziela Trze­ środku Kołowiczów, posłużyła jako żywy ciego Tygodnia Roku C, aklamacja, jak­ przykład dla przedstawienia państwo­ że rzucająca światło na duchową sylwet­ wej i zwyczajowej nierówności z lat trzy­ kę Apostoła Kazachstanu: „Pan posłał dziestych w traktowaniu prawosławia (ty­ Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowi­ tułowy bohater, też przecież ksiądz, ma nę, więźniom głosił wolność”. I dopełnie­ stać skromnie z boku). Ten między inny­ nie z Ewangelii słowami Chrystusa, jakie mi obraz odsłania pewną polityczną ten­ wypowiedział po odczytaniu zwoju Izaja- dencyjność tekstu.. Ale po latach, dzi­ szowego: „Dziś spełniły się te słowa Pi­ siaj, dźwięcznie przede wszystkim brzmi sma, któreście słyszeli”. Po Mszy św. wy­ w nim najszlachetniejsza idea służby Rze­ słuchałyśmy pięknego koncertu kolęd ro­ czypospolitej, umiłowania wolności su­ dzinnego zespołu z parafii. Ks. proboszcz mienia i godności złożonej w najbied­ przysiadł przy Pani Ani, a potem zapro­ niejszym, najbardziej potrzebujących lu­ sił na poczęstunek parafialny na pleba­ dziach i narodach wchodzących kiedyś w nii, na którym osobiście i bez zdziwie- str. 34 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) nia usługiwał przy stole nieznanym sobie „Pan Bóg obdarzył mnie wyjątkowym gościom. Pani Anna poprosiła wcześniej szczęściem, że znałam takich księży” - na to spotkanie nie tylko nas, ale i gro­ mówi pani Anna, krewna ks. Cieńskiego, no parafian. Obecny był też pan Maślan­ bohaterskiego duszpasterza czasów wo­ ka, sprzedający w kruchcie swoje książki, jennych i później jedynego podziemnego dla którego wcześniej pomogłam przygo­ biskupa na Ukrainie. Obok ks. Bukowiń­ tować skromny posiłek w równie gościn­ skiego wymienia np. ks. Aleksandra Zien­ nej kuchni pani Anny. Było to niezwy­ kiewicza, również przyjaciela ks. Wła­ kłe gotowanie, bo pani Anna podzieliła dysława, zasłużonego wielce duszpaste­ się z niespodziewanym gościem dosłow­ rza młodzieży i środowisk wiernych ide­ nie wszystkim, co miała w lodówce, ostat­ ałom Rzeczypospolitej i księży Aleksan­ nią kromką chleba. Wzruszenie, bo czy dra i Tadeusza Fedorowiczów, z których mogłam sądzić, że przyjdzie mi mieszać pierwszy był proboszczem i duchowym w garnku w kuchni, do której też wcho­ ojcem Lasek, a drugi również dobrowol­ dził nie jeden raz ks. Władysław. „Tędy nym duszpasterzem zesłańców. nie, oczywiście” - potwierdziła ze śmie­ Pani Anna wspomina spotkania w chem moją wątpliwość gospodyni, gdy swoim mieszkaniu, w których uczestni­ zapytałam o wąskie dodatkowe przejście czyli przyjaciele, dawni członkowie AKK. wybite dla wygody mieszkającej tu nie­ Ksiądz wspinał się po wysokich stopniach gdyś cioci Anieli. Z Pustomyt na Woły­ na trzecie piętro, po czym zmęczony pa­ niu. Opowieści męża i jego rodziny o ro­ dał na fotel. Poranione nogi. Starano się dzinnym Wołyniu (dziadek Piotr wspierał o skarpety, które wchodziłyby na opuch­ młodego Władzia w czasie studiów praw­ nięte stopy, o nową bieliznę, o buty. niczych, a także Akademickie Koło Kre­ „Przyjeżdżał właściwie bez butów” - sowe, którego inny Pruszyński, Czesław, mówi pani Anna - „To były jakieś strzę­ był członkiem) sprawiły, że o tej War­ py”. szawiance mówiono, że jest bardziej kre­ Był ich duchowym przywódcą. Ks. Bu­ sowianką, niż rodowici Wołynianie. Na kowiński zadawał przyjaciołom ważne py­ ścianie w salonie uwagę przykuwa portret tania: jak wykorzystujecie czas, jak się męża, uważnie patrzącego zza okularów. przygotowujecie do czasów, kiedy trzeba Nieco z boku, w tle, jakby atrybut posta­ będzie podjąć odpowiedzialność za kraj? ci, budynek Zakładu dla niepełnospraw­ Bo ta władza przeminie, odpadnie, jak kora nych w Radwanowicach, którego pan Sta­ z drzewa, rozwieje się, jak plewy. Tak mó­ nisław był współzałożycielem i postać wił ksiądz przybywający z kraju ucisku. Brata Alberta tulącego ubogiego, chyba Pytał. Robił rachunek sumienia z realiza­ dziecko. Pan Stanisław dzielił się z bied­ cji odpowiedzialności. Przed osobami wy­ nymi tym, co miał, wspomina pani Anna. rosłymi z tradycji jagiellońskiej, tradycji - „Kiedyś oddał bardzo dobrą, francuską kresowej stawiał bardzo wysokie zadania. kurtkę, mówił potem, kiedy trochę narzeka­ Cenił każdą chwilę, z każdej robił rachu­ łam, że kupi sobie podobną, ale nie kupił”. nek, nie tylko była to cecha życia w Kara­ Poniżej delikatny rysunek dworu w gandzie, kiedy pisał, że ceni i wykorzystu­ Pustomytach, z boku oranżeria i kapli­ je każdy dzień, bo w każdej chwili może ca. Obraz przedstawiający Matkę Bożą się to skończyć, może zostać kolejny raz z tejże kaplicy został skradziony, ale za­ aresztowany. To był wymiar duchowej od­ stąpił go mały pierwszokomunijny ob­ powiedzialności, głębia wiary. Był przy razek. tym, jak zawsze pogodny i pełen humoru, Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 35 zwłaszcza wobec siostrzeńców państwa Pruszyńskich, którzy jednak trochę bali się, ponieważ i ich pytał: jak się odnosisz do mamy, jak spędzasz wolny czas, czy go nie marnujesz - i przepytywał z katechizmu. Podobnie patrzył na zaangażowanie księży w Polsce - i choć o „panach z NKWD” mó­ wił, że są biedni, bo nie znają Chrystusa, to tu oceniał postawę księży bardzo surowo. Wspomnienie pani Anny wydobyło wielki wymiar pasterskiego duchowego zatroska­ nia o ojczyznę, kościół, przyjaciół, ducha głębokiej wiary. Kręgi przyjaciół, promieniowanie świętości. Pani Pruszyńska, twórczyni Ruchu ku Cywilizacji Miłości, zainspiro­ wanego przez Jana Pawła II, ale przecież jakże realizowanego przez Apostoła Ka­ zachstanu, na zakończenie spotkania zro­ biła nam krzyżyk na czole... Na spotkanie opłatkowe zaś zorgani­ zowane w sobotnie popołudnie przez ks. Portret ks. Bukowińskiego w kościele w Czarnym Dunajcu. Już w 50 parafiach postulatora Jana Nowaka w remontowa­ archidiecezji krakowskiej przedstawiono nym domu Stowarzyszenia im. Ks. Wła­ postać apostoła Kazachstanu dysława Bukowińskiego „Ocalenie” w Fot. Gość Krakowski Zagórniku przybyły osoby z Krakowa, Rybna k. Wejherowa, Raciborza, z pobli­ dysław Bukowiński. 