http://pza.org.pl Z Sarjektjakko rozciąga sią widok na całą górską krainą Sarjeku. Uderza biel śniegów i rozmaitość jorm; rodzi szczególne zadowolenie świadomość pustki i po­ czucie samotności. O wrażeniach z wyprawy narciarskiej poprzez Laponią pisze wewnątrz numeru Detlef Hecker. http://pza.org.pl TATERNIK

CZASOPISMO KLUBU WYSOKOGÓRSKIEGO W dniu 18 sierpnia 1957 roku zginął w Alpach Francuskich przysypany lawiną z seraków lodowych 3 • 1957 • ROCZNIK 33 na pn.-zachodnich stokach du Tacul LIPIEC . SIERPIEŃ • WRZESIEŃ

WAWRZYNIEC ŻUŁAWSKI Komitet Redakcyjny: Antoni Gą- siorowskl, Jerzy Hajdukiewicz, Maciej Kuczyński, Ryszard W. Prezes Klubu Wysokogórskiego Schramm, Andrzej Wilczkowski. Redaguje zespół: Antoni Wala — p. o. redaktora nacz., Przemy­ taternik i alpinista, pisarz górski, kompozytor i kry­ sław Burchard, Ryszard Gradziń- ski, Maria Bujak-Lechowska, Zbi­ tyk muzyczny, sekretarz Związku Kompozytorów gniew Łagocki, Maciej Mischke, Adam Skoczylas, Jerzy Wala. Polskich, prezes ZAIKS i profesor Wyższej Szkoły Tymczasowy adres Redakcji: An­ Muzycznej w Warszawie, działacz społeczno-kul¬ toni Wala, Kraków, ul. Osiedle 15 Grudnia 11 m. 13. turalny. Tymczasowy adres Administra­ cji: Kraków, pl. Wiosny Lu­ Zginął w czasie wyprawy ratunkowej, poszuku­ dów 8. Realizacja: Wydawnictwo „Sport jącej zaginionego bez śladu na grani Mont Blanc i Turystyka", Warszawa, ul. Rut­ kowskiego 7/9. STANISŁAWA GROŃSKIEGO, który wraz z dwój­ Okładką i układ graficzny zeszy­ ką alpinistów jugosłowiańskich rozpoczął jej tra­ tu projektował: Zbigniew Łago­ cki. wersowanie w dniu 7 sierpnia 1957 roku. Stanisław Rysunki: Ryszard Gradziński, Zbi­ gniew Łagocki, Andrzej Pietseh Groński, członek zwyczajny Klubu Wysokogórskie­ i Jerzy Wala. go, miał za sobą kilkudziesięcioletnią, bogatą dzia­ Nakład 2.272 Krakowskie Zakłady Graficzne, łalność tatrzańską oraz udział w szeregu wypraw Zakład nr 3, Kraków, Berka Jo- selewicza 24. Zam. 991. S-41 w Alpy i w wyprawie w góry Atlas.

„Taternik" ukazuje się w czte­ Tragiczną śmiercią górską zginęli ubiegłego lata rech zeszytach rocznie. Kolportaż i prenumeratę prowadzi PUPK w Tatrach MAREK KARPIŃSKI i ZBIGNIEW „Ruch" w Krakowie, ul. Wor- cela 8. Zamówienia na prenume­ WAWRZYNIAK, członkowie zwyczajni Klubu Wy­ ratę w kraju przyjmują urzędy pocztowe w terminach: półrocz­ sokogórskiego i instruktorzy o wielotniej działalno­ ną — do dnia 10. XII. oraz 10. VI. na okresy następne; roczną do ści taternickiej. 10. XII. na okres następny. Cena pojedyńczego numeru — 10 zł; w prenumeracie: półrocz­ Marek Karpiński był uczestnikiem obozu w Al­ nie — 20 zł, rocznie — 40 zł. Numery „Taternika" za rok 1958 pach Francuskich w lecie 1956 r. i zginął tuż przed i 1957 należy zamawiać wprost w Administracji „Taternika" — wyjazdem na tegoroczny obóz alpejski w . ilość ograniczona. Prenumeratę zagraniczną przyj­ muje Przedsiębiorstwo Kolporta­ W osobach zmarłych straciliśmy drogich nam żu Wydawnictw Zagranicznych „Ruch" w Warszawie, ul. Wil­ i cenionych kolegów oraz doskonałych taterników cza, za pośrednictwem PKO, kon­ to Nr 1-6-100024. Cena prenume­ i alpinistów. raty zagranicą jest o 40% wyż­ sza od krajowej. W najbliższych numerach „Taternika" zamierza­ Członkowie Klubu Wysokogór­ skiego otrzymują numery „Ta­ my poświęcić im więcej uwagi. ternika" w ramach składek człon­ kowskich. Klub Wysokogórski Na okładce: BIWAK POD ZBÓJ­ NICKĄ ŁAWKĄ. A. Skoczylas http://pza.org.pl Ku uwadze taterników! Komitet Centralny SAG dziękuje polskim alpinistom Pragniemy powrócić w „Tater­ niku", jak to było dobrym zwy­ Za pośrednictwem Komisji Gór­ Eigeru kilku przebywających w czajem lat ubiegłych, do syste­ skiej ZG PTTK otrzymaliśmy z Szwajcarii polskich alpinistów matycznego informowania czy­ Komitetu Centralnego Szwajcar­ przyłączyło się do naszych ze­ telników o wszelkiej działalno­ skiego Klubu Alpejskiego, w społów ratowniczych i z nimi ści taternickiej w Tatrach, a związku z byłą akcją ratunko­ skutecznie współpracowało. Ich szczególnie do zamieszczania o¬ wą na Eigerze, pismo o nastę­ nazwiska są nam niestety nie­ mówień sezonów letnich l zimo­ pującej treści, które przytacza­ znane. Chcielibyśmy więc prosić wych. Niestety, z największą my w oryginale i w tłumacze­ Pana o przekazanie tym odważ­ przykrością redakcja musi stwier­ niu: nym pomocnikom naszego podzię­ dzić zupełny brak zainteresowa­ kowania i uznania. nia taterników w nadsyłaniu Schweizer Alpen-Club wszełkich materiałów i obserwa­ Central — Comite Z najwyżs-.ym poważaniem cji dotyczących działalności w Basel za Centralny Komitet SAC Tatrach, co tym samym unie­ Steinenvorstadt 36 Prezes Kierownik Siużby Rat. możliwia opracowanie takich 20. August 1957 (R. Wenck) (dr Th. Muller) sprawozdań. Societe polonaise de Tourisme Plac Wiosny Ludów 8 Materiały, które redakcja o¬ Cracovie Dziękując Centralnemu Komi­ becnie posiada, są zbyt skąpe, Pologne tetowi SAC za wyrażone na­ by można było pokusić się o rze­ szym alpinistom uznanie, pozwa­ czowe i gruntowne opracowanie Sehr geehrter Herr Prasident lamy sobie podać tu, że w wy­ sprawozdań posezonowych. W anlasslich der grossen Rettungs mienionej akcji ratunkowej na związku z tym zarówno w po­ aktion an der Eigernordwand Eigerze, o czym szersze infor­ przednich jak i w obecnym nu­ haben sich auch einige in der macje znajdą czytelnicy we­ merze, musimy ograniczyć się Schweiz weilende polnische Al- wnątrz numeru, brała udział jedynie do zamieszczenia poje­ pinisten unseren Rettungsmann- część zespołu polskich alpinistów dynczych informacji i notatek, schqften angeschlossen und mit przebywających w owym czasie w żadnej mierze nie dających diesen wirksam zusammengear- na obozie alpinistycznym w Grin- obrazu rzeczywistej działalności beitet. Dereń Namen sind uns delwaldzie w Alpach Berneń­ wysokogórskiej w Tatrach w se­ leider nicht bekannt. Wir moch- skich. (Wir danken dem Cen- zonach ubiegłych. Ten stan rze­ ten Sie daher bitten, diesen mu- tral-Comitć SAC fur die An­ czy powinien ulec jak najszyb­ tigen Helfern unsern besten Dank erkennung fur unsere Alpinisten, ciej zmianie, również i z uwagi und unsere Anerkennung aus- welche an den Rettungsaktion an na fakt, że takie sprawozdania zusprechen. der Eigernordwand teilge- i notatki stanowią w przyszłości Mit vorzilglicher Hochachtung nommen haben und erlauben główne źródło do historii tater­ fur das Central-Comite des SAC uns ihre Namen anzugeben). Byli nictwa. Nie wolno nam również der Prasident der Rettungschef to: dr Jerzy Hajdukiewicz (kie­ zapominać, że Tatry były i bę­ (R. Wenek) (dr Th. Muller) rownik), Zdzisław Berbeka, Ka­ dą nadal głównym terenem na­ rol Jakubowski, Tadeusz Nowi­ szej działalności i powinno nam W tłumaczeniu: cki, Tadeusz Rogowski, Zbigniew za.eżeć, by ta działalność znaj­ Rubinowski, Adam Skoczylas, dowała właściwe odbicie na kar­ Wielce Szanowny Panie Prezesie Zbigniew Skoczylas. tach „Taternika". W związku z wielką akcją ra­ Bardzo intensywna dziś i bo­ tunkową na północnej ścianie Redakcja gata działalność wysokogórska w Tatrach uniemożliwia zebranie dostatecznej ilości danych przez Z ostatniej chwili pojedynczych obserwatorów, co było możliwe jeszcze w latach Zmiany Uchwała poprzednich. Dla wspólnych ko­ rzyści, potrzeba dziś w tym za­ Zarzqdu Głównego kresie jak najszerszej współpra­ w składzie osobowym redakcją cy z wszystkich tater­ Zarzqdu Głównego Zarząd Główny KW podjął w ników. Dlatego też gorąco ape­ dniu 20 grudnia 1957 roku uchwa­ lujemy i zachęcamy wszystkich łę, że kandydaci na obozy i wy­ do regularneoo i stałego nadsy­ W związku ze śmiercią prezesa prawy zagraniczne Klubu, z wy­ łania do redakcji wszelkich, mo- KW Wawrzyńca Żuławskiego, na jątkiem Tatr Słowackich, muszą ż.lwle dokładnych informacji o wykazać się działalnością tater­ dokonanych przejściach zarów­ stanowisko to, do czasu Walnego nicką w ciągu 5 se-onów letnich no letnich jak i zimowych, Zjazdu, został powołany przez ZG i minimum 3 zimowych. Uchwałę zwłaszcza wyżej cenionych, jak tę Zarząd podjął w tym prze­ i -ovisów pierwszych przejść i KW, Tadeusz Orłowski. Zaszły konaniu, że jedynie tacy kan­ itinerarlów, szczeaólnle z przejść również zmiany w składzie oso­ dydaci spełniają minimalne wa­ zimowych. Prosimy również i runki konieczne do samodzielnej Zarządy Kół o nadsyłanie wszel­ bowym Zarządu; z ważniejszych działalności na wyprawach 1 o- kich informacji mogących po­ to objęcie stanowiska skarbnika bozaeh zagranicznych oraz by za­ służyć do oceny sezonów z za­ przez Justyna Wojsznisa i do­ pobiec rodzącemu się z niezdro­ kresu szkolenia, organizacji i wego dopingu i rywalizacji nie­ przebiegu kursów, obozów, dzia­ kooptowanie do Zarządu Zbignie­ bezpieczeństwu dla młodych ta­ łalności sportowej itp. wa Skoczylasa. terników. Równocześnie zastrzegamy się, że w „Taterniku" będą publi­ kowane tylko te dane dotyczące Nowe adresy Koło Beskidzkie pierwszych przejść, czy działal­ ności taternickiej, które zostaną Zarząd Główny KW: Warszawa, Walne Zebranie Koła Klubu nadesłane do redakcji. Aleje Ujazdowskie 22. Wysokogórskiego w Bielsku-Bia­ Liczymy na peme zrozumienie łej podjęło uchwałę zmiany naz­ ze strony wszystkich taterników Komisja Taternictwa Jaskinio­ wy Koła na: Kolo Beskidzkie i oczekujemy na współpracę. Klubu Wysokogórskiego w Biel­ wego: Kraków, ul. Bohaterów sku-Białej. Adres Koła: Bielsko- Redakcja Stalingradu 20. Biała, ul. Piastowska 3, tel. 3648. 2 http://pza.org.pl TATERNIK

CZASOPISMO KLUBU WYSOKOGÓRSKIEGO 1957 ROCZNIK LIPIEC • SIERPIEŃ •

Str. KRONIKA 1

O DALSZĄ DROGĘ TATERNICTWA JASKINIOWEGO Kazimierz Kowalski Rafał Unrug 4 CIMA GRANDĘ DI LAVAREDO Gastan Rebuffat 8 NA NARTACH PRZEZ SZWEDZKĄ LAPONIĘ Detlef Hecker 11 ŻYWIENIE W ALPINIZMIE (II) Leszek Namysłowski 14

TATERNICTWO I ALPINIZM 24 TATERNICTWO JASKINIOWE 30

WYPADKI I RATOWNICTWO GÓRSKIE 36 WIADOMOŚCI TECHNICZNE 45

KONSPEKT 46

WYDAWNICTWO „SPORT i TU RYS

http://pza.org.pl O DALSZĄ DROGĘ

TATERNICTWA JASKINIOWEGO

KAZIMIERZ KOWALSKI i RAFAŁ UNRUG

Za początek zorganizowanego taternictwa pokrycie finansowe — może liczyć na rea­ jaskiniowego w Polsce uznać można rok lizację. 1950 — początek działalności Krakowskiego Warto w tej nowej sytuacji zastanowić się Klubu Grotołazów. Mamy więc za sobą sie­ jakie są zadania polskiego taternictwa jas­ dem lat pracy w różnych, ciągle zmienia­ kiniowego, jego perspektywy rozwojowe jących się ramach organizacyjnych polskie­ i możliwości działania. Nie można całej go alpinizmu. Obecną chwilę uważać można działalności podporządkować sprawie od­ za przełomową; reaktywowanie Klubu Wy­ kryć, jak to miało miejsce w pionier­ sokogórskiego zmieniło w. zasadniczy sposób skich czasach, poznawania jaskiń tatrzań­ sytuację. Ruch wysokogórski zyskał znów skich. Podstawową formą działalności tater­ po latach przerwy własną samodzielną or­ nictwa jaskiniowego musi być dokonywanie ganizację. Reaktywowanie Klubu miało jed­ w ciągu całego roku przejść jaskiniowych nak nieco inne znaczenie dla taterników przez małe grupy taterników. Tylko taka i grotołazów. Dla taterników był to przede forma działalności daje niezbędne doświad­ wszystkim powrót do dawnych tradycji. Gro­ czenie, wyrabia samodzielność, a zarazem tołazi uzyskali natomiast po raz pierwszy umiejętność działania w kolektywie, zapew­ możność stanowienia o swych własnych spra­ nia stałą kondycję. Taka działalność. jest wach. Reaktywowanie Klubu podkreśliło też podstawową formą szkolenia. Szkolenie związek pomiędzy taternictwem a taternic­ zorganizowane w formie kursów teoretycz­ twem jaskiniowym. Związek ten oparty na nych, skałkowych i dla zaawansowanych jest wspólnych podstawach ideowych jest zagwa­ tu właściwie tylko uzupełnieniem i ma na rantowany statutem Klubu i wyraża się we celu bądź pozyskanie nowych ludzi (kursy wspólnych formach organizacyjnych. Przez dla początkujących), bądź też wyrównanie wchłonięcie taternictwa jaskiniowego, Klub poziomu i wymianę doświadczeń (kursy dla Wysokogórski wzbogacił się o nową formę zaawansowanych). działania, Jedną z najważniejszych kon­ sekwencji dokonanych zmian organizacyj­ Natomiast działalność odkrywcza powinna nych jest ścisłe sprecyzowanie pojęcia ta­ obecnie iść przede wszystkim w dwóch kie­ ternictwa jaskiniowego i wysunięcia na runkach: atakowanie problemów wodnych pierwszy plan jego sportowego charakteru. i poszukiwanie nowych jaskiń głównie w wa­ Obecnie po raz pierwszy część ludzi inte­ piennych terenach Tatr Zachodnich. Oba te resujących się jaskiniami jako terenem tu­ zagadnienia można w pełni połączyć ze stałą rystyki, dotąd — może trochę „na siłę" działalnością indywidualną. włączonych w organizację polskiego tater­ Równocześnie należy stanowczo — nawet nictwa jaskiniowego, znalazła się poza jego w przypadku braku dużych problemów od­ obrębem. Mamy więc w Polsce poza krywczych — utrzymać zwyczaj organizo­ ogólnopolską organizacją taternictwa jaski­ wania co najmniej raz do roku dużych wy­ niowego także grupy ludzi uprawiające tu­ praw krajowych, bądź sekcyjnych, bądź ogól­ rystykę jaskiniową, zorganizowane w PTTK. nopolskich. Mogą one mieć za cel nawet dru­ Nie tylko jednak pod względem organiza­ gorzędne problemy odkrywcze, mogą mieć cyjnym obecny rok możemy uznać za prze­ za zadanie pewne badania naukowe, albo łomowy. Wyprawy ostatniego roku przynio­ też tylko wypróbowanie sprzętu, na przy­ sły w zasadzie rozwiązanie wszystkich •— kład biwakowego. Przede wszystkim jednak poza wodnymi — znanych problemów od­ wyprawy takie powinny być szkołą organi­ krywczych jaskiń polskich. W przyszłości zowania dużych akcji — umiejętności, z któ­ kwestia odkryć będzie w znacznej mierze rej słusznie jesteśmy tak dumni, a zarazem kwestią przypadku. Równocześnie uległa za­ rodzajem manewrów. Tu należy wypróbo­ wać nowe rodzaje sprzętu, nowe pomysły sadniczej zmianie sprawa wyjazdów zagra­ organizacyjne, tu wreszcie jest miejsce na nicznych — otrzymanie paszportów zagra­ wypróbowanie wartości przyszłych uczest­ nicznych przestało być sprawą nie dającą ników wypraw zagranicznych. Tych wszyst­ się zaplanować i każdy wyjazd należycie kich eksperymentów nie wolno robić za- przygotowany i co ważniejsze — mający 4 http://pza.org.pl granica, gdzie sprzęt i ludzie muszą być dla naszych własnych samodzielnych eksplo­ pewni. racji. Oczywiście konieczne jest tu poro­ zumienie i ścisła współpraca z gospodarza­ Wreszcie pozostaje omówić sprawę dzia­ mi terenu, ale wyprawy organizowane będą łalności zagranicznej, która ma ogromne znaczenie, gdyż tylko ona pozwala nam na zasadniczo przez nas i będą wymagały sta­ Dorównanie naszych osiągnięć i umiejęt­ rannych przygotowań. ności oraz stanowi bodziec do dalszego Jest jeszcze jedna forma działalności, rozwoju naszej organizacji. W naszej dzia­ której dotąd nie rozpoczęliśmy, choć jej łalności zagranicznej można by wydzielić odpowiednik ma tradycje w polskim alpi­ kilka nurtów, które powinny przebiegać po­ nizmie •— wyprawy w góry egzotyczne. Jas­ niekąd równolegle. kinie poznane są dotąd poza Europą jedynie w nielicznych obszarach globu jak" Afryka Na pierwszym miejscu należałoby wy­ północna i południowa, Ameryka Północna, mienić Słowację. Jej wyjątkowa sytuacja Kuba, Wenezuela, małe części Australii, No­ wynika nie tylko z faktu istnienia konwencji wa Zelandia, Kaukaz i Liban. Ogromne prze¬ turystycznej — choć i ten fakt ma wielkie strzenie Azji, Afryki i Ameryki Południowej znaczenie. Ważniejsze jest to, że Słowacja pozostały dotąd nietknięte i mała jest na­ jest jedynym krajem graniczącym z Polską, dzieja, by w najbliższym czasie rozwinęły się który posiada wiele, często niezbadanych tam rodzime badania jaskiń. Zarówno pod jaskiń. Wobec bliskości terenu dojazd nie względem eksploracji alpinistycznej, jak i ba­ jest tu kosztowny i Słowacja powinna stać dań naukowych, jest to do dziś teren prac się pod względem naszej działalności jaski­ prowadzonych przez wyprawy. Polscy groto­ niowej rozszerzeniem Polski, tak jak Tatry łazi powinni prędzej czy później wkroczyć na Słowackie są terenem normalnej działal­ ten szlak wielkich wypraw. Wybór terenu ności naszych taterników. Mamy w tej dzie­ nie będzie tu łatwy, gdyż niewiele wiado­ dzinie ładne osiągnięcia w roku 1955, potem mo o jaskiniach tych egzotycznych krajów. aktywność na tym terenie nieco osłabła, Orientacyjnie można by wymienić: Bliski ale niewątpliwie trzeba ją wznowić. Można Wschód (np. Taurus w Turcji — bliska po­ tu prowadzić zarówno działalność indywi­ dróż), indyjskie przedpole Himalajów, góry dualną oraz typu obozów jak w zimie Afryki Równikowej, Ameryka Południowa, i lecie 1955, lub też wypraw skierowanych Wietnam. Wydaje nam się, że czas już, aby na określone problemy czy nawet trenin­ zacząć myśleć o takiej wyprawie choćby gowych. przez systematyczne gromadzenia materia­ Drugi typ działalności zagraniczej porów­ łów geograficznych, zbieranie doświadczeń nać można z wyjazdami taterników w Alpy. organizacyjnych i technicznych i wreszcie I w tej dziedzinie zrobiliśmy dobry począ­ przygotowanie propagandowe. Kluczowym tek wyjazdem w roku 1956 do Francji, a po problemem organizacji wypraw egzotycznych części i wyjazdem do NRD. Celem takich są jednak w obecnej chwili sprawy finan­ wyjazdów jest poznanie problemów, których sowe. Jest rzeczą oczywistą, że środki ja­ brak na naszym terenie (głębokie aveny), za­ kimi dysponuje Klub nie są wystarczające granicznych osiągnięć technicznych, nawiąza­ dla zorganizowania takiej wyprawy. Nie nie kontaktów i pokazanie naszych osiągnięć. można też liczyć na dotacje państwowe na W mniejszym stopniu celem tych wyjazdów ten cel. W tej sytuacji pozostaje odwołanie mogą być własne odkrycia i eksploracje — się do ofiarności społeczeństwa1. Czy mamy te trudno prowadzić przy wielkim oddale­ do tego prawo? Wydaje nam się, że na to niu i konkurencji miejscowych grotołazów. pytanie można odpowiedzieć twierdząco. Terenem tego typu wyjazdów powinny być Oczywistym' bowiem faktem jest istnienie kraje o wielkich i interesujących jaskiniach ogromnego zapotrzebowania społecznego na i o silnie, rozwiniętej speleologii: Francja, egzotykę. Film nakręcony w czasie wyprawy Włochy, Hiszpania, Austria, Szwajcaria, w czy napisana po powrocie książka, mogłyby mniejszym stopniu ewentualnie Niemcy, to zapotrzebowanie chociaż częściowo za­ Anglia, Belgia, Węgry. Najważniejszą formą wyjazdów do tych krajów to udział w ob­ spokoić. cych wyprawach i obozach. W tej sytuacji szczególnego znaczenia na­ biera sprawa odpowiedniego zorganizowania Trzeci teren działalności zagranicznej to akcji propagandowej. Jest rzeczą konieczną, Europa południowo-wschodnia: Rumunia, Bułgaria, Jugosławia, Albania, Grecja. I tu aby wszystkie środki jakimi będziemy dy­ zaznaczyliśmy swą działalność wyprawą do sponować — prasa, radio, film, akcja od­ Bułgarii w roku 1956. W państwach tych —- czytowa, zostały odpowiednio wykorzystane. może prócz Albanii — działają organizacje W akcji tej prócz wymienionych środków speleologiczne, chociaż na ogół stojące na niż­ obcych, inspirowanych tylko przez nas, nie­ szym niż nasz poziomie technicznym, jaski­ małą rolę powinny odegrać wydawnictwa nie zaś są tak liczne, że wystarczy terenów własne Klubu Wysokogórskiego. 5 http://pza.org.pl IMA GRANDĘ Dl LAVAREDO

1GASTON REBUFFAT tłum. JERZY KOLANKOWSKI

I Jolomity wykrzesała erozja. A wyglądają tak, jakby wystrzeliły z ziemi. Dziwne to i fantastyczne połączenie: jak gdyby z cza­ rodziejskiego ogrodu wynurzały się skamie­ niałe piszczałki olbrzymich organów. Nie spływają tędy lodowce. Mało wiecznego śnie­ gu; wierzchołki są tu mało przestrzenne a ściany nazbyt strome, aby śnieg mógł się na nich zaczepić i utrzymać. Dolomity porównywano często z Alpami Zachodnimi. Ale góry, podobnie jak kwiaty, są takie tylko, jakie wydała przyroda. Rów­ nie dobrze można by porównywać szarotkę z kozłowcem. Każda kraina górska ma wła­ sną fizjonomię i koloryt, każda skała wła­ sne swoje ziarno i kamienną woń. Radości, których źródłem są dla nas wierchy, zmie­ niają się każdego dnia, każdego dnia są inne; nam pozostaje wychwytywać je, a nie segregować, Nie wybierajcie się na Matter­ horn w nadziei na interesującą turę skalną; GASTON REBUFFAT, uczestnik fran­ urok Matterhornu tkwi w czym innym: cuskiej wyprawy na Annapurnę w Hi­ w jego historii i w jego pokroju. W Do­ malajach w 1950 roku, doskonały alpi­ lomitach nie będzie pożytku z czekana; nista i przewodnik wysokogórski z wejdźcie raczej w zażyłość z ogromną po­ Chamonlx, jest zarazem utalentowanym wietrzną pustką, która będzie wam naj­ pisarzem, który swą twórczość literacką bliższym towarzyszem w drodze na który­ poświęcił ukochanym przez siebie gó­ kolwiek z filarów lub którąkolwiek z wiel­ rom przelewając na karty swych ksią­ kich ścian. Gdzie indziej bywają ściany żek całą głębię doznanych przeżyć i strome, częstokroć bardzo strome; tutaj są wrażeń górskich. Jego opisy krajobrazu geometrycznie pionowo, a niektóre z nich są górskiego tchną świeżością spojrzenia niemniej geometrycznie przewieszone. i odznaczają się urzekającą małowni- Cóż więc ma począć alpinista z tego ro­ czośclą; są harmonijnie wplecione w dzaju ścianami? Człowiek wszędzie jest jed­ realistyczne obrazy wspinaczki wysoko­ naki: czuły na marzycielskie nastroje mło­ górskiej. dników, na tajemnice lasów, na wołanie Za książkę ,,Btolles et Tempetes", któ­ ściany, obojętne czy będzie z niepokalanego rej wyjątek stanowi poniższe opowiada­ lodu czy z czerwonej skały. „Gdzie wola nie 1, uzyskuje wielką nagrodę literacką tam i droga"... To powiedzenie dobre jest — Grand Prix Llttćralre de la Montagne zarówno w Cortina dAmpezzo jak w Cha- mi. monix, w Bolzano jak i Courmayeur. Tu Jest on zarazem doskonałym fotogra­ alpiniści noszą spodnie z manszestru, w fikiem górskim oraz autorem wspania­ Zermatt natomiast pumpy z grubego sukna. łych albumów i kilku filmów górskich, Ale ciało z jakiego ulepiony jest człowiek które dziś cieszą się powszechnym u¬ przez to się nie zmienia. znaniem. Dolomitom potrzeba przychylności słońca. Zamknięty w sobie i chłodny w o¬ Bez niego są monotonne, bez blasku, jedno­ bejściu z drugimi, literaturą swoją do­ stajne albo zielonawosine albo też żółtawe. wodzi wielkiej wrażliwości na piękno Ale starczy jednego słonecznego promienia, przyrody i głębi wewnętrznych prze­ żyć, do których bodźcem stały się dla i Rozdział wyjęty z książki Gastona Rebuffata pt.: Etoiles et Tempetes — Six Faces Nord. niego góry. Wyd. B. Arthaud. Paris—Grenoble 1955.

