Nr 131 Listopad 2014
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Nr 131 Listopad 2014 Cena 1,50 zł ISSN 1233-5487 www.gazeta.wasilkow.pl CCZASOPISMOZASOPISMO SSPOŁECZNOPOŁECZNO -- KKULTURALNEULTURALNE GGMINYMINY WWASILKÓWASILKÓW W NUMERZE M.IN.: W SKANSENIE ODBYŁY SiĘ CIEKAWE ĆWICZENIA KANDYDACI W WYBORACH GOŚCIE Z UKRAINY OPINIE MIESZKAŃCÓW O GMINIE NASZA GMINA OCZAMI JANA BORYSIEWICZA str. 3 ŚWIĘTOWALIŚMY DZIEŃ SENIORA str. 5 POWSTAŁO WIELOFUNKCYJNE BOISKO str. 6 DZIECI POBIŁY REKORD GUINNESSA ŚWIERKI W DONICY Na okładce: Ćwiczenie w skansenie/ Fot. Tomasz Mikulicz Mikulicz Tomasz Fot. w skansenie/ Na okładce: Ćwiczenie str. 7 str.13str.3 Wydawca: Miejski Ośrodek Animacji Kultury w Wasilkowie. Adres redakcji: ul. Nadrzeczna 1, 16-010 Wasilków, tel. (85) 7 333 567, kom. 506699986, e-mail: [email protected], Internet: gazeta.wasilkow.pl Redaktor Naczelny Tomasz Mikulicz, Redakcja: Tomasz Czubaty, Kamil Szamreta, Jolanta Burzyńska, Współpraca: Maria Radziwońska- Kryjan Druk: PPUH Book House S.C. Nakład: 400 egz. Numer złożono do druku 04.11.2014 r. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych ogłoszeń ani za treść materiałów przekazanych do zamieszczenia przez innych autorów. a ci wystrzelili w jego kierunku specjalną siatkę. Drugi CIEKAWE ĆWICZENIA W SKANSENIE z napastników został pojmany w budynku. Wcześniej oddał w kierunku mundurowych kilka strzałów z broni palnej. Strażacy Gaszenie pożaru, pomoc poszkodowanym, a nawet walka w tym czasie walczyli z ogniem i wynieśli z płomieni z podpalaczami. Tak przebiegały ćwiczenia służb mundu- nieprzytomnych pracowników skansenu, po czym udzielili im rowych, które odbyły się w sobotę (4 października) pierwszej pomocy. Kiedy wydawało się, że sytuacja jest w Białostockim Muzeum Wsi. opanowana ogień przeniósł się na pobliski las. Do akcji wkroczyła straż leśna i straż pożana. I tym razem pożar szybko został ugaszony. – To największe ćwiczenia w historii skansenu. Wcześniej też były organizowane, ale bez udziału aż tylu służb. Przy okazji szkolą się też nasi pracownicy ochrony. Kiedy palą się drewniane domy kryte strzechą o powodzeniu akcji decydują nieraz sekundy – mówi Artur Gaweł. W ćwiczeniach wzięli udział strażacy zawodowi i ochotnicy, policjanci, żołnierze oraz straż leśna i straż graniczna. – Musimy doskonalić współdziałania służb mundurowych w zakresie dowodzenia i łączności. Jak ciężko gasi się drewniane budynki, mogliśmy się w przekonać już kilkukrotnie, chociażby podczas pożaru Hotelu Białowieskiego – mówił Jan Gradkowski, prezes podlaskiego oddziału związku Ochotniczych Straży Pożarnych. Red. – Na terenie skansenu mieliśmy trzy pożary. Największy wybuchł w listopadzie 1994 roku. Spłonęło 10 domów. Kolejne pożary miały miejsce 1998 i 2007 roku. W pierwszym, jedna chata spaliła się doszczętnie. Drugi wybuchł na szczęście WSPOMNIENIA PANA JANA w ciągu dnia, więc wiele udało się uratować – mówi Artur Gaweł, kierownik Białostockiego Muzeum Wsi. Jan Borysiewicz urodził się 1 kwietnia 1919 roku Wszystkie pożary wybuchły w wyniku podpalenia. w Dąbrówkach. Uczestniczył w kampanii wrześniowej, był – Dziś posiadamy już system monitoringu. Zamontowaliśmy też sybirakiem oraz porucznikiem Wojska Polskiego Polskich