8 XII 1969 w święto skiego Andrychowa i innych okolicznych Niepokalanego Poczęcia N. Maryi P.” miejscowości. Były dwie panie, dla któ­ Wśród przybyłych obok ks. Jana No­ rych Ksiądz był powinowatym, a jedna z waka klerycy z krakowskiego Wyższe­ nich, pani Barbara, miała z nim w czasie go Seminarium Duchownego św. Cy­ jego drugiego pobytu w Krakowie kontakt ryla i Metodego Metodego z ks. Rekto­ osobisty, bliski i serdeczny, bo tak bardzo, rem Grzegorzem Ciochem, ks. infułat z wiemy, Ksiądz cenił rodzinę. Pani Barba­ Mszany Dolnej. Poruszające było ser­ ra opowiadała mi w drodze do Zagórnika, deczne dzielenie się opłatkiem osób z tak jak Księdzu w sposób cudowny zawdzię­ wielu środowisk, dla nich wszystkich ks. cza wyzdrowienie z poważnej choroby Bukowiński stał się bliski. Ze zdumie­ serca. Taki niezwykły, czuły wyraz troski niem rozpoznałam znaną mi z relacji ze­ duchowej z nieba o bliskich, przekracza­ branych przez ks. Kowalowa w dwóch to­ jący nasze ziemskie wymiary rozumienia. mach „Spotkałem człowieka” panią Lud­ Na spotkaniu w Zagórniku pokazała kart­ miłę Wierzbicką, którą ks. Bukowiński kę z życzeniami dla córki: „Nikt nie ko­ nazywał „Lusia-Tłustusia”. Pani Ludmi­ chał Jezusa więcej niż Maryja! Niechże ła, urodzona w Karagandzie, ochrzczo­ i Kasia z miłością przyjmie Pana Jezusa na, przyjęta do I Komunii, bierzmowana i w pierwszej Komunii świętej! O to będzie pobłogosławiona w sakramencie małżeń­ się modlił dziadunio z Karagandy X. Wła- stwa przez ks. Bukowińskiego ma roze­ str. 36 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

śmiane oczy, mówi, a jakże, śpiewną kre­ „Gdzie ja teraz pójdę? Takich gospo­ sową polszczyzną i wyróżnia się serdecz­ darzy już nie znajdę”. nością, radością życia i wiary. Opowiada Autorka relacji wspomina, że Ksiądz z wielką miłością o Księdzu i jego kapła­ tak cierpiał, że kiedy szedł po ulicy, mu- nach - dawnych dzieciach, które formo­ siał trzymać się płotu. Poranione, opuch­ wał niezłomny pasterz. nięte nogi, kłopoty z krążeniem. Wiemy z „Ci, na których tak kładł ręce, nad relacji siostry Teresy Blitz, że bezdomny którymi tak modlił się ksiądz, zostali ka­ właściwie na koniec Ksiądz znalazł jesz­ płanami, to już co najmniej dziewiątka” - cze dom u ubogiej wdowy - mamy Teresy. mówi mi pani Ludmiła. Towarzyszenie Pana, więcej, Jego by­ I opowiada o trwającej, gorącej mo­ cie w Swoim Kapłanie i Kapłana w Nim. dlitwie za jego pośrednictwem w swo­ „In persona Christi”. Na tej samej półecz­ im nowym parafialnym kościele w Ra­ ce oszklonej szafki leży z boku portatyl. ciborzu, gdzie osiadła wraz z rodziną po Tu więc jest.? Ten sam, którego zdję­ przyjeździe z Kazachstanu. Opowiada o cie wykonane przez Matkę Annę Kierz- łaskach za jego pośrednictwem. Mówi o nowską w Karagandzie umieściłam na to­ swoich dzieciach i wnukach... ruńskiej wystawie i w książeczce o Księ­ Dotykam w izbie pamięci dwóch pod­ dzu. Matka Anna marzy, by wrócił do niszczonych książeczek do nabożeństwa, Karagandy. Modlę się chwilę. Portatyl starych, podobnych do tych przedwojen­ jest duży, kosteczki męczenników, reli­ nych, należących do mojej babci i msza- kwie, zamknięte w sporej płycie z białego lika. Tutaj mszalik jest zamknięty, ale marmuru z delikatnymi siwymi żyłkami. pani Anna Gałgan, kiedy go otrzymała po Piękny. Ciężki na pewno. Miłość Eucha­ śmierci Księdza, mówiła mi, że był jesz­ rystii, bycie ziarnem i siewcą ..Podwój­ cze otwarty i założony czerwoną wstą­ na relikwia.. Pani Anna Gałgan, która żeczką na modlitwach ze Mszy świętej za przekazała portatyl na prośbę Metropoli­ chorych. Otwieram mój Mszalik; aklama­ ty Krakowskiego kard. Macharskiego, ks. cja tej Mszy brzmi: Jezus wziął na siebie Nowakowi (jej dzieci wołały: „Mamo, nie nasze słabości i nosił nasze choroby. Zer­ oddawaj, to relikwie!”) mówi, że Ksiądz kam na treść aklamacji ze Mszy św. z po­ zawsze przynosił go ze sobą, gdy w jej ro­ przedniej strony. „O siewcy”: Ci, którzy dzinnym domu odprawiał Mszę św.: we łzach sieją, żąć będą w radości. Jak­ „Tylko na nim stawiał kielich”. by komentarz do ostatnich tygodni ży­ Ksiądz płakał, kiedy pewnego razu cia Księdza. Siostra Flora, niemiecka nie mógł odprawić wielkanocnej Mszy zakonnica, we wspomnieniu przedruko­ św. w Mielkombinacie; wierni o to po­ wanym po rosyjsku w „Spotkałem czło­ prosili, pełni obaw, że skończyłoby się to wieka” wspomina zupełnie już końcowy aresztowaniem i znowu by Go utracili. A okres życia Księdza, po jego powrocie z Ksiądz nie płakał zbyt często; wtedy tyl­ ukochanego Podola od ks. Józefa Kuczyń­ ko, gdy był świadkiem i narzędziem wy­ skiego. Wrócił, mimo że, jak zawsze, bli­ lewu Bożej Łaski na swoich wiernych. I z scy przyjaciele próbowali go zatrzymać, wdzięczności Bożej Opatrzności, że, po­ ze względu na katastrofalny stan zdrowia. przez aresztowania i łagry, doprowadziła Kiedy państwo Haak, u których przed­ Go do nich. Potrzebował ich, jak oni Jego. tem mieszkał, postanowili sprzedać dom, I my. Ksiądz miał łzy w oczach: Maria Kalas Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 37