http://pza.org.pl aby się przebudziły do życia: poddają się — Chodźmy popatrzeć — proponuje Jean. dobroczynnemu działaniu ciepła, kraśnieją Pod bojaźliwym słońcem Tre Cime po­ i chociaż są pionowe, stają się wielce po­ woli nabierają życia. ciągające. Tylko ściany północne pozostają Na Forcelle stajemy jakby porażeni: pół­ nadal nieobjęte tym świetlistym 'zalewem. nocne ściany Tre Cime, które patrząc z pro­ Północna ściana Cima Grandę di Lavaredo filu stoją w jednej linii jak pod rząd, wpra­ jest jedną z najsławniejszych i najbardziej wiają inas w osłupienie swoimi przewiesz­ typowych wielkich ścian północnych w Do­ kami i zawrotnymi płyta ni Wchodzimy do lomitach. Niektóre z nich są wyższe i trud­ tej świątyni, której wieżyca wznoszą się niejsze... ale ją może uczyniła taką sama wprost z rumowiska powalonych, znieru­ nazwa, położenie i historia, a może także chomiałych głazów. Po nocnym deszczu charakter jej pierwszych zdobywców? W z wielkich płyt ścieka woda, która prze­ każdym razie jest ścianą najbardziej wy­ siąkła przez wapienne ściany. Wygląda to marzoną, ścianą, którą przechodzi najwięcej tak, jak by wypływała z nich czarna i sina wspinaczy. krew. Nawet gdyby była pogoda, nie mogli­ W alpinizmie radość z odkrywania nowego, byśmy się wspinać. Żebyśmy nie mieli żad­ odgrywa wielką rolę. Dlatego wszyscy alpi­ nych wyrzutów sumienia, zaczyna od nowa niści śnią o Himalajach. Z tejże samej przy­ padać. Smutne jest lato 1948 roku. czyny i ja pragnąłem poznawać inne góry Cima Grandę, a szczególne jej północna i nowe drogi daleko od Chamonix, w któ­ ściana, nie byłaby tak piękna i nęcąca, gdy­ rym bywam każdego lata. by nie była osadzona w trójce Tre Cime. Dolomity od dawna nęciły mnie swoim Wielce by straciła, gdyby stała samotnie. czarem, nie mogłem więc pozostać nieczu­ Pojedynczy szczyt — nawet taki jak Cima ły. Z początkiem lipca 1948 roku wybra­ Grandę — bez nich byłby tylko ogromnym, liśmy się więc, moja żona, Jean Deudon i ja żałosnym maliniakiem, takim jakie spotyka do owej krainy światła, ale niestety podob­ się wszędzie. Północna ściana Tre Cime naj­ nie jak wszędzie tego lata, powitał nas większą sławę zawdzięcza swoim prostym i tutaj deszcz. Skały wyglądają ponuro. Między dwiema ulewami wchodzimy na liniom. Z połogich piargów wyłaniają się turnie Sella. Potem wybieramy się zgod­ pionowe ściany; kontrast bez jakiegokolwiek nie z planem, pod Cima Grandę; chcemy ją przejścia. Tak jakby olbrzym, który utwo­ wpierw obejrzeć zanim przystąpimy do rzył te ściany z leżącego pod ręką bez­ dzieła. kształtnego bloku, położył go na grani i jed­ nym mistrzowskim cięciem siekiery odcio- Późnym popołudniem rozjaśniło się, idzie­ sał gładko północną ścianę; potem widząc my więc do schroniska Longeres. Jest puste, jednak, że dzieło to nie jest jeszcze nale­ ponure i smutne. Nie ma tu oprócz gospo­ życie doskonałe, dwoma słabszymi, ostroż­ darza i kilku pokojówek, ani żywej duszy. nymi uderzeniami wyciosał dwie głębokie Nie zdążyliśmy jeszcze zjeść naszej mi- I szczerbiny po obydwu bokach Cima Grandę. nestry , gdy znowu zaczął padać drobny, ale I w ten sposób dał nam trzy szczyty o nie- uporczywy deszcz; przywykliśmy już do tego prześcignionej gdzie indziej wytworności jednostajnego szumu. Nagle słyszymy silny i czystości linii. Pokłady skalne, które wy­ huk, wybiegamy więc przed schronisko: ze pełniają górną część doliny Rimbon utwo­ ściany Cima Grandę uwalniają się bloki rzyły Pian da Rin, który swą poziomą linią wielkości wież Notre Dame, walą w prze­ paść, odbijają się, pękają z hałasem, rozo- podkreśla jeszcze pionowe spadki ścian. Na rywują osypiska wlokąc za sobą falę głazów ziemi gruzowiska, nad nimi mocarny szczyt. i długo jeszcze ryją zbocze w dół aż do sa­ W istocie — dzieło Morza i Czasu, stwo­ mego podnóża, rzone ku wielkiej radości alpinistów. Północna ściana Cima Grandę długo była Bardzo poszarzało, nie widać nieba ni „problemem" Dolomitów, a zdobycie jej na­ gwiazd ani nawet szczytu Cima Grandę; do leży do epoki „północnych ścian" alpejskich, ziemi przylegają gęste, ciężkie, znużone mgły. pomiędzy rokiem 1931 (północna ściana Co za grzmot i to mimo ciężkiego, wilgot­ Matterhornu), a 1938 (Walker i Eiger). nego powietrza, tłumiącego wszelkie odgło­ Ze ścianą tą oprócz innych, związane jest sy. Tre Cime di Lavaredo nie przedstawiają nazwisko Emilia Comici. Pochodzący z Trie­ się nam dzisiaj w najlepszym świetle. Do­ stu, fanatyczny wspinacz był pierwszym, tąd nigdy nie widziałem takiej ogromnej który „wierzył" w północną ścianę Cima kamiennej lawiny. Zaraz jednak przychodzi Grandę. mi na myśl, że to nie jest prawdziwe obli­ Drobny, krępy, muskularny, marzyciel cze tych płomienistych wierchów. przy tym i romantyk, należał do najwięk­ Następnego rana pogoda poprawia się nie­ szych pośród wspinaczy w Dolomitach. Z jego co, już nie pada. imieniem łączy się również miano braci Di- mai z Cortina. i Rodzaj zupy — przyp. tłum. Cima Grandę di Lavaredo wznosi się tylko http://pza.org.pl 7 PÓŁNOCNA ŚCIANA CIMA GRANDĘ DI LAVAREDO Linią oznaczono drogę Comici'ego i braci Dimai. Neg. Ghedlna, Riv. Mensile

na 2998 m npm., a jej pn. ściana ma ledwie schroniska Longeres, gdzie miałem spotkać 550 metrów; pierwsze 220 m są atoli mocno się z Gino Soldim. Jest to jeden z najlep­ przewieszone, a reszta jest pionowa. szych wspinaczy w Dolomitach, a przy tym Czyż można przejść po płytach, które są najsympatyczniejszy chłop pod słońcem. najprawidłowiej na 220 metrach przewie­ Przypomina mi poza tym' Henryego Moulina, szone? mego partnera z pierwszego wejścia na Człowiekowi nie brak silnej woli, jednakże Barre des Ecrins; jest silny i dobroduszny. wpierw musiał wytworzyć odpowiednią Ma czterdzieści lat, jest rzetelnym i do­ technikę do tego rodzaju wspinaczki, świadczonym przewodnikiem, a przy tym technikę sztucznych ułatwień. Przy pomocy zapalony jest jak młody chłopiec. Ma za nieprzerwanego ciągu z wielkim wysiłkiem sobą wszystkie największe drogi w Dolo­ zabijanych haków stanowiących jedyne opar­ mitach. Ktoś może uważałby to za bohater­ cie, wydostaje się człowiek na wierzch. stwo, dla niego jest to całkiem naturalne; dokonał tego dzięki wyjątkowym walorom Po wielu próbach udało się wreszcie Co- fizycznym i duchowym. Ale wydaje mi się, miciemu i braciom Dimai w dniach 13 i 14 że wesołość i życzliwość są jego najlepszymi sierpnia 1933 r. przejść tę straszną ścianę. cechami. Ma mnie przedstawić swoim dwom Sposób rozwiązywania tego problemu stał przyjaciołom: Mazzettowi, młodemu prze­ się zarazem zasadą zdobywania innych ścian. wodnikowi z Auronzo i Rolandowi Sternowi, Z końcem sezonu 1949 wybrałem się do austriackiemu studentowi, z którymi mamy 8 http://pza.org.pl nazajutrz iść razem na północną ścianę Cima Grandę. Zawsze mam w pamięci ten wieczór. Naj­ pierw poszliśmy do schroniska Tre Cime, aby jeszcze raz obejrzeć tę wielką ścianę i aby trochę przejść się w górach. Czuliśmy się przy tym jak uczniaki poza szkołą. Obaj z Soldim jesteśmy wszak zawodowymi prze­ wodnikami. Jest to dla nas najwspanialsze zajęcie na świecie, ale teraz chodzimy i ska­ czemy jeszcze bardziej beztrosko: nie czu­ jemy ciężaru odpowiedzialności za kogokol­ wiek, a jutro to już będziemy wspinać się jak gimnazjaliści. Teraz mamy nie więcej niż dwadzieścia lat! A gdy wróciliśmy już do schroniska Longeres, długo patrzyliśmy jeszcze jak pomału zapada noc. Ostatnie go­ dziny dnia w Dolomitach są pełne patosu. Słońce toczy straszną rozgrywkę z wielkimi skalnymi przyczółkami; po skałach, które tylko ono ożywia, pierzchliwie przelatują kolory, które człowiek chciałby zatrzymać jak najdłużej. Słońce jednak stacza się, kłoni i zapada w przepaść niebieską. Wów­ czas ściany zalega cisza opuszczenia, mil­ czenie tajemnicy i ledwie odzywają się zna­ jome głosy ziemi: szum potoku, szelest tra­ wy, słaby wiatr. Światła w Auronzo i w Mi- surine ufnie odpowiadają gwiazdom, które noc osadza śród nieba. Robi się całkiem chłodno. Mężczyźni milczą, czują jednak tę więź wzajemną zrodzoną z tej samej mi­ łości ku rzeczom górskim. I tylko na mo­ ment przed spaniem zabawia nas jeszcze Soldi. O pół do ósmej stajemy u podnóża ściany. I chociaż wyszliśmy świadomie późno, jesz­ cze jest za wcześnie: wapienie Cima Grandę są chłodne jak marmur kawiarnianego sto­ lika. Czternasty września. Słońce teraz wy­ chodzi bardziej od strony południowej, tak że nie może ogrzać ściany nawet swymi bocz­ nymi promieniami. Noc była chłodna; na górze w kominie będzie oblodzenie. Nie bez wzruszenia wiążemy się z Sol­ dim; a potem patrzę jak on się wspina. Soldi robił już raz północną ścianę z Gervasuttim; umiem więc ocenić swoje szczęście, |że z nim właśnie mogę iść dzisiaj. Przyjaciel, z którym się wiążę, ma dla mnie niemal takie samo znaczenie jak tura, którą ro­ bimy. Wkrótce już pochłania nas powietrzność ściany: trawers w lewo wypycha nas w próżnię, pod stopami ściana zapada się w głąb. Już nie musimy wychylać się, aby zobaczyć piargi; teraz są już tu, między naszymi nogami. Co za rozkosz dla oczu patrzeć jak wspina się Soldi! Nie lepi się do skały, ledwie się jej dotyka, ledwie sięga czubkami palców, i koniuszkami stóp. Ni razu się nie zawaha, wspina się płynnie, jednostajnie, a zdaje się jakby się wcale nie poruszał; w jego http://pza.org.pl ruchach nie widać najmniejszego wysiłku. nie wyjaśnienie, dlaczego te skrajnie trudne Oto jest styl! Myślę więc o zjazdowcu Ja­ drogi w okresie zdobywania, obecnie stają mesie Couttecie podczas wielkich zawodów; się zwolna czymś w rodzaju przechadzki, patrzycie jak zjeżdża spokojnie, pewnymi przez co o wiele prędzej zagrożone są ,^de­ ruchami, wciąż zrównoważony. Zdaje się, że waluowaniem" niż „wysokogórskie" wyprawy, stoi w miejscu. Patrzycie na zegarek; James takie jak np. północną ścianą Matterhornu. ma sekundę „fora!" Ale tymczasem woła Przewodnicy z Chamonix przywykli do mnie z góry Soldi. Jest na stanowisku. chodzenia po lodzie; widok atoli wspinają­ — Chodź! cego się Soldi i Mazzetty pozwala orzec, że Kiedy patrzę jak on się wspina, wówczas przewodnicy z Dolomitów nawykli są do wydaje mi się to całkiem proste. Próbuję chodzenia po... niczym. W czasie całej na­ go naśladować, ale nie przywykłem do tego szej drogi nic się nie przydarzyło: nie było rodzaju skały i do takiej jak tu otchłani. burzy, nikt nie odpadł, nie było też żadnej Diabelnie ciężka robota! Nie nawykłem innej niemiłej przygody. Nic się nie zda­ również do chodzenia „na drugiego", więc rzyło, oprócz rzeczywistego faktu, że mocne lina przede mną więcej zawadza niż po­ chłopy mogą zatańczyć fantastyczny balet maga. i na pionowej, skalnej desce; są w swoim Ale powoli w miarę wznoszenia się w górę żywiole' i w tym leży sedno. niemiłe uczucie mija. Z wszechobecnej próż­ Zatykająca dech próżnia nie wisi mi już ni wyrasta nieoczekiwanie radość, jakiej pod nogami, jakby wleczona z trudem, kula dotychczas nie zaznałem, radość, której nie galerników, ale staje się miłym współtowa­ dadzą ci granitowe skały wprawdzie strome, rzyszem. Dalekie piargi w ' obramowaniu ale nigdy nie pionowe na przestrzeni całych moich rozwartych nóg stanowią część znajo­ setek metrów. A radość tę rodzi przede mego świata. Początkowy lęk opuścił mnie wszystkim rodzaj ściany, którą robimy; urok zupełnie. Teraz mam uczucie, jakbym po­ północnej ściany Cima Grandę niezależnie zbył się nagle ciężkości ciała. Gino jest spo­ od jej piękna i jej historii leży w tym, kojny. Chwilami podśpiewuje sobie w cza­ że jest cała gładka, bez zagłębień i wystę­ sie drogi. Gdyby wiedział jakim szczęśliwy, pów, przewieszona w całości, a nie tylko że tutaj jestem! miejscami. Civetta, , Sassolungo, Parę miesięcy temu zapytałem go w Vi- Brenta Alta, wszystkie te wielkie ściany po­ cenzy: ryte są kominami, żlebami, obstawione — Jakże da się przejść ścianę dwieście żebrami i filarami, a tymczasem północna metrów tak straszliwie przewieszoną? •— ściana Cima Grandę jest jak spokojne mo­ A on odrzekł mi z uśmiechem: — Zobaczysz. rze, bez jednej bruzdy. Wzrok błądzi i gubi Teraz, kiedy wyszliśmy już ponad żółte się zarówno w górze jak i w dole, na lewo płyty powiedział wesoło: — Jak spuścisz jak i na prawo. A gdy strącisz kamień, kamień, to ani razu nie dotknie ściany, tylko spadnie wprost na piargi; nigdzie się nie się rozbije na piargach przeszło 200 metrów zatrzyma ani nie odbije od ściany sklepio­ u samego podnóża. nej trochę tak, jakby ostrołuk katedry. Tak, to jest prawda, przed chwilą stało się Kiedy Gino kończy wyciąg, życzliwie cze­ to. A przy tym dziwię się, że ani przez se­ ka na mnie, a gdy już dojdę do niego, kundę nie przyjdzie mi na myśl: „A gdybyśmy wspina się dalej. Pod nami to samo robią to tak my stąd polecieli, przecież stałoby się teraz Mazzetta i Stern. Czterech ludzi trzech dokładnie to samo co z kamieniem". I on narodowości, złączonych w skalnej pustaci wie o tym, ale nie przejdzie mu to nawet jedną i tą samą miłością. Chociaż dziwna przez myśl. Tym bardziej cieszę się, że je­ jest nasza mowa: całkiem jakby głuchonie­ stem z nim. Nie jesteśmy żadnymi fanfa­ mych. ronami, którzy żartują sobie ze śmierci, Skała nie wszędzie jest najlepsza: wapień albo lekceważą przyjaźń wzajemną. Nie lu­ mało jest zwarty, bardzo rozwarstwiony i bimy uczucia strachu. Kochamy życie i swój rozdrobniony, kruszy się jak cukier. zawód. Stanowiska asekuracyjne są tutaj na ma­ lutkich płasienkach, na których człowiek W górze zmienia się nachylenie ściany; może stanąć przyciśnięty do ściany i to led­ z przewieszonej, staje się pionowa. Przejmu­ wie na przedniej części stóp. Jedno, jedyne ję prowadzenie, aż do wielkiego trawersu, stanowisko jest wprost luksusowe: nieco wy­ gdzie Gino znowu idzie na czoło, aby mi stający blok skalny, na którym można umożliwić fotografowanie. Idzie jako pierw­ usiąść i spuścić nogi. szy aż do szczytu, gdzie znowu spotykamy Drogę wyznaczają haki. Jest ich ogromnie słońce. Nasza droga ma smak końca sezonu, dużo, a Soldi używa ich tylko po do­ jesień już blisko. Śmiejemy się, gdy Gino kładnym zbadaniu. W ten sposób za pomocą zabawia nas znowu. sztucznych ułatwień wspina się w Dolomi­ Potem rozwiązujemy się i zbiegamy nor­ tach na Cima Grandę, a w Alpach Zachod­ malną drogą; dzisiaj nie grozi nam już bi­ nich na Piz Badile. W tym leży równocześ­ wak. Gwiazdy świecą w nas. 10 http://pza.org.pl NA NARTACH

PRZEZ

SZWEDZKĄ

LAPONIĘ

DETLEF HECKER

Od dłuższego czasu nosiliśmy się z za­ brak doświadczenia w posługiwaniu się miarem zorganizowania jakiejś długiej wy­ smarami. Szliśmy bowiem, nie jak w Al­ prawy narciarskiej. Powstał jednak problem pach — na fokach — lecz wyłącznie z uży­ wyszukania odpowiedniej okolicy, chcieliś­ ciem całej gamy smarów. Już jednak po my bowiem uniknąć gwaru, jaki z roku na kilku dniach wpadliśmy we właściwy rytm, rok coraz jest większy na alpejskich „ski- którego przestrzegaliśmy później na całej paradiese". W naszych poszukiwaniach za- trasie!. Równie szybko poznaliśmy wszystkie szliśmy aż w rejon północy, gdzie daleko, tajniki budowy iglo, które zresztą zastępo­ przy kręgu polarnym, znaleźliśmy wreszcie wały nam czasami jamy śnieżne. Na ogół to, co mogło odpowiadać naszym marze­ niom. Nasza uwaga skupiła się na Laponii. przez cały dzień posuwaliśmy się bez więk­ Ponieważ to przedsięwzięcie należało już szych przerw i dopiero wieczorem po zbu­ do większych, potrzeba było na to dłuższych dowaniu iglo, gotowaliśmy ciepły posiłek. przygotowań. Często mijaliśmy zagrody lub domki la- pońskie niezamieszkałe, w których spaliśmy. Kierownikiem naszej wyprawy został Ich mieszkańcy, najczęściej szwedzcy chłopi N. Hausegger, przewodnik górski i narciar­ i osiadli Lapończycy, przyjmowali nas zaw­ ski z Graz. Drugim alpinistą był R. Kohler sze i wszędzie bardzo gościnnie, ale byli z Schlieersee. Mnie powierzono dokumentację mało rozmowni. Przez osiem miesięcy rocz­ fotograficzną. nie żyją odcięci od świata i tylko telefon Ostatnie przygotowania do wyprawy miały łączy ich z najbliższym osiedlem lub stacją. miejsce już w Sztokholmie, gdzie poparcia W trudnych wypadkach mają możność jed­ użyczył nam dr Rossipal, przewodniczący nak wezwania helikoptera. szwedzkiego zrzeszenia turystycznego i za­ razem jeden z założycieli Szwedzkiego Klu­ Minąwszy stacje Tarnaby, Jakkvik i wresz­ bu Alpejskiego. cie po przekroczeniu, w piątym tygodniu Borgafjall, punkt wyjściowy naszej wy­ trwania wyprawy, koła polarnego, osiągnę­ prawy, leży 900 km na północny zachód od liśmy Kvikkjokk, największe osiedle na na­ Sztokholmu. Stąd wyruszyliśmy 9 marca szej drodze, liczące 200 mieszkańców. Tu­ 1955 r. Każdy z nas niósł plecak o wadze tejszy nauczyciel, Bengt Wiedstrand, słyszał 20 kg. Na „pulka", sankach o długości już o nas i przyjął nas bardzo serdecznie, 1,50 m, a szerokości 40 cm, wieźliśmy pełne tak że dzięki niemu dwa dni odpoczynku zaopatrzenie na czternaście dni i sporą część dały nam piękne i niezapomniane przeżycia. sprzętu, w sumie 50 kg. Co pół godziny Przed sobą mieliśmy teraz najtrudniejszy zmienialiśmy się przy ciągnięciu sań. odcinek drogi — Sarjek. Jest to park naro­ Przystosowanie się do nowych warunków dowy, jeden z największych obok Stora- nie było łatwe. Szczególnie dokuczał nam Sjófalet i zarazem najpiękniejszy górski fragment Szwecji. Szwedzi bardzo często 1 Artykuł napisany przez autora dla „Tater­ nadają mu nazwę „szwedzkich Himalajów". nika". Z oryginału tłumaczył A. Skoczylas. Wąska dolina1 Rapadalen wprowadza wgłąb 11 http://pza.org.pl Sarjeku aż pod Śarjektjakko, drugi co do Następnego dnia rahó rzeczywiście powi­ wysokości szczyt Szwecji. U wylotu Rapa- tało nas błękitne niebo. W jednej chwili dalen leży Aktse Stugan, domek osiadłej tu znaleźliśmy się przed iglo i wciągnęliśmy od pokoleń rodziny myśliwskiej. Aż tu od­ buty, które na noc włożyliśmy do naszych prowadził nas Bengt. Chata była pusta; cała śpiworów. Do plecaków zapakowaliśmy tylko rodzina tropiła ślady wilków. Często całymi najważniejszy sprzęt biwakowy, zostawiając dniami nie powracają oni do domu, polując całą resztę w iglo. oprócz wilków również na niedźwiedzie. Gdy po dwóch godzinach osiągnęliśmy Przez dwa następne dni szliśmy doliną Ra- zasypany śniegiem lodowiec, szczyty gór za­ padalen w śniegu i zamieci. W lecie dolina częły różowieć. Teraz szliśmy już szybko. jest tak bagnista, że właściwie trudno się Po lodowcach zostały już tylko szczątki, nią posuwać. Na przejście jednego kilometra prawie że niedostrzegalne pod zimową po­ traci się 4 do 5 godzin. Ustawicznie patrzy­ krywą śniegu. liśmy na mapę i kompas, aby zapobiec po­ Około południa rozpoznaliśmy główny błądzeniu. Rzeźba terenu jest tak skompli­ wierzchołek Śarjektjakko i zaczęliśmy pod­ kowana, że dolina mogłaby nas uwięzić chodzić lawiniastym stokiem w kierunku na całe dni, a nawet tygodnie. Z odrobiną jego szczytowej grani. Dwieście metrów po­ szczęścia osiągnęliśmy jednak pod koniec niżej szczytu musieliśmy jednak zdjąć narty. drugiego dnia jej kraniec i ustawiliśmy iglo. Poprzez stromy teren weszliśmy na grań., Jak dotychczas nie widzieliśmy ani jednego skąd —- po twardym firnie — posuwaliśmy spośród otaczających nas szczytów, a cała się dalej w kierunku szczytu. Grań nie była nasza nadzieja wejścia na Śarjektjakko opie­ trudna i tylko wzmagająca się wichura czy­ rała się na przypuszczeniu, że być może niła ją coraz niebezpieczniejszą. W Alpach pogoda się poprawi. nigdy nie spotkałem się z takim orkanem, nawet powyżej czterech tysięcy metrów. A tu. znajdowaliśmy się tylko na 2098 m wysokości. Byliśmy pełni napięcia i radości, gdy wreszcie o godz. 14,30 stanęliśmy na szczycie. Był to kulminacyjny moment na­ szej wyprawy, jej najpiękniejsza chwila. W całym Sarjeku byliśmy jedynymi ludźmi i to przeświadczenie napełniało nas owym wewnętrznym zadowoleniem, o którego ist­ nieniu wie chyba tylko człowiek gór. Z ma­ łego, osłoniętego od wiatru zagłębienia, mo­ gliśmy dowoli sycić się widokiem. Daleko na północy rozpoznaliśmy , naj­ wyższy szczyt Szwecji i jego trabantów. Wo­ kół nas rozciągały się góry Sarjeku, a roz­ maitość form jest rzucającą się w oczy cechą tego masywu. Zjazd na nartach po cudownym puchu był godnym zakończeniem tak pięknego dnia. Następnego dnia było również pogodnie. Był to pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych. Jeszcze tego dnia chcieliśmy przejść do od­ ległej o 50 km miejscowości Suorva. Po­ przez system jezior gnaliśmy na stalowych kantach naszych nart, pchani podmuchami wiatru po lustrzanej tafli lodu. Niestety, tylko niewiele kilometrów prze­ byliśmy w ten sposób, gdyż potem musie-

W naszych poszukiwaniach zaszliśmy aż w re­ jon północy, gdzie daleko przy kręgu polarnym znaleźliśmy wreszcie to, co mogło odpowiadać na­ szym marzeniom — LAPONIĘ. Z Borgafjall wiódł nasz szlak przez Tarnaby, już za kręgiem polar­ nym Kvikkjokk, śnieżne pustkowia Sarjeku do Abisko .— 720 km w ciągu 42 dni. http://pza.org.pl Na ,,pulka"-sankach wieźliśmy pełne zaopatrzenie na czterna­ ście dni i sporą część sprzętu. Co pół godziny zmienialiśmy się przy ciągnięciu naszych sań. Przed sobą mieliśmy teraz naj­ trudniejszy odcinek drogi — SA- RJEK; największy, a zarazem naj­ piękniejszy górski fragment Szwe­ cji — „szwedzkie Himalaje".