Sił czujki przeciwpożarowe i antywłamaniowe. W dalszym ciągu Zbrojnych na Zachodzie. zagrożenie jednak istnieje. Skansen położony jest tuż przy lesie. O zaprószenie ognia więc nie trudno – podkreśla Gaweł. Nic dziwnego, ćwiczenia miały na celu nie tylko ugaszenie pożaru jednego z domów, ale również walkę z ogniem w lesie. Akcja rozpoczęła się punktualnie o godz. 11. Czujka pokazała, że w drewnianej chałupie z Dąbrowy Moczydła wybuchł pożar. Na miejsce przybiegł zatrudniony w skansenie dozorca. Odłączył dopływ energii elektrycznej i zaczął gasić ogień. Jednak bezskutecznie. Pożar rozprzestrzenił się i zaczął już zagrażać dwóm pobliskim budynkom. Pracownicy muzeum ewakuowali zwiedzających, ale sami zatruli się gazem i stracili przytomność wewnątrz palącej się chałupy. Tymczasem ogień rozprzestrzenił się też na pobliski las. Po chwili na miejscu zjawili się strażacy – zarówno z Państwowej Straży Pożarnej z Białegostoku, jak i ochotnicy z pobliskich Jurowiec i Wasilkowa (wśród nich był Maciej Żywno, wojewoda podlaski). Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku wydało właśnie książkę Jana Borysiewicza pt. Wspomnienia z mojego życia. To wywiad-rzeka, który przeprowadził z Panem Janem Sławomir Presnarowicz. Z książki dowiemy się, że Pan Jan pochodzi z ubogiej, wielodzietnej rodziny z Dąbrówek. Miał pięciu braci i cztery siostry. Gospodarka jego ojca liczyła „około 8 hektarów bardzo lichej ziemi, na której rosły tylko żyto i kartofle”. Jan Borysiewicz przyjął zaproszenie władz gminy i prezentował swoją książkę w Wasilkowie. W październiku odbyło się spotkanie autorskie z jego udziałem. – Pamiętam, że kiedy zacząłem chodzić do szkoły w Wasilkowie, wydała mi się ona pałacem w porównaniu do mojego maleńkiego domu – mówił Pan Jan. Do szkoły chodził pieszo. W książce czytamy: „Latem nie było tak źle, biegałem do drogi boso i po drodze uczyłem się wierszy Do skansenu przybyła też policja i straż graniczna. lub zadanych lekcji. (…) Najgorsza była zima. Dużo śniegu, Funkcjonariusze ruszyli śladem dwóch podpalaczy, którzy olbrzymie zaspy, no i nieodpowiednie ubranie dawały się we według pracowników skansenu ukryli się w stojącej niedaleko znaki. Nieraz byłem zziębnięty, po prostu nogi się pode mną stodole. Jeden okazał się agresywny. Rzucił się na policjantów, uginały i bałem się, że upadnę i nie będę miał sił, żeby się GAZETA WASILKOWSKA (131) strona 3 podnieść”. W publikacji – oprócz osobistych wspomnień – jest rosyjskiego od nauki alfabetu. Okolica ta i wieś były typowo też sporo opisów lokalnych zwyczajów, stosunków społecznych mazurskie, wrogo nastawione do okupantów. Byli to ludzie itd. Można się np. dowiedzieć, że: „Mieszkańcy wsi byli po bardzo religijni, katolicy. Gdy się dowiedzieli, że krzyża nie połowie katolikami i prawosławnymi. Tak się utarło, że katolicy zdjąłem, a dzieci mówią modlitwę przed lekcjami, tak jak było uważali się za Polaków, a prawosławni nazywali się ruskimi. przed Wrześniem, bardzo mnie polubili”. Wieść o tym się jednak Mieszkańcy wsi rozmawiali, jak rozniosła. Po tygodniu Pan Jan dostał to oni nazywali, po swojemu. wezwanie do Armii Czerwonej i musiał Była to gwara trochę polskiego, nałożyć znienawidzony mundur. Nie miał trochę rosyjskiego lub