Poezja - noe3ÍH * * * NA POLACH CECORY Na polach Cecory Wołyńska sosno, majestatyczny dębie, w kaplicach katedry pospolity grabie - co oznacza królewskiego Wawelu wasz szum? jarach Podola na brzegu Horynia Słowianinie! dzwon O Moskwo, czemu znów zabijasz w książęcym Ostrogu braci Słowian słucham Wzywam Cię Konstanty widzę Hetmanie wielki spod Orszy nocą w Olesku Zwycięzco pod Białą Górą Marcjana na Boży kroczący sąd wołam Znów przepaść, znów trumna w białej świątyni Pańskiej nad grobami kapłanów Pośród pustej świątyni Pańskiej w porannym śpiewie ptaków wołam «Pod Twą obronę» w kołyszącym się łanie żyta Wzywam Cię Konstanty stoję wśród dróg Wołynia wojewodo prawy widzę coś Biblię dał dla Świętopełkowe ścieżki podolskie braci Słowian «Pod Twą obronę» Jeruzalem z ruin powstanie Święty Mocny Śpiący rycerze z Tatrów odwróć karanie Słowa spisane proroctwa Wernyhory W potrzebie i uciskach wołam do Cie­ wołyńskie wieczory bie z dymów pożogi Boże cudów organy milczą, ale w duszy gra dzięki Ci za tę drogę Dąb nad grobami pochylony «od ludnych grodów do kresnych ru- Podniesiony krzyż na starej mogile bieży» Święty Mocny Słowiańska księga otwarta i rozdzwo­ Michał Kowaluk niona Doświadczenie kresu na Kresach Grudzień 2014 roku Wilia wpadając do Horynia nie od razu miesza się z wielkimi wodami Oddycham Wschodem i Zachodem Słucham co wiatr z Ojczyzny mi niesie str. 38 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Dziedzictwo - Ciiagiuuiia O PRZYSZŁOŚĆ SPRAWY KRESOWEJ Sprawa Kresów Wschodnich jest dziś naprawdę modną. NAVSCHÖDMUETEIEZZ Zuchwałe, częstokroć sensacyjne, na­ pady band dywersyjnych w lecie i w jesie­ ni ub. r. udowodniły ponad wątpliwość, że „tak dalej iść nie może”, że i na Kresach i dla Kresów coś robić trzeba, że koniecz­ ną jest jasna zdecydowana akcja w miej­ sce apatji, bezplanowości i chaosu. Napa­ dy band dywersyjnych zmusiły rząd cen­ tralny do głębszego zastanowienia się nad problemem kresowym, a nawet zdołały poruszyć tak idealnie względem Kresów JEDNODMÓWŁA bierną lub wręcz krytycznie usposobioną polską opinję publiczną. Prasa uderzyła /UArLriickiEaiioiA na alarm. Rząd zaczął się na gwałt nara­ PLrSOtZFCOvzLLAtOWIF dzać, powoływać rzeczoznawców, mini­ MAJ Í925R. -5C strów i wiceministrów „od Kresów”, ko­ misje i t. p. Jak zwykle - „mądry Polak po szkodzie”. Ten zwrot na korzyść Kresów Kardynalnym błędem, który moż­ w sferach rządowych i w opinji publicz­ na zarzucić wszystkim niemal artykułom nej jest jedynym dodatnim skutkiem... na­ ostatniego typu, jest ich jednostronność, padów band dywersyjnych. Smutno co- ich partyjność. Sprawa kresowa zbyt jest prawda, że dopiero wówczas baczniejszą wielką, zbyt ogólnonarodową a nawet na Kresy zwrócono uwagę, gdy popro­ ogólnoludzką, by ją wtłaczać w ciasne stu zacierać się poczęła granica pomiędzy ramy partyjnych, czy choćby międzypar­ Polską a Sowietami, no ale... lepiej póź­ tyjnych poglądów. no, niż nigdy... Szczególnie niebezpieczne dla przy­ Prasa zaroiła się od artykułów, po­ szłości Sprawy kresowej są programy ra­ święconych Kresom. Niemało z nich było dykalny i nacjonalistyczny, reprezentu­ obliczonych na zwykłą sensację krymi- jące dwa przemożne dziś w Polsce prą­ nalno-policyjną. Inne stanowiły, często­ dy polityczne. Przeprowadzając krytykę kroć wcale sumienne i wartościowe, spra­ tych programów, zgóry zastrzegam się, że wozdania ze stanu rzeczy na Kresach, nie­ nie kieruję się bynajmniej jakiemikolwiek raz nadsyłane przez specjalnych (o dzi­ tendencjami politycznemi. wo!) korespondentów. Wielu wreszcie pu­ Radykalizm ostrze swe zwraca prze­ blicystów w artykułach swoich zastana­ ciwko warstwom posiadającym, i to nie wiało się nad kłopotliwem pytaniem, jak tylko w dziedzinie materjalnej (burżu- zaradzić złemu, podając różne sposoby azja), lecz - o ile konsekwentnie jest prze­ rozwiązania powstałych na Kresach trud­ prowadzonym - także w sferze duchowej ności. (inteligencja). Otóż zgóry rzec należy: za- Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 39 stosowanie radykalizmu do Sprawy kreso­ kich narodowości, dzięki jednak tenden­ wej byłoby poprostu samobójstwem. Pol­ cyjnej, jednostronnie na korzyść żywio­ skość na Kresach zawsze się opierała i po łu polskiego stosowanej, polityce władz dziś dzień opiera nie na brutalnie pojętej państwowych, ustawy, te stałyby się nie­ przewadze ilościowej, lecz na wyższości jako prawem drugiego rzędu. Stan fak­ jakościowej. Polacy-kresowcy, to wielką tyczny, sprzeczny z prawem obowiązują- tradycję dziejową piastujące ziemiaństwo, cem, dominowałby nad stanem prawnym. to nader ruchliwa, w najdalszych nie tyl­ Zatem nacjonalizm przekreśla praworząd­ ko już Kresów, lecz i Rosji zakątkach pracą ność, tę główną ostoję państwowości pol­ swą kulturę polską krzewiąca inteligencja. skiej na Wschodzie. Polski lud wiejski na Kresach (zwłaszcza Nie na rozbiciu narodowościowem, szlachta zagonowa), wzbudzając zasłużo­ ani tem bardziej klasowem oprzeć się na­ ny podziw swem przywiązaniem do wiary leży, szukając rozwiązania Sprawy kre­ i narodowości przodków, ostatnio tak do­ sowej. Sprawa kresowa - powtarzam bitnie w odmęcie rewolucji bolszewickiej - zbyt jest doniosłą, by ją opierać na ide­ ujawnionem, jako czynnik kulturalny ustę­ ach cząstkowych, partykularystycznych. puje - rzecz jasna - zarówno inteligencji Wymaga ona idei tak naprawdę wielkiej, jak i ziemiaństwu pola. Sapienti sat! twórczej, jaką w chwili obecnej jest jedy­ Nacjonalizm swą rację bytu czerpie nie idea wskrzeszonej państwowości pol­ ze zróżniczkowania narodowościowego. skiej. Nacjonalista zamsze i wszędzie podkre­ Tradycja dawnej Rzeczypospoli­ śla swą odrębność narodową. Jakie tego tej polskiej po dziś dzień na Kresach nie rodzaju taktyka, konsekwentnie ze stro­ zaginęła. Nawet wśród ludu wiejskiego ny polskiej przeprowadzona, wydałaby przejawia się z siłą niepospolitą. Gdy w r. rezultaty na Kresach, wobec niejasno na­ 1920 wojsko polskie wkraczało na Ukra­ rodowość swą uświadamiającej wielkiej inę - „vox populi” powiadał: „Polaki za- masy ludu wiejskiego - łatwo się domy­ wedut' poriadok”. Polaków się obawia­ śleć. Wzmogłaby silnie ferment narodo­ no, lecz oczekiwano od nich konsolidacji wościowy, stanowiąc doskonałą wodę na zaognionych w kotle rewolucyjnym sto­ młyn dla kiełkującej, a właściwie „par sunków, spodziewano się władzy silnej i force” przez nieliczne, zato pełne zapału sprawiedliwej... Opinja bądź co bądź zna­ i poświęcenia, jednostki kształtowanej ir- mienna! Należało ją