V'.-

Przez dwa następne dni szli­ śmy we mgle doliną Rapadalen. Trzeciego powitało nas błękitne niebo; ...po dwóch godzinach o¬ siągnęliśmy zasypany śniegiem lodowiec, skąd wiedzie droga ku szczytowi ŚARJEKTJAKKO. i http://pza.org.pl liśmy wyszukiwać dalszą drogę wśród skal­ nych złomów i gęstego lasu. W ten sposób ŻYWIENIE osiągnęliśmy brzeg jeziora, po którego prze­ ciwnej stronie leży Suorva. Osiedle zawdzię­ cza swoje istnienie wybudowanej tu tamie. W W zimie pozostaje w nim tylko dozorca kon­ serwujący tamę. Reszta domów i baraków ALPINIZMIE stoi pusta. Było już ciemno, gdy stanęliśmy nad je­ ziorem, zza którego mrugało światło w oknie domu dozorcy. Jak zwykle wkroczyliśmy na jezioro. Dopiero po oddaleniu się o 300 m od brzegu odkryliśmy, że idziemy po chwie­ jącym się lodzie. Ponieważ wiatr odwiał śnieg, mogliśmy na pęknięciach zmierzyć grubość lodu. Wynosiła miejscami tylko (II) LESZEK NAMYSŁOWSKI 10 cm. Szliśmy dalej ostrożnie, w odstępach stumetrowych i odetchnęliśmy z ulgą, gdy Część pierwsza niniejszej pracy zamieszczona wszyscy trzej znaleźliśmy się wreszcie na w poprzednim numerze (Taternik nr. 2, 1957 r.) zawierała omówienie fizjologicznych podstaw ży­ brzegu. Jak nam później powiedział dozorca, wienia ze szczególnym zwróceniem uwagi na wa­ właściwa warstwa lodu znajdowała się runki wypraw wysokogórskich. Autor w oparciu znacznie głębiej, trzy metry pod powierz­ 0 bogatą literaturę zagraniczną rozważa procesy 1 czynniki wpływające na zmiany w organizmie chnią wody. Znów mieliśmy szczęście. ludzkim na dużych wysokościach, wskazując na Ale tego wieczoru mieliśmy jeszcze drugie rolę jaką odgrywa tu odżywianie. W podsumowa­ szczęście — oglądaliśmy zorzę polarną taką, niu podaje za różnymi autorami zapotrzebowanie energii dla utrzymania sprawności organizmu w jakiej nie widzieliśmy ani przedtem ani po­ warunkach wypraw wysokogórskich. Zamieszczona tem. Subtelne światło, przyjmując wszy­ tu część druga jest omówieniem praktycznych do­ stkie barwy i formy igrało po nocnym po­ świadczeń zebranych przez szereg zagranicznych wypraw alpinistycznych i opatrzona jest bogatym larnym niebie. materiałem dowodowym. Święta obchodziliśmy na stacji turystycz­ Red. nej S.T.F. w Suorva. Jeszcze w Sztokholmie zapisaliśmy się do S.T.F. (Sveinska-Turist- W sposobach opracowania wysokogórskich Fóreiningen) i teraz mogliśmy skorzystać racji żywnościowych istnieją rozmaite od­ z przysługujących nam udogodnień w schro­ chylenia wynikające bądź z różnych przy­ niskach. Składka członkowska jest stosun­ zwyczajeń i zapatrywań uczestników posz­ kowo niska i każdemu, kto chciałby poznać czególnych wynraw, bądź jako następstwo Laponię polecam zapisać się do tego sto­ ciągłych poszukiwań lub odmiennych wa­ warzyszenia. runków terenowych. Ponieważ piśmiennic­ Dalsza nasza droga wiodła wzdłuż Kungs- two w tym zakresie mało jest u nas zna­ leden w kierunku Kebnekaise. Kungsleden ne, warto będzie tutaj przytoczyć doświad­ (szlak królewski) jest wspaniałą letnią tra­ czenia niektórych wypraw i uwzględnić są — o długości 350 km — wiodącą przez poglądy niektórych autorów. szwedzką Laponię. Dobrze znaczona na całej Z polskich doświadczeń opublikowane długości, jest bardzo często w lecie odwie­ są tylko dotyczące II Polskiej Wyprawy dzana przez Szwedów. Wokół Kebnekaise w Andy, opracowane przez W. H. Paryskie­ spędza ich wielu również swoje zimowe ur­ go Podkreślają one we wnioskach potrze­ lopy. Tutaj znajduje się też szwedzka szkoła bę dbałości o najwyższą jakość produk­ alpinistyczna, ale jeszcze wiele ścian i grani tów, ich rozmaitość i konieczność trzyma­ czeka na pierwsze przejścia. Kebnekaise jest nia się indywidualnych upodobań człon­ najwyższym szczytem Szwecji (2125 m). ków wyprawy przy wyborze zapasów. Po wejściu na ten szczyt, w ciągu trzech Członkowie wyprawy obserwowali wyraźne dni osiągnęliśmy cel naszej wyprawy — pogorszenie apetytu już powyżej 5000 me­ Abisko. W przeciągu 42 dni przeszliśmy więc trów. Jeden z członków tej wyprawy żywił 720 km w cichej, skupionej polarnej krainie. się przez 3 dni z rzędu wyłącznie ovolmal- Wystarczyło jednak następnych kilku go­ tyną z mlekiem z powodu braku apetytu. dzin, by tę samą odległość z powrotem prze­ Trzeciego dnia wszedł na wysokość 6780 m, jechać pociągiem. I tak za nami pozostała nie obserwując spadku sprawności. Laponia — bezkres i cisza. Czy może się Przeciętna w gramach na osobę dziennie ktoś pokusić o zrozumienie tej krainy, nie —• dotycząca produktów spożytych — wy­ przeszedłszy jej, nie wywalczywszy pozna­ nosiła 1236 g pożywienia (Riyolier podaje nia? Mieliśmy szczęście zbliżyć się ku nie­ mu. „Die Weite, die grenzenlos in sich das i Taternik Nr 3—4, Rocz. 1956. Obserwacje, ma­ Leben yerschliesst, ist unsere Sehnsucht, teriały i opracowania II Polskiej Wyprawy w An­ die nie sich erfullt". dy 1936/37 r. Rozdz. XIII. Żywność, str. 153—154. 14 http://pza.org.pl 1020 g). Aby móc porównać tę liczbę z da­ Wnioski ze szwajcarskiej wyprawy eve- nymi innych autorów, dokonano przelicze­ restowskiej, poprzedzającej zwycięską wy­ nia na kaloryczność. Za podstawę przyjęto prawę Anglików z 1953 r., opracował le­ przeciętny udział procentowy podstawo­ karz tej wyprawy Dr E. Wyss-Dunant. We­ wych składników pożywienia (białko, tłusz­ dług niego strefa aklimatyzacji sięga za­ cze, węglowodany) w gramach dziennie na ledwie do 6000 metrów, powyżej których osobę, we francuskiej racji wysokogórskiej krew już nie wyrównuje braku tlenu5. Or­ (Rivolier) oraz w angielskiej z wyprawy na ganizm stara się to powetować nadmierną Cho-Oyu2. Zatem kaloryczność przeciętna wentylacją płuc powodującą jednak za­ za cały okres trwania II Polskiej Wyprawy chwianie równowagi kwaso-zasadowej i od­ w Andy wynosiłaby około 5476 kalorii na wodnienie ustroju. Mimo wszystko do tej osobę dziennie. Taka porcja zawierałaby wysokości organizm się jeszcze przystoso­ mniej więcej 989 g węglowodanów, 142 g wuje. Zdaniem Wyss Dunanta można się tłuszczów, 106 g białka. Dowodzi ona bardzo jeszcze przystosować do 7000 m, ale żadna dobrego apetytu członków polskiej wypra­ aklimatyzacja i żadna adaptacja nie jest wy, a zarazem przyzwyczajenia do spoży­ możliwa na wysokości 8000 m. Przebywać wania większej ilości pokarmów. tam można najwyżej 3 do 4 dni. Od W. Morozów3 opierając się na danych 6000 do 6500 m organizm nie jest w stanie doświadczalnych Instytutu Żywienia ZSRR wyrównać ubytku energetycznego w kalo­ zdobytych na terenie Pamiru, poleca zwięk­ riach i zużywa kalorie rezerwowe tracąc szenie dziennej racji białka w pożywieniu na wadze. do 150 g, co stanowi 12% całej racji dzien­ W związku z tym wyżywienie członków nej. Bardzo wskazane są także produkty wyprawy przedstawiałoby się następująco6: bogate w lecytynę — żółtko jaja, wątroba, ser. Zapotrzebowanie dzienne alpinisty w 1) W okresie marszu docelowego należy dbać je­ warunkach wysokogórskich z plecakiem dynie o przestrzeganie zasad higieny stosowanych wagi 25—30 kg, po 8-godzinnym wysiłku w klimacie zwrotnikowym. 2) W okresie aklimatyzacji należy dbać tylko o dziennym, ocenia na 5500 do 6000 kalorii. wykluczenie pokarmów niestrawnych, pobudzają­ Powyżej 5000 do 7000 metrów zapotrzebo­ cych i zaburzających sen lub zbyt dużych ilości wanie to wynosi jeszcze więcej. Autor zresz­ konserw. tą zdaje sobie sprawę z tego, iż z powodu 3) W okresie ataku szczytowego stosować trzeba spadku apetytu, człowiek nie jest w stanie żywienie specjalne, którego celem jest nawod­ nienie, rewitaminizacja i przywrócenie równowagi spożyć więcej jak 3000—4000 'kalorii. Pod­ kwaso-zasadowej. kreśla również konieczność dawkowania tłuszczów w zależności od wysokości nad H. Keller omawiając żywienie wyprawy poziom morza i tak4: zawartość ich w cało­ szwajcarskiej na Ararat7 w 1954 r. pod­ dziennym pożywieniu powinna wynosić 23% kreśla wzmożone pragnienie, jakie odczu­ dziennej racji, tzn. około 150 g do wysokości wali wspinacze (przy temperaturze powie­ 4000 metrów, a powyżej 100—130 g tłuszczów. trza —25° C). Najlepszym środkiem na uga­ Dzienna racja cukru wynosi mniej więcej szenie pragnienia była lekko musująca le­ 100—150 g do 5000 metrów, natomiast po­ moniada ze słodzonego proszku cytrynowe­ wyżej 250 g, rozbita na dawki po 10—15 g go. Lemoniadę tę pito litrami. Podczas mar­ spożywane przez cały dzień. Dowóz wita­ szu docelowego smakował bardzo członkom min winien być 2 do 4 razy wyższy niż na nizinach. Szczegółowe dawkowanie przed­ stawia się następująco: wit. A •— 2—3 mg, wit. Bi 10 mg, B-2 — 2—3 mg, PP — — - Na podstawie prac: 25 mg, C — 300 mg. Hunt J.: The Ascent of Eyerest. London 1953. Najlepszym napojem okazał się napój o Pugh L. G. C. E.: Food, Consumption and Energy następującym składzie: wody 750 mg, cu­ Balance at Various Altitudes. Journal. 1954, vol. 1, kru (glukozy) 100—200 mg, witaminy C nr 2, str. 75—80. Pugh L. G. C. E.: Himalayan Rations with Spe- 200 mg i soku z owoców do smaku. cial Reference to the 1953 Expedition to Mount Morozów podkreśla także konieczność Eyerest. Proc. Nutr. Soc. 1954, vol. 13, nr 1, str. spożywania większej ilości fosforu, a daw­ 60—69. kę dzienną soli kuchennej ocenia na 15—30 g 3 Morozów W.: L'alimentation de 1'alpiniste. zależnie od utraty jej z potem. Z owoców Journal. 1955, vol. 1, nr i, str. 235—236. najchętniej spożywano na wyprawach su­ i Patrz j. wyżej. szone, prasowane śliwki. Jedną z najsmacz­ 5 Wyss-Dunant E.: Considerations au sujet du regime alimentaire en hautes altides. Journal. niejszych potraw były naleśniki z mąki 1954, vol. 1, nr 3, str. 129—131. pszennej robione bez drożdży w piecyku lub na rozgrzanych kamieniach (prawdo­ 6 Hunt J.: The Ascent of Eyerest. podobnie w bazie wyjściowej — uw. au­ 7 Keller H.: Diaterfahrungen der Schweizeri- schen Ararat-Expadition 1954. Journal. 1955, vol. 1, tora). nr 4, str. 2:3—214. 15 http://pza.org.pl wyprawy ciepły jogurt8. Ostatni posiłek szość autorów. Kładąc bardzo duży nacisk przed atakiem szczytowym składał się z na udział przede wszystkim naturalnych owsianki, herbaty z mlekiem skondenso­ produktów spożywczych w racjach żywnoś­ wanym i mąką sojową, chleba typu ciowych wysokogórskich, ogranicza ich ka­ „Knackebrot" i herbatników. Do chleba loryczność do około 3119 kał. Zawartość stosowali zamiast masła produkt dietetycz­ białek i tłuszczów w stosunku do węglo­ ny jednej z firm szwajcarskich wyrabiany wodanów, jest w jego racji wyższa w po­ z orzechów laskowych. równaniu z innymi autorami. Jest to tym Autor zwraca także uwagę na duży bardziej dziwne, skoro podkreśla, że natu­ udział w codziennym pożywieniu owoców ralne produkty węglowodanowe powinny sta­ suszonych: bananów, daktyli, śliwek, mo­ nowić zasadniczą podstawę racji wysoko­ reli, a przede wszystkim rodzynek. Cukier górskiej i mieć w niej przewagę. Tymcza­ gronowy używany był tylko w racjach sem przewaga ta w racjach innych auto­ szturmowych jako „emergency ration". Se­ rów jest znacznie wyraźniejsza. Być może ry średnio-tłuste i tłuste — mimo znacznej chodzi tu nie tyle o bezwzględną przewagę wysokości — spożywali członkowie wypra­ w kaloriach, ile o przewagę naturalnych wy chętniej niż chude. Wyraźny wstręt produktów węglowodanowych, jak wynika odczuwali w stosunku do kawy, kakao i z podanej przezeń tabeli (p. tabela 1). Nie­ alkoholu. którzy autorzy wypowiedzieli się za prób­ A. Heim9 wyznaje nieco odmienne po­ nym zastosowaniem proponowanych przez glądy na żywienie alpinistów, aniżeli więk- Heima racji na obozach treningowych wy­ sokogórskich podkreślając, że najlepiej za­ adaptowani tubylcy stref wysokogórskich 8 Gatunek mleka kwaśnego. żywią się podobnie, spożywając przeważnie o Heim A.: Zur Reform der Expeditions- ernahrung. Journal 1954, vol. 1, nr 2, str. 81—90. węglowodany naturalne w postaci grubo

Tłusz­ Węglo­ Wartość Ilość Białka kalory­ Pożywienie cze wodany (w g) czna (w g) (w g) (w g) (w kil) Mieszanka z pełnego ziarna zbóż (na zupę) 150 14,6 3,1 92,0 451 Specjalnie przygotowany ryż 80 5,0 0,4 61,5 277 Herbatniki z pełnego ziarna (prawdopodobnie pszenicy) dwojakiego rodzaju: 1) Bueher 80 10,1 9,0 54,0 346,5 2) Ekra 50 4,6 6,7 36,0 278 Kiełki pszeniczne 20 6,6 3,0 3,0 75,5 Mleko w proszku (chude) 50 15,6 0,7 24,5 172,5 Nusella (tłuszcz roślinny) 25 - 24,9 222,5 Masło orzechowe 35 0,2 27,6 - 259 Puree z migdałów 30 6,2 19,2 0,5 204 Chałwa turecka 30 3,0 10,1 15,5 166 Drożdże piwne 10 5,5 0,4 2,5 37,5 Koncentrat z zielonych wa­ rzyw 20 4,6 _ 9,5 64 Koncentrat z soku winogro­ nowego 50 — - 37,0 140 50 31,0 150 Koncentrat z soku z gruszek - TABELA 1 Suszone banany 30 1,1 - 20,0 87 Przykład racji dziennej u¬ Suszone figi 30 1,0 0,-2 17,5 78 żywanej na dużych wyso­ 40 0,7 0,1 27,0 111 kościach, dla alpinisty o Daktyle świeże wadze 70 kg, podany wg Razem 780 78,8 105,4 431.5 3119,5 Heima (1954 r.) 16 http://pza.org.pl mielonej mąki lub kaszy z najrozmaitszych dzących w skład racji żywnościowej. O ile wy­ prawa trwa dłużej, należy je dostarczyć w tablet­ zbóż. kach w następującej ilości (na osobę, dziennie): witaminy B, — 5 mg, witaminy B — 5 mg, wita­ Bardzo szczegółowe opracowanie wyży­ 2 wienia alpinistów francuskich podał Rivo- miny — C 100 mg. 10 lier w oparciu o doświadczenia zdobyte 2) Drugie opracowanie dotyczy racji dla w wyprawie do Ziemi Adeli (Antarktyda) wysokości przekraczających 6500—7000 m, w 1952 r. na których adaptacja już zawodzi. Inhala­ Wpływ wysokości wysuwa się jego zda­ cje tlenu mogą poprawić łaknienie i uspra­ niem na pierwszy plan i można go usyste­ wnić trawienie, racje trzeba jednak iloś­ matyzować w zaiezmosci od tego, czy są to: ciowo ograniczyć oraz zwiększyć zawar­ tość węglowodanów w stosunku do innych 1) Wysokości niskie lub średnie — do 500 m — składników. Proporcje ich w dziennej racji nie wymagają zaanych specjalnych odchyleń od normalnego żywienia. żywnościowej na osobę powinny przedsta­ 2) Wysokości znaczne między 5000 do 7000 m — wiać się następująco: gdzie juz występują wyżej opisane zaburzenia pra­ widłowych funKCji ustroju, wymagające ograni­ 200 kalorii w 50 gramach białek czenia racji tłuszczów, zwiększenia zas węglowo­ 450 „ w 50 ,, tłuszczów danów, uwzględnienia czynników ułatwiających 2000 ,, w 500 ,, węglowodanów trawienie i wchłanianie (w niektórych wypad­ w sumie więc 2500 do 3000 kalorii. kach, a zwłaszcza przy braku dostatecznej akli­ matyzacji, kurzystne jest podawać kwas soiny Dowóz płynów powinien wynosić około z pepsyną w uosci 0,5 g dziennie i diastazę w ilości 1 g dziennie). Niezbędne jest zwrócenie 4—5 litrów dziennie, część tego mogą sta­ dużej uwagi na sposób przyrządzania i atrak­ nowić płynne potrawy. Poza tym, jak w cyjność poKarmów oraz łatwość przyrządzania i punkcie 1. inaywiduamy wybór racji dla ataku szczytowe­ go. Na tych wysokościach człowiek się jeszcze W racji tej przeważają węglowodany, aklimatyzuje. których wydajność energetyczna w stosun­ 3) Wysokości bardzo znaczne — powyżej 7000 m ku do wagi powinna być jak najwyższa •— — na których zaburzenia opisane powyżej ulegają konsystencja zaś większości posiłków •— wyraźnemu zaakcentowaniu. Nawet u dobrze za­ aklimatyzowanego wspinacza może na tych wyso­ płynna. kościach nastąpić nagła deterioracja. Niezbędny Na marginesie należy zaznaczyć, że po­ jest tutaj bardzo obfity dowóz płynów i cukru w różnej postaci. Najchętniej spożywa się pokar­ siłki typu „pemmican" są obecnie rza­ my płynne lub półpłynne. dziej używane, a na dużych wysokoś­ ciach muszą ulec modyfikacji w kierunku W związku z powyższymi przesłankami zwiększenia składników mącznych, zmniej­ Rivolier podaje dwa różne opracowania ra­ szenia natomiast białkowych i tłuszczo­ cji pokarmowej wysokogórskiej zależnie od wych. Odznaczają się dużą łatwością przy­ dwojakiego typu wysokości: rządzania. Doświadczenia ostatniej, angiel­ skiej wyprawy na Everest zdyskredytowa­ 1) Pierwsze opracowanie odnosi się do ły całkowicie używanie tego typu posiłków wysokości 6500—7000 m, do której organizm w okresie ataku szczytowego u. wspinacza może się jeszcze przystosować. Zasadniczy zatem skład pożywienia będzie Odnośnie rozkładu racji dziennej na posz­ prawie taki sam w Alpach jak i w Himala­ czególne posiłki, Rivolier proponuje tylko jach. Mogą być dopuszczalne najwyżej nie­ — ranny i wieczorny. W czasie drogi nato­ wielkie i nieistotne odchylenia jego składu, miast powinno się spożywać suszone owoce związane z właściwościami klimatów lokal­ (figi, rodzynki, daktyle, banany, morele, nych. Konieczność zmniejszenia wagi ła­ śliwki, jabłka, gruszki, orzechy włoskie, dunku wyklucza prawie całkowicie bieżące orzechy laskowe, migdały). Orzechów itp. korzystanie ze świeżych produktów, wobec nie należy spożywać zbyt dużo ze względu czego racje żywnościowe muszą być zesta­ na wysoką zawartość tłuszczów. Oprócz wiane ściśle według następujących prze­ owoców można spożywać podczas marszu słanek: herbatniki, czekoladę mleczną z orzechami laskowymi, albo gotowe już „nugaty", orze­ a) Wartość energetyczna racji dziennej prze­ chy z miodem lub migdały z rodzynkami. znaczonej na jednego człowieka powinna wynosić Do picia można korzystać z soków z pu­ 4000 do 4500 kal. szek różnego typu (gronowy, jabłkowy, z b) W składzie racji należy uwzględnić zwiększo­ czarnych porzeczek, z jagód bzu lekarskie­ ną zawartość tłuszczów z powodu niskiej tempe­ ratury oraz dostarczyć znacznie więcej węglowo­ go i dzikiej róży). danów. Racja powinna zatem zawierać: 400 kalorii w 100 gramach białek Śniadanie powinno składać się z potrawy 1080 „ w 120 „ tłuszczów 2800 „ w 700 „ węglowodanów. c) Niezbędna ilość płynów na osobę sięga około io Rivolier J.: Froid et altitude dans le rapport 3 litrów dziennie. avec Talimentation. Annal. Nutr. Aliment. 1955, d) Wszystkie niezbędne witaminy i mikroele­ vol. IX, nr 3, str. 135—179. menty powinny być zawarte w produktach wcho­ li) Hunt J.: The Ascent of Eyerest. 17 http://pza.org.pl Tłusz­ Węglo­ Wartość TABELA 2 Waga Białka cze wodany kalory­ Pożywienie czna (w g) (wg) Przykład racji używanej (wg) (w g) (w kal.) na średnich wysokościach Płatki owsiane 80 11,2 4 52,8 294 wg Rivołiera (1955 r.) Mleko sproszkowane 50 12,5 14 18,5 250 Cukier trzcinowy lub cukier buraczany 70 — — 70 280 Suchary lub herbatniki 100 11 9 72 410 Masło 50 0,4 42 0,25 382 Miód 80 0,4 0,15 60 244 Czarne rodzynki suszone 100 3 1 66 285 Orzechy 50 8,5 28 8,5 320 Czekolada 25 3,5 12 32 250 Zupy 30 3 2 18 102 Delikatne kluseczki 70 8,4 1 51,1 248 Pasta pomidorowa 20 0,9 0,3 i 22 Wędliny 80 40 7 1 227 Mąka z kukurydzy 50 4 1 36 169 Ovomałtyna 50 10 1 35 190 Herbata 10 - - - Soki owocowe skoncentro­ - wane 100 — 70 280