biało- jednak wyjścia. Gdyby spróbował uciec, ruskiego. Rodowici Rosjanie tej jego rodzina zostałaby wywieziona na gwary nie rozumieli”. Sybir. Wcielono więc go do wojska. Po skończeniu podstawówki W książce można znaleźć sporo opisów w Wasilkowie, Jan Borysiewicz żołnierskiego życia: „Szef (starszyzna) dał uczęszczał przez dwa lata do każdemu drewnianą łyżkę i powiedział, gimnazjum w Białymstoku. żeby jej strzec, bo jak się ją straci, to nie Musiał jednak porzucić naukę, bo można będzie jeść i zostanie się ukaranym. ojciec nie był w stanie za nią Trzeba dbać o sowieckie dobro” . W 1940 płacić. Na szczęście Panu Janowi roku, już po ataku III Rzeszy na Związek udało się dostać do Szkoły Podo- Sowiecki, trafił do obozu pracy jako ficerskiej Piechoty dla Mało- podejrzany o wrogie nastawienie do ustroju. letnich w Śremie w ówczesnym Razem z trzema kolegami, udało mu się województwie poznańskim. – uciec z obozu i pociągiem dotrzeć do Pobudka była o szóstej rano. Uzbekistanu, gdzie formowało się wówczas Trzeba było zrywać się natych- Wojsko Polskie. miast, dosłownie za trzy minuty Pan Jan wspomina: „W końcu lipca już była zbiórka na dziedzińcu przyjechał do naszego obozu Generał koszarowym na piętnastomin- Anders i powiedział nam, że przywiózł utową poranną gimnastykę – z Anglii dobrą nowinę. Całe Wojsko wspomina Jan Borysiewicz. Polskie zostanie ewakuowane do Iraku”. To W 1938 roku dostał przydział do właśnie w drodze do tego kraju Jan 42. Pułku Piechoty w Białym- Borysiewicz poznał Zofię Wołoszyn, swoją stoku. Pan Jan wspomina kampa- przyszłą żonę. Urodziła się w Suwałkach, nię wrześniową: „Pierwsze bom- a później z całą rodziną przeniosła do bardowanie lotnicze przeżyłem na Grodna. Jej ojciec był osobistym lekarzem stacji Śniadowo, gdy około Generała Andersa. W książce możemy 4 bombowców niemieckich bez- przeczytać o tym jak Pan Jan trafił do karnie zbombardowało i przer- Palestyny, Egiptu, by znaleźć się w środku wało tor kolejowy". Najbardziej bitwy o Monte Cassino: „Niemieckie dramatyczna była jedna z poty- karabiny maszynowe i strzelcy wyborowi czek z bolszewikami: „Siła przy najmniejszym poruszeniu otwierali wybuchu odrzuciła mnie i dlatego znalazłem się w wodzie. ogień. Kule gwizdały nad głowami i czasami po uderzeniu Dlaczego odłamki tego pocisku mnie nie zabiły lub raniły – to w kamień zasypywały nas odłamkami kamieni”. Pan Jan został Bóg raczy wiedzieć. Widocznie nie była mi sądzona śmierć”. ranny w rękę. Trafił do szpitala. Szybko wrócił jednak do pułku W książce można też przeczytać o akcji rozbrajania polskich i w połowie drogi na front żołnierze dowiedzieli się o kapitulacji żołnierzy przez bolszewików: „Około 400 metrów od drogi stała Niemiec: „Dla wszystkich narodowości była to radość i ulga, że dość duża grupa rozbrojonych polskich żołnierzy otoczona przez nareszcie. Dla nas Polaków nie było radości. Polska teraz jak bolszewików. Ustawili ich w szeregu i jeden bolszewik szedł długa i szeroka wpadła pod jarzmo bolszewickie. Przeczuwałem, i liczył do dziesięciu: 1,2,3,4... 10. Wystąp! I od razu że gdy wrócę do Polski rozbrojony, to mnie jako dezertera z Armii rozstrzeliwał. (…) Co chwila z grupy tych żołnierzy Sowieckiej i prawdopodobnie z tak zwanego Wojska