natychmiast po usta­ redenty narodowościowej. W następstwie niu wojny z Sowietami z całą konsekwen­ zasadniczego swego założenia nacjona­ cją i energją wyzyskać - a ów nierozwią- lizm traktuje państwo jako czynnik dru­ zalny pono problem kresowy byłby dziś w gorzędny wobec narodu. Państwo istnie­ całości lub conajmniej w znacznej części je dla narodu. Naród jest uprzywilejowa­ rozwiązanym. nym. W zastosowaniu do Sprawy kreso­ Zważyć należy, że naród ukraiński wej teza ta wygląda, jak następuje: Głów- czyli ruski i białoruski - to ogromna, na­ nem zadaniem organów państwowych na rodowościowo niemal w zupełności bier­ Kresach jest popieranie żywiołu polskie­ na, masa ludu wiejskiego. Wychodzą z niej go, oczywiście z ujmą dla innych naro­ jednostki inteligentne i półinteligentne, za­ dowości. Wprawdzie teoretycznie obo­ zwyczaj przejęte fanatycznym nacjonali­ wiązują ustawy państwowe, gwarantują­ zmem. Śmiało jednak rzec można, że obec­ ce równouprawnienie obywatelom wszel- nie jeszcze pojęcia „naród” i „lud” ukraiń- str. 40 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) ski i białoruski nawzajem się pokrywają. Tragizm sytuacji wzmaga niewątpliwy Zasadniczą cechą charakterystycz­ rozdźwięk istniejący pomiędzy polską ad­ ną ludu ukraińskiego i białoruskiego, ce­ ministracją państwową na Kresach a pol­ chą właściwą naturze chłopskiej na ca­ skiem społeczeństwem kresowem. Słyszy łym świecie, jest nieufność wobec wszel­ sie wzajemne zarzuty i narzekania. Ad­ kich nowości. Chłop ukraiński równie ministracja kresowa, złożona w znacz­ nieufnie przywitał Polaków, jak poprzed­ nej mierze z ludzi z poza Kresów pocho­ nio bolszewików, Petlurowców, Denikiń- dzących, dla potrzeb kresowych żadne­ ców, a jeszcze dawniej Niemców. Przeła­ go zrozumienia nie okazujących, ma być manie nieufności ludu wiejskiego było­ nieudolną i - co gorsze - skorumpowaną. by wstępem do rozwiązania Sprawy kre­ Polska ludność kresowa, mimo pozorne­ sowej. Nie przez radykalne reformy całe­ go efektownego na zewnątrz patrjotyzmu, go ustroju społecznego, jak twierdzą nie­ zdeprawowana długoletniemi rządami ro- którzy, a li tylko przez wprowadzenie wła­ syjskiemi, jest pono niezdolną do nor­ dzy silnej i sprawiedliwej, przez (że uży­ malnej państwowo-twórczej pracy. Ścisła ję powiedzenia samych chłopów ukraiń­ bezstronność stwierdzić niestety nakazu­ skich) zaprowadzenie porządku - dążyć je, że zarzuty stawiane administracji kre­ ku temu należy. sowej są przeważnie słuszne, podczas gdy Rzecz jasna, każdy rok trwającego na­ krytyka polskiego społeczeństwa kreso­ dal zamętu administracyjnego, grasują­ wego tylko pozory słuszności ma za sobą. cej bezkarnie agitacji antipaństwowej, na­ Wszak polska administracja państwowa padów band dywersyjnych, słowem każ­ reprezentuje na Kresach państwo polskie. dy rok miniony w atmosferze tymczaso­ Do niedawna państwo polskie żyło li tyl­ wości wzmaga w tempie przyśpieszonem ko w marzeń krainie. Istniał jedynie naród nieufność ludu ukraińskiego i białoruskie­ polski. Polskie społeczeństwo kresowe w go wobec państwa polskiego. Nie łudźmy latach niewoli reprezentowało naród pol­ się! Długich lat żmudnej systematycznej ski na Wschodzie, a dzieje świadczą, że pracy trzeba będzie dla naprawy fatalne­ godnie reprezentowało! Dziś sytuacja jest go błędu, który zaciążył w zarodku rzą­ zgoła odmienną: polskie społeczeństwo dów polskich na połączonych z Macierzą kresowe z czynnika reprezentacyjnego Kresach Wschodnich. stało się czynnikiem obywatelskim. Każ­ Cóż tedy w chwili obecnej czynić na­ dy Polak na Kresach winien być wzorem leży? - To, od czego odrazu zacząć wy­ lojalnego obywatela Rzeczypospolitej dla padało: pozyskać lud wiejski na Kresach obywateli innych narodowości. Polskie dla idei wskrzeszonej państwowości pol­ społeczeństwo kresowe winno stanowić skiej. Z chłopa ukraińskiego ani białoru­ zwartą kadrę bezwzględnie wobec pań­ skiego Polaka nie uczynimy. Musimy jed­ stwa lojalnych a rządowi oddanych oby­ nak wszelkich dołożyć starań, by stwo­ wateli, na którejby w każdej potrzebie nie­ rzyć zeń lojalnego obywatela Rzeczypo­ zawodnie mógł się oprzeć. Że tak nie jest spolitej polskiej. Cel ten przy odpowied­ - wina to przedewszystkiem rządu central­ niej taktyce, przy wniknięciu w psycho- nego, który lekkomyślnie dopuścił do ob­ logję ludu ukraińskiego i białoruskiego sadzenia najodpowiedzialniejszych stano­ przed kilku jeszcze laty był wcale łatwo wisk w administracji kresowej ludźmi nie- osiągalnym, a i dziś nie leży bynajmniej ukwalifikowanymi, a nawet niekiedy szu­ w sferze niemożliwości. mowinami społecznemi. Z tego rodzaju Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 41 reprezentacją Najjaśniejszej Rzeczypo­ wychowawczym, ucząc ją trudnej sztuki spolitej polskie społeczeństwo kresowe, rządzenia, i to w odniesieniu do jedynie idealizujące wskrzeszoną państwowość ją obchodzących i naprawdę dlań zrozu­ polską i wszystko, co ją uosabia, spół- miałych spraw lokalnych. Zbytnie rozsze­ pracować oczywiście nie mogło. W ciągu rzanie kompetencji ciał samorządowych ostatniego roku nastąpiła znaczna popra­ uważam za niepożądane. wa składu osobistego administracji kreso­ Ostatecznie tedy wszystkie nici, wio­ wej, lecz rozdźwięk trwa nadal. Rany, za­ dące do splątanego kłębka, schodzą się w dane najwznioślejszym uczuciom psychi­ centrum państwa. Od rządu centralnego ki społecznej, goją się powoli... oczekujemy jasnej, zdecydowanej i opar­ Trzeba więc Kresom dać rząd, dać lu­ tej na zrozumieniu odrębnych potrzeb, po­ dzi! Na reformie administracji kresowej lityki kresowej. Obawiam się, że rząd p. poprzestać nie można. Gruntownej rewi­ Grabskiego, jedyny zresztą, który czyn­ zji należy nadto poddać stanowisko rzą­ ne zainteresowanie Kresami okazał, ze- du centralnego wobec problemu kresowe­ chce problem kresowy rozwiązywać pół­ go. Żaden z dotychczasowych