Sól 5 — — — — Razem 1020 116,8 122,45 595,15 3953

przyrządzonej z produktów mącznych, dyniu (na mleku i mące kukurydzianej lub mleka i cukru. Mogą to być płatki owsiane, innej, z dodatkiem śmietanki z puszki). Do produkty mączne, przygotowane fabrycznie picia — słodzone mleko lub ovolmaltyna — jak np. kukurydzianka lub ziarna zbóż, z cukrem. namoczone od poprzedniego wieczora, a We Francji istnieje w sprzedaży wielka zwłaszcza już skiełkowane. Może to być różnorodność dobrej jakości gotowych już oryginalna „tsampa" (mąka ze zmielonego posiłków, wśród których można wybrać na żarnach i wyprażonego jęczmienia ty­ produkty lekkie i łatwo przyrządzanie. Za­ betańskiego) lub płatki jęczmienne. Jako wartość poszczególnych składników poży­ napój najlepsza jest ovomaltyna, albo — wienia w tych posiłkach, zgadza się z za­ z pewnymi zastrzeżeniami —• herbata i ka­ łożeniami teoretycznymi. wa, do tego dwa suchary czy herbatniki, Jeżeli wyżej opisaną rację dzienną prag­ trochę miodu, masła lub konfitur. nie się ilościowo ograniczyć, należy w pier­ Posiłek wieczorny traktuje się jako za­ wszym rzędzie zmniejszyć w niej zawartość sadniczy. Jego podstawą powinna być zupa. białek, głównie mięsa. Niektóre zupy w proszku są — zdaniem Charakteryzując ogólnie modyfikację ży­ Rivolier'a — wyborne. Główna potrawa wienia w zależności od typu wysiłku Rivo- składa się z ziemniaków w proszku lub de­ lier podkreśla, iż podczas marszu docelo­ likatnych kluseczek z mąki kukurydzianej, wego, gdzie przeważa wysiłek średniego grochowej, albo też z kasztanów. Niektórzy stopnia w ciągu wielu tygodni, pożywienie lubią mąkę sojową. Jeżeli warunki pozwa­ powinno być ilościowo tak wysokie, aby nie lają, poleca się spożywać warzywa w prosz­ następował spadek wagi ciała, jakościowo ku, a zwłaszcza marchew. Alpiniści fran­ zaś pełnowartościowe. Natomiast w cza­ cuscy chętnie spożywają do tego kawałek sie zdobywania szczytu, gdzie trzeba boczku, słoniny lub innej wędliny. Jeżeli to zdobyć się na wysiłek wybitnie inten­ wszystko nie wystarczy, można ten posiłek sywny, kilkugodzinny, wyjątkowo tylko uzupełnić deserem w postaci słodkiego bu­ parodniowy, należy bardzo znacznie zwięk- 18 http://pza.org.pl szyć ilość węglowodanów w codziennym ryjnych, między wydatkiem energetycznym pożywieniu oraz objętość płynów i dobrać 3147 kal., a wartością kaloryczną spożytego odpowiednio łatwo przyswajalne pokarmy pożywienia wynoszącą 3145 kal. Tymczasem według indywidualnych upodobań uczestni­ rzeczywisty wydatek energii podczas zdo­ ków ataku szczytowego. bywania Cho-Oyu absolutnie nie pokrywa Spadek wagi u uczestników ataku szczy­ się z uzupełniającym go dowozem pożywie­ towego i zmniejszenie łaknienia w tym nia i jest odeń znacznie wyższy. okresie ulegają poprawie po zejściu do obo­ Dane te ilustrują znakomicie przykład zów niżej położonych. rozbieżności między wydatkami energii al­ Dokładne i szczegółowe Obliczenia wydat­ pinisty obliczanymi w laboratorium, a rze­ ku energetycznego podczas wyprawy na Cho- czywistymi w czasie pobytu w górach. Oyu w okresie od 30. 3. do 17. 4. 1952 za­ Wskazują one na to, iż ten typ wysiłku warte są w tabeli 4, a opracowane przez fi­ nie jest „czystym" wysiłkiem mięśniowym zjologa L. G. C. E. Pugha12. i że wyniki laboratoryjne nie zawsze po­ Z zestawienia danych dotyczących wy­ krywają się z wynikami w terenie, nie datku energetycznego podczas wyprawy na uwzględniają bowiem wszystkich warun­ Cho-Oyu oraz wartości kalorycznej, spoży­ ków towarzyszących badanemu wysiłkowi. tego w tym czasie pożywienia wynika, że: Wyprawy dawniejsze na Mount Eyerest, a) Dowóz jej pokrywał całkowicie wydatki zwią­ kładły duży nacisk na zaopatrywanie się zane z wysiłkiem w czasie marszu docelowego. Wydatkowano bowiem 4370 kal., otrzymano zaś w w miejscowe produkty żywnościowe, do- pożywieniu 4267 kal. b) Natomiast podczas zdobywania Cho-Oyu wy­ datki energetyczne wzrosły do 3960 kał., spożycie zaś spadło do 3189 kal.M Wyrównanie strat nastą­ 12 w pracach: piło dopiero podczas odpoczynku w Chule, gdzie Pugh L. G. C. E.: Food Consumption and Ener­ rozchód energii wynosił 3220, w pożywieniu zaś gy Balance at Various Altitudes. Journal. 1954, otrzymano 3626 kal. vol. 1, nr 2, str. 75—80. Pugh L. G. C. E.: Himalayan Rations włth Spe- Warto tu przytoczyć wyniki uzyskane w cial Reference to the 1953 Expedition to Mount 14 Eyerest. Proc. Nutr. Soc. 1954, vol. 13, nr 1, str. komorze niskich ciśnień na „wysokości" 60—69, oraz w: The Ascent of Eyerest. 6100 m, a więc odpowiadającej mniej więcej 13 Przykład braku stosunku między wydatko­ wysokościom pokonywanym w czasie wy­ waniem energii, a jej uzupełnieniem, wyrażający się utratą wagi ciała. prawy na Cho-Oyu. Wskazują one na cał­ 14 Pugh L. G. C. E.: Food Consumption and kowitą zgodność, w warunkach laborato­ Energy Balance at Various Altitudes.

Tłusz­ Węglo­ Wartość Waga Białka kalory - Rodzaj żywności cze wodany (w g) (w g) czna (w g) (w g) (w kal.) Produkty mączne (mąka ku­ kurydziana, tsampa), płat­ ki owsiane lub skiełkowa­ ne ziarna zbóż 100 10 1,4 73 320 Pożywienie skoncentrowane specjalne (zawierające mle­ ko, produkty mączne i ka­ wę) 80 7 8 46 284 Cukier trzcinowy lub bura­ czany 70 — — 70 280 Zupy w proszku 45 5 4 30 176 Owoce suszone w rodzaju ro­ dzynek, moreli 100 3 1 66 285 Miód, orzechy laskowe, orze­ chy włoskie 50 8,5 28 8,5 320 Mleko sproszkowane 70 17,5 19,6 25,9 350 Suchary lub herbatniki 50 5,5 4,5 36 205 Herbata 15 — - - TABELA 3 Skoncentrowane soki owo­ - cowe 100 - 70 280 Przykład racji używanej Sól 15 — — na dużych wysokościach _ _ wg Rivoliera (1955 r.) Razem | 695 56,5 66,5 425,4 2500 http://pza.org.pl 19 Racje „compo" zapakowane w skrzyniach wagi stępne w czasie długiego, okrężnego mar­ około 19,5 Kg Każda, zawierały pełny posiłek wie­ szu przez Tybet. Było to jednak bardzo czorny, ranny oraz prowiant na dzień wspinaczki kłopotliwe i zawierało niebezpieczeństwo dla 14 luazi. WszystKO było spakowane w puszki, które zawieraiy 5 rodzajów mięsa (łącznie z łoso­ wzmożenia zachorowalności wśród człon­ siem), 4 roazaje warzyw, czekoiadę i inne. Można ków wyprawy, zarówno z powodu zakaże­ więc było zestawić z tych produktów rozmaite ja­ nia środków spożywczych, jak też zabu­ dłospisy na kazay azień tygodnia (co było zazna­ czone na skrzynKach). rzeń trawienia w następstwie braku przy­ SkrzynKi z herDatnikami ważyły około 15 kg zwyczajenia do zupełnie odmiennego sposo­ każda i zawieraiy 6 hermetycznie zamkniętych pu­ bu żywienia się 15. szek, z których Każda zawierała 15 puszeK herbat- niKow, ważących około 170 g każda. Dzienna racja Wobec tego w wyprawie z 1953 r. na Eye­ heroatnikuw na osobę, wynosiło około 170 g, ale rest, poprowadzonej znacznie krótszą dro­ już 130 g okazało się wystarczające. gą poprzez terytorium Nepalu zdecydowa­ Skrzynki z napojami ważyły około 16,5 kg i za­ wierały dwudniową rację cukru, owsiankę, her­ no, iż produkty miejscowe będą stanowić batę i kawę lub kakao dla 14 ludzi, oraz inne pro­ nieznaczną część zaopatrzenia żywnościowe­ dukty nie wymagające specjalnego różnicowania go. Trzon* natomiast żywności stanowić bę­ i dające się zapakować pod próżnią. Nie było w dą produkty, zabrane ze sobą z Anglii, tam nich żadnych puszek. Z góry przewidywano uzupełnianie tych racji zrac jonowane i zapakowane. Wzorem do­ przy pomocy kartofli, ryżu, soczewicy i od czasu świadczeń, zdobytych w racjonowaniu żyw­ do czasu świeżego mięsa, zakupywanych na miej­ ności dla armii podczas ostatniej wojny, scu. Wartość kaloryczna samej racji „compo" wyno­ podzielono całą żywność na dwie zasadni­ siła około 4800 kal. dziennie na osobę. Obliczono cze grupy paczkując ją osobno (p. tabela ją z pewną nadwyżką, pomimo że obserwacje na 5 A i 5 B). Cho-Oyu wykazały, iż 4500 kal. będzie przekro­ czone. 1) Do pierwszej grupy należały tzw. „compo Skład racji szturmowej zapakowanej w jeden boxes", których zawartość stanowiła podstawową worek, zawierający 24-godzinny prowiant dla pary rację dzienną przez cały okres trwania wyprawy. wspinaczy, uwzględniał tylko podstawowe pro­ Każda skrzynka „compo" zawierała rację dzienną dukty. Dochodziły do nich produkty indywidualne wg. tabeli 5A. dobierane przez wspinaczy z tzw. skrzynek „lu­ ksusowych" (np. sardynki, łosoś, parówki, miód Skrzynka z herbatnikami, zawierająca 6 pu­ i owoce w puszce — część pozostawiona przez szek, z których każda zawierała piętnaście 170 wyprawę szwajcarską w 1952 roku na Przełęczy gramowych paczek herbatników. Południowej). Skrzynka z napojami (dzienna racja dla 28 lu­ dzi), zawierająca dwa składy. Wilfrid Noyce w drodze z obozu IV do VII (od 2) Do drugiej grupy należały racje szturmowe, około 6,5 do 7,5 tys. m) określił swoje dzienne przeznaczone na atak szczytowy, zawierające pod­ spożycie na około 2600 kal., a więc znacznie mniej stawową, dzienną rację dla pary wspinaczy. niż podano w tabeli 6. Oprócz podstawowych racji szturmowych, zabiera­ no ze sobą także pewną ilość skrzynek tzw. lu­ Wnioski wyciągnięte z doświadczeń wy­ ksusowych, zawierających produkty, w wyborze których kierowano się indywidualnymi upodoba­ prawy eyerestowskiej w 1953 r. można niami członków wyprawy. streścić w następujących punktach: Szczegółowe dane, odnośnie tych racji, ustalone w poprzedniej wyprawie na Cho-Oyu, znajdują się 1) Posiłki spożywano 6 razy dziennie. w tabeli 5B, a jako dodatek do tego służyły 2) Już po przybyciu do bazy wypadowej na lo­ „skrzynki luksusowe" z indywidualnie dobranym dowcu Khumbu zmniejszyło się znacznie spożycie menu. białek i tłuszczów. W obozach III i IV spadało ono dalej, a w czasie szturmu na szczyt wynosiło za­ ledwie około 30% białek i 20% tłuszczów, spoży­ wanych podczas marszu docelowego. Spożycie na­ 15.Porównaj: Hunt J.: The Ascent of Eyerest. tomiast węglowodanów podczas ataku szczytowego Pugh L. G. C. E.: Himalayan Hations with Spe- wzrosło o około 25%. cial Reference to the 1953 Expedition to Mount 3) Wartość energetyczna pożywienia wynosiła Eyerest. podczas marszu docelowego 4328 kalorii i spadła

TABELA 4 Ocena żywienia (wydatku energii i dowozu żywności) podczas wyprawy brytyjskiej na Cho-Oyu w 1952 r. (wg Pugha 1954)

Dowóz żywności w postaci Rodzaj wysiłku i wysokość Wartość 'Wydatek Data kaloryczna energii npm w metrach białek tłuszczów węglowo­ (wokal) (w g) (w g) danów (w g) (w kil) 30. 3. — 17. 4. marsz docelowy 3048—3505 108 110 713 4267 4370

próby wspinaczki na Cho-Oyu 1. o. — 10. 5. 5791—6858 42 71 596 3189 3960

15. 5. - 19. o. odpoczynek w Chule 4724 64 90 640 j 3626 3220 http://pza.org.pl TABELA 5 A nieco ponad '/2 litra płynu dziennie na osobę był przyczyną zupełnego wyczerpania członków wy­ Skład dziennej racji podstawowej dla 14 ludzi prawy szwajcarskiej na wiosnę 1952, jakiemu ulegli (wg Pugha 1954 r.) na Przełęczy Południowej (wys. około 8000 m). Niezależnie od pełnego zabezpieczenia samych Skrzynka „Compo" zawierająca rację dzienną dla racji żywnościowych, używanych w wyprawie na 14 ludzi. Jadłospis Nr 7 — niedziela. Cho-Oyu i na Eyerest, pod względem ich wartości witaminowej, podano jeszcze uczestnikom wypraw Waga zawar­ codzień dodatkowo, po jednej tabletce preparatu Ilość witaminowego o następującym składzie: Zawartość skrzynki puszek tości puszki (w gramach) witamina A — 5000 j. mn. D — 500 j. mn.

Bt — 3 mg Warstwa dolna — za­ B., — 2 mg wierająca śniadanie o C" — 75 mg następującym składzie: PP — 20 mg Herbatniki owsiane 1 340,2 pirydoksyna — 0,2 mg Boczek • 340,2 pantotenian wapnia — 1 mg Masło 2 425,25 kwas foliowy —• 1 mg Dżem i 255,15 Marmolada 2 '255,15 Pugh 16 podkreśla, że stosując dodatek powyż­ Ser 2 226,8 szych witamin, powodowano się tylko koniecznoś­ Czekolada i słodycze 3 354.4 cią utrzywania szerokiego pasa bezpieczeństwa (283,5 g czeko­ jeśli chodzi o wysycenie nimi ustroju. Przema­ lady, 70,0 g slo- wiał za tym długotrwały brak świeżych produk­ dyczv) tów v/ okresie wyprawy (3 miesiące). Nie oczeki­ Sól 1 113,4 wano jakiegokolwiek wpływu na podniesienie Zapałki 1 pudełko sprawności. Same racje żywnościowe — nawet odnośnie witaminy C — zawierały dostateczną Warstwa górna — za­ ilość witamin, zabezpieczając przed wystąpieniem wierająca główny po­ objawów hipowitaminozy u ludzi uprzednio dobrze siłek o następującym odżywionych. składzie: Mięso duszone 8 453,6 Z podanych przez cytowanych autorów Groszek 283,5 faktów i poglądów wynika niezbicie, że Keksy 4 283,5 właściwe żywienie alpinistów jest jednym z najważniejszych warunków powodzenia Na wierzchu puszek: Zupa sproszkowana 2 70.0 jakiejkolwiek wyprawy wysokogórskiej. W Ścierki (lwie niektórych natomiast wyprawach zwłaszcza Papier toaletowy jedna mających za cel osiągnięcie wysokości się­ paczka Frzyrząd do otwierania gających 7000 m i wyżej stanowi warunek puszek jeden w ogóle zdobycia szczytu. Zaniedbanie ta­ kiego na pozór „drobiazgu" jak właściwy w bazie wypadowej do 3786 kalorii. Po nieznacz­ nym wzroście do 3869 kal. w następstwie wspi­ naczki do obozu III i IV wartość ta spadła w cza­ ni Porównaj: sie ataku szczytowego do 3208 kal. (p. tabela 6). Hunt J.: The Ascent of Eyerest. Na podstawie tabeli 6 widać także wyraźnie, jak Pugh L. G. C. E.: Himalayan Rations with Spe- spadało spożycie białek i tłuszczów w miarę wzro­ cial Reference to the 1953 Expedition to Mount stu wysokości, wzrastało zaś węglowodanów. Spo­ Eyerest. życie białek spadło z 110 g podczas marszu doce­ lowego do 46 g podczas szturmu na szczyt, jeszcze bardziej tłuszczów — z 231 do 54 g, ilość zaś wę­ glowodanów z 453 wzrosła do 638 g. TABELA 5 B 4) Jako wytyczne żywienia przyjęto korzystanie z produtków spożywanych w Europ;e. Umożliwia Skład dziennej racji szturmowej zmodyfiko­ to dużą ich różnorodność i atrakcyjność, ułatwie­ wanej dla dwóch wspinaczy (wg Pugha 1954) nie sortowania i pakowania ładunków i uniknię­ cie braku niektórych środków w następstwie kra­ Waga zawar­ Ilosc tości wraz dzieży lub spożywania w nadmiarze, oraz zmniej­ wartość! szenie możliwości zakażenia pokarmów przez mu­ opakowań z opakowaniem chy i Szerpów. (w gramach) 5) Dzięki sprawnej organizacji gotowania i odpo­ Płatki owsiane (specjalny wiedniemu doborowi produktów członkowie wy­ prawy żywili sie normalnie korzystając z racji rodzaj) 2 28.35 „compo" aż do 6500 m. Mleko sproszkowane 2 85,0 6) Wyżej korzystano już z racji szturmowych Cukier 4 198,45 (tabela HB) z dodatkami „luksusowymi" według Dżem 1 56,7 upodobań poszczególnych wspinaczy. Spożycie cu­ kru na wysokości około 6090 m wzrosło bardzo Słodkie herbatniki " 85,0 znacznie osiągając około 348 g dziennie na głowę, Batony miętowe lub ba­ czego znaczną cześć stanowiły słodzone napoje. nanowe 2 56,7 7) Jednym z warunków, dzięki któremu człon­ Ser i 28,35 kowie wyprawy z 1953 r. utrzymali wyjątkową Kakao i wprost sprawność fizyczną i dobre samopoczucie 28,35 w porównaniu do poprzednich wypraw, był dosta­ Herbata 42,5 teczny dowóz płynów. Obserwacje dowiodły, iż Zupa sproszkowana 60,7 podczas ekspedycji w 1953 r. spożycie wody w zu­ Lemoniada sproszkowana 2 311,85 pach i napojach wynosiło tyle samo, co na Cho- Oyu, tzn. około 3—4 litrów dziennie. Dowóz tylko Só] 5,5 http://pza.org.pl TABELA 6 (wg Pugha 1954 r.) cji^ zaspokajania pragnienia i wyraźnego zróżnicowania racji żywnościowych na pod­ Ocena żywienia podczas różnych etapów wy­ stawowe — ..compo" i specjalne — „sztur­ prawy na Everest w 1953 r. mowe". Z doświadczeń dotychczasowych wypraw Skład racji (spożytych produktów) Wartość wynika również, że im mniej się odbiega Rodzaj wysiłku kalory­ od zwykłego sposobu żywienia się alpini­ i wysokość w m węglo­ czna białka tłuszcze wodany (w kal.) stów, do jakiego przywykli u siebie w kra­ (w g) (w g) (w g) ju, a zwłaszcza im bardziej uwzględnia się Marsz docelowy* ich osobiste życzenia odnośnie składu racji 110 231 453 4328 szturmowych, tym bardziej rosną szanse Obóz — baza zwycięstwa. Różnice w tym względzie do­ 5486 m * 81 190 437 3786 tyczą zarówno globalnej ilości pożywienia Obozy 3 i 4 wyrażonej w kaloriach, jak również ich do­ boru jakościowego. Nadzwyczaj ważne 6248 — 6461 m ** 75 184 478 3869 jest tutaj przestrzeganie właściwego sto­ Szturm *** 46 54 638 3208 sunku białek, tłuszczów i węglowodanów w obu typach racji dla średnich i znacznych * Nie uwzględniono ziemniaków spożywanych w wysokości. Stosunek tych składników jest rozmaitym czasie w różnych ilościach. bardzo charakterystyczny dla każdego ty­ ** Dowóz ziemniaków możliwy jedynie w ciągu pu wymienionych racji (patrz tabela 7). połowy czasu trwania obozów. Przyzwyczajenie bowiem organizmu do pro­ *** Dane dotyczą zmodyfikowanej racji sztur­ duktów jakich dotąd nie spożywał, czy za­ mowej spożywanej powyżej 7000 metrów. kłócenie ich dotychczasowego stosunku w spożywanych posiłkach, może wywołać za­ burzenie metabolizmu,. prowadzące do bar­ dowóz płynów decyduje nieraz o klęsce dzo znacznego spadku wydolności i spraw­ wyprawy. Nie ulega też wątpliwości, w ności wspinacza. Skutki tych zaburzeń na­ świetle dotychczasowych wypowiedzi, że rastają w miarę wzrostu wysokości. sposób żywienia się alpinistów niewiele się W zestawieniu więc racji, dla wypraw różni od normy aż do wysokości alpejskich. przekraczających wysokości średnie, nie na­ Na wysokościach znaczniejszych idzie na­ leży o tych faktach zapominać. Należy tak­ tomiast wyraźnie w dwu odrębnych kie­ że pamiętać o tym, że najistotniejszą war­ runkach. Jeden dotyczy wysokości do 6,5—7 tość praktyczną mają zawsze obliczenia tys. metrów, gdzie ani wartość kaloryczna wartości odżywczej wykonane dla tych pro­ ani skład jakościowy niewiele się zmienia­ duktów, z jakich dana wyprawa będzie ko­ ją podczas marszu docelowego i zakładania rzystać. bazy wypadowej. Drugi odnosi się do znacz­ nych wysokości, przekraczających wymie­ Oprócz wartości kalorycznej i jakościo­ nioną powyżej granicę i charakteryzuje się wego doboru produktów, należy jeszcze po­ zmniejszeniem wartości kalorycznej wsku­ łożyć nacisk na pełnowartościowość racji tek spadku spożycia. Ponadto występuje żywnościowych pod względem zawartości bardzo charakterystyczne przesunięcie skła­ witamin. Należałoby tu raczej korzystać z du pożywienia w stronę węglowodanów z doświadczeń wyprawy eyerestowskiej z wyjątkowo wysokim wzrostem zapotrzebo­ 1953 r.17. wania na cukier. Różnice te uwidacznia ta­ Racja witaminowa angielska odznacza się, bela 7, zawierająca najważniejsze dane roz­ w porównaniu z radziecką czy francuską, maitych autorów, mogące służyć jako wy­ większą różnorodnością składników i tyczne dla ewentualnych racji wysokogór­ mniejszymi odchyleniami w stosunku posz­ skich. czególnych witamin względem siebie. Opie­ ra się zatem na bardziej fizjologicznych Równolegle z wzrostem wysokości zwięk­ przesłankach. W niektórych wypadkach na­ sza się utrata wody przez organizm drogą leżałoby zwiększyć zawartość w niej kwa­ wyparowywania jej z powietrzem wydy­ su askorbinowego — witaminy C 18. chanym. Na znacznych wysokościach sięga 1,4 do 2 litrów dziennie. W związku z tym ogólne zapotrzebowanie na wodę do­ 17 Pugh L. G. C. E.: Food Consumption and chodzi do 4 litrów dziennie, a niemożność Energy Balance at Various Altitudes. uzupełnienia tych braków prowadzi do 18 Namysłowski L.: Spostrzeżenia nad zapotrze­ bowaniem na witaminę C u sportowców w zależ­ szybkiej i katastrofalnej deterioracji. Zwy­ ności od wysiłku fizycznego. Rocznik PZU, nr 2, cięska wyprawa eyerestowska z 1953 r. str. 97—122. uniknęła szczęśliwie tego błędu dzięki wy­ Namysłowski L.: W poszukiwaniu zależności mię­ dzy witaminą C a wysiłkiem. Kultura Fizyczna, jątkowo sprawnej i przemyślanej organiza­ 1956 r., nr 6, str. 455—466. 22 http://pza.org.pl W świetle danych badań lotniczych oraz to nie pozwala. Może się on okazać czyn­ doświadczeń wysokogórskich ostatnich wy­ nikiem niezwykłej wagi w zwiększeniu od­ praw himalajskich, głównie angielskiej i porności na zimno, w czym dużą rolę od­ szwajcarskiej, trzeba by położyć duży na­ grywają tłuszcze, spożycie których maleje cisk na dobroczynną rolę tlenu. Odpowie­ w miarę wysokości. Dodatek tlenu pozwala dni jego dowóz okazał się niezwykle ważny na utrzymanie wyższego spożycia tłuszczów nie tylko w utrzymaniu sprawności alpini­ ułatwiając w wielu okolicznościach osta­ stów, lecz także w regulacji normalnego teczny cel wyprawy — zdobycie szczytu. przebiegu metabolizmu i wykorzystaniu po­ Jest to tylko fragment dobroczynnej roli żywienia przez organizm. Tlen ułatwia tlenu na odcinku odżywiania. Na innych sprawne trawienie i wchłanianie składni­ odcinkach jego rola jest znacznie donio­ ków odżywczych i pozwala utrzymać mniej ślejsza. Dalsze ulepszenia w zakresie ko­ lub więcej normalny skład codziennego po­ rzystania z przenośnych aparatów tleno­ żywienia do wysokości, na których zmniej­ wych będą decydowały o łatwości porusza­ szona jego zawartość w powietrzu już na nia się na najwyższych wysokościach.

TABELA 7 Zestawienie wartości odżywczej całodziennych racji żywnościowych wysokogórskich na jedną osobę według różnych autorów Wartość kaloryczna całodzien­ Zawartość w racji nej racji żywnościowej na Waga Auto r jedną osobę dla wysokości racji (w kal) białek tłuszczów węglowodanów (w g) (w g) (w g) (w g) średnch | znacznych

W. H. Paryski 5476 (II wyprawa 1236 106 142 989 andyjska) (w przybliżeniu) 5500—6000 150 W. Morozów - (Pamir) 3000-4000 ------A. Heim 431,5 (teoret.) 3119 780 79 105,5

4000—4500 (racja wzor­ 1020 117 122,5 595 J. Rivoller cowa 3953) (teoret.) 2500—3000 695 56,5 66,5 423,4

racja „compott około L. G. C. E. Pugh 4800 1200-1300 - - - a) ilość projektowana racja szturmo­ dla wyprawy evere- wa — w przy­ stowsk.ej w 1953 r. bliżeniu (bez 1162 - „lexury items") - - około 2500 w bazie 3785 około b) ilości spożyte 1000 110 ;3i 453 podczas wyprawy w marszu 4328 everestowsklej 3208 w 1953 r. w czasie ataku 738 46 54 638 szczytowego

Taterniku!