rządów pol­ środkami. Byłby to błąd zasadniczy. Sa­ skich nie okazał dlań należytego zrozumie­ nacja stosunków kresowych, podobnie jak nia. A przecie od rządu centralnego wycho­ wciąż jeszcze aktualna sanacja skarbu, w dzą linje wytyczne polityki kresowej. Ad­ istocie swej należy do rzędu zagadnień ministracja lokalna, zależna od rządu, jest moralnych. Wymaga od rządu i od spo­ czynnikiem ściśle wykonawczym. łeczeństwa wysokich walorów etycznych, Możeby przeto rozluźnić związek nadewszystko niezłomnej siły woli i kon­ Kresów z Macierzą do granic dopuszczal­ sekwencji. nych koniecznością spólnego bytu w ra­ Przyszłość Sprawy kresowej zależy od mach jednej państwowości? Po tej lin- pytania, czy wśród marazmu powojennego ji idą rozliczne projekty autonomji Kre­ znajdziemy jeszcze dość sił żywotnych dla sów Wschodnich, przychylnie zwłasz­ podołania nasuwającemu się z nieprzepar­ cza w kołach lewicowych witane. Zda­ tą mocą zadaniu? Odpowiedź na to pytanie niem mojem, niema najmniejszej potrze­ może wypaść tylko twierdząco. Pomijać by wprowadzania na Kresach zawikłane- je nie wolno. Pamiętajmy o setkach tysię­ go systemu autonomicznego. Wszak auto- cy naszych Braci po tamtej stronie czerwo­ nomja - to „zabawka inteligencji”. Ludu nego kordonu: nie mamy prawa marnować wiejskiego ciała autonomiczne ani prze­ ich męczeństwa! Zaprzeczenie tego pyta­ jednają, ani mu zaimponują. Staną się na­ nia byłoby przekreśleniem dziejowej misji tomiast wymarzonem polem działań an- epokowego znaczenia, która naszemu pań­ tipaństwowych dla wszelkiego rodzaju stwu i naszemu narodowi na Wschodzie obrońców „uciskanych” mniejszości na­ przypadła w udziale. rodowych. Wystarczy w zupełności wpro­ wadzenie samorządu lokalnego, pozosta­ Władysław Bukowiński jącego w ścisłym związku z administra­ Stud. Prawa U.J. cją państwową - w myśl udatnie zredago­ wanego art. 67 konstytucji. Dobrze pro­ [Władysław Bukowiński, „O przyszłość sperujący i na rozsądnej ordynacji wybor­ Sprawy kresowej”, „Na wschodniej rubie­ czej oparty samorząd stałby się dla ludno­ ży. Jednodniówka Akademickiego Koła ści włościańskiej doniosłym czynnikiem Kresowego” z maja 1925 r., s. 23-25.] str. 42 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

Biskupi łuccy - Aynhki enuckonu ADOLF PIOTR SZELĄŻEK 1925 - 1950 1883 r. wstąpił (jako 18-latek) do semina­ rium duchownego w Płocku. W jego mu­ rach przygotowywał się do kapłaństwa również przez pięć lat i 26 maja 1888 otrzymał święcenia prezbiteratu z rąk miejscowego sufragana, biskupa Henry­ ka Piotra Kossowskiego, zarządzającego wówczas diecezją w charakterze wikariu­ sza kapitulnego (po śmierci w r. 1885 or­ dynariusza Kaspra Borowskiego, niegdy­ siejszego pasterza łucko-żytomierskie- go). Jako neoprezbiter Adolf Piotr Szelą­ żek skierowany został na wikariat w para­ fii farnej św. Bartłomieja w Płocku, w któ­ rym to charakterze pracował tylko przez rok. Wyróżniający się już. w okresie for­ macji seminaryjnej zapałem do zdobywa­ nia wiedzy, w r. 1889 przyszły biskup wy­ słany został dla odbycia studiów do Sankt Petersburga. Tam, po czterech latach, uzy­ skał w r. 1895 stopień magistra teologii Biskup Adolf Piotr Szelążek (w oparciu o dwie rozprawy: „O objawie­ Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, niach św. Brygidy” i „O prymacie biskupa Sygnatura: 1-R-170 rzymskiego”). Po powrocie ze stolicy Cesarstwa Adolf Piotr Szelążek urodził się 30 lip­ do Płocka 28-letni ks. Szelążek powoła­ ca (l sierpnia) 1865 w Stoczku Łukow­ ny został do pracy w miejscowym konsy- skim na Podlasiu jako syn Stanisława, storzu biskupim, gdzie był wpierw nota­ urzędnika gminnego, i Marianny z Gri- riuszem, a następnie kanclerzem. Praco­ goriewów. Matkę utracił, gdy miał za­ wał również w płockim sądzie biskupim, ledwie półtora roku, w lutym 1867, stąd a od r. 1894 prowadził także wykłady z też wychowaniem Jego i rodzeństwa za­ prawa kanonicznego w macierzystym se­ jęła się poślubiona przez Stanisława Sze­ minarium duchownym (później wykładał lążka po śmierci pierwszej żony Eleonora tam nadto ekonomię polityczną i filozo­ z Dobraczyńskich. Lata dziecięce spędził, fię). Z kolei na polu działalności społecz­ przyszły biskup w Żelechowie, gdzie tez nej organizował w tym okresie w diece­ uczęszczał do szkody powszechnej. Na­ zji Stowarzyszenie Robotników Chrześci­ ukę gimnazjalną odbywał przez pięć lat z jańskich, jak też stał na czele nowozorga- kolei w Siedlcach, po czym we wrześniu nizowanego Związku Katolickiego. Już w Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 43 r. 1902 wyróżniony zostaj godnościami szambelana papieskiego i kanonika gre­ mialnego kapituły katedralnej w Płocku, a w r. 1904 przypadł mu w udziale tytuł prałata domowego Jego Świątobliwości. W tych latach zaliczał się ks. Szelążek do najbliższych współpracowników kolej­ nych ordynariuszy płockich: Michała No­ wodworskiego i Jerzego Józefa Szembeka (powołany pomiędzy nimi na biskupstwo w Płocku Franciszek Albin Symon nie miał możliwości - na skutek przeciwdzia­ łania ze strony władz rosyjskich - sprawo­ wania swej funkcji). Kiedy biskup Szem- bek, prekonizowany 9 listopada 1903 me­ tropolitą mohylewskim, przeniósł się z Płocka do Sankt Petersburga, do stolicy Cesarstwa wyruszył w ślad za nim Adolf Piotr Szelążek, delegowany przez płocką kapitułę katedralną jako asesor do Rzym­ skokatolickiego Kolegium Duchowne­ go. Nowy metropolita powołał go też na profesora do tamtejszego seminarium du­ Ks. Adolf Piotr Szelążek chownego, w którym przyszły pasterz wy­ - profesor seminarium kładał prawo kanoniczne, teologię pasto­ Fot. Archiwum ralna, filozofię, ascetykę i literaturę pol­ wrocie ze stolicy ks. Szelążek ponownie ską, oraz języki polski, łaciński i francu­ objął stanowisko profesora w miejsco­ ski, wówczas też uzyskał ks. Szelążek w wym seminarium duchownym (wykładał petersburskiej Akademii