W górach pomięła j również o swoich bliskich, bądź rozważny niemniej jak mężny. Odwaga, dobra sprawność fizyczna, ładny styl, ale również roztropność i umiłowanie przyrody górskiej, cechują prawdziwego taternika. 28 http://pza.org.pl TATERNICTWO I ALPINIZM ______Polscy grotołazi w Alpach Delfinatu Po zakończeniu działalności wyprawy w systemie jaskiń Dent de Crolles, uczestnicy jej: O. Czyżewski, R. Gradziński, R. Karpiń­ ski, Z. Małek, A, Radomski, J. Tomaszew­ ski i R. Unrug, korzystając z ładnej pogody, udali się w grupę Pelvoux w Alpach Del­ finatu dokonując wejścia na najwyższy szczyt Barre des Ecrins (4102 m). Po przyjeździe do la Berarde autobusem 27 sierpnia br. doszliśmy przez przełęcz Col des Ecrins (3361 m) do schroniska E. Caron (3170 m), a stąd następnego dnia — 29 sier­ pnia przez górną partię lodowca na przełęcz Breche Lory (3974 m) i dalej granią przez Pic Lory (4086 m) na szczyt Barre des Ecrins (4102 m). Po po­ wrocie tą samą drogą do schroniska E. Ca­ ron zeszliśmy jeszcze tego samego dnia lo­ dowcem Glacier Blanc do Allefroide (1506 m). R. Gradziński

BARRE DES ECRINS (4102 m) widzia­ POLSCY GROTOŁAZI w górnej partii ny z górnego piętra Glacier Blanc. Glacier Blanc. Zdjęcia R. Grudziński

http://pza.org.pl Grań od Żabiej Czuby 11 marca: O godz. 8.20 zespół Kosturkie­ wicz i Stryczyński wychodzi z obozu, osią­ do gając Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłop­ kiem i Mięguszowiecki Szczyt Pośredni pd.- Wołoszyna wsch. granią o 10.15 (powrót tą samą dro­ gą). Reszta zespołu wychodzi z biwaku o godz. 9.20, wchodząc na Hińczową Przełęcz o 10.50. Stąd dwójka Dembiński i Gąsiorow­ ski wchodzi pn.-zach. granią na Mięguszo­ wiecki Szczyt o godz. 14.45, a pozostała trój­ I przejście zimowe grani od Żabiej Czuby ka na Cubrynę, skąd schodzą wszyscy zach. do Wołoszyna („Grani Tatr Polskich"). Wy­ granią i zachodem na Zadnią Galerię Cu- prawa Kola Poznańskiego K. W. pod kie­ bryńską. Tu zakładają biwak o godz. 17.30. rownictwem R. W. Schramma. Uczestnicy: 12 marca: Wyjście z biwaku o godz. 9.30, Henryk Dembiński, Andrzej Drogowski, An­ Drogowski i Zierhoffer wchodzą na Zadni toni Gąsiorowski, Andrzej Kosturkiewicz, Mnich i na Ciemmosmreczyńską Turnię Jan Stryczyński, Stanisław Zierhojfer. 7 do 0 godz. 15.00, Pozostali poprzez Wrota Cha­ 14 marca 1957 r. łubińskiego, Szpiglasowy Wierch (godz. Pierwszego przejścia letniego „Grani Tatr 14.30), Czarną Ławkę, Gładki Wierch osią­ Polskich" dokonano w ciągu trzech dni gają Walentkowy Wierch o godz. 18.20, w roku 1954. Zimą podejmowano szereg prób skąd schodzą na biwak na Zadni Staw pod przejścia w latach 1955—1956. Próby te, Kołem. z których jedną podjęło również kilku ucze­ 13 marca: Wyjście z biwaku o godz. 9.30. stników obecnego przejścia, załamywały się Dwójka Drogowski i Schramm wchodzi na szybko, przeważnie z powodu niekorzy­ Świnice (godz. 13.55), Gąsienicową Turnię, stnych warunków atmosferycznych i niedo­ Niebieską Turnię (godz. 17.00) i Zawratową statecznego przygotowania. Turnię o godz. 18.30. Druga dwójka Gąsio­ Obecna wyprawa, przygotowywana szcze­ rowski i Zierhoffer przechodzi grań od gółowo od stycznia 1957 r., nosiła charakter Zawratu poprzez Mały Kozi Wierch (godz. zespołowy, Jej celem było zespołowe tra­ 10.45), Zmarzłe Czuby, Zmarzłą Przełęcz, wersowanie wszystkich szczytów grani. Zamarłą Turnię, Kozią Przełęcz (godz. 12.30), Przejście planowano na 6 do 7 dni, jednak Kozie Czuby, Kozi Wierch (godz. 13.45), niekorzystne warunki śniegowe przedłużyły Przełączkę nad Doliną Buczynową, Zadni czas jej trwania do 8 dni. Granat, osiągając o godz. 16.00 Pośredni Przebieg wyprawy: Granat. Pozostali członkowie zespołu prze­ 7 marca: Wymarsz ze schroniska przy noszą plecaki z Zawratu przez Dolinkę Ko­ Morskim Oku o godz. 3.30. Przełączka pod zią na Pośredni Granat, gdzie założony zo­ Żabią Czubą 6.30; Żabia Czuba 6.45; Żabiego stał biwak. Mnicha osiągnięto pd. granią od Białczań- skiej Przełęczy Wyżniej o 10.30; Żabi Szczyt 14 marca: Wyjście z biwaku o godz. 9.40 Wyżni 12.10; Ciężką Przełączkę osiągnięto Dwójka Gąsiorowski i Kosturkiewicz prze­ granią o 15.00. Biwak założono w Doi. Spa­ chodzi grań od Granackiej Przełęczy po dowej pod Ciężką Przełączką o godz. 17.30. Krzyżne, reszta zespołu transportuje plecaki 8 marca: Wyjście z biwaku 8.30; Kopa przez doi. Pańszczycę na Krzyżne. Po ze­ Spadowa 13,00. Biwak założono o 20.25 na braniu się całego zespołu o godz. 16.30 na zachodzie przecinającym górne piętro pn- Krzyżmem, razem przechodzą grań Wołoszy­ zach ściany Niżnych Rysów. na, schodząc o godz. 19.30 na Polanę pod 0 marca: Wyjście z biwaku 9.30. Niżnie Wołoszynem i osiągając o godz, 22.50 schro­ Rysy 14.00; Rysy 16.20; biwak w Kotlince nisko przy Morskim Oku. pod Wagą 17.00. Z 39 szczytów i turni, leżących w grani 10 marca: Wyjście 7.20. Z powodu prze­ opuszczono Żabiego Konia, Kopę nad Wro­ ciągania się wyprawy i niekorzystnych wa­ tami, Ptaka i Kopę nad Krzyżnym. runków śniegowych ominięto Żabiego Ko­ Pogoda: Przez cały czas pogodnie. No­ nia. Pod Żabim Koniem zespół podzielił się. cami mróz do —20°, w dzień silne nasło­ Dwójka Drogowski i Zierhoffer weszła o necznienie. Ostatniego dnia silny wiatr 9.15 na Żabią Turnię Mięguszowiecką, (początek halnego). a o 11.15 osiągnęła Wołową Turnię. Reszta Warunki śnieżne: W pierwszych trzech zespołu przeniosła plecaki na grań łączacp dniach w łatwym terenie kopny, niezwią- Wołowiec Mięguszowiecki z Hińczową Tur­ zany śnieg, przeważnie puch. Na Kopie Spa­ nią, weszła na tą ostatnią (10.15), przeszła dowej i ścianie Niżnych Rysów śniegu mało następnie na Czarnostawiańską Przełęcz (puch). Na południowych stokach w niż­ (12.40) i Mięguszowiecki Szczyt Czarny (13.45), szych partiach śnieg rano zbity, wyżej po­ schodząc po bardzo lawiniastym terenie nad kryty lodoszrenią. W południe mokry, ciężki Hińczowy Staw, gdzie założono biwak o 17.00. 1 lawiniasty (stoki Mięguszowieckich Szezy- 25 http://pza.org.pl tów), miejscami firn. Ostatniego dnia śnieg Nowe drogi mokry, odwilżowy, powodujący niebezpie­ czeństwo lawin. W sumie warunki śniegowe taterników przeważnie niekorzystne. Spowodowały one przedłużenie wyprawy o dwa dni. czeskich i słowackich Sprzęt używany przez grupy był następu­ jący: Czekany, raki, 1 para butów z tricou- w Tatrach niami, 7 haków skalnych, 6 karabinków, w lecie 1956 r. 3 młotki (w tym 1 lodowy), 3 liny zjazdowe, 7 pętli, 3 namioty batystowe (2 z rękawami Wschodni Szczyt Wideł. Wejście pd.-zach. polarnymi, a 1 z przedsionkiem, dwa na ścianą: V. Karouśek i A. Mrkos, 5 września. ramach i 1 na masztach), śpiwory, kurtki pu­ Czas przejścia 21h godz. (V) *. chowe, materacyki nadmuchiwane (matera­ Łomnica. Wejście zach. ścianą „Czarnym fi­ cyka nie używał tylko jeden członek zespołu), larem" na pd.-zach. grań ze żlebu Tery'ego: 3 łopatki duraluminiowe (nasadzane na cze­ V. Karouśek, A. Mrkos i B. Nejedlo, 26 wrześ­ kany), 3 latarki, kompas, 5 worów ładunko­ nia. Czas przejścia 6 godz. (V—VI). wych, 2 plecaki. Dumy Szczyt. Wejście pn. filarem na pier­ Dobór sprzętu okazał się odpowiedni. Na­ wszą turnię w pd, zach. grani z doi. Pięciu mioty zdały w zupełności egzamin (przy do­ Stawów Spiskich: V. Karouśkowa i V. Ka­ brej pogodzie). Sprzęt puchowy wystarczająco rouśek, 24 września. Czas przejścia 2 godz chronił przed zimnem. Łopatki duralowe oka­ (III—IV). zały się bardzo przydatne do przygotowywa­ Kopa Lodowa. Wejście środkiem pd. ściany: nia biwaków. Wory ładunkowe zdały egza­ V. Karouśek i Z. Zibrin, 3 września. Czas min. przejścia 5 godz. (V—VI), Żywność i gotowanie: W zasadzie posiłki Pośrednia Kapałkowa Turnia. Wejście środ­ gotowano dwa razy dziennie: rano i wie­ kiem pd. ściany z Suchej Doliny: M. Jaśhov- czorem. Na posiłki te składały się: płatki sky i J. Valter, 3 sierpnia. Czas przejścia 3V2 na mleku z cukrem, kaszka, zupy w proszku, godz. (V—VI). jajecznica, ser, mięso, pumpernikel, masło, Żłobisty Szczyt. Wejście pd.-wsch. ścianą, ciasteczka, blok czekoladowy, cytryny itp. lewą połacią z doi. Kaczej: V. Karouśek i F. Piliśmy: herbatę, kompoty z suszonych owo­ Sisler, 31 sierpnia. Czas przejścia 8 godz. ców, mleko (z proszku lub rozwodnione skon­ (V—VI). densowane) i kakao. W ciągu dnia jedliśmy: czekoladę, susz owocowy, chałwę, blok cze­ Galeria Gankowa. Wejście pn. ścianą 1. po­ koladowy, ciasteczka, cukierki owocowe i cze­ łacią (od drogi KG 618 w lewo) z doi. Czeskiej koladowe, landrynki, pierniki, wafle etc. Go­ (wg. Paryskiego: doi. Ciężkiej — przyp. red.): towaliśmy na trzech prymusach naftowych. V. Karouśek i F. Sisler. Zaffes nafty na 1 prymus wynosił około 2 li­ Wysoka. Wejście pn. ścianą na pn.-zach. try. Prymusy okazały się o wiele lepsze od wierzchołek: M. Jilek i M. Varga, 20 sierpnia. palników spirytusowych, przede wszystkim ze Czas przejścia 7 godz. (V—VI). względu na szybkość gotowania. Menażek Kopa Popradzka. Wejście zach. żebrem z przypadało po trzy na zespół. Doi. Mięguszowieckiej, od Żabich Stawów: M. Disman i V. Karouśek, 23 sierpnia (III—IV). Przez cały czas trwania wyprawy nie zda­ Wejście zach. ścianą: M. Jilek i M. Varga, rzył się żaden wypadek zachorowania. Ape­ 9 sierpnia. Czas przejścia 21h godz. (V). tyty dopisywały. Kondycja dobra. W ostat­ Diabla Turnia. Wejście wsch. ścianą z Doi. nich dniach odczuć się dało jednak pewne Mięguszowieckiej: M. Jilek i M. Varga, 10 zmęczenie, uwidaczniające się między inny­ sierpnia. Czas przejścia 3 godz. (V). mi w wolniejszym tempie przygotowań do Mała Capia Turnia. Wejście wsch. ścianą z wymarszu z biwaku, zwijaniu biwaku itp. Doi. Mięguszowieckiej: M. Jilek i M. Varga, 16 Przejście „Grani Tatr Polskich" stanowi sierpnia. Czas przejścia 3 godz. (V). w zimie wyprawę poważną, wymagającą du­ zest. Arno Puśkds żego nakładu sił i starannego przygotowania, zależącą także w dużym stopniu od pogody, i W nawiasach podana jest skala trudności która w naszym wypadku dopisała znako­ przejścia wg skali liczbowej używanej w Czecho­ micie. Warunki śniegowe, które podczas na­ słowacji. szego przejścia były niekorzystne, wpływają na tempo wyprawy. Duże znaczenie dla tem­ pa posuwania się ma waga plecaków. W na­ Zwracamy się z prośbą do wszystkich, którzy szym wypadku wahała się ona w granicach posiadają jakiekolwiek materiały archiwalne, pu­ 20 kg, co było ciężarem znośnym w terenie blikacje periodyczne i książki oraz inwentarz ru­ łatwym, krępującym jednak swobodę poru­ chomy, stanowiące kiedyś własność Redakcji szania się w terenie trudniejszym. „Taternika", |o ! przekazanie do Redakcji, za co uprzejmie z góry dziękujemy. Antoni Gąsiorowski REDAKCJA TATERNIKA 26 http://pza.org.pl grzbiet ten tworzy wschodnią grań Pik Po­ biedy, kilka kilometrów długą, opadającą w kierunku przełęczy Czontierien, nazwanej tak od lodowca leżącego po jej południowej stronie. Na północ odbiegają od owego grzbietu liczne boczne ramiona, pomiędzy którymi spływają mniejsze lub większe lo­ dowce na lod. Południowy Inyłczek. Jednym z nich jest lodowiec Zwiezdoczka, spływa­ jący spod pn. ściany Pik Pobiedy, blisko 2700 m wysokiej, w której wyodrębnia się wybitne żebro, zatracające się w partiach szczytowych. Od wschodu otacza lod. Zwiez­ doczka grzbiet Ak-Tau, który łączy się z wschodnią granią Pik Pobiedy Przełęczą Wysoką, odkrytą przez M. A. Demczenkę w 1932 roku, a na którą później weszli w 1949 roku uczestnicy wyprawy Kołokolni- kowa;. Zdobycie tego szczytu nastręcza poważne trudności z powodu wielkiego ośnieżenia, bardzo zmiennej pogody i wielkich rozmia­ rów masywu, D. M. Zatułowski w swojej książce „Sriedi Śniegów i Skał" (wyd. w 1957 roku) uza­ sadnia późne odkrycie tego szczytu, mimo tylu ekspedycji alpinistycznych i nauko­ wych działających w tym terenie tym, że Merzbacher, który jako jeden z pierwszych zwiedzał ten rejon, nie uwzględniwszy per­ spektywy na zdjęciu panoramicznym, wy­ konanym przez siebie przy bezchmurnej po­ godzie, ocenił Chan-Tengri (6995 m) za naj­ wyższy szczyt Centralnego Tiań-szanu. Inte­ resujący nas szczyt widoczny dobrze na tym Pn. żebro PIK POBIEDY. Linią ciągłą oznaczono zdjęciu wydawał się znacznie niższy. Poza drogę wejścia z 1956 r. 2, 3, 4, 5, 6, — obozy. M. Anufrikow tym można go zobaczyć zaledwie z kilku szczytów, często przy tym zakryty jest chmurami, a z dolin — z lodowców nie wydaje się wyższy od pozostałych. Prze­ konanie, że szczyt Chan-Tengri jest najwyż­ szy, było wśród alpinistów tak wielkie, że nawet gdyby uczestnicy wejścia na Pik 20 letija Komsomoła stwierdzili jego więk­ szą wysokość, to i tak położono by to na Pik Pobiedy zdobyty karb błędnych wskazań aneroidu. Odkrycia dokonała dopiero w 1943 roku Po wieloletnich próbach został zdobyty ekspedycja topograficzna pod kierownictwem w 1956 r., przez wyprawę Zrzeszenia Spor­ R. N. Rapasowa, prowadząca prace w rejo­ towego „Spartak" i Kazachskiego Klubu nie Chan-Tengri nad wykonywaniem mapy Alpinistycznego pod kierownictwem znanego Centralnego Tiań-Szanu. W czasie tych prac alpinisty W. Abałakowa, Pik Pobiedy (7439 m), trwających od czerwca do października od­ drugi co do wysokości szczyt Związku Ra­ kryto szczyt położony na południe od Chan- dzieckiego. Tengri, ustalając jego wysokość na 7439,3 m Położony jest w Centralnym Tiań-Szanie, oraz w niewielkiej od niego odległości drugi w grzbiecie Kofc-Szaał-Tau otaczającym od o wysokości 6873 m. Wyniki te potwierdził strony południowej górną część lodowca także lotnik Bogomołow wykonujący zdję­ Południowy Inyłczek. Grzbiet ten ciągnie cia fotogrametryczne rejonu, który przelatu­ się od szczytu na zachód stopniowo obni­ jąc nad Chan-Tengri widział na południe od żającą się prawie poziomą granią, z kilko­ niego znacznie wyższy szczyt. Okazało się, ma nieco wybijającymi się wierzchołkami: że alpiniści, którzy w 1938 roku osiągnęli 6920 m i 6740 m, skręcając od punktu wysokość 6930 m na stokach tego szczytu, 5892 m w kierunku pd.-zach. Ku wschodowi we mgle wzięli jakieś wzniesienie w żebrze 27 http://pza.org.pl • PIK MRAMORNAJA Will M STEN/'

CENTRALNY TIAŃ-SZAN. Linia przerywana oznacza drogą wejścia na PIK POBIEDY wyprawy z 1956 r. Podziałka liniowa w km. za szczyt i nazwali je Pik 20 letija Komso- W następnym roku ta sama grupa pod moła kierownictwem W. I. Raceka ponowiła re­ Pierwszą próbę zdobycia Pik Pobiedy konesans w okolicę Pik Pobiedy dokonując przeprowadzono w 1949 roku, wybierając wejść na przełęcz Wysoką i na, dotąd nie drogę Gutmana z 1938 r., a więc wspomnia­ zdobyty, Pik Drużby (6800 m). nym poprzednio pn. żebrem. Ponowną próbę wejścia na szczyt podjęły Ekspedycja alpinistów ałmatyńskich pod w 1955 roku dwie wyprawy; jedna złożona kierownictwem E. M. Kołokolnikowa, która 7. alpinistów Kazachstanu, pod kierownictwem ze względu na trudności organizacyjne i cięż­ E. M. Kołokolnikowa, wschodnią granią od kie przeprawy przez wzburzone rzeki, przy­ przełęczy Czontierien; druga z alpinistów była dość późno na lod. Zwiezdoczka, nie­ Turkestanu i Uzbekistanu pod kierow­ stety wskutek dużych opadów śniegu, a w nictwem W. I. Raceka północnym żebrem związku z tym silną lawiniastość, nie osiąg­ z lod. Zwiezdoczka osiągając wysokość nęła nawet wysokości z 1938 r. 6600 do 6700 m. Grupa posuwająca się W 1952 roku przybyła na lod. Zwiezdoczka wschodnią granią składającą się z 12 mło­ wyprawa pod kierownictwem W. I. Raceka, dych alpinistów, rozwinęła z początku szyb­ mająca za zadanie, między innymi, wyszu­ kie tempo, wkrótce jednak uległa wypad­ kanie drogi na Pik Pobiedy. Podczas gdy kowi ma skutek gwałtownego załamania jedna z grup dokonała wejścia na Pik Cza­ pogody, na wysokości około 6700 m, który się pajewa (6371 m), druga osiągnęła górną skończył tragiczną śmiercią 11 jej uczestni­ część lod. Inyłczek, skąd dokonano obser­ ków. Uratował się jedynie Urał Usienow, wacji wschodniej grani Pik Pobiedy, uczestnik wejścia na Pik Pobiedy w następ­ nym roku. Druga grupa na pn. żebrze zmu­ i Bliższe szczegóły dotyczące wyprawy z 1338 szona była do szybkiego odwrotu. roku jak i opisu rejonu, znajdzie czytelnik w przetłumaczonej na jęiyk polski książce I. A. Cze- W 1956 roku podjął nową próbę W. Aba- repowa „Wyprawy w Tień-Szan". Wyd. Sport łakow, prowadząc nową wyprawę tym ra­ i Turystyka 1956 r. (Red.) zem uwieńczoną sukcesem. Po 10-dniowym http://pza.org.pl treningu w okolicach jeziora Issyk-Kul stkich uczestników umożliwia dokonanie i ostatnich przygotowaniach, cała wyprawa wejścia całym 11-osobowym zespołem. złożona z 20 alpinistów i 1 'korespondenta Prowadzi dwójka Abałakow i Gusak. Prze­ została przewieziona samochodami nad brzeg kraczają lodospad, następnie długim tra­ rzeki Szarydżas, skąd dalej wzdłuż niej po­ wersem przez pole lodowe i żebro skalne dążała już karawaną złożoną z 60 koni. osiągają drugie strome pole, wyprowadza­ Po trzech dniach podróży, w czasie których jące już na grań. Wieje silny wiatr, zasypu­ przekroczono przełęcz Tiuz, rozbito obóz jący twarze pyłem śnieżnym. Śnieg różny -— u czoła lodowca Inyłczek. Dalszy trudny twardy, to znów pod cienką warstwą zbi­ odcinek drogi prowadził przez lodowiec. tego śniegu sypki, niezwiązany, miejscami Pierwsze 12 km zajęło 14 godzin, a następne sterczy czysty lód wymagający rąbania stop­ aż półtora dnia. Dalej posuwanie się ze ni. Pogoda w ciągu dnia pogarsza się. zwierzętami jucznymi było niemożliwe, tak O godzinie 10.00 osiągają szczyt. że 24 lipca w miejscu dopływu lodowca Zdobycie Pik Pobiedy stanowi obok Muz- Zwiezdoczka do Południowego Inyłczeka, tag Aty (7546 m), Kongur — Tiube (7595 rn), rozbito obóz bazowy, złożony z 10 małych drugiego co do wysokości szczytu w masy­ i 1 dużego namiotu, zaopatrzony w stację wie Kongur i Pik Moskwy (6758 m), naj­ radiową nadawczo-odbiorczą. lepsze osiągnięcie alpinistów radzieckich w Drogę wejścia na szczyt wybrano wspom­ 1956 roku. Jerzy Wala nianym już poprzednio pn. żebrem z lo­ dowca Zwiezdoczka. Prowadziła ona wzdłuż lodowca, następnie lodowym stokiem pocię­ tym szczelinami i pokrytym serakami na duże plateau u stóp pn. żebrai i nim W. ABAŁAKOW i W. KIZIEL omawiają dalszą aż do miejsca, gdzie wrasta w potężne stoki drogę. M. Anufrikow lodowe kopuły szczytowej. Poprzez lodospad w skos w lewo aż za wyraźne wąskie żebro skalne spadające ze szczytu, a następnie stromym stokiem śnieżnym wprost w górę na grań szczytową. W okresie do 16 sierpnia prowadzono roz­ poznanie drogi, wyrąbywanie stopni w lo­ dzie, zakładanie na stromych odcinkach sta­ łych poręczówek, oraz zaopatrywanie obo­ zów w żywność, sprzęt, paliwo i dodatkowe ubranie .W tym czasie założono 6 obozów na wysokości: 4700, 5300 na plateau (2), 5800 (3) i 6300 (4) na żebrze, 6500 (5) u podnóża czarnego, skalnego „żandarma" zagradzające­ go wyjście ku lodospadowi i na 7000 (6) me­ trów, ten nie wykończony. Wszystkie obozy, z wyjątkiem pierwszego, założone były w ja­ mach śnieżnych. 18 sierpnia rozpoczęła szturm 11-osobowa grupa alpinistów: W. Abałakow, kierownik, który wraz z N. Gusakiem prowadził na zmianę przez cały czas ataku, I. Leonów, K. Kłecko, S. Musajew, L. Filimonow, U. Usienow, J. Arkin, P. Budanow, J. Tur i W. Kiziel. 19 sierpnia osiągają obóz na wysokości 5300 m, gdzie opuszcza ich grupa pomocnicza, wracając do bazy. W następnym dniu dochodzą do wysokości 7000 m, ale ze względu na brak czasu jaki potrzebny byłby na wykończenie jamy śnieżnej wycofują się do obozu 5 na wysokości 6500 m. Przez cztery dni szalejąca burza śnieżna i zawieja, zatrzymuje ich na miejscu, tak że dopiero 29 sierpnia wychodzą ponownie do ostat­ niego obozu na wysokości 7000 m. 30 sierpnia silny mróz i piękna pogoda umożliwia rozpoczęcie ostatecznego ataku, w czasie którego muszą pokonać ostatnie 1000 m wysokości. Dobra kondycja wszy­ http://pza.org.pl TATERNICTWO JASKINIOWE

posiada 4 otwory wejściowe, z których je­ Wyprawa do jaskiń den jest jednak obecnie niedostępny z po­ wodu zasypania. Na plateau, w pobliżu Dent de Crolles szczytu Dent de Crolles znajduje się studnia P 40, której otwór jest równocześnie naj­ W sierpniu br. działała w okolicach Gre­ wyżej położonym punktem systemu jaski­ noble wyprawa zorganizowana przez Ko­ niowego (1969 m npm.). U podnóża za­ misję Taternictwa Jaskiniowego Klubu Wy­ chodniej „falezy" leży Trou de Głaz, sta­ sokogórskiego dokonując przejścia systemu nowiąca wejście do środkowego poziomu jaskiń Dent de Crolles (głębokości 658 m). (1695 m npm.). W tej samej „falezie", da­ Plateau Dent de Crolles tworzy wschod­ lej ku północy, na wysokości 1311 m npm. nią część masywu Chartreuse, a położone położony jest otwór jaskini Guiers Mort, jest około 25 km na pn.-wsch. od Grenoble. z którego wypływa podziemna rzeka. Zasy­ Jego nierówna powierzchnia szczytowa pany obecnie otwór wejściowy znajduje się wznosi się na blisko 2100 m npm., a ze we wschodniej „falezie". Jest to jaskinia wszystkich stron obcięta jest pionowymi Anette Bouchocourt, położona mniej więcej ścianami wapiennych „falez". Kompleks wa­ na wysokości Trou du Głaz. Tuż obok leży pieni płytowych, budujących szczytowe pla­ jeszcze Chevalier Grotte, jaskinia o ogrom­ teau i „falezy" ma miąższość około 300 m, nych korytarzach, która nie łączy się wpraw­ a od dołu podścielony jest marglami. Jedne dzie z pozostałymi, ale niewątpliwie należy i drugie skały są wieku kredowego. War­ genetycznie do tego samego systemu. stwy budujące zachodnią „falezę" Dent de Cały system jaskiń Dent de Crolles składa Crolles zapadają w kierunku północno-za­ się z szeregu poziomych mniej więcej ko­ chodnim, wskutek czego podnóże „falezy" rytarzy, połączonych pionowymi studniami. w jej południowej części znajduje się na Szerokość korytarzy waha się w granicach poziomie około 1750 m npm, a w północnej od kilkudziesięciu centymetrów (w tzw. ok. 1350 m npm. meandrach) do kilkunastu metrów, średnica Jaskinie rozwinięte są w kompleksie wa­ studni mierzy od kilku do kilkudziesięciu pieni budujących „falezy". System jaskiń metrów. Łączna długość korytarzy całego systemu wynosi około 17 km, różnica wy­ sokości 658 m. Partie jaskiń Trou de Głaz i Guiers Mort w pobliżu ich otworów, znane były już od dawna, ale intensywną eksplorację ich roz­ poczęła dopiero w roku 1935 grupa alpini­ stów z Lyonu pod kierownictwem P. Che- valiera. W ciągu 12 lat poszukiwań odkryto na plateau otwór P40 i znaleziono połącze­ nia między tą studnią a Trou de Głaz, Anette Grotte i Guiers Mort. W związku z tym system jaskiń Dent de Crolles okazał się w r. 1947 najgłębszą wówczas jaskinią świata, liczył bowiem 658 m różnicy po­ ziomów (obecnie zajmuje trzecie miejsce po Pierre St. Martin (—728 m) i Gouffre Ber­ ger (—1130 m). Dzieje eksploracji Dent de Crolles zostały opisane przez Chevaliera w książce „Escalades souterrain" przetłuma­ czonej następnie na kilka języków obcych. Dotychczas dokonano tylko dwóch przejść całego systemu tj. od P 40 do Guiers Mort: w roku 1948 P. Chevalier z towarzyszami i w roku 1953 Moraąuini z towarzyszami. Czas przejścia wynosił 38 do 40 godzin. Na decyzję zorganizowania wyprawy do jaskiń Dent de Crolles wpłynęło kilka czyn­ • ników. Najważniejszym był fakt, że istniała tam możliwość dokonania wyczynu sporto- 30 http://pza.org.pl http://pza.org.pl Schematyczny przekrój przez system jaskiniowy MASYWU DENT DE CROLLES, Podziałka wysokości w m.