Duchownej dok­ obecnie prawo kanoniczne, filozofię, so­ torat z prawa kanonicznego, i mimo ry­ cjologię i ascetykę), którego w styczniu chłej śmierci metropolity Jerzego Józefa 1909 r. został regensem (rektorem). Funk­ Szembeka (| 12 sierpnia 1905) późniejszy cja ta przypadła mu po prekonizowanym biskup łucki pozostał jeszcze przez dwa 12 czerwca 1908 nowym ordynariuszem lata w Sankt Petersburgu, wspomagając płockim ks. Antonim Julianie Nowowiej­ administrującego wakującą archidiecezją skim. Przedtem jeszcze, 3 października ks. Stefana Antoniego Denisewicza. Do 1907, otrzymał on od poprzedniego ordy­ Płocka powrócił dopiero w r. 1907. nariusza, biskupa Apolinarego Wnukow­ Lata 1907-1918 wypełnione są w skiego, nominację na administratora para­ biografii Adolfa Piotra Szelążka przede fii Orszymowo. W okresie rektorstwa od­ wszystkim działalnością dydaktyczno- był też przyszły pasterz staż zagraniczny naukową. Już zresztą poprzednio był on w Instytucie Psychologii Eksperymental­ zaangażowany w wydawanie zainicjo­ nej w Lipsku, przy której to okazji zwie­ wanej przez zmarłego 12 czerwca 1896 dził różne ośrodki naukowe w Niemczech płockiego biskupa Michała Nowodwor­ i we Francji. W czasie pobytu zagranicą skiego „Encyklopedii kościelnej”. Po po- zastał go wybuch I wojny światowej. W str. 44 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) r. 1917, wraz z utworzeniem Rady Regen­ cy okazał się też jego udział w pracach cyjnej, ks. prałat Szelążek powołany zo­ przygotowawczych, poprzedzających za­ stał na stanowisko kierownika sekcji Ko­ warcie konkordatu pomiędzy Stolicą Apo­ ścioła katolickiego w utworzonym wów­ stolską a Rzeczypospolitą Polską (podpi­ czas krajowym Departamencie Wyznań sany 10 lutego 1925), a następnie w dzia­ Religijnych i Oświecenia Publicznego. łaniach zmierzających do jego wprowa­ Kiedy wraz z odrodzeniem się państwa dzenia w życie (w tej sprawie m.in. bawił polskiego departament ten przekształcony osobiście w tymże roku 1925 w Rzymie). został w ministerstwo, a sekcja w Wydział Uznanie, jakim cieszył się biskup Sze­ ds. Kościoła katolickiego, Adolf Szelążek lążek wśród członków episkopatu, tudzież zostaj wpierw jego radcą, a od r. 1921 na­ poparcie, na jakie mógł liczyć ze strony czelnikiem i funkcję tę piastował aż do organów państwowych, czyniły go wprost swego powołania na godność pasterską w optymalnym kandydatem na objecie rzą­ diecezji łuckiej. dów w diecezji, w której stosunki na linii Pamiętny w dziejach Europy rok 1918 państwo-Kościół obfitowały w zadrażnie­ okazał się przełomowy również w biogra­ nia i spięcia. Taka sytuacja wytworzyła się fii ks. Szelążka. Na wniosek ordynariusza w poprzednich latach w Kościele łucko- płockiego Antoniego Juliana nowowiej­ żytomierskim za pasterzowania tam Igna­ skiego papież Benedykt XV powołał ów­ cego Dubowskiego. Po złożeniu przez te­ czesnego regensa seminarium duchowne­ goż rezygnacji z urzędu i półrocznych rzą­ go w Płocku na funkcję sufragana w tejże dach w charakterze wikariusza kapitulne­ diecezji i prekonizował go 29 lipca 1918 go sufragana Michała Godlewskiego, któ­ biskupem tytularnym Barca. Sakra nomi- ry - wbrew oczekiwaniom niektórych śro­ nata odbyła się 24 listopada 1918 w płoc­ dowisk - ostatecznie nie otrzymał nomi­ kiej katedrze św. Zygmunta, a dopełnił nacji na ordynariusza, nowym pasterzem jej biskup Nowowiejski wespół z dwo­ zreorganizowanej na mocy bulli cyrkum- ma nowymi sufraganami z sąsiedniej die­ skrypcyjnej „Vixdum Poloniae unitas” z cezji włocławskiej - Władysławem Kry­ 28 października 1925 diecezji łuckiej (od­ nickim i Wojciechem Owczarkiem. Z ra­ tąd już niezłączonej unią z żytomierską), cji wszakże funkcji pełnionych w Mini­ na powrót włączonej (jak u swych począt­ sterstwie Wyznań Religijnych i Oświece­ ków) do metropolii lwowskiej, został pre- nia Publicznego biskup Szelążek w ciągu konizowany dnia 14 grudnia 1925 wła­ następnych lat przebywał zwykle w War­ śnie dotychczasowy biskup pomocniczy szawie (tam dane mu było m.in. uczestni­ z Płocka. czyć 28 października 1919 w uroczystości W granice powierzonego odtąd swej sakry nuncjusza apostolskiego Achille­ pieczy biskupstwa Adolf Piotr Szelążek sa Rattiego, przyszłego papieża Piusa XI, przybył koleją wczesnym rankiem 25 lu­ na której obecny był również ordynariusz tego 1926. Powitany wpierw w Lubom- łucko-żytomierski Ignacy Dubowski), do lu, udał się bezpośrednio do Łucka, gdzie macierzystej diecezji dojeżdżał zaś - za oczekiwano go licznie zgromadzone tego zgodą biskupa Nowowiejskiego i Kon­ dnia duchowieństwo na czele z sufraga- ferencji Episkopatu - tylko okazjonalnie, nem Michałem Godlewskim. Dzień póź­ obowiązków sufragana de facto nie spra­ niej, 24 lutego t.r., odbył się ingres nowe­ wując. Był Adolf Piotr Szelążek uczestni­ go pasterza do łuckiej katedry ŚŚ. Pio­ kiem polsko-radzieckich pertraktacji po­ tra i Pawła, stonowany wszakże atmosfe­ kojowych w Rydze (1920-1921), znaczą- rą żałoby w związku ze śmiercią pryma- Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 45 sa Edmunda Dalbora (f 18 lutego 1926) i pierwszego metropolity wileńskiego Jana Cieplaka (f 18 lutego 1926). Obejmował biskup Szelążek diecezję licząca 39000 km2 terytorium zamieszkanego przez ok. 200000 wiernych, pośród których dusz- pasterzowało 195 kapłanów w 99 para­ fiach (zorganizowanych w 11 dekanatów). Do wybuchu II wojny światowej utwo­ rzył on ponad 70 dalszych parafii i wy­ dzielił kolejnych 5 dekanatów. Już w pół­ tora roku po objęciu rządów, w dniach 30 Biskup Adolf Piotr Szelążek sierpnia - 1 września 1927, nowy ordy­ wśród kapłanów nariusz przeprowadził synod diecezjalny Fot. Archiwum (obradował w murach świątyni katedral­ nej) - pierwszy od dwóch wieków (po­ łyńskim, oraz biskupem płockim Antonim przedni miał miejsce w r. 1726), po któ­ Julianem Nowowiejskim. W Roku Jubile­ rym przesłał do Stolicy Apostolskiej