wego na dużą skalę przy użyciu stosunkowo 6 jaskiniowych worów transportowych z niewielkiej ilości sprzętu. Dodatkowo decy­ wkładkami igelitowymi. dowały jeszcze: możliwość dokładnego prze­ Z powodu nieterminowego otrzymania studiowania drogi z posiadanej książki Che- paszportów wyjazd do Francji uległ 10- valiera, uzyskania informacji od F. Petzla dniowemu opóźnieniu, wskutek czego zrezyg­ (jednego z czołowych eksploratorów, z którym nowano z planowanego pierwotnie udziału nawiązano kontakt na wyprawie do Gouffre w belgijsko-francuskim obozie speleologicz­ Berger w r. 1956), a wreszcie gotowość wy­ nym w rejonie Verdon i przystąpiono od pożyczenia lin nylonowych i oddania lokalu razu do akcji w Dent de Crolles. Przyjazd przez Speleo-Groupe CAF z Grenoble. do Grenoble nastąpił w dniu 10 sierpnia, W wyprawie wzięli udział: Oleg Czyżew­ a w dwa dni później została założona baza ski (kierownik), Ryszard Gradziński, Ry­ w Perąuelin. szard Karpiński, Andrzej Radomski, Jerzy Pierwsze osiem dni trzeba było poświęcić Tomaszewski i Rafał Unrug, oraz — na na rekonesanse powierzchniowe — odszuka­ własny koszt — fotoreporter Zdzisław Ma­ nie otworów jaskiń, i podziemne — odszu­ łek. Ekwipunek wyprawy stanowiły: 5 od­ kanie drogi w Trou du Głaz i Guiers Mort. cinków drabin linowych łącznej długości Szczególnie duże trudności nastręczyło 70 m, 30 pętli, 40 m liny stylonowej, 160 m utorowanie drogi do końcowego syfonu w liny nylonowej (pożyczonej przez SG CAF drugiej z tych jaskiń. z Grenoble), 1 lina zjazdowa sisalowa, 2 po­ Droga planowanego przejścia od studni ręczówki sisalowe łącznej długości 25 m, P 40 do Guiers Mort liczy ponad 4 km dłu­ 6 chełmów, 7 świateł czołowych, 3 lampy gości, przy różnicy poziomów 658 m. Two­ karbidowe, 24 karabinki, 26 haków, 4 młotki. rzą ją przede wszystkim niezwykle ciasne

http://pza.org.pl i trudne do przejścia meandry (wysokie lecz bardzo wąskie rozmycia, powyginane falisto zarówno w płaszczyźnie pionowej jak i poziomej), obszerne, pionowe studnie oraz zazwyczaj niskie, lecz szerokie korytarze. W najniższym poziomie systemu Guiers Mort, droga wiedzie albo wysokimi, eksponowa­ nymi trawersami nad korytem podziemnej rzeki albo też labiryntem niezwykle ciasnych korytarzy, wymagającym pełzania na prze­ strzeni blisko kilometra. Punktem kluczo­ wym całego przejścia jest syfon w końco­ wej partii Guiers Mort, zalewany okresowo przez wodę. Francuzi doszli do niego trzy czy też cztery razy, przy czym dwukrotnie tylko syfon zastali otwarty. Oprócz syfonu i trudnej do odszukania drogi, dodatkową przeszkodą w drodze od syfonu do otworu Guiers Mort było kilka przewieszonych kominów, w których przed rozpoczęciem przejścia trzeba było rozwiesić drabinki. Tego rodzaju warunki zmusiły nas do przy­ gotowania właściwej akcji szeregiem reko­ nesansów. Odszukujemy najpierw otwory wszystkich jaskiń, a z kolei •— mimo fatal­ nej pogody — zakładamy zjazd w Puits du Pendule, głębokiej na 60 m studni w koń­ cowej partii Trou du Głaz. Znalezienie drogi przez labirynt i dotarcie do syfonu w Guiers Mort okazuje się nadzwyczaj wyczerpujące. Pierwszy rekonesans (Czyżewski, Karpiński i Radomski) dociera tylko do Galerii Mar- mitów i wycofuje się po 18 godzinach akcji pod ziemią. Posiadany plan okazuje się bar­ dzo schematyczny i w wielu miejscach bar­ dzo niedokładny. Dopiero drugi rekonesans (Gradziński, Małek i Unrug), doprowadzony do Galerii Marmitów przez Karpińskiego Na PLATEAU DENT DE CROLLES. Ostatni z gru­ i Radomskiego, odszukuje wejście na Sta­ py „szturmowej" — z. Małek zjeżdża do P40. laktytowy Trawers i dochodzi do syfonu. R. Gradziński Syfon jest, mimo padających deszczów nie zalany, choć dopływa do niego z góry woda. Dochodzimy do wniosku, że syfon jest prawdopodobnie zalewany tylko w okresie bardzo obfitych opadów i że istnieje duże prawdopodobieństwo, że w ciągu najbliż­ szych dwóch dni nie zostanie wypełniony wodą. W dniu 20 sierpnia wychodzimy na pla­ teau zostawiając po drodze racje żywności w otworach Guiers Mort i Trou du Głaz. Po biwaku, następnego dnia o godz. 10.30 zjeżdżają do P 40 Czyżewski, Karpiński, Ma­ łek i Radomski, zaopatrzeni w trzy liny nylonowe i minimalną ilość żywności. Resztę żywności mają zabrać w Trou du Głaz. Po­ zostali tworzą grupę ubezpieczającą, likwi­ dują biwak znosząc sprzęt do Trou du Głaz, a następnie po spotkaniu z grupą „sztur­ mową" mają wyjść jej naprzeciw przez Guiers Mort aż do syfonu i następnie zlikwi­ dować ubezpieczenia na drodze wiodącej do otworu. W przypadku stwierdzenia, że syfon jest zalany, grupa ubezpieczająca 33 http://pza.org.pl miała zdjąć drabinki w Guiers Mort, wy­ nieść cały posiadany sprzęt do Trou du Międzynarodowy obóz Głaz i zakładać ubezpieczenia posuwając się w dół po śladach grupy „szturmowej", grotołazów aby umożliwić jej powrót. Tego rodzaju akcja ratunkowa, jakkolwiek teoretycznie w Polsce możliwa przy niezwykle oszczędnym używa­ niu sprzętu, stałaby jednak niewątpliwie u granic wytrzymałości ludzkiej ze względu W lipcu 1957 r. odbył się trzytygodniowy na niezwykle trudny do przewidzenia czas obóz grotołazów, zorganizowany przez Sekcję jej trwania (minimum ok. 50 godzin). Taternictwa Jaskiniowego przy Krakowskim Droga od P40 w dół okazała się niezwy­ Kole Klubu Wysokogórskiego. Całą organi­ kle trudna i męcząca, wiodła bowiem mean­ zację i cały koszt obozu wzięli na siebie drami, których dnem i po ścianach płynęła członkowie Sekcji, tak że w niczym nie woda. Prawie wszystkie zjazdy odbywały obciążył on budżetu, czy też administracji się w wodospadach. Wskutek tego stało się Klubu. Zaproszenia na obóz rozesłano do konieczne, początkowo niezamierzone, wyco­ wielu organizacji speleologicznych na świe­ fanie' przez Trou du Głaz. O godzinie 23.45 cie, z którymi pozostawaliśmy w kontakcie — założono biwak w otworze jaskini, a rano oczywiście wiele z nich odpowiedziała od­ nastąpiło zejście do bazy. mownie, co jest zrozumiałe wobec dużych Następnego dnia o godz. 15.00 grupa kosztów przejazdu, zwłaszcza z krajów po­ „szturmowa" (Czyżewski, Karpiński, Radom­ zaeuropejskich. W obozie wzięli udział: Su­ ski, Unrug) rozpoczęła dalszy ciąg przejścia zanne i Guy de Błock z Belgii, Jose Luis w Trou du Głaz. Odcinek do Guiers Mort de Uribarri Angulo, Juan Antonio Bonilla okazał się znacznie łatwiejszy do przebycia Serrano i Vincente Sizilia z Burgos w Hisz­ niż poprzedni — korytarze i studnie były panii, dr Bertalan Karolyi i Arpad Csekó prawie zupełnie suche. Już o północy nastą­ z Budapesztu, Gunnar Rasmusson z Lund piło spotkanie z grupą wspierającą przy Wo­ w Szwecji oraz dr Herbert Frankę i inż. dospadzie Elżbiety, a o godz. 3.00 rano, po Felix Seiser z Austrii. Ponadto •— oczywiście 12 godzinach akcji wszyscy znajdowali się liczni członkowie sekcji krakowskiej. pod otworem Guiers Mort. Łączny czas Program obozu obejmował zwiedzenie przejścia od P 40 do Guiers Mort wynosił Krakowa, Wieliczki, Ojcowa, Tatr Wyso­ więc tylko 25 godzin. kich i Zachodnich oraz Pienin. Zwiedziliśmy W czasie wyprawy został nakręcony śred- jaskinie: Wierzchowską Górną, Mamutową, niometrażowy film dokumentalny. Część Koziarnię, Ciemną, Nietoperzową i Smoczą zdjęć wykonano w jaskini przy flarach mag- Jamę w okolicy Krakowa oraz Lodową, nezj owych. Mylną, Zimną, Raptawicką, Obłazkową, Ryszard Gradziński Chochołowską Szczelinę, Smoczą Jamę, Po­ szukiwaczy Skarbów i Groby w Tatrach. Urządziliśmy też kilka spotkań z wyświet­ laniem naszych i zagranicznych przeźroczy W TROU DU GLAZ i filmów. Od lewej stoją: A. Radomski, R. Unrug, O. Czy­ żewski, R. Karpiński. Obóz był filmowany przez Wytwórnię R. Gradżińskt Filmów Dokumentarnych, a reportaż o nim wszedł w skład Polskiej Kroniki Filmowej i programu telewizji. Zdjęcia CAF znalazły się w całej prasie polskiej. Obszerny repor­ taż o obozie ukazał się w miesięczniku „Ziemia". Wreszcie o obozie mówiło radio i pisała prasa krajów, z których uczestnicy przybyli do Polski. Obóz nasz był po międzynarodowej wy­ prawie do Gouffre Berger w r. 1956, naj­ większą tego rodzaju imprezą międzyna­ rodową. Na jego wzór podobne imprezy zamierzają zorganizować Hiszpanie, Węgrzy i Austriacy. Powodzenie obozu pokazało, że obok za­ praszania grup z jednego kraju, dobrze jest czasem robić takie „mieszane" imprezy: dla ich uczestników atrakcją jest wówczas nie tylko Polska, ale także możność poznania ludzi o podobnych zainteresowaniach z in­ nych krajów, nawiązanie kontaktów mię- http://pza.org.pl dzynarodowych itp. Koszt obozu nie był od niej odciąga, wywołuje odruchową nie­ bardzo wielki, wpłaty od członków sekcji chęć. Szczególnie w czasie odwrotu, gdy do na koszta obozu zaczęliśmy ściągać ratalnie głosu dochodzi zmęczenie i zobojętnienie, przeszło pół roku przed terminem obozu. porzuca się w jaskini byle gdzie różne rze­ Wiosną 1957 r. odwiedził Kraków Sami czy, z których wiele miało być pierwotnie Karkabi, przewodniczący klubu speleolo­ wziętych z powrotem. Przeważnie zostają gicznego z Libanu. Jeśli dodać do tego już tam' na zawsze. Szkody stąd wynika­ wcześniejsze odwiedziny Prot, Maxa Co- jące są nie tylko natury estetycznej. Stary synsa i Harouna Tazieffa, dwu wybitnych sprzęt, zwłaszcza liny, pozostawione w jaski­ badaczy jaskiń francuskich i belgijskich, to ni, mogą później skusić kogoś do użycia trzeba stwierdzić, że Polska, a w szczegól­ i stać się przyczyną wypadku. ności Kraków, staje się jednym z ośrodków Należy koniecznie zwracać większą uwagę speleologii światowej. Wielokrotnie zresztą na stan jaskini, w jakim się ją opuszcza. mieliśmy okazję pośredniczyć w nawiązywa­ Chciałbym wysunąć tu parę propozycji, niu kontaktów między najodleglejszymi gru­ które — jak mi się wydaje — nie będą spe­ pami grotołazów na świecie, które nawią­ cjalnie trudne do zrealizowania. zały znajomości lub wymianę, dowiedziaw­ 1) W czasie samej akcji, zwłaszcza przy szy się od nas adresów. sporządzaniu posiłków oraz rozpakowywa­ niu i pakowaniu sprzętu, wszystkie odpadki Kazimierz Kowalski (pudełka, puszki, wypalony karbid itp.) po­ winno się tak wyrzucać, by były niewi­ doczne. W większości wypadków można to przeprowadzić bez większej straty czasu i energii — po prostu trzeba tylko o tym Taternictwo jaskiniowe pamiętać. 2) Podczas wyprawy zawsze się zdarzają a ochrona przyrody takie okresy, nieraz nużąco długie, kiedy część uczestników jest z konieczności zu­ Problemy ochrony jaskiń omawiane były pełnie bezczynna. Ludzie ci mogą się wtedy w Polsce już nieraz. Autorzy artykułów zająć bez straty dla samej akcji, a z pożyt­ i notatek poruszających te zagadnienia, pod­ kiem dla siebie sprzątaniem tej części kreślali specyficzną rolę jaskiń w krajobra­ groty, która jest w ich zasięgu. Często są zie i wskazywali na niebezpieczeństwa im to właśnie partie najsilniej zaśmiecone grożące. Wiele — i słusznie — mówiono (miejsca biwaków czy rozpakowywania o niebezpieczeństwach zasadniczych, w wy­ sprzętu). niku których powstają najgroźniejsze, bo 3) Zasada, że sprzęt (także mało warto­ nieodwracalne zniszczenia. Mam tu na myśli ściowy) powinien być wyniesiony z jaskini kamieniołomy, eksploatację kalcytu czy roz­ w komplecie, nie zawsze może być zreali­ maite formy wandalizmu zwiedzających. zowana. Uczestnicy wyprawy powinni się Mało zwracano jednak uwagi na szkody, jednak poczuwać do obowiązku wydobycia jakie wyrządzają taternicy jaskiniowi, a reszty sprzętu w możliwie niedługim czasie więc ludzie, którym przede wszystkim powin­ po wyprawie, np. przy okazji jakiegoś wy­ na leżeć na sercu ochrona jaskiń. Oczywiście padu treningowego przeprowadzonego z ma­ odłamywanie nacieków czy osmalanie ścian łym obciążeniem. pochodniami w zasadzie nie wchodzi tu Wacław; Szymczakowski w rachubę. Nie będę również poruszał ta­ kich kwestii jak przekopywanie syfonów lub wybijanie otworów, co było już nieraz omawiane. Pragnę tu zwrócić uwagę na wcale nie błahą sprawę zaśmiecania jaskiń Nowe groty na Capri przez grotołazów. Z przykrością trzeba stwierdzić, że nie­ Dwaj płetwonurkowie Wiesel i Sacher- które partie Zimnej czy Miętusiej, chociaż Woenkhaus z NRF odkryli niedawno na wy­ są niedostępne dla tzw. niekulturalnych spie Capri dwie jaskinie. Podczas penetracji turystów, nie ustępują wcale pod względem wód przybrzeżnych natrafili na otwory w ska­ bogactwa „współczesnych warstw kulturo­ łach poniżej poziomu odpływowego; Po za­ wych", takiej np. Grocie Jasnej na Krze­ opatrzeniu się w wodoszczelne lampy elek­ mionkach. Przyczyną tego stanu rzeczy jest tryczne ciasnymi korytarzami przedostali się z jednej strony pośpiech, z jakim musi się do obszernych komór. Dalsze partie jaskiń przeprowadzać wiele akcji w jaskiniach, znajdowały się powyżej poziomu zalewu a z drugiej pewna specyficzna i zrozumiała przypływowego, jednak nie miały żadnego zresztą atmosfera wypraw, kiedy to wszel­ połączenia z powierzchnią. Jedna z nowood- kie czynności podporządkowane są jednemu krytych grot na Capri jest znacznie większa tylko, głównemu celowi akcji, wszystko co od słynnej groty Lazurowej. (PSB) 35 http://pza.org.pl wypadki

i ratownictwo

górskie

AKCJA

NA

EIGERZE

Akcja ratunkowa na Eigerze, w której wzięło udział ośmiu członków Klubu Wy­ sokogórskiego, wywołała znaczne poruszenie w świecie alpinistycznym krajów alpej­ skich. W licznych wypowiedziach prasowych, dyskutanci podkreślali, bądź to (w pewnym sensie), szczęśliwy finał akcji, bądź pewne niedociągnięcia organizacyjne, które —• zda­ wałoby się •— mogły wpłynąć na jej prze­ bieg. Będę się starał, przedstawiwszy chrono­ logię wypadków, odpowiedzieć na pytanie: czy akcja ratunkowa w ciągu swego dzia­ łania mogła uratować także i Longhiego? A. Skoczylas