rela­ uszowym 1933 pasterz kresowej diecezji cję o stanie powierzonego jego trosce Ko­ udał się z wizytą ad limina apostolorum ścioła lokalnego. Rok następny przyniósł do Rzymu, przy okazji której złożył pa­ formalną rezygnację z urzędu dotychcza­ pieżowi Piusowi XI kolejną relację o sta­ sowego sufragana łuckiego Michała Go­ nie biskupstwa, natomiast po powrocie z dlewskiego (faktycznie nie udzielał się on Wiecznego Miasta wydał okolicznościo­ w diecezji już od dłuższego czasu), który wy list do duchowieństwa i wiernych (1 przeniósł się do Krakowa, gdzie poświę­ listopada 1933), w którym napisał m.in.: cił się wyłącznie niemal pracy naukowej „Poczytuję sobie za wielkie szczęście, że jako profesor zwyczajny historii Kościo­ mogłem Jubileusz Odkupienia Pańskiego ła na Wydziale Teologicznym Uniwersy­ odprawić w stolicy namiestników Chry­ tetu Jagiellońskiego (zmarł 20 maja 1956 stusowych, gdzie życie Boże jest bardziej i pochowany zostaj w krypcie pijarskie- natężone, skąd - jak ze źródła - rozcho­ go kościoła św. Jana tamże w Krakowie). dzi się ono po całym ciele olbrzymiej spo­ Została ona przyjęta przez papieża Piusa łeczności, zostającej pod zwierzchnic­ XI w dniu 20 lipca 1928, w którym też od twem niewidzialnym Jezusa Chrystusa, razu prekonizację otrzymał nowy biskup widzialnym zaś Jego zastępcy - Papieża. pomocniczy dla Łucka - Stefan Walczy- [...] Czułem jak drogą jest sercu Papie­ kiewicz, dotychczasowy wicerektor semi­ ża nasza diecezja, w której chciałbym wi­ narium duchownego w Płocku i członek dzieć godne narzędzie Opatrzności Bożej płockiego prezbiterium (był on niewąt­ w pełnieniu wielkich przeznaczeń, jakie pliwie kandydatem ordynariusza). Sakry przed nami stają dla spełnienia. Z wiel­ udzielił mu 25 listopada t.r. w łuckiej ka­ ką miłością Najwyższy Pasterz polecił mi tedrze Adolf Piotr Szelążek wespół z ar­ wyrazić najwyższą Swą radość i wdzięcz­ cybiskupem Piotrem Mańkowskim, nie­ ność wszystkim i wszystkim udzielić Swe­ gdysiejszym ordynariuszem kamieniec­ go apostolskiego błogosławieństwa. [...] kim, od chwili rezygnacji z urzędu (1926) Pragnę z całego serca, aby żywe to błogo­ zamieszkującym we Włodzimierzu Wo- sławieństwo następcy św. Piotra podnosi­ str. 46 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128)

ło siły ukochanych kapłanów do gorliw­ rego św. Teresa z Lisieux (od Dzieciątka szej pracy, aby drogich wiernych podtrzy­ Jezus) ogłoszona została patronką biskup­ mywało na duchu w ich niedolach i tru­ stwa łuckiego. Ku jej czci powołał, też w dach, aby na wszystkie dusze sprowadziło r. 1936 (1 sierpnia) żeńskie Zgromadze­ potężny strumień tych dóbr nadprzyrodzo­ nie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, które nych, jakie nam wiara daje. Niech ono sil­ po latach podjęło starania o beatyfikację niej zwiąże nas z Opoka Piotrową i niech swego założyciela. będzie zapowiedzią rozkwitu Kościoła na Przełomową i tragiczną cezurę w po­ drogim dla nas wszystkich Wołyniu i Pole­ słudze pasterskiej Adolfa Piotra Szeląż­ siu wołyńskim”. ka stanowi wybuch II wojny światowej. Wśród znaczących dokonań biskupa Po wkroczeniu dnia 17 września 1939 w Adolfa Piotra Szelążka dla diecezji łuckiej granice toczącej walkę z najeźdźcę nie­ wymienić należy m. in. utworzenie prze­ mieckim Polski wojsk sowieckich i zaję­ zeń w r. 1928 (1929) drukarni diecezjal­ ciu przez nie również Łucka, tamtejszy nej, w której wydawane były „Miesięcz­ ordynariusz pozbawiony został swobody nik Diecezjalny Łucki”, tygodnik „Życie sprawowania swego urzędu, jak też eks­ Katolickie” (założony 1930) i pismo „Pro mitowany z zajmowanej dotychczas rezy­ Fide” (zainicjowane w r. 1936), erygo­ dencji. Zamieszkać musiał w niedużym wanie Instytutu Akcji Katolickiej w Łuc­ mieszkaniu, narażony na niewygody fi­ ku (1932), czy też przeprowadzenie die­ zyczne i stale odtąd szykanowany. Za­ cezjalnych uroczystości dziękczynnych mknięte zostały przez Sowietów semina­ po kanonizacji Andrzeja Boboli, w któ­ ria w Łucku i Dubnie, formalnej likwi­ rych uczestniczyli m.in. kardynał prymas dacji uległy też wszystkie istniejące na August Hlond i nuncjusz apostolski w II obszarze diecezji zgromadzenia zakon­ Rzeczypospolitej Filip Cortesi (11 wrze­ ne męskie i żeńskie. Wielu duchownych śnia 1938). Te Ostatnie połączone zresz­ aresztowano i osadzono w więzieniach tą były ze złotym jubileuszem kapłaństwa lub łagrach, deportacje dotknęły też lud­ biskupa Szelążka, z której to okazji otrzy­ ność cywilną. Zmianę sytuacji przyniósł maj on honorowe obywatelstwo Łucka, a dopiero wybuch wojny niemiecko-so- ze strony najwyższych władz państwo­ wieckiej w czerwcu 1941 r. i zajęcie tych wych - Order Orła Białego, Ówże rok za­ terenów przez z kolei hitlerowskiego oku­ pisał się w dziejach diecezji także erygo­ panta. Korzystając z okoliczności, iż pod waniem w jej stolicy Instytutu Wyższej rządami niemieckimi znalazły się wów­ Kultury Religijnej. Natomiast dziesięć lat czas również obszary niegdysiejszego bi­ wcześniej, w r. 1928, ordynariusz założył skupstwa kamienieckiego, Adolf Piotr w Dubnie z kolei Diecezjalne (od r. 1931 Szelążek ustanowił dla nich swego wi­ Papieskie) Seminarium Wschodnie dla kariusza generalnego w osobie ks. Adol­ duchownych obrządku bizantyjsko-sło- fa Kukuruzińskiego, uprzednio profesora wiańskiego. Z racji też swego zaangażo­ seminarium diecezjalnego i proboszcza w wania w akcję neounijną powołany został Beresteczku. Z kolei do diecezji żytomier­ biskup Szelążek w r. 1932 na konsultora skiej skierował ks. Zygmunta Chmielnic­ watykańskiej Kongregacji dla Spraw Ko­ kiego, prałata kapituły Ołyckiej, niegdyś ściołów Wschodnich. Jeszcze w r. 1927 ojca duchownego łuckich alumnów, re­ wyjednał on u Stolicy Apostolskiej dekret daktora „Życia Katolickiego” i probosz­ (ogłoszony 14 grudnia t.r.), na mocy któ­ cza w Berdyczowie, któremu też potajem­ Wołanie z Wołynia nr 1 (128) Styczeń-Luty 2016 r. str. 47 nie udzielił sakry biskupiej - o czym po­ wiadomił Stolicę Apostolską. Ów Jednak został wkrótce aresztowany przez Niem­ ców i osadzony w obozie koncentracyj­ nym Gross-Rosen (Rogoźnica), gdzie 15/16 (17) kwietnia 1944 tragicznie zmarł. Wobec natomiast śmierci już 11 maja 1940 dotychczasowego sufragana łuckie­ go, 54-letniego Stefana Walczykiewicza, po ustaniu rządów sowieckich podjął bi­ skup Szelążek starania o nominację jego następcy. Dopiero jednak dnia 31 stycz­ Zdjęcia bp. Adolfa Piotra Szelążka nia 1944 przekazana została z Watyka­ w ankiecie aresztowanego nu do nuncjusza apostolskiego w Berlinie Fot. Archiwum poufna informacja o powołaniu na bisku­ Apostolskiej, podejmowane za pośrednic­ pa pomocniczego (a w razie konieczności twem dyplomacji amerykańskiej o uwol­ - administratora apostolskiego) dla Łucka nienie łuckiego pasterza, zakończone po­ dotychczasowego sufragana przemyskie­ myślnym rezultatem. Sam zainteresowa­ go, 69-letniego Wojciecha Tomakę (dożyć ny powiadomiony został o mającym na­ miał on wieku 92 lat!), Objęcie przezeń stąpić zwolnieniu dnia 24 kwietnia 1946, nowej funkcji nie było już jednak możli­ niemniej wypuszczono go z więzienia do­ we, gdyż na wiosnę 1944 r. tereny diece­ piero 15 maja t.r. zji łuckiej na powrót znalazły się pod rzą­ Nie dana została biskupowi Szeląż­ dami Sowietów. Po zajęciu Łucka nakaza­ kowi możliwość powrotu do swej diece­ li oni ordynariuszowi opuścić ziemie bi­ zji, lecz odstawiony on zostaj pod eskor­ skupstwa i udać się za Bug, który stano­ tą bezpośrednio do nowej granicy polskiej wić miał nową granicę wschodnią pań­ na Bugu. Z Kijowa przewieziono go mia­ stwa polskiego. Biskup Szelążek odmó­ nowicie koleją do Lwowa, a stamtąd da­ wił jednak podporządkowania się tej bez­ lej do Przemyśla. Tu też powiadomiono prawnej decyzji i pozostał na miejscu, co wygnańca, iż o udzielenie mu gościny za­ spowodowano jego aresztowanie w nocy biegał najsilniej ordynariusz kielecki Cze­ z 3 na 4 stycznia 1945. Po kilkunasto- sław Kaczmarek, przed swym wyniesie­ dniowym śledztwie, przeprowadzonym niem na biskupstwo kapłan diecezji płoc­ na miejscu (tj. w Łucku), pasterz diece­ kiej (wyświęcony w r. 1922). Biskup Sze­ zji przewieziony został wpierw do Kow­ lążek zaproszenie swego niegdysiejsze­ la, a następnie do Kijowa, gdzie umiesz­ go wychowanka przyjął i udał się koleją czono go w więzieniu Ministerstwa Bez­ do Kielc (droga wiodła przez Kraków). W pieczeństwa. Akta jego sprawy odesłano podróży tej stale towarzyszyli mu od gra­ tymczasem wprost do Moskwy. W wię­ nicy funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeń­ ziennych murach przyszło sędziwemu bi­ stwa. Do miejsca swego tymczasowego skupowi obchodzić 30 lipca 1945 swo­ przeznaczenia dotarł Adolf Piotr Szelążek je osiemdziesiąte urodziny, w następ­ 19 maja 1946. Mimo gościnności bisku­ nych wszakże miesiącach dał o sobie znać pa Kaczmarka nie zabawia jednak długo poważny regres w stanie jego zdrowia. w Kielcach, lecz już 6 sierpnia t.r. wyje­ Trwały tymczasem usilne zabiegi Stolicy chał do Warszawy. Widok ruin zburzonej str. 48 Styczeń-Luty 2016 r. Wołanie z Wołynia nr 1 (128) przez Niemców stolicy stał się przyczy­ wa kanonicznego i apologetyki, wśród ną zawału, jaki sędziwy ordynariusz łucki nich też kilka książek i broszur (obok wówczas przeszedł. Po kilkudniowym po­ dwóch wyżej wspomnianych także ob­ bycie w szpitalu biskup-wygnaniec wyru­ szerne „Nauki apologetyczne”, wydane w szył 18 sierpnia 1946 dalej na północ - do Płocku jeszcze w r. 1901). Był on również diecezji chełmińskiej. Wiązało się to z do­ autorem ogłoszonego drukiem w r. 1917 prowadzonymi do pomyślnego skutku za­ „Memoriału w sprawie majątków kościel­ biegami jego kanclerza z Łucka, kanoni­ nych w Królestwie Polskim zabranych na ka Jana Szycha, pracującego od momen­ mocy ukazów 1864 i 1865”. tu repatriacji w Toruniu na posadzie kape­ Za pasterzowania tego ordynariusza lana szpitala epidemicznego (niebawem przyszedł na świat 31 maja 1932 w miej­ wszakże został proboszczem miejscowej scowości Kamionka w parafii Niewirków parafii św. Jakuba), o oddanie wygnane­ w diecezji łuckiej późniejszy (od r. 1985) mu pasterzowi na rezydencję należącego biskup pomocniczy opolski Jan Bagiński. do biskupów chełmińskich pokrzyżackie- go Zamku w Bierzgłowie. Wobec zgody Krzysztof Rafał Prokop ordynariusza z Pelplina Kazimierza Jó­ zefa Kowalskiego, Adolf Piotr Szelążek [Krzysztof Rafał Prokop, „Sylwetki bi­ sprowadził się 20 sierpnia 1946 do podto- skupów łuckich”, Biały Dunajec - Ostróg ruńskiego Bierzgłowa, gdzie spędzić miał 2001, s. 201-212.] ostatnie cztery i pół roku życia, oddając się w tym okresie w szczególności pra­ cy naukowej. Tu powstała m.in. opubli­ kowana w r. 1947 w Toruniu praca „Pod­ stawy dotacji duchowieństwa katolickie­ go w Polsce w okresie przedkonkordato- wym”, jak i jego opus magnum - „Moral­ ne odrodzenie świata”, wydane dopiero w r. 1979 w Mannheim w opracowaniu ks. Juliusza Janusza (| 1978), kanonika ho­ W KRYPCIE TEGO KOŚCIOŁA norowego kapituł łuckiej i warszawskiej, DALEKO OD SWOJEJ KATEDRY przed II wojna światową proboszcza pa­ rafii Potasznia w powiecie kostopolskim. Of ZERUJE ZMARTWYCHWSTANIA Zmarł Adolf Piotr Szelążek na Zam­ $. t P. ku Bierzgłowskim 9 lutego 1950 (około KS.BP DR ADOLF PIOTR południa) w wieku 85 lat. Uroczystości pogrzebowe biskupa-wygnańca, którym SZELĄŻEK przewodniczył nowy prymas Stefan Wy­ ORDYNARIUSZ ŁUCKI szyński, odbyły się 13 lutego t.r. w toruń­ skim kościele św. Jakuba, w podziemiach ASYSTENT TRONU PAPIESKIEGO * 1. VIII. 1865 t 9.11.1950 którego znalazł on wieczny spoczynek i gdzie w kilka lat później umieszczona zo­ ZMARL W MIEJSCOWOŚCI stała okolicznościowa płyta epitafijna. ZAMEK BIERZGLOWSKI Pozostawił Adolf Piotr Szelążek licz­ ' R.I.P. ' ne opracowania naukowe z dziedziny pra­