grupie Jungfrau Eiger północnej ściany (Nordwand), Eiger. Stoki te, ze względu W (3970 m) stanowi jej 1600 m wysokiej i blisko 2 na kompletny brak większych północne ramię, tworząc od kra szerokiej u podstawy. Ku formacji poziomych (półki, strony północnej blisko dwa południowi biegnie od szczytu, platformy) są bardzo ekspo­ tysiące metrów wysoki mur poprzez 2 przełęcze Eiger- nowane i narażone na lawiny skalny, ograniczony pn.-wsch. joch, południowa grań, łą­ kamienne, wobec czego nie­ granią zwaną granią Mittelle- cząca Eiger z Monchem bezpieczne. gi ze stojącym na niej (4099 m). Północną ścianę Eigeru naj­ schronem Mittellegihutte i Pd.-zachodnimi stokami za­ lepiej ilustruje umieszczone z przeciwnej strony bieg­ chodniej grani, stosunkowo dalej zdjęcie uzupełnione nącą ku stacji Eigergletscher łagodnie nachylonymi, częś­ szkicem z naniesioną drogą zachodnią granią. Północne ciowo płytowymi, a częściowo Heckmaira, V6rga, Kasparka urwisko rozdziela niezbyt wy­ pokrytymi lodem, prowadzi i Harrera z 1938 r. raźna grzęda, opadająca ze najłatwiejsza (w skali alpej­ Włosi Claudio Corti i Ste- szczytu, na pn.-wsch. ścianę skiej: średnio trudna — mit- fano Longhi, oraz Niemcy i na pn.-zach. noszącą nazwę telschwer), zwykła droga na Giinther Nothdurft i Franz 36 http://pza.org.pl Maier, tworzyli dwa samo­ pie, nie dawało gwarancji doj­ monachijskiego Bergwachtu ścia do szczytu. W nocy nad dzielne zespoły, które weszły Eigerem przesila słaba burza, nadeszła również oferta przy­ w ścianę z zachowaniem róż­ która jednak nie zmieniła w Ja­ łączenia się do akcji. nicy jednego dnia. kiś zdecydowany sposób warun­ ków w ścianie. Szansa uratowania Cortiego 3. 8. 1957. — Przy mglistej po­ oraz — jak przypuszczano — godzie Corti i Longhi weszli o 8. 8. — Niemcy i Włosi tra­ Niemców była duża. Cała godz. 3.00 w ścianę idąc począt­ wersowali wspomnianym lodowo- kowo ściśle wg opisu podanego śnieżnym zachodem w kierunku trójka znajdowała się około przez wszystkie poprzednie par­ „Spinne". Mniej więcej w poło­ 250 m pod szczytem, a więc w tie. Po przejściu mniej więcej wie jego długości, w stosunkowo zasięgu nowoczesnych gram- trzystu metrów wykonali długi, łatwym terenie, Longhi zsunął skośnie w górę biegnący trawers się z zachodu trzydziesto metro­ mingerowskich wind ratunko­ w lewo, dochodząc pod studwu- wym wahadłem. Naprężone liny wych. Istniała również —• zre­ dziestometrowy pionowy próg pozwoliły mu się utrzymywać sztą kwestionowana — szansa skalny (na poziomie okna sta­ na niewielkim wybrzuszeniu dotarcia i do Longhiego, mi­ cji Eigerwand). Próg ten został skalnym. Corti dowiązał się do przebyty swego czasu przez Niemców i po umocowaniu obu mo że ten był znacznie go­ Sedlmayera i Mehringera, w cza­ lin biegnących do Longhiego, rzej usytuowany w stosunku sie ich tragicznej, pierwszej kontynuowali razem trawers do do ratowników działających próby przejścia ściany. Corti i „Spinne". We wczesnych godzi­ Longhi, po sforsowaniu kilku­ nach popołudniowych, po prze­ ze szczytu. dziesięciu metrów progu, wy­ kroczeniu szczeliny brzeżnej we­ cofali się i w późnych godzinach szli w rysy wyjściowe. Tu pro­ Mimo przedstawionej sy­ popołudniowych doszdi z powro­ wadzący zespół Corti odpadł, ra­ tuacji i ofert, w Grindeiwal- tem na właściwą drogę już pód niąc się w głowę i ręce. Cala Rote Fluh, gdzie biwakowali. W trójka biwakowała w tym miej­ dzie nie zdecydowano się na ciągu dnia pogoda stopniowo po­ scu, sto pięćdziesiąt metrów po­ organizację akcji ratunkowej. lepszała się. nad Longhim. W nocy nad całym Oberiandem przeszła silna bu­ W tym czasie członkowie 4. 8. — Nothdurft i Maier we­ rza. Przy stosunkowo wysokiej Sekcji Blumlisalp Szwajcar­ szli jeszcze nocą w ścianę. Po temperaturze nie doszło jednak skiego Klubu Alpejskiego przejściu w prawidłowy sposób do większego opadu śnieżnego. dolnej części ściany, osiągnęli (SAC), zorganizowali już wiel­ w godzinach przedpołudniowych W grindelwaldzkich kołach ką, trzydziestoosobową wy­ początek trawersu Hinterstoisse- przewodnickich i alpinistycznych prawę ratunkową, pod kie­ ra, gdzie spotkali obu Włochów. nie poruszono sprawy organizacji Przejście czterdziestu metrów iakiejkolwiek wyprawy ratunko­ rownictwem Ericha Friedli. trawersu zajęło obu partiom o¬ wej. (Na zdjęciu, na str. 36, wi­ koło sześciu godzin (przeciętnie 9. 8. — Obserwacja ściany do­ inne partie przechodziły trawers konana przez szwajcarskiego pi­ dzimy go w czasie akcji w 1—2 godzin). W efekcie bi­ lota lodowcowego Geigera po­ przy radiotelefonie). Wyjecha- ' wakowali pod progiem oddzie­ zwoliła stwierdzić, że Longhi, li wszyscy na Jungfraujoch, lającym dolne pole lodowe od mimo braku sprzętu biwako­ chcąc wejść, po obejściu od środkowego. wego i żywności żyje, podobnra jak i tkwiący w miejscu Corti południowej strony Móncha, 5. 8, — Niemcy i Włosi przeszli oraz Niemcy (?). na Eiger od Eigerjoch. Bar­ na środkowe pole lodowe, tra­ dzo ciężkie warunki lodowe i wersując je następnie w kierun­ Niestety, jak się później oka­ ku górnego pola. O godzinie 14.00 zało, już w czasie akcji ratun­ silny wiatr 80—100 km/godz., osiągnęli tzw. „Bugeleisen", że­ kowej, Niemcy o świcie opuścili w dniu 10. 8. rozbiły jed­ bro oddzielające obydwa pola od Cortiego, pozostawiając mu ca­ nak zespół, z którego więk­ siebie. Resztę dnia zajęła im ły sprzęt biwakowy. Ich celem niczym niewytłumaczona próba było osiągnięcie szczytu i przy­ szość, z główną masą sprzę­ przejścia stąd wprost do „Spin- słanie Włochom pomocy. Ponie­ tu, wróciła na Jungfraujoch, ne", tzn. z ominięciem rampy waż jednak o godz. 5.30, kiedy a tylko nieliczni weszli na i trawersu „Gótterąuergang". obserwowano ścianę z Kleine szczyt Eigeru. Późnym wieczorem oba zespoły Scheidegg, nie widziano nikogo powróciły na „Bugeleisen", gdzie poruszającego się w okolicy bi­ biwakowały. waku oraz ponieważ Niemcy nie Wieczorem tego dnia Gei­ wyszli ani na szczyt, ani na grań ger jeszcze raz stwierdził, że 6. 8. — Po przetrawersowaniu Mitellegi, należy przyjąć, że w Longhi, Corti oraz Niemcy trzeciego pola lodowego, Niemcy kilka chwil po opuszczeniu Cor­ i Włosi weszli w „rampę" osią­ tiego obaj odpadli od ściany. żyją (oczywiście błędnie). gając wieczorem jej koniec, tzn. Przez cały czas jednak, aż do 10. 8. — O godzinie 6.00, punkt znajdujący się około stu chwili kiedy Hellspart stanął na metrów powyżej początku tra­ miejscu biwaku, doszukiwano się przy pięknej pogodzie, przy­ wersu „Gótterąuergang". Tu bi­ ich pod wielką płachtą Zdar- jechał do Grindelwaldu pod wakowali. skyego. Ten szczegół odegrał ważną rolę w przebiegu akcji ra­ kierownictwem Grammingera, 7. 8. — Oba zespoły podjęły tunkowej. piętnastoosobowy zespół ra­ próbę przejścia częściowo prze­ towników górskich z Mona­ wieszonej ściany skalnej ponad chium. Max Eiselin, Szwajcar końcem rampy. Po przejściu o¬ Kierownik naszej grupy zawiadomił nas o konieczności koło stu metrów Niemcy i Wło­ J. Hajdukiewicz wraz z K. si wycofali się zjazdami biwa­ Berbeką i Z. Skoczylasem natychmiastowego dołączenia kując u początku lodowo-śnież- się do Monachijczyków, na­ nego zachodu, biegnącego o sto w oficjalnej rozmowie z kie­ turalnie z kompletem sprzętu pięćdziesiąt metrów powyżej rownictwem grindelwaldzkie- „Gótterąuergang" w kierunku go pogotowia górskiego, oddali biwakowego, wspinaczkowego szczytu „Spinne". Tego dnia za­ i żywności. częto się poważnie niepokoić o wszystkich uczestników obozu los obu partii. Posuwanie się na­ do dyspozycji kierownictwa O 8.30, w zespole K. Ber­ dal w tym — malejącym tem­ ew. wyprawy ratunkowej. Z beką, J. Hajdukiewicz (kie- 37 http://pza.org.pl http://pza.org.pl równik), K. Jakubowski, T. Poza tym byli tam: Francuz Dopiero teraz wyszły na jaw Nowicki, T. Rogowski, Z. Ru- I/. Terray (przewodnik) wraz niedostatki w sprzęcie biwa­ binowski, Z. Skoczylas, i ze swym klientem, geologiem- kowym, żywności i paliwie, A. Skoczylas, wyjechaliśmy andynistą, Holendrem T. de na które cierpieli Szwajcarzy, kolejką ze stacji Grindelwald- Booy i Włosi Riccardo Cassin Włosi, Francuz i Holender. Grund do stacji Eigergletscher. wraz z' Rigio Maurim. Spowodował to fakt, że cały Tu nastąpiło spotkanie obu Wszyscy oni byli na szczy­ sprzęt niesiony przez grupę grup niemieckiej i polskiej, cie (idąc tą samą drogą) o ratowników z Blumlisalp, połączone z podziałem sprzę­ kilka godzin wcześniej przed która 9. 8. powróciła na Jung­ tu między poszczególnych lu­ Niemcami i nami i zdążyli fraujoch nie został do rana dzi. w tym czasie już dwukrot­ 10. 8. zwieziony na stację Na Eiger postanowiono nie spuścić w ścianę Seilera Eigergletscher. Pewne nad­ wejść przez wspomnianą już dla określenia właściwego wyżki sprzętu biwakowego, kilkakrotnie zachodnią grań. kierunku zjazdów. żywności i paliwa, które na­ Stację Eigergletscher opuś­ Spóźniona pora była powo­ sza grupa ze sobą przyniosła, ciliśmy o godz. 9.45. Waga dem, dla którego część świe­ pozwoliły na doraźne uzupeł­ plecaków, sięgająca 30 kg, żo przybyłych rozpoczęła na­ nienie zasadniczych braków. narzuciła wszystkim wolne tychmiast przygotowania jam tempo, toteż dopiero o 16.30 biwakowych, wykuwanych kil­ Ostatni komunikat radiowy większość ludzi dotarła do ka metrów pod nawisem gra­ z Kleine Scheidegg o sytuacji szczytu. Na szczycie spotkano ni szczytowej. Reszta, po ra­ w pn. ścianie rokował na­ małą, mniej więcej dziesię- diowym skomunikowaniu się dzieję na powodzenie akcji ciosobową grupkę ratowników. z punktem dyspozycyjnym na ratunkowej. Zarówno Longhi Kilku z nich, między innymi Kleine Scheidegg, przeniosła jak i Corti (oraz — jak przy­ E. Friedli — od tej chwili kompletne urządzenie wycią­ puszczano — Niemcy) żyli. kierownik akcji — i Seiler, gowe granią o sto metrów w Noc przy dobrej pogodzie znany alpinista szwajcarski, kierunku wschodnim. Dnia i kilku tylko stopniach poni­ który przeszedł pn. ścianę Ei­ wystarczyło jeszcze tylko na żej zera minęła szybko. geru, należało do wielkiej wy­ przerąbanie nawisu i umoco­ Rano o godzinie 6.00 roz­ prawy ratowniczej, skierowa­ wanie windy. W chwilę potem poczęto dalszą pracę. Po­ nej na Eiger z Jungfraujoch, zapadła noc i rozpoczęto bi­ wstała kwestia, w którą stro­ o czym pisałem poprzednio. wak. nę powinien być skierowany pierwszy zjazd: czy w kie­ runku samotnego Longhiego, którego uratowanie ze wzglę­ du na miejsce, w którym się znajdował, musiało zająć wie­ le czasu (przypuszczalnie dzie­ sięć godzin), czy też w kie­ runku Cortiego i obu Niem­ ców. Przy pierwszej koncep­ cji dziesięciogodzinna „strata czasu" mogła spowodować to, że braknie go na wyciągnię­ cie jeszcze tego samego dnia pozostałej trójki (każdy z ra­ towanych musi być wyciąga­ ny oddzielnie). Przy pogarsza­ jącej się już od rana pogo­ dzie, mogło to mieć najdalej idące konsekwencje. Druga koncepcja: zjazd do Cortiego i Niemców, gwaran­ towała wyciągnięcie w ciągu tego dnia trzech ludzi. Osta­ tecznie zdecydowano się na tę drugą. O 6.30 rozpoczęto spuszcza­ nie w ścianę Monachijczyka Hellsparta. Dołączanie kolej­ nych, stumetrowych odcinków linki, zajmowało wiele czasu, do czego dołączyła się jeszcze 39 http://pza.org.pl awaria windy. Hellspart, wy­ też możliwie szybko rozpocząć metrowymi odcinkami (na posażony w radiotelefon, po­ ewakuację Cortiego. długość pojedynczych, nylo­ zostawał w ustawicznym kon­ Erich Friedli uważał, że na­ nowych lin zjazdowych), ase­ takcie z ludźmi znajdującymi leży mimo wszystko przenieść kurując osobno dwoma lina­ się, na szczycie i z punktem windę o wspomnianych już mi sanie, a osobno ludzi kie­ dyspozycyjnym na Kleine 100 m w kierunku wschodnim rujących nimi (sześć osób). Scheidegg, który naprowadzał i spróbować dotrzeć do Long­ Stanowiska asekuracyjne wy­ go na płachtę biwakową Cor­ hiego, biwakując naturalnie na kuwano w lodzie, wbijając za tiego i Niemców. szczycie. Natomiast Grammin- każdym razem dwa-trzy lo­ O 8.45 Hellspart podał przez ger bojąc się biwaku w złej dowe haki. Tam, gdzie war­ radio wiadomość, że znajduje pogodzie, bez pełnego kom­ stwa lodu była na to zbyt się przy biwaku Cortiego, pletu sprzętu biwakowego, cienka, ograniczano się do 270 m poniżej szczytu. Nato­ właściwie bez żywności i w asekuracji wyłącznie „z ręki". miast po Niemcach nie zna­ dodatku z wyczerpanym Cor­ Gęstniejący opad śnieżny i lazł ani śladu. Na szczycie tim, uważał za najwłaściwsze wiatr utrudniał manipulacj ę wywołało to ogromne poru­ natychmiastowe rozpoczęcie sprzętem asekuracyjnym. Po szenie; poprzednie rachuby ewakuacji. przejściu jednej trzeciej wy­ okazały się mylne. Przy za­ Wzmagający się wiatr i sokości ściany, przebieg drogi ginięciu Niemców, oczywi­ śnieg zadecydowały o przyję­ kazał nam wejść na siodło w ste było, że kolejność ciu koncepcji Niemca, którą zach. grani. Stąd udało się Longhi—Corti dawała więcej zresztą popierali L. Terray nam skomunikować z Long- szans na wyciągnięcie obu i Polacy. him •— rozmawiali z nim jeszcze tego dnia. Cortiego władowano teraz Cassin i Mauri. Włoch — Posługiwanie się uszkodzo­ na plecy Terray'a, który tro­ którego przez krótką chwilę ną windą przy wyciąganiu skliwie asekurowany, przy po­ było widać, skarżył się na głód obciążonego Cortim Hellspar- mocy założonych uprzednio i zimno. To były dla wszy­ ta stało się niemożliwe. Wy­ lin poręczowych, wyniósł go stkich najtrudniejsze chwile ciągano ich więc ręcznie. O granią na szczyt (150 m). W akcji. 11.30 zdjęto z pleców omdle­ tym czasie, kiedy układano wającego ze zmęczenia Hell- Cortiego w uniwersalnych O godz. 19.00 weszliśmy w sparta — Cortiego, którego z metalowych sankach-wózku, teren, w którym między pła­ zachowaniem wszystkich środ­ Friedli wraz z dwoma ludźmi tami lodu zaczęły się poja­ ków ostrożności, odprowadzo­ przeszedł jeszcze kawałek da­ wiać płyty, pokryte licznymi no do jamy biwakowej, Za­ lej wschodnią granią Eigeru, w luźnymi blokami skalnymi. łożeniem prowizorycznych o¬ kierunku Mittellegihutte. Li­ T. de Booy schodząc, strącił patrunków, nakarmieniem go czył on na to, że obaj Niem­ kilka wielkich głazów, które itp. zajęli się Friedli, Hajdu­ cy, Northdurft i Maier, mogli zaczepiły o linę łączącą ze­ kiewicz i Z. Skoczylas. po opuszczeniu Cortiego, wy­ spół Berbeka—Nowicki pory­ wając ich ze sobą. Sytuacja W tym samym czasie zo­ trawersować (?!) z pn. ściany stał spuszczony w ścianę na ścianę pn,-wsch. i starać dodatkowo skomplikowała się Terray. Czas nie pozwalał już się przejść stąd do Mittellegi­ tym, że ich lina wplątała się na rozpoczęcie tego dnia zja­ hutte. W tym wypadku Friedli w linę asekurującą sanie, co zdów w kierunku Longhiego musiałby •— z miejsca, do któ­ groziło niebezpiecznymi na­ (do tego celu winda musiała rego dotarł — widzieć ich stępstwami. Tylko przytomno­ być przeniesiona o dalsze ślady. Efekt rekonesansu był ści Berbeki i Nowickiego oraz 100 metrów granią w kierun­ dwuznaczny: przez pn.-wsch. Hajdukiewicza, który był ku wschodnim). Toteż zada­ ścianę przebiegała kreseczka trzecim w zespole, należy niem Terray'a było ew. od­ czegoś, co mogło być śladem przypisać szczęśliwy koniec szukanie Niemców. Po spusz­ po obrywie lawiny, ale też wypadku. czeniu go w ścianę ok. 300 i śladami ludzi (jak już wie­ Kilkadziesiąt metrów poni­ metrów poniżej szczytu, o my, ta druga ewentualność żej, ze względu na zapadającą godz. 14.30 musiano przerwać nie miała miejsca). noc, założono biwak. (Kilku dalsze poszukiwania. Szwajcarów z Friedlim zeszło Wreszcie o godzinie 16.00 jeszcze tej nocy o 24.00 do sta­ W radiotelefonie Terray'a rozpoczęto spuszczanie Cor­ cji Eigergletscher, dla zapew­ wyczerpały się baterie, a po­ tiego pn.-zach. ścianą. Ponie­ nienia dostarczenia nam na­ goda cały dzień niepewna, za­ waż, mimo złej pogody, liczy­ zajutrz świeżych ludzi). częła się gwałtownie pogar­ liśmy się wszyscy z możliwo­ szać. Nieomal biegnąc, wycią­ ścią powtórnego wyjścia na Noc jedna z najgorszych, gano Terray'a ze ściany. szczyt, dla przyjścia z pomocą jaką spędziliśmy w górach, Teraz rozpoczął się dy­ Longhiemu, pozostawiliśmy także dla Terray'a i Cassina, skurs, czy wobec grożącego tam wszystkie stalowe linki była przerywana kilka razy załamania pogody i po za­ (blisko 600 m) i windy. W krzykami Cortiego, który milknięciu radiotelefonów na­ efekcie spuszczaliśmy Cortie­ znajdując się w saniach, usta­ leży kontynuować akcję, czy go krótkimi, osiemdziesięcio- wionych ok. 30 m ponad na- 40 http://pza.org.pl 6 sierpnia wieczorem — NIEMCY I WŁOSI za­

łożyli biwak (Bt) u końca rampy. Następnego dnia, po nieudałej próbie przejścia przewieszo­ nej ściany skalnej ponad rampą, wycofali się i biwakowali w miejscu B.,. 8 sierpnia, w czasie trawersowania do „Spinne", odpadł LONGHI. Pozostawiwszy go na występie skalnym (L), resz­ ta zespołu osiągnęła tego dnia „Spinne" i za­ biwakowała w rysach wyjściowych (B;!). Tu opu­ szczony przez NIEMCÓW, pozostawił CORTI (C) aż do momentu wyciągnięcia go w dniu 11 sier­ pnia przez GRUPĘ RATUNKOWĄ, prowadzącą akcję ze szczytu (1). Opuszczanego w ścianę HELLSPARTA (linia ciągła) nakierowywano na CORTIEGO radiotelefonem z Kleine Scheidegg (2). W czasie odwrotu (szlakiem kropkowanym) po raz ostatni rozmawiano z LONGHIM z grani (3), a niżej na stokach zach. grani (B) spędzono noc z 11 na 12 sierpnia.

mi, bojąc się samotności, gorącymi napojami i jedze­ W hotelu dowiedzieliśmy przyzywał nas do siebie. niem, a wreszcie można było się, że Longhi nie przeżył tej 12. 8, — Rano o 6.00 doszła im w ogóle przekazać zakoń­ nocy. Jego ciało dobrze wi­ do nas grupa przewodników czenie akcji. Zapobiegliwy doczne przez lunetę zwisało (bez raków! co było później Friedli zdążył na ostatnich bezwładnie na dwóch linach. powodem dodatkowych trud­ 200 metrach założyć już ko­ Jeszcze tego samego dnia, ności), a w chwilę potem po­ lejkę linową, dla przyśpiesze­ mała grupka ludzi (pod kie­ zostawiając wiele sprzętu, jak nia transportu. rownictwem Detlefa Hecikera) radiotelefony itp., zaczęliśmy Większość grupy ratunko­ weszła z Grindelwald do Mit­ dalszy transport. Ze stacji wej dotarła do stacji Eiger­ tellegihutte licząc zgodnie z Eigergletscher stopniowo nad­ gletscher o 13.20, zaś Corti obserwacjami Friedli'ego, na ciągało coraz więcej ludzi z dopiero o 16.30. prawdopodobieństwo znalezie- 41 http://pza.org.pl skalni, nie byli przygotowani do dróg typu lodowo-skalne- go, co już mogło się stać za­ lążkiem nieszczęścia. Gdy do­ dać do tego nieznajomość przebiegu drogi, niewłaściwą ocenę warunków lodowo- śnieżnych w ścianie i na ko­ niec nie nadzwyczajną pogo­ dę, to oczywiste jest, że próba przejścia urwiska nie mogła się skończyć inaczej. Na marginesie dodam, że oba zespoły aż do „rampy" nie współpracowały ze sobą. Co skłoniło Cortiego i Niem­ ców do pozostawienia Long­ hiego? W tej kwestii trudno zabrać stanowczy głos. Wydaje się, że tu leży najciemniejszy punkt przedsięwzięcia Wło­ chów i Niemców. Uważam, że mimo niesprzyjających oko­ liczności nie pozostawia się towarzysza, który półwisząc na linach jest w stanie prze­ żyć jeszcze cztery długie dni, a więc nie znajduje się u kresu sił. Ten punkt posta­ ram się oświetlić po otrzyma­ niu z Szwajcarii informacji co do sposobu w jaki Corti tłumaczył tę, z pozoru nie­ ludzką decyzję. Czy istniała szansa urato­ wania zarówno obu Niemców jak i Włochów? Mimo całej akademickości tego pytania odpowiem, że tak. Ale w tym wypadku • ; akcja ratunkowa winna się była zacząć już we czwartek 8 sierpnia po pełnym na­ stępstw odpadnięciu Longhie­ nia tam Niemców, Niestety lawiny kamienne, co wyklu­ go. schronisko stało puste, bez czało myśl przeszukania szcze­ śladów czyjegokolwiek pobytu. liny. „Die Alpen" (nr 9, 1957 Jak należy rozumieć nie­ Friedli widział tylko obryw r.) podaje, że 1. 9. kilku człon­ chęć z jaką grindelwaldzkie lawiny. ków Bergsteigergruppe Alpi- koła przewodnickie i alpini­ W tym znalazła akcja ra­ na (Kriens-Luzerna) weszło styczne odnosiły się do kon­ tunkowa swój przygnębiający w pn. ścianę z zamiarem od­ cepcji zorganizowania akcji epilog. szukania zwłok obu zaginio­ ratunkowej? nych Niemców, niestety bez W Grindelwaldzie, wśród rezultatu. przewodników istnieje uchwa­ Właściwie należało rozpo­ ła zakazująca brania udziału cząć teraz poszukiwanie ciał Na koniec przyjdzie mi od­ w akcjach ratunkowych na obu tragicznie zmarłych Niem­ powiedzieć na kilka pytań: pn. ścianie Eigeru, jako przed­ ców. W tym celu trzeba by Co było przyczyną tragedii sięwzięciach zbyt ryzykow­ było przeszukać szczelinę Niemców i Włochów? nych. W tym jednak konkret­ brzeżną u podnóża ściany. Tym razem przyczyny ka­ nie wypadku, ponieważ trage­ Przy wysokiej jednak tempe­ tastrofy leżą wyłącznie po dia rozegrała się już w pod­ raturze, jaka wtedy panowała stronie przyczyn subiektyw­ szczytowych partiach ściany, i ciągłych deszczach, ze ścia­ nych. Zarówno Niemcy jak ryzyko akcji — główny atut ny obrywały się ustawicznie i Włosi, świetni wspinacze zakazu — było zupełnie prze- 42 http://pza.org.pl ciętne. Nietuszowana niechęć do brania udziału w akcji wynikła ze zbyt rygorystycz­ nego interpretowania uchwa­ ły. Czy można było 11 sierpnia poza Cortim uratować jeszcze Longhiego? Niewątpliwie tak. Ale na­ leżało z góry wiedzieć, że obaj Niemcy zginęli i że ratuje się wyłącznie dwóch ludzi, a nie czterech (pisałem o tym już wyżej). Kierunek akcji Longhi —Corti dawał dużo szans na CZŁONKOWIE GRUPY RATUNKOWEJ odprowadzają CORTIEGO uratowanie obu. Opierając się do jamy śnieżnej. A. Skoczylas jednak na kilkakrotnie po­ twierdzanych informacjach ja­ pozostałych, kolejny biwak czowej, mając tym samym koby obaj Niemcy żyli i bi­ mógł oznaczać śmierć. Decy­ odcięty powrót. Obok tego, wakowali wraz z Cortim, bez­ zję Friedliego, przy błędnym nie wykluczone jest, że pieczniej było wyciągnąć stanie informacji należy uznać okresy rozpogodzeń skłaniały łatwo dostępnych trzech za zupełnie prawidłową. ich do dalszego kontynuowa­ ludzi, nawet kosztem ew. I jeszcze jedno. Dlaczego nia wspinaczki. śmierci Longhiego; ratując obie partie nie wycofały się Trudno dziś jasno naświetlić bowiem wpierw tego ostatnie­ odpowiednio wcześnie ze ten punkt. Nie jest wykluczo­ go ryzykowało się, przy po­ ściany? ne, że szczegółowe wyjaś­ garszającej się pogodzie, że Jak wynikałoby z poczynio­ nienia Cortiego pozwolą w poza Longhim uda się ura­ nych obserwacji na trawer­ przyszłości dać pełną odpo­ tować tego dnia jeszcze tyl­ sie Hinterstoissera ani Niem­ wiedź na to pytanie. ko, w najlepszym wypadku, cy ani Włosi nie założyli naj­ jedną osobę. A dla dwóch prawdopodobniej liny porę­ Adam Skoczylas

Spuszczanie na sankach CORTIEGO (bezpośrednio pod szczytem). Z. Rubi?iOu;skt

http://pza.org.pl wiadomości techniczne

nimi miał tę wadę, że izolacyj­ Czy substancje promieniotwórcze na warstwa puchu nie była roz­ łożona równomiernie tj. nie mia­ znajdq zastosowanie ła na całej powierzchni jednoli­ tej grubości, lecz była w miej­ w ratownictwie górskim scu szycia znacznie zgnieciona. Powodowało to duże straty cie­ Zima 1955/56 rok obfitująca nitor zasilany baterią z wibra­ pła. w poważne katastrofy lawinowe, torem elektronowym, z odczy­ Celem uniknięcia tych wad za­ jak na Hali Goryczkowej i w tem na przyrządzie i na słu­ stosowano dwa systemy pikowa­ Niżnich Tatrach na stokach chawki. nia: Zdziarskiej Holi, spowodowała Wskutek zwiększonego pro­ 1) trójwarstwowy pole­ żywsze zainteresowanie się spra­ mieniowania kosmicznego na gający na naprzemianległym pi­ wą ochrony przed lawinami oraz wysokości Pięciu Stawów Pol­ kowaniu dwóch warstw z trze­ środkami umożliwiającymi szyb­ skich oraz dużego promieniowa­ cią w sposób pokazany na ry­ sze wykrywanie ich ofiar. nia własnego granitów, licznik sunku 1. W czasie jednej z wypraw ra­ wykazywał stale pewną ilość tunkowych użyto wojskowych a¬ trzasków, tzw. „tło". paratów do wykrywania min, Igłę z materiałem promienio­ niestety, z' wynikiem negatyw­ twórczym zakopano w mokrym nym. Zwłok ofiary lawiny nie i zbitym ziarnistym śniegu, co odnaleziono i przy okazji stwier­ stwarzało trudne warunki dla dzono, że aparat nie wykrywa promieniowania. metalowego kijka już pod po­ Wyniki uzyskano następujące: włoką śniegu grubości 0,5 m. Rys. 1 Poszukiwanie innych środków nasunęło myśl zastosowania do Głębokość Ilość trzasków 2) trójwarstwowo-zy- tago celu promieniotwórczości. warstwy śnie­ licznika wyra­ g z a k o w y, zwany też hima­ Z koncepcją tą wystąpili człon­ gu, pod którą żona wielokro- lajskim polegający na naprze­ kowie Centralnego Referatu zakopano igłę • tnością tła mianległym pikowaniu dwóch Sprzętu byłej Sekcji Alpinizmu w m warstw tkanin z trzecią, wg ry­ ZG PTTK, proponując zastoso­ sunku 2. wanie licznika Geigera-Mullera 8,0 i Pikowanie tymi systemami da­ do wykrywania promieniotwór­ 1,5 nieco więcej niż 1 je warstwę izolacyjną o jednoli­ czej substancji, której niewielką tej grubości, a co za tym idzie, ilość posiadałby każdy narażo­ 1,0 1,5 o wysokiej wartości izolacyjnej. ny na niebezpieczeństwo lawin 0.5 2,5 Kurteczkę pikuje się w pozio­ przy sobie. W wypadku zasypa­ me segmenty, wypełniane pu­ nia pozwoliłoby to na szybkie chem. Wadą tych systemów jest wykrycie ofiary wypadku przez Igła swobodnie leżąca na po­ większe zużycie tkaniny (z tym, ekipę ratunkową, zaopatrzoną w wierzchni była wykrywalna z od­ że środkowa może być bardzo licznik. ległości 5 m (2 razy tło), z odle­ niskiego gatunku, nawet w ro­ Obliczenia teoretyczne przepro­ głości 3 m uzyskano nieustający dzaju gazy opatrunkowej) oraz wadzone w Zakładzie Fizyki U¬ trzask. spowodowany tym większy cię­ niwersytetu Jagiellońskiego w Jak wynika z obserwacji, śnieg żar. Zaletą jest znacznie większa Krakowie potwierdziły słuszność tak absorbuje promieniowanie, izolacja cieplna. koncepcji. Ilość substancji pro­ że założenia nie mogły być speł­ mieniotwórczej, którą bez szko­ nione. Byłoby to możliwe przez ikanina ze»n. dy dla zdrowia mogłaby w prze­ zwiększenie ilości ciała promie­ ciągu 12 godz. mieć w odległości niotwórczego, ale nie można te­ łkanina środk. 20 cm od swego ciała (np. w ple­ go uczynić ze względu na bez­ caku) osoba narażona na nie­ pieczeństwo użytkownika. Rezul­ bezpieczeństwo lawiny, wynosi taty próby — dodając do 0,3 mg. (Dawka promieniowania tego, że wykrywalność uległaby jeszcze nieszkodliwa dla czło­ dalszemu zmniejszaniu przy na­ wieka w odległości 20 cm wy­ kryciu materiału promieniotwór­ nosi 0,3 Róntgena tygodniowo). czego ciałem ludzkim, a co jest Rys. 2 Promieniowanie tej ilości sub­ w tym wypadku bardzo możli­ stancji byłoby teoretycznie wy­ we — wskazują na nieprzydat­ Do zapięcia kurtki można za­ krywalne licznikiem Geigera- ność tej metody. A. M. stosować zamek błyskawiczny z Mullera pod i metrową warstwą podłożonym wałkiem izolacyj­ śniegu. Koszt wymienionej daw­ nym, a nawet równoległe dwa, ki substancji promieniotwórczej co daje idealne uszczelnienie. wynosiłby kilkaset złotych, a li­ Nowoczesny W zastosowaniu do pierwszego cznika kilka tysięcy. systemu pikowania uszczelnienie system pikowania Próbę praktyczną przeprowa­ dwoma równoległymi zamkami pokazuje rys. 1. dzili O. Czyżewski z Instytutu kurtek puchowych Fizyki, A. Manda oraz A. Rokita Stosowany u nas w Polsce z re­ 12 i 13 maja w Dolinie Pięciu guły przy produkcji śpiworów Stawów Polskich. Do próby uży­ Opierając się na doświadcze­ system pikowania listwowe- to igły platynowej z zawarto­ niach wypraw himalajskich wpro­ g o dający te same efekty izola­ ścią 1 mg radu oraz licznika wadza się i u nas przy produk­ cyjne co omówione uprzednio sy­ Geigera-Mullera z monitorem, cji kurteczek puchowych nowy stemy, ze względu na trudności produkcji Zakładu Fizyki U. J. system pikowania. wykonawcze do produkcji kurtek Licznik mosiężny dla promie­ Dotychczasowy system pikowa­ puchowych nie znalazł zastosowa­ niowania X, napełniony miesza­ nia poprzez obydwie warstwy nia. niną argonowo-alkoholową. Mo­ tkaniny i puch zawarty między Andrzej Manda 44 http://pza.org.pl TATERNIK

REVUE DU CLUB POLONAIS DE HAUTE MONTAGNE ^ 1957 • YOLUME 33 PUBLISHED BY THE POLISH MOUNTAINEERING CLUB Ą xypHAji noJibCKoro BBicoKoroPHoro kjiyea vJ 1957 • tor 33

SOMMAIRE: La chroniyue comrnuniąue grottes dans les pays de l'Eu- a une grandę valeur pratique, la mort tragiąue du profes- rope et extra-europeens. Cest en confrontant les opinians seur Wawrzyniec Żuławski, surtout dans les expeditions des differents auteurs et en president du Club Polonais souterraines exotiques, qu'ils donnę un resume. de Haute Montagne, compo- voient une nouvelle formę Page 14 siteur et ecrivain sur- des d'une action prochaine, jus- themes de montagne, en aout qu'a present non pratiąuee. Alpinisme (Chroniąue). Com­ 1957. II a peri emporte par Page 4 rnuniąue de 1'ascension des une avalanche des seracs sur alpinistes souterrains polonais les pentes du Mont Blanc du Cima Grandę di Lavaredo de la Barre des Ecrins (4102 m) Tacul, pendant qu'il tachait (par' Gaston Rebuffat). Un aux Alpes du Dauphine pen­ de sauver 1'alpiniste polonais fragment tire du livre „Etoi- dant le camp de performence Stanisław Groński, qui s'est les et Tempetes" (ed. B. Ar- en , de la traversee hi- egare sur l'arete du Mont thaud) contenant les impres- vernal par un groupe des Blanc. D'une mort tragiąue sions de 1'auteur sur le par­ grimpeurs posnaniens de l'a- decederent egalement cet ete cours de la face nord de rete depuis la Żabia Czuba en Tatra Marek Karpiński et ce sommet. Page 6 (Cime des Grenouilles) jus- Zbigniew Wawrzyniak. Une Sur les ski a travers la La­ qu'au Wołoszyn dans les Ta­ lettre du Comite Central SAC ponie suedoise (par Detlef He- tra (en 8 jours), donnę une li- contenant des remerciments cker). Des courtes impressions ste des ascensions nouvell'es aux alpinistes polonais pour de l'auteur sur sa partici- des grimpeurs tscheques et slo- leur aide dans 1'action du sau- pation a rexpedition des vaques en ete 1956 dans les vetage a l'Eiger en aout 1957, skieurs en Laponie en mars Tatra. Decrit la conquete du a ete publiee dans la chro- 1955. Une expedition de trois plus haut sommet du Tiań- nique. Page 1 personnes a traverse alors Szan — Pik Pobiedy par les une route de 700 km, de Bor- alpinistes sovietes (7439 m). Frontispiece Page 3 gafjole au midi de la Lapo­ La notice est precede d'une L'avenir de 1'alpinisme nie a Abisko au nord, au- courte note historique et d'une souterrain (par K. Kowal­ dela du cercie polaire. Les characteristique topographi- ski et R. Unrug). Les au- participants de cette expedi- que du terrain. Sur le Pik teurs soulignent la liaison tion ont monte entre autres Pobiedy sont monte onze al­ ideologique de l'alpinisme la plus haute cime de la pinistes (leurs noms dans la souterrain avec 1'alpinisme, Suede — le Kebnekaise. notice) sous la direction de ce qui a ete affirme en Po­ W. Abałakow. Page 24 legnę par sa jonction au Page 11 Club Polonais de Haute Mon­ L'alimentation de 1'alpini­ L'alpinisme souterrain (Chro- tagne. Les auteurs sont d'avis ste (II partie) (par L. Na­ nique speleologique). Donnę que ceci aura des conseąuan- mysłowski). Cest la seconde un large rapport du traverse ces serieuses dans 1'organi- partie d'un grand oeuvre de par l'es alpinistes souterrains sation et mettra au premier cet auteur. Cest une compila- polonais des grottes Dent de plan son charactere sportif. tion des experiences ramas- Crolles, situees dans la partie Considerant les perspectives sees par des divers ^expedi- est du massif Chartreuse pres du developpement de 1'alpi­ tions a 1'etranger. Bien ap- de Grenoble. La traversee a nisme souterrain polonais les preciable est „La listę de va- ete faite par les personnes auteurs desigment les spheres leurs nutritives des portions suivantes: O. Czyżewski, R. de son activite dans le sens alimentaires des alpinistes Gradziński, R. Karpiński, A. suivant: a) l'ataque des pro- pour toute une journee pour Radomski, R. Unrug et Z. Ma­ blemes aquatiques et la re- une personne, selon des di- łek en 25 heures, le 20 et 21 cherche des nouvell'es grottes vers auteurs" (tabl. 7) que aout 1957, precede par 8 jours dans les Tatra Occidentales, donnę un bordereau clair des des traveaux preparatoirs. b) les expeditions d'entraine- opinians des divers auteurs Contient une notice sur le ment, c) rexploration des sur cette matiere. Cet oeuwe Camp Speleologique Interna- http://pza.org.pl 45 tional en Pologne organise pal­ raccident et 1'organisation de te (0.03 mg), dont une per- la section de 1'alpinisme sou­ 1'action de sauvetage. D'apres sonne exposee au danger des terrain a Cracovie, auąueł son avis 1'action a ete com- avalanches serait munie, n'est ont participes des hótes de la mencee au moins un jour pas detectible par 1'apareil Belgiąue, de 1'Espagne, de la trop tard. Page 36 Geiger-Miiller, lorsque la per- Hongrie, de la Suede et de sonne qu'on cherche se trouve l'Autriehe. Problemes de la NouvelIes techniques. Dans sous une couche de neige protection de naturę au cours un court compte rendu ont d'un metre a peine. On a con- des expśditions souterraines. ete decrits les resultats des state, que la neige donnę une Decouverte des nouvelles considerations theoriąues et telle resistance au rayonne- grottes a Capri en Italie. des experiments pratiąues sur ment qu'eUe fait impossible Page 30 la possibilite de 1'application 1'application pratique de cette des substances radio-actives methode. Page 44 Accidents et sauvetage en dans le sauvetage en monta­ montagnes (Chroniąue). Une gnes. Des etudes ont ete fal- Sommaire Page 45 relation detaillee de 1'action tes avec le concours de la de sauvetage a 1'Eiger (Alpes Section des Ustensils et de L'adresse de la Redaction: Bernoises) en aout 1957, dans ITnstitut de Physique de l'U- niversite Jagiellonne a Cra- Antoni Wala, Kraków, ul. O¬ laąuelle prenait part un siedle 15 Grudnia 11 m. 13. groupe des alpinistes polo­ covie. Malgre des justes prin- nais qui sejournaient en ce cipes theoriąues, les experi- Pologne. temps-la dans le camp a ments ont demontres, qu'une La revue „Taternik" est ex- Grindelwald. En terminant ąuantite de matiere radio- pediee en echange des editions 1'auteur discute les causes de active admissible pour la san- alpines et geographiąues.

SUMMARY The chronicie brings infor¬ thors', this will bring serious account of his impressions. mation about the tragical organizational results, and The three members of this death of prof. Wawrzyniec Żu­ will emphazise the sporting tour covered 700 km from ławski, Chairman of the Polish character of underground al­ Borgafjóld in Southern Lap­ Mountaineering Club, known pinism. Considering the pos- land to the North, to Abisko composer and writer. He was sibilities of polish under­ inside the polar circle. The killed in August 1957 by an ground alpinism, the authors expedition also went up the avalanche of ice seracs on the cali attention to several new Kebnekaise, Swedens highest slopes of the Mont Blanc du directions of its futurę acti- mountain peak. Page 11 Tacul, when searching for the vity: a) solving water pro- polish alpinist Stanisław błems and searching for new Food in Alpinism. Part II. Groński, lost on the Mont caves in the Western Tatra; (by L. Namysłowski). This, Blanc ridge. Two polish alpi- b) training expeditions; c) or- the second part of the au­ nists, Marek Karpiński and ganizing expeditions to fo- thors comprehensiye study Zbigniew Wawrzyniak, also reign countries in Europę and on the subject, is a survey perished last summer, in the outside Europę. The authors of the practical experience Tatra. The chronicie publi- assume, that exotic under­ gathered by a series of inter¬ shes a letter from the SAC ground expeditions are a new national expeditions. The au­ Central Committee, expressing form of futurę activity, which thor drew up a „comparison thanks to our alpinists for up to now was ąuite unde- of the feeding values of the their share in the salvage on velopped. Page 4 daily highmountain rations the Eiger, in August 1957. per one person, according to Cima Grandę di Lavaredo different authors". This is Page 1 (by Gaston Rebuffat). A fra­ very interesting (Table 7) and Frontispiece. Page 3 gment from the toook „Etoiles gives a precise idea of those et tempetes" (ed. B. Ar- authors' opinions on the mat- Further developpement of thaud), in which the author ter. The study has real pra­ underground alpinism. (by K. teils about his passage over ctical significance, as it ac- Kowalski and R. Unrug). The the North face of the peak; ąuaints the reader with a authors stress the fact, that preceded by a short biogra- number of estimates and with the same idea impels under­ phical note on Rebuffat. valuable conclusions, inferred ground alpinism and ordina- from their comparison. ry alpinism — this was con- Page 6 firmed in Poland, when the Skiing through Swedish Page 14 former was included in the Lapłand (by Detlef Hecker). Alpinism. (Chronicie). A re­ • organizational structure of The author joined a skiing port of the polish speleolo- the Polish High Mountain expedition to Lapland in gues' ascent of the Barre des Club. According to the au- March 1955 and gives a short Ecrins (4102 m) in the Deau- 46 http://pza.org.pl phinś Alps, during their stay 25 hours On August 21/22 1957, theoretical studies and of pra- at the achievement camp in after 8 days preparation. A ctical experiments concerning France. note telling about the Inter­ the possibilities of using ra- An account of the Winter national Underground Alpi­ dioactive substances in high passage accomplished by a nism Camp organized by the mountain salvage. Research group of climbers from Po- Cracow Underground Alpi­ on the subject has been car- with Wołoszyn, in the Tatra nism Section. Guests from ried out by the Central Tackle (8 days). A specification oi Austria, Belgium, Hungary, Department of the former the first ascents achieved in Spain and Sweden were pre- PTTK Alpin Section in col- the Tatra in summer 1956 by sent. Considerations on the laboration with the Physics Tcheąue and Slovak climbers. subject of naturę protection Station of the Cracow Univer- A survey of the russian al­ in tmderground expeditions. sity. In spite of reasonable pinists' conąuest of Pik Po­ Information about the disco- theoretical suppositions, ex- biedy, the highest peak of the very of new caves on Capri periments proved, that the a- Tian-Szan (7439 m) — a short in Italy. Page 30 mount of radioactive sub- historical sketch and a topo- stance (0,3 mg) undetrimentał graphical description of the Accidents and mountain to health, which the person area precede this note. It al­ salvage. (Chronicie). An ex- exposed to avalanche danger so gives the names of the 11 tensive account of the salvage could carry, can not be de- alpinists, who ascended the on the Eiger (Bern Alps) in tected with a Geiger-Mtiller Pik Pobiedy on August 1956, August 1957, in which a counter, if the snow covering 1'ed by M. Abałakow. group of polish alpinists, the lost person amounts to a Page 24 staying at the time at the al- layer one meter thick. It was pinist camp in Grindelwald ascertained that the resi- Underground Alpinism (Spe­ took an active part. The au­ stance of snow to radiation leologie chronicie). An exten- thor ends his report with a is such, that it practically ex- sive account of the passage critical survey of the causes cludes applying this method. through the cave system Dent of the accident, and of the method of organizing the sal- Page 44 de Crolles, in the Eastern Summary Page 45 mountain group Chartreuse, vage expedition. In his opi- near Grenoble, accomplished nion the gravest of the errors The magazine „Taternik" by polish speleologues. The commited consists in starting will be sent out in exchange following members of the ex- salvage at least one day too for alpin and geographical pedition: O. Czyżewski, R. late. Page 36 publications. Gradziński, R. Karpiński, A. Editors address: Antoni Wa­ Radomski, R. Unrug and Z. Technical news. A short re­ la, Kraków, ul. Osiedle 15 Małek, aehieved this feat in port considers the results of Grudnia 11 m 13 Poland.

COflEPiKAHME XpoHHKa: CooSmeHue o 3arjiaBHMii jihct. Ctp. 2 nowcKM sa HOBbiMM nemepaMH TparanecKow CMepTH b aB- flajiŁHeńinaH nyw. nemep- b paiłoHe 3anaflHbix Taip: 6) TpeHwpoBOHHbie SKcneflw- rycTe Mecaue 1957 rofla npefl- Horo aJitniiHioiwa. (K. Ko- ceflaTenH IIojibCKoro Bbicoko- BajibCKM w P. yHpyr). Abto- Umm; b) 3KcneflMij;M 3a rpanw- ropHoro KjiySa, K0Mn03MT0pa pbi noflHepKHBaiOT Hfleojiorw- qy, t. e. b WHOCTpaHHbie eBpo- m nwcaTenH, npodpeccopa JlaB- necKyio CBH3b nemepHoro neiicKMe h BHeeBponeńcKwe BpeHTMH JKyjiaBCKOro. norn6 ajIbnMHM3Ma C ajIbnHHH3M0M, rocy^apcTBa. OcoSeHHO b 3K30TMHeCKHX nyTeUieCTBHHX oh CMeTeHHbifi jiaBMHoii c cep- hto b Hauiefł CTpaHe nofl- paKOB Ha CKjioHe MoHÓJiaH nepKHyTO BKJiiOHeHMeM ero npe/iycMaTpMBaiOT ohm HOByio, flio TaKiojib npn noncKax b opraHH3aHMOHHyio erpyK- 30 cex nop HeTpoHyTyro dpop- My fleaTejibHOCTM. CTp. 4 nponaBmero Ha xpe6Te Mo- Typy IIojibCKoro Bmcoko- BjiaH nojibCKoro ajibnMHMCTa ropHoro Kny6a. no MHe- CwMa TpaHfle 311 Jlasapeflo CiaHMCJiaBa TpoHCKoro. Tpa- HMK) aBTOpOB OTCKD/ia cne- (FacTOH PeSioabaT). Otpmbok rwHecKyio CMepTbio norwśjiM flyiOT BazKHbie opraHH3an,KOH- KHMrM „Etoille et tempetes" npouijioro rofla MapeK Kap- Hbie COOTHOHieHKH M HTO 3TOM (M33. JI. ApTo), coflep>KaroineH nMHCKM M 36nrHeB BaBJKH- OTpacjiH ajibnMHM3Ma flaeT BnenaTJieHMH aBTopa c nepe- hhk. B xpoHMKe nyÓjmKyeTca nepeflo BceM cnopTMBHbipł xa- xofla ceBepHofł CTeHbi Bbime nncbMO UeHTpajibHoro Komm- paKTep. AHajiM3Mpya nepcneit- Ha3BaHHOii BepmiiHbi c npe- TeTa CAII 6jiaro,n,apiom,ee TMBbl pa3BMTMH nOJIbCKOTO flMflymeii kopotkom 3aMeTKow nOJIbCKMX ajIbnHHMCTOB 3a nemepHoro ajibnnHK3Ma aBTO- o nncaTejno. Ctp. 6 noMomb b cnacaTejibHOPł pa- pbi noKa3biBaroT cJieayioiuMe 6oTe Ha Siirepe b aBrycTe HanpaBneHMH ero fleaTenbHO- Ha .•n.iiuax iepe3 hibca- Mecnue 1957 rofla. CTO b Sy^yiiieM: a) pa3pa6o- ckj-io .ilaii.ianiiMio (fl;eTnedp CTp. 1 TaHwe BOflHbix npoSjieMOB u XeKKep). KopoTKwe 3aMenaHMH http://pza.org.pl 47 aBTopa yMacTByioinero b 9k- ajibninnicTaMH HaHÓojiee błi- Bajibfle. B 3aKJii0HeHHM aBTop cneflnujMH Ha mixax no Jlan- cokom ropbi TaHb-IUaHa •— oScyjKflaeT npMHHHy aBapiiM jiaHflMM b Mapie Mecnrie 1955 nKKa noSeflbi (7439). 3aMeTKy m opraHM3ai4Mio cnacaTe.nbHWx rofla. Tpw ynacTHMKa SKcne- npefltueflCTByeT KopoTKwii m- pa6oT. TjiaBHMM mx HeflocTaT- Ąwupm npoirjjiM nyTb 700 km CTOpMHeCKHM OHepK M Tono- kom CHHTaeT ono3flaHiie, no ot Bapracpejie b iojkhom ia- rpadpKMecKaa xapaKTepMCTMKa KpafiHeii: Mepe Ha oąi-ih aeHb ctm JlanJiaHfliiM ĄO Aóhcko pafioHa. IImk Iloóeabi no5e?K- B HaHMHaHHM aKn,HM. na ceBepe, 3a ceBepHMM no- Ąen OflMHHafliJaTM ajibnHHii- Ctp. 36 .rrflpHbiM KpyroM. ynacTHiiKM cTaMM (obaMHjiHw b 3aMeTKe) TexHHiecKne cooSmeHita. B noflHHJiMCb Ha Bbiconaiimyio nofl pyKOBOflCTBOM B. A6aJia- KOpOTKOM 0630pe H3JIOJKeHO ropy ITlBeiiwii KeSneKaiice. KOBa. CTp. 24 pe3yjibTaTbi TeopeTHHecKnx hc- IlHTaHHe B ajIŁnHHH3MC IlemepHŁiii a.iŁimiimM (cne- cjieflOBaHMM u npaKTiiHecKwx H. 2. (JI. HaMWCJioBCKH). flpy- jieojiorH^ecKaa xpoHMKa). 06- OnbiTOB Hap, B03MOJKHOCTBIO raa nacTb npocTpaHHow paoo- mnpHoe CBe^eHMe o npoxofle npMMeHeHMa pafliioaKTMBHbix TW — cocTaBJieHiie npaKTM- nojibCKPiMM nernepHHKaMM ch- BemecTB b cnacaTejibHOW necKwx onbiTOB b oóJiacTM rm- CTeMbi nemep Tlen fle Kpojuib cjiy>K6e b ropax. McnbiTaHwa TaHMH C05paHHbIX MHOCTpaH- pacnoJiOJKeHHbix b boctohiiom npoBefleHw npn coTpyfliiHHe- HblMM 3KCneflMLi;MaMM. BOJIb- nacTM MaccHBa HIapTp 6jmx crBe II,eHTpajibHofi CeKiinn myio neHHOCTb MMeer co6~ TpeHoSjib. Ilepexoij; coBepmH- Cnapa>KeHMa 6biBiuei-i CeKUMK paHHbiii aBTopoM „cocTaB Ka- nn Ojier HitaseBCKii, T. Tpa«- AjibnnHM3Ma PTTK n Kadpefl- jiopwMuoro pacieTa ctommo- 3HHCKM, P. KapnMHCKM. A. pbl <ł>M3MKM HreJIJIOHCKOrO cti4 cyTOHHoro BbicoKoropi-ioro PaflOMCKM, P. YHpyr, 3. Ma- HHiiBepcMTeTa b KpaKOBe. pauMOna npoflyKTOB fljia Ofl- jieK nepe3 25 nacoB c 20 no HeMOTpa na npaBMJibHbie Teo- fioro jinua no pa3HbiM aBTO- 21 aBrycTa 1957 ro^a c npe- peTH^ecKiie npeflnocbijiKM npo- paM" (Ta6ji. 7, CTp. 23) #aio- flbiflymew 8-flHeBHOM noflro- H3Be.neHHbie McnbiTaHMa flOKa- myivi npo3paiiHbiM cocTaB MHe- tobkoh. IToMemaeTca 3aMeTKa 3ajin, hto flonycTMTeJibHoe, hmm. PaSoTa MMeeT óojibmoe o Me>KflyHapoflHOM C6ope 6e3BpeaH0e KOJiiinecTBO pa- npaKTMHecKoe SHaneHiie •—• flMOaKTHBHbIX Beuj;ecTB (0.3 mt), A3bnMHMCT0B-TIemepHHK0B 6 KOTopoe flOJiJKen 6m hocmtb npMHOCMT MHeHwa pa3Hbix Ilojibuie opraHM30BaHHWM ITe- MHOCTpaHHbIX aBTOpOB. B KOH- mepHoił CeKmieił BbicoKorop- paSoTaiomMM b onacHOCTii jia- ue CTaTŁM BbiBo^bi aBTopa. Horo Kjiy6a IIojibiHM b Kpa- bmh MejiOBeK, HeodnapyjKMMoe cneTHMKOM rewrepa-Mrojuiepa KOBe, b kotopom ynacTBOBa- Cip. 14 npw noKpbiTHM ero cnoeM CHe- jih rocTM H3 BejibrMM, Mcna- AJibnnHn3M (xpoHMita). Coo6- HHH, BenrpMM, IIlBeiJiMH M ra TOJIIHMHbl 1 M. IIOflTBepjK- LUaeTCH B BOCXOJKfleHMM nOJIb- fleno, hto conpoTMEjieHMe CHe- ckmx nemepHMKOB Ha Bapp fle ABCTPWM. KOMMIOHPIKe 06 OT- ra oTHOCMTeJibHO Rynen mc- 3kphh b Anbnax /tpcpime KpbiTHH HOBbix neu^ep Ha KjnoHaeT npaKTMHecKM npn- bo BpeMH y^eÓHO-iiiTypMOBOro ocTpoBe Kapnu b MTajinw. MeneHue BbiuiecKa3aHHoro Me- c6opa: o nepexo;o;e 3MM0ti Ctp. 30 TOjj;a. xpe5Ta TaTp ot 2Ka6eii HyBbi ABapiin m cnacaTejibHaa flo BojioniHHa rpj'nnoił ajib- KoHcneKT. Ctp. 45 cjiyjK5a (xpoHMKa). IIlMpoKoe JKypHan „Taternik" bmcw- riKHMCTOB c ropowa IIo3HaHa H3.nojKeHMe xofla onacaTejib- (b TeneHMH 8 flHefł); npąaeTca jiaeTca b oSMen ea anbnMHM- hom aKUMH Ha Silrepe (Bepn- cTMHecKHe T/I reorpaobMHecKHe BbiHHCJiei-iMe nepBbix bocxojk- ciswe Ajibnbi) b aBrycre Meca- r M3flaTenbCTBa. CTp. 46 fleHMfi b Ta rpax jieTOM 1956 n;e 1957 rosa, b kotopom yna- PeflaKUMOHHŁiii a^pec: An­ rofla HemcKMMii u cjiOBauKM- CTBOBajia rpynna noJibCKnx mh ajibnMHMCTaMM. 06cy2Kfle- ajIbnMHMCTOB ynaCTHHKOB ajib- toni Wala, Kraków, ul. Osiedle HHe no6e>K#eHM}T COBeTCKHMM nMMCKoro Jiarepa b rpHHflejib- 15 Grudnia 11, m. 13. IToJibuia.

WSKAZÓWKI DLA AUTORÓW: Artykuły do zeszytów „Taternika" należy nadsyłać w 2 egzempla­ rzach maszynopisu, na arkuszach formatu A 4, jednostronnie pisane, z odstępem między wierszami i z mar­ ginesem 4 cm z lewej strony. Fotografie dołączone do pracy jak i składane do depozytu do wykorzy­ stania przez Redakcję, powinny być wykonane na papierze błyszczącym, białym możliwie w formacie 13 X 18 lub 18 x 24. Rysunki wykonane na kalce tuszem. Rękopisów i fotogramów nie zamówionych Re­ dakcja nie zwraca oraz nie płaci honorariów. Autorzy otrzymują egzemplarze autorskie. 48 http://pza.org.pl http://pza.org.pl Cena zł. 10.—

Interesujących się techniką wspinaczkową napewno zaciekawi STANISŁAW BIEL swoją próbą nowej klasyfikacji sztucznych ułatwień • Następny numer zawierać będzie również: wrażenia z wędrówek spitsbergeńskich JERZEGO PIOTROWSKIEGO, kronikę alpejską, zdjęcia najciekawszych ścian w Tatrach, przegląd ostatnich wydarzeń w alpinizmie jaskiniowym

WYDAWNICTWO SPORT 1 TURYSTYKA

http://pza.org.pl